Phil Macnaghten John Urry Alternatywne przyrody Nowe myślenie o przyrodzie i społeczeństwie przełożył Bogdan Baran Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR Warszawa 2005 Tytuł oryginału: Phil Macnaghten, John Urry, Contested Natures English language edition published by Sage Publications of London, Thousand Oaks and New Delhi, © by Phil Macnaghten and John Urry, 1998 Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Naukowe „Scholar", Warsaw 2005 Seria: Humanistyka Europejska Redaktor prowadzący: Łukasz Zebrowski Konsultacja przekładu: Maciej Gdula Łamanie i korekta: Inter Esse ISBN 83-7383-161-4 Translation: Bogdan Baran with the support of the Culture 2000 programme of the European Union ** # Education and Culture Culture 2000 Wydawnictwo Naukowe „Scholar" Spółka z o.o. ul. Krakowskie Przedmieście 62, 00-322 Warszawa tel./faks 0-22-826 59 21, 828 95 63, 828 93 91 dział handlowy: jw. wew. 105, 108 lub 635 74 04 wew. 219 e-mail: info@scholar.com.pl; scholar@neostrada.pl http://www.scholar.com.pl Wydanie pierwsze Spis treści Podziękowania 1 8 Nowe myślenie o przyrodzie i społeczeństwie Przyroda i socjologia 13 Przyroda i społeczeństwo - kontekst historyczny 17 Socjologia wiedzy o środowisku 28 Kulturowe odczytywanie „przyród" 33 Dewastacja środowiska 38 Enwironmentalizm i społeczeństwo 42 Podsumowanie 46 Wymyślanie przyrody 50 Powojenna rekonstrukcja i przyroda racjonalna Tradycje przyrody 54 Powojenne ramy pojęciowe 59 W stronę przyrody jako środowiska 67 Narodziny brytyjskiego enwironmentalizmu 73 Enwironmentalizm po Rio 91 Gniew w sprawie drogi 91 Gniew w sprawie zwierząt 95 Gniew w sprawie ropy 97 Podsumowanie 102 Ludzie i przyroda 105 Kultura ankieterska a środowisko 109 Mierzenie enwironmentalizmu 110 Ramy pojęciowe 120 Badania jakościowe 124 Ramy relacyjne 129 Retoryka, tożsamość i przyroda 129 Globalizacja, działanie i zaufanie 134 Podsumowanie 140 51 4 Zmysłowe postrzeganie przyrody Przyroda, przestrzeń i widzenie 150 Przyroda i inne zmysły 169 Podsumowanie 178 143 Alternatywne przyrody 5 Przyroda i czas 180 Nauki społeczne a czas 180 Różne czasy w przyrodzie i różne czasy przyrody 191 Wspomnienia przyrody 218 Podsumowanie 222 6 Przyroda jako wiejska okolica 228 Tworzenie różnych przestrzeni wsi 230 Krajobrazy dyscypliny 245 Wieś i ambiwalencja 255 Praktyki przestrzenne w wiejskich okolicach 264 7 Równoważenie przyrody 280 Zrównoważenie jako nowy dyskurs publiczny 281 Dyskurs zrównoważenia i praktyka codzienna 289 Pojęciowe ramy zainteresowania środowiskiem 306 Podsumowanie 325 8 Zarządzanie przyrodą 328 Podsumowanie 328 Szalone krowy 334 Globalizacja narodu 349 Zarządzanie przyrodą 355 Bibliografia 365 Indeks 390 dla Mirandy pamięci Wilgi Urry Podziękowania Nasze szczególne wyrazy podziękowania pozwalamy sobie złożyć na ręce Robina Grove-White'a i Grega Myersa. Niech zechcą przyjąć nasze wyrazy wdzięczności również Nick Abercrombie, Barbara Adam, Alison Anderson, Jacqui Burgess, Manuel Castells, Gordon Clark, Alan Costall, Carol Crawshaw, Eric Darier, Jan Darrall, Sarah Franklin, Ann Game, Ken Hahlo, Mike Jacobs, Kate Lamb, Scott Lash, Sue Mayer, Mike Michael, Martin O'Brien, Sue Penna, Graham Pinfield, Steve Reicher, John Scott, Simon Shackley, Peter Simmons, Jackie Stacey, Bron Szer-szynski, Floris Tomasini, Mark Toogood, Sylvia Walby, Claire Waterton, Patrick Wright i Brian Wynne. Książka referuje dość rozległe badania, jakie prowadziliśmy przez ostatnie trzy - cztery lata. Prace nad rozdziałem 2 korzystały z British Academy Postdoctoral Fellowship „Kulturowe znaczenie współczesnego brytyjskiego enwironmentalizmu", ze sponsorowanego przez CPRE projektu „Krajobrazy wypoczynkowe" i ze sponsorowanego przez Radę Hrabstwa Lancashire projektu „Opinia publiczna i zrównoważony rozwój w Lancashire". Jesteśmy bardzo wdzięczni za tę pomoc. Takim osobom, jak Tom Burke, Sue Clifford, Nigel Haigh, Chris Hall, Peter Melchett, Jonathan Porritt i Chris Rose dziękujemy za cenne wskazówki z historii współczesnego enwironmentalizmu. ¦I 1 Nowe myślenie o przyrodzie i społeczeństwie W tej książce chcemy pokazać, że nie ma jednej „przyrody" jako takiej, lecz są tylko rozmaite konkurencyjne „przyrody" i że każdą z nich konstytuuje rozmaitość procesów społeczno-kulturowych, od których takie przyrody nie dają się zasadnie oddzielić. Występujemy więc przeciw trzem rozpowszechnionym we współczesnym myśleniu doktrynom dotyczącym przyrody i środowiska. Zanim podejmiemy próbę rozwinięcia własnego stanowiska, zaczniemy poniższy wstępny rozdział krótką charakterystyką tych doktryn. Pierwszy, i dla naszej późniejszej argumentacji najważniejszy jest pogląd, że środowisko to z istoty „byt rzeczywisty", który, sam w sobie, sam z siebie oraz jako substancjalnie oddzielony od praktyk społecznych i od ludzkiego doświadczenia, ma moc tworzenia jednoznacznych, obserwowalnych i korygowalnych wyników. Tę koncepcję nazwiemy „realizmem środowiskowym"; jednym z jego aspektów jest to, że pojęcie samej przyrody przeobraziło się w pojęcie dostępnego naukowemu badaniu „środowiska". Współczesna racjonalna nauka może, a także będzie zapewniać zrozumienie tego środowiska i ocenę środków niezbędnych do przeciwdziałania jego dewastacji. Praktyki społeczne odgrywają w takiej analizie mniejszą rolę, gdyż uważa się, że realność odsłaniana przez badanie naukowe przekracza bardziej powierzchowne i nietrwałe wzorce życia codziennego. Drugi pogląd to „idealizm środowiskowy", który częściowo rozwinął się jako krytyka pierwszego. Pogląd ten głosi, że analiza przyrody i środowiska wymaga uprzedniej identyfikacji, krytyki i przyswojenia sobie różnych „wartości", które leżą u podłoża charakteru, sensu i jakości przyrody lub pozostają z nimi w związku. Takie wartości wyznawane przez ludzi w odniesieniu do przyrody i środowiska uważa się za fundamentalne, stałe i spójne. Wyabstrahowuje 10 Alternatywne przyrody się je zarówno z chaosu „środowiska" i różnych gatunków zamieszkujących przypadkiem Ziemię, jak i z praktyk określonych grup społecznych szeroko pojętego społeczeństwa, które mogą artykułować lub przyswajać sobie takie wartości albo też nie mogą tego czynić. Ten pogląd może współwystępować z pierwszym. Trzecia koncepcja dotyczy ściśle reakcji jednostek i grup na przyrodę i środowisko. Chodzi w niej o wyjaśnienie rzeczywistych motywacji, które każą człowiekowi angażować się w praktyki dopuszczalne wobec środowiska, a w konsekwencji w wynikające z nich dobre i złe skutki dla tego środowiska. Stara się ona robić to w terminach bezpośrednich kalkulacji jednostkowego i/lub zbiorowego interesu (takich jak analiza efektywności kosztów czy ocena warunkowa). Ten pogląd nazwiemy „instrumentalizmem środowiskowym"; wiąże się on ściśle z urynkowionym naturalistycznym modelem ludzkiego zachowania i z radykalnym odróżnianiem go od innych gatunków. Oczywiście każde z tych trzech stanowisk wnosi pewien wkład w rozwikłanie współczesnych sporów o środowisko. Będziemy jednak uważać, że wszystkie trzy pomijają/zniekształcają/zakrywają różne aspekty współczesnych przemian w kwestii środowiska i ludzkiego zaangażowania w jego sprawy. Nasze podejście będzie podkreślać, że to specyficzne praktyki społeczne, zwłaszcza ludzkie zamieszkiwanie, wytwarzają, odtwarzają i przeobrażają różne przyrody i różne wartości. Dzięki takim praktykom ludzie odpowiadają - poznawczo, estetycznie i hermeneutycznie - na rzeczy utworzone jako znaki i wyróżniki przyrody. Takie praktyki wykorzystują własne formy wiedzy i rozumienia oraz rozmywają prosty podział na obiektywną naukę i wiedzę potoczną. Praktyki te wyznaczają strukturę reakcji człowieka na to, co ma być „naturalne". W ten sposób, podkreślając znaczenie osadzonych społecznie praktyk, staramy się wyjść poza dość dzisiaj jałową dyskusję „realistów" z „konstruktywistami". Takie praktyki społeczne opierają się na pewnych konstytutywnych zasadach. Praktyki te są: * uporządkowane dyskursywnie (stąd ważność analizy mowy potocznej, zwłaszcza gdy mowa ta kontrastuje z oficjalną retoryką i oficjalnymi modelami typu zrównoważenia); * ucieleśnione (stąd waga ustalenia zróżnicowanych sposobów, na jakie ciało odczuwa przyrodę); * przestrzenne (stąd ważność poszczególnych skonfliktowanych sensów lokalnych, narodowych i globalnych wymiarów środowiska); Nowe myślenie... 11 * czasowe (stąd analiza skonfliktowanych czasów w przyrodzie, obejmująca widoczne wysiłki państw w zakresie budowy planów na niepewną przyszłość); * ponadto praktyki te wykorzystują modele aktywności człowieka, ryzyka, działania i zaufania (które często są w opozycji lub przystają do „oficjalnych" modeli ludzkiego działania i które mogą, choć nie muszą być sprzeczne z interesem zwierząt). Znaczna część tej książki poświęcona jest ukazywaniu charakteru i znaczenia takich praktyk społecznych. Cały czas staramy się pokazać, że reakcje na przyrodę i zajmowanie się nią są wysoce zróżnicowane, ambiwalentne i zanurzone w codziennym życiu. Takie reakcje, aby mogły się rozwijać i trwać, z konieczności wymagają pracy. Praca ta nie ma charakteru tylko ekonomicznego i organizacyjnego, lecz także kulturowy - często w złożonym i źle rozumianym sensie. Strukturę owym praktykom społecznym nadają przepływy - wewnątrz narodowych granic i poprzez nie - znaków, obrazów, informacji, pieniędzy, ludzi, a także substancji szkodliwych. Takie globalne przepływy mogą wzmacniać lub osłabiać pojęcia działania i zaufania. Wspomniane praktyki społeczne pochodzą z milcząco uznanych pojęć czynnika ludzkiego, przyrody, przyszłości itd., a także są dla tych pojęć pożywką. Owym pojęciom często przeciwstawiają się lub przeczą oficjalne dyskursy biurokratyczne i naukowe lub dyskursy zarządzania, które często stają się raczej częścią problemu niż rozwiązaniem. Mogą one wzmagać pojawiające się nowe przejawy politycznej alienacji. Konsekwencją jest też fakt, że te złożone praktyki społeczne trzeba badać za pomocą „metodologii" zdolnych do przedstawienia i ogarnięcia tych ambiwalentnych wielowarstwowych zjawisk. Wiele z badań dotyczących środowiska poddamy krytyce metodologicznej i rozwiniemy alternatywne modele badawcze odpowiednie dla rzeczy tak złożonych. Prześledzimy też, jak zmiany globalno-lokalne zmieniają charakter bycia podmiotem/obywatelem/członkiem współczesnych społeczeństw. Zarysujemy zrewidowaną politykę wobec środowiska, która nie będzie oparta na prostym modelu interesu, lecz będzie rozpoznawać, jak argumenty dotyczące przyrody otwierają nowe przestrzenie politycznej eksploracji i samoodkrywania. Ponadto nie będziemy optować za abstrakcyjnymi wartościami odciętymi od świata codziennego doświadczenia, lecz stwierdzimy, że przyroda i środowisko są najściślej powiązane z pewnymi ocenami pożądanych 12 Alternatywne przyrody i/lub odpowiednich „przyród". W ten sposób badamy charakter i złożoność ludzkich reakcji na przyrodę, ludzkich nadziei, lęków, trosk i poczucia zaangażowania, a także tego, jak obecny niepokój i lęk o przyrodę skazuje na nowe napięcia związane z życiem w czasach globalizacji. I nie będziemy sugerować, że aktywność na polu środowiska rodzi się automatycznie z jego „dewastacji". Pośredniczą w drodze do tej aktywności znaki, poczucie sensu działania i odpowiedniej pory. Uważamy jednak, że środowiska się zmieniają i że takie zmiany można postrzec zmysłowo i za pośrednictwem różnych mediów oraz że to postrzeganie może się w kluczowych momentach krystalizować w domniemane zagrożenia „środowiska", a na tej podstawie w znaczące reakcje społeczno-polityczne. Będziemy też rozważać, jak powinna wyglądać właściwa polityka przyrody, zrodzona z tego, jak ludzie mówią o przyrodzie i środowisku, jak je wykorzystują i konceptualizują w codziennym życiu, w swoich lokalnych społecznościach i innych „wspólnotach". Mówią oni zaś w kontekście oficjalnych i publicznych dyskursów oraz w kontekście idei, pieniędzy, informacji, znaków i substancji płynących przez narodowe granice i powołujących do życia pewne często nader rozległe „wspólnoty". Ponadto ludzkie poczucie siły lub bezsilności wobec takich przepływów, a także ich wpływ na konkrety codziennego życia uznamy za kluczowe dla zrozumienia, jak ludzie pojmują przyrodę, wliczając w to egzystencjalne doświadczenie życia z poczuciem środowiskowego ryzyka o nieznanych rozmiarach i nieprzewidywalnych konsekwencjach. W tym sensie spróbujemy zapewnić nieco bardziej szczegółowe podstawy socjologiczne dzisiejszej filozofii komunitarianizmu, która w świetle powyższego będzie mieć, jak się zdaje, wiele do zaoferowania ruchowi ochrony środowiska. Będziemy jednakże starać się o powiązanie takich ewentualnych wspólnot z niektórymi zdecydowanie modernistycznymi procesami, które wydają się spowijać przyrodę i od których, jak argumentuje Szerszynski (1996; zob. też Eder 1996), te filozofie i praktyki nie mogą uciec. Nie sądzimy, by odkrycie przyrody i określenie „naturalnych granic" rozwiązywało dylemat modernizmu. Przyroda nie zapewnia w prosty sposób obiektywnej etyki, która mówiłaby nam, co robić. Jest na to zbyt ambiwalentna, sporna i kulturowo paradoksalna. Będziemy wszelako twierdzić, że pojawiające się „kultury przyrody" mogą czasem ułatwić życie tym wspólnotom i tradycjom, które zapewniają ogromnie ważne poczucie sensu i wartości w społecznościach walczących Nowe myślenie... 13 0 wyrwanie się ze świata nowoczesności - wspólnotom i tradycjom społecznie zakorzenionym i ucieleśnionym oraz czasowo i przestrzennie ustrukturowanym. I wreszcie, trzeba wyjaśnić trzy ważne punkty. Po pierwsze, książka ta skupia się zasadniczo na związku pomiędzy społeczeństwem a przyrodą w społeczeństwach „Zachodu" lub, jak wolelibyśmy powiedzieć, kręgu północnoatlantyckiego. Nie będziemy rozważać kultur przyrody nadających kształt rozwojowi kwestii środowiska w kręgu Pacyfiku, w krajach rozwijających się ani w tak zwanej kiedyś „Europie Wschodniej". Po drugie, książka zajmuje się głównie zagadnieniami zwykle określanymi raczej jako „środowiskowe" niż „biologiczne" (o kwestiach biologicznych zob. Benton 1993; Haraway 1991; Strathern 1992). Nawet jednak to rozróżnienie trudno uzasadnić i utrzymać, gdyż po części zrodził je rozwój tych samych wyspecjalizowanych nauk, które przyrodę opanowywały i zmieniały. Ponadto ludzkie reakcje na „przyrodę", a stąd na poszczególne „środowiska", są po części wzięte z reakcji istot ludzkich i zwierzęcych, które zamieszkują, zamieszkiwały lub mogły zamieszkiwać poszczególne rejony. Po trzecie, książka ma charakter wybiórczy i nie pretenduje do roli wyczerpującego przewodnika nawet w zakresie bieżących kwestii środowiska lub dyskusji o nim. Skupi się ona na ograniczonej liczbie „konkurencyjnych przyród" 1 nie będzie mieć wiele do powiedzenia w takich sprawach, jak ekologia płytka i głęboka, gaja, biocentryzm, New Age, ekocentryzm, technocentryzm i inne konceptualizacje nowych i ekologicznie bardziej „przyjaznych" paradygmatów lub światopoglądów (chociaż zob. rozdział 3 wykazujący, że niektóre z tych koncepcji zawierają pewne warianty wspomnianych na początku doktryn). Przyroda i socjologia Wysunęliśmy pogląd, że owe trzy zarysowane na początku doktryny niewłaściwie zanalizowały przyrodę i środowisko. W szczególności wyraźnie zaniedbały „społeczne" wymiary przyrody. W tym podrozdziale zajmiemy się dyscypliną, która powinna była się zaangażować w ich badanie, mianowicie socjologią. Sugerujemy jednak, że pominięcie aspektu „społecznego" przez literaturę dotyczącą środowiska wzięło się po części z własnej trajektorii rozwoju socjologii. Trajektoria ta była oparta na zaznaczaniu silnego acz niepożądanego rozróżnienia między „społeczeństwem" a „przyrodą". 16 Alternatywne przyrody pod koniec lat 80. XX wieku czy programowe przemówienie Margaret Thatcher na forum Royal Society w roku 1988 (zob. rozdział 2 poniżej), wyłoniła się nowa kultura badawcza, która miała badać procesy środowiskowe. Zgodnie z wzorcem międzynarodowych modeli, badanie to było w szerokim stopniu zorientowane globalnie i przyrodoznawczo (zob. Grove-White 1996a). Kiedy więc w roku 1990 powstał brytyjski Inter-Agency Committee on Global Environment Change, który miał koordynować brytyjskie badania środowiska, pierwszy raport z kwietnia 1991 miał orientację wyraźnie przyrodoznawczą. Ponadto, gdy badania nauk społecznych nabrały znaczenia, przyspieszone przez uruchomiony w roku 1990 rządowy program globalnej zmiany środowiskowej, działały w klimacie politycznym, w którym wiele oczekiwań i politycznych zobowiązań zainwestowano w obraz roli nauk społecznych jako drugorzędnych, jako formułujących odpowiednie reakcje na problemy zawarte w rosnącym materiale zbieranym przez przyrodoznawstwo (ESRC 1990). W ten sposób rolę naukowca-socjologa w analizie globalnej zmiany środowiskowej powszechnie widziano jako rolę inżyniera społecznego, kogoś, kto manipuluje społeczeństwem i je „ustawia", aby ułatwić wprowadzenie zrównoważonego społeczeństwa, określonego w kategoriach zasadniczo technicznych (opartych na odmianach zarysowanych powyżej doktryn 1 i 3). Przy tej analizie szczególnego znaczenia w zakresie kształtowania i podejmowania kwestii środowiska nabierały instrumentalistyczne dyscypliny nauk społecznych, takie jak ekonomia czy geografia. W ostatnich latach wszelako nastąpił rozwój alternatywnego myślenia o przyrodzie i środowisku oraz badania ich. Taką nową tendencję myślową odnaleziono w rozmaitych dyscyplinach, jak antropologia (zob. Douglas 1992; Milton 1993a, 1996), archeologia (Bender 1993), historia kultury (Arnold 1996; Robertson et al. 1996; Ross 1994; Schama 1995; Wilson 1992; Wright 1996), geografia (Barnes i Duncan 1992; Cloke et al. 1994; Fitzsimmons 1989), badania literackie (Wheeler 1995), analizy modernizmu i postmodernizmu (Lash et al. 1996), filozofia (O'Neill 1993), nauki polityczne (Dobson 1990; McCormick 1991a, 1995), socjologia (Beck 1996b, 2002; Benton 1993; Dickens 1992, 1996; Eder 1996; Mar-tell 1994; Redclift i Benton 1994), socjologia nauki (Yearley 1991, 1996) i badania feministyczne (Haraway 1991; Merchant 1982; Shiva 1988, 1991, 1994). Zaczęły one wzajemnie na siebie oddzia- Nowe myślenie... 17 ływać i zainicjowały rozwój czegoś, co luźno nazwiemy analizą przyrody bardziej zakorzenioną socjokulturowo. W naszej książce staramy się odzwierciedlać te wzajemnie powiązane procesy rozwojowe i posuwać je naprzód w kontekście poszczególnych kwestii środowiskowych. A wiążąc taki rozwój z tymi praktykami społecznymi, dzięki którym przyroda jest wytwarzana i konsumowana, będziemy w pewnym sensie dążyć do ożywienia kwestii środowiska w postaci, w jakiej przeżywają je, postrzegają i kodyfikują współczesne społeczeństwa. Przedstawimy teraz pokrótce dzieje związku między przyrodą a społeczeństwem, aby lepiej zrozumieć, jak w historii doszło do oderwania sfery społecznej od przyrodniczej oraz jak owa dycho-tomizacja przybrała pewne inne formy. Nie ma to być nic więcej ponad krótkie schematyczne ujęcie pewnych momentów zmiennej relacji między „przyrodą" a „społeczeństwem". Przyroda i społeczeństwo - kontekst historyczny Historycznie biorąc, przeciwstawienie społeczeństwa przyrodzie osiągnęło kulminację w XIX wieku na „Zachodzie". Przyroda została zdegradowana do sfery wrogości i braku wolności, sfery wymagającej, by nad nią panować i ją kontrolować. Nowożytność uważała, że ludzki postęp należy mierzyć i oceniać raczej w terminach dominacji nad przyrodą niż jakichkolwiek prób przeobrażenia relacji między nią a ludźmi. Pogląd, że nad przyrodą trzeba panować, zakładał doktrynę o wyjątkowości człowieka: ludzie są z gruntu odmienni i wyżsi od wszelkich innych gatunków, mogą kształtować swój los i rozpoznawać, co jest niezbędne do jego realizacji, świat jest szeroki i zapewnia nieograniczone możliwości, a historia społeczeństwa ludzkiego to nieustający postęp (zob. też Dunlap i Catton 1979). Ta dychotomizacja przyrody i społeczeństwa zawierała pewną liczbę negatywnych konsekwencji i była przedmiotem różnego rodzaju krytyki. Odnotujmy następujące z tych konsekwencji: dychotomizacja doprowadziła do wyjątkowo silnej eksploatacji i degradacji środowiska przyrodniczego, krajobrazu i gatunków zwierzęcych, na co dziś wielu ludzi nie może się zgodzić; sam człowiek ucierpiał na pewnym wyobcowaniu z „przyrodniczych" procesów; wreszcie, nie istnieje prosty byt, który moglibyśmy nazwać „przyrodą" i który można by uznać za oczekujący na ludzkie oświecone 18 Alternatywne przyrody władanie nim. Istotnie, samą ideę przyrody rozważano w wielorakich, a nawet przeciwstawnych znaczeniach: przyroda może oznaczać ważną cechę lub właściwość czegoś; moc tkwiącą u podłoża zdarzeń w świecie; ogół przedmiotów ożywionych i nieożywionych, zwłaszcza tych, które są zagrożone; pierwotne lub początkowe warunki istniejące przed pojawieniem się ludzkiego społeczeństwa; środowisko fizyczne jako przeciwstawne do ludzkiego i jego szczególną ekologię; wreszcie aspekt wiejski lub krajobrazowy (jako przeciwstawny do miasta) z jego specyficznymi właściwościami widokowymi i rekreacyjnymi (zob. Strathern 1992: 172; Szerszynski 1993; Williams 1976: 219). Przedstawimy teraz krótki rys historyczny zmiennych interpretacji związku człowiek-przyroda. W ten sposób zobaczymy, jak złożone, sporne i różnorako ufundowane są pojęcia przyrody nawet na Zachodzie w szczytowym punkcie rozwoju doktryny o wyjątkowości człowieka. Ten kierunek niektórych spośród kluczowych przemian rozumienia przyrody przez ludzi Zachodu i przemian ich relacji do niej przejrzyście ukazał Williams (1972, 1976; zob. także pośród licznych źródeł m.in. Foucault 1970; Glacken 1966, 1967; Koestler 2002; Lewis 1985; Lovejoy 1999; Merchant 1982; Scha-ma 1995; Short 1991; Thomas 1984). Twierdzi on, że termin „nature (przyroda)" jest być może najbardziej złożonym i najtrudniejszym słowem języka angielskiego, że idea przyrody niesie w sobie ogromny bagaż dziejów człowieka i że nasze dzisiejsze jej rozumienie pochodzi z niezwykle skomplikowanego pola idei powiązanego z wieloma kluczowymi pojęciami zachodniej myśli, takimi jak Bóg, idealizm, demokracja, nowoczesność, społeczeństwo, oświecenie, romantyzm itd. Jednakże zasadnicze dla późniejszych ludzkich reakcji na świat fizyczny okazało się (rozpoczęte ponad dwa tysiące lat temu) wyabstrahowanie jednej przyrody z mnogości życiowych doświadczeń. Istotnie, sposób, w jaki przyroda została w ciągu dziejów ujednost-kowiona, uabstrakcyjniona, a potem spersonifikowana, daje kluczowy wgląd w to, jak ludzie myśleli o sobie, swoim miejscu w świecie, swoich związkach z innymi i z krajem oraz o poczuciu ogólnej siły lub bezsilności w zakresie kształtowania świata swojego życia. Wychodząc od średniowiecznej kosmologii, Williams charakteryzuje społeczne znaczenie utworzenia ciągu abstrakcyjnych, pojedynczych i personifikowanych natur. Tak więc odwoływanie się do jednostkowej natury - najpierw w osobie bogini, potem Matki Bo- Nowe myślenie... 19 żej, monarchy absolutnego, ministra, prawnika prawa konstytucyjnego i wreszcie hodowcy - definiowało zmienne i często namiętnie kontestowane relacje pomiędzy stanem przyrody, stanem Boga a człowieczeństwem. Istotnie, gdy ustaliła się idea jednej przyrody, umożliwiło to namysł nad tym, czy ludzkie działania mieszczą się czy też nie mieszczą w takim preegzystentnym i przedustanowio-nym naturalnym porządku. Williams pisze: Oczywiście mówienie o człowieku „ingerującym" w procesy przyrodnicze zakłada, że mógł on uznać za możliwe nierobienie tego lub zdecydować, że nie będzie tego robił. O przyrodzie trzeba wtedy myśleć jako 0 odrębnej od człowieka już w chwili, gdy powstają kwestie ingerencji lub zlecenia jej i ich metoda lub etyka. (1972: 154) C. S. Lewis sugeruje, że przyrodę jako jeden abstrakcyjny byt wymyślili greccy filozofowie presokratejscy. To oni pierwsi wpadli na pomysł, że „otaczająca nas ogromna rozmaitość zjawisk mogłaby być ujęta pod jedną nazwą i omawiana jako pojedynczy obiekt" (1985: 47). Wtedy - i dopiero wtedy - można było spersonifikować przyrodę, uznając ją na początek za boginię. Wkrótce jednak uznano, że idea przyrody nie obejmuje wszystkiego i przyroda -jako nieobejmująca wszystkiego - stała się członem relacji odnoszącej ją do ludzi i Boga. Zgodnie na przykład z europejską średniowieczną ideą, wierzono, że przyroda ma „własne" określone miejsce w wielkim porządku rzeczy: Miała sobie właściwe miejsce - pod Księżycem. Miała wyznaczone sobie obowiązki Boskiego namiestnika na tym obszarze. Jej prawowici poddani, pobudzani przez zbuntowanych aniołów, mogli się jej sprzeciwiać 1 stawać się „wynaturzonymi". Istniały różne stworzenia powyżej niej i poniżej. Właśnie to ograniczenie i podporządkowanie Natury wyzwalają do triumfalnej kariery poetyckiej. Rezygnując z niemądrej pretensji do bycia wszystkim, staje się kimś. Jednak przez cały czas jest ona dla ludzi średniowiecza personifikacją. (Lewis 1985: 48) W tej wielkiej konstrukcji ludzie także mieli ściśle określone i z góry dane miejsce w porządku rzeczy, miejsce odmienne lecz związane z miejscem przyrody. W takim świecie przyrodę powszechnie portretowano jako dzieło Boże i jako odzwierciedlającą boski, doskonały porządek, w którym wszystko ma swoje właściwe miejsce, swój dom, swoje poczucie przynależności. Lub, jak mówi Lovejoy: „Ludzie XV wieku nadal żyli we wszechświecie otoczonym 20 Alternatywne przyrody murami, tak jak i w otoczonych murami miastach" (1999: 115). Średniowieczny związek między Bogiem a przyrodą często opisywano przez analogię przyrody jako księgi wymagającej uważnego czytania. Glacken opisuje z akademicką drobiazgowością, w jak wielkim stopniu średniowieczna teologia zajmowała się dwiema księgami, w których Bóg objawiał siebie: Biblią (ostateczna księga objawienia) i księgą przyrody (poprzez którą mogły się odsłonić dzieło i kunszt Boga; 1967: 176-253). Ponadto, jak zauważa Williams, włączenie ludzi do przyrody nie było statyczne: Idea miejsca w porządku implikowała przeznaczenie. Konstytucja przyrody ogłaszała swój cel. Poznając cały świat, począwszy od czterech żywiołów [tj. ziemi, wody, ognia i powietrza], człowiek rozpoznawał swoje ważne miejsce w nim, a ważność ta polegała na odkrywaniu jego stosunku do Boga. (1972: 153) Takie spojrzenie na przyrodę, argumentuje Williams, zrodziło istotne napięcie w zakresie właściwych granic fizykalnego badania, a w ten sposób granic ludzkiego działania etycznego. Zbyt głębokie badanie mogło uchodzić za przekraczanie przypisanego komuś miejsca, za próbę „nienaturalnej" ingerencji w dzieło Boże. Takie poglądy o stosunku człowieka do przyrody prowadziły do gorliwych studiów nad widzialnym światem stworzenia i do czci dla tego świata (zob. też Merchant 1982; Ovitt 1987). Istotnie, chociaż w średniowieczu następowała substancjalna ingerencja w fizyczną przyrodę - od wyrębu lasów pod uprawy rolne po ociosywanie kamieni na katedry i inne budowle - postęp w przyrodzie i ingerencję w nią postrzegano głównie w terminach duchowych, w terminach odkrywania opatrznościowego Bożego projektu i jako tworzenie rzeczy mających wyrażać doskonałość Bożego porządku (Ovitt 1987: 200). Nawet jednak w średniowieczu stosunek człowieka do przyrody był ambiwalentny, a ta niejednoznaczność kryła się w dwóch osobnych i silnie rywalizujących personifikacjach: przyrody jako Bożego monarchy absolutnego, dysponującego mocami przeznaczenia, przed którymi nie potrafimy umknąć, i przyrody jako Bożego ministra lub nawet Matki Ziemi, która żywi i która zaspokaja potrzeby człowieka. Williams (1976) uważa, że takie osobne przyrody pomagały nadawać sens niepewności codziennego życia. Jeśli czasy były pomyślne, przyroda była personifikowana jako matka, żywicielka, bogini, która podtrzymuje życie i żywi, w czasach zaś Nowe myślenie... 21 głodu i plag stawała się uosobieniem zazdrosnego i kapryśnego monarchy. Jak napisano wyżej, przednowożytna kosmologia obejmowała ideę wszechobejmającego porządku, w którym ludzkość, przyroda i Bóg byli nierozdzielnie włączeni w Wielki Łańcuch Bytu (Lovejoy 1936). Sąd moralny powszechnie rozumiano wtedy z perspektywy tego, czy ludzkie działanie zgadza się z tym „naturalnym" nadanym przez Boga porządkiem. Poczynając od XVI i XVII wieku, nastąpiły dwie kluczowe przemiany, obie oparte na wyabstrahowaniu „stanu natury" i oddzieleniu go od stanu człowieka i Boga, obie skutecznie negujące możliwość wszechobejmującego porządku kosmologicznego. Pierwsza przemiana obejmowała deprecjację natury zmienionej z życiodajnej siły w martwą materię, przeobrażenie ducha w maszynę. W efekcie, za sprawą nowych nauk: fizyki, astronomii i matematyki badanie przyrody stało się badaniem, jak jest ona zbudowana pod względem materii. Przyroda stała się zbiorem praw, przypadków i konwencji, odkrywalnych dzięki nowym regułom badawczym, formom badania, które można było realizować w ich własnych terminach bez żadnego odwoływania się do Bożego celu lub projektu (zob. Williams 1972). Taka przemiana została zapoczątkowana przez mechanicystów, a zwłaszcza przez fizykalną ontologię Galileusza, przez filozofię Kartezjusza, która wyrugowała z przyrody codzienną odczuwaną realność (wprowadzając rozróżnienie na świat nauki i jakości pierwotnych oraz świat zjawiska i jakości wtórnych), a potem przez naukowy „obraz świata" opracowany przez Newtona. Metoda naukowa nie wymagała już teleologicznego wyjaśnienia. Przeciwnie, główne siły rządzące stworzeniem można było opisać w terminach matematycznych lub geometrycznych (Glacken 1967: 505; zob też Whitehead 1988: rozdz. 3). Bóg nie miał już być postrzegany wewnątrz przyrody, lecz można go było od niej oderwać, umieścić w niebiosach jako nadzorującego „swoje" mechaniczne stworzenie i interweniującego niekiedy za pomocą okazjonalnych cudów. Takie oderwanie odzwierciedla metafora Keplera wszechświata jako mechanizmu zegarowego: Za cel stawiam sobie pokazanie, że machina niebieska nie jest rodzajem boskiej, żywej istoty, lecz rodzajem mechanizmu zegarowego (a ten, kto wierzy, że zegar ma duszę, przypisuje dziełu chwałę twórcy), z tym że niemal wszystkie spośród rozmaitych ruchów są spowodowane działaniem 22 Alternatywne przyrody niezwykle prostej, magnetycznej i materialnej siły, tak samo jak ruchy zegara są spowodowane działaniem zwykłego ciężarka. Pokazuję również, w jaki sposób należy wyrazić te siły liczbowo i geometrycznie. (Kep-ler w roku 1605, cyt. za Koestler 2002: 337-338) Druga przemiana wprowadzała kontrast między stanem pierwotnej przyrody a sztucznie uformowanym stanem ludzi z ich prawami i konwencjami. Mitologie źródłowego stanu natury, złotego wieku, w którym człowiek i przyroda znajdują się w stanie równowagi i harmonii, już od starożytnych Greków były czymś oczywistym. Często pokrywały się z mitem Edenu, „człowieka" przed upadkiem. Same wszelako takie mitologie były ambiwalentne, oparte na napięciu między przyrodą jako stanem niewinności (przyrodą jako stanem przed upadkiem) a przyrodą w sensie dzikich, dziewiczych miejsc metaforycznie poza ogrodami (utrata niewinności jako degeneracja w dziką przyrodę). Dwie odmiany tej idei przybrały kształt tego, co nazywamy dziś oświeceniem i romantyzmem. Wyłoniły się one z dyskusji, czy ten „przedspołeczny stan przyrody" był źródłem pierworodnego grzechu czy pierworodnej niewinności. Wczesną artykulację tego sporu można odnaleźć u Hobbesa i Locke'a. Gdy w swoim słynnym sformułowaniu Hobbes opisał ten przedspołeczny stan natury jako stan „samotności, ubóstwa, brzydoty, stan bydlęcy i niski", Locke opisywał go jako stan „pokoju, dobrej woli, wzajemnej pomocy i współpracy". W konsekwencji Hobbes twierdził, że podstawą cywilizowanego społeczeństwa jest pokonanie „przyrodzonych niedogodności", gdy dla Locke'a podstawą sprawiedliwego społeczeństwa było organizowanie go wokół „praw naturalnych". Te nowe konstrukcje przyrody miały doniosłe konsekwencje dla relacji między formami społecznej aktywności a stanem przyrody. Istotnie, nowe abstrakcyjne i geometryczne „przyrody" tradycji oświeceniowej uprawomocniały nie tylko badanie teoretyczne - „wyizolowany umysł spoglądający na wyizolowaną materię", „człowieka spoglądającego na przyrodę" - ale także nowe zastosowania. Williams (1972) uważa, że oddzielenie przyrody od społeczeństwa było warunkiem umożliwiającym praktyki zależne od instrumentalnego ukonstytuowania przyrody: jako zbioru biernych przedmiotów do wykorzystania i obróbki przez ludzi (doktryna „instrumen-talizmu środowiskowego" zarysowana na początku tego rozdziału). Moralność wykorzystywaną do uzasadnienia ingerencji na wielką skalę, jakie następowały od XVIII wieku, zrodziła ta właśnie kon- Nowe myślenie... 23 strukcja wypreparowanej przyrody, której prawa stały się prawami fizyki. Ponieważ zaś te ostatnie uważano za prawa Boże, fizyczna ingerencja zaczęła pełnić rolę kontynuacji Bożego dzieła stworzenia. Doprowadziło to do powstania systemów myślowych, które ingerencję na masową skalę ku pożytkowi człowieka - najpierw przy modernizacji rolnictwa, potem w czasie rewolucji przemysłowej - uznawały za w najwyższym stopniu celową. Ponadto nie tylko pojawiły się argumenty na rzecz „naturalności" ingerencji, ale też ukształtował się pogląd, że ingerencja w przyrodzie i w przyrodę jest nieunikniona, i wszelką krytykę tego poglądu uznawano za bezzasadną ingerencję w opanowywanie przyrody. Stąd pewna wersja porządku socjoekonomicznego, który, obejmując Hobbesa wizję walki, egoizmu i świętości fizycznej ingerencji w przyrodę ku pożytkowi człowieka, zaczął być odczytywany jako przedłużenie natury i naturalnego porządku. Wszelako w XVIII wieku sformułowanie „prawa naturalne", wraz z renesansem zainteresowania stanem naturalności jako pierwotną niewinnością (Rousseau), było ściśle związane ze wzrostem popularności historii naturalnej. Samo to zainteresowanie wyrosło po części z nauk dotyczących życia, w których doktryny mechanistycz-ne nie wyrugowały w pełni o wiele starszej idei ziemi jako środowiska obmyślonego przez Boga, co miało znajdować odzwierciedlenie w samych jakościach zmysłowych (jej piękno, forma, zapachy i barwy), które mechaniści deprecjonowali jako nieważne i wtórne. Zainteresowanym rozmaitością i złożonością życia nowa metodologia naukowa wydawała się ograniczona i abstrakcyjna i w ostatecznym rozrachunku niezadowalająca: Wiele osób [w XVIII wieku] było rozczarowanych wiedzą o przyrodzie i jej prawach, jaką przyniosła matematyka (a zwłaszcza geometria). Na przykład filozofia Kartezjusza była zbyt odległa od rzeczywistości, od przyrody oglądanej przez podróżników w różnych częściach świata. Gdzie u Kartezjusza były zapachy, smród, kwiaty, kolory? Przyroda była zbyt bogata, zbyt wspaniała, zbyt złożona, ażeby można ją było zrozumieć na podstawie matematycznej dedukcji z pierwszych zasad. (Glacken 1966: 357) Takie zainteresowanie historią naturalną determinowało rozwój nowej ważnej idei przyrody pod koniec XVIII i na początku XIX wieku. Gdy „poprawiacze" przyrody głosili nieuchronność swoich poczynań i swojego transformowania przyrody, wiele osób zaczęło 24 Alternatywne przyrody padać ofiarą zamętu, jaki wynikł z tych masowych ingerencji w „przyrodę". Od domów ubogich po zadymione fabryki, od komi-niarczyków po zaśmiecenie krajobrazu, od gruźlicy po syfilis - procesy te spotkały się szybko z krytyką jako nieludzkie, niesprawiedliwe i, co tu najważniejsze, „nienaturalne". Jak jednak pisze Williams (1972), choć te liczne negatywne skutki uprzemysłowienia było dość łatwo zidentyfikować, o wiele trudniej było wyobrazić sobie i wyartykułować spójną „naturalną" alternatywę. W Anglii największy wkład w tę romantyczną krytykę wnieśli Wordsworth i Ruskin, których uważa się za wczesnych enwiron-mentalistów (zob. Bate 1991 w kwestii Wordswortha; Wheeler 1995 0 Ruskinie). Poglądy Ruskina były prawdopodobnie najlepiej rozwinięte. Uważał on, że dobre przedsięwzięcie przemysłowe zależy od właściwej organizacji, ona z kolei zależy od właściwego ustruk-turowania społeczności, to zaś zależy od tego, na ile jest ono wierne naturalnej formie. Ruskin krytykuje w szczególności sposoby wytwarzania przez społeczeństwo przemysłowe form organizacji społecznej, które nie są organiczne i funkcjonalne jak w przyrodzie, lecz obejmują rywalizację, indywidualne osiągnięcia i podział pracy. W tym samym mniej więcej czasie Carlyle ukuł termin „in-dustrializm" i stwierdził, że „pieniądze stały się jedyną więzią łączącą ludzi ... gdy tymczasem jest tyle rzeczy, za które nie płaci się pieniędzmi" (cyt. za Haigh 1986: 77). Szczególnej krytyce poddaje Ruskin podział pracy. Ściśle biorąc, powiada, „podział pracy" nie dzieli pracy, lecz ludzi, którzy zostają „połamani na drobne kawałki i okruszki życia" (Ruskin 1985: 87). Do krytykowanych „nienaturalnych" zjawisk Ruskin zaliczył kolej żelazną, zanieczyszczenia przemysłowe, zbiorniki retencyjne, wyroby odlewnicze lub wytwarzane maszynowo, miasta przemysłowe, zabudowę podmiejską, szkło taflowe itd. (zob. Wheeler 1995). Ruskin wszelako nie potępiał działania rynku. Dla większości komentatorów z XIX wieku rynek uchodził za naturalny. Gdy rynek ten wraz ze związanym z nim podziałem pracy coraz bardziej się instytucjonalizował, powstała trudność, jak krytykować mechanizm uważany za źródło dobrobytu, pomyślności, zysków i liberalnej demokracji, a zarazem znaleźć spójną alternatywę, która nie pociągnie za sobą zdominowania przyrody (większość socjalistycznych i marksistowskich alternatyw implikowała jej „śmierć"). Dzięki utylitarianom i neoklasycznej ekonomii końca XIX wieku rynek 1 związany z nim podział pracy szybko zaczęto uznawać za „natu- Nowe myślenie... 25 ralny". Prawa rynku pojmowano jako analogiczne do praw świata przyrodniczego, a z tej racji jako nienaruszone i niekwestionowane. Williams pisze: Nowe naturalne prawa ekonomiczne, naturalna wolność przedsiębiorcy umożliwiająca mu nieskrępowane działanie, opierały się na wizji rynku jako naturalnego regulatora ... pozostałości ... bardziej abstrakcyjnych idei społecznej harmonii, na łonie której interes własny i interes wspólny mogły idealnie się ze sobą zgadzać. (1972: 158) Ta naturalizacja rynku dobitnie pokazała, jak restrukturyzacja przyrody jako „przyrodoznawstwa" miała wywrzeć negatywny wpływ na człowieka i świat społeczny. Wszelkie badania zostały podporządkowane poszukiwaniu naturalnych praw. Alternatywna koncepcja przyrody, koncepcja, która w XIX wieku wyłoniła się raczej z romantycznej niż z oświeceniowej tradycji, była bardziej eskapistyczna niż wizjonerska (zob. Bate 1991; Williams 1972). Zamiast podjąć wysiłek ponownego wprowadzenia moralności i etyki do przyrody przez przemyślenie nowych dróg przywrócenia przyrody sferze społecznej, przyroda utrwalała swoje odseparowanie, odchodząc z dominującej sfery ludzkiego życia na marginesy nowoczesnego społeczeństwa przemysłowego. Przyrodę coraz bardziej postrzegano jako istniejącą na tych marginesach, z dala od centrum społeczeństwa przemysłowego: Przyroda w każdym innym sensie niż sens jej poprawiaczy istotnie zbiegła na margines: w odległe, niedostępne, jałowe rejony. Przyroda była tam, gdzie nie było przemysłu i w tym realnym ale ograniczonym sensie miała bardzo mało do powiedzenia o działaniach na przyrodzie, jakie następowały gdzie indziej. (Williams 1972: 159) W Europie XVIII i XIX wieku fragmentem natury, który szczególnie ceniono, było morze, zwłaszcza jego nieokiełznana dzikość i jego ogrom; wydawało się ono naturą w sposób zupełnie niezapo-średniczony i bezpośrednio odczuwany (Corbin 1992). Przyrodę ceniono więc dopiero u obrzeży cywilizowanego świata, a może tam, gdzie przyroda i cywilizacja wdawały się w bezpośredni i uparty spór. Rzecz jasna jednak, że w XIX wieku również morze padło ofiarą dość szybkiego udomowienia i okiełznania. Nabrzeża i promenady, plaże i domy przy nich, kostiumy kąpielowe i pływanie wkrótce zepchnęły władczą naturę na margines społeczeństwa 26 Alternatywne przyrody (zob. Shields 1991 o plaży jako obszarze marginalnym i Sprawson 1992 o pływaniu). Był to element ogólnej ewolucji sporej części Europy w kierunku koncepcji przyrody znacznie bardziej kontrolowanej. W Wielkiej Brytanii przykładem na to były kampanie Words-wortha, a potem Ruskina na rzecz „ochrony" Lake District i innych rejonów jako miejsc lub enklaw oddalonych od nauki, przemysłu i wytwarzanej przemysłowo energii oraz chronionych przed nimi (zob. rozdział 6 poniżej; Cannadine 1995 o historii National Trust w Anglii, który odgrywał wzorcową rolę w promowaniu takiej kontrolowanej przyrody; Wheeler 1995 o Ruskinie). W USA, poczynając od założenia Yosemite w roku 1864, powstało wiele parków narodowych. Były to miejsca, w których znajdowano pewną koncepcję natury jako kontrolowanego bezludzia. Tak więc podział na przyrodę i społeczeństwo stopniowo przybierał przestrzenną formę ze społeczeństwem w centrum i w jego pobliżu oraz przyrodą zepchniętą na margines jako „odmienną". Nawet jednak na marginesach przybywało regulacji i ingerencji służących zapewnieniu, że nadal istnieje (kontrolowana) przyroda, której można doświadczać zmysłowo (co omówimy w rozdziale 4). Postrzeganie przyrody jako odmienności, czegoś na marginesach społeczeństwa, wiąże się również z częstym pojmowaniem jej jako istoty żeńskiej (a Boga jako męskiej). Jak dziś wiemy, charakterystyczne było częste konstruowanie przyrody jako istoty płci żeńskiej, jako bogini albo boskiej matki (zob. Yanagisako i Delaney 1995: 3). Często też głoszono, że opanowywanie przyrody za pomocą ekonomii przemysłu, rozumu i nauki oznacza „zniewalanie" jej i formę dominacji analogiczną do sposobu, w jaki mężczyźni zniewalają kobiety, zarówno bezpośrednio, jak i dzięki uwodzicielskiej mocy „prezencji". W pewnych więc pojęciach przyrody tkwią implicite męskie seksualne koncepty gwałtu na przyrodzie i ograbiania jej, pokrewne traktowaniu kobiet przez mężczyzn. Centralny w wielu takich ujęciach jest prymat najwyraźniej przyznawany złej sile zmysłu widzenia (zob. rozdział 4). Ponadto w niektórych odmianach ekofeminizmu twierdzi się, że kobiety są w pewnym sensie bardziej „naturalne" i bliższe „naturze" niż mężczyźni - to zaś zwłaszcza ze względu na ich rolę rodzicielek i matek. Twierdzi się też, że kobiety są często „strażniczkami bioróżnorodności", gdyż w krajach rozwijających się często wiedzą więcej niż mężczyźni o miejscowym sposobie uprawy ziemi, o glebie, pogodzie itd. (Shiva 1988). Wiele feministycznych utopii zbudowano wokół idei społeczności Nowe myślenie... 27 kobiecej, która żyje w zgodzie z sobą i ze światem przyrody (Merchant 1982; Plumwood 1993). Niektóre dyskursy towarzyszące obecnej polityce środowiska podkreślały, że kobiety „z natury" będą bardziej zainteresowane ochroną i zachowaniem środowiska, to zaś, powiadano, po części dlatego, że będą bardziej skłonne uwzględniać interes swoich dzieci (i dzieci tych dzieci itd.; zob. Ro-seneil 1995 o proteście przeciw wyrzutniom rakietowym w Green-ham Common). Inne wszelako najnowsze rozważania teoretyczne poddały krytyce esencjalistyczne ich zdaniem koncepcje mężczyzny i kobiety, społeczeństwa i przyrody (Haraway 1991). Trzeba ponadto zauważyć, że historia przyrody wymaga wyjaśnienia, na ile kolonializm i prześladowania rasowe również były determinowane przesłanką odseparowanej przyrody obecnej jako przedmiot do eksploatacji przez Zachód (który jako całość przybiera dziś charakter jednego społeczeństwa). Tę przyrodę postrzegano jako złożoną z odosobnionych „dziewiczych" terenów, często o niezwykle bujnej przyrodzie, oraz z ludności widzianej jako bardziej „naturalna" niż robotnicy, a później jako przedmiot koloni-zującego spojrzenia turysty (Arnold 1996; Grove 1990; McClin-tock 1995; Shiva 1991, 1994). Plumwood zręcznie podsumowuje skutki, jakie dla pewnych grup społecznych miało takie przypisywanie im naturalności w sensie faktycznego lub domniemanego oddalenia od ośrodków rozumu i nauki: Być zdefiniowanym jako „przyroda" ... oznacza być zdefiniowanym jako bierny, nieaktywny i niepodmiotowy, jako „środowisko" lub niewidzialne tło, na którym występują „pierwszoplanowe" dokonania rozumu lub kultury. Oznacza to być zdefiniowanym jako ... zasób pozbawiony własnych celów czy znaczeń i dlatego podatny na aneksję do celów tych, którzy są, jak się przypuszcza, wyposażeni w rozum lub intelekt. (1993: 4) Konkluzja tego krótkiego przeglądu historycznego brzmi, że nie ma jednej przyrody jako takiej, lecz jest ich wiele. Przyrody te zaś są konstytuowane historycznie, geograficznie i społecznie. Dlatego nie ma prostych naturalnych granic jako takich. Nie są one ustalone i wieczne, lecz zależą od poszczególnych czynników historycznych i geograficznych, a także od samych procesów, na mocy których przyroda i sfera przyrodnicza są konstruowane i utrzymywane kulturowo, zwłaszcza przez odniesienie do tego, co zostaje uznane za „inne" (zob. Arnold 1996: rozdz. 8 o wprowadzeniu pojęcia „tropiku"). Jeśli ponadto uznamy, że idee przyrody były oraz 28 Alternatywne przyrody nadal są nierozdzielnie splecione z dominującymi ideami społeczeństwa, będziemy musieli ustalić, jakie idee społeczeństwa i jego porządku są reprodukowane, uprawomocniane, wykluczane, uznawane itd. za pośrednictwem idei przyrody lub sfery natury. Projekt zaś określenia, na czym polega oddziaływanie przyrody, staje się tyleż „czysto" naukowy, co społeczny i kulturowy. Dokonamy teraz krótkiego przeglądu pewnych dziedzin, w których w następujących poniżej rozdziałach przeprowadzimy analizy przyrody i środowiska. Dziedziny te po części zawdzięczają swoje istnienie radykalnemu przekonstruowaniu we współczesnych społeczeństwach sfery „społecznej" i sfery „przyrodniczej". Zarysowujemy przy tym ewentualne kwestie dla społecznej analizy przyrody i środowiska, skupiając się na czterech wzajemnie powiązanych dziedzinach: socjologii wiedzy o środowisku, kulturowego odczytywania „przyród", dewastacji środowiska i bardziej ogólnego ujęcia relacji między enwironmentalizmem a społeczeństwem. Socjologia wiedzy o środowisku Pod wieloma względami obecna rola przypisywana naukom społecznym zakłada specyficznie modernistyczne ujęcie przyrody. Nawet jeśli możliwości naszej planety dość powszechnie uznaje się za ograniczone i nie uważa się jej już za oferującą niewyczerpaną obfitość, badawcze programy naukowe nadal opierają się na pewnej liczbie wysoce modernistycznych przesłanek o fizyczności świata, jego dostępności badaniom naukowym i rozumowemu namysłowi oraz o zasadniczym odseparowaniu ludzi i ludzkiej kultury od fizycznego środowiska. Jedną z implikacji tego stanu rzeczy jest założenie, szeroko dzisiaj podzielane przez ujęcia środowiska w naukach społecznych, że przyroda stawia wyraźne i wymierne granice możliwym osiągnięciom człowieka. Akcentowanie absolutnych granic, zwykle wytyczanych w ekologii, przez nielicznych wizjonerów z lat 60. i 70. XX wieku stało się po Rio powszechnie podzielaną postawą (zob. Newby 1990a; Redclift 1987, 1993, 1995; Yearley 1996). Najwyraźniej widać to w bieżących oficjalnych posunięciach i inicjatywach na rzecz promocji zrównoważonego rozwoju, obejmujących kluczowe dokumenty międzyrządowe, których głównym celem jest ustalenie sposobów ograniczenia ludzkiej aktywności, tak aby rozwój ekonomiczny i społeczny mógł następować na miarę skończonych ekologicznych możliwości naszej planety (zob. Nowe myślenie... 29 np. CEC 1992b; IUCN 1980; LGMB 1993; UK Government 1994; UNCED 1992; WCED 1987). Takie priorytety ustalane są w szczególności wokół identyfikacji, uzgodnienia i monitorowania całego ogromnego rynsztunku mierzalnych wskaźników (zob. Macnaghten i Jacobs 1997; WWF i NEF 1994). W rozdziale 7 pokażemy, jak globalny dyskurs zrównoważenia zaczął ostatnio wpływać na kształt wyłaniających się kwestii środowiska, a także na rolę przypisywaną wskaźnikom tego zrównoważenia. Najbardziej jednak uderzające jest tutaj, że wszystkie te podejścia opierają się na doktrynie nazwanej przez nas realizmem środowiskowym: obszar przyrody jest oddzielony i różny od obszaru kultury. W tej książce staramy się przeciwstawić takiej tezie. Są różne sposoby pokazania, że doktryna owa jest myląca. Po pierwsze, ignoruje ona spojrzenie na przyrodę jako nie tylko kładącą granice, poddającą ludzi ograniczeniom. Innymi słowy, przyroda może nie tylko ograniczać, ale i umożliwiać. Aspekty umożliwiania są może najlepiej widoczne wtedy, gdy pojmuje się przyrodę jako świat życia, w którym toczy się życie społeczne, a nie po prostu jako zbiór skończonych fizycznych zasobów dostępnych ludzkiej eksploatacji. W rozdziale 2 zobaczymy, że popularność ekologii i środowiska tylko okazjonalnie wiązała się z określonymi wynikami badań naukowych. Zarazem zbadamy, jak publiczną troskę 0 kwestie środowiska i zaangażowanie w nie zrodziły konkretne protesty w sprawach przyrody (angażujące ciała rządowe, media 1 coraz silniejsze ugrupowania ochrony środowiska), które zaczęły symbolizować szerszy niepokój o współczesny świat. Zbadamy też, czy taka troska odzwierciedla aspiracje do większego zbiorowego zaangażowania i do odnowy moralnej, a przez to do odmiennej podstawy społeczeństwa, często w wyraźnej opozycji do poglądów opartych na idei rynku i do związanego z nimi modelu instrumentalnych relacji ludzkich (doktryna 3). „Przyroda" nie jest tedy czymś tylko do okiełznania lub „zniewolenia" ani też czymś z konieczności sprzecznym z ludzkimi poczynaniami. Istotnie, konkretyzacja takiego podkreślania granic, opatrzona szeregiem zakazów lub ograniczeń, może zrodzić poczucie, że odpowiedzialność za środowisko jest sprawą restrykcji i dyscypliny, Foucaultowskiej normalizacji. W rozdziale 6 analizujemy, jak narodzinom polityki środowiska na angielskiej prowincji towarzyszy paradoksalny przyrost regulacji ruchu turystycznego (takich jak „kodeks wiejski"). Ponadto, określając granice w terminach fizykalno- 30 Alternatywne przyrody -ilościowych, daje się wyraz politycznej intencji uzyskania zobowiązań o ograniczeniu przedsięwzięć ekonomicznych, która ignoruje bardziej fundamentalne kwestie samej relacji między sferą przyrody a sferą społeczną, będącej podłożem aktualnych przedsięwzięć ekonomicznych. Dickens (1991, 1996) wykonał pożyteczną pracę pokazując, że takie relacje dyscyplinujące (typu relacji, które nie pozwalają urzeczywistniać wrodzonych ludzkich możliwości) można uznać za efekt życia w społeczeństwach późnego kapitalizmu, w których relacje człowiek-przyroda zostały skomercjalizowane, uabstrakcyjnione przez podział pracy i wyobcowane ze sfery pracy produkcyjnej oraz że pozbawia to możliwości emancypacji (zob. też Bookchin 1980 z wyważoną krytyką pojęcia hierarchii w społeczeństwie). My także w podobny sposób staramy się przekonfigu-rować relacje przyroda-społeczeństwo. Zamiast pojmować różne postaci aktualnej „wiedzy o środowisku" jako wyznaczające parametry społecznego działania, staramy się zgłębiać społeczne źródła zaangażowane w tworzenie takiej wiedzy i ich wpływ na kształt różnych późniejszych dyskusji. Pewne implikacje tego można też dostrzec w związku z kwestią ryzyka (Royal Society 1992). Tradycyjnie rola badacza z dziedziny nauk społecznych w kwestii percepcji zagrożenia publicznego polegała na rozwijaniu technik pozwalających kwantyfikować tę percepcję w obliczu tego, co uzna się za obiektywne ujęcia realnego zagrożenia ze strony różnych niebezpiecznych lub ryzykownych technologii (technologie nuklearne to zapewne najlepszy przykład). Pojawia się jednak podejście bardziej jawnie socjologiczne, krytyczne zarówno wobec metodologii (takich jak analiza efektywności kosztów, analiza decyzyjna oraz matematyczna analiza ryzyka) wykorzystywanych do określania percepcji ryzyka, jak też wobec nacechowanych aksjologicznie sądów, na których się one opierają. Wcześnie pewne rozwiązanie zaproponowała Douglas (1966, 1985, 1990, 1992; Douglas i Wildavsky 1982). Twierdziła ona, że indywidualne percepcje zagrożenia trzeba usytuować kulturowo w sieci relacji społecznych i instytucjonalnych, które nakładają na zachowanie społeczne konkretne ograniczenia i zobowiązania. Ryzyko trzeba pojmować jako wpisane w formy życia. Wszelkie ryzyko jest pierwotnie konstrukcją społeczną. Jest kwestią „czystości i zagrożenia", przy których coś jest nie na swoim miejscu, a kogoś trzeba obarczyć odpowiedzialnością. Takie zagrożenia Douglas analizuje potem w terminach swoich kategorii siatki i grupy. Jej typo- Nowe myślenie... 31 logia zmierza do uchwycenia czterech ujętych w sposób wyidealizowany sposobów postrzegania przez ludzi swojego zaangażowania i włączenia w społeczeństwo. Grupa nawiązuje do cechującego ludzi poczucia solidarności grupowej, siatka do ich poczucia panowania nad własnym życiem. Schwarz i Thomson (1990) wykorzystali niedawno teorię kultury w sferze zmiany środowiskowej argumentując, że postrzeganie środowiskowego ryzyka zależy od podbudowanej moralnie wiary poszczególnych wspólnot w odnośne „mity przyrody" (zob. też Adams 1995; Harrison i Burgess 1994; Thomson et al. 1990). Cztery główne mity przyrody zrzutowali na typologię siatka-grupa; każdy z nich reprezentuje inny filtr kulturowy, za pośrednictwem którego ludzie nadają sens tej samej informacji środowiskowej. Tak więc Schwarz i Thomson sugerują, że egalitaria-nie preferują obraz „przyrody efemerycznej", hierarchiści - „przyrody przewrotnej", indywidualiści - „przyrody łagodnej", a fatali-ści - „przyrody kapryśnej". Tę analizę ryzyka poddano krytyce, widząc w niej esencjalizm, uproszczenie bardziej złożonych odcieni zróżnicowania społecznego i pomijanie ogólniejszych przyczyn wzrostu zagrożenia, tkwiących w samym sercu współczesnych społeczeństw (zob. Johnson 1987; Lash 1995; Shackley et al. 1996). Mniej deterministyczne ramy zgłębiania społecznych uwarunkowań postrzegania ryzyka zbudowali Wynne (1982, 1989, 1992a) i Jasanoff (1987). Twierdzą oni, że musimy uwzględniać szersze społeczne i kulturowe wymiary artykułowane w ludzkim zatroskaniu ryzykiem. Skupiając się na przesłankach, jakie eksperci przyjmują podczas ustalania ram do oceny i szacowania ryzyka, takich jak ufność, ambiwalencja i niepewność, Wynne (1992b) uważa, że często pozostają one w zdecydowanym konflikcie z poglądami laików i że w związku z tym tak zwani eksperci błędnie rozumieją faktyczne odniesienie ludzi do ich niosących ryzyko środowisk. Publiczne oceny ryzyka z istoty angażują sądy o postępowaniu i wiarygodności instytucji eksperckich, zwłaszcza tych, które uchodzą za kontrolne wobec odnośnych ryzykownych procesów. Tak więc ryzyko jest, jak powiada Wynne, „zrelatywizowane społecznie" i obejmuje sądy o jakości instytucji i o stosunku danej osoby do takich instytucji. Ten pogląd podkreśla też, że społeczność laików nie reaguje po prostu na jakoby już z góry „dane" ryzyko i jego ocenę. Reakcję tej społeczności generują po części: zagrożenia jej tożsamości, które biorą się z zawartej w nich nieadekwatnej koncepcji człowieka oraz obiektywistyczna lub ekspercka nauka, która jakoby 32 Alternatywne przyrody ma chronić tę społeczność przed takim ryzykiem (Wynne 1996a). Wrócimy do tej kwestii w rozdziale 3 poniżej, a w rozdziale 7 przedstawimy nowy materiał empiryczny o postrzeganiu ryzyka, który oświetli takie podejście. Wynne (1996a) kontynuuje te myśli, twierdzi mianowicie, że wiele dyskusji o ryzyku deprecjonuje pogląd o płynności i sztucznym charakterze granic między nauką obiektywną a wiedzą laika. To, co uchodzi za autorytatywną wiedzę naukową, jest w istotnym stopniu produktem aktywnych procesów interakcji i negocjacji pomiędzy uczonymi a politykami. Na przykład modele zmiany klimatu na całej planecie, centralne dla reakcji międzynarodowej polityki na zagrożenia efektem cieplarnianym, opierają się milcząco na wątpliwych przesłankach dotyczących zachowania człowieka, instytucji i rynku (zob. Shackley i Wynne 1995b). Yearley (1996: rozdz. 4) także rozważa negocjacje między rzekomo uniwersalnymi dyskursami nauki a kształtowaniem polityki w kwestiach dziury ozonowej, efektu cieplarnianego, bioróżnorodności i zrównoważonego rozwoju (zob. też Waterton et al. 1995). Sugeruje on, że różnorakie standaryzujące dyskursy naukowe mogą skrywać nieusprawiedliwione przesłanki polityczne, pomijać specyfikę kulturową i lokalną, a czasem maskować własny interes, zwłaszcza na rzecz Północy (zob. też Agarwal i Narain 1991). Można też pokazać, że analiza różnych postaci „lokalnej wiedzy i praktyki" może niekiedy stanowić ogólniejsze wyzwanie dla mocy wyjaśniającej nauk technicznych i przyrodniczych. Takie nauki często opierają się na społecznych przesłankach, które w „realnym świecie" oznaczają, że przewidywania teorii uzyskane w pracowni nie zawsze się sprawdzają w konkretnych „życiowych" warunkach. Pracownia to w końcu urządzenie bardzo szczególne pod względem społecznym i przyrodniczym, a laik może być lepiej zorientowany w naukowych kwestiach dotyczących jego miejsca pracy lub zamieszkania (zob. Latour i Woolgar 1986 o pracowni). W tym sensie może on być lepszym naukowcem. Dobrą tego ilustracją jest wpływ katastrofy w Czarnobylu na hodowlę owiec w angielskim Lake District. Wynne podsumowuje: Chociaż farmerzy uznali potrzebę ograniczeń, nie mogli zaakceptować jawnej ignorancji ekspertów w zakresie ich podejścia do zwykle elastycznego i nieformalnego systemu zarządzania gospodarstwem położonym na terenach górzystych. Eksperci uznali, że wiedzę naukową można zastosować do tego przypadku bez uwzględniania uwarunkowań lo- Nowe myślenie... 33 kalnych ... Eksperci nie znali realiów hodowli i ignorowali lokalną wiedzę. (1991: 45; zob. też Wynne 1996a) Pokazuje to wagę identyfikacji i analizy społecznych praktyk, często w jakimś sensie opartych na wiedzy lokalnej, która pośredniczy w uzyskiwaniu wiedzy naukowej. Jest jasne, że zachodnie modele nauki kryją w sobie proces standaryzacji, który niemal na pewno spowoduje, że naukowcy zignorują lokalne uwarunkowania i formy lokalnej wiedzy istotne dla właściwego szacowania ryzyka. Kluczowym zadaniem tej książki (zob. zwłaszcza rozdziały 4 i 5) jest rozwinięcie analitycznych kategorii nadających sens takim uwarunkowanym lokalnie praktykom społecznym i formom wiedzy. Przedsięwzięcie to zmusza nas do kontynuacji namysłu nad właściwymi metodami badania (zob. rozdział 3 poniżej). Kulturowe odczytywanie „przyród" Zaczniemy od uwagi, że nauki społeczne i nauki o kulturze mogą pomóc w oświetleniu społecznie zmiennych sposobów postrzegania, interpretowania i oceny środowiska. Coś postrzeganego i krytykowanego jako nienaturalne lub szkodliwe dla środowiska w jednej epoce lub jednym społeczeństwie niekoniecznie musi być tak widziane w innych. Rzędy szeregowców, w Wielkiej Brytanii produkt XIX-wiecznego kapitalistycznego uprzemysłowienia, nie zaśmiecają już dziś krajobrazu, lecz jawią się jako malownicze, tradycyjne i przytulne, jako godne zachowania wzorce ludzkiej aktywności. Zmiana perspektywy jest jeszcze lepiej widoczna w przypadku maszyny parowej, a buchający z niej dym prawie powszechnie uchodzi za naturalny, za niemal część środowiska. Ogólniejsza, uderzająca zmiana perspektywy nastąpiła w postrzeganiu kolei (zob. Richards 1995). Niektóre „dzieła człowieka" ulegają „naturalizacji", stają się niemal częścią natury i trudno byłoby je z niej usunąć (ii. 1.1). Odczytywanie i tworzenie natury podlega procesowi uczenia się. Jest to proces kulturowy, bardzo różny w różnych społeczeństwach, różnych okresach i różnych ugrupowaniach społecznych danego społeczeństwa (zob. Barnes i Duncan 1992). Ponadto niezbędne są analiza i zrozumienie złożonych procesów społecznych, które stanowią źródło pewnych kwestii określanych zbiorczo jako dotyczące „środowiska". Nie zgadzamy się z pierwszą i trzecią doktryną z początku tego rozdziału, w myśl 34 Alternatywne przyrody Ilustracja 1.1. Widok wiaduktu Ribblehead, Yorkshire Dales National Park: wytwory człowieka stają się częścią przyrody (zdjęcie: John Urry) których kwestie środowiska ujawniają się stopniowo na drodze pogłębiania naukowego rozumienia stanu środowiska. Trzeba raczej wydobyć społeczny i kulturowy kontekst, na podstawie którego różne rozumienia środowiskowe postrzega się, artykułuje oraz uznaje za dotyczące zbiorowo „środowiska" (Wheeler 1995 dobrze to pokazuje w przypadku różnych XIX-wiecznych kontrowersji środowiskowych; zob. też Hajer 1995 i ujęcie w duchu konstruktywizmu społecznego kontrowersji z lat 80. XX wieku wokół kwaśnego deszczu w Wielkiej Brytanii i w Holandii). Społeczne i polityczne zagrożenia współczesnego enwironmen-talizmu są złożone i dlatego rozważymy tu tylko kilka kwestii. Wiąże się on zarówno z powstaniem różnych innych ruchów społecznych, jak i z pewnymi procesami globalizacji (zob. Eyerman i Jamison 1991; Lash i Urry 1994; Melucci 1989). Teoretycy twierdzili, że jest on nowym polem walki z „autodestrukcyjnym procesem modernizacji" (Eder 1990, 1996). Enwironmentalizm zrodziła więc, jak się zdaje, krytyka objętego globalnym planem społeczeństwa, co najpierw znalazło wyraz w kontrkulturze lat 60. XX wieku, od której droga wiedzie do różnych innych ruchów społecznych i do związków z „kulturą przedsiębiorczości" lat 80. Lecz jest tu coś jeszcze. Grove-White (1991a) pisze, że symbole i pojęcia, które konsty- Nowe myślenie... 35 tuują dziś kwestie środowiska, pochodzą z lat 70. i 80. XX wieku od ugrupowań ruchu na rzecz środowiska i w odpowiedzi na bardziej ogólną troskę o charakter współczesnego społeczeństwa. Na brytyjskich przykładach autostrad, energetyki nuklearnej, rolnictwa i ochrony przyrody Grove-White stara się pokazać, że poszczególne formy protestu ekologicznego odnosiły się w takim samym stopniu do powszechnego zaniepokojenia wysoce technokratyczną i pozbawioną wrażliwości kulturą polityczną, co do konkretnych ocen określonych zagrożeń zdrowia fizycznego środowiska poza-ludzkiego. Szczegóły tej argumentacji rozważamy w rozdziale 2 w kontekście „wymyślania" i dyskursywnego konstruowania współczesnych kwestii środowiska w Wielkiej Brytanii. Tak więc środowisko jako problem zostało stworzone lub „wymyślone" za pośrednictwem spraw i polityki wyraźnie niezwiąza-nych bezpośrednio z jednym jednoznacznym środowiskiem jako takim. Szerszynski (1993) zauważa, że musiały zostać spełnione dwa wyjściowe warunki. Po pierwsze, niezbędne było, ażeby pewien zakres zjawisk empirycznych zaczęto uważać za problemy ze środowiskiem, a nie tylko za zwykłe przejawy zmian środowiska. Tak więc autostrady czy energetyka nuklearna musiały zostać postrzeżone jako nowe i przełomowe, a nie tylko jako kolejne zmiany będące w pewnym sensie „naturalną" częścią projektu nowoczesności (za którą uważano wiele kopalnych źródeł energii opałowej; Szerszynski 1993: 4). Po drugie zaś, musiała się nagromadzić cała seria spraw, tak że zaczęto je postrzegać jako wyraz kulminacji kryzysu środowiskowego, w związku z którym całe uderzające spektrum różnych problemów i kwestii ujrzano jako część „środowiska" i jako narażone na podobne zagrożenia (zob. też Porritt 1984; Rubin 1989). W rozdziale 2 badamy, jak poszczególne ruchy wyłaniały się w określonych momentach prawie zawsze aranżowanych za pomocą pewnych kluczowych obrazów i znaków. Takie kluczowe momenty symboliczne w Wielkiej Brytanii obejmują sprawę utylizacji odpadów radioaktywnych w Windscale z roku 1976, ustawę Wildlife and Countryside Act z roku 1981, przemówienie Margaret Thatcher w Royal Society (1988) i akcję protestacyjną przeciw budowie drogi M3 w Twyford Down (1992). Trzeba będzie też zanalizować te spośród bardziej rozpowszechnionych praktyk społecznych, które ułatwiają odczytanie fizycznego świata jako świata zdewastowanego środowiska. Tym zajmuje się głównie rozdział 4, gdy rozważamy w nim, jak różne zmysły łączą 36 Alternatywne przyrody się generując różne „przyrody" i różne formy, w jakich środowisko okazuje się „zatrute". Rozważamy zwłaszcza społeczne praktyki podróży, jako że wyposażają one ludzi w kulturowy kapitał pozwalający porównywać i oceniać różne środowiska, a także wykształcić w sobie poczucie, co jest „naturalne" i w konsekwencji co jawi się jako środowisko zdewastowane. Możliwe, że to ograniczenia swobody podróżowania w byłej „Europie Wschodniej" odpowiadają po części za ewidentną ślepotę na wiele form dewastacji środowiska, jakie wystąpiły w tym regionie. Inne społeczne procesy, które mogły przyczynić się do narodzin poczucia zagrożonego środowiska, obejmują rozpowszechnioną nieufność wobec nauki i technologii oraz widoczną bezradność jednostki w obliczu wielkich (często globalnych) organizacji czynnych we współczesnych społeczeństwach. Szczegóły tego ostatniego punktu zbadamy w rozdziale 7, w którym analizujemy, jak w codziennym życiu zwykli ludzie mówią o przyrodzie, jak ją oceniają i nadają jej sens, a także jak w ludzkim poczuciu zaangażowania w przyrodę i odpowiedzialności za nią pośredniczy trwałe zaufanie do instytucji publicznych. Interesujące jest, że chociaż enwironmentalizm można postrzegać jako na ogół sprzeczny z nowoczesnością, są pewne aspekty tej ostatniej, które ułatwiły pogłębienie wrażliwości na środowisko, zwłaszcza w zakresie odczytania przyrody jako coraz bardziej globalnej. Tak więc powstanie takich globalnych instytucji, jak ONZ czy Bank Światowy, globalizacja ugrupowań ochrony środowiska w rodzaju World Wildlife Fund, Greenpeace czy Friends of the Earth, a także powstanie konglomeratów globalnych mediów pomogły ukształtować coś w rodzaju nowej tożsamości globalnej, dzięki której procesy środowiskowe coraz wyraźniej identyfikuje się jako globalne i dotyczące całej planety. Rozważymy wszelako, czy procesy te są rzeczywiście bardziej globalne niż wiele wcześniejszych kryzysów środowiska, które postrzegano raczej jako lokalne lub dotyczące określonego narodu. I chociaż zobaczymy, że „glo-balność" w globalnej zmianie środowiska jest po części konstrukcją polityczną i kulturową (zob. Wynne 1994), zbadamy też w rozdziale 7 złożone sensy globalności, za której pośrednictwem ludzie rozumieją swoje uwikłanie w zmianę środowiska. Przyjmujemy więc, że ściśle biorąc nie istnieje przyroda, lecz są tylko przyrody. Takie różne przyrody zarówno pochodzą od rozmaitego rodzaju kontestacji sfery „przyrodniczej" i obiekcji wobec jej przemian, jak też są ich źródłem. Niedawno Szerszynski (1993) Nowe myślenie... 37 wyróżnił dwa główne sposoby, w jakie konceptualizowano przyrodę (i zob. Dickens 1992 w kwestii odnośnych danych statystycznych). Po pierwsze, istnieje pojęcie przyrody jako zagrożonej. Ten sens można dostrzec w całej rozmaitości form: w lęku o rzadkie i zagrożone gatunki, zwłaszcza spektakularne i estetycznie przyjemne; w postrzeganiu przyrody jako rezerwuaru ograniczonych zasobów, które trzeba zachować dla przyszłych pokoleń; w rozumieniu przyrody jako zespołu podmiotów wyposażonych w prawa, zwłaszcza w przypadku zwierząt, ale i niektórych roślin (Benton 1993; Porritt 1984); wreszcie w pojęciu przyrody jako zdrowego i czystego organizmu zagrożonego zatruciem, przyrody, która, zdaniem Carson (1962), staje się wręcz „morzem substancji rakotwórczych" (zob. Szerszynski 1993: 19-20; zob. też rozdział 2 poniżej). Drugi zespół wyobrażeń przyrody konstruuje ją jako obszar wyrażania czystości i siły moralnej, którym trzeba się cieszyć i który trzeba kultywować. Przyrodę można postrzegać jako wyposażoną w sakralne właściwości. I znów występuje tu pewna liczba alternatywnych form: przyroda jako widowisko, obiekt piękny lub wzniosły; jako przestrzeń rekreacyjna do przemierzania; jako stan przed-społecznej obfitości i dobrobytu odzwierciedlany w pojęciu medycyny „naturalnej" (zob. Coward 1989; Stacey 1997); jako reprezentacja powrotu z alienacyjnego społeczeństwa ery nowoczesności do organicznej wspólnoty; wreszcie jako holistyczny ekosystem, który należy zachować w jego różnorodności i wewnętrznym powiązaniu, jak w pojęciu gai (Lovelock 1988). Obie te konceptualizacje przyrody mają oczywiście długie i burzliwe dzieje (zob. Pepper 1984, 1996; Worster 1985). Zapewniają też kulturowe źródła rozwojowi współczesnego ruchu ochrony środowiska, choć, jak stwierdziliśmy, mogły funkcjonować w ten sposób dopiero wtedy, gdy zostało odkryte „środowisko" jako takie. Ponadto różne pojęcia przyrody były podstawą różnych reakcji na dostrzeżone zagrożenia takich przyród. Hays (1959) odnotowuje we wczesnym conservation movement w USA różnice między podejściami ekspertów naukowych,, tych „apostołów wydajności", i poszukujących zacisznych ustroni mieszkańców miast (zob. Hajer 1996). Pierwsza grupa postrzegała przyrodę jako rezerwuar zasobów, który trzeba rozwijać w imię wydajności, i dlatego nie miała wiele sympatii dla sentymentalnej koncepcji amerykańskich ustroni. Wszelako Amerykanie z miast właśnie to ustronie coraz wyraźniej postrzegali jako ikonę moralnej wyższości przyrody nad przemysłową i miejską 38 Alternatywne przyrody formą życia. Progresywiści chcieli rozwijać przyrodę, mieszkańcy miast - zachować ją. Jak stwierdza Hays, pierwsi, wykorzystując retorykę ochrony przyrody, dokonali jej przeobrażenia pod pojemnym hasłem „naukowego zarządzania zasobami naturalnymi". Dlatego nie ma tam, jak w późniejszym okresie, prostego „enwi-ronmentalizmu", lecz raczej koalicja grup i dyskursów o przeciwstawnych interesach (zob. też Burningham i O'Brien 1994). Nie istnieje przyroda oczekująca po prostu na ochronę, lecz raczej wszystkie formy jej ochrony implikują sąd w kwestii tego, co właściwie jest przyrodą (zob. Kwa 1987; Macnaghten et al. 1992; Milton 1993b; Olwig 1989; Toogood 1995). Rozważymy później pewną współczesną inicjatywę progresywistów w zakresie ochrony przyrody, mianowicie „ekologiczną modernizację" i ich tezę, że społeczeństwo może i powinno się modernizować w obliczu kryzysu środowiska, inicjując w ten sposób inwestycje w czyste technologie, zdrowe dla środowiska materiały izolacyjne, nowe sieci tramwajowe itd. (Hajer 1996). Wiele „przyród", które były szczególnie zagrożone lub prawdziwie cenione, konceptualizowano pierwotnie w kontekście poszczególnych państw narodowych. Argumenty za ochroną, zachowaniem, rekreacją itd. formułowano w terminach zasobów narodowych, których wykorzystanie można było planować i organizować. I znów: współczesny enwironmentalizm musiał „wymyślić" cały glob czy też jedną Ziemię, którą postrzega się jako zagrożoną w całości lub jako jedność z przyrodą pojmowaną jako moralne źródło. Będziemy rozważać, czy to nowoczesne procesy globalizacji warunkowały strukturalnie narodziny tego „globalnego" dyskursu wokół przyrody, czy też raczej postrzeganie środowiska jako narażonego na „globalne" zagrożenia jest o wiele bardziej produktem przemieszczeń dyskursu spowodowanych przez intelektualistów ruchu wykorzystujących idee i obrazy typu Błękitnej Ziemi, które są coraz bardziej mobilne w globalnej „gospodarce znaków" (zob. rozdział 8 poniżej; zob. też Lash i Urry 1994; Szerszynski 1993: rozdz. 1). Dewastacja środowiska Inną drogą, na której analiza praktyk społecznych może przyczynić się do zrozumienia procesów związanych ze środowiskiem, jest opis procesów społecznych, które obecnie prowadzą do rozpoznawania tak zwanej dewastacji środowiska. Wiele z tych procesów na- Nowe myślenie... 39 uki społeczne ujmują dziś teoretycznie, ale rzadko w terminach ich środowiskowych implikacji (przykładami są konsumeryzm, turystyka i globalizacja). Prawie wszystkie problemy „środowiskowe" wynikają z wzorców społecznych związanych z doktryną wyjątkowości człowieka i z omawianym wyżej, wprowadzonym dawno temu podziałem na „przyrodę" i „społeczeństwo". Konsumeryzm jest tu szczególnie ważnym wzorcem społecznym. Zostało dość dobrze ustalone, że nastąpiło pewne przesunięcie w strukturze współczesnych społeczeństw, wskutek którego przeobrażeniu uległy niektóre aspekty wzorca masowej produkcji i konsumpcji. Nie ma to sugerować, że cała aktywność ekonomiczna była kiedyś „Fordowska" - spora część przemysłu usługowego nie była taka - ani że dziś mamy mało znaczące elementy „Fordow-skiej" produkcji. Ważne wszelako są cztery strukturalne przesunięcia w zakresie znaczenia i natury spożycia: po pierwsze, ogromny wzrost oferty dostępnych dziś dóbr i usług po umiędzynarodowieniu rynków i upodobań; po drugie, wzrost semiotyzacji wyrobów, w wyniku której elementem kluczowym dla spożycia staje się raczej wartość znakowa niż użytkowa; po trzecie, upadek niektórych „tra-dycjonalistycznych" instytucji i struktur, w wyniku czego upodobania konsumenta stają się bardziej płynne i otwarte; po czwarte wreszcie, rosnąca rola wzorców konsumpcyjnych w kształtowaniu tożsamości, a stąd pewne przesunięcie od rynku producenta do rynku konsumenta (Lash i Urry 1994; Lury 1996; zob. sceptyczne komentarze w: Warde 1994). Adekwatna będzie tu analiza Baumana. Twierdzi on, że w dzisiejszym społeczeństwie postawa konsumencka (wolność konsumenta zastosowana do rynku konsumenta) stopniowo zajmuje miejsce poznawczego i zarazem moralnego ośrodka życia, integrującej więzi społecznej ... Innymi słowy, przesuwa się na pozycję, którą w przeszłości - w „modernistycznej" fazie społeczeństwa kapitalistycznego - zajmowała praca. (1992b: 49) Zasada przyjemności jako taka zaczyna dominować. Poszukiwanie przyjemności jest powinnością, gdyż konsumpcja dóbr i usług staje się strukturalną podstawą zachodnich społeczeństw (zob. też Lury 1996). Integracja społeczna następuje więc nie tyle na podstawie zasad normalizacji, restrykcji i dyscyplinowania, jak to opisywali Foucault czy sam Bauman (1992a) w przypadku holokaustu, ile raczej wskutek „uwodzenia" przez plac targowy, przez mieszaninę 40 Alternatywne przyrody uczuć i emocji, jakie wywołuje oglądanie, trzymanie, słuchanie, sprawdzanie, wąchanie i wędrowanie wśród nadzwyczajnej oferty dóbr i usług, po miejscach i okolicach charakteryzujących współczesny konsumeryzm skupiony wokół swoistej „kultury przyrody" (zob. Wilson 1992). Ten współczesny konsumeryzm dla zamożnych dwóch trzecich z głównych państw zachodnich wywołuje gwałtowną falę popytu na różne wyroby, usługi i miejsca. Współczesne rynki kwitną dzięki zmianie, rozmaitości i różnorodności, wskutek deprecjacji tradycji i jednorodności oraz wskutek tego, że wyroby, usługi i miejsca wychodzą z mody niemal tak szybko, jak szybko stają się modne. Oczywiście nie budzi wielkich wątpliwości, że niektóre z tych wzorców współczesnego konsumeryzmu miały fatalne konsekwencje dla środowiska. Dowodem są dziura ozonowa, efekt cieplarniany, kwaśne deszcze, awarie elektrowni jądrowych i liczne przypadki dewastacji lokalnego środowiska. Konsumeryzm w skrajnej formie może też obejmować nabywanie „części zamiennych" ludzkiego ciała, a proces ten zaciera jasny sens naturalnego ciała wewnątrz jako przeciwstawienia do nienaturalnego ciała na zewnątrz (zob. Strathern 1992). Taki zachodni konsumeryzm, dla którego „przyroda wydaje się przeobrażona w zwyczajny produkt konsumenckiego wyboru", był wielokrotnie krytykowany przez ruch ochrony środowiska (Devall i Sessions 1985; Irvine i Pontin 1988; McKibben 1990; Porritt 1984; Porritt i Winner 1988). To zaś można pojmować jako część szerszej krytyki samej nowoczesności (Strathern 1992: 197). Tkwi w tym jednak jeszcze jeden paradoks, mianowicie to, że rozwój konsumeryzmu pomógł powstać dzisiejszej krytyce degradacji środowiska i skierować spojrzenie kultury na przyrodę. Enwironmentalizm można przedstawić jako oparty na pewnego rodzaju konsumeryzmie. Jest tak dlatego, że do elementów konsumeryzmu należy podwyższona świadomość miejsca i środowiska, dóbr i usług „konsumowanych" literalnie podczas spotkania społecznego lub podczas konsumpcji wzrokowej (zob. Urry 1995b). Zastanawiając się nad taką konsumpcją, człowiek wzmaga w sobie nie tylko powinność konsumowania, ale też świadomość pewnych praw, wliczając w to prawa obywatela jako konsumenta. Takie prawa zawierają przekonanie, że ludzie mają prawo do pewnych jakości środowiska, do powietrza, wody, głosów przyrody i do krajobrazu oraz że tak powinno być w przyszłości i w przypadku innych populacji. Współczesne Nowe myślenie... 41 społeczeństwa zachodnie zaczęły przesuwać punkt ciężkości bycia obywatelem z praw politycznych na prawa konsumenta, wśród których z kolei coraz większej wagi nabierają prawa dotyczące środowiska, zwłaszcza związane z koncepcjami przyrody jako widowiska i rekreacji. Niektóre z tych praw nabierają też międzynarodowego charakteru, gdyż za sprawą masowej turystyki ludność zachodnia coraz bardziej staje się konsumentem środowiska spoza jej narodowego terytorium i z tej racji nabiera w trwały sposób oczekiwań wobec takich środowisk i wobec jakości powietrza, wody, krajobrazu itd. Zgłaszanie takich oczekiwań w kwestii nieskażonego środowiska jest po części nawet współczesną formą ekonomicznego i kulturowego imperializmu (zawarte tu sprzeczności dobrze pokazuje pismo Tourism in Focus). W rozdziale 2 omówimy skutki niedawnego europejskiego bojkotu konsumentów w związku z kontrowersją wokół platformy wiertniczej Brent Spar, a w rozdziale 8 oszacujemy polityczne implikacje nowego rudymentarnego etycznego ruchu konsumentów w kosmopolitycznym społeczeństwie obywatelskim. Taka świadomość na polu konsumpcji najwyraźniej wiąże się z ostatnimi zmianami instytucjonalnymi, łącznie z narodzinami „społeczeństwa kontrolującego" (Power 1994), w którym organizacje mają wykazywać swoją rzetelność wobec społeczeństwa (i konsumentów) poprzez lawinę kontroli, zwłaszcza w sektorze publicznym. Power wątpi, czy takie kontrole, zwykle za pomocą wyliczal-nych, ekonomicznych mierników, rzeczywiście podniosą poziom odpowiedzialności zarządzania. Inną pokrewną areną takiej refleksji instytucjonalnej jest zlecanie coraz większej liczby ankiet i badań opinii publicznej w celu ustalenia, co ludzie naprawdę myślą i czują w sprawach środowiska. Również tutaj, jak pokażemy w rozdziale 3, odpowiedzi uzyskane przez taką „kulturę ankieterską" są cząstkowe i wątpliwe. Jednakże procesy intensyfikacyjne obecne w utowarowieniu niemal wszystkich aspektów życia społecznego doprowadziły w tym samym czasie do korespondującej z nimi intensyfikacji nierynko-wych form zachowania i do stosunków społecznych opartych na odruchach być może bardziej „klasycznego" rodzaju ludzkiego (na przykład osób starających się wieść życie w miarę altruistyczne, niesamolubne i podejmujących nierynkowe zachowania bardziej oparte na wzajemnych relacjach i współzależności). W efekcie powstał zespół napięć pomiędzy skonfliktowanymi racjonalnościami rynkowymi i nierynkowymi (zob. Berking 1996; Maclntyre 1996; 42 Alternatywne przyrody Marquand 1988). W skrajnych przypadkach ta społeczna krytyka społeczeństwa konsumpcyjnego doprowadziła nawet do powstania nowych form społecznej organizacji (alternatywnych do wspomnianych wyżej grup zorientowanych konsumpcyjnie), których społeczna tożsamość polega na wyraźnej opozycji wobec zasad konsumenckich - tę kwestię rozszerzymy poniżej w podrozdziale o nowych reakcjach społecznych. Te nowe ruchy społeczne, często inicjowane w reakcji na dostrzegane zagrożenia spowodowane nadużyciami wobec środowiska (w rodzaju „sabotażystów polowań", obrońców „praw zwierząt", akcji „najpierw Ziemia!" oraz innych ugrupowań podejmujących akcje bezpośrednie) i operujące poza uznaną sferą regulowanego przez państwo działania zorientowanego na konsumpcję, doświadczają obecnie bardziej wyraźnych ograniczeń (w rodzaju brytyjskiej ustawy Criminal Justice Act, skierowanej właśnie przeciwko takim „kłopotliwym" ugrupowaniom). W rozdziale 2 rozważymy te grupy jako kulturowe formy protestu w sprawach środowiska. Celem przyszłych badań mogłyby być kwestie, które określilibyśmy jako przyczyny i skutki „środowiskowego amoku". Enwironmentalizm i społeczeństwo W tym końcowym podrozdziale postaramy się ustalić rolę, jaką kwestia środowiska odgrywa w strukturalnej formacji i kulturowej transformacji współczesnych społeczeństw. Po pierwsze, i jest to rzecz najbardziej oczywista, enwironmentalizm jest niezwykle żywo obecny w dzisiejszych dyskusjach o społeczeństwie ryzyka i reflek-syjności. Na przykład Giddens twierdzi, że w epoce nowoczesności refleksyjność polega na stałym sprawdzaniu i reformowaniu społecznych praktyk w świetle informacji pozyskiwanej o tych właśnie praktykach, przez co zmienia się ich konstytucję. Powiada on, że „dopiero w epoce nowoczesności rewizja konwencji zostaje tak zra-dykalizowana, by można ją było stosować (w zasadzie) do wszelkich aspektów ludzkiego życia, łącznie z technologiczną ingerencją w świat materialny" (1990: 38-39). Ta refleksyjność powoduje, że metody zachodniej nauki, tego ucieleśnienia nowoczesności, tworzy się jako aktywność nie bardziej uprawnioną niż wiele innych aktywności społecznych, z których każda implikuje odmienne formy sądu. Nauki nie postrzega się jako pełniącej z natury cywilizacyjną, postępową i emancypacyjną rolę w odkrywaniu, czym jest Nowe myślenie... 43 przyroda. W wielu wypadkach naukę i towarzyszące jej technologie uważa się za problem, nie za rozwiązanie. Tak jest zwłaszcza wtedy, gdy dochodzi do niekontrolowanych eksperymentów naukowych na masową skalę, które zagrażają całej planecie (lub jej sporej części), pełniącej rolę laboratorium (dotyczy to odpadów toksycznych, nawozów sztucznych, energii jądrowej itd.). W społeczeństwie ryzyka nauka uchodzi za główne źródło tego ryzyka, choć jest ono na ogół niedostępne naszym zmysłom (zob. Adam 1995a; Beck 2002; rozdział 4 poniżej). Rozważamy to także w rozdziale 8 w kontekście odwoływania się rządu brytyjskiego do „rzetelnej nauki" w okresie epidemii BSE (lub „choroby szalonych krów"). Utrata przez naukę automatycznego autorytetu społecznego osłabia jednocześnie prawomocność nawet tych „nauk", które dotyczą środowiska (i nauk medycznych). Określenie ryzyka wymaga takiej nauki z powodu „nieskuteczności zmysłów" w rozpoznaniu skażenia chemicznego i radioaktywnego (Beck 1987: 156; Douglas i Wildavsky 1982; zob. też rozdział 4 poniżej o postrzeganiu zmysłowym przyrody). Utrata autorytetu przez nauki rodzi kłopot dla ruchu zielonych, bo stały się one kluczowe dla wielu kampanii prowadzonych przez pozarządowe organizacje działające na rzecz środowiska, nawet jeśli dotąd organizacje te starały się w swoich kampaniach czynić taktyczny użytek z nauki, może instynktownie skupiając się na nieokreśloności i płynności wpisanej w poszczególne dyscypliny naukowe (zob. Wynne i Mayer 1993; Yearley 1991). Ta dynamika sugeruje, że wspomniane wyżej procesy trzeba postrzegać jako symptomy o wiele szerszych procesów kulturowych indywidualizacji i detradycjonalizacji (zob. Beck 1993, 2002; Giddens 1990; Heelas et al. 1996; Lash i Urry 1994). Twierdzi się, że takie procesy prowadzą do powstania mniej zinstytucjonalizowanych form tożsamości i porządku społecznego. Takie instytucje, jak nauka, Kościół, monarchia, rodzina i formalne struktury rządu wydają się nieprawomocne i coraz wyraźniej postrzegane raczej jako problem niż rozwiązanie. Procesy te doprowadziły do powstania nowych, luźniejszych form społecznego porządku, obejmujących rozwój nowych ruchów społecznych lub, jak wolelibyśmy powiedzieć, „nowych socjacji" (zob. Clarke/al. 1994a). Istotnie, narodziny nowej sfery politycznej w formie luźniejszych, nieopartych na partiach i samoorganizujących się afiliacji oraz towarzystw, często w formie grup samopomocy, grup wspólnotowych i organizacji woluntarystycznych, są wyrazem tego, co Beck (1993) opisał jako 44 Alternatywne przyrody nową dynamikę „subpolityzacji", przy której państwo staje wobec coraz bardziej zróżnicowanego i niejednorodnego spektrum grup i mniejszościowych socjacji. Istnieje pewna liczba charakterystycznych cech takich socjacji (Hetherington 1993; Urry 1995b). Po pierwsze, nie przypominają one tradycyjnych wspólnot, gdyż wstępuje się do nich z wyboru i można je swobodnie opuścić. Po drugie, pozostaje się członkiem częściowo z satysfakcji, że powstały one na podłożu wspólnych celów lub wspólnych doświadczeń społecznych. I po trzecie, ponieważ członkostwo jest sprawą wyboru, wiele osób będzie nader prędko wstępować do takich socjacji i równie prędko z nich występować. Ta charakterystyka lokalizuje socjacje jako współczesne miejsca, w których można eksperymentować z nowymi rodzajami społecznej tożsamości. Socjacje mogą wzmacniać człowieka, zapewniając dość bezpieczne miejsca do testowania tożsamości i kontekst do nauki nowych umiejętności. Takie nowe detradycjonalizo-wane socjacje można klasyfikować pod względem decentralizacji władzy, stopnia formalizacji struktury organizacyjnej, poziomu i form uczestnictwa na szczeblu lokalnym, typów działania podejmowanego przez członków oraz stopnia, w jakim członkowie dokonują refleksji nad swoją organizacją. W rozdziałach 2 i 8 rozważamy znaczenie tego nowego stylu organizacji społecznej, zakres jej wpływu politycznego na tworzenie nowej sfery politycznej oraz implikacje dla aktualnych badań nad enwironmentalizmem jako tak zwanym „nowym ruchem społecznym". Narodziny nowych socjacji w sferze środowiska sugerują, że pojawiają się różne formy społecznej tożsamości, implikując kres względnej separacji sfer społeczeństwa i przyrody i kształtowanie się swego rodzaju rekonstytuowanego społeczeństwa obywatelskiego (Eder 1996; Jacques 1994; zob. też Dickens 1992: rozdz. 7 z danymi statystycznymi o procesach przyjmowania orientacji „zielonych"). Zachodzą też pewne interesujące i nieoczekiwane związki między takimi nowymi socjacjami a tym, co omawialiśmy wcześniej, mianowicie postrzeganiem kryzysu środowiska jako globalnego. Za dowody globalistycznego i holistycznego widzenia przyrody mogą służyć całe spektra międzyrządowych i rządowych umów, traktatów i dokumentów powstających na fali obecnej troski o zrównoważony rozwój. Przykłady dokumentów, które pomogły kształtować ideę „globalnej" przyrody, obejmują inspirowaną przez WWF World Conservation Strategy (IUCN 1980), Raport Brundtlanda dla UNCED Nowe myślenie... 45 Our Common Future (WCED 1987), Agenda 21 UNCED z konferencji w Rio de Janeiro (UNCED 1992) i program UE Fifth Environmental Action Programme for the Environment and Sustainable Development (CEC 1992b). Raport Brundtlanda mówi o „naszej wspólnej przyszłości" - po części ze względu na wyraźnie globalny charakter niektórych zagrożeń, przed którymi stanęła przyroda, poczynając od zagrożenia nuklearnego. Tej globalnej perspektywie towarzyszył rozwój globalnych mass mediów, w wyniku czego powstało wyobrażenie wspólnoty wszystkich społeczności, które jawią się jako zamieszkujące „jedną Ziemię" (stąd oczywiście Przyjaciele Ziemi). W rozdziałach 7 i 8 będziemy kontynuować różnicowanie ideologii bycia obywatelem globalnego środowiska i powiemy, jak ludzie, zwłaszcza młodzi, mogą dziś odwoływać się do „moralnej" globalnej tożsamości w odróżnieniu od bardziej technicznych i oderwanych tożsamości dominujących w oficjalnej literaturze. Jednakże tej zadziwiającej palecie procesów globalizacyjnych towarzyszy nowy zespół inicjatyw dotyczących kulturowo usytuowanych środowisk lokalnych (na przykład enwironmentalizm w sensie Common Ground). Jest nadzwyczaj wiele lokalnych spraw, które mogą mobilizować do działania: przykłady z północy Anglii obejmują wysiłki zmierzające do zachowania hałd żużlowych w Lancashire, kampanię przeciw malowaniu żółtych linii na niektórych drogach w Buttermere w angielskim Lake District czy żywy protest przeciw zmianie lokalizacji spalonego targu w Lancaster. Są więc rozmaite tożsamości środowiska, lokalna i globalna, ra-cjonalistyczna i ekspresyjna, zorientowana na krajobraz i na użytkowanie itd. (zob. więcej szczegółów w: Szerszynski 1993). Te rozmaite tożsamości ponadto stają się w ponowoczesnych społeczeństwach coraz bardziej widoczne. W rozdziale 7 rozważymy wyraźnie rosnące znaczenie tych różnych „tożsamości środowiska" we współczesnych społeczeństwach, tożsamości, które często implikują złożony splot kwestii globalnych i lokalnych. Na razie odnotujmy tylko dane statystyczne świadczące o wadze takich tożsamości środowiska, a dotyczące ogromnego rozwoju, który był udziałem niemal wszystkich organizacji na rzecz środowiska w latach 80. i 90. XX wieku. W połowie roku 1996 najważniejsze z tych organizacji obejmowały w Wielkiej Brytanii Greenpeace z 400 tysiącami członków, Friends of the Earth (250 tys.), National Trust (ponad 2,4 min), RSPB (ponad 925 tys.) i Royal Society for Nature Conservation (ponad 260 tys. członków). 46 Alternatywne przyrody Podsumowanie Tak oto przedstawiliśmy niektóre z zadań naszego podejścia do przyrody i środowiska. Jest to złożone przedsięwzięcie, które obejmuje kwestie kultury, ekonomii politycznej, państwa, płci, nauki, nowych socjacji, „inności". Nowe ujęcie przyrody rzuci w szczególności nowe światło na zagadnienie czasu i przestrzeni, które zajęło tak istotne miejsce w obecnej dyskusji na łonie nauk społecznych. Adam (1990) przekonująco wykazała, że konwencjonalne rozróżnienie na czas przyrodniczy i czas społeczny jest nie do utrzymania. Truizmem jest mówienie, że czas społeczny implikuje zmianę, postęp i upadek, a zjawiska przyrodnicze są bezczasowe lub dadzą się pogodzić z koncepcją czasu odwracalnego. Wszelako wynalazki XX-wiecznej nauki odebrały zasadność rozróżnieniu na czas przyrodniczy i czas społeczny i raz jeszcze kazały nam stwierdzić, że nie ma prostego i dającego się utrzymać rozróżnienia na przyrodę i społeczeństwo. Jedno jest z drugim nierozdzielnie splecione. Dlatego mamy wiele różnych czasów (tak jak i różnych przestrzeni) i nie jest możliwa identyfikacja jednoznacznego społecznego czasu oddzielonego od czasu przyrodniczego (zob. rozdział 5). Wiąże się to z naszym ogólniejszym zamysłem: wykazania, jak rozmaite są „przyrody". Strathern (1992) przedstawia znaczący paradoks takich współczesnych przemian. Jasne jest, że większość zachodnich społeczeństw kładzie wzmożony nacisk na doniosłość przyrody i waloryzację rzeczy naturalnych, na kupowanie produktów naturalnych (a nawet produktów naturalnych czynionych jeszcze bardziej „naturalnymi", jak kawa bezkofeinowa), na wykorzystywanie obrazów „przyrody" w marketingowych produktach, marketingowej polityce i marketingowych organizacjach, a także na wstępowanie do organizacji zajmujących się ochroną przyrody i wspieranie ich. Podsumowuje ona: Po stopieniu się przyrody z biologią funkcje cielesne od dawna uważa się za specyficzną dziedzinę przyrody; nowość stanowi skala, na jaką naturalny styl w pewnych sferach życia jest przedstawiany jako wybór konsumenta. W rzeczywistości obowiązek konsumenta, jakim jest nabywanie, zostaje wzmocniony przez ideę ... że kupując określone produkty, pomaga się środowisku. (Strathern 1992: 173) Strathern twierdzi jednak, że w całym tym eksponowaniu przyrody w zasadniczy sposób pośredniczą procesy kulturowe. Innymi Nowe myślenie... 47 słowy, kultura była niezbędna do ratowania przyrody. Zdaniem Strathern, zaciera to „pojęciowe różnice między naturą a kulturą, skoro Natura nie potrafi przetrwać bez interwencji Kultury" (1992: 174). Jeśli więc musi się ona, by tak rzec, karmić kulturą, to czy pozostaje jeszcze jakaś „rzeczywista" przyroda? W przeszłości siła przyrody tkwiła w tym, że jej kulturowa konstrukcja była w istocie niedostępna spojrzeniu (zob. Latour 1993 w kwestii takiego ujęcia). Jednak nie wydaje się, by tak jeszcze było we współczesnym świecie niepewności i refleksyjnej nowoczesności. Głównym zadaniem dla nauk społecznych będzie odcyfrowanie społecznych implikacji tego, co występuje od zawsze, mianowicie przyrody ściśle spowitej w społeczne praktyki i ich charakterystyczne sposoby kulturowej reprezentacji oraz fundamentalnie z nimi powiązanej (zob. Beck 1996b). Śmiałą i przekonującą próbę rozmycia podziału przyroda-społeczeństwo podjął niedawno Ingold (1996), który stworzył ramy pozwalające ponownie wtopić cielesne ludzkie relacje w continuum życia organicznego. Wynika z tego pewna liczba wniosków. Po pierwsze, jeśli nie ma już przyrody w jakiś sposób zupełnie odseparowanej od kultury, to nauki o przyrodzie tracą przedmiot o jasno i przekonująco zarysowanych granicach. I po części z tego powodu w ciągu ostatnich kilku dekad ukształtował się alternatywny termin na przedmiot niektórych z tych nauk, mianowicie „środowisko". Termin ten implikuje szczególny sposób przedstawiania przestrzeni jako zespołów obserwowalnych i mierzalnych wymiarów oraz sił. Rozpowszechnił się on, gdy przyroda i kultura rozmyły się w sobie nawzajem. „Nauki o środowisku" pojawiły się w latach 60. XX wieku (zob. Jamison 1996; Worster 1985). Haraway w ogólny sposób dramatycznie pokazała to podkopanie przedmiotu biologii; powiada ona, że „dychotomie umysłu i ciała, zwierzęcia i człowieka, organizmu i maszyny, sfery publicznej i prywatnej, przyrody i kultury, mężczyzn i kobiet, życia pierwotnego i cywilizacji są wszystkie wątpliwe od strony ideowej" (1991: 163). W szczególności społeczne relacje nauki i technologii „przywracają zdolności naszemu ciału", gdy nauki informatyczne i nowoczesne biologie przeobrażają świat w zakodowaną informację (Haraway 1991: 164). Informacja ta zaś zostaje poddana skrajnej miniaturyzacji, co w konsekwencji rozmywa swoistość ludzi i ich biologii, gdyż można im teraz implantować nową lub skorygowaną informację lub mogą oni użyć „maszyn" będących ich przedłużeniami. W takim świecie cyborgów „maszynom" 48 Alternatywne przyrody przybywa inteligencji i zaczynają one przejawiać pewne cechy historycznie przypisywane ludziom (Haraway 1991; o wirusie komputerowym Strathern 1992: 198). Po drugie, jeśli przyrody nie można już postrzegać jako po prostu „naturalnej", lecz jest ona skonstruowana społecznie i kulturowo, to nie zapewnia ani nie może zapewniać, jak to często twierdzono, prostej i bezpośredniej etycznej lub moralnej podstawy przyzwoitego życia. To odebranie etyki jednej jedynej przyrodzie wynika z procesów, na które składają się: uświadomienie sobie, że są rozmaite „przyrody", a nie tylko jedna; złożone relacje między praktyką ludzką a materialną, w wyniku czego trudno jest przypisać wartość moralną cyborgom opisywanym przez Haraway (1991); pozbawienie autorytetu uprzywilejowanych arbitrów przyrody, naukowców, a także osób zajętych raczej wartością estetyczną niż popularnością w mediach; wreszcie przeobrażenie przyrody w styl, a w konsekwencji w coś bez ograniczeń powielalnego, gdzie własność intelektualna może dotyczyć raczej znaku niż materialnej natury (zob. Lury 1993). Po trzecie, sama sfera „społeczna" nie jest niezmienna, odkąd w ostatnim czasie ujawniła się cała rozmaitość wyraźnie globaliza-cyjnych procesów. Obejmują one zadziwiające przeobrażenia rynków finansowych, na których wymiana zagraniczna z jednego dnia jest większa niż sprzedaż dóbr w ciągu całego roku, nowe formy globalnej kultury z technologią satelitarną i nowymi konglomeratami mass mediów, które „znoszą przestrzeń i czas" (Brunn i Leinbach 1990), rozwój turystyki międzynarodowej i „małych światów" słabo związanych z państwami narodowymi, rosnąca liczba międzynarodowych agencji i instytucji, rozwój światowego współzawodnictwa i ustanowienie światowych nagród, pojawienie się niewielkiej liczby języków służących komunikacji, głównie języka angielskiego, szerokie rozpowszechnienie pojęć obywatelstwa i politycznej demokracji oraz eskalacja „dewastacji" środowiska, która wydaje się nie znać granic pomiędzy państwami (zob. Appadurai 1990; Lash i Urry 1994; zob. jednak też Arnold 1996: rozdz. 4 i 5 o XrV-wiecz-nej czarnej śmierci, skutku transoceanicznej wymiany przynoszącej „bakteriologiczne ludobójstwo"). Te przepływy przeobrażają naturę sfery „społecznej", która zmienia się z zasadniczo złożonej z „narodowych struktur społecznych" w złożoną z globalizujących informacji i przepływów komunikacyjnych. Takie globalne przepływy przekraczają narodowe granice, Nowe myślenie... 49 zakłócając koherencję poszczególnych społeczeństw narodowych. Przepływy te ukazują przestrzenną niejednorodność i czasowe zróżnicowanie, co rozważamy w rozdziałach 5 i 8. Beck (1996b) opisuje to jako światowe społeczeństwo ryzyka. Po czwarte, oznacza to, że przyroda staje się mniej spleciona z danym społeczeństwem narodowym, z narodową „wspólnotą losu" i jest o wiele bardziej zależna od tych przypuszczalnie globalnych relacji, obejmujących nadzwyczaj szeroki zakres struktur informacyjnych i komunikacyjnych, które przemierzają glob w coraz bardziej skomplikowanych i „nienaturalnych" postaciach, uwalniając się od pewnych ograniczeń czasowych i przestrzennych, ale niekoniecznie rodząc kulturową homogenizację. Dlatego w coraz mniejszym stopniu żyjemy w społeczeństwie ryzyka, implikującym stałość instytucji i porządku społecznego, a coraz bardziej w nieokreślonej, ambiwalentnej i semiotycznej kulturze ryzyka, w której ryzyko po części generują słabnące siły państwa narodowego w obliczu wielorakich przepływów globalnych (Giddens 1995; Lash 1995). To właśnie implikacje tych wniosków badamy głębiej w następujących niżej rozdziałach, zaczynając od idei samego „środowiska". Wymyślanie przyrody W poprzednim rozdziale występowaliśmy przeciw doktrynie realizmu środowiskowego, twierdząc w szczególności, że „środowisko" nie jest czymś, co po prostu już z góry istnieje, lecz że musiało ono zostać w pewnym sensie „wynalezione". Nie mamy do czynienia z prostym linearnym procesem, którego nieuchronną kulminacją byłby współczesny enwironmentalizm. W tym rozdziale badamy to złożone i niejednorodne wymyślanie „środowiska", badamy, jak przyroda stała się „środowiskiem". Rozważamy szczegółowo główne wydarzenia, które dyskursywnie ukonstytuowały współczesny problem środowiska. Rozważamy też ten problem i analizujemy jego koleje - nie tylko wskutek nowych wynalazków nauki i różnych procesów, podczas których zdrowy korpus środowiska okazuje się zaatakowany przez szkodliwe wpływy, ale też wskutek szerszych przemian kulturowych i politycznych. Badamy, jakie właściwie procesy sprawiły, że współczesny enwironmentalizm stanął w centrum działalności społecznej, a także jaką rolę pełnią w tym różne instytucje (lokalne, narodowe i międzynarodowe), media (coraz bardziej globalne i przejawiające globalistyczną wyobraźnię), ogromna masa organizacji ochrony środowiska (coraz bardziej medialnych i zmieniających się pod wpływem własnej „kultury przedsiębiorczości") oraz ogólniejsze przemiany kulturowe (odzwierciedlane w pojęciach ryzyka, globalizacji, refleksyjności, detradycjonalizacji i post-modernizacji). Prześledzimy powojenną ewolucję zagadnień środowiska i zainteresowania nim. Nasze badanie dynamiki współczesnego enwi-ronmentalizmu będzie się skupiać zasadniczo na Wielkiej Brytanii, ale pokrótce obejmie też zaistnienie idei, zdarzeń i ruchów w USA i zachodniej Europie. Centralne miejsce Wielkiej Brytanii w tych rozważaniach powoduje przede wszystkim to, że ma ona „najstarsze na świecie, najlepiej zorganizowane i o największym poparciu lobby w kwestiach środowiska" (McCormick 199la: 34). Zobaczymy, że historyczne przemiany kwestii i idei środowiska w tym kraju Wymyślanie przyrody 51 są wysoce reprezentatywne w stosunku do innych demokracji zachodnich, lecz pokażemy także, że przenikanie idei dotyczących środowiska do brytyjskich instytucji następowało w specyficznych kulturowo formach. Jednak w przeciwieństwie do większości współczesnych ujęć historycznych, nasze ujęcie skupi się raczej na symbolicznych, wymyślanych i wytwarzanych wymiarach, które przyczyniły się do narodzin współczesnego enwironmentalizmu z wcześniejszych koncepcji przyrody (zob. Bramwell 1989, 1994; McCormick 1991a, 1995; Pepper 1996). W obecnym rozdziale dzielimy historię kształtowania współczesnego enwironmentalizmu na cztery fazy rozwoju, z których każda koresponduje ze specyficzną charakterystyką przyrody i jej związku z nowoczesnością. Pierwsza faza obejmuje powojenną troskę o przyrodę aż po koniec lat 60. XX wieku, chociaż przy uwzględnieniu też dawnych tradycji, oraz obejmuje dominujące ramy pojęciowe, które ewoluowały w kierunku zagwarantowania, by troska ta była odseparowana od rozważań nad nowoczesnością i marginalna wobec nich. Druga faza zawiera powstanie dyskursu przyrody jako środowiska, który pojawił się około roku 1962. Rozważamy tu nowe postrzeganie pojawiających się „zagrożeń środowiska" jako mających globalne rozmiary i powiązanych z dominującymi wartościami modernizacji i postępu technologicznego. W przypadku trzeciej fazy przyglądamy się temu, jak owe ogólne procesy przeobrażania przyrody w środowisko przebiegały w Wielkiej Brytanii, tak że pod koniec lat 80. XX wieku instytucje państwowe dostrzegły problem globalnego środowiska i uznały zasadę koordynowania rozwoju ze środowiskiem. W końcowym podrozdziale opisujemy przebieg wydarzeń z lat 90., gdy enwironmentalizm splótł się z szerszymi procesami kulturowymi globalizacji i detradycjonalizacji, oraz identyfikujemy nową rudymentarną kwestię związaną z akcją bezpośrednią protestu w sprawach środowiska. Powojenna rekonstrukcja i przyroda racjonalna Bramwell (1989, 1994) twierdzi, że chociaż powojenny enwironmentalizm powstał pod koniec lat 60. XX wieku, jego początków trzeba poszukiwać w szerszej i bardziej różnorodnej kulturze wczes-nopowojennej. Lata 50. i 60. XX wieku uważa się często za okres powszechnej odbudowy i wzrostu gospodarczego. Zwłaszcza w USA, ale i w Europie, priorytety polityczne wyraźnie obejmowały wzrost 52 Alternatywne przyrody kapitalistycznego uprzemysłowienia, modernizację i postęp technologiczny. W horyzoncie tych właśnie modernistycznych priorytetów trzeba lokować powojenną konstrukcję przyrody. Na przykład nowoczesny enwironmentalizm w Niemczech (RFN) stał się kwestią publiczną dopiero pod koniec lat 60. XX wieku. Wcześniej dyskusja o przyrodzie, holizmie czy harmonii uchodziła za politycznie podejrzaną jako skażona ciągle obecnymi miazma-tami nazistowskiej przeszłości. Jak stwierdza Bramwell: „«Biolo-giczna» perspektywa, która widziała człowieka jako jedność z przyrodą, należała do tradycji propagowanej przez nazistów" (1994: 43). Istotnie, Niemcy lat 20. i 30. XX wieku były glebą sprzyjającą wyrastaniu idei organicznych, ruchów „powrotu na wieś", eksperymentów biodynamicznych w rolnictwie i ruchów młodzieżowych. Wiele z tej energii poświęcano „organicznej wizji" charakteru i ducha, ożywienia prowincji i jej samowystarczalnych wspólnot, na łonie których nowy porządek mógł przeciwstawić się zabójczym siłom industrializmu i miejskiego życia. Jak jednak słusznie zauważa Wright, na początku lat 30. było „za dużo krwi, a za mało ziemi" (1996: 187), retoryka zaś „naród, krew i ziemia" stała się centralną doktryną nowego rasistowskiego wyznania wiary narodowego socjalizmu (Bramwell 1989; zob. też Schama 1995 o roli lasów w nazistowskiej mitologii). Ta dynamika miała wpływ na to, że powojenne Niemcy w ramach swojego podejścia do przeszłości z pozycji „czystej karty" dystansującej się do uprzednich win byli skłonni marginalizować przedwojenne tradycje organicyzmu i służby ziemi, uznawane w najlepszym razie za nieistotne. Wcześniejsze literackie skojarzenia z „narodem" i „krajem" także odłożono na bok. Biologię jako dyscyplinę akademicką pozbawiono jakichkolwiek emocjonalnych asocjacji typu „umiłowanie natury" i przeobrażono w suchą i ścisłą nowoczesną naukę. Jak wskazuje Bramwell (1994: 43), silne dążenie do przebudowy Niemiec po II wojnie światowej stworzyło polityczne ramy, w których nie było politycznego ani kulturowego miejsca na zainteresowanie środowiskiem. W tych nader niemiłych okolicznościach tylko nieliczni bardzo konserwatywni myśliciele odrzucali pęd do gwałtownego uprzemysłowienia i związane z nim wartości, poszukując Niemiec bardziej organicznych i sielskich. Jeśli enwironmentalizm Ameryki i Nowego Świata ma korzenie w tradycji romantycznej, to ma on też wysoko rozwinięte poczucie „pustkowia" (Merchant 1982; Tuan 1974; Wilson 1992; Worster Wymyślanie przyrody 53 1985; zob. też rozdział 6 poniżej). „Cywilizację" takich narodowych państw Nowego Świata często postrzegano jako kultywację „terenów rolniczych" wydzieranych „tubylczym" lasom i preriom (Short 1991). To przeobrażenie pustkowia zajmuje szczególne miejsce w poczuciu tożsamości narodowej. Jednakże relacja między pustkowiem a tożsamością narodową jest ambiwalentna. Z jednej strony mamy mentalność klasyczną lub oświeceniową, dla której takie „dzikie" pustkowie rozum ludzki miał opanować, podporządkować sobie i uprawiać, z drugiej zaś - bardziej romantyczne uwielbienie dla nietkniętego i nieopanowanego pustkowia (zob. rozdział 1 powyżej). Ta dwoistość jest ogromnie złożona historycznie i kulturowo. Ponadto miała ona doniosłe konsekwencje dla stosunku do tubylców, dla tworzenia parków narodowych, ograniczania ekspansji miast, projektowania krajobrazu, malarstwa, literatury itd. (więcej szczegółów zob. Glacken 1967; Marx 1964; Thomas 1984). Powojenna amerykańska troska o przyrodę odzwierciedlała takie postawy wobec kraju, ale w specyficznej formie napięcia między pragnieniem, by zachować ją w pierwotnym, dziewiczym stanie - na podstawie nauk Thoreau (Walden) i Muira - a pragnieniem bardziej utylitarnego „konserwatysty" kierowania przyrodą za pomocą racjonalnego i skutecznego zarządzania (Hays 1959 i rozdział 6 poniżej o ewolucji amerykańskich koncepcji pustkowia). To napięcie zostało wyrażone w wyzwaniu, jakie A Sand County Almanac Leopolda rzucił szkole Pinchota, postulującej progresywną ochronę przyrody w sensie skutecznej ochrony kraju na użytek człowieka (Leopold 1949). Leopold był początkowo zwolennikiem szkoły progresywnej. W Almanac wszelako bronił zachowania dziewiczej przyrody dla niej samej, a nawet twierdził, że takie doświadczenia pustkowia są źródłem ducha, jaki miałby charakteryzować amerykańską demokrację w jej swoistości. Tę argumentację stosowali powojenni ekolodzy i działacze na rzecz przyrody do propagowania ochrony przyrody bez względu na jej instrumentalne wykorzystanie. W Wielkiej Brytanii powojenną troskę o przyrodę postrzegano w zróżnicowanych.i w zasadzie niepowiązanych zespołach kwestii powabu, estetyki, kontroli czystości i naukowej ochrony przyrody (Healey i Shaw 1994; Lowe 1983; Newby 1979). Podobnie jak w Niemczech, troskę tę uważano za drugorzędną w hierarchii brytyjskich problemów i priorytetów. Brytyjską politykę mieszkań komunalnych, rozwoju ośrodków miejskich, doskonalenia nauki 54 Alternatywne przyrody i technologii oraz Keynesowskie aspiracje do pełnego zatrudnienia i stałego wzrostu ekonomicznego determinowała modernizacja. Zawarte w późniejszym stwierdzeniu Harolda Wilsona „rozżarzona do białości rewolucja technologiczna" zatroskanie o wpływ modernizacji na przyrodę uchodziło za zacofane, nostalgiczne, reakcyjne i nieistotne dla życia publicznego. Dopiero próby zachowania integralności terenów wiejskich w obliczu presji rozwoju i modernizacji pozwoliły trosce o „środowisko" zagościć w społecznej świadomości; próby te zwykle przedstawiano jako „samolubną reakcję zagrożonej klasy ziemiańskiej" (Bramwell 1994: 49). Jest to jednak obraz nieco przesadzony, bo okres powojenny widział też zakładanie parków narodowych, tworzenie Civic Trust i niezliczonych towarzystw miłośników przyrody, a także rozbudowany system planowania rozwoju miast i terenów wiejskich. Te przedsięwzięcia wszelako postrzegały przyrodę jako „tło" do racjonalnej eksploatacji lub „dekoracje" do zachowania dla publicznych przyjemności rekreacyjnych (Healey i Shaw 1994: 427-428). Takie koncepcje opierały się na względnej separacji przyrody od modernizacji oraz postępu technologicznego, którego miejsce było gdzie indziej, w centrum. Tak więc w różny sposób Niemcy (RFN), USA i Wielka Brytania oferowały dość niesprzyjający kontekst dla wystąpienia tego rodzaju dyskursów dotyczących środowiska, które faktycznie wystąpiły. Zbadamy teraz szczegółowo przypadek brytyjski, aby zobaczyć, jak przyroda została obmyślona na nowo i w ostatecznym rachunku umieszczona w centrum sceny społeczeństwa obywatelskiego i do pewnego stopnia - państwa brytyjskiego. Aby zrozumieć narodziny tej dynamiki kwestii środowiska, najpierw spróbujemy „okopać głębiej" korzenie tej dynamiki, badając w pierwszej kolejności dawne tradycje „przyrody" i elementu „wiejskiego" w Wielkiej Brytanii (i zob. rozdział 6 poniżej). Tradycje przyrody Pierwsze narodowe dobrowolne organizacje poświęcone kwestiom ochrony przyrody i lokalnych atrakcji powstały pod koniec XIX wieku, głównie z powodu widocznych obaw o negatywny wpływ uprzemysłowienia i rozrostu miast (Haigh 1986; Lowe i Goyder 1983). W roku 1865 pierwsze narodowe towarzystwo miłośników przyrody, Commons Preservation Society, utworzono po to, by chronić londyńskie tereny publiczne przed urbanizacją i zapewnić ludnoś- Wymyślanie przyrody 55 ci tereny rekreacyjne (Haigh 1986: 17). Potem (w roku 1877) pojawiło się Society for the Protection of Ancient Buildings, Selborne Society for the Protection of Birds, Plants and Pleasant Places (powstało w roku 1889), National Trust for Places of Historic Interest and Natural Beauty (1895), Garden Cities Association (1899) oraz Coal Smoke Abatement Society (1899). Powstanie ruchów ochrony przyrody nie było po prostu reakcją na alarmujące tempo dewastacji przyrody spowodowane urbanizacją i ekspansją przemysłową, ale stanowiło też wynik zmiany dyskursu intelektualnego. Ruch ochrony był wiktoriańską reakcją przeciw mentalności oświeceniowej, która przyjmowała, że przyrodę trzeba poprawiać za pomocą ingerencji pod kierunkiem ludzkiego rozumu. Aktywnymi członkami popularnych ruchów byli wybitni filozofowie społeczni: William Morris, John Ruskin i John Stuart Mili. Ta reakcja przybierała wiele form: od pragnienia poprawy funkcjonowania miasta przez parki i lepszą higienę miejską po propozycje nowych „miast ogrodów", ochronę niektórych terenów w Anglii jeszcze nie zdewastowanych czy nawet zakładanie alternatywnych wspólnot wiejskich (zob. Hardy 1979; Howard 1965; Williams 1973). W odpowiedzi na rosnące zaniepokojenie społeczeństwa zanieczyszczeniem powietrza pojawiło się prawodawstwo zwalczające zatrucie środowiska: Smoke Nuisance Abatement Act z roku 1853 i obejmujący szerszy zakres zjawisk pionierski Alkali Act z roku 1863, który doprowadził do utworzenia w następnym roku pierwszego rządowego departamentu do walki z zatruciem środowiska, Alkali Inspectorate. Ten wczesny ruch ochrony przyrody wszelako był z pozoru progresywny, ale i w równym stopniu nostalgiczny, kierowany utopijnymi ideami łączenia reform socjalnych z ochroną wspólnego dziedzictwa za pomocą filozofii troski i szacunku (Haigh 1976: 18). Ruch ten, odrzucając brzydotę rewolucji przemysłowej, starał się odbudować więzi z przeszłością, a dzięki zachowaniu „reliktów przyrody" i narodowych „pomników" - ożywić duchowy związek z miejscem zamieszkania i krajem: Materialne relikty minionych epok i relikty świata przyrodniczego służyły podobnym celom. Jedne i drugie stanowiły dowód, choćby niepełny, jakich zniszczeń dokonał „postęp". Jako stałe elementy zmiennego świata, symbolizowały ciągłość, stabilność i tradycję przeciw nieustannej, wykorzenionej ruchliwości przemysłowego kapitalizmu ... Gdy rosło rozczarowanie postępem przemysłu, istoty narodowego ducha zaczęto 56 Alternatywne przyrody upatrywać nie tyle w brytyjskim handlu i przemyśle, ile w przeszłości i życiu wiejskim. (Lowe i Goyder 1983: 20; zob. też Wiener 1981) Dążenie do ochrony reliktów przeszłości i przyrody zaczęło więc oznaczać dążenie do uratowania integralnej części angielskiej tożsamości. Octavia Hill, jedna z założycielek National Trust, powiedziała, że własność Trust stanowi „kawałek Anglii należący do Anglików w szczególny sposób" (cyt. za Lowe 1983: 340; zob. Canna-dine 1995 o historii National Trust). Ruch ochrony przyrody wszedł w skład szerszego przekonfigurowania „angielskości", które odrzucało aspiracje postępu przemysłu i rozwoju technologicznego i które w poszukiwaniu bardziej harmonijnego porządku spoglądało ku angielskiej wsi i przeszłości (zob. też Thomas 1984; Wiener 1981; Williams 1973; zob. też rozdział 6 poniżej). Po krótkim okresie spadku aktywności między przełomem wieków a końcem I wojny światowej powstały następne ogólnonarodowe ciała w postaci Ancient Monuments Society (założone w roku 1924), Council for the Preservation of Rural England (CPRE, 1926), National Trust for Scotland (1931) i Ramblers Association (1935). W Anglii, chociaż National Trust stał się organizacją zadziwiająco skuteczną w zakresie pozyskiwania gruntów i własności, dla działaczy ruchu ochrony przyrody było jasne, że aby chronić szersze obszary kraju przed inwazją urbanizacji, rozrostem przedmieść i nowego przemysłu, potrzebna jest organizacja innego rodzaju. CPRE powstała w dużej mierze z inicjatywy planisty Patricka Aber-crombie jako „rada w dosłownym sensie", złożona z różnych organizacji zainteresowanych ochroną życia wiejskiego (Matless 1990: 179-180). Abercrombie głosił: „największe uroki, najistotniejsza rzecz dla Anglii to prowincja, miasteczko targowe, wioska, żywopłot, łąka, lasek, strumień i wiejska zagroda" (cyt. za Lowe i Goyder 1983: 18). Znamienne są metafory, którymi posługiwali się wcześni działacze CPRE: miasta uchodziły za „bestie" i „ośmiornice", a „dziewiczej" Anglii zagraża pożarcie przez te miejskie potwory (Williams-Ellis 1928, 1938). Wkrótce CPRE zaczęła prowadzić kampanie na rzecz ochrony życia wiejskiego zwłaszcza przed nieatrakcyjną wizualnie zabudową wokół miejskich dróg wylotowych. Jednym z głośnych konfliktów była sprawa zatwierdzonego przez rząd Baldwina w roku 1926 projektu sieci przesyłu energii elektrycznej National Grid o długości ponad 6 tys. km (Luckham 1990). Pewna liczba konfliktów wybuchła między „triumfalistami", którzy Wymyślanie przyrody 57 uważali, że system zmniejszy bezrobocie i napędzi gospodarkę, a „ruchem antytrakcyjnym" działaczy ochrony przyrody, którzy wskazywali na „kaleczenie" piękna naturalnego krajobrazu przez „marsz słupów" wysokiego napięcia. Taki słup jako symbol końca „dawnej" Anglii stał się potężną siłą mobilizującą. Protestujące grupy ulokowały się w South Downs, Lake District, New Forest oraz w Londynie; w akcję zaangażowali się wybitni pisarze i intelektualiści, jak Kipling, Belloc czy Keynes; Times zaczął koordynować „ruch antytrakcyjny", przyczyniając się do tego, że debata ogarnęła cały kraj. Na pierwszy rzut oka spór dotyczył ekonomicznej modernizacji przeciwstawionej pragnieniu ochrony i zachowania natury oraz krajobrazu. Na przykład pułkownik Gwynne, burmistrz Eastbourne, oświadczył: Gdy spoglądamy na miłe oblicze Sussex Downs pocięte przez słupy i kable czy łagodne piękno Pevensey Marshes okaleczone linią stalowych wież, dochodzimy do wniosku, że jest to ten rodzaj postępu, bez którego moglibyśmy się obejść, (cyt. za Luckham 1990: 96) Niekiedy jednak spór był nieco subtelniejszy i nie przeciwstawiał dawnej Anglii nowej, miasta wsi czy wręcz tradycji nowoczesności, lecz porządek nieporządkowi. Nawet Abercrombie (1933) dostrzegał piękno w słupach, zwłaszcza ze względu na klarowność ich formy (zob. też Cornish 1930; Peach i Carrington 1930; Williams-El-lis 1938). W latach 30. XX wieku ruch ochrony przyrody stał się w mniejszym stopniu krytyką modernizacji w obliczu tradycji, w większym zaś „modernistyczną" troską o regulację granic, zwłaszcza między miastem a wsią, w przeciwstawieniu do niekontrolowanego, żywiołowego rozwoju (Matless 1990). Istotnie, CPRE - oraz Town and Country Planning Association (TCPA), wcześniej Garden Cities Association - od samego początku była w coraz większym stopniu zatroskana brakiem planowania oraz kontroli rozwoju i zaczęła żądać zintegrowanego systemu planowania, który pokierowałby rozwojem aż po zakładanie nowych miast i specjalnie stanowionych parków narodowych na terenach dziewiczych i o wyjątkowo pięknej przyrodzie. W rozdziale 6 zobaczymy, że międzywojenne kampanie bardzo interesowały się wytyczeniem linii de-markacyjnej między miastem a wsią. Ruch ochrony przyrody pojmował „przyrodę" jako „nieskażone" inne, jako ucieleśnioną w swoich reliktach, w zwyczajach i tajemnicy angielskich wiejskich okolic. Takiej przyrody nie postrzegano 58 Alternatywne przyrody już jako bujnej, lecz jako wrażliwą, zagrożoną przez rozwój miast i ekspansję przemysłową oraz potrzebującą państwa dla ochrony w imię interesu zbiorowości. Tradycyjnie ruch ten działał wewnątrz lub obok społecznego i politycznego establishmentu oraz obejmował osoby z tych samych klas, uważające w większości, że mają interesy mniej lub bardziej tożsame z interesami wiejskich posiadaczy ziemskich (Cannadine 1995; McCrone et al. 1995 o Szkocji; Shoard 1987: 111). Lata międzywojenne wszelako były także świadkiem poszerzenia zainteresowań przyrodą i wiejską okolicą, zwłaszcza w wyniku powstania ruchów na rzecz wypoczynku na wolnym powietrzu oraz w związku z popularyzacją turystyki pieszej (Hali 1976). Kwestia dostępności przyrody nabierała coraz większego znaczenia po części wskutek rosnącej zamożności różnych grup pracowników fizycznych oraz umysłowych, wskutek większej mobilności zapewnianej przez kolej, na podłożu nowej namiętności do „wielkich wypraw" na łono natury i wskutek rosnącej siły ideałów socjalistycznych i komunistycznych. Można by się tu nawet dopatrywać swego rodzaju walki klas - między ziemianami i rolnikami z jednej strony a z drugiej - miejską klasą średnią, a później klasą robotników przemysłowych, która szukała dostępu do wiejskich dróg i ścieżek, lasów i pól (zob. Urry 1995a z analizą walk klasowych na angielskiej prowincji). Szczególnie po I wojnie światowej coraz więcej ludzi uważało, że ma prawo do swobodnej wędrówki po wzgórzach i dolinach; byli oni urażeni brakiem dostępu do znacznej części okolic przyrodniczych. Takie dyskusje klasowe były szczególnie żywe w północnej Anglii. Ten resentyment doprowadził do pewnej liczby głośnych masowych wkroczeń na prywatne tereny, przede wszystkim na Kinder Scout w roku 1932 i wzmocnił polityczne żądania większego dostępu do prywatnych na ogół stron (Shoard 1987: 114; zob. McCrone et al. 1995 o nawet jeszcze większej sile i wyższym statusie właścicieli ziemi w Szkocji). I wreszcie wpływ na debatę o przyrodzie wywarła nauka, zwłaszcza narodziny naukowej ekologii. W roku 1913 powstało British Ecological Society - po części w reakcji na to, co Lowe (1976) opisuje jako obsesję nowości i rzadkości, charakteryzującą wiele wiktoriańskich towarzystw historii naturalnej. Ekologów zajmowały funkcje i dynamika ekosystemu, co doprowadziło do przeniesienia zainteresowań z pojedynczych gatunków na całe habitaty (Szer-szynski 1995). Takie rozłożenie akcentów wywołało istotne napię- Wymyślanie przyrody 59 cia, odzwierciedlane zwłaszcza w pracy Society for the Promotion of Nature Reserves (założonego w roku 1912), między zwolennikami ochrony przyrody, którzy chcieli pozostawić przyrodę w jej pierwotnym dziewiczym stanie, a ekologami, którzy byli skłonni uważać przyrodę i zasoby naturalne za naukowe laboratoria badawcze na wolnym powietrzu (Lowe 1983: 341). Okres międzywojenny wszelako okazał się mało płodny dla działań na rzecz zachowania przyrody i ochrony życia przyrodniczego. Paradoksalnie, II wojna światowa stanowiła bardziej sprzyjający kontekst dla dyskursu ochrony przyrody i dla dostrzegania potrzeby i efektywności regulacji państwowych. Na fali powojennej atmosfery odbudowy, kwestie krajobrazu, życia zwierząt w stanie dzikim i ochrony przyrody zostały wcielone do nowego, racjonalnego, planowego porządku (Bramwell 1989). Prześledzimy teraz dominujące ramy pojęciowe, w których rząd premiera Attlee odnosił się do międzywojennych kontrowersji i zobaczymy, jak te ramy pomogły ustrukturować publiczny wyraz i artykulację brytyjskich powojennych dyskursów przyrody. Powojenne ramy pojęciowe Międzywojenna legislacja zmierzająca do ograniczenia rozwoju przemysłowego na terenach rolniczych była w znacznej mierze nieskuteczna. Presja ruchu ochrony przyrody doprowadziła do powołania w roku 1937 Komisji Barlowa, królewskiej komisji mającej dwojaki cel: ograniczenia rozrostu miast, zwłaszcza Londynu, oraz spowodowania, by rozwój i przemysłowa modernizacja skierowały się w stronę regionów zacofanych. Opracowany potem w roku 1940 Raport Barlowa określił filozofię powojennego systemu planowania: humanitarne pragnienie poprawy warunków życia w mieście połączone z rygorystycznym podejściem do ochrony przyrody na terenach wiejskich (Hali 1973; Newby 1979). Bardzo ważną postacią był tu Abercrombie, którego wizja sztywnego podziału na miasto i wieś miała się okazać wysoce wpływowa: Istota estetyki miasta i wsi polega na uczciwym rozpoznaniu tych dwu żywiołów, miasta i wsi jako reprezentujących przeciwstawne, lecz komplementarne bieguny oddziaływania ... Jeśli nie zapominać o tych dwu stronach, uniknie się zamętu w myśleniu i działaniu: miasto powinno być prawdziwie sztuczne, wieś naturalna, rustykalna, (cyt. za Newby 1979: 230) 60 Alternatywne przyrody Późniejszy Raport Scotta wzmocnił tę filozofię i zaproponował nową zasadę planowania, w myśl której inwestorzy musieliby wykazać „potrzebę" inwestycji na terenach wiejskich, zanim uzyskają pozwolenie organów planowania, i włączył tym samym do praktyki planistycznej ogólną przesłankę o wiejskim status quo (Newby 1979: 231). Dążenie do wzmocnienia systemu planowania wsparła wola stworzenia planu odbudowy miast zbombardowanych podczas wojny. Powojenne dążenie do odbudowy było idealistyczne i optymistyczne. Wojna pokazała, jak wiele może osiągnąć państwo. Town and Country Planning Act z roku 1947 wprowadził w życie nowoczesny system planowania użytkowania ziemi, co, jak się okazało, wywarło istotny i trwały wpływ na kształtowanie współczesnego krajobrazu i na reakcję rządu w obliczu powojennych kwestii przyrody i jej ochrony (Hali 1973: 109). Ustawa ta zapewniła ramy respektowaniu odmienności miasta i wsi oraz zachowaniu „przyrody jako refugium od współczesnego życia" (Healey i Shaw 1994: 427). W wymiarze teoretycznym ustawa stanowiła więc radykalną reformę przedwojennego leseferyzmu w zakresie użytkowania ziemi i w zakresie nieestetycznej zabudowy wokół dróg wylotowych oraz niekontrolowanego rozrostu miast, za co winą obarczano pozbawione ograniczeń siły rynkowe (Newby 1979: 237). Później podział na miasto i wieś został jeszcze bardziej wzmocniony przez rozporządzenie Duncana Sandysa o „zielonych pasach", pozwalające radom hrabstw wytyczać tereny, których głównym zadaniem miało być ograniczanie ekspansji miast i rozrostu przedmieść. Healey i Shaw zauważają, że planiści z lat 40. i 50. XX wieku opierali się na trzech konkurencyjnych konstrukcjach przyrody: ... na pojęciu wsi jako miejsca produkcji rolniczej, jako atrakcyjnego krajobrazu, który wymaga ochrony, i jako miejsca wypoczynku ... Tradycja planowania ... zawiera swoiście brytyjski mariaż modernizacji gospodarczej z romantyczną nostalgią za ideałem wiejskiego życia oraz krajobrazu. (1994: 428) Ustawa z roku 1947 ograniczała przeznaczanie terenów rolniczych pod inwestycje przemysłowe i mieszkalne. Jednakże rolnictwa ani gospodarki leśnej nie uznano za formy rozwoju i dlatego nie obejmowała ich kontrola planistyczna. Przeciwnie, w okresie powojennym rządowe wspieranie rolnictwa w ramach polityki wzrostu jego produkcji zachęcało rolnictwo do intensyfikacji produkcji, wzrostu wydajności i do modernizacji. Rujnujące dla flory, fauny Wymyślanie przyrody 61 i krajobrazu skutki takiej polityki zostały dostrzeżone dopiero wraz z uchwaleniem w roku 1981 Wildlife and Countryside Act. Dlaczego tak się stało? Trzeba zacząć od tego, że pamięć o przedwojennym ubóstwie wsi i o blokadzie kraju przez niemieckie łodzie podwodne pozostawiła trwały ślad w myśleniu władz i przyczyniła się do oparcia powojennej polityki rolnej na dążeniu do wzrostu produkcji podstawowych płodów rolnych. Jednocześnie rolników uważano wówczas za bezdyskusyjnych i oczywistych strażników przyrody oraz angielskiej wsi i dlatego kwestionowanie autorytetu i osądu rolniczej wspólnoty w sprawach ochrony przyrody uchodziło za niewłaściwe politycznie i moralnie. Ten stan rzeczy pozostawał praktycznie niezmienny aż do lat 80. XX wieku. Mitologię drobnego rolnika i bujnej przyrody wiejskich okolic troskliwie pielęgnowała powieść radiowa w odcinkach The Archers, nadawana przez BBC we wczesnych latach powojennych właśnie dla poprawienia społecznego wizerunku rolnika: [Drobny rolnik] uosobiany przez zmarłego [niedawno] Dana Archera jest przedstawiany jako pracujący od świtu do nocy na skromne dochody. Brak materialnych wygód wynagradza mu jednak bliskość widoków i głosów natury oraz życia na jej łonie, co jest mu naprawdę drogie, choć jest tak szorstki i męski. Budzi zaufanie i można na nim polegać, a gdyby los wsi był w jego rękach, nie musielibyśmy się obawiać o jej przyszłość. (Shoard 1987: 143) Drugą ważną regulacją prawną tuż po wojnie była ustawa National Parks and Access to the Countryside Act z roku 1949, na podstawie której powstało 10 parków narodowych w Anglii i Walii (w Szkocji żaden), dwa nowe parki krajobrazowe i rezerwaty National Nature Reserves and Sites of Special Scientific Interest, którymi miał zarządzać nowo utworzony organ pod nazwą Nature Conservancy. Ustawa była kombinacją ideałów romantycznych i naukowych. Parki narodowe miały „ściśle chronić charakterystyczne piękno krajobrazu", co prowadziło do szczególnie rygorystycznej kontroli inwestycji na ich terenach (Newby 1979: 234). Zarazem ustawa starała się zapewnić społeczeństwu szerszy dostęp do przyrody. Po ostrych konfliktach między turystami z lat 30. XX wieku a właścicielami gruntów powszechnie uznano, że lepszy dostęp społeczny do nich powinien być zagwarantowany przez państwo. W czasie wojny rządząca koalicja powołała komitet pod przewodnictwem sir Arthura Hobhouse'a i z udziałem przedstawicieli 62 Alternatywne przyrody Ramblers Association, który miał ocenić możliwość powołania parków narodowych i rozważyć kwestie szlaków i dostępu do terenów atrakcyjnych turystycznie. Wobec uznania kwestii nauki i ekologii za centralne dla parków narodowych, odpowiedni komitet powstał też pod przewodnictwem Juliana Huxleya. W tym czasie amerykańska idea parków narodowych w posiadaniu i pod zarządem państwa była zgodna z powojenną atmosferą sprzyjającą narodowej odbudowie kraju. Hugh Dalton, minister skarbu i zwolennik Ramblers Association, zarezerwował 50 min funtów z narodowego funduszu rolnego na wykup ziemi pod projektowane parki narodowe. Raport Dowera z roku 1945 proponował parki na wzór modelu amerykańskiego. Późniejszy raport Hob-house'a z roku 1947 nie tylko starał się rozszerzyć istniejącą sieć szlaków turystycznych, ale też optował za powszechnym „prawem do włóczęgi" po dzikich, otwartych przestrzeniach. Jednakże „prawo do włóczęgi" i propozycje publicznej własności ziemi wykluczała konstytucja. Max Nicholson, wytrwały zwolennik ochrony przyrody, wówczas pracownik departamentu Herberta Morrisona, wspominał: Niestety jednak Hobhouse i spółka krzyczeli tak głośno, że przestraszyli rady hrabstw, które zebrały siły i zupełnie wykastrowały ustawę - z wyjątkiem części trzeciej, dotyczącej ochrony przyrody, która przeszła. Wszyscy mówili: „ochrona przyrody, nie mam o tym zielonego pojęcia, idźmy dalej". I w ten sposób przepadła możliwość przymusowego wykupu i cała reszta; przepadła również sprawa parków narodowych. (1989: 10) Dlatego, dzięki lobbingowi Stowarzyszenia Rad Hrabstw (które uważały, że proponowana Komisja ds. Parków ograniczy ich kompetencje) oraz wskutek przedwczesnej dymisji Daltona (który stracił stanowisko w Ministerstwie Skarbu) parki narodowe ustanowiono na podstawie istniejących stosunków własnościowych. Lewis Sil-kin, ówczesny minister planowania miejskiego i wiejskiego, uznał potrzebę udostępnienia terenów do potrzeb rekreacji, ale ustawa z roku 1949 zawierała mniej radykalną opcję, przyznając szerszy dostęp do tych terenów tylko tam, gdzie lokalne władze zawrą specjalne umowy. Zarazem część trzecia ustawy o ochronie przyrody wyposażyła w znaczne kompetencje nowo utworzoną Nature Conservancy, co po części odzwierciedlało wzrost znaczenia i pozycji nauk ekologicznych. o Wymyślanie przyrody 63 W okresie powojennym znaczenie ochrony przyrody wydatnie wzrosło. Podczas wojny ekologowie zyskali wysoki status zaufanych menedżerów planujących według naukowych zasad kwestie związane z przyrodą (Nicholson 1987). Ekologowie stopniowo zaczęli prezentować się jako czołówka ruchu ochrony przyrody, a wezwania do jej ochrony zaczęto uznawać za integralną część ochrony terenów wiejskich (Cherry 1975; Lowe 1983: 342). Istotnie, idea rezerwatów przyrody pod państwowym zarządem była zgodna z powstającą wówczas tendencją do kompleksowego planowania użytkowania ziemi, a komitet Huxleya z roku 1947 ułożył narodową listę rezerwatów proponowanych do przejęcia, opartą na wcześniejszych ustaleniach organizacji zajmujących się przyrodą. Nature Conservancy powstała na podstawie ustawy z roku 1949 jako agencja rządowa o znacznej autonomii, przeznaczona do zarządzania rezerwatami i do prowadzenia - za pomocą przydzielania grantów - badań naukowych nad ochroną przyrody i kontrolą flory i fauny w przyrodzie. Ta podwójna rola miała, jak się okazało, wpływ na rozwój tej instytucji w aspekcie zarówno jej filozofii zarządzania rezerwatami według zasad naukowej ekologii, jak i prymatu akademickiego badania i kształcenia. Nature Conservancy propagowała też „estetykę ekologiczną" - nową estetyczną aprecjację ekologicznej złożoności chronionej przyrody uwidocznianą przez badanie naukowe (Toogood 1997). Tak więc ustawy z lat 1947 i 1949 zapewniły zasadnicze ramy, w których polityka postrzegała powojenną troskę o przyrodę. Trzeci element tych ram stanowiło podejście rządu do kwestii skażenia środowiska. Choć British Alkali Inspectorate powstał już w roku 1864, zanieczyszczenie powietrza i wody tradycyjnie nie przyciągało uwagi brytyjskiej polityki (Hajer 1955; zob. też Ashby i Anderson 1981 z całościową historią zanieczyszczenia powietrza w Wielkiej Brytanii). W okresie powojennym dominowało ogólne podejście do przeciwdziałania skażeniom oparte na zdecentralizowanej kulturze regulacyjnej, w której przeciwdziałanie to prowadzono za pośrednictwem władz lokalnych lub regionalnych inspektoratów, pragmatycznej i dyskretnej służby cywilnej uwzględniającej lokalne warunki i prawa firm przemysłowych oraz za pośrednictwem odwołań do nauki i do długiej oraz dumnej brytyjskiej tradycji w zakresie walki z zanieczyszczeniem środowiska (zob. Ashby i Anderson 1981; Grove-White 1991b; Haigh 1987; Weale 1992; Wynne i Crouch 1991). Taka kultura polityki wewnętrznej sprawiała, że 64 Alternatywne przyrody skażenie postrzegano w terminach raczej technicznych niż kulturowych i jako odrębne od kwestii ochrony przyrody i krajobrazu. W sensie organizacyjnym okres wczesnopowojenny charakteryzowała ciągłość i stabilność. Organizacje ochotnicze, tak wpływowe pod koniec XIX wieku i w międzywojniu, przeszły na pozycje establishmentu wewnątrz państwa, stając na straży tych samych reform, które pomagały wprowadzać. Lowe i Goyder ilustrują tę ciągłość zadziwiająco długim działaniem głównych postaci w kluczowych organizacjach: Monica Dance była asystentką sekretarza SPAB [Society for the Protection of Ancient Buildings] w latach 1931-1941, potem sekretarzem do roku 1978. Lawrence Chubb pozostawał sekretarzem Commons, Open Spaces and Foothpaths Preservation Society przez 52 lata, w okresie 1896-1948. Royal Society for the Protection of Birds miało tego samego prezesa, Montagu Sharpa, od roku 1895 do 1942. Gdy Herbert Griffin szedł na emeryturę, był sekretarzem generalnym Council for the Protection of Rural England od 39 lat, od samego początku tej organizacji. Tim Foley był sekretarzem, a potem prezesem Pedestrians' Association w latach 1929-1970. (1983: 24-25) Tuż po wojnie ochrona przyrody nadal skupiała się na zakładaniu rezerwatów przyrody. Nature Conservancy, zwłaszcza gdy dyrektorem generalnym był Max Nicholson, prowadziła aktywną politykę zakupu, leasingu, zarządzania i wytyczania rezerwatów przyrody, w pełni wykorzystując przy zakupie ziemi jej niskie ceny i swoją pozycję agencji państwowej. Do roku 1953 wyznaczono 1098 miejsc o szczególnej doniosłości dla nauki (Site of Special Scientific Interest [SSSI]) i wkrótce zaczęła się pełna impetu akcja wyznaczania National Nature Reserves, narodowych rezerwatów przyrody (Toogood 1997). Do roku 1963 wyznaczono ich już 47, a w roku 1975 liczba ta wzrosła do 140. Obejmowały one wtedy 280 tys. akrów [112 tys. ha] (Rose 1984: 33). Organizacje ochrony przyrody również zajmowały się tworzeniem rezerwatów: w roku 1975 Royal Society for the Protection of Birds miało 48 rezerwatów na 32 tys. akrów; areał rezerwatów w posiadaniu National Trust wzrósł z 4 tys. akrów w roku 1960 do 58 tys. akrów w roku 1975, a w roku 1981 43 lokalne organizacje hrabstw zarządzały rezerwatami w liczbie 1300 na powierzchni 45 tys. akrów. Te dane obrazują wysiłek włożony przez powojenne instytucje ochrony przyrody w tworzenie sanktuariów natury oraz ukazują dyskurs, na mocy którego instytucje te postrzegały ochronę przyrody i w istocie samą przyrodę ja- Wymyślanie przyrody 65 ko ograniczoną do pewnych szczególnych miejsc i niedotyczącą większych miast ani terenów wiejskich. Można by to określić jako „ugettowienie przyrody". Koniec lat 50. i początek lat 60. XX wieku to okres utworzenia Civic Trust, Council for Nature (1957), Victorian Society (1958) oraz British Trust for Nature Conservation (1965) i okres gwałtownego rozwoju takich organizacji w poszczególnych hrabstwach. Nastąpiła też ogromna ekspansja lokalnych towarzystw miłośników przyrody i ekspansja zorganizowanej działalności ochotniczej. Fachowcy w rodzaju architektów, planistów, biologów i prawników stali się ważnymi uczestnikami towarzystw ochotniczych zajętych ochroną życia wiejskiego, zabytków i miejsc atrakcyjnych pod względem przyrodniczym. Towarzystwa te nabierały znaczenia i stawały się ważnym źródłem informacji i ekspertyz dla władz lokalnych (Lowe i Goyder 1983: 91). Civic Trust zapewnił narodowe forum lokalnym towarzystwom zajętym ochroną swoich lokalnych atrakcji. Zapewnił ramy, w których ludność była zachęcana do ochrony swojego „miejsca" jako całości i do troski o nie. Pomógł rozpropagować nowy dyskurs o przyrodzie, symbolizowany pojęciami „pasowania" i „charakteru". Dyskurs ten znalazł najpełniejszy wyraz w ustawie Civic Amenities Act z roku 1967, ustanawiającej statutowy obowiązek władz lokalnych wyznaczania w stosownych miejscach stref chronionych. Takie miejsca powinny być poddane kontroli planistycznej, tak aby ich charakter został zachowany i podkreślony. Jak komentuje Haigh, taka legislacja subtelnie zmieniła „przesłankę, że nowe musi być z natury lepsze niż to, co istniało wcześniej ... i pomogła przetrzeć szlak ku nowej myśli raczej o rehabilitowaniu areału miejskiego niż o całkowitym wyburzaniu i przebudowie" (1976: 20). Rozwój towarzystw miłośników poszczególnych okolic, choć ewidentnie były one zainteresowane formą architektoniczną, odzwierciedlał po części rosnące znaczenie wiejskiego życia w powojennej Wielkiej Brytanii. Lata 60. XX wieku były dekadą, w której wzorzec migracji ze wsi do miasta po raz pierwszy uległ odwróceniu (New-by 1979: 22; Urry 1995a). Wraz ze wzrostem zamożności, a zwłaszcza dzięki posiadaniu samochodu, majętna klasa średnia mogła realizować swoje „marzenie" o domu na wsi. Dawne odróżnienie miasto-wieś zyskało nowe wyakcentowanie na poziomie kulturowym: miasta reprezentują brud, atomizację i dyslokację, wieś natomiast - społeczną spójność, wspólnotę i bardziej naturalny porządek. 66 Alternatywne przyrody Newby wyjaśnia, jak obawa przed kruchością porządku społecznego i troska o jego spójność znajdowały odzwierciedlenie we wzmożonym pragnieniu zachowania wyglądu wsi, zwłaszcza przy nowym akcentowaniu „estetyki" przez prawodawstwo dotyczące kontroli planowania rozwoju: Idee angielskiej wsi jako zjawiska wizualnego i jako zjawiska społecznego stopiły się więc razem. Lokalna społeczność, zakładano, która dobrze wygląda, musi też prowadzić pożądany tryb życia. W ten sposób estetyka wsi i idee dotyczące społeczeństwa wiejskiego ściśle się splotły ze sobą. Nic więc dziwnego, że istniał ruch ochrony tej na pozór kruchej społecznej oraz wizualnej kreacji przed stałym zagrożeniem agresją ze strony obcych i przed ostateczną zagładą - i nic dziwnego również, że dziś tyle troski budzi kwestia witalności wiejskiego życia. (1979: 23; zob. też rozdział 4 poniżej o znaczeniu strony wizualnej) Rosnące zainteresowanie społeczne wsią w latach 60. XX wieku skupiło uwagę także na kwestiach rekreacji i publicznego dostępu do jej terenów. W latach tych sprawy ochrony przyrody coraz wyraźniej postrzegano jako pozostające w sprzeczności z aspiracjami do szerszej dostępności terenów rekreacyjnych i do samej rekreacji na łonie przyrody. Ludzi zaczęto uważać za zagrożenie dla wsi w sensie ich wpływu zarówno na łatwy do zepsucia krajobraz, jak i na kruchy przyrodniczy habitat. Wśród lokalnych organizacji w hrabstwach rozwinęła się szkoła pod hasłem „trzymaj się z daleka", a ich rezerwaty uzasadniano potrzebami nauki, w dość niewielkim stopniu zważając na ich szerszy publiczny walor (Rose 1984: 31). Ten dylemat silnie odzwierciedlała ustawa z roku 1968 Countryside Act, a zwłaszcza fundacja parków wiejskich (Country Park), inicjatywa, która miała skanalizować miejskie masy, kierując je do specjalnie obmyślanych przyjemnych miejsc, i osłabić w ten sposób „napór" na szersze tereny bardziej oddalonej i jeszcze „nie-zepsutej" przyrody (Newby 1987: 118). Tak więc w powojennej brytyjskiej (a zwłaszcza angielskiej) polityce dominowały dążenia do ograniczania rozwoju miast, do ochrony krajobrazu dzięki kontroli użytkowania ziemi, do zachowania lokalnego charakteru pewnych miejsc, do doraźnych rozwiązań w zakresie walki z zanieczyszczeniami i do ochrony życia przyrody dzięki zakładaniu jej specyficznych rezerwatów i zastosowaniu naukowej ekologii. Powojenne pragnienie zachowania wiejskich okolic przez ograniczenie formy miejskiej uległo rozszerzeniu do Wymyślanie przyrody 67 pragnienia zachowania ich dzięki kontroli i regulacji „mas miejskich". Troska publiczna o ochronę krajobrazu i życia przyrodniczego rosła, ale wynikająca z tego aktywność była znacznie ograniczona do rezerwatów przyrody i do ochrony krajobrazu. Tak więc powojenna polityka przebiegała wewnątrz trzech trwałych dyskursów estetyki, krajobrazu i nauki. Kwestie przyrody postrzegano jako osobne i zdecydowanie różniące się od siebie, a także od szerszych ekonomicznych rozważań o postępie i modernizacji. Jak pisaliśmy w rozdziale 1, przyrodę postrzegano jako istniejącą z dala od miast i miejsc produkcji. Co ważne, te priorytety tkwiły u podstaw dyskursu zarówno w mediach, jak i w polityce oraz prawie nie były kwestionowane przez społeczeństwo. Jednak, jak wykażemy w następnym podrozdziale, na początku lat 60. XX wieku, zwłaszcza w Ameryce Północnej, na horyzoncie pojawił się nowy dyskurs skupiony na czymś, co zostało nazwane „środowiskiem". W stronę przyrody jako środowiska Wielkim znakiem rozpoznawczym pojawiającego się nowoczesnego enwironmentalizmu była w powszechnej opinii książka Rachel Carson Silent Spring (1962) (ale zob. McCormick 1995 o ważności także wcześniejszych tekstów, takich jak Osborna Our Plundered Planet z roku 1948 i o roli Huxleya i Nicholsona w ruchu ochrony przyrody lat 40. i 50. XX wieku). Książka w bezlitosny sposób przedstawiała szczegóły działania pestycydów (głównie środków owadobójczych, jak DDT, aldrin, izodrin, entrin i dieldrin) na życie przyrodnicze i ich możliwy katastrofalny wpływ w dłuższym okresie na system podtrzymywania życia, gdy toksyczne trucizny będą się posuwać po łańcuchu przetwarzania żywności. McCormick wskazuje na sukces książki, której sprzedano 500 tysięcy egzemplarzy i która pozostawała na liście bestsellerów przez 31 tygodni, jako na początek ruchu, który nazywa on nowym enwiron-mentalizmem: Jeśli ochrona przyrody była moralną krucjatą skupioną na środowisku nie-ludzkim, a ruch zachowania przyrody był ruchem utylitarnym, opartym na racjonalnym zarządzaniu naturalnymi zasobami, to nowy enwi-ronmentalizm dotyczył całego ludzkiego środowiska. Dla chcących chronić przyrodę kwestią było życie przyrody i był habitat, dla chcących przyrodę zachować kwestią były naturalne zasoby; dla nowego enwironmentalizmu stawką było przetrwanie człowieka jako takie. (1995: 56) 68 Alternatywne przyrody Wbrew optymistycznej wizji Leopolda pustkowia jako ucieleśnienia amerykańskiej demokracji, Carson nakreśliła obraz świata w śmiertelnym niebezpieczeństwie, systematycznie i cynicznie stwarzanym przez chciwość i egoizm przemysłu wytwarzającego pestycydy. Jeszcze ważniejsza była diagnoza, że te „eliksiry śmierci" wnikające w ludzkie ciało były bezpośrednim produktem ubocznym powojennego gorliwego unowocześniania i technologicznego postępu. Jeśli poprzednio przedmiotem troski były estetyka przedmieść, incydenty lokalnego skażenia przyrody lub utrata określonego habitatu, to krytyka Carson skupia się na przedstawianiu przyrody jako nieustannie zagrożonej przez nowoczesne procesy przemysłowe. Carson dobitnie pokazywała rosnącą nieszczelność granic wokół przyrodniczego ciała. Ciało to stało się obiektem ataku niebezpiecznych czynników, których nie da się we właściwy sposób odczuć zmysłowo, nie mówiąc już o ich odparciu. Carson była pierwszą z akademików, którzy pod koniec lat 60. XX wieku zyskali sławę w rodzącym się ruchu na rzecz środowiska. Nazywani „prorokami zagłady", uczeni ci skupiali się na sprawach zanieczyszczenia środowiska, na kwestiach technologii i populacji (Maddox 1972: 1). Ehrlich (1968) podniósł neomaltuzjański problem wzrostu liczebności populacji i potrzebę regulacji urodzin, zwłaszcza w tak zwanym Trzecim Świecie. Przewidywał, że w ówczesnych warunkach setki milionów ludzi staną w latach 70. i 80. w obliczu klęski głodu, że próba technologicznej intensyfikacji wytwarzania żywności jeszcze bardziej pogorszy warunki glebowe i że wszystko to doprowadzi do głodu, klęsk żywiołowych i wojny nuklearnej. Artykuł Hardina „The tragedy of the commons" (1968) uznawał globalne zniszczenie za nieuniknioną tragedię wynikającą ze zniszczenia wspólnych zasobów przez jednostkowy egoizm i twierdził, że przetrwanie jest możliwe tylko dzięki „wzajemnemu przymusowi", zwłaszcza w kwestii regulacji urodzin. Commonera bardziej zajmował symptomatyczny i destrukcyjny skutek działania technologii, a w szczególności to, że „ekologicznie szkodliwa technologia" w formie syntetyków, pestycydów, metali ciężkich i plastiku nie da się już zwalczyć za pomocą „samooczyszczających zdolności systemu przyrody"(1972: 123). Dla Commonera problem tkwił w technologiach, których motorem jest chciwość i żądza zysku; wskazywał on na nowego typu niebezpieczne substancje w rodzaju materiałów radioaktywnych - niewyczuwalne zmysłami i takie, że ich skutki Wymyślanie przyrody 69 trwają dłużej niż naturalny cykl biologiczny (zob. też rozdział 4 i 5 poniżej o zmysłowych i czasowych wymiarach przyrody). Takie przewidywania globalnej katastrofy angażowały też wyobraźnię przemysłowców i technokratów. W roku 1968 Aurelio Peccei, szef firmy Olivetti, zebrał grupę naukowców, przemysłowców i polityków, by pomogli zrozumieć dynamikę „globalnego systemu", systemu o takiej złożoności, że przekracza on kompetencje pojedynczych instytucji. Utworzony tak „Klub Rzymski" dokonał w roku 1970 komputerowej symulacji, tworząc globalny model, którego celem było określenie skutków tendencji panujących wówczas w światowej populacji, zatrucia przyrody, uprzemysłowienia, produkcji żywności i wyczerpywania się zasobów naturalnych. W efekcie powstał ważny raport Granice wzrostu, który sugerował, że u podstaw kryzysu środowiska leżą aspiracje do wzrostu w tempie wykładniczym, i przewidywał pod koniec wieku poważne niedobory żywności, klęski głodu i wyczerpanie źródeł bogactw naturalnych (Meadows et al. 1973). Zorganizowana potem w roku 1972 sztokholmska konferencja ONZ o środowisku człowieka przyczyniła się do politycznego uznania spraw środowiska za coraz bardziej globalne. Konferencja miała cztery główne konsekwencje: po pierwsze, ugruntowała zainteresowanie środowiskiem człowieka i potrzebę racjonalizacji dysponowania światowymi zasobami naturalnymi; po drugie, starała się powiązać kwestie środowiska z kwestiami rozwoju ekonomicznego - zaproszenie na konferencję krajów słabiej rozwiniętych było ważnym jej aspektem; wreszcie, konferencja doprowadziła do stworzenia United Nations Environment Programme, ciała, które miało generować globalne rozwiązania globalnych problemów (McCor-mick 1995). Do roku 1970 wskutek działania popularnych naukowców-eko-logów, jak Commoner i Ehrlich, którzy objeżdżali z wykładami USA, oraz rosnącego zaniepokojenia społeczeństwa takimi problemami, jak odpady promieniotwórcze czy zatrucie mórz wyciekami ropy z tankowców ukształtowała się pogłębiona wrażliwość na problemy środowiska i na nowy sens jego globalnego kryzysu. Pobudziło to nie tylko rozwój organizacji ochrony przyrody typu Sierra Club, ale też doprowadziło do ogłoszenia Dnia Ziemi (22 kwietnia 1970), podczas którego 300 tys. osób w USA wzięło udział w, jak napisano, „największej w dziejach demonstracji na rzecz środowiska" (McCormick 1995: 79). Poczucie kruchej równowagi na Ziemi 70 Alternatywne przyrody wzmagał potem szeroko rozpowszechniony jej wizerunek z kosmosu: Błękitna Planeta - obraz, który nabrał szczególnego znaczenia po lądowaniu na Księżycu w roku 1969. Idea kruchej i wrażliwej jednej Ziemi pojawiła się w politycznym dyskursie w roku 1965, gdy ambasador USA Adlai Stevenson nazwał ją „statkiem kosmicznym, którym wszyscy podróżujemy, uzależnieni od jej zagrożonego zaopatrzenia w powietrze i glebę" (cyt. za Ward i Dubos 1972: 31). W czasie Dnia Ziemi z roku 1970 obraz „Ziemi" stał się wizualnym skrótem - wykorzystywanym przez media, polityków i działaczy na rzecz środowiska - nowego poczucia kruchości globalnej równowagi oraz poczucia wzajemnych zależności w skali całego globu (Sachs 1994; Wilson 1992: 167). Takie dyskusje i obrazy przyczyniły się do ukształtowania pojęcia ziemi jako wspólnego domu, który wymaga opieki i dbałości -jak w tekście Only One Earth Warda i Dubosa (opublikowanego w roku 1972 jako kluczowy dla sztokholmskiej konferencji). Te procesy ukształtowały znaczną część słownika określającego do dziś dyskurs globalnego środowiska, zwłaszcza akcent położony na określonych w kategoriach naukowych i technicznych „granicach", które nakładają podstawowe ograniczenia na ludzką działalność, oraz eksponowanie racjonalnego planowania i zarządzania jako właściwej reakcji na te ograniczenia. Jest również znamienne, że te debaty prowadzili głównie eksperci dyscyplin naukowych i technicznych, niewiele miejsca pozostawiając interwencji nauk społecznych. Dyskusja ekologiczna na początku lat 70. XX wieku toczyła się więc często między starającymi się wytyczyć granice uprzemysłowieniu i postępowi a optymistami w kwestii roli technologii i ludzkiej pomysłowości służącej rozwiązywaniu problemów społecznych (O'Riordan 1976). John Maddox, wówczas redaktor czasopisma Nature uchodzi zwykle za głównego „krytyka zagłady" (McCormick 1995), chociaż było wiele ataków ze strony przedstawicieli naukowego establishmentu, którzy widzieli w nauce i technologii jądro i dobroczynny element projektu nowoczesności. I chociaż prognozy z Granic wzrostu słusznie krytykowano, uznając je za naiwne i mylące, argument o „granicach" miał się okazać symbolicznym znakiem rozpoznawczym, zapewniającym dyskurs, który kierował późniejszym podejściem do kwestii środowiska i rozumieniem ich przez rządy państw i instytucje ponadpaństwowe. Przyjmowanie jednak, że energię i dynamikę zapewniła współczesnemu enwironmentalizmowi „nauka", oznaczałoby, że prze- Wymyślanie przyrody 71 oczamy szerszą krytykę kulturową, której nowy enwironmentalizm był tylko częścią. W roku 1970 świat rzeczywiście wydawał się bardziej niepewny i zagrożony, a poczucie „kryzysu środowiska" jako zjawiska globalnego stawało się coraz silniejsze. To poczucie kryzysu wszelako samo było częścią szerszego, rozpoczętego w USA kulturowego przemieszczenia, które znalazło odzwierciedlenie w ruchach studenckich i kontrkulturowych końca lat 60. XX wieku. Bramwell (1994: 59) pisze, że we wczesnych latach 70. zadziwiająco wielu działaczy na rzecz środowiska było weteranami studenckich ruchów protestacyjnych. Sugeruje ona, że kwestie środowiska zaczęto pojmować w kontekście wyzwolenia, silnie naznaczonym przez wpływ krytyki społecznej, jaką artykułował Marcuse wraz z powstającą wówczas nową lewicą. Środowisko stało się kluczowym przejawem kontrkultury, a życie w zgodzie ze środowiskiem - sposobem oporu wobec alienacyjnej i destrukcyjnej kultury zmierzającej jakoby do samozagłady. W kampusowych wydarzeniach z roku 1968 znalazło wyraz rosnące niezadowolenie ze starych wartości, do których należała między innymi modernizacja. Kontrkultu-ra reprezentowała nowy styl kultury - wyrazisty zespół wartości, przesłanek i sposobów życia w opozycji do wartości materializmu i postępu technologicznego (Martin 1981: 15). Niektórzy pisarze zyskali kultowy status, definiując enwironmentalizm jako przeciwieństwo konsumpcyjnego materializmu i stalowej klatki racjonalności (Bramwell 1994: 60). Reich (1976) wyrażał wyobcowanie młodych ludzi w Ameryce wielkich firm i alienację sposobu życia, który postrzegano jako destrukcyjny zarówno dla osobowości, jak dla środowiska. Illich (1976) także wywarł wielki wpływ jako krytyk „systemu", a w szczególności nowoczesnych, wy-obcowujących instytucji państwowych. Propagował działania społeczne na małą skalę, zwłaszcza w dziedzinie edukacji, i zorientowane na człowieka podejście do technologii (zob. też Illich 1975). Krytykę ogromu i statyczności dzielili kontrkulturowi idole Schumacher (1981) i Roszak (1970, 1981). Poddawali oni krytyce współczesne społeczeństwo technokratyczne i snuli wizje społeczeństwa przyszłości, opartego nie na zysku i chciwości, lecz na dążeniu do szczęścia, zdrowia, piękna i ochrony planety. W innym miejscu twierdziliśmy, że jednym z wyjaśnień takiej postawy była zapaść „zorganizowanego kapitalizmu" i rozwój różnych wskaźników „dezorganizacji", obejmujących nieklasowe ruchy społeczne, zwłaszcza feminizm (Lash i Urry 1987). aż oj {EMOj]sn[j qDEJEiuizoj ¦ąoim.o-poMU&npfow ->(ei o eiusze^s ui3i>[pBdXzjd z 3is EiuEJodn op XpojXzjd XuojqDO 3is3j>[ez m uez -eimzoj ipAusazDMO psoujopzaiu E3fe(EM3Tuinpz zejo 'ndsjsod oSau -Eiuaiuuiop Xjis zazjd niuazE^s 33jn azotu nfej^ ui3jsXso->p fe^Ef z 'DSOMJEJ UiatUzXjEUIEjp UlXjED Z jEZE^n TppAĄ\ 'EzazjqXM MOJJ3UIO] -pj >pi3S 3IU3ZDZsXzD31UEZ OJEMOpOMods OD 'L961 MoSazjq n uoiuvj fojuąi edmo^uej ejojise^ E{q nsjrqsXp oSar^sfXjXjq mzpojEu E[p uiaiuazjEpXM ^pjs oSaujEqojS nsjrqsXp nuE}Ajg pnjpiĄ\ m EiUEuzn oSaujEuuoj op i XjoujodsM Epnzaod msojzM op 5is DiuizaAzjd 'E->fSIMOpOJS Z33ZJ EU IMOqDru JEpuajod DIUMadEZ EJEIUI MOS3DOad q3^5 EpEinqmo->[ aiusE^M ox MpjuapXaui i uazjEp^M qDXujo§3Z3zs -od j3j->jEJEq3 XuzaqoquiXs zejo MOipaui i Xdojng eiuemozeSueez isojzm 'auiEuobnjXjsui Xuiej auzaXjEduiXsaiu sdosAm o^z\ XpojXzad EiuEMOjn§yuo>[3Zjd Aqaid az^jOAy q3i 'q -Ezod [(deziueSjo eiuemozeSueez oSsuzD^ijod \k\% Xuusiluz aiuEpEqz o 3IU3JME]Sp3Zjd UI3J33 o->[siM.opo.is m ip op A{izpEMOjdop 3iov\ ' [3Z3EJ UIEU IZpoqD Z33J ' uiXzseu jsafsTfj nuEjlig X 3u|O§o (9Z,I S66I !qj\[) qaXuzcj i MO>[unjES qDXuozoj§Ez Xuojq^o dsoujejoui ezszXm {EMO§Edojd zejo EMjsired uio->iXj>jEjd uiXuKD^njjsap -piM psoMpqD OAyaapEiMS {EMEp aDEaduaaiQ njz EAt|33pEiMS q -OSO EIUEMEp IpXpEJJ fol-)JSJ3I^EM>[ Ą\ aujEipaUJ EIU3ZJEpXM 3UEM -OUE[dEZ 3IUpE^Op '3UJB[n->[E]>J3ds 3EfETUM3dEZ '333TM 3MOSEUI I Xl -o^foq i[emoziue§jo 'uio^jiuundjEq ijEzpE>jzs3Zjd 'qDXMOjpfef qaid E3S[3IUJ EU IlUEIZpOj IUIIOMS IJSuXjd 3Z3E{EIZp XpE>|3p 3IMp 3ud5]S -Eu zszjj riAyaiuqXjopiM Mpazjd i mo[ej>j qaXzszoqn op MopEdpo qDXuz3Xs>[oj imozomXm 'mXMOjpBf uioqojd Mpszjd aiuEduiE^j jem -opiui 3DE3du33j9 'nSuiqqoj 5>[Xj>jEjd eujeiujoj fsizpjsą t EMEjd EMisuEd XjnpaDojd aufXaXpEJi DfefhjouSi ueiuiz eiuezsruiXm aiS -3JEJJS O^Ef 33Ud]0ia-U0U 3Iup3JSodz3q 3p->[E DEMOSOJS {EZDEZ 33E3d -U33JQ 'luXMOjpfef uioqojd Mpazjd Mojsajojd eiuemoziueSjo n\ -33 m ([(uiXMOjpfefnqonqXM od) jej niuE33iuzM Mpszjd jsjiujo^] 335 E 3>[EJ\[ J.UOQ EMZEU pod OMO>[JEZ3Od) 595! n>JOJ M iue Xuozojez XpojXzjd XuojqDO nq3nj 3s5zd fejods {E^i XjOJ>{ 'UIzXjEMJ3SUOł[ EU Ip»[B3J M JEJSMod 33d ¦o§3t->pu3pn:)s nqanj oSspojm po 5is ejXzdii -eu o§3Z3 'Moipsiu uistuejsXzjo^Xm z OJS3Z3 'oiupajsodzaq [btzpjEq (ds5z3 oSaffezspojui piuuifEuXzjd qn|) 3souz33jods ejemozeSue eBeziueSjo 'uj3mjsuec[ z XjEMODEjdjcdsM 3iov\ 'dnj§ XfXX (sizpjEq op 3iMjsu3iMp3Zjd y\\ (g :c66I i^suXzsj3z§) ¦qyfa3iwpo.ifa.i4 3Spiui qDXufXa^EjjE qaXuozoj§Ez XuojqDo op jsetui -OlEU XjXzfep 3IU 'E^SIMOpOJS E|p 3MT|pO>[ZS EZ UjXuEZEMn wiwZOd] -o4s uio>[Xi>[Ejd Mpszjd siuEduiE-^ afoMS X|EMOJ3r>[ -suzdXjsXjje i 3ufXs3jds->j3 '3ui5tujeu 'suzdXjsXjejijeSs XjXq XdruS 3mou 3i 'Xp -OjXzjd XuOjqDO nqDnj ETUEJEIZp O§3UmXjEMJ3SUO^ I O§3UZ3iq3JEJ -3Tq Op 3IMJSU3IMTD3Zjd Ą\ TIZEjXm [XjS XmOU 3iqOS XjIOMsXzjd 3Z>[E) Z33J 'ipS3M>J nMEJSSZ oSsZsfolUpd I O§3ZSJ3ZS Z33ZJ EU XjEJEIzp O^ -jXi 3iu 3j sBeziueSjo '(T/,61) tTJ3avzS m zbjo (0Z,6l) aiuXpuoq i nz -Xjej m '6961 n5IOJ M oDspuEJj ue§ m XjEjSMod Ejnig (C661 qDXufXDEjsiSs] ueiujz op ETuazfep t E^jsiMopojs rtusz Moazjd 'o§3ZDiupojXzjd eoXz i q3Xu|EjnjEu MoqosEz Xu qao 'psoupojouzoj fouzDiSojoiq Ejp n^unDEZs :iuiEpESEz iuiXuej -aizpod luiXuMsd suEzfeiMod ouznj 3uo X|Xg 'XdnjS suzoiuiouojnE O^Ef XfEMEJSMod 3pEZIUE§JO SMOpOJEU qDE(EJ>[ q^XuUI Ą\ (I66T -ojs 33qoM i^Xjqod dimXzo ejeiui ej eHieziueSjo '(a0.! qnj 3qj JO SpU3Uj) JU1312 3ppEp(zjj" 5MZEU EUMOSOJS JEpEU fo '5pEziuE§JO euzdXjsimXj^e foizpjEq siuzejXm 'emou {Xzojez ' EJJ3I§ M oSaufXsEJlSlUIUipE EJOl^SjXp E>JSIMOUEJS 3Z IpEuSXzSJ op Xuozsnraz 'jSMOjg piAEQ 6961 n>lOJ M nu^Xjg pi^pi^\ m utaj -od 'VSfl M MjaidfEU - XpojXzjd Xuojqao Mcqaru qaXuEMOzinqEjsn faizpjEq 1 qaXzsjEjs E|p ui3tu3zoj§ez uiXuzEMod sis Xjejs -JJUO^J EfsUEds^S I tlUIZIJEJldE^ O§3UEMOZIUE§JOZ q3ZJ3IUJZ •(f3Z3EUI OD3IU Epfe|SXM EUOJSiq IIUOdEJM I qD3ZSO{Ą\ 3M 'q33ZD -UI3IJ\J M 3psiMXz3O) EMISSpXMZ 3DOMO O^eT IUJ3IZ XqOSEZ 3EMOJE -ojds-sp auEMopXoapz ojXq i ^SufoM ojejSXm" 3joj^ 'Eiuajo^od uemos -3J3JUIEZ I MOS3J3JUI UlS^sXs U3J Z3Zjd 3IUEMOJ3J3jd ZEJO SIUTZpOJ M S X psouuiafXzjd ppcjz qaXu^EMXpiMazjd i qoXMO{ EM oSafipjd i ns^jas azjajs m ezdzsejmz 'etu3zdiuej§o t 33IUEJ§ '\O1 JElZpod XuOJEJSn EU >[SpEU O§3[ !oS3UZ3lSo|OUqD3J nd -sjsod 1 35iuSfeiso qDXu|EnpiMXpui 'nuizi|EU3jEui osoijem sjjemez uiiu m 3iu|Bj§3]UT ez3zse|mz ' JoSauzD^siiEiidE^] niusisXs [oSsuem -oztueSjoz]" i->jzDE|oq e^X^Xj-^ EU|Eni>j3pjui Epfqo 74 Alternatywne przyrody niesprawdzone detergenty, które miały neutralizować ropę, tylko wzmacniały ekologiczną dewastację. Mniej więcej w tym samym czasie za granicą na pierwszych stronach gazet zaczęły się pojawiać doniesienia o podobnych przypadkach. Chodzi o szeroko dyskutowany w mediach wybuch na platformie wiertniczej Union Oil Company u wybrzeży Santa Barbary w Kalifornii, o nowe, szokujące dane o zatruciu Wielkich Jezior ropą naftową i substancjami chemicznymi oraz o skażenie rtęcią w japońskiej zatoce Minimata (zob. McCormick 1995: 68-72). W roku 1970 uwagę brytyjskiej i zagranicznej opinii publicznej zaczął przyciągać o wiele szerszy zakres zagrożeń środowiska, dotyczących nie tylko prostej ochrony życia przyrodniczego i krajobrazu, lecz teraz już promieniowania radioaktywnego, pestycydów, emisji spalin i innych stałych form zatrucia wody i powietrza. Wydarzenia te zaczęły budzić poczucie ogólniejszego kryzysu spowodowanego dewastacją środowiska, który przekraczał granice państw i zagrażał każdemu, nie był zaś tylko skutkiem sporadycznych i izolowanych katastrof (Wynne i Crouch 1991: 15). W Wielkiej Brytanii obawy przed skażeniem i troska o stan zasobów naturalnych pod koniec lat 60. doprowadziły do utworzenia w roku 1970 Departamentu Środowiska i nowej stałej Royal Commission on Environmental Pollution. Podejście brytyjskiego rządu do kwestii środowiska najłatwiej zrozumieć na podstawie trzech omawianych wyżej stałych dyskursów: wiejski pejzaż, estetyka i nauka. Nowy departament postrzegał zmianę środowiska zasadniczo w polu tych dyskursów, w terminach trzech szerokich kategorii różnych kwestii: planowego użytkowania ziemi, kontroli zanieczyszczeń oraz ochrony wiejskiej kultury i przyrody (Grove-White 1991b: 17). Te trzy kategorie, zinstytucjonalizowane w trwałe „baronie" nowego departamentu wpłynęły na ukonstytuowanie się dominujących dyskursów i ram pojęciowych, w których państwo brytyjskie do dzisiaj formułuje zasady polityki w kwestiach środowiska i kwestie te rozumie. We wczesnych latach 70. XX wieku zainteresowanie bardziej globalnymi i systemowymi kwestiami środowiska nie miało jeszcze środka publicznego wyrazu, gdyż zarówno grupy działające na rzecz środowiska, jak i agencje rządowe nadal postrzegały przyrodę w zgodzie z dawnym słownikiem ochrony życia wiejskiego i jego otoczenia. Rodziło to milczące, ale dominujące uznanie troski o przyrodę za wysoce nieistotną dla kształtowania polityki modernizacji takich dziedzin, jak rolnictwo, zaopatrzenie Wymyślanie przyrody 75 w energię, infrastruktura transportu czy energetyka jądrowa niezależnie od wpływu tych działań na krajobraz i kształt terenów wiejskich. Ponadto, jeśli chodzi o zanieczyszczenie przyrody, Wielka Brytania zadowalała się swoim systemem jego kontroli i kontroli nauki oraz wiarą w możliwość pogodzenia ekspansji przemysłu z zachowaniem dziedzictwa przyrody i architektury. Wczesnym i zasadniczo intelektualnym wyzwaniem dla takiej ortodoksji było nieistniejące już dziś Conservation Society, założone w roku 1966 w celu „uświadamiania społeczeństwu skutków dla środowiska, jakie niosą nierozsądne wykorzystanie technologii i eksplozja demograficzna" (Hettena i Syer 1971). Inne wpływowe brytyjskie teksty z tego okresu to The Doomsday Book Rattraya Tay-lora (1970) i Blueprint for Survival Ecologisty, opublikowany w roku 1972 na krótko przed raportem Granice wzrostu. Chociaż teksty te pobudziły w kręgach nauki i brytyjskiego ruchu ochrony przyrody dyskusję o globalnych wymiarach środowiska, wywarły niewielki bezpośredni wpływ na politykę, gdyż wyrażane przez nie obawy nie mieściły się w instytucjonalnych dyskursach, jakimi operowało państwo brytyjskie. W ciągu lat 70. i na początku lat 80. pojawiły się pewne „kwestie", które ukonstytuowały „sprawę środowiska". Zaliczają się do nich wzrost produkcji chemikaliów w latach 60., niedobory zasobów naturalnych i energii na początku lat 70., energia jądrowa i autostrady pod koniec tejże dekady, kwestie rolnictwa i wsi na początku lat 80., stosunkowo niedawno zaś kwaśne deszcze, dziura ozonowa, kwestia bioróżnorodności i efekt cieplarniany (Grove-White 1991a; Hajer 1995; rozdział 1 powyżej). Chris Rose, dziś zastępca dyrektora administracyjnego w brytyjskim Greenpeace i wieloletni działacz ruchu na rzecz ochrony środowiska, opisuje ten ruch z lat 70. i 80. jako „istotnie zaangażowany w walkę o wykazanie swoich racji za pomocą coraz dobitniejszych diagnoz pokazujących krytyczny stan dewastacji nie tylko na poziomie jednostki, wspólnoty, na poziomie lokalnym lub nawet regionalnym, lecz też na poziomie narodowym, międzynarodowym, a wreszcie globalnym" (1993: 287). Opiszemy teraz proces „walki" grup działających na rzecz środowiska o wykazanie, że pewne kwestie istotnie były częścią wspólnej „sprawy" środowiska. Ta walka obejmowała coś w rodzaju „pracy kulturalnej". Oznacza to, że grupy te działały oportunistycznie w granicach zarysowanych wyżej ram instytucjonalnych i starały się wpłynąć na zmianę rozumienia, zarówno w sensie „przestrzennym", 76 Alternatywne przyrody jak „czasowym", czym jest środowisko. Grupy te starały się też dawać wyraz szerszemu rozczarowaniu przyrodą nowoczesnych społeczeństw, wyrażać to, co często określa się dziś jako ponowoczesne. To ujęcie procesu wprowadzania przyrody jako środowiska powstało na podstawie wywiadów badawczych z większością kluczowych działaczy brytyjskich czynnych w tym okresie. Aż do wczesnych lat 70. głównymi organizacjami pozarządowymi, które zajmowały się kwestiami ochrony przyrody, były Royal Society for the Protection of Birds (RSPB), World Wildlife Fund (WWF), Royal Society for Nature Conservation (RSNC), Council for the Preservation of Rural England (CPRE), National Trust (NT), Town and Country Planning Association (TCPA) oraz Civic Trust. Wszystkie poza NT miały niewielki zespół pracowników, którzy działali mniej lub bardziej niezależnie od siebie i bez szczególnego poczucia wspólnej tożsamości. Organizacje te dążyły do prowadzenia dość zażyłego i „dżentelmeńskiego" dialogu z państwem, polegając na formalnych procedurach konsultacji i na prywatnych negocjacjach z urzędnikami. Zwykle unikano konfliktów i raczej nie kwestionowano ani zasad poszczególnych kierunków rozwoju, ani dynamiki, którą uważano za przyczynę dewastacji środowiska. Ciała ruchu ochrony przyrody zajmowały się wykupem ziemi pod rezerwaty i zarządzaniem nimi, a organizacje zorientowane na planowanie udzielały konsultacji w zakresie ważnych projektów, jak autostrady, osiedla mieszkaniowe czy eksploatacja minerałów. Gdy organizacja w rodzaju CPRE sprzeciwiała się pewnym projektom, jak na przykład podczas społecznych konsultacji w sprawie trzeciego lotniska w Londynie i różnych nowych autostrad, występowała raczej jako świadek niż jako organizacja prowadząca kampanię sensu stricto. W tym właśnie kontekście powinniśmy sytuować wczesny rozwój FoE. Grove-White i Burkę przypominają chaotyczny i anarchiczny charakter wczesnego FoE, jego naiwność w stosunku do brytyjskiego systemu politycznego, brak szacunku dla ortodoksyjnych instytucji i wybujałe mierzenie sił na zamiary. Wielu wczesnych działaczy było uprzednio zaangażowanych w radykalną politykę studencką i wprowadziło do swojej kampanijnej gorliwości etos antyesta-blishmencki, ale sam program intelektualny pochodził częściowo od bardziej zrównoważonego Conservation Society. Jak stwierdził Barclay Inglis, „Przyjaciele Ziemi to była eksplozja w zawieszeniu" (Burkę 1996: wywiad). Dwie wczesne kampanie były skierowane Wymyślanie przyrody 77 przeciw propozycji firmy Rio Tinto-Zinc wydobywania miedzi w walijskim Snowdonia National Park oraz przeciw decyzji firmy Cad-bury Schweppes przejścia z butelek zwrotnych na bezzwrotne. Obie kampanie ilustrują troskę już nie o poszczególne zagrożone rejony, ale o społeczne praktyki postrzegane jako systematycznie zwiększające zaśmiecenie środowiska w społeczeństwie przemysłowym. Walt Patterson opisuje żywy odzew w społeczeństwie tej kampanii, wspartej jeszcze sugestywnymi obrazami: W słoneczną sobotę maja roku 1971 orszak stu przyjaciół zwrócił 1500 bezzwrotnych butelek w siedzibie Schweppesa. Efektowna metafora wizualna - dziedziniec całkowicie zasypany porzuconymi butelkami - zwrócił uwagę prasy i telewizji nie tylko w kraju, ale i za granicą ... W następnych tygodniach grupy określające się mianem „Przyjaciele Ziemi" wyrosły nagle w całym kraju. (1984: 141) Tom Burkę mówi, że takie kampanie miały wyraźnie określony cel, były dobrze przygotowane, pomysłowe i przeprowadzane z ogromnym „zgęszczeniem energii" (1996: wywiad). Zapewne nic dziwnego, że tego rodzaju aktywność miała istotny wpływ na styl działania bardziej tradycyjnych grup. Dla Grove-White'a ten radykalizm był elementem nowego kontekstu, który skłonił CPRE do bardziej jawnego podjęcia kwestii, które leżały u podstaw procesów kierujących rozwojem terenów wiejskich i które nie były wówczas przedmiotem publicznej debaty. Grove-White uważa, że w latach 70. wiele kampanii na rzecz środowiska było motywowanych silną potrzebą wyeksponowania i oprotestowania ukrytych często przesłanek niezróżnicowanego wzrostu, które wyraźnie prowadziły do społecznych i technologicznych zmian wewnątrz zorganizowanego kapitalizmu. W roku 1973 John Adams, wykładowca geografii w University College London, doradzał FoE w sprawach autostrad. Sformułował on argumentację, że presję na inwestycje w tej branży wywołał w przeważającej mierze model polityki życia publicznego typu „przewiduj i wprowadź" (Adams 1981). Implikował on fakt, że przewidywanie przyszłego zapotrzebowania na drogi było mniej lub bardziej samona-pędzające się w tym sensie, że późniejszy popyt tworzyła raczej podaż (w postaci nowych lotnisk, dróg i zbiorników wodnych) niż istniejąca już potrzeba. Kampanie znajdowały często wyraz w systemie planowego użytkowania ziemi, gdyż do udziału w tym forum aktywnie zapraszano 78 Alternatywne przyrody (zwłaszcza po utworzeniu w roku 1969 Skeffingham Committee on Public Participation in Planning) w przeciwieństwie na przykład do objętych tajemnicą spraw zatrucia środowiska. System konsultacji publicznych odgrywał centralną rolę jako miejsce, w którym grupy nacisku w sprawach środowiska mogły kwestionować przesłanki i milcząco przyjęte zasady kierujące modernizacją w sferze polityki publicznej. Grove-White sam był ekspertem i wypowiadał się w sprawach systemu konsultacji, sposobów zbierania danych, taktyki przedkonsultacyjnej i operowania ekspertyzami. Użyteczność systemu konsultacji tkwiła wszelako w ich teatralności i poczuciu dramatyzmu, dzięki czemu działacze mogli eksponować znaczenie poszczególnych przypadków jako symboli debat o wiele szerszych: Można powiedzieć, że procesy taktycznego planowania, przygotowania intelektualnego i coraz subtelniejszej argumentacji na gruncie wykorzystywania możliwości oferowanych wówczas przez system konsultacji publicznych odegrały znaczącą rolę w samookreśleniu się brytyjskiego ruchu na rzecz środowiska ... System ten stał się kluczowym środkiem, za pośrednictwem którego, w kontekście specyficznej brytyjskiej kultury politycznej i administracyjnej, kwestie środowiska - a wśród nich sprawa energii jądrowej, autostrad, urbanizacji terenów wiejskich i eksploatacji zasobów mineralnych - mogły ujrzeć światło dzienne w latach 1975-1989. (Grove-White 1992: 38-39) Ilustracją tego procesu mogą być konsultacje z roku 1976 w sprawie zakładów typu Thorp przetwarzania zużytego paliwa jądrowego w Windscale (dziś Sellafield) na wybrzeżu kumbryjskim i ich wpływ na FoE, na konstrukcję zagadnienia energii jądrowej jako dotyczącego środowiska i na nową tożsamość protestujących grup. Do roku 1976 jawna społeczna opozycja wobec energii jądrowej była dość nikła. Nawet gdy nastąpiła pierwsza w Wielkiej Brytanii poważna katastrofa w energetyce jądrowej, gdy mianowicie wybuchł pożar w elektrowni jądrowej w Windscale, nie było reakcji ani społeczeństwa, ani mediów (Hali 1986). Inaczej niż na kontynencie europejskim, gdzie od początku lat 70. przeciwnicy energetyki jądrowej byli głośniejsi i niekiedy dochodziło do awantur, Brytyjczycy podtrzymywali sztuczny klimat cichego zaufania do energetyki jądrowej jako bezpiecznego zastosowania osiągnięć naukowych (Hali 1986: 137). Gdy więc British Nuclear Fuels złożyło wniosek w sprawie rozbudowy zakładów w Windscale, niewiele osób we władzach państwowych obawiało się czegoś więcej niż Wymyślanie przyrody 79 tylko lokalnych protestów, choćby nawet i stanowczych. Mimo to FoE skrytykowało wniosek i napisało artykuł, który głosił, że rozbudowa uczyni Windscale jednym z największych w świecie radioaktywnych śmietników. Patterson opisuje, jak Daily Mirror kupiło sprawę i kilka miesięcy później opublikowało na pierwszej stronie artykuł z nagłówkiem „Plan założenia śmietnika odpadów radioaktywnych na światową skalę" (1984: 149). W tym samym czasie Michael Flood i Grove-White napisali pamflet Nuclear Prospects (1976), który zawierał moralną i technologiczną krytykę energetyki jądrowej. Jeden z kluczowych argumentów głosił, że długotrwałe uzależnienie od programu wzbogacania paliwa jądrowego za pomocą plutonu nieuchronnie doprowadzi do znacznego ograniczenia wolności obywatelskich. Co ciekawe, była to wspólna publikacja FoE, CPRE i National Council for Civil Liberties (NCCL). Wzbudziła ona spore zainteresowanie, także w formie obszernych artykułów w Timesie i Nature. Argumentację tę wzmacniał fakt, że pięć miesięcy wcześniej uzbrojone oddziały policji zyskały zwiększone uprawnienia w zakresie ochrony brytyjskich urządzeń nuklearnych i ich plutonu (Hali 1986: 143). Wydarzenia te, wraz z kontrowersyjnym raportem Komisji Królewskiej Nuclear Power and the Environment (1976) wywołały tak znaczną presję społeczną i polityczną, że rząd labourzystów zdecydował się podjąć konsultacje społeczne i poddać pod dyskusję domniemane korzyści płynące z wykorzystania energii jądrowej, co do których panowała wtedy zgoda wśród naukowców, w przemyśle, związkach zawodowych, parlamencie i mediach. Jak stwierdza Hali: Nowością był wywołany odzew. Gazety, TV, radio i parlament - wszyscy zainteresowali się Windscale. I zaczęła się prawdziwa dyskusja o korzyściach, jakie dają te zakłady. (1986: 148) Ponadto dramatyzm konsultacji i asysta mediów miały duże znaczenie dla narodzin nowego sensu brytyjskiego ruchu na rzecz środowiska, wspólnoty sprawy i rudymentarnego poczucia wspólnej tożsamości różnych grup działających w tym ruchu. Niewątpliwie dały też FoE wielki zastrzyk poczucia, że jako organizacja cieszy się zaufaniem opinii publicznej i że zaistniała dla niej. Dyskusje o energetyce jądrowej miały na początku lat 80. o wiele większy odzew niż sprawy bezpieczeństwa publicznego czy krajobrazu. Wraz z powrotem kampanii na rzecz rozbrojenia jądrowego 80 Alternatywne przyrody Wymyślanie przyrody 81 (CND), zaniepokojeniem reakcjami Zachodu na zimną wojnę i wyborem Margaret Thatcher, opozycja wobec zarówno cywilnych, jak wojskowych aspektów energii jądrowej zaczęła odzwierciedlać szerszą opozycję wobec polityki jawnie nastawionej na ekonomiczny egoizm. W tym czasie dominował polityczny imperatyw rozwijania energetyki jądrowej i zapewniania źródeł energii alternatywnych do węgla kamiennego. Nawet CPRE zdecydowało się na kampanię przeciw planom rządowym budowy w ciągu 12 lat dziesięciu ciśnieniowych reaktorów wodnych (PWR). Konsultacje dotyczące reaktora w Sizewell trwały dwa lata, a spór wzmagały napięcia wewnątrz nuklearnego establishmentu w kwestii bezpieczeństwa i efektywności proponowanego PWR według projektu amerykańskiego. Postawy antynuklearne w latach 80. wyrażano też poza systemem konsultacji publicznych: od odmowy lokalnych, na ogół labourzy-stowskich władz wprowadzania rządowych programów obrony cywilnej i ogłaszania swojego terenu „strefą bezatomową" po głosy w partiach Pracy i Liberalnej proponujące rezygnację z energetyki jądrowej, pewne oficjalne konsultacje w sprawie ewentualnego związku między urządzeniami do produkcji energii jądrowej a białaczką oraz bardzo nagłośnione i wysoce skuteczne lokalne kampanie przeciw projektom władz budowy składowisk odpadów nisko-radioaktywnych. W nieco inny sposób ustawa z roku 1981 Wildlife and Countryside Act przyczyniła się do wzmocnienia ruchu na rzecz środowiska jako samodzielnej siły brytyjskiego życia politycznego. Gdy w roku 1979 do władzy doszli torysi, rząd musiał wprowadzić dyrektywę Wspólnoty Europejskiej w sprawie ptactwa. Mając różne inne problemy z zanikaniem wrzosowisk itp., rząd wykorzystał odnośny projekt Partii Pracy, zaadaptował go w sposób korzystny dla rolników i w roku 1980 przekazał Izbie Lordów. Peter Melchett, dawny minister z Partii Pracy, przedstawia interesujący pogląd na to, jak jego zdaniem nowy konserwatywny rząd postrzegał tę ustawę: Sądzę, że parlamentarzyści uznali cały ten materiał o przyrodzie za czysty żart. Zupełnie nieistotny dla polityki, nikt się na tym nie znał... Izba Lordów, jasne, wielu właścicieli ziemskich, oni wszyscy będą wiedzieć, o czym mówią, pchnijmy to tam. (1996: wywiad) Jednak zupełnie przypadkowo ochrona przyrody stała się nagle znacznie bardziej kontrowersyjna. Na krótko przed opóźnioną debatą nad ustawą w Izbie Lordów Marion Shoard, wcześniej działacz- ka CPRE, opublikowała przełomową książkę The Theft of the Countryside (1980). Chris Rose, wówczas działacz FoE na rzecz terenów wiejskich, opisuje jej wpływ na dyskusję polityczną: Prasa wiejska i NFU [National Farming Union] były wściekłe, ale książka dała wyraz rosnącej fali troski milionów ludzi i wyjaśniła wiele spraw. Recenzentom się podobała: „Dobrze napisana ... fakty są niezbite ... system jest chory" głosił Times, a inna gazeta pisała: „Marion Shoard zdecydowała się nareszcie przerwać zmowę milczenia i ujawnić prawdę o skali finansowego wsparcia dla rolnictwa i o tym, na co idą te pieniądze". (1984: 40) Los wsi stał się sprawą szczególnie kontrowersyjną w latach 80. XX wieku. Kontrowersje trwały jeszcze po uchwaleniu ustawy z roku 1981, gdyż system dopłat dla rolników za ograniczanie produkcji zaczęto uznawać za kosztowny i niesprawiedliwy. W dużym stopniu dzięki działaniom takich grup, jak Ramblers, FoE, CPRE i WWF nowy dyskurs wiejski zaczął przenikać do publicznej świadomości. Nie uważano już rolników za oczywistych strażników wiejskich okolic, lecz za zagrożenie dla przyrody takie samo jak ze strony innych gałęzi gospodarki. Nie uważano już (jak w latach 60.) „narodu" za główne zagrożenie dla zachowania wsi w jej dawnej postaci, a politykę „niewpuszczania narodu" zaczęto postrzegać jako egoistyczne próby właścicieli ziemi i ciał ruchu ochrony przyrody zabezpieczania własnych interesów. Wczesne lata 80. cechował też wzrost zamożności społeczeństwa, co przekładało się na wielki wzrost popytu w zakresie budownictwa mieszkaniowego na terenach wiejskich, zwłaszcza na południowym wschodzie. W reakcji na to Patrick Jenkin, sekretarz stanu ds. środowiska, wydał w roku 1983 dwa rozporządzenia mające zmniejszyć restrykcje w systemie planowania zabudowy terenów wiejskich. Grove-White (1992: 40-42) opisuje, jak pozwoliło to CPRE na przeprowadzenie skutecznej kampanii. Wykorzystując konflikt wśród torysów między niechęcią do wprowadzania regulacji a głębokim umiłowaniem wiejskich okolic, CPRE wspólnie z Civic Trust przekonała 60 torysów, posłów z okręgów południowo--wschodnich, do podpisania się pod zastrzeżeniami wobec rządowych projektów. Potem, dzieląc wspólną platformę z rozmaitymi grupami lokalnych interesów, które były przeciw projektowi rozporządzenia (choć z różnych powodów), CPRE nie pozostawiło rządowi innego wyboru jak tylko wycofać zarówno rozporządzenie 82 Alternatywne przyrody dotyczące zielonych pasów, jak i projekt rozporządzenia o zabudowie terenów wiejskich. Grove-White sugeruje, że wydarzenie to stanowiło punkt zwrotny w relacjach między CPRE a rządem w latach osiemdziesiątych. W połowie tychże lat osiemdziesiątych niektórzy torysi z tylnych rzędów Izby Gmin, reprezentujący południowe obrzeża kraju, zaczęli pisać pamflety w sprawie środowiska, skupiając się głównie na sprawach wsi. Coraz wyraźniej interpretowali los angielskiej (południowej) wsi jako konsekwencję problemów ze środowiskiem, co pozwoliło rozszerzyć problematykę środowiska dzięki pomocy z nieoczekiwanej strony. Ta polityczna troska była po części reakcją na polityczne zagrożenie ze strony nowo utworzonej Social Democratic Party (SDP), która aktywnie działała w sprawach wsi, uważanych przez działaczy tej partii za szczególnie poszkodowane wskutek polityki torysów. Jednocześnie Geoff Lean namówił gazetę Observer do rocznej kampanii na rzecz wsi. W roku 1987 Michael Heseltine, wówczas chwilowo poza rządem po aferze z firmą Westland, wygłaszał przemówienia o planowaniu i problematyce wiejskiej. Tom Burke i Nigel Haigh (wówczas dyrektor Institute for European Environment Policy) podczas spotkania z Heseltinem namówili go, by na dorocznej kolacji w Chemical Industry Association wygłosił mowę o zatruciu środowiska. Wkrótce Burkę zaczął pisać Heselti-ne'owi przemówienia o środowisku, które uważano za pomocne w krytyce polityki leseferyzmu Partii Konserwatywnej. Przez znaczną część lat 80. Green Alliance (z Burkem jako dyrektorem) inicjował wyścig partii politycznych w „zieloną" stronę. Burkę napisał przemówienie Davidowi Owenowi (wówczas liderowi SDP) o „zielonym wzroście", a sformułowania tego użył potem Chris Patten jako sekretarz stanu ds. środowiska. Ta krytyka polityki leseferyzmu została jeszcze wzmocniona przez FoE, gdzie dyrektorem został właśnie Jonathan Porritt. Jego znakomite talenty komunikacyjne i książka Seeing Green (1984) pomogły wykrystalizować się ruchowi na rzecz środowiska jako „zielonemu", choć do takiego postrzegania aspirowały zarówno Green Alliance (założony w roku 1978), jak i różne partie „zielonych" (zwłaszcza partia niemiecka). Zaczął się kształtować pewien styl życia, obejmujący dietę jarską, troskę o zwierzęta, sklepy ze zdrową żywnością, festiwale pod gołym niebem, rowery, autostop i manifestacje, co Strathern nazywa interwencją kultury na rzecz ratowania natury (zob. rozdział 1 powyżej i Savage et al. 1992). Częściowo Wymyślanie przyrody 83 wskutek tego, a częściowo w reakcji na powszechnie dostrzeganą niewrażliwość konwencjonalnej polityki na zasadnicze elementy współczesnych problemów, pozarządowe organizacje działające na rzecz środowiska rosły w liczebność i znaczenie. Zaniepokojenie społeczne wzrosło jeszcze po katastrofie reaktora jądrowego w Czarnobylu w maju 1986 - spektakularnym przykładzie, jak technologia może powodować niemal natychmiastowe i powszechne skażenie - i w ciągu roku 1987, gdy uwagę opinii publicznej zaabsorbowała dziura w warstwie ozonowej - co było po części wynikiem medialnego upowszechnienia dyskusji naukowców, a po części skutkiem udanej kampanii FoE przeciw producentom freonów. Rosnąca świadomość faktu, że nowe technologie wywołują natychmiastowe skutki, wzmogła poczucie, że środowisko jest szczególnie zagrożone przez nadzwyczaj szybką ekologiczną dewastację, której skutki jak na ironię trzeba będzie usuwać przez dziesiątki, a nawet setki lat (zob. rozdział 5 poniżej). W przypadku freonów świadomość tę ukształtowała informacja, że używane na co dzień i na pozór bezpieczne wyroby (spray i lodówki) mogą na długo zaszkodzić zdrowiu planety. Gdy jednak grupy działające na rzecz środowiska coraz sprawniej operowały w ramach idiomu politycznego i naukowego, powstały obawy, czy taki rosnący profesjonalizm nie zagrozi spontaniczności, którą na początku lat 70. emanował współczesny ruch ochrony środowiska. W roku 1983 powstał Common Ground jako ciało służące eksploracji subiektywnych, imaginacyjnych, emocjonalnych i duchowych więzi człowieka z jego środowiskiem lokalnym. Starano się tam godzić stronę naukową z osobistą, rzadkość z codziennością, osobliwość ze zwykłością, aspekt globalny z lokalnym, abstrakcyjną przestrzeń z określonym miejscem, przeciętne postaci z ludźmi o złożonej, ambiwalentnej tożsamości i historii osobistej. Odbywało się to przez: wystawy artystyczne; książki (Clifford i King 1993; King i Clifford 1985; Mabey et al. 1984); zachęcanie ludności za pośrednictwem koncepcji map parafialnych do nanoszenia miejsc szczególnie przez siebie ulubionych (w rozdziale 5 rozważamy czasowe wymiary map parafialnych); tworzenie podstawowych reguł dla „miejscowych atrakcji"; inicjowanie przedsięwzięć symbolizujących aspekty przyrody szczególnie ważne dla naszej tożsamości historycznej, jak Drzewa, Sady, a niedawno Gleba; rozwijanie akcji w rodzaju projektu Nowe Kamienie Milowe, który polega na pracy rzeźbiarzy z miejscową wspólnotą, i wprowadzanie 84 Alternatywne przyrody do kalendarza nowych świąt, takich jak Dzień Strojenia Drzewa czy Dzień Jabłka. Gdy jednak rząd był nadal rad ze swojej długiej i „chlubnej" kontroli zanieczyszczeń, europejskie organizacje pozarządowe coraz dobitniej przedstawiały Wielką Brytanię jako „brudasa Europy". Etykietka przyrosła za sprawą mediów i w zgodzie ze społecznym zaniepokojeniem widoczną niewrażliwością państwa na kwestie środowiska i inne sprawy z nim związane. Okazji do działania dostarczało członkostwo Wielkiej Brytanii we Wspólnocie Europejskiej, i to nie tylko poprzez konkretną politykę dotyczącą środowiska i pięciu obecnie planów działania w tej sferze, lecz również za pośrednictwem Europejskiego Biura ds. Środowiska (EEB), koalicji organizacji pozarządowych z bezpośrednim dostępem do różnych instytucji Wspólnoty Europejskiej. W szczególności Nigel Haigh (1987; wyd. 1 1984) był tym, który odegrał ważną rolę w ukazywaniu organizacjom pozarządowym możliwości wykorzystania europejskiego prawa i europejskich instytucji przeciw rządowi brytyjskiemu i przyczynił się, obok wielu innych, do opracowania programu Environmental Sensitive Areas (rolnicy otrzymują dopłaty, by prowadzili niskowydajne uprawy) i do utworzenia National Rivers Authority, niezależnego ciała kontrolującego zanieczyszczenia, ustanowionego do nadzoru prywatyzowanej hydroenergetyki. Co ciekawe, aż do lat 80. XX wieku Wielka Brytania bez szczególnych wahań akceptowała dyrektywy Wspólnoty Europejskiej w sprawach środowiska, łącznie z dyrektywami o jakości wody w kąpieliskach (1976), ptactwie (1979), wodzie pitnej (1980) i ocenie skutków [dla środowiska] (1980). W tym czasie władze brytyjskie uważały kraj za należący do europejskiej czołówki pod względem świadomości ekologicznej i zakładały, że pięć lat aż nadto wystarczy do wprowadzenia dyrektyw w życie i dokonania wszelkich niezbędnych adaptacji (Haigh i Lanigan 1995: 22). Z drugiej strony jednak, jak wspomniano, pod koniec lat 80. Wielka Brytania zyskała etykietkę „brudasa Europy". Haigh i Lanigan (1995) wyjaśniają jej pojawienie się zmianami w sposobie prowadzenia europejskiej polityki w dziedzinie ochrony środowiska. W ciągu lat 80. Directorate Generale odpowiedzialny za środowisko (DGX1) nabrał znaczenia i prestiżu. Pod wpływem rosnącej troski społeczeństwa o środowisko, pojawienia się rozmaitych partii zielonych i objęcia przez Carlo Ripa di Meanę stanowiska komisarza ds. środowiska, DGX1 zaczął podchodzić „maksymalistycznie" do interpretacji dyrektyw Wymyślanie przyrody 85 dotyczących środowiska - innymi słowy, uznał, że dyrektywy „należy interpretować, a następnie wcielać w życie tak, by maksymalizować korzyści dla środowiska" (Haigh i Lanigan 1995: 24). Takie podejście doprowadziło do konfliktu między Wspólnotą Europejską a Wielką Brytanią, która tradycyjnie podchodziła do dyrektyw bardziej elastycznie, uznając je za narzędzia, których wprowadzenie może wymagać uwzględnienia czasu, możliwości finansowych i kwestii własnościowych. Takie różnice w interpretacji dały brytyjskim i europejskim organizacjom pozarządowym wiele okazji do oskarżania władz brytyjskich o obstrukcję w niektórych wysoce kontrowersyjnych sprawach, takich jak rzekome nieprzeprowadze-nie oceny skutków kontrowersyjnych projektów dróg w Twyford Down i Oxleas Woods, a także w sprawie czystości powietrza, wody na kąpieliskach i wody pitnej. Wykorzystywały to krajowe organizacje pozarządowe w strategii eksponowania negatywnego obrazu Wielkiej Brytanii w dziedzinie ochrony środowiska. Wreszcie, ostatnie dwie dekady charakteryzowano za pomocą pojęcia „mediatyzacji" życia społecznego. W tym okresie mass media zajęły centralne miejsce na scenie, na której wyłonił się dyskurs „środowiska" (zob. Anderson 1997; Hansen 1993). W ciągu lat 80. grupy nacisku wykorzystywały coraz bardziej złożone symbole wizualne w celu przyciągnięcia uwagi społeczeństwa. Kobiety w Green-ham i inni protestujący przeciw broni jądrowej budowali „obozy pokoju" i otaczali bazy wojskowe z taką bronią, tworząc w ten sposób wymowne symbole pokojowego oporu (Roseneil 1995). W FoE wykorzystywano symbol wybuchu atomowego i hasło „energia jądrowa - nie, dziękuję" w przekładzie na wiele języków, aby zasygnalizować międzynarodowy opór wobec tej energii. Dla Greenpeace Wojownik Tęczy był bohaterskim symbolem oporu wobec żądzy zysku wielkich firm i ich lekceważenia przyrody. Takie symbole były czymś nowym, dramatycznym, heroicznym, fascynującym i dziwnym. Dlaczego ludzie mieliby ryzykować życiem, przeciwstawiając się składowaniu toksycznych odpadów w morzu lub tracić całe lata życia w obozie pokoju? Grupy nacisku, przede wszystkim Greenpeace, coraz skuteczniej przekazywały krajowym i międzynarodowym mediom sugestywne obrazy, uwzględniając medialne wymogi nowości, atrakcyjności i dramatyzmu. W połowie lat 80. sama prasa o wysokim poziomie zaczęła się żywiej interesować kwestiami środowiska. Interesującym przykładem jest zatrudnienie w roku 1986 na stanowisku redaktora Daily 86 Alternatywne przyrody Telegraph Maksa Hastingsa, który uważał, że „wieś stoi w obliczu straszliwych zagrożeń" (Porritt i Winner 1988: 95). Inne gazety również zaczęły podejmować kwestie środowiska, ale w zróżnicowany sposób zgodny z orientacją swoich czytelników. Gdy więc Telegraph skupiał się na sprawach wsi, Times skłaniał się do przyjmowania perspektywy Whitehall, a Guardian eksponował kwestie energii nuklearnej i wielorybnictwa (Anderson 1997). Zainteresowanie mediów sięgnęło szczytu latem 1988 roku wraz z nowymi doniesieniami o epidemii wśród fok z Morza Północnego. Gazeta Daily Mail, zasłużona podpora Partii Konserwatywnej, wykorzystała tę sprawę do zarzucenia władzom beztroski. Inne gazety - ani te lepsze, ani brukowe - nie pozostały w tyle. Materiał Daily Mail o epidemii wśród fok był w istocie kulminacją serii reportaży o „zagładzie", którym towarzyszyło logo „Środowisko: tej gazecie zależy" (Anderson 1997). Afera z fokami była głównie efektem apelu o ratowanie „zwierzątek" jako ginących ofiar zatrucia Morza Północnego w politycznym klimacie uznającym władze kraju za zadowolone ze stanu środowiska. Wkrótce potem gazeta Daily Mirror wraz z pewnymi grupami działającymi na rzecz środowiska i związkami zawodowymi przeprowadziła kampanię przeciw przyjęciu przez Wielką Brytanię bardzo toksycznego ładunku metali ciężkich z Karen B. Retoryka kampanii głosiła, że rząd dla materialnych korzyści popiera składowanie toksycznych odpadów, okazując tym samym bezmyślne lekceważenie i beztroskę w obliczu pogarszającego się stanu środowiska. Tak oto prześledziliśmy niektóre z czynników, które wpłynęły na wprowadzenie do współczesnej polityki brytyjskiej idei „środowiska" i uprawomocnienie jej tam. Warto odnotować dwa aspekty porównawcze. Po pierwsze, kolejne rządy brytyjskie co najmniej od lat 70. nie były zbyt skore do reagowania na poglądy opinii publicznej w sprawach środowiska, jeśli porównać te działania z podejmowanymi w USA do czasów Reagana wysiłkami w zakresie legislacji i regulacji. Było to spowodowane po części trwałością tradycyjnego obrazu brytyjskich polityków jako służących organom wykonawczym, brytyjskim systemem jednomandatowych okręgów wyborczych i niewrażliwością instytucji na szerszy społeczny i historyczny kontekst konkretnych zagadnień. Takie czynniki ukształtowały silne organa wykonawcze o niewielkiej zdolności przyswajania sobie nowych idei, nowej wrażliwości czy wręcz akceptowania nowych stronnictw. Ponadto pragmatyczna postawa dążenia do kompromi- Wymyślanie przyrody 87 su prowadziła w zakresie zanieczyszczenia środowiska do preferowania rozwiązań wolnych od przymusu, co się poważnie zemściło podczas kontrowersji wokół kwestii kwaśnego deszczu (Hajer 1995) i w niedawnych kontrowersjach wokół BSE (zob. rozdział 8). Po drugie, brak politycznego wpływu brytyjskiej partii zielonych jest znamienny w porównaniu do kontynentu europejskiego. Narodziny i znaczenie niemieckiego enwironmentalizmu jest ściślej związane z powstaniem Die Griinen w latach 80. XX wieku. Niemieccy Zieloni szczególnie zręcznie potrafili uwzględnić całkiem spore spektrum alternatywnych, antynuklearnych i lewicowych ruchów, które powstały w reakcji na powojenny etos wykluczającego wszystko inne industrializmu (Parkin 1989). Ich sukces wyborczy w wyborach europejskich 1983 stanowił symboliczny oddźwięk nowego rodzaju polityki kontrastującej ze sztywnymi podziałami zimnej wojny. Pod koniec lat 80. w Wielkiej Brytanii przyroda została substan-cjalnie przeobrażona w środowisko i takie środowisko zostało trwale umocowane jako główna kwestia brytyjskiej polityki i kultury. We wrześniu 1988 roku nastąpiła silnie nagłośniona konwersja Margaret Thatcher podczas przemówienia w Royal Society, kiedy to stwierdziła ona, że globalne kwestie środowiska mają pierwszorzędne znaczenie. Kluczową postacią stojącą za tą ewidentną konwersją był sir Crispin Tickell, uprzedni ambasador brytyjski w USA. Co ważne, Thatcher podejmowała nie tyle lokalne lub narodowe, lecz globalne kwestie środowiska, zwłaszcza sprawy ozonu, kwaśnego deszczu i zmian klimatycznych. Przemówienie wywołało żywy odzew w mediach i spowodowało gwałtowne zatrudnianie korespondentów do spraw środowiska i poszukiwanie „fachowych" rzeczników zdolnych wydać kompetentną opinię. Dla najważniejszych pozarządowych organizacji ochrony środowiska skutki były dramatyczne. Przestały one odgrywać rolę starających się wytłumaczyć reszcie świata doniosłość kwestii środowiska. Teraz reszta świata, jak się wydawało, podzielała ich pogląd i czekała na ich ruch. Państwo formalnie uznało priorytet środowiska i tym samym antycypowano politycznie pewne działanie. Efektem przemówienia była pewność, że środowisko trwale weszło do porządku dziennego polityki. W konsekwencji ogromna liczba osób wstąpiła do tych grup ochrony środowiska, które postrzegano jako głoszące od dawna tę samą wieść o globalnym zagrożeniu, zwłaszcza jeśli były to grupy spopularyzowane przez media. Pomiędzy rokiem 1985 a 1989 liczba członków 88 Alternatywne przyrody brytyjskiego Greenpeace wzrosła z 50 tys. do 320 tys., a FoE z 27 tys. do 120 tys. W roku 1990 brytyjski ruch ochrony środowiska miał 4,5 min członków, co czyniło go drugim po związkach zawodowych najbardziej masowym ruchem w dziejach Wielkiej Brytanii (McCormick 199 la). Także w roku 1988 Elkington i Hailes opublikowali Zielony przewodnik młodego konsumenta. W ciągu roku Przewodnik miał 11 dodruków i sprzedał się w nakładzie 350 tys. egz. (McCormick 199la: 107). W roku 1989 zielony konsumpcjonizm stał się jednym z najmodniejszych elementów życia publicznego, obecnym w mediach, supermarketach, partiach politycznych i w przemyśle. McCormick opisuje, jak firmy zaczęły się chlubić „zielonymi" zasługami: Wśród produktów promowanych jako zielone były benzyna bezołowiowa (Shell i Esso), baterie (Panasonic i Varta), pieluszki niechlorowane (Peaudouce i Procter & Gamble), „przyjazne środowisku" auta (Volkswagen, Audi i Vauxhall) oraz sieci supermarketów (Tesco i Co-op). (1991a: 111) Rozwój zielonego konsumpcjonizmu był częścią ogólniejszego procesu normalizacji środowiska. W terminach polityki międzynarodowej, „środowisko", pojawiając się po „końcu" zimnej wojny w roku 1989, znalazło międzynarodowe uznanie jako część nowego porządku świata. Zostało ukonstytuowane jako zespół zagadnień wspólnych Wschodowi i Zachodowi, Północy i Południu. Pojęcia zrównoważenia i zrównoważonego rozwoju wystąpiły jako podstawa nowego, oficjalnie popieranego dyskursu, w którym globalne korporacje, państwa i grupy ochrony środowiska mogły dyskutować kwestie środowiska i dążyć do uczestnictwa w sprawach pozim-nowojennych (omawiamy to poniżej w rozdziale 7). By zrozumieć znaczenie Szczytu Ziemi z roku 1992, musimy pokrótce przebiec historię globalnego enwironmentalizmu od Sztokholmu 1972. Jedną z konsekwencji konferencji sztokholmskiej było stworzenie United Nations Environment Programme (UNEP). Projektem UNEP był Sztokholmski Plan Działania, wysoce zracjonalizowany program w stylu raportu Granice wzrostu, zawierający naukową ocenę stanu środowiska i określający środowiskowe ograniczenia. Earthwatch, ciało sponsorowane przez ONZ, miało zbierać informację od władz poszczególnych państw i oceniać globalne tendencje w zakresie kwestii środowiska, choć w praktyce postęp na tym polu miał nierównomierny charakter. Wymyślanie przyrody 89 Mimo to w latach 70. i 80. pewna liczba raportów utrwaliła ideę globalnego środowiska. W roku 1977 prezydent Carter zlecił wykonanie raportu-kontynuacji Granic wzrostu, który powstał w roku 1980 pod tytułem Global 2000. W roku 1980 Międzynarodowa Unia ds. Ochrony Przyrody (IUCN) sformułowała World Conservation Strategy (WCS), która starała się ustalić główne zagrożenia dla gatunków i ekosystemów. W tym samym roku Komisja Brandta przy ONZ przygotowała Raport Brandta, w którym zwrócono uwagę na wzrost gospodarczych i społecznych nierówności między Północą a Południem i pokazano, jak zagraża to wspólnemu bezpieczeństwu i możliwościom przetrwania. W roku 1987 Światowa Komisja ds. Środowiska i Rozwoju wykonała Raport Brundtlanda, który spopularyzował termin „zrównoważenie" i wprowadził potrzebę powiązania pojęcia środowiska z pojęciem rozwoju. Te raporty i związane z nimi międzynarodowe uzgodnienia stworzyły warunki dla Szczytu Ziemi, który odbył się w Rio de Janeiro pod auspicjami ONZ. Rio stanowiło największe zgromadzenie światowych przywódców służące omówieniu kwestii środowiska i reprezentuje apogeum międzynarodowego enwironmentalizmu oraz początek nowego etapu niepewności. Tam właśnie w wielkim stylu ONZ-owskich konferencji, w większej i lepszej wersji Sztokholmu 1972, uzgodniono zasady zrównoważenia i ustalono globalne plany działania (Rose 1993). Od roku 1990 władze brytyjskie opracowały: Białą Księgę This Common Inheritance, pierwszy brytyjski dokument o kompleksowej polityce w dziedzinie środowiska; Environmental Protection Act (1990), formalną odpowiedź polityczną na Szczyt Ziemi: Sustainable Development: The UK Strategy (1994) oraz utworzyły Environment Agency. Ten zespół inicjatyw „skonsolidował pojawienie się środowiska jako języka i zagadnienia politycznego" (Grove--White 1995: 269). Jedną z inicjatyw zmierzających do podniesienia statusu polityki środowiskowej wewnątrz preferowanego przez Ministerstwo Skarbu dyskursu rynkowego było mianowanie profesora Davida Pearce'a specjalistycznym doradcą - głównym rzecznikiem ekonomii środowiska oraz metodologii oceny surogatów (Grove-White 1997). Wykorzystanie metodologii surogatów, na podstawie której rozważaniom o środowisku przyporządkowuje się wartości monetarne, obiecywało, że w przyszłości politycy będą mogli porównywać koszty i korzyści proponowanych rozwiązań na racjonalnej i politycznie przekonującej podstawie - podejście, 90 Alternatywne przyrody które organizacje pozarządowe natychmiast zaatakowały jako nieporozumienie. Propozycja podejścia od strony analizy efektywności kosztów ilustruje racjonalizm preferowany przez poprzedni rząd konserwatywny w zakresie szacowania kwestii związanych z przyrodą. Równoległe techniki obejmują formalną ocenę ryzyka oraz ekoaudyt (O'Riordan i Jordan 1995). Kwestie środowiska identyfikuje się w ten sposób jako zespół „technologicznych problemów", które wymagają „racjonalnych rozwiązań" - najchętniej dzięki wykorzystaniu nauki i ekonomii. Od roku 1992 władze brytyjskie podejmowały też pewne dodatkowe inicjatywy w kwestii środowiska, odzwierciedlające nowe zaangażowanie rządu w zrównoważony rozwój. Chodzi tu o: wysokiej rangi panel doradczy pod przewodnictwem sir Crispina Tickella, składający sprawozdania bezpośrednio premierowi; okrągły stół 30 członków reprezentujących sfeiy biznesu, władze lokalne, organizacje pozarządowe ds. środowiska i akademików, który miał uzgadniać sprawy bezpośrednio związane ze zrównoważeniem oraz o inicjatywę obywatelską Going for Green, której zadaniem było inspirować w szerszych kręgach postawy przyjazne środowisku. Takie inicjatywy odzwierciedlają nową orientację nastawioną na poszukiwanie konsensu i wskazują na zdeklarowane dążenie do zrównoważenia na zasadzie wyraźnego partnerstwa z przemysłem, grupami ochrony środowiska oraz ze społecznością. W wyniku tych rozmaitych posunięć realizowanych od roku 1988 brytyjskie grupy ochrony środowiska musiały przedefiniować swoją rolę w świecie, w którym dyskursy dotyczące środowiska są obecnie akceptowane jako prawomocny element nowego porządku świata. Szczyt Ziemi w Rio okazał się przełomowy. Gdy jednak grupy ochrony środowiska zostały zaproszone do debaty nad nim obok rządów i wielkich firm, a niekiedy na równych z nimi prawach, spora część opinii publicznej była najwyraźniej rozczarowana wynikami. W następnym podrozdziale zarysujemy pewne najnowsze wydarzenia z historii enwironmentalizmu po Rio, wydarzenia usiłujące kwestionować dominujący do dzisiaj dyskurs środowiska. Zaczniemy od spektakularnych kontrowersji wywołanych brytyjskim programem budowy dróg. Wymyślanie przyrody 91 Enwironmentalizm po Rio Gniew w sprawie drogi W lutym 1994 roku skala protestów ludności przeciw budowie nowych dróg osiągnęła taki poziom, że Geoffrey Lean (1994), senior brytyjskich korespondentów w dziedzinie środowiska, nazwał to zjawisko „najżywotniejszą nową siłą brytyjskiego enwironmentalizmu". W Wielkiej Brytanii działa około 250 grup antydrogowych (Chau-dhary 1994). Instytucjonalny kontekst stanowi przeznaczenie przez rząd konserwatystów 23 mld funtów na program budowy dróg, czemu aktywnie sprzeciwiło się szerokie konsorcjum grup ochrony środowiska. W przeciwieństwie do wcześniejszych kampanii taktykę akcji bezpośredniej non-violence zastosowała protestująca miejscowa ludność. Takie kampanie non-violence częściowo opierały się rzecz jasna na bogatym doświadczeniu kobiet, które zamieszkiwały lub odwiedzały obóz pokojowy w Greenham. Przez całe lata 80. obóz otaczający amerykańską bazę lotniczą z wyrzutniami pocisków jądrowych zwracał uwagę świata na nuklearny militaryzm jako symbol nowoczesności epoki zimnej wojny. Roseneil obrazowo pisze o „przeciwstawieniu barwnego, przyjaznego, skleconego byle jak obozu ozdobionego kobiecymi symbolami, gołąbkami i przypiętymi do płotu odręcznymi wiadomościami ze zwojami drutu kolczastego, wieżami strażniczymi, reflektorami i żołnierzami w mundurach" (1995: 115). Żyjąc w przestrzeni liminalnej pod gołym niebem, wiele kobiet musiało przemyśleć na nowo „środowisko", zwłaszcza kiedy oglądały, jak baza wojskowa powodowała cofanie się stamtąd życia przyrody i wymagała wyrębu setek drzew (jak przy budowie dróg). Doświadczenia życia w obozie sprawiły, jak się wydaje, że wiele kobiet sytuowało problem w bardziej globalnych ramach, widząc związek między silnie lokalną przestrzenną praktyką obozu a sprawą światowego militaryzmu, patriarchatu, rozwoju przemysłowego i środowiska. Ujmując rzecz ogólniej, Roseneil uważa, że zakładanie obozów protestacyjnych, stosowanie pokojowych blokad i sabotażu oraz ogólny antymodernistyczny karnawał obozu to źródło nowego repertuaru akcji zbiorowej, który stał się udziałem osób zaangażowanych w kampanie drogowe lat 90. XX wieku. Pierwsza z nich odbyła się w Twyford Down. Decyzję o poprowadzeniu drogi przez jedną z najbardziej chronionych brytyjskich okolic (dwa zabytki należące do scheduled ancient monuments, kilka 92 Alternatywne przyrody rzadkich, chronionych gatunków i część Strefy Nadzwyczajnego Piękna Przyrody) podjęto w roku 1985 po konsultacjach społecznych. Dopiero jednak w roku 1992, po licznych zakazach, orzeczeniach Trybunału Europejskiego i innych formach obiekcji praca nad przedłużeniem drogi M3 mogła się rozpocząć. W tym czasie kampania prowadzona przez miejscowych mieszkańców, krajowe grupy ochrony środowiska, a nawet Komisję Europejską w jakimś stopniu ustała. W czasie jednak, gdy bardziej ustabilizowany i profesjonalny ruch przyjmował do wiadomości koniec zaciętej, ale nieskutecznej kampanii, włączył się nowy zespół protestujących. Latem 1992 roku coraz więcej działaczy zaczęło zakładać obóz w Twy-ford Down, przygotowując się na długą kampanię aktywnej pokojowej akcji bezpośredniej. W celu przeciwdziałania budowie drogi powstała luźna koalicja działaczy złożona z członków Earth First!, wcześniej amerykańskiej radykalnej grupy akcji bezpośredniej, oraz „Dongów" (nomadycznego plemienia powrotu-do-ziemi, nazwanego tak od celtyckich ścieżek, którymi pocięte jest Down). Dongi szybko stały się ośrodkiem protestu. Zaczął się on w marcu 1992 roku, gdy para młodych ludzi rozbiła obóz na dongach. Wkrótce wieść się rozniosła i zaczęło przybywać coraz więcej osób; niektóre z nich zostawały na stałe. Rychło obóz przerodził się w tak zwane „plemię Dongów". Pewna Donga, Indra, opisuje powody swojego przyłączenia się do plemienia: Czuliśmy się wszyscy bardzo sfrustrowani postępującą dewastacją naszego środowiska. Myślenie o próbach dokonania zmian w pojedynkę nie miało sensu. Od czego zacząć? Kiedy jednak zeszliśmy się razem, uświadomiliśmy sobie, że nie tylko czujemy tak samo, ale jako grupa ' możemy też coś z tym począć, (cyt. za Miss Pod 1993: 8) Zamiast przyłączać się do istniejących już grup ochrony środowiska (jak radykalne już wcześniej Greenpeace i Friends of the Earth), mieszkańcy obozu tacy jak Indra woleli przyłączyć się do Dongów lub z nimi sympatyzować. Czas powstawania Dongów jest ciekawy, gdyż nastąpiło to latem roku 1992, gdy w Rio odbywał się Szczyt Ziemi, który wyniósł kwestie ekologiczne na czoło listy globalnych spraw. W procesie tym wszelako enwironmentalizm utracił, jak się zdaje, wiele ze swojego potencjału krytycznego, gdy państwa, firmy i grupy ochrony środowiska zaczęły mówić wspólnym językiem i podzielać te same zobowiązania oraz przekonanie, że odpowied- Wymyślanie przyrody 93 nie zarządzanie pozwoli uporać się z globalnymi problemami środowiska (Sachs 1993; zob. też rozdział 7 poniżej). Gdy enwironmentalizm zaczęto postrzegać jako prawomocną część procesu politycznego, sam ten proces został poddany krytyce jako nierokują-' cy perspektyw na rzeczywistą poprawę stanu środowiska. Latem roku 1992 zwłaszcza młodsi działacze zaczęli dochodzić do wniosku, że grupy z głównego nurtu ruchu na rzecz środowiska utraciły swój radykalizm i nie są już prawomocnym „forum działania", jak to się wydawało jeszcze kilka lat wcześniej. W tej sytuacji brytyjski rządowy program budowy dróg symbolizował brak wiarygodności rządu w sprawach środowiska. Ponadto konwencjonalną taktykę kampanijną w rodzaju lobbingu, konsultacji społecznych i polityki nacisku uważano za techniki wysoce nieskuteczne w zakresie zapobieżenia budowie nowych dróg. Panowało powszechne przekonanie, że drogi będą budowane bez względu na poglądy miejscowych mieszkańców, szkody ekologiczne oraz krajobrazowe lub naruszenie tkanki społecznej lokalnej wspólnoty. Takie kwestie dalece nie mieściły się w układzie odniesienia stosowanym przy formalnym szacowaniu kosztów oraz korzyści i dlatego uchodziły za pozbawione większej wartości. W tej powszechnej fatalistycznej atmosferze nowe, pełne pasji próby Dongów uniemożliwienia budowy drogi przez jeden z najbardziej uroczych zakątków brytyjskich stały się katalizatorem nowego rodzaju dyskursu środowiska. Welsh i McLeish (1996) proponują intrygujące wyjaśnienie tych form protestu. Nawiązując do uwagi Foucault, że wszelka dyscyplina jest w ostatniej instancji egzekwowana na ciele, sugerują prowokacyjnie, że działacze antydrogowi ofiarują państwu swoje ciała w sposób bezpośredni, w symbolicznym geście daremności bardziej formalnych metod konsultacji i protestu politycznego. Uwaga mediów skupiła się na Dongach, gdy sześciu członków aresztowano za wykroczenie przeciw orzeczeniu sądu i wywieziono ich z obozu w lipcu 1992. W ciągu jesieni starcia protestujących ze strażnikami ochrony stały się normą. Protestujący zastosowali wiele nowych sposobów opóźniania prac, sabotażu, demonstrowania, wkraczania na teren budowy i imprezowania tam. Wiele z tego zapożyczono z doświadczeń grupy Earth First!, która w USA wypracowała liczne techniki „ekosabotażu". Jednakże dopiero żywo komentowana przez media potyczka między protestującymi a brutalnymi strażnikami podczas tak zwanej „bitwy o Twyford Down" 9 grudnia 1992 zwróciła na kampanię uwagę opinii publicznej. Jak 94 Alternatywne przyrody stwierdza Vidal: „Przemożny współczesny obraz prywatnych pieniędzy, które ręka w rękę z machiną państwa miażdżą ekonomicznie najsłabszych, by utorować sobie drogę do wspólnych zasobów, uzyskał tu doskonały wyraz" (1994: 4). Początkowo ani ciała rządowe, ani grupy ochrony środowiska nie rozpoznały znaczenia tego nowego protestu w obronie środowiska, nie uświadomiły sobie bowiem szerszego symbolicznego wymiaru tego protestu. W roku 1992 organizacja Friends of the Earth przestrzegała swoich członków przed zadawaniem się z Earth First! uważając, że przez kontakty z takimi radykałami stracą wiarygodność. Brytyjski Departament Transportu odpowiedział na „bitwę" wzmożonymi środkami policyjnymi (koszt obecności policji w Twyford Down oszacowano na 1,7 min funtów), wynajęciem prywatnych detektywów do śledzenia i fotografowania protestujących (około 250 tys. funtów) i nieskutecznymi próbami uzyskania wyroków sądowych skazujących 76 protestujących osób na zapłatę około 1,2 min funtów za spowodowanie opóźnień w pracach drogowych (Lezard 1993: 22; Vidal 1994: 4). Pomimo jednak tych oficjalnych prób przerwania tego „nielegalnego" protestu, w ciągu roku jego trwania w Twyford na terenie kraju powstały liczne grupy antydrogowe, wiele z nich pod auspicjami nowych związków i sieci informacyjnych na użytek akcji bezpośredniej non-violence (Vidal 1994: 4). Ośrodek konfliktu przeniósł się na drogę Mil przez Wanstead i Leytonstone we wschodnim Londynie, a potem na M77 pod Glasgow, na M65 w Lancashire i na niezliczone inne miejsca projektowanej rozbudowy dróg w Newcastle, Bath, Skye, Londynie, Oksfordzie, Kornwalii, wreszcie niedawno w Newbury. W roku 1995 protest w formie akcji bezpośredniej objął inne formy projektowanych inwestycji aż po górnictwo odkrywkowe. Organizacja Reclaim the Streets (Odzyskać Ulice) miała też grupy uliczne, których działacze starali się przejąć ulice, „zamykając je dla maszyn, a otwierając dla ludzi" (Davis 1995: 5). Paleta akcji bezpośrednich uległa też rozbudowie, gdy protestujący nabrali doświadczenia podczas akcji wkraczania na teren budowy, okupowania budynków czy siedzenia na drzewach przeznaczonych do wycięcia podczas rozbudowy dróg. Zaczęli też w bardziej złożony sposób wykorzystywać nowe technologie, takie jak telefonia komórkowa, kamery wideo i Internet. Pozwalało to na niemal natychmiastowe dotarcie do mediów i na przekaz informacji o akcjach rosnącej grupie protestujących, gotowych przemierzać Wymyślanie przyrody 95 kraj wzdłuż i wszerz w proteście przeciw planowanym zmianom (Travis 1994; Woolf 1995). Takie innowacje prowadziły do akcji bardziej „skutecznych": na przykład tylko w pierwszym roku kampania przeciw drodze Mil kosztowała nowo utworzoną rządową Highways Agency około 16 min funtów (Penman 1995: 2). Wydaje się, że od roku 1992 takie akcje miały znaczące poparcie społeczne i darzono je sympatią, pisała o nich obficie prasa różnej kategorii od tabloidów po poważne tytuły, rosło poparcie bardziej tradycyjnych grup ochrony środowiska i tworzyły się przedziwne alianse radykalnych działaczy z resztą społeczeństwa. Wiele było osobliwych związków działaczy akcji bezpośredniej z bardziej ustabilizowanymi partnerami, takimi jak osoby ze sfery władzy: przyrodni brat księżnej Diany Rupert Lege, markiza Worcester czy pisarka Bel Mooney oraz kobieta przeprowadzająca dzieci przez jezdnię, aktywna podczas akcji przy Mil. Ponadto ankieta Gallupa z czerwca 1995 wykazała, że ponad dwie trzecie Biytyjczyków zgadza się z poglądem, iż „niekiedy protestujący mają podstawy do przekraczania prawa, zwłaszcza w przypadku dewastacji środowiska" (Penman 1995: 2). I mimo ogłoszenia w lipcu 1997, że nowy rząd la-bourzystowski wycofa się z niektórych co bardziej kontrowersyjnych projektów rozbudowy dróg (jak obwodnica wokół Salisbury), to an-tydrogowa akcja bezpośrednia trwała, jak się zdaje, w najlepsze. Gniew w sprawie zwierząt Drugim pod względem popularności ośrodkiem protestu środowiskowego w postaci akcji bezpośredniej były w latach 90. XX wieku akcje przeciw zadawaniu cierpienia zwierzętom (zob. Dickens 1996: rozdz. 2 z przekonującą analizą „wyobcowanego" z natury życia zwierząt w nowoczesnej hodowli). Chociaż społeczna troska o godne życie zwierząt ma w Wielkiej Brytanii silną tradycję, rzadko rozważano akcję bezpośrednią non-violence, jeśli nie liczyć małej grupy działaczy walczących o prawa dla zwierząt (głównie podziemnej w dużym stopniu organizacji walki o takie prawa Animal Liberation Front). Od połowy roku 1994 jednakże w wielu miastach i miasteczkach na angielskiej prowincji zaczął się rozszerzać protest przeciw komercyjnemu eksportowi żywych zwierząt, głównie cieląt, na kontynent europejski. Przed uruchomieniem tunelu pod kanałem La Manche eksport żywego inwentarza (około 2 min cieląt o wartości około 175 min funtów) kontrolowała niewielka liczba dużych operatorów promowych 96 Alternatywne przyrody w głównych portach przemysłowych, takich jak Dover czy Rams-gate. Jednak po otwarciu tunelu w roku 1994 operatorzy promowi zrezygnowali z handlu żywym inwentarzem w obawie, że ciągła obecność cieląt i inwentarza pozbawi ich pasażerów na nowym, konkurencyjnym rynku. Dlatego handel żywym inwentarzem przeniósł się do mniejszych portów i na mniejsze lotniska Anglii i Walii, gdzie od razu stał się sprawą ogromnie kontrowersyjną dla miejscowej ludności. Pod koniec 1994 roku coraz liczniejsze były uliczne demonstracje osób rozzłoszczonych i oburzonych na niehumanitarne warunki, w jakich przewożono cielęta, i na firmy czerpiące profit z eksportu żywych zwierząt, a także sfrustrowanych domniemaną niewrażliwością brytyjskich instytucji, niezainteresowanych powstrzymaniem tego procederu. Nawet Alan Clark, dawny minister torysów, przyłączył się do demonstrantów w Dover, wyraźnie oburzony obecnością uzbrojonej policji: Bóg jeden wie, jakie tam zbrodnie się dokonują, gdy tak stoicie patrząc na bezbronne zwierzęta wiezione do tego portu. To są koszta ponoszone na ochronę haniebnego i odrażającego handlu, którego każdy w tym kraju nienawidzi. Pomnażacie w ten sposób profity zbirów z przemysłu transportowego - gratuluję! (cyt. za Vallely 1995: 11) Na początku roku 1995 protesty przeciw eksportowi żywych zwierząt skupiły się w portach morskich Dover w hrabstwie Kent, Bright-lingsea (Essex), Plymouth w Dewonie, Shoreham (West Sussex) i na lotniskach Coventry i Swansea. W lutym 1995 Jill Phipps, działaczka ruchu ochrony zwierząt, zginęła pod kołami tira, gdy chciała przeszkodzić w transporcie. Jej śmierć ukazała determinację i zaangażowanie ruchu, gdy na pogrzeb w katedrze w Coventry przybyły tysiące ludzi, a gazety pisały o tym na pierwszych stronach. Podobnie jak w przypadku protestów antydrogowych, zawierano różne dziwne alianse, obejmujące alianse bojowników o prawa zwierząt, szerokie porozumienie zielonego i lewicowego ruchu na rzecz środowiska z sympatykami ochrony zwierząt oraz miejscową ludność, wcześniej na ogół nigdy nie uczestniczącą w żadnych demonstracjach (Erlichman et al. 1995; Vallely 1995). Nowe związki protestujących wywoływały duży odzew mediów piszących o tym, jak to „podmiejskie gospodynie domowe szły ramię w ramię z new-age'owymi podróżnikami" (Gibbons 1995) i o „pokojowym powstaniu środkowej Anglii przeciw okrutnemu i niemoralnemu handlowi" (Heath 1995). W lutym 1995 roku sprzedaż żywych cieląt (trzy- Wymyślanie przyrody 97 manych potem na kontynencie w ciasnych przegrodach) zmalała do 10 tys. sztuk miesięcznie, gdyż promy pływające przez Kanał wycofały się z handlu, a władze w wielu małych portach i regionalne lotniska zaczęły wprowadzać zakaz eksportu żywych zwierząt (Gibbons 1995). Wobec tak jawnej presji William Waldegrave jako minister rolnictwa oświadczył, że choć osobiście czuje wstręt do eksportu żywego inwentarza, prawo europejskie nie pozwala na zakazanie takiego handlu i dlatego władze brytyjskie ze swojej strony nie mogą wiele zdziałać (jak na ironię, w roku 1996 handel ustał samoistnie wskutek wybuchu epidemii BSE i wprowadzonego przez inne kraje Europy zakazu importu brytyjskiej wołowiny zupełnie niezależnie od kwestii ochrony zwierząt; zob. rozdział 8 poniżej). W obliczu takich „bezpośrednich" i często namiętnych form protestu ludności oficjalne reakcje zwykle rozmijały się ze społecznymi nastrojami. Władze były bowiem zaskoczone skalą i intensywnością protestów oraz istotnym poparciem społecznym, uzyskiwanym przez protestujących (Erlichman et al. 1995). Dominującą reakcją państwa na „nowy protest w sprawie środowiska" było podejście do niepokojów w wąskich kategoriach prawa i dyscypliny porządku publicznego, tak jakby właściwą reakcją było uznanie takiej działalności protestacyjnej za „niebezpieczną" i „bezprawną", tym samym zaś podlegającą jeszcze silniejszemu dyscyplinowaniu (Mansfield 1995). Popędzane przez wcześniejsze doroczne utarczki z podróżnikami newage'owymi i eskalację konfliktów myśliwych z sabotażystami zwalczającymi polowania, władze, po intensywnym lobbingu silnego Country Landowners' Association, wprowadziły pewne instrumenty do swojego Criminal Justice Bill z roku 1994 w celu ochrony właścicieli ziemi i powstrzymania protestów w formie akcji bezpośredniej. Paradoksalnie, jeśli ustawa przyczyniła się do zniknięcia zjawiska podróżników newage'owych w stylu lat 80. XX wieku, to, jak się wydaje, wzmocniła też sieć protestacyjną i przynajmniej na początku prowadziła do nowych koalicji z innymi sieciami społecznego marginesu zagrożonymi przez ustawę, jak dzicy lokatorzy, raversi, ruch tanecznego party i inne „nieorgani-zacyjne" organizacje (Travis 1994). Gniew w sprawie ropy Rozważymy teraz analogiczny epizod, który pokaże, jak jedna z dużych organizacji pozarządowych podjęła i wykorzystała ten nowy wysiłek przepisania na nowo dyskursu środowiska. W przeciwieństwie 98 Alternatywne przyrody jednak do podanych wyżej przykładów kampania Greenpeace przeciw projektowi demontażu i złożenia na dnie morza przez Shella platformy wiertniczej Brent Spar wiązała się z globalizacją ryzyka i szansy globalnego działania organizacji pozarządowej. Kampania Greenpeace przeciwko zatopieniu platformy przez Shella zaczęła się 20 stycznia 1995 roku. Guys Thieme, nowo mianowany koordynator kampanii Greenpeace na Morzu Północnym, dotarł do kopii propozycji składających się na „opcję najlepszą dla środowiska" (Best Practical Environmental Option, BPEO) w kwestii przyszłego zatopienia platformy wiertniczej Brent Spar do wydobycia ropy naftowej. Dla Greenpeace zatopienie Brent Spar miało ogromne znaczenie symboliczne. Nie tylko Spar była pierwszą z około 400 platform wiertniczych na Morzu Północnym do likwidacji w najbliższych dekadach, ale ponadto proponowaną metodę złożenia jej na dnie morza uważano za zły sygnał dla przemysłu, że morza nadają się do wykorzystania jako darmowe składowiska odpadów społeczeństwa przemysłowego (Dickson i McCulloch 1996). Początkowo zamierzano zająć jakiś teren w kraju w proteście przeciw zaśmiecaniu go. Po dyskusji z wydziałem „akcji" zdecydowano jednak zająć samą platformę i uczynić z niej kwaterę główną kampanii. Zaplanowano budżet w wysokości 600 tys. funtów i zdecydowano rozpocząć akcję 11 kwietnia. Na tę dramatyczną kampanię złożyło się więc kilka kluczowych czynników: Brent Spar jako symbol zatrucia morza, Greenpeace jako dzielny okupant platformy, chroniący w ten sposób przyrodę i przemawiający w jej imieniu oraz ogromny potencjał popularności, znacznie ułatwiony dzięki zdolnościom komunikacyjnym Greenpeace. Pierwszym zadaniem było dostanie się na platformę - spore przedsięwzięcie zważywszy, że Greenpeace miał tylko trzy tygodnie do chwili, gdy robotnicy Shella wejdą na platformę, by ją zdemontować. Jonathan Castle, weteran akcji protestacyjnych Greenpeace i były kapitan Wojownika Tęczy, wyczarterował statek Embla, wyposażył go w zapasy żywności i wody na pół roku i popłynął do Brent Spar. 30 kwietnia akcję Bees Knees („pierwszorzędna") wykonano, gdy zespół alpinistów i działaczy wspiął się na pokład platformy i założył tam kwaterę główną kampanii. Jak zauważa Pilkington et al., niezmiernie ważna była technologia komunikacyjna: Akcja protestu była może tradycyjna, ale środki wykorzystane do komunikacji nie miały sobie równych. Protestujący byli wyposażeni w telefo- Wymyślanie przyrody 99 ny satelitarne i komputer Mac, który przekazywał fotografie i filmy wideo do bazy mediów we Frankfurcie nad Menem. Greenpeace miał własnego fotografa i kamerzystę, którzy fotografowali i kręcili filmy, zapewniając przez to, że sprawa mogła się pojawić w gazetach i na ekranach telewizorów całego świata. (1995: 4) Przed protestem Greenpeace nikt nie oprotestował propozycji Shella. Shell w prywatnych rozmowach w dużym stopniu przekonał brytyjskie władze, że złożenie platformy na dnie morza o głębokości 200 m ponad 220 km od Hebrydów Zewnętrznych jest „opcją najlepszą dla środowiska". Będąc jednak już na platformie, Greenpeace przyjął podwójną strategię zbierania naukowych argumentów za zdeponowaniem platformy na wybrzeżu i mobilizowania opinii publicznej. Reporterom prasowym i telewizyjnym proponowano przyłączenie się do protestu i udostępniano sprzęt do komunikacji. A gdy w końcu działaczy Greenpeace zaczęto usuwać z rejonu platformy, inni towarzyszyli jej w helikopterze i pontonach, fotografując heroiczne chwile, gdy ich kolegów spędzano z platformy przed jej demontażem, polewając ich wodą z pomp wodnych. Nastąpił bojkot produktów Shella przez konsumentów, zainicjowany w Niemczech i rozszerzający się na inne kraje Europy. W przeciwieństwie do poprzednich bojkotów konsumenckich, ten był koordynowany i podtrzymywany, powodując poważne straty finansowe Shella, szacowane na 5 min funtów dziennie, przy czym na niektórych rynkach (zwłaszcza w Niemczech) sprzedaż spadła nawet do 30%. Również główni politycy ogłosili, że bojkotują Shella, a podczas IV Konferencji Ministrów Państw Morza Północnego 8 i 9 czerwca europejscy partnerzy Wielkiej Brytanii (z wyjątkiem Norwegii) apelowali o przywiezienie zdemontowanej platformy na ląd. Tydzień później kanclerz Helmut Kohl uczynił kwestię środowiska treścią dyplomatycznej przygany, gdy spotkał Johna Majora na konferencji G7 w czerwcu 1995 (Ghazi et al. 1995). Trwały wpływ na wizerunek Shella był zapewne większy. Istotnie, jak donoszono, skala reakcji społeczeństwa zaskoczyła nawet Greenpeace. 20 czerwca Shell skapitulował i ogłosił rezygnację z planów opuszczenia platformy na dno morza. Pierwszą reakcją brytyjskiego rządu była irytacja; czuł się on upokorzony tym, że niepochodząca z wyboru grupa nacisku mogła go wymanewrować i urażony sytuacją, w której Shell (jedna z głównych i najbardziej szanowanych firm brytyjskich) najwyraźniej 100 Alternatywne przyrody uległ szantażowi emocjonalnemu. Premier John Major zareagował natychmiast, oskarżając Shella, że działa jak „tchórz" i stwierdził, że nie ma gwarancji, iż rząd brytyjski udzieli Shellowi zezwolenia na składowanie Brent Spar na lądzie. Po sprawie tej platformy były też inne przypadki zorganizowanego bojkotu - przede wszystkim Shella za zatrucie przezeń środowiska w rejonie zamieszkiwanym przez nigeryjskie plemię Ogoni i za domniemany współudział w powieszeniu Ken Saro-Wiwy, nigeryjskiego bojownika o prawa ekologiczne i społeczne; bojkotowano też Francję za kontynuowanie prób jądrowych na Pacyfiku wbrew międzynarodowej opinii (także państw). Tak więc od czasów Rio jesteśmy świadkami narodzin nowych wzorców protestu w sprawach środowiska w Wielkiej Brytanii i w innych krajach. Taki protest zwraca się zwłaszcza do młodych apelując, by bezpośrednio zaangażowali się w walkę o lepszą przyszłość i czuli się za nią osobiście odpowiedzialni. I chociaż takie protesty mają złożoną prehistorię od wolnych festiwali z lat 60. XX wieku po punk z lat 70. i kulturę rave lat 80. i 90. (zob. McKay 1996), obecna akcja bezpośrednia powstała po części w reakcji na profesjonalizm i rosnący elitaryzm bardziej ustabilizowanych grup ochrony środowiska - a w istocie na dyskurs środowiska, tak pieczołowicie konstruowany przez ostatnie trzy dekady. Taki protest szczególnie wymaga pomysłowości w zakresie metody, łącznie z zaskakującym wykorzystaniem nowych technologii. Wymaga zmysłu zabawy i autoekspresji, prowokacyjnie rozwijając inwersje karnawału. Protesty te dowodzą wzrostu sceptycyzmu wobec oficjalnych organizacji i działań. Pojawiło się więc młodsze pokolenie enwiron-mentalistów, omijające konwencjonalne grupy ochrony środowiska, zwłaszcza te, które uchodzą za wchłonięte przez państwo i przemysł i których zaangażowanie w walkę o środowisko postrzega się jako czysto retoryczne. Tacy nowi enwironmentaliści stosują różne rodzaje obywatelskiej akcji bezpośredniej non-violence w obliczu niewrażliwości tego, co postrzega się jako „system". Centralne zarówno dla akcji bezpośredniej ludności, jak i dla kampanii w rodzaju Brent Spar jest oryginalne wykorzystanie wyobraźni. W przypadku protestujących przeciw budowie dróg obraz przedstawia bohaterskiego zbawcę miejscowych drzew przeznaczonych do wycięcia przez przedsiębiorcę budowlanego i chronionych przez ich „lokatorów". W przypadku Greenpeace jest to obraz uczestników kampanii, którzy wspinają się na platformę Brent Spar i pozdrawiają Wymyślanie przyrody 101 świat za pośrednictwem mediów, dając świadectwo dewastacji globalnej przyrody. Jednak jeszcze ważniejsze jest może to, że nowe protesty w sprawie środowiska odzwierciedlają nowe doświadczenia życia w obliczu globalnego ryzyka w zdetradycjonalizowanym społeczeństwie. We wszystkich przypadkach oficjalne ciała były zaskoczone skalą protestu i najwyraźniej lokowały taki protest poza istniejącymi dyskursami. Jak powiedziano w związku z Brent Spar, nikt, ani Shell, ani rząd, nie zdawał sobie sprawy, że opinia publiczna w ogóle nie zważa na argumenty dotyczące kosztów i korzyści; ona po prostu „nie lubi wrzucania tego gówna do morza" (Ghazi et al. 1995). Także w przypadku postawy Shella w Nigerii firma po prostu nie zrozumiała, że oczekuje się dzisiaj, ażeby biznes działał w horyzoncie moralnym szerszym niźli ograniczona troska 0 udziałowców. Podobnie w związku z protestami w sprawach dróg 1 zwierząt państwo nie zrozumiało, że protesty te odzwierciedlały szerszą kontestację nowoczesności. Tego rodzaju protesty dają wyraz nowym środkom działania w świecie, w którym przybywa osób przekonanych, że władze i biznes dbają tylko o własne interesy. Zakończymy pokazaniem, jak dwaj komentatorzy Guardiana ujmują znaczenie Brent Spar i ruchu nowego protestu w sprawach środowiska: Sprawę prób jądrowych wiąże z kwestiami zatrucia środowiska, praw zwierząt i innych kontestowanych spraw nie tylko fakt, że Greenpeace tak szybko przeszedł od triumfu przy Brent Spar na Atlantyku do konfrontacji z Francją na Pacyfiku. Chodzi raczej o zderzenie irytacji ludności przekonanej, że władze i biznes codziennie podejmują decyzje czyniące świat coraz bardziej niebezpiecznym z elitami nadal osadzonymi mentalnie w wygodnym świecie besserwisserstwa, uznającym protest raczej za problem, z którym trzeba się uporać niż za głos, który trzeba rozważyć. (Woollacott 1995) Historia Brent Spar ... powinna być kuracją dla paranoików. Uwalnia od kompleksu rządowo-przemysłowego. ... Wspólnota interesów złowieszczych sił polityki i finansów najwyraźniej upadła. Wielka kompania naftowa wraz z kilkoma demokratycznymi przywódcami, nawykłymi dogadywać się i decydować, została zmuszona do odwrotu przez jedną grupę nacisku. Polityka siły już nigdy nie będzie taka sama. Jest biznes, jest rząd i jest coś, co Greenpeace nazwałby światowym obywatelstwem, którego interesy on reprezentuje wbrew złowrogim knowaniom pozostałej dwójki. (Young 1995) 102 Alternatywne przyrody Hugo Young pisze dalej, że takie protesty akcji bezpośredniej definiują kryzys polityki „głównego nurtu". W rozdziale 8 będziemy kontynuować ocenę takiej perspektywy i zbadamy, jakie wyzwania dla zarządzania światem przynoszą owe protesty. Podsumowanie Staraliśmy się powyżej ukazać, jak wprowadzano i precyzowano „przyrodę jako środowisko", zwłaszcza w brytyjskim (a w istocie angielskim) kontekście. Widzieliśmy, jak złożony to proces. W podsumowaniu zwrócimy uwagę na kilka kwestii zawartych w opisanej historii. Po pierwsze, współczesny ruch na rzecz środowiska i praktyki jego dyskursu mają złożoną historię, jako że wyrosły z rozmaitych czynników. Czynniki te obejmują romantyzm angielski, tradycje dziewiętnastowiecznego ruchu ochrony przyrody, krytykę powojennej modernizacji, naukową krytykę nieograniczonego wzrostu, intensyfikację ekspertyz w zakresie ekologii i ochrony przyrody, ruch kontrkultury, mediatyzację życia społecznego, rozwój innych krytyk i ruchów społecznych, zwłaszcza feminizmu i ruchów miejskich, wreszcie opozycję wobec zagrożeń zimnej wojny i poszukiwanie spraw wspólnych ludzkości w wymiarze globalnym. To zaś implikuje, że znaczenie przyrody w poszczególnych kontrowersjach było zróżnicowane i często sporne. Chodzi tutaj o ideę przyrody jako krajobrazu, jako źródła zasobów naturalnych i jako czynnika podtrzymującego życie, istotnego dla przetrwania człowieka, jako źródła duchowej odnowy i wspólnoty oraz ogólnie jako „środowiska". Po drugie, w procesie złożonych przemian współczesnego brytyjskiego enwironmentalizmu występują różne rodzaje związku pomiędzy państwem a tym, co można by luźno określić jako pozarządowe organizacje działające na rzecz środowiska. Aż do końca lat 60. XX wieku istniały specjalistyczne, zróżnicowane definicje przyrody i sfery przyrodniczej. Dominowały „dżentelmeńskie" i oparte na konsultacjach relacje między państwem a tradycyjnymi wówczas organizacjami pozarządowymi. W latach 70. i 80. zakres spraw rozszerzył się i nowe organizacje pozarządowe przyjęły styl kampanijny, starając się dowieść, że istnieje mniej lub bardziej jednolite „środowisko", które wymaga ochrony. W latach 90. zaś, gdy środowisko było już sprawą jawnie polityczną i społeczną, rola tych organizacji stała się ambiwalentna. W szczególności nie walczyły one Wymyślanie przyrody 103 już o wykazanie, że problemy środowiska istnieją, lecz poszukiwały rozwiązań. Taka zmiana, najwyraźniej widoczna u Greenpeace, prowadziła do wzrostu zainteresowania przemysłem. Wspomniane organizacje odgrywają ważną rolę w okresie, w którym są obdarzane większym zaufaniem niż władze państwowe i w którym przemysłowi nie ufa się prawie wcale (Rose 1995: 9). Do ich roli należy przekonanie opinii publicznej, że potrafią wpłynąć na z pozoru nieprzejednane wielonarodowe korporacje, jak to się znakomicie udało w przypadku Sheila i Brent Spar. Organizacje pozarządowe muszą zarazem wykorzystywać marketing i techniki medialne kultury przedsiębiorczości, aby tworzyć ekspertyzy naukowe porównywalne z rządowymi i prowadzić partnerską współpracę z lokalnymi, krajowymi i międzynarodowymi organizacjami państwowymi. Po trzecie, wiele grup działających na rzecz środowiska pracuje w nowej przestrzeni politycznej wyznaczonej wspólnym językiem zrównoważenia. Musiały się one nauczyć partnerskiej współpracy z państwem i z przemysłem, często na drodze poszukiwania kon-sensu przy okrągłym stole, starając się wpływać na politykę w praktyczny i stopniowy sposób. Taką perspektywę odzwierciedla okrągły stół zorganizowany przez brytyjskie władze państwowe, a także okrągłe stoły z inicjatywy władz lokalnych w ramach inicjatyw Local Agenda 21 po szczycie w Rio. Miały one pobudzać szerszy udział społeczeństwa w sankcjonowanych oficjalnie inicjatywach na rzecz zrównoważenia. Te inicjatywy, oparte na zobowiązaniach podjętych w Rio (łącznie z akcją Going for Green) omówimy krytycznie w rozdziale 7. I wreszcie, widzieliśmy, że niedawno przed kształtującym się dyskursem środowiska pojawiły się nowe wyzwania tyleż polityczne, co kulturowe. Implikują one opozycyjne formy ubierania się, uczesania, gospodarstwa domowego, manier, argumentacji, muzyki, seksu, narkotyków, przyrody, obrazu itd. Takie protesty nie są konwencjonalnie polityczne, lecz odzwierciedlają szersze kulturowe zmiany wskutek detradycjonalizacji w tym sensie, że zarówno silnie lokalne kampanie przeciw budowie dróg, jak pomysłowy, globalny Greenpeace omijają państwa narodowe i ich biurokratycznie administrowane próby regulacji środowiska. Trzeba także zauważyć, że taka „antypaństwowość" może przybrać ponurą postać - jak w USA, gdzie grupy American Militia głosiły prolokalne hasła życia w zgodzie z naturą, aby uzasadnić zamachy bombowe na obiekty federalne. 104 Alternatywne przyrody W następnym rozdziale rozważymy, jak te idee przyrody i środowiska wpływają na zwykłych obywateli i jakie wywołują wśród nich skutki. Omówimy badania nad tym, jak ludzie myślą o przyrodzie i środowisku, jak je rozumieją, oceniają, jakie w stosunku do nich żywią troski i jakie podejmują działania. W następnych rozdziałach pokażemy, że do rozwikłania zreferowanej tu złożonej historii współczesnej niezbędne będą teorie czasu, przestrzeni, zmysłów i kulturowej zmiany. Ludzie i przyroda W tym rozdziale zbadamy, w jaki sposób i do jakiego stopnia zagrożenia i problemy uważane dziś za dotyczące „środowiska", stanowią przedmiot troski i zaangażowania ludności. Jak ludzie rozumieją obfitość zagrożeń, które wydają się przenikać codzienne życie i jak uczą się z nimi żyć? Czy troska o środowisko pomogła w kształtowaniu nowych form ludzkiej tożsamości i relacji społecznych lub przyniosła nowe wartości publiczne i światopoglądy? W jakim stopniu ludność zważa na zagrożenia środowiska, które są już dziś niewyczuwalne zmysłowo i których skutki przekraczają konwencjonalne kategorie epoki? Na ile troska ta dokonała zmian w postawach społecznych i wzmocniła poczucie odpowiedzialności za działania na rzecz lepszego środowiska? I czy społeczna troska oraz społeczne zaangażowanie w sprawy środowiska symbolizują szerszą troskę o współczesne życie, łącznie z niepokojem o aktualne trajektorie społecznych przemian? Te złożone pytania stawiają dziś akademicy, ankieterzy i analitycy polityczni. Jeden z głównych komentatorów brytyjskich problemów ze środowiskiem, Tim O'Riordan, stwierdził niedawno, że „troska o środowisko stała się jednym z najgłębszych i najtrwalszych tematów społecznych na świecie w ciągu ostatniego ćwierćwiecza" (1995: 4). Inni komentatorzy także wskazują na narodziny nowych paradygmatów środowiska (Dunlap i Van Liere 1978), na wzrost znaczenia wartości postmaterialnych (Inglehart 1977) i na coraz większą liczbę osób uważających się za enwironmentalistów (Dunlap i Scarce 1991) i przyjmujących ekologicznie zorientowane poglądy i perspektywy (O'Riordan 1976, 1989). W tym rozdziale ocenimy zasadność tych różnych tez. Naszym pierwszym celem będzie podsumowanie badań dotyczących społecznego postrzegania, społecznych zachowań, systemu wartości i struktur wiary w odniesieniu do „środowiska". Prześledzimy takie badania tego, co ludzie myślą i czynią w sprawach 106 Alternatywne przyrody środowiska i zbadamy struktury dyskursywne, na których badania te się opierają. Spróbujemy pokazać, że ten styl badań należy do szerszej „kultury ankieterskiej", która zyskała sobie szczególnie silną pozycję w społeczeństwach końca XX wieku. Wiąże się ona w kontekście środowiska z nowymi powinnościami wpływania na „uczestnictwo" i mierzenia go w dającej się zrównoważyć przyszłości. Twierdzimy, że takie techniki ankieterskie nie są na tyle skuteczne, by uchwycić ogromnie złożone i głęboko ambiwalentne sposoby, w jakie ludność faktycznie angażuje się w sprawy rozpoznane jako kwestie środowiska i zachowania wobec niego. Potem rozważamy pewne jakościowe metody badawcze i analizujemy ich adekwatność do tych społecznych i kulturowych wymiarów, które wydają się strukturować zaangażowanie człowieka w sprawy przyrody. Ponieważ środowisko jest rozumiane i doświadczane za pośrednictwem pewnych praktyk społecznych, wydaje się, że badanie będzie musiało odzwierciedlać lub symulować przynajmniej niektóre z właściwości tych społecznie zakorzenionych praktyk, odnotowując oczywiście głębokie różnice zależne od klasy, płci, wieku i przynależności etnicznej. W tym rozdziale pokazujemy różne koncepcje podmiotu „ludzkiego" zawarte implicite w tych tak różnych metodologiach. Te dyskusje metodologiczne mają znaczenie nie tylko akademickie, gdyż ramy pojęciowe i doktryny strukturujące sposób, w jaki konceptualizujemy troski i zachowania dotyczące środowiska, mają oczywiste implikacje dla późniejszej polityki i zbiorowej reakcji na rodzące się sprawy środowiska. Dla wielu komentatorów ramy pojęciowe są proste. Wiedza naukowa powiadamia nas o rosnącej wadze ryzyka związanego ze środowiskiem - dlatego ludność musi reagować na to zmianą swoich przekonań i działań, tak aby ograniczyć to ryzyko i stworzyć bardziej zrównoważoną przyszłość. Taki pogląd łączy wszystkie trzy opisane w rozdziale 1 doktryny środowiskowego realizmu, idealizmu i instrumentalizmu, przy czym realistyczne ujęcia problemu nawiązują do instrumentalistycznej koncepcji potrzeby zrozumienia, co myśli opinia publiczna, a preferowane techniki bierze się z ankiet przeznaczonych do wychwytywania zachowań i wartości stanowiących podłoże poszczególnych postaw. Na przykład Bob Worcester, założyciel i prezes MORI oraz najbardziej znany brytyjski badacz opinii publicznej, sugeruje, że badanie takie może postawić pytanie: „Jak muszą się zmienić wartości, by zostały zabezpieczone dobrobyt i pomyślność przyszłych Ludzie i przyroda 107 pokoleń?" (1994: 1) Podobnie Kemptonetal. argumentują: „Rozumienie kultury jest istotną częścią rozumienia problemów środowiska, gdyż ludzkie kultury prowadzą swych członków zarówno wtedy, gdy przyspieszają oni problemy środowiska, jak i wtedy, gdy je spowalniają" (1995: 1). Centralna dla obu ujęć jest realistyczna przesłanka, że jeśli nauka ścisła informuje nas o stanie przyrody, to nauki społeczne pozwalają nam wyjaśniać i przewidywać, jak ludzie będą reagować na tę przyrodę i czy będą przejawiać zachowania przyjazne środowisku, czy też destrukcyjne dla niego. Taki proces ankietowania uważa się więc za niezbędny do opracowania właściwej polityki. Kultura ankieterska jest częścią procesu określania polityki wobec środowiska. Znaczenie tego związku pomiędzy ankietą a polityką ogromnie wzrosło w sferze spraw środowiska od Szczytu Ziemi w Rio w roku 1992. Politycy muszą teraz znaleźć sposób zmiany społecznych postaw i pobudzić aktywny udział w inicjatywach władz państwowych w zakresie przyszłego zrównoważenia. Pojęcie udziału stało się głównym składnikiem kreowania polityki środowiska, wpisanym w plany działania i dokumentację strategii na międzynarodowym (CEC 1992b; UNCED 1992), krajowym (UK Government 1994) i lokalnym szczeblu (LGMB 1993, 1994a). Jeśli wcześniej rządy i politycy mogli formułować politykę wobec środowiska w szerokim stopniu niezależną od opinii publicznej i potrzeby społecznego zaangażowania, to dziś już tak nie jest. Jak to analizujemy w rozdziale 7, nowy dyskurs powstaje tam, gdzie ludność jest pobudzana do zmiany swojego stylu życia, do udziału w inicjatywach rządowych i do działania w terenie z szacunkiem dla globalnego środowiska. Jak głosi akcja brytyjskich władz Going for Green (1996): „Możemy wprowadzić nowe - razem". Aby wesprzeć taki udział i monitorować go, trzeba rutynowo ankietować opinię publiczną jako kluczowy element „kultury ankieterskiej" współczesnych społeczeństw. Taka kultura sama jest częścią szerszego zespołu reform, które objęły większość rządów zachodniego świata i które brytyjski zespół badawczy Demos (1995a) trafnie nazwał wprowadzaniem „rządów misyjnych". Takie reformy widać w nowych idiomach: „świadczenie usług", „obsługa klienta", „właściwa cena", „badanie rynku", „oszczędność dzięki wydajności" i może najefektowniej w eksplozji „społeczeństwa audytowego" (Power 1994). Takie reformy odzwierciedlają wzrost pragnienia państw wykazania elektoratowi swojej odpowiedzialności dzięki kwantyfikacji (lub, mówiąc słowami Portera 108 Alternatywne przyrody [1995], dzięki „zaufaniu do liczb"). To zaś po części odzwierciedla brak zaufania do instytucji demokratycznych w obliczu rosnącego niezadowolenia społeczeństwa z „głównego nurtu" polityki. Ponadto, jak to ilustrują różne części tej książki, silne pragnienie zrozumienia opinii publicznej za pomocą kwantyfikowanych wskaźników jest prawdopodobnie w dużym stopniu samobójcze, bo z różnych powodów problematyczne są przesłanki epistemologiczne i inne założenia teoretyczne leżące u podstaw takich technik. Istotnie, jak zobaczymy w rozdziale 8, kryzysów w rodzaju kryzysu związanego z BSE nie można przewidzieć za pomocą badań opinii publicznej w aktualnym sensie. Z takim ankietowaniem jako podstawą polityki wiążą się trzy problemy. Po pierwsze, rodzaje polityki, za którymi zaczyna się optować, rzeczywiście można szacować technikami ilościowymi, zwłaszcza traktując jednostkę jako ankietowanego konsumenta. Środowisko uważane jest wtedy za taki sam przedmiot doświadczenia jak każdy inny. „Konsumenta" środowiska postrzega się podobnie jak konsumenta słodyczy czy konsumenta Szwajcarii. W ten sposób oszacowanie polityk podlega doraźnym kryteriom i nie jest zwrócone ku ich długotrwałemu wpływowi, zwłaszcza ku oszacowaniu zmiany w czasie ewolucyjnym (zob. rozdział 5). Ocena wyników w kategoriach bezpośrednich ludzkich reakcji na ankietowanie eksponuje ich mniej lub bardziej natychmiastowe odpowiedzi na zadawane pytania. Po drugie, w rozdziale 4 twierdzimy, że człowiek odbiera zmysłowo środowisko w zróżnicowany, wielopostaciowy i złożony sposób. Pytania ankiety słabo uchwycą te różne formy, w jakich przyroda jest postrzegana zmysłowo. Pominą one namiętność, z jaką ludzie odnoszą się często do przyrody i stron rodzinnych oraz ambiwalen-cję, która, jak się wydaje, atakuje ich sposób reakcji na zagrożenia środowiska, a także czynniki kulturowe, które w pierwszym rzędzie doprowadziły do narodzin różnych idei środowiska i jego perspektyw (łącznie z opisanymi w rozdziale 2). Jest mało prawdopodobne, by pytania ankiety uchwyciły w pełni intensywność uczuć związanych z zamieszkiwaniem w określonych środowiskach, pominą one też złożone relacje między ideami przyrody a szerszą krytyką postępu i zmiany społecznej. Po trzecie wreszcie, metodologia badania opinii publicznej będzie traktować reakcje ludzi na przyrodę w niejako liniowy sposób, tak jakby kwestie środowiska można było uczynić „przedmiotami", Ludzie i przyroda 109 1 0 których ludzie mają określone poglądy, różne od społecznych praktyk, w które są rutynowo zaangażowani. Ankiety posługują się niewłaściwym i nazbyt uproszczonym modelem podmiotu ludzkiego. Tak więc musimy w zamian wykorzystać metody badawcze, które przynajmniej zaczną uchwytywać, jak zainteresowania uważane dziś przez nas za dotyczące „środowiska" lokują się pośród szerzej zakrojonych sporów i dylematów współczesnych społeczeństw, łącznie z kwestiami postępu, wykluczenia społecznego, indywidualizmu, duchowości, konsumeryzmu, bezpieczeństwa, przestępstw, zdrowia itd. Kultura ankieterska a środowisko Przez ostatnie około 20 lat zebrano ogromną masę danych o ludzkich postawach, wartościach i zachowaniach w obliczu środowiska. Większość tego materiału zdominowały podejścia ilościowe, zwykle w formie badania opinii publicznej lub zachowań. Takie ankietowanie zwykle obejmuje wywiady z reprezentatywną grupą 1-2 tys. osób z jednego kraju. W tym rozdziale przedstawiamy badania, które najsilniej wpłynęły na kształtowanie polityki, łącznie z zamówionymi przez agencje publiczne i prowadzonymi przez ośrodki badania rynku. Obejmują one badania długookresowe w USA 1 w Wielkiej Brytanii, międzynarodowe badania Zdrowie Planety, przeprowadzone w 24 krajach przez Gallupa, międzynarodowe badania zlecone przez Greenpeace International i wykonane przez MORI oraz zespół badań Eurobarometr, zleconych przez Komisję Europejską. Wiele ankiet dotyczących środowiska ma, jak się zdaje, podobny schemat. Często zaczynają się one od pytań, w jakim stopniu respondenci interesują się środowiskiem w ogóle i konkretnymi sprawami związanymi ze środowiskiem; potem następują pytania o ich przekonania co do środowiska i o to, jak wpływają one na ich życie codzienne. Niekiedy ankiety starają się za pomocą następnych pytań ustalić stopień świadomości indagowanego, jego uświadamianą sobie potrzebę informacji w kwestiach środowiska, postrzeganie własnego poczucia osobistej odpowiedzialności za innych aktorów, z biznesem i rządem włącznie, oraz - bardzo rzadko - postrzeganie skuteczności osobistego działania. Poniżej przedstawiamy podsumowanie wyników najnowszych takich badań. 110 Alternatywne przyrody Mierzenie enwironmentalizmu W USA bardziej zinstytucjonalizowana kultura ankieterska podjęła śledzenie zainteresowania opinii publicznej problemami środowiska już pod koniec lat 60. XX wieku. Wtedy to bowiem nastąpiła erupcja tego zainteresowania, której kulminacją był Dzień Ziemi w roku 1970 (Buttel 1987: 472). Potem zainteresowanie najpierw gwałtownie spadło, a przez lata 70. słabło równomiernie (Dunlap 1991b). W latach 80. i 90. rosło znacząco, częściowo jako wyraźna reakcja na brak polityki w sprawach środowiska za czasów Reagana, ale też wskutek zaniepokojenia zanieczyszczeniem powietrza i wody, wskutek katastrof ekologicznych, takich jak wyciek ropy z Exxon Valdez i awaria elektrowni jądrowej w Czarnobylu, a także z powodu zwiększonej uwagi mediów w tej dziedzinie (Dunlap 1991a). W Wielkiej Brytanii oraz w innych społeczeństwach europejskich badania opinii publicznej wykazały, że zainteresowanie było na względnie stałym poziomie w latach 70., potem rosło powoli do połowy lat 80., by osiągnąć szczyt w połowie roku 1989 mniej więcej w okresie europejskich wyborów, gdy około 8% Europejczyków głosowało na partie zielonych (O'Riordan 1995: 8; Rudig 1991: 6; Worcester 1994: 28). Taki deklarowany poziom publicznego zainteresowania mierzono za pomocą różnych wskaźników absolutnego i względnego „wystawania" ponad inne kwestie publiczne. Najściślejszym miernikiem, preferowanym w wielu ankietach amerykańskich, jest dla ankietowanego „najważniejszy problem", zwykle w odpowiedzi na pytanie: „Jakie twoim zdaniem dwa najważniejsze problemy stoją dziś przed USA?" Wyniki uzyskane w roku 1990 w badaniach amerykańskiego Cambridge sugerują, że „środowisko" zaczęło się wybijać na pierwszy plan pod koniec lat 80. i sięgnęło 23% w czerwcu 1990 roku (Dunlap i Scarce 1991: 659). Na podobne pytanie w badaniach zleconych przez brytyjski Departament Środowiska i przeprowadzonych przez NOP, które oczekiwało od respondenta wymienienia najważniejszych spraw do podjęcia przez rząd, 8% podało w roku 1986 zanieczyszczenia/środowisko, w roku 1989 już 30%, a w roku 1993 liczba ta spadła do 22% (Department of the Environment 1994: 133). Także MORI stwierdziło na podstawie danych ze swoich badań opinii publicznej podobne zmiany w ocenie ważności dla niej spraw środowiska. W odpowiedzi na pytanie: „Jaka jest twoim zdaniem najważniejsza kwestia, przed którą stoi dziś Wielka Brytania?" w lipcu 1989 ponad Ludzie i przyroda 111 jedna trzecia respondentów wymieniła środowisko. Później odsetek ten spadł do 9% we wrześniu 1990, 4% w październiku 1991 i pozostał mniej więcej na tym poziomie do końca 1995 roku, a za ważniejsze uznawano sprawy zatrudnienia, przestępstw, narkotyków, edukacji i zdrowia (MORI 1995, cyt. za Worcester 1995: 70). W celu pomiaru poczucia ważności ochrony środowiska i poziomu zainteresowania poszczególnymi problemami dotyczącymi środowiska zadawano też mniej jednoznaczne pytania. W roku 1992 badania Zdrowie Planety przeprowadzono w 24 krajach, pytając m.in.: „W jakim stopniu interesujesz się problemami środowiska?" W odpowiedzi wyjątkowo wysoki odsetek społeczeństwa krajów zarówno rozwijających się, jak i uprzemysłowionych deklarował zainteresowanie, a w 21 krajach nawet większość (ponad 51%) zgłaszała „duże" lub „dość duże" zainteresowanie problemami środowiska (Dunlap et al. 1993: 11). Podobnie w badaniach Eurobarometr, przeprowadzonych na początku 1995 roku w 15 krajach Unii Europejskiej, średnio 82% respondentów zgadzało się, że ochrona środowiska stanowi „pilny i palący problem" (CEC 1995: table 1.1). Amerykańskie i brytyjskie badania opinii publicznej donoszą, że kwestie środowiska uważa się dziś za coraz poważniejsze i za bardziej prawdopodobne jako zagrożenie dla współczesnego społeczeństwa. Na przykład w roku 1989 badania Ropera w USA stwierdziły, że 62% respondentów zgadza się z opinią, iż zatrucie środowiska stanowi „bardzo poważne zagrożenie" dla naszego społeczeństwa - przy 44% w roku 1984 (Dunlap i Scarce 1991: 662). W roku 1990 badania amerykańskiego Cambridge również sugerowały, że panuje dziś powszechna opinia o postępującej degradacji środowiska (Dunlap i Scarce 1991: 659). W brytyjskiej ankiecie NOP z 1993 roku 30% respondentów uznało się za „bardzo zainteresowanych" środowiskiem w ogóle, a 56% za „dość zainteresowanych" (Department of the Environment 1994: 134). Gdy w ankiecie NOP trzeba było się odnieść do konkretnych spraw dotyczących środowiska, których wymieniono 27, za trzy najważniejsze zostały uznane chemikalia w rzekach i morzach, odpady toksyczne i odpady radioaktywne. Ponad 60% ankietowanych w roku 1993 uznało się za „bardzo zatroskanych" tymi trzema sprawami, znacznie bardziej niż trzema problemami o globalnych implikacjach, mianowicie efektem cieplarnianym, kwaśnymi deszczami i ruchem samochodowym. Tylko około jedna trzecia badanych wyraziła silne zainteresowanie tymi sprawami. 112 Alternatywne przyrody Gdy jednak potem zapytano, jakie będą główne problemy za 20 lat, za trzy najważniejsze respondenci uznali zanieczyszczenie powietrza, efekt cieplarniany i ruch samochodowy. Równoległe badania brytyjskie również odnotowują większe poczucie ważności problemów środowiska, gdy sugeruje się raczej postrzeganie ich jako problemów konkretnych i lokalnych, nie zaś podnosi sieje w terminach abstrakcyjnych i globalnych. W ankiecie brytyjskiej, przeprowadzonej dla zbadania reakcji na World Conservation Strategy, odsetek respondentów, którzy wyrażali lęk o środowisko i wyczerpywanie się zasobów naturalnych, rósł o ponad 50% (z 16% do 25%), gdy pytanie o daną sprawę zadawano w relacji do życia codziennego - w przeciwieństwie do pytania o Wielką Brytanię czy cały świat (Johnson 1993). Inne dane z ankiet sugerują jednak, że bardziej niż lokalnymi ludność interesuje się dziś globalnymi kwestiami środowiska. W ostatnich dwóch badaniach Eurobarometru wyrażano większe zainteresowanie głównymi systemowymi i globalnymi zagrożeniami w rodzaju zanieczyszczenia powietrza i wody niż lokalnymi i codziennymi kłopotami w rodzaju zaśmiecenia środowiska i zepsucia krajobrazu (zob. CEC 1992a: rozdz. 2). W ankiecie z roku 1995, w której proszono respondentów o wymienienie czterech najważniejszych przyczyn powodujących „poważne szkody dla środowiska", 68% wybrało „czynniki zanieczyszczające powietrze i wodę groźnymi dla zdrowia chemikaliami", 48% „globalne zanieczyszczenie środowiska (wymieranie lasów tropikalnych, zniszczenie warstwy ozonowej, efekt cieplarniany)", 40% „zanieczyszczenie ropą naftową mórz i wybrzeży", a 39% „składowanie odpadów radioaktywnych" - w przeciwieństwie do zaledwie 3,7% tych, którzy wybrali „środowisko lokalne" (CEC 1995: rozdz. 2). Wrócimy jeszcze poniżej do znaczenia kwestii lokalnych i globalnych. Ankieterzy starali się też rozpoznać stopień elastyczności zainteresowania środowiskiem pytając, jak respondenci podejmowaliby trudne decyzje. Jednym z przykładów jest tu badanie MORI z roku 1994, w którym dwa razy więcej Brytyjczyków wybrałoby ochronę środowiska kosztem gospodarki niż odwrotnie (Worcester 1994: 2). W USA badanie z roku 1990 stwierdziło, że 64% ankietowanych zgadza się na formułę: „mogę płacić 10% więcej tygodniowo za produkty spożywcze, jeśli będę mieć pewność, że nie przynoszą one szkody środowisku" (Dunlap i Scarce 1991: 669). Badania zaś Zdrowie Planety, co może najbardziej zaskakujące, stwierdziły Ludzie i przyroda 113 w roku 1992, że we wszystkich badanych krajach (z wyjątkiem Nigerii) większość wybrała formułę: „ochrona środowiska powinna mieć pierwszeństwo nawet za cenę spowolnienia wzrostu gospodarczego", a nie jej alternatywę: „wzrost gospodarczy powinien mieć pierwszeństwo, nawet jeśli do pewnego stopnia ucierpi na tym środowisko" (Dunlap et al. 1993: 33). Jak świadczą badania opinii publicznej, takie preferowanie ochrony środowiska kosztem wzrostu gospodarczego rosło od połowy lat 70. Na przykład ankiety Cambridge pokazują, że odsetek respondentów, którzy wybrali formułę: „musimy poświęcić wzrost gospodarczy na rzecz zachowania i ochrony środowiska", wzrosła z 38% w roku 1976 do 64% w roku 1990 (Dunlap i Scarce 1991: 668). Zwykle uważa się, że te dane oznaczają wzrost zainteresowania środowiskiem co najmniej od wczesnych lat 90. XX wieku. Przyjmuje się też zazwyczaj, że enwironmentalizm jest najprawdopodobniej przedmiotem zainteresowania białej klasy średniej (Hays 1987; Newby 1979; Sandbach 1980; Tucker 1982) i że zamożne społeczeństwa krajów uprzemysłowionych będą bardziej zainteresowane środowiskiem niż uboższe kraje rozwijające się (Baumol i Oates 1979). Ten pogląd odzwierciedla ciągle jeszcze popularna teza, że enwironmentalizm zrodziły „wartości postmaterialne". Teza ta wypływa z hipotezy Masłowa o „hierarchii potrzeb", która głosi, że człowiek zaczyna się interesować wyższym stylem życia i jakością dóbr życiowych, łącznie ze środowiskiem, gdy tylko zaspokoi bardziej podstawowe cele lub potrzeby (jak pożywienie, mieszkanie i zabezpieczenie finansowe; Inglehart 1977, 1990). Jednakże wyniki Zdrowia Planety z roku 1992 podważają przesłankę, że jakość środowiska jest wyższym celem lub wyższą potrzebą. Dunlap et al. twierdzą: Myśli, że jakość środowiska jest luksusem osiągalnym tylko dla tych, którzy są na tyle zabezpieczeni finansowo, by poszukiwać wyższego poziomu życia, przeczy wysoki poziom społecznego zainteresowania problemami ze środowiskiem, który występuje w wielu krajach rozwijających się ... degradacja środowiska w coraz większym stopniu uchodzi za bezpośrednie zagrożenie dla ludzkiego zdrowia i dobrobytu. (1993: 37) Inne studia także pokazują, że w krajach uprzemysłowionych zainteresowanie środowiskiem ma szersze podłoże społeczne, aniżeli pierwotnie sądzono (Mohai i Twight 1987; Morrison i Dunlap 1986). Wydaje się również, że w lokalnych grupach działających na 114 Alternatywne przyrody Ludzie i przyroda 115 rzecz środowiska członkowie, a nawet działacze pochodzą często z niższych warstw społecznych lub z mniejszości (Bryant i Mohai 1992; Bullard 1990). Istotnie, niektórzy badacze twierdzą dziś, że enwironmentalizm stał się w społeczeństwie tak prominentny, iż stanowi centralną wartość, a nawet nową formę tożsamości osobowej (Kempton et ał. 1995: 4). Takie tezy potwierdza badanie Gallu-pa w USA z roku 1990, kiedy to 73% respondentów uznało się za „enwironmentalistów" (Dunlap i Scarce 1991: 670). Co jednak oznacza uznanie się za enwironmentalistę? W latach 70. Dunlap i Van Liere (1978) twierdzili, że zainteresowanie środowiskiem odzwierciedla w Ameryce nowy paradygmat lub sposób widzenia świata, niezgodny z dominującymi amerykańskimi wartościami i przekonaniami. Ten „nowy paradygmat środowiskowy" (lub NEP) obejmował takie idee, jak granice wzrostu, ochrona środowiska, zrównoważona gospodarka i delikatność przyrody, które wszystkie były przeciwstawne do „dominującego paradygmatu społecznego" (lub DSM) amerykańskiego indywidualizmu, wolności, obfitości, wzrostu i dobrobytu (Dunlap i Van Liere 1984). O'Riordan (1976) zaproponował podobne rozróżnienie między orientacją „ekocentryczną" z zespołem wartości charakteryzowanych przez poczucie ostrożności, holizmu, egalitaryzmu i przystosowania a bardziej dominującym „technocentrycznym" postrzeganiem świata, charakteryzowanym przez optymizm i wiarę w skuteczność zarządzania oraz przez hierarchiczność i redukcjonizm. Niedawno brytyjski oddział MORI wprowadził pojęcie nowego typu społecznego: „deep greens". Tacy „głęboko zieloni" akceptują pogląd, że „powinniśmy chronić środowisko za wszelką cenę, nie bacząc na względy gospodarcze" i stanowią aż 5 min osób, tj. 12% dorosłej populacji Brytyjczyków (Worcester 1994: 2). Jak się wydaje, od lat 70. następowały nie tylko te zmiany postaw, ale też zmiana charakteru działań i osobistych zachowań w sferze ochrony środowiska. Tę zmianę z kolei odzwierciedlają nowe postawy konsumenckie, preferencje wyborcze i akcje obywatelskie. Badanie przez NOP opinii publicznej w roku 1993 starało się ustalić te zmiany za pomocą pytań o 26 możliwych działań osobistych, obejmujących także działania w gospodarstwie domowym, jako konsumenci i w kategoriach unikania pewnych działań. Ankieta podaje, że Brytyjczycy zgłaszają, iż regularnie zbierają makulaturę (48%), oszczędzają w domu prąd i gaz (33%), nie stosują pestycydów w ogrodzie (57%), kupują produkty przyjazne środowisku (28%) i ograniczają opalanie się ze względu na wzrost zagrożenia promieniowaniem ultrafioletowym (47%) (Department of the Environment 1994: 143). Od roku 1989 brytyjskie MORI wprowadziło kilka innych typów społecznych, m.in. „zielony konsument" (w roku 1994 około 40% brytyjskiej populacji) i „działacz na rzecz środowiska" (około 28%). Takie typologie rozwijano w wyraźnym celu wykrycia różnych typów zachowań i odczuć w stosunku do środowiska na przestrzeni lat i zbadania, jak te różne typy wiążą się z wiekiem, płcią oraz pozycją społeczno-ekonomiczną. W dość podobny sposób jak w przypadku brytyjskich trendów w zakresie poziomu deklarowanego zainteresowania środowiskiem MORI stwierdziło, że zielony konsumpcjonizm i środowiskowy aktywizm gwałtownie wzbierały liczbowo w latach 1988-1990, osiągnęły szczyt około roku 1991, nieco osłabły, a potem ustaliły się na jednym poziomie w okresie do połowy lat 90. (Upsall i Worcester 1995: 8). Typologię „działacza na rzecz środowiska" ustalano za pomocą kwestii wyznaczających skalę działań, które wskazują na zainteresowanie sprawami środowiska. Jest 11 działań, a odsetek działaczy środowiskowych (określonych jako ci, którzy podjęli co najmniej pięć działań z listy, takich jak piesze wędrówki na łonie przyrody, członkostwo w jakiejś grupie działającej na rzecz środowiska, uczestnictwo w kampaniach na rzecz środowiska, finansowe wspieranie organizacji ochrony przyrody) wzrósł od roku 1988 ponad dwukrotnie. Wydaje się, że pośród tych „zielonych" działaczy najczęściej występują przedstawicielki brytyjskiej klasy średniej w średnim wieku (Worcester 1995: 73). Tę samą typologię wykorzystano także w sponsorowanych przez Greenpeace International porównawczych badaniach opinii publicznej w 22 krajach; celem tych badań było „uzyskanie dla potrzeb swojego marketingu obiektywnych danych o własnym [Greenpeace] wizerunku w różnych krajach, w których działa" (Upsall i Worcester 1995: 3). Badania ustaliły pozytywną korelację aktywizmu środowiskowego z pracownikami sektora usług i negatywną z pracownikami sektora produkcji. Ponadto, po podziale typu na aktywniejszych „działaczy kampanijnych" oraz mniej udzielających się „przyjaznych sprawom środowiska" (EF) wyniki najwyraźniej potwierdziły pogląd, że bardziej skłonni do angażowania się w działania przyjazne sprawom środowiska są członkowie zamożniejszych i lepiej rozwiniętych społeczeństw niż społeczeństw uboższych: 116 Alternatywne przyrody Jasny wzorzec zgodny z przewidywaniem hipotezy Masłowa w kwestii czynnika EF pojawił się, gdy kraje skandynawskie, Belgia, Wielka Brytania, Kanada i Nowa Zelandia uzyskały znacznie wyższy wynik, a kraje rozwijające się, zwłaszcza WNP i Ameryki Łacińskiej, miały dramatycznie niski poziom zachowań przyjaznych środowisku. (Upsall i Wor- tyczme niski poziom cester 1995: 16) Tezę tę potwierdziły badania brytyjskiego MORI w kwestii „zielonego konsumenta", w których podano 17 konsumenckich opcji do wyboru. W roku 1994 stwierdzono, że 66% społeczeństwa brytyjskiego kupuje „przyjazne ozonowi" aerozole, 52% nabywa wyroby w opakowaniach z surowców wtórnych, 52% wybiera artykuły nietestowane na zwierzętach, a 44% stale korzysta ze zwrotnych butelek (Worcester 1994: 11). Średnio w Europie 67% osób deklaruje dziś, że oszczędza energię, 67% - że sortuje niektóre śmieci w gospodarstwie domowym (szkło, papier, olej silnikowy) na surowce wtórne, 67% - że kupuje artykuły przyjazne środowisku, nawet jeśli są droższe i 41% - że korzysta z mniej zatruwających środowisko sposobów komunikacji: pieszej, rowerowej i za pomocą publicznych środków transportu (CEC 1995: rozdz. 3). Również badania amerykańskie pokazują znaczny, 50-procentowy spadek udziału w rynku artykułów zawierających freon, co nastąpiło w znacznym stopniu na skutek bojkotu konsumenckiego pod koniec lat 80. (Lyman et al. 1990). Te dane o przedstawicielach różnych rozwiniętych społeczeństw, którzy twierdzą, że zmienili swoje zwyczaje konsumenckie i domowe, są naprawdę uderzające. W sferze głównego nurtu polityki Hays (1992) analizował wybory do amerykańskiej Izby Reprezentantów w okresie 1971-1989. Wykazuje on, że następował wówczas stopniowy wzrost liczby pro-środowiskowych głosów. Postawy wyborcze w Europie są bardziej złożone, także z racji różnych konstytucyjnych rozwiązań w poszczególnych państwach (Parkin 1989). Z wyjątkiem jednak niemieckiej partii Zielonych, która zyskała sobie poparcie i wiarygodność na początku lat 80., wyraźnie prośrodowiskowe opcje wystąpiły w połowie roku 1989, zbiegając się z wyborami europejskimi, w których 8% wyborców ze Wspólnoty Europejskiej (11 min osób) głosowało na partie zielonych. Rudig (1991: 6) uważa, że był to wielki moment symboliczny, w dużym stopniu spowodowany społeczną reakcją na przekonanie, że głównym partiom brakuje skutecznych środków działania w sprawach środowiska. Rudig jednak-sugeruje też, że 15% brytyjskich głosów na brytyjską Green Party Ludzie i przyroda 117 było raczej doraźną reakcją na bardziej dynamiczne niż sejsmiczne przemieszczenie w zakresie opcji politycznych (zob. też O'Rior-dan 1995: 8-9; Worcester 1994: 19). Pytania dotyczące poziomu świadomości i wiedzy o sprawach środowiska są trudne do sformułowania. W ostatnich latach, gdy sprawy środowiska stały się bardziej techniczne i odległe od codziennego doświadczenia zmysłowego, komentatorzy zaczęli przyglądać się, jak społeczeństwo rozumie „efekt cieplarniany", „kwaśny deszcz" czy „zniszczenie warstwy ozonowej". Wszystkie te zagadnienia przysparzają istotnych problemów ankieterom - także ze względu na skomplikowaną i niekiedy sprzeczną naturę odnośnych nauk, a ponadto ze względu na pośrednictwo mediów, władz państwowych i biznesu. Na dodatek, jak zauważa Rudig: Zadanie komuś pytania w rodzaju: „w jakim stopniu interesujesz się efektem cieplarnianym?" można uznać za wysłanie sygnału respondentowi, że powinien interesować się tym efektem; w ten sposób zwiększa się liczbę wyrażających to zainteresowanie niezależnie od tego, czy kiedykolwiek słyszeli oni o efekcie cieplarnianym i czy cokolwiek o nim wiedzą. (1995: 5; zob. też Stemgold et al. 1994) W użytecznym przeglądzie danych archiwalnych Eurobarometru i Międzynarodowego Programu Badań Opinii Publicznej (ISSP) z roku 1993 Rudig (1995) badał pytania o poziom świadomości respondenta w globalnych kwestiach środowiska. Ankieta Eurobarometru z roku 1989 stwierdziła, że tylko około 36% Europejczyków czuje się zdolnych rozmowy o efekcie cieplarnianym w porównaniu do 61% czujących się kompetentnymi do rozmowy o zniszczeniu warstwy ozonowej. W roku 1992, wykorzystując nieco odmienny miernik „domniemanej wiedzy", ankieta Eurobarometru stwierdziła, że 90% osób uważa, iż jasno lub ogólnie rozumie, co to jest „zanieczyszczenie powietrza", 73% - iż rozumie „dziurę ozonową", 73% - „efekt cieplarniany" i 73% - „kwaśny deszcz" (Rudig 1995). Potem ankieta starała się testować tę „domniemaną wiedzę" za pomocą „rzeczywistej wiedzy", pytając respondentów o rozstrzygnięcie „prawda-fałsz" w odniesieniu do dwóch zdań: 1) efekt cieplarniany może spowodować wzrost poziomu morza (prawda) i 2) efekt cieplarniany może zmniejszyć powierzchnię pustyń (fałsz). W wyniku okazało się, że „rzeczywista wiedza" jest nieco słabsza od „domniemanej" i że Europejczycy z południa są mniej dokładni niż ich partnerzy z północy. 118 Alternatywne przyrody Również ankieta brytyjskiego Departamentu Środowiska o postawach wobec środowiska skupiła uwagę na wiedzy ludności 0 efekcie cieplarnianym (1994: 140-141). Przeprowadzona w roku 1993 ankieta stwierdziła, że 39% respondentów było „niepewnych" głównych czynników odpowiedzialnych za to zjawisko, a 24% „myliło się" (powszechne nieporozumienie polegało na myleniu efektu cieplarnianego z dziurą ozonową). Ponadto na pytanie, jaki procent prywatnych osób, w przeciwstawieniu do przemysłu, przyczynia się w kraju do wzrostu temperatury, tylko jedna trzecia respondentów wybrała właściwą odpowiedź „40%". Ponad połowa sądziła, że prywatne osoby zwiększają emisję tylko o 10-20%. Inne dane, zarówno w ankietach międzynarodowych, jak i krajowych, również wskazują na mylenie przez opinię publiczną efektu cieplarnianego z dziurą ozonową (zob. na przykład przegląd Lofstedta [1995] badań nad społeczną percepcją w Australii, Austrii, Szwecji i USA; zob. też Kempton et al. 1995). Dane zebrane przez brytyjski oddział MORI w spójny sposób wydobywają społeczne poczucie uświadamianej sobie niepewności 1 dezorientacji w kwestiach dotyczących środowiska (Worcester 1994, 1995). W sierpniu 1995 roku 45% respondentów zgodziło się ze zdaniem: „zupełnie nie rozumiem spraw dotyczących środowiska". Te badania opinii publicznej nie wykryły też żadnej kompensaty w postaci ufności, że przynajmniej finansowani przez rząd naukowcy wiedzą, co badają. Tylko 38% osób odpowiedziało, że „bardzo" lub choćby „umiarkowanie" ufa temu, co pracujący dla rządu naukowcy mówią o środowisku, a 48% wyrażało ograniczone zaufanie do naukowców z branży przemysłowej. Tak więc mniej niż połowa ankietowanych wyrażała jakiekolwiek zaufanie do tego, co mówią naukowcy pracujący dla przemysłu lub rządu, chociaż imponująca grupa 82% wyrażała zaufanie do wypowiedzi naukowców, którzy pracują dla organizacji działających na rzecz środowiska (Worcester 1995: 72). Jeszcze dobitniejszy był wynik w socjoekono-micznej grupie AB (kadry kierowniczej i fachowej), w której tylko 7% respondentów wyraziło „duże" zaufanie do naukowców z przemysłu, a ledwie 2% - do naukowców rządowych, gdy tymczasem 37% respondentów AB stwierdziło, że „bardzo" ufa naukowcom z organizacji działających na rzecz środowiska w kwestii tego, co mają oni do powiedzenia o środowisku. Aby wypracować sposób zwalczania takiej dezorientacji poznawczej, niektóre ankiety sponsorowane przez siły polityczne za- Ludzie i przyroda 119 wierają pytania o „zapewnienie informacji". Dane brytyjskie mówią, że ponad 85% respondentów chciałoby, aby rząd i producenci zapewnili „dużo więcej" i „trochę więcej" informacji o środowisku (Department of the Environment 1994: 142). Taka informacjajed-nakże zostanie przyjęta jedynie w warunkach zaufania. Na pytanie w najnowszej ankiecie Eurobarometru, kto byłby „wiarygodnym źródłem informacji o stanie środowiska", ledwie 2% za wiarygodny uznało przemysł, 1% - partie polityczne i 6% - autorytety publiczne. Te skromne liczby kontrastują z 28% respondentów uważających za wiarygodne media, 41% - naukowców i 62% - organizacje ochrony środowiska (CEC 1995: 58). Przeprowadzone przez NOP, a zlecone przez rząd brytyjski badania opinii publicznej z roku 1993 również pytały, jak ludność identyfikuje własne poczucie indywidualnej odpowiedzialności wobec różnych instytucji oficjalnych (Department of the Environment 1994: 138). Ogólnie biorąc, ankietowani mieli skłonność do przypisywania odpowiedzialności za globalne problemy ciałom międzynarodowym (za efekt cieplarniany, dziurę ozonową i kwaśne deszcze), a za problemy bardziej lokalne władzom centralnym i lokalnym (za odpady toksyczne, nadmierny ruch samochodowy i recycling). Wyniki ankiety wykazały brak rozumowania w kategoriach jednostkowej odpowiedzialności (tylko średnio 10% osób uznało jednostki za głównych odpowiedzialnych w 27 podanych kwestiach środowiska). Ponadto sprawy, które respondenci chcieli w jakimś stopniu objąć odpowiedzialnością osobistą, były na ogół wysoce lokalne (jak śmieci lub psie odchody) albo takie, na które każdy ma bezpośredni wpływ (jak oszczędność energii). Bardziej ogólną wersję powyższego zawiera ankieta Zdrowia Planety z roku 1992 pytająca, kto „powinien ponosić główną odpowiedzialność za ochronę środowiska w [twoim] kraju - władze państwowe, biznes i przemysł czy pojedynczy obywatele i grupy obywateli?" (Dunlap et al. 1993: 36). W odpowiedzi respondenci 15 krajów byli skłonni obarczać odpowiedzialnością władze, czterech biznes (Polska, Korea, Holandia i Finlandia), a w pięciu krajach (Chile, Meksyk, Urugwaj, Brazylia oraz Szwajcaria) odpowiedzialnością obarczono obywateli i grupy obywateli. Co ciekawe, Wielka Brytania miała najniższy wśród krajów uprzemysłowionych odsetek respondentów przypisujących główną odpowiedzialność obywatelom i grupom obywateli (12%). Tutaj alokacja odpowiedzialności do obywateli i grup obywateli może częściowo odzwierciedlać poziom 120 Alternatywne przyrody skuteczności działań obywatelskich w poszczególnych krajach - to znaczy poczucie efektywności osobistego działania na rzecz pozytywnej zmiany. Dlatego niski poziom odpowiedzialności przypisywany obywatelom w Rosji i Polsce w ankiecie Zdrowie Planety został uznany za wyraz „niskiego poziomu obywatelskiej skuteczności w tych uprzednio totalitarnych państwach" (Dunlap et al. 1993: 35). Następne pytanie bardziej bezpośrednio dotyczyło domniemanej skuteczności osobistych działań i brzmiało: „Jak duży wpływ na rozwiązywanie naszych problemów dotyczących środowiska mogą wywierać poszczególni obywatele i grupy obywateli?" Co ciekawe, respondenci z krajów rozwijających się byli bardziej skłonni uważać nie tylko, że obywatele powinni ponosić odpowiedzialność za ochronę środowiska, ale też że działanie obywateli ma większe szansę powodzenia. Ramy pojęciowe W późniejszej części tego rozdziału zestawimy ten obfity zespół danych z pewnymi badaniami jakościowymi tego, jak jest postrzegane działanie na rzecz środowiska. Na razie wydobędziemy pewne dyskursywne ramy pojęciowe, leżące u podstaw powyższych badań opinii publicznej. Odnotowaliśmy już, jak niektórzy komentatorzy interpretują dane ankietowe w celu podważenia nadal jeszcze popularnego przekonania, że zainteresowanie środowiskiem to luksus dostępny tylko zamożnym osobom lub narodom. Dunlap et al. (1993: 15) uważają, że jeśli wcześniejsze zastosowania postmaterialistycznej tezy Ingle-harta uznawały zainteresowanie środowiskiem za wyższy cel osiągalny dopiero po zaspokojeniu bardziej podstawowych potrzeb, to wyniki ankiety Zdrowie Planety sugerują, że sprawy środowiska znajdują dziś niemal powszechne uznanie. Mimo to istnieją wyraźne paralele między tezą Ingleharta, że społeczeństwa zmierzają w kierunku „wartości postmaterialnych" a rozróżnieniem Dunlapa i Cat-tona (1979) między „nowym paradygmatem środowiskowym" a „dominującym paradygmatem społecznym" (później przemianowanym na „paradygmat wyjątkowości człowieka"). Obaj autorzy, podobnie jak ich krytycy, sugerują, że istnieje pewien „światopogląd środowiskowy", że konstytuuje on zupełnie osobny i z gruntu odmienny „sposób widzenia" świata i że ten sposób widzenia jest hermetycznie zamknięty wewnątrz pewnych wzajemnie powiązanych przekonań, wartości, postaw i zachowań o charakterze „środowiskowym". Ludzie i przyroda 121 Podobne pojęcia zamkniętego systemu hermeneutycznego implikuje przeciwstawienie O'Riordana (1976) wartości „ekocentrycz-nych" wartościom „technocentrycznym". Tkwią one też w odróżnieniu Cotgrove'a (1982) paradygmatu „środowiskowego" od „tradycyjnego". „Etyka ekocentryczna" Merchant (1992), oparta na obrazie przyrody jako organizmu, także jest silnie kontrastowana ze światopoglądami „egocentrycznym" (opartym na mechanicznym obrazie przyrody) i „homocentrycznym" (opartym na utylitarys-tycznym obrazie przyrody). Wreszcie bardzo popularne rozróżnienie Naessa (1973) na ekologię „płytką" (zachowującą dualistyczny obraz człowieka jako oddzielonego i odmiennego od przyrody) i „głęboką" (opartą na „jedności" z przyrodą) również implikuje „enwironmentalizm", który można różnicować pod względem stopnia „zieloności". Ten retoryczny krok ustanowienia preferowanego i spójnego „paradygmatu" lub „światopoglądu" jako przeciwstawnego do jego odpychającego „przeciwnika" jest związany z przesłanką o pewnym procesie zmiany społecznej. Sprawa środowiska wymaga, jak się wydaje, przejścia społeczeństwa od stanu destrukcyjnego dla środowiska, opartego na wartościach niedających się zrównoważyć, do stanu opartego na nowym i spójnym paradygmacie wartości przyjaznych środowisku. Pytanie brzmi więc: „jak przejść od A do B?" przy założeniu, że większa część populacji każdego społeczeństwa przyjmuje paradygmat środowiskowy w przeciwstawieniu do technokratycznego (Grove-White 1994: 1). W takich badaniach opinii publicznej tkwi doktryna nazwana przez nas w rozdziale 1 „idealizmem środowiskowym". Obraca się on wokół pewnych tez: że postawy i przekonania tworzą spójne, zintegrowane i zamknięte całości; że około roku 1970 wiele osób wykształciło w sobie zupełnie nowy paradygmat postaw i podstawowych przekonań, które można określić jako „prośrodowiskowe"; że opozycja wobec tych przekonań tworzy odmienny zbiór przekonań i wartości, które są „antyśrodowiskowe"; że poprawa stanu środowiska nastąpi, jeśli większa liczba ludności przyjmie raczej to pierwsze stanowisko niż drugie i że badania opinii publicznej mogą „uchwycić" te odmienne i przeciwstawne światopoglądy (zob. Pepper 1996: rozdz. 1 jako najnowszy przykład takiej retoryki). Takie stanowiska rzeczywiście można znaleźć w badaniach opinii publicznej starających się wykazać, że poszczególne grupy jednostek przyjmują pewne zespoły wartości, które można zidentyfi- 122 Alternatywne przyrody kowaćjako albo prośrodowiskowe, albo antyśrodowiskowe. Tak więc Cotgrove (1982) stwierdził, że kierownicy, księgowi, naukowcy, robotnicy wykwalifikowani i kobiety wykonujące płatną pracę są bardziej skłonni do postaw „technokratycznych", a nauczyciele, akademicy, bezrobotna młodzież i kobiety niewykonujące płatnej pracy są bardziej skłonni do postaw „ekocentrycznych". Tymczasem O'Riordan (1989), oceniając ostatnie wyniki ankiet, stwierdził, że 0,1-0,3% ludności przejawia ekocentryczne postawy gai w stosunku do środowiska (optujące za prawami dla przyrody i potrzebą ko-ewolucji), 5-10% ludności przejawia wspólnotowe postawy ekocentryczne (głoszące zdolność społeczeństw do współpracy w celu ustanowienia samowystarczalnych wspólnot na zasadach zrównoważonego rozwoju), a 55-70% przybiera postawy technocentrycz-ne (głoszące zdolność instytucji do przystosowania się do wymogów ochrony środowiska). Interesujące, że krytykowana tutaj argumentacja przypomina pewne tezy feministyczne głoszące, że istnieje swoiste „kobiece doświadczenie", które tworzy osobny, spójny i zupełnie odmienny sposób widzenia. Takie stanowisko kobiet uważa się za całkowicie i zdecydowanie przeciwstawne męskiemu paradygmatowi. Nowa krytyka kulturowa, często też z wnętrza samego feminizmu, stara się podważyć ten właśnie typ esencjalistycznego idealizmu feministycznego, argumentując podobnie jak w naszej powyższej analizie idealizmu środowiskowego (zob. Haraway 1991). Druga przesłanka tych badań opinii publicznej mówi, że postawy społeczne w sprawach środowiska pozostają w dużym stopniu stabilne i spójne przez długi okres i że leżą u podłoża sposobu myślenia i działania ludności w obliczu zagrożeń dotyczących środowiska. Takie rozumienie wyodrębnionego podmiotu ludzkiego pochodzi z doktryny, którą możemy luźno nazwać „indywidualizmem metodologicznym". Twierdzi on, że ludzie działają jako osobne niezależne byty, których działania są w wysokim stopniu izolowane od burzliwych, złożonych i często sprzecznych praktyk i dyskursów obiegających współczesne społeczeństwa. Taki metodologiczny indywidualizm odrywa podmioty ludzkie od ich przestrzennie zakorzenionych praktyk i złożonych związków pomiędzy „ludzkimi" a „nie-ludzkimi" aktorami, które łączą się, aby realizować różne sposoby życia w jawnie „naturalnym" świecie. Trzecia przesłanka rozważanych badań powiada, że wyznawane przez ludzi wartości i przekonania można odczytać z ich sponta- Ludzie i przyroda 123 nicznych odpowiedzi na pytania sformułowane wcześniej przez ankietera. Metody badania opinii publicznej zakładają więc nie tylko to, że odpowiedzi jednostki można sensownie oddzielić od społecznych i fizykalnych kontekstów, w których się pojawiają, ale też że społeczne reakcje i normy można wydobyć przez sumowanie tak mierzonych jednostkowych działań, przekonań i wyborów. Bob Worcester pisze: Badania opinii publicznej mierzą pięć rzeczy: wiedzę, to, co wiemy; zachowanie, to, co robimy; ponadto opinie, postawy i wartości. Te ostatnie zdefiniowałem - obawiam się, że zbyt poetycko dla akademickich potrzeb -jako „opinie: zmarszczki na powierzchni społecznej świadomości, płytkie i łatwe do zmiany, postawy: prądy pod powierzchnią, głębsze i silniejsze, oraz wartości: wysokie fale społecznych nastrojów, powolne w zmianach, lecz potężne". (1994: 1) Tkwi tu przesłanka o „nieingerencji" - że wartości i postawy jednostki są pierwotne i niezależne od form interakcji społecznej, w szczególności od interakcji zawartych w pytaniu i odpowiedziach ankiety. Zakłada się też, że jednostki mogą natychmiast odpowiedzieć na pytania zadawane w celu ujawnienia głęboko ukrytych i często niespójnych przekonań i wartości, które, zda się, wymagałyby znacznie dłuższej refleksji i dłuższego namysłu. W rozdziale 5 analizujemy niektóre czasowe wymiary debaty o środowisku. Jest jasne, że badanie ankieterskie wywołuje natychmiastowe reakcje symulujące aspekty społeczeństwa zorientowanego na konsumpcję, które rzecz jasna samo jest głównym odpowiedzialnym za różne aspekty aktualnej dewastacji środowiska. Wszelako w takim materiale badań opinii publicznej skrywają się też założenia „realizmu środowiskowego": że zagrożenia dla środowiska istnieją „obiektywnie", niezależnie od społecznych praktyk i przekonań i że mogą z tego względu stanowić jednoznaczny obiekt postrzeżeń, postaw i wartości jednostki (zob. też rozdział 1 powyżej). Panuje przekonanie, że takie zagrożenia można mierzyć i odpowiednio kwantyfikować. Ten pogląd leży u podstaw badań opinii publicznej, które usiłują mierzyć społeczne lęki, troski i stopień uświadomienia w odniesieniu do różnych a priori wyodrębnionych kwestii i zagrożeń, zakładając nie tylko niezależną i spójną naturę ludzkich postaw, przekonań i wartości, ale też niezależne istnienie zagrożeń w postaci wyodrębnionej w pytaniach kwestionariusza (wziętej zwykle z konwencjonalnego „naukowego" 124 Alternatywne przyrody Ludzie i przyroda 125 rozumienia środowiska). Przesłanki te przyjmują zatem, że kwestie środowiska można definiować w sposób wykraczający poza lokalne konteksty kulturowe i historyczne, w których poszczególne kwestie uzyskują swoje znaczenie. Ta przesłanka uniwersalnej równoważności staje się szczególnie wyraźna w okresie, w którym ciała zlecające badania są coraz bardziej, jak się zdaje, zainteresowane międzynarodowymi porównaniami „enwironmentalizmu" (włączywszy w to radykalne organizacjejak Greenpeace, który uczestniczy teraz w globalnej kulturze ankieterskiej; zob. Upsall i Worcester 1995). Wreszcie, odnotowaliśmy wyżej związki badań opinii publicznej z kształtowaniem właściwej polityki. Ważny jest tutaj ukryty model motywacji i zmiany, zawarty w takim kształtowaniu polityki. W szczególności programy polityki wobec środowiska zakładają, że najlepszą drogą do skłonienia społeczeństwa, by identyfikowało się z inicjatywami rządowymi, jest zapewnienie informacji; zakłada się, że taka informacja zrodzi zainteresowanie, ono zaś doprowadzi do odpowiednich zmian w stylu życia danej jednostki (brytyjskie przykłady zob. Department of the Environment 1986, 1989, 1994; Going for Green 1995; LGMB 1995; Worcester 1994). Taki model wszelako rodzi pewne trudności. Zakładana kolejność etapów pomija procesy, dzięki którym człowiek kształtuje sobie sens własnego działania w sprawach środowiska, a także pomija to, że ten sens działania sam zależy od oceny jego możliwości, to zaś z kolei zależy od ogólniejszego ludzkiego poczucia zaufania do instytucji odpowiedzialnych za sprawy środowiska. Każdy z tych elementów może się bardzo znacząco zmieniać, co oznacza, że w tej sekwencji nie ma nic pewnego. Model ten traktuje ponadto środowisko w kogni-tywistyczny sposób i pomija estetyczne i hermeneutyczne aspekty refleksyjności, a zwłaszcza różne sposoby „zmysłowego postrzegania" środowiska (Lash i Urry 1994; także rozdział 4 poniżej). Nic dziwnego, że aktorzy „polityki wobec środowiska" uznali, że trudno się uporać z tymi „komplikującymi sprawę" czynnikami - w znaczącym zakresie dlatego, że wykraczają poza widoczną dziedzinę samego „środowiska". Badania jakościowe W ostatnich latach badania jakościowe zaczęły się zajmować ograniczeniami badań opinii publicznej i dostarczać szczegółowych i ugruntowanych ujęć zainteresowania środowiskiem i waloryzowania go. W ramach polityki zrównoważonego rozwoju i Local Agen- da 21 agencje publiczne zleciły pewne studia jakościowe w celu uzupełnienia badań opinii publicznej. Ostatnie przykłady brytyjskie obejmują raport dla Countryside Commission (HPI 1994), raport dla Scottish Office (MORI 1994), dla Hertfordshire County Council (LUC 1994) i raport Harrisa dla rządowej inicjatywy Going for Green (Going for Green 1995). Takie jakościowe badania określonych grup obejmują poziom ludzkiej interakcji i dają bardziej złożone ujęcie zainteresowania środowiskiem i postaw wobec niego niż wiele studiów ilościowych. Inter alia studia te ustaliły, że ludność interesuje się środowiskiem i zgadza się, iż wymaga ono ochrony; że ludność ta nie uważa, by kwestie środowiska, w porównaniu do spraw gospodarki i edukacji, miały duży wpływ na jej życie codzienne; że zwykle nie rozumie ona spraw środowiska, zwłaszcza spraw globalnych, jak efekt cieplarniany czy pojęcie „zrównoważonego rozwoju"; wreszcie, że na ogół przekaz dotyczący środowiska sformułowany przez rządy w Rio nie dociera do szerszych warstw społecznych. Takie wyniki stanowią oczywiste uzupełnienie istniejących danych z badań opinii publicznej. Zarazem, w różnych przebraniach, wpisują się w te same teoretyczne ramy pojęciowe zarysowane powyżej i w związku z tym podlegają podobnym ograniczeniom. Tak więc na przykład studium Harrisa uzyskało następujące wyniki: że ludność „ma dobre intencje, ale potrzeba więcej wsparcia i informacji", by pobudzić ją do działania; że ludzie jako jednostki „czują się bezsilni ... [i] oczekują od władz państwowych i rad wzorców działania"; wreszcie, że główne przeszkody w działaniu to „brak czasu i informacji" (Going for Green 1995: 2-4). Takie ustalenia dają wyraz podobnej jak w opisanych wyżej badaniach opinii publicznej strukturze narracyjnej, przy której kwestie środowiska (i zrównoważonego rozwoju) postrzega się jako osobną sferę, wyodrębnioną spośród innych spraw (takich jak obawa o bezpieczeństwo lub o pracę), zakłada się, że zainteresowanie środowiskiem i działanie na jego rzecz ogranicza informacja (a nie na przykład poczucie daremności działania), a kluczowa strategia przyjęta przez państwowe instytucje w zakresie pobudzania indywidualnej odpowiedzialności za środowisko polega na zapewnianiu informacji (zakładając, że ludność będzie uważać tę informację za wiarygodną). Tak więc, podobnie jak w przypadku danych z ankiet, przyjęte milcząco teoretyczne przesłanki wyznaczają sferę badania opinii publicznej związaną z polityką i nieodwracalnie marginalizują 126 Alternatywne przyrody i wstrzymują badanie złożonych i ambiwalentnych dróg nadawania przez człowieka sensu kwestii środowiska w codziennym życiu, na których rozumienie zmiany środowiska wiąże się z innymi zmianami w świecie nowoczesności, oraz badanie implikacji tego bardziej złożonego obrazu dla państwowych instytucji. Tymczasem dwa niedawne wyrafinowane teoretycznie studia 0 społecznym rozumieniu zmiany środowiskowej wskazują na odmienną relację między zainteresowaniem środowiskiem a kulturą. Jedno studium to Kempton et al., Environmental Values in American Culture; stwierdza się tam: Nasz wkład w rozumienie zainteresowania środowiskiem nie polega na wykazywaniu, że ono istnieje, bo tego dokonały już ogólnokrajowe badania opinii publicznej, ale na dokumentowaniu rozumowania tkwiącego za tym zainteresowaniem. Badania opinii publicznej są jak zdjęcia satelitarne, dają szeroki ogląd opinii publicznej. Badanie antropologiczne odpowiada eksploracji na powierzchni Ziemi, opracowuje szczegóły kształtów uchwyconych przez kwestionariusz i poszukuje wyjaśnień przyczynowych. (1995: 18) To badanie, prowadzone za pomocą wywiadów pogłębionych 1 ankiet, starało się zanalizować szczegóły światopoglądu ekologicznego, który ukształtował się w ostatnich latach. Może najbardziej interesujące jest to, że badano modele kulturowe i źródła wykorzystywane przez Amerykanów do zrozumienia przyrody i ich relacji z nią. Studium rozważa trzy kulturowe modele przyrody, które pomagają kształtować strukturę postrzegania zmiany środowiska. Są to: model przyrody kruchej i ograniczonej, od której zależy wszelkie życie; model przyrody jako zrównoważonej, a ludzkiego działania jako potencjalnie naruszającego tę równowagę i nieprzewidywalnego w skutkach; model aktualnych amerykańskich sposobów życia, określonych przez industrializm, konsumeryzm i rynek, jako wyobcowujący człowieka z przyrody i zagrażający jej. Kempton et al. sugerują, że wszystkie trzy modele są raczej hasłem niż czymś faktycznie realizowanym, że każdy z nich dostarcza silnych utylita-rystycznych argumentów za ochroną środowiska i że są one dziś powszechnie obecne w amerykańskim społeczeństwie. Ponadto uważają oni, że te ustalenia wydobywają „pojęciową podstawę enwiron-mentalizmu w tej kulturze" (1995: 62). Następnie pokazują, jak ludzie rozumieją szerokie spektrum kwestii środowiska przez odwoływanie się do ograniczonego zestawu modeli kulturowych i jak ta- Ludzie i przyroda 127 kie modele mogą pomóc lub zaszkodzić społecznemu rozumieniu tych kwestii na drodze zapewnienia właściwych lub niewłaściwych źródeł kulturowych (w formie zespołu metafor, implikowanych związków, a nawet ludowych opowieści i bajek). Autorzy odnotowują też, że powszechny zamęt i niewiedzę w kwestii efektu cieplarnianego można częściowo wyjaśnić rozpowszechnionym wykorzystywaniem niewłaściwego kulturowego modelu przyrody - modelu „dewastacji" środowiska, który powstał w ramach kulturowego modelu zanieczyszczenia. Studium zawiera też interesujące obserwacje o charakterze związku wartości środowiskowych z podstawowymi amerykańskimi wartościami, jak religia i odpowiedzialność rodziców, a także o tym, jak ludność nadaje sens kwestiom środowiska przez odwołanie się do różnych kulturowych modeli przyrody, które są dziś czymś oczywistym w amerykańskim społeczeństwie. Ponadto szczególnie interesująca w tym studium jest sugestia, że programy komunikacji w sprawach środowiska powinny raczej zwracać się do społeczeństwa za pomocą istniejących kulturowych modeli przyrody, niż zakładać, że zapisują czystą tablicę. Mimo to jednak studium pozostaje wierne założeniom środowiskowego realizmu i idealizmu, w szczególności idei, że człowiek dysponuje zespołem stałych przekonań i wartości, które są organizowane przez leżące u ich podstaw kulturowe modele przyrody i że takie modele kulturowe mogą rodzić lub uniemożliwiać społeczne rozumienie zależnie od ich zgodności z „obiektywną" przyrodą (przybliżaną przez bieżące modele naukowe). Ukryty indywidualizm płynie w największym stopniu z wykorzystania przez autorów „modeli myślowych", których pojęcie zaczerpnięto z psychologii kognitywnej zakładającej, że człowiek korzysta z modeli myślowych (uproszczonych wyobrażeń o świecie), zbudowanych ze wspomnień i skojarzeń, które pomagają mu rozwiązywać problemy dzięki możliwości wyprowadzania konkluzji. Dlatego Kempton et al. uważają, że „takie modele nadają strukturę przekonaniom dotyczącym środowiska i podbudowują krytycznie związane z nim wartości" (1995: 11). Tak ujęte, wykorzystują wąską i restrykcyjną definicję kultury: jest ona tym, co tkwi w ludzkich głowach jako izolowany i niepełny obraz rzeczywistości zewnętrznej opisywanej przez „prawdziwą" naukę. Bardziej konstruktywistyczne ujęcie sposobu, w jaki człowiek nadaje sens kwestiom środowiska wewnątrz różnych narodowych kultur politycznych, dali Burgess et al. (1995). Ich badanie starało 128 Alternatywne przyrody się zrozumieć czynniki społeczne i instytucjonalne, które wpływają na kształt społecznych definicji globalnych kwestii środowiska i na społeczne reakcje wobec tych kwestii. Autorzy porównywali strukturę postaw równoważnych populacji w Wielkiej Brytanii i w Holandii za pomocą metod ilościowych i jakościowych. Stwierdzili oni, że receptywność ludności na wiedzę dostarczaną przez ciała naukowe lub polityczne jest silnie kształtowana przez poczucie sensu własnego działania - to znaczy przez ukryte poczucie własnej siły i swobody w zakresie działania na podstawie tej wiedzy i w zakresie jej wykorzystania. Oznacza to, że niezdolność lub niechęć do przyswajania sobie informacji mogą często być skutkiem działania ukrytych politycznych lub kulturowych struktur upełnomocniania lub odbierania pełnomocnictwa, które mogą nie mieć wyraźnego związku z odnośnymi kwestiami środowiska. Tak więc autorzy odnotowują ogólną prawidłowość większego społecznego uświadamiania sobie i zrozumienia kwestii środowiska w Holandii niż w Wielkiej Brytanii, co wyraźnie wiąże się z większym poczuciem sensu społecznego działania i zaangażowania w tym pierwszym kraju. Jak się wydaje, równoważne grupy brytyjskie czują się bardziej oderwane od instytucji politycznych i kształtujących politykę, a to powszechne poczucie względnej alienacji i braku upełnomocnienia może przyczynić się do odpowiednio osłabionego poczucia sensu aktywnego zaangażowania w politykę (i poczucia odpowiedzialności za nią) związaną z takimi kwestiami lub z informacją o nich. W takich warunkach nie dziwi spotykanie osób wyraźnie gorzej „poinformowanych" o problemach środowiska i o reakcjach na nie, a także gorzej przygotowanych do tych informacji. Kluczowy jest tu fakt, że mylące byłoby przypisywanie takiej widocznej ignorancji brakowi informacji, świadomości, zainteresowania czy inteligencji. Ważny czynnik tkwi w ustrukturowaniu relacji społecznych w różnych społeczeństwach. Omawiane badanie pokazuje, że fundamentalną wagę w wyjaśnianiu widocznych fluktuacji ludzkich postaw i zachowań wobec środowiska mają ogólniejsze kwestie jakości identyfikacji ludności z instytucjami publicznymi. Nasza teza brzmi, że wymiary te nie uwidocznią się, jeśli nie zostaną explicite uwzględnione w projekcie badania. W następnym podrozdziale zarysujemy relacyjne ramy badania złożonych sposobów ludzkiego myślenia o przyrodzie i środowisku i wprowadzania ich w sferę codziennego życia. Ludzie i przyroda 129 Ramy relacyjne Retoryka, tożsamość i przyroda Psychologowie społeczni opracowali różne dyskursywne i relacyjne podejścia do badania ludzkiego postrzegania i zachowania (zob. Potter i Wetherell 1987; Shotter 1993a, 1993b). Podejścia te uwidaczniają kontekstowość opinii publicznej i publicznego myślenia w codziennym życiu i podkreślają konstytutywną rolę dyskursu i kultury w kształtowaniu „postaw". Kwestionują też przesłankę, że metody ankietowania nie wpływają na kształt otrzymywanych odpowiedzi. Jednym z ważnych nurtów takiej krytyki, zainicjowanym przez Billiga (1987, 1991, 1992) jest retoryczne podejście do ludzkiego postępowania i zachowania. Billig sięga do starożytnych praktyk retorycznych, by zakwestionować metodologiczny indywidualizm znacznej części konwencjonalnej psychologii społecznej i tkwiące w nim przesłanki o ludzkim myśleniu, postawach, wartościach i opiniach jako wewnętrznie nie-sprzecznych i spójnych, odzwierciedlających leżące u ich podłoża procesy poznawcze. Kwestionuje on zakres, w jakim te przesłanki niesprzeczności i „samowystarczalności" uchodzą za trafnie odzwierciedlające ludzkie doświadczenie i postępowanie w codziennym życiu. Na podstawie przykładów młodych konserwatystów (1991), osób rozmawiających o rodzinie królewskiej (1992) i stron sportowych w tabloidach (1995) pokazuje, że ludzkie poglądy i opinie są bardziej zmienne, zależne od kontekstu i z natury sprzeczne, niż zwykle się stwierdza w badaniach ankietowych ludzkich postaw. Podejście retoryczne do ludzkiego postępowania podkreśla wagę argumentacji dla ludzkiego myślenia i związek między osobistym argumentem a społeczną kontrowersją. Dla Billiga wyrażenie osobistych poglądów lub postaw jest nie tyle wyrazem jakiegoś uwewnętrznionego, fundamentalnego przekonania, ile raczej stanowiskiem, którego znaczenie uświadamiamy sobie dopiero po ulokowaniu tego wyrażenia, choćby przypadkowo, w kręgu szerszych społecznych debat. Debaty publiczne wszelako są z definicji kontrowersyjne i ludzie często dysponują całym repertuarem sprzecznych, ale jednakowo przekonujących sposobów rozumienia ich. Teoretycy postaw mają skłonność do pomijania lub odrzucania tej zmienności lub też do uznawania jej za powierzchowne zakłócenie ludzkich fundamentalnych postaw i konstruktów przekonań (zob. Potter i Wetherell 1987: rozdz. 2 ze szczegółowym ujęciem). 130 Alternatywne przyrody Dla retoryków jednak i dla analityków dyskursu ta zmienność odzwierciedla wiele z potocznej mowy i stanowi kluczowy środek, za pomocą którego ujęcia i doświadczenie są konstytuowane w społecznej praktyce. Tylko bowiem dzięki naszej zdolności do zajmowania różnych stanowisk, brania strony „innych", spierania się z sobą i z innymi możliwa staje się myśl twórcza i rozważna. Gdyby, jak stwierdza Billig, świat nie był pełen sprzeczności, życie byłoby mechanicznie jałowe: To właśnie dlatego, że zasób zdroworozsądkowych przekonań jakiejś grupy społecznej zawiera sprzeczne elementy, możliwa jest argumentacja, a przez to myśl. ... Gdyby dla członków społeczeństwa wszystko było jasne, wolne od dylematów i w pełni niesprzeczne, nie mieliby się o co spierać, a tym samym nie mieliby o czym rozmyślać. (1988b: 12) Billig (1987) explicite nawiązuje do starożytnych retoryków, którzy rozumieli dylematyczną naturę zdrowego rozsądku i którzy byli ekspertami w wykorzystaniu „banałów" do rozwijania strategii argumentacyjnych. Przez „banał" Billig rozumie podstawowe pojęcia lub kategorie zapewniające wspólny materiał, z którego ludzie budują argumentację. Uważa on, że ta sama walka banałów stanowi źródło namysłu i sprzeciwu we współczesnym życiu. Podejście retoryczne, wrażliwe na rolę sporu w myśleniu i na dylematyczną naturę życia codziennego, prowadzi do różnych interpretacji danych badań opinii publicznej, zwłaszcza tych, które starają się zidentyfikować „postawy". Sugeruje, że odpowiedzi poszczególnych jednostek na pytania kwestionariusza będą odzwierciedlać kontekst, pewne rozumienie kulturowego znaczenia pytania i jego szerszego argumentu ulokowanego w czasie i przestrzeni. Na przykład pytania o związek między wzrostem gospodarczym a jakością środowiska w Wielkiej Brytanii lat 70. miały specyficzne znaczenie. Odzwierciedlają one okres, w którym zainteresowanie środowiskiem w szerokim zakresie dotyczyło ochrony architektury i krajobrazu i stanowiło zdecydowany margines polityki władz państwowych (zob. rozdział 2 powyżej). W latach 90. natomiast idea potrzeby równowagi między funkcjonowaniem środowiska a gospodarką stała się „banałem" z racji uznania przez większość państw zasad zrównoważonego rozwoju, przynajmniej w politycznej retoryce. Tak więc odpowiadając na pytanie ankiety, respondent starał się zrozumieć znaczenie swojej odpowiedzi w relacji do domniemanego przezeń politycznego i taktycznego celu jej przeprowadzenia. Ludzie i przyroda 131 W innym kontekście respondent ten będzie odpowiadał w kategoriach innej logiki. W ten sposób badania opinii publicznej będą często pomijać zarówno wagę ambiwalencji ludzkiego myślenia, jak i to, że taka ambiwalencja może odzwierciedlać namysł danej osoby nad różnymi sposobami podejścia do jakiejś kwestii i argumentowania w tej mierze. Uważamy nawet bardziej ogólnie, że próby kategoryzowania i kwantyfikowania postaw mogą więcej powiedzieć o konkretnej sytuacji, w której ujawnia się te postawy niż o rzekomo stałych atrybutach społecznych. Z tego podejścia wynika też, że zakładane obiekty takich postaw trzeba pojmować jako ukształtowane bardziej interaktywnie i kontekstowo, niż się zwykle przyjmuje. Innymi słowy, obiekty wyrażonych postaw, a nie tylko same te postawy, są otwarte na interaktywne i relacyjne procesy, które ujmują dany problem w swoje ramy. I co najważniejsze dla naszej argumentacji w tym miejscu, takie procesy w dziedzinie nauki też można analizować za pomocą retoryki. Powszechnie uważa się, że wiedza naukowa jest ponad takimi ramami dyskursu. W szczególności uważa się kwestie środowiska i „obiekty" zagrożenia za obiektywnie dane. Ostatnio jednak to założenie, że problemy środowiska istnieją w przyrodzie i czekają na „odczytanie" przez rozwijającą się wiedzę naukową i naukowe techniki, zostało poddane krytyce (zob. Grove-White i Szerszynski 1992; Wynne 1987, 1992a; ogólniej o przygodnej, skonstruowanej i mało heroicznej naturze nauki zob. Collins i Pinch 1998). Pewna liczba szczegółowych studiów wskazuje dziś, że związek nauki z polityką jest przedmiotem interpretacji i negocjacji (Jasanoff 1990; Latour 1987). Kryteria kulturowe są implikowane zarówno przez definicję, jak i przez trajektorie spraw środowiska nawet w tak jawnie fizykalnych kwestiach, jak ochrona habitatu, kwaśne deszcze, globalna zmiana klimatu i wymieranie lasów (Hajer 1995; Shackley i Wynne 1995a; Thomson et al. 1990; Waterton et al. 1995). Badania opinii publicznej muszą postępować tak, jak gdyby te znaczenia były po prostu dane w przyrodzie, dlatego ab initio odcinają sprawy publiczne od instytucjonalnych interakcji, zachowań i zobowiązań związanych z ustanowieniem i narzuceniem tych spraw jako „danych" autorytatywnych odkryć nauki. Nasuwa to myśl, że nie ma jednej „przyrody", lecz że są różne przyrody. I nie są one zawarte w świecie fizycznym, lecz dyskursywnie skonstruowane przez procesy gospodarcze, polityczne i kulturowe, 132 Alternatywne przyrody łącznie z kształtowaniem zagadnień przez organizacje pozarządowe (zob. rozdział 2 powyżej z bardziej szczegółowym ujęciem; Jamison 1996). Najnowsze badania skupiły uwagę na roli dyskursu i praktyki planowania w społecznej konstrukcji rywalizujących przyród (Healey i Shaw 1994; Whatmore i Boucher 1993) i na tym, że samo pojęcie zmiany w środowisku może stać się pojęciem spornym w dyskusji nad projektowaną rozbudową dróg (Burningham i O'Brien 1994), budową parku tematycznego (Harrison i Burgess 1994) czy ekologicznego wysypiska śmieci (Macnaghten 1993). Zarazem tak jak procesy dyskursywne konstruują to, co mamy skłonność identyfikować jako „naturalne", tak też idee przyrody konstruują sposób, w jaki myślimy o sobie samych. Powstaje kwestia, czy, jak i za pomocą jakich form idee przyrody rekonstruują tożsamość i nasze poczucie siebie samych jako części przyrody lub jako oderwanych od niej. Grove-White (1993, 1994) uważa, że znaczna część współczesnego enwironmentalizmu lokuje się w kontekście sporu o fundamentalne, a nawet egzystencjalne kwestie znaczenia i natury istnienia, często w opozycji do dominujących ujęć instrumentalnych i ekonomicznych. Wbrew większości komentatorów, którzy przyjęli preferowane ideologie lub paradygmaty środowiska, często oparte na tak zwanych zasadach zrównoważenia, twierdzi on, że „najważniejsze jest to, iż najlepiej zrozumiemy «zrównoważenie» wraz ze sporem o jego znaczenie i implikacje, jeśli ujmiemy go raczej jako źródło nowej «przestrzeni» dla politycznych eksploracji niż jako sugestię ustalonego, jednoznacznego wezwania do działania, którego skuteczna realizacja wymaga nowych «wartości»" (1994: 1). Sentyment do spraw środowiska można więc odnaleźć w zaskakujących miejscach, nie tylko wśród członków grup działających na rzecz środowiska lub wśród konsumentów „zielonych" artykułów, lecz też w bardziej pospolitych społecznych interakcjach i praktykach. Berking uważa, że trudno odwracalnym skutkiem wysoce zindywidualizowanego społeczeństwa jest intensyfikacja społecznych praktyk, które „systematycznie umykają edyktom wartości wymiennej i logice rynku" (1996: 192). Pospolite działania oparte na relacjach wzajemnych, jak dawanie prezentów, praca ochotnicza, sieci samopomocy, a nawet przyjaźń zyskują nowe symboliczne znaczenie jako miejsca oporu wobec świata coraz wyraźniej postrzeganego jako strukturowany i regulowany przez relacje globalne, własny interes i rynek. Inni komentatorzy wskazują na Ludzie i przyroda 133 narodziny kwitnących sieci kulturowych i tego, co nazwaliśmy „nowymi socjacjami" (zob. rozdział 1) wokół takich spraw, jak żywność, płeć, zwierzęta, wegetarianizm, zrób-to-sam, zwierzęta domowe, medycyna alternatywna, strony ojczyste, duchowość, festiwale, protesty przeciw rozbudowie dróg, kultura tańca i cała gama wyspecjalizowanych praktyk spędzania czasu wolnego (Grove-White 1994; Szerszynski 1994). Takie praktyki społeczne mogą stać się ważnym miejscem moralnej odnowy w świecie aktywnych ludzkich podmiotów i ukazać rolę sieci kulturowych w zapewnianiu podstaw bardziej kolektywnej reakcji i poczucia zaangażowania we współczesną problematykę środowiska (Szerszynski et al. 1996). W późniejszych rozdziałach zbadamy przestrzenne i czasowe jakości takich praktyk społecznych. W podsumowaniu powiemy, że rozszerzyliśmy retoryczną perspektywę Billiga i wysunęliśmy tezę, iż dane badań opinii publicznej mają ograniczoną zdolność do uchwycenia ludzkich postaw wobec środowiska. Takie dane albo pomijają, albo nie uznają za ważne jednej lub kilku wymienionych niżej rzeczy, takich jak: * ważność formułowania opinii, ważność argumentacji i strategii perswazyjnych rozwijanych przez ludność w codziennym życiu w celu przekonania innych, co naprawdę zagraża środowisku i co można by zrobić dla jego ochrony; * rozmaite przyrody, które kierują dyskursami uzależnionymi od tego, jak się przyrodę przedstawia i jak się ją postrzega zmysłowo; * zmienność, ambiwalencja i sprzeczność w ludzkim myśleniu o takich przyrodach i w działaniach z nimi związanych; * polityczna i kulturowa dynamika, która przyczyniła się do wyodrębnienia pewnych kwestii jako dotyczących przede wszystkim środowiska; * złożone sposoby, na jakie jednostkowe wyrażane zainteresowanie środowiskiem wiąże się z szerszymi kontrowersjami społecznymi; * znaczenie wrażliwości na środowisko jako zapewniającej nowe, zaczątkowe formy jednostkowej i zbiorowej tożsamości; * złożone i wielopostaciowe sposoby, na jakie ludność organizuje się wokół swoich związków z przyrodą i przemyśliwuje je za pośrednictwem różnych praktyk społecznych; * znaczenie aktywności i zaufania w dużych organizacjach i w stosunkach z nimi. 134 Alternatywne przyrody Na koniec dwa zastrzeżenia. Po pierwsze, poczynione w tym podrozdziale uwagi nie kwestionują zbytnio badań opinii publicznej w zakresie działań ludzi, na przykład ich wzorca zakupów konsumenckich. Uwagi te dotyczą głównie problemów tkwiących w takim badaniu ludzkich postaw wobec środowiska, nie zaś zachowań (chociaż ustalanie znaczenia takich zachowań podpada pod kwestie podniesione w tym podrozdziale). Po drugie, w rozdziale 6 poniżej analizujemy takie kwestionariuszowe badanie postaw, aby dowieść tego, co tu głosiliśmy, że mianowicie ujawnione postawy wobec zagrożeń angielskiej wsi zależą od kontekstu i od dylematycz-nych ram pojęciowych, w których są lokowane. Globalizacja, działanie i zaufanie Twierdziliśmy, że wyrażanie zainteresowania środowiskiem i sentymentu do niego nie jest czymś zamkniętym, lecz wiąże się z szerszymi kontekstami społecznymi, kulturowymi oraz politycznymi. W rozdziale 1 wyodrębniliśmy trzy rozległe przemiany w późnej nowoczesności, które określiły strukturę współczesnych zagadnień środowiska: zmiany spowodowane pojawieniem się „społeczeństwa ryzyka", kulturowe procesy globalizacji, indywidualizacji i detrady-cjonalizacji, wreszcie pojawienie się obszaru „subpolityki" i nowych socjacji. Zbadamy teraz, jak te rozległe zmiany mogą wpływać - w złożony, a także w źle rozumiany sposób - na strukturę tego, jak ludność rozumie znaczenie i „ryzykowność" spraw środowiska w swoim codziennym życiu, a zwłaszcza jak zmiany te wpływają na ludzkie poczucie sensu działania. Odnotujemy najpierw dwie dodatkowe dynamiki wpływające na społeczne angażowanie się w zmianę środowiskową: rolę mediów w wytwarzaniu i konsumowaniu znaczeń dotyczących środowiska oraz rosnący poziom społecznej nieufności wobec instytucji „oficjalnych" (zob. też rozdział 1 powyżej). Globalizację ujęto teoretycznie jako proces, w którym lokalne wydarzenia i stosunki społeczne są w rosnącym stopniu kształtowane przez wydarzenia w odległych miejscach i na odwrót. Gdy w późnej nowoczesności proces ten nasilił się, coraz większego znaczenia zaczęły nabierać kwestie osobistego działania i kwestie wzajemnego zaufania społeczeństwa i najrozmaitszych instytucji. Tę dynamikę ilustruje wzrost roli mediów i systemów eksperckich w postrzeganiu przez ludność natury zagrożeń środowiska (zob. rozdział 1 powyżej; Lash i Urry 1994). Ludzie i przyroda 135 Od połowy lat 80. XX wieku całą rozmaitość kwestii dotyczących środowiska, takich jak dziura ozonowa, wymieranie gatunków, efekt cieplarniany, zakwaszenie jezior i lasów, promieniowanie radioaktywne i skażenie chemiczne powszechnie rozpoznano jako zagrożenia o złożonym, globalnym i trwałym charakterze, często nieprzewidywalne i w znacznym stopniu niedostępne naszym zmysłom (Beck 2002; zob. Yearley 1991: rozdz. 2 z użytecznym podsumowaniem; zob. też rozdział 4 poniżej z bardziej szczegółowym ujęciem roli zmysłów). Ponieważ zagrożenia przekraczają próg po-strzegalności zmysłowej i sięgają bardzo odległych miejsc i odległej przyszłości, to aby mieć możność „zinterpretowania" takich procesów, uzależniamy się od krajowych i w coraz większym stopniu od globalnych systemów eksperckich w zakresie informacji, wiedzy, obrazów i symboli (zob. rozdział 5 z bardziej szczegółowym ujęciem wymiarów czasu w kontekście przyrody). Takie systemy eksperckie w coraz większym stopniu obejmują organizacje pozarządowe działające na rzecz środowiska. McCormick (1991b: 153--154) zauważa, że te z nich, które skupiły się na kwestiach globalnych, rozwijały się ostatnio najszybciej. Również Jamison wskazuje na rosnącą rolę takich organizacji jako pośredników między globalnymi problemami środowiska a „nieekspercką" szerszą publicznością w ramach współczesnego dyskursu środowiska: Nie sposób pojąć społecznej świadomości globalnych problemów środowiska bez rozmaitych organizacji-pośredników, które służą jako przekaźnik informacji pomiędzy naukowcami, mediami i opinią publiczną, tłumacząc dyskursy ekspertów na język polityki, a także ujmując specjalistyczną wiedzę ekspertów w pakiety mające służyć kształtowaniu odpowiedniej polityki. (1996: 224) W szczególności globalne media mają ogromne znaczenie dla sposobu, w jaki społeczeństwo rozumie kwestie środowiska i nadaje im sens (Bell 1994; Burgess 1990; Gamsen i Modigliani 1989; Hansen 1993). Rola tych mediów nie polega tylko na przekazywaniu i rozpowszechnianiu informacji o środowisku, ale też na aktywnym konstruowaniu, a nawet kreowaniu - po części we współpracy z organizacjami pozarządowymi - dzisiejszych spraw środowiska. Najnowsze badania zaczęły odnotowywać procesy kulturowe, za których pośrednictwem znaczenia dotyczące środowiska są tworzone dla krajowych i międzynarodowych mediów i przez nie konsumowane. Zawiera to złożoną wzajemną grę narracji, fabuł, obrazów, 136 Alternatywne przyrody symboli i metafor, dzięki którym kwestie i wydarzenia dotyczące środowiska zyskują znaczenie. Badania te sugerują, że media są dziś integralną częścią procesu kulturowego, który tworzy, rozpowszechnia i konsumuje znaczenia dotyczące środowiska (zob. Anderson 1997; Burgess 1990; Wilson 1992; Yearley 1991). M.in. Ross opisuje nowy „gatunek obrazu", w którego ramy media mają skłonność wstawiać kwestie środowiska: W ostatnich latach przywykliśmy do oglądania obrazów umierającej planety, rozmaicie przedstawianej w ponurych pozach ekologicznej dewastacji i we wszelkich odmianach okrutnego ludobójstwa. Wszyscy dobrze znamy klisze typowego ruchu ochrony środowiska: z jednej strony dymiące kominy, ptaki morskie unurzane w ropie naftowej, ryby pływające brzuchami do góry, korki uliczne w Los Angeles i Mexico City oraz wytrzebione lasy; z drugiej strony zbawczy repertuar sielskich widoków, dziewicza, zielona, nieskażona przez człowieka, koronowana niezrównanym globalnym widowiskiem, krucha, delikatna kula statku kosmicznego „Ziemia". (1994: 171) Ross twierdzi, że dzisiejsze formy mediów wzmacniają popularne rozumienie pewnej szczególnej kultury przyrody, mianowicie przyrody jako nie-ludzkiej. Jednakże ujęcie środowiska przez media nie zawsze jest tak proste. Często znaczenie jakiejś historii dotyczącej środowiska samo jest przedmiotem kontrowersji, a różni aktorzy starają się promować przeciwstawne ujęcie medialne proponowanego działania, protestu, akcji itd. Na przykład Greenpeace wyspecjalizował się w prezentowaniu akcji dotyczącej środowiska w prosty, czarno-biały, medialny sposób, gdzie działalność Greenpeace symbolizuje heroiczną akcję przeciw chciwości i egoizmowi korporacji (Anderson 1997; Jamison 1996). Uboższe organizacje pozarządowe i oczywiście enwironmentaliści z „południa", o mniejszych możliwościach angażowania mediów, były przy tym marginalizowane. Jak ogólniej stwierdza Shiva, „«globalność» tworzy w ten sposób moralne podłoże zielonego imperializmu" (cyt. za Jamison 1996: 236). Potem, w miarę jak państwa i korporacje nabierały subtelności, również one starały się ująć swoje działania jako sensowne i zrównoważone w kontekście środowiska i kierowane przez zdrową naukę, zarzucając zarazem grupom działającym na rzecz środowiska i niekiedy szerszym kręgom ludności irracjonalizm i uleganie emocjom (ta dynamika jest szczególnie widoczna w niedawnych kontrowersjach środowiskowych wokół BSE, zob. rozdział 8 poniżej). Ludzie i przyroda 137 Ta dyskusja ukazuje rozmaite ramy pojęciowe i rozmaite retoryki tkwiące w kontrowersjach wokół środowiska. Różni aktorzy propagują pewne ujęcia medialne, ażeby usprawiedliwić i uprawomocnić wybrane przez siebie działanie (lub niedziałanie) jako zdrowe dla środowiska i mu przyjazne. Takie zmienne ramy mają daleko idące konsekwencje co do tego, jak przekazy o środowisku i jego zagrożeniu będą rozumiane i konsumowane przez szerszą opinię publiczną. Istotnie, z perspektywy osób doświadczających różnego rodzaju zagrożeń, dowiadujących się sprzecznych rzeczy 0 nich i wiedzących, że przyszłe trajektorie, a więc i zagrożenia są niepewne i otwarte, te zmienne ramy stają się wysoce problematyczne. Kluczowa kwestia dotyczy wtedy relacji (także relacji uzależnienia) ludzi z mass mediami i innymi instytucjami eksperckimi, którym się przypisuje kontrolę nad tymi zagrożeniami i ich rozszerzaniem się, ale do których większość osób ma ograniczony dostęp. Dlatego pomijany wymiar badań społecznego postrzegania dotyczy samej podstawy zaufania: „komu ufać?" i „jak rozstrzygnąć, komu zaufać?" W ten sposób pytanie „jakie jest zagrożenie?" nie dotyczy tylko technicznego rozumienia, ale pociąga też za sobą pytanie, czy można ufać, że instytucje, które rzekomo kontrolują działania rodzące zagrożenie, rzeczywiście to czynią, zważywszy nie-określoność przyszłych uwarunkowań. Wymiary zaufania i zależności jako kwestie bona fide weszły do dziedziny szacowania ryzyka 1 zarządzania nim dopiero na początku lat 80. (Royal Society 1992: rozdz. 5; Wynne 1980). We wcześniejszych badaniach przyjmowano, że społeczeństwo zachowuje się „irracjonalnie", jeśli nie zachowuje się zgodnie z wnioskami ekspertów o poszczególnych zagrożeniach i ich prawdopodobieństwie (Royal Society 1983, 1985). Późniejsze badania stwierdzają, że ujęcie problemów zagrożenia przez ekspertów, wliczywszy mass media, zawiera ukryte założenia o instytucjach kontrolujących, założenia, których wiele osób nie będzie podzielać. Na przykład kampanie informowania ludności o sprawach środowiska z natury opierają się na przesłance o identyfikowaniu się społeczeństwa z takimi instytucjami i ufaniu im. To wszakże może się kłócić z doświadczeniami ludności, nabytymi albo wprost, albo poprzez media, w sprawie wcześniejszej postawy tych instytucji - ich uczciwości, otwartości, kompetencji, niezależności itd. - która „racjonalnie" wpływa na ludzką recepcję obecnych wypowiedzi tych organizacji. 138 Alternatywne przyrody Te kwestie zaufania są centralne dla odpowiedzi na pytanie, czy ludność uwierzy w przekaz mediów o sprawach środowiska i w jakim stopniu będzie skłonna identyfikować się z oficjalnie zdefiniowanymi inicjatywami środowiskowymi oraz w nich uczestniczyć. Wynne (1992a) uważa, że wykluczając ten wymiar zaufania z pomiarów postrzegania ryzyka, oficjalne podejścia same się deprecjonują i potencjalnie pogłębiają problem społecznego postrzegania ryzyka, którym miały się zajmować. Podobnie, zaciemniając obraz takich wymiarów zaufania do instytucji, wiele badań opinii publicznej w sprawach zagadnień i zagrożeń środowiska błędnie rozumie uczucia żywione do środowiska i może nawet zniechęcić społeczeństwo do takich działań. Twierdziliśmy dotąd, że społeczne zaufanie do mediów i oficjalnych instytucji stanowi centralny składnik zrozumienia, jak ludność nadaje sens kwestiom środowiska. Jednak badania ilościowe i jakościowe dowodzą, że jest ona szczególnie sceptyczna nie tyle wobec mediów, ile wobec szerokiej grupy centralnych dotąd organizacji w pewnych społeczeństwach (Burgess i Harrison 1993: 218). W wielu zachodnich demokracjach relacje między władzami państwowymi a społeczeństwem stawały się coraz bardziej napięte z powodu wyraźnie rosnącego poczucia społecznego niezadowolenia z oficjalnej polityki i głównych organizacji oraz z powodu nieufności do nich. Dla komentatorów truizmem stała się opinia, że społeczeństwo traci zaufanie do swoich polityków (Curtice i Jowell 1995), że ludność stała się bardziej sceptyczna w kwestii zdolności systemu do reakcji na jej troski i lęki, a nawet przestała w nią wierzyć (Jacques 1994), że tradycyjne formy polityki w szerokim zakresie utraciły kontakt z codziennym życiem obywateli (Mulgan 1994), że takie odcinanie się społeczeństwa od polityki jest powszechne w całej Europie (Johnston 1993; zob. jednak Kaase i Newton 1996), wreszcie że następuje powszechna „detradycjonalizacja" życia społecznego i kulturalnego (Heelas et al. 1996). Te procesy: proces utraty zaufania i proces detradycjonalizacji ewidentnie wiążą się z całą gamą procesów globalizacyjnych o dwoistym charakterze. Z jednej strony wzmagają one poczucie „braku bezpieczeństwa", zwłaszcza w pracy i w domu; poczucie bezsilności podkreślane przez nieustanne doniesienia mediów o katastrofach ekologicznych na całym globie; wreszcie poczucie, że siły globalne, zwłaszcza działające za pomocą rynków finansowych, determinują przyszłość w sposób wysoce odległy od bardziej bezpośrednich Ludzie i przyroda 139 ludzkich życzeń i aspiracji (Ekins 1992; Hutton 1995; Yearley 1996). Z drugiej strony jednak rodzą poczucie globalnej więzi - w dużym stopniu dzięki nowym technologiom komunikacyjnym i niemal natychmiastowym doniesieniom mediów o wydarzeniach w dowolnym miejscu globu - oraz pogłębioną refleksję nad różnymi kulturami, doświadczeniami i formami życia. Na przykład Ekins (1992) przytacza wiele przykładów na to, jak jednostki i małe grupy nabierają poczucia sensu działania w sprawach środowiska i pokrewnych dzięki twórczym spotkaniom z globalizacją i jej wzmożonym stanem braku bezpieczeństwa. Natężenie globalnych zagrożeń środowiska, trapiące dziś społeczeństwo, i przekazywanie informacji o nim za pośrednictwem abstrakcyjnych systemów powoduje skupienie uwagi nie tylko na kluczowej roli ludzkiego zaufania do różnych instytucji, ale też na tym, jak wpływa to na tożsamość i ontologiczne bezpieczeństwo jednostki. Giddens (1990: 94) pyta, jak to się dzieje, że wobec stałej możliwości ekologicznej katastrofy i wobec wielu form ryzyka i niebezpieczeństw w dzisiejszym świecie człowiek nie znajduje się w permanentnym stanie ontologicznego zagrożenia. Uważa, że ten brak wszechobecnej trwogi, Angst, jest możliwy tylko dzięki fundamentalnej ufności, którą przynosi połączenie zobowiązań bezpośrednich (opartych na interakcji twarzą w twarz) i pośrednich (opartych na wierze w abstrakcyjne systemy). Takie poczucie ontologicznego bezpieczeństwa można uważać za oparte na przekonaniu o niezmienności otoczenia w przyszłości i o skuteczności działania, na ufności we własne „bycie-w-świecie" i na przekonaniu o stałej własnej tożsamości. Jednakże obecny poziom niezadowolenia z nauki i abstrakcyjnych systemów oraz odpowiednio nieufności do nich może generować nowe formy psychicznej wrażliwości i poczucia zagrożenia. Chociaż implikacje tej dynamiki badano głównie w aspekcie ich konsekwencji dla relacji osobowych i przemian w sferze intymności, niewiele badań jak dotąd zajmowało się implikacjami owej dynamiki w zakresie tego, jak ludzie nadają sens zagrożeniu środowiska w swoim codziennym życiu i jak wpływa to na ich poczucie sensu działania, nadziei, przeczuć, ich wiarę w idee postępu oraz ich wyobrażenie o przyszłości (zob. Giddens 2001 o intymności). W rozdziale 7 poniżej piszemy o takich podjętych przez nas badaniach nad środowiskiem, poczuciem sensu działania i zaufaniem. Badanie to przynajmniej częściowo stara się rozwiązać niektóre 140 Alternatywne przyrody problemy, które rozpoznaliśmy w głównym nurcie omawianej w tym rozdziale kultury ankieterskiej. W szczególności zobaczymy, jak procesy globalizacji i detradycjonalizacji wpływają na to, jak ludzie postrzegają i rozumieją zagrożenia środowiska, jak z nimi żyją i reagują na nie. Podsumowanie Omawiane w tym rozdziale dane badań opinii publicznej wykazały zaskakujący brak zróżnicowania ujawnianych postaw wobec środowiska między zamożnymi a ubogimi zarówno w poszczególnych krajach, jak i w skali międzynarodowej, zmiany w zachowaniach konsumenckich i obywatelskich związanych z zainteresowaniem środowiskiem oraz interesujące zmiany stanowiska opinii publicznej w sprawach środowiska, jakie zaszły w ostatnich latach. Dane te stanowią dość grube wskaźniki takich zmian opinii publicznej w czasie i przestrzeni oraz wskaźniki faktycznych zachowań typu konsumenckich zakupów ludności. Wszędzie dane ilościowe podkreślają ważność dla ludzi „globalnych" aspektów środowiska. Kontrastują z tym wyniki badań jakościowych, które referujemy w rozdziale 7, a które wydobywają aspekty szczegółowe i lokalne. Pokazaliśmy też, że korzystanie z takich danych badań opinii publicznej stanowi część ogólniejszej kultury ankieterskiej, na podłożu której organizacje wszelkiego typu w coraz większym stopniu traktują swych klientów jak ankietowanych konsumentów. Na przykład politykę pobudzania uczestnictwa kształtuje się na podstawie odpowiedzi na pytania ankiety. Z powodu rosnącego znaczenia kultury ankieterskiej dotyczącej środowiska, która i dziś dominuje w organizacjach pozarządowych, niezdolność takich badań do uchwycenia pewnych jego nowych wymiarów ma istotne znaczenie. W szczególności detradycjonalizacja, brak zaufania i ważność specyficznych lokalnych praktyk mają znaczące implikacje dla artykulacji współczesnego zainteresowania środowiskiem. Ponadto nie-rozpoznanie tych wymiarów, które skądinąd mają coraz większe znaczenie dla kształtowania polityki wobec środowiska, może przez ankieterską kulturę środowiska pogłębić i tak już rosnące wyobco-wywanie się wielu grup społecznych ze środowiska i separowanie się od agencji mających je „chronić". Te poglądy o zmieniającym się znaczeniu środowiska i o zmianie kulturowej patronują znacznej części reszty tej książki. Ten roz- Ludzie i przyroda 141 dział zakończymy sformułowaniem czterech implikacji, których źródłem są takie sporne przyrody. Po pierwsze, poszczególne formy zainteresowania ludności środowiskiem, jej postawy, wartości, poczucie odpowiedzialności, zachowanie przyjazne środowisku itd. nie są czymś osobnym i oderwanym, lecz opierają się na silnym pośrednictwie trwałych relacji z systemami eksperckimi, nauką, globalnymi mediami, państwami, globalnymi korporacjami, nowymi formami zagrożeń itd. Badanie ma uchwycić złożone i zapośredniczone wzajemne związki sfery osobistej z powszechną. Po drugie, nie można wytyczyć a priori granic temu, jak kwestie środowiska mają być definiowane czy „konstytuowane"; kwestie te trzeba wyprowadzać na podstawie wsłuchiwania się w ludzkie kategorie doświadczenia, wartości i działania oraz na podstawie sporu z nimi. Wskazuje to na potrzebę stosowania metod jakościowych do badania złożonych i często ambiwalentnych sposobów dyskutowania przez ludzi spraw środowiska i argumentowania w tych sprawach, a także tego, jak wiążą oni te sprawy z szerszymi zainteresowaniami w coraz bardziej zglobalizowanym świecie zwiększonych możliwości i wyjątkowego ryzyka, jak to zobaczymy w rozdziale 8. Po trzecie, kwestię „działania" trzeba powiązać z tymi instytucjonalnymi i kontekstualnymi wymiarami. Ostatnie debaty sugerują, że ciągłe relacje ludzi z takimi instytucjami, jak państwo czy korporacje oddziałują i wpływają na nich i że ich wyrażanie nadziei lub rozpaczy, woli działania lub niechęci do niego, ufności lub nieufności jest nieoddzielne od ich negocjowania takich relacji. Ludzkie poczucie sensu działania, czy to osobistego, czy zbiorowego, wiąże się z tymi relacjami. Po czwarte, to poczucie sensu działania ma związek ze zmianami w stosunkach między człowiekiem a przyrodą. Globalizacja ryzyka jest jedną stroną procesu jego rosnącej internalizacji, jako że granice między ciałem a światem zewnętrznym coraz bardziej się zacierają. Zagrożenie wpływa do ciała i przepływa przez nie; ciało wchłania substancje, których człowiek nie wyczuwa; ciało wszczepiło sobie protezy, których przyszłe skutki są nieznane. Gdy przyroda jest coraz bardziej „ukulturowiana", jak pisaliśmy w rozdziale 1, to istota ludzka jest coraz bardziej „naturalizowana", składając się z „nie-ludzkich" części, substancji, płynów i danych. Podczas szczegółowych badań opisanych w następujących poniżej rozdziałach kierowały nami te oto kwestie: waga zmiennych 142 Alternatywne przyrody zmysłowego postrzegania przyrody przez „człowieka", wraz z przypadkami „nieludzkiego" poszerzenia tych zmysłów (rozdział 4); ważność drobnych „praktyk przestrzennych" na angielskiej wsi (rozdział 6); rola ambiwalencji w ludzkim myśleniu o wsi i jej ewentualnych zagrożeniach (rozdział 6); pewien sposób wykorzystania metod zogniskowanego wywiadu grupowego (rozdział 7) oraz analiza sposobu mówienia ludzi o środowisku w kontekście ich przywiązania do swoich stron, ich wyobrażeń o przyszłości i ich związków z dużymi organizacjami (rozdział 7). 4 Zmysłowe postrzeganie przyrody Mówiliśmy już dość ogólnie o przyrodzie, środowisku i związku lub braku związku człowieka z tą przyrodą. Nie rozważyliśmy jednak jeszcze procesów, dzięki którym dowiadujemy się, jak taka przyroda wygląda. W szczególności nie rozważyliśmy, jak przyroda ucieleśnia się i osadza w codziennym życiu. W następnych trzech rozdziałach staramy się osadzić/ucieleśnić reakcje człowieka na przyrodę przez analizę roli zmysłów (w tym rozdziale), analizę czasu (w rozdziale 5) i analizę przestrzeni i roli praktyki (w rozdziale 6). Twierdzimy, że takie ramy pomogą ustalić, jak człowiek nadaje sens przyrodzie, jak przestrzeń i czas łączą się, by wspólnie konstytuować różne przyrody i jak przestrzenie są tworzone i konsumowane jako przyroda. Takie analizy obejmują sprawę zarówno cielesnego kontaktu z przyrodą za pomocą bezpośredniego postrzegania zmysłowego, jak i ludzkiego doświadczania przyrody jako przekazywanej i dyskursywnie konstytuowanej na drodze bardziej pośrednich procesów przez media i inne systemy eksperckie. W tym rozdziale badamy wkład, jaki różne zmysły wnoszą do naszej wiedzy o różnych środowiskach. Nie chodzi tu po prostu 0 to, że jednostki widzą i wąchają różne środowiska, dotykają ich 1 je słyszą, ale też o to, jak takie wonie, widoki, dźwięki czy aromaty są dyskursywnie organizowane. Jacy są, będziemy pytać, najważniejsi zmysłowi pośrednicy między światem „społecznym" a „przyrodniczym"? Jaki jest wpływ na „przyrodę" zmian w hierarchii ważności takich zmysłów? Czy „przyrody" są po części konstytuowane przez samo działanie zmysłów? Jaka jest rola zmysłów w tym, że ludzie uznają pewne środowiska za „nienaturalne" i „zanieczyszczone"? Jak poszczególne zmysły pozwalają rozróżniać między zmianami w przyrodzie, które są do przyjęcia, a zmianami nie do przyjęcia? I jaka jest rola zmysłów w epoce, w której długookresowy 144 Alternatywne przyrody wpływ przyrody coraz bardziej wykracza poza bezpośrednie doświadczenie zmysłowe? Nasza ogólna teza tego rozdziału powiada, że wiele prac o „środowisku" nie jest wystarczająco „u-cieleśnionych", to znaczy nie rozważa złożonych, zróżnicowanych, zachodzących na siebie i sprzecznych sposobów zmysłowego postrzegania świata wokół siebie i dochodzenia do sądów o odczuciach, emocjach i pięknie, rozstrzygających, co w ludzkim(ch) środowisku(ach) jest „naturalne", a co „nienaturalne". Prace te nie rozpoznają w pełni różnych hierarchii zmysłów, hierarchii tworzących różne „struktury odczuwania" rozmaitych przestrzeni. W ten sposób staramy się zastosować do przyrody określenia, które znajdujemy u Poppera, gdy pisze on, że „społeczeństwo zamknięte" to „konkretna grupa konkretnych jednostek związanych ze sobą ... konkretną fizyczną więzią dotyku, zapachu i wzroku" (1993: 196-197). Jak takie zmysły działają nie tylko w społeczeństwach zamkniętych, ale ogólniej w relacji do przyrody „społeczeństw otwartych"? W szczególności staramy się też pokazać, że centralne jest tu pojęcie „przestrzeni" (a także czasu, który rozważamy w następnym rozdziale). Nasze odczucia i emocje dotyczące środowiska są nie tylko ucieleśnione, ale też osadzone przestrzennie. To zaś oczywiście zakłada teorię przestrzeni. Wyjdziemy tu od pewnych tez Lefebvre'a z jego trafnie zatytułowanej książki The Production of Space {Tworzenie przestrzeni, 1991). Uważa on, że przestrzeń nie jest jakąś neutralną i bierną geometrią. Przestrzeń tworzy i odtwarza ludzka aktywność i dlatego przestrzeń reprezentuje stronę walki, i negacji. Nie jest pustym pojemnikiem oczekującym po prostu na napełnienie. Ponadto wszelkiego rodzaju zjawiska przestrzenne, jak kraj, terytorium, okolica itd. trzeba rozumieć jako część tej samej dialektycznej struktury tworzenia przestrzeni lub uprzestrzen-niania. Choć konwencjonalnie te różne zjawiska oddziela się od siebie w wyniku fragmentarycznych analiz opartych na podziale dyscyplinarnym, trzeba je skupić razem w zunifikowaną strukturę teoretyczną, szczególnie zorientowaną na społeczne podstawy uprzestrzenniania. W rozdziale 6 bardziej szczegółowo omawiamy Lefebvre'a teorię uprzestrzenniania i stosujemy jego kategorie do tworzenia różnych przestrzeni angielskiej wsi. Szczególnie przystające do naszych rozważań w niniejszym rozdziale są dwie kwestie podniesione przez Lefebvre'a. Po pierwsze, zauważa on, że dla Marksa przyroda należy do sił wytwórczych (Le- Zmysłowe postrzeganie przyrody 145 febvre 1991: 343). Podkreśla jednak rozróżnienie, którego Marks nie wprowadził: między dominacją nad przyrodą a przyswojeniem jej sobie, a więc między przestrzeniami zdominowanymi a przestrzeniami zaadaptowanymi. Przestrzenie zdominowane, związane z dewastacją przyrody, są we współczesnym świecie czymś powszechnym. Przestrzenie przyswojone sobie wiążą się z jej „konsumpcją". Są to regiony jakościowo różne, eksploatowane w celu konsumpcji i jej środkami. Szczególnie odpowiednimi przykładami są tu przestrzenie wypoczynkowe, związane z konsumpcją uznawanych za naturalne zjawisk w rodzaju słońca, morza, śniegu itd. Po drugie, w ścisłym związku z tą konsumpcją przestrzeni, Le-febvre podkreśla, że przestrzenie wypoczynkowe przejawiają coraz wyraźniej wizualny charakter. Tworzy sieje ze względu na widok. ... Dominacja wizualizacji ... służy ukrywaniu powtarzalności. Ludzie patrzą i biorą widok, widzenie za samo życie ... Kupujemy na podstawie obrazów. (1991: 75-76) Ściślej biorąc, opisuje on proces, podczas którego zmysł widzenia zdobywa prymat, a wszystkie wrażenia pochodzące od innych zmysłów stopniowo tracą jasność i zanikają (Lefebvre 1991: 286). Całe życie społeczne staje się rozszyfrowywaniem wiadomości od oka, oko zaś oddala przedmioty na bezpieczną odległość, która przedstawia je jako bierne. Hegemoniczna rola wizualności opanowuje całe ciało i przywłaszcza sobie jego rolę. Lefebvre powiada, że ucieleśniona przyroda naszego związku ze światem wąsko i w pożałowania godny sposób „skupiła się" na zmyśle wzroku, który uosabia „spektakularyzację życia". W tym rozdziale spróbujemy zweryfikować te tezy, przyglądając się bliżej różnym sposobom zmysłowego postrzegania środowiska przez człowieka. Nie jest to kwestia psychologii jednostki, lecz raczej pewnych społecznie ukształtowanych „sposobów percepcji zmysłowej". Zajmiemy się nie tylko wzrokiem, jak u Bergera (1997), ale też dotykiem, powonieniem, słuchem i, w ograniczonym zakresie, dotykiem. Twierdzimy, że te różne sposoby postrzegania zmysłowego są zorganizowane wokół modalności przestrzeni i czasu, które kształtują zmysły w ich relacjach z „przyrodą", pośredniczą w tych relacjach i są pryzmatem dla zmysłów. Relacje te są ponadto ucieleśnione. Analizujemy tu w nowy, mamy nadzieję, sposób poszczególne ludzkie zmysły i ich wkład w to, jak ludzie cieleśnie konfrontują się z różnymi fizycznymi środowiskami. Które zmysły są 146 Alternatywne przyrody zaangażowane w postrzeganie, interpretację, aprecjację i deprecjację różnych przyród? Jak postrzegamy zmysłowo charakter innych środowisk? Jak zmysły działają poprzez przestrzeń? Które zmysły dominują w poszczególnych epokach? Czy istnieje jakaś hierarchia wartości uszeregowująca zmysły? Jaką rolę w tworzeniu różnych kultur przyrody odgrywają różne rodzaje postrzegania zmysłowego? Ten zestaw zagadnień trzeba uznać za centralny dla obecnych dyskusji o tak zwanym „społeczeństwie ryzyka" (Beck 2002). W takich społeczeństwach, uważa Beck, ryzyko stało się niewyliczalne, nie do zrekompensowania, nieograniczone, nieuchwytne i, co najważniejsze, niedostępne naszym zmysłom. Paradygmatem takiego niewidocznego ryzyka jest promieniowanie radioaktywne, którego nie można bezpośrednio dotknąć, posmakować, usłyszeć, nie można poczuć jego woni ani zwłaszcza go zobaczyć. Jak pisze Beck o Czarnobylu: Patrzymy, nasłuchujemy, ale normalność naszej percepcji zmysłowej łudzi. W obliczu tego niebezpieczeństwa zawodzą nas zmysły. Wszyscy ... byliśmy ślepi, nawet jeśli widzieliśmy. Doświadczyliśmy świata niezmienionego dla naszych zmysłów, poza którym pojawiły się ukryte skażenie i zagrożenie niedostępne naszemu widzeniu, (cyt. za Adam 1995a: 11) A jednak z różnego rodzaju naukowych i innych informacji wiemy, że promieniowanie radioaktywne stanowi niezwykle wielkie zagrożenie dla współczesnego społeczeństwa, zagrożenie, którego długi cień pada na każdego, na bogatych i biednych, kobiety i mężczyzn, czarnych i białych. Jest to zagrożenie, które nie ma granic, nie bierze więźniów, nie zna zmysłów. W rozdziale 7 zbadamy sprawę zaufania w przypadku takich zagrożeń i rozważymy po części stopień, do jakiego ludzie są skłonni zaufać swoim zmysłom oraz kluczowym instytucjom pozyskującym informacje i organizującym działanie w sytuacji takiego zagrożenia środowiska i w sytuacji innych zagrożeń. Z czasem jednak ludzie przywykli do takich zagrożeń, choć niekoniecznie wierzą czy ufają instytucjom pośredniczącym w doznaniach zmysłowych. Słyszy się w radio o pewnych skutkach promieniowania i ogląda je w TV; można usłyszeć licznik Geigera, mierzący stopień napromieniowania danej osoby; filmy pokazują skutki promieniowania w Hiroszimie, można też przynajmniej z zewnątrz dotknąć budynku z reaktorem jądrowym i zobaczyć taki budynek Zmysłowe postrzeganie przyrody 147 - coraz częściej dlatego, że takie obiekty paradoksalnie przekształca się w „przestrzenie wypoczynkowe". Aby więc wyjaśnić formy re-fleksyjności, które wykształcają się w celu przeciwstawienia się takim niewidzialnym zagrożeniom, trzeba najpierw zbadać i wyjaśnić ten zakres postrzegania zmysłowego. Ponieważ zaś często występuje szeroko rozpowszechniona nieufność wobec instytucjonalnego pośrednictwa w zakresie informacji, potrzebne będzie bezpośrednie doświadczenie zmysłowe form, w jakich uwidacznia się te zagrożenia i sprawia, że można się im otwarcie przeciwstawić (przez publikację wskaźników i mechanizmów kontrolnych, reportaże telewizyjne, badania naukowe, kampanie grup zajmujących się środowiskiem itd.) oraz lepiej uświadomić sobie ich złożone przestrzenne i czasowe wymiary. Analiza Becka reakcji na taką niedostępność zmysłom jest zbyt kognitywistyczna i oparta na realizmie środowiskowym (zob. Adam 1995a w kwestii obecnej reinterpretacji; zob. też Wynne 1996a). Nadmiernie eksponuje ona potrzebę alternatywnych form wiedzy naukowej, które mogłyby zrekompensować niedostępność zagrożeń dla zmysłów. Beck twierdzi, że ponieważ zagrożenia te są niewidzialne, tylko alternatywne naukowe rozumienie i postępowanie może wyjaśnić, skąd się bierze nasza wiedza o nich i protest przeciw nim. Tak jak Beck, również my będziemy twierdzić, że wiedza naukowa sama w sobie jest niepewną podstawą wyjaśniania, jak można takie zagrożenia rozumieć i stawiać im czoło - a jest tak również z racji kulturowego i hermeneutycznego charakteru tej wiedzy. W następnym rozdziale zobaczymy też, że nasze rozumienie nauki i czasu wymaga uwzględnienia ich przemian w XX wieku. W szczególności zobaczymy, że promieniowanie radioaktywne stanowi kombinację czasu momentalnego i czasu ewolucyjnego, co charakteryzuje okres ponowoczesny: w każdej chwili reakcja jądrowa może wyzwolić ogromne ilości siły dobroczynnej lub wyjątkowo destrukcyjnej; zobaczymy też, że skutki takiego wyzwolenia energii będziemy ponosić jeszcze przez tysiące lat i że prawie na pewno wpłyną one na proces ewolucji gatunku ludzkiego. Adam (1995b) twierdzi ponadto, że konwencjonalne drogi poznawcze nauk ścisłych i nauk społecznych mają skłonność do przesłaniania ciała. I znów, w następnym rozdziale zobaczymy, że kłóci się to z obecnym rozumieniem czasu zakładającym, że ciała są na wskroś temporalne. W następnym podrozdziale zaś zobaczymy, że pewne sposoby rozumienia świata nadmiernie wyeksponowały 148 Alternatywne przyrody wizualizację świata zewnętrznego, zwłaszcza wskutek tego, co Ro-manyshyn (1989) nazywa „okiem fragmentacji" linearnego perspek-tywizmu (zob. też Adam 1995b). Właśnie przez badanie wizualnoś-ci i innych zmysłów powinniśmy dążyć do „ucieleśnienia" ludzkiego doświadczenia przyrody. Takich rozważań brak w odkrywczej skądinąd analizie Becka „detronizacji zmysłów" przez energię jądrową. W niniejszym rozdziale będziemy starali się wykazać, że artykulacja ucieleśnionego charakteru naszego związku z „przyrodą" następuje na drodze rozważań nie tyle nad samym tylko zmysłem widzenia, ile nad sposobami przecinania się tego zmysłu z innymi zmysłami i nad tym, że zmysły te mogą się łączyć w nieoczekiwany i wzajemnie wzmacniający się sposób. Dlatego znaczną część naszej reakcji na zagrożenie środowiska stanowi kontestacja dyskursywnej organizacji różnych zmysłów, podejrzliwość wobec widoków, smaków, dźwięków oraz woni, i to nawet tam, gdzie zagrożenie nie jest widzialne poza coraz bardziej abstrakcyjnymi naukowo-technolo-gicznymi systemami eksperckimi. Następnie pokażemy, że to, co się interpretuje jako „szkody" wyrządzone środowisku, może wytwarzać pewna szczególna kombinacja zmysłów ulokowana w pewnym zestawie dyskursów. Ponadto tego, jak i dlaczego poszczególne zmysły są pobudzane, nie determinuje bezpośrednio fizyczna charakterystyka zewnętrznego środowiska, lecz jest to w nieusuwalny sposób ustrukturo-wane społecznie i kulturowo. Powinniśmy tu podkreślić, że „przyroda" nie jest jakimś oczywistym zbiorem po prostu istniejących bytów, które czekałyby na zmysłowe „doznawanie" ich. Raczej przyroda jest po części konstruowana przez te różne zmysły, zwłaszcza gdy nadają im kształt dyskursy instytucjonalne i inspirowane przez media. W wyniku powstaje zespół „fizycznych środowisk", uznawanych za składniki „przyrody", a inne elementy świata fizycznego i społecznego uważa się za swego rodzaju „nie-przyrodę". Wiele z tych procesów kulturowych występujących w brytyjskim „wymyślaniu" przyrody opisano w rozdziale 2. Ta argumentacja ma dwie szczególne implikacje. Po pierwsze, uznawanie za przyrodę czegoś, co w istocie ma kulturowy charakter, oznacza tworzenie swoistego ideologicznego fałszu, analizowanego po raz pierwszy przez Marksa przy okazji omawiania relacji rynkowych (Bermingham 1994; Marx 1949). Rozważaliśmy powyżej niektóre z ważnych skutków ideologicznych, spowodowanych traktowaniem relacji rynkowych jako „naturalnych", jako właści- Zmysłowe postrzeganie przyrody 149 wych przyrodzie (zob. rozdział 1). Takie skutki są szczególnie doniosłe, bo zaczęły dominować późnodziewiętnastowieczne pojęcia przyrody jako okrutnej i dzikiej, niepohamowanej i bezlitosnej, pojęcia ludzi jako nagich małp (zob. Williams 1972). Po drugie zaś, mówienie i pisanie o zewnętrznej przyrodzie, a także jej zmysłowe postrzeganie oznacza współudział w interpelacji podmiotów, konfrontowanych przez osobną, wszechmocną przyrodę, zdolną zarazem, jak się zdaje, ukrywać, że w istocie jest kulturowo skonstruowana (zob. Strathern 1992). Konsekwencje takiego wprowadzenia dualizmu przyroda-pod-miot interesująco rozważa Bermingham w swojej analizie „przeprojektowania" przyrody przez Johna Constable'a na wielu jego obrazach. Bermingham stara się pokazać, że „naturalizację można uznać za organizującą indywidualną praktykę i wizję artystyczną i że proces ten przynosi artystyczne przedstawienia, które są wysoce indywidualne, a zarazem podtrzymują powszechnie podzielany kulturowy ideał sfery przyrodniczej" (Bermingham 1994: 238). Ogólniej, twierdzi ona, że pod koniec XVIII wieku typowe stało się optowanie za jakimś działaniem dlatego, że uchodziło za naturalne (Bermingham 1986). Coraz wyraźniej odwoływano się do dyskursu przyrody i sfery przyrodniczej w celu opisania i usprawiedliwienia ludzkich działań. W następnym podrozdziale zobaczymy, że jednym ze skutków takiej konstrukcji przyrody jako oderwanej od społeczeństwa i przeciwstawnej mu jest eksponowanie roli ludzkiego widzenia, jak twierdzi Lefebvre. Bermingham pisze o naturalizacji przez Constable'a fizycznego i ludzkiego świata: Sceny z Constable'a mają w sobie empiryczną autentyczność, bo przedstawiają pewien sposób bycia w świecie jako sposób widzenia świata, tzn. przedstawiają perspektywę pewnego konkretnego położenia podmiotu jako obiektywną prawdę wzrokową. (1994: 249) Zakończymy ten wstęp krótkim omówieniem rozważań Rod-awaya (1994) o „geografii zmysłowej", w której stara się on zebrać razem analizy ciała, zmysłu i przestrzeni - co stanowi swego rodzaju prototyp niniejszego rozdziału. Twierdzi, że wszystkie zmysły są geograficzne (lub przestrzenne). Każdy z nich pomaga człowiekowi orientować się w przestrzeni, uświadamiać sobie relacje przestrzenne i doceniać zalety poszczególnych miejsc. Zaliczają się do nich miejsca, w których aktualnie żyje lub które odwiedza, jak 150 Alternatywne przyrody i miejsca bardziej odległe w czasie (Rodaway 1994: 37). Wynika z tego też, że zmysły są integralnie powiązane z konstrukcją i reprodukcją różnych przyród. Przyrody i ich postrzeganie są po części wytworem pewnych powiązań zmysłów. Różne społeczeństwa różnie je eksponują i dlatego zmysły te wytwarzają różne „przyrody". Rodaway (1994: 36-37) uważa, że jest pięć różnych rodzajów powiązań między zmysłami wytwarzającymi postrzegane zmysłowo środowisko: współpraca zmysłów, hierarchia, następowanie zmysłów po sobie, progi efektu działania danego zmysłu i wzajemne oddziaływanie pewnych zmysłów i odnośnego środowiska. Wykazuje on też, że każdy zmysł dał asumpt do całej gamy metafor poświadczających jego ważność w codziennym życiu. Na przykład w tak zwanej przez Rodawaya geografii dotykowej lub haptycznej obejmują one: „być w kontakcie", „głaskać kogoś pod włos", „niedoty-kalski", „boleśnie dotknięty" itp. (Rodaway 1994: 41). Przyroda, przestrzeń i widzenie Zbadamy teraz pewne aspekty siły widzenia i jej związki z innymi zmysłami. Szczególna fascynacja okiem jako oczywistym zwierciadłem przyrody i ogólniej „hegemonią widzenia" charakteryzowała zachodnią myśl społeczną i kulturę przez ostatnie kilkaset lat, a jak twierdzą niektórzy, od czasów Arystotelesa (Rorty 1994). Taka dominacja oka, którą Bermingham (1994) nazywa „prawdą optyczną", i jej wieloznacznych konsekwencji jest częścią procesu interpelowania podmiotów na Zachodzie. Był to wynik pewnych wydarzeń w Europie, takich jak architektura sakralna w średniowieczu, która wprowadzała coraz więcej światła przez szyby o żywych barwach; rozwój heraldyki jako złożonego kodu wizualnego identyfikującego rycerza i jego miejsce w hierarchii; XV-wieczne pojęcie perspektywizmu linearnego, który trójwymiarową przestrzeń zaczął przedstawiać na dwuwymiarowej płaszczyźnie; rozwój nauk optycznych i fascynacja lustrem jako metaforą i przedmiotem; rozwój coraz bardziej „spektakularnego" systemu prawnego z barwnymi strojami i zdobnymi wnętrzami; wreszcie wynalezienie druku, które osłabiło moc zmysłu oralno-słuchowego (zob. Hibbitts 1994 z obszerną dokumentacją). Od dawna uważano wzrok za najszlachetniejszy ze zmysłów, za podstawę współczesnej epistemologii. Arendt zręcznie podsumowuje dominującą tradycję: „o myśleniu od początku filozofii myś- Zmysłowe postrzeganie przyrody 151 lano w kategoriach widzenia" (2002: 162). Dobrze znany jest wywód Rorty'ego (1994) pokazujący, że myśl pokartezjańska zasadniczo preferowała mentalne przedstawienia „przed oczyma duszy" jako zwierciadlane odbicia zewnętrznego świata. Rorty pisze: Raczej obrazy niż sądy, metafory niż stwierdzenia faktów wyznaczają większość naszych przekonań filozoficznych ... [wskutek] procesu opanowywania umysłowości Zachodu przez metafory naocznościowe. (1994: 16-17) Dominowała więc w filozofii koncepcja umysłu jako wielkiego zwierciadła, które w różnym stopniu i w kategoriach różnych podstaw epistemologicznych pozwala nam „widzieć" przyrodę (zob. Haraway 1989 o płciowych wymiarach widzenia). Oczywiście ten prymat oka różni filozofowie różnie uzasadniali. Analiza Kartezjusza położyła podstawy pod współczesną epistemologię utrzymując, że umysł konstytuują przedstawienia świata zewnętrznego (Reed 1982; Rorty 1994: 50; ogólnie zob. Hibbitts 1994). Wszelka świadomość świata zewnętrznego, powiada on, jest świadomością wewnętrznych stanów mózgu. Jak jednak, pyta, człowiek może znać świat i działać w nim, skoro jego myśli są oparte na świadomości własnego ciała? Skąd wiemy, że coś myślowego jest przedstawieniem czegoś spoza umysłu? Kartezjusz odpowiada na te pytania wyróżniając trzy stopnie w sferze zmysłowej: fizyczną reakcję lub doznanie ciała w kontakcie z innymi przedmiotami, zespół wtórnych uczuć lub jakości, takich jak głód, ból, kolor itd. oraz poziom myślowy z postrzeżeniami świata zewnętrznego i sądami o nim. Co jednak najważniejsze, jak się zdaje, dla naszych rozważań, Kartezjusz pojmuje umysł jako wewnętrzne oko, które opiniuje przedstawienia pod względem ich wierności. U Kartezjusza mamy więc skrajnie złożoną relację między mnogością strzępków danych zmysłowych uzyskiwanych przez poszczególne nasze zmysły, włączywszy też bezpośrednie wrażenia zmysłowe, a koniecznością ich przekładu z kodów fizycznych na obrazy myślowe w oku duszy. Chociaż więc widok jest we współczesnej epistemologii metaforą dominującą, myśl Kartezjusza nie głosi, że świat zewnętrzny jest widziany w pełni bezpośrednio przez wzrok, który wytwarzałby wprost przedstawienia tego świata w umyśle. Widzenie grało też kluczową rolę w dziejach wyobraźni zachodniej kultury. Jay (1986, 1993) pokazuje, jak zespoły wyobrażeń dotyczących słońca, księżyca, gwiazd, luster, nocy i dnia itd. pomagały 152 Alternatywne przyrody nadawać sens sferze zarówno sacrum, jak iprofanum. Istotnie, XIX--wieczne mity o dziewiczej przyrodzie Ameryki, o „utracie" tej dziewiczości i niewinności były pełne symboliki religijnej (zob. Novak 1980). Typowe amerykańskie krajobrazy postrzegano jako pełne złożonych relacji między Bogiem a naturą. Naturę uważano za coś oglądanego oczyma wszystko widzącego Boga, a nie samymi tylko oczyma ludzi czy choćby pejzażystów sprzed wojny domowej. Novak wykazuje, że dominowały różne mity o przyrodzie -jak mit natury jako pierwotnej Głuszy, jako Ogrodu Świata, jako pradawnego Raju czy jako Raju odzyskanego - zaczerpnięte z teologii chrześcijańskiej. Większość z nich opierała się na dwóch przesłankach: że przyroda jest nierozdzielna z Bogiem i że poza taką przyrodą istnieje sfera ludzkiej praktyki, ale jest ona w oczach Boga czymś mniej wartościowym. Przyrodę uważano za zjednoczoną z Bogiem w tych miejscach pustkowia, w których, jak pisaliśmy w rozdziale 1, była ona zepchnięta na margines, poza sferę ludzkiej praktyki. Jak zauważa Williams (1972), skutkiem takiego rozróżnienia był w Europie podział przyrody na część czekającą na konsumpcję i część pozostającą terenem rosnącej kapitalistycznej eksploatacji. Obie te strony przeobrażają przyrodę w obiekt do konsumpcji. W naturalnych, dzikich rejonach przyroda zostaje przeobrażona w „scenerię, krajobraz, widok, teren wypoczynkowy" - w miejsca do wzrokowego spożycia, w których przyrodę postrzega się jako coś odrębnego i czekającego na wzrokową konsumpcję (Williams 1972: 160; zob. Urry 1995b). Jay podsumowuje znaczenie tego wizualnego sensu w szerokim kontekście zachodniej myśli: „wraz z narodzinami nowożytnej nauki, rewolucją Gutenberga w dziedzinie druku i popularyzacją przez Albertiego perspektywy w malarstwie widzenie nabrało w erze nowożytnej szczególnie doniosłego znaczenia" (1986: 179). Fabian (1992) nazywa tę dyktaturę oka „wizualizmem". Między tym wizualistycznym dyskursem a odkryciem i opisem przyrody jako czegoś odrębnego w stosunku do ludzkiej praktyki zachodziły nader złożone powiązania. Adler (1989a) pokazuje, że przed wiekiem XVIII podróż do obcych środowisk była w wysokim stopniu oparta na dyskursie, a zwłaszcza na zmyśle słuchu i na stabilności oralnych ujęć świata (zob. też Urry 1995b: 194-196). Szczególnie ważne było zapewnianie przez słuch naukowej prawomocności. Stopniowo jednak następowała tu zmiana, gdy nabierały wagi „naoczne" obserwacje przyrody jako świata fizycznego. Była to konsekwencja rewolucji naukowych XVI i XVII wieku. Coraz Zmysłowe postrzeganie przyrody 153 powszechniej za jedyną podstawę naukowej prawomocności uważano obserwację, a nie wiedzę a priori kosmologii średniowiecznej, co potem stało się podstawą zachodniej metody naukowej (nawet jeśli obserwacje te miały dowodzić jakichś prawd religijnych). Zwykle pod danymi zmysłowymi rozumiano dane uzyskiwane i gwarantowane przez zmysł wzroku. Taki zaś wzrok zaczęto pojmować w „nauce" za pomocą, jak to nazywa Jenks, „sterylizowanej metodologicznej formy «obserwacji»" (1995a: 3). Jak pokazuje Foucault w Słowach i rzeczach (1970), od XVIII wieku historia naturalna zaczęła wykorzystywać obserwowalną strukturę widzialnego świata zamiast funkcji i relacji, które pozostają niepostrzegalne przez nasze zmysły. Powstała pewna liczba takich nauk o „przyrodzie widzialnej" i były one zorganizowane wokół z istoty wizualnych takso-nomii, począwszy od najsłynniejszej Linneusza z roku 1735 (Gregory 1994: 23; Pratt 1992). Takie klasyfikacje opierały się na nowożytnej episteme jednostkowego podmiotu, widzącego oka i rozróżnień, jakich może ono dokonać. Jak twierdzi dobitnie Foucault: „człowiek jest wynalazkiem świeżej daty", a taki „człowiek" widzi, obserwuje i klasyfikuje, gdyż pojęcie podobieństwa ustępuje pojęciu przedstawienia lub, mówiąc słowami św. Augustyna, „pożądliwości oczu" (1970: 221, 312, 386; zob. O'Neill 1993: 162-164). Taka naukowa obserwacja zaczęła narzucać europejski system klasyfikacji reszcie świata. Pratt podsumowuje konsekwencje opartego na tym systemie systemu porządkowego, który nazywa ona „niepodbojowym": (Wykształcone, męskie, europejskie) oko, na którym system się opierał, mogło oswajać („naturalizować") nowe strony/widoki bezpośrednio przez kontakt, włączając je do języka systemu. (1992: 31) Tak więc obserwacja naukowa usunęła rozmaite formy różnic między poszczególnymi przyrodami i narzuciła światu europejskie systemy klasyfikacyjne (po części rzecz jasna na podstawie tezy, że takie obserwacje są bliższe zarówno przyrody, jak i Boga). Wzrost znaczenia naukowego oka w XVIII wieku oznaczał zarazem, że podróżujący do innych krajów nie mogli oczekiwać, iż ich obserwacje przyrody wejdą w skład jej naukowego lub akademickiego rozumienia. Podróż do innego środowiska, zwykle poza „Europę", nie zapewniała już tego „naukowego" autorytetu. Pierwsza międzynarodowa ekspedycja naukowa odbyła się w roku 1735. Po tej dacie zwykła podróż dokądś nie dawała naukowej legitymacji 154 Alternatywne przyrody czynionym i opisywanym przez podróżników obserwacjom (zob. Pratt 1992: rozdz. 2). W ten sposób naukowe rozumienie przyrody wyznaczane przez „naukową" podróż i obserwację stało się czymś strukturalnie odmiennym od podróży jako takiej. Ta ostatnia wymagała innego uzasadnienia dyskursywnego. Ono zaś coraz bardziej ciążyło nie w stronę nauki, lecz koneserstwa, bycia fachowym kolekcjonerem dzieł sztuki i budowli, rzadkiej i egzotycznej flory i fauny oraz imponujących i majestatycznych krajobrazów. W szczególności podróż stała się w sposób bardziej oczywisty związana z porównawczą estetyczną oceną różnych przyród, mniej zaś z naoczną naukową obserwacją. Podróż wymagała innego rodzaju patrzenia, a stąd innej ideologii wizualności. Adler podsumowuje: ... coraz mniej oczekiwano od podróżników zapisu i przekazu swoich odczuć w beznamiętny, bezosobowy sposób. Doświadczenia piękna i wzniosłości, poszukiwane za pomocą zmysłu wzroku, oceniano ze względu na znaczenie dla jednostek, które je kultywowały. (1989a: 22) Zajęte zabawą oko coraz bardziej zwracało się ku rozmaitości przyród, które podróżnicy mogli porównywać ze sobą i na podstawie których ukształtowali dyskurs dla swego rodzaju koneserstwa w zakresie przyrody (zob. Urry 1995b: rozdz. 13 o jego implikacjach dla wynalezienia „Krainy Jezior"). Barrell twierdzi, że tacy podróżnicy z warstw wyższych „widzieli niejeden krajobraz w niejednym regionie i nawet jeśli nie podróżowali wiele, byli przyzwyczajeni, z racji swojej kultury, do pojęcia mobilności i mogli łatwo wyobrazić sobie inny krajobraz" (1972: 63). Na przełomie XVIII i XIX wieku nastąpiły jeszcze inne wydarzenia - najpierw w Wielkiej Brytanii, potem w zachodniej Europie i w Ameryce Północnej. Posłużyły one do utworzenia nowego, szczególnego dyskursu „wizualnej konsumpcji przyrody", który był tak ważny dla całego mniej więcej stulecia. Po pierwsze, ogromnie ożywiło się podróżowanie do różnych miejsc w Anglii, Szkocji, a potem w Europie, które miały przyrody uznawane za należycie zajmujące dla wykształconego i poszukującego rozrywki oka. Ten zwyczaj przybrał jeszcze na sile, gdy w roku 1841 Thomas Cook zorganizował pierwszą wyprawę turystyczną (zob. Brendon 1991). Rozwinęła się infrastruktura, dzięki czemu wiele środowisk stało się celem „podróży do malowniczych miejsc" na masową skalę (zob. Ousby 1990 o ruinach, przyrodach, krajobrazach literackich itd. oraz Zmysłowe postrzeganie przyrody 155 Pemble o „pasji śródziemnomorskiej"). Szczególnie ważna była kolej żelazna, która przyniosła ujarzmienie przyrody i nową estetykę szybko mijanej okolicy. Przewodniki, mapy turystyczne, malarstwo pejzażowe, widokówki i zdjęcia - wszystko to prowadziło do coraz większej wizualnej obiektywizacji zewnętrznej i konsumowalnej przyrody, z której ubodzy wieśniacy i rzeczy „psujące" widok środowiska byli zasadniczo wykluczeni (zob. Novak 1980 o estetyce malowania przyrody w XIX-wiecznej Ameryce). Poczynając od Margate w roku 1815, budowano nabrzeża i promenady, aby umożliwić „spacery" i podziw dla widoku morza (zob. Corbin 1992: 264). Rozwinęły się nowe praktyki, na podłożu których coraz więcej przyglądano się przyrodzie, zwłaszcza praktyki spacerów nad morzem i wędrówek po wzgórzach i górach, a także alpinistyka i wspinaczka górska (zob. Urry 1995b; Wallace 1993; rozdział 6 poniżej). Zatrudniano projektantów ogrodów, które miały otaczać domy zamożnych - ogrodów przeznaczonych do wizualnej konsumpcji i do zapewniania w ten sposób cywilizowanych obrazów okiełznanej teraz przyrody (zob. Pugh 1988 o XVIII-wiecznym ogrodzie). Jak zauważa Tuan (1993: 67), takie ogrody traktowano jak malowidła pejzażowe i dlatego nie eksponowały one szczególnie innych zmysłów, przede wszystkim węchu (zob. też Corbin 1986: 189, chociaż popularne były też rośliny pachnące, zwłaszcza od XIX wieku róże). Istotnie, rozległy ogrodzony teren za ogrodem często stanowił o ciągłości związku oswojonej przyrody ze scenerią ogrodu (Ber-mingham 1986). Wiele pejzaży pokazywało właściciela ziemi ogarniającego ją spojrzeniem. Takie przedstawienia ugruntowywały „władczy" ogląd, tzn. nowo odkrytą zdolność do patrzenia na świat tak, jak gdyby był on do zawładnięcia (zob. też Berger 1997). Ta rosnąca hegemonia widzenia w społeczeństwach europejskich i jej zdolność do organizowania innych zmysłów doprowadziła do przeobrażenia przyrody w swego rodzaju spektakl. Paglia ujmuje to w dramatyczny sposób: W przyrodzie, muszę stwierdzić, nie ma nic pięknego. Przyroda jest pierwotną siłą, prymitywną i chaotyczną. Piękno jest naszą bronią przeciw przyrodzie ... Piękno zatrzymuje i zamraża kipiący strumień przyrody. (1990: 57) Niewątpliwie aż do późnych dekad XVIII wieku przyroda uchodziła powszechnie za na ogół niegościnną. Jej teren to nieprzebyte 156 Alternatywne przyrody puszcze pełne groźnych dzikich zwierząt, niebotyczne góry i głębokie parowy, wrogie demony, niezdrowi wieśniacy i wstrętne wonie wydobywające się z ziemi, zwłaszcza na bagnach i moczarach (Tuan 1993: 60-61). Nawet te obszary przyrody, które najwcześniej przekształcono w „piękne", jeszcze kilka dekad wcześniej uważano za miejsca kłębiących się żywiołów. Na początku XVIII wieku Daniel Defoe uważał angielski Lake District za „najdzikszą, najbardziej jałową i przerażającą" z krain, które zwiedził (Nicholson 1978: 25). Tymczasem już pod koniec wieku rejon ten stał się pierwszą przyrodą opanowaną do celów konsumpcji estetycznej; przyroda stała się widowiskiem (zob. Urry 1995b: rozdz. 13). Dla takiej spektakularyzacji przyrody ważny był rozwój różnych dyskursów wizualnych, zwłaszcza wzniosłości, która umożliwiała re-interpretację przerażających stron przyrody w znaczące doświadczenie estetyczne. Dyskurs wizualności czerpał z pism Kanta o władzy sądzenia i, zwłaszcza w kontekście brytyjskim, z Burke'a. Dla tego ostatniego doświadczenie wzniosłości obejmowało jednoczesne uczucie grozy i przyjemności; zajmowało go szczególnie, jak jest fizjologicznie możliwe doznawanie obu tych uczuć naraz (zob. Fur-niss 1993). Burkę kładł szczególny nacisk na to, że zagrożona jaźń potrafi pokonać grozę dzięki wysiłkowi, dzięki działaniu, które wytwarza akt uwalniania się od uczucia przerażającego zagrożenia. W Anglii pojęcia takie zastosowano do jaskiń w Peak District, do regionu Craven w Yorkshire z jego gotyckimi urwiskami i wąwozami, a potem w najlepiej opracowanej formie do Lake District (zob. Ousby 1990: rozdz. 4; zob. też Corbin 1992: rozdz. 5 o wzniosłej grozie morskiego wybrzeża). Eksponowanie wzniosłości opierało się na żywej reakcji na krajobraz, na lęk wywołany zawrotną wysokością, bystrość strumieni, a zwłaszcza groźnie zwieszające się nad głowami zwiedzających skały i turnie. Doświadczano przedziwnej mieszaniny ekscytacji i trwogi. Dyskurs wzniosłości obejmuje szerokie wykorzystanie takich terminów, jak: opuszczony, dziki, pierwotny, ohydny, przerażający, ogromny, straszny; być może najdobitniej wyraził go Gray swoim opisem podróży z Derwentwater do Borrowdale przez tak zwane dawniej Jaws of Borrowdale (zob. ii. 4.1). Co ciekawe, nie było to doświadczenie czysto wizualne, gdyż za część emocji odpowiada odgłos burzy, a potem, w przypadku Ulls-water, odbity echem odgłos artyleryjskiej kanonady po drugiej stronie jeziora. Taki dyskurs (minus kanonada) pomagał czynić z przyrody widowisko, przydawać wartość temu, co uprzednio uchodziło Zmysłowe postrzeganie przyrody 157 Ilustracja 4.1. Jaws of Borrowdale (zdjęcie: John Urry) za odstręczające w przyrodzie i organizować wokół sfery wizualnej inne zmysły. Później, dzięki poezji oraz opisom podróży, zwłaszcza u Wordswortha, wzniosłość weszła w skład angielskiego romantyzmu - wraz z pewnymi aspektami tak zwanego „kultu malowniczoś-ci", zarysowanego przez wielebnego Gilpina i Uvedale Price'a (zob. Bermingham 1986 o tym ostatnim). W ciągu XIX wieku rozpowszechniło się widzenie przyrody jako spektaklu. Był to jeden z najbardziej „wizualnych" okresów zachodniej kultury. Ruskin, najważniejszy z komentatorów piszących po angielsku, twierdził, że „największą rzeczą, jaką ludzka dusza czyni na tym świecie, jest widzenie czegoś. ... Widzieć jasno - oto poezja, proroctwo i religia" (cyt. za Hibbitts 1994: 257). Zdaniem Greena, przyrodę zaczęto rozumieć jako scenerię, widoki i doznania postrzeżeniowe. Uważa on, że po części za sprawą pism romantyków „[pjrzyroda ma wiele wspólnego z odpoczynkiem i przyjemnością - turystyką, efektowną rozrywką, odświeżającymi widokami" (1990: 6). Różne dyskursy wizualności pozwalały na obracanie w spektakl różnych „przyród": w Anglii budzące nabożny lęk krajobrazy Krainy Jezior; wypielęgnowane, piękne krajobrazy Downs; malownicze, nieregularne, przyjemne wioski na południu, pełne dachów krytych strzechą. 8____________________________________ Green stara się wykazać pewne skutki tej spektakularyzacji przyrody wokół Paryża z połowy XIX wieku, kiedy „za sprawą paryskiego obserwatora i dla jego przyjemności" trwała długa „inwazja okolicznych regionów" (1990: 76). Dwie rzeczy ułatwiły tę inwazję: krótkie wyprawy za miasto i wzrost liczby właścicieli domów na wsi. Stworzyło to wokół Paryża tak zwaną przez Greena „przyrodę miejską". Chodzi o tereny za miastem, do których łatwo dotrzeć. Tereny takie przekształca się w bezpieczne miejsca wypoczynku i rekreacji, które mieszkańcy miast mogą odwiedzać od czasu do czasu. Miejsca te tworzą jakość, którą odwiedzający uznaje za niepowtarzalny kontakt z przyrodą jako odmładzające i odświeżające antidotum na miasto. Green zauważa, że wiele ówczesnych ofert sprzedaży domów na wsi pod Paryżem podkreślało doniosłość wizualnego spektaklu: Język widoków i panoram wyznaczył pewną wizualną strukturę doświadczenia przyrody. Zdrowie okolicy absorbował faktyczny proces oglądania jej, przyswajania jej sobie i obiegania wzrokiem. (1990: 88) Powstawanie różnych wspólnot artystycznych było skutkiem takiej ekspansji coraz ruchliwszej klasy średniej na podparyską wieś i zapewniało widoki „zmetropolizowanej" przyrody, co jeszcze wzmagało kolonizację wiejskiej przestrzeni przez innych przybyszów. W innym miejscu opisaliśmy podobne cywilizowanie i metropoliza-cję przyrody w angielskim Lake District, choć w tym przypadku lokalizacja „na północy", z dala od metropolis sprawiała, że jej kulturowa konstrukcja wymagała bardziej złożonego dyskursywnego uzasadnienia (zob. Urry 1995b: rozdz. 13; zob. też rozdz. 6 poniżej). W takich przypadkach skonstruowana przyroda może się często wydać zbyt doskonała, zbyt świadoma swojej spektakularyzacji, zbyt odległa od niewinności i od rzeczywistych stosunków społecznych. Ta jawna utrata niewinności jest jeszcze bardziej uderzająca w XX wieku, gdy zmysł wzroku i jego dominację nad innymi zmysłami zdumiewająco odmienił tak zwany przez Sontag (1986) pro-miskuityzm fotografii (zob. Crawshaw i Urry 1997 o kwestiach następujących poniżej). Wzrokową percepcję przyrody zmieniło szerokie przyjęcie takich nowych dyskursów. Adam podsumowuje: Oko aparatu fotograficznego można uznać za ostateczne urzeczywistnienie tego widzenia: pojedyncze, neutralne, izolowane i odcieleśnione, ogląda świat z dystansu, uchwytuje jego naturę i w absolutny sposób oddziela obserwatora od tego, co on obserwuje. (1995a: 8) Zmysłowe postrzeganie przyrody 159 Fotografia była bardzo ważna dla demokratyzacji ludzkiego doświadczenia. Jak powiada Barthes (1996: 37), cokolwiek sfotografowała, nadawała temu wagę. Fotografia wpływa też na kształt samej podróży, która w efekcie polega na przechodzeniu od jednego „ładnego widoku" do sfotografowania ku innym (zob. Urry 1990: 137-140). Wpłynęła ona też na konstrukcję XX-wiecznego poczucia, co jest należycie estetyczne, a co nie jest warte „zwiedzania"; wyklucza ona, ale też włącza (zob. Parr 1995;J. Taylor 1994 o niektórych nowych próbach fotografii zwalczania takiej dominującej estetyki). Wilson, którego analizę różnych kultur przyrody poznamy w rozdziale 6, pisze o wpływie fotografii na „przyrodę": ... zdjęcie zmienia oporny aspekt przyrody w coś znanego i intymnego, coś, co możemy trzymać w dłoniach i w pamięci. W ten sposób aparat pozwala nam na pewnego rodzaju kontrolę wizualnych środowisk naszej kultury. (1992: 122) W następnych rozdziałach będziemy rozważać różne kontestacje różnych zastosowań i sensów przyrody, kontestacje, w których pojęcie biernego turysty/fotografa zdolnego „trzymać" w rękach przyrodę, a także pojęcie aktywnego użytkownika środowiska są dominującymi tropami. Fotografia wiąże się raczej z natychmiastowym wynikiem niż z procesem. Jest tu minimum akcji w porównaniu do innych możliwości przedstawienia przyrody (takich jak muzyka, rysunek, malowidło, śpiew, rzeźba, garncarstwo itd.). Na przykład Ruskin uważał, że właściwie zobaczyć krajobraz można tylko na podstawie rysunku lub obrazu, ale nie przez coś tak momentalnego jak fotografowanie. W następnym rozdziale rozważymy ogólniejszą wagę momentalnego czasu ponowoczesnego w kontekście tak zwanego „społeczeństwa śmieci". W tym rozdziale zaś rozważymy też zmysł słuchu i to, że jak pisze Ingold, „słyszę działanie", gdy tymczasem obiekt do oglądania „nie musi nic robić" (1993b: 162; z braku miejsca nie rozważamy tu relacji między kamerą a hierarchią zmysłów). Praktyki fotograficzne również wzmacniają i precyzują dominujące postrzeganie wzrokowe, zwłaszcza krajobrazu / kobiecego ciała przez mężczyznę. Irigaray pisze: Inwestowanie w wygląd nie jest tak uprzywilejowane u kobiet jak u mężczyzn. Oko bardziej niż inne zmysły obiektywizuje i opanowuje. Ogląda z dystansu i utrzymuje dystans. (1978: 50) 160 Alternatywne przyrody Mówiąc ogólniej, fotografia tworzy nadzwyczajną gamę krążących znaków i obrazów, które konstytuują znaczną część wizualnej kultury końca XX wieku. Heidegger (1977: 147) pisze, że nowożytny świat dysponuje „światoobrazem". Nie oznacza on obrazu świata, lecz to, że „[p]odstawowym procesem nowożytności jest podbój świata jako światoobrazu". W ten sposób „władza" wzroku obejmuje zarówno przyrodę, jak i społeczeństwo. Ta przemiana widzenia w formę nadzoru i dyscypliny pochodzi od ogólniejszego XIX-wiecznego procesu, na mocy którego następuje „rozdzielenie zmysłów", zwłaszcza wzrok oddziela się od dotyku i słuchu, coraz bardziej określając i organizując inne zmysły jako podległe (zob. Crawshaw i Urry 1997). Autonomizacja widoku umożliwiła kwantyfikację i homogenizację doświadczenia wzrokowego, gdy weszły w obieg radykalnie nowe obiekty wzrokowe (różne artykuły, lustra, miejsca, fotografie). Obiekty te nie budzą duchowego zachwytu, lecz wizualny, przy którym magię i duchowość zastąpił wygląd i powierzchniowy kształt. Slater nazywa to „uświęceniem widzenia", a gowoczesne odczarowanie miałoby się opierać na dwóch tezach: „widzenie jest wiarą" i „wiara jest widzeniem" (Slater 1995: 220, 226). W następnych rozdziałach rozważamy, w jakim stopniu bieżący protest w sprawach środowiska jest zorganizowany wokół opozycji wobec abstrakcji, separacji i homogenizacji - opozycji, która pod koniec XX wieku przybiera szczególnie intensywną formę w Heideggerowskim „światoobrazie". Fotografia zyskała sobie wyjątkową prawomocność z racji swojej zdolności do przedstawiania świata fizycznego i społecznego za pomocą jednoznacznie adekwatnych sposobów przedstawiania. Na przykład Slater (1995: 223) zauważa, że w połowie XIX wieku pierwsza książka (Foksa Talbota) z fotografiami nosiła tytuł The Pencil of Nature (Ołówek przyrody). Przyroda przedstawia samą siebie. Fotografię zaczęto nazywać „magią przyrody". Nie należy jednak uważać rozwoju fotografii za stopniowo odsłaniającą się i ciągłą historię przedstawienia wzrokowego. Jest to raczej kluczowy element na „nowym, jednolitym terenie konsumpcji i obiegu, na którym zostaje umieszczony obserwator" (Crary 1990: 13). Jest jedną z wielu XIX-wiecznych technik dążących do „przemysłowego wytwarzania obrazu" z jednoczesną indywidualizacją jego przedmiotu. Jest to najważniejszy składnik nowej kulturowej ekonomii wartości i wymiany, przy której obrazy wizualne zyskały nadzwyczajną mobilność i wymienialność. Takie doświadczenia wizual- Zmysłowe postrzeganie przyrody 161 ne wymagają teorii „nie-wiernego" widzenia - w odróżnieniu od teorii wiernego widzenia, które zezwoliły na camera obscura. Fotografia jest nierozłącznie związana ze światem modernizmu, z subiektywnością obserwatora oraz z nadzwyczajnym rozmnożeniem znaków i obrazów, zainicjowanym przez ten świat w I połowie XIX wieku - co zaczyna się na długo przed „modernistycznym" impresjonizmem z lat 70. i 80. XIX wieku (jak zauważa Crary [1990: 149]). Sharratt interesująco opisuje „ekonomię obecności obrazu", przy której dawne obiekty i obrazy są „teraz widziane i oglądane, głównie -jeśli nie wyłącznie, jako potencjalne wspomnienia mentalne, jako materiał camera, jako «widoki» godne zapamiętania" (1989: 38). Uważa on, że są różne sposoby działania tego zmysłu widzenia w celu wytworzenia takich godnych zapamiętania „widoków". Wyróżnia trzy odmiany: rzut oka, spojrzenie i badanie wzrokiem (Sharratt 1989; zob. też Bryson 1983). W tabeli 4.1 wyróżniliśmy sześć rodzajów wizualnej konsumpcji środowiska, pochodzących od tych odmian wizualności. Powrócimy do tych rozróżnień w rozdziale 6, gdy będziemy rozważać różne dyskursy otaczające domniemaną właściwą lub niewłaściwą aktywność w okolicach wiejskich, tak jak ją odzwierciedlają różne dyskursy czasu wolnego. Tabela 4.1. Rodzaje konsumpcji wizualnej romantyczna samotna głęboka kontemplacja i nabożny podziw spojrzenie wyczuwające atmosferę krajobrazu zbiorowa aktywność wspólnotowa seria wspólnych spotkań spoglądanie na rzeczy znane wraz z również znanymi osobami obserwacyjna aktywność wspólnotowa seria krótkich spotkań rzuty oka i gromadzenie różnych znaków środowiska władcza samotna lub w parach zwyczajowe spotkania badanie wzrokiem znanego krajobrazu jak w celu objęcia go w posiadanie historia organizacja zbiorowa rai łęboka i dydaktyczna badanie wzrokiem w celu nadzorowania i kontroli przyrody antropo amotna giczn łębokie zaangażowanie badanie wzrokiem i aktywna interpretacja „kultury" Alternatywne przyrody Przy okazji warto odnotować, jak widoczna ważność wizualności po części zaciera rozróżnienie między turystyką popularną a podróżą akademicką. Praca akademicka na wielu polach w coraz większym stopniu polega na wytwarzaniu i interpretowaniu danych wizualnych. Zachodzą interesujące paralele między akademikami a turystami w zakresie tworzenia i interpretowania tl&z-vj „wizualnych", zwłaszcza że ci pierwsi coraz obficiej wykorzystują materiał fotograficzny, filmowy, telewizyjny i inny multimedialny. Te paralele są nawet bliższe w przypadku tych dyscyplin, które obejmują podróż jako kluczowy element metody badawczej, szczególnie w antropologii i geografii. Antropologia ma oczywiście specjalistyczną poddziedzinę antropologii wizualnej, której pracę dobrze prezentuje niedawna Visualizing Theory (L. Taylor 1994). Gregory (1994) wydobywa historyczne znaczenie koncepcji „świata-jako-wystawy" dla pojawienia się w XVIII wieku geografii jako dyscypliny naukowej. Dyscyplina ta najwyraźniej rozwinęła się na podłożu wizualnego przedstawienia świata, świata pojmowanego i ujmowanego tak, jak gdyby był obrazem (Gregory 1994: 34). Jest on przedstawiany jako obiekt wystawienniczy, do oglądania, badania i do doświadczania go (zob. Mitchell 2001). Ten proces „uobrazowienia" świata dla celów podróży lub podróży w wyobraźni, lub też podróży innych odzwierciedlają szczególnie dwa narzędzia, za pomocą których geografia zorganizowała swoją wizualizację przestrzeni, mianowicie krajobrazy i mapy. Takie techniki obra-mowywania służyły do tworzenia nie tylko obramowanego przedmiotu, lecz także widzów, objętych samym tym obramowywaniem (zob. Gregory 1994: 37). Krajobrazy odgrywały oczywiście wieloraką rolę w dziejach i pamięci kultury zachodnich społeczeństw. Warto odnotować dwa sensy. Po pierwsze, istnieje estetyczny sens krajobrazu, pewien szczególny sposób patrzenia, który pozwala artystom sprowadzać trójwymiarowe doświadczenia wzrokowe scenerii krajobrazowej do dwuwymiarowych obrazów. Takie obrazy okazują się mimetyczne w stosunku do danej sceny oglądanej z danej perspektywy. Oko, rzeczywiście jedno oko, zostaje uznane za centrum wizualnego świata. Cosgrove powiada, że w wyniku spojrzenia nazwanego przez nas władczym ,,[w]izualna przestrzeń stała się własnością jednostkowego, oderwanego widza" (1985: 49; zob. też Barrell 1972; Berger 1997; Bryson 1983; Cosgrove 1984; Jay 1993). W XIX wieku tę koncepcję krajobrazu jako perspektywy linearnej wzbogaciła roman- Zmysłowe postrzeganie przyrody 163 tyczna koncepcja innych przyród, wzniosłych, dziewiczych krajobrazów, w których miał być doświadczany i przedstawiany bardziej wielozmysłowy związek jednostki ze światem fizycznym. W obu przypadkach jednak ważna była zakładana relacja przemocy widza/ /artysty wywieranej na oglądanym/obserwowanym. To ci pierwsi mieli uprzywilejowaną perspektywę i moc komponowania widoku i oglądania malowidła. Krajobraz wymaga opanowania sceny i jej przedstawienia (zob. Crawshaw i Urry 1997 o tych pojęciach w historii fotografii). Po drugie, w XIX wieku w związku z rozwojem geografii ukształtował się domniemany naukowy sens krajobrazu (zob. Barnes i Duncan 1992; Gregory 1994; Rodaway 1994: 130-132). Krajobraz zaczęto pojmować jako swoistą syntezę elementów fizykalnych z ludzkimi, służącą konstytuowaniu określonego regionu. Niedawno sens krajobrazu wzbogaciły pojęcia humanistyczne oraz kulturowe (jak w pojęciu „krajobrazu kulturowego"; zob. Relph 1981; Tuan 1974, 1979). Również niektóre takie pojęcia krajobrazu w geografii zawierają w istocie kombinację koncepcji naukowych z estetycznymi, jak badanie Vidala de la Blachę krajobrazów różnych pays, w których za krajobraz uznaje się „tę część kraju, którą natura ukazuje spoglądającym na nią oczom" (Gregory 1994: 39). Meinig (1979) zauważył ogólniej, że w rzekomo tej samej scenie może tkwić co najmniej dziesięć różnych sensów krajobrazu. Są to jego zdaniem: przyroda, habitat, artefakt, system, problem, bogactwo, ideologia, historia, miejsce i estetyka. Chociaż mapy stanowią wtórne środki wizualnego przedstawienia, szczególnie związane z intensyfikacją obserwacji i nadzoru różnych krajobrazów, to są wyspecjalizowaną formą przedstawienia (Harley 1992; Rodaway 1994: 133-142). Są zupełnie odmienne od malowideł/obrazów. Jako szczególny rodzaj przedstawienia wizualnego mają kilka wyróżników: patrzą na świat z lotu ptaka, a nie z perspektywy rzeczywistego lub wyobrażonego ludzkiego podmiotu; obejmują rysunek skalowany i nie podejmują ścisłego lub realistycznego przedstawienia krajobrazu; rozmyślnie pomijają wiele jego aspektów; są silnie symboliczne, korzystają z wszelkiego rodzaju arbitralnych oznakowań, kształtów, linii, cieniowań itd.; na ogół stanowiły praktyczne pomoce dla kupców i urzędników państwowych, a zwłaszcza.dla wojska; pojawienie się ich na „Zachodzie" jest wyrazem specyficznie nowożytnego procesu kształtowania się wizualnej abstrakcji (Rodaway 1994: 133-134). [64 Alternatywne przyrody Zarówno krajobrazy, jak i mapy to kulturowo specyficzne strategie wizualne, które wsparły szczególny „zachodni" obraz świata. Sprowadzają one złożone wielozmysłowe doświadczenie do wizualnie zakodowanych rysów, a potem organizują je i syntetyzują w sensowną całość. Uchwytują aspekty przyrody i społeczeństwa za pomocą wizualnej abstrakcji i reprezentacji; wyrażają dystans i obiektywność w stosunku do tego, co postrzegają; wreszcie organizują i artykułują kontrolę lub panowanie nad tym, co jest oglądane i w ten sposób inicjują nowe drogi, na których wizualność uczestniczy w wywieraniu przemocy. Tak więc krajobrazy i mapy ukazują zmysł wzroku jako środek kontroli i nadzoru. W ten sposób wydobywają coś, co można by nazwać mroczną stroną widoku: powiązanie wizualności nie tylko z metaforami światła, rozumienia czy jasnego obrazu, ale też z pojęciami nadzoru, kontroli i panowania nad przyrodą i społeczeństwem. Istotnie, na sporą część zachodniej filozofii można spoglądać jak na zmaganie się z tym przeciwieństwem widzenia jako światła i widzenia jako mroku; dotyczy to tradycji zarówno angloame-rykańskiej, jak i kontynentalnej (dobrze to pokazuje Levin [1993b] analizując „modernizm i hegemonię widzenia"; zob. też Jay 1993). Takie przeciwieństwo występuje też w wielu debatach politycznych 0 korzystaniu z „przyrody" i o dostępie do niej, o czym będzie mowa w rozdziale 6 poniżej. W wieku XX trzej najważniejsi filozofowie, Derrida, Heidegger 1 Foucault opisywali trwałe uprzywilejowanie wzroku i różne drogi, na których taki wzrok rodzi mroczne i destrukcyjne konsekwencje. Derridy analiza metafizyki obecności obejmuje krytykę okocentry-zmu (zob. Jay 1993: rozdz. 9). Derrida szczególnie wrogo odnosi się do uprzywilejowania oka, a w istocie do wszelkich prób hierar-chizowania zmysłów. Wolałby raczej badać współzależność zmysłów, a zwłaszcza znaczenie słuchu i dotyku dla praktyki dekonstrukcjo-nistycznej. Nie jest to jednak łatwe - po części ze względu na siłę metafor światła i mroku, wizualnego dziedzictwa tak zwanego oświecenia (Derrida 1983). Heidegger (1977), choć odnajduje źródła hegemonii widzenia w filozofii greckiej, uważa, że ostatnia faza tej hegemonii ma szczególnie złowrogie właściwości (zob. też Levin 1993a, 1993b). Twierdzi, że wszystkie doświadczenia są redukowane do okocentrycznej ideologii podmiotowych obrazów lub przedstawień. W tej nowej epoce „czym jest?" zostało sprowadzone do „czym jest w przedsta- Zmysłowe postrzeganie przyrody 165 wieniu?". Przy tej okocentrycznej metaforyce nasze bycie w świecie zostało zrównane z obrazami i przedstawieniami. Heidegger (1977: 147) sprzeciwia się nie tyle widzeniu jako takiemu, ile szczególnej formie, jaką ono przybrało współcześnie w ramach świato-obrazu, wraz z przekształceniem świata w „obrazy" lub „strukturalne wizerunki". Dość podobnie Foucault (1998) analizuje władzę dyscypliny i stopniowe zastępowanie tą władzą władzy suwerena. Taka władza dyscypliny jest sprawowana poprzez normalizację, nadzór i obserwację oraz stopniową rezygnację z niektórych ewidentnie autorytarnych procesów wykorzystywanych do XVIII wieku. Panowanie Napoleona jest przejściowe na tej drodze przemiany w społeczeństwa nowoczesne, organizowane wokół nadzoru za pomocą wszechmocnego spojrzenia. Analiza Foucault władzy spojrzenia przenosi punkt ciężkości z prymatu jednostkowego wiedzącego oka na jego przestrzenne usytuowanie zwłaszcza za pośrednictwem panopty-konu i z kontekstu tego społecznego widzenia na kontekst egzekwowania siły (Jay 1993; Urry 1992). Foucault nie zgadza się z De-bordem i jego koncepcją „społeczeństwa spektaklu", w którym następuje „spektakularyzacja każdego", uważając raczej, że ,,[s]połe-czeństwo nasze nie jest społeczeństwem spektaklu, ale nadzoru. ... Nie stoimy ani na stopniach, ani na scenie amfiteatru, lecz tkwimy w panoptycznej machinie" (Foucault 1998: 211;Jenks 1995b: 155). Ta analiza pokazuje, że wzrok, o którym często uważa się, że wytwarza światło i jasność (oświecenie), wytwarza też swoją mroczną stronę. Wiele z najpotężniejszych systemów współczesnego więziennictwa korzysta ze zmysłu wzroku podczas rutynowego egzekwowania swojej władzy. Jak Deutsche przekonująco pisze o voyeuryscie, który czerpie przyjemność z patrzenia i robienia z kogoś ofiary: Dystans, opanowywanie, obiektywizacja - spojrzenie voyeurysty sprawuje władzę dzięki wizualizacji, która splata się z wiktymizacją jej obiektu. (1991: 11) Istotnie, często twierdzi się dziś, że żyjemy w społeczeństwie nadzoru, nawet jeśli na pozór swobodnie spacerujemy po centrum handlowym lub po wiejskich okolicach. Między innymi Virilio (1988) szczególnie mocno podkreślał nowe znaczenie nadzoru techniką wideo, który zmieni morfologię współczesnego miasta, a w konsekwencji zaufania, jakie społeczność musi pokładać w takich instytucjach nadzoru (zob. też Barry 1995: 44 oraz film Sliver, 166 Alternatywne przyrody zbudowany wokół kwestii przemocy i dwuznaczności nadzoru wideo). Szacuje się, że podczas zwykłej przechadzki po dużym mieście brytyjskim zostaniemy sfilmowani co najmniej 20 razy. Fascynacja wizualnością oraz jej potępienie, szczególnie charakterystyczne dla francuskiej myśli społecznej, mają odpowiedniki w różnych dyskursach związanych z podróżą odbywaną w celu poznania jakiegoś miejsca. Mamy świadomość, że wiele podróży obejmuje, przynajmniej po części, zwiedzanie. W większości dyskursów dotyczących podróży eksponuje się oglądanie i kolekcjonowanie widoków, co określiliśmy wyżej jako „obserwacyjny" tryb konsumpcji wizualnej. W tym sensie istotnie żyjemy w społeczeństwie spektaklu; odnotowaliśmy wiele sposobów przeobrażania przyrody w rozmaite, dające się kolekcjonować spektakle. Tak oto przyroda zostaje podzielona na fragmenty i jest kolekcjonowana przez zwiedzających jako zbiór pojedynczych, zatomizowanych widoków. Często stanowi niewiele więcej niż zespół luźno powiązanych widoków, z których każdy otrzymuje zobiektywizowaną formę na fotografiach, pocztówkach, w przewodnikach, folderach itd. W wielu wypadkach kolekcjonowanie takich widoków zaczyna dominować nad procesem podróży (zob. Urry 1990: 138-140). W tych dyskursach „podróży" zwykły zwiedzający różne środowiska, który tylko daje swobodę zmysłowi wzroku, jest szczególnie wyśmiewany. Takich zwiedzających na ogół się potępia; uważa się ich za powierzchownych w swoim podziwianiu otoczenia, ludzi i miejsc. W konsekwencji wiele osób jest często zażenowanych zwykłym zwiedzaniem. Podobnie jak w znacznej części francuskiej myśli społecznej, potępia się czystą wizualność. Wzroku nie uważa się za najszlachetniejszy ze zmysłów, lecz za najbardziej powierzchowny, za przeszkodę w rzeczywistych doświadczeniach, które wymagają innych zmysłów i o wiele więcej czasu, aby zanurzyć się w okolicę/widok (zob. Boorstin 1964). Na przykład Wordsworth twierdził, że Kraina Jezior wymaga innych oczu, które nie będą czuć się zagrożone czy przerażone dość dziką i nieokiełznaną przyrodą. Wymaga „powolnego i stopniowego wpajania kultury" (Wordsworth 1984: 193). W następnym rozdziale zbadamy, jak takiej kulturze powolności zagraża tempo i gwałtowność procesów czasu momentalnego w społeczeństwach wysoce zglobalizowanych. Krytyka kultury zwraca się zarówno przeciw turystom w roli zwykłych zwiedza-czy, jak i przeciw firmom i organizacjom, które w tym pomagają, tworząc miejsca dla takiej powierzchownej, szybkiej i często sko- Zmvsłowe postrzeganie przyrody 167 mercjalizowanej konsumpcji wizualnej (zob. Buzard 1993 o historii tych dyskursów zorganizowanych wokół rozróżnienia turysta--podróżnik). W następnych rozdziałach zobaczymy, że presja na komercjalizację jest szczególnie silna, a także że wiele inicjatyw politycznych nieodmiennie wspiera taką komercjalizację, mierząc sukces ilościową miarą doświadczeń i praw zwiedzających. Jest w tym silnie obecna sprawa nadzoru. Odwiedzający różne środowiska pozostaje w wydatnym zakresie poddany monitoringo-wi. W Wielkiej Brytanii turysta jest poddany rygorystycznym regulacjom country code, „kodeksu wiejskiego", wprowadzanym po części przez lokalnych strażników przyrody. Często nie można poruszać się swobodnie, lecz dozwolone są wędrówki nie tylko w określonym kierunku, ale nawet po ściśle wytyczonych szlakach - w przeciwnym razie przyczyniamy się do dewastacji środowiska. W związku z tym niemal uświęceniem przyrody istnieją rygorystyczne normy zachowania podczas „cichej rekreacji". Jednocześnie od mieszkańców takich stron też oczekuje się określonego zachowania. Żyją oni w panoptykonie nie wiedząc, czy tłumy „czcicieli przyrody" nie pojawią się u ich drzwi, gdy oni odważą się wyjść. Mogą być poddani niemal stałemu „zagrożeniu nadzorem", chyba że potrafią ograniczyć czas zwiedzania do określonej pory dnia, do określonych tygodni lub pory roku. Niedawno kampania brytyjskiego rządu Going for Green wprowadziła green code, który ma zachęcać jednostki do zmiany stylu życia i do pomocy w ten sposób środowisku. Zielony kodeks ma wprowadzać nowe elementy samokontroli do codziennego życia, na przykład przez ograniczanie zużycia śmieci, oszczędność energii i właściwą regulację silników samochodowych. W nowych dyskusjach niektóre obiekty oglądane przez zwiedzających, wraz z paradygmatycznym Disneylandem, uważa się za ilustracje tak zwanej hiperrealności, za formy symulowanego doświadczenia, które wyglądają na bardziej „rzeczywiste" niż oryginał (Baudrillard 1981; Bryman 1995; Eco 1986; Rodaway 1994). Takie miejsca opierają się na doświadczeniach hiperzmysłowych, przy których pewne zmysły, zwłaszcza wzrok, są redukowane do ograniczonego zespołu form, a potem wyolbrzymiane, wskutek czego zaczynają dominować nad innymi zmysłami. Tę hiperrealność charakteryzuje powierzchnia - taka że określony zmysł jest uwodzony przez najbardziej bezpośredni i skonstruowany aspekt danej sceny: na przykład „oko" w Disneylandzie lub „nos" i zmysł powonienia w Fishing Heritage Centre (jak w Grimsby w północno-wschodniej Alternatywne przyrody Anglii). Jest to świat raczej symulacji niż przedstawienia, świat, w którym przekaźnik stał się przekazem. W takich hiperrealnych miejscach nie doświadcza się pewnego innego sensu wizualnego, który Jay (1992) nazywa barokowym (zob. też Buci-Glucksmann 1994). Obejmuje on fascynację nie-przezroczystością, nieodczytywalnością i niemożnością rozszyfrowania miejsca, co stanowiło alternatywny reżim optyczny w łonie modernizmu. Jay pisze o celebracji ... olśniewającego, dezorientującego, ekstatycznego nadmiaru obrazów w barokowym doświadczeniu wzrokowym ... [o] odrzuceniu jedno-okiej geometryzacji w zgodzie z tradycją kartezjańską ... barok samowiednie pławi się w sprzecznościach między powierzchnią a głębią, dyskredytując w konsekwencji wszelkie próby sprowadzenia wielości wizualnych przestrzeni do jakiejś jednej spójnej istoty. (1992: 187) Jay (1992: 192) uważa, że barokowe planowanie nie tyle zwraca się do rozumu, ile angażuje i stara się zadowolić wszystkie zmysły, jak niekiedy podczas karnawału czy podczas różnych festiwali, nie chodzi mu o tylko jeden dominujący zmysł lub o wyodrębnienie i hiperrealne wyolbrzymienie jednego ze zmysłów. Barok w przyrodzie byłby więc tym, co nieoczekiwane, niespodzianką, czymś nieplanowanym, niespójnym, co w rozdziale 6 określimy za pomocą teorii uprzestrzenniania Lefebvre'a jako zbiorowy opór wobec dominujących praktyk społecznych, zwłaszcza w wykonaniu państwa. Krytykę pewnych okocentrycznych reżimów przeprowadziły też teorie feministyczne. Twierdzą one, że skupianie się na wizualnoś-ci, a przynajmniej na jej niebarokowych wersjach, przypisuje nadmierną wagę wyglądowi, obrazowi i powierzchni. Irigaray uważa, że w kulturach zachodnich „dominacja wyglądu nad zapachem, smakiem, dotykiem i słyszeniem zubożyła relacje cielesne. W chwili, gdy zaczyna dominować wygląd, ciało traci swoją materialność" (1978: 123; Mulvey 1989). Tak więc ekspozycja wizualności sprowadza ciało do powierzchni i marginalizuje jego zmysłowość. W przypadku przyrody zubaża relację ciała do jego fizycznego środowiska i nadmiernie eksponuje męskie dążenia do zawładnięcia czy to kobiecym ciałem, czy przyrodą, którą postrzega się typowo jako przybierającą sfeminizowaną formę (zob. Plumwood 1993). McClintock (1995) wykazuje nadzwyczaj ścisłe powiązanie męskiej władzy nad kolonizowaną przyrodą i nad kobiecym ciałem w epoce kolonialnej. Męskie spoj- Zmyslowe postrzeganie przyrody 169 rżenie na jedno i drugie można uznać za nieskończenie voyeury-styczne. Autorka opisuje tradycję męskiej podróży jako erotykę gwałtu, gdy zachodni podróżnik podbijał ową przyrodę i owo ciało lub sobie ich podbój wyobrażał. McClintock nazywa tradycję przeobrażania pozaeuropejskiej przyrody, dziewiczego terenu, w sfeminizowany krajobraz „porno-tropiką" (McClintock 1995; rozdz. 1). Wiele pism mówiących o podboju przyrody jako „nietkniętego" pustkowia wykorzystuje seksualne metafory - zniewolenia, dominacji, wtargnięcia w nieznane itd. Twierdzi się z drugiej strony, że świadomość feministyczna mniej eksponuje dominację zmysłu wzroku i stara się integrować wszystkie zmysły w bardziej pełną świadomość, która nie dąży do zawładnięcia „innym" (Rodaway 1994: 123). Szczególnie ważny dla kobiecej seksualności jest zmysł dotyku. Irigaray twierdzi, że ,,[k]o-bieta czerpie większą przyjemność z dotyku niż z patrzenia, a jej wejście w sferę dominującego wzrokowego reżimu znów oznacza skazanie jej na bierność: ma być pięknym przedmiotem do oglądania" (cyt. za Jay 1993: 531). Pokazaliśmy więc w tym podrozdziale historyczną ewolucję zmysłu wzroku w ciągu XVIII i XIX wieku, ogromnie wpływową cyrkulację obrazów wzrokowych w wieku XX i oddziaływanie różnego rodzaju przedstawień wizualnych - zwłaszcza map i krajobrazów, różne odmiany i rodzaje działania zmysłu wzroku oraz płciową naturę dominacji wizualności nad innymi zmysłami. Teraz zwrócimy się właśnie do tych innych zmysłów, zanim ogólniej ocenimy pewne ich implikacje dla aktualnych sporów o „przyrodę". Przyroda i inne zmysły Zajmiemy się tymi innymi zmysłami, powracając na chwilę do XIX-wiecznej Wielkiej Brytanii - do lat z końca czwartej dekady, gdy rodziły się fotografia i turystyka masowa (ściśle biorąc, w latach 1839-1841; zob. Crawshaw i Urry 1997). The House of Commons Select Committee z roku 1838 stwierdził, że są całe obszary Londynu, przez które nie prowadzą żadne przelotowe drogi, i dlatego klasa najniższa nie ma możliwości oglądania i naśladowania „lepiej wykształconych sąsiadów" (Stallybrass i White 1986: 134). Engels zaś zauważył, że społeczna ekologia miasta przemysłowego spowodowała „ukrycie przed oczyma zamożnych panów i dam ... nędzy i brudu, które ... są drugą stroną ... ich bogactwa i luksusu" (cyt. za Marcus 1973: 259). Twierdzono, że gdy te klasy staną się widoczne dla klas średnich i wyższych, zmienią się i poprawią - zarówno dzięki nadzorowi nad ich zachowaniem, jak i dzięki wpajaniu im oglądy. Zachodził oczywiście ścisły związek tego argumentu z przebudową Paryża w kierunku pełnej widzialności - widzenia i bycia widzianym - która pojawiła się po zastąpieniu średniowiecznego układu paryskich ulic wielkimi boulevards Drugiego Cesarstwa (zob. Berman 1983). Ten epizod z brytyjskiego parlamentu połowy XIX wieku pokazuje, jak widzialność stawała się ośrodkiem regulacji położenia klas niższych w obszarze miejskim. Gdy jednak ta „obca" klasa była już widoczna w XIX-wiecznych masowych miastach brytyjskich, pozostawała jednak niedotykalna. Stallybrass i White (1986) pokazują, że pojęcia „zarazy" i „skażenia" stanowiły tropy, którymi ujmowano znaczną część życia XIX-wiecznego miasta (zauważmy przy okazji retorykę „świeżego powietrza", nadal istotną dla osób mieszkających w centrum miasta). Gdy „promiskuityzm" przestrzeni publicznej stawał się coraz bardziej nieuchronny, głoszono, że klasy wyższe i średnie powinny unikać kontaktu z grożącymi zarazą „innymi", „niebezpiecznymi klasami". Można je natomiast obserwować z bezpiecznego dystansu w powieściach i artykułach prasowych. Działały tu dwie dychotomie: spojrzenie/dotyk i pragnienie/ /skażenie. Klasa wyższa starała się głównie obserwować innych, na przykład z wysokości swojego balkonu. Stallybrass i White uważają, że w XIX-wiecznym życiu szczególnego znaczenia nabrały balkon i literatura jako miejsca, z których można było patrzeć, ale nie być dotykanym, można było uczestniczyć w tłumie, będąc zarazem odeń oddzielonym. Zdaniem Benjamina (1969: 173), było to okazywaniem wyższości nad tłumem, gdy obserwator „badał motłoch" spojrzeniem „inspektora" (zob. też Shields 1995). Późniejsze drapacze chmur o panoramicznych oknach w Chicago lat 80. XIX wieku również pozwalały ich mieszkańcom spoglądać w dół na tłum z dala od woni i ewentualnego dotyku tamtych w dole. W Chicago potrzeba uwolnienia się od woni przemysłu mięsnego była szczególnie ważnym motywem wznoszenia drapaczy chmur. Zachodzi też pewna analogia ze współczesnym autokarem turystycznym, który zapewnia ogląd tłumu z lotu ptaka, będąc pośród tego tłumu, ale nie w nim, pozwalając spoglądać nań z góry bezpiecznie, bez skwaru, niemiłych woni ani dotyku. Widok jest oglądany jakby na ekranie, a dźwięki, hałas i grożący skażeniem dotyk Zmysłowe postrzeganie przyrody L71 są wykluczane przez imperium spojrzenia władające z ekranu autokaru. Inną współczesną analogią jest turysta z plecakiem, który pod koniec XX wieku zapuszczał się w ponure rejony miast globalnego targowiska, tak jak młodzi synowie XIX-wiecznych bogaczy często wędrowali w gorsze rejony miasta, by obserwować marynarzy i prostytutki. Niektórzy nie poprzestawali na obserwacjach i w poszukiwaniu kontaktu i dotyku lądowali w domach publicznych, palarniach opium, barach i tawernach. W ogólniejszym sensie zaznajomiliśmy się z XIX-wiecznym odkryciem, uwiecznionego przez Baudelaire'a, a potem przez Benjamina, miejskiego flaneura, który usiłował zanurzyć się w tłum i wytarzać w gorączce jego zmysłowej informacji, ale i tak nie był tam w pełni u siebie (zob. Tester 1995). To, jak różni podróżnicy oraz zwiedzający odnoszą się do rozmaitych dźwięków i doznań zmysłowych tłumu obcych, pozostaje jednym z warunków definiujących nowoczesne doświadczenie, angażującym całą gamę technik, wspomnień i selektywnego wykorzystania ludzkich zmysłów. W XIX wieku uważano, że nowo powstające przestrzenie panoram, wielkich sklepów, sal wystawowych, światła elektrycznego, arkad itd. bombardują zmysły, co rodzi nerwicę i zakłóca działanie zmysłów przy jednoczesnej konsumpcji wizualnej tych przestrzeni jako egzotycznego spektaklu (Boyer 1995). Nowoczesne państwa usiłowały oczywiście interweniować w celu zarówno inspirowania, jak i kontroli takich miejsc do spędzania wolnego czasu i do uprawiania turystyki oraz takiego bombardowania zmysłów, którego mogli doświadczać zwiedzający. Przy kulturowej budowie XIX-wiecznego zachodniego miasta bardzo ważnym zmysłem było powonienie. Stanowiło ono miarę wynaturzenia miasta. Stallybrass i White twierdzą, że w połowie XIX stulecia ... miasto ... nadal atakowało sprywatyzowane ciało i gospodarstwo bur-żuazji jako woń. To właśnie zmysł powonienia tak irytował reformatorów społecznych, bo chociaż woń, podobnie jak dotyk, była kodem wstrętu, charakteryzowała ją trwała i niewidzialna obecność trudna do regulowania. (1986: 139) Woń, rynsztoki, szczury i szaleńcy to kluczowe elementy XIX--wiecznej budowy stosunków klasowych w wielkich miastach (zob. też Orwell 1937: 159 o woni przy drodze do Wigan Pier). Ponadto 172 Alternatywne przyrody pragnienie uwolnienia się od miejskich woni przyczyniło się do popularyzacji kurortów z angielskiego wybrzeża, które zachwalało naturalną czystość swojego powietrza. Były to pierwsze ośrodki miejskie, które na dużą skalę interweniowały w sferę zdrowia publicznego. Stallybrass i White (1986) zauważają, że chociaż XIX-wieczna klasa wyższa wystrzegała się mówienia o swoich niższych funkcjach cielesnych, to coraz więcej mówiła o jednoczesnych zagrożeniach oraz fascynacjach życiem sfer niższych: o woni slumsów, gałgania-rzach, prostytutkach, rynsztokach, o zagrożeniu ze strony szczurów, o schodach dla służby, służącej na klęczkach itd. (zob. też Shields 1991 o życiu niższych sfer w XIX-wiecznym Brighton). Klasa wyższa w XIX-wiecznych miastach brytyjskich w specyficzny sposób „postrzegała" je zmysłowo - powonienie odgrywało szczególnie ważną rolę. Romantyczną konstrukcję przyrody silnie nasycono odorem śmierci, szaleństwa i rozkładu, który w przeciwieństwie do przyrody był stale obecny w mieście przemysłowym (Tuan 1993: 61-62; zob. Classen et al. 1994: 165-169 o klasie i etnicznej strukturze takich „woniobrazów"; Corbin 1986: rozdz. 9 o „fetorze ubogich" w Paryżu). Ujmując rzecz ogólniej, zachodni akademicy nie rozwinęli w zasadzie tak zwanej przez Rodawaya (1994: 61) „geografii nosa" (ale zob. Classen et al. 1994; Corbin 1986; Porteous 1985, 1990). Stało się tak wskutek deprecjacji zmysłu powonienia przez zachodnią kulturę i z racji pokrewnego poglądu, że zmysł ten jest znacznie lepiej rozwinięty u tak zwanych dzikich niż wśród tych, którzy są wyraźnie cywilizowani (zob. Tuan 1993: 55-56). Lefebvre wszelako twierdzi, że tworzenie przestrzeni jest związane przede wszystkim z wonią. Powiada on, że „tam, gdzie występuje zażyłość między «podmiotem» a «przedmiotem», musi istnieć świat woni z miejscami, w których podmiot i przedmiot przebywają" (1991: 197). Jak się wydaje, powonienie zapewnia bardziej bezpośrednie i mniej zaplanowane spotkanie ze środowiskiem, i to takie, którego nie można włączyć i wyłączyć. Zapewnia dość bezpośrednie poczucie otaczającego nas środowiska i dlatego może często pojawiać się we współczesnym dyskursie środowiskowym. Tuan (1993) uważa, że bezpośredniość i momentalność woni stanowi silny kontrast z abstrakcyjną i kompozycyjną charakterystyką widzenia. Trzeba by więc zbadać różne „woniobrazy", które organizują i mobilizują nasze uczucia wobec poszczególnych miejsc (włączyw- Zmysłowe postrzeganie przyrody 173 szy coś, co można by nazwać „smakobrazami"). Pojęcie woniobrazów skutecznie wydobywa przestrzenne uporządkowanie rozmaitych woni i ich przyporządkowanie do miejsc (Porteous 1985: 369). W szczególności zmysł powonienia wydaje się nadzwyczaj ważny dla ewokowania wspomnień z określonych miejsc; jak zauważa Tuan (1993: 57), przelotny zapach morskich wodorostów wystarcza do wywołania u niego wspomnień z dzieciństwa, choć obrazy miejsc z jego dziecięcych lat tego nie czynią. Nawet jeśli nie potrafimy zidentyfikować określonej woni, to i tak może ona nam pomóc w ukształtowaniu i utrwaleniu poczucia jakiegoś miejsca. Może zarówno budzić wstręt, jak też przyciągać i jako taka może odgrywać główną rolę w tworzeniu i wyważaniu zasadniczych rozróżnień smaku. Rodaway zgrabnie podaje swój opis geografii woni: ... percepcja jakiejś woni w danej przestrzeni lub na wskroś niej, może ze zmiennym natężeniem, która będzie trwać przez chwilę, a potem zniknie, odróżnianie jednej woni od innej i kojarzenie woni z poszczególnymi rzeczami, organizmami, sytuacjami i uczuciami, które wszystkie wnoszą wkład w ukształtowanie poczucia miejsca oraz charakteru miejsc. (1994: 68) Podsumowuje on wiele pism literackich, które starają się określać różne miejsca w terminach ich wyraźnych woni, włączywszy wiele wziętych z „natury". Na przykład G. K. Chesterton pisze: „błyskotliwy zapach wody, dzielny zapach kamienia, zapach gromu i rosy nad ranem, pod nimi stare kości zakopane" (Rodaway 1994: 73); Tołstoj opisuje zapachy po wiosennej burzy: „zapach brzóz, fiołków, woń gnijących liści, grzybów i dzikiej wiśni" (cyt. za Tuan 1993: 62). Niedawno Salman Rushdie w powieści Dzieci północy opowiada o tym, jak dzięki sile powonienia mógł poznać „sekretne aromaty świata, ciężki, lecz krótkotrwały zapach nowej miłości, a także głębszą, trwalszą woń nienawiści", a także szerzej „potęgę węszenia prawdy, wywąchiwania, co wisi w powietrzu, tropienia z nosem przy ziemi" (1989: 307). W ogólniejszym kontekście McClintock (1995: rozdz. 5) przekonująco analizuje XIX-wieczną historię mydła oraz faktyczną i metaforyczną rolę czystości w rozwoju imperium brytyjskiego (jej książka nosi tytuł Imperial Leather). Przytacza ona slogan Unilever Company z tej epoki: „mydło to cywilizacja" (1995: 207). Reklamowanie mydła miało dwie konsekwencje. Po pierwsze, wzmocniło brytyjski kult życia domowego i uczyniło je determinantą narodowej 174 Alternatywne przyrody tożsamości za pomocą tak zwanego przezMcClintock „udomowienia imperium". Po drugie zaś, reklama stworzyła pojęcia czystości i higieny, cywilizując niemyte nacje, które musiały się nauczyć, że zapach mydła Imperial Leather to symbol cywilizowanego świata! W szczególności reklamy Pearsa opierały się na ideach higieny i oczyszczenia (przy czym zakładano, że biały jest higieniczny). Tak więc polityka zapachu nie tylko umożliwiała produkcję nowych artykułów na masowy rynek, ale też pomagała konstruować przyrodę spotkania kolonialnego, udomawiać ją i oczyszczać oraz wypełniać intymnymi subtelnościami zapachu ciała. W konsekwencji nowe pojęcia naturalnego higienicznego ciała zaczęły narzucać same władze kolonialne. Ruark wszelako dostrzega paradoksalny woniobraz tych władz, gdy opisuje „zapach białego człowieka, jego pożywienia, napojów i odzieży, oleistą woń oparów benzyny białego człowieka i kopcące diesle" (cyt. za Rodaway 1994: 72). Ostatnią kwestią do rozważenia w tym miejscu jest, czy i w jaki sposób zmysł powonienia utracił znaczenie w nowoczesnych społeczeństwach zachodnich, jak to zdaje się twierdzić Lefebvre (1991) wraz z innymi. Jest jasne, że w wielu przednowoczesnych społeczeństwach zmysł ten był bardzo ważny, zwłaszcza na „Zachodzie", na którym w świecie klasycznym ważne były aromaty (Classen et al. 1994). We współczesnych społeczeństwach wyraźna jest niechęć do silnych zapachów, o czym świadczą: rozwój systemów sanitarnych oddzielających wodę od ścieków; pogląd, że nieobecność wyraźnej woni dowodzi czystości osoby lub miejsca publicznego; upodobanie do częstych kąpieli w wannie i pod prysznicem; używanie perfum zastrzeżone tylko dla kobiet dorosłych; preferowanie raczej prostych niż złożonych perfum i przypraw kuchennych; takie urządzanie przestrzeni mieszkalnej, by wykluczyć woń zwierząt i inną na rzecz „świeżego" powietrza; wreszcie wymóg wyczulenia na różne wonie i posiadania umiejętności eliminowania tych, które uchodzą za „nienaturalne" (co może oczywiście obejmować wiele „naturalnych" woni w rodzaju gnijących warzyw). Bauman uogólnia to do tezy, że „nowoczesność wypowiedziała wojnę zapachom. Nie było dla nich miejsca w lśniącej świątyni doskonałego porządku, którą nowoczesność wzniosła" (1993: 24). Zdaniem Baumana, nowoczesność usiłowała zneutralizować wonie, tworząc sfery kontroli, w których zmysły nie doznawałyby urazy. Tworzenie takich sfer stało się elementem polityki życia publicznego, której planiści przyznawali, że niemiłe wonie są w istocie nie- Zmysłowe postrzeganie przyrody 175 uniknionym produktem ubocznym społeczeństwa miejsko-przemy-słowego. Dlatego wysypiska śmieci, oczyszczalnie ścieków, rzeźnie, zakłady przemysłowe itd. są przestrzeniami, w których złe zapachy są koncentrowane i zwykle izolowane od świata życia codziennego przez usytuowanie na peryferiach miast. To pojęcie wojny wydanej zapachom przez nowoczesność doprowadzono w czasach Hitlera do skrajności, gdy Żydów uważano rutynowo za „śmierdzących", a ich rzekomy smród wiązano z ich degeneracją fizyczną i moralną (Classen et al. 1994: 170-175). Bauman (1993) twierdzi jednak, że powonienie jest zmysłem szczególnie subwersywnym, gdyż, jak już mówiliśmy, nie sposób go w pełni wyeliminować. Demaskuje ono sztuczność nowoczesności. Projekt nowoczesności stworzenia czystego, racjonalnego porządku rzeczy deprecjonuje słodkawa woń rozkładu, która ciągle wymyka się spod kontroli i regulacji. Tak więc „fetoru Oświęcimia" nie udało się usunąć, choć pod koniec wojny naziści usiłowali ukryć, co się tam działo (Classen et al. 1994: 175). Dlatego Bauman pisze, że rozkład ma „słodkawa woń". Taka woń zaświadcza, że nowoczesnego świata nie da się w pełni kontrolować. Jak pisał jeden z wyzwolicieli Oświęcimia: Piece, fetor, nie mogłem powtórzyć fetor. Musisz oddychać. Możesz wymazać, czego nie chcesz widzieć. Zamknij oczy. Nie chcesz słyszeć, nie chcesz dotykać. Możesz zamknąć wszystkie zmysły z wyjątkiem powonienia, (cyt. za Classen, Howes i Synnott 1994: 175) Wydaje się, że na „Zachodzie" niektóre próby ograniczenia i regulowania woni obróciły się w ostatnich dekadach w swoje przeciwieństwo, gdy uwydatnił się kulturowy zwrot ku „przyrodzie" (zob. After Nature Strathern [1992]). Najnowsze tendencje obejmują wzrost atrakcyjności aromatycznych potraw „orientalnych" (rzecz zapachu i smaku); wzrost popularności naturalnych, często wschodnich pach-nideł zarówno do ciała dla obu płci, jak i do mieszkania; osłabienie Alternatywne przyrody rygorów antyseptycznej czystości i szersze użycie materiałów i zapachów uznawanych za „naturalne" (na przykład cytryna); znacznie większa wiedza o zapachach przyrody i większa na nie wrażliwość, zwłaszcza jeśli chodzi o kwiaty; większa świadomość przykrej woni spalin samochodowych i wielu chemikaliów wykrywanych w rzekach i morzach, a stanowiących przejaw rozleglejszych, długookresowych zagrożeń; wreszcie pewne zrozumienie, że ochrona krajobrazu dotyczy nie tylko kwestii wizualizacji, lecz także zagrożonego woniobrazu. Kulturowe przemieszczenie w stronę sfery przyrody inicjuje więc nowe kwestie różnych woniobrazów, które wchodzą w złożone interakcje z dominującymi procesami wizualizacji. W następnych rozdziałach poznamy niektóre ważne metafory zapachowe współczesnego enwironmentalizmu. Na koniec rozważmy przestrzeń akustyczną. Rodaway zauważa, że jeśli świat wizualny można włączać i wyłączać na kształt oglądania zdjęć w książce czy na ekranie TV lub monitora, to przestrzeni akustycznej nie można. Nie możemy zatkać uszu. Ihde (1976) stwierdza, że chociaż jesteśmy na skraju zmysłu wzroku, który w pewien sposób zawsze pozostaje po części odległy od nas, to nie możemy uniknąć znajdowania się w centrum zmysłu akustycznego. Jest on po prostu wszędzie wokół nas, nawet jeśli panuje dojmująca cisza (jak wtedy, gdy gaśnie silnik lub gdy biwakujemy w okolicach arktycznych, lub gdy ginie ekosystem; zob. Hibbitts 1994: 273; Tuan 1993: 75). Rozważymy tu trzy punkty. Po pierwsze, tak jak w przypadku powonienia, nastąpiło zasadnicze historyczne przemieszczenie - tu od kultur oralnych do wizualnych. Tuan (1974) zauważa, że zanim zaczęto mieszkać w dużych miastach, hałas był przywilejem przyrody. Chociaż ludzie mogli krzyczeć, wyć i grać na instrumentach muzycznych, te hałasy były niczym wobec odgłosów przyrody, łoskotu gromu, świstu wichru czy ryku wód rzeki podczas powodzi. Było to przepotężne zmysłowe pośrednictwo między ludzkim społeczeństwem a światem fizycznym. Tak więc na przykład przestrzeń ludów pierwotnych często interpretuje się jako akustyczną, gdy współczesna przestrzeń zachodnia jest raczej wizualna. Jednak wydaje się, że od niedawna następuje na Zachodzie jakby odrodzenie kultury słuchowej. Daje temu wyraz wszechobecność głośników, przenośnych odbiorników radiowych, dzwonków telefonicznych, odgłosów ruchu ulicznego, motorówek itd. (zob. Hibbitts 1994: 303 o rosnącym zapotrzebowaniu na „rozrywkę słuchową"). W konsek- Zmysłowe postrzeganie przyrody 177 wencji trudno dziś znaleźć naturalne miejsca wolne od dźwięków lub choćby dźwięków, które nie są „naturalne". Council for the Protection of Rural England donosi, że w Anglii pozostały już tylko trzy strefy „spokoju", to znaczy rejony poza zasięgiem miejskich odgłosów, oświetlenia ulicznego oraz odgłosów ruchu drogowego. Strefy te to północ Devonu, niektóre części Herefordshire i północ Pennines (zob. CPRE 1995). Po drugie jednak niektóre dźwięki mogą być nader dobroczynne. Morley (1995) przedstawia w tym kontekście interesujące badanie ważności dźwięku podczas oglądania telewizji. Stwierdza, że telewizor jako przedmiot został włączony w zwykłą przestrzeń domową i domową rutynę. Dochodzi do wniosku, że dominujący wizualny tryb oglądania TV to rzuty oka, a może oscylacja między rzutem oka a oglądaniem, gdy widz zręcznie wchodzi w reżim śledzenia wydarzeń i z niego wychodzi, ale nie bardziej stałe oglądanie, charakteryzujące, jak się zdaje, widza przed ekranem kinowym (zob. Sharratt 1989; zob. też dyskusja powyżej). Co jednak ważniejsze, twierdzi, że głównym zmysłem zaangażowanym w relację z telewizją jest słuch. Gdy telewizor jest włączony, wykonuje się ogromną liczbę różnych innych czynności, a dźwięk pozostaje zazwyczaj w tle. Choć więc TV ewidentnie jest składnikiem kultury wizualnej, może też być ważnym kontrprzykładem do ogólniejszego zjawiska panowania wizualności. Może jest to przypadek dźwięku organizującego widzenie. Jego głosobrazy są częścią życia domowego większości rodzin i w coraz większym stopniu różnych „prywatnych" przestrzeni publicznych (jak bary, kluby czy kawiarnie). Po trzecie, w minionych dekadach na Zachodzie znaczną część tej kultury słuchowej zaczęto uważać za nienaturalną i zanieczyszczającą środowisko. Typowe jest więc uznawanie niektórych odgłosów za oderwane od przyrody, za powodujące „skażenie dźwiękowe". Ta kwalifikacja często wykorzystuje odróżnienie smaku od wytwarzania głosobrazów uważanych za szczególnie zanieczyszczające. Wiele konfliktów na terenach miejskich i wiejskich powoduje spór wokół głosobrazów. Urok pewnych miejsc ma po części źródło w ich domniemanych dźwiękowych właściwościach. Angielska wieś, jak się powiada, przyciąga ludzi po części ze względu na to, że uchodzi za zupełnie inny głosobraz niż tereny miejskie. Wiejscy planiści stale używali pojęcia „cichej rekreacji", aby wykluczyć wiele aktywności, które uważa się za niezgodne z przekazanymi przez historię koncepcjami tego, jakie odgłosy, jaka aktywność i jacy ludzie 178 Alternatywne przyrody są właściwi wsi (zob. Clark et al. 1994a). Jednak stosowanie takich dystynkcji w zakresie dźwięków jest często niekonsekwentne, jako że wieś obejmuje wiele odgłosów - samochodu i traktora tak samo jak zwierząt, wody, wiatru, ptaków, owadów itd. Wieś bez dźwięków byłaby martwa. Można powiedzieć, że to, co dla jednej osoby będzie skażeniem dźwiękowym, inna uzna za głos przyrody! Tak więc dotyk, zapach i dźwięk są wspólnie obecne w naszym zmysłowym postrzeganiu przyrody. Trzeba teraz zbadać, jak te zmysły są wykorzystywane do identyfikacji tego, co w poszczególnych kulturach uważa się za „dewastację" środowiska i jak są powiązane z dominującym zmysłem wzroku. Trzeba też będzie ustalić, jak mobilizacja różnych zmysłów prowadzi do różnych nakładających się przestrzennych skal problemów środowiska, jakie się wyłaniają i są poddawane krytyce w społeczeństwie lub w wielu społeczeństwach. Podsumowanie Najbardziej oczywistą konkluzją tej analizy byłoby stwierdzenie, że zmysł wzroku wraz ze swoją zdolnością do organizowania innych, mniej dominujących zmysłów oddziałał na przestrzeni dziejów z niezwykłą siłą. Jego wpływ na to, jak traktujemy, rozumiemy i postrzegamy zmysłowo przyrodę był ogromny. Ma to wiele aspektów: obserwacja wzrokowa jako podstawa epistemologii i zachodniej metody naukowej; wpływ widzenia na inne zmysły i konsekwencje tego w sferze stosunków między klasami, płciami i grupami etnicznymi; rola wzroku w odniesieniu do podróży i estetycznej waloryzacji krajobrazu; specjalizacja zmysłów, a zwłaszcza wzroku pod koniec XIX wieku; uprzemysłowienie zmysłu wzroku i ogromny wpływ obrazów wizualnych, a potem symulacji; ogólniejsza waga technologii wizualnych, zwłaszcza fotografii, obrazów elektronicznych, map i krajobrazów; wreszcie, rola widzenia w odcieleśnianiu ludzkich relacji z przyrodą. Wszelako widzenie nie było wolne od krytyki. Istniały pewne przeciwstawne tendencje: XX-wieczna krytyka wizualności tak żywo prowadzona przez francuską teorię społeczną; alternatywne paradygmaty wizualności, zwłaszcza barokowy; wpływ innych zmysłów, zwłaszcza powonienia; waga pamięci miejsc i trudność z ograniczeniem jej wyłącznie do wizualności; złożony, zapośredniczony i sporny charakter współczesnych „przyród", który utrudnia ich percepcję zmysłową w prosty sposób; wyjątkowo rozległa gama różnych prze- Zmysłowe postrzeganie przyrody 179 strzeni charakteryzujących świat ponowoczesny zwalcza dziś wszelkie bezpośrednie związki konkretnego widzenia z danym fragmentem przyrody (inaczej niż w okresie narodzin estetyki krajobrazu). W następnych rozdziałach zbadamy, czy opisane w tym rozdziale procesy mogą pomóc w wyjaśnieniu, dlaczego uważa się, że określone środowiska są zagrożone różnego rodzaju dewastacją, dlaczego różne grupy społeczne dostrzegają różne „szkody" w środowisku, jakie są związki między takim postrzeganiem a rozmaitością społecznych i kulturowych reakcji różnych społeczności i jak takie reakcje są osadzone w określonych praktykach społecznych/ /przestrzennych, zwłaszcza dotyczących ludzkiego zamieszkiwania. Rozważymy, jak niekiedy odwołanie się do zmysłów jest wykorzystywane do zakwestionowania abstrakcyjnego i planowego traktowania przyrody, a także jakie są związki między rosnącym znaczeniem naukowo-technologicznych systemów eksperckich a ważnością niektórych spośród bardziej bezpośrednich zmysłów. U podłoża wielu dyskusji o środowisku między wiedzą laików a wiedzą ekspertów tkwi spór o zmysły i o ich rolę w przeciwstawieniu do bardziej abstrakcyjnych i poznawczych form wiedzy. Zarazem te rozróżnienia są przecinane przez rozmaite uprze-strzennienia - by wrócić do Lefebvre'a (1991). W szczególności zmysły trzymają się zwykle pewnej lokalności, poczucia „lokalnego działania". Poniżej zobaczymy, że jest wiele takich lokalizacji, konstytuowanych w terminach różnych zmysłobrazów. Będziemy jednak badać także, jak pojawił się temat globalnej zmiany środowiska i w jakim stopniu implikuje to odmiany rozumienia przekraczające sensy analizowane w tym rozdziale. Skupialiśmy tu uwagę głównie na tym, co Ingold nazywa „światem zamieszkanym, w praktycznym toku życia, a nie podczas oderwanej, niezaangażo-wanej obserwacji świata" (1993a: 40). Rozważymy wszelako pewne złożone związki między powstaniem „globalnego" poziomu środowiska a jednoczesną wagą rozwijania „perspektywy mieszkańca". Przechodząc na globalne poziomy analizy, będziemy musieli w pełni uwzględnić moc, niejednoznaczność i zróżnicowanie ludzkich zmysłów. Przyroda i czas W poprzednim rozdziale rozważaliśmy, jak przyroda, postrzegana jako z istoty przestrzenna, jest przedmiotem poszczególnych ludzkich zmysłów. Teraz podejmiemy próbę korekty nieuzasadnionego w znacznym stopniu obrazu przyrody i środowiska, jaki występuje w literaturze. Twierdzimy wszelako w tej książce, że przyroda i środowisko są nie tylko przestrzenne, ale i czasowe i że XX-wieczna nauka pokazała, iż takie rozróżnienie jest samo w sobie niewłaściwe. Wprowadzając teraz „czas" do naszych rozważań o konkurujących przyrodach, wykorzystamy analizę zmysłowego postrzegania przestrzeni. Rozważamy poniżej, jak czasowość różnych przyród wiąże się z przeprowadzoną uprzednio analizą zmysłów. Czy zmysły są różnie odniesione do czasu, a jeśli tak, to jakie są tego konsekwencje? W szczególności będziemy analizować zaangażowanie zmysłów w pamięć, bo jest to oczywista droga, na której czas zostaje osadzony w przyrodzie. Potem zbadamy, jak przestrzeń i czas łączą się, by tworzyć poszczególne przyrody. Analizujemy tu różne rodzaje odzwierciedlania czasów w reakcjach na środowisko i w jego konfiguracjach - inaczej mówiąc, kontestacje przyrody są w znaczącej mierze kontestacjami różnych czasów przyrody. Rozdział ma cztery podrozdziały; jest w nich: krótka historia niektórych zasadniczych ujęć czasu przez nauki społeczne; badanie różnych czasów i ich wejścia w różne przyrody; analiza zmiennego zapamiętywania przyród oraz podsumowanie rozwijające analizę czasu z „perspektywy mieszkańca", która przezwycięża wiele opisanych w rozdziałach 1 i 3 powyżej niedostatków środowiskowego realizmu i idealizmu. Nauki społeczne a czas Zaczniemy od krótkiego zarysu głównych podejść nauk społecznych do badania czasu. Chociaż samo słowo „czas" oznacza rozmaite Przyroda i czas 181 pojęcia, nauki społeczne na ogół przyjmują, że czas jest w pewnym sensie społeczny i dlatego wydzielony z obszaru przyrody i mu przeciwstawny. Przyswoiły one sobie tę lub inną wersję szkoły „francuskiej", która poszła śladem Durkheima. Jak mówi jego znana argumentacja z Elementarnych form życia religijnego (1990), tylko człowiek dysponuje pojęciem czasu, a czas w ludzkich społeczeństwach jest abstrakcyjny, bezosobowy i obiektywny, a nie po prostu indywidualny. Ponadto ta bezosobowość jest społecznie zorganizowana - Durkheim nazywa ją „czasem społecznym". Czas stanowi więc „instytucję społeczną", a kategoria czasu nie jest przyrodnicza, lecz społeczna. Czas jest postrzegany jako obiektywnie dana społeczna kategoria myślowa tworzona w społeczeństwach, która może się istotnie zmieniać przy przejściu od jednego społeczeństwa do innego. Czas społeczny jest odmienny od czasu(ów) przyrody i mu przeciwstawny, włączywszy czasowe procesy lub rytmy, które zamieszkują lub porządkują świat przyrodniczy. W tym podrozdziale rozważymy krótko wkład w analizę czasu, jaki wnieśli Sorokin, Merton, Bour-dieu, Marks, Weber, Mead, Giddens, Harvey i Adam. Sorokin i Merton (1937) dzielą społeczeństwa pod względem tego, czy istnieje w nich osobna kategoria czasu zegarowego ponad kategorią czasu społecznego. Na przykład Nubijczycy nie czynią takiego rozróżnienia. Czas nie jest dla nich jakimś zasobem, czymś, co upływa, co można tracić lub zaoszczędzić (Evans-Pritchard 1940). Jeśli mają jakieś wyrażenia na czas, to dotyczą one działań społecznych opartych na cyklicznych zmianach w przyrodzie. W okresach pozbawionych ważnej aktywności społecznej żyje się bez odwołań do czasu. Sorokin (1937) zauważa też, że chociaż w większości społeczeństw występuje jakaś forma „tygodnia", to może on mieć od trzech do szesnastu dni (zob. też Colson 1926; Coveney i High-field 1991: 43-44; Hassard 1990). Żadne inne zwierzę, jak się zdaje, nie przyswoiło sobie tygodnia jako jednostki czasu ani nie wykształciło jakiejś innej jednostki tak niezależnej od zjawisk astronomicznych. W wielu społeczeństwach taki podział czasu odzwierciedla pewne konkretne rytmy społeczne. Na przykład Khasi mają ośmiodniowy tydzień, gdyż co osiem dni odbywa się targ. Siedmiodniowy tydzień pochodzi od Babilończyków, od których przejęli go Żydzi. Były różne próby zmiany długości tygodnia - najbardziej znana jest zmiana we Francji po roku 1789 na dziesięciodniowy i w Związku Radzieckim na pięciodniowy - ale niemal wszystkie społeczeństwa powróciły do zupełnie arbitralnego, choć rzekomo „naturalnego" tygodnia o siedmiu dniach. Wiele prac antropologicznych o czasie zajmowało się związkiem między czasem, który wydaje się oparty na „naturalnie" determinowanych działaniach społecznych, takich jak narodziny i śmierć, noc i dzień, zasiewy i żniwa itd., a czasem „nienaturalnie" narzucanym przez zegar (Gell 1992). Bourdieu (1990) podaje, że alger-scy Kabylowie stworzyli system czasu społecznego wrogi czasowi zegarowemu. Nazywają oni zegar „diabelskim młynem". Khasi gardzą pośpiechem w sprawach publicznych, nie znają pojęcia dokładnego miejsca spotkania i nie mają określonych pór posiłku. Takie jawne odrzucenie czasu zegarowego występuje jednak nie tylko w społeczeństwach przednowoczesnych. W znanym studium o hali maszyn Roy (1990) pokazuje wagę rozmaitości czasów: „czas brzoskwiń", „czas bananów", „czas okna" itd. - są to pory bez szczególnego związku z zegarem, jeśli nie liczyć tego, że jedne występują „rano", a inne „po południu". Mimo to panuje dość powszechna zgoda, że we współczesnych społeczeństwach czas nie jest szczególnie kształtowany przez aktywność społeczną, którą wymusza przyroda. Wydaje się, że czas zegarowy jest centralny dla organizacji współczesnych społeczeństw, a przez to dla ich konstytutywnych społecznych aktywności. Takie społeczeństwa są nastawione na opróżnianie czasu (i przestrzeni) i kształtowanie czasu abstrakcyjnego, podzielnego i powszechnie odmierzanego. Pierwszą charakterystyką współczesnej cywilizacji maszynowej jest więc regularność czasowa organizowana za pośrednictwem zegara - wynalazku pod wieloma względami ważniejszego nawet niż maszyna parowa. Thompson (1967) uważa, że orientacja na czas, a nie na zadanie lub działania społeczne staje się kluczową właściwością przemysłowych społeczeństw kapitalistycznych opartych na maksymalnym podporządkowaniu sobie przyrody. Ta argumentacja ma źródło w klasycznych pismach Marksa i Webera. Marks pokazuje, że regulacja i wykorzystanie czasu pracy to centralna właściwość kapitalizmu. Wymiana produktów jest w efekcie wymianą czasów pracy. Kapitalizm skłania burżuazję do wydłużania dnia pracy lub do jej intensyfikacji. Marks powiada: „człowiek ...jest niczym; jest on co najwyżej ucieleśnieniem czasu" (1949: 74). Jeśli klasa robotnicza nie zdoła przeciwstawić się tej presji, walka konkurencyjna zmusi kapitalistów do rozciągnięcia czasu pracy poza dopuszczalne społeczne i fizyczne granice. Na- Przyroda i czas 183 stąpi „nadspożycie" siły roboczej i wprowadzenie ograniczeń w zakresie wydłużania dnia pracy będzie leżeć w interesie samej klasy burżuazjijako całości. Jednak ta zbiorowa potrzeba nie zapewni, że ograniczenia długości dnia pracy rzeczywiście nastąpią. Rywalizacja kapitalistyczna musi ulec ograniczeniu w jej własnym interesie (i w interesie siły roboczej). Dlatego w historii Wielkiej Brytanii, pierwszej potęgi przemysłowej, prawna regulacja przez państwo czasu pracy w fabrykach była szczególnie ważna ze względu na ograniczenie ciągłego wydłużania dnia pracy i wieściła przejście od wytwarzania absolutnej wartości dodatkowej do wytwarzania względnej wartości dodatkowej. I to właśnie ta forma produkcji, o formach pracy nazywanych przez Marksa bardziej „skondensowanymi" od dość „porowatego" dłuższego dnia, doprowadziła do wzrostu mierzalnej wydajności i do silnego zdominowania przyrody, co charakteryzowało kapitalistyczny przemysł od połowy XIX wieku. Wielu późniejszych autorów stwierdzało ogólnie, jak bardzo społeczny konflikt w łonie kapitalizmu przemysłowego koncentruje się wokół czasu, prawa kapitału do organizowania i wydłużania czasu pracy i wokół prób ograniczenia tego czasu, często uznawanego za „przeciwny naturze" (zob. Adam 1990: 110; Thompson 1967). Dyskutowano o długości („dziesięciogodzinna dniówka", „35-go-dzinny tydzień"), przerwach („przerwy na herbatę"), zmianowości („elastyczny czas pracy"), synchronizacji („urlopy na święta") i tempie („badanie efektywności przemieszczeń pracownika"). Wszystkie te dyskusje opierają się na standaryzowanych jednostkach czasu zegarowego. Takie jednostki czasu wyrywają pracę z jej społecznego i fizycznego kontekstu. Sam czas staje się towarem i ustanawia miarę pracy i relację człowieka do jego fizycznego otoczenia (zob. Adam 1998: rozdz. 2 o „czasie przemysłowym"). Marks nie badał już głębiej, jak ta dominacja czasu zegarowego (człowiek jako „ucieleśnienie czasu") zmienia ludzką subiektywność. Różne procesy we współczesnym społeczeństwie konstytuują człowieka jako podmiot czasowy, zorientowany na czas zegarowy i zarazem przezeń dyscyplinowany. Pierwszą socjologiczną analizę tych procesów przeprowadził Weber. Pisał on o etyce protestanckiej: Marnowanie czasu jest więc pierwszym i najcięższym grzechem. Życie jest zbyt krótkie i cenne, by „zatrzymywać" własne powołanie. Strata czasu na rozrywki towarzyskie, „leniwe pogawędki", luksus, nawet spanie dłużej, niż jest to konieczne dla zdrowia ... - wszystko to jest absolutnie naganne. (1994: 148) 184 Alternatywne przyrody A duch kapitalizmu jeszcze coś tu dodaje. Jak stwierdził Benjamin Franklin, „czas to pieniądz" - tracić czas to tracić pieniądze (cyt. za Weber 1994: 32). Dlatego ludzie uznali, że ich powinnością jest oszczędzać czas, nie tracić go, w pełni wykorzystywać i zarządzać własnym i cudzym czasem z największą skrupulatnością (Adam 1990: 113). Nie tylko pracę, ale i wypoczynek zaczęto organizować podobnie. Dziś w coraz większym stopniu planuje się go, kalkuluje, dzieli i coraz bardziej ceni (Urry 1994). Także przyroda została poddana podobnym kalkulacjom; planuje sieją, monitoruje, dzieli itd. Wszakże mimo całej ważności wywodu Webera, dla większości zmysłów czas w rzeczywistości nie jest jak pieniądze. Czasem można się do pewnego stopnia dzielić (na przykład przy opiece nad dzieckiem), można go gromadzić i wymieniać (na przykład korzystanie z obiektu wypoczynkowego przez część roku), a ludzie ogromnie się różnią pod względem umiejętności efektywnego wykorzystania czasu (stąd ważność „organizacji czasu"). Są to jednak bardzo ograniczone możliwości. Na ogół czasu, w przeciwieństwie do pieniędzy, nie można gromadzić ani oszczędzać, cokolwiek miałoby to znaczyć. Czas ogranicza ludzką aktywność sztywniej niż pieniądze, bo nieuchronnie przemija i podporządkowuje wszystkich swojemu przemijaniu: ludzie, zwierzęta ani inne organizmy nie mogą uciec przed postępem czasu. Adam stwierdza, że nie tyle czas przypomina pieniądze, ile raczej pieniądze są czasem. W wielu wypadkach dużo wolnego czasu ma małą wartość dla osób bez pieniędzy jak ubodzy, bezrobotni i lokatorzy instytucji totalnych (zob. Goffman 1968). Ważny jest taki dostęp do pieniędzy, który pozwala dobrze spożytkować czas (nawet jeśli ten nadal nieuchronnie upływa). Dlatego czas zmienia się ze względu na zróżnicowanie majątkowe, a także ze względu na zróżnicowania statusu i władzy: „majętny może kupować pracę, usługi i talenty innych jako czas, urzędnicy państwowi zaś i osoby na kluczowych stanowiskach mają prawo do kształtowania czasowej struktury życia osób pod ich kontrolą" (Adam 1990: 114). Jak dotąd rozważaliśmy czas w terminach tak zwanego przez McTaggarta (1927) B-ciągu, to znaczy poczucia czasu jako „przed i po" (i jako społecznego oraz obiektywnego). Wydarzenia widzi się jako izolowane od siebie nawzajem i rozciągnięte wzdłuż osi czwartego wymiaru (czasu) w taki sposób, że można je lokować jedno przed lub za drugim (zob. Gell 1992; Ingold 1993b). Każde Przyroda i czas 185 zdarzenie w B-ciągu uważa się za izolowane i niezmieniające swojej relacji do innych zdarzeń. Czas uznaje się za nieskończone następstwo chwil, z których każdą można zidentyfikować przed lub za inną. Innymi słowy, dane zdarzenie y było za x, jest za x i będzie za x, cokolwiek się zdarzy. Wypowiedzi o takich zjawiskach są więc bezczasowo prawdziwe. Wielu badaczy przyjęło, że świat fizyczny można badać przez pryzmat B-ciągu. Ten sens czasu można odróżnić od tak zwanego przez McTaggarta A-ciągu, który oznacza poczucie czasu pojmowanego jako „przeszłość-teraźniejszość-przyszłość". Tu przeszłe zdarzenia są po części zachowywane w teraźniejszości i przenoszone w przód do przyszłości. Teraźniejszość trwa i nie jest konceptualizowana jako chwila. Przeszłość jest wcielona w tę teraźniejszość i również ona ucieleśnia pewne oczekiwania przyszłości, z najsłynniejszą Heideg-gerowską (1994) antycypacją śmierci jako transcendentalnego horyzontu ludzkiej czasowości (zob. też Osborne 1994). W A-ciągu zdarzenia można różnicować w terminach przeszłości, teraźniejszości i przyszłości; czas zależy od kontekstu. Autorem szczególnie wnikliwie badającym koncepcję A-ciągu jest Mead (1959), który przyjmuje konsekwentnie „temporalną" perspektywę (zob. też Adam 1990). Rozważa on, jak czas jest osadzony w działaniach, zdarzeniach czy rolach i nie patrzy nań jak na abstrakcyjne ramy. Uważa abstrakcyjny czas zegarów i kalendarzy, B-ciągu, jedynie za pewien „sposób mówienia". „Realna" dla Mea-da jest teraźniejszość, dlatego jego główne dzieło o czasie nosi tytuł The Philosophy of the Present {Filozofia teraźniejszości). Mead stwierdza: „rzeczywistość istnieje w teraźniejszości" (1959: 33). To, co uważamy za przeszłość, jest z konieczności zrekonstruowane w teraźniejszości, każda chwila przeszłości jest na nowo odtworzona w teraźniejszości. Nie ma więc „przeszłości" na zewnątrz, a raczej w tyle. Jest tylko teraźniejszość, w której kontekście przeszłość jest nieustannie od-twarzana. Ma status bytowy tylko w świetle wyłaniającej się teraźniejszości. To właśnie wyłanianie się zmienia przeszłość i nadaje kierunek przyszłości. To wyłanianie się wyrasta z interakcji między ludźmi a środowiskiem, przy czym Mead pojmuje ludzi jako nieoddzielną część przyrody. Wyłanianie się jest zawsze czymś więcej niż wywołujące je zdarzenia. Ponadto, jeśli teraźniejszość jest postrzegana jako realna, to przeszłość i przyszłość są ideacyjne lub „hipotetyczne". Otwierają się przed nami tylko przez umysł. I wreszcie, trzeba zauważyć, że pogląd Meada jest 186 Alternatywne przyrody Przyroda i czas w pełni XX-wieczny, bo podkreśla względną naturę czasu. Nie ma uniwersalnej normy czasu - każda norma jest uważana za względną w stosunku do organizmu podejmującego odmierzanie. Również Heidegger starał się wykazać nieredukowalnie czasowy charakter ludzkiej egzystencji. W Byciu i czasie (1994) podkreśla, że filozofia musi powrócić do kwestii „bycia", która uległa zaciemnieniu wskutek zajmowania się przez Zachód epistemologią. Centralna zaś dla Heideggerowskiej ontologii bycia jest ontologia czasu, która wyraża naturę tego, czym są ludzkie podmioty. Ludzkie podmioty są w fundamentalny sposób czasowe, a swoje znaczenia znajdują w czasowym charakterze ludzkiej egzystencji. Bycie jest uwidoczniane w swoim czasowym charakterze, a w szczególności fakt ruchu ku śmierci. Bycie z konieczności obejmuje ruch między narodzinami a śmiercią lub wzajemne wysięgi i otwieranie przyszłości, przeszłości i teraźniejszości. Ponadto nie należy mieszać natury czasu (i przestrzeni) ze sposobami ich konwencjonalnego pomiaru, takimi jak przedziały lub chwile. Mierzalna czasoprzestrzeń, powiada Heidegger, została w zachodniej kulturze narzucona na relacje czasoprzestrzenne. Krytyka feministyczna wszelako stwierdziła, że jego „bycie-ku--śmierci" oznacza męskie podejście do czasu, które wyklucza narodziny, rodzącą czas zdolność do prokreacji i potrzebę ochrony środowiska dla przyszłych pokoleń (zob. Adam 1995b: 94). Szczególnie ważne jest w życiu kobiet ustanawianie i utrzymywanie (wyważonych) więzi między pokoleniami jako przeciwieństwa jednostkowego lęku i trwogi, wpisanych w męski obraz czasu jako nieuchronnie zmierzającego do śmierci. Heidegger zainspirował w pewnym stopniu Giddensa (1981, 2001, 2003), który wymienia pięć powodów, dla których ludzkie podmioty, ze względu na swój czasowy charakter, różnią się od zwierząt i obiektów materialnych w przyrodzie. Po pierwsze, tylko ludzie żyją ze świadomością swojej skończonosci, wzmacnianą przez oglądanie śmierci innych i tego, że zmarli wpływają na praktyki życiowe. Po drugie, działający człowiek potrafi przekroczyć bezpośredniość doświadczenia zmysłowego przez formy pamięci zarówno jednostkowej, jak i zbiorowej oraz przez ogromnie złożoną wzajemną penetrację obecności i nieobecności (będzie o tym mowa niżej). Po trzecie, istoty ludzkie nie tylko żyją w czasie, ale też mają świadomość upływającego czasu, co jest integralnie zawarte w instytucjach społecznych. Ponadto niektóre społeczeństwa rozwijają 187 abstrakcyjne pojęcie racjonalnego, mierzalnego czasu, radykalnie odmiennego od społecznych aktywności, które ma on porządkować. Po czwarte, ludzkiego doświadczenia czasu nie można ujmować tylko na poziomie świadomości intencjonalnej, lecz trzeba je też znajdować w nieświadomej sferze każdego człowieka, w której przeszłość i teraźniejszość są nierozdzielnie powiązane. Wreszcie, po piąte, ruch jednostek przez czas i przestrzeń trzeba uchwytywać za pośrednictwem wzajemnej penetracji obecności i nieobecności, co wynika z położenia ludzkiego ciała i ze zmiennych środków jego wzajemnej wymiany z szerszym kręgiem społeczeństwa. Każda nowa technologia zmienia wzajemne przenikanie się obecności i nieobecności - form, dzięki którym gromadzone są wspomnienia, obciążające potem teraźniejszość - oraz sposobów kształtowania się trwałej duree głównych instytucji społecznych w łonie przygodnych aktów społecznych (zob. krytykę głównej teorii Giddensa w Lash i Urry 1994: rozdz. 9). Dość podobną analizę przeprowadza Harvey (1989), chociaż wychodzi raczej od Marksa niż od Heideggera. Interesuje go, jak kapitalizm w różnych okresach historycznych ustanawia różne stałe przestrzenne. Chodzi mu o to, że w każdej epoce kapitalizmu przestrzeń jest zorganizowana w taki sposób, by maksymalnie ułatwić wzrost produkcji, reprodukcję siły roboczej i optymalizację zysku. Dzięki reorganizacji czasoprzestrzeni kapitalizm może przezwyciężać swoje kryzysowe okresy i kłaść podwaliny pod nową epokę akumulacji kapitału i przemiany przestrzeni oraz przyrody. W szczególności Harvey analizuje tezę Marksa o unicestwieniu przestrzeni przez czas i stara się pokazać, że teza ta wyjaśnia złożone przejście od „fordyzmu" do elastycznej akumulacji „postfordyz-mu". Ten ostatni obejmuje nowe ustalenie przestrzeni i, co najważniejsze, nowe sposoby przedstawiania czasu i przestrzeni. Centralna dla tej analizy jest tak zwana przez Harveya „kompresja czasoprzestrzenna" zarówno ludzkich, jak fizycznych doświadczeń i procesów: ... procesów, które tak rewolucjonizują obiektywne jakości przestrzeni i czasu, że jesteśmy zmuszeni zmienić ... sposób przedstawiania sobie świata. ... Przestrzeń kurczy się do „globalnej wioski" telekomunikacyjnej i „statku kosmicznego Ziemia" współzależności ekonomicznych i ekologicznych ... i gdy horyzont czasowy maleje do punktu, w którym jest tylko teraźniejszość ... musimy się uczyć, jak się uporać z tym wszechogarniającym poczuciem kompresji naszych przestrzennych i czasowych światów. (1989: 240) 188 Alternatywne przyrody Mówiąc konkretniej, na tę kompresję składają się przyspieszenie okresu obrotu w produkcji; szybsze tempo zmian i efemerycz-ność mody, wskutek czego moda na wytwory, miejsca i ludzi gwałtownie się zmienia; większa dostępność towarów niemal wszędzie; większa tymczasowość wytworów, związków i umów; wzrost znaczenia krótkoterminowości i kres „kultury oczekiwania"; wzrost znaczenia reklamy i gwałtowna zmiana obrazu mediów w życiu społecznym, tak zwana „kultura promocji", która w rosnącym stopniu obejmuje przyrodę i instytucje jej ochrony; łatwiejsza dostępność technik symulacji, także budowli i fizycznych krajobrazów; wreszcie nadzwyczajny wzrost liczby nowych technologii informacji i komunikacji, które pozwalają pokonywać przestrzeń w ciągu nanose-kund (Adam 1990; Brunn i Leinbach 1990 o takiej „zapaści przestrzeni i czasu"; Harvey 1989: rozdz. 17; Lash i Urry 1994). Niektórzy teoretycy doszli do wniosku, że prowadzi to do zniknięcia czasu i przestrzeni jako materialnych i dotykalnych wymiarów życia społecznego. Harvey wszelako uważa, że ten zanik wielu przestrzennych granic nie oznacza, iż maleje znaczenie przestrzeni. Gdy słabną przestrzenne bariery, stajemy się wrażliwsi na faktyczną zawartość różnych miejsc świata. Ponadto rośnie rywalizacja pomiędzy miejscami, które chcą się pokazać jako atrakcyjne dla potencjalnych inwestorów, pracodawców, turystów itd., chcą się promować, sprzedać jako miejsca o bogato rozwiniętym sektorze usług, dysponujące zdolną siłą roboczą i bujną przyrodą (zob. Kearns i Philo 1993). Harvey odnotowuje paradoks: „im mniejsze znaczenie barier przestrzennych, tym większa wrażliwość kapitału na zmiany miejsca w przestrzeni i tym więcej motywacji dla miejsc do różnicowania się w sposób atrakcyjny dla kapitału" (1989: 295--296). W następnych rozdziałach rozważymy to głębiej i zanalizujemy zwłaszcza wpływ na współczesne jednostki wywierany przez ruchliwość enwironmentalizmu, a także przez intensywną restrukturyzację miejsca przez globalny kapitał. Jest więc wiele sensów czasu analizowanych przez różnych badaczy. Słowo „czas" oznacza rozmaite pojęcia i różne relacje z przyrodą. Mimo jednak tych wszystkich różnic owe analizy czasu mają pewne wspólne rysy. Po pierwsze, niewielu autorów rozważało specyficzną czasoprzestrzenną organizację poszczególnych miejsc czy społeczeństw. Nawet wśród współczesnych pisarzy panuje tendencja do uznawania wszystkich tradycyjnych i przemysłowych społeczeństw za mniej więcej takie same pod względem swej organizacji Przyroda i czas 189 czasu (ale zob. Gell 1992). Przykładem jest teza Thompsona (1967), że kapitalizm przemysłowy inicjuje przejście z orientacji na zadanie wobec przyrody do orientacji na czas. Jednak Thrift (1990) twierdzi, że przejście od zadania do czasu było bardziej złożone, niż sugeruje ta prosta dychotomia. W przypadku Wielkiej Brytanii, uważa, tylko do XVI wieku życie codzienne było zorientowane na zadania; tydzień nie był więc szczególnie ważną jednostką czasu, natomiast pory roku i związane z nimi targi oraz kalendarz kościelny stanowiły podstawę organizacji czasowej. Między XVI a XVIII wiekiem ta orientacja zaczęła się zmieniać wraz z pewnym wzrostem liczby posiadaczy zegarów domowych; większym wykorzystaniem zegarów publicznych oraz dzwonów; poprawą wykształcenia klas wyższych i średnich, w których zaczęto stosować plan zajęć; dążeniami purytanów do organizowania pracy w rytmie tygodniowym; rozwojem gospodarki pieniężnej, co wymagało obliczania dniówek i kwot do wypłaty; wreszcie wprowadzeniem terminu „punktualność" do słownika ogółu. W wieku XVIII czas został dość wyraźnie „oderwany" od aktywności społecznej. Było to po części wynikiem innowacji w sferze pracy, zmierzających do wprowadzenia nowej dyscypliny czasowej w stosunku do rodzącej się przemysłowej siły roboczej. Przyczyną były jednak także zmiany w spędzaniu czasu przez angielską klasę wyższą, która wykształciła bizantyjskie pod względem złożoności czasowej wzorce odbywania wizyt i prowadzenia życia towarzyskiego. Istniały też przyczyny spoza sfery pracy: rozwój szkółek niedzielnych, racjonalnego wypoczynku i ustanowienie czasu Greenwich. To ostatnie, matematyczną fikcję oznaczającą zupełne oderwanie czasu od społecznej aktywności, wprowadzono w celu ułatwienia nowych form praktyki społecznej, mianowicie masowych podróży i mobilności nie tylko na terenie miasta, jak uważał Simmel, ale między miastami, a w późnym okresie XIX wieku także między krajami (zob. też Lash i Urry 1994: 228-229). M.in. Gamst (1993) ukazuje istotne znaczenie podróży koleją i praktyk pracy dla postępu standaryzacji czasu w ciągu XIX stulecia. Materiał ten dowodzi zatem, że paradygmat „czasu zegarowego" upowszechniał się mniej liniowo, niż to sugeruje teza Thompsona, angażował większy zakres praktyk społecznych niż tylko praktyki przemysłowych przedsięwzięć kapitalistycznych i działał na szerszą skalę przestrzenną (zob. Glennie i Thrift 1996). Znaczna część literatury fachowej ma także skłonność do kon-ceptualizowania czasu jako miary chronologicznej odległości -npajaiu auAvad es 'afepAM 5is ^eP'o} ouiij\[ "demosojsez iisezd apaf -od apfEpoSaj po fe?3]EZ amjEjso ąj^ apuaAwpsuo^j sujEMApmazad qn| ajsojd sspfEffefB^raAM feqz3i[ q3i fezs'ipiM oqjE lureiAq iuiAuz3Az -ij qti| iuiAuz33jods EtuoMp Azpaiui ^dAmosezd ipEpj" EiusjEjsn z zi 'DaizpaiMod qosods am az '3UEMO3|uzaiz >jej fes 3mosez3 soej -a^[ ^simouejs qaAj z soSaio]^ afefAzjd rqsojd od m Auiazora ai^ •(I zpzoj :gg6I UEuis i 1661 PP!JuS!H ! Aau -3aoq) nsEZD so pEpjAzid eu sfoiujsi :nMAjdn oSaffepuaAv^psuo^ fes ' O^npaaaiu fefoiujsi az i ^araAjd" sez3 az 'pfejSod 'AjEuSAsap 3Uiaj)[UO>j afoMS EUI SEZ3 3Z 'EZSOjS JSEIUIOJEU psXjnjosqy •luiEjoiuipazjd jui/Cusoupo Xzp5;ui ipEja.i op i^souse^m 31 DIZpEAUXlds 3MIJZOUI 3IUZDI§OJ 3izp5q Ol 'IMOSEZ3 OSOUSEjM S3]^ zpaiModAMpr^Efijpraz 'amjoSo eimoui psi tuieosSzd iuiioms Xzp5iui i feqos Azpaiui 3MOSEZ3 fefhuods>[3 njajElu X]U3ui§eoj 3j E 'afbuEjsqns auzoj [33 -fefnuifoqo TIJ3JEUI MO5U31U§EJJ Z tlJSOjd od 5lS EpE[>[S JEIMSqD3ZSM 'mapfejSod uiXufXDEpa mX] z aiupoS^ '(LL :SS6I -laujo^ ez 1X3) yapbziocj- o^nf sez3" 05 uszajsszjd 3z '^isojS Ajloi^\ 'ziu niAX M uiui jEpBiModAM pfejSod iu]E]so usx ;oS3u EJEIMS lUIE^IUpEf^S Xzp3IUI IpBJ3J EIUBMOzAjSJ^EJEip UI3q -osods issf'Xup5[§zM o>[[/(3 jssfzaj Az3 'osomosejm 3usejm eui 'IU3JEIU po oS 3EIUZOjpo Xz3]EU Xz[) ;I3Z3JOMJ JSsf OUIES O3 jsaf SEZ3 Xz[) -3upoq3od A]Xq zsj Xz3 'sjii^bu eusejm 33e[euj 'au -jnpsqE X]Xq oj uazxisazjd 1 sez3 Azo 'jods bauj BUMBp ozpjBq po ASEZD 9UZCJ I 3IZpOjXzjd M ¦iqozojy m nsEzj niuEMOtu -fod O UEZEAKOJ q3I>[]9J>[ po 3fezpOq3XiV\ '3IU3IUZCjpO OJ OMO{OS3Z3ZS foizpjEq XuiEpEqz 3[Eizpzojpod uiXud5jSEu y\\ •suuaitupo aiupd -nz fes XuZ33pds SEZ3 I Xz3IUpOjXzjd SEZ3 3Z 'OUEMAlllAzxifl 'EUMBJS -MO3zjd mu 1 3iA\jsMBuzopojXzjd m nsEZ3 nsu3S po Euzai ]S3rEJOi>j Sd nSEZ3" fe(bd33UO>J EIUEMOjado Op 3SOUUO{>[S EJEIUI ->[nEU Xuizpsizp z XzDEpEq qsXj jsozs^aiM 3I3zs3jm i •oS3I>[Zpn[ ^Ef 'O§3UZ3/(zy OUMOJEZ E">[SIMOpOJS op ifDEpJ M Epnzaod qnj iiuiouojnE op 'psouut3p(zad eiuemeuzez op 'ibXzodo 'ruodo 'ipEdAs^us op deiue^s zai 3je '3iuBA\osuEjsXpz 3eSeUJZM O^jXl 3IU OJS5Z3 fep5q IU3ZJJS3Zjd0SEZ3 M AUETUIZ 3Z 'IIJ ->[Ej 3iuEpEqz jssfaupSqzaij^ '(l66I SPP!HS qoz) i&e'sjkm SEZ3pod oq - ^feMOSEzs feMEqEZ" dea«eu Aą euzoui 03 'so3 33fe[hui[3qo 161 pso^sAzjEAvoj Auuoj ssfefm^s^s '3/wou DEMo^ijdun oi 3ZOJAJ p -qo 31M}sAzjbmoi av EpAq ibEniAs Ejp aMpSEjM, Auuou osoujoSszdzs m. 'EiuEA\oq3Ez Auijou auzoj zazad suoidfeiSEZ fefEisoz i zoj § A §3MOu^na EiuazDiireaSo 1 A^n§3j sjo m 'feu|Euiuii| d av 5is izpoipM (J §3j ^ [ f Azoapod ModAi npiw " eT AzWp (986T I3J>[ ^ -od o q(j86I J3IPV 'cpz) o§3uz3^aiS3 npfes 3uo§3jE"sj es q Etuaiumzojz fsfop 1 ui3i>[siA\opiM uiAuMsd issfzcjpoj "(066T rijAjs uiAuo^ssj^o av oi bis iuAz3 e 'tzpn| qaAuui 1 psoMoosfaiui 'e-^ -opoas 3uui 5is Ezpampo fora E^p - psouuiatfeid isst" Azojpod Mop -OMod upAiSTMAzDO z uiAupsf ui3sezdui4l 'l4nsEZ3 hjejSosS" m fora -liqopfBU 31S EIUZDEpiA\n OD 'O§3UU3ZJJS3Zjd n§5lSEZ UI3lUEZS^5lA\Z ąn\ nsEZD raaiuEzp5z3zso ^yąAmz 5is fethrafez Azijeue q3snqpATq3§ njSEjjuo^ E(p qoz) Azoapod ^deztjeue q foizpjEqfEU a\ DEpiM nsEza psouraaKzad aitrefiuiod ox 3TS EIUEMOZE§UE I TSAV fol^Spi§UE EU ElUEA\Aq3Zjd uioizpn{ EiuEiuMsdEz q3Auu3zjisazad ^Ai^Ead q3Au^ | AuiEpEq foziuod 9 ajEizpzoa ^\\ "rasi^STMopoas sz ipEpa fozsEu fej -njEu (feMo^sAraz) feuorasappn z auEzfeTMod sjsps 3iu|o§3Z3zs fes ns -EZ3 psourasKzaj AurasfAzid ?Aq 3zora nsEzo Av(|dn i-^qAzs aiu^oS -3Z3ZS qn| AupMod arajęSazazs az '5§EMn pod ^o§o eu 5is szjaiq 31 (^ psouuiafAzad op ipBp.i m nsEZ3 zijeue jssf sptAwra 'aiSnap oj •BMlSU3Z33^ods O§3US3Z3^cd BMlSU3Z3^ mo^iuzojAm z uspaf 01 ApojAzad 1 EAVisu3Z33pds po zejo q po ipAuZ3\BZ3IU MCJEriAU3Z3J O^eC lU3ZI]S3Zjd I nSEZ3 3IS 3TU31M -Efo,j '(96~C6 -1661 3JAq3J3T[) apoaAzad 5ts BiuiEUDrun Ap§ 'Auem -AdaazaAM 1 AuePimzoj 'AuEA\oransuo-s[ issf \ fouzoa^ods raazxjsazad po tuAuEAuapo ra3JEnAU3Z3J 5ts sfeis SEZ3 fouzoa^ods t ^e[ 'foz3 -TUpOjAzid OUAVOJEZ IU3ZJlS3Zjd po 3UEMJ3po fes 3JO]^ 'AjE§3Z '3M -ojEiuiod Ajuararuisui o§ fefrvd5isEZ \ Auzoopiyw 3Aq OMoradois 'fera zazidod 1 3izpoiAzad m AuEzspEmsop 'A SEZ3 pSOUS3Z3OMOU 33od3 M. '3JAq3J3q EpEIMod ^Ef ąJ -ods apAz afoMS feaoraod oSsf ez fefnziuESjo 1 o§33feforajsi | T1SEZ3 Op "5JEC tUOMJ O§31 Op 5TS fezSOUpO 3|E 'AmLUE§3Z SEZ3 A{Azj -OMJS arĄ\fa 31U 31OV\ 'q3EMlSU3Z33^ods - 3ZSEU -^Ertpi^Bl t[3EA\lSU3Z3 s AV [ 1S3[ SEZ3 3Z 'EZ (o%\ :066l) urepv 'azpEM fau^jraas o jEnAuazaj o-sjeC sz^ei d Aa^odsAV sm sthuop^uru sezd ^Eupaf '(raAu BMosuBisApz o g00S su3PP!O ^z3zse^a\z 'qoz) EU ETUE§5lS AlElUI 'IJ3EUUOJUI fouOZpEUlOJ§Z I 192 Alternatywne przyrody kowalne aspekty czasu, które wymagają rozważenia, nawet jeśli będziemy wątpić w to, czy czas „sam z siebie" cokolwiek robi lub ma moce w pełni niezależne od badanych bytów. Dlaczego czas przyczynia nam takich kłopotów? Po pierwsze, w przeciwieństwie do pewnych aspektów przestrzeni, jest niedostępny zmysłom (Elias 1992: 1). Dlatego zawsze musimy oglądać czas za pośrednictwem różnych wskaźników, przede wszystkim, rzecz jasna, zegara i kalendarza. Jednak stosunek między tymi wskaźnikami a samym „czasem" nie jest jasny, bo relacje są w wysokim stopniu zapośredniczone. W szczególności czasy zawarte w zagrożeniach środowiska są pojedynczo niedostępne zmysłom (Adam 1998). Po drugie teza tego rozdziału mówi, że nie ma jednego czasu, lecz są tylko czasy i że tak brzmi ogólny wniosek XX-wiecznej nauki. Hawking zgrabnie podsumowuje: „nie istnieje żaden jedyny absolutny czas, każdy obserwator ma swoją własną miarę czasu, uzależnioną od swego położenia i ruchu" (1996: 43; taki czas znany jest zwykle jako Eigenzeit [czas własny]; zob. Nowotny 1994). Płynie z tego przynajmniej taka lekcja, że znaczenie czasu zależy od systemu jego pomiaru; jak powiada Einstein, możemy sobie wyobrazić tyle zegarów, ile zechcemy (cyt. za Nowotny 1994: 20). Po trzecie, czynione w naukach społecznych rozróżnienie między czasem społecznym a czasem przyrodniczym jest niewłaściwe i anachroniczne. Gdy badacze z tych nauk eksponowali radykalną odmienność owych czasów, opierali się na anachronicznym pojmowaniu czasu w przyrodzie. M.in. Adam uważa, że powinniśmy zarzucić odróżnianie czasu społecznego od przyrodniczego (a także podmiotu od przedmiotu i przyrody od kultury). Do większości tego, co w naukach społecznych postrzegano jako specyficznie ludzkie, dochodzimy w istocie przez przyrodę. Autorka pisze: ... pełne zrozumienie czasu nie jest możliwe tam, gdzie przyrodę i społeczeństwo uważa się za izolowane od siebie. Nie ludzie i przyroda, lecz ludzkie społeczeństwo jako przyroda jest podstawą, na której można poszukiwać zrozumienia wielości czasów. (1988: 205) Jednym z aspektów, do którego nie da się dojść przez przyrodę, jest czas zegarowy. Jednak paradoksalnie to właśnie ten czas nauki społeczne uznawały za definiujący rys czasu przyrodniczego, zwłaszcza od wieku XVI, gdy ten ostatni czas zaczęto historycznie oddzielać od czasu społecznego (zob. Elias 1992; Thrift 1990). Adam znowu komentuje paradoks, odnotowując z jednej strony charak- Przyroda i czas 193 ter społecznej konstrukcji tego, co uważano za „przyrodniczy" czas zegarowy, a z drugiej niedawne odrzucenie takiego czasu przez wiele nauk przyrodniczych. Twierdzi ona, że [p]rzeszłość, teraźniejszość i przyszłość, czas historyczny, jakościowe doświadczenie czasu, układanie „niezróżnicowanej zmiany" w epizody - wszystko to stanowi integralne aspekty czasowe przedmiotu nauk przyrodniczych, a czas zegarowy, niezmienna miara, zamknięty krąg, doskonała symetria i czas odwracalny - nasze dzieło. (1990: 150; 1988). Tak więc nauki społeczne operowały niewłaściwą i anachroniczną koncepcją czasu przejętą od nauk przyrodniczych, czasu prawie nieczasowego, który można opisać jako Newtonowski lub Karte-zjański. Jest on Newtonowski, bo opiera się na pojęciu czasu absolutnego, który „z samej swojej natury, bez odniesienia do czegoś wiecznego, płynie równomiernie ... upływ absolutnego czasu nie podlega zmianom" (Newton, cyt. za Adam 1990: 50; zob. Hawking 1996). Taki absolutny czas jest niezmienny, nieskończenie podziel-ny na jakby przestrzenne jednostki o mierzalnej długości, wyrażal-ny liczbą i z istoty odwracalny. Jest to czas pojmowany zasadniczo jako dwuwymiarowa przestrzeń, jako niezmienne mierzalne długości, które można przesuwać w przód i wstecz. Nie ma rozróżnienia na przeszłość i przyszłość, takie pojęcia właściwie nie mieszczą się wśród pojęć tego czasu. Coveney i Highfield odnotowują paradoks, że „wielkie budowle nauki mogłyby funkcjonować tak samo, gdyby czas biegł w przeciwną stronę" (1991: 23). Oś czasu nie jest skierowana. Jest to zaś przestrzeń Kartezjańska dlatego, że zakłada dualizm ciała i duszy, powtórzenia i procesu, ilości i jakości, formy i treści, podmiotu i przedmiotu itd. Jednakże XX-wieczna nauka wydatnie zmieniła takie pojęcia czasu w przyrodzie. Czas nie jest już głównie Newtonowski i Karte-zjański, chociaż spotyka się to oczywiście z ogromnym oporem. Hawking podsumowuje: Czas i przestrzeń są tu dynamicznymi jakościami: poruszające się ciała i oddziałujące siły wpływają na krzywiznę czasoprzestrzeni - a z kolei krzywizna czasoprzestrzeni wpływa na ruch ciał i działanie sił. (1996: 43) Nauki społeczne w szerokim zakresie nie dostrzegły tej przemiany czasu w naukach „przyrodniczych". Rodzi to dwa problemy. Po pierwsze, wzmacnia dychotomię czas przyrodniczy - czas społeczny, nawet jeśli Elias energicznie przekonuje, że namysł nad 194 Alternatywne przyrody czasem uwidacznia, jak „przyroda, społeczeństwo i jednostki są zakorzenione w sobie nawzajem i współzależne" (1992: 16). Po drugie zaś oznacza, że nauki społeczne nie przyswoiły sobie niektórych niezwykłych odkryć XX-wiecznych nauk ścisłych (zob. Adam 1990, 1995b, 1998 o a-czasowości pracowni). Rozumienie czasu w przyrodzie zostało zmodyfikowane przez sześć głównych „odkryć" naukowych XX wieku. Po pierwsze, nie ma czasu niezależnego od systemu, do którego się on odnosi - czas jest więc lokalnym, wewnętrznym kształtem systemu obserwacji. Po drugie, czas i przestrzeń są połączone w czterowymiarowe czasoprzestrzenne byty i taka syntetyczna czasoprzestrzeń jest zakrzywiana przez masę. Po trzecie, zgodnie z teorią kwantową, materii nie można oddzielić od jej aktywności, a pojęcia przyczyny i skutku nie stosują się już do takiej mikroskopijnej niepodzielnej całości. Fizycy kwantowi opisują wirtualny stan, w którym elektrony wydają się wypróbowywać wszelkie możliwe przyszłości w chwili przed zajęciem swoich miejsc w atomach. Nie można dokładnie ustalić położenia i jednocześnie pędu elektronu. Po czwarte, termodynamika wykazała, że upływ czasu jest nieodwracalny, gdyż wszystkie systemy przejawiają wraz z jego upływem utratę porządku i wzrost chaosu. Po piąte, kluczową zasadą przyrody zarówno w organizmie, jak i w odniesieniu do jego relacji ze środowiskiem jest rytmiczność. Na ludzi i zwierzęta nie wpływa tylko sam czas zegarowy, ale wpływają na nich rozmaite rytmy. I wreszcie, czas czyjegoś ciała nie jest po prostu okresem między narodzinami a śmiercią, lecz należy go rozciągnąć na całe dzieje ewolucji gatunku ludzkiego (Adam 1988, 1990: 166 i rozdz. 2, 3, 7; Coveney i Highfield 1991; Hawking 1996; Rifkin 1987: rozdz. 2). Tak więc, zdaniem XX-wiecznych nauk, przyroda jest wewnętrznie czasowa i jest w niej wiele czasów. Szczególnie ważne jest to, że czas fizyczny jest obecnie konceptualizowany jako nieodwracalny i skierowany -jak powiada Eddington: „Wielką rzeczą w czasie jest to, że się posuwa naprzód" (cyt. za Coveney i Highfield 1991: 83). Najjaśniej można to zobaczyć na przykładzie nieodwracalności procesu rozszerzania się wszechświata - wzdłuż kosmologicznej osi czasu zaczepionej w jednym wydarzeniu historycznym „wielkiego wybuchu" (zob. Coveney i Highfield 1991). Jest wiele życiowych przykładów nieodwracalności czasu w przyrodzie: kawa stopniowo stygnie, organizmy się starzeją, po zimie przychodzi wiosna itd. Prawa przyrody są więc historyczne (zob. Prigogine 1980). Byłoby Przyroda i czas 195 błędem tworzyć dychotomię przyrody jako poza- lub bez-czasowej, lub opartej na pojęciu odwracalnego czasu oraz społeczeństwa jako z zasady czasowego. Adam zręcznie argumentuje za nieodwracalnością czasu zauważając: W rzeczywistych interakcjach ze środowiskiem ... czas maszyny staje się nieodwracalny: nie można cofnąć ruchu ani zatrucia, ani wprowadzić ciepła i spalin z powrotem do silnika, który je wydzielił. (1995b: 95) Ponadto biologowie pokazali, że nieprawdą jest, jakoby tylko człowiek doświadczał czasu i organizował sobie życie z jego pomocą. Czas biologiczny nie jest ograniczony do starzenia się, lecz wyraża naturę istot biologicznych jako czasowych, dynamicznych i cyklicznych - ludzi jako mających pewien cykl życia. I, oczywiście, nawet „rzeczy martwe", jak maszyny, budynki czy krajobrazy nie są tylko „przyrodnicze" i nieczasowe, lecz mają swoje czasy i są konstruowane przez czasowe procesy entropii, samoorganizacji, dynamicznego chaosu, rozkładu itd. (Coveney i Highfield 1991). Jeśli przystać na to wszystko, jakie są tego implikacje dla czasu zegarowego, którego nie uważa się już za integralnie zawarty w przyrodzie, lecz za przemożny czynnik służący podporządkowaniu jej, zwłaszcza od czasów rewolucji przemysłowej? Taki czas wywołał pewną liczbę poważnych skutków, takich jak: odrywanie czasu od społecznych aktywności wraz z odzieraniem go ze znaczenia przez naukę; rozpad czasu na wielką liczbę małych jednostek; pojawienie się dyscyplinującej mocy czasu; intensyfikacja planowania zajęć i stąd matematyzacja życia społecznego; wreszcie pojawienie się zsynchronizowanej miary czasu, najpierw na terenie poszczególnych krajów, a potem na całej kuli ziemskiej wraz z wprowadzeniem czasu Greenwich i „czasu światowego" (zob. Adam 1990: 116; Luh-mann 1982; Rifkin 1987). Nguyen podsumowuje poważne skutki tego ostatniego dla przyrody: Gdy inne kraje zaczęły stopniowo przyjmować czas określany na podstawie południka 0° w Greenwich, specyficznie zachodni reżim czasowy, który powstał wraz z wynalezieniem zegara w średniowiecznej Europie, stał się powszechną normą pomiaru czasu. Jego hegemonia oznaczała nieodwracalne zniszczenie wszystkich innych systemów pomiaru czasu w świecie, a ich pozostałości stanowią już tylko historyczną i antropologiczną ciekawostkę. (1992: 33; zauważmy jednak, że Holandia dopiero w roku 1940 zsynchronizowała się z resztą świata, zob. Zeruba-vel 1988). 196 Alternatywne przyrody Czas Greenwich jest więc fikcją matematyczną, oznaczającą próbę kastracji ludzkiego doświadczenia czasu (i przestrzeni). Współczesny (lub zegarowy) czas opiera się na zdominowaniu globalnego sensu przyrody, gdyż wszelkie zjawiska, praktyki i miejsca zostają podporządkowane wykorzeniającemu, centralizującemu i uni-wersalizującemu marszowi zegarowego czasu Greenwich. Czas światowy wprowadzono w roku 1913, a pierwszy sygnał popłynął przez Ziemię z wieży Eiffela. Teraz wszelako będziemy rozważać tezę, że ten niegdyś hege-moniczny czas zegarowy musi dziś rywalizować z dwoma innymi czasami, które mają wielki wpływ na to, jak się dzisiaj pojmuje oraz przedstawia przyrodę (zob. więcej szczegółów w Lash i Urry 1994). Te dwa typy czasu można uchwycić rewidując poglądy na naturę nauki i technologii jako praktyk społecznych. Te praktyki mają dwa rysy zupełnie obce czasowi zegarowemu. Po pierwsze, nauka i technologia wyrosły z bardzo długiego, zmieniającego się w niedostrzegalny sposób procesu, który trwał tysiące lat i obejmował różne formy stopniowej, a nawet ewolucyjnej adaptacji. Proces „opanowywania przyrody" trwa kilkaset lat. Nie był zaplanowany, lecz wystąpił jako wynik milionów drobnych zmian i skromnych postępów, które w niedeterministyczny sposób przyniosły przemiany stosunku człowieka do „przyrody" na masową skalę (jak dziś możemy to ocenić; zob. Adam 1990: 86-87). Po drugie, takie przemiany w opanowywaniu przyrody przyniosły współczesną naukę i technologię, które opierają się na ramach czasowych niedostępnych świadomemu doświadczeniu ludzkiemu: Jeśli telefony, teleksy i faksy zredukowały czas odpowiedzi z miesięcy, tygodni i dni do sekund, to komputer zredukował go do nanosekund. Komputer obsługuje zdarzenia trwające miliardowe ułamki sekundy. (Adam 1990: 140; zob. Peters 1992 o „nanosekundowych latach 90.") Rifkin (1987: 14) podaje, że prawie 50% amerykańskich pracowników korzysta podczas pracy z elektronicznego sprzętu o takiej nanosekundowej sprawności. Wynika z tego, że skoro wiele ważnych działań odbywa się poniżej progu ludzkiej świadomości, to czas społeczny strukturowany przez zegar traci stopniowo na znaczeniu we współczesnej organizacji ludzkiego społeczeństwa. Nigdy wcześniej czas nie był organizowany z prędkością nieuchwytną przez ludzką świadomość. Rifkin pisze, że w XXI wieku komputery będą podejmować decyzje w ciągu nanosekund. Dlatego Przyroda i czas 197 [w]ydarzenia zachodzące w świecie komputerów istnieją w sferze czasowej, której nigdy nie zdołamy doświadczyć. Nowy „kompuczas" stanowi finalną abstrakcję czasu i jego zupełne oderwanie od ludzkiego doświadczenia i rytmów przyrody. (Rifkin 1987: 15) Istnieją więc dwie przemiany czasu, które Adam określa jako „niewyobrażalnie powolne" i „niewyobrażalnie szybkie" (1995b: 128; zob. też Ermath 1995). Poniżej uogólnimy te pojęcia. Z jednej strony mamy czas nieskończenie długi, o niedostrzegalnych zmianach, czas ewolucyjny i odwieczny, z drugiej - czas tak krótki, tak błyskawiczny, że nie sposób go doświadczyć ani zaobserwować. Czas nowoczesności, czas zegarowy, znajduje się między nimi dwoma. Ponieważ przechodzimy do ery ponowoczesnego niezorgani-zowanego kapitalizmu, posuwamy się w stronę czasu długiego lub ewolucyjnego oraz w stronę czasu momentalności (zob. Lash i Urry 1994, gdzie więcej szczegółów znacznej części tych kwestii). Jeśli konflikty nowoczesności skupiały się wokół znaczenia czasu zegarowego, wokół dążeń do wydłużenia lub skrócenia czasu pracy najemnej i wokół jej organizacji, to konflikty w łonie niezorganizo-wanego kapitalizmu obejmują raczej sprzeczne zasady czasowe oparte na pojęciach czasu długotrwałego i czasu momentalnego. Takie konflikty zwalcza się na różnych poziomach przestrzennych, od lokalnych po globalne. Te podziały rozważymy bliżej przy okazji analizy ludzkich obaw o środowisko dyskutowanych poniżej w rozdziale 7. Istotnie, bylibyśmy skłonni twierdzić, że jednym z procesów, który pobudził niedawne nagłe zmiany we wschodniej Europie, była niezdolność tych krajów do uporania się z mieszanymi konsekwencjami czasu momentalnego oraz czasu długotrwałego. Europa Wschodnia utknęła w nowoczesnym czasie zegarowym. Nie była zdolna podejmować kwestii długotrwałej troski o przyrodę, środowisko oraz historię i miejsce ani wyzwań nadzwyczajnego przyspieszenia czasu i przestrzeni, zwłaszcza reprezentowanych przez szybko zmienną modę, obrazy i mikrokomputery. Dlatego kraje te jakby osiadły na mieliźnie czasu, utknęły w wymuszonej modernizacji skupionej wokół czasu zegarowego (zauważmy odwoływanie się kierownictwa instytucji naukowych do Lenina i stosowanie zasad for-dyzmu w radzieckiej gospodarce planowej), gdy tymczasem nowe przemiany czasu, przyrody i społeczeństwa sprawiały, że takie wyspy nowoczesnego czasu "zegarowego były nie do utrzymania. Bor-neman (1993: 105) stwierdza, że czas w NRD był „spetryfikowany" 198 Alternatywne przyrody w przeciwieństwie do „przyspieszającego" czasu na Zachodzie. Nie było bodźca do przyspieszenia go i były niewielkie lub żadne szansę na osiągnięcie tego statusu dzięki wzmożonej konsumpcji. Bor-neman analizuje przemiany czasu (i przestrzeni) po nadzwyczaj nagłych i medialnych wydarzeniach roku 1989. Ponadto proces zjednoczenia wykazał, że Niemcy z NRD byli zacofani w przestrzeni i zapóźnieni czasie, tkwiąc w czasie zegarowym, gdy czasy na Zachodzie dosłownie szły naprzód. Rozważymy teraz te dwa nowe rodzaje czasu w niezorganizowa-nym kapitalizmie, zaczynając od czasu momentalnego. Nie chcemy sugerować, że czas zegarowy zniknie po wprowadzeniu jeszcze jednej wersji opozycji nowoczesność-ponowoczesność. Nie twierdzimy też, że charakterystyczne medium czasu zegarowego, słowo pisane, po prostu znika. Będziemy natomiast twierdzić, że w społeczeństwach końca XX wieku, zwłaszcza stanowiących kiedyś „centrum", występują dwa nowe czasy, które rywalizują o prymat z czasem zegarowym. Zaczniemy od rozważenia pewnych sytuacji, w których przyszłość jakby rozmywa się w teraźniejszości, a „chcemy przyszłości dziś" stało się symbolem tyleż lęku o rzekomo czarną „przyszłość", co poszukiwań momentalnego spełnienia. Gross określa taki czas jako „momentalność ponad czasowo odległym, nowość ponad starym, teraźniejszość ponad przeszłością" (1992: 59). W następnym etapie rozważymy czas długotrwały lub ewolucyjny. Są pewne charakterystyki współczesnych mediów, odsłaniające elementy czasu momentalnego. Po pierwsze, efekt kolażu: gdy wydarzenia stają się ważniejsze niż rozlokowanie ich opisu, wówczas prezentacja w mediach przybiera formę zestawienia doniesień, które nie mają ze sobą nic wspólnego poza tym tylko, że są „doniosłe i «na czasie»" (Giddens 2001: 38). Historie z różnych miejsc i środowisk występują obok siebie w często chaotycznym i dowolnym układzie, pozbawiając wydarzenia kontekstu i narracji. Zapoznawanie się z doniesieniami staje się czasowo i przestrzennie chaotycznym kolażem - w którym główną rolę odgrywa czas jako momentalny. Po drugie, zapośredniczone doświadczenie niezorganizowane-go kapitalizmu obejmuje „wtargnięcie odległych wydarzeń do sfery codziennych doświadczeń" (Giddens 2001: 38). Wydarzenia o często tragicznym charakterze zostają w dramatyczny sposób wprowadzone do ludzkiego powszedniego doświadczenia. Następuje więc Przyroda i czas 199 dosłowna czasoprzestrzenna kompresja, gdy ten kolaż niepowiązanych doniesień o klęskach głodu, suszy, masowych rzezi, awarii elektrowni jądrowych itd. wdziera się w codzienne życie i wywiera na nie swój wpływ. Tworzy się „globalna obecność", gdy człowiek niemal natychmiast jest „przenoszony" od jednej tragedii do innej w sposób, który wydaje się poza kontrolą. Można to określić mianem świata „momentalnej wszechobecności" (Morley i Robins 1995: 131). Świat jawi się jako pełen zagrożeń i jest małe prawdopodobieństwo samego choćby zrozumienia czasowo zorganizowanych procesów, które prowadzą do rutynowego przedstawienia newsów o jakichś tragediach. Taka czasoprzestrzenna kompresja wzmaga poczucie, że zamieszkujemy świat pełen znacznych i zagrażających w każdej chwili niebezpieczeństw. Jednocześnie decydenci muszą natychmiast reagować na ten wyjątkowo ryzykowny świat. I tak jak w przypadku, powiedzmy, światowego krachu giełdy w roku 1987, wpływ jednostkowych zdarzeń na resztę świata jest wyolbrzymiany, co szczegółowo analizuje Wark (1994). Ta rosnąca momentalność reakcji ma korzenie we wczesnych latach XX wieku. Kern (1983) zauważa, że pojawiające się wtedy nowe technologie siały spustoszenie w tradycyjnej dyplomacji, która opierała się na zwykłym czasie do namysłu, konsultacji i porozumienia. W ostatnich latach efekty błyskawicznego trybu doniesień w mediach i nowej skali zagrożeń środowiska o niejasnych, a nawet nieprzewidywalnych długotrwałych skutkach w połączeniu z ramami regulacji nadal zamkniętymi w przemysłowym czasie zegarowym wywołały pewną liczbę kryzysów zarządzania. Rozważymy je w rozdziale 8 w związku ze spektakularnym przypadkiem kryzysu wywołanego przez BSE i opisem reakcji nań brytyjskich władz państwowych. Te efekty kolażu i kompresji są z kolei powiązane z ukształtowaniem się tak zwanej kultury trzyminutowej: na przykład osoby oglądające telewizję mają skłonność do nieustannego przebiegania kanałów i rzadko śledzą w całości długi program. Wiele programów robi się dziś z uwzględnieniem tego trybu oglądania, budując je z kolażu wzrokowych i słuchowych obrazów, strumienia „ujęć", z których każde trwa bardzo krótko i nie ma szczególnego związku z poprzednimi ani następnymi (Cannon 1995: 32 podaje, że pół-minutowa reklama może zawierać do 22 różnych obrazów). Tę koncepcję momentalnego czasu można także nazwać „wideoczasem", w którym wzrokowe oraz słuchowe obrazy świata przyrodniczego 200 Alternatywne przyrody zestawia się z mnogością obrazów „kultury". Ostatnie badania japońskie pokazują, że ta restrukturyzacja czasu rodzi zaskakujące nowe zdolności poznawcze wśród młodzieży. Tak zwane piąte pokolenie młodzieży komputerowej „potrafi oglądać na ekranach wideo kilka programów jednocześnie i rozumieć, o co w nich chodzi; tworzy ono sobie własne gry o regułach pozwalających na ciągłe przełączanie kanałów oraz wzorce percepcji czasowej łączące szybkość z symultanicznością" (Nowotny 1994: 39). Tyrell (1995: 24--25) przypuszcza, że takie „multimedialne" umiejętności oparte na symultaniczności czasu mogą być w przyszłości ważniejsze od konwencjonalnych, które opierają się na jego linearnych pojęciach. Te przemiany w mediach skłoniły niektórych badaczy do wniosku, że nastąpi spadek zaufania do przyszłości. Odroczona gratyfikacja wymaga osób ufnych w przyszłość, a to będzie charakteryzować tych, którzy zajmują bezpieczną pozycję w społecznej strukturze (zob. Adam 1990: 124-125). Jednakże, twierdzi się, może nastąpić pewien spadek znaczenia takiej odroczonej gratyfikacji, to zaś po części dlatego, że wiele instytucji jest niewiarygodnych, jak dziś o wiele lepiej wiemy dzięki usprawnieniu obiegu informacji, a po części dlatego, że przyszłość stała się pojęciem obcym w świecie coraz bardziej naznaczonym nadmiarem niebezpieczeństw. Czas momentalny rozmywa przyszłość - „chcę przyszłości dziś", głoszą napisy na podkoszulkach, choć, co ciekawe, społeczności łowieckie i trudniące się zbieractwem często przejawiają podobne nastawienie na natychmiastową gratyfikację. Nowotny podsumowuje: ... chcemy zlikwidować kategorię przyszłości i zastąpić ją kategorią wydłużonej teraźniejszości ... Kategoria przyszłości kurczy się do zwykłego przedłużenia teraźniejszości, ponieważ nauka i technologia skutecznie zmniejszyły dystans potrzebny do przyswojenia sobie ich wytworów. (1985: 14-15; zob. też 1994) Dlatego wskutek potrzeby momentalnych reakcji, w szczególności spowodowanych prędkością telefonu, teleksu, faksu, sygnałów elektronicznych itd., przyszłość jako taka coraz bardziej wydaje się rozmywać. Nie funkcjonuje już jak coś, w czym ludzie zdają się pokładać ufność. Opisane w rozdziale 7 badania jakościowe wykazują, że prawie wszystkie grupy obywateli brytyjskich są pesymistyczne co do warunków życia w przyszłości i mają poczucie, że tempo życia i pojawianie się nowych stylów życia to źródło rosnącego stresu, presji i krótkotrwałości. Ma to dwie konsekwencje. Po Przyroda i czas 201 pierwsze, zaufanie i przywiązanie mniej chętnie okazuje się instytucjom, które, jak sugeruje nasze badanie, są traktowane z wielką nieufnością, za to chętniej temu, że jednostki potrafią same kreować własny subiektywny czas relacji o życiu. Po drugie, brak wiary w przyszłość oznacza, że jest mniej prawdopodobne, iż gratyfikacja będzie odroczona. Oczywiście między zachodnimi gospodarkami zachodzą istotne różnice i kraje anglosaskie kładą większy nacisk niż Japonia i Niemcy na czas momentalny. Tabela 5.1 zestawia niektóre zasadnicze wskaźniki, które sugerują, że niezorganizowany kapitalizm, zwłaszcza w Ameryce Północnej i części Europy, istotnie oznacza koniec kultury oczekiwania i infiltrację czasu momentalnego (zob. Demos 1995b; Heelas et al. 1996; Lash i Urry 1994: rozdz. 9; Schor 1992). Tabela 5.1. Wskaźniki czasu momentalnego zmiany technologiczne i organizacyjne, które podważają podział na noc i dzień, na dni robocze i weekend, na dom i miejsce pracy, na wypoczynek i pracę; wzrost liczby rozwodów i innych form rozpadu gospodarstwa domowego oraz liczby związków pozarnałżeńskich mężczyzn, a zwłaszcza kobiet; słabnięcie poczucia zaufania, lojalności i powinności w łonie rodziny na przestrzeni pokoleń; większa łatwość pozbywania się rzeczy, miejsc i obrazów w „społeczeństwie śmieci"; wzrost ulotności i efemeryczności mody, wyrobów, procesów pracy, idei i obrazów; zwiększona „tymczasowość" wyrobów, stanowisk pracy, karier, przyród, wartości i związków osobistych; mnogość nowych wyrobów, elastyczne formy technologii i ogromna ilość śmieci; rozwój rynku pracy krótkoterminowej i spowodowane tym nowe formy poczucia niepewności; rozwój handlu całodobowego, dzięki czemu inwestorzy i pośrednicy nie muszą czekać na zakup i sprzedaż gwarancji i wymianę waluty; nadzwyczajny wzrost dostępności wyrobów, dzięki której nie trzeba nigdzie jechać, by skonsumować jakiś nowy styl lub nową modę; rosnące poczucie, że „tempo życia" jest za szybkie i sprzeczne z innymi aspektami ludzkiego doświadczenia; coraz bardziej ulotne preferencje polityczne. Ogólnie wydaje się, że narasta poczucie gwałtownego tempa w życiu społecznym, zastępującego jasne odległości czasu i przestrzeni. Występuje „przemoc tempa", czy to militarnego, medialnego, 202 Alternatywne przyrody czy miejskiego; neguje ona i niszczy subtelności miejsca i jego swoistości (zob. Virilio 1986). Ostatnie badania Cannona (1995) na niewielkich grupach pokazują, że młodzież konceptualizuje przyszłość jako nader bliską, i to coraz bliższą (zob. też Macnaghten i Scott 1994; zob. też rozdział 7 poniżej). To pokolenie nie wydaje się mieć dalekosiężnych planów lub marzeń dotyczących przyszłości. Wierzy ono, że [w]iększość organizacji ... [jest] po prostu niezdolna do zaproponowania wizji przyszłości z jakąkolwiek pewnością ... Barings to tylko jeszcze jedna nazwa na długiej liście przekonująca młodych, że zastaw ze swojego życia jest niebezpieczną strategią. (Cannon 1995: 31) Konsekwencją tego braku widoków na przyszłość jest wzmożony nacisk na to, co Nowotny (1994) nazywa „wydłużoną teraźniejszością". Cannon uważa, że młode pokolenie żyje w „czasie realnym", postrzegając dzień jako 24-godzinny czas na posiłki, sen, pracę, odpoczynek i zabawę, swego rodzaju studencki rozkład zajęć wpisany w resztę życia! Bianchini (1995) opisuje próby opracowania nowych miejskich planów zajęć, które lepiej uwzględniałyby takie wzorce życia społecznego. Na przykład Manchester i Leeds gościły niedawno 24-godzinne sesje urbanistyczne. Stworzona przez młodzież kultura rave szczególnie w weekendy działa w porach, które luźno wiążą się z konwencjonalnym podziałem na noc i dzień. Wreszcie, eksponowanie tu czasu momentalnego oznacza, że czasoprzestrzenne ścieżki jednostek są coraz bardziej zdesynchronizo-wane. Bardzo zróżnicowały się czasy poszczególnych osób, rozciągnięte, jeśli nie na 24 godziny, to przynajmniej na dłuższe okresy. Ludzka aktywność jest organizowana i strukturowana mniej kolektywnie, odkąd wzorce konsumpcji masowej zostały zastąpione przez wzorce bardziej zróżnicowane i cząstkowe. Istnieją pewne wskaźniki takiej czasoprzestrzennej desynchronizacji: wzrost roli „pogryzania", tzn. niejedzenia o ustalonych porach posiłku z rodziną lub współpracownikami - stąd większe znaczenie konsumpcji w fast--foodach (zob. Ritzer 1997 o mcdonaldyzacji); wzrost liczby „wolnych i niezależnych podróżników", nie uznających masowych podróży w grupie, w której wszyscy muszą uczestniczyć we wspólnych działaniach o ustalonych porach; wprowadzenie zmiennego czasu pracy, tak że grupy zatrudnionych nie zaczynają już i nie kończą pracy o tej samej porze; wreszcie rozwój VCR, co oznacza, że pro- Przyroda i czas 203 gramy telewizyjne można nagrywać, odtwarzać i przerywać, wskutek czego traci na znaczeniu tradycyjne, wspólne oglądanie nadawanych programów. Powiedzieliśmy wcześniej, że są dwa ponowoczesne czasy, momentalny i ewolucyjny. Rozważymy teraz ten drugi (zob. podobną analizę w Rifkin 1987: część 5 o „demokratyzacji czasu"). Po pierwsze, dla wielu wezwań do działania na rzecz ochrony środowiska kluczowe jest wspólnie dzielone pojęcie obywatelstwa świata. Jeśli oczekuje się od ludzi, że ograniczą zużycie paliw kopalnych, by uniknąć efektu cieplarnianego lub będą używać tylko ekologicznie pozyskanego drewna, lub ograniczą wyrzucanie do morza toksycznych odpadów, to zakłada się, że muszą oni mieć jakieś pojęcie powinności nie tylko wobec swoich stron, ale też wobec ludzkości lub przyrody i planety w całości; muszą też mieć jakieś poczucie przynależności do nich. Niezbyt jednak zwracano uwagę na to, że takie domniemane globalne obywatelstwo samo jest swoistą kulturą. Tak jak kultury narodowe potrzebują kulturowych zasobów - symboli, opowieści, rytuałów - z których można utkać poczucie wspólnego przeznaczenia (Smith 1990), tak też potrzebuje tego kultura kosmopolityzmu i globalnej odpowiedzialności. Przemieszczenie zainteresowania od sfery lokalnej i bezpośrednio dostępnej do globalnej wymaga stworzenia, obiegu i konsumpcji zasobów kulturowych i poczucia długotrwałego czasu, które jest niezbędne do stworzenia „wyobrażonej wspólnoty" na poziomie globalnym i przełożenia tej wspólnoty na działania (Anderson 1997a). Pojęcie „obywatelstwa", obejmujące idee członkostwa, praw oraz obowiązków, stało się niedawno przedmiotem wielu rekonceptuali-zacji. Jednym z ich kontekstów był widoczny zmierzch ważności państwa narodowego, od stu lub więcej lat stanowiącego główne ramy, w których operowały pojęcia i instytucje obywatelstwa (Ar-chibugi i Held 1995). Rzeczywistość takiego państwa jako określonej terytorialnie, spójnej jednostki kontrolującej własne przeznaczenie i organizowanej przez dynamikę czasu zegarowego znajdowała się pod presją roszczeń etnicznych i regionalnych wewnątrz narodowej jednostki, ale też w coraz większym stopniu pod presją transnarodowej lub globalnej dynamiki oraz takichże instytucji i czasowości. Rosnąca waga transnarodowych korporacji i rynków globalnych spowodowała widoczną erozję zdolności narodów do sprawowania kontroli nad własną gospodarką. Rozwój różnych technologii informacji i rozwój mass mediów oraz turystyki zagranicznej 20^ Alternatywne przyrody tworzy, jak się zdaje, coś, co w pewnym sensie jest „kulturą globalną", przekraczającą kultury narodowe, coraz bardziej postrzegane jako lokalne (Featherstone 1990; Luke 1995). Nawet tam, gdzie „małe media" grają kluczową rolę w tej przemianie, te lokalne media mogą definiować siebie i swoją publiczność za pomocą środków globalnej wyobraźni lub zwrotu przeciw niej (Sreberny-Mohamma-di i Mohammadi 1994). W coraz większym stopniu zagrożenia środowiska postrzega się jako przekraczające narodowe granice, co rodzi poczucie globalnego zagrożenia środowiskowego (Beck 2002). Pod wpływem tych mnożących się globalnych przepływów (ludzi, zagrożeń, pieniędzy, obrazów itd.) zaczęły się pojawiać oznaki „globalnego zarządzania" od biurokratycznej współpracy i integracji państw poprzez porozumienia na szczycie w kwestii globalnych problemów, jak podczas szczytu w Rio w roku 1992, aż po globalne kampanie ponadnarodowych grup ochrony środowiska, takich jak Greenpeace, World Wildlife Fund czy Friends of the Earth (zob. rozdział 7 i 8 poniżej). Tak więc wydaje się, że opróżnienie czasu i przestrzeni ustanawia jakby jeden świat, w którym dzięki nadzwyczajnym instytucjom w postaci globalnych mediów zaczęto sobie przynajmniej wyobrażać siebie jako część jednej „wspólnoty", a nawet dzielić pewne uwarunkowania z uwarunkowaniami zwierząt (zob. Wark [1994] o pojęciu „geografii wirtualnej"). Giddens powiada, że „ludzkość to «my» - z naszymi problemami i szansami w świecie bez «innych»" (2001: 38). Lub jak pisze Beck: Wraz ze skażeniem radioaktywnym i chemicznym doświadczamy „końca innych", końca naszych pieczołowicie kultywowanych sposobności do dystansowania się i chowania za tą kategorią. (1992: 109) Oczywiście, jak o tym powiemy w rozdziale 7, jeden z powodów narodzin zainteresowania globalnym obywatelstwem tkwi w fakcie, że od szczytu w Rio w roku 1992 większość państw i ponadnarodowych korporacji publicznie zaaprobowała pojęcie zrównoważenia wraz ze stwierdzeniem, że „my" wszyscy musimy żyć w skończonych ekologicznych granicach kuli ziemskiej. Taka oficjalna aprobata każe wszystkim postrzegać swoje praktyki, wybór stylu życia, wzorce konsumpcji, aspiracje itd. w relacji do tej samej niezmiernie kruchej planety, którą wszyscy zamieszkujemy. W późniejszych rozdziałach rozważymy, czy rozsądne jest oczekiwanie, że społeczeństwo będzie kultywować takie globalne Przyroda i czas 205 poczucie obywatelstwa, czy też może tak wiele instytucji okazało się niewiarygodnymi w zakresie przestrzegania zasad trwałego „zrównoważenia", że wywarło to już określony wpływ (zob. Macnaghten et al. 1995a; zob. też rozdział 7 poniżej). Globalne obywatelstwo może stanowić integralny składnik kulturowych przesłanek wielu różnych wspólnot lokalnych obecnego przełomu wieków. Możemy też stwierdzić, że ogranicza się do kosmopolitycznej elity, swego rodzaju getta związanego z bardzo szczególnymi strategiami politycznymi i interesami. Wreszcie możemy iwA&it odpowiednią kategorię globalnej fragmentacji na mnogość globalizmów o rywalizujących pojęciach globalnego obywatelstwa w łonie oficjalnego instytucjonalnego dyskursu i poza nim. Jedną z konsekwencji tych różnych podejść jest to, że zdaniem niektórych następuje pewna nowa ocena przyrody. Beck (2002: 103) uważa, że globalizacja podważa dychotomię „przyrody" i „społeczeństwa" lub podział między tym, co jest „naturalne" a tym, co jest „wytworzone". Przyrodę zaczyna się postrzegać w większym stopniu jako twór historyczny i oczywiście poddany prawom, które same są historyczne. Najbardziej spektakularna jest tu teoria wielkiego wybuchu, która mówi o początku wszechświata i implikuje, że może też nastąpić inne wydarzenie, mianowicie koniec wszechświata. Hawking wyraża to słowami: „z ogólnej teorii względności Einsteina wynika, że wszechświat musiał mieć początek i zapewne musi mieć również koniec" (1996: 43). Jedną z ważnych konsekwencji jest pewna rewizja pojmowania świata fizycznego, zwłaszcza w sytuacji, gdy zachodnie społeczeństwa na nowo odkrywają złożoność relacji współzależności między nimi a tym światem. Nie wydaje się on już jakimś „innym", które po prostu czeka na zewnątrz na „opanowanie" go. Teraz przynajmniej niektórym grupom jawi się jako ściśle związany z ludzkim doświadczeniem, z kulturą, w o wiele mniejszym stopniu zaś jako po prostu do eksploatacji i do pominięcia. Z racji tej złożonej współzależności wydaje się, jakby człowiek był w szczególny sposób odpowiedzialny za trwałe zachowanie przyrody. Dobrze wyraża to Griffiths, gdy mówi, że „nasz krok znacznie wyprzedza tempo przyrody - zatruwamy o wiele szybciej, niż przyroda potrafi oczyszczać i zagrabiamy więcej, niż zdoła ona odbudować" (1995). Dlatego tak niezbędne jest odrzucenie tej obsesji prędkości - lepiej chodzić pieszo lub jechać rowerem, niż gnać autem lub lecieć samolotem; trzeba obserwować, nasłuchiwać i wyczuwać, jak wolno przyroda pracuje i przykrawać 206 Alternatywne przyrody nasze działania do tej powolności lub odwiecznego charakteru natury czasu. Wielu z tych autorów głosi, że nasi jeszcze nienarodzeni potomkowie powinni mieć rozległe prawa dziedziczenia środowiska określonej jakości, nie gorszego niż to, którym cieszy się obecna światowa populacja. Weszło to nawet do retoryki administracji państwowej i znalazło się w oficjalnie usankcjonowanej definicji Brundtlan-da, określającej zrównoważony rozwój jako „rozwój, który zaspokaja współczesne potrzeby bez ograniczania zdolności przyszłych pokoleń do zaspokajania własnych potrzeb" (zob. rozdział 7 poniżej). Tego rodzaju pojęcia istniały już wcześniej, na przykład w idei, że rolnicy powinni gospodarować swoją ziemią dla przyszłych pokoleń. Jednak obecne czasy wyróżnia to, że dość powszechnie uznaje się, iż przyszłe pokolenia na całym świecie mają prawo do dziedziczenia określonej „przyrody". A jest to przyroda, która obejmuje nie tylko powierzchnię Ziemi, ale też określony stan warstwy ozonowej. To, że w tej warstwie mogą być dziury, jest oczywiście rzeczą, której nikt nie może zaobserwować i która bierze się z najbardziej tajemnej wiedzy naukowej. Ponadto zaspokojenie interesów przyszłych pokoleń („naszych dzieci i ich dzieci") prawie na pewno naruszy interesy znacznej części obecnych mieszkańców Ziemi. Również w zgodzie z tym poczuciem długotrwałego czasu nie tylko zwierzęta, ale i inne składniki przyrody, takie jak lasy deszczowe uważa się za objęte tymi rozległymi prawami -w oczach niektórych takimi samymi jak w przypadku człowieka (Benton 1993; Porritt 1984: 208). Przyrodę zaczęto poniekąd postrzegać nie jak przedmiot, lecz jak podmiot. Przybrało to skrajną postać w hipotezie gai (zob. Lovelock 1988). Mówi ona, że całość materii ożywionej na Ziemi należy pojmować jako jeden żyjący byt, swoisty podmiot lub superorganizm. Twierdzi się, że życie na naszej planecie jest koordynowane, tak aby była ona mieszkalna, przez życiową całość, którą Lovelock za grecką boginią ziemi nazywa gają. Na przykład zawartość dwutlenku węgla w atmosferze wpływa na temperaturę na ziemi. Ten pogląd podkreśla, że samo życie w szczególny sposób oblewa wszelkie zjawiska i że planeta ma swego rodzaju globalny cel, który powinno się „czcić". Te różne koncepcje wymagają więc powzięcia bardzo dalekosiężnej perspektywy, która wykracza poza okres życia wszystkich dziś żyjących. Interesy przyszłych pokoleń rozpatruje się po części pod wpływem New Age i zielonych filozofii. Jest to nowość. W kla- Przyroda i czas 207 sycznym studium Bourdieu (1990) Kabylowie przejawiają pewną swoistą świadomość rytmów przyrody. Jest to jednak wynik nie tyle orientacji na niemal niewyobrażalną przyszłość, ile dość bliskiego horyzontu czasowego i swoistego poddania się upływowi czasu. Chociaż Kabylowie przejawiają uzależnienie od przyrody i solidarność z nią, mają nonszalancko obojętny stosunek do czasu. Jest to nader odległe od współczesnego czasu ewolucyjnego, gdzie występuje rosnąca refleksyjna świadomość długotrwałej relacji między ludźmi, zwierzętami i resztą „przyrody". Taka refleksyjna świadomość utrzymuje, że po pierwsze, ludzie nie są już po prostu wyżsi od innych elementów „przyrody"; po drugie, są w szczególny sposób odpowiedzialni za zapewnienie przetrwania nie tylko siebie, ale i wielu innych gatunków; po trzecie, istnieje i powinien istnieć długotrwały historyczny związek między ludźmi a przyrodą; wreszcie, po czwarte, to, jak ten związek się rozwinie w przyszłości, będzie można ocenić dopiero po wielu pokoleniach, gdy na przykład będzie wiadomo, jakie skutki wywołała dziura ozonowa (zob. Yearley 1991). Tak więc zgodnie z tym pojęciem czasu długotrwałego związek ludzi z przyrodą jest bardzo dalekosiężny i ewolucyjny. Sięga wstecz poza bezpośrednią historię człowieka i w przód w nieokreśloną przyszłość. W niektórych sformułowaniach koncepcja ta utrzymywała też, że kobiety są bardziej zdolne do wykształcenia takiego poczucia czasu długotrwałego. Jest tak po części dlatego, że kobiety, ogólnie biorąc, musiały ukształtować sobie czasy-cienie, czasy, które rozwijają się w cieniu czasu zegarowego, ale dają się do pewnego stopnia odróżnić odeń (Adam 1990: 94). Istotnie, Davies (1990) pokazuje, że czas opiekunki niepełnosprawnych jest w wysokim stopniu otwarty i znajduje się poza skomercjalizowanym czasem zegarowym oraz że w mniejszym stopniu dotyczy to czasu mężczyzn. Kobiety jako opiekunki nie tylko są w czasie, ale też mają dawać czas (Adam 1990: 99). Uważa się też, że z racji roli kobiet w „naturalnych" działaniach rodzenia i wychowywania dzieci, jest bardziej prawdopodobne, że to one rozwiną żywotne alternatywy do czasu zegarowego. Ostatecznie czas zegarowy opiera się na niezmiennym powtarzaniu i doskonałej powtarzalności. Adam jednak pisze: Jako taki ewidentnie nie zgadza się on z rytmami naszego ciała i „naturalnego" środowiska, w którym odmiany i zasada czasowości są źródłem kreatywności i ewolucji. (1995b: 52) 208 Alternatywne przyrody Fox dodaje w odniesieniu do porodu, że kobieta jest wtedy „zmuszona intensywnością skurczów do skierowania na nie całej uwagi, tracąc zwykły, zażyły kontakt z czasem zegarowym" (1989: 127). W ogólniejszym ujęciu, feministki głoszą, że z powodu roli większości kobiet w prokreacji, rodzeniu i wychowywaniu dzieci mają one z konieczności poczucie czasu długotrwałego, z pewnością czasu jako międzypokoleniowego (zob. Adam 1995b: 94). Rozważmy teraz przykład „głęboko zielonej ekofeministki", która artykułuje takie poczucie długiego czasu. Macy mówi o bieżącym czasie, że jest on „jak kurcząca się skrzynka, w której biegamy po ruchomym chodniku z coraz większą frenetyczną prędkością" (1993: 206). Pozwala nam to tylko na „najkrótsze doświadczanie czasu" (1993: 206). Trzeba jednak „wyrwać się z tej pułapki czasu" spowodowanej przez czas, który nazwaliśmy momentalnym. Autorka opowiada się za zamieszkaniem „czasu w zdrowszy, rozum-niejszy sposób. Dzięki otwarciu naszego doświadczenia czasu w terminach organicznych, ekologicznych lub też nawet geologicznych i ponownemu ożywieniu naszych związków z innymi gatunkami" (1993: 206). Optując za czasem nazwanym przez nas długotrwałym (geologicznym), krytykuje to „zaniedbywanie przyszłości", „żałośnie karłowate poczucie czasu, które wynika z patologicznej negacji rzeczywistości i ruchu czasu w przód" (1993: 207). Macy znajduje pewną liczbę czynników, które miały wpłynąć na zaniedbywanie przyszłości przez obecną populację sprzeczne z tym, że wszystkie inne gatunki przejawiają „parcie czasowe" w przyszłość. Po pierwsze, rośnie zagrożenie bronią jądrową, co podważa poczucie biologicznej ciągłości między przeszłością a przyszłością i co doprowadziło do zerwania naszych związków z poprzednimi pokoleniami. Macy opisuje, jak ta „biologiczna cezura" rodzi odrętwienie i poczucie bezsilności. Po drugie, skutkiem polityki władz USA w latach 80. XX wieku był nacisk na teraźniejszość i pojawienie się przekonania, że nie musimy troszczyć się o przyszłość. Po trzecie wreszcie, panuje powszechna „presja czasu" zrodzona przez współczesny styl życia w coraz szybszym tempie, która sprawia, uważa Macy, że cierpimy na zanik nie tylko przeszłości i przyszłości, ale też teraźniejszości. Czas jako doświadczenie mierzalne organicznie został utracony, co rodzi tak zwaną przez Macy „chorobę na pośpiech" (1993: 209-211). Takie tempo jest z istoty „przemocą", bo pozostaje w sprzeczności z wolniejszymi rytmami ekosystemu. Im bardziej zaś staramy się uciec od czasu, tym bardziej jesteśmy jego Przyroda i czas 209 niewolnikami. To tempo i konieczność natychmiastowych reakcji zostaje doprowadzone do skrajności w wojnie nuklearnej, która jest najlepszym przykładem możliwości natychmiastowego zniszczenia o niewyobrażalnych długotrwałych skutkach; to zagrożenie było żywo odczuwane na początku lat 80. XX wieku. Jak więc, zdaniem Macy, rozwijać poczucie czasu długotrwałego lub, jak pisze, „wieczności" w opozycji do „czasu"? Potrzebujemy nowej opowieści, która obejmie cały wszechświat, wszystkie jego byty i naszą historię ewolucji. Potrzebny nam jest „most do odległej przyszłości", zwłaszcza ze względu na ogromną skalę czasową neutralizacji odpadów radioaktywnych, skalę, która „wciąga nas w sojusz z przyszłością" (1993: 221). Macy nader jasno podsumowuje związek między takimi odpadami a czasem długotrwałym: ... najżywszą więź z istnieniami przyszłych stuleci i tysiącleci zapewniają odpady radioaktywne. Moje zaangażowanie w tę kwestię doprowadziło do zmiany mojego doświadczenia czasu ... gdyż izotopy radioaktywne wytwarzane przez naszą energetykę jądrową i przemysł zbrojeniowy rozciągają skutki naszych działań na bezmiar czasu, na ich życie przez tysiące lub nawet miliony lat. ... Szkodliwość tych odpadów wymaga trzymania ich w izolacji od biosfery przez czas wielokrotnie dłuższy niż cała znana nam historia. (1993: 215, 221; Adam 1995b: 138 o tym, że nie mamy pojemników na odpady radioaktywne o trwałości porównywalnej z czasem życia tych odpadów) Autorka opisuje, jak zorganizowała „warsztaty czasowe", aby kształtować koncepcję czasu długotrwałego, „wieczności" lub tak zwanego przez nią „czasu głębokiego" jako przeciwstawnego do czasu, który nazwaliśmy momentalnym. Dowiadujemy się, jak korzystała podczas tych warsztatów z wyobraźni, aby wejrzeć w czas i by można było potem spojrzeć na nasze obecne położenie ze świeżej perspektywy wyobrażonej odległej przyszłości: ... odległe, jeszcze nienarodzone jednostki, do których uczestnicy się zwracali, stawały się coraz bardziej realne i nam współczesne. Zaczęliśmy zamieszkiwać rozległe połacie czasu. Znikła NIECHĘTNA postawa i zastąpiła ją gotowość do troski o odpady w imię ochrony przyszłych pokoleń. (1993: 216) Autorka uważa, że potrzebne są wspólnoty, które będą chronić miejsca składowania radioaktywnych odpadów pozostawiane przez obecne pokolenia przyszłym. Nazywa je „ośrodkami strażniczymi", 210 Alternatywne przyrody centrami refleksji i pielgrzymek. Argumentuje, że szczególnie niewłaściwe są próby ukrywania przed nami odpadów radioaktywnych, a zwłaszcza przed przyszłymi pokoleniami, które mogą nie uwierzyć, jak bardzo szkodliwe substancje pozostały po dzisiejszej populacji. Proponuje nawet utworzenie trzeciej izby Kongresu, Izby Rzeczników Przyszłości. Miałaby ona zabiegać o prawa takich przyszłych pokoleń. To nieco długie omówienie poglądów Macy pokazuje znaczenie czasu długotrwałego i to, że jest on częścią ogólniejszego procesu rosnącej refleksyjności, jako że człowiek coraz lepiej rozumie, że jest wiele czasów i przestrzeni, a nie tylko jego społeczeństwo ze swoim rytmem i historią (zob. Lash i Urry 1994). Bycie refleksyjnym oznacza, że ma się jakieś poczucie zróżnicowania ścieżek przemierzanych przez różne społeczeństwa w różnych okresach i uznawanych przez nie wzorców oraz że jest się w jakimś stopniu zdolnym do oceny, jakie to da wyniki w przyszłości. Zdaniem niektórych ruchów ochrony środowiska ta ocena dotyczy losu Ziemi jako całości, a nie tylko poszczególnych wspólnot czy nawet społeczeństw. Ocena ta może też obejmować świadomość, że globalnie koordynowana akcja zajmuje ogromnie dużo czasu. Chociaż procesy w środowisku są długotrwałe, wymagane akcje muszą być szybkie. Ze względu jednak na konieczność globalnej współpracy reakcje politycznej strategii i praktyki byłyby prawdopodobnie nadzwyczaj spóźnione (Adam 1995b: 132). Taka refleksyjność niekoniecznie, rzecz jasna, zwiększa poczucie siły. Polityczne skale czasowe mogą być ograniczone przez kwestie bardziej doraźne. W rozdziale 7 analizujemy badanie empiryczne, które sugeruje, że taka refleksyjność może być bardziej powszechna, niż sobie to uświadamiamy. Będziemy jednak twierdzić przy tym, że takie pojęcia refleksyjności trzeba powiązać z ludzkim poczuciem sensu działania, to znaczy z poczuciem ludzi, że są zdolni swoimi działaniami nadać zdarzeniom pewną strukturę lub wpłynąć na nie. Zapytamy, ile zaufania ludzie lokują w państwa lub korporacje chcące lub zdolne reagować na takie zainteresowanie czasem długotrwałym, a przez to czy taka wzmożona refleksyjność zmierza do ukształtowania poczucia nadziei i siły, czy tylko fatalizmu i apatii. W szczególności zbadamy, jak ludzie postrzegają możliwość spełnienia się ich dalekosiężnych pragnień i aspiracji w obliczu widocznej mocy i przemocy czasu momentalnego podczas kształtowania przestrzeni zarówno lokalnych, jak i globalnych. Przyroda i czas 211 Wszelako refleksyjność sięga też do wewnątrz. Człowiek zaczął rozumieć, że chociaż każda ludzka egzystencja obejmuje ruch ku śmierci, to istnieją sposoby przedłużenia lub przyspieszenia tego ruchu i w rzeczywistości każdy może wybrać i zastosować inną opcję. W najbardziej skrajnych przypadkach niemal każdy zjedzony kęs i każde odwiedzone miejsce ocenia się w relacji do opartego na refleksji przedsięwzięcia przedłużania życia (swego rodzaju syndrom Piotrusia Pana). Ponadto na ludzką zdolność do oceny miejsc w kategoriach ich środowiskowej jakości znacząco wpływa dziś możliwość „podróżowania w czasie", poruszania się w przód ku przyszłości lub wstecz w różne przeszłości i symulowania takich okresów przez złożone i skomplikowane spotkania z wytworami kultury, obrazami, środowiskami fizycznymi i przedstawieniami różnych czasów. Mnogość nowych, zorientowanych na środowisko parków tematycznych zwłaszcza w związku z nowym millenium będzie jeszcze wzmagać tę zdolność do wyobrażania sobie innego świata w „innym" czasie. Pewien sens tkwiących w tym zmian można dostrzec w poszerzających się perspektywach czasowych, przed którymi mogą teraz stawać naukowcy i politycy. Grove-White (1996b) uważa, że w latach 60. XX wieku można było wybiegać w przyszłość najwyżej o ćwierć wieku, dziś natomiast dość powszechna jest perspektywa co najmniej stu lat przyszłości. Zarazem jednak stwierdza on, że rodzi to konflikt z metodologiami ocen i ramami regulacyjnymi przypisanymi do niewłaściwych lub niepełnych ram czasowych, co następuje także pod wpływem zasad rynkowych i czasu momentalnego. Jedną z trudności związanych z tą argumentacją jest wszakże to, że opiera się ona na zbyt silnym rozróżnieniu pomiędzy ludźmi a resztą „przyrody". W pozornie humanistycznej tezie, że tylko ludzie są zdolni do refleksji, tkwi pewne niebezpieczeństwo. Taką tezę zawiera sugestia Moore'a (1963), że tylko ludzie potrafią wykorzystywać czas do kontroli, regulowania, porządkowania i synchronizacji swojego życia społecznego, a czyniąc to, potrafią zabijać czas i nadawać mu pewną strukturę, dawać sobie czas i odmierzać go. Poniżej staramy się uniknąć takiego zarzutu humanizacji zauważając, że refleksyjność jest historycznie specyficzną zdolnością człowieka i nie ma nic wspólnego z nim jako gatunkiem; że w znaczącym stopniu jest własnością pewnych instytucji nie mniej niż jednostek; wreszcie że nie wykluczamy możliwości świata nie-ludz-kiego o podobnych właściwościach. 212 Alternatywne przyrody Takie procesy refleksyjności są z kolei powiązane z przeszacowaniem miejsca i różnymi formami oporu wobec „bezmiejscowości", którą generują opracowane przez nas odmiany czasu momentalnego (zob. Meyrowitz 1985 o roli mediów w tworzeniu takiej widocznej bezmiejscowości; zob. też Lefebvre 1991: 343 o „zamien-ności miejsc"). Jednostki i organizacje typu Common Ground podjęły pewne wysiłki przekształcenia różnych przestrzeni w miejsca do „spacerów" i „życia", a nie tylko do przebywania ich możliwie najprędzej („momentalnie"). Common Ground opracował pomysł opartych na wspólnotach „map parafialnych". Clifford podsumowuje ich sens: „przekonanie, że miejscowa ludność w sumie wie więcej i troszczy się o więcej, niż kiedykolwiek przypuszczano; że potrafi podejmować śmiałe decyzje, przewodzić zmianom i utrzymywać wątki historii oraz bogactwo przyrody w stanie zdrowia i żywotności" (1994: 2). To spowalnianie miejsca lub może przejmowanie go przez jego „wspólnotę" zakłada poczucie czasu długotrwałego, przy którym ludzie czują wagę historii, wszystkich wspomnień związanych z danym miejscem oraz przekonanie, że może ono i będzie trwać w swojej istocie przez wiele pokoleń. To trwałe przywiązanie do miejsca może wystąpić w odniesieniu do miejsca czyichś urodzin lub dorastania, do miejsca aktualnego zamieszkania, a zwłaszcza do miejsca, które się odwiedziło albo nawet mogłoby się odwiedzić. W szczególności dla Common Ground takie miejsca mogą być wszędzie i nie muszą to być miejsca atrakcyjne, które nie „ranią oczu". Clifford określa wyróżniki „lokalnej atrakcji" jako „patynę i detal, który zwykłemu miejscu nadaje tożsamość i niepowtarzalność" (1994: 3). A pewne obiekty przyrody można uznać za szczególnie charakterystyczne dla danego miejsca, nawet jakieś drzewo lub odmianę jabłka. Relph pisze, że fenomenologia czasu nazwanego przez nas długotrwałym wynika z ... postępu wiedzy geograficznej i społecznej, a zwłaszcza z pogłębienia intensywności zaangażowania. Wynikiem takiego wzrostu przywiązania, wypełnionego poczuciem ciągłości, jest poczucie, że to miejsce przetrwało i że będzie trwać jako wyróżniający się obiekt, nawet jeśli świat wokół ulegnie zmianie. (1976: 31) Lefebvre (1991: 97-99) pisze, jak widzieliśmy w poprzednim rozdziale, że pewne rodzaje przestrzeni rozbudzają pragnienia, które biorą się z dominującej logiki wizualizacji i metaforyzacji. Przyroda i czas 213 Czasu natomiast się nie pożąda. Autor uważa, że czas nie uwodzi człowieka, ale różne czasy mogą oczywiście być rozwijane w celu przekonfigurowania miejsca. W następnym podrozdziale będziemy rozważać czas długotrwały w powiązaniu ze złożonością społecznie organizowanych wspomnień miejsca. Trzeba też zauważyć, że konsekwencje czasu długotrwałego nie oznaczają, iż miejsca postrzega się zawsze pozytywnie. Może występować „znużenie miejscem", poczucie nieuchronnego skazania na określone miejsce, z którego nie można uciec i które rodzi poczucie, że nigdy się nie zmieni (oczywiście w porównaniu do innych znanych danej osobie miejsc). Niektóre miejsca są niewrażliwe na czas, i to niekoniecznie te, które poddano muzeumifikacji (zob. Lowenthal 1985: 243-244). Ekspansja czasu momentalnego, czasu „prędkości" Virilia (1986), oznacza, że inne miejsca mogą często wyglądać na pozostające w tyle, na „wolniejszym pasie" współczesnego życia. Zwolennicy nowej drogi często będą głosić, że taka droga połączy dane miejsce z siecią autostrad gwarantując, że wejdzie ono w skład systemu czasu momentalnego, a oponenci mogą wykorzystywać tezy długotrwałości o tym, że prosperowało ono przez wieki poza takimi przepływami czasu momentalnego. Przechadzka po takich miejscach „poza czasem" sama jest wręcz subwersywna. Fldneur poszukuje istoty miejsca, konsumując je w tym samym czasie - następuje zarówno konsumpcja, jak i sub-wersja (Game 1991: 150). Ten sposób chodzenia, jakby się miało „cały czas świata", „jest przeciwieństwem liczenia czasu, tayloryz-mu, procesu produkcji. ... Szczegółowy ogląd, praca detektywistyczna i marzenie oddzielają fldneura od tłumu w godzinie szczytu" (Game 1991: 150). Wydaje się też, że niektóre miejsca czasu długotrwałego szczególnie zapraszają do wizyty ze względu na możliwość przechadzki. Są, jak to ujmuje Sennett, „miejscami pełnymi czasu" (1991: rozdz. 7). W następnym rozdziale rozważymy, jak różne praktyki przestrzenne (chodzenie, siedzenie, fotografowanie, kierowanie autem itd.) są rozwijane w różnych środowiskach i jakie to może pociągać konsekwencje. I wreszcie, pewne aspekty czasu długotrwałego można dostrzec we współczesnej fascynacji historią i jej dziedzictwem. Dziś odnosi się wrażenie, że nostalgia jest wszechobecna, otacza niemal każde doświadczenie i wytwór z przeszłości, nawet „mroczne szatańskie młyny" rewolucji przemysłowej czy szafy grające z lat 50. XX wieku. Lowenthal określa taką nostalgię jako „wspomnienie z usuniętym 214 Alternatywne przyrody bólem" (1985: 8), Hewison zaś (1987) pisze, że Brytyjczycy zaczęli się specjalizować w wytwarzaniu nostalgii lub dziedzictwa zamiast dóbr. Uważa się, że taka instytucjonalizacja dziedzictwa odwraca uwagę od dzisiejszej społecznej deprywacji i nierówności (zob. Urry 1990). Sądzi się powszechnie, że łatwiej otrzymać dofinansowanie jakiegoś projektu, stosując dyskurs restauracji, nawet jeśli nie ma żadnej prostej i jednoznacznej „przeszłości" - także przyrody - która miałaby być „restaurowana". Ogólnie następuje wzrost estetycznej wrażliwości na stare miejsca, rzemiosło, domy, wsie itd. Prawie wszystko, co stare lub ma pewną patynę wieku, uchodzi za wartościowe, czy będzie to stary mistrz, czy też stara puszka na ciastka. Wszystkie takie obiekty z powodzeniem mogą być częścią narodowego dziedzictwa. Sens unikalnego dziedzictwa wyznacza dziś „rymowanka w slangu, element starej maszyny fabrycznej (najlepiej in situ), ręcznie malowany talerz z przełomu wieków i popularny krajobraz lub popularne miejsce" (Wright 1985: 253). Wiele obiektów i działań może cieszyć się aurą dziedzictwa. W czasie długotrwałym pozostałości przeszłości gromadzi się jako symbole kultury i przyrody, które były wartościowe i zostały utracone, choć trzeba zauważyć, że patyna wieku nieco różni się od zwykłego zużycia. Lowenthal daje do zrozumienia, że ta obsesja znaków przeszłości jest niemal chorobą psychiczną: Będąc niegdyś zagrożeniem lub pociechą wąskich elit, nostalgia przyciąga dziś lub ogarnia większość poziomów społeczeństwa. Tropiciele przodków przekopują archiwa w poszukiwaniu swoich korzeni; miliony ciągną do historycznych budowli; antyki pochłaniają uwagę klasy średniej; pamiątki zalewają rynek. ... „Narastający bunt wobec teraźniejszości i wzrost tęsknoty za przeszłością" uchodzi za egzemplifikację powojennej atmosfery. (1985: 11; zob. też Corner i Harvey 1991; Macdonald 1997; Vergo 1989) Chociaż pewne aspekty przemysłu dziedzictwa wskazują na wzrost momentalności czasu i momentalną komercjalizację historii, inne świadczą o co najmniej długotrwałym sensie czasu. Po pierwsze, spora część działalności na rzecz zachowania dziedzictwa wyrosła z powszechnego oporu wobec burzenia opuszczonych budowli, niszczenia porzuconych technologii i opustoszałych środowisk fizycznych (Samuel 1984). Ludność aktywnie stara się ratować „swoją historię", a zwłaszcza wyróżniki miejsca, które były widoczne przez kilka pokoleń. Adam ujmuje to następująco: Przyroda i czas 215 ... im bardziej przyszłość wdziera się w naszą teraźniejszość i ją determinuje, tym żywsze wydaje się nasze zainteresowanie przeszłością - bliższą, dalszą i najdalszą - w publikacjach, telewizji i w zapisach elektronicznych, w muzeach i skansenach, na drodze kolekcjonowania dzieł sztuki i wytworów, na drodze datowania gatunków, Ziemi, wszechświata. (1996: 139) Co ciekawe, w Wielkiej Brytanii spora część wczesnego ruchu ochrony dziedzictwa w latach 60. XX wieku miała plebejski charakter i zajmowała się ochroną lokomotyw, miejsc wykopalisk archeologicznych, pojazdów parowych itd. Zachowanie niektórych opuszczonych kopalń w Walii było wynikiem presji miejscowych górników i ich rodzin, którzy chcieli być wierni „swojej" historii, tam długotrwałej i obejmującej projekcje przeszłości przez teraźniejszość w przyszłość. W Lancashire prowadzono kampanię na rzecz zachowania hałd żużlu po nieczynnej już kopalni węgla. (Zauważmy jednak, że największą brytyjską organizacją masową jest nie-plebejski National Trust, który ma ponad 2 min członków). Po drugie, niektóre miejsca dziedzictwa dokumentują dawną historię walk i oporu, która jest warta pamiętania i uznania (zob. Macdonald 1997 o historii przedstawiania kultury gaelickiej). Krytyka przemysłu dziedzictwa opiera się na dość prostym obrazie narodu i tego, co mogłoby go odtwarzać. Pokazano w interesujący sposób, że dziedzictwo w Szkocji jest w porównaniu do Anglii związane z bardziej otwartą, pluralistyczną i płynną przyszłością oraz w bardziej widoczny sposób eksponuje swoje fizyczne środowisko (McCrone et al. 1995). Wreszcie, jest ważne, że ludność aktywnie wykorzystuje takie pamiątkowe miejsca jako podstawę do reminiscencji; Mellor powiada: „jako punkt wyjścia własnych wspomnień o życiu, w którym surową stronę ekonomiczną i eksploatację siły roboczej równoważyło poczucie wspólnoty, sąsiedztwa i wzajemnej życzliwości" (1991: 100; zob. też Urry 1996a). Tak więc chociaż różne miejsca architektoniczne i przyrodnicze można ustanawiać w taki sposób, że historia zostaje obrócona w skomercjalizowane dziedzictwo, to zwiedzający mogą potem korzystać z tych miejsc w zróżnicowany i nieoczekiwany sposób, biorą wystawiane obiekty i teksty za punkt wyjścia swoich daleko sięgających w czas wspomnień, nadziei, marzeń i rozczarowań. Wszystkie one stanowią próbę ugruntowania koncepcji czasu długotrwałego, jako że refleksyjne podmioty starają się zakwestionować głęboko rozkładowe skutki czasu momentalnego. 216 Alternatywne przyrody Dotychczas rozważaliśmy relację między czasem a przyrodą na dość wysokim poziomie ogólności. Staraliśmy się wykazać, że istnieje pewna liczba różnych czasów, głównie czas zegarowy, momentalny i długotrwały; że te różne czasy ogromnie oddziałały na „przyrodę", konstytuując w efekcie różne przyrody, i że współczesne spory o przyrodę biorą się z tych różnych czasów i do nich prowadzą. W następnych rozdziałach będziemy rozwijać tę argumentację, by ustalić sens różnych sporów, korzystając po części z badań empirycznych, które starają się uchwycić inter alia dość niezwykłe sposoby orientowania się na czas i korzystania z niego (zob. rozdział 7 poniżej). Centralne dla tej dyskusji będzie pojęcie zaufania. Rozważymy w szczególności, do jakiego stopnia ludzie pokładają ufność w przyszłości i jakie są kluczowe instytucje, które mogłyby podtrzymać takie dalekosiężne poczucie. Trzeba też zauważyć, że zachodzą interesujące związki między różnymi czasami a różnymi mediami. Ong (1992) pokazuje związki między ukształtowaniem czasu zegarowego a przejściem od kultury głównie oralnej do kultury głównie pisanej. W XIX-wiecznej Wielkiej Brytanii, a potem w innych europejskich społeczeństwach spora część kultury miała formę pisaną. Nastąpił ogromny wzrost publikacji tanich książek i gazet, który podwajał się mniej więcej co 15 lat; wydatnie rozwinęły się zapisy czasu pracy; przybywało dokumentacji pisanej obywateli wskutek rejestracji narodzin, śmierci, ślubów, podróży, a potem paszportów; mnożyły się rozkłady jazdy i ogólne zastosowanie znaków pisma do oznaczania dróg, miejscowości, obiektów czasu wolnego, atrakcji turystycznych itd. (zob. Lash i Urry 1994: rozdz. 9 o nowoczesności i podróży). Moglibyśmy wysnuć bardziej spekulatywne przypuszczenie, że zanim czas zegarowy zyskał hegemonię, ważne dla utrzymania różnych form czasu społecznego były media oralne. I jak zauważyliśmy powyżej, zarówno czas momentalny, jak i długotrwały są zaskakująco powiązane z mnogością nowych systemów mediów elektronicznych, zwłaszcza wizualnych. Te związki pokazuje tabela 5.2. Tabela 5.2. Dominujące media komunikacyjne a formy czasu media oralne media pisemne media elektroniczne czas społeczny czas zegarowy czas momentalny czas długotrwały Przyroda i czas 217 Zważaliśmy tu, by nie sugerować, że całe społeczeństwa charakteryzuje jedna forma mediów lub jeden „czas". Sądzimy, że społeczeństwa są bardziej nieuporządkowane w tej mierze. W szczególności dla społeczeństw współczesnych charakterystyczne są wszystkie rodzaje czasów i wszystkie media. Wszelako są one rzecz jasna ujęte w hierarchie wartości i siły. W różnych momentach wywodu, zwłaszcza w rozdziale 8, wykorzystamy także dialektykę sfery lokalnej i globalnej, centralną dla pewnych strategii wobec środowiska. Badając tę dialektykę, będziemy rozważać, czy i w jakim sensie nie jest to tylko strategia przestrzenna, lecz jest po części sporem o czas. Namysł nad sferą lokalną wymaga, jak się zdaje, wprowadzenia czasu długotrwałego jako przeciwstawnego do zegarowego czasu państwa narodowego i momentalnego czasu wspomnianych właśnie globalnych mediów elektronicznych. Wydaje się, że są po temu dwa powody, których jeszcze nie rozważyliśmy. Pierwszy z nich wiąże się z naturą nauki. Jeśli wzrasta wzajemna zależność elementów wcześniej oddzielanych od siebie, mianowicie przyrody i kultury, to przewidywanie przyszłości staje się jeszcze bardziej niepewne i sporne. „Nauka" jej po prostu nie zna, częściowo rzecz jasna z powodu omówionego w rozdziale 4, mianowicie niedostępności naszym zmysłom wielu szkód w środowisku. Mimo to poczucie czasu długotrwałego coraz dobitniej żąda od nauki, zwłaszcza nauki o środowisku, takiej mocy predykcyjnej. Stało się to szczególnie wyraźne w oficjalnej retoryce zrównoważenia, która domaga się rozwoju „w celu podniesienia poziomu życia przez żyjących w granicach pojemności żywego ekosystemu" (IUCN 1991, podkr. aut.; zob. rozdział 7 poniżej). Tak więc jednym ze sposobów dążenia do zapewnienia sobie długotrwałej, by tak rzec, przyszłości jest odsunięcie na bok problemów zdecydowanie globalnych typu, powiedzmy, kształtowania globalnej zmiany klimatu i skupienie się w zamian na jednym konkretnym miejscu, na zabezpieczeniu jego przyszłości, nawet jeśli reszta globu jest zdana na niepewność i brak kontroli. Nie oznacza to, że ludzie nie troszczą się o takie globalne problemy. Może być raczej tak, że -jak to zbadamy w rozdziale 7 - tego rodzaju problemy pozostają poza sferą, na którą jednostka we własnym odczuciu ma wpływ, i są kontrolowane przez siły, którym brak wiarygodności i które są niewrażliwe na kwestię długotrwałości. Dlatego ludzie mogą często poprzestać na nadziei, że globalna długotrwała przyszłość będzie właściwa i skupić swoje 218 Alternatywne przyrody energie na jednym miejscu, które może odegrać rolę synekdochy całokształtu zglobałizowanej przyrody i kultury, jako że inaczej nie można by go poznać ani przewidywać jego przyszłości, nie mówiąc już o kierowaniu nim. Drugi powód ma związek z pamięcią. Argumentowanie za unikalnością jakiegoś rejonu lub miejsca może wymagać przywoływania lub utrwalania sobie dawnych wspomnień tego miejsca, tej grupy lub tego krajobrazu; mogą to być wspomnienia, które przetrwały i są zagrożone przez różne czasy animujące różne przyrody. W następnym podrozdziale zajmiemy się bezpośrednio tą kwestią pamięci, co zaprowadzi nas do ściślejszej analizy tego, jak kultura i przyroda spotykają się we wspomnieniach poszczególnych czasów i miejsc. Wspomnienia przyrody By powiązać ten rozdział z poprzednim, zanim zwrócimy się do ogólniejszych kwestii pamięci, wypowiemy kilka krótkich uwag o różnych sposobach „zmysłowego postrzegania" czasu. W swojej dyskusji różnych geografii wizualnych Rodaway (1994: 124-126) stwierdza, że wzrok jest bardziej „czasowy" od innych zmysłów. Obiekty wizualne istnieją zarówno w przestrzeni, jak i w czasie; są umiejscowione pośród innych przedmiotów, a także trwają w relacji do innych przedmiotów. Zdaniem Rodawaya, najbliższą analogię stanowi tu film. Oglądając go, jesteśmy świadomi zarówno ruchu podmiotów i przedmiotów, jak też upływu czasu. Niektóre szczegóły nam umykają, gdy inne przesuwają się o wiele wolniej. Doświadczenia wizualne przechodzą obok nas, możemy niekiedy uchwycić tę czy inną scenę lub osobę, możemy przyglądać się dłużej pewnym zdarzeniom i możemy zgromadzić zbiór czasowo uporządkowanych obrazów. Rodaway pisze: Widzenie jest uzależnione od czasu w tym sensie, że w określonym momencie dany przedmiot jest oświetlany w określony sposób oraz czasowe w tym sensie, że obrazy wizualne trwają w czasie i nadają ciągłość doświadczeniu geograficznemu. (1994: 125) Zmysł wzroku zapewnia ciągłość zarówno geograficzną, jak i czasową oraz częściową jedność naszego doświadczenia środowiska. Trzeba też zauważyć, że metafory wzrokowe służą naszemu pojmowaniu przyszłości, by wymienić takie określenia, jak scenariusz Przyroda i czas 219 i przewidywanie. Inne zmysły dają bardziej fragmentaryczne poczucie czasu, gdyż są bardziej immanentne i nie zapewniają takiego jak wzrok poczucia poruszania się w czasie i przez czas. To jednak jeszcze nie wszystko. W poprzednim rozdziale odnotowaliśmy rolę zmysłu powonienia dla pamięci, rolę tak zwanych przez Rodawaya „wspomnień zapachowych" (1994: 71-72). Okazują się one ogromnie ważne dla naszych wspomnień dzieciństwa, miejsc, związków, innych społeczeństw itd. Również dźwięki mogą być ważne dla przywoływania wspomnień jakiegoś miejsca, o którym przypuszczamy, że je kiedyś odwiedziliśmy. Benjamin zaś (1969: 160) przypomina nam o wadze, jaką Proust przywiązuje do memoire involuntaire, wywołanej kiedyś przez skosztowanie pewnego rodzaju ciasteczek. Zanim jednak zajmiemy się tu każdym ze zmysłów, podejmiemy wprost kwestię pamięci i omówimy badania, które dą-żyry do uwolnienia się od pojęcia czasu, uważając je za obiektywne, mierzalne, odwracalne i abstrakcyjne (zob. Adam 1995b). Rozważymy tych autorów, którzy wypracowali fenomenologiczne w szerokim sensie podejście do analizy czasu (zob. krytykę takiego punktu widzenia w Gell 1992). Zaczniemy od Bergsona (1926, 1950), którego obserwacje dotyczące czasu i ciała są szczególnie istotne. Odróżnia on temps od duree - ten pierwszy to czas w sensie ilościowego i podzielnego na jednostki przestrzenne (B-ciąg). Bergson wypowiada się przeciw takiej uprzestrzennionej koncepcji czasu i utrzymuje, że to raczej duree lub przeżywane trwanie jest prawdziwie „czasowe". Duree lub czas właściwy to czas stawania się. Raczej należy pojmować człowieka jako będącego w czasie, niż myśleć o czasie jako ciągu elementów dyskretnych lub obecności. Czas oznacza „przenikanie się" rzekomo odrębnych momentów przeszłości, teraźniejszości i przyszłości; każdy z tych modi czasowych wpływa do każdego. Ponadto czas jest nierozdzielnie związany z ciałem. Człowiek nie tyle myśli o czasie jako czymś realnym, ile faktycznie go zmysłowo i jakościowo przeżywa. Bergson powiada następnie, że pamięci nie należy pojmować jako jakiejś szuflady albo magazynu, gdyż takie rozumienie bierze się z niewłaściwej konceptualizacji czasu w sposób przestrzenny. Czas nie jest „przestrzenny". Dlatego pamięć nie może być prostym przedstawieniem przeszłości, lecz należy ją raczej pojmować czasowo. Stanowi ona spiętrzanie przeszłości na przeszłości, co sprawia, że żaden element nie jest po prostu obecny, lecz zmienia się wraz z przybywaniem z przeszłości nowych 220 Alternatywne przyrody elementów. Ta koncepcja nabiera „socjologicznej" orientacji w berg-sonowskim badaniu przez Halbwachsa (1992) pamięci zbiorowej, które eksponuje społeczne instytucje upamiętniania i świętowania, gromadzące i interpretujące przeszłość dla współczesności, zwłaszcza zaś dla obecnego pokolenia. W Bergsonowskiej analizie czas jest uznawany za jakościowy, a przestrzeń uchodzi za abstrakcyjną i ilościową. W krytyce „uprze-strzennionej" koncepcji pamięci jako „szuflady" Bergson stawia czas wyżej od przestrzeni i uważa tę ostatnią za abstrakcyjną i ilościową (zob. Game 1995). Przestrzeń jest więc konceptualizowana jako na wskroś abstrakcyjna i ujęcie trwania przez Bergsona zostaje niejako odcięte od ciała. Bergson daje pierwszeństwo czasowi kosztem przestrzeni. M.in. Bachelard (1969) podjął się naprawy tej niepożądanej konsekwencji, rozwijając koncepcję przestrzeni jako jakościowej i różnorodnej, nie zaś abstrakcyjnej, pustej i statycznej. Stara się on na powrót zintegrować takie pojęcie przestrzeni z szeroko pojętą bergsonowską koncepcją czasu. Utrzymuje, że taki sens przestrzeni jako jakościowej, zmysłowej i przeżywanej powinien być centralny dla rozumienia czasu przez Bergsona. Są trzy kluczowe składniki tej argumentacji (ponownie zob. Game 1995). Po pierwsze, Bachelard twierdzi, że fenomenologia zajmuje się doświadczaniem obrazu w jego „oddźwięku", a nie w sensie jego bezpośredniego wizualnego oddziaływania. Używa więc raczej słuchowej niż wzrokowej metafory opartej na idei fal dźwiękowych. To pojęcie oddźwięku odwołuje się do ruchu pomiędzy podmiotem a przedmiotem znoszącego wszelkie jasne odróżnienie ich od siebie. Metafora oddźwięku implikuje bezpośredniość, która niekoniecznie występuje przy wizualnej aktywności pamięci. Bachelard opisuje swoją pracę czytania obrazów jako ontologię „oddźwięku" (1976: 350-351). Po drugie, Bachelard szczegółowo rozważa naturę „domu" i dowodzi, że nie można go postrzegać wyłącznie jako obiekt fizyczny. W szczególności jest to miejsce, w którym można puszczać wodze wyobraźni i marzeniom (Bachelard 1976: 363). Dom jest też metaforą intymności. Domy są w nas, a my w nich. Wszelkiego typu przestrzenie, takie jak dom, w którym się urodziliśmy, są wypełnione śladami pamięci. Ta przynależność zaś bierze się z materialnoś-ci danego miejsca. Hetherington następująco ujmuje to Bachelar-dowskie stanowisko: Przyroda i czas 221 Zapach prześcieradeł w bieliźniarce, pochyłość schodów do piwnicy, lakier wyskubany w rogu parapetu w chwili dziecięcego znudzenia - wszystko to staje się materialną substancją konstytuującą nasze wspomnienia. ... Mieszkać ... to przywoływać z przeszłości dzięki marzeniom i pamięci rzeczy dawno zapomniane i żyć wśród oddźwięku ich zapamiętanej intymności. (1995: 18) Ponadto Bachelard uważa, że samo trwanie czasu, które zajmuje Bergsona, zależy od takiej przestrzennej specyfiki. Przestrzeń jest niezbędna do nadania jakości czasowi. Lub jak to zręcznie ujmuje Game: „Przestrzeń odmienia czas w taki sposób, że może pojawić się wspomnienie" (1995: 201). Tak więc przestrzeń w rodzaju domu gra nader ważną rolę w kształtowaniu i podtrzymywaniu pamięci. W szczególności jest schronieniem dla marzeń; jest przestrzenią metaforyczną, w której w pewnym sensie działa czas Bergsona. Po trzecie i w konsekwencji powyższego, Bachelard przedstawia pojęcie pamięci jako nieredukowalnie ucieleśnione. Zwłaszcza nasze ciała nie zapominają pierwszego domu. Bachelard (1969: 15) mówi o „namiętnym związku" ciała z pierwszym domem, w którym ono mieszka. Charakter tego domu jest fizycznie w nas wpisany. Wspomnienia są, zdaniem Bachelarda, zlokalizowane materialnie i w ten sposób czasowość pamięci ma przestrzenne zakorzenienie. Bachelard uprzestrzennia czasowość pamięci. Domy przeżywa się za pośrednictwem własnego ciała i jego wspomnień (Game 1995: 202-203). Bez przeżywanej przestrzeni przeżywany czas trwania byłby niemożliwy. Nowe badania przydały głębi tym koncepcjom. Wzajemne związki pamięci, czasu i przestrzeni/miejsca wyszły na pierwszy plan współczesnej analizy społeczeństwa. Należy tu podnieść kilka kwestii dotyczących pamięci (zob. Arcaya 1992; Lash i Urry 1994: 238--241; Middleton i Edwards 1990; Radley 1990). Po pierwsze, wydaje się, że wspomnień nie można fizycznie zlokalizować w jakiejś części mózgu, gdzie po prostu czekałyby na aktywację. Raczej należy je pojmować jako nieredukowalnie społeczne; ludzie na ogół wspominają wspólnie w jakimś miejscu. Tworzenie wspólnej pamięci o zdarzeniu, miejscu lub osobie wymaga więc współpracy często przez długi okres i w określonych miejscach. Taką pracę pamięci może pobudzić jedno doświadczenie zmysłowe - fotografia, zapach, smak, dźwięk, drzewo, wierzchołek wzgórza itd. - niż tryb, który przedstawiał Bachelard (1969). To jednak, co się potem odsłoni, może angażować inne zmysły. 222 Alternatywne przyrody Ponadto w społeczeństwach istnieją formy instytucjonalnego upamiętniania, „pamięć oficjalna". Mogą one wyciszać alternatywne wspomnienia poszczególnych miejsc i wymagać różnych zmysłów, zwłaszcza wzroku. Pewne krajobrazy lub budowle i zabytki często uznaje się za reprezentatywne dla narodu, marginalizując alternatywną pamięć innych grup, zwłaszcza, rzecz jasna, kobiet, mniejszości etnicznych itd. (Bhabha 1990; Carter et al. 1993; Wright 1985). (Poniżej wrócimy do wspomnień krajobrazu). Różne grupy społeczne, instytucje i całe społeczeństwa mogą wykształcać rozmaite i często sprzeczne praktyki pamięciowe, ale często mogą one nie być oficjalnie uznawane (zob. Urry 1996a). Ponadto w artykulację dyskursu pamięci często wplata się złożona retoryka, która niemal na pewno zaangażuje zmysły pracujące w czasie i przestrzeni. Taka retoryka może rodzić wspólnoty, które łączy niewiele ponad dawne wspomnienia. Wreszcie wspomnienia często skupiają się wokół wytworów i pewnych przestrzeni, jak budynki, elementy krajobrazu, pokoje, maszyny, ściany, meble itd. To właśnie te różne przestrzenie nadają strukturę ludzkim zdolnościom do wspominania, do marzeń o tym, co mogłoby być i do przypominania sobie, jak własne życie spotykało się z żywotami wielu innych osób. Tak ganiony przemysł dziedzictwa może w rzeczywistości odegrać ważną rolę w tej reminiscencji, zwłaszcza tam, gdzie człowiek spotyka wytwory ze swojej przeszłości, które przywołują wspomnienia i dawne marzenia (Urry 1996a). Miejsc zatem, czy to w mieście, czy na wsi, nie postrzega się przez widokowy reżim „zwiedzającego", lecz doświadcza się ich różnymi zmysłami. Mogą one budzić w nas pragnienie bycia gdzie indziej lub drżenie w obliczu perspektywy obowiązkowego pozostania na długo w pewnym miejscu (Jay 1992; Urry 1992). Proust przekazuje ten ucieleśniony charakter pamięci w znanych słowach, że „ręce i nogi mamy pełne wspomnień snu" (cyt. za Lowenthal 1985: 203). Te różne wspomnienia dotyczą jednako czasów i przestrzeni. Lynch (1972) prowokacyjnie pyta: „Jaki to czas to miejsce?" Przyrody istnieją w czasie tak jak w przestrzeniach. Podsumowanie W konkluzji tego rozdziału, i w pewnym sensie naszych dążeń z tych pierwszych pięciu rozdziałów do nowego teoretycznego ujęcia przyrody, rozważymy teraz niektóre ogólne rysy relacji między Przyroda i czas 223 czasem a krajobrazem. W szczególności ocenimy podejście do krajobrazu za pośrednictwem idei zamieszkiwania, którą rozwiniemy szerzej w następnych rozdziałach tej książki. Inspiracją był tu dla nas pogląd Ingolda (1993b) o potrzebie przyjęcia „perspektywy zamieszkiwania" w odniesieniu do krajobrazu (zob. też Heidegger 1977, 1994). Przyjęcie tej perspektywy pozwala mu odrzucić dwie charakterystyczne koncepcje krajobrazu: realistyczną lub natura-listyczną koncepcję rzeczywistego krajobrazu i kulturalistyczną, in-terpretywistyczną koncepcję krajobrazu jako znaku. Podobnie w rozdziale 1 powyżej staraliśmy się wyjść poza sensy przyrody, które są równoległe do tych naturalistycznych i kulturalistycznych sensów krajobrazu. Co zatem daje perspektywa zamieszkiwania? Zdaniem Ingolda, „krajobraz jest konstytuowany jako trwały zapis - i trwałe świadectwo - żywotów i prac minionych pokoleń, które go zamieszkiwały, a czyniąc to, pozostawiły w nim coś z siebie" (1993b: 152). Ten pogląd pozwala mu przezwyciężyć konwencjonalne rozróżnienia między ludźmi a przyrodą i między umysłem a materią. Opracowując sens krajobrazu jako zamieszkiwania, Ingold twierdzi, że nie należy tego krajobrazu pojmować ani jako przyrody, ani jako kultury, ani jako umysłu, ani też jako materii. Krajobraz to świat w postaci znanej tym, którzy tam mieszkali, tym, którzy tam mieszkają, tym, którzy tam będą mieszkać i tym, których aktywność praktyczna kieruje w jego rozmaite strony i którzy przemierzają jego rozliczne ścieżki. Ponadto każdy taki krajobraz jest miejscem pamięci i czasowoś-ci. Aby wydobyć ten czasowy charakter krajobrazu, Ingold wykorzystuje rozróżnienie między A- i B-ciągami czasu. Widzieliśmy, że zdarzenia B-ciągu postrzega się tak, jakby były one rozciągnięte w czasie niczym paciorki nanizane na sznurek - z istoty empiry-cystyczny i obiektywistyczny sens czasu. W A-ciągu, który Ingold przyjmuje, obecne zdarzenia obejmują pewien wzorzec retencji przeszłości i wymuszają projekcje w przyszłość. Takie wzajemne przenikanie się przeszłości, teraźniejszości i przyszłości krąży wokół praktyk - lub tak zwanego przez Ingolda „zadaniobrazu" - każdego fizycznego środowiska. Zadaniobraz nadaje społeczny charakter każdemu takiemu krajobrazowi. I to właśnie ten kontekst tworzy czas społeczny jako przeciwstawny do sztucznych rozróżnień czasu chronologicznego. Taki zadaniobraz istnieje dopóty, dopóki ludzie faktycznie podejmują zadania i praktyczne działania związane z zamieszkiwaniem w tym konkretnym krajobrazie. 224 Alternatywne przyrody Analizę czasowości krajobrazu przeprowadzoną przez Ingolda w terminach zadaniobrazów stworzonych przez zamieszkujących dane miejsce będziemy chcieli szerzej rozwinąć w następnych rozdziałach w szczególności dlatego, że pozwala nam ona rozpocząć omijanie zarówno Scylli realizmu środowiskowego, jak i Charybdy środowiskowego idealizmu. Ekspozycja zamieszkiwania wydobywa następujące właściwości związku ludzi z krajobrazem: istnieją przestrzennie i czasowo rozdzielane zadania; porządkuje je rozmaitość praktyk społecznych; relacje z tym, co uchodzi za „przyrodę", są ucieleśnione, obejmując różne zmysły; pewne „fizyczne" składniki ścian, tkanek, pól, roślin itd. po części konstytuują takie „zamieszkiwanie"; przeszłość jest nieustannie przedefiniowywana w terminach teraźniejszości i projekcji w przyszłość; takie przedefiniowa-nia przeszłości opierają się na formach pracy pamięci zbiorowej; krajobrazy nie są nigdy zupełne, lecz zawsze podlegają dyskusji i renegocjacjom, wykorzystując podczas projektowania ich w różne przyszłości materiały, znaki oraz działania ze swoich różnych przeszłości. Następnie Ingold przechodzi do wykazania zalet tej perspektywy zamieszkiwania za pośrednictwem niezwykłej analizy Żniwiarzy Bruegela (zob. ii. 5.1). Prezentuje ona, jak się odczuwa krajobraz, gdy zostaje on bezpośrednio włączony do naszych cielesnych doświadczeń. Nasze spojrzenie jest zmuszone przesuwać się w dół, potem w górę, w wyniku czego czujemy dolinę i jej obecność. Ingold powiada, że kontury krajobrazu wkraczają do naszej, mówiąc językiem Bachelarda, „świadomości muskularnej", tak jakby „sama droga miała mięśnie lub raczej antymięśnie" (1969: 11). Szczególnie pouczająca jest przeprowadzona przez Ingolda analiza ścieżek, gruszy i kościoła. Ścieżki stanowią skumulowany odcisk niezliczonych wędrówek osób chodzących wokół swoich codziennych zajęć. Sieć dróżek ukazuje ślad aktywności całej wspólnoty przez wiele pokoleń. Ingold pisze, że jest to „uwidoczniony zadaniobraz" (1993b: 167). I to jest powód, możemy zaryzykować hipotezę, dla którego współczesna polityka tak bardzo zabiega i walczy o utrzymanie poszczególnych sieci ścieżek. Ludzie czują to osadzanie się form życia w długotrwałym czasie; wyobrażają sobie siebie przemierzających te same ścieżki co niezliczone wcześniejsze pokolenia. Zwykła zmiana biegu ścieżki, nie mówiąc ojej likwidacji, często zostaje uznana za „wandalizm" wobec tego osadu zadaniobrazu, tej wspólnoty i jej wspomnień. Przyroda i czas 225 Ilustracja 5.1. Pięter Bruegel, Żniwiarze (źródło: The Metropolitan Museum of Art, Nowy fork) Jeszcze gorsze z perspektywy czasu długotrwałego jest zastępowanie takich ścieżek nowymi drogami. Nagle dróżki, które przez lata ukazywały osad odwiecznego czasu, zostają objęte „momentalnymi" drogami, które wydają się dosłownie „wcinać" w krajobraz, zabijając drzewa, ścieżki, siedliska i aktualny zadaniobraz. Nowe drogi, które „przecinają" krajobraz lub zajmują nowy teren na objazd, mogą wywołać silny opór. Po pierwsze, dzieje się tak dlatego, że niszczą za jednym zamachem, momentalnie, aktualny zadaniobraz, podobnie jak czyniła to kolej żelazna w XIX wieku ze swymi szokującymi nowymi formami inżynierii, tworząc „wykopy", „tunele" i „nasypy". Żadna rekultywacja nie naprawi tej nagłej straty (inaczej niż w przypadku stopniowej zmiany). Po drugie zaś, drogi pozwalają na ruch do serca krajobrazu (aut osobowych i ciężarówek) pozbawiony „świadomości muskularnej". Zjazd w dolinę czy wyjazd na wzgórze nie wymagają żadnego wysiłku, odbywają się natychmiastowo (przynajmniej w większości aut). Odbywają się też swobodnie. Każdy może przejechać przez krajobraz łatwo, nie czując ani nie znając form zamieszkiwania, które go zrodziły. 226 Alternatywne przyrody Często działacze ochrony przyrody czy enwironmentaliści protestują przeciw drogom, bo niszczą one pewne drzewa lub odmiany drzew (w rozdziale 6 rozpatrzymy bliżej znaczenie lasów i drzew za pośrednictwem zaskakujących badań Schamy dotyczących krajobrazu i pamięci). Centrum Żniwiarzy stanowi stara grusza, wokół której uporządkowany jest cały krajobraz. Ingold uważa, że miejsce jest po części konstytuowane przez drzewo, choć analiza pyłków pokazała, jak dramatyczne zmiany zachodzą w na pozór niezmienionym prastarym drzewostanie: ... tego miejsca nie było przed drzewem, lecz zaistniało wraz z nim ... innymi słowy, ludzie są tak samo obecni w życiu drzewa, jak drzewo w życiu ludzi. (1993b: 167-168) Nieopodal widać na obrazie kościół, a Ingold (1993b: 169) sugeruje, że i on, tak jak drzewo, jest pomnikiem upływu czasu. Istotnie, kościół, tak jak drzewo, współkonstytuuje miejsce, w szczególny sposób wnosząc otaczający go krajobraz, zwłaszcza przez zada-niobraz, który on egzemplifikuje i wspiera (zob. Wright 1996 o „wiosce, która umarła dla Anglii"). W sumie Ingold uważa, że drzewo i kościół mają więcej wspólnego, niż moglibyśmy przypuszczać. W obu przypadkach „dana forma jest ucieleśnieniem procesu rozwoju lub procesu historycznego i ma zakorzenienie w kontekście ludzkiego zamieszkiwania w świecie" (Ingold 1993b: 170). Clifford pisze w duchu Common Ground o likwidacji sadu: Gdy przepada sad, nie ponosi się ofiary po prostu z kilku drzew ... lecz można utracić rozmaitość owoców charakterystyczną dla tej okolicy, życie flory i fauny, śpiew ptaków, przepisy kulinarne ... wygląd krajobrazu, mądrość zbieraną przez pokolenia o suszeniu owoców i szczepieniu drzew. ... Krótko mówiąc, kulturowy krajobraz za jednym zamachem ulega deprecjacji w wielu wymiarach. (1994: 2) Rozważając ludzi na obrazie Bruegela, Ingold mocno podkreśla, że powinniśmy ich nie tylko widzieć, ale i słyszeć, wyobrażać sobie dźwięki i odgłosy, jakie wydają mówiąc, jedząc, chrapiąc, pijąc itd. Powinniśmy odtworzyć różne sensy, którymi się kierują, tworząc ten konkretny krajobraz. A przed naszymi zmysłami otwiera się scena, która nie jest w pierwszym rzędzie wizualna, choć oczywiście jest dostępna tylko naszemu zmysłowi widzenia (nie byłoby tak, gdyby tę scenę przedstawiały multimedia). Co jednak ważniejsze, postaci na obrazie wiążą się z sobą i swoim zamieszkiwaniem Przyroda i czas 227 nie tylko za pomocą wzroku, lecz i innymi zmysłami, które rozciągają się na różne czasy. Ingold znów stwierdza spostrzegawczo: Krajobraz, mówiąc krótko, nie jest całością, na którą można by patrzeć, jest raczej światem, pośród którego stoimy, przyjmując perspektywę rozglądania się po naszym otoczeniu. ... Krajobraz bowiem jest nie tyle przedmiotem, ile, mówiąc słowami Merleau-Ponty'ego, „ojczyzną naszych myśli". (Ingold 1993b: 171; zob. Morley i Robins 1995: rozdz. 5 o pojęciu ojczyzny) Rozwiniemy te pojęcia niżej w świetle pewnych fizycznych i kulturowych przemian, czyniących pojęcia zamieszkiwania, zadaniobra-zu i krajobrazu o wiele bardziej złożonymi niż w świecie Bruegela Starszego z roku 1565. Spróbujemy podjąć perspektywę zamieszkiwania skupioną szerzej na przyrodzie (niż raczej na krajobrazie) w świetle różnych przemian opisanych w tym i innych miejscach tej książki. Podstawą takiej perspektywy będą następujące momenty: • rozwój ogromnie wpływowego zadaniobrazu nauki, która działa globalnie (a także lokalnie w laboratorium), a konsekwencje jej aktywności są dla krajobrazów często globalne i sama „Ziemia" stanowi niekiedy jej laboratorium (zob. rozdziały 1 i 4); • zmiany w charakterze „podmiotów ludzkich" wraz ze zmianami wzorców refleksyjności, oporu i protestu, częściowo skierowanych przeciw zadaniobrazom samej nauki i niektórym przesłankom dotyczącym człowieka, przyjmowanym przez takie zadaniobrazy (zob. rozdziały 2 i 3); • rozwój komunikacji wizualnej i elektronicznej opartej na czasie momentalnym, który gra coraz bardziej hegemoniczną rolę w zmysłowym postrzeganiu przyrody (zob. ten rozdział i rozdział 4); • pojawienie się różnych praktyk przestrzennych uzależnionych od przyrody poza praktykami uprawy roli lub pracy w ogóle; obejmują one turystykę pieszą, muzykę, podróże, wspinaczkę, wypoczynek, fotografię itd.; każda z tych praktyk ma swój zadaniobraz, niektóre zaś proponują nowe, prowokacyjne ścieżki przez istniejące krajobrazy (zob. rozdział 6); • pojawienie się mnogości nowych, odmiennych od czasu zegarowego, czasów i związanych z nimi technologii o dramatycznym wpływie na żywe doświadczenie czasu, zwłaszcza ukształtowanie się czasów nazwanych przez nas długotrwałym i momentalnym; czas i przestrzeń są ponownie wypaczane w środowisku „fizycznym" i „społecznym" (jak to widzieliśmy w tym rozdziale). 6 Przyroda jako wiejska okolica W tym rozdziale badamy różne sposoby tworzenia przyrody jako wiejskiej okolicy. W ten sposób rozważymy konkretny przykład ogólniejszych procesów występujących podczas tworzenia przestrzeni (i czasu). By prześledzić te procesy, wykorzystamy Lefebvre'a teorię uprzestrzenniania, a zwłaszcza jego troisty podział poszczególnych przestrzeni (Lefebvre 1991: 33-38; zob. też Soja 1996 o Lefebvre'a trialektyce przestrzenności). Po pierwsze, istnieją praktyki przestrzenne. Obejmują one zakres od indywidualnych szlaków po systemowe tworzenie gospodarczych oraz fizycznych stref i regionów. Takie przestrzenne praktyki z czasem konkretyzują się jako środowisko zabudowane i trwały charakter krajobrazu. Po drugie, istnieją przedstawienia przestrzeni, różne formy wiedzy i praktyk, formy organizujące i przedstawiające przestrzeń, zwłaszcza za pomocą technik planowania, zarządzania i za pośrednictwem państwa. Po trzecie wreszcie, istnieją przestrzenie przedstawienia lub zbiorowe doświadczenia przestrzeni, lub też przestrzenie przeżywane. Obejmują one symboliczne dyferencjacje i zbiorowe fantazje skupione wokół przestrzeni, różne formy oporu wobec dominujących praktyk przestrzennych i różne rodzaje jednostkowej i zbiorowej transgresji istniejących przestrzeni. W każdym okresie historycznym gra między tymi elementami wytwarza specyficzne społeczne uprzestrzennienia. Poszczególne formy przestrzeni następują po sobie w czasie. Była już sukcesja od przestrzeni przyrodniczej przez absolutną do abstrakcyjnej ze skutkiem w postaci stopniowego wypierania przyrody z przestrzenności. Przestrzeń abstrakcyjna jest kulminacją stosunków kapitalistycznych, obejmującą nader nowatorskie i nader „nienaturalne", wykreowane przestrzenie. Zostawia tylko „najwęższy przesmyk" dla różnych przestrzeni przedstawienia i dla ich Przyroda jako wiejska okolica 229 „użytkowników" (Lefebvre 1991: 50). Przedstawienia przestrzeni obejmują manipulację tymi przestrzeniami, takimi jak plaża, wieś, morze, słońce itd. Takie na pozór „naturalne" przestrzenie są w rzeczywistości wytwarzane. I gdy te przestrzenie są społecznie wytwarzane, zwłaszcza gdy tworzy się skrajne abstrakcje przestrzeni, ich „społeczne" podłoże jest zarazem systematycznie utajniane. Lefebvre rozróżnia też pomiędzy dominacją nad przyrodą a przyswajaniem jej sobie, a więc między przestrzeniami zdominowanymi a przestrzeniami przyswojonymi sobie. Przestrzenie zdominowane, implikujące zniszczenie przyrody, są we współczesnym świecie powszechne. Przestrzenie przyswojone to te, które są „konsumowane", jak widzieliśmy w rozdziale 4 (Lefebvre 1991: 164-168). Tego rodzaju analizę kontynuuje Wilson (1992), gdy bada tworzenie różnych przestrzeni w przyrodzie. Takie przestrzenie obejmują jego zdaniem światowe targi, parki przyrody, ogrody zoologiczne, elektrownie jądrowe, parki tematyczne, wsie, disneylandy, niezamieszkane pustkowia, infrastrukturę ruchu samochodowego, ośrodki informacji ekologicznej, powojenne suburbia, parki narodowe, centra handlowe, strefy zmilitaryzowane itd. Pokazuje on, że przyroda jest konstytuowana w przestrzennie niejednolitych formach; że globalne kryzysy środowiska są postrzegane przez pryzmat tego, co dzieje się w poszczególnych przestrzeniach; że takie przestrzenie przyrody wytwarzają gospodarka i kultura i że podstawowe sensy i znaczenia przyrody odsłaniają się - i mogą być odcyfrowywane - za pomocą tego, co występuje w poszczególnych przestrzeniach. Takie ujęcie pokazuje, że społeczeństwa w różny sposób spotykały się z właściwymi im „środowiskami fizycznymi" w poszczególnych okresach historycznych (rozszerzając w ten sposób rozróżnienie między zniszczeniem a przyswojeniem sobie przyrody). Są cztery takie spotkania. Po pierwsze, jest to gospodarowanie jakąś ziemią lub zasobami naturalnymi w taki sposób, by zapewnić lepsze dziedzictwo przyszłym pokoleniom, które będą żyć na danym terenie. Po drugie, jest to eksploatacja ziemi i innych zasobów na podstawie obrazu przyrody jako oddzielonej od społeczeństwa i dopuszczającej swoją maksymalną instrumentalną destrukcję. Po trzecie, środowisko podlega scjentyzacji z powodu traktowania go jak przedmiotu naukowego badania i z tego względu podlega ono też systematycznym interwencjom i regulacjom. Po czwarte wreszcie, odbywa się konsumpcja fizycznego środowiska - w szczególności 230 Alternatywne przyrody przez uczynienie z niego „krajobrazu" nieprzeznaczonego w pierwszym rzędzie do celów produkcji, lecz upiększonego w celu estetycznego przyswajania go sobie. Są to typy idealne i każde społeczeństwo będzie obejmować mieszaninę dwóch lub więcej takich spotkań. Ponadto, choć istnieje pewien luźny historyczny porządek pojawiania się tych konfiguracji społeczeństwa i środowiska, we współczesnych społeczeństwach są obecne wszystkie cztery. Co więcej, takie spotkania społeczeństwa i przyrody nie są czymś po prostu danym, naturalnym i niekwestionowanym. W tym rozdziale będziemy rozważać wytwarzanie różnych przestrzeni wsi, szeroko wykorzystując Lefebvre'a typologię rozmaitych przestrzeni. W następnym podrozdziale omówimy w zarysie historię idei wsi, zastanawiając się przy tym, jak doszło do tego, że termin ten stał się kluczowym elementem społecznego uprzestrzen-nienia w Anglii. Odnotowujemy też, że niektóre społeczeństwa nie wytwarzają takich przestrzeni „wiejskich". W kolejnym podrozdziale zajmujemy się niektórymi z ostatnich badań angielskiej wsi, wydobywając dialektykę dyscypliny i transgresji obecną w nowych dokumentach oficjalnej polityki. Wypowiadamy pogląd, że te dyskursy dopuszczają dość ograniczony zakres praktyk wiejskich, opierając się na pewnym szczególnym przedstawieniu przestrzeni. W następnym znów podrozdziale podajemy pewne dane z badania opinii publicznej, które pokazują przejawiany przez ludzi ambiwalentny stosunek do wsi i różnych procesów, które można by uznać za zagrażające jej. Zobaczymy, że ludzkie reakcje są wysoce zależne od kontekstu. W podrozdziale końcowym zaś zbadamy niektóre obecne w wiejskiej okolicy praktyki przestrzenne na małą skalę i to, jak pokazują one ograniczenia oficjalnych dyskursów i zalety przyjmowania wobec przyrody perspektywy nazwanej przez nas perspektywą zamieszkiwania, mianowicie perspektywy, która uchwytuje ucieleśnianą przez wieś wzajemną grę dyscypliny i transgresji. Tworzenie różnych przestrzeni wsi Terminu „wieś" [countryside], zaczęto szerzej używać w Anglii w wieku XVIII. Bunce zauważa, że w Anglii panuje dość powszechna zgoda w kwestii tego, co oznacza „wieś": „estetyczne i historyczne walory w pełni oswojonego wiejskiego krajobrazu, szczególnie krajobrazu rolniczego" (1994: 4; zob. Short 1991, zwłaszcza rozdz. 4 o wielu zagadnieniach omawianych poniżej). Rozwój przestrzeni Przyroda jako wiejska okolica 231 wiejskiej* w XVIII-wiecznej Anglii zainicjowały pewne mniej więcej równoległe procesy. Obejmują one wczesny rozwój miast, zwłaszcza Londynu w XVII wieku i miast przemysłowych na północy pod koniec wieku XVIII, które stanowiły uderzający kontrast do coraz bardziej estetyzowanych terenów wiejskich. Ponadto większość terenów wiejskich była w XVIII wieku ogrodzona i utrzymywał się klasyczny model: właściciel ziemski - kapitalistyczny dzierżawca i rolnik - bezrolny pracownik najemny. Oznaczało to, po pierwsze, że następowało masowe opuszczanie wsi przez bezrolnych, co zrodziło pierwsze w świecie społeczeństwo miejskie - XIX-wieczną Anglię. Po drugie zaś, liczna klasa ziemian miała coraz większy wpływ na kształtowanie wiejskiego krajobrazu, tworzenie nowych praktyk przestrzennych i przedstawienia przestrzeni na terenach wiejskich, łącznie, rzecz jasna, z kreowaniem ogrodów krajobrazowych, co dobrze ujmuje The Deserted Village Goldsmitha (Short 1991: 70). Szczególnie ważne było pojawienie się nowych form spędzania czasu wolnego - zwłaszcza polowań i łowienia ryb - w okresie, gdy tereny wiejskie przeobrażały się w tereny krajobrazowe, coraz rozleg-lejsze przestrzenie wypoczynku, walorów historycznych i estetycznych (zob. Bunce 1994: rozdz. 1). W wieku XVIII rozwijała się moda na zwiedzanie angielskich terenów wiejskich, a zwłaszcza ostentacyjnie wspaniałych pod względem architektonicznym i krajobrazowym wiejskich posiadłości (Ousby 1990). Centralne dla tej przemiany były narodziny dyskursu „krajobrazu" i jednoznaczne skojarzenie go z malowniczością przeciwstawioną zwykłej dostępności zmysłowi wzroku. Barrell (1972: 65) zauważa, że w języku angielskim nie ma słowa na oznaczenie krajobrazu po prostu widzianego, nie zaś ocenianego od razu pod względem widokowym (zob. też Bell 1993). W ciągu XVIII wieku, jak widzieliśmy w rozdziale 4, język krajobrazu stał się niezmiernie malarski. Takie krajobrazy były wytworem złożonych związków intertekstual-nych i „sztucznych" form przedstawiania, takich jak słynne lusterka „Claude glass". Krajobrazów nie widziano wprost, lecz wymagały one rozmaitego pośrednictwa w zakresie komunikacji i przedstawienia (zob. Andrews 1989; Bell 1993). Pojęcia malowniczego krajobrazu wywarły głęboki wpływ na narodziny różnych kwintesencji angielskiego krajobrazu w czasie wielkich XIX-wiecznych przemian. * Jednak termin countryside ma szersze znaczenie niż polska „wieś" i obejmuje też „łono przyrody" odległe od wiejskiej zabudowy, co staramy się oddać terminem „wiejskie okolice" (przyp. tłum.). 232 Alternatywne przyrody M.in. Williams (1973) pokazał, że te przestrzenie angielskiej wsi wynikały z jej kontrastu wobec miasta, zwłaszcza zaś wobec domniemanego horroru angielskiego miasta przemysłowego, pierwszej w dziejach przestrzeni tego typu. Jak stwierdziliśmy w rozdziale 1, przyroda została w pewnym sensie wyrzucona z takich przestrzeni miejsko-przemysłowych i znalazła sobie „siedlisko" na obrzeżach rodzącego się społeczeństwa przemysłowego, w pewnych rejonach brytyjskich okolic wiejskich. Jak zaś widzieliśmy w rozdziale 4, to postrzeganie miasta przemysłowego było sprawą zmysłowej percepcji takich patologicznych miejsc. Gdy więc wieś była coraz bardziej pożądana dla swoich walorów wizualnych, odbieranych za pośrednictwem przedstawienia przestrzeni jako krajobrazu, to miasto przemysłowe postrzegano jako na wskroś zanieczyszczone, w nienaturalny sposób atakujące ludzkie receptory. Cobbett opisywał takie miasta jako „nienaturalne narośle; te białe opuchliny, te wstrętne guzy, wytwór degeneracji i zbrodni, nędzy i zniewolenia" (cyt. za Bunce 1994: 14). Podobnie Robert Southey widział Birmingham: „hałas ... nieopisany. ... Plugastwo przyprawia o mdłości ... mrowi się ... wypełnia powietrze i wdziera się wszędzie" (cyt. za Bunce 1994: 15). Jak widzieliśmy w rozdziale 4, woń jest szczególnie dotkliwa, ponieważ zmysłu powonienia nie można wyłączyć. W XIX wieku to właśnie woń miasta stała się centralna przy przedstawianiu jego przeciwieństwa, wsi. W Ciężkich czasach Dickens opisał rzekę w Coketown jako fioletową od cuchnącego barwnika, Ru-skin zaś wywodził o XIX-wiecznym przemysłowym Londynie: „wielkie ohydne miasto ... cuchnące - upiorna sterta kisnących cegieł, sącząca jad przez wszystkie pory" (cyt. za Bunce 1994: 15). Było to jednak sztuczne przeciwstawienie, bo XIX-wieczną wiejską Anglię przepełniały, rzecz jasna, w obfitości niemiłe wonie zwierzęcych odchodów, nawozu, zgniłych jarzyn, dymu, stęchłej wody itd. Ruskin istotnie odegrał ważną rolę w odrzuceniu pod koniec XIX wieku kapitalizmu przemysłowego i jego miejskiego urzeczywistnienia oraz był współodpowiedzialny za „zmierzch angielskiego ducha przemysłowego", jak mówi znana formuła Wienera (1981) (o Ruskinie zob. Mallett 1995, który wydobywa paralele z Benjami-nem; także ogólniej Wheeler 1995). Interesujące są rozważania Ruskina o tym, że nowa miejska wrażliwość osłabia pewne aspekty wyobraźni artystów i ich zdolność do korzystania ze skarbów zgromadzonych we własnej pamięci. Szczególnie uderzający jest kontrast między malarstwem a fotografią. Tej ostatniej Drak nieskoń- Przyroda jako wiejska okolica 233 czonego bogactwa i złożoności malarstwa. Ogólniej zaś życie w XIX--wiecznym mieście doświadczało wzrok szokującymi widokami i dlatego zniszczyło zdolność „do uczestnictwa w nieskończonym bogactwie oferowanym zarówno przez sztukę, jak i przez przyrodę" (Mallett 1995: 54; zauważmy przy okazji podobieństwo do analizy przez Simmela postawy blase). Miasto bombarduje wzrok reklamami, a jednocześnie nie oferuje nic, na co warto by patrzeć. Miasto ma ubogą wyobraźnię, a najsilniejszy z kontrastów rysuje się między większością miejskich budowli a „wdziękiem przyrody". Nowoczesny Londyn, uważa Ruskin, uczy „adoracji chaosu", jeśli zważyć, jak w świecie przyrody wzrok wypoczywa pośród największej jej szczodrości (cyt. za Mallett 1995: 57). Taka krytyka pierwszego społeczeństwa przemysłowego pomogła w szybkiej i szerokiej gentryfikacji klasy przemysłowej i, zdaniem Wienera, w jej akcesie do konserwatywnych wartości i praktyk elity wiejskiej, a także do struktur szkoły publicznej, uniwersytetów i tradycyjnych zawodów. Wiener pyta prowokacyjnie: Dlaczego w pierwszym społeczeństwie przemysłowym trwała, a nawet rosła wrogość do postępu technicznego? Dlaczego wrogość ta przybierała tak często postać mitologizacji wsi? (1981: 204) Przemysł i nowoczesność uważano za z natury nieangielskie jeszcze głęboko po wiek dwudziesty. I wojnę światową prowadzono w obronie tradycji porządku przedprzemysłowego przeciw ideologii nowoczesności; również II wojna światowa była obroną z istoty przestarzałych i wiejskich wartości przed „oszalałym społeczeństwem przemysłowym" (Wiener 1981: 77; Bunce 1994: 21). W okresie międzywojennym Stanley Baldwin wypowiedział słynną formułę, że „Anglia to wieś, a wieś to Anglia" (cyt. za Lowenthal 1991: 205). W stylu powtórzonym przez premiera Johna Majora 60 lat później charakteryzował on prawdziwą (naturalną?) Anglię jako ... stuk młota o kowadło w wiejskiej kuźni, głos derkacza w rosisty poranek, dźwięk ostrzenia kosy i widok oracza za pługiem na pochyłości wzgórza ... od stuleci jeden wieczysty obraz Anglii, (cyt. za Bunce 1994: 33) Nie trzeba mówić, że większości z tego rzekomo wiekuistego lub naturalnego obrazu od dawna już nie ma i że przetrwał on tylko w wiejskich izbach pamięci. Należy też zauważyć, że paradoksalnie 234 Alternatywne przyrody Baldwin pisał w okresie intensywnej rozbudowy przedmieść. Areał miejski Anglii i Walii wzrósł w okresie międzywojennym o ponad 25% (Miller 1995). Nieprzypadkowo, jak pokazano w rozdziale 2, rada znana dziś pod nazwą Council for the Protection of Rural England (CPRE) powstała właśnie w tamtym okresie i wkrótce stała się nader wpływowym ciałem politycznym. Skąd zatem taka apoteoza angielskiej wsi, „zielonej i miłej angielskiej krainy" [Blake]? Dlaczego kultura angielska zaczęła tak waloryzować wieś południowej Anglii? Jakie procesy wytworzyły pewien zespół charakterystycznych przestrzeni w tym najbardziej zurbanizowanym i uprzemysłowionym ze wszystkich społeczeństw ówczesnej epoki? Dlaczego w Anglii „przyroda" została tak skutecznie przeobrażona w „wieś"? (Zob. Urry 1995b: rozdz. 13 z materiałem wprowadzającym; zob. też rozdział 2 powyżej z opisem roli wsi w „wynalezieniu" współczesnego brytyjskiego enwironmentalizmu). Można wydobyć cztery takie procesy. Po pierwsze, co jest najbardziej oczywiste, pewną rolę odegrał tu angielski romantyzm, który wprowadził szczególnie wpływowy w XIX wieku sposób percepcji i doświadczania przyrody oraz zajmowania się nią. Jest wiele nurtów, ale niewątpliwie rola Words-wortha była największa. Ousby stwierdza: Wordsworth najsilniej ze wszystkich wpłynął na nasz stosunek do przyrody, przekształcając kult Wzniosłości i Malowniczości ... w ów zespół postaw, nazywany przez nas romantyzmem i nadal współtworzący intelektualny klimat, w którym żyjemy. (1990: 178) Wordsworth przeobraził malowniczość w rozkosz oglądania rzeczy nieregularnych, ulotnych i skromnych, a z wzniosłości wziął i rozwinął motyw wagi nabożnej czci i szacunku dla przyrody (zob. rozdział 4 powyżej). W ogólniejszej perspektywie, widzenie przyrody jako żywej siły zdolnej pocieszyć, wznieść i uszlachetnić jednostkę odgrywało wielką rolę w rozpowszechnionej XIX-wiecznej krytyce przemysłu, nauki i postępu, krytyce, której pewne aspekty rozwinęły się w protoenwironmentalizm (zob. Bate 1991 w kwestii Wordswortha; Wheeler 1995 o Ruskinie). Po drugie, idealizacja przyrody przez romantyzm na początku XIX wieku mogła rozwinąć się w powszechniejszy ideał wiejskiej okolicy, gdyż tereny wiejskie uległy pod koniec XVIII wieku bardzo głębokim przemianom. Angielskiej wsi nie sposób było uznać za ostoję chłopstwa, którego wartości i praktyki rodzące się elity mog- Przyroda jako wiejska okolica 235 łyby całkowicie dyskredytować. Wieś nie była do spisania na straty jako po prostu „barbarzyńska" i „głupia" jak w znacznej części Europy. Wspomnieliśmy już, że ogradzanie posiadłości oznaczało, iż na terenach wiejskich kształtowały się kapitalistyczne stosunki klasowe - z podstawową klasą nieposiadających ziemi robotników rolnych. Ta klasa dramatycznie się skurczyła w XIX wieku, gdy Anglia stała się społeczeństwem w pełni miejskim. Angielska wieś stała się „alternatywą" terenów miejskich, pełną posiadłości ziemskich, kapitalistycznych gospodarstw rolnych, koncentracji dobrobytu i wiejskich rozrywek. Stała się i pozostała, jak stwierdza Newby, „właściwym miejscem do życia dla właściwych ludzi" (1990b: 631). Po trzecie, mówiliśmy dotąd o wsi tak, jak gdyby była ona taka sama w całej Anglii (uświadamiając sobie oczywiście, że wytwarzanie wsi było inne w Irlandii, a inne w Walii czy Szkocji). Tak jednak nie jest, bo w Anglii zachodzi istotna różnica między hrabstwami okolic Londynu, gdzie stosunki przypominają nieco okolice Paryża omawiane w rozdziale 4, a wsiami z północy i zachodu. W szczególności angielski romantyzm, który, historycznie biorąc, rozwinął się na obrzeżach Anglii, przyswoiło sobie centrum. Romantyzm narodził się na angielskim pograniczu, na południowym zachodzie, w Peak i Lake District, na obrzeżach Wielkiej Brytanii, zwłaszcza w Szkocji, na obrzeżach Europy we Włoszech i Grecji. Potem jako zespół przekonań i praktyk zaczął się odnosić do południowoan-gielskiej wsi, legitymizować ją i waloryzować oraz asystować przy narzucaniu jej wartości reszcie Wielkiej Brytanii (zob. Bunce 1994: 40 o wykorzystaniu Wordswortha do uprawomocnienia „przytul-niejszej" wersji przyrody). Wiener twierdzi, że to, co nazywa on metaforą południa, zaczęło dominować w Anglii około roku 1900. Tej metaforze „towarzyszyła dewaluacja zarówno ośrodków, jak też jakości rewolucji przemysłowej. Takie miejsca i takie właściwości stawały się «prowincjonalne»" (1981: 42). Rozróżnienie na metafory południa i północy częściowo pokrywa się z odróżnieniem miasta od wsi, tak dobrze ujętym przez William-sa (1973). Jest tylko jeden wyjątek: ogromnie dominująca rola Londynu, nazywanego przez Cobbetta „potworem", w gospodarczej, politycznej i kulturalnej geografii Anglii / Wielkiej Brytanii / imperium brytyjskiego (cyt. za Williams 1973: 180). W roku 1660 Londyn miał pół miliona mieszkańców, a jego rozwój w XVIII wieku był „zadziwiającym tworem kapitalizmu agrarnego i handlowego w łonie arystokratycznego porządku" (Williams 1973: 181). Londyn niejest 236 Alternatywne przyrody oczywiście wsią, ale nie jest też miastem, w każdym razie nie prowincjonalnym miastem przemysłowym północy. Była to metropolia usług, „w dominującym stopniu wytwarzająca i odtwarzająca rzeczywistość społeczną narodu jako całości" (Williams 1973: 183). W sercu angielskiej kultury tkwią więc dwie główne dychotomie: miasto i wieś oraz południe i północ. Zbiegają się one razem, by stworzyć niezmiernie ważne społeczne uprzestrzennienie, które zawiera dwa składniki. Z jednej strony, mamy południowe wsie hrabstw sąsiadujących z Londynem, skupione wokół niego i zorientowane na to nie do końca rzeczywiste miasto, które długo dominowało w miejskim krajobrazie Wielkiej Brytanii i w sumie całego świata. Było to pierwsze w świecie miasto ery nowoczesności. Symbiozę wsi z tych hrabstw i miasta Londynu zapewniały regularne sieci połączeń najpierw powozowych, a potem kolei podmiejskiej. Życie na takiej wsi dawało możliwość uczestnictwa w kulturze Londynu („skoczyć do miasta", mówiło się familiarnie o jeździe do Londynu). Jak pisze Daniels (1991), ta symbioza zaistniała zasadniczo w XX wieku, gdy typowa rolnicza wieś z podlondyńskich hrabstw stała się ośrodkiem pojęcia angielskości. Z drugiej strony mamy „północ", która jest głównie miejska, ale są w niej nieliczne nisze „przyrody", terenów wiejskich na północy Walii, w północnej Anglii i Szkocji. Geograficznie biorąc, są północne, ale nie mają w pełni północnego charakteru (Urry 1995b: rozdz. 13 o Lake District). Odróżnienie to wystąpiło podczas intensywnego tworzenia przestrzeni, w której dominacja Londynu i jego wsi wzmacnia obraz „północy" jako odmiennej, gospodarczo, politycznie i kulturowo peryferyjnej. Obserwacje George'a Orwella z jego W hołdzie Katalonii świadczą w szczególności o sile tych relacji i metafor nawet w przypadku kogoś, kto podróżował na „północ". Opowiada on, jak po powrocie z Hiszpanii rozciąga się przed nim „południowa Anglia, chyba najbardziej wypielęgnowany krajobraz świata": W dali były przemysłowe miasta ... chmury dymu i nędzfa]. Tutaj, na południu, wciąż była taka Anglia, jaką zapamiętałem z dzieciństwa: tonące w dzikich kwiatach kolejowe rozjazdy, rozległe łąki, gdzie duże lśniące konie w zamyśleniu podskubywały trawę, leniwie płynące strumyki oblamowane wierzbami, zielone korony wiązów, ostróżka w przydomowych ogródkach ... Anglia spała głębokim snem. (1990: 229) Po czwarte, ta wieś z południa stała się szczególnie ważna dla angielskiej tożsamości narodowej, która potem starała się podtrzy- Przyroda jako wiejska okolica 237 mywać i wspierać taką przestrzeń, choć pierwotne praktyki przestrzenne o wiele wcześniej połknęły urbanizacja i industrializacja. Lowenthal twierdzi, że ponieważ w Anglii jest niewiele innych symboli narodowej tożsamości, rozwinęła się w zamian widokowa istota tej tożsamości: Jedna z ikon dziedzictwa ma wyraźnie angielski rys. Jest nią krajobraz. Nigdzie indziej krajobraz nie ma takiej wagi jako dziedzictwo. Nigdzie indziej sam termin nie sugeruje po prostu scenerii i genres de vie, lecz kwintesencję narodowych cnót... wiejska Anglia jest bez końca wychwalana jako cud świata. (1991: 213 i 1994) Często podkreślano wagę krajobrazu, zwłaszcza południowego, dla angielskiej tożsamości narodowej. Kipling pisał w roku 1902: Anglia to cudowny kraj. ... Składa się z drzew, zielonych pól, błota i szlachty, a w końcu i ja należę do szlachty, (cyt. za Short 1991: 73) Wielu późniejszych pisarzy rozwodziło się nad kwestiami dobitnie ujętymi przez G. K. Chestertona w latach 30. XX wieku: Solidny wygląd wsi; dachy i ściany jakby naturalnie zlewają się z polami i drzewami; doznanie naturalności gospody, skrzyżowania dróg, krzyża na rynku ... prawdziwe perły w koronie. Te były narodowe, typowe, angielskie, (cyt. za Lowenthal 1991: 213; zob. też Daniels 1991; Miller 1995; Thomas 1984; Williams 1973) Centralna dla tego społecznego uprzestrzennienia jest angielska osada wiejska. Hilaire Belloc uważał, że prawdziwe serce (południowej) Anglii tkwi w wiosce, która nabrała niemal mitologicznego statusu archetypicznej angielskiej wspólnoty. W tym samym okresie J. B. Priestley podobnie pisał o ważności tak zwanego krajobrazu przedmieść - przyrody kultywowanej z miłością: Anglicy ... niechętnie opuszczają wieś - w przeciwieństwie do mieszkańców innych krajów - odkąd osiedli w mieście; z natury są ogrodnikami, może ziemianami, (cyt. za Miller 1995: 99) Howkins, podsumowując główny tu dyskurs, opowiada się za ważnością wsi dla kształtowania się angielskiej tożsamości: ... ideologia Anglii i angielskości jest w istotnym stopniu wiejska. Co najważniejsze, wiejska jest znaczna część angielskiego ideału. (1986: 62) 238 Alternatywne przyrody Do świadomie propagujących taką ideologię należeli chwalący tuż przed I wojną światową wiejską Anglię w swojej dość prostej poezji i prozie przedstawiciele grupy Georgians, m.in. Rupert Brooke i Walter de la Mare (zob. Miller 1995). W okresie międzywojennym Baldwin, który nazywał siebie człowiekiem na polnej ścieżce, odegrał kluczową rolę w propagowaniu tej angielskiej ideologii ruralizmu i w znacznie ostrzejszym rozróżnianiu pomiędzy miastem a wsią jako społecznymi uprzestrzennie-niami. Miller (1995) przypuszcza, że to rozwój narodowego radia w latach 30. XX wieku pomógł ukształtować i utrwalić tę coraz wyraźniej wówczas narodową ideologię ruralizmu, przeznaczoną do narodowej konsumpcji - głównie, rzecz jasna, na terenach miejskich. Można by jeszcze odnotować rolę wieloletniego słuchowiska w odcinkach The Archers radia BBC w propagowaniu ruralizmu po II wojnie światowej. Podczas kształtowania takiej przestrzeni przedstawienia szczególnie obawiano się zewnętrznej zmiany i wskutek tego powszechnie akceptowano obrazy rzekomo niezmiennej angielskiej wsi w opozycji do wyjątkowo szybkich i traumatycznych zmian w mieście. Na przykład w okresie międzywojennym szczególną popularność zyskał sobie obraz Constable'a Wóz z sianem jako charakterystyczny symbol angielskości (zob. Potts 1989). Warto też odnotować nieoczekiwany komentarz J. B. Priestleya, że mieszkańcy miast powinni docenić bezczasowy wiejski świat z racji jego wizualnych atrakcji: „ludzie powinni płacić za samą możliwość spojrzenia na jeden z ostatnich wizualnych luksusów świata" (cyt. za Miller 1995; zob. rozdział 4 powyżej o wizualności). W tym podrozdziale widzieliśmy, jak przyroda jako wiejska okolica zaczęła odgrywać szczególnie ważną rolę w angielskiej kulturze i w historycznej dominacji południa nad północą. Angielski krajobraz został wyjątkowo wyporządzony, przyrodę okiełznano, ozdobiono i ucywilizowano, czyniąc z niej wytwór do konsumpcji. Lowen-thal notuje, że turyści często podziwiają porządek na angielskiej wsi, uprzątnięte śmieci, wszystko czyste i lśniące. Stwierdza: Anglicy uważają, że ziemia wymaga opieki. Przyroda wcale nie wie, co jest dla niej najlepsze i wymaga stałej czujności. (1994: 26; zob. też Ur-ry 1995b: rozdz. 13 o podobnym zogniskowanym badaniu grupowym w Lake District) Nawet wąwóz Cheddar Gorge porządkuje się co pewien czas, by nie utracił swojej niepowtarzalności i nie stał się tylko jedną z wie- Przyroda jako wiejska okolica 239 łu rzecznych dolin. Podobnie co siedem mniej więcej lat wypala się New Forest, by las nie stłumił charakterystycznych traw. W Anglii prawdopodobieństwo utraty milionów hektarów ziemi ornej rodzi wielką troskę o to, by jej wygląd nie zmienił się na gorsze. Lowen-thal pisze, że w większości krajów taką ziemię pozostawiono by po prostu jej losowi. Jednak nie w Anglii, gdzie głóg i jeżyna, drzewka samosiejki i odrośle z kłączy uchodzą za wynaturzone. Nawet Raymond Williams (1984: 218) chwali złożone procesy zakładania żywopłotów, doglądania, pielenia, drenowania itd., objęte kosmetyką angielskich wiejskich okolic. W przeciwnym razie, uważa, byłoby za dużo dzikiej przyrody! Jednak zdaniem Lowenthala, ta kosmetyka wsi za pomocą bardzo szczególnych praktyk przestrzennych sięgnęła ostatnio skrajności. Pisze on, że znaczną część angielskich wsi obraca się w gałęzie przemysłu dziedzictwa; taki krajobraz dziedzictwa „coraz mniej przypomina Anglię, a coraz bardziej «anglo-land», wszechogarniający przybrzeżny park tematyczny Europy" (Lowenthal 1991: 222). Angielska wieś wyraźnie staje się przestrzenią wypoczynkową nastawioną raczej na przyciągnięcie turystów zagranicznych (jak to pokazywaliśmy w przypadku niedawnych strategii marketingowych opracowanych przez British Tourist Authority: Clarke al. 1994a). Dotychczas mówiliśmy tylko o angielskiej wsi i jej związkach ze społecznym uprzestrzennieniem angielskiej tożsamości narodowej. Jest to jednak osobliwe zważywszy, że właściwym państwem jest Wielka Brytania i w mniejszym stopniu Unia Europejska. W większości społeczeństw kręgu północnoatlantyckiego zakłada się przynajmniej tyle, że naród i państwo są zgodne. W Wielkiej Brytanii najwyraźniej tak nie jest. Stawia to dwie ciekawe kwestie. Po pierwsze, jaką rolę pełni wieś irlandzka (obszar oczywiście zmienia się zależnie od epoki), szkocka i walijska zarówno w dominujących, jak też w podrzędnych przestrzeniach przedstawienia w Wielkiej Brytanii? Po drugie zaś, czy „tereny wiejskie" funkcjonują tak samo i w takim samym stopniu w społecznym uprzestrzennieniu innych społeczeństw? Po pierwsze, angielska wieś jest pełna pamiątek po dawnych dokonaniach, włączywszy, rzecz jasna, podbój innych narodów i dominację w Zjednoczonym Królestwie. Takie pamiątki obejmują Stonehenge, miejsce bitwy pod Hastings, Runnymede, miejsce urodzin Szekspira, Plymouth Hoe, angielski dwór na wsi, okolice angielskich romantyków, krainę Constable'a, małe miasta rewolucji 240 Alternatywne przyrody przemysłowej, posiadłości bohaterów imperium, uniwersytety w małych miastach Oksford i Cambridge, teren publiczny village green angielskiej wsi, pola powietrznej bitwy o Anglię, ogrody National Trust itd. Są to pamiątki Anglii jako wyspy i jej panowania nad innymi narodami. Tymczasem wiejskie okolice Irlandii, Szkocji i Walii są usiane pomnikami przegranych spraw, a zwłaszcza przegranych bitew (Lowenthal 1991: 209-210). Takie krajobrazy są także pełne przedstawień relacji pomiędzy płciami (jak to pokazali Edensor i Kothari 1994 w przypadku Szkocji). Szkocki krajobraz jest poprzecinany siecią dawnych ogrodzeń, które dobitnie symbolizują kolonizację Highlands przez Anglię po niesławnej bitwie pod Culloden w roku 1746. Zdaniem Shorta (1991: 58), położyło to kres pustkowiom na Wyspach Brytyjskich. Szkocja jest krajobrazem utraty. Inny kontrast występuje między tym, co Lowenthal (1994) nazywa wyrobem konsumpcyjnym w postaci krajobrazu (południowej) Anglii, a krajobrazami innych narodów. Te ostatnie krajobrazy są utworzone nie mniej kulturowo, lecz mają inny oddźwięk. Krajobrazy południowej Anglii tworzono jako odrębne poddane kultywacji przestrzenie na drodze szczególnie intensywnej i spójnej integracji specyficznych praktyk przestrzennych, przestrzeni przed-stawiowych i przestrzeni przedstawienia wraz z, jak zobaczymy niżej, zwiedzaniem samochodowym. Wszystkie te elementy doskonale do siebie pasują. Krajobrazy innych narodów Wysp były tworzone mniej spójnie i są one mniej jednoznaczne w tym, co przedstawiają. Czy takie przestrzenie przedstawiają integrację tych narodów w państwie brytyjskim? Czy są to przestrzenie przedstawiające podporządkowaną irlandzką, szkocką lub walijską tożsamość? Czy są to przestrzenie, które przedstawiają kontrowersyjne, odradzające się nacjonalizmy? Czy też może są to po prostu zasoby do przedstawienia jako okolice turystyczne, które zapewne mają zwabić gości „dodających" do urlopu nastawionego na Londyn i jego atrakcje celtycki wymiar oraz symboliczną dominację nad tamtymi narodami? W przypadku Irlandii romantyczne pojęcia wzięte z Anglii odgrywały główną rolę w różnych literackich, a później filmowych przedstawieniach tej wsi (Bell 1993). W szczególności przedrewo-lucyjne malarstwo irlandzkie w uderzający sposób pomijało robotników rolnych zajętych pracą ręczną; krajobraz nie obejmował pracy produkcyjnej. Rozwinęła się ocena irlandzkiego krajobrazu Przyroda jako wiejska okolica 241 w kategoriach „malowniczości" (Slater 1993), a z upływem czasu angielsko-irlandzka klasa ziemiańska znacząco zmieniła krajobraz, by zwiększyć jego malowniczość i sygnować jakości tego, co zostawiono za sobą w Anglii. Ideologia malowniczości urzeczywistniła się dzięki ogrodnictwu krajobrazowemu, którego celem było uczynić naturalnym coś, co było oczywiście w całości wymyślone. Taka romantyczna waloryzacja Irlandii była udziałem outsidera, kolonisty, właściciela ziemskiego, turysty, a potem antropologa i przedkładała obrazowe walory wsi nad język i kulturę materialną Irlandczyków. Ponadto umyka jej rola narracji w tworzeniu poczucia przywiązania do lokalnych miejsc. Nadaje ona priorytet wizualnej konsumpcji miejsca, zwłaszcza przez samotne podjęcie romantycznego spojrzenia (zob. Urry 1990; zob. też Slater 1993: 42-44 o malowniczości jako „zjawisku z istoty wizualnym"). Oczywiście, romantyzm ten po utworzeniu Wolnego Państwa Irlandzkiego został poddany radykalnej krytyce i zmianie oceny. Zwłaszcza pod wpływem De Valery konstruowano obraz romantyzmu o wiele bardziej heroicznego i powszechnego, opartego na wyidealizowanych pojęciach pracy, trudu, katolicyzmu i rodziny. Istotnie, Irlandia po okresie Wolnego Państwa (1922-1937) mniej otwarcie zajmowała się krajobrazowymi walorami wsi: nie powstał odpowiednik brytyjskiej ustawy z roku 1947 o planowej zabudowie miast i wsi Town and Country Planning Act, nie rozwijano państwowego planowania, które miało wspierać wyraźne odróżnienie miasta od wsi; Irlandia nie ma odpowiednika brytyjskiej kampanijnej Rady Ochrony Wiejskiej Anglii (Council for the Protection of Rural England); inaczej niż w Anglii, irlandzki odpowiednik National Trust nie jest głównym właścicielem ziemi; irlandzka poezja i proza często przedstawiała wieś jako obraz „ruiny", a „kulturalnego" turystę zwiedzającego Irlandię uderzy widok podupadłych chat krytych strzechą i nieestetycznych nowych domów postawionych w miejscach, na których zabudowę właściciel w Wielkiej Brytanii nie uzyskałby zezwolenia. Mimo to pojęcia malowniczego romantyzmu nadal silnie oddziałują na wyobrażenie wsi, jakie mają irlandzkie elity. Katoliccy intelektualiści z entuzjazmem podjęli romantyczne dziedzictwo (Bell 1993: 19). Jak w innych kolonizowanych społeczeństwach, irlandzki nacjonalizm waloryzując obrazową stronę irlandzkiej wsi, przejął składniki kolonialnej kultury, którą sam zwalczał. Tak więc Irlandia stanowi poniekąd ilustrację tego, co Pratt (1992) nazywa wyrażeniami autoetnograficznymi - obejmują one 242 Alternatywne przyrody współdziałanie kolonizowanego społeczeństwa ze „zdobywcą", którego wzrok obejmował i brał w posiadanie znaczną część globu (zob. też rozdział 4 powyżej o wizualności). A inne społeczeństwa? Czy i one mają wieś opisaną przez nas w przypadku Anglii? Możemy tu poczynić nieco krótkich uwag. Po pierwsze, co oczywiste, w różnych społeczeństwach kultywuje się różne formy krajobrazu: alpejskie szczyty i alpejski klimat w Szwajcarii, fiordy w Norwegii, moczary w Irlandii, pustkowia Dzikiego Zachodu w USA, wrzosowiska w Danii, gejzery w Nowej Zelandii itd. (zob. Lowenthal 1994). W każdym przypadku, jak z taką głębią pokazuje Schama, przestrzenie te tworzy aktywność, doświadczenie i kreatywność człowieka. Nawet w przypadku amerykańskiego pustkowia ustawa Kongresu z roku 1864 ustanawiała Yosemite Valley pustkowiem uświęconym (podczas wojny, która była znakiem utraty łaski przez Amerykę; Schama 1995: 7). Te akurat tereny były niezamieszkane w wyniku przestrzennej praktyki i przedstawienia przestrzeni w wykonaniu państwa federalnego, które nadało Yosemite charakter parku narodowego. Wymagało to też różnych przestrzeni przedstawienia dla kaznodziei, malarzy, fotografów i pisarzy, którzy zaczęli opisywać Yosemite i czynić park obiektem lirycznym - zwłaszcza jego niezwykłe sekwoje. Uważano go za miejsce, w którym naród odrodzi się po wojnie domowej, za święty park i demokratyczny raj. I było to pustkowie sterowane, do którego wpuszczano zwierzęta, ale nie wpuszczano ludzi. Nawet John Muir, prorok pustkowia, nazywał Yosemite „doliną parkową" i chwalił jej podobieństwo do sztucznych ogrodów krajobrazowych (Schama 1995: 8, 191). Aby utrzymać dolinę w naturalnym stanie ogrodu Edenu, trzeba było poddać ją szczegółowym regulacjom i precyzyjnej administracji. Bunce (1994: 35-36) wywodzi ogólniej, że ideał wsi, tak silny w Europie, słabo rozwinął się w USA. Amerykański krajobraz zrodziły pojęcia pioniera i przetrwania, indywidualizmu i egalitaryz-mu, pracy i handlu. Jeśli angielska wieś wyludniała się w XIX wieku, to populacja wiejskiej Ameryki rosła, gdy osady farmerów przesuwały się niestrudzenie na zachód. Farmy te miały niezwykle uproszczony kształt i dawały w wyniku geometryczny, rozsiany plan osad. Dla europejskich oczu nie ma wiejskiego krajobrazu, jest tylko ziemia uprawna. Amerykańskie farmy natomiast nie są pokusą dla wzroku, który raczej przyciąga „naturalna" sceneria pustyni i kanionu, gór i parowów. Przyroda jako wiejska okolica 243 Po drugie, w niektórych społeczeństwach za narodowy symbol uważa się całą złożoność krajobrazów. Za najlepszy tego przykład może posłużyć Francja, gdzie różnorodność klimatu, długie uprawianie poszczególnych obszarów, zróżnicowanie płodów rolnych, rola rodziny i własności chłopskiej ziemi oraz wysoki poziom zatrudnienia w rolnictwie utrzymywany jeszcze długo po II wojnie światowej to czynniki, które w sumie wytworzyły wieś wyjątkowo zróżnicowaną, ale spójną w skali narodu. Lowenthal pisze: ... różnorodność francuskich krajobrazów i form życia oznaczała moce większe niż wśród innych narodów. ... Wychwalane zróżnicowanie podkreśla rozmaitość odziedziczonych wspaniałości: nieskończone bogactwo odmian francuskich win, serów, kuchni, zwyczajów, dialektów. Ta różnorodność wszelako wcale nie narusza francuskiej integralności. (1994: 19) Kultywowanie tak zróżnicowanej wsi oznacza jednoczesną kultywację różnych regionów oraz różnych społeczności składających się na dane społeczeństwo. Po trzecie, ludzkie kultury są nader pomysłowe i w stosunku do podobnych bytów fizycznych podejmują zupełnie odmienne działania, wykształcając bardzo odmienne przestrzenie przedstawienia. Schama pokazuje to w przypadku lasów - tu w korzenie i gałęzie różnych kultur zostały wplecione nadzwyczaj silnie oddziałujące i zróżnicowane mity. W Niemczech na przykład lasy od dawna uchodziły za reprezentujące ducha wojennego, ucieleśnioną pamięć, którą nazistowska nowoczesność rozwijała i w znacznym stopniu rozwinęła (zob. Schama 1995: rozdz. 2). Goering objął znaczne obszary Polski „powszechnym planem krajobrazowym", zgodnie z którym wsie likwidowano, a lasy zamieniano na tereny myśliwskie; temat lasu występował w większości aspektów nazistowskiej sztuki i polityki; Hitlera i jego nazistowskich kamratów regularnie fotografowano w leśnej scenerii, a najrozleglejszy z programów ochrony terenów leśnych stworzono wraz z wprowadzeniem do szkół ekologii lasu (zob. rozdział 2 powyżej o swoistym znaczeniu enwi-ronmentalizmu w okresie nazistowskim). Później obraz ginących lasów znalazł nowy oddźwięk w niemieckiej duszy w latach 80. XX wieku i przyczynił się do rozwoju europejskiej debaty o kwaśnych deszczach. Również w innych krajach Europy lasy rodziły różne mity i były miejscem przechowywania pamięci. W Anglii las długo reprezentował ideę, że uwolnią się od despoty ci, których chronią 244 Alternatywne przyrody drzewa zielonego lasu (jak, rzecz jasna, w przypadku legendy o Robin Hoodzie). We Francji lasy reprezentowały upodobanie do porządku i interwencji państwa. W Polsce bór był symbolem upartej walki o narodowe wyzwolenie. W USA natomiast, chociaż lasy na wschodzie kryły bezbożnych Indian, odkrycie kalifornijskich sekwoi („Big Trees") uznano za dar Boży dla Ameryki, objawienie świadczące ojej unikalnym charakterze i o roli Amerykanów jako ludu wybranego (Schama 1995: część 1). Po czwarte, mówi się, że kultury powstają w opozycji do innych kultur, do jednej lub wielu „innych". Stosuje się to też do przestrzeni krajobrazowych -jedną z zalet własnej wiejskiej okolicy jest jej odmienność od innych krajobrazów. Takie kontrastujące przestrzenie przedstawienia można charakteryzować na wiele sposobów, zwłaszcza za pośrednictwem metafory i metonimii. Jedno z przeciwieństw obejmuje wiejską okolicę jako pustą i jako pełną. Dla Bau-drillarda cała Ameryka jest pustynią. Patrzy on na amerykański krajobraz pustynny z perspektywy „daremnej, absolutnej wolności freeways", „Ameryki pustynnej prędkości, moteli i minerałowych powierzchni" (2001: 11). Takiej pustki nie można właściwie opisać jako przestrzeni „wiejskiej okolicy", gdyż określenie to sugeruje pełnię i obfitość europejskich krajobrazów (zob. Bunce 1994). Amerykańskie krajobrazy są puste i jako takie stanowią wyraz nowoczesności oraz odrzucenia europejskich wsi i złożonych historii europejskich społeczeństw. Taka pustka jest metaforą amerykańskiego marzenia. Baudrillard sugeruje, że „Ameryka" podjęła się urzeczywistnienia utopii, realizacji wszystkiego za pomocą osobliwego środka: symulacji. Dlatego kultura w Ameryce jest „przestrzenią, prędkością, kinem, technologią" (Baudrillard 2001: 134). Tych pustych krajobrazów pustyni doświadcza się przemierzając je autem na wielkich dystansach. Pustynie stanowią metaforę bezkresnej przyszłości, prymitywne społeczeństwo przyszłości w połączeniu z zatarciem przeszłości, triumf błyskawiczności nad czasem jako głębią (Baudrillard 2001: 14). Jest to proces pozostawiania za sobą własnej przeszłości, urzeczywistniania kultury jako amnezji w kategoriach Huyssena (1995; zob. też Smith 1992). Takie krajobrazy obejmują pewną praktykę przestrzenną, jazdę na wskroś przez pustynię, widzenie (niewiele więcej prócz) znikającej pustki za szybą samochodu. Jest to praktyka przestrzenna, która tkwi w samym sercu amerykańskiej kultury i opozycji wobec niej. Jest to praktyka przestrzenna zakładana przez pewne sposoby „zamieszkiwania" Przyroda jako wiejska okolica 245 - nie w jednym miejscu, lecz w postaci przemieszczeń „na szlaku", głównie nieustających przemieszczeń w samochodach demonstracyjnie konsumujących planetarne zasoby węgla, które, jak wiele innych światowych zasobów, są postrzegane jako Boży dar dla Amerykanów. W ostatniej części tego rozdziału wrócimy do różnych praktyk przestrzennych występujących przy tworzeniu poszczególnych wsi/ /krajobrazów (takich praktyk, jak jazda autem przez pustynię, wchodzenie na wzgórza, pływanie w lodowatej wodzie itd.). Wcześniej jednak wrócimy do angielskiej wsi i opowiemy o dwóch badaniach empirycznych, jakie przeprowadziliśmy na początku lat 80. Oba dotyczyły bezpośrednio komplikacji tkwiących we współczesnym wytwarzaniu oraz w przyswajaniu sobie przestrzeni tych bogatych i pielęgnowanych krajobrazów. Krajobrazy dyscypliny Ostatnie badania opinii publicznej pokazują, jak dużą symboliczną wagę ma angielska wieś. Ma autorytet w społeczeństwie - uchodzi za miejsce, które cechują tradycja, stabilność i trwałość. Jedno z takich badań sugeruje, że te cechy są ważnymi metaforami wsi i że ponad 60% brytyjskiej populacji uważa wieś za żywotny element poziomu ludzkiego życia w przeciwieństwie do „stresu i zatrucia" rodem z miast (Countryside Commission 1993). Kampanie reklamowe British Tourist Authority i podobnych ciał ukazują wieś jako jeden z najbardziej obiecujących sposobów sprzedania Wielkiej Brytanii - zarówno w kraju, jak i za granicą. Czym więc jest angielska wieś? Jak konceptualizują ją ciała publiczne zobowiązane do jej ochrony i eksploatacji? Co tkwi w takich przedstawieniach przestrzeni wiejskiej? Nasze badanie składało się z analizy dyskursu najważniejszych dokumentów politycznych w celu zbadania „przedstawień przestrzeni" zawartych implicite w publicznej polityce (pełne ujęcie zob. Clark et al. 1994a, 1994b). Analizowane dokumenty obejmują dokumenty polityczne z trzech agencji rządowych (Countryside Commission 1991, 1992; English Tourist Board 1991; Sports Council 1991), dwie noty przewodnie dotyczące planowania Departamentu Środowiska (Department of the Environment 1991, 1992) i jeden sponsorowanego przez rząd Task Force (Department of Employment Task Force 1991). Wszystkie stanowią oficjalną reakcję na retorykę zrównoważenia - nowy 246 Alternatywne przyrody język społecznego enwironmentalizmu przyjęty przez rządy po Raporcie Brundtlanda z roku 1987 i Szczycie Ziemi w Rio w roku 1992 (zob. rozdział 7 poniżej). Uderzający był nowy sposób podejścia do „środowiska", niemożliwy jeszcze 10 lat wcześniej. Wszystkie dokumenty pojmują wieś jako przestrzeń narażoną na zagrożenia ze strony niewłaściwych form turystyki i wypoczynku. Te ostatnie są określane w kategoriach charakteru i fizycznej postaci. Agencje publiczne zajmujące się wypoczynkiem i turystyką na terenach wiejskich podkreślają wagę zróżnicowanego środowiska wysokiej jakości, które wymaga aktywnego działania na rzecz zachowania go w takim stanie, by agencje te mogły zadowalająco wypełniać swoje statutowe obowiązki. Tak więc Countryside Commission (1991) uważa wieś o zdrowym środowisku za istotną do tego, by Komisja mogła wypełniać swój obowiązek, którym jest „ochrona i pogłębianie urody angielskich terenów wiejskich oraz umożliwianie ludności korzystania z niej". Sports Council (1991) także ogłasza, że jej statutowa powinność promowania aktywności na terenach wiejskich zależy po części od zachowania ograniczonych zasobów naturalnych. English Tourist Board (1991) podobnie wskazuje na potrzebę utrzymania wysokiej jakości środowiska, w przeciwnym razie bowiem możliwości długofalowego promowania turystyki ulegną ograniczeniu zarówno w kraju, jak i za granicą. Nasze badanie pokazuje jednocześnie, że dyskursywne przekłady zainteresowania „środowiskiem" na państwową politykę i praktykę skupiają się na pojęciu krajobrazu i na technikach zarządzania, a także że ten proces przekładu może się przyczynić do powstania na wsi nowych form dyscypliny i samo-nadzoru. Poniżej pokażemy, że takie „zorientowane na środowisko" przedstawienia przestrzeni wiejskiej skutecznie wykluczają alternatywne przestrzenie przedstawienia. Różne agencje rządowe zgodnie postrzegają środowisko jako zespół nie-ludzkich i zdefiniowanych w terminach fizycznych jakości istotnych dla tych agencji ze względu na wypełnianie ich statutowych obowiązków. Taki dyskurs o wsi pomaga kształtować jej przyszłą przestrzeń, łącznie z granicami dla ludzkiej aktywności i ludzkiego zaangażowania w niej. Definicję przyrody jako jakości nie--ludzkich (par excellence charakter krajobrazu i jego ekologicznego zróżnicowania) tłumaczy się potem na działania polityczne zmierzające do zachowania tych jakości. Celem jest zwykle realizacja Przyroda jako wiejska okolica 247 takich działań przez biurokrację wykorzystującą nowe formy zarządzania i planowania. Twierdzimy jednak, że to podejście m.in. propaguje nowe i w wysokim stopniu nierozpoznane techniki dyscyplinowania użytkownika wsi w ostrej opozycji do alternatywnych reakcji na wykorzystanie „środowiska" i praktykę w nim oraz do alternatywnych aspiracji wobec tych ostatnich. Poniżej oświetlimy pokrótce trzy takie przedstawienia przestrzeni, które nazwiemy przedstawieniami widzenia, zarządzania i wyboru konsumenckiego. Po pierwsze więc, niektóre dokumenty dowodzą dominacji wizualnego przyswajania sobie wsi. Widać to w strategicznych dokumentach Countryside Commission (1991, 1992; zob. też rozdział 4 powyżej). Chociaż więc dokumenty głoszą wolę propagowania wsi realizującej wiele celów, bliższa analiza wskazuje, że Komisja optuje za określonym typem wsi, który promuje tylko niektóre formy wypoczynku. Uwidacznia się to w kontekście przyszłościowej wizji, jaką ma Komisja: Zadaniem Countryside Commission jest ochrona i pogłębianie urody angielskich terenów wiejskich oraz umożliwianie ludności korzystania z nich. Swoje zadanie wszelako realizujemy w horyzoncie szerszej wizji wsi służącej wielu celom, zarządzanej tak, że jakości jej środowiska będą zachowane. Rozpoznanie kierunku jest szczególnie istotne w czasach zmian. Wzywamy wszystkich zainteresowanych, by podzielali naszą wizję. Jej kluczowe składniki to wieś o zdrowym środowisku, pełna urody, zróżnicowana, dostępna i kwitnąca. (Countryside Commission 1991: 1-2) Ta wizja obejmuje dwa zasadnicze aspekty: jeden to utrzymywanie i pogłębianie urody angielskiej wsi, a drugi dostęp do tej urody. Komisja jako taka zajmuje się głównie różnymi procesami, które zagrażają dziś urodzie angielskiej wsi (takimi jak uprawa ziemi, leśnictwo, rozwój wiejskiej infrastruktury, turystyka i wypoczynek), i ponagla rząd, by opracował „zintegrowaną strategię dla terenów wiejskich", która ustali, jak można by zharmonizować te interesy między sobą i ze środowiskiem przyrodniczym. Taka strategia mogłaby ustanowić nowe podstawy polityki rolnej (głównej twórczyni angielskiej wsi), a także nowe imperatywy narodowej polityki leśnej, wodnej i dotyczącej wybrzeża, wskazując zarazem, jak każde z tych pól polityki władz państwowych można by realizować w harmonii z wymogami pięknej i w pełni dostępnej wsi. Ponadto, w ramach proponowanego nowego dostępu do terenów wiejskich, Countryside Commission apeluje obecnie o szybką reformę publicznych 248 Alternatywne przyrody praw w zakresie sieci drogowej, o priorytet dla legislacji dotyczącej terenów powszechnie dostępnych i o nowe narodowe podejście do drażliwej kwestii powszechnego dostępu do terenów otwartych (Countryside Commission 1991). Jak wspomniano wyżej, nazywanie tej polityki w jakiś sposób „dyscyplinującą" może się wydać dziwne. Jednak dyscyplinujące aspekty przynosi otwarte i stałe podkreślanie przez Komisję urody i krajobrazu, a także powodowane tym podkreślaniem dość bierny i niezaangażowany stosunek do wykorzystania wiejskiej przestrzeni w celach wypoczynku. W ostatnich latach pojęcie „krajobrazu" stało się obiektem badania podejmowanego przez różne dyscypliny akademickie, które uważają, że w modelach aprecjacji krajobrazu tkwią specyficzne „sposoby widzenia", które mają rozmaite społeczne, polityczne i ideologiczne składniki. Dokumenty pochodzące od Countryside Commission faworyzują pewne sposoby patrzenia na wieś i skłaniają do odrzucenia innych. Stosując typologię „spojrzeń" opracowaną w rozdziale 4, widzimy, że stałe podkreślanie „urody angielskiej wsi" szczególnie odpowiada spojrzeniu „romantycznemu". Modelem osoby jest jednostka, czy to sama, czy w towarzystwie, doświadczająca jakości związanych z narodową urodą (prawdziwą Anglią) i konsumująca je. W tych dokumentach powiązane z tym „spojrzeniem" są obrazy „nieskażonych" wiejskich okolic - zwykle niezamieszkane, majestatyczne i budzące nabożne uwielbienie. Przekaz implikuje celebrację „angielskości" jako bezczasowej trwałej jakości tego, czym krajobrazy były i czym być powinny (nieskażone), a metodą zaangażowania (lub może niezaangażowania) jest ciche i dyskretne czerpanie z tych trwałych jakości. Rolnicy są albo ukrywani przed spojrzeniem turysty, albo po prostu określani jako „twórcy tej ziemi" (skonstruowani symbolicznie jako integralna część tego romantycznego spojrzenia), przy czym bagatelizuje się znaczenie aspektu bliskości, zażyłości i lokalnej niepowtarzalności. Podobnie podmiot zażywający wypoczynku jest zwykle w tekstach ukrywany (gdyż turysta nie mieści się w polu romantycznego spojrzenia) i nie pozostawia się miejsca dla bardziej ofensywnego, aktywnego i zaangażowanego typu obcowania z wsią. W efekcie Komisja opowiada się za działaniem na terenach wiejskich, które de facto implikuje separację podmiotu (patrzącego) od przedmiotu (tego, co oglądane, wsi), przyczyniając się do tworzenia szczególnie wyobcowanej relacji między ludźmi a światem przyrody (Cosgrove 1984; Lefebvre 1991; Thomas 1984). Przyroda jako wiejska okolica 249 Innymi słowy, w omawianych tekstach nie tylko zakłada się wartość indywidualnego spojrzenia, ale i przesądza, co z terenów wiejskich jest warte oglądania. Ta dominacja spojrzenia i jej konsekwencje dla dyscypliny widać też w działaniach politycznych i praktycznych popieranych przez Countryside Commission. Polityka, która chce promować publiczny dostęp do „urody angielskiej wsi" zakłada pewien model doświadczenia wiejskiego wypoczynku związany z estetyką krajobrazu. Eksponowanie biernej konsumpcji „romantycznych" jakości prowadzi do promowania spokojnych i nieagresywnych aktywności na terenach wiejskich (jak pikniki i spacery) oraz do skupiania uwagi na zagrożeniach, wobec których stają takie jakości (strategia Komisji za trzy zagrożenia środowiska uznaje śmieci, psy i hałas). Taka polityka wszelako rozmija się z praktykami i wolą szerszego zaangażowania w tworzenie i konsumowanie wsi oraz z przepisami i nieświadomymi przekonaniami, które ciągle stają na drodze takich prób (aktualnie jedną z takich przeszkód jest wysoce restryktywne prawo własności ziemi). Dlatego nie powinno dziwić, że Komisja milczy o ewentualnej roli wsi jako przestrzeni szerszego zaangażowania w procesy tworzenia takich przestrzeni, włączywszy nowe możliwości zwiększenia populacji wiejskiej i przebudowy wsi w zgodzie z szerzej pojętymi kwestiami środowiska. Implikacje takiej polityki są nie tylko ekskluzywne, ale i dyscyplinujące. Nie tylko wyklucza się nas z użytkowania wsi w sposób odmienny niż scharakteryzowany przez spojrzenie, ale też dyscyplinuje i odbiera „głos" w tej sprawie. Chociaż obecne regulacje prawne dostępu do terenów wiejskich i biwakowania wyraźnie mówią o dyscyplinie i nadzorze, subtelniejszą formę nadzoru implikują „kodeksy" samodyscypliny, których wiele obecnie tworzy i wzmacnia Komisja. Szczególnie silny kodeks zachowania wymusza propagowany obecnie „country code" (który może ulegnie jeszcze rozszerzeniu): „kodeks" wprowadzony w roku 1957 w celu zagwarantowania, że odwiedzający tereny wiejskie nie będą naruszać interesów właścicieli ziemi. Zapewniając jednak publiczność rozumiejącą troski tych właścicieli, kodeks wyrabia w świadomości turysty poczucie, że jego prawa nakazują mu ciche, uporządkowane formy zachowania, które w minimalnym stopniu będą kolidować z aktualnymi pracami właścicieli odnośnych terenów. Druga tendencja dyscyplinująca wyrasta bezpośrednio z formalnych reakcji agencji rządowych na bieżące zagrożenia jakości 250 Alternatywne przyrody środowiska wsi. Jak wspomniano wyżej, agencje te zwykle definiują środowisko jako zespół jakości nie-ludzkich. Kontynuując tę argumentację, typową reakcją na bieżące zagrożenia środowiska wszystkich trzech agencji zajmujących się wypoczynkiem na wsi jest odwołanie się do strategicznego planowania i dobrego zarządzania jako właściwych technik zapewniających harmonię między różnymi interesami wsi (rywalizacja interesów rolnictwa, leśnictwa, rozwoju wiejskiej infrastruktury, turystyki i wypoczynku) a środowiskiem przyrodniczym. Akcentowanie planowania i zarządzania jest jeszcze wyraźniejsze w nowych notach przewodnich dotyczących polityki planowania w dziedzinie turystyki i rekreacji na terenach wiejskich i zawiera się w propozycjach sponsorowanego przez rząd Task Force dotyczących „turystyki i środowiska": Zadaniem Task Force było znalezienie sposobów lepszego zarządzania napływem zwiedzających, aby zapewnić nie tylko dalszy rozkwit turystyki, ale też rozwój w harmonii ze środowiskiem i przy zapewnieniu turystom maksimum korzyści, a populacji gospodarzy pomyślności. (Department of Employment Task Force 1991: 2) Występują tutaj dwa problemy. Po pierwsze, zakłada się, że jest faktycznie możliwe opracowanie technik zarządzania, które potrafią nadać harmonię całej gamie ścierających się nacisków i interesów występujących obecnie na angielskiej wsi. Jest to wszakże dość wątpliwe, bo zróżnicowane wykorzystanie terenów wiejskich i różnorodne aktywności na nich często implikują z gruntu odmienne koncepcje w kwestii tego, czym one są i jak należy z nich korzystać. Pytania, czy wsią należy zarządzać w celu jej gospodarczego odrodzenia, czy w celu jej zachowania w aktualnym stanie, czy polowania uznać za dopuszczalne w okolicach wiejskich, czy z terenów tych należy korzystać przede wszystkim w sposób cichy i refleksyjny, czy powinno się zezwalać na festiwale rave i turystyczne, same w sobie zależą od przesłanek i przekonań co do tego, jakiego rodzaju przestrzenią jest wieś. Te kwestie trzeba uznać za dylematy kulturowe wymagające politycznych rozstrzygnięć, zanim podejmie się adekwatne działania za pomocą systemów zarządzania lub planowania, do których kompetencji należą przede wszystkim konkurencyjne sposoby wykorzystania terenu i ustalenie presji fizycznych (jak to pokazujemy szczegółowo w Clark et al. 1994a, 1994b). Po drugie, wzrost nacisku na planowanie i zarządzanie może przynieść nieprzewidziane skutki dyscyplinujące. Do najbardziej Przyroda jako wiejska okolica 251 pouczających przykładów poziomu i zakresu możliwości zarządzania proponowanych dla terenów wiejskich należy dziesięć technik zarządzania gośćmi, zaproponowanych przez grupę roboczą Task Force pracującą nad wsią - przeznaczonych do zapewnienia harmonii pomiędzy turystyką, środowiskiem i populacją gospodarzy. Techniki te wykorzystują analizę rynku, oszacowanie możliwości, marketing, większe wykorzystanie informacji ekologicznej, regulacja dostępu, kontrola projektów ryzykownych ekologicznie i parcelacja różnych aktywności w czasie i przestrzeni. Chociaż wykorzystanie tych technik ma zachowywać poszczególne a priori zdefiniowane jakości środowiska, techniki te mogą wpływać na strukturę zbiorowych doświadczeń przestrzeni wiejskich. Jednostkowe doświadczenia wypoczynku stają się w coraz większym stopniu zarządzane i mediatyzowane przez zapewniających pobyt na wsi. Skutkiem takiej strategii mogłoby być ograniczenie możliwości spontanicznego odkrywania wsi przez turystę i ograniczenie przestrzeni, w których ludzie mogliby kreować własny świat i znaczenia oraz byliby postrzegani jako nie tylko „użytkownicy" lub „konsumenci" i w których wieś istniałaby nie w formie jakości predefiniowanych, lecz jako coś z istoty tajemniczego, nieodkrytego i w jakiś sposób nie do opisania - bardzo odmienna przestrzeń przedstawienia, by powrócić do kategorii Lefebvre'a. Paradoksalnie, choć pośrednicy zapewniający dostęp do wsi wydają się świadomi niektórych spośród tych motywujących czynników (których popularność wpływa na ten nowy instytucjonalny popyt na zarządzanie odwiedzającymi wieś), instytucje nadal nie są wyczulone na to, jak proponowanym kontrolom ma się udać regulowanie dostępu do tych specjalnych jakości - często na drodze wprowadzenia nowej hierarchii tego, co uznaje się za specjalne w pierwszej kolejności. W tym sensie te nowe przedstawienia przestrzeni są drugiego rzędu formą dyscypliny korzystania z wypoczynku na wsi. Tutaj język dyscypliny, nadzoru i kontroli okazuje się szczególnie podatny na tę nową retorykę, obejmując rozmaite sposoby, na jakie zarządcy rekreacji i wsi, politycy i urzędnicy państwowi identyfikują dynamikę środowiska jako oferującą nowe możliwości przedstawiania przestrzeni, porządkowania i kontrolowania publiczności i zarządzania nią. Trzecia tendencja do dyscyplinowania tkwi w komercjalizacji przestrzeni wiejskich. Ta retoryka jest najwyraźniej widoczna w dokumentach Task Force (Department of Employment Task Force 252 Alternatywne przyrody 1991) oraz w Planning for Success autorstwa English Tourist Board (1991; zob. też UK Cabinet Office 1995). Na przykład w tym ostatnim dokumencie twierdzi się, że nie ma w zasadzie sprzeczności między potrzebą utrzymania turystyki na poziomie bezpiecznym dla środowiska a potrzebą rozwijania turystyki na terenach wiejskich. Ponadto nie tylko proponuje się nowe możliwości intensyfikacji korzyści gospodarczych z eksploatacji turystyki i wypoczynku, ale też proponuje się jako przedmiot gospodarczej eksploatacji angielską wieś z jej zespołem wysoce rynkowych walorów. Wiele z tych możliwości bierze się z popularnej koncepcji wsi jako przedmiotu „romantycznego" oglądania. Obecnie znaczna część procesów komercjalizacji terenów wiejskich występuje w pośredniej formie (na przykład w postaci wzrostu liczebności organizacji wiejskich i w formie rozwoju rynku regionalnych strojów i wiejskiego sprzętu), w mniejszym zaś stopniu w formie bezpośredniej (na przykład opłat za wjazd i parking w rezerwatach przyrody i innych miejscach szczególnie atrakcyjnych pod względem przyrody). Nowa polityka prorynkowa może wzmocnić nacisk na to, by różne odmiany przestrzennego i czasowego dostępu do terenów wiejskich objąć bezpośrednimi i pośrednimi formami opłat, uzasadnianych także wzrostem kosztów spowodowanym przez zastosowanie nowych technik koordynacji ruchu turystycznego. Takie skłonności przejawiają już organizacje zarządzające wielkimi obszarami terenów wiejskich, jak Forestry Commission, National Trust i sprywatyzowane spółki wodne. Ponadto stosowanie takiej polityki może prowadzić do promocji i wzrostu ekonomicznej eksploatacji szerokiego zakresu aktywności w okolicach wiejskich, jak polowania, rybołówstwo czy golf; niedawna intensyfikacja tej ostatniej aktywności stała się przedmiotem sporu deweloperów, lokalnych władz i instytucji ochrony przyrody w rodzaju Council for the Protection of Rural England. Każde pole obejmuje 50-60 ha i wiąże się z nim wiele restrykcji w zakresie użytkowania gruntu. Wspomniana polityka może też uprawomocnić niedawną eksplozję nowych, często wysoce wyspecjalizowanych aktywności na terenach wiejskich, jak gry wojenne, kolarstwo górskie czy sporty motorowodne (więcej szczegółów Clark et al. 1994a, 1994b). Powstał już wielki potencjał gospodarczy oparty na rozwoju usług towarzyszących takiemu wzrostowi zainteresowania pobytem na łonie przyrody - w formie kwater w gospodarstwach wiejskich, campingów i wynajmu przyczep campin- Przyroda jako wiejska okolica 253 gowych, hoteli, nieruchomości do wykupu na część roku i nader popularnych wakacyjnych wiosek budowanych przez Center Pares. Sponsorowany przez rząd raport ocenia popyt na jeszcze około tuzin więcej wiosek wakacyjnych w samej Wielkiej Brytanii (NEDO 1992). Każda „wioska" przyjmuje 250 tys. gości rocznie, znajduje się w „wiejskiej" okolicy, obejmuje 150-250 ha i jest zwykle izolowana od innych form aktywności oraz samowystarczalna. Taka komercjalizacja terenów wiejskich ma daleko idące skutki społeczne. Sprawia, że tereny te będą w coraz większym stopniu konsumowane jako spektakl. Nośne obrazy i symbole są od razu zamieniane w artykuły do sprzedaży. Jednym ze skutków tego procesu jest oderwanie tych handlowych jakości od ich społecznego i historycznego kontekstu i w konsekwencji powszechna utrata przez tereny wiejskie lokalnej niepowtarzalności. Przestrzenie wiejskie stają się widowiskami konstruowanymi przez strategie marketingowe, nabierają charakteru „atrakcji", a jakości środowiska okolic wiejskich są identyfikowane jako towary zaprojektowane przez marketing w celu podniesienia ich ekonomicznej wartości. Ten scenariusz pomaga wyjaśnić aktualną promocję „zielonej" turystyki ze strony korporacji i rządowych ciał do spraw turystyki i niewielki wysiłek wkładany w prezentację „zielonego" i przyjaznego środowisku obrazu przez korporacje zajmujące się wypoczynkiem, jak British Airways czy Center Pares. Chociaż to nowe komercyjne zainteresowanie środowiskiem może przynieść bardziej wrażliwą na nie zabudowę, ochronę habitatu i rzadkiej przyrody, a także zachowanie pewnego „wyglądu" krajobrazu (system planowania zwraca szczególną uwagę na jego fizyczny kształt), to implikuje także mniej zauważalny, ale bardzo zmieniony kulturowy krajobraz oznakowanych w terenie towarów na sprzedaż lub atrakcji rozsianych po okolicy i w coraz większym stopniu warunkujących poruszanie się po niej ludności. Twierdzimy też, że agencje publiczne przyjmują wąską koncepcję zarówno wypoczynkowej funkcji terenów wiejskich, jak i zakresu potrzeb ludności dotyczących tych terenów. Dowodzi to, że agencje te uważają, iż w ich kompetencji nie leżą rozważania, jak ich polityka może wpływać na strukturę zbiorowego doświadczania takiej oferty. Na przykład English Tourist Board może twierdzić, że nie ma w zasadzie społecznych czy dotyczących środowiska problemów z bieżącymi przewidywaniami wzrostu gospodarczego wsi tylko na podstawie określenia jej głównie jako zasobu do wykorzystania 254 Alternatywne przyrody przez turystykę i ujęcia ludzkich potrzeb w zakresie turystyki w terminach „jakości i wskaźnika korzyści". Ujęte w ten sposób, ludzkie uprawnione zainteresowania są implicite zdefiniowane jako związane z otrzymywaniem „wiejskiego produktu wysokiej jakości wyrażonego za pośrednictwem rynku". W rezultacie retoryka ta działa jako trzeci poziom logiki dyscyplinowania, przy której zainteresowanie walorami zwracającymi człowieka w pierwszej kolejności ku terenom wiejskim jest nie tylko odseparowane od podmiotu wypoczynku (wizualna przestrzeń przedstawienia), a klient jest nie tylko uważnie kontrolowany przez coraz bardziej wyrafinowane techniki koordynacji wypoczynku (koordynacyjne przedstawienie przestrzeni), ale też jest coraz bardziej prawdopodobne, że trzeba będzie płacić za te koordynowane walory, by maksymalizować tkwiące w terenach wiejskich gospodarcze możliwości wzrostu w sferze przemysłu turystycznego (przestrzenna praktyka komercjalizacji). Zidentyfikowaliśmy trzy tendencje do dyscyplinowania i stwierdziliśmy, że mieszczą się w powstającym społecznym uprzestrzen-nieniu terenów wiejskich. Typologia Lefebvre'a jest szczególnie użyteczna do oświetlenia cząstkowości i ekskluzywności bieżącej polityki w zakresie wypoczynku na terenach wiejskich oraz do wyjaśnienia ewentualnej rozbieżności między szerszymi aspiracjami ludności do przestrzeni wiejskich a aspiracjami generowanymi najprawdopodobniej przez techniki państwowego planowania i koordynacji oraz przez postępującą intensyfikację rynku. Podejmowane przez państwo próby stworzenia wsi wrażliwej na środowisko są postrzegane jako zbieżne z polityką rozwijania turystyki nowymi metodami nadzoru państwowego i samonadzoru. Taka polityka dzieli wspólną retorykę, przy której cele różnych organizacji politycznych są raczej zbieżne niż sprzeczne. W wielu wypadkach tak jest istotnie: polityka oparta na motywie urody terenów wiejskich jako przeciwstawnej do swobody korzystania z nich inspiruje nowe metody koordynacji ruchu turystycznego, a polityka takiej koordynacji może łatwo doprowadzić do nowych rodzajów opłat za korzystanie z tych terenów. W sumie omawiane dokumenty ujawniają, że polityka zrównoważenia środowiska idzie w parze z ożywieniem doktryny instrumentalistycznej. Widoczną satysfakcję z pobytu na wsi równoważy się opłatami zań w tym powstającym społecznym uprzestrzennieniu angielskiej wsi. W następnym podrozdziale zbadamy te kwestie z innej perspektywy i za pomocą innej metodologii, skupiając się już nie na Przyroda jako wiejska okolica 255 oficjalnych dyskursach wsi, lecz na złożonych zachowaniach i wartościach, ujawnianych w relacjach ludzi do niej, a zwłaszcza do tego, co postrzegają oni jako jej zagrożenie. Dlatego następny podrozdział zaczniemy od ukazania pewnych złożoności tego, jak człowiek postrzega praktyki wiejskie i jak się w nie angażuje. W szczególności rozważymy niektóre ludzkie reakcje na kształtowanie krajobrazu angielskiej wsi, na zarządzanie nią i jej komercjalizację, na różne spory wokół jej ofert (zob. Gibson 1979; Michael 1996: 149-150). Wieś i ambiwalencja Politycy w coraz większym stopniu starają się wykrywać zmienne oczekiwania i motywacje opinii publicznej. Szczególnie ważne są zlecenia na jej badanie i na inne formy badania postaw w celu identyfikacji zmiennych konturów ludzkich przekonań, wartości i zainteresowań - kultura ankieterska omawiana w rozdziale 3. Logika takiej analizy polega na tym, że prosząc respondenta o odpowiedź na określone pytania, można ustalić leżące u podstaw takiej odpowiedzi wartości i postawy, aby agencje rządowe lub prywatne firmy mogły lepiej zaspokoić ujawniające się „potrzeby". W tej części referujemy badanie, jakie przeprowadziliśmy w celu zbadania ram pojęciowych leżących u podłoża takich badań postaw w specyficznej sferze wypoczynku na angielskiej wsi (zob. Clark et al. 1994a, 1994b; zob. też Macnaghten 1995). Wśród agencji rządowych zajmujących się wypoczynkiem na wsi najbardziej zainteresowana monitorowaniem opinii publicznej za pomocą ankiet badających postawy była Countryside Commission. Komisja wykorzystywała te badania jako ogólny obraz użytkowników terenów wiejskich, obraz aktywności podejmowanej przez odwiedzających wieś, głównych źródeł zmian na wsi i jej zagrożeń, a także obraz kluczowych ludzkich motywacji i oczekiwań w kwestii wsi (zob. Countryside Commission 1984, 1986a, 1986b, 1987). Wyniki wykorzystywano do potwierdzenia, że odwiedzanie wsi nadal cieszy się popularnością, a także do potwierdzenia ważności terenów wiejskich, a szczególnie wędrówek pieszych; zdecydowanych postaw ludzkich wobec zagrożeń i zmian wsi - postaw podzielanych przez mieszkańców miast i mieszkańców wsi; dużego zainteresowania ochroną środowiska przyrodniczego; rosnącego kulturowego znaczenia atrakcyjnej i pięknej wsi; uznania wiejskich okolic za naturalne miejsce oferujące spokój i samotność; szacunku, jakim 256 Alternatywne przyrody darzą wieś osoby ze wszystkich sfer społecznych; wreszcie przechowywania w pamięci wiejskich doświadczeń. Badanie postaw ma wszelako wyraźnie ograniczoną zdolność do wyjaśniania złożoności ludzkich poglądów i zainteresowań. W ostatnich latach epistemologiczne podstawy badania postaw poddano krytyce za zakładanie jednowymiarowego modelu osoby i za wykluczenie ukrytej zmienności ludzkiego myślenia (Billig 1987, 1991; Moscovici 1984; Potter i Wetherell 1987, 1988; rozdział 3 powyżej). Billig był pionierem „retorycznego" podejścia do analizy, przy którym postawy umieszcza się w ich szerszych kontekstach argumentacji i historii: Jeśli eksponować argumentacyjne aspekty postaw, to postaw tych nie można postrzegać wyłącznie jako jednostkowych reakcji oceniających dany obiekt-bodziec. Postawy są opcjami w sprawach kontrowersyjnych: są stanowiskami w sporze (Billig 1987, 1993). Wszelka postawa na rzecz jakiegoś stanowiska jest też - implicite, ale częściej jawnie - opcją przeciw kontrstanowisku. Ponieważ postawy są opcjami w spornych sprawach, możemy oczekiwać, że reprezentanci danej postawy uzasadnią swoje stanowisko i skrytykują stanowisko przeciwstawne. (1988a: 84) Tak więc jeśli badanie postaw zgromadzi dane ujawniające jakoby zasadnicze preferencje badanych w różnych kwestiach, to krytyka takich badań będzie twierdzić, że człowiek jest bardziej wieloznaczny, sprzeczny i dylematyczny, niż zakłada to ta tradycyjna teoria postaw. Uważa się też, że sprzeczności i zmienność odpowiedzi, wyraźnie zlokalizowane wewnątrz jednostki, w rzeczywistości odzwierciedlają o wiele szersze stanowiska dyskursywne (Billig 1989a, 1989b). Te spory są szczególnie istotne dla zainteresowania człowieka przyrodą i środowiskiem oraz dla jego poglądów o nich (łącznie z kwestiami wiejskiego wypoczynku) jako wzorcowej areny, na której sprawy społeczne i polityczne są często sprzeczne, paradoksalne i wysoce kontrowersyjne. Zamiast zakładać, że ludzie reprezentują stałe i spójne poglądy oraz postawy w sprawach wsi i właściwych form wypoczynku, jak to proponują tradycyjne badania postaw, zajęliśmy alternatywne stanowisko epistemologiczne. Wieś istnieje dla nas jako sporna kategoria społeczna, która odzwierciedla nieustającą dziś społeczną dysputę. Te rywalizujące rozumienia wsi są z takim samym prawdopodobieństwem obecne w każdej jednostce, jak i w sferze publicznej społeczeństwa obywatelskiego. Dlatego prawdopodobnie będzie niewiele stabilnych, spójnych i trwa- Przyroda jako wiejska okolica 257 łych postaw danej jednostki, które po prostu czekałyby na ujawnienie za pomocą odpowiedniego pytania ankiety. Odpowiedzi na takie pytania będą zapewne padać w kategoriach dyskursywnych rozumień, w których są osadzone. Z tej perspektywy tworzymy ramy badawcze, w których różne podstawowe wymogi wiejskiego wypoczynku sformułowano za pomocą trzech różnych „głosów" o wsi i o tym, jakie procesy mogłyby sprzyjać jej rozwojowi, a co mogłoby jej zagrażać. Ta analiza zakłada tezę Bachtina (Bakhtin 1981), że wszystkie teksty cechuje polifonia, że nie ma wypowiedzi monologicznej, lecz raczej wiele głosów walczy o dominację. Przy tym założeniu przeprowadzamy badanie postaw za pomocą ankiety, by ustalić, czy wyrażone poglądy i postawy w odniesieniu do określonych kwestii wiejskiego wypoczynku będą się zmieniać wraz z alternatywnymi argumentami wypowiadanymi w kwestii natury angielskiej wsi. Postawy na pozór sprzeczne poza kontekstem są zrozumiałe po umieszczeniu ich w alternatywnych kontekstach społecznych i politycznych. Aby ustalić zakres wyrażanej społecznej ambiwalencji, zbadano siedem kontrowersji w sprawie korzystania z angielskiej wsi w celach wypoczynkowych. Uznano je za najistotniejsze dyskusje kulturowe początku lat 90. XX wieku o „wypoczynkowym" korzystaniu z przyrody jako wiejskiej okolicy. Te siedem badanych kontrowersji to: 1 Czy rolnicy powinni mieć prawo pobierania opłat za chodzenie po ich terenach"? Dylematy w kwestii tego, czy dostęp do terenów wiejskich i korzystanie z nich powinny podlegać opłatom, pojawiły się ostatnio w polityce w reakcji na rosnące żądania dostępu do terenów wiejskich, jak to widzieliśmy powyżej. W ramach pojęciowych gospodarki środowiska (zob. Pearce et al. 1989) te możliwości dyskutują i oceniają nie tylko akademicy, ale też agencje rządowe (Countryside Commission, Forestry Commission i English Nature), organizacje ochrony środowiska (National Trust) i sprywatyzowane spółki wodne. 2 Czy powinien być zapewniony większy dostęp do terenów wiejskich ? Dyskusje o dostępie są częścią znacznie starszej społecznej kontrowersji między właścicielami gruntów a szeroko pojętą populacją miejską. Współczesna dyskusja często podejmuje rozleglejszy spór o własność, klasy społeczne oraz „prawa" publiczne (zob. Shoard 1980, 1987). Kampania Ramblers Association na rzecz powszechnego dostępu do szerszego areału terenów wiejskich realizowana ¦SUP"*"' 258 Alternatywne przyrody podczas „dni niedostępnej Brytanii" w formie symbolicznego masowego wkraczania na tereny prywatne ma coraz większe poparcie w postaci rosnącej liczby członków (obecnie około 90 tys.) oraz stanowi polityczny i kulturowy temat o niesłabnącym znaczeniu przez całe lata 90. XX wieku. 3 Czy należy urzędowo ograniczyć korzystanie z samochodów na terenach wiejskich? Konflikty wokół intensyfikacji korzystania z aut na tych terenach i związane z tym zakłócanie spokoju i utrata „siel-skości" pojawiły się jako być może najbardziej namacalny i najszerzej rozpoznany dylemat między rosnącym pragnieniem osobistej mobilności a kumulacją jej skutków społecznych i środowiskowych (zob. Countryside Commission 1992). 4 Czy lokalne władze powinny popierać nowe inwestycje w sferze wypoczynku na wsi? Dylematy wokół władz lokalnych i inwestycji w branżę wypoczynkową biorą się z ich podwójnych funkcji inspirowania rozwoju gospodarczego oraz ochrony „terenów zielonych". 5 Czy na terenach wiejskich powinno się dopuszczać hałaśliwe formy sportu i wypoczynku? Być może najlepiej nagłośnioną dyskusją publiczną wokół hałaśliwych sportów było badanie opinii publicznej w sprawie ograniczenia prędkości do 10 mil/h na Windermere w angielskim Lake District i równoległy spór o to, czy region ten to właściwe miejsce dla sportów motorowodnych i osób, które lubią taki hałaśliwy i korzystający z silników dużej mocy sport wodny. 6 Czy festiwale wędrowców New Age są właściwą formą wykorzystania terenów wiejskich? Ta kwestia stała się jednym z najbardziej spornych i złożonych źródeł konfliktu wokół środowiska w ostatnich latach. Wędrowcy ci stanowią dla agencji rządowych skrajnie niewygodne „wypoczynkowe" wykorzystanie terenów wiejskich, dalekie od sterylnego świata parków tematycznych, przystani wodnych i indywidualnej rekreacji. Jednak niewątpliwa popularność tych festiwali i ich kształtująca się kultura „plemienna" zapowiada znaczącą nową konfigurację kulturową, która cieszy się skrywaną sympatią społeczną - zwłaszcza wśród licznej młodzieży, która sama niekiedy uczestniczy w imprezach rave i festiwalach na terenach wiejskich. 7 Czy zastosowanie narodowych norm jakości nie zniweluje niepowtarzalnego lokalnego charakteru wsi? Promocja „lokalnej niepowtarzalności" i istoty miejsca jest kwestią o coraz większym politycznym znaczeniu, która może popaść w konflikt z coraz głośniejszymi wezwaniami do wprowadzenia w sferze wiejskiego wypoczynku ogólnonarodowych norm. Przyroda jako wiejska okolica 259 Tak wygląda siedem głównych przykładów bieżących napięć i konfliktów wokół wypoczynku w angielskich wiejskich okolicach. Przeprowadzone przez nas badanie starało się pokazać, że każda osoba jako użytkownik lub potencjalny użytkownik tych okolic mogła dysponować całą gamą różnych, a nawet sprzecznych opinii lub „postaw" dotyczących zarówno prawomocności tego korzystania z wsi, jak i niesionych przez nie jej potencjalnych zagrożeń. Aby podjąć taką analizę, wprowadzono trzy „głosy", które odzwierciedlały różne koncepcje pożądanego charakteru terenów wiejskich i właściwego na nich wypoczynku. Pierwszy głos lub kontekst podkreśla gospodarczą rolę wypoczynku i turystyki dla odbudowy lokalnej wiejskiej gospodarki. Ten głos miał rodzić postawy sympatyzujące z inwestycjami na wsi, polityką opłat, hałaśliwymi sportami i zastosowaniem norm jakości. Przedstawiano go ankietowanym następująco: Chciałbym teraz porozmawiać z tobą o brytyjskiej wsi. Wiele osób uważa, że jest ona wspaniałym miejscem dla turystów i amatorów wypoczynku. Wiele z nich jednak oczekiwałoby większych udogodnień i atrakcji. Te nowe inwestycje pomogłyby miejscowej ludności, wnosząc na tereny wiejskie tak potrzebne tam środki finansowe i miejsca pracy. Przeczytam ci teraz niektóre wypowiedzi innych osób o turystyce i wsi, a ty zechciej mi powiedzieć, w jakim stopniu się z nimi zgadzasz lub nie zgadzasz. Drugi głos pojmuje wieś jako oazę spokoju i naturalnego piękna, wymagającą ścisłej ochrony. Ten głos miał rodzić postawy mniej sympatyzujące z polityką opłat, festiwalami, hałaśliwym sportem, zastosowaniem norm jakości, nieograniczonym korzystaniem z samochodu, powszechnym prawem do poruszania się po terenach atrakcyjnej przyrody i nowymi inwestycjami w branżę wypoczynkową i turystyczną: Chciałbym teraz porozmawiać z tobą o brytyjskiej wsi. Wiele osób ceni sobie jej spokój i naturalne piękno w tym coraz bardziej zanieczyszczonym świecie. Uważają one, że trzeba podjąć trud zachowania jej dzięki zapewnieniu uważnego i odpowiedzialnego korzystania z wiejskich terenów. Przeczytam ci teraz niektóre wypowiedzi innych osób o ochronie terenów wiejskich, a ty zechciej mi powiedzieć, w jakim stopniu się z nimi zgadzasz lub nie zgadzasz. 260 Alternatywne przyrody Trzeci głos myśli o wsi jako miejscu wolności i ucieczki. Miał on rodzić postawy bardziej sympatyzujące z bezpłatnym dostępem, możliwością swobodnego poruszania się po okolicy, nowymi inwestycjami, hałaśliwym sportem i festiwalami podróżników New Age: Chciałbym teraz porozmawiać z tobą o brytyjskiej wsi. Coraz więcej osób chce uciec z miast i cieszyć się swobodą wiejskich okolic. Dziś mamy mnóstwo możliwości radowania się nimi i świeżym powietrzem. Przeczytam ci teraz niektóre wypowiedzi innych osób o radowaniu się pobytem w wiejskich okolicach, a ty zechciej mi powiedzieć, w jakim stopniu się z nimi zgadzasz lub nie zgadzasz. Badanie sprawdza, czy ujawnione w ankiecie ludzkie postawy zależały od tego, jak daną kwestię wprowadził ankieter. Sprawdzanie to odbyło się poprzez wprowadzenie tych samych dylematów wypoczynku na wsi w ankietach przeprowadzanych w ciągu trzech kolejnych tygodni na zasadniczo takich samych grupach osób. Chodziło więc nie tyle o faktyczne treści ujawnianych „postaw" w siedmiu kwestiach wypoczynku, ile raczej o przewidywane, spowodowane trzema głosami lub kontekstami różnice opinii o tych samych kwestiach w poszczególnych ankietach. Przewidywane „postawy" przedstawia tabela 6.1 (jej puste rubryki oznaczają, że dany głos uznano za niemający związku z daną tezą i dlatego w badaniu nie pyta on o nią). Research Surveys Great Britain (RSGB), krajowa organizacja zajmująca się badaniami opinii publicznej, prowadziła to badanie przez trzy kolejne tygodnie na grupach po tysiąc osób na każdy głos. Każde badanie obejmowało reprezentatywną grupę dorosłych mężczyzn i kobiet zamieszkałych na terenie Anglii i w wieku co najmniej 16 lat. Wybrano ich w co najmniej 130 punktach i ankietowano w ich domach. Respondenci stanowili „taki sam" skład każdego tygodnia, chociaż grupy obejmowały inne osoby. Przed analizą danych usunięto wyniki „nie wiem", a inne odpowiedzi przedstawiono tak, że wyniki dodatnie i ujemne odpowiednich wersji każdej kwestii odnosiły się do zgody lub niezgody w danej kwestii (dla pewnych kwestii + i - zamieniono, by zapewnić możliwość bezpośredniego porównania). Skalę ustalono pomiędzy +2 i -2 (szczegółowe wyniki zob. Macnaghten 1995). Ogólnie mówiąc, badanie potwierdziło hipotezę, że kontekst lub głos znacząco wpływa na ujawniane postawy w kluczowych Przyroda jako wiejska okolica 261 Tabela 6.1. Przewidywane postawy wobec dylematów przy poszczególnych glosach głos 1 glos 2 głos 3 (rozwój (cicha (ucieczka gospod.) rekreacja/ i wolność) dylemat wypoczynku /piękno) 1 rolnicy mogą pobierać opłaty więcej za mniej za mniej za 2 powszechne prawo do poruszania się mniej za więcej za 3 nieograniczone korzystanie z aut więcej za mniej za więcej za 4 dozwolone nowe inwestycje więcej za mniej za więcej za 5 dozwolone hałaśliwe sporty więcej za mniej za więcej za 6 dozwolone festiwale New Age mniej za więcej za 7 narodowe normy dla inwestycji więcej za mniej za aspektach kwestii wsi i tego, co uważa się za jej zagrożenie. Jedyny wyjątek dotyczył pierwszej kwestii: czy rolnicy powinni pobierać opłaty za wstęp na ich teren. Respondenci w kontekście wszystkich trzech głosów dali wyraz negatywnemu stosunkowi do tej sugestii w mniej więcej tym samym stopniu. W stosunku jednak do pozostałych sześciu kwestii badanie wykazuje zasadnicze uzależnienie opinii od głosu: • zachodzi wielka różnica w zakresie wyrażanej opinii o prawie do swobodnego przemieszczania się: głos pro-wolnościowy powoduje silne wsparcie prawa, głos optujący za spokojem generuje wyraźną opozycję; • głos optujący za spokojem rodzi wyraźną niechęć do nieograniczonego użytkowania samochodu na terenach wiejskich i opinię, że użytkowanie to stanowi istotne zagrożenie dla nich; pozostałe dwa głosy generują postawę znacznie bardziej ambiwalentną; • głosy propagujące inwestycje i wolność generują poparcie dla nowych inwestycji w turystykę na terenach wiejskich bez obawy, że mogłyby stanowić jakieś szczególne zagrożenie, gdy tymczasem głos za spokojem rodzi silną opozycję wobec takich inwestycji; • głos popierający spokój przynosi bardzo wyraźny sprzeciw wobec hałaśliwych sportów, podróżników New Age i festiwali, a dwa pozostałe głosy są dość ambiwalentne; • głos za inwestycjami rodzi silne poparcie narodowych norm jakości w zakresie inwestowania w branżę turystyczną, a głos propagujący spokój generuje wyraźną opozycję wobec takich norm. 262 Alternatywne przyrody Tak więc istnieje wyraźny rozrzut opinii uzależniony od trzech głosów. Jest to uderzający wynik. Tę samą kwestię rozumie się inaczej, jeśli ukazać ją w innym kontekście. We wszystkich kwestiach z wyjątkiem pytania, czy rolnicy powinni mieć możność pobierania opłat za wstęp na ich teren, różnice opinii wypowiadanych zależnie od głosu są największe. Badanie pokazuje zakres, w jakim te same osoby będą często zajmować diametralnie przeciwstawne stanowisko w tej samej kwestii dotyczącej wsi, jeśli taka kwestia zostanie ujęta w innych pojęciowych ramach lub przez inny głos. W innej pracy twierdziliśmy, że różne brytyjskie agencje rządowe przyjmują implicite, iż ludzie mają różne hierarchie potrzeb w zakresie wiejskiego wypoczynku (Clark et al. 1994a). Sugerowaliśmy, że Sports Council zakłada potrzebę wypoczynku w aktywnej formie opartych na współzawodnictwie i zorganizowanych dyscyplin sportowych, Countryside Commission zakłada potrzebę wypoczynku opartego na aktywnościach biernych, spokojnych i indywidualnych, a English Tourist Board - opartego na „wskaźniku korzyści" i standardzie usług w zamian za konsumpcję usług na terenach wiejskich. Zamiast jednak twierdzić, że potrzeby te uzupełniają się (stanowisko podkreślane obecnie przez rządowe agencje zajmujące się wypoczynkiem wiejskim, takie jak Countryside Commission [1991], English Tourist Board [1991] i Sports Council [1991]), uważamy, że te różne potrzeby reprezentują sprzeczne przedstawienia przestrzeni wytworzone przez poszczególne agencje. I opisane pokrótce w tej części rozdziału badanie potwierdza tę argumentację pokazując, że ludzkie potrzeby i oczekiwania względem przyrody i środowiska są o wiele bardziej ambiwalentne, niż zakładano dotąd w badaniach dotyczących działań politycznych. Nasza argumentacja nie ma sugerować, że niejednoznaczne odpowiedzi respondentów dowodzą po prostu, iż człowiek jest na ogół niepewny swoich postaw. Taka interpretacja dałaby agencjom publicznym asumpt do polityki „bierz co chcesz" lub po prostu do usprawiedliwienia tego, że nic nie robią. My natomiast uważamy, że agencje rządowe i sektor prywatny powinny być bardziej wrażliwe na ambiwalencje życia publicznego w kwestii wsi i właściwych form wypoczynku. Niezbędna jest identyfikacja uwarunkowań kulturowych, które w pierwszej kolejności rodzą takie niejednoznaczne rozumienie, jakie staraliśmy się pokazać w tej książce. To podejście może przyczynić się do rozjaśnienia nowego sporu o proponowany zakaz polowań na lisy i do pokazania, jak przeciwnicy zakazu sku- Przyroda jako wiejska okolica 263 tecznie ujęli dyskusję w ramy spolaryzowanej walki między miastem a wsią. W szczególności takie organizacje zajmujące się „oficjalnymi" przedstawieniami przestrzeni wiejskiej powinny uwzględnić wyjątkową mnogość ludzkich aspiracji do przygody, sportu, festiwali, niespodzianki, spokoju, cudownych widoków, ryzyka itd. i na pewno nie traktować wsi jako w pierwszej kolejności rynku, na którym wszystko, co zostanie zorganizowane, może uzyskać cenę i zostać przekazane dalej na rynek. Taka pogłębiona refleksyjność może się pojawić tylko wtedy, gdy oficjalne przedstawienia przestrzeni będą odpowiadać szerszemu spektrum rywalizujących praktyk przestrzennych oraz przestrzeni przedstawienia wsi. Oficjalne agencje w wysokim stopniu nie doceniły głębi kulturowych napięć w takich kluczowych obszarach wiejskiego wypoczynku (Clark et al. 1994b). Brak dyskusji w tych obszarach dowodzi nie tylko tego, że takie kwestie wydostały się spod powierzchni działań istniejących statutowych agencji, ale też tego, że w każdym z tych konfliktów odzwierciedlają się szersze i nieuchwytne lęki o przestrzeń wsi w społeczeństwach postindustrialnych. Tak więc konfliktów o „prawo do poruszania się", „podróżników New Age" lub „lokalną niepowtarzalność" po prostu nie da się jednoznacznie uchwycić idiomami „urody", „krajobrazu", „sportu" lub „zapewnienia obsługi". Wymagają one raczej alternatywnych przestrzeni przedstawienia bardziej adekwatnych do wielokształtnych i sprzecznych ludzkich aspiracji i sensów. W końcowym podrozdziale spróbujemy zapewnić takie pojęcie, podejmując badanie kilku praktyk przestrzennych, jakie starano się rozwinąć w przestrzeni wiejskiej. Takie praktyki nie są „naturalne" dla terenów wiejskich. Wchodzenie na wzgórze dla samego wchodzenia nie jest bardziej naturalne odjazdy szybką motorówką po jeziorze Windermere czy jazdy na nartach w Alpach, nawet jeśli takie praktyki mają ogromnie rozbieżne skutki fizyczne. Wszystko to są różne praktyki i pociągają specyficzne uprzestrzennienie. Musiały one zostać ukształtowane, uzyskać instytucjonalną formę i wejść w skład przebiegających we współczesnych społeczeństwach złożonych procesów odróżniania, wyróżniania oraz próbowania. To właśnie te złożone procesy organizacyjne i kulturowe generują i utrwalają ambiwalencje oraz sprzeczności ukazane przez nas jako integralnie zawarte w strukturze ludzkich uczuć dotyczących wsi, pokrótce opisanych w zreferowanym tu badaniu. 264 Alternatywne przyrody Praktyki przestrzenne w wiejskich okolicach W tym i innych rozdziałach poddaliśmy krytyce różne rodzaje badań za ich skłonność do abstrakcji - za brak ulokowania ujawnionych ludzkich postaw i działań w stosunku do przyrody i środowiska w kontekście specyficznych praktyk społecznych, w które osoby te są zaangażowane. W ten sposób ludzkie postawy i działania wyrywa się ze strumienia życia społecznego. Takie praktyki społeczne są, jak podkreślaliśmy w rozdziale 1, ucieleśnione, czasowe oraz przestrzenne. W podsumowaniu obecnego rozdziału rozważymy niektóre takie praktyki, a w nawiązaniu do Lefebvre'a będziemy je nazywać „praktykami przestrzennymi". Nasza szersza teza powiada tu, że nie ma jednej abstrakcyjnej wsi - są tylko specyficzne wsie stworzone i konsumowane w niektórych społeczeństwach w kontekście różnych praktyk przestrzennych. Te różne wsie często silnie kontrastują ze sobą. Napotkaliśmy taki kontrast zauważając, że pewne obszary ziemi odpowiednie do przestrzennej praktyki rolnictwa przeobrażano w XVI 11-wiecznej Anglii w krajobrazy do wizualnej konsumpcji. Wordsworth (1984) w swoich listach z roku 1844 jest przeciwny budowie kolei w rejonie Kendal i Windermere, podkreślając przy tym, że idea krajobrazu jest uderzająco nowa. Pisze, że wcześniej podróżujący w Alpy nie wspominali ich piękna czy wzniosłości. Z jednym tylko wyjątkiem, każdy angielski podróżnik dostrzega „przepastne skały i góry ... budzące niechęć i lęk" (1984: 188). Wordsworth cytuje też kobietę, u której w młodości wynajmował pokój; mówiła ona, że dziś każdy „ciągle mówi o widokach; kiedy ja byłam młoda, nie było nic takiego" (Wordsworth 1984: 188). Ponadto utrzymuje on, że aż po zaawansowany wiek XVIII stodoły i inne zabudowania stawiano przed domem „niezależnie od tego, jak piękny krajobraz można by oglądać z jego okien" (1984: 188). Dlatego „żywe postrzeganie romantycznej scenerii nie jest przyrodzone rodzajowi ludzkiemu ani też nie stanowi koniecznej konsekwencji gruntownego nawet wykształcenia" (1984: 188-189). Potem poddaje krytyce masową turystykę, „przenoszenie zbiorowo dużych grup niewykształconych osób do pewnych miejsc", czyni to zaś głównie dlatego, że uważa, iż takim osobom będzie brakować „procesów kultury lub okazji do poniekąd typowych obserwacji" (1984: 191, 189). Główną rzeczą jednak, którą należy tu podkreślić, jest to, że Wordsworth utrzymuje, iż sama idea krajobrazu jest nowa. Przyroda jako wiejska okolica 265 Milton (1993b) opracowała rozróżnienie pomiędzy dyskursami a praktykami tak zwanych przez nią „ziemi" i „krajobrazu". Ten pierwszy termin oznacza konceptualizację kraju jako fizycznego, namacalnego zasobu, który można orać, obsiewać, wypasać na nim i go zabudowywać. Jest to miejsce pracy, pojmowane raczej funkcjonalnie niż estetycznie. Jako namacalny zasób, „ziemię" można nabywać i sprzedawać, dziedziczyć i pozostawiać w spadku dzieciom bezpośrednio lub za pośrednictwem przepisów prawnych, którymi z czasem objęto użytkowanie ziemi. Taką ziemię „rolnik" może osobiście posiadać i obrabiać lub też własność i zarządzanie mogą być rozdzielone. W wielu przypadkach praca na roli, praca w domu i wypoczynek występują w bardzo bliskiej przestrzennej odległości. Mieszkanie w gospodarstwie rolnym oznacza udział we wzorcach życiowych, zgodnie z którymi aktywności wytwórcze i nieproduktywne tworzą zgodną całość ze sobą i z pewnymi fragmentami ziemi, której historia i geografia często będzie znana aż po najin-tymniejsze szczegóły. Pojęcie zamieszkiwania u Heideggera (1977) dobrze oddaje praktykę „ziemi", gdy ludzkie podmioty są wyraźnie w jedności ze swoim środowiskiem (zob. też Thomas 1993: 27-29). Świat tak zbudowany „na ziemi" jest częścią ludzkiego zamieszkiwania. Ludzi i rzeczy nie dzieli żaden dystans, występuje pomiędzy nimi zaangażowanie zrodzone przez użytkowanie ziemi, a nie na drodze zdystansowanych i oderwanych relacji z krajobrazem. Wszelako trzeba tu zauważyć, że ziemia pociąga też wzorce zamieszkiwania w nieusuwalny sposób umiędzynarodowione, jak to odnotowaliśmy w rozdziale 5, w którym zarysowujemy ideę zamieszkiwania w kontekście globalnym. Każde gospodarstwo i jego praktyki zależą od zmian cen na światowym rynku i od najnowszych dyrektyw UE. Gospodarstwa wchodzą w skład złożonych sieci rynków i państw. Taka „ziemia" i zamieszkiwanie jej nie zapewniają też pełni praw do własności i zarządzania nią. Ktoś zupełnie obcy może egzekwować historyczne prawo do chodzenia po ziemi uprawnej, często w pobliżu miejsc zamieszkanych, lub może dążyć do zakazania pewnych praktyk spędzania wolnego czasu, uważanych przez miejscową ludność za część ziemi i zamieszkiwania jej. Jednocześnie inni obcy mogą dążyć do regulacji wyglądu ziemi w zgodzie z określonymi estetycznymi koncepcjami „krajobrazu" niezależnie od tego, czy będzie to funkcjonalnie właściwe dla „ziemi". Tak więc przestrzenna praktyka „ziemi" może być sprzeczna z takąż praktyką „krajobrazu". Ta ostatnia ma nieuchwytne fizycznie 266 Alternatywne przyrody zasoby, których definiującym rysem jest wygląd wynikający z tej czy innej wersji spojrzenia (Milton 1993b). Pojęcie krajobrazu eksponuje wypoczynek, relaks i wzrokową konsumpcję wiejskich okolic. Pod koniec XX wieku krajobrazy uchodziły za wspólną własność, swoisty „majątek narodowy". Uważa się, że powinny być dostępne wszystkim, którzy chcą patrzeć - albo krótko spojrzeniem obserwującym, albo kontemplacyjnie, podczas przedłużonego spoglądania. Takie krajobrazy spotyka się na wiele sposobów, w czasie spaceru, jazdy samochodem, wspinaczki, fotografowania itd. Przyjmuje się, że jeśli ktoś może dotrzeć do krajobrazu za pomocą jednej lub wielu tych przestrzennych praktyk, to powinien mieć możność wizualnego skonsumowania go, jak to omawialiśmy w rozdziale 4. Prawa ucieleśnione w krajobrazie dotyczą też przyszłych pokoleń, które stanowią potencjalnych widzów oglądających krajobraz, nie zaś tylko aktualnych właścicieli danego skrawka ziemi. Zwłaszcza prawa sformułowane przez ruch ochrony środowiska uwzględniają potencjalnych widzów oglądających krajobraz w odległej często przyszłości, nie zaś tylko prawa tych, którzy aktualnie „zamieszkują" dany fragment ziemi. Te konkurencyjne dyskursy i praktyki ziemi i krajobrazu przybierają postać skrajnej sprzeczności w przypadku pewnych przestrzennych praktyk, na mocy których poszukujący doświadczenia krajobrazu „zamieszkują" na danej ziemi. Jest wiele odmian takich praktyk. Możemy je podzielić wedle tego, jak tacy „krajobrazowcy" zasiedlają ziemię, jak długo na niej pozostają, jakie inne zmysły zatrudniają, jaką zmysłową ingerencję powodują, czego żądają podczas podziwiania krajobrazu, jakie praktyki obsługiwania ich generują na rynku, jak poruszają się po ziemi i jakiego rodzaju spojrzenie chcą realizować. W pozostałej części tego rozdziału bardzo skrótowo scharakteryzujemy niektóre takie przestrzenne praktyki i wskażemy na pewne konsekwencje, jakie one rodzą dla wsi i dla stosunków produkcji i konsumpcji w takich przestrzeniach. Wszędzie tu staramy się ukazać zakorzenione przestrzennie procesy, na mocy których zaczęto wytwarzać i konsumować „wieś". Zaczniemy od najbardziej chyba oczywistej praktyki, jaką jest chodzenie. W ciągu wieku XIX w Anglii coraz wyraźniej było ono uznawane za rzecz wyboru raczej niż coś, co trzeba podejmować z konieczności. Ponieważ ze względu na rozwój różnych form transportu zwykli ludzie w coraz mniejszym stopniu byli zmuszeni do chodzenia, chodzenie pieszo przestano uważać za dowód ubóst- Przyroda jako wiejska okolica 267 wa. Podobnie idących pieszo kobiet nie uważano już za kobiety lekkich obyczajów, jak to działo się wcześniej (chyba że chodziło o kobiety uczestniczące w pielgrzymkach). Hewison (1993) zręcznie charakteryzuje pieszych (tj. „włóczęgów") sprzed wieku XIX: ... gdy Szekspirowski król Lear opuszcza dwór, by udać się na wrzosowisko, nie spotyka turystów w czapkach z pomponem i martensach, którzy rozkoszują się wędrówką przez wrzosowiska. Znajduje się wśród nagich, głodujących i obłąkanych, wykluczonych ze społeczeństwa na tym wrogim pustkowiu. Wallace (1993) uważa, że przedstawione poniżej czynniki zmieniły materialny i ideologiczny charakter chodzenia (Bunce 1994: rozdz. 4). Zmiany w środkach transportu od końca XVIII wieku, zwłaszcza drogi z punktami opłaty myta, a potem kolej żelazna, stopniowo zatarły kojarzenie chodzenia z koniecznością, ubóstwem i włóczęgostwem. Szczególnie kolej przyczyniła się do popularyzacji „pieszych wędrówek" i socjalistycznych akcji na rzecz dostępu do łona przyrody. Ponadto różnorodność rodzajów transportu pozwalała w coraz większym stopniu porównywać i różnicować formy mobilności i dostrzegać czasem zalety wolniejszego pokonywania odległości. Zmiany w rolnictwie zagrażały istniejącym prawom do użytkowania dróg, które zwłaszcza chodzący pieszo chętnie widzieliby otwarte dla regularnego użytku. Rozwijał się też nowy, „pery-patetycki" dyskurs, który w coraz większym stopniu reprezentował piesze wycieczki jako doświadczenie edukacyjne, odświeżające dla jednostek i społeczeństwa. Wallace uważa, że taka praktyka chodzenia „zachowuje jakiś fragment lokalnych topografii w obliczu rozległych, ogólnonarodowych fizycznych zmian, w konsekwencji zaś częściowo zachowuje strony domniemanego rozkwitu idealnych wartości rolniczej Anglii", obejmujących, rzecz jasna, wartości raczej krajobrazu niż ziemi (1993: 12). W ciągu XIX stulecia coraz bardziej doceniano estetyczne powody odbywania pieszych wędrówek. Żywo rozpowszechniał się zwyczaj pieszych wycieczek - a brało się to z popularnego przekonania, że chodzenie pieszo przynosi korzyść osobistą i społeczną („wyprawy piesze" jako takie uważa się niekiedy za wynalazek XIX--wiecznych miast). Ponadto zastosowany przez Wordswortha termin „excursion", „wycieczka" „eks-kurs", dobrze oddaje zdyscyplinowaną i zorganizowaną odmianę chodzenia (zob. Wallace 1993: rozdz. 3). Używa on go na oznaczenie pieszej wycieczki. Idący nie 268 Alternatywne przyrody błąka się bez celu lub w społecznie destruktywny sposób. Wędrowiec zawsze wraca ścieżkami, po których już chodzono. Zapewnia to łączność i stabilność, w szczególności zaś zawiera intencję powrotu. Wallace (1993: 122) interesująco rozważa pojęcie „wędrowca" u Wordswortha; nie ma ono oznaczać usunięcia się ze wspólnoty, lecz świadomą, ukierunkowaną pracę podjętą w celu odbudowy jednostki i domu. Efektowny przykład, jaki dali zwłaszcza Wordsworth i Coleridge w Lake District, zainspirował piesze wędrówki im współczesnych, a potem wielu w miarę zamożnych osób w XIX stuleciu. Odległości, jakie przebywali intelektualiści tamtej epoki, były imponujące: William Hazlitt twierdził, że pokonuje 40-50 mil dziennie, De Quincey przemierzał tygodniowo 70-100 mil, a Keats najwyraźniej przeszedł 642 mile podczas swojej wyprawy do Jezior i Szkocji (Wallace 1993: 166-167). W połowie wieku „najwyższa warstwa angielskiego społeczeństwa uważała wycieczki piesze za wartościowe doświadczenie edukacyjne" (Wallace 1993: 168). Zostało ono przypisane „klasom intelektualnym", które zaczęły tworzyć dość złożone uzasadnienia, „perypatetycką teorię" opartą na przekonaniu, że przyroda odradza wędrowca. W ciągu XX wieku teorię tę podejmują i modyfikują inne klasy oraz grupy społeczne, zwłaszcza w okresie międzywojennym. Mat-less (1995) pokazuje, że wypoczynek pod gołym niebem w ogóle, a turystyka piesza w szczególności zyskały nową skalę i nowy zakres. „Nienaturalny" charakter takiego chodzenia dla wypoczynku uwidacznia jego specyfika przestrzenna, jak tego dowodzi angielski Lake District. Region ten otaczają niegdyś ważne miasta przemysłowe, które pod wieloma względami są marginalne nawet dla marginesów Anglii (Barrow, Cleator Moor, Workington, Whiteha-ven; zob. Urry 1995b: rozdz. 13). Na podstawie materiałów etnograficznych Chapman następująco podsumowuje hipermarginal-ność tych terenów zachodniej Kumbrii: Tereny te wyraźnie nie należą do Lake District. ... Zdecydowana większość brytyjskiej populacji wie o nich mało lub zgoła nic. ... Ich istnienie, co najważniejsze, ledwie sobie uświadamia większość odwiedzających „Jeziora". ... Setki tysięcy spoglądają ponad nimi ze szczytów tej krainy jezior, ale wzrok mają utkwiony w horyzoncie. (1993: 197) Ich wzrok spoczywa na krajobrazie, a nie na ziemi i jej formach zamieszkiwania. Chapman opisuje swoje zejście do jednego z tych miast, Cleator Moor (ii. 6.1) w stroju właściwym dla wędrówek po Przyroda jako wiejska okolica 269 Ilustracja 6.1. Cleator Moor: na obrzeżach Lake District (zdjęcie: John Urry) Lake District, to znaczy w bryczesach, butach górskich, kolorowych skarpetkach, pomarańczowej pelerynie i z plecakiem. Zamiast czuć się swobodnie, jak po zejściu z jakiejś niewysokiej góry Lake District do Ambleside lub Keswick, czuł się skrajnie nie na miejscu. Miał na sobie coś, co w Cleator Moor mogło uchodzić za przebranie - dosłownie wyszedł poza Lake District i właściwy mu sens miejsca i stosownych praktyk przestrzennych, a mianowicie pieszej turystyki. Lake District stanowi ... locus dassicus wyrafinowanego i uprzywilejowanego wypoczynku, zamożny, rustykalny i piękny, narodowe poletko dla zdrowych i myślących, z kamiennymi hotelami w rododendronowych parkach. Zachodnia Kumbria, a Cleator Moor w szczególności, przedstawia sobą zdewastowany i nieciekawy krajobraz upadku i odpływu przemysłu, krajobraz wysokiego bezrobocia. (Chapman 1993: 205-206) Najobszerniejszą dyskusję pojęciową pieszej wędrówki zawiera de Certeau (1984). Autor ten uważa chodzenie za konstytutywne dla miasta w takim samym stopniu jak akty mowy są konstytutywne dla języka. W szczególności odróżnia on strategie chodzenia od jego taktyk. Te pierwsze opierają się na zwycięstwie przestrzeni 270 Alternatywne przyrody nad czasem lub na, by tak rzec, zwycięstwie praktyki przestrzennej i wizualnych przedstawień przestrzeni nad przestrzeniami przedstawienia. Strategie obejmują dyscyplinowanie i regimentację, oparte na pojęciach określających, jakie aktywności i sposoby chodzenia są właściwe w danych przestrzeniach. Taktyki natomiast polegają na chwytaniu okazji, jakie pojawiają się od czasu do czasu w mieście. Służą do konstytuowania przestrzeni przeżywanej, są improwizacyjne i nieprzewidywalne (zob. też Edensor 1996). Chodzenie jest tu uprzywilejowane - inspiruje je cała obfitość pragnień i celów biorących się z wewnętrznych relacji między ruchem cielesnym, fantazją, pamięcią i tkaniną. Piechurzy i chodzenie nadają więc kształt przestrzeni, tworząc nowe praktyki przestrzenne i przestrzenie przedstawienia. To tworzenie nowych przestrzeni najlepiej pokazano w przypadku „hauss-mannizacji" Paryża (zob. oczywiście Berman 1983). Miasto zaczęło należeć do tych, którzy byli zdolni je konsumować chodząc po nowych bulwarach, mijając i odwiedzając jasno oświetlone sklepy czy kawiarnie, kalejdoskop, który się zmienia, wiruje, oszałamia (Green 1990: 75). Tacy flaneurs potrafili ekstatycznie oddawać się tłumowi, jak trafnie pisze Baudelaire. Jednakże chodzenie było, rzecz jasna, czymś zupełnie innym dla paryskich kobiet-robotnic z końca XIX wieku. Tłum był dla nich źródłem zagrożenia; żyły one niemal dosłownie na ulicy; uważano, że są seksualnie dostępne jako prostytutki, a nowe miasto przytłaczało je rozmiarami i wspaniałością (zob. Edholm 1993). Na podstawie badań nad praktykami chodzenia w Tadż Mahal Edensor (1996) doszedł do wniosku, że de Certeau nadmiernie eksponuje subwersywne i wyzwalające taktyki chodzenia. Uznał, że praktyki chodzenia w „enklawach przestrzeni turystycznych" są zupełnie odmienne niż w przeciwstawnych „niezorganizowanych przestrzeniach turystycznych". W tych pierwszych chodzenie jest dość łatwe i uporządkowane. Przepływ ruchu jest szybki, a jasne funkcje poszczególnych stref wykluczają pomyłkę. Rozmaitego typu obsługa odpowiada za kierowanie praktykami chodzenia gości, którzy skądinąd często wiedzą już, jak we właściwy sposób przemieszczać się po takich rejonach. Przestrzeń góruje nad czasem i, wbrew de Certeau, fantazja, pamięć i pragnienie mają niewiele okazji do taktycznej subwersji. Piesze wędrówki po wiejskich okolicach często przybierają regulowaną formę, w Wielkiej Brytanii egzekwowaną przez „kodeks wiejski", strażników parkowych i liczne mapy, Przyroda jako wiejska okolica 271 przewodniki oraz oznakowania, które kierują na odpowiednie ścieżki i pozwalają nimi wrócić. Często też informuje się o trudności poszczególnych tras, a na terenach górskich zaleca się pozostawianie w hotelu informacji o trasie podjętej wycieczki. Istnieje rozwinięta choreografia chodzenia, która uczy poruszać się w określony sposób (zob. Edensor 1996: rozdz. 3; Shields 1991: 53). Natomiast ruch po niezorganizowanych przestrzeniach turystycznych, zwłaszcza plecakowych, zwykle będzie od samego początku mniej zaprogramowany. Chodzenie może być bardziej improwizowane i pociągać za sobą żywe spotkania z nader zróżnicowanymi i zakłócającymi tę praktykę elementami. Miejscowa ludność będzie często starała się przeszkodzić ruchowi po pewnych przestrzeniach, i trudno będzie uniknąć fizycznego kontaktu. Kontakt z pojazdami i zwierzętami też będzie nieunikniony. Trajektorie turystów będą istnieć obok miejscowych ścieżek i przecinać się z nimi. Edensor uważa, że rodzi to mniej sztywne ułożenie ciała podczas marszu i bardziej przypadkowe wędrowanie i biwakowanie, nawet aż po poszukiwanie ryzykownych środowisk i gubienie drogi. Można więc wyobrazić sobie, że wędrowanie pośród wiosek indyjskich miałoby wiele z tych cech w przeciwieństwie do o wiele bardziej przypominających przestrzeń-enklawę angielskich wiejskich okolic. To wszelako także nadmiernie upraszcza wielość taktyk i strategii, jakie można by zastosować w przestrzennej praktyce. Na przykład widać, jak wielu turystów plecakowych odwiedza te same miejsca nawet w Indiach, zwykle wraz z turystami z innych krajów, przyswajając sobie widoki za pośrednictwem ograniczonych przestrzeni przedstawienia. Można też dostrzec nową gamę praktyk, które starają się wyjść poza sformalizowane przedstawienia przestrzeni angielskiej wsi, jak na przykład praktyki wykorzystywane podczas imprez rave i festiwali. Edensor (1996: rozdz. 6) opisuje też praktyki chodzenia miejscowych Hindusów odwiedzających Tadż Mahal. Szczególnie interesująca jest jego obserwacja muzułmanów. Starają się oni pozostawać tam dłużej niż reszta miejscowej ludności i traktują obiekt z wyjątkową rewerencją. Długo chodzą po jego terenie, czytają ko-raniczne napisy (co prawie wszyscy zachodni turyści zupełnie pominą, jakiekolwiek byłyby ich praktyki chodzenia). Ich wzrok jest pełen „nabożnego szacunku", gdy powoli obchodzą mauzoleum lub siedzą na marmurowym tarasie, kontemplując w milczeniu. Edensor podsumowuje ich praktyki chodzenia: 272 Alternatywne przyrody ... ruch muzułmanów odbywa się według celowego i przewidywalnego przestrzennego wzorca, ale różni się od ukierunkowanych tras zachodnich grup wycieczkowych, zawiłego kursu turystów z plecakami i ... dróg innych miejscowych turystów. (1996: 247) Inne pokrewne praktyki chodzenia obejmują oczywiście wchodzenie na wzgórza i zdobywanie szczytów górskich, co narodziło się w europejskich Alpach i rozpowszechniło w innych krajach. Najbardziej uderzającym przykładem tego, jak wspinaczka górska stała się częścią turystyki masowej, jest Mount Everest. Zdobywanie go ma w ofercie tyle instytucji turystycznych, że na początku lat 90. jednego dnia szczyt osiągnęło 32 uczestników wypraw (Weaver 1992). Co więcej, 10 tys. osób rocznie dociera do bazy pod Everes-tem na wysokości 6 tys. m n.p.m. W konsekwencji, jak ustalono, pod Mount Everestem zalega co najmniej 60 ton śmieci. Uważa się, że treking na Everest stał się nawet elementem tożsamości Hollywood jako swoisty rytuał przejścia dla największych gwiazd. Wspólna dla chodzenia i wspinaczki jest idea wysiłku. Przyjmuje się, że dany obiekt przyrodniczy tylko wtedy zostanie właściwie doceniony, gdy potrzeba wysiłku wspięcia się nań lub dostania się do niego; termin travel, „podróż", pochodzi w końcu od travail, „praca" (zob. Buzard 1993). Tę ekspozycję wysiłku dobrze pokazuje Barthes'a (2000) analiza Guide Bleu, Niebieskiego przewodnika. Barthes uważa, że Przewodnik łączy w sobie trzy właściwości: kult przyrody, purytanizm i ideologię indywidualistyczną. Moralność wiąże się z wysiłkiem i samotnością. Pewne zatem praktyki społeczne tylko wtedy uważa się za właściwe w przyrodzie lub w procesie poznawania jej, gdy pociągają za sobą mniej lub bardziej samotne dokonanie, zwłaszcza w zakresie pokonania nierówności terenu, gór, wąwozów, strumieni itd. Barthes zauważa, że Przewodnik podkreśla „odrodzenie w czystym powietrzu, idee moralne u stóp gór, zdobywanie szczytów jako postawfę] obywatelsk[ą] itd." (2000: 157) Takie praktyki nie mogą więc pokonywać dystansu bez problemu i wysiłku. Aby doświadczyć przyrody, jednostka musi podróżować i dlatego te różne przestrzenne praktyki implikują długi i często bardzo powolny ruch; do pewnego stopnia powolność jako taką wysoko się ceni. Trzeba też zauważyć, że wiejskie okolice zostały częściowo przebudowane na podłożu tych praktyk i prób stworzenia praktyk, które wymagałyby takiego wysiłku. Wszelako istnieje, rzecz jasna, nader rozległa gama praktyk przestrzennych, nowych sposobów „zamieszkiwania" na wsi, które Przyroda jako wiejska okolica 273 wcale nie są powolne. Dyliżans, kolej żelazna, rower, autokar, motocykl, zwłaszcza zaś samochód osobowy są źródłem nowych, destrukcyjnych form praktyki przestrzennej w okolicach wiejskich. Nasze zainteresowanie takimi zjawiskami płynie z tego, co Thrift (1996) nazywa nową „strukturą uczucia" w akademii skupionej na „mobilności". Te nowe mobilności w różny sposób wymagają maszyn, które przenoszą ludzi przez wiejskie okolice. Maszyny te znów w połączeniu z ludźmi wpływają na zrestrukturyzowaną aktywność, która nie jest ani tylko maszyniczna, ani tylko ludzka, lecz stanowi złożony związek obejmujący obie strony. Tworzą one sferę nazwaną przez Lyotarda (1992) „nieludzką". Teoretyczne ujęcie tej sfery każe odrzucić charakterystyczne dla zachodniej myśli odróżnienie sfery ludzkiej od pozaludzkiej; podkreślić, że przedmioty nie są tylko obiektami do percepcji przez ludzki podmiot; pokazać, że w świecie prócz ludzi są także inni „aktorzy"; zidentyfikować liczne zjawiska, które łączą własności historycznie uważane za osobne, odpowiednio fizyczne i ludzkie; odrzucić granice człowieka w sensie granic narzucanych przez jego skórę z racji rozpowszechnienia różnych technik protetycznych; prowadzić ogólniejszą analizę rozwoju kultury cyborgów, która znosi ustalone tożsamości płciowe i inne; zrozumieć, że maszyny są kłopotliwymi towarzyszami, a nie tylko wszechmocnymi przyrządami; uświadomić sobie, że tak zwane przedmioty mogą w istocie mieć ludzkie właściwości (wirus komputerowy); wreszcie, zbadać wyodrębnione przez Ha-raway (1991) „zespoły maszyniczne" cielesnych podmiotów, maszyn, tekstów i metafor organizujących i reorganizujących społeczną praktykę (zob. Bijker i Law 1991; Latour 1993; Michael 1996; Thrift 1996). Poniżej rozważymy dwie nowe praktyki maszyniczne: wprowadzenie kolei żelaznej w XIX wieku i rozwój kultury automobilowej na początku wieku XX w Wielkiej Brytanii oraz w Ameryce Północnej. Pierwsza z tych praktyk była oczywiście wyjątkowo ważna dla ukształtowania struktury współczesnej świadomości (zob Schivel-busch 1986; Thrift 1996; zob. też rozdział 4 powyżej o pokrewnym „wynalazku" fotografii). Rozwój kolejnictwa wyniósł maszynerię na pierwszy plan codziennego ludzkiego doświadczenia poza miejscem pracy. Niewiarygodnej mocy mobilny przyrząd mechaniczny stał się dość swojskim elementem dnia codziennego, zwłaszcza na wsiach lub może w ich okolicach. Epoka kolei stworzyła jedno z najbardziej charakterystycznych doświadczeń współczesnego 274 Alternatywne przyrody świata, restrukturując w przypadku wielu osób stosunki pomiędzy przyrodą, czasem i przestrzenią. Sama budowa linii kolejowej w swoisty sposób spłaszczała i podporządkowywała sobie wiejskie okolice. Podróżni byli przemieszczani w przestrzeni, jak gdyby byli zwykłymi paczkami. Pociąg był pociskiem, który przebijał krajobraz po poziomym prostym torze przez mosty i nasypy, wykopy i tunele. Krajobraz zaś był oglądany raczej jako szybkozmienny ciąg ujętych w ramy widoków niż jako rzecz do kontemplacji, szkicowania lub malowania. Jak zauważa Nietzsche o końcu XIX wieku: „każdy jest jak podróżny, który poznaje kraj i ludzi z okna pociągu" (cyt. za Thrift 1996: 286). Obcych sobie pasażerów grupowano licznie w zamkniętej przestrzeni, w związku z czym musiały się rozwinąć nowe formy zachowania społecznego dystansu. Szybkość ruchu kolejowego sprawiała, że składankę lokalnych miar czasu trzeba było zastąpić unormowanym czasem opartym na Greenwich (zob. rozdział 5 powyżej). A nadzwyczajna moc mechaniczna kolei tworzyła własną przestrzeń, łącząc wszelkiego rodzaju miejsca w coraz bardziej złożone i rozległe systemy połączeń. Poszczególne miejsca zaczęto rozpoznawać jako po drodze do... lub w drodze z... jakichś innych miejsc. W roku 1839 pisano, że jeśli kolej żelazna upowszechni się w całej Anglii, to ludność ... przybliży się do siebie o dwie trzecie czasu, który ją teraz dzieli. ... Jeśli odległości będą tak maleć, to powierzchnia naszego kraju zacznie się niejako kurczyć, aż stanie się nie większa niż jedno wielkie miasto. (cyt. za Schivelbusch 1986: 34; zob. też Harvey 1989 ogólniej o kompresji czasoprzestrzeni) Takie pociski pędzące przez kraj rodziły ogromny lęk, i to niewątpliwie wywołało romantyczne reakcje na tego rodzaju „inwazję prędkości". Jak utrzymuje Ruskin: „wszelka podróż staje się tym nudniejsza, im jest szybsza" (cyt. za Liniado 1996: 6; zob. Thrift 1996: 264-267). Prędkość wraz ze swoimi skutkami stanowiła też problem, gdy pod koniec XIX wieku pojawiły się pierwsze automobile (zob. Liniado 1996 o poniższym). W tym okresie konstruowano różne rodzaje samobieżnych pojazdów (Kern 1983). Zajmowano się biciem rekordów prędkości, zwłaszcza że rejestrowano czas coraz precyzyjniejszym sprzętem. Życie przyspieszało, gdy ludzie łączyli się z maszynami w nowe złożone „zespoły maszyniczne", z których auto- Przyroda jako wiejska okolica 275 mobil był najbardziej dramatyczny. Wstrząs na widok aut pędzących przez angielskie wsie zrodził silnie eksponowaną opozycję pomiędzy rustykalnymi obrazami bezbronnej wsi pustoszonej już przez Wielki Kryzys a obrazami technologicznego postępu i dominacji kultury maszynowej (Liniado 1996: 7). Gdy pojawił się spór o korzyści i straty niesione przez prędkość, panowała obsesja bicia nowych rekordów prędkości. Wielu auto-mobilistów opisywało swoje doświadczenie prędkiej jazdy w kategoriach mistycznych, jak gdyby było to doświadczenie nie tyle przeciwstawne przyrodzie, ile wyrażające wewnętrzne siły wszechświata (Liniado 1996: 7). Autor Filson Young określał doświadczenie jazdy w samochodzie rajdowym słowami: „radość marzyciela, pijanego, tysiąc razy czystsza i potężniejsza" (cyt. za Liniado 1996: 7). Dobrze oddaje on cyborgowy charakter takiego zespołu maszynicznego: Jest to, sądzę, połączenie dużej prędkości z doznaniem małości, lekkości, wrażliwości przedmiotu, który nas wiezie, z pędem powietrza wokół naszego ciała i ziemi przed oczyma, (cyt. za Liniado 1996: 7) W innym miejscu Young pisze o kierowcy rajdowym, który musi się zmagać z prędkością, mocą i dynamiką auta i o potrzebie kiełznania jej, tak jak Nietzscheański Ubermensch walczy z potężnym żywiołem naturalnych sił życia i mocy. Ważnym rysem dyskursu powstającej przestrzennej praktyki motoryzacji była idea „szerokiej drogi", zwłaszcza że we wczesnych latach swojego istnienia samochód uchodził za pojazd używany dla przyjemności. Technologię samochodu organizowano na wiele sposobów i nie stanowi ona jednego tylko zespołu maszynicznego. Pojęcie „szerokiej drogi" symbolizowało powolne wycieczki samochodowe, które stały się ulubionym zajęciem wyższej warstwy klasy średniej w edwardiańskiej Anglii. Nastąpiło to, kiedy częściowo przezwyciężono największe niedogodności podróży automobilem (Bunce 1994; Liniado 1996; Thrift 1996). Wyprawy takie uważano za „podróż przez życie i historię kraju". Coraz bardziej eksponowano powolniejsze środki służące takim przyjemnościom. Jazda, postój, powolna jazda, wybór okrężnej drogi, eksponowanie raczej samej jazdy niż jej punktu docelowego - wszystko to stawało się częścią przestrzennej praktyki lub żywej sztuki wycieczki samochodowej (zob. Adler 1989b). Filson Young pisał, że „droga nas 276 Alternatywne przyrody wyzwala ... pozwala nam decydować, jak prędko i jak daleko jechać, zatrzymywać się tam, gdzie zechcemy i kiedy zechcemy" (cyt. za Liniado 1996: 10). Motoryzacja przypominała też pod pewnymi względami narodziny omawianych wyżej praktyk turystyki pieszej w wiejskich okolicach (Wallace 1993). Wydaje się, że wzrosła tęsknota do przyrody jako takich okolic, gdy piechurzy, obozowicze oraz pasażerowie aut i przyczep kempingowych czerpali coraz większą radość z pobytu na łonie przyrody i z uwolnienia się od wiktoriańskich ograniczeń, jadąc z różną prędkością drogami czystej i szacownej wiejskiej Anglii (Liniado 1996: 10). Samochód pozwalał wycieczkowiczom odtworzyć idealną angielską wieś. Stabilność wiejskiej Anglii odbudowywano wokół pewnych elementów dyskursu: architektury Tudorów, dobrotliwych ziemian, chat krytych strzechą, wypielęgnowanych krajobrazów południa, village green itd. (zob. Howkins 1986). Tę nową praktykę przestrzenną ułatwiały pewne charakterystyczne innowacje organizacyjne przejęte częściowo od klubów cyklistów: publikacja map drogowych, organizacje zajmujące się motoryzacją, system rezerwacji hoteli, znaki drogowe, drogowskazy, narodowy program budowy dróg po roku 1910 itd. Przetarły one szlak przemianie samochodu w okresie międzywojennym ze źródła zagrożenia w „naturalny" element wiejskiej scenerii. Auto zostało oswojone, a szeroka droga uczyniona dość bezpieczną. Light (1991: 214) pisze, że w latach międzywojennych „futurystyczny symbol prędkości i erotycznej dynamiki - samochód - [przybrał postać] mini morrisa". W tamtym okresie wycieczka samochodowa stała się typowym i wyraźnie „naturalnym" sposobem doświadczania krajobrazu. Interesujący dodatkowy element wynaleziono w Ameryce Północnej w postaci entuzjastycznej akceptacji auta przez grupy przemierzające pustkowia i obozujące tam (zob. Bunce 1994: rozdz. 4). Kempingi samochodowe wyrastały już w latach 20. XX wieku, by zaspokajać potrzeby samochodowych wędrowców. Przyniosło to ogromny wzrost liczby odwiedzających parki narodowe i zmieniło tak zwane „pustkowia" z elitarnej przestrzeni dostępnej drogą kolejową w przestrzeń masową, odwiedzaną i po części zamieszkiwaną przez samochodowe masy. Do roku 1926 parki te odwiedziło 400 tys. samochodów (Bunce 1994: 119). Zmieniające się w oczywisty sposób przez pozostałe dekady XX wieku przestrzenne praktyki związane z samochodem zupełnie przeobraziły prawie wszystkie środowiska świata, chociaż, co cieka- Przyroda jako wiejska okolica 277 we, dopiero w latach 70. zaczęto go uważać za bardziej zanieczyszczający niż pociąg (Liniado 1996: 28). Trzeba tu odnotować kilka kwestii: dziś zwykle ogląda się krajobraz raczej zza szyby auta niż z racji zamieszkiwania w określonym miejscu; często prawdziwej przyjemności można doświadczyć tylko wskutek szybkiego ruchu po drodze/ekranie; wiele wynalazków technologii motoryzacyjnej służy minimalizacji ryzyka jazdy, podwyższeniu komfortu i bezpieczeństwa auta oraz izolowaniu pasażerów od wszelkich niekorzystnych środowisk; wiejskie drogi były stracone dla pieszych i cyklistów, gdy samochód zaczął egzekwować swoją budzącą lęk przestrzenną dominację; wielkie połacie globu zajmują dziś środowiska „tylko dla aut", co daje w efekcie, jak to określa Auge (1995), miejsce niczyje supernowoczesności, miejsce, które nie jest ani miejskie, ani wiejskie, ani lokalne, ani kosmopolityczne; wreszcie, „napęd" ostatnim protestom w sprawach środowiska dała raczej swoim wizualnym wpływem nowoczesna autostrada niż natura pędzącego auta czy przydrożna zabudowa (Baudrillard 2001: 71-73; Bunce 1994; Liniado 1996; Thrift 1996; rozdział 2 powyżej o niedawnych kampaniach w sprawie dróg). Można by tutaj analizować różne inne praktyki przestrzenne. Szczególnie ważne w kontekście europejskim było pływanie w morzu i w konsekwencji rozwój nadmorskich ośrodków wypoczynkowych w XIX wieku. Na przykład Byron pisał o złożonych związkach ciała z morzem. Jest to doświadczenie nadzwyczaj cielesne. Byron pisze o przejmującym doznaniu, gdy niesie nas „delikatny wir nowej załamującej się fali" (cyt. za Sprawson 1995: 103). Można także odnotować wzrost znaczenia przestrzennych praktyk spacerów z psem na łonie przyrody, szczególnie od czasu, gdy władze lokalne zaostrzyły rygory wobec hodowli psów na terenach miejskich (zob. ii. 6.2). Ważne w kategoriach skali wykorzystania ziemi na terenach wiejskich jest też użytkowanie tych przestrzeni przez wojsko. Wright podjął w duchu Benjamina rozszyfrowanie Tyneham (1996), „wioski, która umarła dla Anglii", gdy stała się zapomnianym terenem strzelniczym i miejscem manewrów wojskowych. Nowe regulacje pozwoliły wojsku zakładać mało wiarygodną maskę współczesnego obrońcy środowiska, gdy chciało ono uniemożliwić budowę domów, dróg czy obiektów turystycznych na „swoim" terenie. Wreszcie, istnieją różnorakie „wiejskie" socjacje, które są marginalizowane, gdyż wykraczają poza dyskursywną dychotomię pracy 278 Alternatywne przyrody Ilustracja 6.2. Spacer / psem jako praktyka przestrzenna (zdjęcie: Phil Macnaghten) i wypoczynku. Wspomnimy o dwóch. Po pierwsze, istnieją grupy działkowiczów, którzy propagują współpracę, niekomercyjność, recycling i prawo do obrabiania gruntu bezpośrednio i własnym fizycznym wysiłkiem. Jest to praktyka przestrzenna, która oferuje reformę przestrzennej praktyki „ziemi" na drodze częściowego i czasowego „zamieszkiwania" (Crouch 1992a, 1992b). Po drugie, istnieją spontanicznie tworzące się grupy podróżującej młodzieży, która spędza przynajmniej część roku przemieszczając się losowo po „terenach wiejskich". Mieszkają w zaadaptowanych ciężarówkach, autobusach i przyczepach kempingowych, a ich marszrutę wyznaczają różne alternatywne festiwale i pogańskie święte miejsca (Hetherington 1990, 1991, 1993). Takie „wędrowanie" tworzy, jak się zdaje, tożsamości typu Bund, związane z wsią o wiele mniej opartą na praktyce „krajobrazu". Istotnie, festiwale te i obozowiska wydają się wizualnym zaśmiecaniem tych miejsc ich stałym mieszkańcom i turystom uprawiającym przestrzenną praktykę krajobrazu. Takie praktyki nie mieszczą się w menedżerskim przedstawieniu przestrzeni, preferowanym dzisiaj w zarysowanych wyżej dyskursach politycznych. Wykraczając zaś poza dychotomię pracy Przyroda jako wiejska okolica 279 i wypoczynku, pozostają w sprzeczności z przestrzennymi praktykami uprawiających „ziemię". Te różne praktyki przestrzenne służą tworzeniu i zmianie zróżnicowanych rodzajów przestrzeni wiejskiej oraz wprowadzaniu nowych i na nowo opracowanych przedstawień przestrzeni i różnych przestrzeni przedstawienia. W następnym rozdziale wrócimy do niektórych ogólnonarodowych i międzynarodowych dyskusji i do rozważenia różnych aspektów pojęcia zrównoważonej przyszłości. Rozszyfrowując reakcje różnych grup na takie pojęcia, będziemy argumentować za koniecznością identyfikacji i opracowania różnych praktyk przestrzennych, które staraliśmy się tu opisać, a które nadają formę i strukturę ludzkim, często ambiwalentnym, reakcjom na przyrodę i środowisko. 7 Równoważenie przyrody W tym rozdziale skupimy uwagę na tym, jak współczesna strategia i praktyka polityczna dokonuje nowej konfiguracji przyrody i środowiska. Wykorzystując wyniki poprzednich rozdziałów dotyczące zmysłowych, czasowych, uprzestrzennionych i u-cieleśnionych wymiarów przyrody, staramy się ulokować w nowym kontekście polityczne dyskusje o roli ludzkiej aktywności w zmianie środowiska. Ostatnimi laty najważniejsza próba przekonfigurowania relacji człowiek-przyroda dokonywała się za pośrednictwem dyskursu 0 „zrównoważeniu środowiska" i oficjalnych wypowiedzi popierających bardziej „zrównoważone" formy rozwoju. W tym rozdziale zbadamy, jak państwa i inne ciała oficjalne zrozumiały kwestie środowiska w łonie dyskursu zrównoważenia. Zbadamy też, jaką to rozumienie nadało strukturę przyszłym próbom zachęcania ludności do aktywnego udziału w ratowaniu środowiska. Przedstawimy nowe badania empiryczne tego, jak w życiu codziennym mówi się o przyrodzie, jak sieją ocenia i konceptualizuje 1 jak kontrastuje to z oficjalnymi modelami zrównoważenia. Obecne kroki podejmowane w celu zachęcenia ludności do zaangażowania się w sprawy środowiska - zwykle w formie inicjatyw „zrównoważenia" promowanych przez państwa, biznes i grupy zajmujące się ochroną środowiska - opierają się na ograniczonym i wysoce instrumentalnym zespole przesłanek dotyczących ludzkiej motywacji. Takie przesłanki zawiera wiele związanych z polityką badań zrównoważenia i postrzegania środowiska w ogóle, jak była o tym mowa w rozdziale 3. Obejmują one następujące idee: zachowanie bezpieczne dla środowiska ogranicza ludzka nieznajomość faktów; tej niewiedzy można zaradzić za pomocą informacji dostarczanej przez państwa i korporacje; ta informacja wzbudzi zainteresowanie środowiskiem, a to zainteresowanie przełoży się na otwarte działanie Równoważenie przyrody 281 osobiste i polityczne. Czy jednak przesłanki te są poprawne? Jak dotąd, niewiele badań starało się sprawdzić, do jakiego stopnia odzwierciedlają one rzeczywiste rozumienie kwestii środowiska w życiu codziennym, łącznie z własnym aktywnym udziałem ludności w rozwiązywaniu problemów środowiskowych. Zajmujemy się tu współczesnym znaczeniem przyrody: jak idee przyrody przenikają świat ludzkiego życia i na ile postrzeganie „zagrożenia", „ryzyka" i „utraty" środowiska jest nierozdzielnie związane z pokrewnym szerszym zatroskaniem o życie społeczne. Szczególną uwagę poświęcamy instytucjonalnym wymiarom ludzkiego zaangażowania w sprawy przyrody. W szczególności badamy, jaką rolę w przypadku zagrożeń środowiska i związanych z nim postaw, wartości, poczucia odpowiedzialności itd. odgrywa ludzkie poczucie trwałego „zaufania" do organizacji, które formalnie odpowiadają za środowisko. Naszemu badaniu przewodzi nieustająca dyskusja socjologiczna o „ryzyku", „zaufaniu" i „działaniu". W szczególności eksponujemy wagę ludzkiego poczucia własnego zaangażowania - to znaczy to, jak człowiek ocenia swój wpływ na zmiany w kontekście panujących stosunków zaufania. Badamy też prawdopodobny wpływ takich stosunków na to, czy za sensowne i skuteczne uważa się działanie w jakimś znaczeniu „na rzecz środowiska" przez zmianę swojego sposobu życia, nabywanie „ekologicznych" wyrobów, wstępowanie do organizacji ochrony środowiska, udział w proekologicznych inicjatywach firm i rządu itd. Zrównoważenie jako nowy dyskurs publiczny Zrównoważenie to nowy dyskurs, który stanowi ramy pojęciowe formalnych spraw środowiska lat 90. XX wieku. Przez ten pryzmat enwironmentaliści uzyskują dziś wspólny język z państwem i biznesem oraz do pewnego stopnia podobny jak one harmonogram spraw. Retoryka środowiska nie jest już specyfiką samych tylko grup ochrony środowiska. Korporacje opowiadają się dzisiaj rutynowo za zrównoważonym rozwojem tak samo, jak czynią to agencje po-mocowe, departamenty rządowe, Unia Europejska, a nawet firmy ubezpieczeniowe. Początki idei zrównoważenia można znaleźć na sztokholmskiej sesji ONZ o środowisku z roku 1972 i w dyskusjach z lat 70. o „granicach wzrostu" (Redclift 1987). Termin ten nabrał jednak dominującego znaczenia w World Conservation Strategy jako główne pojęcie 282 Alternatywne przyrody zwracające uwagę na potrzebę włączenia środków ochrony przyrody do planów rozwoju (IUCN 1980). Związek pomiędzy granicami środowiska a rozwojem został przeniesiony do Raportu Brundtlan-da (WCED 1987), a potem uznany przez rządy państw podczas Szczytu Ziemi w Rio de Janeiro (UNCED 1992). Od roku 1987 definicję zrównoważenia podaną przez Brundtlanda uznawały w mniejszym lub większym stopniu wszystkie główne instytucje zobowiązane do zrównoważonego rozwoju. Brundtland określił ten rozwój jako taki, który „zaspokaja współczesne potrzeby bez ograniczania zdolności przyszłych pokoleń do zaspokajania własnych potrzeb" (WCED 1987). Inną często cytowaną definicją zrównoważenia jest określenie przyjęte w publikacji IUCN Caring for the Earth (1991): „podnosić poziom życia, żyjąc w granicach pojemności żywych ekosystemów". Obie definicje podzielają przekonanie, że zmiany gospodarcze i społeczne tylko wtedy są zrównoważone i przez to pozytywne w długim przedziale czasu, gdy zabezpieczają zasoby naturalne, od których zależy wszelki rozwój. Aby zrozumieć znaczenie zrównoważenia w Raporcie Brundtlanda, trzeba usytuować ten termin w szerszym kontekście zimnej wojny. Komisję Brundtlanda powołało ONZ na początku lat 80. w celu ustalenia, jak interpretować globalne problemy środowiska. W tym czasie bowiem problemy środowiska rozpoznano jako globalne i z tego względu wymagające odpowiedniej globalnej reakcji politycznej. Jednak wobec realiów politycznych i zimnowojennego sztywnego podziału wspólna reakcja Wschodu i Zachodu w jakiejkolwiek kwestii politycznej nie wydawała się prawdopodobna, choć Finger (1993: 42) sugeruje, że retoryka jednego świata, który stoi wobec wspólnych problemów środowiska, a stąd wobec „wspólnej przyszłości" (także tytuł raportu), pomogła wprowadzić środowisko na sam środek sceny międzynarodowej. Globalna koncepcja środowiska zaczęła więc stanowić potężne narzędzie propagowania dialogu międzynarodowego i współpracy między państwami, włączywszy bloki wschodni i zachodni. Finger wymienia trzy centralne składniki, na których potem opierało się podejście Komisji Brundtlanda do globalnych problemów środowiska: ideologię „wspólnej łodzi", pojęcie zrównoważonego rozwoju i właściwe zarządzanie jako odpowiedź na globalne problemy środowiska. Pojęcie „wspólnej łodzi" mówi, że wszyscy mamy udział w tych samych skończonych zasobach Ziemi i środkach służących rozwojowi oraz że jeśli nie nauczymy się współpracować jako jeden glo- Równoważenie przyrody 283 balny byt, ryzykujemy wspólną katastrofą. To pojęcie było najmocniej eksponowane na początku lat 80. w związku zagrożeniem, jakie niósł scenariusz „nuklearnej zimy", ale wykorzystywano je też w stosunku do innych zagrożeń środowiska, takich jak wykorzystanie zasobów naturalnych, kwaśne deszcze, dziura ozonowa i efekt cieplarniany, w coraz większym stopniu rozpoznawanych jako przekraczające granice państw. Pojęcie zrównoważonego rozwoju przedstawiano wtedy jako zespół zasad, dzięki którym narody mogłyby się rozwijać w sposób uwzględniający potrzeby środowiska. Ponieważ jednak imperatywy te wymagały ideologii „wspólnej łodzi", poszukiwano określeń dość luźnych i niewiążących, by nie kolidowały z aspiracjami różnych państw, zwłaszcza na południu, do rozwoju gospodarczego. Tak więc Komisja przedstawiała zrównoważony rozwój jako wyraźną sytuację „wygrana-wygrana", w której zrównoważenie środowiska uważano za dobre dla rozwoju gospodarczego, a rozwój gospodarczy za dobry dla zrównoważenia środowiska. Jak wskazuje Finger, rozumowanie to doprowadziło Komisję Brundtlanda do wysoce optymistycznych wniosków dotyczących przewidywanych wyników zrównoważonego rozwoju. Raport zaczynał się słowami: Dysponujemy mocą godzenia ludzkich spraw z prawami przyrody. I rozwijania się podczas tego procesu. W tym kontekście nasze kulturowe i duchowe dziedzictwo może wesprzeć nasze interesy gospodarcze oraz imperatywy przetrwania. (WCED 1987, cyt. za Finger 1993: 42-43) Aby to osiągnąć, Komisja Brundtlanda wezwała do „globalnego zarządzania środowiskiem" jako mechanizmu pozwalającego zainicjować zrównoważony rozwój. Takie zarządzanie z kolei miało się opierać na następnych trzech czynnikach, którymi były: globalne programy naukowe, obiektywnie szacujące szkody wyrządzone środowisku i „granice pojemności" planety; przemiana światowych przywódców w nowych globalnych zarządców globalnej wspólnej przestrzeni, którzy podejmowaliby wspólne uzgodnienia, najlepiej podczas globalnych szczytów; wreszcie kształcenie i informowanie obywateli na świecie, którzy, uświadamiając sobie, że znajdują się wszyscy na „wspólnej łodzi", zaakceptują takie programy globalnego zarządzania i zapewnią im polityczne wsparcie. Takie elementy w podejściu Komisji Brundtlanda do zrównoważonego rozwoju odzwierciedlały polityczną potrzebę wypracowania podejścia, które uzyska poparcie różnych i potencjalnie sprzecznych 284 Alternatywne przyrody interesów, łącznie z interesami biznesu oraz państw Wschodu i Zachodu, Północy i Południa. Dlatego ten polityczny projekt był otwarcie apolityczny ponad swym celem osiągnięcia globalnego konsen-su zarówno wśród obywateli, jak i rządów. Ponadto mechanizmem ułatwiającym ów konsens miał być dialog, tak jakby zrównoważone formy rozwoju miały najlepiej się rozwijać dzięki edukacji, objaśnianiu i informacji. Takie rozłożenie akcentów prowadziło do nowej retoryki partnerstwa i demokracji wspólnych interesów, w której grupy ochrony środowiska zaczęto uznawać za współpracowników w globalnym zarządzaniu obok państw, biznesu i innych grup interesu. Istotnie, na przełomie lat 80. i 90. powstawały koalicje organizacji pozarządowych jako kluczowi gracze w UNCED. Kulminację tego procesu stanowił zorganizowany w Rio ONZ--owski Szczyt Ziemi z roku 1992; podano tam implikacje terminu „zrównoważenie", a rządy państw je zaakceptowały. Szczyt przyniósł pewną liczbę wyników, m.in. międzynarodowy plan działania Agenda 21 (UNCED 1992) oraz utworzenie nowego ciała ONZ, Commission for Sustainable Development (Komisja ds. Zrównoważonego Rozwoju), które monitorowało wprowadzanie w życie tego planu. Jak zauważa Sachs: Nowością Rio był na pewno fakt, że po raz pierwszy rządy światowe zgodnie uznały, iż grozi nam światowy kryzys, i sformułowały wspólne zobowiązania w zakresie prowadzenia polityki w przyszłości. (1993: xv) Ta więc od Rio robocze definicje zrównoważenia były szeroko akceptowane przez rządy, organizacje pozarządowe i biznes. Definicje te zwykle wypowiada się w kategoriach życia w skończonych granicach planety, zaspokajania potrzeb bez szkody dla możliwości zaspokajania swoich potrzeb przez przyszłe pokolenia, a także w kategoriach integrowania środowiska z rozwojem. Wspólnota tworzących politykę coraz bardziej odchodziła od pytań o zasadę i definicję. Rozwijano raczej narzędzia i podejścia, które mogłyby przekładać cele zrównoważenia na konkretne działania i oceniać, czy rzeczywiście dokonuje się postęp na drodze do ich realizacji. W tych ramach pojęciowych opracowanie wskaźników zrównoważenia jako narzędzi pomiaru nabiera coraz większego znaczenia. Ostatnimi laty w opracowanie tych wskaźników włożono wiele wysiłku: niezależne inicjatywy wychodziły od ONZ, OECD, Unii Europejskiej, rządów państw i od organizacji pozarządowych (zob. Adriaanse 1993; OECD 1993; WWF i NEF 1994). Zainteresowanie Równoważenie przyrody 285 było może najwyraźniej widoczne na szczeblu lokalnym, a projekty „zrównoważonej wspólnoty" w niektórych miastach północnoamerykańskich zyskały sobie międzynarodowe uznanie (Sustainable Seattle 1994; zob. też Lancashire County Council 1991; Lancashire Environment Forum 1993). Pewne czynniki wyjaśniają aktualną popularność tych wskaźników i ich różne role i funkcje. Początkowy impet w kierunku opracowywania wskaźników zrównoważenia pochodził w znacznym stopniu ze źródeł menedżerskich. Twierdzono, że tylko wtedy, gdy środowisko stanie się mierzalne, będzie można prowadzić spójną politykę, wybierając właściwe priorytety i ustalając odpowiednie cele do poprawy (zob. np. Department of the Environment, 1996; UK Government 1994; UNCED 1992). Uważa się, że dołączane do raportów „Stan środowiska", pełnią rolę zapewniania menedżerom informacji pomagającej w ustalaniu celów, we wprowadzaniu programów i w pomiarze postępu. Dzięki ustaleniu wskaźników związanych z określonymi celami zarządzający mogą pomóc w operacjonaliza-cji zrównoważenia i ułatwić przez to działanie na szczeblu lokalnym. Niedawno w coraz większym stopniu zaczęto uważać wskaźniki za narzędzia komunikacji (zob. MacGillivray i Zadek 1995). To dzięki takim wskaźnikom społeczeństwo może zrozumieć problemy i trendy, którymi powinno się zająć - zwłaszcza te, które nie są dostępne percepcji zmysłowej, jak spożycie energii i produkcja odpadów. Zapewniając informację w ten sposób, uważa się, że wskaźniki będą edukować opinię publiczną i zwiększą poczucie społecznej odpowiedzialności za odnośne problemy. To zaś, uważa się ponadto, skłoni ludność do zmiany swojego zachowania w domu i swoich politycznych poszukiwań rozwiązania. Przeznaczona dla władz lokalnych instrukcja do projektu brytyjskiego Local Government Management Board (LGMB) głosiła: Wskaźniki mogą skłonić ludzi do zbadania, jak ich sposób życia wpływa na ich wspólnotę/świat i w ten sposób do zmiany tych wskaźników wjednym kierunku lub drugim. Wskaźniki mogą pokazać jednostkom, że każda z nich ma wpływ na ogólną sytuację. (1994b: 1) Takie próby skłonienia ludności do uczestnictwa w działaniach na rzecz zrównoważenia odzwierciedlają rosnące rozpoznanie, że same państwa nie zdołają rozwiązać rysującego się globalnego kryzysu środowiska. Jednym z dość spektakularnych osiągnięć organizacji pozarządowych w Rio było sprawienie, że nowy język 286 Alternatywne przyrody „upełnomocnienia", „uczestnictwa obywateli" i „partnerstwa wielu interesów" został włączony do Agendy 21 - przyjętego przez rządy państw świata planu działania na rzecz zrównoważonego rozwoju (zob. Holmberg et al. 1993). Programy działania na rzecz zrównoważenia w coraz większym stopniu obejmują mierniki udziału i zaangażowania wspólnoty. Istotnie, rola przewidziana dla społeczności w powstającym modelu zrównoważenia jest kluczowa. Agenda 21 uważa, że wyniki procesów decyzyjnych można będzie uznać za dobre tylko wtedy, gdy zwykli członkowie wspólnoty, zwłaszcza z grup znajdujących się w niekorzystnym położeniu, będą uczestniczyć w tych procesach. Najnowszy przegląd brytyjskiej lokalnej Agendy 21 ujmuje to następująco: celem jest „aktywna demokracja z większą liczbą obywateli zaangażowanych w opracowywanie i wdrażanie rozwiązań problemów, wobec których staje społeczeństwo" (UNA i CDF 1995: 45). Takie akcenty można też dostrzec w dokumentach dotyczących ogólnonarodowej i lokalnej strategii (LGMB 1993; UK Government 1994). Na przykład w roku 1994 rząd brytyjski ogłosił trzy nowe inicjatywy mające pobudzać zmiany stylu życia i tworzyć nowe szczeble partnerstwa między władzami państwowymi a innymi aktorami środowiska. Były to: Government Panel on Sustainable Development, UK Round Table on Sustainable Development i obywatelska inicjatywa dotycząca środowiska Going for Green (UK Government 1994). Celem tych inicjatyw było zapewnienie, że idee i treści zawarte w brytyjskiej strategii zrównoważonego rozwoju przekładają się na działanie i że wszystkie elementy wspólnoty są zaangażowane w zapewnianie zrównoważonego rozwoju. Jeszcze przed konferencją w Rio z roku 1992 poszczególne ciała rządowe w świecie zaczęły podejmować inicjatywy w zakresie środowiska oraz spraw rozwoju (takie jak inicjatywy „globalnych miast"). Inicjatywy te zyskały świeży impuls dzięki UNCED, w szczególności zaś dzięki idei, że władze lokalne powinny rozwijać własne programy działania lub „lokalne Agendy 21" - programy, na mocy których zasady i cele lokalnego zrównoważenia można by rozwijać, wdrażać i monitorować dzięki partnerstwu władz lokalnych z miejscowymi „grupami interesu". W Wielkiej Brytanii LGMB rozwijała na szczeblu lokalnych władz i przekazywała władzom centralnym własne „ramy pojęciowe zrównoważenia lokalnego" (1993), a ostatnio stworzyła „projekt badawczy wskaźników zrównoważenia" jako część szerszej inicjatywy „lokalnej Agendy Równoważenie przyrody 287 21", która ma propagować zrównoważenie na szczeblu lokalnym (1994b, 1995). Wszelako kluczowe pytanie brzmi, rzecz jasna, czy ludność rzeczywiście będzie uczestniczyć. Po co miałaby to robić? Prawdopodobnie uczestnictwo pojawi się tylko wtedy, gdy społeczeństwo zaakceptuje projekt lub weń „uwierzy" - projekt, do którego sieje zaprasza. Czy jednak tak jest? Wydawałoby się też, że ludność musi w jakimś sensie identyfikować się z dyskursem zrównoważenia. Musi więc ona przynajmniej ogólnie uznawać przedstawianą argumentację mówiącą, że obecna sytuacja jest niepożądana i/lub nie do utrzymania, że proponowana przyszłość jest pożądana i że sugerowane środki przejścia od jednego do drugiego są praktycznie do urzeczywistnienia. Inaczej mówiąc, ludzie muszą identyfikować się w swoim codziennym życiu z globalnymi kwestiami środowiska, uznawać potrzebę życia w sposób respektujący skończone granice naszej planety, być przygotowani na zmianę niezrównoważonych aspektów swojego sposobu życia i wspierać rządowe i biznesowe inicjatywy zrównoważenia. Muszą też być otwarci na informację zapewnianą przez wskaźniki zrównoważenia i przygotowani na restrukturyzację pewnych aspektów swojego osobistego życia w zgodzie z taką informacją. Zakończymy ten podrozdział podaniem trzech głównych przesłanek, na podstawie których ciała publiczne usiłują wciągnąć ludność w pracę na rzecz tej bardziej zrównoważonej przyszłości. Po pierwsze, dyskurs zrównoważonego rozwoju pojmuje przyrodę jako zespół zagadnień identyfikowanych za pomocą nowoczesnego badania naukowego. Taka koncepcja przyrody wpisuje się w doktrynę „realizmu środowiskowego". W szczególności kwestie środowiska rozpoznaje się od razu i zwykle jako globalne i techniczne typu efektu cieplarnianego, dziury ozonowej i bioróżnorod-ności - kwestie, które opierają się na coraz bardziej wyrafinowanych programach naukowych wykrywania wpływu tak zwanych skutków „antropogenicznych" lub ludzkich (skutków społeczeństwa przemysłowego) na procesy planetarne. Istotnie, w dziedzinach chemii atmosferycznej, oceanografii, klimatologii i geologii pojawił się nowy typ nauki przeznaczonej do ustalania wpływu aktywności przemysłowej na biogeochemiczne cykle Ziemi i do ustalania prawdopodobnych długotrwałych skutków obecnych i przewidywanych trendów wzrostu przemysłowego. Taka nauka wpłynęła na „nowy ekologiczny wygląd globu", na poczucie, że problemy 288 Alternatywne przyrody środowiska mogą być bardziej globalne, poważniejsze, pilniejsze i ściślej powiązane ze sobą, niż wcześniej sobie wyobrażaliśmy (Finger 1993: 40). Dyskurs zrównoważonego rozwoju opiera się na skuteczności takich globalnych programów naukowych w zakresie ustalania granic pojemności planety, a stąd granic, w jakich może postępować przyszły rozwój. Nakłania się ludność, by swoje zainteresowania środowiskiem identyfikowała na tym globalnym poziomie w sposób przekraczający jej bardziej lokalne, ucieleśnione i specyficzne kulturowo doświadczenia oraz by odpowiadała na te globalne kwestie indywidualnym działaniem lokalnym. Po drugie, dyskurs ten zakłada człowieka jako istotę działającą racjonalnie. Dominujący obraz zrównoważonego rozwoju przedstawia człowieka jako jednostkę działającą „racjonalnie" w reakcji na udostępnioną mu informację. Nieznajomości kwestii środowiskowych można zaradzić dostarczeniem informacji; informacja wzbudzi zainteresowanie, a zainteresowanie przełoży się na zmiany w postawie osobistej i politycznej. Centralne i lokalne dyskursy państwowe, a także dyskursy biznesu i organizacji pozarządowych propagujące „konsumpcjonizm ekologiczny" podkreślają wagę takiej jednostkowej, osobistej odpowiedzialności za zmiany w środowisku (zob. Eden 1993; Myers i Macnaghten 1998). Po trzecie, zrównoważony rozwój opiera się na optymistycznym modelu osobistej „agencji", tj. ludzkiego poczucia władności do zmiany własnej sytuacji lub szerszego świata. Dyskurs zakłada, że działaniami człowieka mniej lub bardziej bezpośrednio zawiaduje jego wiedza o kwestiach środowiska i zainteresowanie nimi. Uważa się tu za nieproblematyczne stosunki ludności z państwami, które zapraszają ich do udziału w swoich działaniach na rzecz środowiska, i z biznesem, który zaprasza ich do nabywania swoich „ekologicznych" wyrobów. Jednostki działają po prostu jako „odpowiedzialni" obywatele i konsumenci; o instytucjonalnym kontekście, w którym występuje ich zachowanie, zakłada się milcząco, że jest nieszkodliwy lub nieistotny. Te trzy przesłanki można czytać jako część nowoczesnej tradycji, zgodnie z którą granice „naturalnych" procesów nauka może wytyczyć bez kłopotu, politykę publiczną i strategie globalnego zarządzania można wywieść z naukowego rozpoznania, a rozpoznanie to może zaangażować i zmobilizować szerszą społeczność - co w sumie prowadzi do naczelnego celu w postaci zrównoważonego rozwoju. Takie przesłanki są nowoczesne, gdyż mówią o świecie, Równoważenie przyrody 289 w którym ludność wierzy w systemy eksperckie, łącznie z nauką, w którym państwa żądają wsparcia szerokiej opinii publicznej, ludność zaś nadal wierzy w projekt gospodarczego rozwoju i ideę postępu (choćby ograniczonego). Czy jednak takie przesłanki są udziałem szerszych kręgów ludności, zważywszy na krytykę nowoczesności i domniemane przejście w ponowoczesność? By zbadać te przesłanki, przez to zaś kulturową i polityczną wagę dyskursu zrównoważonego rozwoju, podjęto przeprowadzenie dwóch badań. Wyniki referuje i analizuje następny podrozdział. Dyskurs zrównoważenia i praktyka codzienna Pierwsze badanie starało się ustalić, jak „obywatele" w Lancashire postrzegają i rozumieją w codziennym życiu kwestie środowiska i „zrównoważenia" oraz jakie w konsekwencji byłyby ich prawdopodobne reakcje na publikację i rozpowszechnienie wskaźników zrównoważenia (pełne ujęcie wyników badania i metodologia zob. raport z niego Macnaghten et al. 1995a; zob. też Macnaghten i Jacobs 1997; projekt finansowała Rada Hrabstwa Lancashire). Badanie składało się z długich sesji wypowiedzi podczas rozmów w badanych grupach; zapoznawaliśmy się tam z własnymi kategoriami doświadczenia poszczególnych osób i z różnymi, ambiwalentnymi sposobami rozważania przez nie i rozumienia środowiska (o metodologii zogniskowanego wywiadu grupowego zob. Agar i McDonald 1995; Kitzinger 1994, 1995; Krueger 1994; o pokrewnej metodologii grupowego wywiadu pogłębionego zob. Burgess et al. 1988a, 1988b, 1995). Zajmowaliśmy się ośmioma grupami, w których było po około osiem nieznających się osób, reprezentatywnych dla populacji Lancashire. Uczestników wybrała firma przeprowadzająca badanie rynku. Zogniskowany wywiad grupowy odbył się w dwóch sesjach pod koniec roku 1994. Każda sesja trwała około dwóch godzin. Osiem wspomnianych grup wyglądało następująco: 1 młodzież męska, 17-19 lat, aktualnie na kursach państwowych; 2 pierwsze pokolenie Azjatek, status socjoekonomiczny C2/D, wiek 30-40, mieszkanki miast; 3 matki niepracujące zarobkowo, status socjoekonomiczny Cl/ /C2, wiek 25-40, każda z co najmniej jednym dzieckiem w wieku do pięciu lat; 290 Alternatywne przyrody 4 bezrobotni mężczyźni, z których każdy pozostawał bez pracy 1-5 lat, mieszkańcy miejskich osiedli; 5 emeryci obu płci, grupa socjoekonomiczna B/Cl, wiek 50-70; 6 fachowcy obu płci, grupa socjoekonomiczna A/B, wiek 40-60, mieszkańcy terenów wiejskich; 7 kobiety pracujące, wiek 45-60; głównie zatrudnione w fabrykach do pracy ręcznej; 8 młodzi fachowcy obu płci, grupa socjoekonomiczna A/B, wiek 25-35, bez dzieci. Zaczęliśmy nasze wywiady grupowe od szczegółowego omówienia różnych aspektów codziennego życia poszczególnych osób: ich związku z daną miejscowością, aktualnych trosk i lęków oraz rzeczy, które mogłyby poprawić ich byt. Celem było sprawdzenie bez wywoływania dyskusji, czy i jak kwestie „środowiskowe" znalazły się w sferze codziennych praktyk i doświadczeń poszczególnych osób. Wszystkie grupy wyrażały silne przywiązanie do swojego „miejsca". Na przykład grupa matek silnie identyfikowała się z Thornton lub Cleveleys (wsie w Lancashire) i szczegółowo omawiała charakter, specyfikę i zalety tych miejscowości oraz subtelne różnice w stosunku do sąsiednich wiosek i miejskich dzielnic. W tej i innych grupach mówienie o miejscu zamieszkania skupiało się na tak zwanym przez nas „świecie zamieszkanym" codziennego życia. Wiele osób mówiło o poczuciu wspólnoty w swojej miejscowości, ojej przyjaznym charakterze, bezpieczeństwie (zwłaszcza dla dzieci) i bliskości okolicznej przyrody. Przyroda pojawiała się w tej wczesnej fazie rozmów w kontekście codziennych praktyk, takich jak spacery po parku i wiejskiej okolicy, pływanie, jazda samochodem i wyprowadzanie psa. Takie praktyki uważano za podwyższające poziom życia i pogłębiające więź z rodzinnymi stronami. Wszelako zaznaczał się też niepokój, że ta miejscowa przyroda jest zagrożona i że owe zagrożenia zaczynają utrudniać podejmowanie oczywistych wcześniej praktyk społecznych. Takie poczucie zagrożenia środowiska opadające ludzki świat zamieszkany przybierały formę poczucia zagrożenia, jakie dla zdrowia i bezpieczeństwa własnych dzieci stanowią samochody, formę zatroskania zanieczyszczeniami w postaci śmieci i psich odchodów, zabudową osiedlową na terenach wiejskich i rosnącymi ograniczeniami w zakresie wykorzystania terenów wiejskich. W ten sposób nieprowokowane wypowiedzi o przyrodzie i środowisku Równoważenie przyrody 291 przybierały formę rozmowy o rosnącym wpływie tych ostatnich na lokalne praktyki społeczne. Taką troskę najsilniej wyrażała grupa matek w kontekście domniemywanego zagrożenia w postaci zatrucia ściekami miejscowych plaż. Poniższa wymiana zdań (między trzema uczestniczkami [K] i moderatorem [Mod]) pokazuje, że grupa matek uważa brudne plaże za typowy przykład rzeczy, na które nie ma się wpływu. Kwestią były żywione przez ludność przekonania o Lancashire: K Ryby, czipsy i piwo. Deszczowa pogoda, mokro, zimno i wiatr. Brudne morze. K No tak, ale nie uciekniesz od tego. Mod Powtarzasz to już. któryś raz - co to znaczy, że nie uciekniesz od tego? K No, nawet psa nie wpuścisz do tej wody, następnego dnia byłabyś chora. (matki) To postrzeganie kwestii środowiskowych jako czegoś poza ludzką kontrolą występowało też w innych grupach, zwykle w związku ze stwierdzeniem, że miejscowe cenione tereny zielone nie będą mogły się rozwijać. Występowała skłonność do tego, by znaczenie takich zagrożeń rozważać w kategoriach nie tyle globalnych lub systemowych (które można by oceniać za pomocą badania naukowego), ile raczej w kategoriach stosunków międzyludzkich. Na przykład powyższy fragment o brudnych plażach miał kontynuację w postaci rozmowy o tym, że takie plaże rodzą poczucie wstydu, które zagraża szacunkowi okolicy do samej siebie, skądinąd czystej i schludnej. Znaczenie zanieczyszczenia plaży omawiano więc z wykorzystaniem kryteriów relacyjnych (jak inni będą na nas patrzeć) jako przeciwstawnych do kryteriów bardziej obiektywnych (większe ryzyko chorób wśród nas). K Brudne plaże. Widzisz tych na urlopie, jak się chlapią w wodzie i myślisz sobie „o, Boże!" Wiemy, jak to jest. Będą żałować następnego dnia. K W każdym razie wrócą do domu schorowani jak cholera. I będą kląć na promie, jak sobie popiją. Zatrucie pokarmowe. [Śmiech] Czemu nie, też możliwe, (matki) Dowodem na tezy kobiet miała być wiedza uzyskana przez nie na podstawie bezpośrednich obserwacji i doświadczeń, ewidentnie 292 Alternatywne przyrody uważanych za bardziej wiarygodne niż oficjalne statystyki czy doniesienia mediów. Niekiedy członkowie grup zauważali zmiany środowiska w swoim otoczeniu na podstawie percepcji zmysłowej, zwłaszcza zmysłów powonienia i wzroku. Jak jednak pokazuje poniższy fragment, lokalne aspekty zanieczyszczenia mogą wywoływać silną i wyraźnie przesadną emocjonalną reakcję: Mod Chodzi o Blackpool czy całe wybrzeże? K O całe wybrzeże. Ludzie jadą do Cleveleys i myślą, że tam jest czyściej niż w Blackpool, ale tak nie jest. Tam też jest strasznie na skraju wody, no nie? Tak samo czuć. Kiedyś widziałam tam człowieka w rękawicach, jak zbierał po plaży wodorosty i wkładał je do wielkiego worka. To ma być sprzątanie plaży, to. K Straszne. Ja wiem, bo w zeszłym tygodniu poszliśmy do South Shore i wszyscy mówili „chodźmy z tej plaży, można umrzeć", straszne! K ... Przed laty było inaczej. Plaża i woda były należyte. Zaraz za Jubilee Gardens było uroczo ... (matki) Sformułowanie „można umrzeć" dobitnie ukazuje fizyczne obrzydzenie kobiety na widok stanu plaż. Wszelako symbolizuje ono też głębszy lęk przed zmianami i to, że sprawy środowiska zaczyna się wiązać z poczuciem niepokoju o życie w nowoczesnym społeczeństwie. W innych grupach wyrażano troskę o pracę i bezpieczeństwo zatrudnienia oraz zaniepokojenie przestępczością i narkomanią - troski te wiązały się z lękiem przed degeneracją lokalnego środowiska (łącznie z jego zabudową). W odniesieniu do wszystkich trzech zespołów trosk dominowało poczucie, że warunki ulegają pogorszeniu. Lęki te wzmagała widoczna utrata społecznej stabilności i zwartości. Prawie wszystkie grupy mówiły o narastającej atmosferze niepewności i poczuciu, że życie staje się coraz bardziej nieprzewidywalne. Na przykład fachowcy zarówno z młodszej, jak i ze starszej grupy mówili o obawie przed utratą zajęcia, o nowej modzie umów krótkoterminowych i ogólnie o tym, że trudniej jest im kontrolować i dzięki temu planować wiele aspektów swojego życia. Wiele innych grup mówiło o braku pracy właściwie wynagradzanej i o pogorszeniu się warunków doświadczanych obecnie w miejscu pracy. M Myślę, że po prostu taki jest klimat wszędzie. Dwa razy byłem zwalniany z braku pracy, chociaż uważałem, że okoliczności tego Równoważenie przyrody 293 nie dyktowały. ... Tam gdzie teraz jestem, nie czuję się zagrożony, ale kto może wiedzieć, jak sytuacja się rozwinie w odleglejszej przyszłości. Trzeba po prostu z tym żyć i powiedzieć sobie, jeśli coś się zdarzy, cholera, trudno. Nic się nie poradzi, (fachowcy wiejscy) Takie problemy uważano za nowe i coraz ważniejsze dla codziennego doświadczenia tych osób. Wiązały się z rosnącym poczuciem, że w tym świecie ludziom trudniej jest wieść życie normalne, przyzwoite i stabilne. Na przykład bezrobotni uważali, że ich osiedla stały się tak niebezpieczne, iż nie mogą oni wyjść w obawie przed włamaniem. Azjatki były szczególnie zainteresowane bezpieczeństwem na miejscowych ulicach. Grupę matek i młodych fachowców niepokoiło zanieczyszczenie lokalnych plaż oraz wpływ tego faktu na ich poczucie życia w przyzwoitym miejscu. Prawie wszyscy zaś uczestnicy wyrażali zatroskanie domniemaną utratą więzi „wspólnoty" i sąsiedztwa. M Jak wychodzę, ktoś musi być w domu. Córka albo żona muszą zostać w domu, kiedy idę na zakupy. Bo w przeciwnym razie po powrocie zastałbym dom ogołocony. Musimy trzymać psa, ale nie chcemy, musimy trzymać psa w ogrodzie. Trzeba wszystko obserwować, każdego, kto przechodzi. ... Nie powinno się robić takich rzeczy, ale nie ma wyjścia. ... M Nie mogę [wyjść]. Jak wychodzę, moja panienka musi zostać. Gdybyśmy oboje wyszli, na 99% będzie włamanie. Stoją na rogu i cię obserwują, (bezrobotni mężczyźni) To poczucie niepewności stawało się jeszcze wyraźniejsze i dominujące podczas rozmów o przyszłości -jak będzie wyglądać życie za 30 lat. Większość grup uważała, że te tendencje będą się pogłębiać i narastać coraz szybciej. Problemy środowiska przedstawiano wyraźniej jako źródło różnych niepożądanych zjawisk. Azjatki przedstawiały gorszą przyszłość w kategoriach bardziej samolubnych (zachodnich) postaw wśród młodych, co miałoby prowadzić do upadku tradycyjnej struktury rodziny i więzi rodzinnych. Wiele innych grup mówiło o przyszłości, w której będzie mniej stanowisk pracy, większa przestępczość, więcej aut i zanieczyszczeń, mniej wsi, a o pracy wszelkiego rodzaju będą jeszcze więcej decydować potrzeby i interesy „innych" (biznesu i rządu). Matki i emeryci dopuszczali ewentualność globalnej apokalipsy i w obu dyskusjach 294 Alternatywne przyrody uważano to za całkiem możliwy scenariusz. Jedna z matek stwierdziła, że nawet jeśli za 50 lat świat nadal będzie istniał, to będzie brzydszy i mniej czarowny. W wielu grupach ton dyskusji był skrajnie pesymistyczny. Panowała powszechna zgoda, że codzienna egzystencja będzie trudniejsza, a poziom życia niższy. K Nie sądzę, żeby było czego spodziewać się dla nich [dzieci] po przyszłości. K Za bardzo je kochamy, żeby wyglądać dla nich przyszłości, bo nie czeka je nic dobrego. K Nie myślimy o tych rzeczach, bo wszystkie mamy wnuczki i zwariowałybyśmy od myślenia o tym bez przerwy, (kobiety pracujące) Jak powinniśmy rozumieć tę najwyraźniej podzielaną i rozpowszechnioną utratę wiary przyszłość? Z jednej strony, możemy zauważyć historyczny lęk przed zmianą i odwołanie się do przyrody jako ucieleśnienia starszego i bardziej stabilnego porządku. W znanej analizie Williams (1973) pokazał, że wielowiekowe odwoływanie się do przyrody odzwierciedlało w istocie tęsknotę za wizualnym i społecznym światem, który istniał 30 lat wcześniej. Jednak interpretowanie takiego rozpowszechnionego pesymizmu jako kontynuacji wiekowego lęku przed zmianami oznacza, że nie lokuje się tych poglądów w nowym historycznym kontekście globalizacji. W zróżnicowany sposób nowa niepewność, zwłaszcza doświadczana w miejscu pracy, odzwierciedla coraz bardziej zglobalizowany porządek gospodarczy i kulturowy, przy którym odległe wydarzenia w coraz większym stopniu wpływają na strukturę lokalnego życia. W takim kontekście nie dziwią kłopoty uczestników z wyobrażeniem sobie życia za 30 lat i z zakreśleniem własnych horyzontów życiowych. Jest wiele powodów, by nie myśleć zbyt konkretnie o długich okresach, żyć „tu i teraz" i ufać, że przyszłość będzie pomyślna. Taka była na pewno strategia młodzieży z kursów, której nawet pojęcie „poziomu życia" przywodziło na myśl obce jej pojęcia odpowiedzialności i długoterminowości. Mod Dobrze. Pojęcie „poziomu życia". Kto by tak mówił? M Dziadek. M Ludzie, którzy nie potrafią mówić normalnie - używają klasa słów, których się nie rozumie. Klasa ludzie. M Co rozumiesz przez „poziom życia"? M No bo klasa ludzie mają swój poziom życia, a my mamy swój. Równoważenie przyrody 295 M Nasz poziom życia to chodzenie na pijane dziwki. Dla klasa ludzi oznacza chodzenie z psem na spacer i... M Zależy, czyje to życie. Nie można mówić o życiu w ogóle. Bo każdy ma inne życie. Niektórzy nie mają życia, co, David? (młodzież męska) Ten fragment pokazuje kulturową specyficzność terminów wykorzystywanych przez dyskurs zrównoważenia (takich jak „poziom życia") i to, że nie mieszczą się one w horyzoncie życiowym pewnych grup społecznych. Na przykład aspiracje do „podnoszenia poziomu życia" po prostu nie są istotne dla tych młodych ludzi w świecie, w którym są nikłe perspektywy zatrudnienia, a życie nastawione jest na tu i teraz, weekend, kluby, narkotyki oraz inne formy ucieczki i bezpośredniej gratyfikacji. „Czasowość" pojęcia „poziomu życia", uważają oni, może nabrać znaczenia w późniejszym okresie ich życia, czym dają wyraz pewnej refleksyjności w stosunku do swoich aktualnych kłopotów: M Poziom życia dotyczy ludzi starszych. Kiedy masz wnuczki i mówisz do swoich dzieci „poziom życia", a one jadą: „zamknij się, stary pierdzielu"... Normalnie uważasz rodziców za totalne moczymordy albo że głupio gadają. Ale te określenia są głupie tylko dlatego, że przydadzą ci się dopiero za 20 albo 30 lat. (młodzież męska) Dla innych grup wyraźnie powszechny lęk o przyszłość i poczucie, że warunki życia będą trudniejsze, wiązał się też z opornymi siłami globalizacji. Możemy, korzystając z wizualnych metafor rozdziału 4 powyżej, powiedzieć, że reagowano na mroczną stronę nowoczesności. Wiele osób mówiło o tym w duchu rozpowszechnionego rozumienia „systemu", który służy interesom biznesu i rynków finansowych, uchodzi za kierujący życiem gospodarczym i społecznym, wpływa na instytucje publiczne i na motywacje ich pracowników oraz zaczyna nadawać kształt osobistym aspektom życia codziennego. Takie tendencje postrzegano zwykle jako kształtowane przez „pieniądz" i „egoizm" oraz jako przyczyniające się do niewłaściwej w polityce publicznej „krótkoterminowości". Tę perspektywę, co zaskakujące, dzielono niezależnie od wieku i pozycji społecznej w formie deklarowanego fatalizmu czy też nawet cynizmu w kwestii instytucji publicznych i w formie wątpliwości zgłaszanych wobec woli i zdolności takich instytucji do działania na rzecz lepszej przyszłości. Taka perspektywa dała o sobie najsilniej znać 296 Alternatywne przyrody w dyskusjach o roli państwa i biznesu w działaniach na rzecz lepszej przyszłości. Dyskusję o postrzeganiu rządu charakteryzowała głęboka nieufność i ogólny brak wiary w jego zdolność i wolę reagowania na troski ludności. Rząd centralny uważano za skorumpowany, sterowany przez organizacje publiczne prowadzące własną politykę i przez biznesowe grupy interesu oraz coraz bardziej oderwany od społeczeństwa. Ku naszemu zdziwieniu, tę ogólną opinię podzielały grupy fachowców w takim samym stopniu jak bezrobotni i grupa kobiet pracujących. Jednak poza tą ostatnią grupą żadna z grup nie sądziła, by zmiana rządu wiele dała. Uważano ogólnie problem za związany raczej z systemem „polityki", jaki pojawia się dziś w Wielkiej Brytanii (i innych krajach). Panowała niemal jednomyślna zgoda co do tego, że biznes ma znikome, jeśli w ogóle jakieś, poczucie społecznej odpowiedzialności i że interesy finansowe nie tylko szkodzą demokracji, ale też przyczyniają się do dewastacji środowiska. Nawet grupy fachowców uznały tezę, że siły rynkowe w niekontrolowany sposób wnikają w najdrobniejsze zakamarki ludzkiego życia osobistego i że to zagraża ludzkim aspiracjom do społeczeństwa bardziej zwartego, stabilnego i środowiskowo zrównoważonego. Choć jednak istniał kon-sens co do sił rynkowych, większe niezdecydowanie dotyczyło kwestii, kto, jeśli w ogóle, mógłby je kontrolować. Jak wskazuje poniższy fragment, było nieprawdopodobne, by robili to politycy: Mod Zacznijmy od tego, wielki biznes, co myślicie o nim -jego rola w tym wszystkim, czy mu ufacie. M Są nastawieni na zysk, więc będą oszczędzać na wszystkim. Właśnie dla robienia pieniędzy. M Są potężni, bo mogą przekupić polityków. Udają, że nie widzą zanieczyszczeń. K Stać ich na grzywnę, jeśli zanieczyszczą wodę. Najgorsze, że to my zapłacimy, (młodzi fachowcy) Jedyna grupa, która umiarkowanie popierała biznes, grupa matek, czyniła tak nie z powodu oczekiwania, że biznes mógłby być zainteresowany „poprawą" ich świata. Raczej, ponieważ korupcja i chciwość w życiu publicznym i biznesowym była tak endemiczna, naiwnością było przypuszczać, że zmiana może być wynikiem czegoś innego niż pieniądze i własny interes. Równoważenie przyrody 297 Te punkty widzenia można badać w kategoriach rywalizujących czasowości. Przytoczone fragmenty wskazują na wzrost poczucia, że instytucje rządowe są bardziej nastawione na własne „doraźne" interesy niż na bardziej „długoterminowe" troski i aspiracje szerszych kręgów społeczeństwa. Odzwierciedla to rozważane przez nas w rozdziale 5 niedobranie ram czasowych, a w szczególności siłę czasu „momentalnego". Stwierdziliśmy, że toczy się żywa dyskusja o formach wdzierania się czasu „momentalnego" w ludzki świat zamieszkany. Wiele osób mówiło o aspiracjach podniesienia swojego poziomu życia przez znalezienie sposobu pełniejszego doświadczania czasowości i zmysłowości swojego przywiązania do miejsca „zamieszkania", włączywszy przywiązanie do krajobrazu. Mówiono o pragnieniu, żeby mieć więcej czasu dla siebie (wolnego od dzieci), mieć możność życia w wolniejszym tempie, mieć pracę bliżej domu, czuć się bezpieczniej w kwestii zatrudnienia i mieć spokojny umysł. Mówiono o pragnieniu życia w społeczeństwie bardziej tolerancyjnym, bardziej atrakcyjnym (zwłaszcza dla dzieci), tworzącym rzeczywistą wspólnotę (w której można nie zamykać domu), w środowisku czystszym i mniej zatrutym (także takim, w którym władze mniej ingerują w przyrodę) oraz w rodzinie o większym równouprawnieniu seksualnym i bardziej solidarnej. Takie pragnienia konstytuowały, jak się zdaje, szerszą opozycję do niekontrolowanych sił rynkowych i czasu momentalnego. Na podstawie takich czasów i przestrzeni zamieszkiwania możemy identyfikować ludzkie aspiracje do bezpieczniejszej i czystszej przyszłości modelowanej na długoterminowych i nawet „prastarych" zasadach przezorności i troski. Jednak w obliczu tego wszystkiego panowało głębokie poczucie bezsilności w kwestii, na ile jednostka może faktycznie przyczynić się do budowy takiej lepszej przyszłości. Zbadamy teraz, jak badane osoby rozumiały termin „zrównoważenie" i jak nadawały sens własnemu udziałowi w środowisku w terminach swojego poczucia sensu działania. Znacząco wysoki stopień uświadomienia w kwestiach środowiska stwierdzono w większości grup (wyjątkiem są Azjatki i młodzież męska). Podstawowe problemy środowiska były wyrażane w terminach lokalnych (zanieczyszczenie plaż, śmieci i psie odchody), choć występował też szerszy lęk o sprawy globalne, zwłaszcza w zamożniejszych grupach. Panował też powszechny pogląd, że pogłębiają się problemy zarówno lokalne, jak i globalne i że prawdopodobnie będzie to coraz 298 Alternatywne przyrody bardziej bezpośrednio wpływać na ludzkie życie. Podczas jednej z dyskusji poproszono o listę ważnych kwestii środowiska; złożyły się na nią: Zatrucie spalinami samochodowymi; zanieczyszczenie wody; utrata terenów zielonych; wytępienie rzadkich gatunków; praktyki rolnicze; karczowanie żywopłotów; energia; odpady; lokalne zanieczyszczenia; śmieci; brak recyclingu; warstwa ozonowa; przemysł, jego zanieczyszczenie powietrza i dym; efekt cieplarniany; wypuszczanie ścieków; brak transportu publicznego; energia jądrowa; emisja dwutlenku siarki; energia wiatru, (młodzi fachowcy) Pomimo tego poziomu uświadomienia tylko dwie osoby ze wszystkich grup słyszały termin „zrównoważenie". Wprowadzony do rozmowy przez moderatora, został powszechnie uznany za abstrakcyjny żargon, a nawet za „żargon urzędowy". Mimo to wielu uczestników trafnie rozpoznało szerokie znaczenie tego terminu (o zabezpieczeniu funkcjonowania rzeczy w przyszłości) i jego doniosłość dla współczesnego społeczeństwa. Gdy podczas zacytowanej wyżej rozmowy spytano uczestników, która z wymienionych tutaj kwestii wiąże się ze „zrównoważeniem", dyskusja przebiegała następująco: Mod Które z tych mają coś wspólnego ze zrównoważeniem? K Wszystkie. Mod Czy więc zrównoważenie i środowisko to to samo? M Łączy je długość czasu. K Chodzi o wielki wpływ tego. (młodzi fachowcy) Zrównoważenie opiera się na podzielanej koncepcji obywatelstwa globu, które pozwala ludziom rozumieć własne poczucie obowiązku i odpowiedzialności w perspektywie planetarnej. Taka zakładana globalna tożsamość była łatwiej uchwytna dla młodszych i lepiej sytuowanych grup, które rozumiały i akceptowały zasadę „wspólnego świata" i potrzebę respektowania skończonych „granic" środowiska. Takie globalne tożsamości omawiała także grupa emerytów, ale jako symptomy szerszej kultury chciwości, która ich zdaniem miałaby rodzić niewyobrażalne problemy dla przyszłych pokoleń. Kwestią było tutaj znaczenie zrównoważenia dla sfery życia codziennego: Równoważenie przyrody 299 M Wykorzystaliśmy już tyle zasobów Ziemi, czy nadal mamy tak robić, wycinać lasy, wykopywać minerały i ropę? I gaz ... M Dziś ludzka rasa jest marnotrawna. Pożeramy zasobów w dziesięć lat tyle, ile dawniej przez stulecia. I ciągle chcemy więcej. K Malujesz bardzo ponury obraz. Mod Czy on mówi realistycznie? M Realistycznie. Tak. Mod Więc te rzeczy się skończą? M Nie za naszego życia, ale za życia naszych wnuków, (emeryci) Inne grupy także uznawały skumulowany długotrwały wpływ ludzkich działań na środowisko. Wśród zamożniejszych grup panowało powszechne poczucie, że wszyscy odpowiadamy za problemy środowiskowe, które teraz rozpoznawano jako przekraczające granice państw. Podany niżej fragment rozmów grupy fachowców wiejskich stanowi dobrą ilustrację omawianej w poprzednim podrozdziale ideologii „wspólnej łodzi" i pokazuje, jaką oczywistością może stać się pojęcie obywatelstwa w globalnym środowisku: Mod Zrównoważenie ... Czy to jest coś, co by was zajmowało, dotykało, czy ma to coś wspólnego z wami, czy nie? K No, tak, bo wszyscy jesteśmy konsumentami. K Wszyscy też musimy żyć na tej planecie. K Tak, bo musimy przetrwać. M Musimy żyć razem. K Musimy zamieszkiwać i współzamieszkiwać. K Powiedziałabym, jak warstwa ozonowa przepadnie, nic nie poradzimy. Planeta nie przetrwa sama ani my. To dotyka nas wszystkich. M ... Człowiek wie, że osobiście zużywa więcej ziemskich zasobów i gdyby uczciwiej dystrybuować, nie byłoby [tylu problemów], (fachowcy wiejscy) Tymczasem grupy z niższych kategorii socjoekonomicznych (zwłaszcza matki i kobiety pracujące) mówiły o środowisku w duchu lokalnym, bezpośrednim i wysoce osobistym, skupiając się na takich sprawach, jak śmieci, psie odchody, spaliny samochodowe i ubywanie terenów wiejskich, lub też mówiły o nim w sposób posępny i pełen grozy, jak o jakimś apokaliptycznym scenariuszu zagłady. Te grupy postrzegały środowisko w kontekście rzeczy dostępnych zmysłowo (widzialność śmieci, fetor brudnych plaż, woń spalin samochodowych, występowanie astmy u dzieci) lub w kontekście bardziej abstrakcyjnej, niewyobrażalnej i budzącej strach przyszłości. 300 Alternatywne przyrody Sugeruje to, że globalny sens środowiska to tylko jedna z interpretacji i że z określonych historyczno-kulturowych powodów mogą dominować jego bardziej lokalne rozumienia. Dla naszych grup przekonanie, że zmianę środowiska można najlepiej zrozumieć na podstawie bezpośredniego doświadczenia zmysłowego, jest odzwierciedleniem polegania na „sobie" wobec braku godnych zaufania „innych". Takie reakcje są wyrazem głębokiego poczucia, że ludziom nie mówi się całej prawdy. Wiele osób zgadzało się, że chociaż warunki środowiskowe były złe i zagrożone dalszą degeneracją, opinia publiczna po prostu nie wiedziała, że jest aż tak źle. Ogólne wyjaśnienie podane we wszystkich grupach z wyjątkiem azjatyckiej brzmiało, że ci „u władzy" przedstawiali spreparowaną lub wybiórczą wersję „faktów", służącą ich na ogół doraźnym interesom. Gdy pytano uczestników o wiarygodność oficjalnych informacji, skłaniali się oni do odróżniania między informacją łatwą do skorelowania z ich własnymi doświadczeniami zmysłowymi a informacją uzależnioną od „eksperckiej" wiedzy (chociaż odnotowujemy niżej, że nawet tej wiedzy nie zawsze się ufa). Im odleglejsze od miejsca zamieszkania danej osoby było miejsce, o którym mówiła informacja, tym mniejsze było prawdopodobieństwo, że osoba ta uznają za wiarygodną. Skrajnym przykładem tego zjawiska była opinia niektórych młodych ludzi twierdzących, że nie wierzą w globalne problemy środowiska, to zaś po prostu dlatego, iż nie wierzą niczemu, co mówią akademicy, biurokraci i eksperci, chyba że będą mieć możność bezpośredniej weryfikacji tej wiedzy za pomocą własnych zmysłów. W mniej skrajnej formie pogląd ten mieli skłonność dzielić uczestnicy z niższych socjoekonomicznie grup. K Mówią nam tylko to, co chcą, żebyśmy wiedzieli. No i koniec, masz mgłę w głowie, no to sobie myślisz - co się będę martwić? Nie wiem, o co im chodzi. Mod A dlaczego rząd mówi nam tylko to, co chce, żebyśmy usłyszeli? K Żeby mu nadal ufać. [Wszystkie naraz] Mod Jeśli więc ktoś poda wskaźnik mówiący, że stan gospodarki się poprawia, to mu nie uwierzycie? K Mówią to już z dziesięć lat i co? Ja tam tego nie widzę. K Przed każdymi wyborami mówią, że z gospodarką jest lepiej, (kobiety pracujące) Członkowie grup bliższych klasie średniej popadali w pewien dylemat, zmuszeni polegać na informacji od całej gamy „eksperc- Równoważenie przyrody 301 kich" źródeł (media, rząd, naukowcy), które zarazem postrzegali jako produkujące informację spreparowaną i służącą własnym celom. Ten dylemat zdominował znaczną część dyskusji w grupach o ich ewentualnym uznaniu wskaźników zrównoważenia. Znów bezpośrednia wiedza zmysłowa była jedynym punktem odniesienia, któremu można było ufać: Mod Skąd wiemy, czy te sprawy idą lepiej, czy gorzej? ... M Możemy niektóre sami zobaczyć. K Jak się dojdzie do pewnego wieku, można porównać z tym, co było. M Policzyć, w ilu się tkwiło korkach. To już należy do miejscowej wiedzy. ... M Mówiło się, że plaże są bardziej zanieczyszczone niż przed laty. Też mógłbym to potwierdzić. Boja to oglądałem z góry przez 30 lat, codziennie wyglądałem przez okno i widziałem, jak piasek zmienia kolor. Kiedyś był taki, jak każdy wyobraża sobie piasek, a teraz jest brązowawy, (fachowcy wiejscy) Takie cytaty odzwierciedlają niepewność co do znaczenia i skali formalnych naukowych oszacowań problemów środowiska oraz odwołanie się do percepcji zmysłowej jako bardziej wiarygodnego przewodnika. Rozważymy teraz, jak wśród uczestników naszego badania powyższe czynniki wpłynęły na poczucie własnej odpowiedzialności i zaangażowania w zmiany środowiskowe. Stwierdziliśmy już, że młodsze i zamożniejsze grupy miały poczucie wspólnej odpowiedzialności za działanie na rzecz lepszego środowiska. Istotnie, wiele osób czuło, że to „od nich zależy", czy zmienią i ulepszą swój świat łącznie ze stanem środowiska. Znów wyjątek stanowiły grupy młodzieży męskiej i bezrobotnych, które niespecjalnie przejawiały poczucie bezpośredniej odpowiedzialności - w dużym stopniu na skutek bezradności w stosunku do własnego położenia. Chociaż jednak większość tych osób zakładała pewien stopień osobistej odpowiedzialności, to na ogół uważały one, że mogą wpływać na zmiany tylko na bardzo lokalnym szczeblu dzięki indywidualnemu działaniu. Oczekiwania zaś szerszych zmian w wyniku zbiorowych, „politycznych" działań uważano zasadniczo za nierealistyczne. W grupie matek na przykład panowała powszechna opinia, że „one" jako robotnice mają bardzo nikły wpływ na systemy, w których żyją. Zrównoważenie uznały za pojęcie zbyt ambitne dla nich, nawet jeśli nie bardzo wierzyły, że posiadający władzę zadbają o ich interesy, łącznie ze stanem środowiska, jakie przejmą ich dzieci. 302 Alternatywne przyrody Takie odczucie bezsilności pogłębiały jeszcze trzy czynniki. Po pierwsze, historię enwironmentalizmu widziano jako niekończący się ciąg problemów, w którym mniejsze problemy były wchłaniane przez większe, jeszcze trudniejsze do rozwiązania. Po drugie, panowało poczucie, że „środowisko" jako problem pojawiło się za życia obecnych pokoleń. Szczególnie bowiem osoby ze starszych grup (emeryci, fachowcy wiejscy i kobiety pracujące) dawały wyraz dość silnemu poczuciu winy, że swoim postępowaniem, tzn. sposobem konsumpcji mogły przyczynić się do dewastacji środowiska. Jedna z kobiet stwierdza spostrzegawczo: K Zawsze się myślało, że to dobrze być konsumentem. Tak nam mówili, żeby utrzymać interes w ruchu. A teraz sobie nagle uświadamiamy, że ten kij ma dwa końce. (fachowcy wiejscy) Takie zmiany w rozumieniu skłoniły ludność do kwestionowania „obiektywności" i trwałości aktualnego rozumienia zmian w środowisku. Przykład freonu w lodówkach stanowił dobitną ilustrację tego, jak codzienne praktyki uprawomocnione aktualnym stanem nauki mogą prowadzić do trwałej, a nawet nieodwracalnej dewastacji globalnego środowiska. Takie przykłady rodziły wątpliwość co do wiarygodności bieżącej informacji naukowej, zwłaszcza że wiele osób uważało znaczną część nauki za skażoną polityką. Po trzecie wreszcie, powszechnie podzielane postrzeganie biznesu i władzy państwowej jako nastawionych coraz bardziej na własny interes i doraźne cele prowadziło do sceptycyzmu wobec oficjalnych mierników proponowanych w imię zrównoważenia i w celu poprawy stanu środowiska. Taki sceptycyzm był widoczny nawet w grupach fachowców, od których można by oczekiwać więcej życzliwości dla ideologii wolnego rynku i dla etyki biznesowej. Te trzy czynniki wpłynęły w sumie na szeroko rozpowszechniony brak osobistej aktywności w sprawach środowiska. Uczestnicy ze wszystkich grup socjoekonomicznych mieli poczucie, że osobiste, indywidualne działania nic nie zmienią i że zbiorowe akcje są nierealne, gdyż panuje przekonanie o „doraźności" poczynań państwa i biznesu. Ponadto większość grup uważała wybory lub próby przekonania wybranych przedstawicieli do swoich racji za wysoce nieskuteczne. Chociaż jednak większość osób nie zmieniała radykalnie swojego sposobu życia, nie angażowała się aktywnie w protest w spra- Równoważenie przyrody 303 wach środowiska ani nie interesowała się w wyraźny sposób globalnym stanem środowiska, nie oznaczało to braku zainteresowania czy zatroskania środowiskiem. Nawet bezrobotni troskali się sprawami zanieczyszczenia, ale skłaniali się do uznawania takiej troski za nieoddzielną od szerszych doświadczeń społecznej marginalizacji i braku aktywności. Jak pokazuje cytowany niżej fragment, „nie-zaangażowanie" bezrobotnych było konsekwencją poczucia daremności osobistego działania, gdyż nie słuchano by ich; ludzie zamożniejsi i odpowiedzialni za zanieczyszczenia sami powinni dać najpierw przykład; oni, bezrobotni, mają w każdym razie więcej codziennych problemów na głowie. M No ale kiedy wstajesz rano, martwisz się zanieczyszczeniami? Ja nie. Zupełnie nie, bo jak mam się cieszyć życiem, kiedy nie mam forsy. M W Blackpool nie pooddychasz świeżym powietrzem. Jest zatrute. M No tak. Mamy chyba najgorsze powietrze w Europie. Mówią nam, żebyśmy oczyścili wodę, pozbyli się zanieczyszczeń i w ogóle. Ale co my możemy z tym zrobić? Możemy tylko głosować. Co to daje? ... M Rząd tyle płaci za likwidację zanieczyszczeń, ale kto je pierwszy spowodował? BP czy ktokolwiek to zrobił, niech teraz płaci. Chwalą się, że mają 10 milionów funtów zysku rocznie, to niech oddadzą część na te rzeczy. Dlaczego mamy płacić z własnych kieszeni? Koniec końców to my płacimy. A BP i te wszystkie spółki petrochemiczne? Niech one płacą, (bezrobotni) Tak więc pesymizm charakteryzujący dyskusję o nieskuteczności indywidualnego działania na rzecz rozwiązywania szerszych, systemowych problemów środowiska w znacznym stopniu wziął się z rozpowszechnionego przekonania, że „ci u władzy" nie są zainteresowani reagowaniem na problemy środowiska. Z tej perspektywy patrząc, istniało silne ukryte poparcie dla, skądinąd słabo znanej, idei zrównoważenia. Grupom fachowców, emerytów i w mniejszym stopniu matek i kobiet pracujących podobała się, po wyjaśnieniu im jej, koncepcja „zrównoważenia". Jak się wydaje, zapewniła im język, którym mogli mówić o „długookresowości" w kulturze, jawiącej im się jako nader doraźna i egoistyczna. Podsumowując, badanie to sugeruje, że ludność daje wyraz rosnącej trosce o kierunek przemian w swoim społeczeństwie, a także wyraźnemu i rozpowszechnionemu pesymizmowi w stosunku do przyszłości. We wszystkich dyskusjach zauważalny był brak wiary w to, że rynki, postęp technologiczny lub polityczna przezorność 304 Alternatywne przyrody rozwiążą teraz lub w przyszłości problemy środowiska. Dominowała raczej teza o nieuchronności pojawienia się środowiska jeszcze bardziej zanieczyszczonego i niebezpiecznego. Takie wyniki sugerują powszechną zmianę w zakresie myślenia 0 przyrodzie i w zakresie jej oceny, znacząco wspierającą tezę Dun-lapa et al., że „stan środowiska w coraz większym stopniu uważa się za bezpośrednie zagrożenie ludzkiego zdrowia i dobrobytu" (1993: 37). Ponadto zmiana ta potwierdza, jak się zdaje, tezę Ingleharta (1990), że społeczeństwo zwraca się ku wartościom bardziej „post-materialistycznym" i pogląd o przechodzeniu od paradygmatów tradycyjnych lub technokratycznych do bardziej ekocentrycznych lub środowiskowych (zob. Cotgrove 1982; O'Riordan 1976, 1995; zob. też ogólnie rozdział 3 powyżej). Sugerowałoby to też, że w latach 1989-1995 nastąpiła gwałtowna zmiana społecznych postaw, gdyż niewielu respondentów wierzyło w „zdolność przystosowania się poszczególnych instytucji do wymogów środowiska" (w porównaniu do 55-70% przybierających, jak podaje O'Riordan w 1989 roku, „przystosowawczą postawę technocentryczną"). Praktycznie nikt natomiast nie wierzył w „zdolność nauki, sił rynkowych i sprawnego zarządzania do ochrony środowiska" (w porównaniu do 10-35% przybierających, jak podaje O'Riordan w 1989 roku, „interwencjo-nistyczną postawę technokratyczną"). Gdybyśmy jednak uznali te wyniki za wyraz zasadniczej zmiany postaw, oznaczałoby to pominięcie rozpoznania, jak takie ujawniane postawy są usytuowane historycznie oraz faktu ujawnianej przez respondentów ambiwalencji między ich rozumieniem środowiska 1 zainteresowaniem nim a ich osobistymi praktykami. Stwierdziliśmy wiele przejawów zainteresowania środowiskiem, łącznie z podzielanymi przewidywaniami pogarszania się jego jakości, ale niewiele dowodów na to, że faktycznie następuje przebudowa osobistego stylu życia w zgodzie z dyskursem zrównoważenia. Widoczna rozbieżność pomiędzy troską o środowisko a brakiem wyraźnych zmian w stylu życia stanowi oczywistą zagadkę. Większość badań dotyczących polityki wobec środowiska postuluje żywszą akcję informowania społeczeństwa, tak jakby lepiej poinformowane społeczeństwo miało stworzyć najwłaściwsze poczucie odpowiedzialności, a na tej podstawie podjąć działanie. Nasze badanie wszelako wskazuje na szeroko rozpowszechnione poczucie bezsilności i widoczny brak aktywności politycznej. Aby zrozumieć to poczucie i powiązany z nim brak aktywnego zaangażowania w programy Równoważenie przyrody 305 dotyczące środowiska, wyodrębnimy trzy przesłanki zawarte implicite w oficjalnym dyskursie zrównoważenia, które najwyraźniej nie są powszechnie podzielane przez społeczeństwo, co oznacza, że jego zainteresowanie rzadko przekłada się na znaczące działania. Po pierwsze, wyraźnie odrzucana była koncepcja roli państwa zawarta w oficjalnych dyskursach zrównoważenia. Instytucje państwowe powszechnie postrzegano raczej jako część „systemu", który przysparza problemów środowisku i społeczeństwu niż jako bezpieczne czynniki zobowiązane do rozwiązywania tych problemów. Brak wiary w instytucje państwowe przejawiał się we wszystkich dyskusjach naszych wywiadów grupowych. O instytucjach tych sądzono, że teoretycznie są odpowiedzialne za wprowadzenie zrównoważenia, ale że jest mało prawdopodobne, by to robiły, gdyż działają we własnym interesie i w interesie „wielkiego biznesu". Po drugie i w konsekwencji pierwszego, ludzkie poczucie sensu działania na rzecz kwestii było nader słabe. Większość jako moralnie odpowiedzialni obywatele uznała pewną indywidualną odpowiedzialność, ale czuła, że zdziałać osobiście można niezmiernie mało. Zarazem brak zaufania respondentów do państwa oznaczał, że działanie „polityczne" też byłoby nieskuteczne. Mało było wiary w mechanizmy mające rozliczać instytucje, takie jak wybory, pisanie listów protestacyjnych lub „statut obywateli". Ponieważ uważano rząd i biznes za raczej przysparzające problemów niż je rozwiązujące, społeczny „udział" w sponsorowanych przez rząd programach typu „lokalna Agenda 21" czy brytyjski Going for Green wydawał się mało prawdopodobny. Uwidaczniało się powszechne poczucie bezsilności w obliczu coraz bardziej zagrożonego świata. Po trzecie, niewiele świadczyło o tym, by informacja, na przykład w formie wskaźników zrównoważenia, mogła odegrać rolę przypisaną jej przez oficjalne dyskursy. Ponieważ rządy chronią czyjeś interesy, przekazywana przez władze informacja nie spotka się z zaufaniem. Wielu uczestników miało poczucie, że mierniki statystyczne w żadnym wypadku nie będą mogły oddać ważnych kwestii: w szczególności nie zmierzą znaczenia przyrody dla codziennej praktyki. Mając słabe poczucie sensu osobistej aktywności i nie ufając państwu, niewielu uczestników uzna publikację wskaźników zrównoważenia za zachętę do zmiany swojego postępowania. Przeciwnie, byli oni raczej skłonni do polegania na własnym doświadczeniu zmysłowym jako jedynym punkcie orientacyjnym, któremu mogą zaufać. 306 Alternatywne przyrody Te oficjalne dyskursy zakładają relacje zaufania między obywatelami a odpowiedzialnymi instytucjami, oparte na obrazie państwa jako instytucji życzliwej. Przyjmuje się, że obywatele uznają oficjalną informację za prawdziwą i że widzą sens w osobistym działaniu na rzecz zmian w świecie. Takie przesłanki są centralne dla ideologii „wspólnej łodzi", ideologii wyznawanej przez Komisję Brundtlanda i odzwierciedlanej potem przez lokalne, narodowe i międzynarodowe oficjalne reakcje w kwestii zrównoważenia. Nasze badanie jednak sugeruje, że niewiele z tych przesłanek da się utrzymać. Istotnie, owo poczucie bezsiły wywołuje wyraźna niezgodność między rywalizującymi czasowościami, gdy ludzkie długoterminowe pragnienia i aspiracje kształtują się w opozycji do imperatywów „doraźności" i czasu momentalnego, których źródłem jest w znacznym stopniu życie w społeczeństwie zglobalizowanym. Idea zrównoważenia zapewnia więc słownik pozwalający mówić o długich okresach zarówno w sensie aspiracji ludzkiego „zamieszkiwania", jak i w kategoriach bardziej „wieczystych" zainteresowań, niezbędnych do podtrzymania takich ważnych i przyjaznych aspiracji. W tym podrozdziale przedstawiliśmy wyniki badania, którego celem było ustalenie kulturowej i politycznej doniosłości dyskursu zrównoważenia. Pojęcie „środowiska" traktowaliśmy przy tym dość jednoznacznie. Jednak argumentacja przedstawiana w tej książce ukazuje ludzkie reakcje na przyrodę i środowisko oraz zaangażowanie w ich sprawy jako zróżnicowane, ambiwalentne, zakorzenione w realiach codzienności i rywalizujące. Podejmiemy teraz te kwestie za pośrednictwem omówienia drugiego, pokrewnego pierwszemu badania. Pojęciowe ramy zainteresowania środowiskiem W tym drugim badaniu staraliśmy się ustalić, jaki sens w życiu codziennym mają dla ludzi zainteresowanie środowiskiem oraz społeczne i instytucjonalne wymiary pośredniczące między zainteresowaniem a działaniem. W szczególności staraliśmy się zbadać, jak sposób mówienia ludzi o swoim zainteresowaniu środowiskiem wiąże się z ich tożsamością, oraz prześledzić rywalizujące i rozbieżne sposoby pojmowania przyrody, a także ludzkie poczucie sensu działania w sprawach tego środowiska (pełne wyniki podaje raport z tych badań, Macnaghten et al. 1995b; zob. też Myers i Macnagh-ten 1998; projekt był finansowany przez ESRC). Równoważenie przyrody 307 Przeprowadziliśmy serię zogniskowanych wywiadów grupowych w ośmiu grupach na początku roku 1995. Członków grup wybrała na podstawie przedstawionej niżej specyfikacji firma prowadząca badania rynku. Cztery grupy pochodziły z Lancashire i Manchesteru, a cztery z zachodniego Sussex. Cztery zestawy grup wyglądały następująco: 1 młodzi fachowcy, obie płci, grupa socjoekonomiczna B/Cl, wiek 25-35, stali czytelnicy gazet Guardian lub Independent, bez dzieci; 2 fachowcy, obie płci, grupa socjoekonomiczna A/B, wiek 45-60, stali czytelnicy gazet Times lub Telegraph, mieszkańcy wsi; 3 matki niepracujące zarobkowo, grupa socjoekonomiczna Cl/ /C2, wiek 25-40, przynajmniej jedno dziecko w wieku do pięciu lat; 4 pracujący mężczyźni, grupa socjoekonomiczna C1/C2, wiek 40-55, żonaci, mający dzieci, stali czytelnicy gazet Mail lub Express, mieszkający w podmiejskich osiedlach. Na początku rozmowy w danej grupie proszono uczestników o wybranie jednej lub dwu szczególnie ich obchodzących kwestii środowiska. Wywoływało to zasadniczą i szeroką dyskusję o tych kwestiach. Na jej podłożu uczestnicy wybierali i wyjaśniali problemy w kategoriach odniesionych do ich codziennego życia i do tożsamości, jaką stanowili w grupie. W tych początkowych dyskusjach powracały często cztery rzeczy: uczestnicy zajmowali się zmianami środowiska, które ich zdaniem wpływały na ich życie, a także na specyficzne praktyki społeczne/przestrzenne; szczególnie obchodziły ich niewidoczne i nieznane zagrożenia oraz potencjalnie długotrwały wpływ tych szkód na ludzkie zdrowie; wzywali innych uczestników do podzielania uczuć odrazy i utraty, a także urazy do władz, że albo nie potrafią, albo też nie chcą reagować na takie zaniepokojenie; uczestnicy dostrzegali ambiwalencję swojego zatroskania, gdy angażowali się w praktyki często niezgodne z ich przekonaniami. W tych dyskusjach uważali oni swoje zainteresowanie środowiskiem za poważne na lokalnym, ogólnonarodowym i globalnym szczeblu. Niezależnie wszelako od szczebla, większość przedstawiała kwestie środowiska w kontekście zakłóceń ich życia codziennego. Jak stwierdził przedstawiciel fachowców pochodzący z Sussex: M Myślę, że rzeki są zatrute, eee, zabieranie terenów publicznych, zieleni, której nasze, sądzę, nasze dzieci będą potrzebować, eee, więcej autostrad, większe zanieczyszczenie, sądzę, eee, moja żona cierpi na astmę, i to jest najszybciej rosnące, eee, jedno z najszybciej dziś 308 Alternatywne przyrody rosnących schorzeń dziecięcych. Eee, ścieki to też problem, myślę, że utrata terenów uprawnych, że drobni rolnicy... prowadzi nas to do, eee, do utraty pewnego sposobu życia, który jest dość ważny. Mogę tak dalej. Ile tylko potrzeba. [Śmiech] M Zostaw coś dla nas. [Śmiech] (fachowcy - Sussex) Dostrzeganie coraz bliższych „zagrożeń" środowiska w życiu codziennym dawało o sobie znać we wszystkich dyskusjach grup, często wyrażane uwagą, że konwencjonalne i uprzednio uznane praktyki społeczne teraz uchodzą za niebezpieczne. Mówiono na przykład, że uczestnicy (jako rodzice) nie pozwalali dzieciom kąpać się w morzu, nie mogli już łowić fląder ani jeść ryb z miejscowych wód, mówiono o nowych kłopotach związanych z kajakarstwem czy nawet z wywieszaniem prania, o zagrożeniu spowodowanym spalinami, o zagrożeniu zdrowia małych dzieci i o powszechnym zanieczyszczeniu miejscowych plaż i rzek oraz o zanieczyszczeniu spowodowanym przez samochody - zwłaszcza mniej więcej w ostatniej dekadzie. Prostą „ofertę" tych stron, działania lub możliwości, jakie środowisko zapewnia, umożliwia lub oferuje, zaczęto sobie kształtować i strukturować na podstawie obserwacji szkód w tym środowisku (Gibson 1979). Jednak pouczająca jest też sama struktura narracyjna cytowanego fragmentu. Szczególnie uderza metafora utraty (utrata pewnego sposobu życia, zabieranie terenów publicznych, utrata zieleni). Takie metafory są w ukryty sposób czasowe, gdyż opisują przemijanie wartościowych i umiłowanych sposobów życia i obawę, że w przyszłości ich nie będzie. Taka utrata odzwierciedla poczucie zagrożenia historycznego związku danej osoby z miejscem, a w szczególności zagrożenie zbiorowej pamięci i odtworzeń miejsca, kształtujących ludzkie poczucie ciągłości z przeszłością i z krajobrazem. Skoro różne miejsca nie oferują już prostych przyjemności, a doświadczenie zmysłowe nie odsłania już prastarych znaczeń (krowy jako element zdrowej przyrody, plaże jako miejsca kąpieli i opalania się, rzeki jako miejsca łowienia i jedzenia ryb, spacery i morskie powietrze jako miejsca zdrowego życia), to nie powinno dziwić, że ludność ma poczucie odrazy i urazy. Sugeruje to, że nasze zmysły zawodzą nas nie tylko w przypadku odległych niewidzialnych zagrożeń typu promieniowania radioaktywnego, ale też w bardziej codziennych, lokalnych i bliskich nam kontekstach życia codziennego (Adam 1995a; zob. też rozdział 4 powyżej). Równoważenie przyrody 309 Takie dyskusje były na ogół żywe i emocjonalne, gdy uczestnicy mówili o wpływie, jaki zmiany w ich środowisku wywarły na ważne aspekty ich osobistego codziennego życia, wyraźnie oczekując, że inni członkowie grupy zgodzą się z nimi. Istotnie, poczucie odrazy i utraty było chyba najszerzej podzielanym sposobem wyrażania stosunku do degeneracji stanu środowiska. Poniżej dwaj członkowie grupy fachowców wyrażają takie uczucia utraty. M No więc, moja główna bolączka to rzeka. Była właśnie mowa o zanieczyszczeniu morza. Ono idzie w górę rzeki, wraca do rzeki, w górę jej biegu, sięga nawet do Arundel i ja musiałem zapłacić 300 funtów weterynarzom za mojego psa, bo on wskakuje do rzeki, pływa i dostaje infekcji od wody. A cały śmietnik, który idzie od morza, idzie do rzeki, zalega na brzegach i nikt tego nie sprząta. ... I to jest... ten brud, który tam leży, jest absolutnie obrzydliwy. ... Są tam ryby, które morze wyrzuciło martwe, ryby, kraby, mnóstwo, wyrzucone na brzeg, a kiedy rzeka się podnosi, wszystko przedostaje się przez wały na pola. I leży tam i się rozkłada. Latem smród jest absolutnie obrzydliwy. M No więc, ja bym powiedział o roślinach i zwierzętach, no i o kwiatach. Bo to znowu, z tego powodu... w Downs, wiele tego mają, ewidentnie wpływa na życie naszej przyrody, i my zawsze chodziliśmy do Downs, zawsze chodziliśmy, a teraz połowy rzeczy tam nie ma. Nie ma już kwiatów. Są... eee, jest bydło, które nadal się pasie, ale ono też nie ma chyba tyle co dawniej. Zabrali nam to. (fachowcy - Sussex) W tej i innych grupach podobny zawód i żal wyrażano w związku z utratą terenów wiejskich i cenionych terenów zielonych, zwłaszcza roślin i żyjących w stanie dzikim zwierząt, tradycyjnych sposobów życia i codziennych aktywności w rodzaju pływania. Tę odrazę i to poczucie utraty prezentowano jako wysoce osobiste i na pewno wspólnie podzielane, nie wymagające już objaśniania. Takie wypowiedzi można czytać jako opowieści o utracie „powolności" w codziennym życiu i o zagrożeniach ludzkiej zdolności do angażowania się w przeżywany świat bezpośredniego otoczenia, doświadczania go, postrzegania i dostosowywania się doń. W poprzednim podrozdziale twierdziliśmy, że ludzie mają skłonność do głębokiego pesymizmu w odniesieniu do przyszłości i uważają poszczególne tendencje za pogarszające się w większości aspektów. Twierdziliśmy też, że wiąże się to z ludzkim poczuciem bezsilności i z rozpowszechnionym sceptycyzmem wobec obowiązku instytucji publicznych do podejmowania stosownych działań. Taka dynamika 310 Alternatywne przyrody może pomóc w wyjaśnieniu intensywności narracji utraty, łącznie z podzielanym poczuciem odrazy i urazy, które wyraża cytowany fragment. Nawet w przypadku grupy fachowców (od której można by oczekiwać wysoko rozwiniętego poczucia sensu działania) narrację utraty można odczytywać jako dobitną ilustrację rozbieżności między aspiracjami członków grupy a kształtującą się postacią świata, w którym oni żyją. Język utraty i urazy ilustruje więc ludzkie poczucie własnej bierności i bezsiły (jak w sformułowaniu „Zabrali nam to") w zakresie zwalczania tendencji powszechnie doświadczanych jako nieuniknione i rodzące kłopoty. Chociaż rozmowy w grupach zaczynały się zwykle od bezpośredniego wpływu dewastacji środowiska na codzienną praktykę, uczestnicy troskali się też zagrożeniami, które są odległe, niewidoczne, nieznane i jeszcze nieobecne. Byli dobrze poinformowani 0 rozległym zakresie zarówno krajowych, jak i światowych problemów środowiska. Jednak wiedza ta nie rodziła poczucia zaufania ani nie zwiększała poczucia osobistego i ontologicznego bezpieczeństwa (Giddens 1990). Rodziła raczej poczucie obezwładnienia skalą problemów środowiska i przekonanie, że niewiele w tej mierze zrobiono. Kobieta, młody fachowiec z Manchester, stwierdziła: K Eee, wydaje się, że jest tego mnóstwo. No i... prawie codziennie czyta się o, eee, wyciekach ropy i odpadach wrzucanych do morza. Albo do rzek. Nie tylko w tym kraju, wszędzie. Nie musi się to dziać codziennie na naszym progu, ale na pewno dzieje się prawie co dzień gdzieś w świecie. Mod Dobrze, a więc ogromna skala tego wszystkiego? K I nikt... no więc, ludzie coś z tym robią, ale nic, nie ma dość, eee, nie ma przepisów, które by powstrzymały ludzi od tego. (młodzi fachowcy - Manchester) Trudność, jaką ta kobieta ma z przełożeniem na słowa swoich dość amorficznych odczuć, odzwierciedla rozpowszechnioną kon-fuzję, jaką wiele osób odczuwa w kwestii, na ile problemy środowiska są rzeczywiście poważne. Taka niepewność wzięła się z nowej gamy zagrożeń środowiska, których nie można już zobaczyć ani postrzec zmysłowo i z tego, że w efekcie wzrosło poczucie uzależnienia od ekspertów, którzy często nie ujawniali wszystkich faktów. Wywoływało to dyskusję o mniej uchwytnym poczuciu zagrożenia 1 ryzyka w życiu codziennym. Istotnie, jeśli widoczne oznaki środowiskowego ryzyka mają nieznane i potencjalnie groźne skutki, to Równoważenie przyrody 311 ryzyko związane z niewidzialnymi i „nienamacalnymi" przyczynami jest jeszcze bardziej niepokojące. Takie obawy wyrażały matki w związku z tajemniczą warstwą pyłu osiadającą niekiedy na praniu i z nieznanymi chorobami grożącymi kajakarzom. K Trochę wiosłowałam ... Muszę przyznać, że słyszałam, jak się wpadnie do wody, to się zachoruje. ... Miło byłoby wiedzieć, mieć pewność, że można... i nie zachorować. K Martwi mnie ten pył, który czasem widać na samochodach, rano, z ICI. ... Mieszkamy blisko ICI, no nie wiem. Dlatego to jest bardzo niepokojące. Czasem wychodzi się rano i wszystko pokrywa jakby gruba warstwa pyłu. ... Gdyby to było z palenia i oni paliliby śmieci i to byłaby tylko... sadza, no to pomyślałoby się, a, co tam, to tylko... ale nie wiadomo, co to jest. To przecież może być wszystko. K Kiedy coś czuć, nie znaczy, że to jest szkodliwe. Pewnie rzeczy naprawdę szkodliwych w ogóle nie czuć. (matki - Lancashire) Taki lęk przed nieznanym zagrożeniem znowu podnosi kwestię, że naszym zmysłom nie można już ufać, jeśli chodzi o interpretację świata zamieszkanego. Lęk ten to stan tak zwanego „społeczeństwa ryzyka" i zasadniczego poczucia braku bezpieczeństwa. Te lęki były też związane z troską o skutki w przyszłości, zwłaszcza w świecie, w którym będą żyły dzieci respondentów: K Ponieważ mamy małe dzieci, my po prostu... po prostu nie wiesz, jak będzie wyglądać ich życie. Kiedy będą w naszym wieku, co się będzie działo? (matka - Sussex) Troskę o to, jakie środowisko pozostawimy naszym dzieciom, podzielała też grupa mężczyzn w Lancashire, którzy podobnie komentowali niewidzialność i długotrwałe skutki największych problemów, takich jak metale ciężkie. M Co mnie najbardziej martwi... to metale ciężkie, nie chodzi o to, że oddziałują już dziś, dziecko może dostać astmy, zgoda, ale nie uświadamiamy sobie, ile wchłania ciężkich metali, u dzisiejszego dziecka w wieku pięciu lat dochodzi do 21, mózg przestaje im się rozwijać, i to naprawdę martwi... Ale na to się nie zważa, nikt nie mówi nam [prawdy], dostają metale ciężkie z wodą, z wodą z kranu w domu je dostajemy, dostajemy je w rybie morskiej, którą jemy, pchają je do rur, wychodzą z tym pomarańczowym gnojem i szlamem na promenadę w Blackpool... wszyscy wołają o kanalizację, ale 312 Alternatywne przyrody ta kanalizacja jest skażona metalami ciężkimi, zabiera je prąd morski i powoduje skażenie szkockich Wysp Zachodnich, (pracujący mężczyzna - Lancashire) Takie wypowiedzi pokazują, że ludność identyfikuje swoje troski o środowisko za pomocą kategorii czasu nazwanego przez nas „długotrwałym" lub ewolucyjnym (rozdział 5). Również sformułowanie „nikt nie mówi nam prawdy" jest znamienne, ponieważ poczucie to miała większość pozostałych grup. Jak stwierdziliśmy wyżej (s. 297-299), takie uczucia okazują się związane z wysoce sceptycznym poglądem o nastawieniu na własny interes organizacji obowiązanych dbać o środowisko, a także z powszechnym wątpieniem w ich zdolność do odpowiedzialnego działania w odpowiednio „długotrwałym" czasie. Chociaż więc uczestnicy wyrażali zainteresowanie środowiskiem w kategoriach jego bezpośredniego wpływu na codzienną praktykę, nie byli w tym tak parafialni ani zaściankowi, jak mogłoby się wydawać, ani nie byli nieświadomi zagrożeń o dużej skali i długotrwałych. Jeśli wychodzili od bezpośrednich problemów, łącznie z tymi, które dostrzegli za pomocą własnych zmysłów, to było tak dlatego, że inne problemy były jeszcze trudniejsze do rozpoznania, oszacowania i do jakiegokolwiek podjęcia. Przytoczone troski pokazują, że uczestnicy rozpoznali skutki dewastacji środowiska w codziennym życiu, martwili się niewiadomym zagrożeniem i przyszłością, a także podzielali poczucie odrazy i utraty. Jednakże członkowie grup nie zmienili zbytnio swojego sposobu życia ani też nie włączyli się w zbiorowe formy protestu czy lobbingu. Ambiwalencję tych reakcji uczestników na zagrożenie środowiska nieustannie ilustrowały ich komentarze o samochodach. Uważano je za najbardziej widoczne zagrożenie dla środowiska i za istotną część ludzkiego życia codziennego, które bez aut by się nie obeszło. Większość osób wyrażała zatroskanie emisją spalin oraz tym, jak wpływają one na nasze zdrowie, wspominając często o zwiększonej częstości występowania astmy u dzieci. M Dla mnie to jest zanieczyszczenie powietrza. Eee, robię rocznie jakieś 35 tysięcy mil, w pracy, coraz częściej uświadamiam sobie, że tkwię w korku, północny zachód to chyba jeden z najgorszych przykładów w Wielkiej Brytanii, i taki był przez kilka ostatnich lat. ... Jestem teraz bardzo, bardzo świadom, że cały czas wdycham to gówno. Poza tym, cztery, pięć razy w tygodniu robię jogging, a mieszkam pół mili od M6, kilka mil od M61, jestem tym otoczony, i zwykle Równoważenie przyrody 313 biegani szósta wpół do siódmej wieczorem, w godzinach szczytu, no i niemal czuję to nosem ...jest coraz więcej aut, aut, aut. (pracujący mężczyzna - Lancashire) Ten uczestnik tak jak inni wypowiadał wyraźnie sprzeczne poglądy w tych kwestiach i oczekiwał, że reszta grupy będzie akceptować i kontynuować tę ambiwalencję. Szczególna przyjęta perspektywa wynikała z bezpośredniego kontekstu dyskusji (tu ułożenie listy zagrożeń środowiska i ustalenie największych). Burningham (1995) zauważa podobny efekt, gdy pokazuje, że ankietowanie postaw wobec budowy dróg może dać radykalnie odmienne reakcje tej samej osoby zależnie od kontekstu, w którym stawia się kwestię (zob. rozdział 6 powyżej o ambiwalencji i terenach wiejskich; zob. też Macnaghten 1995). Są jednak dodatkowe czynniki, które odnoszą się do motoryzacji jako szczególnie ambiwalentnej praktyki przestrzennej. Po pierwsze, ludzie są niewątpliwie przywiązani do aut. Stały się one istotną częścią nie tylko codziennego życia, ale i współczesnej, szczególnie męskiej tożsamości (jest cały kanał kablowej TV poświęcony tematowi „mężczyźni i motoryzacja"). Ponadto, jak rozważaliśmy w rozdziale 6, motoryzacja reprezentuje też pewien sposób zamieszkiwania na terenach wiejskich, doświadczania piękna przyrody i okolic dzięki „szerokiej drodze", co Ward (1991) nazywa „wolnością do odejścia". Jednocześnie takie praktyki przestrzenne są coraz wyraźniej postrzegane jako zanieczyszczające, niebezpieczne i nieodpowiedzialne, zwłaszcza w sensie ich długotrwałego wpływu. Użytkowanie aut symbolizuje najbardziej oczywisty i bezpośredni przykład, jak codzienna typowa aktywność może prowadzić do powszechnej i długotrwałej dewastacji środowiska. W przeciwieństwie bowiem do innych form zanieczyszczeń, jak kwaśne deszcze, toksyczne odpady lub zanieczyszczenie wód, ludność nie bardzo może potępiać kogoś innego (rząd, międzynarodowe korporacje lub sprywatyzowany przemysł), zwłaszcza że wpływ tej praktyki na zdrowie i krajobraz jest tak oczywisty. Ta ambiwalencja: użytkowanie auta, a jednocześnie krytyka skutków ruchu drogowego wiąże się z modelem osobistego działania, to znaczy tego, jak pojmuje się własne poczucie zdolności do spowodowania zmiany bezpośrednio albo za pośrednictwem instytucji, którym się ufa. Modele działania to ramy, w których człowiek określa prawdopodobną skuteczność przyszłego działania, o czym jeszcze będzie mowa. Na razie opiszemy dwa inne czynniki wpływające 314 Alternatywne przyrody na to, jak ludzie mówią o przyrodzie, jak ją oceniają i jak się w nią angażują - mianowicie to, że przyroda przebudowuje ludzką tożsamość i że sama idea przyrody jest pojęciem spornym. Oficjalny dyskurs zrównoważenia opiera się na jednostkach definiujących siebie i swoje zainteresowania na szczeblu globalnym, jak na przykład powszechnie cytowana definicja IUNC Caring for the Earth „podnoszenia poziomu życia w granicach pojemności planety" (IUNC 1991). Podobne nawiązanie do globalnych zainteresowań zawiera się w maksymie „Myśl globalnie, działaj lokalnie" (omawiamy ją bardziej szczegółowo w rozdziale 8 poniżej). Ostatnio badano, czy ludzie identyfikują swoje zainteresowania i oczekiwania środowiskowe na tym globalnym poziomie, czy też prezentują siebie i swoje zainteresowanie środowiskiem w innych przestrzennych tożsamościach. Nasze badania potwierdzają tezę (Bur-ningham i O'Brien 1994), że zainteresowania globalne są w praktyce „zlokalizowane". Podczas dyskusji uczestnicy przedstawiali swoje zainteresowanie środowiskiem w kategoriach poczucia tożsamości własnej grupy zintegrowanego wywiadu. Niektóre z tych tożsamości odnosiły się do kategorii, które wykorzystaliśmy do wyboru uczestników. Tak więc na przykład obie grupy matek nawiązywały do swojej tożsamości macierzyńskiej, a obie grupy wiejskie - do wiejskiej natury życia ich wspólnoty. Niekiedy uznawano się za rodziców, innym razem za przedstawicieli pewnej wspólnoty lub za przybyszów, lub też za osoby o pewnej szczególnej wiedzy i fachowości. Zobaczymy teraz, jak sporne idee przyrody dokonywały przekonfigurowania i ustrukturowania tożsamości. W obu grupach matek wiele z tego, co matki mówiły, skupiało się na kwestiach mających bezpośrednie implikacje dla ich roli matek. Występował silny lęk, wyrażany w odniesieniu do spalin i astmy, zanieczyszczenia plaż, utraty terenów zielonych, zatrucia okolicy przez miejscową fabrykę i psich odchodów - właśnie dlatego, że były to lokalne sprawy, najbardziej istotne dla przyszłego zdrowia, dobrobytu i bezpieczeństwa ich dzieci. Inne bardziej globalne kwestie środowiska, jak wielorybnictwo i wymieranie lasów, matki kwitowały jako „wyższe kwestie". K Nie mówimy o wyższych [kwestiach] środowiska ... No, wiadomo, jak wymieranie lasów, jak sprawa wielorybów czy podobne rzeczy środowiskowe, (matka - Lancashire) Równoważenie przyrody 315 Te „wyższe" kwestie wiele matek uważało za zbyt odległe i mało istotne dla ich codziennego życia. Jedna z kobiet mówiła o swojej aktualnej tożsamości matki małych dzieci i o tym, że z tego względu interesują ją głównie sprawy bezpośrednio lokalne. W innej sytuacji życiowej, sugerowała, miałaby więcej czasu i motywacji do zajęcia się tymi kwestiami o szerszym charakterze społecznym i środowiskowym. K Sądzę, że jeśli powstaje elektrownia jądrowa, to jest to trochę ważniejsze niż to, że w morzu są kupy, ale sądzę, tak jak mówisz, jako matka chcesz się trzymać od tego z dala, bo właśnie to działa na mnie osobiście, a nie warstwa ozonowa, i że my się smażymy, bo przechodzi przez nią słońce, (matka - Lancashire) Obie grupy matek wyrażały poczucie winy za brak wyraźnego zainteresowania środowiskiem i odpowiedniego zachowania. To poczucie rodziło przebudowę odpowiedzi na pytanie, co to znaczy być dobrą matką. Odpowiedzialność macierzyńska, która zawsze implikowała dbałość o przyszły dobrobyt swoich dzieci, została teraz rozszerzona o odpowiednie poczucie długotrwałej odpowiedzialności za środowisko jako całość. Tożsamość rodzicielską wykorzystywano też w innych grupach, głównie podczas dyskusji o długotrwałym wpływie bieżących aktywności i ich implikacji na to, jaki będzie świat w czasach przyszłych pokoleń. Uważano, że rodzice mają osobisty interes w sprawach przyszłości. Takie argumenty sugerują, że rodzicielstwo może być główną tożsamością, na podłożu której pojmuje się swoje role, zobowiązania i poczucie odpowiedzialności zgodnie z czasem ewolucyjnym lub „długookresowym". Alternatywnie, obie grupy pracujących mężczyzn miały skłonność do wykorzystywania wiedzy technicznej oraz rozumienia posiadanych z racji wykonywanego zawodu przy uzasadnianiu poglądów o powadze obecnych problemów i zagrożeń środowiska, takich jak topnienie zasobów naturalnych, metale ciężkie, efekt cieplarniany, zanieczyszczenie powietrza, zanieczyszczenie ropą naftową i recycling. Poniżej inżynier mówi o uwalnianiu kadmu na dnie morza: M A więc ogrzewamy ją [ropę naftową] w szybie wiertniczym, gdy wydobywa się ona na powierzchnię, i potem mamy, nie mam innego słowa, jakby rękaw w rurze wiertniczej. Co 15 sekund wydobywamy tego około 30 mililitrów i ten szlam idzie na bok, potem wydobywamy 316 Alternatywne przyrody następną partię, a to nie są zwykłe ścieki, nie można ich zobaczyć, poczuć ani dotknąć, a jednak są tak zabójcze, że sto mil wokół szybu nie ma życia, (pracujący mężczyzna - Lancashire) Ponownie zauważamy, że człowiek uświadamia sobie, iż nasze zmysły coraz mniej są zdolne oszacować ryzyko. Jednakże inna niż w pozostałych grupach była „struktura uczucia". Ci mężczyźni nie tylko mieli większą skłonność do pojmowania zagadnień środowiska z globalnej perspektywy, ale też łatwiej im było pojmować te zagadnienia w oderwaniu od przeżytego doświadczenia. Taka perspektywa wiodła do bardziej abstrakcyjnej dyskusji o technicznych problemach związanych z procesami przemysłowymi i o ich systemowym i długotrwałym wpływie (chociaż, jak zauważymy później, w grupie pracujących mężczyzn z Lancashire wyrażano moralne oburzenie problemami lokalnymi i estetycznymi). Chociaż była pewna dyskusja o wpływie zagrożeń środowiska na środowisko lokalne respondentów (chemikalia w rzekach, wirusy na plażach), takie problemy omawiano raczej niezależnie od lokalnych praktyk społecznych. Lub, wykorzystując rozróżnienia Ingolda, problemy środowiska postrzegano raczej jako „obiekt ludzkiego zainteresowania i zatroskania" niż jako „świat, o którym uważa się, że ludzie stanowią jego część" (1993a: 40). Takie oderwanie lub „niezamiesz-kiwanie" omawiamy niżej w związku z oficjalnym rozumieniem zrównoważenia, ale zilustrujemy teraz taką oto wypowiedzią: M To samo co mój poprzednik. Bardziej obchodzi mnie aspekt globalny niż lokalny. Myślę, że politycy większości krajów po prostu pomijają kwestie środowiska. Nic w rzeczywistości dla niego nie robią. Najwyżej dadzą parę szylingów na benzynę, tego typu rzeczy, w istocie działają na rzecz tego, by na drogach było jeszcze więcej aut, budują obwodnice i autostrady, produkują więcej aut. I tak dalej. Wcześniej mówiliśmy o zanieczyszczeniu rzek, główne zatrucie rzek nie pochodzi od przemysłu, jak było jeszcze kilka lat temu, ale od nawozów sztucznych, które spływają z pól do rzeki. I, eee, zatruwają ją w ten sposób. Zabijają rzeki, (pracujący mężczyzna - Sussex) Natomiast w grupach fachowców z terenów wiejskich zagrożenia środowiska omawiano w związku ze społecznymi praktykami odbywanymi na ich terenach. W przeciwieństwie do innych tożsamości, idee przyrody były przez wieki centralne dla ideałów wiejskich krajobrazów i wiejskiego życia. W naszych rozmowach uczest- Równoważenie przyrody 317 nicy szczegółowo mówili o różnych jakościach związanych z życiem na wsi: o poziomie życia, jaki wieś im oferuje, ojej urodzie, spokojniejszym rytmie życia, czystym powietrzu oraz o jej społecznej zwartości i poczuciu wspólnoty (szczególnie ważnej przy wychowywaniu dzieci). Zagrożenia środowiska skłaniali się pojmować w kategoriach zagrożenia takich wiejskich przestrzeni, które było dość wyraźnie związane z określonym miejscem i obejmowało budowę dróg, wpełzanie miasta na zielony pas, utrata terenów publicznych, zanieczyszczenie miejscowych plaż, postępująca fragmentaryzacja miejscowej wspólnoty, presja masowej turystyki i aktywnego wypoczynku na łonie przyrody; w przypadku grupy fachowców z Lancashire podstawowe zagrożenie brało się z bliskości elektrowni jądrowej w Sellafield. Takie zagrożenia widziano wprost jako okrawanie ich poczucia wiejskiej tożsamości, co jest częściowym wyjaśnieniem nawiązania do retoryki utraty. Inna tożsamość, do której przyznawały się niektóre grupy w związku z zagadnieniami środowiska to obywatelstwo brytyjskie. Zwykle tę tożsamość uważano za źródło wstydu lub zażenowania, za problem kryjący się pod poziomem „naszej" zbiorowej duszy albo - częściej - problem domniemywanego przez grupy braku działania władz brytyjskich w szerszym europejskim lub międzynarodowym kontekście. Co ciekawe, przyklejona Wielkiej Brytanii etykietka „brudasa Europy" trzymała się szczególnie mocno (zob. rozdział 2 powyżej), w zgodzie z wyznawanym zwykle poglądem, że brytyjska polityka jest zacofana i stanowi odium dla kraju: M Mówisz o brytyjskim środowisku, którego, cholera, Greenpeace, już się nie odzyska, wiadomo. I to jest problem, zwłaszcza jeśli chodzi o koordynację wykorzystania zasobów. Na studiach mieliśmy zajęcia z alternatywnych energii, i stwierdziliśmy jedną rzecz - kiedy to badaliśmy - że u nas ludzie nie będą wykorzystywać alternatywnych energii, bo kiedy tylko dadzą miejscowym władzom plan budowy jakiegoś wiatraka czy turbiny wodnej, czy co tam jeszcze, zaraz się znajdzie jakaś menda i powie ci, że nie można, ponieważ... Skandynawia nie ma tego problemu, mają wiatraki wszędzie, turbiny wodne, gdzie tylko się da, ale z brytyjską psychiką jest coś nie tak pod tym względem, (pracujący mężczyzna - Lancashire) Wielka Brytania stanowiła często negatywny przykład w porównaniu z Francją, Holandią i Niemcami (jedyny wyjątek to uznanie, że w Wielkiej Brytanii dba się o zwierzęta). Choć jednak uczestnicy 318 Alternatywne przyrody niekiedy kwestionowali tożsamość brytyjską lub ubolewali nad nią, dyskurs zrównoważenia w niewielkim stopniu propagował tożsamość globalną. Mimo że globalne zagadnienia środowiska podejmowano niekiedy podczas dyskusji, zwłaszcza w grupie pracujących mężczyzn z Lancashire, uczestnicy rzadko ujmowali swe działania jako wkład w szersze, bardziej globalne sprawy środowiska. Większość osób skłaniała się raczej do pojmowania swojej tożsamości - i wpływu własnych działań - w bardziej sytuowany, lokalny i ugruntowany sposób, wyraźnie za pomocą własnych form i wzorców zamieszkiwania. Widzieliśmy w powyższych cytatach, że przyjęte tożsamości wpływały na rozumienie i rozważanie przez poszczególne osoby swojego zainteresowania środowiskiem w codziennym życiu. Widzieliśmy też, w jaki sposób to zainteresowanie powodowało zwrotnie rekonfigurację takich tożsamości. Tak więc mamy tutaj pewną ilustrację skonstruowanego, wielogłosowego, spornego i zlokalizowanego charakteru tożsamości. W konsekwencji, jak uważają Pile i Thrift, „społeczne konflikty nie są już postrzegane jako epopeja walk antagonistycznych bloków społecznych, lecz jako rozproszona dekonstrukcja i rekonstrukcja społecznych tożsamości" (1995a: 9). Twierdzą też, że tożsamości trzeba w coraz większym stopniu rozumieć jako kształtowane przez różne metafory przestrzeni, nie tylko domu i miejscowości, ale też podróży, życia pomiędzy pewnymi ośrodkami, mobilności, diaspory i przyrody. Takie tożsamości wymagają ruchu wśród różnych obiektów, o których także można powiedzieć, że „działają". „Ludzkie" tożsamości kształtują się, przekształcają i konceptualizują, a także są kwestionowane pośród niezliczonych „podmiotów" i „przedmiotów", wytwarzających i przetwarzających różne aktywne czynniki i sensy aktywności. Takie argumenty za zróżnicowaniem tożsamości każą zrewidować wyobrażenie, że toczy się jakaś walka między społecznymi blokami „zielonych" i „antyzielonych". Kwestionują też koncepcję, że istnieje tylko jedno środowisko lub przyroda, które oczekuje ratunku gdzieś „na zewnątrz" poza nami. Na przykład Burningham i O'Brien (1994) pokazują, że stronnictwa uczestniczące w badanych przez nich dyskusjach o budowie dróg nie mówiły, jak się zdaje, o tym samym środowisku. Różne grupy o różnych tożsamoś-ciach „lokalizowały" przyrodę w różny sposób. Podobnie, prowadzony przez nas zogniskowany wywiad grupowy ujawnił zróżnicowane koncepcje przyrody - w odróżnieniu od globalnej i zunifikowanej Równoważenie przyrody 319 koncepcji przyrody oraz od lokalnej i racjonalnej koncepcji działania, artykułowanych w oficjalnych dyskursach zrównoważenia. Wiele dyskusji o środowisku dzielono na kwestie lokalne (jak miejscowe zanieczyszczenia, ruch uliczny czy recycling) i globalne (jak dziura ozonowa, efekt cieplarniany lub wymieranie lasów). Stwierdziliśmy jednak, że sposób, wjaki respondenci pojmują kwestie lokalne i działanie, a także ich związek z kwestiami bardziej globalnymi i systemowymi, jest złożony i przybiera różne formy zależnie od grupy. Dla niektórych grup podział na środowisko lokalne i szersze powstał na podstawie metafory brudu i czystości. Grupa matek z Lancashire uważała, że miejscowe zanieczyszczenia, zwłaszcza ścieki na plaży i emisja pyłów przemysłowych w powietrze czynią ich życie brudniejszym, bardziej zagrożonym i niebezpiecznym. Dla tych kobiet środowisko mieści się w sferze ich codziennych praktyk, korzystania z różnych rzeczy, działania oraz wstrętu do miejscowych wszechobecnych zanieczyszczeń. W innych grupach kwestie lokalne dyskutowano w bardziej symbolicznych i moralnych kategoriach. Dla obu grup fachowców żyjących na terenach wiejskich przyrodę ucieleśniała symboliczna integralność tych terenów, a przede wszystkim wiejska egzystencja. Ten dyskurs przyrody wypowiadał się w kategoriach rytmów, skali czasu, poziomu życia, urody i charakteru wiejskich okolic, a także tego, że zagraża im ekspansja miasta i towarzyszący jej wzrost gospodarczy. „Wiejskie przyrody" obejmują rywalizujące lokalne przyrody wraz z usytuowanymi i osadzonymi we współczesnych praktykach wiejskich. Inni pojmowali też przyrodę za pomocą symbolicznego języka romantycznego, opierając się na bezpośrednim doświadczeniu zmysłowym i wspomnieniu oraz na towarzyszącym temu poczuciu zagrożenia i utraty. Retoryka utraty pochodzi oczywiście od literackich ewokacji Złotego Wieku i romantycznej krytyki uprzemysłowienia i rosnących miast. Przyswoiła ona sobie jednak nowy zasób przykładów w zgodzie ze współczesnym enwironmentalizmem, postrzeganiem objawów społecznego kryzysu i niepokojem o postęp materialny. Jeszcze inne grupy były wyraźniej zajęte „globalnym" stanem środowiska. W grupie pracujących mężczyzn z Lancashire panowała zgoda, że poważniejsze problemy środowiska mają globalne i systemowe podłoże (takie jak metale ciężkie, efekt cieplarniany i inne toksyczne produkty uboczne). Mimo to członkowie tej grupy 320 Alternatywne przyrody wyrażali silne moralne oburzenie z powodu miejscowych, estetycznych problemów dotyczących środowiska, jak śmieci i psie odchody. Te lokalne kwestie nabierały symbolicznego znaczenia jako odzwierciedlenie szerszego amoralnego braku poszanowania własnego otoczenia. Ponadto grupa ta uważała, że skoro jako społeczeństwo nie potrafimy sobie poradzić z takimi lokalnymi i dającymi się rozwiązać problemami, to mamy niewielkie szansę na uporanie się z bardziej złożonymi, bardziej globalnymi i systemowymi zagrożeniami środowiska. Tematem były sprawy środowiska trapiące ludzi: M ... pod samym nosem mamy szkodliwy, eee, wpływ na środowisko, jak śmieci, rury odpływowe na plaży, eee, metrowej średnicy odpływ, z którego wydostaje się do rzeki pomarańczowy muł, psie gówna, takich rzeczy nie powinno być. Sterty śmieci, sterty złomu, ludzie wyrzucają rzeczy z aut, tego nie musi być. To można załatwić od razu. Ale tamte rzeczy zajmą całą wieczność [w nawiązaniu do wcześniejszej rozmowy o metalach ciężkich], (pracujący mężczyzna - Lancashire) Tu widoczna nieskuteczność w rozwiązywaniu prostych i naocznie postrzegalnych problemów lokalnych odzwierciedlała szerszy niepokój o możliwość rozwiązania bardziej globalnych i systemowych problemów środowiska. Można też odnotować, że trudniej usprawiedliwić lokalne problemy lub zracjonalizować je jako pozostające poza zasięgiem czyjejś odpowiedzialności. I znów, dla kontrastu, „globalne" konstrukcje przyrody omawiano niekiedy w kategoriach moralnych. Na przykład w grupie młodych mężczyzn i kobiet z Manchesteru kwestie środowiska wiązano z moralnym zaangażowaniem w sprawy innych ludzi i świata ożywionego. Dla tych uczestników kwestie środowiska symbolizowały nową, inkluzywną, a nawet „globalną" moralność wzajemnej troski o siebie i poszanowania innych, łącznie ze zwierzętami. Poza tą sferą moralną były wielonarodowe korporacje (które nie dbają o ludzi ani o przyrodę), ludzie wykorzystujący dzikie zwierzęta np. w roli tańczących niedźwiedzi (którzy czynią to z chciwości i egoizmu), lokalna wspólnota przeciwna osiedleniu się Romów (okazując w ten sposób widoczny brak tolerancji) oraz społeczeństwo, które wypędza ludzi na ulicę (wzrost liczby bezdomnych uważano za dowód na to, jakiej moralnej degrengoladzie uległo nasze społeczeństwo). Uczestnicy ci troskę o którąś z tych kwestii moralnych postrzegali jako związaną z równoległą troską o środowisko. Tak więc wiele ak- Równoważenie przyrody 321 cji, takich jak akcje na rzecz ochrony niedźwiedzi, tygrysów, delfinów itd. można rozumieć jako wyraz o wiele szerszej troski o środowisko. Inne osoby także podzielały moralną troskę o przyrodę. Uważano, że społeczeństwo, które dba o zwierzęta, będzie też dbać o swoich członków i o daleką przyszłość. Te złożone przestrzenne i moralne koncepcje nawiązują do mnogich przestrzeni przyrody od lokalnej po globalną i do różnych definicji i rozumień takich przyród od racjonalno-instrumentalnej po moralno-romantyczną. W każdym przypadku wyrażana troska o przyrodę i środowisko prowadziła do szerszej troski o funkcjonowanie instytucji społecznych. Zainteresowanie środowiskiem uważano więc za niewarunkowane innymi zainteresowaniami ani rozumieniem, jak i czy zmiana może nastąpić. Ażeby ustalić, jak takie zainteresowanie wiąże się ze zmianą, musimy zbadać związek między tym, jak uczestnicy mówili o zainteresowaniu środowiskiem a ich własnym poczuciem siły lub sensu działania. Większość osób zgadzała się, że każdy jest po części odpowiedzialny za problemy środowiska, że rozwiązania mogą oznaczać daleko idące zmiany w naszym osobistym stylu życia i że społeczeństwo technologiczne i nastawione na konsumenta nie jest zrównoważone. Jednakże uczestnicy tylko okazjonalnie wzywali do zmiany indywidualnego stylu życia. W takich momentach skłaniano się do podkreślania potrzeby kształcenia, zwłaszcza dzieci, w sprawach środowiska. Starsze i wiejskie grupy skłaniały się do propagowania edukacji ze szczególnym naciskiem na uczenie młodzieży troski o lokalne i estetyczne sprawy środowiska, takie jak unikanie śmiecenia i pilnowanie psów, by nie zanieczyszczały chodnika. M Musi być dyscyplina w domu. Nie potrzeba światła, to się je wyłącza... idzie ktoś do lodówki, otwiera butelkę czegoś, wypija połowę, a reszta do zlewu. Albo otwiera puszkę, łyknie dwa razy i mówi: nie smakuje mi, nie chcę. To jest marnotrawstwo. I to jest zupełna strata materiału, z którego coś jest zrobione, tak samo strata energii, (fachowiec - Sussex) Inne osoby także mówiły o osobistej możliwości spowodowania zmian, zwykle przez wybór konsumencki, na przykład przez kupowanie tuńczyka łowionego w sposób nieszkodzący delfinom czy spraju bez freonu. Dla niektórych osób wybory i demokracja rozliczająca wybranych nadal stanowiły najlepsze środki, prowadzące do lepszego środowiska, nawet jeśli konwencjonalnym strukturom 322 Alternatywne przyrody politycznym przyznawano tylko ograniczoną zdolność do rozwiązywania problemów środowiska: M Możemy skubać po trochu tę całą sprawę środowiska, ale w ostatecznym rachunku jeśli nie uzyskamy praw politycznych, jeśli nie uzyskamy władzy, która pozwoli kontrolować nasze własne środowisko, to nigdzie nie zajdziemy. Ludzie nie uświadamiają sobie siły swojego głosu. Masz zupełną rację. Oni [tj. politycy] myślą na dziś i na jutro. Nie myślą o przyszłym tygodniu, a co dopiero o 350 latach. Tacy są krótkowzroczni. Teraz będziemy musieli wziąć się za te rzeczy, i to już niebawem. Myślę, że jest pewne bardzo słabe, jest pewne powolne przebudzenie, jeśli chodzi o kwestie środowiska, jest powolne przebudzenie, ale jest to jakieś przebudzenie. Mam odrobinę więcej optymizmu, (pracujący mężczyzna - Lancashire) Ten model aktywności był jednak na ogół nieobecny podczas dyskusji w grupach. Uczestnicy rzadko wyrażali wiarę, że zbiorowe działanie (przez przynależność do partii politycznych, stowarzyszeń konsumentów, grup działających na rzecz środowiska lub do związków zawodowych) może poprawić stan środowiska. Bardziej rozpowszechnione wśród nich było przekonanie, że wybory rzadko cokolwiek zmieniają, że faktyczna władza jest poza ich kontrolą i że pogarszanie się stanu środowiska jest niemal nieuchronnym produktem ubocznym systemu w coraz większym stopniu sterowanego przez interesy finansowe. Takie przekonania odzwierciedlają rozpowszechnioną nieufność do instytucji publicznych występujących w referowanym wyżej badaniu. Na przykład cytowany wcześniej mężczyzna, który wypowiadał się ambiwalentnie o użyteczności aut i zagrożeniu, jakie rodzą, mówił potem: M Jest coraz więcej aut, aut, aut. To jest skutek polityki rządu. I każdy, kto korzysta z pojazdów i korzystał z nich 10 czy 15 lat temu, musi dostrzegać masowy przyrost wszystkiego na drogach. Jest zanieczyszczenie powietrza. I w powiązaniu do poprzedniego [metali ciężkich] są oczywiście koncerny naftowe raz jeszcze, jest finansowa ofensywa koncernów naftowych, (pracujący mężczyzna - Lancashire) W tej grupie toczyła się żywa dyskusja o tym, czy państwa mogą jeszcze opanowywać zagrożenia środowiska wobec takiej potęgi międzynarodowych korporacji. Poniższy cytat ukazuje, jak głęboko przeniknęła narodową świadomość globalna integracja gospodarcza. Równoważenie przyrody 323 M Ale to jest klucz do całej sprawy, różne postawy w całej tej sprawie. To jest polityka, to jest gospodarka i to jest władza. I władza międzynarodowych korporacji, które zajmują się ropą, które prowadzą eksploatację gazu, one powołują i obalają rządy, prosta rzecz. I jeśli rząd nie zamierza sprawiać kłopotu spółce, która zatrudnia prawie 50 tysięcy osób i daje kilka milionów na kampanię wyborczą, to jaka jest nadzieja na porządne prawodawstwo - kto będzie karał tych, co wrzucają do morza dziesiątki tysięcy beczek różnego gówna? Nie będą tego robić, (pracujący mężczyzna - Lancashire) Ten model coraz bardziej globalnych i hegemonicznych interesów kapitalizmu kierował znaczną częścią dyskusji o środowisku, łącznie z rozważaniami nad prawdopodobieństwem różnych rozwiązań i nad tym, co sama ludność może lub powinna zrobić. Na przykład wiele osób mówiło, że nie jest uczciwe potępianie jednostek, skoro głównie należałoby potępiać wielkie spółki, że rządy nie dość kontrolują przemysł i że degradacja środowiska w Trzecim Świecie była być może większa tam, gdzie spółkom łatwiej to uchodziło. Sceptycyzm wobec przemysłu i rządów był typowy dla wszystkich dyskusji, często w formie podobnej do sformułowanej w grupie matek z Lancashire: „w ostatecznym rachunku we wszystkim tym chodzi o pieniądze". W obecnym badaniu śledziliśmy, jak ludzie rozumieją kwestie środowiska i wymiary pośredniczące w złożonej relacji pomiędzy zainteresowaniem a działaniem. Wbrew wielu badaniom opinii publicznej, które sugerowały zmierzch społecznego prymatu „środowiska", stwierdziliśmy, że ludność z wielu sfer społeczeństwa była świadoma rozległego zakresu zagadnień i głęboko tym zatroskana. Ponadto, lęki te wzmagało poczucie zagrożeń środowiska, które stawały się coraz bardziej niewiadome, nierozpoznawalne, zglobalizo-wane i zależne od wysoce abstrakcyjnych systemów eksperckich. Powszechny był pogląd, że zagrożenia te zaczynają wpływać bezpośrednio na ludzkie zdrowie i ograniczać społeczne praktyki lokalne. Przedstawiliśmy trzy punkty przeciwstawiające się badaniom opinii publicznej, które, jak sądzimy, błędnie odczytują sposób ustalania przez ludność sensu kwestii środowiska i to, jak ten sens zostaje włączony do jej codziennych praktyk. Po pierwsze, badania te zakładają, że kwestie środowiska istnieją a priori, czekając na odsłonięcie za pomocą ankiet. Tymczasem nasze badanie pokazuje, że respondenci określają sens zagadnień środowiska na podłożu 324 Alternatywne przyrody konkretnie zlokalizowanych i zakorzenionych tożsamości. Ponadto, potrafili oni rozumieć te zagadnienia w kontekście tego, jak naruszają one ich poczucie tożsamości (lub mu zagrażają), na przykład matek, mieszkańców wsi, obywateli świata lub obywateli brytyjskich. Tożsamość stanowi więc ramy, w których człowiek się kontek-stualizuje w relacji do przyrody i w ten sposób interpretuje odnośne zagrożenia i kwestie. Dla większości naszych dyskusji w grupach kwestie środowiska rodziły poważne zagrożenie dla ludzkiego poczucia osobistej tożsamości (matek lub mieszkańców wsi) lub zapewniały kontekst, w którym miały być wyjaśniane poważne niebezpieczeństwa związane z rosnącym zagrożeniem środowiska (kierownicy techniczni lub inżynierowie). Po drugie, badania opinii publicznej mają skłonność do podawania cząstkowego obrazu współczesnego zainteresowania środowiskiem wskutek pomijania konkurencyjnych ram lub dyskursów przyrody, które kształtują codzienne życie. Wyróżnikiem zagadnień środowiska w dyskusjach grupowych było nie tylko kontinuum lokalne i globalne, ale były też wymiary racjonalno-instrumentalny i moralno-symboliczny. Tak więc, znów każe to zająć się sensem, jaki dla danej osoby mają przyroda i środowisko, włączywszy historyczne i kulturowe znaczenie wiejskich okolic i wiejskiego życia, a także moralnym sensem przyrody, który w znacznym stopniu przewodzi ludzkiej trosce o zwierzęta, zwłaszcza wśród młodszych pokoleń. Pojmowanie zagadnień środowiska w kategoriach globalnych, instrumentalnych i racjonalnych to po prostu jedna z pewnej liczby możliwych „przyród". Ponadto, pomija ono prawdopodobnie ludzkie moralne przywiązanie do rodzinnych stron, takich jak wieś, a także symboliczne znaczenie pewnych kwestii (takich jak stosowanie boksów dla cieląt lub zainteresowanie ginącymi gatunkami w rodzaju tygrysów, wielorybów czy niedźwiedzi). Po trzecie, większość prowadzonych badań błędnie odczytała widoczny spadek zainteresowania środowiskiem i działaniem na jego rzecz. Oficjalne reakcje skłaniają się do tłumaczenia tego braku aktywności brakiem uświadomienia w sprawach środowiska. Nie potwierdziły tego nasze dyskusje w grupach. Stwierdziliśmy natomiast występowanie ambiwalentnych postaw w kwestii osobistego działania, związanych z dojmującym brakiem osobistej aktywności i wyraźnym brakiem zaufania do instytucji odpowiedzialnych za zarządzanie sferą zmieniającego się środowiska. Dominujący ukryty model zmiany społecznej, który faworyzowali uczestnicy Równoważenie przyrody 325 podczas swoich interpretacji, opierał się na wszechobecnej władzy interesów gospodarczych z jej wewnętrzną logiką doraźności, w związku z czym uważano, że nawet rządy mają ograniczone możliwości działania, zwłaszcza jeśli chodzi o przyjęcie długookresowej perspektywy w stosunku do środowiska. Taką dynamikę odzwierciedla dostępna dziś ewidencja braku zaufania do sfery konwencjonalnej polityki i ludzka skłonność do uważania grup działających na rzecz środowiska za godniej sze zaufania od biznesu i rządów (Worcester 1995). Wszelako można też odnotować, że inne nasze badania sugerują, iż wśród młodych osób może przybywać postaw sceptycznych nawet wobec pozarządowych organizacji działających na rzecz środowiska, podobnie jak wobec tych bardziej ustabilizowanych instytucji (Macnaghten i Scott 1994; zauważmy, że omawiana wyżej grupa młodych mężczyzn nie wierzyła w istnienie globalnych problemów środowiska). Podsumowanie W tej książce nakreśliliśmy ramy dyskusji nad znaczeniem przyrody w życiu codziennym w świetle społecznych praktyk, które są: wyróżnione przestrzennie, obejmując przeciwstawne sobie sensy przyrody lokalnej i przyrody globalnej; czasowo nieciągłe, obejmując zróżnicowane czasy w przyrodzie od momentalnego do niewyobrażalnie długiego; różnie ucieleśnione, obejmując nowe formy „dewastacji środowiska", która dzisiaj przenika do „ciał" w sposób nieuchwytny dla bezpośredniej percepcji zmysłowej; wreszcie uporządkowane dyskursywnie, obejmując kontrast pomiędzy oficjalną retoryką a mową potoczną. W tych końcowych podrozdziałach rozważymy implikacje empirycznego badania dla tych ram pojęciowych. Nie twierdzimy, rzecz jasna, że nasze grupy zogniskowanego wywiadu są statystycznie reprezentatywne. Wydaje się jednak, że zważywszy na stopień kon-sensu w każdej z grup i silne zbieżności w niektórych kluczowych kwestiach między grupami i pomiędzy dwoma badaniami, wyniki mają znaczenie wykraczające poza ich konkretne umiejscowienie. W rozdziale 4 rozważaliśmy pogląd Becka (2002), że w nowym „społeczeństwie ryzyka" zagrożeń nie można już bezpośrednio dotknąć, posmakować, usłyszeć, powąchać ani zwłaszcza zobaczyć. Dla wielu uczestników naszych grup tak właśnie było; ponadto, zagrożenia te przenikają dziś codzienne życie i rodzą nieokreślone 326 Alternatywne przyrody poczucie niepokoju i braku bezpieczeństwa. W tych okolicznościach „zaufanie" staje się kluczowym czynnikiem pośredniczącym. Przeprowadzając badanie, stwierdziliśmy, że nieufność jest bardziej rozległa, niż wcześniej sądziliśmy, i wiąże się z rozpowszechnionym niezadowoleniem z instytucji nauki, mediów, biznesu, a przede wszystkim państwa. Szczególnie ważne jest przekonanie, że widzialne oznaki zagrożenia środowiska mają nieznane konsekwencje; że zmysłom nie można już ufać, iż determinują sens codziennej praktyki; że wszystko to daje fałszywe pojęcie o zagrożeniu, które w istocie ma ewolucyjną czy długotrwałą skalę czasową i że rodzi fundamentalne poczucie lęku i pesymizmu w obliczu przyszłości. Takie lęki wzmaga jeszcze silne poczucie, że instytucje państwa i biznesu ani nie chcą, ani nie potrafią reagować na takie niepokoje. W rozdziale 5 analizowaliśmy różne czasy w przyrodzie i przyrody, w szczególności zaś różne kulturowe przemieszczenia w stronę czasu zarówno bardziej „momentalnego", jak też w stronę czasu bardziej „długotrwałego". Zdaniem wielu uczestników naszych grup, narasta świadomość wielu horyzontów czasowych i skal czasu. Z jednej strony, istniało doświadczenie większego tempa życia i związana z tym presja krótkoterminowości (zwłaszcza we wzorcach pracy), z drugiej, uświadamiano sobie potrzebę myślenia, działania i planowania długookresowego, w czym niebagatelny udział miały bezpośredniość zagrożenia środowiska i skala jego problemów. Te dwa różne horyzonty czasowe uważano jednak za wysoce skonfliktowane i przeciwstawne sobie. Większość osób nie czuła się dobrze z nową momentalną „doraźnością", która kształtuje dziś coraz więcej aspektów świata ich życia, w miarę jak życie coraz wyraźniej oplatają procesy globalizacyjne. Taka presja zagrażała nie tylko aspiracjom tych osób w zakresie planów i działań na przyszłość, ale też ich bardziej codziennemu „zamieszkiwaniu" czasów i przestrzeni, zwłaszcza prostym i powszednim przyjemnościom, które wpływają na ludzki poziom życia, łącznie z lokalnymi i symbolicznymi przestrzeniami przyrody. Na koniec wróćmy do rozmaitych przestrzeni przyrody, rozważanych w innych miejscach tej książki, od lokalnej po narodową i globalną. Na użytek uczestników naszych grup wyróżniliśmy rozmaite przyrody, o różnych przestrzeniach, ale też uporządkowaliśmy je dyskursywnie wzdłuż osi moralno-symbolicznej i racjonalno--instrumentalnej. Niektórzy z nich rozważali ideę „globalnego" obywatelstwa, tak centralną dla formalnej retoryki zrównoważenia. Równoważenie przyrody 327 Jednak inaczej niż w przypadku racjonalnych i instrumentalnych przestrzeni przyrody w dyskursie zrównoważenia, szczególnie młodzi ludzie skłaniali się do identyfikowania sfery globalnej w kategoriach raczej moralnych, przeciwstawianych instrumentalnym i do pojmowania nowej, rudymentarnej, moralnej sfery „globalnej" jako przeciwstawnej do instrumentalnej racjonalności o charakterze globalnie krótkoterminowym. Oderwaną ideę zrównoważenia, niejako odzwierciedlającą podmiot spoglądający na planetę, tak jakby był on osobno i poza nią, wykorzystywały tylko dwie grupy pracujących mężczyzn, z których każda obejmowała inżynierów i kierowników średniego szczebla. Być może nieprzypadkowo te dwie grupy były tylko męskie, gdy tymczasem grupy mieszane i tylko żeńskie w większym stopniu pojmowały przyrodę w relacji do swego świata zamieszkania. Ingold zauważa, że „może najbardziej uderzająca we współczesnym dyskursie globalnej zmiany środowiska jest głębia przepaści dzielącej świat przeżywany od świata, o którym mówi się pod hasłem «globu»" (1993a: 40). Jednak dla niektórych z badanych grup światem, w którym się żyje, nie tylko jest dziś po prostu świat miejscowy, ale też może nim być świat odległy. Dzięki globalnym mediom i nowym technologiom, takim jak Internet, a także za pośrednictwem grup działających na rzecz środowiska, takich jak Friends of the Earth czy Greenpeace, można mieszkać w odległych miejscach, wczuwać się w kłopoty dalekich narodów. I może się tak dziać nie tylko wskutek wykorzystania abstrakcyjnych zasad, takich jak zasady globalnej równości i sprawiedliwości, ale też w relacji do konkretnych kulturowych trosk związanych z zaangażowaniem w protesty dotyczące przyrody i moralności na całej Ziemi. W końcowym rozdziale powrócimy do teoretycznych rozważań o tożsamości, detradycjonali-zacji i globalizacji w świetle tych empirycznych badań. Zanalizujemy wyzwania, jakie stają przed formami zarządzania w związku z tak zwaną przez nas „globalizacją przyrody" i nowymi formami „globalnego zamieszkiwania" (zob. Giddens 1995). 8 Zarządzanie przyrodą Podsumowanie W ostatnich dwóch rozdziałach badaliśmy empirycznie pewien zakres procesów ogromnie ważnych zarówno dla teoretycznego ujęcia przyrody, jak i dla kształtowania i wdrażania polityki uwzględniającej to, jak ludność mówi na co dzień o przyrodzie, jak ją ocenia i angażuje się w jej sprawy, a w ten sposób badaliśmy podstawy ratowania tej przyrody. Te procesy stanowią potwierdzenie podejścia, które zarówno uznaje, jak i przekracza wyjściową tezę tej książki, mianowicie że nie ma jednej przyrody, lecz jest ich wiele. W tym końcowym rozdziale podejmiemy główną kwestię, jaka niedawno przebiła się na czoło listy spraw „środowiska", mianowicie brytyjską epidemię BSE, gdyż ilustruje ona wiele tematów podjętych w tej książce. W szczególności pokazuje, że zarządzanie przyrodą w kontekście globalnym jest prawie niemożliwe i że wiele interwencji państwa lub nauki rodzi nieoczekiwane i nieprzewidziane skutki, które mogą eskalować problem daleko poza zamierzony efekt tych interwencji. Zobaczymy, że kwestie nauki, zmysłów, czasu, ciał, przestrzeni i praktyk należą wszystkie do przykrej historii brytyjskiej wołowiny. Po tej relacji zarysujemy główne rysy, jakie „zarządzanie przyrodą" uzyskuje w coraz bardziej zglobalizowanym kontekście. W ten sposób zakończymy książkę pokazując, że omawiana w rozdziale 7 i innych miejscach „globalizacja przyrody" stworzyła nową, równie dyskusyjną przyrodę, którą do pewnego stopnia nie da się zarządzać - przynajmniej na gruncie dostępnych praktyk i dyskursów. Zanim jednak wyruszymy na spotkanie szalonych krów (i oczywiście szalonych polityków), podsumujemy przyjęte w tej książce podejście do przyrody i do środowiska, zaczynając od niektórych tez postawionych w rozdziale 1. Zarządzanie przyrodą 329 Przede wszystkim, staraliśmy się odrzucić dominujące doktryny realizmu środowiskowego. Eksponowaliśmy natomiast wyjątkowo zróżnicowane drogi konstruowania przyrody lub środowiska przez różne praktyki społeczne, z którymi fizyczne środowisko jest silnie splecione oraz przez różne dostępne dyskursy i słowniki, łącznie z tworzonymi przez akademików (zob. Dickens 1996: rozdz. 5 o roli podziału pracy w „uprzemysłowieniu sił przyrody"). Widzieliśmy, że to, co postrzegano jako przyrodę, ogromnie się zmieniło i że przyroda jest w pewnym sensie równie kulturowa jak, powiedzmy, treść programów telewizyjnych. Ponadto w różnych przyrodach zakorzenione są różne relacje cielesne, jako że przyrodę zaczęto w zróżnicowany sposób postrzegać zmysłowo, a stąd wytwarzać. W rozdziale 4 widzieliśmy, że to, czym jest przyroda, zależy po części od sposobu zmysłowego postrzegania jej przez ludzi i od tego, jak różne zmysły wytwarzają to, co jest rozumiane jako różne przyrody. Pokazaliśmy też w rozdziale 2, że tak zwane „kwestie środowiska" musiały dopiero zostać obmyślane w okresie powojennym. Nie czekały one po prostu gdzieś „na zewnątrz", aby rzucić się na świat społeczny. Nie negujemy ogromnego wpływu świata fizycznego, a zwłaszcza tego, że potrafi on wziąć zmasowany i często zasłużony odwet na ludzkiej społeczności. Wykluczamy jednak istnienie już z góiy uformowanych i wyposażonych w mocne siły sprawcze szkód w sferze środowiska, które w sobie i z siebie mogłyby siać takie spustoszenie w obszarze społecznym. Na przykład społeczna świadomość globalnego kryzysu środowiska nie jest prostym skutkiem tego, że zagrożenia stają się globalne. Jest raczej tak, że pewien zakres różnych kwestii środowiska zaczęto widzieć jako działający na globalną skalę, na skalę, która zakłada, że wiele osób żyjących w różnych społeczeństwach może wyobrazić sobie siebie jako mieszkańców tego samego środowiska i w ten sposób jako podlegających międzynarodowym, a nawet planetarnym zagrożeniom, które są do pewnego stopnia powszechne i są udziałem wszystkich (zob. Beck 1996b; Hajer 1996; Wynne 1994). Postrzeganie zagrożeń środowiska w proporcjach globalnych opierało się na takiej wyobrażonej wspólnocie i na mnogich procesach kulturowych i gospodarczych, które powiązały rzeczy będące wcześniej procesami izolowanymi i nie tworzącymi ciągłości. Po drugie, poddaliśmy krytyce doktrynę idealizmu środowiskowego. Ponieważ pokazaliśmy, że jest wiele przyród, że każda jest sporna i że żadna nie jest w oczywisty sposób bardziej naturalna od 330 Alternatywne przyrody innych, nie możemy optować za poszczególnymi wartościami lub je uzasadniać tym, że są jakoby integralnie zawarte w przyrodzie (zob. Harvey 1996: rozdz. 7; O'Neill 1993: rozdz. 2). Podkreślaliśmy, że zorientowanie ludzi na środowisko ma strukturę określoną w kategoriach ich czasowo i przestrzennie zorganizowanych praktyk społecznych, ich mających złożoną organizację wzorców zamieszkiwania. Tylko w kontekście takich praktyk, a także ich zmysłowej i czasowej organizacji, możliwe jest uzasadnianie, czy poszczególne wartości dotyczące przyrody można przyjąć, czy też nie można ich przyjąć. Byliśmy przeciwni badaniu takich wartości w oderwaniu od ludzkich specyficznych, kontekstowych, dostosowanych do danej epoki wzorców życia. Wiele badań pokazywało, że wybór wartości rzekomo zawartych w przyrodzie dotyczy w rzeczywistości określonej epoki historycznej i że wartości te funkcjonują tylko jako mniej lub bardziej użyteczne metafory lub symbole. Jak pisze Capra: „nie możemy mówić o przyrodzie bez mówienia o sobie" (1994: 75). Pokazaliśmy również, że sposób oceny przyrody przez człowieka często jest wysoce niejednoznaczny i sprzeczny, że wartości okazują się nieodłączne od przyrody tylko w szczególnych i związanych z określonym kontekstem sytuacjach. W wielu kontekstach ludzkie postawy wobec przyrody, nauki, wsi i różnych praktyk przestrzennych są ambiwalentne i nie ma jasnego i jednoznacznego poczucia, które wartości można by uznać za nieodłączne przyrodzie. Pokazaliśmy natomiast, że wartości, postawy i troska o przyrodę są nieodłącznie związane z szerszymi wymiarami życia w późnej nowoczesności. Wartości nie są więc oderwane, lecz splecione z poczuciem braku bezpieczeństwa, globalizacją, lękiem, indywidualizacją, wzrostem nieufności do polityki i ekspertów naukowych, wzrostem roli mediów itd. W rozdziale 6 zwróciliśmy jeszcze uwagę na to, że niektóre takie praktyki przestrzenne są źródłem specyficznych kombinacji ludzi i maszyn, tak zwanych „zespołów maszynicznych". Wiele szkód w środowisku bierze się z takich zespołów, w których określone kombinacje „ludzkich" i „nie-ludzkich" aktorów dają potężną i niekiedy destrukcyjną dla środowiska aktywność (jak kolej, samochód, samolot, komputer itd.). Te zespoły podważają pogląd, że ludziom i poszczególnym wartościom, które uznają oni za nieodłącznie związane z przyrodą, należy przypisywać jakieś szczególne znaczenie. Pojawienie się „nieludzkiej" kultury cyborgów oznacza kres Zarządzanie przyrodą 331 rozróżnień między zwierzętami a maszynami oraz między światem fizycznym a niefizycznym (Haraway 1991; Michael 1996). Minia-turyzacja maszyny i przekroczenie przez nią granic powoli poruszającego się ciała człowieka burzy znaczną część sensu, jaki pozostał w odniesieniu do autentycznego związku człowieka z przyrodą i jej wartością. Po trzecie, argumentowaliśmy też przeciw instrumentalizmowi środowiskowemu. Pokazaliśmy, że wiele wysiłku politycznego włożono w nakłanianie społeczeństwa do zachowań życzliwych środowisku. Często zakłada się, że jeśli tylko ludność po prostu pozna fakty, będzie miała motywację do zmiany swojego zachowania i do ratowania globu, gdyż będzie widzieć, że takie działanie leży w jej interesie. Niekiedy zaś przyjmuje się, że ludzie zmienią swe zachowanie, jeśli nastąpi pewna przebudowa kosztów i korzyści działania oraz przekona się ich, że modyfikacja własnego zachowania przyniesie im bezpośredni pożytek (zob. O'Neill 1993: rozdz. 4 i 5). Oba przypadki jednak posługują się koncepcjąjednostkowego podmiotu, który umie kalkulować koszta i korzyści różnych zachowań i któiy ufa, że każde indywidualne działanie będzie szło w parze z działaniami instytucji publicznych. Taki dyskurs polityczny -jak dyskursy propagowane przez oficjalne inicjatywy w zakresie zrównoważonego rozwoju - zależy od przyjaznego modelu działania, który da ludziom pewność, że osobista aktywność poprawi szerszą sytuację, gdyż wszyscy jadą na „tym samym wózku". Pokrewne inicjatywy także często zakładają, że powinniśmy zwiększyć liczbę „zorientowanych na środowisko" członków społeczeństwa, tak jakby bycie „zielonym" było tożsamością raz-na-zawsze. My tymczasem w rozdziałach 6 i 7 pokazaliśmy, że większość ludzkich postaw wobec „środowiska" jest ambiwalentna. Nie są one ustalone ani dane, choć człowiek często broni ich w określonych kontekstach z wyjątkową pasją i oddaniem. Wydaje się, że niewiele osób jest po prostu z istoty „zielonych". Równie niewiele jednak jest gotowych zaufać ciałom publicznym w zakresie podjęcia właściwych działań politycznych na rzecz „ratowania" planety. Wiele osób na pewno nie zmieni zachowań z tego tylko powodu, że takie ciała głoszą, iż leży to w ewidentnym interesie tych osób, gdyż nikłe jest przekonanie, że władze publiczne i korporacje też podejmą działania niezbędne do realizacji określonego zadania w zakresie ochrony środowiska. W ten sposób podkreśliliśmy ważność dla społeczeństwa powiązanych wymiarów społecznych postaw i społecznej 332 Alternatywne przyrody praktyki oraz ważność tego, że to, na co ludzie są przygotowani, zależy od tego, jak postrzegają oni swoje stosunki z innymi, także z osobami pełniącymi władzę. Wydaje się, że tylko na podłożu stosunków zaufania ludzie mają silne poczucie, że osobiste indywidualne działanie może sensownie przyczynić się do „ratowania planety". Jednakże w Wielkiej Brytanii niewiele osób ma takie poczucie sensu działania (zob. rozdziały 3 i 7). Choć wielu ludzi interesuje się środowiskiem i odczuwa potrzebę zasadniczych zmian w swoim stylu życia, nie wydaje się, by straszenie lub finansowe zachęty ze strony państw lub korporacji wyprowadziły ich „po zieleń" na odpowiednio dużą skalę. Właśnie dlatego, że państwa i korporacje okazują się tak niewiarygodne w zakresie swoich długoterminowych powinności wobec środowiska, występuje słabsze poczucie sensu osobistego działania, a z tej racji mniejsza gotowość do zachowań przyjaznych środowisku. Poniżej dochodzimy do wniosku, że dostrzegalna dziś globalizacja zwiększyła możliwości działania na rzecz planety dzięki wzrostowi naszej wiedzy i doświadczenia w sprawach globalnej zmiany środowiska i przysporzyła nowych okazji do wpływania na wydarzenia z odległych krańców globu. Jednocześnie ograniczyła ona jednak te możliwości wskutek wzrostu uzależnienia w życiu codziennym od globalnych sił dalece poza naszą kontrolą, i to w połączeniu z naszym silnym przekonaniem, że państwa i korporacje nieustannie naruszają własne dyrektywy dotyczące środowiska, a czynią to najwyraźniej pod presją swoich doraźnych interesów gospodarczych. Ironiczną i kłopotliwą implikacją tej książki jest fakt, że „przyroda" stanowi przedmiot do analizy mało różniący się od wielu innych kwestii badanych przez tak zwane nauki społeczne. W pewnym sensie więc nie ma powodu do wyróżniania specjalnej dziedziny socjologii środowiska, tak jak niestety nie ma specjalnego obszaru przyrody, z którego można by po prostu czerpać do wdrażania poszczególne wartości i odpowiednie wzorce przyzwoitego życia. Większość naszych rozważań o czasie i przestrzeni, ciele i zmysłach, sferze lokalnej i globalnej, dyskursach oficjalnych i wśród zwykłych ludzi itd. na ogół stosuje się też do innych dziedzin fizycznego i społecznego świata. Niemniej jednak są cztery kluczowe rysy przyrody i środowiska, które niewątpliwie nadają naszej analizie specyficzny kierunek problemowy. Po pierwsze, co oczywiste, by powstająca nowa społeczna nauka o środowisku mogła cokolwiek zdziałać, musiało nastąpić pewne Zarządzanie przyrodą 333 przemieszczenie nauk z pierwotnie monopolistycznej pozycji wobec przyrody (dowodem tej pozycji jest historyczna nośność samego określenia nauk „przyrodniczych"). Dlatego nie dziwi, że większość społecznych nauk o środowisku była mocno „naukowa" - po części dlatego, by zapewnić sobie jakąś wiarygodność w rywalizacji z przemożnymi dyskursami przyrodoznawstwa. W rozdziale 3 badaliśmy siłę i słabości niektórych takich podejść ilościowych. Wypracowane w tej książce podejście historyczne, jakościowe i krytyczne znajduje się więc na marginesach marginesów literatury dotyczącej środowiska (ale zob. Lash et al. 1996; Milton 1993a). Po drugie, przyroda jest pojęciem ogromnie ważnym w zachodniej kulturze i dlatego jakiekolwiek próby interpretacji czy nawet dekonstrukcji jej złożonych i spornych sensów prawie na pewno wciągną nas w dyskusje o naturze człowieka, charakterze świata przyrody, stosunku Boga do tego świata, ideologicznego wykorzystania „naturalnych" zjawisk, powinności człowieka wobec Ziemi i innych gatunków, stosunków między różnymi pokoleniami, dziedzictwa oświecenia itd. Społeczna nauka o środowisku musi jednak spotkać się z silnym oporem, gdyż podejmuje potężne koncepcje ideologiczne, które tkwiły w samym centrum myśli - zwłaszcza zachodniej (zob. Hayward 1994). Po trzecie, traktowanie przyrody jak każdej innej „społecznej" praktyki/instytucji nie uwzględnia jej zdolności do odwetu na ludzkim i zwierzęcym życiu na wyjątkowo dużą odległość przestrzenną i w nadzwyczaj długiej skali czasu. Jeśli więc nawet technologie badawcze są mniej więcej takie same jak w innych praktykach społecznych, wystąpi dość silna presja, by stworzyć, zarekomendować i wdrożyć działanie polityczne na taką czy inną skalę, które rozpozna poważne zagrożenie ludzkiego i zwierzęcego życia, powodowane dziś i w niewiadomej przyszłości przez mnogie formy tego, co współcześnie uważa się za „zagrożenia środowiska". Dlatego społeczna nauka o środowisku nie może stronić od bieżącej polityki, nawet jeśli wiele czasu poświęca na dekonstrukcję polityki, zwłaszcza korporacji i państw. I wreszcie, coraz bardziej globalna natura zjawisk zarówno społecznych, jak i fizycznych oznacza, że nie do utrzymania są widoczne różnice między przyrodą a społeczeństwem. Sama idea nauki „społecznej" wydaje się dziś o wiele mniej przekonująca. Później w tym rozdziale zbadamy wpływ rozmaitych globalnych przepływów przecinających współczesne społeczeństwa, przepływów fizycznych, 334 Alternatywne przyrody symbolicznych i ludzkich, przy których brzegi i granice sfery „społecznej" nie wydają się już stanowić mocnych ograniczeń (zob. Taylor 1996). Społeczna nauka o środowisku z pewnością powinna dostrzec, że społeczeństw i ich państw narodowych nie można już uważać za odpowiedni „zasobnik" wielu różnego typu ważnych stosunków społecznych. Takie badanie środowiska nawet powinno być zdolne do tego rozpoznania, gdyż, jak się wydaje, liczne inne sfery badawcze w naukach społecznych są jeszcze bardziej zamknięte w granicach: państwo narodowe - społeczeństwo (zob. Bauman 1996: 186 o kryzysie państwa narodowego). W następnym podrozdziale rozważymy niedawny ciąg wydarzeń wokół przepływów choroby, obrazu, wyników naukowych i widocznego ryzyka, który ilustruje wiele z tych zagadnień. W końcowych podrozdziałach tego rozdziału zastanowimy się nad tym, co szalone krowy mogą nam powiedzieć dużo ogólniej o problemach zarządzania przyrodą w globalizującym się i w wysokim stopniu niemożliwym do zarządzania świecie. Szalone krowy Treścią historii bydlęcej encefalopatii gąbczastej (BSE) w Wielkiej Brytanii i reszcie Europy jest spór polityczny o to, jak najlepiej opanować nową chorobę bydła, który rozrósł się do takich rozmiarów, że zagroził jedności Unii Europejskiej. Dla Becka (1996a) ten kryzys oznacza pojawienie się nowego rodzaju społeczeństwa, „społeczeństwa ryzyka". Taką społeczność charakteryzuje żywa społeczna świadomość zagrożenia pewnych aspektów życia codziennego, które mogą niejako spontanicznie nabierać szczególnego znaczenia politycznego i kulturowego, świadomość jawnej nieokreślo-ności tych zagrożeń, ludzkiego poczucia uzależnienia od instytucji i systemów eksperckich odpowiedzialnych za zarządzanie i kierowanie takimi zagrożeniami oraz rosnącej niewiarygodności tychże instytucji w zakresie adekwatnej reakcji (zob. rozdział 7; zob. też Beck 2002; Wynne 1996a). BSE ilustruje z dramatycznymi szczegółami taką dynamikę ryzyka, gdy zawirowania nowoczesnej inno-wacyjności przemysłowej prowadziły nieuchronnie do intensyfikacji ryzyka w codziennej praktyce, a bieżące redukcjonistyczne podejścia naukowe do oceny takiego ryzyka spowodowały głęboką zapaść zarządzania w sferze współczesnej kultury politycznej (Wynne 1996b). Grove-White (1996b) uważa, że taka dynamika Zarządzanie przyrodą 335 sygnalizuje „nowy etap w splątanych związkach między nauką, środowiskiem i rządem". Wszelako kryzys BSE stawia szersze pytania: czy państwo może zarządzać przyrodą w coraz bardziej zglobalizowanym społeczeństwie ryzyka? Jak państwo może zarządzać ryzykiem, skoro upada autorytet kultury politycznej wysoce uzależnionej od ekspertyzy naukowej? Jak państwa mają koić społeczne troski i lęki, skoro pociecha proponowana przez władze jako naukowy fakt spotyka się z rosnącym sceptycyzmem społeczeństwa i brakiem zaufania? Jakie pole manewru mają państwa, by zmagać się z ryzykiem w granicach państwowych, zważywszy na globalizacyjne realia gospodarcze? I jakie są możliwości obiektywnego zarządzania ryzykownym wydarzeniem, jeśli wiąże się ono z innymi politycznymi, społecznymi i moralnymi problemami? Wynne przedstawia trudności, jakie napotkają eksperci chcący uchwycić dynamikę ryzyka, przez wskazanie na wielorakie i powiązane kwestie implikowane przez BSE, a czyni to kilka tygodni po wybuchu kryzysu na forum publicznym, gdy brytyjskie władze uznały możliwość związku choroby szalonych krów ze śmiertelnymi przypadkami wśród ludzi: W tej kwestii uwidaczniały się już inter alia kwestie: trudny związek Zjednoczonego Królestwa z Unią Europejską; nadmierne uprzemysłowienie rolnictwa i dostaw żywności; ideologiczne obsesje deregulacji i skandaliczne uwikłanie ministerstw w sponsorowanie prywatnych interesów przemysłowych; szybko zanikająca akceptacja ze strony społeczeństwa oficjalnych ciał i ich wypowiedzi oraz wyraźna woń politycznej kontroli nad nauką w wyniku ostatnich zmian w brytyjskiej kulturze badawczej i edukacyjnej. (1996b: 13) Przed zbadaniem tych ogólniejszych kwestii zarządzania ustalimy najpierw kluczowe elementy złożonej historii BSE w Wielkiej Brytanii, łącznie z reakcją państwa brytyjskiego na chorobę i ironiczne wykorzystanie przez państwo „nauki". Praktyka rolnicza w Wielkiej Brytanii (jak w wielu innych zachodnich społeczeństwach przemysłowych) ma długą i nieco niesmaczną historię wykorzystywania przemysłowych, oszczędnych metod do produkcji taniej żywności. Chociaż bydło jest z natury roślinożerne, tradycyjnie żywione latem trawą, a zimą sianem, od lat 20. XX wieku rolnicy nieświadomie podawali swym stadom resztki zwierząt. Obejmowały one mięso kurcząt, prosiąt, bydła i, do lipca 1988, owiec zarażonych trzęsawką. Podawanie mięsa oraz mączki kostnej 336 Alternatywne przyrody zwierzętom roślinożernym miało komercyjne powody: 3,5 kg jarzyn daje tylko 0,5 kg białka w wołowinie, tymczasem dodanie białka zwierzęcego przyspiesza proces i pozwala na intensywniejszą hodowlę i obniżkę kosztów. Najbardziej prawdopodobną przyczyną choroby szalonych krów jest pasza zawierająca mięso owiec chorych na trzęsawkę (ale zob. Adam 1998: rozdz. 5 o innych wyjaśnieniach, jak pestycydy fosforoorganiczne). Już w roku 1979 (symbolicznym dla deregulacji!) Królewska Komisja ds. Zanieczyszczenia Środowiska ostrzegała przed podawaniem roślinożernym białka zwierzęcego. Dziś uważa się, że do lat 80. substancje chemiczne wykorzystywane przy obróbce paszy mięsnej wystarczały do unieszkodliwienia zarazków trzęsawki. W latach 80. proces chemiczny zastąpiono innym, przebiegającym w niższej temperaturze, który, jak się dziś uważa, nie zabijał skutecznie prionów trzęsawki. Relatywnie drobna zmiana w praktyce rzeźni ułatwiła rozprzestrzenianie się nowej choroby BSE na bydło i spowodowała wzrost przypadków choroby Creutzfeldta-Jakoba (CJD) wśród ludzi (różne ujęcia zob. Adam 1998; Connor i Prescott 1996; Durant 1996; Highfield 1996; Jacobs 1996; Radford 1996; Wynne 1996b). BSE należy do grupy różnych choć powiązanych chorób neuro-degeneracyjnych i atakuje zwierzęta oraz ludzi. Trzęsawka u owiec przez wieki dawała objawy podrażnienia i swędzenia, braku koordynacji ruchów, lęku, nerwowości, agresywności, utraty pamięci i na koniec powodowała śmierć (Radford 1996). Ludzka choroba CJD jest niezmiernie rzadka i do niedawna zdarzał się jeden przypadek na dwa miliony osób. Objawy BSE u bydła są bardzo podobne do trzęsawki u owiec i CJD u ludzi. Pierwsze przypadki BSE wykryto u bydła w roku 1985 i chociaż naukowcy wiedzieli o tej chorobie już pod koniec roku 1986, dopiero w czerwcu 1988 naukowcy pracujący dla brytyjskiego rządu formalnie odnotowali BSE jako nową chorobę bydła. Jego zapadalność na BSE gwałtownie rosła, osiągając w roku 1992 szczyt około 700 zachorowań tygodniowo, a liczba ta zmalała do 70 w połowie roku 1996. W lipcu 1993 potwierdzonych było 100 tys. przypadków BSE u bydła wobec całego pogłowia 12 min sztuk, a w roku 1994 szacowano, że 50% bydła mlecznego i 13% bydła rzeźnego jest zarażone tą chorobą (Radford 1996). Pierwszą reakcją władz było powołanie pod kierunkiem sir Ri-charda Southwooda naukowego komitetu ekspertów, który miał określić zagrożenie spowodowane chorobą i środki niezbędne do Zarządzanie przyrodą 337 jej powstrzymania. Komitet ten, który potem przekształcił się w Spongiform Encephalophaty Advisory Committee (SEAC), stał się w roku 1990 stałą grupą doradczą. Przyjęta strategia opierała się na pewnych przesłankach podyktowanych doświadczeniami z trzęsawka u owiec, a najważniejsza z nich głosiła, że jest skrajnie nieprawdopodobne, by BSE przenosiła się między gatunkami z bydła na ludzi. Przesłanka ta opierała się na tym, że trzęsawka występowała u owiec ponad dwieście lat, nie przynosząc szkody ludziom poprzez zakażoną jagnięcinę czy owcze mięso. Uważano, że bydło będzie końcową „stacją" zarazków trzęsawki (jak w przypadku innych gatunków), że będą się one roznosić tylko przez zainfekowaną paszę i że nie ma zagrożenia przenoszenia się choroby z matki na cielę ani z krowy na człowieka. W lutym 1988 Ministerstwo Rolnictwa wydało zakaz dodawania białka przeżuwaczy (by wyeliminować zakażone trzęsawka mięso owcze) do paszy bydlęcej i ogłosiło jednocześnie, że BSE u bydła nie stanowi „widocznego zagrożenia dla zdrowia ludzi". W latach 1988-1996 reakcję rządu charakteryzowała podwójna strategia zaostrzania regulacji z jednoczesnym zapewnianiem, że brytyjska wołowina jest nieszkodliwa. W lipcu roku 1988 zakazano dodawania do paszy określonych resztek wołowych (lub SBO, specified bovine offals), takich jak szpik z rdzenia pacierzowego, śledziona, grasica, migdałki i jelita; w sierpniu 1988 władze brytyjskie nakazały, ażeby zarażone bydło szło na rzeź; w grudniu tegoż roku zakazano przeznaczania do spożycia przez ludzi mleka krów podejrzanych o BSE, a w listopadzie 1989 zakazem spożycia przez ludzi objęto całość SBO. Te zakazy były podstawą powtarzania przez ministrów, że brytyjska wołowina jest nieszkodliwa (Leadbeater 1996). Wybrano akurat te części zwierząt na podstawie wiedzy o trzęsionce u owiec jako najbardziej prawdopodobne miejsca występowania zainfekowanej tkanki. Oznaczało to przesłankę, że BSE będzie działało jak prion trzęsawki i będzie zlokalizowane w tych samych tkankach. John MacGregor, ówczesny minister rolnictwa, stwierdził, że prawdopodobieństwo, iż człowiek zarazi się chorobą, jest „nikłe i teoretyczne" oraz że zakaz stanowi „akt profilaktycznej przezorności" (cyt. za Radford 1996). Później, w,maju 1990, minister rolnictwa John Gummer w słynnej scenie karmił swoją czteroletnią córeczkę hamburgerem wołowym mówiąc: „Pyszny. Nie obawiam się jeść hamburgerów. Nie ma powodu do niepokoju" (cyt. za Browne/ al. 1996). 338 Alternatywne przyrody Konkretnie strategia władz zmierzała do niedopuszczenia, by BSE przedostawało się do łańcucha obiegu żywności, i opierała się na pewnych przesłankach o społecznej praktyce w kontekstach realnego życia. Oficjalna polityka przyjmowała inter alia, że rolnicy będą przestrzegać zarządzeń, że pracownicy rzeźni będą dokładnie i systematycznie usuwać SBO z oprawianych zwierząt i że wytwórcy pasz będą usuwać części zwierzęce z paszy dla bydła. Jednakże oficjalne zapewnienia, że przepisy będą przestrzegane, okazały się naiwne i nierealistyczne. Leadbeater (1996) daje zasmucający obraz dowodzący, że kultura i gospodarka przemysłu mięsnego mógł)' spowodować, że znaczne ilości zarażonego mięsa przeniknęły do łańcucha żywieniowego już po zakazie SBO z roku 1989. Na przykład w latach 1988-1990 rolnikom oferowano rekompensaty za krowy z BSE w kwocie tylko 50% ich wartości, jasno zachęcając ich do nieuczciwości i do prób zbycia chorych krów jako zdrowych. Podobnie w odniesieniu do przemysłu przetwórczego Leadbeater (1996) pokazuje, że ostra rywalizacja cenowa pomiędzy rzeźniami, bardzo mały zysk, wysoki przerób i widoczny brak regulacji to czynniki, które ukształtowały nieformalną kulturę nieufną wobec obcych i bez większego szacunku dla władz administracyjnych. Kontrole przeprowadzone przez państwową służbę weterynaryjną we wrześniu 1995 wykazały, że 48% rzeźni nie przestrzegało w jakiś sposób przepisów o SBO, podobnie jak 63% ośrodków gromadzenia SBO i 75% firm przetwórczych (Ministry of Agriculture, Fisheries and Food 1995). Inne badanie sugeruje, że białko zwierzęce dodawano do paszy jeszcze długo po zakazie z roku 1989, gdy zakażone SBO nadal wydostawało się z rzeźni za pośrednictwem przetwórców do producentów pasz zwierzęcych (Honiville et al. 1995). Oficjalne kroki zmierzające do ochrony łańcucha żywieniowego przed BSE postrzegano jako środki zapobiegawcze służące zasadniczo uspokojeniu opinii publicznej (w kraju i za granicą), gdyż wedle rozpowszechnionego przekonania BSE nie przenosi się z bydła na ludzi. Być może to właśnie przekonanie ugruntowało pogląd, że przepisów o SBO nie musi się brać zbyt poważnie. Jednak od roku 1990 przesłanka, że nie ma widocznego związku między BSE u bydła a ludzkim odpowiednikiem tej choroby zaczęła budzić coraz więcej wątpliwości. W maju 1990 kot zdechł na chorobę mózgu o podobnych objawach jak BSE, wywołując poważne obawy przed żywnością oparte na wielce prawdopodobnym przypuszczeniu, że BSE może „przekroczyć barierę gatunku" i zarażać też ludzi. Po- Zarządzanie przyrodą 339 tem BSE stwierdzono wyraźnie u niektórych zwierząt z zoo, a także wszczepiono je eksperymentalnie świniom i naczelnym. Jednak wobec braku naukowego dowodu, że tak nie jest, aż do marca 1996 brytyjscy ministrowie nieustannie odrzucali ewentualność jakiegokolwiek związku między BSE i CJD. Od roku 1986 ministrowie ciągle uzasadniali sformułowania dotyczące polityki wobec BSE „rzetelną nauką", na której miałyby one być oparte. Durant (1986) określa takie podejście jako pasujące raczej do lat pięćdziesiątych niż dziewięćdziesiątych. Uważa, że rząd brytyjski podszedł do kwestii BSE, jak gdybyśmy wierzyli w autorytet nauki zdolnej ocenić, kontrolować i koordynować ryzyko: „słuchanie aktualnych wypowiedzi władz przypomina życie w wehikule czasu - tak jakby trzydziestu lat wątpliwości i krytyki po prostu nigdy nie było". Istotnie, do 20 marca 1996 ministrowie rygorystycznie trzymali się poglądu, że BSE nie wychodzi poza gatunek i nie atakuje człowieka. Nieustannie powtarzali, że nie ma naukowych dowodów o związku między BSE a CJD, nie ma więc też powodów do alarmu. Jak jednak stwierdza Grove-White (1996b), „ministrowie powtarzali przez ostatnie 10 lat, że nie ma «dowodu» na ścisły związek przyczynowy między BSE a CJD, aby usprawiedliwić swoją znikomą aktywność w tej mierze". W tym kontekście zaskakujące przyznanie 20 marca 1996 przez dwóch ministrów, że BSE istotnie może się przenosić na ludzi, było zupełnym odwróceniem stanowiska zajmowanego przez ponad dekadę. Oświadczenie to nastąpiło po raporcie SEAC mówiącym, że „najbardziej prawdopodobnym" wyjaśnieniem wzrostu zachorowań na CJD, obejmujących dziesięć młodych osób, jest oddziaływanie BSE przed zakazem z roku 1989. Sekretarz zdrowia Stephen Dorrell przedstawił raport jako wskazujący na poważne zagrożenie zdrowia publicznego o bardzo nieokreślonym stopniu ryzyka. John Pattison jako przewodniczący SEAC wywołał widmo narodowej tragedii, snując przypuszczenia, że liczba osób zarażonych CJD może wynosić od liczby dwucyfrowej do pół miliona. Konsekwencją była, jak pisano, „spektakularna zapaść społecznego zaufania do brytyjskiej wołowiny" na światową skalę (Nature, art. red., 1996: 271). Raport pozwalał wnioskować, że każdy, kto jadł wołowinę w dekadzie przed rokiem 1989, był zagrożony chorobą. Ludność miała mieszane uczucia, gdyż nikt nie znał okresu inkubacji tej nowej choroby (oceniano, że między 5 a 50 lat), nie wiedziano więc, ile osób jest zagrożonych. W obliczu powszechnej paniki 340 Alternatywne przyrody i spadającej na łeb na szyję sprzedaży wołowiny zapowiedziano nadzwyczajne środki kontroli produkcji wołowiny. Premier John Major odpowiedział na kryzys, raz jeszcze odwołując się do nauki i starał się uspokoić społeczeństwo zapewnieniem, że władze zrobią wszystko, „co naukowcy uznają za niezbędne" (cyt. za New Scientist, art. red., 1996: 3). Jednak z dnia na dzień nauka zmieniła zdanie. Następnego dnia Pattison uchylił swoją interpretację prawdopodobnego ryzyka. Teraz twierdził, że społeczeństwo może być pewne, że w zwykłym sensie tego określenia brytyjska wołowina w pełni nadaje się do spożycia. Odzwierciedlało to zmianę oficjalnego tonu politycznego i przejście od ostrożnego i w wysokim stopniu poprawnego ujęcia przez Dorrella niewiadomych w nauce, które nie pozwalają uznać jej za adekwatną podstawę przewidywania zagrożeń, do stanowiska gabinetu ministrów (wyrażonego przez ministra rolnictwa Dougla-sa Hogga), że nie ma naukowych podstaw do niepokoju i że wszystko jest pod kontrolą. Można przypuszczać, że zmiana stanowiska miała pomóc przemysłowi mięsnemu w sytuacji powszechnych obaw i przywrócić mu zaufanie społeczne w kraju i za granicą. Jak jednak zobaczymy poniżej, takie wolty miały przynieść kłopotliwe implikacje dla bardziej trwałej wiarygodności nauki i zarządzania. Adam (1998: rozdz. 5) podjęła obszerną analizę informacji w mediach o BSE w ciągu czterech dni po pierwotnym oświadczeniu. Opisuje ona, jak kwestia raptownie z kryzysu zdrowia zmieniła się w kryzys wołowiny, z kwestii bezpieczeństwa publicznego w kwestię lęku przed likwidacją miejsc pracy i w potrzebę chronienia kluczowej gałęzi przemysłu. Odnotowuje też, że konflikt wokół BSE w ciągu niewielu dni został zaanektowany przez szerszy sceptycyzm Brytyjczyków wobec Unii Europejskiej, a mówienie, że coś jest nie w porządku z brytyjską wołowiną czy z brytyjskim rolnictwem lub uprzemysłowieniem, stało się przejawem braku patriotyzmu (Adam 1998). Ponadto, chociaż BSE było tematem dnia przez 10 dni, coraz trudniej w tym czasie było znaleźć informacje, które mogłyby być przydatne rodzicom lub osobom, których życie mogło być zagrożone. Uwidoczniły się z całą oczywistością nie tylko stopień ignorancji w sprawach BSE, ale też wąska i ahistoryczna kon-tekstualizacja zagadnień zarówno w mediach, jak i wśród władz. Kryzys BSE miał poważne konsekwencje gospodarcze i polityczne. Należy do nich inter alia przerwanie eksportu wołowiny wartego 0,5 mld funtów, trwały zakaz importu brytyjskiej wołowiny Zarządzanie przyrodą 341 przez kraje Unii Europejskiej, odrzucanie przez te kraje brytyjskich propozycji złagodzenia zakazu, wybicie ponad miliona sztuk bydła (wyraźnie w celu zwiększenia społecznego zaufania do przemysłu mięsnego) i wzrost kosztów walki z BSE, szacowanych pod koniec roku 1996 na ponad 2,5 mld funtów. Przez krótki okres brytyjski rząd miał nawet specjalną grupę do wetowania wszelkich decyzji UE, dopóki Unia nie uzgodni jasnego harmonogramu złagodzenia zakazu. Sprawa podjęta przez władze jako czysto techniczny problem walki z nową chorobą bydła przerodziła się w coś, co premier John Major nazwał „największym kryzysem rządowym od czasu Falklandów" (cyt. za Daily Telegraph, art. red., 1996). Co historia BSE mówi nam o dynamice zarządzania przyrodą w „społeczeństwie ryzyka"? Po pierwsze, BSE stanowi przekonujący przykład dziedziny naukowej, w której dostępna wiedza stanowi wątłą podstawę artykulacji politycznej strategii. Próba władz zepchnięcia odpowiedzialności na naukę - tak jakby była ona przygotowana do zapewniania bezpośredniej wiedzy, obligatoryjnej w zakresie norm działania - była naiwna i skrajnie szkodliwa. BSE stanowi prima facie dziedzinę naukową, w której aktualne rozumienie ryzyka związanego ze spożywaniem wołowiny jest nie tylko niedookreślone i niepewne, ale też zależne od wielu przesłanek o świecie społecznym (jak praktyki pracy pracowników rzeźni). Na przykład dziesięć lat po rozpoznaniu choroby panowała ogromna niepewność w kwestii jej przyczyn, natury czynnika zakaźnego, liczby zarażonych sztuk, sposobu przenoszenia się choroby i jej związku z CJD u ludzi (Durant 1996). Więcej jeszcze, nie wiadomo, ile osób miało kontakt z prionami ani jaka dawka wywołuje chorobę. Te niewiadome oznaczają, że nie można się dowiedzieć, czy epidemia zatrzyma się na niewielu ofiarach wśród ludzi, czy też sięgnie setek tysięcy. Władze poszukujące politycznego autorytetu w „rzetelnej nauce" nie uwzględniają strukturalnej niepewności wpisanej w naukowe przedsięwzięcia. Ponadto, nie jest uczciwy argument, że brytyjska polityka zawsze opierała się na niezależnych i bezstronnych opiniach nauki o zagrożeniu BSE. Wynne (1996) demaskuje procesy polityczne wpływające na naukę, w szczególności to, że dane zebrane przez naukowców pracujących dla rządu „oni sami, na podstawie swoich wyobrażeń, co byłoby do politycznego strawienia, preparowali przed zaprezentowaniem ich politykom". Omawia podane przez South-wooda powody, dla których SEAC opowiedział się za potrzebą 342 Alternatywne przyrody wprowadzenia zakazu wykorzystywania mięsa bydlęcego w ludzkiej żywności dopiero w listopadzie 1989, dwa lata po tym, jak rządowi naukowcy uznali mięso zarażone trzęsawką za możliwe źródło choroby i pełne 15 miesięcy po zakazie wprowadzonym w stosunku do paszy dla bydła: Wspominał on [Southwood]: „Czuliśmy, że to nie przejdzie. MAFF [Ministry of Agriculture, Fisheries and Food] uważało nasze propozycje za bardzo rewolucyjne". Nalegał potem na wprowadzenie zakazu, co nastąpiło w roku 1989. W tamtym okresie jednak politycy mogli mówić, że z naukowej perspektyw)' zakaz nie jest konieczny, a naukowcy wykluczali go z przyjętych milcząco politycznych powodów. Po drugie, brak społecznego zaufania zarówno do państwa, jak i do ekspertów naukowych może pozostać jednym z najważniejszych skutków sprawy BSE. Inaczej niż inne obawy ze strony wyższej świadomości spraw środowiska i żywienia (jak salmonella i jajka, bakterie coli i skażenie żywności, ftalaty i mleko w proszku, pigułka antykoncepcyjna i pewne zagrożenia zdrowia, chemikalia zakłócające równowagę hormonalną i męska niepłodność), BSE niepokoiło opinię publiczną przez prawie całą dekadę. Historia BSE dała społeczeństwu istotny wgląd w ciemną stronę rządzenia, łącznie z jego jawną niezdolnością do trwałej ochrony zdrowia publicznego i często haniebnym powiązaniem z interesami producentów. Tę nieufność podsycały nieustanne doniesienia mediów o działaniu rządu w zgodzie z interesem przemysłu, o skandalicznych praktykach w rzeźniach i firmach przetwórczych, o nieprzyjemych obrazach pił łańcuchowych do usuwania mięsa ze zwierzęcych zwłok i o niesławnej wizji „mięsa oprawianego mechanicznie", a także o poważnym braku odnośnych przepisów i ich egzekwowania. Te czynniki niewątpliwie pogłębiły ogólniejsze poczucie zaniepokojenia praktyką przemysłową późnej nowoczesności. Ponieważ jednak te lęki pozostawały daleko poza zasięgiem kryteriów stosowanych w metodologiach formalnego szacowania ryzyka, kultura polityczna miała skłonność do przedstawiania ich jako irracjonalnych, a nawet histerycznych oraz opartych na niezrozumieniu zagrożeń wykrywanych przez ekspertów (zob. Wynne 1996b). Rozbieżność między charakterem społecznych obaw przed konsekwencjami BSE a wąskimi kryteriami stosowanymi w oficjalnych ocenach ryzyka miała pewne kłopotliwe implikacje. Niewątpliwie podsyciła społeczny sceptycyzm, a nawet cynizm w reakcji na wy- Zarządzanie przyrodą 343 powiedzi władz. Im bardziej politycy zapewniali, że brytyjska wołowina jest nieszkodliwa, tym wyraźniej ludność wątpiła w wiarygodność i integralność nauki jako gwaranta takich tez. Najmocniejszą reakcją na sprawę BSE, reprezentowaną przez większość opinii publicznej, była konkluzja, że państwo cynicznie ją ukrywało. Innymi słowy, ludność akceptowała do pewnego stopnia realizm nauki głoszony przez rządy (ideę, że rządy znają dzięki nauce prawdziwy charakter zagrożenia związany z takimi chorobami, jak BSE), ale uważała, że nie podają nam wszystkich faktów, które znają. Na przykład przeprowadzone dla gazety The Guardian przez ICM badanie opinii publicznej wykazało, że prawie trzech na czterech dorosłych zgadza się ze stwierdzeniem, iż „rząd wiedział, że istnieje zagrożenie [ze strony BSE] i starał się mu przeciwdziałać" (Linton i Bates 1996). Powoli narasta też świadomość trwałego wpływu kryzysu BSE na postępującą erozję identyfikowania się ludności z oficjalną polityką. Na przykład podczas podjętych przez nas pod koniec roku 1996 badań jakościowych wiele osób mówiło o sprawie BSE, że pogłębiła ona ich sceptycyzm wobec tego, co politycy ogólnie mówią, w szczególności zaś wobec tego, że przywołują naukę dla uspokojenia opinii publicznej w najróżniejszych kontekstach (Grove-White et al. 1997). Nie oznacza to, że ludność lepiej rozumie niepewność wyników naukowych. Raczej postrzega ona znaczną część nauki jako deformowaną przez interesy komercyjne i z tego względu uważniej bada domniemane interesy leżące u podłoża naukowych tez i kontrtez. Taki sceptycyzm wobec nauki nie jest nowy; skutki BSE wzmocniły raczej istniejącą już tendencję do odrzucania poglądu o bezstronnym i niezależnym charakterze wielu oficjalnych przedsięwzięć naukowych. Po trzecie, BSE ujawnia trudności instytucji państwowych z opanowaniem nowych form zagrożeń w coraz bardziej zglobalizowa-nym świecie i bardziej ogólne problemy z zarządzaniem, gdy korporacje i politycy nie chcą brać odpowiedzialności za rezultaty. Zdaniem niektórych analityków, niewłaściwe podejście brytyjskich władz do BSE jest bezpośrednim skutkiem ubocznym rozpowszechnionej manii globalnej deregulacji, manii odzwierciedlającej niechęć państwa do interwencji w obronie interesu publicznego przeciw jawnie wszechwładnym siłom rynku (zob. Hutton 1995; Mar-quand 1996). Deregulacja (w przemyśle rzeźniczym) i tradycyjny styl działania Whitehall w sekrecie i we własnym gronie ogromnie 344 Alternatywne przyrody zaostrzyły kryzys wokół wołowiny. Wszelako znaczna część konfliktu odzwierciedla różnice w kulturze regulacji. Nie dziwi, że liczni bardziej nawykli do kultury środków zapobiegawczych europejscy partnerzy Wielkiej Brytanii (zwłaszcza Niemcy) starali się zagrodzić brytyjskiej wołowinie drogę na kontynent. Dopóki BSE nie zostanie wytępione w brytyjskich stadach, powiadali, konsumenci na kontynencie nie mogą mieć pewności, że jest ona bezpieczna. A po ostatnich rewelacjach sugerujących, że BSE może się przenosić z matki na cielę i z krowy na owcę, perspektywy wytępienia choroby wydają się coraz bardziej odległe. Brytyjczycy natomiast argumentowali, że nie ma naukowych podstaw do przedłużania zakazu i że jest on niesprawiedliwy i bezprawny. David Marquand (1996) uważa, że bitwa wokół BSE dotyczy nie tylko brytyjskiej wołowiny, ale też konfliktu brytyjskiej liberalnej kultury indywidualistycznej z bardziej regulacyjną, socjaldemokratyczną kulturą Europy: Wojna o wołowinę jest w rzeczywistości najnowszą potyczką w trwającej od dawna bitwie dwóch różnych kultur gospodarczych i dwóch odmiennych koncepcji rządzenia. Z jednej strony mamy krótkowzroczną, nastawioną na zysk, negującą interes publiczny kulturę deregulacji, która zawsze tkwiła skryta w brytyjskim kapitalizmie i która w ciągu ostatnich 15 lat zmiotła wszystko, co było przed nią. Po przeciwnej stronie stoi kultura regulacyjna kapitalizmu społecznego na kontynencie Europy. Trudność z opanowaniem kryzysu wiąże się jednak z ogólniejszym kryzysem autorytetu instytucji w społeczeństwie ryzyka. Z perspektywy czasu widać, jak drobna i prawie niezauważalna zmiana w praktyce przetwórczej wywołała łańcuch wydarzeń, które kosztowały brytyjskiego podatnika ponad 3 mld funtów. Jest to więc dobitne przypomnienie o ograniczonej zdolności państw do przewidywania, opanowywania i kontrolowania zagrożeń. Czy jednak państwa są w stanie nabrać większej inteligencji w sprawach ryzyka technologii związanych z nieustannym wrzeniem gospodarczych innowacji? Wynne (1996b) twierdzi, że jeden z aktualnych czynników sprawiających, iż szersze kwestie moralne oraz społeczne są wykluczone z debaty publicznej, tkwi w brytyjskiej re-dukcjonistycznej kulturze naukowej oceniającej ryzyko. Na przykład w przypadku BSE komitet naukowy oceniający prawdopodobne zagrożenie związane z chorobą miał skład wykluczający z debaty publicznej szersze kwestie, takie jak moralność karmienia martwymi zwierzętami zwierząt z natury roślinożernych lub ogólniejsze kwe- Zarządzanie przyrodą 345 stie przemysłowego wzbogacania żywności, choć to są właśnie sprawy najbardziej niepokojące szeroką opinię publiczną. Wyłączając takie dyskusje spod społecznej kontroli, „politycy odkładają sprawę na bok mówiąc, że zajmują się nią eksperci, eksperci zaś definiują wąski obszar techniczny, którego ograniczoność nie jest przedmiotem dyskusji" (Wynne 1996b). W efekcie redukcjonistyczne metodologie oparte na nauce nie potrafią adekwatnie oszacować szerszych społecznych i moralnych wymiarów zagrożeń związanych z nowymi wynalazkami i praktykami. Takie problemy zaś nabierają wagi w świetle aktualnych wynalazków technicznych -jak nowe osiągnięcia inżynierii genetycznej i neurotechnologii - które mogą dziś przedefiniować podstawową strukturę życia (Grove-White et al. 1997). Tu kryzys BSE ilustruje potrzebę szerszego udziału opinii publicznej w zakresie oceny technologicznego wynalazku i tego, jakie moralne, społeczne i naukowe kryteria zastosowano do wydania takiej oceny. Grove-White (1996b) uważa, że dziś kluczową wagę ma znalezienie nowych sposobów zwiększenia społecznego uczestnictwa i poprawienia inteligencji zarządzania uzyskiwaniem społecznych ocen: Jedyna droga do skutecznego opanowywania takich kryzysów w przyszłości prowadzi przez bardziej szczere wspólne uznanie nowych form niepewności, w których dziś wszyscy tkwimy jako członkowie rozwiniętego społeczeństwa przemysłowego i przez szerszy rzeczywisty udział w wydawaniu dalekosiężnych społecznych osądów na podłożu takich warunków chronicznej nieokreśloności. To zaś wymaga radykalnego nowego myślenia o reformie instytucjonalnej i innowacji - drogi, na którą prawie jeszcze nie weszły nawet partie opozycyjne. Gdy jednak wskazuje to na potrzebę wypracowania szerszych form zbiorowej odpowiedzialności, sprawa BSE ujawnia też brak odpowiedzialnych za potencjalne zagrożenia na alarmująco wielką skalę. Beck (1996a) pisze: Politycy mówią, że to nie ich sprawa: oni najwyżej mogą regulować rozwój. Eksperci naukowi mówią, że tylko tworzą technologiczne możliwości, ale nie decydują o sposobie ich urzeczywistniania. Przedsiębiorcy twierdzą, że odpowiadają tylko na popyt konsumentów. Polityka wobec zagrożeń przypomina „anonimowe" rządy, które, jak nam mówi Hannah Arendt, są najbardziej tyrańskie ze wszystkich form władzy, bo nie można nikogo obarczyć odpowiedzialnością. Nasze społeczeństwo stało się laboratorium, w którym nikt nie odpowiada za wynik eksperymentu. 346 Alternatywne przyrody Ilustracja 8.1. Rostbef z puddingiem yorkshire: symbol angielskiej kultury (zdjęcie: John Urry) Po czwarte, historia BSE w szczególny sposób uwidacznia czasowe i zmysłowe wymiary ryzyka (zob. rozdziały 4 i 5 powyżej). Takie zagrożenia związane ze spożywaniem wołowiny dobrze ilustrują, jak powszednia i przyjęta praktyka społeczna może mieć nieznane, niepostrzegane zmysłowo i nieokreślone skutki w bliżej niewyobrażalnej przyszłości. A spożywanie wołowiny jest społeczną praktyką o szczególnym znaczeniu dla angielskiej gastronomii i kultury klasy średniej. Rostbef z puddingiem yorkshire (zob. ii. 8.1) symbolizuje gust suburbia klasy średniej i szeroko rozpowszechnił się w angielskim życiu. Większość mieszkańców Anglii zawsze uważała, że wołowina jest szczególnie smaczna i że reprezentuje wszystko, co dobre w Anglii. Porcja rostbefu jest metonimią angielskiego stylu życia, jego trzeźwego i solidnego charakteru. Jak stwierdza Roy Hattersley (1996): „wołowina zawsze była symbolem narodowej wyższości Wielkiej Brytanii". Często jada się wołowinę w gronie rodzinnym i towarzyszy jej wiele dodatków, które zwiększają jej zmysłowe i symboliczne rozkosze. Większość Anglików nie potrafiłaby sobie wyobrazić, że wołowina może być skażona. W latach 80. Zarządzanie przyrodą 347 nadal pachniała ona i smakowała tak samo jak wcześniej. Sugerowanie, że jest „nieczysta", uznano by za „niepatriotyczne". Mimo to w czasie dekady deregulacji w latach 80. XX wieku Brytyjczycy zostali umieszczeni w laboratorium, w którym bydło zmieniono w mięsożerne i niekiedy w kanibalistyczne, ale nie wiadomo było, kiedy będą znane wyniki tego naukowego eksperymentu. Okazuje się teraz, że okres inkubacji BSE u bydła może wynosić sześć lat, a w przypadku CJD szacuje się go na 6-50 lat (zob. Adam 1998: rozdz. 5). Przy tak długim okresie, jaki musi upłynąć, nim poznamy zagrożenie, jasne jest, że nikt nie powinien być wystawiony na takie niebezpieczeństwo w laboratorium angielskiej jadalni. Ilustruje to „ewolucyjny" charakter ryzyka w codziennej praktyce. Inny czasowy wymiar BSE dotyczy wyraźnie spontanicznej za-paści w sferze zaufania do brytyjskiej wołowiny. Gdy tylko ujawnił się lęk przed nieznanym i niepostrzeganym zmysłowo niebezpieczeństwem, niemal natychmiast wystąpił też lęk przed spożywanym pokarmem. Taka momentalna jakość nie jest wyrazem jakiegoś „irracjonalnego" niepokoju. Odzwierciedla ona raczej moment, w którym określone zaniepokojenie „karmi" i wzmaga żywione już lęki, rozważane przez nas w rozdziale 7, lęk, że bieżący rozwój wypadków pobudzany przez doraźne „momentalne" kalkulacje czasu rodzi niewyobrażalne i niedostępne zmysłom ryzyko na przyszłość. Ryzyko to nie jest dostępne zmysłowo, chyba że zobaczymy na przykład w telewizji szaloną krowę. Zarażonej wołowiny nie rozpoznamy zmysłami i dlatego społeczeństwo jest ogromnie uzależnione od systemów eksperckich, które mają gwarantować bezpieczeństwo w czasie i przestrzeni. Jednak rzecz tak nieokreślona jak BSE nie pozwala na udzielenie takich gwarancji. Wiele osób nabrało większych wątpliwości w kwestii tego, czy takie systemy eksperckie są zdolne do zapewnienia środowisku trwałego zdrowia, co wymaga właściwego wykorzystania czasu długotrwałego. Jacobs (1996) opisuje funkcjonowanie tej dynamiki tam, gdzie lęki wychodzą na jaw nagle, by zniknąć niejako bez śladu: Te ogólne uczucia łączą się z każdą kwestią środowiska, jaka tylko pojawi się w doniesieniach. Konkretne spraw)' - BSE, cielęta w boksach, Brent Spar - działają po prostu jak wehikuły, którymi bardziej amorficzny lęk o środowisko zmierza ku powierzchni życia publicznego. Problem w tym, że gdy już się tam dostaną, nie oprą się na niczym, co pozostawiłoby je w horyzoncie debaty publicznej. Brytyjskiej polityce brak ideologicznych ram, dzięki którym kwestie środowiska w rodzaju kryzysu BSE mogłyby znaleźć właściwy wyraz polityczny. 348 Alternatywne przyrody Innym sposobem wyrażenia tego jest uwaga, że we współczesnych społeczeństwach jest niewiele lub nie ma wcale reprezentacji przyszłości, a zwłaszcza interesów nienarodzonych jeszcze ludzi i innych istot czujących. Systemy eksperckie nie są zorientowane na tak zwaną przez nas politykę czasu długotrwałego. Po piąte, publiczne lęki ujawniane w związku z chorobą BSE można identyfikować jako część szerszego niepokoju o bieżące praktyki „przemysłowe", które uważa się za infekujące najbardziej prywatne i intymne aspekty ludzkiego życia, zwłaszcza pożywienie. Takie praktyki w coraz większym stopniu uważa się za niemoralne, złe i „nienaturalne". Niedawne doniesienia, że rolnicy, sankcjonowani przez państwo, traktowali zwierzęta jawnie roślinożerne z natury - krowy -jako mięsożerne, tylko potwierdzają najgorsze podejrzenia ludności, że współczesne rolnictwo ma nienaturalny charakter. CJD u ludzi potwierdza społeczne obawy, że przyroda dokładnie wie, jak wziąć odwet za takie wyraźnie „wynaturzone" praktyki. Wzrost przekonania o zdolności przyrody do dokonania odwetu w długim przedziale czasu na gatunku ludzkim to następna paradoksalna konsekwencja sagi szalonych krów. Dokonuje się pewna przemiana koncepcji przyrody jako czasu długotrwałego, jako rudymentarnej przestrzeni moralnej w świecie zewnętrznym, która opiera się instrumentalnej, zorientowanej rynkowo globalizacji. W następnym podrozdziale zbadamy schematycznie coraz bardziej globalny kontekst, wobec którego stają wszystkie państwa, a który po części jest uogólnieniem tej osobliwej historii brytyjskich krów. W tej historii wykorzystaliśmy język ryzyka za sformułowaną przez Becka koncepcją społeczeństwa ryzyka. Jednak pod wieloma względami jest to niepoprawne. Jak pokazuje Adam (1998: rozdz. 2), degradacja środowiska we współczesnym świecie rodzi zagrożenia jakościowo odmienne od występujących przy, powiedzmy, jeździe autem, włamaniu do czyjegoś domu lub gdy jakąś kobietę napadnie ktoś w gorszej części miasta. Wszystko to są skutki uboczne działań skądinąd racjonalnych i można je poddać obliczeniom ze względu na stopień odnośnego ryzyka (nawet jeśli takie wyliczenia na ogół wiążą się z poczuciem uzależnienia od instytucji eksperckich). Zachodzi niemal bezpośrednia odpowiedniość między pewnymi działaniami w określonym czasie i przestrzeni a pewnymi wynikami, które też wystąpią w tym samym kontekście. Rozumie się je jako „ryzyko" we właściwym sensie. Zarządzanie przyrodą 349 Jednak choroba BSE nie stanowi ryzyka, lecz hazard. Stanowi hazard, gdyż wynikła z wewnętrznego lub endemicznego charakteru „zachodniej gospodarki i społeczności", zorganizowanej głównie wokół doraźnego zysku gospodarczego o ścisłej lokalizacji w swoim czasowym i przestrzennym uporządkowaniu. Takie krótkoterminowe siły rynku zrodziły hazard, który żywi się długotrwałą pomyślnością zwierząt i ludzi oraz tych, którzy są geograficznie oddaleni od miejsc, w których wypracowuje się doraźny zysk. Adam (1998: rozdz. 5) stwierdza, że korporacje podejmują ryzyko, które potem obraca się w społeczny hazard bez możliwości wyboru; w tym wypadku jest to hazard dla owych nieszczęsnych, żyjących w niewiedzy konsumentów brytyjskiej wołowiny, zwłaszcza w latach 80. Tacy konsumenci nie stają w obliczu niepewności, czy będą mieć wypadek, jeśli pojadą M6. Stają wobec skrajnej nieokreślo-ności, której nie sposób wyliczyć. Ani przeszłość, ani ocena przyszłości nie dają im żadnej wiedzy, co powinni zrobić. Są „królikami doświadczalnymi" w laboratorium, ale nie ma jasnego ani dającego się określić związku między początkiem a końcem eksperymentu czy to w czasie, czy w przestrzeni. To jest dla Adam społeczeństwo „hazardu". Człowiek więc w konfrontacji z zagrożeniem ze strony środowiska nie podejmuje ryzyka. Jest raczej ofiarą hazardu, na wielką skalę organizowanego poza kontekstem działania i często niedostrzegalnego. Domniemana globalizacja takiego hazardu, gdy współczesne gospodarki i społeczeństwa traktują świat jak laboratorium, wprowadza wiele nowych i potencjalnie jeszcze bardziej katastrofalnych hazardów. Globalizacja narodu Charakterystyczne dla epoki kapitalizmu zorganizowanego (mniej więcej od początku XX wieku do lat 70. w Europie i Ameryce Północnej) było przekonanie, że większość problemów gospodarczych i społecznych da się rozwiązać na szczeblu państwa narodowego. Problemy społeczeństwa, łącznie z kwestiami środowiska i zdrowia, należy rozwiązywać dzięki narodowej polityce wewnętrznej, zwłaszcza w Keynesowskim państwie dobrobytu, które potrafi identyfikować zagrożenia zorganizowanego kapitalizmu i im przeciwdziałać (zob. Lash i Urry 1987). Tych zagrożeń upatrywano zasadniczo w granicach danego społeczeństwa, a rozwiązania również można uważać za wynajdywane i wdrażane w takich narodowych granicach. 348 Alternatywne przyrody Innym sposobem wyrażenia tego jest uwaga, że we współczesnych społeczeństwach jest niewiele lub nie ma wcale reprezentacji przyszłości, a zwłaszcza interesów nienarodzonych jeszcze ludzi i innych istot czujących. Systemy eksperckie nie są zorientowane na tak zwaną przez nas politykę czasu długotrwałego. Po piąte, publiczne lęki ujawniane w związku z chorobą BSE można identyfikować jako część szerszego niepokoju o bieżące praktyki „przemysłowe", które uważa się za infekujące najbardziej prywatne i intymne aspekty ludzkiego życia, zwłaszcza pożywienie. Takie praktyki w coraz większym stopniu uważa się za niemoralne, złe i „nienaturalne". Niedawne doniesienia, że rolnicy, sankcjonowani przez państwo, traktowali zwierzęta jawnie roślinożerne z natury - krowy -jako mięsożerne, tylko potwierdzają najgorsze podejrzenia ludności, że współczesne rolnictwo ma nienaturalny charakter. CJD u ludzi potwierdza społeczne obawy, że przyroda dokładnie wie, jak wziąć odwet za takie wyraźnie „wynaturzone" praktyki. Wzrost przekonania o zdolności przyrody do dokonania odwetu w długim przedziale czasu na gatunku ludzkim to następna paradoksalna konsekwencja sagi szalonych krów. Dokonuje się pewna przemiana koncepcji przyrody jako czasu długotrwałego, jako rudymentarnej przestrzeni moralnej w świecie zewnętrznym, która opiera się instrumentalnej, zorientowanej rynkowo globalizacji. W następnym podrozdziale zbadamy schematycznie coraz bardziej globalny kontekst, wobec którego stają wszystkie państwa, a który po części jest uogólnieniem tej osobliwej historii brytyjskich krów. W tej historii wykorzystaliśmy język ryzyka za sformułowaną przez Becka koncepcją społeczeństwa ryzyka. Jednak pod wieloma względami jest to niepoprawne. Jak pokazuje Adam (1998: rozdz. 2), degradacja środowiska we współczesnym świecie rodzi zagrożenia jakościowo odmienne od występujących przy, powiedzmy, jeździe autem, włamaniu do czyjegoś domu lub gdy jakąś kobietę napadnie ktoś w gorszej części miasta. Wszystko to są skutki uboczne działań skądinąd racjonalnych i można je poddać obliczeniom ze względu na stopień odnośnego ryzyka (nawet jeśli takie wyliczenia na ogół wiążą się z poczuciem uzależnienia od instytucji eksperckich). Zachodzi niemal bezpośrednia odpowiedniość między pewnymi działaniami w określonym czasie i przestrzeni a pewnymi wynikami, które też wystąpią w tym samym kontekście. Rozumie się je jako „ryzyko" we właściwym sensie. Zarządzanie przyrodą 349 Jednak choroba BSE nie stanowi ryzyka, lecz hazard. Stanowi hazard, gdyż wynikła z wewnętrznego lub endemicznego charakteru „zachodniej gospodarki i społeczności", zorganizowanej głównie wokół doraźnego zysku gospodarczego o ścisłej lokalizacji w swoim czasowym i przestrzennym uporządkowaniu. Takie krótkoterminowe siły rynku zrodziły hazard, który żywi się długotrwałą pomyślnością zwierząt i ludzi oraz tych, którzy są geograficznie oddaleni od miejsc, w których wypracowuje się doraźny zysk. Adam (1998: rozdz. 5) stwierdza, że korporacje podejmują ryzyko, które potem obraca się w społeczny hazard bez możliwości wyboru; w tym wypadku jest to hazard dla owych nieszczęsnych, żyjących w niewiedzy konsumentów brytyjskiej wołowiny, zwłaszcza w latach 80. Tacy konsumenci nie stają w obliczu niepewności, czy będą mieć wypadek, jeśli pojadą M6. Stają wobec skrajnej nieokreślo-ności, której nie sposób wyliczyć. Ani przeszłość, ani ocena przyszłości nie dają im żadnej wiedzy, co powinni zrobić. Są „królikami doświadczalnymi" w laboratorium, ale nie ma jasnego ani dającego się określić związku między początkiem a końcem eksperymentu czy to w czasie, czy w przestrzeni. To jest dla Adam społeczeństwo „hazardu". Człowiek więc w konfrontacji z zagrożeniem ze strony środowiska nie podejmuje ryzyka. Jest raczej ofiarą hazardu, na wielką skalę organizowanego poza kontekstem działania i często niedostrzegalnego. Domniemana globalizacja takiego hazardu, gdy współczesne gospodarki i społeczeństwa traktują świat jak laboratorium, wprowadza wiele nowych i potencjalnie jeszcze bardziej katastrofalnych hazardów. Globalizacja narodu Charakterystyczne dla epoki kapitalizmu zorganizowanego (mniej więcej od początku XX wieku do lat 70. w Europie i Ameryce Północnej) było przekonanie, że większość problemów gospodarczych i społecznych da się rozwiązać na szczeblu państwa narodowego. Problemy społeczeństwa, łącznie z kwestiami środowiska i zdrowia, należy rozwiązywać dzięki narodowej polityce wewnętrznej, zwłaszcza w Keynesowskim państwie dobrobytu, które potrafi identyfikować zagrożenia zorganizowanego kapitalizmu i im przeciwdziałać (zob. Lash i Urry 1987). Tych zagrożeń upatrywano zasadniczo w granicach danego społeczeństwa, a rozwiązania również można uważać za wynajdywane i wdrażane w takich narodowych granicach. 350 Alternatywne przyrody Państwa narodowe opierały się na koncepcji obywatela, który ma powinności wobec państwa za pośrednictwem koncepcji narodu i który uzyskał od niego prawa obejmujące prawo do dającego się ustalić minimalnego poziomu opieki lekarskiej, dobrobytu i jakości środowiska (zob. Held 1995 o demokracji i państwie narodowym; Taylor 1996 o „trwałym etatyzmie" i znacjonalizowanych naukach społecznych). Held podsumowuje naturę obywatelstwa opartą na wspólnocie losu narodu: Prawa obywatelskie realizują koncepcję nadania uprawnień ściśle ograniczonych do ram danego państwa narodowego. Współcześnie prawa zostały prawie wszędzie zamknięte w świątyniach instytucji państwowych. (1995: 223; zob. też Bulmer i Rees 1996 o dzisiejszych dyskusjach w kwestii obywatelstwa) Wszelako, historycznie biorąc, społeczeństwa współczesnego świata zawsze były bardziej złożone niż ten model społeczeństwa w państwie narodowym, co Mann pokazuje w swojej koncepcji społeczeństwa jako obejmującego „rozmaite, nakładające się i przecinające socjoprzestrzenne sieci władzy" (1986: 1; zob. też 1996: 1964 0 czystym chaosie społecznym). Istotnie, większości członków XX--wiecznych społeczeństw zdarzyło się żyć w rozległych imperiach 1 często to obce państwo narodowe działało w ich imieniu, ale nie dawało im wielu albo nawet żadnych praw obywatelskich. System państwa narodowego dotyczył w istocie około tuzina społeczeństw kręgu północnoatlantyckiego, ale nawet tam Watykan częściowo zdominował politykę wewnętrzną „południowych" państw europejskich. Większość reszty świata była poddana dominacji państw kolonialnych, a dotyczyło to prawie całej Afryki, Azji i wschodniej Europy, a pośrednio też znacznej części Ameryk. I oczywiście te rzekomo jednorodne państwa narodowe kręgu północnoatlantyckiego były głównie potęgami kolonialnymi o wszelkiego rodzaju więziach gospodarczych, militarnych, społecznych i kulturowych poza swoimi granicami. Nie były to z wielu względów jednorodne państwa narodowe, gdyż prawie wszystkie starały się „podporządkować" sobie inne ludy. Mówiąc ogólniej, imperialistyczna dominacja, światowe wojny, klęski głodu, rzesze uciekinierów itd. stanowiły ryzyko, które przekraczało granice państw i które ludność większości społeczeństw w niewielkim stopniu mogła kontrolować i regulować. Jedno z państw narodowych, Niemcy, na pewien czas poddało niemal całą „Europę" swojej dominacji militarnej. A przez znaczną część Zarządzanie przyrodą 351 XX wieku najsilniejsze państwo narodowe, USA, zasadniczo funkcjonowało jako supermocarstwo uwikłane w zaostrzającą się dyplomatyczną, polityczną, militarną, gospodarczą i kulturową walkę z innym mocarstwem, Związkiem Radzieckim. Przykład BSE wszelako pokazuje, że nawet w „centrum", które nazwaliśmy kręgiem północnoatlantyckim, państwa narodowe nie są już zdolne zapewnić efektywnego rozwiązania w zakresie narodowego obywatelstwa i państwa narodowego - przynajmniej w sensie, w jakim je pierwotnie pojmowano (Lash i Urry 1994; ogólniej zob. O'Brien i Penna 1997 o tym, jak środowisko zmienia charakterystyczne statyczne i narodowe pojęcia dobrobytu i obywatelstwa). Niezorganizowany kapitalizm dezorganizuje taką narodową strategię i w efekcie jedno z najsilniejszych państw świata nie jest w stanie sprawić, by jego populacja jedząc wyprodukowaną w kraju żywność nie była narażona na poważne schorzenie. Przedstawimy teraz listę pewnych nadzwyczajnych procesów, które podważają to, co jeszcze pozostało z konceptualizacji w społeczeństwie państwa narodowego praw i obowiązków wynikających z bycia obywatelem pod koniec XX wieku, procesów, które, jak się uważa, zainicjowały początki nowej, globalnej ery (Albrow 1996; Waters 1995): • Rozwój nowych technologii, które dramatycznie zmieniają czasoprzestrzeń i przynajmniej częściowo wykraczają poza sferę narodowej kontroli i regulacji: światłowody, samoloty odrzutowe, przekaz audiowizualny, telewizja cyfrowa, Internet, satelity, karty kredytowe, faks, elektroniczne terminale sprzedaży, telefony komórkowe, elektroniczna giełda, superszybkie pociągi, rzeczywistość wirtualna itd. (Castells 1996; Scholte 1996). Globalne transakcje elektroniczne i rosnące znaczenie natychmiast przekazywalnej własności intelektualnej podważają sens narodowego systemu podatkowego, największej siły państw narodowych. • Procesy gospodarcze, społeczne i polityczne organizowane w coraz większym stopniu poza państwami narodowymi i ana-lizowalne w kategoriach scen i przepływów. Scena to ramy aktorów i technologii, dzięki którym następują przepływy; przepływy obejmują nie tylko gospodarcze przepływy pieniędzy, pracy i kapitału, lecz także obrazów, informacji, podróżnych, turystów, technologii i substancji szkodliwych, które płyną przez narodowe terytoria i poza nie i których poszczególne państwa w zróżnicowanym stopniu nie potrafią lub nie chcą 352 Alternatywne przyrody kontrolować (Castells 1996; Lash i Urry 1994). Bauman (1996: 187) zauważa, że w przypadku każdego państwa większość jego aktywów istotnych dla dobrobytu jego obywateli będzie w posiadaniu właścicieli spoza tego państwa. Ogromny wzrost przepływów broni jądrowej, chemicznej oraz konwencjonalnej do wielu krajów i organizacji na całym świecie, co rodzi konieczność, niekoniecznie urzeczywistnianą, międzynarodowych regulacji i lobbing oraz kampanie organizacji pozarządowych na rzecz zapewnienia rozsądnego stopnia osobistego i narodowego bezpieczeństwa (zob. Mann 1996). Te sceny i przepływy nie pochodzą jednakowo ze wszystkich części świata (zob. Sklair 1990). Ta globalizacja opiera się na przewodnich zaawansowanych gospodarkach kapitalistycznych, co Mann nazywa „trójkontynentalizmem" USA, zachodniej Europy i Azji pod przewodem Japonii. Te trzy kontynenty to 85% światowego handlu, 90% zaawansowanej produkcji branżowej i siedziby prawie wszystkich przewodnich korporacji (Mann 1996: 1962). Trzeba też odróżniać międzynarodowe stosunki między narodami, transnarodowe sieci, które przecinają granice państw narodowych i globalne zespoły relacji obejmujące znaczną część globu (Mann 1996: 1960). Niezdolność większości współczesnych państw do zapewnienia w wielu sferach właściwych warunków życia obywatelom z powodu siły tych globalnych przepływów, które są rozległe, nieprzewidywalne i nie poddają się kontroli państw (zob. Held 1995: 223). W konsekwencji wiele tradycyjnych pól działania państwa nie może funkcjonować bez międzynarodowej współpracy. Państwa musiały pogłębić wzajemną integrację, by zneutralizować destabilizujące konsekwencje tego globalnego wzajemnego powiązania (Held 1995; Lash i Urry 1994). Znaki lub obrazy szczególnie egzemplifikują czasoprzestrzenną kompresję globalnego świata. Światowy przemysł wytwarza i sprzedaje obrazy nie tylko wyrobów, ale i ludzi, państw, organizacji pozarządowych, miejscowości, uniwersytetów itd. Jest nadzwyczaj wiele nadzwyczaj ruchliwych obrazów, obejmujących w ostatnich latach obrazy przyrody i sfery przyrodniczej (takie jak „jedna Ziemia"; zob. Urry 1996b). Integralnie zawarte w takich przepływach są różne języki oraz dyskursywne strategie organizacji reklamowych, wyrobów i miejsc, nauk i nauki alternatywnej, mediów, oporu i opozycji itd. 1 Zarządzanie przyrodą 353 • Opróżnianie społeczeństw: relatywnie słabsze i coraz bardziej delegitymizowane (posttradycyjne?) państwo, które wypełnia zredukowany zespół „tradycyjnych" funkcji; silniejsze stosunki rynkowe, które eksponują czas raczej momentalny niż zegarowy i zaczynają podkopywać rynki narodowe; wreszcie obfitość „nietradycyjnych" i mniej tradycyjnych socjacji i organizacji pozarządowych zainteresowanych namysłem nad tymi różnymi przepływami, sporem z nimi, występowaniem z nich, zapewnianiem alternatyw do nich i kampaniami na ich rzecz. Panuje pewien złożony porządek zachodzących na siebie dysjunktywnych elementów, przemożny stan decentra-cji, przyspieszający nowe sposoby osobistego i zbiorowego samokształtowania, gdy indywidualizacja i formowanie kulturowe zaczęły podlegać stałemu łączeniu i przebudowywaniu tych połączeń (zob. Lash i Urry 1994; ale zob. także Mann 1996). • Rośnie sprzeczność między koncepcją sfery globalnej w rozumieniu państw i korporacji jako głównie sfery technologii i zarządzania a pojęciami globalności w rozumieniu opinii publicznej i niektórych organizacji pozarządowych, które wykorzystują nowe technologie w zróżnicowany sposób, propagując wizję globalnego obywatelstwa lub zamieszkiwania (zob. Ingold 1993a; zob. także rozdział 7 powyżej). Beck (1996b) wprowadza użyteczne rozróżnienie na globalizację odgórną (angażującą głównie międzynarodowe czynniki i instytucje) oraz globalizację oddolną (czerpiącą ze sfery globalnej sub-polityki i obejmującą uczestnictwo ad hoc z pominięciem formalnych procedur reprezentacji politycznej). • Te nowe wyróżniające się przepływy rodzą nową postać ryzyka i niepewności, a także nowe możliwości i pragnienia. Te ostatnie obejmują podróże transoceaniczne do miast Wschodu i Zachodu; pozyskiwanie dóbr konsumpcyjnych Zachodu, a przez to przejmowanie jego stylu życia; tworzenie nowych międzynarodowych „socjacji" opartych na wyobraźni globalnej (Przyjaciele Ziemi); udział w światowych wydarzeniach kulturalnych (Puchar Świata); rozwój „muzyki światowej" itd. Te pierwsze obejmują AIDS, Czarnobyl, homogenizację kulturową, utratę narodowej suwerenności gospodarczej, migracje, uchodźstwo i poszukiwanie azylu politycznego, BSE itd. (zob. Featherstone et al. 1995). 354 Alternatywne przyrody Wzrost znaczenia „globalności" jako ideologii. To pojęcie wykorzystują zainteresowani propagowaniem ogólnoświatowych stosunków kapitalistycznych i marginalizacją tożsamości narodowej oraz różnych odmian społecznego projektu demokracji, które leżą u podstaw tych tożsamości i je uprawomac-niają (Ohmae 1990). Globalność dotyczy też strategii stosowanych przez korporacje transnarodowe, nieprzywiązane do określonego terytorium, określonej siły roboczej czy administracji rządowej (Peters 1992; zob. także Hirst i Thompson 1996 oraz Mann 1986 z krytyką tezy o globalizacji). 1 Intensywny ruch międzynarodowy bardzo utrudnia państwom mobilizację wyraźnie wyodrębnionego i spójnego „narodu" do realizacji narodowych celów. Na podstawie, jak to nazywa Gilroy (1993: 195), „ogniska przestrzennego" w coraz większym stopniu postrzega się mobilność i przepływ za konstytutywne dla tożsamości. Hybrydyzacja kultur, ważność kultur podróżujących, pewien rozwój globalnego zamieszkiwania, rozwój sieci globalnych, diaspor i innych form „bezdomności" problematyzują pojęcie narodu i jego zdolność do mobilizowania obywateli na rzecz jakiegoś działania (Eade 1997; Pieterse 1995; Pile i Thrift 1995a, 1995b). 1 Westfalski model demokracji, zakładający podział świata na suwerenne państwa narodowe bez zwierzchniej władzy nad nimi, staje się przestarzały, gdyż rozwija się cała gama różnych „państw", które sprawują władzę ponad istniejącymi państwami narodowymi lub poniżej nich. Istnieją różne socjoprze-strzenne byty polityczne, które nie spełniają wymogów modelu państwa narodowego (zob. Bauman 1996). Jednocześnie rozwija się fragmentarycznie i będzie się rozwijać pewien model demokracji kosmopolitycznej, zbudowanej z grup i stowarzyszeń obejmujących rozmaite, zachodzące na siebie sieci władzy, które przecinają granice państw narodowych i które rządzą „kosmopolitycznym społeczeństwem obywatelskim" (Beck 1996b; Held 1995). Takie społeczeństwo może być w coraz większym stopniu zdolne do wymykania się władzy poszczególnych państw narodowych (jak w przypadku wykorzystania Internetu przez pedofilów i grupy protestu, przez marksistów i prawicowe milicje). ' Taka globalizacja rodzi też lokalizację. Harvey twierdzi, że „zniesienie barier przestrzennych nie oznacza, iż znaczenie Zarządzanie przyrodą 355 przestrzeni maleje" (1989: 293). Im mniej wyraźne bariery czasowe i przestrzenne, tym większa wrażliwość firm, władz i opinii publicznej na różnorodność miejsc w czasie i przestrzeni. Gdy znikają bariery przestrzenne, ludzie zaczynają zwracać o wiele większą uwagę na zawartość światowych przestrzeni (Harvey 1989: 294; 1996). Specyfika danej miejscowości, jej siła robocza, charakter jej przedsiębiorstw, administracji, budowli, historii, a zwłaszcza fizycznego środowiska nabierają wagi, gdy znikają bariery czasowe i przestrzenne. Globalizacja wszelako zmienia sferę lokalną, chociaż charakter zmian zależy od tego, czy sfera ta leży na linii globalnych przepływów. W końcowym podrozdziale rozważymy pewne implikacje zarysowanych wyżej procesów dla zarządzania przyrodą. Nasze komentarze będą miały tylko schematyczny charakter. Zarządzanie przyrodą Ruch na rzecz ochrony środowiska wymyślił pouczające w aspekcie kulturowym motto: „Myśl globalnie, działaj lokalnie". Co to oznacza? Jakich zmian wymaga splot globalne-lokalne, by można było właściwie zarządzać przyrodą? Motto wskazuje na co najmniej dwa procesy. Po pierwsze, wiele problemów środowiska na szczeblu lokalnym i regionalnym ma w rzeczywistości transnarodowe źródła w różnych częściach globu i dlatego wymaga międzynarodowych uzgodnień państw i innych czynników w celu ustalenia środków służących ich rozwiązaniu i poprawie sytuacji w każdym miejscu na Ziemi (na przykład kwaśne deszcze powodowane przez użytkowanie samochodów i emisję pyłów i gazów przez elektrownie poszczególnych krajów, która potem dewastuje jeziora i lasy innych krajów). Po drugie zaś, wiele problemów o dużej skali wymaga rozwiązania na drodze lokalnych, zdecentralizowanych działań ze strony rzesz ludzkich, których znaczna część nie skorzysta osobiście na takim rozwiązaniu, bo będzie oddalona przestrzennie i czasowo od płynących z niego korzyści (na przykład zmniejszenie zużycia węgla opałowego). Rozważmy te dwie kwestie po kolei. Po pierwsze, większość państw narodowych ma dziś postać niedoskonałych systemów demokracji przedstawicielskiej, jak zauważa Adam, opierają się one na ograniczeniu przez narodowe terytorium i upływ czasu do następnych wyborów (zob. Adam 1998: 356 Alternatywne przyrody rozdz. 3 o znacznej części poniżej rozważanego). Przyjmując więc, że większość form hazardu środowiskowego z konieczności przekracza te granice, państwa mają ogromną pokusę do obdzielania nim innych państw oraz przyszłych pokoleń i elektoratów. Wiele międzynarodowych organizacji powstało po części w celu przeciwdziałania takiej eksternalizacji, niewiele jednak, może poza Szczytem Ziemi w Rio z roku 1992, poważnie starało się reprezentować „ewolucyjną", długookresową przyszłość. Możliwości zaś międzynarodowych organizacji w zakresie przeciwdziałania „przestrzennej eksternalizacji" są niezmiernie ograniczone. Nawet Unia Europejska, która niewątpliwie postawiła sprawy środowiska na porządku dziennym, za swój główny cel uznaje utrzymanie wspólnego rynku. Polityka wobec środowiska jest dla UE do przyjęcia tylko w tym zakresie, w jakim nie koliduje z wyższym interesem utrzymania i rozwijania europejskiej gospodarki oraz jej pozycji na światowym rynku. Bardziej uniwersalne międzynarodowe porozumienia handlowe w rodzaju GATT czy NAFTA powstały i funkcjonują w ściśle określonym celu zapewnienia wolnego handlu na równych prawach między państwami narodowymi, co nakłada na te państwa ograniczenia w zakresie prawa do moralnej oceny przyszłych zobowiązań. Świeżym przykładem służy możliwość wojny handlowej między USA a Unią Europejską, jeśli ta ostatnia będzie nadal stosować restrykcje wobec importu genetycznie modyfikowanej żywności. Mówiąc ogólniej, ustanowienie właściwej współpracy pomiędzy państwami narodowymi rodzi ogromny problem, gdyż każde z nich może mieć dobre powody do darmowego korzystania z działań podjętych przez inne. Dotyczy to zwłaszcza sytuacji, gdy staje się jasne, że inne państwa naruszyły własne zalecenia dotyczące środowiska. Występuje więc przemieszczenie kryzysów środowiska z poziomu globalnego lub transnarodowego, na którym powinny być zwalczane, na lokalny państwa narodowego (zob. Hay 1994 o silnym zagrożeniu tendencją do „zwalczania kryzysu na poziomie państwa"). Współpraca między państwami okazuje się trudna także ze względu na globalne podziały, zwłaszcza między Północą a Południem. Skala różnic między takimi zgrupowaniami niemal wyklucza wytworzenie poczucia, że wszyscy „płyniemy w tej samej łodzi", chociaż niekiedy południowi działacze, tacy jak Chico Mendes (1992), uzyskiwali istotne wsparcie ze strony północnych organizacji pozarządowych (ale rzadko ze strony rządów). Shiva twierdzi, że globalna definicja problemów środowiska podana przez Północ Zarządzanie przyrodą 357 rodzi określone problemy dla Południa; pisze ona: „siedem najsilniejszych krajów, G-7, sprawuje globalny dyktat, ale przewodzące im interesy pozostają wąskie, lokalne i zaściankowe" (1993: 149--150). Beck określa taką dynamikę jako przyczyniającą się do tworzenia nowych form „ekologicznego neoimperializmu", kiedy to północni aktorzy utrwalają nierówności przez monopolizację wiedzy, a stąd i władzy w zakresie ustalania, co konstytuuje rysy globalnej zmiany środowiska. Tę dynamikę najlepiej ilustrują polityka Międzyrządowego Panelu o Zmianie Klimatu (IPCC) i stworzone przez ekspertów wysoce złożone oraz wymagające intensywnej obsługi komputerowej „ogólne modele cyrkulacji" (Beck 1996b: 6). Jednak rządy państw narodowych nie mają pełnej swobody działania. Muszą w coraz większym stopniu uzasadniać swoje działania w stosunku do środowiska w społecznym kontekście międzynarodowych zgromadzeń. Niekiedy działania państwa ogranicza obawa kompromitacji przed resztą międzynarodowej „wspólnoty". Przykładem może służyć próba zawstydzenia brytyjskiego rządu przez UE z powodu mnogości „brudnych plaż" w Wielkiej Brytanii, francuskiego rządu z powodu prób jądrowych na południowym Pacyfiku, powszechna krytyka władz niemieckich, że nie wprowadziły ograniczenia prędkości na autostradach itd. Na kompromitację zwracają potem „uwagę świata" globalne media, które na ogół przejawiają nader skromną lojalność wobec własnego państwa i jego widocznych interesów. Po drugie, „działaj lokalnie" oznacza, że w przypadku wielu problemów środowiskowych na wielką skalę ich rozwiązanie wymaga zdecentralizowanych działań rzesz ludzi zamieszkujących różne lokalne strony. Znaczenie lokalnego środowiska i lokalnej wspólnoty od dawna było głównym tematem wielu prac o środowisku, zwłaszcza w dziedzinie bioregionalizmu (zob. Adam 1996: 9; Leopold 1949; Martell 1994: 52-57; Sale 1985). Taka perspektywa preferuje zamieszkiwanie w określonej lokalnej konfiguracji kraju i jej poszanowanie, uzyskiwanie większego zrozumienia i większej wiedzy o przyrodzie oraz akcentowanie małej skali i samowystarczalności każdego miejsca. Chociaż jest niewiele udanych wdrożeń takiego programu bioregionalnego, wiele jego zasad przejął współczesny enwironmentalizm w celu położenia silniejszego akcentu na lokalne formy zamieszkiwania. Rozdział 7 ukazuje, że działanie w swoim lokalnym środowisku i na jego rzecz jest dla ludności tak ważne, iż niektóre brytyjskie władze lokalne z inspiracji Common 358 Alternatywne przyrody Ground finansują zatrudnianie „urzędników ds. lokalnej specyfiki". W znacznym zakresie pewne aspekty zagrożonego „środowiska" można postrzec zmysłami tylko lokalnie, a naprawę takich szkód często można sobie wyobrazić tylko na relatywnie lokalnym szczeblu. Dlatego podkreślaliśmy wagę inicjatyw Local Agenda 21. Jednak „lokalnie" w haśle „działaj lokalnie" jest bardziej złożone (zob. Dickens 1996: 189-190 omówione zasadniczo poniżej). Po pierwsze, opcja „lokalna" może w istocie utrudnić właściwe „zarządzanie" przyrodą. Lokalność propagowana w narodowej lub międzynarodowej polityce środowiska nie musi współbrzmieć z lokalnymi zainteresowaniami i interesami ludności ani ich mobilizować. Rozdział 7 pokazał rozziew między racjonalną i instrumentalną przestrzenią lokalności w oficjalnej polityce (jak oszczędność energii, odzysk butelek i wykorzystanie transportu publicznego) a bardziej moralnymi i historycznie symbolicznymi przestrzeniami lokalności kierującej codziennymi troskami (jak ochrona miejscowych terenów wiejskich, prawo do polowań, kłopot z psimi odchodami lub zaniepokojenie brudnymi plażami). Ponadto, takie lokalne zainteresowania podlegają przemianie i przeformułowaniu pod wpływem licznych zarysowanych wyżej procesów globalnych. Na przykład intensyfikacja wzorców dojazdu do pracy, migracji, uchodźstwa i turystyki przyczynia się do tego, że lokalne wspólnoty są mniej oparte na geograficznej bliskości. Istotnie, „środowisko lokalne" często najlepiej chronią osoby mające z nim niewielki związek w sensie zamieszkiwania w nim na co dzień. Ostatnie badania w Wielkiej Brytanii wykazują ponadto, że więcej osób identyfikuje się z wsią/sąsiedztwem aniżeli szerzej z gminą lub hrabstwem. Innymi słowy, ludzie czują się związani z jednostką terytorialną, która z pewnością nie jest na tyle wpływowa, by w istotny sposób oddziałać na kwestie natury na ogół globalnej (Gosschalk i Hatter 1996). Takie rozbieżności stanowią poważny kłopot dla polityki zmierzającej do mobilizacji lokalnych działań, zwłaszcza gdy sieje rozważa na ogólnonarodowym lub międzynarodowym forum. Na dodatek powstają nowe retoryki i nowe praktyki społeczne, kwestionujące koncepcję lokalności, ukształtowaną historycznie w kręgu północnoatlantyckim i opartą na strukturach państwa narodowego (zob. Eade 1997 o różnych badaniach „globalizacji jako procesu lokalnego"). Państwa narodowe stają więc z jednej strony wobec żywej kontestacji lokalności, a z drugiej wobec swojej delegitymizacji i wobec władzy sfery globalnej (zob. Lash i Urry 1994: rozdz. 11; Zarządzanie przyrodą 359 zob. też wysiłki Harveya [1996] w kierunku połączenia Heideggera z Marksem). I nawet jeśli formułuje się lokalne reakcje i uprawia lokalną politykę, nie ma prostej gwarancji, że istnieje adekwatna globalna koordynacja między setkami tysięcy lokalnych wspólnot na całym świecie. Chociaż jednak działanie w skali lokalnej może niekiedy wpływać hamująco na myślenie globalne lub dawać wyniki przeciwstawne do takiego myślenia, to istnieją przykłady, że działanie na rzecz globu może poprawić stan lokalnego środowiska w pewnych rejonach. Przykładem służy lokalna kampania na rzecz ograniczeń w korzystaniu z samochodów na określonym terenie wiejskim. Jest to korzystne nie tylko dla przyszłych pokoleń żyjących w innych miejscach, oczywiście jeśli kierowcy nie przeniosą się ze swoimi pojazdami na inne drogi, ale też może przynieść korzyść miejscowej ludności, gdyż poprawi się jakość powietrza w środowisku. W takich przypadkach koordynacja lokalne-globalne jest efektywna. Częściej jednak beneficjenci jakiejś akcji są oddaleni przestrzennie i czasowo od podejmujących ją w określonym środowisku lokalnym. W wielu przypadkach mieszkający w określonym miejscu muszą działać na rzecz nienarodzonych jeszcze pokoleń. Tworzone dobro zbiorowe jest jeszcze niewidoczne w czasie, co stanowi kolejny przykład swoistej restrukturyzacji czasu we współczesnym świecie. O'Neill (1993) nazywa to „tragedią czasową" (i zob. Mar-tell 1994: rozdz. 3 o krytyce głównych argumentów przeciw nie-uwzględnianiu „przyszłych pokoleń"). Pyta on prowokacyjnie: Dlaczego kolejne pokolenia nie wyeksploatowały do dziś zasobów naturalnych? Po co użyźniały glebę wiedząc, że nie będą zbierać płodów? (O'Neill 1993: 39) Odpowiedź O'Neilla brzmi, że do niedawna w wielu społeczeństwach ziemię uważano przez pokolenia za wspólną własność poszczególnych rodzin lub wspólnot. Każde pokolenie miało jakieś poczucie tożsamości w czasie z dawnymi i przyszłymi właścicielami. Człowiek miał silne poczucie czasowej ciągłości i postrzegał siebie jako włączonego w zespół projektów z przeszłości sięgających w przyszłość, co w rozdziale 6 nazwaliśmy „gospodarowaniem" przyrodą. O'Neill przywołuje sadzenie i pielęgnację drzew jako oczywisty przykład na to, że poszczególne pokolenia czują potrzebę udziału w zbiorowym procesie z konieczności trwającym przez wiele pokoleń. 360 Alternatywne przyrody Tę czasową ciągłość zamieszkiwania zakłócają trzy aspekty glo-balizującego się świata: globalna rywalizacja rolnicza, która wymaga momentalnego dochodu za cenę trwałej dewastacji; zastąpienie rodziny właścicielami korporacji, których niezbyt interesują perspektywy długookresowe; wreszcie wzrost mobilności właścicieli ziemi, który skutecznie zerwał dawne trwałe więzi między pokoleniami i poczucie, że ktoś rzeczywiście posiada ziemię (Adam 1998: rozdz. 2 o pieniądzach i przyrodzie; O'Neill 1993: 40-41). Gospodarowanie i związane z nim długotrwałe zamieszkiwanie w danym miejscu zostały w ten sposób zmarginalizowane przez takie globalne zmiany. Ogólniej mówiąc, wydatnie wzmocniona kultura konsumencka oparta na potędze konglomeratów zachodnich mediów przyniosła ogromny wzrost liczby nowych, dotkliwych form dewastacji środowiska. Stało się tak wskutek raptownego wzrostu produkcji nowych wyrobów, dystrybucji wyrobów do niemal wszystkich zakątków coraz bardziej globalnego rynku i wskutek znacznej intensyfikacji ludzkich podróży do rozmaitych miejsc. O'Neill nie rozważa jednak, czy narastanie tych globalnych procesów może zrodzić, choćby we fragmentarycznej formie, inne międzypokoleniowe zainteresowania. Chodzi o czas nazwany przez nas w rozdziale 5 „czasem długotrwałym", który ma zastąpić momentalny czas globalnego kapitalizmu. W podsumowaniu tej książki rozważymy więc, czy przypadkiem pewne aspekty globali-zacji, zwłaszcza globalne media, ponadnarodowe państwa, globalne grupy działające na rzecz środowiska i swego rodzaju globalne (sieciowe) społeczeństwo obywatelskie nie mogłyby odegrać kluczowej roli w tworzeniu sensu „globalnej wioski" (zob. też Beck 1996b). Taki nowy sposób zamieszkiwania mógłby połączyć we wspólnocie stworzonej przez zbiorową wyobraźnię jednostki, grupy, korporacje, państwa narodowe i ponadnarodowe instytucje, Północ i Południe, teraźniejszość i daleką przyszłość. Czy taka wspólnota zapewnia podstawę do zreformowanego zarządzania globalną przyrodą, która obecnie wydaje się dosłownie poza wszelką kontrolą? Czy są jakieś dane potwierdzające taką możliwość? Po pierwsze, różne rodzaje szkód na Północy istotnie zaczęto zbiorowo interpretować jako dotyczące „środowiska" i niepożądane. Widzieliśmy, że pojęcia składające się na kwestie środowiska w Wielkiej Brytanii lat 70. i 80. XX wieku zostały stworzone przez grupy ochrony środowiska w reakcji na ogólniejsze zaniepokojenie charakterem współczesnego społeczeństwa. Nowe formy protestu Zarządzanie przyrodą 361 środowiskowego dotyczyły zarówno powszechnego zatroskania wysoce technokratyczną i modernistyczną gospodarką i polityką, jak i konkretnej oceny zagrażających zdrowiu właściwości fizycznego środowiska. Takie zmiany zaczęto postrzegać jako nowe i destrukcyjne, a niejako „naturalny" element projektu nowoczesności. Wielu obywateli Północy i Południa uznaje dziś pewien zespół spraw za dotyczący „środowiska" i za szkodliwy dla nich lub dla innych, czym daje wyraz przynajmniej częściowemu podobieństwu do krytyki zmiany we współczesnym społeczeństwie. Ponadto ukształtowały się pewne organizacje, które zaczęły tworzyć jakby nową globalną tożsamość. Do takich ciał należą ONZ, Bank Światowy, Greenpeace, UE, Przyjaciele Ziemi, Band Aid, Amnesty International, Oxfam, Komisja ds. Zrównoważonego Rozwoju, konglomeraty medialne, Międzynarodowy Instytut Środowiska i Rozwoju itd., co Beck (1996b) nazywa globalizacją odgórną. Niektórzy chcą się angażować w działania na rzecz ludzkości jako takiej, chociaż odnotowaliśmy wielkie problemy w stosunkach Północy z Południem. W zakresie, w jakim powstaje pojęcie obywatelstwa państwa postnarodowego, będzie ono w istotny sposób strukturo-wane przez prawa i obowiązki szczególnie dotyczące środowiska globalnego. Również z powodu tego, że ruch na rzecz globalnego środowiska rozwinął się dość niedawno, organizacje pozarządowe musiały nauczyć się korzystania z mediów, by dotrzeć do ludzkiej wyobraźni (zob. Anderson 1997; Hansen 1993). Dla organizacji działających na rzecz środowiska globalne media stały się chlebem powszednim, czego Greenpeace, jak widzieliśmy w rozdziale 2, jest sztandarowym przykładem (Beck 1996b). Ruch na wiele sposobów uczył się zastanawiać nad konsekwencjami wykorzystywania mediów. Wykorzystując je, organizacje te rutynowo przywołują obrazy globalne. Hajer (1995) opisuje, jak sprawę kwaśnego deszczu zilustrowano obrazami w widoczny sposób martwych lasów i pozbawionych barw liści oraz drzew. Wiele organizacji pozarządowych działających na rzecz środowiska skutecznie wykorzystuje obrazy medialne, zwłaszcza związane z ukazywaniem dewastowania przyrody przez korporacje i państwa. Pozarządowe organizacje amerykańskie rozdawały swoim podstawowym komórkom na świecie kamery wideo, aby wiernie rejestrowały łamanie prawa w stosunku do środowiska i rozpowszechniały zapis w świecie (Castells 1997: rozdz. 3). Wiele grup wykorzystywało też Internet i strony www. Wykorzystywanie 362 Alternatywne przyrody takich obrazów i informacji tworzy globalizującą się wspólnotę umysłów (zob. Albrow 1996 o nowych, zmiennych formach globalnej społeczności; Anderson 1997a o pojęciu „wspólnoty umysłów" w relacji do narodu). Zarazem jednak taka wspólnota nie będzie po prostu i bez problemu ratować planety z tego tylko powodu, że leży to w interesie każdego. Pokazaliśmy, że panuje szeroko rozpowszechniona nieufność do większości organizacji działających na dużą skalę, łącznie z tymi, które jakoby starają się ratować światową przyrodę. Na przykład na „Południu" najbardziej znienawidzoną instytucją jest prawdopodobnie Bank Światowy (Shiva 1994). A Yearley pokazuje, jak logika wolnorynkowych rozwiązań problemu długów w słabiej rozwiniętych krajach, propagowana obecnie przez Bank Światowy, nieuchronnie (a czasem świadomie) „prowadzi do wzrostu zanieczyszczeń w skali międzynarodowej i ogranicza możliwości władz państwowych rozwiązywania problemów środowiska" (1996: 76). Nie jest więc prawdą, że „my" wszyscy po prostu w tym tkwimy. Wiele z siły tego „my" jest w istocie opozycją wobec państw i korporacji, które czynią świat miejscem bardziej ryzykownym, wobec ich elit, które z pozycji swojego „my wiemy najlepiej" uważają, że protestem w sprawach środowiska trzeba uważnie kierować i wobec różnych globalnych organizacji, które zmieniają kierunek globalnego protestu i wekslują go na boczne tory (Woollacott 1995). Uderzające, że wiele instytucji zaskoczyła nieprzewidziana przez nie wrogość opinii publicznej do rządu i nowego globalnego porządku. Odgrywane konflikty wokół różnych przypadków „śmierci" przyrody często odzwierciedlają głębsze napięcia we współczesnym świecie, symbolizując walki na szerszym froncie i bardziej fundamentalne pomiędzy rządami, korporacjami i obywatelami. Rudy-mentarne, wysoce „moralne" dyskursy globalnej przyrody mogą więc oznaczać nowe przestrzenie różnego rodzaju zbiorowej „aktywności", co Albrow (1996) nazywa „obywatelstwem performatywnym" w epoce globalnej, w czasie gdy coraz więcej osób traci wiarę w to, że państwa narodowe, korporacje i pewne organizacje pozarządowe potrafią nie dopuścić do globalnej katastrofy. W tej mierze, w jakiej globalne obywatelstwo może ewoluować, będzie ono wytworem często niewłaściwie uformowanych grup i stowarzyszeń, poszukujących ucieczki przed „brutalną siłą" narodowych i ponadnarodowych państw i korporacji oraz napędzanych namiętnym oporem wobec tych instytucji. Według wyliczeń ONZ Zarządzanie przyrodą 363 takich organizacji pozarządowych jest 50 tysięcy (Beck 1996b). Taki opór wszelako nie prowadzi do uzgodnienia przyczyn i skutków globalnego nieporządku. Istotnie, taki porządek oporu, zwłaszcza wobec instytucji globalnych, jest wysoce fragmentaryczny i niejednorodny. Obejmuje, jak pisze Castells (1997), zapatystów z Meksyku, American Militias czy ogólniej Patriots, Aum Szinrikjo z Japonii, pozarządowe organizacje ochrony środowiska i - możemy dodać - ruch kobiet, New Age, fundamentalizmy religijne itd. Wszyscy oni są przeciw jakimś aspektom nowego porządku globalnego, ale też wszyscy korzystają z różnych technologii tego porządku i Castells (1997: rozdz. 3) może nazwać zapatystów „pierwszą partyzantką informatyczną", gdyż nader często porozumiewają się za pośrednictwem komputerów i globalnej sieci elektronicznej solidaryzujących się z nimi grup. Podobnie rozpowszechnione jest korzystanie z Internetu przez American Patriots, którzy uważają, że państwo federalne czyni USA częścią globalnej gospodarki i pozbawia kraj suwerenności. W szczególności sprzeciwiają się oni federalnym próbom regulacji środowiska jako niszczącym lokalne zwyczaje i lokalną kulturę. Inna sfera oporu tkwi w pączkującym ruchu bojkotu konsumenckiego, kiedy to duża liczba osób bojkotuje z powodów etycznych różnego rodzaju wyroby od wszelkich francuskich (za próby jądrowe na południowym Pacyfiku) przez ryby z Wysp Owczych (bo zajmują się tam wielorybnictwem) po sieć W.H. Smith (za sprzedaż soft porno). Jak zauważa Beck (1996b: 16), w sprawie Brent Spar Sheila rzucił na kolana nie Greenpeace, ale masowy bojkot organizowany przez sieci globalnych mediów. W tej sytuacji może się ukształtować globalne obywatelstwo, które będzie w nieustannej opozycji, ciągle przeciwko państwom i korporacjom, ich „besserwisserstwu" i przeciwko ich często służącym własnemu interesowi próbom opanowywania, regulowania i porządkowania protestu, który Beck (1996b) nazywa globalizacją oddolną. Naszym pojęciem tutaj jest pojęcie kosmopolitycznego społeczeństwa obywatelskiego bez podmiotu założycielskiego i bez nie-negocjowalnego porozumienia w kwestii, co podlega kontestacji (zob. Held 1995: rozdz. 10 o demokracji jako „transnarodowej"). Niezamierzonym i paradoksalnym efektem takiego oporu, opozycji i kontestacji, która wykorzystuje wszelkie globalne gadżety hiper-nowoczesnego świata, jest stworzenie pewnego rodzaju globalnego zamieszkiwania, które ucieka zarówno od państwa narodowego, jak i od deregulacji rynku. To właśnie takiego kosmopolitycznego 364 Alternatywne przyrody społeczeństwa obywatelskiego, które uwalnia się od nawisu struktur współczesnego świata, takiego ogromnie niejednorodnego i kosmopolitycznego społeczeństwa obywatelskiego świat potrzebuje już w tym momencie, aby mógł przetrwać i wejść w czas długotrwały. Czy takie intensywne procesy globalizacyjne ułatwią, czy utrudnią pojawienie się rozsądnego środowiska dla „nie-ludzi" (jak cyborgi) i „nie-zwierząt" (jak mięsożerne krowy) w nowym stuleciu to kwestia niesłychanie istotna i straszliwie nieokreślona. To, co Adams (1996) nazywa „przyszłością-przyrodą", może wraz ze swoją cudowną dzikością mieć krótkie życie na półce. Momentalna moc mega-korporacji, niewiarygodność państw narodowych i menedżeryzm organizacji ponadnarodowych mogą paradoksalnie zrodzić globalny ruch oporu i kosmopolityczne obywatelstwo, tyle że stanowione przez wysoce odmienne i głęboko antagonistyczne ugrupowania. Owe procesy wszelako mogą też wyzwolić dzikość przyrody, która weźmie odwet na społeczeństwie ludzkim i nie pozostawi zmysłom przyszłych globalnych obywateli nic do postrzegania, gdyż wszelkie alternatywne przyrody spotka kres. Bibliografia Abercrombie, P. (1933). Town and Country Planning. London: Thornton Butterworth. Adam, B. (1988). „Social versus natural time", w: M. Young, T. Sthuller (red.), The Rhythms of Society. London: Routledge. Adam, B. (1990). Time and Social Theory. Cambridge: Polity. Adam, B. (1995a). „Radiated identities: in pursuit of the temporal complexity of conceptual cultural practices", Theory, Culture & Society Conference, Berlin, August. Adam, B. (1995b). Timewatch. Cambridge: Polity. Adam, B. (1996). „Detraditionalization and the certainty of uncertain futures", w: P. Heelas, S. Lash, P. Morris (red.), Detraditionalization. Oxford: Blackwell. Adam, B. (1998). Timescapes of Modernity. London: Routledge. Adams, J. (1981). Transport Planning: vision and practice. London: Routledge. Adams, J. (1995). Risk. London: UCL Press. Adams, W. (1996). Future Nature. London: Earthscan. Adler, J. (1989a). „Origins of sightseeing", Annals ofTourism Research, 16: 7-29. Adler, J. (1989b). „Travel as performed art", American Journal of Sociology, 94: 1366-91. Adriaanse, A. (1993). Environmental Policy Performance Indicators: a study in the development of indicators for environmental policy in the Netherlands. The Hague: Ministry of Housing, Physical Planning and Environment. Agar, M., MacDonald, J. (1995). „Focus groups and ethnography", Human Organization, 54: 78-86. Agarwal, A., Narain, S. (1991). Global Warming in an Unequal World: a case of environmental colonialism. Delhi: Centre for Science and Environment. Albrow, M. (1996). The Global Age. Cambridge: Polity. Anderson, A. (1997). Media, Culture and the Environment. London: UCL Press. Anderson, B. (1997a). Wspólnoty wyobrażone, przeł. S. Amsterdamski. Kraków: Znak. Andrews, M. (1989). The Search for the Picturesque. Aldershot: Scolar. Appadurai, A. (1990). „Disjuncture and difference in the global cultural economy", Theory, Culture & Society, 7: 295-310. Arcaya, J. (1992). „Why is time not included in modern theories of memory?", Time & Society, 1: 301-14. Archibugi, D., Held, D. (red.) (1995). Cosmopolitan Democracy: an agenda for a new world order. Cambridge: Polity. Arendt, H. (2002). Myślenie, przeł. H. Buczyńska-Garewicz. Warszawa: Czytelnik. Arnold, D. (1996). The Problem of Nature: environment, culture and European expansion. Oxford: Blackwell. Ashby, E., Anderson M. (1981). The Politics of Clean Air. Oxford: Clarendon. Auge, M. (1995). Non-Places. London: Verso. Bachelard, G. (1969). The Poetics of Space. Boston: Beacon Press. Bachelard, G. (1976). „Wstęp do «poetyki przestrzeni»", przeł. W. Błońska, w: H. Mar-kiewicz (red.), Współczesna teoria badań literackich za granicą, t. II. Kraków: WL, 342-65. 366 Alternatywne przyrody Bakhtin, M. (1981). The Dialogic Imagination. Austin: University of Texas Press. Barnes, T., Duncan, J. (red.) (1992). Writing Worlds: discourse, text and metaphor in the representation of landscape. London: Routledge. Barrell.J. (1972). The Idea of landscape and the Sense of Place: 1730-1840. Cambridge: Cambridge University Press. Barry, A. (1995). „Reporting and visualising", w: C. Jenks (red.), Viswd Culture. London: Sage. Barthes, R. (1996). Światło obrazu: uwagi o fotografii, przeł. J. Trznadel. Warszawa: KR. Barthes, R. (2000). Mitologie, przeł A. Dziadek, Warszawa: KR. Bate, J. (1991). Romantic Ecology: Wordsworth and the environmental tradition. London: Routledge. Baudrillard, J. (1981). For a Critique of the Economy of the Sign. St Louis, MO: Telos. Baudrillard, J. (2001). Ameryka, przel. R. Lis. Warszawa: Sic! Bauman, Z. (1992a). Nowoczesność i Zagłada, przeł. F. Jaszuński. Warszawa: Masada. Bauman, Z. (1992b). Intimations of Postmodernity. London: Routledge. Bauman, Z. (1993). „The sweet smell of decomposition", w: C. Rójek, B. Turner (red.), Forget Baudńllard? London: Routledge. Bauman, Z. (1996). Etyka postmodernistyczna, przeł. J. Tokarska-Bakir. Warszawa: Wyd. Nauk. PWN. Baumol, W, Oates. W. (1979). Economics, Environmental Policy and Quality of Life. Engle-wood Cliffs, NJ: Prentice Hall. Beck, U. (1987). „The anthropological shock: Chernobyl and the contours of the risk society", Berkeley Journal of Sociology, 32: 153-165. Beck, U. (1992). „From industrial society to risk society: questions of survival, structure and ecological enlightenment", Theory, Culture & Society, 9: 97-123. Beck, U. (1993). „Individualization and the transformation of politics", Detraditio-nalisation Conference, Lancaster, July. Beck, U. (1996a). „When experiments go wrong", The Independent, 26 March. Beck, U. (1996b). „World risk society as cosmopolitan society? Ecological questions in a framework of manufactured uncertainties", Theory, Culture & Society, 13: 1-32. Beck, U. (2002). Społeczeństwo ryzyka. W drodze do innej nowoczesności, przeł. S. Cieśla. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe „Scholar". Bell, A. (1994). „Climate of opinion: public and media on the global environment", Discourse & Society, 5: 33—64. Bell, D. (1993). „Framing nature: first steps into the wilderness for a sociology of the landscape", Irish Journal of Sociology, 3: 1-22. Bender, B. (red.) (1993). Landscape: politics and perspectives. Oxford: Berg. Benjamin, W. (1969). Illuminations. New York: Schocken. Benton, T. (1993). Natural Relations: ecology, animal rights and social justice. London: Verso. Berger, J. (1997). Sposoby widzenia, przel. M. Brył. Poznań: Rebis. Bergson, H. (1950). Time and Free Will. London: George Allen and Unwin. Bergson, H. (1926). Materia i pamięć. Warszawa. Berking, H. (1996). „Solidary individualism: the moral impact of cultural modernisation in late modernity", w: S. Lash, B. Szerszynski, B. Wynne (red.), Risk, Environment and Modernity. London: Sage. Berman, M. (1983). All That Is Solid Melts Into Air. London: Verso. Bibliografia 367 Bermingham, A. (1986). Landscape and Ideology. London: Thames and Hudson. Bermingham, A. (1994). „Redesigning nature: John Constable and the landscape of enclosure", w: R. Friedland, D. Boden (red.), Nowhere: space, time and modernity. Berkeley: University of California Press. Bhabha, H. (red.) (1990). Nation and Narration. London: Routledge. Bianchini, F. (1995). „The 24-hour city", Demos Quarterly. The Time Squeeze, 5: 47-8. Bijker, W., Law, J. (red.) (1991). Shaping Technology/Building Society: studies in sociotech-mcal change. Cambridge, MA: MIT Press. Billig, M. (1987). Arguing and Thinking: a rhetorical approach to social psychology. Cambridge: Cambridge University Press. Billig, M. (1988a). „Rhetorical and historical aspects of attitudes: the case of the British monarchy", Philosophical Psychology, 1: 83-104. Billig, M. (1988b). „Social representation, objectification and attitudes: a rhetorical analysis", Social Behaviour, 3: 1-16. Billig, M. (1989a). „The argumentative nature of holding strong views: a case study", European Journal of Social Psychology, 19: 203-23. Billig, M. (1989b). „The rhetoric of social psychology", w: I. Parker, J. Shotter (red.), Deconstructing Social Psychology. London: Routledge. Billig, M. (1991). Ideology and Opinions: studies in rhetorical psychology. London: Sage. Billig, M. (1992). Talking of the Royal Family. London: Routledge. Billig, M. (1993). „Studying the thinking society: social representation, rhetoric and attitudes", w: G. Breakwell, D. Cantor (red.), Empirical Approaches to Social Representations. Oxford: Blackwell. Billig, M. (1995). Banal Nationalism. London: Sage. Bookchin, M. (1980). The Ecology of Freedom. Palo Alto, CA: Cheshire Books. Boorstin, D. (1964). The Image: a guide to pseudo-events in America. New York: Harper. Borneman, J. (1993). „Time-space compression and the continental divide in German subjectivity", New Formations, 21: 102-18. Bourdieu, P. (1990). „Time perspectives among the Kabyle", w: J. Hassard (red.), A Sociology of Time. London: Macmillan. Boyer, C. (1995). „The great frame-up", w: H. Liggitt, D. Perry (red.), Spatial Practices. Thousand Oaks, CA: Sage. Bramwell, A. (1989). Ecology in the 20th Century. New Haven, CT: Yale University Press. Bramwell, A. (1994). The Fading of the Greens: the decline of environmental politics in the West. New Haven, CT: Yale University Press. Brendon, P. (1991). Thomas Cook: 150 years of popular tourism. London: Seeker and Warburg. Brown, P., Smithers, R., Boseley, S. (1996). „Beef warning sparks panic", The Guardian, 21 March. Brunn, S., Leinbach, R. (red.) (1990). Collapsing Space and Time: geographic aspects of communications and information. London: HarperCollins. Bryant, B., Mohai, P. (red.) (1992). Race and the Incidence of Environmental Hazards: a time for discourse. Boulder, CO: Westview Press. Bryman, A. (1995). Disney and His Worlds. London: Routledge. Bryson, N. (1983). Vision and Painting. London: Macmillan. Buci-Glucksmann, C. (1994). Baroque Reason: the aesthetics of modernity. London: Sage. Bullard, R. (1990). Dumping in Dixie: race, class and environmental quality. Boulder, CO: Westview Press. 368 Alternatywne przyrody Bulmer, M., Rees, A. (red.) (1996). Citizenship Today. London: UCL Press. Bunce, M. (1994). The Countryside Ideal. London: Routledge. Burgess, J. (1990). „The production and consumption of environmental meanings in the mass media: a research agenda for the 1990s", Transactions of the Institute of British Geographers, 15: 139-62. Burgess, J., Harrison, C. (1993). „The circulation of claims in the cultural politics of environmental change", w: A. Hansen (red.) The Mass Media and Environmental Issues. Leicester: Leicester University Press. Burgess, J., Limb, M., Harrison, C. (1988a). „Exploring environmental values through the medium of small groups: 1. Theory and practice", Environment and Planning A, 20: 309-26. Burgess, ]., Limb, M., Harrison, C (1988b). „Exploring environmental values through the medium of small groups: 2. Illustrations of a group at work", Environment and Planning A, 20: 457-76. Burgess, J., Harrison, C, Fikus, P. (1995). „Making the Abstract Real: a cross-cultural study of public understanding of global environmental change", UCL Report, Geography Department, London. Burningham, K. (1995). „Attitudes, accounts and impact assessment", Sociological Review, 43: 100-22. Burningham, K., O'Brien, M. (1994). „Global environmental values and local contexts of action", Sociology, 28: 913-32. Buttel, F. (1987). „New directions in environmental sociology", Annual Review of Sociology, (13: 465-88. Buzard, J. (1993). The Beaten Track: European tourism, literature and the ways to culture 1800-1914. Oxford: Clarendon. Cannadine, D. (1995). The National Trust: the next hundred years. London: National Trust. Cannon, D. (1995). „Post-modem work ethic", Demos Quarterly. The Time Squeeze, 5: 31-2 C. Capra, F. (1994). Tao fizyki. W poszukiwaniu podobieństw miedzy fizyką współczesną a mistycyzmem Wschodu, przeł. P. Macura. Kraków: Nomos. Carson, R. (1962). Silent Spring. Boston: Houghton Mifflin. Carter, E. Donald, J., Squires, J. (red.) (1993). Space and Place. London: Lawrence and Wishart. Castells, M. (1996). The Rise of the Network Society. Oxford: Blackwell. Castells, M. (1997). The Power of Identity. Oxford: Blackwell. Catton, W., Dunlap, R. (1978). „Environmental sociology: a new paradigm", The American Sociologist, 13: 41-9. CEC (Commission of the European Communities) (1992a). Europeans and the Environment in 1992: Eurobarometer 37.0. Brussels: European Commission. CEC (Commission of the European Communities) (1992b). Fifth Environmental Action Programme for the Environment and Sustainable Development. Brussels: European Commission. CEC (Commission of the European Communities) (1995). Europeans and the Environment in 1995: Eurobarometer 43.1. Brussels: European Commission. Chapman, M. (1993). „Copeland: Cumbria's best-kept secret", w: S. Macdonald (red.), Inside European Identities. Oxford: Berg. Chaudhary, V. (1994). „Anti-lobby stirs nationwide", The Guardian, 14 June. Bibliografia 369 Cherry, G. (1975). Environmental Planning 1939-1969. Vol II. National parks and recreation in the countryside. London: HMSO. Clark, G., Darrall, J., Grove-White, R., Macnaghten, P., Urry, J. (1994a). Leisure Landscapes: background papers. London: CPRE. Clark, G., Darrall, J., Grove-White, R., Macnaghten, P., and Urry, J. (1994b). Leisure Landscapes: main report. London: CPRE. Classen, C, Howes, D., Synnott, A. (1994). Aroma: the cultural history of smell. London: Routledge. Clifford, S. (1994). „Pluralism, power and passion", BANC Conference, St Anne's College, Oxford, December. Clifford, S., King, A. (red.) (1993). Local Distinctiveness: place, particularity and identity. London: Common Ground. Cloke, P., Doel, M., Matless, D., Phillips, M., Thrift, N. (1994). Writing the Rural. London: Paul Chapman. Collins, H., Pinch, T. (1998). Golem czyli co trzeba wiedzieć o nauce, przeł. A. Tanalska--Dulęba. Warszawa: CiS. Colson, F. (1926). The Week. Cambridge: Cambridge University Press. Commoner, B. (1972). The Closing Circle: nature, man and technology. New York: Knopf. Connor, S., Prescott, M. (1996). „BSE: a scandal of dither and delay", The Sunday Times, 24 March. Corbin, A. (1986). The Foul and the Fragrant. Leamington Spa: Berg. Corbin, A. (1992). The Lure of the Sea: the discovery of the seaside in the western world, 1750-1840. Cambridge: Polity. Corner, J., Harvey, S. (red.) (1991). Enterprise and Heritage. London: Routledge. Cornish, V. (1930). National Parks and the Heritage of Scenery. London: Sifton Praed. Cosgrove, D. (1984). Social Formation and Symbolic Landscape. London: Croom Helm. Cosgrove, D. (1985). „Prospect, perspective and the evolution of the landscape idea", Transactions of the Institute of British Geographers, 10: 45-62. Cotgrove, S. (1982). Catastrophe or Cornucopia: the environment, politics and the future. Chichester: Wiley. Countryside Commission (1984). National Survey of Countryside Recreation. Cheltenham: Countryside Commission. Countryside Commission (1986a). Motivations behind Visiting the Countryside (nie-publ.). Countryside Commission (1986b). The Greenwich Open Spaces Project (niepubl.). Countryside Commission (1987). A Compendium of Recreational Statistics. Cheltenham: Countryside Commission. Countryside Commission (1991). Caring for the Countryside: a policy agenda for England in the nineties. Manchester: Countryside Commission. Countryside Commission (1992). Enjoying the Countryside: policies for people. Manchester: Countryside Commission. Countryside Commission (1993). United Kingdom Day Visits Survey. Cheltenham: Countryside Commission. Coveney, P., Highfield, R. (1991). The Arrow of Time. London: Flamingo. Coward, R. (1989). The Whole Truth: the myth of alternative health. London: Faber and Faber. CPRE (Council for the Protection of Rural England) (1995). Tranquil Areas for England. London: CPRE. 370 Alternatywne przyrody Crary, J. (1990). Techniques of the Observer. Cambridge MA: MIT Press. Crawshaw, C, Urry, J. (1997). „Tourism and the photographic eye", w: C. Rojek, J. Urry (red.), Touring Cultures. London: Routledge. Crouch, D. (1992a). „British Allotments: landscapes of ordinary people", Landscape, 31: 1-7. Crouch, D. (1992b). „Popular culture and what we make of the rural, with a case study of village allotments", Journal of Rural Studies, 8: 229-40. Curtice, }., Jowell, R. (1995). „The sceptical electorate", w: R. Jowell, J. Curtice, A. Park, L. Brook, D. Ahrendt (red.), British Social Attitudes: the 12th report. Dartmouth: SCPR. Daily Telegraph, art. red. (1996). „How far will he go?" The Daily Telegraph, 22 May. Daniels, S. (1991). „Envisioning England", Journal of Historical Geography, 17: 95-9. Davies, K. (1990). Women and Time: weaving the strands of everyday life. Aldershot: Avebury. Davis, M. (1995). „Because cars can't dance", The Guardian, 19 July, de Certeau, M. (1984). The Practice of Everyday Life. Berkeley: University of California Press. Demos (1995a). „Missionary government", Demos Quarterly, 7: 1-8. Demos (1995b). Demos Quarterly. The Time Squeeze. London: Demos. Department of Employment Task Force (1991). Tourism and the Environment: maintaining the balance. London: Department of Employment and English Tourist Board. Department of the Environment (1986). Digest of Environmental Protection and Water Statistics, No. 9. London: HMSO. Department of the Environment (1989). Digest of Environmental Protection and Water Statistics, No. 12. London: HMSO. Department of the Environment (1991). Planning Policy Guidance on Sport and Recreation: PPG 17. London: Department of the Environment. Department of the Environment (1992). Planning Policy Guidance on Tourism: PPG 21. London: Department of the Environment. Department of the Environment (1994). Digest of Environmental Protection and Water Statistics, No. 16. London: HMSO. Department of the Environment (1996). Indicators of Sustainable Development for the United Kingdom. London: HMSO. Derrida, J. (1983). „The principle of reason: the university in the eyes of its pupils", Diacritics, 13. Deutsche, R. (1991). „Boys town", Environment and Planning D: Society and Space, 9: 5-30. Devall, W., Sessions, G. (1985). Deep Ecology: living as if ecology mattered. Salt Lake City, UT: Peregrine Smith. Dickens, P. (1991). People, Nature and Alienation: an alternative perspective and a case study. Brighton: Sussex University, Centre for Urban and Regional Research, Working Paper 82 Dickens, P. (1992). Society and Nature. Hemel Hempstead: Harvester Wheatsheaf. Dickens, P. (1996). Reconstructing Nature. London: Routledge. Dickson, L., McCulloch, A. (1996). „Shell, Brent Spar and Greenpeace: a doomed tryst", Environmental Politics, 5: 122-9. Dobson, A. (1990). Green Political Thought. London: HarperCollins. Bibliografia 371 Douglas, M. (1966). Purity and Danger: an analysis of the concepts of pollution and taboo. London: Routledge. Douglas, M. (1985). Risk Acceptability According to the Social Sciences. New York: Russell Sage Foundation. Douglas, M. (1990). „Risk as a forensic resource", Daedalus, 119: 1-16. Douglas, M. (1992). Risk and Blame. London: Routledge. Douglas, M., Wildavsky, A. (1982). Risk and Culture: an essay on the selection of technological and environmental dangers. Berkeley: University of California Press. Dunlap, R. (1991a). „Public opinion on the environment in the eighties: a decade of growing concern", Environment, 33: 10-15, 32-7. Dunlap, R. (1991b). „Trends in public opinion towards environmental issues: 1965 to 1990", Society and Natural Resources, 4: 285-312. Dunlap, R., Catton, W. (1979). „Environmental sociology", Annual Review of Sociology, 5: 243-73. Dunlap, R., Catton, W. (1994). „Struggling with human exemptionalism: the rise, decline and revitalization of environmental sociology", The American Sociologist, 25: 5-30. Dunlap, R., Scarce, R. (1991). „The polls - poll trends: environmental problems and protection", Public Opinion Quarterly, 55: 651-72. Dunlap, R., Van Liere, K. (1978). „The 'new environmental paradigm': a proposed measuring instrument and preliminary results", Journal of Environmental Education, 9: 10-19. Dunlap, R., Van Liere, K. (1984). „Commitment to the dominant social paradigm and concern for environmental quality", Social Science Quarterly, 65: 1013-28. Dunlap, R., Gallup, G., Gallup, A. (1993). „The health of the planet: a global concern", Environment, 35: 7-15, 33-9. Durkheim, E. (1952). Suicide. London: Routledge. Durkheim, E. (1990). Elementarne formy życia religijnego - system totemiczny, przeł. A. Za-drożyńska. Warszawa: PWN. Durant, J. (1996). „Once men in white coats held the promise of a better future. Why have we lost our trust in them?' The Independent, 1 April. Eade, J. (red.) (1997). Living the Global City. London: Routledge. Eco, U. (1986). Travels in Hyperreality. London: Picador. Ecologist (1972). Blueprint for Survival. Sturminster Newton: Ecologist. Eden, S. (1993). „Individual environmental responsibility and its role in public envi-ronmentalism", Environment and Planning A, 25: 1743-58. Edensor, T. (1996). Touring the Taj. PhD, Department of Sociology, Lancaster University. Edensor, T, Kothari, U. (1994). „The masculinisation of Stirling's heritage", w: D. Hall, V. Kinnaird (red.), Tourism: a gender analaysis. Chichester: Wiley. Eder, K. (1990). „Rise of counter-culture movements against modernity: nature as a new field of class struggle", Theory, Culture & Society, 7: 217. Eder, K. (1996). The Social Construction of Nature. London: Sage. Edholm, F. (1993). „The view from below: Paris in the 1880s", w: B. Bender (red.), Landscape: politics and perspectives. Oxford: Berg. Ehrlich, P. (1968). The Population Bomb. New York: Ballantine Books. Ekins, P. (1992). A New World Order. London: Routledge. Elias, N. (1992). Time: an essay. Oxford: Blackwell. 372 Alternatywne przyrody Elkington, J., Hailes, J. (1992). Zielony przewodnik młodego konsumenta, przeł. D. Wiś- niewska. Warszawa: NFOŚ, KCEE. English Tourist Board (1991). Planning for Success. London: English Tourist Board. Erlichman, J., Vidal, J., Keeble, J. (1995). „A new political animal is born", The Guardian, 7 January. Ermath, E. (1995). „Ph(r)ase time: chaos theory and postmodern reports on knowledge", Time & Society, 1: 91-110. ESRC [Economic and Social Research Council] (1990). Global Environmental Change Programme. London: ESRC. Evans-Pritchard, E. (1940). The Nuer. Oxford: Oxford University Press. Eyerman, R., Jamison, A. (1991). Social Movements: a cognitive approach. Cambridge: Polity. Fabian, J. (1992). Time and the Work of Anthropology: critical essays 1971-1991. Chur, Switzerland: Harwood. Featherstone, M. (red.) (1990). Global Culture: nationalism, globalization and modernity. London: Sage. Featherstone, M., Lash, S., Robertson, R. (red.) (1995). Global Modernities. London: Sage. Finger, M. (1993). „Politics of the UNCED process", w: W. Sachs (red.), Global Ecology: a new arena of global conflict. London: Zed Books. Fitzsimmons, M. (1989). „The matter of nature", Antipode, 21: 106-20. Flood, M., Grove-White, R. (1976). Nuclear Prospects. London: NCCL. Foucault, M. (1970). The Order of Things. London: Tavistock. Foucault, M. (1998). Nadzorować i karać. Narodziny więzienia, przeł. T Komendant. Warszawa: Aletheia. Fox, M. (1989). „Unreliable allies: subjective and objective time", w: J. Forman, C. Sowton (red.), Taking Our Time: feminist perspectives on temporality. Oxford: Pergamon. Furniss, T. (1993). Edmund Burke's Aesthetic Ideology. Cambridge: Cambridge University Press. Game. A. (1991). Undoing the Social. Milton Keynes: Open University Press. Game, A. (1995). „Time, space, memory, with reference to Bachelard", w: M. Featherstone, S. Lash, R. Robertson (red.), Global Modernities. London: Sage. Gamsen, W, Modigliani, A. (1989). „Media discourse and public opinion on nuclear power: a constructivist approach", American Journal of Sociology, 95: 1-37. Gamst, F. (1993). „'On time' and the railroader - temporal dimensions of work", w: S. Helmers (red.), Ethnologie der Arbeitswelt: Beispiele aus europdischen und ausser-europdischen Feldern. Bonn: Holos Verlag. Gell, A. (1992). The Anthropology of Time: cultural constructions of temporal maps and images. Oxford: Berg. Ghazi, P., McKie, R., Narayan, N. (1995). „Now let the fight for the Pacific begin", The Observer, 25 June. Gibbons, J. (1995). „Tactics that crippled the veal industry", The Sunday Telegraph, 5 February. Gibson, J. (1979). An Ecological Approach to Visual Perception. Boston: Houghton Mifflin. Giddens, A. (1981). A Contemporary Critique of Historical Materialism. London: Macmillan. Bibliografia 373 Giddens, A. (1990). The Consequences of Modernity. Cambridge: Polity. Giddens, A. (1995). „Government's last gasp?", The Observer, 9 July. Giddens, A. (2001). Nowoczesność i tożsamość: „ja" i społeczeństwo w epoce późnej nowoczesności, przeł. A. Szulżycka. Warszawa: Wyd. Nauk. PWN. Giddens, A. (2003). Stanowienie społeczeństwa, przeł. S. Amsterdamski. Poznań: Zysk i S-ka. Gilroy, P (1993). The Black Atlantic: modernity and double consciousness. London: Verso. Glacken, C. (1966). „Reflections on the man-nature theme as a subject for study", w: F. Darling, J. Milton (red.), Future Environments of North America. Garden City, NY: The Natural History Press. Glacken, C. (1967). Traces on the Rhodian Shore: nature and culture in western thought from ancient times to the end of the eighteenth century. Berkeley: University of California Press. Glennie, P., Thrift, N. (1996). „Reworking E.P. Thompson's 'Time, Work-Discipline and Industrial Capitalism'", Time & Society, 5: 275-300. Goffman, E. (1968). Asylum. Harmondsworth: Penguin. Going for Green (1995). The Harris Final Report. Richmond: Harris. Going for Green (1996). We Can Make a Difference - Together (narodowa kampania brytyjskich gazet, kwiecień). Gosschalk, B., Hatter, W. (1996). „No sense of place? Changing patterns of local identity", Demos Quarterly, 9: 13-16. Green, N. (1990). The Spectacle of Nature. Manchester: Manchester University Press. Gregory, D. (1994). Geographical Imaginations. Cambridge, MA: Blackwell. Griffiths, J. (1995). „Life of strife in the fast lane", The Guardian, 23 August. Gross, S. (1992). „Reading time - text, image, film", Time & Society, 1: 207-22. Grove, R. (1990). Green Imperialism: colonial expansion, tropical island Edens and the origins of environmentalism, 1600-1860. Cambridge: Cambridge University Press. Grove-White, R. (1991a). „The emerging shape of environmental conflict in the 1990s", Royal Society of Arts, 139: 4377. Grove-White, R. (1991b). The UK's Environmental Movement and UK Political Culture. Report to EURES. Lancaster: CSEC, Lancaster University. Grove-White, R. (1992). „Land use law and the environment", w: R. Churchill, J. Gibson, L. Warren (red.), Law, Policy and the Environment. Oxford: Blackwell. Grove-White, R. (1993). „Environmentalism: a new moral discourse?", w: K. Milton (red.), Environmentalism: the view from anthropology. London: Routledge. Grove-White, R. (1994). „Society and Culture", Values for a Sustainable Society, World Environment Day Symposium, 2 June. Grove-White, R. (1995). „Environment and society: some reflections", Environmental Politics, 4: 264-75. Grove-White, R. (1996a). „Environmental knowledge and public policy needs: on humanising the research agenda", w: S. Lash, B. Szerszynski, B. Wynne (red.), Risk, Environment and Modernity: towards a new ecology. London: Sage. Grove-White, R. (1996b). „Life in a 'risk' society", The Financial Times, 29 March. Grove-White, R. (1997). „The environmental 'valuation' controversy: observations on its recent history and significance", w: J. Foster (red.), Valuing Nature: economics, ethics and the environment. London: Routledge. Grove-White, R., Szerszynski, B. (1992). „Getting behind environmental ethics", Environmental Values, 1: 285-96. 374 Alternatywne przyrody Grove-White, R., Macnaghten, P., Mayer, S., Wynne, B. (1997). Uncertain World: genetically modified organisms, food and public information in Britain. Lancaster: CSEC and Unilever. Haigh, N. (1976). „The national organisations: the birth of a movement", w: Civic Trust (red.), The Local Amenity Movement. London: Civic Trust. Haigh, N. (1986). „Public perceptions and international influences", w: G. Conway (red.), The Assessment of Environmental Problems. London: Imperial College. Haigh, N. (1987). EEC Environmental Policy and Britain. London: Longman. Haigh, N., Lanigan, C. (1995). „Impact of the EU on UK policy making", w: T. Gray (red.), UK Environmental Policy in the 1990s. London: Macmillan. Hajer, M. (1995). The Politics of Environmental Discourse: ecological modernization and the policy process. Oxford: Clarendon. Hajer, M. (1996). „Ecological modernisation as cultural politics", w: S. Lash, B. Szer-szynski, B. Wynne (red.), Risk, Environment and Modernity: towards a new ecology. London: Sage. Halbwachs, M. (1992). On Collective Memory. Chicago: University of Chicago Press. Hall, A. (1986). Nuclear Politics: the history of nuclear power in Britain. Harmonds-worth: Penguin. Hall, C. (1976). „The amenity movement", w: C. Gill (red.), The Countryman's Britain. Newton Abbot: David and Charles. Hall, P. (1973). The Containment of Urban Britain. Vol 1. Urban and metropolitan growth processes. London: Allen and Unwin. Hansen A. (red.) (1993). The Mass Media and Environmental Issues. Leicester: Leicester University Press. Haraway, D. (1989). Primate Visions: gender, race, and nature in the world of modern science. New York: Routledge. Haraway, D. (1991). Simians, Cyborgs, and Women. The reinvention of nature. London: Free Association Books. Hardin, R. (1968). „The tragedy of the commons: the population problem has no technical solution; it requires a fundamental extension in morality", Science, 162: 1243-8. Hardy, D. (1979). Alternative Communities in Nineteenth Century England. London: Longman. Harley, J. (1992). „Deconstructing the map", w: T. Barnes, J. Duncan (red.), Writing Worlds: discourse, text and metaphor in the representation of landscape. London: Routledge. Harrison, C, Burgess, f. (1994). „Social constructions of nature: a case study of the conflicts over Rainham Marshes SSSI", Transactions of the Institute of British Geographers, 19: 291-310. Harvey, D. (1989). The Condition of Postmodernity. Oxford: Blackwell. Harvey, D. (1996). Justice, Nature and the Geography of Difference. Oxford: Blackwell. Hassard, f. (red.) (1990). The Sociology of Time. London: Macmillan. Hattersley, R. (1996). „Beef as barometer of the national psyche", The Guardian, 1 April. Hawking, S. (1996). Krótka historia czasu, przeł. P. Amsterdamski. Poznań: Zysk i S-ka 1996. Hay, C. (1994). „Environmental security and state legitimacy", w: M. O'Connor (red.), Is Capitalism Sustainable? New York: Guilford Press. Bibliografia 375 Hays, S. (1959). Conservation and the Gospel of Efficiency: the progressive conservation movement 1890-1920. New York: Atheneum. Hays, S. (1987). Health, Beauty and Permanence: environmental politics in the United States, 1955-1985. New York: Cambridge University Press. Hays, S. (1992). „Environmental political culture and environmental political development: an analysis of legislative voting: 1971-1989", Environment History Review, 16: 1-22. Hayward, T. (1994). Ecological Thought. Cambridge: Polity. Healey, P., Shaw, T. (1994). „Changing meanings of 'environment' in the British planning system", Transactions of the Institute of British Geographers, 19: 425-38. Heath, A. (1995). „Polite pickets defy farmer's 'cruel trade'", The Independent, 13 January. Heelas, P., Lash, S., Morris, P. (red.) (1996). Detraditionalization. Oxford: Blackwell. Heidegger, M. (1977). Budować, mieszkać, myśleć, tł. różni. Warszawa: Czytelnik. Heidegger, M. (1994). Bycie i czas, przeł. B. Baran. Warszawa: PWN. Held, D. (1995). Democracy and the Global Order. Cambridge: Polity. Hetherington, K. (1990). On the Homecoming of the Stranger: new social movements or new sociations? Lancaster Regionalism Working Group no. 39, Lancaster University. Hetherington, K. (1991). The Geography of the Other: Stonehenge, Greenham and the politics of trust. Lancaster Regionalism Working Group no. 42, Lancaster University. Hetherington, K. (1993). The Geography of the Other: lifestyle, performance and identities, rozprawa doktorska, Dept of Sociology, Lancaster University. Hetherington, K. (1995). „Technologies of place", Labour of Division Conference. Keele: Keele University. Hettena, P., Syer, G. (1971). Decade of Decision: report on the Conservation Society's conference 'Conservation 1970s'. London: Conservation Society. Hewison, R. (1987). The Heritage Industry. London: Methuen. Hewison, R. (1993). „Field of dreams", The Sunday Times, 3 January. Hibbitts, B. (1994). „Making sense of metaphors: visuality, aurality, and the reconfiguration of American legal discourse", Cardozo Imw Review, 16: 229-356. Highfield, R. (1996). „Sorry sight of ministers hiding behind the skirts of science", The Electronic Telegraph, 22 March. Hirst, P., Thompson, G. (1996). Globalisation in Question. Cambridge: Polity. Holmberg, J., Thomson, K., Timberlake, L. (1993). Facing the Future. London: Earth-scan, IIED. Honiville, L., Wilesmith, J., Richards, M. (1995). „An investigation of risk factors for cases of bovine spongiform encephalopathy born after the introduction of the 'feed ban'", Veterinary Record, 136: 312-8. Howard, E. (1965). Garden Cities of Tomorrow. London: Faber. Howkins, A. (1986). „The discovery of rural England", w: R. Colls, P. Dodd (red.), Englishness: politics and culture 1880-1920. London: Croom Helm. HPI (1994). Sustainability and the Countryside: exploratory final report to the Countryside Commission. London: HPI (niepubl.). Hutton, W. (1995). The State We're In. London: Jonathan Cape. Huyssen, A. (1995). The Culture of Amnesia. New York: Routledge. Ihde, D. (1976). Listening and Voice. Athens, OH: Ohio University Press. Mich, I.. (1975). Tools for Conviviality. London: Fontana. Mich, I. (1976). Społeczeństwo bez szkoły, przeł. F. Ciemna. Warszawa: PIW. 376 Alternatywne przyrody Inglehart, R. (1977). The Silent Revolution: changing values and political styles among western publics. Princeton: Princeton University Press. Inglehart, R. (1990). Cultural Shift in Advanced Industrial Societies. Princeton: Princeton University Press. Ingold, T. (1993a). „Globes and spheres: the topology of environmentalism", w: K. Milton (red.), Environmentalism: the view from anthropology. London: Routledge. Ingold, T. (1993b). „The temporality of the landscape", World Archeology, 25: 152-74. Ingold, T.I996). „Life beyond the edge of nature? Or, the mirage of society", w: f. Greenwood (red.), The Mark of the Social. London: Rowman and Littlefield. Irigaray, L. (1978). „Interview with L. Iragaray", w: M.-F. Hans, G. Lapouge (red.), Ixs Femmes, la pornographie et I'erotisme. Paris. Irvine, S., Pontin, A. (1988). A Green Manifesto: policies for a green future. London: Optima. IUCN (International Union for Conservation of Nature) (1980). World Conservation Strategy. Gland, Switzerland: IUCN, UNEP and WWF. IUCN (International Union for Conservation of Nature) (1991). Caring for the Earth. Gland, Switzerland: IUCN, UNEP and WWF. Jacobs, M. (1996). „Sheepish about safety", The Guardian, 24 July. Jacques, M. (1994). „The end of politics", The Sunday Times, 18 July. Jamison, A. (1996). „The shaping of the global environmental agenda: the role of nongovernmental organisations", w: S. Lash, B. Szerszynski, B. Wynne (red.), Risk, Environment and Modernity. London: Sage. Jasanoff, S. (1987). „Contested boundaries in policy-relevant science", Social Studies of Science, 17: 195-230. Jasanoff, S. (1990). The Fifth Branch: science advisors as policymakers. Cambridge, MA: Harvard University Press. Jay, M. (1986). „In the empire of the gaze: Foucault and the denigration of vision in twentieth century French thought", w: D. Hoy (red.), Foucault: a critical reader. Oxford: Blackwell. fay, M. (1992). „Scopic regimes of modernity", w: S. Lash, J. Friedman (red.), Modernity and Identity. Oxford: Blackwell. Jay, M. (1993). Downcast Eyes. Berkeley: University of California Press. Jenks, C. (1995a). „The centrality of the eye in western culture", w: C. Jenks (red.), Visual Culture. London: Routledge. fenks, C. (red.) (1995b). Visual Culture. London: Routledge. Johnson, B. (1987). „The environmentalist movement and grid/group analysis: a modest critique", w: B. Johnson, V. Covello (red.), The Social and Cultural Construction of Risk. Dordrecht: Reidel. Johnson, B. (1993). The Conservation and Development Programme for the UK: a response to the World Conservation Strategy. London: Kogan Page. Johnston, M. (1993). „Disengaging from democracy", w: R. Jowell, L. Book, L. Dowds (red.), International Social Attitudes; the 10th BSA Report. Dartmouth: SCPR. Kaase, M., Newton, K. (1996). Beliefs in Government. Oxford: Oxford University Press. Reams, G., Philo, C. (red.) (1993). Selling Places: the city as cultural capital, past and present. Oxford: Pergamon. Kempton, W, Boster, J., Hartley, J. (1995). Environmental Values in American Culture. Cambridge, MA: MIT Press. Bibliografia 377 Kern, S. (1983). The Culture of Time and Space, 1880-1914. London: Weidenfeld and Nicolson. King, A., Clifford, S. (1985). Holding Your Ground: an action guide to local conservation. London: Temple Smith. Kitzinger, K. (1994). „The methodology of focus groups: the importance of interaction between research participants", Sociology of Health and Illness, 16: 103-21. Kitzinger, K. (1995). „Introducing focus groups", British Medical Journal, 311- 299-302. Koestler, A. (2002). Lunatycy. Historia zmiennych poglądów człowieka na wszechświat, przeł. T. Bieroń. Poznań: Zysk i S-ka. Korner, S. (1955). Kant. Harmondsworth: Penguin. Krueger, R. (1994). Focus Groups. Thousand Oaks, CA: Sage. Kwa, C. (1987). „Representations of nature mediating between ecology and science policy: the case of the International Biological Project", Social Studies of Science, 17: 413-42. Lancashire County Council (1991). A Green Audit. Preston: Lancashire County Council. Lancashire Environment Forum (1993). Lancashire Environment Action Plan: local agenda 21 for Lancashire. Preston: Lancashire County Council. Lash, S. (1995). „Risk culture", Australian Cultural Studies Conference, Charles Stuart University, New South Wales, December. Lash, S., Urry, J. (1987). The End of Organized Capitalism. Cambridge: Polity. Lash, S., Urry, J. (1994). Economies of Signs and Space. London: Sage. Lash, S., Szerszynski, B., Wynne, B. (red.) (1996). Risk, Environment and Modernity: towards a new ecology. London: Sage. Latour, B. (1987). Science in Action. Milton Keynes: Open University Press. Latour, B. (1993). We Have Never Been Modern. Hemel Hempstead: Harvester. Latour, B., Woolgar, S. (1996). Laboratory Life, wyd. 2. Princeton: Princeton University Press. Leadbeater, C. (1996). „Meat and money: why the beef industry has led itself to slaughter", The Observer, 22 December. Lean, G. (1994). „New green army rises up against roads", The Observer, 20 February. Lefebvre, H. (1991). The Production of Space. Oxford: Blackwell. Leopold, A. (1949). >4 Sand County Almanac. London: Grafton Books. Levin, D. (1993a). „Decline and fall: ocularcentrism in Heidegger's reading of the history of metaphysics", w: D. Levin (red.), Modernity and the Hegemony of Vision. Berkeley: University of California Press. Levin, D. (red.) (1993b). Modernity and the Hegemony of Vision. Berkeley: University of California Press. Lewis, C. S. (1985). Odrzucony obraz. Wprowadzenie do literatury średniowiecznej i renesansowej, przeł. W. Ostrowski. Kraków: Znak. Lezard, N. (1993). „The battle of Twyford down", The Independent, 3 July. LGMB (Local Government Management Board) (1993). A Framework for Local Sustainability. Luton: LGMB. LGMB (Local Government Management Board) (1994a). Local Agenda 21 Guidance Notes: community participation. Luton: LGMB. LGMB (Local Government Management Board) (1994b). Sustainability Indicators - guidance to pilot authorities. Luton: LGMB. 378 Alternatywne przyrody LGMB (Local Government Management Board) (1995). Sustainability Indicators Research Project: consultants' report of the pilot phase. Luton: LGMB. Light, A. (1991). Forever England: feminity, literature and conservatism between the wars. London: Routledge. Liniado, M. (1996). Car Culture and Countryside Change. MSc Dissertation, Geography Dept, University of Bristol. Linton, M., Bates, S. (1996). „Public suspects cover-up", The, Guardian, 3 April. Lofstedt, R. (1995). „Why are public perception studies on the environment ignored?", Global Environmental Change, 5: 83-5. Lovejoy, A. (1999). Wielki łańcuch bytu, przeł. A. Przybysławski. Warszawa: KR. Lovelock, J. (1988). The Ages ofGaia: a biography of our living earth. Oxford: Oxford University Press. Lowe, P. (1976). „Amateurs and professionals: the institutional emergence of British plant ecology", Journal for the Society for the Biography of Natural History, 7:517-35. Lowe, P. (1983). „Values and institutions in the history of British nature conservation", w: F. Gloversmith (red.), Conservation in Practice. Ghichester: Wiley. Lowe, P., Goyder, J. (1983). Environmental Groups in Politics. London: Allen and Unwin. Lowenthal, D. (1985). The Past is a Foreign Country. Cambridge: Cambridge University Press. Lowenthal, D. (1991). „British national identity and the English landscape", Rural History, 2: 205-30. Lowenthal, D. (1994). „European and English landscapes as national symbols", w: D. Hooson (red.), Geography and National Identity. Oxford: Blackwell. LUC (Land Use Consultants) (1994). Hertfordshire Soundings Exercise: focus groups - report to Hertfordshire County Council. London: LUC. Luckham, B. (1990). Questions of Power. Manchester: Manchester University Press. Luhmann, N. (1982). The Differentiation of Society. New York: Columbia University Press. Luke, T. (1995). „New world orders or neo-world orders: power, politics and ideology in informationalizing glocalities", w: M. Featherstone, S. Lash, R. Robertson (red.), Global Modernities. London: Sage. Lury, C. (1993). Cultural Rights. London: Routledge. Lury, C. (1996). Consumer Culture. Cambridge: Polity. Lyman, F., Mintzer, K., McKenzie, J. (1990). The Greenhouse Trap. Boston: Beacon Press. Lynch, K. (1972). What Time is this Place? Cambridge, MA: MIT Press. Lyotard, J.-F. (1992). The Inhuman: reflections on time. Stanford, CA: Stanford University Press. Mabey, R., Clifford, S., King, A. (red.) (1984). Second Nature. London: Jonathan Cape. McClintock, A. (1995). Imperial Ixather. New York: Routledge. McCormick, J. (1991a). British Politics and the Environment. Chichester: Wiley. McCormick, J. (1991b). Reclaiming Paradise: the global environmental movement. Bloom-ington: Indiana University Press. McCormick, J. (1995). The Global Environmental Movement, wyd. 2. Chichester: Wiley. McCrone, D., Morris, A., Kiely, R. (1995). Scotland - the Brand. Edinburgh: Edinburgh University Press. Macdonald, S. (1997). „A people's story: heritage, identity and authenticity", w: C. Rójek, J. Urry (red.), Touring Cultures. London: Routledge. Bibliografia 379 MacGillivray, A., Zadek, S. (1995). Accounting for Change: indicators for sustainable development. London: New Economics Foundation. Maclntyre, A. (1996). Dziedzictwo cnoty. Studium z teorii moralności, przeł. A Chmielew- ski. Warszawa: Wyd. Nauk. PWN. McKay, G. (1996). Senseless Acts of Beauty. London: Verso. McKibben, W. (1990). The End of Nature. New York: Viking. Macnaghten, P. (1993). „Discourses of nature: argumentation and power", w: I. Parker, E. Burman (red.), Discourse Analytic Research. London: Routledge. Macnaghten, P. (1995). „Public attitudes to countryside leisure: a case study on ambivalence", Journal of Rural Studies, 11: 135-47. Macnaghten, P., Jacobs, M. (1997). „Public identification with sustainable development: investigating cultural barriers to participation", Global Environmental Change, 7: 1-20. Macnaghten, E, Scott, J. (1994). „Changing worldviews of students", ECOS, 15: 2-7. Macnaghten, P, Urry, J. (1995). „Towards a sociology of nature", Sociology, 29: 203-20. Macnaghten, P, Brown, B., Reicher, S. (1992). „On the nature of nature: experimental studies in the power of rhetoric", Journal of Community and Applied Social Psychology, 2: 43-61. Macnaghten, P., Grove-White, R., Jacobs, M., Wynne, B. (1995a). Public Perceptions and Sustainability: indicators, institutions, participation. Preston: Lancashire County Council. Macnaghten, P., Myers, G., Wynne, B. (1995b). Public Rhetorics of Environmental Sustainability: ambivalence and effects. Lancaster: CSEC, Lancaster University. McTaggart, J. (1927). The Nature of Existence. Vol 2, Book 5. Cambridge: Cambridge University Press. Macy, J. (1993). World as Lover, World as Self. London: Rider. Maddox, J. (1972). The Doomsday Syndrome. London: Macmillan. Mallett, R (1995). „The city and the self", w: M. Wheeler (red.), Ruskin and the Environment. Manchester: Manchester University Press. Mann, M. (1986). The Sources of Social Power. Vol 1. Cambridge: Cambridge University Press. Mann, M. (1996). „Neither nation-state nor globalism", Environment and Planning A, 28: 1960^. Mansfield, M. (1995). „Case without compassion", The Guardian, 14 April. Marcus, S. (1973). „Reading the illegible", w: H. Dyos, M. Wolff (red.), The Victorian City: images and realities. Vol I. London: Routledge and Kegan Paul. Marquand, D. (1988). The Unprincipled Society: new demands and old politics. London: Fontana. Marquand, D. (1996). „Time to take sides", The Guardian, 27 May. Martell, L. (1994). Ecology and Society: an introduction. Cambridge: Polity. Martin, B. (1981). A Sociology of Contemporary Cultural Change. Oxford: Blackwell. Marx, K. (1949). Przyczynek do krytyki ekonomii politycznej. Warszawa: Książka i Wiedza. Marx, K. (1955). Nędza filozofii. Warszawa: Książka i Wiedza. Marx, L. (1964). The Machine in the Garden: technology and the pastoral ideal in America. New York: Oxford University Press. Matless, D. (1990). „Definitions of England, 1928-1989: preservation, modernism and the nature of the nation", Built Environment, 16: 179-91. Matless, D. (1995). „The art of right living: landscape and citizenship, 1918-39", w: S. Pile, N. Thrift (red.), Mapping the Subject. London: Routledge. 380 Alternatywne przyrody Mead, G. (1959). The Philosophy of the Present. La Salle, IL: Open Court. Meadows, D., Meadows, D., Randers, J., Behrens, W. (1973). Granice wzrostu, przeł. W. i S. Rączkowscy. Warszawa: PWE. Meinig, D. (1979). „The beholding eye", w: D. Meinig (red.), The Interpretation of Ordinary Landscapes. New York: Oxford University Press. Mellor, A. (1991). „Enterprise and heritage in the dock", w: J. Corner, S. Harvey (red.), Enterprise and Heritage. London: Routledge. Melucci, A. (1989). Nomads of the Present: social movements and individual needs in contemporary society. London: Radius. Mendes, C. (1992). Chico Mendes in His Own Words. London: Zed. Merchant, C. (1982). The Death of Nature: women, ecology and the scientific revolution. San Francisco: Harper and Row. Merchant, C. (1992). Radical Ecology: the search for a livable world. New York: Routledge. Meyrowitz, J. (1985). No Sense of Place: the impact of electronic media on social behavior. New York: Oxford University Press. Michael, M. (1996). Constructing Identities. London: Sage. Middleton, D., Edwards, D. (red.) (1990). Collective Remembering. London: Sage. Miller, S. (1995). „Urban dreams and rural reality: land and landscape in English culture, 1920-45", Rural History, 6: 89-102. Milton, K. (red.) (1993a). Environmentalism: the view from anthropology. London: Routledge. Milton, K. (1993b). „Land or landscape: rural planning policy and the symbolic construction of the countryside", w: M. Murray, J. Greer (red.), Rural Development in Ireland. Avebury: Aldershot. Milton, K. (1996). Environmentalism and Cultural Theory. London: Routledge. Ministry of Agriculture, Fisheries and Food (1995). Bovine Spongiform Encephalopathy in Great Britain: a progress report. London: Ministry of Agriculture, Fisheries and Food. Miss Pod (1993). „Fine young radicals", Pod: for DIYculture, 5: 7-11. Mitchell, T. (2001). Egipt na wystawie świata, przeł. E. Klekot. Warszawa: PIW. Mohai, P, Twight, B. (1987). „Age and environmentalism: an elaboration of the But- tel model using national survey evidence", Social Science Quarterly, 26: 2048-56. Moore, W. (1963). Man, Time and Society. New York: Wiley. MORI (1994). Environmental Education: is the message getting through? Edinburgh: Scottish Central Research Unit. MORI (1995). MORI Business and the Environment Survey. London: MORI. Morley, D. (1995). „Television: not so much a visual medium, more a visible object", w: C. Jenks (red.), Visual Culture. London: Routledge. Morley, D., Robins, K. (1995). Spaces of Identity. London: Routledge. Morrison, D., Dunlap, R. (1986). „Environmentalism and elitism: a conceptual and empirical analysis", Environmental Management, 10: 581-9. Moscovici, S. (1984). „The myth of the lonely paradigm: a rejoinder", Social Research 51:939-67. Mulgan, G. (1994). Politics in an Antipolitical Age. London: Sage. Mulvey, L. (1989). Visual and Other Pleasures. London: Macmillan. Myers, G., Macnaghten, P. (1998). „Rhetorics of environmental sustainability: commonplaces and places", Environment and Planning A, 30: 333-53. Bibliografia 381 Naess, A. (1973). „The shallow and the deep, long-range ecology movement: a summary", Inquiry, 16: 95-100. Nature, art. red. (1996). „Lessons from BSE for public confidence", Nature, 380, 28 March: 271. NEDO (1992). Tourism: competing for growth. London: NEDO. Newby, H. (1979). Green and Pleasant Land? Social change in rural England. London: Hutchinson. Newby, H. (1987). The Countryside in Question. London: Hutchinson. Newby, H. (1990a). „Ecology, amenity and society: social science and environmental change", Town Planning Review, 61: 3-20. Newby, H. (1990b). „Revitalizing the countryside: the opportunities and pitfalls of counterurban trends", Royal Society of Arts Journal, 138: 630-6. Newby, H. (1993). Global Environmental Change and the Social Sciences: retrospect and prospect. Swindon: ESRC (niepubl.). New Scientist, art. red. (1996). „Give us the beef about beef", New Scientist, 2023, 30 March: 3. Nguyen, D. (1992). „The spatialisation of metric time", Time & Society, 1: 29-50. Nicholson, M. (1987). The New Environmental Age. Cambridge: Cambridge University Press. Nicholson, M. (1989). CPRE/Shell Oral Archive. London: CPRE. Nicholson, N. (1978). The Lake District. Harmondsworth: Penguin. Novak, B. (1980). Nature and Culture: American landscape and painting, 1825-1875. London: Thames and Hudson. Nowotny, H. (1985). „From the future to the extended present: time in social systems", w: G. Kirsch, P. Nijkamp, K. Zimmerman (red.), Time Preferences: an interdisciplinary theoretical and empirical approach. Berlin: Wissenschaftszentrum. Nowotny, H. (1994). Time: the modern and postmodern experience. Cambridge: Polity. O'Brien, M., Penna, S. (1997). Theorising Welfare: Enlightenment and modern society. London: Sage. OECD (1993). „Core set of indicators for environmental performance reviews", Environment Monographs No. 83. Paris: OECD. Ohmae, K. (1990). The Borderless World. London: Collins. Olwig, K. (1989). „Nature interpretation: a threat to the countryside", w: D. Uzzell (red.), Heritage Interpretation. Vol 1. The natural and built environment. London: Belhaven. O'Neill, J. (1993). Ecology, Policy and Politics. London: Routledge. Ong, W (1992). Oralność ipiśmienność: słowo poddane technologii, przeł. f. Japola. Lublin: KUL. O'Riordan, T. (1976). Environmentalism. London: Pion. O'Riordan, T. (1989). „The challenge for environmentalism", w: R. Peet, N. Thrift (red.), New Models in Geography. London: Unwin Hyman. O'Riordan, T (1995). „Frameworks for choice: core beliefs and the environment", Environment, 37: 25—9. O'Riordan, T, Jordan, A. (1995). „British environmental politics in the 1990s", Environmental Politics, 4: 237-46. Orwell, G. (1937). The Road to Wigan Pier. London: Victor Gollancz. Orwell, G. (1990). W hołdzie Katalonii, przeł. L. Kuzaj. Gdynia: Atext. Osborne, P. (1994). „The politics of time", Radical Philosophy, 68: 3-9. 382 Alternatywne przyrody Ousby, I. (1990). The Englishman's England. Cambridge: Cambridge University Press. Ovitt, G. (1987). The Restoration of Perfection. Brunswick, NJ: Rutgers University Press. Paglia, C. (1990). Sexual Personae. Harmondsworth: Penguin. Parkin S. (1989). Green Parties: an international gui4e. London: Heretic Books. Parr, M. (1995). Small World. Stockport: Dewi Lewis. Patterson, W. (1984). „A decade of friendship: the first ten years", w: D. Wilson (red.), The Environmental Crisis: a handbook for all Friends of the Earth. London: Heinemann. Peach, H., Carrington, N. (1930). The Face of the Land. London: Allen and Unwin. Pearce, D., Markandya, A., Barbier, E. (1989). Blueprint for a Green Planet. London: Earthscan. Pearce, F. (1991). Green Warriors: the people and politics behind the environmental revolution. London: Bodley Head. Pemble, J. (1987). The Mediterranean Passion: Victorians and Edwardians in the South. Oxford: Clarendon. Penman, D. (1995). „It's eco-war, you can be a winner", The Independent, 23 June. Pepper, D. (1984). The Roots of Modern Environmentalism. London: Croom Helm. Pepper, D. (1996). Modern Environmentalism: an introduction. London: Routledge. Peters, T. (1992). liberation Management. London: Macmillan. Pieterse,}. (1995). „Globalization as hybridization", w: M. Featherstone, S. Lash, R. Robertson (red.), Global Modernities. London: Sage. Pile, S., Thrift, N. (1995a). „Introduction", w: S. Pile, N. Thrift (red.), Mapping the Subject. London: Routledge. Pile, S., Thrift, N. (1995b). „Mapping the subject", w: S. Pile, N. Thrift (red.), Mapping the Subject. London: Routledge. Pilkington, E., Clouston, E., Traynor, I. (1995). „How wave of public opinion bowled over the Shell monolith", The Guardian, 22 June. Plumwood, V (1993). Feminism and the Mastery of Nature. London: Routledge. Popper, K. (1993). Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie, pr/.eł. H. Krahelska. Warszawa: Wyd. Nauk. PWN. Porritt, J. (1984). Seeing Green: the politics of ecology explained. Oxford: Blackwell. Porritt, J., Winner, D. (1988). The Coming of the Greens. London: Fontana. Porteous, J. (1985). „Smellscape", Progress in Human Geography, 9: 356-78. Porteous, J. (1990). landscapes of the Mind: worlds of sense and metaphor. Toronto: Toronto University Press. Porter, T. (1995). Trust in Numbers. Princeton: Princeton University Press. Potter, J., Wetherell, M. (1987). Discourse and Social Psychology: beyond attitudes and behaviour. London: Sage. Potter, J., Wetherell, M. (1988). „Accomplishing attitudes: fact and evaluation in racist discourse", Text, 8: 51-8. Potts, A. (1989). „'Constable country' between the wars", w: R. Samuel (red.), Patriotism. Vol 3. London: Routledge. Power, M. (1994). The Audit Explosion. London: Demos. Pratt, M. (1992). Imperial Eyes. London: Routledge. Prigogine, I. (1980). From Being to Becoming: time and complexity in the physical sciences. San Francisco: W.H. Freeman. Pugh, S. (1988). Garden-Nature-Language. Manchester: Manchester Univ. Press. Radford, T. (1996). „BSE controls reluctantly", The Guardian, 1 July. Bibliografia 383 Radley, A. (1990). „Artefacts, memory and a sense of the past", w: D. Middleton, D. Edwards (red.), Collective Remembering. London: Sage. Rattray Taylor, G. (1970). The Doomsday Book. London: Thames and Hudson. Redclift, M. (1987). Sustainable Development: exploring the contradictions. London: Methuen. Redclift, M. (1993). „Sustainable development: concepts, contradictions, and conflicts", w: P. Allen (red.), Food for the Future: conditions and contradictions of sustain-ability. London: Wiley. Redclift, M. (1995). „The UK and International environmental agenda: Rio and after", w: T. Gray (red.), UKEnvironmental Policy in the 1990s. London: Macmillan. Redclift, M., Benton, T. (red.) (1994) Social Theory and the Global Environment. London: Routledge. Reed, E. (1982). „Descartes' corporeal ideas hypothesis and the origin of modern psychology", Review of Metaphysics, 35: 731-52. Reich, C. (1976). Zieleni się Ameryka, przeł. D. Passent. Warszawa: Książka i Wiedza. Relph, E. (1976). Place and Placelessness. London: Pion. Relph, R. (1981). The Modern Urban Landscape. London: Croom Helm. Richards, J. (1995). „The role of the railway", w: M. Wheeler (red.), Ruskin and Environment: the storm cloud in the 19th century. Manchester: Manchester University Press. Rifkin, J. (1987). Time Wars: the primary conflict in human history. New York: Henry Holt. Ritzer, G. (1997). Mcdonaldyzacja społeczeństwa, przeł. S. Magala. Warszawa: Muza. Robertson, G., Mash, M., Tickner, L., Bird, J., Curtis, B., Putnam, Y. (1996). Future--Natural: nature, science, culture. London: Routledge. Rodaway, P. (1994). Sensuous Geographies. London: Routledge. Romanyshyn, R. (1989). Technology as Sympton and Dream. London: Routledge. Rorty, R. (1994). Filozofia jako zwierciadło natury, przeł. M. Szczubiałka. Warszawa: Aletheia. Rose, C. (1984). „Wildlife: the battle for the British countryside", w: D. Wilson (red.), The Environmental Crisis: a handbook for all Friends of the Earth. London: Heinemann. Rose, C. (1993). „Beyond the struggle for proof: factors changing the environmental movement", Environmental Values, 2: 285-98. Rose, C. (1995). „Future of environmental campaigning", Royal Society of Arts, 6 December. Roseneil, S. (1995). Disarming Patriarchy. Buckingham: Open University Press. Ross, A. (1994). The Chicago Gangster Theory of Life: nature's debt to society. London: Verso. Roszak, T. (1970). The Making of a Counter Culture: reflections on the technocratic society and its youthful opposition. London: Fontana. Roszak, T. (1981). Person/Planet: the creative disintegration of industrial society. St Albans: Granada. Roy, D. (1990). „Time and job satisfaction", w: J. Hassard (red.), The Sociology of Time. London: Macmillan. Royal Society (1983). Risk. London: Royal Society of London. Royal Society (1985). Public Understanding of Science Report. London: Royal Society of London. Royal Society (1992). Risk: analysis, perception, and management. London: Royal Society of London. 384 Alternatywne przyrody Rubin, N. (1989). „Environmental policy and environmental thought: Ruckelshaus and Commoner", Environmental Ethics, 11: 27-51. Rudig, W. (1991). „Green party politics around the world", Environment, 33: 6. Rudig, W. (1995). „Public opinion and global warming", Strathclyde Papers on Government and Politics, 101: 1-38. Rushdie, S. (1989). Dzieci Północy, przeł. A. Kołyszko. Warszawa: Czytelnik. Ruskin, J. (1985). „The nature of gothic", w: Clive Wilmer (red.), Unto This Last and Other Writings. Harmondsworth: Penguin. Sachs, W. (red.) (1993). Global Ecology: a new arena of global conflict. London: Zed Books. Sachs, W. (1994). „The blue planet: an ambiguous modern icon", The Ecologist, 25: 170-5. Sale, K. (1985). Dwellers in the Land. San Francisco: Sierra Club Books. Samuel, R. (1994). Theatres of Memory. London: Verso. Sandbach, F. (1980). Environment, Ideology and Policy. Oxford: Blackwell. Savage, M., Barlow, J., Dickens, P, Fielding, T. (1992). Bureaucracy, Properly and Culture: middle-class formation in contemporary Britain. London: Routledge. Schama, S. (1995). landscape and Memory. London: HarperCollins. Schivelbusch, W. (1986). The Railway Journey: trains and travel in the nineteenth century. Oxford: Blackwell. Scholte,J. (1996). „What are the new spaces?", Environment and Planning A, 28: 1965-9. Schor, J. (1992). The Overworked American. New York: Basic. Schumacher, E. F". (1981). Małe jest piękne. Spojrzenie na gospodarkę z założeniem, ze człowiek coś znaczy, przeł. E. Szymańska, J. Strzelecki. Warszawa: PIW. Schwarz, M., Thompson, M. (1990). Divided we Stand. Hemel Hempstead: Harvester Wheatsheaf. Sennett, R. (1991). The Conscience of the Eye: the design and social life of cities. London: Faber. Shackley, S. (1997). „The intergovernmental panel on climate charge", Global Environmental Charge, 7: 77-9. Shackley, S., Wynne B. (1995a). „Global climate charge: the mutual construction of an emergent science-policy domain", Science and Public Policy, 22: 218—30. Shackley, S., Wynne B. (1995b). „Integrating knowledges for climate charge: pyramids, nets and uncertainties", Global Environmental Charge, 5: 113-26. Shackley, S., Wynne, B., Waterton, C. (1996). „Imagine complexity: the past, present and future potential of complex thinking", Futures, 28: 201-26. Sharratt, B. (1989). „Communications and image studies: notes after Raymond Williams", Comparative Criticism, 11: 29-50. Shields, R. (1991). Places on the Margin. London: Routledge. Shields, R. (1995). „Fancy footwork: Walter Benjamin's notes on flanerie", w: K. Tester (red.), The FISneur. London: Routledge. Shiva, V (1988). Staying Alive: women, ecology and development. London: Zed Books. Shiva, V. (1991). Ecology and the Politics of Survival: conflicts over natural resources in India. New Delhi: Sage. Shiva, V. (1993) „The greening of the global reach", w: W. Sachs (red.), Global Ecology: a new arena of political conflict. London: Zed Books. Shiva, V (1994). Close to Home: women reconnect ecology health and development. London: Earthscan. Bibliografia 385 Shoard, M. (1980). The Theft of the Countryside. London: Temple Smith. Shoard, M. (1987). This Land is Our Land: the struggle for Britain s countryside. London: Paladin. Short, R. (1991). Imagined Country: society, culture and environment. London: Routledge. Shotter, J. (1993a). Conservational Realities: studies in social constructionism. London: Sage. Shotter, J. (1993b). The Cultural Politics of Everyday Life. Milton Keynes: Open University Press. Sklair, L. (1990). Sociology of the Global System. Hemel Hempstead: Harvester. Slater, D. (1995). „Photography and modern vision: the spectacle of'natural magic'", w: C. Jenks (red.), Visual Culture. London: Routledge. Slater, E. (1993). „Contested terrain: differing interpretations of Co. Wicklow's landscape", Irish Journal of Sociology, 3: 23-55. Smart, J. (1963). Philosophy and Scientific Realism. London: Routledge. Smith, A. (1990). „Towards a global culture", Theory, Culture & Society, 7: 171-92. Smith, J. (1992). „Writing the aesthetic experience", w: T. Barnes, J. Duncan (red.), Writing Worlds. London: Routledge. Soja, E. (1996). Thirdspace. Cambridge, MA: Blackwell. Sontag, S. (1986). O fotografii, przeł. S. Magala. Warszawa: WAiF. Sorokin, P. (1937). Social and Cultural Dynamics. Vol 2. New York: American Books. Sorokin, P., Merton, R. (1937). „Social time: a methodological and functional analysis", American Journal of Sociology, 42: 615-29. Sports Council (1991). A Countryside for Sport: a policy for sport and recreation. London: Sports Council. Sprawson, C. (1992). The Black Masseur. London: Jonathan Cape. Sreberny-Mohammadi, A., Mohammadi, A. (1994). Small Media, Big Revolution. Minnesota: University of Minnesota Press. Stacey, J. (1997). Teratologies: a cultural study of cancer. London: Routledge. Stallybrass, P, White, A. (1986). The Politics and Poetics of Transgression. London: Methuen. Sterngold, A., Warland, R., Herrmann, R. (1994). „Do surveys overstate public concerns?", Public Opinion Quarterly, 58: 255-63. Strathern, M. (1992). After Nature: English kinship in the late twentieth century. Cambridge: Cambridge University Press. Sustainable Seattle (1992). Indicators of Sustainable Community 1992. Seattle. Szerszynski, B. (1993). Uncommon Ground: moral discourse, foundationalism and the environmental movement, rozprawa doktorska, Department of Sociology, Lancaster University. Szerszynski, B. (1994). The Politics of Dependence: the self and contemporary cultural movements. Lancaster: CSEC Working Paper, Lancaster University. Szerszynski, B. (1995). Environmental NGOs in Britain: communication activities and institutional change. Lancaster: CSEC Working Paper, Lancaster University. Szerszynski, B. (1996). „On knowing what to do: environmentalism and the modern problematic", w: S. Lash, B. Szerszynski, B. Wynne (red.), Risk, Environment and Modernity: towards a new ecology. London: Sage. Szerszynski, B., Lash, S., Wynne, B. (1996). „Introduction: ecology, realism and the social sciences", w: S. Lash, B. Szerszynski, B. Wynne (red.), Risk, Environment and Modernity: towards a new ecology. London: Sage. 386 Alternatywne przyrody Taylor, J. (1994). A Dream of England. Manchester: Manchester University Press. Taylor, L. (1994). Visualising Theory: selected essays from V.A.R. (1990-1994). New York: Routledge. Taylor, P. (1996). „Embedded statism and the social sciences: opening up to new spaces", Environment and Planning A, 28: 1917-28. Tester, K. (red.) (1995). The Flilneur. London: Routledge. Thomas, J. (1993). „The politics of vision and the archaeologies of landscape", w: B. Bender (red.), Landscape: politics and perspectives. Oxford: Berg. Thomas, K. (1984). Man and the Natural World: changing attitudes in England 1500— -1800. Harmondsworth: Penguin. Thompson, E. (1967). „Time, work-discipline and industrial capitalism", Past and Present, 36: 57-97. Thomson, M., Ellis, R., Wildavsky, A. (1990). Cultural Theory. Boulder, CO: Westview Press. Thrift, N. (1990). „The making of a capitalist time consciousness", w: J. Hassard (red.), The Sociology of Time. London: Macmillan. Thrift, N. (1996). Spatial Formations. London: Sage. Toogood, M. (1995). „Representing ecology and highland tradition", Area, 27: 102-9. Toogood, M. (1997). Natural State: the culture of conservation in Britain, 1949-1973, rozprawa doktorska, CSEC, Lancaster University. Travis, A. (1994). „Eco-warriors to step up battle against Howard's bill", The Guardian, 6 August. Tuan, Y.-F. (1974). Topophilia: a study of environmental perception, attitudes, and values. New York: Prentice Hall. Tuan, Y.-F. (1979). „Sight and pictures", Geographical Review, 69: 413-22. Tuan, Y.-F. (1993). Passing Strange and Wonderful. Washington, DC: Island Press. Tucker, W. (1982). Progress and Privilege: America in the age of environmentalism. New York: Anchor Press. Tyrrell, B. (1995). „Time in our lives: facts and analysis on the 90s", Demos Quarterly. The Time Squeeze, 5: 23-5. UK Gabinet Office (1985). Pleasure, leisure and Jobs: the business of tourism. London: HMSO. UK Government (1994). Sustainable Development: the UK strategy. London: HMSO, Cm 2426. UNA (United Nations Association), CDF (Community Development Foundation) (1995). Towards Local Sustainability: a review of current activity on Local Agenda 21 in the UK. London: UNA. UNCED (1992). Agenda 21. Conches, Switzerland: United Nations. Upsall, D., Worcester, R. (1995). „You can't sink a rainbow". WAPOR Conference, The Hague, 21 September. Urry, J. (1990). The Tourist Gaze. London: Sage. Urry, J. (1992). „The Tourist Gaze 'revisited'", American Behavioral Scientist, 36: 172-86. Urry, J. (1994). „Time, leisure and social identity", Time & Society, 3: 131-49. Urry, J. (1995a). „A middle class countryside", w: T. Butler, M. Savage (red.), Social Change and the Middle Classes. London: UCL Press. Urry, J. (1995b). Consuming Places. London: Routledge. Bibliografia 387 Urry, J. (1996a). „How societies remember the past", w: S. Macdonald, G. Fyfe (red.), Theorizing Museums. Oxford: Blackwell Sociological Review Monographs. Urry, J. (1996b). „Is the global a new space of analysis?", Environment and Planning A, 28: 1977-82. Vallely, P. (1994). „Are animals losing their innocents?", The Independent, 22 April. Vergo, P. (1989). The New Museology. London: Reaktion Books. Vidal, J. (1994). „The real earth movers", The Guardian, 7 December. Virilio, P. (1986). Speed and Politics. New York: Semiotext(e). Virilio, P. (1988). „The work of art in the age of electronic reproduction", Interview in Block, 14: 4-7. Wallace, W. (1993). Walking, Literature and English Culture. Oxford: Clarendon. Ward, B., Dubos, R. (1972). Only One Earth: the care and maintenance of a small planet. New York: Penguin. Ward, C. (1991). Freedom to Go: after the motor age. London: Freedom Press. Warde, A. (1994). „Consumers, identity and belonging: reflections on some theses of Zygmunt Bauman", w: R. Keat, N. Whiteley, N. Abercrombie (red.), The Authority of the Consumer. London: Routledge. Wark, M. (1994). Virtual Geography: living with global media events. Bloomington: Indiana University Press. Waters, M. (1985). Globalization. London: Routledge. Waterton, C, Grove-White, R., Rodwell, J., Wynne, B. (1995). Corine: databases and nature conservation - the new politics of information in the European Union. Lancaster: CSEC, Lancaster University. WCED (World Commission for Environment and Development) (1987). Our Common Future. Oxford: Oxford University Press. Weale, A. (1992). The New Politics of Pollution. Manchester: Manchester University Press. Weaver, M. (1992). „The world's top tourist attraction", The Daily Telegraph, 14 May. Weber, M. (1994). Etyka protestancka a duch kapitalizmu, przeł. f. Miziński. Lublin: Test. Welsh, I., McLeish, P. (1996). „The European road to nowhere: anarchism and direct action against the UK roads programme", Anarchist Studies, 4: 27-14. Whatmore, S., Boucher, S. (1993). „Bargaining with nature: the discourse and practice of'environmental planning gain'", Transactions of the Institute of British Geographers, 18: 166-82. Wheeler, M. (red.) (1995). Ruskin and the Environment. Manchester: Manchester University Press. Whitehead, A. (1988). Nauka i świat współczesny, przeł. S. Magala, Warszawa: Pax. Wiener, M. (1981). English Culture and the Decline of the Industrial Spirit 1850-1980. Cambridge: Cambridge University Press. Williams, R. (1972). „Ideas of Nature", w: J. Benthall (red.), Ecology: the shaping enquiry. London: Longman. Williams, R. (1973). The Country and the City. London: Chatto and Windus. Williams, R. (1976). Keywords: a vocabulary of culture and society. London: Fontana. Williams, R. (1984). „Between country and city", w: R. Mabey (red.), Second Nature. London: Cape. Williams-Ellis, C. (1928). England and the Octopus. London: Geoffrey Bles. Williams-Ellis, C. (red.) (1938). England and the Beast. London: Dent. 388 Alternatywne przyrody Wilson, A. (1992). The Culture of Nature: North American landscape from Disney to the Exxon Valdez. Cambridge, MA: Blackwell. Woolf, M. (1995). „Green protesters give up scraps of paper for the Internet", The Independent, 26 February. Woollacott, M. (1995). „War in the Pacific", The Guardian, 7 July. Worcester, R. (1994). „The sustainable society: what we know about what people think and do", Values for a Sustainable Society, World Environment Day Symposium, 2 June. Worcester, R. (1995). „Vital statistics: green gauge of Britain", BBC Wildlife, 13: 70-3. Wordsworth, W. (1984). The Illustrated Wordsworth's Guide to the Lakes (P. Bicknell ed.). London: Book Club Associates. Worster, D. (1985). Nature's Economy: a history of ecological ideas. Cambridge: Cambridge University Press. Wright, P. (1985). On Living in an Old Country. London: Verso. Wright, P. (1996). The Village that Died for England: the strange story of Tyneham. London: Vintage. WWF (World Wildlife Fund for Nature), NEF (Nety Economics Foundation) (1994). Indicators for Sustainable Development. London: WWF and NEF. Wynne, B. (1980). „Technology, risk and participation: on the social treatment of uncertainty", w: J. Conrad (red.), Society Technology and Risk. London: Academic Press. Wynne, B. (1982). Rationality and Ritual: the Windscale inquiry and nuclear decisions in Britain. Chalfont St Giles: British Society for the History of Science. Wynne, B. (1987). Risk Management and Hazardous Wastes: implementation and the dialectics of credibility. London: Springer. Wynne, B. (1989). „Understanding public risk perceptions", w: J. Brown (red.), Environmental Threats: perception, analysis and management. London: Belhaven. Wynne, B. (1991). „After Chernobyl: science made too simple", New Scientist, 1753: 44-6. Wynne, B. (1992a). „Misunderstood misunderstandings: social identities and the public uptake of science", Public Understanding of Science, 1: 281-304. Wynne, B. (1992b). „Risk and social learning: reification to engagement", w: S. Golding, D. Golding (red.), Theories of Risk. New York: Praeger. Wynne, B. (1994). „Scientific knowledge and the global environment", w: M. Red- clift, T. Benton (red.), Social Theory and the Global Environment. London: Rout-ledge. Wynne, B. (1996a). „May the sheep graze safely", w: S. Lash, B. Szerszynski, B. Wynne (red.), Risk, Environment and Modernity: towards a new ecology. London: Sage. Wynne, B. (1996b). „Patronising Joe Public", The Times Higher Education Supplement, 12 April. Wynne, B., Crouch, D. (1991). Responsiveness of Science and Technology Institutions to Environmental Change: a UK case study. Report to OECD. Lancaster: CSEC, Lancaster University. Wynne, B., Mayer, S. (1993). „How science fails the environment", New Scientist, 1876: 33-5. Wynne, B., Waterton, C, Grove-White, R. (1993). Public Perceptions and the Nuclear Industry in West Cumbria. Lancaster: CSEC, Lancaster University. Bibliografia 389 Yanagisako, S., Delaney, C. (red.) (1995). Naturalizing Power: essays in feminist cultural analysis. New York: Routledge. Yearley, S. (1991). The Green Case: a sociology of environmental issues, arguments and politics. London: HarperCollins. Yearley, S. (1996). Sociology, Environmentalism, Globalization. London: Sage. Young, H. (1995). „Democracy ditched in waves of escapism", The Guardian, 22 June. Zerubavel, E. (1988). „The standardisation of time: a sociohistorical perspective", American Journal of Sociology, 88: 1-23. Indeks A-ciąg 185, 223 Abercrombie P. 8, 56 n, 59 Adam B. 8, 46, 147, 158, 184, 190, 192, 195, 197, 207, 214, 340, 348 n Adams J. 77 Adams W. 364 AdlerJ. 152, 154 akcja bezpośrednia 42, 50, 73, 91 n, 94 n, 97, 100, 102 Alberti L. B. 152 Alkali Inspectorate 55, 63 Alpy 263 n, 272 ambiwalencja 31, 133, 142, 304 ludzkiego myślenia 131 reakcji na zagrożenie 108, 307, 312 wobec wsi 255, 257, 262 n, 313 American Patriots 363 analiza efektywności kosztów 10, 30, 90 Ancient Monuments Society 56 Anderson A. 8 antytrakcyjny ruch 57 The Archers 61, 238 Dan Archer 61 Arendt H. 150, 345 Arystoteles 150 Auge M. 277 Augustyn, św. 153 B-ciąg 184 n, 219, 223 Bachelard G. 220 n, 224 badanie jakościowe 106, 120, 124 n, 128, 138, 140, 200, 343 Baldwin S. 56, 233 n, 238 barok w przyrodzie 168 Barrell J. 154, 231 Barthes R. 159, 272 Baudelaire Ch. 171, 270 BaudrillardJ. 244 BaumanZ. 39, 174 n, 352 Beck U. 43, 49, 146-8, 204 n, 325, 334, 345, 348, 353, 357, 361, 363 Belloc H. 57, 237 Benjamin W. 170 n, 232, 276 Bergson H. 219-21 Berking H. 132 Bermingham A. 149 n Bianchini F. 202 BilligM. 129 n, 133, 256 biocentryzm 13 bioróżnorodność 26, 32, 75, 287 Blake W. 234 Blueprint for Survival 75 BornemanJ. 197 n Bourdieu P. 181 n, 207 Bramwell A. 51 n, 71 Brent Spar 41, 98, 100 n, 103, 347, 363 British Ecological Society 58 British Trust for Nature Conservation 65 Brower D. 72 Bruegel P. 224, 226 n BSE (bovine spongiform encephalopa- thy) 43, 87, 97, 108, 136, 199, 328, 334-49, 351, 353 Bunce M. 230, 242 Burgess J. 8, 127 Burke E. 156 Burke T. 8, 76 n, 82 BurninghamK. 313, 318 Byron G., lord 277 byt 9, 21, 122, 191 n, 194, 206, 209, 243 absolutny 191 globalny 283 pochodny 191 przyrody 17, 19, 148 Cadbury-Schweppes 77 Cannon D. 202 Carson R. 37, 67 n Indeks 391 Carter J. 89 Castells M. 8, 363 Castle J. 98 CattonW. 15, 120 Chapman M. 268 Chesterton G. K. 172, 236 choroba Creutzfeldta-Jakoba (CJD) 336, 339, 341, 347 n zob. też szalone krowy Chubb L. 64 ciało 10, 40, 46, 93, 141, 145, 147, 149, 171, 207, 325, 328 człowieka 331 higieniczne 174 i czas 194, 219 n i dom 221 i dusza 193 i morze 277 i ruch 187, 193, 270 kobiece 159, 168 n materialne 168 przyrodnicze 68 temporalne 147 Civic Amenities Act (1967) 65 Civic Trust 54, 65, 76, 81 Clark A. 96 Clark G. 8 Claude glass 231 Cleator Moor 268 n Cliffords. 8, 212, 226 Coal Smoke Abatement Society 55 Cobbett W. 232, 235 Coleridge S. T. 268 Commission for Sustainable Development 284 Common Ground 45, 83, 212, 226, 357 Commoner B. 68 Commons Preservation Society 54 Conservation Society 75 n Constable J. 149, 238 n CookT. 154 Cosgrove D. 162 Costall A. 8 Cotgrove S. 121 n Council for Nature 65 Council for the Preservation (Protection) of Rural England (CPRE) 8, 56 n, 76 n, 79-81, 234 country code zob. kodeks wiejski Country Park 66 Countryside Act (1968) 66 Countryside Commission 125, 246—9, 255, 262 Coveney P. 181, 193 Crawshaw C. 8 Criminal Justice Act (1994) 42 Czarnobyl 32, 83, 110, 146, 353 czas 11, 46, 104, 130, 135, 140, 143-5, 147, 180-228, 244, 251, 270, 274, 325, 332 n, 359 absolutny 192 n abstrakcyjny 182, 184 biologiczny 195 długotrwały (ewolucyjny) 108, 147, 197 n, 203, 207-17, 225, 312, 315, 326, 347 n, 360, 364 Greenwich 189, 195 n, 274 historyczny 193 momentalny 147, 159, 166, 197 n, 200-3, 208-16, 227, 297, 306, 326, 353, 360 odwracalny 46, 195 ponowoczesny 159, 203 pracy 182 n, 197, 202, 217 przyrodniczy 14, 46, 180 n, 191-3 społeczny 14, 46, 181 n, 191 n, 196, 216, 223 światowy 195 n własny 192 wolny 161, 171, 216, 230, 265 zegarowy 181-3, 189-99, 203, 207 n, 217,223,227,353 zob. nowoczesność czasoprzestrzeń 186 n, 191, 193 n, 351 jej: kompresja 187 n, 199, 274, 352 czasowość 180, 185, 203, 207, 221, 223 n, 295, 297, 306 Dalton H. 62 Dance M. 64 392 Alternatywne przyrody Daniels S. 236 Darier E. 8 DarrallJ. 8 Davies K. 207 de Certeau M. 269 n De Quincey T. 268 DeValeraE. 241 DebordG. 165 definicja Brundtlanda 209, 282 Defoe D. 156 DerridaJ. 164 The Deserted Village 231 detradycjonalizacja 43, 50 n, 103, 134, 138, 140, 327 Deutsche R. 165 dewastacja środowiska 9, 12, 28, 36, 38, 40, 48, 55, 74-6, 83, 92, 95, 101, 123, 127, 136, 145, 167, 178 n, 296, 302, 310, 312 n, 325, 360 di Meana C. R. 84 Dickens Ch. 232 Dickens P. 30 Dongi (t. dongi) 92 n The Doomsday Book 75 Dorrell S. 339 n Douglas M. 30 Dubos R. 70 Dunlap R. 15, 113 n, 120, 304 DurantJ. 339 DurkheimE. 181 dyscyplina 29 n, 93, 97, 160, 165, 189, 230, 245, 254, 320 Dzieci północy 173 Dzień Ziemi 69 n, 102 dziura ozonowa 32, 40, 75, 83, 112, 117-9, 135, 206 n, 283, 287, 298 n, 315, 319 Eddington A. 194 Edensor T. 240, 270 n efekt cieplarniany 32, 40, 75, 111 n, 117-9, 125, 127, 135, 203, 283, 287, 298, 315, 319 efekt kolażu 198 n Ehrlich P. 68 n Einstein A. 192 EkinsP. 139 ekofeminizm 26 ekologia 18, 28 n, 102, 169,243 głęboka 13, 121 naukowa 58, 62 n, 66 płytka 13, 121 ekosabotaż 93 eksport żywych zwierząt 95-7 Elementarne formy życia religijnego 181 Elias N. 193 Elkington J. 88 Embla 98 Engels F. 169 English Nature 257 English Tourist Board 245 n, 252 n, 262 Environment Agency 89 Environmental Protection Act (1990) 89 enwironmentalizm 28, 34, 36, 38, 40, 42, 44 n, 50-2, 67, 70 n, 90, 110, 113 n, 121, 124, 126, 132, 176, 188, 302, 319, 357 brytyjski 8, 73, 91-3, 102. 234, 246 niemiecki 87, 243 Eurobarometr 109, 111 n, 117, 119 feminizacja przyrody 26, 168 n feminizm 71, 102, 122 fenomenologia 212, 220 Finger M. 282 n Flood M. 79 FoE zob. Friends of the Earth Foley T. 64 Forestry Commission 252, 257 Foucault M. 29, 39, 93, 153, 164 n Fox M. 208 Franklin S. 8 freon 83, 116, 302, 321 Friends of the Earth 36, 45, 72, 76-9, 81-3, 85, 88, 92, 94, 204, 327, 353, 361 gaja 13, 37, 122, 206 Game A. 8 Gamst F. 189 Indeks 393 Garden Cities Association 55, 57 Giddens A. 42, 139, 181, 186, 204 GilpinW. 157 Glacken C. 20 Global 2000 89 globalizacja 12, 34, 36, 38 n, 50 n, 134, 139 n, 205, 294 n, 327, 330, 332, 348, 352, 354 n, 358, 360 narodu 349 oddolna 353, 363 odgórna 353, 361 przyrody 327 n ryzyka 98, 141, 349 Goering H. 243 Going for Green 90, 103, 107, 125, 167, 286, 305 Goldsmith O. 231 Goyder J. 64 Granice wzrostu 69 n, 75, 88 n GrayT. 156 Green Alliance 82 Green N. 157 n green code 167 Greenham Common (obóz pokojowy) 27, 85, 91 Greenpeace 36, 45, 72 n, 75, 85, 88, 92, 98-101, 103, 109, 115, 124, 136, 204, 317, 327, 361, 363 Greenwich zob. czas Gregory D. 162 Griffin H. 64 , Griffiths J. 205 Gross S. 198 Grove-White R. 8, 34 n, 76-9, 81 n, 132, 211,334, 339, 345 Guide Bleu (Niebieski przewodnik) 272 Gummer J. 337 Gutenberg J. 152 Hahlo K. 8 Haigh N. 8, 65, 82, 84 Hailes J. 88 Hajer M. 361 Halbwachs M. 220 Hall A. 79 Hall Ch. 8 Haraway D. 47 n, 273 Harvey D. 181, 187 n, 355 Hastings M. 86 Hattersley R. 346 Hawking S. 192 n, 205 HaysS. 37 n, 116 Hazlitt W. 268 Healey P. 60 hegemonia widzenia 145, 150, 155, 164 Heidegger M. 160, 164 n, 185-7, 265, 359 Held D. 350 Heseltine M. 82 ; . Hewison R. 214, 267 HighfieldR. 181, 193 Hill O. 56 ¦ . hiperrealność 167 n Hiroszima 146 Hitler A. 175, 243 Hobbes T. 22 n Hobhouse A. 61 n Hogg D. 340 Howkins A. 237 Huxley J. 62 n, 67 Huyssen A. 244 idealizm środowiskowy 9, 106, 121 n, 127, 180, 224, 329 , Ihde D. 176 Illichl. 71 . Imperial leather 173 indywidualizm metodologiczny 122, 129 Inglehart R. 120, 304 Inglis B. 76 Ingold T. 47, 159, 179, 223 n, 226 n, 316, 327 instrumentalizm środowiskowy 10, 106, 331 Inter-Agency Committee on Global Environment Change 16 Irigaray L. 159, 168 n Jacobs M. 8, 347 Jamison A. 135 394 Alternatywne przyrody JasanoffS. 31 Jay M. 151 n, 168 Jenks C. 153 kapitalizm 182, 184, 187, 322 agrarny 235 globalny 360 handlowy 235 niezorganizowany 197 n, 201, 351 późny 30 przemysłowy 14, 55, 183, 189, 232 społeczny 344 zorganizowany 71 n, 77, 349 jego: duch 184 Karen B 86 Kartezjusz21, 23, 151 Keats J. 268 Kempton W. 107, 126 n Kepler N. 21 Kem S. 199 KeynesJ. M. 54, 57, 349 Kipling R. 57, 237 klasa społeczna 58, 106, 170, 178, 235, 268 przemysłowa 233 robotnicza 58, 182 średnia 58, 65, 113, 115, 158, 169 n, 183, 189, 214, 275, 300, 346 wyższa (ziemiańska) 52, 170, 172, 189, 231, 241, 257 Klub Rzymski 69 kodeks wiejski (country code) 29, 167, 249, 270 kolonializm 27, 168, 174, 350 komercjalizacja 167, 214, 251 n, 254 n Komisja Brandta 89 Komisja Brundtlanda 282 n, 306 konsumeryzm 39 n, 109, 126 konsumpcja wizualna 161, 166 n, 171 konsumpcjonizm zielony (ekologiczny) 88, 115, 288 kontrkultura 34, 71 n, 102 krajobraz 8, 17, passim i mapa 162-4, 169, 178 kulturowy 163, 226 miejski 236 wiejski 230 n, 242, 316 jego: estetyka 179, 249; jakość 41; ochrona 66 n, 130 krąg północnoatlantycki 13, 239, 350 n, 358 kultura ankieterska 41, 106 n, 109 n, 124, 140, 255 powolności 166 przedsiębiorczości 34, 50, 103 zob. przyroda kwaśne deszcze 34, 40, 75, 87, 111, 117, 119, 131, 243, 283, 313, 355, 361 Lake District (Kraina Jezior) 26, 32, 45, 57, 154, 156-8, 166, 235 n, 238, 258, 268 n Lamb K. 8 Lancashire 8, 45, 94, 215, 289-91, 307, 311-20, 322 n Lanigan C. 84 Lash S. 8 Leadbeater C. 338 Lean G. 82, 91 Lefebvre H. 144 n, 149, 168, 172, 174, 179, 190, 212, 228-30, 251, 254, 264 Legę R. 95 Leibniz G. 191 Lenin W. I. 197 Leopold A. 53, 68 Light A. 276 Linneusz K. 153 Local Agenda (21) 103, 124, 358 Local Government Management Board 285 Locke J. 22 Lovejoy A. 18 Lovelock J. 206 Lowe P. 58, 64 Lowenthal D. 213 n, 237-40, 243 Lynch K. 222 LyotardJ.-F. 273 Indeks 395 McClintock A. 168 n, 173 n McCormickJ. 67, 88, 135 MacGregor J. 337 McLeish P. 93 McTaggart J. 184 n Macy J. 208-10 MaddoxJ. 70 Major J. 99 n, 233, 340 n Mann M. 350, 352 mapy parafialne 83, 212 Marks K. 144 n, 148, 181-3, 187, 359 Marquand D. 344 MaslowA. 113, 116 materializm 71 n historyczny 14 Matless D. 268 Mayer S. 8 MeadG. H. 181, 185 Meinig D. 163 Melchett P. 8, 80 Mellor A. 215 Mendes Ch. 356 Merchant C. 121 Merleau-Ponty M. 227 Merton R. 181 Michael M. 8 Międzynarodowa Unia ds. Ochrony Przyrody 89 Międzyrządowy Panel o Zmianie Klimatu 15, 357 Mill J. S. 55 Miller S. 238 Milton K. 265 Minimata 74 mity przyrody 22, 31, 152, 243 modernizacja 34, 51 n, 54, 57, 59 n, 67, 71, 74, 78, 102, 197 ekologiczna 38 zob. rolnictwo modernizm 12, 16, 161, 164, 168 Mooney B. 95 MooreW. 211 moralność 22, 25, 73, 272, 344 globalna 320, 327 Morley D. 177 Morris W. 55 Morrison H. 62 MuirJ.53, 242 Myers G. 8 Naess A. 121 National Grid 56 National Parks and Access to the Countryside Act 61 National Rivers Authority 84 National Trust (for Places of Historic Interest and Natural Beauty) 26, 45, 55 n, 64, 76, 215, 240 n, 252, 257 National Trust for Scotland 56 Nature Conservancy 61^4 New Age 13, 206, 258, 260 n, 263, 363 Newby H. 66, 235 Newton I. 21, 193 Nguyen D. 195 Nicholson M. 62, 64, 67 nieufność 36, 141, 326, 342 wobec instytucji 134, 138, 147, 201, 322, 362 wobec nauki 139, 330 wobec rządu 296 Novak B. 152 nowoczesność 13, 18, 36 n, 40, 42, 51, 57,91, 101, 126, 174 n, 190, 198,216, 233, 236 nazistowska 243 późna 134, 330, 342 refleksyjna 47 jej: czas 197; projekt 35, 70, 175, 361 Nowotny H. 200, 202 Nuclear Power and the Environment 79 O'Brien M. 8, 320 ochrona przyrody 35, 38, 46, 53-7, 59, 61^, 64, 66 n, 69, 72 n, 75 n, 80 n, 102, 115, 226, 252, 282 odpady radioaktywne 35, 69, 73, 79 n, 111 n, 209 n, 285 O'Neill J. 359 n OngW. 216 Only One Earth 70 396 Alternatywne przyrody orientacja ekocentryczna 114, 121 n, 304 technocentryczna 114, 121 n O'Riordan T. 105, 114, 121 n, 304 Orwell G. 236 Our Plundered Planet 67 OusbyJ. 234 Owen D. 82 PagliaC. 155 państwo narodowe 38, 48 n, 103, 203, 217, 334, 349-52, 354-8, 360, 362-4 park narodowy 26, 53 n, 57, 61 n, 229, 242, 276 Partia Konserwatywna (brytyjska) 82, 86 Partia Pracy (brytyjska) 80 Patten Ch. 82 Patterson W. 77, 79 PattisonJ. 339 n Pearce D. 89 Peccei A. 69 Penna S. 8 personifikacja przyrody 19 n pestycydy 67 n, 74, 114, 336 The Philosophy of the Present 185 PhippsJ. 96 PileS. 318 Pilkington E. 98 Pinchot G. 53 Pinfield G. 8 Plurawood V. 27 podział pracy 14, 24, 30, 329 ponowoczesność 198, 289 Porritt J. 8, 82 Porter T. 107 postmaterialne wartości 105, 113, 120, 304 postmodernizm 16 Power M. 41 praktyki przestrzenne 10, 213, 228, 230, 237, 242, 264, 266, 270, 272-9, 313, 330 praktyki społeczne 9, passim Pratt M. 153, 241 Price U. 157 Priestley J. B. 237 n The Production of Space 144 Proust M. 219, 222 przestrzeń 48, 83, passim abstrakcyjna 83, 228 akustyczna 176 Iiminalna91, 190 rekreacyjna 37 przedstawienia 228, 238, 240, 242, 251, 254, 263, 271,279 wizualna 162 jej: przedstawienie 228-32, 242, 246 n, 251, 254, 262 n, 271, 278 Przyjaciele Ziemi zob. Friends of the Earth przyroda passim dzika 22, 166, 239 globalna 325 jako jeden byt 19 kontrolowana 26, 164 lokalna 325 jej: idea 18, 23, 27 n, 104, 281; kon-ceptualizacje 37; konstruowanie 26, 52, 158, 172, 174, 320, 329; kultura 12 n, 40, 136, 159; opanowanie 23, 26, 145; równoważenie 280; wymyślanie 50, 148 zob. barok w przyrodzie, byt, femini-zacja, globalizacja, mity przyrody, ochrona przyrody, personifikacja przyrody, rezerwat przyrody, skażenie, spektakularyzacja, uprzemysłowienie Ramblers Association 56, 62, 81, 257 Raport Brundtlanda 44 n, 89, 246, 282 Raport Dowera 62 Raport Scotta 60 Reagan R. 86, 110 reaktor jądrowy 83, 146 wodny ciśnieniowy (PWR) 80 realizm środowiskowy 9, 29, 50, 106, 123, 127, 147, 180, 224,286, 329 Reclaim the Streets 94 Indeks 397 refleksyjność 42, 50, 124, 147, 210-2, 227,263,295 Reich C. 71 Reicher S. 8 Relph E. 212 retoryka 10, 52, 86, 121, 129, 131, 137, 206, 222, 251, 254, 284, 325, 358 ochrony przyrody 38 środowiska 281 n świeżego powietrza 170 utraty 317, 319 zrównoważenia 245, 326 rezerwat przyrody 61-4, 66 n, 76, 252 RifkinJ. 196 Rio Tinto-Zinc 77 Rodaway P. 149 n, 172 n, 176, 218 n rolnictwo 35, 52, 60, 75, 81, 243, 250, 337, 340, 348 jego: modernizacja 23, 74, 267, 335; nienaturalny charakter 348; praktyka przestrzenna 264 Rorty R. 151 Rose Ch. 8, 75, 81 Roseneil S. 91 Ross A. 136 RoszakT. 71 Round Table on Sustainable Development 286 Rousseau J.-J. 23 Roy D. 182 Royal Society for Nature Conservation 16, 35,45, 76, 87 Royal Society for the Protection of Birds 64, 76 Ruark R. 174 Rudig W. 116n Rushdie S. 173 Ruskin J. 24, 26, 55, 157, 159, 232 n, 274 rzeźnia 175, 336, 338, 341 n Sachs W. 284 A Sand County Almanac 53 Sandys D. 60 Schama S. 226, 242 n Schumacher E. F. 71 Schwarz M. 31 Scott J. 8 Seeing Green 82 Selborne Society for the Protection of Birds, Plants and Pleasant Places 55 Sellafield zob. Windscale Sennett R. 213 Shackley S. 8 Sharp M. 64 Sharratt B. 161 Shaw T. 60 Shiva V. 136, 356 Shell 88, 98-101, 103, 363 Shoard M. 80 n Short R. 240 Silent Spring 67 ' Silkin L. 62 Simmons P 8 Sites of Special Scientific Interest 61 skażenie 63 n, 73 n, 83, 146, 170, 312, 342 chemiczne 43, 135, 204 dźwiękowe 177 n przyrody 68 radioaktywne 43, 204 środowiska 63, 72 Slater E. 160 smakobraz 173 Social Democratic Party 82 Society for the Protection of Ancient Buildings 55, 64 socjacja 43 n, 46, 133 n, 277, 353 socjologia środowiska 15 SontagS. 158 SorokinP 181 Southey R. 232 Southwood R. sir 336, 341 n spektakularyzacja 165 przyrody 156, 158 życia 145 społeczeństwo 10, passim nadzoru 165 ryzyka 49, 134, 311, 334, 348 spektaklu 165 398 Alternatywne przyrody Spongiform Encephalophaty Advisory Committee (SEAC) 337, 339, 341 Sports Council 245 n, 262 StaceyJ. 8 Stallybrass P. 170, 172 Strathern M. 46 n, 82 Sustainable Development: The UK Strategy 89 szalone krowy 43, 328, 334-6, 347 n Szczyt Ziemi 88-90, 92, 107, 204, 282, 284, 356 Szerszynski B. 8, 12, 35 n środowisko 9, passim fizyczne 18, 28, 145, 148, 168, 191, 211, 214 n, 222, 227, 229, 361 lokalne 112, 319, 358 ludzkie 191 społeczne 227 jego: tożsamość 45 TalbotF. 160 Task Force on Tourism and the Environment 245, 250 n Thatcher M. 16, 35, 80, 87 Thieme C. 98 This Common Inheritance 89 Thomson M. 31 Thoreau H. D. 53 Thrift N. 189, 273, 318 Tickell C. sir 87, 90 Tołstoj L. 173 Tomasini F. 8 Toogood M. 8 Torrey Canyon 73 Town and Country Planning Act (1947) 60, 241 Town and Country Planning Association 57, 76 TuanY.-F. 155, 172 n, 176 turystyka 39, 41, 48, 58, 157, 162, 169, 171, 203, 227, 246 n, 250-4, 259, 261, 264, 268 n, 272, 276, 317, 358 Twyford Down 35, 85, 91-4 Tyneham 277 Tyrell B. 200 uprzemysłowienie 24, 33, 52, 54, 69 n, 178, 319, 340 rolnictwa 335 sił przyrody 329 jego: romantyczna krytyka 24, 319 uprzestrzennianie 144, 168, 179, 219, 228, 230, 236-9, 254, 263 Van Liere K. 114 VidalJ. 94 Vidal de la Blanche P. 163 VirilioP. 165, 213 Visualizing Theory 162 W hołdzie Katalonii 236 Walby S. 8 Waldegrave W. 97 Walden 53 Wallace W. 267 n Ward B. 70, 313 Wark M. 199 Waterton C. 8 WeberM. 181-4 Welsh I. 93 White A. 170-2 Wiener M. 232, 235 wieś 6, 56, passim angielska 56, 61, 66, 134, 142, 144, 190, 234 n, 238-40, 242, 245-275 francuska 158, 243 i miasto 57, 60, 64 n, 232, 235 n, 238, 241, 245, 263 irlandzka 239-41 naturalna 59, 317 południowej Anglii 82, 234-6 rolnicza 60, 236 rustykalna 59 jej: estetyka 66, 214, 237, 239, 241; ideał 242; mitologizacja 232; przestrzeń 230, 232; różnorodność 243 Wildlife and Countryside Act (1981) 35, 61, 80 Indeks 399 Williams R. 18-20, 22, 24 n, 152, 232, 235, 239, 294 Wilson A. 159, 229 Wilson H. 54 Windscale35, 78 n, 317 Wojownik Tęczy 85, 98 wołowina 97, 328, 336-349 woniobraz 172-4, 176 Worcester, markiz 95 Worcester R. 106, 123 Wordsworth W. 24, 26, 157, 166, 234 n, 264, 267 n World Conservation Strategy 44, 89, 112, 281 World Wildlife Fund 36, 76, 204 Wóz z sianem 238 Wright P. 8, 277 Wynne B. 8, 31 n, 138, 335, 341, 344 Yearley S. 32, 362 Yosemite Park 26, 242 Young F. 275 Young H. 102 zanieczyszczenie 24, 66, 84, 127, 290, 292 n, 297, 303 powietrza i wody 55, 63, 73, 110, 112, 117, 298, 312-7, 322 przyrody 75 środowiska 63, 68, 87 zapatyści 363 Zdrowie Planety 109, 111-3, 119 zieloni 43, 60, 82, 84, 110, 115 n, 318, 331 brytyjscy 87 głęboko (deep greens) 114 niemieccy 82, 116 Zielony przewodnik młodego konsumenta 88 zmysłobraz 179 zrównoważenie jego: wskaźniki 29, 284-7, 289, 301, 305 zob. retoryka zrównoważony rozwój 8, 28, 32, 44, 88, 90, 122, 124 n, 130, 206, 280^, 286-9,331 zadaniobraz 223-7 Żniwiarze 224 n