Ryszard Kapuściński Prawa natury Wydawnictwo Literackie Może to największe wypowiada się milczeniem? Jak kosmos? słowo to pozór? próba uchwycenia nieuchwyconego? podejrzliwość wobec słów że stawiają fałszywe drogowskazy prowadzą w ślepe zaułki wodzą na pokuszenie 5 pr#wa ????? W tym miejscu ziemia się ugina mprzy dolinę dn^m płynie rzeka wąski nurt szuka wielkiej wody widocznej nawet na mapkach szkolnych chce pogrążyć się w głębinie zginąć w zielonych odmętach odtąd stanie się oceanem groźnym i nieprzebytym pochłonie śmiałka szaleńca rozbitka zetrze ich z falującej ruchliwej powierzchni zostaną te same prawa natury po życiu — śmierć na końcu słonecznej doliny Styks i mrok lodowaty jakaś następna rzeka tonie w przepaści oceanu 6 Napisałem kamień napisałem dom napisałem miasto rozbiłem kamień zburzyłem dom zniszczyłem miasto na kartce ślady zmagań między tworzeniem a zagładą Odkr/ cia Twoje serce rozsadza ból: zaczyn asz odczuwać serce twoje Pczy nagle ślepną: zaczynasz odczuwać oczy twoja pamięć tonie w ciemnościach: zaczynasz odczuwać pamięć odkrywasz siebie poprzez zaprzeczenie siebie istniejesz poprzez negację istnienia Po dwóch stronach oceanu Że jest ta przestrzeń wypełniona wodą rybami barwą szarą i ołowianą linia luku: samolot wspina się naprężony a potem czuję jak opada i jesteśmy już daleko od siebie między startem a lądowaniem dokonało się przecięcie żył ciążenie powiek w palcach — żadnego czucia Śniłem że leżymy na łące a przecież nie leżeliśmy na łące śniłem las i że ktoś stanął na skraju patrzył na nas a przecież nie było lasu nikt nie patrzył byliśmy gdzie indziej ale sen o tym gdzie jesteśmy nie chciał przyjść 10 Była cisza w polu przy drodze chciałem się w niej pogrążyć nieruchoma czekała cierpliwie ale nie umiałem stałem bez ruchu kiedy odlatywała na skrzydłach pędzącego szosą motocykla u Ta cisza zdawałoby się zupełna jak biel — absolutna jest przecież wypełniona głosami tu chóry śpiewają ruchliwi dyrygenci podrywają stada głosów do lotu tam pasterka samotna jej piosnka jakże tkliwa tam trybun gromko przeklina nieprzyjacioły a oto oskarżony jego słowa nie docierają do sędziów — ich uszy wypełnione woskiem słuch dziewczyny tak wyczulony że z samego oddechu chłopca wyłowi kocham cię miłość — pieśń odwieczna i najprostsza 12 to tam — powiedział głos rozejrzałem się nic nie widzę — odparłem myślę że chciał powiedzieć wsłuchaj się w głos który jest w tobie nie zagłuszaj go własną mową 'J * * * To błądzenie po zakamarkach pamięci cienie, które wychodzą zza rogu, idą ulicą, potem przez plac mojego miasteczka, ich sylwetki zatarte, nikogo nie sposób zatrzymać, zamienić słowa, czasem unoszą twarze przez chwilę widoczne w bladym świetle odległego nawet zapomnianego wspomnienia zmącone, popękane faktury wysiłek, aby dać im imiona zamknięci w sobie ostatnie doświadczenie życia jest zawsze przykre po długich i ciężkich albo nagle kawałek ołowiu w potylicy po jakimś czasie przychodzą, pojawiają się na placu, idą, znikają za rogiem Przywołajmy ich wszystkich nie chodzi o werble o apele chodzi o spotkanie o „dobrze że jesteś 4 znikasz na tak długo nie wierzę żebyś był aż tak bardzo zajęty" „Wczoraj śnił mi się Chrystus był zmęczony powiedział doszło do tego że trudno o szklankę czystej wody" „wiem jak jesteś daleko czuję to każdej nocy moje ciało porusza się w pustce {Wpościeli ze żwiru —James Dickey)" „niejasne procesy kosmiczne stworzyły planetę tak wielką że mogę cię widzieć ale nie mogę dotknąć gdyby kosmos składał się z planet małych jak ziarnka piasku moglibyśmy jak pyłek zniknąć w słońcu" „istnieć w czyśćcu ale nie w czyśćcu wartości między niebem i piekłem w strefie szarej którą rządzi niepewność i oczekiwanie ale w czyśćcu istnienia krążąc między tymi co odeszli a strażnikami ich pamięci przenosząc listy grypsy depesze znaki porozumiewawcze hasła spojrzenia" „dodaj że nic tak nie jednoczy ludzi jak śmierć" „Rozmyślając o Świętej Teresie z Avila zaczynamy rozumieć czym jest Bóg: Bóg jest uniesieniem jeżeli masz skrzydła złożone lub obcięte nie zbliżysz się do Niego" 16 Wystawa fotografii „Polska do 1945" Podpisy: „Czytanie gazety w niedzielę na wsi" „Pierwsza rocznica uczczenia założenia mleczarni w Grabiu 1913" „Piekarnia St.Szmais Skład Kolonialny" „Bezpłatny kurs szycia i haftu SINGER szycie za pomocą ELEKTRYCZNOŚCI" „Kurs betonowy Kościan" „Cywilna szkoła kucia Koni przy Tow- stwie Op.n/zwierzętami Brześć" „KAT_STOW_MŁODZ_POL. w LENCZACH" „Osoby które mają widzenie w Słupi" „Komisja poborowa na Powiat Sieradzki" „W pamiafmojej wojennoj służby sniat 1916 goda" Zwiedzająca wystawę pani mówi: „Ta kobieta z krzyżykiem na włosach to Heczerówna żona generała Hallera". H Liść oderwany od gałęzi drży dygoce dopiero kiedy dotknie ziemi uspokaja się 18 Oxford Noc z soboty na niedzielę w tym mieście nie zasypia na głównej ulicy szumi oponami podniesione głosy przesuwają się pod oknem to spory rozradowane i błahe nie mogę zasnąć czytam w gazecie że zawał dopada swoje ofiary najczęściej między 8.00 a 9.00 rano _j jest 2.15 '9 British Railways do Walii Za oknem łąki drzewa rzeki niestrudzone królestwo milczenia i cierpliwości które cię przyjmie jeżeli zrobisz krok Anglia zielona po obu stronach toru wagony kołyszą się każdy z nas zamknięty w swoim losie Evesham wróć wrócisz? czekanie to rodzaj ciernistego marzenia mojemu światu przybył nowy wymiar odtąd jestem inny ziemia po której chodzę jest inna Koń potem trzy konie jeden nieruchomy teraz już w górę i w górę krajobraz zaczyna się unosić napina grzbiet W Monmouth buk miedziany (copper beech) wielkie drzewo jeżeli patrzeć z dala jest rudomiedziane z bliska — zmienia kolor na zielony przez moment nie dostrzegam piękna ponieważ nie umiem się skupić zo Droga kiedy nią przejdziesz znika za tobą przestaje istnieć geografia jest pojęciem subiektywnym rodzajem umowy 21 Korzenie mają kierunek pionowy znikają w ziemi zagłębiają się drążą ich byt niewidoczny i ciemny próbują rozsunąć ziarnka piasku kamienie skały przeniknąć lawę i minerał wyrzucone na powierzchnię bezczynne usychają ich sękate palce wyciągnięte do nieba ich modlitwa splątana i nieprzetłumaczalna doświadczenie korzenia: życie jest z przenikania w głąb 2.2. Różaniec Z drewna z kości ze szkła dziesiątka po dziesiątce nizany supłany drobiny toczone z których układasz drogę do nieba 4 Cierpienie i wina Tylko okryci zgrzebnym płótnem potrafią przyjąć w siebie cierpienie drugiego podzielić jego ból odziani w odporny pancerz ego przeczuwając że rozlegnie się jęk zawczasu gruchniemy że ujrzymy ranę i krew — zawczasu ślepniemy mówimy sobie: ścieżka Golgoty jest wąska nie zmieści dwoje ludzi każdy musi iść sam mówią: unikaj cierpiącego choćby niechcący wbije w ciebie cierń — poczucie winy 4 Na pożegnanie B. J. Któremu przyszło żyć w epoce potępionej w czasie wyklętym na próżno trudziłeś się Wszystkiemu dopisano znak minus na końcu drogi masz puste ręce ogłoszono że trąba której dźwięk miał wieścić dobrą nowinę wydała złowrogi ton Odchodzisz bezbronny wobec kamienia który cię ugodzi za to że żyłeś 15 Na odejście poety Może przed śmiercią podchodził do półki na której stały jego tomiki tyle co kilka źdźbeł trawy truchlał że plon tak znikomy dla pospiesznego oka niewidoczny ale czy to co zostawili po cierpliwym życiu sąsiedzi Spinozy szlifierze diamentów (Haga, Amsterdam) nie mieściło się ledwie w dłoni dziecka? z6 Poezja to świątynia w jej chłodzie umysł zaczyna się żarzyć słowa to zastygłe płomienie 27 Jak ona chodzi między nami jak ona nam się przygląda pewna siebie pewna swojego równie bliska jak życie jak życie nieodłączna (zawieszenie głosu, cisza) czasem jest gwałtowna porywa niemowlę ale również umie być cierpliwa przychylna wyrozumiała poczeka aż skończysz Hamleta Braci Karamazow IX Symfonię aż skończysz swoją wieżę inżynierze Eiffel ale przecież istniejemy na różne sposoby istniejemy przez nutę przez obraz przez słowo 28 przekroczyłeś granicę do do której wszyscy zmierzamy śmierć jesteśmy skazani na równość 1 z9 * * * Każda rzecz która jest naszą siłą jest zarazem naszą słabością wszystko nosi w sobie piętno odwrotnego znaku jak numer wytatuowany na ręce więźnia jak litera wyszyta na kurtce zesłańca nie ma od tego ucieczki nawet jeśli idziemy pewnym krokiem głowa uniesiona wysoko numer i litera ostrzegają: oto ofiara odzianych w wilcze skóry oto napiętnowany przez historię ecce homo J° * * * Coś w wyobraźni poszukuje wyrazu na razie to gorączkowe i zdezorientowane armie słów tłoczą się bezładnie niewiadomy jest kierunek w którym pójdzie natarcie także nieznany jest szyk oddziałów rodzaj i liczba formacji kto stanie na skrzydłach tymczasem w sztabie generalnym mózgu panika sprzeczne rozkazy jak to na wojence lampa nad mapą nie gaśnie nagle gaśnie powoli dopiero po chwili choć oko wykol W każdym razie W każdym razie przyjdź na spotkanie tyle trzeba wyjaśnić spojrzeć sobie w oczy wziąć razem ten ciężar W każdym razie nie da się tego uniknąć to najtrudniejsze jest przed nami czeka nas kolec i cierń żwir Golgoty W każdym razie powiedzmy sobie wszystko odsuńmy kamień odsłońmy chłód i mrok i niech już to co było wyda ostatnie tchnienie. J2 A. B. czyli nadwrażliwość Przejęty przejęty wszystkim jakby nie miał skóry tylko żywe mięso każdy pyłek dźwięk zapach sprawia mu ból żyje w osaczeniu w cierniach dlaczego? pyta — dlaczego? samotny: nikt nie rozumie jego poruszeń nikt nie ma wobec życia tylu oczekiwań życie to sabat czarownic w tym złym miejscu wiele jest nienawiści nagle dostrzega czyjeś oczy patrzące na niego z nienawiścią (dlaczego — na mnie?) ale nienawiść to reflektor jeżeli akurat wejdziesz w jego światło porazi właśnie ciebie nie ma w tym żadnej złości światło nienawiści musi się wypalić musi kogoś zabić padasz ofiarą prawa rozładowania energii cóż z tego że zostanie martwe pole prawo to nie kieruje się regułą twórczą ale zasadą wyrównywania porachunków Bóg patrzy milczy Bóg patrzy milczy pozwala byśmy myśleli w jego imieniu mówili w jego imieniu jest wielką biernością tylko możliwym kształtem naszej wyobraźni Można go posadzić na obłoku dorysować mu brodę skronie pokryć siwizną zasępić czoło ściemnić wzrok Ale może to silny mężczyzna z tych co to wiecznie młodzi niestrudzony ruchliwy pełen pomysłów gotów eksperymentować do końca narzucać różne warianty istnienia rozgrywać najtrudniejsze partie wymyślać najbardziej krwawe gry i wciągać nas w to wszystko Aż udręczeni wyczerpani wędrówką po zmarszczonej skórze ziemi jałowej głosem błąkającym się w spękanych korytarzach gardeł wznosimy Zmiłuj się nad nami! 34 Magellan dopływa do Tierra del Fuego Stoją wpatrzeni — co na horyzoncie? A tam już zmierzcha i za chwilę burza lawina błysków piętrzące się czernie Apokalipsa w łoskocie i ogniu stoją wpatrzeni zadają pytanie czy jest coś dalej za tym widowiskiem dolina ciszy? Przystań ocieniona? Ścieżka wiodąca na polanę w słońcu? Stoją wpatrzeni wypatrują raju a karawela dobija do brzegu i widzą piasek kamienie i skały martwy horyzont brak znaków szczególnych 35 Kobaltowy grzbiet rzeki przesuwa się wolno między zaroślami jak znurzone zwierzę które toczy swoje rozkołysane cielsko w stronę niewidocznego wodopoju 36 Poeta R.: gruźlica alkohol od czasu do czasu wiersz 37 * * * List z Londynu: Linda Brendon umarła „łagodnie i na szczęście bez bólu" Kilka dni temu umawialiśmy się na spotkanie za miesiąc Tak się cieszę! mówiła W oczach miała coś — gorączkę? niepokój? światło ciemnych luster? Jej ciało było wilgotne Roztargniony nie zwróciłem uwagi że mówi do mnie już z innego świata 3& Wszystko jest osobno osobno jedzie pociąg mija krowy stojące osobno skłębiony zagajnik sosny młode osobne osobny dąb w polu kępy traw leszczynowy żywopłot i pole w bruzdach brązowe osobne łąki i polany ktoś drogą na rowerze pod wiatr skulony pojedynczy nieruchomi i milczący coraz bardziej zamykamy się w osobno Ziemia świeci przyjęła w siebie tyle światła że jasność przebija z łąk ściernisk rozświetla drogę na wzgórzu rozjaśnia horyzont unosi się ku niebu ptaki kołyszą się na strunach słonecznych ruchliwe punkty w pięciolinii błękitu 40 Jak to się wszystko zapomina przecież było coś takiego co się zaczęło co trwało byliśmy w tym zanurzeni było nami coś co zaraz daj mi pomyśleć coś co jak to się wszystko zapomina ^ Dwaj poeci Jakie piękne wiersze pisali ci dwaj starsi panowie pan Jarosław Iwaszkiewicz i pan Adam Ważyk jeszcze ich widzę idą ulicą Wiejską pan Jarosław podpiera się laską pan Adam wpół zgięty ptaki śpiewają w sąsiednim parku 42 Trąbka Armstronga szczerzy złote zęby zanosi się zatacza złote koła wibruje chrypi oye o ye ye baby robi salta pętle śruby spirale leci w górze spotyka trąby anielskie razem grają When the Saints go Marching in stamtąd lotem koszącym spada na estradę widownia szaleje krzyczy i bije brawo na końcu trąbki spocony Satchmo ociera czoło białą chustką 43 Człowiek który idzie ulicą czeka na przystanku stoi w kolejce jest ukryty w swojej nierozróżnialności nie wiemy czy to on czy kto inny czy który kto 44 wszystko jest poezja Edward Stachura 1. „Paź królowej jest żółty w czarne plamy i żyłki na tylnych skrzydłach niebieskie plamy na czarnym tle poczwarka jest barwy zielonej paź królowej daje dwa pokolenia rocznie lot drugiego pokolenia przypada na koniec lata" 2. „Pliszka górska ma ładne upierzenie podgardle czarne skrzydła ciemnobrązowe dziób czarny żyje nad potokami 45 zwraca uwagę swą ruchliwością i nieustannym śpiewem tsissis tsissis tsier tsissis" 3. „Cetyniec większy jest czarny lub ciemnobrunatny rójka odbywa się w kwietniu samiczki składają jaja z których wychodzą larwy i wygryzają chodniki pod korą młode chrząszcze pojawiają się w lipcu i niszczą świeże pędy opadające pędy spotykamy do jesieni" Henryk Sander, Zdzisława Wójcik — Kalendarz przyrody Wiedza Powszechna, Warszawa 1983, s. 404 46 Pochodzenie źródła Źródło jest z Królestwa Ciemności stamtąd przebija się ku górze ma kształt szklanej kuli wznosi się wyżej i wyżej jak kropla powietrza oderwana od skrzeli żerującej ryby kiedy wydostanie się na światło dzienne pęka i tworzy jeziorko jest to chwila na którą czeka Narcyz długo wpatruje się w lustro wody czuje jak wypełnia go miłość własna 48 * * # Odnaleźć ciebie człowieku zgubiony żeby ci podać rękę podać słowo kroplę otuchy okruch zrozumienia gwiazdę wytrwania krzesiwo i świecę Odnaleźć ciebie powiedzieć to w tobie gleba i ziarno i niech się połączą ziarno spęcznieje wyrzeźbi korzenie wyrośniesz drzewo wiatrom niepodległe Odnaleźć ciebie który — tak będzie? pytasz wyciągnięta ręka cisza Dzień, w którym nic nie można zrobić wszystko co w nas zamiast zdążać do jednego celu rozpada się rozpełza dokąd po co myśl gramoli się z trudem zaraz znowu słabnie co już prawie w garści wyrywa się znika nawet pamięć kształtu nie zostaje chandry lęki bóle zajmują swoje miejsca żądają uwagi jedyne ożywienie kiedy wyjrzysz przez okno wówczas drżysz wszystkie drogi nie-do-prze-by-cia wszystkie przeszkody nie-do-po-ko-na-nia myślisz gdzieś czekają patrzą na zegarki ogarnięci nudą zapadają w drzemkę 5° Przypowieść biblijna Czasem jednak dostrzegasz źdźbło w oku bliźniego i nawet widzisz jak się rozwija jak pnie się jak urosło w drzewo dobrego i złego w mocny cedr który zetną libańscy drwale a Stary Cieśla zrobi z niego tęgą i równo ciosaną belkę którą nosisz potem w swoim oku ale jej nie dostrzegasz Żołnierz roku 1975 W samolocie lecącym z Bengueli do Luandy leży na noszach młody żołnierz z Santiago rano pocisk roztrzaskał mu głowę na haku wisi kroplówka ranny miota się majaczy może opowiada jak to było nigdy nie dowiedzieliśmy się dokąd w końcu doleciał bo kiedy wylądowaliśmy w Luandzie więcej się nie odezwał 5* Kto to jest Charlie Parker to jazzman saksofonista cały świat wypełnia muzyką sprawia że odczuwamy kołysanie w nas i na zewnątrz sprawia że zamykamy oczy pod powiekami przepływają fale A teraz Charlie kiedy grasz Now's the Time fizyka zwalnia nas ze swoich praw i przenosimy się w inny wymiar jeszcze jakiś czas słyszymy saksofon ale i ten głos zostaje za nami Śmierć Jest gdzieś w pobliżu gdzieś tu chodzi stale krąży zawsze w ruchu z własną listą adresów ma mocne serce nie skarży się na zmęczenie nie wpada w depresję nie ma czasu na hipochondrię okaz zdrowia ma dobry wzrok nie można liczyć że nie zauważy ma świetną pamięć nie należy się łudzić że a nuż zapomni jest pilna skupiona bardzo precyzyjna doskonałość pod każdym względem Przy pożegnaniu podała mi rękę palce były wiotkie jak zwiędłe liście — w upalny dzień gorącego lata przeniknął mnie chłód jesieni 54 Amsterdam domy siedzą nad kanałem ich kamienne twarze w złoconych perukach — ta narożna była właśnie u trwałej mówi turysta patrząc jak murarze rozbierają rusztowanie 55 * * * Odkąd jesteś wszystko zmienia barwę ma dodatkowy odcień — ciebie odkąd jesteś zmieniają się dźwięki — są nasycone twoim głosem odkąd jesteś lasy i drzewa pachną tobą odkąd jesteś dotykam świat świat cały i jedyny. 1994 56 Chwila Byłaś serdeczną chwilo ulotna gwiazdą wskazana światłem zrodzona byłaś jedyną minęłaś nagle pustka wróciła ślad nie pozostał lipiec 1995 51 * * * Marzec drzewa czekają na soki na liście aż kropla wody gdzieś w ziemi między ziarnkami piasku drgnie podpłynie pod dziobek korzenia i zniknie Potem będą tam w cieniu drzewa Adam i Ewa J<§ Historia mówi rzuciła się na nas kryliśmy się po rowach po lasach ale miała dobry wzrok dobre lornetki i noktowizory My bracie jak szczury pochowane czasem tylko przez pole przez podwórko Myk myk 59 Te szare miejsca szare domy okna za którymi nie dzieje się właściwie nic Przez tę okolicę znieruchomienia zgaszonych świateł które się nigdy nie paliły przejeżdża autobus Znikąd Donikąd 60 Właściwie co miałem zrobić powiedzieć — nie powiedziałem — tak I wtedy zaczęło się całe to staczanie w dół w dół Co tu dużo mówić 61 Poezja coś takiego w niektórych ludziach przez jakiś czas coś wewnątrz To nie ma nic wspólnego z niczym 61 Odszedłem tak daleko od siebie że już nie umiem nic powiedzieć na swój temat ani co czuję kiedy moknę na deszczu ani kiedy zamieniam się w źdźbło suchej trawy wypalonej słońcem nie umiem odnaleźć samego siebie opisać tej postaci nazwać jej zapewnić że istnieje Spis utworów * * * (Może to największe...) 5 Prawa natury 6 * * * (Napisałem kamień...) 7 Odkrycia 8 Po dwóch stronach oceanu 9 * * * (Śniłem że leżymy na łące...) 10 *** (Była cisza w polu...) 11 *** (Ta cisza...) 12 ł**(totam...) ?? *** (To błądzenie...) 14 Wystawa fotografii „Polska do 1945" 17 ***(LiŚć...) 18 Oxford 19 British Railways do Walii 20 *** (Droga...) 21 (Korzenie mają kierunek pionowy...) 22 Różaniec 23 Cierpienie i wina 24 Na pożegnanie B. J. 25 Na odejście poety 26 ***(Poezjato świątynia...) 27 (Jak ona chodzi między nami...) 28 * * * (Każda rzecz która j est...) 30 * * * (Coś w wyobraźni poszukuje...) 31 W każdym razie 32 A. B. czyli nadwrażliwość 33 Bóg patrzy milczy 34 Magellan dopływa do Tierra del Fuego 35 * * * (Kobaltowy grzbiet rzeki...) 36 *ł*(PoetaR....) 37 *** (List z Londynu...) 38 *** (Wszystko jest osobno...) 39 *** (Ziemia świeci...) 40 * * * (Jak to się wszystko zapomina...) 41 Dwaj poeci 42 * * * (Trąbka Armstronga...) 43 *** (Człowiek...) 44 *** („Paź królowej...") 45 ***(Mójból...) 47 Pochodzenie źródła 48 * * * (Odnaleźć ciebie człowieku zgubiony...) 49 Dzień w którym nic nie można zrobić 50 Przypowieść biblijna 51 Żołnierz roku 1975 52 *** (Kto to jest...) 53 Śmierć 54 Amsterdam 55 *** (Odkąd jesteś...) 56 Chwila 57 * * * (Marzec drzewa czekają na soki na liście...) 58 * * * (Historia mówi...) 59 *** (Te szare miejsca...) 60 * * * (Właściwie co miałem zrobić...) 61 * * * (Poezja coś takiego...) 62 * *ł (Odszedłem tak daleko...) 63 Copyright © by Ryszard Kapuściński © Copyright by Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006 Wydanie pierwsze Redaktor prowadzący Anita Kasperek Korekta Krzysztof Lisowski, Anna Rudnicka, Lidia Timoflejczyk Na okładce fragment gipsorytu Ryszarda Otręby PoWon V, 1967 Projekt okładki, stron tytułowych i układ typograficzny Marek Pawłowski Printed in Poland Wydawnictwo Literackie Sp. z o.o., 2006 ul. Długa 1, 31-147 Kraków bezpłatna linia telefoniczna: 0 800 42 10 40 księgarnia internetowa: www.wydawnictwoliterackie.pl e-mail: ksiegarnia@wydawnictwoliterackie.pl fax: (+48-12) 430 00 96 tel.: (+48-12) 619 27 70 Skład i łamanie: Scriptorium „TEXTURA" Druk i oprawa: Cieszyńska Drukarnia Wydawnicza ISBN 83-08-03828-? ?????????????????????