MAREK GASZYŃSKI CZERWONE GITARY NIE SPOCZNIEMY... CZTERDZIESTOLECIE ZESPOŁU 1965-2005 lPrószyńs\<\ i S-\ ¦ r, BUMU. 1 4 MMV - ™ 1 iiilll • a • • ¦ I 44 ROZDZIAŁ 2 PIĘCIU NAS JEST ROK 1965 Zanosiło się na to już w roku ubiegłym, niemniej dopiero teraz listy przebojów na całym prawie świecie opanowane zostały całkowicie przez wykonawców z Wielkiej Brytanii. British Invasion - tak mówiono o tej fali. Nie tylko The Beatles, nie tylko The Rolling Stones, ale także zespoły grające muzykę nie tak doskonałą, nie tak fascynującą - spodobały się publiczności na całym świecie. Chyba po raz pierwszy w historii show-businessu w Stanach Zjednoczonych, ojczyźnie muzyki młodzieżowej, dominowali brytyjscy wykonawcy: Dave Ciarkę Five, The Hollies, The Animals, The Searchers. Także Hermans Hermits, zespół wykonujący muzykę dość przeciętną, łatwą i bardzo HITS FROM THE YOUNG ONES mOH RICHARD i W THE SHADOWS melodyjną. Ciekawe, że sztuka ta nie udała się Cliffowi Richardowi i zespołowi The Shadows. Inna rzecz, że wykonawców podobnych do Cliffa było wtedy w USA wielu. W ramach muzyki instrumentalnej, stricte gitarowej, z wielkim powodzeniem działał zespół The Ventures i grupa fohnny And The Hurricanes. Natomiast w roku 1965 brak było w USA utalentowanych piosenkarek i tę lukę wykorzystała Europejka, Petula Clark. Niebawem Ameryka zaczęła się jednak bronić przed British Invasion - odpowiedzią na brytyjską falę stały się pierwsze nagrania zespołu N iebawem podbili świat, niebawem już nikt przy nich nie miał szans. Tak, jak w tej piosence... W zespole - siła. Tak można by skomentować morał tego utworu. I rzeczywiście, piątka, a właściwie nawet chwilami szóstka Czerwonych Gitar stanowiła zgrany, przyjacielski kolektyw. Młodość, przyjaźń, energia, muzykalność - to wszystko dawało im niespożytą siłę. Kossela, Dornowski, Klenczon, Skrzypczyk i Zomerski odeszli z Pięciolinii po balu sylwestrowym w Stoczni Gdańskiej, zamykającym rok 1964. Oznaczało to zarazem rozwiązanie Pięciolinii i powstanie Czerwonych Gitar. Pierwsze zebranie nowego zespołu odbyło się 3 stycznia 1965 w kawiarni Crystal. Zawiązana w mieszkaniu Kosseli 15 lipca 1964 Grupa X to Leszek Pisarek, Krzysztof Klenczon, Bernard Dornowski, Jerzy Kossela i Henryk Zomerski. Po kolejnym letnim Non Stopie w roku 1965 z Pięciolinii miał powstać nowy zespół. Ale ze względu na niekorzystny kontrakt podpisany przez ich menedżera Pięciolinie trzeba było rozwiązać Pięciu nas jest. wcześniej, już w pierwszych dniach 1965 roku. 3 stycznia 1965 powołano do życia Czerwone Gitary, a prócz wymienionej powyżej piątki w zebraniu tym uczestniczyli ponadto: Jerzy Skrzypczyk, Seweryn Krajewski, Franciszek Walicki i Adam Dudziński, kierownik Klubu Stoczni Gdańskiej „Ster", który to klub miał przejąć opiekę nad nowo powołaną grupą. Franciszek Walicki, ówczesny szef Niebiesko--Czarnych, zaproszony został - jak mówi Kossela - na osobistą prośbę Krzysztofa Klenczona, choć, jak pamiętamy, to właśnie Walicki przyczynił się do tego, że rok wcześniej Klenczon odszedł z Niebiesko-Czarnych. Walicki miał na Wybrzeżu tak silną pozycję, że młodzi muzycy Uczyli z jego strony na wielką pomoc - pewnie w kontaktach z mediami, z oficjalnymi czynnikami i przy organizowaniu imprez. Kossela od początku nie wierzył w to, że Walicki pomoże: „Obawiałem się, że nam nawet zaszkodzi. Pamiętałem, jak nieumiejętnie z początku kierował Niebiesko-Czarnymi. Franek nie był muzykiem, wtrącał się w każdą rzecz, za bardzo we wszystko ingerował. A Krzysztof nie The Byrds [Mi. Tambourine man) i The Loving Spoonful [Do you believe in magie} oraz pierwsze próby - nowocześnie, jak na owe czasy grających - zespołów Jefferson Airplane i Grateful Dead. „Zelektryfikował się" także Bob Dylan, najpierw nagrywając Uke a rolling stone, a potem, na Newport Folk Festival, łamiąc bariery dzielące muzykę folk od rocka. W roku 1965 zmarli m.in.: prezenter muzyki rockandrollowej Alan Freed; bluesman Sonny Boy Williamson (66), współpracownik Elvisa Presleya, kontrabasista Bill Black (39); szef parodystycznej orkiestry Spike Jones. MUZYKA FILMOWA • premiery trzech filmów z udziałem Eh/isa Presleya [Harum sarnim, Girl happy i Hawaian Paradise style), a także filmu Beatlesów Help, w reżyserii Dicka Lestera, twórcy poprzedniego ich filmu A hard day's night (zdjęcia kręcono w Austrii, na Bahamach i w Londynie); • niektóre nagrody Akademii Muzycznej: / will wait for you (muzyka Michela Legranda z filmu Parasolki z Cherbourga), The shadow ofjour smile (z filmu Sandpiper), What new Pussycat (z filmu pod tym samym tytułem) i muzyka z filmu Doktor Żywago. MUZYKA POLSKA • wiele zespołów popularnych w latach następnych powstało właśnie w roku 1965: Chochoły, początkowo zespół Klubu Studentów warszawskiej Stodoły, Hagaw - nasz najpopularniejszy zespół traktujący jazz „na wesoło", krakowska grupa Szwagry, przez pewien czas lansująca zagraniczne przeboje z polskimi tekstami Wiesława Dymnego, i Polanie - pierwsza polska supergrupa, utworzona z muzyków, którzy odeszli z Niebiesko-Czarnych i Czerwono-Czarnych; • polskie przeboje tego roku to m.in.: Nigdy więcej (Piotr Szczepanik), To nie grzech (Katarzyna Sobczyk i Czerwono-Czarni), Stoję w oknie i Jeszcze sen (Niemen z Niebiesko-Czarnymi), Światowe życie (Wojciech Młynarski), Ballada o mumiach (Tadeusz Chyła). W roku 1965 w Polsce wystąpili m.in.: The Animals, Cliff Richard i The Shadows, The Original London Beats, Golden Gate Quartet, Judy Collins, Jacoues Brel. Kjffelo ^kj^zfev|c#a: tego.^f ^uśmiechnięta. ijdzi\ Co?] jdnak to: [ho ho ho!] I że ty się i Czy nie śmieszne to? Tak, śmieszne to! Ale ty się boisz myszy, [ho ho ho!] Tak, jak mało kto! Jak mało kto! Ty się bardzo boisz myszy; Nie wie o tym nikt. Tak, nie wie nikt! 0 tym, że się boisz myszy^ffaąho ho!] Choć to taki wstyd! Ach, jaki wstyd! Nie powinno to nikogo dziwić, ^^ [A nie, nie, nie.] Każdy przecież ma swoją słabą stronę. [Uhm, ty też.] ^^ 1 choć ta zabawną jest -kq?] nak przeraża mysz! [CflBgo?] No, bo tywhoisz myszy, [ho ho ho!] Czy nie śni lUflk śmieszne to! Ale ty się Tak jak )OISZ i wie nikt! 10 ho!] i taki ws | że się be Itaki wstyd! Ach, jakrS wierzył, że nowemu zespołowi uda się przetrwać bez pomocy, bez mocnego opiekuna. Więc zaprosiłem Franka na pierwsze zebranie i zaproponowałem mu kierownictwo artystyczne Czerwonych Gitar. Po trzech tygodniach Franek nas opuścił. Nie wierzył w ten zespół, próbował mi go wybić z głowy, namawiał mnie, bym wrócił do Niebiesko-Czarnych". Franciszek Walicki: „Na tym pierwszym zebraniu najpierw wymyśliliśmy nazwę. Była kontrpropozycja: Maskotki, ale w głosowaniu przyjęto nazwę Czerwone Gitary. Ustalono, że ja mam być kierownikiem artystycznym zespołu, a to, że już kierowałem Niebiesko-Czarnymi, wcale mi nie przeszkadzało. Niebiesko-Czarni byli tak dobrze zorganizowani, że potrzebowali tylko road menedżera. Myślę, że mieli do mnie o to trochę pretensji. Ale ja mówiłem, że razem z Czerwonymi Gitarami będziemy robili wspólne koncerty - w pierwszej części Czerwone Gitary, a w drugiej Niebiesko-Czarni. W pewnym momencie doszedłem do wniosku, że Czerwone Gitary dadzą sobie radę beze mnie, że tam wystarczy Jurek Kossela, który miał wtedy wielki autorytet. Cieszyłem się też, że dobrali sobie Seweryna. Już po kilku pierwszych piosenkach słychać było, że jest to bardzo utalentowany kompozytor. Porównywałem go z Cześkiem i czasami dochodziłem do wniosku, że jako kompozytor on jest od Wydrzyckiego jeszcze lepszy". Czerwone Gitary dawały Walickiemu do zrozumienia, że interesuje ich inna muzyka niż ta, jaką grają Niebiesko-Czarni. To była grupa lubiących się nawzajem przyjaciół, taka grupa nieformalna, która chce grać muzykę łagodną, dość daleką od rocka i rock and roiła. Ostry rock and roli ich nie interesował. Ponadto chcieli grać i śpiewać wyłącznie polskie piosenki, choć na koncertach Benek Dornowski doskonale wykonywał zagraniczne przeboje. Walickiego trochę też śmieszyły te wszystkie regulaminy, kary, fundusze, ta cała biurokracja stworzona przez Kosselę. Nie zaproponowano mu pisania tekstów dla Czerwonych Gitar. „Z jednej strony - mówi Walicki - bardzo chciałem pisać dla nich słowa do piosenek, ale szybko dotarli do nich zawodowi tekściarze. To były lepsze teksty niż moje. Ale cały czas drażniły mnie niektóre ich teksty, bardzo infantylne, na przykład Myszy. Ten kierunek, takiego infantylizmu, wcale mi się nie podobał. Choć młodzież te teksty rozumiała doskonale. I ta fabryka przebojów młodzieżowych potem doskonale się rozwijała. Zauważyłem też, jak wspaniale w tym zespole rozwinął się talent Klenczona. To już nie był ten nieśmiały, zakompleksiony chłopiec z Niebiesko-Czarnych". Bo ty się boisz myszy Kossela napisał specjalnie dla Ady Rusowicz, która po rozpadzie Błękitnych Pończoch (zespół wokalny towarzyszący w Niebiesko-Czarnych Niemenowi) nie miała jeszcze własnego repertuaru. Ale Walickiemu, kierownikowi Niebiesko-Czarnych, utwór ten nie bardzo się podobał, bowiem skomponowany był pierwotnie w stylu bossa novy, a Niebiesko-Czarni wykonywali wówczas głównie twisty. Kossela napisał więc nowy tekst, i tak powstał pierwszy przebój Czerwonych Gitar. Do pierwszego oficjalnego koncertu Czerwonych Gitar doszło 15 stycznia 1965 w Elblągu, a do tego czasu, prawie przez dwa tygodnie, odbywały się próby, głównie w mieszkaniu Kosseli. „Na dziesiątą rano przychodził Benek i przez dwie godziny ćwiczyliśmy wokale i jego partie gitarowe. Koło dwunastej zjawiał się Klenczon i ćwiczyliśmy w trójkę". Gdy już wszystko było gotowe, pierwszy koncert w Elblągu odbył się bez plakatu, bo drukarnia nie zdążyła go wydrukować. Publiczność nie bardzo wiedziała, kto występuje. I dopiero 19 stycznia w sopockim Grand Hotelu pojawił się plakat głoszący, że koncertują Czerwone Gitary, „dawniej Pięciolinie". Na tym plakacie znalazły się też słowa: „Gramy i śpiewamy najgłośniej w Polsce". Dotychczas byłem przekonany, 48 ROZDZIAŁ 2 PIĘCIU NAS JEST że autorzy tego hasła to właśnie Czerwone Gitary. Ale oto zimą 2005, gdy przystąpiłem do zbierania materiałów do książki, zadzwonił do mnie Jan Tomaszewski, szef Big Bandu, popularnego na Wybrzeżu w latach sześćdziesiątych. I on mnie poinformował, że rzeczone hasło wymyślone zostało przez Bogusława Wyrobka, a wykorzystywane było już przez zespół Rhythm And Blues. Jedynym Paragrafów w tym piśmie jest oczywiście znacznie więcej; dotyczą na przykład wypłat przy opuszczaniu zespołu lub jego ewentualnym rozwiązaniu, a także sposobu prowadzenia księgowości, „zakupu, czyli nabycia", sprzedaży części sprzętu, zasad „wybrakowania" sprzętu i zasad podejmowania decyzji. Można przytoczyć jeszcze regulamin podejmowania decyzji (dolna ramka). 1. Podejmowanie wszystkich ważniejszych decyzji należy do zebrania ogólnego członków fgx i zwoływane jest przez skarbnika lub na wniosek całego fgx. 2. W uchwalaniu wszystkich decyzji obowiązuje zasada większości głosów. 3. Skarbnikowi przy głosowaniu przynależą dwa punkty, pozostałym członkom po jednym punkcie. 4. Zebranie ogólne fgx może zmienić wszystkie paragrafy «Zasad fgx», uzupełnić oraz wprowadzić nowe paragrafy, nie może jednak zmieniać paragrafu trzeciego, dotyczącego zasad podziału (podział własności grupy przy rozwiązywaniu zespołu bądź odejściu jakiegoś członka). 5. Każde zebranie fgx musi mieć swoje odbicie w postaci protokołu zebrania. dowodem w tej sprawie jest telefon od Tomaszewskiego - skłonny jestem mu wierzyć. Czerwone Gitary to - jak mówiono później - zespół samofinansujący się. Zasady finansowania opracowane zostały przez Jerzego Kosselę podczas jego pobytu w wojsku. Dziś bardziej przypomina to typową biurokrację niż statut zespołu rockandrollo-wego. Wtedy, w połowie lat sześćdziesiątych, wywoływało jeszcze większe zdziwienie. Kilka zasad finansowania zespołu Czerwone Gitary według pisma z 20 lutego 1965 znajduje się w górnej ramce. Zasady te przypominają regulamin lub statut typowej spółdzielni mieszkaniowej - o to też pewnie chodziło Kosseli, miał przecież na względzie dobro każdego z muzyków i zespołu jako całości. Zasady... należało podpisać własnoręcznie, w obecności świadków. Mam przed oczami maszynopis tego pisma i podpisy. Okazało się, że z grona dziewięciu osób, które uczestniczyły w zebraniu 3 stycznia 1965, podpisało się siedem. Brak podpisów Franciszka Walickiego, który - jak Celem funduszu grupy (fgx) jest ułatwienie realizacji zadań i celów grupowych. Pieniądze stanowiące fgx przeznaczone są na: 1. Zakupienie sprzętu muzycznego i elektroakustycznego. 2. Zakupienie strojów estradowych i reprezentacyjnych. 3. Reklamę. 4. Inne wydatki związane z istnieniem i działalnością grupy. Podstawą fgx są pieniądze uzyskane z następujących źródeł: 1. Obowiązkowego wkładu każdego członka, który wynosi 10% od ogólnego zarobku brutto w skali miesięcznej. 2. Dobrowolnego wkładu wszystkich członków. 3. Pieniędzy uzyskanych z nieprzestrzegania regulaminu wewnętrznego grupy. 4. Innych źródeł. Zasada wpłacania 10% od zarobku miesięcznego brutto jest jednocześnie podstawowym warunkiem przynależności do fgx. Miesięczne niewywiązywanie się z zasady fgx może być powodem wydalenia członka z fgx. Wpisowe do fgx wynosi 1000 zł i zostało ono ustalone przez członków grupy 10 I 65 r. Od tego też czasu stanowi ono warunek przyjęcia do grupy. Każdy z członków grupy posiada tzw. książeczkę wpłat osobistych, w której notuje każdorazową wpłatę. 4< wiemy - niebawem rozstał się z Czerwonymi Gitarami, oraz Seweryna Krajewskiego. „Ja w ogóle sobie nie zdawałem sprawy z tego, że to jest takie ważne - mówi Seweryn Krajewski - ale kary za spóźnienia płaciłem, nie mając umowy. Czułem się członkiem grupy, to było dla mnie oczywiste. Byłem członkiem zespołu takiego, jaki on wtedy był: zespół instrumentalno-wokalny z solistą. Taka była koncepcja i ja nie wiedziałem, że docelowo to ma być zespół bez solisty. To samo było w Pięcioliniach w roku 1964 - też byłem solistą. I to granie i śpiewanie w Czerwonych Gitarach to było moje życie, wszystko inne przestało się liczyć. Nie brałem udziału w zebraniach, bo reszta muzyków powiedziała, że jestem za młody. I nie miałem prawa głosu. Wszystkie rozmowy organizacyjne odbywały się poza mną. A Kossela często robił zebrania - gdyby mnie wezwali, natychmiast na nich bym się pojawił. Jak nie było grania, to siedziałem w domu i uczyłem się. Tęskniłem za każdym weekendem, żeby grać, śpiewać albo być na próbach. Na razie występowaliśmy w okolicach Trójmiasta. Ale ponieważ coraz częściej mówiono w całym kraju, że jest taki dobry zespół Czerwone Gitary - trzeba było ruszyć w Polskę. Więc zespół pojechał gdzieś, a mnie zostawili w domu, bo nie miałem umowy. Nie mogłem też z nimi jechać, bo nie chciałem rzucić nauki przed zakończeniem roku szkolnego. Tęskniłem za nimi, za graniem, ale rozumiałem, że tak musi być, że muszę się uczyć. Potem rok szkolny się skończył, przyszło lato, a od nich nie miałem żadnych wiadomości, była cisza. I w pewnym momencie przyszli do mnie dwaj panowie z Czerwono-- Czarnych: Kosiński, kierownik, i jego pomocnik Nikandrow. Czerwone Gitary to właśnie my, 1966. 50 ROZDZIAŁ 2 PIĘCIU NAS JEST Czerwone Gitary - baw się razem z nami. 1966. tet MU Ł_¦ Jurcio w akcji. Dowiedzieli się, że jestem dobry, i zaproponowali mi pracę w Czerwono--Czarnych. Ja myślałem sobie tak: w Czerwonych Gitarach już nie będę grał, chyba ze mnie zrezygnowali, ale muzyka tak mnie już wciągnęła, że chciałem grać choć z Czerwono-Czarnymi. Tam były wielkie sławy: Kasia Sobczyk, Karin Stanek, wspaniały muzyk Józef Krzeczek, bardzo sympatyczny i dowcipny Tony Keczer. Ten zespół wtedy jeszcze całkiem nieźle brzmiał. Spakowałem się i pojechałem z Czerwono-Czarnymi. Podobało mi się - grałem, akompaniując innym na gitarze, miałem swoje solowe piosenki. Nigdy wcześniej nie byłem na trasie. Pograłem z nimi - nadszedł wrzesień i w końcu przez tych Czerwono-Czarnych nie wróciłem do szkoły. Byłem z nimi w NRD, nagrałem swoją piosenkę Nad morzem". A o Sewerynie Krajewskim tak mówi Jerzy Skrzypczyk: „Krajewskiemu zaproponowaliśmy współpracę, gościnny kącik w programie Czerwonych Gitar, ale z możliwością, że zostanie członkiem zespołu, jeśli podpisze zobowiązanie, które wszyscy mieli podpisać. Najpierw wyraził zgodę, więc traktowaliśmy go jak członka zespołu, zapraszaliśmy go na zebrania, miał prawo głosu. Ale 15 lutego 1965, gdy zobowiązanie było już gotowe do podpisania i gdy wszyscy już je podpisali, on nie podpisał. Najprawdopodobniej chodziło o pieniądze - nie chciał płacić tych 10%. W związku z tym nie został członkiem zespołu. Jeździł z nami na koncerty wtedy, gdy organizator płacił stawki, a gdy była pula do podziału - wtedy go nie braliśmy na koncerty. Na przykład grał w Non Stopie, gdzie były stawki, ale na balach maturalnych i na studniówkach już nie. W połowie sierpnia 1965 występował z nami, potem już nie. Wrócił do nas na sylwestra, gdy z zespołu odszedł Zomerski. Doskonale znaliśmy wartość Seweryna, jego talent, jego muzykalność, i dlatego mógł do nas wrócić. To były jego mocne strony. I wrócił, już nie na jedno «okienko», lecz jako pełnoprawny członek zespołu". Jerzy Skrzypczyk doskonale pamięta, że słynne zebranie założycielskie z 3 stycznia 1965 odbyło się w sali kawiarni Crystal we Wrzeszczu, między godziną 11 a 14.30. Instytucją patronacką nowego zespołu była Stocznia Gdańska, a patronat polegał na tym, że stocznia wynajmowała zespołowi ośrodek wypoczynkowy po sezonie, gdzie można było mieszkać, robić próby i korzystać ze stołówki. Jak widać, różne są spojrzenia na udział Seweryna Krajewskiego w pierwszym składzie Czerwonych Gitar. Gdzie leży prawda? Kto ma rację? Jak było w rzeczywistości - nie rozstrzygam. Wolałem oddać głos bohaterom tych pionierskich dni i miesięcy zespołu. W każdym razie wiele lat później, w roku 1998, gdy sąd miał rozstrzygnąć spór między dawnymi przyjaciółmi (piszę o tym w rozdziale 5), na sali sądowej powrócono do tych dni, sięgnięto do ówczesnych umów i dokumentów. Ten wczesny okres wspomina Henryk Zomerski, który w Czerwonych Gitarach przebywał tylko do końca 1965 roku: „Nie było wtedy solistycznego śpiewania, prawie wszystko mieliśmy opracowane na głosy. Nie było lidera, był zespół instrumentalno--wokalny Najlepszy wokalnie był Benek i miał kilka swoich solowych partii, miał przecież spore doświadczenia z Niebiesko-Czarnymi. Krzysiek nieco mniejsze, krótsze, ale też już wokalnie czuł się pewnie. A my z Jurkiem tworzyliśmy chórki i brzmiało to wszystko doskonale. Od Niebiesko- - Czarnych różniliśmy się tym, że oni grali rocka czy rock and rolla, a my pop, proste piosenki. Krzysiek grał nieco agresywniej, ale wtedy też wolał piosenki niż rocka. Kossela pisał elaboraty, referaty - dziś to się wydaje nieco śmieszne, ale wtedy było potrzebne. To nie interesowało wszystkich członków zespołu, w te rozmyślania, analizy głównie był zaangażowany Kossela, także ja. Krzysiek miał to w nosie, Seweryn w ogóle się na to nie zgadzał, a Benka też to niewiele obchodziło. Członkiem Czerwonych Gitar byłem do 31 grudnia 1965, w samego sylwestra już z nimi nie zagrałem, bo WSW obstawiło Dom Chłopa, a w pokojach u chłopaków była rewizja, czy gdzieś się nie chowam. Musiałem uciekać z Warszawy. Nie pojechałem na pierwszy obóz wojskowy, który był po pierwszym roku studiów, zagrałem w Non Stopie, bo żal mi było odchodzić z zespołu. Musiałem więc odbyć zasadniczą służbę wojskową. Już wiosną 1965 zaczęły do mnie przychodzić listy, wezwania. Uchylałem się, nosiłem perukę, zmieniłem nazwisko na Janusz Horski. Najgorsze było to, że mieliśmy wiele koncertów w jednostkach wojskowych, a tam mnie cały czas poszukiwali. Wjeżdżaliśmy do takiej jednostki autobusem, a ja nie byłem pewny, czy w ogóle z niej wyjadę. Na scenie się ukrywałem, chowałem za bębnami Skrzypczyka, grałem i śpiewałem na leżąco. W końcu sam się zgłosiłem. W Gdańsku menedżer Czerwono-Czarnych, Kosiński, powiedział mi, że jestem w beznadziejnej sytuacji, że muszę się poddać dobrowolnie. Na WSW zatrzymali mnie na cztery godziny, a potem za dezercję miałem sprawę sądową z wolnej stopy. To trwało kilka miesięcy, więc mogłem grać. Do Czerwonych Gitar nie miałem powrotu, bo grał tam już Seweryn, i zacząłem grać w Czerwono--Czarnych. Wyjechałem w marcu 1966 do USA. Po pół roku wróciłem, był sąd, ale na szczęście mnie nie ukarali - pewnie zdziwili się, że mając na karku wyrok i karę, powróciłem do Polski. A groziły mi dwa lata. W końcu na kolegium zapłaciłem karę - kilkaset złotych. Cały czas, w tym pierwszym okresie pracy w Czerwono-Czarnych, strasznie żal mi było Czerwonych Gitar. Nie mogłem sobie miejsca znaleźć, z nowymi kolegami nie byłem tak zżyty, jak z przyjaciółmi, z którymi razem się wychowywałem. Obserwowałem wciąż Czerwone Gitary, jak cudownie się rozwijali, jakie przeboje nagrywali niemal non stop. A tu człowiek siedział w Czerwono-Czarnych i musiał akompaniować całemu gronu solistów. To był dla mnie szok i przez wiele lat bardzo mi było ciężko. Dziś nikogo za to rozstanie nie winię, tylko siebie...". Do Czerwonych Gitar Henryk Zomerski powróci w roku 1998, po ponad 30 latach! Prócz „Funduszu" był jeszcze statut - więc znów kłania się administracja i biurokracja. 52 ROZDZIAŁ 2 PIĘCIU NAS JEST Oto niektóre cele, zadania i założenia zespołu Czerwone Gitary: Dalsze kontynuowanie dotychczasowej działalności przez: a) pogłębianie wypracowanego już, charakterystycznego stylu, polegającego na niekopiowaniu podobnych zespołów zagranicznych, lecz oparciu na polskich (słowiańskich) elementach muzycznych, b) dalsza praca nad wniesieniem swego wkładu w rozwój polskiej piosenki młodzieżowej, c) propagowanie - poprzez dobre wykonania - wśród młodzieży polskiej muzyki młodzieżowej oraz oddziaływanie w podobny sposób na amatorskie ruchy muzyczne, d) kształtowanie - poprzez środki masowego oddziaływania - gustów młodzieży, właściwego odbioru przez nią muzyki, kulturalnego zachowywania się na koncertach itp. Od początku zespół przyjął „demokratyczną" strukturę wewnątrzorganizacyjną - najwyższą władzą ustawodawczą był tak zwany ZOC, czyli Zebranie Ogólne Członków, oraz wspólną własność środków produkcji artystycznej (zachowujemy terminologię oryginalną, zgodną z materiałami dostarczonymi przez Kosselę). Były też kary pieniężne za różnego rodzaju wykroczenia, na przykład za występowanie w niepełnym stroju estradowym. Brak krawata na imprezie mniej ważnej - 25 zł, brak koszuli - 10 zł, buty (jasne lub brązowe zamiast czarnych) - 100 zł, nieodpowiednie spodnie - 150 zł, brak garnituru -300 zł. Pod pojęciem imprezy mniej ważnej należy rozumieć występy w takich miejscowościach jak: Ryn, Lubartów, Radzymin, Olsztynek (ciekawe, jak czuliby się mieszkańcy tych miast). Na imprezie pokazowej stawki są już znacznie wyższe. Pod pojęciem takiej imprezy rozumiano występy w Olsztynie, Lublinie, Sali Kongresowej etc. oraz pokazy specjalne. W wypadku przybycia członka zespołu na występ w stanie nietrzeźwym płacił on karę w wysokości: 1. w wypadku imprezy mniej ważnej - 300 zł, 2. imprezy ważnej - 600 zł, 3. imprezy pokazowej - 1000 zł. Same stawki nie były zbyt wysokie. Oto na przykład fragment umowy - dotyczący finansów - z 22 czerwca 1965 z Non Stopu (Czerwone Gitary grały tam codziennie między 26 czerwca a 31 sierpnia 1965 od godziny 18 do 21, a w soboty, niedziele i święta od 17.30 do 21.30): Jerzy Kossela (wykonawca, muzyk ze stawką solistyczną) - 250 zł + 30 zł dodatku za kierownictwo muzyczno-artystyczne zespołu, Krzysztof Klenczon (muzyk ze stawką solistyczną) - 250 zł, Leszek Pisarek - kierownik techniczny, za wypożyczenie i konserwację gitarowej aparatury elektroakustycznej - 150 zł + 100 zł za obsługę ww. aparatury. Pozostali wykonawcy, w liczbie czterech, mieli otrzymywać po 200 zł od wieczorku, jeżeli wykażą się posiadaniem karty weryfikacyjnej. W razie nieposiadania takiej karty stawka dzienna dla poszczególnego wykonawcy wynosiła 175 zł. Do obowiązków zleceniodawcy należało między innymi wyposażenie zespołu - w terminie nieprzekraczającym 10 dni od rozpoczęcia działalności Non Stopu - w stroje estradowe, których wartość nie przekroczy 3000 zł. Porównajmy te - niewysokie przecież - stawki z honorariami niektórych współczesnych wykonawców. Różnice są gigantyczne. A do tego dziś nikt nie płaci kar za brak... krawata czy... ha! ha! alkohol przed, w trakcie czy po koncercie. Chyba nie zanudzimy czytelników, publikując wysokość niektórych kar za spóźnienie na próbę, na koncert czy do autokaru. Spóźnienie na próbę: do 10 minut - 10 zł, 30-60 minut - 30-60 zł; nieobecność na próbie - 100 zł. Spóźnienie na imprezy: 5 minut - napomnienie; 25-30 minut - 60 zł; powyżej 40 minut - cała stawka za imprezę. Spóźnienie do autokaru: 5-10 minut - 20 zł; 20-30 minut-100 zł. Przy spóźnieniu powyżej 30 minut - delikwent dojeżdża na miejsce imprezy na własny koszt. I jeszcze zebrania: każdy członek zespołu zobowiązany jest do przybycia na zebranie 5 minut przed jego rozpoczęciem. Niespełnienie tego warunku równa się napomnieniu. Spóźnienie się do 30 minut - po 1 zł za każdą minutę, nieobecność na zebraniu - 100 zł. Składki płacone były do odejścia Kosseli, ale i tak przeciw karom i składkom (10%) od zarobków buntował się Klenczon. No cóż, zarobki wcale nie były takie wysokie, a koncertów, z początku, w roku 1965, nie dawano zbyt wiele. Cechą charakterystyczną Czerwonych Gitar było między innymi to, że koncertu nie prowadził żaden konferansjer ani „zapowiadacz", jak to się działo w czasie występów innych wykonawców. Nikt nic nie mówił na temat historii zespołu, jego sukcesów, osiągnięć, wyjazdów zagranicznych. Muzycy sami wypełniali - grając, śpiewając i rozmawiając - całą imprezę. Była ona czymś w rodzaju rozbudowanego spektaklu, z różnymi scenkami, monologami, dialogami pomiędzy członkami zespołu a publicznością. To bardzo ożywiało koncert. Oto, dla przykładu, układ - wraz z konferansjerką - jednego z koncertów Czerwonych Gitar z pierwszej połowy lat sześćdziesiątych: „Dzień dobry, dobry wieczór, koleżanki i koledzy! Panie i Panowie! Znajomi i nieznajomi, sympatycy i... niesympatycy. Zespół Czerwone Gitary w składzie... wita wszystkich obecnych na sali. I zaprasza do wspólnej zabawy. Baw się razem z nami. Gdy jesteś zły, aż brak ci tchu, to weź się w garść i licz do stu... Raz, dwa, trzy - jeden, dwa, trzy... licz do stu. Ponieważ każdy z nas umie liczyć do stu, a sztuki tej nauczył się w szkole, proponujemy wysłuchanie piosenki Krzysztofa do słów Jacka Grania Szkolne wspomnienia. Szkolne wspomnienia + Figlarny diablik + AndIloveher + Dńewczyna z moich snów + Kiedy jestem sam + Czekam na twój list. No, dobrze, a co teraz zagramy? - Byle co... Byle co, szereg innych piosenek i utworów instrumentalnych, między innymi Drzazgi w piętach, Taka jak ty, Motywy, No bo ty się boisz myszy, To nie dla mnie taka dziewczyna, Kto się czubi, ten się lubi. Na pewno nie wszyscy orientują się, że nasz zespół występował w letnim sopockim Non Stopie, gdzie oprócz ciastek można było skonsumować wspaniały bigos. Po jego zjedzeniu Jerzy Kossela napisał piosenkę o bardzo apetycznym tytule Non-stopowy bigos, na który wszystkich zapraszamy w przyszłym roku. Non-stopowy bigos + Kto lepszy + W czasie burzy + Randka z deszczem + Longplay + Wesołe pająki + Mówisz, że kochasz mnie jak nikt + Hosa-dyna + Niuniek. Ach, jaki wstyd. - Co się tak wstydzisz, Benek? - Kiedy wstydzę się jej to powiedzieć. - W takim razie lepiej nic nie mówi i zaśpiewaj. Powiedzcie jej. Tak się Benek rozgadałeś, że nie dajesz innym dojść do głosu. Niuniek (Klenczon) chciał coś powiedzieć. Chciałem powiedzieć, że palenie na sali jest zabronione (śmiech). No, co się, niedźwiedzie, śmiejecie? Sam jesteś niedźwiedź. ROZDZIAŁ 2 PIĘCIU NAS JEST Właśnie, że nie niedźwiedź, tylko mały miś. Mały miś itd., itp.". Nie były to szczyty dowcipu ani zbyt porywająca konferansjerka, ale młodzieżowej publiczności to wystarczało. Zespół przyjmowano entuzjastycznie, chociaż czasem z odrobiną rezerwy. Oto fragmenty kilku recenzji z roku 1965: „Przed hotelem, gdzie nocowali członkowie zespołu, tłum warszawskich nastolatków zorganizował manifestację powitalną z transparentami. Czerwone Gitary to zespół, który głosi, że śpiewa i gra najgłośniej w całej Polsce. Pod tym względem nie zawiedli chyba nikogo. Pięciu sympatycznych młodzieńców przez cztery godziny szarpało gitarami i wykrzykiwało piosenki z animuszem godnym lepszej sprawy" („Express Wieczorny" 1965). „Jeśli o randze artystycznej zespołu decyduje ilość zainstalowanych na sali głośników, to Czerwone Gitary biją na głowę wszystkie znane mi krajowe zespoły. A szkoda, bo wiele ich utworów naprawdę ciekawych znamy z nagrań radiowych. Niestety, na scenie nic nie było słychać. Wyciszenie Czerwonych Gitar i 1500 gardeł na sali - to przerasta możliwości przeciętnego śmiertelnika. Przy okazji o widowni. Tym razem obyło się bez wybijania szyb, zbiorowego łamania foteli, awantur. A sądząc po początkach, kierownik imprezy wiele ryzykował, zgadzając się na prowadzenie programu non stop. Swoją drogą zadziwiający jest fakt, jak pięciu młodych muzyków potrafiło w ciągu kilku pierwszych minut wprowadzić w stan zbiorowej ekstazy bez mała całą potężną widownię" (kieleckie „Słowo Ludu" 1965). „Na dobrą sprawę rozróżniłem melodię i rytm tylko trzech pierwszych utworów. Zespół naprawdę jest najgłośniejszy w całej Polsce. Czy to zresztą jego zasługa? Raczej nastawionej na cały regulator aparatury wzmacniającej. Żadna sztuka! Następnych utworów wcale nie było słychać. Nic nie było w stanie przedrzeć się przez ryk, kwik, gwizd, tupanie młodzieżowej publiczności. «Co teraz grają?» - spytałem nastolatkę, która tylko dlatego nie wrzeszczała, że odebrało jej na chwilę głos. (...) «Co teraz grają?» - spytałem siedzącego obok młodzieńca. Wlazł był właśnie pod fotel, skąd wyciągnął podrzuconą przed chwilą czapkę. «Co teraz grają?» - spytałem młodzieńca, który siedział przede mną. "Odczep się» - warknął. Ale zaraz zmitygował go uprzejmie sąsiad: «Powiedz staremu, jak pyta». Potem były jeszcze utwory z repertuaru Beatlesów. Wstałem, wypchnięto mnie z sali. Byłem głuchy. Podobno w kilku punktach miasta interweniowała milicja. Byłem na koncercie muzycznych analfabetów!" (z artykułu Władysława Lipińskiego, „Głos Olsztyński" 1965). To właśnie licz do stu, piosenka pełna werwy, temperamentu i wewnętrznego napięcia, wyśpiewywana, a właściwie wykrzykiwana, oparta na mocnym, rockandrollowym akordzie - wzbudzała największe emocje, podnosiła adrenalinę, kazała skakać, krzyczeć, czasem nawet demolować ławki. Piosenka powstała jeszcze w latach, gdy Klenczon był w Niebiesko-Czarnych, i stąd współautorstwo śpiewającego tam Wojciecha Kordy. Muzyka zespołu nigdy nie wywoływała agresji. Podniecała, owszem, ekscytowała - i to bardzo, natomiast od czystej agresji, tego zła, które ona niesie, piosenki zespołu były dalekie. Czasem na sali, gdzie grali, biły się między sobą różne młodzieżowe grupy, na przykład mieszkańcy Gdańska z mieszkańcami Gdyni, ale bójek na śmierć i życie nie było. Piosenki Czerwonych Gitar wywoływały raczej reakcje pozytywne, spontaniczne, żywiołowe, nigdy nie wzniecały pożaru. Czasem po koncercie, na którym publiczność zapełniała jedną czwartą sali, występ innego zespołu doprowadzał ludzi do szaleństwa, a po koncercie dla pełnej sali, dla 3-4 tysięcy osób, przy Czerwonych Gitarach bawiono się spokojnie, choć nudno nie było nigdy, a głośno - zawsze. Czasem za głośno. Po koncercie znajdowano często różne części damskiej garderoby, łącznie z tymi najbardziej intymnymi. Pod tym względem Gitary przypominały nieco zespół The Beatles, a właściwie reakcję publiczności na koncertach Beatlesów, w przeciwieństwie na przykład do reakcji na występy The Rolling Stones. Stonesi wywoływali agresję, demolowano wszystko, co było pod ręką: krzesła, dekoracje, samochody, wybijano sklepowe witryny. A na koncertach Beatlesów głównie wrzeszczano, dziewczęcy pisk i wrzask zagłuszał muzykę - tak jak na płytach The Beatles live at the Hollywood Bowl czy też The Beatles livel at the Star Club in Hamburg, Germany: 1962. Raz, tylko jeden raz, koncert z udziałem Czerwonych Gitar wywołał zamieszki, doprowadził do awantur. Ale to nie Czerwone Gitary, lecz 56 ROZDZIAŁ 2 PIĘCIU NAS JEST Polscy Beatlesi. GDAŃSKI ZESPÓŁ WOKALNO-INSTRUMENTALNY CZERWONE EITlir gramy I Śpiewamy nafete&tet w Potsce MNMl BsmwnnaN mmiiisii icizt nsstu muti IWITSMITKZTI Plakat z roku 1965. gościnnie w Polsce występujący zespół London Beats spowodował te ekscesy. Oto notatka na ten temat zamieszczona w „Kurierze Polskim" w styczniu 1966 i podpisana (gt): „Hala Ludowa Polskiej Wełny w Zielonej Górze stała się areną wydarzeń, żywo przypominających sceny z koncertu Beatlesów. Już samo rozplakatowanie występów zespołów bigbeatowych London Beats i Czerwonych Gitar wywołało wśród entuzjastów tego gatunku muzyki duże poruszenie. W dniu koncertu przed Halą Ludową zgromadził się kilkusetosobowy tłum nastolatków, dla których zabrakło biletów. Sytuację pogarszał fakt, że początkowo zapowiadano dwa występy tych zespołów, a następnie jeden z nich został odwołany. Rozhisteryzowany tłum młodzieży, płci obojga, wdarł się do sali, tłucząc okna w drzwiach. W czasie koncertu, w przepełnionej po brzegi sali, panował hałas całkowicie zagłuszający rytmy zespołów bądź co bądź «mocnego uderzenia". Podniecone grupki «słuchaczy» nie ograniczały się do uzewnętrzniania swego zadowolenia za pomocą wrzasków. Zaczęto przewracać fotele, niektórzy ściągali z siebie części garderoby i wywijając nimi, zaczęli tańczyć w przejściach między rzędami. Wezwano milicję. Dopiero interwencja około 30 przedstawicieli władzy ostudziła temperamenty". Bernard Dornowski, który przez dwa pierwsze lata działalności Czerwonych Gitar skrupulatnie prowadził coś w rodzaju „dziennika pokładowego", tak opisuje wspólne koncerty z zespołem The Original London Beats: „23 11966, Wrocław, hotel Monopol. Pierwsza impreza była nieco deprymująca, a to z powodu źle działającej aparatury (Cipas przez swój mikrofon miał głos przypominający Kaczora Donalda), jak również małej tremy. Druga impreza była już nieco lepsza. Graliśmy drugą część programu (chłopcy grali swobodniej, rozgrzani poprzednią imprezą, i z ambicją), a publika żywo reagowała, krzycząc «jeszcze» przez około 10 minut po zakończeniu programu. Podobno były opinie, że wypadliśmy znacznie lepiej niż nasi angielscy przyjaciele. Po pracy zeszliśmy w hotelu na dół do restauracji w towarzystwie Miry Kubasińskiej i Jimmy'ego Smitha, który był z nami bardzo krótko. Tylko zjadł - przepraszam - wypił kolację. Mira chwaliła się tym, że sympatycznego zresztą i miłego Mike'a nauczyła «rzucać mięsem» po polsku. W czasie gdy Mikę rzucał mięsem, reszta naszych muzyków czyniła przygotowania do uroczystości rocznicy pożycia Bibi i Krzysztofa. Było trochę alkoholu, dużo wody sodowej, trochę dobrego wina i wspaniałe lody. Stasiu zamówił u kelnera lód do alkoholu, a ten przyniósł przez pomyłkę lody. Piło się alkohol, paliło lufki i dyskutowało na tematy polityczne. Na przyjęciu były dwie dziewczyny, które występowały w roli nianiek dla Cipasa i Czarka (Skrzypczyka i Krajewskiego). Z tego powodu ja musiałem tę noc spędzić w innym pokoju". Benek nie zauważył na koncercie w Zielonej Górze nic nadzwyczajnego, według niego nie było żadnych ekscesów, awantur, demolowania krzeseł. Koncert ten przeszedł - w kronice zespołu - prawie bez echa. Pierwszy naprawdę ważny koncert Czerwonych Gitar, do którego bardzo starannie się przygotowywali, to Gitariada, która odbyła się 9 grudnia 1965 w warszawskiej Sali Kongresowej. W tej reprezentacyjnej i jedynej na owe czasy przyzwoitej sali koncertowej zebrała się cała czołówka polskiego big-beatu. Była to prawdziwa konfrontacja umiejętności wykonawców starszych (Czerwono-Czarni, Niebiesko-Czarni) i młodszych (Polanie, Tajfuny, Czerwone Gitary). Jeszcze kilka miesięcy wcześniej zespoły te wykonywały repertuar przede wszystkim zagraniczny - w grudniu 1965 prezentowały już niemal wyłącznie piosenki polskie. W składzie Czerwono-Czarnych grał i śpiewał Seweryn Krajewski, opuszczony nieco wcześniej, latem tego roku, przez Czerwone Gitary. Ciekawe, jak się czuł, oglądając sukcesy swych byłych przyjaciół. W udzielonym mi wywiadzie tak wspomina Gitariadę Kossela: „Byliśmy tak potwornie stremowani, że cały set zagraliśmy przynajmniej o kilka minut za szybko. Tak bardzo chcieliśmy już to mieć za sobą. Był to przecież nasz pierwszy tak poważny koncert, w tak doborowym towarzystwie i w tak wspaniałej sali". Jak informował Franciszek Walicki w „Głosie Wybrzeża" z 24 stycznia 1966 roku: „Ciepłe przyjęcie Polan bynajmniej nie speszyło Czerwonych Gitar. Zaczęli oni swój koncert wprawdzie mocno usztywnieni, ale już po kilku piosenkach, wykonywanych z właściwą temu zespołowi ekspresją, wyraźnie rozluźnili się i kontynuowali swój występ serią popularnych piosenek, z których No bo ty się boisz myszy, Licz do stu i Taka jak ty podobały się chyba najbardziej. Bardzo dobrze wypadli Czerwono-Czarni (...). Wzmocnienie zespołu o talent, głos i gitarę Seweryna Krajewskiego to chyba najważniejsze wydarzenie 58 ROZDZIAŁ 2 PIĘCIU NAS JEST Grajq i śpiewajq Czerwone Gitary, 1966. w życiu tego zespołu, nadal wiernego swojej tradycyjnej nazwie i czerwono-czarnym barwom". A Roman Waschko w „Sztandarze Młodych" z 24 grudnia 1965 pisał: „Zdecydowanie wyróżniły się Czerwone Gitary swą stylową, swingującą grą". Dodajmy, że w Gitariadzie uczestniczył też zespół The Original London Beats, który, zdaniem Franciszka Walickiego, „był wyraźnym nieporozumieniem i na tle polskich drużyn mocnego uderzenia wypadł żenująco słabo". W sylwestra 1965 roku Czerwone Gitary grały w Warszawie na SGPiS-ie. Sięgnijmy do wspomnień Benka Dornowskiego: „Bal rozpoczął się o godzinie 21. Seweryn Krajewski zagrał z nami po raz pierwszy, i to bez żadnego przygotowania, ponieważ Henryk nie mógł z nami grać ze względu na sprawy wojskowe. Pomimo to zespół wypadł dość dobrze. O godzinie 24, żegnając Stary Rok, wypiliśmy trochę gorzałki za powodzenie i wtedy nastąpił dalszy «rozwój» zespołu. Po pracy uzupełniliśmy braki, ponieważ przez cały czas grania byliśmy trzeźwi, aż przykro było patrzeć. Tylko Bibi spiła się przedwcześnie". Zamianę Zomerskiego na Krajewskiego, w liście z 25 lutego 1966, skierowanym do autora tekstów Tadeusza Krystyna, tak komentuje Jerzy Kossela: „Podczas ostatniego naszego spotkania w Warszawie zmieniłem w końcu strukturę zespołu z demokratycznej na autokratyczną. Sporo kłopotu sprawił nam Henryk Zomerski, który, mimo że już nie jest w zespole (sprawy wojskowe), od początku roku jeszcze nam szkodzi w sposób nieuczciwy i nieetyczny. Niekiedy trudno nam się pogodzić z tym, że ktoś, dla kogo tak dużo się zrobiło, potrafi tak się odwzajemnić. Na miejscu Zomerskiego jest obecnie Seweryn Krajewski, do lipca ub. roku solista zespołu. Bardzo zdolny chłopiec, komponuje, pisze teksty i jest po prostu muzykiem z wykształceniem, znającym «rzemiosło muzyczne», czego nie można było powiedzieć o Zomerskim. Zmiana okazała się bardzo korzystna dla zespołu. Krajewski wniósł z sobą kilka swoich nowych piosenek, których nam już brakowało ze względu na brak nowych tekstów. Wybraliśmy dwie jego nowe piosenki. Krajewski jest dużo lepszym kompozytorem aniżeli tekściarzem i nie wszystkie jego teksty nadają się do wykonywania przez zespół, który oficjalnie zdobył palmę pierwszeństwa w Polsce". Co wynika z tego listu? Po pierwsze, zastanawia zmiana systemu demokratycznego na autorytarny. Znaczy to, że Kossela zaczął rządzić w zespole mocną ręką, a powodem tej zmiany była zapewne niesubordynacja. Czyja? Najpewniej Klenczona, z którym - jak się niebawem okaże - Kosseli nie najlepiej się współpracowało. I druga sprawa - powrót do zespołu Krajewskiego, którego talent nareszcie doceniono, wycofano go z własnego „kącika" i nadano miano pełnoprawnego członka kolektywu pod nazwą Czerwonych Gitar. O co jednak chodzi Kosseli, gdy kąśliwie pisze o Zomerskim? Sięgnijmy po inny jego list, adresowany do redaktora Zbigniewa Adrjańskiego, z 4 marca 1966: „Musiał odejść z zespołu gitarzysta basowy Zomerski. Złożyło się na to kilka przyczyn, z których dwie, niezależne od siebie, przyjęliśmy za oficjalne. Pierwsza przyczyna to stałe nienadążanie za poziomem zespołu, tak pod względem instrumentalnym, jak i wokalnym. W zasadzie chłopak przez dwa lata nic nie posunął się do przodu, mało tego - raczej cofał się systematycznie. Druga przyczyna to nieuregulowany stosunek do wojska (to i tak brzmi delikatnie). Były też i inne przyczyny, dla których musiał odejść, nie podajemy ich jednak oficjalnie, aby nie przekreślać mu dalszej działalności. Każdy popełnia błędy i ma prawo do ich naprawienia". Dajmy szansę Zomerskiemu. Oto, co powiedział mi na ten temat w styczniu 2005 roku: „Zupełnie nie wiem, o co chodzi. Podobno byłem nieuczciwy, nieetyczny. Przecież przez dwa lata, przed powstaniem Czerwonych Gitar, służyłem Kosseli pomocą, przygotowywałem nowy zespół w okresie, gdy on był w wojsku. W jakim kontekście byłem nieuczciwy? Jak mogłem zespołowi szkodzić po odejściu z Czerwonych Gitar? Nie utrzymywaliśmy żadnych kontaktów, nic o Czerwonych Gitarach nikomu nie opowiadałem. Kossela pisze, że źle grałem, że się nie rozwijałem. A przecież w miesięczniku «Jazz» uznany zostałem za najlepszego basistę w kraju za rok 1966. W tym samym 1966 roku przyjechał do mnie Kossela do Non Stopu w Międzyzdrojach, gdy grałem w Czerwono--Czarnych, i zaproponował mi wspólną pracę w duecie. Gdybym był taki słaby, to chyba nie proponowałby mi współpracy. Przez dwa tygodnie z nim pracowałem, ćwiczyliśmy nowe utwory. Nic z tego nie wyszło i ja wróciłem do Czerwono--Czamych, a on do Czerwonych Gitar. Na tamte czasy byłem bardzo sprawnym gitarzystą basowym i nie wiem, skąd ta negatywna ocena. Chciałbym też dodać, że gdy odchodziłem z Czerwonych Gitar, to z naszego wspólnego funduszu nie otrzymałem żadnych pieniędzy, nie zwrócono mi też ani grosza z tego, co włożyłem w aparaturę. Do dziś nie upomniałem się nawet o złotówkę". Wspomniane wyżej dwa listy Kosseli pokazałem Henrykowi Zomerskiemu dopiero teraz, w 2005 roku - wcześniej nie wiedział o ich istnieniu. Po ich przeczytaniu był bardzo wzburzony, podłamany. Znam Henryka jeszcze z czasów Niebiesko--Czarnych, przyjaźniłem się z nim wtedy blisko, wielokrotnie bywałem u niego w domu, chodziłem na próby, liczne koncerty, włóczyliśmy się po ówczesnym Sopocie. Wiem, że był i jest człowiekiem uczciwym i rzetelnym. Za jego uczciwość ręczę. Pierwsze profesjonalne nagrania radiowe odbyły się w maju 1965 w studiach przy ulicy Myśliwieckiej, a ich realizatorem był Sławomir Pietrzykowski. Nagrano piosenki do konkretnej muzycznej audycji o nowym wówczas zespole Czerwone Gitary, a nie do archiwum radiowego. Niebawem do tego archiwum trafiły i dziś - gdy słuchamy ich w audycjach Polskiego Radia - musimy zdać sobie sprawę z tego, że zarejestrowane zostały w połowie roku 1965, czyli 40 lat temu. Czasu na nagrania było niewiele - zaledwie kilka godzin: nagrano podkłady do siedmiu piosenek i jeden utwór instrumentalny. Muzyków doskonale przygotował Kossela, zresztą wszyscy debiutanckie doświadczenie mieli już za sobą: uczestniczyli kilka lat wcześniej w nagraniach Niebiesko-Czarnych lub/i Pięciolinii. „Nagrywamy Niedźwiadki - wspomina Kossela - i czujemy, że idzie to fantastycznie, a tu nagle Pietrzykowski oburzony mówi: «Chodźcie, posłuchajcie, tak nie może być». Idziemy do reżyserki i słyszymy, że to jest rewelacyjne, Beatlesi przy nas to pestka. Sławek obstaje przy swoim, że całość jest przesterowana, brzmi niedobrze i że trzeba to powtórzyć". Wtedy rzeczywiście dźwięk musiał być klarownie czysty, niemal jak u Shadowsów, żadne akustyczne „brudy", obce brzemienia nie miały prawa zaistnieć. Ten sam problem miał dwa lata później Czesław Niemen, gdy nagrywał piosenki z Akwarelami i używał swego boostera zniekształcającego dźwięk. Sławomir Pietrzykowski: „Te przesterowania w Niedźwiadkach były a la Rolling Stonesi, a oni przecież chcieli być Beatlesami. Ale mówiąc serio, zdenerwował mnie ten dźwięk i te przypadkowe zniekształcenia, chciałem, żeby to poprawili. Bo to 60 ROZDZIAŁ 2 PIĘCIU NAS JEST Sławomir Pietrzykowski w otoczeniu przyjaciół. było przesterowanie we wzmacniaczach pośrednich. Zresztą na te radiowe nagrania nikt nie przyjeżdżał odpowiednio przygotowany - oni doskonale grali «na żywo», emocjonalnie, na estradzie, ale na nagraniach wymaga się czegoś zupełnie innego, w studiu trzeba grać precyzyjnie, doskonale albo przynajmniej prawie doskonale. To była dla nas wszystkich bardzo ciężka praca. Nagranie czterech podkładów zabierało nam całą piątkową noc. W sobotę odpoczywaliśmy, a potem całą niedzielę nagrywaliśmy partie wokalne, co było jeszcze trudniejsze. Była taka zasada, że nie nagrywamy piosenek śpiewanych po angielsku, bo po co imitować zagraniczne gwiazdy". Kierownikiem Redakcji Muzycznej w Programie III Polskiego Radia był wówczas Mateusz Święcicki, wprawdzie krytyk i muzyk jazzowy ale rozumiał też, że młodzież interesuje się rock and roiłem. I to on spowodował, że Pietrzykowski zaczął nagrywać zespoły bigbeatowe. Pierwsi - w roku 1962 - byli Czerwono-Czarni. Potem Trójka (a od roku 1966 także Studio Rytm) nagrywała niemal wszystkich wykonawców big-beatu. Pietrzykowski rejestrował te piosenki dla potrzeb własnej audycji, później jednak wchodziły one do radiowej taśmoteki. Zespoły nagrywały za darmo, za własne pieniądze przyjeżdżały do Warszawy i własne też pieniądze wydawały w hotelach. Ale była to wówczas jedyna droga, by trafić na radiową antenę. „Po odejściu Kosseli - opowiada Pietrzykowski - Czerwone Gitary jeszcze bardziej udoskonaliły swoją muzykę. Mówię tak, choć z Kosselą przyjaźnię się do dziś. Mimo przyjaźni byłem z nim stale w konflikcie «brzmieniowym»: on ciągle chciał osiągać jakieś nowe brzmienia, jakieś nowe efekty, a wtedy - ze względu na ograniczone możliwości aparatury - nie było to możliwe. Nagrywaliśmy najpierw na magnetofonie jednośladowym, wielośladowy pojawił się dopiero w roku 1966. Nie było też stereofonii, którą w Polsce «odkryto» dopiero w początkach lat siedemdziesiątych. Więc gdy ktoś podczas nagrania się pomylił, trzeba było taśmę zatrzymać i wszystko nagrywać od początku. Nagrania trwały tak długo dlatego, że sprzęt był bardzo mierny. Czerwone Gitary przyjechały kiedyś z wielkimi szafami konstrukcji inżyniera Pisarka. Te wzmacniacze były może dobre na scenę, ale w studiu dawały straszny «brum» i szum. Inne zespoły przyjeżdżały nawet z odbiornikami radiowymi zastosowanymi jako wzmacniacze, na przykład zespół Pięć Linii. Na swoją drugą sesję nagraniową Czerwone Gitary przyjechały już z profesjonalnymi Fenderami, kupionymi od naszych zawodowych muzyków. Początkowo nagrywaliśmy na angielskim magnetofonie EMI, potem na niemieckich tak zwanych kostkach. Najnowszym nabytkiem była konsoleta czterośladowa, do której miał dostęp tylko inżynier Michniewicz. I tenże inżynier pewnego dnia niechcący wlał do tej konsolety, naszej wielkiej chluby i dumy, całą filiżankę kawy z mlekiem. Konsoleta poszła na śmietnik. Mikrofony z kolei były na takich wielkich wysięgnikach - z jednej strony mikrofon, a z drugiej ciężarek dla równowagi. Ciężarek był cały czarny, a mikrofon z jednej strony czarny, a z drugiej biały. Pewnego dnia mówię do Heleny Majdaniec, żeby śpiewała do tej ciemnej strony mikrofonu. A ona podeszła do ciężarka i całą piosenkę zaśpiewała do niego właśnie. Moim pomocnikiem był Zbyszek Niemczycki, dziś bardzo poważny biznesmen. Trafił do radia w roku 1965 z radiowęzła działającego przy klubie studenckim Riwiera. Zbyszek bardzo mi pomagał, wszystko notował, działał na zapleczu, pilnował taśm, opisywał je, odpowiednio numerował, a czasem nawet dawałem mu coś miksować. Jego wynalazkiem jest specjalny pokrowiec z gąbki na mikrofon, dzięki któremu chroniliśmy się przed przesterowaniem". Pietrzykowski był również autorem słynnej audycji radiowej „Nagraj i zaśpiewaj". Polegała ona na tym, że na antenie odtwarzano podkłady pod znane piosenki, a słuchacze nakładali na nie swoje Czerwone Gitary pod ścioną... Co dalej? głosy i gotowe już produkty muzyczne przysyłali do radia. To też był dobry sposób popularyzowania polskich piosenek. Podczas tej pierwszej sesji Czerwonych Gitar nagrano następujące piosenki: Pluszowe niedźwiadki, Bo ty się boisz myszy, Licz do stu, Taka jak ty, Roztańczone niebo, Lubisz, gdy się gniewam i To nie dla mnie taka dziewczyna [If You need me z repertuaru Rolling Stonesów z polskim tekstem) oraz utwór instrumentalny Połamane palki. Pierwsze cztery piosenki znalazły się później na pierwszej „czwórce" zespołu, wydanej w listopadzie 1965 przez Polskie Nagrania. Utwory te trzeba było nagrać ponownie w studiach Polskich Nagrań, bowiem nagrania radiowe nie mogły wówczas trafić na płyty. Realizatorem dźwięku w studiach przy ulicy Długiej był wtedy znany kompozytor Wojciech Piętowski. Aparatura Polskich Nagrań była nieco lepsza niż radiowa, a stawki za nagrania płyt znacznie przewyższały honoraria radiowe, niemal symboliczne, jak wspomina Kossela. Autorem jednego z tekstów tej pierwszej „czwórki" był Tadeusz Krystyn (Kozłowski), który pisaniem słów do piosenek zajmował się wówczas zawodowo. Pytam Skrzypczyka o to, jak w roku 1965 i 1966 traktowali Czerwone Gitary i ich muzykę zawodowi twórcy: „To było takie trochę patrzenie z boku - co się wydarzy... czym to się skończy. Przecież tej muzyce nie wróżono większych sukcesów ani dobrej przyszłości. Sopocki Non Stop był tym miejscem, skąd nasza popularność emanowała na całą Polskę. Tam przyjeżdżali zawodowi muzycy i tekściarze, widzieli, co się dzieje, czuli, że powstaje fajna muzyka, fajne przeboje. Potem wracali do domów i myśleH, jak nam sprzedać swoją twórczość. Nagle stało się tak, że zostaliśmy zasypani propozycjami muzycznymi. To trafiło do ówczesnego dyrektora Polskich Nagrań i on postanowił, że te Czerwone Gitary trzeba nagrać i wydać. Ale i tak mocno się przed tym bronił - kazali nam przysłać partytury naszych piosenek, wysłaliśmy je, coś było niedobrze. Ostatecznie ROZDZIAŁ 2 PIĘCIU NAS JEST nagraliśmy pierwszą dużą płytę w roku 1966, wspólnie z Sewerynem Krajewskim". Nagrywanie pierwszej płyty wymagało sporych umiejętności i jak dziś mówią o tym muzycy, było to wielkie spięcie. Przede wszystkim na nagranie było bardzo mało czasu, trzy dni na całą płytę, bo na wejście do studia czekali już następni wykonawcy. „Pierwsza płyta to była wielka rzecz, ci ludzie nam robili wielką łaskę, że chcieli nas nagrać" (Skrzypczyk). O wyborze utworów wówczas decydowali: Krajewski, Klenczon, Kossela - Skrzypczyk i Dornowski nie mieli właściwie nic do powiedzenia, bo na płycie znalazła się tylko jedna piosenka Dornowskiego Pechowy chłopiec. „Kłopotów muzycznych w zasadzie nie mieliśmy - wspomina Skrzypczyk - jedynie czasem były kłopoty z nie najlepszym sprzętem: naszym lub studyjnym. Pamiętam, że raz wybrałem się na nagrania bez palek do perkusji. Nigdzie ich nie mogłem kupić. Nie było wyjścia i musiałem grać wieszakami do ubrań. Dobre pałki miał tylko Szpaderski, a on miał sklep w Łodzi...". A oto fragment listu Kosseli do Pietrzykowskiego w sprawie pierwszych radiowych nagrań, datowany 31 marca 1965: „Panie Sławku! Od 20 do 28 kwietnia zespół Czerwone Gitary będzie w Warszawie. W tym czasie będziemy grać w klubach młodzieżowych. W związku z tym zwracamy się do Pana z prośbą o umożliwienie nam nagrań dla Programu III PR w tym okresie. Sprzęt mamy już skompletowany (trzy Fendery), nadający się do nagrań, program przygotowany. Chcielibyśmy nagrać 10 utworów wokalnych i 5 instrumentalnych. W wypadku gdyby nasz wyjazd na imprezy do Warszawy nie doszedł do skutku, to jesteśmy w stanie i tak przyjechać wyłącznie na nagrania, pokrywając sami wszystkie koszty. Łączę serdeczne pozdrowienia od chłopców z Czerwonych Gitar, Kierownik muzyczny - Jerzy Kossela". Wybiegając do przodu, do roku 1966, sięgnijmy po notatki Bernarda Dornowskiego, dotyczące innej sesji nagraniowej. „15 III 1966, Dom Chłopa. Udajemy się do Filharmonii Narodowej, żeby nagrać podkłady do pięciu piosenek: Jesienny dzień, Kto lepszy, Dlaczego nie kochasz mnie tak jak dawniej, Lubisz, gdy się gniewam i Histońa jednej znajomości. Jakość techniczna nagrań bardzo słaba, układy gitarowe lepiej brzmią w rzeczywistości niż na taśmie. Kończymy nagrywanie podkładów koło 23. Niuniek proponuje wycofanie podkładów z tego względu, że są «do kitu». 16 III 1966, Dom Chłopa. Po obiedzie koło 16 byliśmy przygotowani do nagrania głosów na podkłady nagrane wczoraj. Musieliśmy jednak długo czekać, bo panowie z ekipy technicznej spóźnili się. Z trudem nagraliśmy Dlaczego..., bo ja nie mogłem śpiewać. Zrobiliśmy więc sobie godzinną przerwę, la wypiłem koktajl - mleko, miód, śmietana, oranwita - który dodał mi nowych sił. Nagrania zakończyliśmy koło 23. Dwa utwory - Historia jednej znajomości i Jesienny dzień - nagrane zostały na zasadzie podwójnego nakładania głosów, co dało potęgę brzmienia. Ale za to sporo na tym straciła sekcja w stosunku do wokalu i brzmi bardzo cieniutko. 17 III 1966, Dom Chłopa. Dzień był veryhard. Wieczorem, po 18, koncert w sali MDK «Szmata», a potem w studiu na Malczewskiego nagrania do audycji telewizyjnej. Okazało się, że nie ma nas na liście gości, i nie chcieli nas wpuścić. Było to trochę nieprzyjemne. Nagrania trwały bardzo długo, do szóstej rano. Nagrywała z nami solistka z Łodzi, Zofia Kamińska. Śpiewała jedną swoją piosenkę i sygnaturkę programu «Po szóstej». Miała z tym ogromne trudności. My nagrywaliśmy trzy piosenki: Za rok matura, Byle co i Jesienny dzień. Miksowała kobieta i, o dziwo, nie gorzej niż «najlepszy» mikser w Polsce, pan Pietrzykowski". Byle co, piosenka nagrana dla Polskiego Radia we wrześniu 1965, była chyba jedynym utworem w repertuarze Czerwonych Gitar, do którego zastrzeżenia zgłaszała ówczesna cenzura - nie polityczna, lecz raczej obyczajowa. No bo przecież w naszym państwie społecznej sprawiedliwości nie było takich problemów, wszyscy żyli świadomi swych praw i obowiązków, wszyscy byli obywatelami myślącymi, z własnym rozumem, drogowskazem. I takie „tragedie", jak niechciana, przypadkowa ciąża, nie powinny się zdarzać. A może właśnie ze względów politycznych zespół nie mógł tej piosenki wykonywać publicznie - bo co to znaczy „nabrać się na byle co". W socjalizmie nie ma czegoś takiego, jak „byle co", i władza nikogo nie nabiera. Byle co muzyka: Krzysztof Klenc słowa: Tadeusz Krystyn jak we łbie pusto, to iżdy reżyser niezły i KIŚĆ [jej całusy ibawić su się nabrać na Jbaw, chatę i szkl ¦darzą, c% często- łza innie bobo się drze. się, lat, |UZ oj/tęg dzieścia ichwa utrudniać wes oły je.O, 64 ROZDZIAŁ 2 PIĘCIU NAS JEST Pewnie dlatego ta piosenka nie znalazła się na płycie Polskich Nagrań, bo przecież dyrekcji trzeba było wcześniej pokazać wszystkie teksty: czy zostały napisane poprawną polszczyzną, czy były w zgodzie z Unią polityczną obowiązującą w PRL-u lat sześćdziesiątych. Cenzurowano jedynie sposób gry - gitara musiała brzmieć „ładnie", jak gitara, a nie wydawać z siebie nienaturalne dźwięki. Dla muzyków grających tradycyjnie te gitarowe „dziwne" dźwięki, wydawane głównie - w Czerwonych Gitarach - przez Krzysztofa Klenczona, były zagrożeniem. Szła nowoczesność i nie dawało się jej zatrzymać. A dla „zawodowych" twórców, kompozytorów, tekściarzy, aranżerów ta twórczość młodych ludzi stanowiła zagrożenie finansowe, to był atak na kasę. Stąd narzekania na nowoczesnych wykonawców, że są nieukami, że się drą zamiast śpiewać, że nie potrafią poprawnie pisać i komponować, że cała ta muzyka to kakofonia. Pojawiały się artykuły krytykujące młodych: niełatwo było nagrać płytę, czasem wstrzymywano wyjazdy zagraniczne. Ale zdarzały się wyjątki: nawet w gronie starszych, zawodowych, a nie „amatorskich" twórców byli tacy, którzy z młodymi współpracowali. Marek Sart pisał dla Niemena [Wspomnienie], dla Burano {Syg sygedyr), dla Czerwono-Czarnych, odkrył Drumlersów, Szwagrów. Mateusz Święcicki komponował dla Czerwono-Czarnych, napisał Pod Papugami dla Niemena, odkrył Krajewskiego (Piosenka Miesiąca w Żaku), pisał dla Filipinek i innych młodych wykonawców. Wojciech Piętowski chętnie ich nagrywał, dla Niemena napisał Obok nas. Również muzycy jazzowi, początkowo niechętni rock and rollowi, współpracowali z młodym pokoleniem: Krzysztof Sadowski grał w Czerwono--Czarnych na fortepianie i pisał dla Kasi Sobczyk [To nie grzech), Zbigniew Namysłowski towarzyszył Markowi Tarnowskiemu, grał z Niemenem i dla niego komponował. Włodzimierz Nahorny koncertował i nagrywał z Breakoutami, Michał Urbaniak z Dżamblami. Przykłady można by mnożyć. A przy tym wszystkim Czerwone Gitary były zespołem całkowicie samowystarczalnym, nikogo o pomoc nie prosiły, choć twórcy nieraz się zgłaszali. Złe, krytykanckie artykuły pisali dziennikarze, i to raczej starszego pokolenia, którzy tej młodej muzyki nie rozumieli, nie czuli. Czerwone Gitary atakowano czasem za sprawy muzyczne, głównie za niezbyt czyste - niekiedy - śpiewanie. Wynikało to z tego, że w zespole chcieli śpiewać wszyscy, a nie wszyscy potrafili. Seweryn Krajewski: „Trzeba było po prostu dopilnować, żebyśmy wszyscy czysto śpiewali, tak jak Beatlesi, na których wtedy zaczynaliśmy się wzorować. Najsłabszy wokalnie był Kossela. Myszy powinien powiedzieć, a nie zaśpiewać. Nie było jednego kierownika muzycznego z autorytetem, który ogarnąłby całość muzycznie. Kossela o to trochę dbał, ale sam nie był doskonały. Nie wszyscy z nas słyszeli fałsze, a przede wszystkim nie było czasu na poprawianie, trzeba było wyjść ze studia, bo czekali inni". Organizatorzy festiwalu opolskiego w roku 1965 nieco lekceważąco podeszli do Czerwonych Gitar. Zaproszenie, co prawda, przyszło, ale na próbne przesłuchanie zespół miał zgłosić się do Mławy, do tamtejszego Domu Kultury, na wstępne eliminacje. Kossela odpisał, że jeśli organizatorzy festiwalu nie znają Czerwonych Gitar, to powinni przesłuchać ich nagrania radiowe. Poza tym zespół nie mógł sobie wtedy - w połowie 1965 roku - pozwolić na wyjazd do Opola na własny koszt, nie zarobił jeszcze na bilety, transport aparatury, hotele. Organizatorzy zobowiązali się pokryć koszty tylko pięciu osób. A technika? Podejrzewam, że Czerwone Gitary w 1965 roku nie chciały zaśpiewać w Opolu. Później niektóre gazety napisały, że zespół zlekceważył święto polskiej piosenki. W roku 1967 Czerwone Gitary w Opolu już wystąpiły, poza konkursem, z recitalem Popołudnie z młodością. Poza konkursem, mimo że zespół był już najpopularniejszą grupą w kraju i wygrywał niemal wszystkie plebiscyty, a piosenka Bo ty się boisz myszy stała się przebojem 1965 roku. Wydaje się, że ten koncert w Opolu był początkiem gitaromanii, tak jak rok 1963 był w Wielkiej Brytanii początkiem beatlemanii. Jerzy Skrzypczyk wspomina, że z tej wielkiej fali popularności zespołu zdał sobie sprawę dopiero wtedy gdy przestano mylić Czerwone Gitary z Czerwono-Czarnymi. Myślę, że właśnie wtedy inne kolorowe zespoły w naszym kraju zaczęły czuć respekt wobec Czerwonych Gitar. Zresztą Niebiesko-Czarni nie byli już tak mocnym zespołem jak wcześniej, Czerwono-Czarni przechodzili kolejne kryzysy personalne, warszawskie grupy - Chochoły, Dzikusy, Tajfuny - w tej konkurencji w zasadzie się nie liczyły, Akwarele z Niemenem grały muzykę zupełnie inną, mocniejszą, ambitniejszą. Jedynym zespołem, który liczył się w walce z Czerwonymi Gitarami, byli Trubadurzy, wykonujący muzykę bardzo do Gitar podobną - melodyjną, przebojową, bez wygórowanych ambicji artystycznych. Popularność nie przekładała się jeszcze na zarobki, które i tak na ogół przeznaczano na kupno nowego sprzętu. „Miałem pierwszy komplet perkusji firmy Ludwig w Polsce, Ringo miał takie w Beatlesach, więc i ja musiałem takie mieć - opowiada Skrzypczyk. - Zapłaciłem za nie 65 tysięcy złotych, podczas gdy od koncertu dostawałem 240 złotych honorarium. Musiałem zagrać ponad 300 koncertów, żeby móc sobie kupić bardzo dobry sprzęt. Gdyby nie późniejsze wyjazdy zagraniczne, głównie do ZSRR, to pewnie jeszcze długo bym te bębny musiał spłacać". A koncertów w latach 1965-1966 wcale nie było wiele, Kossela bowiem, jako kierownik zespołu, przyjął zasadę, że koncertuje się połowę miesiąca, a w drugiej połowie się odpoczywa, komponuje i robi próby nowych piosenek. Najlepszy sezon koncertowy to naturalnie lato. Zimą jeździło się ROZDZIAŁ 2 PIĘCIU NAS JEST znacznie rzadziej i raczej niechętnie, bo warunki w garderobach były fatalne. „Pamiętam, że kiedyś w garderobie było tak zimno, że do czterech wielkich miednic wlaliśmy po kilkanaście litrów denaturatu i to wszystko podpaliliśmy. Słupy ognia z tych miednic ogrzewały nam scenę, bo inaczej nie «szło» grać" (Skrzypczyk). A propos Skrzypczyka, a raczej jego ojca. Oto fragment listu Franciszka Walickiego do Jerzego Kosseli z 2 grudnia 1965: „Drogi Jurku! Jak grom z jasnego nieba spadła na nas wyjątkowo nieprzyjemna sprawa, w którą zostałem mimowolnie zaplątany. W numerze 247 «Dziennika Bałtyckiego» ukazał się złośliwy artykuł red. Leszka Golińskiego. Artykuł ten wywołał żywą reakcję Czytelników. Porusza on sprawę angażowania uczniów do różnych zespołów muzycznych i odrywania ich w ten sposób od nauki. Wymienia się tam m.in. nazwiska Seweryna Krajewskiego i Jerzego Skrzypczyka. Główne uderzenie kieruje się tam we mnie, formułując zarzut, że to ja właśnie zaangażowałem tych muzyków do różnych zespołów i że to dzięki moim namowom przerwali oni naukę i rzucili szkołę! Autor listu występuje jakoby w imieniu p. Józefa Skrzypczyka i poinformował Redakcję, że zwraca się jednocześnie do Ministerstwa Kultury i Sztuki z prośbą o interwencję i położenie kresu tego rodzaju praktykom. Brak dokładnych informacji, a także plotki i wszelkiego rodzaju zawiści, mogą nadać sprawie wiele nieprzyjemnych aspektów. Sprawa jest na domiar bardzo delikatna, ponieważ istnieje teoretyczna możliwość, że inicjatorem tego listu jest rzeczywiście ojciec Jurka. Chce on w ten sposób «ratowaó> syna i zmusić go do powrotu do nauki. Wszystko jest możliwe i wielu rodziców idzie na tego rodzaju działania, mając na względzie dobro swoich dzieci. Sprawę Jurka musicie jak najszybciej załatwić sami. Musi on zaopatrzyć się w jakieś świadectwo, w którym udowodni, że nie porzucił szkoły w ogóle, że uczy się nadal i zamierza zdobyć średnie wykształcenie. Nie wystarczy samo jego oświadczenie - musi być poparte jakimś dokumentem. Jest to sprawa niesłychanie ważna - także dla całego ruchu, którego rozwój napotyka i tak na wielkie trudności". Pozostawmy ten list bez komentarza, jego treść mówi wiele... o nauce tych młodych ludzi, o tym, jak bardzo porwała ich muzyka, i o tym, jak silna jest miłość ojcowska, nawet czasem nie najlepiej rozumiana. Skoro jesteśmy przy listach, przytoczę teraz fragmenty kilku listów od miłośników Czerwonych Gitar, o treści zupełnie innej niż poprzedni. „Jesteście piękni i przy okazji niedostępni" - Jola z Radomia. „Piszę ja do was w sprawie włosów, które nosicie na głowach. Jak oglądałem w sobotę program «Po szóstej», to były czytane listy w waszej sprawie. Napisał tam jeden Pan, że nosicie długie włosy i wyglądacie (tak was nazwał) jak gangsterzy i jak długie szczotki. Ja osobiście jestem po waszej stronie i noście długie włosy, bo to mi się podoba (i młodzieży). Jak nie będzie się podobało temu Panu, to niech zamknie telewizor, to przynajmniej zarobi na prądzie i będzie mógł za te pieniądze iść do fryzjera co drugi dzień" - Jarosław z Gniezna. „Bardzo was proszę, przyślijcie mi swoje zdjęcie w akcji, tzn. kiedy gracie, razem z autografami" - Jerzy z Łodzi. „Zapytuję się, czy mogę prosić o piosenki z waszego wykonania, i prosiłabym z wami korespondować" - Tamara z Gniezna. „Oglądałem was w telewizji, a nawet na własne oczy" - Ryszard z Ostrowia. „Kolekcjonuję zespoły bigbeatowe, mam już Beatlesów i Stonesów" - Ewa z Wałbrzycha. I jeszcze kilka - równie pogodnych i wesołych - recenzji z koncertów Czerwonych Gitar z ich pionierskiego okresu. „No i najpierw zobaczyłam na scenie sprzęt gospodarstwa domowego: różnego rodzaju pralki, odkurzacze, lodówki, a nawet jedna pralkolodówka. Tonęło to w powodzi splątanych przewodów elektrycznych. Po chwili wszystko to włączyli i rozległ się straszliwy ryk. Takie to nowoczesne i już się psuje! Na scenę wbiegli zawodnicy i zaczęli się miotać w konwulsjach. «Może lekarzy by wezwać?» - spytałam nieśmiało. Na scenę wbiegła następna grupa zawodniczek w spodniach - pewnie teraz będzie konkurencja żeńska. Siostrzeniec poinformował mnie jednak, że to na pewno są chłopcy. A on się zna... Potem wyszedł jeszcze jeden młodzieniec, a Staś ruszył się niespokojnie i powiedział: «Ale fajna babka». Bo tym razem, jak się okazało, to była dziewczyna, tylko przebrana za chłopaka. Następnego dnia bardzo słabo się czułam. Poszłam więc do lekarza, który postawił dziwną diagnozę: «Big-beat, proszę pani». Co to może być za choroba?" (felieton Ciocia na meczu, „Głos Szczeciński" 1966). „Proszę wybaczyć, że jutro nie stawię się do pracy. W sali kina Colosseum odbyło się bardzo mocne uderzenie. Jak mocne? Czy słyszał pan coś o trąbach jerychońskich?... wprawdzie mury Colosseum wytrzymały, ale poprzez wielki wrzask nastolatków byłem w stanie odróżnić tylko strzępy zapowiedzi. W końcu, rezygnując z daremnych prób usłyszenia czegoś z estrady, oddałem się obserwacji klinicznego stadium histerii beatowej w realizacji trzech piętnastolatek z zielonymi tarczami na rękawach. Rozważania moje przerwał jednak trzask oparcia krzesła nr 27, rząd 30, które zajmowała jedna z dziewczyn. Była już w stanie płaczu i rozpoczęła zjadanie własnych paznokci" (HOT, „Głos Szczeciński" 1966). „Czerwone Gitary nie żałowały strun, wzmacniaczy i naszych uszu, a więc wszystko było w największym porządku. I tylko jakiś malkontent mógłby w tej atmosferze dobrej zabawy wybrzydzać na pewną nieczystość brzmienia czy dykcyjne wady wokalistów. Oczywiście zespół zawojował sobie przebojem młodzieżową publiczność. Na plus jego produkcji zapisać należy dobrze ułożony i bez dłużyzn realizowany program oraz sporo ciekawych własnych utworów, w których celuje «nadworny» kompozytor zespołu, Krzysztof Klenczon (gitara prowadząca)" (Marek Donat, „Głos Szczeciński" 1966). Piętnastoletnie dziewczyny, nastolatki - do takiej publiczności skierowane były, zwłaszcza pod względem tekstowym, piosenki Czerwonych Gitar z lat 1965-1966. Z powodzeniem wypełniały lukę między piosenkami dziecięcymi a utworami dla dorosłej młodzieży, dla dwudziestolatków. Myszy, Byczek Fernando, Ucz do stu, Pechowy chłopiec, Randka z deszczem - to teksty dość infantylne, jak ocenia Franciszek Walicki, ale takie były wtedy potrzebne. Świadczy o tym zwycięstwo wspomnianych Myszy w zorganizowanym przez „Sztandar Młodych" plebiscycie na najpopularniejszy przebój roku 1965. W głosowaniu wzięło udział 8756 czytelników, którzy Myszom przyznali zwycięstwo. A oto pierwsza dziesiątka laureatów - przypomnijmy sobie, co królowało wówczas w sercach nastolatków: 1. Bo ty się boisz myszy - Czerwone Gitary 2. Niedomówienia - Piotr Szczepanik 3. Taka jak ty - Czerwone Gitary 4. Zabawa w ciuciubabkę - Czesław Niemen 5. Goniąc kormorany - Piotr Szczepanik 6. To nie grzech - Kasia Sobczyk i Czerwono- -Czarni 7. Przyjdzie taki świt - Wojciech Gąssowski 8. Dzień niepodobny do dnia - Piotr Szczepanik 9. Żółte kalendarze - Piotr Szczepanik 10. Nigdy więcej - Piotr Szczepanik Zastanawiają dwie sprawy: obecność w pierwszej dziesiątce aż pięciu piosenek śpiewanych przez Piotra Szczepanika oraz nieobecność - całkowita wręcz -muzyki rockandrollowej. Barw tej muzyki broni jedynie piosenka Czesława Niemena, bo Myszy do tego gatunku zaliczyć nie możemy. Cóż, oznacza, to, że rock and roli skończył się w naszym kraju znacznie wcześniej, w roku 1962, 1963. Podobnie jak na całym świecie. Co do Piotra Szczepanika, wniosek jest jasny: po fali zainteresowania rock and roiłem przyszła pora na piosenkę romantyczną, sentymentalną. Rok 1965, pierwszy rok działalności Czerwonych Gitar, był dla zespołu bardzo pomyślny. W „Panoramie" z lutego 1966 pisał na ten temat (BW): „Od czasów wiosny pięciu chłopców z Wybrzeża w popielatych garniturkach i z czerwonymi gitarami w dłoniach zrobiło błyskawiczną karierę. Są najczęściej wymienianym zespołem w audycji «Mój program na antenie», ich piosenki zajmują coraz wyższe miejsca w plebiscycie Radiostacji Harcerskiej, występ Czerwonych Gitar na Gitariadzie zamienił widownię w szalejący orkan, a noworoczny «Pegaz» zamieścił o nich specjalny reportaż filmowy". Czy kolegom z zespołu nie zawróciło to trochę w głowach? „«Porozmawiajmy o kobietach, ale tych z dawnych lat, czyli dziewczętach. Cieszyliście się dużą popularnością wśród dziewcząt. Podobno mieliście, co chcieliście. Było to przyjemne czy raczej uciążliwe?" Odpowiada Jerzy Skrzypczyk: «Myślę, że nie przybierało to form drastycznych, bo dbaliśmy o swoją renomę. Byliśmy grzecznym zespołem. Często zresztą nie dopuszczano publiczności do garderób. Poza tym jesteśmy - jak do tej pory - wierni swoim żonom. Nie chciałbym deprecjonować dzisiejszej młodzieży, ale wydaje mi się, 68 ROZDZIAŁ 2 PIĘCIU NAS JEST Jurcio i fanka. Ślub Jurasa i Jany, 1972. Juras i Jana, 2005. Ślub Jurcia i Maryli, 1968. że morale było inne w naszych czasach. Każde pokolenie mówi pewnie to samo, ale my nie znaliśmy tych dziewcząt ze złej strony, zawsze wspominamy je miło»" (z artykułu Roberta Jarosza, „Glob 24" 1991). Ryszard Poznakowski opowiadał mi kiedyś, jak omijano zakaz wprowadzania publiczności (dziewczyn) do pokojów hotelowych. Było kilka metod: na „urra" - czyli robienie sztucznego tłoku w recepcji, odwracanie uwagi recepcjonisty lub portiera, i w tym momencie dziewczyny przemykały do hotelowej windy. Inna metoda to skradanie się, zginanie w pół pod ladą recepcji, też za pomocą sztucznego tłoku. No i na koniec metoda najprostsza - portier brał w łapę... I jeszcze raz Skrzypczyk: „Alkohol, panienki? - Jasne, ale bez przesady. Były takie imprezy, które się zapamiętało. Jedna z poznańskich imprez telewizyjnych nazywała się «Moda i miłość», jak jedna z naszych piosenek. Mieliśmy do dyspozycji hotel Olimpia, z basenem. Co tam się działo... To był spęd wielu zespołów bigbeatowych z Polski. Parter hotelu był do spania. Pierwsze piętro było do picia gorzałki i do różnych innych zabaw, między innymi z panienkami. Na drugim piętrze było miejsce hazardzistów. A na trzecim piętrze siedział Janek Stefanek (No To Co) w eleganckiej muszce i prowadził bufet: stos bułek i kilka kostek masła. Rysiek Poznakowski (Trubadurzy) jako zapalony pokerzysta trzymał bank - papieros latał mu w ustach z lewej strony do prawej, bo przecież karta lubi dym. A na basenie odbywał się mecz w piłkę wodną między Trubadurami a Czerwonymi Gitarami. Gwiazdami programu byli Klenczon i Krawczyk, którzy weszli na ostatnie piętro trampoliny i trzymając się za ręce, skakali do wody. Wszystko odbywało się podlewane litrami alkoholu, na wesoło, bez żadnej demolki. Ktoś przewrócił się z całą tacą herbat, Stefankowi bułki toczyły się po schodach, ale było wesoło". „Na dziewczyny na trasie nie miałem zupełnie czasu - zarzeka się Kossela. - Tyle miałem do wypełnienia papierów, tak była rozwinięta Ślub Klenczona i Bibi, 1967. Panie: Klenczonowa i Skrzypczykowa. «administracja», którą tylko ja się wtedy zajmowałem. Dziewczyny poszły na bok. Miałem zresztą wtedy Janę, i nic innego nie istniało". „My jako narzeczone Czerwonych Gitar, pędziłyśmy precz wszystkie fanki, które nam zagrażały - mówi Jana, żona Kosseli, eks-modelka. - Prowadziłam sekretariat Gitar i odpisywałam na listy. I była taka jedna namolna fanka, tyle tych miłosnych listów pisała. Najpierw odpisywałam jej grzecznie, że chłopcy są zajęci. A potem nie wytrzymałam i napisałam jej, żeby się od...liła, bo jestem dziewczyną Jurka. Wypiła butelkę jodyny, ledwie ją odratowano, a teraz jesteśmy niemal przyjaciółkami. Chłopcy byli piękni, młodzi i trzeba było ich bronić. Benek był z moją siostrą, a my obie potrafiłyśmy pokazać pazurki. Bibi była jeszcze gorsza pod tym względem. Ta miała charakter - wejść jej w drogę, to pióra fruwały. Zomerskiego dorwała Ludka - piękna dziewczyna, jego pierwsza żona, polska Brigitte Bardot. Identyczna. Skrzypczyk też miał swoją dziewczynę i jej się trzymał, wręcz się jej bał. To wszystko były hetery. Fankom mówiłyśmy «poszła won» i do widzenia". Jana pracowała jako sekretarka, odpisywała na listy, ale tylko niektóre, te „beznadziejnie głupie" pozostawiała bez odpowiedzi, i przepisywała nuty. Nie było wtedy kserokopiarek, więc wszystko należało mozolnie przepisywać ręcznie. Skrzypczyk swoją żonę poznał w sopockim Non Stopie. „Stoi dziewczę za płotem i widać, że chce wejść do Non Stopu, taka samotna. To był rok 1966. Podszedłem i pytam: «Czy chciałabyś wejść?». Maryla powiedziała, że tak - i już została na całe życie. Wstęp do Non Stopu kosztował 15 złotych i na szczęście tej sumy nie miała. W roku 1968 był nasz ślub, Marek urodził się w roku 1970, a Ania w 1976. Ania skończyła studia, ekonomię, i teraz pracuje w sekretariacie Czerwonych Gitar. A Marek, po szkole hotelarskiej, jest w zespole akustykiem. Muszę się nim pochwalić - po koncercie w Oberhausen podeszło do nas dwóch zawodowych amerykańskich realizatorów 70 ROZDZIAŁ 2 PIĘCIU NAS JEST dźwięku i bardzo wysoko ocenili jego pracę. Benek też swoją pierwszą żonę poznał w Non Stopie". W 2001 roku Alicja Klenczon, zwana Bibi, opowiadała Ewie Lubińskiej na łamach „Gazety Olsztyńskiej": „Ktoś ze znajomych powiedział, że w Grand Hotelu w Non Stopie zagra bardzo dobry zespół Czerwone Gitary. Dla mnie to była czarna magia. Nie interesowałam się zespołami muzycznymi. Bardziej zajmowała mnie historia sztuki, muzyka poważna, opera, operetka. (...) Jednak poszłam ze znajomymi na ten koncert. Chłopak, który ze mną tańczył, tak mnie dziwnie obracał, że ciągle byłam odwrócona twarzą do muzyków. Jeden z nich, taki czarny, ciągle się we mnie wpatrywał. Tańczył ze mną tego wieczoru, jak się potem okazało, serdeczny przyjaciel Klenczona, Jurek Szaciłło. Tak się złożyło, że poszliśmy potem na kawę. Po kolei przychodzili muzycy z Czerwonych Gitar. Przyszedł też Krzysztof. Siedział cichutko, w ogóle się nie odzywał. Znajomi w końcu pożegnali się i został tylko on. On odprowadził mnie do domu. Niezdarnie próbował się ze mną umówić, ale w końcu się zgodziłam i mój trzydniowy pobyt w Trójmieście rozciągnął się do tygodnia. Krzysztof zaczął do mnie pisywać, ja mu na te listy odpisywałam. Moje przyjazdy do Gdańska stawały się coraz częstsze, i tak to się zaczęło. Niestety, przerwałam studia, właśnie z powodu miłości do Krzysztofa. Ślub odbył się w Gdańsku w 1967 roku. Krzysztof oświadczył się na kolanach. Babcia była bardzo wzruszona. Później zastanawialiśmy się, jak zawiadomić moich rodziców o zaręczynach. Mieszkał ze mną i z babcią wujek, brat mojej mamy. Pierwsza rozmowa telefoniczna wujka z moim ojcem skończyła się trzaśnięciem słuchawką. Stwierdził, że za żadnego grajka nie wyda córki. Właściwie nie uzyskałam zgody na ślub, ale i tak wyszłabym za Krzysztofa". „Jak na muzyków młodzieżowych z lat sześćdziesiątych, byliśmy chyba nienormalni - mówi Zomerski - nie awanturowaliśmy się, nie było żadnych ekscesów seksualnych. Mieliśmy swoje dziewczyny, a gdy ich nie było z nami, to przemycanie do hotelu też się zdarzało. Najbardziej na lewo i prawo za dziewczynami rozglądał się Krzysiek, ale Bibi bardzo go pilnowała. Miał swoją policjantkę. To nie był normalny zespól. (...) Klenczon nie stronił od alkoholu, i to tego lepszego. Pamiętam, że w Non Stopie mieliśmy zawsze dwie przerwy między blokami. Na każdej z nich brał Krzysztof tego słynnego «jabola», uciekaliśmy na wał, na plażę w wydmy, między krzaczki, piliśmy pod palec i wracaliśmy do pracy. Na muzykę to wcale nie miało złego wpływu - Krzysiek miał bardzo mocną głowę. W Czerwono-Czarnych, gdy potem z nimi grałem, bywało gorzej. Klaudiusz Maga nie zawsze potrafił się kontrolować". „Z Krzysztofem bardzo się przyjaźniłem, czuliśmy jakąś silną więź - mówi dziś, po latach, Seweryn Krajewski. - Owszem, trochę popijał, ale bez przesady. Kiedyś wracaliśmy z nagrań z Warszawy. Trochę się piło w przedziale, ja w ogóle wtedy nie piłem. A Krzysiek popijał z koleżkami, którzy pod tym względem nie dawali mu spokoju, nie miał silnej woli, żeby im odmówić. Najpierw jednego, potem drugiego... Krzysiek się napił i zasnął. Ja wyszedłem na korytarz, stanąłem przy oknie. Obok stał nasz sympatyk, który ciągle z nami jeździł - Jurek Szaciłło, przede wszystkim uwielbiał Krzysztofa. I ten Szaciłło, trochę napity - otwiera okno. Wychyliłem głowę i nagle Szaciłło zamyka to okno. Szybko, mocno, energicznie - nie zauważył, że ja trzymam głowę na zewnątrz i uderzył mnie oknem w oko. Krew się leje, łuk brwiowy mam rozcięty. Wracam do przedziału, Krzysiek się budzi, patrzy na mnie... «K.. .wa, co ci się stało?» - pyta. I nagle wpadło mi do głowy, i mówię: "Krzysiek, nic nie pamiętasz? Napiłeś się, uderzyłeś mnie i zrobiłeś mi taką ranę». Krzysztof się załamał, jaką on miał minę! Zzieleniał ze wstydu, że nie pamięta nic, że tak się upił, że mnie pobił. A przyjaźniliśmy się wtedy bardzo. Miał bardzo długo wyrzuty sumienia. Do Krzyśka garnęli się koledzy, wszyscy go lubili, chcieli z nim pić, garnęły się do niego różne lumpy. Chodził sobie po Monte Cassino w Sopocie, tu przysiadł, tam przysiadł, tu się napił, tam... Poznałem Krzysztofa jeszcze w Pięcioliniach, przesiadywaliśmy długo w wynajmowanym przez niego pokoju w Sopocie. Gadaliśmy godzinami, graliśmy razem na gitarach. On grał wtedy gitarowe solówki, miał znacznie większe doświadczenie niż ja. Miał swoją gitarę, ja takiej nie miałem wtedy jeszcze w rękach. Wtedy przed Krzyśkiem czułem wielki respekt, imponował mi tym, że był zupełnie inny. Taki trochę niedbały, buty trochę brudne, spodnie trochę poplamione, dżinsy noszone któryś tydzień, czarne paznokcie, gitara pobrudzona. Ale mnie to nie przeszkadzało. Taki był. Zawsze go fascynowała Ameryka, wszystko, co amerykańskie, było najlepsze. Robił się na amerykańskiego kowboja, chodził rozkołysanym krokiem. Kurtkę też miał dżinsową - fascynował mnie, był takim niezależnym kowbojem. Takim rockandrollowym luzakiem". Czerwone Gitary nigdy nie były zespołem „napędzanym" przez alkohol. „Jedynym, który miał problemy alkoholowe, był Klenczon - wspomina Kossela. - To było co prawda picie «radosne», ale jeśli piło się przed imprezą, to mogło przeszkadzać. Trochę zaczął pić w Niebiesko-Czarnych, potem trochę pił w Pięcioliniach, ale to nie było picie awanturnicze. Czasem przez to spóźniał się na próby. Po to ustanowiłem w naszym regulaminie punkt odnoszący się do picia i spóźniania, żeby to ograniczyć. W Czerwonych Gitarach Krzysztof pił znacznie mniej, bo musiał płacić kary. Ja byłem abstynentem totalnym. Raz w imieniny Krzysztofa, w 1964 roku, jeszcze w Pięcioliniach, zrobiliśmy party u Benka w mieszkaniu. Każdy przyniósł flaszkę, wlaliśmy wszystko do wanny i bawiliśmy się. Następnego dnia obudziłem się na podłodze zawinięty w koc i potem chorowałem kilka dni. To był mój jedyny wówczas wybryk alkoholowy. Benek lubił wypić, Krzysiek też, Jurek pił przy okazji, Henryk z umiarem. Ojciec potem mi powiedział, że moim błędem było to, że byłem totalnym abstynentem. Bo gdybym poszedł z Krzyśkiem na pół litra, to pewnie byśmy się dogadali. Przy wódce ludzie się dogadują". Tyle o alkoholu, więcej ani słowa. A to i tak za dużo. Nie chciałbym, żeby czytelnicy nabrali przekonania, że w Czerwonych Gitarach istniał taki problem. Nie istniał. 72 ROZDZIAŁ 2 PIĘCIU NAS JEST Klenczon?... Lennon?.. Ćwiczenia w garderobie. Problemem najważniejszym było zdobycie dobrego sprzętu. O wyjazdach zagranicznych w tym pierwszym okresie istnienia zespołu nie było jeszcze mowy - a nawet jeśli wyjazd się zdarzył, to tylko krótki wypad do KDL-ów, gdzie sprzęt elektroakustyczny był niewiele lepszy. A więc „kombinowano". Czerwone Gitary miały własnego akustyka, Ryszarda Urbańskiego, który dokonywał cudów. Pracował najpierw z Niebiesko-Czarnymi, później z Czerwonymi Gitarami, a jego głównym zajęciem było lutowanie głośników - tworzył takie zestawy, szafy, które dawały niezwykle mocny i czysty dźwięk. Wtedy Czerwone Gitary grały naprawdę najgłośniej w Polsce, potem dopiero w roku 1968 równie mocno grał Breakout. Sprzęt przywożono z zagranicy - zaprzyjaźnieni marynarze, znajomi, przyjaciele, którym udało się wyjechać na Zachód, cudzoziemcy. Grało się na prostych gitarach typu Jolana z czeskiej Pragi i takie Jolany miały wtedy Czerwone Gitary. Właśnie, czerwone gitary - Franciszek Walicki, pytany o pomysł na nazwę zespołu, rzucił: „Popatrzcie na scenę, co widzicie?". „Muzyków". „A co trzymają w rękach?". „Czerwone gitary". Rzeczywiście, te czerwone gitary wybijały się na scenie. Inne zespoły miały jeszcze instrumenty klawiszowe - Czerwono-Czarni, Tony, Niebiesko-Czarni, a tu tylko cztery gitary i perkusja. W latach sześćdziesiątych przeważać zaczęła muzyka gitarowa, jak u Beatlesów, Rolling Stonesów, The Hollies, The Kinks, The Shadows, The Ventures. Stąd nieco publicystyczna piosenka Wojciecha Młynarskiego 300 000 gitar nam gra, śpiewana przez Karin Stanek. Te gitary zdominowały zimowy Non Stop w sopockim Grand Hotelu w roku 1965 i marzeniem, nawet dla bliskich przyjaciół zespołu, było dostanie się na którąś z tych tanecznych imprez. Muzyka Czerwonych Gitar wygrywała zdecydowanie z muzyką innych grup. Skaldowie grali inteUgentniej, Breakouci mocniej, Czerwone Gitary zaś przede wszystkim spontanicznie, „na luzie", choć był to luz kontrolowany i sterowany dyscypliną Kosseli i spokojem Seweryna Krajewskiego. Początki nie były najłatwiejsze, nie zapanował jeszcze zwyczaj, by nowe nagrania błyskawicznie trafiały do radia, a właściwie tylko do dwóch programów: Programu III, specjalizującego się rzeczywiście w tej muzyce, i Programu I, początkowo dość zachowawczego, tradycyjnego w gustach, a potem - dzięki powstaniu Studia Rytm, „Popołudnia z młodością", „Mojego programu na antenie", Studia Gama - też odtwarzającego taką muzykę. Zespoły młodzieżowe początkowo rzadko gościły w programach telewizyjnych poświęconych muzyce. Dopiero w latach siedemdziesiątych powstały telewizyjne listy przebojów, powstał TEM (Telewizyjny Ekran Młodych) i różne programy okazjonalne, na przykład celebrowane za czasów Gierka Barbórki, święta „Trybuny Robotniczej" itd., itp. Ale wystarczyło nową piosenkę pokazać choć raz, zagrać ją w Trójce czy w Studiu Rytm, i już nuciła ją cała Polska. Na wydanie płyty czekało się jednak dość długo, najpierw wydawano single, „czwórki", i dopiero tymi małymi płytkami można było sobie zasłużyć na longplay. Nagranie longplaya to było naprawdę „coś", wielka nobilitacja - wystarczy powiedzieć, że Czerwono-Czarni swój pierwszy longplay wydali w roku 1966, po sześciu latach działalności, Niebiesko-Czarni też ga, którą idę fpemiłra piosenki w „Muiykoraml*" Om O' Cm _G« Drocja.która, i-dtjestjak pwnwr,»łai«)mtii u-cnaie, dopierowkjwe Drd9»,MfirĄ i-ie&iepW iladfmbdlkicłl spraw, szukam swaoociasu.ja»nyds Gm Cm _C« D' ii Gm IBTtti śmat.ja-ki jes'. sto*, prosty* prawa, B prawd. u-cttsiedo pia ro świata, ja-ki siąkam iwaoc czasu, jasny* słe* i już ty I* stok wzeszło tylko jader, raz, już ztylu stron » pto- N> i>-te miejsc iapo-m^mipAfyfkuti, B />' Qm r frj tff .ft\nttf i -gin u 11 i) W «¦ Dominik Konrad, 1970. zareagowano takimi opiniami: „Czerwone Gitary były cieniem samych siebie", „Występ zespołu skwitowano ironicznym uśmiechem", „Jak to się stało, że znany i ceniony zespół wypadł tak zastraszająco blado", „Opole 70 było zimnym prysznicem dla byłych bożyszczy tłumu. Sprowadziło ono bujające w obłokach Gitary na ziemię i zmobilizowało zespół do podjęcia pracy w celu odzyskania utraconej pozycji" („Express Wieczorny"). Rzeczywiście, zimny prysznic zadziałał i już w roku następnym na festiwalu opolskim występ Czerwonych Gitar przyjęto życzliwie, a przede wszystkim podobała się nowa piosenka zespołu. Przebojem amfiteatru został utwór Płoną góry, płoną łasy i chociaż piosenka nie zdobyła nagrody, to jednak na wiele lat podbiła wielu melomanów. Pisano: „Sympatycznie wypadły nowe piosenki Czerwonych Gitar", „Grzecznościowe oklaski z miejsca ustępowały głośnym brawom po występie zespołu", „Gdyby nie piosenka Czerwonych Gitar, tegoroczne Opole wypadłoby blado i smutno", „Dziwne, że jury nie zauważyło autentycznego przeboju Czerwonych Gitar". To niezwykle gorące przyjęcie było niewątpliwie dowodem, że Czerwone Gitary ponownie zasłużyły na miano jednej z naszych ulubionych grup. To kolejne zwycięstwo zespołu nad innymi, powstałymi jeszcze w latach sześćdziesiątych. We wrześniu 1970, a więc już po opolskich niepowodzeniach, Czerwone Gitary wyjechały na tournee do Związku Radzieckiego. Miało ono trwać miesiąc - trwało do grudnia z uwagi na to, że w każdym mieście zespół dawał więcej koncertów, niż zaplanowano. W Leningradzie grali dwa razy dziennie, za każdym razem dla 7000 osób, w Baku trzy razy dziennie dla blisko 2000 osób na każdym koncercie. Dochodziły nas informacje, że pod wpływem Czerwonych Gitar pozostawało wiele tamtejszych zespołów, mających w swym repertuarze piosenki Klenczona i Krajewskiego. Z przeprowadzonej w ZSRR ankiety wynikało, że nawet po odejściu Klenczona, nawet po lekkiej zmianie stylu Czerwone Gitary uważane są za najlepszy i najpopularniejszy polski zespół. O tym, że Dominik Konrad odchodzi, wiadomo było już przed powrotem zespołu z ZSRR. Przez pewien czas w naszej prasie nie ukazywały się żadne zdjęcia Czerwonych Gitar, bowiem na wszystkich był właśnie on. I dopiero po pierwszej sesji fotograficznej Gitary pokazały się w trójkę. Mówiono, że Dominik odszedł na prośbę zespołu, i było w tym sporo racji. „Byłem niereformowalny - wspomina Dominik Konrad. - Cały czas muzycznie «mieszałem». A oni mówili - graj tak i tak. Pojawiało się coraz więcej konfliktów. Cały czas mówili, albo będziesz grał tak, jak chcemy, albo odejdziesz. Byli wtedy chyba w jakiejś muzycznej pułapce, chcieli grać nowocześniej, ale publiczność tego nie akceptowała, publiczność ich szantażowała: jeśli grali swoje stare utwory - była, jeśli grali nowe rzeczy - ludzie odchodzili. W NRD, ZSRR musieliśmy grać same dawne piosenki. Rozeszliśmy się jak stare małżeństwo, bez kłótni, bez sporów. Ostatni koncert miałem w ZSRR, już wcześniej wiedziałem, że jadę na pożegnanie. Pojechałem tam bez gitary, którą kochałem, grałem tylko na flecie i na harmonijce, i to tylko w kilku piosenkach. Byliśmy tam trzy miesiące i przez cały czas nie miałem co robić, siedziałem za kulisami i bardzo to przeżywałem. Nie chcieli, żebym grał na gitarze, bo już wtedy wiedzieli, że odejdę i że będą tylko dwie gitary w zespole, więc musieli to przearanżować. Użyli jakiegoś triku, żebym nie wziął z sobą gitary, mówili, że zginęła podczas pakowania sprzętu. Ale na szczęście odejście od Czerwonych Gitar nie załamało mnie, poczułem się wolny, mogłem grać swoją muzykę. Poszedłem do zespołu Plastusie, graliśmy trochę nowocześniej - tam Malina grał na perkusji. Potem była grupa Dominika. Ten epizod z Czerwonymi Gitarami wspominam jako wspaniałe przeżycie - dzięki temu mogłem wyjeżdżać za granicę, kupować sobie różne rzeczy, a pieniądze przeciekały mi przez palce". Publiczność też nie zaakceptowała nowego muzyka Gitar. Po jego odejściu mówiono: „Dominik nie przyczynił się do poprawy zachwianej sytuacji w zespole", „Jest to chyba pierwszy mądry krok zespołu po odejściu Klenczona - rozstanie z Dominikiem", „Jego aroganckie maniery odstawały od tego, co robił zespół", „Gdyby jeszcze Krzysztof wrócił, byłoby wszystko w najlepszym porządku", „Nareszcie, szkoda tylko, że tak późno. Teraz trzeba odrabiać straty", „Może wreszcie powróci wszystko do normy. Trzeba wiele pracy, aby przywrócić tak zachwianą pozycję zespołu". Pod koniec tego pechowego, 1970 roku, po powrocie z ZSRR, zespół odebrał Srebrną Kotwicę Sopockiego Lata, przyznawaną za 142ROZDZIAŁ 4 JESIEŃ IDZIE PRZ EZ PARK pośrednictwem WAIA (Wojewódzka Agencja Imprez Artystycznych) i PS} (Polskie Stowarzyszenie Jazzowe) - przez publiczność z Wybrzeża. W styczniu 1971 Czerwone Gitary, już tylko w trójkę, przystąpiły do nagrywania swojej kolejnej płyty, której potem nadano tytuł Spokój serca. (Wówczas to odnalazła się skradziona wcześniej gitara Krajewskiego). Pierwsza recenzja ukazała się w miesięczniku „Jazz": „Bezpretensjonalne, liryczne piosenki Czerwonych Gitar, chociaż niezbyt oryginalne, cieszą się nadal powszechną sympatią słuchaczy. Szkoda jednak, że nagrano również kilka rzeczy zdecydowanie chybionych, dowodzących, że próby wprowadzenia nowoczesnych środków wyrazu nie przynoszą zespołowi sukcesów". Zapowiedzią płyty było wydanie dwóch piosenek: Uwierz mi, Liii i Uczę się żyć. Nie zebrały one jednak dobrych ocen: „Nie podobają mi się te piosenki. W ich tekstach nie podoba mi się banalność treści ani monotonia melodii", „To są wciąż te same rzewne i ckliwe Czerwone Gitary", „Nie wnoszą one nic do twórczości zespołu", „Jeżeli to ma być nowa droga zespołu, to ja bardzo dziękuję", „Uczę się żyć to utwór o nieco głupawym tekście i niezbyt udanej muzyce. Zawodzący głos Krajewskiego pasuje tu, ale nie nastraja optymistycznie co do dalszej kariery zespołu", „To piosenki niepozostawiające żadnych wrażeń" -te trochę nieporadnie wyrażone opinie młodej publiczności świadczą o tym, jaki był ówczesny stosunek do zespołu: bardzo krytyczny. Do tego chóru słuchaczy dołączały się też głosy krytyków: „Czerwone Gitary popełniły błąd nadmiernego zapatrzenia się w twórczość własną, błąd bezkrytycznej wiary w trwałość własnego sukcesu. Forma pochłonęła treść, forma doskonaliła się, treść zanikała. Czerwone Gitary, coraz piękniej mówiąc - miały coraz mniej do powiedzenia. Przestały mówić od siebie, zaczęły mówić z piedestału sławy. Zespół wpadł w wykopany przez siebie dołek; sława poprzewracała im w głowach. Już za rok matura, No bo ty się boisz myszy - te i wiele innych piosenek w tamtym, minionym czasie wyrażały to, co istniało, a czego nikt przedtem nie zaśpiewał: odrębność, osobowość pokolenia nastolatków, specyfikę młodzieżowego języka. Ale prawda, objawiona w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych, pod koniec dziesięciolecia stała się prawdą powszechną, niewartą manifestacji. Pokolenie najpierw określiło się, potem dojrzało - i w ramach swojej odrębności zaczęło poszukiwać prawd głębszych, pełniejszych i bardziej wartościowych. (...) A tutaj Powiedz, stary, gdzieś ty był, «Kto na ławce wyrżnął serce? Kilo wiśni zjeść z pestkami, I czekam, wciąż czekam»..." (Andrzej Bajkowski, „Musicorama" 1971). Adam Trąbiński w „Trybunie Mazowieckiej" w roku 1971 pisał: „Z trzech koncertów oglądanych przeze mnie na Wybrzeżu pozytywnie ocenić mogę tylko jeden. W pozostałych trio myliło się, Krajewski zapomniał tekstu, tak że nawet zagorzali zwolennicy Czerwonych Gitar, a jest ich na Wybrzeżu masa, narzekali". Przed tymi atakami Czerwone Gitary broniły się żartami. Seweryn Krajewski w jednym z wywiadów oświadczył, że dwie nowe płyty zespołu będą utrzymane w klimacie underground, że zespół zresztą pracuje w piwnicy: „Nikt [naszych piosenek] nie będzie rozumiał, nikt nie zaśpiewa. My to mamy w żyłach. To jest nasza muzyka. Teraz już nikt nie powtórzy żadnej naszej piosenki. Ani dziadek, ani niewidomy. Nikt nie będzie pamiętał melodii. To jest coś nowego, trudno to określić. Gramy utwory z innej epoki. Tylko czy epoka nas dogoni?" (z książki Czerwone Gitary to właśnie my/, część II, BGW 1993, s. 7). I jeszcze jeden żart, tym razem primaaprilisowy: „Rozpoczęto zdjęcia do nowego polskiego filmu Allegro cantabile. Będzie to panoramiczna kolorowa komedia muzyczna, do której muzykę napisał Seweryn Krajewski. Akcja filmu zaczyna się i kończy współcześnie, jednakże większość retrospektywnych scen przenosi widza w wiek XVII, do starego zamczyska, którego młody właściciel, hulaka, rębacz i szaławiła - baron Valgo Desco (gra go Seweryn Krajewski), więzi uduchowionego muzyka Macaroni (gra go Bernard Dornowski). Wymyślnymi torturami, podstępem i zdradą stara się baron posiąść tajemnicę jego niezwykłej gry, mającej, jak się okazuje, czarodziejski wpływ na ludzi, ich postępowanie i bieg wydarzeń" („Na Przełaj" 1971). Jest też podany najnowszy skład Czerwonych Gitar z udziałem wokalistki Haliny Żytkowiak, Jerzego Grunwalda i perkusisty Skaldów Jana Budziaszka. Do redakcji „Na Przełaj", która ogłosiła, że poszukuje dalszych Ci % muzy| słowo W w, drol Nim jwftjo^ fopcy miecza! ^ y bat jesze inic i anr led) JŁih:'1"1' isem. może... wiele znam. f ie strat, znaleźć sam. >go\ Do przejścia mam tak wiele lat... W drogę! Żegnajcie, chłopcy! W drogę! Już na mnie czas! Słońce dla wszystkich wschodzi. nu * 144 ROZDZIAŁ 4 JESIEŃ IDZIE PRZEZ PARK kandydatów do filmu, napłynęło ponad 500 propozycji od czytelników, którzy masowo przysyłali swoje zdjęcia i życiorysy. Krajewski nie poddawał się krytykom, czy może od nich uciekał, i wraz z Krzysztofem Dzikowskim napisał kilka piosenek do musicalu Gwałtu, co się dzieje według Fredry, którego premiera odbyła się w poznańskim Teatrze Muzycznym w 1969 roku. „Fredro pewnie by się nie obraził, bo realizatorom udało się przenieść w epokę «mocnego uderzenia» taką jego komedię, w której szczególnie wiele mówi się o młodzieży, o miłości i modzie. Tyle że pod XTX-wieczny scenariusz podłożono współczesną młodzież, współczesną miłość i modę..." (Zygmunt Kiszakiewicz, „Panorama" 1971). Wiele lat później, już w XXI wieku, niemal to samo - tyle że z Szekspirem {Romeo i Julia) - zrobili Janusz Stokłosa i Janusz Józefowicz. W rok 1972 weszły Czerwone Gitary z zupełnie niezłymi wynikami na wszelkiego rodzaju listach popularności. Oto zestawienia najpopularniejszych zespołów minionego, 1971 roku według „Gazety Poznańskiej": 1. Bemibek 2. Trio Wojciecha Skowrońskiego 3. Czerwone Gitary 4. Anawa 5. Breakout. Parę lat temu trzecią pozycję uznano by niemal za klęskę, wówczas uważano ją za sukces. A oto lista najpopularniejszych przebojów 1971 roku według Studia Rytm: 1. Płoną góry, płoną lasy - Czerwone Gitary 2. Italiam! Italiam! - Niemen 3. W drogę - Czerwone Gitary 4. Korowód II - Anawa 5. Świecie nasz - Marek Grechuta. I jeszcze zestawienie mówiące o popularności zespołów instru-mentalno-muzycznych w roku 1971 - według tygodnika „Panorama": 1. Czerwone Gitary 2. ABC 3. Skaldowie 4. Trzy Korony 5. Anawa. W roku 1972 pojawił się kolejny przebój: Anna M. Oto komentarze dziennikarzy Studia Rytm: „Kolejna piosenka Czerwonych Gitar i kolejna zawiedziona miłość"; „Piosenka Seweryna Krajewskiego Anna M. to piosenka o błahym tekście i muzyce niewyróżniającej się niczym szczególnym. Ponieważ są to jednak Czerwone Gitary, na pewno stanie się przebojem"; „Utwór pod względem instrumentalnym niedaleko odbiega od poprzednich przebojów, słowa natomiast nawiązują do serii smutnych, pesymistycznych wynurzeń autora tekstu. Czyżby miłość, o której tak często śpiewają Czerwone Gitary, nie miała nigdy optymistycznych akcentów?". I r .11 ^\> 146 ROZDZIAŁ IDZIE PRZEZ PARK W maju 1972 zespół nagrał kolejne dwie piosenki, które trafiły do rozgłośni radiowych i śpiewane były na festiwalu opolskim: Droga, którą idę i Ziemia śpiewa. W Opolu Czerwone Gitary otrzymały nagrodę Srebrnego Gwoździa dla najpopularniejszego zespołu roku. Odbierając nagrodę Srebrnego Gwoździa, Czerwone Gitary powiedziały: „Pierwszy Gwóźdź zdobi mieszkanie Seweryna. Teraz mamy drugi i chyba z Jurkiem będziemy ciągnąć losy. A może w przyszłym roku uda się nam zdobyć kolejny Gwóźdź i wtedy wszyscy będziemy w pełni usatysfakcjonowani. Ostatni sezon upłynął nam pod znakiem występów w Związku Radzieckim. Mamy w Kraju Rad liczną rzeszę swych przyjaciół, dla których w tym sezonie daliśmy ponad 200 koncertów. W tym roku nakręciliśmy także kilka teledysków dla TV w NRD, gdzie zresztą ukazały się także nasze płyty, nagrane m.in. w języku niemieckim" (z artykułu Stefana Drabarka, „Kurier Polski" 1972). Od tego opolskiego festiwalu coraz częściej łączą się losy Krajewskiego i Maryli Rodowicz. W Opolu Maryla otrzymała nagrodę Miss Obiektywu, natomiast na festiwalu sopockim, który tradycyjnie odbywał się w sierpniu, zaśpiewała z gościnnym udziałem Seweryna, grającego na gitarze. „Sztandar Młodych" we wrześniu 1972 donosił: „W związku z wieloma listami informujemy, że Krajewski wystąpił z Marylą Rodowicz jedynie gościnnie. Niemniej oboje zamierzają w przyszłości podtrzymać tę współpracę, co z kolei nie oznacza rozwiązania Czerwonych Gitar, który to zespół przygotowuje repertuar na kolejnego longplaya". A w „Panoramie", również z września 1972, 147 Rodowicz dodaje: „Chciałabym nagrać coś w duecie z Sewerynem Krajewskim". Wiele lat później, w zbiorku Lubię mieć margines (PWM, 1990), Maryla Rodowicz tak wspomina ten epizod: „Otrzymałam nawet od wielbicielek Seweryna listy z pogróżkami, że mnie obleją kwasem solnym, jeśli jeszcze raz odważę się z nim wystąpić. Na pewno było to dla publiczności pewnym zaskoczeniem, że on - idol - zgodził się mi akompaniować. Była to natomiast z jego strony prosta, przyjacielska przysługa. Niemalże w przeddzień festiwalu zostałam bez gitarzysty i Krajewski zgodził się go zastąpić. Zaśpiewałam Z tobą w górach". W wywiadzie udzielonym mi wiosną 2005 Maryla Rodowicz powiedziała: „Jako studentka byłam angażowana jako przerywnik do koncertów gwiazd. Pozwolono mi zaśpiewać przy gitarze dwie piosenki w przerwie recitalu Jerzego Połomskiego na festiwalu w Sopocie. Organizator ulokował mnie w kwaterze prywatnej, zupełnie przypadkowo w tym samym domu, w którym w Sopocie mieszkał z mamą Seweryn Krajewski. Tam go wtedy poznałam. Przyjeżdżał do niego Dzikowski i razem pisali piosenki. Byłam już po nagrodzie otrzymanej na Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie, więc wiedzieli, kim jestem. Napisali dla mnie wtedy piosenkę Chcę mieć syna. (...) To był rok 1969 i ta piosenka ukazała się na mojej pierwszej płycie, Ryszard Kaczmarek, 2005. Czerwone Gitary i Ryszard Kaczmarek, 1974. IDZIE PRZEZ PARK obok innej kompozycji Krajewskiego, A na czas wojny. Potem blisko współpracowałam z Kasią Gaertner, ale z Sewerynem cały czas miałam kontakt. Oboje byliśmy wtedy zafascynowani muzyką Jose Feliciano, a granie i śpiewanie Krajewskiego było bliskie muzyce Feliciano. Krajewski skomponował dla mnie wiele piosenek, między innymi Gadu, gadu, Remedium... Często spotykamy się z Sewerynem prywatnie, jest wtedy wesoły, pogodny, dowcipny, gra na gitarze, razem śpiewamy. Potrafi być rozrywkowy. Nadal mam z nim stały kontakt: twórczy i towarzyski. Na mojej poprzedniej płycie Życie ładna rzecz jest jego dziewięć kompozycji. Teraz nagrywam kolejną płytę i będzie na niej jedna jego piosenka. Nie chciałabym, żeby Krajewski się rozwijał, chciałabym, żeby się cofnął: nie pisał dużych form muzycznych, tylko piosenki dla mnie". Seweryn Krajewski już w latach sześćdziesiątych zaczął komponować nie tylko dla Czerwonych Gitar, ale także dla innych wykonawców: „Współpraca taka jest dla mnie niezwykłe ciekawa. Inaczej czuję, widzę dany utwór jako twórca i wykonawca, a zupełnie inaczej jako tylko twórca, i jeszcze inaczej jako aranżer" (w rozmowie z BG, „Jazz" 1973). Krajewski napisał już wówczas kilka piosenek dla Ireny Jarockiej, Steni Kozłowskiej, a w latach późniejszych jego utwory śpiewać będą między innymi także Maryla Rodowicz, Halina Frąckowiak, Jerzy Połomski, Łucja Prus, Urszula Sipińska, Teresa Tutinas, Magda Umer i Edyta Geppert. Głównie kobiety! Choć rok 1972 Czerwone Gitary i Seweryn Krajewski zaliczyć mogą do udanych, to jednak nie on, lecz Jerzy Grunwald zwyciężył w plebiscycie na Gwiazdę Roku. „O zwycięstwie Grunwalda - ostatniego kawalera w polskiej piosence - zadecydowały głosy dziewcząt. Wśród biorących udział w głosowaniu było ich 85%" („Dookoła Świata" 1973). W roku 1971 ukazała się płyta Spokój serca, która w zamyśle Seweryna Krajewskiego zawierać miała jedną myśl literacko-muzyczną: miłość dwojga młodych ludzi. Trochę to „naciągany" pomysł, nie najświeższy, wykorzystywany przez wielu innych wykonawców. Kompozytor komentuje tematykę tej płyty: „Już dawno myślałem o tym, żeby w piosence pokazać prawdziwie realną miłość młodych ludzi, bez marzycielskich otoczek i niedomówień. Współczesna młodzież zaczyna mówić i szukać miłości bardzo wcześnie - szukają jej nie tylko w książce i filmie, szukają jej również w piosence. W tych piosenkach znaleźć można - oprócz liryzmu i tęsknoty - pewną dozę erotyzmu, na który ostatnio panuje moda" („Panorama" 1972). Seweryn Krajewski wyrastał coraz bardziej na lidera zespołu, a „Słowo Powszechne" w notatce z września 1973 donosiło nawet, że grupa występuje teraz pod nazwą Trio Seweryna Krajewskiego lub Seweryn Trio. Ani Dornowski, ani Skrzypczyk na to się jednak nie zgodzili i nazwa zaistniała tylko na papierze. Poszukując nowych brzmień i nowego stylu, nowych muzycznych pomysłów, kompozytor sięgnął po piękne, szlachetne brzmienie gitary klasycznej. Podczas koncertów w kilku utworach cichną inne instrumenty i na scenie zostaje sam Krajewski, akompaniując sobie na gitarze klasyczne), akustycznej. „Dla młodzieży, która przychodzi na koncerty, by słuchać starych piosenek Czerwonych Gitar, ten moment prawie ciszy jest zupełnym zaskoczeniem. Chciałbym bardzo przyczynić się do spopularyzowania tego instrumentu. Gra na nim jest wielką sztuką i wymaga żmudnych ćwiczeń" (z artykułu Jadwigi Witkowskiej, „Panorama" 1972). Mimo niepowodzenia ostatnich dwu płyt: Na fujarce i Spokój serca, Czerwone Gitary w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych nadal zaliczały się do rekordzistów, jeśli chodzi o nakłady płytowe. Obliczono wówczas, że 31 płyt tego zespołu, w tym single, „czwórki" i longplaye nagrane od roku 1965, rozeszły się w łącznym nakładzie 2 milionów 279 tysięcy sztuk, wyprzedzając o milion nakład osiągnięty przez płyty Ireny Santor. A jednak coraz częściej mówiono o zmierzchu zespołu; trio odchodziło w zapomnienie i nawet uzupełnianie składu, festiwalowe nagrody, hity na listach przebojów nie zmieniały opinii, że Czerwone Gitary się kończą. „Uprawdopodobniała to niewielka aktywność zespołu, brak nowych nagrań. Piosenki prezentowane przez ówczesny skład grupy były mało oryginalne, wręcz tuzinkowe, monotonne... Nie było to jednak ich ostatnie słowo. Seweryn Krajewski i jego koledzy przygotowali w tym czasie nowe piosenki, które nagrali na swojej szóstej płycie długogrającej, zatytułowanej Rytm Ziemi. Rok 1975 to 19 tygodni na pierwszym miejscu Radiowej Listy Przebojów - piosenka Ciągle pada" (Lesław Sagan, „Panorama" 1980). W lipcu 1974 nowym członkiem zespołu został Ryszard Kaczmarek (eks-Andrzej i Eliza), i to z jego udziałem nagrano płytę Rytm Ziemi. Skrzypczyk i Krajewski mówią dziś, po Jatach, że Kaczmarek nie wniósł nic nowego do muzyki zespołu. Grał przez trzy lata, do 1976, ale jego byli koledzy nie potrafią o nim wiele powiedzieć. „Było zamówienie na gitarę basową, bo ja śpiewałem i grywałem solistycznie. Więc znów z Kaczmarkiem w składzie były trzy gitary i perkusja" (Krajewski). Na longplayu Rytm Ziemi znalazły się takie przeboje jak: Mam dobry dzień, Ciągle pada, Słowo jedyne - Ty. Te piosenki potem, pod koniec lat siedemdziesiątych, stały się wielkimi przebojami także w NRD. W nagrywaniu płyty uczestniczyły Alibabki i na organach jazzowy muzyk Mateusz Święcicki. W roku 1976 ukazał się Port piratów, kolejny album Czerwonych Gitar. Podobno tytuł kojarzyć się miał z wędrownym życiem Czerwonych Gitar, które przemieszczają się „jak piraci z portu do portu". Na jednej stronie tej płyty zgromadzono piosenki szybkie, taneczne, na drugiej ballady, z których kilka ma zabarwienie folkowe, z wykorzystaniem przede wszystkim gitary i niepełnego zestawu perkusji. „Trzymamy się konsekwentnie linii repertuarowej, którą na początku obrahśmy - mówił Seweryn Krajewski. - Tym, którzy nam zarzucają, że nie jesteśmy grupą eksperymentującą, powtarzam w kółko, że chcemy uprawiać muzykę popularną. (...) Robimy to, w czym się najlepiej czujemy. Ważne jest, aby w ramach własnej linii repertuarowej nie unikać poszukiwań i wprowadzać do muzyki nowe elementy. Do nagrań dwóch ostatnich płyt zaprosiliśmy świetnego perkusistę Jerzego Bartza, więc nie ograniczamy się tylko do własnych możliwości" (z rozmowy z Elżbietą Treger, „Nowa Wieś" 1976). „Płyty Port piratów nie darzę wielkim sentymentem - wyznaje Jerzy Skrzypczyk - choć utwór tytułowy to pierwszy tekst Agnieszki Osieckiej dla nas napisany. Są na niej też jeszcze inne piosenki Agnieszki: Staromodne samochody, Na dach świata i Dobra pogoda na szczęście. Natomiast moją ulubioną płytą jest Dńeń jeden w roku. Zaczęło się od tego, że chyba jako pierwszy polski zespół bigbeatowy nagraliśmy w roku 1967 «czwórkę» z kolędami. Wiele lat później - w 1976 - poszliśmy za ciosem i wydaliśmy całą płytę gwiazdkową. To piękna płyta, o pięknym klimacie". Współpraca z Agnieszką Osiecką zaowocowała wspaniałą nagrodą - co prawda tylko drugą, ale za to pamiętną do dziś - na festiwalu sopockim w roku 1977. Owa druga nagroda w konkursie Interwizji przyznana została piosence spółki Krajewski-Osiec-ka za piosenkę Me spoczniemy, której tytuł i wymowa stanowiły credo zespołu na najbliższe lata. Nagrodę pierwszą, Grand Prix, otrzymała piosenka Malowany dzbanku, którą wówczas śpiewała Helena Vondrackova. Dwa lata wcześniej, w 1975 roku, powstał utwór zatytułowany Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej. „Tak, byłem jednym z kilku kompozytorów takiego konkursu - przyznaje Seweryn Krajewski - Związek cznej muzyka: Seweryn Krajewski słowa: Krzysztof Dzikowski Ze wszystkich kraju stron Dobiega wspólna pieśń; Znad fabryk, znad rozległych hut, Znad pól, gdzie rośnie chleb: Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej Łączy, łqczy młodzież miast i wsi. Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej Wspólną drogą, hasłem naszych dni. Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej Pracą, pracą naprzód wiedzie nas. Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej Wspólną walką tworzy lepszy świat. Ze wszystkich kraju stron Dobiega wspólna pieśń; Jak dobrze śpiewać, kochać, żyć We wspólnym rytmie serc. Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej Łączy, łączy młodzież miast i wsi. Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej Wspólną drogą, hasłem naszych dni. Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej Pracą, pracą naprzód wiedzie nas. Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej Wspólną walką tworzy lepszy świat. gdyż propozycja skomponowania hymnu ZSMP skierowana została do różnych twórców. Do pracy nad hymnem przystąpiłem z Krzysztofem Dzikowskim. Nawet nam to imponowało, zwłaszcza że Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej miał być wieczny, podobnie jak PRL. Niby nasz hymn zaakceptowano, ale w rezultacie odrzucono. Władze Związku orzekły, że twórcą hymnu nie może być ktoś, kto do ZSMP nie należy, gdyż taki twórca wydaje się być mało wiarygodny, a to, co tworzy, jest nieszczere. Całą rzecz potraktowaliśmy jako swoistą przygodę i nie uważam, by była to plama na naszym honorze" (z rozmowy z Januszem Świąderem, „Dziennik Lubelski" 1993). „Byłem zatrudniony jako pracownik ryczałtowy, nie polityczny, w Federacji Związków Socjalistycznych Młodzieży Polskiej - opowiada Krzysztof Dzikowski - byłem tam ekspertem od spraw piosenki. Pewnego dnia wezwał mnie do siebie ówczesny szef kultury, towarzysz Kurowski, i złożył mi - jako inicjatorowi i realizatorowi akcji «Studencka Piosenka Miesiąca» - propozycję «nie do odrzucenia», napisania tekstu na imprezę zjednoczeniową ZSMP. Towarzysz Kurowski wyraźnie wskazał, bym jako kompozytora "zatrudnił" Seweryna Krajewskiego. Towarzysz Kurowski powiedział tak: ''Robimy zjazd zjednoczeniowy wszystkich organizacji młodzieżowych i potrzebna nam jest na ten zjazd piosenka zjazdowa. Te gówna, które mi przynoszą, to się nie liczy, to nie przejdzie - i to wy napiszecie taki tekst. Szlagwort piosenki jest prosty: Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej, a dalej kombinujcie sami». Na drugi dzień wszystko było zrobione, trzeciego dnia towarzysz Kurowski zaaprobował całość, a na czwarty było gotowe nagranie. (...) Naszą piosenkę śpiewał chór SGPiS, a całość potem «podrasowały» Czerwone Gitary. Na jakiejś imprezie było tak, że wołgami rządowymi pojechano po Alibabki, żeby one to też zaśpiewały. Z tak szybką produkcją nigdy, ani przedtem, ani potem, się nie spotkałem". Krajewski i Dzikowski napisali razem w roku 1975 jeszcze jedną piosenkę o podobnej tematyce: Młodość naszą silą. Obydwa utwory zostały wykonane na uroczystym koncercie w Sali Kongresowej, obydwa trafiły na „okolicznościową" płytę, a także doczekały się wersji radiowych. Dziś są w dyskografii zespołu prawdziwymi białymi krukami. Co do imprez politycznych czy też quasi-poli-tycznych, to Czerwone Gitary wystąpiły dwukrotnie na Festiwalu Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu i raz na Festiwalu Piosenki Radzieckiej i Rosyjskiej w Zielonej Górze. W Kołobrzegu zespół zaśpiewał w roku 1969 dwie piosenki: Biały krzyż i Niebieskooką, a w 1980 roku piosenkę Z rozkazu serca. Janusz Cholewa, jeden z największych w Polsce znawców tematyki związanej z działalnością Czerwonych Gitar, powiedział mi: „Gdy kiedyś przekazałem Jurkowi Skrzypczykowi płytkę zawierającą utwór Z rozkazu serca, początkowo zapierał się, że zespół nigdy takiej piosenki nie grał. Przy następnym spotkaniu przyznał się do błędu: zespół wykonał tę piosenkę tylko raz, na festiwalu w Kołobrzegu w 1980 roku. Udział w tym festiwalu był haraczem, który chłopcy musieli zapłacić, by udało się wyreklamować z wojska Jana Pospieszalskiego. Do Kołobrzegu pojechali w ostatniej chwili, bez przygotowanej prezentacji. Wojsko na taką sytuację było przygotowane i w rezultacie chłopcy wybrali jeden z oferowanych im utworów, z muzyką Artura Żalskiego i słowami Andrzeja Jastrzębca--Kozłowskiego. W efekcie wokal pochodzi od Jurka i Benka, a Seweryn «pracował» za chórek". Z imprez politycznych pozostała jeszcze Zielona Góra, którą zespół „odpracował" w roku 1978, śpiewając Wschód słońca w stadninie koni i Wieczór na redzie, częściowo po polsku, częściowo po rosyjsku. „Te imprezy nie były tak prestiżowe, jak festiwal opolski czy sopocki, ale udział w nich, prócz wyreklamowania kolegi z wojska, przyniósł nam fSf © Czerwone Gitary z Jankiem Pospieszalskim. 152 ROZDZIAŁ 4 JESIEŃ IDZIE PRZEZ PARK inne korzyści - tłumaczy Jerzy Skrzypczyk. - Otóż te festiwale były generalnie transmitowane przez telewizję w ZSRR, i dzięki temu tam byliśmy znani, i tam nas potem często zapraszano". W roku 1977 miejsce Ryszarda Kaczmarka zajął w zespole Jan Pospieszalski, poprzednio grający w grupie saksofonisty Piotra Prońko, brata Krystyny. Pospieszalski nie był wcześniej wielkim fanem Czerwonych Gitar, choć - jak mi powiedział - kilka starszych przebojów mu się podobało. „Byliśmy wtedy na wspólnej trasie ze Skaldami i ówczesny menedżer Skaldów, Wojtek Chrzanowski, doprowadził do spotkania z Krajewskim. Szukali kogoś, kto obsługiwałby bas i gitarę akustyczną. Byłem pod ręką, więc mnie wzięli. Dla dwudziestoparoletniego chłopaka z Częstochowy to była duża sprawa, wielka radość, wielka przygoda. Wtedy, co prawda, słuchałem innej muzyki - Return to Forever Chicka Corei, Jaco Pastoriusa, Stanleya Clarka, całego tego elektrycznego jazzu, ale to mi nie przeszkadzało. Z Częstochowy w jakiś mroźny zimowy poranek przyjechałem do Warszawy, a właściwie do Michalina, gdzie wtedy mieszkał Seweryn. Przyjechałem ze swoją gitarą basową i razem pośpiewaliśmy sobie przy pianinie, potem wzięliśmy gitary. To był taki rodzaj małego jam session. Krajewski chciał sprawdzić, jak szybko potrafię łapać ich muzykę, myśleć harmonicznie, włączyć się w drugie głosy. Moja pierwsza z nimi praca to przygotowywanie nagrań do kolejnego odcinka programu telewizyjnego «Sentymenty» Agnieszki Osieckiej. Potem już stałem się pełnoprawnym członkiem zespołu jako basista, a w kilku utworach grałem też na kontrabasie. Akurat wchodziliśmy w nowy repertuar i te pierwsze próby, podobnie jak potem cały okres pracy z zespołem, to była duża przyjemność. To była filozofia grania prostego, oszczędnego, acz bardzo dynamicznego. Aranżował całość Krajewski, a takim dobrym duchem zespołu był Jurek Skrzypczyk. U Jurka było myślenie kolektywne, wspólnotowe, on ogarniał całość, chętnie włączał się w muzykę, miał swoje pomysły, był takim spoiwem, łączył zespół w całość, nie tylko na poziomie muzycznym, także mentalnym, emocjonalnym, towarzyskim. Ale liderem zespołu był Krajewski, reszta to właściwie był zespół mu akompaniujący. Co prawda Seweryn przerastał ich talentem, myśleniem twórczym o muzyce, ale nie dawał im tego do zrozumienia. To była wspólnota oparta na charyzmie lidera i poczuciu własnego miejsca w zespole każdego z nas. Akceptowaliśmy ten układ, nie kontestowaliśmy go. Były co prawda pewne uszczypliwości, ale one nigdy nie wychodziły poza zakres savoir vivre'u, nie powodowały spięcia ani agresji. Graliśmy muzykę bardzo prostą i w tej prostocie była pewna siła. Ale były próby unowocześniania muzyki, głównie na poziomie technicznym - nowe przystawki pod nogę, pedał wah wah, gitara 12-strunowa, fuzzy, ten cały zestaw, który wszedł w muzykę komercyjną. Widziałem też, że Seweryna kręciły solówki gitarowe «pod» Hendrixa czy Claptona. Wtedy bardzo dużo ćwiczyliśmy, zwłaszcza podczas tych wielomiesięcznych tras po ZSRR. W hotelowych pokojach po koncertach bardzo dużo graliśmy razem, czegoś poszukiwaliśmy. To nam zajmowało dużo czasu, naturalnie prócz uciech ciała i radości 153 tamtejszego stołu. Seweryn nigdy nie rozstawał się z gitarą akustyczną, cały czas miał ją ze sobą i przy niej dużo śpiewał, głównie na spotkaniach towarzyskich w naszych pokojach, przy winie i z udziałem odwiedzających nas gości. Brał gitarę, śpiewał, improwizował, a te rzeczy potem przeradzały się w konkretne nowe piosenki. Wiele lat później kupiłem od niego tę gitarę i mam ją do dziś. Alkohol się pojawiał, owszem, ale nigdy w nadmiarze. Odczuwaliśmy natomiast, że jesteśmy ciągle pod obserwacją, że ciągle miejscowe siły na nas zwracają baczną uwagę. W hotelach na pewno były podsłuchy - słynna jest opowieść, jak któryś z naszych zespołów, chyba to byli Skaldowie, szukając w pokoju podsłuchu, poodkręcał wszystkie możliwe śrubki - tak że w pokoju pod spodem spadł żyrandol. Funkcje politruków doskonale łączyli konferansjerzy, którzy z nami jeździli na trasy. Bardzo były miłe spotkania z mieszkańcami ZSRR, zwykłymi ludźmi. Chyba w Kujbyszewie młody oficer Armii Czerwonej, po cywilu, wiedząc, że smakuje nam ichnia potrawa «żarennaja kartoszka», o szóstej rano, tuż przed wyjazdem na trasę, przyniósł nam cały garnek tych smażonych ziemniaczków, przygotowanych dla nas w nocy. To był taki prezent «prosto z serca», przykład ludzkiej życzliwości. Pamiętam też, że - to a propos tej stałej inwigilacji - na lotnisku Szeremietiewo jeden z naszych «technicznych» został zatrzymany, zrobiono mu osobistą rewizję i znaleziono jakiś przemyt w postaci brylantów. To była sprawa nadana, zemsta, bo ten człowiek skłócił się wcześniej z naszym konferansjerem. Dla mnie pobyt w ZSRR był czymś niepowtarzalnym, podczas koncertów w Wilnie udało mi się taksówką dojechać do cmentarza Na Rossie, odszukać grób dziadków mojej żony Maryli, potem być w Ostrej Bramie, obejrzeć tę enklawę polskości, tam daleko, uczestniczyć we wspólnym głośnym odmawianiu różańca z miejscowymi Polakami". Sporą część swego artystycznego życia Czerwone Gitary spędziły w NRD i pewnie dlatego od połowy lat siedemdziesiątych rzadko koncertowały w Polsce. Mówiono i pisano, że zespół w ogóle przestał istnieć, ale w tym czasie Gitary, pod nazwą Rotę Gitarren, podbijały naszych wschodnich przyjaciół. Mieszkańcy NRD mieli bezpośrednio dostęp do zachodnioniemieckiej telewizji, którą odbierano bez żadnych zakłóceń, choć oficjalnie nie było dobrze widziane korzystanie z zachodnioniemieckich mediów. Jak wspomina po latach Seweryn Krajewski: „Plenum NRD-owskiej partii doszło do wniosku, że przed Zachodem trzeba się pochwalić tym, co my tu - w ramach naszego Układu Warszawskiego - mamy najlepszego". W związku z tym W NRD, 1978. gsąsfc ^mIw**' Rv(e Gitarren /'u/' i/ic tfoler'prvt&fiandkr7ft!eLr IRotei Gitarren 154 ROZDZIAŁ 4 JESIEŃ IDZIE PRZEZ PARK cieszyły się one powodzeniem, to w NRD lekka, przebojowa, „kołysząca" się muzyka zespołu bardzo się podobała. Seweryn Krajewski: „W ramach przyjaźni demoludów - niemal na polityczne polecenie - wyjechaliśmy do NRD, po raz pierwszy bodajże w 1971 roku. Trzeba było pokazać mieszkańcom Berlina Zachodniego, po drugiej stronie muru, że w Europie Wschodniej artyści nie są wcale gorsi. Siły NRD-owskie były dość słabe, więc zaproszono nas, potem także Marylę Rodowicz. Występowaliśmy w tamtejszej telewizji i w dużych miastach, czasem też na jakichś koncertach okazjonalnych, na przykład dla wojska, dla gości z ZSRR, wtedy gdy trzeba było coś uświetnić. Nagraliśmy też po niemiecku dwie płyty z naszymi piosenkami i wydano jedną z naszych płyt po polsku. Niemieckie teksty pisali najlepsi tamtejsi poeci i autorzy. Bardzo się podobaliśmy - a już nasza nazwa, Rotę Gitarren (Czerwone Gitary), była dla nich czymś wspaniałym, eksportowym. Czerwone... lepiej nie można było. Namęczyliśmy się strasznie, żeby to po niemiecku śpiewać, a oni o to bardzo dbali, mieliśmy - głównie ja, bo głównie ja śpiewałem - wielogodzinne lekcje niemieckiego, a na nagraniach stale ktoś mnie poprawiał, dopóki wszystko nie brzmiało idealnie. Sprzęt studyjny był doskonały - to były najnowsze urządzenia sprowadzane wprost z Berlina Zachodniego. Mieli wszystkie najbardziej aktualne nowinki techniczne. Niemcy sami wybierali piosenki, które mamy śpiewać, my się do tego nie wtrącaliśmy oni najlepiej wiedzieli, co się tam będzie podobało". Jerzy Skrzypczyk: „Po paru pobytach w NRD nauczyliśmy się języka niemieckiego, a Seweryn w ogóle był tam uważany za niemal swojego, bo ma dar językowy i uczy się szybko. Nas w NRD bardzo lubiano, mimo że za Polakami generalnie nie przepadano ze względu na to, co nasi robili w ich sklepach, ogołacając je dokładnie, czasem nawet coś kradnąc, oszukując. Muzyka wygrała, a piosenka Trzecia miłość - żagle, śpiewana po niemiecku, stała się największym przebojem. Nudno było tam strasznie, bo oni nie potrafią się tak bawić jak my. Po siódmej wieczorem było zupełnie pusto na ulicach. Ale my mieszkaliśmy w najlepszych hotelach i mieliśmy co robić, mimo że, jak mówiliśmy, «Hitler nie zdążył odwołać godziny policyjnej". Zarabialiśmy spore pieniądze, ale trzeba się było naprawdę napracować, bo były bez przerwy próby, stale musieliśmy być gotowi, wymagano od nas wiele". W roku 1976 piosenka Słowo jedyne - Ty zajęła pierwsze miejsce w styczniowym wydaniu telewizyjnego Studio Schlager w NRD, a dwa lata później to samo spotkało piosenki Na dach świata i Trzecia miłość - żagle. Szczyt popularności zespołu w NRD nastąpił w roku 1980, kiedy to wystąpili kolejny raz w telewizyjnym Studio Schlager i w największej berlińskiej sali koncertowej Friedrichstadt Palast. Tłumy rozkołysanych Niemców, schody, migające światła, pawie pióra, wszystko na wysoki połysk, w pół zgięty konferansjer w smokingu, dominujący nad wszystkim język niemiecki - nie wiem, czy właśnie o tym marzyłaby rockandrollowa dusza Krzysztofa Klenczona. Myślę, że to była zdrada młodzieńczych ideałów, rockandrollowego pokolenia. Wówczas to samo, tylko że po polsku, mieliśmy na różnego rodzaju Barbórkach, świętach Trybuny Robotniczej, festynach majowych, a w telewizji w programach realizowanych przez Janusza Rzeszewskiego. Tak wtedy wyglądała nasza rozrywka, choć Tadeusz Nalepa śpiewał już bluesa, a w piwnicach grały zespoły punkowe. „Wyjazd do NRD to była zupełnie inna bajka - wspomina Jan Pospieszalski. - Tam dzieci na ulicach zatrzymywały nas, prosząc o autografy, myśląc, że jesteśmy niemieckim zespołem. To była wielka trasa, na terenie sięgającym niemal pół Polski, dla 17 milionów Niemców. Graliśmy i w wielkich miastach, i w małych miasteczkach, w sumie w jednym roku chyba było ponad 60 koncertów, doskonale przygotowanych od strony technicznej. Imprezy były świetnie płatne; wtedy przemycaliśmy marki wschodnioniemieckie do Berlina Zachodniego, gdzie mieliśmy stałe przepustki, i tam robiliśmy zakupy. Zarobki wynagradzały nam cały ten blichtr NRD-owskiej estrady - w Polsce wtedy wszystkiego brakowało, a my mogliśmy wszystko do kraju przywozić legalnie. W samym NRD poziom życia był znacznie wyższy niż u nas, gdzie wiele dóbr było na kartki. Korzystaliśmy ze statusu artystów, dostępne były dla nas wszystkie ekskluzywne bary, hotele, sklepy, lokale. Na wszystko było nas stać. Bardzo "wrośliśmy" w to NRD i ten świat, mieliśmy swoje głębokie przyjaźnie, na przykład z muzykami Franka Schoebla, z wykonawcami z Czechosłowacji czy Węgier. Wtedy poznałem muzyków z Locomotiv GT, Omegi, Ałłę Pugaczową, Karela Gotta, Helenę Vondrackową, ciągle spotykaliśmy się na koncertach, w hotelach, mieliśmy stałą przepustkę do elity Ostbloku. W przerwach między imprezami w NRD graliśmy też w Polsce. Pamiętam taki koncert z 1978 roku, gdy papieżem został Karol Wojtyła. Nasze koncerty prowadził wtedy Krzysztof Dzikowski, który często na estradzie sobie żartował. W Ostrowie Wielkopolskim już pod koniec koncertu powiedział: "Słuchajcie, Polak został papieżem». My w śmiech, dobry dowcip, bo nikt się tego wtedy przecież nie spodziewał. Gramy ostatni utwór i patrzę... a nasi techniczni za kurtyną, objęci w pół, wykonują dziki taniec radości i niemal płaczą ze szczęścia. Wtedy pomyślałem sobie, że Krzysiek miał rację. To był cudowny koncert, nasza radość po koncercie objawiała się w sposób mocno konsumpcyjny". Pracę z Czerwonymi Gitarami Pospieszalski wspomina jako bardzo ważny moment w swej biografii, jako przepustkę do świata dorosłej muzyki, do innego życia - od młodego muzyka z Częstochowy po artystę, którego wizerunek pojawiał się na pierwszych stronach czasopism. „Ten łańcuszek zaczął się od Czerwonych Gitar. Gdyby nie oni, to nie poznałbym Marka i Wacka itd., itp. Mam też głęboką świadomość, że praca z Czerwonymi Gitarami to była olbrzymia szansa, którą wykorzystałem. 156 ROZDZIAŁ 4 JESIEŃ IDZIE PRZEZ PARK Ale zespół nie potrafił wykorzystać tamtych lat do odbudowania swojej kariery. Nie było nikogo wokół zespołu, nie było żadnych mechanizmów, które by pozwoliły ten gigantyczny sukces w NRD przełożyć na sukces w Europie Zachodniej. Gdyby wtedy znalazł się ktoś z wizją menedżerską, to kto wie, może Czerwone Gitary zajęłyby ważne miejsce w muzyce Europy czy choćby Niemiec Zachodnich". Jak współpracę Pospieszalskiego z Czerwonymi Gitarami komentują jego koledzy z zespołu? Jerzy Skrzypczyk: „Janek był i jest bardzo muzykalny, bardzo dobrze też wyglądał na scenie. Bardzo koleżeński, niekonfliktowy, miał pamięć do języków, potrafił się znaleźć w każdej sytuacji". Seweryn Krajewski: „Janek wprowadził do nas młodość. Elegancko się zachował, nie pchał nas w kierunku nowoczesności, widział i czuł, że rocka to my nie będziemy grali. Przystosował się do nas, do naszej muzyki, bo jest inteligentnym człowiekiem. Grał tak, jak trzeba". W lutym 2005 Krajewski mówi nieco więcej: „Trafił do nas prosto z telewizyjnego Studia 2. Pospieszalscy wystąpili w telewizji w roku 1976 (razem ze Steczkowskimi) na zaproszenie Bożeny Walter, która przedstawiała w Studiu 2 muzykujące rodziny. Mało doświadczony, ale zdolny, te nasze proste melodie łapał w mig. Na scenie wychodził do przodu. Był moim przeciwieństwem, ja wolałem się schować przed mikrofonem. Gdy jeździliśmy po NRD, Janek nie afiszował się wtedy ze swymi politycznymi poglądami. Był wierzący, jak my wszyscy w zespole, ale nie jakiś oszołom. Z narzeczoną Marią, obecną żoną, wynajęli mieszkanie w Warszawie." (z artykułu Piotra Wieczorka, „Przekrój" 2005). W 1978 roku Czerwone Gitary wystąpiły na Kubie, co wtedy nie było niczym niezwykłym, chociaż dziś byłoby niemożliwe. Reżim Fidela Castro w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych starał się pokazać światu „normalną twarz", otwartość na kulturę i sztukę, zwłaszcza z bratnich KDL-ów. Nie można było odmówić takiemu zaproszeniu i nasi artyści na ogół nie odmawiali - nawet Niemen tam wystąpił w roku 1978, czego potem pewnie żałował. Dziś Fidel Castro nikogo by z „kapitalistycznej" Polski nie zaprosił, a nawet gdyby zaprosił, to nie wiem, czy któraś z naszych gwiazd czy gwiazdek by się na to zdecydowała. Kubański epizod wspomina Jerzy Skrzypczyk: „Na Kubę leciał z nami Janek Pospieszalski, którego pamiętam między innymi z tego, że miał wielką łatwość do nauki języków. Lecąc w tamtą stronę, mieliśmy międzylądowanie w Hiszpanii, gdzie na lotnisku chcieliśmy kupić tamtejsze wspaniałe skóry. Nikt z nas nie znał jednak języka hiszpańskiego i nie potrafiliśmy się ze sprzedawcą dogadać. W drodze powrotnej - po półtoramiesięcznym pobycie na Kubie - Janek już świetnie władał hiszpańskim i dzięki niemu skóry kupiliśmy. Na Kubie spędziliśmy półtora miesiąca, ale koncertów było chyba nie więcej niż pięć. Głównie opalaliśmy się, zwiedzaliśmy wyspę. Z panienkami było gorzej -generalnie rozpusta była tam wtedy karana bardzo wysokimi wyrokami. Ale niektóre dziewczyny miały przepustki i one mogły się z cudzoziemcami "komunikować". Oczywiście w najbardziej intymnych chwilach powinny od tych cudzoziemców wydobyć jakieś informacje i czymś się władzy odwdzięczyć. Mieliśmy też opiekuna-politruka, elegancko ubranego pana, władającego angielskim, który zjawiał się co pewien czas, nawiązywał z nami kontakt, namawiał nas na polityczne rozmowy, próbował coś od nas wyciągnąć. Występowaliśmy bez honorariów, ale w zamian za koncerty wszystko mieliśmy gratis: pełną lodówkę z alkoholami, otwarty bar na hasło pokój nr 28, jedliśmy za darmo, wycieczki i bilety samolotowe też mieliśmy za darmo. Byliśmy tam niesłychanie popularni, bo to się działo niedługo po tym, jak zdobyliśmy w Sopocie nagrodę za Me spoczmemy. Wideo z festiwalem sopockim trafiło do kubańskiej telewizji i było odtwarzane niemal bez przerwy, bo śpiewały wtedy również gwiazdy kubańskie. Wszyscy Kubańczycy nas znali. Pierwszego dnia naszego pobytu w Hawanie poszedłem do nocnego klubu, gdzie ichnią muzykę grał jakiś nieznany zespół. Okazało się, że perkusista grał tak, że się załamałem, nawet mu do pięt nie dorastałem. Ale on grał inną muzykę i pewnie tej naszej nie potrafiłby dobrze zagrać -tak to sobie wytłumaczyłem. Raz graliśmy koncert na Isla del Pinos - to jest wyspa skazańców. Okazało się, że tam większość skazańców to geje. I ci piękni chłopcy zerwali chyba wszystkie kwiaty z okolicy, żeby nas nimi obrzucić. Pewnego razu w drobnym, delikatnym, cichutkim Sewerynie zakochała się jakaś wielka kubańska baba, pięć razy od niego większa i grubsza. Trzeba było go ratować - poświęcił się Benek i wyratował go. A już na koniec tej Kuby na lotnisku na Okęciu, nasz menedżer obładowany tanio kupionym alkoholem, którego miał pełne torby przewrócił się i wszystkie butelki zbił. Całe Okęcie śmierdziało rumem i whisky". „Występowaliśmy tam na wyspie położonej na Morzu Karaibskim, gdzie byliśmy gośćmi w szkole imienia Mikołaja Kopernika - opowiada Jan Pospieszalski. - To był nasz pierwszy koncert na Kubie i wtedy jeszcze nikt się nie zorientował, że trzeba załatwić transformatory na 220 woltów, bo tam jest napięcie 110 woltów. Przez długi czas nie byliśmy w stanie odpalić aparatury - mijały godziny, a dzieci z tej szkoły cały czas, w mundurkach bordowo-białych, stały karnie i mimo moskitów i potwornego upału w równym czworoboku czekały na nasz koncert, jakby to była kolonia karna. Następnego dnia zawieziono nas do więzienia, zbudowanego jeszcze za reżimu Battisty. Ma ono kształt Colosseum, na którego środku stoi wieża. Całość jest pilnowana tylko przez jednego strażnika. Uciec stamtąd nie sposób, bo więźniowie mają małe pojedyncze cele na ścianach tegoż Colosseum, cele pozbawione przedniej ściany. W związku z tym każdy krok więźnia ku środkowi był krokiem w przepaść. Fidel Castro pokazywał to więzienie jako przykład nieludzkiego traktowania więźniów przez Battistę, ale rok później zaadaptował je dla własnych więźniów politycznych. Z drugiej —>" mx* Ink * lafty litr, pakuł pęk... strony widzieliśmy wspaniałe hotele, których właścicielem był Frank Sinatra, albo prywatne plaże, na których kiedyś opalała się Marylin Monroe. Po latach te same miejsca, tę biedną Hawanę obejrzałem na filmie Buena Vista Social Club". W roku 1979 Czerwone Gitary skorzystały z okolicznościowego zaproszenia (nie można było odmówić, bo odbywał się tam koncert z okazji 35-lecia PRL-u) na festiwal opolski. Zebranej publiczności zaprezentowali wiązankę swych najpopularniejszych przebojów. Reakcja widowni była zaskakująca, zespół dawno nie spotkał się z tak entuzjastycznym przyjęciem. Wszelkie próby zapowiedzenia kolejnego wykonawcy kończyły się przeraźliwymi gwizdami i żądaniem kolejnego bisu. Po nerwowych naradach za kulisami wymyślono jednak rozwiązanie. Na estradę wróciły Czerwone Gitary i zaczęły grać nową piosenkę... Cała sala tańczy z nami, którą za chwilę miał śpiewać Połomski. Widownia na moment osłupiała, ale zaraz podniósł się potężny aplauz. W pewnym momencie, gdy Krajewski śpiewał „la la la", na estradzie pojawił się Połomski, który podjął wykonywanie utworu. Protesty nie były już tak wielkie i po zakończeniu tej piosenki Gitary opuściły estradę, a pozostał na niej - kontynuujący swój recital - Jerzy Połomski. Przyszedł grudzień roku 1981, stan wojenny. Seweryn Krajewski: „Stan wojenny zastał nas już w domu. Przedtem byliśmy w NRD, ale nam już tam powiedziano, że musimy się pakować i wracać do kraju. Musieliśmy przerwać trasę. Ludzie w NRD wypytywali nas: «Co się u was dzieje?». My mówiliśmy im o Solidarności, o tym, że przyjdą zmiany. I to im chyba się nie bardzo podobało". Jerzy Skrzypczyk: „Siedzieliśmy w kawiarni, w NRD, i kelnerki usłyszały, że mówimy po polsku. «Jesteście Polakami? A czy wiecie, że już dwa dni temu powinniście stąd wyjechać?». Rzeczywiście była taka informacja, że obywatele polscy w ciągu trzech czy czterech dni muszą wrócić do kraju. I zdążyliśmy wrócić do Polski. Ale nigdy w NRD nie mieliśmy żadnych kłopotów, nieprzyjemnych uwag, że jesteśmy Polakami. Kłopoty miał duet Marek i Wacek, bo jeden z nich miał znaczek Solidarności wpięty w klapę". „Podpisanie Porozumień Sierpniowych oglądałem u Seweryna w domu - opowiada Jan Pospieszalski. - Żaden z nas pewnie jeszcze nie miał poczucia tego, co się dzieje, choć naturalnie wiedzieliśmy o buncie robotniczym, o strajkach. Przez wuja z Londynu, dziennikarza z BBC Antoniego Pospieszalskiego, miałem kontakty z KOR-em, przyjaźniłem się wtedy z ludźmi, którzy rozkręcali ruch Niezależnych Związków Zawodowych Rolników. Seweryn, gdy już podpisano porozumienie, powiedział: «Janek, to mamy Labour Party», rozumiejąc, że wchodzimy w układ dwupartyjny, że już jest nie tylko PZPR. Nasza ostatnia trasa koncertowa po NRD, już po powstaniu Solidarności, to był pełen chłód polityczny, ponure i smutne przedsięwzięcie. Zdecydowanie zmienił się rodzaj naszych kontaktów z oficjałami w NRD. Najpierw nas hołubiono, ale po Sierpniu 80 nasz przyjazd do NRD przywitały lodowate gesty z ich strony, nic z dawnej radości, dawnych spotkań. Zagraliśmy ostatnią trasę we wrześniu 1980, jeździły za nami czarne samochody - a pamiętam, że w «Neues Deutchland» i w «Berliner Zeitung» zamieszczane były jakieś głupie artykuły o neonazistach z Polski i naszych - jakoby - ruchach radykalnych ekstremistów. Tak nasze ruchy wolnościowe oceniała NRD-owska prasa. Mieliśmy poczucie, że coś się skończyło, że ta siła, która w NRD wyrzuciła nas na szczyt popularności, zderzyła się niemal z wrogością zadekretowaną administracyjnie. To był też czas, gdy kończyło się życie koncertowe w Polsce. Wtedy też pojawił się kryzys w zespole Czerwone Gitary. Krajewski był bardzo zmęczony koncertami, coraz trudniej znosił wyjazdy, coraz bardziej tęsknił do domu, coraz krócej chciał przebywać z nami. Starszy syn potrzebował ojca, następny syn miał się dopiero urodzić. Dopóki były wysokie ekwiwalenty finansowe w NRD, było dobrze - gdy one się skończyły, zabrakło motywacji. Miał dom stojący w lesie, nie był to czas agencji ochrony, bał się, że w tym domu jego żona Elżbieta mieszka sama. Narastała w nim niechęć do jeżdżenia. A Benek i Jurek musieli jeździć: nie mieli ZAiKS-u, żadnych innych profitów, to dla nich było konieczne. To stanowiło mocne zarzewie konfliktu. Po powrocie z NRD nastąpił bezbolesny koniec mojej pracy z Czerwonymi Gitarami. Spotkałem duet Kisielewski-Tomaszewski i zacząłem grać z nimi". Od stanu wojennego Czerwone Gitary zaczęły tracić popularność. W Polsce prawie w ogóle nie 160 ROZDZIAŁ 4 JESIEŃ IDZIE PRZEZ PARK Przed wyjazdem na trasę, 1993. (/I KM OM GITAR1 Rok 1986. koncertowały. Z NRD - mówi Skrzypczyk - „zeszliśmy na życzenie jednego tylko pana, Seweryna Krajewskiego. Pewnego dnia zadecydował, że w NRD przestajemy istnieć. Do dzisiaj nie wiem, dlaczego tak się stało". Otworzył się jednak dla zespołu rynek w USA. Po raz pierwszy na koncerty pojechali tam w roku 1978. Wcześniej „Ameryka nie była dla nas odkryta", jak powiedział Skrzypczyk. Powodem był fakt, że polonijny impresario, pan Wojewódka, nie lubił big-beatu - z którym to nurtem kojarzył Czerwone Gitary - i na koncerty do USA zapraszał głównie „pokolenie Lucjana Kydryńskiego", aktorów i kabarety. Do Czerwonych Gitar przekonał się co prawda już w roku 1968 na festiwalu opolskim, ale wówczas chciał zaprosić zespół jako grupę akompaniującą innym solistom. Muzycy ujęli się jednak honorem i powiedzieli: „Albo jedziemy jako grupa samodzielna, albo w ogóle". I nie wyjechali do USA aż do roku 1978. Przed wyjazdem ostrzegano muzyków przed amerykańskimi szpiegami i agentami, którzy chcieliby wyciągnąć od nich jakieś tajne materiały wojskowe. Przestrzegano przed kontaktami z wrogimi Polsce dziennikarzami. Bardzo się więc pilnowali, ale i tak po powrocie jeden z funkcjonariuszy pouczył Krajewskiego: „Polska Ludowa dała wam wykształcenie, zapewniła wam karierę artystyczną, w dobrej wierze przyznaliśmy wam paszporty, a wy tam - aż się wierzyć nie chce - całujecie, za przeproszeniem, amerykańską flagę na klęczkach, w jakimś klubie hippisów, i nawet nie rumienicie się ze wstydu". Kolejny wyjazd do USA nastąpił w roku 1982, jeszcze w stanie wojennym - podpisane wcześniej kontrakty zmusiły ówczesne władze do wydania zespołowi paszportów. Byli jedną z pierwszych grup wypuszczonych z kraju. Po dwóch latach, w 1984, znów znaleźli się w Stanach Zjednoczonych. Bazą koncertów był słynny w Chicago polonijny klub Polonez, kierowany przez Marylę Sarniak, gdzie polscy artyści, zatrzymani w USA przez stan wojenny, protestowali przeciwko reżimowi generała. Reżimowe władze nie pozwalały Polakom koncertować w Polonezie, bo właśnie tam Waldemar Kocoń organizował koncerty na rzecz Solidarności i tam protestowali inni rodacy. Czerwone Gitary przełamały ten zakaz i dzięki nim Polonez odżył. Pierwotnie zespół miał przebywać w USA półtora miesiąca, ale zainteresowanie było tak wielkie, że koncertował blisko cztery miesiące. Dla Polaków mieszkających w Chicago było to „okienko" na Polskę. Z Chicago pojechali do New Jersey, gdzie przez wiele tygodni koncertowali w klubie polonijnym Scorpio w Elizabeth. „Byliśmy po zaledwie kilku próbach przed wyjazdem do USA, po długiej przerwie w koncertowaniu. Nie przedstawialiśmy najwyższego poziomu, ale entuzjazm publiczności krył wszelkie nasze błędy i niedoróbki - wspomina Skrzypczyk. - Przed nami grały Żuki. I gdy przyjechaliśmy tam, to Żuki miały grać po nas. W ogóle nie wyszli na scenę, publiczność ich nie wpuściła". W latach osiemdziesiątych Czerwone Gitary koncertowały nie tylko w Chicago, nie tylko na Wschodnim Wybrzeżu, ale także w Kalifornii. Przy przekraczaniu Gór Skalistych wszyscy omal nie stracili życia. Za nadmierną szybkość i uszkodzenie haka holowniczego, gdzieś na samych szczytach gór, gdzie droga kręta i niebezpieczna, gdzie wąskie drogi były śliskie i ośnieżone, ich autobus zatrzymała miejscowa policja. Kontrola techniczna trwała bardzo długo i okazało się, że na skutek pęknięcia przewodów wylał się płyn hamulcowy. Niedziałające hamulce w takich warunkach drogowych... W najbliższym warsztacie wszystko sprawnie naprawiono. Konferansjerem, kierownikiem zespołu, reżyserem programów podczas kilku amerykańskich tras był Zbigniew Korpolewski. Oto garść jego spostrzeżeń i anegdot na temat tych wyjazdów i spotkań z Czerwonymi Gitarami: „Po ukończeniu studiów pozostałem na Wybrzeżu i byłem przy narodzinach niemal wszystkich zespołów młodzieżowych. Byłem konferansjerem zespołu Rhythm And Blues, potem Czerwono-Czamych, Niebiesko--Czarnych, Polan, ABC. (...) W roku 1978 z Czerwonymi Gitarami, Ireną Santor, Jackiem Fedorowiczem i zespołem Tragap zorganizowałem program zatytułowany «Złota Siódemka». Organizatorem był pan Junak, i ta organizacja była bardzo zła, przeżyliśmy chwile grozy. Impresario był mało doświadczony, grał na terenie mu nieznanym i miał kłopoty finansowe. Przeżyliśmy dni grozy, bo zdarzało się tak, że nie mieliśmy ani centa na własne wydatki, na życie niemal. Wyrywaliśmy mu dolary niemal z gardła, szantażując go, że nie wyjdziemy na scenę. Uciekł z Florydy, zostawił nas tam samych, i okazało się dodatkowo, że czeki, którymi płacił za benzynę kierowca naszego autokaru, były bez pokrycia. Więc pod zastaw sprzętu nagłaśniającego jakoś dojechaliśmy do Nowego Jorku, gdzie w konsulacie polskim część pieniędzy otrzymaliśmy od Pagartu. Podczas tej trasy wszyscy byli bardzo punktualni - wszyscy, prócz Krajewskiego. Ustaliliśmy kary umowne za spóźnienie i Seweryn chętnie je płacił, robił sobie z tego zabawę - spóźniając się celowo i pytając: «To ile dziś płacę?». Sumy były różne - od 5 do 50 dolarów. Seweryn robił to złośliwie, autokar stał na dole, on patrzył przez firankę, czy już wszyscy siedzą, i wtedy ostentacyjnie się spóźniał. Do czasu to było zabawne. Ale pewnego dnia czekała nas daleka trasa, do tego autostrada była w przebudowie, i trzeba było wyjechać punktualnie, bo w innym wypadku nie dojedziemy na koncert. Jako kierownik zespołu poprosiłem wszystkich, żeby byli punktualni. I gdy następnego dnia Krajewski znów się spóźnił, poniosły mnie nerwy. Powiedziałem: "Ostrzegam cię, Seweryn. Spójrz na mnie i na siebie, ile ważysz ty, a ile ważę ja. Ponadto - byłem kiedyś bokserem. I jeśli znów zachowasz się jak szczeniak, dostaniesz ode mnie takie manto, że się nie podniesiesz sam. W...dolę ci!». Od tego czasu Krajewski ani razu nie spóźnił się do autokaru. Po paru latach umówiłem się w hotelu Europejskim z Marylą Rodowicz i Krajewskim. Krajewski był punktualny, Maryla się spóźniła i mówi do mnie: «Patrz, Seweryn już jest, a on się zawsze i wszędzie 162 ROZDZIAŁ 4 JESIEŃ IDZIE PRZEZ PARK tt MARYLA POLONAISE 3192-96 N. MILWAUKEE • • • TEL.: 545-4152 POŻEGNALNY WEEKEND!!! Znakom/tego Zespołu CZERWONE GITARY" W ORYGINALNYM SKŁADZIE. SEWERYN KRAJEWSKI BERNARD DORNOWSKI JERZY SKRZYPCZYK Konferansjerkę Poprowadzi Znany Państwu Kierownik "Kapeli Gdańskiej" KRZYSZTOF ZAKRETA Oraz Gra i Śpiewa Grupa Wokalno-instrumentalna "HAPPY BAND" Pod Kierownictwem MARKA KULISIEWICZA Z Solistką ELŻBIETĄ KUNICKĄ z udziałem SPECJALNY SHOW NIEDZIELA, 23 WRZEŚNIA, O GODZ. 6:00 "CZERWONYCH GITAR" Zapraszamy Do Nowootwartej Restauracji z Wyśmienitą Polsko-Amerykańską Kuchnią Czynnei Codziennie od 11:00 Rano do 11:00 Wiecz. z Wviatkiem Poniedziałków spóźnia». A Seweryn na to: «Z Korpolewskim to ja jestem zawsze punktualny. Ty nie wiesz, że on może przy...dolić!». Innym razem, też podczas tej trasy, gdy zmęczeni wielogodzinną jazdą autokarem zajechaliśmy wreszcie do hotelu, powiedziałem w żartach: «Słuchajcie, jutro jest 1 maja, spotykamy się rano o siódmej przy recepcji, zrobimy małą manifestację, spotkamy się potem w sali klubowej na akademii pierwszomajowej. Bardzo proszę, żeby wszyscy byli punktualni". Położyłem się spać, zapomniałem o tym żarcie i gdzieś około dziesiątej rano następnego dnia na śniadaniu spotykają mnie Jacek Fedorowicz i Krajewski. Mają miny grobowe, są poważni i mówią: «Wiesz, to jest świństwo, my wstajemy rano, a wy sobie wszystko lekceważycie". Okazało się, że tylko oni wzięli sobie do serca mój żart. Myśleli, że Polska Ludowa na nich czeka. Inna anegdota. Otóż w Ameryce polonusi w formie podziękowania za dobry koncert mają zwyczaj wsuwania pieniędzy do kieszonki marynarki lub paniom do torebki. Były to sumy w granicach 5-20 USD. Ale my zaczęliśmy żartować - mówimy: «Patrz, dostałem 100 dolarów». Rozmówca patrzy, a on dostał tylko 5 dolców. My oczywiście oszukiwaliśmy, bo takich dużych sum nikt nie dawał. Ale ten oszukany gość był wściekły i próbował nam wmówić, że to jest suma na cały zespół, do podziału. Innym razem umawialiśmy się z polonusem, dając mu nasze pieniądze, żeby on ostentacyjnie wręczył nam 100 dolarów, denerwując tym innych kolegów. Na jednej trasie była z nami Irena Kwiatkowska. Robiliśmy razem wyprawy do sklepów typu «second hand», gdzie można było za grosze kupić wspaniałe ciuchy. Mistrzem w takich sprawach był Jarema Stępowski, który z kamienną twarzą wkładał rękę do kieszeni nowo kupionej marynarki i mówił, że oto znalazł tam 20 dolarów. Pani Irena natychmiast przymierzyła kilka sukienek i garsonek, zaglądając do wszystkich kieszonek, gdzie oczywiście żadnych pieniędzy nie było. Kiedyś byłem też w USA z orkiestrą Feliksa Dzierżanowskiego. Ten starszy już znacznie pan siedział za kulisami i miał kilka wyjść do dyrygowania czy śpiewania. Więc siedzi sobie spokojnie, wyjął z ust sztuczną szczękę i nagle słyszy, że ja go zapowiadam. Wybiega na scenę, zaczyna coś mówić czy śpiewać. Czuje, że nie ma w ustach szczęki, więc wyjmuje ją z kieszeni i na oczach publiczności spokojnie ją wkłada. Polonusi często po koncercie zapraszali nas na spotkania mocno podlewane alkoholem. Raz stworzyłem dziwną grupę - Kazio Brusikiewicz, który nie pił, bo miał cukrzycę, Lidka Korsakówna, która nie piła, bo prowadziła samochód, Janusz Sent, który był na jakiejś mocnej diecie, Halina Kunicka, która zawsze miała kłopoty z piciem ze względu na nerki, i Jerzy Połomski, który z zasady nie pije. Więc do picia byłem tylko ja, wszystko było oparte na mojej wątrobie. I ci polonusi mówili: «To jakiś marny zespół, to nie są artyści tej klasy, co kiedyś, tamten poprzedni był znacznie lepszy. Pamięta pan te nocne spotkania!"". Tyle zabawnych wspomnień. Potem Czerwone Gitary wróciły do Polski, a tu brak koncertów, więc znów kolejny wyjazd do USA w roku 1986. Jeszcze zacytuję Krajewskiego, który o muzyce Czerwonych Gitar z lat osiemdziesiątych, o tych wyjazdach mówi: „To wszystko była tylko chałtura, dla kasy. Żadnego artyzmu w tym nie było. A ja już zacząłem myśleć o swojej solowej karierze". Już nie jestemjym chłopcem, który czekał na Ciebie, z wypiekami na twarzy 'szukał gwizdek na niebie. Już nie jestem tym chłopcem, który grał na gitarze i samotność zapijał W hotelowym barze. Na wagary nie chodzę nie śpię nocą w namiocie i Twojego imienia lie rysuję na płocie, iję butj lazet nie |szq fryzi 1| ¦ WKĘBBGĘĘĘ& M ^\. Ilu 166 ROZDZIAŁ 5 JUŻ NIE JESTEM TYM CHŁOPCEM ROK 1991 Muzyka pop, elektroniczne disco, hip-hop - wszystko to znudziło się chyba prawdziwym melomanom. Do głosu, po latach przerwy, doszli nareszcie wykonawcy prawdziwego rocka. Nie tylko hard rocka czy heavy metalu, ale rocka „środka", dość agresywnego, dynamicznego, a przy tym melodyjnego, granego „na żywo", bez pomocy komputerów, syntezatorów, samplingu. Wcześniej takiego rocka grali m.in. Rolling Stonesi - teraz wielką popularnością, w ramach tego gatunku, cieszyły się takie zespoły jak Aerosmith, Bon Jovi, Guns And Roses, Van Halen. Wiele tych grup zdobyło popularność w latach minionych, ale w roku 1991 nadal udowadniały, że rock lives. Do tego nurtu dołączyły: Metallica, Black Crowes, Extreme, Oueensryche, Jane's Addiction, Red Hot Chili Peppers, Fishbone, R.E.M., Sonic Youth, Pbries. Utwory tych wykonawców trafiały na wysokie pozycje na listach przebojów i zdarzało się, że na liście pisma „Billboard" więcej było prawdziwego rocka niż innych gatunków. Wytwórnie płytowe co prawda nadal nagrywały tanim kosztem niskobudżetowe grupy uprawiające muzykę opartą na brzmieniu syntezatorowym, ale publiczność dobrze wiedziała, co jest lepsze, prawdziwsze, bardziej autentyczne. Do łask powróciło brzmienie gitar i gitarowe zespoły - trzy lub nawet tylko dwie gitary, wokalista i perkusja. Tyle wspaniałych możliwości tkwi w tym prostym zestawie. W Australii, przed kopalniq diamentów. W roku 1991 Czerwone Gitary triumfalnie powróciły na scenę. W latach osiemdziesiątych Seweryn Krajewski przejawiał aktywność muzyczną, pisząc dla innych wykonawców, komponując, tworząc muzykę filmową, z rzadka koncertując. Pozostali dwaj muzycy, tworzący Czerwone Gitary w minionym dziesięcioleciu, w połowie lat osiemdziesiątych na pewien czas wycofali się z czynnego uprawiania muzyki. Jerzy Skrzypczyk zajął się... sadownictwem. „Odziedziczył po rodzicach kawał sadu i bez reszty wciągnęło go uszlachetnianie gatunków drzew owocowych, sięganie po coraz wyższe urodzaje" [Czerwone Gitary to właśnie my!, część II, s. 61). Zajmował się produkcją warzywniczo--sadowniczą, jak to sam określił. Handlował z hurtownikami w USA, sprzedawał tam jabłka, a także był importerem sprzętu gospodarstwa domowego. Zarabiał na tym, jak wspomina, większe pieniądze, niż pracując z Czerwonymi Gitarami. „Powiedziałem sobie, że jeśli wrócę do muzyki, to tylko do Czerwonych Gitar - które wtedy praktycznie nie istniały. Choć miałem kilka propozycji pracy w innych zespołach". Benek Dornowski w roku 1981 zdobył licencję taksówkarza i przez pewien czas jeździł „na taksówce" po Trójmieście, wożąc pasażerów, którzy nieraz gawędzili z nim z tylnego siedzenia o dawnej sławie Gitar. Pewnego razu, a było to jesienią 1983, do taksówki wsiadł Krzysztof Zakreta, który sprowadzał do USA polskich artystów. Można powiedzieć, że wydarzenie to przyczyniło się do reaktywowania Czerwonych Gitar. Już w następnym roku zespół wyjechał do USA, a po zakończeniu cyklu udanych koncertów Dornowski został w Chicago, gdzie pomagał Zakręcie w sprowadzaniu polskich artystów. „Pamiętam, że pierwszą wielką trasę organizowałem dla Eleni i kabaretu Elita. Obowiązki te wykonywałem do 1989 roku, czyli prawie do jubileuszu 25-lecia Czerwonych Gitar, który dzięki Zakręcie przypomnieliśmy serią koncertów na długiej trasie amerykańsko- -kanadyjskiej" [Czerwone Gitary to właśnie my!, część II, s. 58). Żaden z polskich menedżerów nie wpadł na pomysł, by urządzić Czerwonym Gitarom jubileusz - pewnie niewielu wiedziało, że zespół jeszcze istnieje! „Zrobił to nasz stary kolega Krzysiek Zakreta - wspomina Jerzy Skrzypczyk - któremu wiele lat wcześniej pomogliśmy wyjechać z Polski do USA. Na stałe siedział w USA - do Polski wpadł na chwilę, by uregulować jakieś swoje zaszłości. Tu go zastał stan wojenny i nie mógł wyjechać, powrócić do Chicago, bo nie dostał paszportu. Zgłosiliśmy go jako członka zespołu - idziemy do biura paszportowego, a urzędnik mówi nam, że, niestety, jeden z muzyków nie dostał paszportu. Byliśmy pewni, że to on, że będzie awantura. A tu nagle okazało się, że to dla Benka nie ma paszportu. Benek miał brata milicjanta i musiał uzyskać zgodę tego brata na wyjazd do USA. Takie to były czasy! W końcu uzyskał". Może w formie rewanżu, może po prostu ze względów artystycznych, Zakreta zaprosił Czerwone Gitary do USA. Początkowo muzycy mieli Skrzypczyk przed swoim gospodarstwem. W roku 1991 zmarli m.in.: saksofo-nista jazzowy Stan Getz (64); Gene Clark (eks-The Byrds, 46); Leo Fender, wynalazca i konstruktor gitary elektrycznej (82); gitarzysta zespołu Def Leppard, Steve Clark (30); Stevie Marriott, gitarzysta i wokalista zespołu Smali Faces (44); Buck Ram, kompozytor wielu przebojów zespołu The Platters, m.in. Onlyyou (83); bluesman Wille Dbcon (76); francuski aktor i piosenkarz Yves Montand (70); były wokalista zespołu The Temptations, David Rufhn (50); wokalista i kompozytor grupy The Queen, Freddie Mercury (45); kompozytor Mort Shuman, twórca takich piosenek jak Save the last dance for me, Sweets for my sweet, Viva Las Vegas (53). MUZYKA FILMOWA • w filmie Ghost z Patrickiem Sway-zee wykorzystano starą piosenkę Unchained melody zespołu Rightous Brothers; Tom Waits komponuje muzykę do filmu Jima Jarmusha Night on Earth; Mick Jagger kręci zdjęcia do filmu Fiee fack, natomiast Gary Kemp z grupy Spandau Baller występuje w polskim filmie Papierowe małżeństwo, • premiery filmowe: fungle fever z muzyką Steviego Wondera; The hard way z raperem LLCool Jayem; Truth or dare z Madonną,-The Doors, o historii tego kultowego zespołu (z Valem Kilmerem w roli Jima Morrisona, w reżyserii 01ivera Stone'a); Get back o triumfalnym koncertowym tournee Paula McCartneya, • finansowe i artystyczne niepowodzenie filmu Graffiti bridge Prince'a. MUZYKA POLSKA • zmarli: Ada Rusowicz, wokalistka Niebiesko-Czarnych (50); były redaktor naczelny miesięcznika „Jazz", Józef Balcerak (76); Andrzej Zaucha (42). • Małgorzata Ostrowska informuje o rozwiązaniu grupy Lombard, • premiera musicalu Metro, • pożegnalny koncert Ireny Santor, która zakończyła 40-letnią karierę estradową, • nagrody Programu III Polskiego Radia im. Mateusza Święcickiego otrzymują: Edyta Bartosiewicz i trębacz jazzowy Robert Majewski, • warszawski klub Stodoła obchodzi 35-lecie swego istnienia, • na festiwalu sopockim śpiewają m.in. Jimmy Sommeralle, Danni Minogue, Bros, OMD, Erasure, 168 ROZDZIAŁ 5 JUŻ NI JESTEM TYM CHŁOPCEM • w ramach Metalmanii odbywa się koncert z udziałem m.in. zespołów Metalika, AC/DC, Queensryche, • goście Jazz Jamboree to m.in.: Herbie Hancock, Wayne Shorter, Dave Holland, Mino Cinelu, • najpopularniejszy polski raper, Kazik, nagrywa płytę Spalam się, • koncert „Trzy Dekady Rocka" w sopockiej Operze Leśnej, z udziałem m.in. Bogusława Wyrobka i zespołu De Mono, • swój pierwszy przebój Włosy nagrywa zespół Elektryczne Gitary, • miano najlepszego polskiego zespołu heavymetalowego zdobywa grupa Acid Drinkers, • w Poznaniu koncertuje zespół Deep Purple, • inni goście na krajowych estradach to m.in.: Sepultura, Sisters Of Mercy, Marilyn Manson, Alien Sex Friend, Blitzkrieg. Chicago, 1983. spore opory, bowiem ówczesne koncerty zespołu w Polsce nie wzbudzały żadnego zainteresowania i wydawało się, że Czerwone Gitary są już zespołem przeszłości. Tymczasem okazało się, że była to trasa niemal triumfalna. „Nie miałem zamiaru grać z Czerwonymi Gitarami w roku 1990, bo to był najlepszy moment na to, żebym mógł się zająć własną, solową pracą. Nie chałturzyć, tylko dalej zajmować się na przykład muzyką filmową. Koncertować chciałem czasami, a nie stale. Ale to było po tym, gdy zginął mój syn Maksymilian, i chciałem uciec od tych wspomnień, miałem nadzieję, że życie koncertowe pomoże mi o tym zapomnieć. Tak się też stało - koncerty, jeden za drugim, życie hotelowe, coś się działo - było łatwiej. Elżbieta to wszystko przeżywała jeszcze mocniej niż ja, i na te koncerty wziąłem ją ze sobą. I to dlatego powróciłem do Czerwonych Gitar i do koncertowania" - wspomina Krajewski. W roku 1996 w rozmowie z Aleksandrem Bilikiem, zamieszczonej w „Dzienniku Związkowym", mówił: „Pełen niewiary, że to się uda, podchodziłem do pomysłu zorganizowania nowej tury w Polsce. (...) I wydarzyło się coś niezwykłego, coś przechodzącego wszelkie najśmielsze oczekiwania. Już nie domy kultury, ale wielkie hale, nadkomplety nawet w 8-tysięcznym Spodku, kolejne miasta, kolejne tury, entuzjazm na widowni, może większy niż kiedykolwiek. To było nie do uwierzenia! Dwunastoletni chłopcy, chyba wnuki pierwszej publiczności z Grand Hotelu, słuchający pod sceną z zamkniętymi oczami, jak w transie. A my śpiewaliśmy przecież tylko Kto za tobą w szkole ganiał... Dla nich byliśmy już całkiem nowym zespołem. Patrzę wstecz, na całą muzyczną drogę, którą przeszedłem - chyba właśnie wtedy przeżywałem to najgłębiej. Bo nasze piosenki okazały się wciąż żywe po ponad 25 latach. A więc może były coś warte? Może nawet prosta piosenka ma w sobie coś z dzieła sztuki, które zdolne jest oprzeć się weryfikacji najsurowszej, jakiej dokonuje czas? Ale mam świadomość, że to tylko wspomnienie, które już się kończy. Wspomnienie, do którego nie wrócimy już nigdy więcej w podobnej formie". Przypominam, że Krajewski wypowiedział te słowa - podkreślając ostatnie zdanie - w roku 1996, kiedy zdecydował się odejść z zespołu. „Nie wrócimy już nigdy więcej w podobnej formie"... ale koledzy z Czerwonych Gitar kilka lat później powrócili! Sprawcą tego powrotu na trasy koncertowe do Polski w roku 1991, po udanych występach w USA i Kanadzie rok wcześniej, był Jerzy Krawczyk, menedżer, współpracownik Krzysztofa Zakręty w USA. Krawczyk był świadkiem wspaniałych amerykańskich koncertów i postanowił opóźnione 25-lecie zespołu przenieść do Polski. „W promocję Czerwonych Gitar włożyłem w roku 1990 około 600 milionów złotych. Zaskoczeniem były dla mnie pierwsze koncerty zespołu w Polsce. Frekwencja nie była najlepsza. Przyszło 50 procent spodziewanych słuchaczy. Potem już było lepiej. Ten fenomen trwa już szósty rok, a publiczność nie ma dość. Na koncertach śpiewa, tańczy, skacze w rytm Gitarowych przebojów" fz rozmowy z Istvanem Grabowskim, „Słowo Podlasia" 1996). Z czego wynikała wówczas tak wielka popularność Czerwonych Gitar, zespołu, który swój najlepszy okres miał ponad 25 lat wcześniej? Chyba z braku w Polsce typowej muzyki środka, lekkiej, przebojowej, dalekiej od rockowego szaleństwa, od rockowej awangardy, elektroniki, plastikowej muzyki disco, agresywnego hip-hopu. Piosenki Czerwonych Gitar prawie nie zmieniły się przez lata. A przecież Czerwone Gitary w latach dziewięćdziesiątych były ugrzecznione, „ładne", delikatne, lekkie - brakowało w ich muzyce młodzieńczego szaleństwa, elementów rock and rolla, które wnosił do zespołu Klenczon. Nie było jego drapieżnej gitary, chrapliwego wrzasku w piosence Licz do stu, tego - niemal - swingu, który kołysał Czerwone Gitary kiedyś. Ale cóż, lata minęły... W ciągu półtorej godziny zespół przypominał wszystkie wielkie przeboje, łącznie z piosenkami Klenczona, którego kult już wtedy powoli rodził się wśród melomanów. Przy Białym krzyżu zapalniczki rozświetlały widownię, Nikt na świecie nie wie porywało do tańca, Histońa jednej znajomości przynosiła wspomnienia z Trójmiasta łat sześćdziesiątych (niemal jak Swinging London), a Matura zmuszała do wspólnego śpiewania i ponownego przeżywania szkolnej młodości. Na tych koncertach obecni byli niemal wszyscy, którzy grali w Czerwonych Gitarach w latach sześćdziesiątych: Klenczon duchem i swymi piosenkami, a Kossela ciałem, bowiem w roku 1991 zaproszono go do współpracy na scenę. Po pierwszych, niezbyt udanych koncertach trasy z roku 1991, wzmocniono imprezę gwiazdami, zapraszając Hannę Banaszak, Edytę Geppert, Andrzeja Rosiewicza, kabaret Elita. Czerwone Gitary grały w drugiej części. „Nie przyjdą na nas, przyjdą na gości" - mówił Skrzypczyk. Ale całość powoli nabierała rozpędu. Pojawiły się relacje telewizyjne, pokazujące gwałtowną i spontaniczną reakcję widowni. I nagle wszystko ruszyło jak z bicza strzelił... „Myślę, że nawet Seweryn chętnie wrócił na koncerty - wspomina Skrzypczyk. - Znów odrodziła się nasza znajomość. Przyjaźń?... nie, to może za mocne określenie. Przyjaźń z Sewerynem to za duże słowo - po prostu układ koleżeński. To było wzajemne tolerowanie się i chęć stworzenia czegoś nowego. Im bardziej jednak te koncerty powszedniały, tym bardziej stawało się to uciążliwe, coraz mniej mieliśmy z nim wspólnych tematów. Czuliśmy że nie bardzo ma ochotę na kolejne występy. Myślę, że u niego chęć występowania skończyła się w momencie, gdy zbudował swój dom. Już wtedy niepotrzebne mu były koncerty". W jednym z wywiadów była też mowa o nowej płycie: „Chcemy kontynuować linię komunikatywnej, prostej, melodyjnej piosenki z tekstem. Nie ma sensu zmieniać tego, co łubi publiczność. Nowa płyta będzie nieprędko, z różnych powodów. M.in. nie są jeszcze w Polsce unormowane przepisy związane z prawami autora i wykonawcy. To znaczy, my płytę przygotowujemy i wybierzemy moment wejścia na rynek" (Skrzypczyk i Dornowski w rozmowie z Krzysztofem Krogulcem, „Słowo Ludu" 1991). Na razie na koncercie przypominano tylko stare przeboje, i to bardzo stare, takie, o których, wydawało się, wszyscy zapomnieli. Powróciła więc piosenka Byle co, ta, którą na kilka lat zdjęła z programu socjalistyczna cenzura, a także piosenka Czekam na twój przyjazd. Swego czasu cenzura również nad nią debatowała, bowiem użyto w niej... angielskiego zwrotu my girl. Tak jakby to komuś przeszkadzało... 170 ROZDZIAŁ 5 JUŻ NIE JESTEM TYM CHŁOPCEM Kossela i Zomerski dają autografy, Toronto 2002. Do zespołu - na razie tylko na dwa lata, potem „na stałe" - powrócił w roku 1991 Jerzy Kossela. Jego powrót nastąpił podczas koncertów w USA, gdzie przyjechał niemal z dnia na dzień i po jednej zaledwie próbie wszedł na estradę. Jak wspomina Skrzypczyk: „Jedynie ślepą miłością słuchaczy do zespołu można było tłumaczyć fakt, że Gitary nie zostały wygwizdane - tak bardzo brak prób, paroletnia przerwa w graniu wywarły ujemny wpływ na poziom muzyczny". Początkowo, na koncertach w Polsce, Kossela nie był jeszcze pełnoprawnym członkiem zespołu, wykonywał swój mały program - 4 czy 6 piosenek, śpiewając je z gitarą, przy akompaniamencie pozostałych kolegów. „Nigdy nie przypuszczałem, że będę jeszcze występować w Czerwonych Gitarach. Po 15 latach przerwy, dokładnie 1 maja, wziąłem znowu gitarę do ręki. I niemalże wszystkiego musiałem uczyć się od początku - zdawało mi się bowiem, że niczego nie słyszę, nie potrafię zagrać. Ale nie żałuję tego wysiłku, jak i tego, że moje życie zawsze płynęło blisko muzyki - no, może z wyjątkiem tych 15 lat spędzonych w dyskotekach" [Czerwone Gitary to właśnie my!, część II, s. 72). „Była to radość, wypełnienie codziennego życia, muzyczne realizowanie się - opowiada Kossela. - Byłem szczęśliwy, że mogłem wrócić do gry na gitarze. W 1991 roku miałem już dosyć pracy w dyskotekach, ale nie marzyłem nawet, że wrócę do gitary. Musiałem bardzo dużo ćwiczyć, i solo, i z muzykami. Brakowało mi techniki gry. Straciłem całkowicie biegłość w palcach. Została mi tylko ogólna koncepcja gry. Z gitarą nie jest tak, jak z jazdą na rowerze - gdy raz się nauczysz, potrafisz to robić zawsze. Towarzysko powrót do Czerwonych Gitar też był przyjemny, znów było cudownie. Ale z trasy na trasę coraz wyraźniej obserwowałem zniechęcenie Krajewskiego. To było coraz wyraźniejsze. Dawał nam do zrozumienia, że coraz mniej mu się to podoba, że jest lepszy od nas. Wiem, że nie znosił koncertowania, mieszkania po hotelach. Trzeba być na sali przed koncertem kilka godzin wcześniej, żeby zrobić próbę sytuacyjną. I to też go zniechęciło do tego życia. Poza tym on nie musiał zarabiać na koncertach, miał duże pieniądze z ZAiKS-u. Co do pieniędzy, to na tej trasie zarabiałem bardzo mało, ale ta stawka rosła. (...) I wtedy, w 1993 roku w sierpniu, wyrzucili mnie z zespołu. Uzasadnienie było takie, że ze mną nie mieścili się w kosztach. A rzeczywistą przyczyną był konflikt między Sewerynem a mną. To stało się chyba po koncercie w Międzyzdrojach, gdy wszystkie utwory, w których występowałem, zagrałem bardzo dobrze, nie pomyliłem się ani razu i otrzymałem olbrzymi aplauz publiczności. Wcześniej się myliłem, tutaj już nie... Spojrzałem na Seweryna, na jego reakcję, i pomyślałem sobie: oho, chyba koniec ze mną. Po dwu latach zostałem usunięty". A tak jego odejście komentuje Seweryn Krajewski: „Kossela musiał odejść «na własną prośbę». Nie potrafił grać, nie był w stanie z nami grać nawet tych swoich numerów. Ręce mu się trzęsły, w ogóle po co on grał?... Mówiłem mu: graj prosto, rytmicznie. Ale on nie był w stanie grać. Jemu się wydawało, że dobrze grał, że się nie pomylił, ale my mamy te nagrania. I powiedziałem Skrzypczykowi: «Zróbmy coś z tym, przecież na scenie to nam zupełnie psuje koncert». Przez pewien czas nawet go wyciszaliśmy, nie dawaliśmy jego gitary na transmisję". Kolejne odejścia, rozstania, kolejne kłótnie. Ale to chyba normalne... takie kłótnie i rozstania przeżywali inni giganci minionych lat: Deep Purple zmieniali wokalistów, gitarzystów, a muzycy i eks-muzycy obsypywali się różnymi epitetami, obwiniali o istniejące i nieistniejące winy, grzechy, zdarzenia. Gdy jest się razem tyle lat, wzajemne zarzuty są nie do uniknięcia. Ważne, że Czerwone Gitary tak naprawdę nigdy nie przestały istnieć, że w najgorszych nawet czasach mała dwu-, trzyosobowa grupa koncertowała to w Polsce, to w NRD, to w USA. Muzycy odchodzili, ale i powracali - jak Kossela w 1991 roku, jak Zomerski kilka lat później. Może gdyby żył Klenczon, on też po latach zasiliłby zespół, i znów zaśpiewaliby Pięciu nas jest. „Gdyby nie śmierć Krzysztofa, Czerwone Gitary grałyby dziś w starym składzie. Był plan połączenia się" - powiedział w 1991 roku Jerzy Skrzypczyk („Glob 24"). Seweryn Krajewski podważa te prognozy, opowiadając o spotkaniu z Klenczonem w Chicago: „Gdzieś nad ranem, było już jasno... po nocnych rozmowach Krzysztof odwoził mnie do hotelu, chciał pogadać tylko ze mną. I wtedy dowiedziałem się od niego, że ma już dosyć Ameryki, że już nie chce tam być, że zawiódł się na rodzinie swojej żony. Ojciec żony podobno już na wstępie dał mu do zrozumienia, że nie takiego zięcia się spodziewał, mimo że był sławny i lubiany - ale tylko muzykant. Ani doktor, ani adwokat. Krzysztof liczył na to, że Ameryka przywita go z otwartymi rękami, że mu rodzina dopomoże. Ale nie dostał żadnej pomocy. Finansowo nikt mu nie pomógł w muzyce, w nagraniu płyty. Przeliczył się też ze swoimi możliwościami muzycznymi. W Stanach był zupełnie inny poziom muzyczny niż w Polsce - znacznie wyższy. W każdym razie z tego powodu - mówił Krzysztof - chce wracać. I chce, żebyśmy razem zagrali, że my dwaj, bez pozostałych muzyków, zrobimy come back. Chciał mieć lepszego perkusistę - potrzebował takiej sekcji, która mu doda skrzydeł. A u nas, w Czerwonych Gitarach, to było granie szkolne, takie bigbeatowe, stanie w miejscu. Ponadto Jurek ma tendencję do zwalniania... W tej muzyce musi pracować maszyna rytmiczna, perkusja i bas, i wtedy chce się śpiewać. Krzysztof chciał ze mną występować pod nazwą Czerwone Gitary. A wtedy nazwa pozostałaby przy nas. Oni byli za słabi, żeby ją utrzymać. Krzysztof chciał grać ze mną, uzupełnialibyśmy się nawzajem". Ale Klenczon zmarł i do wspólnych koncertów dwóch zwaśnionych niegdyś przyjaciół nie doszło. Na razie więc w zgodzie, choć tuż przed kolejnym kryzysem, Czerwone Gitary grały nadal razem. Ich siła polegała na tym, że jest w ich muzyce element zbiorowej pamięci, choć różne grona słuchaczy pamiętają piosenki Gitar z rozmaitych lat, rozmaitych okresów. Starsi, dziś dziadkowie -piosenki z lat 1965-1969, młodsi, rodzice - przeboje z lat siedemdziesiątych, a ci najmłodsi znają niemal wszystko, czego słuchało się w domu. „To jest historia sentymentalna, to nie jest zwykły koncert rockowy" (z artykułu Violetty Polak, „Głos Wybrzeża" 1993). Nie wiedziałem, dlaczego Czerwone Gitary nie wystąpiły w połowie lat osiemdziesiątych na obu słynnych koncertach w sopockiej Operze Leśnej, pod wspólnym hasłem „dinozaurów polskiego rocka", organizowanych przez Franciszka Walickiego. Wyjaśnił to Seweryn Krajewski: „W koncertach dinozaurów nie wzięliśmy udziału świadomie. Mamy zbyt bogaty repertuar, aby pokazywać się na 3-4 piosenki. Wylansowaliśmy tyle przebojów, 172 ROZDZIAŁ 5 JUŻ NIE JiSTEM TYM CHŁOPCEM że nie miałoby sensu grać tylko przez chwilkę" fz rozmowy z Włodzimierzem Juraszem, „Czas" 1991). To tłumaczenie wydaje mi się nieco wykrętne, bo przecież inni wykonawcy - z Niemenem na czele - też mieli wiele przebojów, a na estradę wyszli. Myślę, że to raczej słaba wówczas forma Czerwonych Gitar, niemożność pokazania czegoś nowego, a także obawa przed publicznością, skłoniły zespół do odrzucenia oferty Walickiego. Gdyż w połowie lat osiemdziesiątych o takiej muzyce mówiono „wiocha". Moim zdaniem całkiem niesłusznie, nie było bowiem u nas wówczas lepszego wykonawcy, reprezentującego nurt melodyjnej piosenki z dobrymi tekstami, jako że już wtedy Gitary śpiewały piosenki Osieckiej. Czerwone Gitary wreszcie zaczęły zarabiać pieniądze, które - jako najpopularniejszemu polskiemu zespołowi - z pewnością się im należały. Od czasu jubileuszowej trasy zniknęły ograniczające zarobki stawki, uzależnione od kategorii, pojawiły się honoraria wynikające z tak zwanego wolnego rynku. „W Polsce w latach minionych dorobienie się sporych pieniędzy nie było możliwe. Nie obowiązywało wypłacanie honorariów i tantiem wykonawczych. Tina Turner, na przykład, żyje ze sprzedawanych płyt, a nie z koncertów. Dziś widać na wystawach reedycje naszych płyt, lecz nikt nie pyta o zgodę i za to nie płaci. Były odpowiednie stawki za wydanie longa - dziś oznaczałoby to trzy, cztery miliony złotych [wywiad przeprowadzono przed denominacją złotego]. Pamiętam nagrodę za jedną ze Złotych Płyt. Obowiązkowa z tej okazji kolacja w lokalu kosztowała trzy razy więcej. Pieniądze, czy też krzywdzące wykonawców przepisy finansowe, stanowiły powód wycofania się z krajowego rynku muzycznego" (z artykułu Jerzego Konopki, „Głos Wybrzeża" 1991). A jak było po 1991 roku? „Gramy w największych salach i zarabiamy dobrze, choć do kupna pałacu i rolls royce'a jeszcze mi daleko - powiedział Seweryn Krajewski. - Po raz pierwszy mamy menedżera, który dba o wszystko. Możemy skupić się tylko na graniu. (...) Za jeden halowy występ Czerwonych Gitar menedżer inkasuje 100 min złotych, a najwyższa wynegocjowana stawka wynosiła 150 min złotych za koncert w jednym z amfiteatrów. Dla muzyków i menedżera przypada średnio jedna piąta tej sumy, resztę pożerają koszty utrzymania grupy zajmującej się światłami i nagłośnieniem, która porusza się po Polsce trzema tirami i autobusem. Jerzy Krawczyk oblicza, że w ciągu tych dwu ostatnich lat, 1991-1993, koncerty jego podopiecznych obejrzało ponad 600 tysięcy ludzi, co stanowi rekord w historii polskiego show--businessu" (z artykułu Macieja Chmielą, „Gazeta Wyborcza" 1993). Dodajmy, że bilet na koncert zespołu kosztował średnio 50 tysięcy złotych. Sytuacja w latach dziewięćdziesiątych była inna niż w poprzedniej dekadzie. Wcześniej nie bardzo wypadało bawić się beztrosko - słuchano mocnego rocka, elektroniczno-tanecznej muzyki zespołu Kombi, wyzbytej wszelkiego ciepła i lekkości. Kontestowano przy piosenkach naszych bardów, po cichu słuchano takich pieśni, jak Mury runą, runą, runą, zachwycano się trudnymi suitami Czesława Niemena, plastikowym brzmieniem zespołów nurtu new romantic, przesłaniami punkowych grup. Czerwone Gitary to była „tandeta" i „taniocha", młodzież chciała słuchać muzyki innej niż rodzice. Czasy były ciężkie; sklepy świeciły pustkami, część dóbr wydzielano na kartki, po benzynę trzeba było godzinami stać w kolejce, podobnie jak po szynkę czy pomarańcze. Jeszcze nie do końca przebrzmiały echa stanu wojennego. Dopiero lata dziewięćdziesiąte przyniosły odrodzenie - świadomości, a potem także ekonomiczne. Wróciła beztroska zabawa, między innymi przy amerykańskiej czarnej muzyce tanecznej, przy dico polo i piosenkach Czerwonych Gitar. Styl cool, postawa chłodna, z dystansem przestała być modna. Liczyły się proste wzruszenia, łzy smutku czy radości. W telewizji mieliśmy MTy kolorowe wideoklipy i stare przeboje ciągle na nowo nagrywane przez młodych wykonawców w formie coverów. Czerwone Gitary przyniosły nam właśnie takie covery, czyli stare piosenki - trochę tylko unowocześnione, grane na żywo przez tych samych muzyków, którzy tworzyli je kilkadziesiąt lat wcześniej. Znów klaskano, kołysano się, śpiewano razem z wykonawcami piosenki znane, stare jak świat. W roku 1994 zespół myślał już o swym kolejnym jubileuszu. Na lamach „Tygodnika Siedleckiego" członkowie Czerwonych Gitar mówili, że jubileusz 30-lecia (przypadał na rok 1995) zapowiada się uroczyście, że zespół zmieni nieco swój program, dokona nowych nagrań, być może wyda nową płytę 1 i z całą pewnością nie zrezygnuje z grania. Chyba w tych rozmowach nie uczestniczył Seweryn Krajewski, bo przecież liczył się z opuszczeniem grupy. A może nie chciał przedwcześnie denerwować kolegów. W każdym razie, jeszcze koncertując z Gitarami, w roku 1995 nagrał płytę... bez nich. Wtedy nic z tego nie rozumiałem, ale czy dziś wiem więcej? Oddajmy głos Krajewskiemu: „Nie było potrzeby, żeby Skrzypczyk i Dornowski brali w tym udział. Po co ściągać ich z Gdańska, żeby nagrali to, co mogę zrobić sam? Ja świetnie wiem, jak oni grają. Znam ich możliwości. Czy to ja, czy to oni, to nie ma różnicy. To nie są takie skomplikowane rzeczy. Koledzy nie zdążyli przystąpić do nagrań, a umowa była taka, że płyta musi się ukazać na Gwiazdkę. Utwory są zrobione pod styl Czerwonych Gitar, więc dobrze wiedziałem, jak je nagrać. Miałem prawo taką płytę nagrać i koledzy się na nią zgodzili. Dlatego nazywa się Czerwone Gitary by Seweryn Krajewski - Koniec. Cienie kolegów są na okładce dlatego, że nie brali udziału w nagraniu płyty" („Super Express" 1995). W „Gazecie Poznańskiej", też z 1995 roku, w rozmowie z Markiem Zaradniakiem Krajewski mówił: „Dla mnie to koniec pewnego etapu, typowego dla Czerwonych Gitar. Koniec klasycznie śpiewanych piosenek. Czuję potrzebę, żeby zrobić maleńki kroczek dalej, choć nie mam zamiaru eksperymentować. Nie wiem tylko, czy nadal będzie się to nazywać Czerwone Gitary, czy dalej pójdę sam. Bo może lepiej, aby Gitary pozostały w pamięci ludzi takie, jakie były. Albo będzie się to nadal nazywało Czerwone Gitary, albo wszystko będę sam firmował, bo mam ten luksus. Na wiosnę wystartujemy z 30-leciem Czerwonych Gitar". Lojalnie więc Krajewski uprzedzał członków zespołu, że chce ich opuścić. Aluzyjnie mówił o nowym stylu, choć bez większych muzycznych rewolucji. Dawał do zrozumienia, że muzycznie już dawno przerósł swych kolegów, że myśli jego biegną już innymi torami, że planuje karierę solową. Tak mówił w oficjalnych wywiadach prasowych o płycie Koniec dziesięć lat temu. W 2005 roku, gdy zbierałem materiał do książki, poprosiłem go o współczesny komentarz do tamtych wydarzeń: „Mówiliśmy o płycie, ale oni w ogóle nie wspominali o tym, jakie 25 LAT » 25 LAT CZERWONE GITARY TO ZNOWU MYJ Krajewski * Dornowski Skrzypczyk * Kosseia ORAZ ZAPROSZONY GOŚĆ PROGRAMU PROFESOR TADEUSZ STANISŁAWSKI STUTTGART Karl - Adam - Haus, HospitalstraJ3e rog LangestraJ3e 9.5.1992 Sobota godz 19.30 Bilety DM 25,— Sprzedaż, Informacja Rezerwacja Biuro Podróży "Polorbis": Tel. 0711/61 24 20 - 61 37 11 musik und kunst agentur »media« W. Kanczula • 2050 Hamburg 80 • Eschenhofweg 9a • Tel. 040/720 40 08 Czerwone gitary by seweryn krajewski 174 ROZDZIAŁ 5 JUZ NIE JESTEM TYM CHŁOPCEM Chwila wspomnień. Krajewski odszedł. Co robimy dalej? 1997. Krajewski i Dzikowski. mają się na niej znaleźć piosenki, co do tego była pełna cisza. Robiło się późno, pokazywałem im moje piosenki, ale coś im się nie podobało. Jurek zawsze mówił, że «coś tam jest nie tak". Wydawało mi się, że piosenki są dobre - były tam teksty Agnieszki, Cygana. Chciałem, żeby oni też coś na tę płytę napisali. Jurek pokazał jakieś dwa utwory i oni mieli naturalnie też uczestniczyć w nagraniu. Już prawie próby robiliśmy, tu w tym domu. Okazało się, że chodzi o to, że ja na płycie mam dziesięć piosenek, a Jurek tylko dwie. I w końcu powiedział: «Seweryn, dlaczego ty masz mieć aż tyle piosenek?". Ja mówię: «To pokaż swoje». On je przyniósł, już z tekstami. Gdy przesłuchałem te piosenki, to pomyślałem sobie, że w taką stronę nie możemy iść. Melodia była typowa dla muzyki disco polo. Nie było co poprawiać. Powiedziałem Jurkowi, że to nie jest ta stylistyka, że musimy trzymać poziom Czerwonych Gitar i nie możemy zejść poniżej pewnej poprzeczki. Oni liczyli, że ja to wezmę i poprzerabiam. Powiedziałem: «Jurek, ja za ciebie nie będę nic przerabiał, bo to jest twoja piosenka, ty się pod nią podpiszesz". Powiedzieli, że się zastanowią, a po paru dniach przyszli z informacją: «Seweryn, ty tę płytę sam nagraj". Było późno, byliśmy już po zdjęciach, wydawca czekał, był pewien, że ma Czerwone Gitary. Co tu robić? Wydawca chciał mieć nazwę Czerwonych Gitar na okładce płyty. Więc na okładkę poszedł ten skrót myślowy - chodziło o to, że to są Czerwone Gitary, ale w moim wykonaniu. To było trochę naciągane. Chciałem pójść na jakiś kompromis. Uległem wydawcy, żeby to jednak było kojarzone z Czerwonymi Gitarami. I dodałem słowo «KonieC", bo wiedziałem, że w ten sposób już nie nagram płyty z piosenkami tak skonstruowanymi «pod» Czerwone Gitary. Koniec takiego muzykowania. Co wcale nie miało znaczyć, że to jest koniec Czerwonych Gitar". Inne zdanie na ten temat ma Jerzy Skrzypczyk: „To miała być nasza wspólna płyta i miała nosić tytuł «Wszystkim, którzy o nas pamiętaj ą», to miało być jakby zakończenie tego naszego pięknego powrotu. Na zdjęciu na okładce była cała nasza trójka, a potem nasze dwie głowy - Benka i moja, zostały wycieniowane. Nasz udział przy nagrywaniu tej płyty miał ograniczyć się do nagrania dwóch chórków w dwóch piosenkach. Nie zgodziliśmy się na nagranie tych chórków - wtedy zostaliśmy wycięci i wtedy płyta nazwana została Koniec". I jeszcze o tej nieszczęsnej płycie wypowiedź Krzysztofa Dzikowskiego, wieloletniego przyjaciela Krajewskiego i autora wielu tekstów do jego piosenek: „W ogóle nie przyjąłem, że to może być koniec zespołu Czerwone Gitary. I z płytą Koniec nie miałem nic wspólnego, nic na nią nie napisałem. Uważałem, że to idiotyczny pomysł, podobnie jak niesmaczne było - moim zdaniem - wycieniowanie sylwetek kolegów z okładki płyty". Przeglądam tytuły niektórych artykułów z prasy, nie tylko muzycznej, z lat 1996--1998: „Będą grać w nowym składzie", „Zagramy bez Seweryna", „W ostatnią trasę - bez Seweryna", „Razem, jednak bez Krajewskiego". Miała to więc być trasa pożegnalna, ostatnia. Co dalej, pewnie nikt nie wiedział. Krajewski jednak wiedział, że z Czerwonymi Gitarami już być nie chce. „To nie tak, że odszedłem od Czerwonych Gitar. Myśmy po prostu ponad rok temu zakończyli działalność. Bo ile można ciągnąć Czerwone Gitary? Zwłaszcza że na wszystkich koncertach z lat dziewięćdziesiątych tylko odcinaliśmy kupony sławy dawnych, dobrych piosenek. Koncerty te, choć cieszyły się powodzeniem, artystycznie stały na niskim poziomie. Czasem nawet na bardzo niskim. Było pięknie, dopóki nie pojawiły się pieniądze. Ale nie można grać wyłącznie dla pieniędzy. W każdym razie ja nie mogę. Dlatego skończyłem z Czerwonymi Gitarami. Nazwa jest naszą wspólną własnością, więc nie wolno kolegom grać beze mnie jako Czerwone Gitary. To oszukiwanie i mnie, i publiczności. Oczywiście nie uważam, że Czerwone Gitary to tylko ja, więc nie wezmę jakichś muzyków z zewnątrz i nie nazwę zespołu Czerwone Gitary. Ale mam pretensję, że koledzy właśnie tak postąpili. Próbowałem im tłumaczyć, próbowałem zabronić chociaż wykonywania moich piosenek. Wtedy usłyszałem - skąd wiem, że grają moje piosenki? A przecież oczywiście grają, używają plakatów reklamowych z naszych poprzednich tras, wysyłają ulotki reklamujące, iż oni są jedynymi reprezentantami Czerwonych Gitar. W ten sposób chcą mnie pozbawić dorobku całego życia. Dlatego wystąpiłem na drogę prawną" fz rozmowy z Janem Skaradzińskim, „Życie Warszawy" 1998). „Piosenek takich, jak Jan Serce, które kojarzą się z Krajewskim, nie będziemy grać - odpowiadają Czerwone Gitary (czyli Benek i Jurek). - Ale Me zadzieraj nosa albo Takie ładne oczy, które są jego autorstwa - dlaczego nie? Przecież te piosenki, podobnie jak i kawałki Krzysztofa Klenczona, a wcześniej Jurka Kosseli, są własnością Czerwonych Gitar" (z artykułu Bożeny Chodynieckiej, „Super Express" 1998). Przyznać trzeba, że przez cały czas, gdy grali razem - Skrzypczyk i Dornowski lojalni byli wobec wszystkich swych byłych i aktualnych kolegów. Byli również solidarni z nieżyjącym już od lat Klenczonem - chcieli wystąpić w Szczytnie na koncercie pamięci Krzysztofa, ale gdy 176 ROZDZIAŁ 5 JUZ NIE JESTEM TYM CHŁOPCEM Od lewej: Wądołowski, Hoffmann, Dornowski, Skrzypczyk. CZERWONE GITARY "Przeżyjmy to Jeszcze raz" Niedziela, 8 listopada 1998 godz. 18.00 West Toronto Secondary School 330 Unsdowne »ve. Toronto Cena biletu - $25 Rząd ,4 Miejsce/3 T^A ftfl(VKlET* O^^l Cztr^ GSftfZy in_i^ip-iiijaj»n^ii..iną ..i i -wum Krajewski odmówił (do dziś nie wiadomo dlaczego), też tam nie wystąpili, czym narazili się i prasie, i sympatykom muzyki Klenczona. „Rozpoczął się okres nierozważnych kroków Seweryna" - powiedzieli swego czasu Dornowski i Skrzypczyk, dodając potem, że wyruszyli z nim w ostatnią trasę i już wtedy postanowili grać tak, jak im w duszy gra, a nie - jak życzy sobie Krajewski. Zaprosili do współpracy Mietka Wądołowskiego i Wojciecha Hoffmanna, i razem wystąpili we wspomnianym Szczytnie na kolejnych Dniach Klenczona. W roku 1996 odbyła się cała seria „pożegnalnych koncertów" - była to, jak sami zapowiadali, trasa zdecydowanie kończąca karierę zespołu. Ale jeszcze trzymali się razem, choć dla Krajewskiego - gdy czytam ówczesne jego wywiady - była to niemal gehenna: „He lat w kółko można grać ten sam repertuar? Teraz marzy mi się robienie czegoś innego, porywającego. Koncerty z Czerwonymi Gitarami były tak wyczerpujące, że nie mogłem sobie pozwolić na pisanie nowych piosenek. Graliśmy przynajmniej trzy lata za długo. Dopiero teraz uświadamiam sobie koszt tej zabawy. Staliśmy się zakładnikami własnego projektu. Pracowaliśmy na okrągło, jak w manufakturze. Grając sporo koncertów w kraju i za granicą, cofałem się muzycznie. Doszły mnie ostatnio słuchy, że koledzy zamierzają dobrać sobie instrumentahstów i wrócić na scenę jako Czerwone Gitary. Uważam ten pomysł za poroniony. Szkoda burzyć mit grupy. Uważam, że lepiej rozstać się z publicznością z uczuciem niedosytu, niż ją do siebie zrazić. Jeśli dojdzie do reaktywowania zespołu, to stanie się naprawdę źle" (z rozmowy z Istvanem Grabowskim, „Słowo Podlasia" 1997). „Dla nas najbardziej przykrym przeżyciem był moment, gdy o rozwiązaniu Czerwonych Gitar dowiedzieliśmy się, jadąc na koncert, jeszcze z Krajewskim. Było to w Lublinie - wspomina Skrzypczyk. -Rano wychodzę z hotelu, kupuję «Super Express» i czytam, że nie ma Czerwonych Gitar, koniec z Czerwonymi Gitarami. Podpisane -Seweryn Krajewski. W kompletnej ciszy pojechaliśmy na koncert, cisza brzmiała w garderobie i od tego czasu zaczęły się bardzo nieprzyjemne sytuacje. To było w roku 1996. A ostatni koncert, naprawdę ostatni, pożegnalny - był w Niemczech. Występowaliśmy tam już jako zespół, który nie istnieje. Z Sewerynem nie dało się rozmawiać. Napisaliśmy z Benkiem wspomnieniową piosenkę dla Klenczona, zatytułowaną Epitafium dla Krzyśka. Seweryn powiedział, że ten utwór jest do niczego, i odmówił nagrania gitary solowej. Poprosiliśmy o to Wojtka Hoffmanna z Turbo, on potem na pewien czas znalazł się w zespole. Hoffmann powiedział, że chętnie tym solem podziękuje Klenczonowi, bo to dzięki niemu został gitarzystą. Już wtedy Seweryn nas szantażował: «Jeśli zagracie tę piosenkę przed publicznością, to ja odwołam następne koncerty». To była piętnasta rocznica śmierci Klenczona i uważaliśmy, że powinniśmy to nagrać. Potem bez słowa pożegnania rozstaliśmy się, on wracał z Niemiec z kimś innym (...). Później po raz pierwszy spróbowaliśmy być samodzielni - Benek i ja". Jak tworzyć Czerwone Gitary bez Krajewskiego, Klenczona, Kosseli, Zomerskiego? Trzeba wykazać wielką odwagę i determinację! Gitarzysta już był -Hoffmann po solówce w Epitafium zgodził się grać. Skrzypczyk spotkał Poznakowskiego, który odtworzył mu płytę z piosenką Niemena Wspomnienie, nagraną przez Mietka Wądołowskiego. Skrzypczyk, nie widząc muzyka, nie znając go, nie wiedząc, kim jest, po przesłuchaniu tej jednej, ale podobno świetnej wersji Wspomnienia, powiedział: „On będzie z nami śpiewał". Spotkali się w hotelu Bristol w Warszawie i pierwsze słowa Wądołowskiego brzmiały: „Jurek, tak ładny jak Krajewski to ja nie jestem, ale mogę spróbować zaśpiewać wasze piosenki". Już było ich czterech i kwartet zaczął koncertować. W czwórkę po raz pierwszy wystąpili 9 czerwca 1998 w Sali Kongresowej na koncercie na cele dobroczynne. Publiczność przyjęła ich znakomicie, ale, jak mówi dziś Skrzypczyk: „To był początek interwencji Seweryna. Dzwoni do nas organizator i mówi: «Panie Jurku, pan wie, że nie możecie się nazywać Czerwone Gitary... Czytał pan dzisiejszą 'Rzeczpospolitą'"? A tam jest napisane, że na wniosek sądu zakazuje się używania zespołowi Czerwone Gitary nazwy Czerwone Gitary. Uderzenie! Lato, kontrakty, plany finansowe, koncertowe, płytowe. Niektórzy mówią: «Mamy to w dupie. Wy dla nas jesteście Czerwone Gitary, czy pan Krajewski tego chce, czy nie». Boimy się, nie wiedziałem, co robić... Na szczęście nie dostaliśmy żadnego oficjalnego pisma i mogliśmy dalej grać zgodnie z podpisanymi kontraktami. Im dalej, tym gorzej. Cała Polska o tym wie. Złożyliśmy wniosek do Sądu Apelacyjnego o kasację tego zakazu i po trzech miesiącach ta kasacja nadeszła. Przed nami płyta - tylko nikt nie chce jej wydać, każdy wydawca się boi. To, że nam pozwolono grać, o niczym nie świadczy. Wyroku sądowego nie ma, wszystko wisi w powietrzu. Wiemy, że procesy potrafią trwać latami. Do firmy Sony zadzwoniła nasza przedstawicielka i pyta, czy są zainteresowani naszą nową płytą. «Jesteśmy, ale proszę nam powiedzieć, czy zespół może się nazywać Czerwone Gitary»... Widzimy, że wszystko się sypie. Uderzenie było potworne. Znalazł się w końcu wydawca płyty, który zaryzykował. Ale ten wydawca nie miał możliwości propagowania płyty. Radia nie chciały tej muzyki grać. I tylko Program I Polskiego Radia zachował się cudownie i muzyka poleciała. Płyta zaistniała, ma już status Złotej Płyty, ale z jakimi oporami to się działo". Jak mówią Benek i Jurek, Krajewski już w latach siedemdziesiątych praktycznie na pewien czas odszedł z zespołu i to właśnie wtedy, z powodu braku imprez, obaj pozostali muzycy musieli zająć się sprawami pozamuzycznymi. Trzeba było nawet przerwać trasę po NRD, bo „tak chciał Seweryn. Seweryn miał zły humor, więc wszyscy nie zarobiliśmy kilku milionów. Albo pracował nad muzyką do filmu, albo właśnie wyjeżdżał do Stanów, albo jeszcze coś innego. Co mieliśmy robić bez niego? Żal było, że nie gramy. Ale teraz mamy już tego dość. Seweryn odszedł na dobre, ale my koncertujemy dalej" fz rozmowy z Bożeną Chodyniecką, „Super Express" 1998). Kiedy indziej muzycy zastanawiali się, dlaczegóż to zespół nadal mógł nazywać się Czerwone Gitary, gdy odchodzili kolejno Kossela i Klenczon, a nie może, gdy odchodzi Krajewski. Przecież on nie został z zespołu usunięty, odszedł na własną prośbę. Na jego argumenty, że obniża się poziom muzyczny, że „sztuka cierpi" - nie odpowiadali. Odpowiedzią był aplauz i uznanie publiczności. „Będziemy grali tak długo, jak będzie tego chciała publiczność" - podkreślali. No cóż, „nie spoczniemy". Paradoks, że to tytuł jego piosenki... Dornowski i Skrzypczyk dodawali: „To on samowolnie zdecydował o likwidacji zespołu". I komentowali wypowiedzi Krajewskiego, że ma dość śpiewania tych samych piosenek przez tyle lat: „Nikt mu nie każe. Czemu jednak jego zdaniem powinny zamilknąć pozostałe Czerwone Gitary?". W „Gazecie Współczesnej" z roku 1997, w rozmowie z Marią Konopką, obaj muzycy mówili: „Nie można zmuszać do grania na scenie kogoś, kto tej sceny nie lubi. Takie jest stanowisko Seweryna. On nie lubi sceny, męczy się na niej. Zupełnie inaczej niż my - my kochamy scenę i nią żyjemy. Dlatego współpraca w takiej atmosferze nie ma sensu". I78ROZDZIAŁ 5 JUŻ N.E JESTEM TYM CHŁOPCEM Zły kumpel Krajewski j^b, zoecyoowatwarszawsMSądApe- DomowsWj Jerzy Skrzypczyk mogą grać Jako Seweryn Kralewdd' mai^in. u. Czerwone Gitary. Adwokat Seweryna Kralew- I uZSEESSi, % ^P07^ sWe*>. przewiduje, że proces rozpocznie sle Ust otwarty Czerwonych Gitar do by/ego kolegi BWetf kompozytorem, lOTfaj/isto i gitarzystą, ale nigdy nie byłeś kumplem, a teraz na dodatek szwankuje Ci pamięć Zapomniałeś, jak Jurek Skrzypczyk wprowadził Cię do Zespołu .Czerwone Gitary", jak zostałeś wyrzucony z grupy za łamanie regulaminu, jak prosiłeś o ponowne przyjęcie, wreszcie /ostałeś jednym z nas - członkiem .Czerwonych Gitar'. 1 tak było do niedawna - do ostatniego wspólnego koncertu Odszedłeś z grupy na własne życzenie. Nie Ty pierwszy, zresztą W naszej historii przewinęło się przez Zespół wielu świetnych muzyków, ale zawsze była to ta sama kapela - .Czerwone Gitary". Teraz Twoje nieprawdziwe informacje po raz pierwszy w długoletniej historii Zespołu, zaprowadziły .Czerwone Gitary" na wokandę sądową, bo rzekomo bezprawnie, czyli bez Twojej zgody, używamy nazwy .Czerwone Gitary". A niby jak się mamy nazywać? Przecież nie Ty założyłeś grupę, nie Ty wymyśliłeś nazwę i nie Ty doprowadziłeś grupę do szczytu popularności. TO WŁAŚNIE MY, jak w tym przeboju sprzed lat, MY - to znaczy ludzie, którzy te .Czerwone Gitary" stworzyli i poświęcili im cale swoje życie. Chciałeś doprowadzić do paradoksalnej sytuacji, w której wszyscy mogliby używać nazwy naszego Zespołu, oprócz samych .Czerwonych Gitar". A może naszej nazwy mogą używać tylko ci producenci płytowi, którym sprzedałeś bez naszej wiedzy licencję na niemal wszystkie utwory w naszym wykonaniu? A może tylko TY, który publicznie dewaluujesz nasze umiejętności? Samozwańczy tytuł .lider' świadczy o Twoim doskonałym samopoczuciu, ale nijak przystaje' do rzeczywistości Czyżbyś zapomniał, że jako .lider grupy' w latach 1978-1Ś97 napisałeś dla Zespołu 1 (słownie: jedną) piosenkę? Czyżbyś nie zauważył, że 50 proc piosenek w programie estradowym wykonywał Benek Dornowski? Czyżbyś nie wiedział, że artystyczno-repertuarową konstrukcję programu tworzył, i to ze znakomitym powodzeniem, Jurek Skrzypczyk? A już swoistym przejawem Twego egoizmu było nagranie w 1995 r, bez naszej zgody i naszego udziału, tajemniczej płyty .Czerwone Gitary by Seweryn Krajewski - KONIEC. To rzeczywiście był KONIEC, Twój KONIEC w Zespole .Czerwone Gitary". Własną ręką podpisałeś swój koleżeński testament. Stare porzekadło mówi: .Psy szczekają, a karawana idzie dalej". Mija drugi rok od Twojego rozstania z grupą, lecz .Czerwone Gitary" istnieją nadal, a na nasze koncerty przychodzą tysiące ludzi Zrobiliśmy to, co razem z Tobą było niemożliuie. Nagraliśmy nową płytę - 13 nowych, wspaniałych piosenek - wspaniałych, bo naszych, naszych - bo wspólnie nad nimi pracowaliśmy. No i jest dobrze! Pozostał tylko niesmak. W dniu 13 października 199S r. Sąd Apelacyjny w Warszawie uznał, że Panom Bernardowi Dornowskiemu i Jerzemu Skrzypczykowi przysługują wszelkie prawa dotyczące używania nazwy .Czerwone Gitary". Bernard Dornowski, Jeny Kostela, Jerzy Skrzypczyk, Henryk Zomerski Bernard Dornowski ¦ J*Jj**rler,Uł. ** Czerwone Gitary mogą Istnieć bez Sewerym *rałe*sk'e6' (OL BARTCK ZBOROWSKI Gramy dalej! Super Express, 1998. W roku 1999 w oczy biły tytuły: „Nie można kłamać", „Gitary w sądzie",, „Zawracanie gitary", „Skłócone gitary", „Nielegalne gitary", „Precedensowy konflikt", „Czy Czerwone Gitary zagrają w sądzie?", „Seweryn Krajewski protestuje", „Zły kumpel Krajewski"... Sięgnijmy do kilku z tych artykułów: „Seweryn złożył pozew i sąd rozstrzygnie, kto ma prawo posługiwać się nazwą Czerwone Gitary. Przez pewien czas obowiązywał zakaz używania nazwy - do wyjaśnienia sprawy. Jednak członkowie nowego zespołu-efemerydy, których nazwisk nikt nie jest w stanie zapamiętać, złamali ten zakaz" (Iwona Kugler, „Tele Tydzień" 1999). W roku 1998 „Krajewski złożył w sądzie wniosek o ochronę dóbr osobistych. Sąd uznał wniosek za zasadny, twierdząc, że z dokumentów dostarczonych przez powoda wynika prawdopodobnie wiarygodność roszczenia. Sąd powołał się na umowę, jaką w roku 1994 miały zawrzeć między sobą strony. Członkowie zespołu umówili się, że będą występowali pod nazwą Czerwone Gitary tylko za zgodą całej trójki" (z artykułu Lecha Tylutkiego, „Gazeta Lubuska" 1999). I zaczęło się... Dornowski i Skrzypczyk odpowiedzieli na to, że żadnej takiej umowy nie było (nie istniała zresztą na piśmie) i nikt jej nie podpisywał. Że, owszem, w roku 1994 oni chcieli założyć firmę pod nazwą „Czerwone Gitary", ale Krajewski nie wyraził na to zgody. W konsekwencji pozwani odwołali się do Sądu Apelacyjnego, który zmienił zaskarżone postanowienie i wniosek Krajewskiego oddalił. Przywrócono tym samym zespołowi tożsamość, a Dornowski ze Skrzypczykiem nabyli znów prawa do używania nazwy Czerwone Gitary. Pełnomocnik powoda (Krajewskiego) twierdził, że działania obu kolegów zmierzają do zawłaszczenia nazwy, natomiast pełnomocnik pozwanych dowodził, że to Krajewski naruszył zasady, wydając solową płytę, firmując ją nazwą zespołu i sprzedając licencję na utwory w wykonaniu Czerwonych Gitar. W przywołanym wyżej artykule Lecha Tylutkiego z „Gazety Lubuskiej" Ryszard Poznakowski tak komentował zaistniały spór: „Ten konflikt nie służy nikomu i niczemu. Uważam, że to jest konflikt na poziomie magla. Kiedy zespół Trubadurzy wracał na estradę, nie było między nami zatargów. Ale gdyby były i koledzy nie chcieliby ze mną grać, albo ja z nimi, grzecznie powiedzielibyśmy sobie «do widzenia». Nie wybrałbym takiej drogi jak Seweryn". Poznakowski jest konsekwentny: gdy w sierpniu 2005 Trubadurzy podczas kampanii wyborczej do Sejmu opowiedzieli się po stronie Samoobrony, opuścił zespół. Obyło się bez sporów, kłótni i procesu o nazwę. Czytam dziś ponownie list kolegów do... byłego kolegi, zamieszczony na łamach „Super Expressu". Mocne padają tam słowa. Ale jest i kilka nieścisłości: 1. To chyba jednak nie Skrzypczyk wprowadził Krajewskiego do zespołu w roku 1965. Zaprosił go cały kolektyw, czyli pozostali muzycy ze słynnej Grupy X, o której piszę w rozdziale 1. 2. To chyba nie Krajewski prosił o ponowne przyjęcie do Czerwonych Gitar przed pamiętnym koncertem sylwestrowym w Warszawie w roku 1965. To znów muzycy tworzący wówczas Czerwone Gitary, po odejściu Henryka Zomerskiego, zaprosili go do zespołu. 3. W latach 1978-1997 Krajewski napisał może tylko jedną piosenkę dla Czerwonych Gitar - ale pozostali muzycy nie napisali ich więcej. 4. Nie mam pewności, czy to Skrzypczyk tworzył artystyczno-repertuarową koncepcję programu. Myślę, że robili to wszyscy razem. 5. Mam też zastrzeżenia co do zwrotu „nagraliśmy 13 nowych, wspaniałych piosenek - wspaniałych, bo naszych". „Naszych" owszem, ale chyba nie. wspaniałych - a przynajmniej nie wszystkie były wspaniałe. Zagalopowałeś się trochę, Jurku. Ale w ferworze dyskusji to się zdarza. To tyle, jeżeli chodzi o mój komentarz do tego listu. Może jeszcze niepotrzebny był ten zwrot: «Psy szczekają...». I jeszcze kilka zdań, opinii, epitetów, zaczerpniętych z ówczesnej prasy: „Od roku Seweryn Krajewski nie występuje z Czerwonymi Gitarami, nie rozmawia z kolegami z zespołu, unika z nimi kontaktu" („Życie na Gorąco" 1997). „Dochodzą do nas głosy - donosiła jedna z gazet w 1998 roku - że ludzie wychodzą z koncertów bardzo niezadowoleni, kiedy nie słyszą na nich głosu ulubionego wokalisty. A na plakatach przed koncertami nigdzie nie ma informacji, że Krajewski nie śpiewa z nimi". 180R02DZIAŁ 5 JUZ NIE JESTEM TYM CHŁOPCEM „Chciałbym, żeby to do nich dotarło - powiedział Seweryn Krajewski w rozmowie z Iwoną Kugler - że nazwa Czerwone Gitary ma swoją historię, której nie wypada lekceważyć. Zawsze w muzyce ceniliśmy prostotę, ale teraz kolegom pomyliło się to z prostactwem" („Tele Tydzień" 1998). „Płyta nosiła tytuł Koniec, bo miał to być koniec pewnego etapu - wyjaśniał z kolei Jackowi Cieślakowi. - Koledzy woleli, żeby koniec nastąpił, gdy będą grać do pustej widowni i gdy zgonią ich ze sceny. Pozbawiłem ich okazji do robienia kasy w łatwy sposób" („Rzeczpospolita" 2001). „My z całą pewnością działamy legalnie - zapewniał w owym czasie Jerzy Skrzypczyk. -Zespół istniał i istnieje, tyle że zmienił skład. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Z Genesis czy Pink Floyd też odchodzili muzycy, a zespoły przecież nie przestawały grać". „Mam żal do Seweryna, bo przecież sprawę można było załatwić po koleżeńsku. Z drugiej strony dzięki temu zamieszaniu mamy bezpłatną reklamę: planujemy koncerty i wydanie płyty" (z artykułu Jacka Tomczuka, „Życie" 1998). „Pan Seweryn nie był założycielem zespołu, dołączył do nas prawie rok po powstaniu grupy. Skomponował około 30 procent utworów Czerwonych Gitar. Przez wzgląd na pana Krajewskiego nie wykonujemy kilku naszych przebojów, np. Anny Marii. Sądzimy, że bardziej należy się ona jemu niż nam" (MICH, „Głos Wybrzeża" 1998). „Nie zdarzyło się ani w polskim, ani w europejskim świecie muzycznym, by odchodzący członek zespołu zabierał jego nazwę. Tak było np., gdy Zbigniew Hołdys odchodził od Perfektu, a był jego leaderem, czy Krzysztof Krawczyk z Trubadurów. Zdaniem pozwanych muzyków skład zespołu może się zmienić, ale nazwa przy nim zostaje" (z artykułu Marka Domagalskiego, „Rzeczpospolita" 2000). „Jesteśmy współwłaścicielami tej nazwy, w przeciwieństwie do Seweryna, oraz jedynymi ludźmi, którzy są w Czerwonych Gitarach od początku, bez żadnych przerw" (z artykułu Jana Skaradzińskiego, „Życie Warszawy" 1998). Powyżej zamieszczono wypowiedzi muzyków - obu stron - sprzed paru lat, gdy tkwili mocno w sporze. A oto jak dziś Seweryn Krajewski wspomina ten gorący okres przełomu wieków: „Z zespołu odszedłem, bo zauważyłem, że tracę to, co kocham najbardziej: pisanie. Koncertowanie kochałem w młodości, do momentu, kiedy wiedziałem, że to ma sens. Potem zaczęło się już tylko odcinanie kuponów. To jest najgorsze, co może być, usypianie swojej ambicji. Wcale jednak nie chciałem im zamknąć drogi do dalszego zarabiania pieniędzy. Chciałem po prostu, żeby sąd uznał również moje prawa do nazwy Czerwone Gitary, żeby mnie pytali o zdanie, gdy będą coś przy niej «kombinowali». Nie chciałem, by nazwa istniała bez mojej zgody. Kierowałem się myślą, żeby oni beze mnie nie mogli występować jako Czerwone Gitary. Żal mi było tego, co było wcześniej, szkoda mi było tamtych lat, czułem, że to będzie staczanie się Czerwonych Gitar w dół". Pod koniec tego wywiadu ze stycznia 2005 postawiłem Sewerynowi pytanie najważniejsze: „Czy nie żałujesz, że w ogóle doszło do tego procesu? Czy nie lepiej było machnąć na wszystko ręką i powiedzieć - róbcie, co chcecie?". Odpowiedział: „Żałuję, że doszło do procesu, bo to nic nikomu nie dało. Ale wtedy to było za silne dla mnie. Wiedziałem, ile lat jest za nami, że to wszystko było naprawdę piękne, że zapisało się w historii naszej muzyki bardzo ładnie. Tragicznie bałem się jednej rzeczy i stąd ten protest - że oni pewnego dnia już nie będą mogli wyjść na scenę, że ludzie już nie będą akceptowali tego poziomu, bo to będzie tak niedobre. Lepiej, żeby ludzie nas dobrze wspominali, a nie... brzydko. I dlatego chciałem, żeby bez mojej zgody nie używali naszej nazwy". Rok 2000. Znów w gazetach i czasopismach dramatyczne niemal tytuły: „Sąd wydał wyrok", „Sądowy finał legendy", „Seweryn Krajewski przegrał proces z Czerwonymi Gitarami", „Czerwone Gitary na przekór Krajewskiemu", „Gitary wygrały", „Gitary będą czerwone", „Czerwone Gitary grają dalej". Ostatecznie warszawski Sąd Okręgowy w listopadzie 2000 oddalił powództwo Seweryna Krajewskiego, który, jak podawały gazety, „żądał zakazania kolegom z zespołu używania nazwy Czerwone Gitary". Pani sędzina w uzasadnieniu podała, że Krajewski nie był twórcą zespołu, że dołączył do niego później, i że Czerwone Gitary założyli między innymi muzycy, którzy do dziś w Czerwonych Gitarach występują. Krajewski już nie powoływał się na rzekome ustne ustalenia, natomiast pozostali muzycy stwierdzili, że w zespole wszystkie ważne decyzje podejmowano wspólnie i na zasadach demokratycznych, nawiązując tym samym do ustaleń i regulaminów sporządzonych przez Kosselę w roku 1965. Zdaniem sądu Krajewski nie udowodnił, że jego pozycja w zespole uzasadniała szczególne prawa do nazwy. Sąd dowodził, że największe sukcesy są wspólnym dziełem wszystkich muzyków, w różnych okresach tworzących Czerwone Gitary. Sędzina powiedziała, że co prawda Krajewski jest w zespole najbardziej widocznym muzykiem, ale wynika to z faktu, że był wokalistą i że komponując piosenki, robił to nie dla siebie, dla swego nazwiska, lecz dla zespołu, którego był członkiem. I jeszcze jeden argument - publiczność przychodziła na koncerty, by obejrzeć i usłyszeć zespół, a nie tylko jego. Według sądu, tworząc w połowie lat sześćdziesiątych zespół, muzycy nie ustalali, co stanie się z nazwą, gdy któryś z nich opuści Czerwone Gitary. Na ogłoszenie wyroku Krajewski nie zjawił się w sądzie. A Skrzypczyk tak skomentował werdykt: „Teraz możemy spokojnie grać. Inne orzeczenie byłoby dla nas wyrokiem śmierci". A oto komentarz Krajewskiego: „Nie może być tak, że nazwa zespołu pozostaje przy perkusiście, który dobiera sobie nowych muzyków i rusza w trasę. Ten zespół reprezentuje prowincjonalny amatorski poziom. Często zdarza się, że ludzie przychodzą na koncert i stają zaskoczeni, że z Czerwonych Gitar pozostał tylko perkusista. Gwiżdżą i krzyczą: «Seweryn, wyjdź», podejrzewają, że to jakiś reklamowy chwyt przed wejściem gwiazdora. Nie wiedzą, że jest inaczej. To żenujące, że teraz muszę udowadniać swój wkład w Czerwone Gitary. Zespół bez dobrych piosenek nie istnieje. Najważniejszy jest repertuar. A perkusista akurat na to miał najmniejszy wpływ. Nie wiem, czy będę się odwoływał od wyroku" („Sukces" 2001). Któraś z gazet tak podsumowała te wydarzenia: „Szkoda, że przyjaźń i legenda zakończyły się w takiej atmosferze". Zgadzam się z tym całkowicie. Po procesie narodziły się nowe Czerwone Gitary, nowe, bo w innym niż dotąd składzie, z nieco innym spojrzeniem na muzykę i - częściowo - także z nowym repertuarem. Stare - bo z udziałem „starych" muzyków, ze starymi piosenkami i z tradycyjnym na ogół spojrzeniem na piosenkę. Wojtek Hoffmann. Pierwszym nowym muzykiem zespołu był gitarzysta Wojciech Hoffmann - przez lata podpora poznańskiej grupy rockowej Turbo. To on nagrał z Dornowskim i Skrzypczykiem Epitafium. Opuszczeni przez Krajewskiego, Dornowski i Skrzypczyk próbowali zacząć z Czerwonymi Gitarami samodzielne życie. Zjawił się Wojciech Hoffmann. „To była historia wręcz niespotykana. W roku 1991, gdy już nastąpił come back Czerwonych Gitar, zespół przyjechał do Poznania. Poszedłem na ten koncert - poprzednio Czerwone Gitary oglądałem «na żywo» w Środzie Wielkopolskiej w roku 1973, gdy grali w trio i promowali płytę Spokój serca. Byłem zakochany w tej płycie, w Czerwonych Gitarach. I osiemnaście lat później, w poznańskiej Arenie, będąc członkiem metalowej kapeli Turbo, przedstawiłem się Czerwonym Gitarom słowami: "Panowie, jestem chyba jedynym heavymetalowcem na świecie, który kocha waszą muzykę, który zna na pamięć wszystkie wasze piosenki i który mógłby wejść teraz z wami na scenę i wszystko zagrać bez żadnej próby». Seweryn był w szoku. Pięć lat później Czerwone Gitary pojawiły się w jednym z poznańskich studiów nagraniowych. Było to po odejściu Seweryna i zespół miał nagrać Epitafium. Spytałem, czy nie potrzebują gitarzysty. Po paru godzinach przyjechałem do studia, Benek i Jurek przypomnieli ' 1 I^^^K 4 ^1 ^^^^H J Papowi Zbyt^fl JPTkark^fl Priudzkicbfl ^H ^ H O ¦K 1 1 ^^¦¦^^^^^^^^^¦H sobie naszą rozmowę, wziąłem gitarę i nagrałem razem z nimi Epitafium i Zanim powiesz - do widzenia. Następnego dnia zaczęliśmy rozmawiać. Czerwone Gitary zawsze były dla mnie najważniejszym zespołem - po Beatlesach i Deep Purple. Jurek spytał mnie, jak mi się podobały ich poprzednie koncerty. Powiedziałem: "Wartość historyczna - na piątkę, wartość artystyczna - zero». Znałem każdy ich utwór, każdą starą zagrywkę Klenczona, każdą partię wokalną na pamięć, każde słowo z każdej piosenki. I powiedziałem zdanie dla Jurka miażdżące: «Jak wy możecie pozwolić na to, żeby zespół Żuki grał piosenki Czerwonych Gitar lepiej niż same Czerwone Gitary?». A Żuki wtedy grały tak dobrze, jak Czerwone Gitary w latach 1965-1967. Byłem szczery wobec Jurka... bo to, co oni robili w latach siedemdziesiątych, zdecydowanie mi się nie podobało. Rozstaliśmy się. Któregoś dnia jest telefon od Skrzypczyka. Spotkaliśmy się i otrzymałem propozycję grania z Czerwonymi Gitarami. Boże święty - to było coś wspaniałego. Tak jakby McCartney powiedział mi, że mam grać w Beatlesach. Byłem szczęśliwy. Ale nie chciałem grać jako stały członek Czerwonych Gitar, lecz jako przyjaciel - miałem Turbo, swój zespół. Nie wiedziałem też, jak zareagują moi fani, czy mnie nie oplu ją, bo dla fanów hard rocka Czerwone Gitary to była... popelina. Ja to rozumiem, to nie jest dla mnie żaden obciach, ale bałem się, jak to przyjmą moi sympatycy. Z Gitarami grałem trzy lata. Pierwsze próby odbyły się w Koleczkowie u Benka. Gdy zacząłem grać te wszystkie zagrywki, które w roku 1965 i 1966 grał Krzysiek, to oni tupali nogami z zachwytu. Nagle poczuli się młodsi o 35 lat. Sytuacja zespołu była bardzo trudna - nie było Seweryna - i moim zdaniem najlepszym wyjściem był powrót do muzycznych korzeni, do melodyjnej, gitarowej muzyki rockandrollowej. Żeby to nie była «krajewszczyzna», lecz żeby na scenie nagle znów pojawił się Klenczon. Moim marzeniem było, żeby Skrzypczyk przestał grać na elektronicznych Sim-monsach, wziął stare Ludwigi ze strychu. Któregoś dnia rzeczywiście wyciągnął te stare beczki, zaczął na nich grać i stwierdził, że jest super. Wniosłem do ich muzyki moją gitarą nowe życie. Na początku graliśmy w czwórkę z Wądołowskim, a potem, gdy odszedł Benek, doszli Henio Zomerski i Kossela. Czułem się tam świetnie - nie śpiewałem, bo ja, niestety, śpiewam jak Krajewski i nie chciałem go powtarzać. Grałem we wszystkich utworach i grałem po prostu partie gitarowe Klenczona. Czułem muzykę Krzyśka jak jakiś promień z nieba. Krajewski wspaniałym był melodykiem, ale Klenczon był takim demonem. Zespół nabrał nagle wigoru, życia. Ale w pewnym momencie poczułem jakąś rezerwę wobec siebie, tak jakby oni zaczęli się bać, że ja zdominuję zespół. A ja tego wcale nie chciałem -to był zespół Jurka, to była jego legenda, ja byłem tylko jego gościem. Zaczęły się nieporozumienia, zaczęło się psuć. Oni chcieli też, żebym przyjeżdżał na długie próby, żebym tam tracił czas. Wystarczało, że przyjechałem dwa dni przed koncertem - i już wszystko potrafiłem zagrać. Oni na próbach uczyli się tekstów, uczyli się głosów, i ja byłem tam niepotrzebny, nie miałem co robić. 4 czerwca 2000 roku było zebranie w Oleśnicy - powiedzieli mi: «My nie możemy tak grać, my chcemy, żebyś był dyspozycyjny-'. Ale myślę, że oni byli trochę zazdrośni o to, że ja chcę grać swoje. I tak to się rozeszło. Na moje miejsce przyszedł Darek Olszewski, a potem Arek... Później oglądałem ich koncert jako widz i czułem, że nie ma już w tej muzyce takiej energii. Byłem na nich przez rok bardzo obrażony - czułem rozgoryczenie, bo tyle im dałem z siebie... I finansowo mi się pogorszyło, bo z nimi grałem około stu imprez rocznie. Jak ich oceniam muzycznie? Benek i Jurek grali zupełnie poprawnie, to, co trzeba. Kossela i Zomerski to z kolei profesorowie -dostojni, stateczni, pracowici. Wzruszył mnie Kossela, który mnie - gówniarzowi - dziękował za to, że dzięki mnie on zaczął ćwiczyć na gitarze, coś muzycznie robić, że tchnąłem coś nowego w ten stary układ. I na koniec chcę dodać jeszcze jedno, wracając do Klenczona, który był moim pierwszym guru, pierwszym nauczycielem gitary, i jego odejścia w roku 1970. Skrzypczyk powiedział mi, że na tym słynnym zebraniu w hotelu Bristol w grudniu 1969 w Warszawie - on i Benek spytali Klenczona i Seweryna o to, kto z nich co ma do zaproponowania zespołowi na najbliższą przyszłość. Więcej miał planów Krajewski, lepsza z nim zapowiadała się przyszłość, i oni przy nim zostali, poszli za Sewerynem. Czerwone Gitary poznałem, gdy miałem 11 lat. Ojciec mój prowadził Dom Kultury w Gostyniu i wtedy tam Czerwone Gitary przyjechały w 1966 roku. Był szał, marynarki fruwały, wszystkie krzesła były połamane. I potem mój sen się spełnił, gdy grałem z tym moim wymarzonym zespołem. Wtedy też chciałem odszukać słynną gitarę Klenczona, którą miał od 1966 roku. Klenczon grał na tej gitarze jeszcze w Trzech Koronach, a potem już go zobaczyłem ze złotym Les Paulem. Jako pracę maturalną wykonałem replikę tej pierwszej słynnej gitary Klenczona. Mam jej rysunek..." (rysunek gitary Klenczona zamieszczono na wyklejce okładki). Piękna jest ta opowieść Wojtka Hoffmanna o jego chłopięcej miłości do Czerwonych Gitar, o fascynacji Klenczonem i o realizacji marzenia, by w latach dojrzałych zagrać z Czerwonymi Gitarami. Sen się spełnił - a my możemy pokazać czytelnikom, jak ta legendarna gitara Klenczona wyglądała. A oto co o odejściu Hoffmanna mówi Krajewski, który cały czas utrzymuje, że obecny kształt Czerwonych Gitar zupełnie go nie obchodzi, ale jednak śledzi, co dzieje się w jego dawnym zespole. „Z Hoffmannem były problemy, bo on do przodu wychodził, a Jurek ciągle go prosił: "Wojtek, nie wychodź do przodu, ma być równo». Jurek cały czas cierpiał, że perkusja jest z tyłu, że go tak nie widać, jak innych". Krajewski jest jak zawsze ostry w sądach. Czy rzeczywiście Skrzypczyk cierpiał całe życie? Taki jest już los perkusistów, że stoją, a raczej siedzą na drugim planie. Sądzę, że Jurek nie miał i nie ma kompleksów na tym tle - często wstaje od bębnów, biega po scenie, rozmawia z muzykami, z publicznością, żartuje, prowadzi konferansjerkę, chyba się realizuje... Od połowy lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku ma też inne funkcje do spełnienia - jest menedżerem zespołu, załatwia ¦¦MMHiHIIMMH^HMBHHHHMMBMMMBiMHHBHBHBMHBHH^MHHMIII^H^MHHaHM 185 kontrakty, przyjmuje i zwalnia muzyków, dba o repertuar, komponuje więcej niż kiedyś, zajmuje się stroną medialną Czerwonych Gitar, stroną internetową. Chyba nie cierpi. fanem Czerwonych Gitar. Ich losy zacząłem śledzić od szkoły średniej. Gdy skończyłem podstawówkę, wtedy po raz pierwszy wziąłem do ręki gitarę, czeską folanę. Zauroczyłem się tym instrumentem, a w brzmieniu gitary zakochałem się, gdy usłyszałem słynnego bluesa The house of the ńsing sun. Zaproszenie do Czerwonych Gitar otrzymałem jesienią 1997 roku - Skrzypczyk miał problem kadrowy, bo po trasie w Niemczech wycofał się z zespołu Krajewski. To było dla mnie wielkie zaskoczenie, na samo hasło "Czerwone Gitary» nogi się pode mną ugięły i nie byłem pewien, czy sobie poradzę, furek zaprosił mnie na próbę do domu Benka Dornowskiego w Koleczkowie i od razu - gitara do ręki i śpiewam. Na to spotkanie przygotowałem Remedium Krajewskiego, mimo iż bliższa mi była postać i muzyka Klenczona. Z nim się trochę identyfikowałem. Ale teraz w zespole śpiewam i Klenczona, i Krajewskiego. Gdy jeszcze biegałem po podwórku, mówiłem kolegom: "Poczekajcie, ja jeszcze kiedyś będę w Czerwonych Gitarach». No i sen się ziścił. Teraz w zespole pełnię funkcję śpiewającego gitarzysty, choć granie na gitarze trochę mi przeszkadza w śpiewaniu - pewnie dlatego, że nie jestem zbyt dobrym gitarzystą. Cały czas próbuję się podciągnąć na gitarze, i w domu, i na próbach stale ćwiczę. Są w zespole młodzi ludzie i muszę do nich dorównać, bo oni wprowadzają coś nowego do zespołu. Chodzi o to, żeby było tak samo - bo to są przecież stale Czerwone Gitary - ale trochę inaczej. Żeby nasze brzmienie uwspółcześnić, ale żeby to było tradycyjne. Zaczynam też coraz więcej komponować - na poprzedniej płycie byłem współkompozytorem piosenki Już me jestem tym 186 ROZDZIAŁ 5 JUŻ NIE JESTEM TYM CHŁOPCEM :erwone GITfiRY BRlARY 26 - 27,28 | EXHlBITION PLACE, | TORONTO chłopcem, a na nowej płycie mam trzy utwory: Blady miś, A ja wolę w cieniu i Wyjedź na przedmieście. Teraz czuję się w zespole już dość pewnie, ale początki były trudne. Pamiętam swój pierwszy koncert z Czerwonymi Gitarami, w Biskupcu 1997 roku - było to wielkie przeżycie, sprawdzian dla mnie: albo-albo, być albo nie być w zespole. Podczas tego koncertu z wrażenia schudłem chyba kilka kilogramów. Wtedy w zespole był też Wojtek Hoffmann. Spałem z nim w jednym pokoju w hotelu i Wojtek zawsze, przez cały pobyt w Czerwonych Gitarach, myślał i mówił o zespole Turbo. To było przecież jego dziecko i cały czas marzył o Turbo. W Czerwonych Gitarach chyba był niespełniony. Muszę się też pochwalić moim synem, 28-latkiem, który w Gdańsku skończył z wyróżnieniem Akademię Muzyczną. Jest gitarzystą klasycznym, ale gra też jazz. A na naszej nowej płycie zagrał na gitarze w jednej piosence, skomponował Kradniesz mi moje sny, a ja tę piosenkę mojego syna śpiewam". Dodam jeszcze, że Wądołowski w roku 1988 śpiewał na ostatnim Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze i że został tam laureatem Srebrnego Samowara. Złoty Samowar przypadł w udziale Kasi Ulickiej, córce Ryszarda Ulickiego, który pisał teksty dla Janusza Laskowskiego [Kolorowe jarmarki i Świat nie wierzy łzom), a obecnie jest członkiem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Natomiast dziewięć lat przed przyłączeniem się do Czerwonych Gitar, Wądołowski wygrał organizowany w Szczytnie konkurs na interpretację piosenki Krzysztofa Klenczona. Ma więc pewne muzyczne osiągnięcia. . W 1998 roku Lech Tylutki tak skomentował w „Gazecie Lubuskiej" śpiew Wądołowskiego: „Głosowo czteroosobowa grupa, z wykonawcą większości piosenek Mieczysławem Wądołowskim, przypomina dawny skład Czerwonych Gitar. Jego głos chwilami przypomina głos Krajewskiego, niekiedy bardziej podobny jest do głosu Klenczona. Niektórzy porównują go do Niemena, a niektórzy do Jerzego Grunwalda. Niektóre piosenki wylansowane przez Krajewskiego w wykonaniu Mietka brzmią nieco dziwacznie, a nawet sztucznie. Dlatego zespół w nowym programie nie wykonuje tych najbardziej znanych i charakterystycznych dla Seweryna, jak na przykład Uciekaj, moje serce, Anna Mada czy Me jesteś sama. Opiera się na starych przebojach wylansowanych przez całą grupę i sukcesywnie wprowadza do repertuaru nowe piosenki skomponowane przez Jerzego Skrzypczyka". Ten czteroosobowy skład: Dornowski, Skrzypczyk, Hoffmann, Wądołowski, nagrał płytę Jeszcze gra muzyka, która z takimi oporami trafiła na rynek w roku 1999. Tytuł jest wiele mówiący, symbolizujący trwałość, istnienie Czerwonych Gitar mimo przeszkód, kłopotów, walk - raz wygranych, raz przegranych. Jeszcze gra muzyka Czerwonych Gitar - o to naturalnie chodziło, podobnie jak w piosence Już nie jestem tym chłopcem. Już nie jesteśmy tymi chłopcami, co w latach sześćdziesiątych, ale jeszcze walczymy, jeszcze tlą się w nas ideały i wspomnienia młodości. Na okładce płyty czterej dorośli mężczyźni - i jedno nowo narodzone dziecko. To malutki wówczas syn Benka Dornowskiego. 1 Wiadomo, że wypadało pisać o słabości Czerwonych Gitar, o tym, że co to za zespół bez Krajewskiego, o tym, że podszywa się pod stare sukcesy, o tym, że to tylko odcinanie kuponów. Polska podzieliła się na dwa obozy. Przedstawiciele jednego pisali i mówili jak powyżej, odwracając się od grupy, ignorując jej koncerty i płyty. Przedstawiciele drugiej opcji z zaciekawieniem śledzili muzykę zespołu, który powoli zdobywał uznanie i publiczność. Ale jeszcze do dziś - a piszę te słowa zimą 2005 - sporo jest ludzi, którzy uważają, że Czerwone Gitary bez Krajewskiego... nie istnieją czy nie mają prawa istnieć. Gdy w 1978 roku Czerwone Gitary zarejestrowały dla Polskiego Radia piosenki Śpiewka żeglarska, Remedium i Wschód słońca w stadninie koni, a w 1981 roku AMIGA nagrała dwa przeboje zespołu śpiewane w języku niemieckim, nikt nie przypuszczał, że trzeba będzie czekać aż do roku 1999 (do płyty Jeszcze gra muzyka) na następne nagrania premierowe. Owszem, w repertuarze zespołu pojawiły się w tym czasie nowe kompozycje, ale były to utwory z repertuaru Seweryna Krajewskiego, które nie doczekały się wersji studyjnych nagranych przez Czerwone Gitary. A z takich właśnie utworów można by ułożyć ciekawy album (uzupełniony o wspomniane wcześniej pozycje), na którym mogłyby się znaleźć następujące piosenki: Wieczór na redzie, Z rozkazu serca, Nie daj się nabrać na byle co, Baw mnie, Pijmy wino za kolegów, Najpiękniejsza, Uciekaj, moje serce, Nie jesteś sama, Wszystkim, którzy o nas pamiętają. Dodajmy do tego piosenkę Krajewskiego, firmowaną nazwą Czerwone Gitary, a zatytułowaną Czemu pędzę, ewentualnie utwory z płyty Koniec - i album gotowy. Krążek Jeszcze gra muzyka doczekał się różnych opinii. Z jednej strony podkreślano oryginalność płyty, czyli własny styl i charakter, a z drugiej - umiejętne nawiązywanie do stylu „starych" Czerwonych Gitar. Chwalono Skrzypczyka za kompozycje, bo to on jest autorem większości piosenek, podkreślano czystość partii wokalnych oraz to, że - jak zawsze w Czerwonych Gitarach - tekst piosenki dochodzi do słuchacza jasno, niezagłuszany przez partie instrumentalne. Pisano o melodyjności nowych piosenek, o ich przebojowości, lekkości. Chwalono Czerwone Gitary za repertuar, między innymi za to, że znalazły się na płycie nieznane wcześniej kompozycje Krzysztofa Klenczona i wspomniane już pożegnanie, Epitafium dla Krzyśka. Pisano, że do nagrania płyty Dornowski i Skrzypczyk zaprosili swych byłych kolegów z Gitar - Kosselę i Zomerskiego. W 1999 roku „Rzeczpospolita" zamieściła obok siebie dwie skrajne recenzje. Pozytywną napisał Jacek Cieślak: „Nowe nagrania udowod-niają, że starsi panowie mają bigbeatową parę. Najważniejsze, że zespół będzie miał wreszcie nowe przeboje. Do najładniejszych należy Tańczyła jedno lato, utrzymany w najlepszym stylu Czerwonych Gitar, z typowym dla nich rytmem i chwytliwym refrenem. (...) Na płycie 188 ROZDZIAŁ 5 JUZ NIE JESTEM TYM CHŁOPCEM Starsi panowie dwaj: Zomerski i Kossela. nie brakuje lirycznych, chwilami sentymentalnych pozycji, podobnych do tych, z których słynął Seweryn Krajewski. Tytuł nie jest przesadzony - jeszcze gra muzyka". Negatywną recenzję - dając jej tytuł Dorosłe dzieci, niestety - napisał Krzysztof Masłoń: „Niestety, Jerzy Skrzypczyk jest przesympatycznym człowiekiem, sprawnym instrumentalistą, ale kompozytorem nie tej klasy przecież, co Klenczon czy Krajewski. (...) Prezentuje aż dziesięć swych kompozycji, z których broni się jedna jedyna: Jest taki kraj na łąkach snu. Cała reszta, znów niestety, do niczego się nie nadaje. Muzycznie są to numery robione, a to pod Krajewskiego, a to pod Klenczona, próbujące wygrywać wzruszenia i sentymenty, ale bez skutku. Razi naciągana, czy oby tylko naiwna, szczerość piosenek [Już nie jestem tym chłopcem), kiczowatość większości tekstów [Byle dziś, byłe z nią) czy wręcz grafomania zupełnie nie do przyjęcia [Epitafium dla Krzyśka). Płyta wywołuje przygnębienie (...), człowiek popada w rozpacz (...). Kiedy dowiedziałem się o procesie sądowym (...), obruszyłem się na małostkowość artysty, i co tu dużo mówić, jego pewną nielojalność i niekoleżeńskość. Po wysłuchaniu tej płyty wydaje mi się jednak (...), że miał swoje racje i wiedział, co robi, nie chcąc przykładać ręki do przedsięwzięć tak wątpliwych artystycznie, jak ten nowy album zespołu, nazywanego niegdyś «polskimi Beatlesami, niestety..". O płycie mówi też Wojtek Hoffmann, który uczestniczył w jej nagrywaniu: „Po nagraniu płyty pojechaliśmy do Ameryki na koncerty i mieliśmy tam zabrać jej pierwsze egzemplarze. Ale spory z Krajewskim opóźniły jej wydanie i nie udało się. Skrzypczyk zaproponował, żebym napisał coś na tę płytę. Skomponowałem jeden utwór, ale nie bardzo się podobał. Myślę jednak, że Jurkowi należały się kompozycje na płycie. Nie było Krajewskiego, a on musiał pokazać, że też potrafi komponować, że nie tylko Krajewski był ważny w zespole, on też. I tu się z nim zgadzam, tak musiało być. Nie było na płycie wielkiego przeboju, ale pewnie dlatego, że radia jej nie lansowały. Nikt wtedy nie wiedział, co dalej będzie z zespołem, i ludzie mówili o Czerwonych Gitarach - co to za przebierańcy". Na płycie Jeszcze gra muzyka znajduje się jedna szczególna piosenka, Jest taki kraj na łąkach snu, poświęcona wydarzeniom Grudnia 1970 roku. Na flecie i na organach zagrał Henryk Zomerski. Niemal automatycznie porównuje się nowe piosenki Czerwonych Gitar z nowymi płytami Seweryna Krajewskiego. Oto jak twórczość Seweryna ocenia Jerzy Skrzypczyk: „Jestem wielkim zwolennikiem tego wszystkiego, co robił i robi Krajewski. Zawsze się o jego muzyce wyrażałem w samych superlatywach. Jego wszystkie piosenki mi się podobały, cała jego twórczość. Seweryn nie pisał i nie pisze słabych rzeczy. Królowi, co królewskie. My możemy się nie zgadzać na innych Hoffmann i Wądołowski, 1998. 190 ROZDZIAŁ 5 JUZ NIE JESTEM TYM CHŁOPCEM Od lewej: Janusz Popławski, Henryk Zomerski, Jerzy Kossela. Mieszkanie Kosseli, próba przed 40-leciem Niebiesko-Czarnych, 2002. . Cwia iat^Wggffłosacb' płaszczyznach, ale na płaszczyźnie muzycznej jestem zawsze po jego stronie". Nieco bardziej krytycznie współczesną muzykę Krajewskiego ocenia Wojciech Hoffmann: „Znam wypowiedzi Krajewskiego, że muzycznie chce iść do przodu i do przodu. Ale gdy słucham jego najnowszej płyty, to... nie bardzo. Aranżacje, zrobione całkowicie pod niego, są jakieś takie mdłe, byle jakie. Chyba nie o to chodzi...". Odszedł Hoffmann, ale w Czerwonych Gitarach grali już, oprócz Skrzypczyka i Dornowskiego, dwaj inni muzycy, którzy utworzyli ten zespół w roku 1965 - Jerzy Kossela i Henryk Zomerski. Niebawem odchodzi Dornowski. Skrzypczyk w chwili słabości, podczas jednego z naszych długich spotkań, mówi: „Marek, niektórych rzeczy nie mogę ci tak do końca opowiedzieć". Zapytany, dlaczego Dornowski odszedł, odpowiada, że ze względu na zły stan zdrowia, innym razem, że „spowodował to jego drugi związek małżeński. I jest mi Benka bardzo żal. Nawiązaliśmy - w kilka lat po jego odejściu - kontakt i wiem, że Benek chce wrócić. Ale jak go przyjąć, kogo usunąć, żeby mu zrobić miejsce? Gitarzystę basowego już mamy, nawet dwóch, wokalistę też mamy. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to łatwe - wracaj, Benek! Ale to nie takie łatwe. Benek był chory i na żadną rozprawę z Krajewskim się nie stawił. Cały ciężar obowiązków przejąłem wtedy ja". Z Henrykiem Zomerskim, ściganym przez wojsko, rozstały się Czerwone Gitary przed wieczorem sylwestrowym 1965 roku. Grał z Czerwono-Czarnymi do ostatniego koncertu w roku 1976, kiedy to po odejściu Kasi Sobczyk i Henryka Fabiana zespół umarł „śmiercią naturalną". Potem grał z eks-gjtarzystą Niebiesko-Czarnych Januszem Popławskim (współtworzyli zespół Flesh), razem byli na występach w Jordanii. Był też członkiem grupy Patrol, grał solo na instrumentach klawiszowych i na flecie. Pytam Zomerskiego o to, czy nie było dla niego miejsca w Czerwonych Gitarach, gdy zespół ten występował w trio. „W środowisku muzycznym jest takie okrutne prawo, że gdy odchodzisz z zespołu, to stajesz się dla swych byłych przyjaciół-muzyków kimś zupełnie obcym. Gdy gramy razem, to jesteśmy jak rodzina. Gdy się rozstajemy, to się niemal nie znamy, nie pamiętamy o sobie, mimo starej przyjaźni. Ja nigdy nawet w marzeniach nie śniłem, że będę jeszcze kiedyś grał z Czerwonymi Gitarami, bo ten etap zakończył się dla mnie w 1965 roku". I oto 35 lat później taka możliwość się pojawiła. Odszedł Krajewski, potem Dornowski; Skrzypczyk został niemal sam, tylko z nowymi muzykami - Hoffmannem i Wądołowskim. Trzeba było odtworzyć, choć częściowo, Czerwone Gitary - nazwa zobowiązywała. Sięgnął więc po starych przyjaciół. Zomerski pracował wówczas w wydawnictwie muzycznym (jednym z trzech prowadzonych przez Janusza Popławskiego) i czasem obaj razem koncertowali. „Nagle któregoś popołudnia wpada do nas Skrzypczyk i pyta, czy ja bym nie wrócił do Czerwonych Gitar. To był dla mnie szok, nie byłem w stanie nic na to odpowiedzieć. Muzycznie nadal byłem sprawny, ale zupełnie oddaliłem się od tego tematu, tego repertuaru, tamte stare sprawy już dla mnie umarły". Rozpoczęły się próby. Zomerski szybko zorientował się w nowej muzyce Czerwonych Gitar, nawiązał dobry kontakt z Hoffmannem i Wądołowskim, a w ponownym zaaklimatyzowaniu się w zespole dopomógł mu zapewne dawny przyjaciel Jerzy Kossela, który trochę wcześniej dołączył na nowo do zespołu. „Początkowo czułem się trochę wyobcowany, nie mogłem znaleźć swojego miejsca. Ale minęło trochę czasu i wszystko wróciło do normy. Chciałbym, żeby wrócili: Benek, Seweryn. Ale chyba z powrotu Seweryna nic nie będzie". I znów pada pytanie o przyczyny odejścia oraz o ewentualny powrót Dornowskiego. „Jeździliśmy do niego z Jurkiem, nie zostaliśmy wpuszczeni do jego domu, jego żona nas pogoniła. Byliśmy u lekarza, który Benka leczył, od którego dostawał zwolnienia, że nie może pracować na scenie, nie może jechać w trasę. I ten lekarz też nas pogonił: «Proszę wyjść, niech to panów nie interesuje". A my tylko chcieliśmy się spytać, czy możemy liczyć na powrót Benka i jak on się czuje. Potraktowali nas jak szmaty! A za każdym razem, gdy Skrzypczyk dzwonił, Benek odmawiał z nim rozmowy. Potem, już w roku 2004, na wystawie Walickiego o rock and rollu, spotkaliśmy go. Nic nie mówił, tak jakby nic się nie stało, jakby nic nie było między nami. Wiem, że gdzieś jeździ, z jakimś organistą koncertuje". Zbierając materiały do książki, naturalnie zadzwoniłem do Dornowskiego - jako byłego członka zespołu, jako do przyjaciela, kompana z dawnych lat - z prośbą o udzielenie mi wywiadu, o stare zdjęcia, pamiątki, wspomnienia. Umówił się ze mną, potem spotkanie odwołał, powiedział, że przyjedzie do hotelu w Sopocie. Nie przyjechał, cisza... Zadzwoniłem do niego do domu. Słuchawkę podniosła żona, przedstawiłem się, poprosiłem o rozmowę z Benkiem. Padło z jej strony pytanie: ile mogę zapłacić za wywiad z nim. Zdębiałem. Zacząłem tłumaczyć, że to wywiad do książki - o nim, o jego zespole, o nas, o dawnych latach, że to będzie rozmowa starych przyjaciół. Znów spytała o pieniądze. Zostawiłem numer swojego telefonu. Miałem nadzieję, że Dornowski oddzwoni. Nie rozmawiałem z nim od tamtych czasów. Książka powstaje bez jego udziału. Jerzy Kossela: „Do Czerwonych Gitar powróciłem w roku 1998, już po odejściu Seweryna. Pełnoprawnym członkiem zespołu zostałem w roku 1999, na trasie Lata z Radiem. Od tego czasu gram we wszystkich utworach, cały koncert, i śpiewam jedną czy dwie piosenki. Dzięki udziałowi młodych muzyków średnia wieku Czerwonych Gitar znacznie się obniżyła. Ci młodzi, którzy doszli, mają od nas, starych, więcej energii i więcej zapału do grania. I te dwa żywioły - stary i młody - nieźle współpracują. Ale nie od samego początku to dopasowanie istniało. Pierwsza grupa młodych muzyków, która zasiliła Czerwone Gitary, była źle dobrana. To był błąd naszego szefa i prezesa, Jurka Skrzypczyka - bo to on dobiera ludzi do zespołu. Nie konsultował się z nami i pomylił się na przykład w wypadku Darka Olszewskiego. Darek był kimś jakby z innego świata muzycznego, chciał grać zupełnie inną muzykę. W ogóle nie powinien się znaleźć w Czerwonych Gitarach - ani muzycznie, ani pod względem temperamentu czy doświadczenia. Polecony był przez Grzegorza Skawińskiego jako doskonały gitarzysta. Rzeczywiście był bardzo biegłym gitarzystą, ale nie w stylu Czerwonych Gitar. Był u nas dwa lata i dojrzał do tego, że musiał odejść. On też się z nami męczył. Był też z nami znakomity gitarzysta basowy Arkadiusz Malinowski. Miał doskonałe rekomendacje jako najlepszy basista. A Jurek chciał, żeby w Czerwonych Gitarach byli sami najlepsi. Ale Arek chciał grać na basie solowo, a takie granie solowe nigdy w Gitarach nie było potrzebne. Potrzebna była dobra, swingująca, ciągnąca całość do przodu gitara basowa. A on się u nas męczył, dobry byłby do zespołu stricte rockowego. Po tych dwu zmianach wszystko już jest dobrze". Zastanawiam się, czy istnieje muzyczna, stylistyczna ciągłość w Czerwonych Gitarach - od roku 1965 do dziś. Brzmieniowo może tak, ale stylistycznie chyba nie. Czerwone Gitary w roku 1965 192 ROZDZIAŁ 5 JUZ NIE JESTEM TYM CHŁOPCEM Arek Wiśniewski. Marek Kisieliński. były ostre, rockowe, swingujące niemal. Później muzyka łagodniała, traciła swą drapieżność, delikatniało to, stawało się coraz bardziej słodkie. Nawet Klenczon, po rockowym początku, stawał się coraz grzeczniej -szy, coraz bardziej ulegał „krajewsz-czyźnie", tracił swój rockowy pazur. A potem, w latach siedemdziesiątych, to już były zupełnie inne Czerwone Gitary: sprawna fabryczka przebojów w stylu Ciągle pada, Słowo jedyne - 1y, Droga, którą idę i im podobnych. We współczesnych Gitarach brakuje mi „rockowości", którą na krótko rozbudził, przywołał do życia Wojtek Hoffmann, a która potem znów odeszła w cień. Trudno, żeby starsi panowie grali rockowo, ale przecież młodzież mogłaby elementy rocka wprowadzić. Pytam Kosselę, czy czuje się związany więzami przyjaźni ze swymi dawnymi kolegami: „Jest to tak zwana przyjaźń zawodowa, nie spotykamy się w domach, na uroczystościach rodzinnych. Czasem po koncercie idziemy razem na kolację, by powspominać stare czasy. To się zdarza. Ale to nie jest przyjaźń". Trzon zespołu stanowią „weterani". Pomysł promowania nowych muzyków powstał pod koniec lat dziewięćdziesiątych, w starym składzie. Skrzypczyk mówił wówczas: „Panowie, pomyślmy o przyszłości, ile my będziemy jeszcze grali? Co my możemy jeszcze zdobyć - kolejną Złotą Płytę, kolejne wyróżnienie? My to wszystko mamy za sobą. A gdybyśmy tak zaczęli promować młodych wykonawców? I oni, ci młodzi, kontynuowaliby nasz stary repertuar, tworzyli nowe piosenki...". Wybiegnijmy w przyszłość. Teoretycznie za kilka lat „weterani" mogą się w ogóle wycofać z zespołu, zostaną sami młodzi. Czy to będą jeszcze Czerwone Gitary? Bez Zomerskiego, Skrzypczyka, Kosseli - ale z ich repertuarem. Teoretycznie - tak, praktycznie - chyba nie. Jednym z tych młodych jest Arek Wiśniewski: „Z Czerwonymi Gitarami gram od końca 2003 roku. Wcześniej byłem członkiem rockowej grupy Fatum, grałem z Krzyśkiem Zawadzkim, koncertowałem z Edytą Górniak, ze Zbyszkiem Wodeckim, nagrywałem jako muzyk studyjny. Jurek Skrzypczyk dostał numer mojego telefonu od moich kolegów. Zadzwonił do mnie, zaproponował przyjazd na próby. I tak to pły słowa: To obiecał coś w tę noc. fi nozfaf ogień wokół nas, płomień, który kiedyś zgasł, ' rtę noc cicho przyjdź, ubrana tylko w blask. Mam dla ciebie nocy letniej sen, koniec świata mam i jeden dzień, zawsze, gdy zawołasz głośno mnie, do ciebie będę biegł. Mam dla ciebie nocy letniej sen, koniec świata mam i jeden dzień, Zawsze, gdy zawołasz mnie, do ciebie będę szedł. Ranna kawą budzisz mnie, otulona jeszcze w sen, mój cień, cichy gość. Dziękuję za tę noc. Jednym słowem zamknę dziś każdy dzień i każdy świt, więc wstań, cicho przyjdź, ubrana w słońca blask. Dziś już wiem, będziemy blisko tak, nawet jeśli istnieje gdzieś lepszy świat. Nocą, gdy spokojnie obok śpisz, ślę, gdzie bym teraz był, już, że bez ciebie nie ma mnie, przy tobie dzisiaj śpię. ¦W ¦FHHMM 194 ROZDZIAŁ 5 JUZ NIE JESTEM T się zaczęło. Wszedłem na miejsce Arka Malinowskiego. Czerwone Gitary są zespołem kultowym i zaproszenie od nich było dla mnie wielkim wydarzeniem i wielkim przeżyciem. Znałem ich repertuar, ale nie mogę powiedzieć, że to był dla mnie zespół numer 1. Po tym pierwszym telefonie, jeszcze przed pierwszą próbą, przeczytałem o Czerwonych Gitarach wiele, przesłuchałem niemal wszystkie ich płyty i byłem przygotowany na spotkanie. Pograliśmy chwilę, próba była udana. I 2 maja 2004, na Śląsku, zadebiutowałem z Czerwonymi Gitarami. Wiedziałem, że zespół jest nadal lubiany, ale na tym pierwszym koncercie zaskoczyła mnie wielka euforia publiczności. Początkowo myślałem nawet, że to wynajęci klakierzy. Ale to się naprawdę podobało - i to młodym ludziom, młode dziewczyny niemal szalały, próbowały rozwalić namiot, w którym była nasza garderoba. Gram na gitarze we wszystkich utworach, w wielu piosenkach śpiewam drugie głosy, solo śpiewam Kwiaty we włosach, a solówkę gitarową mam w Jak mi się podobasz. Uczestniczyłem też w nagrywaniu naszej nowej płyty Czerwone Gitary O.K. Jest też tam jedna moja piosenka Senny szept. Dobrze czuję się w zespole, bo cały czas coś tu się dzieje. Najgorsza byłaby stagnacja, a to nam, mam nadzieję, nie grozi. Finansowo też jest nieźle. Razem z Markiem Kisielińskim gramy trochę inaczej, staramy się o jakieś unowocześnienie brzmienia Czerwonych Gitar, żeby to brzmiało trochę mocniej. Kiedyś na koncercie przesadziliśmy z nadmiarem energii". Pytam też Arka o sprawy pozamuzyczne, o trasy koncertowe, o zachowanie członków Czerwonych Gitar po koncertach, o spotkania towarzyskie po imprezie, o dziewczyny, które zawsze kręcą się wokół muzyków. I okazuje się, że Czerwone Gitary zachowują się spokojnie, że nikt nie pije ponad miarę, że dziewczynami się nie interesują, hoteli nie demolują. Czyli po staremu - zespół jest nadal grzeczny i zdyscyplinowany. Pod tym względem młodzież nawyków nie zmieniła. Najnowszym nabytkiem jest Marek Kisieliński, który swój pierwszy koncert z Czerwonymi Gitarami zagrał wiosną 2004 roku. „Gdzieś w okolicach Janowa Podlaskiego grałem koncert z jednym z zespołów countrowych. W tym samym miejscu grały Czerwone Gitary i widziałem, Y M CHŁOPCEM ¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦ jak Jurek Skrzypczyk słuchał mojego grania. Po koncercie podszedł do mnie, pogratulował mi i wymieniliśmy się telefonami. Czułem, że może coś z tego wyjść, i dodałem: «Czerwoną gitarę już mam». Wszedłem na miejsce Darka Olszewskiego. Przed pierwszym koncertem uczestniczyłem w nagraniach nowej płyty O.K. A pierwszy koncert zagrałem z nimi w katowickim Spodku. Spodek był pełen i miałem wielką tremę, choć grałem już przedtem w zespole Edyty Bartosiewicz, nagrywałem z zespołem Acid Drinkers, Harlem, programowałem instrumenty na nową płytę Maanamu, współprodu-kowałem piosenkę z Krzesimirem Dębskim do filmu Stara baśń. Nie byłem nowicjuszem, zanim przyszedłem do Czerwonych Gitar. Jestem wielkim fanem Beatlesów i wychowałem się na ich muzyce, a przy okazji znałem nieźle muzykę Czerwonych Gitar. Na nowej płycie Czerwonych Gitar jest jedna moja piosenka, w klimacie trochę McCartneyowska. Z Gitarami doskonale mogę sobie «pograć», mam solówki w piosenkach: No bo ty się boisz myszy, Histońa jednej znajomości, Pluszowe niedźwiadki. Arek gra na basowej gitarze, Wądołowski na akustycznej, a ja na solowej. Solowo śpiewam w piosence Trzecia miłość - żagle, a w chórkach w prawie wszystkich pozostałych. Najwięcej solowo śpiewają teraz Wądołowski i Skrzypczyk". W roku 2002 powstał musical oparty na piosenkach Czerwonych Gitar, zatytułowany Kwiaty we włosach. Stare piosenki tej grupy wplecione zostały w historię spotkania przyjaciół 25 lat po ich maturze. W pierwszej części musicalu wykorzystane zostały dawne piosenki Czerwonych Gitar, a w części drugiej kompozycje Seweryna Krajewskiego. Reżyserem całości był Andrzej Strzelecki, który powiedział: „Część pierwsza jest niewinna i beztroska, część druga - dojrzalsza". Wykonawcami musicalu byli młodzi artyści -piosenkarze, tancerze, aktorzy - laureaci konkursu „Droga do gwiazd". Młodych wspierali doświadczeni - Anna Seniuk, Hanna Śleszyńska, Elżbieta Zającówna, Wiktor Zborowski, Tomasz Stockinger, Piotr Gąsowski i Robert Rozmus. Jak poinformował prasę producent spektaklu, Marek Szpendowski, koszt przygotowania wyniósł około 2 milionów złotych. Ukazała się płyta zawierająca piosenki Czerwonych Gitar w wykonaniu młodszych 195 i starszych artystów. Ani płyta, ani sam musical nie rzuciły publiczności na kolana. Recenzje były średnie, opinie widzów również. Czegoś zabrakło - może pomysł nie był zbyt nośny, interpretacje mało porywające... W każdym razie żadnemu z wykonawców nie udało się nawet zbliżyć do pierwowzoru. Czerwone Gitary okazały się niemożliwe do skopiowania. Po blisko 40 latach zespół wrócił do starego pomysłu Kossełi: do próby samofinansowania się. Jerzy Skrzypczyk założył i stanął na czele przedsiębiorstwa pod nazwą Czerwone Gitary Group, 30 procent zysku z koncertów przekazywane jest na specjalny fundusz. Dzięki temu zespół jest samowystarczalny - ma własne studio nagrań, własną salę prób, własne miejsca hotelowe, własny transport, własną przyczepę do wożenia sprzętu, własną aparaturę nagłaśniającą, świetlną, własne kostiumy. Jeśli trzeba grać w szczerym polu, to na miejsce przywiozą wszystko swoje, z zewnątrz potrzebna jest tylko energia elektryczna. Samodzielnie są w stanie nagłośnić widownię liczącą do 7000 osób. Skrzypczyk nie ukrywa, że potężnym zastrzykiem finansowym dla firmy i dla zespołu była gigantyczna trasa koncertowa z Latem z Radiem w roku 2000: blisko 65 koncertów w niecałe trzy miesiące. Powrócili też do dawnych propozycji Kossełi związanych z dyscypliną i karami za konkretne przewinienia. Za brak kostiumu na estradzie „leci" pełna stawka, za spóźnienia na próby - upomnienie, a potem po 30 złotych za pięć minut spóźnienia. Ale nikt się nie spóźnia, wszyscy są punktualni, zdyscyplinowani. Regulamin jednak istnieje i każdy z członków zespołu musiał go podpisać. Plany na najbliższą przyszłość są wspaniałe: jubileuszowa trasa koncertowa, może nawet z udziałem wszystkich - czy niemal wszystkich - muzyków, którzy kiedykolwiek z Czerwonymi Gitarami występowali. Także płyta, i to podwójna, zawierająca piosenki premierowe, fragment koncertu i coś dla tych, którzy karaoke chcą pośpiewać razem z zespołem. A potem - normalne życie koncertowe, spotkania z publicznością, która na Czerwone Gitary czeka. A ja mam cichą nadzieję, że jeszcze kiedyś ujrzę i usłyszę Czerwone Gitary w ich oryginalnym składzie - z Krajewskim, choć, niestety, już bez Klenczona. Czego nam wszystkim życzę. Jubileuszowy koncert w Operze Leśnej, Sopot, 6 sierpnia 2005. muzyka: Krzysztof słowa: Janusz Kondratowi? s» -%; ;>***¦ I \ v\ 198 ROZDZIAŁ 6 POWIEDZ, STARY, GDZIEŚ TY BYŁ ©G© a ikkttlM STOWARZYSZENIE MIŁOŚNIKÓW MUZYKI KRZYSZTOFA KLENC2 D ! tuzitrrof AWewOwiez ^ESB^JCTWO .rfpp^cj «>»¦ Ja*-ę«"*8"' PftOOjWĘJA "«* ¦ YUKTłTA- * OOVW 30 LIPIEC 1994 OPERA LEŚM-SOPO GODZINA 20°° Sprzedaż biletów : -Biuro Turystyczne "POL - TURYSTA' w Gdym,ul Abrahama 10. tei.S ¦ 8MN TRAVEL' GOAŃSK-WRZESZCZ . ul. GrynwaWzka 85 , tel 41 25 60 ¦ BIURO 'TURYSTA' GDAŃSK , ui. Piwna 59 . teł. 31 44 81 - KINO 'ALBATROS* . WŁADYSŁAWOWO NiepodłegłoSct 16 - KASY ORBISU GDAŃSK SOPOT GOYNIA EU < (-<<..,.- . Mn . (B-HRISTOPHKR ZAPRASZAJĄ NA GALOWY KONCERT UTA l| KRZYSZTOF KLENCZO wa ostatnie roz- nWW % 3EX WIE^tf" I y ) ąZKl DANUTA BŁAŻEJCZYK. KRYSTYNA PROŃKO z zespołem. 'pOŚWieCOne Sa NATALIA KUKULSKA z zespołem.RYSZARD RYNKOWSKI, y V H JANUSZ POPŁAWSKI, JERZY KOSSELA, SOloWym karierom BOGDAN ŁYSZKIEW1CZ-lider zespołu "CHŁOPCY Z PLACU BflOI oraz zespoły ŻUKI, ODDZIAŁ ZAMKNIĘTY, BIG DAY. SNAYPER, muzyków, którzy W różnych grupa wokalna, kwartet smyczkowy teatru muzycznego »4 okresach opuścili Czerwone *-<*mj&«gg}t*i-*™~' Gitary: Krzysztofowi Klenczonowi i Sewerynowi Krajewskiemu. Rozstanie z Klenczonem było dramatyczne: wielogodzinne rozmowy w warszawskim hotelu Bristol w grudniu 1969 roku, konieczność opowiedzenia się przez pozostałych dwóch muzyków po stronie Krzysztofa lub Seweryna, wahadło argumentów - za żywiołowością jednego czy za spokojem i talentem kompozytorskim drugiego... „Wydaje mi się, iż dramat Krzysztofa polegał na tym, że przestał on już być w swojej pracy estradowej chłopcem, a jakoś nie mógł stać się mężczyzną. Musiał zdawać sobie sprawę, że możliwości Czerwonych Gitar jako zespołu są na wyczerpaniu, zaczął więc rozpaczliwie szukać nowego i własnego oblicza" (Jacek Lutomski, „Rzeczpospolita" 1992). „Nie pamiętam złych chwil z Krzysztofem. Tylko jego odejście przebiegło burzliwie. Groziło rozpadem grupy. Został zbajerowany przez doradców, którzy zawsze kręcili się wokół niego. Krzysztof był liryczny, jak ja, słychać to w jego piosenkach, ale nie dawał nic po sobie poznać. Widać było, że jest kontaktowy, że można się z nim napić, poprzeklinać, porozrabiać" (Seweryn Krajewski w rozmowie z Jackiem Cieślakiem, „Rzeczpospolita" 2001). „Mieli krańcowo różne charaktery, a do tego dochodziły jeszcze względy ambicjonalne. Brakowało kogoś, kto mógłby powiedzieć: «Nie musicie się lubić, ale musicie razem pracować"" (Marian Zacharewicz w artykule Rafała Kalukina, „Głos Wybrzeża" 1998). „Był to rodzaj rywalizacji, oczywiście - przyznawał Krajewski. -Ale rywalizacji budującej. On: żywiołowy estradowiec, dla którego nie było życia poza sceną, i ja - stojący z boku, bardziej refleksyjny, liryczny, również w swoich kompozycjach. TworzyUśmy razem idealnie uzupełniający się tandem. Ludzie stojący obok nas potrafili wszystko zniszczyć. Wmówić Klenczonowi, że może sam tworzyć zespół. Przekonać, że razem z nimi zajdzie znacznie dalej. Naciskano na niego, by się oderwał, wydał własną płytę. Wiedziałem od początku, że to nieporozumienie. Tłumaczyłem: «Krzysztof, tylko razem tworzymy coś, co w oczach ludzi uchodzi za specjalne»" (z rozmowy z Aleksandrem Bilikiem, „Dziennik Związkowy" 1996). Zresztą w jednej ze swych piosenek, jeszcze z roku 1970, z płyty Na fujarce, Krajewski próbuje wytłumaczyć, co było między nim a Klenczonem. W piosence Bez naszej winy śpiewa: „niczyjej winy nie ma w tym, że rozdzielają nas zwyczajne dni", i prosi o zachowanie dobrych wspomnień ze wspólnej pracy w zespole: „Ty też pamiętaj, co między nami było dobre". I jeszcze komentarz Klenczona: „Istotnie, jako zespół byliśmy świetnie zgrani, zarówno na estradzie, jak i w życiu prywatnym. Były jednak momenty, że kłóciliśmy się zaciekle, ale zawsze chodziło o sprawy repertuarowe, programowe zespołu. Bardzo często były to dyskusje na temat koncepcji danego utworu. Czerwone Gitary miały swój utarty styl muzyczny i wszelkie eksperymenty w kierunku nowości stanowiły duże ryzyko. Swoje zamierzenia muzyczne mogłem realizować, jedynie zakładając nowy zespół. (...) Na razie będę występował jako solista. Myślę oczywiście o założeniu własnej grupy. Kiedy wystartujemy? Chyba za wcześnie na podawanie jakichś konkretnych terminów, ale mogę przyrzec, że w tym roku na pewno. Styl, w jakim będziemy grali, wyklaruje się później, w czasie pracy nad piosenkami. 200 ROZDZIAŁ ó POWIEDZ, STARY, GDZIEŚ TY BYŁ Trzy Korony. Wtt m i l& $ gf*L Nie mogę go określić konkretnie, ponieważ nie mam w zwyczaju segregowania mojej muzyki. Wzorować się na nikim z licznych moich zachodnich ulubieńców nie będę, bo według mnie nie ma to zupełnie sensu" („Panorama" 1971). „Dla mnie o tyle wyszło to na korzyść, że wreszcie zobaczyłem, co to znaczy być na własnym chlebie. Co to znaczy robić muzykę, co to znaczy pracować, w ogóle, co to znaczy nowy zespół. Jest to tak szalenie ciężka praca, że gdybym wiedział - nie zrobiłbym tego" (z rozmowy z Dariuszem Michalskim, „Sztandar Młodych" 1981). Te ostatnie słowa wypowiedział Klenczon tuż przed śmiercią. Podsumowując swoją działalność w USA, w zespole Trzy Korony i porównując to z pracą w Czerwonych Gitarach, dał wyraźnie do zrozumienia, że żałuje swego odejścia, że teraz, po latach, mając tę wiedzę, którą ma, pozostałby w zespole. Opuszczenie Gitar było więc decyzją pochopną, może nieprzemyślaną. Krzysztof był raptusem - już raz rzucił Niebiesko-Czarnych w Warszawie, przed autobusem, w 1964 roku. Cóż, taki charakter... Klenczon był człowiekiem, którego cechowała pewna buta i niezależność. Gdy coś mu się nie podobało, walił ręką w stół i mówił „nie". Swych nastrojów, czasem bardzo zmiennych, nie potrafił ukryć, Szybko wpada\ w z\ość, ale szybko ona z niego uchodziła, zapominał albo udawał, że zapomina, o przyczynach kłótni. Wybaczał i znów było dobrze. Może za szybko odszedł z Czerwonych Gitar i za szybko, w pośpiechu, założył nowy zespół, jak ocenia wiele osób - zespół bardzo słaby. „Z Klenczonem nigdy, jeszcze gdy był w Czerwonych Gitarach, nie kłóciłem się - wspomina Janusz Kondratowicz. - Później, gdy tworzył zespół Trzy Korony, mieliśmy kilka miesięcy milczenia. Dlatego jest na jego płycie tylko jedna moja piosenka. Andrzej Olechowski przejął wtedy kierowanie zespołem Trzy Korony i wyrzucił wszystkie moje piosenki. Trzy Korony to był bardzo trudny okres dla Krzysztofa. Wziął sobie do zespołu bardzo słabych muzyków. Próby odbywały się w Harendzie, było dużo piwa, mało pracy". Nazwę Trzy Korony wybrali czytelnicy „Słowa Powszechnego" i słuchacze Programu III Polskiego Radia w plebiscycie wymyślonym przez ówczesnego redaktora Trójki, Andrzeja Stankiewicza. „Muzyka nowego zespołu była zupełnie inna niż Czerwonych Gitar. O jej brzmieniu decydowała przede wszystkim «brudna» gitara solowa lidera, a także gitara hawajska, na której grał brat stryjeczny Krzysztofa, Ryszard Klenczon. Trzy Korony były dla Klenczona laboratorium, w którym mógł weryfikować swoje fascynacje muzyczne; z jednej strony chropawym rockiem Jimiego Hendrbca, z drugiej - country Williego Nelsona" (Dariusz Michalski, „Sztandar Młodych" 1981). Za datę powstania zespołu przyjmuje się 21 marca 1970 roku. Niebawem zespół zadebiutował w Telewizyjnej Giełdzie Piosenki, gdzie zaprezentowano utwór Klenczona i Kondratowicza Ludzie wśród ludzi. Ta i następne piosenki udowodniły, że nowy repertuar Klenczona znacznie różnił się od tego, co grał i śpiewał w Czerwonych Gitarach. Były to utwory nowocześniejsze, jak je wówczas określano - „ambitne", pod względem muzycznym i tekstowym. Muzyka nie była już tak klarowna, jak w Czerwonych Gitarach, a nad wszystkim górowała „brudna", jak ją nazwał Michalski, gitara lidera. Muzyka inna... ale czy lepsza? Publiczności, na krótko, Trzy Korony spodobały się; podczas Sopockiego Lata 1970 zajęły trzecie miejsce po Skaldach i Czerwonych Gitarach, a Klenczon uplasował się na trzecim miejscu jako wokalista, po Niemenie i Jacku Zielińskim. Doceniono również Klenczona jako kompozytora - wielkim przebojem stała się jego pierwsza piosenka nagrana poza Gitarami, Powiedz, stary, gdńeś ty był. Niestety, dwa lata później, tuż przed wyjazdem Klenczona do USA, w „Jazzie" napisano: „«Nie przejdziemy do historii" - kokieteryjna i wielce pretensjonalna nazwa pożegnalnego koncertu może tylko nasunąć uwagę, że istotnie z przejściem do historii mogą być kłopoty. Zwłaszcza jeśli się reprezentuje przeciętny poziom artystyczny (w twórczości kompozytorskiej i śpiewie), tak jak Klenczon". Obecność Ryszarda Klenczona była w Trzech Koronach nieprzypadkowa - brat stryjeczny był dla Krzysztofa osobą zawsze bliską, a ich przyjaźń zaczęła się już w latach dziecięcych. Pracę z Klenczonem i Trzema Koronami wspomina Andrzej Olechowski, na początku lat siedemdziesiątych menedżer artysty i Trzech Koron: „Wszelkie wspomnienia tracą, jeśli są zbyt sentymentalne. Wydaje mi się, że do Krzysztofa sentymentalizm w ogóle nie pasuje. Rzeczywiście, zjechałem z nim połowę kraju. Nagrywałem płyty, pisałem piosenki. Pisałem - to duże słowo, on pisał, a ja dokładałem do tego jakieś sylaby, żeby wszystko miało jakiś sens. Mieszkałem z nim na ostatnim piętrze w Bristolu, pod dachem, bo tam były tańsze pokoje. Klenczon był człowiekiem mocno żyjącym chwilą, niepoddającym się sentymentom i nieulegającym nastrojom. Był rockersem i wydaje mi się, że dzisiejsze wykonania jego wielu piosenek bardziej by mu się podobały niż jego własne. Chyba był trochę skrępowany muzyką i stylem tamtejszych czasów. Ale choć sentymentalizm zupełnie do niego nie pasuje, gdyby ktoś mnie dzisiaj spytał: Krzysztof Klenczon? - to odpowiedziałbym: Biały krzyż" („Rzeczpospolita" 1994). W jednym z czasopism Klenczon ujawnił, że zanim powstał zespół Trzy Korony, on miał już gotową koncepcję muzyczną nowej grupy. Jeździł po Polsce w poszukiwaniu muzyków i w końcu udało mu się ich skompletować. Zespół utworzyli: Ryszard Klenczon (gitara elektryczna i hawajska), Grzegorz Andrian (gitara basowa, śpiew) i Marek Ślazyk (perkusja), którego niebawem zastąpił Piotr 20 Stajkowski. Mówił, że początkowo wszystko musiał finansować „z własnej kieszeni" - wynajęcie lokalu na próby, bilety kolejowe dla muzyków, hotele. Niebawem zespołem zajęła się Estrada Białostocka, która „przede wszystkim nastawiła się na eksploatację zespołu w terenie, co zupełnie nam nie odpowiadało" (z artykułu Jadwigi Witkowskiej, „Panorama" 1971). A oto fragment recenzji jednego z koncertów Trzech Koron: „Startują z impetem, zaskakując melomanów w różnoraki sposób: męskim, z lekka zachrypniętym timbrem głosu samego Krzysztofa (którego indywidualność jako wokalisty nigdy nie mogła przebić się przez chórek dźwięcznych, chłopięcych głosów w Czerwonych Gitarach), jak i dość szokującym brzmieniem instrumentów w nowym zespole" (Zygmunt Kiszakiewicz, „Panorama" 1972). Gitara hawajska, ten nowy instrument w zespole Klenczona, była w latach pięćdziesiątych popularna w muzyce stricte rozrywkowej, na przykład w zespole Jana Ławrusiewicza, a także w muzyce country, gdzie bardzo łagodzi, tonuje brzmienie. Klenczon, mówiąc o stylu, podkreślał, że będzie to muzyka nowocześniejsza od tej z Czerwonych Gitar, że solistą wokalnym będzie on sam, ale chórki „podkładać" będą pozostali muzycy, i że główny nacisk kładzie na warstwę instrumentalną 204 ROZDZIAŁ ó POWIEDZ, STARY, GDZIEŚ TY BYŁ Trzy Korony. i brzmienie całości. Trzy Korony swą jedyną płytę nagrywały w połowie 1971 roku. Na płycie znalazło się 15 piosenek, z których 14 to utwory Krzysztofa, a jedna autorstwa basisty Grzegorza Andriana. Teksty dwu utworów: Świecą, gwiazdy, świecą i Eosenka o niczym, są pokłosiem konkursu na tekst, ogłoszonego przez Czerwone Gitary pod koniec lat sześćdziesiątych. Kilka piosenek z tej płyty stało się prawdziwymi przebojami, między innymi Port, 10 w skali Beauforta, Nie przejdńemy do historii. Ta ostatnia piosenka „powstała zaraz po ubiegłorocznym festiwalu opolskim. Wtedy, kiedy wszyscy «uczeni» zgodnie orzekli, że w polskiej muzyce młodzieżowej panuje kryzys, że to w ogóle koniec. Więc jak koniec, to koniec. Trudno, nie przejdziemy do historii" - mówił Klenczon. „Trzy Korony w większym stopniu niż Czerwone Gitary dawały Klenczonowi artystyczne spełnienie. To on decydował o ostatecznym kształcie muzyki. Wtedy chyba był szczęśliwy. Nikogo nie musiał pytać, czy może być sobą. Trzy Korony nie miały jednak łatwego życia. Blokowane przez oficjalne komisje grywały na obrzeżach miast, w domach kultury" (Marian Zacharewicz w artykule Rafała Kalukina, „Głos Wybrzeża" 1998). Myślę, że Klenczon popełnił wielki błąd - mając „takie" nazwisko, mając takie poparcie słuchaczy, tak wielki kredyt zaufania, mógł sobie dobrać doskonałych muzyków, mógł dobrać skład typu all stais, mógł mieć wszystkich instrumentalistów, jakich by sobie zamarzył, a i tak byłby największą gwiazdą tej grupy. Za bardzo się spieszył, bał się, że zostanie na lodzie, że Czerwone Gitary będą dobrze grały bez niego, a on zostanie zapomniany. Seweryn Krajewski: „Trzy Korony to był słaby zespół. Poza tym kilka ich piosenek miało wejść na naszą kolejną płytę, Czerwonych Gitar. Przed jej nagraniem mieliśmy obóz kondycyjny i kilka z tych utworów już było przygotowanych dla nas - wstępy, chórki. Muzyków dobrał słabych, ale myślę, że on się orientował, że to koniec jego pobytu w Polsce, że wyleci do USA". Adam Jarzembiński: „Trzy Korony to było poszukiwanie, próba stworzenia zespołu, jakiego nie było na naszym rynku: mieszanina Hendrka, Doorsów, Led Zeppelin. To było poszukiwanie. Klenczon już nie mógł śpiewać tych łatwych piosenek na la, la, la... Najlepiej czuł się w takich utworach, jak na przykład Fm crying, l'm down. Chciał iść w kierunku ostrego rocka. Klenczon miał nadzieję, że jego muzycy z Trzech Koron jakoś się przy nim wyrobią, będą lepsi w przyszłości, chciał stworzyć grupę, która rozwinie się za rok. Ale Trzy Korony stały się jego osobistym dramatem. On ten zespół stworzył trochę za wcześnie. W roku 1970 nowoczesna muzyka rockowa jeszcze w Polsce nie była popularna, jeszcze się tak bardzo nie podobała jak później. Wtedy nasz rock dopiero raczkował - Romuald i Roman, Klan, Breakout, Test. Krzysztof był osamotniony - towarzysko i muzycznie. Nie miał żadnego wsparcia, nie było wokół niego sprzyjającego klimatu. Jego ojciec, były oficer AK, już się ujawnił wcześniej, ale myślę, że określone służby niezbyt przychylnie patrzyły na Krzysztofa, bo wyczuwano, że jest osobą trudną do «ulepienia» i nie przepada za PRL-em. Później, w drugiej połowie lat siedemdziesiątych, gdy przyjechał do Polski na koncerty, cały czas «smuga» w postaci smutnych panów za nim szła, jeździł za nim czarny samochód, nie przedłużono mu wizy, o co prosił. Gdyby został dłużej w Polsce, pewnie by stworzył dobrą płytę". Wojciech Hoffmann: „Klenczon był moim pierwszym nauczycielem muzyki, uczyłem się na jego nagraniach w Czerwonych Gitarach. Jego słynną gitarę, którą miał od 1966 roku, skopiowałem ze zdjęć. To ta czerwona gitara Klenczona z okładki drugiej płyty. Pomyślałem sobie najpierw, że muszę mieć tę gitarę. I potem, gdy w latach dziewięćdziesiątych grałem z Czerwonymi Gitarami, to chciałem, żeby mi jakiś lutnik zrobił jej dokładną replikę. Mało tego, myśmy 206 ROZDZIAŁ 6 POWIEDZ, STARY, GDZIEŚ TY BYŁ wtedy wszędzie szukali tej gitary, nawet w Stanach. Ale nie udało się jej odnaleźć. Klenczon na niej grał jeszcze w Trzech Koronach, na początku 1970 roku w Telewizyjnej Giełdzie Piosenki, w utworze Port, a potem ta gitara zaginęła. To była japońska gitara. Gryf był zmieniany, bo na starym Krzysztofowi źle się grało. Zrobił sobie gitarę 9-strunową, a ostatnie struny były podwójne. Brzmiała jak 12-strunowa gitara. Bo sprowadzenie oryginalnego Rickenbackera, takiego, na którym grał na przykład Lennon, to była rzecz niemożliwa". „Sztandar Młodych" w wydaniu z 11 marca 1972 piórem Dariusza Michalskiego informował: „Po raz ostatni Krzysztof Klenczon wystąpi -w cykhi koncertów organizowanych, w dużych miastach Polski w dniach 6-18 iy przy współudziale wokalistki Marii Głuchowskiej, Trzech Koron (w aktualnym i przyszłym składzie) oraz Niebiesko--Czarnych". Pożegnalna trasa, ostatnie koncerty. „Zegnam się z estradą, z występami, przede wszystkim ze względów rodzinnych. Niechętnie rozstaję się z żoną i córką... Nadszedł moment, że trzeba powiedzieć piosence «do widzenia». Każda moda, a więc i moda muzyczna lub piosenkarska, jest czymś przemijającym. Trudno zatem na tak kruchych podstawach opierać egzystencję swoją i rodziny" (z artykułu Zygmunta Kiszakiewicza, „Panorama" 1972). Ostatni, pożegnalny koncert przed wyjazdem do Stanów odbył się 18 kwietnia 1972 w Sali Kongresowej w Warszawie. Przyszło wiele osób, które chciały pożegnać swego idola. W imprezie pod nazwą „Nie przejdziemy do historii" śpiewał Marek Tarnowski, grali Niebiesko-Czarni (z gościnnym udziałem jednego z weteranów perkusji, Andrzeja Nebeskiego). Na zakończenie Klenczon zaśpiewał dwie piosenki: Me przejdziemy do historii i Ludzie wśród ludzi. Przed wyjazdem zdążył jeszcze dla Polskiego Radia nagrać z Trzema Koronami kilka piosenek, które na płytach kompaktowych ukazały się w wiele lat po jego śmierci. Wśród nich była ta, której tytuł tak wiele mówi o jego ostatnich dniach w Polsce: Pożegnanie z gitarą. Nikt z nas nie spodziewał się, że będzie to pożegnalna piosenka Krzysztofa. A jak powstawały inne jego piosenki? Janusz Kondratowicz: „Krzysztof był żeglarzem, czasami z nim pływałem - on był sternikiem, a ja prostym majtkiem. Kiedyś spytałem go o to, jak by się zachował w wypadku wielkiego sztormu na środku jeziora. Odparł: «Ja się nie boję nawet 10 w skali Beauforta». I ja napisałem tekst bez muzyki, że przyśniła mu się taka sytuacja - 10 w skali B. On wziął gitarę i w ciągu 10 minut skomponował do tego tekstu muzykę. Taką łatwość komponowania mieli chyba tylko Krajewski i Poznakowski. Piosenka Natalie powstała w drugiej połowie lat siedemdziesiątych, na ostatnią płytę Klenczona nagraną w Polsce. Byłem bardzo zaprzyjaźniony z córkami Krzysztofa urodzonymi w Chicago. Młodsza miała na imię Jacąueline-Nathalie, mówiliśmy na nią lackie. A gdy Bibi, ich matka, była bardzo rozczulona, wtedy mówiła do młodszej po prostu Natalie. Pomyślałem sobie, że ojciec jest dla dzieci oparciem do pewnego czasu, a potem dzieci idą same PoSagnanie z gitarą *5l V muzyka: Krzysztof Klenczon słowo: Marek Gaszyński JeszczAfę chwil, parę chwil, jeden czuły gest, w oczach łzy. Jeszcze parę słów, parę smutnych zdań, ty zostaniesz tu - odejdę ja, odejdę ja. Nie usiądę tu, w cieniu drzew, i piosenki tej zgaśnie śajjw. "**-*ę00 Nie pomożesz mi w tej melodii już, lotrpąre chwil odejdę stądY odejdę stąd, odejdę stąd Kołem los toczy sifraisiaj tu - jutro gdzieś, wstęgi szos, nieba blask - prowadź mnie, pr< Zanim dzień skompy sic Wino lej aż do dna, muzyko, graj, muzy! Z, STARY, GDZIEŚ TY BYŁ w świat i ojciec zostaje sam. I taką historię opowiedziałem. Bardzo pięknie tę piosenkę - na moją prośbę - w trakcie koncertu poświęconego Klenczonowi zaśpiewał Ryszard Rynkowski". W chwili gdy piszę te słowa, zimą 2005, Natalie ma dwóch synów: Jailin ma dziewięć lat, a Jarret - siedem. To jedyni dotąd wnukowie Krzysztofa Klenczona. W repertuarze Klenczona jest również piękna, chyba białoruska piosenka, Polesia czar. Kochał takie dzikie strony, nieodkryte krajobrazy, zapomniane zakątki, mateczniki, bagna, czarny las, taki, że nie widać nieba. Mówił, że gdyby miał sobie wybudować dom, to właśnie w takim miejscu. Klenczon domu sobie nie zbudował, bo odziedziczył go po rodzicach swojej żony, a dom w Chicago został kupiony przez teściów. „Podczas każdego przyjazdu Klenczona do Polski - wspomina Janusz Kondratowicz - wsiadaliśmy do samochodu, braliśmy gazetę z ogłoszeniami o sprzedaży nieruchomości i jeździliśmy wokół Warszawy, szukając dużego domu, w którym mógłby zamieszkać po powrocie do Polski". Dom, w którym Klenczon mieszkał podczas pracy z Czerwonymi Gitarami, stał w Oliwie, przy ulicy Wita Stwosza 30, na tyłach Hali Olivii. Była to połowa domu, z niewielkim ogródkiem. Jego hobby to sprzęt, gitary, instrumenty. „Pojechaliśmy do Krynicy na dwa tygodnie - opowiada Kondratowicz. - Tuż przed wyjazdem otrzymał od teściów z Ameryki nowy sprzęt nagraniowy, świetny magnetofon. Nagrywał wszystkie swoje nowe pomysły, próbki, kompozycje. My w Krynicy chodziliśmy na długie spacery, jeździliśmy na nartach, natomiast Krzysztof przez 14 godzin dziennie siedział przy tym magnetofonie i nakładał głosy, gitarę, banjo, harmoszkę. A ta gitara, o której mówi Hoffmann, jest własnością siostry Klenczona i znajduje się w muzeum w Szczytnie". Inne hobby Klenczona to jachting. Nie miał własnego jachtu, ale pływał często, gdy tylko mógł, wyrywał się na jeziora do Szczytna, gdzie mieszkała jego matka. „Lubił też wędkować, ale nie miał do tego koniecznej cierpliwości" - wspomina Kondratowicz. „Krzysztof ze względów rodzinnych musiał wyjechać do USA - opowiada Adam Jarzembiński. - Ale powiedział, że jedzie na krótko i wraca. Trwało to długo i gdzieś chyba koło 1978 roku powiedział mi, że ma już w Polsce upatrzoną parcelę i że w 1981 roku wróci do Polski. Podobno dogadał się z Sewerynem, który powiedział: ••Krzysiek, będziesz chciał, to zagrasz swoje. Będziemy razem grali w Polsce, połączymy siły». Był zdecydowany wracać. W pewnym momencie Krzysztof związał się z ruchem soHdarnościowym w Chicago, organizował charytatywne koncerty, wysyłali pieniądze do Polski, występował w szpitalach z Wanderem, Krawczykiem, Stanem Borysem, który zresztą wtedy jeździł w Chicago «na taksówce» i mieszkał u Klenczona w domu. Oni wszyscy trzymali się razem przed śmiercią Krzysztofa. Potem na jego pogrzebie Stan Borys śpiewał Biały krzyż ze zmienionym tekstem i trzymał urnę z prochami Krzysztofa". światw lie. -m ^ .^^ .^•c tAi¦ \ łnii ijŁiiiif iuk^f^^ ,,i|łlMH»» (* m lowiem. Kie, zaj rońcu igle )tworzKz dn f milczeniu spojrzysz nfimnie chać i tracić jestjgk \&no, "ek i-dwaj przyjaciele, :ago, 1977. _ Tolesia czar r Gy Se :e jakiś Pośród łąk, lasów i wód toni, w ciągłej pogoni, żyje posępny lud. (rzeczą much roje nad bagnami, skrzypi jadący wóz czasami, rzez grząską rzekę w bród. Czasem ozwie się gdzieś łosia ryk albo w puszczy dzikiej głuszca krzyk. Krzyk głuszca - i znów cisza niczym niezmącona, usza śni pustką rozmarzona dziwny o Polesiu sen. olesia czar - to dziwne knieje, moczary, lesia czar - smętny to wichrów jęk. w mroczną noc z bagien wstają opary, ! me drży, dziwny ogarnia lęk... i słyszę, jak z skarga się miota... serca prostota wierzy w Polesi gdzie sędziwe szumią lasy, raz ujrzałem pełen krasy Polesia kwiat. jaśniejszym mi się zdało, wszystko w krąg nas się ę do nas cały świat. i o tobie, dziewczę, śnić, próżno w żalu i tęsknocie chwile szczęścia niewysłowione, mogile pogrzebione, poleskich kniej. ód Klenczon wraz z żoną i trzyletnią córką Karoliną zamieszkali w Ameryce od połowy 1972 roku. W roku następnym na świat przyszła druga córka, Jackie (to właśnie o niej jest piosenka Natalie). Języka angielskiego nauczył się błyskawicznie i niebawem mógł zacząć zarabiać: został-taksówkarzem w firmie teścia, był też housekeeperem i podjął pracę w firmie wydawniczej. Nie mógł jednak wytrzymać bez muzyki i wówczas pomocną dłoń podał mu dawny kolega z Niebiesko-Czarnych, Włodzimierz Wander, właściciel muzycznego klubu pod nazwą Cardinal. Najpierw grał w weekendy do tańca, a potem próbował założyć własny zespół. W jego składzie grali Gruzini, z którymi trudno było mu się dogadać, również muzycznie. „Pewnego dnia powiedział mi: «Patrz, mam dom, dobrą pracę, rodzinę, czego mi brakuje?» Ale widać było, że czegoś mu brakuje" - mówiła siostra Krzysztofa, Hanna Barańska (w rozmowie ze Zbigniewem Krzyżanowskim, „Gazeta Olsztyńska" 1991). „Gram i śpiewam do tańca. Podstawowym miejscem występów wykonawców muzyki rozrywkowej są kluby. Jest to swoista sala koncertowa. Decydując się na wyjazd do Ameryki, nie liczyłem na olśniewające sukcesy czy popularność. Byłem realistą. Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie miałem iskierki nadziei jako kompozytor - na zainteresowanie amerykańskich odbiorców «słowiańskością» moich piosenek. Może zabrakło mi przebój owości, nie tyle w muzyce, co w życiu. Zarabiam nie najgorzej, aczkolwiek na rozreklamowanie i rozpowszechnienie longplaya zalegającego od miesięcy półki sklepowe wciąż mnie nie stać. Samo nagrywanie płyty pochłonęło prawie wszystkie moje oszczędności, a i niemało dolarów teścia. Teraz splot ważnych dla mnie spraw i zdarzeń zdaje się nieuchronnie przesądzać o decyzji powrotu do kraju. Jeszcze nie wiem, kiedy to nastąpi, ale wiem, że będę próbował powrócić na rodzimy rynek estradowy" (w rozmowie z Wojciechem Nentwigiem, „Głos Wybrzeża" 1980). Po paru latach pobytu w USA wrócił więc Klenczon do muzyki i - co więcej - coraz bardziej przekonywał się, że jego miejsce jest w Polsce, na scenie. A co do deklaracji, że zrywa z muzyką... Jak sam powiedział: „Teraz wiem, że nie należy nigdy mówić, iż zrywa się z czymś «na zawsze». Jednak wtedy tak naprawdę powiedziałem: byłem zmęczony fizycznie i psychicznie i zamierzałem zająć się już tylko rodziną. I tak też było przez kilka lat mieszkania w Chicago. Inspiracja ze strony Bibi była niewątpliwa. Pomogła obudzić drzemiące we mnie wspomnienia o mojej roli muzycznej. No i nastąpił powrót na estradę, nagranie płyt, w tym jednej w USA. Znalazło się na niej 12 piosenek mojej kompozycji, w tym jedna, Seven days, z fragmentem Klenczon ze swoim zespołem. Chicago, 1980. 212 ROZDZIAŁ 6 POWIEDZ, STARY, tekstu polskiego" (w rozmowie z Bogdanem Gieraczyńskim, „Słowo Powszechne" 1979). W jednym z listów do rodziny w Polsce Klenczon dość obszernie opisuje swoje życie w Chicago. Oto fragment tego listu, zamieszczonego w jednej z chicagowskich gazet w artykule Jana Jałoszyńskiego: „My od niedawna jesteśmy już na własnych śmieciach, to znaczy wynajęliśmy sobie mieszkanie w dobrej dzielnicy nad samym jeziorem Michigan, tylko przejść w poprzek ulicę i już woda... Ja zacząłem tu grać po miesięcznym pobycie, po występie telewizyjnym w «Bob Lewandowski Show». Otrzymałem kilka telefonów z propozycjami i wybrałem jeden z klubów. Starsze pokolenie w odbiorze muzyki absolutnie się nie różni od staruchów w Polsce. Wolą tanga, walce, ale im w ogóle tego nie gramy. Niedługo mam zamiar zrobić jakąś lepszą grupę i im więcej słucham muzyki w radio czy też oglądam programy rozrywkowe w telewizji, dochodzę do wniosku, że ta muzyka to wcale nie taka wielka filozofia, że taki poziom i ja mogę reprezentować. Tylko muszę się pokręcić i znaleźć jakiegoś faceta z forsą, bo tu można być najlepszym, ale bez reklamy jest się nikim". Jan Jałoszyński opisuje domową sielankę w domu nad Michigan. Typowa mieszczańska, amerykańska rodzina. To zupełnie niepodobne do tego Klenczona, którego znaliśmy w Polsce. „W domu jest przytulnie. Jest fortepian do komponowania, jest samochód, ogród, są psy. Pod drzewami w ogrodzie trawniki i krzewy, hamaki. Bawią się dwie córeczki, starsza Karolinka i zupełnie jeszcze mała Jackie. Młoda mamusia - dla wszystkich, łącznie z mężem, Bibi - krząta się gospodarnie całymi dniami, zanim wreszcie sama zdecyduje się na podjęcie kursów tyczących pozyskania kwalifikacji obsługi jakichś wymyślnych aparatów elektronicznych. Sześciogodzinny dzień pracy męża w klubach, zresztą nie we wszystkie dni tygodnia, nakłania do podjęcia dodatkowego zajęcia w pewnej firmie wydawniczej". Wyobrażam sobie, jak bardzo w tym ciepłym amerykańskim domu tęsknił Krzysztof do gorących, niespokojnych lat spędzonych z Czerwonymi Gitarami czy z zespołem Trzy Korony. Jak zastanawiał się nad swym dalszym życiem, jak myślał o sterowaniu własnym losem. Rodzinę Klenczonów odwiedzali często goście z Polski, którzy na pewno GDZIEŚ TY BYŁ ^MM^^Mil^M dolewali oliwy do ognia. Pragnął uczestniczyć w polskim życiu, może biedniejszym, pozbawionym amerykańskich wspaniałości, ale za to w ojczyźnie. Nic więc dziwnego, że pewnego dnia, gdy w roku 1978 odwiedziły go Czerwone Gitary, wyżalił się Krajewskiemu. W roku 1977 ukazała się w USA płyta Krzysztofa Klenczona zatytułowana The shownever ends. Przedstawienie dalej trwa - jakże znamienny to tytuł! Najpierw były dwie piosenki wydane na singlu, które zresztą na dużą płytę nie trafiły: Ameńca i Song oflife and love, a potem longplay, wydany przez niewielką wytwórnię w Chicago pod nazwą Clay Pigeon Int. Producentem był niejaki Vit Beleska, autor angielskich tekstów, wokalnie wspierający na płycie Klenczona, który przechwalał się publicznie, że krążek otrzymał „wstępną" nominację do nagrody Grammy. Płyta osiągnęła bardzo skromny nakład, choć reklamowano ją słowami: „Ma ją w swoim domu co dziesiąty Polak. Polsko-amerykański rock Christophera jest tym, czym była muzyka latynoska Santany dla latynoamerykańskiego mieszkańca USA". W nagraniu udział wzięło także kilku muzyków polskich, na stałe mieszkających w USA - Włodzimierz Wander (saksofon i flet), Jerzy Jabłoński (instrumenty klawiszowe), Krzysztof Słotkowicz (gitara basowa) oraz Marek Myszko (perkusja). Płyta sprzedawała się źle - dla rodowitych Amerykanów była to muzyka zbyt słowiańska, obca. A dla Polaków zamieszkałych w USA nie był to ten dawny Klenczon, znany z Czerwonych Gitar. „Na ogół otrzymywałem muzykę, do której potem pisałem teksty - opowiada Janusz Kondratowicz. - Wiele takich kompozycji Klenczona bez tekstów leżało u mnie w domu na taśmach, ale potem oddałem te «skarby» rodzinie. To były próby, same melodie, czasem z polsko-angielskim tekstem Krzysztofa. Część z nich potem została wykorzystana. Gdy w drugiej polowie lat siedemdziesiątych odwiedziłem Klenczona w Chicago, pokazał mi kilka takich starych próbnych kompozycji ze swoimi tekstami. Potem razem z nim te teksty poprawiałem. Tak powstały piosenki, które później, wiele lat po śmierci Klenczona, ujrzały światło dzienne, między innymi Tam, gdzie woda i las, Dom i jeszcze inne. Piosenkę Stizenńennego napisał sam - i słowa, i muzykę. Przed wyjazdem 21 do USA przyjechał do mnie do domu, był z gitarą, powiedział, że chce się ze mną pożegnać. Zaśpiewał mi na pożegnanie tę piosenkę, którą nagrałem na domowym magnetofonie. Potem nagrał ją zespół Żuki. Po paru latach ten tekst trochę poprawiłem i nagrały ją także Czerwone Gitary na płycie Jeszcze gra muzyka". Klenczon po wyjeździe do USA trzykrotnie odwiedził „stary kraj". Najpierw prywatnie w roku 1975, a potem dwa razy na serii koncertów: w 1978 i 1979 roku. Na pierwszą trasę koncertową przyjechał w Upcu 1978 roku i po paru próbach przedstawił swój „show", bo tak z amerykańska (a nie „koncert") nazwano tę imprezę. Na początek zaśpiewał kilka rockandrollowych standardów, między innymi Johny B. Good i Blue suede shoes (kłaniając się mistrzom swej ukochanej muzyki rockandrollowej). Potem wykonał kilka piosenek ze swej amerykańskiej płyty: Seven days, Lost soul, Ali for you i Work-day, i dopiero potem przypomniał swe wielkie przeboje: Powiedz, stary, gdzieś ty byt, 10 w skali Beauforta, Biały krzyż, Histońa jednej znajomości, Nikt na świecie nie wie i parę innych. Sala Kongresowa mocno biła brawa, a podczas jednej piosenki towarzyszyła mu córka Karolina. Początek trasy był rzeczywiście udany, ale potem było już coraz gorzej. Byłem na tej trasie razem z Krzysztofem i jego zespołem w charakterze konferansjera i wyraźnie widać i słychać było, że to już nie ten sam Klenczon - że brak mu czasem sił, czasem głosu, czasem pomysłu na muzykę, na estradowy image. Recenzje były miażdżące. W „Jazzie" pisano: „Śpiewał niegdysiejszy idol polskiej młodzieży, internacjonalny Krzysztof Klenczon, występujący Klenczon, Włodzimierz Wonder i Krzysztof Krawczyk, Chicago. 214ROZDZIAŁ 6 POWIEDZ, STARY, GDZIEŚ TY BYŁ od sześciu lat w USA. Klenczon jest w tej chwili bardziej amerykański niż cały klan Rockefellerów, ale coś w każdym razie zostało mu z polskości, skoro w utworze Seven days odważył się zaśpiewać dwie zwrotki po polsku. Coś się pomyliło w Klen-czonowym języku, popaprało, choć, jak sądzę, nie o język tu chodzi. «Christopher», bo taki pseudonim sceniczny nosi były idol, pracuje w introligatorni i jest ponoć najpopularniejszym wokalistą w Chicago. Jeśli wśród introligatorów, to zgoda". Po raz drugi na serię koncertów zjechał Klenczon do Polski rok później, występując wówczas z zespołem instrumentalnym Ryszarda Kruzy. Znów w repertuarze były amerykańskie standardy rockandrollowe, piosenki z nowej, przygotowywanej płyty i stare przeboje. Recenzje znów były fatalne. W miesięczniku „Jazz", który jako jeden z niewielu zajął się komentowaniem ówczesnej działalności Klenczona, pisano: „Tegoroczne duże tournee, kończące się właśnie w Warszawie, odsłoniło braki w każdej dziedzinie u twórcy dawnych sukcesów Czerwonych Gitar. Łatwo było zauważyć, że jako kompozytor reprezentuje dalej poziom podwórkowego barda o skłonnościach do jurnych a łzawych przyśpiewek. Dawniej było trochę lepiej, bo za inspirację służyli mu Beatlesi, dziś można stwierdzić, że pozostaje pod wpływem sznurowatej pop-music. Pierwszy powrót Klenczona na polski rynek był ciekawostką, drugi to klęska. Miejmy nadzieję, że nie dojdzie do trzeciego". W roku 1978 ukazała się płyta Klenczona - jak się później okaże - ostatnia przed śmiercią, zatytułowana Powiedz, stary, gdzieś ty był. Nie zebrała dobrych recenzji, bo nie zasługiwała na nie. To była płyta „przypadkowa", nieprzemyślana, nagrana w pośpiechu. Najpierw nagrano wokalne sola Klenczona, jedynie ze skromnym akompaniamentem perkusji, gitary i basu, a potem, po jego wyjeździe do USA, Ryszard Kruza ze swoim zespołem dograł własne aranżacje. Ta eksperymentalna, z konieczności, metoda nie przyniosła dobrych rezultatów. Poziom nagrań jest żenująco niski, Kruza nie był muzykiem na tyle twórczym, by sprostać wymaganiom, by choć trochę zbliżyć się do poziomu krajowej czołówki, która pod koniec lat siedemdziesiątych znacznie poszła „do przodu". Klenczon był tego świadomy: „Z płyty nie jestem zadowolony. Nie mogłem dokonać żadnych korekt, nie mówiąc już o innych sprawach, jak choćby ustalenie właściwych proporcji pomiędzy «wokalem» a podkładem instrumentalnym. Wracam do Stanów, będę pisać i nagrywać piosenki, które mam nadzieję zaprezentować polskiej publiczności w roku następnym" (w rozmowie ze Stefanią Jagielnicką, „Dziennik Zachodni" 1979). Zrażony złymi recenzjami, w roku następnym, 1980, Klenczon do Polski nie wrócił. Na płycie z 1978 roku jest jednak kilka ładnych piosenek: z nowych Natalie - piękniejszy świat, Latawce z moich stron, Muzyka z tamtej strony dnia, Wiśniowy sad. I są w nowej wersji jego dwa stare przeboje: 10 w skali Beauforta i Wróćmy na jeziora. 26 lutego 1981 Klenczon występował w chicagowskim klubie Milford; śpiewał na koncercie charytatywnym na rzecz Solidarności. Podobno czuł się przeziębiony i nie powinien koncertować, obiecał jednak organizatorom ten występ. Do dziś nie wiadomo, kto kierował samochodem, którym wraz z żoną wracał z koncertu. „Początkowo prowadziła ponoć żona - opowiadała siostra Krzysztofa - później zamienili się" (w rozmowie z Rafałem Kalukinem, „Głos Wybrzeża" 1998). „Alicja prowadziła samochód, a Krzysztof, zmęczony, spał. Nagle, gdy stanęli na światłach, niedaleko domu, obudził się i zdecydowanie oświadczył, że teraz będzie on prowadzić. Uważała, że to bez sensu, przecież już dojeżdżali do domu. Jednak on, jakby przeczuwał coś złego, wyciągnął ją z samochodu. Usiadł za kierownicą. W parę minut później z małej uliczki wyjechał prosto na nich rozpędzony van. Alicja pamięta tylko błysk świateł po lewej stronie, potem przeraźliwy huk. Straciła przytomność. Gdy się obudziła, ujrzała mnóstwo ludzi, policję i straż. Nie było tylko świadków wypadku. Sprawca zbiegł" (z artykułu To ja miałam zginąć, nie Krzysztof, „Halo" 1996). Operacja trwała wiele godzin, potem nastąpiła chwilowa poprawa, ale przytomność odzyskał dopiero po sześciu tygodniach. „Byłam wtedy przy nim - opowiadała siostra Krzysztofa, Hanna. - Poznał mnie, ale nie mógł mówić. Wpatrywał się w okno, miał strasznie smutne spojrzenie... Do śmierci nie można się było z nim porozumieć" (z artykułu Rafała Kalukina, „Głos Wybrzeża" • r W< . * 216ROZDZIAŁ 6 POWIEDZ, STARY, GDZIEŚ TY BYŁ Christopher... V<&„ RISTOPHER Krzysztof. 1998). Zmarł w chicagowskim szpitalu w nocy z 7 na 8 kwietnia 1981 roku. Żył tylko 38 lat. Tego samego roku prochy Krzysztofa sprowadzone zostały do Polski, a pogrzeb odbył się 25 lipca w Szczytnie, mieście, które tak kochał i w którym spędził lata dzieciństwa i młodości. Podobno miał obsesję na temat deszczu i burzy i mówił, że jego pogrzeb powinien odbyć się w takiej właśnie scenerii. Dzień pogrzebu w Szczytnie był pogodny, ale nagle lunął deszcz i zaczęły walić pioruny... Daria Druzgała z zespołu De Su: „Piosenki Klenczona to dla mnie odkrywanie fantastycznej wrażliwości, klimatu tamtych lat, którego dotąd nie miałam okazji poznać. Piosenkę Jesień idzie przez park polubiłyśmy tak, że prawdopodobnie będziemy ją grać na koncertach". Adam Nowak z zespołu Raz, Dwa, Trzy: „Krzysztof Klenczon dla mnie to polski John Lennon". Paweł Kukiz: „Supermuzyk. Musiałem go słuchać. Nie miałem wyboru, tak propagowano tę muzykę. Była w każdym radiu, na każdej pocztówce dźwiękowej. Wolę Klenczona niż Krajewskiego - bardziej mnie rajcuje". Grzegorz Ciechowski: „Kiedy miałem osiem lat, najlepszym zespołem były Czerwone Gitary, a najlepszym wokalistą Czesław Niemen. Wówczas powtarzało się ich piosenki jak jakąś mantrę. Nikt z mojego pokolenia nie był w stanie uniknąć tego zjawiska". Robert Gawliński: „Klenczon jest twórcą, który za wcześnie umarł. Jest najciekawszą i najbardziej tajemniczą stroną największej do tej pory polskiej formacji Czerwone Gitary. Byłem zaskoczony jego piosenkami, kiedy rozebraliśmy je na części pierwsze. Są niereformowalne, trudne do zagrania i przetworzenia". Zacytowane powyżej wypowiedzi pochodzą z 1986 roku, z artykułu zamieszczonego w „Głosie Wybrzeża" i podpisanego „KS. Lod.". W roku 1993 powstało Stowarzyszenie Miłośników Muzyki Krzysztofa Klenczona Christopher. Jego założycielami byli wieloletni przyjaciele Krzysztofa: Adam Jarzembiński, Wiesław Wilczkowiak i Krzysztof Arsenowicz. Dzięki staraniom członków stowarzyszenia pamięć o tym muzyku nie zaginie. Zorganizowano wiele imprez, na których przypominano jego piosenki -koncerty w Teatrze Muzycznym w Gdyni w latach 1993-1994, w Sali Kongresowej i w sopockiej Operze Leśnej w roku 1994. Od wielu lat, w ramach Lipcowych Dni Szczytna, odbywają się Dni Klenczona. Na każdym koncercie któryś z zaproszonych wykonawców, oprócz własnego repertuaru, przypomina także jedną z piosenek Krzysztofa. W imieniu wszystkich miłośników talentu Klenczona dziękuję w tym miejscu za pamięć o nim dyrektorowi Domu Kultury w Szczytnie, Klaudiuszowi Woźniakowi. W roku 1997 stanął w tym mieście pomnik Klenczona (jego budowę zainicjowało Szczycieńskie Towarzystwo Muzyczne, którego przewodniczącym jest Jerzy Klenczon, stryjeczny brat Krzysztofa). A w roku 2004 uroczyście otwarto tam park jego imienia. Pomysłodawcą tej akcji było Stowarzyszenie Polskiego Rock And Rolla im. Klenczona (jednym z założycieli stowarzyszenia jest Maciej Cybulski, wieloletni przyjaciel Klenczona). „Jeśli posłucha się piosenek Krzysztofa, to czuje się w nich wielkość artysty, który przerósł swe czasy. Wielu fachowców podkreśla, że Klenczon urodził się o 10 lat za wcześnie i nie mógł w pełni zaprezentować swych możliwości. Nie robił z siebie gwiazdy. Był uczciwy i prawy, zawsze pozytywnie nastawiony do ludzi, chętnie im pomagał. A jednocześnie był bezkompromisowy. Nie chciał kombinować, dlatego jego życie nie było łatwe. Wybrał drogę pod prąd. Na takie decyzje stać tylko wielkie osobowości" (Adam Jarzembiński w rozmowie z Igan, „Express Wieczorny" 1994). Nie wszyscy artyści podchodzili do muzyki Klenczona - jak mówili jego sympatycy - z odpowiednim szacunkiem. W roku 1996 jeden z koncertów na festiwalu opolskim poświęcono jego twórczości. Różni artyści - głównie młodzi -śpiewali jego piosenki, i to na bardzo różne sposoby Krytykowano „udziwnione" wersje przebojów Klenczona: „Złożę zażalenie do prokuratury" - mówił w audycji „na żywo" jeden ze słuchaczy popularnej Trójki, gdy usłyszał Maturę w wykonaniu Kukiza. O piosence Port w interpretacji Kuby Sienkiewicza inny słuchacz powiedział: „To było morderstwo z premedytacją". Dla starszych słuchaczy, którzy chcieli sobie jeszcze raz zanucić dawne piosenki, był to rzeczywiście szok, skandal, „afera", profanacja i „kalanie dorobku wielkiego artysty". Autor i pomysłodawca tego koncertu, dziennikarz TVP Ryszard Wolański, odpowiedział: „Nie chciałem nikogo bulwersować". Tygodnik „Halo" tłumaczył jego intencje: „Pragnął tylko sprawdzić, czy muzyka Klenczona jest wciąż żywa i atrakcyjna dla młodych wykonawców. Dlatego zaprosił ich do wzięcia udziału w koncercie. Nie wszystkim był zachwycony, też uważa, że Agnieszka Chylińska i Paweł Kukiz piosenki Klenczona wykrzyczeli". Podkreślano, że „Paweł Kukiz został uznany za największego profana piosenek Krzysztofa Klenczona", „Natalia Kukulska z uczuciem zaśpiewała Muzykę z tamtej strony dnia" i tylko Ryszard Rynkowski „nie zawiódł publiczności", śpiewając Natalie („Halo" 1996). Ja zaś uważam, że każdy artysta ma prawo do własnej interpretacji cudzych przebojów, że siłą muzyki młodych jest właśnie między innymi nowe, inne spojrzenie na zastane wzory i autorytety. Od paru lat o nadanie imienia Krzysztofa Klenczona małej uliczce w Warszawie, na Bielanach, starał się wielki fan tego muzyka, Grzegorz Grzybowski. Jego stacja benzynowa nosi nazwę Port, od tytułu jednego z wielkich przebojów Krzysztofa. Na stacji jest wiele pamiątek po artyście: są jego podobizny, stoisko z płytami, z głośnika płyną wyłącznie jego piosenki. Jest też upamiętniająca go tablica, zamontowana przy wejściu. W salonie sprzedaży na tyłach stacji powstać ma niebawem muzeum Krzysztofa Klenczona, a być może pomnik naturalnej wielkości wykonany z brązu. W kwietniu 2005 Rada Warszawy oficjalnie zatwierdziła nazwę ulicy. II III mi I 220 ROZDZIAŁ 7 UCIEKAJ, MOJE SERCE Graliśmy za długo przynajmniej o trzy lata. Dopiero teraz uświadamiam sobie koszt tej zabawy. Początkowo było miło i przyjemnie spotykać ludzi, którzy pamiętali nasze złote lata. Później staliśmy się zakładnikami projektu, który cieszył już coraz mniej. Pracowaliśmy na okrągło, jak w manufakturze. Grając sporo koncertów w kraju i za granicą, cofałem się muzycznie. Niczego ciekawego nie wymyśliłem" (Seweryn Krajewski w rozmowie z Adamem Trochimiukiem, „Słowo Powszechne" 1997). Krajewski skarży się, że Czerwone Gitary -zwłaszcza w latach dziewięćdziesiątych - zabrały mu tyle czasu i tak mało dokonał. Mało? A te piękne piosenki, które skomponował i które sam zaśpiewał, a te wszystkie przeboje, które napisał dla innych wykonawców, a filmowe tematy i filmowe przeboje, które tworzył... Czy mógł napisać ich więcej? Dorobek solowy ma olbrzymi - dokumentuje to 9-płytowy album wydany wiosną 2005 roku. Jest na nim trochę wznowień, są starsze nieco Strofki na gitarę z 1984 roku, ale jest też wiele piosenek napisanych już w latach dziewięćdziesiątych. Cała ta dokumentacja świadczy o wielkim kompozytorskim talencie Krajewskiego, o jego niewyczerpanych możliwościach twórczych. W wywiadach i rozmowach Krajewski rzadko sięga do wspomnień, jest na nie odporny. A gdy mówi o dawnych latach spędzonych z Czerwonymi Gitarami, wypowiada się o nich negatywnie, może poza pierwszym okresem pracy w zespole - do odejścia Klenczona. Zapytany o to, co zrobiło na nim największe wrażenie z ponad 30 lat istnienia Czerwonych Gitar, odpowiedział: „Autokary! Autokary, którymi jeździliśmy w trasy koncertowe. Paskudne, śmierdzące ropą. Przed laty mogliśmy tylko pozazdrościć kolegom z Zachodu. A teraz? - proszę! Klimatyzacja, kawa, herbata, toaleta. To szalenie ważne, w jakich warunkach podróżuje się na koncert. Występ to ogromny wysiłek i stres. Na szczęście czasy się zmieniły" (z artykułu Krzysztofa Gołąba, „Passa Radomska" 2000). Narzeka też trochę na uciążliwą - w tamtych latach - popularność: „Gdy występowałem w Czerwonych Gitarach, poszła fama, że jestem Toronto, 1993. chory na białaczkę, potem na gruźlicę, w końcu, że nie żyję. Pokazywano mi nawet telegramy informujące o mojej śmierci. Teraz dowiaduję się, że na mnie napadli. Przyzwyczaiłem się już do przeinaczania faktów. Nauczyłem się z tym żyć - to cena popularności" („Sukces" 2001). Niechętnie wraca Krajewski do dawnych czasów. Jackowi Pomorskiemu udało się wyciągnąć od niego kilka wspomnień z dzieciństwa: „Wychowywaliśmy się z bratem bez ojca. Nie było pieniędzy, więc nie miałem koltów. Aż w końcu prześcignąłem kolegów. W naszym domu mieszkał myśliwy. Kiedy się wyprowadził, została po nim dubeltówka, a właściwie lufa z kolbą. Rozpadała się w rękach, bo nie miała zamka, podpórki. Ale wygrzebałem z kapiszonowca mechanizm do strzelania, umocowałem plastrami do lufy i wybiegłem na podwórko z wojennym okrzykiem. Ależ wywołałem popłoch! Dostałem straszny ochrzan. Ale chociaż przez chwilę miałem najlepszy karabin na podwórku. Potem dostałem rower, gdy już wszyscy inni mieli rowery. To była czeska wyścigówka Sport, z kierownicą-barankiem. Niestety, ktoś zapomniał dokręcić przednie koło. Zjeżdżając z góry w Sopocie, poczułem, że ono odpada, a ja lecę na twarz. Uratował mnie baranek. Po Monte Cassino kręciłem się z towarzystwem studenckim. Ale do kawiarni Złoty Ul przychodzili też straszni modele. Bywał tam facet, który miał ksywkę Kanada. Sprawiał wrażenie lekkiego świra. Niesamowicie opowiadał. Zawsze stawiali mu piwo i Kanadzie gęba się nie zamykała. Pewnego razu opowiedział historię, z której wynikało, że siedzieliśmy w jednej celi. Ławki na molo w Sopocie nie miałem, 222 ROZDZIAŁ 7 UCIEKAJ, MOJE SERCE Na lotnisku w Toronto, 1993. ale jako siedmioletni gówniarze chodziliśmy pod molo, żeby w szczelinach między deskami zobaczyć damskie majtki. Strasznie było ciężko, mieliśmy potem czerwone oczy. Od piachu, który leciał na nas z góry. (...) Do Grand Hotelu bez kompanii nigdy bym sam nie poszedł. Nie było tam żadnej porządnej kobiety, same prostytutki. Przy barze poznałem późniejszą piosenkarkę jazzową, która wcześniej zarabiała ciałem" („Gala" 2003). Dość tych wspomnień. Przenosimy się w czasy bardziej współczesne. Krajewski czuje się najlepiej w studiu, a zapytany, kim jest - odpowiada, że jest muzykiem studyjnym. „Tak się zresztą w naszej branży utarło, że muzyków dzielimy na estradowców i sesyjnych. Dobrze mi w zamkniętym pomieszczeniu - pracuję, nagrywam, jestem sobie" („Polityka" 1985). Praca w studiu zajmuje mu najwięcej czasu i jest to, jak sam mówi, obecnie najciekawsze. „Muzyka w zawrotnym tempie idzie naprzód, dochodzą nowe urządzenia, nad którymi trzeba popracować, które trzeba rozpoznać. To pochłania dość dużo czasu. Ponadto zajmuję się w studiu reżyserią dźwięku, realizuję nagrania i staram się tę umiejętność, a właściwie swojego rodzaju sztukę, opanować jak najlepiej. Dokonuję wielu nagrań, głównie dla filmu. Oddaję gotowy projekt, bo tak jest wygodnie i dla odbiorcy, i dla mnie" (w rozmowie z Ewą Jaworską-Grabowską, „Radar" 1986). „Mogę być niezależny od stale zajętych studiów nagraniowych. Mam wówczas możliwość notowania pomysłów muzycznych, cyzelowania ich, rejestrowania utworów. To jest szalenie precyzyjna robota, wpasować muzykę w poszczególne sekwencje obrazu (...). Mnie najbardziej interesuje połączenie dźwięków, które można osiągnąć elektronicznie, z brzmieniem naturalnych instrumentów: fortepianu, gitary, skrzypiec... I to robię" (w rozmowie z Beatą Dzięgielewską, „Zwierciadło" 1986). Inspiracje do piosenek... „Melodia wpada przez uchylone okno, niespodziewanie. Inni wożą ze sobą dyktafon i zapisują na nim pomysły w czasie podróży, różne są techniki. A tak poważnie - do mnie motywy przychodzą w czasie improwizacji. Codziennie mam potrzebę grania - jak nie na fortepianie, to na gitarze. Czasem dłużej, czasem kilkanaście sekund, albo jest to tylko dotknięcie instrumentu. To jest jak narkotyk. Kiedy przychodzi czas, wybieram piosenki i układam album" (w rozmowie z Jackiem Cieślakiem, „Rzeczpospolita" 2003). „Niepogoda ma wpływ na mój nastrój, nie doprowadza mnie jednak do takiego stanu, w którym chciałbym targnąć się na życie. Myślę, że gdybym urodził się i tworzył na Hawajach czy Bermudach, powstałaby płyta z przewagą zieleni i słońca" („Halo" 2001). „Ponieważ jest tyle hałasu na zewnątrz, wnętrze nakazuje mi na to spokojnie reagować. Sądzę, że bronię się w jakiś sposób tym spokojem. Potrzebuję tego, wkoło jest tyle chamstwa. (...) Moje piosenki wcale nie są takie sentymentalne, liryczne i słodkie - jest w nich także ironia, smutek i często bywa gorycz. W tym, co robię ostatnio, jest znaczny dystans do sentymentalizmu i do liryki, szczególnie widać to w kompozycjach, które powstały po tym, jak Czerwone Gitary rozeszły się do domów" („Polityka" 1985). Warto wspomnieć o kilku zdarzeniach z okresu solowej pracy Krajewskiego. W roku 1987 wystąpił na Międzynarodowym Festiwalu Trubadurów, który odbył się na małej wyspie Curacao, należącej do Antyli Holenderskich. O miano najlepszego trubadura ubiegało się ponad 20 wykonawców z 18 krajów, a jedynym dozwolonym akompaniamentem była gitara. Krajewski śpiewał w języku hiszpańskim swą piosenkę Ludzkie gadanie i wszedł do finału. A w finale wieloosobowe jury przyznało mu drugie miejsce. Pierwsze zajęła Margriet Markerink z Holandii. Dodajmy, że przewodniczący jury był Holendrem... W roku 1997 Krajewski, już po odejściu z Czerwonych Gitar i po podjęciu decyzji o wycofaniu się z życia koncertowego, ruszył jednak na trasę z Marylą Rodowicz, Czesławem Niemenem i Markiem Grechutą. „Nie przepadam za długimi trasami. Zdecydowałem się na udział po przedstawieniu mi nazwisk wykonawców. Trudno było odmówić" („Rzeczpospolita" 2000). W trakcie sopockiego festiwalu w roku 2003 otrzymał od prezydentów Gdańska i Sopotu Wiolinowy Klucz, wykonany z bursztynu i srebra. Podziękował tymi słowami: „To dla mnie bardzo miłe wyróżnienie, tym bardziej że przez kilkadziesiąt lat byłem związany z Gdańskiem. I choć ostatnio nieco rzadziej odwiedzam Trójmiasto, to zawsze będę miał do niego sentyment" („Głos Koszaliński" 2003). Twórczości Krajewskiego poświęcony był Galowy Koncert 25-lecia Przeglądu Piosenki Aktorskiej, który odbył się w maju 2004 roku, jak zawsze we Wrocławiu. „Podczas prawie trzygodzinnego koncertu największe przeboje Krajewskiego przypomnieli m.in. Katarzyna Groniec, Krystyna Janda i Grzegorz Turnau. Wśród nich Wańatkę, Święty spokój, Annę Marię. «Seweryn pisał głównie smutne melodie, które same wpadały do serca» - powiedział prowadzący koncert Andrzej Poniedzielski. (...) Po wrocławskim koncercie, który zakończył się owacją na stojąco, widać, że twórczość Seweryna Krajewskiego jest ceniona, i to również przez młode pokolenie" („Życie Warszawy" 2004). Nie wszystkie plany udało się Sewerynowi zrealizować. „Ostatnio skupiłem się na tym, co powinienem już dawno robić. Czyli na aranżacji, którą - gdy grałem z Czerwonymi Gitarami - zaniedbywałem. Nie mogłem wykorzystać wówczas zawodowych muzyków. Teraz otwierają się takie możliwości. Przygotowuję utwór na orkiestrę symfoniczną i chór, który po raz pierwszy zostanie wykonany na przełomie marca i kwietnia podczas naszego wspólnego koncertu. Mojego i syna. W programie znajdzie się także parę moich nowych i starych piosenek oraz utwór Sebastiana. Sebastian będzie także grał na fortepianie" („Sukces" 2001). Od tego czasu minęły już cztery lata i symfonia nie ujrzała światła dziennego. Ale to nie z winy Krajewskiego, złożyły się na to raczej obiektywne przyczyny: brak sponsora, brak pieniędzy, brak firmy płytowej, która mogłaby wydać to dzieło na płycie... może brak energicznego menedżera, który by tym pokierował. Seweryn tiieszkp] I0|, t) 10|, f ś tam tam, Iziś fes los . ok la Okruszka słq duszę, Kołysankę dla Okruszka napisała w 1976 roku Agnieszka Osiecka, a tytułowy Okruszek ma na imię Sebastian i dziś liczy sobie prawie 30 lat. O tym, jak doszło do pierwszego spotkania Agnieszki i Seweryna, opowiada Maryla Rodowicz: „W radiowej Trójce byłam pod opieką redaktora Jana Borkowskiego, i w przerwie między zajęciami na AWF-ie jeździłam tramwajem do radia na Myśliwiecką. Agnieszka pracowała już w Radiowym Studiu Piosenki. Często wyjeżdżała do USA, ale pozwoliła Borkowskiemu grzebać w szufladzie, gdzie były różne jej teksty. To był jeszcze okres STS-u i te jej teksty - trochę publicystyczne i polityczne - nie bardzo mi wtedy odpowiadały. Z USA wysłała dla mnie tekst Ballady wagonowej. Andrzej Zieliński w hotelu Warszawa bardzo szybko napisał muzykę, w ciągu chyba 10 minut, a ja na ten tekst czekałam w recepcji. I to była pierwsza piosenka Agnieszki napisana dla mnie. Ciągle opowiadałam Osieckiej o Sewerynie, który wtedy mieszkał w Michalinie. Ona to jakoś lekceważyła, zawsze mówiła: «Te tam, Czerwone Gitary, te żaboty, to taki kicz». W końcu pobiegłyśmy przez las do Seweryna, właściwie do GS-u po kurczaka. Wróciłyśmy późno i Agnieszka miała awanturę od męża. Wtedy poznała Seweryna i była pod wrażeniem, a potem już często do niego przychodziła. Mówiła, że zawsze, gdy u niego jest, to pada deszcz. U niego w ogrodzie były wielkie świerki i było bardzo romantycznie. Potem między nimi powstała taka więź psychiczna, że ona pisała specjalnie dla niego, i nawet te piosenki, które pisała dla niego, pisała myśląc o sobie". Krajewski wspomina: „Z Agnieszką poznała mnie Maryla Rodowicz, która chciała, żebyśmy razem dla niej napisali piosenkę. Agnieszka nigdy sama by do mnie nie przyszła z żadną propozycją - to był inny świat. Pisaliśmy razem dla Maryli, a dla Czerwonych Gitar były te piosenki, których Maryla nie chciała śpiewać. Chętnie pisała - raz tworzyła do mojej muzyki, a innym razem dawała mi wiersze. Często było tak, że pracowaliśmy nad jedną piosenką, ja zrobiłem przerwę, zacząłem śpiewać coś innego. A ona, odwrócona do mnie tyłem, cały czas chodziła po pokoju. I nagle przerywa mi to śpiewanie, bo motyw z tej nowej piosenki nagle ją zainteresował. Nie myślała o pierwszej piosence, tylko o tej nowej. I po paru minutach: "Zaśpiewaj taki wers» - ja śpiewam, a ona mi daje niemal gotowy tekst. Na poczekaniu - miała wizję". „Spotykaliśmy się z Agnieszką zawsze bardzo niezobowiązująco. Siedzieliśmy sobie, gadaliśmy. Ja coś grałem, ona pokazywała mi fragment wiersza. Chodziła po domu, nagle przysiadała jak sowa. Nie patrząc na mnie, mówiła: «Tutaj zmień». Z Agnieszką nie było męki twórczej. Aż czasami myślałem: cholera, coś za łatwo nam to wszystko przychodzi" fz artykułu Jacka Cieślaka, „Rzeczpospolita" 2001). „Między Agnieszką a mną istniał silny związek emocjonalny, metafizyczny. Jej śmierć była dla mnie ogromnym ciosem. Spodziewałem się wyścigu, kto pierwszy wyda płytę z jej tekstami, zorganizuje koncert. Wiedziałem, że ten opolski koncert był zorganizowany jeszcze wtedy, gdy ona żyła, że trzeba było się wstrzymać, zaczekać. Ja w każdym razie nie byłem psychicznie przygotowany na wystąpienie w takim koncercie. Brakuje mi Agnieszki" (notowała Iwona Kugler, „Tele Tydzień" 2000). „Na miesiąc przed śmiercią Agnieszka była u mnie. W świetnej formie, choć miała kłopoty. Zagrałem jej trzy kompozycje z sesji Lubię ten smutek i nagrałem na kasetę. Pojechałem na trasę koncertową, a ona... umarła bez uprzedzenia. Wkrótce zadzwoniła Magda Umer z propozycją mojego występu w koncercie poświęconym Agnieszce. Nie wyobrażałem sobie, że tak szybko po pogrzebie wejdę na scenę i zaśpiewam. Przecież teksty Agnieszki są ponadczasowe i można było taki koncert zrobić później, na większym luzie" fz artykułu Jacka Cieślaka, „Rzeczpospolita" 2001). I jeszcze jeden fragment z powyższego artykułu: „O Czapińskiej nikt nie słyszał. Tekst przyniosła Maryla. Siadłem do pianina, ale nie szło mi. Mam zasadę, żeby nie męczyć tekstów. Jak muzyczny temat nie wpadnie do głowy, trzeba dać spokój. Przez pół roku albo więcej Remedium leżało. A to spadło na podłogę, a to za pianino. Maryla pytała: «Co, patrzyłeś może». Co jakiś czas spojrzałem na słowa. W końcu nauczyłem się ich na pamięć. Ale muzyki nie miałem. I któregoś dnia podszedłem do pianina i od razu zagrałem canto z refrenem". Hi. i wizie' EnUlItl* 1 Botrl $bne, H|kal( lll&rze,J| łęwj e odważę^ i byli A co o Sewerynie Krajewskim mówiła Agnieszka Osiecka? „Pamiętam, że przywędrowałyśmy fz Marylą Rodowicz) w końcu do Seweryna długą, piaszczystą drogą przez las. Kiedy przyszłyśmy, podobało mi się tam dosłownie wszystko: młoda, śliczna żona, cisy w ogrodzie, szerokie szklane drzwi wiodące na taras. Wszystko to dawało się natychmiast oswoić i objąć, oprócz samego gospodarza. Wydawał mi się milczkiem, kimś szczelnie zamkniętym, jak skarbonka. Nie domyślałam się, czego się po mnie spodziewa. Na wszelki wypadek zaczęłam dla niego pisać «pod Czerwone Gitary», i to był błąd. Mój pierwszy tekst dla niego, Port piratów, był okropny. (...) Pojęłam, że zachowuję się jak krawcowa, która z uporem próbuje szyć ubrania na miarę, i dałam sobie z tym spokój. Próbowałam za to, bez większych szans, dogadać się z Sewerynem. Kulało to bardzo, Seweryn nie jest gadułą. Język służy u niego do przekazywania informacji, czasem - do gorzkiego, a nawet posępnego żartu, czasem do wielce znaczącego serdecznego bąknięcia, ale nie do obnażenia duszy, do dramatycznych wyznań czy metafizycznych jęków. (...) Do programu telewizyjnego «Sentymenty» napisał wtedy - wciąż brzmiącą mi w uszach Pogodę na szczęście, wkrótce potem Gadu, gadu i niewiele później - tłumaczony nawet na portugalski - przebój Me spoczniemy, nim dojdziemy. (...) W latach późniejszych, w okresie stanu wojennego, napisaliśmy tylko jedną znaną do dziś piosenkę Niech żyje bal. Najpierw powstała muzyka. Pierwszy tekst, który napisałam, był zbyt wątły, zbyt blady. Drugi - napisany dla Maryli Rodowicz - zrósł się z muzyką od razu. Piosenka wylądowała wraz z wykonawczynią, na festiwalu w L.A. i przysporzyła nam trojgu wiele radości" [Lubię mieć margines, zbiór 15 piosenek Seweryna Krajewskiego, w rozmowie z Alicją Kos, PWM, 1990). W roku 1984, a potem w 1989, ukazały się wyjątkowe w dyskografii Krajewskiego płyty, pod wspólnym tytułem Strofki na gitarę - część druga nosiła podtytuł Części zamienne. Ich wyjątkowość polega na tym, że w środku rockowego szaleństwa, które w latach osiemdziesiątych ogarnęło nasz kraj, znalazł się ktoś, kto wydał płytę kameralną, gdzie artysta śpiewa tylko z akompaniamentem gitary. Osiecka i Krajewski swymi piosenkami komentowali niejako poszczególne odcinki telewizyjnego serialu Pamiętnik szalonej gospodyni, opartego na listach polskich „kobiet pracujących" do redaktor Krystyny Zielińskiej, zajmującej się wówczas w naszej telewizji sprawami kobiet i szeroko rozumianego „życia rodzinnego". „Była to praca, która zbliżyła nas najbardziej. Trudno to nawet nazwać pracą. Był to rodzaj melancholijnej zabawy, twórczej samoterapii, a także rodzaj dwumiesięcznej próby i wciąż powtarzającego się pytania: czy to rzewne nasze «alter ego», te nasze strofki, znajdą w czasach muzyki głośnej i wystawnej jakiegoś życzliwego odbiorcę. Dla mnie był to też bardzo szczególny czas w życiu. Czułam potrzebę głębokiego, fizycznego wyznania, wykrzyczenia się, nawet jęku. Zdecydowałam się napisać to, czego nawet wypłakać czasem się nie śmie. (...) Udało się i wszystko z pomocą jednej gitary, bez żadnego 228 ROZDZIAŁ 7 UCIEKAJ, MOJE SERCE zgrzytu, wydobył i powiększył Seweryn Krajewski. Nigdy nie przestanę mu być za to wdzięczna" (z cytowanego wyżej zbioru Lubię mieć margines). Piosenka Ludzkie gadanie nie była - jak wspomina Maryla Rodowicz - „pisana z myślą o duecie. Dopiero w trakcie pracy, w trakcie prób, wyłonił się pomysł, by zaśpiewać ją razem. Potem nagraliśmy w duecie jeszcze piosenki Dobra pogoda na szczęście i Dwie sowy. Mam też pomysł na wspólne wykonanie piosenek Czerwonych Gitar, może uda mi się na to Seweryna namówić" [Lubię mieć margines, PWM, 1990). Filmografia Krajewskiego jest bogata, choć on sam nieraz mówił, że gdyby nie zbyt długa praca z Czerwonymi Gitarami, byłaby jeszcze bogatsza. Zaczął od muzyki do krótkich etiud sportowych, powstających w Wytwórni Filmów Dokumentalnych przy Chełmskiej. Ilustrowała ona filmy o słynnych sportowcach, między innymi o Paavo Nurmim i Emilu Zatopku. „To była muzyka, która dynamizuje poszczególne sceny albo podkreśla tempo, puentuje jakieś konkretne sceny, na przykład rozpacz sportowca. To było najtrudniejsze ćwiczenie... Potem Piwowarski szukał mnie, bo chciał, bym zilustrował jego film Córka albo syn. Wziąłem do pomocy Janka Pospieszalskiego i w dwójkę nagraliśmy całość: ja grałem na Fenderze, on na basie. Tam nie było żadnych piosenek. Potem był film Barbary Sas Bez miłości z debiutem Doroty Stalińskiej, a tam piosenka Roma śpiewana po włosku, bo tego wymagała sytuacja filmowa. Wtedy nie zapanowała jeszcze taka moda, żeby piosenki z filmu brać do radia. I życie piosenki było krótkie. To pisanie dla filmu było dla mnie czymś bardzo intrygującym, czymś nowym. I dość trudnym -należało pisać krótkie fragmenty, otworzyć i zamknąć temat muzyczny... Na szczęście miałem na to czas, bo Czerwone Gitary wtedy koncertowały bardzo mało". Ciekawe były okoliczności powstania piosenki Uciekaj, moje serce z serialu Jan Serce. Krajewski skomponował melodię, temat główny, który po kolejnym odcinku „wpadł ludziom w uszy". I to słuchacze spowodowali, że Studio Rytm nagrało ten utwór jako piosenkę z tekstem Osieckiej. Oto wybrana filmografia Seweryna Krajewskiego (opracowana na podstawie książeczki dodanej do wydawnictwa Seweryn Krajewski - Przemija uroda w nas, MTJ, 2005): CÓRKA ALBO SYN (1979), reż. Radosław Piwowarski, BEZ MIŁOŚCI (1980), reż. Barbara Sas, piosenka Roma, JAN SERCE (1981), reż. Radosław Piwowarski, piosenka Uciekaj, moje serce, PRZYPADKI PIOTRA S. (1981), reż. Stanisław Jędryka, KOCHANKOWIE MOJEJ MAMY (1985), reż. Radosław Piwowarski, OCH, KAROL (1985), reż. Roman Załuski, piosenka Baw mnie, śpiewali: Urszula i S. Krajewski, WAKACJE W AMSTERDAMIE (1985), reż. Krzysztof Sowiński, m.in. piosenki: Wakacje w Amsterdamie, Wszyscy do szalup, Nie tylko ja, GŁÓD SERCA (1986), reż. Roman Załuski, ZŁOTA MAHMUDIA (1986), reż. Kazimierz Tarnas, CESARSKIE CIĘCIE (1987), reż. Stanisław Moszuk, piosenka Tam ci było najlepiej, śpiewała Krystyna Prońko, BŁĄD W RACHUNKU (1988), reż. Andrzej Chrzanowski, KOGEL-MOGEL (1988), reż. Roman Załuski, piosenka Szukaj mnie, śpiewała Edyta Geppert, GALIMATIAS, CZYLI KOGEL-MOGEL II (1989), reż. Roman Załuski, piosenki: Me mówmy o zmartwieniach i Bądź zawsze blisko mnie, śpiewała Urszula, ODBICIA (1990), reż. Jakub Z. Ruciński, piosenka Zaufać snom, KOMEDIA MAŁŻEŃSKA (1993), reż. Roman Załuski, piosenka Na dzień dobry, na dobranoc, UPROWADZENIE AGATY (1993), reż. Marek Piwowski, piosenki: Czekasz na tę jedną chwilę, Czemu pędzę wciąż przed siebie, BREAK POINT (2002), reż. Marek Nowicki, TO NIE JEST KONIEC ŚWIATA (2005), reż. Grażyna Pieczuro i Grażyna Kuzian. Prócz muzyki filmowej komponował Krajewski dla potrzeb teatru. Oto tytuły kilku sztuk, w których spotykamy jego muzykę: GWAŁTU, CO SIĘ DZIEJE według Fredry, premiera 1969, reż. Lech Komarnicki, WESOŁYCH ŚWIĄT Alana Ayckbourne'a (1975), reż. Ludwik Renę, MOTYLE SĄ WOLNE Leonarda Gershe (1976), reż. Noemi Korsan, Niech żyje bal muzyka: Seweryn Krajewski słowa: Agnieszka Osiecka Życie, kochanie, trwa tyle, co taniec, fandango, bolero, be bop, — manna, hosanna, różaniec i taniec, i jazda, i basta, i stop. Bal to najdłuższy, na jaki nas proszq, nie grają na bis, chociaż żal. Zanim więc serca upadłość ogłoszą -na bal, marsz na bal! > Szalejcie aorty, gdy idę na korty, roboto, ty w rękach się pal, miasta nieczułe mijajcie, jak porty, bo życie, bo życie to bal. Bufet, juk bufet, jest zuopati m ¦ m m zależy, czy tu, czy gdzieś tańcz, póki żyjesz, i ś i pij zdrowie dam... Niech żyje oal, bo niech żyje bal, dru orkiestra gra, jes: dzień wart j Chłoporobotnik, z niebytu wynui widzi swg mai i • łsł^^ssswN^^e'*** \ 4 idbal^F /Y3 j fi f*U,.HW V., ospieszne jak dy "Gadu, gadu (..Jjioći ^ Baju, boju, du?gadu u, baju, dztewitf WI }lałają się rj strzeże nas *ti\ : - ąjlac Marylo Rodowicz i Agnieszka Osiecka. wch czeka n swego pana co pijesz^ gdzie śpisz. to spada jak sowc [ich jak my f(Q owal, iie pukał do drzwi tuż przy kominku, [e to, że sio. im na rynku, Eiemy, co kto,. •li NAJPIĘKNIEJSZY Z CAŁEJ WSI Agnieszki Osieckiej (1976), reż. Matylda Krygier, NAJWIĘKSZA ŚWIĘTOŚĆ łona Druce (1977), reż. Maciej Englert, SEKS I PIENIĄDZE Ryszarda Marka Grońskiego i Daniela Passenta (1984), reż. Witold Filier. Przez melomanów wysoko ceniona jest też muzyka z inscenizacji teatralnej Wojny i pokoju w warszawskim Teatrze na Woli (sezon 1982-1983), w reżyserii Andrzeja Chrzanowskiego. Muzyka do tego spektaklu znajduje się jedynie w archiwach Polskiego Radia, natomiast trzy jej fragmenty opublikowane zostały na jednej z płyt ze zbioru Przewija uroda w nas. Zapytałem Krajewskiego, dlaczego w połowie lat dziewięćdziesiątych skończyła się jego współpraca z filmowcami: „Bo ruszyliśmy na trasę z Czerwonymi Gitarami. Albo to - albo to. Były jakieś propozycje, ale odmówiłem, nie było szans, by pisać. To był ten come back Czerwonych Gitar. Wyjechaliśmy za granicę. Niestety, nie dało się pracować". A teraz trochę informacji o rodzinie i domu Krajewskiego. „Pański syn jest po warszawskim konserwatorium". .. - mówił Jacek Cieślak do Seweryna Krajewskiego w „Rzeczpospolitej" w 2003 roku. „To dla mnie ogromna satysfakcja, że w Warszawie kończył studia kompozytorskie, a w Londynie wydział muzyki teatralnej i filmowej. W Polsce nie ma takiej specjalizacji po studiach wyższych. Sebastian siłą rzeczy tworzy inną muzykę niż ojciec, który zajmuje się rozrywką. Napisał muzykę do serialu M jak miłość, a całkiem niedawno rozpoczął pisać do serialu Na dobre i na złe. Myślę, że wkrótce dojdzie do premiery mojej suity z udziałem m.in. Sebastiana - albo w Teatrze Wielkim, albo w Filharmonii Narodowej". W magazynie ilustrowanym „Przyjaciółka" w roku 1993 Jadwiga Has pytała Krajewskich: „Jak i kiedy się poznaliście?". „W młodzieżowym klubie Non Stop w Sopocie. Grałem tam z zespołem Czerwone Gitary. Młodzież przychodziła potańczyć, posłuchać muzyki. To było dokładnie 31 sierpnia 1971 roku. Non Stop działał tylko w okresie wakacji. Był to więc ostatni dzień wakacji i Non Stopu". - „Miałam jeszcze przed sobą maturę. Seweryn mnie poderwał. Byłam w Radzie Młodzieżowej Klubu. Koleżanka zwróciła mi uwagę, że Seweryn Krajewski nie spuszcza ze mnie wzroku. Dopiero wtedy uważniej mu się przyjrzałam. Był bardzo szczupły, blady. W przerwie między koncertami podszedł do mnie nieśmiało i zaprosił do dyskoteki dla dorosłych do Grand Hotelu. Odmówiłam. Podobał mi się, ale byłam przekorna. Następnego dnia wyjeżdżał z zespołem w paromiesięczną trasę koncertową za granicę, więc poprosił mnie o adres. Pierwszą kartkę przysłał od razu z Warszawy. Tak więc poznawaliśmy się korespondencyjnie. W rok potem odbyły się zaręczyny. Uroczyste, z pierścionkiem i formułkami okolicznościowymi, które moja siostra wyszukała w starych książkach. Dla mnie był to prawie ślub. A ten prawdziwy odbył się dwa lata później. Wtedy przenieśliśmy się z Wybrzeża do Michalina". Budowę domu w Michalinie skomentował Krajewski piosenką Prędzej strop stawiajcie, cieśle (do słów Krzysztofa Dzikowskiego). Po paru latach mieszkania w Michalinie Krajewski wraz z rodziną przeniósł się do domu w okolicach Radiówka. „W domu, w środku lasu nic nie jest w stanie zakłócić mu pracy. Ale spokój i cisza też bywają złudne. Nieraz okoliczne ptaki mają sobie tyle do powiedzenia, że nad ranem nie ma szans na sen. Zdarzają się też dramatyczne przygody. Podczas wichury stara sosna upadła tuż koło domu. Pewien sąsiad zaczął wypalać trawy na pobliskiej polanie, nie zapanował nad żywiołem i uciekł. Wezwana straż pożarna zażegnała niebezpieczeństwo" (Iwona Kugler, „Tele Tydzień" 2000). „Nie uciekam na to odludzie przed ludźmi, ale przed hałasem i tempem życia. Chcę mieć swoją oazę spokoju, kontakt z przyrodą. Kiedy mam ochotę, wychodzę na spacer, «poobijam się», wracam do domu. W domu mam studio. Gdy nadchodzi mnie ochota «pokumkać», to idę do studia i gram. Nie codziennie, nie narzucam sobie rygorów, że każdego dnia muszę coś zrobić. Pracuję w rytm wewnętrznego nakazu. Jestem przekonany, że coraz więcej ludzi będzie wybierać taki styl życia, wypisywać się z «wyścigu szczurów». I tak upływa dzień za dniem. Czasami wyłączą prąd, czasami wpadną goście. Są chwile, że jestem szczęśliwy. Są chwile smutku. Ale najczęściej zdarzają się jakieś normalne, drobne rzeczy. Takie, z których buduje się codzienność. Może kiedyś, za wiele lat, będę J , MOJE SERCE udzielał bardziej filozoficznych odpowiedzi na pytania o sens życia i o szczęście" („Sukces" 2001). W 2000 roku, po długim okresie milczenia, wydał Krajewski płytę Lubię ten smutek. Wszyscy zaczynali recenzje od tego „smutku", który sygnalizował w tytule. On sam przyznawał, że lubi smutek i ciszę, do której uciekł z Trójmiasta, a potem z Michalina, gdzie hałasy nie pozwalały mu pracować. Smutek, spokój, ukojenie, cisza: te słowa wykorzystywał w wywiadach często - nic dziwnego, on taki jest. Ta spokojna płyta powstała jako ucieczka od tego, co robił w Czerwonych Gitarach. „Magda Czapińska, autorka słów, trafiła w sedno, w klimat mojej muzyki, w to, co przeżywam. Chciałem, żeby była to płyta nie do tańca, lecz do słuchania. A smuteczek? Nawet lubię to uczucie. Nie dlatego, że należę do smutnych, wciąż niezadowolonych ludzi, wcale nie. Ale nie jestem też wiecznie szczęśliwy. Nie znam człowieka, który cały czas czuje się szczęśliwy. Wszyscy mamy w sobie ten smuteczek. W Polsce słońca jest stosunkowo niewiele, a aura ma na nas szalony wpływ" („Halo" 2001). Nad tą płytą pracował dwa lata i jego piosenki były właściwie muzycznymi opowieściami, opatrzonymi tekstami przez Magdę Czapińską, Jacka Cygana i Jeremiego Przyborę. „Piosenki są refleksyjne, jest w nich smuteczek, ale nie dołujący. Mecenasem nowej płyty jest producent sprzętu gospodarczego Whirlpool. To cena uniezależnienia się od straganiarskich firm rządzących polskim rynkiem muzycznym" („Sukces" 2001). „Do płyty dołączono też ilustracje, namalował je Jacek Jerka. Nastrój obrazów tego artysty odpowiada idealnie nastrojowi muzyki mojej płyty. Kolejna płyta z cyklu Opowieści muzyczne jest już przygotowywana. Nosi tytuł Z dystansu (z artykułu Anny Mirskiej, „Życie" 2001). Nie doczekaliśmy się wprawdzie zapowiadanej płyty, natomiast w roku 2001 ukazał się krążek Pogoda na szczęście. W cytowanym już wielokrotnie artykule Jacka Cieślaka w „Rzeczpospolitej" Krajewski nieco bardziej krytycznie wypowiada się o płycie Lubię ten smutek. „Opłakiwałem «sukces» płyty Lubię ten smutek, niepotrzebnie wydanej trzy lata temu w tajemnicy przed słuchaczami. Nawet ci, którzy dobrze znają moją twórczość, nie wiedzą o niej. Wszystko dlatego, że nie miałem patrona medialnego i mało kto chciał promować piosenki bezinteresownie. Już sam tytuł odstraszał radiowców, bo przecież musi być wesoło. Przez miesiąc płyta była dostępna w kioskach Ruchu, sprzedano 1800 egzemplarzy. Nie było źle, jak na płytę bez reklamy". Z przekąsem wyraża się Krajewski o „radiowcach", może czasem słusznie. Tylko gdzie zniknął ten optymistyczny nastrój towarzyszący mu w chwili współpracy z Whirlpoolem? Zapłacił cenę za to, że nie chciał iść utartym szlakiem i sprzedać płyty jednej z istniejących firm płytowych. A może większe były pieniądze od Whirlpoola... A jednak jestem... tymi słowy reklamował w 2003 roku Krajewski swój kolejny krążek, zatytułowany skromnie Jestem. Jego zdaniem sięd( Dzień ji muzyka: Seweryn Kri słowa: Krzysztof Dzijj t taki dzieńj zo ciepły^ | zwykł rym ki oryi eń, żdy zTT! Niebo - Ziemi, Niebu ? Wszyscy wszystkim ślą życzę? Drzewa - ptakom, ptaki - drzewom, tchnienie wiatru - płatkom śniegu. Jest taki dzień -tylko jeden raz do roku. Dzień, zwykły dzień, który liczy się od zmroku. Jest taki dzień, gdy jesteśmy wszyscy razem. Dzień, piękny dzień -dziś nam rok go składc Niebo - Ziemi, Niebu wszyscy wszystkim śli A gdy wszyscy usną « noc igliwia zapo^H płyta powinna trafić do słuchaczy wrażliwych, szukających w muzyce pięknych tekstów, ładnej melodii, niezbyt szybkich, agresywnych temp. Materiał na płytę powstawał rok, część przeznaczona była dla innych wykonawców, ale w końcu Seweryn wszystko zaśpiewał sam. Aranżacji dokonał Adam Abramek. „Ja sam nagrałem jedynie melodie i bardzo skromny szkic. Trudno nawet powiedzieć, że to był szkic - melodia z gitarą albo z fortepianem. Tylko dlatego, żeby nic nie sugerować. Żeby aranżer wiedział, jaka jest melodia, harmonia i jakie jest mniej więcej tempo. Uznałem, że Abramek jest mi najbliższy, jeśli chodzi o wrażliwość muzyczną. Uważam, że zrobił to z taką wrażliwością, na jaką liczyłem" (br, „Tele Tydzień" 2003). Piosenka Miętowe pocałunki pierwotnie nosiła tytuł Chałwowe pocałunki, co było zbyt trudne do zaśpiewania. Krajewski ze studia zadzwonił do autora tekstu Jacka Cygana, który po pięciu minutach wymyślił „miętowe" pocałunki. Płyta Jestem, opracowana bardzo kameralnie, nagrana została z udziałem doskonałych muzyków: na gitarach grał Maciej Gładysz, na basie Wojciech Pilichowski, na fortepianie Krzysztof Herdzin, a chórki dograno w USA. Jacek Szymczyk w „Dzienniku Wschodnim" (2003) napisał bardzo pochlebną recenzję: „Zaskoczenie! Mocny, nowoczesny beat umajony skreczami i chwytUwy refren z pięknymi, żeńsko-męskimi harmoniami wokalnymi. W sumie materiał na duży przebój. Radiowcy, przetrzyjcie uszy. Zresztą na nowym albumie Krajewskiego aż roi się od udanych piosenek. Stara, dobra szkoła piosenkarska wsparta świeżym podejściem producenckim, daje efekt wysmakowanej ponadczasowości". Równie przychylną recenzję napisał Mirosław Pęczak w „Polityce" (2003): „...na całej płycie dominuje podkład gitar elektrycznych i akustycznych, często dynamiczny - chciałoby się powiedzieć - typowo rockowy. I to przede wszystkim wydaje się zasadniczym novum w stosunku do dotychczasowej twórczości artysty, który sam o sobie mówi, że jest łowcą nastrojów i zarówno w muzyce, jak i w życiu ceni sobie spokój. Tym razem gitary obsługiwane przez Macieja Gładysza tworzą swego rodzaju kontrapunkt dla wciąż tego samego głosu, niegdysiejszej podpory Czerwonych Gitar. Aby nie było wątpliwości - Krajewski nie przeobraził się nagle w rockmana, chociaż w piosence pod wymownym tytułem Jak z Dylana mamy subtelne nawiązanie do balladowo-rockowych lat sześćdziesiątych. Jedno wszak jest pewne - płyta Jestem stanowi twardy dowód na to, że Seweryn Krajewski świetnie się odnalazł w nowych aranżacjach, nic nie tracąc z przyrodzonego sobie wyczucia muzycznych nastrojów i szacunku dla śpiewanych przez siebie tekstów". Krajewski, który napisał tyle pięknych piosenek, zapytany kiedyś o to, czy ma wśród nich jakąś jedną ulubioną - odparł: „Mam. Nazywa się Dzień jeden w roku. Dla mnie jest ideałem ze względu na melodyjność tej muzyki, ze względu na to, że o Bożym Narodzeniu już chyba nie można opowiedzieć prostszymi słowami. No i dochodzi fakt, że Dzień jeden w roku nie osłuchał się tak, jak Anna Maria" („Wieczór Wrocławia" 2001). ^cJlYZtTiT THE BEST OF CZERWONE GITARY THE BEST OF CZERWONE GITARY w x .M l : » g n ~j r'ir \ CSEBMOME CUMUK < ^SEKTAOME GIXVKA 1HE BE8X OK Kij X HE BE3X OE B^i a ^ m ¦^ Dyskografia Czerwonych Gitar i. 238 DYSKOGRAFIA 1. PODSTAWOWE WYDAWNICTWA PŁYTOWE LP, CD, MC (WRAZ Z REEDYCJAMI) CZERWONE GITARY: TO WŁAŚNIE MY LP XL 0350 PRONIT1966 LPSX2231 MUZA 1985 (reedycja) MC CK 1086 MUZA 1990 CD PNCD 210 MUZA 1993 (reedycja) CD 830988527-2 P.P. POLSKIE NAGRANIA iYESTERDAY2000 1. To właśnie my 2. Nie mów nic 3. Nie zadzieraj nosa 4. Pechowy chłopiec 5. Kto winien jest 6. Randka z deszczem 7. Historia jednej znajomości 8. Czy słyszysz, co mówię? 9. Pięciu nas jest 10. Matura 11. Śledztwo zakochanego 12. Mówisz, że kochasz mnie jak nikt 13. Dlaczego pada deszcz 14. Bo ty się boisz myszy Nagrano w październiku 1966 Nagranie: (14) z EP N 0373; (12) z EP N 0398; (7)zEPN0399 Skład: B. Dornowski - g, voc; K Klenczon - g, voc; J. Kossela - g, voc; S.Krajewski - bg, voc (1-11, 13); J. Skrzypczyk - dr, voc; H. Zomerski (12, 14)-bg • LP SX 2231 Muza 1985 wydana w serii „Z archiwum polskiego beatu" i ma nieco inną okładkę • CD 830988527-2 wydana w formie DigiPacku wraz z XL 0396 i ma inną okładkę CZERWONE GITARY 2 LP XL/SXL 0396 MUZA 1967 LP SX 2232 MUZA 1985 (reedycja) CD DIG 134 DIGITON 1993 (reedycja) CD 830988527-2 P.P. POLSKIE NAGRANIA iYESTERDAY2000 1. Wędrowne gitary 2. Cztery pory roku 3. Gdy ktoś kogoś pokocha 4. Nikt na świecie nie wie 5. Przed pierwszym balem 6. Co za dziewczyna 7. Stracić kogoś 8. Przestań wodzić mnie za nos 9. Ktoś, kogo nie znasz 10. Nikt nam nie weźmie młodości 11. Szukam tamtej wiosny 12. Jestem malarzem nieszczęśUwym 13. Z obłoków na ziemię Nagrano w maju 1967 Skład: B. Dornowski - g, voc; K Klenczon - g, voc; S. Krajewski - bg, pno, org, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc • LP SX 2232 Muza 1985 (reedycja) wydana w serii „Z archiwum polskiego beatu" i ma nieco inną okładkę • CD DIG 134 Digiton 1993 (reedycja) zawiera ponadto: Barwy jesieni. Byczek Fernando, Tuż przed zachodem słońca, Moja droga wiodła mnie do ciebie, Wolny wieczór, jak mi się podobasz, Nad morzem, Jak wędrowne ptaki • CD 830988527-2 wydana w formie DigiPacku wraz z XL 0350 i ma inną okładkę CZERWONE GITARY 3 LP XL/SXL 0479 MUZA 1968 LP SX 2233 MUZA 1985 (reedycja) CD DIG 135 DIGITON 1993 (reedycja) CD 830988528-2 P.P. POLSKIE NAGRANIA iYESTERDAY2000 1. Moda i miłość 2. Takie ładne oczy 3. My z XX wieku 4. W moich myślach, Consuelo 5. Jeśli tego chcesz 6. Ballada pasterska 7. Dozwolone do lat 18-tu 8. Kwiaty we włosach 9. Chciałbym to widzieć 10. Gdy kiedyś znów zawołam cię 11. Jedno jest życie 12. Nie licz dni Nagrano w kwietniu 1968 Skład: B. Dornowski - g, voc; K Klenczon - g, hca, voc; S. Krajewski - bg, pno, org, voc; J. Skrzypczyk -dr, voc • LP SX 2233 Muza 1985 (reedycja) wydana w serii „Z archiwum polskiego beatu" i ma nieco inną okładkę • CD DIG 135 Digiton 1993 zawiera ponadto: Anna Maria, Wróćmy na jeziora, Biały krzyż. Deszcz jesienny • CD 830988528-2 wydana w formie DigiPacku wraz z SXL 0599 i ma inną okładkę NA FUJARCE LP XUSXL 0599 MUZA 1970 CD DIG 158 DIGITON (1994) CD 830988528-2 EP. POLSKIE NAGRANIA i YESTERDAY 2000 1. Bez naszej winy 2. Słońce za uśmiech 3. Wracać do tego 4. Miasta i ludzie 5. Na niebie Krzyż Południa 6. Czekam na twój przyjazd 7. Od jutra nie gniewaj się 8. Kim mógłbym być 9. Cóż ci więcej mogę dać 10. Tyle szczęścia 11. Dawno i daleko 12. Na fujarce Nagrano w kwietniu 1970 Skład: B. Dornowski - bg, voc; S. Krajewski - g, pno, org, voc;J. Skrzypczyk - dr, voc; D. Konrad (właśc. Kuta) - fi, g, tamb, voc • CD 830988528-2 wydana w formie DigiPacku wraz z XL 0479 i ma inną okładkę SPOKÓJ SERCA LP XL/SXL 0734 MUZA 1971 CD MAR 005-2 MARMIT 1998 CD PNCD 571 (830988 046 2) POLSKIE NAGRANIA I YESTERDAY 2003 (edycja limitowana) 1. Uwierz mi, Liii 2. Nie jesteś ciszą 3. Nocne całowanie 4. Gdy trudno zasnąć 5. Płoną góry, płoną lasy 6. Jesteś, dziewczyno, tęsknotą 7. Uczę się żyć 8. Pierwsza noc 9. Spokój serca Nagrano w styczniu 1971 Skład: B. Dornowski - bg, voc; S. Krajewski - g, acg, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc • Jesteś, dziewczyno, tęsknotą faktycznie jest solo- wym nagraniem S. Krajewskiego, dokonanym przy akompaniamencie gitary akustycznej • CD MAR 005-2 zmieniono okładkę i tytuł [Spokój serca i inne) oraz usunięto Uwierz mi, Liii, dodano natomiast bonusy: Pejzaż miasta, Ziemia śpiewa, Droga, którą idę, Anna M., Stoi człowiek sam CONSUELA LP 855 250 AMIGA (DDR) 1971 1. Consuela (W moich myślach, Consuelo) 2. Solche schónen Augen (Takie ładne oczy) 3. Der Flótenspieler (Na fujarce) 4. Gehen (Miasta i ludzie) 5. Laut Statistik (Dwie na jednego) 6. Wenn du willst (Jeśli tego chcesz) 7. Ich steh' hier und warte (Czekam na twój przyjazd) 8. Was willst du mehr? (Cóż ci więcej mogę dać) 9. Heut' kennst du mich nicht mehr (Tak bardzo się starałem) 10. Ohne unsere Schuld (Bez naszej winy) 11. Madchen, deine Augen (Dziewczyno, twoje oczy) 12. Launisches Madchen (Przestań wodzić mnie za nos) Nagrano w styczniu 1971 Skład: B. Dornowski - bg, voc; S. Krajewski - g, viol, pno, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc • Utwór 11 nie ma odpowiednika polskiego RYTM ZIEMI LPSXL1166 MUZA 1974 CD PNCD 752 (830988 047 2) POLSKIE NAGRANIA I YESTERDAY 2003 (edycja limitowana) 1. Mam dobry dzień 2. Byłaś mej pamięci wierszem 3. Prędzej strop stawiajcie, cieśle 4. Każdy pies ma dwa końce 5. Dzień, najwyżej dwa 6. Słowo jedyne - Ty 7. Rytm Ziemi 8. Morze wzywa 9. Ciągle pada 10. Była to głupia miłość 11. Florentyna 12. Coda Nagrano w październiku 1974 240 DYSKOGRAFIA Skład: B. Dornowski - g,voc; S. Krajewski - g, viol, pno, synth, keyb, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc; R. Kaczmarek - bg, oraz Alibabki - voc; M. Święcicki - org PORT PIRATÓW LP SX 1383 MUZA 1976 CD PNCD 212 MUZA 1993 CD PNCD 753 (830988 048 2) POLSKIE NAGRANIA IYESTERDAY 2003 (edycja limitowana) 1. Port piratów 2. Jej uśmiech 3. Sam niosę świat 4. Staromodne samochody 5. Próbuj sam przez trudne lata przejść 6. Niebo z moich stron 7. Trzecia miłość - żagle 8. Z marzeń powstał świat 9. Na dach świata 10. Kochałem Panią 11. Dobra pogoda na szczęście Nagrano w marcu 1976 Skład: B. Dornowski - g, voc; S. Krajewski - g, et, lt, mand, pno, synth, keyb, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc; R. Kaczmarek - cb, oraz Alibabki - voc; J. Bartz - dr • Kochałem Panią i Dobra pogoda na szczęście, choć firmowane przez zespół, faktycznie są solowymi nagraniami Seweryna Krajewskiego, dokonanymi przy akompaniamencie gitary akustycznej DZIEŃ JEDEN W ROKU LP SX 1364 MUZA 1976 CD DIG 133 DIGITON 1993 PNCD 650 POLSKIE NAGRANIA 2003 1. Dzień jeden w roku 2. Nad światem cicha noc 3. Leć, kolędo 4. Gwiazda na kiju 5. Już zabawki śpią 6. Zima, zima - śnieg 7. Mija rok 8. Dalej, dalej pędzą sanie 9. Wigilia świata 10. Dwie sowy 11. Kołysanka dla Okruszka Nagrano w kwietniu 1976 Skład: B. Dornowski - g, voc; S. Krajewski - g, lt, pno, viola, voc; I. Skrzypczyk - dr, voc; R. Kaczmarek - cb, oraz f. Bartz - dr; Alibabki - voc • Już zabawki śpią i Kołysanka dla Okruszka, choć firmowane przez zespół, faktycznie są solowymi nagraniami Seweryna Krajewskiego, dokonanymi przy akompaniamencie - odpowiednio - gitary akustycznej i lutni. • CD DIG 133 i PNCD 650 ponadto utwory z N 0490 z 1967: Dńeń jeden w roku, Mości gospodarzu, Mizerna, cicha, Dzisiaj w Betlejem ROTĘ GITARREN LP 855 621 AMIGA (DDR) 1978 1. Weifies Boot (Trzecia miłość - żagle) 2. Draufien bei den Weiden (Droga, którą idę) 3. Hochzeit (Słowo jedyne - Ty) 4. Wir ziehen weiter (Nie spoczniemy) 5. Ein guter Tag (Mam dobry dzień) 6. Auf dem Dach dieser Wek (Na dach świata) 7. Sie heirk Anna (Wschód słońca w stadninie koni) 8. Weifit du noch (Niebo z moich stron) 9. Kuchen auf den Tisch (Gwiazda na kiju) 10. Schon ein Jahr (Mija rok) 11. Das ist ein Tag (Śpiewka żeglarska) 12. Purpurrote Segel (Purpurowe żagle) Nagrano w latach 1977-1978 Skład: S. Krajewski - g, keyb, pno, voc; B. Dornowski - g, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc; J. Pospieszalski - bg • Hochzeit, Draufien bei den Weiden, Ein guter Tag zespół grał w składzie: B. Dornowski, S. Krajewski, R. Kaczmarek, J. Skrzypczyk • Auf dem Dach dieser Wek, Weifit du noch - nagrano w 1977 • Wir ńehen weiter, Sie heifit Anna, Kuchen auf den Tisch, Schon ein Jahr, Das ist ein Tag oraz Purpurrote Segel - nagrano w 1978 CZERWONE GITARY 6 MC 6 AG. IMP. J. KRAWCZYK 1992 Strona A 1. Nie zadzieraj nosa 2. Takie ładne oczy 3. Nie mów nic 4. Nikt na świecie nie wie 5. Historia jednej znajomości 6. No bo ty się boisz myszy 7. Pluszowe niedźwiadki 8. Stracić kogoś 9. Biały krzyż 10. Barwy jesieni 11. Trzecia miłość - żagle Strona B 1. Słowo jedyne - Ty 2. Ciągle pada 3. Tak bardzo się starałem 4. Anna Maria 5. Nie spoczniemy 6. Niebo z moich stron 7. Matura 8. Dozwolone do lat 18-tu 9. Płoną góry 10. Nie zadzieraj nosa Skład: B. Dornowski - bg, voc; S. Krajewski - g, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc, oraz gościnnie J. Kossela - g, voc • Kaseta sprzedawana tylko na koncertach zespołu od 1992 • Nagrania pochodzą z koncertu w Warszawie w dniu 2 października 1991 CZERWONE GITARY 7 MC 7 AG. IMP. J. KRAWCZYK 1992 Strona A 1. Wszystkim, którzy o nas pamiętali 2. Trzecia miłość - żagle 3. Najpiękniejsza 4. Kołysanka dla Okruszka 5. Moda i miłość 6. Nie daj się nabrać na byle co Strona B 1. Posłuchaj, co ci powiem 2. Historia jednej znajomości 3. Nie jesteś sama 4. Nie spoczniemy 5. Niebo z moich stron 6. Dozwolone do lat 18-tu Skład: B. Dornowski - bg, voc; S. Krajewski - g, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc • Kaseta sprzedawana tylko na koncertach od 1992 • Materiał nagrany w 1992 z różnych koncertów KONCERT '93 CZERWONE GITARY 2 MC 1993 AG. IMP. 1. KRAWCZYK MCI 1. Byczek Fernando 2. Ballada o przyjaźni 3. Dziewczyna z moich snów 4. No bo ty się boisz myszy 5. Wędrowne gitary 6. Taka jak ty 7. Nad morzem 8. Historia jednej znajomości 9. Jak mi się podobasz 10. Takie ładne oczy 11. Trzecia miłość - żagle 12. Wolny wieczór 13. Jeśli tego chcesz 14. Jesień idzie przez park 15. Biały krzyż 16. Nie spoczniemy MC 2 1. Nie jesteś sama 2. Nie zadzieraj nosa 3. Powiedz, stary gdzieś ty był 4. Przed pierwszym balem 5. Słowo jedyne - Ty 6. Ciągle pada 7. Płoną góry, płoną lasy 8. Tak bardzo się starałem 9. Anna Maria 10. Remedium 11. Niebo z moich stron 12. Matura 13. Pluszowe niedźwiadki 14. Dozwolone do lat 18-tu 15. Wszystkim, którzy o nas pamiętali 16. Finał Skład: B. Dornowski - bg, voc; S. Krajewski - g, voc; f. Skrzypczyk - dr, voc, oraz gościnnie J. Kossela - g, voc • Kaseta sprzedawana tylko na koncertach • Nagrania z koncertów z 1993 CZERWONE GITARY «GOLD» 2CD CD MCD 002/003 MAGIC GROUP 1996 CD RUBICON 1997 MCD 002 1. Wędrowne gitary 2. No bo ty się boisz myszy 3. Nie daj się nabrać 4. Przed pierwszym balem 5. Historia jednej znajomości 6. Takie ładne oczy 7. Trzecia miłość - żagle 8. Uciekaj, moje serce 9. Jeśli tego chcesz 10. Jesień idzie przez park 11. Biały krzyż 12. Nie spoczniemy MCD 003 1. Nie zadzieraj nosa 242 D Y OGRAFI A 2. Powiedz, stary, gdzieś ty był 3. Czy słyszysz, co mówię 4. Słowo jedyne - Ty 5. Ciągle pada 6. Płoną góry, płoną lasy 7. Tak bardzo się starałem 8. Anna Maria 9. Remedium 10. Nikt na świecie nie wie 11. Niebo z moich stron 12. Matura 13. Dozwolone do lat 18-tu 14. Wszystkim, którzy o nas pamiętali Nagranie koncertowe ze Studia TV Kraków z 1995 Skład: B. Dornowski - bg, voc; S. Krajewski - g, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc • II wydanie ze zmienioną okładką i z książeczką DLA NASZYCH FANÓW '98 CD F008 FRAZA RECORDS 1998 1. Powitanie 2. Przed pierwszym balem 3. Historia jednej znajomości 4. Takie ładne oczy 5. Epitafium dla Krzyśka 6. Latawce z moich stron 7. Trzecia miłość - żagle 8. Kwiaty we włosach 9. Wróćmy na jeziora/ Moda i miłość 10. Jesień idzie przez park 11. Nie zadzieraj nosa 12. Powiedz, stary gdzieś ty był 13. Słowo jedyne - Ty 14. Gdy kiedyś znów zawołam cię 15. Strzemiennego 16. Płoną góry, płoną lasy 17. Ciągle pada 18. Dozwolone do lat 18-tu 19. Tak bardzo się starałem 20. Nikt na świecie nie wie 21. Niebo z moich stron 22. Matura 23. Pluszowe niedźwiadki 24. Finał 25. Do widzenia! Nagrania dokonano w Giżycku 13 sierpnia 1997 Skład: B. Dornowski - bg, g, voc; J. Skrzypczyk - dr, keyb, voc; M. Wądołowski - acg, g, voc; W Hoffmann - g, voc • Przy drugiej serii płytę zapakowano w kartonik JESZCZE GRA MUZYKA CD R-0096 RUBICON 1998 (TUŻ NIE JESTEM TYM CHŁOPCEM) CD R-0096 RUBICON 1999 1. Jeszcze gra muzyka 2. Już nie jestem tym chłopcem 3. Byle dziś, byle z nią 4. Jest taki kraj na łąkach snu 5. Zawsze w tle 6. Tańczyła jedno lato 7. Epitafium dla Krzyśka 8. Strzemiennego 9. Latawce z moich stron 10. Wymarzona miłość 11. Kochaj i trać 12. Zanim powiesz - do widzenia 13. Jest taki kraj na łąkach snu (wersja instrumentalna) Skład: B. Dornowski - bg, g, voc; J. Skrzypczyk - dr, keyb, voc; M. Wądołowski - acg, voc; W Hoffmann - g; H. Zomerski - fł; J. Kossela - g • CD Rubicon 1998 wydany wcześniej w Klubie Świata Książki w innej szacie graficznej pod tytułem Już nie jestem tym chłopcem CZERWONE GITARY O.K. 2CD CD CZERWONE GITARY GROUP, Pomaton/EMI 2005 1. Wyjedź na przedmieścia 2. Senny szept 3. Kradniesz mi moje sny 4. A ja wolę w cieniu 5. Przeterminowana miłość 6. Spójrz, Warszawa śpi 7. Wyluzuj, przyjacielu 8. Jeźdźcy zła 9. Ballada o kamieniu milowym 10. Blady miś 11. Coś na do widzenia 12. Salus Populi BONUS - prezentacja multimedialna CD2 1. Ty się boisz myszy 2. Historia jednej znajomości 3. Trzecia miłość - żagle 4. Kwiaty we włosach 5. Wróćmy na jeziora 6. Nie spoczniemy 7. Nie zadzieraj nosa 8. Tańczyła jedno lato 9. Takie ładne oczy 10. Nikt na świecie nie wie 11. Anna Maria 12- 22. podkłady do ww. piosenek 23. Senny szept (nagranie studyjne -podkład) Nagrywano w 2004. Premiera 21 marca 2005 Skład: J. Kossela - g, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc; Mieczysław Wądołowski - acg; voc; H. Zomerski - 2. PODSTAWOWE SINGLE I CZY PREMIEROWE NAGRANIA) N0373PRONIT XI 1965 1. Pluszowe niedźwiadki 2. Bo ty się boisz myszy 3. Licz do stu 4. Taka jak ty Skład: J. Kossela - g, voc; K. Klenczon - g, voc; B. Dornowski - g, voc; H. Zomerski - bg, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc • Pierwsze nagrania płytowe zespołu N0398PRONIT XI-XII1965 1. Dziewczyna z moich snów 2. Jesienny dzień 3. Mówisz, że kochasz mnie jak nikt 4. Hosa-dyna Skład: J. Kossela - g, voc; K. Klenczon - g, voc; B. Dornowski - g, voc; H. Zomerski - bg; J. Skrzypczyk - dr, voc • Utwór 2 nagrany 15-16 marca 1966 w składzie: J. Kossela - g, voc; K. Klenczon - g, voc; B. Dornowski - g, voc; S. Krajewski - bg, voc; J. Skrzypczyk - dr N0399PRONIT III 1966 1. Lubisz, gdy się gniewam 2. Dlaczego nie kochasz mnie tak jak dawniej 3. Historia jednej znajomości 4. Kto lepszy Skład: J. Kossela - g, voc; K. Klenczon - g, voc; B. Dornowski - g, voc; S. Krajewski - bg, voc; 1. Skrzypczyk - dr, voc N 0458 MUZA XII 1966 1. Barwy jesieni 2. Byczek Fernando keyb, bg, voc; M. Kisieliński - g, keyb, voc; A. Wiśniewski - bg, voc, oraz: B. Dornowski (4, 8, 12) -voc; D. Olszewski (5) -voc; Marcin Wądołowski (5) - g klasyczna • Na drugim CD złote przeboje i podkłady muzyczne • Drugi CD zawiera nagrania z koncertu z Kalisza z 17 czerwca 2004 IRKI (ZAWIERAJĄCE TYLKO 3. Tuż przed zachodem słońca 4. Moja droga wiodła mnie do ciebie Skład: J. Kossela - g, voc; K. Klenczon - g, voc; B. Dornowski - bg, voc; S. Krajewski - bg, org, viola, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc • Płyta ma trzy indywidualne projekty graficzne okładki N 0459 MUZA XII 1966 1. Wolny wieczór 2. Jak mi się podobasz 3. Nad morzem 4. Jak wędrowne ptaki Skład: J. Kossela - g, voc; K. Klenczon - g, voc; B. Dornowski - g, voc; S. Krajewski - bg, pno, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc N 0490 MUZA V 1967 CZERWONE GITARY ŚPIEWAJĄ KOLĘDY 1. Dzień jeden w roku 2. Mości gospodarzu 3. Mizerna, cicha 4. Dzisiaj w Betlejem Skład: J. Kossela - g, voc; K. Klenczon - g, voc; B. Dornowski - g, voc; S. Krajewski - bg, pno, org, voc,- J. Skrzypczyk - dr, voc SP 164 MUZA 28-31 VIII 1968 1. Anna Maria 2. Wróćmy na jeziora Skład: K. Klenczon - g, voc; S. Krajewski - acg, voc; B. Dornowski - bg, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc, oraz chórek dziecięcy - voc SP 165 MUZA 28-31 VIII 1968 3. Biały krzyż 244 DYSKOGRAFIA 4. Deszcz jesienny Skład: K. Klenczon - g, voc; S. Krajewski - g, voc; B. Dornowski - bg, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc N 0559 MUZA 17-19 IV 1969 1. Tak bardzo się starałem 2. Co z nas wyrośnie 3. Niebieskooka 4. Rok z kapryśną dziewczyną Skład: K. Klenczon - g, voc; S. Krajewski - g, pno, voc; B. Dornowski - bg, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc SP 450 797 AMIGA (DDR) 1971 1. Anna Maria (wersja niemiecka) 2. Wenn du willst (Jeśli tego chcesz) Skład: B. Dornowski - bg, voc,- S. Krajewski - g, pno, org, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc; D. Konrad (właśc. Kuta) - fi, g, tamb, voc SP 359 MUZA 28 I 1971 Piosenki harcerskie 1. W bursztynowym kręgu lata 2. Zanim zakwitną laki Skład: S. Krajewski - g, pno, voc; B. Dornowski - bg, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc SP 455 864 AMIGA (DDR) 1971 1. Weit und fern (Dawno i daleko) 2. Leben mit mir (Uczę się żyć) Skład: S. Krajewski - g, pno, voc; B. Dornowski - bg, voc; f. Skrzypczyk - dr, voc SP369 MUZA VI1971 1. W drogę 2. Trzy po trzy Skład: S. Krajewski - g, viol, pno, voc; B. Dornowski - bg, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc • Nagrania radiowe N0694 MUZA 1972 1. Pejzaż miasta (wersja wyciszona) 2. Anna M. 3. Droga, którą idę (wersja wyciszona) Skład: S. Krajewski - g, pno, voc; B. Dornowski - bg, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc • Nagrania radiowe SP 455 855 AMIGA (DDR) 1972 1. Kusse bei Nacht (Nocne całowanie) 2. Wachsein im Dunkel (Gdy trudno zasnąć) Skład: S. Krajewski - g, pno, voc; B. Dornowski - bg, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc SP 456 144 AMIGA (DDR) 1974 1. Anna M. (wersja niemiecka) 2. Draufien bei den Weiden (Droga, którą idę) Skład: B. Dornowski - g, voc; S. Krajewski - g, pno, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc; R. Kaczmarek - cb • Utwór 2 powtórzono na LP 855 621 SP 456 166 AMIGA (DDR) 1975 1. Hochzeit (Słowo jedyne - Ty) 2. Worte sind Wellen (Morze wzywa) Skład: B. Dornowski - g, voc; S. Krajewski - g, pno, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc; R. Kaczmarek - cb • Utwór 1 powtórzono na LP 855 621 SP 456 213 AMIGA (DDR) 1976 1. Und es regnet (Ciągle pada) 2. Ein guter Tag (Mam dobry dzień) Skład: B. Dornowski - g, voc; S. Krajewski - g, pno, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc; R. Kaczmarek - cb • Utwór 2 powtórzono na LP 855 621 SP S-42 TONPRESS IV 1976 1. Port piratów 2. Jej uśmiech Skład: B. Dornowski - g, voc; S. Krajewski - g, pno, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc; R. Kaczmarek - cb • Nagrania Tonpress KAW z udziałem Grupy „Medium" SP 456 259 AMIGA (DDR) 1977 1. Weifies Boot (Trzecia miłość -żagle) 2. Piraten-Lied (Port piratów) Skład: S. Krajewski - g, keyb, pno, voc; B. Dornowski - g, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc; J. Pospieszalski - bg, cb (1); R. Kaczmarek - bg, cb (2) • Utwór 1 powtórzono na LP 855 621 SPS-77 TONPRESS 1977 1. Nie spoczniemy 2. Trzecia miłość - żagle Skład: B. Dornowski - g, voc; S. Krajewski - g, voc; R. Kaczmarek - bg; J. Skrzypczyk - dr, voc • Utwór 1 - nagranie radiowe • Utwór 2 z LP SX 1383 245 SPS-210 TONPRESS 1978 1. Remedium 2. Śpiewka żeglarska Skład: S. Krajewski - g, voc; B. Dornowski - g, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc; J. Pospieszalski - bg • Nagrania radiowe SP 456 452 AMIGA (DDR) 1981 1. Wie Sand im Wind (Piach na wietrze, niemiecka wersja piosenki Uciekaj, moje serce) 2. Altes Paar (jako: Pragniesz rąk) Skład: S. Krajewski - g, pno, voc; B. Dornowski - bg, voc; f. Skrzypczyk - dr, voc; J. Pospieszalski - g SPR-0120 RUBICON-AVE MARYJA 1999 1. Ave Maryja 2. Jest taki kraj na łąkach snu 3. Jest taki kraj na łąkach snu (wersja instrumentalna) Skład: J. Skrzypczyk - dr, keyb, voc; M. Wądołowski - acg, voc; W Hoffmann - g; H. Zomerski - fl; J. Kossela - g; A. Malinowski - bg, voc • Egzemplarz promocyjny • Nagranie 1 z okazji Pielgrzymki Ojca Świętego do Polski w 1999 • Utwory 2 i 3 z CD R-0096 Rubicon 1999 SP CZERWONE GITARY 29 LX 2003 1. Powiedz, stary, gdzieś ty był 2. Jest taki kraj na łąkach snu Skład: J. Skrzypczyk - dr, voc; M. Wądołowski - acg, voc; D. Olszewski - g, voc; H. Zomerski - keyb; J. Kossela - g; A. Wiśniewski - bg, voc • Płyta okolicznościowa wydana „W dniu 60. urodzin Pana Prezydenta Lecha Wałęsy" • Utwór 1 - tekst zmodyfikowany przez M. Sema-niuka • Utwór 2 pochodzi z CD R-0096 Rubicon 1999 • Płyta wydana bez numeru katalogowego SP CZERWONE GITARY 2005 1. Senny szept Skład: J. Kossela - g; J. Skrzypczyk - dr, voc; H. Zomerski - keyb; M. Wądołowski - acg, voc; M. Kisieliński - g, voc; A. Wiśniewski - bg, voc • Płyta w dystrybucji Pomaton/EMI • Utwór 1 pochodzi z płyty Czerwone Gitary O.K. 3. WAŻNIEJSZE SKŁADANKI EPN-0563 MUZA 12 VI1969 OPOLE 1969 Powiedz, stary, gdzieś ty był Skład: B. Dornowski - bg, voc; K. Klenczon - g, acc, voc; S. Krajewski - g, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc • Wyróżniono tylko nagrania zespołu LP XL 0633 MUZA VI 1970 CD F 016 FRAZA RECORDS PREMIERY OPOLE 1970 Pani Nadziejo Skład: B. Dornowski - bg, voc; S. Krajewski - g, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc; D. Kuta - L1 • Nagranie radiowe • Reedycja CD F 016 Fraza Records ma nieco inny układ piosenek • Wyróżniono tylko nagrania zespołu LP 855 256 AMIGA (DDR) 1971 CZERWONE GITARY, WARSZAWA 1. Moda i miłość 2. Wróćmy na jeziora 3. Biały krzyż 4. Jeśli tego chcesz 5. Ballada pasterska 6. W moich myślach, Consuelo 7. Nie Ucz dni 8. Takie ładne oczy 9. Gdy kiedyś znów zawołam cię 10. Anna Maria 11. Dozwolone do lat 18-tu 12. Jedno jest życie 13. Chciałbym to widzieć Skład: B. Dornowski - g, voc; K. Klenczon - g hca, voc; S. Krajewski - bg, pno, org, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc • Nagrania Polskich Nagrań z 1968 LP XL 0824 MUZA 1971 RADIOWE PIOSENKI MIESIĄCA 1971 Przypomnij czas W drogę 246 DYSKOGRAFIA Skład: S. Krajewski - g, acg, voc,- B. Dornowski - bg, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc • Nagrania radiowe • Wyróżniono tylko nagrania zespołu LP 855 361 AMIGA (DDR) 1974 HALLO NR 1/74 Es brennen die Berge und Walder (Płoną góry, płoną lasy) Anfgang (Coda) Skład: B. Dornowski - g, voc; S. Krajewski - g, pno, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc; R. Kaczmarek - cb • Wyróżniono tylko nagrania zespołu LP 855 344 AMIGA [DDR] 1974 HALLO 2/74 Uberall bist du (Stoi człowiek sam) Skład: B. Dornowski - g, voc; S. Krajewski - g, pno, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc; R. Kaczmarek - cb • Wyróżniono tylko nagrania zespołu EPN-0694 MUZA 1975 Młodość naszą siłą Ziemia śpiewa Skład: B. Dornowski - bg (2), g (1), voc; S. Krajewski - g, pno, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc; R. Kaczmarek -telU • Wyróżniono tylko nagrania zespołu • Nagrania radiowe LPZ-SX0623 PRONIT 1975 ZWIĄZEK SOCJALISTYCZNEJ MŁODZIEŻY POLSKIEJ (HYMN) Młodość naszą siłą Skład: B. Dornowski - g, voc; S. Krajewski - g, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc; R. Kaczmarek - bg • Wyróżniono tylko nagrania zespołu • Nagrania radiowe LPSX1738 PRONIT 1978 ZAPRASZAMY DO TRÓJKI (2) Remedium Wschód słońca w stadninie koni Skład: B. Dornowski - g, voc; S. Krajewski - g, keyb, ct; lt, mand, pno, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc; J. Pospieszalski - bg • Wyróżniono tylko nagrania zespołu • Nagrania radiowe SP S-62 13457 MIEŁODIA (ZSRR) 1980 SEWERYN KRAJEWSKI ŚPIEWA SWOJE PIEŚNI 1. Wschód słońca w stadninie koni 2. Nie spoczniemy 3. Kwiat Skład: B. Dornowski - g, voc; S. Krajewski - g, pno, voc; J. Skrzypczyk - dr, voc; R. Kaczmarek - cb • Utwory 1 i 2 w wykonaniu Czerwonych Gitar z 1977 • Utwór 3 - solowe wykonanie Seweryna Krajewskiego z 1973 • Nagrania radiowe EP 556 017 AMIGA (DDR) 1981 1. Weifies Boot (Trzecia miłość - żagle) 2. Auf dem Dach dieser Welt (Na dach świata) 3. Anna Maria 4. Es brennen die Berge und Walder (Płoną góry, płoną lasy) Skład: S. Krajewski - g, keyb, pno, voc; B. Dornowski - g, bg (3), voc; J. Skrzypczyk - dr, voc; J. Pospieszalski - bg (1, 2); D. Kuta - fi, g, tamb, voc (3); R. Kaczmarek - bg, cb (4) • Utwór 1 z SP 456 259; utwór 2 z LP 855 621; utwór 3 z 456 144; utwór 4 z LP 855 361 CD PNCD 130 MUZA 1991 THE BEST OF CZERWONE GITARY 1. Bo ty się boisz myszy 2. Taka jak ty 3. Licz do stu 4. Pluszowe niedźwiadki 5. Historia jednej znajomości 6. Nie zadzieraj nosa 7. Matura 8. Barwy jesieni 9. Przed pierwszym balem 10. Stracić kogoś 11. Nikt na świecie nie wie 12. Takie ładne oczy 13. Anna Maria 14. Kwiaty we włosach 15. Tak bardzo się starałem 16. Biały krzyż 17. Powiedz, stary gdzieś ty był 18. W drogę 19. Anna M. 20. Płoną góry, płoną lasy 21. Zima, zima - śnieg 22. Słowo jedyne - Ty 23. Niebo z moich stron 24. Nie spoczniemy 25. Remedium • Pierwsza składanka Polskich Nagrań na CD firmowana przez Czerwone Gitary • Powtórnie wydano w 1995, pod tym samym numerem • 18, 19, 24, 25 - nagrania radiowe CDALCD004 ALCOM INTERNATIONAL 1991 CZERWONE GITARY 1 1. Płoną góry, płoną lasy 2. Dozwolone do lat 18-tu 3. W drogę 4. Tak bardzo się starałem 5. Anna Maria 6. Była to głupia miłość 7. Jesień idzie przez park 8. Chciałbym, żeby uśmiech twój (dziś należeć do mnie mógł) 9. Rok z kapryśną dziewczyną 10. Anna M. 11. Nie licz dni 12. Hej, przyjacielu 13. Kwiaty we włosach 14. Dzień jeden w roku • Z wyjątkiem 2, 6, 11, 13 - nagrania radiowe CDALCD008 ALCOM INTERNATIONAL 1991 CZERWONE GITARY 2 1. Posłuchaj, co ci powiem 2. Takie ładne oczy 3. Jeśli tego chcesz 4. Mija rok 5. Niebo z moich stron 6. Stoi człowiek sam 7. My z XX wieku 8. Jedno jest życie 9. Kamienne niebo 10. Jest wszystko tak samo, a jednak nie tak 11. Florentyna 12. Dzień, najwyżej dwa 13. Uczę się żyć • Z wyjątkiem 2, 3, 5, 7, 8, 12 - nagrania radiowe CDFMD0001 RECORDS 1994 CZERWONE GITARY ZŁOTE PRZEBOJE TAKIE ŁADNE OCZY 1. To właśnie my 2. Introdukcja zespołu 3. Przed pierwszym balem 4. Wędrowne gitary 5. Byle co 6. Nikt na świecie nie wie 7. Co za dziewczyna 8. Barwy jesieni 9. Tuż przed zachodem słońca 10. Nie zadzieraj nosa 11. Tak mi się podobasz 12. Historia jednej znajomości 13. Biały krzyż 14. Tak bardzo się starałem 15. Powiedz, stary, gdzieś ty był 16. Dozwolone do lat 18-tu 17. Takie ładne oczy 18. Matura 19. Moda i miłość 20. Niebieskooka • Utwory pochodzą z lat 1967-1969: nagrania koncertowe • Nagrania nieoczyszczone CDWODDNI 100WODINIMUSIC 1997 ROTĘ GITARREN. THE BEST OF 1. Weifies Boot (Trzecia miłość - żagle) 2. Wir ziehen weiter (Nie spoczniemy) 3. Auf dem Dach dieser Welt (Na dach świata) 4. Ein guter Tag (Mam dobry dzień) 5. Sie heifit Anna (Wschód słońca w stadninie koni) 6. Weifit du noch (Niebo z moich stron) 7. Schon ein Jahr (Mija rok) 8. Es brennen die Berge und Walder (Płoną góry, płoną lasy) 9. Consuela (W moich myślach, Consuelo) 10. Anna Maria 11. Solche schónen Augen (Takie ładne oczy) 12. Was willst du mehr? (Cóż ci więcej mogę dać) 13. Ohne unsere Schuld (Bez naszej winy) 14. Hochzeit (Słowo jedyne - Ty) 15. Heut' kennst du mich nicht mehr (Tak bardzo się starałem) 16. Wenn du willst (Jeśli tego chcesz) 17. Das ist ein Tag (Śpiewka żeglarska) 18. Purpurrote Segel (Purpurowe żagle pierwszych snów) 248 DYSKOGRAFIA ¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦HHH • Nagrania pochodzą z płyt analogowych z archiwum AMIGI (DDR) CD 7243 5 37723 2 1 POMATON/EMI 2002 CZERWONE GITARY NIE SPOCZNIEMY 1. Płoną góry, płoną lasy 2. Nie zadzieraj nosa 3. Historia jednej znajomości 4. Remedium 5. Nie mów nic 6. Ciągle pada 7. Matura 8. Nikt na świecie nie wie 9. Była to głupia miłość 10. Dozwolone do lat 18-tu 11. Słowo jedyne - Ty 12. Niebo z moich stron 13. Jesień idzie przez park 14. Takie ładne oczy 15. Mam dobry dzień 16. W drogę 17. Powiedz, stary gdzieś ty był 18. Tak bardzo się starałem 19. Kwiaty we włosach 20. Port piratów 21. Trzecia miłość - żagle 22. Wróćmy na jeziora 23. Nie spoczniemy 24. Wschód słońca w stadninie koni 25. Anna Maria • Płyta z serii „Złota kolekcja" • Nagrania 6, 11,12, 15, 20 z towarzyszeniem Aliba-bek • Utwory 4, 13, 16, 23, 24, 25 - nagrania radiowe • Utwór 25 - nagranie live CD 7243 5 37723 2 1 POMATON/EMI 2002 CZERWONE GITARY NIE SPOCZNIEMY 1. Płoną góry, płoną lasy 2. Bo ty się boisz myszy 3. Nie zadzieraj nosa 4. Historia jednej znajomości 5. Ciągle pada 6. Matura 7. Nikt na świecie nie wie 8. Była to głupia miłość 9. Dozwolone do lat 18-tu 10. Słowo jedyne - Ty 11. Niebo z moich stron 12. Jesień idzie przez park 13. Takie ładne oczy 14. Mam dobry dzień 15. W drogę 16. Powiedz, stary, gdzieś ty był 17. Tak bardzo się starałem 18. Kwiaty we włosach 19. Trzecia miłość - żagle 20. Wróćmy na jeziora 21. Nie spoczniemy 22. Wschód słońca w stadninie koni 23. Anna Maria 24. Tańczyła jedno lato 25. Epitafium dla Krzyśka • Płyta z serii „Złota kolekcja" • Jest to druga seria pod tym samym numerem katalogowym ze zmienioną okładką, opisem oraz z innym układem piosenek • Utwory 12, 13, 15, 21, 22, 23 - nagrania radiowe • Utwór 23 - nagranie live CD PNCD 754 (830988 049 2) POLSKIE NAGRANIA IYESTERDAY 2003 KOLEKCJA SPIEPVOL. 1 1. Pluszowe niedźwiadki 2. Bo ty się boisz myszy 3. Licz do stu 4. Taka jak ty 5. Dziewczyna z moich snów 6. Jesienny dzień 7. Mówisz, że kochasz mnie jak nikt 8. Hosa-dyna 9. Lubisz, gdy się gniewam 10. Dlaczego nie kochasz mnie tak jak dawniej 11. Historia jednej znajomości 12. Kto lepszy 13. Barwy jesieni 14. Byczek Fernando 15. Tuż przed zachodem słońca 16. Moja droga wiodła mnie do ciebie 17. Wolny wieczór 18. Jak mi się podobasz 19. Nad morzem 20. Jak wędrowne ptaki 21. Dzień jeden w roku 22. Mości gospodarzu 23. Mizerna, cicha 24. Dzisiaj w Betlejem • Edycja limitowana • Powtórzono materiał z EP i SP CD PNCD 758 (830988 050 2) POLSKIE NAGRANIA IYESTERDAY 2003 KOLEKCJA SPIEPVOL. 2 1. Anna Maria 2. Wróćmy na jeziora 3. Biały krzyż 4. Deszcz jesienny 5. Tak bardzo się starałem 6. Co z nas wyrośnie 7. Niebieskooka 8. Rok z kapryśną dziewczyną 9. Powiedz, stary gdzieś ty był 10. W bursztynowym kręgu lata 11. Zanim zakwitną łąki 12. W drogę 13. Trzy po trzy 14. Pejzaż miasta 15. Anna M. 16. Droga, którą idę 17. Młodość naszą siłą 18. Ziemia śpiewa 19. Nie spoczniemy 20. Trzecia miłość - żagle 21. Wschód słońca w stadninie koni • Edycja limitowana • Powtórzono materiał z EP i SP • Utwory 12-16, 19, 21 -nagraniaradiowe MTJCD90057 AGENCJA ARTYSTYCZNA MTJ 2003 CD 9 SZT CZERWONE GITARY TO WŁAŚNIE MY • 156 nagrań zespołu z lat 1965-1999 • Nagrania radiowe: CD2: 5, 7, 11, 13, 17; CD3: 3, 8, 12; CD4: 3; CD5: 10; CD7: 1, 2, 3, 7, 17, 18; CD8: 13, 14, 16; CD9: 1,14 • CD8: 3 - to solowe nagranie Krajewskiego Uciekaj, moje seice CD 1 DEBIUT • Pięciu nas jest • Co z nas wyrośnie • Historia jednej znajomości • Matura • Mówisz, że kochasz mnie jak nikt • Nie mów nic • To właśnie my • Nie zadzieraj nosa • Hosa-dyna • Bo ty się boisz myszy • Florentyna • Kto winien jest • Nikt nam nie weźmie młodości • Pluszowe niedźwiadki • Przed pierwszym balem • Randka z deszczem • Śledztwo zakochanego • Wędrowne gitary CD 2 WRACAĆ DO TEGO • Wracać do tego • Co za dziewczyna • W moich myślach, Consueło • Cóż ci więcej mogę dać • Nie jesteś sama • Czekam na twój przyjazd • Czy ona o tym wie • Jak mi się podobasz • Jej uśmiech • Kto lepszy • Byle co (Nie daj się nabrać) • Z marzeń powstał świat • Śpiewka żeglarska • Niebieskooka • Nocne całowanie • Słowo jedyne - Ty • Trzymając się za ręce • Już nie jestem tym chłopcem CD 3 RYTMY ZIEMI • Rytm Ziemi • Ziemia śpiewa • Wschód słońca w stadninie koni • Ciągle pada • Cztery pory roku • W bursztynowym kręgu lata • Deszcz jesienny • Kamienne niebo • Morze wzywa • Miasta i ludzie • Niebo z moich stron • Pejzaż miasta • Nad morzem • Port piratów • Sam niosę świat • Zanim zakwitną łąki • Tuż przed zachodem słońca CD 4 PIOSENKI KRZYSZTOFA KLENCZONA • Powiedz, stary, gdzieś ty był • Biały krzyż • Jesień idzie przez park • Kwiaty we włosach • Licz do stu • Moda i miłość • My z XX wieku • Nie licz dni • Nikt na świecie nie wie • Rok z kapryśną dziewczyną • Szukam tamtej wiosny • Taka jak ty • Wolny wieczór • Z obłoków na ziemię • Jak wędrowne ptaki • Wróćmy na jeziora • Strzemiennego • Latawce z moich stron CD 5 BALLADY • Anna Maria • Dobra pogoda na szczęście • Ballada pasterska • Czy słyszysz, co mówię • Dawno i daleko • Gdy kiedyś znów zawołam cię • Jesienny dzień • Pierwsza noc • Gdy trudno zasnąć • Jest wszystko tak samo, a jednak nie tak • Barwy jesieni • Jesteś, dziewczyno, tęsknotą • Ktoś, kogo nie znasz • Na dach świata • Nie jesteś ciszą • Jest taki kraj na łąkach snu • Stracić kogoś • Kochaj i trać CD 6 KOLĘDY I PASTORAŁKI • Mizerna, cicha • Dzień jeden w roku • Dalej, dalej pędzą sanie • Leć, kolędo • Dwie sowy • Dzisiaj w Betlejem • Gwiazda na kiju • Już zabawki śpią • Kołysanka dla Okruszka • Mija rok • Mości gospodarzu • Nad światem 250 DYSKOGRAFIA cicha noc • Zima, zima - śnieg • Wigilia świata CD 7 PIOSENKI SEWERYNA KRAJEWSKIEGO CZ. 1 • Droga, którą idę • Anna M. • Chciałbym, żeby uśmiech twój dziś należeć do mnie mógł • Dlaczego pada deszcz • Dzień, najwyżej dwa • Trzecia miłość - żagle • Hej, przyjacielu • Jedno jest życie • Takie ładne oczy • Jestem malarzem nieszczęśUwym • Prędzej strop stawiajcie, cieśle • Każdy pies ma dwa końce • Lubisz, gdy się gniewam • Płoną góry, płoną lasy • Przestań wodzić mnie za nos • Tyle szczęścia • W drogę • Wszystkim, którzy o nas pamiętali CD 8 PIOSENKI SEWERYNA KRAJEWSKIEGO CZ. 2 • Tak bardzo się starałem • Dozwolone do lat 18-tu • Uciekaj, moje serce • Bez naszej winy • Była to głupia miłość • Coda • Kim mógłbym być • Mam dobry dzień • Na niebie Krzyż Południa • Staromodne samochody • Nie spoczniemy • Próbuj sam przez trudne lata przejść • Remedium • Stoi człowiek sam • Kochałem Panią • Takiej miłości • Uczę się żyć CD 9 PIOSENKI B. DORNOWSKIEGO, J. KOSSELI, J. SKRZYPCZYKA • Pechowy chłopiec • Chciałbym to widzieć • Na fujarce • Trzy po trzy • Od jutra nie gniewaj się • Dlaczego nie kochasz mnie tak jak dawniej • Dziewczyna z moich snów • Moja droga wiodła mnie do ciebie • Byczek Fernando • Byłaś mej pamięci wierszem • Gdy ktoś kogoś pokocha • Jeśli tego chcesz • Tańczyła jedno lato • Najpiękniejsze są polskie dziewczyny • Słońce za uśmiech • Uwierz mi, Liii • Jeszcze gra muzyka • Epitafium dla Krzyśka MTJCD AGENCJA ARTYSTYCZNA MTJ 2005 CD 9 SZT PRZEMIJA URODA W NAS • Śpiewka żeglarska • Purpurowe żagle • Szeptem • Wielopłytowa kolekcja nagrań Seweryna Krajewskiego • Wyszczególniono tylko nagrania Czerwonych Gitar po raz pierwszy na CD OPRACOWAŁ TOMASZ BALIKOWSKI www.klenczon.of.pl tombalkom@poczta.onet.pl KONSULTACJA I POMOC: JANUSZ CHOLEWA, ANDRZEJ MILEWSKI, JERZY SKRZYPCZYK WYJAŚNIENIA SKRÓTÓW UŻYTYCH W TEKŚCIE: NOŚNIKI CD - compact disc, LP - longplay, pryta długogrająca; płyta kompaktowa; MC - kaseta magnetofonowa EP - extended play, tzw. czwórka; INSTRUMENTY acc - akordeon; acg - gitara akustyczna; bg - gitara basowa; cb - kontrabas; et-cytra; dr - perkusja; g-gitara; hca - harmonijka ustna; fl-flet; keyb - instrumenty klawiszowe; lt - lutnia; mand - mandolina; org-organy; pno - fortepian; synth - syntezator; tamb - tamburyn; viol - skrzypce; viola - wiolonczela; voc - śpiew pronil XL 0350 HI-FI CZERWONE GITARY ^^M 4 ¦rM± •3 V 1 ¦ 1----------------------------_Ł__ ^b n^ f »*»•»»«. 254 KALENDARIUM 1961 WRZESIEŃ • Przy gdańskim Klubie Studentów Wybrzeża Zak powstaje zespół instrumentalno-wokalny o nazwie Niebiesko-Czarni, jego trzon stanowią muzycy - utworzonej w maju 1961 - gitarowej grupy Elektron: Bernard Dornowski, Jerzy Kosse-la, Henryk Zomerski i Marek Szczepkowski, do których dołączają Daniel Danielowski, Jerzy Kowalski i Witold Nowak. 1962 24 MARCA • Debiutancki występ Niebiesko-Czarnych w klubie Żak (w trzecią rocznicę pierwszego koncertu zespołu Rhythrn And Blues) z udziałem Bernarda Dornowskiego, Jerzego Kosseli i Henryka Zomerskiego. Początkowo premierowy koncert planowano na styczeń 1962, ale w związku ze śmiercią odbywającego służbę wojskową Witolda Nowaka zespół musiał szukać innego gitarzysty, którym został Paweł Reson (właśc. Paweł Juszczenko). 29 CZERWCA-1 LIPCA • Szczecin, I Festiwal Młodych Talentów: wśród wyróżnionych w kategorii zespołów - Niebiesko--Czarni; w kategorii zespołów wokalnych -Krzysztof Klenczon i Karol Wargin, wykonawcy piosenki Mały miś. 9 WRZEŚNIA • Krzysztof Klenczon porzuca posadę nauczyciela wychowania fizycznego w Szczytnie i zostaje gitarzystą Niebiesko-Czarnych. 23 WRZEŚNIA • Pierwsze nagrania radiowe Niebiesko-Czarnych: Stary niedźwiedź mocno śpi, The Pepper-mint Twist, Gdybyś to tak miała, Głęboka studzienka, Mamo, nasza mamo, Red River Rock, Szła dzieweczka do laseczka, Tramp Twist. W sesji uczestniczą m.in.: Bernard Dornowski, Krzysztof Klenczon, Jerzy Kossela i Henryk Zomerski. 10 PAŹDZIERNIKA • Pierwsze nagrania płytowe Niebiesko-Czarnych: Ciamcialamcia Twist, Tramp Twist, The Peppermint Twist, Teach Me How To Twist. 27 LISTOPADA • W czasie kolejnej sesji nagraniowej Niebiesko--Czarnych w Polskich Nagraniach zostają zarejestrowane utwory: Red River Rock, The Twist, Adieu, tristesse, El Soldado de Levita. GRUDZIEŃ • Jerzy Kossela zostaje powołany do odbycia zasadniczej służby wojskowej. 1963 16 MARCA • Podczas przepustki z wojska Jerzy Kossela uczestniczy w studiu Polskich Nagrań w rejestracji „czwórki" i „singla" pod wspólnym tytułem Niebiesko-Czarni na swojską nutę oraz dwóch utworów instrumentalnych zespołu, wydanych na płytce Madisona czas zacząć. W sesji biorą również udział Bernard Dornowski, Krzysztof Klenczon i Henryk Zomerski. 9-11 CZERWCA • I Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu: z Niebiesko-Czarnymi występują Bernard Dornowski, Krzysztof Klenczon, Henryk Zomerski oraz gościnnie gitarzysta Jerzy Kossela, odbywający nadal służbę wojskową. Zespół otrzymuje wyróżnienie. SIERPIEŃ • Bernard Dornowski i Henryk Zomerski opuszczają Niebiesko-Czarnych. • Przy gdańskim Klubie Studentów Wybrzeża Żak powstaje grupa Pięciolinie. Organizuje ją sześciu byłych członków zespołu Niebiesko-Czarni: Henryk Zomerski (bg), Daniel Danielowski (pno), Andrzej Jasiński (g), Jerzy Kowalski (dr), Bernard Dornowski (voc) i Marek Szczepkowski (voc). Dołącza do nich gitarzysta Tadeusz Mróz. WRZESIEŃ • Nagrania radiowe Niebiesko-Czarnych: 3/4 nocy, Wesele na wsi, Locomotion, Tylko nie mów mi o tym, Wiem, że nie wrócisz, Puste koperty. W nagraniu uczestniczy Krzysztof Klenczon. 12-25 GRUDNIA • Paryska Olympia: na zaproszenie Brunona Co-quatrixa Niebiesko-Czarni biorą udział w imprezie muzycznej Les Idoles des Jeunes. W składzie zespołu jest Krzysztof Klenczon, a gościnnie występują: Bernard Dornowski i Marek Szczepkowski - formalnie członkowie Pięciolinii. 1964 ZIMA • Kończy się seria zmian w zespole Pięciolinie, zapoczątkowana w roku 1963. W ich rezultacie grupę opuszczają: Jerzy Kowalski, Andrzej Jasiński, Daniel Danielowski, a przychodzą: Jerzy Skrzypczyk (wcześniej perkusista w zespołach Flamingo i Big Band Jana Tomaszewskiego), Roman Mróz (grający dotąd na gitarze w Złotych Strunach) oraz Seweryn Krajewski (jako solista, polecony kolegom przez Skrzypczyka, uprzednio związany z zespołami Błękitni oraz Złote Struny). 26 LUTEGO • W studiu Polskich Nagrań Niebiesko-Czarni rejestrują - z udziałem Krzysztofa Klenczona -dwie „czwórki" z następującymi nagraniami: Dominika, Gdy odlatują bociany, Pejzaż z wiatrakami, Poganiacze bydła, Czy mnie jeszcze pamiętasz, Locomotion, Tylko nie mów mi o tym, Wiem, że nie wócisz. 17 MARCA • Ostatnie nagrania Niebiesko-Czarnych z udziałem Krzysztofa Klenczona: piosenki Syg sygedyr i Panina. 25 MARCA • Studencka Piosenka Miesiąca Polskiego Radia Gdańsk: Pięciolinie wykonują utwory South Of The Border, Poganiacze bydła i Piosenka nie na temat (pierwsza wersja utworu Koniec lata). Laureatką marca zostaje jednak autorska kompozycja Seweryna Krajewskiego pt. Samotność. 19 MAJA • Pierwsze radiowe nagrania Pięciolinii: Fale Dunaju, Bociany, Theme Por Young Lovers, Koniec lata, Chciałbym być przy tobie, Nad morzem. 24-28 CZERWCA • II Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu: Niebiesko-Czarni prezentują min. kompozycje Krzysztofa Klenczona Gdy odlatują bociany, Taka jak ty, Szkolne wspomnienia. 4 LIPCA • Sopot: specjalny koncert Niebiesko-Czarnych z okazji piątej rocznicy rozpoczęcia kariery muzycznej przez Michaja Burano. Jest to zarazem ostatni występ Krzysztofa Klenczona z tym zespołem. PIERWSZA POŁOWA LIPCA • Do Pięciolinii dołącza Krzysztof Klenczon. 15 LIPCA • Za sprawą Jerzego Kosseli (w czasie kolejnej jego przepustki z wojska) powstaje utajniona Grupa X, która przekształci się później w Czerwone Gitary. Do grona „spiskowców" należą również: Bernard Dornowski (uczący się grać na gitarze), Krzysztof Klenczon i Henryk Zomerski. Honorowym członkiem Grupy X zostaje Czesław Niemen, o jej utworzeniu wie jeszcze Daniel Danie-lowski. LIPIEC • Podczas sesji nagraniowej Pięciolinii (z udziałem Krzysztofa Klenczona) zostają zarejestrowane utwory: Roztańczone niebo, Zachód słońca, Trzmiel, Kiedy jestem sam oraz I Saw Her Stan-ding There. PAŹDZIERNIK • Hala Stoczni Gdańskiej, Muzyczne Derby To-ny-Pięciolinie: furorę robią własne kompozycje członków zespołu, w tym utwory Seweryna Krajewskiego [Nad morzem), Krzysztofa Klenczona [Taka jak ty, Licz do stu, Szkolne wspomnienia), Jerzego Kosseli [Chciałbym być przy tobie). W trakcie koncertu, podczas rozmowy Franciszka Walickiego i Jerzego Kosseli, po raz pierwszy pojawia się nazwa Czerwone Gitary jako propozycja dla nowej grupy beatowej. • Po wyjściu z wojska (15 października) Jerzy Kossela zostaje gitarzystą Ręciolinii. Z zespołu odchodzi Roman Mróz. 31 GRUDNIA • Sylwestrowy, ostatni koncert Pięciolinii w Stoczni Gdańskiej. 1965 3 STYCZNIA • „Spiskowcy" z Grupy X (Bernard Dornowski, Krzysztof Klenczon, Jerzy Kossela i Henryk Zomerski) zwołują w kawiarni Crystal (w Gdańsku-Wrzeszczu) zebranie organizacyjne nowego zespołu. Na to spotkanie zostają zaproszeni: Franciszek Walicki - jako kierownik programowo-artystyczny (pełni tę funkcję przez trzy tygodnie), Adam Dudziński - jako kierownik administracyjny, oraz Jerzy Skrzypczyk i Seweryn Krajewski. W trakcie spotkania zostaje przegłosowana nazwa zespołu; Czerwone Gitary - rekomendowane przez Franciszka Walickiego - uzyskują zdecydowanie większe poparcie niż Maskotki, proponowane przez Jerzego Kosselę. Seweryn Krajewski, jako jedyny ze zgromadzonych muzyków, nie podpisuje statutu zespołu. STYCZEŃ • Z inicjatywy Tadeusza i Romana Mrozów powstaje w Gdańsku grupa Pięć Linii. • Miesięcznik „Jazz" przeprowadza po raz pierwszy ankietę popularności „Naj" za rok 1964. W kategorii zespół roku zwyciężają Niebiesko--Czarni przed Pięcioliniami. 256 KALENDARIUM 15 STYCZNIA • W Elblągu odbywa się pierwszy koncert zespołu w składzie: Bernard Dornowski, Krzysztof Klenczon, Jerzy Kossela, Jerzy Skrzypczyk, Henryk Zomerski oraz (gościnnie) Seweryn Krajewski. Ze względu na to, że drukarnia nie zdążyła wydrukować właściwych plakatów, grupa debiutuje pod nazwą Pięciolinii. 19 STYCZNIA • Sopocki Grand Hotel, Sala Turystyczna zimowego Non Stopu: chłopcy z Wybrzeża, po raz pierwszy prezentując się publiczności pod nazwą Czerwone Gitary, wykonują następujące utwory: Wesołe pająki, Pięć linii, Drzazgi w piętach, Figlarny diablik, Fale Dunaju, Taka jak ty, Licz do stu, Szkolne wspomnienia, Bo ty się boisz myszy, Dziewczyna z moich snów, Dlaczego nie kochasz mnie tak jak dawniej, Chciałbym być przy tobie, Kiedy jesteś sam, Pluszowe niedźwiadki, Hosa-dyna, Powiedzcie jej, To nie dla mnie taka dńewczyna, Jak mam nie kochać cię, I Saw Her Standing There, And I Love Her, Summertime, Fm Singin In' Blue i What'd I Say. Swój blok piosenek wykonuje również Seweryn Krajewski, który wspólnie z grupą śpiewa własne kompozycje: Nad morzem, Roztańczone niebo, Jesienny dńeń, a także Pretty Woman i My Prayer. Na plakacie zapowiadającym koncert pojawia się hasło „Gramy i śpiewamy najgłośniej w Polsce". Właściwie miało być „Gramy i drzemy się najgłośniej w Polsce", ale cenzura nie przepuściła... Z obawy przed szkolnymi reperkusjami Krajewski występuje jako Robert Marczak, a Skrzypczyk pod pseudonimem Jerzy Geret. 7 MAJA • Czerwone Gitary koncertują w warszawskim klubie Stodoła. 7-9 MAJA • Pierwsze radiowe nagrania Czerwonych Gitar: Połamane pałki, To nie dla mnie taka dńewczyna, licz do stu, Pluszowe niedźwiadki, Taka jak ty, Bo ty się boisz myszy, Lubisz, gdy się gniewam, Roztańczone niebo. W sesji uczestniczą: Bernard Dornowski, Krzysztof Klenczon, Jerzy Kossela, Jerzy Skrzypczyk, Henryk Zomerski oraz Seweryn Krajewski. LIPIEC-SIERPIEŃ • Czerwone Gitary biorą udział w koncertach organizowanych w ramach letniego Non Stopu. PIERWSZA POŁOWA SIERPNIA W trakcie cyklu koncertów Czerwonych Gitar w letnim Non Stopie zespół kończy współpracę z Sewerynem Krajewskim, który odchodzi do grupy Pięć Linii. W repertuarze Pięciu Linii pojawiają się kompozycje Krajewskiego Posłuchaj, co ci powiem i Pożegnanie ze szkołą. WRZESIEŃ • Polska Kronika Filmowa 36A/65 prezentuje felieton dotyczący letniego Non Stopu: pojawia się w nim krótka migawka z występu Czerwonych Gitar wykonujących utwór Mały miś. Jest to pierwszy przypadek utrwalenia zespołu na taśmie filmowej, a równocześnie jedyny zapis sprzed lat, pokazujący Jerzego Kosselę i Henryka Zomerskiego w składzie grupy. • Podczas drugiej sesji nagraniowej Czerwonych Gitar w Polskim Radiu utrwalone zostają utwory: Figlarny diablik, Wesołe pająki, Nie daj się nabrać na byle co, What'd I Say, Dńewczyna z moich snów, Mówisz, że kochasz mnie jak nikt, Randka z deszczem. • Seweryn Krajewski opuszcza formację Pięć Linii i zostaje członkiem Czerwono-Czarnych. JESIEŃ • Pierwsza, trzymiesięczna trasa koncertowa Czerwonych Gitar po miasteczkach województw: olsztyńskiego, białostockiego, lubelskiego, stołecznego, kieleckiego, katowickiego, wrocławskiego, szczecińskiego, poznańskiego, łódzkiego. 10 LISTOPADA • Pierwsze nagrania płytowe Czerwonych Gitar. Zostają zarejestrowane utwory: Pluszowe niedźwiadki, Bo ty się boisz myszy, licz do stu. Taka jak ty. 27-30 LISTOPADA • W studiu Polskich Nagrań Czerwone Gitary nagrywają piosenki: Dńewczyna z moich snów, Mówisz, że kochasz mnie jak nikt, Hosa-dyna. 9 GRUDNIA • Warszawa, Sala Kongresowa: w muzycznych konfrontacjach Gitariady oprócz Czerwonych Gitar uczestniczą również Czerwono-Czarni, Niebiesko-Czarni, Polanie i Tajfuny. Bernard Dornowski, Krzysztof Klenczon, Jerzy Kossela, Jerzy Skrzypczyk i Henryk Zomerski prezentują swój najnowszy repertuar, na który składają się utwory: instrumentalny Sygnał zespołu, Baw się razem z nami, Taka jak ty, Mały miś, Mówisz, że kochasz mnie jak nikt, Bo ty się boisz myszy, licz do stu, Kto lepszy oraz Fm Down z repertuaru The Beades i Whafd l Say Raya Charlesa. Podczas tej imprezy w barwach Czerwono-Czarnych występuje Seweryn Krajewski, śpiewając m.in. autorską kompozycję Wspomnienie z wakacji. 31 GRUDNIA • Ze względu na to że trudno było pogodzić pełnienie funkcji basisty z jednoczesnym ukrywaniem się przed poborem do wojska i przed poszukującą go żandarmerią - z zespołu odchodzi Henryk Zomerski (występujący przez ostatnie tygodnie współpracy z Czerwonymi Gitarami pod pseudonimem Janusz Horski); wkrótce zostaje muzykiem konkurencyjnych Czerwono-Czarnych. • W noc sylwestrową Seweryn Krajewski - bez wcześniejszych prób - gra swój pierwszy koncert z Czerwonymi Gitarami jako basista. Później, po podpisaniu statutu, zajmuje na stałe miejsce Henryka Zomerskiego w grupie. 1966 23 STYCZNIA • Wrocław: wspólny koncert Czerwonych Gitar i The Original London Beats. LUTY • Poznań: trójmecz Czerwone Gitary, Pięć Linii i The Original London Beats. MARZEC • Czerwone Gitary nagrywają w Polskim Radiu utwory: Histońa jednej znajomości, Matura, Nad morzem. 15-16 MARCA • Polskie Nagrania rejestrują kolejne piosenki Czerwonych Gitar: Jesienny dzień, Lubisz, gdy się gniewam, Dlaczego nie kochasz mnie tak jak dawniej, Histońa jednej znajomości, Kto lepszy. LIPIEC-SIERPIEŃ • Czerwone Gitary biorą udział w koncertach organizowanych podczas letniego Non Stopu w Sopocie. LATO • Bez udziału zespołu powstają teledyski do radiowych wersji utworów: Matura, Taka jak ty, Histońa jednej znajomości. Radiowe wersje piosenek Czerwonych Gitar stanowią również ilustrację do filmu-reportażu TVP Brezentowe niebo, pokazującego atmosferę letniego Non Stopu '66. 3 PAŹDZIERNIKA • W studiu Polskiego Radia Czerwone Gitary rejestrują utwory: Tuż przed zachodem słońca, Barwy jesieni, Jak wędrowne ptaki, Kto winien jest, Nie zadńeraj nosa. Pięciu nas jest, To właśnie my, Dlaczego pada deszcz, Nie mów nic, Posłuchaj, co ci powiem [Czy słyszysz, co mówię). 4-6 PAŹDZIERNIKA • Nagranie debiutanckiego albumu Czerwonych Gitar To właśnie my. PAŹDZIERNIK • Radiową Piosenką Miesiąca zostaje Posłuchaj, co ci powiem w wykonaniu Czerwonych Gitar. 7 GRUDNIA • Podczas kolejnej sesji nagraniowej w Polskim Radiu utrwalone zostają utwory: Wolny wieczór, Moja droga wiodła mnie do ciebie, Dlaczego nie kochasz mnie tak jak dawniej, Pechowy chłopiec. 15-17 GRUDNIA • Czerwone Gitary rejestrują w Polskich Nagraniach piosenki: Jak wędrowne ptaki, Jak mi się podobasz, Byczek Fernando, Barwy jesieni, Moja droga wiodła mnie do ciebie, Nad morzem, Tuż przed zachodem słońca, Wolny wieczór. 20 GRUDNIA • Podczas sesji nagraniowej w Polskim Radiu zarejestrowane zostają piosenki: Jak mi się podobasz, Byczek Fernando, Śledztwo zakochanego, czyli tajemnica ażiewczyny. • Jerzy Kossela wręcza Bernardowi Dornowskiemu, sekretarzowi zespołu Czerwone Gitary, pisemną rezygnację z funkcji kierownika i członka zespołu. 1967 20 MARCA • Ostatni koncert Jerzego Kosseli z Czerwonymi Gitarami (muzyk opuszcza zespół z końcem marca). KWIECIEŃ • Ślub Bernarda Dornowskiego z Heleną. MAJ • Czerwone Gitary rejestrują w Polskim Radiu piosenki: Cztery pory roku, Co za dziewczyna, Gdy ktoś kogoś pokocha, Nikt na świecie nie wie, Ktoś, kogo nie znasz, Przed pierwszym balem, Stracić kogoś, Moda i miłość, Dńeń jeden w roku. 9-11 MAJA • Zespół rejestruje swój drugi longplay pt. Czerwone Gitary 2. Zostaje też nagrana „czwórka" Czerwone Gitary śpiewają kolędy z następującymi utworami: Dńeń jeden w roku, Mości gospodarzu, Mizerna, cicha, Dzisiaj w Betlejem. CZERWIEC • V Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu: w recitalu Czerwonych Gitar pt. Popołudnie 258 KALENDARIUM z młodością zostają zaprezentowane utwory: To właśnie my. Przed pierwszym bałem, Wędrowne gitary, Nie daj się nabrać na byle co, Nikt na świecie nie wie, Co za dziewczyna, Barwy jesieni, Nie zadńeraj nosa, Jak mi się podobasz. Ponadto w koncercie konkursowym Czerwone Gitary wykonują piosenki Stracić kogoś i Co za dńewczyna. Nagrodę Polskiej Federacji Jazzowej za debiut kompozytorski otrzymuje Seweryn Krajewski. LIPIEC-SIERPIEŃ • Międzyzdroje: gościnne występy Jerzego Kosse-li z Tajfunami (następstwem wspólnych koncertów jest włączenie do repertuaru Tajfunów instrumentalnego utworu Kosseli Głos prerii). SIERPIEŃ • Pierwsza trasa zagraniczna Czerwonych Gitar - na Węgry i do Czechosłowacji. LATO • TVP rejestruje dwa teledyski z udziałem Czerwonych Gitar: Me zadńeraj nosa (w dwóch wersjach: plenerowej i studyjnej) i Śledztwo zakochanego, czyh tajemnica dziewczyny. Bez udziału zespołu zostaje nagrany teledysk do radiowej wersji piosenki Moda i miłość. WRZESIEŃ • Powstaje duet Jerzy Kossela-Henryk Zomerski (działa zaledwie trzy miesiące). LISTOPAD • Dla Polskiego Radia Czerwone Gitary nagrywają piosenki Szukam tamtej wiosny i Wędrowne gitary. 25 GRUDNIA • Ślub Krzysztofa Klenczona z Alicją w katedrze oliwskiej. 1968 ZIMA • Trzymiesięczne tournee Czerwonych Gitar po Związku Radzieckim: koncerty w Moskwie, Leningradzie, Mińsku, Wilnie, Baku, Suchumi, Ufie... Nagranie na teledyski dla radzieckiej TV piosenek Nikt na świecie nie wie i Anna Mana. 25-30 MARCA • Nagranie kolejnego longplaya zespołu pt. Czerwone Gitary 3. 9 KWIETNIA • Podczas II Musicoramy Czerwonym Gitarom zostaje wręczona nagroda Polskich Nagrań i Rozgłośni Harcerskiej za Młodzieżową Płytę Roku. KWIECIEŃ • W Polskim Radiu Czerwone Gitary rejestrują utwory: Me licz dni, Takie ładne oczy. Dozwolone do lat 18-tu, Chciałbym to widzieć, Co z nas wyrośnie, Gdy kiedyś znów zawołam cię, Kwiaty we włosach. • Tournee po Jugosławii (udział w Festiwalu Piosenki Młodzieżowej). CZERWIEC • Czerwone Gitary i „Sztandar Młodych" ogłaszają otwarty konkurs na teksty piosenek. • VI Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu: Czerwone Gitary otrzymują jedną z trzech nagród głównych - Nagrodę Przewodniczącego Komitetu ds. Radia i Telewizji - za piosenkę Takie ładne oczy (oprócz wyróżnionego utworu zespół wykonuje Niebieskooką); Sewerynowi Krajewskiemu przyznano również wyróżnienie za kompozycję Gondolierzy znad Wisły, wykonywaną przez Irenę Jarocką. 7 LIPCA • W pierwszym wydaniu Ogólnoklubowej Listy Przebojów tygodnika „Panorama" piosenka Takie ładne oczy zajmuje trzecie miejsce, za dwoma przebojami Trubadurów: Byłaś tu i Znamy się tylko z widzenia. 17 LIPCA-30 SIERPNIA • I Festiwal (Plebiscyt) Zespołów Młodzieżowych o „Złotą, Srebrną i Brązową Kotwicę Sopockiego Lata 1968": w kategorii zespołów tryumfują Czerwone Gitary przed No To Co i Trubadurami. SIERPIEŃ • W Polskim Radiu zostają nagrane utwory: Anna Mana, Wróćmy na jeńora. Dziś do Ciebie przyjść nie mogę, My ze spalonych wsi, Biały krzyż, Deszcz jesienny. • Gościnny występ Czerwonych Gitar na VII Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Sopocie: zespół reprezentuje Polskie Nagrania, a w Dniu Płytowym wykonuje Annę Mańę i Biały krzyż. Sopocka wersja piosenki Anna Mana zostaje przerobiona przez TVP na teledysk. 28-31 SIERPNIA • Czerwone Gitary nagrywają dla Polskich Nagrań dwa single z piosenkami: Deszcz jesienny. Biały krzyż, Anna Mana, Wróćmy na jeńora. LATO • Czerwone Gitary rejestrują teledysk Wróćmy na jeńora. INNE WYDARZENIA 1968 • Pierwsze tournee Czerwonych Gitar po NRD. • w TVP zespół rejestruje teledysk do piosenki Kwiaty we włosach. • Czerwone Gitary śpiewają piosenkę Noc jest naszym dniem w filmie fabularnym Dancing w kwaterze Hitlera. 1969 STYCZEŃ • Cannes (Francja): Czerwone Gitary - wraz z grupą No To Co - biorą udział w III Międzynarodowych Targach Płytowych MIDEM, wykonując piosenki Anna Mana (po angielsku) i Jak mi się podobasz (po polsku). Otrzymują TROFEUM MIDEM za największe sukcesy płytowe w Polsce (za nakład płyty Czerwone Gitary 2) - zespół był pierwszym w kraju laureatem tej nagrody. Tym samym wyróżnieniem zostają uhonorowani m.in.: The Beatles, The Monkes, The Seekers, Tom Jones, Lulu... • Czerwone Gitary otrzymują specjalną nagrodę czasopisma „Billboard" dla najpopularniejszego zespołu w Polsce. MARZEC • Nagranie radiowych wersji utworów: Chciałbym, żeby uśmiech twój dziś należeć do mnie mógł, Tak bardzo się starałem, Powiedz, stary, gdzieś ty był. Kamienne niebo. 10 KWIETNIA • Czerwone Gitary nagrywają dla Polskich Nagrań piosenkę Powiedz, stary, gdzieś ty był. 17-19 KWIETNIA • Polskie Nagrania rejestrują nowe przeboje Czerwonych Gitar: Tak bardzo się starałem, Co z nas wyrośnie. Rok z kapryśną dziewczyną, Niebieskooka. 26 KWIETNIA • Warszawa, Sala Kongresowa: wręczenie zespołowi Złotej Płyty za longplay Czerwone Gitary 2. 23 CZERWCA • W gdańskim klubie Rudy Kot odbywa się debiutancki koncert nowej grupy Jerzego Kosseli o nazwie Perpetuum Mobile. CZERWIEC • VII Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu: jedną z trzech głównych nagród - Nagrodę Ministra Kultury i Sztuki — otrzymują Czerwone Gitary za wykonanie piosenki Biały krzyż. Ponadto zespół przedstawia utwory: Tak bardzo się starałem, Powiedz, stary, gdzieś ty był, a w koncercie premier - Trzymając się za ręce. W trakcie festiwalu Polsko-Amerykańska Agencja Artystyczna przyznaje zespołowi Złoty Mikrofon za wybitne osiągnięcia muzyczne. Filmowy zapis opolskiej wersji piosenki Biały krzyż TVP przekształca w teledysk. 3 LIPCA • Poznań, Teatr Polski: premiera pierwszego polskiego musicalu beatowego Gwałtu, co się dzieje, według Aleksandra Fredry i w reżyserii Lecha Komarnickiego. Muzykę do piosenek napisał Seweryn Krajewski, słowa - Krzysztof Dzikowski, a wykonywał je zespół Wiarusy. Dwa spośród prezentowanych tam utworów: Czy ona o tym wie i Kiedy będziesz szła do mnie, trafiają do repertuaru Czerwonych Gitar. LIPIEC • III Festiwal Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu: Czerwone Gitary śpiewają Biały krzyż i Niebieskooką-, za wykonanie tej drugiej kompozycji zespół otrzymuje wyróżnienie. LIPIEC-SIERPIEŃ • II Festiwal (Plebiscyt) Zespołów Młodzieżowych o „Złotą, Srebrną i Brązową Kotwicę Sopockiego Lata 1969": w kategorii zespołów tryumfują Breakouci przed Skaldami i Czerwonymi Gitarami; w kategorii wokalistów Seweryn Krajewski plasuje się za Czesławem Niemenem i Piotrem Janczerskim. SIERPIEŃ • Czerwone Gitary rejestrują radiowe wersje piosenek: Jesień idzie przez park. Czy ona o tym wie, Rok z kapryśną dziewczyną. 13 SIERPNIA • Sopot: wręczenie zespołowi Złotej Płyty za longplay Czerwone Gitary 3. WRZESIEŃ • Warszawa, Stadion Dziesięciolecia: w czasie uroczystości dożynkowych występują Czerwone Gitary i zespół No To Co. • W Telewizyjnej Giełdzie Piosenki Czerwone Gitary przedstawiają utwory: Tak bardzo się starałem, Powiedz, stary, gdzieś ty był i Czekam na twój przyjazd. • Jesień idńe przez park z repertuaru Czerwonych Gitar zostaje Radiową Piosenką Miesiąca. PAŹDZIERNIK • Krzysztof Klenczon, w towarzystwie muzyków sesyjnych, dokonuje kilku samodzielnych nagrań dla Polskiego Radia, rejestrując m.in. piosenki: czterozwrotkową wersję 10 w skali Beauforta, Hej, słowiki, słowiki, Polesia czar. Wśród muzy- 260 KALENDARIUM ków sesyjnych jest kolega Klenczona z Czerwonych Gitar - Jerzy Skrzypczyk. • Radiową Piosenką Miesiąca wybrany zostaje utwór Czerwonych Gitar Czy ona o tym wie. LISTOPAD • Mimo że przygotowana została już nawet okładka na nową płytę Ekspres, Czerwone Gitary rezygnują z zaplanowanej na hstopad sesji w Polskich Nagraniach, podczas której miał powstać materiał na czwarty, tym razem podwójny, longplay zespołu. 25 GRUDNIA • Ślub Jerzego Skrzypczyka z Marylą. INNE WYDARZENIA 1969 • W Chicago przychodzi na świat pierwsza córka Krzysztofa Klenczona, Karolina. • TVP nagrywa teledysk do piosenki Powiedz, stary, gdzieś ty był (bez udziału zespołu). 1970 STYCZEŃ • W Teatrze Syrena w Warszawie Czerwone Gitary kontynuują (rozpoczęte w grudniu 1969) występy w wielkim rewiowym widowisku pt. Nasze szaleństwo według scenariusza Z. Gozdawy i W Stępnia. Zespół wykonuje utwory Słońce za uśmiech i Najpiękniejsze są polskie dńewczyny (J. Skrzypczyk-J. Kondratowicz) oraz Piosenkę warszawskiej ulicy i Dwie na jednego (S. Krajew-ski-Z. Gozdawa, W Stępień). 31 STYCZNIA • Czerwone Gitary kończą występy w Naszym szaleństwie. Po zakończeniu występów w rewii Krzysztof Klenczon opuszcza zespół. STYCZEŃ • Radiową Piosenką Roku 1969 zostaje wybrana Jesień idzie przez park. 2 LUTEGO • Członkiem zespołu Czerwone Gitary zostaje Dominik Konrad (właśc. Dominik Kuta). 6 LUTEGO • Solowy występ Krzysztofa Klenczona podczas Telewizyjnej Giełdy Piosenki: 10 w skak Beauforta uzyskuje największe uznanie telewidzów spośród utworów przedstawionych w programie. LUTY • Podczas sesji nagraniowej w Polskim Radiu Czerwone Gitary rejestrują radiowe wersje piosenek: Słońce za uśmiech, Dwie na jednego, Najpiękniejsze są polskie dńewczyny i Piosenka warszawskiej ulicy. MARZEC • Krzysztof Klenczon zakłada zespół Trzy Korony, do którego angażuje Ryszarda Klenczona, Grzegorza Andriana (właśc. Grzegorza Andruszkiewicza) i Marka Ślazyka. 20 MARCA • Trzy Korony rejestrują radiowe wersje utworów: Ludne wśród ludń, Śmigła Diana, Kronika podróży, czyli ciuchcią w nieznane. 30 MARCA • Debiut Trzech Koron w Telewizyjnej Giełdzie Piosenki: zespół wykonuje utwór Ludne wśród ludń. 13-15 i 21-25 KWIETNIA • Czerwone Gitary nagrywają longplay Mi fujarce. MAJ-CZERWIEC • Henryk Zomerski uczestniczy jako muzyk se-syjny w nagraniu płyty Polskie wiatraki zespołu Wiatraki. CZERWIEC • VIII Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu: Trzy Korony wykonują 10 w skali Beauforta i Ludzie wśród ludń; Czerwone Gitary m.in. piosenki Bez naszej winy i premierową Pani Na-dńejo. Obydwa zespoły nie odnoszą na festiwalu sukcesów. LIPIEC • Występ Trzech Koron na IV Festiwalu Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu. LIPIEC-SIERPIEŃ • III Festiwal (Plebiscyt) Zespołów Młodzieżowych o „Złotą, Srebrną i Brązową Kotwicę Sopockiego Lata 1970": w kategorii zespołów tryumfują Skaldowie przed Czerwonymi Gitarami i Trzema Koronami; w kategorii wokalistów Krzysztof Klenczon plasuje się za Czesławem Niemenem i Jackiem Zielińskim. SIERPIEŃ • Występ zespołu Trzy Korony podczas X Międzynarodowego Festiwalu Piosenki w Sopocie. WRZESIEŃ • Nowym perkusistą Trzech Koron zostaje Piotr Stajkowski (zajmuje miejsce Marka Ślazyka). WRZESIEŃ-GRUDZIEŃ • Tournee Czerwonych Gitar po ZSRR. 4 GRUDNIA • Setne wydanie Listy Przebojów Młodzieżowego Studia Rytm: trzecie miejsce dla piosenki Czerwonych Gitar Słońce za uśmiech. 13 GRUDNIA • Dominik Konrad odchodzi z Czerwonych Gitar. GRUDZIEŃ • Radiową Piosenką Miesiąca zostaje Port w wykonaniu Krzysztofa Klenczona i zespołu Trzy Korony. INNE WYDARZENIA 1970 • Udział Czerwonych Gitar (w składzie B. Dornowski, D. Konrad, S. Krajewski, J. Skrzypczyk) w Festiwalu Złoty Orfeusz w Słonecznym Brzegu (Bułgaria). • W TVP powstaje teledysk do piosenki Płoną góry, płoną lasy (bez udziału zespołu). • Henryk Zomerski uczestniczy w nagraniu płyty Na szkle malowane. • Czerwone Gitary, jako Rotę Gitarren (w składzie: B. Dornowski, D. Konrad, S. Krajewski, J. Skrzypczyk), nagrywają dla AMIGI singla z menrieckimi wersjami piosenek Anna Maria i Jeśli tego chcesz. 1971 STYCZEŃ • Czytelnicy czasopisma „Na Przełaj" uznają Czerwone Gitary za drugi (po Skaldach) zespół w Polsce w roku 1970. W klasyfikacji wokalistów Seweryna Krajewskiego wyprzedził tylko Czesław Niemen; w kategorii Płyta Roku longplay Na fujarce otrzymał czwartą lokatę. • W rocznym podsumowaniu listy przebojów Studia Rytm piosenkę Miasta i ludne sklasyfikowano na piątej, a Bez naszej winy na ósmej pozycji. 5 STYCZNIA • Rozpoczyna się Radiowy Turniej o Puchar Studia Rytm pod hasłem „Laur dla Zwycięzcy", w którym udział biorą m.in. Czerwone Gitary i Trzy Korony. Wykonawcy polskiej muzyki beatowej zostają podzieleni na osiem par; co tydzień walczy jedna para, a zwycięzca przechodzi do dalszej rundy, walcząc kolejno w eliminacjach, ćwierćfinale, półfinale i finale. 18-27 STYCZNIA • W Polskich Nagraniach Czerwone Gitary rejestrują longplay Spokój serca. Na płycie tej pojawia się pierwszy solowy utwór Seweryna Krajewskiego (firmowany przez zespół), nagrany przy akompaniamencie gitary akustycznej, pt. Jesteś, dziewczyno, tęsknotą. 28 STYCZNIA Dla potrzeb singla Piosenki harcerskie Czerwone Gitary nagrywają W bursztynowym kręgu lata i Zanim zakwitną łąki. STYCZEŃ-LUTY • Czerwone Gitary w NRD jako Rotę Gitarren nagrywają m.in. (w języku niemieckim) 14 piosenek, w tym album Consuela i singla z niemieckimi wersjami utworów Dawno i daleko oraz Uczę się żyć, dla AMIGI, a także kilka utworów dla Berlińskiej Rozgłośni Radiowej. LUTY • Czerwone Gitary rejestrują radiowe wersje piosenek: Płoną góry, płoną lasy, Uwierz mi, liii, Uczę się żyć, Nocne całowanie. 22 CZERWCA • Krzysztof Klenczon i Trzy Korony nagrywają swój debiutancki album; znajdują się tam także piosenki nagrane do tekstów wyróżnionych w konkursie ogłoszonym przez Czerwone Gitary w roku 1968. CZERWIEC • W studiu Polskiego Radia Czerwone Gitary rejestrują utwory: W drogę i Trzy po trzy (wydane potem na singlu zespołu) oraz Pejzaż miasta i Przypomnij czas. • LX Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu: piosenka Czerwonych Gitar Płoną góry, płoną lasy spotyka się z gorącym przyjęciem publiczności, nie zostaje jednak zauważona przez jury. LIPIEC • W plebiscycie śląskiej „Panoramy" na przebój opolskiego festiwalu bezapelacyjnie zwycięża piosenka Płoną góry, płoną lasy. • Czerwone Gitary występują w telewizji austriackiej. SIERPIEŃ • Gościnny występ Czerwonych Gitar na festiwalu w Sopocie. • Radiową Piosenką Miesiąca zostaje wybrany utwór Czerwonych Gitar W drogę. WRZESIEŃ • 17-dniowe tournee Czerwonych Gitar po NRD; występy w telewizji berlińskiej. • Radiową Piosenką Miesiąca zostaje Przypomnij czas w wykonaniu Czerwonych Gitar WRZESIEŃ-GRUDZIEŃ • Tournee Czerwonych Gitar po Związku Radzieckim. 262 KALENDARIUM 21 WRZEŚNIA „Laur dla Zwycięzcy" - Puchar Studia Rytm - zdobywają Czerwone Gitary pokonując w finale Czesława Niemena stosunkiem głosów 34 598 : 24 832. W półfinale, po zaciętej i wyrównanej walce, zespół Seweryna Krajewskiego okazał się minimalnie lepszy od Trzech Koron Krzysztofa Klenczona. 10 PAŹDZIERNIKA • Trzy Korony rejestrują w Polskim Radiu utwór Czyjaś dziewczyna. GRUDZIEŃ • Czerwone Gitary nagrywają radiowe wersje piosenek Anna M. i Zima, zima - śnieg (ten drugi przy akompaniamencie klawesynu). INNE WYDARZENIA 1971 • TVP nagrywa z udziałem Trzech Koron teledyski do piosenek Retrospekcja i Kronika podróży, czyli ciuchcią w nieznane (nowa wersja piosenki). • W NRD ukazuje się płyta Czerwone Gitary -Warszawa, zawierająca nagrania z albumu Czerwone Gitary 3, wzbogaconego o utwory: Anna Mana, Biały krzyż i Wróćmy na jeńora. • Trzy Korony rejestrują radiowe wersje piosenek: Retrospekcja, Stara szkapa, Korona, Kronika podróży, czyli ciuchcią w nieznane (nowa wersja), Me przejdziemy do historii, Statek widmo, Twój czas, Uchwyć wiatr. • Jerzy Kossela wraz z Jana Kras tworzy Minika-baret Piosenki. 1972 LUTY • Kolejny sukces Czerwonych Gitar: Anna M. zostaje Piosenką Miesiąca. • Miesięczne tournee Czerwonych Gitar po Związku Radzieckim. MARZEC • Czerwone Gitary w TV berlińskiej; tournee po NRD (85 koncertów). Kolejne nagrania radiowe i płytowe: AMIGA rejestruje singiel z niemieckimi wersjami piosenek Gdy trudno zasnąć i Nocne całowanie, a Radio DDR nagrywa niemieckie wersje Me jesteś ciszą i Pierwsza noc. 18 KWIETNIA • Z okazji 10-lecia Niebiesko-Czarnych w Warszawie odbywa się koncert pod hasłem „Nie przejdziemy do historii" z pożegnalnym występem Krzysztofa Klenczona przed wyjazdem do USA. 12 MAJA • W studiu Polskiego Radia Czerwone Gitary rejestrują piosenki Droga, którą idę i Ziemia śpiewa. MAJ • Podczas pożegnalnej sesji nagraniowej Krzysztofa Klenczona z zespołem Trzy Korony utrwalone zostają piosenki: Droga pełna słońca, Popatrz prawdzie w oczy, Koncert, Legia gola, Nie ma cię w moim śnie, Pożegnanie z gitarą. 22-25 CZERWCA • X Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu: Czerwone Gitary inaugurują imprezę, wykonując premierowe utwory Droga, którą idę i Ziemią śpiewa. Podczas festiwalu otrzymują nagrodę Srebrnego Gwoździa. SIERPIEŃ • Na festiwalu piosenki w Sopocie Seweryn Krajewski jest jednym z muzyków akompaniujących Maryli Rodowicz, która wykonuje m.in. opolski przebój Czerwonych Gitar - Droga, którą idę. LATO • Krzysztof Klenczon wyjeżdża z rodziną do Chicago (USA). LISTOPAD • Czerwone Gitary nagrywają dla Polskiego Radia piosenkę Mija rok. INNE WYDARZENIA 1972 • Ślub Jerzego Kosseli z Jana Kras. 1973 WIOSNA • W Polskim Radiu zostaje nagrany samodzielny utwór Seweryna Krajewskiego Kwiat (przy akompaniamencie gitary). MAJ • Czerwone Gitary nagrywają dla Polskiego Radia utwory: Hej, przyjacielu, Prędzej strop stawiajcie, cieśle, Rytm Ziemi. LISTOPAD • Kolejne radiowe nagrania Czerwonych Gitar: Stoi człowiek sam, Takiej miłości, Hosenka o mojej Warszawie, Szeptem, Jest wszystko tak samo, a jednak nie tak, Wigilia świata. Planowano też nagranie piosenki Seweryna Krajewskiego Gondolierzy znad Wisły, znanej z repertuaru Ireny Jarockiej, ale plan ten pozostał niezrealizowany. INNE WYDARZENIA 1973 • Ślub Seweryna Krajewskiego z Elżbietą. • W Chicago przychodzi na świat Jackie-Natalie, druga córka Krzysztofa Klenczona (dedykuje jej dwa swoje najnowsze utwory Natalie - piękniejszy świat i znaną z repertuaru Żuków Kołysankę). 1974 KWIECIEŃ • W czasopiśmie „Na Przełaj" ukazuje się informacja, że Czerwone Gitary zmieniają nazwę na Seweryn Trio. • W Polskim Radiu Czerwone Gitary nagrywają piosenki Florentyna i Bezpowrotny bilet. 1 LIPCA • Po ponad trzech latach trio Czerwone Gitary staje się ponownie kwartetem. Nowym członkiem grupy zostaje Ryszard Kaczmarek. SIERPIEŃ • Polskie Radio nagrywa piosenkę Czerwonych Gitar Była to głupia miłość. PAŹDZIERNIK • Czerwone Gitary nagrywają longplay Rytm Ziemi. INNE WYDARZENIA 1974 • Czerwone Gitary nagrywają dla AMIGI niemieckie wersje piosenek: Droga, którą idę, Anna M., Coda, Płoną góry, płoną lasy. Stoi człowiek sam i Prędzej strop stawiajcie, cieśle. 1975 5 LUTEGO • W studiu TVP Katowice Czerwone Gitary otrzymują Złotą Płytę za longplay Spokój serca. WIOSNA • Ciągle pada Czerwonych Gitar przez 19 tygodni zajmuje pierwsze miejsce na Radiowej Liście Przebojów. • Zespół nagrywa radiowe wersje Hymnu Związku Socjalistycznej Młodńezy Polskiej i piosenkę Młodość naszą siłą. CZERWIEC • XIII Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu: Czerwone Gitary wykonują utwory Ciągle pada i Słowo jedyne - Ty. LATO • Seweryn Krajewski przy akompaniamencie gitary akustycznej nagrywa dla Polskiego Radia solowy utwór Daruj nam, Wisło. 17 SIERPNIA • Warszawa, Teatr Dramatyczny: premiera sztuki Alana Ayckbourna Wesołych świąt, w reżyserii Ludwika Renę, z piosenkami, do których muzykę napisał Seweryn Krajewski. JESIEŃ • Duet Maryla Rodowicz-Seweryn Krajewski nagrywa w Polskim Radiu piosenkę Ludzkie gadanie. INNE WYDARZENIA 1975 • Wielotygodniowe trasy koncertowe po NRD i ZSRR. • Czerwone Gitary (Rotę Gitarren) nagrywają dla Radia DDR niemiecką wersję piosenki W drogę oraz dla AMIGI singiel z niemieckimi wersjami utworów Morze wzywa i Słowo jedyne -Ty. • Ukazuje się singiel Polskich Nagrań z nowymi wersjami piosenek Młodość naszą siłą i Ziemia śpiewa. 1976 STYCZEŃ • I miejsce dla piosenki Hochzeit [Słowo jedyne - Ty) w wykonaniu Rotę Gitarren (Czerwonych Gitar) w Studio Schlager TV NRD. MARZEC • Czerwone Gitary nagrywają album Port piratów. Na płycie zostają zarejestrowane dwa solowe utwory Seweryna Krajewskiego z akompaniamentem gitary akustycznej: Kochałem Panią i Dobra pogoda na szczęście. KWIECIEŃ • Nagranie świątecznego albumu Czerwonych Gitar pt. Dńeń jeden w roku. Na płycie znajdują się dwa solowe utwory Seweryna Krajewskiego, firmowane przez Czerwone Gitary: Kołysanka dla Okruszka (nagrana przy akompaniamencie lutni) i Już zabawki śpią (przy akompaniamencie gitary akustycznej). 23-25 KWIETNIA • Czerwone Gitary biorą udział w Międzynarodowej Wiośnie Estradowej w Poznaniu. WIOSNA • Przy akompaniamencie gitary akustycznej Seweryn Krajewski nagrywa dla Polskiego Radia solowy utwór Kochałem Panią, a przy akompaniamencie radiowej orkiestry - piosenkę Drogę zna wiatr. JESIEŃ • TVP rejestruje pierwsze dwa odcinki Sentymentów Agnieszki Osieckiej. W odcinku Głowa Kai występuje Seweryn Krajewski, wykonując wspólnie z Marylą Rodowicz piosenkę Dobra pogoda na szczęście. Z kolei w odcinku Hawaj Czerwone Gitary prezentują min. nagrania: Na 264 KALENDARIUM dach świata, Nie spoczniemy i ostry rockowy utwór instrumentalny któremu nie nadano tytułu. PAŹDZIERNIK • Warszawa, Sala Kongresowa: Czerwone Gitary uczestniczą w koncercie 30 Lat Polskich Nagrań. 13 LISTOPADA • Warszawa, Teatr Na Targówku: premiera sztuki Leonarda Gershe Motyle są wolne, w reżyserii Noemi Korsan, z muzyką Seweryna Krajewskiego. 27 LISTOPADA • Bydgoszcz, Teatr Polski: premiera widowiska Agnieszki Osieckiej Najpiękniejszy z całej wsi, w reżyserii Matyldy Krygier i z piosenkami skomponowanymi przez Seweryna Krajewskiego. GRUDZIEŃ • Podczas koncertu dla uczestników Kongresu Zjednoczeniowego Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej Czerwone Gitary wykonują utwory Hymn Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej i Młodość naszą siłą. • Ryszard Kaczmarek odchodzi z Czerwonych Gitar. INNE WYDARZENIA 1976 • Krzysztof Klenczon nagrywa w Chicago piosenkę MrAmeńca, a w domowym studio angielską wersję piosenki jesień idzie przez park, które Dariusz Michalski prezentuje w swojej audycji Mój magnetofon. • TVP rejestruje krótki film z udziałem Czerwonych Gitar, zawierający teledyski do piosenek Niebo z moich stron, Staromodne samochody i Jej uśmiech. • Następuje rozwiązanie zespołu Czerwono--Czarni, z którym do końca występował Henryk Zomerski. • AMIGA wydaje singielek Czerwonych Gitar z niemieckimi wersjami utworów Ciągle pada i Mam dobry dńeń. • Na płycie Sing-sing Maryli Rodowicz pojawia się jej wspólne nagranie z Sewerynem Krajewskim Ludzkie gadanie (nowa wersja). 1977 ZIMA • Jan Pospieszalski zostaje nowym gitarzystą basowym Czerwonych Gitar. WIOSNA • W trzecim odcinku telewizyjnych Sentymentów Agnieszki Osieckiej, pt. Fregata, oprawę muzyczną stanowią m.in. piosenki Czerwonych Gitar i ich wersje instrumentalne: Purpurowe żagle naszych snów i Śpiewka żeglarska. CZERWIEC • XV Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu: Czerwone Gitary wykonują utwory Me spoczniemy i Niebo z moich stron. LATO • TVP rejestruje film z udziałem Seweryna Krajewskiego i Teresy Haremzy Od słowa do słowa, czyli serdeczne porachunki lub Pechowa niedziela. Warstwę muzyczną stanowią piosenki skomponowane przez Krajewskiego do słów Jadwigi Has i nagrane w latach 1976 i 1977: Pechowy dzień, Niewielkie szczęście, Na kamiennej plaży, Na nasze wesele, Gdy szukam słów, Już tylko my, Skąd przychodzi muzyka i inne. • Nagroda dla Seweryna Krajewskiego za kompozycję (piosenka Słowo jedyne - Ty) na festiwalu w Berlinie. SIERPIEŃ • Konkurs Interwizji XVII Międzynarodowego Festiwalu Piosenki w Sopocie: w plebiscycie telewidzów drugie miejsce zajmują Czerwone Gitary z piosenką Me spoczniemy (drugi z wykonywanych utworów to Niebo z moich stron). Zwyciężyła Helena Vondrackova z piosenką Malowany dzbanku. JESIEŃ • W domowym studiu, przy akompaniamencie instrumentów elektronicznych, Seweryn Krajewski samodzielnie nagrywa utwór Papier ścierny. 5 LISTOPADA • Warszawa, Teatr Współczesny: premiera sztuki Największa świętość według łona Druce, w reżyserii Macieja Englerta i z muzyką Seweryna Krajewskiego. GRUDZIEŃ • Czerwone Gitary zespołem roku w plebiscycie radiowym w NRD. 15 GRUDNIA 1977-7 LUTEGO 1978 • Tournee Czerwonych Gitar po ZSRR. INNE WYDARZENIA 1977 • Wytwórnia Clay Pigeon International wydaje krążek Christophera (Krzysztofa Klenczona) The Show Never Ends. • AMIGA wydaje singiel Czerwonych Gitar (Rotę Gitarren) z niemieckimi wersjami piosenek Trzecia miłość - żagle i Port piratów, a w Radio DDR zostają zarejestrowane niemieckie wersje utworów Dwie sowy i Z marzeń powstał świat. 1978 LUTY • W plebiscycie czasopisma „Na Przełaj" Czerwone Gitary zostają wybrane zespołem (Me spoczniemy-przebojem, a Port piratów -płytą) roku 1977. 9-13 LUTEGO • Czerwone Gitary goszczą w NRD; nagrywają m.in. kilka kolejnych utworów, które znajdą się w albumie Rotę Gitarren. 15 LUTEGO-13 MARCA • Z okazji Światowego Festiwalu Młodzieży w Hawanie Czerwone Gitary wyjeżdżają na trasę koncertową po Kubie (14 koncertów). 30 KWIETNIA • Pierwszy wyjazd Czerwonych Gitar do USA i Kanady na dwumiesięczną trasę koncertową: Nowy lork, Boston, Filadelfia, Chicago, Ottawa, Toronto, Montreal, Calgary, Thunder-Bay, Ed-monton, Hamilton, Vancouver, San Francisco, Los Angeles, Houston, Miami, Nowy Jork. W Chicago dochodzi do spotkania zespołu z Krzysztofem Klenczonem. 20 CZERWCA • Koniec amerykańskiego tournee Czerwonych Gitar. CZERWIEC • Zielona Góra, Festiwal Piosenki Radzieckiej: gościnny występ Czerwonych Gitar, które wykonują piosenki Wieczór na redńe i Wschód słońca w stadninie koni. 3 LIPCA • Na gościnne występy przylatuje do Polski Krzysztof Klenczon. 11 LIPCA • „Klenczon Show" w Sali Kongresowej w Warszawie. LIPIEC • Sopot, IV Międzynarodowe Konfrontacje Muzyczne Pop Session '78 z udziałem Krzysztofa Klenczona. • Krzysztof Klenczon nagrywa swój album Powiedz, stary, gdzieś ty był. LATO • Seweryn Krajewski, w duecie z Haliną Łoba-nowską, nagrywa piosenkę Paź. • Nagroda dla Seweryna Krajewskiego za kompozycję (piosenka Trzecia miłość - żagle) na festiwalu w Berlinie. • Czerwone Gitary rejestrują radiowe wersje piosenek: Śpiewka żeglarska, Wschód słońca w stadninie koni, Remedium. • W Polskim Radiu zostają nagrane trzy utwory Seweryna Krajewskiego do słów Agnieszki Osieckiej (pochodzące z widowiska Największa świętość, które kompozytor wykonał przy akompaniamencie gitary): Śpiewka o kamykach, Śpiewka o śmierci, Śpiewka o pękniętym sercu. JESIEŃ • Seweryn Krajewski rejestruje w Polskim Radiu piosenki do słów Agnieszki Osieckiej, nagrane wyłącznie przy akompaniamencie gitary: A jeśli, Co każdy chłopiec wiedzieć powinien, Dobra pogoda na szczęście, Kołysanka dla Okruszka, Menażeńa, Nie, niełatwo, Te nasze jesienie, Dwie sowy. INNE WYDARZENIA 1978 • AMIGA wydaje niemieckojęzyczny longplay Czerwonych Gitar, zatytułowany po prostu Rotę Gitarren. 1979 14 MAJA • Teatr TVP przedstawia spektakl łona Druce Największa świętość, w reżyserii Macieja Englerta, z oprawą muzyczną Seweryna Krajewskiego. 23-28 CZERWCA • XVII Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu: w koncercie Przeboje 35-lecia występują Czerwone Gitary z wiązanką przebojów. LATO • Nagroda dla Seweryna Krajewskiego za kompozycję (piosenka Na dach świata) na festiwalu w Berlinie. 12 PAŹDZIERNIKA • Na ekrany kin wchodzi film Radosława Piwowarskiego Córka albo syn, z muzyką Seweryna Krajewskiego. 21 PAŹDZIERNIKA. • Bydgoszcz: początek tury koncertowej Krzysztofa Klenczona po Polsce. 31 PAŹDZIERNIKA • Występy w Warszawie kończą pobyt Krzysztofa Klenczona w Polsce; artysta udziela telewizyjnej Cameracie obszernego wywiadu na temat swojej kariery muzycznej. INNE WYDARZENIA 1979 • Henryk Zomerski podejmuje (trwającą aż do roku 1989) współpracę z Januszem Popławskim i zespołem Flash Band. Zespół koncertuje m.in. w Jordanii. 266 KALENDARIUM 1980 CZERWIEC • Trasa koncertowa Czerwonych Gitar po NRD. • XVIII Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu: III nagroda dla Maryli Rodowicz (w koncercie Premiery) za wykonanie piosenki Seweryna Krajewskiego Leżę pod gruszą. LIPIEC • XTV Festiwal Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu: Czerwone Gitary (w składzie: B. Dornowski, S. Krajewski,J. Pospieszalski,J. Skrzypczyk) wykonują utwór Z rozkazu serca. PAŹDZIERNIK • Kolejne tournee Czerwonych Gitar po NRD. AMIGA nagrywa singielka z dwoma nieznanymi w Polsce utworami Czerwonych Gitar (Rotę Gitarren): Wie Sand im Wind iAltes Paar. Trasa koncertowa zostaje przerwana pojednostronnym zamknięciu przez NRD granicy z Polską (30 października). JESIEŃ • Jan Pospieszalski odchodzi z Czerwonych Gitar. 26 GRUDNIA • Na ekrany kin wchodzi film Bez miłości, w reżyserii Barbary Sass, z muzyką Seweryna Krajewskiego. 1981 25-26 LUTEGO • Ostatni koncert dobroczynny Krzysztofa Klenczona w klubie Milford w Chicago. W drodze powrotnej do domu artysta ulega wypadkowi samochodowemu. 8 KWIETNIA • Po prawie sześciotygodniowym pobycie w szpitalu, w wyniku komplikacji powypadkowych, w Chicago umiera Krzysztof Klenczon. 11 KWIETNIA • Uroczystości żałobne po śmierci Krzysztofa Klenczona w kościele św. Jakuba przy Fullerton Ave w Chicago. WIOSNA • Seweryn Krajewski nagrywa kolejny solowy utwór za pomocą instrumentów elektronicznych: pieśń Bądź wśród nas [Tobie, Panie, cześć). 25 LIPCA • Urna z prochami Krzysztofa Klenczona zostaje złożona (w dniu jego imienin) na cmentarzu w Szczytnie - rodzinnym mieście Krzysztofa. 1982 ZIMA • Występy Czerwonych Gitar w kraju (m.in. w Koninie i Poznaniu). MARZEC • Druga trasa koncertowa Czerwonych Gitar po USA. 26 MAJA • Kinowa premiera filmu Stanisława Jędryki Przypadki Piotra S., z muzyką Seweryna Krajewskiego. 3 PAŹDZIERNIKA • TVP rozpoczyna emisję serialu Jan Serce, w reżyserii Radosława Piwowarskiego, do którego muzykę napisał Seweryn Krajewski. 26 LISTOPADA • Bydgoszcz, Teatr Polski: premiera sztuki Leonarda Gershe Motyle są wolne, w reżyserii Henryka Tadeusza Czarneckiego, z kompozycjami Seweryna Krajewskiego. 4 GRUDNIA • Warszawa, Teatr na Woli: premiera sztuki Wojna i pokój według Lwa Tołstoja, w reżyserii Andrzeja Chrzanowskiego, z ilustracją muzyczną Seweryna Krajewskiego. 1983 17 GRUDNIA • Teatr TVP rozpoczyna emisję cyklu kilkudziesięciu programów Agnieszki Osieckiej Z pamiętnika szalonej gospodyni. Reżyserem cyklu jest Anna Minkiewicz, a odtwórczynią monologów -Krystyna Zielińska. Każdy odcinek kończy piosenka Seweryna Krajewskiego do słów Osieckiej, nagrana z akompaniamentem fortepianu lub gitary. INNE WYDARZENIA 1983 • Ukazuje się płyta Jan Serce, na której Seweryn Krajewski zamieszcza fragmenty muzyki z serialu telewizyjnego pod taldmż tytułem, wzbogacone piosenką Uciekaj, moje serce. 1984 ZIMA • Trzymiesięczny pobyt Czerwonych Gitar w USA: koncerty w klubie Polonez w Chicago i Scorpio w Elizabeth. W repertuarze zespołu m.in. piosenki znane z solowych nagrań Seweryna Krajewskiego: Baw mnie. Najpiękniejsza, Pijmy wino za kolegów. WIOSNA • World Song Festival w Los Angeles (USA): wyróżnienia dla Maryli Rodowicz za wykonanie piosenki Seweryna Krajewskiego Niech żyje hal (tekst ang. J. Siemasz). 26 MAJA • Warszawa, Teatr Syrena: premiera widowiska R.M. Grońskiego i D. Passenta Seks i pieniądze, w reżyserii Witolda Filiera, z muzyką Seweryna Krajewskiego. INNE WYDARZENIA 1984 • Ukazuje się album Seweryna Krajewskiego Strofki na gitarę. 1985 LATO • Seweryn Krajewski nagrywa dwie piosenki w duecie z Magdą Umer: Za kluczem czapli i We dwoje. 21 PAŹDZIERNIKA • Na ekrany kin wchodzi film Romana Załuskiego Och, Karol z muzyką Seweryna Krajewskiego (z tego filmu pochodzi wspólny przebój Urszuli i Seweryna Baw mnie). 1986 2 MAJA • W kinach rozpoczęto wyświetlanie filmu Radosława Piwowarskiego Kochankowie mojej mamy, z muzyką Seweryna Krajewskiego. 16 CZERWCA • Premiera filmu Krzysztofa Sowińskiego Wakacje w Amsterdamie, z muzyką Seweryna Krajewskiego. (W scenie filmu, podczas której odtwarzana jest jedna z piosenek Krajewskiego, na ekranie pojawia się zespół w składzie: B. Dornowski, S. Krajewski i J. Skrzypczyk). LIPIEC • Kolejna trasa Czerwonych Gitar po USA. Ponowne koncerty w klubie Polonez w Chicago i Scorpio w Elizabeth, a także 15-dniowe tournee po północno-wschodnich rejonach Stanów Zjednoczonych. JESIEŃ • TVP emituje program z udziałem Seweryna Krajewskiego, złożony z teledysków do wybranych piosenek z jego płyty autorskiej Baw mnie. INNE WYDARZENIA 1986 • Seweryn Krajewski wydaje krążek Baw mnie. • TVP rejestruje program muzyczny z solowymi piosenkami Seweryna Krajewskiego Odejść w tło. 1987 2 MARCA • W kinach rozpoczęto wyświetlanie filmu Kazimierza Tarnasa Złota Mahmudia, z muzyką i piosenkami Seweryna Krajewskiego. CZERWIEC • XXIV Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu: nagroda Przewodniczącego WRN dla Seweryna Krajewskiego za wybitną twórczość kompozytorską i jej prezentację na festiwalach opolskich. 22 LIPCA • Na ekrany kin wchodzi komedia Cesarskie cięcie w reżyserii Stanisława Moszuka, z muzyką Seweryna Krajewskiego. INNE WYDARZENIA 1987 • Międzynarodowy Festiwal Trubadurów w Cu-racao (Antyle Holenderskie): II nagroda dla Seweryna Krajewskiego za piosenkę Ludzkie gadanie. 1988 1 STYCZNIA • Na ekrany kin wchodzi film Głód serca, zilustrowany muzycznie przez Seweryna Krajewskiego. CZERWIEC • Ostatni Festiwal Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze: laureatem Srebrnego Samowara i Nagrody Ministra Kultury i Sztuki zostaje Mieczysław Wądołowski. • XXV Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu: wyróżnienia dla Seweryna Krajewskiego w koncercie Od Opola do Opola za kompozycję Oderwij się od ńemi. 15 SIERPNIA • W kinach ukazuje się film Romana Załuskiego Kogel-mogel, do którego muzykę skomponował Seweryn Krajewski. JESIEŃ • TVP emituje program z udziałem Seweryna Krajewskiego Klucz do szczęścia, promującego płytę Części zamienne. 1989 6 KWIETNIA • Na ekranach kin ukazuje się Błąd w rachunku w reżyserii Andrzeja Chrzanowskiego, z muzyką Seweryna Krajewskiego. 20 LISTOPADA • W kinach wyświetlany jest film Galimatias, 268 KALENDARIUM czyli Kogeł-mogel II, z muzyką Seweryna Krajewskiego. INNE WYDARZENIA 1989 • Ukazuje się płyta Seweryna Krajewskiego Części zamienne. • Seweryn Krajewski wydaje album Wakacje z Amsterdamu, zawierający m.in. muzykę z filmu o takim samym tytule. 1990 CZERWIEC-LIPIEC • Jubileuszowa, dwumiesięczna trasa koncertowa Czerwonych Gitar po Kanadzie i USA. W Stanach zespół świętuje jubileusz 25-lecia swojego istnienia. CZERWIEC • Seweryn Krajewski otrzymuje wyróżnienie na festiwalu opolskim za kompozycję Moja młodość. 28 GRUDNIA • Na ekrany kin wchodzi film Jakuba Rucińskie-go Odbicia, z muzyką Seweryna Krajewskiego. INNE WYDARZENIA 1990: • Tragiczna śmierć syna Krajewskiego, sześcioletniego Maksymiliana („Makusia"). 1991 WIOSNA • W dziesiątą rocznicę śmierci Krzysztofa Klenczona nakładem Polskich Nagrań ukazuje się longplay pt. Muzyka z tamtej strony dnia. 17 CZERWCA • Tryumfalny powrót Czerwonych Gitar na polskie estrady - pierwszy koncert w Operze Leśnej w Sopocie. Z zespołem grającym w składzie: Bernard Dornowski, Seweryn Krajewski i Jerzy Skrzypczyk, gościnnie występuje Jerzy Kossela. 26 LIPCA • Szczytno: pierwszy koncert poświęcony pamięci Krzysztofa Klenczona z udziałem Maryli Rodowicz, Grażyny Świtały, Krzysztofa Daukszewicza i Żuków. JESIEŃ • Czerwone Gitary koncertują w Wielkiej Brytanii i Niemczech. • W sprzedaży ukazuje się kaseta wideo Czerwone Gitary 1991, zawierająca wywiady z członkami grupy ilustrowane fragmentami koncertów z roku 1991. INNE WYDARZENIA 1991 • TVP emituje film o życiu i twórczości Krzysztofa Klenczona pt. Zagubiona dusza.- 1992 KWIECIEŃ • Tournee Czerwonych Gitar po Wielkiej Brytanii i Niemczech. 25 LIPCA • Szczytno: drugie spotkanie z muzyką Krzysztofa Klenczona; występują - Maryla Rodowicz, Halina Frąckowiak, Skaldowie, Żuki i mniej znani artyści. PAŹDZIERNIK • Czerwone Gitary po raz pierwszy w Australii. INNE WYDARZENIA 1992 • CROSSFILM wydaje składankowy krążek Krzysztofa Klenczona pt. Polesia czar. 1993 CZERWIEC • Kolejne występy Czerwonych Gitar za Atlantykiem; tournee po Kanadzie. 24 LIPCA • Szczytno: w koncertach poświęconych pamięci Krzysztofa Klenczona występują m.in. Budka Suflera, Tadeusz Nalepa, The Rubbets. 20 SIERPNIA • Premiera filmu Marka Piwowskiego Uprowadzenie Agaty, z ilustracją muzyczną Seweryna Krajewskiego. SIERPIEŃ • Jerzy Kossela ponownie przestaje współpracować z Czerwonymi Gitarami. JESIEŃ • W Gdyni powstaje Stowarzyszenie Miłośników Muzyki Krzysztofa Klenczona Christopher. • W kolejnym z programów cyklu Sentymenty zostaje zaprezentowana piosenka Me jesteś sama - obok Seweryna Krajewskiego na szklanym ekranie pojawiają się Bernard Dornowski i Jerzy Skrzypczyk. GRUDZIEŃ • W Teatrze Muzycznym w Gdyni odbywają się dwa koncerty piosenek Krzysztofa Klenczona. INNE WYDARZENIA 1993 • Nakładem firmy FMD RECORDS ukazuje się koncertowy album Czerwonych Gitar Takie ładne oczy z unikatowymi nagraniami zespołu, zarejestrowanymi na żywo podczas różnych koncertów w latach 1967-1969. • W sprzedaży pojawia się krążek Seweryna Krajewskiego Uprowadzenie Agaty, zawierający fragmenty muzyczne z filmu pod takim samym tytułem. Ciekawostką jest, że dwa z wykonywanych na tej płycie utworów [Czemu pędzę i Me jesteś sama) Krajewski firmuje nazwą zespołu Czerwone Gitary. 1994 LUTY • Gdynia, Teatr Muzyczny: dwa koncerty piosenek Krzysztofa Klenczona zatytułowane Gdynia -port to jest poezja. 7 MAJA • W kinach ukazuje się film Romana Załuskiego Komedia małżeńska, z muzyką i piosenkami Seweryna Krajewskiego. 28 MAJA • Kraków, Teatr Stary: wznowienie musicalu Gwałtu, co się dzieje, w reżyserii Anny Polony, z muzyką Seweryna Krajewskiego. 17 CZERWCA • Warszawa, Sala Kongresowa: koncert piosenek Krzysztofa Klenczona zatytułowany Histońa jednej znajomości. Skróty koncertu emituje TVP. 23 LIPCA • W Szczytnie pod hasłem „Baw się razem z nami" odbywa się koncert piosenek Krzysztofa Klenczona z udziałem Wojciecha Kordy, Natalii Kukulskiej, Karin Stanek i Żuków. LISTOPAD-GRUDZIEŃ • W Cieszynie i Zabrzu odbywają się kolejne koncerty piosenek Krzysztofa Klenczona. INNE WYDARZENIA 1994 • Na płycie Piosenki filmowe Seweryn Krajewski prezentuje wybór swoich piosenek i utworów instrumentalnych z różnych filmów. 1995 LATO • Czerwone Gitary biorą udział w festiwalu Rockstock '95 we Wrocławiu. JESIEŃ • Ukazuje się album pt. Seweryn Krajewski by Czerwone Gitary. Koniec. INNE WYDARZENIA 1995 • Ukazuje się album składankowy Seweryna Krajewskiego Najpiękniejsza. 1996 WIOSNA • Ukazuje się koncertowy, dwupłytowy album Czerwonych Gitar pt. Gold. Na krążkach zaprezentowano utwory, wydane również na kasetach audio i wideo, z koncertu zarejestrowanego rok wcześniej w studio TVP Kraków - Łęg. Materiał filmowy posłużył do przygotowania programów TVP: Czerwone Gitary. Koncert; Czerwone Gitary. Koncert na bis-, Gwiazdozbiór: Czerwone Gitary. KWIECIEŃ • Bernard Dornowski i Jerzy Skrzypczyk, wspomagani przez Wojciecha Hoffmanna, nagrywają Epitafium dla Krzyśka i instrumentalną wersję tego utworu, zatytułowaną W sześciu strunach zamknięta muzyka. CZERWIEC • XXXIII Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu: w koncercie inauguracyjnym Kwiaty we włosach, poświęconym twórczości Krzysztofa Klenczona, występują: Robert Gawliński, De Su, Formacja Nieżywych Schabuff, Natalia Kukulska, Piersi, Maryla Rodowcz, Big Day, Vox, Ryszard Rynkowski, Halina Frąckowiak, Elektryczne Gitary, De Mono, Urszula, O.N.A., Lady Pank, Raz Dwa Trzy, T Love, Robert Janowski, Republika. SIERPIEŃ • Na sopockim molo odbywa się koncert EB poświęcony piosenkom Krzysztofa Klenczona. Występują m.in.: Wojciech Korda, Maryla Rodowicz, Magda Durecka, Żuki i wielu innych, a w ulewnym deszczu koncert kończy się występem duetu Bernard Dornowski-Jerzy Skrzypczyk z utworem Epitafium dla Krzyśka. 1997 LIPIEC • Po występach w Niemczech Seweryn Krajewski opuszcza Czerwone Gitary. 26-27 LIPCA • Szczytno: Czerwone Gitary (w składzie: B. Dornowski i J. Skrzypczyk, przy gościnnym udziale W Hoffmanna i M. Wądołowskiego) są gwiazdą nocnego koncertu pod hasłem „Baw się razem z nami", poświęconego piosenkom Krzysztofa Klenczona. 9 SIERPNIA • Kołobrzeg: pierwszy koncert Czerwonych Gitar po odejściu Seweryna Krajewskiego - zespół prezentuje pełną wersję swojego nowego programu. 13 SIERPNIA • Giżycko: podczas koncertu zostaje zarejestrowany materiał wydany później na płycie. 270 KALENDARIUM INNE WYDARZENIA 1997 • Wydawnictwo POLMUSIC wydaje album Seweryna Krajewskiego Noc jest muzą dla muzyka. 1998 WIOSNA • Ukazuje się płyta Dla naszych fanów, zawierająca materiał zarejestrowany podczas koncertu w Giżycku (13 sierpnia 1997). 9 CZERWCA • Warszawa, Sala Kongresowa: Czerwone Gitary uczestniczą w koncercie dobroczynnym (skład zespołu: B. Dornowski, J. Skrzypczyk, W Hoffmann i M. Wądołowski). 24 CZERWCA • Na wniosek Seweryna Krajewskiego, który wystąpił z pozwem o ochronę dóbr osobistych, Sąd Wojewódzki w Warszawie zakazuje Bernardowi Dornowskiemu i Jerzemu Skrzypczykowi występów i działalności pod nazwą Czerwone Gitary do czasu zakończenia procesu. Doprowadza to do częściowego zawieszenia pracy zespołu. 13 PAŹDZIERNIKA • Sąd Apelacyjny w Warszawie zmienia postanowienie o zakazie używania przez zespół nazwy Czerwone Gitary i oddala wniosek Seweryna Krajewskiego o zabezpieczenie powództwa. JESIEŃ • Gościnne występy Jerzego Kosseli i Henryka Zomerskiego z Czerwonymi Gitarami. LISTOPAD-GRUDZIEŃ • Koncerty Czerwonych Gitar w USA i Kanadzie (19). 8 GRUDNIA • Powrót Czerwonych Gitar z amerykańskiego tournee. 31 GRUDNIA • Plenerowy, sylwestrowy koncert na placu Zamkowym w Warszawie. 1999 STYCZEŃ • Koncert Czerwonych Gitar w ramach akcji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jerzego Owsiaka. WIOSNA • Czerwone Gitary występują w stałym składzie: Bernard Dornowski, Wojciech Hoffmann, Jerzy Kossela, Jerzy Skrzypczyk, Mieczysław Wądołowski i Henryk Zomerski. 19 MARCA • Gdynia, Teatr Muzyczny: uroczysta prezentacja nowego albumu zespołu pt. Jeszcze gra muzyka. 21 MARCA • W sprzedaży ukazuje się płyta Czerwonych Gitar Jeszcze gra muzyka. Dwa miesiące wcześniej trafia na rynek klubowa wersja albumu pt. Już nie jestem tym cJilopcem. KWIECIEŃ • Bernard Dornowski zaprzestaje czynnej współpracy z Czerwonymi Gitarami. WIOSNA • Promowany przez zespół Arkadiusz Malinowski zostaje nowym basistą Czerwonych Gitar. 5 CZERWCA • Sopot, hipodrom: początek pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II w Polsce. W czasie mszy św. Czerwone Gitary wykonują utwór Ave Maryja (kompozycja Franciszka Schuberta, z tekstem Andrzeja Sobczaka, w aranżacji Jerzego Skrzypczyka); z zespołem występują zaproszeni gitarzyści kilku zespołów z Wybrzeża, min. Golden Life, IMTM i DUYAL. Po mszy członkowie zespołu wręczają papieżowi płytę z nagraniem tej pieśni. Swoją płytę, zawierającą nową wersję utworu Bądź wśród nas, wręcza Ojcu Świętemu Seweryn Krajewski. CZERWIEC-WRZESIEŃ • Czerwone Gitary odbywają trasę koncertową w ramach akcji Lato z Radiem. WRZESIEŃ • Kompozycja Jerzego Skrzypczyka Tańczyła jedno lato - wykonywana przez Czerwone Gitary -przebojem Lata z Radiem 1999. 31 GRUDNIA Plenerowy koncert sylwestrowy Czerwonych Gitar w Radomiu. 2000 7 STYCZNIA • Koncert Czerwonych Gitar w Rewalu w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. 26-27 LUTEGO • Zespół występuje na Polskim Festiwalu Zimowym w Toronto. 4 CZERWCA • Po koncercie w Oleśnicy Czerwone Gitary opuszcza Wojciech Hoffmann. CZERWIEC • Dariusz Olszewski, promowany przez zespół, zastępuje w Czerwonych Gitarach Wojciecha Hoffmanna. 17 CZERWCA-2 WRZEŚNIA • Czerwone Gitary główną atrakcją trasy koncertowej Lata z Radiem (65 koncertów). LATO • Wojciech Hoffmann reaktywuje zespół Turbo. LISTOPAD • Sąd Okręgowy w Warszawie nie uznaje roszczeń Seweryna Krajewskiego i oddala jego powództwo. Nazwa Czerwone Gitary pozostaje przy zespole kierowanym przez Jerzego Skrzypczyka, który komentuje wyrok słowami: „Teraz możemy spokojnie grać". 31 GRUDNIA • Warszawa, Teatr Dramatyczny: premiera sztuki Williama Szekspira Wszystko dobre, co się dobrze..., w reżyserii Piotra Cieślaka, z muzyką skomponowaną wspólnie przez Seweryna i Sebastiana Krajewskich. INNE WYDARZENIA 2000 • W plebiscycie czytelników tygodnika „Polityka" Czerwone Gitary zostają wybrane jednym z najlepszych zespołów XX wieku. • Ukazuje się album Seweryna Krajewskiego Lubię ten smutek. 2001 31 MARCA • W TV Wrocław Czerwonym Gitarom zostaje wręczona nagroda PROMETEUSZ 2000, przyznana zespołowi za największe osiągnięcia artystyczne w sztuce estradowej i w dowód szacunku za szczególne zasługi dla kultury polskiej. 12 PAŹDZIERNIKA • Koncert Czerwonych Gitar w TV niemieckiej. 20 PAŹDZIERNIKA • Występ zespołu w Londynie. 17 LISTOPADA • W Oberhausen odbywa się największy (14 000 widzów) halowy koncert w historii zespołu Czerwone Gitary. 5 GRUDNIA • Zapis programu sylwestrowego w TV niemieckiej. 30 GRUDNIA • Koncert w Los Angeles (USA). 31 GRUDNIA • TV niemiecka emituje program sylwestrowy z udziałem Czerwonych Gitar. • Koncert Czerwonych Gitar na balu sylwestrowym w Los Angeles. INNE WYDARZENIA 2001 • Po odwołaniu się Seweryna Krajewskiego sąd apelacyjny potwierdza werdykt sądu okręgowego z roku 2000. Muzyk mógł jeszcze wystąpić o zmianę wyroku do Sądu Najwyższego, ale z tego prawa nie skorzystał i wyrok stał się prawomocny. 2002 1-6 STYCZNIA • Koncerty Czerwonych Gitar w Las Vegas, San Diego i San Francisco (USA). 13 KWIETNIA • Czerwone Gitary w Berlinie. 15 MAJA • Koncert Czerwonych Gitar w Bauzen (Niemcy). 20 LIPCA • Międzyzdroje: premiera musicalu Kwiaty we włosach, w reżyserii Andrzeja Strzeleckiego. Widowisko oparto na kompozycjach Krzysztofa Klenczona i Seweryna Krajewskiego; piosenki śpiewali laureaci konkursu „Droga do gwiazd". 27 LIPCA • Sopot, Opera Leśna: Seweryn Krajewski śpiewa wraz z trzema polskimi tenorami - Pawłem Skałubą, Dariuszem Stachurą i Adamem Zdunikowskim. Podczas koncertu Krajewski otrzymuje honorowe obywatelstwo Sopotu, przyznane mu rok wcześniej z okazji stulecia miasta. LATO • W ramach imprezy „Gitarowy Top 2002" odbywa się gala z okazji 40-tej rocznicy założenia Niebiesko-Czarnych, w której biorą udział Henryk Zomerski i Jerzy Kossela. Obecni są też m.in. Bernard Dornowski i Marek Szczepkowski. WRZESIEŃ Koncerty Czerwonych Gitar w USA. 31 GRUDNIA • Czerwone Gitary biorą udział w programie sylwestrowym TV niemieckiej. INNE WYDARZENIA 2002 • W kinach ukazuje się polsko-rosyjski melodramat Marka Nowickiego Break Point, z muzyką Seweryna Krajewskiego. 272 KALENDARIUM 2003 STYCZEŃ • Polskie Radio prezentuje nową wersję piosenki Barwy jesieni w solowym wykonaniu Seweryna Krajewskiego. 15 MARCA • Koncert Czerwonych Gitar w Wiedniu. 31 MARCA • Warszawa, teatr Roma: po raz dziewiąty następuje wręczenie nagród Złotego Prometeusza. Wśród wyróżnionych jest Seweryn Krajewski. 3 KWIETNIA • Moskwa: Czerwone Gitary po raz pierwszy występują w Pałacu Kremlowskim dla 6-tysięcznej widowni. WIOSNA • Czerwone Gitary opuszcza Arkadiusz Malinowski. 2 MAJA • Pierwszy koncert Arkadiusza Wiśniewskiego z zespołem Czerwone Gitary. 25 SIERPNIA • Podczas XL festiwalu piosenki w Sopocie Seweryn Krajewski otrzymuje Nagrodę Bursztynowego Słowika za całokształt działalności artystycznej. JESIEŃ • Nakładem firmy MTJ zostaje wydany 9-płyto-wy box, zawierający kompilację nagrań z płyt Czerwonych Gitar. INNE WYDARZENIA 2003 • Firma Sony wydaje krążek Seweryna Krajewskiego Jestem. Ewenementem jest to, że Krajewski ani nie aranżuje, ani nie wykonuje podkładów muzycznych do swoich utworów. 2004 7 STYCZNIA • Koncerty Czerwonych Gitar w Niemczech. WIOSNA • Kończy się współpraca Czerwonych Gitar z Dariuszem Olszewskim. 29 KWIETNIA • W katowickim Spodku w barwach Czerwonych Gitar debiutuje - promowany przez zespół - Marek Kisieliński. IMAJĄ • Drezno: Czerwone Gitary jako jedyny polski wykonawca występują w wielkim koncercie z okazji wejścia Polski do Unii Europejskiej. 3 MAJA • Wrocław, Jubileuszowa Gala XXV Przeglądu Piosenki Aktorskiej: koncert piosenek Seweryna Krajewskiego Trzymaj się swoich chmur. 10 MAJA • Warszawa, Teatr na Woli: premiera sztuki Sztuka kochania, czyli serdeczne porachunki w reżyserii Jana Szurmieja, z oprawą muzyczną Seweryna Krajewskiego. 1 WRZEŚNIA • Koncert Czerwonych Gitar we Frankfurcie nad Odrą. 20 LISTOPADA • Po raz drugi Czerwone Gitary występują w największej hali widowiskowej w Niemczech -w hali ARENA w Oberhausen. 2005 STYCZEŃ • Programy I i III Polskiego Radia, Radio Gdańsk, Radio PIK Bydgoszcz, Radio Kraków, Radio Katowice i wiele innych rozgłośni prezentują okolicznościowe programy poświęcone jubileuszowi 40-lecia istnienia Czerwonych Gitar. Również w TVP i w Polsacie zauważono tę niecodzienną rocznicę. LUTY • Nakładem firmy MTJ zostaje wydany 9-płyto-wy box, zawierający solowe płyty Seweryna Krajewskiego oraz jego nieznane kompozycje. 18 MARCA • Warszawa: uroczysta prezentacja nowego, podwójnego albumu zespołu Czerwone Gitary O.K. 21 MARCA • Rozpoczyna się sprzedaż krążka Czerwone Gitary O.K. WIOSNA • Czerwone Gitary pojawiają się w wielu programach telewizyjnych i radiowych, przedstawiając utwory z nowego albumu; pokazywany jest też teledysk z pierwszą promującą album Czerwone Gitary O.K piosenką, zatytułowaną Senny szept. KWIECIEŃ • Senny szept Czerwonych Gitar pojawia się na pierwszym miejscu listy przebojów Wietrznego Radia w Chicago (USA). Utwór spodobał się też w Kanadzie, na liście przebojów popularnego Radia 7 w Toronto piosenka ta zajmowała wysoko notowane pozycje, docierając także do pierwszego miejsca. CZERWIEC • 40 lat po napisaniu pierwszej wspólnej piosenki [Posłuchaj, co ci powiem) Seweryn Krajewski i Marek Gaszyński tworzą razem nowy utwór pt. Biała kartka, który trafia na 5-płytowy album Polskiego Radia 80 na 80. 17 CZERWCA • Sopot, Opera Leśna: Czerwone Gitary gwiazdą koncertu z okazji jubileuszu 60-lecia Radia Gdańsk. W imprezie wzięło udział pięć zespołów pochodzących z Trójmiasta. 6 SIERPNIA • Sopot, Opera Leśna: pierwszy z serii jubileuszowych koncertów Czerwonych Gitar, zagrany pod hasłem „40 koncertów na 40-lecie". 20 SIERPNIA • Sopot, Opera Leśna: w koncercie Przebój Lata Jedynki Czerwone Gitary prezentują piosenkę Senny szept. OPRACOWAŁ: JANUSZ CHOLEWA WSPÓŁPRACA: ANDRZEJ MILEWSKI 274 CZERWONE GITARY - SKŁADY ZESPOŁU CZERWONE GITARY - SKŁADY ZESPOłU 3 STYCZNIA-30 GRUDNIA 1965 Bernard Dornowski (gitara, śpiew), Krzysztof Klenczon (gitara, śpiew), Jerzy Kossela (gitara, śpiew), Jerzy Skrzypczyk (perkusja), Henryk Zomerski (gitara), gościnnie (od stycznia do sierpnia) - Seweryn Krajewski (gitara, śpiew)*. 31 GRUDNIA 1965-20 MARCA 1967 Bernard Dornowski, Krzysztof Klenczon, Jerzy Kossela, Seweryn Krajewski, Jerzy Skrzypczyk. 21 MARCA 1967-31 STYCZNIA 1970 Bernard Dornowski, Krzysztof Klenczon, Seweryn Krajewski, Jerzy Skrzypczyk. * W niektórych utworach Krzysztof Klenczon grał na harmonii i harmonijce ustnej, a Seweryn Krajewski na instrumentach klawiszowych. 2 LUTEGO-13 GRUDNIA 1970 Bernard Dornowski, Dominik Konrad (właśc. Dominik Kuta - gitara, flet), Seweryn Krajewski, Jerzy Skrzypczyk. 14 GRUDNIA 1970-30 CZERWCA 1974 Bernard Dornowski, Seweryn Krajewski, Jerzy Skrzypczyk. 1 LIPCA 1974-GRUDZIEŃ 1976 Bernard Dornowski, Ryszard Kaczmarek (gitara), Seweryn Krajewski, Jerzy Skrzypczyk. ZIMA 1977-JESIEŃ 1980 Bernard Dornowski, Seweryn Krajewski, Jan Pospieszalski (gitara), Jerzy Skrzypczyk. JESIEŃ 1980-CZERWIEC 1991 Bernard Dornowski, Seweryn Krajewski, Jerzy Skrzypczyk. CZERWIEC 1991-JESIEŃ 1994 Bernard Dornowski, Seweryn Krajewski, Jerzy Skrzypczyk i gościnnie Jerzy Kossela. JESIEŃ 1994-LIPIEC 1997 Bernard Dornowski, Seweryn Krajewski, Jerzy Skrzypczyk. LIPIEC 1997-JESIEŃ 1998 Bernard Dornowski, Wojciech Hoffmann (gitara), Jerzy Skrzypczyk, Mieczysław Wądołowski (gitara, śpiew). JESIEŃ 1998-WIOSNA1999 Bernard Dornowski, Wojciech Hoffmann, Jerzy Skrzypczyk, Mieczysław Wądołowski oraz gościnnie Jerzy Kossela i Henryk Zomerski. WIOSNA 1999-4 CZERWCA 2000 Wojciech Hoffmann, Jerzy Kossela, Jerzy Skrzypczyk, Mieczysław Wądołowski, Henryk Zomerski oraz promowany przez zespół Arkadiusz Malinowski (gitara, śpiew). CZERWIEC 2000-ZIMA 2003 Jerzy Kossela, Jerzy Skrzypczyk, Mieczysław Wądołowski, Henryk Zomerski oraz promowani przez zespół Arkadiusz Malinowski i Dariusz Olszewski (gitara, śpiew). WIOSNA 2003-WIOSNA 2004 Jerzy Kossela, Jerzy Skrzypczyk, Mieczysław Wądołowski, Henryk Zomerski oraz promowani przez zespół Dariusz Olszewski i Arkadiusz Wiśniewski (gitara, śpiew). OD WIOSNY 2004 Jerzy Kossela, Jerzy Skrzypczyk, Mieczysław Wądołowski, Henryk Zomerski oraz promowani przez zespół Marek Kisieliński (gitara, śpiew) i Arkadiusz Wiśniewski. 276 CZERWONE GITARY - UTWORY Z LAT 1965-2005 CZERWONE GITARY UTWORY Z LAT 1965-2005 Układ alfabetyczny LP TYTUŁ 1 10 w skali Beauforta 2 A ja wolę w cieniu 3 Altes Paar (Pragniesz rąk) 4 AndILoveHer 5 Anfgang (Coda) 6 AnnaM. 7 Anna M. (po niemiecku) 8 Anna Maria 9 Anna Maria (po niemiecku) 10 Auf dem Dach dieser Welt (Na dach świata) 11 Ave Maryja 12 Ballada o kamieniu milowym 13 Ballada pasterska 14 Barwy jesieni 15 Baw mnie 16 Baw się razem z nami 17 Bez naszej winy 18 Bezpowrotny bilet 19 Biały krzyż 20 Blady miś 21 Bo to był zły dzień 22 Bo ty się boisz myszy 23 Byczek Fernando 24 Byle dziś, byle z nią 25 Była to głupia miłość 26 Byłaś mej pamięci wierszem 27 Chciałbym być przy tobie 28 Chciałbym to widzieć 29 Chciałbym, żeby uśmiech twój dziś należeć do mnie mógł 30 Ciągle pada KOMPOZYTOR Klenczon K. Wądołowski Mieczysław Krajewski S. Lennon & McCartney Krajewski S. Krajewski S. Krajewski S. Krajewski S. Krajewski S. Krajewski S. Schubert F. Skrzypczyk J. Krajewski S. Krajewski S. Krajewski S. Tarnowski M. Krajewski S. Krajewski S. Klenczon K. Wądołowski Mieczysław Klenczon K. Kossela J. Kossela J. Skrzypczyk J. Krajewski S. Skrzypczyk}. Kossela J. Dornowski B. Krajewski S. Krajewski S. AUTOR TEKSTU Kondratowicz J. Semaniuk M. Dzikowski K, Scheer R. Lennon & McCartney Nagranie instrumentalne Kondratowicz S. Kondratowicz S., Jacobs M. Dzikowski K. Dzikowski K, Schneider D. Osiecka A., Scheer R. Sobczak A. Semaniuk M. Dzikowski K, Winkler K. Gaszyński M. Cygan J. Kossela J. Dzikowski K. Bielski T. Kondratowicz J. Bukartyk R Grań J. Kossela J. Dzikowski K. Malach B. Dzikowski K Dzikowski K. Kossela J. Dzikowski K Dzikowski K Dzikowski K. 31 Co z nas wyrośnie Krajewski S. Medyński}., Wiktorczyk Z. 32 Co za dziewczyna Krajewski S. Winkler K., Dzikowski K. 33 Coda Krajewski S. Nagranie instrumentalne 34 Consuela (W moich myślach, Consuelo) Krajewski S. Dzikowski K., Demmler K. 35 Coś na do widzenia Kisieliński M. Bukartyk P. 36 Cóż ci więcej mogę dać Krajewski S. Gozdawa Z., Stępień W Z7 Czekam na twój list Kossela J. Krystyn T. 38 Czekam na twój przyjazd Krajewski S. Dzikowski K. 39 Cztery pory roku Krajewski S. Winkler K., Dzikowski K. 40 Czy ona o tym wie Krajewski S. Dzikowski K. 41 Czy słyszysz, co mówię (Posłuchaj, co ci powiem) Krajewski S. Gaszyński M. 42 Dalej, dalej pędzą sanie Krajewski S. HasJ. 43 Das ist ein Tag (Śpiewka żeglarska) Krajewski S. Osiecka A., Jacobs M. 44 Dawno i daleko Krajewski S. Gaszyński M., Loebl B. 45 Der Flótenspieler (Na fujarce) Dornowski B. Dzikowski K., Branoner I. 46 Der Schnee (Dwie sowy) Krajewski S. Osiecka A., ? 47 Deszcz jesienny Matuszkiewicz M. Matuszkiewicz M. 48 Die erste Nacht (Pierwsza noc) Krajewski S. Patuszyński W, ? 49 Dlaczego nie kochasz mnie tak jak dawniej Kossela J. Kossela}. 50 Dlaczego pada deszcz Krajewski S. Niemczuk C. 51 Do widzenia Skrzypczyk J. Sobczak B. 52 Dobra pogoda na szczęście Krajewski S. Osiecka A. 53 Dozwolone do lat osiemnastu Krajewski S. Dzikowski K., Winkler K. 54 Draufien bei den Weiden (Droga, którą idę) Krajewski S. Kondratowicz J., Branoner I 55 Droga, którą idę Krajewski S. Kondratowicz J. 56 Drzazgi w piętach Kossela J. Nagranie instrumentalne 57 Du bist die stille Nacht (Nie jesteś ciszą) Krajewski S. Jastrzębiec-Kozłowski A, ? 58 Dwa gołąbki Kossela J. Kossela J. 59 Dwie dziewczyny Kossela J. Kossela J. 60 Dwie na jednego Krajewski S. Gozdawa Z., Stępień W 61 Dwie sowy Krajewski S. Osiecka A. 62 Dzień jeden w roku Krajewski S. Dzikowski K. 63 Dzień, najwyżej dwa Krajewski S. Drzewiecki K. 64 Dziewczyna z moich snów Kossela J. Kossela J. 65 Dzisiaj w Betlejem Pastorałka Tekst tradycyjny 66 Dziś do Ciebie przyjść nie mogę Magierski S. Magierski S. 67 Ein guter Tag (Mam dobry dzień) Krajewski S. Patuszyński W, Branoner I. 278 CZERWONE GITARY UTWORY Z LAT 1965-2005 68 Epitafium dla Krzyśka Skrzypczyk J. Malach B. 69 Es brennen die Berge und Walder (Płoną góry płoną lasy) Krajewski S. Kondratowicz J., Branoner I. 70 Fale Dunaju Strauss J. (mł.) Nagranie instrumentalne 71 Figlarny diablik Klenczon K. Nagranie instrumentalne 72 Florentyna Skrzypczyk J. Dzikowski K. 73 Gdy kiedyś znów zawołam cię Klenczon K. Kondratowicz J. 74 Gdy ktoś kogoś pokocha Skrzypczyk J. Kossela J. 75 Gdy trudno zasnąć Krajewski S. Patuszyński W 76 Gehen (Miasta i ludzie) Skrzypczyk J. Krynicz J., Gertz F 77 Głos prerii Kossela J. Nagranie instrumentalne 78 Gwiazda na kiju Krajewski S. Osiecka A. 79 Hej, przyjacielu Krajewski S. Kondratowicz J., Kondratowicz S 80 Hej, słowiki, słowiki Klenczon K Kondratowicz J. 81 Heut' kennst du mich nicht mehr (Tak bardzo się starałem) Krajewski S. Dzikowski K, Branoner I. 82 Historia jednej znajomości Klenczon K. Kossela J. 83 Hochzeit (Słowo jedyne - Ty) Krajewski S. Dzikowski K, Branoner I. 84 Hosa-dyna Melodia ludowa Tekst tradycyjny 85 I Saw Her Standing There Lennon & McCartney Lennon & McCartney 86 I Should Have Known Bettei Lennon & McCartney Lennon & McCartney 87 Ich steh' hier und warte (Czekam na twój przyjazd) Krajewski S. Dzikowski K, Branoner I. 88 Fm Down Lennon & McCartney Lennon & McCartney 89 Fm Singjn' In Blue (Longplay) Kossela J. Kossela J. 90 Jak mam cię nie kochać Gibson D. Kossela J. 91 Jak mi się podobasz Klenczon K, Krajewski S. Dzikowski K 92 Jak wędrowne ptaki Klenczon K, Krajewski S. Dzikowski K 93 Jedno jest życie Krajewski S. Dzikowski K. 94 Jej uśmiech Krajewski S. Dzikowski K. 95 Jesienny dzień Krajewski S. Krajewski S. 96 Jesień idzie przez park Klenczon K. Gaszyński M., Loebl B. 97 Jest taki kraj na łąkach snu Skrzypczyk J. Kondratowicz J. 98 Jest wszystko tak samo, a jednak nie tak Krajewski S. Bielski T, Dzikowski K. 99 Jestem malarzem nieszczęśliwym Krajewski S. Winkler K, Dzikowski K. 100 Jesteś, dziewczyno, tęsknotą Krajewski S. Dzikowski K. 101 Jeszcze gra muzyka Skrzypczyk J. Olewicz B. 102 Jeśli tego chcesz Skrzypczyk J. Kondratowicz J. 103 Jeźdźcy zła Skrzypczyk J. Kondratowicz J. 104 Już nie jestem tym chłopcem Skrzypczyk J., Gaszyński M. Wądołowski M. 105 Już zabawki śpią Krajewski S. Dzikowski K. 106 Kamienne niebo Klenczon K. Kondratowicz J. 107 Każdy pies ma dwa końce Krajewski S. Bielski T. 108 Kiedy będziesz szła do mnie Krajewski S. Dzikowski K. 109 Kiedy jestem sam Dornowski B. Kossela J. 110 Kim mógłbym być Krajewski S. Bianusz A. 111 Kochaj i trać Skrzypczyk J. Kondratowicz J. 112 Kochałem Panią Krajewski S. Puszkin A. (tł. Tuwim J.) 113 Kołysanka dla Okruszka Krajewski S. Osiecka A. 114 Kradniesz mi moje sny Wądołowski Marcin Semaniuk M. 115 Kto lepszy Klenczon K. Krystyn T. 116 Kto się czubi, ten się lubi Kossela J. Kossela J. 117 Kto winien jest Krajewski S. Kaszkur Z., Adrjański Z. 118 Ktoś, kogo nie znasz Krajewski S. Dzikowski K. 119 Kuchen auf den Tisch (Gwiazda na kiju) Krajewski S. Osiecka A., Branoner I. 120 Kusse bei Nacht (Nocne całowanie) Krajewski S. Schneider D. 121 Kwiaty we włosach Klenczon K. Krynicz J. 122 Latawce z moich stron Klenczon K. Halny S. 123 Launisches Madchen (Przestań wodzić mnie za no; i) Krajewski S. Dzikowski K., Winkler K., Schneider D. 124 Laut Statistik (Dwie na jednego) Krajewski S. Gozdawa Z., Stępień W, Demmler K. 125 Leben mit dir (Uczę się żyć) Krajewski S. Kondratowicz ]., ? 126 Leć, kolędo Krajewski S. Kondratowicz J. 127 Leute baut' das Haus zu Ende (Prędzej strop stawiajcie, cieśle) Krajewski S. Branoner I. 128 Licz do stu Klenczon K., Korda W Krystyn T. 129 Lubisz, gdy się gniewam Krajewski S. Krajewski S. 130 Ludzie wśród ludzi Klenczon K. Kondratowicz J. 131 Madchen, deine Augen (Dziewczyno, twoje oczy) Gebauer J. Gertz F. 132 Mam dobry dzień Krajewski S. Patuszyński W 133 Matura Klenczon K. Kossela J. 134 Miasta i ludzie Skrzypczyk J. Krynicz J. 135 Mija rok Krajewski S. Dzikowski K. 136 Mizerna, cicha Kolęda Tekst tradycyjny 137 Młodość naszą siłą Krajewski S. Dzikowski K. 138 Moda i miłość Klenczon K. Krystyn T. 139 Moja droga wiodła mnie do ciebie Kossela J. Dzikowski K. 140 Morze wzywa Krajewski S. Dzikowski K. 141 Mości gospodarzu Pastorałka Tekst tradycyjny 142 Mówisz, że kochasz mnie jak nikt Klenczon K. Kossela J. 280 CZERWONE GITARY - UTWORY Z LAT 1965-143 MyPrayer Boulanger G. Kennedy J. 144 My z XX wieku Klenczon K. Krynicz}. 145 My ze spalonych wsi Zieleńczyk W Zieleńczyk W 146 Na dach świata Krajewski S. Osiecka A. 147 Na fujarce Dornowski B. Dzikowski K. 148 Na niebie Krzyż Południa Krajewski S. Gaszyński M. 149 Nad morzem Krajewski S. Święcicki M. 150 Nad światem cicha noc Krajewski S. Bielski P, Dzikowski K. 151 Najpiękniejsza Krajewski S. Osiecka A. 152 Najpiękniejsze są polskie dziewczyny Skrzypczyk J. Kondratowicz J. 153 Nie bądź taki Bitels Krajewski S. GrańJ. 154 Nie daj się nabrać na byle co Klenczon K. Krystyn T. 155 Nie jesteś ciszą Krajewski S. Jastrzębiec-Kozłowski A. 156 Nie jesteś sama Krajewski S. Osiecka A. 157 Nie licz dni Klenczon K. Kondratowicz J. 158 Nie mów nic Marini M. Sieradzka W 159 Nie spoczniemy Krajewski S. Osiecka A. 160 Nie zadzieraj nosa Krajewski S. Gaszyński M. 161 Niebieskooka Kleyne H. Sadowski R. 162 Niebo z moich stron Krajewski S. Dzikowski K. 163 Niedziela będzie dla nas Krajewski S. Grań J. 164 Nikt na świecie nie wie Klenczon K. Krystyn T. 165 Nikt nam nie weźmie młodości Klenczon K. Gaszyński M. 166 Niuniek Klenczon K. Nagranie instrumentalne 167 Nobody's Darlin' But Minę Davis J. Davis J. 168 Noc jest naszym dniem (Zostanie po nas noc) Krajewski S. Dzikowski K. 169 Nocne całowanie Krajewski S. Pniewski W. 170 Non-stopowy bigos Kossela J. Kossela J. 171 Od jutra nie gniewaj się Dornowski B. Dzikowski K. 172 Oh Pretty Woman Orbison R. Dees 173 Ohne unsere Schuld (Bez naszej winy) Krajewski S. Dzikowski K., Branoner I. 174 Pani Nadziejo Krajewski S. Młynarski W. 175 Pechowy chłopiec Dornowski B. Krystyn T. 176 Pejzaż miasta Krajewski S. Kondratowicz J. 177 Piekło Kossela J. ? Nagranie instrumentalne 178 Pierwsza noc Krajewski S. Patuszyński W. 179 Pięciu nas jest Klenczon K.; Krajewski S. Krajewski S. 180 Pięć linii Kossela J. Nagranie instrumentalne 181 Pijmy wino za kolegów Krajewski S. Osiecka A. 182 Piosenka o mojej Warszawie Morris A. Harris A. 183 Piosenka warszawskiej ulicy Melodia ludowa Tekst tradycyjny 184 Piraten-Lied (Port piratów) Krajewski S. Osiecka A., ? 185 Pluszowe niedźwiadki (Mały miś) Kalina P. Prawdzie-Szczawińska J. 281 186 Płoną góry płoną lasy Krajewski S. 187 Połamane pałki Skrzypczyk J. 188 Port piratów Krajewski S. 189 Powiedz, stary gdzieś ty był Klenczon K. 190 Powiedz, stary gdzieś Ty był (...Lechowi Wałęsie) Klenczon K. 191 Powiedzcie jej 192 Pójdźmy wszyscy do stajenki 193 Prędzej strop stawiajcie, cieśle 194 Próbuj sam przez trudne lata przejść 195 Przed pierwszym balem 196 Przestań wodzić mnie za nos 197 Przeterminowana miłość 198 Przypomnij czas 199 Purpurowe żagle 200 Purpurrote Segel (Purpurowe żagle) 201 Randka z deszczem 202 Remedium 203 Rok z kapryśną dziewczyną 204 Roztańczone niebo 205 Rytm Ziemi 206 SalusPopuli 207 Sam niosę świat 208 Schon ein Jahr (Mija rok) 209 Senny szept 210 She'sAWoman 211 Sie heifit Anna (Wschód słońca w stadninie koni) 212 Słońce za uśmiech 213 Słowo jedyne - Ty 214 Solche schónen Augen (Takie ładne oczy) 215 Spokój serca 216 Spójrz, Warszawa śpi 217 Staromodne samochody 218 Stoi człowiek sam 219 Stracić kogoś 220 Strzemiennego 221 Summertime 222 Sygnał zespołu 223 Szeptem 224 Szkolne wspomnienia 225 Szukam tamtej wiosny Grań J. Melodia tradycyjna Krajewski S. Krajewski S. Krajewski S. Krajewski S. Skrzypczyk J. Skrzypczyk J. Krajewski S Krajewski S. Klenczon K. Krajewski S. Klenczon K. Krajewski S. Krajewski S. Skrzypczyk M. Krajewski S. Krajewski S. Wiśniewski A. Lennon & McCartney Krajewski S. Skrzypczyk J. Krajewski S. Krajewski S. Krajewski S. Skrzypczyk J. Krajewski S. Krajewski S. Krajewski S. Klenczon K. Gershwin G. Klenczon K. Abratowski J. Klenczon K. Klenczon K. Kondratowicz J. Nagranie instrumentalne Osiecka A. Kondratowicz ]., Swiąć J. Kondratowicz ]., Świąć J. Modyfikacja tekstu Semaniuk M. Grań J. Kolęda Dzikowski K. Kondratowicz J. Gaszyński M. Dzikowski K., Winkler K. Semaniuk M. Laskowski J. Osiecka A. Osiecka A., Branoner I. Krystyn T Czapińska M. Kondratowicz J. Krajewski S. Dzikowski K. Semaniuk M. Kondratowicz J. Dzikowski K., Jacobs M. Bastkowski T. Lennon & McCartney Branoner I. Kondratowicz J. Dzikowski K. Dagnan M., Branoner I. Nagranie instrumentalne, wokaliza Kondratowicz J. Osiecka A. Dzikowski K. Gaszyński M. Klenczon K. Gershwin I. Nagranie instrumentalne Korczakowski J. GrańJ. Gaszyński M. 282 CZERWONE GITARY - UTWORY Z LAT 1965-2005 226 Śledztwo zakochanego, czyli tajemnica dziewczyny Krajewski S. Gaszyński M. 227 Śpiewka żeglarska Krajewski S. Osiecka A. 228 Świat należy do nas Klenczon K., Krajewski S. Krajewski S. 229 Tak bardzo się starałem Krajewski S. Dzikowski K. 230 Taka jak ty Klenczon K. Grań J. 231 Taki już los Krajewski S. Krajewski S. 232 Takie ładne oczy Krajewski S. Dagnan M. 233 Takiej miłości Krajewski S. Loebl B. 234 Tańczyła jedno lato Skrzypczyk J. Kondratowicz J. 235 To nie dla mnie taka dziewczyna Domino A. Grań J. 236 To ty, tylko ty Kossela J. Krystyn T. 237 To właśnie my Klenczon K., Krajewski S. Krajewski S. 238 Traum deinen Traum (Z marzeń powstał świat) Krajewski S. Kleyny}., ? 239 Trzecia miłość - żagle Krajewski S. Dzikowski K. 240 Trzy po trzy Dornowski B., Skrzypczyk ] . Bielawski P. 241 Trzymając się za ręce Krajewski S. Dzikowski K. 242 Tuż przed zachodem słońca Krajewski S. Gaszyński M. 243 Tyle szczęścia Krajewski S. Dzikowski K. 244 Uberall bist du (Stoi człowiek sam) Krajewski S. Dzikowski K., Gertz F. 245 Uciekaj, moje serce Krajewski S. Osiecka A. 246 Uczę się żyć Krajewski S. Kondratowicz J. 247 Und es regnet (Ciągle pada) Krajewski S. Dzikowski K. 248 Uwierz mi, Liii Skrzypczyk J. Gaszyński M., Jastrzębiec-Kozłowski A. 249 W bursztynowym kręgu lata Piechowski A. Niżyński W 250 W czasie burzy Kossela J. Nagranie instrumentalne 251 W drogę Krajewski S. Halny S., Kondratowicz J. 252 W dyskotece (utwór instrumentalny z programu „Hawaj", tytuł nadany) Krajewski S. Nagranie instrumentalne 253 W moich myślach, Consuelo Krajewski S. Dzikowski K. 254 W sześciu strunach zamknięta muzyka Skrzypczyk J. Nagranie instrumentalne 255 Wachsein im Dunkel (Gdy trudno zasnąć) Krajewski S. Maywald D. 256 Was willst du mehr? (Cóż ci więcej mogę dać) Krajewski S. Gozdawa Z., Stępień W, Schneider D. 257 Wege(Wdrogę) Krajewski S. Maywald B. 258 WeifiesBoot (Trzecia miłość - żagle) Krajewski S. Dzikowski K., Branoner I. 259 Weifitdunoch (Niebo z moich stron) Krajewski S. Dzikowski K., Branoner I. 28 260 Weit und fern (Dawno i daleko) Krajewski S. Gaszyński M., Loebl B., ? 261 Wenn du willst (Jeśli tego chcesz) Skrzypczyk J. Kondratowicz}., Scheer R. 262 Wesołe pająki Kossela J. Nagranie instrumentalne 263 Wędrowne gitary Krajewski S. Winkler K. 264 Whafd I Say Charles R. Charles R. 265 Wie Sand im Wind (Uciekaj, moje serce) Krajewski S. Branoner I. 266 Wieczór na redzie Sołowiow-Siedoj W Czurkin 267 Wigilia świata Krajewski S. Bielski P., Choiński B. 268 Wir ziehen weiter (Nie spoczniemy) Krajewski S. Osiecka A., Branoner I. 269 Wolny wieczór Klenczon K. Krajewski S. 270 Worte sind Wellen (Morze wzywa) Krajewski S. Dzikowski K., Schneider D. 271 Wracać do tego Krajewski S. Winkler K. 272 Wróćmy na jeziora Klenczon K. Świąć J. 273 Wschód słońca w stadninie koni Krajewski S. Dzikowski K. 274 Wszystkim, którzy o nas pamiętali Krajewski S. Osiecka A. 275 Wyjedź na przedmieścia Wądołowski M. Semaniuk M. 276 Wyluzuj, przyjacielu Malinowski A. Semaniuk M. 277 Wymarzona miłość Skrzypczyk J. Malach B. 278 Z marzeń powstał świat Krajewski S. Kleyny J. 279 Z obłoków na ziemię Klenczon K. Gaszyński M. 280 Z rozkazu serca Żalski A. Jastrzębiec-Kozłowski A. 281 Zanim powiesz - do widzenia Skrzypczyk J. Sobczak B. 282 Zawsze w tle Skrzypczyk J. Malach B. 283 Ziemia śpiewa Krajewski S. Dzikowski K. 284 Zima, zima - śnieg Krajewski S. Michalski D. 285 Zanim zakwitną łąki Pilecki J. Niżyński W 286 Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej (Hymn) Krajewski S. Dzikowski K. Powyższy wykaz obejmuje utwory nagrane przez Czerwone Gitary na płyty zarejestrowane w studiach radiowych oraz wykonywane przez zespół wyłącznie na koncertach. OPRACOWAŁ JANUSZ CHOLEWA „GWIAZDY PIOSENKI" - autorska seria MARKA GASZYŃSKIEGO 1. „CZESŁAW NIEMEN - CZAS JAK RZEKA" 2. „CZERWONE GITARY - NIE SPOCZNIEMY" W przygotowaniu: 3. „NIEBIESKO-CZARNI - NIEDZIELA BĘDZIE DLA NAS" i „CZERWONO-CZARNI - 300 000 GITAR NAM GRA" Wielkiej pomocy przy pisaniu książki udzielili mi liczni fani Czerwonych Gitar, sympatycy tego zespołu, wierni mu od wczesnej młodości, mający o zespole wiedzę niemal encyklopedyczną. Chcę im teraz podziękować za uzupełnienia, poprawki, cenne uwagi, pamiątki, zdjęcia. Andrzej Milewski wspomina: „Wiosną 1966 roku młodzież, w tym ja z przyjaciółmi z Technicznych Zakładów Naukowych Górnictwa Rud, szturmowała bramy filharmonii w Częstochowie. Nie obyło się bez jakichś zniszczeń, groziła interwencja milicji i odwołanie imprezy!". Andrzej Milewski od roku 1978 mieszka w Toronto i - jak pisze - potrafił poświęcić wiele, by zobaczyć swych muzyków na estradzie nawet bardzo odległej, by witać ich na lotnisku, pogawędzić w rozmaitych okolicznościach, postarać się, by pozostały fotograficzne i prasowe ślady zamorskich występów. „Czerwone Gitary - podkreśla - to był i jest mój zespół". Zbigniew Michalski, mieszkaniec Bydgoszczy, współpracuje z miejscowym Radiem Pik. „Kiedy w roku 1967 w hali bydgoskiej Astorii chwilowe ciemności rozbłysnęły snopem kolorowego światła, podekscytowani słuchacze usłyszeli przeciągłe: «To właśnie my... to znowu my...». Skąd mogłem wiedzieć, że jest to ostatnia szansa, by zobaczyć Czerwone Gitary w legendarnym składzie z Jurkiem Kosselą, który miesiąc później opuścił zespół?". Michalski był wielkim orędownikiem wskrzeszenia składu formacji Pięciolinie, gdzie grali wszyscy późniejsi członkowie Gitar. Była szczegółowa koncepcja całego przedsięwzięcia, w planie występy estradowe, powrót do starego repertuaru, nagrania studyjne... Niestety, okoliczności nie pozwoliły na realizację tego planu. Autorem kalendarium jest mieszkaniec niewielkiego miasteczka Alwernia w Małopolsce, Janusz Cholewa. „Moje zainteresowanie dokonaniami Czerwonych Gitar zaczęło się w październiku 1968. Przy okazji szkolnego apelu, poświęconego kolejnej rocznicy Ludowego Wojska Polskiego, po raz pierwszy usłyszałem balladę Biały krzyż w wykonaniu uczniowskiego zespołu Bemole. Zauroczony pięknem kompozycji Klenczona, od tej chwili cały swój wolny czas spędzałem z uchem przytkniętym do radia w oczekiwaniu na kolejną emisję mojego ulubionego zespołu. Niezapomniany dla mnie był występ Czerwonych Gitar na festiwalu w Opolu w roku 1969. Przy ostatnich akordach piosenki w rękach Klenczona nagle znalazła się wiązanka biało-czerwonych kwiatów, które Niuniek złożył w hołdzie swemu ojcu". Zamieszczoną w tej książce dyskografię zespołu opracował Tomasz Balikowski, zaledwie 2 5-letni fan Czerwonych Gitar. „Historia mojej przyjaźni z Gitarami zaczęła się od znalezienia u babci czarnej płyty Na fujarce. Tak mi się spodobała, że za kieszonkowe kupiłem sobie zestaw kaset zawierający pierwsze trzy płyty zespołu. Niebawem zacząłem zbierać wszystkie informacje, publikacje i płyty związane z Krzysztofem Klenczonem. I do dziś to on jest na pierwszym miejscu. Postanowiłem utworzyć stronę w Internecie poświęconą jego osobie. Dzięki temu nawiązałem kontakt z innymi fanami Czerwonych Gitar. Oni pokazali mi różnice między nagraniami płytowymi a radiowymi, opowiedzieli mi dokładną historię zespołu. Zarazili mnie gitaromanią". Piotr Waśko, dziesięć lat starszy od Tomka, jest nauczycielem języka niemieckiego. „Z muzyką Czerwonych Gitar zetknąłem się w latach osiemdziesiątych, chyba w roku 1985, gdy w Programie I Polskiego Radia nadawany był cykl audycji o zespole. Wtedy wszystko to było dla mnie nowe, porywające. Pamiętam, że piosenka Taka jak ty długo chodziła mi po głowie, a Barwy jesieni nuciłem prawie bez przerwy. Płyty zespołu zbieram od czasów «winyli», najpierw były to reedycje, potem zdobywałem płyty pierwsze, oryginalne. Najbardziej lubię Seweryna Krajewskiego, czuję ten rodzaj melancholii i kultury muzycznej, który on reprezentuje. Moim marzeniem jest zdobycie pełnej dyskografii Czerwonych Gitar". Wielkimi znawcami tematyki Czerwonych Gitar są bracia Jerzy i Henryk Wachowiakowie, posiadacze ogromnej kolekcji płyt, pamiątek, notatek, przedruków związanych z tą grupą. „Początki fascynacji zespołem kojarzą się nam z piosenką Takie ładne oczy - wtedy coś w nas drgnęło, i tak pozostało. Gdy przebywaliśmy w Gdyni latem 1969 roku przebojem tamtejszych dyskotek był utwór Stracić kogoś, tańczyliśmy przy nim z wiernymi nam dziewczynami. Rodzice, którzy zauważyli naszą miłość do Gitar, podarowali nam «czwórkę» z piosenką Jak mi się podobasz, którą doszczętnie zdarliśmy na gramofonie z radiem z zielonym okiem". Henryk Wachowiak został księdzem i z czasem stał się nieformalnym kapelanem zespołu i jego spowiednikiem. „Doskonale pamiętam niecodzienną uroczystość poświęcenia samochodu zespołu. Zatrzymaliśmy się na mocno spóźnioną kolację w motelu przy drodze szybkiego ruchu. Po jej zakończeniu włożyłem strój liturgiczny i na parkingu, na oczach osłupiałych podróżnych, dokonałem obrzędu poświęcenia pojazdu. Pełniłem też kapłańskie posługi na różnych uroczystościach rodzinnych członków zespołu, jak ślub, chrzciny, a moi parafianie pewnie miło wspominają wspólną modlitwę z Czerwonymi Gitarami w naszym kościele. Również w naszym kościele nagrany został teledysk do utworu Ave Maryja. Cieszy nas fakt, że nadal Czerwone Gitary są OK". W książce wykorzystałem dokumenty, okładki płyt, notatki, rysunki, karykatury, zaproszenia, bilety, plakaty, gadżety, a przede wszystkim opowieści i wspomnienia. Dostarczyły mi je następujące osoby: Bogdan Russ, Witold Pograniczny, Adam Jarzembiński, Wiesław Wilczkowiak, Maryla Rodowicz, Jerzy Klenczon, Hanna Klenczon, Maryla Skrzypczyk, Jana Kossela-Kras, Janusz Kondratowicz, Krzysztof Dzikowski, Franciszek Walicki, Zbigniew Bartuś, Krystyna Popławska, Tomasz Balikowski, Piotr Waśko, Janusz Cholewa, Andrzej Milewski, Zbigniew Michalski, Jerzy i Henryk Wachowiakowie, Grzegorz Grzybowski, Dominik Kuta, Roman Gieraczyński, Jan Pospieszalski, Wiesław Daszkiewicz, Ryszard Burliński, Wiesław Lipecki, Wojciech Hoffmann, Maciej Buś, Zbigniew Korpolewski. Agacie Passent i Sewerynowi Krajewskiemu dziękuję za zgodę na wykorzystanie w podtytule książki tytułu piosenki Agnieszki Osieckiej i Seweryna Krajewskiego Nie spoczniemy. Za udzielenie wyczerpujących informacji na temat historii Czerwonych Gitar i ich obecnego kształtu dziękuję członkom zespołu: Sewerynowi Krajewskiemu, Bernardowi Dornowskiemu, Jerzemu Skrzypczykowi, Jerzemu Kosseli i Henrykowi Zomerskiemu. Bez Was wszystkich ta książka by nie powstała! Marek Gaszyński