Marzena i Marek Florkowscy KAMEDULI Książkę tę dedykujemy Bratu Leonardowi Marzena i Marek Florkowscy Wydawnictwo Ofil Kraków 2005 Redakcja techniczna: Ewa Czyżowska Łamanie: Piotr Poniedziałek ''" Projekt okładki: Marek Florkowski i Copyright by Marzena i Marek Florkowscy, Kraków 2005 © Copyright by Wydawnictwo M, Kraków 2005 ISBN 83-7221-626-6 Wydawnictwo M ul. Kanonicza 11, 31-002 Kraków tel. (012) 431-25-50 dz. handlowy (012) 422-13-44 www.mwydawnictwo.pl e-mail: mwydawnictwo@mwydawnictwo.pl List generalnego przełożonego Kamedułów Pustelników Góry Koronnej U P. MAGGIORE SACROEREMOTUSCOUNO List generalnego przełożonego Kamedułów Pustelników Góry Koronnej EREMITICAMAIDOLESI Dl MONTECORONA SACROEREMOTUSCOUNO oowo nomtpouio t. nm . tel os haku (Tłumaczenie) 21 stycznia 2005 Szanowni małżonkowie Marzena i Marek Florkowscy, cieszę się wiadomością o publikowaniu przez Was książki o Kamedulach w Polsce. Po raz pierwszy zostają zebrane w pojedynczym woluminie tak historia, duchowość, jak i sztuka wszystkich pustelni kamedulskich. Popularny charakter tej książki z pewnością umożliwi dostępną jej lekturę szerokiej publiczności, a także przyczyni się do lepszego poznania zakonników w białych habitach i z długa brodą, synów duchowych Św. Romualda i Błogosławionego Pawła Justynianiego. W imieniu całego zgromadzenia zakonnego 00. Kamedułów pragnę Warn gorąco podziękować i proszę dla Was o obfite błogosławieństwo Pana. Z głębokim szcunkiem O. Lanfranco Longhi e.c. Spis treści Wstęp......................................... 9 Od autorów .................................... 13 Erem Srebrnej Góry na krakowskich Bielanach 1. Usiądź w swej celi jakoby w raju .............. 19 2. Samotni nie jesteśmy - Bóg jest z nami......... 32 3. Nigdy nie jestem mniej sam, niż gdy jestem sam . . 39 4. Pustelnia nasza zawsze stanowiła przystań....... 47 5. Ze strachem myślę o czynach moich ........... 81 6. O samotności święta, szczęśliwa ponad miarę .... 101 7. Ukochaj milczenie nade wszystko ............. 111 8. Ośmieliłem się poprosić o rekluzję............. 128 9. Nie mają interesu na tym świecie.............. 139 10. Módl się i pracuj .......................... 155 11. Leczyć duszę wszechświatem................. 164 12. Śmierć pewna, godzina niepewna ............. 177 13. Powołanie pustelnicze jest rzadkością .......... 185 14. Uświadom sobie, że jesteś w obecności Boga..... 192 15. W ciszy naszej czerpać otuchę do walki z ziemskimi utrapieniami.................... 205 16. Trzeba się modlić o powołania................ 214 17. Pozostaw cały świat za sobą i zapomnij o nim .... 226 18. Zmęczeni bałaganem świata przychodzili tu...... 255 Pustelnia Złotego Lasu w Rytwianach 19. Samotność łączy duszę z Bogiem.............. 270 20. Jakże niemądrzy i ślepi jesteście, upojeni ziemską przyjemnością i sławą ...................... 281 Erem Góry Królewskiej na warszawskich Bielanach 21. Bądź miłośnikiem ciszy ..................... 285 Kameduli Erem Pięciu Braci Męczenników w Bieniszewie 22. Więcej trzeba bać się grzechu niż śmierci........ 300 23. Jakby dym ze złotej kadzielnicy, modlitwa z piersi zakonników........................ 307 24. Wasza pustelnia na ziemiach polskich to ubłagalnia ............................. 320 tik ¦MU Erem Góry Pokoju w Pożajściu 25. Język jest przyczyną bardzo wielu grzechów...... 325 ¦Mi Erem Wyspy Wigierskiej 26. Wiele da się powiedzieć w ciszy............... 336 Erem Margrabski w Szańcu 27. W ciszy Bóg kształtuje wewnętrznie człowieka .... 346 Erem św. Krzyża w Milatynie 28. Cisza jest potrzebna, aby odnaleźć siebie ........ 351 Klasztor Sióstr Kamedułek w Zloczewie i Tyszowcach 29. Chciałbym tu żyć i umrzeć................... 354 30. Nie jest to takie ważne, co czynicie, a raczej czym jesteście ............................ 359 Kontakty i adresy................................ 367 Kalendarium ................................... 368 Kalendarium Eremu Srebrnej Góry na krakowskich Bielanach 377 Modlitwy ...................................... 386 Słowniczek terminów kościelnych ................... 410 Literatura...................................... 418 Indeks osób .................................... 428 Indeks nazw geograficznych........................ 442 Źródła ilustracji ................................. 450 Wstęp W swej adhortacji Vita consecrata Jan Paweł II pisze: „Instytuty oddane bez reszty kontemplacji, złożone z kobiet lub mężczyzn, są chwałą Kościoła i źródłem niebieskich łask. Ich członkowie naśladują swoim życiem i misją Chrystusa modlącego się na górze, dają świadectwo panowania Boga nad historią i są zapowiedzią przyszłej chwały. Trwają oni w samotności i milczeniu, a przez słuchanie słowa Bożego, sprawowanie świętej liturgii, praktykę ascezy osobistej, modlitwę, umartwienie i komunię braterskiej miłości skupiają całe swoje życie i działanie wokół kontemplacji Boga" (VC 8). Wydaje się, że wieki pustelniczej tradycji Kościoła, tak na Wschodzie, jak i na Zachodzie, są jednoznacznym potwierdzeniem tych słów. Nie jest tajemnicą, iż zakony, które prowadzą życie stricte kontemplacyjne, cieszą się od lat dużym zainteresowaniem ze strony osób mniej lub bardziej postronnych. Zainteresowanie to przekłada się z jednej strony na wzrost powołań do niektórych z tych instytutów, jak i owocuje ono - z drugiej strony -pragnieniem urzeczywistnienia kilku osobistych projektów, chociażby w wymiarze artystycznym (realizacja filmowa, fotoreportaż, publikacja książki), duchowym (poszukiwanie kilkudniowego rekolekcyjnego odpoczynku, duchowej pomocy i modlitewnego wsparcia), czy w końcu daje możliwość 10 Kameduli naukowego opracowania tego stylu życia w różnych jego aspektach. Niewątpliwie różne są przyczyny tych preferencji i zainteresowań ze strony osób świeckich, tak jak niepowtarzalny jest każdy z nas. Jakakolwiek próba ich oceny może okazać się uproszczona i nietrafna. Niezależnie od intencji, które motywują zainteresowanie poszczególnych osób instytutami życia kontemplacyjnego, cieszy fakt, iż doświadczenie pozornie tak obce trendom współczesnej cywilizacji znajduje się w centrum duchowych, artystycznych, naukowych zainteresowań wielu z nas. Pośrodku wspomnianej wyżej tradycji znajdują swe poczesne miejsce kameduli, mnisi, których żywotna kultura duchowa inspiruje wspólnotę eklezjalną już od ponad tysiąclecia. Zdumiewające - tak w wymiarze wyjątkowego splendoru, jak i zasięgu promieniowania - świadectwo Romualda, Pięciu Braci Polskich, Piotra Damiana i wielu innych wielkich świadków prawdy Ewangelii nie pozwala wątpić, iż kameduli włączają się w wartki nurt monastycznej, a zarazem pustelniczej tradycji Kościoła zachodniego. W powyższym kontekście powstaje pytanie o możliwość ustalenia zasadniczej tożsamości kamedułów: czy są mnichami czy też pustelnikami? Czy prowadzą życie wspólnotowe czy też samotnicze? Udzielenie na nie pozytywnej odpowiedzi ma charakter zarazem prosty, jak i złożony, może być ona zrozumiana w sposób bezpośredni bądź też budzić szereg kolejnych wątpliwości i pytań. Doświadczenie kamedulskiej duchowości, która swe źródło oraz inspirację znajduje w charyzmacie wielkiego odnowiciela życia zakonnego w średniowiecznej kulturze zachodniej, jest swoistą zrównoważoną syntezą życia wspólnotowego i samotnego. Jednakże nie jest to synteza, która stanowi wyraz logicznego wnioskowania ludzkiego myślenia, lecz jest owocem duchowego daru, który otrzymał Romuald i którym podzielił się ze swoimi uczniami, z całym Kościołem. Wstęp 11 Kameduli towarzyszą budowaniu polskiego chrześcijaństwa i kultury od tysiąca lat. Jest to uczestnictwo bardzo konkretne, duchowo zaangażowane, obecność w doświadczeniu nierzadko dramatycznego losu naszego narodu. Jednakże pomimo - a być może dzięki - spotkaniu z tyloma (historycznie uwarunkowanymi) zawirowaniami dziejowymi ciągle potwierdzają wagę swego istnienia w polskim Kościele. Wyrażam wdzięczność Autorom książki poświęconej tak historii, jak i duchowości polskich kamedułów. Od lat zafascynowani kamedulskim stylem życia nie tylko utrzymują przyjacielskie relacje z wieloma z nas, lecz nadto dzięki swej twórczej pasji wypełniają pustkę, jaka istnieje w dziedzinie monograficznych opracowań naszej tradycji. Ufam, że ta piękna książka, którą czytelnik ma przed swymi oczyma, nie jest ich ostatnią publikacją, poświęconą eremitom znad Wisły. Korneliusz Wencel EC Ojciec Korneliusz Wencel - od 1988 roku eremita kameduła, autor licznych książek m.in. Katechizmowy obraz Maryi (1999), Oswajanie lwa. Kontemplacja wżyciu codziennym (2000), Życie pustelnicze. Spotkanie z Bogiem w ciszy i samotności (2000), Milczenie (2001), Hans Urs von Balthasar. Teologia chwały (2001). Publikował w „Więziach", „Tygodniku Powszechnym", „Życiu Duchowym", „Zeszytach Karmelitańskich". W 2004 roku doktoryzował się z teologii dogmatycznej na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu. Obecnie jest przeorem i mistrzem nowicjatu w klasztorze Ojców Kamedułów w Bieniszewie koło Konina. Klasztor Ojców Kamedutów na krakowskich Bielanach (mai. Stanisław Tondos) Od autorów Mówienie o przyjaźni czy zażyłości z pustelnikami zdawać by się mogło pewnym nietaktem czy może nawet zuchwałością, ale my właśnie w taki sposób określamy nasze relacje z kamedulami. Są to więzy przedziwne - trwające już wiele lat, a jednak w żaden sposób nienaruszające ich ciszy i samotności, budowane na wzajemnym wyczuwaniu siebie, podziwie dla tego niezwykłego powołania i wdzięczności za możliwość współuczestniczenia w nim. Zachwytowi nad głębią duchowych przeżyć i przekonaniu, że zakonnicy ci rzeczywiście osiągnęli szczęście, towarzyszy często zdziwienie i zaskoczenie mądrością życiową mnichów, którzy odcięci od świata i przywiązani do swej celi przez kilkadziesiąt lat nie utracili rzeczowej oceny wielu sytuacji i czasem jednym, prostym słowem potrafią rozwiać wątpliwości niepokojące tygodniami osobę świecką. To również świadomość odchodzenia w przeszłość wielu kamedulskich obyczajów, których mogliśmy być jeszcze świadkami. Stąd pokusa, nieodparta pokusa utrwalenia ich i podzielenia się nimi, zaświadczenia, że także w obecnym świecie jest możliwe życie samym tylko Bogiem. A zatem krakowskie Bielany, Erem Srebrnej Góry, z którym związani jesteśmy najsilniej także wieloma osobistymi 14 Kameduli doświadczeniami i który najmocniej fascynuje także z tego powodu, że był fundowany jako pierwszy spośród pustelni kamedulskich w Polsce i jako jedyny istnieje nieprzerwanie od czterystu lat. To tu właśnie spotkaliśmy brata Leonarda Hodlika - niezwykłą postać, chodzącą historię polskich ka-medułów, którego przyjaźni wielokrotnie doświadczaliśmy i z którym dzieliliśmy wiele naszych ważnych momentów życiowych. To On właśnie swymi barwnymi opowieściami zainspirował nas do napisania tej książki. A także Erem Pięciu Braci Męczenników w Bieniszewie -położony w przepięknej Puszczy Kazimierskiej, urzekający niezwykłą przyrodą i klimatem, poruszający legendarnymi początkami sprzed tysiąca lat. Dwa czynne klasztory kamedulskie w Polsce i jedyny ściśle kontemplacyjny zakon męski. Kiedyś było ich dużo więcej - w XVIII wieku na ziemiach polskich funkcjonowało aż siedem eremów, czyniąc tym samym Rzeczpospolitą jedną z głównych prowincji kamedulskich w świecie. Były fundacjami królewskimi i magnackimi, zdumiewały swoim rozmachem i wspaniałymi dziełami architektonicznymi, malarskimi i rzeźbiarskimi. Niestety, większość z nich została zamknięta na przełomie XVIII/XIX wieku, a losy pokamedulskich zabudowań były bardzo różne. Chcieliśmy przypomnieć dzieje pustelni w kolejności ich fundowania, a zatem Bielany krakowskie, Rytwiany, Bielany warszawskie, Bieniszew, Pożajście, Wigry, Szaniec i Milatyn. W naszej intencji jednak ważniejsze od dat, faktów i szczegółowej wiedzy z zakresu historii sztuki były wrażenia i doznania związane z tymi miejscami, wspomnienia osób, które miały okazję przebywać w ich murach, mało znane szczegóły, które tworzą niepowtarzalną historię. Od autorów 15 Dziękujemy wszystkim Ojcom i Braciom Kamedułom za przyjęcie nas do modlitewnej wspólnoty, za wtajemniczenie, okazanie bliskości, obdarzenie zaufaniem. Za wieloletnią, pustelniczą przyjaźń. Jesteśmy wdzięczni, zwłaszcza ojcu Jackowi Cieślikowi, ojcu Benedyktowi Paczuskiemu i ojcu Korneliuszowi Wenclowi, a także bratu Leonardowi Hodlikowi i, zmarłemu kilka lat temu, bratu Gabrielowi Kłęczarowi za niezwykłe przeżycia i doznania, których ta książka jest, mamy nadzieję, świadectwem. Boże Narodzenie 2004 Marzena i Marek Florkowscy „Krakowianie, czy wiecie, dzięki komu wasze miasto stoi bezpieczne i nienaruszone przez tyle stuleci? To Kameduli są waszym piorunochronem" (metropolita krakowski abp Karol Wojtyia) „W swej celi jakoby w raju" Rozdział 1 „USIĄDŹ W SWEJ CELI JAKOBY W RAJU' (św. Romuald) Brat Leonard się śmieje. Szczerym, szerokim uśmiechem człowieka szczęśliwego. Pokazuje różaniec, który właśnie skończył robić, i wiesza na nim wiadro napełnione wodą. Nie, to nie profanacja. To widoczny dowód rzetelności jego pracy, bo różaniec musi być tak mocny, żeby wystarczył na całe życie, żeby żadne przeciwności go nie rozerwały. Oto pracownia różańcowa: naturalne owoce rosnące na krzewach, a popularnie zwane „łzami Chrystusa". Szare, z lekkim połyskiem. Obok sprężynki do ich łączenia, druciki, krzyżyki, fragmenty łańcuszków i najróżniejsze narzędzia niejednokrotnie własnoręcznie skonstruowane. Wszystko po to, by precyzyjnie wykonać swoją pracę. „Tu nie da się niczego oszukać - przekonuje brat Leonard - paciorki muszą być starannie dobrane wielkością i odcieniem, a poszczególne dziesiątki tej samej długości". To niewiarygodne, jak te wiel- Brat Leonard 20 Kameduli kie, strudzone dłonie mnicha, który w klasztorze spędził ponad sześćdziesiąt pięć lat na modlitwie i kontemplacji, a w przerwach oddawał się głównie fizycznym zajęciom, potrafią precyzyjnie spełnić swoje zadanie. „Tylko oczy już nie te" - dodaje brat. Swój pierwszy różaniec zrobił podczas wojny. Zajęło mu to tydzień. Od tego czasu wykonał ich tysiące i doszedł do takiej wprawy, że na przy- gotowanie jednego potrzebu- je tylko godziny i dziesięciu minut. Stara się dokładnie przestrzegać tego czasu, gdyż chciałby mieć gotowych dziennie pięć różańców. Zaczyna o 8.00 rano. Dla zakonników to już połowa dnia: wstają przecież o 3.30, a brat Leonard przyznaje, że on sam robi sobie pobudkę prawie godzinę wcześniej. Tyle osób prosi go o modlitwę, tyle ma powierzonych intencji, które chce przedstawić Panu Bogu, że szkoda czasu na Spanie. Dawniej, do So- Pierwszy różaniec zrobił podczas wojny boru Watykańskiego II, zakonnicy przychodzili do kościoła na pierwsze modlitwy już o północy i, choć minęło kilkadziesiąt lat, to najstarsi budzą się o tej porze prawem przyzwyczajenia. W pracowni różańcowej „Usiądź w swej celi jakoby w raju" 21 Brat Leonard ma dzień dobrze zaplanowany. Przed południem może oddać się swojemu zajęciu od 8.00 do 11.30. To akurat tyle, by zrobić trzy różańce. Po modlitwach, obiedzie i chwili odpoczynku wraca do swej pracowni o 14.20. Do kolacji czasu starcza na kolejne dwa różańce. Potem modlitwy w kościele i o 20.00 zakończenie dnia. Porządek. Czas bardzo starannie rozdzielony między modlitwę i pracę. Brat Leonard, choć osiągnął już słuszny wiek, starannie przestrzega ustalonego rytmu, a wzywający do kościoła dzwon jest dla niego czymś nieodwołalnym. Jest bodaj czy nie ostatnim świadkiem pamiętającym zanikające powoli dawne, zniesione częściowo przez Sobór Watykański II, obyczaje kamedulskie. Wcześniej wszyscy mnisi zapuszczali długie, sięgające aż do piersi brody i golili głowy, na których tylko kapłani zostawiali wąską obwódkę z włosów, tzw. koronę. Odstąpiono od tego w II połowie XX wieku i brat Leonard żartuje, że wówczas karne-dułom korony z głów pospadały. Zaniechano także no- W KORONKA PAŃSKA szenia przy pasie habitu, tzw. j*j znaczenie, początek, koronki kamedulskiej. Ta modlitwa, składająca się z 33 Ojcze nasz na pamiątkę 33 » ... podług -wjittapi Brere oi Ojca łłlftego lat życia Jezusa na ziemi, z dodaniem 5 Zdrowaś Mario do pięciu Ran Przenajświętszych, została ułożona w klasztorze kamedulskim w Camaldoli przez żyjącego w XV wieku niezwykle po- kraków bożnego zakonnika, w ostat- m^^L^ *LLLL nim okresie życia rekluza, bł. JBS^ l86*- Michała z Florencji. Mnich ^BtHn ten miał nieustające naboŻeń- Koronka kamedulska I f ODPliSTT P0ZWOL0KE TYM, podłóg wydanego Brere od Ojca KLEMENSA X. ertAiWfu? iea&obu, DO NABOŻNEGO 3&3 ODMAWIANA % WŁO5&I83O 22 Kameduli |gr "St *>*>" f stwo do Matki Bożej. Pewne- p . ^ go razu usłyszał głos mówiący "** do niego: „Michale, pamiętaj też i o Mnie!". On zrozumiał, od kogo ten głos pochodził, ułożył koronkę ku czci Pana Jezusa i nie tylko sam ją odmawiał, ale także rozpowszechniał wśród współbraci. Zakonnicy porobili sobie małe koronki z jodłowego drzewa, które rosło naokoło pustelni i szerzyli nabożeństwo. Papież Biata koronka ojca Kandyda LeQn x ktQry zna} MichaJa; był w jego celi i rozmawiał z nim, potwierdził tę modlitwę, a 15 lutego 1516 roku nadał jej niektóre odpusty. Potwierdzone one zostały i wzbogacone przez następnych papieży: Grzegorza XIII, Sykstusa V i Klemensa X. Brat Leonard jest jednym z niewielu, którzy mają jeszcze tę koronkę kamedulską. Starsi zakonnicy byli bowiem z nią chowani po śmierci w kata-kumbach, a młodsi przyszli do klasztoru już po Soborze, kiedy zwyczaj jej noszenia zaniknął. W swojej celi z pieczołowitością prze- Kamedula z obrazu |ana Matejki „Jan cłlOWUJe także niezwykłą, Kazimierz patrzący na ponący Kraków . . , . , ¦ w czasie oblężenia przez Szwedów białą koronkę wykonaną w roku 1655" prawdopodobnie z kości sło- „Usiądź w swej celi jakoby w raju" 23 niowej. Należała ona kiedyś do ojca Kandyda Koska, wieloletniego mistrza nowicjatu formującego dusze i powołanie kandydatów na mnichów. Tylko zakonnik pełniący tę funkcję posiadał przywilej noszenia białej koronki. Na przepięknym medalionie wyobrażona została scena, gdy cesarz Otton przyjmuje u siebie św. Romualda. Habit kamedulski. Biały, z grubego sukna. Tunika przewiązana paskiem: u ojców sukiennym, a u braci rzemiennym, szkaplerz z kapturem i płaszcz. Do pracy zakonnicy używają habitu roboczego, popielatego, ale na każdą modlitwę w kościele - siedem razy na dobę - przebierają ten biały. Filcowy kapelusz o szerokich, podwijanych do góry skrzydłach, dawniej zakładany podczas przechadzki poza obszarem klasztoru lub koniecznego wyjazdu choćby do lekarza. Wówczas także mnisi używali butów, w obrębie eremu nosili natomiast tzw. trepy kamedulskie, czyli rodzaj drewniaków. Były one ponoć bardzo wygodne: „człowiek z łóżka wyskoczył i już był obuty, nie trzeba było nic sznurować" - śmieje się brat Leonard. W zimie także wkładano trepy, jedynie dla ochrony przed mrozem szyto z sukna specjalne, wysokie aż do kolan skarpety. Były one co prawda bardzo ciepłe, ale nietrwałe: po roku były już tak przetarte i wylatane, że trzeba było myśleć o nowych. W tym czasie zakonnicy kładli się na spoczynek w ubraniu, dopiero z czasem wprowadzono koszule nocne, najpierw Mnich kameduła, rok 1928 24 Kameduli sukienne, a potem płócienne. O tych obyczajach, które tak dobrze pamięta jeszcze brat Leonard, wspominał już Jędrzej Kitowicz w swoim Opisie obyczajów za panowania Augusta III: „Chodzą w bieli, od którego koloru nazywają się pospolicie bielanami. Gdy są w drodze, zażywają do obuwia trzewików albo butów, w eremie zaś chodzą na trepkach drewnianych, na pończochę sukienną wzutych, a do ołtarza idąc biorą na nogi pantofle, których dlatego stoi zawsze w zakrystii po kilka par. Śpią w habitach, ale bez płaszcza". To już wszystko tradycje i zwyczaje powoli odchodzące w zapomnienie, podobnie jak dawne sposoby prania. Jeszcze z czasów fundacji klasztoru, z początku XVII wieku, za- PLJ Habit przewiany wiatrem inaczej pachnie chowały się na Bielanach ogromne, kamienne stągwie, które napełniano wodą. Co trzy tygodnie każdy zakonnik otrzymywał 25 dag szarego mydła, które musiało wystarczyć do mycia, prania bielizny i habitów, a także czyszczenia. Brat „Usiądź w swej celi jakoby w raju" 25 Leonard pamięta, że dawniej pranie habitu trwało trzy dni i było swego rodzaju wydarzeniem. Dziś są pralki automatyczne i suszarnie, które czynią życie łatwiejsze i szybsze, ale on, w miarę sił i sprzyjającej pogody, stara się samodzielnie prać habit w swoim domku. Metoda jest prosta: trzeba go namoczyć na całą noc w niewielkiej ilości wody z mydłem, a rano tylko wygnieść i wypłukać. „Ja śpię, a moja pralka pierze i w ogóle nie ciągnie prądu" - śmieje się zakonnik. „A taki habit wysuszony w słońcu i przewiany wiatrem inaczej pachnie" - dodaje. W kościele, po północnej stronie prezbiterium, znajduje się kapitularz, czyli „Capitulum culparum". Jest to dość obszerna sala, w której w każdą sobotę przeor wygłaszał dla współbraci konferencję opartą na Piśmie świętym, liturgii lub życiu monastycznym. Następnie przedstawiał aktualne ogłoszenia i uwagi dotyczące spraw klasztoru, Kongregacji, Kościoła i świata po czym rozpoczynała się tzw. kapituła win. Pustelnik, po dobrowolnym zgłoszeniu się lub wezwaniu przez przeora, wyznawał wobec wszystkich swoje przekroczenia wobec dyscypliny zakonnej i zaniechania w miłości braterskiej. Już niemałą winą jest naruszenie milczenia bez potrzeby, nieusprawiedliwione spóźnienie się na obowiązujące zajęcia, mylenie się w odmawianiu psalmów. Dużym przekroczeniem jest kłótnia ze współbratem czy uszkodzenie jakiejś rzeczy. Po wyznaniu przewinień mnich prosił o przebaczenie i otrzymywał stosowną pokutę. Brat Leonard Hodlik - chodząca historia polskich kame-dułów, kronika odchodzących w niepamięć drobnych zdarzeń, pozornie mało ważnych incydentów, zmieniających się obyczajów, tego wszystkiego, co tak naprawdę tworzy niepowtarzalną i niezwykłą całość. Fenomenalna pamięć, dzięki której twarze na fotografiach sprzed pół wieku odzyskują imiona, nazwiska i swoją tożsamość, a fakty odnajdują się w czasie. A przy tym ogromne poczucie humoru, cięte riposty i 26 Kameduli Brat Leonard z pasją opowiada.. Droga do Eremu Srebrnej Góry od strony Sowińca niesamowita orientacja w teraźniejszości na przekór pozornego odcięcia od świata. Inteligencja pomimo braku wykształcenia, mądrość życiowa i życzliwość dla ludzi i świata dzięki życiu spędzonemu w pustelni. O swoich początkach u kamedułów opowiada chętnie. 20 stycznia 1939 roku, dokładnie w dzień swoich dwudziestych pierwszych urodzin, wstąpi! do znajdującego się niedaleko jego domu rodzinnego klasztoru w Bieniszewie koło Konina. To był czwartek. Brat Leonard pamięta, że na obiad dostał zupę pomidorową, ziemniaki z kapustą i dwa śledzie. „A ja za śledziami jak kura za pszenicą" - śmieje się. 11 lutego został skierowany na krakowskie Bielany, gdzie wówczas znajdował się nowicjat. Podróż z Konina do Krakowa pociągiem trzeciej klasy z trzema przesiadkami trwała prawie dobę. W jej trakcie brat Leonard przypomniał sobie, że jeszcze w szkole podstawowej nauczycielka tak barwnie opowiadała o różnych zabytkach Krakowa, m.in. o kościele Ma- „Usiądź w swej celi jakoby w raju" 27 riackim, że następnej nocy młodemu chłopakowi śniła się ta świątynia. Zdawało mu się, że po prawej stronie znajduje się kaplica Matki Boskiej Częstochowskiej, a przed nią dostrzegł mnóstwo zapalonych świec. Teraz, jadąc na Bielany, postanowił koniecznie zwiedzić świątynię. Wysiadł z pociągu 12 lutego o godzinie 14.00, przeszedł na Rynek Główny, wszedł do kościoła i jakież było jego zdumienie, gdy okazało się, że wnętrze wygląda dokładnie tak, jak w jego śnie przed laty. Po chwili modlitwy ruszył w dalszą drogę. Wstąpił jeszcze do będącej własnością kamedułów kamienicy przy ul. Gołębiej 6, gdzie dozorczyni zrobiła mu herbatę i dała coś do przekąszenia. Po krótkim odpoczynku, z walizką w ręku udał się pieszo na Bielany. Wcześniej otrzymał wskazówkę, by na wysokości Wodociągów nie szedł za szosą, ale pod górę, przez las, co znacznie skracało drogę. Tak też zrobił. Gdy zapukał do furty była już szarówka i wszyscy mnisi, łącznie z furtianem, trwali w kościele na modlitwie. Na szczęście chłopcy od krów otwarli mu bramę. Tak rozpoczął się najważniejszy etap w życiu brata Leonarda. Od 1936 roku przeorem klasztoru był Tyrolczyk, ojciec Odo de Nicolo. Swoją funkcję sprawował do sierpnia 1939 roku, wówczas bowiem, podczas kapituły generalnej zakonu, został wybrany najwyższym przełożonym zgromadzenia, czyli majorem. Mistrzem nowicjatu, pod Tablica w katakumbach bielańskich Opiekę którego trafił brat Le- upamiętniająca ojca Odo de Nicolo 28 Kameduli onard, był ojciec Kandyd Kosek z Krowodrzy. Niezwykle pogodny i wesoły człowiek, a równocześnie wytrawny kierownik duchowy — nowicjuszy prowadził przez dwadzieścia pięć lat. Dobrze rozumiał, że dla każdego Pan Bóg ma inną drogę dochodzenia do prawdy i koniecznie trzeba zostawić czas dla Ducha Świętego. Szczególnie w klasztorze nie można wszystkich ustawiać pod jeden sznurek i wprowadzać dyscypliny wojskowej, bo to nie służy ani rozwojowi duchowemu, ani budowaniu wspólnoty. Zapytany kiedyś o plany formacyjne wobec kandydatów do zakonu, ojciec Kandyd odrzekł: „Wpierw zrobię z nich ludzi, potem chrześcijan, wreszcie kamedułów!". Spoglądając na swoje życie spędzone za murami eremu, brat Leonard nie może nadziwić się, że pozostając w zamknięciu, tyle przeżył i tylu różnych zawodów musiał się wyuczyć. Przez kilkadziesiąt lat pracował jako pomocnik brata Gerarda, który jako mistrz budowlany był przy wszystkich większych remontach. A zajęcia nie brakowało: po wojnie klasztor bieniszewski był w bardzo złym stanie, kościół zniszczony, ołtarze porąbane i spalone, szyby w oknach wybite, mieszkania zakonników puste. Wszystko trzeba było zaczynać od podstaw: przeprowadzono remont więźby dachowej na kościele i pokryto go blachą cynkową, dalszym krokiem była odbudowa wielkiego ołtarza, zrobienie ławek w kościele, odnowienie zakrystii i stalli. Do tego ostat- W pracou, 111 stolarskiej „Usiądź w swej celi jakoby w raju" 29 niego zadania został wyznaczony brat Leonard, który wszystko osobiście robił „od pierwszego gwoździa do ostatniego złotego listka wykończenia". Często modlił się do św. Józefa robotnika o pomoc, „żeby mu wstydu nie przyniósł". Kiedy na Bielanach w 1961 roku spłonęła wieża kościoła, brat Leonard został przeniesiony do pracy w tym klasztorze. Uczestniczył także w późniejszych remontach w latach siedemdziesiątych, kiedy wykonywano prace murarskie i tynkarskie, zmieniano pokrycie dachowe na kościele czy przewieszano dzwony na konstrukcje stalowe. Przez czterdzieści lat zajmował się pszczołami Przez ponad czterdzieści lat zajmował się pszczołami i jak sam mówi ze śmiechem, „znamy się tak dobrze, że żadna mnie nie oszuka, która królowa, która robotnica, a który truteń". Potrafi zresztą z zapałem opowiadać godzinami o ich obyczajach i tajnikach wytwarzania miodu, a także jego spożywania. Przestrzega zawsze, że nie wolno podgrzewać miodu do temperatury wyższej niż 40°C, gdyż zostaje z niego sam cukier, zaś najodpowiedniejszym mo- 30 Kameduli mentem na picie wody z miodem jest środek nocy, potowa snu. Miód spożyty bowiem na kolację jest wykorzystywany przez organizm na wyrównanie strat energii i zregenerowanie sit, miód o poranku - na dodanie sit do aktywności, zaś w środku nocy, gdy organizm jest już wypoczęty, leczy. Przez wiele lat brat Leonard miał okazję obdarowywać miodem kamedulskim i udzielać podobnych rad tym zainteresowanym, którzy odwiedzali Bielany. Byt bowiem fur-tianem i z radością przyjmował wszystkich mających potrzebę przebywania w tym miejscu. Jak głosi napis umieszczony na furcie: „Pustelnia nasza stanowiła zawsze przystań dla tych, którzy zmęczeni bałaganem świata przychodzili tu, aby znaleźć się w obliczu Boga. Aby rozważyć swoją udrękę i niedoskonałość. Aby w ciszy naszej, naszego spokoju, czerpać otuchę do walki z ziemskimi utrapieniami. Obyś zyskał ją i ty, zadumany przed historią -zbłąkany przechodniu". Takich „zbłąkanych" pamięta brat Leonard wielu, pozornie przeciętnych, niczym niewyróżniających Furta bielańska jest pięknie zdobiona malowidłami przedstawiającymi sceny z życia św. Benedykta i św. Romualda się, kiedy indziej wybitnych i powszechnie znanych, którzy jednak przekraczając próg bielańskiej pustelni, pragnęli zachować anonimowość. Należał do nich także Karol Wojtyła, który często pukał do furty klasztornej. „Usiądź w swej celi jakoby w raju" 31 Teraz, w jesieni życia, brat Leonard zapragnął powrócić w rodzinne strony, do klasztoru w Bieni-szewie, do którego wstępował i w którym 15 sierpnia 1947 roku razem ze swoim kolegą z ławy szkolnej, bratem Kandydem, składał uroczystą profesję zakonną na ręce przeora ojca Floriana Niedźwiadka. Wówczas śluby wieczyste składał także, urodzony w 1911 roku, brat Do-roteusz. Tyle osób prosi go o modlitwę... Pytany o tajemnicę witalności przypomina, że kiedy skończył siedemdziesiąt lat, zwierzył się ówczesnemu przeorowi ojcu Piotrowi Rostworowskiemu, że chyba dotarł do kresu życia. Wówczas usłyszał, że o starości można mówić, gdy przeżyje się tysiąc miesięcy, czyli osiemdziesiąt trzy lata i cztery miesiące. To moment, gdy człowiek staje niejako na pasie startowym. Brat Leonard, rocznik 1918, śmieje się: „Paszport już mam, teraz czekam na wizę!". >:< * * Rozdział 2 „SAMOTNI NIE JESTEŚMY - BÓG JEST Z NAMI" (brat Tyburcy) Niezapomniane spacery po ogrodach bielańskich: wspaniała przyroda, szmery i śpiewy ptactwa i zwierzyny czującej się tu jak u siebie, dalekie odgłosy miasta i wszystkich jego ważnych i niecierpiących zwłoki spraw. Cisza. Absolutna cisza - także ta wewnętrzna, duchowa, pozwalająca nabrać Samotni nic jesteśmy - Bóg jest z nami „Samotni nie jesteśmy - Bóg jest z nami" 33 pewnego dystansu do świata. Ogromny przywilej przebywania w bliskości eremu i poznawania jego najdalszych zakątków. Czas, nieubłaganie pędzący naprzód, tu nagle zatrzymuje się, pozwalając poznać inny swój wymiar. I inny wymiar samotności. Na jednej z ławek, gdzie można odpocząć podczas chwil oddanych kontemplacji, widnieje taki napis: „Samotni nie jesteśmy - Bóg jest z nami". To dzieło brata Tyburcego, którego przedziwne losy doprowadziły na Bielany i który tutaj pozostawił ślad pracy własnych rąk i duchowych przeżyć. Dziś w eremie, oprócz tej ławeczki, oglądać można trzy rzeźbione w drewnie kapliczki jego autorstwa, ale starsi zakonnicy opowiadają, że jeszcze w latach siedemdziesiątych XX wieku istniał w ogrodzie, poniżej tzw. Schindlerówki, rodzaj skwerku czy zakątka wypoczynkowego z kilkoma ławeczkami właśnie wykonanymi przez brata Tyburcego. „Więcej trzeba bać się grzechu niż śmierci" -przypominał napis na jednej z nich. Niestety, nie oparły się one działaniu czasu, próchnicy i korników. Trzy ocalałe kapliczki, zawieszone na starych drzewach lasu bielańskiego, noszą znaczące wezwania: św. Józefa, św. Tereski od Dzieciątka Jezus i Niepokalanego Poczęcia NMP. Przypomnienia nieprzypadkowe, bo wyznaczające rytm życia brata Tyburcego. Pochodził z Janowa Lubelskiego, gdzie rodzina miała gospodarstwo, nie całkiem małe, skoro do pracy potrzebne były Kapliczka św. Józefa 34 Kameduli Kapliczka NMP dwa konie. Z tym większym podziwem patrzeć trzeba na tę trójkę: matkę, syna i córkę, którzy dobrze radzili sobie sami z pracą na roli. Ale nie ona była głównym przedmiotem troski dorastającego chłopca i nie tak wyobrażał sobie przyszłe życie. Codziennie modlił się litanią do Matki Boskiej o odnalezienie swojej drogi i czuł coraz wyraźniej, że jego ścieżka nie będzie typowa. Takim rozmyślaniom oddawał się chętnie głównie w kościele, ale do niego było dość daleko, więc jeździł tam z matką i siostrą zazwyczaj tylko w niedzielę i święta. Wspominał później, że kiedyś tak się zapamiętał w modlitwie, że kiedy się ocknął cały zapłakany, kościół był już pusty. To prawdopodobnie wówczas zrodziła się u niego świadomość powołania, ale nie wiedział jeszcze, że do życia ściśle kontemplacyjnego. Po powrocie do domu zjadł wspólnie z matką i siostrą obiad, napisał pożegnalny list i włożył go do żyta. „Całe żyto było już wymłócone i przygotowane do siewu" - opowiadał potem współbraciom. Nocą wyruszył w stronę Krakowa, lecz znużony wędrówką wdrapał się na rozłożystą wierzbę i spał do rana. O świcie zastukał do bram klasztoru Ojców Zmartwychwstańców w Krakowie. „Pracowity, prosta dusza" - takie pozostawiał po sobie wspomnienia. Po nowicjacie i złożeniu pierwszych ślubów został wysłany do Ameryki, ale tam, ku radości wielu, ale niechęci brata Tyburcego, „roboty było mało, a jedzenia dużo". Zrozumiał, że to nie była jego droga życiowa. Wystąpił więc z zakonu i nagle okazało się, że w dalekiej Ameryce jest zupełnie sam, „Samotni nie jesteśmy - Bóg jest z nami" 35 bez bratniej duszy i pieniędzy na dalsze życie. Decydował się na różne dorywcze zajęcia, czasem udało mu się znaleźć zatrudnienie na dłużej, w końcu jednak wrócił do Polski. Niestety, także i tu nie potrafił określić swego miejsca. Modlił się, jak dawniej, litanią do Matki Bożej o rozpoznanie swojej drogi, czasem myślał o powrocie do Ameryki, innym razem o rodzinnych stronach. Kiedy wreszcie miał wszystko przygotowane do dalekiej podróży, wstąpił na chwilę do kościoła Mariackiego w Krakowie, by pomodlić się przed ostatecznym podjęciem decyzji. Wychodząc, zauważył żebracz-kę siedzącą w kruchcie kościoła i powodowany dziwnym przeczuciem, dał jej poczwórną jałmużnę. Poruszona kobieta zapytała go: „Panie, o co mam się modlić?". „Żebym duszę zbawił". „O panie, jak pan chcesz duszę zbawić, to idź pan do kame-dułów na Bielany". To był moment przełomowy: w tych kilku słowach odczytał drogowskaz dla swojego życia i bez chwili zastanowienia ruszył na Srebrną Górę. Był rok 1913. Na miejscu dowiedział się, że może zostać tylko wówczas, jeśli rzeczywiście odnalazł w sobie powołanie do życia pustelniczego, a nie szuka w klasztorze ucieczki przed trudnościami życia codziennego. Dla lepszego odczytania głosu Bożego i swych własnych pragnień przed złożeniem ślubów wieczystych przewidziany jest okres próby: najpierw, trwająca od jednego do trzech miesięcy, aspirantura, następnie trzymiesięczny postulat, po którym następują obłóczyny, czyli uroczyste nałożenie habitu i przybranie imienia zakonnego. To moment oficjalnego rozpoczęcie dwuletniego nowicjatu, podczas którego kandydat przechodzi formację pod kierunkiem mistrza nowicjatu. Przez kolejne trzy lata składane są śluby czasowe i dopiero po nich następuje profesja wieczysta. Oprócz trzech ślubów wspólnych dla całego życia konsekrowanego: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, ka- 36 Kameduli meduli przyrzekają popra- wę obyczajów i stałość w kongregacji. Jeżeli w tym czasie zakonnik odbędzie studia teologiczne i przyjmie kapłaństwo - zostanie ojcem, w przeciwnym razie pozostanie bratem. Przyszły brat Tyburcy dowiedział się także, że w klasztorze mogą przebywać również tzw. donaci, czyli kapłani lub osoby świeckie, które nie składają ślubów zakonnych i nie podejmują wszystkich obowiązków życia pustelniczego, a jednak żyją w rytmie zakonnym. Dla mężczyzn istnieje wreszcie możliwość odbycia kilku- czy kilkunastodnio-wych rekolekcji. On jednak był całkowicie pewien swego powołania. Starsi współbracia pamiętają jeszcze, że był bardzo pracowitym i pobożnym mnichem, oddającym się surowej ascezie i umartwieniom. Zima 1929 roku była niezwykle sroga, a brat Tyburcy przez kilka miesięcy nie palił w piecu w swoim domku pustelniczym, tak że rano woda do mycia w miednicy była zamarznięta. Często też celowo nie ubierał się dostatecznie ciepło i skrupulatnie przestrzegał wszelkich postów.W pewnym momencie rozpoznano u niego gruźlicę. Bonifratrzy, którzy go leczyli, uznali jego przypadek za całkowicie beznadziejny i nie dawali mu żadnych szans na przeżycie. On nie ustawał w modlitwie, szczególnie do św. Tereski od Dzieciątka Jezus, i gdy po Wejście do nowicjatu na Bielanach „Samotni nie jesteśmy - Bóg jest z nami" 37 jakimś czasie niespodziewanie okazało się, że chorobę udało się zaleczyć, brat Tyburcy jej właśnie przypisywał pomoc i wstawiennictwo. Zwykł powtarzać: „Śmierć pewna, godzina niepewna". Zmarł w wieku siedemdziesięciu jeden lat, 2 lutego 1946 roku, w święto Matki Bożej Gromnicznej, i został pochowany w katakumbach kościoła bielańskiego. Pozostawił po Brat Tyburcy - w środku, z lewej - ojciec Remigiusz sobie serdeczną pamięć współbraci i trzy kapliczki: Niepokalanego Poczęcia NMP, do której modlił się od młodości o wskazanie drogi życiowej, św. Tereski od Dzieciątka Jezus, której przypisywał swoje uzdrowienie, a także św. Józefa, który towarzyszył mu w pracy. Przetrwała także ła- 38 Kameduli weczka z wymownym napisem jego autorstwa: „Samotni nie jesteśmy - Bóg jest z nami" oddającym może najpełniej sens jego powołania i drogi życiowej, którą tak niespodziewanie odnalazł. * * Rozdział 3 „NIGDY NIE JESTEM MNIEJ SAM, NIŻ GDY JESTEM SAM" (św. Augustyn) Pragnienie spotkania Boga w ciszy i samotności, fundamentalne dla życia kameduły, znane było ludzkości od zarania dziejów. W Starym Testamencie pustynia postrzegana była jako miejsce oczyszczenia, umocnienia, próby i zawierzenia. Dla Jana Chrzciciela i dla Chrystusa pustynia była czasem W Miejsce oczyszczenia, umocnienia, próby i zawierzenia 40 Kameduli i przestrzenią przygotowania do późniejszej działalności i przezwyciężenia pokus. Apostołowie, wzorem swego Mistrza, często modlili się w miejscach ustronnych, a św. Maria Magdalena ostatnie lata swojego życia spędziła na pustyni, pokutując za grzeszne życie. Eremici (gr. eremos - pustynia) pragnęli upodobnić się do Chrystusa nie przez przelanie krwi (tzw. czerwone męczeństwo), ale poprzez ascezę (tzw. białe męczeństwo). Pustynia miała dla nich znaczenie nie tylko geograficzne, ale także duchowe: oznaczała opuszczenie wszystkiego, co stanowić może źródło zła i egoizmu. Należało również porzucić to, co się posiadało i kochało: rodziców, krewnych, żonę, dzieci. Podkreślano równocześnie, że motywem pójścia na pustynię nie może być ucieczka od trudności życia codziennego czy nierozwiązanych spraw, ale wyłącznie Boże wezwanie, dlatego najpierw udawano się do starca, który pomagał kandydatowi odczytać wolę Bożą, a gdy się okazało, że ten jest powołany do życia eremickiego, przygotowywał go do jego realizacji. Uczeń przyjęty przez mistrza przebywał u jego boku, naśladował go, słuchał jego pouczeń, ćwiczył się w pokorze i miłości. Anachoreci (gr. anachoreo — oddalam się) mieszkali w surowych celach zbudowanych z kamienia zlepionego piaskiem i przykrytych gałęziami lub w naturalnych jaskiniach. Celem ich życia była modlitwa, równocześnie jednak bardzo mocno akcentowano znaczenie pracy. Każdy pustelnik musiał utrzymywać się z owoców wysiłku rąk własnych, a rezygnacja z tego, choćby pod pozorem modlitwy, była surowo karana. Najczęściej zalecano pracę fizyczną stanowiącą z jednej strony równowagę dla godzin spędzonych na modlitwie, z drugiej tak dobraną, aby w czasie jej wykonywania można było również kontemplować. Z biegiem czasu dążność do życia w odosobnieniu połączona została z szeregiem wymyślnych form ascetycznych, takich jak mieszkanie w beczce, używanie łańcuchów jako „Nigdy nie jestem mniej sam, niż gdy jestem sam" 41 narzędzi umartwienia czy zamieszkiwanie na eksponowanych platformach przez tzw. słupników. Wraz z rozwojem życia eremickiego wyłoniła się również tzw. rekluzja, której gorliwi zwolennicy zamykali się lub zamurowywali w celach. Eremos znaczy pustynia Szczególnie dużo pustelników pojawiło się na przełomie wieku III/IV, głównie na obszarach Egiptu i Azji Mniejszej. Byli to ludzie wywodzący się ze wszystkich warstw społecznych. Apoftegmaty najczęściej mówią o mężczyznach, kobiety do czasu powstania zgromadzenia pustelnic musiały ukrywać swą płeć, gdy chciały realizować charyzmat eremicki. Czasem małżonkowie za obopólną zgodą podejmowali taką formę życia, a zdarzały się i przypadki zabierania ze sobą dzieci. W Kościele zachodnim rozkwit życia pustelniczego przypadł także na wiek IV, kiedy anachoreci pojawili się we Włoszech i na sąsiednich wyspach. Wspólnoty eremickie powstawały także w Galii, Prowansji, Irlandii, Szkocji i Walii. 42 Kameduli Klasycznym wzorem pustelnika był św. Antoni Egipcjanin, a jego biografia spisana przez św. Atanazego Wielkiego służyła jako przykład dla wielu pokoleń. Do najsłynniejszych wspólnot należały: erem św. Pachomiusza w Górnym Egipcie, św. Hilariona z Gazy na Wschodzie, św. Eustachego w Azji Mniejszej i św. Bazylego w Poncie, którą założył wraz ze św. Grzegorzem z Nazjanzu. Również wielu wybitnych biskupów, teologów i myślicieli łączyło aktywną pracę z życiem kontemplacyjnym. Należał do nich św. Hieronim (zm. 420 r.), doradca papieży, pisarz, tłumacz Pisma świętego z języka hebrajskiego na łacinę, który pisał: „O pustynio, jaśniejąca kwiatami Chrystusowymi! O samotności, w której rodzą się kamienie, z których w Apokalipsie powstaje miasto wielkiego króla! O miejsce pustynne, rozradowane większą zażyłością z Bogiem!". Ideał ten bliski był również św. Augustynowi (zm. 430), duszpasterzowi i pisarzowi uznanemu później za Doktora Kościoła, który wypowiedział znamienne słowa: „Nigdy nie jestem mniej sam, niż gdy jestem sam". O życiu pustelniczym marzył wreszcie św. Benedykt. Ten młodzieniec, urodzony w 480 roku w zamożnej rodzinie z Nursji nie czuł się dobrze w Rzymie, w środowisku studenckim prowadzącym całkowicie obcy mu styl życia. Udał się w Góry Albańskie, zatrzymał się w Subiaco, na wschód od Rzymu, i wybrał jedną z grot na miejsce swego pustelniczego życia. Chciał przebywać sam na sam z Panem Bogiem, wkrótce jednak został zauważony przez okolicznych pasterzy, którzy coraz częściej odwiedzali go i słuchali jego nauki, a wielu z nich zdecydowało się przyłączyć do niego. W ten sposób, niejako wbrew zamierzeniom, narodziła się pierwsza wspólnota. Następnie św. Benedykt przeniósł się z częścią swych uczniów na górę Monte Cassino, gdzie założył klasztor. Przed śmiercią w 550 roku napisał Regułę dla swoich mnichów, której treść można by oddać w trzech słowach: „słuchaj - módl się - pracuj". „Nigdy nie jestem mniej sam, niż gdy jestem sam" 43 Styl życia zaproponowany przez św. Benedykta zaczął wkrótce zataczać coraz szersze kręgi i w coraz to nowych miejscach powstawały wspólnoty żyjące według Reguły. We wczesnym średniowieczu mnisi ci stanowili elitę umysłową Europy Zachodniej, prowadzili szkoły, biblioteki, skryp-toria klasztorne, w których ocalili wiele z dorobku starożytności. Stworzyli wspaniały chorał gregoriański, odegrali też znaczącą rolę w dziejach architektury, budując choćby wspaniałe opactwo w Cluny. Duchowość benedyktyńska odegrała tak istotną rolę w historii Europy, że papież Paweł VI w roku 1964 ogłosił św. Benedykta jej głównym patronem. W ciągu wieków wśród mnichów benedyktyńskich pojawiły się nowe odgałęzienia znane obecnie jako cystersi, kameduli czy sylwestryni. Niektóre z nich dążyły do zaostrzenia Reguły w kierunku życia zdecydowanie pustelniczego. Mowa tu właśnie o kamedułach założonych przez św. Romualda we Włoszech w XI wieku. Niektórzy badacze uważają, że pierwszymi kamedułami na ziemiach polskich byli uczniowie św. Romualda, którzy przybyli w celach chrystianizacyjnych i ponieśli śmierć męczeńską w listopadzie 1003 roku. Popularnie określa się ich mianem Pięciu Braci Męczenników. Czasem wspomina się i o innych próbach sprowadzenia kamedułów: około roku 1125 wybuchło w Królestwie Duńskim krwawe prześladowa- Św. Benedykt. Opactwo Ojców Benedyktynów na Monte Cassino 44 Kameduli nie, w wyniku którego wielu zamożnych panów uciekło z kraju i schroniło się w Polsce. Przybył wówczas m.in. z wielkim bogactwem niejaki Wilhelm, który wszystkie skarby ofiarował swojemu synowi Piotrowi zwanemu, z racji pochodzenia, Duninem. Ów był bardzo pobożny i najpierw w swoich posiadłościach, a następnie w całej krainie fundował liczne kościoły i klasztory. On także miał zaprosić kamedułów i oddać im wcześniej wybudowany kościół i klasztor. Nie są to jednak fakty dostatecznie udokumentowane i stąd rzadko podawane w źródłach historycznych. Pustelniczy tryb życia znajdował wielu naśladowców: żyjący w XII lub XIII wieku arcybiskup gnieźnieński, bł. Bogumił przez kilka lat wiódł nad Wartą życie według Reguły św. Romualda, a misjonarz Litwy za czasów Władysława Jagiełły, ojciec Hieronim Munschek z Pragi po wyjeździe z Polski został ka-medułą w eremie Camaldoli. Warto tu wspomnieć o jeszcze jednym świętym pustelniku, działającym na ziemiach polskich na przełomie X/XI wieku w kilku odległych od siebie miejscowościach, Andrzeju Swierardzie. Jego przenoszenie się z miejsca na miejsce miało charakter pracy misyjnej, która w tamtych czasach często łączyła się z życiem eremickim. Andrzej Swierard dotarł nawet do Wielkopolski, ale głównym terenem jego działalności była Małopolska, zwłaszcza Podkarpacie. Miejscem, gdzie jego kult nieprzerwanie trwa od początku XI Św. Romuald - założyciel kamedułów „Nigdy nie jestem mniej sam, niż gdy jestem sam" 45 wieku, jest parafia Tropie koło Czchowa. Na Śląsku tradycja łączy ze św. Swierardem Oławę. Około 1022 roku udał się na Słowację i wstąpił do benedyktyńskiego klasztoru św. Hipolita na górze Zobor koło Nitry. W momencie obłóczyn miał około czterdziestu lat. Niedługo potem, razem z kilkoma uczniami, otrzymał pozwolenie na życie pustelnicze zgodne ze wskazówkami św. Romualda. Spośród praktyk ascetycznych zanotowanych przez bł. biskupa Maurusa w żywocie św. Andrzeja Swierarda, na szczególną uwagę zasługuje karczowanie lasu w okresie Wielkiego Postu przy pożywieniu składającym się zaledwie z czterdziestu orzechów, spanie na pieńku dębowym otoczonym parawanem z prętów z koroną z kamieni na głowie i noszenie żelaznego łańcucha na ciele. Przy zachowaniu tak ostrego reżimu dożył około 1034 roku. Został kanonizowany w 1083 roku wraz ze swoim uczniem Benedyktem. Św. Romuald do dziś znajduje wielu naśladowów 46 Kameduli Bezsprzecznie jednak za moment pojawienia się kamedu-łów w Polsce można uznać rok 1604, kiedy marszałek wielki koronny Mikołaj Wolski ufundował dla tych zakonników klasztor na podkrakowskich Bielanach. Od ponad czterystu lat wiodą tam nieprzerwanie życie pustelnicze. * * * Rozdział 4 „PUSTELNIA NASZA ZAWSZE STANOWIŁA PRZYSTAŃ" (napis na furcie Eremu Srebrnej Góry) „Patrz, w błękicie, tam na szczycie z ponurego boru, Dwie wieżyce, jak siostrzyce, wyrosły klasztoru, Jak dwie ręce wyciągnięte do Pana nad Pany... To się modlą za swym grodem samotne Bielany, Lecz tych modłów żadne ziemskie ucho nie podsłucha I nikt pojąć ich nie zdoła chyba puszcza głucha. Chyba tylko jedno czyste, nieskalane serce, Co ukrywa ogień Boży w popielnej iskierce; Chyba tylko te promienie poranne złociste, Co się po nich pną jak powój w niebiosy przejrzyste". (W. L. Anczyc, Zielone Świątki. Ustęp z Sielanki Krakowskiej. Fragment) Historia podkrakowskich Bielan, miejsca założenia pierwszego na ziemiach polskich klasztoru kamedułów, który też jako jedyny istnieje nieprzerwanie od czerystu lat, jest bardzo barwna i od początku osnuta legendą i niezwykłością. Otóż w połowie XIII wieku, a być może nawet wcześniej, Bielany należały w części do norbertanek zwierzynieckich, a w części do panien staniąteckich. Druga część wkrótce przeszła w ręce osób świeckich: już w 1433 roku jej właścicielem był doktor medycyny Jan Gromczicz zwany też Moravus, a niebawem nabyli ją Zarogowscy. Na ten właśnie okres datują się 48 Kameduli starania historyka Polski, dyplomaty i duchownego, wychowawcy synów Kazimierza Jagiellończyka — Jana Długosza o osiedlenie tu, otaczanego przez niego szczególnym umiłowaniem, kontemplacyjnego zakonu kartuzów. Początkowo, co prawda, myślał o przekazaniu mnichom terenów na Kazimierzu, gdzie ponoć pierwotnie stanąć miała Akademia Krakowska, ale zamiar ten nie powiódł się z powodów prawnych. Kupił także od Jakuba Szelwy z Krakowa i sukcesorów Stanisława Ryncze z Batowic ziemię leżącą nad rzeką we wsi Prądnik przy Rakowicach i Bieńczycach, wyjednał w roku 1479 u króla Kazimierza Jagiellończyka uwolnienie tej własności od ciężarów, m.in. od dawania na wojnę jednego łucznika i opłacania łanowego, a mający powstać tam klasztor oddał w opiekę króla. Już jednak w 1480 roku rozmyślił się i rozpoczął starania o przekazanie kartuzom góry bielańskiej zwanej wówczas Pagórkami św. Stanisława, a należącej do rodziny Zarogowskich. Jak się miało okazać, działania te stały się przyczyną nieporozumień rodzinnych. Otóż Długosz, dysponujący polami zakupionymi dla kartuzów na Prądniku pod Krakowem, dążył do zamiany owych pól na górę bielańską. Stary Mikołaj Zarogowski zgodził się na to i w roku 1480 zawarł stosowną umowę. Zapomniał jednak, że przed ponad trzydziestu laty zapisał już Bielany w testamencie synom, i ci, na wieść o zmianie decyzji, wytoczyli ojcu proces. Skomplikowana sytuacja rozwiązała się nieoczekiwanie, bowiem jeszcze w tym samym roku zmarł Długosz, a dwa lata później stary Zarogowski. Podobno przed śmiercią nawiózł kamieni pod budowę eremu, a w testamencie obok terenu pod klasztor przeznaczył kartuzom jeszcze miejsce pod sad i winnicę. Synowie unieważnili jednak wszystkie te zobowiązania, w konsekwencji czego nadzieje na osiedlenie się w tym miejscu zakonników spełzły na niczym. W połowie XV wieku w dalszym ciągu Bielany należały w części do Zarogowskich, w części do klasztoru zwierzy- „ Pustelnia nasza zawsze stanowiła przystań" 49 nieckiego sióstr norbertanek, znajdował się tam także folwark rodziny Sciborów z sąsiedniego Chełmu i Woli Justow-skiej. Około 1533 roku Chełmscy kupili od Zarogowskich ich posiadłości i w ten sposób stali się właścicielami połowy Bielan. Wkrótce postanowili posiąść całą wieś i przywłaszczyli sobie część należącą do norbertanek. Wyniknął stąd długi spór, który w rezultacie wygrali Chełmscy, po pewnym jednak czasie sprzedali Bielany Sebastianowi Lubomirskiemu. On to był prawnym właścicielem tych terenów w momencie, gdy kameduli upodobali sobie bielańską górę. * * * Mikołaj Wolski postanowił sprowadzić zakonników do Polski z powodów osobistych. Dręczyły go mianowicie wyrzuty sumienia z tej racji, że piastując przez dwanaście lat (od 1589 do 1601 roku) intratną godność komandora poznańskiego, ani nie był kawalerem maltańskim, ani w żaden sposób nie przyczynił się do rozkwitu tego zakonu. W roku 1602, będąc z poselstwem u papieża Klemensa VIII, wyspowiadał się ze swojej winy i za pokutę otrzymał polecenie sprowadzenia do ojczyzny zakonu kontemplacyjnego, którego na naszych ziemiach jeszcze nie było. Wybór Wolskiego padł na kamedułów. Pojechał do głównego eremu Monte Corona koło Perugii i tam przedstawił władzom zakonnym swój zamiar fundowania pustelni w pobliżu Krakowa. Kameduli początkowo nie byli zachwyceni tym pomysłem, a to głównie z trzech powodów: ostrego klimatu w Polsce, dużej odległości nowego eremu od domu macierzystego i braku jakichkolwiek pustelni po drodze, w których zakonnicy jadący do Polski mogliby odpocząć. Wolskiemu udało się jednak skłonić władze zakonu do wizyty w Krakowie i do rozważenia na miejscu możliwości fundacji. W 1603 roku przyjechał przeor klasztoru Monte Cucco Pascelupo, ojciec Hieronim z Perugii 50 Kameduli z dwoma innymi zakonnikami, a Wolski podobno wysłał na ich spotkanie wozy, aby podróż odbywała się na jego koszt. Kameduli zachwycili się, położoną od Krakowa jedną milę polską, czyli cztery mile włoskie, górą bielańską. Ta nie należała jednak do Wolskiego, a jej ówczesny właściciel, Sebastian Lubomirski, nie zamierzał jej odstępować. Z pomocą Wolskiemu przyszła jednak Anna z Branickich na Ruszczy Lubomirska, żona Sebastiana Lubomirskiego. Za jej radą marszałek Wolski wyprawił ucztę, na którą zaproszono biskupa krakowskiego kardynała Maciejowskiego, kasztelana Lubomirskiego, bardzo przychylnego kamedułom Jerzego ks. Zbaraskiego, późniejszego kasztelana krakowskiego, i innych dostojnych gości. Pod koniec spotkania, gdy wszyscy biesiadnicy mieli już dobre humory, Wolski opowiedział o swoim zamiarze sprowadzenia kamedułów do Krakowa i o trudnościach ze znalezieniem dla nich miejsca. Zachęcony kasztelan Lubomirski zadeklarował swoją gotowość oddania im bielań-skiej góry, na co pozostali uczestnicy tylko czekali: natychmiast podsunięto mu do podpisania, wcześniej przygotowany, akt darowizny. Jako wyraz wdzięczności Wolski podarował Lubomirskiemu użyte podczas uczty srebrne naczynia, które miały zrekompensować wartość ofiarowanych Bielan, a na pamiątkę tego wydarzenia Pagórki św. Stanisława zaczęto nazywać Srebrną Górą. Zatem klasztor Ojców Kamedułów na Bielanach krakowskich zwany Eremem Srebrnej Góry (Eremus Montis Argentini) z kościołem pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP fundował 22 lutego 1604 roku Mikołaj Wolski, oddając zakonnikom wsie Mników i Mnikówek, Srebrną Górę zaś i wieś Bielany zapisał im kasztelan wojnicki Sebastian Lubomirski dyplomem wydanym w Krakowie 7 kwietnia 1604 roku. W obydwu dokumentach fundacyjnych wyraźnie zaznaczono, że gdyby kiedykolwiek z jakiegokolwiek powodu konwent miał być zniesiony, dobra te mają „Pustelnia nasza zawsze stanowiła przystań" 51 Krakowskie Bielany powrócić do fundatorów lub ich spadkobierców. Pisma z epoki potwierdzają, że Lubomirskiego trzeba traktować jako współfundatora eremu, nie tylko jako osobę wziętą fortelem, by darowała zakonnikom swój majątek. Współczesny bowiem całemu wydarzeniu ks. Paweł Lenczycius w dziele Botera Benesiusa tak mówi do Sebastiana Lubomirskiego: „Wprawdzieć i insze zakony znają twoje chęci uprzejme i wielkie dobrodziejstwa, a mianowicie OO. Camaldulenses, którycheś ty do Korony Polskiej niedawno z JM.P. Marszałkiem nadwornym P. Wolskim z Włoch przyprowadził i majętnością dobrą opatrzył etc.". Tak pisać nie mógłby ks. Lenczycius za życia Wolskiego, gdyby fundacja Bielan była wyłącznie dziełem tego ostatniego. Również i panegiryk F. A. Lachowicza, wyliczając zasługi Lubomirskich, mówi: „Sebastyana któż nie wspomni mile, Herkulesowi który równał w sile? Pan ten jakie miał w życiu swojem cnoty, 52 Kameduli Blask aparatów po kościołach złoty Wydaje. - Noszą jego bielańskie struktury Imię, pnące się pod powietrzne chmury". Zygmunt III Waza wystosował do władz zakonu pismo, w którym nie tylko popierał zamiary Wolskiego, ale także poświadczał własną życzliwość i protekcję dla zakonu. List o podobnej treści król skierował również do papieża: „Byli tu w tem mojem Królestwie niektórzy poważni mężowie tego zakonu, którzy położenie miejsca, gdzie ten zakład pobożny usadowić się ma, zwiedzili, opatrzenie fundacyi tej rozważyli i odpowiedniem znaleźli, co i na niedawnej kon-gregacyi w Montis Coronae przyjęcie znalazło... Proszę przeto Świątobliwości W, abyś postanowieniu temu zatwierdzenie swe udzielić raczył, co ku pomnożeniu chwały Bożej wielce służyć będzie". O fundacji eremu wspomina także w swojej Kronice współczesny wydarzeniom, bo urodzony w 1567 roku, ksiądz Krzysztof Zelner, „mansyonarz Kościoła Panny Maryi w Krakowie". Od razu ruszyła budowa eremu, a zadanie było tym łatwiejsze, że potrzebny materiał był pod ręką: niedaleko znajdował się kamieniołom, w którym wydobywano wapień budowlany. Na jego ścianie wykuto datę, rok 1604, i nazwisko, zapewne kamieniarza: Jan Malecky. Jak zaświadcza Stanisław Tomkowicz, jeszcze na początku XX wieku ten napis był czytelny. Nie brakowało także i gliny potrzebnej do wypalania cegły — wielkie cegielnie znajdowały się w pobliskich Przego-rzałach, a także tuż pod klasztorem. Marmurów do przyozdabiania kościoła dostarczały kamieniołomy z niedalekiego Sielca i Dębnika pod Krzeszowicami. W sionce prowadzącej do kapitularza, na ścianie wschodniej, wmurowana jest niewielka czarna tablica marmurowa, którą otacza malowane obramienie imitujące rzeźbione girlandy kwiatów i owoców. Tekst na tablicy przypomina przywilej papieża Pawła V z roku „Pustelnia nasza zawsze stanowiła przystań" 53 1610 nadający odpusty dla dusz pozostających w czyśćcu, a jego ilustracją jest wyobrażenie mąk czyśćcowych. Drobny podpis „I. Zielaski F." świadczy o tym, że tablica ta została wykonana przez jednego z Zielaskich, którzy w XVII wieku pracowali właśnie w marmurowych kamieniołomach Dębnika i Sielca. W 1605 roku podczas kapituły generalnej zakonu obradującej w eremie Monte Corona wybrany został pierwszy przełożony fundacji polskiej - ojciec Hieronim z Perugii. W tym samym roku biskup krakowski Bernard Maciejowski położył kamień na założenie dwudziestu domków zakonnych. Biskup ten odegrał zresztą niebagatelną rolę w dziejach archidiecezji: w 1601 roku zwołał synod i wydał słynny list pasterski do proboszczów uznany za pierwszy podręcznik duszpasterstwa, w 1602 - założył na Wawelu pierwsze polskie seminarium duchowne, był propagatorem kultu królowej Jadwigi i legendy o tzw. czarnym krucyfiksie z katedry wawelskiej. Zasłynął wreszcie jako mecenas poetów i uczonych. Gdy umierał w Krakowie 19 stycznia 1608 roku, zaprzyjaźniony z nim przełożony Srebrnej Góry, ojciec Hieronim z Perugii, przygotowywał go na tę ostatnią podróż i niósł mu duchowe wsparcie. Biskup został pochowany w kaplicy Matki Boskiej Śnieżnej w katedrze wawelskiej, a jego portret znajduje się w krużgankach klasztoru Franciszkanów. Erem Srebrnej Góry 54 Kameduli f 4 maja 1609 roku nuncjusz papieski Franciszek Simoneta poświęcił miejsce na budowę bielańskiej świątyni. Nie mamy bliższych danych dotyczących pierwszej budowli. Tradycja mówi, że pracami kierował sam Wolski, posługując się prawdopodobnie planami, których autorem był Walenty von Sabisch (1578-1657), architekt wrocławski działający na Śląsku i w Saksonii, ten sam, który przygotował plany dla przebudowywanych przez Wolskiego kościołów w Krzepi-cach i Kłobucku. W 1610 roku sprowadzili się na Srebrną Górę kameduli, którzy już od 1605 roku mieszkali po drugiej stronie Wisły, w należącej do benedyktynów tynieckich wsi Bodzów. W 1606 roku, po raz pierwszy w historii nowego klasztoru, profesem wieczystym został zakonnik, Włoch, brat Stanisław, a w 1611 roku śluby zakonne złożył Polak, ojciec Florian z Warzęczyc koło Jasła. W roku 1617 erem podniesiono do rangi przeoratu. Na czele wspólnoty stanął Włoch, ojciec Bernard a Cantiano. W tym też roku, 28 lutego, w Rzymie papież Paweł V nadał kościołowi i klasztorowi Kamedułów odpusty, zezwolił także kobietom na wejście do kościoła dwanaście razy w roku, co do dzisiaj jest wielką rzadkością. Jednak późną jesienią zawaliła się spora część kościoła, w konsekwencji czego Wolski sprowadził włoskiego architekta Andrea Spezzę i powierzył mu budowę świątyni. * * * Spezza urodził się w Rogno pod Bergamo w trzeciej ćwierci XVI wieku. Pochodził z rodziny, w której zawody artystyczne były szczególnie częste: aż dwudziestu czterech artystów tego nazwiska czynnych było od XVI do XVIII wieku, głównie w Czechach i Austrii. Pierwsze wzmianki o działalności Andrea Spezzy odnoszą się do jego prac przy budowie zamku „Pustelnia nasza zawsze stanowiła przystań" 55 książęcego w Oldenburgu. Kontrakt zawarty w 1608 roku szczegółowo określał warunki zatrudnienia architekta, zezwalał m.in. na wyjazd Spezzy do Italii w zimie 1609 roku, gdzie nie był on — jak zapewniał — od siedmiu lat. Już jednak z roku następnego pochodzi wiadomość, że opuścił on Oldenburg, nie dotrzymawszy warunków umowy. Około 1615 roku przeniósł się do Pragi, gdzie zakładał dla cesarza fortyfikacje i organizował oprawę dekoracyjną uroczystości. Praga przełomu wieków XVI i XVII była głównym ośrodkiem manieryzmu w północnej Europie. Dwór Rudolfa II gromadził uczonych i artystów z Niderlandów, Włoch, Niemiec i Skandynawii, toteż pobyt w tym środowisku mógł wpłynąć ostatecznie na ukształtowanie się poglądów Spezzy. W 1618 roku architekt przystąpił do budowy eremu bielańskiego. W czasie pobytu w Polsce powstały także plany kościoła parafialnego wWiśniczu Nowym, a wyraźne analogie form obu tych budowli, jak i bliskie relacje fundatorów Bielan i Wiśnicza, pozwalają przypuszczać, że i przy powstaniu tej budowli odegrał on sporą rolę. Po zakończeniu prac w Polsce Spezza wrócił do Pragi i pracował dla Albrechta Waldsteina, księcia frydlandzkiego, dla którego zaprojektował Pałac Waldsteinów w Pradze, a następnie rozpoczął przebudowę na okazałą rezydencję niewielkiego miasteczka Jićina koło Pragi. Miały tam powstać: pałac książęcy, kolegium jezuickie z kościołem, powiększona fara miejska, uniwersytet, gimnazjum, szpitale, kilka domów. Niestety, tylko część tych planów udało się zrealizować z powodu tragicznej śmierci Waldsteina. Potwierdzonym archiwalnie dziełem Andrea Spezzy jest także kościół i klasztor Kartuzów w Valdicach koło Jićina. Architekt zmarł 20 stycznia 1628 roku. Prace na Bielanach podjął Spezza dziesięć lat wcześniej. Początkowo wytyczono drogi, wzniesiono zabudowania gospodarcze i mieszkalne, wybudowano mury okalające zabudowania klasztorne oraz mur klauzurowy. Ogrody owocowo- 56 Kameduli Fasada kościoła pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP warzywne założono na specjalnie wybudowanych tarasach. W tym też czasie wyko-*| nano dojście do furty klasztor-I i nej z wykorzystaniem efektów _____, _, perspektywicznych. Kolejnym krokiem była budowa samej świątyni. Przy tych pracach po-magali Spezzy nieznani z na- flf «fit*»ijfl H B zwiska architekci, prawdopo-¦i^kflHIH. -» -aBB dobnie Włosi: Jan i Jakub, liczni kamieniarze, wśród których najwięcej prac wykonał warsztat kierowany przez Tomasza Mrozka, kamieniarz Jakub Ma-terni czy jeden z pierwszych na większą skalę eksploatatorów dębnickich złóż czarnego marmuru, Bartłomiej Stopanna. Zatrudnieni byli liczni budowniczowie, ceglarze, cieśle, tokarze - wszyscy wymienieni są z imienia i nazwiska lub tylko imienia w rachunkach wypłat znajdujących się w bielańskim archiwum. W sumie od 1610 roku było to około 225 artystów i rzemieślników. Zgodnie z umową zawartą w 1618 roku z kamieniarzami Janem Kinkowskim i Jerzym Balarinem, Spez-za miał wykonać także front kościoła, jednak ostatecznie z niewyja- ^^^^^^^^^wra .#r.-. i śnionychprzyczynpod- ^^^^^^H^HB f*i jął się tego zadania budowniczy królewski Wieże kościelne mają 48 metrów wysokości „Pustelnia nasza zawsze stanowiła przystań" 57 Figura Matki Bożej wieńcząca fasadę kościoła bielańskiego rP Jan Succatori i Jakób La- |jj| picida. gr H Fasada kościoła sze- Y * H roka jest na 41 metrów, H a wraz z wieżami wyso-~ ka na 48 metrów. Wykonana jest z białego ciosu wapiennego imitującego marmur, przyozdobiona czarnym marmurem i figurami: św. Benedykta i św. Romualda w dolnej kondygnacji, a wyżej św. Jana Kantego, św. Mikołaja, św. Bonifacego i św. Jana Nepomucena. Na samym szczycie znajduje się posąg Matki Boskiej wśród promieni z żelaza pozłacanego. Kompozycja architektoniczna należy do typu fasad pałacowych, które barok włoski zastosował do budowli kościelnych. „Gdy przez portal główny wejdziemy do wnętrza, ogarnia nas jakaś atmosfera uroczystej powagi i równowagi" - pisał w 1904 roku Stanisław Tomko-wicz. A Józef Mą-czyński w swojej Pamiątce z Krakowa w 1845 roku wspominał: „Piękne z ciosów białego mar- Dziedziniec przed kościołem Wniebowzięcia NMP 58 Kameduli muru wchodowe zewnętrze, wprowadza do kościoła dość znacznej wielkości, którego wnętrze, mieści w sobie ośm kaplic wyłożonych marmurem czarnym dębnickim pięknie odbijającym od białego tła świątyni. Gdy koło tych kaplic przesuwają się w swych habitach zakonnicy, wtedy złudzonemu oku śnieżyste zwoje ich sukien przedstawiają zbiegłych z nie- Wnętrze kościoła pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP bios aniołów, co tu z białemi skrzydeł puchami ukorzyć się przybyli przed majestatem Wszechstwórcy; kiedy zaś obiegłszy ołtarz wielki Wniebowzięcia Najświętszej Panny zanucą smętnym głosem pieśń pobożną, a ty swe myśli i uczucia modlitwą oczyścisz, wtedy umysł dziwami stworzenia przejęty, samotną ciszą pustyni uspokojony, wzniesie się do Boga, a Bóg po promieniu wiary w całym blasku w twe wierzące serce zstąpi i balsamem niebieskiej pociechy ziemskie cierpienia zagoi". „Pustelnia nasza zawsze stanowiła przystań" 59 Przy wystroju świątyni pracował m.in. malarz - zakonnik ojciec Wenanty z Subiaco, postać nieprzeciętna i nietuzinkowa. Niestety, nie znamy jego imienia i nazwiska świeckiego. Wiadomo, że urodził się w miasteczku Subiaco, niedaleko Rzymu, w roku 1579. W młodości poświęcał się sztuce malarskiej, a następnie, w roku 1617, licząc lat 38, wstąpił do kamedułów w eremie Monte Corona i tam dwa lata później złożył profesję zakonną. Często wysyłano go do różnych eremów, by przyozdabiał je swoimi pracami. Na zaproszenie marszałka Wolskiego został zaproszony także na Bielany krakowskie, gdzie przebywał od czerwca 1624 do 1626 roku. W tym czasie, według dokumentów klasztornych, wydano na jego farby, płótna i inne przybory malarskie „126 złp 25 gr". Ojciec Wenanty wykorzystał je m.in. podczas pracy nad obrazem Wniebowzięcia NMP do wielkiego ołtarza i Koronacji NMP do chóru zakonnego. Niestety, obydwa one spłonęły w trakcie pożaru klasztoru 14 stycznia 1814 roku. Wówczas to obraz w ołtarzu głównym zastąpiono obrazem Wniebowzięcia NMP Michała Stachowicza i umieszczono w kolejnym, piątym już ołtarzu głównym. W latach 1627 i 1628 ojciec Wenanty pracował przy wystroju eremu na Kahlenbergu pod Wiedniem, a od 1629 roku został przełożonym pustelni w Rytwianach, gdzie przyozdobił niemal całą świątynię. Malował tam po obu stronach nawy głównej cały żywot NMP od Jej Narodzenia do Wniebowzięcia, a w wolnych miejscach wizerunki świętych pustelników i pustelnic. Do wielkiego ołtarza przygotował obraz Zwiastowania NMP, a także liczne obrazy do chóru zakonnego i kaplic. Po zakończeniu tej pracy wrócił do Włoch, wybrany został przeorem Sacro Eremo Tuscolano we Fra-scati koło Rzymu i tam do ołtarza głównego wymalował obraz Sen św. Romualda, a do kaplicy św. Michała przygotował olejne wizerunki męczenników i wyznawców zakonu 60 Kameduli kamedułów. Umarł w roku 1659 w wieku osiemdziesięciu lat, po czterdziestu dwóch latach spędzonych w zakonie. Niewątpliwie klimat bielańskiej świątyni jest niepowtarzalny, a nie bez znaczenia pozostaje i ten fakt, że część główna kościoła dekorowana jest, jak na barok, w sposób nadzwyczaj prosty, niemal surowy, co odpowiada duchowi i przepisom zakonnym. Jak zauważył Stanisław Tomkowicz, wnętrze głównej przestrzeni kościoła jest ogołocone z dzieł sztuki i wszelkiej drobiazgowej dekoracji; jednostajne, gładkie i białe, przypomina niemal biały habit kamedulski. Natomiast kaplice otwierające się do nawy arkadami zachwycają bogactwem i niezwykłością zdobień. Jest ich osiem. Po północnej stronie znajdują się: najbliżej ołtarza głównego kaplica królewska zwana także św. Benedykta, św. Jana Chrzciciela, Zwiastowania (św. Rodziny) i pod wieżą kaplica św. Krzyża zwana także Cżarto -ryskich. Po przeciwległej stronie zaczynając od ołtarza głównego: kaplica św. Romualda, czyli Delpacych, św. Piotra, Miłosierdzia, czyli św. Michała Archanioła, i pod wieżą kaplica św. Sebastiana, czyli Lubomirskich. Cudowny obraz Matki Boskiej Królowej Pustelników Na szczególną uwagę zasługuje kaplica św. Romualda, czyli Delpacych, fundowana w 1643 roku przez raj - „Pustelnia nasza zawsze stanowiła przystań" 61 cę krakowskiego Rafała Del Pace. W gablotce ołtarza znajduje się cudowny obraz Matki Boskiej Królowej Pustelników przypisywany ojcu Wenantemu z Subiaco. Zarówno sukienka Bożej Rodzicielki, jak i tło obrazu jest srebrne, ozdobione ornamentem roślinnym. Ołtarz ten jest uprzywilejowany: odprawianie przy nim Mszy św. żałobnej powoduje uzyskanie odpustu zupełnego przez duszę zmarłego, w którego intencji Mszę św. odprawiano. Zawieszone w ołtarzy głównym i na ścianach kaplicy malowidła Tomasza Dolabelli przedstawiają natomiast sceny z życia założyciela kamedułów, św. Romualda. Urodzony w 907 roku w Rawennie, wywodził się Romuald z włoskiego, książęcego rodu Honesti. Rodzice zapewnili mu wykształcenie w sztuce rycerskiej i oby-ce towarzyskie, dbali także, by jego życie upływało jedynie wśród rozkoszy, zabaw, beztroski, i zdawało się, że niczego nie brakowało młodemu Romualdowi. Co prawda pewnego razu, gdy podczas polowania zabłądził w lesie, przyszła mu do głowy myśl, jakie to szczęśliwe życie prowadzili pierwsi pustelnicy chrześcijaństwa oddający swe życie wyłącznie na ŚW. ROMUALD, opat, ZAŁOŻYCIEL KAMEDUŁÓW, Św. Romuald 62 Kameduli Bazylika św. Apolinarego w Classe służbę Bożą, ale potraktował to jako chwilowy kaprys. Refleksja ta powracała jednak i młodzieniec coraz częściej modlił się, starał się także pomagać chorym, biednym i kalekim, których w Rawennie nie brakowało. Przełomowe wydarzenie nastąpiło, gdy miał dwadzieścia lat: jego ojciec Sergiusz, człowiek bardzo porywczy, popadł w konflikt o majątek ze swoim bratem, w swej zapałczywości nie chciał nawet słyszeć o żadnej ugodzie, wezwał go na pojedynek i zabił. Romuald, świadek zdarzenia, był poruszony tym czynem do tego stopnia, że sam postanowił odpokutować winę ojca w położonym 5 km od Rawenny i wzniesionym w połowie VI wieku benedyktyńskim klasztorze w Classe. Podczas czterdziestodniowego pobytu dwukrotnie miał wizję św. Apolinarego, pierwszego biskupa Classe i męczennika, którego szczątki są złożone w tamtejszym klasztorze. Ten fakt ostatecznie sprawił, że Romuald postanowił poświęcić swoje życie Bogu. Przyjęty „Pustelnia nasza zawsze stanowiła przystań" 63 do zgromadzenia był wzorem eremity, cnoty i surowości zakonnej, ale tym samym prowokował nienawiść i prześladowania współbraci, a nawet chęć zadania mu śmierci, w tym czasie bowiem zaczynała już upadać dawna karność zakonu benedyktyńskiego. Równocześnie Romuald czuł, że pomimo gorliwości nie jest to życie do końca zgodne z jego powołaniem i za zgodą przełożonych udał się do pewnego czcigodnego pustelnika żyjącego koło Wenecji, św. Maryna, by u jego boku poznawać tajniki życia prawdziwie eremickiego. Według tradycji miał on bić swego wychowanka rózgą w ucho za pomyłki przy recytacji Psalmów. Wówczas też poznali św. Piotra Orseolo, pobożnego dożę Wenecji, i wsparci przez niego udali się do Hiszpanii, gdzie w Katalonii prowadzili wspólne życie w samotni. Następnie św. Romuald przez jakiś czas ewangelizował Węgrów, a po powrocie z tej wyprawy misyjnej, widząc trudności i niebezpieczeństwa w życiu eremie -kim, postanowił je zreorganizować. Akurat ojciec Gwaryn, opat klasztoru św. Michała w Cusano Fragment mozaiki z apsydy Bazyliki św. Apolinarego w Classe, przedstawiającej św. Apolinarego Św. Apolinary - fragment mozaiki 64 Kameduli we Francji, odbywał pielgrzymkę do miejsc świętych i zatrzymał się również w Wenecji, by nawiedzić grób św. Marka Ewangelisty, zatem Romuald z Mary-nem wrócili z nim do Francji i pod jego wpływem pozostawali około dziesięciu lat. Gwaryn był wychowankiem Cluny, biegłym zarówno w sprawach duchowych, jak i politycznych, a podczas swych podróży na wschód zapoznał się także z życiem mnichów wschodnich. Romuald, dzięki kontaktom z nim, mógł ogromnie wzbogacić swoje doświadczenie zarówno życia pustelniczego, jak i wspólnotowego i w ten sposób przygotować się do wypełnienia swej misji. Po powrocie do Włoch sława Romualda jako gorliwego eremity dotarła m.in. do młodego cesarza Ottona III, który ustanowił go opatem w Classe i powierzył mu zadanie reformy tego klasztoru. Po roku Romuald zrezygnował jednak z tej funkcji, udał się najpierw do opactwa na Monte Cassi-no, gdzie poznał mnicha Benedykta, podobnie jak on marzącego o życiu pustelniczym. Ten zabrał go do swojej samotni w rozlewisku rzeki Pad w pobliżu Rawenny, do miejsca zwanego Pereum. Przykład ich surowego życia wkrótce znalazł wielu naśladowców, a grono to było tak liczne, że Romuald zmuszony był do zakładania nowych klasztorów, m.in. w Parenzo czy Val de Castro. Sam nawet jego ojciec Sergiusz dla odpokutowania swoich win przyjął habit. Św. Romuald „Pustelnia nasza zawsze stanowiła przystań" 65 Zakonnicy, choć prowadzili życie pustelnicze, w dalszym ciągu składali śluby zgodnie z Regułą św. Benedykta, nosili również czarne habity benedyktyńskie, aż do chwili niezwykłego wydarzenia. Tradycja mówi, że pewnego razu podczas wędrówki między klasztorami Romuald usnął niedaleko miasta Arezzo w Toskanii i ujrzał nagle swych uczniów ubranych w białe szaty i wkraczających po drabinie Jakubowej wprost do nieba. Romuald uznał to za znak Boży i postanowił w tym miejscu założyć nowy klasztor. Wyruszył właśnie do biskupa, by prosić go o pozwolenie na zrealizowanie tej wizji, gdy po drodze spotkał właściciela owej doliny. Ten opowiedział mu, że miał identyczny sen i chcąc doprowadzić do jego urzeczywistnienia, zamierzał właśnie przekazać zakonnikom cały teren pod budowę pustelni. Właściciel terenu nazywał się Mal-dulo i z wdzięczności dla niego miejsce to nazwano doliną Maldolego (Campo di Maldoli) z czego później powstał wyraz Camaldoli, a tamtejszych zakonników nazwano Ca-maldulenses, czyli karne-dułami, Eremitarum Ca-maldulensium, stąd skrót, którego zakonicy używają przy imieniu — EC. Inni twierdzą, że nazwa Camaldoli wzięła się od Campus amabilis, pod którym to nazwaniem miejscowość ta jest wspomniana w przywileju Henry- Sen św. Romualda ojca Wenantego z Subiaco, Sacro Eremo Tuscolano 66 Kameduli ka II. Nie wszyscy zgadzają się także z datą powstania pustelni, rokiem 1012, i przesuwają ją na lata 1023-1024. W tym okresie biskupem Arezzo był Tedoldo, który miał być rzeczywistym ofiarodawcą miejsca pod klasztor. To on w 1027 roku konsekrował także kościół klasztorny pod wezwaniem św. Salwatora. Wkrótce miejsce to zaczęło zapełniać się zakonnikami żyjącymi według Reguły św. Benedykta, ale znacznie zaostrzonej. Najdoskonalszym mnichom św. Romuald pozwalał opuszczać mury klasztorne, osiadać w głębi lasu w osobnych domkach i siedem razy na dobę spotykać się w kościółku pod wezwaniem św. Antoniego Pustelnika na wspólne modlitwy, które rozpoczynały się o północy. Ci wybrani zachowywali ścisłe milczenie, post i spożywali posiłki osobno, każdy w swojej celi. Chodzili boso i zapuszczali długie brody. Zdaniem Tomasza Mertona, św. Romuald zapewnił swym dzieciom dwa największe luksusy życia: samotność i milczenie. Św. Piotr Damiani napisał natomiast o św. Romualdzie: „Zdawało się, że cały świat Godło kamedutów - dwa gołębie pijące z jednego kielicha chciał przemienić w jeden erem, a wszystkich ludzi uczynić zakonnikami". Z czasem, realizując swe senne widzenie, św. Romuald zmienił ich habity na białe na znak, że jak dzień jest jasny, tak i życie ich powinno być jasne. Za godło zakonu obrał dwa gołębie pijące z jednego kielicha, co miało symbolizować skojarzenie życia wspólnotowego z pustelniczym. „Pustelnia nasza zawsze stanowiła przystań" 67 Sława kamedułów i ich założyciela św. Romualda rozchodziła się z Włoch po różnych krajach Europy i zewsząd przybywali ludzie, którzy chcieli poznać to nowe życie. Garnęli się zafascynowani nieprzeciętną osobowością, Romualda wyjątkowo ascetycznym życiem, nade wszystko zaś promieniującym z niego pokojem, Bożą mądrością, mocą, miłością. Wszyscy biografowie podkreślają pogodne, a nawet żartobliwe usposobienie Romualda, które doskonale Mnisi kameduli ojca Wenantego z Subiaco, Sacro Eremo Tuscolano Św. Romuald wciąż znajduje wielu naśladowców 68 Kameduli licowało z patriarchalną dostojnością. Pielgrzymowali do niego dostojnicy ziemscy, królowie, książęta powierzający modlitwie kamedułów swoje kraje i narody. Cesarz Otton III odbył spowiedź przed św. Romualdem i wypełnił zadaną mu pokutę. Podobno także i on marzył o tym, by zostać pustelnikiem, ale za radą świętego wrócił do życia światowego. Młodszy brat króla Bolesława Chrobrego, także Bolesław, ofiarował Romualdowi konia, którego ten jednak wymienił w wyrazie pokory na osła. Drżeli natomiast przed Romualdem złoczyńcy i grzesznicy - jak pisze św. Piotr Damiani, jego pierwszy biograf: „Duch Święty mieszkający w jego sercu wzbudzał u nieprawych ten postrach". Sprawiał też, że „gdziekolwiek udawał się święty człowiek, zawsze zbierał plony, pozyskiwał dusze, wyrywał ludzi ze świata, umysły ludzkie tak zapalał do rzeczy niebieskich, że świat cały wydawał się spowity w płomienie". Jak wszystkie wielkie osobowości, św. Romuald miał i wrogów: nienawidzili go zwłaszcza ludzie słabi, przeciętni, mali, którzy nie mogli lub nie chcieli sprostać stawianym przez niego wymaganiom. Wiele w swoim życiu od nich wycierpiał, a niejednokrotnie musiał uciekać przed ich złością. Na samym początku eremickiego życia św. Romuald zrozumiał jednak, że zajmowanie się wyłącznie własnym zbawieniem doprowadziłoby go do zguby i wiecznego potępienia, dlatego też zawsze pozostawał otwarty na problemy i troski innych ludzi niezależnie od tego, czy byli to współbracia, okoliczni wieśniacy, czy możni tego świata. Mając na uwadze ich dobro, niejednokrotnie przerywał milczenie, opuszczał pustelnię, narażał się na trudy, nieprzyjemności i niebezpieczeństwa, by tylko przyjść im z pomocą. Żaden też kontakt ze światem i jego sprawami nie był w stanie wytrącić go, choćby na moment, z raz obranego toru całkowitego oddania się Bogu. Można właściwie powiedzieć, że nigdy nie opuścił pustelni: zmieniały się wprawdzie miejsca jego pobytu, otaczali go no- „Pustelnia nasza zawsze stanowiła przystań" 69 wi ludzie, zawsze jednak trwał w milczeniu, pokucie i samotności. Pustynia i pustelnia znajdowały się w jego sercu. Św. Romuald zmarł 19 czerwca 1027 roku w eremie Val de Castro. Miał wówczas sto dwadzieścia lat, a przepełnione modlitwą życie zakończyło się po stu latach pokuty za dwadzieścia lat młodości. Jego ciało przez dłuższy czas spoczywało u benedyktynów w Clas-se, gdzie rozpoczął swoje życie zakonne. W 1466 roku, a więc 439 lat po śmierci, znaleziono je całkowicie nienaruszone, potraktowano to zatem jako namacalny dowód i znak rzeczywistej świętości. W roku 1481 doczesne szczątki zostały skradzione i połamane dla ukrycia zbrodni, na szczęście fakt ten został ujawniony i wkrótce prochy zostały uroczyście przeniesione do kościoła św. Błażeja w Fabriano i złożone w drogocennym sarkofagu podtrzymywanym przez dwa lwy. Klemens VIII wyznaczył jego uroczystość na dzień 7 lutego jako dzień przeniesienia relikwii. Bł. Paweł Justiniani, major w Camaldoli, a następnie fundator Kongregacji Kamedułów Pustelników Góry Koronnej, przeniósł prawe ra- Śmierć św. Romualda ojca Wenantego z Subiaco, Sacro Eremo Tuscolano 70 Kameduli Grób św. Romualda w kościele św. Błażeja w Fabriano mię św. Romualda w 1516 roku do Camaldoli. Kiedy w roku 1840 pożar ogarnął cały las otaczający erem i zagrażał klasztorowi, uczyniono wspomnianą relikwią znak krzyża świętego, a ogień natychmiast został stłumiony i niebezpieczeństwo zażegnane. W Polsce sława św. Romualda rozszerzała się od samego początku. Wśród władców szczególne nabożeństwo do założyciela kamedułów miał król Michał Korybut Wiśniowiecki, który chętnie i często nawiedzał erem kamedulski na Bielanach warszawskich jeszcze jako osoba prywatna. Jego uznanie dla świętego wzrosło po tym, jak 19 czerwca, w dniu tego patrona, gdy król służył kapłanowi podczas Mszy św. odprawianej w eremie, został wybrany królem Polski. Jako władca dbał o rozwój klasztoru, postanowił także zbudować w Polsce specjalny kościół dedykowany św. Romualdowi. Napisał nawet 17 maja 1673 roku w Warszawie specjalny list, w którym prosił przeora klasztoru w Fabriano o przekazanie mu fragmentu relikwii tego świętego (połowy ramienia górnego), „albowiem zamyślamy takowej wraz z wojskiem zażyć do odpędzenia dziczy otomańskiej z granic państwa naszego". Plany te jednak spełzły na niczym z powodu przedwczesnej śmierci władcy. „Pustelnia nasza zawsze stanowiła przystań" 71 Żywot św. Romualda spisał po raz pierwszy — już w piętnaście lat po śmierci założyciela - św. Piotr Damiani, kame-duła. Jego życie także było pełne niezwykłych wydarzeń i znaków Bożych: urodził się w 1007 roku również w Rawennie jako ostatnie dziecko w licznej rodzinie. Przedwcześnie osieroconym chłopcem opiekował się brat Damian, stąd Piotr nazywał siebie Piotrem Damianim. Nauki pobierał w szkole w Rawennie, Faen-zie, Parmie i w wieku dwudziestu pięciu lat był już znanym naukowcem oddanym całkowicie sprawom tego świata. Bieg wydarzeń w jego życiu zmienili dwaj spotkani pustelnicy. Pod ich wpływem w 1035 roku, wwie-ku dwudziestu ośmiu lat, wstąpił Damiani do opactwa Świętego Krzyża i dał się poznać jako wzorowy asceta i pustelnik. W 1043 roku wybrano go przeorem klasztoru żyjącego zasadami św. Romualda, jednak kilka lat później musiał opuścić erem na rzecz zajmowania się sprawami Kościoła i państwa. Papież Stefan IX mianował go kardynałem i ten, choć niechętnie i z oporami, przyjął godność. Walczył z nadużyciami w łonie Kościoła, występował przeciwko symonii, świeckiej inwestyturze i nieobyczajności kleru. Był autorem dzieła o niezawisłości papieża względem cesarza, w pismach ascetycznych głosił pogardę dla świata, sformułował również tezę o filozofii i nauce jako służebnicy Św. Piotr Damiani - pierwszy biograf św. Romualda 72 Kameduli teologii. Miał tyluż zwolenników i popleczników, co przeciwników. Umarł 22 lutego 1072 roku w klasztorze Świętej Maryi od Aniołów w wieku sześćdziesięciu pięciu lat i pochowany został w Faen-zie. Na jego grobie umieszczono epitafium, które sam kiedyś przekazał: „Czym jesteś, ja byłem. Czym ja jestem, ty będziesz. Przypomnij sobie o mnie". W tym samym, 1072, roku papież Aleksander II potwierdził zgromadzenie jako osobny zakon pod nazwą ka-medułów. Istniało wówczas dziewięć klasztorów, a majorem, czyli głównym zwierzchnikiem zakonników, był każdorazowo dożywotnio opat w Camaldoli. Czwarty z kolei przeor Camaldoli, bł. Rudolf, wprowadził pewne zmiany zarówno w samej organizacji życia, jak i surowości zasad. W tym celu ułożył w 1082 roku konstytucje jako uzupełnienie Reguły benedyktyńskiej. Kładły one nacisk na modlitwę, pracę, studiowanie Biblii, umartwienie, samotność i milczenie jako środki do przezwyciężenia ludzkiej pychy i egoizmu oraz ofiarowania życia Bogu. Papież Paschalis II (1099-1180) pozwolił zakonowi posiadać dobra nieruchome. Najważniejsze sceny z życia świętego przypominają obrazy autorstwa Tomasza Dolabelli w kaplicy św. Romualda Klasztor w Camaldoli koło Arezzo „ Pustelnia nasza zawsze stanowiła przystań" 73 w Eremie Srebrnej Góry. Pokazano tu m.in. powołanie św. Romualda do zakonu benedyktynów w klasztorze w Classe pod Rawenną, przyjęcie habitu, spotkanie świętego z szatanami, przesłuchanie u cesarza Ottona oraz przeniesienie zwłok św. Romualda do Fabriano. W ołtarzu, powstałym w snycerskiej pracowni Jana Hoffmana w 1731 roku, umieszczono obraz przedstawiający sen św. Romualda, w którym widział swoich zakonników wstępujących po drabinie do nieba. Ołtarz, o którym mowa, został ufundowany przez ka-medułę ojca Augustyna Józefa Czapskiego herbu Leli-wa, który w dyspozycji przed profesją zakonną złożoną 11 marca 1731 roku zapisał na ten cel blisko 6000 złp. Egzekutorem zapisu był jego stryj i jeden z dawnych opiekunów. Wkrótce też został spisany tekst umowy pomiędzy przeorem eremu — ojcem Faustynem Bartłomiejem Wojciechowskim a rzeźbiarzem Janem Eliaszem Hoffmanem - jednym z wybitniejszych przedstawicieli rzeźby późnego baroku na terenie Polski pozostającym na usługach Elżbiety Sieniawskiej, a po jej śmierci, od 1729 roku, na usługach jej córki Marii Zofii primo voto. Den-hoffowej, secundo voto. Czartoryskiej. Termin ukończenia ołtarza wyznaczono na środę popielcową 1732 roku, zaś za pracę przy ołtarzu, którą Hoffman zobowiązał się wykonać osobiście bez pomocy współpracowników, miał otrzymać wynagro- Wnętrze kaplicy św. Romualda na Bielanach 74 Kameduli dzenie 3500 zip. Poręczycielem tej umowy był teść Hoffmanna, Ignatz Franz Habermann, piernikarz krakowski. Przed 2 kwietnia 1732 roku nowy ołtarz ustawiono w kaplicy, przy czym poświęcony on został pod wezwaniem św. Romualda, a nie jak ołtarz pierwotny św.św. Romualda i Benedykta. Równocześnie na posiedzeniu kapituły konwentualnej powzięto decyzję o przesłaniu pierwotnego ołtarza wykonanego przez Jerzego Zimmermanna do warszawskiego eremu ka-medułów, gdzie ustawiono go w kapitularzu. Warto dodać, że w latach późniejszych Hoffman wykonywał także prace dla eremu w Szańcu. W ten sposób obraz Tomasza Dolabelli Sen św. Romualda znalazł się w nowej oprawie. Jak już wspomniano, kaplicę tę fundował rajca krakowski Rafał Del Pace. W swoich wspomnieniach Ambroży Grabów -ski pisał: „Rodzina Delpacych pochodzenia włoskiego (Del Pace) osiadłą była w Krakowie w wieku XVII. Bardzo często imię jej napotyka się w aktach krakowskich z owego czasu. (...) Już w 1587 był kupiec winny Juliusz del'Pace i Lucas de-1'Pace. Ostatni potomek familii Delpacych był Andrzej Del- Spotkanie św. Romualda z szatanami Tomasza Dolabelli z kaplicy św. Romualda na Bielanach „Pustelnia nasza zawsze stanowiła przystań" 75 pacy, oficer wojska polskiego w regimencie Wodzickiego, który tu w roku 1 793 stał garnizonem w Krakowie. Po wy-buchnieniu rewolucji w 1794 roku pod Kościuszką, regiment ten walczył pod Racławicami i Szczekocinami, a Del-pacy w randze porucznika był uczestnikiem tej bitwy i w niej ugodzony kulą życie swoje śmiercią walecznych, pięknej broniąc sprawy, zakończył. (...) Kamienica Delpacych była ta, która stoi na rogu cmentarza Panny Maryi w Rynku krakowskim, a przy niej stoi druga kamienica formująca róg ulicy Siennej". Zastanawia fakt, dlaczego tę kaplicę w kościele bielań-skim położoną w najbardziej honorowym miejscu, w pobliżu głównego ołtarza, naprzeciwko fundacji królewskiej, oddano krakowskiemu kupcowi, skoro nawet Stanisław Lubo-mirski, syn współfundatora eremu, otrzymał swoją kaplicę w przyziemiu wieży południowej. Genezy tego faktu należy szukać w licznych powiązaniach Delpacego z krakowskim eremem: już w 1629 roku, jako siostrzeniec Carla Lenciego, oddał zakonowi adamaszkowy ornat, na który pieniądze wyłożył Lenci. Zmarły w 1673 roku Mikołaj wstąpił do kame-dułów w roku 1618, a w czasach późniejszych kuzyn Józef osiągnął najwyższą godność w polskiej prowincji - zwierzchnika kamedułów. * * Naprzeciw kaplicy Delpacych znajduje się kaplica św. Benedykta zwana również królewską, gdyż była fundowana w roku 1633 przez Władysława IV, a na dokończenie jej wystroju łożył także Jan Kazimierz. Nad wejściem, od strony nawy głównej, powieszono wielki złocony i rzeźbiony kartusz z herbami królewskimi. Wewnątrz na uwagę zasługuje Koronacja Władysława TV pędzla Tomasza Dolabelli. Jak wykazują rachunki, dekoracją malarską kaplicy zajmował się właśnie 76 Kameduli Kaplica królewska Dolabella, który za obrazy i malowanie tej kaplicy otrzymał pokaźną sumę 1200 zł. Wiadomo też, że malarze: Stanisław Wódka i Jan Pro-szowski zajmowali się złoceniem ołtarza i sklepienia. Ten ostatni porzucił pracę w połowie, za co wytoczono mu proces, i ostatecznie wyzłoceniem sklepienia zajmował się Dolabella. Ołtarz umieszczony w kaplicy wykonał w 1738 roku Antoni Frączkiewicz (wcześniejszy był autorstwa Jerzego Zim-mermanna), zaś obrazy przedstawiające św.św. Władysława i Benedykta są autorstwa Szymona Czechowicza. Jak już wspomniano, część obrazów w kościele jest autorstwa Tomasza Dolabelli lub uczniów pracujących pod jego kierunkiem, gdyż sam mistrz, w momencie pracy na Bielanach, był człowiekiem w podeszłym wieku. Z pochodzenia Wenecja-nin, w swoim rodzinnym mieście pracował m.in. przy dekorowaniu sufitu sali senatu Pałacu Dożów. Do Polski został sprowadzony w roku 1600 przez Zygmunta III Wazę i przez pół wieku, aż do śmierci, pracował dla przybranej ojczyzny jako malarz nadworny Zygmunta III, Władysława IV i Jana Kazimierza. Do momentu ślubu mieszkał i tworzył na Wawelu. Ożeniwszy się z Agnieszką Piotrkowczykówną, córką drukarza krakowskiego Jędrzeja Piotrkowczyka, zamieszkał początkowo „Pustelnia nasza zawsze stanowiła przystań" 77 przy ul. Szerokiej, a następnie Stolarskiej. Wówczas to rozpoczęły się jego bliższe kontakty z dominikanami, dla których malował obrazy m.in. do kaplicy św. Jacka przy kościele św. Trójcy. Pozostawił po sobie ogromny dorobek: liczne portrety m.in. biskupa Szyszkowskiego i młodego Stanisława Tęczyń-skiego, obrazy religijne do kościołów oo. Franciszkanów, św. Barbary, katedry wawelskiej i kościoła oo. Dominikanów. Niewątpliwie był najbardziej uzdolnionym spośród polskich malarzy tego okresu, a protegowany przez króla, biskupów, zakony otrzymywał ogromną ilość zamówień. Podejmował się także prac niezwiązanych z malarstwem: złocił ołtarze, przybory kościelne, skupował kamienice, grunta. Jego południowy temperament sprawiał, że procesował się o majątek nawet z rodziną żony, często popadał w konflikty również z rajcami miejskimi, gdyż uchylał się od wszelkich obowiązków i ciężarów miejskich, odmawiając płacenia podatku, a zasłaniał się faktem, że należy do dworu królewskiego. Tam też, w zamku i w katedrze, sporo było jego prac. Zmarł w 1650 roku, w wieku osiemdziesięciu lat. Dominikanie urządzili mu wystawny pogrzeb i pochowali go w kościele św. Trójcy, w kaplicy Chrystusa Ukrzyżowanego, przed ołtarzem Miłosierdzia Pańskiego. Niestety jego obrazy w dużej części spłonęły podczas wielkiego pożaru Krakowa w 1850 roku. Te zaś, które ocalały, zostały w przeważającej części przemalowane i w ten sposób zniszczone. Część jego prac zachowanych w pierwotnym stanie można oglądać na Srebrnej Górze. *t» ~J* -J, •V T* T- Kolejna warta uwagi kaplica w kościele bielańskim to kaplica św. Krzyża. Nosi także nazwę Czartoryskich, która być może odnosi się do Augusta Aleksandra Czartoryskiego, wojewody ruskiego, który w połowie XVIII wieku poprzez małżeństwo z Sieniawską, dziedziczką hrabstwa Tęczyńskiego, stał się sąsia- 78 Kameduli t!: dem i prawdopodobnie dobrodziejem Bielan. W kaplicy tej pod krucyfiksem w ołtarzu głównym wykonanym według projektu Franciszka Placidiego umieszczona jest niewielka, przepiękna płaskorzeźba z alabastru, przedstawiająca złożenie Chrystusa do grobu. Franciszek Placidi pracował również przy wystroju Kaplicy Lubo-mirskich zwanej także Kaplicą św. Sebastiana, projektując w niej ołtarz główny, do którego rzeźby wykonał snycerz Wojciech Rojowski. Kaplicę fundował w 1642 roku wojewoda krakowski Stanisław Lubomirski, syn zmarłego wDobczycach 22 czerwca 1613 roku w wieku sześćdziesięciu siedmiu lat współfundatora eremu, Sebastiana Lubomirskiego. W kaplicy tej znajduje się piękny obraz olejny przedstawiający jego patrona, św. Sebastiana w chwili męczeństwa, cenna jest również dekoracja stiukowa przypisywana początkowo Janowi Succatoriemu, twórcy fasady kościoła, w późniejszym okresie Janowi Falconiemu. Odnowiona w XIX wieku przez księdza Jana Schindlera kaplica św. Jana Chrzciciela zawiera bardzo oryginalny obraz przedstawiający chrzest Chrystusa na tle pejzażu z okolic Krakowa. Zamiast Jordanu widać Wisłę pomiędzy Bielanami i Tyńcem, w głębi rysuje się Wawel. Podobno na obrazie pod- Zlożenie do grobu - płaskorzeźba z kaplicy św. Krzyża „Pustelnia nasza zawsze stanowiła przystań" 79 pisany jest twórca „Petrus Brygierski 1655". Jeżeli tak by było w istocie, to obraz ten miałby także wartość dokumentalną: pokazywałby bowiem widok Bielan i Tyńca sprzed spustoszenia klasztorów przez Szwedów podczas potopu. Według świadectwa A.S. Radziwiłła, budowa świątyni bie-lańskiej kosztowała 500 000 ówczesnych złotych, a wzniesiono ją 326 metrów nad poziomem morza na górze, której wysokość od podstawy wynosi 120 metrów. Poświęcenie kościoła nastąpiło dwanaście lat po śmierci fundatora, dokonał tego 14 września 1642 roku Tomasz Oborski, biskup laodycejski su-fragan kanonik krakowski, słynący z ascetyzmu, a także ze szczególnej gorliwości i zapobiegliwości w czasach kontrreformacji. Przez trzydzieści lat sufragaństwa poświęcił 143 kościoły, 75 ołtarzy, 1750 kielichów i 1000 portatylów, wyświęcił 2185 kapłanów. Przeprowadził także mnóstwo wizyt biskupich. 14 stycznia 1814 roku w chórze kościelnym wybuchł pożar, który całkowicie zniszczył ołtarz główny z malowidłami ojca Wenantego z Subiaco, pokrycie wieży zegarowej z wszystkimi dzwonami, dach nad kościołem i niektórymi kaplicami. Na szczęście w ciągu kilku lat udało się straty naprawić. Do ołtarza głównego zamówiono obraz Wniebowzięcia NMP namalowany przez Michała Stachowicza. Wykonał on również obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem oraz duże malowidła w chórze zakonnym. W tym czasie Stachowicz był jednym z najpopularniejszych malarzy krakowskich, który utwa-lil nie tylko najważniejsze wydarzenia i obyczaje ludu krakowskiego, ale także wykonał wiele obrazów do kościołów krakowskich, m.in. drogę krzyżową przed kościołem Reformatów czy cykl czterech obrazów przedstawiających historię Wandy dla klasztoru Cystersów w Mogile. Nie dziwi zatem, że pracował również dla kamedułów. Retabulum ołtarzowe bielańskiej świątyni pochodzi z II połowy XIX wieku i jest darem księżnej Lichtenstein. Spro- 80 Kameduli wadził je z Italii przeor ojciec Serafin, a w 1880 roku uroczyście konsekrował kardynał Albin Dunajewski. Kościół nosi wezwanie Wniebowzięcia NMP, a dzień 15 sierpnia, tzw. święto Matki Boskiej Zielnej, ma tu szczególny urok. Pisał o tym pięknie w 1970 roku brat Albertyn Wolnicki: „Przy końcu żniw, w połowie sierpnia, przypada największe, a dla czcicieli Matki Najświętszej najmilsze ze Świąt Maryjnych, uroczystość Jej Wniebowzięcia, u nas w Polsce czczonego pod nazwą Matki Boskiej Zielnej. Jest Pośredniczką łask, po Bogu, zawdzięczam Jej wszelkie łaski w życiu. W czasie wojny za Jej przyczyną kilkakrotnie ocalenie życia oraz wiele, wiele innych dowodów Jej opieki. W dniu święta Matki Boskiej Zielnej - Dostojnej Królowej i Najmilszej Matki Naszej wraz z naszymi gorącymi uczuciami ofiarujemy najpiękniejsze kwiaty ogrodów - zakwitające tradycyjnie na Jej uroczystość wysokie, żółte nachyłki, całe naręcza różnobarwnych dalii, czerwone róże — symbol naszej Miłości, smukłe bukiety gladioli, pęki białych, różowych i karminowych floksów, barwne jastunie, różnokolorowe astry, pachnące lewkonie, girlandy białych powojów, kolorowe wiązanki goździków, godecji, petunii, słoneczników i wiele, wiele innych. Z wiejskich łąk czerwone korale kaliny, z leśnych poręb pęki rozkwitających lila wrzosów, z jezior wodne lilie - nenu-fary, najpiękniejsze blaski zórz wschodów i zachodów, w sierpniowe wieczory, wdzięczną muzykę ogrodowych grajków, pasikoników, całą poezję przyrody, wszystko, co ziemia ma w tym czasie najpiękniejszego, ofiarujemy Ci Pani wraz z naszymi sercami z prośbą o Twoją opiekę". * * =:< Rozdział 5 „ZE STRACHEM MYŚLĘ O CZYNACH MOICH" (Mikołaj Wolski) W trakcie budowy kościoła pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP na krakowskich Bielanach, w wieku siedemdziesięciu siedmiu lat zmarł jego fundator Mikołaj Wolski. W testamencie spisanym w Przemyślu dwa dni przed śmiercią, 7 marca 1630 roku, przekazał na rzecz kamedułów dwie wsie: Malec i Ryczówek, kamienicę przy ul. Gołębiej 6 z przeznaczeniem na hospicjum dla zakonników podczas ich pobytu w Krakowie, wreszcie na utrzymanie kościoła i potrzeby zakrystii czynsz wieczny w wysokości 1500 złp. na dobrach rybotyc-kich: Uherce, Orelec, Glinne. Prosił także wykonawców testamentu o dokończenie prac przez niego zaplanowanych, tj. budowę dwu przeznaczonych dla kobiet kościołów pod wezwaniem św. Marii Magdaleny i św. Marii Egipcjanki oraz siedmiu kaplic Radości Matki Boskiej: „Wiedząc ja i znając wielką dewotią jej K.M. Pani mej (Kon- Mikołaj Wolski herbu Półkozic 82 Kameduli stancyi żony Zygmunta III) do N. M. Maryi, obieram i uniżenie za patronkę tego tam miejsca Jej K.M. naznaczam (...) -pisał Wolski — Do tego, iż do nabożeństwa i pociechy zbawiennej, jest w tym kościele Wniebowzięcia N. P. bywanie białym głowom krom kilku razy zagrodzone, wziąłem to przed się, żem chciał dwa kościoły zbudować, właśnie na końcu claustri (...), proszę, aby i to do skutku przywiedzione być mogło". Nie wiadomo, gdzie miały stanąć te budowle, prawdopodobnie świątynie dla kobiet miały być wzniesione przed budynkiem furty, po obu stronach prowadzącej do niego drogi, i miały być zwrócone do siebie frontami. Niestety, wola fundatora nie została wykonana prawdopodobnie z dwóch przyczyn: z jednej strony znaczne koszty, których nie mogły pokryć dochody z zapisanych na ten cel przez Wolskiego majętności, z drugiej - być może kapituła generalna nie zgodziła się na przekształcenie pustelni w tłumnie odwiedzane miejsce pielgrzymkowe. Na kontynuatora fundacji bielańskiej wyznaczył Wolski kasztelana krakowskiego Jerzego Zbaraskiego, a na opiekunów parę królewską oraz wojewodę ruskiego Stanisława Lu-bomirskiego i wojewodę krakowskiego Jana Magnusa Tę-czyńskiego. Zbaraski umarł jednakże już w 1631 roku, a opieka królewska była raczej tytularna niż rzeczywista. Nie spowodowało to jednak przerwania prac, jedynie zmniejszyło ich tempo. Wolski nie pozostawił po sobie ani wdowy, ani dzieci. Był ostatnim z Wolskich Półkoziców w linii podhajeckiej. Zgodnie też z jego wolą, pogrzeb odbył się bez żadnych zbędnych ceremonii: ciało na prostym wozie przewieziono z Przemyśla na Bielany z pominięciem Krakowa, przez Wieliczkę i Kobierzyn, a po drodze rozdawano jałmużnę wszystkim ubogim i udzielającym gościny. Mowę na pogrzebie wygłosił przyjaciel marszałka, kanonik krakowski Szymon Starowolski, który powiedział: „Ze strachem myślę o czynach moich" 83 „Sam erem na Górze Srebrnej królewskim prawie nakładem przezeń dźwigniony wystarcza, aby mu zapewnić nieśmiertelność i późnej zalecić go potomności. Albowiem srebrne one gołębie, najświętsza Romualda latorośl, nie dozwoli zaginąć pamięci dobrodzieja swego, nosząc ją w piersiach swych wyrytą i w gorących modłach wiecznemi czasy polecając go Bogu. A tak nasz Wolski, aczkolwiek z krwi nie mógł być nieśmiertelnym, z pobożności nim będzie: i lubo już od nas odszedł, żyć będzie w ustach potomności, jak długo prześwietny Erem Srebrny stać, owszem do-pokąd cnota i bogobojność znaczenie mieć będą!". Wolą Wolskiego było, aby ciało jego, ubrane w habit kamedulski, pochowane zostało przy głównych drzwiach świątyni, „aby deptane było przez przechodniów i opłacało po śmierci wyniosłość swoją i zbytki za życia". Na prostej płycie, zgodnie z jego życzeniem, umieszczono łaciński napis następującej treści: Ptyta nagrobna Mikołaja Wolskiego „Ze strachem myślę o czynach moich i przed Tobą się rumienię; Gdy przyjdziesz sądzić, Panie, nie chciej mnie potępić". Ludwik Zarewicz wspominał, że na jego prośbę 3 sierpnia 1868 roku ówczesny przeor bielański, ojciec Benedykt, zezwolił na otwarcie grobu fundatora. Oto bezpośrednia relacja: 84 Kameduli „Mozolna to była praca. Ponieważ tablica marmurowa położona na grobie wmurowana jest w posadzkę, musiano z boku kilka tafli pawimentu wyjąć i sklepienie grobowe przebić, co kosztowało do dwie godzin czasu. Gdy około pół do czwartej z południa otwór był już gotowy, spuszczaliśmy się, ja i zakonnicy po jednemu, drabiną do sklepu grobowego, który jest dość obszerny, murowany i wytynkowany. Na samym środku spoczywa na dwóch ligarach trumna z drzewa modrzewiowego z wiekiem wypukłem na wzdłuż w spojeniu rozpadłem, zresztą całkiem dobrze zachowana. Wewnątrz wyklejona jest płótnem w żywicy maczanem, obicie zaś zewnętrzne całkowicie zetlało. Resztki śmiertelne marszałka głową do drzwi wielkich obrócone, przedstawiają szkielet brunatną skórą pokryty, przyodziany od stóp do głów w habit kamedulski, którego biały kolor stał się prawie brązowym. Głowa do pół kapturem zasłonięta i spoczywająca na poduszce ziołami wypchanej, ma wyraz trupiej głowy, której dolna szczęka na obojczyk opadła, pokazuje dwa rzędy dobrze zachowanych zębów - a przecież był to starzec 77 letni! W rękach na piersi złożonych trzyma koronę Pańską, której paciorki, wielkości dużego grochu, czarne z drzewa sosnowego toczone, nawiązane są na nić do tyła jeszcze tęgą, iż onej nie zdołano rozerwać. Na nogach widać jeszcze resztki skórzanego obuwia. Podziwialiśmy wszyscy niezwykłą długość trumny i szkieletu, który mierzy 3 1/4 łokcia polskiego, a w porównaniu do wysokości statury uderza nas szczupła objętość czaszki". Od tego czasu grób fundatora nie był więcej otwierany. Rok po śmierci Wolskiego Andrzej Castelli z Lugano wykonał dla zmarłego fundatora epitafium składające się z tablicy marmurowej w obramieniu bogato rzeźbionym ze stiuku z wkładkami marmurowymi. Zostało ono umieszczone w nawie, nad wejściem do kościoła. Zawieszono tam także, początkowo zdobiący zakrystię, portret Wolskiego pędzla ojca Wenantego z Subiaco. Przedstawia on postać marszałka na- „Ze strachem myślę o czynach moich" 85 Portret Mikołaja Wolskiego ojca Wenantego z Subiaco, wyżej epitafium Wolskiego turalnej wielkości w wieku około siedemdziesięciu lat. Ubrany jest w czarny strój szwedzki, stoi przy stole, opierając się 86 Kameduli na nim lewą ręką. W prawej trzyma laskę marszałkowską, długą, okutą złotem i wysadzaną kamieniami lub emalią kolorową. Wolski nie ma na sobie klejnotów ani orderów. U boku, na wąskim, barokowym pasku metalowym ma zawieszoną szpadę ze złoconą rękojeścią. Za jego głową, w tle, zawieszona jest zielona kotara z frędzlami. Na stole okrytym różową tkaniną leży kapelusz wysoki, stożkowaty z główką zaokrągloną i prostym, szerokim rondem, ozdobiony złotym haftem z klejnotami. Ponad kapeluszem, w prawym narożniku obrazu, wymalowany jest herb Półkozic. Ową laskę marszałkowską Mikołaja Wolskiego, w lutym 1922 roku Ł. Lipiński, rejent z Krakowa, ofiarował Muzeum Narodowemu. * * # Fundator eremu kamedułów na krakowskich Bielanach, Mikołaj z Podhajec Wolski, początkowo marszałek nadworny koronny, a w późniejszym okresie marszałek wielki koronny, wywodził się z rodziny skoligaconej ze znakomitymi domami hrabiów Tarnowskich, Łaskich, Jazłowieckich, Myszkowskich, Zamojskich, Ossolińskich w Koronie oraz Chodkiewiczami, Hlebowiczami i Wojnami na Litwie. Jego dziadek, Mikołaj Wolski herbu Półkozic, był ochmistrzem królowej, kasztelanem sochaczewskim wojnickim i sandomierskim, był także właścicielem czterech starostw, m.in. w Lanckoronie. W 1537 roku na jego wniosek król Zygmunt I Stary nadał Lanckoronie nowe przywileje targowe, a w 1545 roku własnym nakładem odnowił zamek lanckoroński. Często podróżował po Europie, zwiedzał Ziemię Świętą, gdzie był pasowany na kawalera jerozolimskiego. W 1514 roku posłował do Rzymu do papieża Leona X z informacją o zwycięstwie nad Moskwą w bitwie pod Orszą. Od Jana Buczackiego kupił miasteczko Podhajec w ziemi halickiej i jako pierwszy zaczął się „Ze strachem myślę o czynach moich" 87 podpisywać Mikołaj Wolski z Podhajec dając tym samym początek nowej linii Wolskich. Niestety, skończyła się ona dość szybko, zaledwie po 120 latach wraz ze śmiercią jego wnuka, Mikołaja Wolskiego, fundatora klasztoru bielańskiego. Ojciec tegoż, a najstarszy syn Mikołaja Wolskiego seniora, Stanisław, był kasztelanem brzezińskim, rawskim i sandomierskim, piastował urząd marszałka nadwornego koronnego, był także starostą warszawskim, krzepickim i lanckoroń-skim. Trzy razy posłował do dworu cesarskiego: po śmierci Zygmunta I do cesarza Karola V, powtórnie w roku 1563 do Ferdynanda I w sprawie Jana Zygmunta Zapolii i trzeci raz, w roku 1565, do cesarza Maksymiliana II w drażliwej sprawie małżeńskiej Zygmunta Augusta z Katarzyną Rakuską. Inicjator sprowadzenia kamedułów do Polski i fundator ich pierwszego eremu, Mikołaj Wolski, znany był jako niesłychanie zamożna osoba: oprócz pięciu starostw, posiadał kilka sołtystw i sporo domów w Warszawie, Krakowie i innych miastach. Zaprzyjaźniony był z dworem austriackim z racji spędzonej tam młodości - jako dziewięcioletni chłopiec został oddany na dwór Maksymiliana II, bawił czas dłuższy u jego brata, arcy-księcia Karola, i wychowywał się razem z późniejszymi cesarzami Rudolfem II i Maciejem. W towarzystwie arcyksiążąt austriackich pojechał w podróż do Brukseli, a kilka lat później zwiedził Niemcy, Belgię, Francję, Anglię i Włochy. Za panowania Walezego dwudziestojednoletni młodzieniec bywał częstym gościem na zamku krakowskim i pojawiał się na wszystkich festynach i zabawach, którymi król uprzyjemniał sobie pobyt w Polsce. Był też na ostatnim balu zorganizowanym przez króla w przededniu ucieczki z Polski, spał nawet w komnacie przylegającej do królewskiej sypialni, a zbudzony w nocy hałasem, zdziwiony dowiedział się o jego ucieczce do Francji. Po wyborze Stefana Batorego na króla Polski, jako zwolennik kandydata austriackiego, wyjechał z kraju i przebywał głównie w Pradze na dworze cesarza Rudolfa. Wyznający tę 88 Kameduli samą orientację polityczną Jan Kochanowski żegnał go pięknym wierszem: „Owo jedziesz precz od nas, mieczniku drogi! Gdzieś to mnie też mieć było życzliwsze bogi, Żebych był towarzystwa twego mógł zażyć...". Poeta chętnie udałby się z Wolskim na koniec świata, ale go wstrzymywała młoda żona, więc autor dodawał pod adresem wyjeżdżającego: „A tak jedź sam, w dobry czas mnie zostawiwszy; A potem, świat wedle swej myśli zwiedziwszy, Bodaj w sławie i w dobrym zdrowiu do Polski Przyjechał, z dobrych ojców cnotliwy Wolski!" (Fraszki, ks. 111,77). W Pradze Rudolf II darzył Wolskiego szczególnymi względami, mianował go swoim podczaszym i prosił o udział w międzynarodowych poselstwach. Można przypuszczać, że na zamku hradczańskim marszałek czuł się dobrze. Odpowiadało mu towarzystwo uczonych i typowo barokowa atmosfera, w której astrologię i alchemię, gry towarzyskie, hodowlę kwiatów i rasowych koni stawiano wyżej niż sprawy polityczne. Wracał jednak kilkakrotnie do Polski, nie stronił od sfer dworskich, czego dowodem był choćby jego udział w 1583 roku w weselu synowicy królewskiej Gryzeldy Batory z Janem Zamojskim. Z tej okazji na Rynku Głównym w Krakowie odbyła się maskarada przedstawiająca scenę zwycięstwa króla, stryja panny młodej, nad Iwanem Groźnym. Obchód rozpoczął właśnie Mikołaj Wolski, który wyruszył z kamienicy „Pod Baranami" na pozłocistym wozie w murzyńskim orszaku z ośmioma trębaczami przebranymi za Murzynów. Za nimi kroczył rycerz w zbroi, a dalej jednokonny, przez rycerza powożony rydwan. „Ze strachem myślę o czynach moich" 89 Z przodu stała dziewica wyobrażająca sławę, wsparta na herbie Zamojskich, za nią unosił się biały orzeł w koronie. Dalej szedł słoń z wieżą na grzbiecie, z której różne race i sztuczne ognie były puszczane. Orszak kończyli zbrojni Murzyni siedzący na wielbłądach i trzymający złotem tkany welon. Za Wolskim podążali następni członkowie orszaku. On sam, choć bywał w Polsce, chętnie wracał na dwór Rudolfa II i tam też po raz pierwszy bliżej zetknął się z nauką tajemną, którą z czasem zaczął interesować się coraz bardziej. Alchemia, czyli sztuka zamiany metali w złoto, wywodziła się z Egiptu, została udoskonalona przez Arabów i od nich przeszła w okresie krucjat do Europy Zachodniej. Opierała się na przekonaniu, że przez odpowiednie barwniki można nadać metalom właściwości złota i srebra, zatem te barwniki tworzą kamień filozoficzny. Kto zgłębił tajemnicę alchemii, przybierał tytuł adepta. W średniowieczu traktowano te eksperymenty z dużym sceptycyzmem, a papież Jan XXII zakazał nawet w 1320 roku specjalną bullą zajmowania się takimi praktykami z obawy przed fałszowaniem monet. Jeszcze krytyczniej zapatrywano się na te doświadczenia w dobie humanizmu zarówno w kręgach papieskich, jak i wśród wybitnych jednostek tego czasu. Okres baroku natomiast to czas rozkwitu alchemii, a wśród monarchów będących jej gorącymi zwolennikami znalazł się Rudolf II. Chętnie przyjmował u siebie wszystkich adeptów, a opłacał około 200 pomocników do swych alchemicznych doświadczeń. To właśnie na dworze Rudolfa II Wolski zaraził się tą pasją. Po powrocie do kraju w swojej posiadłości w Krzepicach założył wielki piec i laboratorium alchemiczne i pracował nad wielkim dziełem Alchemia. Wówczas także zawarł znajomość z Michałem Sędziwojem, wówczas jeszcze uczniem Akademii Krakowskiej, a później sławnym w całej Europie alchemikiem, autorem traktatów o soli, kamieniu filozofów, siarce i pięćdziesięciu pięciu listów filozoficznych. Opublikował również satyrę na alchemików szarlatanów. 90 Kameduli i! i Z początkiem XVI wieku słowo „alchemista" oznaczało ludzi trudniących się destylacją kwasów, uzyskiwaniem soli kuchennej i ałunu potrzebnego do garbowania skór, wytwarzaniem farb malarskich, a także przygotowywaniem niektórych leków. Obok tych alchemików - praktyków sporo było właśnie poszukiwaczy kamienia filozoficznego mającego służyć do fabrykacji złota. Oni właśnie stali się przedmiotem kpiny Sędziwoja. Ten znany powszechnie alchemik pozostawił po sobie dziesięć ksiąg przetłumaczonych wówczas na pięć języków i wydawanych około osiemdziesięciu razy, przy czym największe zainteresowanie budziły one w Anglii. Jego dokonania inspirowały późniejszych uczonych europejskich, wpłynęły m.in. na poglądy Newtona. W 1615 roku na zamku w Krzepicach razem z Mikołajem Wolskim postanowili powołać tajną organizację o nazwie Towarzystwo Nieznanych Filozofów. Jego założyciele uważali, że wynalazki oddane w niepowołane ręce mogą wyrządzić olbrzymie szkody ludzkości i ktoś musi sprawować kontrolę nad rozpowszechnianiem niebezpiecznej wiedzy. Nie wiadomo, czy starania te zakończyły się sukcesem, gdyż towarzystwo było tak hermetyczne, że nie pozostał po nim żaden ślad. Niejasne jest, czy Wolski ukończył swój traktat o alchemii, pewne jest natomiast, że przez dłuższy czas utrzymywał kontakty z Sędziwojem, który urządził mu ową pracownię alchemiczną w Krzepicach. Wiatach 1588-1630 w obszarze Praszka -Krzepice - Częstochowa wykupił Wolski istniejące kuźnice, unowocześnił je, zbudował wielkie piece i rozpoczął na wielką skalę produkcję luf, dział i kul. Sprowadzał również doświadczonych majstrów i robotników zagranicznych i wszelkimi sposobami starał się wpłynąć na rozwój hutnictwa i przez to poprawić byt ludności w tej okolicy. Prócz tego miały Krzepice także cegielnię i solarnię postawioną w pobliżu zamku, w której przetwarzano sól z żup wielickich i sprzedawano m.in. na Śląsk. Wolski swoją pasją do alchemii zaraził Zygmunta III Wazę do tego stopnia, że Sędziwój stał się sekretarzem królewskim „Ze strachem myślę o czynach moich" 91 i prowadził swoje doświadczenia na Wawelu. Prawdopodobnie w wyniku eksplozji będącej następstwem właśnie tych eksperymentów spłonęła w 1595 roku spora część zamku, który następnie został przebudowany w stylu barokowym. Wcześniej jednak w obecności dworzan i samego króla dokonał Sędziwój, ku zdumieniu wszystkich zebranych, przemiany zwykłego gwoździa żelaznego w szczerozłoty. Moment ten utrwalił około dwustu siedemdziesięciu lat później Jan Matejko na płótnie Sędziwój dobywa sztukę złota z ognia i pokazuje ją Zygmuntowi III i dworzanom. Alchemik, rosły, brodaty mężczyzna przyklęknąwszy przed piecem alchemicznym, pokazuje nachylonemu władcy złoto na dłoni. Obok znajduje się paru dworzan, wśród których nie widać jednak Wolskiego. Natomiast na krześle siedzi skulony Piotr Skarga. Zresztą już w młodości namalował Matejko obrazek przedstawiający Zygmunta III z tyglami do smażenia złota. Ten sam eksperyment przeprowadził Sędziwój na dworze cesarza Rudolfa II w Pradze. Cesarz nakazał wówczas wmurować w ścianę sali, gdzie alchemik dokonał transmutacji, tablicę z napisem łacińskim: „Niechaj zrobi to ktokolwiek inny, co zrobił Sędziwój Polak". Cesarze, królowie i książęta darzyli Sędziwoja wielkim szacunkiem, a Zygmunt III powierzał mu misje dyplomatyczne. Po pewnym jednak czasie wybuchł konflikt pomiędzy Wolskim a Sędziwojem: podobno marszałek pożyczył alchemikowi trzy tysiące złotych węgierskich z przyrzeczeniem, że w ciągu pięciu miesięcy ten odda mu dziesięć razy więcej sztuk tej samej monety. Gdy do tego nie doszło, marszałek wystarał się u króla o pisemny nakaz uwięzienia Sędziwoja z zaznaczeniem, że w razie nieoddania długu pozbawiony będzie szlachectwa i jako prosty złodziej trzymany w więzieniu. To poskutkowało, ale było też kresem przyjaźni Wolskiego z Sędziwojem. * * 92 Kameduli Mikołaj Wolski był postacią bardzo interesującą, o szerokich zainteresowaniach: znał dokładnie historię, geografię, matematykę, nauki przyrodnicze, był biegłym prawnikiem, pisał i mówił po włosku, francusku i niemiecku, poznał starożytne języki i literaturę. W czasie podróży oprócz zajmowania się polityką i sprawami towarzyskimi (Zygmunt III Waza często prosił go 0 załatwienie delikatnych spraw na forum międzynarodowym) zbierał wzory i rysunki architektury, parków, ogrodów, kupował szczepy i nasiona niespotykanych roślin i drzew. W swoim zamku w Krzepicach założył zwierzyniec i wspaniałe ogrody, którymi zachwycał się Zygmunt III z żoną Konstancją, kiedy gościli u marszałka we wrześniu 1616 roku. Interesował się także różnymi gałęziami przemysłu i gospodarskimi nowościami, a chcąc je wprowadzić u siebie, zapraszał specjalistów obcokrajowców do Polski. Otaczał się ludźmi nauki i artystami, miał swoją kapelę, którą kierowali wybierani przez niego muzycy, zbierał księgi 1 dzieła sztuki. W zamku w Krzepicach znajdowały się sprzęty artystyczne przywiezione zza granicy, dzieła włoskich artystów, doskonale wyposażona biblioteka, galeria obrazów. Przed śmiercią Mikołaj Wolski polecił domownikom, „aby obrazy ad libidi-nem i do grzechu pobudzające, co ich jeszcze w zamku krzepie-kim się znajdzie, wszystkie spalić, a te, co na murze w mojej izdebce, gdziem sypiał, i komnatce nago są namalowane, proszę was, niech malarz, który to potrafi, sukienki jakiekolwiek wymaluje, a inhonestates niech pokryje". Wiele obrazów, może i religijnych, ale z nagościami ofiarował Wolski kamedułom, a ponieważ Lubomirski chciał je od nich kupić, za darmo mu je dali. Tego niezwykłego przyjaciela kamedułów uwiecznił w swojej poezji Szymon Szymonowie, dedykując mu ogłoszone w Zamościu w 1614 roku Sielanki: „Cny Marszałku, luboś jest nie w lesiech schowany, Ani wiek twój na podłe zabawy oddany, Aleś w pańskich pałacach lata świetne strawił: „Ze strachem myślę o czynach moich" 93 To wszakże sielskie mowy i proste rozprawy Przynoszę przed cię; czasem podlejsze potrawy Lepiej smakują, niźli półmiski kosztowne. A mnie nie tak do ciebie wiążą twoje główne I wielgomyślne sprawy, jako przyrodzona Ludzkość, odemnie zawsze cale doświadczona; Więc i to, żeś ty prawie sam z grona onego Ludzi chędogich został, którzy ozdobnego Wieku kwitnęli, Muzom uczonym przyjemni, Zaco i po dziś dzień nie są światu tajemni. Owa i mnie skrzydłem swym wzniesie piękna sława Która i tobie niechaj wdzięczność swą oddawa Za twe ozdobne cnoty. Ja będę w pamięci Pókim żyw, chował twoje nieodmienne chęci". Wolski został również uwieczniony przez Jana Matejkę na obrazie Kazanie Skargi przed Zygmuntem III. „Ktokolwiek wpatrzył się uważniej w obraz Matejkowski - pisał Czesław Lechicki w pracy Mecenat Zygmunta III i życie umysłowe na jego dworze — tego z pewnością uderzyć musiała dziwna harmonja dwóch szczególnie głów i całych zresztą postaci: króla i stojącego tuż za jego fotelem męża w białej krezie i z krzyżem na szyi, trzymającego w rękach duży, czarny kapelusz o szerokich rondach. Twarz tego męża poważna, zadumana, siwiejącym okolona włosem, wzrok pogodny, lecz smętny, czoło wysokie, ogólny wyraz oblicza nader sympatyczny, a zgodny w zasadniczych linjach z najbardziej mu na obrazie pokrewnem obliczem królewskiem. Tylko król i ów mąż, co niby starszy powiernik czuwa za nim w pełnej godności postawie, noszą na obrazie cudzoziemskie suknie: tylko oni obaj wśród świeckich słuchaczy Skargi imponują filozoficzną iście rezygnacją, sztuką spokoju i opanowania siebie. I nie przypadkowe to u genjalnego malarza skojarzenie tych dwu osobistości, już samym zewnętrznym wyglądem 94 Kameduli „Ze strachem myślę o czynach moich" 95 - mimo widoczną różnicę wieku - zbliżonych nawzajem. Bo istotnie marszałek Wolski - o nim bowiem mowa - krył w sobie »bliźniaczą« pod wieloma względami do Zygmunta III duszę, naturę i usposobienie. Stąd u boku tego właśnie króla przyszło mu zająć bardzo odpowiedzialne stanowisko, ujawnić wszystkie walory swojej umysłowości i wyzyskać bogate, za granicą zdobyte doświadczenie". Wszystkie te cechy osobowości, a także światowe obycie, niewątpliwie ułatwiły Wolskiemu ufundowanie pierwszego w Polsce eremu kamedulskiego. Prócz osobistych motywacji, jakimi niewątpliwie kierował się marszałek, nie bez znaczenia pozostawała także atmosfera epoki kontrreformacji sprzyjająca tego typu fundacjom. „Dziejom założenia pustelni kamedulskiej nie brak oryginalności i tej fantastyczności, którą odznaczał się u nas wiek XVII - wiek wielkiego rozpasania i anar-chicznej samowoli, wiek bezprawia i niesłychanych gwałtów, wiek buntów i rokoszów, ale zarazem wiek pięknych, czasem heroicznych porywów, pełen przykładów szlachetnego poświę- i, cenią, czynów rycerskich, dzieł wspaniałej hojności pobożnej i dobroczynnej, świadczących o wielkiej sile wiary" - pisał Stanisław Tomkowicz, autor wydanej w 1904 roku monografii Bielany. Trzeba bowiem pamiętać, że w XVII wieku Kościół w Polsce stopniowo wzmacniał i odradzał swoją pozycję utraconą częściowo w wyniku reformacji. Starano się to czynić głównie poprzez upowszechnianie wszelkich praktyk religijnych i zachęcanie do licznego w nich udziału. Ponownie modne stały się różnorakie pielgrzymki, zatem możni panowie fundowali wspaniałe kalwarie ze stacjami Męki Pańskiej, złożone z kaplic, do których prowadziły piękne aleje. Barokowe sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej, którego budowę rozpoczął w 1613 roku Mikołaj Zebrzydowski, było jednym z wielu, choć bardzo okazałym i imponującym swym rozmachem. Wzrósł także kult maryjny - w XVII wieku w Polsce i na Litwie istniało ponad tysiąc sanktuariów z cudownymi obrazami Matki Boskiej, do których chętnie udawali się pątnicy. Zakładano świeckie bractwa religijne, propagowano znajomość żywotów świętych i zabiegano o wyniesienie ich na ołtarze: kanonizowano Jacka - założyciela zakonu dominikanów w Polsce, Kazimierza - syna Kazimierza Jagiellończyka i ogłoszono go pierwszym patronem Litwy, beatyfikowano młodego jezuitę Stanisława Kostkę i Jana z Kęt - profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wzrosło wreszcie zainteresowanie życiem zakonnym. Dominikanie w chwili swej najmniejszej liczebności w roku 1579 mieli trzystu braci zamieszkałych w czterdziestu klasztorach, dwadzieścia lat później było ich już ponad dziewięciuset, a za kolejne pół wieku w kraju istniało już sto dziesięć dużych, dominikańskich klasztorów. Wiatach 1572-1648 ogólna liczba klasztorów w Rzeczypospolitej wzrosła z dwustu dwudziestu do pięciuset sześćdziesięciu pięciu. Sprowadzano także nowe zakony, kontemplacyjne i żebracze, które wzbogacały klimat życia religijnego. Jednym z nich byli właśnie kameduli. Mikołaj Wolski związał się z nimi w sposób szczególny. Dla doglądania robót przy wznoszeniu eremu na Bielanach zamieszkał na Srebrnej Górze w jednym z ukończonych już budynków, był to podobno obecny refektarz czy może pięterko nad rozmównicą po drugiej stronie frontu kościoła. Tam często powracał także w późniejszym okresie, w chwilach wolnych od zajęć. Czas spędzał w otoczeniu swoich przyjaciół, do których należeli: Paweł Henik - znany wówczas bibliofil, dr teologii Fryderyk Alembek czy ksiądz Szymon Starowolski, bodaj pierwszy historyk staropolski, który pisał w Rzeczypospolitej o kamedułach. Był on autorem m.in. czterech oracji na cześć nowo przybyłych zakonników oraz ich protektora Mikołaja Woł- 96 Kameduli skiego. W 1623 roku wydał mowy pod wspólnym tytułem: Ca-maldula Argentini sive de laudibus inclyti Camaldulensis Ordi-nis Patrum Eremitarum prope Craciviam in Monte Argentini orationes W. Kilka lat później, w 1632 roku, opublikował geograficzny opis Rzeczypospolitej w dobie sarmackiej Polonia i zadedykował go papieżowi Urbanowi VIII. Znalazły się tam wzmianki o eremie na krakowskich Bielanach: „Na zachód od miasta, o jedną milę, widzieć można na górze bardzo wyniosłej, zwanej Srebrną, klasztor Ojców Ka-medułów przez wspomnianego już znakomitego męża, Mikołaja Wolskiego, wielkim sumptem zbudowany, gdzie wędrowiec zdumiewa się z tej przyczyny, że wszystko tu jest czynione dokładnie według proporcji geometrycznych w sztuce budowlanej obserwowanych". O szczególnym umiłowaniu Wolskiego dla kamedułów niech świadczy fakt, że był on również obecny przy położeniu kamienia węgielnego eremu w Rytwianach i wygłosił znakomitą mowę na chwałę fundatora i zakonu kamedulskiego. Przyczynił się także do budowy eremu tuskulańskiego we Frascati koło Rzymu — obecnej głównej siedziby władz zakonu, własnym kosztem wybrukował półmilową drogę prowadzącą do eremu Monte Corona, on wreszcie był jednym z inicjatorów założenia klasztoru na Kahlenbergu pod Wiedniem. W chwili sprowadzenia kamedułów do Polski mnisi przez dłuższy czas rekrutowali się przede wszystkim z Włoch i utrzymywali związki ze swym głównym klasztorem Monte Corona, skąd regularnie wyruszały wizytacje do innych pustelni. W tamtym czasie podróż z Włoch do Polski trwała kilka tygodni, a kameduli na tej trasie nie posiadali żadnych eremów, w których mogliby się zatrzymać na nocleg czy odpoczynek, a na korzystanie z przydrożnych zajazdów Reguła nie „Ze strachem myślę o czynach moich" 97 zezwalała. Okoliczność ta bardzo niepokoiła Wolskiego, który obawiał się, by władze zakonne nie zrezygnowały z rozwoju Srebrnej Góry, a nawet nie doprowadziły do likwidacji klasztoru. Wiedziony tą motywacją nakłonił cesarza Austrii, aby ufundował erem kamedulski w okolicach Wiednia, w połowie drogi między Polską a Włochami. Ferdynand II wystosował odpowiednie pismo do przełożonych Kongregacji, zachęcając ich do założenia pustelni w jego państwie. Wiosną 1627 roku dwóch kamedułów jadących z wizytacją do Polski zatrzymało się w Wiedniu i ustaliło z cesarzem warunki nowej fundacji i miejsce budowy eremu - wzgórze Kahlenbergu. 2 kwietnia 1628 roku kameduli objęli w posiadanie wybraną górę, a na jej szczycie wystawili duży, drewniany krzyż na znak, że tu ma stanąć kościół i klasztor. W tym samym roku za sumę 800 florenów kupili stojący u stóp góry dom i przeznaczyli na pomieszczenia dla zakonników na czas budowy klasztoru. Mikołaj Wolski kazał wykarczować szczyt góry, połączył ją gościńcem z miastem, sprowadził ogrodników, pozakładał winnice, zbudował domki i dopiero tak zagospodarowane pustkowie oddał zakonnikom. Do kierowania pracami został skierowany ojciec Sylwan Boselli z Bergamo, który wcześniej w Polsce czuwał nad budową eremu w Rytwianach. W dzień św. Wawrzyńca - 10 sierpnia 1629 roku - nastąpiło poświęcenie kamienia węgielnego pod budowę kościoła pod wezwaniem św. Józefa. Aktu tego dokonał nuncjusz papieski w Wiedniu Palotta w obecności cesarza, jego małżonki, arcy-książąt i całego dworu cesarskiego. Cesarz na wyposażenie klasztoru przeznaczył kwotę 36 tysięcy florenów, cesarzowa Eleonora oświadczyła, że własnym kosztem wystawi zakonnikom infirmerię, arcyksiążę - refektarz z innymi budynkami potrzebnymi klasztorowi, a obecni magnaci zadeklarowali wybudowanie dwunastu domków pustelniczych. Ojciec Sylwan Boselli, chcąc podziękować cesarzowi za taką życzliwość wobec zakonu, ofiarował mu obraz ubiczowanego przy słupie 98 Kameduli Chrystusa pędzla ojca Wenantego z Subiaco. Dar ten sprawił ogromną radość cesarzowi, który kazał go powiesić w kaplicy, gdzie zwykle przyjmował Komunię świętą. Niestety, ani Wolski, ani Ferdynand II nie doczekali końca budowy pustelni, czyli roku 1639. Wkrótce erem został podniesiony do roli przeoratu, otwarto także w nim nowicjat dla prowincji niemieckiej. W swojej późniejszej historii klasztor był kilkakrotnie łupiony: w roku 1642, podczas wojny trzydziestoletniej, zakonnicy co prawda uciekli do Wiednia, ale Szwedzi wypróżnili stodoły ze zbożem, zabili tysiąc owiec i sześćdziesiąt krów, zabrali drób i wino wartości 4 tysięcy florenów. Latem 1683 roku, za czasów cesarza Leopolda I, dwustu -tysięczna armia sułtana Mahometa IV pod wodzą wezyra Kara Mustafy oblegała Wiedeń. Zakonnicy ukryli księgi, relikwie i dokumenty w dwóch dobrze zamurowanych celach, a następnie opuścili klasztor, zabierając ze sobą skarbiec kościelny, księgę fundacyjną wraz z przywilejami cesarskimi i udali się do Linzu. Jeden tylko brat Renat nie chciał brać udziału w tej ucieczce. Pomimo nakazów ojca przeora poszedł ów dziewięćdziesięcioletni mnich do świątyni, by tam na modlitwie przed wielkim ołtarzem oczekiwać pewnej śmierci z rąk wroga. Rzeczywiście, żołnierze, wdarłszy się do kościoła, chcieli go zamęczyć, gdy niespodziewanie dotknęli zimnego ciała starca. Mnich ów podczas modłów, lekko i bez bólu zakończył ziemską pielgrzymkę. Oblężenie Wiednia trwało już trzy miesiące, gdy z odsieczą przybył Jan III Sobieski. 11 września 1683 roku samotny, opuszczony erem kahlenberski zapełnił się wojskiem rycerskim, którego było 85 tysięcy ze 185 działami. Rankiem 12 września, a była to niedziela, polski król wysłuchał Mszy świętej, którą odprawił dla niego kapucyn, ojciec Marek Aviano. „Sam król z najprzykładniejszą pobożnością i pełnym duchem pokory usługiwał mu do Mszy św. i podczas niej wraz z synem I „Ze strachem myślę o czynach moich" 99 Jakóbem i innymi przytomnymi wodzami przyjął komuniją świętą - pisał Ludwik Zarewicz - Nagrodził też Bóg tę pokorę i dał mu zwycięstwo. Niektórzy utrzymują, że kapłan na końcu mszy, zamiast Ite missa est w duchu proroczym wyrzec miał słowa: »Vinces Joanne« (»Zwyciężysz, Janie«). (...) Pierwsze promienie wschodzącego słońca, zwiastujące ów dzień wiekopomny, dzień 12 września, ukazały zatkniętą na ruinach kah-lenbergskiej kamedułów świątyni chorągiew z białym krzyżem na tle czerwonem, powiewającą w wietrze porannym. Wnet huk dział od lewego skrzydła oznajmił rozpoczęcie się walki nad Dunajem. Król, zerwawszy się zaraz od swojego śniadania, dosiadł konia i zawoławszy donośnym głosem: »Polacy! Król wasz waszym przykładem!«, dał hasło do boju. I odtąd przez cały dzień 12 września do wieczora, przebiegając szyki bojowe od skrzydła do skrzydła, kierował krwawą pracą bitwy, która oswobodziła stolicę Austryi i na zawsze złamała potęgę Islamizmu, przechylając szalę zwycięstwa na stronę cywilizacyi chrześcijańskiej. Niestety! Była to już ostatnia wielka wyprawa wojenna Polski, godna dawnej jej sławy, godna obrońców Chrześcijaństwa. Tak tedy z eremem kamedulskim na Kahlenbergu wiąże się jedno z najświetniejszych wspomnień dziejowych Polski" — komentował Ludwik Zarewicz. Siedem tygodni później, 6 listopada 1683 roku, do eremu powrócili zakonnicy na czele z ojcem przeorem Cerboniusem i ku swojej radości znaleźli nietknięte, ukryte wcześniej w dwóch celach, cenne przedmioty. Dzięki datkom cesarza Leopolda, szlachty i innych dobrodziejów wkrótce uporządkowali i odbudowali erem. Niestety, w roku 1782 cesarz Józef II zniósł wszystkie zakony kontemplacyjne i żebrzące, „ponieważ ich istnienie dla pieczy dusz nie było potrzebne". 24 listopada 1782 roku zjawiła się na Kahlenbergu c.k. komisja zawiadamiająca ówczesnego przeora ojca Alojzego Triendła o likwidacji klasztoru 100 Kameduli i konieczności opuszczenia go przez zakonników w ciągu pięciu miesięcy. Jedynie dwóch braci, bardzo już schorowanych, zostało przeniesionych do zakładu dobroczynności. Od tego momentu dawny erem przechodził bardzo różne koleje losu. W 1906 roku pokamedulski kościół św. Józefa został przekazany polskiemu zgromadzeniu zmartwychwstańców założonemu w Paryżu w 1836 roku przez Polaków emigrantów, uczestników powstania listopadowego. W 1906 roku generał zakonu paulinów, ojciec Euzebiusz Rejman, przekazał piękną kopię obrazu jasnogórskiego otaczanego tu od tego momentu szczególnym kultem. W następnym, 1907 roku, papież Pius X przekazał kahlenberskiemu kościołowi kopię obrazu Imienia Maryi z rzymskiego kościoła pod tym wezwaniem, nawiązując w ten sposób do zwycięstwa z 1683 roku w święto Imienia Maryi. Obraz ten umieszczono w ołtarzu głównym. W 1908 roku, dla podkreślenia znaczenia świątyni kahlenberskiej w historii Wiednia i Austrii, papież przydzielił kościołowi 9 odpustów zupełnych. W 1912 roku na Kahlen-bergu odbywała się uroczystość zakończenia XXIII Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego, a w 1933 roku świętowano dwieście pięćdziesiątą rocznicę odsieczy wiedeńskiej. Pięćdziesiąt lat później, 13 września 1983 roku, z okazji trzechsetnej rocznicy zwycięstwa, Ojciec Święty Jan Paweł II przybył na Kahlenberg. Papież nawiedził kościół, muzeum, poświęcił także kaplicę Matki Bożej Jasnogórskiej. Rocznie kościół kahlenberski odwiedza około półtora miliona pielgrzymów i turystów z Polski, Europy i całego świata. Szczególnym sentymentem miejsce to darzą właśnie Polacy, dla których w każdą niedzielę i święto, a także dzień powszedni odprawiana jest Msza święta w języku polskim. Rozdział 6 „O SAMOTNOŚCI ŚWIĘTA, SZCZĘŚLIWA PONAD MIARĘ" (bl. Pawet Justiniani) Klasztor na Bielanach krakowskich, podobnie jak inne eremy polskie, należy do Kongregacji Kamedułów Pustelników Góry Koronnej, najliczniejszej spośród zgromadzeń kamedulskich biorących początek od św. Romualda z Rawenny, a powołanej przez Pawła Justinianiego. Reformator ten urodził się 16 czerwca 1467 roku w Wenecji, odbył wszechstronne studia humanistyczne w Padwie i Wenecji, w 1507 roku udał się na pielgrzymkę do Jerozolimy, a trzy lata później wstąpił do eremu w Camaldoli. Przebywał w nim przez dziesięć lat, pełniąc m.in. funkcje przełożonego. Napisał wiele dzieł, a zajęcie to traktował jako ważny element życia ascetycznego i rozwoju życia duchowego: miało ono służyć skupieniu uwagi, lepszemu zapamiętaniu rozważanych treści, pouczaniu innych. Z lektury jego pism wynika, że był świetnym znawcą tradycji pustelniczej, chętnie też korzystał z tekstów starożytnych i średniowiecznych. Jako przełożony główny nacisk kładł na ścisłe przestrzeganie reguły pustelniczej i wskazówek dotyczących życia ascetycznego. Zauważył bowiem, że coraz częściej i łatwiej współbracia odchodzili od pierwotnej surowości życia zaproponowanej przez św. Romualda. Problem ten starał się poru- 102 Kameduli szyć m.in. podczas kapituły generalnej zakonu obradującej w klasztorze Santa Maria degli Angeli we Florencji w kwietniu 1513 roku. Niestety, pomimo poparcia papieża Juliusza II, próby reformy pozostawały jednak bezowocne, zatem 15 września 1520 roku Paweł Justiniani z kilkoma towarzyszami opuścił dotychczasową wspólnotę i za zgodą papieża Leona X zamieszkał w eremie Grotta del Massaccio, a później Grotta di Pascelupo. Pustelnia ta, pod wezwaniem św. Hieronima, położona jest na wysokości około 600 metrów n.p.m. na występie skalnym, który jest częścią masywu Monte Cucco sięgającego wysokości 1500 metrów. Do dziś zachowała się mała kaplica - grota, w której podczas celebracji Mszy świętej 7 sierpnia 1524 roku Paweł Justiniani doznał najwyższego dla siebie doświadczenia mistycznego. W klasztorze tym spisał również Regułę życia pustelniczego — jedno z najważniejszych swoich pism. W jego notatkach czytamy m.in. takie słowa: „O samotności święta, szczęśliwa ponad miarę, któż wypowie twoją pochwałę! O życie, słodkości, spoczynku, schronienie, ścieżko zacisza". „Błogosławiona ta dusza, która osiąga pokój, który nie przychodzi, jak tylko przez Erem św. Hieronima ., . „ . , w Monte Cucco położony jest Umiłowanie Boga ze WZględu na występie skalnym na NiegO samego". „O samotności święta, szczęśliwa ponad miarę" 103 Erem św. Hieronima w Monte Cucco „Jakże niemądrzy i ślepi jesteście, upojeni ziemską przyjemnością i sławą. Zapominacie o radościach nieba i chwale niebieskiego królestwa". „Ludzie zatopieni w sprawach ziemskich nie powinni twierdzić, że pustelnicy są bezczynni lub nie-robami. Jeśli przez nieróbstwo rozumieją to, że pustelnicy nie nabywają, nie sprzedają, nie budują, nie żeglują, nie prowadzą rozpraw sądowych, nie wychowują dzieci — wów- Zakonnicy podczas modlitwy w chórze kościelnym w Eremie św. Hieronima w Monte Cucco 104 Kameduli i czas takie potępienie [ich nieróbstwa] równie dobrze dotyczy świętych aniołów Bożych". Erem św. Hieronima (Eremo di San Girołamo) w Pasce-lupo, tak ściśle związany z bł. Pawłem Justinianim, został zamknięty w 1925 roku; był to bowiem czas, gdy likwidowano małe pustelnie, by zgromadzić zakonników w dużych domach. Zrekonstruowano go i ponownie otwarto w 1992 roku, a pierwszym przełożonym został Polak, ojciec Piotr Ro-stworowski. Wracając jednak do czasów Pawła Justinianiego, 15 stycznia 1524 roku zebrała się w eremie San Benedetto pod Mon-tecorena koło Ankony pierwsza kapituła nowego zgromadzenia, podczas której pustelnicy założyli Towarzystwo św. Romualda. Należało wówczas do niego pięć pustelni, w których mieszkało trzydziestu trzech zakonników. To wła-wówczas nastąpiło odda- REGUŁA ŚW. BENEDYKTA I KONSTYTUCYE ZGROMADZENIA KAMEDUŁÓW-PUSTELN1KÓW GÓRY KORONNEJ PRZEJRZANE ] POTWIERDZONA PRZF.Z OJCA $*¦ KLEMENSA IX. PODŁUG WYDANIA WŁOSKIEGO W RZYMIE R. P. 1670 PRZETLÓMACZONE NA JLZYK POLSKI B- P. 191! KRAKÓW 1912 NAKŁADEM OO. KAMEDUŁÓW V BIELANACH Reguta św. Benedykta i Konstytucje Zgromadzenia Kameduiów Pustelników Góry Koronnej Matki Boskiej przez uroczyste wybranie Jej Pośredniczką i Patronką. Także w tym wymiarze Paweł Justiniani pozostawał wiernym kontynuatorem myśli św. Romualda, który miał dla Maryi szczególny kult. Paweł Justiniani zmarł 28 czerwca 1528 roku w klasz- Sacro Eremo di Monte Corona „O samotności święta, szczęśliwa ponad miarę" 105 torze św. Sylwestra na górze Soratte. Jego następca Justynian z Bergano założył dla nowej kongregacji główny erem Badia di Monte Corona w Umbrii koło Perugii. Na miejsce fundacji wybrał górę otoczoną wokół niższymi górkami niczym koroną, stąd nazwano ją Górą Koronną, a nową kongregację Zgromadzeniem Pustelników Ka-medułów Góry Koronnej - Congregatio Eremitarum Camaldulensium Montis Coronae. Do tego też miejsca nawiązywało godło kongregacji, przedstawiające trzy szczyty górskie z utkwionym na najwyższym z nich, środkowym, promienistym krzyżem. Do końca XIX wieku założonych zostało trzydzieści siedem eremów podzielonych na pięć tzw. nacji łączących poszczególne klasztory terytorialnie. Były to eremy w Państwie Kościelnym, eremy południowowłoskie, eremy północnowłoskie, eremy w monarchii Habsburgów i eremy w Rzeczypospolitej szlacheckiej. W XX wieku powstały eremy w Stanach Zjednoczonych, Kolumbii i Wenę- Herb Zgromadzenia Kamedutów Zuelll. Pustelników Góry Koronnej 106 Kameduli Sacro Eremo Tuscolano we Frascati Od 1861 roku siedzibą majora Zgromadzenia Kamedu-łów Pustelników Góry Koronnej jest Sacro Eremo Tuscolano we Frascati niedaleko Rzymu. Okolica ta jest niezwykle malownicza, określana mianem Parco dei castelli romani, czyli park pałaców rzymskich. Nazwa łączy się z obecnością na tym terenie willi patrycju- szy i dygnitarzy rzym- skiego senatu; na tutejszym obszarze znajdowała się też willa Cycerona, a tradycja mówi, że pojawili się tutaj św. Piotr i św. Paweł podczas ich obecności w Rzymie, gdy głosili religię chrześcijań- ską W Stolicy Imperium. Sacro Eremo Tuscolano we Frascati „O samotności święta, szczęśliwa ponad miarę" 1 07 Papież Pawet V - fundator Sacro Eremo Tuscolano Frascati, skąd pochodzi najbardziej znane rzymskie białe wino, dzięki chłodniejszemu klimatowi stało się kurortem dla bogaczy, którzy wybudowali tam luksusowe wille. A nieprzerwanie od prawie czterystu lat jest także miejscem pustelniczego życia kamedułów -przypomina ojciec Jacek Cie-ślik, drugi wizytator, prokurator generalny i wiceprzeor Sacro Eremo Tuscolano. Klasztor usytuowany jest na wysokości 550 metrów wzniesienia Tusculum (700 metrów n.p.m.). Fundował go w 1608 roku papież Paweł V, znany z budowania wielu kościołów w Rzymie i odnowienia transeptu Bazyliki św. Piotra. Przez pewien czas jego przeorem był ojciec Wenanty z Subiaco, kameduła - malarz znany m.in. z malowideł na krakowskich Bielanach i w Rytwianach. Do ołtarza głównego eremu we Frascati wykonał obraz Sen św. Romualda, a w kaplicy św. Michała wizerunki męczenników i wyznawców zakonu kamedułów. Co oznaczało dla zakonu powstanie nowej kongregacji? Otóż św. Romuald podzielił swoich uczniów na dwie grupy: mnichów dążących do życia wspólnotowego i, prowadzących bardziej ascetyczne i surowe życie, pustelników. To założenie stało się podstawą do powstania w obrębie zakonu oddzielnych kongregacji. Jako pierwszy, w 1300 roku, wyłonił się erem kamedulski pod wezwaniem św. Michała na wyspie Murano pod Wenecją, a wszyscy jego zakonnicy zostali mnichami. W 1476 roku przyjęto nowe konstytucje zatwierdzone przez papieża 108 Kameduli Wnętrze kościoła we Frascati Pawła II, wybrano także własnego majora rezydującego w klasztorze na wyspie Murano. W całkowicie przeciwnym Chór zakonny w Sacro Eremo Tuscolano „O samotności święta, szczęśliwa ponad miarę" 109 kierunku biegła myśl Pawła Justinianiego, który dążył do rozszerzenia życia ściśle pustelniczego na całym świecie. W następnym wieku powstały dwie nowe kongregacje pustelnicze: turyńska, czyli piemoncka, fundowana w 1602 roku przez zakonnika z Camaldoli Aleksandra Ceve, Piemontczyka, skasowana w 1796 roku, i francuska, założona w Grosse-Bois przez ojca Bonifacego de Antonio, liończyka, pustelnika eremu tu-ryńskiego. Kongregacja ta zwana Zgromadzeniem Kamedułów Pustelników Najświętszej Marii Panny Pocieszenia została skasowana po zamknięciu siedmiu eremów w 1792 roku. Jeszcze w XVIII wieku trwał podział kamedułów na pięć kongregacji. Obecnie istnieją dwa zgromadzenia kamedulskie: 1. Kongregacja Kamedulska Zakonu św. Benedykta -powstała w 1935 roku z połączenia Kongregacji z Camaldoli i Kongregacji św. Michała z Murano. Posiada obecnie dwanaście eremów-klasztorów: siedem we Włoszech, trzy w USA, po jednym w Brazylii i Indiach, a siedziba kapituły generalnej znajduje się w Camaldoli. Zakonnicy kładą duży Sacro Eremo Tuscolano 110 Kameduli nacisk na elementy życia wspólnotowego. 2. Kongregacja Eremitów Kamedułów z Monte Coro-na, z siedzibą kapituły generalnej we Frascati koło Rzymu, liczy obecnie dziewięć eremów: trzy we Włoszech, dwa w Polsce (na Bielanach krakowskich i w Bieniszewie koło Konina), po jednym w Hiszpanii, Kolumbii i Stanach Zjednoczonych, jeden w trakcie budowy w Wenezueli. Mnisi prowadzą życie zdecydowanie pustelnicze. Domki pustelnicze we Frascati Warto pamiętać i o tym, że św. Romuald założył dwa klasztory mniszek, a od XI wieku do chwili obecnej było ich co najmniej pięćdziesiąt. Współcześnie mniszki kamedułki posiadają piętnaście klasztorów: siedem we Włoszech, dwa w Indiach, po jednym w USA, Francji, Brazylii i Tanzanii i dwa w Polsce: w Złoczewie koło Częstochowy i w Tyszowcach w ziemi zamojskiej. W ciągu swojej historii zakon kamedułów wydał osiemnastu świętych, czterdziestu jeden błogosławionych, osiem świętych panien kamedułek. Spośród kamedułów wywodzili się papieże: Grzegorz IV i Grzegorz XVI, należeli do nich m.in.: św. Piotr Damiani - kardynał i doktor Kościoła, Gracjan — słynny kanonista w XII wieku, Hieronim Munschek z Pragi — zwany apostołem Litwy, i wielu innych. Rozdział 7 „UKOCHAJ MILCZENIE PONAD WSZYSTKO" (Izaak z Niniwy) Jutrznia w zimową noc - Brat Albertyn Wolnicki - rok 1970 „W zimową noc na Srebrnej Górze, tak jak i w lecie, po północy największy z dzwonów dwa razy krótko wzywa eremitów na służbę Bożą. Na jego znak wśród domków pustelni ukazują się białe postacie zakonników śpieszących na modlitwę. Po chwili w skupionej postawie wchodzą do kościoła i klękają wzdłuż nawy w dwóch rzędach, aby do końca pierwszego dzwonienia chwilą adoracji oddać cześć Najwyższemu. W ciągu kilku minut w bielańskim dolnym kościele, w mrokach nocy, rozpoczyna się kamedulska jutrznia. Nieraz za oknem szaleje śnieżna zamieć. Wicher huczy i szarpie, aż Skrzypią i jęczą wią- Wśród śnieżnej zamieci 112 Kameduli B^^^^i^^i^' -rl zania dachów, jakby dłużej nie mogły się oprzeć naporowi burzy. Przewalające się śnieżne tumany tłuką jak grad o szyby świątyni, pokrywając chodniki i przejścia zaspami śniegu. W zakonnych stallach krypty rozlega się donośny głos kamedulskiego chóru, słychać liturgiczne modlitwy Kościoła. Płyną słowa psalmu: Venite, exultemus Domino jubilemus Deo salutari nostro... Zakonnik i| . -/*i n.t modlitwę Siedem razy na dobę mnisi gromadzą się w kościele na modlitwie. W prawym rzędzie pierwszy od strony ołtarza ojciec Remigiusz, przedostatni - brat Leonard, ostatni — brat Doroteusz. W lewym rzędzie pierwszy od strony ołtarza — ojciec Karol, trzeci od końca - brat Izaak, przedostatni - brat Makary, ostatni - brat Kandyd. Rok 1942 „Ukochaj milczenie ponad wszystko" 113 Podczas modlitwy w chórze zakonnym »Pójdźmy, cieszmy się w Panu, śpiewajmy Bogu, Zbawicielowi naszemu...«. Po nich idą dalsze zwrotki: Venite, adoramus et procidamus ante Deum... »Pójdźmy, pokłońmy się i upadnijmy przed Bogiem, płaczmy przed Panem, który uczynił nas, albowiem On jest Panem Bogiem naszym«. Z pieniami modlitw dusza wznosi się do Boga i jest z Nim w coraz ściślejszym kontakcie. Sen i znużenie znikają, a czas zatrzymuje się w swym biegu i zawisa jakby w próżni. Wraz z przesuwającymi się wskazówkami na zegarze chórowym odbywa się recytowanie psalmów, czytanie lekcji i odmawianie modlitw. I tak przez godzinę wypełniają podziemia głosy chóru lub pojedynczych osób. Przy końcu jutrzni rozbrzmiewa hymn Te Deum Laudamus i jest czytana przez przełożonego Ewangelia danego dnia. Następnie śpiewem Deus, in adjutorium meum intende... (»Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu...«) rozpoczyna się drugie nabożeństwo tzw. laudesy. W głębokiej nocy mijają znów kwadranse. W zakonnym chórze nie słabną zgodne głosy i płyną przed tron Najwyższego, gdzie sprawiedliwość Boża wymaga zadośćuczynienia i wobec której rozstrzygają się losy ludzkości. Na zakończenie wielki dzwon znów uderza powoli, nastrojowo, aby przez modlitwę Aniot Pański oddać cześć Matce Bożej i zakończyć nocną służbę Bożą. Po chwili światła w kościele gasną. Białe postacie mnichów 114 Kameduli Dolny, tzw. zimowy chór w kościele bielańskim stopniowo znikają w ciemnościach wśród śnieżnej zamieci i przenikliwego zimna, ale w ciepłym nastroju". Tak było przez wieki, kiedy kameduli pielęgnowali piękny i niezwykły obyczaj modlitw o północy, na powitanie nadchodzącego dnia. Od czasów Soboru Watykańskiego II zaniechano tej tradycji i klasztorny dzwon odzywa się po raz pierwszy o 3.45, ogłaszając pobudkę. Kwadrans później -o 4.00 - dzwon rozlega się po raz drugi. Tym razem wzywa eremitów na wspólne modlitwy do kościelnego chóru. Na krakowskich Bielanach są dwa chóry: górny, letni, za ołtarzem głównym, i dolny, przy wejściu do katakumb, ogrzewany, zwany także zimowym, w którym zakonnicy modlą się od późnej jesieni do wczesnej wiosny. Po wspólnym rozpoczęciu dnia mnisi rozchodzą się do swoich domków, by tam kontynuować czytanie duchowe. „Ukochaj milczenie ponad wszystko" 115 O godzinie 5.45 ponownie odzywa się dzwon i zakonnicy gromadzą się na jutrzni i na Mszy świętej. Po jej zakończeniu odmawiana jest kolejna modlitwa brewiarzowa. Wszystko to odbywa się w przejmującej ciszy, gdyż kameduli nie używają organów ani żadnych innych instrumentów muzycznych. Jak zaznaczają konstytucje zakonu: „Podkreślamy w ten sposób granicę, jaka nas jeszcze dzieli od radości Jeruzalem niebieskiego". Po porannych modlitwach, między 7.00 a 8.00, eremici spożywają śniadanie i zaczynają pracę. Obowiązki są ściśle podzielone: jeden mnich jest furtianem, inny ogrodnikiem, kucharzem, jeszcze inny dba o zaopatrzenie w klasztorze lub zajmuje się praniem, przygotowaniem pokoi dla gości, opiekuje się kościołem. Praca, wykonywana w milczeniu i skupieniu, trwa od 8.00 do 11.30. Powinna to być przede wszystkim praca fizyczna, jak mówią konstytucje: „Czynności ciała Kameduli pracują głównie fizycznie 116 Kameduli są skierowane na czynności ducha. Dlatego jest zgodne z prawem, że będąc w celi, wolimy czasem jakieś zajęcie ręczne po prostu dla odpoczynku ducha. Niekiedy praca ręczna jest jakby kotwicą, która utrzymuje równowagę ducha; ona rzeczywiście łagodzi falowanie myśli i pozwala sercu trwać przez dłuższy czas w zjednoczeniu z Bogiem bez zmęczenia umysłu". Przestrzega się również zasady, że czas winien być tak zaplanowany, by dzień i noc wydawały się za krótkie i niewystarczające i by zawsze pozostawało więcej rzeczy do zrobienia niż czasu na to przeznaczonego. Bezczynność jest bowiem jednym z głównych wrogów duszy. Ponownie dzwon wzywa eremitów na modlitwy: o 11.45 rozpoczyna się różaniec, a o 12.00 - Anioł Pański i modlitwa południowa. Potem następuje czas wolny, w czasie którego mnisi spożywają obiad. O 14.30 dzwon klasztorny wzywa zakonników do kościoła na modlitwy popołudniowe. O 17.00 - kolacja, po niej duchowe czytanie w celach lub w kościele. O 18.30 ostatni raz schodzą się na wspólne modlitwy: najpierw nieszpory, potem litania loretańska, Anioł Pański i czytanie duchowe. Dzień kończy kom-OjciecKolumban P1^. modlitwa za zmarłych wzywa zakonników na modlitwę i różaniec. „Ukochaj milczenie ponad wszystko" 117 Kompleta - ostatnie nabożeństwo dnia w Eremie - brat Albertyn Wolnicki - rok 1970 „W bieżącym roku wyjątkowo wcześnie, bo w początkach września przenieśliśmy się z nabożeństwami do dolnego, zimowego kościoła. O godzinie 18.30 jest tu ostatnie nabożeństwo dnia, kompleta. Po kwadransie czytania rozpoczęła się półgodzinna medytacja. W kościele panuje zupełny zmrok, który przed ołtarzem blado rozświetla wieczna lampka. Specjalny kamedulski zegar, uruchomiony tylko na czas medytacji, swym jednostajnym sprężystym tykaniem, miarowo odmierza czas uchodzący do wieczności. W ciemnościach podziemia gromadka niewidocznych Kamedułów, rozrzuconych pojedynczo po kościele w klęcznikach lub ławkach, odprawia wieczorne rozmyślanie". Zgodnie z tradycją, po wyjściu z kościoła zakonnicy już ze sobą nie rozmawiają, w milczeniu rozchodzą się do swoich Zegar słoneczny w Sacro Eremo Tuscolano we Frascati 118 Kameduli Domki mnichów w Sacro Eremo Tuscolano cel, aby oddać się indywidualnym modlitwom i przygotowaniu na spoczynek. W Sacro Eremo Tuscolano we Frascati znajduje się jedyny w swoim rodzaju zegar słoneczny mierzący czas od godziny wstania zakonnika, która traktowana jest jako godzina 0.00. Pierwszym i istotnym obowiązkiem życia pustelniczego jest przestrzeganie samotności. Nie jest ona jednak celem sama w sobie, lecz stanowi jedynie skuteczny środek umożliwiający prawdziwą kontemplację. „To samotność uzdalnia ludzi do oglądania Majestatu Boga, samotność udziela człowiekowi żyjącemu w tym ciele przedsmaku boskich upojeń, samotność łączy na zawsze duszę z Bogiem" - pisał Paweł Justiniani. Warunkiem i ozdobą prawdziwej samotności jest milczenie. Izaak z Niniwy (VII wiek) najpierw biskup, a potem pustelnik, pisał: „Wielu szuka namiętnie, lecz tylko ci znajdują, którzy pozostają w ciągłej ciszy. Każdy, kto się lubuje w mnogości „Ukochaj milczenie ponad wszystko" 119 słów, choćby nawet głosił rzeczy godne podziwu, ma w sobie pustkę. Jeżeli miłujesz prawdę, bądź miłośnikiem ciszy, cisza podobnie jak promień słoneczny oświeci cię w Bogu i wybawi cię z urojeń ignorancji, cisza zjednoczy ciebie z Bogiem samym. Ukochaj milczenie nade wszystko, przynosi bowiem ono owoc, którego język nie jest w stanie wyrazić. Na początku do ciszy musimy się zmuszać, potem zrodzi się w nas coś, co nas do ciszy wabi. Oby Bóg pozwolił ci doświadczyć to coś, co rodzi się z milczenia i ciszy". Bez milczenia życie w eremie miałoby tylko pozór samotności. Eremici milczą, ponieważ pragną usłyszeć Boga. Takie milczenie, które jest pełne myśli o Bogu, daje duszy upragniony pokój. Bł. Paweł Justiniani wspomina, że takiej radości jak rozmyślanie w milczeniu nie dało mu studium Arystotelesa ani Platona, ani jakiegokolwiek innego pisarza, którego dzieła czytał w młodości. „Doświadczam, że milczenie więcej uczy niż wiele rozmów. Nigdy dotąd nie rozumiałem tak jasno Bożych dobrodziejstw względem ludzi jak teraz, gdy żyję w samotności i milczeniu" - pisał. Innym czynnikiem zabezpieczającym samotność jest stałość, która jest rozumiana przede wszystkim jako stan ducha. Przechodzenie Z jednego miej - Ceia j milczenie są schronieniem SCa na inne nie odbywa przeciwko wszystkim pokusom 120 Kameduli się przecież bez pewnego niepokoju i rozproszenia. Człowiek nie zmienia miejsca - twierdził Paweł Justiniani - jeżeli wpierw jego duch nie przechodzi od jednego postanowienia ku drugiemu. Bywa tak, że zmiana miejsca zamiast zaspokoić pragnienie wzmacnia je jeszcze. Często zaś dokonywana zmiana miejsca może doprowadzić do zmiany rodzaju życia. Dlatego trzeba wielkiej roztropności i czujności, by nie wprowadzać zmian, które mącą pokój i mogą utrudnić dążenie do doskonałości. Kto bez ważnej przyczyny zmienia miejsce, staje się podobny do ogrodnika, który często przesadza swoje drzewa i w ten sposób pozbawia ich możliwości owocowania. Wino, które się często przelewa, może zoctować i utracić swój smak - mówią doświadczeni mnisi. Ważnym ćwiczeniem duchowym jest przebywanie w celi. Pustelnicy zawsze twierdzili, że dla eremity niespokojnego, podnieconego cela jest więzieniem, miejscem tortur, przyczyną wielu udręk. Przeciwnie, dla eremity spokojnego, dbającego o stałość, cela i milczenie są schronieniem przeciwko wszystkim pokusom. „Usiądź w swej celi jakoby w raju" - napisał swym uczniom św. Romuald. Aby cela mogła spełnić swą funkcję, powinna cechować się ubóstwem i prostotą. Wewnątrz celi nie powinno być niczego zbędnego, co mogłoby stać się dla pustelnika powodem roztargnienia czy przywiązania. Domek kameduły składa się z kaplicz-ojciec Kandyd w celi ,.,. ki, pokoju, drewutni i łazienki, „ Ukochaj milczenie ponad wszystko" 121 obok znajduje się mały ogródek, w którym pustelnik na chwałę Bożą uprawia głównie kwiaty. Najtrudniejszym jednak zajęciem jest modlitwa. W niektórych wypowiedziach Ojców Pustyni spotykamy stwierdzenie, że we wszystkim, w czym mnich się ćwiczy, o ile jest wytrwały, nabiera sprawności tak, że z czasem przychodzą mu z coraz mniejszym wysiłkiem. W modlitwie zaś musi ćwiczyć się bez końca i nigdy nie będzie ona przychodzić mu łatwo. Świadomość trudu związanego z modlitwą nie zniechęcała jednak mnichów, byli bowiem przekonani, że trwanie przy Bogu na modlitwie jest najskuteczniejszym lekarstwem na Brat Leonard trudy pustynnego życia. Bł. Paweł Justiniani modlił się: „Panie, Ty chciałeś, abym był mnichem, abym był pustelnikiem: daj, abym nim był rzeczywiście, nie zewnętrznie tylko przez mój habit, przez ceremonie, pozornie tylko, ale wewnętrznie, przez dyspozycję mojej duszy. Daj mi, abym się nie błąkał nigdy z dala od doskonałej instytucji 122 Kameduli życia mniszego i pustelniczego, ale prawdziwie w niej postępował z dnia na dzień". Bł. Paweł Justiniani pisał także: „Jeżeli nawet nasi pustelnicy mieszkają w samotności, to jednak nie żyją nigdy całkowicie sami tak, aby byli pozbawieni pomocy i pociechy z braterstwa, a chociaż są jednomyślni w tym samym rodzaju życia, to zamieszkują w samotności, jakby byli w domu Pana, tak że każdy odnosi korzyści z życia wspólnoty. I tak, jeżeli który z nich słabnie, jest inny, który go podnosi; jeżeli jednemu z nich staje na drodze jakaś trudność czy przeszkoda, wszyscy inni gotowi są pomóc mu w jej przezwyciężeniu. Wzajemnie się pobudzają do wszelkiego dobrego dzieła, wzajemnie się zachęcają, a służąc sobie nawzajem, mogą zachować to, co jest konieczne dla własnego zbawienia. Brat Izaak przed domkiem pustelniczym w Eremie Srebrnej Góry „Ukochaj milczenie ponad wszystko" 123 Organizując swoje życie w ten sposób, osiągają korzyści i bezpieczeństwo życia wspólnego pod posłuszeństwem oraz radosny i szczęśliwy spokój samotności, usuwając różnorodne zajęcia i liczne rozproszenia cenobityzmu, jak też i niebezpieczeństwa życia całkowicie samotnego". Zgodnie ze zwyczajem, mnisi nie przyjmują pokarmów mięsnych. Mogą one być podawane tylko chorym na wyraźne wskazanie lekarza lub podróżującym, by nie sprawiali gospodarzom kłopotu. We wszystkie piątki roku i w czasie czterdziestodniowych postów poprzedzających Wielkanoc i Boże Narodzenie wstrzymują się także od spożywania nabiału i jaj. Na co dzień wegetariańskie, skromne posiłki spożywają w samotności, w swoich celach. Jędrzej Kitowicz w Opisie obyczajów za panowania Augusta III poczynił ciekawą obserwację: „Do napoju nie zażywają szklanek, ale miseczek glinianych płaskich, wyrażając w tej manierze dawnych pustelników, którzy brali napój żółwimi skorupami. Kaczki dzikie, nurkami i ły-sicami zwane, także bobry, wydry i żółwie jedzą za ryby, ponieważ te zwierzęta, według naturalistów, mają więcej przyrodzenia wodnego niż ziemnego". Jedynie podczas wyjątkowych dni tzw. uroczystości większych (Boże Narodzenie, Objawienie Pańskie, Zakonnicy zabierają posiłki do swoich Zwiastowanie NMP, Wielki domków w specjalnych menażkach 124 Kameduli Czwartek, Wielkanoc, Wniebowstąpienie, Zesłanie Ducha Świętego, św. Romualda, Wniebowzięcie NMP, Wszystkich Świętych, Niepokalanego Poczęcia NMP i poświęcenia własnego kościoła) mogą gromadzić się w refektarzu na wspólnym obiedzie, podczas którego czytana jest lektura związana z danym świętem. Brat Albertyn pięknie opowiadał o jeszcze jednym obyczaju kamedulskim: „Od 1 do 11 listopada w pustelniach kamedulskich, przed rozpoczynającym się tutaj wcześniej postem adwentowym, jest tzw. karnawalik. Polega on na tym, że w tym czasie, oprócz piątków i świąt, można sobie codziennie porozmawiać, zabawić się grą w szachy, warcaby czy inne lub odbywać w parku spacery. W czasie trwania rekreacyjnych dni tzw. tłusty czwartek z pączkami i chruścikami uzupełnia okres rozrywkowy. Na zakończenie karnawaliku - 11 listopada, w dzień św. Marcina — jest wspólny, obfitszy obiad, a po nim dowolna przechadzka po Lesie Wolskim i do Zwierzyńca. Wieczorem, po wspólnej kolacji, odbywa się kamedulska loteryjka, na której można wygrać sporo słodyczy. Jutrznia w tę noc jest dwie godziny później. Około dziesiątej godziny wieczorem kończy się kolacja i odtąd obowiązuje stałe milczenie wraz z postem od nabiału, aż do świąt Bożego Narodzenia. Dla kameduły jest to okres szczególniejszego skupienia i modlitwy w drodze do zjednoczenia z Bogiem. Szczególnie ten okres przeżywa się w starszym wieku". Pięć razy w roku w celach rekreacyjnych wszyscy zakonnicy mogą wspólnie opuścić erem i udać się na wycieczkę. Jeden taki dzień przypada we wrześniu, jeden w październiku, kolejny 11 listopada - przed rozpoczęciem adwentu, jeden dzień w styczniu i ostatni w tzw. niedzielę zapustną poprzedzającą okres Wielkiego Postu. Dzięki temu zakonnicy mogą odwiedzić inne klasztory lub sanktuaria maryjne, np. na Jasnej Gó- „Ukochaj milczenie ponad wszystko" 125 Zakonnicy podczas rekreacji. Pierwszy z prawej brat Tyburcy rze. W taki dzień zwykle w klasztorze zostaje jeden zakonnik, aby doglądać gospodarstwa. W klasztorze nie ma radia, telewizji, nie ma urlopów, nie praktykuje się odwiedzin u rodziny. Wszystko to ma służyć stałemu skupieniu. Kameduli nie prowadzą także działalności duszpasterskiej ani żadnych działań apostolskich. Jedynie przyjmują mężczyzn na rekolekcje zamknięte. Klasztory kamedulskie to jedne z nielicz- Ojciec Ireneusz nad Morskim Okiem 126 Kameduli nych miejsc, do których kobiety właściwie nie mają wstępu, jednak w ciągu stuleci zmieniały się obyczaje z tym związane. Piotr Hiacynt Pruszcz, pedel Akademii Krakowskiej, pisarz i miłośnik historii Polski, w Klejnotach stołecznego miasta Krakowa wydanych po raz pierwszy w 1647 roku, a więc niedługo po sprowadzeniu kamedułów do Polski, wspominał, że kobiety mogły tylko trzy razy w roku odwiedzać klasztor na Bielanach, a nie jak obecnie dwanaście razy. Klementyna z Tańskich Hoff-manowa zanotowała, że kiedyś kościół Eremu Srebrnej Góry był dostępny dla kobiet tylko raz w roku, a „teraz to zelżało". Józef Wawel-Louis pisał natomiast, że „niegdyś do tej świątyni kobiety tylko raz do roku wolny miały przystęp - w dzień śś. Gerwazego i Protazego, w dniu 19 czerwca. Dziś wolny przystęp jest co niedziela". Chodzi prawdopodobnie o rok 1839. Jędrzej Kitowicz tak wyjaśniał ten obyczaj: „Mszy śpiewanej nigdy nie odprawują, tylko czytaną (do których w dni solenne przydają turyfikacja, czyli kadzenie), chyba gość jaki śpiewa mszę podczas nabożeństwa otwartego, które bywać u nich zwykło raz albo dwa razy do roku, i na ten czas wolno białej płci wchodzić do kościoła. Taki odpust zowie się terminem kamedulskim ingres, na który tysiącami schodzi się do nich lud rozmaitej kondycji panów, pań i pospólstwa, a zajrzawszy tylko wielu Kobiety nie mają wstępU do eremów do kościoła, Cały CZaS kamedulskich „Ukochaj milczenie ponad wszystko" 127 trawią na puszczy na przechadzce i różnych zabawach. Ponieważ zaś kameduli w wytwornym ochędóstwie trzymają swoje kościoły, przez to po każdym ingresie umywają pawi-ment kościelny, zbywając tym sposobem kurzawę, błoto i pchły, naniesione do kościoła, osobliwie od kobiet, których się ten owad rad trzyma. Co dało pospólstwu przyczynę do rozumienia, iż kameduli tak się brzydzą kobietami, iż ich ślady nawet z kościoła swego zmywają". Obecnie klasztor bielański otwarty jest także dla kobiet dwanaście razy w roku. Tradycyjnie były to następujące dni: św. Romualda (7 II i 19 VI), niedziela po 19 VI, Boże Narodzenie (25 XII), Wielkanoc, Zielone Święta (dwa dni), Niepokalane Poczęcie NMP (8 XII), Oczyszczenie NMP (2 II), Zwiastowanie NMP (25 III), Wniebowzięcie NMP (15 VIII), Narodzenie NMP (8 IX). Od jesieni 2003 roku są to: 25 marca - Zwiastowanie Pańskie, Wielkanoc, 3 maja - NMP Królowej Polski, niedziela Zesłania Ducha Świętego, poniedziałek po niedzieli Zesłania Ducha Świętego, niedziela po 19 czerwca - dniu św. Romualda, druga niedziela lipca, czwarta niedziela lipca, pierwsza niedziela sierpnia, 15 sierpnia — Wniebowzięcie NMP, 8 września - Narodzenie NMP, 25 grudnia - Boże Narodzenie. W żadnym jednak z tych dni kobiety nie mają wstępu do ścisłego eremu, dostępny jest dla nich jedynie kościół i jego najbliższe otoczenie. * * * Rozdział 8 „OŚMIELIŁEM SIĘ POPROSIĆ O REKLUZJĘ" (ojciec Piotr Rostworowski) Jest w eremie bielańskim domek pustelniczy, samotny, oddalony, na końcu alejki, owiany swoistą tajemnicą i legendą, otoczony specjalnym szacunkiem zakonników, od wielu lat pusty, czekający na specjalnego mieszkańca. To domek re-kluza. Przez trzydzieści lat przebywał w nim w całkowitej samotności, w nieustannym kontakcie z Panem Bogiem zmarły w 1987 roku ojciec Michał Stanisław Nagadowski, ostatni jak do tej pory rekluz wieczysty Eremu Srebrnej Góry. Ta forma życia pustelniczego w zupełnej samotności i ścisłym milczeniu, bez żadnego kontaktu nawet z członkami wspólnoty, została ustanowiona już przez św. Romualda. Sam patriarcha eremitów żył jako rekluz w lesie św. Walentego w St. Michel w Cuxa. Bł. Paweł Justiniani, który także praktykował rekluzję w Wielkim Poście 1516 roku, opracowując w tym czasie nowe konstytucje dla zakonu, pisał: „Faktycznie, po wielu próbach, po osiągnięciu dojrzałego wieku (40-45 lat), po rozważeniu sprawy pozwala się niektórym, którzy usilnie o to proszą, na zamknięcie się w celi, tak by więcej z niej nie wychodzić, aby mogli z większym spokojem oddawać się kontemplacji spraw niebiańskich. Rekłuzem może być tylko pustelnik pełen cnoty, wielkiej pokory i ogromnej ludzkiej równowagi". „Ośmieliłem się poprosić o rekluzję" 129 W rekluzji obowiązuje ciągłe i nieprzerwane milczenie. Z ogródka swego domku rekluz nie może wychodzić bez uprzedniego pozwolenia lub bez ważnej konieczności, nie może wysyłać listów do współbraci lub innych osób i nie może również ich otrzymywać bez wiedzy przeora, a jego samotnię może odwiedzić tylko przełożony i spowiednik. Pożywienie i bieliznę przynosi mu współbrat i podaje przez specjalne, podwójne drzwi, aby w najmniejszym stopniu nie naruszać samotności rekluza. Jeżeli jest ojcem, odprawia Mszę świętą w swoim domku; jeżeli jest bratem, służy kapłanowi, który u niego celebruje Eucharystię. Ten, kto prosi o łaskę rekluzji, rezygnuje ze wszystkich kontaktów ze współbraćmi, wolny jest od wszelkich zajęć i obowiązków życia wspólnego, ale nie jest zwolniony z posłuszeństwa Regule i przełożonemu. Ma zajmować się tylko samym Bogiem, nie uczestniczy zatem w modlitwach w chórze zakonnym. Zaledwie raz do roku, podczas trzech ostatnich dni Wielkiego Tygodnia, tzw. Triduum Paschalnego, może udać się do kościoła na wspólne modlitwy. Także w dzień św. Marcina i w niedzielę poprzedzającą środę popielcową, a więc w dni rozpoczynające posty czterdziestodniowe, rekluzi mogą, ze względów osobistych i z tytułu miłości braterskiej, przyjmować współbraci w celi i cieszyć się rozmową z nimi. Legendy, że rekluz jest zamurowywany w swojej samotni, są całkowicie Podwójne drzwi domku rekluza, przez które współbracia podają mu posiłki i bieliznę 130 Kameduli nieprawdziwe, pustelnik dobrowolnie izoluje się od świata i zostaje sam na sam z Panem Bogiem. W pewnym sensie to proces naturalny - twierdzą eremici - gdy człowiek zaczyna zbliżać się do Stwórcy, odczuwa potrzebę coraz głębszego, coraz bardziej radykalnego zagłębiania się w atmosferę życia nadprzyrodzonego i w pewnym momencie wszystko, co światowe i ziemskie, zaczyna jakby przeszkadzać w kultywowaniu życia wewnętrznego na takim poziomie, jakiego ono wymaga. Powstaje coraz silniejsze pragnienie, aby tak naprawdę oddać się wyłącznie Jedynemu. Sw. Augustyn powiedział kiedyś: „Nigdy nie jestem mniej sam, niż gdy jestem sam". A na jednej z ławek wykonanych przez brata Tyburcego w ogrodzie kamedulskim na Bielanach jest taki napis: „Samotni nie jesteśmy — Bóg jest z nami". Rekluzji można oddać się na dzień, tydzień, miesiąc, na czas Wielkiego Postu, na rok, dwa lata lub można zdecydować się na rekluzję wieczystą. W historii kamedułów było kilku rekluzów, którzy szczególnie zapadli w pamięć. Jednym z nich był bł. Michał z Florencji, twórca koronki kamedulskiej. Urodził się około 1400 roku, był szambelanem na dworze słynnego Wawrzyńca Medyceusza, rozpoznał jednak w sobie powołanie do życia zakonnego i wstąpił w Camaldoli do zakonu kamedułów. Tam w krótkim czasie stał się przykładem i wzorem dla wszystkich, jak pisano o nim: „Wytrwała i nieustanna modlitwa, gorąca miłość Boga, najzupełniej -sze zaparcie się siebie, surowe życie, zamiłowanie pokory i umartwień, które posunął prawie do ostateczności, zjednały mu szczególne łaski Boże, wyższe natchnienia, poznanie rzeczy świętych, nadprzyrodzonych i wprowadziły go w ten świat duchowy, w którym zachwycenia, widzenia i objawienia przekształcają niejako człowieka w Anioła". Takie doświadczenia mistyczne skłoniły go do rozpoczęcia życia w całkowitej samotności, na co uzyskał zgodę kapituły generalnej. W rekluzji wytrwał dwadzieścia lat - aż do śmierci. „Ośmieliłem się poprosić o rekluzję" 131 Koronka kamedulska Innym niezwykłym rekluzem był Polak, ojciec Bernard Szymoński. Urodził się w 1609 roku, w Akademii Krakowskiej uzyskał stopień bakałarza nauk wyzwolonych i filozofii. Wstąpił do stanu duchownego i przez dziesięć lat pełnił funkcję poddziekana, podprokuratora i prowizora ubogich w kościele kolegialnym w rodzinnym Kurzelowie. 14 maja 1648 roku przybył do eremu bielańskiego i po czterdziestodniowej próbie, 2 lipca 1648 roku, otrzymał habit i imię zakonne, a uroczystą profesję złożył dokładnie rok później. Wkrótce sam został mistrzem nowicjatu, a w 1653 roku przeorem bie-lańskim. 23 listopada 1657 roku ojciec Bernard został powołany na przełożonego w Rytwianach, w 1667 roku ponownie został przeorem bielańskim, a rok później major zgromadzenia, ojciec Józef Maryja z Wincency, mianował go wikariuszem generalnym prowincji polskiej. Urzędy te sprawował do 1669 roku. W kwietniu 1670 roku był rekluzem we Frascati. Musiał jednak zrezygnować z życia w całkowitej samotności, gdyż podczas kapituły generalnej, 19 kwietnia 1671 roku w eremie Monte Corona, mianowany został pierwszym wizytatorem, a także jednym z tych, za których radą i przyzwoleniem mogło nastąpić wydalenie z zakonu niepokornych członków. Ponownie w 1673 roku poprosił o rekluzję wieczy- 132 Kameduli Kościół w Eremie Matki Boskiej Anielskiej w Noli stą i rozpoczął ją w eremie w Noli. Wytrwał w niej siedemnaście lat - aż do śmierci. Przeżył osiemdziesiąt jeden lat, w tym czterdzieści dwa w zakonie. Nola to włoskie miasteczko koło Neapolu znane z tego, że pod jego murami podczas drugiej wojny punickiej Marcellus dwukrotnie pobił Hannibala. Tam również cesarz August zakończył życie, a urodził się Giordano Bruno, włoski filozof, dominikanin, zdecydowany zwolennik teorii Mikołaja Kopernika, za swoje poglądy uznany przez inkwizycję kościelną za heretyka i spalony na stosie w Rzymie w 1600 roku. Dwa lata później, w 1602 roku, w Noli został ufundowany Erem Matki Boskiej Anielskiej (Eremo di Santa Maria de-gli Angeli). W otaczającym erem lesie ukrywał się w sędziwym wieku przed swymi prześladowcami św. Maksymus, a na wzgórzu, gdzie zbudowano pustelnię, mieszkał w V stuleciu św. Paulin, biskup nolański. Ojciec Piotr Rostworowski, który był przeorem w Noli od 1983 roku, zachwycał się niezwykłym usytuowaniem pustelni: „Erem jest bardzo piękny, „Ośmieliłem się poprosić o rekluzję" 133 Wnętrze kościoła w Eremie Matki Boskiej Anielskiej w Noli położony na 360-metrowej górze nad równiną Kampanii. W dole miasta i wioski, w głębi na zachód potężny masyw Chór zakonny w Eremie w Noli 134 Kameduli Wezuwiusza zasłaniający centrum Neapolu. Na lewo od Wezuwiusza miasto Castellamare nad widocznym stąd półkolem morza. Od wschodu wysokie, pokryte śniegiem Apeniny, skąd spływa ku nam groźna »Tramontana«, wiatr północno --wschodni, zimny i śnieżny, zmieniający się niekiedy w huragan o niezwykłej sile". Ten przepięknie położony erem funkcjonował prawie czterysta lat. Niestety, w 1993 roku został zamknięty i przekazany zgromadzeniu Misjonarzy Bożego Odkupienia. Innym rekluzem był ojciec Emilian z Fabriano, który zmarł 16 stycznia 1779 roku, licząc lat siedemdziesiąt osiem; przeżył w zakonie pięćdziesiąt cztery lata, a w rekluzji w eremie Monte Corona dwadzieścia cztery lata. Rekluz, ojciec Rafał Alessandro Cupo (z prawej) i przyszły rekluz, ojciec Piotr Rostworowski (z lewej) w Kolumbii „Ośmieliłem się poprosić o rekluzję" 135 Znamy nazwisko jeszcze jednego rekluza z tego okresu. Był nim ojciec Abraham Stefan Hassman, który ukończywszy filozofię u jezuitów w Pułtusku, wstąpił w 1758 roku do klasztoru kamedułów w Pożajściu i pełnił w nim funkcję wykładowcy w nowicjacie. Zasłynął jako żarliwy asceta, dzięki czemu otrzymał pozwolenie na trzyletnią rekluzję. Po tym okresie wyjechał do Wigier i żył w całkowitym odosobnieniu aż do śmierci w 1802 roku. W czasach nam współczesnych ideał ten także znajduje naśladowców. W 2004 roku według tych zasad żył we Włoszech w Monte Rua koło Padwy rekluz wieczysty, Japończyk, ojciec Gianmaria Ichiro Ishii z Tokio, trwający w tym powołaniu od 1997 roku. W 1993 roku zmarł w Kolumbii inny rekluz wieczysty, Włoch, ojciec Rafał Alessandro Cupo. W 1987 roku na Bielanach zmarł, po trzydziestu latach samotności, były uczestnik powstania warszawskiego, ojciec Michał Stanisław Nagadowski. W ostatnich latach ideał ten realizował także ojciec Piotr Rostworowski z Polski, który rozpoczął rekluzję jesienią 1994 roku w eremie we Frascati. Była to jednak rekluzja tzw. otwarta: ojciec zamieszkał w najbardziej oddalonym domku w obrębie eremu, codziennie rano przychodził jednak do chóru na wspólne modlitwy. Te poranne spotkania były przede wszystkim okazją do sprawdzenia stanu zdrowia i samopoczucia ojca Piotra, który miał już osiemdziesiąt cztery lata i cierpiał z powodu różnych dolegliwości. Był całkowicie świadom, jak trudnego zadania się podejmuje, a jego notatki są rzadką okazją poznania przeżyć człowieka będącego w takiej bliskości Boga. Pisał on: „Rekluzja to nie jest stan spoczynku w wolności od obowiązków, ale jest to nieustanne, intensywne i trudne ćwiczenie. Potrzebne jest ćwiczenie fizyczne, na które starzec już nie ma siły, potrzebna jest wielka dyscyplina myśli, aby myśl nie biegła jak szalona, ale posłuszna była woli. Trzeba wciąż coś robić, 136 Kameduli aby nie ulec gnuśności i senności. Trzeba zdyscyplinować i spoczynek, i rozmyślanie, i modlitwę, i spacery. Są chwile, kiedy wszystko to zdaje się zupełnie niemożliwe i ponad siły (...). Wydawało nam się może, iż nie ma tu nic trudnego, być zwolnionym z wszystkich obowiązków zewnętrznych i przejść w stan spoczynku. Ostatecznie bezmyślność nie jest trudnym zadaniem, chociaż nudzić się jest przykro, ale można wytrzymać, bo rzecz nie jest zbyt trudna. Ale rzecz staje się bardziej zrozumiała, gdy zrozumiemy, że rekluzja jest pewną określoną dyscypliną, którą musi przyjąć i zrealizować wiernie cały człowiek". Dodawał równocześnie: „Człowiek na samotności może milczeć, być skupionym, czytać książki duchowe i teologiczne, mieć umysł wciąż zajęty rzeczami duchowymi, a jednak rzadko kontaktować się z samym Bogiem w tym przekazie mocy i życia. Wówczas należy powiedzieć, że rekluzja nie idzie dobrze. (...) Skutkiem tak prowadzonej rekluzji będzie niedowład i owoce jej nie będą obfite, nawet gdyby rekluz prowadził życie bardzo surowe. Trzeba sobie uświadomić, że wierność modlitwie jest ważniejsza i trudniejsza od surowej ascezy". Ojciec Piotr Rostworowski na progu domku rekluza w Sacro Eremo Tuscolano „Ośmieliłem się poprosić o rekluzję" 137 „Podjąć się życia w rekluzji, licząc na siebie, to byłaby straszna pycha - stwierdzał. - Ty widzisz, Panie, że prosiłem o rekluzję, ponieważ mi dałeś do zrozumienia, że to po prostu wynika z działania Twojej łaski w moim życiu od początku, że jest to po prostu logiczne jego zakończenie zgodne z Twoją myślą dla mnie, pomimo moich poważnych odchyleń i upadków. Zrozumiałem, że Ty, Panie, pozostałeś mimo wszystko wierny Twojej myśli, bo jesteś Bogiem wiernym i przebaczającym. I dlatego ośmieliłem się poprosić o tę rekluzję, aby wreszcie ze wszystkich sił współpracować z Twoją myślą o moim życiu. Dlatego zaufałem. W pierwszym momencie pomyślałem, że zarozumiale łapnąłem się na dzieło, które nie jest dla mnie, które wybitnie przewyższa moje słabe siły, i przeląkłem się mojej zarozumiałości. Ale Ty dałeś mi do zrozumienia, że od początku prowadziłeś mnie ku temu i nie zmieniłeś we mnie tego kierunku". Erem Matki Boskiej Anielskiej w Noli we Włoszech 138 Kameduli Niestety, po dziesięciu miesiącach stan zdrowia ojca Piotra tak się pogorszył, że musiał zrezygnować z życia w reklu-zji. Wówczas wielu współbraci pytało ojca o przeżycia duchowe z tamtego czasu, a on zawsze odpowiadał, że brak mu słów i określeń na wyrażenie niezwykłych, wewnętrznych doznań i uniesień, jakich doświadczał podczas miesięcy oddanych wyłącznie Panu Bogu. Istnieje przepiękna legenda o śmierci rekluza. Otóż zdarzyło się to podobno przed II wojną światową w eremie kamedulskim w Noli: żył tam wówczas rekluz wieczysty, a przed jego domkiem pustelniczym stała uschnięta wiśnia. Pewnego dnia to martwe drzewo niespodziewanie zakwitło. Zauważył to przeor i wiedziony jakimś przeczuciem wszedł do domku, z racji pełnionej funkcji miał takie uprawnienia, i znalazł rekluza martwego. Kwitnące drzewo odczytał jako znak dla całej wspólnoty. Rozdział 9 „NIE MAJĄ INTERESU NA TYM ŚWIECIE" (ks. Józef Tischner) Jest w eremie bielańskim wiele miejsc wyjątkowo tajemniczych i pociągających, bo niedostępnych dla przeciętnego śmiertelnika. Czasem jednak niezwykłe okoliczności sprawiają, że można do nich zajrzeć choćby na chwilę. Od południowej strony prezbiterium bielańskiego kościoła znajduje się zakrystia, w której przechowywane były liczne, bardzo cenne i piękne szaty i naczynia liturgiczne fundowane i ofiarowywane przez hojnych dobrodziejów. Wśród nich na uwagę zasługuje m.in. srebrna monstrancja wyzłacana, przekazana w roku 1696 przez Teresę z Pestalocych Wosińską, matkę zakonnika, ojca Emiliana Wosińskiego. Ozdobiona jest posążkami św. Romualda, NMP, św. Benedykta, zwieńczona koroną, z popiersiami Chrystusa, Maryi i dwóch kamedułów z palmami męczeńskimi na stopie i herbem Brodzie oraz herbem z lwem trzymającym klucz na trzonie. Zwracają też uwagę trzy pamiątki ofiarowane Wolskiemu przez papieża Pawła V: krzyż hebanowy oprawiony w srebro i dwa relikwiarze hebanowe również oprawione w srebro. W zakrystii znajdowało się także około stu ornatów, wśród których wyróżniał się zwłaszcza dar księcia Jerzego Zbaraskiego: fioletowy, z wyszytą Męką Pańską. U stóp Ukrzyżowanego stoją Maryja i św. Jan, nad głową Chrystusa 140 Kameduli unosi się Duch Święty w postaci gołębicy, wyżej Bóg Ojciec w półfigurze, na końcach bocznych ramion krzyża figury św.św. Piotra i Pawła. Z przodu umieszczony herb Zbaraskich i inicjały ofiarodawców. Kolejny ornat: aksamitny, bordowy z wyobrażeniem NMP z dzieciątkiem, ofiarowany został przez Sebastiana i Annę z Ruszczy Lubomirskich. U dołu herby Sreniawa i Gryf. W zakrystii znajdowały się także olejne obrazy przedstawiające założycieli i dobrodziejów kamedułów, tu pierwotnie zawieszony był portret Mikołaja Wolskiego, pędzla ojca We-nantego z Subiaco, Jerzego Zbaraskiego-kasztelana krakowskiego, Jana Magnusa Tęczyńskiego - wojewody krakowskiego i fundatora eremu w Rytwianach w ziemi sandomierskiej, Jerzego Ossolińskiego - kanclerza, Alberta Kadzidłowskiego - kasztelana inowłodzkiego, fundatora klasztoru w Bienisze-wie w ziemi konińskiej, króla Jana Kazimierza - z inicjatywy którego powołano Erem Wyspy Wigierskiej, Krzysztofa Paca - kanclerza litewskiego i pomysłodawcy założenia pustelni w Pożajściu, kardynała Hozjusza, księcia Radziwiłła Sierotki w ubiorze pielgrzymim, Andrzeja Załuskiego - biskupa krakowskiego. Przechowywano tam także lichtarze różnej wielkości, lampy i czterdzieści cztery kobierce. Opis skarbca- zakrystii został sporządzony na podstawie sześciu inwentarzy z różnych epok, z roku 1674, 1684, 1718, 1742, z końca XVIII wieku i 1844 roku. Klasztor bielański, w miarę swych możliwości, starał się wspierać ojczyznę w momentach wojny czy zagrożenia. Podczas potopu szwedzkiego, oświadczeniem z 12 sierpnia 1655 roku, erem zobowiązał się płacić na potrzeby ojczyzny z każdego łanu po 10 zł, chociaż sam z poddanymi swoimi był wystawiony na ciągłe grabieże. W marcu 1656 roku ofiarował część sreber i złota kościelnego na bicie monety. Na insurekcję kościuszkowską w 1794 roku wydał kielich szczerozłoty. Gdy jednak w 1679 roku rozeszła się pogłoska, że papież „Nie mają interesu na tym świecie" 141 Inocenty XI zamierza suprymować eremy kamedulskie w Polsce w celu dostarczenia pieniężnych zasiłków na wojnę turecką, natychmiast dwudziestu najważniejszych duchownych i świeckich z Polski i Litwy zaprotestowało gwałtownie przeciwko temu i w swoim sprzeciwie trwali tak długo, dopóki kardynał Vidoni nie zapewnił ich, że były to tylko niemające żadnych podstaw pogłoski. * * * Kapitularz kościoła Wniebowzięcia NMP na krakowskich Bielanach Innym, niesamowitym zakątkiem pustelni jest, znajdująca się na piętrze nad kapitularzem, biblioteka. Kiedy człowiek do niej wchodzi doznaje dziwnego uczucia, że w tym miejscu czas jakby zatrzymał się, gdyż bogate i niezwykłe zbiory pozostają od dziesiątków lat ułożone w ten sam sposób. Prawdopodobnie przyczynił się do tego, w latach poprzedzających wybuch II wojny światowej, ówczesny przeor, ojciec Odo de 142 Kameduli Zakonnicy w bibliotece klasztornej. Z prawej siedzi ojciec Stanisław, z tylu na drabinie - brat Doroteusz, obok siedzi ojciec Dozyteusz, a przy nim - brat Bazyli Nicolo. Z jego inicjatywy brat Paweł zrobił drewniane regały, a on sam posegregował cenny księgozbiór. W 1996 roku program 2 TVP emitował Rozmowy o Katechizmie prowadzone właśnie w bibliotece klasztoru OO. Ka-medułów na Bielanach przez ks. prof. Józefa Tischnera i Jacka Żakowskiego. Cykl obejmował dwadzieścia pięć odcinków, podczas których dyskutowano o definicji wiary, o objawieniu, demokracji, o niebie i o państwie. Ks. Tischner często poruszał problem dialogicznego pojmowania religii. „Nie [chodzi o] dialog rozumiany jako wymiana pięknych słów i drobnych uprzejmości - mówił - ale o dialog jako ciągłe wzajemne wybieranie. My dwaj też wzajemnie wybraliśmy, że będziemy tu ze sobą gadać. Najpierw się wybiera, a potem się gada. I ten wybór jest ważny". Dodawał też: „Gadamy u ka-medułów, w klasztorze zamieszkanym przez ludzi, którzy nie mają interesu na tym świecie. Być może to jest jakaś perspektywa i dla nas...". „Nie mają interesu na tym świecie" 143 Ta niezwykła kamedulska biblioteka powstała głównie z darów przyjaciela Wolskiego Pawła Henika - krakowianina, kawalera jerozolimskiego, człowieka ogromnie wykształconego, znającego zarówno grekę i hebrajski, jak i języki nowożytne: włoski, francuski, niemiecki i hiszpański. W czasie swoich licznych podróży zagranicznych szesnaście razy zwiedzał Włochy, dwa razy był we Francji, raz w Konstantynopolu, odbył trzy pielgrzymki do Ziemi Świętej. Jego pasją było skupowanie dzieł filologicznych, historycznych i teologicznych. W każdym większym mieście zwiedzał biblioteki, wstępował do księgarni, antykwariatów, kramów, na każdej książce notował datę jej nabycia i cenę, a czasem jakiś inny szczegół. Wielokrotnie zagraniczni poeci i pisarze dawali mu w upominku swoje dzieła, a krakowscy księgarze posyłali mu różne nowości, za które płacił bitymi talarami lub czerwonymi złotymi. Cały swój zbiór składający się z przeszło tysiąca ksiąg zapisał w 1623 roku eremowi bielańskiemu. Dwie trzecie z nich pisanych jest po łaci- Kamedulska biblioteka powstała głównie z darów Pawła Henika 144 Kameduli nie lub w grece, reszta po hebrajsku, chaldejsku, włosku, francusku lub grecku, jedna tylko książka pisana jest po polsku. Spora część tych książek zawiera własnoręczne notatki Henika na marginesach, a często na dodatkowych stronach wszytych z przodu lub tyłu. Swoją kolekcję ofiarowali także Jan Chryzostom Bodzęta, kanonik krakowski i gnieźnieński, oczywiście sam Mikołaj Wolski, a także wielu wykształconych zakonników. Spora część tych ksiąg zachwyca niezwykłymi oprawami z XVI wieku z wyciskanej skóry, ze zdobieniami gotyckimi, napisami, zamykanymi na klamry mosiężne. „Pomimo iż w późniejszych czasach znani bibliofile nasi znacznie ją przetrzebili, ma ona dotąd przeszło sześć tysięcy dzieł i jak dla zakonników jest arcywyborną" — pisał w 1871 roku Ludwik Zare-wicz. Sporo z wykradzionych z biblioteki kamedulskiej rękopisów i druków pojawiało się wówczas w krakowskich antykwariatach. Pewna część archiwaliów znalazła się w posiadaniu Lucjana Siemieńskiego, który 12 maja 1869 roku odsprzedał je Józefowi Łepkowskiemu, dyrektorowi Biblioteki Sieniawskiej Czartoryskich. Było w tym zbiorze blisko trzydzieści dokumentów z XVII i XVIII wieku dotyczących spraw majątkowych klasztoru. W tym czasie prof. Józef Łepkowski i Karol Druziewicz, bibliotekarz Biblioteki Sieniawskiej Czartoryskich, rozpoczęli już starania o zakup niektórych pozycji z bogatego i cennego księgozbioru w klasztorze bielańskim. 9 października 1868 roku Karol Druziewicz wystąpił oficjalnie w imieniu księcia Władysława Czartoryskiego do ojca Benedykta Crispoltiego, przeora bielańskiego z pismem, czy klasztor nie byłby skłonny pozbyć się starych druków nieprzydatnych do kształcenia zakonników, a posiadających jedynie wartość bibliograficzną. Druziewicz gwarantował powołanie niezależnych taksatorów związanych z Biblioteką Jagiellońską, którzy mieliby rzetelnie wycenić wybrane pozycje. Prosił także o udzielenie porady przez bibliotekarza klasztor- „Nie mają interesu na tym świecie" 145 nego znającego tajniki konserwacji starych opraw pergaminowych. Wysłanie tego listu poprzedziła wizyta księcia Władysława Czartoryskiego i prof. Józefa Łepkowskiego w klasztorze na Srebrnej Górze. Ojciec Crispolti wyraził wówczas życzenie, aby książki, które w przyszłości klasztor miał sprzedać, znalazły się w Krakowie, w jakiejś bibliotece o charakterze publicznym. W 1871 roku Druziewicz przedstawił ojcu Crispoltiemu Jana Szlachtowskiego, kustosza Biblioteki Ossolińskich we Lwowie, jako osobę odpowiednią do otaksowania starodruków. Niestety, nie dokończył on rozpoczętej pracy, zmarł bowiem 13 listopada 1871 roku na skutek powikłań po przeziębieniu, którego nabawił się w klasztorze. Koleją osobą szacującą wartość zbiorów bielańskich był dr Franciszek Piekosiński, członek Komisji Historycznej Towarzystwa Naukowego Krakowskiego. Pracował na Bielanach z początkiem 1873 roku. Przygotował wówczas wykaz starych druków klasztornych przeznaczonych dla Biblioteki Sieniawskiej Czartoryskich zawierający dwadzieścia trzy pozycje, w tym dwa rękopisy oraz Psałterz Dawida z 1676 roku, który jednak nie znalazł się w Bibliotece Sieniawskiej. Druki bielańskie, głównie z XVI i XVII wieku, które znalazły się na tej liście zostały wycenione przez Piekosińskiego na 469 złotych reńskich. Druga lista obejmował druki przeznaczone dla Biblioteki Jagiellońskiej, która mogła je później sprzedać Bibliotece Sieniawskiej Czartoryskich lub wymienić na dublety. Spis ten obejmował dziesięć tytułów o wartości 50 złotych reńskich m.in. Mszał krakowski z 1510 roku, Kronikę polską Marcina Bielskiego wydaną w Krakowie w 1597 roku. Zakupione od kamedułów drukowane dzieła zostały przesłane do Sieniawy w styczniu 1874 roku. Rękopisy natomiast, zgodnie z poleceniem Władysława Czartoryskiego, wysłano do biblioteki hrabiego Jana Działyńskiego w Kórniku, gdzie znajdowała się już prawie cała biblioteka Czartory- 146 Kameduli skich zwieziona tam z Hotelu Lambert z Paryżu. Zbiory te oczekiwały na przejęcie przez Czartoryskiego dawnego Arsenału miejskiego w Krakowie z przeznaczeniem na bibliotekę i muzeum. W niedługim czasie Władysław Czartoryski kupił jeszcze od Józefa I. Kraszewskiego w jego antykwariacie w Dreźnie tom archiwaliów bielańskich pochodzących z II połowy XVII wieku, a kolejne trzy zbiory trafiły do Biblioteki Czartory-skich za pośrednictwem antykwariatów krakowskich. W 1891 roku prof. Marian Sokołowski, od 1884 roku dyrektor Zarządu Zbiorów Książąt Czartoryskich, kupił w antykwariacie Maurycego Stankiewicza przy ul. Sławkowskiej w Krakowie dalszych pięć rękopisów z archiwum bielańskiego, które prawdopodobnie zostały skradzione przed 1869 rokiem. Także w latach 90. XX wieku podobny los spotkał kilka cennych starodruków z biblioteki kamedulskiej. Z bogatych zbiorów księgozbioru bielańskiego większość w dalszym ciągu pozostaje na Bielanach, kilka woluminów znajduje się w zbiorach Biblioteki im. Ossolińskich. Są to m.in. książki Innocentego Gadockiego, siedemnastowiecznego benedyktyna tynieckiego, tłumaczenie fragmentów De Imitatio Christi Tomasza a Kempis, dzieje arcybiskupów gnieźnieńskich czy dzieło de-wocyjne Pląsy Jezusa z aniołami. Inne starodruki posiada Biblioteka Publiczna Miasta Stołecznego Warszawy. Niektóre rękopisy trafiły do Petersburga, m.in. notatki historyczne różnej treści Mikołaja Wolskiego oraz wykłady z astronomii, geometrii i kosmografii z lat 1591-1592 notowane przez Adama, syna Macieja Ujazdowskiego. * * * W historii zakonu kamedulskiego było kilku wybitnych przedstawicieli nauki czy sztuki. Kapituła generalna z 1253 roku nakazywała, aby w każdym eremie żył odpowiednio wy- „Nie mają interesu na tym świecie" 147 kształcony mnich, którego obowiązkiem było nauczanie członków wspólnoty przedmiotów humanistycznych, teologii oraz śpiewu chorałowego. Także kapituła generalna z 1338 roku zdecydowała, by łączyć pustelnie w grupy po dziewięć klasztorów dla organizacji wyższych kursów filozofii i teologii. W 1449 roku postanowiono natomiast, by studia wyższe organizować w klasztorach położonych w pobliżu wielkich miast stanowiących centra kultury, a mnisi mogli nawet uzyskiwać pozwolenie na studia uniwersyteckie. Do głównych ośrodków naukowych zakonu należały eremy: San Michele w Murano i Santa Maria degli Angeli we Florencji. Na początku XVI wieku jeden z przełożonych Kongregacji Monte Corona twierdził: „Jeżeli kto wykształcił się w naukach pierwej, nim przyjęty został do zakonu, niech Bogu dziękuje za dar mu użyczony; lecz który wstępuje, nic nie umiejąc, niech się uczy życia pustelniczego". Później zdarzało się oczywiście nieraz, iż odstępowano od tej zasady. W kamedulskim Czerwonym Klasztorze na Słowacji powstało w 1754 roku „profesorium" - wyższa szkoła teologiczna dla młodych mnichów, która działała do 1772 roku. Do wybitnych osobowości konwentu kamedułów należał pochodzący ze spiskich Machaloviec Romuald Hadbavny, klasztorny archiwista i bibliotekarz, autor pierwszego przekładu Pisma świętego na język słowacki. Z Czerwonego Klasztoru pochodzą także unikalne dzieła słowackiego piśmiennictwa XVIII wieku: słownik łacińsko-słowacki, zasady gramatyki słowackiej i przekład pieśni kościelnych Ludwika Blosia na język słowacki. Piękna biblioteka eremu bielańskiego świadczy o tym, że i w tym gronie nie brakowało ludzi wykształconych, artystów uprawiających malarstwo - ojciec Wenanty z Subiaco - i muzykę - ojciec Firmian Jan Gierlicki z Krosna. Ojciec Firmian pochodził z dość zamożnej rodziny, która nie szczędziła trudu, by zapewnić mu wszechstronne wy- 148 Kameduli kształcenie, zwłaszcza w ukochanej przez niego muzyce. Otrzymał również fundusze na wyprawę do Rzymu, gdzie dał się poznać jako utalentowany w kompozycji. Pomimo rosnącej sławy w roku 1617 wstąpił do nowicjatu w eremie kamedulskim w Noli koło Neapolu. Jak napisał Ludwik Zarewicz: „Muzyk i kompozytor opuszcza na zawsze świat i zamyka się w samotnej pustelni milczących św. Romualda synów, zostając członkiem zakonu, który wszelki śpiew i muzykę wyklucza ze swych obrzędów". Cztery lata później, na prośbę marszałka Wolskiego, kapituła generalna zakonu wysłała do Polski kilku zakonników, w tym ojca Firmiana - wówczas jeszcze kleryka zakonnego. W 1625 roku został on mistrzem nowicjatu na Bielanach, w 1633 roku - bibliotekarzem i pisarzem kapituły konwentualnej, a na początku 1637 roku wybrano go na przeora. W kolejnych latach pełni! jeszcze funkcje rządcy eremu i superiora, z czasem zaczął mieć coraz poważniejsze trudności ze zdrowiem, dożył jednak do 1660 roku. W zakonie spędził czterdzieści trzy lata. Niestety, nie są znane jego utwory muzyczne, nie wiadomo także, jaki los je spotkał. Miłość do muzyki przetrwała jednak u niego, o czym świadczy choćby ten drobny fakt, że będąc przeorem, wbrew ustawom zakonnym, podczas większych uroczystości sprowadza! do bielańskiej świątyni muzyków z Krakowa, a wedle jednej notatki „obstalował tam nawet cymbał dla eremu". Znajdujące się nad kaplicą św. Krzyża archiwum klasztorne gromadzi dokumenty z wizytacji przełożonych, akta kapituły generalnej, informacje dotyczące poszczególnych kandydatów do zakonu, korespondencję, inwentarze ekonomiczne, darowizny na rzecz klasztoru itp. Po raz pierwszy archiwum to zostało uporządkowane w latach 60. XIX wieku przez bi- „Nie mają interesu na tym świecie" 149 DROGIM, SZANOWNYM cieniom ś. p. W. 0. TADEUSZA BERGEAT B1BUOTEKA.BJSA I ARCHIWtSTT KONWSSTT 00. KASEDUŁÓW IKEŁAKSKICH PRZY KRAKOWIE zgasłego d. 3 Mania 1870 w 72 r»ku fymtł w fow&ł 3ług>ej, szciarej, śmiercią niepmrwanoj pttyjłfni bliotekarza i archiwistę ka-medułów, ojca Tadeusza Bergeata, który pełnił tę funkcję od 15 listopada 1855 roku do końca 1869. Przy przeglądaniu i systematyzowaniu dokumentów pomagał mu Ludwik Zarewicz, późniejszy autor pierwszej monografii ka-medułów w Polsce i na Litwie, opracowanej właśnie ACTOŁ na podstawie materiałów archiwum bielańskiegO. Ludwik Zarewicz zadedykował swą Zarewicz pisał O OJCU Tade- monografię zakonu kamedulów ojcu USZU, SWOim Wieloletnim Tadeuszowi Bergeatowi - wieloletniemu ' klasztornemu archiwiście i bibliotekarzowi przyjacielu: „Zacny ten zakonnik, wzór doskonałego eremity, urodzony 7 września 1798, wstąpił do zakonu 13 sierpnia 1827 w eremie Monte Corona i podczas pobytu swego w eremie Monte Cucco wyświęcony na kapłana 29 sierpnia 1830 roku w kościele Augustyanów w Gubbio. Następnie przeniesiony do eremu tuskulańskiego (przy Frascati) przybył stamtąd do Bielan krakowskich 23 czerwca 1847, gdzie pozostając do śmierci, piastował bez przerwy odpowiedni zdolnościom swym i zamiłowaniu urząd bibliotekarza i archiwisty klasztornego. Sercem i duszą przywiązany do narodu naszego, srodze bolał nad jego cierpieniami, a kochany od wszystkich, co go bliżej znali - zgasł tutaj po trzechdniowej chorobie 3 marca 1870 r. Pokój jego duszy!". Dodał też: „O. Bergeat wedle woli korzystać z archiwum i biblioteki pozwolił". Dzięki temu właśnie rok później ukazała się pierwsza monografia tego zakonu w Polsce: Zakon Kamedulów. Jego fun- 150 Kameduli ZAKON KAMD10W " FUNDiCTE! DZ1EJGWEWSPOHN1ENU W POLSCE I LITWIE. Praewaieie wtdłog iradeł rękapisaismych irctiwB 00- Kuiwittów w BitUaart jiray Kmkowie. LUDWIK ZAREWICZ Uww«syi łwstorycinćj |>rty c. k. Towar/y- IV KBAK0W1K, Kakbuleni księgami i W7d»wuitłi« dziel lutoliekieh, Praca Ludwika Zarewicza do dziś pozostaje głównym źródłem wiedzy o kamedułach w Polsce dacye i dziejowe wspomnienia w Polsce i na Litwie autorstwa właśnie Ludwika Zarewicza, dedykowana pamięci ojca Tadeusza Bergeata. Książka ta do dziś pozostaje podstawowym źródłem wiedzy dla wszystkich interesujących się dziejami tego pustelniczego zgromadzenia. Zarewicz opublikował również prace dotyczące eremu w Szańcu i na Kahlenbergu, a sprawy kamedulskie były dla niego rzeczywistą pasją życiową. Największą przyjemnością były wycieczki na Bielany, gdzie od czasu do czasu przemieszkiwał w klasztorze. Ludwik Zarewicz urodził się w 1813 roku wdrobnoszla-checkiej, ruskiej rodzinie herbu Półkozic. Po ukończeniu studiów gimnazjalnych i wydziału prawnego we Lwowie pracował w Dyrekcji Skarbu w Samborze, dosłużył się stopnia sekretarza, wcześnie, bo około 1867 roku, porzucił jednak karierę urzędniczą na rzecz ulubionych studiów historycznych i zamieszkał w Krakowie. Przez pewien czas był dyrektorem Archiwum Miasta Krakowa i członkiem komisji historycznej przy Akademii Umiejętności. Jego córka, Michalina uważana była powszechnie za najpiękniejszą pannę w Krakowie, a Władysław Łuszczkie-wicz wspominał, że wyglądała jakby żywcem wyjęta z obrazów Artura Grottgera. W 1859 roku w kościele Kapucynów odbył się jej ślub z Julianem Pagaczewskim, znanym w Krakowie bro- „Nie mają interesu na tym świecie" 151 warnikiem, który wykształcenie w tej dziedzinie zdobył w Anglii, a w Krakowie, na Kleparzu, w domu zwanym - od zainstalowanych urządzeń do warzenia piwa - „Pod Maszyną" założył znany browar. Przedsiębiorstwo Pagaczewskiego rozwijało się pomyślnie, rozpoczęło m.in. jako pierwsze w kraju produkcję porteru, który wcześniej sprowadzano z Anglii. Zięć Zarewicza cieszył się w mieście szacunkiem i popularnością, dorobił się niewielkiego majątku i kupił kamienicę przy ul. Floriańskiej 40. Małżeństwo Michaliny Zarewiczówny i Juliana Pagaczewskiego długo pozostawało bezdzietne, dopiero po piętnastu latach, w 1874 roku, urodził się syn Julian (1874-1940). Trzy lata później ojciec popełnił samobójstwo prawdopodobnie na skutek finansowego załamania przedsiębiorstwa piwowarskiego. Wdowa po Julianie, a córka Zarewicza, sprzedała browar i dom „Pod Maszyną", w dalszym ciągu mieszkała w kamienicy przy Floriańskiej i zajmowała się wychowaniem jedynaka. Pomagał jej w tym znacznie dziadek dziecka, Ludwik Zarewicz, i to on prawdopodobnie przyczynił się do faktu, że w przyszłości, wnuk został wybitnym historykiem sztuki, prof. UJ, członkiem honorowym Wydziału Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa, naukowcem, którego zainteresowania obejmowały dzieje wielu epok od architektury, poprzez malarstwo i rzeźbę, aż po przemysł artystyczny. Na rozwój zainteresowań Juliana miał spory wpływ także jego wuj, dr Aleksander Zarewicz, prof. Wydziału Lekarskiego UJ i kolekcjoner dzieł sztuki, głównie dywanów i nowożytnego malarstwa polskiego. To w jego mieszkaniu Julian często spotykał Jacka Malczewskiego i Kazimierza Pochwalskiego i te kontakty utrzymywały się jeszcze w okresie późniejszym. Prawdopodobnie Aleksander Zarewicz jako kilkunastoletni młodzieniec chodził razem z Ludwikiem na Bielany gdyż w tzw. Notatach Bie-lańskich często pojawia się wzmianka o Olesiu. Po zmarłym w 1891 roku dziadku, Ludwiku Zarewiczu, Julian Pagaczewski odziedziczył w pewnym stopniu zaintere- 152 Kameduli sowania problematyką kamedulską. W 1896 roku ogłosił kilka prac z tego zakresu podejmujących głównie problematykę budowy i wyposażenia kościoła na Bielanach. Jego matka, a córka Ludwika Zarewicza, Michalina z Zare-wiczów Pagaczewska, zmarła w roku 1924 w wieku osiemdziesięciu siedmiu lat. Do końca chętnie opowiadała wnukom o wydarzeniach, z młodości, m.in. o bombardowaniu Krakowa podczas Wiosny Ludów - miała wtedy jedenaście lat i wracała Plantami do domu, gdy kilka kroków od niej rozerwał się austriacki granat. Rok później, 14 czerwca, z okna swego mieszkania na rogu ul. Wolskiej (dziś Piłsudskiego) i Straszewskiego widziała cara Mikołaja I jadącego w towarzystwie księcia Pa-skiewicza na Błonia, na przegląd wojsk rosyjskich idących pomóc Austriakom w tłumieniu powstania węgierskiego. Car bawił wówczas jeden dzień w Krakowie: przyjechał koleją, odbył przegląd wojska i ruszył dalej do obozu pod Duklą. Dwunastoletnia dziewczynka zapamiętała postać wysokiego, przystojnego mężczyzny w mundurze. Następnego roku przeżyła wraz z całym Krakowem parę groźnych dni, gdy w lipcu ogromny pożar zniszczył prawie połowę miasta. Wspominała także życie towarzyskie Krakowa z połowy XIX wieku: w sąsiedztwie rodziców mieszkała rodzina Estreicherów, z którymi Zarewiczowie utrzymywali bliskie kontakty, m.in. z Karolem - twórcą Bibliografii Polskiej. Kilkadziesiąt lat później wnuk owego Karola, także Karol, będzie studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim pod kierunkiem prof. Pagaczewskiego — syna pani Michaliny. Synem prof. Juliana Pagaczewskiego był m.in. Stanisław Pagaczewski (1916-1984), znany autor książek dla dzieci i młodzieży: Porwanie Baltazara Gąbki czy Misja prof. Gąbki, propagator turystyki i reportażysta, autor wielu przewodników, w których - podobnie jak jego pradziadek - chętnie proponował wizytę na Bielanach i zachęcał do zatrzymania się w pustelni ojców kamedulów. Wspominał zresztą swego przodka w książce Z tobołkiem za Kraków, pisząc m.in.: „Nie mają interesu na tym świecie" 153 „Ludwik Zarewicz, z zawodu urzędnik skarbowy, a z zamiłowania historyk (...), w 1871 roku ogłosił źródłową rozprawę pt. Zakon kamedulów, jego fundacje i dziejowe wspomnienia w Polsce i na Litwie. W ciągu wielu lat, poświęconych zbieraniu materiałów do tej pracy, zżył się bardzo z pustelnią bielańską, przesiadując tygodniami i miesiącami w bogatym archiwum klasztornym". Cytował również, nigdy nieogłoszone drukiem, rękopiśmienne notatki dziadka, tzw. Notaty Bielańskie. Czytamy w nich m.in.: „D. 14 sierpnia po południu wyjechałem z pewnym młodym, lecz dość głupim księdzem jezuitą i panem Ludwikiem Łepkowskim na Bielany; po drodze deszcz nas złapał i mimo parasolów nieco zmoczył. W czwartek odpust Wniebowzięcia NMP, pod której wezwaniem kościół bielański założony. Rano tego dnia przybyła tu cala rodzina Gajewskich, która ze mną wieczorem okazją klasztorną do Krakowa powróciła. Przez drogę deszcz przepadywał". Po śmierci Ludwika Zarewicza w Kalendarzu krakowskim Józefa Czecha na rok 1891 umieszczono notatkę następującej treści: „Ludwik Zarewicz, członek komisyi historycznej Akademii Umiejętności, zmarł 17 września w 77 roku życia. Gorliwy pracownik w dziale historycznym, wydał wiele cennych dzieł drukiem. (...) W ś.p. Ludwiku Zarewiczu tracimy doświadczonego przyjaciela i współpracownika, a strata tem jest cięższą, iż trudno go będzie zastąpić. Niepospolity znawca naszej przeszłości, pracował niezmordowanie w archiwach i zbiorach publicznych, a prace jego noszą na sobie piętno sumiennych badań i znawstwa przedmiotu, o którym pisał. Niechaj to wspomnienie o cichym i zacnym człowieku, z tak pożytecznie przeżytym żywotem, będzie dla niego grudką ojczystej ziemi na jego mogiłę, a gałązką laurową za jego pracę". 154 Kameduli Grób Ludwika Zarewicza na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie Ludwik Zarewicz został pochowany na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Niewiele osób wie, gdzie znajduje się jego grób: jeszcze kilka lat temu napis na kamiennej płycie był czytelny, teraz, z każdym niemal miesiącem, zamazuje się coraz bardziej. A przecież Zarewicz był niewątpliwie postacią nieprzeciętną i z pewnością wartą utrwalenia. Oprócz wspomnianej monografii zakonu kamedulów pozostawił po sobie jeszcze kilka ciekawych prac: Erem Margrabski OO. Kamedulów w Szańcu, Kraków 1879; Klasztor kamedulów na Kahlenbergu pod Wiedniem, 1884; O. Bernard Szymoński (typ polskiego ascety), Kraków 1889; Biskupstwo Krakowskie z Pocztem Swych Pasterzy, Kraków 1880; Andrzej z Piasków Bobola, podkomorzy koronny Zygmunta III, Lwów 1876; Lanckorona, monografia historyczna, Kraków 1885; Leliwita Spicimir oraz monografia Melsztyna, Kraków 1890; Skałka w Krakowie, monografia historyczna, Kraków 1889; Dom kapitulny zwany dawniej św. Stanisława biskupa przy ul. Kanoniczej, Kraków 1887. * * * Rozdział 10 „MÓDL SIĘ I PRACUJ" (św. Benedykt) „Śliczny też to mały kawałeczek Bożego świata..." -wspominał XIX-wieczny krakowski historyk, księgarz i miłośnik Bielan, Ambroży Grabowski. Oto wiszące ogrody zbudowane z inspiracji Mikołaja Wolskiego, który, jako umysł wszechstronny, zadbał nie tylko o powstanie wspaniałej świą- Podwieszane ogrody w Eremie Srebrnej Góry 156 Kameduli W sadzie rosną jabłonie, grusze, morele, śliwy i co tylko człowiek wymarzyć sobie może Brat Bolesław z miłością podlewa drzewa owocowe tyni i domków pustelniczych, ale również był inicjatorem plantowania i wyrównywania terenu, a na podmurowa-niach i sklepieniach zawieszania, na modłę włoską, tarasów. Dzięki temu można było zwiększyć powierzchnię uprawną i to na południowym stoku góry, w miejscu najbardziej nasłonecznionym, a równocześnie uczynić pracę wygodniejszą. Ambroży Grabowski pisał o tym przedsięwzięciu: „Dosyć jest wziąć na uwagę sprowadzenie mate-ryjału na górę tak wyniosłą, aby się nad wielkością kosztów budowy zadziwić. Przydać trzeba, iż budowniczy do uzyskania większej przestrzeni na założenie eremu stawiał na skale mury, wznosił sklepienia na sklepieniach i na tym dopiero sypiąc ziemię, kształcił niemal jak napowietrzne ogrody, o czem zeszedłszy na niższe ogrodu terasy, przekonać się łatwo. Strona południowa góry bielańskiej wyraźnie cztery przedstawia kon-dygnacyje". „Módl się i pracuj" 157 Owoce i warzywa stanowią podstawę kamedulskiej, wegetariańskiej kuchni Tam siane i sadzone były warzywa, także bardziej egzotyczne, które przyjmowały się w naszym klimacie i urozmaicały wegetariańską kuchnię kamedulską. Dalej rozciągał się ogromny sad, a w nim jabłonie, grusze, morele, śliwy, porzeczki, agrest i co tylko człowiek może sobie wymarzyć. Wreszcie pola uprawne - 50 hektarów ziemi ornej - i 36 hektarów lasów. „Za mojej pamięci Bielany większą jeszcze jaśniały pięknością, której do- j t i r • ' i Brat Makary przez wiele dawał las pokrywający gorę od iat był kucharzem i 158 Kameduli strony zachodu, na której stały liczne wielkie dęby, jakich dzisiaj już mało, bo zaledwie kilka pozostało - pisał Ambroży Grabowski. - W roku 1810 i następnych, gdy formacja wojska polskiego ogromnych wymagała nakładów, OO. Kameduli, nie mogąc im sprostać, bo podatki były niezwykłej wielkości, całą tę część lasu sprzedali handlarzowi opału, nazwiskiem Pyrzanowski, pod którego siekierą ci odwieczni ojcowie lasu, stare dęby, poległy. Jeszcze przed laty kilkoma, około roku 1850, na szczycie Góry Srebrnej, w środku obmurowania, jakby w ogrodzie, rosła znaczna ilość wielkich drzew dębowych. Ale wówczas gdy Stolica Apostolska przysłała trzech Włochów - kamedułów z Rzymu, aby rozwolnioną karność i regułę zakonna do pierwiastkowego stanu przywrócili i zakonników Polaków w ściślejsze ujęli kluby, i gdy oni objęli rząd klasztoru (a między nimi był o. Leonci, który pochodził z znacznej rodziny włoskiej), to drzewa te sprzedali Janowi Kantemu Wentzlowi, kupcowi krakowskiemu, który je wyciął i wyrobił na materiał stolarski i takowy według okoliczności sprzedawał". * * * Po stronie północnej kościoła jeszcze w XVII wieku wykopano w skale wapiennej studnię głęboką na 76 metrów, czyli mniej więcej tyle, jak wysokie są wieże kościoła Mariackiego w Krakowie. Jeden człowiek, by wydobyć wiadro wody, musiał kręcić korbą blisko 10 minut, a gdy jedno wiadro jechało w górę, drugie spuszczane było w dół. Kontrakt na budowę studni podpisano w 1666 roku z Jackiem Krze-sińskim, a służyła zakonnikom aż do początku XX wieku jako jedyne źródło wody, oprócz deszczówki zbieranej do specjalnych stągwi i zbiornika. W 1898 roku Rada Miejska podjęła uchwałę o budowie wodociągów na krakowskich Bielanach. Wówczas to, niemal u stóp bielańskiej góry, po- „Módl się i pracuj" 159 W XVII wieku w skale wapiennej wykopano studnię głęboką na 76 metrów Krakowskie wodociągi na Bielanach 160 Kameduli wstał przepiękny neogotycki zespół budynków należących właśnie do wodociągów miejskich. Uroczyste ich otwarcie nastąpiło w lutym 1901 roku. Nosiły wówczas imię cesarza Franciszka Józefa, a ich twórcą był inżynier Roman Ingar-den. Prezydent Krakowa Józef Dietl podczas dyskusji nad potrzebą stworzenia wodociągów w mieście powiedział: „Nie zrażajcie się, Panowie, wielkimi kosztami, jakie pociągnie za sobą urządzenie wodociągów, bo koszta przeminą, korzyści zaś będą wieczne!". Wkrótce jednak po uroczystym otwarciu wodociągów okazało się, że w wielu okolicznych studniach, w tym także w studni kamedulskiej na Srebrnej Górze, znacznie obniżył się poziom zwierciadła wody. Pierwotna wysokość wynosiła około 5 metrów, teraz spadła do zaledwie 2—3 metrów. Postanowiono wówczas doprowadzić do klasztoru wodociąg, było to jednak zadanie dość trudne, ponieważ na całej długości prowadzono go w skale wapiennej. Tzw. wodociąg kamedulski został wybudowany w 1905 roku. Jednym z jego elementów składowych była pompa napędzana maszyną parową tłoczącą wodę na wysokość około 100 metrów ponad poziomem wodociągów. Wiatach osiemdziesiątych XX wieku brat Leonard założył na dnie studni hydrofor, dzięki czemu zakonnicy jeszcze przez wiele lat mogli czerpać wodę. * * * W zabudowaniach gospodarczych stały dwa ogromne piece chlebowe, z których każdy mógł pomieścić 70-80 bochenków chleba, a ceremoniał ich rozpalania odbywał się raz w tygodniu. Pieczono chleb dla około trzydziestu zakonników i tyleż samo służby i ubogich przychodzących do furty. Najstarsi kameduli pamiętają, że zimą 1939/1940 roku do klasztoru przychodziło codziennie około stu trzydziestu osób z prośbą o jedzenie. Dostawali porcję zupy z chlebem. „Módl się i pracuj" 161 W klasztorze hodowano wówczas około dwustu kur, którymi zajmował się pieczołowicie brat Kolumban. Przy diecie bezmięsnej jajka stanowiły zawsze istotny składnik pożywienia mnicha, mięso kurze sprzedawano. Podobnie działo się z mlekiem, którego w klasztorze było pod dostatkiem. Do II wojny światowej hodowano dwadzieścia pięć krów, którymi opiekowało się dwóch tzw. krowiarzy. Jedna z krów szczególnie mocno zapadła w pamięć: dziennie dawała nawet do czterdziestu litrów mleka, a przy tym zupełnie nie była uciążli-wa, jadła wszystko, co napotkała na drodze, także śmieci i odpadki. Jej niesamowitość można w pełni zrozumieć dopiero wówczas, gdy uświadomimy sobie, że na kolację, do ziemniaków, zużywano wówczas pięćdziesiąt litrów mleka, a kilogram masła uzyskiwano z dwudziestu, dwudziestu pięciu litrów mleka; zatem Brat Leonard rozdaje na furcie jedzenie ubogim Brat Aleksander w pasiece 1 162 Kameduli „Módl się i pracuj" 163 Brat I eonard „Módl się i pracuj" taka krowa była rzeczywiście na wagę złota. Istniała również pasieka, którą przez lata, z miłością i pasją zajmował się brat Leonard, a wielu ludzi przychodziło na furtę po słynny miód kamedulski. Czynne były również stolarnia, kuźnia, pracownia krawiecka i pralnia. Jako zakon włoski kameduli posiadali bogate tradycje produkcji wina. Na Bielanach zajmował się tym brat Doroteusz, który wytwarzał je głównie ze śliwek. W marcu 1950 roku wydano ustawę o przejęciu „dóbr martwej ręki" i utworzeniu państwowego Funduszu Kościel- Brat Leonard przy pracy nego, z którego miano świadczyć na cele religijne. Na mocy tej ustawy Kościół utracił prawie 155 tysięcy hektarów ziemi. Już 6 marca 1950 roku, w dniu skierowania do Sejmu projektu ustawy o konfiskacie „dóbr martwej ręki", specjalna komisja spisała w Eremie Srebrnej Góry konie, krowy, maszyny rolnicze, zapasy zboża i paszy. Kilkanaście dni później, 20 marca, po uchwaleniu ustawy, majątek zapisany klasztorowi przez fundatorów został przejęty przez państwo. Rozdział 11 „LECZYĆ DUSZĘ WSZECHŚWIATEM" (ojciec Piotr Rostworowski) Zmierzch. Przez niewielkie okienko wpada do celi wieczorny blask. W kręgu światła Biblia, książki, stary budzik i kilka jabłek z klasztornego ogrodu. Sędziwy mnich ze skupieniem i powagą notuje coś starannie w pięknie oprawnym zeszycie. To brat Albertyn Wolnicki. Obiektyw aparatu Andrzeja Nowa- Brat Albertyn Wolnicki „Leczyć duszę wszechświatem" 165 kowskiego, fotografika polskiego pochodzenia mieszkającego na stałe w Nowej Zelandii, uchwycił go w chwili dla niego wyjątkowej, gdy u kresu dnia, po zakończeniu modlitw i pracy może w swojej celi oddać się pisaniu. Co próbuje utrwalić? Zmieniającą się przyrodę. Z powołania, zamiłowania i przydziału obowiązków ogrodnik, od kilkudziesięciu lat przebywa w murach bielańskiego eremu i zna tu niemal na pamięć każdą roślinę i zwierzę. Codziennie chłonie jej odgłosy, obserwuje najmniejsze zmiany, z żalem żegna to wszystko, co odchodzi, z radością wita nowe. I wciąż nie może się nadziwić, jak w ciągu półwiecza w zasięgu jego wzroku i słuchu zmienił się świat, ile gatunków roślin i zwierząt bezpowrotnie zniknęło, być może także z powodu wciąż zbliżającego się miasta. Brat Albertyn obdarzony został nie tylko niezwykłym darem obserwacji i wrażliwością na piękno świata, ale także duszą poetycką, dzięki której swoje spostrzeżenia i doznania potrafił utrwalić w niezwykłych opisach przyrody. Wiele z nich przetrwało i dziś mogłyby stać się nie tylko wspaniałym źródłem wiedzy dla botaników i zoologów, ale także natchnieniem dla wielu dusz. Brat Albertyn Przedwieczorne symfonie wieczornych grajków - brat Albertyn „W ciepłe wieczory drugiej połowy lata, w alei między domkami pustelni, wśród szpalerów gęstej zieleni ozdób- 166 Kameduli Widok na kościót od strony ogrodów nych krzewów, obrali sobie miejsce na koncerty przedje-siennych wieczorów skrzydlaci grajkowie ogrodów - pasikoniki, którym skrzypki zastępują misternie drgające dwie pary skrzydełek. Wieczorni muzycy już w godzinach popołudniowych »stroją«, próbują swe skrzydlate skrzypeczki, urządzają prze-grywki. Z cicha po trochu, następnie coraz głośniej i dłużej, przygotowując się do wieczornego występu. Samotnie idę w mrokach cichą aleją między domkami Eremu. Księżyc w pełni jak olbrzymia lampa wypłynął na pogodne niebo i rozświetla blado niewyraźne cienie wieczoru. W górze gdzieniegdzie błyszczy gwiazda, a w księżycowej poświacie ciemnieją gęste kępy jaśminów, z których teraz, na całej długości alei rozbrzmiewa delikatne, ściszone ćwierkanie - pełny koncert wieczornych muzyków - pasikoników. Rozpoczyna się on w zapadającym zmierzchu ciepłych sierpniowych czy wrześniowych wieczorów i stopniowo wzra- „Leczyć duszę wszechświatem" 167 sta - przy szmerze cichnie, aby za chwilę znów głośno rozbrzmiewać. Po pewnym czasie przechodzi on w ściszoną symfonię zielonych grajków, w której czułe i muzykalne ucho odróżni całą gamę subtelnych tonacji płynących z mistrzowskiego posługiwania się skrzydełkami. Z atmosfery ciszy i spokoju muzycy czerpią swe natchnienie. Płyną nieustanne żywe ćwierkania skrzydlatych skrzypków, tworząc harmonijną całość. W mrokach coraz późniejszego wieczoru, wraz z wybijanymi na zegarze wieżowym kwadransami, grajkowie nabierają stopniowo polotu, rozbrzmiewając delikatną, ale jakże nastrojową rapsodią przedjesiennych wieczorów, której treścią jest pożegnanie lata. Cichy koncert trwać będzie godzinami, trącając ukryte struny ludzkiej duszy, kojąc ją, a zarazem wywołując z niej tęsknotę za niewidzialnym Artystą, który w naturze zaplanował, wyznaczył porę i czas trwania wieczornych symfonii, dla wzniesienia ludzkich serc ku Pięknu Najwyższemu". Andrzej Nowakowski przyjechał na krakowskie Bielany zaintrygowany życiem kamedułów: „Interesowało mnie, co się dzieje z człowiekiem, który się zamyka na tak długo. Bo jeśli ktoś na przykład wstąpił do zakonu w latach 20. XX wieku i jeszcze żył, a był wówczas bardzo młody i pochodził np. z biednej, prowincjonalnej rodziny, to jego pojęcie i wyobrażenie świata byłoby niesamowicie inne od mentalności współczesnego mu człowieka żyjącego w wirze wydarzeń światowych. Chciałem się spotkać z takimi ludźmi, aby trochę poznać świat, w którym oni żyją, ten świat wewnętrzny, umysłowy, duchowy. Przyjechałem z Nowej Zelandii do Krakowa i pieszo doszedłem na Bielany, zastukałem do furty, otworzył mi brat. I taka dziwna rzecz: mnie się wydaje, że jak się spotykają nieznajome sobie osoby, to zawsze wyczuwają coś z ducha drugiego człowieka. Tak intuicyjnie wiedzą, czy szybko można z kimś porozmawiać tak głęboko, czy nie. A druga rzecz: po- 168 Kameduli nieważ przyjechałem z Nowej Zelandii i mówiłem łamaną polszczyzną, intrygowało to furtiana, że ktoś z tak daleka tutaj się znalazł i chce poznać to życie. Być może to wszystko sprawiło, że kameduli zgodzili się na mój pobyt u nich. Od początku jeden z mnichów, i to najstarszych - brat Albertyn, bardzo szczegółowo na mnie patrzył. W przedostatnim dniu, gdy stałem przed kościołem, nagle pociągnął mnie za rękaw i zaproponował mi, że mogę zrobić zdjęcia w jego celi. To był dla mnie taki zaszczyt, bo ja o to nie pytałem i nie prosiłem. Jak miało być, to miało być, jak nie miało być, to nie miało być. W jego domku zauważyłem, że na biurku miał rozłożony taki duży zeszyt, w którym coś notował. To były jego obserwacje zmiany natury przez sześćdziesiąt lat jego pobytu w klasztorze. Bo jak on wszedł, to żyło jeszcze wiele gatunków zwierząt, ptaków i owadów, które przez ten czas zniknę-ły z powodu wycięcia lasów czy zanieczyszczenia powietrza. Uderzył mnie piękny, poetycki język, niezwykła wiedza i głębia jego refleksji". Zakonnicy przy pracach ogrodowych. W kapeluszu - brat Leonard. Rok 1942 „Leczyć duszę wszechświatem" 169 W piwnicach eremu - brat Albertyn „W grudniu przylatują do nas ptaki z dalekiej północy, które w naszym stosunkowo łagodnym klimacie spędzają cały ten okres. Są to gile, jemiołuszki, czeczotki, dzierlatki i inne. One to wraz z pozostałymi na zimę sikorkami, wróblami i innymi nadają życie naszym lasom i ogrodom. Gdy zima jest ostra, to zbliżają się do zabudowań. Podobnie zimujące u nas częściowo zięby oraz trznadle spędzają resztę zimy w ogrodach i parkach. W lesie otaczającym pustelnię najczęściej spotyka się teraz duże, pstre dzięcioły, rzadziej zielone lub czarne. W tym czasie zwraca uwagę ich kucie. Obok dzięciołów spotyka się kowaliki, sikorki, czyżyki, mysikróliki lub krogul-ce. Na śniegu widać ślady zajęcy, kozic, kun, myszek i innych ssaków. W piwnicach bielańskich, przyczepione pazurkami do sklepień, głową w dół wiszą szarociemne nietoperze, pogrążone w zimowym śnie. Dalej rój jasnocegiełkowych dużych ciem tkwi na sklepieniu w zimowej drzemce. Obok nich ciemnieją motyle dzienne: pawie oczko i czasem rusałka wierzbowiec. Na ziemi zaś zimuje tu mnóstwo dużych, ciemnych chrząszczy, zwanych pospolicie szczypawami - zgromadzonych rodzinnie jeden przy drugim. Wszystko to w zaciszu grubych murów, w atmosferze względnej ciepłoty, trwa zmartwiałe przez krytyczny okres zimowych miesięcy, czekając na ciepłe promienie kwietniowego słońca". Jesień - brat Albertyn „W tym roku cała jesień jest piękna, słoneczna. W parku pustelni w pogodny czas z niekończącym się szelestem opada deszcz kolorowych liści. Podmuchy wznoszą je w górę, niosą 170 Kameduli Ławeczka brata Tyburcego w ogrodach bielańskich w powietrzu, jakby wielkie roje motyli lub stada ptactwa. W dole snują się mgły. Tęsknota i melancholia późnej jesieni coraz bardziej przytłacza umysł i serce. W pierwszej połowie listopada z otaczającego Erem parku codziennie przynoszą do kuchni koszyk grzybów - opieniek, które stanowią cenną część obiadu lub służą do zimowych marynat. W połowie miesiąca wśród bezlistnych już drzew widać gdzieniegdzie na dębach sporo jeszcze jasnobrunatnych liści. Przy 15 stopniach ciepła unoszą się jeszcze w powietrzu drobne owady, płyną wolno nad ziemią jasnoszare motyle-ćmy. Ogród warzywny sprzątnięty i zaorany wieje pustką, oczekując wiosny. Pod koniec listopada, obok południowego muru, będzie posiana wczesna marchewka. We wrześniu posadzona do gruntu zimowa sałata będzie już w kwietniu do użytku. Z boku zieleni się jarmuż, który podczas zimy będzie służył jako smaczna, witaminowa jarzynka. W alei domków kwitną w całej pełni kępy żółtych chryzantem i częściowo różowi się lwia paszcza. Krzewy bzów, migdałowca i róż są jeszcze okryte zielonymi liśćmi". Brat Albertyn, rozmodlony mnich i wrażliwy poeta, ale także człowiek ciężkiej pracy, który codziennie długie godziny spędzał na pielęgnowaniu klasztornego ogrodu, nie żyje. Spoczął w podziemiach kościoła bielańskiego 23 września 1990 roku w wieku osiemdziesięciu jeden lat, po pięćdziesięciu siedmiu latach spędzonych w klasztorze. Snem wiecznym „Leczyć duszę wszechświatem" 171 Wielopoziomowe ogrody w Eremie Srebrnej Góry odpoczywa również ojciec Piotr Rostworowski, który w eremie we Frascati tak pięknie pisał o zbawiennym wpływie kontaktu człowieka z przyrodą. „Człowiek i wszechświat" - ojciec Piotr „W samotności wyłania się wszechświat i niespodziewanie nabiera znaczenia. Słońce ze swym nieustannym wędrowaniem po niebie, jego wspaniałe wschody i zachody, jasność i skwar południa i tajemnica nocy. Wszystko to, zupełnie zapomniane w życiu pracowitym i zaśpieszonym związanym z zegarem, a nie ze słońcem i księżycem, teraz ukazuje na nowo swe piękno i wymowę. Wszechświat rozmawia z człowiekiem samotnym. Dostrzega on znowu słońce i jego wędrówkę po niebie, zmiany 172 Kameduli księżyca i jego uciszające, blade światło, cudowną głębię nieba wyiskrzonego gwiazdami. W samotności pustelni korzysta się z leczącego działania całego wszechświata stworzeń, który nas otacza, a na który już nie umiemy patrzeć. Ja teraz czuję, jak rozpływają się ostre problemy, gdy mój kontakt z naturą stał się normalnie ludzki, gdy mogę bez pośpiechu posiedzieć w skwarze południa czy popatrzeć na wspaniałe blaski zachodu, czy wtopić wzrok w głębokościach nocnego nieba. Jednocześnie z tym wszystkim człowiek widzi, jak bardzo jest maleńki, zagubiony punkt w bezmiarze przestrzeni. Niektóre problemy wówczas odpadają, bo nie ma dla nich miejsca. Kiedy człowiek będzie na nowo mógł leczyć swoją chorą duszę wszechświatem, który mu dał Bóg?". Ale mnisi nie tylko chorą duszę leczyli naturą. Warto wspomnieć innego pustelnika z Czerwonego Klasztoru z terenu obecnej Słowacji. Kameduli objęli ten erem po kartuzach i prowadzili w nim życie kontemplacyjne w latach 1711-1782. Nadzorowali także przebudowę całego zespołu w stylu barokowym: stworzyli nowe domki mnichów, przeprowadzili remont kościoła św. Antoniego Pustelnika i wznieśli barokową wieżę. W tym czasie zasłynął, urodzony w 1724 roku, brat Cyprian, który śluby kamedulskie złożył w 1753 roku, a w Czerwonym Klasztorze przebywał od 1756 roku aż do „Wszechświat rozmawia z człowiekiem samotnym" — erem w Camaldoli „Leczyć duszę wszechświatem" 1 73 śmierci. Był wykształcony w zakresie botaniki i medycyny i to umożliwiało mu przyrządzanie wielu leków i naparów według własnej receptury. Założył zielnik, w którym zgromadził i dokładnie opisał 282 rośliny lecznicze, podając ich nazwy po łacinie, grecku, niemiecku i góralsku, a także sposoby przygotowywania z nich leków, schorzenia, przy których powinny być stosowane, a także sposób dawkowania. Apteka prowadzona przez niego w Czerwonym Klasztorze w latach 1756-1775 słynęła daleko poza granice Spiszą. Zresztą w wielu klasztorach funkcjonowały apteki służące okolicznej ludności. Tak było m.in. w eremie kamedulskim w Wigrach czy Ry-twianach, i tam podczas prac wykopaliskowych odnaleziono fundamenty apteki. W Czerwonym Klasztorze, gdzie obecnie znajduje się muzeum, można oglądać urządzone na dawny wzór pomieszczenia apteczne, a także liczne fotografie słynnego zielnika brata Cypriana. Czerwony Klasztor - teren obecnej Słowacji 174 Kameduli Dawny klasztor Kamedulow w Czerwonym Klasztorze Przy klasztorach kamedulskich zakładano również domy opieki dla pielgrzymów i ubogich, przyjmowano bezpłatnie chorych z okolicznych miejscowości oraz ubogich i pielgrzymów, a osoby zmarłe w szpitalu otrzymywały darmowy pogrzeb. W domach tych kameduli zatrudniali płatnych lekarzy i personel pomocniczy. Brata Cypriana nazywano często także „skrzydlatym mnichem". Jedna z legend opowiada, że jego marzeniem było uniesienie się na skrzydłach w przestworza niczym ptak. Pod wpływem snu, w którym ukazał mu się anioł, wykonał skrzydła z ptasich piór i wbrew obawom przełożonych, szybował ponad Pieninami. Tak było do czasu powtórnego snu, w którym dwóch aniołów przestrzegło brata Cypriana przed łamaniem praw Bożych, a poprzednią zachętę anielską przypisało działaniu szatana. Chęć latania była jednak u Cypriana sil- „Leczyć duszę wszechświatem" 175 Zrekonstruowana apteka brata Cypriana w Czerwonym Klasztorze Apteka w eremie w Camaldoli 176 Kameduli „Dwa mnichy" - Ojciec Ireneusz na tle szczytu Mnich w Tatrach niejsza niż niebiańskie rady i przestrogi, za co został ukarany: trafiony piorunem runął martwy na ziemię w okolicach Łysej Polany w Tatrach. Podobno dla upamiętnienia tego wydarzenia jeden ze szczytów nazwano Mnichem. * * * Rozdział 12 „ŚMIERĆ PEWNA, GODZINA NIEPEWNA" (brat Tyburcy) Brat Tyburcy, który rzeźbi! kapliczki w ogrodach eremu bielańskiego; brat Ignacy, dzięki umiejętnościom którego powstał osobliwy zegar; pochodzący z Wilna ojciec Jozafat, „herbowy człowiek" - jak mówili o nim bracia, który pięćdziesiąt lat spędził w eremach włoskich i marzył o powrocie do Polski i dopiero dzięki ojcu Piotrowi Rostworowskiemu jego pragnienie udało się urzeczywistnić; ojciec Ireneusz, który zanim wstąpił do zakonu, walczył pod Monte Cassino; i ojciec Florian, który, jako jedyny spośród kamedułów wywiezionych do Dachau, przeżył obóz koncentracyjny; a także brat Gabriel, szczery, radosny, z bochnem chleba, którego w stosunkowo młodym wieku złamała choroba nowotworowa. Wielu, wielu innych, których imiona pozostają nieznane, a którzy spoczęli w podziemiach świątyni bielań-skiej lub bieniszewskiej, czasem zakończyli ziemską wędrówkę gdzieś w eremie kamedulskim w świecie. Bezimienni święci. Kiedyś jeden z zakonników powiedział, że tajemnica i moc pustelni polega właśnie na tym, że kryją prochy tylu nieznanych wybrańców Bożych nieustannie orędujących za swoimi braćmi. Taka świadomość onieśmiela, gdy schodzimy do katakumb i stajemy w obliczu tajemnicy wieczności. 178 Kameduli Brat Gabriel Klementyna z Tańskich Hoffmanowa podczas zwiedzania Bielan w 1827 roku napisała: „Tu i umarłych mieszkania mogłyby wabić żyjących; nie widziałam jeszcze nigdzie tak porządnych i czystych grobów. Pod kościołem jest jakby druga świątynia, w niej chowani są koleją zakonnicy. Imię, nazwisko, rok urodzenia, przyjęcia sukni klasztornej i śmierci składają napis cały. Krótko, bez szczegółów, ale przynajmniej czysta prawda; mało nagrobków tym przymiotem szczycić się może". Podobne odczucia miał Jędrzej Kitowicz: „Groby ich tak czyste i powietrze w nich tak wolne, że żadnego zaduchu ani wilgoci z siebie nie wydają; chowają umarłych swoich i inne osoby świeckie w katakumbach, czyli lochach murowanych. Wsunąwszy umarłego w kata-kumbę zasklepiają pięknie cegłą i wapnem, pisząc na wierz- „Śmierć pewna, godzina niepewna" 179 Katakumby w Eremie Srebrnej Góry na krakowskich Bielanach chu, czyli facjacie katakumby, lata życia zmarłego, rok i dzień śmierci i pogrzebu. A gdy wszystkie katakumby zostaną trupami napełnione, wyjmują najdawniejszego, przenoszą prochy jego i kości do kostnicy pospolitej, a świeżo przybyłego nieboszczyka wsadzają w katakumbę wypróżnioną". Zwykło mówić się, że kameduli to zakonnicy nieustannie obcujący z wiecznością do tego stopnia, że przy każdym spotkaniu pozdrawiają się słowami memento mori, a nocą zamiast w łóżkach śpią w trumnach. To jednak tylko owoce ludzkiej fantazji i swoistej legendy otaczającej życie eremitów. W świadomości wielu kameduła kojarzy się z sienkiewiczowskim panem Wołodyjowskim, który po niepowodzeniach życiowych szukał spokoju w murach pustelni. Zagłoba, odwiedzając go w klasztorze kamedułów na warszawskich Bielanach, zobaczył taki oto widok: 180 Kameduli i „Śmierć pewna, godzina niepewna" 181 Katakumby w Eremie Pięciu Braci Męczenników w Bieniszewie „Naprzód, w długim białym habicie wydawał się wyższy niż w dragońskim kolecie; po wtóre, sterczące dawnej ku oczom wąsiki nosił teraz ku dołowi i brodę usiłował zapuścić, która tworzyła dwa żółte kosmyczki nie dłuższe nad pół palca; na koniec wychudł i wymizerniał bardzo, oczy jego straciły dawny blask i zbliżał się powoli, mając ręce ukryte na piersiach pod habitem i spuszczoną głowę". Zagłoba jednak nie dał się zwieść tym pozorom i wykrzykiwał: „Nie chcę ja chwale bożej ujmować, ale co z niego za ka-meduła, kiedy jemu i włosy na brodzie nie rosną. Tyle, co u mnie na pięści! Jak mi Bóg miły! On i mszy nie potrafi nigdy zaśpiewać, a jeśli i zaśpiewa, to szczury z klasztoru pouciekają, bo będą myślały, że koczur miauczy, wesele odprawując. (...) Żeby choć bernardynem został, ale kamedułą!". Pan Wołodyjowski, teraz brat Jerzy, stwierdził jednak: „Znalazłem w tych słowach, które tu co dzień słyszę i powtarzam, a które do śmierci chcę powtarzać: memento mori. W śmierci jest dla mnie pociecha". Sami mnisi żartują, że nawet po śmierci nie leżą w trumnach, zgodnie bowiem z tradycją ich ciało ubrane w habit kamedulski wkładane jest jedynie na desce do niszy i zamurowywa-ne. Na zewnątrz pojawia się napis podający imię zakonne mnicha, wiek, a także liczbę lat spędzonych w zakonie. Fakty są fascynujące: brat Albertyn zmarł w wieku osiemdziesięciu jeden lat, po pięćdziesięciu siedmiu latach spędzonych w eremie, ojciec Jozafat odszedł z tego świata w wieku dziewięćdziesięciu trzech lat, po siedemdziesięciu latach w pustelni, Makary zakończył życie po osiemdziesięciu czterech latach i pięćdziesięciu dwóch latach bycia kamedułą. Średnia długość życia w klasztorze wynosi osiemdziesiąt kilka lat. Zakonnicy przypisują ten fenomen bardzo regularnemu trybowi życia i diecie wegetariańskiej, a także trwaniu w nieustannej obecności Bożej. Piękny obyczaj każe, by po śmierci za duszę zmarłego zakonnika każdy z ojców w całej Kongregacji Kamedułów Pustelników Góry Koronnej odprawił trzy Msze święte. W podziemiach znajdują się także krypty bardzo stare, również z XVIII wieku, które są z jednej strony świadectwem ciągłości tradycji (taki ceremoniał pochówku obowiązywał tu Katakumby w Sacro Eremo Tuscolano we Frascati 182 Kameduli , 91 Marin ¦¦¦¦ natomiast więźba na odbudowie bielańskiej wieży wieżę była prowizorycznie zro- „W ciszy naszej czerpać otuchę do walki z ziemskimi utrapieniami" 209 biona. Prace zostały zakończone pod koniec listopada, zanim spadł pierwszy śnieg, tak że zarówno kościół, jak i wieża były przed zimą w pełni zabezpieczone. Ostateczne prace wykończeniowe były prowadzone dopiero na przełomie 1964 i 1965 roku, kiedy wieża została pokryta miedzianą blachą (cztery tony ważył sam hełm!), a prezbiterium i nawa główna kościoła pomalowane. Kameduli opowiadają, że w odbudowanym kościele Mszę świętą odprawił metropolita krakowski abp Karol Wojtyła. Wypowiedział wówczas znamienne słowa: „Krakowianie, czy wiecie, dzięki komu wasze miasto stoi bezpieczne i nienaruszone przez tyle stuleci? To kameduli są waszym piorunochronem". * * * Układanie dachówki na kościele bielańskim Odbudowana wieża kościoła pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP w Eremie Srebrnej Góry Wszystko to działo się podczas kadencji ojca Ireneusza, niezwykle pogodnego człowieka, tryskającego humorem i witalno-ścią, który wyróżniał się także zaradnością życiową i zmysłem praktycznym. Wiatach 60., razem ze współbraćmi, zbudował przystanek autobusowy u stóp alei Wędrowników, przeznaczo- 210 Kameduli W latach 60. kameduli zbudowali przystanek autobusowy ny głównie dla pątników udających się do klasztoru. Byl inicjatorem kupna terenowego łazika, przerobionego później na pług, dzięki czemu kameduli mogli samo- dzielnie odśnieżać drogę do klasztoru. To jego pomysłem było również zorganizowanie muzeum w latach 1961-1964 w tzw. Schindlerówce. Przygotowywał je razem z zaprzyjaźnionym fotografem krakowskim Ottomarem Pra-dlem, a oglądać w nim można było m.in. zainscenizowaną celę mnicha i niezliczoną ilość zdjęć ukazujących życie kameduły od obłóczyn do śmierci i pogrzebu. Większość z nich była autorstwa właśnie Ottomara Pradla, który już wówczas, w latach 60. XX wieku, bodaj jako pierwszy został dopuszczony do tak bliskiej zażyłości z zakonnikami, do poznania i utrwalenia ich życia zwykle okrytego tajemnicą. Tam także znajdował się m.in. nietypowy rysunek autorstwa ojca Ignacego, z zawodu architekta: wykonane w skali 1:500 porównanie Bazyliki św. Piotra w Watykanie i Eremu Srebrnej n , .„,.,.,„¦ J . Porównanie Bazyliki sw. Piotra Gory, a także Zegar przez me- w Rzymie j Eremu Srebrnej Góry go skonstruowany. wskaiii:5oo „W ciszy naszej czerpać otuchę do walki z ziemskimi utrapieniami" 211 To była zresztą niezwykła przyjaźń i zażyłość przeora i fotografa. Ten ostatni często spędzał na Bielanach wolne chwile, a w niedzielę przyjeżdżał na cały dzień z dwoma synami, którzy dzięki temu mogli, choć w pewnym stopniu, poznać sekrety życia kontemplacyjnego. Ottomar Pra-del zabierał także kamedułów specjalnym, pożyczonym busi-kiem na przewidziane Regułą wycieczki. Najczęściej w Tatry. Brat Leonard dobrze pamięta jedną z nich, 20 września 1963 roku. Na zakonnikach Brat Leonard pokazuje zegar skonstruowany przez ojca Ignacego Brat Albertyn w Tatrach 212 Kameduli Kameduli na Kasprowym Wierchu, 2 października 1962. Pierwszy z lewej - brat Makary, obok brat Albertyn, czwarty - brat Leonard, piąty - ojciec Maryń, siódmy - brat Kazimierz, ostatni - ojciec Ireneusz Lipiec 1966, Sidzina. Otwarcie przez ks. arcybiskupa Karola Wojtylę i ojca Ireneusza wystawy zorganizowanej w stulecie śmierci znanego na Podhalu kaznodziei ks. Wojciecha Blaszyńskiego „W ciszy naszej czerpać otuchę do walki z ziemskimi utrapieniami" 213 Metropolita krakowski Karol Wojtyła podczas zwiedzania wystawy duże wrażenie zrobiły Wodogrzmoty Mickiewicza, Morskie Oko, Kasprowy Wierch, na szczycie którego z jednej strony można było rzucać się śniegiem, a z drugiej opalać w ostrym słońcu. W pamięć zapadła wreszcie wyprawa na Świnicę. Niestety, pod koniec życia ojca Ireneusza uaktywniła się u niego zażegnana w młodości gruźlica. Lekarze byli bezradni, ojciec zasięgał opinii nawet poleconego mu radiestety, który obkładał mu piersi plasterkami słoniny, co miało na jakiś czas zahamować rozwój choroby. Ostatecznie za radą specjalistów ojciec Ireneusz postanowił zmienić klimat na górski i dokończył swoich dni na Wielkiej Polanie koło Sidziny jako ksiądz Tadeusz Bugaj. Tak zakończyła się historia życia porucznika spod Monte Cassino, kawalera krzyża Virtuti Mili-tari, któremu kiedyś w kościele San Apolinare w Rawennie przyśnił się św. Romuald. Ojciec Ireneusz tryskał humorem i witalnością * * * Rozdział 16 „TRZEBA SIĘ MODLIĆ O POWOŁANIA" (Jan Paweł II) Na początku 1968 roku zdarzyła się rzecz niebywała: na prośbę głównego przełożonego zgromadzenia kamedułów przybył z Tyńca benedyktyn, ojciec Piotr Rostworowski, by jako przeor stanąć na czele dwóch eremów polskich: na Bielanach pod Krakowem i w Bieniszewie koło Konina. Wyznaczono mu zadanie trudne: jako mnich bratniego zakonu żyjącego także Regułą św. Benedykta miał wspomóc kamedułów doświadczają- Opactwo Ojców Benedyktynów w Tyńcu. W oddali widoczny klasztor Ojców Kamedułów na Bielanach „Trzeba się modlić o powołania" 215 cych w tym czasie rozmaitych trudności, głównie natury personalnej, i poprowadzić mnichów w tym przełomowym okresie. Ojciec Piotr był postacią powszechnie znaną: urodził się w 1910 roku w rodzinie o bogatych tradycjach ziemiańskich, jego ojciec Wojciech Hilary Rostworowski był wybitnym działaczem społecznym i politycznym w okresie dwudziestolecia międzywojennego, jednym z twórców konstytucji kwietniowej z 1935 roku. Sam ojciec Piotr złożył śluby wieczyste i przyjął święcenia kapłańskie w benedyktyńskim opactwie św. Andrzeja w Zevenkerken w Belgii. Należał do pierwszej grupy benedyktynów, którzy pod kierunkiem Belga, ojca Karola van Oosta OSB, odnawiali w 1939 roku, po 123-letniej przerwie, życie monastyczne w Tyńcu, a w 1951 roku został pierwszym polskim przeorem odrodzonej wspólnoty. Już wówczas był postacią wyróżniającą się i zapadającą w pamięć: przyjaźnił się z Karolem Wojtyłą, Stefanem Wyszyńskim i innymi wybitnymi indywidualnościami życia religijnego i kulturalnego, pełnił obowiązki wizytatora wszystkich klasztorów benedyktyńskich, zapraszano go często do wygłaszania konferencji, prowadzenia rekolekcji i dni skupienia zarówno dla zgromadzeń zakonnych, jak i osób świeckich, był także cenionym spowiednikiem. Właśnie podczas pełnienia obowiązków wizytatora wspólnot benedyktyńskich, w tym także kamedulskich, zdążył poznać specyfikę tego jedynego w Polsce ściśle kontemplacyjnego zakonu męskiego, i to z pewnością także wpłynęło na decyzję powierzenia mu misji reformatorskiej. W historii obydwu klasztorów istniał już, trwający sto czterdzieści dwa lata, okres szczególnie bliskiego współdziałania tych wspólnot i wszechstronnego wspierania się, także modlitewnego. Związek ten, zwany Filadelfią, trwał od 11 lutego 1670 roku do 2 marca 1812 i opierał się na przekonaniu, że obydwa zakony: benedyktyński i kamedulski biorą początek od św. Benedykta i swoje życie kształtują w oparciu o jego Regułę. Zatem zwrócenie się Srebrnej Góry do Tyńca o pomoc i wsparcie nie było czymś aż tak niezwykłym. 216 Kameduli „Trzeba się modlić o powotania" 217 Klasztor i kościół tyniecki Jana Nepomucena Głowackiego (z Leonarda Chodźki) Trudności, z jakimi borykał się w latach 60. XX wieku zakon kamedułów były głównie natury personalnej. Dawały się ciągle odczuć skutki II wojny światowej, podczas której wspólnota utraciła kilku swoich członków w obozach koncentracyjnych, a ojciec Florian Niedźwiadek więziony był w Dachau. Na szczęście, pomimo ciężkich prześladowań mógł jeszcze po powrocie pełnić przez długie lata obowiązki przeora na Bielanach i w Bieniszewie. Niewielu było także kandydatów do zakonu kamedulskiego, a ci, którzy pukali do furty klasztornej, nie wykazywali należytej wytrwałości. Starzy i doświadczeni zakonnicy stopniowo umierali, a następców nie było widać. Być może brakowało właśnie wybitnej osobowości, która pomogłaby młodym odnaleźć w życiu pustelniczym swoje powołanie, a w momentach kryzysu czy zniechęcenia umocnić ich na wybranej drodze. Wybór, który padł na ojca Piotra, okazał się niezwykle trafny. Za jego przełożeństwa bardzo dużo młodych ludzi za- częło dostrzegać ideał kamedulski, a to powodowało dużo większy napływ kandydatów do zakonu. Miał niesamowity dar czy charyzmat gromadzenia wokół siebie naśladowców: w tamtym czasie na Bielanach i w Bieniszewie było w sumie ponad pięćdziesięciu zakonników, więcej niż obecnie we wszystkich eremach kamedulskich na całym świecie. Oczywiście nie wszyscy wytrwali do ślubów wieczystych, ale ideał życia pustelniczego ożywił się. Równocześnie przy całym szacunku dla tysiącletniej tradycji biorącej początek od św. Romualda, ojciec Piotr starał się, by był to zakon światły, odpowiadający na najważniejsze problemy zmieniającej się rzeczywistości. Jako osoba wykształcona, znająca języki obce, razem z kilkoma innymi mnichami podjął próbę zreformowania zgromadzenia. Polegała ona na przyjęciu wcześniej opracowywanych nowych konstytucji, wprowadzeniu soborowego ducha i upowszechnieniu języków narodowych w klasztornej liturgii. Większą wagę . Kameduli przed kościołem klasztornym Zaczęto przywiązy- w Bieniszewie. Ojciec Piotr w pierwszym rzędzie WaĆ również do drugi z prawej 218 Kameduli kształcenia młodych i podawania nauki w świetle zmieniającego się Kościoła. Za poradą ojca Piotra pięciu nowicjuszy z klasztoru bieniszewskiego rozpoczęło, po trwającej prawie trzydzieści lat przerwie, studia teologiczne: początkowo w Wyższym Seminarium Zgromadzenia Misjonarzy św. Rodziny w Kazimierzu Biskupim, a po dwóch latach kontynuowali je u dominikanów w Krakowie. Dzięki temu w 1987 roku kameduli przyjęli święcenia kapłańskie, pierwsze od 1957 roku, kiedy został wyświęcony ojciec Odon Broniewski. Dla wspólnoty było to bardzo ważne wydarzenie, obawiano się bowiem, że niedługo zabraknąć może kapłana do sprawowania Eucharystii i udzielania sakramentów, stąd moment ten porównywano czasem do narodzin w rodzinie długo oczekiwanego dziecka. Przy powszechnie niemal panującym wśród braci i ojców przekonaniu, że ojciec Rostworowski był najwybitniejszym kamedułą, nie brakuje jednak wątpliwości. Nie wszyscy mnisi widzieli sens przeprowadzonych reform, wielu uważało również, że pomimo złożonych ślubów nigdy nie był prawdziwym eremitą. Zarzucano mu ogromną ruchliwość i mobilność, liczne kontakty światowe, zainteresowanie problemami życia politycznego czy społecznego, niebywałe poczucie humoru i cięty język, a także skłonność do podróży. Jeszcze z czasów benedyktyńskich krążyły o nim opowieści, że rozkład jazdy pociągów w całej niemal Europie znał na pamięć i w dowolnej chwili, bez sięgania do notatek potrafił zaplanować każdą wyprawę co do minuty. Słynne były jego liściki zapowiadające przyjazd: „Będę u was o 2.23, a wyjadę o 21.39" i zasada, że punktualności przestrzega się co do minuty. Mówiono o ojcu Piotrze, że przez 364 dni w roku jeździł po świecie, a przez 1-2 dni był wzorem eremity podobnie zresztą jak wielcy ojcowie kamedułów: św. Romuald, św. Piotr Damiani, bł. Paweł Justiniani. Oni wszyscy byli ludźmi często podróżującymi i bezsprzecznie byli eremitami. Od kontemplacyjnej „Trzeba się modlić o powołania" 219 samotności ważniejsza dla ojca Piotra była bowiem wola Boża, a ta wzywały go do wielu podróży. Od momentu przejścia do kamedułów w 1968 roku był przeorem dwóch eremów w Polsce: na Bielanach i w Bieniszewie. Funkcje te pełnił do 1983 roku, kiedy kapituła generalna zakonu zdecydowała, że zostanie skierowany do włoskiego klasztoru w Noli. W tym czasie był też tzw. wizytatorem, czyli jednym z dwóch najbliższych współpracowników głównego przełożonego zakonu -ojca majora. Co trzy lata udawał się do każdego eremu, żeby przekonać się, jak funkcjonuje, jakie ma problemy i jakie ewentualne zmiany w sposobie działania powinny być wprowadzone. Ta funkcja wiązała się, rzecz jasna, z licznymi podróżami po całym świecie, bo tak też rozmieszczone są eremy: trzy we Włoszech, dwa w Polsce, jeden w Hiszpanii, jeden w USA, jeden w Kolumbii i dodatkowo jeden w trakcie budowy w Wenezueli. W ten sposób ojciec Piotr jako kamedu-ła-pustelnik przejechał i poznał więcej krajów niż kiedykolwiek poprzednio. Wspominał to zawsze z lekkim uśmiechem. Erem św. Rodziny w Bloomingdale w stanie Ohio 220 Kameduli W 1986 roku został przeorem oraz mistrzem nowicjatu w Eremie Matki Bożej Gromnicznej w Envigado w diecezji Medellin w Kolumbii. Kameduli przebywali tu od 25 stycznia 1969 roku i w ten sposób zrealizowali marzenie bł. ojca Pawła Justinianiego, który w 1520 roku założył Kongregację Eremitów Kamedułów Góry Koronnej i zawsze marzył o tym, by zrobić fundację w Indiach Zachodnich - tak się wówczas nazywała ta część świata. Niestety, ani jemu samemu, ani jego następcom to się nie udało. Pomysł zrealizowano dopiero w II połowie XX wieku, a duży udział w jego urzeczywistnieniu miał ojciec Piotr. „Abraham był rok młodszy, kiedy wyruszał w nieznane" - twierdził ojciec Rostworowski - i to dodawało mu otuchy i odwagi, gdy w wieku siedemdziesięciu sześciu lat wyruszał na kolumbijskie szlaki. Śmiał się, że ten okres był najbardziej zabieganym w jego życiu: pracował, uczył się języka, był przełożonym klasztoru i mistrzem nowicjatu. Więcej, w obcym kraju, w zupełnie odmiennej kulturze Przy domku pustelniczym w Eremie Matki Bożej Gromnicznej w Envigado w Kolumbii „Trzeba się modlić o powołania" 221 Na przechadzce u .Vn Kolumbii. Ojciec Piotr pierwszy z lewej był także budowlańcem, hodowcą, rolnikiem, zarządcą i ekonomem. On - mnich eremita, człowiek osiemdziesięcioletni, Polak. Po jakimś czasie zakon był zmuszony do założenia nowej pustelni w Kolumbii. Na miejsce wybrano teren położony 12 km od miasteczka Sonson, ale klasztor ten funkcjonował zaledwie dziewięć miesięcy. Ostatecznie zaś zbudowano Erem św. Krzyża w Santa Rosa de Osos i on jako jedyny w Kolumbii przetrwał do dzisiaj, właśnie za sprawą ojca Ro-stworowskiego. Jednak trwająca nieustannie w tym kraju wojna domowa sprawiła, że ojciec Piotr zaczął myśleć o zakładaniu eremów w Wenezueli, Ekwadorze, w Peru czy w Boliwii. W roku 1997 kapituła generalna zgodziła się na założenie pustelni w diecezji San Cristobal w Wenezueli i obecnie trwa tam budowa eremu. Tak więc misja ojca Piotra odnowienia klasztorów polskich niespodziewanie rozszerzyła się niemal na cały świat, we wszystkich miejscach kamedulskich pozostawił swój wyraźny ślad. Choć ciągle był w drodze, nie sprawiał jednak wrażenia człowieka, który się spieszył. Był dokładnym przeciwieństwem 222 Kameduli Budowa Eremu św. Krzyża w Santa Rosa w Kolumbii ludzi żyjących w biegu i gdzieś pędzących. Miał w sobie głęboki pokój, który promieniował, tworząc klimat pewności i zaufania. Pomimo muru klasztornego gromadził wokół siebie dziesiątki ludzi potrzebujących rady, o czym świadczy choćby i ten drobny fakt, że w trakcie swojego życia ojciec Piotr napisał trzydzieści tysięcy listów! Co więcej, każdy z nich był bardzo osobisty, niezwykle indywidualny i ciepły, traktujący adresata z wielką miłością. Tę niezwykłą umiejętność i łatwość nawiązywania kontaktów, a także wierność przyjaźniom uważano za jego szczególny charyzmat. Powierzano mu liczne zadania, wielu ludzi szukało z nim kontaktu, zachęcało do wygłoszenia choćby jednej konferencji na jakiejś ważnej sesji czy spotkaniu, a on nie potrafił im odmówić. Zawsze był gotowy na kontakt z ludźmi, którzy potrzebowali jego pomocy, choć przecież od młodości marzył o życiu ściśle pustelniczym. Ojciec Rostworowski przypominał często o wartości milczenia: „Sw. Jakub Apostoł mówi, że to jest tak bardzo trudna rzecz, że żaden człowiek nie potrafi języka ujarzmić. Tylko Bóg może człowiekowi dać tę moc. Bo nie o to chodzi, żeby „Trzeba się modlić o powołania" 223 człowiek nie mówił, ale żeby mówił to, co trzeba, jak trzeba i ile trzeba. Język jest przyczyną bardzo wielu grzechów. Człowiek rzadko żałuje, że czegoś nie powiedział, a często natomiast żałuje, że za dużo powiedział, że nie tak powiedział. Często żałujemy, żeśmy pofolgowali naszemu językowi, a nie żeśmy go powstrzymali. Milczenie jest jakimś wielkim dobrodziejstwem i powściągnięcie języka działa w głąb. Ono rodzi postawy wewnętrzne, ono rodzi jakąś delikatność sumienia, podatność na natchnienie. Bo człowiek wylewa się przez mówienie i staje się przez to jakiś płytki i twardy. Milczenie ma bardzo głęboki związek z życiem wewnętrznym. Istniejące głębsze życie wewnętrzne przejawia się w tendencji do milczenia. Nawet w naturze to widzimy: garnek pusty hałasuje, natomiast pełny jest cichy. Człowiek wewnętrznie pełny nie będzie się wylewał na zewnątrz. A jeżeli jest pustka w duszy, robi się hałaśliwy". Dodawał też: „Milczenie jest wielką siłą. Przez milczenie spiętrza się w nas jakaś moc duchowa, wzrasta wrażliwość wewnętrzna, jasność i energia myśli, dojrzałość i skuteczność czynu. Wszystko to się jakoś rozprasza przez nadużywanie słowa. Jak ciśnienie nie może się utrzymać w maszynie, jeżeli są w kotle szpary, przez które uchodzi para, podobnie i duch ludzki nie może bez milczenia utrzymać swej energii. Wraz z niepotrzebnym słowem uchodzi z nas życie duszy, bo przecież życiem duszy jest jasność i energia myśli, życiem duszy są głęboko ukorzenione mocne przekonania, życiem duszy jest rozmach woli ku ich urzeczywistnieniu. Wszystko mięknie i rozłazi się przez nadużycie słowa. Ludzie zdają sobie na ogół sprawę ze zgubnych skutków nałogu pijaństwa, karciarstwa czy innych nałogów, które się jako takie piętnuje, ale mało ludzi zdaje sobie sprawę, ile życia ucieka z nich przez brak dyscypliny słowa". 224 Kameduli Ojciec Piotr Rostworowski Stary tekst kamedulski przypomina: „Milczenie bez rozmyślania to jak pogrzebanie żywego; rozmyślanie bez milczenia jest nieskuteczne jak budzenie umarłego; ale rozmyślanie duchowo złączone z milczeniem daje duszy wielki pokój i prowadzi do doskonałej kontemplacji". A ojciec Piotr podczas konferencji głosił: „Źle, gdy dusza śpi podczas modlitwy, gdy brak jest porozumienia i związku między duszą a słowami, tak jak napisane jest w Kalwarii: »Daremnie się gęba rusza, kiedy nie modli się dusza«. W 1994 roku ojciec Piotr pojechał na kapitułę generalną do Sacro Eremo Tuscolano we Frascati niedaleko Rzymu i po dwudziestu sześciu latach pełnienia funkcji przeora w różnych pustelniach kamedulskich, podjął życie rekluza. Jednak ze względu na wiek, miał już wówczas osiemdziesiąt cztery lata, i liczne dolegliwości, była to tzw. rekluzja otwarta - ojciec co rano uczestniczył we wspólnych modlitwach w kościele, co dawało okazję do śledzenia jego samopoczucia. „Trzeba się modlić o powołania" 225 Jednak po dziesięciu miesiącach jego stan zdrowia tak się pogorszył, że musiał zrezygnować z podjętego sposobu życia. Ojciec Piotr Rostworowski zmarł 30 kwietnia 1999 roku. 3 maja o godzinie 16.00 w klasztorze we Frascati rozpoczęły się uroczystości pogrzebowe pod przewodnictwem księdza arcybiskupa Stanisława Dziwisza. Papież Jan Paweł II przysłał telegram z kondolencjami dla wszystkich przyjaciół ojca Piotra, w którym napisał m.in.: „Jednoczę się w myślach i modlitwie z eremie-ką wspólnotą Kamedułów we Frascati, którzy otaczają dziś trumnę śp. Ojca Piotra Rostworowskiego. Był zawsze bliski mojemu sercu. Znałem go jako człowieka Bożego, który radykalizm ewangeliczny potrafił łączyć z wielką dobrocią, szlacheckie pochodzenie i gruntowne wykształcenie z prostotą, która zjednywała mu życzliwość wielu ludzi. Niósł im zawsze duchowe Wsparcie i pOZOSta- Pogrzeb ojca Piotra Rostworowskiego •ł . i i ^i i i i w Sacro Eremo Tuscolano prowadził wił w ich sercach siad głębo- ksiądz arcybiskup Stanisk; Dziwisz kiej duchowości". i ojciec Jacek Cieślik EC * * * Rozdział 17 „POZOSTAW CAŁY ŚWIAT ZA SOBĄ I ZAPOMNIJ O NIM" (św. Romuald) „Bardzo chciałem odwiedzić Bielany" - powiedział Jan Paweł II podczas niespodziewanej wizyty w Eremie Srebrnej Góry. Był poniedziałek, 19 sierpnia 2002 roku. Po Mszy świętej odprawionej w Kalwarii Zebrzydowskiej, w trakcie której spotkał się z tysiącami pątników, papież wrócił do Krakowa śmigłowcem. Przeleciał nad rodzinnymi Wadowicami i ukochany- Papież Jan Paweł II na Bielanach w sierpniu 2002 roku „Pozostaw cały świat za sobą i zapomnij o nim" 227 „Bardzo chciałem odwiedzić Bielany" -wyznał Jan Paweł II mi Tatrami, podziwiał krzyż na Giewoncie, Kasprowy Wierch, Dolinę Pięciu Stawów i Morskie Oko. Po wylądowaniu w Krakowie - niespodzianka: papież zdecydował się jeszcze na odwiedzenie Eremu Ojców Kamedułów na krakowskich Bielanach. Początkowo miał jechać zwykłym, osobowym bmw, ale w ostatniej chwili zmieniono plany i Ojciec Święty wyruszył papamobilem. Na miejscu okazało się, że drewniane drzwi w furcie prowadzącej na dziedziniec klasztorny są za niskie i papieski samochód nie może przejechać. Pozostały dwa rozwiązania: albo wycofanie się, albo próba wyjęcia górnej belki blokującej wjazd. Jan Paweł II cierpliwie czekał, podczas gdy zakonnicy razem z ochroną próbowali uporać się z przeszkodą. Wreszcie udało się. „Nieraz tu bywałem jako kapłan, biskup, jako kardynał - powiedział Ojciec Święty. — Tu po raz pierwszy prowadziłem zamknięte rekolekcje akademickie. Było to chyba w latach 1948-1949. Pamiętam, że w nocy myślałem, że wszyscy studenci śpią. A oni na klęczkach modlili się w kościele". Rzeczywiście, w marcu 1949 roku ks. Karol Wojtyła został powołany zNiegOwici do parafii Metropolita krakowski św. Floriana w Krakowie. Cztery Karol Wojtyła 228 Kameduli lata wcześniej parafię objął ks. prałat Tadeusz Kurowski, dotychczasowy duszpasterz akademicki w kościele św. Anny, a wraz z nim przeszła grupa studentów. Ks. Wojtyła pragnął nawiązać z nimi bliższy kontakt, chodził po akademikach, stancjach, zadzierzgały się pierwsze przyjaźnie. Powstało kółko studiujących św. Tomasza, zespół śpiewu gregoriańskiego. Ponieważ młodzież akademicka zwróciła się z prośbą 0 umożliwienie jej udziału w konferencjach religijnych przygotowywanych specjalnie dla niej, od listopada 1949 roku co tydzień, w czwartek o godzinie 20.00 odbywały się takie właśnie spotkania, podczas których nauki głosili ks. Kurowski 1 ks. Wojtyła. W dniach od 29 czerwca do 2 lipca 1950 roku ks. Wojtyła prowadził rekolekcje zamknięte dla studentów w klasztorze OO. Kamedułów na Bielanach. W tym samym czasie z jego inicjatywy podobne rekolekcje dla studentek odbyły się w Czernej u ss. karmelitanek i w Trzebini. W 1952 roku ks. Karol Wojtyła przebywał na urlopie naukowym z racji przygotowywanej rozprawy habilitacyjnej, równocześnie jednak kontynuował pracę w duszpasterstwie akademickim w kościele św. Floriana. Bazę środowiska stanowił wówczas chórek gregoriański stworzony w 1950 roku głównie ze studentów. W maju 1952 roku ks. Wojtyła właśnie z tym chórkiem wybrał się do kamedułów na Bielany i do be-„Nieraz tu bywałem" nedyktynów do Tyńca. „Pozostaw cały świat za sobą i zapomnij o nim" 229 31 marca 1957 roku odbył wycieczkę rowerową z grupą studentów fizyki na trasie: Kraków - Tyniec - Bielany -Kraków. 10 czerwca 1962 roku ks. biskup Karol Wojtyła po wizytacji parafii Niepokalanego Poczęcia w Krakowie Azorach odwiedził klasztor OO. Kamedułów na Bielanach. To tylko niektóre fakty, i to te odnotowane. W swojej książce Wstańcie, chodźmy Jan Paweł II także wspomina swoje związki z Bielanami. Większość jednak spotkań w Eremie Srebrnej Góry nie została przez nikogo utrwalona. Brat Leonard, który wstąpił do zakonu w 1939 roku, a przez wiele lat był furtianem, wspominał, że Karol Wojtyła często pukał do furty klasztornej, ale prosił o zachowanie dyskrecji. Potem godzinami modlił się w kościele lub ogrodach, spotykał się z mnichami i z różnymi ważnymi osobami, by w ciszy i bezpieczeństwie bielańskiego eremu rozmawiać o istotnych sprawach Kościoła. Także jako papież wielokrotnie zwracał się do eremitów. W 1982 roku, przemawiając do kamedułów z Kongregacji Zakonu św. Benedykta w Fonte Avellana, Jan Paweł II powiedział: „Jak w każdej formie życia kontemplacyjnego, także w powołaniu kamedulskim podstawowym zadaniem mnichów jest oddawanie chwały Bogu, tzn. wysławianie, uwielbianie i wyznawanie z wdzięcznością Jego wielkości, miłości, wierności, sprawiedliwości i Jego cudownego planu zbawienia". A podczas audiencji generalnej 28 marca 2001 roku papież podzielił się taką oto refleksją: „Psalmy od wieków były traktowane jako modlitwa »Ludzi Boga«. Nawet jeżeli były okresy historyczne, w których preferowano inne formy modlitwy, to właśnie zasługą mnichów było, że utrzymali w Kościele światłość Psałterza. Jeden z nich, św. Romuald - założyciel kamedułów - żyjący na początku drugiego tysiąclecia chrześcijaństwa, twierdził nawet - jak podaje jego biograf św. Brunon z Kwerfurtu - że Psalmy to jedyna droga do przeżycia prawdziwie głębokiej modlitwy". 230 Kameduli Wcześniej, w specjalnym orędziu wygłoszonym 24 maja 1984 roku w Watykanie Jan Paweł II przypomniał: „W tych czasach, gdy zbyt wielkie znaczenie przywiązuje się do działania, wartość życia pustelniczego jest nieraz niedostatecznie rozumiana czy też niedoceniana - szczególnie wtedy, gdy tak wiele potrzeba robotników w winnicy Pańskiej". W czerwcu 1999 roku Jan Paweł II nawiedził pokamedul-ski klasztor w Wigrach, a podczas kolejnej pielgrzymki do Polski, właśnie w sierpniu 2002 roku, wyruszył do Eremu Srebrnej Góry. To kolejne spotkanie, tak nieoczekiwane i radosne, trwało dziesięć minut. Papież ofiarował zakonnikom kielich z pateną, kameduli przygotowali w prezencie pisma Pawła Justinianiego, założyciela Kamedulów Pustelników Góry Koronnej. Na zakończenie papież pytał z troską, ilu zakonników mieszka na Bielanach. Gdy usłyszał, że tylko siedmiu, dodał: „Trzeba się modlić o powołania". * * * Krakowskie Bielany od początku istnienia promieniowały i przyciągały najróżniejsze osoby, które przybywały tu, choćby na krótko, po nowe siły duchowe, chwilę zadumy i refleksji. Dawniej wyprawę na Srebrną Górę można było traktować jak rodzaj pielgrzymki również w znaczeniu fizycznym, gdy z Krakowa przychodzono tu pieszo, ale i dziś, choć zdarzają się czasem goście podjeżdżający pod samą furtę, to jednak większość, szanując niezwykłość i czar tego miejsca, zostawia pojazdy dużo, dużo niżej, by następnie kamienistą, stromą drogą podejść pod sam erem. Po drodze mijają wysoką kolumnę z czarnego marmuru. To słup postawiony już po zbudowaniu klasztoru, a wykonany prawdopodobnie w XVII wieku w kamieniołomach dębnickich lub sieleckich pod Krzeszowicami. Pięknie przyozdobiony, zarówno na postumencie, jak i na ścianach ka- „ Pozostaw cały świat za sobą i zapomnij o nim" 231 pliczki płaskorzeźbami przedstawiającymi sceny z Męki Pańskiej, oznaczał nieprzekraczalne dla kobiet miejsce. Pierwotnie w pobliżu owego słupa przydrożnego znajdowała się także furta, w późniejszym okresie przeniesiona na wysokość placyku przed wejściem do pustelni. Obecna furta to właściwie brama budynku, którego piętro było spichlerzem, a obok znajdowało się mieszkanie pro-wizora, czyli członka zgromadzenia zakonnego zajmującego się gospodarstwem rolnym i administracją majątku klasztornego. Przejazd ten jest pięknie przyozdobiony malowidłami ściennymi przypominającymi sceny z życia św. Benedykta i św. Romualda. Umieszczone są także herby fundatorów klasztoru: herb Półkozic Wolskiego i Śrenia-wa Lubomirskiego. Ludwik Zarewicz obliczył, że odległość między kolumną a furtą to 120 kroków. Zgodnie z Regułą i obyczajem, przy każdym eremie kamedulskim wznoszono budynek zwany foresterią, czyli Siedemnastowieczna kolumna z czarnego marmuru ustawiona przy drodze prowadzącej do eremu Postument kolumny przyozdobiony jest płaskorzeźbami przedstawiającymi sceny z Męki Pańskiej 232 Kameduli Odległość między kolumną a furtą to 120 kroków domem gościnnym, w którym zakonnicy od wieków przyjmowali podróżnych proszących o pomoc. Tu także mieszkali biskupi, księża i zakonnicy odprawiali rekolekcje przed ważniejszymi uroczystościami kościelnymi. Tu gościli możni panowie, którzy po różnych kolejach losu pragnęli na starość oddać się modlitwie i kontemplacji. I tak byto od początku istnienia eremu. W księdze ustaw Bractwa Najświętszej Panny, które niegdyś istniało przy kościele św. Barbary w Krakowie, pod datą 1619 roku zapisany jest następujący zwyczaj: „W wtorek świąteczny, zwykli PP. Bracia z ojcem swej kongregacyi odprawować krótką peregrynacyją na Bielany, alias Srebrną Górę, do kościoła OO. Eremitów Camaldulen-sów z rana, przez drogę Officium B.V. Mariae śpiewając, i tam Mszy św. słuchać, także ojca swego ethortacyi, którą zwykł miewać przed eremitorium u krzyża. A ztamtąd nazad wracają się z przystojnem nabożeństwem i uczciwością". Już na początku XVII wieku mieszkała na Bielanach Anna z książąt Radziwiłłów, księżna Kurlandzka, dobrodziejka Bie- „Pozostaw cały świat za sobą i zapomnij o nim" 233 lan, zmarła w Krakowie w 1617 roku. Po jej śmierci pisał Wawrzyniec Chlebowski: „Płaczcie klasztory... płaczcie ubogie szpitale I wy, którzy mieszkacie na bielańskiej skale Smutne łzy wylewajcie". Tu w październiku 1653 roku, podczas grasującego w mieście morowego powietrza, przebywał biskup krakowski Piotr Gembicki. We wrześniu 1655 roku nocował Jan Kazimierz uciekający z kraju przed Szwedami. Do dziś zobaczyć można altanę, z której król obserwował płonący Kraków: to Stefan Czarniecki kazał podpalić przedmieścia, aby wrogom utrudnić dostęp do miasta. Moment ten utrwalił Jan Matejko na obrazie Jan Kazimierz patrzący na płonący Kraków malowanym w Wiedniu w 1861 roku. Ponoć profesor tamtejszej Akademii, Christian Rubenen, oglądając szkic, napomknął, że Altana (ana Kazimierza, z której król obserwował płonący Kraków podczas potopu szwedzkiego 234 Kameduli dobrze byłoby, aby król oglądający płonący Kraków klęczał, na co Matejko miał odpowiedzieć: „Polscy królowie przed nikim nie klękali". Po tym epizodzie rzucił studia w Wiedniu i wrócił do Krakowa, gdzie kończył obraz w swojej pracowni w domu przy ul. Floriańskiej. Pośrodku kompozycji stoi król spoglądający na płonący Kraków, z lewej strony widoczny jest Stefan Czarniecki, marszałek wielki koronny Jerzy Lubo-mirski i kameduła. Warto tu zwrócić uwagę na strój mnicha, a zwłaszcza kapelusz z szerokim, podwijanym rondem, jaki w tamtym czasie nosili zakonnicy. Z prawej strony obrazu schodzi ze schodów, ze szkatułą pod pachą, szlachcic zasłaniający dłonią oczy. W tle widoczna sylwetka Wawelu, łuna i dymy nad miastem. Zdaniem historyków w twarzy króla można odnaleźć rysy samego artysty, natomiast do postaci szlachcica pozował Hipolit Sikorski, brat teściowej Matejki. I „Pozostaw cały świat za sobą i zapomnij o nim" 235 Jan Matejko, fan Kazimierz patrzący na płonący Kraków w czasie oblężenia przez Szwedów w roku 1655 Wiadomo, że nazajutrz, po wydarzeniu uwiecznionym na obrazie, Jan Kazimierz wysłuchał w eremie Mszy świętej, odebrał błogosławieństwo od ojca przeora i ruszył w dalszą drogę. Była to jego ostatnia bytność w klasztorze za życia. Powrócił tu jeszcze dwadzieścia lat później: po śmierci we Francji jego prochy w drewnianej trumnie przywiózł do Polski na początku 1676 roku biskup krakowski Andrzej Trzebicki i złożył tymczasowo na Bielanach. Po przygotowaniu okazalszej trumny ciało królewskie zostało z honorami sprowadzone do Krakowa i złożone w grobach królewskich na Wawelu. Jan III Sobieski zatrzymał się na Srebrnej Górze podczas drogi pod Wiedeń i odprawił uroczyste nabożeństwo w intencji zwycięstwa nad Turkami. Wiele lat później, 27 października 1698 roku, nocowała tu, wyjeżdżając na zawsze z Polski, Maria Kazimiera, wdowa po Janie III Sobieskim. Na mocy przywileju do eremu mogły bowiem wchodzić tylko kobiety z najbliższej rodziny fundatora lub rządzącego krajem. Król August II odprawiał rekolekcje w Wielkim Tygodniu 1706 roku. W podobnym czasie gościli tu: Mikołaj Ludwik Grabiański, prefekt lipowiecki i jeleński, sekretarz królewski; zmarły w 1718 roku ks. Franciszek Sutorski, kanonik przy kościele św. Michała na zamku krakowskim a także zmarły w 1722 roku Jan Paweł Fryznekier, sekretarz królewski, starszy rajca krakowski. Na początku marca 1749 roku przez cały tydzień odprawiał u kamedułów rekolekcje nominat prymas Adam Komorowski, ustronie nawiedzał często biskup krakowski Andrzej Załuski, a brat jego Józef, nominat biskup kijowski, odbywał tu ćwiczenia duchowe w ostatnim tygodniu grudnia 1758 roku. W roku 1787, zjechawszy do Krakowa po podróży kaniowskiej, zwiedził erem ostatni król Polski Stanisław August Poniatowski. Zimą 1798/1799 mieszkali na Bielanach przez dwa miesiące podczas podróży do Orszy na Białorusi wypędzeni ze Szwajcarii trapiści z opatem, ojcem Augustynem. i 236 Kameduli „Pozostaw caty świat za sobą i zapomnij o nim" 237 Biskup Jan Paweł Woronicz kochał to miejsce i kazał dla siebie odrestaurować foresterię. Była to zresztą postać nietuzinkowa: biskup krakowski, arcybiskup warszawski i prymas Królestwa Polskiego, członek założyciel Towarzystwa Przyjaciół Nauk, mecenas nauki i sztuki, odnowiciel Pałacu Biskupów w Krakowie przy ul. Franciszkańskiej, w którym urządził m.in. Gabinet Historyczny, a ściany jego ozdobił obrazami historycznymi z dziejów Polski Michała Stachowicza i Franciszka Smuglewicza. Był również znakomitym kaznodzieją, wsławił się przemowami podczas pogrzebów Józefa Po-niatowskiego w 1817 roku i Tadeusza Kościuszki rok później. „Żołnierz i kapłan, polityk i książę Kościoła, moralista i facecjonista, wszechstronny pisarz i uczony historyk, miłośnik i kolekcjoner książek, mówca i gawędziarz" - tak określił biskupa krakowskiego Ludwika Łętowskiego Henryk Barycz. Biskup wielokrotnie bywał na Bielanach także z racji obowiązków i konieczności rozwiązywania trudnych nieraz problemów wewnątrzzakonnych. Szczególnie jednak utkwił mu w pamięci rok 1817 i moment podejmowania decyzji o wyborze drogi życiowej i realizacji siebie w kapłaństwie. W pamiętnikach pisał: „Postanowienie wziąwszy mocne, poszłem jednego rana pieszo do Bielan i tam z całego życia spowiedź uczyniłem. Był to dzień jeden z najpiękniejszych życia mego. Wróciłem do domu szczęśliw i lekki, jak narodziłbym się dopiero na świat". Budynek dawnej foresterii, później zniszczony, odnowił ksiądz Jan Schindler, założył przy nim także piękny ogród i od roku 1857, przez kilkanaście lat, często odpoczywał na Srebrnej Górze. Z jego polecenia została także odnowiona studnia klasztorna, kaplica św. Jana Ewangelisty i kaplica św. Jana Chrzciciela, jego patrona. Ofiarował także dla biblioteki klasztornej księgozbiór. Jak pisał Ludwik Zarewicz o jego zbiorach: „Jest tutaj do 6000 doborowych książek w różnych materyach i językach, są tu także rękopisy i ciekawy zbiór akt, pism i dokumentów odnoszących się do epoki jego prezesostwa krakowskiego. Biblioteka ta pomnaża się ciągle no-wemi nabytkami, a księgarze i antykwaryusze, nawet zagraniczni, przesyłają ciągle jej właścicielowi swoje katalogi i de-siderata". Rzeczywiście, Jan Schindler był postacią powszechnie znaną, i to nie tylko w Krakowie: pochodził z rodziny szwajcarskiej, która w połowie XVIII wieku przeniosła się do monarchii austriackiej. Wykształcenie filozoficzno-teologiczne zdobywał na Uniwersytetach Lwowskim i Wiedeńskim, przyjął święcenia kapłańskie, został profesorem Pisma świętego i języków orientalnych na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Odtąd w bardzo krótkim czasie otrzymał wiele zaszczytnych stanowisk. W 1837 roku powołano ' go do Senatu Rzeczypospolitej Krakowskiej, a wkrótce przyjął godność jego prezesa. Był bardzo zasłużony dla Krakowa: wyposażył drukarnię uniwersytecką, odnowił Stary Teatr, uporządkował finanse miasta, przyczynił się do restauracji budynków uniwersyteckich, m.in. Collegium Minus, Colle-gium Juridicum czy Collegium Physicum, a także Barbakanu, Bramy Floriańskiej i wieży Mariackiej. Za jego kadencji wybrukowano wiele ulic Krakowa, rozbudowano kanalizację, rozpoczęto budowę mostu Podgórskiego. Trzy opiekuńcze dwory, oceniając te zasługi prezesa, odznaczyły go swoimi orderami: w 1844 roku król pruski Fryderyk Wilhelm - Orderem Orła Czerwonego II klasy, w 1845 roku cesarz rosyjski - Orderem św. Stanisława I klasy, a cesarz austriacki Ferdynand - Orderem Korony Żelaznej I klasy. Mimo tylu zasług dla miasta nie cieszył się popularnością wśród krakowian, a to głównie z powodu swej dyspozycyjności wobec dworu austriackiego. Wspominał go Ambroży Grabowski: „Zdarzają się ludzie, o których mówi nasze przysłowie: »Urodził się w czepcu«. Mąż ten należy do owego nielicznego 238 Kameduli rzędu wybranych! Bez pracy i zasług szczęście obsypało go darami, zaszczytami i urzędami, do czego wszystkiego inni dążą twardą i daleką drogą, a on krótko i miękko usłaną doszedł do tego ścieżką. Najprzód był katechetą w Czrniowcach na Bukowinie. Za konkursem otrzymał katedrę teologiczną w akademii krakowskiej. Z grona kapituły wszedł na urząd senatora. Wolą dworów opiekuńczych mianowany został prezesem senatu. Zawiadując interesami kraju, pozostał przy znakomitych dochodach: przy dochodzie kanonicznym, a do tego przy opactwie mogilskim, czyli przy uposażeniu dochodem wsi Kacice w Królestwie Polskim, które wyjątkowo jemu pozostawił Najjaśniejszy Cesarz Mikołaj. Zgoła więcej ma chleba niż apetytu". Biskup krakowski Ludwik Łętowski pisał natomiast: „Była też to drobina, figurka na oko, ale niepospolita wcale. Długie włosy nosił w tył zaczesane, oblicze miał przypominające twarz zwycięzcy pod Montebello i Arcole [tj. Napoleona] w czasie pierwszych jego kampanii włoskich, czoło niskie, oko żywe i rumiane, cerę śniadą i takież usta, ale foremne, rękę białą, a nogi małe, iż nie wyglądał na synka pana burmistrza czerniejowickiego, co z pauperka wydrapałby się na ludzie. Ogłady nie miał pokojowej, ale przyzwoitość zupełną w obcowaniu z ludźmi. Miał on umieć po arabsku, po hebrajsku, po grecku, nawet po turecku, kto by mu był wierzył. Niemiecki język był mu właściwy, po polsku lepiej pisał niż mówił, po francusku rozumiał, ale wymawiał haniebnie, a łacinę znał dobrze, lecz kuchenną". We wspomnieniach Marii Estreicherówny znajdziemy taki oto fragment: „Na Bielanach również obrał sobie wiejską siedzibę ostatni prezes Senatu Wolnego Miasta, ks. Jan Schindler, usuwający się w ciszę zapomnienia, wspominany z oburzeniem i zgrozą, a zarazem osnuwający się stopniowo tajemniczą mgłą jakiejś niemal niesamowitej zagadkowości. Krążyły pogłoski, że był synem Metternicha, co jego postać czyniło tym „Pozostaw cały świat za sobą i zapomnij o nim" 239 nienawistniejszą. Długo kursowała wśród ludu miejskiego śpiewka kończąca się dwuwierszem: »I tak pewien zdrajca znany Uciekł za fiakra przebrany!«. Kamienica jego przy ul. Kanoniczej, stale zamknięta, wzbudzała zaciekawienie i legendarne opowieści, że gdy bramę odmykano, otwierały się równocześnie wszystkie drzwi od pokojów bardzo zbytkownie urządzonych. Licytacja mebli po jego śmierci wywlokła na światło dzienne ładne i cenne biedermeiery, ale właściwe każdej zamożniejszej krakowskiej rodzinie, nie żadne specjalnie luksusowe sprzęty". Mowa tu o Domu Kapitulnym zwanym dawniej św. Stanisława Biskupa, którego posiadaczem został Schindler w 1838 roku. Być może z powodu swoich politycznych sympatii i, co za tym idzie, braku przychylności ze strony krakowian, często ukrywał się właśnie na Bielanach. W wyremontowanej przez niego tzw. Schindlerówce przebito tajne zejście krętymi schodami do tunelu prowadzącego do lasu, przygotowane na wypadek konieczności nagłej ucieczki Schindlera. Ostatecznie opuścił on miasto podczas powstania krakowskiego 1846 roku razem z wojskiem austriackim. Po śmierci został przywieziony na Bielany i pochowany w kościele. Wiatach późniejszych do Schindlerówki często przyjeżdżali różni goście, m.in. kardynał Jan Puzyna, niepopularny w Krakowie m.in. z tego powodu, że odmówił katolickiego pogrzebu komediopisarzowi Michałowi Bałuckiemu, który popełnił samobójstwo, nie wyraził zgody na złożenie na Wawelu prochów Juliusza Słowackiego czy zakazał odprawiania Mszy świętej polowej na Błoniach z okazji obchodów grunwaldzkich w 1910 roku. Podczas pobytu kardynała na Bielanach zdarzyła się zabawna sytuacja: przyjechał do niego od franciszkanów jakiś zakonnik i nie chciał zdradzić lokajowi, w jakiej sprawie przybył. Na pytanie kardynała: „Czy to ksiądz, czy brat?" tamten miał odpowiedzieć: „Nieważne, czy to ksiądz, czy brat, gdy 240 Kameduli gorzałki brak". Ta dosyć śmiała odpowiedź tak spodobała się Puzynie, że kazał od razu wpuścić zakonnika. Wśród miłośników Bielan wyróżniał się także Ambroży Grabowski, wybitny historyk, księgarz, kolekcjoner i wydawca. Wiatach 1818-1837 prowadził w Krakowie przy Rynku Głównym 13 własną księgarnię z antykwariatem, która stała się miejsce spotkań pisarzy i uczonych. Był również autorem przewodnika po Krakowie. We wspomnieniach pisał o Srebrnej Górze: „Śliczny też to mały kawałeczek Bożego świata". A w innym miejscu: „Kiedym był jeszcze 18-letnim młodzieńcem, gdy mi stanęła na myśli przyszłość moja i niepewność losu, jaki mię oczekuje, i czy na drodze życia znajdę przed sobą kawałek chleba, w szeregu różnych marzeń stawała i myśl, że w razie niepowodzenia stoi przede mną otwarta furta klasztoru bie-lańskiego i że biały płaszcz Romualda i trepki z klockami drzewianymi u podeszw zasłonią przed pociskami twardego losu. Odwiedzając zakonne domki kamedulskie i ogródki, pełne kwiatów, podobało mi się to życie samotne i nęciło mnie ku sobie, ale Najwyższa Opatrzność inaczej rozrządziła dniami moimi i los mój uczyniła znośnym, za co niechaj będą Jej najserdeczniejsze moje dzięki". Ambroży Grabowski związany był z Bielanami przez całe życie, często tu bywał i spędzał wolne chwile na przechadzce i medytacji, a pamiętać trzeba, że dotarcie tu w owych czasach nie było łatwe. W swoich wspomnieniach tak uwiecznił swój ostatni pobyt na Srebrnej Górze w wieku 85 lat: „Dnia 12 sierpnia 1867 roku przewodnicząc Antoniemu Oleszczyńskiemu (72 lata), sławnemu rytownikowi naszemu w zwiedzaniu Krakowa, odwiedziłem razem z nim czarowną górę bielańską i stojący na jej szczycie kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia N. Panny Maryi oraz pustelnie OO. Ka-medułów, a wreszcie domki i ogródki, także katakumby, czyli groby tychże ojców. Artysta pomieniony podziwiał z zado- „Pozostaw cały świat za sobą i zapomnij o nim" 241 woleniem z wierzchu Góry Srebrnej dalekie widoki okolic galicyjskich i przedmioty widziane z tego wyniosłego wierzchołka góry i widok na Kraków. Dla mnie ta bytność na Bielanach stanowi ważną epokę, która zamyka częste bywanie na tej wyżynie i w lesie. (...) Zegnam Cię więc, skalista Srebrna Góro, przyjemny lesie, co wierzchołek jej uwieńczasz, a nade wszystko trudna do przebycia i kamieniami zasypana ścieżko. Już więc narażać się nie będę na twoje przebycie, bo kończąc lat życia 85, na trudy pochodu narażać się nie mogę. Dzięki Tobie, Wszechmocny Panie, za wszelki udział łask Twoich, a mianowicie za czerstwe zdrowie i opatrzenie chlebem starych lat moich!". Na początku XIX wieku w Krakowie pojawiła się francuska rodzina Louisów, która w krótkim czasie całkowicie spolonizowała się i wrosła w społeczność krakowską. Jej przedstawiciele przez trzy pokolenia pisali pamiętniki. Józef Wa-wel-Louis wspominał w swoim dzienniku z lat młodości: „W roku 1839 dziadzio Michał Louis dla zdrowia mieszkał na Bielanach, w samym klasztorze, przy nim była ciocia Maria Więckowska, lecz gdy ta zachorowała i na kurację do Krakowa pojechała, wtenczas matka z nami była przy dzia-dzi. Czas nam bardzo prędko schodził. Ja z Oktawcią polubiliśmy bardzo księdza Dominika [Winnickiego], on nas nawzajem. Po całych dniach przesiadywaliśmy u niego. On nas dopiero późno wieczór do domu z latarką odprowadzał". Wiosną 1885 roku na Bielanach przebywał Adam Chmie-lowski. Maria Winowska w swojej książce Brat Albert albo Znieważane Oblicze opisuje kilkumiesięczny pobyt Adama Chmielowskiego na Srebrnej Górze, podczas którego artysta odnawiał polichromie kościoła: „Szczegół ten znamy od zacnego brata Jreneusza, który rzeczywiście uważał za rzecz mocno niestosowną, żeby nie- 242 Kameduli „Pozostaw cały świat za sobą i zapomnij o nim" 243 znajomy, w dodatku ubrany po cywilnemu, pozwolił sobie malować kościół. Wkrótce jednak obejrzawszy szkice, dał się udobruchać i posunął się nawet do propozycji, aby malarz zaczekał trochę na porę officium, gdy wszyscy ojcowie będą zgromadzeni w chórze. Lecz czy można przewidzieć kaprysy artystów? Dziewięćdziesięcioletni braciszek pamięta do dziś zdumienie, jakim napełniła go odpowiedź nieznajomego, że pusty kościół z kilkoma tylko zakonnikami w stallach i jedną świecą przed ołtarzem nastraja go lepiej. Na Bielanach Adam Chmielowski musiał odczuwać zew pustelni. Klasztor Kamedułów - Srebrną Górą zwany - jak wzro- ^em sięgnąć panuje nad jedną z najpiękniejszych dolin świata dochodzącą do stóp dalekich Tatr postrzępionych na horyzoncie. Przeor szybko odgadł jakość duszy dziwnego malarza, który przerywał malowanie, aby bez końca trwać u stóp tabernakulum. (...) Ze swoich krótkich pobytów u Kamedułów Adam Chmielowski wyniósł poza portretem ojca Ireneusza i malowidłem przedstawiającym wnętrze kościoła, najdokładniejszą znajomość kroju ich habitu, który zastosuje dla swoich braci. Na pamiątkę zostawił im piękny Krucyfiks". W książce prof. Jerzego Żaka Tarnowskiego pt. Brat Albert - Adam Chmielowski w służbie Bogu, Ojczyzny i bliźnich znaleźć można wzmiankę, że Adam Chmielowski „na Bielanach odnawiał wnętrze kościoła, pomalował śliczny Krucyfiks i rozpoczął pracę nad obrazem Kameduła w celi, którego jed- Krucyfiks w kaplicy św. Krzyża Adam Chmielowski, Kameduła w celi nak nie skończył. Z tych czasów mają pochodzić również obrazy - Bielany i wnętrze klasztoru". Obraz Kameduła w celi to olej na płótnie o rozmiarach 63x50,5 cm. Jest on sygnowany „Adam Chmielowski, Bielany, 1888", a przedstwia za- 244 Kameduli przyjaźnionego z malarzem ojca Ireneusza w jego celi w klasztorze Kamedułów na Bielanach. Niestety, obraz nie został ukończony. Ks. Konstanty Michalski w pracy Brat Albert w setną rocznicę urodzin wspomina: „Polubiono go u Kamedułów i zapraszano na dłuższy pobyt. Gdyby był poszedł za porywem swych upodobań artystycznych, byłby został na Bielanach, byłby tam malował dalej wnętrze kościoła i niezrównane widoki... Pomalował Karne -dułom śliczny Krucyfiks w pierwszej kaplicy na lewo, w kościele na Srebrnej Górze". Na Bielanach gościł również Włodzimierz Iljicz Lenin. Według relacji naocznych świadków najpierw zjadł obiad w restauracji u podnóża Srebrnej Góry, a następnie odwiedził klasztor i ponoć wpisał się do księgi pamiątkowej. Nieznane są niestety bliższe szczegóły tej wycieczki oraz wrażenia, jakie pustelnia na nim wywarła. W księdze pamiątkowej znaleźć zresztą można wiele wzruszających zdań. Pewien oficer Marynarki Wojennej w lipcu 1956 roku tak napisał: „Wprawdzie inaczej myślałem o Kamedułach, o ich życiu i pracy. Kiedy wraz z jednym z pustelników przeprowadziłem bardzo długą rozmowę i zwiedziłem klasztor, okazało się, że zwykły śmiertelnik nie jest zdolny do wytrzymania w tak surowej regule. Rozmowa udowodniła mi, że są to ludzie kulturalni. Doprawdy, trudno znaleźć słowa podziwu. Jestem urzeczony klasztorem i daje mi to dużo do myślenia". Inna osoba, pod datą 6 sierpnia 1956 roku tak wyraziła swe myśli: „Będąc w klasztorze, wychodzi człowiek jeszcze więcej pokrzepiony w zasadach chrystianizmu i wierze w Boga". Nestor polskiej sceny, odtwórca około tysiąca ról w reper-truarze zarówno dramatycznym, jak i komediowym, wybitny „Pozostaw caty świat za sobą i zapomnij o nim" 245 aktor i reżyser Ludwik Solski, mając prawie sto lat, odwiedził klasztor kamedułów i, pół roku przed śmiercią, pozostawił taki oto wpis: „Bardzo się cieszę, że dozwolonem mi jest być gościem w tej Bożej ciszy i spokoju wiekuistego, do którego z tytułu mego wieku w niedługim czasie już będę powołany... Amen. Z podziękowaniem za gościnę i śliczne widoki na Kochany Kraków. L. Solski 14 VI 1954". Domki pustelnicze w Eremie Srebrnej Góry Znaleźć można i takie wpisy: „Erem Bielański to wielki kondensator sił duchowych, promieniujący niemi na Polskę 8 XII 1948". „Widziałem, słyszałem i wiara moja wzmocniona została 8 V 1949". „Wracam inną niż weszłam do miłego, gościnnego Klasztoru OO. Kamedułów 15 VIII 1950". p 246 Kameduli „Z uczuciem podziwu dla wielkich dzieł łaski dokonujących się w kontemplacyjnym życiu bielańskiego Eremu Ks. }. Lewicki 18 1X1954". Archiprezbiter mariacki, cieszący się powszechnym szacunkiem wśród mieszkańców Krakowa, ks. Ferdynand Ma-chay napisał 14 czerwca 1954 roku: „Stary i schorzały proboszczyna Krakowski nabiera sił i rozmachu do pracy na Srebrnej Górze". Czasem zdarzało się, że po życiu światowym dopiero na Bielanach ktoś odnajdował swoje miejsce, ale i tu licznie odwiedzali go przyjaciele. Maria Estreicherówna pisała: „Inni zakonnicy byli też przeważnie Włosi lub Niemcy. Wyróżniał się wśród nich Polak, o. Piotr Damian, na świecie Wiktor Ożarowski, słynny w swoim czasie salonowiec. Poświęciwszy się służbie Bożej, zasłużył się wielce jako świecki ksiądz na Wołyniu, gdzie z ks. Stanisławem Chołoniewskim ugruntował religijność. Dążąc jednak do coraz większej doskonałości, wstąpił do misjonarzy w Warszawie, a w końcu do kamedułów. Był to serdeczny przyjaciel ks. Jerzego Lubomir-skiego. Przyjeżdżali do niego co niedzielę jego świeccy przyjaciele (...)". Niekiedy ojciec Damian Ożarowski uważany był za jednego z najwybitniejszych kamedułów, choć w zakonie spędził zaledwie trzy lata i z powodu śmierci w 1870 roku nie doczekał do ślubów wieczystych. U sióstr szarytek, felicjanek, sióstr Rodziny Maryi, w męskich zakonach misjonarzy, jezuitów, kapucynów i zmartwychwstańców pozostawił po sobie wspomnienie niezwykłego duchownego. Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki, założyciel Ruchu Światło - Życie (tzw. oaz), który rozwijał się wśród młodzieży od 1954 roku, kilkakrotnie przebywał na rekolekcjach u kamedułów na Bielanach, m.in. we wrześniu 1951 roku, „Pozostaw cały świat za sobą i zapomnij o nim" 247 w maju 1952 roku, w maju 1968 roku i w lutym 1971 roku. 3 lutego 1971 roku pisał: „Po przeglądnięciu moich pamiętników życia wewnętrznego z ostatnich dwudziestu przeszło lat widzę, że problemem wciąż nierozwiązanym mojego życia jest stosunek życia kontemplacyjnego do życia czynnego. Życie kontemplacyjne, wewnętrzne rozwija się we mnie w pewnych okresach, gdy warunki zewnętrzne temu sprzyjają (seminarium, więzienie, dłuższe rekolekcje). Zanika ono jednak stopniowo, gdy wchodzę w okres aktywności zewnętrznej. W tej chwili np. zupełnie zanikła gdzieś cała ta problematyka, którą ukazują zapiski z więzienia i następnego okresu trwania daru modlitwy. Nie potrafię więc doprowadzić do syntezy obu tych form życia: kontemplacji i aktywności apostolskiej zewnętrznej. Czy z tego wynika, że powinienem zrezygnować z życia czynnego i zamknąć się w klasztorze kontemplacyjnym? Czy może obrać formę życia, którą obrał np. Merton: kontemplacja plus działalność pisarska, publicystyczna? Wydaje mi się, że miałbym co pisać, chyba do końca życia. Z drugiej strony: w życiu czynnym ciągle będzie problem braku czasu na napisanie tego, co mógłbym i co powinienem napisać. Co jednak zrobić z działalnością zewnętrzną, którą widzę od pewnego czasu w związku z danymi mi charyzmatami, którymi muszę służyć?". Urodzony w 1912 roku arystokrata kresowy, dominikanin ojciec Joachim Badeni, znany jest ze swej fascynacji Mistrzem Eckhartem, filozofią zen i Odnową w Duchu Świętym, a przez dziewięć miesięcy praktykował również na Bielanach życie kamedulskie. Ten pobyt pozostawił u niego niezatarte wrażenia i refleksje: „Bielany, Srebrna Góra — przepiękny krajobraz. Tatry widać jak na dłoni. Tylko tym nie da się żyć. Kameduli w ogóle na to nie patrzą. Krajobraz po- 248 Kameduli doba się kilka dni, a potem znika. Przestaje być ważny i albo co innego, co jest źródłem życia pustelniczego, jest ważne, albo nie ma nic i wówczas nie sposób wytrwać w eremie. Ojciec Piotr Rostworowski często podkreślał, że życie pustelnicze jest próbą, czy można żyć samym tylko Bogiem. I niezmiennie odpowiadał: Można. Myślałem, że można żyć pięknem krajobrazu, ale nie da rady. Choć tylko tam, w tej zupełnej ciszy, widzi się pewne rzeczy, których się nigdzie, poza życiem pustelniczym, nie zobaczy. To jest zupełnie niemożliwe. Niesamowite wrażenie robi na przykład noc. Wówczas wstawało się jeszcze o północy na jutrznię (dziś ten obyczaj jest już zmieniony) i czekało się, aż skończy bić dzwon. Przepiękny dzwon, melodyjny taki. Wtedy kameduli chodzili w trepach. Stoję w tych trepach, noc bez księżyca, czyste niebo. I patrzę, przy moim trepie źdźbło trawy rzuca cień. Najbliższa gwiazda milion lat świetlnych, a przy moim trepie cień gwiazdy. Niesamowita sprawa. Tego poza klasztorem kamedułów nigdzie nie będzie miało się okazji doświadczyć, bo dominikanie śpią o tej porze". Urokami niezwykłych krajobrazów i widoków, jakie rozpościerają się ze Srebrnej Góry, zachwycało się wielu. Klementyna z Tańskich Hoffmanowa pisała w roku 1827: „Bielany pod Krakowem, równie jak nasze pod Warszawą, są klasztorem i kościołem księży Kamedułów. Położenie ich nawet zbliżone, i tu, i tam Wisła, las i góra, ale są to zupełnie dwie siostry podobne do siebie, z których jedna bardzo piękna, druga tyle tylko, że ładna. Bielany krakowskie są siostrą piękniejszą. Góra wysoka i zarosła, las z dębów, buków i jodeł odwiecznych przepyszny, widok na Wisłę, Tyniec, Lanckoronę, Tatry, Karpaty rozległy, rozmaity, malarski. Warszawskie za to wybornością drogi przechodzą krakowskie, bo co do tych, dostać się trudno, zwłaszcza po deszczu, lecz któż nie wie, że: „Pozostaw cały świat za sobą i zapomnij o nim" 249 Miła do róży ścieżka Choć za cierniami mieszka". W maju 1896 roku Stanisław Wyspiański pisał w liście do Lucjana Rydla: „Tymczasem wycieczki na Bielany, nad Wisłę, na łąki po kwiaty i stylizowanie tychże i od razu zastosowanie do lamp, świeczników, słupów, fasad, fryzów, ścian". Polne kwiaty traktował Wyspiański jako motyw dekoracyjny, wprowadzał je często do portretów, zdobienia książek czy przy polichromii kościoła Franciszkanów. Stanisław Tomkowicz, krakowski historyk, autor m.in. monografii Bielany wydanej w Bibliotece Krakowskiej w 1904 roku, pisał: „Trudno wymarzyć sobie coś piękniejszego i bardziej uroczego, jak widziany z terasy mieszkania biskupiego w pobliżu owej balustrady dziedzińca przed kościołem zachód słońca i wieczór pięknego dnia letniego, kiedy dalsze okolice zanurzają się coraz bardziej w sinym mroku nocnym, w bliższych gęsto zaludnionych miejscowościach zapalają się tysiączne światła okien mieszkań ludzkich i lampy stacyj kolejowych, w krak dokoła zaś zalega cisza, u »„.„,,*„-„^ opromieniona ostatnimi bla- ** ""'"¦•¦--»====="- -.——=— skami zorzy zachodniej, zło- Stanistaw Tomkowicz, BlWa„y> cącymi najwyższe obłoki na Kraków 1904 BIBLIOTEKA KRAKOWSKA Stanisław ToniŁowicr. ELANY Z iilustracyRio 250 Kameduli niebie, które stopniowo od błękitu dziennego przez złoto i purpurę przechodzi w fiolet wieczoru i szafir nocy. Ustają wszelkie grube wrażenia i potrącenia, tylko wibracye eteru grają na naszych najdelikatniejszych nerwach i na strunach duszy. Nawet najmniej poetyczną naturę ogarnąć musi uroczysty a przejmujący nastrój oderwania od zgiełku świata codziennego, nastrój prawdziwie nieziemskiego spokoju". Monografia Bielan opublikowana w 1904 roku w Bibliotece Krakowskiej przez Stanisława Tomkowicza była pierwszą od czasów Zarewicza, czyli od roku 1871, tak obszerną pracą poświęconą Eremowi Srebrnej Góry. Także w Tece grona konserwatorów Galicyi zachodniej opublikował Tomko-wicz cenne opracowanie dotyczące Bielan. I choć jego zainteresowania były bardzo szerokie, to sporo uwagi poświęcał właśnie kamedułom. Urodził się 27 maja 1850 roku jako dziecko Apoloniusza i Marii z Wężyków. Po ukończeniu Gimnazjum św. Anny studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pod wpływem Mariana Sokołowskiego i Władysława Łuszczkiewicza, pionierów polskiej historii sztuki, zaczął interesować się przeszłością, zabytkami, sprawami konserwatorskimi, a zaciekawienie to z czasem przerodziło się w prawdziwą pasję. Był rzadko w Polsce spotykanym typem prywatnego uczonego: jako człowiek zamożny, który po rodzicach odziedziczył spory majątek, spożytkował go prawie w całości na cele naukowe. Dochody swoje pomnażał jeszcze, handlując parcelami położonymi m.in. przy ul. Starowiślnej i św. Sebastiana, w owym bowiem czasie studia z historii sztuki należały do najkosztowniejszych wśród dyscyplin humanistycznych. Jego dorobek to 625 pozycji drukowanych, nie wspominając o bogatej spuściźnie rękopiśmiennej przechowywanej w krakowskich bibliotekach i archiwach. Interesował się wieloma dziedzinami nauk humanistycznych, począwszy od sztuki Krakowa, poprzez muzykę, literaturę, „Pozostaw caty świat za sobą i zapomnij o nim" 251 a na obyczajowości kończąc. Właściwie nie było zabytku czy zakątka w Krakowie pozostającego poza przedmiotem zainteresowań Tomkowicza, który mówił: „Ogołocone, jednostajne, gładkie mury nie są bynajmniej martwe ani nieme. Przemawiają do nas głosem przeszłości, jak otwarta księga, jak natchniony mówca, a wymowa ich zdolna jest trzewiami zatargać, strącić na przemian na dno bólu i rozpaczy i znów wlać w serce oliwę pociechy i otuchy. (...) Trzeba tylko mieć duszę czułą i umieć czytać tajemnicze ruiny zamierzchłych czasów, które koleje losu wypisały na sędziwych murach". Swoje prace i artykuły publikował w prawie każdym tomie Rocznika krakowskiego, w Bibliotece Krakowskiej ukazało się siedem cennych monografii, m.in. właśnie ta poświęcona Bielanom. Osobnym zagadnieniem jest jego wybitna działalność konserwatorska. Przez lata działał w Gronie Konserwatorów Galicji Zachodniej, a od 1887 roku pełnił funkcję konserwatora dla powiatu nowotarskiego, limanowskiego, nowosądeckiego, gry-bowskiego, gorlickiego, jasielskiego i krośnieńskiego. Z ramienia Grona, po śmierci Józefa Łepkowskiego, sprawował od roku 1894 pieczę nad zabytkami Krakowa i powiatu krakowskiego. Równocześnie, od 1900 roku, był przewodniczącym Grona Konserwatorów Galicji Zachodniej. Na lata życia Tomkowicza przypada m.in. odzyskanie przez naród Wawelu z rąk austriackich, a potem odnawianie zamku królewskiego i katedry. Przy tych pracach badacz chętnie służył radą i pomocą. Zapisał się także w historii miasta swoją działalnością społeczną w Towarzystwie Przyjaciół Sztuk Pięknych, Komisji Historii Sztuki Akademii Umiejętności i w Towarzystwie Miłośników Historii i Zabytków Krakowa, którego był współ-założycielem. Bardzo ceniony i poważany, był seniorem historyków sztuki i konserwatorów, na jego cześć wybito specjalny, oko- 252 Kameduli „Pozostaw cały świat za sobą i zapomnij o nim" 253 Tablica na południowej ścianie kościoła Mariackiego upamiętniająca Stanisława Tomkowicza licznościowy medal z okazji jego osiemdziesiątych urodzin. Po śmierci w 1933 roku na południowym murze kościoła Mariackiego uroczyście odsłonięto tablicę: Stanisław Tomkowicz 27 V 1850 - w Krakowie - 11 III 1933 Polskich zabytków a osobliwie Tej świątyni i miasta Krakowa Znawca najgorliwszy i uczony W umiejętności ich zachowania I przekazania przyszłości Wierny syn Kościoła katolickiego Opiekun cichy i oddany nędzy ludzkiej Ku trwałej pamięci i wdzięczności współcześni Tę tablicę umieścili WR.P. 1933 Stanisław Tomkowicz został pochowany na Cmentarzu Rakowickim w należącym do rodziny matki grobowcu Wężyków. Tam też spoczywa jego dziadek Franciszek Wężyk, dra-matopisarz i poeta, autor utworów poetyckich związanych z wydarzeniami politycznymi doby napoleońskiej, powieści i dramatów opartych na wydarzeniach z historii Polski, tłumacz dzieł Sofoklesa, Wergiliusza i F. Schillera. W roku 1830 w poemacie opisowym Okolice Krakowa tak pisał o Srebrnej Górze: „O poważne Bielany! Pustynio wspaniała! Jakaż twoim pięknościom wyrówna pochwała? Kto z czułych, zapędzony do twoich ustroni, Słodkim myślom do serca przystępu zabroni? Ileż ich bez zamiaru, ładu i różnicy, Przebiegło przez mój umysł lotem błyskawicy? Ileż razy chcącego rzucić pobyt błogi, Mimowolnie leniwe wstrzymywały nogi? Już obiegłszy piękności do koła rozlane, Wyglądały spoczynku oczy zmordowane: W tem postrzegam otwarte świątyni podwoje. Porzućmy u tych progów świata niepokoje, A pomnąc, że przed Bóstwa stanąć mamy tronem, Z sercem od żądz natrętnych wnijdźmy oczyszczonem. Jakaż cichość kościelne osiadła sklepienie! Nigdy w niem głosów ludzkich uroczyste brzmienie Ni dźwięki, które organ roztacza wspaniały, Przesyłanych do niebios modłów nie przerwały; A nie dufając dosyć samych miejsc wrażeniu, Każda ściana w napisach wzywa ku milczeniu. Przebieżmy te siedliska smutku i żałoby: Tu widzimy umarłych, tam żyjących groby. W nich zakonnik od zgiełku i ludzi daleki, Słodzących życie związków zrzekłszy się na wieki, 254 Kameduli By żadnem ich wspomnieniem nie był udręczony, Od własnych nawet braci mieszka odłączony. Rozmyślaniem o śmierci bez przerwy zajęty, I śmierć wszystkie na pamięć przywodzą mu sprzęty; Codzień gotów doczesne w wieczne zmienić życie, Trumnę ma on za łoże, a kir za pokrycie. Jedna rozkosz niewzbronna surowemi prawy, Wynika z pracowitej ogródka uprawy. Tak wzniesiony nad wszystkie tego świata burze, Po Bogu, samej tylko hołduje naturze, I zda się, że w jej dary nadto jest bogaty, Gdy ma z pracy rąk własnych owoce i kwiaty". * * * Rozdział 18 ,ZMĘCZENI BAŁAGANEM ŚWIATA PRZYCHODZILI TU" (napis na furcie Eremu Srebrnej Góry) W maju roku 2004 Zielone Świątki na krakowskich Bielanach obchodzone były szczególnie uroczyście, świętowano bowiem czterechsetną rocznicę fundacji Eremu Srebrnej Góry. Przybyły wyjątkowo liczne tłumy wiernych, przedstawiciele duchowieństwa, żeńskich i męskich rodzin zakonnych, go- Zielone Świątki 2004 roku zgromadziły wyjątkowo liczne tłumy ludzi i 256 Kameduli Mszę świętą celebrował nuncjusz apostolski ks. abp Józef Kowalczyk ście reprezentujący władze samorządowe, wojskowe i pielgrzymi. Główną Mszę świętą o godzinie 11.30 celebrował „Zmęczeni bałaganem świata przychodzili tu" 257 nuncjusz apostolski ks. abp Józef Kowalczyk. W koncelebrze uczestniczyli ks. kard. Stanisław Nagy i ks. bp Tadeusz Piero-nek oraz liczni duchowni archidiecezji krakowskiej. Eucharystia odprawiana była przy nowym, fundowanym z okazji jubileuszu, marmurowym ołtarzu z kartuszami herbowymi Jana Pawła II i Mikołaja Wolskiego. W liturgii uczestniczyła także Reprezentacyjna Kompania Wojska Polskiego - Podhalań-czycy, a artystyczną oprawę całości przygotował Akademicki Chór „Organum" pod dyrekcją prof. Bogusława Grzybka. W czasie homilii ks. kard. Nagy nawiązał do wyjątkowej rangi odpustu kamedulskiego wieńczącego czterysta lat istnienia eremu: przez cały ten czas „Bielany chwaliły Boga dzień i noc. Gest wyciągniętych rąk w błaganiu czy dziękczynieniu na podkrakowskiej górze trwa nieprzerwanie. W skrajnym ubóstwie, ascezie - mówił ks. kardynał - w misterium W liturgii uczestniczyła Reprezentacyjna Kompania Wojska Polskiego - Podhalańczycy Erem tętnił gwarem i śmiechem tak na co dzień odległym temu miejscu 258 Kameduli ciszy i milczenia ze świętym ładem i porządkiem przez wieki, bracia trwali i trwają w ewangelicznym radykalizmie. O tym bezcennym trwaniu, o dziedzictwie wiernej służby na Srebrnej Górze należy nam wszystkim pamiętać i za nią Bogu i ludziom dziękować" — apelował. Równocześnie kard. Nagy przypominał o obowiązku, „aby ten swoisty rezerwat pod Krakowem zachował się na dalsze lata przez hojną rękę i chęć pomocy", aby mógł pozostać „świadkiem dziejów Kościoła i ojczyzny". Przez dwa dni klasztor tętnił nie tylko modlitwami, ale także gwarem, śmiechem, głośnymi rozmowami, światowym życiem, tak na co dzień odległym temu miejscu. A poniżej, wśród lasu, rozłożyły się dziesiątki kramów, kramików, stoisk z zabawkami, słodyczami, łakociami, napojami i niezliczona ilość karuzel i huśtawek kuszących nie tylko dzieci, ale i dorosłych. Te obchody, choć wyjątkowo uroczyste i huczne, wpisały się jednak doskonale w tradycję Krakowa. Zwyczaj odbywania pielgrzymek na Bielany właśnie w Zielone Świątki datuje się od czasów Rzeczypospolitej Krakowskiej. Dawniej tłumy ludzi gromadziły się tu zwłaszcza w dniu 19 czerwca, kiedy kameduli obchodzą rocznicę śmierci św. Romualda. Z początkiem XIX wieku obyczaj ten powoli zaczął zanikać, następnie został przeniesiony na dzień Zesłania Ducha Świętego, chociaż wówczas nie przypada żadna uroczystość kamedulska. Pięknie pisał Ludwik Zarewicz: „Wycieczka na Zielone Świątki do Bielan to najpierwsza krakowian majowa rozrywka. Któremuż z synów i wychowanków starego grodu Krakusowego nie są pamiętne Bielany? Dziatwa z utęsknieniem wygląda chwili, kiedy na Zielone Świątki może pospieszyć na Bielany, dokąd ją wabi przechadzka wesoła, wabią kramy pod murem klasztornym prze- „Zmęczeni bałaganem świata przychodzili tu" 259 różne rozkładające gościńce. Zarówno z dziatwą spieszą tam i starzy, bo im to młode przypomina lata, bo chcą pełną piersią odetchnąć świeżym, wiosennym powietrzem po zaduchu i gorącu miejskich murów. Ależ bo i każdy czystej krwi krakowiak wolałby raczej opuścić sposobność usłyszenia pierwszego mistrza, aniżeli nie być w Świątki na Bielanach. To też na tę pielgrzymkę Kraków wyrusza masami. Już na kilka dni przed takową nikt nie spuszcza z oka pogody i śledzi ją ciągle, bo od niej zależy głównie udanie się tej przejażdżki. Najpilniejszym przestrzegaczem tych tradycyjnych pamiątek jest, jak zwykle, lud nasz: mało go też obchodzą w tych razach deszcze i niepogody - on pomny zwyczaju i nie chcąc utracić święta, rusza na Bielany, nie troszcząc się o suknie i zdrowie; jednemu i drugiemu słota nie zaszkodzi. Z pierwszym świtem pierwszego dnia Świątek gotuje się już wszystko do pochodu: matki pakują różnego rodzaju pieczyste, ciasta, pierniki i inne łakocie do koszyków; bryczki, wózki, dorożki zieloną omajone brzeziną zwijają się po wszystkich zakątkach Krakowa. Pieszo i konno długie szeregi wędrowców, tak starych, jak i młodych, tak mężczyzn, jak i kobiet, ruszają w drogę, a ulice wiodące ku Bielanom przepełnione wędrownemi tłumami. Jeśli się dwie osoby spotkają na ulicy, pierwsze ich pytanie: »Pan na Bielany?« lub »Pan nie na Bielanach?«; jest to prawdziwa uroczystość ludowa. Za zwierzyniecką rogatką czekają wozy wieśniacze na przewiezienie mniej możnych za kilka groszy do Bielan, podczas gdy pewna część wędrowców dąży pieszo cienistą drogą przez Wolę Justowską, Panieńskie Skały i dalej lasem do celu. Ciche zwykle i spokojne Bielany inaczej wyglądają na Zielone Świątki. Gęste namioty, szopy, szałasy z jadłem i trunkami usadowiły się w pięknym lasku sosnowym u stóp góry klasztornej. Na krętej drodze, wiodącej na szczyt bielańskiej góry, zasiada po obu stronach żebractwo, błagając wszystkie-mi tony przechodniów o wsparcie i wywodząc przeróżne pie- 260 Kameduli śni nabożne. Pod murem i we furcie klasztornej w improwizowanych kramach przekupnie krakowscy sprzedają obrazki, szkaplerze, koronki i książeczki nabożne. Furta, ere-mitorium i pustynia klasztorna, zwykle dla obcych zamknięta, przez te dwa dni stoją dla wszystkich otworem, a obszerna świątynia rano i po południu podczas nabożeństwa pobożnym ludem napełniona. Ciekawi rozglądają się po kościele, kaplicach i chórze zakonnym, schodzą pod wielki ołtarz na dół do kaplicy Pięciu śś. Męczenników, obok której są katakumby dla zmarłych zakonników, odczytują tam nagrobne napisy i zmówiwszy pacierz za zmarłych, rzucają grosz do skarbonki. Drudzy przechadzają się po eremitoryum, gdzie po obu stronach alei stoją jeden za drugim domki pustelnicze kamedułów; oglądają małe przy nich ogródki i ciekawie zaglądają do okien celi. Inni znowu bujają swobodnie po leśnej puszczy, przeznaczonej na przechadzkę zakonników, lub zachwycają się rozkosznym z altanki widokiem na przepyszny krajobraz. Słowem, każdy zakątek tego kiedy indziej tak cichego, poważnego ustronia brzmi obecnie zgiełkiem i wrzawą światową. Jedni odchodzą, drudzy przychodzą - i ciągnie się to tak przez obydwa dni Świątek od rana do wieczora". Furta, zwykle zamknięta, przez dwa dni Zielonych Świątek stoi dla wszystkich otworem „Zmęczeni bałaganem świata przychodzili tu" 261 Z relacji Ludwika Zarewicza wynika, że w dwa dni Zielonych Świąt można było zwiedzać nie tylko kościół, ale otwarty był również dla zainteresowanych obszar ścisłej klauzury, co obecnie jest przywilejem niespotykanym. Zawsze jednak była dostępna i wzbudzała duże zainteresowanie zwiedzających tzw. sala akustyczna. Została wzniesiona w I połowie XVII wieku w zabudowaniach klasztornych przylegających do kościoła od strony południowej. Niezwykłość tego typu sal, które spotkać można w niektórych klasztorach i zamkach, polega na takiej ich budowie, że słowa wypowiadane szeptem w jej jednym rogu są doskonale słyszane w rogu przeciwległym. Podobno w salach akustycznych, o czym mieszkańcy czy zakonnicy nie wiedzieli, ustawiane były konfesjonały i przy zachowanych pozorach utrzymywania tajemnicy spowiedzi, wszystkie grzechy penitenta były słyszane przez przełożonego lub współmałżonka. I dziś, w dni otwarcia eremu, sala ta jest tłumnie oblegana przez ciekawskich, którzy chcą sprawdzić, czy rzeczywiście ten sposób porozumiewania się wciąż działa. Atmosferę wypraw na Bielany próbował także oddać popularny pisarz, poeta i dramaturg krakowski Władysław Ludwik Anczyc. W warszawskim „Bluszczu" z 1866 roku drukowany był jego utwór Zielone Świątki - ustęp z Sielanki Krakowskiej: „Na Zwierzyńcu stoi wózków niezliczone stado, A wciąż nowe zza klasztoru i jadą, i jadą, Zza klasztoru, co nad Wisłą zaległ brzeg wysoki, A w nim świętej Bronisławy spoczywają zwłoki. Krzepkie konie rwą kopytem kamienny gościniec, Czy to jakieś wojsko liczne najeżdża Zwierzyniec? Czy na wiece lud pośpiesza spod krakowskich włości? Czy też Kraków podejmuje jakich wielkich gości? Oj, nie wojsko to, ni wiece, lecz jak zapamięta 262 Kameduli Zielone Świątki na Bielanach, rok 1927 Dziad z pradziada, to zjazd taki na Zielone Święta! ' Oj, nie wiece, ani wojsko, ni gość ukochany, Tylko dzień Zielonych Świątek święcą krakowiany". „Teraz były Bielany w pierwsze święto celem pielgrzymek ludu wiejskiego, w drugi dzień przeważało miasto - pisała Maria Estreicherówna w Życiu towarzyskim i obyczajowym Krakowa wiatach 1848-1863. - W roku 1850 zjawiła się tylko jedna czterokonna kolasa z trąbiącym pocztylionem, poza tym trochę skromniejszych powozów; damom w nich siedzącym rzucano kwiaty, górale przygrywali na kobzie, a lud tańczył ochoczo oberka, rzeźwiąc się w szałasach lodami, które szybko roztapiały się od gorąca, niemniej jednak cieszyły się powodzeniem wśród mało wybrednej publiczności. Huśtawek ustawiono kilkadziesiąt, początkowo w najbardziej prymitywnej formie: deski na sznurach, potem zawieszano je na okutych drążkach, a siedzenie opatrywano porę- „Zmęczeni bałaganem świata przychodzili tu" 263 czarni, co »Czas« opisuje jako nowość w roku 1858. Widok sobótek, które zapalano w okolicy, dodawał malowniczości zabawie. Większość uczestników jeździła na Bielany furmankami, ale także i dorożkami; prócz tego od 5 rano do 9 wieczór kursował co trzy godziny omnibus ze Zwierzyńca". 6 października 1850 roku pierwszy raz mogli skorzystać krakowianie ze statku parowego „Kraków", którym odbyli wycieczkę na Bielany. Organizatorem tego nowego środka lokomocji był Andrzej Zamoyski. Niestety, jak relacjonował krakowski „Czas" 8 października, statek dopłynął tylko do Zwierzyńca, gdyż dalej stan wody był zbyt niski i trzeba było przerwać wyprawę. Wiek później, w latach 1964-1966, kursowała na Bielany z Salwatora ciuchcia. Choć ta kolejka, której tory leżały na wale wiślanym, była wielką atrakcją dla dzieci, została niestety zlikwidowana ze względów ekonomicznych. „Najczęściej wybierały się na Bielany liczniejsze towarzystwa złożone z kilku zaprzyjaźnionych ze sobą domów - pisała Maria Estreicherówna. - Wesołe komentarze obudziła raz taka majówka, gdy pewien farmaceuta, obrażony, iż go nie zaproszono, zemścił się dostarczeniem musujących proszków, mających rzekomo posłużyć do przyrządzania sztucznej limonady, a które wywołały u uczestników tak gwałtowne i nieoczekiwane skutki, iż trzeba było co rychlej wracać do domu". Zachowały się także anonimowe wierszyki będące świadectwem tamtej epoki: „Już czeladnik spod pachy Harmonijkę dobywa I do pani majstrowej Robi oko a śpiewa, Bo majstrowa, choć swarna, Miękka w sercu niewiasta (...), Jest wędzonka, serdelki, 264 Kameduli Swego pieku są ciasta. I w lubianym koszyku Szklanych szyjek tkwi szereg (...), Snadź o piwie, napitkach Sam pomyślał majsterek" (Anonimowy wierszyk z XIX wieku). „Na Zielone, na Święta, Gdy świt błyśnie rumiany, Spieszy ludek krakowski na kochane Bielany. Na kochane Bielany Furą, bryczką, dorożką, A kto krzepki, ten pieszo, Spieszy ludek krakowski, Spieszy rzesza za rzeszą. Raźno, gwarnie i strojnie Spieszą każdym gościńcem, Ci przez Wolską rogatkę, ^ A ci znowu Zwierzyńcem" (Anonimowy wierszyk z XIX wieku). W Krakowie istniał obyczaj zapalania wieczorem, w obydwa dni Zielonych Świątek, Sobótek, w innych częściach Polski znanych tylko z nocy świętojańskiej. „Goszcząc przed kilku laty na Zielone Świątki w bielań-skim eremie, długo zachwycałem się z okienka mej celi dziwnym i wspaniałym widokiem tej iluminacyi ludowej trwającej prawie do północy - wspominał Ludwik Zarewicz. - Pozapalane w noc pogodną ognie czynią mistyczne niemal wrażenie. Zdaje się, jakoby po całym poziomie widnokręgu biegały duchy ogniste, nadziemskie czyniąc igrzyska, którym wtóruje lud, skacząc przez płomienie, pląsając wokoło i śpiewając obrzędowe pieśni". Bielany ożywały jednakże nie tylko w Zielone Świątki. Już w XVII i XVIII wieku młodzież szkolna przyjeżdżała na Bie- „Zmęczeni bałaganem świata przychodzili tu" 265 lany na majówki razem z nauczycielami, rodzicami i krewnymi. Po wysłuchaniu Mszy świętej w bielańskim kościele rozpoczynały się zabawy, śpiewy, ćwiczenia gimnastyczne, gra w piłkę, w wyścigi, w chowanego, w lisa, a zwłaszcza w palcaty, czyli szermierkę drewnianymi pałaszami. Zbiorowe wycieczki młodzieży krakowskiej spopularyzowały się jeszcze bardziej, gdy około 1783 roku Komisja Edukacji Narodowej położyła nacisk na wychowanie fizyczne. W tym czasie zaprowadzono w wielu szkołach musztrę pod kierunkiem podoficerów wojskowych, zalecono też, aby podczas wycieczek odbywały się ćwiczenia praktyczne, zwłaszcza z geometrii i botaniki. Majówki i wycieczki młodzieży na Bielany ożyły znowu po wyzwoleniu Krakowa przez wojska księcia Józefa Ponia-towskiego w roku 1809, głównie zaś w pierwszych latach istnienia Wolnego Miasta. Wyruszano już o 5.00 rano z ulicy św. Anny. Na czele orszaku szła orkiestra oraz poczty sztandarowe przystrojone girlandami. W czasie marszu młodzież śpiewała hymn majówkowy ułożony przez profesora gimnazjum - Boguckiego. Uczestnicy udali się ulicami Wiślną i Smoleńskiem ku rogatkom miasta, a młodzieży towarzyszyła często muzyka wojskowa milicji Wolnego Miasta z ulubionym doboszem Jabłońskim. Zwykle zatrzymywano się jeszcze przed historycznym dworkiem „Pod Lipkami", gdzie w maju 1813 roku żegnały Kraków po raz ostatni wojska księcia Józefa Poniatowskiego. Po zwiedzeniu eremu młodzież pod komendą dawnego kapitana kościuszkowskiego, prof. Teodora Orłowskiego, dzieliła się na dwie wojujące strony, pars Romana i pars Gra-eca. Następowały różne marsze i kontrmarsze, rozpoczynano bitwę, potem pojedynki. Zmęczeni raczyli się lekkim, owsianym piwem i ciastami. Około godziny 18.00 ruszono w drogę powrotną do miasta, przez Przegorzały na Zwierzyniec. Na zakończenie mło- 266 Kameduli I dzież urządzała owację przed Pałacem Biskupim na cześć Jana Pawła Woronicza - biskupa i poety. W II połowie XIX wieku wracająca z Bielan młodzież Gimnazjum i Szkoły Technicznej spalała na Błoniach przygotowane przez siebie ognie sztuczne. Wyróżniał się zwłaszcza uczeń Mądrzykowski, późniejszy słynny pirotechnik, który przez wiele lat uświetniał swymi ogniami wianki i różne uroczystości krakowskie. Uroki Bielan doceniali, rzecz jasna, artyści. Franciszek Wężyk poświęcił okolicom Krakowa poemat. Utwór ten, napisany jeszcze w konwencji pseudoklasycznej, ukazał się drukiem w „Pamiętniku Warszawskim" w 1809 roku, zaś w formie książkowej jedenaście lat później. „Zmęczeni bałaganem świata przychodzili tu" 267 Jan Nepomucen Głowacki, Klasztor X.X. Kamedulów na Bielanach, litografia, Kraków 1836 Częstym gościem Bielan był Jan Nepomucen Głowacki, jeden z pierwszych pejzażystów polskich, który pozostawił kilka widoków klasztoru. Chętnie wędrowali tu poeci i literaci Rzeczypospolitej Krakowskiej, z Pawłem Czajkowskim, Ed- Henryk Walter, Klasztor XX. Kamedulów na Bielanach pod Krakowem, litografia, Kraków 1863 mundem Wasiłewskim czy Józefem Łapsińskim na czele. Ten ostatni pisał w wierszu Bielany na wiosnę: „Rzekłby kto, że w edeńskim zabłąkał ogrodzie; Cały dywan trawników w kwiaty haftowany, Czysty szafir w czyściejszej odbija się wodzie, Tam chatki, tu trzód stada bujają o chłodzie, Dalej szumią dębiny, łąki, złote łany -Perło konchy tych krain, witam was, Bielany!". W otaczającym Srebrną Górę lesie można było natknąć się niemal na wszystkich przedstawicieli życia kulturalnego ówczesnego Krakowa. W maju 1844 roku wybrali się tu aktorzy krakowskiego teatru, pozostającego wówczas pod dyrekcją Hilarego Meciszewskiego. Po przybyciu na miejsce artyści zajęli miej- 268 Kameduli sca przy uprzednio przygotowanym i suto zastawionym dla około pięćdziesięciu osób stole. Bawiono się do wieczora. Czasem zdarzały się zabawne sytuacje. Józef Wawel-Lo-uis w swoich wspomnieniach z majówek i wycieczek w roku 1850 pisał: „Przed kilku dniami przyjechał tu z Rzymu kameduła, Polak ks. Chmielewski, który kilka lat bawił we Włoszech. Dnia pewnego kilka osób z Krakowa, chcąc uczcić dzień imienin swego przyjaciela, wyprawili sobie w klasztorze obiadek. Gdy w tym gronie było kilku figlarzy, a mianowicie doktor Julian Sawiczewski, umyślili przeto jednemu ze swoich przyjaciół, [Panu] J.D., który zawsze udawał lingwistę, wypłatać figla i namówili ks. Chmielewskiego, ażeby nie dając poznać, że jest Polakiem i że po polski mówi, z tymże J.D. ciągle po włosku rozmawiał. Grono to intrygę tę tak daleko urządziło, iż w czasie obiadu nawet przy sobie siedzieli, a ks. Ch., odgrywając dobrze swą rolę, bezustannie mówił do J.D., aby tenże jemu na to odpowiadał. Że zaś J.D. bardzo mało co umiał, prawie jak nic, tylko przez fanfaronadę udawał, że coś umie, przeto rozmowa ta po włosku ogromnie go męczyła, rad by się był już wyrzekł obiadu, aby tylko od stołu wstać można i tej nieszczęsnej konwersacji koniec położyć. Przyjaciele mieli z tego tysiąc pociech i o mało ze śmiechu nie parskali, widząc, ile ten ks. Ch. naszego lingwistę trapi, ile się tenże ambarasuje i niemal na stołku dosiedzieć nie może. Skończył się na koniec obiad, uszczęśliwiony J.D. wstaje czym prędzej od stołu i chcąc odetchnąć i uniknąć konwersacji, która była dla niego torturą, wysmyknął się co prędzej do ogrodu. Lecz tu nie koniec jego udręczeń. Za nim poszedł zaraz i ks. Ch. do ogrodu, poszło też i całe grono, bo już intryga tak była ułożona, że się kosztem jego ambarasu dzisiaj do syta ubawić mieli. W ogrodzie ks. Ch., niby to nie mając kogo innego dla siebie do rozmowy włoskiej, niby to dla uprzyjemnienia Panu D., uczepił się go i na krok od niego nie „Zmęczeni bałaganem świata przychodzili tu" 269 odstępował, trapiąc ciągle rozmową po włosku. J.D. zaczynał się już nawet niecierpliwić, wtem zaczęto wznosić toasty. Ks. Ch. każdy toast wypijał w ręce J.D., a zawsze z ciągłą perorą po włosku. W końcu wzniesiono i toast za zdrowie J.D. Gdy przyszła kolej na księdza Ch. wypić to zdrowie oraz że to już było przed rozjechaniem się i krotochwila ta rozwiązać się miała, więc ks. Ch., wziąwszy kielich w rękę, obraca się do Pana J.D. i donośnym głosem, najczystszą polską wymową odzywa się do niego: „Przyjacielu J.D., piję Twoje zdrowie". Ta niespodziewana polszczyzna z ust księdza Ch. wprawiła pana J.D. w osłupienie, a całe towarzystwo omal nie pękło ze śmiechu. Ze zaś żart ten na pana J.D. ukartowany za bardzo dobrze został wyegzekwowany i tegoż wiele cierpliwości kosztował, przeto nie mógł się wstrzymać w tej pierwszej chwili od małego uniesienia i za ten tost podziękował księdzu Ch. tymi słowy: „Całuj mię w d..ę". * * * I „Samotność łączy duszę z Bogiem" 271 Rozdział 19 SAMOTNOŚĆ ŁĄCZY DUSZĘ Z BOGIEM" (bl. Paweł Justiniani) Erem w Rytwianach położony w samym środku sandomierskich lasów mieniących się jesienią tysiącami kolorów. Nazwa miejsca w pełni uzasadniona - Eremus Sylv aurae -Pustelnia Złotego Lasu. Całkowita cisza i spokój. Prawdziwa samotność. Bo przecież od prawie dwustu lat kamedułi nie Kościół pod wezwaniem Zwiastowania NMP w Pustelni Złotego Lasu prowadzą tu życia pustelniczego, choć kiedyś kwitło ono i promieniowało na całą okolicę. Brat Leonard pamięta jeszcze, jak w latach 60. XX wieku zakonnicy z Eremu Srebrnej Góry przyjeżdżali do dawnego klasztoru w Rytwianach na tzw. rekreację, a i wśród okolicznych mieszkańców nie brakuje takich, którzy wspominają białych mnichów. Pamięta ich także ks. kanonik Adam Łęcki, przez ponad czterdzieści lat jedyny gospodarz tego miejsca i proboszcz rytwiańskiej parafii. To dzięki jego staraniom, pracy i zapałowi ten niezwykły zabytek został uratowany od całkowitego zniszczenia. Przed dziesiątkami lat ks. kanonik trafił tu jakby przypadkowo i na chwilę. Pozostał na zawsze, prowadząc żywot prawdziwie pustelniczy: zupełnie sam, w pokamedulskim klasztorze pośrodku lasu. Czy przychodziły chwile grozy i strachu? To jasne, ale lepiej opowiadać o tym, co udało się przez ten czas zrobić, lub z uśmiechem zademonstrować swoją zaradność. Otóż ks. Adam, zdany wyłącznie na swoje siły, postanowił oszczędzać czas i energię. Kierując się pomysłowością i potrzebą, w jednej z kaplic na stałe urządził szopkę bożonarodzeniową, w drugiej natomiast, z myślą o Wielkanocy, grób Pański. I tak pozostało niezmiennie przez kilkadziesiąt lat. Przez ten czas ks. kanonik Łęcki spotykał się z wieloma miłośnikami życia kamedulskiego, a także historykami sztuki i konserwatorami, którzy przyjeżdżali tu i pracowali, pozostając pod urokiem rytwiańskiego klasztoru. Sam także potrafi opowiadać z pasją o jego historii. Otóż przykład Mikołaja Wolskiego i jego fundacji na krakowskich Bielanach zachęcił niebawem i innych do zakładania podobnych eremów. Już w 1614 roku sekretarz królewski Albert Giebułtowski ofiarował kamedułom w swych dobrach kilka wiosek, jezior, stawów i młyn, a kapituła generalna zakonu poleciła ojcu Idziemu Belgijczykowi, wizytatorowi w Polsce, zbadać dokładnie miejscowość i inne Regułą prze- 272 Kameduli pisane formalności. Niestety, z nieznanych powodów fundacja ta nie doszła do skutku, lecz wkrótce na obszarze Rzeczypospolitej zaczęły powstawać kolejno klasztory kamedulskie: w Rytwianach, na Bielanach warszawskich, w Bieniszewie, Pożajściu, Wigrach, Szańcu i Milatynie. Zgodę na budowę drugiego na ziemiach polskich eremu w Rytwianach w ziemi sandomierskiej wydała kapituła generalna zakonu 27 sierpnia 1617 roku, a fundowali go 15 lutego 1621 roku wojewoda krakowski Jan Magnus Tęczyński i jego brat Gabriel Tęczyński, wojewoda lubelski. Specjalnym zapisem dokonanym w Nowym Korczynie przekazali na ten cel: wieś Sieragi z folwarkiem oraz wioski Zarębin i Wolicę pod warunkiem, że gdyby kiedykolwiek konwent został zniesiony, dobra te powrócą do fundatora lub jego spadkobierców. Tęczyński zapisał dodatkowo kamedułom wysokie czynsze pieniężne z przeznaczeniem na remonty, a także rozbudowę i upiększanie eremu: 6000 złp na dobrach Halassy i drugie 6000 złp na dobrach Myślachowice. Później, w oktawie Bożego Ciała 1637 roku, powiększył to uposażenie na 9000 złp na połowie wsi Szczęka. Przeznaczył także pensję 4000 złp na kopalni galmanu tylko na remonty murów eremu i na wyjazdy zagraniczne zakonników. Ofiarował również mnóstwo złotych i srebrnych naczyń, kielichów i ornatów, a także puszkę szczerozłotą wysadzaną czterdziestoma karbunkułami, czterema szmaragdami i diamentem wycenionym u jubilera na 400 000 złp. Puszkę tę otrzymał ojciec fundatora od króla Henryka Walezego. Jak podają Roczniki kamedulskie, od tej właśnie szczerozłotej puszki pustelnia miała zyskać miano Złotego Lasu, wcześniej zwanego Czarnym Lasem. 1 maja 1624 roku biskup krakowski Marcin Szyszkow-ski, założyciel Bractwa Męki Pańskiej przy kościele Franciszkanów w Krakowie i fundator konfesji św. Stanisława w katedrze wawelskiej, położył kamień węgielny pod budo- „ Samotność łączy duszę z Bogiem" 273 wę klasztoru. Na uroczystości obecny był Mikołaj Wolski, marszałek wielki koronny, inicjator sprowadzenia kamedu-łów do Polski i fundator ich pierwszego eremu na Bielanach krakowskich. Wygłosił on piękną mowę na chwalę Bogu, wojewody-fundatora i zakonu kamedulskiego. Pierwszym przeorem, w latach 1625-1626, był ojciec Sylwan Boselli, późniejszy komisarz prokurator prac na Kahlenbergu. Erem był budowany pod nadzorem ojca Hiacynta według planów przywiezionych z Włoch. 27 września 1637 roku su-fragan krakowski, ks. biskup Tomasz Oborski, ten sam, który poświęcił świątynię bielańską, dokonał konsekracji kościoła ry-twiańskiego, nadając mu wezwanie Zwiastowania NMP. Szczególną rolę przy jego budowie odegrał przeor w latach 1629-1632, ojciec We-nanty z Subiaco, który jako zakonnik i równocześnie artysta wykonał w kościele większość malowideł ściennych i obrazów, m.in. Zwiastowanie NMP w ołtarzu głównym. Ciekawa jest postać Michała Archanioła ubranego w strój sarmacki, co prawdopodobnie nie było zaleceniem Tęczyńskiego, ale wyrazem fascynacji artysty włoskiego odmienną kulturą. Po prawej stronie płótna umieszczono herb fundatora. Sklepienie nawy głównej obrazuje triumf Chrystusa ,7 i . „, . Ołtarz główny z obrazem Od Zmartwychwstania, Wnie- Zwiastowanie NMP ojca Wenantego bowstąpienia, Zesłania Du- z Subiaco 274 Kameduli cha Świętego, przez Wniebowzięcie NMP, po Koronację Maryi. Dookoła umieszczono portrety wielu Dziewic i Pustelnic, które stanowią orszak NMP. Do chóru zakonnego wchodzi się z nawy głównej przez dwie bramki w ołtarzu głównym. Nad nimi umieszczono łacińskie sentencje: „Wąska brama i ciasna droga jest ta, która prowadzi do życia". „Wchodźcie przez wąską bramę, a nieliczni są, którzy ją znajdują". Ikonografia chóru zakonnego odnosi się do tajemnicy przemiany i zwycięstwa dobra nad złem. Polichromie na ścianach i sklepieniu przedstawiają Przemienienie na górze Tabor i Triumf Archanioła Michała nad zbuntowanymi aniołami. Malowidła: Śmierć człowieka sprawiedliwego i grzesz- Stalle w chórze zakonnym zdobione malowidłami przedstawiającymi m.in. sceny z życia codziennego mnichów „Samotność łączy duszę z Bogiem" 275 nika i Ofiarowanie przez świętych modelu klasztoru w Ry-twianach Trójcy Świętej są autorstwa ojca Wenantego. Obraz Matki Boskiej z chóru zakonnego W chórze zachwycają także stalle powstałe zapewne według osiemnastowiecznych rycin niderlandzkich. Na ich zapieckach przedstawione są sceny z życia i męczeństwa kamedulskich świętych, niektóre przypominają historię Pięciu Braci Męczenników, a także sceny z codziennego życia mnichów, którzy modlą się i pracują. Jedno wyobrażenie przedstawia pochylonych nad księgą zakonników, obok których umieszczono duży model kamedulskie Pustelni Złotego Lasu w Ry-twianach. Zakrystia, dekorowana scenami nawiązującymi do tajemnicy Eucharystii, gromadzi cenne zabytki. Warto tu zwrócić uwagę m.in. na małą kapliczkę z obrazem Chrystusa w stroju ogrodnika, ukazującego się Marii Magdalenie, zapewne pędzla ojca Wenantego z Subiaco. Niektóre ornaty, księgi czy sprzęty 276 Kameduli liturgiczne przechowywane są w zabytkowych, polichromowanych szafach z XVII wieku. Kapitularz zwany także kaplicą św. Krzyża, przekształcony obecnie w grobowiec rodziny Radziwiłłów, dekorowany jest scenami pasyjnymi. W centralnej części ołtarza przedstawiono Ukrzyżowanie Pana Jezusa, po bokach: Wyszydzenie i Cierniem Ukoronowanie. Na ścianie południowej kolejno: Zdjęcie z krzyża, Złożenie do grobu i Pilnowanie grobu przez żołnierzy. Wszystkie dekoracje malarskie w kapitularzu są pędzla ojca Wenantego z Subiaco. Nad kaplicą św. Krzyża umieszczona jest dawna biblioteka, bogato wyposażona przez Łukasza Opalińskiego i jego spadkobierców, przede wszystkim Marię Zofię z Sieniawskich Czartoryską. Po burzliwych latach wojny północnej, we wrześniu 1711 roku, dokonano spisu książek znajdujących się wówczas w bibliotece klasztornej. Według tego dokumentu kameduli mieli przechowywać prawie pięćset książek, z czego niestety spora część uległa zniszczeniu podczas pożarów w XVIII wieku. Z dawnych zbiorów w Rytwianach, w bibliotece kapituły włocławskiej znajdują się dwa rękopisy z początku XIX wieku: Pobożne pragnienia - polskie tłumaczenie dokonane przez Staniszewskiego - oraz Miscellanea. W Bibliotece Publicznej Miasta Stołecznego Warszawy przechowywane są m.in. Sententiae sacrae Ferdynanda Januszowskiego i Ogród panieński Wespazjana Kochowskiego. W północnej części kościoła znajduje się kaplica św. Jana Chrzciciela, w której oglądać można obraz ojca Wenantego z Subiaco Chrzest Chrystusa w Jordanie. W południowej części znajduje się natomiast kaplica św. Romualda. W jej ołtarzu głównym ponownie widzimy obraz ojca Wenantego, przedstawiający Matkę Bożą z Dzieciątkiem, która przyjmuje fundacje eremu kamedulskiego od św. Romualda i św. Benedykta. Świętych otaczają męczennicy pochodzący z założonych przez nich zakonów. „Samotność łączy duszę z Bogiem" 277 Po śmierci fundatora Jana Magnusa Tęczyńskiego opiekę nad eremem przejęła jego córka Izabella z mężem Łukaszem Opalińskim. Spadkobierczyni potwierdziła zapisy ojca, oddała także klasztorowi dodatkowy czynsz roczny w wysokości 1000 złp, folwark Kamieniec, dwa fragmenty lasu. Dzięki jej staraniom powstała m.in. bogata dekoracja sztukatorska refektarza i kaplicy w tzw. Eremie Tęczyńskiego, wykonana przez jednego z największych mistrzów tamtej epoki Jana Fal-coniego. Marszałek Łukasz Opałiński i ich syn Łukasz Stanisław Opałiński nie byli już tak wielkodusznie nastawieni do klasztoru: ten pierwszy odebrał zakonnikom w 1643 roku ów cenny diament pod pretekstem, że taka pamiątka rodzinna nie powinna znajdować się w obcych rękach. Obiecywał, co prawda, rekompensatę dla klasztoru, ale ze swego przyrzeczenia nigdy się nie wywiązał. Łukasz Stanisław Opałiński, jadąc na wyprawę wiedeńską, zabrał szczerozłoty kielich, zerwał nawet z trumien fundatorów srebrne blachy i nigdy nie poczuwał się do obowiązku wynagrodzenia tego w jakikolwiek sposób. Więcej, we wsi klasztornej Wolicy kazał zburzyć trzy młyny nadane konwentowi przez fundatora. Drogą dziedziczenia „po kądzieli" klasztor przechodził kolejno pod opiekę rodów: Tęczyńskich, Opalińskich (od 1655 r.), Lubomirskich (od 1704 r.), Sieniawskich (od 1715 r.), Czartoryskich (od 1731 r.), ponownie Lubomirskich (od 1778 r.), Potockich (od 1815 r.) i Radziwiłłów (od 1897 r.). Kolejni właściciele przeprowadzali prace remontowe, a także wyposażali erem w nowe elementy. W grobach kościelnych spoczywają ciała fundatora Jana Magnusa Tęczyńskiego, jego syna Stanisława, córki Izabelli Opalińskiej, jej męża Łukasza Opalińskiego i ich dzieci Joanny i Jana. Pod kaplicą św. Romualda znajduje się natomiast sarkofag Stanisława Łukasza Opalińskiego fundowany dla wuja przez Elżbietę Sieniawską. Na górze, w kaplicy św. Romualda, znajduje się późnobarokowe epitafium Stanisława 278 Kameduli Łukasza Opalińskiego. Co ciekawe, w zakrystii w jednej z zabytkowych szaf znajduje się maska pośmiertna Anny Dziu-lanki, chłopskiej żony Stanisława Łukasza Opalińskiego. W pierwszej połowie XX wieku kaplica św. Krzyża została przekształcona w kaplicę grobową rodziny Radziwiłłów. Pochowano tu księcia Macieja Radziwiłła, jego żonę Różę z hrabiów Potockich, ich syna Artura i synową Krystynę z hrabiów Bro-el-Platerów Arturową Ra-dziwiłłową. Pogrzeb Artura, który zginął w czasie kampanii wrześniowej, był, jak udokumentowały kroniki, wspaniałą manifestacją patriotyczną. Ks. Konstanty Michalski, rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, w kazaniu nad trumną bohatera 28 marca 1940 roku powiedział o nim: „Kochał własne swoje życie i to wszystko, z czego Maska pośmiertna Anny Dziulanki, chłopskiej żony Stanisława Łukasza Opalińskiego się życie potęguje, kochał rytwiańskie lasy, bo Mu szumiały w duszy wielką pieśń o Bogu. Szumiał Mu pieśń o Bogu przede wszystkim ten las, co otacza dawny pokamedulski klasztor, śpiewał Mu tę pieśń zwłaszcza wtenczas, kiedy z tej zalesionej samotni odzywał się głos dzwonu. Lubiał tu prowadzić swoją rodzinę i tych wszystkich, którzy Mu byli bliscy, którzy jak on kochali Boże piękno". „Samotność łączy duszę z Bogiem" 279 Pogrzeb jego żony, Krystyny Arturowej Radziwiłłowej, byłej więźniarki obozu koncentracyjnego w Ravensbriick, odbył się 20 lipca 1991 roku. Te ostatnie uroczystości odbywały się jednak w momencie, gdy kameduli nie byli już gospodarzami świątyni. Na mocy carskiej ustawy o zniesieniu klasztorów 16 czerwca 1820 roku dokonano kasacji eremu kamedulskiego w Rytwianach. W 1825 roku przebywający tam czterej zakonnicy przeniesieni zostali do eremu na Bielanach warszawskich. Dobra poka-medulskie, po długo trwającym procesie, zostały ostatecznie przysądzone w 1843 roku spadkobiercy fundatora po kądzieli, Antoniemu hrabiemu Potockiemu. Staraniem Katarzyny z Branickich i Adama z hrabiów Potockich, opuszczony klasztor powierzono pod nadzór proboszcza z pobliskiego Połańca, a następnie ojcom reformatom z Sandomierza. Niestety, już wkrótce, bo w roku 1864, kolejne zarządzenia władz carskich po upadku powstania styczniowego zmusiły ich do opuszczenia klasztoru. Kościół przeszedł wówczas pod opiekę proboszcza ze Staszowa, a wyznaczony wikariusz kilka razy do roku odprawiał w Rytwianach Mszę świętą. W 1925 roku podjęto próbę przywrócenia pierwotnej funkcji klasztoru. Dzięki zabiegom Róży Radziwiłłowej, jej syna Krzysztofa oraz kurii biskupiej w Sandomierzu 21 czerwca 1925 roku ks. biskup sufragan Paweł Kubicki uroczyście wprowadził zakonników do ich dawnego eremu. Niestety, stan klasztoru był tak zły, że rok później zakonnicy zostali odwołani przez swoich przełożonych. W 1935 roku, przy poparciu władz kościelnych i ostatniego właściciela Artura Radziwiłła, świątynia stała się kościołem parafialnym dla mieszkańców Rytwian i okolicznych wiosek. Przez ponad czterdzieści lat, do roku 2001 - proboszczem i kustoszem Pustelni Złotego Lasu był ksiądz kanonik Adam Łęcki. 280 Kameduli Z zabudowań klasztornych pozostał kościół, foresteria i budynek kuchni. Zachowała się studnia pamiętająca początki klasztoru i dziewiętnastowieczny mechanizm do czerpania wody. W niektórych pomieszczeniach przetrwały zabytkowe piece, natomiast w refektarzu piękny wystrój sztukatorski Jana Falconiego z około połowy XVII wieku. W bogato zdobionym wnętrzu znajduje się zabytkowy kominek, na którym umieszczono herb Tęczyńskich. Spośród domków pustelniczych ocalał jedynie tzw. Erem Tęczyńskiego. Nie ma niestety żadnego śladu po aptece, której lokalizację można odczytać jedynie ze starych map. 9 czerwca 2001 roku biskup sandomierski utworzył przy pokamedulskim klasztorze w Rytwianach Diecezjalny Ośrodek Kultury i Edukacji „Źródło", powołano także Stowarzyszenie Miłośników Pustelni Złotego Lasu. Głównym celem tych działań jest odbudowa i restauracja dawnego klasztoru, a także odtworzenie niezachowanych szesnastu domków pustelniczych. W przyszłości ma się tu znajdować ośrodek wy-poczynkowo-konferencyjny, w którym organizowane prawdopodobnie będą sympozja, seminaria, rekolekcje i dni skupienia. * * * Rozdział 20 „JAKŻE NIEMĄDRZY I ŚLEPI JESTEŚCIE, UPOJENI ZIEMSKĄ PRZYJEMNOŚCIĄ I SŁAWĄ' (bl. Paweł Justiniani) W czasach rozkwitu życia religijnego na ziemiach polskich istniało siedem pustelni kamedulskich fundowanych z inicjatywy bądź samego władcy, bądź też jakiegoś rodu magnackiego. Jednak przez czterysta lat, jakie minęły od momentu sprowadzenia uczniów św. Romualda do Polski, jedynie Erem Srebrnej Góry na Bielanach krakowskich istnieje nieprzerwanie. Pozostałe klasztory były stopniowo zamykane i likwidowane, głównie w XVIII wieku, w okresie oświecenia. Wówczas to z jednej strony starano się podkreślić rolę kleru świeckiego, z drugiej podważano użyteczność społeczną zakonników. Krytyce i dyskusji tej doby przewodził biskup warmiński Ignacy Krasicki, który w ostrych poematach satyrycznych Monacho-machia (1778) i Antymonachomachia (1780) piętnował próżniactwo i nieuctwo mnichów, a także brak troski o sprawy duchowe. Atakowano głównie zgromadzenia kontemplacyjne i żebrzące, które w powszechnej opinii nie wnosiły niczego w dziedzinę oświaty, wychowania czy działalności charytatywnej. O zniesienie niektórych „nieużytecznych" zakonów zabiegał w Rzymie Stanisław August Poniatowski. Na ten temat rozmawiał także z kanclerzem Andrzejem Młodziejowskim, biskupem poznańskim, i pijarem Stanisławem Konarskim. Julian 282 Kameduli Ursyn Niemcewicz tak kończył swoją relację z pobytu w kamedulskim eremie w Pożajściu: „Powracając szarym już mrokiem, smutne ogarnęły dumania: z żalem pomyślałem sobie, jak wstydliwa gnuśność wielu zakonników dzisiejszych, nieużyteczność ich, same dają powód do znoszenia ich i przeistaczania na inne przedmioty. Czemuż, mając dostatek i spokojność, obok powinności religijnych, nie zatrudniają się naukami, oświeceniem ludu, pełnieniem litośnych i dobroczynnych uczynków? Zakonnicy tacy, ileżby sobie przynieśli zalet i ile religii i ludzkości pożytków, jakżeby silnie odbili przez to pociski, które w tym wieku tak licznie zewsząd wymierzone są na nich!". W zwalczanie polemik antyklerykalnych, jakie pojawiły się w epoce oświecenia, angażowali się m.in. kameduli z Bielan warszawskich. Najprawdopodobniej w 1791 roku ukazała się anonimowa broszura Cygan cnotliwy gandzarą prawdy nieład Moszczący, w której autor atakował duchowieństwo za nieład moralny. W odpowiedzi na to, w styczniu 1792 roku, ks. Karol Surowiecki opublikował pismo Xiądz z kropidłem na Cygana z gandzarą, do którego dodano Odpowiedź XX. Kamedułów na cygańską notę, w której zakonnicy bronili się przed oskarżeniami przedstawionymi w broszurze. Tak więc eremy kamedulskie także stały sie przedmiotem krytyki. Zaborcy oddali je pod zarząd biskupów diecezjalnych i surowo zabronili wszelkich kontaktów z głównym eremem włoskim, co wyrażało się m.in. tym, że w Polsce nie obowiązywały żadne uchwały kapituły generalnej, a zakonnicy z Włoch nie mogli przyjeżdżać na nasze ziemie. Jak pisze Ludwik Zarewicz: „Tym sposobem zakon podobien do gałązki od pnia uciętej, zamierał z wycieńczenia, z braku soków żywotnych". Z czasem zaczęto zamykanie klasztorów. Wiatach 1773-1775 kasaty dotknęły głównie ziem polskich, które po pierwszym rozbiorze przypadły Austrii. Na „Jakże niemądrzy i ślepi jesteście, upojeni ziemską przyjemnością i sławą" 283 obszarze zajętym przez Prusy i Rosję zaczęto likwidować klasztory po roku 1795. Zaborcy odbierali także eremom ich majątki. Najpierw cesarz Józef II rozporządzeniem z 25 lutego 1783 roku zagarnął na skarb pensję roczną w wysokości 1500 złp zapisaną przez Wolskiego na dobrach rybotyckich na utrzymanie kościoła bielańskiego i potrzeby zakrystii eremu krakowskiego. Rok później, 10 lipca 1784 roku, zabrał temu konwentowi bez żadnego wynagrodzenia wieś Malec w księstwie zatorskim. Rząd pruski przejął na skarb państwa dobra wigierskie, pozostawiając tylko samą wyspę, zagrabił także majątek konwentu pożajskiego z tej strony Niemna. W zaborze pruskim, wiatach 1795—1807 trzy eremy: warszawski, bieniszewski i wigierski tworzyły osobną prowincję i miały własnego wikarego generalnego ojca Stanisława Felkiera. Za czasów Księstwa Warszawskiego w latach 1807-1819 eremy krakowski, rytwiański, warszawski, bieniszewski i szaniecki utworzyły jedną całość pod zwierzchnictwem wikarego generalnego. Kasaty zasadniczo były dziełem zaborców. Prawdopodobnie w bibliotece w Bieniszewie znajdują się dokumenty kasacyjne Bielan warszawskich i Wigier. Wyjątkiem była likwidacja w Polsce niepodległej kilkunastu małych klasztorów przez prymasa Poniatowskiego oraz późniejsza kasata w Królestwie Polskim z inspiracji Stanisława Kostki Potockiego, formalnie zaś arcybiskupa warszawskiego Franciszka Skarbka Malczewskiego za zgodą Rzymu. Został on zmuszony do podpisania dekretu kasacyjnego, w którego następstwie zlikwidowano czterdzieści sześć klasztorów męskich i żeńskich, w tym erem kamedulski w Szańcu. U podstaw wszystkich tych kasat leżały motywacje filozoficzno-oświeceniowe i polityczno-ekonomiczne, a w odbiorze społecznym znoszenie klasztorów traktowane było jako zwalczanie polskości. Było to widoczne i wiatach późniejszych, 1832-1864, kiedy to pod pozorem represji za udział zakonników w powstaniach narodowych li- 284 Kameduli kwidowano klasztory. Wówczas kasata dotknęła m.in. erem w Pożajściu. W rezultacie z siedmiu pustelni kamedulskich istniejących na ziemiach polskich cudem ocalały tylko dwa eremy: krakowski i warszawski, przy czym ten ostatni także w późniejszym okresie został zamknięty. „Obydwa oddzielone od swojej głowy, a nawet bez wzajemnej między sobą styczności, wyglądały jak okręt po burzy i nie było ręki, która by nimi pokierować mogła" - pisał Ludwik Zarewicz. * * * Rozdział 21 „BĄDŹ MIŁOŚNIKIEM CISZY" (Izaak z Niniwy) Zespół pokamedulski Eremu Góry Królewskiej na Bielanach warszawskich tętni dziś życiem. Teren dawnej pustelni i miejsca poświęconego samotności, modlitwie i ascezie jest centrum inicjatyw naukowych, kulturalnych i towarzyskich. Przybywają tu codziennie tłumy młodych osób, roześmianych i pełnych planów na przyszłość, przyjeżdżają artyści doświadczeni i marzący o debiucie, by w tzw. podziemiach kamedulskich zaprezentować owoce swojej twórczości. A wszystko to za sprawą faktu, że w sąsiedztwie pokamedulskiego klasztoru znajduje się Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, dawna Akademia Teologii Katolickiej, na którego ośmiu wydziałach kształci się obecnie dwanaście tysięcy studentów. Sąsiaduje z nim Wyższe Seminarium Duchowne. Ośrodkiem życia kulturalnego i towarzyskiego jest także pokamedulski kościół pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia NMP, którego gościnne podziemia otwarte są dla wszystkich. •ł# «.>.» v'« T" '(* T* Erem Góry Królewskiej - Eremus Montis Regii - powołał Władysław IV dyplomem z 5 września 1639 roku, a 20 sierpnia 1641 roku akt ten zatwierdził sejm. Ze strony króla był to wyraz 286 Kameduli wdzięczności Bogu za otrzymanie korony polskiej, a także za zwycięstwa nad Moskwą i Turcją. Swój zamiar władca po raz pierwszy zdradził kilka lat wcześniej, w maju 1634 roku, podczas pobytu w pustelni kamedulskiej na Kahlenbergu pod Wiedniem. W niedługim czasie do Warszawy przyjechało z Bielan krakowskich kilku zakonników, by szukać odpowiedniego miejsca pod przyszłą fundację. Wybrali Górę Półkową, wokół której rozciągała się Puszcza Mazowiecka. Król przekazał mnichom także młyn Ruda, wieś Polków m.in. z cegielniami, staw przy Pszennym Młynie, prawo połowu ryb w Wiśle na długości przynależnego do klasztoru brzegu i prawo do wyrębu lasu na potrzeby eremu. Z czasem Górę Półkową zaczęto nazywać Górą Królewską, a pustelnię Eremem Góry Królewskiej. Pierwszy etap budowy zakończył się w 1643 roku wkopaniem krzyża wyznaczającego klauzurę i uroczystym wprowadzeniem kamedułów przez biskupa Andrzeja Leszczyńskiego. To wówczas Adam Jarzębski pisał w Gościńcu abo krótkim opisaniu Warszawy: „Stoję przy tym miejscu chwilę, Rzucę okiem, jak na milę, Widzę górę między lasy; Powiedzą mi: temi czasy Władysław IV, król polski, Tam założył klasztor kamedulski, Klasztor i kościół buduje, Sumptem wszystko przewiduje, Na pamiątkę, widząc mury Smoleńskie z Pokrowskiej góry (...). Tych Królestwo Najjaśniejsze Tam prowadziło niniejsze, Piechotą za miasto w pole (...). Tam na górę przyjechawszy, Biskup kapłanom moc dawszy, „Bądź miłośnikiem ciszy" 287 Bielany warszawskie Przed namiotem wystawili Krzyż, wkopawszy, zostawili. Muzyka była śpiewalna Z ceremonijami, walna, Zatym kazania wyborne Czynił, sentencyje dworne Ksiądz Leszczyński (...)". (Adam Jarzębski, Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy, 1643) W listopadzie 1643 roku Władysław IV zwrócił się do przeora krakowskiego eremu z prośbą „o przysłanie odpowiedniego zakonnika dla kierowania nową fundacją". Rok później przyjechał ojciec Mateusz, któremu powierzono to zadanie. W roku 1653 erem został podniesiony do rangi przeoratu, a pierwszym przełożonym został ojciec Franciszek Wilga z Godzimierza, wielokrotny przeor na Bielanach krakowskich i warszawskich, a także późniejszy pierwszy przeor eremu w Wigrach. Słynął on z życia świątobliwego i był 288 Kameduli Erem Góry Królewskiej w wielkiej przyjaźni z ojcem Stanisławem od Jezusa i Marii Papczyńskim z zakonu marianów. Obydwaj ci zakonnicy kochali życie pustelnicze, ojciec Stanisław tak cenił kamedułow, że nie pominął żadnej okazji, aby im pomóc. Codziennie odmawiał także Koronkę Pańską kamedulską, a idąc za jego wzorem, podobnie czynili też inni członkowie zakonu marianów. Pewnego razu, gdy ojciec Stanisław z ojcem Franciszkiem rozmawiali na Bielanach warszawskich o Najświętszej Pannie, Matka Boska zjawiła się między nimi i zapytała: „O kim rozmawiacie tak żywo, synowie moi?". „O Tobie, Niepokalana Matko Nasza!" - odpowiedzieli pustelnicy. „I ja też zawsze o was myślę, synowie moi" - odrzekła Maryja i położyła na ramionach ojców swe ręce. Aby uwiecznić zjawienie się Matki Boskiej, namalowano obraz przedstawiający tych dwóch przyjaciół na warszaw- „Bądź miłośnikiem ciszy" 289 skich Bielanach. Podobnie jak u kamedułow żywe było wspomnienie ojca Stanisława - jego portret można było znaleźć w każdym niemal eremie, a w Bieniszewie był on wymalowany w stallach kamedulskich - tak i u marianów wspominano często kamedułę, ojca Franciszka Wilgę. Po śmierci Władysława IV opiekę nad eremem przejął jego brat, król Jan Kazimierz, który na sejmie warszawskim potwierdził wszystkie przywileje nadane wcześniej eremowi i wyposażył go jeszcze dodatkowo m.in. w dochód z przewozu na Wiśle pod wsią Żerań, przekazał zakonnikom także wieś Żerań. Stopniowo drewniane zabudowania zastępowano murowanymi. Najpełniejszy opis posiadamy z 1818 roku. Za kościołem znajdowało się trzynaście murowanych domków krytych dachówką, postawionych w czterech rzędach. Jedenaście z nich zamieszkiwali zakonnicy, dwa służba. Jeden z nich ufundował sam Władysław IV, stąd nazwany był „eremem królewskim". W jego ślady szli możnowładcy, finansując kolejne domki: królewicz Jan Kazimierz, biskup płocki Karol Ferdynand Waza, kanclerz wielki koronny Jerzy Osso- Domki pustelnicze na Bielanach warszawskich 290 Kameduli liński, prymas Maciej Łubieński, biskup poznański Andrzej Szołdrski, książę Albrecht Stanisław Radziwiłł oraz nieznany bliżej Tryzna i inny fundator pieczętujący się herbem Poraj. W późniejszym okresie przybył jeszcze domek wybudowany z fundacji wielkiego księcia litewskiego Kazimierza Lwa Sapiehy. Nad portalami domków umieszczono herby i łacińskie inskrypcje z nazwiskami fundatorów. W jednym z nich, zgodnie z tradycją, mieszkał Michał Wołodyjowski - Sienkiewiczowski bohater starający się w murach eremu odnaleźć utracony spokój duszy. Licząc od Wisły w piątym rzędzie, pod jednym dachem stał spichlerz murowany, kuchnia, piekarnia i izba chorych, a osobno oranżeria. Były także dwie studnie. Poza murem klasztornym znajdowały się jeszcze domek piwowara, browar, gorzelnia, chlewiki i zniszczony młyn. Przygotowania do budowy kościoła murowanego rozpoczęły się niemal w momencie fundacji eremu. Wiele wysiłku w tym kierunku poczynił Jan Kazimierz, z którego inicjatywy przygotowano projekt kościoła murowanego i materiały budowlane, a nawet rozpoczęto kładzenie fundamentów pod budowę świątyni. Dopiero jednak za sprawą Michała Korybuta Wiśniowieckiego i Krzysztofa Zygmunta Paca, w dzień Bożego Ciała, 19 czerwca 1669 roku, za zatem także w rocznicę śmierci św. Romualda, uroczyście poświęcono fundamenty świątyni. Był to również dzień wyboru Michała Korybuta na króla. Na pamiątkę tych dwóch wydarzeń władca wystawił przy drodze do kościoła kolumnę, ofiarował także zakonnikom swój portret i portret swej matki Gryzeldy. Dokładnie cztery lata później, 19 czerwca 1673 roku, został przeniesiony z katedry warszawskiej obraz św. Brunona Benedykta, arcybiskupa męczennika, apostoła Rusinów i Prusaków, ucznia św. Romualda. Procesję prowadził biskup nominat płocki Bonawentura Madaliński w obecności króla, duchowieństwa, rycerstwa i mieszczan. Była to wówczas w stolicy barwna i huczna uro- „Bądź miłośnikiem ciszy" 291 czystość, która doskonale wpisała się w tradycję wyjazdów na Bielany. Wkrótce Michał Korybut Wiśniowiecki zmarł i zgodnie z życzeniem w kościele pochowano go i serce matki, księżnej Gryzeldy Jere-miaszowej Wiśniowieckiej. Tu także spoczęła jedyna córka Jana Kazimierza i Marii Ludwiki — Maria Teresa Wazówna. Kolejni królowie wspierali budowę świątyni, zwykle ofiarowywali także klasztorowi swoje portrety, które, niestety, zaginęły lub uległy rozproszeniu po ostatniej wojnie. W skarbczyku nad zakrystią do dziś oglądać można natomiast kolekcję zabytkowych szat liturgicznych, w tym cztery ornaty darowane kościołowi w XVII wieku przez królów z dynastii Wazów oraz dziewięć ornatów i cztery dalmatyki przekazane przez królów Sasów. Także wojewoda ruski Marek Matczyński przekazał w roku 1697 na ten cel sumę 50 000 złp. na dobrach Sucho-doły. W drugiej połowie XVII wieku klasztor wspomagany był nadaniami arcybiskupa gnieźnieńskiego Stefana Wydźgi, kanclerza Wielkiego Księstwa Litewskiego Krzysztofa Zygmunta Paca - późniejszego fundatora eremu w Pożajściu, podczaszego trembowskiego Kazimierza Płackowskiego i opata oliwskiego Michała Antoniego Hackiego. W kościele znajdują się tablice ku czci królów polskich, dobrodziejów eremu: Władysława IV, Jana Kazimierza, Michała Korybuta Tablica upamiętniająca Michała Korybuta Wiśniowieckiego - dobroczyńcę Eremu Góry Królewskiej 292 Kameduli Wiśniowieckiego oraz podkomorzego nurskiego Jana Kazimierza Brzezińskiego. Tekst na tablicy kommemoratywnej upamiętniającej Brzezińskiego mówi o jego dotacjach na rzecz klasztornych budowli, podkreśla także, że w ostatnich latach po wybudowaniu „domku (...) wybrał samotność kamedulską". Świątynia została poświęcona w 1758 roku, a ostatnie prace ukończono w 1770 roku. Niestety, nie jest znany architekt projektujący kościół i fasadę świątyni. Najprawdopodobniej był nim jeden z architektów Królewskiego Urzędu Budowlanego, który z polecenia króla prowadził budowę według projektu dostarczonego przez zakonników. Przez następne lata klasztor kwitł i rozwijał się, promieniując i przyciągając wiele wybitnych osobowości. Przy wystroju kościoła pracował włoski artysta, autor fresków m.in. w Pożajściu i Wilanowie, Michelangelo Palloni, którego dzie- „Bądź miłośnikiem ciszy" 293 V\ ncirze kościoła pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia NMP w Eremie Góry Królewskiej łem są malowidła na sklepieniu zakrystii. W dwóch kaplicach bocznych na uwagę zasługują obrazy Franciszka Smuglewi-cza: Adoracja Matki Boskiej przez św. fana Nepomucena, Adoracja Matki Boskiej przez świętych Benedykta i Romualda i Wniebowzięcie NMP w kapitularzu. Na ścianach nawy zawieszono czternaście obrazów szkoły włoskiej z połowy XVIII wieku, przedstawiających popiersia apostołów. Po obu stronach ołtarza umieszczono cztery barokowe relikwiarze z medalionami z początku XVIII wieku i pięć siedemnastowiecznych obrazów eremitów-męczenników: św. Mateusza, św. Jana, św. Izaaka, św. Benedykta, św. Krystyna. Część księgozbioru kamedulskiego, liczącego kiedyś ponad cztery tysiące tomów, jest przechowywana w bibliotekach warszawskich, m.in. w Bibliotece Publicznej Miasta Stołecznego Warszawy. Kilka książek, które posiadali kameduli warszawscy, pochodziło ze słynnej biblioteki króla Zygmunta Augusta, m.in. dzieło o kąpielach, Mikołaja Marisa Institutio grammati-ca, Jana Pinicianusa De acto partibus orationis. ¦f ¦/¦ ¦,< Uroczystość intromisji zakonników do eremu w 1643 roku zainaugurowała zwyczaj tłumnego odwiedzania Bielan w Zielone Świątki. Został on jeszcze utrwalony po wyjednaniu przez Jana Kazimierza u papieża odpustów dla pielgrzymów: tygodniowego, poczynając od drugiego dnia Zielonych Świąt, i jednodniowego na dzień patronki kościoła - NMP Niepokalanie Poczętej. Sam Jan Kazimierz lubił to ustronie, postawił sobie tam nawet mały domek murowany, w którym chętnie przemieszkiwał. Jak mówi poeta: „Pośród leśnych tych rozdroży Król powolnym chodząc krokiem 294 Kameduli Smutnie patrzał na świat Boży, Przyszłość łzawem mierząc okiem, A gdy doszło jego ucha Klasztornego dzwonu echo, To ku niebu wzbijał ducha, Wiara była mu pociechą". Do rozpowszechniania tradycji spędzania Zielonych Świąt przyczynili się także rajcy starej Warszawy, którzy na drugi dzień Zielonych Świąt przenieśli dawny zwyczaj wyprawiania wesel z funduszy miejskich dziewczętom „ubogim, ale cnotliwym". Król Jan III Sobieski kupił na własność część gruntów Pol-kowa i około 1691 roku kazał tam wybudować pałacyk i urządzić letnią rezydencję, którą na cześć swojej żony nazwał Marymontem. Podtrzymywał też zwyczaj jeżdżenia na Bielany, dokąd wyprawiał się z całą rodziną i dworem. Za czasów saskich w Lesie Bielańskim urządzano olbrzymie polowania: w 1724 roku na rozkaz Augusta II wypuszczono cztery żubry, trzy niedźwiedzie, czterdzieści cztery jelenie, dwieście saren i osiemdziesiąt dzików. Polowanie z udziałem siedmiuset wielmożów, dwustu strzelców i czterech tysięcy chłopów z nagonki trwało dwa dni. Z czasów Stanisława Augusta Poniatowskiego zachował się opis uroczystości zielonoświątkowych: „Dnia 19-go maja 1766-go z rozkazu jego Królewskiej Mości na Bielanach był bal tak wspaniały, jakiego tu nie pamiętają. Wschody od Wisły na górę i różne bramy, teatra i machiny nowo wystawione, rzęsistym ogniem i piękną in-wencyą illuminowane, przedstawiały okazały widok. Dodał wesołości fajerwerk, pięknie zapalony. Nie tylko dla państwa, ale i dla pospólstwa wszystkiego hojnie dodawano. Dla chłopców też rozrywki i praemia były wyznaczone. Król w liczne asystencyi Wisłą przybył i od ludu na Wiśle zgromadzonego „Bądź miłośnikiem ciszy" 295 w pięknie ubranych łodziach był witany i stamtąd aż do północy do zamku powrócił". Kajetan Węgierski w wierszu Bielany w Poniedziałek Zielonych Świąt z 1780 roku pisał: „Cóż to za traf niespodziewany, Dziś nie jechać na Bielany! Nie móc dostać z cudzej łaski Choć o dwóch kołach kolaski (...). Co za tłok nieprzeliczony Z każdej widzę strony! Lichwiarze z dużemi nosy, Z dziewczęty gołe młokosy, Wojciechowa ze swą drużyną, Z mostu panny z Podczaszyną I ta w poszóstnej karecie Co mieszka na Nowym Świecie, Co zdarł innych sam wyzuty Z wszystkiego, jedzie na bankruty. I dowcipni intryganci • ¦ . Cudzej fortuny liwranci. Alchemik, co robi złoto, Z jakimże siedzi niecnotą. : Gonią swe żonki rogale A za nimi tuż rywale!". Jak wynika ze sprawozdań podawanych przez prasę, w latach 1821-1837, w okresie Zielonych Świąt przez rogatki przejeżdżało przeciętnie od trzech do sześciu tysięcy powozów i konnych i przechodziło od dziesięciu do dwudziestu tysięcy pieszych. Największe nasilenie przypadało na drugi dzień świąt, kiedy po południu przyjeżdżał elegancki świat, jak to się mówiło - „wysoki ton". Wyjazdy na Bielany były wówczas bardzo modne. „Wszystko, co żyło w mieście, wybierało się na Bielany. (...) Bielany były wielką jakby dla na- 296 Kameduli Zielone Świątki na Bielanach warszawskich, 1927 rok szych wiarusów rewią, gdzie każdy w wielkiej występował uniformie. Blisko na miesiąc wcześnie robiono przybory, to odnawiano pojazdy, siodła, uprząż; to szyto suknie, strojono damskie kapelusze; w wielu domach gospodyni oględniejsza zaprowadzała post ścisły, wynajdowała wigilie, suche dni, aby jako tako pokryć wydatek niemały na nową suknię, szal lub stroik na głowie" -pisał K.W. Wójcicki w Mazowieckich po-wiastkach wydanych w Warszawie w 1858 roku. Dzienniki w sprawozdaniach kładły specjalny nacisk na opisy damskich strojów. To, co pokazywano na Zielone Święta na Bielanach, decydowało o modzie na cały letni sezon. Na łamach „Kuriera Warszawskiego" robiono „Bądź miłośnikiem ciszy" 297 Zielone Świątki, 1927 rok zakłady, czy w danym roku więcej będzie kapeluszy białych czy różowych, błękitnych czy żółtych. W następnych numerach rozstrzygano konkursy. Już w początkach XIX wieku na Bielany docierano także Wisłą. W 1821 roku pojawiła się wzmianka w „Kurierze Warszawskim", że „ma wypłynąć ber-linka stojąca przy łazienkach p. Kurtza, która za małą opłatą zabierze wiele gości". W 1822 roku berlinki oczekiwały gości przed kościołem Panny Marii, a przejażdżka w obie strony kosztowała wówczas 2 złote od osoby. Wynajmowano również małe łodzie. Na miejscu nie brakowało huśtawek, kramów, karuzel i innych atrakcji przygotowanych dla gości. Masowe zjazdy wymagały specjalnej straży porządkowej. Najwięcej kłopotu miała policja ze złodziejami i żebrakami, którzy ściągali na Bielany na długo przed Zielonymi Świątkami i pozostawali tam do zakończeniu odpustu. Około połowy XIX wieku elegancka Warszawa porzuciła Bielany i na odpoczynek wyjeżdżała do południowej części miasta. Powstały niejako dwa 298 Kameduli stronnictwa: jedno, tradycyjne, w dalszym ciągu jeździło na Bielany, drugie kierowało się ku Łazienkom, i to w niedługim czasie odniosło zwycięstwo. W II połowie, a zwłaszcza pod koniec XIX wieku, Bielany stały się miejscem wypoczynku przeważnie uboższej ludności. Na Bielanach nie tylko się bawiono. 1 maja 1821 roku w Lesie Bielańskim odbyło się zaprzysiężenie członków Towarzystwa Patriotycznego, młodzież organizowała też majówki w rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja, a po 1826 roku spotkania polityczne przy grobie Stanisława Staszica, którego życzeniem było spocząć w eremie warszawskim. Został pochowany na cmentarzu, po wschodniej stronie kościoła, a napis na grobie jest bardzo krótki: „Stanisław Staszic urodzony 1755, zmarł 20 stycznia 1826 roku". W niszy pod krzyżem ustawiono żeliwne popiersie Staszica odlane na podstawie modelu przypisywanemu Jakubowi Tatarkiewiczowi. Pomnik ufundowało w 1876 roku Hrubieszowskie Towarzystwo Rolnicze. W pierwszej połowie XIX wieku wzrosło znaczenie klasztoru warszawskiego w stosunku do pozostałych pustelni kamedulskich w Polsce. W latach 1809-1819 rezydował w nim wikariusz generalny, któremu podlegały eremy: krakowski, rytwiański, bieniszewski i szaniecki. W 1814 roku otwarto tu także nowicjat. Niestety, klasztor ten spotkał los podobny do innych pustelni kamedulskich w Polsce. Co prawda przetrwał kasaty podjęte po powstaniu listopadowym i styczniowym, choć jeden z kleryków kamedulskich, Feliks Kułakowski, brał czynny udział w powstaniu i po aresztowaniu 21 lutego 1863 roku został zesłany na osiem lat robót na Syberii. Ostatecznie jednak Erem Góry Królewskiej został zamknięty w 1902 ro- „Bądź miłośnikiem ciszy" 299 ku. Wówczas żyło już tylko trzech zakonników, z których ostatni zmarł w 1910 roku. Rząd oddał zabudowania w użytkowanie Czerwonemu Krzyżowi. W 1903 roku przystąpiono do rozbiórki budynku przed kościołem i na jego miejscu rozpoczęto wznoszenie domu dla inwalidów wojennych. W 1905 roku przeniesiono tu parafię z Wawrzyszewa i wówczas także przeprowadzono w kościele prace remontowe: dobudowano m.in. chór muzyczny, ambonę, a ołtarz główny przesunięto w głąb dawnego chóru zakonnego. W 1913 roku odbyło się kolejne poświęcenie kościoła pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia NMP, św. Józefa i św. Ambrożego. Konsekracji dokonał metropolita warszawski arcybiskup Aleksander Kakowski. W 1915 roku osiedlili się tutaj księża marianie, rozpoczęli prace remontowo-konserwatorskie, urządzili m.in. schronisko dla bezdomnych dzieci prowadzone przez siostry Najświętszego Imienia Jezusa, w którym znalazło miejsce sześćdziesiąt dziewczynek i stu pięćdziesięciu chłopców. W 1918 roku założyli ośmioklasowe męskie gimnazjum filologiczne z internatem. W 1919 roku odprawiał tu rekolekcje nuncjusz papieski, późniejszy papież Pius XI. Fakt ten upamiętnia tablica na ścianie kościoła. W czasie II wojny światowej cały zespół niszczał, już podczas nalotów we wrześniu 1939 roku spłonęły dach i wieże kościoła. W 1944 roku Niemcy podpalili wnętrze i dach kościoła. Także bezpośrednio po zakończeniu okupacji zabudowania pokamedulskie ulegały dewastacji. Od 1954 roku głównym gospodarzem terenu jest archidiecezja warszawska, mieści się tam siedziba Akademii Teologii Katolickiej, obecnie przekształconej w Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego. * * * Rozdział 22 „WIĘCEJ TRZEBA BAĆ SIĘ GRZECHU NIŻ ŚMIERCI" (brat Tyburcy) Erem Pięciu Braci Męczenników w Bieniszewie w ziemi konińskiej wciąż promieniuje i przyciąga wielu pątników. Jest to bowiem jedna z dwóch czynnych pustelni kamedulskich w Polsce, założona w legendarnym miejscu śmierci Pięciu Braci Męczenników, przez niektórych uważanych za pierwszych kamedułów na ziemiach polskich. * * Chrzest Polski w 966 roku oznaczał w istocie, że nową religię przyjął tylko dwór książęcy Mieszka I i jego najbliższe otoczenie, nie zaś cały naród. Potrzeba było zatem duchownych, którzy szerzyliby nową religię w całym państwie, a ci, rzecz jasna, musieli przybyć z krajów już chrześcijańskich. Jednym z nich był biskup praski Wojciech. Podczas pełnienia swej misji w Prusach w kwietniu 997 roku nieświadomie zanocował na terenie „świętego gaju", tam został napadnięty i zamordowany. Jak mówi tradycja, książę Bolesław Chrobry wykupił ciało męczennika z rąk pruskich, zapłaciwszy za nie tyle kilogramów złota, ile ważyło. Wojciech niemal natychmiast został uznany za świętego i patrona Polski. Wkrótce, w roku 1000, cesarz Otton III, wielki przyjaciel świętego i zwolennik stworzenia „Więcej trzeba bać się grzechu niż śmierci" 301 monarchii skupiającej wszystkie kraje schrystianizowane, zapowiedział przyjazd do Gniezna, dokąd przeniesiono ciało Wojciecha. Podczas zjazdu cesarz nazwał Bolesława Chrobrego „bratem i współpracownikiem cesarstwa" oraz „przyjacielem i sprzymierzeńcem narodu rzymskiego", uznał przy tym księcia polskiego godnym królewskiego tytułu, na znak czego włożył na jego głowę swoją cesarską koronę. Usankcjonował również powstanie w Gnieźnie arcybiskupstwa i nowych biskupstw we Wrocławiu, Krakowie i Kołobrzegu. Cesarz ofiarował władcy polskiemu także gwóźdź z krzyża Chrystusa i tzw. włócznię św. Maurycego. Bolesław Chrobry natomiast przekazał cesarzowi ramię św. Wojciecha, wówczas prawdopodobnie także poprosił Ottona III o przysłanie mu zakonników, którzy w dalszym ciągu podjęliby się misji chrystianizacyjnej. Cesarz Otton III był bardzo zaprzyjaźniony z późniejszym założycielem kamedułów, św. Romualdem. Odwiedzał go często w jego pustelni w Pereum, spowiadał się przed nim, a nawet pragnął dołączyć do grona jego uczniów, co jednak Romuald mu odradził. Podczas jednej z takich wizyt przywiózł ze sobą relikwie św. Wojciecha i zbudował rotundę ku jego czci. Ten fakt prawdopodobnie zaowocował pomysłem wysłania kilku uczniów św. Romualda do Polski. Nie wiadomo, kto był inicjatorem tej misji, czy sam cesarz, czy może św. Romuald, już jednak z końcem 1001 roku wyruszyło dwóch braci: Benedykt i Jan, a wkrótce miał do nich dołączyć także św. Brunon z Kwerfurtu. Był on przewidziany na przewodnika tej misji, ale w tym celu musiał uzyskać od papieża paliusz biskupa pogan, a także sakrę biskupią. Benedykt urodził się około 970—975 roku w zamożnej rodzinie. Już od dzieciństwa został przeznaczony do służby duchowej i otrzymał święcenia kapłańskie zakupione wcześniej przez rodziców, za co później pokutował. Wstąpił do opactwa benedyktyńskiego św. Zbawiciela, następnie prowadził życie w odosobnieniu niedaleko Rzymu. Po trzech latach wrócił do 302 Kameduli klasztoru, ale dalej żył w samotności. Wkrótce, pod kierunkiem eremity Jana, rozpoczął życie zgodnie z zasadami św. Romualda, by z czasem udać się do jego pustelni w Pereum. Tam pielęgnował świętego w chorobie. Jan, urodzony około 940 roku, pochodził z bogatego rodu weneckiego. Początkowo wstąpił do klasztoru benedyktyńskiego w Cuxa koło Perpignian, później pod kierunkiem św. Romualda doskonalił się w życiu pustelniczym. Trzeci z zakonników, Brunon z Kwerfurtu, urodził się około 974 roku w arystokratycznej rodzinie saskiej. Kształcił się w słynnej szkole katedralnej w Magdeburgu, w której był również kanonikiem. Około 997 roku cesarz Otton III powołał go do dworskiej kapeli, z czasem wstąpił do opactwa benedyktyńskiego św.św. Bonifacego i Aleksego na Awentynie w Rzymie. Zakonnicy, przed rozpoczęciem swojej misji w Polsce, otrzymali od św. Romualda tzw. Małą Regułę będącą streszczeniem ideału pustelniczego: „Usiądź w swej celi jakoby w raju". „Pozostaw cały świat za sobą i zapomnij o nim. Obserwuj swe myśli, jak doświadczony wędkarz wypatrujący ryby". „Ścieżka, którą musisz podążać, jest w Psalmach - nigdy jej nie opuszczaj. Jeżeli dopiero przybyłeś do klasztoru i wbrew swojej dobrej woli nie możesz osiągnąć tego, czego pragniesz, wówczas wykorzystuj każdą nadarzającą się okazję do śpiewania w sercu Psalmów i rozumienia ich własnym umysłem. A jeżeli twój umysł wędruje, gdy czytasz, nie poddawaj się, pośpiesz z powrotem i zwróć swój umysł ku słowom jeszcze raz". „Przede wszystkim uświadom sobie, że jesteś w obecności Boga; więc zachowuj się tak jak osoba stojąca przed cesarzem". „Oczyść się całkowicie i siedź w oczekiwaniu, rad z łaskawości Pana, jak pisklę, które smakuje i je tylko to, co mu przynosi matka". Po dotarciu do Polski Benedykt i Jan zostali z radością przyjęci przez Bolesława Chrobrego, który przygotował dla „Więcej trzeba bać się grzechu niż śmierci" 303 nich osobny erem. Tu dołączyli do nich Polacy, dwaj bracia: Izaak i Mateusz pochodzący z możnego rodu, a może nawet kół dworskich, gdyż tam najszybciej zadomowiło się chrześcijaństwo, a także Krystyn, który im usługiwał. Tradycja wspomina także czasem imię jeszcze jednego eremity, Barna-by, stąd spotkać się można z wyobrażeniem sześciu braci, w tym pięciu męczenników. Benedykt i Jan, w oczekiwaniu na przybycie Brunona i możliwość rozpoczęcia misji chrystianizacyjnej, uczyli się języka Słowian, poznawali miejscowe obyczaje, wprowadzali nowych członków wspólnoty w życie eremickie. Wiedli życie surowe i ascetyczne zgodne ze wskazówkami św. Romualda, nie troszcząc się zbytnio o dobra doczesne. Tradycja mówi, że w tym miejscu, w którym Barnaba grzebał palcem, wytrysnęło cudowne źródełko, a w nim pojawił się pokarm: ryba mająca zdolność odradzania się. Czasem można spotkać się z bardziej malowniczą wersją tej legendy. Według niej pewnego razu przez las wracała do domu uboga rybaczka niosąca pięknego, świeżo złowionego łososia. Ku swojemu zdziwieniu zobaczyła nagle w środku puszczy chatki pustelnicze i kilku mnichów ciężko pracujących przy budowie kościoła. Ze względu na ostre posty wygląd mieli blady i widać było, że są wyniszczeni pracą. Kobietę wzruszył bardzo ten widok i chcąc im w jakiś sposób dopomóc, a także wyrazić swój podziw, ofiarowała zakonnikom świeżo złowioną rybę. Ci przyjęli dar z wdzięcznością, a Barnaba pobłogosławił rybę, odciął jej głowę i wrzucił do niewielkiej sadzawki, a z reszty przygotował posiłek dla braci. Jakież było jego zdumienie, gdy następnego dnia, przechodząc obok tej sadzawki, zobaczył pływającego łososia od-rosłego cudem z odciętej głowy. Powtarzało się to codziennie, tak że pustelnicy każdego dnia mieli zapewniony posiłek. Dziś w miejscu sadzawki stoi kaplica św. Barnaby - wyznawcy. Mieszkańcy Kazimierza opowiadają, że woda z tej studzienki nigdy nie wysycha, a niejednemu już pomogła w różnych dolegliwościach oczu i innych chorobach. 304 Kameduli Oczekiwanie na rozpoczęcie prawdziwej misji przeciągało się jednak ze względu na nieobecność Brunona. Zniecierpliwiony Benedykt wyruszył w drogę do Rzymu na jego spotkanie, a przed podróżą troskliwy Bolesław Chrobry dał mu dziesięć funtów złota. Fakt ten stał się przyczyną nieszczęścia. Otóż wieść o tym dotarła do rabusiów, którzy nieświadomi tego, że Benedykt zawrócił z drogi z powodu trwającej w Czechach wojny i oddał pie- Pięciu Braci M?czetiników niądze władcy, kierując się chęcią zysku, napadli na erem w nocy z 10 na 11 listopada 1003 roku. Nie mogąc znaleźć złota, powodowani złością i pragnieniem zemsty, zniszczyli ołtarz, drogocenne szaty liturgiczne i zamordowali zakonników. Następnie nasączyli wszystko woskiem i podpalili klasztor. Budynki jednak w cudowny sposób ocalały. W ową noc śmierci uniknął Barnaba, który w tym czasie pojechał do Rzymu. Legenda mówi dalej, że miejsce naznaczone śmiercią pustelników otoczone było przedziwną jasnością i śpiewem anielskim, co zaintrygowało okolicznych mieszkańców, którzy znaleźli ciała mnichów. Urządzono uroczysty pogrzeb pustelników i niemal od początku zaczęto ich traktować jako męczenników za wiarę. Papież Jan XVIII, po wysłuchaniu relacji o tych zdarzeniach, bez wahania kazał ich zaliczyć w poczet świętych i oddawać im cześć. Inna wersja przekazu mówi, że pewnego razu, podczas polowania, Bolesław Chrobry dotarł w pobliże chatek eremie -kich i zobaczył, w jakim trudzie i wysiłku kilku mnichów sta- „Więcej trzeba bać się grzechu niż śmierci" 305 ra się wybudować kościół. Władca postanowił wówczas pomóc im w tym dziele i ofiarował sporą ilość srebra i złota. Ci początkowo przyjęli dar, ale po dłuższym namyśle doszli do wniosku, że taka postawa nie byłaby zgodna z duchem pustelniczym i postanowili zwrócić bogactwo królowi. Nie wiedzieli jednak o tym dworzanie, którzy byli świadkiem przekazania kosztowności i w których sercach nieoczekiwanie zrodziła się zazdrość i chęć zemsty na mnichach za takie wyróżnienie. Porozumieli się między sobą i napadli na zakonników. Nie mogąc jednak uzyskać od nich spodziewanych kosztowności, w przypływie złości i nienawiści pomordowali ich w okrutny sposób. Śmierci uniknął tylko Barnaba, który w tym właśnie czasie pojechał do władcy oddać skarby. Król bez trudu odnalazł morderców, gdyż po dokonaniu zbrodni byli jakby sparaliżowani, miecze zwisały im u boku, szaty były zakrwawione i pomimo wysiłku nie mogli ruszyć się z miejsca. Chrobry skazał ich na okrutną śmierć - mieli umrzeć z głodu przykuci łańcuchami do grobu męczenników, ponieważ jednak po wstawiennictwie Barnaby łańcuchy z ich nóg w cudowny sposób opadły, król zgodził się ich uwolnić. Musieli jednak pod kierownictwem Barnaby rozpocząć życie pustelnicze. Imiona Pięciu Braci Męczenników zostały wkrótce zapisane w kalendarzu liturgicznym pod datą 10, a później 12 listopada, śmierć ich została również odnotowana w Roczniku Kapituły Krakowskiej pod rokiem 1003 i w kalendarzu w Kodeksie księżnej Gertrudy z XI wieku pod datą 10 listopada. Wkrótce również Brunon z Kwerfutru spisał Żywot pięciu braci męczenników. Pierwsza wspólnota przetrwała prawdopodobnie do lat 30. XI stulecia, a sam erem został zniszczony podczas reakcji pogańskiej. Prawdopodobnie z decyzji Bolesława Chrobrego relikwie braci męczenników zostały przeniesione do Gniezna, jednak nie do kościoła katedralnego. Z relacji czeskiego kronikarza Kosmasa z XII wieku wiemy, że szczątki te zostały następnie 306 Kameduli wywiezione razem z relikwiami św. Wojciecha podczas najazdu księcia czeskiego Brzetysława w 1039 roku i umieszczone w katedrze św. Wita w Pradze. To m.in. spowodowało rozkwit kultu braci męczenników w Czechach, na Słowacji i w Morawach. Według innych relacji podczas najazdu Brzetysława udało się w Gnieźnie ukryć część relikwii św. Wojciecha i braci męczenników, dzięki czemu pozostały one w Polsce. Niestety, nie jest dokładnie znane pierwotne miejsce pustelniczego życia Pięciu Braci Męczenników. Badania historyków wskazywały na trzy możliwości: Kazimierz pod Szamotułami, Międzyrzecze w ziemi lubuskiej - najbardziej prawdopodobne z punktu widzenia naukowego - lub Kazimierz Biskupi koło Konina. Tradycja najsilniej wiąże wydarzenia z tym ostatnim miejscem, w rzeczywistości jednak teren ten przekazał mnichom dopiero Kazimierz Odnowiciel, zakładając tu nowe miasto i nazywając je swoim imieniem. Z jego też inicjatywy powstawały świątynie w miejscach związanych z pustelnikami. Kościoły Izaaka, Krystyna i Barnaby były drewniane, taki był także kościół Benedykta postawiony w miejscu obecnego klasztoru kamedulskiego w Bieniszewie, kościół Mateusza stał się z czasem w Kazimierzu kościołem parafialnym. Kościół Jana wybudowano murowany, ale dopiero w 1510 roku, kiedy biskup Jan Lubrański założył przy nim klasztor Bernardynów, sprowadził z Pragi do Kazimierza Biskupiego fragment relikwii męczenników (część została w katedrze w Poznaniu) i umieścił je w trumience srebrnej w ołtarzu głównym. To właśnie bernardyni oficjalnie wprowadzili nabożeństwo ku czci braci męczenników. Pozostawiamy na boku dociekania, czy rzeczywiście owych Pięciu Braci Męczenników można uznać za pierwszych kame-dułów na ziemiach polskich, bo choć w tym czasie św. Romuald propagował już życie pustelnicze, to nie powołał jeszcze nowego zakonu. Faktem jest, że w legendarnym miejscu ich śmierci kwitnie dziś życie eremickie. * * * Rozdział 23 „JAKBY DYM ZE ZŁOTEJ KADZIELNICY, MODLITWA Z PIERSI ZAKONNIKÓW" (ojciec Alojzy Poprawa) Inicjatorami założenia w Bieniszewie klasztoru kamedulskiego byli sami zakonnicy: ojciec Hieronim Krasowski, Litwin oraz wikary generalny kamedułów polskich ojciec Syl-wan Boselli, Wenecjanin. Ten ostatni w liście do majora, pisanym z Bielan krakowskich 22 sierpnia 1663 roku, wspominał, że męczennikom tym w dniu ich uroczystości 12 listopada „taką cześć oddają w Polsce, jaką u nas w Padwie ś. Antoniemu lub w Asyżu ś. Franciszkowi; i tyle tam ludu z najodleglejszych stron całej niemal Polski napływa, iż go kościół pomieścić nie może". Nazwa eremu nie budziła nigdy wątpliwości: Eremus ss. Quinque martyrum - Erem Pięciu Braci Męczenników. Starania swoje rozpoczął ojciec Boselli u Wolskiego już w 1621 roku, ale ten początkowo pochłonięty był fundacją na Bielanach krakowskich, a następnie w Rytwianach. Plany udało się zrealizować, gdy w XVII wieku właścicielem Bieni-szewa był starosta radziejowski, kasztelan inowrocławski, sekretarz w kancelarii trzech królów: Zygmunta III, Władysława IV i Jana Kazimierza - Albert Kadzidłowski. Ojciec Boselli zwrócił się do niego z listami polecającymi od króla, królowej i biskupa krakowskiego Andrzeja Trzebickiego. Początkowo Kadzidłowski był bardzo niechętny fundacji głów- 308 Kameduli nie z powodu powszechnie znanego skąpstwa, uległ dopiero pod wpływem niezwykłych okoliczności. Legenda mówi, że pewna siedemnastoletnia dziewczyna z Kazimierza o imieniu Zofia, służąca u kmiecia Pawła, wracała nocą 20 listopada 1666 roku, czyli w wigilię Ofiarowania Najświętszej Marii Panny, z rodzinnego Bochlewa do domu swego pracodawcy. Po drodze spotkała wspaniale ubraną Panią, która przeprowadziła ją „suchą stopą" przez jezioro Skąpe na wzgórze, na którego szczycie stała samotna sosna. Nagle rozbłysnęła nieziemska jasność i dziewczyna ujrzała eremitów ubranych w białe habity i śpiewających na cześć Boga. Pani zapowiedziała, że w ciągu trzech lat na tej górze zamieszkają owi biali zakonnicy, a dziewczynie poleciła, by o wszystkim publicznie opowiadała. Ta zwierzyła się m.in. swojemu spowiednikowi, ojcu Antoniemu Krzesikowskiemu, który był również ojcem duchowym Kadzidłowskiego. Pod wpływem niesamowitej opowieści kasztelan zgodził się na założenie eremu. Wkrótce też przybyli z Krakowa pierwsi zakonnicy, początkowo zamieszkali gościnnie u ojców bernardynów w Kazimierzu, potem zajęli opuszczony dom w wiosce Gosławice i tam odprawiali Mszę świętą, i udzielali ludziom sakramentów. Niebawem też zaczęto wznosić pierwsze zabudowania drewniane. Albert Kadzidłowski oddał pod budowę klasztoru Sowią Górę, jezioro Skąpe i las do jeziora Czerpisz oraz łąki i pola do publicznej drogi z Kazimierza do Konina. Ofiarował zakonnikom także drzewo budulcowe i swobodny połów ryb w obu jeziorach. Fakty te zostały potwierdzone dyplomem królewskim datowanym na 1 sierpnia 1663 roku. Początkowo kameduli wystawili kościół drewniany, który służył im przez prawie sto dwadzieścia lat. Pierwszą Mszę świętą odprawiono w nim 17 października 1666 roku, a na uroczystość tę przybyły wielkie tłumy ludzi, obdarowując nielicznych mnichów sprzętem liturgicznym i domowym. W kronice kamedul- „Jakby dym ze złotej kadzielnicy, modlitwa z piersi zakonników" 309 Albert Kadzidłowski - fundator Eremu Pięciu Braci Męczenników skiej zapisano: „W tym miejscu, gdzie dotąd tylko zwierz dziki przebywał i gdzie było miejsce wiecznego spoczynku wilków, teraz stało się możliwe zamieszkanie sług bożych, śpiewających słodkie hymny i pieśni". Kilka tygodni później zmarł fundator, a w testamencie zapisał zakonnikom 16 000 złp. Pieniądze te zostały zdeponowane w kościele św. Marcina i miały tam pozostać nienaruszone prawie przez dwa lata. Niestety, krewni fundatora nie uszanowali jego woli, najechali kościół i zrabowali całą kwotę. Proces o zapisaną sumę ciągnął się dwa lata, a w jego rezultacie kameduli odzyskali zaledwie jej połowę. Fundację eremu pomnożył łowczy inowłodzki Zygmunt Swięcicki, zapisując mu wioskę Komorowo i połowę wsi Do-brosołowa oraz 25 000 złp. Dar ten został potwierdzony przez sejm w 1678 roku. Wcześniej, 30 listopada 1672 roku, zakończono budowę świątyni. Eremici byli rozczarowani kształtem kościoła, gdyż od rzemieślnika sprowadzonego wielkim kosztem oczekiwano większego kunsztu. Kronikarz kamedulski skomentował to: „Nie mogą ludzie dać z siebie więcej, niż posiadają z natury i wykształcenia, a rzemieślnik podjął się pracy, do której nie dorastał, wykonywał bowiem dotąd tylko najprostsze prace z zakresu swej sztuki i służyły one innym celom". W 1741 roku klasztor ogarnął pożar i w jego wyniku spłonął duży fragment kościoła, m.in. część biblioteki i ołtarz główny z cudownym obrazem Matki Bożej z Dzieciątkiem. : 310 Kameduli Kult Matki Boskiej w Eremie Bieniszewskim był bardzo silny już od czasów widzenia Zofii, uznanego zresztą przez Kościół za prawdziwy cud. Nabożeństwo to wzmogło się jeszcze w momencie przekazania do Bieniszewa, za pośrednictwem klasztoru na Bielanach przez księżną Urszulę z Mnisz-chów Wiśniowiecką, żonę Konstantego Wi-śniowieckiego, cudownego obrazu Maryi. Ikona słynęła z tego, że uratowała życie wojewody Mniszcha, który oddał swoją córkę Ma-rynę za żonę carowi Dymitrowi osadzonemu na rosyjskim tronie za sprawą magnatów polskich. Rosjanie, niechętni carowi chcącemu wprowadzić w Rosji religię rzymskokatolicką wzniecili powstanie. Dymitr został zabity, Marynę wzięto do niewoli i zaatakowano kwaterę Mniszcha, który żarliwie modlił się przed tą ikoną, zawierzając Matce Boskiej swój los. Rosjanie darowali wojewodzie życie, a obraz okrzyknięty cudownym trafił do klasztoru Kamedułów w Krakowie, a następnie do Bieniszewa. Przedstawiał on Matkę Boską z Dzieciątkiem. Po obu stronach wizerunku umieszczono drzwiczki, na których w 1520 roku namalowano sceny odkupienia. Obraz zyskał nazwę Delicium Eremi — Rozkosz Pustelni i stał się celem pielgrzymek wiernych z okolic Kazimierza. Cudami stynący obraz Matki Boskiej Bieniszewskiej „Jakby dym ze złotej kadzielnicy, modlitwa z piersi zakonników" 311 Ikona spłonęła podczas tragicznego pożaru kościoła w lutym 1741 roku. Jego sprawcą był zakonnik wykazujący symptomy choroby umysłowej i, choć zalecano szczególną opiekę nad nim, nie zdołano zapobiec katastrofie. Kiedy pustelnicy przebywali poza klasztorem na dozwolonym przez Regułę spacerze, on zamknął się w kościele i wzniecił ogień. Pomimo szybkiej akcji płomienie strawiły ołtarz i cudowny obraz. Już jednak rok później, na Wszystkich Świętych, odbudowano kościół z kapitularzem, chórem zakonnym, zakrystią i urządzono trzy ołtarze: jeden główny i dwa boczne. Na miejsce utraconego w pożarze cudownego obrazu Matki Boskiej mnisi sprowadzili nowy, który doznawał od wiernych podobnej czci jak poprzedni. Budowę kościoła murowanego rozpoczęto w 1747 roku, ponieważ jednak fundusze na ten cel były bardzo skromne, prace ciągnęły się do 1781 roku. Świątynię konsekrowano szesnaście lat później. Przedsięwzięcie to było możliwe dzięki licznym jałmużnom, a wśród ofiarodawców najhojniejszym był Adam z Konarzewa Konarzewski i jego żona Zofia Helena Opalińska, córka wojewody poznańskiego Krzysztofa. Także klasztor wigierski, zarządzany wówczas przez energicznego ojca Serafina Andrychowicza, wspomagał budowę, przekazując w ratach ogromną na ówczesne czasy kwotę 130 000 złp. Kościół w Eremie Bieniszewskim 312 Kameduli Nie wiadomo, kto był autorem projektu kościoła; wiąże się on z architekturą pierwszej ćwierci XVIII wieku, z kręgiem artystycznym wybitnego Włocha Jana Catenaz-ziego, który w znaczący sposób wpłynął na architekturę Wielkopolski. Świątynia jest zapewne dziełem Czecha Jana Adama Stiera, wieloletniego współpracownika Catenazziego, a także drugiego Włocha Pompea Ferrariego. W 1756 roku Jan Petri, malarz śląski osiadły w Toruniu, pokrył malowidłami kaplicę św. Krzyża, obecny kapitularz, wykonał także prawdopodobnie obrazy do ołtarzy bocznych. Nie udało się natomiast ustalić autora rokokowego ołtarza głównego. Po rozbiorach Polski i krótkim okresie przynależności do zaboru pruskiego, kiedy skromny majątek klasztorny został doszczętnie zrabowany i złupiony, Bieniszew znalazł się w obrębie Księstwa Warszawskiego, a następnie Królestwa Polskiego. W tym czasie liczba zakonników w znaczny sposób się zmniejszyła: w 1810 roku było ich zaledwie pięciu, co stanowiło liczbę niewystarczającą do wybrania nowego przeora i stało się jedną z przyczyn decyzji o kasacie klasztoru w 1819 roku. Zakonnicy mieli przenieść się na Bielany war- Oltarz gtówny świątyni Eremu Pięciu Braci Męczenników Jakby dym ze złotej kadzielnicy, modlitwa z piersi zakonników" 313 szawskie, nie wszyscy jednak mnisi byli posłuszni nakazowi carskiemu - część z nich w tajemnicy dalej przebywała na terenie klauzury, oczekując na zmianę sytuacji politycznej. Ostatnim zakonnikiem kamedułą był ojciec Karol Pianowski z Ostrołęki. Zmarł w roku 1846 w wieku siedemdziesięciu dwu lat i został pochowany w katakumbach. Odtąd kościół i zabudowania klasztorne powoli niszczały. Cały sprzęt ruchomy został zabrany i wywieziony w części przez władze rządowe, a w części przez dziekana sompoleńskiego, ks. Józefa Magowskiego do Skulska. Jednakże ołtarze nie zostały uszkodzone, a sam kościół nie został zajęty na inny cel. Przez pewien czas świątynia znajdowała się pod opieką proboszcza z Kazimierza, który odprawiał w niej nabożeństwo, za każdym jednak razem musiał brać klucze z posterunku policji konińskiej i oddawać je tam po zakończonych modlitwach. Chór zakonny, w którym mnisi gromadzą się na modlitwie siedem razy na dobę 314 Kameduli Początkowo ks. Franciszek Ksawery Łączkiewicz, proboszcz kazimierski, odprawiał w nim Mszę świętą dla okolicznych mieszkańców w pierwszą niedzielę każdego miesiąca, w czasie Wielkanocy, Zielonych Świąt, Bożego Narodzenia, także w święto Nawiedzenia i Narodzenia NMP. Po upadku powstania listopadowego, w związku z wprowadzeniem przez władze carskie stanu wojennego, schodzono się tu tylko 8 września -w święto Narodzenia NMP, by uczcić Maryję w cudownym obrazie. Wówczas także zdarzył się niezwykły epizod. Otóż w sierpniu 1831 roku carska policja zabrała w tajemnicy przed wiernymi obraz i wywiozła go do Konina, gdzie został przekazany do cerkwi prawosławnej. 8 września 1831 roku, w dniu odpustu w Bieniszewie, przybyli tłumnie pielgrzymi zauważyli jego brak i wzniecili znaczne protesty w całej okolicy. Chcąc uniknąć zamieszek, 25 września carska żandarmeria oddała obraz kościołowi, a wierni, dla zapobieżenia podobnym sytuacjom, oddali go na przechowanie dziekanowi parafii w pod- konińskim Morzysławiu - ks. Józefowi Mogo-skiemu. Obraz wrócił na swoje miejsce 8 września 1838 roku i pozostał tu do II wojny światowej. Corocznie wrześniowy odpust przygotowywany był z wielkim rozmachem. Według dokumentów, w 1852 roku uczestniczyło w nim sześć tysięcy wiernych, pięćdziesięciu dwóch kapłanów, udzielono dwa ty- Herb Kongregacji Kamedułów Pustelników . nip( ftłP 1LBGIO. Strona tytułowa Roczników kamedulskich, t. VIII „Język jest przyczyną bardzo wielu grzechów" 329 cze nawiązywało do nazwiska fundatora. Stąd też wzięła się nazwa: Erem Góry Pokoju (Ere-mus Montis Pacis). Pierwotnie wzniesiono prowizoryczny kościółek drewniany, a 20 października 1667 roku położono kamień węgielny pod budowę kościoła murowanego pod wezwaniem Nawiedzenia NMP. W tym też roku podniesiono erem do rangi przeoratu i dodatkowo utworzono przy nim nowicjat. W opisie Polski z roku 1846 czytamy: „Utrzymuje się między ludem około Pożajścia osobliwsze podanie, jakoby djabli, widząc tak wspaniały kościół wznoszący się tu na ich zgubę, postanowili zniszczyć go koniecznie. Dla naradzenia się zaś, jak tego dokazać, złożyli sejm, zebrawszy się we środku piasta od koła porzuconego na drodze w pobliżu fabryki. Lecz Pac sam wówczas będący przy niej, dostrzegł za łaską Ducha św. szatanów umawiających się i klocem z jarzębiny (której uderzenie najgorzej im szkodzi) wyciosanym kazał zaklinować piasto i potem w ogień wrzucić". Budowę kościoła ukończono w 1674 roku, choć prace wykończeniowe, jak choćby zakładanie marmurowych parapetów, posadzek, kropielnic czy marmurowych odrzwi, trwały jeszcze przez następnych dziesięć lat. Po śmierci fundatora o erem troszczył się jego spadkobierca Kazimierz Michał Pac, pisarz litewski i kawaler maltański. Kościół Nawiedzenia NMP w Eremie Góry Pokoju w Pożajściu 330 Kameduli Świątynia została konsekrowana w 1710 roku przez biskupa wileńskiego Konstantego Brzostow-skiego i, choć stosunkowo niewielka, była przepiękna. Jej architektem był prawdopodobnie Włoch, Ludwik Fredo, który później także został kamedułą, choć nowsze źródła podają, że budowę kościoła nadzorował włoski architekt Jan Frediani. W końcowym etapie pracowali tu także inni włoscy architekci, bracia Carlo i Piętro Puttini. We wnętrzu zwracały uwagę liczne dzieła malarskie i rzeźbiarskie, barwne freski przedstawiające sceny z życia kamedułów, niezwykła gipsowa sztukateria. Część malowideł ściennych była autorstwa Michelangela Palloniego. W ołtarzu głównym znajdował się obraz Nawiedzenia NMP, obok stały figury dwunastu apostołów rzeźbione z kości słoniowej. Niestety, sześć z nich skradli żołnierze napoleońscy w 1812 roku. W jednej z kaplic natomiast umieszczono sprowadzone z Włoch relikwie rzekomo krewnej fundatora - św. Magdaleny del Pazzi. Był to ząb oprawny w złoto i włosy w puzderku z kryształu górskiego. W XVII wieku, kiedy megalomania sarmacka szukała antycznych przodków, Pacowie z chęcią podkreślali swe florenckie koneksje, tym bardziej, że w 1669 roku kanonizowano karmelitankę Marię Magdalenę del Pazzi. Kopuła kościoła w Pożajściu „Język jest przyczyną bardzo wielu grzechów" 331 Kościołem zachwycał się Sobieszczański. W Wiadomościach historycznych o sztukach pięknych w dawnej Polsce wydanych w Warszawie w 1849 roku pisał: „Nie jest to wprawdzie żaden ogromny gmach, ale pod każdym względem do najpiękniejszych świątyń w Litwie i Polsce należy. Od gzemsów kopuły, wszystkie ściany powleczone są czarnym i czerwonym włoskim marmurem; takaż posadzka, kopuła zaś całkiem okryta bogatą rzeźbą i pięknemi freskami wyobrażające-mi historyę zakonu Kamedułów pędzla samego Włocha Del-bene, który malował sławne freski w kaplicy św. Kazimierza przy katedrze w Wilnie i pałac na Antokolu, jak utrzymywał uczony znawca, niegdyś profesor Capelli w Wilnie". Badacze podkreślają, że kościół w Pożajściu ma wiele cech wspólnych z kaplicą św. Kazimierza przy katedrze wileńskiej, którą stawiał Piotr Dankerts de Ry, i w której malarz włoski Del Bene tworzył freski. Prawdopodobnie Del Bene i Dankerts także malowali freski w Pożajściu, zwłaszcza główny, przedstawiający hołd rodziny Paców przed św. Brunonem. O hojności względem eremu kamedulskiego krążyły niebywałe opowieści. Kościół razem z klasztorem oprócz „hoj- Ołtarz boczny w kościele w Pożajściu 332 Kameduli nego uposażenia w ziemi, miał kosztować podług jednych 2,000,000 złp., a podług drugich, którzy sięgali do ksiąg rachunkowych domu pacowskiego, 8,000,000 złp. Niedawno jeszcze utrzymywała się tradycya miejscowa, że Pac miał na to wszystko ośm beczek złota poświęcić" - zaznaczano w opisie Polski z 1846 roku. Zakrystia w Eremie Góry Pokoju w Pożajściu Z dokumentów wizytacji klasztoru w roku 1824 wynika, że w zakrystii oprócz srebra znajdował się m.in. kielich szczerozłoty, w którym umieszczonych było 429 diamentów, 193 szmaragdy, 327 rubinów z granatami i 5 pereł. Ornatów było 54 i 3 dzwony. Kameduli byli wdzięczni za nową fundację, czego wyrazem był m.in. fakt, że po śmierci Krzysztof Zygmunt Pac, jego żona i trójka dzieci zostali pochowani w podziemiach kościoła. W klasztorze znajdowała się także tzw. Sala Pacowska, w której zawieszono m.in. włoskie obrazy przedstawiają- „Język jest przyczyną bardzo wielu grzechów" 333 ce Wniebowzięcie NMP, Nawiedzenie św. Elżbiety, Chrystusa z uczniami, i św. Romualda. Wisiały tu również portrety fundatora i jego małżonki, widoki eremów kamedulskich w Polsce razem z przedstawieniami ich fundatorów. Na szczególną zaś uwagę zasługiwał kominek. W opisie z 1846 roku czytamy: „W tej sali także mnisi zachowali ekran, na którym tak doskonale odmalowany miał być kominek z palącym się ogniem, że Karol XII, przybywszy tu podczas swojej wyprawy na Litwę w r. 1706, kiedy wszedł do sali zziębły, chciał się przy nim ogrzać. Lecz poznając złudzenie, zagniewany trącił go nogą, od czego została plama z błota, której kameduli dla pamiątki zmyć nie chcieli". 10 czerwca 1755 roku w świątynię uderzył piorun, w wyniku czego spłonął dach kościoła i biblioteka. Przed 1812 rokiem, kiedy wojska napoleońskie zniszczyły część klasztoru, biblioteka liczyła pięćset pięć tomów. W 1824 roku znajdowało się tu sto osiemnaście ksiąg teologicznych, czterdzieści siedem kaznodziejskich, czterdzieści pięć historycznych, piętnaście filozoficznych i dwieści osiemdziesiąt z różnych dziedzin. Julian Ursyn Niemcewicz odnotował w swych Podróżach historycznych po ziemiach polskich od 1811 do 1828: Wnętrze kościoła w Pożajściu 334 Kameduli „Pytałem o bibliotekę, odpowiedziano mi, że od czasów wojny francuskiej, jak była porzuconą, dotąd w nieporządkach stosach leży pod dachem. Przecież, rzekłem, przez lat siedem, był czas ułożyć ją i spisać. My się w tych rzeczach nie kochamy, była cała odpowiedź". Niemcewicz zaznaczył także: „Błąkałem się długo po obszernych ogrodach, rozległych korytarzach, nim spotkałem człeka, który mię do księdza przełożonego zawiódł. Zastałem go u wieczerzy z kwestarzem bernardyńskim i jednym świeckim młodzieńcem. Oświadczyłem życzenie moje obejrzenia kościoła. Przełożony poczęstował mię piwem, polecił klerykowi, by mi wszystko pokazał". Był to trudny okres dla klasztoru w Pożajściu, gdyż większość dóbr, z jakich czerpano dochody, znajdowała się po drugiej stronie Niemna i została zajęta przez rząd pruski. Przeor Felicjan Romaszkiewicz w piśmie datowanym na 30 marca 1799 roku prosił biskupa wileńskiego Kossakowskiego 0 trzyletnią dyspensę na spożywanie mięsa w dni powszednie, gdyż zakonnicy nie posiadali odpowiednich funduszy na zakup ryb, wielu z nich chorowało na skutek niedożywienia, zaś stawy klasztorne zostały skonfiskowane przez rząd pruski. Ten sam przeor w liście z 18 maja 1799 roku donosił biskupowi „o zdrożnościach, jakie w eremie moim od dawna już praktykować się zaczęły". Otóż dwa dni wcześniej brat Chryzant, „mając głowę trunkiem obciążoną", zamknął przeora w celi na kłódkę, co dwaj inni bracia widzieli i po pewnym czasie zdołali go uwolnić. Jednak brat Chryzant ich „złajał 1 potrącał, a mnie przez nich uwolnionego kułakiem w łeb ugodził tak dalece, żem ledwie mógł być ocucony". Przeor kazał zamknąć go w karcerze, lecz ten, stawiając opór, okaleczył kilka osób. Przeor w swym liście pytał biskupa, co ma uczynić ze swym współbratem, jakie kary na niego nałożyć i gdzie wysłać na rekolekcje. Biskup zasugerował osiedlenie trapistów w eremie pożajskim, lecz przeor stwierdził, że ka- ¦Język jest przyczyną bardzo wielu grzechów" 335 meduli posiadali za mało środków, aby ich przyjął, a także, że pomieszanie dwóch Reguł prowadzić będzie do zatargów. Na mocy ukazu carskiego z 5 lutego 1832 roku erem po-żajski został skasowany, a klasztor objęli bazylianie. Bezpośrednim powodem takiej decyzji było wsparcie, jakiego zakonnicy udzielili powstańcom 1830-1831. Spośród jedenastu zakonników do oddziałów wojskowych mieli należeć: Emeryk Burba, Hieronim Krzyżewicz, Antoni Krucewicz oraz przeor Romuald Zubowicz. W 1837 roku monaster wizytował car Mikołaj, który przeznaczył prawie 35 000 rubli na przebudowę świątyni. Mnisi prawosławni zmienili wówczas jej wystój, a ponieważ raziły ich białe habity kamedulskie przedstawione na freskach, przemalowali je na czarno. Kościół został ponownie poświęcony 22 września 1840 roku przez prawosławnego arcybiskupa Wilna. Bazylianie przebywali w Pożajściu do 1915 roku. Podczas I wojny światowej teren Litwy został zajęty przez wojska niemieckie. W latach 1917-1918 w budynkach klasztornych funkcjonował niemiecki szpital wojskowy, skutkiem czego nastąpiła dalsza dewastacja klasztoru. W 1920 roku biskup Franciszek Karewicz przekazał dawny erem pokamedulski siostrom z kongregacji św. Kazimierza, które od 1992 roku gospodarują w nim ponownie, życzliwie przyjmując turystów i pielgrzymów coraz liczniej przybywających tu każdego roku. * * * I „Wiele da się powiedzieć w ciszy" 337 Rozdział 26 „WIELE DA SIĘ POWIEDZIEĆ W CISZY" (Księga Gości kartuzji św. Hugona) W 1999 roku papież Jan Paweł II odwiedził wigierski klasztor. Wczesnym popołudniem 8 czerwca przyleciał do położonego na Suwalszczyźnie dawnego eremu kamedulskiego, by przez niecałe dwa dni odpoczywać w tej przepięknej krainie pełnej wspomnień z czasów młodości i kajakowych wypraw po mazurskich jeziorach. Mieszkał w przygotowa- Domki pustelnicze przekształcone w Dom Pracy Twórczej nych dla niego apartamentach w dawnej pustelni, pływał po jeziorze na statku Tryton, złożył niezapowiedzianą wizytę w gospodarstwie państwa Milewskich we wsi Leszczewo, nawiedził niewielkie sanktuarium maryjne w Studzienicznej koło Augustowa. Zdawał się potwierdzać słowa Ferdynanda Ossendowskiego z 1936 roku: „Wigry - jedyne to miejsce, gdzie człek, nie zrywając współżycia z ludźmi, może nie spiesząc się, uczynić rachunek sumienia, zrozumieć, co uczynił złego i jak powinien to naprawić, odetchnąć od zgiełku życia i dojść do równowagi ducha. Cicha puszcza dobiegająca do samych brzegów, majestatyczne niby zadumane jezioro, wyspa wigierska, tchnąca siwą, pracowitą przeszłością i myślami bogobojnych pustelników działają kojąco. Tę ciszę odczuwa tu każdy, a spływające nań ukojenie przepełnia serce radością rzewną, która zmusza do milczenia niby w obliczu świętości". W chwili jednak, gdy papież przybył do Wigier, dawny klasztor kamedulski pełnił zupełnie odmienną funkcję od pierwotnej. Od początku lat 70. XX wieku część zabudowań znajduje się pod zarządem Ministerstwa Kultury i Sztuki, które urządziło komfortowy ośrodek wypoczynkowy i konferencyjny o statusie Domu Pracy Twórczej. Nie brakuje chętnych przyjeżdżających tu do pracy, ale i niezliczonej liczby turystów odpoczywających na Suwalszczyźnie, którzy odwiedzają także Wigry, zwłaszcza po wizycie Ojca Świętego. * * * Ten zakątek Polski znany był ze swej urokliwości i wspaniałej przyrody już wiele wieków temu. Bywał tu na polowaniach wielki książę litewski Witold, który zbudował dwór myśliwski z pomieszczeniami dla służby i stajnią dla koni, często przebywał także Władysław Jagiełło, za którego czasów pojawić się tu miało dwóch pierwszych pustelników. Legendę tę 338 Kameduli zapisał po raz pierwszy proboszcz parafii wigierskiej, ks. Feliks Naruszewicz, a powtórzył Aleksander Połujański, autor książki Wędrówki po guberni augustowskiej w celu naukowym odbyte wydanej w 1859 roku. Czytamy w niej: „Zdjęty ciekawością widzenia tych samotnych ludzi, wśród dzikich i drapieżnych zwierząt w głuchej puszczy osiadłych, Jagiełło w orszaku dworzan po urządzonym na przesmyku mostku udał się na wyspę i powitawszy uprzejmie pustelników w języku litewskim, rozpytywał ich o powodach i szczegółach samotnego ich życia i poświęcenia się, a podziwiając ich powołanie i odwagę, oświadczył im swą opiekę, jeśliby chcieli to miejsce odludne opuścić. Lecz oni dziękując królowi za uczyniony zaszczyt odwiedzenia i łaskę, oświadczyli, że dosyć są szczęśliwi na tym świecie (...) i proszą monarchę, aby dozwolił im pozostać na tej pustyni do śmierci". Wówczas także miała narodzić się nazwa „Wigry" od litewskiego vyrai (mężowie), którego to określenia użył Władysław Jagiełło w stosunku do owych spotkanych pustelników. Inni wiążą tę nazwę z litewskim słowem vingrus, czyli krzywy, kręty, lub vingas, co oznacza wzgórze na półwyspie, przylądek. Można także wywodzić nazwę „Wigry" od słowa „wygrać", bo podobno królowa Bona wygrała w karty tę okolicę. Podobnie jak ona, chętnie przybywał tu także Kazimierz Jagiellończyk, Zygmunt Stary i Zygmunt August, Stefan Batory, Zygmunt III Waza i jego synowie: Władysław IV, który postawił tu okazały dwór myśliwski, i Jan Kazimierz. To ten król właśnie, dokumentem z 6 stycznia 1667 roku, fundował Eremus Insulae Wigrensis, czyli Erem Wyspy Wigierskiej, i w tym samym roku sejm potwierdził ofiarowanie zakonnikom wyspy, znacznej przestrzeni lasów i części puszczy Uhoł, należących do dóbr królewskich. Przywilej ten został potwierdzony przez kolejnych władców: Jana III Sobie-skiego, Augusta II, Augusta III i Stanisława Augusta Ponia-towskiego. Od początku swego istnienia erem wigierski nale- „Wiele da się powiedzieć w ciszy" 339 Erem Wyspy Wigierskiej żał do najbogatszych w Polsce, zwłaszcza wówczas gdy August II darował mu trzydzieści sześć wsi i dwadzieścia dziewięć jezior. W swoim przywileju król Jan Kazimierz jasno precyzował cel fundacji. Było to upraszanie u Boga odwrócenia od Polski ciągłych klęsk, jakimi była targana za panowania tego króla. Ale w zamyśle kamedułów ustanowienie w tym miejscu nowej pustelni miało zapewne i cel praktyczny: stanowić ona miała przystań i miejsce odpoczynku podczas drogi z Bielan warszawskich do eremu w Pożajściu. Odległość była bowiem znaczna, a pokonujący ją przeorowie czy wizytatorzy generalni potrzebowali chwili wytchnienia. Pierwszym zadaniem, jakiego podjęli się mnisi, było połączenie wyspy Wigry z lądem szeroką groblą, wskutek czego powstał tzw. półwysep klasztorny. Zbliżając się do pustelni, po prawej stronie drogi, dostrzec można białą kolumnę pokrytą czerwonym daszkiem, z krzyżem osadzonym na stylizowanych trzech pagórkach stanowiących godło kongregacji 340 Kameduli Monte Corona. Takie kolumny oznaczały zwykle początek klauzury, wyznaczały też granicę, za którą kobiety nie miały już wstępu, legenda opowiada jednak, że w tej wigierskiej zamurowani są wiarołomni kochankowie: kameduła i żona rybaka. W 1678 roku ojciec Franciszek Wilga, przełożony tej fundacji, rozpoczął budowę eremu i kościoła drewnianego według planów Pietra Putiniego. W 1685 roku powołano tu przeorat z ojcem Michałem Aniołem na czele. W 1694 roku zaczęto budowę świątyni murowanej. Prace trwały ponad pół wieku, do roku 1745, a w ich efekcie powstał kościół barokowy, którego wnętrze było bogato ozdobione: ołtarz główny dębowy i pozłacany, z obrazami Niepokalanego Poczęcia NMP oraz Wniebowzięcia Matki Boskiej, prawdopodobnie pędzla Franciszka Smuglewicza. Spośród sześciu kaplic pod wezwaniami: Bożego Narodzenia (św. Anny), św. Kazimierza, św. Piotra, św. Michała Archanioła, św. Benedykta i św. Romualda, najcenniejszy i najciekawszy wystrój miała ta ostatnia. W eremitorium postawiono dziesięć domków pustelniczych, znajdowała się tam też wysoka wieża zegarowa, a także trzy ogrody owocowe, z których ten po stronie wschodniej klasztoru w 1800 roku miał pięćset osiemdziesiąt siedem drzew i oranżerię, w drugim rosły trzysta Kościół Niepokalanego Poczęcia NMP w Eremie Wyspy Wigierskiej - stan obecny „Wiele da się powiedzieć w ciszy" 341 pięćdziesiąt trzy drzewa owocowe, trzeci natomiast był ogrodem warzywnym. W obrębie klasztoru znajdował się także zwierzyniec, dalej zaś dwie ry-bialnie zaopatrujące zakonników w ryby. Jedna z wigierskich legend wiąże się z występującą w jeziorze sieją. Ryba ta zwykle zamieszkuje głębokie, chłodne jeziora alpejskie, jeziora zlewiska Morza Bałtyckiego oraz nieliczne jeziora polskie. W Wigrach znalazła się dzięki kamedułom. Otóż pochodzący z Włoch przeor klasztoru zażyczył sobie, aby kucharz Bar-naba przygotował mu danie z siei. Brat znalazł się w kłopotliwej sytuacji: bardzo bał się przeora i nie wiedział, jak mu wyjaśnić, że w suwalskich jeziorach taka ryba nie występuje. Strach przed przełożonym był tak duży, że zakonnik postanowił na pomoc wezwać diabła. Ten, za cenę duszy mnicha, obiecał dostarczyć mu sieję, zanim zegar wybije godzinę rozpoczęcia jutrzni. Wówczas Barnabę ogarnęły wątpliwości, poszedł więc do przeora i zwierzył mu się z całej sprawy. Wtem usłyszeli szum nadlatującego diabła, zatem nie namyślając się długo, chwycili wiosło i przesunęli wskazówki zegara na wieży. Gdy diabeł usłyszał jego bicie i zrozumiał, że nie zdąży przed rozpoczęciem jutrzni, ze złości wrzucił rybę w toń jeziora. W ten oto sposób Barnaba uratował duszę, a sieja zagościła w tej okolicy na stałe. Ołtarz główny w kościele Niepokalanego Poczęcia NMP w dawnym Eremie Wyspy Wigierskiej 342 Kameduli W rzeczywistości mieszkańcy okolicy zawdzięczają karne-dułom dużo więcej niż legendarną rybę. W momencie fundacji obszar ten był całkowicie dziki i niezagospodarowany. To dzięki obecności zakonników rozpoczęto trzebienie lasów, oranie pól, tworzenie osad rzemieślników pracujących przy budowie eremu. W krótkim czasie powstały wokół Wigier liczne wioski, w których kwitł handel i przemysł m.in. hutnictwo żelaza. Taką wioską były początkowo Suwałki, w roku 1710 — dzięki staraniom przeorów ojca Emilijana Wosińskie-go i ojca Ildefonsa Żmujdzina - podniesione do rangi miasta mającego w swoim herbie godło Kamedułów Góry Koronnej. Mnisi wigierscy, pomimo kontemplacyjnego charakteru zakonu, troszczyli się także o życie duchowe tamtejszej ludności. 26 kwietnia 1788 roku przeor Stanisław stwierdził, że wierni często umierali bez sakramentów, dzieci bez chrztu, a spowiedzi wielkanocnej nie odbywano. Wsie oddalone były od kościoła o cztery, pięć mil, a stan dróg - zwłaszcza na wiosnę - uniemożliwiał dotarcie do świątyni. By zaradzić takiemu stanowi rzeczy, zakonnicy, oprócz własnego kościoła, wystawili jeszcze dwie inne świątynie: pod wezwaniem św. Marii Magdaleny w Magdalenowie, półtora kilometra od swego klasztoru, i pod wezwaniem św. Krzyża w Suwałkach. Przy ich budowie pracowali mieszkańcy, a klasztor dostarczał pieniądze i materiały. Zakonnicy postarali się także o księży, którzy pełnili obowiązki duszpasterskie. W tym czasie zrodził się konflikt wokół sławnego dziś z odpustów sanktuarium maryjnego w Studzienicznej. Ks. Władysław Kłapkowski w 1933 roku pisał: „Jezioro Studzieniczne razem z wyspą było własnością kamedułów, lecz leżało na terenie parafii augustowskiej. Dnia 28 października 1740 roku pisze Cyprian, przeor wigierski, do wymienionego biskupa Massalskiego, że od lat dwunastu lud prosty wymyślił sobie jakąś dewocję na wyspie Jeziora Studzienicznego; umieszczono tam obraz Matki Boskiej „Wiele da się powiedzieć w ciszy" 343 i pielgrzymki idą ze wszystkich stron. Przed dziesięciu laty obraz zabrano do Wigier, lecz to pielgrzymek nie powstrzymało, bo na miejscu dawnego umieszczono obraz drugi i lud nabożeństwa nie przestaje, a Piotr Pieńkowski, proboszcz augustowski, zbiera z tego różne ofiary. Postawa pielgrzymów jest tak bezwzględna, że posłanego niedawno na obserwację dziada z klasztoru pobito. Przeor prosi zatem o wyznaczenie jako komisarza do zbadania podstaw tej pobożności proboszcza berznickiego i bakałarzewskiego, którzy by razem z dwoma zakonnikami wigierskimi i proboszczem augustowskim mogli rozpatrzeć wszystko na miejscu". Kameduli troszczyli się nie tylko o sprawy ducha mieszkańców Suwalszczyzny, wystawili również przytułki, w których opiekę znaleźć mogli schorowani i niedołężni starcy. Jeden znajdował się przy suwalskim kościele i miał osiem miejsc. Opieka opłacana była częściowo przez klasztor, a częściowo przez parafian. Pogrzeb szpitalny był bezpłatny. Drugi przytułek znajdował się przy kościele wigierskim. W roku 1791 przebywały w nim tylko dwie osoby, w suwalskim natomiast znajdowało się „trzech dziadów, trzy baby, którzy codziennie w kościele koronkę śpiewali". W roku 1797 wszystkie osiem miejsc było zajętych. Kameduli utrzymywali także aptekę dla własnej i okolicznych mieszkańców potrzeby, nie czerpiąc z tego tytułu żadnych zysków. Zakonnicy zadbali także o potrzeby umysłowe okolicznej ludności i w tym celu założyli w Suwałkach szkołę. Uczęszczały do niej dzieci mieszczan, kmieci pobliskich wsi, okolicznej szlachty, a nawet dzieci z Wigier. Frekwencja nie była stała: zimą w sali gromadziło się około pięćdziesięciorga dzieci, wiosną - gdy zaczynały się prace polowe - zaledwie dwadzieścioro. W 1794 roku wojska pruskie zajęły Suwalszczyznę, a dwa lata później rząd pruski dokonał kasacji dóbr klasztornych na 344 Kameduli rzecz skarbu państwa. W 1800 roku - po stu trzydziestu dwóch latach przebywania nad Wigrami - zakonnicy zostali wypędzeni i znaleźli schronienie na Bielanach warszawskich. Na tym obszarze natomiast ustanowiona została osobna diecezja wigierska z biskupem Michałem Franciszkiem Karpo-wiczem. Legenda mówi, że mnisi, opuszczając klasztor, posuwali się na klęczkach w kierunku wsi Magdalenowo, gdzie czekał na nich w swojej karocy biskup. Kiedy przeor otworzył drzwi karocy, aby przekazać klucze od klasztoru, wypadł na ziemię martwy ks. Karpowicz. W rzeczywistości zmarł trzy lata po objęciu wigierskiego biskupstwa i został pochowany wkatakumbach pustelni. Wówczas też zaczęły krążyć niezwykłe opowieści o ukrytych przez kamedułów skarbach, o tajemnych przejściach z eremu - pod dnem jeziora - do Starego Folwarku. W 1817 roku, po włączeniu ziemi suwalskiej w obręb Królestwa Polskiego, katedrę biskupią przeniesiono do Sejn, a w Wigrach ustanowiono probostwo. Zespół klasztorny niszczał: z kościoła zabrano wiele cennych dzieł sztuki, m.in. obrazy olejne Franciszka Smuglewicza, snycerskiej roboty ambonę, marmurową balustradę, zegar z wieży. Sporo sprzętu i wyposażenia rozdzielono pomiędzy sąsiednie parafie, m.in. św. Aleksandra w Suwałkach, gdzie przed wejściem głównym ustawione zostały uratowane w całości kamienne rzeźby św. Romualda i św. Benedykta. Ich repliki znajdują się po obu stronach bramy prowadzącej do dawnego eremu w Wigrach. W suwalskiej świątyni znajduje się także marmurowa balustrada, która pierwotnie oddzielała prezbiterium od nawy głównej. Zegar na wieży kościoła św. Aleksandra pochodzi z wieży zegarowej w Wigrach. Z kolei w zabytkowym kościółku w Jeleniewie znajduje się z Wigier rokokowa ambona oraz kropielnica. Zaginęły natomiast obrazy Franciszka Smuglewicza. Większość budynków klasztornych została rozebrana, a pozyskaną cegłę rozprzedano. „Wiele da się powiedzieć w ciszy" 345 Podczas I wojny światowej kościół został całkowicie zniszczony wskutek bombardowań i, choć odrestaurowany w okresie dwudziestolecia międzywojennego, ponownie uległ zdewastowaniu podczas II wojny światowej. Odbudowę całego ośrodka pokamedulskiego rozpoczęto w 1947 roku, a obecnie mieści się w nim Dom Pracy Twórczej znajdujący się pod zarządem Ministerstwa Kultury i Sztuki. 21 września 2004 roku dwukrotnie zatrzęsła się ziemia suwalska. Epicentrum wstrząsów znajdowało się w obwodzie kali-ningradzkim pod Bałtykiem, a odczuwalne było od Pomorza po Warmię, Mazury, Suwałki i Podlasie. Siła wstrząsu w dziesięcio-stopniowej skali Rich-tera przekroczyła cztery stopnie. Na murach zabytkowego klasztoru na Wigrach pojawiło się kilkaset rys i pęknięć, a niektórzy specjaliści obawiali się nawet, że znacznej części murów kościelnych grozi zawalenie, jeśli nie podejmie się SZybko działań ratOW- Widok na dzwonnicę nicznych. * * * Rozdział 27 „W CISZY BÓG KSZTAŁTUJE WEWNĘTRZNIE CZŁOWIEKA" (Karol de Foucauld) Kapliczka zbudowana z drewna pozostałego z zabudowań Eremu Margrabskiego Pamiątką po istniejącym niegdyś w Szańcu w ziemi sandomierskiej Eremie Margrabskiego jest niewielka kapliczka zbudowana z drewna pozostałego z dawnych zabudowań klasztornych, a ustawiona obok piętnastowiecznego kościoła pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP. Także nazwa pobliskiej wsi Kameduły przypomina o obecności zakonników na tym obszarze przez ponad sto sześćdziesiąt lat. * * * Szaniec po raz pierwszy wspominany jest w dokumentach już w połowie XIII wieku. WII połowie XV wieku wieś była własnością Krzesława z Kurozwęk herbu Róża (Poraj), który od 1493 roku był biskupem włocławskim i zarazem dzierżył pieczęć mniejszą koronną. On to w 1499 roku poświęcił kamienny „W ciszy Bóg kształtuje wewnętrznie człowieka" 347 kościół parafialny pod wezwaniem NMP. W XVI wieku Szaniec znalazł się w rękach Piotra Myszkowskiego, biskupa płockiego, a następnie krakowskiego. Był on niezwykle majętną osobą, umierając pozostawił po sobie 8 milionów złp. w gotówce i kilkanaście wsi. Jeden ze spadkobierców Piotra - Zygmunt - otrzymał w 1596 roku (a więc pięć lat po śmierci stryja) od papieża Klemensa VIII tytuł margrabiego (stąd wzięła się nazwa „Erem Margrabski"), zaś książę Mantui Vincenty Gonzaga przyjął go do swojego herbu i nadal mu swe nazwisko. Król Zygmunt III Waza mianował go marszałkiem wielkim koronnym i zgodził się na utworzenie ordynacji dóbr Myszkowskich z siedzibą w Pińczowie. Powszechne wówczas przekonanie o zamożności i roli rodu obrazuje popularne przysłowie: „Kto ma Chroberz, Książ i Szaniec [wszystko, posiadłości Myszkowskich] Może iść z królową w taniec". Ostatnim po mieczu potomkiem linii margrabiów Myszkowskich był Józef Władysław Myszkowski i z nim wiąże się historia sprowadzenia kamedułów do Szańca. Otóż przejął on władzę w ordynacji po śmierci starszego brata Stanisława Kazimierza, w 1690 roku ożenił się z Heleną Konstancją Czartoryską, z którą miał czworo dzieci. Niestety, wszystkie one zmarły w dzieciństwie. Józef Władysław Myszkowski z czasem został kasztelanem sandomierskim. Jako miłośnik Piętnastowieczny kościół parafialny pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP w Szańcu 348 Kameduli nauki, w 1701 roku założył szkołę w Pińczowie, którą wsparł znacznym funduszem, oraz sprowadził nauczycieli z Akademii Krakowskiej. Wspomagał również szpitale, ubogie zakony, finansował wystrój różnych świątyń. Na jego zamiary fundowania eremu kamedulskiego wpłynęły prawdopodobnie odwiedziny w pobliskich Rytwianach, gdzie poznał życie kamedulskie i charakter zakonu. W 1722 roku kapituła generalna przyjęła propozycję powołania nowej pustelni, a zapis fundacyjny z 3 lipca 1725 roku na utrzymanie ośmiu zakonników (pięciu ojców i trzech braci) przyznawał dobra Czy-żów, Dzięsławice i Jastrzębiec, leżące nad Stobnicą, dwie sadzawki we wsi Galowie, budynki gospodarskie i plac pod budowę kościoła i eremu. Pierwsi kameduli przybyli tu z Bielan krakowskich, a na miejsce budowy klasztoru wybrali wzgórze oddalone dwa kilometry od Szańca. Wkrótce stanęło osiem domków eremickich, refektarz, foresteria oraz świątynia. Całość otoczono murem. Kościół, zbudowany na koszt fundatora, był modrzewiowy, z dwoma wieżami i bardzo oryginalnie dekorowany: ściany obite były płótnem i w całości pokryte malowidłami. W ołtarzu głównym znajdował się obraz Świętej Rodziny: Jezusa, Marii i Józefa, stąd świątynia otrzymała wezwanie św. Józefa. Był tam także obraz przedstawiający fundatora i jego małżonkę trzymających makietę kościoła i eremu w geście ofiarowania go Rodzinie Świętej. W maju 1726 roku ojciec Emilian Wosiński, profes bielański, został pierwszym superiorem nowego eremu. 12 maja 1727 roku zmarł kasztelan Myszkowski - został pochowany w marmurowej trumnie w krypcie kościoła. Łowczy wielki koronny, książę Stanisław Czartoryski, czuwał nad przebiegiem ostatniej drogi swego wuja, a mowę pogrzebową wygłosił reformata, ojciec Ildefons Bocheński. Dalszą opiekę nad nowym eremem sprawowała wdowa Helena Konstancja Czartoryska, a kapituła generalna obradu- I „W ciszy Bóg kształtuje wewnętrznie człowieka" 349 jąca w eremie Monte Corona w maju 1730 roku zezwoliła jej na wolny wstęp do kościoła trzy razy w roku i do zakrystii eremu rytwiańskiego. Na prośbę ojca Faustyna Wojciechowskie-go, superiora eremu w Szańcu, kapituła generalna zakonu dokumentem z 25 kwietnia 1736 roku pozwoliła kobietom dwa razy w roku: w dzień św. Józefa (19 marca) i dzień śmierci św. Romualda (19 czerwca) wstępować do tego kościoła. Klasztor został zniesiony na mocy dekretu kasacyjnego Franciszka Skarbka Malczewskiego, arcybiskupa warszawskiego, wydanego 17 kwietnia 1819 roku w Warszawie. Zakonnicy rozproszyli się: jedni udali się do pracy w parafiach, inni wrócili do klasztoru na Bielanach pod Krakowem, jeszcze inni otrzymywali emeryturę w wysokości 90 rubli rocznie. Dobra klasztorne zostały przejęte przez skarb państwa. Grunt eremu wraz z ogrodem wynoszące do 30 morgów oddano w wieczystą dzierżawę ówczesnemu dziedzicowi Szańca Lubowódzkiemu. Jemu też za sumę 1200 złp sprzedano kościół. Świątynię zamieniono początkowo na suszarnię tytoniu. W 1829 roku, dzięki staraniom kolejnego dziedzica Szańca Tadeusza Bocheńskiego, wyremontowano ją, uzyskano także od władzy duchowej pozwolenie na odprawianie w niej dwóch nabożeństwo rocznie: w dzień św. Józefa i św. Antoniego. Kustoszem zaś kościoła został ekskameduła ojciec Norbert Frank. Jak pisze Ludwik Zarewicz: „Samotnik ten w białym swym habicie jak cień przechadzał się zwykle porą wieczorną z modlitwą na ustach wpośród powolnego pustoszenia eremu, a miła postać jego każdego pociągała, zwłaszcza ubogich, z którymi dzielił się ostatnim kęsem chleba". Opuścił on Szaniec w 1884 roku z zamiarem dokończenia życia w Eremie Srebrnej Góry. Niestety, po drodze na Bielany krakowskie, w Wielkim Książu, zmarł 18 listopada 1844 roku, po trzydziestu ośmiu latach w zakonie. Po jego śmierci kuratorem został ks. Antoni Gnusiewicz, także ekskameduła 350 Kameduli i ostatni przeor Szańca, ale ten zmarł 19 stycznia 1846 roku. Od tego momentu kościół przeszedł pod opiekę proboszczów szanieckich. Świątynia pokamedulska groziła zawaleniem, dlatego też jeszcze w 1844 roku przeniesiono marmurową trumnę fundatora do kościoła w Młodzawach, a w 1869 roku część ołtarzy i sprzętów liturgicznych trafiła do okolicznych kościołów. Znalazły się one m.in. w kościele parafialnym w Szańcu (ołtarz pod wezwaniem św. Krzyża, z czasem i tam zniszczony), w Busku - pierwotnie w kościele parafialnym, a następnie w kościele pod wezwaniem św. Leonarda, i w kościele parafialnym w Chrobrzu. „Miejsce to - pisze ks. kanonik Wnorowski - piękne, urocze, ciche, niegdyś chwały bożej pełne, dziś puste, wywołuje obecnie smutne uczucia; bo tam niegdyś pustelnicy dniem i nocą chwalili Boga i budowali wiernych swem pokutniczem życiem. I było tam wszystko w ładzie i porządku, dziś nędza, pustki, bezład (...), bo nie ma tam chwały Bożej, co utrzymuje ład i porządek w życiu, a ścieżki i drogi, zarosłe trawą i chwastem, są siedliskiem wężów. I zda się słyszeć z grobów jęki i płacze, i wyrzekania pogrzebanych tam pustelników. (...) Mi-mowoli wśród tych pustek ciśnie się pytanie: azali ludzkość więcej zyskała po zniesieniu tego eremu, niż miała korzyści wtedy, kiedy tu brzmiała chwała boża i szła modlitwa z piersi zapartych, pokornych i cichych pustelników, żyjących dotąd w przychylnej i rzewnej pamięci tutejszego ludu?". Rozdział 28 „CISZA JEST POTRZEBNA, ABY ODNALEŹĆ SIEBIE" (Karol de Foucauld) Od początku istnienia kongregacji Monte Corona wszystkie eremy budowane były według określonych zasad. Już Paweł Justiniani w liście z 29 kwietnia 1525 roku do przeora Eremu św. Hieronima w Monte Cucco dawał zalecenia dotyczące budowy i wyglądu domku pustelniczego, ostatecznie jednak wszystkie zasady zostały zdefiniowane przez kapituły generalne obradujące wiatach 1607, 1608, 1610. Ich celem było stworzenie takiego typu budowli sakralnej, jaki najpełniej odpowiadałby charakterowi zgromadzenia i różnił się od stosowanych powszechnie w kościołach parafialnych i zakonnych. Przepisy te miały obowiązywać we wszystkich krajach, w których kiedykolwiek miały powstać eremy kamedulskie, więcej - miały działać także wstecz, nakazano bowiem dostosować do jej postulatów wszystkie świątynie jeszcze nieukoń-czone, których projekty nie były zgodne z podjętymi uchwałami. Oczywiście w praktyce nie zawsze przestrzegano ich w sposób tak rygorystyczny, ale kapituła próbowała narzucić pewien schemat obowiązujący zresztą do dzisiaj. Po pierwsze zatem polecano, aby eremy były zakładane poza obrębem miast, wśród lasów lub nad wodami. Całość powinna być otoczona ogrodami i sadami i dodatkowo murem klasztornym. Pustelnia składa się z dwu części: pierw- 352 Kameduli szej, wspólnej, obejmującej kościół oraz budynki gospodarcze i reprezentacyjne zgrupowane głównie wokół wielkiego dziedzińca przed kościołem; druga część to ścisły erem. We włoskich klasztorach wytworzyły się trzy typy połączenia eremu z częścią wspólną. Pierwszy, nieregularny reprezentuje klasztor Monte Corona koło Perugii założony na zboczu góry, przy czym kościół wzniesiony został na dole, domki zaś pustelnicze przy drogach wiodących na szczyt. Dwa dalsze typy odznaczają się usytuowaniem eremu w bezpośrednim sąsiedztwie kościoła, przy czym domki wznoszono przy ścieżkach biegnących bądź poprzecznie do osi kościoła, jak np. we Frascati, bądź równolegle do niej poza prezbiterium. Ten schemat, którego przykładem może być erem w Rocca do Garda, zastosowano na Bielanach. Kapituła generalna określała szczegółowo wygląd świątyni: powinna być to budowla jednonawowa, nie wyższa niż kościół Monte Corona budowany przez samych zakonników wiatach 1530-1570. Po obu stronach prezbiterium przewidziano kaplice służące za zakrystię i kapitularz, przy czym nad kapitularzem zwykle mieści się biblioteka. Ustalenia kapituły generalnej regulowały także szczegółowo wygląd, a nawet rozmiary domów pustelniczych. Każdy z nich składa się z czterech izb rozdzielonych na osi sieni: dwa pomieszczenia to cele mieszkalne, dalsze to kaplica i składzik. Przed każdym domkiem znajduje się mały ogródek otoczony murem. Polskie kamaldole, mimo znacznych różnic, wykazują wiele cech wspólnych. Identyczne jest rozplanowanie całości: przed kościołem rozciąga się dziedziniec otoczony zabudowaniami klasztornymi, poza kościołem znajduje się erem założony wzdłuż jego osi. W zależności od liczby domków były one ustawione w czterech (Kraków, Warszawa, Rytwiany) lub dwóch rzędach (Wigry, Bieniszew). Kościoły wykazują duże zróżnicowanie stylistyczne: od „polskiego renesansu" Rytwian, poprzez manieryzm Bielan krakowskich aż do baro- „Cisza jest potrzebna, aby odnaleźć siebie" 353 kowych świątyń Pożajścia i Warszawy. Jednak wszystkie te kościoły charakteryzują się swobodnym traktowaniem zakonnych przepisów budowlanych, czego wyrazem są choćby bogate dekoracje wnętrza. Wynika to m.in. z faktu, że były one fundacjami królewskimi (Bielany warszawskie, Wigry) i magnackimi (Bielany krakowskie, Pożajście, Rytwiany), co pozwalało na zatrudnienie wybitnych artystów. * * * Zgodnie z tymi zasadami starano się także założyć jeszcze jeden erem na ziemiach polskich. Próbę tę podjęła w 1738 roku Teresa z Karśnickich, wdowa po mieczniku podlaskim Franciszku Gałeckim, pułkowniku wojsk polskich, zamężna powtórnie z podkomorzym ziemi lwowskiej Jerzym Antonim Łączyńskim. Na miejsce nowego Eremu św. Krzyża wybrano wieś Milatyn położoną około dwudziestu kilometrów od Lwowa. Tutaj, w 1740 roku sprowadzono czterech zakonników z przeorem ojcem Karolem Reszkowskim, który zastąpił na tym miejscu ojca Feliksa. Warunki rozwoju nowego eremu były jednak niekorzystne, a zakonnicy w niewystarczającym stopniu przestrzegali Reguły, co naocznie stwierdził major Kongregacji Góry Koronnej, ojciec Klemens Neapolitańczyk, podczas wizytacji pustelni w 1 742 roku. Trzy lata później podjął decyzję o jej rozwiązaniu, a fundatorkę zwolnił z zobowiązań. * * * 1 „Chciałbym tu żyć i umrzeć" 355 Rozdział 29 „CHCIAŁBYM TU ŻYĆ I UMRZEĆ" (Księga Gości kartuzji św. Hugona) „Nie wiem, kto jest twórcą kamedułów reguły - pisała w 1827 roku Klementyna z Tańskich Hoffmanowa - był to zapewne człowiek surowy i wstrzemięźliwy, bo im mówić i jeść mięsa zakazał, obok tego musiał oceniać piękności natury; iłem widzieć i słyszeć mogła, zawsze dla tych zakonników samotnych, lecz nadobnych miejsc dobierają. Łatwo pojąć, że wesołe położenie mieszkania może głuche jego milczenie ożywić, bo odmienność widoków zastępuje niejako nowin rozmaitość, a wdzięki przyrodzenia tyle myśli podają, tak unoszą wysoko duszę, iż człowiek wśród nich nie czuje zapewne samotności. Mnie tak się podobały Bielany, ten widok czarujący, te domki schludne i wygodne, te ogródki takie ładne i tak bogate w kwiaty, a nade wszystko ta samotność i to milczenie, że w uniesieniu szczerze się zapytałam przewodnika, czy gdzie kamedułek nie ma. - Żaden twórca zakonów tak okrutnym nie był, ażeby miał zakazać kobietom mówić! - odpowiedział". Po prawdzie ów przewodnik mylił się nieco: według tradycji bowiem św. Romuald założył dwa eremy dla mniszek. W 1086 roku, za przeoratu bł. Rudolfa, cenobickie zwyczaje kamedulskie przyjęły mniszki w San Piętro di Luco w Mugel-lo w diecezji florenckiej (klasztor ten przetrwał do roku 1789), a w roku 1099 w Sette Fontane koło Bolonii. Na po- czątku XII wieku ufundowano też nowy erem mniszek kamedułek w San Salvadore w Campo d'Arno, w Pratovecchio koło Arezzo, który przetrwał do dzisiaj, a w roku 1192 w Bol-drone. Zakon zatwierdzony przez papieża Paschalisa II rozwijał się dalej. Mniszki żyły zgodnie z konstytucjami przystosowanymi do miejscowych zwyczajów, łączyły życie er-mickie z cenobitycznym. Były to m.in. ścisła klauzura, okresy milczenia i samotnego przebywania w celi, a nawet możliwość rekluzji. Pierwszą przełożoną była świątobliwa mniszka Beatrycze. Z czasem liczba eremów mniszek kamedułek urosła do dwudziestu, z których osiem zależało od kongregacji Murano. Św. Piotr Damiani napisał dla nich dziełko Institutio Monalis, które zadedykował hrabiance Biance, mniszce lub przełożonej jakiegoś nieznanego bliżej klasztoru żeńskiego. Niekiedy powstawały pustelnie podwójne, w których obok eremów sióstr kamedułek sytuowano męski klasztor kamedułów. Nad obu eremami zwierzchnią władzę sprawowała ksie-ni kamedułek. Należały do nich klasztor S. Cristina w Treviso założony w latach 1185-1189 i S. Maria w Avesa w diecezji Werona fundowany na początku XIII wieku. Obecnie kamedułki posiadają piętnaście eremów: siedem we Włoszech, dwa w Polsce, dwa w Indiach i po jednym w USA, Francji, Brazylii i Tanzanii. W Polsce pierwszy klasztor mniszek kamedułek powstał po zakończeniu II wojny światowej. Już w latach międzywojennych XX wieku do francuskiego klasztoru wstąpiło pięć Polek i to wśród nich powoli dojrzewała myśl o powrocie do ojczyzny. W liście z 9 września 1947 roku opatka klasztoru w La Seynetak pisała do przeora krakowskich Bielan: „Wielebny Ojcze, Ojciec spełniłby wielki uczynek miłości, jeżeliby mógł przygarnąć w jakim domku małym, na początek 2 kamedułki Polki. Jedna jest profeską po ślubach wieczystych, druga oblatką. Kanonik Miłkowski posiada środki dla pomagania tej małej fundacji". 356 Kameduli Właśnie z zamiarem ufundowania klasztoru w ojczystym kraju, w roku 1948 przyjechały z Francji do Polski cztery siostry kamedułki. Początkowo zamieszkały w Szczecinie, a w listopadzie 1949 roku objęły w posiadanie pobernardyński klasztor wZłoczewie koło Sieradza, w diecezji włocławskiej. Klasztor pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego i Niepokalanego Poczęcia ufundował na początku XVII wieku miecznik kaliski Andrzej Ruszkowski. Ojcowie bernardyni przebywali w nim do momentu kasacji w 1864 roku, później budynek zamieszkiwali ludzie świeccy. W 1949 pobernardyński klasztor objęły kamedułki. Matka Gemma tak wspominała pierwsze chwile na nowym miejscu: „Przyjazd nasz do Złocze-wa sprawił niemałe poruszenie. Widok zakonnic dla tutejszych mieszkańców był czymś nowym. Skoro wy siadłyśmy z autobusu, otoczyła nas gromada dzieci i troskliwych osób starszych (...). Po prowizorycznym rozlokowaniu się złożyłyśmy wizytę miejscowemu pasterzowi, a był nim podówczas ks. Dziekan Owczarek Antoni. Przyjazd nasz do Złocze-wa i objęcie klasztoru przyjął z wielkim entuzjazmem, który nie kończył się na słowach. Ks. Dziekan otoczył nas prawdziwie ojcowską opieką i troskliwością. Od pierwszej chwili zajął się nami, nie szczędząc nam nigdy swej rady czy też pomocy (...). Początkowo wZłoczewie znajdowałyśmy się w trudnej sytuacji, ale Opatrzność czuwała nad nami. Mieszkańcy Zło- Klasztor Sióstr Kamedulek w Zloczewie „Chciałbym tu żyć i umrzeć" 357 czewa wspomagali nas, zapraszali do siebie, przez co okazywali swą radość z naszego przybycia. Wzruszone byłyśmy bardzo, gdy jednego dnia zajechała do nas wyładowana fura. Pani, która nią przyjechała, z radością nas powitała i powiedziała, że ks. Proboszcz z Bożenina, ks. Antoni Skrzypkowski, przysyła dary. A było na tej furze pełno wszystkiego - mąka, kasze, tłuszcz, kiełbasa, ziemniaki, nawet poduszka...". Akt erekcyjny klasztoru i zamknięcie klauzury nastąpiło w dzień Niepokalanego Poczęcia NMP, 8 grudnia 1956 roku. Do furty zgłaszało się stosunkowo wiele kobiet odczuwających powołanie zakonne, dlatego też 14 września 1997 roku, w uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego - tytularną dla klasztoru złoczewskiego - nastąpiło wprowadzenie sióstr do nowego klasztoru w Ty-szowcach. W dniach 3-6 maja 1999 roku mniszki kamedułki obchodziły złoty jubileusz swojej obecności w Polsce. We wspólnocie w Złoczewie żyło wówczas 18 mniszek, a w Tyszowcach 9. Uroczystej sumie, odprawionej 6 maja o godzinie 11.00 w kościele klasztornym w Złoczewie, przewodniczył ordynariusz kaliski ks. biskup Stanisław Napierała, w koncelebrze udział wzięli biskupi włocławscy, generałowie kamedulscy z kongregacji Camaldoli - ojciec Em- Wnętrze kościoła klasztornego Sióstr Kamedutek w Zloczewie 358 Kameduli manuel Bargellini i Monte Corona - ojciec Lanfranco Lon-ghi, opat tyniecki oraz około trzydziestu kapłanów zakonnych i diecezjalnych. Cała świątynia wypełniona była ludźmi. Papież Jan Paweł II przysłał telegram z gratulacjami: Mniszkom Kamedułkom w 50-lecie obecności w Złoczewie, a zarazem w Polsce życzę, aby w duchu wierności i miłości realizowały swoje zakonne powołanie i misję, jaką Opatrzność Boża wyznaczyła im przed wiekami. Matce Przeoryszy i całej wspólnocie w Złoczewie Z serca błogosławię Watykan, 23 kwietnia 1999 roku * * * Jan Paweł II Rozdział 30 „NIE JEST TO TAKIE WAŻNE, CO CZYNICIE, A RACZEJ CZYM JESTEŚCIE" (Jan Paweł II) Powołanie do naśladowania św. Romualda i bł. Pawła Ju-stinianiego ma nie tylko tysiącletnią tradycję, ale także doskonale wpisuje się w nurt współczesnego życia kontemplacyjnego. Wielorakie formy życia pustelniczego wzajemnie uzupełniają się i przenikają, choć zasadnicze rysy pozostają te same: samotność, modlitwa, umartwienie, poświęcenie swego życia Bogu i wyłączne z Nim obcowanie. Jan Paweł II, często podkreślający wartość kontemplacji, zwracał się do mnichów żyjących według ścisłej Reguły: „Kościół jest Warn bliski, drodzy synowie i córki świętego Brunona, i polega na wielkim plonie owoców Waszej duchowości, który przynoszą Wasze modlitwy oraz umartwienia znoszone z miłości do Boga. Nie jest to takie ważnie, co czynicie, a raczej czym jesteście. Te słowa w sposób szczególny wydają się odnosić do Was, którzyście wycofali się z tego, co nazywa się życiem aktywnym" - mówił papież w 1984 roku przy okazji dziewięćsetnej rocznicy założenia kartuzów. Kartuzi - jeden z najsurowszych zakonów w Kościele zachodnim, który nigdy w swojej historii nie był reformowany, został powołany przez św. Brunona z Kolonii, który po życiu światowym zdecydował się w 1084 roku we Francji na życie eremickie. W górach, na wysokości 1180 m n.p.m., w miej- 360 Kameduli scu zwanym Casalibus wraz z sześcioma towarzyszami wybudował z kamienia kaplicę pod wezwaniem Matki Bożej oraz cele z drewna. Mnisi określili ten zakątek mianem kartu-zji, a sami, nie mając zamiaru tworzenia nowego zakonu, nazywali się „ubogimi Chrystusa". Niezmiennie od prawie tysiąca lat eremici ci żyją na osobności, spotykając się tylko na modlitwach i rzadkich rekreacjach. Nie utrzymują żadnych kontaktów ze światem zewnętrznym, nie prowadzą działalności duszpasterskiej. Ich powołaniem, jedynym sensem i celem życia jest modlitwa. Ci, którzy choćby przez krótki czas mieli okazję przebywać w murach kartuzji, wychodzą stamtąd poruszeni. W Księdze Gości w kartuzji św. Hugona w Parkminster pozostały m.in. takie słowa: „Znalazłem tu ten pokój, którego świat dać nie może". „Teraz wiem, że jestem miłowany, przedtem tylko miałem nadzieję tego". „Kamień milowy w moim życiu. Wiele da się powiedzieć w ciszy". „Tu spotkałem najszczęśliwszych ludzi na świecie". „Chciałbym tu żyć i umrzeć". Śmierć jest ważnym momentem dla wspólnoty. Kartuz grzebany jest w habicie wprost do ziemi, bez trumny, na cmentarzu znajdującym się w obrębie klasztoru. Niezależnie od tego, czy zmarły był bratem, ojcem, przeorem czy przełożonym głównym zakonu, jego grób zawsze wygląda tak samo: zwykły, drewniany krzyż nawet bez imienia mnicha. A wszystko to w imię dewizy „formować świętych bez rozgłosu". O świętości kartuzów opowiadano niezwykłą historię: ktoś pojechał do klasztoru kartuzów we Francji, do świątobliwego zakonnika. Wszedł do ogrodu, a ów karmił ptaki. Zapytany o dążenie do świętości kartuz powiedział: „Jak będziesz „Nie jest to takie ważne, co czynicie, a raczej czym jesteście" 361 pamiętał, że Pan Bóg ciebie kocha, to będziesz święty. A jak będziesz pamiętał, że Pan Bóg ciebie bardzo kocha, to będziesz bardzo święty". W wigilię uroczystości św. Brunona, 6 października 1984 roku, papież Jan Paweł II udał się z pielgrzymką do La Torre, aby modlić się przy grobie św. Brunona i nawiedzić kartuzów. W swoim przemówieniu do mnichów Ojciec Święty powiedział: „Na twarzach waszych widać, jak Bóg obdarza pokojem i radością w Duchu tych, którzy wszystkiego się wyrzekli dla Boga, by Nim żyć i wielbić jego Imię na wieki... Nadzieją moją jest, aby z tego miejsca posłanie poszło w świat i dotarło zwłaszcza do młodych, otwierając przed ich oczyma perspektywę życia kontemplacyjnego jako daru Bożego". Wnętrze dawnego kościoła klasztornego w Kartuzach koło Gdańska 362 Kameduli W Polsce kartuzi obecni byli przez prawie pięćset lat i utworzyli kilka klasztorów. Już Jan Długosz marzył o sprowadzeniu ich na Bielany krakowskie, lecz ostatecznie zakonnicy przybyli wiatach 1380-1382 z Pragi i osiedlili się w miejscowości, która od nich przyjęła nazwę: Kartuzy - koło Gdańska. Ostatnim istniejącym eremem był, zamknięty w 1831 roku na mocy ukazu carskiego, klasztor w Berezie Kartuskiej. Inną formę życia kontemplacyjnego proponują trapiści. W Polsce nigdy nie powstał żaden ich klasztor, choć i ten zakon ma bogate tradycje i wciąż cieszy się nowymi powołaniami. Jan Paweł II przy okazji kapituły generalnej trapistów w Rzymie powiedział: „Życie trapisty ma inny duchowy wymiar służby Bogu i ludziom". Nazwa „trapiści" pochodzi od „La Trappe" - opactwa położonego w Normandii, w oddalonej od świata, dzikiej i prawie niedostępnej dolinie, stąd zresztą jego nazwa: trappe -wilcza jama. Zreformowaniem owego cysterskiego klasztoru zajął się, żyjący wiatach 1626-1700, Armand Jan Le Bo-uthillier de Rance, syn sekretarza Marii Medyceuszki i chrześniak kardynała Richelieu. Po złożeniu ślubów wieczystych i przyjęciu godności opata w La Trappe postanowił wprowadzić niesłychanie surowy tryb życia, który do dzisiaj fascynuje wiele osób: w 1995 roku trapiści posiadali dziewięćdziesiąt trzy klasztory, w których zamieszkiwało 2571 zakonników. Podstawą życia trapistów jest Reguła św. Benedykta z Nursji, a najbardziej charakterystyczną cechą - wspólnota. Oznacza to, że wszyscy zakonnicy, zarówno ojcowie, jak i bracia, zawsze są razem: razem wychodzą do pracy, razem modlą się i śpiewają w kościele, razem czytają i spożywają posiłki. Mają nawet wspólne sypialnie. Mimo to ich styl życia podobny jest do pustelniczego dzięki zachowaniu niczym niezakłóconego milczenia. Trapista, choć ciągle przebywa z in- „Nie jest to takie ważne, co czynicie, a raczej czym jesteście" 363 nymi, a jednak zawsze jest sam, żyje w gronie ludzi, a jednak nie może się z nimi porozumieć. We wspólnym życiu funkcję mowy przejął system znaków opartych na gestach i mimice. Życie trapitów znane jest wielu osobom dzięki twórczości Thomasa Mertona. Żyjący wiatach 1915-1968 pisarz, syn Nowozelandczyka i Amerykanki, w wieku dwudziestu sześciu lat wstąpił do słynącego z surowej reguły klasztoru trapistów w Gethsemani, w stanie Kentucky. Napisał sporo książek o tematyce religijnej, filozoficznej i o życiu zakonnym. Wyłącznie trapistom poświęcił dwie z nich: Znak Jonasza (1962) - rodzaj pamiętnika z Gethsemani - oraz autobiograficzną powieść Siedmiopiętrowa góra (1973). W listach często wyrażał pragnienie jeszcze większej samotności, być może nawet opuszczenia Gethsemani i przyłączenia się do kartuzów czy kamedułów, a nawet fundację eremu. Pisał: „Powołanie pustelnicze jest rzadkością, lecz nie oznacza to wcale, jakoby w ogóle nie występowało, nie miało prawa do egzystencji i do tego, aby o nim nie rozmyślać". Podkreślał również, że odnowa życia samotniczego w jego najróżniejszych formach jest czymś ważnym dla Kościoła współczesnego. Miał tu na myśli m.in. małe wspólnoty eremickie praktykujące samotność, modlitwę, pracę ręczną, jak choćby te zaproponowane na przełomie XIX i XX wieku przez Karola de Foucauld. Urodzony w Strasburgu, we wschodniej części Francji, w zamożnej i wpływowej rodzinie, wcześnie osierocony i wychowywany przez dziadka, Karol de Foucauld zaczął tracić wiarę. Po wielu latach życia wśród uciech tego świata wyjechał na wyprawę badawczą do Maroka, a pobyt ten wywarł na niego ogromny wpływ. Pisał: „Islam wywołał we mnie głębokie poruszenie... Widok takiej wiary, ludzi żyjących w ciągłej obecności Boga, dał mi przeczucie czegoś większego i bardziej rzeczywistego niż ziemskie dążenia". 364 Kameduli To pomogło mu odkryć na nowo swoją wiarę. W roku 1890 wstąpił do zakonu trapistów w klasztorze Matki Bożej Śnieżnej w Ardenach, kilka miesięcy później poprosił o przeniesienie do uboższego klasztoru trapistów w Akbes w Syrii. Po pewnym czasie opuścił jednak zakon i osiedlił się w Beni Abbes, w Algierii, niedaleko granicy z ukochanym Marokiem, aby wśród mieszkańców pustyni prowadzić życie modlitwy, ale też być dla nich bratem. Równocześnie czuł się coraz bardziej wewnętrznie przynaglany, aby odbyć wyprawę przez pustynię, gdyż uważał, że jest ona najgłębszym i niezbędnym etapem duchowej podróży. Dopiero tam człowiek znajduje się w wewnętrznej pustce -twierdził. Ogromne, jałowe przestrzenie sprawiają, że we wnętrzu człowieka znika to wszystko, co nie jest z Boga. Dusza staje się opróżnionym mieszkaniem dla Boga samego. „To jest konieczne - mówił Karol de Foucauld - jest to czas łaski. To okres, przez który koniecznie musi przejść każda dusza, jeśli chce przynieść owoc. Cisza jest potrzebna, aby odnaleźć siebie, aby zapomnieć o całym stworzeniu; w ciszy Bóg buduje swoje Królestwo i kształtuje wewnętrznie człowieka - intymną więź ze sobą. Jest koniecznym warunkiem rozmowy duszy z Bogiem w wierze, nadziei i miłości". Po trwającej rok podróży, przemierzywszy tysiąc pięćset kilometrów pustyni, Karol de Foucauld nawiązał kontakt i zaprzyjaźnił się z wieloma jej mieszkańcami, uczył się języka, aby bliżej zrozumieć ich kulturę. Ukryte życie nie oznaczało bowiem dla Karola de Foucauld życia oddalonego od ludzi, bez możliwości przyjaźni z nimi. Nawet, gdy w 1911 roku zbudował „pustelnię" położoną na wysokości 2000 metrów w górach Hoggaru, zrobił to nie tyle dla szukania samotności, ale po to, by zbliżyć się do plemion, które przeprowadzały swoje stada i trzody na wysokogórskie pastwiska. Jego przykład pociągnął późniejszych założycieli Małych Sióstr i Małych Braci Jezusa, którzy wciąż są świadkami życia eremickiego. „Nie jest to takie ważne, co czynicie, a raczej czym jesteście" 365 Jak podkreślają jednak badacze życia pustelniczego, spośród wszystkich tych nurtów najbardziej wierni ideałowi wyłącznej samotności z Bogiem, a jednocześnie idący z duchem danej epoki są właśnie kameduli. „Świat nieraz nie rozumie powołania zakonnego - pisał w 1904 roku krakowski historyk Stanisław Tomkowicz, autor monografii poświęconej Pustelni Ojców Kamedułów na krakowskich Bielanach - dziwi się zwłaszcza tym, którzy obierają życie pustelnicze, pełne umartwień, zaparcia się siebie, heroicznego oderwania od wszystkiego, co ziemskie, wyrzeczenia się nawet godziwych uciech i pociech. Bo też prawdziwie pojąć to potrafią tylko dusze wybrane. Walk wewnętrznych i tu nie braknie; wszak bez walki nic dobrego nie dzieje się na świecie; ileż jednak wyższych rozkoszy może zawierać prawdziwe zjednoczenie się już w tem życiu z Bogiem! Jakież po przezwyciężeniu siebie przychodzić tu musi ukojenie i uciszenie. Czyż człowiek nawet najbardziej czynny i rozproszony nie miewa chwil, w których odczuwa potrzebę ucieknięcia od świata, skupienia się, zastanowienia nad najwyższymi prawdami i celami ziemskiej wędrówki, zamknięcia z samym sobą? Tutaj żyjący samotnicy zamknięci są nie tylko ze sobą, ale z Bogiem. Kto tem się głęboko przejmie, temu przykrzyć się nie może. A któż odgadnie, ile w tych modlitwach i umartwieniu jest zadośćuczynienia za cudze winy, za moc złego, które dzieje się na świecie, ile one złego odwrócić są zdolne od ludzi, żyjących poza murami pustelni, od społeczeństwa i narodu!". Kontakty i adresy Klasztor OO. Kamedułów na Bielanach Erem Srebrnej Góry al. Konarowa 1 30-248 Kraków tel. 012 429 76 10 Klasztor OO. Kamedułów w Bieniszewie Erem Pięciu Braci Męczenników 62-530 Kazimierz Biskupi tel. 063 241 15 00 Klasztor SS. Kamedułek ul. Sieradzka 3 98-279 Złoczew tel./fax 043 820 22 83 Klasztor SS. Kamedułek ul. Kościelna 36 22-630 Tyszowce tel./faxO84 661 93 91 Kalendarium 907 Rawenna - narodziny św. Romualda 927 pojedynek ojca Romualda - Sergiusza - z bratem o korzyści majątkowe zakończony śmiercią tego ostatniego; decyzja św. Romualda o odpokutowaniu zbrodni ojca w benedyktyńskim klasztorze w Classe; pod wpływem wizji św. Apolinarego wstąpienie do benedyktynów; w latach następnych kształtowanie duchowości św. Romualda przez pustelnika Maryna spod Wenecji i ojca Gwaryna, opata klasztoru św. Michała w Cusano we Francji; powrót św. Romualda do Włoch, rozpoczęcie życia pustelniczego w Pereo niedaleko Classe; zakładanie nowych eremów. 1001 przybycie do Polski, na zaproszenie Bolesława Chrobrego, pierwszych uczniów św. Romualda - Jana i Benedykta -i przyłączenie się do nich wkrótce braci Izaaka i Mateusza oraz sługi Krystyna; rozpoczęcie przez nich życia pustelniczego. 1003 10/11 listopada - śmierć Pięciu Braci Męczenników (św. Benedykta, św. Jana, św. Izaaka, św. Mateusza, św. Krystyna) uznanych za pierwszych kamedułów na ziemiach polskich 18 listopada - pogrzeb Pięciu Braci Kalendarium 369 około 1006 napisanie przez św. Brunona z Kwerfurtu Żywotu Pięciu Braci Męczenników po 1008 przeniesienie relikwii Pięciu Braci Męczenników do Gniezna i Włoch 1012 założenie przez św. Romualda głównego klasztoru w Camal-doli niedaleko miasta Arezzo w Toskanii i przyjęcie nazwy kameduli (być może należy przyjąć daty 1023-1024) 1027 19 czerwca - śmierć św. Romualda w eremie Val de Castro; złożenie jego ciała w klasztorze Benedyktynów w Classe 1039 wywiezienie z Polski relikwii Pięciu Braci Męczenników przez księcia czeskiego Brzetysława i uroczyste złożenie ich w katedrze św. Wita w Pradze 1041 napisanie przez św. Piotra Damianiego Żywotu św. Romualda, w którym wspomniana jest także śmierć Pięciu Braci Męczenników 1072 zatwierdzenie przez papieża Aleksandra II nowego zakonu kamedułów 1082 spisanie przez bł. Rudolfa, czwartego przeora Camaldoli, konstytucji kamedulskich jako uzupełnienia Reguły św. Benedykta 1466 przeniesienie ciała św. Romualda do kościoła św. Błażeja w Fabriano. 1467 16 czerwca, Wenecja - narodziny Pawła Justinianiego, założyciela Kongregacji Kamedułów Pustelników Góry Koronnej 1516 przeniesienie prawego ramienia św. Romualda przez bł. Pawła Justinianiego - fundatora Kongregacji Kamedułów 370 Kameduli Pustelników Góry Koronnej - do Camaldoli, głównej siedziby kamedułów 1520 uzyskanie przez biskupa Jana Lubrańskiego zgody papieskiej na przeniesienie relikwii Pięciu Braci Męczenników z Czech do Kazimierza Biskupiego, gdzie wcześniej ufundowano klasztor Ojców Bernardynów; relikwie po śmierci biskupa zostają złożone w katedrze poznańskiej; 22 sierpnia - zgoda papieża Leona X na powołanie Kongregacji Kamedułów Pustelników Góry Koronnej przez bł. Pawła Justinianiego 1522 ustanowienie przez kapitułę poznańską specjalnego nabożeństwa ku czci Pięciu Braci Męczenników 1525 przeniesienie relikwii Pięciu Braci Męczenników z Poznania do kościoła klasztornego św. Jana Chrzciciela i Pięciu Braci Męczenników w Kazimierzu Biskupim 1528 28 czerwca - śmierć Pawła Justinianiego, założyciela Kongregacji Kamedułów Pustelników Góry Koronnej, w klasztorze św. Sylwestra na górze Soratte 1604 22 lutego - fundowanie Eremu Srebrnej Góry na krakowskich Bielanach przez Mikołaja Wolskiego i oddanie na rzecz kamedułów wsi Mników i Mnikówek; 7 kwietnia - oddanie kamedułom Srebrnej Góry i wsi Bielany pod Krakowem przez kasztelana wojnickiego Sebastiana Lubomirskiego 1605 położenie przez biskupa krakowskiego Bernarda Maciejów -skiego kamienia węgielnego na założenie dwudziestu domków zakonnych w Eremie Srebrnej Góry 1609 4 maja — poświęcenie przez nuncjusza papieskiego Franciszka Simonetę miejsca na budowę świątyni pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP w Eremie Srebrnej Góry Kalendarium 371 1610 przybycie do Eremu Srebrnej Góry pierwszych kamedułów, którzy już od 1605 roku mieszkali po drugiej stronie Wisły w należącej do benedyktynów tynieckich wsi Bodzów 1614 ofiarowanie kamedułom przez sekretarza królewskiego Alberta Giebułtowskiego sporych terenów z myślą o nowej fundacji, która jednak nie dochodzi do skutku 1617 podniesienie Eremu Srebrnej Góry do rangi przeoratu; zawalenie się sporej część kościoła i decyzja Mikołaja Wolskiego o budowie nowej świątyni pod kierunkiem architekta Andrzeja Spezzy; 27 sierpnia - zgoda kapituły generalnej zakonu na budowę Pustelni Złotego Lasu w Rytwianach 1621 15 lutego - fundowanie przez wojewodę krakowskiego Jana Magnusa Tęczyńskiego i jego brata, wojewodę lubelskiego Gabriela Tęczyńskiego Pustelni Złotego Lasu w Rytwianach 1624 1 maja - położenie przez biskupa krakowskiego Marcina Szyszkowskiego kamienia węgielnego pod budowę Pustelni Złotego Lasu w Rytwianach 1629-1632 mianowanie przeorem Pustelni Złotego Lasu w Rytwianach ojca Wenantego z Subiaco; przyozdobienie niemal całej świątyni jego malowidłami 1637 27 września - konsekracja kościoła pod wezwaniem Zwiastowania Panny Marii w Pustelni Złotego Lasu w Rytwianach przez sufragana krakowskiego ks. biskupa Tomasza Oborskiego 1639 5 września - fundacja Eremu Góry Królewskiej na warszawskich Bielanach przez króla Władysława IV 1641 20 sierpnia — zatwierdzenie przez sejm fundacji Eremu Góry Królewskiej na warszawskich Bielanach 372 Kameduli 1642 14 września - poświęcenie przez Tomasza Oborskiego, biskupa laodycejskiego, sufragana kanonika krakowskiego, kościoła pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP w Eremie Srebrnej Góry 1643 uroczyste wprowadzenie ojców kamedułów do Eremu Góry Królewskiej na warszawskich Bielanach przez biskupa Andrzeja Leszczyńskiego 1653 podniesienie Eremu Góry Królewskiej do rangi przeoratu 1661 wydanie przez papieża Aleksandra VII zgody na powołanie Eremu Góry Pokoju w Pożajściu 1663 1 sierpnia - wydanie dyplomu królewskiego potwierdzającego fundację Eremu Pięciu Braci Męczenników w Bieniszewie 1664 przekazanie kamedułom przez Krzysztofa Zygmunta Paca wsi Pożajście, Duszmiany, Wieszkuny i Wójszwidówek pod Erem Góry Pokoju 1666 17 października - pierwsza Msza święta odprawiona w drewnianym kościele klasztornym w Bieniszewie 1667 6 stycznia - fundowanie przez króla Jana Kazimierza Eremu Wyspy Wigierskiej; 20 października - położenie kamienia węgielnego pod kościół Nawiedzenia NMP w Eremie Góry Pokoju w Pożajściu 1669 19 czerwca - uroczyste poświęcenie fundamentów kościoła w Eremie Góry Królewskiej na Bielanach warszawskich 1672 30 listopada - zakończenie budowy pierwszej świątyni w Eremie Pięciu Braci Męczenników w Bieniszewie 1673 19 czerwca - uroczyste przeniesienie z katedry warszawskiej do Pustelni Góry Królewskiej na warszawskich Bielanach Kalendarium 3 73 obrazu św. Brunona Benedykta - arcybiskupa męczennika, apostola Rusinów i Prusaków, ucznia św. Romualda 1674 ukończenie budowy kościoła Nawiedzenia NMP w Eremie Góry Pokoju w Pożajściu 1678 rozpoczęcie przez ojca Franciszka Wilgę, przełożonego Eremu Wyspy Wigierskiej, budowy eremu i kościoła drewnianego według planów Piotra Putiniego 1694 początek budowy kościoła murowanego w Eremie Wyspy Wigierskiej 1710 konsekracja kościoła Nawiedzenia NMP w Eremie Góry Pokoju w Pożajściu przez biskupa wileńskiego Konstantego Brzostowskiego 1722 fundacja Eremu Margrabskiego w Szańcu przez kasztelana sandomierskiego ordynata margrabiego Józefa Władysława Gonzagę Myszkowskiego 1738 fundacja Eremu św. Krzyża w Milatynie koło Lwowa przez Teresę z Karśnickich primo voto Gałecką, secundo voto Łą-czyńską 1741 pożar klasztoru w Bieniszewie, w wyniku którego spłonęła duża część kościoła, m.in. ołtarz główny z cudownym obrazem Matki Bożej z Dzieciątkiem i część biblioteki 1745 ukończenie budowy murowanego kościoła w Eremie Wyspy Wigierskiej; decyzja ojca Klemensa Neapolitańczyka, majora Kongregacji Góry Koronnej - o zamknięciu Eremu św. Krzyża w Milatynie koło Lwowa 1747-1781 budowa murowanego kościoła pod wezwaniem Narodzenia NMP w Eremie Pięciu Braci Męczenników w Bieniszewie 374 Kameduli 1755 w wyniku uderzenia pioruna zniszczenie dachu kościoła i biblioteki w Eremie Góry Pokoju w Pożajściu 1758 poświęcenie kościoła pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia NMP w Eremie Góry Królewskiej na Bielanach warszawskich 1796 kasata przez rząd pruski dóbr klasztornych Eremu Wyspy Wigierskiej na rzecz skarbu państwa 1800 przeniesienie się zakonników ze skasowanego Eremu Wyspy Wigierskiej na Bielany warszawskie; .- utworzenie w Wigrach diecezji biskupiej 1817 utworzenie w Wigrach parafii ? 1819 kasata Eremu Pięciu Braci Męczenników w Bieniszewie; kasata Eremu Margrabskiego w Szańcu 1820 16 czerwca - kasata Pustelni Złotego Lasu w Rytwianach 1825 wyjazd ostatnich zakonników z Eremu Złotego Lasu na Bielany warszawskie; przejęcie opieki nad klasztorem w Rytwianach przez ojców reformatów z Sandomierza 1832 kasata Eremu Góry Pokoju i objęcie klasztoru przez bazylianów 1840 ponowna konsekracja kościoła w Eremie Góry Pokoju przez prawosławnego arcybiskupa Wilna 1844 opuszczenie przez ostatniego zakonnika Eremu Margrabskiego w Szańcu 1880 przejęcie przez hrabiego Karola Mielżyńskiego zabudowań pokamedulskich w Bieniszewie 1902 kasata Eremu Góry Królewskiej na warszawskich Bielanach Kalendarium 375 1905 przeniesienie parafii z Wawrzyszewa do pokamedulskiego Eremu Góry Królewskiej na warszawskich Bielanach (w 1913 roku kolejne poświęcenie kościoła) 1906 przejęcie zabudowań pokamedulskich w Bieniszewie przez współwłaściciela dóbr kazimierskich Stanisława Mańkow-skiego 1915 objęcie pokamedulskiego Eremu Góry Królewskiej na warszawskich Bielanach przez ojców marianów 1920 przekazanie dawnego Eremu Góry Pokoju siostrom z kongregacji św. Kazimierza 1925 nieudana próba ponownego objęcia Pustelni Złotego Lasu w Rytwianach przez kamedułów 1935 przekształcenie, dzięki staraniom władz kościelnych i ostatniego właściciela Artura Radziwiłła, świątyni w Pustelni Złotego Lasu w kościół parafialny dla mieszkańców Rytwian i okolicznych wiosek; pełnienie funkcji proboszcza i kustosza Pustelni Złotego Lasu przez ponad czterdzieści lat (do 2001 roku) przez ks. kanonika Adama Łęckiego 1937 2 lipca - powrót kamedułów do Bieniszewa po stu osiemnastu latach nieobecności; odrodzona wspólnota to dwóch ojców i czterech braci z przełożonym, ojcem Alojzym Poprawą 1940 26 sierpnia - wywiezienie z Eremu Pięciu Braci Męczenników do obozów koncentracyjnych czterech ojców: przeora Alojzego Poprawy, ojca Krystyna Ochońskiego, ojca Cherubina Kozika i ojca Floriana Niedźwiadka; spośród uwięzionych przeżył tylko ojciec Florian Niedźwiadek 1945 powrót zakonników do Eremu Pięciu Braci Męczenników w Bieniszewie 376 Kameduli I 1947 rozpoczęcie odbudowy pokamedulskich zabudowań w Wigrach po zniszczeniach dokonanych w czasie I i II wojny światowej 1954 objęcie pokamedulskiego Eremu Góry Koronnej na warszawskich Bielanach przez archidiecezję warszawską i ATK, obecnie Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego 1999 czerwiec - wizyta papieża Jana Pawia II w pokamedulskich zabudowaniach klasztoru w Wigrach 2001 9 czerwca - utworzenie przy pokamedulskim klasztorze w Rytwianach Diecezjalnego Ośrodka Kultury i Edukacji „Źródło", powołanie Stowarzyszenia Miłośników Pustelni Złotego Lasu 2002 sierpień - nieoczekiwana wizyta papieża Jana Pawła II w Eremie Srebrnej Góry na krakowskich Bielanach 2003 uroczyste obchody tysiącletniej rocznicy śmierci Pięciu Braci Męczenników uznanych za pierwszych kamedulów na ziemiach polskich 2004 30 maja - Zielone Świątki - oficjalne uroczystości czterechsetlecia fundacji Eremu Srebrnej Góry na krakowskich Bielanach z udziałem m.in. nuncjusza apostolskiego arcybiskupa Józefa Kowalczyka i kardynała Stanisława Nagy Kalendarium Eremu Srebrnej Góry na krakowskich Bielanach 1602 Mikołaj Wolski rozpoczął starania o ufundowanie dla Kame-dułów Pustelników Góry Koronnej klasztoru w okolicach Krakowa. Byl to rodzaj zadośćuczynienia za „piastowanie intratnej godności komandora poznańskiego", mimo że Wolski nie był ani kawalerem maltańskim, ani dobrodziejem tego zakonu. Kameduli początkowo byli niechętni fundacji w Polsce z powodu dużej odległości od Włoch, braku po drodze eremu, w którym można by się zatrzymać, i ostrości klimatu. 1603 Do Krakowa przyjechał z Włoch ojciec Hieronim z Perugii z dwoma innymi zakonnikami w celu obejrzenia miejsca pod przyszłą fundację. Wybrali, należącą do Sebastiana Lubo-mirskiego, Bielańską Górę koło Krakowa. Mikołaj Wolski i Anna z Branickich Lubomirska nakłonili właściciela do oddania tego terenu kamedułom, w zamian za co Wolski ofiarował Lubomirskiemu srebrną zastawę dużej wartości, stąd miejsce zaczęto nazywać Srebrną Górą. 1604 22 lutego - Mikołaj Wolski ufundował Erem Srebrnej Góry na krakowskich Bielanach i oddał na rzecz kamedulów wsie Mników i Mnikówek. 7 kwietnia - Sebastian Lubomirski, kasztelan wojnicki, oddał kamedułom Srebrną Górę i wieś Bielany pod Krakowem. 378 Kameduli 10 kwietnia - Mikołaj Wolski wysłał do eremu Monte Coro-na list, w którym prosił o przyjęcie nowej fundacji i przekazywał majorowi życzenia od siebie i całej Rzeczypospolitej. Także król Zygmunt III wysłał pismo do władz zakonu zapewniające o swojej życzliwości. 1605 Paweł Henik, przyjaciel Wolskiego i mieszczanin krakowski, przywiózł z Włoch kilku kamedułów, którzy zamieszkali w należącej do benedyktynów tynieckich wsi Bodzów. Przełożonym nowej wspólnoty został mianowany ojciec Hieronim z Perugii. Biskup krakowski Bernard Maciejowski położył kamień węgielny pod założenie dwudziestu domków zakonnych w Eremie Srebrnej Góry. 1606 8 kwietnia - brat Stanisław, Wioch, jako pierwszy złożył śluby wieczyste, jeszcze we wsi Bodzów. 1609 4 maja - nuncjusz papieski Franciszek Simoneta poświęcił miejsce na budowę świątyni pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP. 1610 Do Eremu Srebrnej Góry przybyli pierwsi kameduli, którzy już od 1605 roku mieszkali po drugiej stronie Wisły, w należącej do benedyktynów tynieckich wsi Bodzów. 1617 Erem Srebrnej Góry podniesiono do rangi przeoratu. Na czele wspólnoty stanął włoch, ojciec Bernard a Cantiano. 28 lutego - papież Paweł V nadał kościołowi i klasztorowi odpusty, zezwolił także kobietom na wejście do kościoła dwanaście razy w roku. Późną jesienią zawaliła się spora część kościoła, zatem Wolski pod kierunkiem architekta Andrea Spezzy rozpoczął wznoszenie nowej świątyni. Spezza zaprojektował także rozplanowanie wszystkich zabudowań klasztornych, ogrodów, dziedzińców i dróg wokół klasztoru. Fasadę kościoła wykonali Jan Succatori i Jakób Lapicida. Kalendarium Eremu Srebrnej Góry na krakowskich Bielanach 379 Do nowicjatu wstąpił ojciec Jan Gierlicki z Krosna - wybitny muzyk i kompozytor. 1621 13 września - sprowadzono do kościoła dwa dzwony. 1623 Paweł Henik zapisał eremowi biełańskiemu swój księgozbiór liczący około tysiąca książek. 1624-1625 Na Bielanach pracował włoski kameduła-malarz ojciec Wenanty z Subiaco, autor m.in. portretu Mikołaja Wolskiego, obrazów; Wniebozwięcia NMP do ołtarza głównego i Koronacji NMP do chóru zakonnego. Część z nich spłonęła podczas pożaru w 1814 roku. 1630 9 marca w Przemyślu zmarł Mikołaj Wolski. W testamencie przekazał na rzecz kamedułów wsie Malec i Ryczówek, kamienicę przy ul. Gołębiej w Krakowie, na utrzymanie kościoła i zakrystii czynsz wieczysty 1500 złp na dobrach rybo-tyckich. Życzeniem Wolskiego było, aby jego ciało ubrane w strój kamedulski pochowane zostało przy drzwiach głównych kościoła bielańskiego. 1651 26 kwietnia - kameduli spisali umowę z Andrzejem Castel-lim na wykonanie epitafium Wolskiego. 1635 Władysław IV Waza ufundował kaplicę pod wezwaniem św.św. Władysława i Benedykta, zwaną także królewską. 1634 Dzięki poparciu Władysława IV zakonnicy z dwóch eremów polskich (z Bielan krakowskich i Rytwian) wyłamali się spod władzy głównego eremu w Monte Corona i oddani zostali pod nadzór wizytatorów papieża. Taki stan trwał do roku 1639, kiedy zostali ponownie oddani pod władzę majora z Monte Corona. Ustanowiono jednak dla Polski osobnego wikariusza generalnego. 380 Kameduli 1636 Rzeźbiarz Jerzy Zimmermann wykonał pierwszy ołtarz do kaplicy Królewskiej, a Tomasz Dolabella ukończył obrazy do tej kaplicy. 1637 Podczas trwającego od 1634 roku uniezależnienia się eremów polskich od włoskich doszło do wyrzucenia z klasztoru zakonników Włochów. Przygarnęli ich benedyktyni tynieccy. 1639 11 kwietnia - zawarto umowę z Jerzym Zimmermannem na wykonanie tabernakulum do ołtarza głównego. 1642 Stanisław Lubomirski, ufundował kaplicę pod wezwaniem św. Sebastiana. Przy jej wystroju pracował m.in. Jan Batista Falconi. Został ukończony ołtarz główny do kościoła. 14 września - Tomasz Oborski, biskup laodycejski, sufragan kanonik krakowski, poświęcił kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP w Eremie Srebrnej Góry. 1648 Rafał del Pace ufundował kaplicę św. Romualda. 1650 Na początku muru prowadzącego do klasztoru ustawiona została marmurowa kolumna ozdobiona płaskorzeźbami przedstawiającymi sceny Męki Pańskiej. 1653 Przed grasującą wmieście zarazą w klasztorze schronił się biskup krakowski Piotr Gembicki. 1655 12 sierpnia - zakonnicy zobowiązali się podczas potopu płacić na potrzeby ojczyzny z każdego łanu po 10 złp. Wrzesień - uciekający na Śląsk Jan Kazimierz zatrzymał się na nocleg w klasztorze i stąd obserwował płonący Kraków. Podczas potopu część zakonników uciekła z klasztoru. W eremie pozostał przeor ojciec Bernard Szymoński. Kalendarium Eremu Srebrnej Góry na krakowskich Bielanach 381 1656 Marzec - zakonnicy przekazali część sreber i złota na bicie monet wspomagających Jana Kazimierza. Czerwiec - Szwedzi zrabowali erem. 1666 Zakonnicy podpisali umowę z Jackiem Krzesińskim na budowę studni klasztornej. 1667 Sejm warszawski zatwierdził fundację eremu bielańskiego. 1669 Marzec - Michał Korybut Wiśnioweicki zwiedzał erem. 1676 Biskup krakowski Andrzej Trzebicki przywiózł do Polski i tymczasowo złożył na Bielanach trumnę z ciałem, zmarłego we Francji, Jana Kazimierza. 1678 Kanonik krakowski i gnieźnieński, ks. Jan Chryzostom Bo-¦¦• ¦ ¦ dzęta, zapisał w testamencie kamedułom swój księgozbiór. Ofiarodawca został pochowany w podziemiach kościoła. Kameduła Piotr Cełestyn z Poznania przekazał sporą kwotę . . pieniędzy na ołtarz w kaplicy Zwiastowania NMP. 1683 15 sierpnia - Jan III Sobieski, wyruszając pod Wiedeń, uczestniczył na Bielanach w uroczystościach Wniebowzięcia NMP. 1693 Franciszka z Pestalocych Wosińska, matka zakonnika - ojca Emiliana Wosińskiego, ufundowała dla klasztoru przepiękną monstrancję. 1698 27 października - wyjeżdżając na zawsze z Polski, w klasztorze nocowała Maria Kazimiera, wdowa po Janie III Sobie-skim. 1706 Podczas walk Sasów z Leszczyńskim o tron polski trzystu Szwedów schroniło się w klasztorze. Zostali tu pokonani przez Adama Śmigielskiego. August II Sas odprawił w klasztorze rekolekcje wielkopostne. 382 Kameduli 1711 Klasztor został zrabowany przez Rosjan. Sytuacja powtórzyła się jeszcze w 1714 i 1715 roku. 1732 Sprowadzono z Gdańska dzwon wykonany przez Michała Wittwercka. 1733 30 kwietnia - zakonnicy podjęli decyzję o zmianie miejsca pochówku zmarłych. Od tego czasu ich ciała chowane są w kryptach pod zakrystią. 1749 Rekolekcje odprawiał prymas gnieźnieński ks. Adam Komo-rowski i biskup krakowski ks. Andrzej Załuski. 1758 Mianowany na ordynariusza diecezji kujawskiej ks. Józef Załuski odprawiał rekolekcje. 1769-1771 W okresie konfederacji barskiej klasztor był wielokrotnie grabiony zarówno przez konfederatów, jak i Rosjan. 1783 25 lutego - cesarz austriacki Józef II zagarnął dla skarbu państwa pensję roczną 1500 złp wyznaczoną przez Mikołaja Wolskiego na utrzymanie kościoła i zakrystii. 1784 10 lipca - Austriacy zabrali kamedulom wieś Malec. 1787 Stanisław August Poniatowski zwiedzał erem. 1794 Kameduli przekazali na rzecz insurekcji kościuszkowskiej kielich szczerozłoty bogato wysadzany kamieniami szlachetnymi ofiarowany klasztorowi przez Mikołaja Wolskiego. 1789 Zimą przebywali w klasztorze przez dwa miesiące wypędzeni ze Szwajcarii trapiści z opatem ojcem Augustynem. 1809 W czasach Księstwa Warszawskiego eremy: bielański, ry-twiański, warszawski, bieniszewski i szaniecki utworzyły jed- Kalendarium Eremu Srebrnej Góry na krakowskich Bielanach 383 ną całość pod zwierzchnictwem wikariusza generalnego, którego siedzibą były Bielany warszawskie. Sytuacja taka trwała do 1819 roku. 1814 13/14 stycznia - w pożarze kościoła spalił się ołtarz główny z malowidłami ojca Wenantego, wystrój i wyposażenie chóru zakonnego, wystrój kaplic, stopił się miedziany dach kościoła i kaplic, a także dzwony. Zniszczony został hełm wieży zegarowej i zegar. 1819 Michał Stachowicz namalował do ołtarza głównćgo oferaz Wniebowzięcia NMP. 1821 Z Budapesztu sprowadzono dwa nowe dzwony. 1825-1843 Władze diecezjalne powołały na Srebrnej Górze dom poprawczy dla duchowieństwa, nad którym opiekę miał sprawować przeor klasztoru. Doprowadziło to do załamania się przestrzegania Reguły. W 1843 roku na czele eremu stanął ojciec Dionizy, który przywrócił dawną surowość życia, stąd nazywany często bywa drugim fundatorem Bielan. 1848 Ks. Jan Schindler odrestaurował kaplicę św. Jana Chrzciciela kaplicę i św. Jana Ewangelisty, a także studnię klasztorną. 1857 Ks. Jan Schindler odnowił budynek dawnej foresterii i założył przy nim ogród, a przed śmiercią przekazał dla klasztoru ( swój księgozbiór. Został pochowany pod kaplicą św. Jana Chrzciciela. 1879 Ustawiono obecny ołtarz główny. 1885 Wiosną w klasztorze przebywał Adam Chmielowski. 1900 Wykonano obecny hełm na wieży zegarowej. 384 Kameduli I 1905 Wybudowano tzw. wodociąg kamedulski. 1914—1918 Poczas I wojny światowej klasztor był zajęty przez wojsko austriackie, które m.in. zarekwirowało dzwony. Zakonnicy przebywali w należącym do kamedułów dworku w Przego-rzałach, a na miejscu pozostali jedynie rządca i furtian. 1923 Z fundacji ks. Drewnickiego w Udine we Włoszech odlano obecne dzwony. 1936 Ojciec przeor Odon de Nicolo uporządkował bibliotekę klasztorną. Na jego polecenie brat Paweł zrobił istniejące do dziś regały. 1939-1945 W klasztorze ukrywało sie sporo osób, w tym partyzanci. Z tego powodu kilkakrotnie przeprowadzano rewizję. Więzieni byli ojciec przeor Remigiusz Wyczesany, brat Damian Skrzynecki, ojciec Kandyd Kosek i ojciec Rafał Galos (ten ostatni został wywieziony do obozu w Oświęcimiu, gdzie zmarł). Od sierpnia 1944 roku w klasztorze przez jakiś czas stacjonowały wojska niemieckie. 1950 25 marca - na mocy ustawy o konfiskacie dóbr tzw. martwej ręki, czyli będących w posiadaniu Kościoła, władze komunistyczne odebrały zakonnikom majątek klasztorny. 1961 27/28 czerwca - w wyniku zwarcia instalacji elektrycznej spaliła się kopuła wieży północnej i jedna trzecia dachu nad kościołem. Dzięki zbieraniu pieniędzy w archidiecezji krakowskiej i pomocy finansowej marszałka Polski Mariana Spychalskiego straty udało się wkrótce naprawić. Z inicjatywy przeora ojca Ireneusza i fotografa Ottomara Pradla w tzw. Schindlerówce powstało muzeum, w którym prezentowane były m.in. zdjęcia dokumentujące życie codzienne mnichów. Kalendarium Eremu Srebrnej Góry na krakowskich Bielanach 385 1971-1972 Hełmy wież zostały pokryte blachą miedzianą. 1980 Do klasztoru został podłączony gaz ziemny, umożliwiając ogrzewanie pokoi gościnnych, korytarza i południowego rzędu domków. Po klasztorze rozciągnięto sieć wodociągową. Oczyszczono, głęboką na 76 metrów, studnię klasztorną, zamontowano pompę głębinową i hydrofor. Zmienione zostało zawieszenie dzwonów z drewnianego na stalowe, założono także do nich napęd elektryczny. 1985 Wykonano posadzkę marmurową w dolnym kościele i dolnej zakrystii oraz w przedsionku przed kapitularzem i zakrystią. Założono rynny miedziane na kościele. 2000 Przeprowadzono remont kanalizacji - wymieniono rury cynkowe na plastikowe. 2002 19 sierpnia - nieoczekiwanie papież Jan Paweł II składa wizytę w Eremie Srebrnej Góry na krakowskich Bielanach. 2004 30 maja - Zielone Świątki - z okazji czterechsetlecia fundacji Eremu Srebrnej Góry na krakowskich Bielanach uroczystą Mszę świętą celebrował nuncjusz apostolski arcybiskup Józef Kowalczyk, a kazanie wygłosił kardynał Stanisław Nagy. Modlitwy HYMN NA CZEŚĆ ŚW. ROMUALDA PATRYARCHY PUSTELNICZEGO ZAKONU OJCÓW KAMEDUŁÓW W DZIEWIĘCIOWIEKOWY JUBILEUSZ JEGO ZEJŚCIA - ułożony przez Józefa Stanisława Pietrzaka 19 czerwca 1927 roku Na Romualda uroczystość wielką, Którą dziewięćset lat świat Bóg pociesza, Niech spieszy z pieśnią, niech brzmi chwalą wszelką Polaków rzesza. Wielb Kamedulski serdecznie Zakonie Swojego Ojca, w nim twe uwielbienie; Niech radość żywiej w sercu twojem plonie, Nuć święte pienie. Mnogie cnót wielkich na ziemi dal wzory, A przeniesiony w górne niebios szlaki, Życia błogiego z pustelników chóry, Wciąż daje znaki. Z rodziców świetnych Romuald zrodzony, W pośród rozkoszy, z ponęty wszystkiemi, Jakie się wdzięczą u bogactwa łona, Zwłaszcza u książąt tej ziemi. Modlitwy 387 Młodzieńcem będąc, gdy w puszczy ustroniu Znalazł się, wtedy zawołał z zachwytem: O, jakby mogli żyć tu pustelnicy, Życiem podniośle ukrytem. Sergjusz, Ojciec, zemstą uniesiony, Krew brata swego rozlewa okrutny, Romuald w swojem sumieniu dotkniony, Rzuca ojcowski dom... smutny. Spieszy do Klasse, by swą zmazać winę, Że towarzyszył zemście ojca Swego, Błagać o odpust i świętą przyczynę Biskupa rawenneńskiego. Wtedy męczennik Romualda cieszy, Po dwakroć swojem widzeniem, W dobrem umacnia, więc Romuald spieszy Za Apolinarego natchnieniem. Świat Romualda wielbi rycerskiego I najszczęśliwszym człowiekiem go mieni, fednak świat rzuca dla życia świętego, Wierny kochanek pustyni. Pięknością nikłą, którą ziemia dysze, Serdecznie gardząc, zatapia się w niebie; W Benedyktynów Opactwa zaciszu, Myślą i sercem się grzebie. Wzór Benedykta wiódł go aż do zgonu; Duchem pokuty przejęty obficie, Święte, podobne do Ojca Zakonu Romuald prowadził życie. Upałów serca nikt oddać nie zdoła, Co w nim ku Niebu rosły z każdą chwilką; 388 Kameduli Modlitwy 389 Wszystko mu ziemskie zczerniło dokoła, Bóg nęcił tylko. Pod jarzmem ciało karcąc utrzymywał, Czystego ducha stróż przez wszystkie lata, W rzewnej miłości gorzko opłakiwał Występki swoje i świata. Ojca własnego nawraca i broni, Aby nie wrócił do nędznego świata, Mocno go trzyma w swej synowskiej dłoni, Aż się z pokusą rozbratał. Oszczerstwa znosi, więzienie, kajdany, Stuletni starzec, święty i niewinny, Aż go wybawi Chrystus ukochany, A świat znów wielbi go zmienny. Blask cnót i nauk świat ku niemu garnie, Naucza słowem i uczynkiem ludy; Wiedzie zbłąkane w Chrystusa owczarnie, Kazaniem, modły i cudy. Więc Romualda wielkie imię sławią Cesarze, króle, a ludy swe pienie W cześć jego wnoszą, boć on z troską całą, Starał się o ich zbawienie. Doznała Polska [ego troskliwości, Gdy ucznie swoje, sławne pustelniki Kamedulińskie słał w Lechickie włości -Niby Aniołów cne szyki. Lat sto pokuty, to przykład dla mnichów Za lat dwadzieścia młodzieńczej płochości Romualdowej; On wzór pokutników, On i kolumna mądrości. Wreszcie śmierć swoją braciom przepowiada, Żegna - pustynię kochać nakazuje I w niebo spieszy - z nieba puszczą włada -Z nieba setki lat panuje! Takim go świętym zna Lechitów plemię, I dzieje takim w polskich księgach głoszą; Takim go znają szczęsne włoskie ziemie I po wszechświecie roznoszą. Czczą Go Germanie i Węgierskie stany, Przez lat dziewięćset sława jego wzrasta, Napełnia wdzięcznie wszystkie świata strony I wsie i sioła i miasta. Runęły trony prastare i mnogie, Zniknęły państwa, miasta i narody,-A Romualda Pustelniki drogie Żyją, jakoby szczep młody. Więc w dziewięćset lat za zwycięskie boje, Przystoi odrzwia wawrzynem ocienić, W myrt i rozmaryn pustelni podwoje Wdzięcznie i pięknie zielenić. Chwała Ci Boże i sława na wieki Za to, że w Puszczy Romualda Syny Blisko lat tysiąc, syci Twej opieki, Służą ci Boże jedyny. O Romualdzie! Drogi nasz Patronie, Bądź nam dziś w niebie tarczą nieprzeszytą, Spiesz Patryarcho ku Synów obronie, A i błogosław Lechitom. Przyjm nasze modły, nie odmów opieki, Wielki grzeszników biednych cny Patronie, 390 Kameduli Modlitwy 391 Gdy w Niebie chwałą jaśniejesz na wieki -Miejże nas w swojej obronie. Tyś światłość świata, pustyni wesele, Słodka Dobroci, Źrenico Opieki, O Romualdzie, przez świata topiele, Przeprawiaj swoich przez wieki. Daj zwalczyć rozkosz w Trójcy jeden Panie, Co Kamedułów Twem zwycięstwem wsławiasz, Daj sługom światłość, którą niesłychanie Pustynię ubłogosławiasz. Za Romualda przyczyną o Boże, Odpuść łaskawie kary nam i zbrodnie; Wtedy pierś czysta Tobie chwałę może Zanucić szczerze i godnie. Amen. W latach 1691-1713 w krakowskim eremie przebywał KS. JAN KURDWANOWSKI, kanonik krakowski, pisarz duchowny i sekretarz królewski, a następnie sufragan warmiński. Wówczas powstał wiersz O ŻYWOCIE PUSTELNICZYM KAMEDUŁÓW. Słuchaj co żywo, słuchaj i ty, komu Chęć do pustyni w żywym jeszcze domu; Kamedułowie gdziekolwiek mieszkają Taki tryb mają: Naprzód od miasta odległość klasztoru Oddala wszystek niepokój wśród boru, Świeże powietrze, wesoła pustynia Zdrowia przyczynia. Pięknie jak w raju przechodzą się w bieli, Cud wielki rzekłbyś, z brodami anieli Milczą poważnie, pogolili głowy -Zda się świat nowy. Siedmiokroć na dzień bywają w kościele, Odległe na dzwon opuszczając cele Bieżą przez dżdżyste i przez śnieżne wały Do Boskiej chwały. Co zbywa czasu trawią rozmyślając Śmierć, sąd i piekło przed oczyma mając, Dzień rozdzielony czytaniem, robotą, Zbieży z ochotą. W ubogiej celi nie masz nic zbytniego, Oprócz ksiąg, łóżka i stołu prostego, Jest trupia głowa, korbacz i gromnica -Wszystka skarbnica. Nie chodzą w szubie, chronią się godności, Mają za błoto światowe marności, Mięso, płeć biała, gdzie oni mieszkają, Miejsca nie mają. Potrawy u nich kasza i jarzyna, Ryby i frukta rzadsza to nowina, Chleb, ser i piwo to od święta mają -Głodu nie znają. W posty i piątki tak się zaś sprawują Że post o chlebie z wodą odprawują, Ściślej milczenie chowają nad zwyczaj Taki obyczaj. Śpią, lecz odzienia z siebie nie zdejmują, Na twardym worze, bo się nie frasują, 392 Kameduli Modlitwy 393 Czyste sumienie dodaje im mocy We dnie i w nocy. Sami chleb robią, suknie sobie szyją, Paciorki toczą, w ogródkach swych ryją Ziemię i sadzą woniejące ziele Wedle swej cele. Komu osobność, milczenie smakuje, Kto o wieczności zawsze medytuje, Taki do nieba puści! się w zawody Bez wszej przeszkody. Acz nie uczony, dosyć na mądrego Inszych nie sądzić, znać siebie samego, Żądze umartwiać, na śmierć być gotowym Póki jest zdrowym. Wyrzucił z serca światowe kłopoty, Obóz, palestrę, gospodarskie poty, A ma to miejsce pociechy duchowne Ma niewymowne. Niech szuka kto chce wygody wolności, Honoru, sławy, przyjaźni, godności; Nie tak szeroką, wierz mi, iść potrzeba Drogą do nieba. Stać się podobny pokutującemu -U kamedułów czas, miejsce po temu, Król, cesarz, papież nie mają takiego Czasu drogiego. Fortuny większej temu nie potrzeba, Kto się uchwyci drabiny do nieba, Żywot zbawienny chybić go nie może — Bóg dopomoże. Święta pustynio, anielski żywocie! Niech cię posila Bóg w twojej ochocie Służ-że, służ Jemu, a za nasze pienie Zmów pozdrowienie. Chwała bądź Bogu w Trójcy Jedynemu Za to, że w puszczy wiernie służą Jemu, W niebie, na ziemi, niech w lesie i wszędzie Pochwalon będzie! KORONKA KAMEDULSKA KU CZCI PANA JEZUSA (wyd. Kraków 1938) składa się z czterech części: część I - Życie ukryte Pana Jezusa przez trzydzieści lat część II - Życie czynne Pana Jezusa przez lat trzy część III - Na uczczenie Męki Pańskiej część IV - Na uczczenie uwielbienia Pańskiego od Zmartwychwstania do Wniebowstąpienia część II - Życie czynne Pana Jezusa przez lat trzy Pan Jezus posłuszny jest Przenajświętszej Matce Bożej i św. Józefowi. - Zdrowaś Mario. 1. Przyjmuje w Jordanie Chrzest od św. Jana. - Ojcze nasz. 2. Przez czterdzieści dni pości na puszczy i zwycięża djabła. — Ojcze nasz. 3. Dokonywa i ogłasza Swoje święte prawo życia wiecznego. — Ojcze nasz. 4. Powołuje uczniów, którzy wszystko opuszczają i idą za P. Jezusem. - Ojcze nasz. 5. Pierwszy cud czyni, przemieniając wodę w wino. - Ojcze nasz. 394 Kameduli Modlitwy 395 6. Uzdrawia chorych, uwalnia od niemocy kaleki, przywraca słuch głuchym, wzrok ślepym i wskrzesza umarłych. - Ojcze nasz. Nawraca grzeszników, grzesznice i grzechy odpuszcza. -Ojcze nasz. Prześladowanych przez Żydów, nie karze ich, lecz dobrocią nawraca. - Ojcze nasz. Na górze Tabor przemienia się wobec św. Piotra, fakóba i fana. - Ojcze nasz. 10. Z triumfem wchodzi do Jeruzalem na osiołku i kupczących z kościoła wygania. - Ojcze nasz. Chwała Ojcu lub Wieczne odpoczywanie 7. 9. W 1777 roku w Poznaniu ukazała się książeczka: Pięć filarów, doznaną w potrzebach pomocą Królestwo Polskie wspierających, to jest: Święci pięć męczennicy Kazintierscy, czyli Nabożeństwo do tychże Świętych Męczenników. Została ona przedrukowana u ks. Koszutskiego. PIEŚŃ PIERWSZA Witajcie z włoskich krajów nasi pustelnicy, Na tej puszczy kazimierskiej potym Męczennicy. Tu wasze miejsce życia, święte przedtem było, Tu koroną męczeńską głowy uwieńczyło. Chwałą korony polskiej, nasi patronowie, Jesteście doświadczeni, każdy o tym powie. J Brońcież od zguby wiecznej nas ludzi mizernych, Miejcie wszystkich na swojich oczach miłosiernych. Witajcie od książęcia proszeni Chrobrego, Bolesława, z klasztoru wzięci Perejskiego. Janie i Benedykcie Romualda syny, Uczyć wiary Chrystusa; z tej to więc przyczyny Bolesław Chrobry prosił was ku swej obronie, Bądźcież opiekunami wolności w Koronie; Abyśmy żadnej plagi wcale nie uznali, Daj to Boże Wszechmocny teraz i na dalej. PIESN DRUGA Barnabo święty, sławny pustelniku, Cny Romualda Ojca zakonniku: Daj, byśmy światem gardzili prawdziwie, Bogu służyli, żyli wstrzemięźliwie. Ty wprzód w kazimierskiej puszczy się bawiłeś, Dla przeszkód potym miejsce odmieniłeś Na Biniszewo z twojimi synami, Byś się zabawiał bogomyślnościami. Ty na tem miejscu z bracią twoją żyłeś, Ich przełożonym aż do śmierci byłeś, Nauczając ich ostrości żywota, Pogardy świata, pychy, srebra, złota. Z tej to nauki Zoerard jest święty, Zajrardus wielce u Boga też wzięty; Ci od Kaliksta Papieża świętymi Są ogłoszeni z cudami wielkimi. Tu z tobą inszych wiele przemieszkało, Trapiący swoje zawsze postem ciało, Tu Atanazy z Wawrzyńcem się bawił, Aby z nich każdy duszę swoją zbawił. Z nauki twojej ci tak w cnoty wzrośli, Że po swej śmierci zaraz w niebo poszli, 396 Kameduli Ucz nas, Barnabo, w cnotach postępować. Drogę do nieba chciej nam wyprostować. Od ciebie zacni dwaj Ojcowie wzięli Chrystyjan z Justem radę, by przyjęli Życie na puszczy w codziennym zmartwieniu; Spraw, niech nas bronią w każdem utrapieniu. Na Biniszewie Barnabo skonałeś, Na ręku braci Bogu duszę dałeś. Po śmierci twojej wszyscy wyrzekali, Że ojca swego w życiu postradali. Nie odstąpiłeś jednak miejsca tego, Bo w niem ratujesz w nieszczęściu każdego, A osobliwie w chorobach będących, A prawdziwą wiarą ratunku żebrzących. Tu twoja prośba za nas Boga błaga, Woda z studzienki bydlętom pomaga, W wszelkich chorobach, gdy je nią napoją, Wnet orzeźwione i zdrowe znów stoją. Przybądź na pomoc cny święty patronie, Mnie grzesznikowi przy ostatnim zgonie; Doznało łask twych grzeszników już wiele, Więc i ja proszę o nie ciebie śmiele. Wszak siła możesz w oczach mego Boga, Ratuj, gdy przyjdzie na mnie jaka trwoga. Oto cię proszę z wylanemi łzami, Proś Boga za mną i za grzesznikami. Amen. Modlitwy 397 Z Wojciechem świętym pogan nawrócenia chciwi, Którzy szatańskie ślepo bałwany chwalili, Wyście je mocą Boską wszystkie pokruszyli. Za co tam Wojciech święty okrutnie zabity, Choć cudem przez modlitwę deszcz im dał obfity; Niech przez przyczynę wasze grzechy opłaczemy Przy pokucie serdecznej, gdy konać będziemy. Witajcie po męczeństwie świętego Wojciecha, Na tę puszczę z przybycia waszego pociecha. Stamtąd was złość pogańców sromotnie wygnała, Depcąc prawdę i wiarę, przed Bogiem przegrała. Boska z wami Opatrzność gdy czterech złączyła Braci, do prac zbawiennych ludziom upatrzyła Mateusza, Izaaka, Barnabę, Chrystyna: Prosim, niech nas wspomaga was wszystkich przyczyna. MODLITWA Wszechmogący i miłosierny Boże, któryś z litości Swojej przez cudowną łaskę wyznaczył nam świętych pustelników: Jana, Benedykta, Mateusza, Izaaka, Chrystyna w Królestwie naszem polskiem na puszczy Kazimierskiej, i na tem miejscu ich koroną męczeńską przyozdobić raczył, pokornie Cię prosimy, abyś za ich przyczyną wszelkie nieprzyjaciół naszych poskromił moce, a nas szczęśliwym pokojem darował, i tego miejsca świętego, krwią ich męczeńską zbroczonego, łaskawem rządzeniem sprawować nie przestawał. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który z Ojcem i Duchem Świętym żyje i króluje w Trójcy Świętej Jedyny Bóg na wieki wieków. Amen. PIEŚŃ Witaj, Barnabo święty, społeczniku stały Twojich współbraci, równej godny z nimi chwały, Boś żył z nimi na puszczy Kazimierskiej nazwanej, Pustelnicze wiodąc życie bez odmiany. PIEŚŃ TRZECIA Witajcie sławni w Polsce i w Prusach gorliwi, Tyś się postem i pracą, także modlitwami Równo zawsze zabawiał z pięć Męczennikami. 398 Kameduli Zagrzejże dusze nasze ochotą modlenia, Bym sobie uprosili po śmierci zbawienia. Witaj Barnabo święty i dozorco pilny Swojich współpustelników, na co dozór silny Miałeś, żebyś darowanym łososiem częstował, A tego wnet samego codzienieś znajdował Całego w studni, która cudem wytrysnęła, A temu łososiowi żywność opatrzyła. Nasyć nas przed skonaniem pokarmem, prosimy, Ciała Jezusowego, którego żądamy! PIEŚŃ Witaj, Barnabo święty z pieniędzmi posłany Do króla i od niego z dziwem przywitany; Czemu jego darami takeście wzgardzili? Aż tu, gdy zabójnicy na puszczą przybyli, Widząc braci męczeństwo, przed królem płakałeś, Zaś gdy dusze ich w niebo szły, to się rozśmiałeś. Gdy nasze dusze będą z ciała wychodziły, Spraw, aby się o wieczność przyszłą nie smuciły! PIEŚŃ Witajcie, pełni darów z Boskiej wszechmocności, Którym wam Bóg udzielił z swojej Opatrzności; Świadkiem tego cud z ryby łososia widziany, Zawsze będący całym, choć w sztuki płatany. O cudo miłosierdzia z wami pustelnicy! Co z nami Bóg ma czynić, wiecie męczennicy, Wznoścież prośby do Niego, aby nam darował Spośność grzechów i winy w sądach pokwitował. Modlitwy 399 PIEŚŃ Witaj, Barnabo święty, któryś prorokował Chrobremu o zwycięstwach, jak będzie wojował, Z Saksoniją i Rusią, jako też z Prusami, Że wróci obciążony pobitych łupami. Według proroctwa twego wszystko się tak stało. Kiedy na wojnę wyzwie nas świat, czart i ciało, Ratuj nas, aby nasza nie była przegrana: Wszakże w takich potyczkach twoja moc doznana. PIEŚŃ Witajcie, sławni chwałą na puszczy słynący, Cnót, prac, czynów zapachem ślicznie woniejący, Temi Bolesław Chrobry wielce zachęcony, Przybył do was z wizytą, szukając korony Przez modły wasze, za co znacznie udarował, Aby w honor królewski w Polsce profitował. Bądźcież królestwu temu zawsze patronami, Pod wasze się obronę wszyscy uciekamy. PIEŚŃ Witajcie, srebra, złota szczerzy wzgardziciele, Bo nie w niem, ale w Bogu ufaliście wiele. Choć się przez Barnabę wszystko odesłało, Łakomstwo jednak zbójców was pozabijało. Za wzgardę więc dostatków wzięliście koronę Męczeńską. My zaś prosim o waszą obronę, Byśmy świat, ciało, czarta zawsze zwyciężali, Potem się do wiecznego królestwa dostali. PIEŚŃ Witaj, święty Barnabo, na puszczy zostały, Gdzie przy ciałach Męczenników kajdany spadały 400 Kameduli Modlitwy 401 Z jich zabójców, a potem cudem upewnieni, Żyli z tobą w pokucie, by byli zbawieni: Tyś jim dawał naukę, by nawiększej zbrodzień Za swe grzechy szkaradne potępienia godzien Miał nadzieję w niewinnej Jezusowej męce. Prosimy i my, trzymaj nas w swej obronnej ręce. Witaj, Barnabo święty, od krócony Do swych braci pobitych, serdecznie strapiony Na to, żeś razem z nimi nie został zabity, Aleś potem pokazał cnót profit obfity. Bo braci pochowawszy, na tem miejscu żyłeś W dawnej pokucie, której więcej przyczyniłeś. Niechże my też za grzechy tu pokutujemy, A po śmierci niech Boga na wieki chwalimy. PIEŚŃ Święci Męczennicy w kazimierskiej żyjący Puszczy w ustawicznym zmartwieniu Jako pustelnicy zawsze zostający Od próżności świata w schronieniu, Abyście żyli w świątobliwości, także nabyli doskonałości Coraz większej w cnotach usilnie; Gdy tak postępują ku Bogu codziennie W wszystkich prawie cnotach ukrycie, Zaraz ich notują ludzie, lecz zbawiennie, By mieli podobnych nabycie. Lecz gdy moc tracą w naśladowaniu, Przynajmniej płacą w ich wychwalaniu, Rozgłoszeniem w Polskiem Królestwie. Więc niedługo tają dzikie puszcze, lasy Świętych pustelników imienia, Chociaż zażywają przez przydługie czasy Domków skrytych jakby więzienia. Bo cnót ich sława od ludzi jawnie Przed królem stawa, który się sławnie Cześć im oddać winną wybiera. Król Chrobry więc spieszy z paradą dworzanów, Na Kazimierską puszczę skwapliwie. Przybywszy się cieszy w przytomności panów, Że we wszystkiem widzi prawdziwie Ostrość żywota pustelniczego, Że nędza wielka z twarzy każdego Wydaje się prawie ostatnia. Tu Chrobry z panami koronę, poddaństwo, Z sobą daje Świętych pomocy, By z przyległościami tak obszerne państwo Zastawiali we dnie i w nocy, Od wszego złego swemi modłami, Broniąc każdego z jego włościami, Od utraty dobrej zbawienia. Przy tem zaleceniu za dar ofiaruje Mnogoś wielką srebra i złota, By ku pożywieniu mieli, im szafuje Królewska hojność i ochota. Lecz Święci każą Barnabasowi, By, co mniej ważą, odniósł królowi: Co on też ochotnie wypełnił. Wnetże tu powzięli ludzie ponęty Do nabycia skarbów bezbożnie, Łakomstwem się zdjęli, by, co dał król wzięty Pustelnikom świętym pobożnie, Oni zabrali choć już nie miane, I zrabowali już odesłane Skarby, zaślepieni łakomstwem. Święci przestrzeżeni o śmierci od Że ich będą srodze mordować, 402 Kameduli Zaraz się zaczęli, nim nastąpi trwoga, Przez Spowiedź na męki gotować. Sakrament Święty do serc przyjmują, Że każdy wzięty, sobie rokują, Z nich na męki ciężkie zostanie. O nocnej godzinie łotry przybiegają, Żądający danych pieniędzy. Przy takiej nowinie Święci powiadają, Że nasz stan jest, zawsze żyć w nędzy; Więc je królowi odesłaliśmy, Barnabasowi nieść kazaliśmy, Dla prawdy i domki rozwalcie. Gdy tak omyleni w pieniędzy nabyciu Ci zbrodniowie jawnie zostali, Dręczą zaślepieni, na ciele, na życiu, By się do pieniędzy przyznali. Mordują, palą, w sztuki siekają Lecz się nie żalą, ni unikają Święci okrucieństwa i śmierci. Chrobry każe chwytać zbójców i w kajdany Okować, by byli straceni; Pilno się wypytać, aby bez odmiany Do Świętych ciał byli stawieni. Cóż czynią Święci z swymi zbójcami? Miłością zdjęci nad ich błędami, Oto z nich kajdany zrzucają. Więc cni Męczennicy! Stawcie się za nami W grzechach będącymi do Boga, Abyśmy grzesznicy z nieprzyjaciołami, Co niech sprawi wasza śmierć droga, Zupełnie szczerze się pojednali, A potem w wierze mocnej zostali, Że nam też Bóg winy odpuści. Amen. Modlitwy 403 PIESN (pieśń ta od bardzo dawna bywa śpiewana podczas Mszy świętej w kościele kazimierskim u ojców bernardynów) Drogie klejnoty Królestwa Polskiego, Święci zastępcy miasta kazimierskiego, Wy wypłacacie od winy dłużników, Wy zostawiacie od kary grzeszników. Z Wojciechem świętym do Prus w komitywie Wiarę rozsiewać poszliście szczęśliwie, Wodzami bądźcie tak wiele błądzącym, Usty i rzeczą wiarę wyznającym. Uszliście miecza, męczeńskiej korony, W niewiernych krajach; dla naszej obrony Miecz morowego powietrza i wojny Oddalcie od nas, dajcie wiek spokojny. Pruska zuchwałość wami pogardziła, Do Wielkiej Polski chęć święta zwabiła. My z was kontenci, z tem się oświadczamy, Serce wam dajem, bo więcej nie mamy. Ubogie domki na puszczy w Kazimierzu, Pokojem były wam w świętem przymierzu Teraz w niebieskich rozkoszach pocieszcie Lud utrapiony, supliki odnieście. Boska was miłość bracią porodziła, Łakoma chciwość okrutnie zgubiła; Braciąście byli, teraz patronami Żyjecie w niebie, my niech żyjem z wami. Wasze braterstwo nas niebu zleciło, Wasze morderstwo od plag ochroniło. Wyście cierpieli, nam niebo przepuszcza, Dla waszych zasług karania nie spuszcza. r 404 Kameduli Bolesław Chrobry hojnie was darował, Po śmierci w grobie przystojnem pochowa}. Wykupcie Polskę, która w pętach jęczy, Wojna, powietrze niechaj nas nie dręczy. Ta ziemia święta krwią waszą zbroczona, Ta święta trumna, która tu złożona, Zemsty nie ściąga, lecz łaski od Boga Przymierze jedna, gdy największa trwoga. Powiat Koniński i pobliższe kraje Waszej obrony codziennie doznaje. Miasteczka, włości przez was obronione, W tylu upałach nie są pochłonione. O Benedykcie, Janie, Mateuszu, Izak z Krystynem nastawcie nam uszu, Wołamy do was: miejcie nas w pamięci, My imię wasze sławić będziem z chęci. Łaskawy Boże! Ty cieszysz płaczących, Przed Twojim tronem łzy wylewających; Scielem się mostem, kochamy serdecznie Ciebie z Świętymi na wiek wieków wiecznie: Amen. Modlitwy 405 W wydanej w 1905 roku książeczce do nabożeństwa autorstwa ks. Małachowskiego z okazji dziewięćsetlecia męczeńskiej śmierci Pięciu Braci Męczenników znajdują się nikomu prawie już dziś nieznane litanie do tych świętych i dodatkowo do św. Barnaby. Modlitwy ku ich czci odmawiają, jako część spuścizny po swoich poprzednikach - bernardynach, misjonarze Świętej Rodziny z Kazimierza Biskupiego. LITANIA DO ŚWIĘTYCH PIĘCIU BRACI MĘCZENNIKÓW Kirie elejson, Chryste elejson, Kirie elejson Chryste usłysz nas, Chryste wysłuchaj nas, Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami, Synu odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami, Święta Trójco, jedyny Boże, zmiłuj się nad nami, Święta Maryjo - módl się nad nami Święta Boża Rodzicielko... Święta Panno nad Pannami... Święty fanie Chrzcicielu... Święty Wojciechu męczenniku, arcybiskupie Gnieźnieński... Święty Romualdzie, godny ojcze świętych synów... Święty fanie męczenniku... Święty Benedykcie męczenniku... Święty Mateuszu męczenniku... Święty Izaaku męczenniku... Święty Krystynie męczenniku... Święty Barnabo wyznawco... Święci fanie i Benedykcie, klasztoru Perejskiego kamedulscy zakonnicy... Święci fanie i Benedykcie, przez Bolesława Chrobrego, książęcia polskiego uproszeni... Święci fanie i Benedykcie, w ostrości i umartwieniu na puszczy Kazimierskiej żyjący... Święci fanie i Benedykcie, w początkach wiary świętej nauką i przykładem po Polsce słynący... Święci fanie i Benedykcie, czterech innych, to jest: Mateusza, Iza-aka, Krystyna, Barnabę, do życia pustelniczego wiodący... 406 Kameduli Święci fanie i Benedykcie, w pospolitości pustelnicy kazimierscy... Święci Pustelnicy wraz ze świętym Wojciechem pogan w Prusach nawracający... Święci Pustelnicy, zelżywe sromoty od pogan cierpiący... Święci Pustelnicy, z granic pruskich od pogan sromotnie wygnani... Święci Pustelnicy, do Wielkopolski na puszczę Kazimierską powracający... Święci Pustelnicy, w studzience, którą dla was Bóg sporządzi zdrową zawsze dotychczas wodę utrzymujący... Święci Pustelnicy, którym Bóg cudownie rybę łososia w sztuki krajaną zawsze w całości zachowywał... Święci Pustelnicy, rozlicznych cnót i świątobliwości zapachem woniejący... Święci Pustelnicy, Bolesława Chrobrego na ten cnót zapach prowadzący... Święci Pustelnicy, których Bolesław książę siebie samego i państwo modlitwie polecał... Święci Pustelnicy, w społeczności Apostołowie i Patronowie polscy... Święci Pustelnicy, ludzi z różnych miejsc w chorobach i potrzebach ratujący... Święci Pustelnicy, od Bolesława książęcia znaczną sumą pieniędzy szczodrotą udarowani... Święci Pustelnicy, pieniędzmi i obietnicami gardzący... Święci Pustelnicy, przez Barnabę świętego te pieniądze na powrót Bolesławowi odsyłający... Święci Pustelnicy, po dniu zaraz tej nocy od zabójców nielitościwie mordowani... Święci Pustelnicy, od tychże zabójców przy okrutnych mękach pozabijani... Święci Pustelnicy, tymże okrutnym zabójcom swoim winy i kary darujący... Święci Pustelnicy, okrutną śmiercią męczeńską wszędzie rozsławieni... Święci Pustelnicy, światłem niebieskim i śpiewem anielskim przy ciałach obdarzeni... Święci Pustelnicy, od Bolesława książęcia przystojnie pochowani... Święci Pustelnicy, przy których się grobie zaraz cuda i łaski w potrzebach ludzkich rozsawiły... Modlitwy 407 Święci Pustelnicy, wielu niedołężnych i w chorobach niebezpiecznych uzdrawiający... Święci Pustelnicy, od domowych i pogranicznych obywateli męczennikami nazwani... Święci Pustelnicy, od Kościoła katolickiego między świętych męczenników policzeni... Święci Męczennicy, nasi patronowie... Święci Męczennicy, od Kościoła świętego Rzymskiego za patronów u nas naznaczeni... Święci Męczennicy, z radością od wszystkich ludzi w tym królestwie za patronów przyjęci... Święci Męczennicy, w potrzebach naszych doświadczeni protektorowie... Święci Męczennicy, co tutaj miejsce i obywateli tutejszych, także pograniczne miasta od zarazy i powietrza broniący... Święci Męczennicy, od chorób niebezpiecznych uwalniający... Święci Męczennicy, za przyczyną swoją wszelkie febry leczący... Święci Męczennicy, od szkodliwych grzmotów, piorunów i nawałnic to tutaj miejsce ochraniający... Święci Męczennicy, w potrzebach doświadczeni przed Bogiem zastępcy... Święci Męczennicy, w upraszaniu nam łask Boskich wielcy dobrodzieje... Święci Męczennicy, w kłopotach i trudach naszych pewni opiekunowie... Święci Męczennicy, fanie, Benedykcie, Mateuszu, Izaaku i Krystynie, bądźcie nam miłościwi... My grzeszni Was pokornie prosimy, wysłuchajcie modlitwy nasze, Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam Panie, Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas Panie, Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami... LITANIA DO ŚWIĘTEGO BARNABY WYZNAWCY Kirie elejson, Chryste elejson, Kirie elejson Chryste usłysz nas, Chryste wysłuchaj nas, Ojcze z nieba. Boże, zmiłuj się nad nami, 408 Kameduli I Modlitwy 409 Synu odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami, Święta Trójco, jedyny Boże, zmiłuj się nad nami, Święta Maryjo - módl się nad nami Święta Boża Rodzicielko... Święta Panno nad Pannami... Święty Romualdzie, ojcze świętych pustelników... Święty Romualdzie, pod którego regułą Barnaba Świętym zostawał... Święty Barnabo, wielki Boga wyznawco... Święty Barnabo, zwierciadło pogardy świata... Święty Barnabo, na Opatrzność Boską zupełnie się spuszczający... Święty Barnabo, zawsze w podłym o sobie rozumowaniu zostający... Święty Barnabo, rozkoszą ciała, pychą i wyniosłością niezmiernie się brzydzący... Święty Barnabo, dusz naszych doznany przed Bogiem obrońco... Święty Barnabo, w ostrości życia świętych Pięciu Męczenników społeczniku... Święty Barnabo, na ustawicznych postach i modlitwach życie całe trawiący... Święty Barnabo, na puszczy Kazimierskiej innym pustelnikom z pokorą i cierpliwością ustępujący... Święty Barnabo, dla swych towarzyszów cudowny łaskawco... Święty Barnabo, łososia dla pożywienia braciom na sztuki siekający... Święty Barnabo, tegoż łososia w studzience zawsze całego znajdujący... Święty Barnabo, tymże łososiem cudownym króla Bolesława Chro-breho hojnie częstujący... Święty Barnabo, królowi po zjedzeniu tegoż łososia w studzience całego i pływającego pokazywający... Święty Barnabo, niechętnie dar królewski przyjmujący... Święty Barnabo, zarówno z braćmi pieniędzmi przez króla darowanymi gardzący... Święty Barnabo, te pieniądze królowi z rozkazu starszych na powrót odnoszący... Święty Barnabo, widząc męczeństwo braci przed królem płaczący... Święty Barnabo, tamże, gdy ich dusze do nieba szły w światłości i towarzystwie anielskim, dziwnie się radujący... Święty Barnabo, królowi imiona i nazwiska zbójów opowiadający... Święty Barnabo, z królem do ciał świętych męczenników się powracający... Święty Barnabo, tymże ciałom z królem serdeczne ucałowania oddający... Święty Barnabo, zabójcom tym sposób pokuty i poprawy życia podający... Święty Barnabo, z tymi łotrami pustelnikami na puszczy Kazimierskiej pokutujący... Święty Barnabo, dla przeszkody od budujących się w tej puszczy, do Bieniszewa z towarzyszami przeniesiony... Święty Barnabo, studzienką na tamtym miejscu dla wygody swojej i braci pod przełożeństwem Twoim zostających opatrzony... Święty Barnabo, lekarzu ludzi i bydląt chorych doświadczony... Święty Barnabo, łaskawy Ojcze dla synów i sługi Twoje... Święty Barnabo, mocny przed majestatem Boskim patronie... Święty Barnabo, przecudowny wzorze życia pustelniczego... Święty Barnabo, szczególnie garnących się do Ciebie obrońco... Święty Barnabo, zagrzewający przykładem swoim wszystkich braci do ostrości życia... Święty Barnabo, od wszystkich chorób, a osobliwie od febry uwalniający... Święty Barnabo, porzucenie i obrzydzenie świata innym upraszający... Święty Barnabo, żywota pustelniczego nauczycielu... Święty Barnabo, pustelniku prawdziwej doskonałości... Święty Barnabo, we wszystkim zachowujący braterską miłość... Święty Barnabo, wszystkie pokusy mężnie zwalczający... Święty Barnabo, nieprzyjaciołom swoim chętnie i z serca odpuszczający, bądź nam miłościw, wysłuchaj nas Panie... Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam Panie, Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas Panie, Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami... Słowniczek terminów kościelnych Absolucja - z łac. absolutio - uwolnienie od czegoś, rozgrzeszenie kogoś. W sakramencie pokuty kapłan, udzielając rozgrzeszenia, mówi: Ego te absolvo... - Ja ciebie uwalniam, rozgrzeszam... Ambona - z gr. ambon - podwyższenie. Mównica kościelna, kazalnica. Anachoreta - z gr. Anachóretes - pustelnik. Apoftegmat — z gr. Apophthegma — krótkie, dowcipne opowiadanie, anegdota lub powiedzenie. Archidiecezja — terytorium kościelne i wspólnota, na której czele stoi arcybiskup. Arcybiskup - duchowny katolicki wyższy od biskupa, zarządzający archidiecezją. Asceza - z gr. askesis - ćwiczenie. Wyrzekanie się wszelkich przyjemności, umartwianie się, ograniczenie potrzeb życiowych, surowy tryb życia mający według niektórych religii zapewnić doskonałość i zbawienie. Aspirantura — pierwszy okres próbny trwający od miesiąca do trzech miesięcy przed rozpoczęciem postulatu. Beatyfikacja — z łac. beatus — bogaty, płodny, szczęśliwy, błogosławiony. Beatyfikacja to zaliczenie przez papieża osoby zmarłej w poczet błogosławionych i zgoda na publiczne oddawanie jej czci, ale tylko w wybranych miejscach. Słowniczek terminów kościelnych 411 Biskup - z gr. episkopos - nadzorca. Duchowny w kościołach chrześcijańskich mający najwyższy stopień święceń, sprawujący zwykle najwyższą władzę w diecezji oraz mający wyłączne prawo udzielania niektórych sakramentów, np. święceń kapłańskich. Biskup Rzymu to papież. Brat - członek zakonu nieprzyjmujący święceń kapłańskich. Cenobita - termin określający mnichów i mniszki żyjące we wspólnocie. To przeciwieństwo pojęcia „eremita", które wskazuje na zakonników żyjących samotnie. Charyzmat - z gr. chańsma - szczególny dar. W teologii chrześcijańskiej jeden z darów Ducha Świętego, które uzdalniają do posługi w Kościele, niekiedy mające wyjątkowy charakter, jak np. charyzmat prorocki. To także cechy osobowości sprawiające, że dana jednostka cieszy się autorytetem i w sposób naturalny staje się przywódcą grupy. Chór - miejsce w kościele, gdzie zakonnicy gromadzą się, by uczestniczyć we Mszy świętej i w Liturgii Godzin. Diakon - z gr. - sługa. Duchowny po święceniach diakonatu może m.in. przewodniczyć liturgii słowa i udzielać Komunii świętej. Święcenia diakonatu nie upoważniają jednak do odprawiania Mszy świętej i do udzielania sakramentu pokuty. Doktor Kościoła - tytuł nadawany świętym wyróżniającym się w swych pismach wybitną wiedzą teologiczną. Od VIII wieku na Zachodzie uznano czterech takich doktorów: papieża św. Grzegorza Wielkiego, św. Ambrożego z Mediolanu, św. Augustyna z Hippony i św. Hieronima. Z czasem do tego grona dołączały następne osoby. W 1997 roku papież Jan Paweł II uznał za godną tego tytułu św. Teresę z Lisieux (1873-1897). Liczba doktorów Kościoła wynosi obecnie trzydziestu trzech. Donat - kapłan lub osoba świecka, która nie składa ślubów zakonnych i nie podejmuje wszystkich obowiązków życia pustelniczego, a jednak żyje w rytmie zakonnym. Ekonom klasztorny - zakonnik administrujący dobrami materialnymi w klasztorze. Erem - klasztor zakonników żyjących w odosobnieniu, pustelnia. 412 Kameduli Eremici - mnisi prowadzący życie ascetyczne w samotności, najczęściej mieszkający w klasztorach nazywanych eremami. Foresteria - dom w obrębie klasztoru przeznaczony dla gości. Fundacja - instytucja, której podstawą jest majątek przeznaczony przez założyciela na określony cel: naukowy, kulturalny, dobroczynny, religijny. Furta - z niem. Pforte - furta, brama. Furtian - odźwierny, zakonnik lub osoba świecka otwierająca i zamykająca drzwi do klasztoru, wzywający zakonników do rozmównicy. Habit - strój zakonny. Infirmeria - z łac. infirmus - słaby, chorowity. Pomieszczenie dla chorych, np. w klasztorach, koszarach. Ingres - uroczystość przybycia nowego biskupa do diecezji, uroczysty wjazd, obrządek objęcia władzy przez wojewodę, starostę grodowego itp. Inwestytura - z łac. investio - ubieram, osłaniam. W Kościele katolickim - ingerencja władz świeckich przy obsadzaniu urzędów kościelnych, zwłaszcza biskupich. Jutrznia - oficjalna modlitwa poranna Kościoła zachodniego zwana laudes matutinae, czyli „wychwalanie o brzasku". W klasztorach jutrznia odmawiana jest wczesnym rankiem. Kacerstwo - z gr. katharos - czysty. Określenie używane przez katolików głównie w okresie reformacji dla oznaczenia odejścia od oficjalnej doktryny Kościoła. Synonim herezji. Kanonik - z łac. canonicus należący do reguły, przepisu. W Kościele katolickim - członek kapituły, także tytuł honorowy nadawany duchownym. Kantor - z łac. cantare - śpiewać. Zakonnik, także osoba świecka intonująca śpiew w kościele. Kapitularz - pomieszczenie w kościele lub klasztorze, w którym gromadzi sie wspólnota, by wysłuchać nauk opata lub ksieni i wymienić uwagi. Jest to także sala przeznaczona na zebrania kapituły, czyli zespołu duchownych, także przełożonych zakonnych i delegatów z całej prowincji. Kapituła generalna - zgromadzenie przełożonych i wybranych delegatów zakonu, podczas którego omawiane są sprawy dotyczące całego zakonu. Kapituła generalna jest najwyższą wła- Slowniczek terminów kościelnych 413 dzą w zakonie. Podczas kapituły wybierane są również władze zakonne. Kardynał - z lac. cardinalis - główny. W Kościele katolickim najwyższy po papieżu dostojnik, członek przybocznej rady papieskiej mającej m.in. wyłączne prawo wyboru papieża. Katakumby - z łac. catacumbae - podziemne grobowce. Są to podziemia kościołów lub budynków cmentarnych, w których umieszczane są trumny z ciałami zmarłych. Klauzura - z łac. - odosobnienie. Część klasztoru, do której nie mają wstępu ludzie obcy, goście. Dostępna wyłącznie dla członków danego zakonu. Kenoza - z gr. odarcie, ogołocenie. Uniżenie samego siebie, jakiemu poddał się Chrystus wskutek wcielenia. Odnosi się to do przyjęcia ograniczeń związanych z ludzkim życiem, które w rzeczywistości skończyło się całkowitym upokorzeniem przez śmierć krzyżową. Kleryk - wychowanek seminarium duchownego. Komunikant - opłatek z mąki pszennej używany podczas Mszy świętej od połowie XII wieku, mała hostia. Kompleta - z łac. completus - wypełniony. Ostatnia modlitwa dnia w Liturgii Godzin odmawianej przez mnichów. Kongregacja - stowarzyszenie religijne albo świeckie, związek, jednostka administracyjna w zakonie benedyktyńskim. Konstytucje - ogół zarządzeń, które szczegółowo określają Regułę św. Benedykta. Reguła jest dokumentem historycznym i nie podlega zmianie. Konstytucje natomiast uchwala się, gdy zachodzi taka potrzeba. Kontemplacja - z łac. contemplatio — przypatrywanie się, rozważanie. Pogrążanie się w myślach, rozpamiętywanie, medytacja, przyglądanie się czemuś w podniosłym nastroju. Według doktryn mistycznych to najdoskonalszy środek poznania. Konwent - z łac. conventus - zebranie. W zakonach katolickich to zebranie członków uprawnionych do głosu w ważnych sprawach dotyczących całego zakonu. Konwent to także klasztor, zakon. Konwers — z łac. conversus — nawrócony. Osoba przebywająca stale w klasztorze, bez składania uroczystych ślubów zakonnych, wykonująca różne posługi. 414 Kameduli Kruchta kościoła — przedsionek kościoła w formie pomieszczenia wewnątrz budynku lub osobnej przybudówki. Ksieni - przełożona wspólnoty mniszek. Odpowiednik opata w klasztorach męskich. Księżówka - w niektórych diecezjach dom wypoczynkowy i rekolekcyjny dla księży. Laudesy - modlitwa poranna w ramach Liturgii Godzin, w trakcie której śpiewane są psalmy i hymny, słucha się fragmentów z Pisma świętego i modli o zbawienie całego świata. Major - najwyższy przełożony u kamedułów. Majordom - marszałek dworu, zarządca domów wielkopańskich, mnich dbający o konserwację i naprawę materialnej substancji klasztoru. Mnich - z gr. monachós - samotnie żyjący. Członek zgromadzenia zakonnego, zakonnik. Msza święta prymicyjna - pierwsza Msza święta nowo wyświęconego kapłana, którą odprawia przeważnie w swojej rodzinnej parafii. Mszał - księga liturgiczna do sprawowania Eucharystii. Istnieją również wydania dla wiernych, są to albo wybory tekstów (np. tylko na niedziele), albo też wydania pełne. Neoprezbiter — kapłan nowo wyświęcony, który właśnie uzyskał prawo odprawiania Mszy świętej. Nieszpory — część modlitwy brewiarzowej, którą odmawia się wieczorem. Nowicjat - wstępny okres formacji, który muszą przejść kandydaci do zakonu lub zgromadzenia zakonnego. Przygotowuje on bezpośrednio do złożenia ślubów zakonnych. Osoby będące w nowicjacie mieszkają razem pod opieką oddelegowanej z zakonu osoby zwanej mistrzem (lub mistrzynią) nowicjatu. Nowicjat trwa rok lub dwa lata. Jest poprzedzony kandydaturą lub postulatem. Nuncjusz — z łac. nuntius — zwiastun, posłaniec. Stały przedstawiciel dyplomatyczny Watykanu przy rządzie danego państwa. Oblaci — osoby żyjące przy klasztorze lub w świecie w duchu Reguły Benedyktyńskiej, nieskładające jednak ślubów. Słowniczek terminów kościelnych 415 Obłóczyny - uroczyste nałożenie habitu i nadanie imienia zakonnego poprzedzające okres nowicjatu. Oficjum - spełnienie jakiejś czynności liturgicznej, odmawianie brewiarza. Ojciec - tytuł zakonników, którzy przyjęli święcenia kapłańskie. Oleje święte - krzyżmo, mieszanina oliwy i balsamu poświęcona przez biskupa, używana podczas niektórych sakramentów i ceremonii kościelnych. Opactwo - autonomiczny klasztor posiadający co najmniej dwunastu mnichów ze ślubami wieczystymi. Opat - przełożony opactwa z reguły wybierany przez wspólnotę zakonną (u benedyktynów, cystersów, trapistów i innych). W zakonach żeńskich tytułowi opata odpowiada tytuł ksieni. Opatówka - dom wewnątrz zabudowań klasztornych, w których dawniej rezydował opat. Ordynariusz - z łac. ordinarius - zwyczajny, stojący w szeregu. W Kościele katolickim zwierzchnik mający na danym obszarze jurysdykcję kościelną, zwykle biskup zarządzający diecezją. Ornat - szeroka szata, w której kapłan odprawia Mszę świętą Kolor ornatu: biały, czerwony, zielony, fioletowy lub różowy zależy od okresu liturgicznego, święta lub wspomnienia obchodzonego w danym dniu. Paliusz - z łac. pallium - płaszcz grecki. W Kościele katolickim część stroju liturgicznego: biały, wełniany pas z sześcioma krzyżami wyszytymi czarnym jedwabiem, noszony na ornacie przez papieża, patriarchów i metropolitów. Patena - talerzyk metalowy, wewnątrz pozłacany, na którym kładzie się hostię w czasie Mszy świętej. Pątnik — pielgrzym. Penitent - z łac. żałujący. W Kościele katolickim osoba przystępująca do spowiedzi świętej. Perykopa - fragment z Pisma świętego czytany w kościele i rozważany w homilii. Postulat - z łac. postulare - prosić. Okres przygotowawczy, poprzedzający nowicjat, służący rozpoznaniu powołania przez kandydata. 416 Kameduli Prefekt - z łac. praefectus - zwierzchnik. Duchowny uczący religii lub kardynał stojący na czele jednej z kongregacji rzymskich, lub zwierzchnik kościelny niektórych obszarów misyjnych, lub pomocnik kierownika seminarium duchownego. Prokurator - urzędnik zarządzający sprawami podatków, posiadłości, budowli itd. Od łac. procurare — zawiadywać czymś, mieć staranie o coś. Profes — z łac. professus — zakonnik po złożonych ślubach. Prowizor - łac. provisor - przewidujący. Rządca, administrator, kurator, osoba zajmująca się administracją majątku i prowadzeniem gospodarstwa. Prymas - z łac. primas - pierwszy, przodujący. W Kościele katolickim i anglikańskim arcybiskup mający pierszeństwo honorowe, czasem jurysdykcyjne w stosunku do innych biskupów danego kraju lub rejonu. Przeor - z łac. prior - pierwszy. Przełożony przeoratu - klasztoru niezależnego od opactwa (przeor konwentualny) lub zależnego. W opactwie - zastępca opata. Refektarz - wspólna jadalnia w klasztorze. Reguła - zbiór podstawowych przepisów pochodzących najczęściej od założyciela i normujących życie zakonne. Uzupełnieniem Reguły są dostosowane do współczesnych warunków życia konstytucje i statuty. Rekluz - pustelnik, który decyduje się na przebywanie w całkowitej samotności, bez żadnego kontaktu z innymi członkami wspólnoty eremickiej. Czas poświęca wyłącznie Bogu, modlitwie, medytacji, rozważaniu Pisma świętego. Rekreacja - z łac. recreare - wzmacniać, odświeżać, uzdrawiać. Spotkanie zakonników w czasie wolnym od pracy i modlitwy, służące zregenerowaniu sił. Relikwie - szczątki ciała osób uważanych za święte lub przedmioty mające z nimi jakiś związek, będące obiektem kultu religijnego. Sakra - z łac. sacer - święty, poświęcony. Święcenia biskupie. Sobór — zebranie biskupów z całego świata pod przewodnictwem papieża, obradujących nad sprawami całego Kościoła. Ostatni sobór powszechny, tzw. Sobór Watykański II, odbył się w Watykanie w latach 1962-1965. Słowniczek terminów kościelnych 417 Sufragan - biskup podlegający wyższemu biskupowi, np. ordynariusz - metropolicie. Sutanna - strój duchownych katolickich. Długa, zwykle czarna suknia zapinana z przodu i koloratka, czyli biały, krótki kołnierz. Superior - przełożony w klasztorze, w niektórych zakonach - przełożony generalny Symonia - praktyka sprzedawania i kupowania godności kościelnych i związanych z nimi dóbr materialnych, powszechna w Kościele katolickim w średniowieczu; świętokupstwo. Szkaplerz - część stroju zakonnego: prostokątny płat sukna z otworem na głowę, nakładany na habit. Także dwa małe kawałki sukna połączone tasiemkami, zwisające na plecach i piersiach, noszone przez pobożne osoby świeckie jako miniatura szka-plerza zakonnego. Także medalik z wizerunkiem. Śluby wieczyste - uroczyste przyrzeczenie dane Bogu. Członkowie wspólnoty zakonnej ślubują ubóstwo, czystość i posłuszeństwo aż do śmierci. Święcenia kapłańskie - udzielenie przez biskupa przywilejów i władzy związanych z kapłaństwem m.in. do odprawiania Mszy świętej czy udzielania rozgrzeszenia w sakramencie pokuty. Tabernakulum - z łac. tabernaculum - namiot, przybytek, świątynia. Miejsce przechowywania Najświętszego Sakramentu w kościele, umieszczane jest zazwyczaj w pobliżu głównego ołtarza lub w osobnej kaplicy. Triduum Paschalne - trzy dni, w których obchodzi się pamiątkę męki, śmierci, pogrzebu i zmartwychwstania Chrystusa (Wielki Czwartek, Wielki Piątek i Niedziela Wielkanocna). Wikariusz - w Kościele katolickim ksiądz będący pomocnikiem proboszcza. Wikary generalny - duchowny powołany przez biskupa do pomocy w zarządzaniu diecezją. Wizytator - osoba urzędowa dokonująca wizytacji, czyli oficjalnych odwiedzin połączonych z kontrolą dokonywaną przez władze danej instytucji. Zakrystia — pomieszczenie w kościele czy kaplicy, gdzie przechowuje się paramenty liturgiczne. Tam ubierają się kapłani do sprawowania Mszy świętej. W zakrystii jest również osoba, która przygotowuje wszystko do Mszy świętej i nazywa się zakrystianem. Literatura Adamczewski Jan, Ech, mój Krakowie, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1980. Adamczewski Jan, Mała encyklopedia Krakowa, Wydawnictwo Wanda, Kraków 1996. Ambroziewicz Maciej, Zespól Pokamedulski w Wigrach, Wydawnictwo Hańcza, 1998. Annales Camaldulenses Ordinis Sancti Benedicti, J.B. Mittarelli, D.A. Costadoni, tom I-IX, Venetiis 1756-1773. Apoftegmaty Ojców Pustyni, „Źródła monastyczne" nr 9, Tyniec Wydawnictwo Benedyktynów, Kraków 1995. Banach Jerzy, Dawne widoki Krakowa, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1967 Bąkowski Klemens, Dzieje Krakowa, Kraków, 1911 Bąkowski Klemens, Przewodnik po okolicach Krakowa, Spółka Wydawnicza Polska w Krakowie, 1909. Blachnicki Franciszek ks., Trzy nawrócenia, Wydawnictwo Swiatło--Życie Instytutu im. ks. F. Blachnickiego, Krościenko 2001. „Bluszcz. Pismo tygodniowe ilustrowane dla kobiet", rok I rr 35, Warszawa 17(29) maja 1866 r. Bochnak Adam, Julian Pagaczewski, odbitka z ósmego tomu Prac Komisji Historii Sztuki PAU, Kraków MCMXLV1. Bonowicz Wojciech, Tischner, Wydawnictwo Znak, Kraków 2001. Bossi Paolo, Ceratti Alessandro, Eremi camaldolesi in hali, Vita e Pensiero, Milano 1993. Brunon z Kwerfurtu św., Żywot pięciu braci męczenników, tłum. Ewa Szwarcenberg-Czerny, wstęp Jan Spież OP, Rafał Witkow-ski, Tyniec Wydawnictwo Benedyktynów, Kraków 2002. Literatura 419 Brykowska Maria, Kościół Kamedulów na Bielanach, PWN, Warszawa 1982. Brykowska Maria, Pustelnia Złotego Lasu, [w:] Sztuka około roku 1600. Materiały Sesji Stowarzyszenia Historyków Sztuki, PWN, Warszawa 1974. Brykowska Maria, Zespół architektoniczny pustelni kamedulskiej na warszawskich Bielanach. Brzoza Czesław, Kraków między wojnami. Kalendarium 28X1918- - 6IX 1939, Towarzystwo Sympatyków Historii, Kraków 1998. Bujak Adam, Tajemnica kamedulów, Wydawnictwo Biały Kruk, Kraków 2000. Bustacchini Gianfranco, Rawenna-mozaiki, zabytki i otoczenie, Salbaroli 1993. Chmielowski Adam - Święty brat Albert (1845-1916) - Wystawa w Muzeum Archidiecezjalnym w Krakowie 16.X. 1995—15.1.1996 - Katalog opracowała Elżbieta Charazińska Chrzanowski Tadeusz, Kornecki Marian, Sztuka Ziemi Krakowskiej, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1982. Damiano Pier, Vita di S. Romualdo, Edizione Camaldoli, 1963. Darowska z Mieroszewskich Helena, Dwa lata moich wspomnień z życia krakowskiego 1836-37, [w:] Kapitan i dwie panny. Krakowskie pamiętniki z XIX wieku, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1980. Davies Norman, Boże igrzysko. Historia Polski, przekł. Elżbieta Ta-bakowska, Wydawnictwo Znak, Kraków 2004. Desprez Vincent OSB, Początki monastycyzmu, t. 1-2, „Źródła monastyczne" nr 21-22, Tyniec Wydawnictwo Benedyktynów, Kraków 1999. Devoti Luigi, LEremo Tusculano e La Vila Detta Dei Furii, Frascati 1981. Dizionario degli Instituti di Perfezione, diretto da Guerrino Pelliccia (1962-1968) e da Giancarlo Rocca (1969-), VI Monachesimo urbano - Pinzoni, Edizioni Paoline. Długosz Jan, Roczniki, czyli Kroniki Sławnego Królestwa Polskiego, PWN, Warszawa, 1969. Dzieje kultu pięciu braci męczenników w Polsce i w Europie, praca zbiorowa pod red. prof. Antoniego Szymkowskiego, Kazimierz Biskupi 2002. 420 Kameduli Encyklopedia kościelna, ks. Michał Nowodworski, t. IX, Warszawa 1876. Encyklopedia Krakowa, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa--Kraków 2000. Estreicher Karol, Kraków. Przewodnik dla zwiedzających miasto i okolice, Kraków 1931. Estricher Karol, Dziennik wypadków, Tom III 1961-1966, Towarzystwo Sztuk Pięknych w Krakowie, 2003. Estreicherówna Maria, Życie towarzyskie i obyczajowe Krakowa w latach 1848-1863, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1968. Florkowska Marzena, Ojciec Piotr - benedyktyn, kamedula, rekluz, Wydawnictwo M, Kraków 2004. Gajewski Jacek, Kościół i klasztor kamedulów na Bielanach pod Krakowem w świetle materiałów archiwalnych, „Biuletyn Historii Sztuki" XXXVIII, Warszawa 1976. Gajewski Jacek, Prace Jana Eliasza Hoffmana dla zakonu kamedulów, „Biuletyn Historii Sztuki", XL, nr 3, Warszawa 1978. Grabowski Ambroży, Kraków i okolice, wydanie V, nakładem księgarni D.E. Friedleina, Kraków 1866. Grabowski Ambroży, Starożytności historyczne Polskie, t. 1, nakładem i drukiem Józefa Czecha, Kraków 1840. Grabowski Ambroży, Starożytnicze wiadomości o Krakowie, nakładem i drukiem Józefa Czecha, Kraków 1852. Grabowski Ambroży, Wspomnienia, wydał Stanisław Estreicher, t. I-II, Biblioteka Krakowska nr 40, Kraków 1909. Giustiniani Beato Paolo, Regola Delia Vita Eremitica, Seregno 1996. Huscenot Jean, Doktorzy Kościoła, Edycja Świętego Pawła, Częstochowa 2002. Idźcie do źródła, Materiały z Sympozjum, Pustelnia Złotego Lasu, Rytwiany 6 października 2001 roku. Invito a Camaldoli - Arte e Storia deWEremo Tusculano, Monte Po-rzio Catone, 2003. Jacewicz Wiktor ks. SDB, Woś Jan ks. SDB, Martyrologium polskiego duchowieństwa rzymskokatolickiego pod okupacją hitlerowską w latach 1939-1945, zeszyt V, ATK, Warszawa 1981. Jarząbek Krystyna, Rehabilitacja języka gestów (na przykładzie porozumiewania się zakonników i mniszek), Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 1999. Literatura 421 Jan Paweł II, Wstańcie, chodźmy!, Wydawnictwo św. Stanisława BM, Kraków 2004. Jasienica Paweł, Koreckie wojny, „Polityka", 52, 1987. Kalendarium życia Karola Wojtyły, opracował ks. Adam Boniecki MIC, wydanie drugie poprawione i uzupełnione, Wydawnictwo Znak, Kraków 2000. Kalendarz Krakowski Józefa Czecha na rok 1891. Kanior Marian OSB, Historia monastycyzmu chrześcijańskiego, t. II - Średniowiecze w Kościele zachodnim (od IX do XVI wieku), Wydawnictwo UNUM, Kraków 2002. Karpowicz Mariusz, Działalność artystyczna Michelangela Pallo-niego w Polsce, PWN, Warszawa 1967. Kitowicz Jędrzej, Opis obyczajów za panowania Augusta III, Warszawa 1985. Klejnoty stołecznego miasta Krakowa albo kościoły i co w nich jest widzenia godnego i znacznego przez Piotra Hiacynta Pruszcza krótko opisane, wydanie K.J. Turowski, Kraków 1861. Kłapkowski Władysław, Duszpasterstwo i oświata w dobrach klasztoru kamedulów wigierskich, Sejny 1933. Kłoczowski Jerzy, Miillerowa Lidia, Skarbek Jan, Zarys dziejów Kościoła katolickiego w Polsce, Wydawnictwo Znak, Kraków 1986. Konstytucje Kongregacji Pustelników Kamedulów Góry Koronnej, Erem Srebrnej Góry, Kraków Bielany 1991. Koronka Pańska. Jej znaczenie, początek i odpusty pozwolone Tym, którzy ją odbiorą od pustelników i zakonników kamedulskich podług wydanego Breve od Ojca Świętego Klemensa X, nakładem oo. Kamedułów na Bielanach, Kraków 1866. Koronka kamedulska ku czci Pana Jezusa. Jej początek, znaczenie i odpusty nadane od stolicy apostolskiej, nakładem oo. Kamedułów z Bielan w Krakowie, 1938. Kosacka Daniela, Historia Lasu Bielańskiego, „Rocznik Warszawski" IV, 1963, Archiwum Państwowe m. st. Warszawy i województwa warszawskiego, PIW MCMLXIV. Koszutski Hilary ks., Żywot świętych pustelników w Polsce, Poznań 1865. Kret Wojciech, Problematyka artystyczna kościoła oo. Kamedułów na Bielanach pod Krakowem, „Kwartalnik Architektury i Urbanistyki", XII, Warszawa 1967. 422 Kameduli Kupczyk Franciszek, Kameduli w służbie Bogu i ludziom, Wydawnictwo Markuz s.c, Konin 2003. Lassus Louis-Albert, Alla Scuola di S. Romualdo, Monte Rua, 1989. Lassus Louis-Albert, // Beato Paolo Giustiniani, 1994. Lassus Louis-Albert, San Romualdo Di ravenna, Seregno 2001. Lechicki Czesław, Mecenat Zygmunta III i życie umysłowe na jego dworze, Wydawnictwo Kasy im. Mianowskiego - Instytutu Popierania Nauki, Warszawa - Pałac Staszica 1932. Leclercą Don Jean, Un Umanista Eremita II Beato Paolo Giustiniani, Frascati 1975. Leclercq Don Jean, Camaldolese extraordinary. The Life, Doctrine, and Rule of Bvlessed Paul Giustiniani, Edited by the Camaldolese Hermits of Monte Corona, Ercam Editions Bloomingdale, Ohio 2003. Leipold Winfried, Zur Klosterbaukunst der Kamaldulenserkongre-gation von Montecorona, Studien und Mitteilungen zur Ge-schichte des Benediktiner-Ordens und seiner Zweige, Ottobau-ern 1973. Lockhart Robin Bruce, W pól drogi do nieba. Ukryte życie kartuzów, Veritas Fundation Publication Centre & Michalineum, 2001. Lohman Jerzy, Pagaczewscy, „Kraków. Magazyn kulturalny", 3, 1984. Lugano Placido T., La Congregazione Camaldolese degli Eremiti dio Montecorona, Frascati 1908. Łętowski Ludwik, Wspomnienia pamiętnikarskie, Wydawnictwo Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, Wrocław 1952. Łoziński Bogumił, Leksykon zakonów w Polsce, KAI, Warszawa 1998. Łukasik Henryk, Twierdza Kraków znana i nieznana. Przewodnik turystyczny, cz. II, Kraków 2001. Maciejewski Stefan, Opowieść o kamedułach wigierskich, Oficyna Żak, Suwałki 1999. Maciejewski Stefan, Pokamedulski zespół klasztorny Wigry - informator, Wydawnictwo Relax, Suwałki 2000. Małkiewicz Adam, Rzym a barokowa architektura Krakowa, „Rocznik Krakowski" LXIX, Towarzystwo Miłośników Historii i Zabytków Krakowa, Kraków MMIII. Literatura 423 Małkiewicz Adam, Theoria et praxis. Studia z dziejów sztuki nowożytnej i jej teorii, Instytut Historii Sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego, Ars vetus et nova, redaktor serii Wojciech Bałus, t. II, Universitas, Kraków 2000. Małkiewicz Adam, Włoskie odkrycie malarstwa kameduły o. Wenan-tego z Subiaco, „Biuletyn Historii Sztuki" LX, 1998, nr 1-2.. Małkiewicz Adam, Z historycznej i artystycznej problematyki kościoła kamedułów na Bielanach pod Krakowem, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego", Prace z Historii Sztuki, z. 10, nr CCCII, 1972. Małkiewicz Adam, Zespól architektoniczny na Bielanach pod Krakowem (1605-1630), „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego", Prace z Historii Sztuki, z. 1, nr 45, 1962. Matus Thomas, Nazarena an ameńcan anchoress, Payulist Press, 1998. Matus Thomas, The mystery of Romuald and the Five Brothers, So-urce Books, 1994. Mączyński Józef, Pamiątka z Krakowa. Opis tego miasta i jego okolic, cz. III, nakładem i drukiem Józefa Czecha, Kraków 1845. Michalski Konstanty ks., Brat Albert w setną rocznicę urodzin, Nakładem Caritas - Kraków 1946. Mniszki kamedulki w Zloczewie 1949—1999, Materiały jubileuszowe, Złoczew 2000. Un monaco eremita di Monte Rua, Cadoneghe, 1992. Morin Germain OSB, Ideał monastyczny a życie pierwszych chrześcijan, tłum. ks. Jan Korzonkiewicz, Księgarnia Krakowska 1929. Nowak Janusz, Zakupy rękopisów i starych druków u kamedułów na Bielanach koło Krakowa dla Biblioteki jagiellońskiej i Biblioteki Sieniawskiej Czartoryskich w latach 1866-1877, Biuletyn Biblioteki Jagiellońskiej R.XLIX, 1999, str. 197-206 Pagaczewski Stanisław, Z tobołkiem za Kraków, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1979. Pagnani Alberico, Vita di S. Romualdo, Edizioni Camaldoli, 1967. Pamiętniki krakowskiej rodziny Louisów (1831-1869), opracował, wstępem i przypisami opatrzył Jerzy Zathey, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1962. Paszek Stefan, Pięciu Braci Męczenników. Zarys dziejów kultu, Wydawnictwo Markuz s.c, Konin 2001. 424 Kameduli Paszek Stefan, Rutecki Leszek, Pustelnia bieniszewska. Zarys dziejów, Drukarnia Wydawnicza TRANS- DRUK s.c, Konin 2000. Pilati Dalmazio, Chiesa dei santi Biagio e Romualdo, Fabriano 1996. Poprawa Alojzy Marja EC, Pustelnia oo. Kamedułów w Puszczy Ka-zimierskiej w województwie łódzkim, nakładem oo. Kamedułów, Bielany 1934. Pridenziano Ariosto, I Camaldoli di Nola, LER, Napoli-Roma 1993. Pustelnia św. Brata Alberta. W stulecie pobytu sióstr albertynek na Kalatówkach, Zgromadzenie Sióstr Albertynek, Kalatówki 2003. Pustelnia Złotego Lasu w Rytwianach. Przewodnik, Diecezjalny Ośrodek Kultury i Edukacji „Źródło" w Rytwianach, Rytwiany 2003. Radicchia Gian Luca, // Sacro Eremo di monte Corona, Guerra edi-zioni, 1997. Reguła św. Benedykta i Konstytucye Zgromadzenia Kamedułów-Pustelników Góry Koronnej przejrzane i potwierdzone przez Ojca Świętego Klemensa IX, podług wydania włoskiego w Rzymie R.P. 1670 przetłumaczone na język polski R.P. 1912, Kraków 1912, nakładem oo. Kamedułów na Bielanach. Romantyczne wędrówki po Galicji, wybrał, opracował i przedmową poprzedził Andrzej Zieliński, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1987. Rostworowski Piotr, Myśli, powiedzenia, anegdoty, wybór i oprać. Marzena Florkowska, Tyniec Wydawnictwo Benedyktynów, Kraków 2004. Rożek Michał, Mecenat artystyczny mieszczaństwa krakowskiego w XVII wieku, Biblioteka Krakowska nr 118, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1977. Rożek Michał, Przewodnik po zabytkach i kulturze Krakowa, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa - Kraków 1997. Rożek Michał, Stanisław Tomkowicz, [w:] Ludzie, którzy umiłowali Kraków. Założyciele Towrzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa, praca zbiorowa pod red. Wiesława Bieńkowskiego, Kraków 1997. Rytwiany. Pustelnia kamedulska. Przewodnik po zabytkach sztuki. tekst i red. Jerzy Zub, Tarnobrzeg 1998. Serafińska Stanisława, fan Matejko - wspomnienia rodzinne, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1955. Literatura 425 Sienkiewicz Henryk, Pan Wołodyjowski, PIW, Warszawa 1968. Skrudlik Mieczysław, Tomasz Dolabella, jego życie i dzieła. Ustęp z dziejów malarstwa XVII stulecia w Polsce, „Rocznik Krakowski" XVI, Kraków 1914. Smoliński Jerzy ks., Kahlenberg. Kościół św. Józefa, Wiedeń 2002. Spink Kathryn, Wołanie pustyni. Biografia małej siostry Jezusa Magdaleny, przedmowa prof. Stefan Swieżawski, tłum. Jolanta Maj, Wydawnictwo Księży Marianów, Warszawa 1998. Sprawozdania Komisyi do Badania Historyi Sztuki w Polsce, t. VI, nakładem Akademii Umiejętności, Kraków 1900. Sprawozdania Komisyi do Badania Historyi Sztuki w Polsce, t. VII, nakładem Akademii Umiejętności, Kraków 1906. Starożytna Polska pod względem historycznym, jeograficznym i statystycznym opisana przez Michała Balińskiego i Tymoteusza Li-pińskiego, t. III, nakład i druk s. Orgelbranda, Warszawa 1846. Sypowski Franciszek, Miasta Lanckorony świadki przeszłości (Z publicystyki i historii dawnej kultury polskiej kart kilka), Wieliczka 1938, nakładem autora. Tarnowski Jerzy Żak, Brat Albert - Adam Chmielowski w służbie Bogu, Ojczyzny i bliźnich, Wydawnictwo Sióstr Loretanek, Warszawa 1973. Teka wileńska, wydawana przez Jana ze Sliwina. Numer pierwszy, Wilno 1857. Tomkiewicz Władysław, Aktualizm i aktualizacja w malarstwie polskim XVII wieku, „Biuletyn Historii Sztuki" XIII, 1951, z. 2-3. Tomkowicz Stanisław, Bielany, Biblioteka Krakowska nr 26, nakładem Towarzystwa Miłośników Historyi i Zabytków Krakowa, Kraków 1904. Tomkowicz Stanisław, Bielany, Teka Grona Konserwatorów Galicyi Zachodniej, t. II, Kraków MCMVI, str. 6-52. Tomkowicz Stanisław, Przyczynki do historyi kultury Krakowa w pierwszej połowie XVII wieku, Lwów 1912. Urbanowicz Bohdan, Malowidła Venantego da Subiaco w Rytwianach, „Przegląd Artystyczny", 6, 1952, str. 29-39. Vigulici Lino, Camaldoli - a Journey into its History & Spirituality, Edizioni Camaldoli, 1995. Weber Bożena, Kamedulski jubileusz, „Źródło - Tygodnik Rodzin Katolickich", 25 (651), 20 VI 2002. 426 Kameduli Wencel Korneliusz EC, Milczenie, Wydawnictwo M, Kraków 2001. Wencel Korneliusz EC, Oswajanie lwa. Kontemplacja w życiu codziennym, Biblioteka „Więzi", Warszawa 2000. Wencel Korneliusz EC, Życie pustelnicze. Spotkanie z Bogiem w ciszy i samotności, Wydawnictwo M, Kraków 2000. Wężyk Franciszek, Okolice Krakowa, poema, Biblioteka uniwersalna arcydzieł polskich i obcych, wydawca Adam Kaczurba, drukiem Józefa Pisza, Tarnów 1881. Wierzbicki Robert, Wodociągi Krakowa do 1939 roku, Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji SA w Krakowie, Kraków 1999. Winowska Maria, Brat Albert albo Znieważane Oblicze, tłum. K. Czartoryska, Kraków 1955. Witkowski Rafał, Uwag kilka o eremach kamedulskich w Rzeczypospolitej szlacheckiej, Historia bliższa i dalsza. Polityka - Społeczeństwo - Wojskowość. Studia z historii powszechnej i Polski, pod red. Stefana Kowala, Gerarda. Kucharskiego, Mariana Walczaka, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza, Instytut Pedago-giczno-Artystyczny w Kaliszu, Poznań-Kalisz 2001. Wojciechowski Tadeusz, Szkice historyczne XI wieku, PIW, Warszawa 1970. Wyrozumski Jerzy, Historia Polski do roku 1505, PWN, Warszawa 1987. Zagadkowy Kraków, praca zbiorowa pod red. Piotra Hapanowicza, Michała Niezabitowskiego i Wacława Passowicza, wyd. II, Kraków 2003. Zakony benedyktyńskie w Polsce. Krótka historia, Opactwo Benedyktynów w Tyńcu, Kraków 1980. Zamoyski Adam, Własną drogą - osobliwe dzieje Polaków i ich kultury, Wydawnictwo Znak, Kraków 2002. Zarewicz Ludwik, Zakon Kamedułów. Jego fundacye i dziejowe wspomnienia w Polsce i na Litwie, Kraków 1871. Zarewicz Ludwik, Zielone Świątki i majówki na krakowskich Bielanach, [w:] Józefa Czecha Kalendarz Krakowski na rok 1877, rok czterdziesty szósty. Zarewicz Ludwik, Erem Margrabski oo. Kamedułów w Szańcu, nakładem drukarni Czasu, 1879. Literatura 427 Zarewicz Ludwik, Biskupstwo Krakowskie z Pocztem Swych Pasterzy, Kraków 1880. Zarewicz Ludwik, Klasztor kamedułów na Kahlenbergu pod Wiedniem. Przyczynek do sobiescianów, [w:] Kalendarz Katolicki na rok 1884. Zarewicz Ludwik, Lanckorona. Monografia historyczna według źródeł archiwalnych, Kraków 1885. Zarewicz Ludwik, Dom Kapitulny zwany dawniej św. Stanisława Biskupa przy ulicy Kanoniczej w Krakowie, Kraków 1887. Zarewicz Ludwik, O. Bernard Szymoński (typ polskiego ascety), [odbitka:] Kalendarz Katolicki na rok 1889, nakładem Księgarni Katolickiej, Kraków 1889. Zelner Krzysztof ks., Kronika. Groby królów polskich w Krakowie w kościele katedralnym na zamku. Poprzedza Kronika x. Krzysztofa Zelnera, mansyonarza kościoła Panny Maryi. Tę, oraz inne pomniki historyczne z dawnych rękopismów wydał Ambroży Gra-bowski, nakład Józefa Czecha, Kraków 1835. Ziełeń Krakowa, praca zbiorowa pod red. Jerzego Dobrzyckiego, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1955. Ziegelbaur Magnoaldo, Centifolium Camaldulense, Scriptorum Ca-maldulensium, Venettis 1750. Zieliński Jarosław, Bielany. Przewodnik historyczno-sentymentalny, Warszawa-Bielany 2003. Żywy przewodnik po Pustelni oo. Kamedułów na Bielanach w Krakowie, o. Ireneusz, nakładem oo. Kamedułów, Kraków-Bielany 1956. Żywot św. Romualda - ojca i patryarchy kamedułów, skreślił jeden z ojców kamedułów pustelników góry koronnej, nakładem oo. Kamedułów Bielańskich, Kraków 1927 Indeks osób Abraham - 220 Aleksander 11-72 Aleksander VII - 326 Alembek Fryderyk - 95 Anczyc Władysław Ludwik - 261 Andrychowicz Serafin - 311 Anna św. - 340 Antoni Egipcjanin św. - 42 Antoni św. - 307 Apolinary św. - 62 Atanazy Wielki św. - 42 Augustyn św. - 39, 42, 130 Aviano Marek - 98 Badeni Joachim - 247, 248 Balarin Jerzy - 56 Balthasar Hans Urs von - 11 Bałucki Michał - 239 Bargellini Emanuel - 358 Barnaba-303-306, 341 Barycz Henryk - 236 Batory Gryzelda - 88 Batory Stefan - 87 Bazyli św. - 42 Benedykt św., uczeń św. Romualda - 301-306 Benedykt św. - 42, 43, 57, 64, 66, 75, 76, 109, 139, 214, 215, 231, 276, 293, 340, 362 Indeks osób 429 Bergeat Tadeusz - 149, 150 Bernard a Cantiano — 54 Bielski Bogusław-184 Bielski Marcin - 145 Blachnicki Franciszek - 246, 247 Blaszyński Wojciech - 212 Bocheński Ildefons - 348 Bocheński Tadeusz - 349 Bodzęta Jan Chryzostom - 144, 183 Boselli Sylwan - 97, 273, 307, 326-327, 328 Broniewski Odon - 218 Bruno Giordano - 132 Brunon z Kolonii św. - 359, 361 Brunon z Kwerfurtu św. - 229, 301-306 Brygierski Petrus - 79, Brynner Mateusz - 185 Brzetyslaw Czeski - 306 Brzeziński Jan Kazimierz - 292 Brzostowski Konstanty - 330 Buczacki Jan - 86 Bugaj Ireneusz Tadeusz - 125, 176, 177, 205, 206, 207-213 Burba Emeryk - 335 Castelli Andrzej - 84 Catenazzi Jan-312 Chlebowski Wawrzyniec - 233 Chmielowski Adam - 241 - 244 Chołoniewski Stanisław Chrobry Bolesław- 68, 300, 301, 302, 304, 305 Chrystus - 9, 19, 39, 40, 78, 98, 139, 273, 275, 276, 333, 360 Cieślik Jacek - 15, 107,225 Cortesi Franciszek -319,320 Crispolti Benedykt- 144, 145 Cupo Rafał Alessandro - 134, 135 Cyceron- 106 Cyprian br. - 172-176 Czajkowski Paweł - 266 Czapski Augustyn Józef - 73 430 Kameduli Czarniecki Stefan - 233, 234 Czartoryska Helena Konstancja - 347, 348 Czartoryska Maria Zofia z Sieniawskich - 73, 276 Czartoryski August Aleksander - 77 Czartoryski Stanisław - 348 Czartoryski Władysław - 144, 145, 146 Czechowicz Szymon - 76 Damiani Piotr św. - 10,66,68, 71, 110, 218, 355 Dankerts de Ry Piotr - 331 Darowska Helena z Mieroszewskich - 187 DelBene-331 Del Pace Rafał-60, 61, 74 Dietl Józef-160 Długosz Jan - 48, 362 Dolabella Tomasz - 61, 72, 74, 75, 76 Druziewicz Karol - 144 Dunajewski Albin - 80 Dunin Piotr - 44 Dymitr Samozwaniec — 310 Działyński Jan - 145 Dziulanka Anna - 278 Dziwisz Stanisław - 225 Eckhart Mistrz - 247 Estreicher Karol junior - 205 Estreicher Karol senior - 152 Estreicherówna Maria - 238, 246, 262, 263 Eustachy św. - 42 Falconi Jan Battista - 78, 277, 280 Ferdynand 1-87 Ferdynand II - 97, 98, 326 Ferrari Pompeo - 312 Florian z Warzęczyc — 54 Foucauld Karol de - 346, 351, 363, 364 Frank Norbert - 349 Frączkiewicz Antoni — 76 Indeks osób 431 Frediani Jan Battista - 330 Fredo Ludwik - 330 Fryznekier fan Paweł - 235 Gadocki Innocenty-146 Galos Rafał-197, 200 Gałecki Franciszek - 353 Gembicki Piotr - 233 Gerard br. - 28 Giebułtowski Albert - 271 Gierlicki Jan Firmian - 147, 148 Głowacki Jan Nepomucen - 216, 266 Gnusiewicz Antoni - 349 Gonzaga Vincenzo - 347 Grabiański Ludwik Mikołaj - 184, 235 Grabiańska Maria Ludwika - 184 Grabowski Ambroży - 74, 155, 156, 158, 187, 237, 340 Gromczicz Jan - 47 Grottger Artur - 150 Groźny Iwan - 88 Grzegorz IV - 110 Grzegorz XIII - 22 Grzegorz XVI- 110, 190 Grzegorz z Nazjanzu św. - 42 Grzybek Bogusław - 257 Gwaryn- 63, 64 Habermann Ignatz Franz - 74 Hadbavny Romuald - 147 Hacki Michał Antoni - 291 Hannibal- 132 Hassman Abraham Stefan - 135 Henik Paweł - 95, 142, 144, 183 Henryk 11-66 Hieronim św. - 42, 102, 103, 104 Hieronim z Perugii - 49, 53 Hilarion św. — 42 Hitler Adolf- 199 432 Kameduli Hlond August-318, 319 Hodlik Leonard - 2, 14, 15, 19, 20, 21, 23, 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30, 31, 112, 121, 160, 161, 162, 168, 182, 197, 198, 199,204,229,271 Hoffman Jan Eliasz — 73, 74 Hoffmanowa Klementyna z Tańskich - 178, 248, 354 Hozjusz Stanisław— 140 Ingarden Roman - 160 InocentyXI- 140 Ishii Gianmaria Ichiro - 135 Izaak św., uczeń św. Romualda - 303 — 306 Izaak z Niniwy - 118, 285 Jacek św. - 95 Jagiellończyk Kazimierz - 48, 338 Jagiełło Władysław - 44, 337, 338 Jan Chrzciciel św. - 39, 78 Jan Paweł II - 9, 17, 30, 100, 209, 212, 213, 215, 225, 226-230, 257, 320, 336, 358, 359, 360, 361, 362 Jan św., uczeń św. Romualda - 301-306 Jan XVIII - 304 Jan XXII - 89 Januszowski Ferdynand — 276 Jarzębski Adam - 286 Józef II - 99 Józef św. -29, 33, 37 Juliusz II-102 Justiniani Paweł bł. - 5,6, 69, 101, 102, 104, 109, 118, 119, 120, 121, 122, 128, 218, 220, 270, 281, 351, 359 Justynian z Bergano - 105 Kadzidłowski Albert - 140, 307, 308, 309, 327 Kakowski Aleksander - 299 Kalina Feliks Stanisław- 193 Kanty Jan św. - 95 Karewicz Franciszek - 335 Karol V-87 Karol XII - 333 Indeks osób 433 Karpowicz Michał Franciszek — 344 Karśnicka Teresa - 353 Kazimierz św. - 95, 340 Kinkowski Jan - 56 Kitowicz Jędrzej - 24, 123, 178 Klemens VIII - 49, 69, 347 Klemens X - 22 Klęczar Gabriel - 15, 177, 178 Kłapkowski Władysław - 342 Kochanowski Jan - 88 Kochowski Wespazjan - 276 Kolumban br. - 116 Komorowski Adam - 235 Konarski Stanisław - 281 Konarzewska Zofia Helena z Opalińskich - 311 Konarzewski Adam - 311 Konstancja Austriaczka -81, 82, 92 Kopernik Mikołaj - 132 Kosek Kandyd - 23, 28, 120, 197, 200, 201, 202, 323 Kostka Stanisław św. — 95 Kościuszko Tadeusz - 75, 236 Kowalczyk Józef-256, 257 Kozik Cherubin - 322 Krasicki Ignacy - 281, Krasowski Hieronim - 307, 328 Kraszewski Józef- 146 Kretkowski Erazm - 186 Krucewicz Antoni - 335 Krystyn św., uczeń św. Romualda - 303-306 Krzesikowski Antoni - 308 Krzesiński Jacek- 158 Krzyżewicz Hieronim - 335 Kubicki Paweł-279 Kulakowski Feliks - 298 Kurowski Tadeusz - 228 Lapicida Jakób - 5 7 Lechicki Czesław - 93 434 Kameduli Lenczycius Paweł - 51 Lenin Włodzimierz Iljicz - 244 Leon X-22, 86, 102 Leonzi Dionizy Maria -190-191 Leopold I - 98, 327 Lescaris Klara Izabella de Mailly - 325 Leszczyński Andrzej — 286 Longhi Lanfranco - 5, 6, 358 Lubomirska Anna z Branickich - 50, 140 Lubomirski Jerzy — 234, 246 Lubomirski Sebastian -49, 50, 51, 78, 140, 231 Lubomirski Stanisław - 75, 78, 82, 92 Łapsiński Józef-267 Łączkiewicz Franciszek Ksawery -314. Łączyński Antoni - 353 Łepkowski Józef-144, 145, 251 Łęcki Adam-271, 279 Łętowski Ludwik - 236, 238 : , Łubieński Maciej — 290 Łukaszkiewicz Jan Kanty - 183 Łuszczkiewicz Władysław-150, 250 Machay Ferdynand - 246 Maciejowski Bernard - 50, 53, Madaliński Bonawentura - 290 Magowski Józef - 313 Mahomet IV - 98 Maksymilian 11-87 Malczewski Franciszek Skarbek - 283, 349 Malczewski Jacek - 151 Malecky Jan - 52 Maldulo-65 Mańkowski Stanisław -316,318 Marek Ewangelista św. — 64 Maria Magdalena św. - 40, 275, 342 Maryja - Matka Chrystusa - 58, 59, 60, 61, 79, 80, 81, 95, 100, 104, 109, 112, 123, 124, 132, 133, 139, 220, 232, 240, 270, 273, 274, Indeks osób 435 275, 276, 285, 288, 292, 293, 314, 316, 317, 318, 322, 323, 329, 333, 348, 360 Maryń pustelnik św. - 63, 64 Maryna Mniszchówna — 310 Maśnik Makary - 112, 157, 181, 198,212 Matczyński Marek - 291 Matejko Jan - 22, 91, 93, 233, 234 Materni Jakub - 56 Mateusz św., uczeń św. Romualda - 303—306 Mączyński Józef-57 Meciszewski Hilary - 267 Medyceusz Wawrzyniec - 130 Merton Tomasz - 66, 185, 363 Michalski Konstanty-244, 278 " !¦ Michał Anioł - 340 Michał św. - 109, 340 Michał z Florencji bł. - 21, 22, 130 Mielęcki Kazimierz - 315 Mielżyński Karol-315, 316 Mieszko 1-300 Mikołaj I-152 Milewscy-337 Młodziejowski Andrzej - 281 Mniszech Jerzy - 310 Mogoski Józef - 314 Molenda Paweł-321 Mrozek Tomasz — 56 Munschek Hieronim - 44, 110 Mussolini Benito - 199 Mustafa Kara - 98 Myszkowski Józef Władysław Gonzaga - 347, 348 Myszkowski Piotr - 347 Myszkowski Stanisław Kazimierz - 347 Myszkowski Zygmunt - 347 Nagadowski Michał Stanisław- 128, 135 Nagy Stanisław - 257, 258 Napierała Stanisław- 357 436 Kameduli Naruszewicz Feliks - 338 Neapolitańczyk Klemens - 353 Nicolo Odo de - 27, 142 Niedźwiadek Florian - 31, 177, 205, 216, 320, 322 Niemcewicz Julian Ursyn - 282, 333, 334 Nowakowski Andrzej - 164, 165, 167 Oborski Tomasz - 79, 273 Ochoński Krystyn - 322 Odnowicie] Kazimierz - 306 Oleszczyński Antoni - 240 Oost Karol van - 215 Opalińska Izabella - 277 Opalińska Joanna - 277 Opaliński Jan - 277 Opaliński Łukasz - 276, 277 Opaliński Łukasz Stanisław-277, 278 Orlowski Teodor - 265 Orseolo Piotr św. — 63 Ossendowski Ferdynand - 337 Ossoliński Jerzy - 140, 289 Ostroga Doroteusz -31, 112, 198, 202 Otton III - 23, 64, 68, 73, 300, 301, 302 Owczarek Antoni - 356 Ożarowski Piotr Damian — 246 Pac Kazimierz Michał - 329 Pac Krzysztof Zygmunt - 140, 290, 291, 325, 326, 327, 328, 329, 332 Pac Michał Kazimierz - 325 Pac Mikołaj Stefan - 325 Pachomiusz św. - 42 Paczuski Benedykt - 15 Pagaczewski Julian junior - 151 Pagaczewski Julian senior - 150, 151 Pagaczewski Stanisław- 152, 153 Palloni Michelangelo - 292, 330 Paschalis II - 72, 355 Paskiewicz Iwan — 152 Indeks osób 43 7 Paweł św. - 106 Paweł II-108 Paweł V-52, 54, 107, 139 Paweł VI - 43 Pazzi Magdalena del św. - 330 PetriIan-312 Pianowski Karol - 313 Piekosiński Franciszek-145 Pieńkowski Piotr - 343 Pieronek Tadeusz - 257 Piotr św. - 106, 340 Piotrkowczyk Jędrzej - 76 Piotrkowczykówna Agnieszka — 76 Pius X-100 Pius XI-299, 319 Placidi Franciszek - 78 Płackowski Kazimierz - 291 Pochwalski Kazimierz - 151 Połujański Aleksander - 338 Poniatowski Józef - 265 Poniatowski Stanisław August - 235, 281, 294, 338 Poprawa Alojzy - 307, 318, 319, 321, 322 Potocka Katarzyna z Branickich — 279 Potocki Adam-279 Potocki Stanisław Kostka - 283 PradelOttomar-210, 211 Proszowski Jan - 76 Pruszcz Piotr Hiacynt - 126 Puttini Carlo - 330 Puttini Piętro - 330, 340 Puzyna Jan - 239 Radoński Karol-319 Radziwiłł Albrecht Stanisław - 79, 290 Radziwiłł Artur - 278, 279 Radziwiłł Krzysztof- 279 Radziwiłł Maciej - 278 Radziwiłłowa Anna - 232 438 Kameduli Radziwiłłowa Krystyna z Broel-Platerów - 278, 279 Radziwiłłowa Róża z Potockich - 278, 279 Rejman Euzebiusz - 100 Rembowski Leonard - 186 Reszkowski Karol - 353 Rojowski Jakub - 184 Rojowski Wojciech - 78 Romuald św. - 5,6,10, 19, 23, 43, 44, 45, 57, 61, 62, 63, 64, 65, 66, 67, 68, 69, 70, 71, 72, 73, 74, 83, 101, 104, 107, 120, 124, 128, 139, 192, 193, 197, 213, 217, 218, 229, 231, 240, 258, 276, 281, 290, 293, 301, 302, 303, 333, 340, 349, 354, 359 Rostworowski Piotr-31, 128, 132, 133, 134, 135, 136, 137, 138, 164, 171,177,214-225,320,325 Rostworowski Wojciech Hilary - 215 Rubenen Christian - 233 Rudolf bl.-72, 354 Rudolf II-55, 87, 88, 89, 91 Ruszkowski Andrzej — 356 Rydel Lucjan - 249 Ryncze Stanisław - 48 Sabisch Walenty von - 54 Sapieha Kazimierz - 290 Sas August II - 195, 235, 294, 338, 339 Sas August III - 24, 123, 338 Schindler Jan - 78, 236-239 Sędziwój Michał- 89, 90, 91 . Siemieński Lucjan - 144 Sieniawska Elżbieta - 73, 277 Sienkiewicz Henryk - 179, 290 Sikorski Hipolit - 234 Simoneta Franciszek - 54 Skarga Piotr-91, 93 Skrzynecki Damian - 197, 198, 200 Skrzypkowski Antoni - 357 Słowacki Juliusz - 239 Smuglewicz Franciszek - 236, 293, 340, 344 Sobieska Maria Kazimiera - 235, 325 Indeks osób 439 Sobieski Jan III - 98, 235, 294, 325, 338 Sokołowski Marian- 146, 250, 316 Solski Ludwik - 245 Spezza Andrea - 54, 55, 56 Spychalski Marian - 206, 208 Stachowicz Michał - 59, 79, 236 Stanisław o. - 200, 201, 203 Stankiewicz Maurycy — 146 Starowolski Szymon - 82, 95 Staszic Stanisław - 298 Stefan IX-71 Stier Jan Adam - 312 Stopanna Bartłomiej - 56 Succatori Jan - 57, 78 Surowiecki Karol - 282 Sutorski Franciszek - 235 Sykstus V - 22 Szelwa Jakub - 48 Szembekowa Maria z Fredrów — 316 Szlachtowski Jan - 145 Szołdrski Andrzej - 290 Szymoński Bernard - 131, 154, 192, 193, 194 Szymonowie Szymon - 92 Szyszkowski Marcin - 77, 272 Śmigielski Adam - 195 Swierard Andrzej - 44 Świccicki Zygmunt — 309 Tarnowski Jerzy Żak - 242 Tatarkiewicz Jakub - 298 Teresa od Dzieciątka Jezus św. - 33, 36, 37 Tęczyński Gabriel - 272 Tęczyński Jan Magnus - 82, 140, 272, 277 Tęczyński Stanisław- 77, 277 Tischner Józef-139, 142 Tomkowicz Apoloniusz - 250 Tomkowicz Stanisław - 52, 57, 60, 94, 249-253 Tondos Stanisław-12 440 Kameduli Triendl Alojzy - 99 Trzebicki Andrzej - 235, 307 Tyburcy - 32, 33, 34, 35, 36, 37, 38, 130, 177 Urban VIII - 96 Walezy Henryk-272 Waldstein Albrecht - 55 Wasilewski Edmund - 267 Wawel-Louis Józef- 188, 241, 268 Waza Jan Kazimierz - 22, 75, 76, 140, 193, 233, 234, 235, 289, 290, 291,293,307,327,338,339 Waza Karol Ferdynand - 289 Waza Władysław IV- 75, 76, 185, 285, 287, 289, 291, 307, 338 Waza Zygmunt III - 52, 76, 82, 90, 91, 92, 93, 94, 307, 338, 347 Wazówna Maria Teresa - 291 Wenanty z Subiaco - 59, 61, 65, 67, 69, 79, 84, 85, 98, 107, 140, 147, 273-276 Wencel Korneliusz —11,15 Węgierski Kajetan - 295 Wężyk Franciszek - 253, 266 Wężyk Maria - 250 Wilga Franciszek - 28, 288, 289, 340 Winowska Maria - 241 ¦ Wiśniowiecka Gryzelda Jeremiaszowa - 290, 291 Wiśniowiecka Urszula z Mniszchów - 310 Wiśniowiecki Konstanty - 310 Wiśniowiecki Michał Korybut - 70, 290, 291, 327 Witold-337 Wodzicki - 75 Wojciech św. -300, 301 Wojciechowski Faustyn — 73, 349 ¦ Wojeński Stanisław-183 Wojtuniewicz Mikołaj - 186 Wojtyła Karol - patrz: Jan Paweł II Wolnicki Albertyn - 80, 111, 117, 124, 164, 165-170, 181, 198, 211, 212 Wolski Mikołaj z Podhajec - 46, 49, 50, 51, 52, 54, 59, 81-98, 139, 140, 142, 144, 146, 155, 182, 185, 231, 257, 271, 273, 283, 307, 326 Indeks osób 441 Wolski Mikołaj z Podhajec senior - 86 Wolski Stanisław-87 Woronicz Jan Paweł - 236, 266 Wosińska Teresa z Pestalocych - 139 Wosiński Emilian - 139, 342, 348 Wódka Jan - 76 Wyczesany Remigiusz - 112, 197, 198, 201 Wydźga Stefan-291 Wyspiański Stanisław - 249 Wyszyński Stefan - 215, 285, 299 Zabielska Anna z Oraczewskich — 183 Zabielski Jan - 183 Załuski Andrzej - 235 Załuski Józef-235 Zamoyski Andrzej - 140, 263 Zamoyski Jan - 88 Zapolia Jan Zygmunt - 87 Zarewicz Aleksander - 151 Zarewicz Ludwik-83, 99, 144, 148, 149, 150- 154, 183, 231, 236, 250, 258, 261, 264, 282, 284, 349 Zarewiczówna Michalina - 150 - 152 Zarogowski Mikołaj - 48 Zbaraski Jerzy- 50, 82, 139, 140 Zdzitowiecki Stanisław — 316 Zebrzydowski Mikołaj - 94, 194 Zelner Krzysztof - 52 Zimmermann Jerzy - 74, 76 Zin Wiktor - 205, 208 Zubowicz Romuald - 335 Zygmunt August - 87, 293, 338 Zygmunt I Stary - 86, 87, 338 Żakowski Jacek - 142, Zmujdzin Ildefons - 342 Indeks nazw geograficznych Ankona - 104 Arezzo - 65, 66, 72, 355 Augustów-337 Austria - 54, 97, 99, 282 Azja Mniejsza - 41, 42 Bałtyk-341 Batowice - 48 Belgia-215 Bereza Kartuzka - 362 Bergamo - 54, 97 Białoruś - 235 Bielany krakowskie- 12, 13, 14, 24-269, 271, 273, 281, 284, 286, 287, 307, 320, 321, 326, 328, 348, 349, 352, 355, 362, 365, 367 Bielany warszawskie - 14, 70, 74, 272, 279, 282, 283, 284, 285-299, 312,339 Bieniszew-11, 14,26,31, 110, 140, 180, 198,216,217,218,219,272, 283, 289, 300, 306, 307-324, 327, 328, 344, 352, 367 Bieńczyce - 48 Bochlewo-308 Bochnia - 200 Bodzów - 54 Boliwia-221 Bożenin - 357 Brazylia-109, 110,355 Busko -350 Indeks nazw geograficznych 443 Camaldoli-21,44, 69, 70, 72, 101, 109, 130, 172, 175,357 Chrobrze-347, 350 Classe - 62, 63, 64, 69, 73 Cluny-43, 64 Cusano - 63 Cuxa- 128 Czchów - 45 Czechy - 54, 306, 312 Czerna - 228 Czerpisz - 308 Czerwony Klasztor - 147, 172-176 Częstochowa - 90, 110, 124 Czulów - 200 Czyżów-348 Dachau-177, 216, 322 Dębnik - 52 Dobrosolowa - 309 Dolina Pięciu Stawów —227 Drezno - 146 Duszmiany - 326 Dzięslawice - 348 Egipt-41, 42, 89 Ekwador-221 Envigado-220 Fabriano-69, 70, 73, 134 .,¦: Faenza-71, 72 ". , . Florencja - 102 Francja - 64, 110, 235, 355, 356, 359, 360, 363 Frascati-96, 106, 107, 108, 110, 117, 118, 131, 135, 149, 171, 181, 194,224,225,352 Galia-41 Galowie-348 Gdańsk-361, 362 Gethsemani - 363 444 Kameduli Giewont - 227 Glinne-81 Gniezno-301, 305, 306 Gosiawice — 308 Góra Pacowska - 328 Góra Półkowa - 286 Halassa - 272 Hiszpania - 63, 110, 219 Indie- 109, 110, 355 Irlandia-41 Janów Lubelski - 33 Jastrzębiec - 348 Jerozolima - 101 Jićin - 55 Kahlenberg - 96, 97, 98, 99, 100, 150, 154, 273, 286, 326, 327, 328 Kalwaria Zebrzydowska — 94, 226 Kameduły - 346 Kamieniec - 277 Kartuzy-361 Kasprowy Wierch - 212, 22 7 Kaszów - 322 Katalonia - 63 Kazimierz Biskupi-218, 303, 306, 308, 310, 314, 316,317, 318, 321, 322,327 Kazimierz pod Szamotułami - 306 Kentucky - 363 Kłobuck - 54 ¦ Kobierzyn - 82, 194 .. ¦ Kolumbia- 105, 110, 135,219,220,221,222 Kołobrzeg-301 Komorowo - 309 Konin-11,26, 110, 214, 306,314 Kostrze- 194 Kowno - 325, 327, 328 Indeks nazw geograficznych 445 Kórnik- 145 Kraków- 26, 34, 35, 48, 49, 50, 52, 53, 57, 74, 75, 78, 81, 82, 86, 87, 88, 89, 131, 145, 146, 150-154, 167, 185, 193, 194, 200, 204, 214, 218, 226, 232, 233, 235, 236, 237, 239, 240, 250, 251, 253, 259, 262, 263, 264, 265, 272, 301, 316, 322, 348, 352 Krzepice - 54, 89, 90, 92 Krzeszowice - 52 Kurzelów - 131 Lanckorona - 86, 87, 154 Leszczewo - 337 , . ,. Linz - 98 Liszki- 194 Litwa - 44, 95, 110, 141, 149, 150, 153, 325, 331, 333 Luborzyca - 322 Lwów-145, 237, 353 Łańcut-202 Łobzów- 195 ¦;...- Magdalenów - 342, 344 Magdeburg - 302 Malec-81, 283 Małopolska - 44, Maroko - 363, 364 Medellin-220 . Międzyrzecze - 306 Milatyn- 14, 272, 353 ¦ Mlodzawy - 350 Mników- 50 ¦ : Mnikówek - 50 . Mogilno - 322 , Monte Cassino - 42, 43, 64, 177, 206, 208, 213 : Monte Corona - 52, 53, 59, 96, 110, 340 Monte Cucco Pascelupo - 49, 102, 103, 104, 351 Monte Rua- 135, 326 Morawy — 306 Morskie Oko-213, 227 ¦¦ -, ¦ 446 Kameduli Morzysław — 314 Murano-107, 108, 109 Myślachowice - 272 Neapol- 132, 134, 148 Niderlandy - 55 Niemcy - 55 Nitra - 45 Nola- 132, 133, 137, 138, 148, 218,219 Normandia-362 Nowa Zelandia - 165, 167, 168 Nowy Korczyn - 27 Oldenburg - 55 Oława - 45 Opawa - 193 Oranienburg - 322 Orelec-81 Orsza - 86 Ostrołęka-313 Oświęcim-200, 201 Padwa-101, 135, 326 Parenzo — 64 • Parma- 71 Paryż-100, 146 Pelplin- 186 Pereum-64, 301 Peru-221 Perugia - 49, 53, 105, 190, 352 Petersburg - 146 Pińczów - 347, 348 Podhajec - 86, 87 Podkarpacie - 44 Polków-286 Połaniec-279 Poznań - 306 Pożajście - 14, 135, 140, 272, 282, 291, 292, 326, 327, 339, 353 Indeks nazw geograficznych 447 Praga - 44, 55, 87, 88, 91, 110, 306 Prowansja — 41 Przegorzały - 52, 265 Przemyśl-81, 82, 183 Pułtusk- 135 Puszcza Mazowiecka - 286 Puszcza Kazimierska - 14, 318 Racławice - 75 .•..-.. Rakowice - 48 Ravensbruck-279 , •. Rawenna-61, 62, 64, 71,73, 101,207, 213 .-¦¦¦¦' Rogno - 54 Ruda-286 Ryczówek - 81 Rytwiany- 14, 96, 97, 107, 131, 140, 270-280, 328, 348, 352, 353 Rzym - 42, 59, 86, 96, 106, 107, 110, 132, 148, 158, 224, 281, 283, 301, 302, 304, 362 Sachsenhausen - 322 Saksonia - 54 Sandomierz - 279 Santa Rosa de Osos — 221 Sidzina-212, 213 Szczeglin - 322 : Szczęka-272 . ¦¦'. .-..¦, •; ;¦ ¦ .•'•'>" ¦-. Sejny- 344 ' Sielec - 52 Sieniawa — 145 . Sieradz-356 Sieragi-272 Skandynawia - 55 . Skąpe - 308 Skulsk-313 Słowacja-147, 172-176, 306 Sonson - 221 Soratte-105, >\ ¦ ¦..•¦-.,,¦: Sowia Góra - 308 : 448 Kameduli Indeks nazw geograficznych 449 Spisz - 173, Stary Folwark - 344 Staszów-279 Stobnica - 348 Strasburg - 363 Studzieniczna - 337, 342 Subiaco - 42, 59 Suwalszczyzna - 336 Suwałki - 342, 344 Szaniec - 14, 74, 150, 154, 272, 283, 346-350 Szczecin - 356 Szczekociny - 75 Szkocja - 41 Szwajcaria - 235 Śląsk-45, 54, 90, 312 Świnica — 213 Tanzania- 110, 355 Tatry-176, 211,212, 213, 227 Tokio- 135 Toruń-11, 312 Toskania — 65 Tropie - 45 Trzebinia - 228 Tyniec - 78, 79, 186, 194, 214, 215, 216, 228, 229, 367 Tyszowce- 110, 357 Uherce-81 Uhoł-338 Umbria- 105 USA-105, 109, 110,219,355 Val de Castro - 64, 69 Yaldice - 55 Warszawa - 70, 87, 146, 208, 286, 293, 294, 321, 331, 349, 352, 353 Wawrzyszew - 299 Wenecja - 63, 64, 101, 107 Wenezuela- 105, 110,219,221 Wezuwiusz — 134 Wiedeń - 96, 97, 98, 193, 233, 234, 235, 237, 286 Wieliczka - 82, Wielka Polana-213 Wielki Książ - 349 Wielkopolska - 44, 312 Wieszkuny - 326 Wigry- 14, 135, 140, 230, 272, 283, 287, 327, 336-345, 352, 353 Wilanów - 292 Wilno-331, 335 . , • . ' Wiśnicz Nowy — 55 Wiochy - 41, 43, 55, 67, 80, 96, 105, 109, 1,10,13,5, 185.186, 187, 199, 219,282,312,325,330,341,355 . . , '.'.. '".'.'[ ¦ Wodogrzmoty Mickiewicza - 213 -.:--..¦ ; Wolica - 272, 277 ¦••.¦-•- Wójszwidówek - 326 ¦ . ; Wrocław-301 Zamość - 92 Zarębin - 272 Zevenkerken - 215 Złoczew-110, 354-358, 367 : - , . Zwierzyniec - 261, 265 Żerań-289 : ¦>¦-.: Wadowice - 226 Walia-41 Źródła ilustracji Zdjęcia pochodzą ze zbiorów własnych autorów książki, a także: Archiwum Kamedułów: str. 24, 44, 45, 64, 65, 67 (zdjęcie górne i dolne), 69, 71, 102, 103 (zdjęcie górne i dolne), 106 (zdjęcie górne i dolne), 107, 134, 136, 137, 157 (zdjęcie górne i dolne), 162 (trzy zdjęcia), 205, 208, 209 (zdjęcie górne), 210 (zdjęcie górne), 217, 219, 220, 221, 222, 224, 225, 304, 309, 320 Fot. Ottomar Pradel, własność Wojciech Pradel: str. 17, 111, 112 (zdjęcie górne), 113, 115, 123, 125 (zdjęcie dolne), 165, 176, 207 (zdjęcie dolne), 211 (zdjęcie dolne), 212 (zdjęcie górne i dolne), 213 (zdjęcie górne i dolne), 227 (zdjęcie dolne), 228 Fot. Andrzej Nowakowski str. 164, 178 Fot. Jerzy Duda str. 243 Fot. Bartosz Siedlik/Agencja Gazeta str. 226 Reprodukowany na str. 22 i 234 obraz Jana Matejki Jan Kazimierz patrzący na płonący Kraków w czasie oblężenia przez Szwedów w roku 1655 znajduje się w zbiorach „Herbewo". Fot. zbiory własne autorów