Peter Kurth Anastazja Przełożyli: TOMASZ KOWALSKI, MARIUSZ SROKOL Tytuł oryginału: Anastasia INTER ART 1993 ISBN 83-7060-200-2 Główne postaci Anastazja Czajkowska, znana także jako Anna Anderson, osoba twierdząca, iż jest wielką księżną Anastazją Mikołaj II, car Rosji Aleksandra Fiodorowna, jego żona, cesarzowa Rosji, dawniej księżniczka Alix Hesse-Rhine Aleksy Mikolajewicz, ich syn carewicz Olga Mikolajewna Tatiana Mikolajewna Maria Mikolajewna Anastazja Mikolajewna Aleksander Michajlowicz, rosyjski wielki książę, drugi kuzyn i szwagier Mikołaja II Aleksander Nikitycz ([Książę Aleksander] Romanow), wnuk Aleksandra Michajłowicza i siostry cara Kseni Andrzej Wladymirowicz, rosyjski wielki książę, kuzyn Mikołaja II i wuj (według rosyjskiej mody) wielkiej księżnej Anastazji Barbara, księżna Meklemburgii, wnuczka i spadkobierczyni księżnej pruskiej Ireny; w czasie procesu w Hamburgu występowała jako pozwana Botkin Eugeniusz Siergiejewicz, nadworny lekarz rosyjskiej rodziny cesarskiej, zamordowany w 1918 roku Botkin Gleb Jewgieniewicz, młodszy syn doktora Botkina Botkin Sergiusz Dymitrowicz, kuzyn doktora Botkina, prezes Urzędu ds. Uchodźców Rosyjskich w Niemczech Botkin Tatiana Jewgieniewna (Mme Mielnik), córka doktora Botkina Buxhoveden Zofia Karlowna, baronowa, przyboczna carycy Aleksandry ich córki » 5 « Cecylia, księżniczka pruska i następczyni trpnu Niemiec, żona następcy tronu księcia Fryderyka Wilhelma, córka wielkiego księcia Meklemburgii i Szwerinu Fryderyka Franza III i jego żony rosyjskiej wielkiej księżnej Anastazji Michajłownej Cyryl Wladymirowicz, rosyjski wielki książę, kuzyn Mikołaja II i brat Andrzeja, pretendent (1924) do rosyjskiego tronu Dassel Feliks, kapitan w Dziewiątym Pułku Dragonów Kazańskich im. Wielkiej Księżnej Marii Mikołajewnej; w czasie I wojny światowej pacjent szpitala pod patronatem wielkich księżnych Marii i Anastazji Mikołajewnych w Carskim Siole Ernest Ludwik, wielki książę Hesji i Darmstadt, brat carycy Aleksandry Fallows Edward H., adwokat Anastazji od 1928 do 1940 roku Frederick Ernest, książę Saxe-Altenburg, szwagier księcia pruskiego Zygmunta, wuj Barbary Meklemburskiej, od 1949 przedstawiciel prawny Anastazji Gilliard Aleksandra (Szura), dawniej Taglew, niańka wielkiej księżnej Anastazji Gilliard Pierre, nauczyciel francuskiego dzieci Mikołaja II Irena, księżna pruska, siostra carycy Aleksandry Jennings Annie Burr, z Nowego Jorku i Fairfield w stanie Connecticut, udzieliła Anastazji gościny od roku 1929 do 1931 Kleist Arthur von, baron, dawny wysoki oficer carskiej policji, pierwszy sponsor Anastazji w Berlinie Ksenia Aleksandrowna, siostra Mikołaja II, wielka księżna Ksenia Gieorgijewna, rosyjska księżniczka (Pani Leeds), druga kuzynka wielkiej księżnej Anastazji Lavington Faith, guwernantka dzieci i wnuków księcia Georgija Leuchtenberga Leuchtenberg Gieorgij Romanowski de Beauharnais, książę, prawnuk cara Mikołaja I, gościł Anastazję na swoim zamku w Seeon w 1927 roku Leuchtenberg Olga, księżna, jego żona, urodzona jako księżniczka Repnin Leverkuehn Paul, adwokat Anastazji (razem z Kurtem Vermehre-nem) od 1938 do 1960 roku Lilburn łan R., brytyjski przyjaciel księcia Fryderyka, w Hamburgu „doradca historyczny" Anastazji » 6 « Manahan John Eacott, doktor, mąż Anastazji po 1968 roku Maria Fiodorowna, matka Mikołaja II, caryca matka, dawniej duńska księżniczka Dagmara Olga Aleksandrowna, siostra car,a, wielka księżna, żona pułkownika Mikołaja Kulikowskiego Osten-Sacken Tettenborn Wasyl („Willy") Lwowicz von der, baron, sekretarz Sergiusza Botkina Peuther Klara, niemiecka krawcowa, swego czasu pensjonariuszka zakładu w Dalldorfie Rathlef-Keilmann Harriet von, rzeźbiarka i pisarka, zaprzyjaźniła się z Anastazją w 1925 roku Schwabe Mikołaj von, kapitan regimentu kirasjerów carycy matki, na wygnaniu redaktor naczelny monarchistycznego pisma „Dwugłowy Orzeł" Stacklemberg Kurt von, adwokat Anastazji przed niemieckim Sądem Najwyższym Szanckowska Franciszka, polska robotnica, urodzona w roku 1896, zaginiona od 1920 Yermehren Kurt, adwokat Anastazji (z Paulem Leverkuehnem) od roku 1938 do 1962 Waldemar, duński książę, brat carycy matki Wingender Doris, później Frau Rittmann, jej matka wynajmowała pokój Franciszce Szanckowskiej Wollman Carl-August, adwokat Anastazji po 1962 roku Wołków Aleksy Andriejewicz, pokojowiec carycy Aleksandry Zahle Herluf, duński minister pełnomocny w Berlinie Zygmunt, książę pruski, syn Ireny księżnej pruskiej, kuzyn wielkiej księżnej Anastazji Przedmowa Miałem trzynaście lat, kiedy po raz pierwszy obejrzałem Anastazję, film z Ingrid Bergman oparty na historii Anny Anderson, kobiety, która twierdziła, że jest jedyną żyjącą córką cara Rosji. Czas i badania, które na ten temat przeprowadziłem, zatarły pierwotne wrażenie, ale pamiętam, jak moja matka rzuciła od niechcenia: „Czy wiesz, że to prawdziwa historia? Coś w rodzaju..." Nic wtedy nie wiedziałem o życiu i tajemniczej śmierci ostatnich Romanowów. Kiedy zacząłem o tym czytać, dramat Mikołaja i Aleksandry, skandal wokół Rasputina i krwawy przebieg rewolucji bolszewickiej interesowały mnie o wiele bardziej niż kwestia tożsamości Anny Anderson. Po pierwsze wiedziałem, że pani Anderson nie była jedyną pretendentką do imienia i tytułu córki cara. Po okrutnym wymordowaniu carskiej rodziny w Jekaterinburgu w 1918 roku pojawiło się wiele Anastazji, rzekomych carewiczów, czy pseudowielkich księżnych. Zakładałem, że pani Anderson była po prostu najbardziej znaną z wielu szalonych kobiet. Myliłem się jednak. Dobrze pamiętam chwilę, kiedy zacząłem to po raz pierwszy podejrzewać. 17 lutego 1970 roku Sąd Najwyższy Niemiec Zachodnich wydał orzeczenie w sprawie roszczeń Anny Anderson. Wydawało się ono potwierdzać werdykt historii, że była ona oszustką. Mnie w tym orzeczeniu najbardziej uderzył fakt, że w ogóle do niego doszło. Dlaczego było ono takie konieczne? Co sprawiło, że sędziowie Sądu Najwyższego Niemiec Zachodnich wysłuchali kobiety, która, jak twierdzili jej oponenci, „w najmniejszym stopniu nie była podobna do wielkiej księżnej Anastazji", „w ogóle nie mówiła po rosyjsku" i nie wiedziała nic o życiu carskiego pałacu poza tym, co było powszechnie znane?1 Gdybym uwierzył stanowczemu kwestionowaniu tożsamości Anny » 9 « Anderson, przez ludzi najbliższych Anastazji — jej wujków, ciotki, nauczycieli, służbę, damy dworu — jak mógłbym przypuszczać, że ktokolwiek, a co dopiero sędziowie Sądu Najwyższego potraktują Annę Anderson poważnie? Coś bardzo dziwnego było w sprawie „A-nastazji" i, z pasją, która do dziś mnie dziwi, zabrałem się za wyjaśnienie tego czegoś. Moja pierwsza próba rozwikłania tajemnicy była czymś niezwykłym. Podchodziłem do sprawy z ogromnym zaangażowaniem i, jak to dziś widzę, z komiczną szczerością. Miałem trzy stare książki o „sprawie Anastazji", garść artykułów z amerykańskich gazet i szczęśliwie uzyskany wywiad z rosyjską księżniczką. Stworzyłem, krok po kroku, dwustustronicową „książkę". W swej naiwności uważałem dzieło za zakończone. Nie kryłem swoich nowych przekonań — trzeba by raczej powiedzieć nadziei — że natrafiłem na jedną z największych tajemnic całej historii i że Anna Anderson jest rzeczywiście córką cara. Widziałem ją wtedy jako istotę tragiczną, kobietę delikatną i szczerą, złapaną w sieć międzynarodowych intryg, pozbawioną praw przez bandę interesownych i pozbawionych skrupułów krewnych. Moje ówczesne wypowiedzi tonem przypominały histerię, jaką wystąpienie Anny Anderson wywołało wśród pozostałych przy życiu członkówMomu Romanowów i wygnanej arystokracji rosyjskiej. Już wtedy słyszałem o braciach, siostrach i kuzynach, których podzieliła jej sprawa, o nikczemnych walkach o pieniądze i klejnoty o „nie kończących się dyskusjach, o prawach i rodzinnych nieporozumieniach"2. Sprawa nabrała dla mnie zupełnie nowej jakości, gdy na krótko pojechałem do Europy, by wyjaśnić kilka szczegółów. Natrafiłem tam na prawdziwe góry zeznań zebranych w czasie trzydziestosiedmioletniego procesu o uznanie praw Anny Anderson. Było tam ponad czterdzieści tomów akt; więcej niż osiem tysięcy stron gęsto zapisanych po niemiecku. Wtedy jeszcze nie znałem niemieckiego. Gdy wróciłem do domu, byłem wciąż pełen entuzjazmu, przestałem jednak żywić nadzieję na szybkie opublikowanie mojego dzieła. Minęły jeszcze trzy lata, odbyłem trzy dalsze podróże do Europy, zanim zebrałem materiały do tej książki. Miałem już gotową następną wersję rękopisu, gdy natrafiłem w Bibliotece Houghtona na Uniwersytecie Harvarda na trzynaście pudeł materiałów dotyczących „Anastazji". Wtedy wiedziałem już dość o Annie Anderson, by nie łudzić » 10 « się, że z moich marzeń wyniknie coś wielkiego. Frustrację, której tyle razy doświadczałem szukając prawdy o Anastazji, odczuwali wszyscy, którzy się z nią zetknęli. W końcu zrozumiałem, że cały czas próbowałem dowieść czegoś nieuchwytnego. Pojąłem, że osobowość to coś więcej niż kawałki papieru, a prawdziwa tożsamość opiera się na czymś więcej niż odciski palców. W czasie swoich poszukiwań pojąłem znacznie więcej. Moje pierwotne przekonania na temat źródeł problemów Anny Anderson, dość logiczne i proste, były naiwne, a nawet wobec wielu osób uwłaczające. Rzeczywiście została złapana w sieć. Wierzę jednak, że była to raczej sieć ludzkich słabości niż złośliwych intryg. Musiałem zrozumieć i zawsze pamiętać, że nie tylko Anna Anderson walczyła o swoją tożsamość. Wszyscy wokół niej — wielcy książęta i wielkie księżne, oficerowie carskiej armii i zwykłe pokojówki — tak jak ona utracili swoje miejsce na ziemi i swój sens życia. Anastazja to opowieść o uchodźcach. To opowieść o ludziach oderwanych od korzeni, oślepionych przez przeszłość, którą musieli widzieć jako doskonałą. To historia ludzi noszących w sobie głębokie urazy, sparaliżowanych przez niepewność. To historia „dręczącego niezdecydowania"3 i kolosalnego nieporozumienia. To jest, na koniec, opowieść o kryzysie rodziny, potężnej niegdyś dynastii postawionej przed problemami, wobec których rodzinne prawa i tradycje są bezradne. Od tej właśnie rodziny, zdziesiątkowanej przez rewolucję, rozsianej na wygnaniu, zażądano przyjęcia niezrównoważonej kobiety rzucającej na wszystkich oskarżenia. Kobiety, którą wielu uznałoby za umysłowo chorą. Jak kogoś takiego można uznać za jedynego dziedzica cara? Rozwiązania zagadki Anastazji nie należy szukać w Rosji, ale w sercach rodziny Romanowów, gdzie duma i pozory zwyciężyły współczucie i skazały istotę ludzką na życie wśród pomówień, w ciągłej niepewności. O wielkim księciu Borysie, pierwszym kuzynie cara i znanym libertynie krąży taka historia: Książę, będąc w jednym z paryskich salonów w końcu lat dwudziestych, słyszał, jak jeden z jego rosyjskich kuzynów twierdzi, że Anna Anderson to pomylona robotnica z Polski cierpiąca na manię wielkości. Inny odparł, że to uciekinierka z Łotwy powiązana z Sowietami. Jeszcze inny upierał się, że jest ona agentką papieża. Żaden z tych ludzi nawet nie widział Anny Anderson. Książę » 11 « Borys westchnął tylko, zgasił papierosa, wzniósł oczy ku górze i wykrzyknął: „Dajcie tej dziewczynie szansę"4. Wiedział, że świat tej szansy nie da. Jeden z przyjaciół Anny Anderson pisał: „Czy przyczyną sporu jest świadome działanie którejś ze stron, niefortunny przypadek, zbieg okoliczności, czy po prostu ślepy przesąd i niewiedza [...] jedna rzecz rzuca się w oczy od razu; klątwa ciążąca na Romanowach polega na tym, że nie potrafią otwarcie ze sobą rozmawiać. Spory nie powinny trafiać do sądu, ale być bez uraz, w spokoju, życzliwie rozważane i rozstrzygane podczas rodzinnych narad"5. Tło historyczne sprawy Anny Anderson jest niezwykle proste zwłaszcza w zestawieniu z nie kończącymi się kłótniami na temat jej tożsamości i ogromnymi tomami akt zebranych w ciągu ostatnich sześćdziesięciu lat. W marcu 1917 roku, po abdykacji Mikołaja II, siedmioro członków rodziny carskiej: car, caryca Aleksandra Fiodorowna, ich syn, chory na hemofilię carewicz Aleksander, i ich cztery córki, wielkie księżne Olga, Tatiana, Maria i Anastazja, zostało aresztowanych przez Rząd Tymczasowy Kiereńskiego; internowano ich w Pałacu Aleksandrowskim w Carskim Siole, niedaleko St. Petersburga. Rodzina carska mieszkała w tym pałacu stale od czasów rewolucji 1905 roku. W pierwszym okresie po aresztowaniu życie Romanowów niewiele się więc zmieniło. Wypełniały je przechadzki, lekcje, modlitwy i herbatki o piątej w angielskim stylu. Car znany był jako szczęśliwy ojciec rodziny, który najprzyjemniejsze chwile życia spędza z żoną i dziećmi, czytając na głos, pracując w ogrodzie, układając niezliczone zdjęcia w rodzinnych albumach czy spokojnie rozważając mniejsze i większe wydarzenia dnia. Od wybuchu pierwszej wojny światowej takie szczęśliwe chwile były bardzo rzadkie. Car często przebywał na froncie, a jego żona przejęła w swoje ręce sprawy państwa. Caryca obsesyjnie wierzyła w rosyjską autokrację i prawo Boże. Znalazła się przy tym pod fatalnym wpływem Griszy Rasputina (syberyjskiego chłopa, który, jak wierzyła, potrafił ratować jej syna w czasie najgorszych ataków hemofilii). Przy tym wszystkim była jeszcze słabego zdrowia. Kierowane przez nią imperium nieuchronnie zmierzało ku zagładzie. Po aresztowaniu rodzina carska znalazła się znowu razem. Nie tęskniła zapewne za niedogodnościami ostatniego okresu swoich rządów. » 12 « W obecnej sytuacji większym zagrożeniem była nuda niż tłumy zbierające się codziennie przy bramach pałacu, by urągać Romanowym. Podczas gdy rewolucja rozlewała się po całym imperium, rodzina carska przez długie tygodnie zajmowała się sprawami domowymi. Każdego dnia cztery wielkie księżne uczyły się i nabywały umiejętności odpowiednich dla księżniczek o ich pozycji. Uczestniczyły w lekcjach historii, matematyki i nauk przyrodniczych. Umiały szyć, haftować, jeździć konno, rysować, tańczyć, śpiewać, grać na pianinie. Potrafiły prowadzić grzeczne, choć nie zawsze doskonałe, rozmowy po rosyjsku, angielsku, francusku i niemiecku. Wiosną 1917 roku dziewczęta były już właściwie dorosłe. Najstarsza, Olga Nikołajewna, miała dwadzieścia jeden lat, podczas gdy najmłodsza Anastazja miała obchodzić swoje szesnaste urodziny osiemnastego czerwca. Anastazja jako dziecko była niska i przysadzista, usposobienie miała szelmowskie, rodzina zapamiętała ją jako zawołaną komediantkę. Nadano jej przezwisko „Schwibsik", czyli chochlik. Jeden z przyjaciół jej matki tak wspomina Anastazję: „...była jak żywe srebro [...] Cały czas psociła, prawdziwy łobuz", dziewczyna z rzadkimi zdolnościami mimicznymi, z wyrafinowanym, czasem przewrotnym, poczuciem humoru6. W rodzinie Romanowów mówiono często, że gdyby Anastazja nie urodziła się rosyjską wielką księżną, mogłaby zostać znakomitą aktorką. W latach późniejszych jej błazeństwa podtrzymywały rodzinę carską na duchu w najcięższym okresie niewoli. Pierwszy cios przyszedł w sierpniu. Reżim Kiereńskiego, bojąc się odwetowych wystąpień przeciw carowi i chcąc uciszyć ciągłe żądania postawienia cara i carycy przed sądem za zbrodnie przeciw ludowi rosyjskiemu, zdecydował się wysłać rodzinę carską trzy tysiące kilometrów na wschód od Carskiego Sioła, do Tobolska na Syberii. Tam Romanowowie wraz z garstką wiernych dworzan, nauczycieli i służby zajmowali przestronny dom poprzedniego gubernatora prowincji. Przez osiem miesięcy niewoli ich życie, choć śmiertelnie nudne, było znośne. Dopiero po zamachu stanu dokonanym przez Lenina w listopadzie, rodzina carska dowiedziała się, co znaczy być więźniem rewolucji. Żołnierze wysłani do Tobolska przez Aleksandra Kiereńskiego byli posłuszni, odnosili się do Romanowów z szacunkiem, a nawet współczuli ich niedoli. Oddziały bolszewickie zachowywały się zupełnie inaczej. Żołnierze chcieli widzieć jak „obywatel Romanow" » 13 « i jego rodzina cierpią, i mieli po temu liczne okazje. Car był szturchany i popychany, gdy próbował pracować w ogrodzie. Caryca, przebywając zazwyczaj samotnie w swoim pokoju, ciągle musiała słuchać, jak żołnierze mówili o „niemieckiej suce" i oglądać wulgarne rysunki pornograficzne przedstawiające ją i Rasputina. Młode wielkie księżne, które przed wojną tak lubiły flirtować z oficerami ze świty swego ojca, nauczyły się teraz, jak bardzo brzydkie mogą być kontakty między przeciwnymi płciami. Nie wiadomo na pewno, czy córki cara były wykorzystywane seksualnie. W późniejszym okresie w kręgach monarchistycznych krążyły historie, jakoby były przywiązywane nagie do krzeseł i gwałcone zbiorowo przez oszalałych bolszewików. Tego rodzaju opowieści mogą być przesadzone, niemniej zagrożenie seksualne na pewno istniało. W kwietniu 1918 roku car, caryca i trzecia córka: wielka księżna Maria zostali nagle przewiezieni z Tobolska do bezpieczniejszego więzienia w górniczej stolicy na Uralu, Jekaterinburgu. Olga, Tatiana i Anastazja zostały same w domu gubernatora z chorym carewiczem Aleksym. Zabroniono im wtedy zamykać na noc drzwi sypialni. Aleksy i nauczyciele zapewniali raczej kiepską obronę przeciw junackim żądzom żołnierzy Czerwonej Armii, którzy do tego nienawidzilijodzi-ny carskiej. Wielka księżna Olga wyrażała na pewno odczucia wszystkich sióstr, gdy w przemyconej notatce do przyjaciółki pisała: „Moja droga, musisz wiedzieć, jakie to wszystko straszne"7. Olga napisała te słowa zaledwie na trzy tygodnie przed zesłaniem do, jak to nazwano, „Jekaterinburskiego piekła"8. 23 maja carewicz, który wyzdrowiał na tyle, by odbyć podróż, i jego siostry przyjechali do Jekaterinburga. Na stacji zostali oddzieleni od reszty swej świty i zabrani do domu Ipatiewa, przez bolszewików nazywanego „domem specjalnego przeznaczenia", gdzie czekali na nich rodzice, siostra Maria, osobisty lekarz, dr Eugeniusz Siergiejewicz Botkin, i kilkoro służby. Tego dnia padał obfity deszcz i obywatele Jekaterinburga mieli okazję po raz ostatni zobaczyć carskie córki, jak niosąc swój własny bagaż przedzierały się przez pełne błota ulice miasta w kierunku swojego ostatniego więzienia. Członkowie carskiego otoczenia, którzy mieli tyle szczęścia, że nie zostali uwięzieni i straceni, zamieszkali na parę tygodni w mieście mając nadzieję, że będą mogli się przydać. Nigdy jednak nie zobaczyli już rodziny swego władcy. Nikt już więcej nie widział rodziny carskiej. » 14 « Niewiele wiadomo o dwumiesięcznej niewoli Romanowów w domu Ipatiewa. Okna zostały zamalowane. Zbudowane zostały również dwie palisady, by zasłonić najważniejszych więźniów bolszewickiej Rosji przed oczyma ludzi. Wiadomo, że rodzina cara gnieździła się w dwóch sypialniach. W jednej cztery wielkie księżne spały na materacach. Drugą zajmowali Mikołaj, Aleksandra i Aleksy. Wiadomo też, że wolno im było codziennie kilka minut spacerować po wewnętrznym podwórzu. Posiłki, złożone z czarnego chleba i zupy, jedli w towarzystwie swoich strażników. Kiedy Anastazja „poprosiła o nową parę butów ze strychu, powiedziano jej, że te buty, które ma, wystarczą jej do końca życia"9. Bagaże wielkich księżnych zostały splądrowane. Do ubikacji musiały się udawać w towarzystwie strażnika i nie wolno im było podczas korzystania z niej zamykać drzwi. Na ścianie ubikacji znaleziono później taki napis: „Proszę zostaw to miejsce w takim porządku, w jakim je zastałeś"10. Wśród takich okropności dziewczęta czytały Tołstoja i Turgieniewa. Kiedy w pierwszych dniach lipca antybolszewicka ofensywa białych armii zaczęła zagrażać Jekaterinburgowi, rosyjscy strażnicy w domu Ipatiewa zostali zastąpieni przez cudzoziemców, zwykle nazywanych łotyszami. 14 lipca po raz ostatni odprawiono mszę. Pop, który ją celebrował, zeznał później, że był wzruszony, gdy podczas modlitwy za zmarłych, niezgodnie z porządkiem liturgii cała rodzina carska upadła na kolana. Potem jedna z wielkich księżnych zdążyła szepnąć mu „dziękuję", zanim zatrzaśnięto za nią drzwi. „Coś się tam stało", wspominał ostatni spowiednik Romanowów11, nie wiedział jednak co. Wtedy nikt tego nie wiedział. Rudolf Lacher, austriacki ordynans ostatniego komendanta domu Ipatiewa, Jakuba Jurowskiego, widział rodzinę carską tej ostatniej nocy, kiedy schodzili schodami w dół. Dziewczęta łkały. Pół godziny później rozległy się strzały. „Oni wiedzieli, że czeka ich śmierć, jestem tego pewna"12, twierdziła na wygnaniu Olga, siostra cara. Wszystko wskazuje na to, że miała rację. Wśród rzeczy Anastazji znalezionych po ewakuacji bolszewików z Jekaterinburga było nie dokończone wypracowanie z angielskiego. Tematem była opowieść Browninga o Evelyn, ładnej dziewczynie, niczym się specjalnie nie wyróżniającej, której nazwisko jak na ironię brzmiało „Nadzieja". Uwięziona, odcięta od świata w wieku » 15 « szesnastu lat, wielka księżna zostawiła takie niezwykłe streszczenie wiersza: Młoda dziewczyna, którą nazywano Evelyn, właśnie umarła. Leżała w trumnie, bardzo ładna. Wszystkie jej rzeczy [leżały] w tym samym miejscu, nic nie było zmienione, nawet kwiatek, który podniosła, stał w wazonie, ale zaczynał więdnąć. Kiedy umarła, miała tylko szesnaście lat. Kochał ją mężczyzna, który ani razu jej nie widział, ale znał ją dobrze. Ona też o nim słyszała. Nigdy nie mógł jej powiedzieć, że ją kocha, a teraz ona nie żyje. Ale ciągle myślał, że kiedy on i ona będą przeżywać [swoje] następne życie, kiedykolwiek to będzie, że...13 Że... co? Zimą 1917 roku Anastazja napisała do przyjaciółki: „Żegnaj, nie zapomnij mnie"14. Według powszechnego przekonania Anastazja zginęła w piwnicy domu Ipatiewa nocą z 16 na 17 lipca 1918 roku, w okresie największego nasilenia czerwonego terroru. Śledztwo prowadzone przez zespół Białej Armii zakończyło się wnioskiem, żeby cała rodzina carska wraz z ostatnimi czterema poddanymi (doktorem Botkinem, służącą, kucharzem i lokajem) została zastrzelona, porąbana bądź zatłuczona na śmierć przez bolszewickich oprawców. Rozkaz najprawdopodobniej wydał sam Lenin, by nie dopuścić do oswobodzenia»więźniów przez „białych". Według oficjalnego raportu monarchistów, wydanego po raz pierwszy w Paryżu w 1924 roku, ciała zostały zabrane do lasu, gdzie pocięto je na kawałki, polano benzyną i kwasem siarkowym, a potem spalono. Popioły zostały wrzucone do szybu opuszczonej kopalni. Inspektor Mikołaj Sokołów prowadzący dochodzenie dla Białej Armii stwierdził kategorycznie, że nie jest możliwe, by ktokolwiek z rodziny carskiej przeżył jekaterinburską krwawą łaźnię. W raporcie Sokołowa specjalnie wyszczególniono, że Anastazja przeżyła salwę karabinową i została zabita ciosami bagnetów i uderzeniami kolb karabinowych. Asystent inspektora Sokołowa napisał: „Kiedy rozwiał się trochę dym wystrzałów i mordercy zaczęli sprawdzać ciała, zauważyli, że wielka księżna Anastazja żyje i nie jest ranna. Zemdlała i to ją uratowało od kul. Kiedy mordercy poruszyli jej ciało, odzyskała przytomność i gdy zobaczyła kałuże krwi i ciała najbliższych, zaczęła krzyczeć. Została zabita"15. Louis Mountbatten, siostrzeniec carycy Aleksandry, był bardziej dosadny. „Moja kuzynka Anastazja — stwierdził — kiedy leżała tam krzycząc, została ugodzo- » 16 « na bagnetem osiemnaście razy"16. Biograf siostry cara pisze: „Osiemnaście śladów bagnetu na podłodze piwnicy znaczy miejsce, w którym przerażona młoda dziewczyna oddała ducha"17. Oddała ducha. Tu kończy się opowieść o wielkiej księżnej Anastazji według oficjalnej historii. Odeszła, jak to wyraził jeden z żarliwych monarchistów, „krucha i urocza jak świeżo rozkwitły kwiat, rozjaśniona boską niewinnością dzieciństwa i promieniejąca czarem dziew-częctwa i zdrowia"18. Obraz piwnicy w Jekaterinburgu zawisł jak całun nad wszystkimi domami panującymi Europy. Kiedy jeden po drugim upadały trony Austro-Węgier, Prus, Saksonii, Hesji i wiele innych, zagranicznych krewnych Anastazji zostawiono samym sobie. Mogli teraz rozmyślać nad nauką płynącą z jej śmierci. Jej kuzyn, lord Mountbatten, powiedział w chwili szczerości: „Powiedziano nam, że to się stało, przynajmniej spodziewaliśmy się tego, nie było powodu, by wątpić; może nie było dowodów, ale nie wymagano ich w tamtych czasach. Czy mogliśmy nie spodziewać się najgorszego? Potwierdziła to, jak się wydaje, historia. Jakie były inne możliwości?"19 Burlington, Yermont, kwiecień 1983 Część pierwsza <^4 2??? JeJ Pomóc. — Zapewniłem ją, że może być absolutnie spokojna i może mi zaufać... W ten sposób chciałem ia usp0^0'0- ®na natomiast ciągle prosiła, żebym był bardzo ostrożny. Fraulein Unbekannt powiedziała już wszystko, co miała do powiedzenia Raz jeszcze von Schwabe zaproponował jej pudełko czekoladek które tym razem przyjęła. Wzięła też numer „Dwugłowego Orła". __. panj czyta po rosyjsku? — zapytał von Schwabe. Było to bardziej stwierdzenie niż pytanie. Odpowiedzią było „prawie niezauważalne skinienie"- — Dziekui? Panu — powiedziała Fraulein Unbekannt i audiencja była skończone- Kiedy kapitan von Schwabe doszedł do drzwi, odwrócił sie i obaj z Jaenicke skłonili się w milczeniu. Fraulein Unbekannt odpowie0"2*^ uśmiechem i nieznacznym skinieniem głowy, gestem znaczącym »m°g^ panowie odejść", tak wyrazistym, że zrobił na nich większe wrażenie niż wszystko, co powiedziała. Na korytarzu czekała pielęgniarka. I co? Czy rozpoznali kogoś? Von Schwabe udał, że nic nie rozumie. Nie, odpowiedział. Ale Fraulein Unbekannt to bardzo interesująca osoba, bardzo interesująca69. Te;__bezsennej dla niej — nocy Fraulein Unbekannt powiedziała pielęgniarkom: — Ten Pan miał zdjęcie mojej babki™. W drodze powrotnej do Berlina kapitan von Schwabe i Franz Jaenicke nie ?????1?* ze S0Da- aiu sł°wa- „Rozmowa z tą nieznaną kobietą, wywarła aa nas obu tak wielkie wrażenie — napisał von Schwabe __Byliśmy Pewni' ze to naprawdę wielka księżna". Nie było czasu do stracenia. Tego samego wieczoru kapitan został przyjęty przez przywódcę rflonarchistów Markowa II. — Po wysłuchaniu mnie __mówił von Schwabe — on też doszedł do przekonania, że ta nieznana kobieta może być wielką księżną. Von Schwabe nie chciał jednak brać na siebie odpowiedzialności za ustalenie iej tożsamości. Sądził, że w Berlinie znajdzie się na pewno ktoś kto znał carskie córki lepiej i „może ją rzeczywiście rozpoznać". Marków zgodził się z tym. Na razie ważne było, żeby Fraulein Unbekannt nic si? me stał°- Zajmie się tym. — Po tej audiencji — mówił » 40 « von Schwabe — Marków przejął wszelką inicjatywę, a ja działałem tylko według jego zaleceń. Audiencja miała miejsce późno w nocy w siedzibie Najwyższej Rady Monarchistycznej. Do rana wszyscy emigranci znali już nowinę: „Wielka księżna w Dalldorfie!". Cały dzień trwały różne przygotowania. Najpierw kilkunastu byłych uzbrojonych oficerów wysłano do Dalldorfu, żeby obserwowali zakład i nie pozwolili nikomu zabrać Fraulein Unbekannt. Druga grupa poszła na policję dowiedzieć się wszystkiego, czego tylko mogli. Kapitan von Schwabe pojechał porozmawiać z lekarzami w Szpitalu Świętej Elżbiety o Fraulein Unbekannt, a trzecia grupa wysłana została do baronowej Buxhoeveden. Zofia Karlowna Buxhoeveden, dama dworu carycy Aleksandry, przez pięć lat należała do carskiego dworu, a więc świetnie znała wszystkie cztery wielkie księżne. Podążyła z carską rodziną na syberyjskie wygnanie, lecz odmówiono jej zgody na zamieszkanie wraz z nimi w domu gubernatora w Tobolsku. Baronowa nie widziała nikogo z członków rodziny carskiej aż do maja następnego roku, kiedy to carewicza Aleksego i jego siostry przewożono do Jekaterinburga. Pozwolono jej wtedy podróżować tym samym pociągiem. W Jekaterinburgu bolszewicy zwrócili jej wolność i kazali się wynosić. Jak dowiedzieli się emigranci, baronowa znalazła schronienie w Hemmelmark, u Ireny Pruskiej. Ktoś musiał po nią pojechać. Najwyższa Rada Monarchistyczna wpadła też na ślad Zinajdy Ser-giejewny Tołstoj, która mieszkała przed rewolucją w Carskim Siole i, jako przyjaciółka carycy, często bywała w Pałacu Aleksandrowskim. Jeśli Fraulein Unbekannt jest prawdziwą wielką księżną, stwierdzili emigranci, na pewno będzie pamiętać Zinę. Tak więc pani Tołstoj wraz z córką, kapitanem von Schwabe i jeszcze jednym oficerem-mo- narchistą, kapitanem Stefanem Andrejewskim przybyli wieczorem do Dalldorfu. Spotkali tam doktora Winicke, ordynatora Szpitala Świętej Elżbiety, który badał Fraulein Unbekannt w 1920 roku. Von Schwabe nakłonił go, by odegrał rolę pośrednika między Rosjanami a lekarzami z Dalldorfu, ale okazało się to niepotrzebne, bo, tak jak poprzednio, nikt nie przeciwstawiał się żądaniom emigrantów. Sam dyrektor Dalldorfu, po krótkiej rozmowie z doktorem Winicke, zwyczajnie poprosił jedną z pielęgniarek, żeby przyprowadziła Fraulein Unbekannt na dół do izby przyjęć. » 41 « „Minęło około pół godziny — wspominał von Schwabe. — Napięcie wciąż rosło". W końcu pielęgniarka wróciła i zakomunikowała, że fraulein Unbekannt nie przyjdzie. W takim razie, powiedział dyrektor, emigranci muszą pójść do niej. Zastali ją jak zwykle odwróconą twarzą do ściany z kocem naciągniętym na głowę. Von Schwabe podszedł pierwszy. „Nie ma się czego obawiać — powiedział łagodnie. — To przyjaciele". Nie było odpowiedzi. Na znak dany przez von Schwabe podeszła ^inajda Tołstoj z córką i wyszeptała: — Tanieczka? Fraulein Unbekannt powoli odwróciła się ku nim, z kocem ciągle okrywającym usta i nos. Ośmielone tym panie Tołstoj wyjęły fotografie rodziny carskiej w Tobolsku, ikonę i podpisane portrety carycy ?leksandry i jej córek. „Nieznana kobieta spojrzała na nie i zaczęła płakać — mówił kapitan von Schwabe. — Kilka razy panie Tołstoj pochylały się nad nią i prosiły, żeby powiedziała choć słowo". Nie powiedziała nic. Milczała też, gdy kapitan Andrejewski „bardzo podniecony" podbiegł do łóżka i krzyknął: „Wasza wysokość! Wasza wysokość!" Von Schwabe osłupiał. Wszyscy pacjenci z pokoju oderwali się od swoich zajęć i przypatrywali się tej scenie. — Wszyscy cię słyszą! — zaprotestował von Schwabe, ale Andrejewski nie zwracał na niego uwagi. — Wasza wysokość! — krzyknął znowu. „Ponieważ nieznanej kobiety nie można było skłonić do odsłonięcia twarzy — kontynuował von Schwabe — panie Tołstoj i kapitan Andrejewski postanowili zrobić to siłą. Oponowałem. Nieznana kobieta gwałtownie się opierała". Na to wszedł doktor Winicke, usiadł przy łóżku i zaczął uspokajać pacjentkę. Wszystko w porządku, powiedział, nic złego jej się nie stanie. „Ostrożnie odsłonił jej twarz. Kobieta nie protestowała... Na jej twarzy widniały czerwone plamki, w oczach miała łzy. Dwa razy otwierała oczy trochę szerzej. Wszyscy wpatrywali się w nią i wszyscy doszli do wniosku, że to jest rzeczywiście wielka księżna Tatiana... Jedyne, co ich niepokoiło, to jej niski wzrost". Wszystko przebiegało w atmosferze wielkiej tajemnicy. Kiedy jeden z emigrantów podchodził do łóżka Fraulein Unbekannt, inni cofali się i usiłowali „odwrócić uwagę pielęgniarek". Pielęgniarki miały tego dość. — O co chodzi tym ludziom? — pytały doktora Winicke. » 42 « — Czy są tak gruboskórni, że nie widzą, jak bardzo ją to przeraża? Przecież oni ją torturują, to trzeba natychmiast przerwać. Fraulein Unbekannt ciągle płakała. Córka Zinajdy Tołstoj usiadła obok i zaczęła głaskać ją po włosach. Fraulein Unbekannt chwyciła jej rękę i mocno ścisnęła. „Panie, a jeszcze bardziej kapitan Andrejewski, chcieli znowu odsłonić jej twarz — mówił von Schwabe — ale ja i doktor Winicke nalegaliśmy, by zostawić ją w spokoju". Jeszcze tego samego dnia, w siedzibie Najwyższej Rady Monarchistycznej, Zinajda Tołstoj opowiedziała Markowowi II o tym, co widziała. „Nie ma dwóch zdań — powiedziała — trzeba sprowadzić baronową Buxhoe-veden do Berlina". Kapitana Andrejewskiego wysłano najbliższym pociągiem do Ham-melmark. Tymczasem von Schwabe ciągle jeszcze nie mógł dojść do siebie po wydarzeniach tego dnia. Nie miał wcale zamiaru zadręczać nieznanej kobiety. Marków zapytał go teraz, czy nie zna kogoś, komu Fraulein Unbekannt by zaufała, kto mógłby jej pomóc się odprężyć i zachęcił ją do otwarcia się. Schwabe przypomniał sobie o Klarze Peuthert. Klara przez cały czas odwiedzała Fraulein Unbekannt, przynosiła jej gazety, jedzenie i różne drobiazgi, rozprawiała z nią o życiu poza zakładem i w ogóle robiła, co mogła, żeby ją rozweselić. Jeżeli w ogóle ktoś może pomóc, to na pewno Klara. Schwabe poprosił ją o to następnego dnia. Powiedział, że szykują się w Dalldorfie jeszcze jedne, ważne odwiedziny. Rada byłaby bardzo wdzięczna, gdyby Klara zechciała pojechać do Fraulein Unbekannt i przygotować ją na te odwiedziny. Późnym wieczorem 11 marca baronowa Buxhoeveden przybyła do Berlina. Misja kapitana Andrejewskiego uwieńczona została sukcesem. Teraz Marków II przedstawił swój plan: Klara Peuthert pojedzie do Dalldorfu jutro o dziewiątej trzydzieści i zawiadomi Fraulein Unbekannt, że ktoś do niej przyjeżdża, powie jej też, aby dobrze przyjęła odwiedzających. O dziesiątej przyjedzie baronowa Buxhoe-veden z kapitanem von Schwabe i Zinajdą Tołstoj. W ten sposób spotkanie przebiegałoby w serdecznej atmosferze i prawdopodobnie miałoby decydujące znaczenie. Kiedy jednak von Schwabe dotarł do mieszkania Andrejewskiego, okazało się, że baronowa Buxhoeveden ma całkiem inny pomysł. Nie życzyła sobie pośrednictwa ani Klary » 43 « Peuthert, ani kapitana von Schwabe. Postanowiła pojechać do Dal-ldorfu sama i właśnie wyruszyła. Kapitan nie mógł w to uwierzyć. „Z nieznanych powodów — napisał później — Andrejewski wyraźnie starał się mnie powstrzymać [podkr. von Schwabego]. Sądząc, że moja obecność jest istotna, pojechałem mimo to...". W Dalldorfie von Schwabe zastał baronową Buxhoeveden i Zinajdę Tołstoj w izbie przyjęć. Baronowa głośno domagała się, żeby Fraulein Unbekannt zeszła na dół do niej. Nie powiodło się jej — von Schwabe mógł jej powiedzieć, że tak będzie. Baronowa nakazała więc kapitanowi zostać w izbie przyjęć i „powstrzymać" Klarę Peuthert, gdyby ta nadeszła. Następnie wraz z panią Tołstoj weszły na oddział B71. Nikt się nigdy nie dowie, co zaszło w ciągu tych paru minut pierwszej wizyty baronowej Buxhoeveden u Fraulein Unbekannt. Von Schwabe wiedział tylko tyle, że baronowa wyszła z pokoju z zaczerwienioną twarzą, potem pobladła, a potem znowu się zaczerwieniła72. Była wyraźnie „podekscytowana" — napisał później von Schwabe. „Powiedziała jednak, że to nie jest wielka księżna". Zinajda Tołstoj zaczęła ją prosić, żeby weszła tam jeszcze raz i jeszcze raz się przyjrzała, zanim ostatecznie podejmie tak ważną decyzję. W kdftcu z widoczną niechęcią baronowa zgodziła się. Tym razem von Schwabe nie został za drzwiami. Tymczasem pojawiła się też Klara Peuthert i jakimś sposobem wśliznęła się nie zauważona do pokoju. Fraulein Unbekannt siedziała na łóżku i rozmawiała z nią, rozgorączkowana. Kiedy tylko dostrzegła baronową Buxhoeveden, błyskawicznie nakryła się kocem i w ogóle nie chciała się ruszyć. Baronowa przemawiała do niej po rosyjsku, angielsku i francusku; zwracała się do niej per „kochanie"; próbowała jej pokazać ikonę i pierścień, które należały do „Mamy" — „ale żadnym sposobem nie dało się jej przekonać, by odkryła twarz"73. Zagniewana baronowa Buxhoeveden wstała, zerwała koce i siłą wyciągnęła Fraulein Unbekannt z łóżka. Obejrzawszy ją od stóp do głów ogłosiła werdykt: „Jest za niska na Tatianę"74. Przerażona Fraulein Unbekannt wskoczyła z powrotem do łóżka. Baronowa wyszła z pokoju. Na zewnątrz, mówił von Schwabe, „raz jeszcze stwierdziła, że to nie jest wielka księżna Tatiana. Dodała jednak, że pewne podobieństwo istnieje". » 44 « W ten sposób było po wszystkim. Ku niezadowoleniu kapitana von Schwabe ten jednoznaczny werdykt wydany po tak brutalnej konfrontacji został przyjęty za dowód przez Najwyższą Radę Monarchistycz-ną. „Nagle wszyscy stracili zainteresowanie" — skarżył się von Schwabe. Nikt nie chciał więcej słyszeć o Fraulein Unbekannt i nikt nie chciał jej więcej widzieć. Kapitanowi von Schwabe dano do zrozumienia, że próbując dalej zidentyfikować Fraulein Unbekannt, może wywołać „polityczne reperkusje". „Kiedy zwróciłem uwagę, że w każdym razie jest ona nieszczęśliwą Rosjanką, której trzeba pomóc — wspominał von Schwabe — nikt jakoś nie chciał nic zrobić. Nawet Rosyjski Komitet Pomocy nie zareagował"75. To, co wydawało się kapitanowi von Schwabe obojętnością, naprawdę było tchórzostwem. Niedługo potem wpływy baronowej Bux-hoeveden rozciągały się już na daleko szersze koła niż emigracyjna kolonia w Berlinie. Klara Peuthert nie posiadała się ze złości. Wynik spotkania z baronową Buxhoeveden, zapisał kapitan von Schwabe, „wpędził ją w głęboką rozpacz. Nie porzuciła jednak nadziei". Krzyczała, pójdzie do Szwedzkiego Czerwonego Krzyża! Napisze jeszcze raz do rodziny wielkiej księżnej. Ona jeszcze pokaże „tej Buxhoeveden". Von Schwabe słuchał tej tyrady jednym uchem. Sam był rozżalony niepowodzeniem w Dalldorfie. Nie odważyłby się nigdy więcej nękać Fraulein Unbekannt pytaniami i sprowadzać niespodziewanych gości. Nie przestał jednak jej odwiedzać. Pewnego razu dał jej w prezencie rosyjską Biblię. Na czystej karcie przedtytułowej napisał „hasło carskiej rodziny", podane mu przez Markowa; obietnicę, że ją uratuje; prośbę, by mu zaufała i wyjaśnienie, kim jest76. Fraulein Unbekannt wyrwała tę stronę z książki i starannie podarła ją na kawałeczki. Spełniła jednak prośbę kapitana, postanowiła mu zaufać. I tak von Schwabe, a także Klara Peuthert, w końcu zrozumieli, jaki popełnili błąd. „Nie mówiłam, że jestem Tatianą" — powiedziała po prostu Fraulein Unbekannt77. Niedługo potem jeden z przyjaciół von Schwabego podał jej skrawek papieru, na którym napisał imiona czterech córek Mikołaja II i poprosił Fraulein Unbekannt, żeby skreśliła wszystkie, które nie są jej. Chętnie to zrobiła i na kartce zostało jedno imię78. W ten sposób, jednym ruchem pióra nieznana kobieta » 45 « przypieczętowała swój los jako „Anastazja". Tak teraz będziemy ją nazywać, bo do tego imienia przyznawała się przez całe dalsze życie. Największym pragnieniem kapitana von Schwabe stało się teraz znalezienie schronienia dla tajemniczej podopiecznej. Trzeba zabrać Anastazję z Dalldorfu, myślał von Schwabe, nie tylko dla jej spokoju ducha, lecz także dlatego, żeby dalsze dochodzenie jej identyczności mogło się odbywać w mniej kompromitujących okolicznościach. Popularność, której tak obawiała się Anastazja, działała teraz na jej korzyść. Być może świadectwo baronowej Buxhoeveden wystarczało Najwyższej Radzie Monarchistycznej, ale nie mogło uciszyć dyskusji w tej sprawie, którym oddawały się szerokie kręgi rosyjskiej emigracji. „Rozprawiały o tym nawet najbardziej oddalone koła emigracyjne" — zauważył von Schwabe. Wśród „najbardziej oddalonych" byli też baron Artur Gustawowicz von Kleist i jego żona Maria, sama z rodu baronów mającego rozległe koneksje z rosyjskim dworem. Kleistowie nigdy osobiście nie spotkali dzieci cara Mikołaja, mimo to mieli nadzieję, że mogą jakoś pomóc w identyfikacji Anastazji. Pod koniec marca przyjechali do kapitana von Schwabe pytając, czy nie mogliby się z nią widzieć. Widząc, że są „bardzo przyjaźnie nastawieni" i wyraźnie godni zaufania (wiedząc także, że dysponują dużynT mieszkaniem i mają znacznie więcej pieniędzy niż większość emigrantów) von Schwabe szybko zorganizował spotkanie79. Przed końcem miesiąca baron i jego rodzina, powołując się na „przyczyny humanitarne", uzyskali odstąpienie od zwykłych przepisów dotyczących odwiedzin i mogli widywać się z Anastazją — „nieznaną Rosjanką" — kiedy tylko chcieli80. Zaczęła się ciężka praca, żeby przekonać Anastazję do opuszczenia zakładu. „Przekonywała się do tego bardzo powoli" — wspominała Maria von Kleist81. Częste prezenty, głównie kwiaty i słodycze, przełamywały jej rezerwę, ale ponieważ dzięki poprzedniej interwencji emigrantów nie została przeniesiona do zakładu w Brandenburgii, zaczynała znowu uważać Dalldorf za całkiem niezłe miejsce. Kleistowie ciągle jednak ją odwiedzali, trzy lub cztery razy w tygodniu. Jeśli z jakiegoś powodu baron i baronowa nie mogli przyjechać do Dalldorfu, przysyłali córki, a kiedy i córki nie mogły, przysyłali pokojówki, starając się przekonać Anastazję, że znajdzie się pod dobrą opieką, jeżeli przyjmie ich propozycję. Anastazja wciąż się wahała. » 46 « Mówiła, że musi to przemyśleć, i myślała nad tym jeszcze przez dwa miesiące. Omawiała rzecz po wielekroć z pielęgniarkami, z Klarą Peu-thert, z kapitanem von Schwabe, aż wreszcie pewnego dnia pod koniec maja oświadczyła, że się zgadza. Baron von Kleist bez trudu otrzymał zwolnienie Anastazji z zakładu w Dalldorfie. Policja, do której należała ostateczna decyzja, żądała tylko oświadczenia, że zostanie jej zapewnione utrzymanie, a ostatnie rewelacje w sprawie tożsamości Anastazji policyjny raport kwitował bez najmniejszego zainteresowania lakonicznym: „Kręgi rosyjskie podjęły ostatnio pewne usiłowania w celu ustalenia tożsamości nieznanej kobiety, ponieważ zachodzą pewne podejrzenia, że jest to wielka księżna Anastazja"82. Tylko lekarze z zakładu (do których emigranci wciąż odnosili się z chorobliwą podejrzliwością) przejmowali się wpływem, jaki zwolnienie Anastazji może mieć na jej zdrowie. W ciągu minionych kilku miesięcy jej waga stale spadała i miała pierwsze objawy gruźlicy, która potem prześladowała ją przez lata. Kiedy Kleistowie przyjechali po nią słonecznego majowego rana, na korytarzu zatrzymał ich dyrektor zakładu i zapytał, dlaczego chcą ją zabrać. „Bo pochodzi z naszego kraju" — odpowiedział baron von Kleist zimno. Ponieważ dyrektor nie wydawał się przekonany, baron dodał: sam fakt, że Anastazja mogłaby być córką rosyjskiego cara jest wystarczającym powodem, żeby ją stąd zabrać. Powiedziawszy to baron i jego żona weszli na oddział B, żeby zabrać podopieczną. Zastali ją stojącą przy łóżku, ubraną po raz pierwszy od lat w zwyczajne ubranie i wyglądającą, według baronowej von Kleist, „promiennie"83. Nie chciała jednak opuścić oddziału, dopóki nie zawiązano jej wokół głowy ciężkiego czarnego welonu84. Gdyby wiedziała, jakie życie czeka ją na świecie poza zakładem, może w ogóle nie zgodziłaby się go opuścić. Wyjechała jednak, pożegnawszy się z pielęgniarkami zagadkowymi słowami: „Pewnie już się nie zobaczymy. Ze mną wszystko będzie w porządku, ale szalone zamieszanie znowu się zaczyna"85. 2 „Opowieść" «_^????? Artur von Kleist z żoną i dwoma córkami mieszkali w przestronnym mieszkaniu na czwartym piętrze przy Nettelbeckstrasse 9 w Berlinie. Nieznana kobieta z zakładu w Dalldorfie pojawiła się u nich 30 maja 1922 roku i w ciągu kilku zaledwie dni zdołała przewrócić ich dom do góry nogami. Jeżeli baron spodziewał się, że schronienie, jakiego dostarczył Anastazji, będzie ciche i spokojne, to zawiódł się srodze. Jej obecność przekształciła dom Kleistów w coś w rodzaju minidworu na wygnaniu, „miejsca spotkań «białych» Rosjan z le Tout- Petrograd\ jak to określił pewien bystry dziennikarz. Rosyjscy monarchiści, ci wierzący Anastazji i ci wątpiący w jej słowa, przybywali tłumnie, aby popatrzeć na pretendentkę i przesiadywali całymi godzinami1. Sama baronowa von Kleist była zdumiona liczbą ludzi, którzy nagle zaczęli ich odwiedzać. Przedtem ani ona, ani jej mąż nie mieli żadnej szczególnej pozycji. Teraz jednak, gdy Anastazja przebywała pod ich dachem, zaczęli być wśród monarchistów bardzo popularni. Stało się czymś zupełnie zwyczajnym, że każdego popołudnia w ich salonie można było zastać koło dwudziestu osób. Nic też dziwnego, że baron był z tego zadowolony. Przedtem zwykły rosyjski urzędnik carskiej policji w Polsce, teraz nagle stał się zaufanym koronowanych głów, ważną osobistością. Niewątpliwie nie zamierzał przeszkadzać monarchistycznemu tłumowi w potwierdzaniu swojej wysokiej pozycji. Byli wśród monarchistów i tacy, którzy podejrzewali, że to właśnie wyniesienie barona von Kleista, a nie stwierdzenie tożsamości Anastazji, było zasadniczym celem na Nettelbeckstrasse. Inni byli mniej wyrozumiali i zarzucali wprost, że baron chce zbić majątek na tragedii rodziny carskiej. Pewien inspektor policji powiedział o von Kleiście: 4 — Anastazja » 49 « falezy zauważyć, że wplątał się w wielkie kłopoty, żeby rozwiązać zagadkę Anastazji; nie czynił tajemnicy ze swego przekonania o tym, ze jest ona naprawdę wielką księżną. Prawdą jest jednakże, że mógł sjg też kierować niskimi pobudkami, jak to sugerowano w kręgach emigracyjnych. Gdyby kiedyś miały w Rosji powrócić stare stosunki, mógł się spodziewać świetnej kariery w zamian za opiekę, którą oto-czył tę kobietę"2. te ataki na barona miały swoją podstawę w tym, że kiedy Kleistowie przyjęli Anastazję do siebie, oboje byli przekonani — szczerze przekonani — że nie jest nikim innym, jak najmłodszą z carskich córek- Także kapitan von Schwabe niezachwianie wierzył w prawdziwość słów Anastazji. Kiedy urodziła mu się córka, poprosił Anastazje, by została chrzestną matką i nadał dziewczynce jej imię. „Zapeszonych było wielu przedstawicieli rosyjskiej emigracji — wspominał przyjaciel von Schwabego, Franz Jaenicke. — Wielu z nich było przedtem związanych z carskim dworem. Wszyscy byli pewni, że Anastazja jest naprawdę córką cara"3. Tego całkowitego przekonania o autentyczności Anastazji nie urnmeJszał wcaIe fakt, że nie mówiła po rosyjsku. Emigranci przyjmowali za naturalne jej wyjaśnienie, że nie chce więcej używać tego języka, ponieważ, jak cytował jej słowa baron von Kleist, „Rosjanie sprowadzili tyle nieszczęść na nią i jej rodzinę"4. Innym znów Anastazja wyznała, z6 sam dźwięk rosyjskiej mowy tak głęboko ją przygnębia, że z trudem m0że się opanować. Jeszcze innemu Rosjaninowi powiedziała, że „naród, który może zrobić to, co zrobili Rosjanie, nie zasługuje na nic lepszego od niewoli"5. Gospodarze słuchali tego z przykrością, niemniej trudności w porozumiewaniu się z nią nie napotykali żadnych. Mówili d0 Anastazji po rosyjsku, a ona odpowiadała po niemiecku — „z ob-???? akcentem" — mówiła Maria von Kleist. „Akcent brzmiał z rosyjska a może z polska, ale bardziej przypominał rosyjski"6. Zinajda Tołstoj, której nie przekonało negatywne orzeczenie baronowej Buxhoeve-jjgn, pamiętała, że „zawsze" mówiła do Anastazji po rosyjsku, a księżna ^skonale ją rozumiała7. Baron von Kleist często czytał Anastazji rosyjskie gazety i książki; jej komentarze i pytania, które stawiała, nie budziły wątpliwości co do narodowości. Pewnego wieczoru Anastazja nawet wStała z krzesła i przyłączyła do śpiewu Boże, chroń cara, zaintonowanego przez monarchistów. Przeczyła sobie na każdym kroku8. » 50 « Z początku Anastazji naprawdę zależało na tym, żeby odwzajemnić życzliwe przyjęcie przez rodzinę Kleistów. Starała się być miła i chociaż nie mogła się zmusić do swobodnej rozmowy z tłumami rosyjskich monarchistów przychodzącymi ją zobaczyć, to nigdy otwarcie nie protestowała przeciwko ich obecności. Kleistowie zadbali o to, żeby miała własny pokój, łatwo też zrozumieli jej prośbę o codzienną poranną kąpiel9. Kupili jej kilka prostych, ładnych sukienek i pozwalali pożyczać od córek wszystko, czego jeszcze potrzebowała10. W tych nowych strojach Anastazja towarzyszyła baronowej w przejażdżkach za miasto oraz zwiedzaniu muzeów i pałaców w Charlotten-burgu i Poczdamie11. Nie miała tylko „oficjalnego" imienia. Nikt jak dotąd nie odważył się publicznie nazwać jej imieniem Anastazja, a więc po kilku próbach z różnymi rosyjskimi zdrobnieniami, baron von Kleist zdecydował się w końcu na wieloznaczne i dość pospolite „Fraulein Anny"12. Wszystko wskazuje na to, że Fraulein Anny Unbekannt nadal ceniła nade wszystko swoją anonimowość. Wiedziała dobrze, za kogo uchodzi wśród emigrantów, ale ta wiedza wcale nie wpłynęła na zmianę postępowania. Żyła w ciągłym lęku i wszędzie widziała wysłanników Kremla. Pewnego dnia na spacerze zauważyła „starego Żyda", przechodzącego przez ulicę. Złapała swojego towarzysza za ramię, zakręciła nim na miejscu i wykrzyknęła Schon wieder ein Bolschewist! [Następny bolszewik!]13. „Fraulein Anny ciągle się bała porwania przez bolszewików" — wyjaśniała córka barona von Kleista, Gerda. Jej mania prześladowcza rozciągała się nie tylko na „Żydów" i „bolszewików", lecz zasadniczo na całą ludzkość, w szczególności na tych, którzy chcieli stwierdzać jej tożsamość. „Sama zniszczyła wszelkie szanse na identyfikację — mówiła oszołomiona Gerda von Kleist. — Kiedykolwiek zanosiło się na jakieś badanie jej tożsamości, okazywała wielką nerwowość i wybuchała płaczem albo uciekała"14. Można było tylko czekać. Nikt nie wątpił w to, że Anastazja przeszła przez coś strasznego. Czasami wydawała się tak owładnięta przygnębieniem, że Kleistowie obawiali się, czy nie targnie się znowu na swoje życie. W takich razach nigdy nie zostawiali jej samej. „Często budził mnie w nocy jej płacz" — mówiła baronowa von Kleist, która na zmianę z córką sypiała w pokoju Anastazji15. Ten szloch był przerażający. Ale Anastazja » 51 « umiała okazywać nie tylko przerażenie i rozpacz. Rzadko można spotkać kogoś o tak zupełnie nieobliczalnym charakterze. Przez chwilę była uprzejma, przez następną wyniosła. Potrafiła być radosna, rozmowna, a nawet „wesolutka", ale też uparta, nieprzystępna i wręcz obraźliwa. Późniejsze wypowiedzi Gerdy von Kleist dają jasno do zrozumienia, że obecność Anastazji w ich domu często stwarzała nieprzyjemną atmosferę. Nierzadko określano ją słowem: tyranka16. Zmienne nastroje bez wątpienia wiązały się z jej wątłym zdrowiem. Anastazja była naprawdę chora. Lekarz domowy von Kleistów, doktor T. A. Schiler, odwiedzał ją regularnie przez całe lato 1922 roku. „Pacjentka jest przyjaźnie usposobiona — zanotował po pierwszej wizycie. — Odpowiada na pytania krótko «tak» lub «nie», nigdy nie udziela bliższych wyjaśnień". Diagnoza brzmiała: „Ostra anemia, pacjentka bardzo blada, puls słaby". Wiek pacjentki doktor Schiler ocenił na około dwadzieścia pięć lat (córka cara miałaby wtedy dwadzieścia jeden). Trzy dni później stan Anastazji się pogorszył: „Pacjentka bardzo zamknięta w sobie. W zasadzie nie odpowiada na pytania; bardzo blada, podpiera głowę ręką; uśmiecha się nieco w reakcji na dowcipy". Doktor stwierdził też, że nawet niewielki ucisk głowy*wywołuje u Anastazji ogromny ból: „Niechętnie odpowiada na pytania na temat obrażeń głowy; kiedyś musiała doznać poważnego urazu". 10 czerwca Anastazja spluwała krwią, a doktor Schiler zanotował: „Nie podaje żadnych informacji, nawet swojego wieku". 14 czerwca była „zupełnie nieprzystępna" i odmawiała jedzenia. W niecały miesiąc później była „bardziej przyjaźnie nastawiona do rodziny — w stosunku do innych nadal tak samo nieprzystępna"17. 29 lipca Anastazja czuła się na tyle dobrze, że wzięła udział w małej „wieczornej zabawie", ale 31 lipca nagle osunęła się na podłogę, kaszląc: „Czuje się oszołomiona i mówi od rzeczy... We śnie mówi po rosyjsku z dobrym akcentem; nie mówi nic istotnego. Wciąż woła «Weronikę»"18. Omdlenie Anastazji zatrzymało ją w łóżku. 3 sierpnia była „całkowicie nieprzystępna, bardzo niespokojna. Czuje się bardzo źle". Podano jej digitalis i nawet morfinę. Pielęgnowała ją Zinajda Tołstoj. To właśnie wtedy, gdy Anastazja była „oszołomiona" i pod wpływem narkotyku, rozpoczęła się jej „opowieść"19. » 52 « „Przez co ja przeszłam! Przeszłam przez wszystko, przez cały ten brud i to wszystko... " Tak Anastazja mówiła o tych osiemnastu miesiącach, które dzieliły zniknięcie rodziny carskiej z Jekaterinburga od jej próby samobójstwa w Berlinie. Stale te same słowa powtarzają się we wszystkich jej opowiadaniach jak refren: wszystko, wszystko, okropne, przeraźliwe, pośpiech, szybko, brud, krew. Pewna kobieta, która poznała Anastazję później w latach dwudziestych, przyglądała się kiedyś, zafascynowana, jak Anastazja przycisnąwszy rękę do czoła próbuje przypomnieć sobie zdarzenia z lata 1918 roku, a szczególnie, jak to ujmowała, „ostatniej nocy, kiedy musieliśmy się tak szybko ubierać". Anastazja była zmieszana, bez wątpienia. Odgarnęła włosy i zapytała jednego ze znajomych: „Widzi pan tę bliznę za uchem?"20 Rzeczywiście za prawym uchem Anastazji widniała głęboka blizna. Znajomy zapytał, czy to był jakiś wypadek. — Ma pan rację — odpowiedziała z goryczą Anastazja — to był wypadek... bardzo groźny wypadek — przerwała. — Nie wiem jak to powiedzieć... Zemdlałam, wszystko było niebieskie jak niebo, zobaczyłam wirujące gwiazdy i usłyszałam przeciągły huk. — Czy to było skaleczenie? — zapytał znajomy Anastazji, patrząc wciąż na bliznę. — Nie — powiedziała Anastazja niepewnie — powinna być okrągła, to nie było skaleczenie. — A co to było? Anastazja milczała przez chwilę. — Dlaczego wszystkie moje sukienki były we krwi? — zapytała w końcu. — Wszędzie było pełno krwi... Tak, to właśnie wtedy... przyszedł koniec. Dla Anastazji „koniec" oznaczał noc 16 lipca 1918 roku, kiedy to po raz ostatni widziano carską rodzinę przy życiu. Sama Anastazja nigdy nie podała dokładnej daty, lecz pamiętała miesiąc i mruczała: „Lipiec jest dla mnie najgorszym miesiącem". Nie chciała się wdawać w szczegóły. Reagowała gniewem na tych, którzy próbowali dokładnie rekonstruować jej przeżycia. Było w tym „tak wiele nieprawdy" — narzekała — tak wiele „czystych wymysłów i tak wiele egoizmu", że stawało się niemożliwe oddzielenie faktów od fikcji21. Kiedy pewien inspektor policji stwierdził, że ostatniej nocy w Jekaterinburgu Anastazja miała na nogach wojskowe buty, wykrzyknęła z irytacją: „Co » 53 « ten człowiek wymyśla! To wariactwo... Nie mieliśmy się ruszać nigdzie dalej niż do sąsiedniego pokoju; po co mielibyśmy wkładać buty"22. Nie jest to ważny epizod, ale dobrze charakteryzuje umys-łowość Anastazji. Pierwszą osobą, która usłyszała „opowieść", a przynajmniej jej fragmenty, była Zinajda Tołstoj, opiekująca się Anastazją latem 1922 roku. Przekazała to, co usłyszała, ze szczegółami, baronowi von Kleist. Baron utrwalił to w formie kilku sprawozdań pisanych w pierwszej osobie, w płynnej narracji, która wcale nie przypominała prawdziwego sposobu mówienia Anastazji. Była tam mowa — ostrożnie, bez wymieniania nazwiska — o „żołnierzu, który uratował ją z rzezi w Je- katerinburgu". Ten żołnierz, którego przeznaczeniem było rzucić cień na życie Anastazji, nazywał się podobno Aleksander Czajkowski. Z Czajkowskim i jego rodziną — „matką Marią, siostrą Weroniką i bratem Sergiuszem" — Anastazja wyjechała, na furmance, z głębi Rosji do Bukaresztu. Została w Rumunii do początku 1920 roku. Tam też — dokładnie mówiąc „5 grudnia 1920" — urodziła dziecko Czajkowskiego, chłopca, któremu dała na imię Aleksy, po swoim bracie. Niedługo potem, w katolickim kościele w Bukareszcie, poślubiła Aleksandra Czajkowskiego. Nie wymienili obrączek affi nie podpisywali żadnych dokumentów. Cała rodzina zamieszkała w Bukareszcie u „ogrodnika", podobno krewnego matki Czajkowskiego. Czajkowski zginął zastrzelony na bukareszteńskiej ulicy pod koniec 1919 roku. Wdowa po nim opuściła Bukareszt, zostawiając tam dziecko, i „sama" przyjechała do Berlina, by odnaleźć krewnych swej matki. Przebywała „na wolności niecały tydzień", kiedy wpadła — wepchnięto ją? — do Landwehrkanal23. Taka była w skrócie treść „Opowieści", jak nazwał notatki baron von Kleist. Oburzenie Anastazji nie miało granic, gdy usłyszała „kłamstwa" barona. Aleksy! — zawołała. Wcale nie dała mu na imię Aleksy: „Ma na imię Aleksander, po ojcu"24. Skąd baron von Kleist wytrzasnął dokładną datę urodzin chłopca? Anastazja nie miała pojęcia, kiedy dokładnie się urodził. Miałby teraz, w roku 1922, „prawie trzy lata" — to wszystko, co mogła powiedzieć25. Co to ma za znaczenie? I tak nie potrafiłaby go rozpoznać. Anastazja nigdy nie chciała rozmawiać o dziecku, a tym bardziej o związkach z Aleksandrem Czajkowskim. Zapewne to miała na myśli » 54 « mówiąc „brud i to wszystko...". Gerda von Kleist powiedziała wprost: „mówiła mi, że została zgwałcona"26. Już przedtem szeptano o „niewinnych flirtach" za ogrodzeniem domu Ipatiewa w Jekaterin-burgu, teraz rosyjscy emigranci zaczęli zwracać baczniejszą uwagę na te plotki27. Sama Anastazja wypowiadała się w tej sprawie z najwyższą delikatnością. Tylko w kobiecym towarzystwie była zdolna przezwyciężyć upokorzenie i wyjaśniała, że „chłopi to nie to samo, co my"28, Aleksander Czajkowski miał „dobre serce" ale, jak wielu z jego stanu, był „gorący". Wie dobrze, co ludzie pomyślą — powiedziała. Miała rację. W kręgach monarchistów rozniosło się, że za swoją ucieczkę z Jekaterinburga zapłaciła „w naturze". W 1925 roku, już po publikacji „Opowieści", jeden ze znajomych Anastazji zapytał ją, jak ona, rosyjska wielka księżna, mogła żyć z takimi „prostymi ludźmi", jak Czajkowscy. Anastazja rozgniewała się. — Ależ — powiedziała — jeśli prości ludzie są dla mnie dobrzy, wcale nie pamiętam o tym, że są prości29. A Czajkowscy byli dla niej dobrzy? — Nie byłabym tu teraz, gdyby nie byli dla mnie dobrzy — odpowiedziała zimno Anastazja30. „Nie wydawało się, żeby chciała jeszcze coś na ten temat powiedzieć" — zapisał ów znajomy Anastazji. Nie, nie chciała nic więcej mówić o niczym, co się z tym wiązało — o Czajkowskim, dziecku, Bukareszcie, ucieczce z Rosji ani o wcześniejszych zdarzeniach „ostatniej nocy" i więzieniu w domu Ipatiewa. Kiedy mówiła o tym innym razem, w roku 192931, nie mogła sobie przypomnieć, jak długo carska rodzina była więziona w Jekaterinburgu. — „Bardzo krótko" — powiedziała, ale pamiętała dobrze bezradność i „stałe poczucie zagrożenia", które wszyscy odczuwali. Kiedy podczas tej samej rozmowy ktoś zapytał, czy carska rodzina nie próbowała ucieczki, zapytała z niedowierzaniem: „A jakże mieliśmy się wydostać? Jak mieliśmy to zorganizować?" Nie zrozumiano jej. Wyjaśniła: „Nie mogliśmy nawet wiele rozmawiać. Nie byliśmy sami. Oni zawsze byli w pokoju". Oni — to żołnierze. Byli wszędzie, ci „straszni, straszni" rosyjscy żołnierze: „Wchodzili do pokoju nawet nocą... Rosyjscy żołnierze są przerażający... Nie możecie sobie wyobrazić, jacy są... Kiedy tylko któryś z nich okazał jakieś ludzkie uczucia, zabierano go... Żołnierze zabrali wiele rzeczy. Nikt nie dbał o pomieszczenia, więc zabierali, co tylko » 55 « mogli... Oczywiście ciągle pili i używali okropnego języka... Byli potworni. Tak strasznie traktowali mojego ojca... Nie mogę o tym myśleć nawet dzisiaj. Używali straszliwego języka, przeklinali go potwornie". Nie rozumiano jej. Anastazja powiedziała jeszcze raz; nikt nie jest w stanie zrozumieć przez co przeszła, przez co oni wszyscy przeszli. „Nie są nawet zawstydzeni, gdy im opowiadam o tym, jak cierpiała moja matka i siostry" — stwierdzała rozgorączkowana, a wszyscy wiedzieli, kogo ma na myśli — Rosjan, wszystkich Rosjan. Powiedziała już dość. Więcej nie będzie o tym mówić. Siedem lat trwało snucie przez Anastazję „Opowieści" — we fragmentach i odpryskach, wśród wybuchów gniewu i ataków rozpaczy. Baron von Kleist nie słyszał z niej nawet połowy. Jego opis ucieczki z Rosji na furmance jest nudnawy; sama Anastazja aż się wzdraga na to wspomnienie: Wiecie, co to jest rosyjska furmanka? Nie, nie wiecie. Tylko ten wie, kto leżał w niej z poobijaną głową i całym ciałem... Jak długo? Mój Boże. Długo. Wiele tygodni. Czajkowski naprawdę stawał na głowie, żeby mnie uratować. Przez co ja przeszłam! Zupełnie jakbym spadła z księżyca. Nagle sama wśród obcych. Od razu zdjęli ze mnie ubranie i przebrali w rzeczy córki fSj kobiety. Moje rzeczy schowali na furmance. Było też dużo butelek z wodą. Całymi dniami jechaliśmy po równinie, nie spotykając żadnych ludzi. Ani lasu. Woda była dla mnie. Ale czasem nie było wody32. Anastazja przerwała opowiadanie w tym miejscu i „długo płakała". Oczywiście pytanie, które było na ustach wszystkich, brzmiało: Kim był Aleksander Czajkowski i jak zdołał uratować córkę cara?33 Anastazja nie mogła w tej sprawie nikogo oświecić. Wiedziała tylko to, co powiedział jej Czajkowski: „Podczas tego przeraźliwego zamieszania zobaczył, że daję znaki życia. Nie chciał pochować żywego ciała, więc uciekł ze mną, narażając się na wielkie niebezpieczeństwa. To było naprawdę bardzo niebezpieczne"34. Czy więc Czajkowski był jednym z bolszewickich strażników w Je-katerinburgu? Niewątpliwie tak, powiedziała Anastazja, kierując potem rozmowę na inne tory, z dala od Czajkowskiego, Jekaterinburga i domu Ipatie-wa. „To zbyt straszne — oznajmiała. — Nie mogę o tym myśleć"35. » 56 « Wielu z tych, którzy wierzyli w tożsamość Anastazji, nie nalegało ze zwykłego poczucia taktu. Inni zaczęli podejrzewać, że coś ukrywa. Przyznała raz, że wzięła „wielki ciężar na swoje sumienie"36 i wskazując na zdjęcie wielkiej księżnej Tatiany dodała: „ona nie żyje przeze mnie"37. Zinąjda Tołstoj pamiętała, że Anastazja powiedziała jej: „Car zginął jako pierwszy", a także, iż ciało wielkiej księżnej Tatiany upadło na nią, zasłaniając ją niewątpliwie przed zabójcami. Poczuła „straszliwe uderzenie w głowę" i straciła przytomność38. Nikt nie słyszał, żeby Anastazja używała słowa „morderstwo" mówiąc o „przeraźliwym zamieszaniu" z lipca 1918 roku. Zawsze była to „tragedia", „to co się stało", „koniec". „Cały czas spodziewaliśmy się tego — wyznała. — Nie wiedzieliśmy, co będzie za chwilę. Zawsze była ta groźba. Nigdy nie było wiadomo". Kiedy, siedem lat po opuszczemiu zakładu w Dalldorfie, Anastazja kolejny raz zaczęła mówić o „tym, co się stało", mogła tylko jeszcze raz dać wyraz swojemu oszołomieniu: Wszystko stało się tak nagle. Wszystko naraz. Tak szybko, że nikt nie zdążył pomyśleć... Był późny wieczór. Leżeliśmy już wszyscy w łóżkach. Wtedy weszli i kazali nam wstawać. Musieliśmy się ubrać i pójść z nimi. Nie wiedzieliśmy, o co chodzi — po prostu kazali nam iść z nimi... Nie wiem, co powiedzieli ojcu. Nam kazali po prostu iść — iść z żołnierzami. Nikt nie wierzył, że to się ma stać. Do dzisiaj nie wiem, co się stało. Mam w pamięci tylko jeden straszliwy obraz. Nie chcę o nim mówić. Nie mogę o tym mówić. Tym razem jeden z obecnych zebrał się na odwagę i zapytał: „Byliście wszyscy razem?" Odpowiedziała „Tak". A potem: „Nie wiem, co się stało... Nie było nikogo, kto mógłby nam pomóc". O pobycie w Rumunii, urodzeniu dziecka i wyjściu za Aleksandra Czajkowskiego Anastazja mówiła mniej tajemniczo, choć równie niejasno. Nie wiedziała, jak długo trwała ich podróż z Rosji do Rumunii — według jej słów „całe tygodnie" — i pamiętała niewiele poza tym, że furmanka strasznie trzęsła, a ją ciągle męczył ból głowy. Rany, które miała — na głowie, szczęce, za uchem, na ramieniu, na piersi i na nodze — zagoiły się, jak powiedziała, „bardzo szybko", choć stosowano tylko okłady z zimnej wody. Mimo to była „ciągle chora" i często traciła przytomność. Nie przypominała sobie momentu przekroczenia rumuńskiej granicy, nie potrafiła nawet opisać domu, który » 57 « zajmowali w Bukareszcie. »Byłam stale w jednym pokoju i nigdy nie wychodziłam" ^~" wyjaśniała. — „Cały czas byłam chora"39. Czy rozpoznałaby ten d°m albo ulice' gdyby Je teraz zobaczyła? — pytano. Anastazja odpowiedziała, ze ??' n'e rozpoznałaby: „Wyszłam z domu tylko dwukrotne-•• Nic me widziałam w Bukareszcie". A ogrodnik''ten krewny Czajkowskiego, który udzielił im schronienia? Czy poznałaby go? „Nie potrafię powiedzieć" — mówiła Anastazja Był Rosjaninem... Ani stary, ani młody". Takie informacje były oczywiście zupełnie bezużyteczne40. Mówiąc o dwukrotnym wyjściu z domu", Anastazja miała na myśli po pierwsze JeJ śhib z Aleksandrem Czajkowskim, po drugie zaś jego pogrzeb Oba miały miejsce tego samego roku. Anastazja wyraźnie pamiętała 2e widziała ciało Czajkowskiego, chociaż, jak mówiła, „nigdy nie wysz*a na ?*?? "? »Do ślubu pojechaliśmy samochodem. Nie wyglądałaś Przez okno. Bałam się. Kościół, tak, był duży". Czy Anastazja pamiętała coś z ceremonii ślubnej? Nic: Nie roZurr"a*am katolickich ceremonii"41. Ślub brała w czarnej sukni i welonu42 pod nazwiskiem — zawsze to podkreślała — „A-nastazja Rom3n°w". nie wie jednak, czy wymagania prawa zostały spełnione Kiedy próbowano jej sugerować, że ten ślub mógł w^cale nie być ślubem a zwykła, mszą, oszustwem, zorganizowanym, by ją uspokoić że dzieck0 n*e Jest nieślubne, Anastazja wolała nie rozważać takiej możliwości- Niektóre źródła twierdzą, że poślubiła Czajkowskiego z wdziCczn°ści"43> ale Anastazja temu przeczyła: zrobiła to tylko ze względu na dziecko. Pozwoliła też ochrzcić chłopca w wyznaniu rzymsKokatolickim. Nie uczestniczyła jednak w chrzcie i nigdy nie pozwoliła dać mu nazwiska Romanow44. Zresztą zaraz po urodzeniu oddała dziecko matce i siostrze Czajkowskiego: „Jedynym moim ??????1"?? było, żeby je natychmiast zabrano"45. Przez ten rok w Bukareszcie, ciągnęła Anastazja, rodzina Czajkowskich żyła ze sprzedaży biżuterii, którą Anastazja, podobnie jak jej siostry zaszyła w swoim ubraniu jeszcze gdy byli uwięzieni w Tobols-ku. Były tam diamenty i inne drogie kamienie, a także długi naszyjnik z pereł zaszyty w pasie wokół talii, który sprzedali jako jedną z ostatnich rzeczy46. Domniemywano później, że Aleksander Czajkowski został zabity Przez bolszewików z zemsty za uratowanie córki cara, lecz Anastazja flie °?*? taka pewna. „Może chciał sprzedać klejnoty » 58 « — mówiła — i obrabowano go. Rumuni łatwo chwytają za nóż". Westchnęła: „Nie było łatwo". W każdym razie nie było już powodu, żeby dłużej zostawać w Bukareszcie. Czajkowscy nie chcieli, żeby wyjeżdżała z Rumunii w środku zimy, ale Anastazja postawiła na swoim. Myślała tylko o jednym — dotrzeć do rodziny matki w Niemczech: „Tak, moja matka ich kochała... Zawsze myślałam o tym, żeby dotrzeć do krewnych matki... Wydawało mi się oczywiste, że mnie poznają; nie spodziewałam się żadnych trudności"47. Zostawiła w Bukareszcie nie tylko swoje dziecko, lecz także, jak mówiła: „ubranie, które miałam na sobie w noc morderstwa i bieliznę z wyszytymi moimi inicjałami". Nawet baronowa Buxhoeveden — oświadczała Anastazja — „poznałaby je, gdyby je zobaczyła"48. Anastazja nie mogła nigdy mówić o podróży z Bukaresztu do Berlina bez załamania nerwowego. To były okrutne dni, pełne strachu. Inaczej niż z początku sądzono, Anastazja nie podróżowała „sama". Towarzyszył jej brat jej zmarłego męża, Sergiusz Czajkowski. „W Rumunii podróżowaliśmy pociągiem — wspominała — ale później zaczęliśmy się obawiać, że zapytają nas o paszport. Czasem jechaliśmy pociągiem, czasem szliśmy pieszo"49. To właśnie podróż pieszo niemal dobiła Anastazję. Nie kończące się brnięcie przez śnieg i godziny wyczekiwania „w pokojach małych hotelików"50 na powrót towarzysza podróży, który starał się znaleźć sposób na przekroczenie kolejnej granicy: „Mogliśmy przejść za jednym razem tylko bardzo niedaleko". Dopiero kiedy przekroczyli granicę Niemiec, Anastazja poczuła się bezpieczna. „Wtedy już wszystko było w porządku — powiedziała. — Do Berlina pojechaliśmy pociągiem". Na początku miała kłopoty z językiem, było jej „bardzo trudno przypomnieć sobie" niemiecki. „Z trudem przychodziło mi porozumiewanie się" — mówiła, ale zanim dotarli do stolicy Anastazja odświeżyła sobie swój niemiecki. Wzięli z Sergiuszem dwa osobne pokoje „w jakimś hotelu", którego nazwy nie pamiętała. „Wszystko było dla mnie takie nowe" — powiedziała51. Plan odnalezienia krewnych matki Anastazji mógł się powieść, gdyby nie jedna przeszkoda: Sergiusz Czajkowski zniknął — albo przynajmniej ona pomyślała, że zniknął, kiedy weszła do jego pokoju i go nie zastała52. Anastazja nie chciała nawet myśleć, co jego zniknięcie, które nastąpiło tak szybko po śmierci jej męża, może » 59 « oznaczać. Ogarnięta paniką wybiegła z hotelu, chcąc odnaleźć Pałac Holenderski, gdzie miała nadzieję zastać siostrę swojej matki. Po chwili jednak zdała sobie sprawę, że być może nikt z pruskiej rodziny królewskiej nie przebywa w rezydencji. Straszny zamęt w głowie, potem błąkanie się godzinami po ulicach Berlina, aż w końcu rozpaczliwy skok do Landwehrkanal. Ten czyn Anastazja nazywała swoim „największym szaleństwem"53. W każdym razie od tego momentu zaczyna się jej znana historia. Nietrudno sobie wyobrazić reakcję rosyjskich monarchistów, kiedy rozeszła się wiadomości o „Opowieści". Ci, którzy już przedtem powątpiewali w tożsamość Anastazji, tym bardziej nie uwierzyli w fantastyczną historię ucieczki z objęć śmierci. Żadne chwyty narracyjne barona von Kleista nie mogły też złagodzić ciosu, którym dla emigrantów był fakt, iż Anastazja poślubiła swego wybawcę i urodziła mu dziecko. Nie pomogły późniejsze protesty Anastazji, że Aleksander Czajkowski, choć prosty i gruboskórny, był jednak potomkiem starego rodu polskiej szlachty54. Nikt w monarchistycznych kręgach nie chciał wierzyć, że córka Cara Wszechrosji była matką syna z nieprawego łoża, którego ojcem był Polak i w dodatku bolszewicki żołnierz. Jeszcze gorsza była myśl o tym, że ostatni potomek ostatniego * carów pozostał gdzieś w Rumunii. Jak wiele jest trzyletnich osieroconych chłopców w Bukareszcie? Znając swoją historię, rosyjscy monarchiści musieli drżeć na myśl, że Anastazja, kimkolwiek była, nie jest ostatnią pretendetką do dziedzictwa Romanowów. Chorej i chronicznie przygnębionej Anastazji nic nie obchodziły te problemy emigrantów. Zaczynała nawet tracić cierpliwość. Nie jest „rzeczą" — oznajmiała55 — i lepiej, żeby monarchiści to zrozumieli. Nawet kiedy stan jej zdrowia był bardzo poważny, baron von Kleist nie brał pod uwagę stanu jej ducha, ciągle gromadząc znajomych w jej pokoju, aby mogli, może po raz ostatni, rzucić na nią okiem. Anastazja zaczęła mówić o powrocie do Dalldorfu. Dla ukojenia nerwów zwróciła się do Klary Peuthert. Obie niegdysiejsze współpacjentki zawarły, niedoceniane przez zewnętrznych obserwatorów, szczególne przymierze. Kleistowie jednakże nie znosili Klary i czynili wszystko, co w ich mocy, aby zmniejszyć do minimum jej wpływ na Anastazję. Klara ze swej strony czuła głęboką urazę do barona za to, co uważała za kradzież jej laurów. „Wmieszał się w tę » 60 « sprawę z egoistycznych pobudek — mruczała Klara — a teraz chce być jej jedynym doradcą"56. Była to prawda: kapitan von Schwabe — który zrobił więcej niż ktokolwiek inny dla sprawy Anastazji - zauważył z żalem, że od kiedy Anastazja zamieszkała u barona von Kleista, widywał ją „z rzadka"57. Stało się jasne dla wszystkich, że baron zamierza zatrzymać „wielką księżną" wyłącznie dla siebie. Wynikły z tego takie tarcia i intrygi, których nie powstydziłby się żaden królewski dwór w Europie. Ludzie zaczęli się przewijać przez mieszkanie von Kleista jeszcze liczniej niż przedtem, w nadziei, że zasłużą na życzliwość Anastazji i otrzymają... Ale co? Anastazja nie miała nic do zaofiarowania prócz swej uwagi. Widocznie to było dość. Kiedy baron von Kleist przyprowadzał do niej gości, kto inny namawiał Anastazję, by ich nie przyjęła. Była to albo Klara Peuthert, albo, coraz częściej, żona kapitana von Schwabe, która rzuciła się z zapałem w wir intrygi przy Nettelbeckstrasse i okazała się pierwszorzędną wichrzycielką. Tymczasem napięcie rosło z dnia na dzień i stawało się nie do wytrzymania. 11 sierpnia baronowa von Kleist, która jak dotąd starała się wznieść ponad intrygi w jej domu, wyraźnie zabroniła Klarze Peuthert dalszych wizyt58. Tego samego wieczoru przyszła w odwiedziny Alicja von Schwabe i przez wiele godzin rozmawiały z Anastazją na osobności. Anastazja wyszła z pokoju we łzach, lecz kiedy baron von Kleist zapytał, o co chodzi, odpowiedziała, że nie może o tym mówić z nim, najpierw musi porozmawiać z panią von Schwabe. „Nie ma wątpliwości — zapisał baron — że pani Schwabe wywiera niezwykle niekorzystny wpływ na stan psychiczny chorej"59. Na koniec, mając tego wszystkiego dość, Anastazja wywiodła ich w pole. Doktor Schiler zauważył, że wyszła z poważnego załamania nerwowego w nadzwyczajnie dobrej formie. „Osiągnęliśmy status quo antę — zanotował radośnie. — Pacjentka wstaje i jest nadzwyczajnie pogodna". Kiedy doktor Schiler przybył z kolejną wizytą, dowiedział się, że nie jest już potrzebny. „Pacjentka uciekła" — zapisał zdezorientowany. Rzeczywiście, Anastazja zniknęła60. Tajemnica okrywająca losy rodziny carskiej jest równie nieprzenikniona dziś, jak była sześćdziesiąt lat temu, kiedy Anastazja » 61 « postanowiła raczej uciec od von Kleista niż zdradzić swoje sekrety. Do dziś zdumiewa ludzi to, że popularna wersja zagłady Romanowów — mówiąca o masowej egzekucji w piwnicy domu Ipatiewa — jest w rzeczywistości tylko teorią historyczną. Badacze od lat zwracali uwagę, że dowody w sprawie o zamordowanie rodziny carskiej są wyłącznie poszlakowe. Nie widziano ciał, nie odnaleziono też żadnych pewnych świadków. Jeden jedyny człowiek, bolszewicki jeniec, który poprzednio służył w Jekaterinburgu, podpisał zeznanie głoszące, iż widział ciała rodziny carskiej leżące w kałużach krwi na podłodze w piwnicy domu Ipatiewa. Dokument ten został zredagowany przez oficerów antybolszewickiej Białej Armii na Syberii; podpis wymuszono torturami61. W kilka dni później ów świadek zmarł w więzieniu „na tyfus" („Chyba za często go tłukłem" — wyznał później z zakłopotaniem pewien oficer Białej Armii). „Czyż to nie przykre — powiedział francuski attche wojskowy w Jekaterinburgu — że przyplątał się ten przeklęty tyfus i pozbawił obecnych i przyszłych historyków jedynego świadka tego niewyjaśnionego zdarzenia?"62 Niewątpliwie przykre, szczególnie gdy weźmie się pod uwagę „dowody rzeczowe", na których opiera się historia zamordowania Romanowów. Było to pudło zawierające rzekome szczątki carskiej rodziny — resztki biżuterii, spalone kawałki ubrań i garść osmalonych „kości ssaków" — pudło, które przekazywano z rąk do rąk i z pałacu do pałacu przez ponad dziesięć lat, zanim wreszcie dotarło do Europy; nikt z rodziny nie zgodził się zadysponować tymi „szczątkami". W końcu pudło gdzieś przepadło63. Oprócz tego były trzy identyczne kopie zaprzysiężonego zeznania; ich autentyczność potwierdzał podpisem inspektor Mikołaj Sokołów, urzędnik, któremu w 1919 roku, w czasie gdy Jekaterinburg zajęty był przez „białych", powierzono zbadanie losów rodziny carskiej. Dwie z kopii, łącznie z własnym egzemplarzem Sokołowa, zaginęły, a trzecia znalazła się ostatecznie w Houghton Library na Uniwersytecie Harvarda. Leżała tam w zapomnieniu przez lata. Kiedy w 1976 roku rezultaty śledztwa Sokołowa zostały w końcu opublikowane, okazało się, że mówią one mniej o prawdziwych okolicznościach zamordowania rodziny carskiej, a więcej o samym śledztwie. Okazało się, że nie było to żadne śledztwo, a raczej prawne oszustwo, strategiczna propaganda. Jedynym jej » 62 « celem było zapanowanie — ze względów politycznych — nad tą tajemnicą, która zaczęła się wymykać z rąk. Nie są to żadne lekkomyślne oskarżenia, rzecz jest od dawna znana. Przełożony inspektora Sokołowa w Białej Armii mówił, że jego zadanie jest „misją polityczną" i sugerował, że „ujawnienie szczegółowych okoliczności morderstwa jest więc niepożądane"64. Nie było miejsca na wątpliwości i dociekania, była wojna domowa. „Przyjęcie, że cała carska rodzina zginęła, leżało ewidentnie w interesie «białych» — napisali Anthony Summers i Tom Mangold w The File on the Tsar. — Propagandowo służyło to podwójnemu celowi: Przedstawiało bolszewików jako zdeprawowanych morderców bezbronnych kobiet i dzieci, a zarazem podnosiło Romanowów do godności męczenników"65. Ta propaganda okazała się nawet jeszcze bardziej skuteczna. Każdy, kto miał jakieś polityczne czy rasowe urazy, mógł wykorzystywać sprawę rodziny carskiej dla swoich celów. Tak więc inspektor Sokołów mógł wskazywać Lenina jako tego, kto odpowiadał za rzeź w Jekaterinburgu; równocześnie monarchiści mogli obciążać odpowiedzialnością „Żydów" i ich nie istniejących przywódców „Mędrców Syjonu"66. Jeszcze inni, jak na przykład nauczyciel francuskiego wielkiej księżnej Anastazji, Pierre Gilliard, wykorzystywali okazję, by oczernić Niemców; w 1921 roku Gilliard oświadczył, że rodzina carska została zamordowana przez, jak powiedział, Austro-Niemców61. Inaczej mówiąc, co słusznie stwierdzają Summers i Mangold, brak dowodów w tej sprawie dawał się mocno we znaki: „Potrzeba było oficjalnego zbadania sprawy, które potwierdziłoby, że wszyscy Romanowowie zginęli w Jekaterinburgu, i które byłoby sterowane z głównej kwatery Białej Armii w Omsku"68. Nikt nie miał wątpliwości, że śledztwo inspektora Sokołowa w sprawie zamordowania rodziny carskiej było rzeczywiście „sterowane z Omska". Dowództwo Białej Armii poleciło Sokołowowi zajęcie S1? tą sprawą i to samo dowództwo poleciło mu, w cztery miesiące Później, jej zakończenie. Nie ma też żadnych wątpliwości, że Sokołów starał się udowodnić to, co dowództwo Białej Armii chciało usłyszeć. Jeszcze przed wyjazdem z Omska do Jekaterinburga, w styczniu 1919 roku Sokołów powiedział przejętemu Pierre Gilliardowi, że „dzieci sPotkał ten sam los co rodziców". I dodał: „nie mam po temu cienia Wątpliwości"69. Wskutek tego Sokołów nigdy nie zajął „oficjalnego" » 63 « stanowiska w sprawie pogłosek o ucieczce wielkiej księżnej Anastazji; pogłosek, które — według adiutanta „białego" komendanta miasta Jekaterinburg — „nigdy nie przestały krążyć po mieście"70. Plotka rozprzestrzeniała się jak pożar; jak zwykle plotki. Przeniesiona z Syberii do Europy przez żołnierzy, dyplomatów, byłych jeńców, zakonnice, hrabiny i chłopów uciekających przed okrucieństwami „czerwonych" i „białych". Akta śledztwa Sokołowa zawierają zaprzysiężone zeznania wielu świadków, którzy stwierdzali z jednej strony, że caryca Rosji wraz ze wszystkimi córkami żyła i przebywała w Permie, około dwustu mil na zachód od Jekaterinburga, jeszcze w dwa miesiące po swej rzekomej śmierci, a z drugiej strony, że jedna z wielkich księżnych, zwykle mówiono o Anastazji, uciekła z więzienia w Permie, ale została schwytana przez oddziały bolszewickie w lasach otaczających miasto. Te zeznania o „Anastazji", choć nie dowodziły wcale, że córka cara ocalała, wskazywały jednak na dezorientację i wyraźne zaniepokojenie wśród bolszewickiej „wierchuszki" na Syberii. Bolszewicy w Permie, nowej siedzibie Uralskiej Obwodowej Rady — organu, który najprawdopodobniej odpowiadał za zamordowanie carskiej rodziny w Jekaterinburgu — pilnie strzegli tej tajemniczej dziewczyny. Wezwali nawet lekarza, by opatrzył jej rany (bj$a okrutnie pobita i prawdopodobnie zgwałcona). Lekarzowi, Pawłowi Utki-nowi, powiedziano, że to „córka władcy, Anastazja". Nie miał powodu wątpić. Jednym ze świadków zarejestrowanym w aktach Sokołowa była siostra sekretarza Obwodowej Rady71. Czy kłamała zeznając, iż wie z wewnętrznych źródeł bolszewickich, że caryca i jej córki przeżyły? Czy bolszewicy użyli jej w charakterze podstawionego świadka? To możliwe, lecz jej zeznanie samo w sobie ma taką samą wagę, jak każde inne w tym żałosnym dossier, a w odróżnieniu od innych, ma niezależne potwierdzenie. Księżna Rosji Helena Pietrowna, serbska księżniczka wydana za członka rodziny Romanowów, była więziona w Permie na jesieni 1918 roku. Pamiętała, że pewnego dnia przyprowadzono do jej celi dziewczynę podającą się za „Anastazję Romanow". Bolszewicy chcieli się dowiedzieć, czy była ona, jak podejrzewali, córką Mikołaja II. Księżna Helena powiedziała, że nie, i dziewczynę wyprowadzono72. Nazwisko Romanow, tak jak i imię Anastazja, jest jednym z popularniejszych w Rosji. W samych okolicach Permu musiało mieszkać » 64 « mnóstwo „Anastazji Romanow". Czemu więc bolszewicy potrzebowali świadectwa Heleny Pietrowny, żeby się przekonać, iż ta akurat „Anastazja Romanow" nie jest córką cara? Wydaje się więc, że przynajmniej na początku, bolszewicy szczerze przyznawali, że wielka księżna Anastazja uciekła. Istnieje też świadectwo doktora Gunthera Bocka, emerytowanego dyplomaty, który zanim je złożył, musiał otrzymać zezwolenie rządu RFN. W roku 1927, kiedy sprawa Anastazji była na ustach całej Europy, doktor Bock, jako konsul niemiecki w Leningradzie, rozmawiał o tej sprawie z S.L. Weinsteinem, szefem leningradzkiego oddziału Komisariatu Spraw Zagranicznych. Weinstein powiedział wprost, że jedna z kobiet z rodziny Romanowów uciekła z Jekaterinburga. „Anastazja?" — zapytał Bock, lecz Weinstein uważał, że powiedział już dość, wzruszył więc tylko ramionami: „Jedna z kobiet". „Spodziewałem się, że zaprzeczy — powiedział doktor Bock — więc byłem zaskoczony, kiedy przyjaźnie i naturalnie, potwierdził". Dopiero później, kiedy sprawa Anastazji zaczęła przyciągać zbyt wiele uwagi, Moskwa przyjęła zwyczajną w takich razach taktykę: całkowite milczenie73. Wszyscy świadkowie z Syberii wciąż jednak opowiadali to samo — o przeszukiwaniach domów, przesłuchaniach i otwartym grożeniu zemstą, gdyby okazało się, że ktoś z mieszkańców udzielił schronienia „żeńskim członkom rodziny Romanowów"74. Rejestr świadków, którzy widzieli obwieszczenia mówiące o ucieczce wielkich księżnych — w Jekaterinburgu i w Permie, w Moskwie, Orle, Czelabińsku i sowieckich przedstawicielstwach za granicą — nie jest mała75. Niektórzy mówili, że była to jedna z dziewcząt, inni że dwie lub więcej. Większość z nich jednak, zeznając pod przysięgą, wypowiadała się powściągliwie i nie nazywali owej wielkiej księżnej, czy wielkich księżnych, po imieniu. Pewien oficer Białej Armii dostał rozkaz przygotowania specjalnego pociągu i trzymania go w pogotowiu na wypadek, gdyby odnaleziono córki cara przy życiu76. Inny oficer, generał dowodzący na południu Rosji, przesłuchiwał dwóch schwytanych bolszewików, którzy poprzednio służyli w Jekaterinburgu. Obaj zeznali „na osobnych przesłuchaniach", że „jedna z wielkich księżnych uciekła"77. „Trzeba pamiętać o jednej bardzo ważnej rzeczy — powiedział Julius Holmberg, Fin, który chodził do szkoły w Jekaterinburgu Anastazja » 65 « i w latach dwudziestych nadal odwiedzał swoich syberyjskich znajomych — o tym, że komisji Sokołowa nakazano przerwać śledztwo jeszcze wtedy, gdy Biała Armia była ciągle u szczytu swej potęgi na Syberii". To prawda, a Holmberg sądził, że wie, dlaczego tak się się stało. Wszyscy jego znajomi z Jekaterinburga „co do jednego" słyszeli o ucieczce „co najmniej jednej" z wielkich księżnych. „Być może dla dobra samych uciekinierów lepiej było zaprzestać śledztwa" — sugerował Holmberg pamiętając, co mu opowiadano o wściekłości bolszewików, gdy okazało się, że ich plan unicestwienia całej rodziny carskiej zawiódł78. Z braku innych dowodów przytoczmy jeden tylko dokument. Jest to zapis hrabiego Carla Bonde, wysłanego przez Szwedzki Czerwony Krzyż na inspekcję obozów jenieckich na Syberii, podczas wojny domowej. W czasie pełnienia moich obowiązków jako szef misji Szwedzkiego Czerwonego Krzyża na Syberii w 1918 roku podróżowałem prywatną salonką. W pewnym miejscu, którego nazwa uleciała mi z pamięci, pociąg został zatrzymany i przeszukany. Szukano wielkiej księżnej Anastazji, córki cara Mikołaja II. Wielkiej księżnej nie było w pociągu. Nikt nie wiedział, dokąd się udała79. Udała się do Rumunii, twierdzi Anastazja. Tego również nie można udowodnić w sześćdziesiąt lat później, po kolejnej wojnie światowej, przejęciu władzy przez komunistów i katastrofalnym trzęsieniu ziemi w 1977 roku, które zniszczyło prawie całe bukareszteńskie Stare Miasto. Wystarczy powiedzieć, że dochodzenia przeprowadzone w Rumunii w imieniu Anastazji nie odnalazły żadnego śladu rodziny Czajkowskich, żadnego śladu jej małżeństwa, metryki urodzenia syna, świadectwa zgonu męża, ani też śladów jej wyjazdu do Berlina. „Nie ma w tej opowieści nic, co mogłoby posłużyć za przekonywający dowód" — zauważyła pewna rosyjska wielka księżna80. Nie miała racji. Jej błąd wynikał z niewłaściwego rozumienia tego, co jest „przekonywające", a co nie. W tym przypadku „nieprzekonywająca" jest europejska księżniczka, która podobno przybywa do Bukaresztu i nie prosi natychmiast o audiencję króla i królowej Rumunii. Anastazja zawsze reagowała gorzkimi uwagami na taką krytykę jej postępowania. Wielu wierzyło jej, gdy mówiła, że macierzyństwo napełniało ją » 66 « tak wielkim wstydem, iż nie ośmieliłaby się nawet pokazać na rumuńskim dworze. Czy miała także przedstawić króla i królową Rumunii człowiekowi, który ją zgwałcił? Lecz cała ta królewska awantura służy głównie temu, żeby odwrócić uwagę od „przekonywających dowodów"81. Jesień i zima 1918 roku były dla Rumunii, jak dla każdego innego kraju Wschodniej Europy, czasem kompletnego chaosu. Liczba uchodźców przepływających przez kraj osiągała dziesiątki tysięcy i jeszcze bardziej wzrosła, kiedy w Rosji zaczęła się wojna „czerwonych" z „białymi". Jednakże aż do listopada 1918 roku panami Rumunii byli Niemcy, kontrolowali także południową Rosję, część Ukrainy i Krym. Opuścili Bukareszt dopiero 11 listopada, w dniu zawieszenia broni. Minęły jeszcze dwa tygodnie, zanim rumuński rząd, z królem i królową, powrócił z wygnania w Jassach; wiele dalszych tygodni zajęło przywrócenie prowizorycznego porządku. „Było wielkie zamieszanie" — wspominała Anastazja82. Trzeba powiedzieć, bynajmniej nie uprawdopodobniając tym opowieści Anastazji, że trudno sobie wyobrazić lepszy okres dla uchodźcy — jakiegokolwiek uchodźcy — żeby dostać się do kraju nie zauważonym i przebywać w nim, nie dając się odkryć. Dopiero po opuszczeniu przez Anastazję Rumunii, w 1920 roku, wprowadzono tam ewidencję ludności i dowody tożsamości — na wzór systemu istniejącego od lat w Niemczech83. Pewien rumuński sędzia powiedział na ten temat: „Wielu ludzi nie zgłaszało się do władz. Mieli dzieci, umierali i znikali bez śladu. Dlaczego? Bo chcieli się schować przed legalną władzą z tego lub innego powodu. W grę mógł wchodzić przemyt, handel biżuterią, praca na rzecz obcych mocarstw, zemsta, morderstwo: reglements de comptes"*4. Tylko trzech ludzi chciało zaświadczyć, że osobiście widzieli córkę cara podczas jej ucieczki na południu Rosji — jak tam się dostała, nikt nie mógł zaświadczyć — oraz w drodze do Rumunii przez rejon nikołajewsko-odeski i dalej przez Jassy. Jednym z nich był ormiański chłop, który widział ją w klasztorze nie opodal Jassów. Pomógł jej przy jakimś drobiazgu i otrzymał w zamian pięć tysięcy lei85. Drugi twierdził, że znał tajemniczego „człowieka o dobrym sercu", w którym Anastazja rozpoznała Aleksandra Czajkowskiego86. Trzecim był niemiecki oficer strzegący przejścia przez most pontonowy w Nikoła-jewie, którego pewien znajomy z Białej Armii — niejaki „Kola" » 67 « — poprosił o przepuszczenie rannej wielkiej księżnej Anastazji wraz z towarzyszącymi jej chłopami. Zameldował o tym swojemu dowódcy i otrzymał potem notkę z podziękowaniem87. Te świadectwa nie mogły oczywiście przekonać kogoś, kto i tak nie wierzył w tożsamość Anastazji. Jest jednak jeszcze inne świadectwo, posuwające sprawę nieco naprzód, a odnoszące się tym razem szczególnie do niemieckiego wkładu w ucieczkę wielkiej księżnej88. Heinrich Dietz, poprzednio urzędnik niemieckiej wojskowej administracji Bukaresztu, przypominał sobie, że obecność córki cara w tym mieście po pierwszej wojnie światowej była tajemnicą poliszynela. Było „powszechnie wiadome", że wielka księżna przebywa w Bukareszcie „pod niemiecką ochroną"89. W 1927 roku o zdanie w sprawie Anastazji zapytano generała Maksa Hoffmanna, byłego szefa sztabu armii niemieckiej na froncie wschodnim, potem przewodniczącego niemiecko--rosyjskim rokowaniom pokojowym w Brześciu Litewskim. Generał wyraził swoje przekonanie, że Anastazja naprawdę jest najmłodszą córką cara90. „Słyszałam jak powtarzał raz po raz — wspominała córka generała — «To ona, to ona. Na pewno»". Gdy go zapytano, czy spotkał się z nią kiedykolwiek, generał Hoffmann odpowiedział: „Nie muszę się z nią spotykać. Ja wiem"91. ^ W ten sposób, na tych tajemniczych słowach, urywa się się ślad. Nie wyszły na jaw żadne dalsze dowody potwierdzające opowieść o ocaleniu Anastazji. Lecz co mogłoby uchodzić za dowód? Gdyby nawet udało się udowodnić, że najmłodsza córka cara uciekła z Rosji do Rumunii, to jak, bez dokumentów i odcisków palców, można udowodnić, iż Anastazja nią jest? Na tym polegał teraz problem Anastazji i ten problem jej monarchistyczni protektorzy zamierzali rozwiązać. Oczywiście baron von Kleist musiał ją najpierw znaleźć. 3 Od Annasza do Kajfasza zniknięcie Anastazji z Nettel-beckstrasse wywołało zamęt w rodzinie Kleistów. Kiedy Maria von Kleist wróciła do domu po południu 12 sierpnia 1922 roku, zapytała: „Gdzie jest Anny?" panny Kleist odpowiedziały: „Myślałyśmy, że jest z wami". Kiedy zaświtała jej myśl, że Anastazja uciekła, baronowa bardziej się rozgniewała niż przestraszyła. Niewątpliwie dziewczyna poszła do Klary Peuthert — powiedziała baronowa, kiedy przyszła do biura męża, żeby się poskarżyć. Trzeba koniecznie coś zrobić, by zmniejszyć wpływ tej kobiety na Anastazję. Baron powiedział żonie, żeby się uspokoiła. Przecież oni są prawnie odpowiedzialni za Anastazję. Zaraz poinformuje policję o tym, co się stało. Tymczasem nie ma się co niepokoić1. Wieczorem już się wszyscy niepokoili. Jedna z córek Kleistów wpadła na pomysł, że zaskoczy Anastazję nie zapowiedzianymi odwiedzinami u Klary Peuthert. Kiedy jednak przyszła do obskurnego dwu-pokojowego mieszkania Klary przy Schumannstrasse, Anastazji tam nie było. Co więcej, Klara twierdziła, że nic nie wie o jej zniknięciu. Wezwani niebawem policjanci nie dowiedzieli się wiele więcej. Dlaczego nie mogą zostawić porządnej kobiety (czyli jej, Klary) w spokoju? — krzyczała Klara. Nie powinno się bez powodu zakłócać spokoju przestrzegającego prawa obywatela. Powiedziała w końcu, że nic jej nie wiadomo o miejscu pobytu wielkiej księżnej. „Pewne sprzeczności w jej wypowiedziach sugerują, że nie mówi prawdy" — zanotowano w raporcie2. Nie było jednak ani śladu Anastazji w jej mieszkaniu. To jednak nie policja ani nie Kleistowie wytropili w końcu „wielką księżną" uciekinierkę. Po dwudniowych poszukiwaniach Franz Jae-nicke, przyjaciel kapitana von Schwabe, odnalazł Anastazję stojącą t^/agłe » 69 « samotnie na małym mostku niedaleko berlińskiego ZOO. Jaenicke zapamiętał, że Anastazja kochała zwierzęta, spędził więc całą poprzednią noc szukając jej w Tiergarten, największym i najpiękniejszym z berlińskich parków. Kiedy dopadł ją wreszcie na mostku, zaczął krzyczeć. Co Anastazja wyrabia? Czy wie, ile narobiła kłopotów? Jaenicke nie miał nawet czasu zaczerpnąć powietrza. Kłopoty! — wykrzyknęła Anastazja. Co pan Jaenicke wie o kłopotach? „Powiedziała mi, że Kleistowie bardzo źle ją traktowali" — zdawał sprawę Jaenicke, „że nigdy nie dawali jej spokoju i ciągle zmuszali do mówienia o przeszłości". Każdego dnia baron sprowadzał do niej kogoś nowego i domagał się, żeby go rozpoznała. Nie pozwalali jej nawet spokojnie zasnąć w nocy w jej własnym pokoju! To było straszne: „Baron von Kleist i jego córki traktowali ją po prostu bardzo źle"3. Ponieważ Anastazja upierała się, że woli spędzić noc w ZOO niż wracać do Kleistów, Jaenicke zabrał ją do siebie i czekał, aż się uspokoi. On też stracił cierpliwość do barona von Kleista. Jeszcze tego wieczoru poszedł, w towarzystwie ojca Alicji von Schwabe, do barona, by mu oświadczyć, że Anastazja nie zgodzi się więcej, w żadnym wypadku, na mieszkanie pod jego dachem. Baron był w^tak samo podłym nastroju jak wszyscy. Świetnie, odpowiedział. Jaenicke i państwo von Schwabe mogą sobie ją zabrać. Jest tylko jedna drobna sprawa: razem z Anastazją będą musieli przejąć odpowiedzialność za jej utrzymanie. Chodziło oczywiście o pieniądze; wiadomo było, że państwo von Schwabe ich nie mieli. Nie szkodzi, wtrącił się ojciec Alicji von Schwabe, on właśnie otrzymał pieniądze na utrzymanie Anastazji „z kół rosyjskich". — Niech się tylko pan trzyma od tego z dala — warknął, kiedy baron von Kleist pokazał im drzwi4. Trudniej było się pozbyć baronowej. Naprawdę się martwiła i chciała pomóc, jak mogła. 17 sierpnia przyszła do mieszkania Jaenicke i zastała Anastazję siedzącą cicho w saloniku. Anastazja odwróciła głowę i nie chciała odpowiedzieć na powitanie. — Nie chce pani ze mną rozmawiać? — zapytała baronowa. — Dlaczego pani nie chce ze mną rozmawiać? Zdawało się, że Anastazja chce się zapaść pod ziemię. Płakała. „Mamschen [Mamciu] — powiedziała w końcu — jestem tak zbruka- » 70 « na. Nie mogę spojrzeć pani w oczy". Powtórzyła to kilka razy: „Jestem tak zbrukana". „Co zrobimy?" — zapytała baronowa5. Jaenicke miał pomysł. Jako członek młodej (i podówczas bez większego znaczenia) partii nazistowskiej, był dobrze znany w komendzie policji. Poznał tam detektywa Franza Grunberga, człowieka o zbliżonych poglądach, który słuchał jego opowiadań o Anastazji szczerze zafascynowany. Kto lepiej zajmie się Anastazją przez kilka tygodni niż Grunberg, historyk-amator, dobiegający do emerytury? Ponadto, jako zawodowy śledczy, może przy okazji pomóc rozwikłać jej sprawę. Nikt jak dotąd nie pomyślał o zapytaniu Anastazji, czy chciałaby zamieszkać u berlińskiego inspektora policji, ale wydawało się to w ówczesnych okolicznościach najmniejszą przeszkodą. 21 sierpnia, po osobistym spotkaniu z inspektorem Grtinbergiem, Anastazja wprowadziła się do wiejskiego domu inspektora w Funkenmuhle, pod Zossen6. Była zadowolona z tej zmiany. W Funkenmuhle znalazła upragnione schronienie od hałaśliwego życia wśród rosyjskich monarchistów, które było dla niej coraz bardziej upokarzające. Całe godziny spędzała przechadzając się w lesie i nad jeziorem, zbierając kwiaty i grzyby (tę ostatnią rozrywkę, jak zauważył inspektor Grunberg, Anastazja uprawiała z iście naukową precyzją, na pierwszy rzut oka wiedziała, który grzyb wziąć, a który zostawić). Zaczęła się zajmować rysunkiem, bawiła się z siostrzeńcami i siostrzenicami inspektora i zawsze, jeśli tylko nie czuła się źle, jadła obiad wspólnie z rodziną Griinbergów. W tej sielankowej atmosferze inspektor miał nieraz okazję do obserwacji. „Utrzymuje z wielką pewnością, że jest Anastazją, najmłodszą córką cara" — relacjonował Grunberg. „Opisywała pobyt rodziny carskiej w Tobolsku i Jekaterinburgu w sposób, który wymagał dokładnej wiedzy"7. Pewność Anastazji wywarła na Griinbergu tak wielkie wrażenie i tak się przejął jej pragnieniem ciągłego poczucia bezpieczeństwa, że wziął sobie za punkt honoru, aby doprowadzić do jej rehabilitacji. Korzystając z pośrednictwa naczelnika policji we Wrocławiu, inspektor zwrócił się do Ireny Pruskiej, siostry carycy Aleksandry, z prośbą o przyjazd do Funkenmuhle i spotkanie z Anastazją. Propozycja była śmiała akurat na tyle, by ją przyjęto. » 71 « j^j0,ra Peuthert powiadomiła już księżną Irenę o kłopotliwym położeniu Anastazji, bombardując ją enigmatycznymi listami, które musiały fyć chłodno przyjęte w rezydencji Ireny w Hemmelmark. Księżna pamil?tala najmłodszą córkę swojej siostry jako zdrową, żwawą, psotne dwunastoletnią dziewczynkę i zapewne niechętnie uwierzyłaby, że iei ukochana siostrzenica niedawno opuściła zakład dla chorych ?? s}owo. Wizja piwnicy w Jekaterinburgu była dostatecznie przerażające Poza 1?? sPrawa Anastazji była tak zagmatwana. W tym czasie kiedy baronowa Buxhoeveden odwiedziła w Dalldorfie Anastazję, wtedy uważaną za wielką księżnę Tatianę, przebywała w rezydencji Ireny. Negatywna opinia baronowej z pewnością nie przeszła t[6mmelmark bez echa. Mimo wszystko, Irena musiała jeszcze za-choW**c troch? nadziei, gdyż pewnego ranka zawitała do Funken-rnuhl^ w towarzystwie tylko jednej damy dworu, świadoma odpowie-, • jjjości i gotowa spełnić swój obowiązek8. ?I?astazji nic nie powiedziano o mającym się odbyć spotkaniu. Spotkała księżną Irenę i jej towarzyszkę przy kolacji, gdzie przedstawiono • 0? fałszywymi nazwiskami. pj-zy kolacji — wspominał inspektor Gmnberg. — Jej Królewska Wysokość siedziała naprzeciwko Anastazji tak, żeby mogła J4, dobrze 0ksefwować. Księżna stwierdziła, że jej nie rozpoznaje, czuła się jednak źniusz°na dodać, że ostatni raz widziała rodzinę carską dziesięć lat tet*u"9- pisząc podobnie jak Gmnberg, trzy lata później po tym spotkaniu, księż*13 Irena była Pewna swego: „Wiedziałam od razu, że to nie może być ź^na z m°icn siostrzenic. Mimo że nie widziałam ich od dziesięciu 1^' zasadnicze rysy nie mogłyby się tak bardzo zmienić, w szczególne położenie oczu, uszu itp... Na pierwszy rzut oka można by zaUXVażyć pewne podobieństwo do wielkiej księżnej Tatiany". Kiedy Irena siedziała przyglądając się jej, Anastazja nagle zerwała się z krzesła i bez słowa wybiegła do swojego pokoju. Chociaż księżna 6wniła się już, że to nie jest jej siostrzenica [...], na prośbę inspektora Grunberga poszła do jej pokoju i podeszła do łóżka". Bezskutecznie zasypywała ją pytaniami. Anastazja nie chciała odpowiadać. ^jje odpowiedziała nawet wtedy, gdy prosiłam, żeby powiedziała choć słowo lub dała jakiś znak, że mnie poznaje" — pisała Irena. ja]( samo było, gdy powiedziałam, żeby nie zostawiać ani cienia » 72 « wątpliwości: «Nie poznajesz mnie? Jestem ciocia Irena»". Po chwili księżna zrezygnowała z dalszych prób, zabrała rzeczy i wyjechała10. Franz Jaenicke przybył do Funkenmuhle wkrótce potem i zastał dom Griinberga pełen zgiełku. Inspektor przeklinał Anastazję tak soczyście, że nawet Jaenicke — również berlińczyk — był oszołomiony. Na górze Anastazja zamknęła się w pokoju i Jaenicke musiał przez ponad dwadzieścia minut pukać, krzyczeć, prosić i grozić, zanim w końcu wpuszczono go do środka. W środku zastał „bardzo zdenerwowaną" młodą damę11. Przez wiele lat Anastazja musiała wysłuchiwać, że była „bezmyślna" i „niegrzeczna" dla księżnej Ireny. Ona sama miała jednak inny pogląd na tę sprawę i wyłożyła go w swoim niemieckim staccato niedługo po spotkaniu: Nie byłam niegrzeczna. Naprawdę nie. To było tak. Byłam chora [guz na piersi Anastazji zaczął ropieć], ale musiałam wstać. W pokoju było ciemno. Wtedy weszła ta dama, rozpoznawałam jej głos i słuchałam jej, ale nie byłam pewna, bo podała inne imię. Potem przy stole jej twarz też wydała mi się znajoma. Z początku nie byłam pewna, potem rozpoznałam ciocię Irenę. Miałam gorączkę i byłam bardzo zdenerwowana, poszłam do mojego pokoju. Ciocia Irena przyszła za mną i zaczęła zadawać tak wiele pytań. Stałam przy oknie i płakałam. Nie mogłam się powstrzymać, więc odwróciłam się tyłem. Nie chciałam się odwrócić, ale nie dlatego, że byłam niegrzeczna. Płakałam12. Była „oszołomiona" i „upokorzona". Tak Anastazja opisywała to, co czuła w chwili, gdy zrozumiała, że „ciocia Irena" odwiedza ją pod przybranym imieniem „jak ktoś obcy"13. Właśnie po to, żeby odnaleźć księżnę Irenę, Anastazja przedsięwzięła długą i ciężką podróż z Bukaresztu do Berlina w 1920 roku. Później, przez Klarę Peuthert, wysyłała do niej wezwania z Dalldorfu. Teraz Irena pojawia się jak grom z jasnego nieba, nie zapowiedziana i nawet nie pod własnym imieniem: „Nie byłam niegrzeczna". Irena Pruska nic nie pozwoliła sobie wyjaśnić. Inspektor Grunberg ponuro opowiadał, że była „obrażona do głębi" zachowaniem Anastazji — „i miała po temu powody. Od tego czasu nie chciała nic więcej %szeć o tej sprawie"14. » 73 « Tak skończyło się pierwsze krótkie spotkanie Anastazji z bliską krewną córki cara__ spotkanie, na które trzeba było tak długo czekać. „Byłyśmy sobie przedtem tak bliskie — oświadczyła Irena — że wystarczyłoby, gdyby dała najmniejszy znak, czy nawet jakiś jej podświadomy ruch żeby obudzić we mnie poczucie pokrewieństwa i żeby mnie przekonać"15. >??? by*0 Juz nic do powiedzenia. Wiele lat później, odpierając zarzuty* Irena protestowała: „Nie mogłam się pomylić. Nie mogłam się pomylić!"16. Nagle księżna wybuchła płaczem. Przechadzając się nerkowo i załamując ręce wykrzyknęła z prawdziwym bólem: „Jest podobna, jest podobna, ale cóż z tego, skoro to nie ona?"17 Rzeczywiście cóż t teg°? Wiele osób miało szczerą nadzieję, że księżna Irena ustąpi i da Anastazji jeszcze jedną szansę. Sama Anastazja tęskniła do pojednania- Jednak książę Pras Oskar, syn cesarza Niemiec, kiedy go poproszono ° przekonanie do tego Ireny, oświadczył, że o następnym spotkaniu „nie ma mowy". Cała ta sprawa zdenerwowała Irenę „tak okropnie", mówił książę Oskar, że jej mąż, książę Henryk zakazi rozmawiania o Anastazji w pałacu18. Kropka. Nieszczęsne spotka- z księżną Prus Ireną rozpoczęło okres nazwany przez jednego z przyjaciół Anastazji die Schattenzeit [„czas cienia"]: dwa i pół roku szerzących się plotek, nie sprawdzonych pogłosek i nie kończących S1? wzajemnych oskarżeń. Bitwa o jej osobę rozgorzała na nowo w chwili' 8dy inspektor Griinberg, rozczarowany, co zrozumiałe odesłał Anastazję z powrotem do Berlina do Franza Jaenicke i jego żony. Państwo Jaenicke robili, co mogli, by ulżyć jej losowi, ale po niedługi1" czasie przytłoczył ich ciężar jej sławy, a jeszcze bardziej dał im siC we znaki JeJ niełatwy charakter. W październiku 1922 roku kiedy Jaenicke został wezwany w sprawach partyjnych do Monachium, Je8° zona — przerażona perspektywą pozostania sam na sam z AflastazJa. — nie kryła, że nie da sobie rady19. Anastazja zrozumiała- ??1? Juz spakowana i gotowa do powrotu do Dalldorfu, kiedy do inieszkania państwa Jaenicke wpadła baronowa von Kleist. Dowiedział się o położeniu Anastazji i przyszła, żeby oświadczyć iż nie znieSie te§° dłużej: Anastazja może sobie robić, co chce, ale mieszkać będzie u nich . » 74 « Anastazja była zbyt zmęczona, by protestować. Triumf baronowej był jednak krótkotrwały. Po trzech tygodniach pobytu Anastazji u państwa Kleistów lekarze stwierdzili, że rzekome poważne zapalenie płuc było w rzeczywistości początkowym stadium gruźlicy kości mostka. Niedługo potem, jako „Anna Czajkowska nie Romanowska", Anastazja została przyjęta do Szpitala Westend w Charlottenburgu. Za jej leczenie płacił pewien znajomy barona von Kleista. Anastazja przebywała w szpitalu przez trzy miesiące; w niecały tydzień po wyjściu przyjęto ją znowu. Większość następnego 1923 roku Anastazja spędziła w szpitalu. „Przez jakiś czas mieszkała też u państwa von Kleist — głosiła policyjna notatka — ale prawdopodobnie najwięcej przebywała u Klary Peut-hert, [...] która według inspektora Grunberga miała na nią wielki wpływ". Klara Peuthert stała się jeszcze bardziej jej oddana — była gospodynią, służącą, kucharką, damą dworu, dobrą ciocią, rzecznikiem i nadwornym błaznem, wszystkim w jednej osobie — lecz inni przyjaciele Anastazji także byli w pobliżu. Przez chwilę Anastazja mieszkała znów u państwa Jaenicke, także państwo von Schwabe gościli ją przez jakiś czas, a inspektor Griinberg okazał się na tyle życzliwy, że zaproponował Anastazji mieszkanie u jego siostrzenicy, Ewy Wahl21. Najmłodszy syn państwa Wahl, Konrad, zachował blade wspomnienia o „milczącej cudzoziemskiej damie"22, która stale przesiadywała w fotelu i która, jeśli już się odzywała, „mówiła bardziej po angielsku niż po niemiecku"23. „Już na długo przedtem postanowiła udawać, że zapomniała rosyjskiego" — wspominała pewna kobieta, która spotkała ją raz w wiejskim domu inspektora Grunberga — „ze strachu przed tym, że bolszewicy mogliby ją rozpoznać i zabić. Nasz gospodarz miał jednak swoje sposoby. Zaklął szpetnie po rosyjsku w jej obecności, na co, tak jak się spodziewał, Anastazja «wzdrygnęła się», poczerwieniała i wykrzyknęła karcącym tonem «Aber Herr Doktor!»". Rzeczywiście Anastazja „przestrzegała iście dworskiej etykiety w każdej sytuacji", nigdy na przykład nie wychodziła na zewnątrz bez rękawiczek i podporządkowywała się starszym „z grzecznością i posłuszeństwem dobrze wychowanej młodej damy z najwyższych sfer... Nigdy nie zwracała się do nikogo w niewłaściwej formie i zawsze pamiętała stosowny tytuł..."24. Życie Anastazji, które spędzała między szpitalami a domami przyjaciół, było w tym okresie życiem istnego wagabundy. Była » 15 « przedmiotem ciągłego zainteresowania wszystkich: „Zdawało się, jakby jakiś rwący nurt unosił ją z jednego domu do innego" — powiedziała pewna kobieta, która poznała ją parę lat później25. Anastazja opisywała to prościej: „Przekazywano mnie z rąk do rąk. Ludzie nienawidzili tych, którzy akurat mnie mieli"26. Lecz to ona ostatecznie grała pierwsze skrzypce w tej dziwacznej orkiestrze. Szybko stała się sławna z tego, że potrafi wzgardzić swoimi kolejnymi protektorami bez widocznego powodu i nie waha się naprzykrzać komukolwiek, gdy przyjdzie jej na to ochota. Zmieniała adresy jak rękawiczki. Inspektor Grunberg wspominał, że ile razy wracała do barona von Kleista, tyle razy prędzej czy później uciekała: „Zrobiła to von Kleis-towi czterokrotnie, za każdym razem jednak ściągali ją z powrotem". W wyjaśnieniu Anastazja powiedziała Griinbergowi, iż obawiała się, ?jże natręctwo rosyjskiej emigracji zdradzi jej incognito"27. Anastazja skarżyła się, że rosyjscy monarchiści w ogóle nie respektowali jej uczuć. Jak mogli siedząc w jej przytulnym salonie wygadywać takie wredne kłamstwa o jej matce i Rasputinie?28 „On był święty!" — oświadczała Anastazja, gdy ktokolwiek ośmielał się krytykować „Świętego Ojca" w jej obecności29. „Rasputin był naprawdę oddanym przyjacielem. Mówił matce, że ludzie spiskują przeciwko ??? ? starał się nas chronić, jak tylko mógł. Myślę, że był naszym jedynym przyjacielem..."?? ? teraz emigranci wygadują „te wstrętne fzeczy". Najgorszy był Kleist. „Powiedział między innymi — wykrzyknęła Anastazja — że przez ostatnie lata przed rewolucją Rosją rządziła histeryczna baba". Histeryczna baba —jego cesarzowa! Kleist był w ogóle bufonem. „Nigdy nie krył przede mną, że chce na mnie zarobić" — ciągnęła Anastazja31. Chciał, żeby podpisała dokument przyznający mu pięćdziesiąt tysięcy koron duńskich w razie gdyby jej tożsamość została uznana przez babkę w Danii: „Otwarcie mówił, że spodziewa się dostać wiele pieniędzy od carycy matki". Anastazja oczywiście nie miałaby z tego nic. Raz wszedł do mego pokoju z „nieprzyzwoitą propozycją". Nie powie nic więcej. „To zbyt straszne"32. Poza tym, jakby nie dość było monarchistów, jeszcze na nią dybali „ci z gazet". Franz Jaenicke potwierdził później, że stracił mnóstwo pieniędzy, odrzucając liczne propozycje napisania czegoś o Anastazji33. Inni jednak nie mieli skrupułów i niewiarygodne, krwawe historie pojawiały się w gazetach, doprowadzając Anastazję do » 76 « rozpaczy. Oto podawano tu wszystkim do czytania najbardziej intymne i tragiczne epizody jej życia, „strasznie zniekształcone"34. Przedstawiano jej zmagania o uznanie tożsamości jako „fakt o ogromnym znaczeniu politycznym, sprawę, której stawką może pewnego dnia stać się tron Romanowów"35. Tylko jedna Anastazja zdawała się rozumieć, jakie wrażenie wywierały te historie wśród europejskiej arystokracji, która rozgłos — jakikolwiek rozgłos — uważała za coś nie do przyjęcia. Opinie wygłaszano po plotkarsku, wyrabiano sobie zdanie na podstawie pogłosek. Z tamtego okresu pozostał smutny obraz Anastazji przenoszącej się ze szpitalnego łóżka na brudną sofę u Klary Peuthert, błąkającej się samotnie po wspaniałych parkach Berlina, oglądającej czekoladki i słodycze na wystawach, czy przesiadującej w otwartych całą noc kafejkach, gdzie zastanawia się, dokąd pójść dalej. Kiedyś powiedziała Klarze, w odpowiedzi na pytanie, co robiła, że „włóczyła się całą noc" nie chcąc, czy nie śmiejąc, szukać noclegu wśród emigrantów36. I rosyjscy monarchiści mieli wierzyć, że ta dziewczyna była córką ich imperatora. Wiele wypowiedzi Anastazji głęboko ich drażniło. Mając dość wysłuchiwania różności na temat jej ślubu z Aleksandrem Czajkowskim, przypomniała swoim gospodarzom, że siostra cara, wielka księżna Olga Aleksandrowna, tuż przed rewolucją rozwiodła się z mężem i poślubiła zwykłego pułkownika z regimentu gwardii przybocznej swojej matki. Jeśli mogła tak zrobić córka Aleksandra III, to może też tak robić córka Mikołaja II37. Emigranci musieli zgodnie przyznać, że ta dziewczyna była dumna i odważna jak mało kto. W 1923 roku kolonię monarchistów obiegła pogłoska, że jedna z głównych osobistości Uralskiej Obwodowej Rady w Jekaterin-burgu — niektórzy nawet mówili, że był to sam królobójca z domu Ipatiewa, komendant Jurowski — przybył do Berlina i zatrzymał się w siedzibie sowieckiej misji dyplomatycznej. Do Anastazji także dotarła owa pogłoska. Przeszła samotnie przez Bramę Brandenburską, jakoś dogadała się z ochroniarzami przy ambasadzie i czekała w przedpokoju na sowieckiego wysłannika38. Nigdy się do końca nie wyjaśniło, co zamierzała zrobić, ale szeptano, że miała w ręce fiolkę z kwasem i że „morderca" miał szczęście, że się nie pokazał. Podczas gdy Anastazja włóczyła się po ulicach Berlina i karmiła zwierzęta w ZOO, rosyjscy monarchiści zarzucali sobie nawzajem » 77 « zaprzepaszczenie szans na iej rozpoznanie. Baron von Kleist, w owym czasie wyjątkowo niepopularny, zarzucał wprost Najwyższej Radzie Monarchistycznej Markowa ? „skrajną ostrożność i rezerwę"39. Doszły go słuchy, że Rada przeznaczyła wprawdzie pieniądze na podstawowe potrzeby Anastazji — wszyscy zawsze twierdzili, że przeznaczają jakieś pieniądze dla Anastazji — ale nie chcieli się ustosunkować do tej sprawy bez błogosławieństwa Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Hierarchowie Cerkwi natomiast nie byli skłonni do zajęcia stanowiska, nie majae żadnego kontaktu z samą Anastazją. Nikt nie zajmował stanowiska w tej sprawie, dopóki żyjący członkowie domu Romanowów zachowywali się tak, jakby Anastazja nie istniała. Nic jednak, nawet najszczersze zapewnienia monarchistów, nie mogło wzruszyć Romanowów. Na przykład Zinajda Tołstoj, przyjaciółka carycy Aleksandry z Carskiego Sioła, miała szczególny powód, by wierzyć Anastazji, pewnego cichego wieczoru Zinajda i Kleis-towie siedzieli z Anastazją W saloniku barona, rozmawiając o niczym i pogrywając kolejno na fortepianie. — Gra pani? -— zapytała pani Tołstoj. Anastazja odpowiedziała, że owszem, brała lekcje jako dziecko, ale później odniosła tę ranę ręki i poza tym nie pamięta już nut?*— I tańczyłyśmy — ciągnęła-__Tak lubiłyśmy tańczyć. Pani Tołstoj przy fortepianie lekko trącała klawisze. Nagle zmieniła melodię na walca, walca którego skomponował jej brat i którego często grywała w Carskim Siole. Córki cara lubiły go razem tańczyć. „Efekt — wspominała baronowa von Kleist — był wstrząsający". Anastazja poczerwieniała jak burak, wybuchła płaczem i rzuciła się na sofę. Pani Tołstoj padła na kolana i „całując dłonie Anastazji zapytała, czy poznała melodię. Anastazja potwierdziła przez łzy". Pani Tołstoj była tak wstrząśnięta reakcją Anastazji, że natychmiast zatelegrafowała do dwóch sióstr cara, mieszkających wtedy u carycy matki pod Kopenhagą, błagając je, żeby zrobiły coś w sprawie Anastazji40. Odpowiedź, jakakolwiek była, musiała być ostateczna, gdyż nagle Zinajda, Tołstoj przestała odwiedzać Kleistów. Baron von Kleist powiedział Anastazji, że pewnego dnia pani Tołstoj wyszła z salonu ze słowami: „Wielka księżna nie może mieć dziecka z szeregowcem"41. Minęło trochę czasn zanim Zinajda Tołstoj odzyskała równowagę i odważyła się zaprzeczyć świadectwu Zofii Buxhoeveden — bowiem » 78 « baronowa Buxhoeveden podjęła w Danii szeroko zakrojoną kampanię przeciwko Anastazji. „Nie wywarło to na nas wrażenia — mówiła siostra cara Olga, gdy poproszono ją później o wyjaśnienie obojętności Romanowów w sprawie Anastazji — ponieważ wiedzieliśmy, że wszyscy nam drodzy zostali zamordowani w Jekaterinburgu. Słyszeliśmy od oficerów i innych godnych zaufania osób [...], że wszyscy zginęli... Nieco później wierna baronowa Buxhoeveden napisała (a następnie osobiście opowiedziała), że poproszono ją o odwiedzenie tej osoby, która ukryła swoją twarz i nie chciała z nią rozmawiać. Baronowa ściągnęła z niej przykrycie i wykrzyknęła: «Ach, to absolutnie nie może być Tatiana! Ta osoba jest niska, a Tatiana była wyższa ode mnie...». Odeszła w przeświadczeniu, że to nie jest Tatiana"42. Tatiana to na pewno nie była, ale czyżby „wierna baronowa Z. Buxhoeveden" nie wspomniała o drugiej możliwości? Anastazja prowadziła własną kampanię, oświadczając wszystkim, którzy chcieli słuchać, że baronowa nie rozpoznała jej celowo, z powodu wyrzutów sumienia. „W Jekaterinburgu — wyjaśniał inspektor Grunberg — powstał plan uratowania carskiej rodziny, który jednak, jak twierdziła Anastazja, zdradziła bolszewikom dama dworu baronowa Buxhoeve-den, która w ten sposób chciała ratować własne życie"43. Anastazja mówiła: „To, że plan został zdradzony, było dla nas jasne. Wiele razy mówiliśmy o tym w więzieniu. A potem..."44. Sama Anastazja urwała to zdanie. Gdzie była „Iza" wtedy, gdy jej potrzebowali? — pytała; nazywając baronową zdrobnieniem, którego zawsze używała carska rodzina. Dlaczego bolszewicy zwrócili jej wolność, podczas gdy tylu innych posłali do grobu? Anastazja ciągnęła: „Ciągle myślę o tym, jak tata i mama siedzieli tam w Jekaterinburgu i mówili, że nie rozumieją, dlaczego Iza była tak bardzo zmieniona, gdy widzieli się ostatni raz w Tobolsku. Wiedzieliśmy, że ktoś ma nas uwolnić; gdy nic się nie stało, żadna pomoc nie nadeszła, wtedy tata i mama zaczęli mówić, że to się wiąże z dziwnym zachowaniem Izy, ta nieudana ucieczka. Sądzili, że Iza zdradziła jej plany. Tego nie mogę zapomnieć"45. Nie trzeba dodawać, że „Iza" wpadła we wściekłość dowiedziawszy się, że została oskarżona o zdradę. Anastazja oskarżała nie tylko baronową Buxhoeveden. Pewien rosyjski arystokrata, który poznał Anastazję w Berlinie, wspominał: » 79 « Pewnego wieczoru była szczególnie rozmowna, nadzwyczajnie ożywiona, mówiła z zapałem o przyczynach rewolucji. Niedwuznacznie obciążała winą rosyjskie elity. Myśleli tylko o sobie, a nie o kraju; oficerowie większą wagę przykładali do pijaństw niż do obowiązków; członkowie rodziny łamali przysięgi i wikłali się w intrygi; nie popierali cara, który, jak dodała (mówiąc o nim „papa"), był zbyt ustępliwy... Zawsze powracała do jednej sprawy: nie mogła zrozumieć, dlaczego nikomu nie udało się uratować carskiej rodziny, dlaczego pozwolono na jej zagładę. Nie może też wcale zrozumieć, dlaczego teraz wszyscy i wszystko sprzysięgło się przeciwko niej i celowo gmatwa się sprawy, które są bardzo proste... Z ogromnym przekonaniem i wyraźną chęcią zemsty, [...] mówiła, że wie, kogo należy ukarać, czyimi głowami „trzeba wybrukować ulice"46. Cóż było robić z tym urażonym duchem? Głoszenie przez Anastazję takich poglądów może wyjaśnić reakcję innego monarchistycz-nego uchodźcy, który w tym czasie się z nią spotkał. Kapitan Mikołaj Pawłowicz Sablin, oficer na carskim jachcie „Standard" należał do tych wśród świty, którzy opuścili swego pana w chwili wybuchu rewolucji. Nigdy mu tego nie zapomniano, a córka Mikołaja II także nie mogłaby tego zapomnieć. Nie ma się więc czemu dziwić, że konfrontacja Sablina z Anastazją w pewnej berlińskiej restauracji wypadła negatywnie. Sablin, wraz z innym oficerem ze „Standarda", admirałem Papą-Fiodorowem, został zaproszony na obiad przez barona von Kleista. Zaproszonych było też „kilka pań, wśród których miała się znajdować wielka księżna Anastazja Miko-łajewna, która cudem jakimś ocalała, choć cała reszta carskiej rodziny zginęła". Oto, co Sablin zapamiętał: „Proszono, żebym podczas obiadu cały czas mówił o «Standardzie», o Livadii, o fiordach [w Finlandii, po których rodzina carska każdego lata odbywała rejs], o rodzinie — wszystko po to, żeby obserwować reakcje tej osoby". To co dalej kapitan Sablin pisze, wydaje się niewiarygodne: nie mógł zdecydować nawet, która z pań była rzekomą córką cara, musiał o to zapytać. „Wskazano na jedną z młodych dam obok baronowej von Kleist... Nie dostrzegłem żadnego podobieństwa między wskazaną kobietą a wielką księżną". Co robiła „wskazana kobieta" przez cały czas? Według Sablina „nie zwracała zupełnie na nic uwagi... Kiedy wyszliśmy z restauracji, » 80 « admirał Papa-Fiedorow powiedział, że całkowicie podziela moją opinię"47- Czy naprawdę ją podzielał? Baronowej von Kleist admirał Papa--Fiedorow oświadczył: „Gdyby tylko odezwała się po rosyjsku i obudziła jakieś wspomnienie z przeszłości, rozpoznałbym ją natychmiast, bo podobieństwo jest wielkie"48. Oprócz tego Marianna Niłowa, wdowa po dowódcy „Standarda", która widziała Anastazję w Berlinie, rozpoznała ją wstrząśnięta głębokim błękitem jej oczu. „Powiedziała, że to było, jakby patrzyła w oczy cara — mówiła siostrzenica pani Niłow — a potem usłyszała krótki śmiech, który poznała natychmiast. Anastazja miała bardzo charakterystyczny śmiech"49. O co w tym wszystkim chodzi? Jeden świadek jest wstrząśnięty podobieństwem Anastazji do córki cara, a drugi zupełnie mu zaprzecza. Ktoś gotów by ją rozpoznać, gdyby z nim powspominała, a ktoś inny poznaje ją po głębokim wzruszeniu na dźwięk starego walca. W kimś podejrzenia budzi jej nieznajomość rosyjskiego, a ktoś inny — jej przyjaciel Franz Jaenicke — gotów by przysiąc, że oprócz niemieckiego i rosyjskiego „znała jeszcze angielski i francuski". „Rosyjscy emigranci byliby uszczęśliwieni, gdyby mogli ją rozpoznać" — wzdychała Gerda von Kleist. Lecz Anastazja „nie zwracała zupełnie na nic uwagi"50. Sprzeczność za sprzecznością. A to dopiero początek. Stale zmieniając miejsce pobytu, coraz bardziej chora, na jesieni 1924 roku Anastazja trafiła znów do szpitala. Pewnego ranka opuściła szpitalny pokój bez zwolnienia i bez wiedzy lekarzy. Niebawem von Kleistowie wyśledzili ją u Klary Peuthert i tym razem postanowili powołać się na swoje prawa. Wystosowali formalną skargę do policji wymieniając wszelkie kłopoty, które sprawiła im Anastazja od chwili jej zwolnienia z Dalldorfu i zwracając się z prośbą o sprowadzenie jej przy użyciu siły na Nettelbeckstrasse. Policja jednakże dawno przestała się przejmować tym, gdzie Anastazja mieszka; odpowiedziano więc, że można jej pozwolić mieszkać tam, gdzie chce51. Triumf Klary Peuthert był całkowity. Przejęła teraz funkcję półoficjalnego rzecznika Anastazji wobec kolonii emigrantów i ponowiła atak na oporną Irenę Pruską, nie wierząc, że ta porzuciła na zawsze wszelką myśl o Anastazji. „Prawie co dzień — pisała do Ireny — Anastazja wchodzi do ? — Anastazja » 81 « mojej ciasnej kuchni i prosi, żebym napisała list do jej najlepszej i najukochańszej cioci Ireny. Dotąd zawsze stanowczo odmawiałam, bo nie chcę, żeby ludzie myśleli, że jestem głupia, kłamię lub — co gorsza, że jestem wariatką". Z dobrą intencją, lecz niezbyt taktownie, Klara błagała Irenę, żeby zabrała Anastazję do Hemmelmark — „a jeśli się okaże uzurpatorką, oszustką lub wariatką to zawsze będzie można ją oddać do zakładu"52. Pod koniec 1924 roku urzędnik z Hemmelmark napisał do barona von Kleista w imieniu męża Ireny, księcia Prus Henryka: „Jego Królewska Wysokość [...] prosił, aby poinformować pana, że tak on, jak i jego żona, po wizycie u pańskiej protegowanej doszli do niewzruszonego przekonania, iż n i e jest ona córką cara, w szczególności nie jest wielką księżną Anastazją. Książę Henryk uważa, że sprawa, w tym co dotyczy jego i jego żony, jest wyjaśniona i ostatecznie zakończona, nalega więc, by zaniechał pan dalszego przysyłania próśb i listów do niego samego i księżnej. Zostałoby ponadto wdzięcznie przyjęte, gdyby zechciał pan wpłynąć w tym względzie również na pańską protegowaną i Fraulein Peuthert"53. To kończyło sprawę. To była wiadomość, na którą czekał baron von Kleist. Kolejna nota domagała się zwrotu do Hemmelmark*wszy-stkich materiałów — chodziło o „kilka listów" — wiążących się z udziałem księżnej Ireny w sprawie Anastazji. Baron skwapliwie wypełnił to żądanie54. Wraz z wycofaniem się von Kleista ze sprawy, stało się nagle prawie niemożliwe znalezienie w kręgach rosyjskich monarchistów kogoś, kto traktował Anastazję serio. Powszechna opinia o baronie wśród emigrantów głosiła, że jest wystrychniętym na dudka głupcem. Nikt nie wątpił, że Anastazja — a wraz z nią Klara Peuthert — wkrótce znajdzie się z powrotem w Dalldorfie. Zerwanie z Klarą było prawdopodobnie dla Anastazji najtrudniejsze. „Dobre mniemanie" Klary o sobie poważnie ucierpiało. Co się stanie z jej wszystkimi przyjaciółmi wśród emigrantów? — zastanawiała się Klara. Cieszyła się ich przyjaźnią, cieszyła się ich względami, cieszyła się szacunkiem okazywanym jej jako „cioci Peuthert". A teraz? To wszystko wina Anastazji. Co dobrego kiedykolwiek zrobiła wielka księżna oprócz wywoływania drwin i sprowadzania nieszczęść? Klara zaczęła ją bić. Anastazja nigdy nie wspomniała o tym słowem, ale dowody są oczywiste. „Czasem tłukłam wielką księżnę na » 82 « kwaśne jabłko" — warknęła Klara, kiedy przyszło do tej sprawy55. Sama Anastazja, mówiąc o „kłótni" z Klarą Peuthert, wspomniała tylko, że pod koniec 1924 roku w jakimś berlińskim brukowcu ukazał się pewien artykuł atakujący ją. Klara chciała, żeby Anastazja odpowiedziała na zarzut oszustwa, lecz Anastazja miała tego dość. Odmówiła. Klara wyrzuciła ją z domu. „Zepchnęła mnie ze schodów" — wykrzyknęła Anastazja ze szczerym niedowierzaniem. „W środku nocy". Dwa i pół roku po opuszczeniu zakładu w Dalldorfie Anastazja znalazła się na ulicy, całkowicie opuszczona przez rosyjskich emigrantów. Ktoś z biednej robotniczej rodziny Bachmannów usłyszał szloch Anastazji na schodach. Mówiła o nich później: „Podzielili się ze mną ostatnią kromką chleba i troszczyli się o mnie, jak tylko mogli. Gdybym kiedykolwiek miała jakieś pieniądze, to największym moim pragnieniem byłoby pomóc tym ludziom, którzy udzielili mi schronienia z czystej dobroci, nie pytając kim jestem ani czy ktoś im za to zapłaci"56. Żeby pomóc im finansowo Anastazja wyhaftowała chustkę, którą później sprzedała Bałtyckiemu Czerwonemu Krzyżowi za około trzydzieści marek. To, jak sobie wyobrażała, była ogromna suma, więc zaświtał jej pomysł: gdyby tylko była zdrowa, mogłaby pracować. Mogłaby zarobić na życie. Ten pomysł stał się jej obsesją. U Bachmannów odnalazł ją w styczniu 1925 roku „na nos"57 inspektor Grtinberg; berlińska opieka społeczna zaczęła przejawiać pewne zainteresowanie jej sytuacją58. Anastazja zamieszkała znowu u inspektora i znowu robił co w jego mocy, żeby jakoś jej zapewnić przyzwoite warunki. „Próbowałem bezskutecznie zainteresować rosyjskich emigrantów losami tej nieszczęsnej dziewczyny" — napisał Grunberg jeszcze tego samego roku. „Okazywali jednak niewiarygodną obojętność, i co więcej, byli całkiem nieodpowiedzialni"59. Rozmiary tej nieodpowiedzialności ukazały się inspektorowi w marcu, kiedy to pewien incydent ostatecznie zerwał wszelkie związki między Anastazją a jej niegdysiejszymi „wybawcami" z kolonii rosyjskich monarchistów. Całą historię opowiadano na wiele sposobów, ale było to mniej więcej tak:60 Pewnego ranka pojawił się w mieszkaniu Klary Peuthert młody człowiek, najwyraźniej przysłany przez personel zakładu w Dalldorfie. Zobaczył u Klary zdjęcie Anastazji i powiedział: „Znam tę damę". » 83 « Potem wybuchnął płaczem. Na odwrocie zdjęcia napisał ołówkiem te słowa: „Anastazja Mikołajewna... Aleksandrowna... Iwan... Aleksie-jew... Szorow... geb. [urodzony] Pittersburg". Klara Peuthert zabrała nieznajomego do kapitana von Schwabe, do którego czuła największą sympatię spośród emigrantów. Mężczyzna powiedział kapitanowi, że to on przywiózł Anastazję z Rumunii do Berlina, znał ją i jej „tak zwanego męża" w Bukareszcie, z którym nigdy nie miała legalnego ślubu, że Anastazja rzeczywiście miała dziecko, a można chłopca odnaleźć w sierocińcu w Galatz (dziś Galati). Udzielił tych informacji niechętnie w dziwacznej mieszaninie niemieckiego, francuskiego i „gwarowej ruszczyzny". Nie podał żadnych nazwisk. Powiedział natomiast, że spędził już „z tego powodu sześć miesięcy w rumuńskim więzieniu". W końcu dowiedziawszy się, że Anastazja przebywa u rodziny Grtinbergów na wsi, młody człowiek zostawił kapitanowi von Schwabe swoją fotografię i list, które ten miał przekazać Anastazji, gdy wróci do miasta. Klara Peuthert błyskawicznie doszła do wniosku, że tym człowiekiem był szwagier Anastazji, Sergiusz Czajkowski. W każdym razie Anastazji nie było dane się z nim spotkać; zanim zdążyła się dowiedzieć o jego odwiedzinach, zniknął i ślad po nim na zawsze zaginął. Klara twierdziła, że próbowała opowiedzieć inspektorowi Grtinbergowi o młodym człowieku szukającym Anastazji, ale wyrzucił ją za drzwi ze swojego ????? („Wszyscy myślą, że jestem wariatką"). Kiedy Anastazja wróciła do Berlina, inspektor jednak poprosił kapitana von Schwabe o fotografię i ust> które zostawił u niego nieznajomy. Schwabe odparł, że „gdzieś je zapodział". Zapodział! — wściekała się Anastazja. Jej długo tłumiona wrogość i frustracja wybuchła terąz stekiem przekleństw. Von Schwabe i jego monarchistyczna zgraja; Anastazja nie miała wątpliwości, że umyślnie pozbyli się świadka i zniszczyli dowody. Jej zarzuty, czynione w desperacji i z perspektywy wypaczonej chorobą, wystarczyły jednak, żeby państwo Schwabe stali się jej zagorzałymi przeciwnikami. Nie minęło kilka miesięcy i Anastazja przekonała się, że na jej nieszczęście, rosyjscy monarchiści w Berlinie przestali być „obojętni" na jej los. Ostatnie dni pobytu Anastazji u inspektora Grunberga przeszły, ogólnie biorąc, spokojnie. Mieszkała przez jakiś czas w wiejskim do- » 84 « mu w Funkenmuhle, a trochę w eleganckim domu inspektora w mieście, przy Wilhelmstrasse. Na kilka tygodni zatrzymała się znów u siostrzenicy inspektora. Jej zdrowie stale się pogarszało: gruźlicze zmiany przerzuciły się też na lewe ramię. Doktor Josef Kapp, znajomy inspektora Grunberga, który ją badał, powiedział trzy lata później reporterowi „The New York Times": „Była oporna i nieśmiała; dopiero kiedy zdobyłem sobie jej zaufanie, zechciała rozmawiać z panią Kapp [...] i ze mną [...] Zauważyłem, jeśli dobrze pamiętam, dwa wgłębienia w kościach ciemieniowych, jedno z prawej strony na górze dotykające obu kości, drugie po lewej stronie, w miejscu odpowiadającym położeniu w mózgu szczeliny Sylwiusza, która jest ośrodkiem rozumienia słów. Rzuca to pewne światło na fakt, że pacjentka nie była w stanie mówić po rosyjsku. Wgłębienia powstały niewątpliwie z nienaturalnych przyczyn; mogły być skutkiem wypadku lub aktu przemocy"61. Anastazja pamiętała te dni jedynie mgliście. Z trudem przypominała sobie zdarzenia w domu inspektora Grunberga, nawet tę ważną wizytę, jaką jej złożyła na wiosnę była następczyni tronu Rzeszy Niemieckiej, Cecylia Pruska. Spotkanie zorganizował oczywiście Griinberg. Anastazja pamiętała, jak „ślicznie ubrana" była następczyni tronu i jak ona wstydziła się swojego wyświechtanego ubrania62. „Szła na koncert — mówiła Anastazja — ale obiecała, że wróci. Nie przyszła jednak"63. Księżna, ze swej strony, zapamiętała, że dostrzegła „na pierwszy rzut oka uderzające podobieństwo do matki cara i do samego cara, ale nie dostrzegała w niej nic z carówny [...] Nie nadarzyła się jednak okazja sprawdzenia jej tożsamości, gdyż porozumienie się z nią było praktycznie niemożliwe. Trwała w całkowitym milczeniu, czy to przez upór, czy z powodu całkowitego oszołomienia; nie potrafię powiedzieć"64. Tak więc kolejne spotkanie zakończyło się porażką. „Jak miała mnie rozpoznać w ciągu kilku minut?" — dziwiła się z goryczą Anastazja. „Postarzałam się, brakujący przedni ząb nadał mi taki dziwny wygląd"65. Gdyby tylko księżna znalazła trochę czasu i wróciła. „Wygląda jak Ksenia [siostra cara]" — powiedziała Cecylia swemu bratu i dodała: „Prawie wierzę, że to ona"66. Inspektorowi powiedziała jednak, że „według [...] wielkiego księcia Hesji, brata zamordowanej carycy, należy uważać za absolutnie niemożliwe, żeby ktoś z rodziny » 85 « ciłfskiej pozostawał przy życiu"67. Dlaczego? Cecylia nie wiedziała, ponieważ jednak wielki książę i jego siostra, Irena Pruska, odmówili •^jciegokolwiek zajmowania się sprawą Anastazji, więc — mówiła kSjężna Cecylia — „nie uważam, że dochodzenie jej tożsamości to ^AJa sprawa"68. „Znalazłem się w ślepym zaułku" — wyznał inspektor Grunberg po tej drugiej negatywnej konfrontacji69. Grunberg nie był człowiekiem cierpliwym. Natychmiast zaczął się rozglądać za kimś, kto mógłby pj-zejąć rolę opiekuna Anastazji, która tymczasem oprócz gruźlicy j ogólnego niedożywienia zapadła jeszcze na zapalenie opłucnej. Naci-sp przełożonych — prestiż policji musi być utrzymany — niewątp- ^ie także wpłynęły na to, że Grunberg postanowił zrezygnować z dal-S2ych prób ustalenia tożsamości Anastazji. Winę za całą swoją frust-fację przerzucił oczywiście na Anastazję, twierdząc, iż własnym ^orem uniemożliwiła identyfikację. „Ta młoda dama odpłaciła za ^gzystkie moje wysiłki tylko złym zachowaniem w moim domu" > napisał Grunberg. „To, że nie zdołano jej rozpoznać, zawdzięcza s^ma sobie"70. Jedyne, co mógł jeszcze zrobić Grunberg, to dostar- c^yć charakterystyki jej osobowości: „Anastazja nie jest uzurpatorką, nje jest także według mnie osobą chorą umysłowo, która wyobraża s0bie, iż jest córką cara. Mieszkając z nią pod jednym dachem przez jtjlka miesięcy doszedłem do silnego przekonania, że jest damą z najwyższych sfer Rosji, najprawdopodobniej książęcego pochodzenia, ^ażdym słowem i ruchem zdradza tak wielką godność i tak władcze ^aniery, że nie można przypuszczać, aby nabyła je wtórnie"71. Inspektor Grunberg zapisał 3 lipca 1925 roku jako datę wyjazdu ?tlastazji (Griinbergowie wyjeżdżali tego dnia na wakacje) i nie wyrwał się bardzo troszczyć o to, czy udało się jej znaleźć jakiś dach niłd głową. Na szczęście niespodziewana pomoc przyszła w samą po-r?. Za pośrednictwem pewnej serdecznej starszej Niemki, masażystki, jjtóra zaprzyjaźniła się z Anastazją kilka miesięcy wcześniej, jej spraną zainteresował się doktor Karl Sonnenschein, znany filantrop, któ-jy zajmował się szczególnie problemami rosyjskich uchodźców w Ber-jjtiie. Doktor Sonnenschein zaczął więc poszukiwać środków ratunku (j)a Anastazji72. 19 czerwca, zapewniwszy przedtem Anastazji miejsce # Szpitalu Najświętszej Maryi Panny, katolickim przytułku w pod-upadłej wschodniej dzielnicy Berlina, Sonnenschein zatelefonował do » 86 « swojej współpracowniczki, rosyjskiej emigrantki o nierosyjsko brzmiącym nazwisku Harriet von Rathlef-Keilmann. Harriet von Ra-thlef miała trzydzieści siedem lat, była rozwódką i matką czwórki dzieci. Uciekła przed rewolucją z bałtyckich prowincji Rosji i zarabiała w Berlinie na życie rzeźbiąc i pisząc książeczki dla dzieci. Świetnie zapamiętała opowiadanie doktora Sonnenscheina o Anastazji — „ciężko chorej rosyjskiej damie, która mieszkała przez ostatnie sześć miesięcy u pewnego inspektora policji, ale nie może tam dłużej zostać". „Doktor Sonnenschein sądził, że mogłabym znaleźć trochę czasu i, jako że mówię po rosyjsku, zająć się tą sprawą. «Słyszała pani wieści o tym, że jedna z córek cara żyje?» — zapytał"73. Frau von Rathlef nie słyszała. Pojawiła się na Wilhelmstrasse tego samego popołudnia, inspektora Grunberga nigdzie nie było widać, a drzwi do salonu stały otworem74. „Byłam zdziwiona i zaskoczona" — powiedziała Frau von Rathlef. „Wielka księżna nie mogła była mieć więcej niż dwadzieścia pięć lat... Ona wyglądała jednak znacznie starzej. Mogła mieć ze trzydzieści pięć lat. Miała na sobie szarą brzydką suknię i ciemny sweter". Frau von Rathlef zapisała: „szczupła, drobna figura", „cierpiąca, wynędzniała twarz", a w ruchach, w postawie, w uprzejmym i jakby wyczekującym spojrzeniu „zdumiewające podobieństwo do matki cara i do carycy Aleksandry Fiodorownej". Anastazja postąpiła parę kroków do przodu i wyciągnęła rękę. Frau von Rathlef kontynuowała: „Jej dworne maniery wydały mi się całkowicie konwencjonalne, we wszystkim przejawiało się dobre wychowanie. Dużo później zauważyłam, że zawsze gdy była podekscytowana, reagowała w ten przesadnie uprzejmy sposób. Powiedziałam, że doktor Sonnenschein załatwił leczenie ramienia, a potem inspektor Grunberg opisał mu resztę. Podziękowała uprzejmie. Postanowiłyśmy, że zabiorę ją do szpitala następnego dnia. Kiedy chciałam zapisać numer telefonu, zauważyłam, że nie mam ołówka [...] Zapytałam po rosyjsku: «U was karandasz jest'?» Odpowiedziała miękko: «Powinien gdzieś tu być»". Odpowiedziała po niemiecku. Pytające spojrzenie Harriet von Rathlef spowodowało, że dodała: — Gdyby pani wiedziała jakie to straszne. Najgorsze, że zupełnie nie mogę sobie przypomnieć rosyjskiego. Wszystko zapomniałam — broda opadła jej na piersi i zaczęła płakać. » 87 « Frau von Rathlef wzięła ją za ręce: — Proszę się o to nie martwić. Najpierw musi pani wyzdrowieć, potem pamięć wróci. — Myśli pani, że mogę wyzdrowieć? — zapytała Anastazja. — Ach, tak bardzo bym chciała! — Jeśli będzie pani chciała z całej siły, zaufa pani doktorowi i innym, wtedy na pewno! Anastazja zdobyła się na uśmiech. Potem posmutniała znowu. — Chciała mi coś powiedzieć — mówiła Frau von Rathlef — ale nie mogła. W końcu wykrztusiła: — Tak się boję, tak się boję, co chwila nowi obcy ludzie. Pani sobie pójdzie, gdy powiem pani coś jeszcze. Nie mogę się zdecydować... Mam dziecko, jest katolikiem. Harriet von Rathlef odczekała chwilę. — Czy pani też została katoliczką? — zapytała. — Nie — powiedziała Anastazja — tylko na czas ślubu. Powiedzieli, że tak trzeba, ze względu na dziecko. Ale ten krok jest tak trudny. A w katolickim szpitalu też będą chcieli mnie nawracać. Już nie mogę. Ciągle muszę z kimś walczyć. Harriet von Rathlef odpowiedziała, że nikt nie będzie Anastazji na nic nawracał. Obiecała: nikt. A poza tym — ciągnęła — koścół rzymski to prawie to samo co grecki [prawosławny]. Dla luteran rra przykład, nawrócenie jest o wiele trudniejsze. — Moja matka najpierw była luteranką — powiedziała Anastazja. — Potem... — zamilkła. — Ale matka była przecież wierną prawosławną, prawda? — Tak, to prawda. Znowu zalała się łzami. Frau von Rathlef pomyślała, że najlepiej będzie, jeśli już pójdzie. Kiedy podchodziły do drzwi, Anastazja nagle zbladła i osunęła się na krzesło: — Niech mi pani wybaczy, nie mogę ustać. „Powiedziałam do widzenia" — mówiła Harriet von Rathlef. Anastazja nie odpowiedziała. Siedziała na krześle w milczeniu, ze wzrokiem utkwionym w jeden punkt. 4 Cienie przeszłości *^Sbankiem 20 czerwca 1925 roku Har-riet von Rathlef zastała Anastazję czekającą na nią w sieni miejskiego domu inspektora Grunberga. Inspektor nie zszedł na dół, by się pożegnać. Kiedy szły wzdłuż Wilłielmstrasse, Anastazja odwróciła się trzy czy cztery razy, by popatrzeć na dom, tak jakby czegoś zapomniała. W końcu budynek zniknął z pola widzenia. Anastazja zauważyła teraz, że jej nowa towarzyszka niosła jej torbę. — Nie, nie! — wykrzyknęła. Sama będzie nieść torbę. Frau von Rathlef nie powinna się fatygować. — Jestem rzeźbiarką, madame — powiedziała Harriet von Rathlef — więc powinnam mieć do tego dość siły. Anastazja spojrzała na nią bez zrozumienia: Chyba nie wiedziała, co znaczy słowo rzeźbiarką. — Robię figury z drewna — dodała Frau von Rathlef. — O, to cudownie. Ja kiedyś malowałam — Anastazja uśmiechała się teraz, jej głos stał się wesoły. — Nawet mi nieźle wychodziło. Moja najstarsza siostra była bardzo utalentowana. Malowała o wiele piękniej. — Co malowałyście? Krajobrazy, kwiaty? Z natury? — Tak, miałyśmy bardzo dobre lekcje. — Jak się nazywał wasz nauczyciel? To pytanie popsuło rozmowę. Anastazja zakryła oczy rękoma, jej głos wydawał się o całą oktawę niższy: — Tego już nie potrafię powiedzieć. Harriet von Rathlef przeklęła bezgłośnie samą siebie i gwałtownie sięgnęła po papierośnicę prawie ją upuszczając na ziemię. — O, na Boga — wymamrotała — gubię moje ukochane papierosy. » 91 « Anastazja zaśmiała się. — Ja też lubię palić — powiedziała. — Ale nie teraz; to mi szkodzi. Wydawało się, że nic się nie stało. — Wolno było pani palić? — zapytała Frau von Rathlef. — Nie tak dawno była pani jeszcze dzieckiem. — Nie wolno nam było, ale potajemnie, szczególnie Tatiana. Ona już wtedy była bardzo sprytna — Anastazja zaśmiała się znowu. Harriet von Rathlef właśnie przeszła pierwszą lekcję obchodzenia się z Anastazją. Lekcję można było podsumować w dwóch słowach: nie naciskać. To, co określało później przyjaźń Anastazji z Harriet von Rathlef: wzajemny szacunek, zaufanie, niezwykłe zrozumienie, zaczęło się kształtować już w pociągu, którym dwie kobiety odbyły podróż do Szpitala Najświętszej Marii Panny1. Stanowiły niezwykłą parę; dziewczyna, która utrzymywała, że jest córką cara i skromna rzeźbiarka znad Bałtyku, którą pewien znajomy określił kiedyś: „W stu procentach dama z prowincjonalnej klasy średniej... o twarzy jak gąbka"2. Frau von Rathlef nazywała się kiedyś Harriet Keilmann, była córką lekarza, Żydówką nawróconą na katolicyzm. Znalazła sposób, by bez spięć i zachowując niezależność, żyć na peryferiach rosyjskiej społeczności prawosławnej. Anastazja, mimo swoich uprzedzeń, nigdy nie wypominała jej żydowskiego pochodzenia. Frau von Rathlef ze swej strony obawiała się jedynie, że w stosunkach z Anastazją może popełnić jakiś groźny grzech zaniedbania. — Wprost nie mogę zrozumieć, jak prosty chłop mógł żyć z panią — powiedziała kiedyś do Anastazji w związku z Aleksandrem Czajkowskim. Anastazja uśmiechnęła się, „jak gdyby [Frau von Rathlef] powiedziała coś naprawdę głupiego". Frau von Rathlef ciągnęła: — Chłopi są prymitywni i nieokrzesani. Myślę, że ja sama popełniam błędy, odnosząc się do pani. — Jak to? Co pani ma na myśli? — No cóż, będąc z panią, czy pani rodziną, mogłabym popełnić błąd i wejść pierwsza do pokoju. Dla mnie to naturalne wchodzić pierwsza, gdy jestem gościem. — Madame — powiedziała Anastazja — ja tego w ogóle nie rozumiem. Jak ktoś może tak myśleć? To zupełnie nieważne. Z ojcem i mamą to co innego. Ale z nami, dziećmi, to wszystko jedno. Byliśmy tacy sami jak inni, po prostu dzieci. » 92 « W nadchodzących miesiącach Harriet von Rathlef miała się przekonać, że z „nami, dziećmi" wcale nie było „wszystko jedno". Na razie jednak cieszyła się, że Anastazja stara się ją uspokoić. Choć Anastazja zawsze stosowała się do przepisów etykiety i zachowywała dystans, nigdy nie złamała barier społecznych zwracając się do Frau von Rathlef po imieniu, to jednak od początku potrafiła wyczuć, że Frau von Rathlef potrzebuje ciepła i kontaktu z drugim człowiekiem. Pierwszej nocy w Szpitalu Najświętszej Marii Panny, kiedy znowu znalazła się wśród jęków umierających kobiet z berlińskich slumsów, pozwoliła, aby Frau von Rathlef położyła ją do łóżka i pocałowała na dobranoc. Oczywiście Anastazja też potrzebowała ciepła i kontaktu z drugim człowiekiem. — Chcę wyzdrowieć szybko — powiedziała w swoim niedoskonałym niemieckim. — Wszystko tutaj takie obce. Nawet w okresie największego nasilenia choroby Anastazja starała się dać odczuć Frau von Rathlef, jak bardzo jest jej wdzięczna. — Znałam wielu Bałtów — powiedziała pierwszego popołudnia, które razem spędziły. — Wielu było w domu. Dlatego cieszę się, że pani jest ze mną, bo pani jest Bałtką... Niemcy są tak inni... w jakiś sposób inni, nie wiem, jak to powiedzieć. — Tak — odpowiedziała Frau von Rathlef. — Mówi się, że Rosjanie mają szyrokuju naturu. Czy tego wyrażenia pani szukała? — Tak, to właśnie chciałam powiedzieć. Rosjanin jest hojny, nigdy nie jest małostkowy. Jest wielu dobrych Niemców, ale inaczej. Piły kawę czekając na doktora Ludwiga Berga, kapelana u Najświętszej Marii Panny. — Tak bardzo tęsknię za domem — powiedziała Anastazja. — Nikomu z nas nie wolno tam teraz jeździć — odparła bez osłonek Frau von Rathlef. — Gdzie jest pani dom? Chodzi pani o Petersburg? — Gatczyna i Carskie Sioło — Anastazja odpowiedziała bez wahania. — To było zawsze najprzyjemniejsze; to jest dom. — Wzięła mnie za ręce — powiedziała Frau von Rathlef. — Czułam, jak się trzęsły. Była jak mała dziewczynka po stracie rodziców, którą przygarnęłam i którą musiałam się opiekować. Ja, sama będąca na łasce losu. — W czwartek tak bardzo się zestarzałam — ciągnęła Anastazja. — W czwartek [18 czerwca 1925] miałam dwadzieścia cztery lata. » 93 « Frau von Rathlef pomyślała, że wygląda staro. Wyglądała jak wrak, póki coś jej nie zajęło i nie zapomniała się na chwilę. — Co to za śmieszna rzecz? — zapytała Anastazja, wskazując na półkę w biurze doktora Berga. Frau von Rathlef zdjęła tę rzecz. Była to ręcznie robiona rosyjska lalka: „Zaśmiała się głośno i radośnie, jak dziecko. Nagle stała się bardzo młoda." Ale takie chwile mijały tak szybko, jak przychodziły. Ręka znów się podnosiła i zakrywała oczy, gdy Anastazja szukała słów: „Jak to było? Tak, mieliśmy kokoszniki [rosyjskie ozdoby na głowę — przyp. aut.] i czerwone stroje, tańczyłam z Marią. Robiłyśmy wiele przedstawień dla nas dzieci, Maria i ja zawsze razem tańczyłyśmy". Frau von Rathlef nauczyła się, że te proste przyjemności: taniec, lalki, muzyka, malowanie i teatr, zawsze potrafiły przegnać smutne myśli Anastazji. Być może to był klucz do ich przyjaźni. Anastazja była „uszczęśliwiona", gdy któregoś ranka Frau von Rathlef przyszła do Szpitala Najświętszej Marii Panny ubrana w kolorową rosyjską koszulę chłopki. — No tak — powiedziała, śmiejąc się, Frau von Rathlef — wyglądam jak rosyjski muzyk! — Wcale nie — zaprotestowała Anastazja. — Wygląda pan^Jak kobieta, jak artystka! Anastazja miała rację: Harriet von Rathlef była artystką do głębi. Pokazała to nie tylko w swoich rzeźbach, ale i w bajkach, jakie napisała dla dzieci rosyjskiej emigracji. Jej zaangażowanie i wrażliwość znajdowały wyraz we wszystkim, co robiła. Jeśli nie mogła czemuś poświęcić stu pięćdziesięciu procent uwagi, nie zajmowała się tym wcale. Była zapaleńcem, bezgranicznie lojalna, apodyktyczna, impulsywna. Była też naiwna i sentymentalna. Dla Frau von Rathlef nie było piękniejszych rzeczy niż dary natury, nic nie było ważniejsze niż samorealizacja człowieka, nic tak nie bolało, jak ludzkie cierpienie i niesprawiedliwość. Przyjaciele rozumieli ją, gdy mówiła później, że nie wierzyła w przypadek, że jej całe życie musiało ją prowadzić do spotkania z Anastazją. Rozumieli ją, gdy mówiła, że musi o tym napisać. Ogromna, chaotycznie napisana przez Harriet von Rathlef kronika życia z Anastazją Nieznana kobieta z Berlina opublikowana została w 1928 roku pod tytułem: Anastazja: Los kobiety odbiciem katastrofy » 94 « światowej. Frau von Rathlef z początku nie miała zamiaru publikować swojej kroniki. Nie po to ją pisała. Dopiero gdy sprawa Anastazji wywołała panikę wśród królewskich domów Europy i gdy samą Frau von Rathlef oskarżono o zaaranżowanie spisku, by ograbić rodzinę Romanowów, pomyślała o publikacji. Miała nadzieję, że kronika pomoże przekonać ludzi, że nie było żadnego spisku, że jedynym jej celem było „znaleźć odpowiednią, ludzką istotę, mającą dość cierpliwości i dobrej woli, by pomóc małej istocie odzyskać jej prawa". Frau von Rathlef miała oczywiście świadomość szczególnego znaczenia historycznego tej sprawy. Nie było dla niej rzeczy zbyt mało ważnych, by je zapisać. Żadna przypadkowa uwaga, żadne półświadome mamrotanie, które mogłyby rzucić dodatkowe światło na prawdziwą tożsamość Anastazji, nie umykały jej uwagi. Kronika była pomyślana, by zilustrować nie tylko kim była Anastazja, ale przede wszystkim jaka była. Tylko w ten sposób ludzie z zewnątrz mogli docenić spontaniczność tej dziewczyny, jej wiarę w siebie i jej całkowitą niezdolność do intryg: — Skąd pani jest, madame? — zapytała Anastazja w pierwszym dniu ich znajomości. — Pochodzę z Rygi. — Wyraz jej twarzy szybko się zmienił. Wydawało się, że wiele myśli musi przelatywać przez jej głowę. — A, znam Rygę. Był tam odsłaniany pomnik. Podróżowaliśmy statkiem. Wszystko w mieście było przystrojone. — Co to był za statek? — To był nasz „Standard". Czy nie było tam jakichś platform? — Tak, były koło pomnika. — Pani tam była? — Widziałam panią. Była pani małą dziewczynką z rozpuszczonymi włosami. — Wszystkie cztery nosiłyśmy rozpuszczone włosy. — A co stało się z pani bratem, czemu nie było go z wami w mieście? — Nie pozwolono mu. Nie czuł się dobrze. — Widziałam go, jak się bawił na „Standardzie". Biegał w białych marynarskich spodniach. — Zawsze nosił białe marynarskie ubranko. Jeśli mój chłopczyk będzie kiedykolwiek ze mną, też będzie nosił takie długie spodnie. Są najładniejsze » 95 « ??? - ? ?$ ?? !& ? ?? 0. ° ? ? 5 n 15* • ? I 3 5 ° ? ?? PO* 3 S. ^ N u O -rf n P 52. * P3 =3 H * S' O' 5?- ? o » ?? ? 3 43 2 ? ? ?- 0 -? ?3 ? 7? I ? ?-1_. ? ?- W .2 ?-1 & -1 N «•2 ?? ?-3/. ? 43 ? ?) ?? © ?= 3 ?- ?" CS- =? ?> ? >^ N ? ?- 2. ? ?* ?- 1 g ? ^ ? ? ??> ?? 0.» ? ?? ki ??? ? ?-*? t-i. *-< ? a 5:>? ? •? ^§ ? a 5 ?. ? 2 \ ^ ^ w .||« U- ź ?? ^ ?? ? S ?. ?? 5 ^ > 3' ^ " ?» ? ? er""—• ? ?? ? «2. ?? o' ? >ri ? 43 ? 9* 'S ?. ?? ?. ? 5 rt =-? S Ł S g.?s ?. S «jb 1/1" $• _ ?? S ? ?- &= ^5 -— C*3 tri" ,TD ti ?5 i s' ?' s- •; n p /4 fi ? ' ?li- ^^^Ib D- ? Cl. ? R - s ?-3 fr-5 i S ? ? , ^ po 3. ? ?.« 92 5 ?. ST* Ło & ?- & S ? * czego ludzie raczej nie zauważali widząc Anastazję leżącą wśród poduszek, z kocem podciągniętym pod brodę i ręką wysuniętą, by zasłonić braki w uzębieniu. „Papa też był taki mały" — powiedzia- ja Anastazja4. „Papie" również przypisywała zasługę za to, że nie najgorzej wyglądała po wstaniu z łóżka. Frau von Rathlef nigdy nie widział tak dzielnej postawy. „Jestem prawdziwą córką żołnierza __powiedziała Anastazja z dumą — i zawsze będę. Mój papa był najlepszym i najdzielniejszym żołnierzem"5. „Malenkaja", tak ją nazywał i w zapiskach i listach Harriet von Rathlef Anastazja znowu stała się die Kleine, „maleńka". __Mama nazywała mnie jakoś inaczej — ciągnęła Anastazja. __Też śmiesznie. Jako dziecko byłam bardzo gruba. To dlatego tak mnie nazywała. __Jak panią nazywała? _-. Nie wiem... To imię znaczyło, że byłam gruba. 2 całą pewnością Anastazja nie była już gruba. Mając prawie metr sześćdziesiąt ważyła około czterdziestu kilogramów. Mimo to jakoś potrafiła wypełnić sobą pokój, do którego wchodziła. Jej obecność była prawie namacalna. Przede wszystkim jej nerwowe odruchy: ręce wiecznie trące czoło, przebiegające włosy bądź wiążące supły na chusteczce- Anastazja mówiła i poruszała się z pewnym rozmysłem. Jednemu z jej przyjaciół najbardziej przypominała „młodego jelenia, szykującego s^e' by ubóść"6. Wszystkim rzucał się w oczy sposób, w jaki siedziała: „Zawsze trzyma jedną stopę cofniętą za drugą, najczęściej prawą za lewą, siedzi w sposób najbardziej właściwy z przodu krzesła"?. Anastazja potrafiła zmienić słuchanie w czynność fizyczną. Siedziała w pełni skoncentrowana, z aż komicznie poważnym wyrazem twarzy, a gdy przychodziła jej kolej, by coś powiedzieć, głos pojawiał » 98 « się jak nagły trzask. Jej zdania były lapidarne. Atakowała swoje słowa, ubijała je i przewlekała przez reguły gramatyki, nie zwracając na nie większej uwagi. Jej głos w jednej chwili wysoki, prawie piskliwy, w chwilę później opadał, by stać się miękkim, gardłowym pomrukiem. Jej ruchy odpowiadały skali głosu. Anastazja nigdy nie przechodziła przez pokój, ona przefruwała. Rozglądała się powoli wokół siebie, potem podbródek opadał jej na piersi i wychodziła, robiąc „krótkie, szybkie kroczki, z ciałem [...] wyrywającym się bardzo charakterystycznie do przodu"8. Przy tym wszystkim zachowała niezatarte znamię wykwintności i oszczędność gestów, której mało kto nie podziwiał. Powtarzają się wzmianki o „pewnej wyniosłej elegancji", „doskonałej szyi" i „tych nieskończenie arystokratycznych dłoniach, z długimi pełnymi wyrazu palcami". Kobieta, która spotkała Anastazję na proszonej herbacie wspominała: „Ale największe wrażenie robią jej oczy. O zmieniającej się błękitno-szarej barwie, lśnią jak gwiazdy. Patrząc w nie wydaje się, że człowiek widzi niewyobrażalną głębię, [jak] w bardzo głębokich górskich jeziorach. Nigdy wcześniej nie widziałam takich oczu"9. Nie przesadzała. Byli ludzie, którzy mówili, że takie oczy widzieli wcześniej tylko raz. Od samego początku uderzała Harriet von Rathlef prostota Anastazji, jej poczucie godności i skłonność do samokrytycyzmu. Na przykład, jej sposób ubierania się był bez zarzutu. Nie dla niej były, przynajmniej jeszcze nie teraz, zbytkowne stroje noszone przez inne berlińskie księżniczki wątpliwego pochodzenia. Nawet gdy mogła wybierać stroje bez zwracania uwagi na koszty, wybierała zawsze najelegantszy niewyszukany ubiór, o jednolitych kolorach i najprostszym kroju. Mówiła, że jej mama na takie rzeczy zwracała największą uwagę. Nie znaczy to, że Anastazja była wolna od ekstrawagancji. Na przykład, jeśli chodzi o bransoletki: „Od dziecka zawsze nosiłam bransoletki. Bez nich nie czuję się naturalnie; trudno mi powiedzieć, jak się czuję; nie brakuje mi pierścionków ani naszyjników, ale bez bransoletek po prostu nie mogę żyć"10. Miała upodobanie również do jasności i światła: „Jestem, że się tak wyrażę, tak bardzo zależna od nastroju. Kiedy ubiorę się na biało, mam od razu dobry humor. Czarne suknie, które teraz noszę, nie lubię ich, ale białe są takie dobre [...]. Dawniej zawsze nosiłam białe [...]. A kiedy wchodzę do dużego jasnego pokoju, czuję, że mogę swobodnie oddychać; tak właśnie było w domu". » 99 « We wszystkich tych sprawach Harriet von Rathlef dostrzegała die Kleine. Wszędzie widziała tę małą dziewczynkę. Była więc litościwa mała dziewczynka, „która chciała mieć każdego psa, którego zobaczyła" i którą trzeba było siłą powstrzymywać od rozdania wszystkich pieniędzy żebrakom na ulicy. Była łakoma mała dziewczynka, która nie potrafiła przechować słodyczy i „w czasie deseru zjadała zwykle więcej niż podczas głównego posiłku"11. Była też przewrotna mała dziewczynka, psotnica, zaraza, która wykopywała popołudniową gazetę prosto w twarz Frau von Rathlef, która próbowała łaskotać Frau von Rathlef, gdy ta czesała jej włosy. Była pedantyczna mała dziewczynka, która twierdziła, że jest zaszokowana, gdy odkryła, że Frau von Rathlef czyta francuską powieść („Powinna się pani wstydzić, nie czyta się takich książek")12; lubiąca sport mała dziewczynka, która marzyła o ogrodzie, dobrze grała w tenisa, z przyjemnością biegała po śniegu oraz „bystro i trafnie oceniała dobry bądź zły dosiad jeźdźca"13 (Anastazja tak zawsze zaczynała opisywanie widzianych w parku adeptów jeździectwa: „Oj, oj! Powinna pani widzieć, jak oni siedzieli"). Była pobożna mała dziewczynka, która chciała pójść do kościoła i znowu stać się „prawdziwym człowiekiem", i przestraszona mała dziewczynka, która „drżała, kiedy miała zostać sama^'14 i zastanawiała się, czy Frau von Rathlef nie mogłaby przypadkiem przeprowadzić się i zamieszkać z nią w szpitalu. Zawsze była mała dziewczynka kochająca zabawę, komediantka, dziewczynka z niezniszczalnym poczuciem humoru, która mówiła, że nigdy nie słyszała nic tak śmiesznego, jak wtedy gdy zakonnice u Najświętszej Marii Panny spytały ją, czy Frau von Rathlef jest jej matką; i która śmiała się do łez, gdy Frau von Rathlef powiedziała: „Czy pani wie, ostatnio widziałam kilka zdjęć księcia Walii, ale wszystkie pokazywały, jak spadał z konia". Niestety Anastazja nie była już małą dziewczynką, dobry humor nie mógł sprawić wiele. — Jestem stara, madame — powiedziała kiedyś. — W środku całkiem się zestarzałam. Frau von Rathlef miała nadzieję, że takie nastroje pod dobrą opieką z czasem miną. — Och, dziecko — odpowiedziała — to się zmieni, gdy pani wyzdrowieje. — Nie, madame, to już zawsze tak będzie... — Anastazja przerwała na chwilę. — Chciałabym pokazać pani coś, co noszę w torebce » 100 « — powiedziała. — Coś pięknego, maskotkę mamy — sięgnęła do torebki i wyciągnęła swastykę, złamany krzyż, już wtedy rozpoznawany w Niemczech jako symbol nazistów. Frau von Rathlef cofnęła się z odrazą: — Jak pani może mieć z tym cokolwiek wspólnego! Te polowania na czarownice są odrażające! — Ależ nie, madame. Tak jest tu, w Niemczech. W rzeczywistości jest to starożytny symbol indyjski — symbol szczęścia. Mama miała to zawsze ze sobą, miała to do końca... Mama wierzyła w ten symbol. Mama, jak odkryła Frau von Rathlef, zajmowała szczególne miejsce w świecie Anastazji. „Rzucano na nią potwarze — mówiła Anastazja gwałtownie potrząsając głową — ale to nieprawda. [...] Oczerniali moją matkę tak samo, jak teraz oczerniają mnie. Teraz chcą umyć od tego ręce. To takie łatwe"15. Obronę reputacji carycy Anastazja traktowała jako swój ważny obowiązek. Wielbiła Aleksandrę. Czciła ją. Frau von Rathlef podarowała Anastazji fotografię carycy z carewiczem Aleksym. Anastazja bardzo się ucieszyła. — Tak rzadko się śmiała — powiedziała. — Tu się śmieje. Jaka była piękna, moja mama. Mój brat był już chory. Tak naprawdę była zawsze smutna. Madame, sytuacja była taka ciężka. Myślę, że mama dlatego zawsze była taka spokojna i tak bardzo się modliła, bo przeczuwała, że stanie się coś strasznego. Bardzo łatwo wszystko wyczuwała. Czy to nie straszne, że stało się dokładnie tak, jak przeczuwała? Wcześniej mama była szczęśliwą kobietą... Prinzesin Son-nenschein [Słoneczna Księżniczka — przyp. aut.]. Anastazja również miała niezwykły talent do „przeczuwania wszystkiego". Były w niej pokłady ponurego mistycyzmu wzmocnione przez niezwykłe przejścia jej życia. Wiedziała, co znaczy imię Anastazja — „Zmartwychwstanie", „Ta, która znowu powstanie". Nie umknęło też jej uwagi, że na obu dłoniach miała podwójne linie życia. — Mama nie powinna była wieszać tego portretu w swoim pokoju — powiedziała Anastazja. — To był zły omen... Choć myślę, że ona wszystko przeczuwała i dlatego go tam powiesiła. — Jakiego portretu? — To była królowa Francji [Maria Antonina — przyp. aut.], która zginęła tak samo, jak później mama i my wszyscy. Bardzo dotkliwe było dla Anastazji, że nie potrafiła dzielić niezłomnej wiary carycy w Boga i moc modlitwy. Wiedziała, że grzechem było nie chodzić do cerkwi. Spróbowała raz pójść z Kleistami. „Ale » 101 « powietr2e> [ j śpjewy [ j j wtedy nie mogłam wytrzymać". Zemdlą- 1 a> wywołując wśród monarchistów skandal, który odbił się szerokim 1 ec em. „Poróżniłam się z Bogiem" — powiedziała Anastazja bardzo poważnie do Frau von Rathlef. „Gdybym nie była sceptyczna i od- zie °na od Boga, mogłabym pójść do Komunii świętej, ale nie jestem cz owielQem Bożym i nie mogę"16. Anastazja często wpadała w furię, 1? ? chodziło o Boga. To pojęcie było dla niej przerażające: „Dlaczego ???? sama sjebje tajf męCzyc? cZęSto już nie wierzę w Boga. Bo jak ?? n& ?? t0 wszystko wytłumaczyć? Dlaczego miałby zsyłać tyle bó-u. a\vet gdy wszystko się zmieni, nigdy nie będę szczęśliwa. Czasem ? mieję, ale zaraz potem znowu to na mnie przychodzi. Dziś wcześnie rano chciałam umrzeć. Pomyślałam sobie, że chcę spać, spać i wte- ? wszystko się skończy". Ale Anastazja była przesądna. Wokół sie- ?? miała ikony i wpadła w panikę, gdy nie mogła sobie przypomnieć, co s ało się 2 małym krzyżykiem, który nosiła jako mała dziewczynka, h .?2?^????? — powiedziała z ulgą — ma go moje dziecko. Krzyżyk ? z oty; w środku kolorowy obraz". Sama włożyła go na szyję chło-P°nh' ^ukareszcie- ??* to jej jedyny gest matczynej troski. becnie przeszłość stała się dla Anastazji Bogiem. Była dla niej „czymś świętym" — twierdziła Harriet von Rathlef. Anastazja nie mog a żyć ze swoimi wspomnieniami, ale nie mogła też żyć bez nich. Musiała mjeć przy sobie gruby plik fotografii, który nosiła ze sobą wszędzie Zdjęcia rodziny carskiej były jedynymi podarunkami — jałmużną, jak tQ nazywajaj jakie prZyjmowała bez protestu. „To najlepsze co i^ogę dostać" — mówiła. Notatniki Frau von Rathlef wypełniały się szybko, gdy Anastazja rozkładała zdjęcia na swoim łóżku. . J^k ja strasznie wyglądam! — wykrzyknęła Anastazja, przyglą- aJąc się oficjalnemu portretowi carskiej rodziny. ~ ~^ez skądże znowu — powiedziała Frau von Rathlef. ^k, tak, byłam wtedy okropna; taką minę miałam tylko wtedy, § ? °yłam niegrzeczna... To było w Odessie... Nie, może się mylę, może to nie było w Odessie, to było... — Gdzie? ^ie wiem, proszę mi wybaczyć, nie mam dziś jasnej głowy — stwierdziła, ale ciągnęła dalej: — Byliśmy tacy niegrzeczni, nie chcieliśmy spokojnie siedzieć, ja i mój brat. Wciąż to pamiętam, papa był taki zły. Proszę zobaczyć, to widać, był naprawdę zły — patrzyła » 102 « na zdjęcie jeszcze jakiś czas. — Tania była wyższa od Olgi. Olga była zawsze najspokojniejsza. Znosiła wszystko razem z mamą. Była taka jak mama. To niedobrze przeżywać wszystko tak głęboko. Lepiej całkiem powierzchownie, tak jest lepiej dla świata. Godzinami mogła oglądać zdjęcia i to nie tylko te, które przedstawiały jej bliską rodzinę. Anastazja wycinała zdjęcia z gazet i dodawała je do swojego zbioru. Była na nich siostra jej ojca, jej ukochana ciocia Olga, która nazwała ją kiedyś Schwibsik, ciocia Mawra, która urodziła się jako księżniczka Saxe- Altenburg i „miała tylu synów". Był wujek Erni, wielki książę Hesji, jego żona — ciocia Onor i ich dwaj synowie. Był w końcu wielki książę Cyryl Władymirowicz — Anastazja nie chciała nawet nazywać go wujkiem — który w 1917 roku złożył przysięgę na wierność Rządowi Tymczasowemu i który w ubiegłym roku 1924 ogłosił się imperatorem i samodzierżcą Wszechrosji: „Chce zająć miejsce papy! Pierwszy opuścił papę ze swoją armią. Krewny!" — Anastazja patrzyła na zdjęcie Cyryla z niesmakiem. „Wygląda tak samo paskudnie jak zawsze" — powiedziała do Frau von Rathlef i zadygotała. Potem powtórzyła: „Paskudny. Niech pani wyrzuci to zdjęcie"17. To był temat, który wywoływał największe wzburzenie Anastazji — Cyryl i „ta Koburg", jego żona, wielka księżna Wiktoria, która rozwiodła się z bratem carycy i poślubiła Cyryla wbrew woli cara. „Jeśli on i jego żona zajmą miejsce moich rodziców — powiedziała Anastazja — to będzie znaczyć, że nie ma Boga!" Właściwie to nic już nie mogło jej zaskoczyć: „Madame, na naszym dworze było tylu fałszywych ludzi... jak oni gadali, jak nas obmawiali. Ale my wiedzieliśmy, jak trzeba się zachować. Czy pani wie, byłam taka okropna, że myłam ręce po tym, jak ci ludzie je całowali... Ale oni wszyscy mieli z nami dobrze i wszyscy nas opuścili! Tak! Kiedy pomyślę, jak ci ludzie wydawali okrzyki ... jak byli zachwyceni, gdy się pojawialiśmy... W całej potężnej Rosji nie było nikogo, żeby obronić jedną rodzinę! Nigdy tego nie zrozumiem"18. Gdzie oni są? — zastanawiała się Harriet von Rathlef. Gdzie są ci ludzie, którzy jako jedyni mogliby wziąć w opiekę Anastazję i zrobić cos, by wyjaśnić jej sprawę? Czasem o tym rozmawiały. — Nigdy bym nie pomyślała, że w Berlinie będę musiała przechodzić przez coś takie-8° — powiedziała Anastazja. — Że moi krewni pożałują mi kawałka cWeba... Byłoby lepiej, gdyby Czajkowski mnie tam zostawił. » 103 « Anastazja nie opuszczała jednak rąk, miała różne pomysły. — Niech pani sprowadzi tu Gilliarda... — powiedziała. — Czy od jeszcze żyje? ... Jeśli tak, a ja będę w stanie do niego napisać, wszy-stko będzie dobrze. On pomoże mi odzyskać moje prawa. Był z nami wiele lat, znał mnie dobrze. Mówiła dalej do Frau Rathlef: — Doktor też poznałby mnie. — Jaki doktor? — Ten, który był z nami. — Jak się nazywał? Nie pamiętała. Potem powiedziała: — Zdaje mi się... B-Botkin. — Czy myśli pani, że on nie żyje? — Wydaje mi się, że gdzieś czytałam, że on nie żyje — patrzy na mnie pytająco, mocno trzyma moje ręce. — Co pani wie? Czy wie pani to na pewno? — Pisano o tym. Znaleziono jakieś dowody. Wywnioskowałam z tego, że nie wiedziała, iż wiele pisano o morderstwie carskiej rodziny. Wyciągnęła małe zdjęcie carycy matki i powiedziała cicho: — Ale ona żyje, jestem tego pewna. *» — Caryca matka może dziękować swoim gwiazdom, że pozwolono jej wyjechać. — Kto wie, czy jest szczęśliwa? — powiedziała gorzko. — Ja żyję, madame, a jestem nieszczęśliwa. Czy może mi pani wyjaśnić, dlaczego musiałam przeżyć. Innym wolno było umrzeć. Ale ja, kim ja teraz jestem? Rzeczywiście, kim była teraz? — Nigdy, nigdy więcej tego nie zobaczę! — krzyczała Anastazja, kiedy natrafiła na fotografię carskiej posiadłości w Liwadii na Krymie. — Co się z tym stało, co oni z tym zrobili? — Frau von Rathlef musiała ją uspokajać: — Wszystko tam stoi tak jak dawniej, niech pani mi wierzy. „W takich chwilach — pisała Harriet von Rathlef — kiedy była zmęczona życiem, gdy ból cielesny i cienie przeszłości przygniatały ją, wybuchała z całą gwałtownością. Nie mogliśmy jej zostawić samej. Baliśmy się, ja i lekarze, że może sobie zrobić krzywdę. Jak często żaliła się nam: «Ciągle jestem niezdrowa, bo nie mogę zrozumieć, jak » 104 « mogłam się znaleźć w takiej sytuacji. Że nie mam prawa być tym, kim jestem i cały czas muszę żyć wśród obcych». Nie udawała, gdy mówiła, że wolałaby umrzeć; nie wiedziała, jak ma żyć"19. Jej cierpliwość, zwłaszcza gdy chodziło o spór o jej tożsamość, szybko się wyczerpywała. Brakowało jej sił. „Jeśli nie pomoże mi pani odzyskać moich praw — ostrzegała w rozmowie z Frau von Rathlef — to nie chcę już więcej żyć". Chciała poszukać pracy, zarobić trochę pieniędzy, pojechać do Grecji, wstąpić do prawosławnego klasztoru i tam umrzeć20. Mówiła z powagą: „Jeśli powie mi pani, że przyszła następna odmowa, to nie chcę już więcej żyć. To ostatni raz... Nawet jeśli nazywać mnie będą tylko Frau Czajkowska, w środku pozostanę tym kim jestem — córką mamy i papy". Tego nie mówiła mała dziewczynka. To nie była „Fraulein Anny". „W tym biednym, umęczonym stworzeniu — pisała Harriet von Rathlef — jest głęboko zakorzenione poczucie własnej wartości i godności, które czymkolwiek by było, na pewno nie jest śmieszne"21. Ból Anastazji ujawniał się w żałosnym, ironiczym okrzyku: „Nigdy nie mówiłam, że jestem wielką księżną Anastazją Mikołajewną". Chodziło jej o to, że nigdy nie upierała się przy tytule, nigdy nie domagała się nazwiska, nigdy nikogo o nic nie prosiła. Baron von Kleist „szydził z niej" i w końcu się rozzłościł, gdy odmówiła noszenia bielizny z wyhaftowaną carską koroną i imieniem Anastazja. Ale Anastazja wiedziała, że w jej sytuacji tego rodzaju gesty były śmieszne. Teraz Frau von Rathlef, jeśli sobie tego życzy, może wyszyć inicjały „A.C." na jej chusteczkach, „albo jeszcze lepiej tylko »A«. Ale nie koronę"22. Straciła to prawo w Bukareszcie. „I jeśli moi krewni mnie przyjmą, nie muszą pozwolić mi być Romanowa. Na zawsze zostanę Frau Czajkowską". Tak stwierdziła „Frau Czajkowska". W lecie 1925 roku, gdy przyjmowano ją do szpitala, Anastazja była w krytycznym stanie23. Do gruźliczej infekcji jej prawego ramienia doszły teraz komplikacje spowodowane przez gronkowce i w okolicy łokcia powstała niezwykle bolesna otwarta rana. „Pacjentka była bardzo anemiczna"24 — pisał Sergiusz Michajłowicz Rudniew, sławny, zamożny lekarz, który zajmował się Anastazją w czasie jej choroby i w końcu uratował jej życie — „i tak wycieńczona, że wygląda prawie » 105 « jak szkielet". Na zakończenie szczegółowego raportu o stanie zdrowia Anastazji Rudniew zauważył: „Na prawej stopie spostrzegłem poważną deformację, najprawdopodobniej wrodzoną. Wielki palec zakrzywia się w dół tuż za środkiem tworząc bolesny guz". Zniekształcenie stopy Anastazji — właściwie obu stóp — w medycynie nazywane jest hallux valgus. Nie jest to nic niezwykłego, jednak w tym wypadku zniekształcenie było tak wyraźne, że musiało być wrodzone. Profesor Rudniew był przekonany, że rodzina Anastazji nie mogła nie zapamiętać tak uderzającego zniekształcenia. Harriet v0n Rathlef sporządziła listę innych znaków szczególnych: „mała biała blizna na łopatce po wypaleniu brodawki", inna blizna u nasady środkowego palca lewej dłoni, który, według Anastazji, został przytrzaśnięty drzwiami powozu, gdy była mała; w końcu trzecia „niezau-ważalna" blizna na czole. Były też ślady zamachu na życie Anastazji: sZrama za prawym uchem, według przypuszczeń Frau von Rathlef „ślad po draśnięciu kulą"; inna blizna przechodziła przez prawą stopę od gory do dołu; ogniska infekcji na jej piersi i łokciu, które według lekarzy, mogły być pierwotnie ranami kłutymi; i rany głowy, których pochodzenie, a nawet samo istnienie, były roztrząsane przez dziesięciolecia25. „Ciągle pamiętam pęknięcia w kości górnej szczęki26 _ wspominał lekarz, który robił Anastazji zdjęcia rentgenowskie po tym, kiedy same zdjęcia zniknęły27 — które wskazywały, że pacjentka doznała obrażeń. Na czaszce były znaki, prawdopodobnie ślady pęknięcia". „Nie da się powiedzieć, do jakiego stopnia zakłócenia pamięci są wynikiem doznanych obrażeń — pisał doktor Lothar Nobel, dyrektor ekskluzywnej berlińskiej kliniki Mommsena, do której Anastazja została przewieziona w czerwcu 1925 roku — jako że ich rozmiary dzisiaj nie mogą być dokładnie określone"28. Osłabiona pamięć Anasta-zji, sprowadzająca się w efekcie do pewnego rodzaju amnezji, sprawiała kłopot wszystkim jej lekarzom. „Przeszłość odtwarzana jest punktowo — pisał dalej doktor Nobel —jak wyspy na morzu... To niezwykła forma amnezji, trudno ją podciągnąć pod którykolwiek ze znanych rodzajów, jako że dotyczy całej przeszłości, oprócz okresu ostatniego, który pamięta normalnie". W czasie hospitalizacji Anastazji wezwano również na krótko i poproszono o jej przebadanie wybitnego berlińskiego psychoanalityka, » 106 « profesora Karla Bonhoeffera (ojca słynnego pastora Dietricha Bon-hoeffera). Bonhoeffer nie zauważył żadnych widocznych oznak uszkodzeń głowy, ale upierał się, że: „Nie wyklucza to zaistnienia poważnych organicznych zakłóceń pamięci, jako że takie zakłócenia są często wynikiem wstrząsu mózgu bez poważnych uszkodzeń czaszki". Skutki szoku mogą przybierać rozmaitą postać. Doktor Bonhoeffer rozumiał, że Anastazja nie przyszła zupełnie do siebie po okropnych przejściach w przeszłości. Jakie to były przejścia nie udało mu się ustalić: „W związku z ostatnimi chwilami rodziny carskiej mówi tylko, że pierwszy został zastrzelony jej ojciec. Pamięta wchodzących ludzi i lśniące gwiaździste niebo. Nie wie, co stało się później". Podobnie jak doktor Nobel, Bonhoeffer szczególnie zainteresował się tym, że luki w pamięci rozciągają się na wszystkie okresy jej życia, a nie tylko na dzieciństwo czy samą egzekucję. Potrafił jedynie stwierdzić, że tak dziwna „amnezja" jest wynikiem „mniej lub bardziej świadomego zaangażowania woli... Prawdopodobnie jest to przypadek utraty pamięci pod wpływem autosugestii, wynikającej z pragnienia wyparcia minionych doświadczeń [...]. Trzeba przynajmniej dopuścić możliwość, że takie [autosugestywne — przyp. aut.] efekty mogły powstać u córki cara"29. Niezwykłym zablokowaniem pamięci Anastazji tłumaczono też niewątpliwie zadziwiający problem związany z jej znajomością języków. Problem ten, jak słusznie stwierdziła Frau von Rathlef, był „przyczyną większości wątpliwości i niewiary w jej tożsamość"30. Byli ludzie, którzy twierdzili, że słyszeli, jak Anastazja mówi po rosyjsku, po angielsku, a nawet po francusku, niemniej w 1925 roku mówiła wyłącznie po niemiecku. Jej rosyjscy przeciwnicy, wszyscy nastawieni an-tygermańsko, wykorzystywali to później przeciwko niej z dużym powodzeniem. Twierdzili, że córka cara jako dziecko „nie znała w ogóle niemieckiego", a skoro Anastazja mówi po niemiecku płynnie, nie może to być ona31. W rzeczywistości wszystkie cztery wielkie księżne uczyły się intensywnie niemieckiego przed i podczas uwięzienia w To-bolsku w 1918 roku. Rzadko miały okazję używać tego języka i nigdy nie opanowały go dobrze, ale też Anastazja, po pięciu latach spędzonych w Niemczech, nie mówiła po niemiecku doskonale. Doktor Ludwig Berg, kapelan w Szpitalu Najświętszej Marii Panny, wspominał, że Anastazja: „mówiła po niemiecku, ale powoli, i często musiała » 107 « szukać właściwych wyrażeń. Konstrukcja jej zdań nie zawsze była niemiecka"32. Rzeczywiście zdania Anastazji często nie były poprawne. Kiedyś wskazała na małe dziecko i zawołała: Diese siisse kleine Sache. — Był to dosłowny, dla Niemców niewyobrażalny, przekład angielskiej konstrukcji this sweet little thing3i (ta mała słodka rzecz — to słodkie maleństwo — przyp. tłum.). Dla Anastazji wszystko było Sache — rzecz. W życiu były tylko „dobre rzeczy" i „złe rzeczy". Również ludzi widziała w dwóch kolorach — białym bądź czarnym. Ludzie byli albo sympatisch (sympatyczni) albo unsy-mpatisch. Nie zważała na prawidła niemieckiej gramatyki niesłychanie często. Używała das, jeśli nie była czegoś pewna. Das znaczyło „to", „ono", „on" i „ona". „Połyka też wszystkie h mówiąc po niemiecku" — opowiadała kobieta, która spotkała Anastazję, gdy ta mieszkała już od siedmiu lat w Niemczech. „Mówi Aus zamiast Haus, Eute zamiast Heute i tak dalej — jej niemiecki jest dziwny, rozumie tylko zupełnie proste zdania. Nie potrafiła na przykład przeczytać niemieckiej gazety — jej biedny umysł jest tak bardzo pomieszany. Przy tym niemiecki to jedyny język jakim włada"34. Kiedy w związku z ustalaniem jej tożsamości badano, jakimrjęzy-kami Anastazja mówi, pominięto fakt, że nie potrafiła się poprawnie porozumieć w żadnym języku. Jej władze umysłowe były tak naruszone, że gdy w 1926 roku badał ją doktor Bonhoeffer, nie potrafiła liczyć do dziesięciu ani podać godziny. Bonhoeffer pisał: Przy dłuższych rozmowach jej twarz staje się przekrwiona i napięta. Jednak w rozmowach i kontaktach towarzyskich jej sposób zachowania jest zawsze uprzejmy i uprzedzająco grzeczny. Niezwykle trafnie dobiera słowa, [ale] nie potrafi niczego sparafrazować. Mówiąc daje do zrozumienia, że nie potrafi znaleźć słowa, którego chce użyć. [...] Mówi z obcym, rosyjskim, akcentem, który jednak ma w sobie jakiś dziwny odcień. Nie słychać obecnie śladu akcentu południowoniemieckiego, o którym wspomina się w historii choroby zDalldorf... Badanie zdolności czytania pokazało, że potrafi czytać pojedyncze litery łacińskie, choć z wielką trudnością, i często tylko wtedy, kiedy się ją do tego zmusza (nie potrafiła czytać liter niemieckich [gotyckich]). Składanie liter w słowa sprawia jej, jak twierdzi, wielkie trudności; potrafi głośno i powoli przeliterować imię „Anastazja", odmawia jednak zrobienia tego samego z in- » 108 « nymi słowami, wymawiając się zmęczeniem i ogłupiającym bólem ramienia [...] Wstydzi się, że nie potrafi tego zrobić [...] Nie potrafi powiązać słów w zdania, kiedy czyta. Podobnie, kiedy pisze. Pracowicie składa imię „Anastazja" łacińskimi literami, poza tym niczego nie pisze sama z siebie. Pisze powoli, tak jak siedmio: czy ośmioletnie dziecko35. Profesor Rudniew, który operował ramię Anastazji, twierdził, że Anastazja „bredziła po angielsku" pod narkozą. „Przed operacją mówiłem do niej po rosyjsku. Odpowiedziała na wszystkie moje pytania, choć sama mówiła po niemiecku"36. Ten fenomen zaobserwowało tak wielu ludzi, że Harriet von Rathlef nawet nie starała się tego udowodnić. Absurdem było twierdzić, że Anastazja nie znała rosyjskiego. Anastazja nie mówiła po rosyjsku, a to była ogromna różnica. „Możliwe, że unikanie mówienia po rosyjsku wiąże się z zagrożeniem, jakie mogłoby to stwarzać w czasie ucieczki z Syberii, ze strachem przed rozpoznaniem" — mówił doktor Nobel. „Jej obsesyjny strach odbija się we wszystkim, co mówi i w sposobie, w jaki się zachowuje. Tak tłumaczyłbym jej uchylanie się od współpracy..."37. Sama Anastazja potwierdziła to. Powiedziała wiele razy, że nie chce mówić po rosyjsku. „Gdybyście słyszeli ten rosyjski, którym mówiono do nas pod koniec na Syberii — powiedziała — nigdy więcej nie chcielibyście, by w waszej obecności mówiono po rosyjsku"38. Jeśli rosyjscy monarchiści nie mogli się z tym pogodzić, to nie jej sprawa. „Powzięła decyzję w tym względzie — stwierdził doktor Nobel — i będzie się tego trzymać"39. „Coś pani powiem, madame — powiedziała Anastazja do Harriet von Rathlef — ale nie może mnie pani strofować. Bardziej lubię angielski niż rosyjski. Wierzę, że angielski wróci mi łatwiej"40. Jednak pomimo tych deklaracji, Anastazja miała nadzieję, że wrócą jej oba języki. Często powtarzała: „Najgorsze ze wszystkiego jest to, że nie potrafię teraz znaleźć słów". Mówiła, że często śni po angielsku i po rosyjsku, ale rano języki znikały: „Czasem znów wszystko rozumiem, ale gdyby pani wiedziała, jaka to straszna tortura... W czasie tych lat w szpitalu wszystko przepadło". Kiedyś Anastazja próbowała wyjaśnić, że myśli po angielsku. „Tak mi się zdaje" — mówiła, ale jej „język po prostu nie potrafi stworzyć odpowiednich wyrazów". Twierdziła, że nawet mówiąc po niemiecku często chce powiedzieć jakąś » 109 « rzecz, a w chwilę później słyszy, że mówi coś zupełnie innego. To było straszne. „Anastazja wiele zapomniała — pisała Frau von Rathlef — ale również hamowała się sama pewnego rodzaju poczuciem niemożności. Gdy tylko przełamywała tę niemożność, często tylko na kilka chwil, wszystko znowu wiedziała; nagle potrafiła mówić [...] rosyjskie zdania, których nie słyszała ode mnie"41. Frau von Rathlef mówiła, że ci, którzy chcieli zrozumieć Anastazję, musieli zrozumieć jej zahamowania. Lekarze, którzy ją badali podczas dziesięciomiesięcznej hospitalizacji, nie widzieli sprzeczności między tymi zahamowaniami a tożsamością, do której się przyznawała. Na przykład jej rosyjski lekarz, Rudniew, nigdy nie miał wątpliwości co do jej osoby i został jednym z jej najbardziej zagorzałych obrońców oraz przyjacielem na całe życie („mój dobry rosyjski profesor — mówiła o nim Anastazja — uratował mi życie")42. Jedynie doktor Bon-hoeffer, psychoanalityk, zastanawiał się, czy jego pacjentka, bojąc się stawić czoło jakimś strasznym faktom ze swojego życia, nie zablokowała swojej prawdziwej tożsamości i nie zastąpiła jej faktami z życia wielkiej księżnej Anastazji. Nie wydawało mu się jednak możliwe, by o tych faktach dowiedziała się z książek i opowiadań innych, co miano jej niedługo zarzucić. Bonhoeffer uważał, że aby wcielić się»w wielką księżną, musiała się wychowywać w jej bezpośrednim otoczeniu jako córka oficera czy dostojnika rosyjskiego dworu. W każdym razie po tak krótkim okresie obserwacji (trzy tygodnie) i wobec nie słabnącego oporu, z jakim odnosiła się do pytań, doktor Bonhoeffer nie potrafił stwierdzić z pewnością, czy wspomnienia Anastazji należały do niej samej, czy do kogoś innego: Ukonstytuowanie się tożsamości Frau Czajkowskiej samo w sobie nie jest kwestią z dziedziny psychopatologii, lecz raczej — jeśli można tak powiedzieć — z dziedziny kryminologii... Choć jej zachowanie, sposób mówienia, pewien przyjazny wdzięk w mimice i jasnym sposobie wyrażania się, wskazują, że pacjentka pochodzi ze sfer kulturalnych, mimo wszystko trudno uzyskać kompletny obraz jej osobowości [...] W związku z poruszaną tu sprawą tożsamości, poczyniono pewne ważne psychopatologiczne obserwacje. Pacjentka nie cierpi na chorobę umysłową we właściwym sensie słowa; z drugiej strony widać u niej objawy osobowości psychopatycznej w postaci emocjonalnej pobudliwości, podatności na » 110 « zmiany nastroju, szczególnie na popadanie w depresję, i w postaci niezwykłych zaburzeń pamięci... Postawiono pytanie, czy możliwy jest wpływ hipnotyczny na pacjentkę ze strony osoby trzeciej. Możliwość taką trzeba odrzucić, podobnie jak przypuszczenie, że jest to świadome oszustwo43. Doktor Nobel, który obserwował Anastazję przez osiem miesięcy, nie zgodził się z doktorem Bonhoefferem w kilku punktach. Pisał: Na koniec chciałbym stwierdzić, że wedle mojej opinii, nie ma żadnej choroby umysłowej; przynajmniej ja, podczas długiego okresu obserwacji, nie zauważyłem u pacjentki jakiegokolwiek śladu obłąkania, nie zauważyłem również śladów autosugestii czy sugestii ze strony innych. Choć pamięć jej na pewno ucierpiała, możliwe, że w wyniku wyraźnego urazu głowy, i choć poddaje się nastrojom depresji, w mojej opinii nie ma w tym nic patologicznego. Teraz kilka uwag w związku z tożsamością pacjentki. Oczywiście nie mogę przedstawić żadnego dowodu. Niemniej, wydaje mi się niemożliwe, aby jej wspomnienia opierały się jedynie na sugestii, czy też aby jej wiedza o wielu drobiazgach mogła nie pochodzić z osobistego doświadczenia. Co więcej, z psychologicznego punktu widzenia ciężko sobie wyobrazić, by ktokolwiek, z jakiegoś powodu udający inną osobę, zachowywał się tak jak pacjentka zachowuje się obecnie i wykazywał tak mało inicjatywy w realizowaniu swoich planów44. Na razie inicjatywę musiała przejąć Harriet von Rathlef. Już po tygodniu przebywania z Anastazją czuła się na tyle pewnie, że zwróciła się o pomoc bezpośrednio do wielkiego księcia Hesji i Darmstadtu, Ernesta Ludwika, jedynego brata cesarzowej Aleksandry. Z pewnością zakładała, że wielki książę przejmie się sprawą Anastazji po przeczytaniu jej listu, w którym krótko przedstawiła historię Anastazji i zwróciła uwagę księcia na blizny i znaki szczególne, które wuj może pamiętać u siostrzenicy. Na koniec Frau von Rathlef dołączyła zdjęcia rentgenowskie urazów głowy i z nadzieją oczekiwała odpowiedzi wielkiego księcia. Kiedy odpowiedź nadeszła, zaskoczyła Frau von Rathlef. „Oczywiście, że dostałam odpowiedź na mój list — powiedziała. — Nie była » 111 « to jednak odpowiedź zadowalająca. To nie do pomyślenia, aby jedna z córek cara wciąż żyła. To była odpowiedź"45. Później, gdy znała już sprawę lepiej, Frau von Rathlef musiała przyznać, że spodziewała się zbyt wiele po tym pierwszym liście, szczególnie biorąc pod uwagę nieudane spotkanie Anastazji z inną siostrą wielkiego księcia, Ireną Pruską. Mimo wszystko trudno było Frau von Rathlef uwierzyć, że wielki książę odtrąci kobietę, mogącą być jedynym żyjącym dzieckiem jego siostry, nie oglądając nawet dowodów, które mogła przedstawić. Spróbowała więc znowu. Tym razem sporządziła kopie wszystkich swoich notatek, dołączyła do nich wiele zdjęć i wysłała całą paczkę do Darmstadt, powierzając ją swojej zaufanej przyjaciółce Amy Smith. Amy Smith była wnuczką mera Wolnego Miasta Hamburga. Relację z jej przygód w byłym Wielkim Księstwie Hesji Frau von Rathlef dołączyła do swoich zapisków. „Kiedy w lecie 1925 roku zdecydowałam się pojechać do Darmstadt — wspominała Fraulein Smith — moim jedynym motywem było uczynić zadość wielokrotnym prośbom istoty pozbawionej wszelkiej pomocy, przez wszystkich opuszczonej i poważnie chorej"46. Anastazja sama nalegała na Fraulein Smith, by ta podjęła podróż: „Tak bardzo jej na tym zależało. Wszystka przemyślała: kiedy mogę wyjechać, kiedy będę z powrotem, była nawet przekonana, że jej wujek, wielki książę, może przyjechać ze mną i zabrać ją. Wtedy — jak myślała, wszystko miało być dobrze"47. Amy Smith przyjechała do Darmstadt z listem polecającym od rodziny Unruh (niemiecki pisarz Fritz von Unruh był bliskim przyjacielem wielkiego księcia Hesji, kilka lat wcześniej był nauczycielem jego syna). Jednak wielki książę opuścił Darmstadt i wyjechał do swojej myśliwskiej rezydencji Schloss Wolfsgarten. Fraulein Smith musiała przedstawić swoją sprawę hrabiemu Kuno Hardenbergowi, wielkiemu marszałkowi heskiego dworu. Dwa dni minęły na sporach i powtarzaniu tego samego; na kłótniach o wspomnienia Anastazji48. Przez większość czasu, jak wynika z zapisków Frau von Rathlef, Amy Smith broniła Anastazji, a hrabia Hardenberg występował jako advocatus diaboli. „Niewątpliwie tego rodzaju sprawy trafiały do wielkiego księcia wcześniej — wyjaśniała Fraulein Smith — i za każdym razem okazywały się oszustwem". W końcu misja w Darmstadt okazała się fatalnym niepowodzeniem. Przed wyjazdem z pałacu Fraulein Smith » 112 « zapytała hrabiego: „Jeśli Frau Czajkowska nie jest wielką księżną Anastazją, nie jest oszustką i nie jest umysłowo chora, to co zostaje?"49 — Och — odpowiedział hrabia Hardenberg — zostaje zawsze możliwość, że kryje się za tym jakiś potężny nieznany hipnotyzer. — Kogo uważają w Darmstadt za tego cudownego hipnotyzera? — utyskiwała Amy Smith, kiedy pokonana wracała do Berlina. — Frau von Rathlef? W tym czasie w Szpitalu Najświętszej Marii Panny stan zdrowia Anastazji się pogorszył. Fraulein Smith nie wiedziała, jak przekazać jej wiadomości. — Niestety — powiedziała — pani wuj nie mógł przyjechać ze mną od razu, jak się tego spodziewałyśmy, gdy wyjeżdżałam. Ale wszystko będzie dobrze. Musi tylko pani być cierpliwa jeszcze jakiś czas. Anastazja była niepocieszona. Płacząc odwróciła głowę do ściany i wyszeptała: — Och, oni wszyscy przyjdą, kiedy już umrę. Amy Smith nigdy nie kryła swej niepochlebnej opinii o wielkim księciu Hesji: „Czułam, że to ktoś zupełnie pozbawiony ludzkich Uczuć i poczucia odpowiedzialności, które powinno skłonić go do całkowitego wyjaśnienia tego dziwnego i tragicznego przypadku [...] Moje wielokrotne prośby, by wielki książę przyjechał do Berlina incognito w celu wyjaśnienia sprawy, napotykały na niewzruszony opór. Nie jest możliwe, by wielki książę w tym celu przyjechał do Berlina. Mogłoby to się przedostać do gazet". Amy Smith wiedziała, że to tylko wymówka. Znała prawdziwy powód nieprzejednania wielkiego księcia. „To było coś, co Frau Czajkowska powiedziała o wielkim księciu — przyznała ostrożnie — ...od razu zrozumiałam, że trafiłam w czuły punkt"50. Kilka dni przed wyjazdem Amy Smith do Darmstadt, Harriet von Rathlef zapytała Anastazję, czy znała wielkiego księcia Hesji osobiście. — O tak — odpowiedziała Anastazja — nazywaliśmy go Ernestem, bratem mamy. — A kiedy widziała go pani ostatni raz? Musiała pani być wtedy dzieckiem. — Nie: Im Kriege bei uns zu Hause [W czasie wojny, u nas w domu]. Frau von Rathlef patrzyła na Anastazję z niedowierzaniem. W czasie pierwszej wojny światowej wielki książę Hesji walczył w armii 8 — Anastazja » 113 « niemieckiej przeciwko carskiej Rosji. Było nie do pomyślenia, że ? czasie walk przyjęto go na rosyjskim dworze i Anastazja mogła go tam widzieć. — Myli pani fakty — powiedziała Frau von Rathlef, jfljmo że zwykle starała się nie zaprzeczać. — Może chciała pani posiedzieć: przed wybuchem wojny? — Nie, nie, on był u nas w tajemnicy. Chciał nas przekonać, abyśmy albo opuścili kraj, albo szybko zawarli pokój. Mój wuj może potwierdzić, że mówię prawdę. — Byłam zaszokowana —- powiedziała Frau von Rathlef. — To nie l^ylo możliwe, książę obcej potęgi ... w Rosji, z rodziną carską. Jak się to mogło stać? — Nie, pani musi się mylić — upierała się Frau von Rathlef, aż Anastazja straciła panowanie nad sobą: — Powiedział nawet o ma-jnie: To już nie jest słoneczna księżniczka! — Byłam zaszokowana — stwierdziła znowu Frau von Rathlef. Ale przyszła jej już do głowy myśl: „A jeśli to prawda, jeśli tak było i nikt jnny o tym nie wie", — Zapytała więc Anastazję ponownie: — Czy jest pani pewna? Czy jest pani pewna? — Tak, pewna —- powiedziała Anastazja. — Zupełnie, zupełnie p6wna51. «* 5 Reakcja rodziny ^^roku 1929, długo po wystąpieniu Anastazji, które wywołało skandal prasowy, poproszono ją o wyjaśnienie nieprzejednanej wrogości wobec niej na dworze „wujka Erniego", wielkiego księcia Hesji. Wyjaśniła to najlepiej, jak potrafiła: Zaczęło się w chwili, gdy powiedziałam... o przyjeździe [wielkiego księcia] do Rosji. Wtedy zaczęli kampanię przeciwko mnie... Nie wiedziałam, co się dzieje... W tym czasie byłam bliska śmierci i nie wiedziałam, co się dzieje... To było w czasie wojny — w 1916 roku. Przyjechał omówić traktat z mamą i ojcem. Przyjechał pod przybranym nazwiskiem, ale my dzieci wszystkie go znałyśmy, widziałyśmy go wcześniej. Wiadomo było, że wyrzucono by go z Niemiec, okropnie się bał...1 Ale co to był za „traktat"? Skąd Anastazja mogła wiedzieć, że wielki książę przyjechał do Rosji, aby, jak mówiła: „przekonać nas, żebyśmy albo opuścili kraj, albo szybko zawarli pokój"? Słyszałam, jak mama o tym mówiła. Byliśmy wszyscy wielkimi przyjaciółmi, wiedzieliśmy, co się dzieje w domu. [...] Miałam wtedy około piętnastu lat. Oczywiście, że rozumiałam. Byliśmy tak bardzo zżyci... Bardzo nie lubię wspominać moich krewnych, tego co robili w czasie wojny, ale kiedy bezmyślnie wspomniałam o wujku, że przyjechał zobaczyć się z matką w 1916 roku, nie uświadomiłam sobie, że przyjechał bez odpowiedniego upoważnienia. To rzeczywiście było bezmyślne, żeby o tym wspominać [...] niewątpliwie spowodowało u niego poważne komplikacje2. » 115 « \ Amy Smith nazwała to „czułym punktem". Dobrze pamiętała przebieg wydarzeń w Darmstadt: jak spotkała hrabiego Hardenberga, zaufanego wielkiego księcia; jak Hardenberg był pełen wątpliwości, ale nie był nastawiony wrogo; jak przeglądał notatki Harriet von Rathlef z zainteresowaniem i współczuciem. Przy pierwszym spotkaniu hrabia wydawał się „głęboko poruszony" relacjami Frau von Rathlef, ale kiedy Amy Smith spotkała go nazajutrz, po tym jak skonsultował się z wielkim księciem, „zupełnie się zmienił [...] Był prawie niegrzeczny w stosunku do mnie, przywitał mnie oświadczeniem, że [Anastazja] jest oszustką. Wyjaśniłam, że rozmawialiśmy już o tym, i mogę go zapewnić, że kimkolwiek [ona] jest, na pewno nie jest oszustką". Wtedy Hardenberg wybuchnął: „Co sobie to bezwstydne stworzenie myśli, twierdząc, że wielki książę był w Rosji podczas wojny?" Amy Smith nie potrafiła odpowiedzieć, a furia w jego głosie sprawiła, że czuła się nieswojo: „Hrabia chodził po pokoju i wydawało mi się, że według niego to było coś strasznego. W ogóle tego nie rozumiałam. Żeby go uspokoić powiedziałam po prostu: «Cóż, zatem nie był tam. My też w to nie wierzyliśmy»"3. To nie wystarczyło hrabiemu Hardenbergowi. Fraulein Smith powinna wiedzieć, że oszustwo jest w Niemczech karalne. I zniesławienie. I szantaż. Anastazja to oszustka — powtarzał Hardenberg — albo wariatka, albo jedno i drugie. Radził, żeby nie wspominać o tej sprawie prasie. „Gdyby hrabia Hardenberg po prostu odrzucił historię [Anastazji] jako nonsens — mówiła Amy Smith — jako coś nie wartego uwagi, dla mnie cała sprawa by się zakończyła. Jego niezwykłe wzburzenie uświadomiło mi jednak, że trafiliśmy na coś ważnego". Nigdy nie było tajemnicą, że wielki książę Hesji, mając dwie siostry w rodzinie carskiej — z których jednej, carycy, wyraźnie groziło niebezpieczeństwo — był bardzo zaangażowany w wynegocjowanie separatystycznego pokoju między Rosją a Niemcami podczas pierwszej wojny światowej. Nie ma też wątpliwości, że rząd niemiecki wiedział o zabiegach wielkiego księcia i upoważnił go do działania w swoim imieniu co najmniej do połowy 1916 roku. Kluczowe w tej sprawie jest nie to, iż Anastazja twierdziła, że wielki książę w końcu przyjechał do Rosji osobiście, ale to, że zrobił to „bez [...] odpowiedniego upoważnienia"4. W 1925 roku, kiedy Anastazja wspomniała o sprawie po raz pierwszy, wielki książę Hesji, pozbawiony tronu od siedmiu lat, » 116 « miał poważne nadzieje na jego odzyskanie. Musiał jednak uzyskać poparcie coraz bardziej „republikańskiego" i szukającego winnych klęsce niemieckiego społeczeństwa. Musiał wyraźnie wyrzec się dawnych błędów i dawnych powiązań — powiązań królewskich, powiązań rodzinnych. Córka cesarza Niemiec, Wiktoria Luiza, tak wyjaśniała tę sytuację w swoich pamiętnikach: Osobiście nie wiem o nikim, kto ma jakieś dowody, że wielki książę odbył podróż do St. Petersburga [Carskiego Sioła], nie słyszałam też nic o tym od mojego ojca. Wiem natomiast, że propozycja wysłania tam księcia była rozważana, także z udziałem wyższych oficerów, jednak Ludendorff był przeciwny temu pomysłowi. Jeśli więc poczyniono taki krok, poczyniono go bez wiedzy naczelnego dowództwa. To by wyjaśniało, dlaczego mój ojciec domagał się najściślejszej tajemnicy, wyjaśniałoby też absolutne milczenie wielkiego księcia, szczególnie jeśli chodzi o jego rodzinę. Oni na pewno nie usłyszeli od niego najmniejszej wzmianki5. W latach następnych Anastazja miała tę satysfakcję, że jej historia została potwierdzona przez wielu ludzi, którzy byli w stanie coś o tym powiedzieć. Mur tajemnic zaczął pękać, gdy dwadzieścia pięć lat później, niemiecka następczyni tronu wystąpiła, by potwierdzić, że wielki książę Hesji był z misją pokojową w Rosji i do tego „nasze kręgi wiedziały o tym nawet wtedy". Źródłem wiadomości dla księżnej był jej teść, cesarz. „A więc moim zdaniem — mówiła dalej księżna — stawiając takie twierdzenia (o których dowiedziałam się dopiero dużo później), Frau A.C. dała dowód co najmniej tego, że znała sekrety wielkiej polityki i najbardziej tajne sprawy carskiej rodziny"6. Wtedy Fritz von Unruh przyznał, że sam pomagał wielkiemu księciu zaplanować podróż do Carskiego Sioła i że te plany zostały wbrew życzeniom cesarza wykonane7. Było mnóstwo innych świadków. Pewna dama z petersburskiego towarzystwa niewinnie zauważyła: „Nie rozumiem, czemu mówi się o «tajnej» podróży wielkiego księcia. Wszyscy o niej wiedzieliśmy"8. „Nie ma śladów — lojalnie potwierdzają to dokumenty w publicznych archiwach w Darmstadt, wbrew wszelkim przeciwnym dowodom — że były wielki książę Ernest Ludwik Heski mógł pojechać do Rosji, konkretnie do Carskiego Sioła, w roku 1916"9. Stwierdzenie » 117 « dobrze sformułowane, nie udziela jednak odpowiedzi na pytanie: pojechał, czy nie? Może gdyby wielki książę spotkał się kiedykolwiek z Anastazją, wyjaśniliby to między sobą. Gdy jednak później sugerowano Anastazji, by sama pojechała do Darmstadt zobaczyć się z wielkim księciem, powiedziała tylko: „Nie, chcę być tu z wami, gdy powie mi w oczy, że nie przyjeżdżał do nas podczas wojny!"10 A kiedy Amy Smith wróciła do Berlina i do Szpitala Najświętszej Marii Panny, w Darmstadt rozpoczęto już kampanię, by dowieść, że Anastazja jest oszustką i przez to ją unieszkodliwić. „Trudności istnieją po to, by je przezwyciężać — pisała w zdenerwowaniu Harriet von Rathlef. — Nie mówiłam oczywiście chorej, że próby zainteresowania wuja jej losem nie powiodły się [...] Choć nie wiedziałam, gdzie się teraz zwrócić, pracowałam dalej, zbierałam materiały w nadziei, że jakoś skądś przyjdzie pomoc". „Pomoc przyszła. I to stąd, skąd nigdy bym się jej nie spodziewała"11. Frau von Rathlef siedziała z Anastazją w przyszpitalnym ogrodzie, pewnego słonecznego lipcowego popołudnia, gdy wyszedł do nich doktor Ludwig Berg i powiedział, że w jego biurze czekają goście. — Goście? — zapytała Frau von Rathlef. — Jacy goście? ** — Zobaczy pani — odpowiedział doktor Berg12. Dopiero Niemka, a przy tym córka znienawidzonego cesarza Wilhelma, sprawiła, że rodzina carska zaczęła poważnie traktować sprawę „Anastazji". Szepty i pogłoski rozprzestrzeniały się wśród europejskich rodzin panujących, i w końcu sprawa autentyczności Anastazji poprzez następczynię tronu księżnę Cecylię trafiła do jedynej córki cesarza — Wiktorii Luizy, księżnej Brunszwiku13. Choć księżna, tak samo jak Cecylia, nie miała zamiaru mieszać się w prywatne sprawy domu Romanowów, uznała za właściwe przedyskutowanie sprawy ze swoją teściową, księżną Cumberlandu14. Tą okrężną drogą Anastazja znalazła sojuszniczkę, która mogła jej naprawdę pomóc, gdyż księżna Cumberlandu była to Thyra Duńska, siostra Marii Fiodorownej, carycy matki. Thyra zgodziła się, że w sprawie Anastazji coś trzeba zrobić i zaczęła wywierać delikatną presję na „dwór na wygnaniu" carycy matki koło Kopenhagi. Jak by to wyglądało, mówiła Thyra, gdyby rodzina carska nie zrobiła wszystkiego, co w jej mocy, aby » 118 « rozwiązać tę tajemnicę? Na pewno łatwo będzie „po prostu raz na zawsze wyjaśnić tę sprawę"15. Thyra miała rację, to mogło być proste. Nie było jej winą, że okazało się inaczej. To do carycy matki należało ostatnie słowo w Kopenhadze, a ta nie była nastawiona przychylnie. Podczas rewolucji i wojny domowej matka cara uparcie odmawiała opuszczenia kraju16. Było dla niej wielkim wstydem, że musiała pozostawać pod opieką niemieckich wojsk okupacyjnych na Krymie, gdzie przeprowadziła się z Kijowa, ale wolała to niż ucieczkę. W końcu, w 1919 roku, król Anglii Jerzy V, zaalarmowany wiadomościami o okrucieństwach w Jekaterinburgu, wysłał do Jałty flotę wojenną, by uratować swoją „ciocię Minnie". Nawet wtedy, gdy u bram były już bolszewickie wojska, caryca matka odmówiła wyjazdu dopóki wszyscy, którzy chcą z nią jechać, nie znajdą się bezpiecznie na pokładzie. Około sześciu tysięcy arystokratów, z lokajami, pokojówkami i kucharzami, popłynęło w ten sposób na wieczne wygnanie na koszt Brytyjczyków. Wtedy po raz ostatni zabrzmiało Boże, chroń cara grane dla żyjącej carycy17. Jakiś czas po ucieczce, Maria Fiodorowna mieszkała w Anglii u królowej Aleksandry, swojej najstarszej i ulubionej siostry. Choć córka Marii, wielka księżna Ksenia pozostała do końca życia gościem brytyjskiej rodziny królewskiej, caryca matka powróciła w końcu do ojczystej Danii, gdzie ze swoją młodszą córką i nierozłączną towarzyszką, wielką księżną Olgą, osiedliła się w Villa Hvid0re, małej posiadłości, której właścicielką była na spółkę z siostrą. W Hvid0re „Stara Ikona" (tak Marię Fiodorowna nazywali żartobliwi Rosjanie) wciąż odbierała wszelkie honory, jakie należą się carycy. Utrzymywała służbę i damy dworu. Emigranci rosyjscy wszystkich stanów tłoczyli się w Villa Hvid0re, by napawać się obecnością ich „carycy matki", by jeść za darmo przy jej stole i składać skargi jej sekretarzowi. W tym czasie, wielka księżna Olga, żona plebejusza i matka dwojga małych dzieci, z poczucia obowiązku przejęła organizację życia towarzyskiego swojej matki. Wpływy Marii Fiodorownej zmniejszyły się na wygnaniu tylko co do zasięgu. Jej opieka, a nawet jej ciche błogosławieństwo, mogły ułatwić bądź uniemożliwić wszelkie działania emigrantów. Była przecież najdostojniejszym członkiem rodziny Romanowów. Była arbitrem w sporach rodzinnych i głową ruchu monarchistycznego. » 119 « Nie bez znaczenia było, że Maria Fiodorowna do końca życia nie wierzyła w to, że car i jego rodzina zostali zamordowani w Jekaterin-burgu. Miała nadzieję, że Mikołaj, Aleksandra i ich dzieci wciąż żyją gdzieś w Rosji. Raport inspektora Sokołowa o ich zamordowaniu nie zdołał zmienić jej zdania. Źle poinformowana szeroka publiczność szybko skonstatowała, że caryca matka straciła rozum. Taki werdykt był jednak okrutny i zbyt pochopny. W postawie Marii Fiodorownej kryło się coś więcej niż nadzieja starej kobiety. „Mogła to być duma — pisał po jej śmierci pewien wnikliwy amerykański dziennikarz. — Mogło to być uczucie. Mogły to być przesądy. Ale była to też mądrość polityczna. Dopóki nominalnie głowa domu Romanowów nie przyznała, że tron jest pusty, wszyscy pretendenci do tronu stawiali się w pozycji uzurpatorów"18. Oczywiście tu upór carycy matki wywołał największe skutki. To, że wielki książę Cyryl ogłosił się imperatorem na wygnaniu, rozwścieczyło ją nie mniej niż Anastazję. „Moje serce zostało boleśnie zranione — pisała z goryczą do wielkiego księcia Mikołaja Mikołajewicza, który również był wymieniany jako pretendent do tronu. — Jeśli spodobałoby się Wszechmogącemu zabrać do siebie moich synów i wnuków, wierzę, [...] że przyszły imperator wybrany zostanie według naszycrT-pra-starych praw, za zgodą Kościoła Prawosławnego i przy udziale ludu rosyjskiego"19. Chętnych do tronu carskiego było wielu, zbyt wielu w opinii utrudzonej Marii Fiodorownej. Cyryl i Mikołaj Mikołajewicz stanowili tylko pierwszą linię walki. Cyryl miał już syna. którego nazywał „carewiczem". Przystojny, tajemniczy wielki książę Dymitr Pawłowicz, wnuk Aleksandra II i jeden z zabójców Rasputina, był również brany pod uwagę. W kręgu Romanowów zabawiano się pomysłem stawiania pieniędzy na kandydatów20. Tymczasem stara caryca matka, w swej smaganej wiatrami nadbałtyckiej willi, zachowywała milczenie. „Uważała — wyjaśniał jej zięć, wielki książę Aleksander Michajłowicz — że opowiedzenie się po którejś ze stron, wydawanie manifestów czy udział w udawanych bitwach, byłoby poniżej jej godności"21. Nie musiała nic mówić, by dać do zrozumienia, że temat Jekaterinburga nie jest mile widziany w jej domu. To właśnie przez to nikt z rodziny ani z otoczenia carycy matki nie wspomniał jej ani słowem o Anastazji do czasu, aż było za późno, by » 120 « zmienić stanowisko. Jednak dzięki Thyrze, księżnej Cumberlandu, zainteresowali się w końcu tajemniczą pretendentką z Berlina ci, którzy mogli coś zrobić. Książę Danii Waldemar, brat carycy matki, napisał niezwłocznie do ambasadora Danii w Niemczech, Herlufa Zahle, by ten rozpoczął prywatne — to znaczy dyskretne — wstępne śledztwo22. List Waldemara zawiózł do Berlina Aleksy Andriejewicz Wołków, któremu polecono również spotkać się z Anastazją i zdać relację rodzinie w Danii. Aleksy Wołków był osobistym służącym carycy Aleksandry, jej pokojowcem, jak to nazywano. To właśnie Wołków w ostatnich latach przed rewolucją woził niedomagającą carycę w fotelu na kółkach. Uwięziony w Jekaterinburgu razem z innymi członkami carskiej świty został później wysłany do Permu. Uniknął śmierci tylko dzięki szybkości reakcji. Któregoś wieczoru, we wrześniu 1918 roku, wyprowadzono więźniów do lasu. Przeczuwając, że nadszedł koniec, Wołków wyrwał się strażnikom i uciekł w ciemność. Dotarł w końcu do kwatery Białej Armii w Omsku, a stamtąd na Zachód Europy. Jego niezachwiana lojalność wobec rodziny carskiej dała mu niezrównaną sławę wśród monarchistów na wygnaniu23. To właśnie ci dwaj „goście" — Aleksy Wołków i ambasador Zahle — oczekiwali w biurze doktora Berga w Szpitalu Najświętszej Marii Panny po południu 3 lipca 1925 roku24. Harriet von Rathlef czekała w napięciu, kiedy Wołków przez okno przyglądał się, jak Anastazja wstaje z krzesła, pozdrawia jedną z sióstr i idzie przez ogród do swojego pokoju. Jego pierwsze wrażenie było całkowicie pozytywne; widząc ją w ruchu z oddali Wołków mógł stwierdzić, że: „chora rzeczywiście przypomina wielką księżnę Anastazję". Kiedy jednak następnego popołudnia spotkał się z nią twarzą w twarz, to wrażenie zupełnie się zmieniło. „Wołków był zawiedziony — pisała Frau von Rathlef— [...] bo wielka księżna miała okrągłą twarz i różaną cerę. Rysy, które teraz zobaczył, nie przypominały mu wielkiej księżnej"25. Co gorsza Anastazja przywitała starszego człowieka podejrzliwie i bez żadnej uwagi, nie pokazała, że go poznaje. Wołków musiał się zadowolić przyglądaniem się jej w milczeniu, podczas gdy ona rozmawiała z duńskim ambasadorem. Rozmawiali po niemiecku, a Wołków nie znał niemieckiego. » 121 « Harriet von Rathlef widziała, jak to spotkanie wpłynęło na Anastazję: „Patrzyła na Wołkowa długo z wyrazem bólu i przestrachu. Dla nas wszystkich było oczywiste, że męczą ją wspomnienia. Na koniec opadła wyczerpana na poduszkę sofy i powiedziała Ich kann nicht zurecht finden [Nie mogę skojarzyć]". Kiedy później ambasador Zahle wspomniał, że Wołków przyjechał z Danii, by ją zobaczyć, Anastazja potrząsnęła głową: „Ależ on należał do naszego dworu"26. Niepewnie powiedziała Wołkowowi, że ma nadzieję, iż przyjdzie znowu następnego dnia. Gdy wychodził, „wyciągnęła przyjaźnie rękę i powiedziała, że ucieszy ją jego następna wizyta". Wieczorem Anastazja powiedziała Harriet von Rathlef, że twarz Wołkowa wydaje się jej znajoma: „Ta twarz przypominała jej niejasno, jak przez mgłę, kogoś z jej dawnego otoczenia i dodała: «Wydaje mi się, że był szczególnie związany z papą. Musi się biedakowi układać nie najlepiej; nie jest dobrze ubrany»". Tu Anastazja urwała. Wydawało się, że nagle zrozumiała wagę sytuacji. „Musi być pani bardzo ostrożna, mówiąc o mnie babci — powiedziała. — To może ją zabić". Nazajutrz wczesnym rankiem Wołków i ambasador Zahle wrócili do szpitala. Podczas gdy Zahle rozmawiał z Anastazją, Wołków nie przestawał dość głośno wyrażać swoich wątpliwości po rosyjsku» Gdy Frau von Rathlef próbowała go przekonywać, Anastazja szybko jej przerwała: Ich will das nicht mehr! [Nie życzę sobie tego więcej]". Zrozumiała z naszej rozmowy więcej, niż mi się zdawało" — powiedziała Frau von Rathlef i ciągnęła dalej: Wołków byl świadom swojej odpowiedzialności w tej sprawie i powtarzał mi wielokrotnie, że nie może stwierdzić, że Frau Czajkowska nie jest wielką księżną, ale nie może również zdecydowanie stwierdzić, że nią jest. W końcu poprosił mnie o przetłumaczenie kilku pytań. Wymienił nazwisko (zapomniałam jakie) i spytał, czy Anastazja zna tę osobę. Odpowiedziała natychmiast __„Tak". Zapytana, kto to jest [odpowiedziała]: „Był specjalnym służącym zajmującym się nami, dziećmi". Wtedy Wołków zapytał, czy pamięta marynarza, który był z jej bratem. Odpowiedziała zaraz: „Tak, był taki wysoki i nazywał się [...] Nagorny". Poprosiłam ją, aby powtórzyła to imię głośno. Wołków był całkowicie zaskoczony i przyznał, że nazwisko jest dobre. Od tego czasu stosunki między Wołkowem a Frau Czajkowską stały się zupełnie inne. Pożegnanie było cieplejsze. » 122 « Kiedy Aleksy Wołków przybył do Szpitala Najświętszej Marii Panny z trzecią i ostatnią wizytą, 6 lipca, Anastazja miała gorączkę i była zbyt słaba, by opuścić łóżko. Wołków usiadł obok jej łóżka i rozmawiał z nią przez kilka minut, z Harriet von Rathlef jako tłumaczem. Zapytał: — Kto to był Tatiszew?27 — Na Syberii był adiutantem papy. — To prawda — powiedział Wołków. Dał Anastazji portret carycy matki; patrzyła na niego bez widocznych emocji. — Czuje się dobrze? — zapytała w końcu, a później powiedziała w zamyśleniu: — Dziwię się, że babcia nie jest ubrana na czarno. Zawsze chodziła tylko w czerni28. Przez kilka następnych minut Anastazja leżała cicho w łóżku, podczas gdy Wołków i Frau von Rathlef rozmawiali po rosyjsku. Nagle przerwała im. — Z moim bratem był jeszcze jeden marynarz — powiedziała. Wołków przytaknął. — Nazywał się — to nazwisko tak trudno wymówić [...] Derewienko. — Tak — powiedział Wołków. — Czy on nie miał też synów, którzy bawili się z moim bratem? — zapytała. — Tak — odpowiedział Wołków. Później powiedziała: — Ale był tam ktoś jeszcze, to... lekarz, który zawsze zmieniał doktora Botkina. — Tak — odpowiedział Wołków. Między Anastazją a jej gościem został już teraz nawiązany bezpośredni kontakt. Kiedy Wołków zapytał ją, czy pamięta Olgę Aleksan-drowną, Anastazja zaśmiała się radośnie i odpowiedziała: — Tak, moją ciotkę. Mama też ją kochała, była bardzo miła. Kiedy jednak rozmowa potoczyła się w kierunku uwięzienia rodziny carskiej na Syberii, jej uśmiech zniknął. Wołków chciał wiedzieć, gdzie wielka księżna ukryła swoje klejnoty w Tobolsku. Nastąpiła chwila ciszy. Później powiedziała: — Były zaszyte w ubraniu... porozdzielane... w szwach. — Czy pamięta pani klasztor Świętego Iwana? — To było na Syberii... Czy zakonnice nie przychodziły stamtąd, żeby dla nas śpiewać?... Mama i my cztery śpiewałyśmy z zakonnicami. — Wołków był poruszony — mówiła Frau von Rathlef. — Zadał mi już dosyć pytań — stwierdziła nagle Anastazja. — Teraz ja chcę o coś zapytać. Czy Wołków pamięta pokój w Peterhof, „gdzie mama wydrapywała na szybie swoje inicjały i rok, zawsze kiedy tam byliśmy?" » 123 « Wołków pamiętał: „...był głęboko wzruszony. Płakał i kilka razy Pjq pocałował jej rękę..." — Niech pan nie płacze — powiedziała Anastazja, das kann ich ^? so... Jej głos się załamał. — Wszystko będzie dobrze — powiedział do niej Wołków, kiedy v*v wychodził z pokoju. Czy to było uznanie Anastazji? Kilka minut zajęło Wołkowowi Pą przyjście do siebie, gdy był już razem z Frau von Rathlef w sieni. ,*-< „Łzy płynęły mu po twarzy". Ale opuścił Berlin tego samego dnia, nie z s zostawiając żadnego oświadczenia. Nikt tego nie oczekiwał. Jego za-r mógł wiedzieć, jak bardzo zaangażowanie w sprawę Anastazji zagrozi » 124 « jego reputacji. Nie był to jednak człowiek, który porzuciłby to, co uważał za swoją powinność. Po pierwszym z nim spotkaniu Anastazja powiedziała: „Ten duński gentleman zostanie moim przyjacielem na całe życie; czuję to"29. Nie myliła się. Zahle był jednak kimś więcej niż tylko jej przyjacielem. Był jej mistrzem, którego milcząca pewność co do jej tożsamości i nieugięta postawa wobec nacisków uratowała Anastazję z królewskiego zaklętego kręgu. Sama nie umiała się z niego wyrwać. Ambasador nie potrafił powiedzieć, co go przekonało o prawdziwości roszczeń Anastazji. Czy była to jej „wrodzona wytwor-ność", którą można było od razu dostrzec w swoistej niedbałej uprzejmości i prostocie gestu zapraszającego do siadania; czy może jej szczerość, którą okazała wpadając w panikę na widok listu z czarnym obramowaniem („Kto zmarł w Kopenhadze? Tak się boję. Jak czuje się moja babka?"). Zahle wkradł się w łaski Anastazji od samego początku traktując ją z kurtuazją należną osobie o pozycji, do której Anastazja się przyznawała. Zawsze umawiał się, kiedy chciał ją widzieć, i przed przyjściem dzwonił, by przekonać się, czy spotkanie nadal jest aktualne. Szybko została nawiązana swoista zabawna przyjaźń. Zahle — robiący tak duże wrażenie, tak grzeczny, tak distingue — był wysokim mężczyzną. Anastazja była oczywiście „Maleńka". W miarę rozwoju śledztwa, kiedy jego wizyty w szpitalu stały się prawie codziennym rytuałem, ambasador Zahle doszedł do jednego pewnego wniosku: Anastazja, kimkolwiek była, nie oszukiwała go. Kim mogła być? Z jakiej rodziny, z jakiego środowiska mogła pochodzić kobieta, która nie wiedziała, że gdy kupi tabliczkę czekolady za banknot dziesięciomarkowy, z pewnością dostanie część pieniędzy z powrotem. Anastazja była bardzo zmieszana, gdy dowiedziała się, że zostawia resztę w sklepach całego Berlina30. Potrafiła ze znawstwem rozmawiać o muzyce i malarstwie31, a nie wiedziała, że w hotelach i pociągach potrzebna jest rezerwacja. Potrafiła szczerze, nawet wesoło, mówić o miłosnych skandalach i mniej znanych słabościach Romanowów, ale impertynencką nazwała książkę Queen Victoria Lyt-tona Stracheya. O Lwie Tołstoju, gdy wspomniano jego imię, powiedziała, że nie chce nic o nim słyszeć: „nie może go ścierpieć, bo był jedną z przyczyn rosyjskiej rewolucji". Ze znawstwem, z pewnością tym bardziej uderzającym, że uznawanym za coś naturalnego, Anastazja wyjaśniała swemu otoczeniu bardziej skomplikowane elementy » 125 « królewskiej etykiety. Kiedy Harriet von Rathlef obejrzała film przedstawiający przejażdżkę królowej Anglii Aleksandry w towarzystwie damy dworu, zwróciła uwagę, że twarz królewskiej towarzyszki była „całkowicie pozbawiona wyrazu." — Tak właśnie musi siedzieć — powiedziała zaskoczona Anastazja. — Czy pani myśli, że powinna też pozdrawiać ludzi? Wyobrażam sobie, że byłaby pani gotowa to zrobić. Nie można by pani pozwolić tam usiąść... Lepiej zostawić panią w domu". „Szczerze się z tego śmiała" — wspomina Frau von Rathlef. Następny wypadek pokazuje coś podobnego: Kiedy trochę się jej polepszyło, poszłyśmy do rosyjskiej restauracji, bo miała wielką ochotę na rosyjski kapuśniak. W restauracji było niewielu ludzi i kelnerzy stali tu i tam bezczynnie. Nagle zauważyłam, że przechodząc przez restaurację Anastazja pozdrawia kelnerów na lewo i prawo skinieniem głowy. Było to trochę żenujące, powiedziałam jej, że nie powinna tego robić. Wyraźnie zaskoczona powiedziała: „Proszę mi wybaczyć, nie pomyślałam o tym. Uczono mnie zawsze zauważać ludzi. Powtarzano bez końca, że nie wolno mi o tym zapomnieć... Dziękuję, że pani zwróciła mi uwagę". Taką kobietę spotkał ambasador von Zahle; raz pozdrawiającą kelnerów w berlińskich restauracjach, to znów „nie posiadającą się z rozpaczy", kiedy pracownicy Szpitala Najświętszej Marii Panny odkryli, za kogo się uważała. („Czemu pani tego nie powie? — spytał Anastazję jeden z pracowników, wypełniając formularze. — Muszę to napisać". Anastazja uciekła z pokoju). Zupełnie nie potrafiła ukrywać swoich reakcji. W styczniu 1926 roku przedstawiono jej bałtycko-rosyjskiego emigranta o niezwykłym nazwisku, Wasyla Lwowicza von der Osten--Sacken Tettenborn („Willy"). Baron Osten-Sacken był osobistym sekretarzem Sergiusza Botkina, kuzyna nadwornego lekarza cara, obecnie prezesa Urzędu do Spraw Uchodźców Rosyjskich w Niemczech. Podczas rozmowy baron Osten-Sacken poprosił o pozwolenie na zapalenie papierosa. Anastazja uprzejmie się zgodziła i patrzyła, jak baron wyjął z kieszeni małą cygarniczkę kształtem przypominającą fajkę. Nagle, jak zauważyła Frau von Rathlef, Anastazja zaczęła „okazywać objawy głębokiego wzburzenia". Kiedy baron wyszedł, Anastazja powiedziała: — Na miłość boską, niech mi pani powie, skąd baron ma tę fajkę? » 126 « — Tę cygarniczkę podarował mi w 1917 roku przyjaciel, który kupił ją u Aleksandra w Petersburgu — powiedział baron Osten-Sacken do Frau von Rathlef następnego dnia. — Tego typu cygarniczkę Aleksander zrobił dla cara. — Dzięki Bogu — odetchnęła Anastazja, kiedy usłyszała wyjaśnienie. — Byłam taka zdenerwowana, że nie mogłam spać całą noc. Bałam się, że to fajka papy... Gdyby pani wiedziała, jak bardzo poruszył mnie widok fajki... Przed połową lipca, krótko po wizycie Aleksego Wołkowa, stan zdrowia Anastazji alarmująco się pogorszył. Jej zaatakowane gruźlicą ramię „spuchło w bezkształtną masę i okropnie było patrzeć na cierpienia pacjentki" — zanotowała Frau von Rathlef. Tymczasem lekarze ze Szpitala Najświętszej Marii Panny wciąż spierali się, jaka powinna być najlepsza kuracja. Frau von Rathlef miała nadzieję, że zrobią coś szybko dla Anastazji: „Leżała w łóżku bezustannie cicho płacząc... Po dziesięciu dniach lekarze zdecydowali się w końcu operować... Jej ramię zostało głęboko rozcięte, by umożliwić odpłynięcie ropy". W tej sytuacji Frau von Rathlef porzuciła wszystkie inne zajęcia i wprowadziła się do szpitala, by dniem i nocą być przy Anastazji. Niestety operacja nie poprawiła stanu zdrowia pacjentki. Co więcej, infekcja stawała się coraz gorsza, a straszna rana coraz głębsza. Morfina przynosiła trochę ulgi, ale, naturalnie, obniżała jasność umysłu Anastazji. Przez następne sześć tygodni znajdowała się w stanie powracającego delirium. Najgorsze były noce. Nigdy wcześniej Frau von Rathlef nie słyszała takiego płaczu: „Mówiła, [...] że długo leciała i dotarła do swoich bliskich, siedzących daleko od siebie przy drodze". Wszyscy byli ubrani całkiem na biało oprócz „babci", która była w czerni. Anastazja wzywała ich po imieniu i wyciągała ramiona, ale nie mogła dosięgnąć swojej rodziny ani oni nie mogli dosięgnąć siebie nawzajem. Później siedziała na szczycie dachu, twarz miała zwróconą w dół. Zsuwając się z krawędzi, kurczowo trzymała się paska swego brata. „Niech pani pójdzie do ogrodu — krzyczała Anastazja do Frau von Rathlef. — Niech pani sprawdzi, czy Katarzyna Waza wciąż tam stoi. Tak się boję, że żołnierze mogli już ją zniszczyć"32. » 127 « — Ta myśl gnębiła ją bardzo — powiedziała Frau von Rathlef. —- Prosiła mnie bez przerwy, żebym wyszła i zobaczyła. Mówiła w gorączce, że sama będzie musiała pójść. Wzywała też Lizę i Szurę, by pomogły się jej ubrać... Musiała uciekać, żeby jej nie zastrzelono. Dziewczyna imieniem Liza służyła na rosyjskim dworze jako pokojowa czterech córek Mikołaja II33. Szura, jak się wkrótce Frau von Rathlef dowiedziała, to dawna Aleksandra Taglew, kobieta, która była piastunką wielkiej księżnej Anastazji od niemowlęctwa. Szura poślubiła ??????'? Gilliarda, nauczyciela francuskiego wielkiej księżnej. Obecnie Gilliardowie mieszkali w Lozannie, w Szwajcarii, gdzie Pierre wykładał na uniwersytecie. Nie wiadomo, co wcześniej słyszeli o Anastazji, ale w końcu sprawa dotarła i do nich. Szura otrzymała pełen uczucia list od siostry cara, wielkiej księżnej Olgi: Proszę, niech Pani niezwłocznie pojedzie wraz z Panem Gilliardem do Berlina spotkać się z tą nieszczęśliwą damą. Niech Pani pomyśli, co by było, gdyby ona rzeczywiście była naszą małą. Bóg jeden wie, czy nią jest, czy nie jest. To byłaby taka tragedia, gdyby żyła tam sama jedna w swej niedoli i jeśli by to wszystko okazało się prawdą ... Jeszcze raz błagam Panią, by pojechała Pani jak najszybciej; Pani, lepiej niż ktokolwiek inny, maże nam powiedzieć, czy coś w tym jest. [...] Niech Bóg Pani pomoże. Ściskam Panią serdecznie. P.S.: Jeśli to rzeczywiście ona, niech mi Pani wyśle telegram, a przyjadę do Berlina spotkać się z Panią34. Szura Gilliard nie traciła czasu. Wraz z mężem przyjechała na Dworzec Anhalt 27 lipca 1925 i od razu w towarzystwie ambasadora Zahle udali się do Szpitala Najświętszej Marii Panny. Zahle, który właśnie wrócił z Kopenhagi, poprosił Gilliardów, by chwilę zaczekali w korytarzu i wszedł do pokoju chorej sam. W gorączce Anastazja miała halucynacje. Mówiła, że miała nadzieję, iż zobaczy „Wysokiego mężczyznę", ale teraz jego głowa ocierała się o sufit, a przez jego twarz przebiegały kolorowe pasy — „czerwone, niebieskie i zielone"35. Ambasador odwrócił się od łóżka i powiedział Frau von Rathlef, że „dama i gentleman czekają na zewnątrz". Poprosił, by wprowadziła ich do środka. „Miałam nie pytać, jak się nazywali, [...] dopiero później dowiedziałam się, kim byli" — mówiła Frau von Rathlef. » 128 « Gilliardowie siedzieli przy łóżku Anastazji przez około godzinę. Frau von Rathlef zanotowała, że „wydawali się poruszeni stanem chorej", patrzyli na nią przeważnie w milczeniu. Kiedy Gilliard wyszedł na chwilę do holu, Szura poprosiła Frau von Rathlef, by ta pokazała jej stopy Anastazji. Frau von Rathlef delikatnie odsunęła koce36. „Te stopy wyglądają jak stopy wielkiej księżnej — wykrzyknęła Szura. — jej stopy były takie same jak te, prawa stopa była gorsza niż lewa"37. Później Gilliardowie poprosili o umożliwienie im spotkania z Anastazją sam na sam, ale spędzili w jej pokoju tylko kilka minut. — Nie ma sensu torturować chorej zadawaniem pytań w jej obecnym stanie — powiedział Pierre Gilliard. — Wrócimy tu oboje, gdy tylko jej stan się polepszy. Tymczasem Anastazja zrobiła się kłótliwa i pełna goryczy. Dlaczego ten pan pytał ją, czy jada nadal tyle czekolady, co kiedyś? „Chciał sobie ze mnie stroić żarty...? Potem, jak napisała Frau von Rathlef, „gorączka zaatakowała ją znowu z całą mocą. Majaczyła o swojej ciotce Oldze Aleksandr ownej, która [jak jej się zdawało] stała za drzwiami śmiejąc się z Anastazji, że ta upadła tak nisko. Musiałam otworzyć szeroko drzwi, żeby ją uspokoić". Tego wieczoru Harriet von Rathlef została wezwana na naradę do duńskiej ambasady. Zdecydowano tam, że Anastazja powinna zostać niezwłocznie przewieziona do innego szpitala, gdzie mogłaby być lepiej leczona. „Herr Gilliard twierdził, że to była sprawa podstawowa — powiedziała Frau von Rathlef — bo najważniejsze w tamtej chwili było utrzymanie jej przy życiu"38. Zaraz następnego ranka przewieziono Anastazję na drugi koniec miasta do prywatnego pokoju w klinice Mommsena, gdzie pracował profesor Sergiusz Rudniew, który miał leczyć jej chore ramię. Gilliardowie pojechali do domu, do Lozanny. W klinice Mommsena profesor Rudniew zdecydował się na szybką i odważną operację, „aby uratować jej życie i, być może, również jej rękę; amputacja nie była nieprawdopodobna". Mięśnie wokół łokcia i część kości zostały wycięte. Jeszcze dwukrotnie w sierpniu ramię rozcinano, aby usunąć ropę. W łokciu Rudniew wstawił srebrny łącznik, który unieruchomił rękę zgiętą pod kątem osiemdziesięciu stopni, a to, co zostało z kości, było stale odsłonięte. Przez półtora miesiąca, 9 — Anastazja » 129 « ; gdy infekcja ustępowała, ważyły się losy Anastazji. „Niezbyt dobrze znosiła zastrzyki morfiny" — twierdził Rudniew. Wreszcie, z końcem września, gorączka Anastazji spadła do trzydziestu siedmiu i pół stop-nia i na tym poziomie utrzymywała się przez wiele tygodni. Cera, która nigdy nie wyglądała zdrowo, przybrała okropny szarobiały odcień. Wargi jej spuchły z niedożywienia, a kości sterczały. „Na jej ciele nie było grama tłuszczu" — zapisał Rudniew, dodając, że jej waga spadła poniżej trzydziestu pięciu kilogramów39. W miarę jak ramię się goiło, a maligna ustępowała, Anastazja zaczęła się interesować swoim nowym otoczeniem. Biały kociak angor-ski o imieniu Kiki został szybko jej prawdziwym przyjacielem w świecie pełnym rozczarowań; był to „szczęśliwy pomysł" Frau von Rath-lef, która chętnie zgodziła się zająć drugie miejsce po kocie. Przez ostatnie dni lata Anastazja całe godziny spędzała w oknie patrząc na dzieci bawiące się na podwórzu. „Niech pani posłucha" — powiedziała któregoś dnia. „Ktoś woła Szurę. Tak długo szukałam w głowie tego imienia... To Szura była zawsze z nami... Ale co się z nią stało? Nie wiem nawet, czy żyje"40. Harriet von Rathlef nie powiedziała Anastazji, że Szura odwiedziła ją już razem z ??????'?? Gilliardem. To ambasador Zahle Jispokoił Anastazję w tej kwestii. — Gdzie ona mieszka? — pytała z ożywieniem Anastazja. — Czy może do mnie przyjechać?41 Zahle odpowiedział, że Szura mieszka teraz w Szwajcarii i sama nie może odbyć takiej podróży. — W takim razie — powiedziała Anastazja, która nic nie wiedziała o małżeństwie Szury — czy Gilliard nie może jej przywieźć, jeśli nie mieszka zbyt daleko od niej? — Tak — powiedział Zahle. — Szura i Gilliard oboje przyjadą. Nadeszła jesień i Anastazja robiła się coraz bardziej niecierpliwa. Kiedy Szura ma przyjechać? Dlaczego jeszcze nie przyjechała? W końcu „pewnego pięknego, słonecznego dnia w październiku", Harriet von Rathlef wróciła do pokoju Anastazji po załatwieniu jakiejś sprawy i zastała tam ??????'? Gilliarda — „niskiego ciemnowłosego gentlemana", którego widziała już w lipcu — siedzącego na krześle koło łóżka. „Od razu uderzyło mnie, że [Anastazja] przygląda się jego twarzy z niezwykłą uwagą" — zauważyła Frau von Rathlef. » 130 « ^Oddychała z trudem z powodu podniecenia. Jednak zebrała się w sobie i podała mu rękę ze zwykłą uprzejmością". — Czy pani wie, kim jestem? — zapytał Gilliard. — Znam pana twarz — powiedziała Anastazja. — Ale coś w tym jest dziwnego, nie potrafię powiedzieć, kim pan jest. Muszę wpierw pomyśleć. Wyraźnie nieswój Gilliard wypytywał o zdrowie Anastazji, zrobił kilka uwag na temat pięknego babiego lata i szybko wyszedł z pokoju. Wtedy, dopiero wtedy, Anastazja odwróciła się do ambasadora Zahle i powiedziała:,— To może być tylko nauczyciel mojego brata, pan Gilliard. Bałam się jednak to powiedzieć, bo wydawał mi się taki dziwny. Następnego ranka przypomniała sobie. Kiedy Gilliard usiadł znowu obok jej łóżka, Anastazja po formalnym powitaniu zapytała nagle: — Co pan zrobił ze swoją brodą? Miał pan wcześniej coś na podbródku. Gilliard odpowiedział, że zgolił brodę, kiedy ukrywał się przed bolszewikami i nigdy nie zapuścił jej z powrotem. Nie było nic więcej do powiedzenia. Anastazja „wydawała się wyczerpana — wyjaśniała Harriet von Rathlef — i leżała bez ruchu wśród poduszek. Nie można było prowadzić żadnej prawdziwej rozmowy". Ale Gilliard chciał czegoś więcej. — Niech pani pogawędzi ze mną przez chwilę — powiedział nagle. — Niech mi pani opowie wszystko, co pani wie o swojej przeszłości. Po pełnej zdziwienia chwili ciszy, gniew Anastazji przeważył jej zaskoczenie. — Nie wiem, jak gawędzić — odpowiedziała chłodno. — Nie wiem też, o czym mogłabym z panem gawędzić. Uśmiechając się Gilliard zastanawiał się głośno nad słabą pamięcią Anastazji. Jej oczy rozbłysły: — Czy myśli pan, że gdyby ktoś próbował pana zabić, tak jak próbowano zabić mnie, pamiętałby pan wiele z tego, co było wcześniej? Pierre Gilliard nie odpowiedział na to pytanie. Atmosfera w pokoju chorej zrobiła się zbyt przykra, by mówić cokolwiek. Przez chwilę Anastazja patrzyła na Gilliarda z wyrazem głębokiego zdziwienia w oczach. Później zapytała go, czy wie, kiedy Szura ma przyjechać. Gilliard odpowiedział, że nie wie, wstał i wyszedł. „Tego samego dnia, po południu — wspominała Frau von Rathlef — ktoś zapukał do drzwi. Weszła dama w fioletowym płaszczu, a za » 131 « nią duński ambasador. Dama podeszła prosto do łóżka i, uśmiechając się, wyciągnęła rękę. Widzieliśmy, jak jej chuda, blada twarz zmienia się i nabiera rumieńców. Jej oczy, które zawsze były zmęczone i szkliste, rozbłysły. Wyglądała na szczęśliwą". Tą damą była wielka księżna Olga, siostra cara. Wiadomości, które dostała od ambasadora Zahle, od starego Wołkowa i, oczywiście, od Gilliardów, poruszyły Olgę i kazały jej dotrzymać obietnicy: „Jeśli to rzeczywiście ona, niech mi Pani wyśle telegram, a przyjadę do Berlina spotkać się z Panią". Wielka księżna usiadła przy Anastazji. — Jak się ma babcia? — spytała od razu Anastazja. — Jak z jej sercem? Olga odpowiedziała, że babcia ma się dobrze — użyła słowa babu-szka42 — i zaczęły rozmawiać, jedna po rosyjsku, druga po niemiecku. „Nie rozmawiały o niczym ważnym — powiedziała Harriet von Rat-hlef. — Podziwiały kota Kiki, rozmawiały o chorobie". Gdy Olga na chwilę wyszła z pokoju, ambasador Zahle zapytał: „Czy pani wie, kim jest ta dama?" — To siostra papy, moja ciotka Olga. — Dlaczego nie zwróciła się pani do wielkiej księżnej od razu po imieniu? *» — Dlaczego miałam to zrobić? Byłam tak szczęśliwa, że nie potrafiłam nic powiedzieć. Wielka księżna Olga została z Anastazją przez całe popołudnie. Kiedy wychodziła na kolację, Anastazja schyliła się do jej dłoni i pocałowała ją; nikt, kto znał Anastazję, nie spodziewał się, że zobaczy podobny gest pokory. Tego wieczoru Anastazja była zbyt podniecona, by zasnąć. — Chciałam panią zapytać — powiedziała do Frau von Rathlef — czy wszystko będzie teraz dobrze? Czy nigdy już nie będę się musiała bać, że znajdę się na ulicy?... Czy mogę teraz pojechać do babci? U niej są dobrzy lekarze, mogliby wyleczyć moje ramię... Musi pani zdobyć koszyk dla Kiki, żebym mogła go ze sobą zabrać. — Niech pani o tym nie myśli — powiedziała Frau von Rathlef. — Proszę już iść spać. Wyłączyła światło. Z głębi pokoju dobiegł głos Anastazji: — Musi pani zapuścić włosy. Babci nie będzie się podobać, że nosi pani włosy tylko do ramion. » 132 « Zasnęła. Olga wróciła do szpitala następnego ranka przed dziewiątą. Anastazja przywitała ją „z promienną buzią" i teraz zapytała o jej dzieci. Olga zaczęła opowiadać o swoich dwóch synkach, Tichonie i Gurii, o „ich pierwszych lekcjach czytania, ich charakterach i zabawach..." Wyjęła ich fotografie43. Później zapytała, co z dzieckiem Anastazji. Anastazja zaczerwieniła się po uszy i nic nie odpowiedziała. Olga zmieniła temat. Ranek upłynął szybko, pokój chorej „wypełniała atmosfera szczęścia i nadziei". Rozmowa znowu kręciła się wokół rzeczy nieważnych. „Chora bez przerwy zadawała pytania — wspominała Frau von Rathlef. — Nie można było zaspokoić jej ciekawości; śmiała się wesoło z wielką księżną..." Na koniec, po obiedzie w duńskiej ambasadzie, Olga wróciła do kliniki z Szura Gilliard. „Szura sama była podniecona — pisała Frau von Rathlef. — Podeszła do łóżka uśmiechając się, i zapytała po rosyjsku «Jak się pani miewa?»". Anastazja patrzyła tak, jakby nie wierzyła własnym oczom. Wyciągnęła rękę i odpowiedziała po niemiecku, że czuje się lepiej. — Któż to jest? — spytała Olga. — Nie przedstawisz mnie? — Szura — odpowiedziała Anastazja. („Słyszeliśmy to wszyscy"). Olga klasnęła w dłonie z zadowolenia: — Wierno! Wierno! Ale teraz musimy mówić po rosyjsku, bo Szura nie rozumie niemieckiego. Anastazja nie zwróciła na to uwagi. Zaprosiła Szurę, by ta usiadła: „Nie odrywała od niej oczu. Chwyciła butelkę wody kolońs-kiej i wylała trochę na dłoń Szury. Poprosiła, by zwilżyła sobie czoło". Szura otwarła ze zdziwienia usta i nagle „zaczęła śmiać się do łez". Później wyjaśniła: „To była właśnie cała wielka księżna Anastazja Mikołajewna, która była troszeczkę szalona, jeśli chodziło o perfumy. Dawnymi czasy często oblewała nimi Szurę, tak, że ta pachniała jak bukiet kwiatów"44. Po krótkiej chwili wielka księżna wywołała Harriet von Rathlef na balkon. Wskazała palcem na pokój chorej i powiedziała: „Nasza maleńka i Szura wydają się bardzo szczęśliwe, że się znów odnalazły". » 133 « Frau von Rathlef czekała, a Olga ciągnęła dalej: „Gdybym tylko miała pieniądze, zrobiłabym wszystko dla maleńkiej, ale ich nie mam, sama muszę dorabiać malowaniem". Co wielka księżna próbowała powiedzieć? W końcu wyszło to na jaw: „Jestem taka szczęśliwa, że przyjechałam. Zrobiłam to, mimo że mama nie chciała, żebym jechała. Była na mnie bardzo zła. Do tego moja siostra [wielka księżna Ksenia] zatelegrafowała do mnie z Anglii, że pod żadnym pozorem nie powinnam jechać zobaczyć się z maleńką"45. Tu urwała się ta dziwna rozmowa. Frau von Rathlef i Olga wróciły do pokoju i zastały Anastazję rozgniewaną: — Szura była w Berlinie już od trzech dni! Dlaczego nie przyszła wcześniej? „Nie mogła tego zrozumieć — mówiła Frau von Rathlef — i patrzyła na nas trzy badawczo". — Czy pani wie, że jestem mężatką? — zapytała Szura po rosyjsku46. — Mężatką? — Tak. Niech pani zgadnie za kogo wyszłam. — Nie mam pojęcia. — Poślubiłam ??????'? Gilliarda. «• — O, fiu! — zawołała Anastazja przewracając oczami; wszyscy w pokoju wybuchnęli śmiechem. „Po prostu byłam zaskoczona — wyjaśniała zakłopotana Anastazja — nigdy bym nie pomyślała, że Szura wyjdzie za mąż, w szczególności za pana Gilliarda". Pomyślała przez chwilę, potrząsnęła głową i powiedziała: „Nie mogę tego pojąć". Tego samego dnia sam Gilliard przyszedł do kliniki w towarzystwie męża wielkiej księżnej Olgi, pułkownika Mikołaja Kulikowskiego. „Pokój był pełen ludzi — napisała Frau von Rathlef. — W tym pokoju cierpienia, jak nigdy wcześniej, panował nastrój radosnego podniecenia [...] Tamtego dnia miałam wrażenie, że wszystkie wątpliwości zniknęły. [...] Radość chorej była tak wyraźna". Frau von Rathlef wyszła na korytarz, gdzie spotkała profesora Rudniewa. — Mam wrażenie, że ta sprawa zbliża się do szczęśliwego zakończenia — powiedziała. Rudnie w potrafił tylko potrząsnąć głową powtarzając — Mój Boże, mój Boże. Kiedy dołączył do nich Gilliard, Frau von Rathlef zobaczyła, że pełne rezerwy, otwarcie sceptyczne nastawienie, jakie prezentował » 134 « wcześniej w pokoju chorej, teraz zniknęło. Frau von Rathlef specjalnie zacytowała dosłownie, co Gilliard powiedział: „Mon Dieu, que cest horrible! Qu'est devenue de la grande-duchesse Anastasie? Cest une ruinę, une veritable ruinę! Je \euxfaire tout, pour aider a la grande--duchesse [Mój Boże, jakie to straszne! Co się stało z wielką księżną Anastazją? To ruina, całkowita ruina! Zrobię, co w mojej mocy, by pomóc wielkiej księżnej]!" Zaraz potem Gilliard, w obecności Frau von Rathlef, zwrócił się do profesora Rudniewa i zapytał: — Jaki jest stan Jej Cesarskiej Wysokości? Czy wyzdrowieje? „Pomyślałem, że powinienem zapytać, którą Cesarską Wysokość ma na myśli" — wspominał później Rudniew47. — Oczywiście pacjentkę, której pokój właśnie opuściłem. — Ach — powiedział Rudniew — więc chodzi panu o Frau Czajkowską. Nie, nie mógł zagwarantować, że wyzdrowieje. Następnego dnia, 30 października 1925 roku, Gilliardowie i wielka księżna Olga złożyli Anastazji ostatnią wizytę. „Choć brała udział w rozmowie — zapisała Frau von Rathlef — mówiła bardzo mało, bo cierpiała na ostry ból głowy". Gilliard wciąż chciał rozmawiać z Anastazją o jej przeszłości, szczególnie wypytywał ją o przeżycia na Syberii, ale kiedy to robił, rozmowa zamierała: „Odpowiadała, że nie wie nic. Nie wiedziała, od czego zacząć, i w ogóle, co ma mu powiedzieć". Pułkownik Kulikowski tymczasem pozostawał w odległym kącie z surowym wyrazem twarzy. „Siedział tam tylko — wspominała Frau von Rathlef— nie powiedział do chorej nawet jednego przyjaznego słowa, widać było, w jak złym był nastroju"48. Kiedy Frau von Rathlef myślała o tym później, uzmysłowiła sobie, że wszyscy tego ostatniego ranka byli nie w humorze — wszyscy oprócz Anastazji: „Ona była szczęśliwa, wyjątkowo szczęśliwa". Nadszedł czas wyjazdu Olgi, Anastazja wybuchnęła płaczem. — Nie płacz — powiedziała Olga, całując ją w oba policzki. — Będę pisała, i Frau von Rathlef będzie pisała do mnie często. Musisz wyzdrowieć, to jest na razie najważniejsze. Pożegnalne słowa wielkiej księżnej do ambasadora Zahle miały stać się sławne: „Nie mogę tego objąć rozumem, ale serce mówi mi, że ta mała to Anastazja. Zostałam wychowana w wierze, która każe mi słuchać serca przed rozumem, więc muszę wierzyć, że to jest ona"49. » 135 « Wyjazd Gilliardów był trudniejszy, bardziej emocjonalny i pełen dziwnego niepokoju. Szura zaczęła łkać, jeszcze zanim wyszła z pokoju chorej. Płakała całą drogę do drzwi kliniki. Przez łzy powiedziała do Harriet von Rathlef: „Tak bardzo ją kochałam, tak bardzo ją kochałam! Czemu kocham tę pacjentkę tak samo mocno? Czy pani może mi to wyjaśnić? Gdyby pani wiedziała, jak bardzo teraz cierpię!" Nie umknął uwagi Frau von Rathlef niepokój ??????'? Gilliarda, gdy ten w pośpiechu wyprowadzał swoją żonę z kliniki. Zatrzymał się tylko na chwilę, by powiedzieć ambasadorowi Zahle: „Odjeżdżamy nie mogąc stwierdzić, że ona nie jest wielką księżną Anastazją Miko-łajewną". Przez dwa miesiące poczta przynosiła przyjazne listy. „Jak sprawy w Berlinie?" — pisał Pierre Gilliard do Harriet von Rathlef 19 listopada 1926. „Czy zachowuje się grzecznie? Czy je więcej, by odzyskać siły, czy może ten okropny Kiki pożera wszystko?" Następnie 30 grudnia: „Jak ma się chora? Czy odzyskała już siły na tyle, by wstać z łóżka? Czy pani zdaniem jej pamięć się poprawiła? Czy jej odpowiedzi są jaśniejsze i bardziej precyzyjne? Moja^żona była bardzo poruszona, kiedy dostała kartkę od pani. [...] To prawda, że podpis bardzo przypomina podpis wielkiej księżnej Anastazji, gdy ta miała 13-14 lat. Byłoby bardzo ważne, aby się dowiedzieć, czy chora widziała podpis wielkiej księżnej na kartkach, czy w książkach"50. Przyszło też pięć listów od wielkiej księżnej Olgi do Anastazji: [bez daty] Posyłam Ci wyrazy miłości, myślę o Tobie bez przerwy. Tak mi smutno, że jestem daleko od Ciebie, kiedy Ty jesteś chora, cierpiąca i samotna. Nie bój się, nie jesteś sama, nie zostawimy Cię. Pozdrowienia dla pani Ratcliffe [Frau von Rathlef]. Jedz dużo i pij śmietanę. 31 października 1925 Moje myśli są przy Tobie — wspominam te chwile, kiedy byłyśmy razem, kiedy napychałaś mnie czekoladkami, herbatą i kakaem. Jak Twoje zdrowie? Musisz być grzeczna — musisz dużo jeść i robić, co Ci każe Pani Ratcliffe. » 136 « pozdrowienia dla profesora Rudniewa. Moje dzieci bardzo się ucieszyły, kiedy wróciliśmy. Słyszałam, że najmłodszy płakał każdego wieczoru, bo musiał iść do łóżka bez swojego papy i mamy. Dziś cały czas ściskał mnie i całował. Mam nadzieję, że szybko wyzdrowiejesz. Czekam na Twój list. Olga 4 listopada 1925 Posyłam mojej małej pacjentce swój własny jedwabny szal. Jest bardzo ciepły. Mam nadzieję, że owiniesz tym szalem swoje ramiona i będzie Ci ciepło w czasie zimowych chłodów. Kupiłam ten szal w Japonii przed wojną. Czy dostałaś pocztówkę ode mnie? Czekam na wiadomości od Ciebie. Myślę o Tobie bez ustanku. Posyłam wyrazy najgłębszego uszanowania wszystkim trzem mieszkańcom pokoju nr 18. Jak się miewa biały Kiki? Najgłębsze uszanowanie dla profesora Rudniewa. Całuję, Olga 21 listopada 1925 Dawno już nie mieliśmy wiadomości od Pani Ratcliffe. Słyszałam od pana Zahle, że Twoje biedne ramię się goi. Dziękuję Ci za pozdrowienia. Moi chłopcy mają lekcje każdego ranka, ale jeszcze przed lekcjami idziemy na spacer, biegamy po lesie i szukamy zamarzniętych kałuż. Teraz jest znów ciepło. Wiele czasu pochłonął mi rosyjski jarmark, który okazał się bardzo udany. Wczorajszego wieczoru poszłam na koncert w duńskim kościele; koncert został zorganizowany dla wspomożenia naszego kościoła. Dostałam tylko jeden list od madame Gilliard od czasu ich przyjazdu do Berlina. Najpewniej są zajęci własnymi sprawami. Wyrazy najgłębszego uszanowania dla was obu i dla Kiki. 25 grudnia 1925 Dziękuję bardzo za książkę. Tęsknię, żeby Cię zobaczyć. Tak miło z Twojej strony, że pamiętałaś o moich chłopcach — bardzo podobała się im ta historia. Bardzo się ucieszyłam, kiedy dowiedziałam się, że Twoje zdrowie pozwala Ci chodzić do cerkwi. Spakowałam już dla Ciebie jeden z moich swetrów; sama go nosiłam i bardzo go lubię, teraz jednak nie mogę go nosić, bo jestem w żałobie po swojej ciotce. Mam więc nadzieję, że zechcesz go nosić. Proszę, noś go — musisz najpierw wciągnąć go przez głowę, a później przeciągnąć ramiona. Ciągle trzymamy się naszego rosyjskiego Bożego Narodzenia. Tymczasem wszyscy obchodzą duńskie Boże Narodzenie. Najlepsze życzenia. Wyrazy uszanowania dla Pani Ratcliffe. Jak się ma Kiki? Olga51 » 137 « Anastazja przechowywała tych kilka niejasnych, ale pełnych uczucia, listów od „cioci Olgi" jak największy skarb. Przez lata też nosiła jeden z prezentów, który Olga jej posłała: „piękny różowy szal z czystego jedwabiu, długi prawie na dwa metry, a szeroki na metr dwadzieścia". Wielokrotnie wskazywano, że członkowie rodzin królewskich w tamtym czasie nie mieli zwyczaju rozdawania obcym swoich osobistych rzeczy. Jednak po Bożym Narodzeniu nie było już więcej listów. W styczniu 1926 roku w „National Tidende" (Kopenhaga) ukazał się artykuł: Jesteśmy w stanie stwierdzić, mając poparcie najbardziej kompetentnych źródeł, że nie ma wspólnych cech, które pozwoliłyby uznać, że wielka księżna Anastazja, córka cara Mikołaja II, i kobieta z Berlina, znana pod nazwiskiem Czajkowska, to ta sama osoba. Wszystkie plotki krążące obecnie w niemieckiej prasie są całkowicie pozbawione podstaw... Aby kategorycznie zdementować plotki i wyjaśnić sprawę raz na zawsze, możemy ujawnić, że wielka księżna Olga pojechała do Berlina spotkać się z Frau Czajkowską, ale ani ona, ani nikt inny, kto znał najmłodszą córkę cara Mikołaja, nie mogli znaleźć najmniejszego podobieństwa między wielką księżną Anastazją a osobą, która nazywa się Frau Czajkowska... Frau Czajkowska robi wrażenie biednej, ciężko doświadczonej chore} kobiety, która wierzy w swoją historię i jest podtrzymywana w tej wierze przez swoje otoczenie. Mamy nadzieję, że zostanie uwolniona od swojej idee fixe w berlińskiej klinice, gdzie jest obecnie leczona52. W tej berlińskiej klinice, mając przy sobie Anastazję, Harriet von Rathlef musiała sama przemyśleć tę nagłą zmianę frontu. Bez przekonania wspominała o „względach dynastycznych"53 i innych „dylematach i komplikacjach"54, których nie wymieniała i nie potrafiła w pełni zrozumieć. Jednak Frau von Rathlef wiedziała, gdzie zaprzeczenie tożsamości Anastazji miało swoje źródło. Wiedziała, że Pierre Gilliard całe tygodnie wcześniej, zanim spotkał Anastazję, korespondował z dworem w Darmstadt; że pojechał do Darmstadt na naradę z wielkim księciem Hesji zaraz po swojej ostatniej wizycie w klinice Mom-msena55; że wielki książę wezwał też na dwór baronową Buxhoeveden; i że prawa ręka księcia, hrabia Hardenberg, pozostawał w kontakcie z ludźmi z monarchistycznej kolonii w Berlinie, którzy kiedyś „uratowali" Anastazję56. Frau von Rathlef wiedziała, że Gilliard, kiedy był » 138 « jeszcze w Berlinie, zaczął na własną rękę zbierać informacje wśród rosyjskich emigrantów, wiedziała, z kim się spotkał i co kapitan von Schwabe, baron von Kleist i cała reszta mówili teraz o Anastazji. Wiedziała też o pełnym napięcia obiedzie w duńskiej ambasadzie, przed wyjazdem wielkiej księżnej Olgi, kiedy wezwano Alicję von Schwabe, by osobiście powiedziała Oldze, że Anastazja jest „polską awanturnicą [eine hergelaufene Polin], która studiowała książki i artykuły o rodzinie carskiej, aby móc lepiej udawać córkę cara"57. — Wydaje się, że cała sprawa się w końcu wyjaśniła — powiedział Gilliard do ambasadora Zahle po wystąpieniu Alicji. — Panie Gilliard — odpowiedział Zahle z trudem skrywając pogardę — był pan stanowczo zbyt aktywny. — Mam prawo być aktywny! — odrzekł Gilliard58. W tej sytuacji Gilliard miał prawo robić, co chciał. „To ja przekonałem wielką księżną Olgę, by wydała to oświadczenie, które ukazało się w duńskiej prasie..." — przyznał kilka miesięcy później; i rzeczywiście Gilliard związał się nierozerwalnie ze swoją nową rolą Świadka Numer Jeden przeciw Anastazji. Pisał przeciw niej artykuły, zbierał świadectwa. Występował z wykładami przeciwko niej, a w 1929 roku wydał nawet książkę The False Anastasia [„Fałszywa Anastazja"], w której ostatecznie potępił ją jako „pospolitą awanturnicę" i „aktorkę pierwszej wody". Wtedy już oczywiście nie można się było cofnąć. Gilliard oparł swe stanowisko na trzech głównych argumentach: 1 „chora z Berlina w najmniejszym stopniu nie przypominała Anastazji Mikołajewny — poza kolorem oczu — ani w rysach, ani w wyrazie twarzy"; 2 nie potrafiła rozpoznać rozmaitych przedmiotów, które Gilliard jej pokazał — ikon i fotografii z Carskiego Sioła i, co więcej, „zupełnie nie potrafiła odpowiedzieć na [jego] pytania", kiedy Gilliard poddał ją „szczegółowemu przesłuchaniu" na temat życia prywatnego rodziny carskiej; 3 przy tym, „miała styczność ze wszystkimi materiałami dotyczącymi rodziny carskiej: pamiętnikami (książką Mme Wirubowej, moją własną [Gilliarda] pracą itd.), fotografiami, wynikami śledztwa i wszelkiego rodzaju dokumentami"; 4 nie potrafiła mówić po rosyjsku, angielsku ani po francusku. Mówiła tylko po niemiecku, którego to języka córka cara nie znała. » 139 « Takie były zarzuty Gilliarda — nie dowiedzione i, oczywiście — nie dające się dowieść59. Na tym właśnie polegał problem ze sprawami tego rodzaju: każdy patrzył na nią ze swojej własnej perspektywy. Zaraz po tym, jak ambasador Zahle podjął się śledztwa w sprawie tożsamości Anastazji, przyszła do niego jego przyjaciółka, szwedzka księżna Martha, która później miała zostać następczynią tronu Norwegii. Martha zastanawiała się, czy Zahle mógłby zorganizować dla niej spotkanie z kobietą, która twierdziła, że jest córką cara. „Zahle wyjaśnił, że «Frau Czajkowska» rzadko przyjmuje gości (i nigdy, gdy podejrzewa, że przyjechali ją sprawdzać). Ale coś pani powiem — zasugerował. — Ona ma zwyczaj wychodzenia na balkon, by pomachać mi na do widzenia, gdy odjeżdżam. Może pani podjechać tam samochodem". Stało się dokładnie tak, jak powiedział ambasador. Wychodząc po skończonej audiencji, Zahle odwrócił się, by pomachać z podwórza. Nie zdążył jeszcze unieść ręki, gdy usłyszał za sobą zaskoczony głos: — Ależ to nie jest Tatiana, to jest Anastazja! Zahle się obejrzał: — Co też panią skłoniło, by myśleć, że to Tatiana? To właśnie ma być Anastazja. — Cóż, to jest Anastazja — powiedziała księżna Martha. <• To zdarzenie — dobrze znane królewskim rodzinom Europy — miało miejsce, zanim Anastazja przeszła przez najgorszy okres swojej choroby w lecie 1925 roku, czyli zanim odwiedzili ją Gilliar-dowie i wielka księżna Olga60. „Nie ma pan pojęcia, jak ta kobieta była wyniszczona!" — wiele lat później wyznała Olga swojemu biografowi61. Nic dziwnego, Anastazja ważyła mniej niż trzydzieści pięć kilogramów, nie miała przednich zębów, właśnie zaczęła wychodzić z choroby, która jej omal nie zabiła, i wciąż podawano jej morfinę dla uśmierzenia bólu. Olga i Gilliardowie nigdy nie mieli okazji zobaczyć jej po wstaniu z łóżka, nie mogli osądzić, jak chodzi, jak się zachowuje, nie mieli nawet okazji ocenić jej wzrostu. „Anastazja, ku własnej rozpaczy, jest teraz bardzo gruba, taka jak kiedyś była Maria" — pisała caryca Aleksandra z Tobolska zimą 1917 roku, „jest okrągła i gruba w talii i ma krótkie nogi. Mam nadzieję, że jeszcze urośnie"62. Wtedy właśnie Pierre Gilliard widział wielką księżnę po raz ostatni. Olga nie widziała jej od 1916 roku, kiedy spotkały się w Kijowie i spędziły ze sobą jedną godzinę63. » 140 « „Wszystko w postępowaniu Gilliardów wskazywało, że jasno dopuszczają możliwość, iż chora jest wielką księżną Anastazją Mikołajew-ną" — napisała Harriet von Rathlef, gdy usłyszała o zmianie postawy Gilliarda. „Kiedy wyjeżdżali, nie śmieli stwierdzić, że ona nie jest wielką księżną"64. Frau von Rathlef była gotowa obstawać przy swoim stanowisku tak samo uparcie jak Gilliard przy swoim. Na koniec ich spór przekształcił się w obrzucanie wyzwiskami. Była, na przykład, sprawa ikony św. Mikołaja, którą Gilliard pokazał Anastazji w klinice Mommsena65. „Caryca dała ją w prezencie mojej żonie — pisał Gilliard — na pamiątkę wypadku, który zdarzył się na pokładzie «Standarda» w fińskich fiordach 29 sierpnia 1907 roku. Caryca dała również identyczną kopię każdej ze swoich córek, a one zawsze nosiły je ze sobą [...] Skierowaliśmy uwagę Frau Czajkowskiej na datę na tym obrazie, zapytaliśmy, czy ją widziała i czy wie, co to jest. Nic od niej nie mogliśmy wydobyć". „Można to oczywiście wytłumaczyć — odpowiadała Frau von Rathlef — i to wytłumaczyć bardzo prosto: dokładnie taki sam portret św. Mikołaja wisiał cały czas nad łóżkiem chorej. Nikt nie mógł wymagać, by powiedziała coś szczególnego, widząc ikonę tak bardzo jej znajomą". „Nie — stwierdził Pierre Gilliard. — Frau von Rathlef uprawia żonglerkę słowami. To nie był ten obraz, który pokazaliśmy Frau Czajkowskiej, ale inny obraz św. Mikołaja podarowany jej przez rosyjskiego emigranta... Gdyby Frau Czajkowska była rzeczywiście Anastazją, wydałaby okrzyk zdziwienia na widok obrazu, który powinien był przywołać tak wiele wspomnień". „Wydałaby," „powinien był" — tyle zamieszania z powodu ikony! To nudne wałkowanie szczegółów nie przyczyniło się w żaden sposób do wyjaśnienia sprawy Anastazji, bo jej reakcje mogą być interpretowane w dowolny sposób. Jeśli nie potrafiła rozpoznać jakiejś konkretnej ikony, fotografii czy medalionu upamiętniającego trzechset-lecie dynastii Romanowów i mającego na sobie rzeczywiście daty „1613-1913", nie udawała, że jest inaczej. Nie udzieliła Gilliardowi fałszywych wyjaśnień. W ogóle mu nie odpowiedziała, co Gilliard później niechętnie przyznał: „Nic nie mówiła. Zadawałem jej pytania, oczywiście na temat rodziny. Pytałem ją, czy poznaje ikony. Nie odpowiedziała. Była wtedy bardzo apatyczna"66. Również twierdzenie » 141 « Gilliarda, że Anastazja zdobyła swą wiedzę o życiu rosyjskiego dworu z książek i czasopism, niewiele wyjaśnia; o informacjach, które są gdzieś dostępne, można powiedzieć, że właśnie tam znalazła je Anastazja, a o tych, których nigdzie nie ma, że je zmyśliła. Kiedy Gilliard toczył pojedynek na słowa z Harriet von Rathlef, inna bitwa — o wiele ważniejsza i mocniej związana z kłopotami Anastazji — toczyła się w tle. Również ambasador Zahle znalazł się pod ogniem Gilliarda. Gilliard przedstawił Zahle jako człowieka „zwiedzionego przez pozory", „ostatecznie skompromitowanego" i chcącego za wszelką cenę nie wyjść na głupca. „Zanim jeszcze przybyliśmy do Berlina — pisał Gilliard — [Zahle] już wywołał zamieszanie na całym duńskim dworze [...] Rzucił się w tę awanturę bez reszty; poruszył niebo i ziemię i nic nie zdziałał. [...] Wydarzenia ostatnich miesięcy przekonały mnie, że Pan Zahle uparł się, by dowieść, że się nie pomylił [...] Aby uratować Pana Zahle, chora z Berlina musi być wielką księżną Anastazją"67. „Nie można brać Gilliarda poważnie" — twierdził Zahle, kiedy usłyszał te oskarżenia. W latach późniejszych Zahle określał Gilliarda jako „małego człowieka" i „lokaja wielkiego księcia Hesji"68. Do końca życia wierzył, że pewnego dnia Anastazja zostanie uznaea za córkę Mikołaja II — był tak bardzo przekonany, że w 1935 roku, kiedy odchodził na emeryturę, przyniósł swoje materiały dotyczące tej sprawy wprost do króla Danii Krystiana X. „Pomyślałem, że skoro zostałem zobowiązany przez księcia Waldemara do przeprowadzenia oficjalnego śledztwa, powinienem przekazać Waszej Wysokości akta, które zebrałem" — napisał do króla69. Kiedy dwanaście lat później Krystian zmarł, materiały te znalazły się w prywatnych archiwach duńskiej rodziny królewskiej, i ciągle się tam znajdują, nie ruszane i nie czytane przez ludzi z zewnątrz. Wszystkie prośby o udostępnienie akt spotkały się ze stanowczą odmową. „To sprawa rodzinna" — stwierdziła królowa Małgorzata II™. Tak też było; była to wstydliwa sprawa rodzinna. Jedno z niewielu memorandów Zahle, które nie zostały skonfiskowane, stwierdza, że gdy wielka księżna Olga weszła do pokoju Anastazji pierwszego dnia swojej wizyty w Berlinie, była „niezwykle podniecona". Oświadczyła wtedy: „Nie mogę stwierdzić, że to ona, nie mogę jednak również stwierdzić, że to nie ona"71. Do duńskiego ministra spraw zagranicznych Zahle napisał: » 142 « ;)W październiku 1925 roku wielka księżna Olga odwiedziła Frau C, później stwierdziła, że Frau C. to nie wielka księżna Anastazja. W żadnej jednak mierze nie wyraziła takiej opinii do mnie bezpośrednio po wizycie u wspomnianej damy, a kiedy wyjechała z powrotem do Danii, nigdy nie natknąłem się na żadną jej opinię w tej sprawie"72. Niezupełnie była to prawda; Zahle otrzymał jedną — ale tylko jedną — przesyłkę od Olgi. Był to list napisany w dzień jej powrotu do Danii, kiedy opuściła Anastazję i znalazła się pod presją innego rodzaju. Hvid0re 31 października 1925 Szanowny Panie Zahle, Ja i mój mąż, chcemy wyrazić naszą najgorętszą wdzięczność dla Pana i Pańskiej żony, za okazaną nam gościnność. Przeprowadziłam bardzo długą rozmowę z moją matką i W[ujem] Waldemarem na temat naszej biednej przyjaciółki. Nie wyobraża Pan sobie, jak bardzo ją polubiłam — kimkolwiek jest. Mam przeczucie, że n i e jest ona tą osobą, za którą się uważa — nie można jednak stwierdzić, że nie jes t na pewno, jako że wiele dziwnych i niewytłumaczalnych faktów trzeba jeszcze wyjaśnić [podkreślenia Olgi]. Jak ona się miewa po naszym wyjeździe? Posłałam jej pocztówkę i będę pisać do niej od czasu do czasu, aby czuła, że jesteśmy przy niej. Raz jeszcze dziękuję Wam obojgu. Z najlepszymi życzeniami dla Pana, Pańskiej żony, Britty i jej guwernantki. Pozostaję z wdzięcznością i poważaniem, Olga73 Stało się publiczną tajemnicą w rodzinie Romanowów, że wielka księżna Olga wahała się długie miesiące, zanim ostatecznie zdecydowała się zaprzeczyć tożsamości Anastazji. Rosyjska księżniczka Ksenia (córka wielkiego księcia Gieorgija Michajłowicza, nie należy jej mylić z Ksenią — siostrą cara) pamiętała „pełne udręczenia niezdecydowanie" Olgi w tej kwestii,74 a wielki książę Andrzej Władymiro-wicz, który miał wkrótce rozpocząć swoje własne śledztwo w sprawie roszczeń Anastazji, napisał, że jeszcze w 1927 roku Olga nie była przekonana, że Anastazja jest oszustką. „Byłem w stanie stwierdzić, że wielka księżna Olga Aleksandrowna bardzo interesuje się tą sprawą — ujawnił Andrzej — i pomimo że nakłoniono ją, by potraktowała tę » 143 « sprawę jak gdyby było to zwykłe oszustwo, ciągle martwi się tym bardzo. Niewątpliwie narzucono jej teorię Gilliarda, ale ona nie jest do niej przekonana [...] Choć wielka księżna poddała się naciskowi i choć rozsyła listy z zapewnieniami, że nie wierzy w tożsamość chorej, nie odpowiada to jednak jej prawdziwym uczuciom i bardzo w duchu cierpi z tego powodu"75. Ostatecznie wielka księżna Olga zaczęła obwiniać ambasadora Za-hle za samo to, że została wmieszana w życie Anastazji. „Wszystko to przez głupie zachowanie Zahle i jego kłamstwa, że ta historia w ogóle się pojawiła" — pisała w samoobronie76. W liście do pułkownika Anatołija Mordwinowa, byłego adiutanta cara i swojego własnego wielkiego przyjaciela, Olga ujawniła, jak bardzo ta cała sprawa wytrąciła ją z równowagi: Bardzo staraliśmy się, by skłonić ją do powiedzenia czegoś nowego — ona jednak zadowalała się mówieniem o błahostkach. Ale kiedy tylko pytaliśmy ją o coś z przeszłości, milkła i zasłaniała oczy dłonią. Nie ma żadnego podobieństwa i to niewątpliwie nie jest A. — ale jest tu wiele niezwykłych rzeczy i ona sama jest tak mocno przekonana, że nią jest... To było bardzo trudne. Odjechałam głęboko zasmucona [...] można powiedzieć rozdrażniona [...] Ona płakała i mówiła, że wszyscy chcą ją opuścić. Co dziwne, wydaje się, że rozumiała rosyjski, ale odpowiadała tylko po niemiecku — ani słowa po rosyjsku [...] Zniekształcenie stopy było takie same jak u Anastazji, ale to nie jest rzadkie, ma to wielu ludzi. [...] Płakała i mówiła, że wszyscy ją porzucają. [...] Dość o tym. To smutna historia i żal mi szalenie oszukanej dziewczyny. To wszystko jest niejasne i zagmatwane. Mamę to w ogóle nie interesuje, sprzeciwiała się mojej podróży, ale ja musiałam pojechać, żeby zadowolić krewnych77. To właśnie był problem — nie ambasador Zahle, nawet nie „Pani Ratcliffe", ale „Mamma", caryca matka, którą to „nie interesuje", która „sprzeciwiała się [...] podróży". Do końca życia chciała, aby rozumiano, że pojechała do Berlina spotkać się z Anastazją — „w znacznej mierze wbrew woli i odczuciom [...] matki"78. Generał major Aleksander Spiridowicz, były szef carskiej tajnej policji, widział list, jaki Olga wysłała do Danii do sekretarza swojej matki bezpośrednio po wizycie u Anastazji: „Biedna Mamma, jak ja mam jej to powiedzieć? To ją zabije"79. » 144 « „Biedna Mamma"? Biedna Olga, która wypełniała swoje misje, przyjmowała gości, organizowała spotkania i znosiła nie kończące się docinki. Była całkowicie pod wpływem matki przez całe swoje życie. Olga była sierotką Marysią rodziny Romanowów („Wyglądała jak swoja własna kucharka")80, prawie klasyczny przypadek księżniczki — brzydkiego kaczątka, która znalazła szczęście w szczerej miłości prostego człowieka. Po piętnastu latach małżeństwa z Piotrem — księciem Oldenburga, faworytem swojej matki, z którym Olga nie miała żadnych cech wspólnych i który uczynił ją całkowicie nieszczęśliwą, Olga przekonała swojego brata, cara, aby zgodził się na unieważnienie małżeństwa. Wyszła potem za pułkownika Mikołaja Kulikowskiego, oficera regimentu kirasjerów carycy matki, w którym była zakochana od lat. Była to jedyna próba niezależności w długim pełnym uległości życiu na drugim planie, i było to, jak to ujął jeden z krewnych, „strasznie mai vu [źle widziane]"81. „Wewnątrz rodziny carskiej — wyjaśniała księżniczka Ksenia — istniały i wciąż istnieją bardzo rygorystyczne zasady starszeństwa, to znaczy, zależności młodszego pokolenia od starszych"82. Olga zapłaciła wysoką cenę za swoje szczęście; na wygnaniu caryca matka nigdy nie pozwoliła jej zapomnieć, że jej drugie małżeństwo przyniosło wstyd rodzinie. Rzadko pozwalano pułkownikowi Kulikowskiemu przebywać w towarzystwie carycy matki. „Mój mąż był wspaniały — powiedziała Olga po śmierci swojej matki. — Nigdy nie skarżył się ani mnie, ani nikomu innemu"83. W sprawie Anastazji Kulikowski był jednak czymś więcej niż tylko niewinnym świadkiem. Być może po raz pierwszy miał wtedy wspólny cel ze swoją władczą teściową; oboje chcieli odwrócić uwagę Olgi od tego berlińskiego nonsensu. Kulikowski widział, że ta sprawa rozdzierała Olgę wewnętrznie, że była, jak to ujął Pierre Giłliard, „męczona przez strach przed popełnieniem nieodwracalnego błędu"84. To Kulikowski towarzyszył Gilliardowi w jego wyprawach do berlińskiej kolonii monarchisty cznej. To on upierał się, by w duńskiej ambasadzie Olga spotkała Alicję von Schwabe i to jego „zły nastrój" uderzył Harriet von Rathlef w klinice Mommsena. „W czasie tych czterech dni naszego pobytu w Berlinie — pisała Olga do Ireny Pruskiej — Pan G. i mój mąż byli bardzo zajęci odwiedzając wszystkich Rosjan, z którymi [Anastazja] mieszkała przed laty, i odtworzyli 10 — Anastazja » 145 « [sic] wiele bardzo ważnych faktów. [...] Jak pani widzi, można odnaleźć źródła wielu rzeczy, jeśli komuś na tym zależy" [podkreślenie Olgi]85. W listopadzie 1925 roku, wtedy gdy przyszłość Anastazji znalazła się w rękach Olgi, dokładnie w momencie, gdy trzeba było podjąć decyzję, stało się coś, co rozstrzygnęło sprawę za Olgę. W wieku lat osiemdziesięciu zmarła w Anglii królowa Aleksandra, siostra carycy matki. „Dwie siostry we wszystkim oprócz wieku były jak bliźniaczki" — pisał biograf Olgi łan Vorres. „Śmierć królowej była ogromnym ciosem dla starej carycy. Na początku zupełnie ją to ogłuszyło. Kiedy otrząsnęła się z pierwszego szoku, wyglądała jak ktoś, kto zgubił drogę na pustyni. Prawie z dnia na dzień poddała się swojemu wiekowi. Straciła siły, straciła chęć do życia. Przestała wychodzić i Hvidore stało się właściwie jej więzieniem na ostatne trzy lata życia"86. Czy Anastazja mogła rozweselić carycę matkę i podnieść ją na duchu? „Czy mogliśmy zaprosić ją tutaj — zastanawiała się Olga w liście do swojego przyjaciela pułkownika Mordwinowa — po to tylko, by odesłać ją z powrotem? Gdzie? Do kogo?"87 Po swoim powrocie z Berlina jesienią 1925 roku Olga stanęła wobec problemu, którego nie była w stanie rozwiązać. W dziejach domu Romanowów nie było precedensu, który mógłby pomóc jej wyjść z tej sytuacji i w końcu, jak to określił ktoś z Romanowów: „Poświęcono jedną, by uratować drugą"88. Trzy lata później wielki książę Andrzej rozmawiał z żoną ambasadora Zahle, Lillian: Najważniejszą rzeczą, którą chciałbym odnotować, jest stosunek do tej sprawy w Kopenhadze oraz przyczyna „ochłodzenia". Jak powiedziała mi [Mme Zahle], jej mąż dostarczył carycy dwa raporty. Mimo rady, by nie wspominać o tragedii w Jekaterinburgu, nie mógł ominąć tego tematu, jako że to sama chora opowiedziała szczegółowo etapy tego dramatu. Wniosek, który z tego wynikał, był jeden: pozostali zginęli. Caryca słuchała Zahle w milczeniu, nie wypowiadała swoich opinii, ale dogmatycznie oświadczyła, że chora nie może być jej wnuczką i chłodno go odprawiła. Drugi raport miał taki sam skutek jak pierwszy, jedyną różnicą było oburzenie otoczenia carycy, że śmiał zachwiać jej wiarę w to, że cała rodzina przeżyła89. » 146 « „Niewiarygodne — pisała Harriet von Rathlef — że o losie istoty ludzkiej można rozstrzygać jedynie za zgodą arystokracji"90. Ale tak właśnie było. Frau von Rathlef miała ochotę napluć w twarz świadkom zmieniającym poglądy. Nawet Aleksy Wołków, stary sługa, który w lipcu płakał odchodząc od łóżka Anastazji, teraz udzielił wywiadu rosyjskim gazetom monarchistycznym, demaskując Anastazję jako oszustkę91. W 1929 roku, przed śmiercią Wołkowa, profesor Sergiusz Ostrogorski, jeden z około czterdziestu lekarzy, którzy służyli na rosyjskim dworze, poprosił Wołkowa, by powiedział mu prawdę. „Z jednej strony zaprzeczał jej tożsamości — zanotował Ostrogorski — z drugiej zaś powiedział mi, że spotkanie z chorą głęboko go poruszyło, że płakał i całował jej dłoń, czego z pewnością by nie robił, gdyby stał przed nim ktoś inny niż wielka księżna Anastazja"92. Naciskany, żeby wyjaśnił tę sprzeczność, Wołków rozpłakał się i powiedział Ostrogorskiemu: „To prawda, wierzę, że ona jest wielką księżną, ale jak wielka księżna może nie mówić po rosyjsku?" Czyli znów o to chodziło. Sprawa była beznadziejna. „Z punktu widzenia zwykłych ludzkich uczuć — pisała znużona Harriet von Rathlef — nie przychodzi mi do głowy żadne wytłumaczenie nieoczekiwanego fiaska naszych nadziei w tamtym okresie"93. Tymczasem rozpoczęto wojnę. Ludzie zajęli wrogie stanowiska i nigdy nie mieli już dojść do zgody. Pierre Gilliard, który wkrótce zaczął się przedstawiać: „Przedstawiciel wielkiego księcia Hesji", demaskował Frau von Rathlef jako „fanatyczkę, jeśli nie histeryczkę, która sama jest pod wpływem idee fixe"94. Frau von Rathlef, która potrafiła dorównać każdemu nadętemu nauczycielowi francuskiego, widziała w Gilliardzie jedynie szczura i tak też o nim mówiła: „rola pana Gilliarda jest aż nadto oczywista"95. Aleksy Wołków płakał, a wielka księżna Olga odchodziła od zmysłów. Jej kuzyn, wielki książę Andrzej, zanotował, że Olga była „tak pognębiona całą sprawą Anastazji, że powiedziała mu [Andrzejowi], iż nie chce więcej słyszeć o tym ani słowa"96. Ambasador Zahle znalazł się w środku tego wszystkiego, jego śledztwo utknęło, nikt nie chciał, by doprowadził je do koąca. Anastazja pozostawała w swoim pokoju. Nie mówiono jej o rozwoju wypadków przez Wiele miesięcy, a zatem nie wiedziała, że „opozycja" przeciw niej skoncentrowała się w Darmstadt, gdzie wielki » 147 « książę Hesji polecił swoim podwładnym, by uwolnili go o kłopotu, który mógł się okazać bardzo groźny; w Kopenhadze, gdzie pewna stara kobieta ogłuchła; i w Lozannie, gdzie pewien świadek nie wiedział, gdzie się schować. Tym świadkiem była Szura. Kiedy Frau von Rathlef dostała list od Gilliardów, Anastazja wykrzyknęła: „Hurra! Hurra! Mam ochotę zaściskać moją Szurę na śmierć z radości! To moja Szura! Chcę im odpowiedzieć natychmiast, muszę się ćwiczyć w pisaniu"97. Frau von Rathlef przeczytała jej na głos francuski oryginał listu, Anastazja rozumiała. Gilliard prosił o próbkę jej pisma. ,,Czemu on myśli takie złe rzeczy?" — zapytała. Lillian Zahle zachowała list, który Szura wysłała jej 14 grudnia 1925 roku: Jak się ma chora? Moje długie milczenie mogło skłonić Panią do wniosku, że przestałam się nią interesować. Tak na pewno nie jest. Bardzo często myślę o niej i jej tragicznej sytuacji. Pani i Panu Zahle musi to przysparzać stałego zmartwienia. Czy w Kopenhadze zadecydowano już o niej? Co pani ma zamiar zrobić? Czy wydarzyło się coś nowego? Niech jej pani powie, że myślę o niej co dnia i pozdrawiam ją jak najserdeczniej98. ** W klinice Mommsena Harriet von Rathlef cofała się myślą do momentu pierwszego spotkania Szury z Anastazją, kiedy ze wzruszenia odjęło im mowę; kiedy Anastazja złapała butelkę wody kolońs-kiej i skropiła nią dłoń Szury, a Szura „śmiała się do łez". Gdy wielki książę Andrzej przebadał sprawę Anastazji od początku do końca, poczuł się w obowiązku, by stanąć w obronie swojej kuzynki wielkiej księżnej Olgi. Stwierdził, że Olga nigdy nie była „zupełnie pewna" autentyczności Anastazji, podczas gdy Szura była: „Ona z pewnością rozpoznała Anastazję podczas swoich wizyt w szpitalu i [Andrzej] nie może zrozumieć, dlaczego nie miałaby tego teraz przyznać"99. Szura nie mogła tego teraz przyznać, bo była Mme Gilliard. Kiedy Gilliard rozpoczął swój atak, Szura odsunęła się w cień i pozwoliła mu działać, ale to wszystko, do czego skłoniło ją posłuszeństwo. Nie stanęła przy Gilliardzie w jego walce. „Pani może nam powiedzieć, co » 148 « jest w tej historii, lepiej niż ktokolwiek na świecie" — napisała wielka księżna Olga. Pisała to do Szury, nie do jej męża. — Wie pani — powiedziała Anastazja do Frau von Rathlef — gdyby poproszono Szurę, by pozwoliła się zastrzelić, abyśmy mogli żyć, zgodziłaby się. Była tak lojalna"100. Taka też była. — Tak bardzo ją kochałam — łkała Szura, gdy słaniając się wychodziła z kliniki Mommsena. — Gdyby pani wiedziała, jak bardzo teraz cierpię! 6 Tania Sr pierwszych miesiącach 1926 roku, po tym jak w kolonii rosyjskich monarchistów rozeszła się wiadomość, że wielka księżna Olga, siostra cara, odmówiła uznania „nieznanej kobiety z Berlina", wypadki potoczyły się bardzo szybko. Frau von Rathlef nie wiedziała nawet, jak zacząć odpowiadać na zniewagi, którymi obrzucano Anastazję. Czy zwrócić się do Konstantyna Sawicza, dawnego prezesa sądu w St. Petersburgu? Czemu nie: Sawicz zapewniał Frau von Rathlef o swojej „niewzruszonej wierze" w tożsamość Anastazji i sugerował, że on jako ekspert w zakresie prawa, jest odpowiednią osobą, by ocenić jej materiały. Zachęcona przez lekarza Anastazji, profesora Rudniewa — który wcześniej nieraz przez swoje szerokie znajomości i życiową beztroskę znalazł się w opałach — Frau von Rathlef dała Sawiczowi część swoich notatek, gdy ten przyrzekł, że zwróci je w ciągu trzech dni. „Swoje notatki dostałam z powrotem dopiero pięć dni później — żaliła się Frau von Rathlef. — Wszystkie linijki, które wskazywały, że chora nie jest nikim innym tylko wielką księżną Anastazją, zostały wykreślone"1. W ciągu kilku tygodni Konstantyn Sawicz rozpoczął wykłady w rosyjskich klubach monarchistycznych w Berlinie i Paryżu. Jego wykłady jako eksperta od „fałszywej Anastazji" cieszyły się dużą popularnością. Wszędzie sale były zapełnione. Nie wahał się stwierdzić, że tylko on zna tożsamość Anastazji2. Sawicz miał możliwość przejrzenia kartotek berlińskiej policji — nikomu innemu, nawet ambasadorowi Zahle, nie pozwolono na to. Zaczął napomykać o pewnym gangsterze z Rygi, który nosił nazwisko Czajkowski-Arbaczewski. Kobieta, z którą ów gangster żył, tajemniczo zniknęła jakiś czas temu3. Czyż Harriet von Rathlef nie pochodziła z Rygi? — pytał Sawicz. Czy to » 151 « nie wyjaśnia, jak ona i Anastazja znalazły się w zmowie? Cóż z tego, że policja z Rygi (3 lutego 1926) zaprzeczyła istnieniu jakiegokolwiek związku między Anastazją a zaginioną kochanką ich gangstera? Oczywiście musieli być kryci. Anastazja ma „potężnych popleczników". Jej „knowania" są dobrze zaplanowane. Jednak rosyjscy monarchiści nie dali się wywieść w pole łzawym historiom Frau von Rathlef. Anastazja jest ni mniej ni więcej tylko oszustką i awanturnicą. Było wiele innych wersji pochodzenia Anastazji i natury jej knowań. Można właściwie powiedzieć, że cała monarchistyczna kolonia zajęła się wygłaszaniem odczytów. Kapitan von Schwabe rozgłaszał wersję „polskiej awanturnicy", podczas gdy Marków II, przywódca Najwyższej Rady Monarchistycznej grzmiał z mównicy o „bolsze-wicko-masońsko-żydowskim spisku" mającym na celu osadzenie Anastazji na rosyjskim tronie, późniejsze jej zamordowanie i założenie nowej dynastii przez jej syna — bękarta — „ludowego cara", „bolszewickiego imperatora". O ile, oczywiście, nie było tak, że Anastazja nigdy nie miała syna, jak to dzielnie utrzymywał Sawicz. Wskazując z największą powagą, że Anastazję przyjęto do szpitala psychiatrycznego w Dalldorfie jako „Fraulein", a nie „Frau", „Unbekannt", Sawicz wnioskował, że historia z dzieckiem została wymyślona ^przez „popleczników" Anastazji, aby pozostał pretendent w razie jej zgonu (między monarchistami powszechnie zgadzano się, że Anastazja jest poważnie chora). Nie potrafiono też zapomnieć o papieżu; czy nie można przyjąć, że Anastazja była agentką kurii papieskiej, a jej roszczenia stanowiły próbę podzielenia Cerkwii Prawosławnej na wygnaniu? Wyjaśniając te fantastyczne opowieści, Harriet von Rathlef zauważyła pewne źle zamaskowane powiązania i ukryte interesy. Zauważyła, że Marków II i Najwyższa Rada Monarchistyczna przestali być lojalni wobec wielkiego księcia Cyryla i w nadchodzącym wyścigu do carskiego tronu zaczęli popierać bardziej popularnego wielkiego księcia Mikołaja. Kapitan von Schwabe tymczasem, jak wielu monarchistów, grał na obie strony. Ogłaszał się zwolennikiem Mikołaja, ale deklarował pięć tysięcy marek miesięcznie na powołanie armii monarchistycznej, którą pewnego dnia Cyryl miał nadzieję poprowadzić na świętą wojnę przeciw bolszewikom. („Powiedziałam Schwabemu jasno, co myślę o [Cyrylu] — mówiła Anastazja — i że nigdy nie zapom- » 152 « nę, że to on pierwszy zdradził mojego ojca")4. Tymczasem Konstantyn Sawicz zaczął sam siebie nazywać „reprezentantem głowy domu Romanowów", co w kręgach monarchistycznych mogło oznaczać tylko jedną osobę: samego Cyryla. Spośród historii krążących między emigrantami w tym czasie, chyba najwięcej szkody wyrządziła ta dotycząca religii5. Anastazję męczyło sumienie, że nigdy nie chodziła do cerkwi (gorszyło to też emigrantów). Kiedyś Harriet von Rathlef powiedziała jej, że łatwo można by sprowadzić popa do kliniki Mommsena. Anastazja sprzeciwiła się temu pomysłowi twierdząc, że winna okazać Kościołowi większą pokorę. Wreszcie 19 grudnia 1925 roku, w prawosławne imieniny cara Mikołaja II, wstała z łóżka pierwszy raz od wielu miesięcy i wraz z Frau von Rathlef i kilkoma przyjaciółmi poszła do rosyjskiej cerkwi przy Nachodstrasse. Równie dobrze mogła zostać w domu. Marków II był na tym samym nabożeństwie. W swym następnym wystąpieniu ogłosił, że Anastazja przeżegnała się tak jak rzymska katoliczka! (Katolicy czynią znak krzyża z lewej strony na prawą, w Kościele Prawosławnym robi się to z prawej na lewą). Nikt nie słuchał, kiedy Harriet von Rathlef protestowała, że Anastazja poprosiła o zapalenie sześciu świec przed ikoną Zbawiciela, by uczcić swoją rodzinę, i że podczas godzinnego nabożeństwa za każdym razem żegnała się poprawnie; że poprosiła Frau von Rathlef, by ta dała po dziesięć fenigów każdemu z siedmiu żebraków tłoczących się przed cerkwią; że jeden z jej nowych przyjaciół, rosyjski emigrant, pisarz Lew Urwan-cow, powiedział do niej po rosyjsku, kiedy wychodzili: — Bardzo tu ciasno. Anastazja odpowiedziała również po rosyjsku: — Tak, ciasno i duszno. „Bardzo dobrze poznałam wielką księżnę — stwierdziła Gertruda Spindler, przyjaciółka Frau von Rathlef, która również była na tym nabożeństwie — mogę zaświadczyć, że na włos nie odstąpiła od prawosławnego credo, i że zna to credo lepiej niż większość ludzi"6. Ale nikt z kręgów monarchistycznych nie chciał tego słuchać. „Ta polska gruźliczka" zdradziła się raz na zawsze. Wrzawa wokół Anastazji w końcu w Berlinie ucichła. Marków II przestał się tym zajmować, kiedy tylko stało się oczywiste, że Anastazji nie grozi zwycięstwo; poświęcił resztę swego życia na układanie » 153 « obłąkanej listy żydowskich podłości w historii świata7. Kapitan von Schwabe, którego Anastazja tak bardzo kiedyś lubiła, zmarł zapomniany kilka lat później, podczas gdy jego uczynna żona, przeżywszy swoją wielką chwilę na scenie, zniknęła ze swą małą córeczkę, chrześ-nicą Anastazji, pozostawiając po sobie tylko plotki8. Jednak Konstantyn Sawicz — który sam też zniknął pod koniec lat dwudziestych __nje chciał zostawić sprawy w spokoju9. W 1929 roku, jako „reprezentant głowy rodu Romanowów" połączył siły z ??????'?? Gilliar- dem__^reprezentantem wielkiego księcia Hesji" — jako współautor Fałszywej Anastazji, obelżywej i pełnej zjadliwości książki, która miała położyć kres „karierze" Anastazji i równocześnie unicestwić Harriet von Rathlef, którą teraz Gilliard nazywał „impresariem" Anastazji. Tak wiele pracy musiało zostać włożone w Fałszywą Anastazję. Tyle zainteresowania wzbudziła „biedna, ciężko doświadczona chora kobieta" z ideefixe. Ale Gilliard i Sawicz wykonywali tylko rozkazy swoich panów. Panów, których współpraca była tak nieprawdopodobna, że aż wyjątkowa w historii rodzin królewskich. Obaj, Ernest Ludwik i Cyryl, poślubili tę samą kobietę — wielką księżną Wiktorię Fiodorowną, która porzuciła jednego, aby wyjść za drugiego — i przez to, jak łatwo się domyślić, nie rozmawiali ze sobą. Anastazja, której udałe»się ich zjednoczyć mimo wszystkiego, co ich dzieliło, nazwała w końcu obu książąt „kreaturami"10. W stosunku do „wujka Erniego" odczuwała jedynie gorycz, ale Cyryl wciąż wzbudzał jej najgłębszą pogardę. „Wielki książę Cyryl sam siebie zrobił carem — żaliła się Anastazja każdemu napotkanemu człowiekowi. — Kiedy mówiłam o tym siostrze mojego ojca, gdy ta była w Berlinie, powiedziała mi, że to ją nie obchodzi. Czy możecie to sobie wyobrazić — jego własna siostra!"11. Tu Anastazja pozwalała sobie na luksus ulegania humorom: „Mówią, że zgodnie z dawnymi prawami Cyryl jest prawowitym następcą tronu [...] Ale jeśli chcą stosować dawne prawa, powinni najpierw osądzić Cyryla za zdradę stanu w czasie wojny [...] Jeśli więc Cyryl chce przywrócić dawne prawa, powinien zacząć od powieszenia siebie samego"12. Anastazja ani nie miała teraz siły, by troszczyć się o „dawne prawa" ani nie interesowało ją to za bardzo. Baron „Willy" Osten-Sac-ken sekretarz w berlińskim Urzędzie do Spraw Rosyjskich Uchodźców widywał ją często podczas ostatnich dni jej pobytu w klinice Mommsena. W lutym 1926 roku pisał: » 154 « Ona stale powtarza, że jedyne, czego chce, to odzyskać zdrowie i w spokoju zarabiać na życie. Ludzie powinni ją zostawić. Ona nie chce walczyć o uznanie i nie robi tego. Nikt, w żadnym razie, nie jest w stanie zwrócić jej spokoju ducha; jej cierpienia duchowe są tak bardzo nie do zniesienia. Przy tym nie tylko bezgranicznie kocha swoją rodzinę, ale wręcz ją ubóstwia; nic i nikt nie może jej zastąpić rodziny. W żadnym razie nie chce wracać do Rosji. Nie rozumie też, dlaczego konieczne jest wyjaśnienie jej tożsamości, którą podważają nawet najbliżsi krewni. Często bardzo trudno ją przekonać, aby się nie poddawała. Ta sprawa musi być ostatecznie rozstrzygnięta, nie tylko w jej interesie, ale w interesie historii13. Baron Osten-Sacken i jego zwierzchnik, Sergiusz Botkin, pojawili się w życiu Anastazji w krytycznym momencie. Botkin jako prezes berlińskiego Urzędu do Spraw Rosyjskich Uchodźców był oficjalnym przestawicielem emigracyjnej kolonii, był też odpowiedzialny za prawną ochronę każdego rosyjskiego wygnańca w Niemczech14. To właśnie urząd Botkina, z upoważnienia rządu w Weimarze, przyznawał uchodźcom ich bezcenne dowody tożsamości i, najczęściej z wielkim trudem, umożliwiał im wjazd do kraju i wyjazd z niego. Poza tym, choć oficjalnie urząd ten nie był związany z żadną partią polityczną, w rzeczywistości służył jako coś w rodzaju zakładu opiekuńczego dla monarchistów. Botkin był stanowczym, ale rozsądnym, opiekunem. Poświęcał uwagę problemom wszystkich i starał się przy tym, by nie wyszły one poza społeczność monarchistów. Będąc kuzynem osobistego lekarza Mikołaja II, doktora Eugeniusza Botkina, Sergiusz zrobił przed rewolucją błyskotliwą karierą w carskim korpusie dyplomatycznym. „Należał do szkoły dyplomatów, którzy nigdy nie określają swego stanowiska do końca — wspominał jego bratanek Gleb Botkin. — Słów tak i nie nie było w jego słowniku. W każdej kwestii mówił tylko może"15. Ani Sergiusz Botkin, ani jego zastępca, baron Osten-Sacken, nie posunęli się do tego, by otwarcie przyznać się do wiary w tożsamość Anastazji. Harriet von Rathlef, wznosząc ręce ku niebu, przypisywała tę ostrożność faktowi, że Botkin i Osten-Sacken byli Rosjanami i przez to nie mogli podjąć decyzji w żadnej sprawie. Rzeczywistość była jednak bardziej skomplikowana. „Praktycznie nikt spośród rosyjskich uchodźców nie wierzy w nią — napisał człowiek, który » 155 « rozmawiał z Botkinem o Anastazji — ale on twierdzi, iż to dlatego, że jej nie znają". Aby nie dopuścić do tego, by jego „oficjalne wpływy ucierpiały, gdy rozniesie się między Rosjanami, że ją popiera", Botkin uciekł się do mistrzowskiego kruczka dyplomatycznego, by usprawiedliwić swoją pracę na rzecz Anastazji. Jest „tak samo niedopuszczalne — stwierdził — aby ktoś obcy udawał wielką księżną jak i to, aby wielka księżna znalazła się w tak okropnym położeniu jako osoba wyjęta spod prawa"16. Anastazja stała się rzeczywiście „wyjęta spod prawa". Nie trzeba było interwencji Sergiusza Botkina, by wykazać, że wzburzona rosyjska kolonia faktycznie zagrażała bezpieczeństwu Anastazji. Kwiaty, przywożone codziennie w wielkich bukietach do kliniki Mommsena, były starannie badane przed ustawieniem w jej pokoju. Anonimowo podarowaną żywność i słodycze po prostu wyrzucano. „Niech mi Pani wierzy — pisał Pierre Gilliard do Frau von Rathlef, przed całkowitym zerwaniem stosunków — bardziej niż Pani boję się pewnych kół rosyjskich"17. W marcu 1926 roku, kiedy lekarze orzekli, że stan zdrowia Anastazji poprawił się na tyle, że może podróżować, ambasador Zahle zarezerwował dla niej i dla Frau von Rathlef pokoje w hotelu „Tivoli" w Lugano, popularnym uzdrowisku na południu Szwajcarii, znanym ze wspaniałego słońca, malowniczych górskich krajobrazów i zdrowego powietrza. Zahle miał nadzieję, że tam Anastazja będzie mogła w spokoju odzyskać siły. Przez urząd Sergiusza Botkina — dzięki nieoczekiwanej interwencji niemieckiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, w której wspominano o „szczególnych względach" — Urząd do Spraw Cudzoziemców wydał tymczasowy dowód tożsamości dla „Anastazji Czajkowskiej"18. Starszy radca w pruskim Ministerstwie Spraw Wewnętrznych wzmiankował, że „według dotychczasowych wyników śledztwa nieznana kobieta to najprawdopodobniej córka cara Anastazja"; ze znakami szczególnymi wielkiej księżnej Anastazji, wpisanymi do swojej wizy, Anastazja mogła wjechać do Szwajcarii. W miarę jak zbliżał się moment odjazdu, Anastazja stawała się coraz bardziej niespokojna. Nie mogła wiedzieć, czy zobaczy jeszcze kiedyś Berlin — miasto, które pokochała. W czasie tych ostatnich dni w Berlinie dużo spacerowała razem z Frau von Rathlef po lasach i parkach. Wieczorami wychodziła czasem do rosyjskich restauracji, siadała w loży położonej jak najdalej od wejścia, chroniąc się przed » 156 « wzrokiem innych gości za opuszczonymi zasłonami. „Z płonącymi policzkami i szklącymi się oczyma" słuchała tam rosyjskiej muzyki cygańskiej, która wypełniała lokal19. Kiedy ktoś zrobił błąd i zwrócił uwagę na rozgłos panujący wokół niej, żałowało tego całe jej otoczenie. Pewnego ranka „gadatliwa fryzjerka" powiedziała Anastazji, że czytała o jej sprawie w gazecie. Frau von Rathlef miała ochotę udusić tę kobietę: ,,Z tego powodu mieliśmy straszny dzień! Chora była wściekła na wszystkich wokół siebie za to, że taką rzecz zrobiono za jej plecami [...] Żeby ją uspokoić, przeczytałam jej fragment artykułu z «Nachtausgabe». Ostatnie zdanie brzmiało jakoś tak: «Wszystko, co robi, robi jak dama, jak prawdziwa księżniczka»"20. Ta uwaga wydała się Anastazji tak bardzo absurdalna, że wy buchnęła śmiechem. Kiedy baron Osten-Sacken stwierdził, że powinna się cieszyć, dostając tak miły komplement od prasy, roześmiała się znowu i powiedziała: „Drogi baronie, musi pan to wycofać; naprawdę nie zawsze jestem taka, jak powinnam być". Rekonwalescencja Anastazji w Lugano zaczęła się obiecująco. W hotelu „Tivoli" Frau von Rathlef wprowadziła ścisły rygor: odpowiednia dieta, długie spacery, przejażdżki łodzią i rozmaite zajęcia terapeutyczne: szycie, malowanie, czytanie i tak dalej. „Czyta teraz po angielsku całkiem ładnie — donosiła Frau Rathlef do Berlina — i codziennie pisze angielskie dyktanda [...] Co więcej, mówię do niej wyłącznie po rosyjsku. Widziałam, że pouczanie i karcenie niewiele dało, więc zaczęłam po prostu mówić. Jeśli naciskam dość mocno, odpowiada mi po rosyjsku — Ja nie mogu czy Ja nie choczu [...] Jednak najbardziej zadziwiająca rzecz zdarzyła się pewnego dnia przy stole, kiedy nie zrozumiałam czegoś, co powiedziała. Śmiejąc się ujmująco powiedziała: Durnaja! (Głupia!) [...] i daję panu słowo, nie słyszała tego ode mnie"21. Niestety, dobry humor Anastazji nie trwał długo. „Jedynie podczas pierwszych tygodni pobytu w Lugano, kiedy była jeszcze oczarowana odmiennością, czuła się dobrze, była zadowolona i szczęśliwa" — pisała Frau von Rathlef. Potem Anastazja skarżyła się, że góry wokół uzdrowiska „przygniatają ją". Mówiła, że wpędzają ją w depresję22. Prawdziwym powodem złego samopoczucia było oczywiście to, że nie dostawała żadnych listów od Romanowów z Kopenhagi. „Zabroniła » 157 « mi pisać do Gilliarda — wspominała Frau von Rathlef — bo tak bardzo była rozgoryczona, że on już nie pisał do niej; przede wszystkim nie mogła zrozumieć, dlaczego Szura nie pisze"23. Anastazja pogrążyła się w rozmyślaniach. Całymi godzinami siedziała nic nie robiąc, nic nie mówiąc, wpatrywała się tylko w swoją towarzyszkę spojrzeniem, które wprawiało Frau von Rathlef w zdenerwowanie. „W czerwcu — pisała ze złością Frau von Rathlef do Sergiusza Botkina — minie rok, odkąd poświęciłam całą energię, czas i cierpliwość tej biednej damie, robiąc to, co powinni robić jej krewni — właśnie jeśli mają wątpliwości, powinni się o nią troszczyć i poznać ją tak, by móc te wątpliwości rozstrzygnąć"24. Pomysł był dobry, ale pomoc nie przyszła. W Berlinie ataki monarchistów na Anastazję stawały się coraz gwałtowniejsze. Ambasador Zahle uświadomił sobie, że nie może już dłużej liczyć na pomoc finansową księcia Waldemara, brata carycy matki, a bez tej pomocy Anastazja nie mogła długo pozostać w hotelu „Tivoli"25. „Otrzymałam właśnie druzgocący list od Osten-Sackena — napisała Frau von Rathlef. — Pisze, że wszystko układa się beznadziejnie, nie ma pieniędzy, a wrogowie triumfują [...] Mój Boże, co to będzie? Ludzie muszą być naprawdę szaleni, biorąc taki grzech na swoje sumienie"26. Na koniec Anastazja zmusiła swoich przyjaciół do podjęcia doraźnych decyzji co do jej przyszłości. Niedługo wcześniej baron Osten--Sacken chwalił jej takt i usiłowanie „ominięcia rzeczy bolesnych i nieprzyjemnych"27. Ale Osten-Sacken nigdy się z nią nie pokłócił. Nie zdawał sobie sprawy, jak szybko z całą pasją potrafi się zwrócić przeciw każdemu, kto, jej zdaniem, ją zawiódł. Aż do czerwca 1926 roku Harriet von Rathlef również nie zdawała sobie z tego sprawy. Teraz jednak Anastazja, rozglądając się za kimś, kogo można by obarczyć winą, wybrała jedyną osobę, która była w pobliżu. „Wszystko — obwieściła — po prostu wszystko", co wycierpiała w ciągu ostatniego roku — z gruźlicą kości włącznie — było winą „tej Rathlef. Anastazja od miesięcy chciała „pozbyć się" Frau von Rathlef, ale „jej życzenia nie były brane pod uwagę". Kiedy Frau von Rathlef poprosiła, by wyjaśniła, o co jej chodzi, Anastazja bez zająknięcia odpowiedziała, że „będzie robić i mówić to, i jeszcze więcej", żeby wyrzucić Frau von Rathlef ze swojego życia28. » 158 « „Albo oszalała, albo jest naprawdę podła — wykrzyknęła Frau von Rathlef po całym tygodniu grubiaństw i bezsensownych pretensji ze strony jej «biednej damy». — Czegóż ona nie robi, by uprzykrzyć mi życie". Najpierw Anastazja próbowała przeciągnąć na swoją stronę pracowników hotelu „Tivoli". Opowiadała pokojówkom, że Frau von Rathlef „odmówiła zmiany opatrunków i oczyszczenia jej rany na łokciu". Później prosiła, by przeniesiono Frau von Rathlef do holu, jako że nie można wymagać by ona, Anastazja, dzieliła pokój z „własną służbą". Frau von Rathlef nie posiadała się ze zdumienia: „Wczoraj rzuciła mi w twarz swoje pończochy i powiedziała: «Masz to zacerować! Po cóż innego mam dziewczynę do posług!? Ty Łotyszko!» [...] Mówiła mi, że dobrze poznała Łotyszy w Jekaterinburgu i że oni wszyscy byli kryminalistami (ja niewątpliwie też). Jej rodzice nie mogli nawet zostawić nożyczek, bo od razu były kradzione. Może to brzmiało śmiesznie... Też bym się śmiała, gdybym nie musiała znosić jej grubiaństw codziennie. Moja cierpliwość jest na wyczerpaniu"29. Cierpliwość Harriet von Rathlef się wyczerpała. „To dłużej nie może trwać" — pisała do barona Osten-Sacken 9 czerwca. Frau von Rathlef nie obchodziło, jak dostanie się do domu — „trzecią klasą, czwartą klasą" — byle tylko baron czy ambasador Danii posłali jej pieniądze na bilet, i to so schnell es geht [jak najszybciej]30. Kiedy tydzień później baron Osten-Sacken przyjechał do Lugano, zastał Frau von Rathlef w desperacji, a Anastazję w stanie wzburzenia i nerwowego rozstroju, jakiego w życiu jeszcze nie widział. „Boję się sądzić pochopnie — podsumował to Osten-Sacken — ale moim zdaniem obie panie po prostu działały sobie na nerwy"31. 19 czerwca Frau von Rathlef wyczerpana wróciła do Berlina. Anastazja nie chciała ustąpić o włos i nawet odmówiła pożegnania się z kobietą, która tak bardzo jej pomogła. „Kategorycznie zaprzecza, jakoby zachowywała się niewłaściwie — mówił Osten-Sacken — ale to nieprawda. Zachowywała się okropnie". Baron Osten-Sacken stanął teraz wobec niełatwego zadania nakłonienia Anastazji, by udała się do szpitala (zdecydowanie nie mogła zostać w hotelu „Tivoli" sama). W Berlinie ambasador Zahle i Sergiusz Botkin zdecydowali wysłać ją do sanatorium doktora H. Saat-hofa Stillachhaus w Oberstdorfie w Alpach Bawarskich. 21 czerwca Zahle wysłał telegram do barona: „Jedźcie tam, proszę, natychmiast. Saathof został powiadomiony, a pieniądze wysłane"32. » 159 « „Po otrzymaniu Pańskiego telegramu — pisał później Osten-Sac-ken do Zahle — ...miałem niezwykle trudne zadanie. Musiałem poradzić sobie z wybuchami gniewu przeciw Frau von Rathlef, nieufnością wobec nas wszystkich i ogromną ilością łez". Baron Osten--Sacken godzinami starał się przemówić Anastazji do rozsądku. Tłumaczył jej, jak czarującym miejscem jest Oberstdorf i jak dobrą opiekę znajdzie w nowym sanatorium. Anastazja jednak twierdziła, że to sanatorium to „szpital dla obłąkanych"; upierała się, że chcą ją zamknąć w następnym szpitalu dla obłąkanych. W końcu, po wytłumaczeniu jej wszystkiego „logicznie krok po kroku", Osten-Sac-ken zdołał przełamać barierę, i, jak powiedział: „[Anastazja] przyznała, że mi wierzy i że mimo wszystko mam rację. Prosiła mnie tylko, bym szczerze jej powiedział, gdzie ją zabieram. Gdy jej opowiedziałem, czym Oberstdorf naprawdę jest, i że w żadnym razie nie jest to szpital dla obłąkanych, zgodziła się pojechać. Od tej chwili zły urok prysnął". Bitwa jeszcze nie całkiem była wygrana. W połowie drogi do Oberstdorfu, w czasie oczekiwania na przesiadkę, Anastazja nagle zażądała, żeby lekarze w nowym sanatorium nie dowiedzieli się nic o jej tożsamości; mieli leczyć jej chore ramię, a nie wtrącać się do jej osobistego życia. Kiedy Osten-Sacken odparł, że to absurdalne żądanie i że lekarz musi znać swojego pacjenta, Anastazja powiedziała: „W takim razie niech mnie pan od razu zabierze do Berlina". Powiedziała, że nie znosi Alp Bawarskich i w ogóle nie lubi gór. Baron Osten-Sacken zdecydował, że nadeszła chwila, by odpłacić Anastazji jej własną monetą. Powiedział, że Anastazja może jechać do Berlina, kiedy tylko ma ochotę. Musi jednak pojechać sama, bo on wybiera się do Oberstdorfu. Bez słowa Anastazja wsiadła za baronem do następnego pociągu. „Milczała — opisywał Osten-Sacken — i ze złością wyglądała przez okno. Ja również milczałem, postanowiłem, że nie przemówię pierwszy [...] Po jakiejś godzinie zapytała mnie o coś związanego z górami. Odpowiedziałem jej zdawkowo, a ona zauważyła, że jestem niezadowolony". Kiedy tego samego dnia dotarli do Oberstdorfu w strugach ulewnego deszczu, Anastazja się uśmiechała. „Bardzo tu ładnie — musiała przyznać — i o wiele milej niż w Lugano". Jedyną rzeczą, którą Anastazja się przejmowała — właściwie to ją przerażało — było » 160 « to, że będzie teraz „sama w górach wśród obcych". — Czy ludzie będą mnie odwiedzać? — pytała. Osten-Sacken odpowiedział, że ma nadzieję, iż ludzie będą ją odwiedzać, „ale, aby jej nie rozczarować, nie mówiłem nic na pewno". Kiedy baron wyjeżdżał, Anastazja błagała, by dał jej swój numer telefonu w Berlinie. Obiecała nie nadużywać tej uprzejmości33. Sanatorium Stillachhaus w Oberstdorfie było szóstym szpitalem, w jakim znalazła się Anastazja od swojej próby samobójstwa w 1920 roku. Oberstdorf położony jest wysoko w Alpach Bawarskich, niedaleko granicy z Austrią. W czerwcu był to bujny, zielony raj, pełen wzgórz i pofałdowanych łąk, wśród których rozsypane były farmy i letnie domki bogaczy; roztaczał się stąd niezwykły widok na szczyty i doliny Allgau. Tu Anastazja miała pozostać przez jesień i zimę, aż do roku 1927, podczas gdy w odległych miastach bez jej obecności toczył się spór o jej tożsamość. „Gdy przyjechała — pisał doktor Theodor Eitel, któremu w Oberstdorfie przydzielono przypadek Anastazji — i podczas pierwszych dni, pacjentka sprawiała takie samo wrażenie, jakie opisali w swoich raportach [doktor] Bonhoeffer i doktor Nobel"34. Taki też był ostateczny werdykt po ośmiomiesięcznym okresie leczenia w sanatorium. „To, według mnie, zupełnie nie do pomyślenia, by Frau Czajkowska miała być oszustką — pisał doktor Saathof, dyrektor Stillachhaus. — Nawet w krytycznych momentach prawie zawsze zachowywała się dokładnie odwrotnie, niż można by oczekiwać od oszustki i z całą pewnością nie robiła tego z wyrachowania". Tajemnica prawdziwej tożsamości Anastazji nie bardzo interesowała Saathofa, niemniej pisał dalej: Sądząc z wrażenia, jakie wywarły na mnie jej charakter i jej wypowiedzi, uważam za zupełnie niemożliwe, aby ta kobieta pochodziła z niższych warstw społecznych. Cała jej natura była tak dystyngowana i pomimo niezbyt głębokiego intelektu — co, bez dalszej dyskusji może być wyjaśnione ogromnymi lukami w pamięci — tak bardzo wyrafinowana, że każdy nic zupełnie nie wiedząc o jej pochodzeniu od razu rozpozna potomka starej, bardzo kulturalnej i, w mojej opinii, niezwykle dekadenckiej rodziny.f...] Co do faktycznego pochodzenia Frau Czajkowskiej, trzymałem się z da-i lęka od wszystkich „za" i „przeciw", tworząc własny sąd na ten temat, U —Anastazja » 161 « zwłaszcza że biorąc wszystkie czynniki pod uwagę, wydaje mi się zupełnie niemożliwe, by komukolwiek udało się wyjaśnić tę sprawę. Skoro jednak Pan pyta mnie wprost, mogę tylko przedstawić swoją opinię jako trzeźwy i obiektywny obserwator. Twierdzę, że jest zupełnie niemożliwe, by ta kobieta rozmyślnie grała rolę innej i [co więcej] że jej zachowanie obserwowane całościowo w żaden sposób nie wskazuje, iż nie jest ona osobą, za którą się uważa35. W Oberstdorfie Anastazją zajmowała się przede wszystkim siostra Elza, pielęgniarka, która później poślubiła doktora Eitela, i Agnes Wasserschleben — siostra przełożona — usłużna i miła kobieta, która prawie z dnia na dzień zastąpiła Harriet von Rathlef jako źródło pocieszenia i dobrego humoru. Przez jakiś czas Anastazja nie skarżyła się na „służbę," chociaż doktor Saathof wspominał rozbawiony, że jego pracownicy nie raz dostali reprymendę za coś, co wydawało się obrazą majestatu. Kiedyś przyszedł list od ambasadora Zahle, a doktor Eitel pozwolił, by kilka godzin upłynęło, zanim doręczono go Anastazji. „O czym doktor Eitel myślał?" — domagała się wyjaśnień Anastazja, kiedy odkryła, że list do niej leżał w biurze całe przedpołudnie36. „Nie wiem, czy słyszał pan coś o przysłowiowej «niewdzięczności domu Habsburgów» — pisał doktor Saathof — ale jej zachowanie przypomina mi często i uderzająco bardzo podobną postawę, którą może właściwie byłoby analogicznie nazwać jako «niewdzięczność domu Romanowów»"37. Pod koniec 1929 roku Anastazja pojechała z Agnes Wasserschleben do Monachium do dentysty, gdzie w końcu wstawiono jej przednie zęby. Kilka następnych dni było dla pielęgniarki, dotąd sceptycznie nastawionej do tożsamości Anastazji, objawieniem. Podczas zwiedzania Residenz, zimowego pałacu królów Bawarii, Anastazja nagle zatrzymała się przed dużą zieloną wazą mówiąc: Das ich wusste, ist russisch Sack! (Znaczyło to mniej więcej: „Wiedziałam że to rosyjska rzecz!"). Jak się okazało był to prezent od cara. Nie było pokoju ani przedmiotu w pałacu, który nie wywołałby jakiejś uwagi ze strony Anastazji. Podobnie dzień później Anastazja prawie wywołała scenę w kinie, wygłaszając głośne komentarze podczas filmu Carski kurier. „Ożywiała się bardzo podczas tych rozmów — zauważyła jej pielęgniarka — i potrafiła niezwykle barwnie opisywać ludzi, jednak zawsze » 162 « w tak złym niemieckim, że wiele rzeczy nie potrafiła wyrazić słowami i można to było zrozumieć jedynie dzięki jej ożywionej mimice". Do tego dziwnie rozmawiało się z kimś, kto w oczywisty sposób był tak dobrze poinformowany, a przy tym tak trudno znajdował słowa. Anastazja powiedziała swojej pielęgniarce, gdy ta czytała jej na głos urywki z Fausta, że bardzo jej żal „barbarzyńskiego przerwania jej edukacji". „Najgłębszy szacunek wzbudzał w niej Alter Fritz (Fryderyk Wielki) — ciągnęła dalej pilęgniarka Wasserschleben — i z radością witała każdy jego portret w Monachium: «Gdyby mój ojciec bardziej przypominał tego mężczyznę z twardą pięścią, Rosja nie byłaby tym, czym jest teraz»". Mówienie o Rosji, tak jak o każdej rzeczy z przeszłości, wciąż wpędzało Anastazję w głęboką melancholię Powtarzała ciągle, że nigdy nie zrozumie, dlaczego tylko ona jedna została przy życiu „po takich doświadczeniach [...] szczególnie że w domu otoczona była tylko przez najlepszych, wybranych ludzi i w wieku piętnastu lat nawet nie czytała o takich rzeczach"38. Pracownicy sanatorium spostrzegli, iż to, że krewni nie przyszli Anastazji z pomocą, „bolało ją do głębi"39. Do tego, „powoli" Anastazja zaczęła odczuwać winę za porzucenie swego synka w Rumunii i prosiła, aby ktoś coś zrobił, by znaleźć chłopca. „Wciąż wraca do tego i bardzo się tym przejmuje — zanotował baron Osten-Sacken — szczerze mówiąc, daje mi to do myślenia i, pomimo wszelkich wątpliwości, musi być wzięte jako argument na jej korzyść"40. Kiedy jedna z pielęgniarek zapytała Anastazję, czego chce od życia, ta odpowiedziała, że chciałaby choć raz, nawet z daleka, zobaczyć swoją babkę, a potem usunąć się w zapomnienie. Chciała mieć jedynie eine kleine Wohnung mit ein russisch Samowar [małe mieszkanie z rosyjskim samowarem]41. Siostrze Elzie zwierzyła się z bardziej ponurych pragnień: powiedziała, że chce po prostu umrzeć. „Nie chcę być znowu zastrzelona — mówiła — ani popełnić samobójstwa. Nie, po prostu nie obudzić się pewnego ranka"42. Jednak Anastazja, mimo że przyznawała się do tęsknoty za śmiercią, zdradzała głęboko zakorzeniony strach przed procesem umierania. Doktor Eitel wspominał jedno niezwykłe zdarzenie: Któregoś wieczoru przy kolacji pacjentka siedziała naprzeciw mężczyzny, który połknął rybią ość. Mężczyzna zsiniał, rozpaczliwie łapał powietrze » 163 « ? ? mało nie spadł z krzesła. W tym momencie pacjentka zerwała się i wybiegła z jadalni do swojego pokoju. Zamknęła się tam i nie chciała przyjąć ani mnie, ani pielęgniarki. Następnego ranka udało mi się i zostałem wpuszczony [...] Powiedziałem jej, że nie musi się martwić o tego człowieka; udzielono mu pomocy i czuje się dobrze. Odpowiedziała mi natychmiast, że nie myślała o tym mężczyźnie, tylko o sobie. Kiedy oglądała scenę przy stole, obudziły się w jej pamięci wszystkie straszne wydarzenia z przeszłości i złapał ją obsesyjny strach. Rzadko widywałem kogoś tak bardzo bojącego się o swe życie jak wtedy ona [...] Kiedy spotkałem się z nią tego ranka, miała na sobie wciąż ubranie z poprzedniego wieczoru. W łóżku nikt nie spał43. „Nie mogę sobie pozwolić na myślenie o takich rzeczach — powiedziała Anastazja — albo się rozchoruję". Mimo licznych prób pracownicy sanatorium w Oberstdorfie nie byli w stanie znaleźć nieścisłości w jej opowieściach. „Trzeba założyć — napisał na końcu swojego raportu doktor Eitel — że pacjentka rzeczywiście przeżyła wydarzenia, które opisuje [...] Nasze spostrzeżenia [...] pozwalają nam dojść do wniosku, że Frau Czajkowska jest Jej Wysokością Wielką Księżną Anastazją Mikołajewną"44. Jako nieulękły obrońca sprawy Anastazji, doktor Eitel wystawił się na te same zarzuty stronniczości i^ulegania iluzjom, jakie w tym czasie w Berlinie stawiano profesorowi Sergiuszowi Rudniewowi. Mimo wszystko Eitel żałował później, że nie poparł Anastazji bardziej zdecydowanie. Tatiana Botkin-Mielnik była jedyną córką prywatnego lekarza Mikołaja II, doktora Eugeniusza Botkina45. W 1917 roku Tatiana i jej brat Gleb pojechali za ojcem na wygnanie do Tobolska, gdzie jako członkowie carskiej świty mieszkali w dużym domu naprzeciw więzienia carskiej rodziny. Wiosną 1918 roku Tatiana została rozdzielona z ojcem. Niedługo później wyszła za mąż za Konstantego Mielnika, młodego oficera Strzelców Ukraińskich, którego znała z Carskiego Sioła. Oboje uciekli z Rosji przez Władywostok, na koniec osiedlając się we Francji w Rives, małym miasteczku koło Grenoble. „Mój brat Gleb i ja nie byliśmy bliskimi przyjaciółmi carskich dzieci — wspominała Tatiana Botkin — ale znaliśmy się oczywiście od wielu lat. Po raz pierwszy spotkaliśmy się w 1911 roku na Krymie. » 164 « Wtedy mój ojciec zachorował na pokładzie carskiego jachtu «Standard» i odwiedzaliśmy go tam codziennie przez dwa tygodnie, może trochę więcej. Każdego popołudnia bawiliśmy się z dziećmi cara, szczególnie z wielką księżną Anastazją"46. To właśnie w czasie tych dni na „Standardzie" Tatiana, mająca wtedy lat trzynaście i już zapowiadająca się na elegancką rosyjską piękność, poznała po raz pierwszy blaski i cienie przyjaźni z najmłodszą córką cara. „Anastazja bardzo lubiła dokuczać innym" — wspominała Tatiana. Lubiła siedzieć z poważną miną, „tak jakby nie planowała nic złego, z najbardziej anielskim wyrazem twarzy" i podstawiać nogę każdemu, kto przechodził obok. Kiedy o zachodzie słońca na pokładzie strzelano z działa, młoda wielka księżna biegła do kąta kabiny, zakrywała oczy palcami, wystawiała język i udawała, że umiera ze strachu. Wielka księżna Maria, będąca najczęściej w pobliżu, zawsze próbowała przepraszać za te sceny. Jej siostra nie zwracała na to uwagi. — Anastazjo Mikołajewną — zawołał do niej któregoś dnia doktor Botkin — jesteś zrobiona ze złota! — Wcale nie — odparła mała wielka księżna — jestem zrobiona ze skóry47. „Tylko na Krymie mogliśmy się bawić z dziećmi cara — ciągnęła Tatiana Botkin — choć ciągle widywaliśmy je w kościele, czy przechodzące obok naszego domu"48. Podczas wojny Tatiana często rozmawiała z wielkimi księżnymi we wspaniałym pałacu Katarzyny w Carskim Siole, gdzie pracowała jako pielęgniarka, a gdzie córki cara przychodziły odwiedzać rannych i pracować dla Czerwonego Krzyża. „Obie odziedziczyły te niezwykłe jasnoniebieskie oczy swojego ojca — przypominała sobie Tatiana — ale wyraz tych oczu był inny. Oczy Marii były miękkie i delikatne, podczas gdy w oczach Anastazji dostrzec można było całkiem sporo figlarności"49. Tatiana Botkin twierdziła, że były to przemiłe dziewczęta, niewinne i zachwycone światem takim, jaki był. Kiedy rozmawiała z wielką księżną Anastazją w lutym 1917 roku nie podejrzewała, że mogło to być po raz ostatni. W Tobolsku, podczas syberyjskiego wygnania, caryca Aleksandra wyraziła życzenie, aby dzieci doktora Botkina brały lekcje francuskiego razem z jej córkami, które umierały z nudów w domu gubernatora. „Mam nadzieję, że Tania będzie do nas często przychodzić" » 165 « __powiedziała caryca do doktora Botkina po przyjeździe Tatiany. Jak wspominała Tatiana: „Gilliard już planował lekcje z literatury i obmyślał współzawodnictwo, kiedy rada żołnierska [odpowiedzialna za pilnowanie rodziny carskiej], stwierdziła, że na nic takiego nie pozwoli, i że jeśli potrzebujemy lekcji, to Gilliard może do nas przychodzić". I tak Tania nie mogła rozmawiać z córkami cara podczas ich niewoli. Jej okno wychodziło jednak dokładnie na podwórze, na którym wielkie księżne odbywały swoje spacery. Z tego okna Tatiana codziennie je obserwowała i machała do nich. „Ich wysokości bez wątpienia bardzo się nudziły — pisała Tatiana. — Często można było zobaczyć, jak siedziały na parapetach okien w pokoju przyjęć przez godzinę czy dwie i patrzyły na opustoszałe ulice Tobolska"50. Później nadeszła ta noc, kiedy car, caryca, doktor Botkin i wielka księżna Maria zostali zabrani do Jekaterinburga. Po kilku tygodniach zabrano też carewicza i jego trzy pozostałe siostry. Potem były długie miesiące milczenia, a w końcu straszliwe wyniki śledztwa Sokołowa — wyniki, które Tatiana do końca życia uważała za prawdziwe we wszystkim poza jednym faktem. Znalazła pocieszenie w myśli, że ostatnim gestem jej ojca było zasłonienie cara przed ogniem bolszewickich karabinów. ** To nie wuj Tatiany, Sergiusz Botkin, zachęcił ją w 1926 roku, aby pojechała do Oberstdorfu spotkać się z Anastazją. Kiedy w sierpniu tego roku Tatiana wracała do sił po operacji nerki, spotkała Zinajdę Tołstoj, która, jak odkryła Tatiana, odczuwała głębokie poczucie winy51. Mme Tołstoj, choć ciągle pełna wątpliwości w sprawie Anastazji, zdawała sobie sprawę, że rosyjscy monarchiści mieli złe informacje właściwie co do wszystkiego, co było z tą sprawą związane; mówiła, że jeśli tylko Tatiana zgodziłaby się spotkać z Anastazją, sprawa mogłaby się dobrze skończyć. „Traktowałam jako swoją powinność — wspominała córka doktora Botkina — żeby albo doprowadzić do uznania Anastazji, albo ujawnić oszustwo"52. Napisała więc do swojego „wujka Sierioży" do Berlina pytając go, jak sobie z tym problemem poradzić. Sergiusz Botkin wysłał barona Osten-Sacken do Monachium, gdzie ten spotkał Tatianę w towarzystwie jej ciotki Marii Debagory. Cała trójka przyjechała do Oberstdorfu 27 sierpnia. „Podróż Mme Mielnik utrzymywana była w całkowitej tajemnicy — pisał Osten-Sacken do ambasa- » 166 « dora Zahle. — Nikt w Oberstdorfie nie wiedział, kim są obie damy. Zwrócono na to szczególną uwagę, aby mieć pewność, że chora nie wie, kto ma ją odwiedzić"53. Dla Anastazji tymczasem nieoczekiwane przybycie barona Osten-Sacken i „dwóch nieznajomych pań" mogło oznaczać tylko jedno — złe wieści. — Kim one są? — dopytywała się gwałtownie. — Jak się nazywają? Osten-Sacken odparł, że jest pewien, iż Anastazja sama potrafi odpowiedzieć na to pytanie: „Powiedziałem tylko, że ojciec młodszej damy był blisko rodziny carskiej". — Wielu było blisko — prychnęła Anastazja. — A co, jeśli nie zechcę ich widzieć? Proszę podać mi ich nazwiska. Osten-Sacken nie ustąpił. Zapewnił Anastazję, że obie damy są „bardzo miłe" i że nie pożałuje zawarcia znajomości. — Wszystko jedno — powiedziała Anastazja. — Nie mam ochoty — dodała. Po chwili westchnęła zirytowana: — Dobrze, zrobię co będę mogła, ale dopiero jutro54. Tego wieczoru, przy kolacji, Tatiana Botkin zobaczyła Anastazję po raz pierwszy: „Nie widziałam jej dobrze, bo jej twarz zasłonięta była przez innych ludzi przy stole. Po kolacji z opuszczoną głową przeszła do małego saloniku, usiadła w fotelu obok kierowniczki, powiedziała do niej kilka słów, wstała znowu, wyciągnęła rękę i wyszła. Wtedy właśnie uderzyło mnie jej podobieństwo do dwóch najstarszych córek cara [...] Sposób, w jaki odwróciła głowę, ruch jej ciała, kiedy podniosła się, by wyjść, gest przy podaniu ręki, jej postawa, sposób chodzenia były takie same jak u wielkich księżnych". Tatiana nie stwierdziła, że Anastazja jest córką cara. „Znałam Anastazję, kiedy była nastolatką — wyjaśniała — żywa, skora do psot, prawdziwa trzpiotka [...] Teraz znalazłam się przed podobną do widma młodą kobietą, schorowaną, bardzo smutną, o wiele dojrzalszą i o wiele bardziej kobiecą". Następnego dnia po obiedzie Anastazja poprosiła barona Osten--Sacken, aby zaprosił gości na wspólny spacer. Wszyscy wyruszyli w drogę pośpiesznie. Kiedy wspinali się na wzgórze zaraz za sanatorium, Anastazja i Tatiana zostały z tyłu za innymi. „Jako że domniemana wielka księżna nie mówiła po rosyjsku — zanotowała Tatiana — zaczęłam mówić do niej w moim kiepskim niemieckim. Opowiada- » 167 « łam jej wesołe historie, które dawno temu ją rozśmieszały". Anastazja trzymała chusteczkę przyciśniętą do ust i przez chwilę nic nie mówiła. „Kiedy Anastazja Mikołajewna się śmiała, nigdy nie odwracała głowy by spojrzeć na mówiącego. Wolała patrzeć kątem oka z szelmowskim wyrazem twarzy"55 — zapisała dalej. Nagle jedna z opowieści Tatiany osiągnęła cel: „Było dokładnie tak samo jak kiedyś [...]'Myś-lałam, że się uduszę"56- Wieczorem baron Osten-Sacken rozmawiał z Tatianą Botkin w jej pokoju. __Niech mi pani powie — zaczął — kim według pani jest kobieta mieszkająca w pokoju 22 tego sanatorium? __To wielka księżna Anastazja Mikołajewna. — Czemu pani tak twierdzi...? __Jestem o tym przekonana, nie mam żadnych wątpliwości. — Proszę odpowiedzieć dokładnie. __To jest wielka księżna Anastazja Mikołajewna. Poznałam ją. To ta sama osoba, którą znałam kiedyś. Zmieniła się tylko dolna część jej twarzy, jej usta. Nic więcej. __To znaczy, że pani rzeczywiście rozpoznała w chorej, która nazywa siebie panią Czajkowską, córkę cara Anastazję? __Tak. Nie opieram się na wnioskowaniu. Rozpoznałam ją. „ Następnego ranka baron Osten-Sacken zastał Anastazję mniej pewną siebie. „Nie spała całą noc — zanotował. — Bardzo się wysilała, by przypomnieć sobie nazwisko młodszej z pań. Pamiętała ją, ale nie mogła przypomnieć sobie jej nazwiska i zapytała mnie czy może Herr Botkin — powiedziała Mister Botkin — przysłał tę panią". Osten-Sacken odpowiedział, że nie. Botkin mieszka w Berlinie, a ta młoda dama przyjechała z Francji. __Tak__odparła Anastazja — ale pan Botkin był w Paryżu. Osten-Sacken zaprzeczył znowu, że się tam widzieli. __Ale ojciec tej młodej damy był przy moim ojcu — Anastazja zakryła oczy dłonią. — Pan wie — powiedziała w końcu — nie wymieniłam nazwiska Botkin przypadkiem. Może mi pan teraz powiedzieć, kim ona jest. Osten-Sacken wyznał, że młoda dama to Tatiana Botkin, Anastazja skinęła głową. — Tak, tak właśnie myślałam57. Trzy lata później sama Tatiana tak opisywała spotkanie w Oberst-dorfie: » 168 « Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam jej twarz z bliska, szczególnie jej oczy, takie niebieskie, i tak pełne światła, natychmiast rozpoznałam wielką księżnę Anastazję Mikołajewna. A kiedy razem spacerowałyśmy, w czasie naszej pierwszej przechadzki w Oberstdorfie, która nie trwała nawet dziesięciu minut, coraz bardziej zauważałam jej podobieństwo do dziewczyny, którą była przed tymi wszystkimi tragediami i okropnymi przejściami. Wzrost, figura, kolor włosów były dokładnie te same. W jej twarzy znalazłam ślady przeszłości; usta zmieniły się i znacznie zgrubiały, a nos, z powodu szczupłości twarzy, wydaje się większy, niż był. Ale oczy, brwi i uszy są dokładnie takie same. Jej niezapomniane oczy i spojrzenie pozostały dokładnie takie same jak w dniach jej młodości. Trzy godziny później przyszliśmy na herbatę do jej pokoju. Wyszła na balkon bardzo wzburzona, nie mogła powiedzieć słowa, ale upierała się, abyśmy usiedli, i choć ręce bardzo jej się trzęsły, zaczęła nalewać herbatę. Rozmawialiśmy o jakimś lokalnym święcie, a ona przyniosła kilka pocztówek z tej okolicy. — Ja też mam kilka fotografii —? powiedziałam wtedy i położyłam na jej kolanach duży szary album, na okładce którego było małe zdjęcie szpitala wojskowego wielkich księżnych Marii i Anastazji. Od razu zauważyła to zdjęcie. Potem otworzyła album, ale kiedy zobaczyła swoje zdjęcia i zdjęcia wielkich księżnych, natychmiast go zamknęła. — To muszę obejrzeć sama — powiedziała. Wstała i weszła do swojego pokoju. Baron Osten-Sacken poradził mi, bym za nią poszła. Chora siedziała na szezlongu, album leżał przed nią; uważnie przypatrywała się fotografii wielkiej księżnej Tatiany, mówiąc: Ihr Gesicht, ihr Gesicht! [Jej twarz, jej twarz!]. Widać było, że się niezwykle wzruszyła; jej oczy wypełniły łzy [...] Kulawym niemieckim zapytała wskazując na album: — Pani znała ją wcześniej? — Tak — powiedziałam. — Mnie także? — Tak. — Kiedy pani widziała mnie po raz ostatni? — W 1918 roku. Potrząsnęła głową, jakby nie mogła sobie przypomnieć. — Pani mnie nie zna? — zapytałam. — Nie, nie spać, tylko myśleć, nie spać, tylko myśleć... — powiedziała. Pomyślałam, że tak bardzo nad tym myślała, iż nie mogła spać. Powiedziałam jej, że ją rozpoznałam, że nie przyjechałam tu, by ją wypytywać, ale po to, by z nią być, i że mam fotografie jej rodziny. — Gdzie? » 169 « — Tu, w moim pokoju. Poprosiła, abym jej pozwoliła obejrzeć te zdjęcia. Nikt, kto by ją widział, jak pochylona nad zdjęciem drżała i z płaczem wołała: „Moja mama! Moja mama!", nie mógłby dłużej wątpić... — Gdzie są ciała? — zapytała mnie kilka razy. — Czy nie ma pani nic stamtąd? — Nic, tylko panią, moja malenkaja. — Malenkaja — powtórzyła po rosyjsku. — Mój ojciec tak mnie nazywał. Po kolacji poszłam do jej pokoju. Leżała na nie oświetlonym balkonie; jednak kiedy się pojawiłam zapaliła światło i weszła do środka. Przez łzy jej oczy lśniły radością. Podeszła do mnie, położyła ufnie rękę na moim ramieniu i została tak przez długą chwilę. Potem usiadła, ale ciągle nic nie mówiła i patrzyła gdzieś daleko, jakby potrafiła widzieć przez ściany pokoju. Czułam, że potrafiłaby siedzieć tak całą noc, więc postanowiłam położyć ją do łóżka. — Rozbiorę panią, tak jak robił to mój ojciec, gdy była pani chora. — Tak — odpowiedziała. — Na odrę. Zrozumiałam, że już wiedziała, kim jestem. Bo kiedy carskie dzieci miały odrę, i tylko wtedy, zdarzyło się, że mój ojciec sam opiekował się wielkimi księżnymi i wykonywał również czynności pielęgniarki. To nie zostało nigdy opublikowane i poza moim ojcem tylko ja o tym wiedziałam58. ^ Wiadomość, że Tatiana Botkin rozpoznała Anastazję, dotarła do Berlina błyskawicznie. „Myślę, że może Pani sobie wyobrazić, jak wielkie wrażenie wywarł na nas fakt, że Mme Mielnik rozpoznała wielką księżnę — pisała Lillian Zahle. — Ponad rok walczyliśmy o nią, nawet przeciw jej własnej rodzinie!"59 W rosyjskim Urzędzie do Spraw Uchodźców, zazwyczaj nieporuszony Sergiusz Botkin wyznał niezwykle podniecony: „Teraz, kiedy Mme [Mielnik] formalnie ogłosiła, że rozpoznała [wielką księżnę Anastazję] w chorej, nie widzę, w jaki sposób rodzina i Pan G[illiard] mogliby dalej zaprzeczać istnieniu jakiegokolwiek podobieństwa. Jestem przekonany, że cała sprawa przyjmie teraz zupełnie inny obrót"60. Tymczasem w Oberst-dorfie w czasie dwutygodniowego pobytu Tatiany Anastazja czuła się jak w raju. „Promieniała — zapisał baron Osten-Sacken. — Jej twarz jaśniała, kiedy widziała nadchodzącą Mme Mielnik, chciała mieć ją zawsze przy sobie, nie lubiła się z nią rozstać, i była czuła. Nigdy wcześniej jej takiej nie widziałem. Zdobyła się nawet na to, by powie- » 170 « dzieć mi, iż jest szczęśliwa, że przywiozłem Tanie ze sobą, że miałem rację, te panie rzeczywiście są miłe, a ona jest taka szczęśliwa"61. Tatiana dalej zapisała: Opowiadałam o swoim najstarszym bracie [Dymitrze Botkinie], powiedziałam jej, że zginął na wojnie z Niemcami. — Tak — powiedziała — wiem, mój ojciec mówił nam o tym. Wiedziałam od swojego ojca, że car poinformował swoje dzieci o bohaterskiej śmierci mojego brata. [...] Generalnie, rozmowa z nią jest trudna. Interesują ją tylko kwestie polityczne, wspomnienia o rodzinie carskiej i życie na pozostałych dworach. Poza tym lubi słuchać zabawnych opowieści, które trzeba było opowiadać możliwie najbardziej żartobliwie. Kiedy tylko ktoś powie coś poważnego, co nie należy do żadnej z trzech wspomnianych kategorii, przestaje słuchać i zaczyna patrzeć niespokojnie przed siebie. Potrafi całkiem rozsądnie rozmawiać o polityce i sprawach rodzinnych i w tym samym czasie mówić mi o swoim czarującym, choć nie całkiem praktycznym pomyśle, wysłania mi w skrzyni choinki na Boże Narodzenie. Stawia pasjanse; choć mówi, że stawiała je często w czasie ostatnich dni na Syberii, nie potrafi poradzić sobie z odróżnianiem ósemek od dziesiątek. Problem oczywiście tkwi w jej pamięci i kłopotach z widzeniem. Mówi, że po chorobie zapomniała, jak rozpoznawać godziny i musiała się tego pracowicie nauczyć na nowo. Musi stale ćwiczyć. Dodaje, że bez codziennych ćwiczeń prawie wszystko zapomina. Za każdym razem musi się zmuszać do ubierania się, do mycia, szycia, aby tego nie zapomnieć62. Według Anastazji pobyt Tatiany Botkin w Oberstdorfie był o wiele za krótki. — Proszę nie zostawiać mnie znowu samej! — prosiła barona Osten-Sacken, kiedy nadszedł czas wyjazdu „Tani" do domu63. Ale Anastazja nie musiała się bać, że zostanie porzucona. „Gotowa jestem napisać do kogo trzeba — obiecała Tatiana — będę błagać, przysięgać i żądać"64. Już wcześniej dwa listy zostały wysłane z Ober-stdorfu — jeden do wielkiej księżnej Olgi, a drugi do ??????'? Gilliar-da, który sześć tygodni zwlekał z odpowiedzią. Nie miał Tatianie nic nowego do powiedzenia: „Ani wielka księżna Olga, ani moja żona, ani ja nie mogliśmy znaleźć najmniejszego podobieństwa między chorą a Anastazją Mikołąjewną"65. Nie lepiej powiodło się Tatianie z samą Olgą: » 171 « Droga Tatiano Jewgieniewna! Otrzymałam Pani list i spieszę z odpowiedzią. Potraktowaliśmy tę sprawę bardzo poważnie, o czym świadczą wizyty składane pacjentce przez starego Wołkowa, dwukrotnie przez Pana Gilliarda i jego żonę [...], jak też przez mojego męża i mnie samą. Jakkolwiek bardzo chcieliśmy rozpoznać w tej pacjentce moją bratanicę Tatianę, bądź Anastazję, wszyscy doszliśmy do zupełnie przeciwnego wniosku. Z najlepszymi życzeniami, Olga66 Tatiana nie potrzebowała czytać między wierszami listu, który określiła jako „grubiańsko napisany"67, by zrozumieć, że nie można pozwolić wielkiej księżnie Oldze na rozstrzyganie o przyszłości Anastazji. Po powrocie do Francji zaaranżowała spotkanie z wielkim księciem Mikołajem Mikołajewiczem, nadzieją bardziej liberalnych rosyjskich monarchistów, i poprosiła go o pomoc. Wielki książę, jak wspominała Tatiana, był „straszliwie uprzejmy, uważny i niewątpliwie wzburzony", ale ku zdumieniu i rozpaczy Tatiany odmówił interwencji. „Caryca matka wierzy, że zobaczy jeszcze swojego syna i^ego rodzinę przy życiu — powiedział. — Taki szok mógłby ją zabić". Powiedziawszy to wielki książę zaprowadził Tatianę do małego saloniku i przedstawił ją swojej żonie, starszej wielkiej księżnej Anastazji Mikołąjewnej, babce córek cara. Księżna płakała słuchając opowieści Tatiany68. Rosyjscy emigranci rzeczywiście „wszyscy byli głęboko poruszeni moją opowieścią" — wspominała Tatiana Botkin — ale „kiedy tylko wychodziłam", robili, co tylko było w ich mocy, aby o tym zapomnieć, jak gdyby w ten sposób chcieli „zrzucić z siebie wszelką odpowiedzialność"69. Sergiusz Botkin poradził Tatianie, by pojechała do Paryża i tam czekała, aż przywódcy społeczności monarchistycznej sami do niej przyjdą. Tatiana zrobiła tak, ale potem żaliła się wujowi: „Nikt nie próbował spotkać się ze mną; wprost przeciwnie, wszyscy próbowali tego uniknąć. Byli tak bardzo uwikłani w swoje małe interesy i tak bardzo nie chcieli, by ich niepokoić; temat Anastazji był bardzo niepożądany". W końcu, zdegustowana, Tatiana pojechała do domu do Rives. „Nikt nie odważył się wystąpić przeciwko Romano- » 172 « wom — wspominała — nawet ci najbardziej przekonani"70. Wkrótce zaczęto ją niszczyć. Jesienią 1926 roku córka doktora Botkina, do niedawna jedna z gwiazd przewodnich rosyjskiej emigracji, kobieta, którą sam inspektor Sokołów wymieniał jako szczególnie godną zaufania, nagle znalazła się poza nawiasem społeczności monarchistycznej71. Tatiana powiedziała: „Rosyjska monarchistyczna emigracja dała mi do zrozumienia, że jeśli nie przestanę pracować dla Anastazji, to zostanę wykluczona z jej szeregów"72. Już dość złego narobiła, uznając „tę kobietę", czy musi jeszcze bez przerwy o tym mówić? Jej własny wuj, Piotr Botkin, który kiedyś był rosyjskim ambasadorem w Lizbonie, a obecnie cieszył się przychylnością i opieką wielkiego księcia Cyryla, stwierdził, że Tatiana „zrobiła z siebie głupca" i „wyrządziła wielką szkodę" sprawie monarchistycznej73. Tatiana nie przestawała słyszeć o „potężnej, tajnej organizacji", która spiskowała, by osadzić Anastazję na rosyjskim tronie i, przez jej syna, utrwalić władzę bolszewików w Rosji. Tatiana miała nawet okazję usłyszeć, jak jej wuj twierdzi: „Nawet jeśli ona jest Anastazją, tej sprawie trzeba ukręcić głowę dla dobra rosyjskiej monarchii"74. To właśnie obchodziło szlachetnych rosyjskich monarchistów. Kiedy Tatiana próbowała porozmawiać o sprawie Anastazji z generałem Krasnowem, bohaterem rosyjskiej wojny domowej, autorem wspaniałej książki Od dwugłowego orła do czerwonej flagi, spotkała się z mniej neurotyczną, ale równie pozbawioną serca, wymówką. „Nie uznaję jej z czysto egoistycznych powodów — przyznał generał Krasnow. — Zbyt trudno mi przyznać, że córka mojego cara mogłaby znaleźć się w jej położeniu"75. To, według Tatiany, mówiło wszystko. Jeden z członków rodziny Romanowów był dość odważny, by stawić czoła wszystkim. Wielki książę Andrzej Władymirowicz, brat wielkiego księcia Cyryla rozmyślał w willi „Alam", swoim domu koło Cap d'Ail we francuskich Alpach, o sprawie Anastazji. Zastanawiał się, co mógłby zrobić, by oszczędzić swojej rodzinie dalszej kompromitacji. „Dotarły też do mnie zdumione głosy — pisał Andrzej — pytające, jak rodzina carska może zachowywać się tak obojętnie w tej sprawie! Sugerowano mi nawet, że gdyby taki wypadek wydarzył się w zwykłej rodzinie, wywrócono by wszystko do góry nogami, aby tylko wyjaśnić prawdę, podczas gdy w tym wypadku każdy tylko » 173 « okazuje głęboką dezaprobatę"76. Pewnego popołudnia Andrzej złożył niespodziewanie wizytę Tatianie Botkin, gdy ta bawiła w Nicei, i poprosił ją, by opowiedziała mu całą historię od początku. „Swojej bratanicy nie widziałem od jej pierwszej wizyty u chorej — pisał później Sergiusz Botkin do Andrzeja — więc o jej wrażeniach wiem tylko z jej listu; mimo młodego jeszcze wieku, jest ona osobą dojrzałą, pewną swego zdania. Jest też bezgranicznie oddana rodzinie carskiej. Z całą pewnością nie można podawać w wątpliwość tego, co mówi, szczególnie, że zgadza się to ze wszystkimi dostępnymi informacjami"77. Wielki książę Andrzej był kuzynem cara. Był to wysoki, przystojny i, w owych czasach, lubiący żarty absolwent Akademii Prawa Wojskowego w St. Petersburgu. Uciekłszy z Rosji w dość niezwykły sposób — wielki książę zawdzięczał życie bolszewickiemu komisarzowi, który zdecydował się pamiętać o dawnej łasce — ożenił się w 1921 roku ze wspaniałą Matyldą Krzesińską, dawną prima ballerina assoluta carskiego baletu (Krzesińską była kochanką Mikołaja II przed jego małżeństwem z Aleksandrą Heską)78. Jako adiutant cara podczas wojny, Andrzej był w bliskim kontakcie z dziećmi Mikołaja i Aleksandry i widział je później niż większość rodziny79. Na razie jednak wielki książę nie planował spotkania z Anastazją. Czuł, że może być użyteczny dla rodziny i historii, jeśli, jako zawodowy prawnik, podejmie obiektywne śledztwo w jej sprawie, nie angażując się po żadnej ze stron. Do Sergiusza Botkina napisał: Dochodzące mnie pogłoski wskazują, że wielka księżna Olga Aleksandrow-na i caryca Maria Fiodorowna nadal mają do tej sprawy negatywne nastawienie i że każda próba wyjaśnienia sprawy spotka się z dezaprobatą z ich strony. W tej sytuacji uznałem za niezbędne napisanie szczerego listu do wielkiej księżnej Olgi Aleksandrownej i przedstawienie jej swojego zdania w tej kwestii przez zwrócenie uwagi na uchybienia śledztwa i niezaprzeczalną potrzebę zebrania dokumentacji, by wyjaśnić sprawę w jedną bądź drugą stronę [-?•] Co więcej, mam zamiar poprosić o zgodę carycy [...], by wziąć śledztwo w swoje własne ręce i przeprowadzić je do końca, aby sprawa została wyjaśniona. Ostateczna decyzja należałaby do carycy. To ona powiedziałaby nam wszystkim, czy mamy uznać chorą za wielką księżnę Anastazję Mikołajewną. Powtarzam, że, moim zdaniem, nikt nie ma prawa aż do owej chwili dogmatycznie zajmować stanowiska w tej sprawie80. » 174 « Odpowiedź wielkiej księżnej Olgi na ten list zadowoliła jej kuzyna Andrzeja „niezwykle". „Nikt z nas, którzy byliśmy wtedy w Berlinie — pisała Olga — nie potrafił znaleźć najmniejszego podobieństwa do Anastazji oprócz podobieństwa stóp". Zanim Olga wyraziła zgodę na śledztwo, dodała szczerze: „Myślisz, że mogę się mylić. Takie pomyłki oczywiście się zdarzają. Tak czy inaczej to wszystko jest straszne"81. Tak czy inaczej było to straszne. „Nie muszę dodawać, że sprawa ta jest bardzo złożona i delikatna — pisał Andrzej —jako że całe śledztwo musi być przeprowadzone w niezwykle dyskretny sposób"82. Śledztwo Andrzeja miało potrwać do połowy lat trzydziestych. Nie powinno nikogo dziwić, że dokumentacja zebrana przez niego, podobnie jak ta zebrana przez ambasadora Zahle, została utajniona. Wyniki śledztwa Andrzeja znajdują się teraz w rękach jego bratanka, „wielkiego księcia" Włodzimierza Kiryłowicza, obecnego pretendenta do rosyjskiego tronu. Pozostała tylko zmuszająca do refleksji korespondencja Andrzeja z Sergiuszem Botkinem i jego bratanicą Tatianą i tu i ówdzie ostrożnie ujawniona informacja83. „Muszę wyznać, że sprawa ta fascynuje mnie coraz bardziej — pisał Andrzej — a przy tym budzi coraz gwałtowniejsze namiętności wśród opozycji. Według mego osobistego zdania, oni boją się, że mógłbym odkryć to, co świadomie ukrywają, i szaleńczo próbują sparaliżować śledztwo zaraz na starcie. Może ta myśl doprowadzi Pana do wniosku, którego, jak myślę, nie byłoby mądrze wyrażać na piśmie"84. Przed swą śmiercią w roku 1956, Andrzej zażądał, żeby jego akta w sprawie Anastazji nie były otwierane, dopóki Kreml, pełnomocnicy cesarza Wilhelma i niemieckie Ministerstwo Wojny nie ujawnią swoich materiałów85. „Nie ma wątpliwości — pisał Andrzej — że istnieją istotne, głębokie związki między tragicznymi wydarzeniami z marca 1917 roku a obecną sytuacją. [...] Jestem absolutnie przekonany, że to śledztwo zaprowadzi nas powoli z powrotem do Jekaterinburga, Tobolska, wydarzeń roku 1917, a nawet dalej"86. Nie powstrzymał Andrzeja list z Darmstadt od brata carycy Aleksandry, wielkiego księcia Hesji, ostrzegający, że śledztwo może być „niebezpieczne"87. Przyjaciele Anastazji mieli wkrótce dziękować Bogu za determinację Andrzeja. Na początku 1927 roku dwór z Darmstadt zaatakował, a oni przeżywali kryzys. „Najwidoczniej nie będzie można uniknąć skandalu — napisał Andrzej do Tatiany Botkin. — Pewni ludzie wmieszali w sprawę swoje własne złe intencje. [...] Niech ponoszą konsekwencje"88. » 175 « „Co ja narobiłam?" kS ytuacja zaczęła się zmieniać, kiedy Harriet von Rathlef zdecydowała się opublikować swoje notatki. Dla Frau von Rathlef było jasne, że nic nie można zyskać zachowując milczenie. Widziała natomiast dwa argumenty za wydaniem książki o Anastazji: po pierwsze chciała zwrócić uwagę na nieszczęście Anastazji, by wymusić wyjaśnienie jej sprawy, po drugie, była szansa, że dzięki książce uda się zebrać pieniądze dla Anastazji. Frau von Rathlef bardzo się ten pomysł podobał i miała zamiar go urzeczywistnić. Jej plan wywołał głośny sprzeciw innych przyjaciół Anastazji. „Jak Pani wiadomo, uważam ukazanie się Pani książki za niezwykle szkodliwe dla sprawy chorej"1 — pisał do Frau von Rathlef baron Osten--Sacken na życzenie Sergiusza Botkina. Osten-Sacken bał się, że jakikolwiek rozgłos w tej sprawie nieuchronnie doprowadzi do skandalu i najprawdopodobniej „zniechęci tych, którzy się teraz wahają". Dlaczego Frau von Rathlef nie chce pozostawić śledztwa w rękach wielkiego księcia Andrzeja? — zastanawiał się baron. „Przyzna Pani, że teraz, kiedy sprawa osiągnęła odpowiedni etap i zajął się nią członek domu carskiego, musimy się wszyscy oddać do jego wyłącznej dyspozycji. [...] Nie wolno nam działać na własną rękę". Frau von Rathlef rozzłościła się z powodu tej reprymendy. Jej zdaniem ,,dom carski" miał już swoją szansę przyjścia Anastazji z pomocą, ale ją zaprzepaścił. Postawa barona Osten-Sacken zirytowała ją niezwykle: „Przez cztery lata rosyjscy emigranci, a więc Pan również, wiedzieli o istnieniu maleńkiej. Niemniej przez te cztery lata sprawa nie ruszyła z miejsca. Kiedy ja pierwsza zajęłam się maleńką, nikt z emigrantów mi nie pomógł. [...] Od samego początku sama dźwigałam odpowiedzialność za nią i nadal będę działać z pełną 12 — Anastazja » 177 « odpowiedzialnością"2. Nawet list ambasadora Zahle nie był w stanie zmienić zdania Frau von Rathlef co do publikacji. Zahle pisał: „Oczywiście nie mogę mieć nic wspólnego z książką tego rodzaju". Zwrócił też uwagę Frau von Rathlef na reakcję Anastazji na taką książkę: „Wcześniej czy później dowie się, że ta książka została napisana. [...] Musi też Pani założyć, że pan Gilliard będzie próbował coś opublikować, by obalić Pani twierdzenia. Jeśli to tylko możliwe, trzeba uniknąć wojny prasowej, czy czegoś w tym rodzaju, między Panią a Gilliardem"3. Jednak Frau von Rathlef, być może bardziej obrażona niż chciała przyznać, była zdecydowana wykonać swój plan. W listopadzie 1926 roku sprzedała swój rękopis Scherl-Verlag organowi prawicowej Hugenberg Press4. Frau von Rathlef zadbała specjalnie o to, by nie zwrócić się do żadnych lewicowych ani nawet centrowych oficyn wydawniczych, wiedząc, jakich argumentów dostarczyłoby to rosyjskim monarchistom. Miała nadzieję, że wydawcy z Scherl nie będą szukać sensacji i potraktują historię Anastazji z powagą, na jaką zasługuje. Jednak ku swojemu przerażeniu Frau von Rathlef dowiedziała się, że zaplanowano wydać jej książkę w odcinkach w lutym 1927 roku w „Berliner Nachtausgabe", wielonakłado- wej popołudniówce znanej z politycznych prowokacji i pogoni za sSh-sacją5. Nie można było wybrać gorszego pisma. „Konsekwencje Pani decyzji — pisał ambasador Zahle do Frau von Rathlef — nie pozostaną bez wpływu na przyszły rozwój całej tej sprawy"6. Spośród wszystkich przyjaciół Anastazji, Zahle mógł z powodu rozgłosu stracić najwięcej. Choć zawsze twierdził, że prowadzi śledztwo w sprawie Anastazji „jako prywatny człowiek", był jednak osobą publiczną; reprezentował w Niemczech europejskie państwo, więc jego zaangażowanie w sprawę Anastazji równało się jej obronie. Z początku Zahle przyjął zgodę wielkiej księżnej Olgi na śledztwo wielkiego księcia Andrzeja jako znak powrotu jej dobrej woli. Bardzo jednak się mylił; w Danii wuj Olgi, książę Waldemar, miał same złe wiadomości. „Nieszczęśliwie — pisał na ten temat Andrzej — w Kopenhadze panuje prawdziwa nienawiść do chorej (to znaczy w rosyjskim otoczeniu carycy matki) i oni tam nie zmienią zdania ani na jotę"7. Chociaż duńska rodzina królewska, przeciwnie „stoi przy ambasadorze Zahle całym sercem"8, Zahle wciąż miał się czego bać. Po pierwsze, ktoś musiał płacić za szpital Anastazji, a książę Waldemar, » 178 « który do tej pory te koszty ponosił, sam znalazł się pod presją rodziny. „Jest dla mnie oczywiste — pisał Sergiusz Botkin — że w Kopenhadze ludzie poruszają niebo i ziemię, by wyperswadować Zahlemu zajmowanie się tą sprawą, nie mówiąc mu tego wprost. Mam powody, by sądzić, że dzieje się to głównie za sprawą Gilliarda"9. Podczas gdy Zahle zamartwiał się z powodu zaistniałej sytuacji, w Oberstdorfie doktorzy Eitel i Saathof musieli radzić sobie z rozmaitymi problemami10. Po pierwsze, niepokoili się perspektywą nieustających „pielgrzymek"" do ich sanatorium, jeśli spór co do ich pacjentki się nie zakończy. Lista oczekujących na przyjęcie do Stillach-haus już się wydłużyła; zatrzymywali się tu turyści wędrujący przez Alpy Bawarskie; grożono Anastazji śmiercią, miejscowa policja zaczęła węszyć wokół sanatorium. Doktor Eitel mówił później, że mniej więcej w tym samym czasie otrzymywał kiepsko zamaskowane pogróżki z dworu wielkiego księcia Hesji, w których wspominano o możliwości zaszkodzenia ich interesom, jeśli Anastazja nie zostanie wydalona z sanatorium11. Po Bawarii krążyły cały czas sensacyjne pogłoski: siostra cara, wielka księżna Ksenia, miała przyjechać, by spotkać się z Anastazją; przyjeżdżała córka Kseni; miała wrócić „ciotka Irena" — nie było końca gadaniu. Anastazja nie mogła wiedzieć, że te pogłoski to czysta fantazja, ale choć twierdziła, że jest gotowa spotkać się z krewnymi — mówiła nawet, że chciałaby tego — jej lekarze wątpili, czy byłaby w stanie znieść ich towarzystwo. Zarówno Eitel, jak i Saathof obstawali przy tym, że Anastazja potrzebuje „co najmniej jednego roku" odpoczynku i że należało starannie unikać wszystkiego, co mogłoby nią wstrząsnąć — „jak wypytywanie, niepożądane odwiedziny i tak dalej". Na pewno nie mogło być mowy o nagłych wizytach i „przesłuchaniach". Jak to sformułował baron Osten-Sacken: „Naprawdę myślę, że sama chora powinna mieć coś do powiedzenia na temat, kogo chce, a kogo nie chce widzieć"12. Kiedy ani „ciotka Irena", ani nikt inny z rodziny nie przyjechał, Anastazja znów stała się podejrzliwa. Tym razem, trudno powiedzieć dlaczego, wybrała barona Osten-Sacken jako obiekt swoich pretensji. Odtrąciła go, tak jak wcześniej odtrąciła Frau von Rathlef, twierdząc, że nie chce go więcej widzieć. Rozbawiło to barona Osten-Sackeh, ale tylko jemu było do śmiechu. „Chciałabym móc przesłać maleńkiej jakieś dobre wiadomości, żeby ją pocieszyć — pisała do Oberstdorfu » 179 « Lillian Zahle w Nowy Rok 1927 — ale jakie? Nie śmiemy dawać jej zbyt dużo nadziei, tyle razy się zawiedliśmy"13. Kiedy jej mąż w końcu ugiął się przed naciskami w Danii i odsunął się od sporu o Anastazję, pani Zahle tak przedstawiała jego motywy: zrobił to po pierwsze poto by zmusić Rosjan do jakichś praktycznych działań w celu rehabilitacji Anastazji; po drugie dlatego, że „rodzina nie chce, by więcej się nią zajmował"14. Do tego, według Frau von Rathlef, Zahle został „zrugany" przez swój rząd w Kopenhadze i poradzono mu, by porzucił sprawę Anastazji natychmiast15. Zahle ogłosił swoją decyzję zaraz po Nowym Roku: nie będzie mógł wspierać Anastazji ani finansowo, ani w żaden inny sposób po pierwszym lutego 1927 roku. Stwierdził' że ktoś inny będzie musiał przejąć odpowiedzialność, na przykład wielki książę Andrzej. W końcu Andrzej miał „przyzwolenie" rodziny. Kłopotliwe oświadczenie Zahle postawiło Andrzeja w niewygodnej sytuacji Nie miał funduszy na utrzymanie Anastazji, a próba zebrania pieniędzy wśród rosyjskich uchodźców przyniosła mniej niż pięćset marek (miesięczne rachunki Anastazji były dwukrotnie wyższe). „W całej tej sytuacji — pisał Andrzej —jasno widzę metodę działania tych, którzy postanowili wszystko zepsuć. Uniemożliwiając mi zebranie pieniędzy, postawili Zahlego w bardzo trudnej sytuacji i w tym samym czasie, przez swoje działania w Kopenhadze, zmusili go do wycofania się.'Oczywiste jest, że chcą w ten sposób wyrzucić chorą na ulicę i oczekują, że szybko umrze i zabierze ze sobą do grobu sekret dla nich kłopotliwy, a nawet niebezpieczny"16. Oni " ich" — ?2?? kto? „Liczba ludzi wciągniętych w tę sprawę jest bardzo duża" — pisał ostrożnie Andrzej do Sergiusza Botkina obawiając się, że jego korespondencja jest przechwytywana; „widoczna jest u nich taka dyscyplina, jakiej nigdy nie było w czysto rosyjskich kręgach"17. Sanatorium w Oberstdorfie któregoś dnia odwiedziła znów policja, żądając dowodu tożsamości Anastazji, grożąc podjęciem kroków'przeciw niej, gdyby jej papiery były „nie w porządku". Niedługo potem baron Ludwig Knorring, przyjaciel ??????'? Gilliarda z Genewy wmówił władzom bawarskim, że Anastazja została zdemaskowana jako oszustka — to znaczy jako osoba, która podawała „fałszywe dane na temat swojej osoby". Knorring i Gilliard przyglądali się z satysfakcją, jak policja wydała rozkaz wydalenia Anasta- » 180 « zji; dano jej czterdzieści osiem godzin na opuszczenie Bawarii. Jedynie nadzwyczajna interwencja ambasadora Zahle u bawarskiego ministra w Berlinie zapobiegła wykonaniu rozkazu. „Co ma się stać po pierwszym lutego?" — zastanawiał się teraz Zahle nad swoim oświadczeniem18. Właściwie mógł przemyśleć raz jeszcze swoją decyzję o wycofaniu się ze sprawy, jeśli w odpowiednim momencie nie pojawi się ktoś inny, gotowy pomóc. Tą osobą okazał się Gieorgij Mikołajewicz Romanowski de Beauharnais, książę Leuchten-berg, członek rosyjskiego domu panującego i prawnuk cara Mikołaja I19. Książę Gieorgij wiele słyszał o sprawie Anastazji w Monachium, gdzie oddawał się z zapałem uprawianiu monarchistycznej polityki. Nastawił go do Anastazji pozytywnie generał Maks Hoffmann, autor traktatu w Brześciu Litewskim, który, jak to ujął Sergiusz Botkin, był „przekonany o tożsamości chorej i [stale] interesował się jej sprawą"20. Książę Gieorgij poinformował wielkiego księcia Andrzeja, że jeśli zajdzie taka potrzeba, Anastazja będzie mile widzianym gościem na zamku Leuchtenbergów w Seeon w Górnej Bawarii. Andrzej docenił tę ofertę. „Wie Pan, że Marków II i jego szpiedzy zamieszkali w najbliższym sąsiedztwie sanatorium... — pisał ze złością do Sergiusza Botkina — i przekupili nawet pracowników szpitala. Trudno powiedzieć, jak się to wszystko skończy, ale napisałem o tym do G. M. Leuchtenberga, bo muszę przyjąć, że chora jest w poważnym niebezpieczeństwie. [...] Stale obawiam się intryg drugiej strony, oni w każdej chwili mogą wywołać katastrofę, bo, powtarzam, ta sprawa jest dla nich niebezpieczna"21. Szpiedzy, katastrofa, niebezpieczeństwo, przekupstwo — Andrzej miał rzeczywiście powody, by obawiać się matactw grupy, którą nazywał „opozycją". W styczniu ambasadorowi Zahle złożyli wizytę wysłannicy wielkiego księcia Hesji i poinformowali go, że wielki książę zdecydował przedsięwziąć własne śledztwo w sprawie roszczeń Anastazji i że zdaniem księcia wysiłki zmierzające do wyjaśnienia tej sprawy powinny być skoncentrowane w jednym miejscu, mianowicie u niego. „Nie mogę życzyć sobie niczego lepszego niż skoncentrowania tych usiłowań w Darmstadt" — ostrożnie odpowiedział Zahle i zadeklarował, że będzie do dyspozycji wielkiego księcia22. „Śledztwo" wielkiego księcia w rzeczywistości było prowadzone już od pewnego czasu23. Choć Pierre Gilliard później wypierał się jakiegokolwiek czynnego udziału w tej sprawie, w rzeczywistości jeździł » 181 « tam i z powrotem od swoich nauczycielskich obowiązków w Lozannie do Darmstadt, zbierając oświadczenia od wszystkich, którzy tylko chcieli powiedzieć coś przeciwko Anastazji. Kiedy niebawem Sergiusz Botkin usłyszał, że w Darmstadt śledztwo „zakończyło się wynikiem negatywnym", nie bardzo chciał temu wierzyć: „Kto i w jaki sposób prowadził to śledztwo, nie mogę zrozumieć. Zahle był w posiadaniu dokładnie wszystkiego, co odnosi się do tej sprawy z okresu ostatniego półtora roku, a wiem [...] że wielki książę Hesji nigdy się do niego nie zwrócił"24. Botkin nie miał racji. Na początku 1927 roku, mimo protestów Harriet von Rathlef, Zahle przesłał wielkiemu księciu Hesji próbki pisma Anastazji oraz gipsowe odciski jej uszu i zniekształconych stóp25, których wykonanie wymyśliła przewidująca Frau von Rathlef. Wkrótce z Darmstadt przyszła wiadomość, ze Madeleine Zanotti, jedna z dawnych pokojówek carycy Aleksandry, obecnie zatrudniona przez wielkiego księcia Hesji, obejrzała odciski i mogła stwierdzić z pewnością, że stopy Anastazji „wcale nie przypominają stóp córki cara. Podobnie uszy26. Ktoś w Darmstadt zwrócił uwagę, że „uszy nigdy się nie zmieniają"27. Na razie nic nie powiedziano o charakterze pisma. Wielki książę Hesji napisał do wielkiego księcia Andrzeja, aby poinformować go, że sprawa została w końcu wyjaśniona: Aribstazja nie jest córką cara. Andrzej odpisał, pytając, skąd wielki książę to wie. Wielki książę nie odpowiedział. „Boję się, że czuje się obrażony" — powiedział Andrzej; „napisałem mu, że jego eksperymenty z pomiarami były bardzo interesujące i że przypuszczalnie zachował gipsowe odciski uszu wielkiej księżnej Anastazji"28. 14 stycznia do duńskiej ambasady w Berlinie przybył nie zapowiedziany Pierre Gilliard w towarzystwie hrabiego Hardenberga, prawej ręki wielkiego księcia Hesji. Jak zauważył Zahle, Gilliard był „wyjątkowo podenerwowany", a wizyta trwała ledwie piętnaście minut29. „Wspomniano jedynie o odciskach stóp — mówił dalej Zahle. — Zapytałem pana Gilliarda w obecności hrabiego, czy pamięta, jak jego żona powiedziała wyraźnie mnie i mojej żonie, że gołe stopy Frau Czajkowskiej, które obejrzała z mojej inicjatywy, są bardzo podobne do stóp A.M. Gilliard musiał przyznać, że tak było, i w ten sposób, moim zdaniem, sprawa gipsowych odcisków upadła". 1 lutego zbliżał się szybko. W Oberstdorfie doktor Eitel delikatnie przygotowywał Anastazję do zmiany otoczenia, podczas gdy wielki » 182 « książę Andrzej i Sergiusz Botkin podjęli ostatnią rozpaczliwą próbę zebrania dla niej pieniędzy wśród rosyjskich emigrantów. 30 stycznia ambasador Zahle pojechał do Darmstadt, gdzie pozostał przez dwa dni, rozmawiając o sprawie z wielkim księciem Hesji30. Oświadczenie wydane w pałacu po odjeździe Zahlego zaczynało się od niezwykłej pochwały: wielki książę pragnął podziękować duńskiemu ambasadorowi za „utrzymanie status quo". Ta dziwna uwaga wywołała wiele komentarzy wśród przyjaciół Anastazji, którzy, całkiem rozsądnie, uważali, że najpilniejszym zadaniem jest ustalenie jej tożsamości. W komunikacie z Darmstadt czytamy dalej: Na koniec Jego Królewska Wysokość Wielki Książę wyraził najserdeczniejsze podziękowania Jego Ekscelencji ambasadorowi Danii za tak pełne oddania zajęcie się sprawą Frau C. zgodnie z instrukcją księcia Waldemara i powiedział, że w świetle ożywionej wymiany myśli, którą mieli podczas pobytu Jego Ekscelencji w Darmstadt może tylko żałować, że nie spotkali się wcześniej. W każdym razie będzie śledził dalszy bieg tej sprawy, mimo że możliwość, aby ta kobieta była jego siostrzenicą, jest już wykluczona31. Jak bardzo ożywiona była wymiana myśli między ambasadorem Zahle a wielkim księciem Hesji? Być może doświadczenia Zahlego w Darmstadt mają coś wspólnego z jego nagłą ochotą na zapłacenie za następny miesiąc pobytu Anastazji w szpitalu. „Jako jedyna osoba, której w tej chwili Frau Czajkowska okazuje zaufanie — pisał do wielkiego księcia Andrzeja — jestem gotów użyć tego zaufania, by wpłynąć na nią tak, jak wymaga rozsądek"32. Anastazję poinformowano już, że Zahle wkrótce przestanie zajmować się jej sprawą (myślała, że jego decyzja jest związana z nie dającymi się z tą działalnością pogodzić zadaniami dyplomatycznymi) i teraz, kiedy nadeszła ta chwila, Anastazja wpadła w panikę33. Raport doktora Eitela z 5 lutego skłonił Zahlego do podjęcia dalszych działań. „Stan umysłu chorej jest alarmujący — telegrafował do Sergiusza Botkina przebywającego w tym czasie w Paryżu. — Wydaje mi się absolutnie konieczne, aby Andrzej przedsięwziął kroki osobiście. Moja misja skończyła się automatycznie, gdy on otrzymał uprawnienia od rodziny. Pytałem Gieorgija [Leuchtenberga], czy jest gotów ją przyjąć"34. » 183 « Mam nadzieję, że zrozumie Pan moją sytuację — pisał Zahle w wysłanym później liście. — Znajduję się w bardzo niepewnym położeniu [•••] Nie jest możliwe, abyśmy ja czy moja żona odwiedzili [Anastazję], bo gdybyśmy musieli jej powiedzieć, że rodzina z północy już mnie nie popiera, nastąpiłoby na pewno załamanie i całkowita depresja. Muszę oczywiście pisać do Pana szczerze i nie ukrywać faktów. Naprawdę nie wiem, co się stanie, jeśli wielki książę Andrzej czy książę Leuchtenberg nie wezmą sprawy skutecznie w swoje ręce"35- Botkin przekazał ten list Andrzejowi, który podjął ostatni wysiłek, aby utrzymać zaangażowanie Zahlego w „tę smutną sprawę"36. Okazało się to daremne. „Zrobiłem, co tylko mogłem, [tak] że moja rodzina królewska może być bez winy w oczach historii — oświadczył Zahle przed swoją śmiercią. — Jeśli rosyjska rodzina panująca życzy sobie aby jeden z jej członków umarł w rynsztoku, ja nic nie mogę na to poradzić"37- Pierwszy z artykułów Harriet von Rathlef ukazał się 14 lutego 1927 roku na pierwszej stronie „Berliner Nachtausgabe" pod napisanym wielkimi literami tytułem: Bitwa o córkę cara — uznanie i odrzucenie'^ Aby rozreklamować tę serię rozklejono fotografie Anastazji na murach i słupach całego Berlina. „Nie napisałam powieści .__wyjaśniała Frau von Rathlef w dziwnie spokojnym wprowadzeniu __a przede wszystkim nie jest to utwór sensacyjny. [...] Wahałam się bardzo długo, zanim zdecydowałam się opublikować zebrane notatki i dodatkowe dokumenty, które wypełniają tę książkę, bo wiedziałam, że osoba dla której pracuję, nie życzyłaby sobie tego". Jednak „nieprawdziwe doniesienia i wypaczone przedstawienie" życia i nadziei Anastazji — to co rosyjscy monarchiści nazywali jej „knowaniami" __zmusiły w końcu Frau von Rathlef do zabrania głosu. „Świadkowie — zawołała — wystąpcie!" Był to sygnał do ogólnej awantury, która zajmowała niemiecką prasę przez dwa lata39. Kiedy walki przygasły i rozstrzygnięto sprawy sadowe Harriet von Rathlef doznała gorzkiej satysfakcji dowiadując się że rozgłos przyniósł efekty. W Berlinie można było teraz kupić paczkę papierosów czy pudełko cukierków a la Anastasia, podczas gdy z nocnych klubów i kabaretów słychać było prosty refren: » 184 « Nikt nie wie, kim ty jesteś, mała, Ale twój uśmiech i oczy mnie oczarowały!40 „Publikacje na temat Anastazji były dyskutowane w całym Berlinie — pisał redaktor naczelny „Nachtausgabe". — Tak samo było w całym kraju. We Wrocławiu i w Stuttgarcie, w Dusseldorfie i Bremie — ludzie wszędzie pytali: — Czy Anastazja żyje?"41 Próbując odpowiedzieć na to pytanie, prasa niemiecka też podzieliła się na dwa obozy — szukając świadków, zbierając opinie ekspertów, pytając historyków, psychiatrów. W końcu każda ze stron oskarżała stronę przeciwną o „bolszewickie sympatie" i rozmaite nieuczciwe sztuczki dziennikarskie. Prawica oskarżała lewicę o spiskowanie, by powstrzymać Anastazję przed ujawnieniem tego, co wie. Lewica odpowiadała, że prawica wyciąga tandetne problemy skompromitowanej rodziny królewskiej, aby oczernić wszystkie postępowe ruchy społeczne w Niemczech. Walka nasilała się, aż sama Anastazja zniknęła z pierwszych stron po odegraniu roli katalizatora politycznej debaty. — „Kim ona jest — pisał prestiżowy „Kónigsberger Allgemeine" — jakie ukryte siły nią kierują, o co jej, czy ludziom stojącym za nią, chodzi — o tym można na razie jedynie fantazjować"42. „Jeśli chodzi o publikacje w Scherl Press i książkę Frau von Rathlef — pisał ambasador Zahle do Tatiany Botkin — wydaje mi się, że najlepiej będzie powiedzieć o tym chorej jak najmniej"43. Nie bardzo pocieszające było to, że do „Nachtausgabe" przychodziło znacznie więcej listów, których autorzy byli za Anastazją, niż przeciw niej. Jej przeciwnicy w Darmstadt nie próżnowali od czasu wizyty Zahlego na dworze. Tak jak się można było spodziewać, Pierre Gilliard odpowiedział na artykuły Frau von Rathlef, udzielając wywiadu dla „Journal de Geneve", w którym po raz pierwszy publicznie stwierdził, że Anastazja jest oszustką44. W liście do barona Arthura von Kleista Gilliard dodał, że zamierza „obalić książkę [Frau von Rathlef] jednym uderzeniem", i zwrócił się do barona: „proszę, aby śledził Pan uważnie wszystkie kłamstwa Frau von Rathlef, tak żeby mógł mi je Pan później wskazać"45. Czekając na to, Gilliard przygotował publikację wyników ekspertyzy naukowej przeprowadzonej przez profesora Marka Bis-choffa, specjalistę w dziedzinie antropologii kryminalnej i, przypadkowo, kolegę Gilliarda z Uniwersytetu w Lozannie. Bischoff podjął » 185 « próbę wyjaśnienia sprawy raz na zawsze przez porównanie fotografii. Wykorzystał do tego celu trzy fotografie Anastazji i trzech córek cara. Kontur twarzy w obu przypadkach nie jest taki sam — utrzymywał Bischoff. — U wielkiej księżnej najszersze miejsce występuje na poziomie czoła (płaszczyzna ciemieniowa), podczas gdy u Frau Czajkowskiej na poziomie uszu (płaszczyzna jarzmowa)". Czoło Anastazji było wyższe, usta szersze, brwi „płaskie i niskie" zamiast „wysokich i wygiętych"; powieki podnosiły się ku górze zamiast opadać w dół; nos miał spłaszczony czubek — słowem, różniła się pod każdym względem: „To niemożliwe, aby Frau Czajkowska była wielką księżną Anastazją"46. Harriet von Rathlef, niewątpliwie podtrzymywana na duchu po odniesionym sukcesie, nie traciła czasu na atakowanie raportu Bis-choffa. Uznawanie czegoś za „niemożliwe" na podstawie porównania sześciu fotografii było zbyt absurdalne, by tym się zajmować, szczególnie, że nie sprawdzono autentyczności fotografii ani nie wybrano ich według jakichś naukowych kryteriów. Nawet wielki książę Hesji nie wydawał się zadowolony, jako że jego prawa ręka — hrabia Har-denberg — zwrócił się do policji w Darmstadt o pomoc w walce z Anastazją mówiąc, że wielki książę byłby bardzo wdzięczny za studia porównawcze fotografii uszu Anastazji i córki car a47.«Kiedy zakończono nowe badania i okazało się, że Anastazja znów nie przeszła próby zadowalająco, policja darmstadzka miała zaszczyt usłyszeć pochwały wygłoszone „w imieniu Jego Królewskiej Wysokości" dla swojej pracy, która okazała się „tak pierwszorzędna, naukowa, a jej wyniki tak przejrzyste, że wywołała powszechny podziw w pałacu"48. Wielki książę Hesji pisał z triumfem do swojego syna: „Teraz czekamy tylko na analizę charakteru pisma". Doczekali się oczywiście i jej, ale nie było to to, czego chcieli. Doktor Lucy Weizsacker, która w 1927 roku pracowała w Instytucie Grafologicznym im. Corneliusa w Prien, wspominała: Przysłano mi, bez żadnych wyjaśnień, próbkę rękopisu do analizy. Na pierwszy rzut oka wydawało mi się, że mogło to być pismo służącej, ale kiedy przyjrzałam się dokładniej, w tym niekształtnym piśmie odkryłam cienkie, delikatne i subtelne zakrzywienia. Doszłam do wniosku, że wcale nie jest to pismo osoby niewykształconej, ale raczej jednostki intelektualnie rozwiniętej, która przeżyła szok. » 186 « Później otrzymałam jeszcze jedną kopię tej samej próbki. Tym razem wyjaśniono mi, że było to pismo kobiety twierdzącej, że jest córką cara, Anastazją (jej twierdzenia były w tym czasie podważane). Dołączono też starsze próbki pochodzące sprzed zamordowania cara. Miałam porównać nowsze próbki ze starszymi. To zamówienie przyszło do Instytutu Corneliusa z dworu Wielkiego Księstwa Hesji. [...] Pozostaje faktem, że wydałam opinię pozytywną [że próbki wyszły spod tej samej ręki]. Nie słyszałam o tym więcej. Dwór heski musiał trzymać te niepożądane wyniki w tajemnicy, a raport zniszczyć49. Jeśli nawet raport doktor Weizsacker nie został zniszczony, nigdy więcej nie wspomniano o nim w korespondencji domu heskiego. Konstantyn Sawicz, który rok wcześniej wygłaszał z taką mocą odczyty przeciwko Anastazji, szybko wyjaśnił, dlaczego te wszystkie dowody nie mogły zakończyć sprawy. „Pozostaje całkiem duża grupa ludzi — powiedział — którzy, z powodu specyfiki swojego umysłu, nie potrafią uważać sprawy za ostatecznie wyjaśnioną, dopóki ktoś im nie rozstrzygnie tożsamości nieznanej kobiety"50. Oczywiście o to chodziło. Któż by się przejmował charakterem pisma. Zamek Seeon jest położony na brzegu leżącego na uboczu jeziora w rolniczym rejonie Górnej Bawarii, około godziny jazdy samochodem z Monachium. Przylegający do klasztoru Benedyktynów z dziesiątego wieku zamek był własnością rodziny książąt Leuchtenberg od lat czterdziestych dziewiętnastego wieku. Po rosyjskiej rewolucji książę Gieorgij Mikołajewicz i jego żona, księżna Olga, przerobili główne skrzydło na dom gościnny, gdzie oficerowie carskich armii, starsze damy z St. Petersburga i inna rosyjska szlachta mieli w zwyczaju się zatrzymywać, jeśli znaleźli się w okolicy. Otwarte przestrzenie wokół jeziora, bzy i srebrne brzozy połączone z imitacjami greckich rzeźb w ogrodzie i „niezwykłym zestawieniem mebli" sprawiały, że Seeon wyglądał jak krzyżówka „starego rosyjskiego dworu z drugorzędnym niemieckim hotelem"51. To właśnie tu, w przestronnym pokoju na drugim piętrze, Anastazja miała spędzić następnych jedenaście miesięcy swojego życia. Nie było łatwo namówić ją, by przeprowadziła się do Seeon. „Leuch-tenbergowie! — wykrzyknęła, kiedy usłyszała o planie przeprowadzki. » 187 « __Kimże są Leuchtenbergowie?"52 Pytanie to zadała z nieznośną arogancją. Anastazja nigdy nie spotkała księcia ani jego żony — przynajmniej niczego takiego nie pamiętała — i nie miała zamiaru spotykać ich teraz. Nie i nie, powiedziała: nie pojedzie do Leuchtenbergów. ?6 lutego 1927 roku ambasador Zahle i jego żona przysłali Anastazji wiadomość która właściwie była poleceniem. „Wiele razy mówiła Pani, że mimo sceptycznego stosunku do większości ludzi, nam zawsze Pani ufała__pisał Zahle. — Miała w tym Pani rzeczywiście rację, a my nigdy Pani nie zdradziliśmy. Kiedy teraz oboje mówimy, że najlepszą rzeczą, jaką Pani może zrobić, jest w naszej opinii wyjazd do zamku Seeon, to musi Pani wierzyć, że to prawda"53. W telegramie do doktora Eitela Zahle był jeszcze mniej dwuznaczny: Anastazja musi opuścić Oberstdorf bez zwłoki. To niezbędne. „Świadczy to pewnie o jakimś nowym ataku przeciwko chorej" — obawiał się wielki książę Andrzej54. Anastazja też zdawała się wyczuwać że coś złego wisi w powietrzu. Zdecydowała się pójść na kompromis: mimo wszystko zgodzi się pojechać do Seeon, ale tylko jeśli pojedzie z nią Tania Botkin. We Francji Tatiana Botkin gotowa była rzucić wszystko, aby spieszyć z pomocą, ale jako uchodźca nie mogła od razu dostać niemieckiej wizy. Trwało to kilka tygodni.--Zahle użył wszystkich swoich wpływów, by skrócić biurokratyczne procedury i zapewnił przy tym Tatianę, że wszystkie jej wydatki podczas pobytu w Seeon z Anastazją zostaną pokryte. Poprosił ją też, aby tymczasem dowiedziała się, czy Anastazja nie potrzebuje czegoś przed podróżą55. Jak sie okazało, potrzebowała: „kart do gry, rannych sukni, parasola na deszcz i parasola słonecznego"56. Kiedy w końcu obie dotarły do Seeon, Zahle poradził Tatianie: Chciałbym jasno Pani wytłumaczyć, jak ogromnie ważne, ważniejsze niż cokolwiek innego, jest to, aby chora zaufała rodzinie Leuchtenbergów. Udało się nam umieścić ją w przyjaznym rosyjskim domu i oczekuję najlepszych rezultatów, jeśli tylko między chorą a członkami rodziny zostaną nawiązane stosunki pełne ufności. To absolutnie najistotniejsze, aby Pani, Mme Mielnik, przekonała chorą, że w jej najlepszym interesie leżą najściślejsze kontakty z rodziną Leuchtenbergów. Niech Pani przekaże jej ode mnie, któremu, mam nadzieję, ona wciąż ufa, że błagam ją, aby przezwyciężyła swoją rezerwę » 188 « i swoje obawy i wyszła tym dobrym ludziom naprzeciw. [...] Proszę się nie wahać użyć swojej władzy.57 Po dwóch tygodniach w Seeon wszystko jeszcze szło powoli. Tatiana informowała swojego wuja: „chora nie może wciąż przywyknąć do nowego otoczenia. Jest przestraszona, kiedy ktoś puka, boi się spotykać ludzi i nie zbliżyła się dotąd do nikogo oprócz księcia. [...] Posiłki przynosi się jej do pokoju. [...] Jeśli porównać jej obecny stan ze stanem z Oberstdorfu, to znaczy z początku września, trzeba stwierdzić, że jej psychika jest w gorszym stanie"58. Coś więcej niż tylko wstrząs wywołany zmianą otoczenia spowodowało, że Anastazja cały czas leżała na sofie z bólem głowy. Jej reakcja na artykuły Harriet von Rathlef była jeszcze gwałtowniejsza, niż obawiali się jej przyjaciele. „Ta Rathlef z pewnością wiedziała, jak się zemścić — mówiła Anastazja. — Moja tragedia to jej jedyne źródło utrzymania"5.9. Tymczasem Zahle posłał wielkiemu księciu Andrzejowi cztery tysiące marek, które Frau von Rathlef zarobiła na artykułach w „Nachtausgabe", radząc, aby lepiej nie mówić Anastazji, skąd pochodzą pieniądze: „Myślę, że ona wolałaby się zagłodzić na śmierć niż żyć za te pieniądze"60. Krok za krokiem Anastazja przyzwyczajała się do Seeon. Otaczający je krajobraz przypominał jej „dom". Lubiła spacerować nad brzegiem jeziora i zbierać sitowie. „Kiedyś robiliśmy z tego koszyki" — mówiła. Zapomniała jednak, jak to się robi61. Tatiana Botkin ku swojemu zaskoczeniu zauważyła, że Anastazja zupełnie utraciła orientację przestrzenną. Na przykład nigdy nie mogła zapamiętać, jak trafić do swojego pokoju: „Potrafiła zatrzymać się nagle przed drzwiami i zapytać mnie, czy to drzwi od właściwej klatki schodowej. Choć od miesiąca korzystała z tej samej klatki schodowej, stale jej się zdawało, że wchodzi złym wejściem". Teraz przynajmniej była Tania, aby jej pomóc. „Mam odpowiednią damę dworu" — żartowała Anastazja62. Powiedziała Tatianie, że zamierza zostać w Seeon tylko do Wielkanocy: „Nie chcę dłużej żyć na koszt innych"63. Potem pójdzie do klasztoru albo do bezpłatnej kliniki, jeśli to okaże się łatwiejsze. Oczywiście do tego czasu może nadejść zaproszenie od babci z Kopenhagi. Tatiana zdecydowała, że nadeszła chwila, by „użyć swojej władzy" i powiedzieć Anastazji prawdę, że jej babcia nie chce mieć z nią nic wspólnego. „To było rozdzierające — wspominała. — To było » 189 « okrutne". Nie można było jednak pozwolić Anastazji się łudzić. Zaproszenie z Kopenhagi nie nadejdzie. „Pani ciotka, Olga, nie wierzy, że pani jest jej bratanicą. Mówi, ze zajmowała się panią jedynie z litości" — tłumaczyła Tatiana. Nie było załamania, jak obawiali się ludzie, nie było rozstroju nerwowego, jedynie bardzo silne niedowierzanie: — Co takiego? Co pani mówi? — Wielka księżna pisała mi, że pani nie jest jej bratanicą i że następne spotkanie z panią jest zbędne. Słowa te zaczęły powoli docierać do Anastazji. Najbardziej uderzyły Tatianę jej szeroko otwarte oczy i panika w głosie, kiedy krzyczała: — Ale ja jestem ja! Ja jestem ja! Nie mogą mi tego odebrać! Udowodnię im to! Chcę się widzieć z moją babką, udowodnię to, udowodnię to. — Jak? Nie ma pani żadnych dokumentów; nie ma pani żadnych papierów. Nie może pani tego udowodnić. Wydawało się, że pierwszy raz Anastazja zobaczyła problem w przerażająco jasnym świetle. — Dlaczego? — pytała Tatianę. Powtarzała to w kółko: — Dlaczego mnie odrzucają? Co ja zrobiłam? Nie było na to odpowiedzi. „Żeby ją uspokoić — wspominała Tatiana — [...] powiedziałam jej, że była zbyt uczciwa i przestraszyła swoich krewnych, przyznając się do dziecka. — Niech pani sobie wyobrazi — powiedziałam jej — gdyby w Rosji nastąpiła restauracja, i gdyby zmieniono prawo na pani korzyść. [...] Czy ludzie chcieliby, aby syn pani wybawcy dziedziczył tron?"64 To było właściwe pytanie, aby nie dopuścić do zamknięcia się Anastazji w sobie. Była zaszokowana użytymi słowami, ale ku zadowoleniu Tatiany, jej przygnębienie przeradzało się w płomienny gniew: „Co za szaleństwo! Nie widziałam mojego dziecka od czasu, gdy miało trzy miesiące. Nie potrafiłabym nawet go poznać. Czy myśli pani, że pozwoliłabym, aby jakiś mały bękart ogłosił się wnukiem cara i imperatora Rosji?"65 Następne spotkanie z wielką księżną Olgą jest „zbędne" _ powiedziała Anastazja. — Teraz to ja jej nie przyjmę! Nigdy nie miała okazji udowodnić, że mówiła poważnie. W końcu marca Tatiana Botkin wróciła do swojej rodziny do Francji, a Agnes Wasserschleben, porzuciwszy posadę w Oberstdorfie, » 190 « przyjechała do zamku Seeon, aby zostać „damą dworu" Anastazji. Tam wzięła udział w budowaniu „pełnych zaufania stosunków" między Anastazją a rodziną Leuchtenbergów, na które taki nacisk kładł ambasador Zahle. Tymczasem brat księcia Gieorgija, Mikołaj, stwierdził ogromne podobieństwo Anastazji w zachowaniu i wyglądzie do carycy matki66, ona zaś, widząc Mikołaja w sieni, odczuła, .jak mówiła, „ukłucie w sercu: [...] bo musiałam widzieć go wcześniej w domu"67. Mikołaj rzeczywiście był adiutantem cara. „Może Pan sobie wyobrazić, jakie to dla mnie ważne" — pisał wielki książę Andrzej68. Oglądając fotografie, zauważył podobieństwo Anastazji do dzieci siostry cara, wielkiej księżnej Kseni — „tak zwany typ Aleksandra III" — i był zachwycony, kiedy usłyszał, że były i inne podobieństwa69. Anastazja wolała nie myśleć o śledztwie prowadzonym przez Andrzeja. — A, on — wzdychała, kiedy w rozmowie wspominano wielkiego księcia Andrzeja. — Dlaczego on? Ważny dla niej był fakt, że Andrzej był bratem wielkiego księcia Cyryla, pretendenta do tronu, wiedziała też, że matka Andrzeja i caryca Aleksandra nie darzyły się zbyt serdecznym uczuciem. „Kiedy próbowałem ją uspokoić mówiąc, że nie tylko on, ale i inni członkowie domu carskiego interesują się jej sprawą — pisał książę Gieor-gij — powiedziała z głęboką urazą w głosie: «O, przede wszystkim ta rodzina — oni wszyscy!» — i prawie zaczęła płakać". W swoich notatkach książę pisał dalej: Wczoraj nasza chora chciała wziąć udział w [prawosławnym] nabożeństwie w naszej kaplicy. Wytrzymała stojąc aż do końca nieszporów, choć wiele razy proponowaliśmy, żeby usiadła. [...] Później powiedziała mi, że było jej trudno uczestniczyć w nabożeństwie, bo przez wszystkie te lata tylko raz była w cerkwi. [...] Zupełnie porzuciła ten zwyczaj. Kiedy się do niej zwróciłem, że nie powinna się przemęczać, i że byłoby lepiej, gdyby usiadła, odpowiedziała stanowczo: „Nie, nie chcę! W domu też było tak..." Aby jej pomóc, powiedziałem „Tak rygorystycznie?" — „Tak, tak — odpowiedziała — dokładnie". — „Wiem o tym — stwierdziłem — ale mimo wszystko nie powinna się pani męczyć...". „Tak, to dla mnie ciężkie — oświadczyła po chwili — ale właśnie dlatego nie chcę usiąść, tak należy...". Niewątpliwie jest to rodzaj pokuty, jaką na siebie nałożyła. Przez pierwsze dni zawsze była im Konflikt mit dem lieben Gott [w niezgodzie z ukochanym Bogiem]. Teraz wydaje się, że jej serce » 191 « zmiękło, a oczy lśnią wewnętrznym blaskiem. W żadnym wypadku nie jest to moja fantazja; wszystkich w domu to uderzyło70. Od pierwszych dni pobytu Anastazji w zamku Seeon znowu sprawdzano jej tożsamość. Maria Hessć, wdowa po komendancie garnizonu w Carskim Siole71, spotkała się z nią kilka razy w ogrodzie; podobnie zrobiła jej córka Daria72, która widziała Anastazję i „stwierdziła, że jest ona oszustką do szpiku kości"73. Daria zastanawiała się głośno, czy to skok Anastazji do Landwehrkanal w 1920 roku sprawił, że zapomniała rosyjskiego. Anastazja odparła, że Daria jest „impertynentką"74 i zrobiła sobie nowego wroga. Mieszkańcy zamku. Seeon zapomnieli jednak na jakiś czas o sporze i przygotowywali się do obchodzenia Wielkanocy, najważniejszego święta w prawosławnym kalendarzu. Seeon był pełny i to nie dlatego, że kaplica Leu-chtenbergów była jakaś szczególna. Niektórzy z gości sympatyzowali z Anastazją, inni byli jej wrodzy, jeszcze inni jedynie ciekawi, ale wszystkie różnice odłożono na bok w Wielkim Tygodniu, a Anastazja zaprezentowała się dobrze, biorąc udział w odprawianej o północy procesji z kaplicy na zamek i z powrotem, niosąc swoją latarnię i razem z innymi śpiewając: „Chrystus zmartwychwstał!" „Cho^a poruszała się wśród innych gości tak naturalnie i tak radośnie — zauważyła siostra Wasserschleben. — W swojej radości właściwie zapomniała, że oni wszyscy tam byli". Po nabożeństwie poszła na świąteczną kolację do Leuchtenbergów. Siedziała obok dzieci księcia, „pijąc wódkę, kosztując wspaniałych potraw i wskazując mi coraz to inne wielkanocne specjały. Nie posiadała się z radości, gdy młodzież zaczęła śpiewać"75. Kiedy Anastazja o trzeciej nad ranem szła na górę głównymi schodami, zatrzymała się przed księżną Leuch-tenberg, wzięła ją za ręce i powiedziała: Bolszoje spasibo, wsio było oczeń choroszo [Dziękuję bardzo, to wszystko było bardzo dobre]76. Wydawała się nieświadoma tego, że mówi po rosyjsku, jak zwykle w ostatnim czasie. Przydarzało się to coraz częściej — w ogrodzie z pielęgniarką, podczas przejażdżki łódką, przy oknie w czasie burzy. Tymczasem nadchodził ostateczny atak. „Muszę Panu niezwłocznie opowiedzieć — pisał Sergiusz Botkin do wielkiego księcia Andrzeja — jak dziwne wrażenie wywarła na mnie długa rozmowa, jaką parę dni temu przeprowadziłem z Zahlem. Jak » 192 « dotąd Zahle nigdy nie wyraził jakiejkolwiek wątpliwości co do tożsamości chorej, nawet kiedy w widoczny sposób próbował się wycofać ze sprawy. Przeciwnie, jego przekonania są oczywiste; jeśli nie wyraża ich bezpośrednio słowami, widać je w tonie jego głosu. Tym razem jednak zauważyłem nutę wątpliwości. [...] Czułem, że coś wie. Nie chciał mi jednak nic powiedzieć"77. Zahle coś wiedział. Przynaglał wszystkich, by zabrali Anastazję jak najszybciej z Oberstdorfu do Seeon pod opiekę Leuchtenbergów: „Naprawdę nie wiem, co się stanie, jeśli wielki książę Andrzej czy książę Leuchtenberg nie wezmą sprawy skutecznie w swoje ręce". Było to na długo przedtem, zanim gazeciarze wykrzykiwali wiadomość: „Oszustka zdemaskowana! Sprawa Anastazji rozwiązana!"78 „Gilliard poinformował mnie już ze złośliwą satysfakcją, że ta brudna sprawa jest bliska zakończenia — pisał wielki książę Andrzej — ale, co dziwne, pisze do mnie z Darmstadt — naprawdę stamtąd. Wszystko to jest dość niezwykłe"79. W ostatnich dniach marca 1927 roku książę Gieorgij Leuchtenberg pojechał w interesach do Paryża. Zatrzymał się w swoim apartamencie przy Rue de Grenelle. Tam właśnie 1 kwietnia przeczytał o „zdemaskowaniu fałszywej córki cara" w „Berliner Nachtausgabe", tej samej gazecie, która wcześniej drukowała artykuły Harriet von Rath-lef w obronie Anastazji80: Śledztwo przeprowadzone przez „Berliner Nachtausgabe" dla wyjaśnienia kwestii „Czy Frau Czajkowska jest czy nie jest wielką księżną Anastazją, najmłodszą córką rosyjskiego cara?" przyniosło sensacyjne rezultaty. Nasi pracownicy zajmujący się tą sprawą rozstrzygnęli pytanie: „Anastazja, czy nie Anastazja?" — raz na zawsze. Kobieta uratowana z Landwehrkanal 17 lutego 1920 roku, która sama siebie nazywa Anastazją Czajkowską... jest w rzeczywistości Franciszką Szan-ckowską, kobietą niezamężną urodzoną 16 grudnia 1896 roku w Borowihlas. Odkrycie to wyjaśnia jedną z większych tajemnic naszych czasów. Wkrótce poinformujemy naszych czytelników o szczegółach81. W Berlinie, w Urzędzie do Spraw Uchodźców, zdezorientowany Sergiusz Botkin rozsyłał w pośpiechu listy. „Oczywiście trudno na I 3 — Anastazja » 193 « razie powiedzieć, na ile sensacyjne wiadomości w tej gazecie odpowiadają prawdzie — pisał do wielkiego księcia Andrzeja, posyłając mu kopię artykułu z „Nachtausgabe". — Ale z tego, co udało mi się ustalić, wygląda to wyjątkowo prawdopodobnie". Botkin zdążył już złożyć wizytę Herlufowi Zahlemu w duńskiej ambasadzie. Załile był niezwykle nerwowy i wyraźnie nieobecny duchem. Można było zauważyć, że wierzył w doniesienia „Nachtausgabe" i nie chciał rozmawiać z Botkinem. Jednak Botkin brał pod uwagę inną możliwość: „Być może gazeta padła ofiarą sprytnie obmyślonej prowokacji"82. Co o tym myślał wielki książę? Andrzej myślał dokładnie to samo co Botkin: „Często bez słowa obserwowaliśmy, z jakim fanatyzmem niektórzy ludzie występowali przeciwko chorej. [...] Chcąc nie chcąc dochodzi się do wniosku, że w czyimś interesie było zniweczenie całej sprawy i namówienie po prostu jakiejś nadającej się do tego rodziny, by rozpoznała w chorej swoją córkę". Ale doniesień „Nachtausgabe" nie można było tak łatwo zlekceważyć. Andrzej dowiedział się, że wydawca Scherl Press pojechał za księciem Leuchtenberg do Paryża i przypomniał mu, że Berlin ma nowego szefa policji, któremu trudno byłoby znaleźć lepszą okazję do wykazania swoich zdolności. Wydawca powiedział, żejeraz policja chce przeprowadzić własne śledztwo w sprawie Anastazji i, jeśli będzie to konieczne, aresztować ją za oszustwo. Z wielkim trudem udało się ich namówić, aby poczekali, aż książę Leuchtenberg wróci do Bawarii83. Oczywiście książę, przewidując „trudne chwile" pojechał do domu natychmiast, „całkowicie przekonany, że Frau Czajkowska i Franciszka Szanckowska to jedna i ta sama osoba"84. Andrzej wspominał: „Napisał mi z Paryża, że dokumenty, które mu pokazano, nie pozostawiają żadnych wątpliwości"85. To była poważna sprawa. Na zamku w Seeon książę Leuchtenberg zastał bawarskiego policjanta pilnującego drzwi wejściowych, a nieświadoma niczego Anastazja zamknięta była w swoim pokoju86. Książę odkrył, że policjant był pomysłem jego żony. Berlińska policja mogła straszyć do woli, powiedziała księżna, ale jeśli oni czy ktokolwiek inny chcieliby zabrać Anastazję, nie pójdzie im tak łatwo. Kogo obchodzi, co pisze ten brukowiec? Zdaniem księżnej, jej mąż zbyt łatwo dał się oszukać. We Francji wielki książę Andrzej był wdzięczny za opanowanie księżnej. „Zobaczymy, co wydrukuje ta gazeta — pisał I » 194 « — i co książę, który ma teraz ciężkie dni, będzie w stanie odkryć. Mówi się, że Mme Zahle wpadła w zupełną rozpacz"87. Kiedy „Berliner Nachtausgabe" kończył drukowanie drugiej serii „o Anastazji", Andrzej, choć wciąż bał się o bezpieczeństwo chorej, nie miał już złudzeń co do „zdemaskowania fałszywej córki cara". „Nie ma sensu tracić czasu dowodząc fałszywości tej historii" — stwierdził88, powtarzając opinię większości przyjaciół Anastazji. Ktoś zaryzykował twierdzenie, że „zdemaskowanie" miało wszystkie cechy nazistowskiego romansu: nieznana kobieta o ciemnej przeszłości, młody zaangażowany reporter, detektyw bankowy, banda hałaśliwych cudzoziemców i, jako bohaterka, blondynka z klasy robotniczej, której wrodzona skromność i odwaga dają świadectwo o jej narodzie i jej rasie89. Tą blondynką była Rosa Doris Wingender z szarych wilgotnych slumsów północnego Berlina, dziewczyna, której związek ze sprawą Anastazji dał skromne miejsce na kartach historii, a której niezwykła pamięć wprawiała w zdumienie wszystkich, którzy ją znali. Doris pojawiła się w redakcji „Nachtausgabe" w okresie publikowania artykułów Harriet von Rathlef mówiąc, że ma pewne informacje. Powiedziała, że na opublikowanych zdjęciach Anastazji poznaje byłą lokatorkę swojej matki, Franciszkę Szanckowska, która zniknęła z domu Wingender ów w pierwszych miesiącach 1920 roku. W lecie 1922 roku, ciągnęła Doris, Franciszka pojawiła się nagle znowu w mieszkaniu w rozpaczliwym stanie. Wyjaśniła, że mieszkała u rosyjskich monarchistów w Berlinie, „którzy najwidoczniej brali ją za kogoś innego". Franciszka tak bała się monarchistów, mówiła Doris, że kiedy znów opuszczała dom po trzydniowym odpoczynku, poprosiła Doris, by ta zamieniła się z nią ubraniem90. Doris się zgodziła. Dała Franciszce „ciemnoniebieski kostium [...] obszyty czarną koronką i czerwoną wstążką, z guzikami z bawolego rogu i podszewką w biało-czarne paski; białą koronkową bluzkę z okrągłym karczkiem; szare przezroczyste pończochy; czarne sznurowane buty i mały chabrowoniebieski kapelusik ozdobiony sześcioma żółtymi kwiatami". Franciszka w zamian zostawiła fiołkoworó-żową suknię, płaszcz z wielbłądziej wełny i bieliznę z wyszytymi inicjałami AR. Wingenderowie nigdy więcej jej nie widzieli. Teraz Doris chciała pomóc. Bała się, że może monarchiści trzymają Franciszkę wbrew jej woli91. » 195 « Wydawcy „Nacłitausgabe" naturalnie zainteresowali się opowieścią Doris Wingender. Z artykułów Harriet von Rathlef wiedzieli, że w sierpniu 1922 roku Anastazja uciekła z domu barona von Kleista i że nie było jej przez trzy dni. Redaktorzy „Nacłitausgabe" zadzwonili do „międzynarodowego detektywa bankowego", niejakiego Martina Knopfa, zlecając mu sprawdzenie, czy da się ustalić jakieś związki między Anastazją a Franciszką. Szczęśliwie udało się Doris Wingender zachować ubranie, które zostawiła jej Franciszka Szanckowska podczas swej nagłej wizyty przed pięciu laty. Natychmiast detektyw Knopf złożył wizytę baronowi von Kleist, aby sprawdzić, czy było to to samo ubranie, które nosiła Anastazja, kiedy zniknęła z mieszkania barona. Ubranie było to samo. „To jest to! — wykrzyknął baron, kiedy zobaczył płaszcz z wielbłądziej wełny. — Sam kupiłem ten płaszcz dla tej nieznanej kobiety w Palestynie". Wkrótce przyszła obejrzeć rzeczy baronowa. „To jest jej bielizna — powiedziała. — To jest niewątpliwie monogram, który sama wyszyłam. A to jej płaszcz. Co prawda, musiał być trochę noszony i prany". „Po oświadczeniach barona i baronowej von Kleist — pisał Fritz Lucke, młody autor demaskującej serii — łańcuch dowodowy jest już prawie kompletny". Pozostała tylko jeszcze jedna rzecz: co jjosiła Anastazja, kiedy w końcu powróciła po trzydniowej eskapadzie w lecie 1922 roku? Czy było to ubranie, które Doris Wingender podarowała Franciszce Szanckowskiej? Detektyw Knopf wstrzymał oddech, podczas gdy baronowa wytężała pamięć: „Ta Czajkowska nosiła prosty ciemnoniebieski kostium z podszewką w biało-czarne pasy i kolorowy kapelusz ozdobiony z przodu jakimiś kwiatami". Udało się. „Zdemaskowana! — krzyczał Fritz Lucke. — Ostre słowo. Maska, którą ta kobieta nosiła przez siedem długich lat, została teraz bezlitośnie zerwana z jej twarzy. [...] Zagadka Anastazji nie mogła wytrzymać bezstronnego niemieckiego krytycyzmu". Takie więc dowody leżały u podstaw „zdemaskowania". Było ich więcej, na pewno o wiele więcej. Szczegóły życia Anastazji były stosunkowo łatwe do prześledzenia w porównaniu z odyseją nieszczęsnej Szanckowskiej — „krępej," „grubokościstej," „brudnej i niechlujnej" polskiej robotnicy fabrycznej, wcześniej pomagającej w gospodarstwie rolnym, ze „spracowanymi" rękami i „czarnymi pieńkami" zamiast zębów92, którą uznano za nie w pełni zdrową umysłowo w 1916 roku » 196 « po tym, jak została raniona w głowę przy wybuchu granatu93. Właściwie nic pewnego o Franciszce więcej nie wiadomo. Jej włosy opisywano jako kasztanowe, blond, rudawe i czarne. Jej rodzina — nie była to bliska rodzina — nie mogła sobie przypomnieć koloru jej oczu. Istnieje tylko jedna fotografia Franciszki. Jej kopie były wielokrotnie retuszowane, aby zwiększyć podobieństwo do Anastazji. Udało się ustalić, że Franciszka nosiła buty numer 39, podczas gdy Anastazja nosiła numer 3694. I tak dalej. To, co Frau von Rathlef nazwała „legendą Szanckowskiej", było jedynie zdumiewającą mieszaniną nie sprawdzonych szczegółów — i bardzo skuteczną dywersją. W maju 1927 roku pani Agata Grabisch, przedstawicielka syndykatu Hearsta, została wysłana przez Frau von Rathlef do Scherl Press, aby śledzić Fritza Lucke, kronikarza „demaskującej" operacji. Pod pretekstem negocjacji na temat praw do tej historii na Amerykę, udało się pani Grabisch wiele odkryć95. „Nie przejmujemy się tym, że będzie to ciężkie dla tej dziewczyny — powiedział Lucke do pani Grabisch. — Dla nas to sprawa polityczna. Wielki książę Hesji, [wielki książę] Cyryl i «Nacłitausgabe» mają wspólne interesy. Jest to spór jednej grupy politycznej z drugą. Wielki książę Mikołaj, wielki książę Andrzej i książę Leuchtenberg zmówili się, by popierać dziewczynę, a to przeszkadza roszczeniom Cyryla do carskiego tronu". Każdy oczywiście wie, że Anastazja to Franciszka Szanckowska i komunistyczna agentka. Naturalnie „Nacłitausgabe" jako organ skrajnej prawicy chciała zrobić, co było w jej mocy, aby zadać cios przeciwnikom. Więc była to, stwierdziła pani Grabisch, jak zwykle polityka. „Tak, i jest jeszcze trzecia grupa, która myśli, że car i jego rodzina nigdy nie zostali zabici. Caryca matka z Kopenhagi do niej należy". Jej własny brat, książę Waldemar, mówił Lucke, znalazł się u niej w niełasce, bo popierał Anastazję: „Kiedy Zahlemu nakazano ją porzucić, książę Waldemar wydał rozkaz niechętnie. [...] Zahle, który się nią zajmował, czuł, że go nabrano". To musiał być silny cios dla Zahlego, kiedy przeczytał o „zdemaskowaniu". „Był silny. Zahle i Waldemar naprawdę w nią wierzyli przez długi czas, ale inni wytłumaczyli im. że była oszustką". » 197 « A co z wielkim księciem Hesji? — pytała pani Grabisch. Czy udało się Fritzowi Lucke uzyskać jakieś oświadczenie wielkiego księcia? Oczywiście, że się udało: „Kiedy ostatnio mówiłem z wielkim księciem, powiedział mi: Wynik tej sprawy zdjął mi wielki kamień z serca". Ale to z hrabią Hardenbergiem trzeba było rozmawiać — powiedział Lucke — z Hardenbergiem ? ??????'?? Gilliardem. W czasie drugiej rozmowy kilka dni później pani Grabisch i Fritz Lucke rozmawiali o prawach autorskich. Pani Grabisch chciała wiedzieć, czy syndykat Hearsta będzie miał jakieś trudności z przedrukowaniem zdjęć i innych oryginalnych materiałów publikowanych w „Nachtaus-gabe". Lucke powiedział, że jego zdaniem nie powinien mieć. Scherl Press kupiło wszystko, co „Nachtausgabe" drukowało: „Powiedział, że Scherl zapłacił Gilliardowi [...] 100$ za każde zdjęcie mające znaczenie". Później była jedyna fotografia Franciszki Szanckowskiej, zrobiona, jak twierdził Lucke, kiedy Franciszka miała szesnaście lat. Była mocno retuszowana — powiedziała pani Grabisch. — Chińska biel na jasnych partiach była gruba; usta zostały grubo zretuszowane, prawie wyklejone, aby wydawały się grube i ciężkie". — Ale „Nachtausgabe" miał jeszcze więcej materiałów — powiedział Lucke __o wiele więcej niż pozwolono opublikować. ? — Pozwolono? __ Tak — stwierdził Lucke — poplecznicy Anastazji byli rzeczywiście potężni. Policja była właściwie gotowa aresztować ją za oszustwo, ale „czynniki wyższe" nie pozwoliły tego zrobić. __A co to były za „czynniki wyższe"? — dopytywała się pani Grabisch. __No cóż — odpowiedział Lucke wymijająco — „czynniki wyższe". Groźba interwencji policji okazała się kolejnym kłamstwem „Nachtausgabe". „Sprawa Anastazji — przyznał później Fritz Lucke — była dla policji tabu"96. I tak chyba było do czasu, kiedy skandal ze „zdemaskowaniem" wymagał zajęcia jakiegoś stanowiska. Kiedy Harriet von Rathlef wysłała prywatnego detektywa Fritza Schurichta do kwatery głównej policji wiosną 1927 roku, dowiedział się on, że policja rzeczywiście uważa sprawę Anastazji za zakończoną, jednak wcale nie dlatego, że coś wie na ten temat97. Z drugiej strony ich koledzy z Darmstadt przysłali pisemną informację, że „zdemas- » 198 « kowanie" rzeczywiście miało miejsce. W takiej sytuacji nikt nie chciał brać na siebie odpowiedzialności. „Nie ustaliliśmy tożsamości — szybko wyjaśniła policja z Darmstadt. — Nie braliśmy udziału w czynnościach identyfikacyjnych. Jak nas dziś poinformował zarządca majątku byłego wielkiego księcia Hesji [hrabia Hardenberg], nazwisko Szanckowska zostało ustalone przez detektywa pracującego dla «Berliner Nachtausgabe»"98. I to właśnie detektyw Martin Knopf pracujący rzekomo dla „Nachtausgabe" poinformował 8 kwietnia 1927 roku berlińską policję o fakcie, iż zostało ustalone ponad wszelką wątpliwość, że Anastazja i Franciszka to ta sama osoba, i że „zaangażowane w sprawę domy książęce są zainteresowane oficjalnym ujawnieniem tego faktu"99. Wielki książę Andrzej powiedział: „Dzisiaj wiadomo, że detektywa wynajął dwór w Darmstadt, a nie «Nachtausgabe». Gazeta jedynie drukowała to, co on zebrał"100. Jednego szczegółu Fritz Lucke przezornie nie ujawnił w „demaskującej" serii. Kiedy główny świadek „Nachtausgabe", Doris Win-gender, przyszła do jego biura, pierwsze jej słowa brzmiały: „Słuchajcie, mam pewne informacje o Anastazji. Ile jest to dla was warte?" „Nie mieliśmy dużo czasu — wspominał Lucke. — Byliśmy pod presją. [...] Co mogliśmy zrobić? Nie chcieliśmy wyjść na głupców. Dziennikarz potrafi to zrozumieć". Więc „Berliner dla mieszkanki Berlina". Scherl Press zgodziło się wypłacić Doris „honorarium" w wysokości tysiąca pięciuset marek płatne, kiedy „Nachtausgabe" sprawdzi prawdziwość jej historii, i pod warunkiem, że spotka się z Anastazją w Seeon101. Mówiąc jaśniej, Doris Wingender nie miała dostać swoich półtora tysiąca marek, dopóki nie rozpozna Franciszki Szanckowskiej stając z nią twarzą w twarz. Fritz Lucke i detektyw Knopf towarzyszyli Doris podczas absurdalnej, zakrawającej na farsę konfrontacji, która odbyła się 5 kwietnia w zamku Seeon: Pokój, w którym mieszka Franciszka Szanckowska, znajduje się zaraz na prawo od okazałych głównych schodów. Rzadko ktoś widzi ją przebiegającą długim, pustym korytarzem dawnego benedyktyńskiego klasztoru. Unika ludzi, zawsze wyczuwa niebezpieczeństwo. » 199 « Głuche odgłosy grzmotów słychać tego wtorkowego ranka nad przestronnymi komnatami; jednostajny szmer deszczu za oknem dopełnia ponurego obrazu. Wydaje się, że napięcie udzieliło się mieszkańcom. Książę niespokojnie chodzi tam i z powrotem; księżna wciąż próbuje odwlec chwilę konfrontacji ze świadkiem; w końcu książę wchodzi do pokoju i mówi Franciszce Szanckowskiej, że pewna pani, którą dobrze zna, chce się z nią widzieć... Świadek, Fraulein Doris Wingender, wchodzi do pokoju. Franciszka Szanckowska leży na kanapie z twarzą na wpół zakrytą kocem. Świadek ledwie zdążyła powiedzieć „Dzień dobry", kiedy Franciszka Szanckowska podrywa sję i krzyczy z bardzo wyraźnym akcentem: Das soli rausgehen! [To musi wyjść!] I znowu, z ogniem w oczach: „To musi wyjść!" Nagłe wzburzenie, dziki gniew brzmiący w jej głosie, przerażenie w oczach nie pozostawiają wątpliwości: rozpoznała Doris Wingender! Fraulein Wingender stoi jak skamieniała. Od razu rozpoznała damę na kanapie jako Franciszkę Szanckowska. To ta sama twarz, którą widywała dzień po dniu, przez lata. To ten sam głos, to samo nerwowe mięcie chusteczki, to ta sama Franciszka Szanckowska!102 „Mogę to przysiąc! Mogę to przysiąc!" — krzyczała Doris Wingender, kiedy księżna Leuchtenberg odwoziła ją do Monachium. Opuszczając Seeon, przejeżdżali przez zrujnowany most łączący brzegi jeziora. Księżna powiedziała Doris, że ten most nazywają Mostem Kłamców w Seeon. Legenda głosiła, że most zapadnie się, jeśli przejdzie po nim kłamca: „Niech pani lepiej uważa. Nie wiadomo co się może pani Harriet von Rathlef nie zakończyła swoich porachunków z Fraulein Doris. Adwokat Frau von Rathlef, doktor Wilhelm V611er, udając dziennikarza, umówił się z Doris, aby pomówić o jej przyszłości. Świeżo po sukcesie w zamku Seeon Doris była w świetnym nastroju i bardzo bezpośrednia. Tak, wszystko rzeczywiście poszło bardzo dobrze — opowiadała Vóllerowi przy kolacji w Hotelu Regina Palast w Berlinie, podczas gdy kilka stolików dalej Frau von Rathlef z pasją wszystko notowała. Każda gazeta w Berlinie chce teraz z nią rozmawiać — mówiła Doris. Niestety podpisała umowę na wyłączność z „Nachtausgabe". » 200 « Vóller, dolewając wina, odparł, że kontrakt z pewnością może zostać zerwany. Przecież tysiąc pięćset marek to dla Doris jedyne roczna pensja, a historia Szanckowskiej warta jest o wiele więcej! — To nie jest takie złe — powiedziała Doris. Jednak kontrakt był czymś wstydliwym. Kiedy Doris opuściła stolik na kilka minut, żeby przypudrować sobie nos, doktor Vóller przejrzał zawartość jej torebki. Znalazł kopię umowy z „Nachtausgabe" i włożył ją do kieszeni. Kiedy Doris wróciła, Voller spytał ją o mały notes, który nosiła ze sobą. Zauważył, że nie wypuszcza go z rąk i że zagląda do niego stale, gdy mówi o Franciszce Szanckowskiej. Och, odpowiedziała Doris, ten notes to tylko mała pomoc dla pamięci. Zanim złożyła wizytę wydawcom „Nachtausgabe", spisała wszystko, co pamiętała o Franciszce. Nie chciała niczego pominąć. Ale żeby powiedzieć prawdę, pozwalano sobie na pewne nadużycia z jej pamięcią. Te trzy dni w sierpniu 1922 roku, kiedy Franciszka pojawiła się nagle w mieszkaniu Wingenderów, nie były wcale w sierpniu. Na pewno nie, Doris była pewna, właśnie wtedy kupiła sobie wiosenne ubranie, raczej nie kupowałaby wiosennego ubrania w sierpniu. To musiał być maj albo czerwiec. Jednak detektyw Knopf powiedział, że to musiał być sierpień, więc poszli na kompromis: powiedzieli, że było lato. To było prawie zgodne z prawdą. Ale ciągle żałowała kontraktu104. Z „Nachtausgabe" zaczynano się śmiać. Książę Leuchtenberg napisał: Konfrontacja z Doris Wingender odbyła się na zamku Seeon 5 kwietnia, za moim pozwoleniem i w mojej obecności jako jedynego świadka. Trwała tylko kilka minut, bo od razu było widać, że nie ma mowy o jakimkolwiek związku między tą Wingender a chorą... Jako że obca osoba wydała się jej wrogo nastawiona i do tego nieprzyjemna [Anastazja] powiedziała Bitte, das soli hinausgehen! [Proszę, to musi stąd wyjść!] Kiedy tak się zaraz nie stało, powtórzyła te słowa. Wtedy ta Wingender opuściła natychmiast pokój, zachowując się w zwykły dla siebie sposób. Podobnie było z wizytą [detektywa] Knopfa, którego pozdrowienia od rodziny Szanckowskich chora, zupełnie nie rozumiejąc o co chodzi, przyjęła z milczącym zdumieniem. [...] Bardzo się natrudziłem, starając się przedstawić jej całą sprawę tak, by wyglądała choć trochę sensownie. Muszę przyznać, że konfrontacja, która miała być najważniejszym z przekonujących na pierwszy rzut oka dowodów „Nachtausgabe", » 201 « przesądzających całą sprawę, pozostawiła u mnie wrażenie, że coś jest tu bardzo nie w porządku105. Wkrótce stało się dla księcia jasne, co było „bardzo nie w porządku" w sprawie Szanckowskiej. Jakiś czas potem berliński dziennik „Tagliche Rundschau" wydrukował list od adwokata księcia, w którym napisane było, że Fritz Lucke w czasie swego pobytu na zamku Seeon, wspomniał księżnej Leuchtenberg, że „Scherl Press otrzymał od wielkiego księcia Hesji za zbadanie sprawy Anastazji sumę 20 000 marek (lub 25 000 marek — księżna nie pamiętała już, która z tych dwóch sum została wymieniona...)"106. Kiedy pojawiły się takie zarzuty, nie mogło dziwić, że „zdemaskowanie" doprowadziło do pozwów o zniesławienie. Choć Fritz Lucke gwałtownie zaprzeczał tym doniesieniom, nie tylko księżna słyszała w Seeon o dwudziestu tysiącach marek. „Wydaje się, że o sprawie wielkiego księcia Hesji i pieniądzach Lucke mówił wtedy też z moim najstarszym synem" — pisał książę Gieorgij107, a Agnes Wasserschleben, pielęgniarka Anastazji z Oberstdorfu, była w pokoju w czasie tej rozmowy. Jeśli to nieprawda — zastanawiał się książę — „dlaczego nam o tym mówił? Wygląda to dla mnie dziwnie. Może z głupoty?" W każdym razie z wielką"ulgą przyjął książę przedłużenie przez bawarską policję dowodu tożsamości Anastazji na nazwisko Czajkowska. Policja z Bawarii pozwoliła jej zatrzymać ten tymczasowy dowód do końca roku, nie ulegając wielokrotnie ponawianym naleganiom z Darmstadt, aby Anastazję wydalić albo aresztować za oszustwo108. Niewątpliwie wpływ na decyzję policji miał zaskakujący wynik innej konfrontacji. W maju Harriet von Rathlef przejęła kontrolę nad „Legendą Szanckowskiej", aranżując spotkanie Anastazji z członkiem rodziny Franciszki Szanckowskiej. „Nachtausgabe" wolał przezornie czegoś takiego nie próbować. Frau von Rathlef i jej adwokat, doktor Vóller, wytropili w Ammendorf Feliksa Szanckowskiego, górnika, młodszego brata Franciszki109. Feliks nie interesował się sprawą zupełnie i nie był zadowolony, że zwrócono na niego uwagę. Dał się jednak w końcu przekonać do spotkania z Anastazją, kiedy mu wyjaśniono, że gdyby okazała się jego siostrą, nie będzie musiał wspierać jej finansowo. Aby dać po nosie Doris Wingendger, Frau von Rathlef podkreśliła, że Feliks nie dostał żadnych pieniędzy poza równowar- » 202 « tością opuszczonych dniówek i zwrotem kosztów biletu do Seeon i z powrotem. Ze skandalem Szanckowskiej Anastazja zetknęła się po raz pierwszy podczas konfrontacji z Doris. „Jaki on sprytny" — powiedziała o detektywie Martinie Knopfie, kiedy zaczęła rozumieć, o co chodzi w „zdemaskowaniu"110. Jej pogarda szybko jednak przerodziła się w furię, ale nie przeciw detektywowi, tylko przeciw księciu Leuchtenberg. Okłamał ją! Powiedział jej, że Doris Wingender to znajoma! To było straszne. Nigdy już nie będzie mogła ufać księciu. Tym razem, przed konfrontacją z Feliksem Szanckowskim, książę Gieorgij nie odważył się przedstawiać żadnych wymówek. Kiedy 9 maja 1927 roku Anastazja wychodziła z zamku Seeon, dokładnie wiedziała, kogo miała spotkać i dlaczego. Spotkanie miało miejsce w gospodzie w Wasserburg, kilka mil na północny zachód od Seeon. Feliks Szanckowski siedział w piwiarni z doktorem Vóllerem, podczas gdy Frau von Rathlef rozsądnie trzymała się z daleka. Anastazja, idąc w kierunku stolika, zapytała księcia: — Który to z panów? Feliks przyglądał się jej. — Kim jest ta dama? — spytał doktor Vóller. — To moja siostra Franciszka — odparł Feliks. Wszystkie oczy zwróciły się ku Anastazji. — No cóż — wyjąkał kompletnie zdumiony książę, „niech pani idzie porozmawiać z bratem"111. Anastazja posłuchała. Doktor Vóller zdążył przygotować oświadczenie: „Po wyglądzie twarzy (z przodu i profilu), po włosach, zębach, figurze, sposobie chodzenia, stopach i dłoniach, ponad wszelką wątpliwość rozpoznałem moją siostrę Franciszkę Szanckowską"112. Tego samego wieczoru załamana Frau von Rathlef podała Feliksowi dokument do podpisu. Jej ulga była ogromna, gdy nagle usłyszała słowa Feliksa: „Nie, nie podpiszę tego. Ona nie jest moją siostrą"113. Ta zmiana stanowiska była największym wstrząsem tego dnia. — Ona nie jest pańską siostrą! — wykrzyknęła Frau von Rathlef. — Nie — powiedział Feliks, dodając, że nie podpisze fałszywego oświadczenia, za które mógłby wylądować w więzieniu114. Co teraz? Doktor Vóller napisał następne oświadczenie i tym razem Feliks nie wahał się go podpisać: » 203 « Istnieje duże podobieństwo między nią a moją siostrą. Podobieństwo jest duże, kiedy patrzy się z przodu, ale nie kiedy patrzy się z boku. [...] Mowa Frau Czajkowskiej [...] jak i jej ogólny sposób wyrażania się są całkowicie inne niż u mojej siostry Franciszki. [...] Podczas dzisiejszego spotkania mówiłem kilkakrotnie z Frau Czajkowską. Nie może być najmniejszej wątpliwości, że nie miała najmniejszego pojęcia, kim jestem. Można było zauważyć, że nie znała mnie. Podszedłem do niej, a ona podała mi rękę i mówiła ze mną bez żadnego zainteresowania. Nie okazała ani zdziwienia, ani najmniejszej obawy. Zachowywała się raczej jak ktoś, kto jest właśnie przedstawiany osobie obcej. Harriet von Rathlef przejrzała listę rzeczy do sprawdzenia. Były w nich blizny i przyrodzone znamiona: „Moja siostra nie miała blizn ani przyrodzonych znamion". Zęby: „Moja siostra Franciszka miała wszystkie zęby". Języki: „Moja siostra Franciszka mówiła trochę po polsku i dobrze po niemiecku". Stopy: „Moja siostra Franciszka nie miała zdeformowanych stóp"115. W tym miejscu Feliks Szanckowski zdjął buty i „z pewną próżnością" stwierdził, że Franciszka miała „ładne" stopy, „takie jak moje"116. Przed powrotem do kopalni w Ammendorf Feliks poprosił doktora V611era, aby ten spróbował znaleźć mu nową pracę. W Seeon książę Leuchtenberg śledził rozwój sytuacji odczuwając mieszaninę rozbawienia i gniewu. Najbardziej krytyczny był wobec człowieka, który, niezależnie od tego, jaka była jego rola w tych działaniach, ponosił pełną odpowiedzialność za „zdemaskowanie" — „wujka Erniego," wielkiego księcia Hesji. Zagorzały obrońca Anastazji, generał Maks Hoffmann skwitował sprawę nazywając wielkiego księcia „idiotą". Lojalny wobec swojej sfery książę Gieorgij musiał to jednak skomentować inaczej. „Gdybym był całkowicie przekonany — pisał — że wielki książę wie, iż cała sprawa Szanckowskiej to fikcja, nie czułbym dla niego żadnej litości — ani jako dla księcia, ani jako dla człowieka"117. Ale czy wielki książę to wiedział? Książę Gieorgij zastanawiał się, czy nie został przypadkiem nabrany przez nadgorliwych dworaków. W Berlinie Harriet von Rathlef nie mogła znieść wielkoduszności księcia. Osobiście była świadkiem skutków działań „wujka Erniego". Ambasador Zahle był prawie stracony. W pierwszych dniach skandalu ze „zdemaskowaniem" Zahle zamknął się w ambasadzie, odma- » 204 « wiał jakichkolwiek komentarzy, nie chciał przyjąć Frau von Rathlef, odmawiał prośbom księcia Leuchtenberga, aby wysłać „maleńkiej" do Seeon jakieś pokrzepiające słowa118. Książę pisał: „Codziennie pyta mnie: «Czy przyszła poczta?» Kiedy odpowiadam pytaniem: «Od Zahle? Nie». Odpowiada «Ach. Tak» i robi się bardzo smutna"119. Tygodnie minęły, zanim udało się Frau von Rathlef sforsować drzwi gabinetu Zahlego, zmusić go, by usiadł i wysłuchał jej. Oczywiście rozumiała, że był zagrożony. Oczywiście wiedziała, że w oczach ogółu znalazł się w kłopotliwej sytuacji, że jego rząd był wściekły i kazał mu raz na zawsze porzucić sprawę Anastazji. Ale co było dla Zahlego ważniejsze — opinia źle poinformowanego ogółu, czy zaufanie Anastazji? Czy to możliwe, aby niezdarne działania jakiegoś byłego wielkiego księcia sprawiły, że duński ambasador ucieka z podwiniętym ogonem? „Maleńka go nie straci — mogła powiedzieć po tej rozmowie Frau von Rathlef — on musi tylko się odnaleźć". Powrót do szeregów nie był dla Zahlego łatwy. W każdy razie po przejrzeniu grubej teczki Frau von Rathlef na temat sprawy Szanckowskiej „odjęło mu mowę". Obiecał natychmiast poprosić żonę, by wysłała wiadomość do Anastazji. Zrobiłby to sam, ale jego rząd nigdy by na to nie pozwolił120. Szkoda była już jednak wyrządzona. „Odstępstwo" ambasadora Zahle ugodziło Anastazję bardziej niż jakiekolwiek inne skutki „zdemaskowania". Był to właściwie jedyny aspekt tej sprawy, o którym coś więcej powiedziała. Po swoim spotkaniu w Wasserburgu stwierdziła, że jest jej żal Feliksa Szanckowskiego — „biednego człowieka, który nie może znaleźć swojej siostry"121, ale na tym kończyło się jej współczucie. Zaufanie, którego nabrała do rodziny Leuchtenberg zostało zniszczone. Oszukano ją, pokazywano jak cudaka, zmuszono, by siedziała cicho, kiedy wieśniacy, detektywi i berlińskie sprzedawczynie gapili się na nią. Nigdy nie została tak upokorzona. Kiedy w końcu nadeszły spóźnione pozdrowienia od państwa Zahle, Anastazja udawała brak zainteresowania. „Była oczywiście zachwycona — mówił książę — ale myśli pan, że się do tego przyznaje? Wcale nie. «Za późno — mówi — wcześniej uszczęśliwiłoby mnie to bardzo, ale teraz... za późno». Taka właśnie jest; nigdy nie » 205 « zapomina rozczarowań, niesprawiedliwości, czy tego, co uważa za niesprawiedliwość"122. To była prawda, Anastazja pamiętała. Dlaczego miała nie pamiętać? Jej świat opierał się tylko na opowiadaniach. Do tej pory żyła w nim razem z córką cara. Teraz dołączyła do nich Franciszka Szan-ckowska. Jak pisał Sergiusz Botkin do wielkiego księcia Andrzeja (obaj nie wierzyli w historię Szanckowskiej): „Problem, kim chora może rzeczywiście być, stał się bardzo zagmatwany"123. 8 W zamku Seeon ,-,«-// ie potrafię panu powiedzieć, czy ona jest córką cara, czy nie — wyznał książę Leuchtenberg jesienią 1927 roku. — Ale kiedy widzę, że osoba należąca do mojej sfery potrzebuje pomocy, mam obowiązek jej udzielić. Nigdy, nawet majacząc w największej gorączce, chora nie popełniła żadnego faux pas, które naruszałoby nasze niepisane prawa"1. Po sprawie Szanckowskiej Anastazja potrzebowała pomocy księcia bardziej niż kiedykolwiek. Jej bezsilność wobec ataku nie była wymysłem jej zwolenników. Cóż mogła zrobić? Jej tożsamość jako Anastazji Czajkowskiej była właściwie tylko wygodnym biurokratycznym wybiegiem, który musiał być co jakiś czas odnawiany i mógł być cofnięty bez ostrzeżenia. Gdyby więc ktoś zdołał przekonać władze, że Anastazja jest oszustką czy wariatką, konsekwencje mogły być naprawdę straszne. Tylko mury zamku Seeon i protekcja księcia Leuchtenberg dzieliły ją od katastrofy. Mimo że Anastazja nie całkiem jasno rozumiała toczącą się walkę o swoją tożsamość, zaczynała zdawać sobie sprawę, w jakim znalazła się położeniu. Kiedy coraz lepiej uświadamiała sobie swoją całkowitą zależność od rodziny Leuchtenberg, wzbierała w niej bezgraniczna złość. Przyjęła twardą linię postępowania. Jeśli nawet do tej pory miała zamiar zdobyć względy rodziny, teraz to zarzuciła. Od tej pory postanowiła trzymać się tylko własnego zdania. Książę Gieorgij nauczył się z uśmiechem radzić sobie zarówno z jej zimną rezerwą, jak i częstymi „nerwowymi wybuchami"2, jednak jego żonie, księżnej Oldze, trudniej było to znosić. Urodzona jako księżniczka Olga Repnin, księżna Leuchtenberg była okrąglolicą arystokratką pełnej krwi. Na wygnaniu ogłosiła się anarchistką i odmawiała zgody na nonsensowne » 207 « zachowanie jej lokatorki „księżniczki"3. Mieszkańcy książęcego hotelu opowiadali jeżące włos na głowie historie o starciach Anastazji z jej gospodynią. Kłóciły się o bieliznę, o zastawę do herbaty, o jedzenie, kłóciły się nawet o układanie kwiatów. Według Anastazji księżna „zachowywała się cały czas okropnie. [...] Książę [...] powiedział mi na stronie, że księżna nie jest normalna, i że nie powinnam się dziwić, jeśli kiedyś stanie w salonie na głowie"4. — Ona myśli, że kim jest? — ryczała księżna Olga, choć doskonale znała odpowiedź. Anastazja nieraz jej to przypominała: — Jestem córką pani monarchy5. Kiedy Anastazja wyrzucała z siebie swoje uwagi, stała całkowicie nieruchomo. Jej gniew wylewał się falą czerwieni na szyję i pokrywał twarz czerwonymi plamami. Te plamy szybciej uspokajały Olgę niż jakiekolwiek aroganckie przypomnienia o pozycji społecznej jej gościa. Olga Leuchtenberg znała carycę Aleksandrę i pamiętała, tak jak i inni, że gdy Aleksandra była wzburzona lub wpadała w gniew, jej twarz pokrywała się czerwonymi i białymi plamami. Tu w Seeon była kobieta, która twierdziła, że jest córką Aleksandry i niewątpliwie odziedziczyła jedną z jej mniej przyjemnych cech6. Po sprzeczkach z Anastazją księżna schodziła na dół, gdzie tłalej wygłaszała uwagi o niewdzięcznikach. Mąż przypominał jej, że Anastazja miała ciężkie przejścia, że jest nerwowa i trzeba się z nią bardzo delikatnie obchodzić. Księżnej to nie interesowało: „Ona nie jest nerwowa, ona jest szalona, tak, szalona. Czy wiesz, co mi odpowiedziała, kiedy stwierdziłam, że wzięłam ją z ulicy z czystego miłosierdzia? Powiedziała: Nie prosiłam, aby mnie pani brała. Chętnie sobie pójdę. Głupia. Gdzie ma zamiar pójść? Zapytałam ją o to, a ona powiedziała: Wszystko mi jedno, gdzie pójdę". W swoim pokoju, tymczasem, Anastazja wzywała jedną ze swoich towarzyszek i mówiła, że jej cierpliwość w stosunku do księżnej się wyczerpała. „Jak ona może być tak grubiańska — żaliła się — w końcu jest damą!" Nie, nie, już za późno, nie zostanie w Seeon ani chwili dłużej, natychmiast wróci do Berlina, wróci do Dalldorf: „Tam w końcu będę miała spokój!"7 Czy rzeczywiście tak myślała? Chyba nie, choć już była znana z tego, że wyprowadzała się bez słowa, i ta opinia o niej miała się utrzymać. Zanim coś się zdążyło wydarzyć, księciu zwykle udawało się doprowadzić do jakiegoś rozejmu. Anastazja lubiła księcia. Kiedy » 208 « było jej wygodnie, udawała, że tak nie jest, ale wysoki, wyglądający na przywódcę, z pięknie utrzymanym wojskowym wąsikiem książę należał do typu mężczyzn robiących duże wrażenie, jakich Anastazja lubiła mieć wokół siebie. Nie zapomniała, że służył w konnej gwardii cara. Książę, oczywiście pukając do drzwi Anastazji, nigdy nie wiedział, czy zostanie przyjęty ponurą miną, czy promiennym uśmiechem, ale miał większe szanse niż ktokolwiek inny w Seeon, by zostać zaproszonym do pokoju Anastazji i właściwie jedynie on potrafił przekonać ją, gdy potrzebna była współpraca w „jej sprawie"8. Anastazja żaliła się, jak bardzo jest tym wszystkim zmęczona. Jak długo może trwać „ten bałagan"9. „Wbiła sobie w głowę, że najdalej za dwa miesiące to musi być załatwione — pisał książę Gieorgij w czerwcu 1927 roku. — Nie wytrzyma dłużej, jest całkiem załamana, etc. Bardzo trudno przeciwstawiać się takiemu nastawieniu; zajmując się nią, zawsze muszę powiadamiać ją o przykrych rzeczach [...], bo oczywiście musi wiedzieć, co się dzieje"10. To, co się działo, w rzeczywistości niewiele zmieniło się od czasu „zdemaskowania". Przybrało jedynie na sile. W Paryżu monarchiści ciągle prowadzili kampanię przeciw Anastazji, rozpuszczając o niej różne plotki, podczas gdy Pierre Gilliard przygotowywał odpowiedź na książkę Harriet von Rathlef. W Berlinie Frau von Rathlef szukała następnej gazety, by opublikować swoją odpowiedź na „Legendę Szanckowskiej". W Seeon tymczasem, rosyjscy goście chowali się za figurami i wystawiali głowy zza rogu w nadziei ujrzenia „Jej" choć przez chwilę. Anastazja nie zdawała sobie sprawy, jak szeroki zasięg miał spór wokół niej ani jak bardzo był zacięty. Nie widziała artykułu Gilliarda Historia oszustki, we francuskiej gazecie „LTllustration", w którym nazywał ją „cwaną psychopatką" i „małą wieśniaczką"11. Tak było lepiej. Anastazja dość już wściekała się z powodu zdrady „tej Rathlef, która już „narobiła złych rzeczy w gazetach"12 i była zdaniem Anastazji osobiście odpowiedzialna za „całe to zamieszanie"13. Frau von Rathlef zaczynała być zmęczona uporem Anastazji. „Może będzie Pan w stanie przekonać tę wstrętną dziewczynę, jak jestem jej oddana i jak bardzo walczę o jej prawa" — pisała Frau von Rathlef do księcia14. Anastazja jednak nie chciała ustąpić. „Nie może pogodzić się z faktem, że Pani ujawniła całemu światu poufne i intymne informacje o niej — odpowiadał książę. — Zdaje się, że to zraniło 14 — Anastazje » 209 « ją bardziej niż sprawa Szanckowskiej, z wagi której ona, moim zdaniem, nie w pełni zdaje sobie sprawę". Po miesiącach prób „złamania jej oporu" książę Gieorgij mógł jedynie donieść, że Anastazja już nie zaczynała krzyczeć, kiedy wspominano nazwisko Frau von Rathlef — „pyta jedynie ironicznie, czy coś nowego będzie może wkrótce opublikowane? [...] Dziecinada, tak, ale przynajmniej w tej chwili nie do przełamania. [...] Nadejdzie właściwy dzień, niech Pani na mnie polega. Tylko cierpliwość i odwaga..."15. W nadchodzących dniach wszyscy mieli potrzebować cierpliwości i odwagi. „Ależ to się staje nie do zniesienia — wołała księżna Leuch-tenberg. — Moje własne dzieci kłócą się między sobą"16. Tak było naprawdę. Księżniczka Natalia, najstarsza, szybko przekonała się do autentyczności Anastazji i zawsze stawała w jej obronie. Książę Dymitr i jego żona księżna Katarzyna pozostawali natomiast sceptyczni, a nawet wrodzy i w końcu całkiem się od Anastazji odżegnali17. Anastazja nie przejmowała się tym. I tak rzadko widywała dzieci Leuchten-bergów. Czas spędzała głównie leżąc na swojej kanapie w stanie nerwowego wyczerpania bądź siadywała w oknie pełnym róż, z którego roztaczał się widok na jezioro. Książę nie pozwolił jej wychodzić samej na zewnątrz, on i księżna bali się próby zabójstwa, więc czffsem można było zobaczyć Anastazję spacerującą tam i z powrotem po kamiennym korytarzu, aż napotkawszy kogoś obcego, uciekała, aby schronić się w swoim pokoju. Poza księciem Anastazję widywały dość często cztery kobiety, które zmieniały się jako jej „damy do towarzystwa" i które jedna po drugiej zostały zmuszone do rezygnacji, kiedy Anastazja się nimi zmęczyła. Pierwszą, która musiała wyjechać, była pielęgniarka Anastazji z Oberstdorfu, Agnes Wasserschleben. Miała pecha; towarzyszyła Anastazji w czasie niespokojnych dni skandalu Szanckowskiej i szybko została uznana za winną tego zajścia. Siostra Wasserschleben do końca zachowywała się jak profesjonalistka. Uśmiechnęła się i powiedziała: „To musiało się stać, nikt, kto jest z nią dłuższy czas, nie może tego uniknąć"18. W tym czasie Maria Baumgarten — „Miss B", — starsza rosyjska dama rezydująca w Seeon, ochoczo zgłosiła się na zwolnione miejsce. Wspierała ją Wiera von Klemenz, nauczycielka gry na fortepianie, która czasami grywała dla carycy Aleksandry i niejasno pamiętała wielką księżnę Anastazję z Carskiego Sioła. Była też » 210 « Faith Lavington, czterdziestoletnia Angielka, opiekuńcza solidna kobieta, guwernantka dzieci i wnuków księcia Leuchtenberg. W dzienniku miss Lavington19 znaleźć można nowy żywy obraz życia pod jednym dachem z Anastazją — „Unbekannte", „Chorą Damą", „Kranke Damę": Dziś mieliśmy dzień regularnej wojny z Chorą Damą — była wściekła cały dzień, a na koniec przyszedł atak wrzaskliwego szału. Najpierw księżna odkryła, że Chora Dama używa ręczników — prawdopodobnie ręczników do rąk — jako kompresów, a jako że miała powikłania gruźlicze, nie można było na to pozwolić. Przysłano jej więc mniej ręczników i to była pierwsza przyczyna gniewu. Później okazało się, że nakrycie na jej łóżko było za krótkie. Kiedy poszłam z tym do księżnej, ta omal nie urwała mi głowy za moją uczynność. Był to następny powód do złości. Po trzecie, z Monachium przysłano trzy suknie po przeróbce, a chora od razu wyrzuciła je ze swojego pokoju, odmawiając nawet spojrzenia na nie. Widać że niełatwo obcować z wielkimi księżnymi. Kilka tygodni minęło, zanim Anastazja oswoiła się z Faith Laving-ton wystarczająco, by dopuścić ją do swojego otoczenia (miesiące minęły, zanim zapamiętała nazwisko miss Lavington i przestała nazywać ją „Das"). Miss Lavington była szczerze zdumiona obojętnością Anastazji dla codziennych zmartwień innych ludzi. Dumna ze swej pracy i ze swej brytyjskości, angielska guwernantka traktowała Anastazję z wielką sympatią, ale zawsze z pewną dozą sceptycyzmu. Nie bała się śmiać z żadnego nowego „dramatu" w domu Leuchtenber- gów, jak na przykład wtedy, gdy Anastazja zgodziła się pojechać z księżną na zakupy do Monachium, a potem musiała czekać w sieni, aż księżna będzie gotowa: „To bardzo wzburzyło Kranke Damę; mocno się rozzłościła, nawet wpadła w furię i w obecności rosyjskiej guwernantki, która później mi to powtórzyła, powiedziała, że «Nie rozumie, jak księżna może kazać jej czekać, wyznaczono godzinę wyjazdu, więc dlaczego jeszcze jej nie ma»". Nie było to jednak ze strony „Chorej Damy" na pokaz ani nie wynikało z jej złych manier. Kiedyś miss Lavington weszła do pokoju Anastazji i zastała ją próbującą spiąć długie, grube włosy, które zostały właśnie umyte i które „a la Beulah spadały w nieładzie wzdłuż jej pleców. Nagle » 211 « włosy rozsypały się zupełnie, ona zostawiła je tak i powiedziała ze śmiechem: Mein Frisure ist ganz kaputtr Czasem odbywały się długie, szalone, „bardzo szybkie" przejażdżki po okolicy. Anastazja bardzo je lubiła — „żadna prędkość nie była dla niej za duża" — jednak jej towarzysze zwykle bali się o swoje życie20. Anastazja każdy cios, duży czy mały, przyjmowała zawsze z godnością. „Widziałam miss Baum-garten biegającą z przerażoną twarzą i dzbanem gorącej wody — zapisała któregoś dnia miss Lavington — usłyszałam, że biedne stworzenie upadło w kąpieli". Anastazja rzeczywiście pośliznęła się i upadła na swoje lewe ramię, gdzie była wciąż otwarta gruźlicza rana i odkryta kość. „Bardzo uderzył mnie naturalny władczy ton, jakim wydawała polecenia, co zrobić — mówiła miss Lavington — i za nic w świecie nie chciała mi pozwolić użyć mojej małej miednicy, którą przyniosłam z gorącą wodą, błagała mnie, żebym [umyła ręce], zanim znowu umyję się w tej miednicy. Drżała na całym ciele. Trzymałam jej głowę, podczas gdy miss ? pobiegła po szklankę wina dla niej, gdyż była bliska omdlenia". W miarę jak Faith Lavington coraz częściej przebywała z Anastazją, coraz bardziej pociągała ją tajemnica jej prawdziwej tożsamości. „Jest w niej coś bardzo niezwykłego, czego nie potrafię wytłumaczyć — pisała Miss Lavington — jakiś przedziwny czar. [...] Jestem pewna, że to ona, nie może być inaczej". Ale jak wyjaśnić negatywne reakcje tylu ludzi, którzy znali córkę cara z lat młodości, ludzi takich jak Daria Hesse, która była bliską przyjaciółką siostry wielkiej księżnej Anastazji, Olgi. Daria Hesse powiedziała do miss Lavington: „Miss Faith, mieszkałam z wielkimi księżnymi i znałam je, były moimi prawdziwymi przyjaciółkami do czasu, gdy wyszłam za mąż, a ta kobieta nie jest Anastazją Mikołajewną ani w wyglądzie, ani w zachowaniu, ani w mowie!" Miss Lavington nie mogła wiedzieć, że Daria Hesse, w zapale swojego niewzruszonego przekonania, mocno rozbudowała swoją historię21. „Nie można zupełnie nie wierzyć dowodom tego rodzaju" — wzdychała miss Lavington. Zastanawiała się też, jak rosyjska wielka księżna — jak jakakolwiek dama — może być aż tak niewdzięczna. „W zeszłym tygodniu kategorycznie odmówiła przyjęcia księcia, jej suknie leżą przed drzwiami na stole pingpongowym, [...] nowe futro wisi w szafie, całkiem zapomniane. Włożyłam je, aby pokazać, jakie jest ładne, ale nic, nic nie pomaga, mogę co » 212 « najwyżej być słabym cichym głosem wołającego na puszczy — ona nie bierze pod uwagę niczyich rad ani sugestii, to jest unsympatisch i na tym koniec..." „Biedactwo, biedactwo! — wiele razy pisała w swoim dzienniku Faith Lavington. — Nie ma nikogo, do kogo mogłaby należeć. [...] Nie ma swojego miejsca na ziemi, nie ma domu, przeszłości, przyszłości i nadziei na lepszy los..." Miss Lavington widziała, że taki stan rzeczy nie zmniejszał w niczym ogromnej dumy Anastazji. — Wie pani — powiedziała kiedyś Anastazja — ja nie wstydzę się swojego nazwiska „Czajkowska" — nie, wcale nie, to bardzo dobre nazwisko, nazwisko dobrego człowieka, który mnie uratował. To wszystko przez gazety, to one popsuły mi to nazwisko, ale ja nie chcę go zmieniać, bo mój mąż uratował mnie z narażeniem życia. Faith Lavington podchodziła do Anastazji z dystansem, patrzyła na nią wyćwiczonym okiem guwernantki. Pozostałe dwie panie, panny Baumgarten i von Klemenz, traktowały ją uniżenie, z pełnym przestrachu szacunkiem. „Miss B" była posłańcem i pochlebcą, natomiast Wierze von Klemenz przypadło wysłuchiwanie smutnych historii z przeszłości. — Tak bardzo lubię wodę — powiedziała kiedyś Anastazja, stojąc w oknie i patrząc w dół na jezioro — przypomina mi Finlandię. Niewiele było rzeczy, które nie przypominałyby Anastazji czegoś lub kogoś z przeszłości. Kiedy Wiera von Klemenz zaczęła ćwiczyć z nią grę na pianinie, jej własny pamiętnik wypełnił się anegdotami: „Jest bardzo muzykalna i ma poczucie rytmu. [...] Zauważyłam, że kiedy się bardzo stara, nie potrafi poprawnie trzymać palców na klawiaturze, kiedy jednak gra automatycznie i nie myśli o tym, wychodzi jej to bardzo dobrze. Jest dla mnie całkiem jasne, że kiedyś grała na pianinie". Któregoś ranka panna von Klemenz zagrała Anastazji piosenkę z Czyżyka, a potem zasugerowała, aby Anastazja ją powtórzyła. Anastazja zaśmiała się radośnie i powiedziała: „To znam bardzo dobrze. Na początku jej nie wychodziło. Miałam wrażenie, że nie widzi dobrze i nie potrafi odróżnić poszczególnych klawiszy. Wtedy nagle powtórzyła piosenkę bez nut, ze słuchu". Anastazja powiedziała tylko: „Zawsze to lubiłam. W domu uczyłam się muzyki i pisałam melodie". Trwało to przez wiele tygodni. Wiera von Klemenz grała rosyjskie pieśni ludowe — Po ulice mostowej i Ach wy Sieni moi Sieni — a Anastazja stała na środku pokoju, » 213 « czasem płacząc, czasem nie, trzymając przy ustach chusteczkę („jakby przytrzymując sztuczne zęby, żeby nie wypadły" — mówiła miss La-vington). — Znam wszystkie te pieśni. Kocham je — mówiła czasem. Lub: — Bardzo proszę zagrać jeszcze raz; kiedy słyszę te pieśni, to jakbym była w domu. Kiedyś panna von Klemenz wyraziła przypuszczenie, że być może Anastazja słyszała te pieśni mieszkając u rosyjskich monarchistów w Berlinie. Anastazja odpowiedziała z prawdziwym strapieniem w głosie — Nie, nie, nie w Berlinie! Słyszałam te pieśni w domu, dlatego tak bardzo lubię ich słuchać. Śpiewałam je, ja i moje siostry! Robiłyśmy wiele rzeczy; śpiewałyśmy, grałyśmy i tańczyły, tańczyłyśmy też rosyjskie tańce. Któregoś dnia panna von Klemenz znalazła książkę z nutami marszów rosyjskich regimentów gwardii. __Znam to — powiedziała Anastazja. — To było u nas w domu. __Powiedziałam jej, że mam nadzieję znaleźć w tej książce marsz huzarów — wspominała Wiera von Klemenz — a ona odpowiedziała mi z przekonaniem: W tej książce są marsze wszystkich regimentów. Anastazja słuchała muzyki z wyraźnym bólem. — To takie piękne, ale słuchanie tego tak mnie zasmuca — powiedziała. •"* Panna von Klemenz stwierdziła, że w takim razie przestanie. Anastazja nie chciała jednak o tym słyszeć. Dopiero, gdy jej towarzyszka zaczęła cicho grać Boże, chroń cara, złapała ją za rękę i zawołała: „Tego nie wolno pani nigdy grać!"22 18 czerwca 1927 roku rodzina Leuchtenbergów wydała przyjęcie dla Anastazji, aby uczcić jej dwudzieste szóste urodziny. Było to pomyślane jako gest dobrej woli i zostało wdzięcznie przyjęte. „Wczoraj, w czasie swoich urodzin, była szczęśliwa — pisał książę Gieorgij — po rozdźwiękach pokój panuje znowu między nią a moją żoną, bo obchodziliśmy jej urodziny, więc w końcu, pierwszy raz, siedziała przy naszym stole wieczorem bardzo zadowolona"23. Harriet von Rathlef też nie zapomniała o tej okazji. Jeden z czytelników napisał do niej, pytając, czy jest coś, co Anastazja chciałaby dostać. Frau von Rathlef odpowiedziała, że najlepiej byłoby, gdyby zdobył poezje księcia Schónaich-Carolath, „a szczególnie poemat Dank [Dzięki]". Anastazja często o tym mówiła: „Mama bardzo lubi wiersze księcia Caro-lath, dostała jego wiersz Dank, bo posłała mu kiedyś bukiet fiołków, » 214 « aby wyrazić, jak bardzo lubi jego wiersze". Anastazja była zachwycona, kiedy tomik dotarł do Seeon. „Czyta ten wiersz bez przerwy — pisał książę Gieorgij — i powiedziała [mi], że to był wiersz mamy". Książę zanotował, że do Seeon docierały wszelkiego rodzaju podarunki i pozdrowienia — „i czasem jest to naprawdę wzruszające"24. Przez cały ten czas Harriet von Rathlef poszukiwała nowego forum dla przedstawienia swoich zarzutów, dotyczących „zdemaskowania". Chociaż chciała poprowadzić sprawę dalej i opublikować nowe dowody tożsamości Anastazji, wielki książę Andrzej i książę Leuchtenberg doradzili jej, aby ograniczyła się do jednego tematu; na dowodzenie tożsamości Anastazji będzie dość czasu, kiedy wyjaśniona zostanie sprawa Szanckowskiej. Ponownie przyjaciołom Anastazji wydawało się ważne, aby skorzystać z łamów gazety prawicowej. Szczególnie książę Gieorgij miał nadzieję, że Frau von Rathlef nie będzie zmuszona, aby „zwrócić się do prasy lewicowej, ale jeśli nie będzie innej rady — wtedy w imię Boże! Tym gorzej dla tych, którzy zostaną ugodzeni". Książę myślał przede wszystkim o Pierre Gilliardzie, którego ostatnie „idiotyzmy"25 w „LTllustration" były tak jednoznacznie ob-raźliwe, że nawet Sergiusz Botkin zaczął pod nosem mruczeć coś o „zarozumiałym Szwajcarze"26. „W końcu wyszedł z niego mały człowiek zdolny do kłamstwa — pisał wielki książę Andrzej po zerwaniu korespondencji z Gilliardem — ale niezdolny zauważyć, że jego własne kłamstwa go wydają"27. Tymczasem nieprzerwanie trwała w Seeon długa parada świadków. Kiedy tylko ktoś oświadczał, że potwierdza tożsamość Anastazji, natychmiast ktoś inny temu zaprzeczał. Pułkownik Anatolij Mordwinow, który wcześniej wiele słyszał o Anastazji od swej protektorki, wielkiej księżnej Olgi, z miejsca jej nie uznał28. „Przybyłem tu w nadziei spotkania mojej wielkiej księżnej — powiedział Mordwinow, który był adiutantem cara i porzucił go, gdy wybuchła rewolucja — i co znalazłem?"29 Na to pytanie nie odpowiedział. „Mama tak bardzo się ucieszyła, że pojechał Pan do Seeon — pisała wielka księżna Olga do swego posłusznego przyjaciela — i że również Pan potwierdził moją opinię o chorej"30. Gdyby świadectwo Mordwinowa miało okazać się nie do końca przekonujące, pojawiło się następne. Książę Feliks Jusupow przyjechał do Seeon i od razu rozwiał złudzenia Leuchtenbergów31. » 215 « Feliks Jusupow dzięki roli, jaką odegrał w zabójstwie Rasputina, jest dziś jedną z najbardziej znanych postaci w historii Rosji. Należał do niezmiernie bogatego książęcego rodu — jak mówiono bogatszego od samych Romanowów — i ożeniony był z siostrzenicą cara Iriną Aleksandrowną. Zabójcy Rasputina zawarli między sobą pakt milczenia, pakt, którego warunków na wygnaniu Jusupow nie dotrzymał, czemu'towarzyszył duży rozgłos. „W tamtym czasie poważnie wyobrażał sobie, że jest postacią historyczną dużej rangi" — pisała wielka księżna Maria Pawłowna, której brat Dymitr, jako jedyny z zamieszanych w morderstwo Rasputina, dotrzymał obietnicy milczenia. „Wszystko, co robił, było obliczone na umocnienie takiej pozycji. [...] Pragnął, by o nim mówiono za wszelką cenę; jak i za jaką cenę, było mu wszystko jedno"32. Przypadkiem książę Jusupow znalazł się w maju w Berlinie. Spotkał się tam z Frau von Rathlef i jej sojusznikiem, profesorem Sergiuszem Rudniewem. Oboje chcieli oczywiście pozyskać dla sprawy Anastazji członka rodziny carskiej. Dwanaście lat po tym, jak ostatnio widział najmłodszą córkę cara, Jusupow zgodził się pojechać z profesorem Rudniewem do Seeon, by przeprowadzić próbę. Jusupow wspominał, że Rudniew poszedł na górę do pokoju Anastazji, aby powiedzieć jej, kto przyjechał, później zszedł na dół i oświadczył, że Anastazja jest zachwycona: „Feliksie, Feliksie! — wołała. — Jak miło znów go zobaczyć! Natychmiast ubiorę się i zejdę na dół. Czy Irina jest z nim?"33 „Ta radość ze spotkania ze mną wydała mi się przesadzona — pisał morderca Rasputina w liście do ??????'? Gilliarda34, i była przesadzona albo przez Rudniewa, albo przez samego Jusupowa. Naprawdę, kiedy Anastazja dowiedziała się, kto przyjechał, popędziła do księżnej Leuchtenberg prosić o obronę. „Jusupow tam jest! — krzyczała. — Feliks... Jusupow!" Była przerażona. Poszła w końcu do ogrodu spotkać się z nim, ale dopiero po długim namawianiu (i nie sama)35. Spotkanie nie trwało nawet piętnastu minut. Jusupow rozmawiał z Anastazją w czterech językach; pytał ją, czy nie chciałaby jakichś nowych sukni (niedawno zajął się profesjonalnie modą) i przyrzekł zdobyć dla niej kilka, pożegnał się i odjechał, aby ogłosić, że jest „nerwowa, histeryczna, wulgarna i pospolita"36. W liście do wielkiego księcia Andrzeja Jusupow pisał: » 216 « Oświadczam kategorycznie, że ona nie jest Anastazją Mikołajewną, lecz raczej jedynie awanturnicą, chorą histeryczką i fatalną aktorką [podkreślenie Jusupowa]. W ogóle nie potrafię zrozumieć, jak ktokolwiek może o tym wątpić. Pewien jestem, że gdyby Pan ją widział, przeraziłby się Pan na samą myśl, że to okropne stworzenie mogłoby być córką naszego cara... Wszyscy ci fałszywi pretendenci powinni być zebrani w jednym miejscu i powinno się im kazać mieszkać razem w jakimś domu37. Wielki książę zamieścił ten list w kolumnie „Przeciw". Szybko pojawiały się nowe „naukowe" dowody przeciw Anastazji. Stopy, uszy, twarz i pismo były już brane pod uwagę. Teraz przyszła kolej na zęby. Jako że nowa proteza sprawiała jej wiele bólu, Anastazja była kilka razy u dentysty Leuchtenbergów w Monachium. Zauważył on pewną osobliwość w budowie jej siekaczy i powiedział księciu Gieorgijowi, że żaden dentysta, który leczył te zęby wcześniej, nie mógł tego nie pamiętać. Tymczasem okazało się, że dentysta rodziny carskiej, Sergiusz Kastricki, przeżył rewolucję i mieszkał teraz w Paryżu. Wielki książę Andrzej i Sergiusz Botkin prosili go, aby pojechał do Seeon i zbadał Anastazję, ale Kastricki stanowczo odmawiał. W tej sytuacji książę Gieorgij w czasie swojej następnej podróży do Paryża odwiedził Kastrickiego z odciskami zębów Anastazji i poprosił go o opinię38. Rzucając jedno spojrzenie na odciski, Kastricki oświadczył: „Niemożliwe. Czy mógłbym zostawić zęby jednej z wielkich księżnych w takim stanie?" Kastricki nic w ogóle nie wspomniał o niezwykłych siekaczach39. Werdykt carskiego dentysty szybko nabrał rozgłosu w rosyjskich kołach i wkrótce przyjęty został jako ostatnie słowo na temat Anastazji. Niewielu monarchistów zdawało sobie sprawę, że Kastrickiemu nie udało się wywieźć z Rosji swojej kartoteki40. W korespondencji z wielkim księciem Andrzejem, Kastricki musiał przyznać, że bez tych zapisków i bez zbadania Anastazji jego opinia może być traktowana jedynie jako opinia. „Nigdy nie był dość pewien [...] aby złożyć oświadczenie przeciwko niej" — powiedział Andrzej. Nigdy też Kastricki takiego oświadczenia nie złożył41. Następna z licznych konfronacji odbyła się we wrześniu i podniosła trochę Anastazję na duchu. Spotkanie to miało w sobie trochę » 217 « tajemniczości i było na swój sposób wzruszające, jako że świadek stał daleko od problemów i intryg carskiego dworu i spotkał carską córkę w bardzo interesujących i niezwykłych okolicznościach42. Kapitan Feliks Dassel z 9 pułku Dragonów Kazańskich wielkiej księżnej Marii Mikołajewnej został ciężko ranny w nogę podczas walk na froncie wschodnim jesienią 1916 roku i został zaszczycony skierowaniem do małego wojskowego szpitala w Carskim Siole, założonego pod patronatem wielkiej księżnej Marii i jej siostry Anastazji. Dwie młodsze wielkie księżne, inaczej niż ich matka i starsze siostry, nie były wykwalifikowanymi pielęgniarkami. Ich praca w szpitalu sprowadzała się jedynie do częstych odwiedzin. Z radością witały każdą okazję, by wyjść z domu i, według Dassela, traktowały swoje nowe obowiązki „raczej jak zabawę". Dassel wspominał wielką księżnę Anastazję jako żywą, okrągłą diablikowatą nastolatkę, śmiejącą się „jak wiewiórka" i niezwykle szybko chodzącą: „To było tak, jakby biegała truchtem wokoło"43. Dassel mówił dalej, że szpital w Carskim Siole mógł naraz przyjąć jedynie siedmiu czy ośmiu pacjentów. Carskie córki przychodziły porozmawiać, zagrać w karty czy w bilard bądź robić jeszcze coś innego spędzając w szpitalu całe popołudnia. Zatem przez sześć miesięcy, dopóki rewolucja nie położyła kresu tej oryginalnej działalności dobroczynnej kapitan Dassel widywał wielkie księżne dwa lub trzy razy w tygodniu po kilka godzin dziennie. W styczniu i lutym 1917 roku, chociaż Dassel wyzdrowiał już na tyle, by udać się na front, na życzenie carycy pozostał w Carskim Siole jako „adiutant" dziewczynek. W czasie rosyjskiej wojny domowej kapitan Dassel walczył w oddziałach „białych" w prowincjach nadbałtyckich, a w końcu wyemigrował do Berlina, gdzie pracował jako dziennikarz. O sprawie Anastazji słyszał już w roku 1923, ale nie uważał za konieczne, by spotkać się z nią, bo, jak szczerze wyznał, nie miał „w ogóle zaufania do barona Artura von Kleista, znając kręgi emigrantów44. Dopiero cztery lata później, kiedy dowiedział się, że Anastazja znalazła się pod opieką księcia Leuchtenberga, Dassel zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem sprawa Anastazji nie jest poważniejsza, niż może się wydawać. Wciąż sceptyczny, traktując to prawie jak żart, wyruszył do zamku Seeon w towarzystwie Otto Bornemanna, przyjaciela i współpracownika z młodzieżowej niemieckiej organizacji „Jungdeutscherorden"45. » 218 « Przed opuszczeniem Berlina Dassel miał bardzo roztropną myśl: spisał szczegółowo swoje wspomnienia ze szpitala w Carskim Siole, nikomu ich nie pokazywał, zapieczętował je, a później dał na przechowanie księciu Leuchtenberg. „Ona nie darzy mnie już szacunkiem" — śmiał się książę Gieorgij podczas pierwszego wieczoru pobytu kapitana Dassela w Seeon. Niedawno Anastazja dała upust swej nienawiści do społeczności rosyjskich monarchistów stwierdzając, że póki jej tchu w piersiach starczy nie przyjmie żadnego rosyjskiego emigranta. Nie był to najlepszy moment. Jednak rankiem 15 września 1927 roku Maria Baumgarten weszła na palcach do pokoju Anastazji i podjęła pierwszą próbę: czy Anastazja zgodzi się przyjąć pana, który kiedyś ją dobrze znał? — Mówiłam już, że nie! — odpowiedziała. Anastazja chciała, żeby zostawiono ją w spokoju; to nie miało sensu, wszyscy byli podli, wszystko było skończone, niczego nie chciała, była złamaną kobietą! W ogrodzie przez otwarte okno Feliks Dassel słuchał tyrady Anastazji. „To był nerwowy i lekko piskliwy głos — zapisał. — Nic mi nie mówił, nie wzbudził we mnie najmniejszego wspomnienia". W końcu panna Baumgarten odważyła się powiedzieć, że gość był kiedyś pacjentem Anastazji w szpitalu w Carskim Siole. Wyraz cierpienia przebiegł przez twarz Anastazji i zaczęła płakać: „On tam był? On tam był?" — Tak — odpowiedziała trzęsąc się panna Baumgarten — i przywiózł ze sobą zdjęcia. Czy Anastazja zechce je zobaczyć? — Nie, nie mogę! To było zbyt straszne — powiedziała. Ale w końcu podniosła jedno zdjęcie i spojrzała na nie. Było na nim wejście do szpitala wielkich księżnych, który został umieszczony w przebudowanym kościele na terenie Pałacu Aleksandrowskiego. — Czy to nie cerkiew? — spytała panna Baumgarten. — Nie — odparła Anastazja. — To nasz szpital. — Potem odrzuciła zdjęcie i prawie wykrzyczała słowa: — Błagam! Błagam zostawcie mnie w spokoju! Panna Baumgarten cicho wysunęła się z pokoju. — Może jutro — powiedziała kapitanowi Dasselowi. 16 września rano książę Leuchtenberg został wpuszczony do komnaty Anastazji i prosił ją, aby przyjęła gościa. Teraz była zła. W porządku, przyjmie tego pana i jego towarzysza „dziesięć minut po herbacie". O wyznaczonej godzinie leżała na kanapie przykryta kocem » 219 « z chusteczką przyciśniętą do ust. Kiedy Dassel podchodził do niej, zrobił coś, czego robić nie zamierzał. Nie wiedział, dlaczego to robi, ale stanął na baczność i zameldował się na sposób wojskowy: — Kapitan Dragonów J.C.W. Wielkiej Księżnej Marii. Problem z tego rodzaju pozdrowieniem polegał na tym, że Dassel musiał pozostać na baczność do czasu, gdy Anastazja mu odpowie. Odpowiedziała poprawnie. „Wyciągnęła do mnie rękę, całkiem naturalnie i zgodnie ze zwyczajem, tak jak oczekiwałem. Tak samo naturalne było to, że pocałowałem ją w rękę. W innej sytuacji w rosyjskich wyższych sferach w rękę całowało się jedynie kobiety zamężne"46. Książę Gieorgij stał obok, aby się upewnić, że wizyta Dassela będzie krótka: — Nie chcemy pani całkiem zmęczyć, nasz gość może wrócić — oświadczył. Dassel tymczasem ograniczył rozmowę do tematów neutralnych. „Chora patrzyła prawie wyłącznie na Dassela — pisał jego towarzysz, Otto Bornemann. — Skróciliśmy wizytę, bo wyraźnie wyprowadzała chorą z równowagi. Właściwie nic nie mówiła. Była wdzięczna za kwiaty, które jej daliśmy. Bez przerwy trzymała przy ustach chusteczkę. Kiedy spytaliśmy ją, czy możemy przyjść znowu, przytaknęła"47. Krótkie spotkanie, w czasie którego nic się nie wydarzyło, nie-po-mogło Dasselowi podjąć decyzji. Powiedział księciu, że dłonie Anastazji i sposób, w jaki mięła chusteczkę, przypominał mu bardzo córkę cara, ale to wszystko. — Ta wychudzona twarz jest mi zupełnie obca — stwierdził. Wieczorem, kiedy Dassel i Bornemann siedzieli i pili piwo w małym barze przylegającym do głównego budynku w Se-eon, wpadła tam Maria Baumgarten. — Bogu dzięki, że was znalazłam! — wysapała. — Nie wyobrażacie sobie panowie, co się właśnie stało. Nigdy wcześniej nie widziałam tego u chorej. Była już od kilku godzin w łóżku, wszyscy myśleliśmy, że od dawna śpi. Nagle wstała, włożyła szlafrok i posłała po mnie. Miałam przyjść natychmiast! Byłam zaniepokojona, myślałam, że się znowu rozchorowała. Nic takiego. Stała na środku pokoju, trzęsąc się z podniecenia jak liść. Kazała mi natychmiast iść i zapytać młodego oficera, czy kiedy opuszczał szpital, dostał od niej i jej siostry Marii mały złoty medalion z inicjałami M i A. Panna Baumgarten przerwała, łapiąc oddech: — Ona chce wiedzieć, czy pan go ciągle ma. » 220 « Dassel zawahał: — Medalion? Jaki medalion? — zastanawiał się. Wtem przypomniał sobie mały podarunek, który wielkie księżne dawały wszystkim oficerom w szpitalu przed ich powrotem na front. Odpowiedział, że nie dostał medalionu, bo opuścił Carskie Sioło dopiero po wybuchu rewolucji, kiedy wielkie księżne były już uwięzione48. Panna Baumgarten dodała, że było coś jeszcze. Powiedziała Anastazji, iż Dassel był „bardzo wzruszony", że znowu ją zobaczył, czego należało się spodziewać, skoro widywał ją „codziennie przez wiele miesięcy spędzonych w szpitalu". Anastazja przerwała jej: — Codziennie? Nie, nie, nie codziennie. Nie chodziłyśmy tam codziennie. Ta uwaga, jak stwierdził Dassel, była całkowicie zgodna z prawdą. Zastanawiał się, skąd Anastazja mogła to wiedzieć. Dassel był świadom tego, że nawet w pamiętnikach Tatiany Botkin było błędnie napisane, iż wielkie księżne odwiedzały podczas wojny swój szpital codziennie49. Anastazja na pewno nie czerpała swoich informacji z tego źródła. — Byłem w wielkim kłopocie — powiedział Dassel. Wiera von Klemenz w swoim dzienniku napisała: Dzisiaj, na życzenie i pod naciskiem księcia, chora zdecydowała się przyjąć w swoim pokoju dwóch panów. Wiedziała, że jeden z nich leżał w szpitalu wielkich księżnych Marii i Anastazji, i to ją bardzo poruszyło. Powtarzała w kółko, „Takie smutne, takie smutne..." Kiedy mężczyźni wyszli z pokoju, po kilku minutach wybuchnęła: „Czemu nie umarłam razem z moimi najbliższymi! Byłabym wtedy wolna, nie musiałabym cierpieć tak strasznie jak teraz. Musi mnie pani zrozumieć, on jest osobą „stamtąd", z czasów, kiedy byłam taka szczęśliwa. Teraz znowu czuję, co straciłam, znowu odczuwam wszystko tak strasznie. [...] Czemu mam tyle życia?... „To znowu przejdzie, podniecenie przejdzie. Nie mogę mówić, nie widzę dobrze, bo kiedy jestem podniecona prawie nic nie widzę. Wszystko mi tańczy przed oczyma, widzę tylko plamy. Teraz jest już lepiej; kiedy wyszłam ze szpitala dla nerwowo chorych, było tak zawsze; nic nie widziałam. Kiedy go jutro zobaczę, będę spokojniejsza, bo to nie będzie pierwszy raz, ale już drugi — będę go lepiej widziała". Potem wzięła kwiaty, które podarował jej oficer, i zapytała, czy pochodzą z ogrodu księcia. Powiedziałam jej, że oficer przywiózł je ze sobą. Od razu zdecydowała: „Trzeba postawić te kwiaty w lepszym miejscu". » 221 « Postawiła je obok małej ikony i zdjęcia carycy. Cały czas, kiedy z nią byłam, patrzyła na kwiaty, i słyszałam, jak po wielekroć szeptała: „Potworne, zbyt potworne!" Później powtarzała do siebie: „Ktoś stamtąd, stamtąd, pierwszy raz stamtąd". Rankiem 17 września Maria Baumgarten zagoniła kapitana Das-sela i Otto Bornemanna na górę do korytarza za pokojem Anastazji. — Będzie tędy przechodziła! — wykrzyknęła panna Baumgarten. Dwaj mężczyźni stanęli przed wielkim obrazem i udawali, że go podziwiają. Kiedy Anastazja wyszła, stanęli na baczność i zasalutowali. ,,Herr Dassel stwierdził od razu, że jej krok był dokładnie taki sam jak wielkiej księżnej Anastazji, tak jak ją pamiętał — pisał Borne-mann. — Przeszła szybko i pewnie, drobnymi krokami. Na nasze wojskowe pozdrowienie odpowiedziała szybkim skinieniem głowy"50. Anastazja wydawała się uszczęśliwiona, że znów zobaczyła Dassela tego ranka. Poprosiła, aby razem z Bornemannem dołączyli do niej i usiedli na dole, gdzie ona i Dassel będą mogli porozmawiać o Carskim Siole. Dassel powiedział jej, że nie otrzymał medalionu, kiedy opuszczał szpital. Co gorsza, powiedział, nie było go na Boże Narodzenie 1916 roku, i w ten sposób minęły go inne prezenty dawane oficerom — zegarki i szable. Dassel czekał na odpowiedź Anastazji, ale ta nic nie odrzekła. Dopiero później powiedziała do Wiery von Klemenz: „On pamięta wszystkie te głupie szczegóły, a dla mnie to takie odległe... Wiem, że dawałyśmy prezenty, ale już nie pamiętam co, to tak dawno, nie widzę tego... Zegarki — tak, ale nie wydaje mi się, żeby szable... Nie wiem.... Szable? Szable? Może w szpitalu mojej matki?... Ale on tak twierdzi, więc tak musiało być. Nie wiem już, co to było". W notatkach o swoim pobycie w Carskim Siole, które były zamknięte w sejfie księcia Leuchtenberga, Dassel napisał: „Na Boże Narodzenie wielkie księżne dawały oficerom papierośnice i zegarki". Nie dawały szabel. Dassel wymyślił to, aby sprawdzić pamięć Anastazji. Pamięć jej poprawiała się coraz bardziej. Tego samego przedpołudnia panna Baumgarten przyszła do Anastazji i powiedziała, że kapitan Dassel twierdzi, iż car miał tatuaż na ramieniu. Anastazja odparła, że to nonsens. Kazała pannie Baumgarten poinformować młodego oficera, że papa nie miał tatuażu. » 222 « — Wydaje mi się jednak, że pani nigdy nie widziała jego ramion — zauważyła panna Baumgarten. — Ależ skąd! Często wybierał się z nami wiosłować na morze w Finlandii, często oglądałam jego ramiona... Nie, nie, tego jestem pewna, nie miał niczego na swoich ramionach. Wkrótce potem Anastazja wezwała do swego pokoju Wierę von Klemenz. — Kiedy będę miała trochę pieniędzy — zadeklarowała — Dassel musi dostać swój zegarek. Pracował dla nas, był ranny, musi go dostać. Później spytała, kiedy Dassel opuszcza Seeon: — Jeśli wyjeżdża wkrótce, musi przyjść zaraz po obiedzie, jeśli wyjeżdża później, wolałabym trochę odpocząć, i on też powinien. To takie smutne, że niczego nie mam. Kiedy przyjdzie, chciałabym go czymś poczęstować, kieliszkiem koniaku, a nie mogę. Panna von Klemenz odparła, że Leuchtenbergowie mogą jej z łatwością dostarczyć butelkę koniaku. — Ale to nie będzie moje — powiedziała Anastazja. — Chciałabym dać coś od siebie. Po obiedzie przejrzała swoje rzeczy i znalazła czek, który dostała ostatnio od „życzliwego"51. Poprosiła pannę von Klemenz, aby ta kupiła za to koniaku. Wtedy, po raz pierwszy wpadła w ramiona panny von Klemenz i łkając mówiła: — Jestem taka szczęśliwa, że on tu jest, jestem taka szczęśliwa, że przyjechał, ale to jest tak okropnie smutne! Rozpoznanie nastąpiło tego popołudnia. — Niech nam pan powie kapitanie — powiedział książę Gieorgij, kiedy razem z Dasselem, Otto Bornemannem i Anastazją siedział sącząc koniak — co pan robił przez całe dnie w szpitalu? Musiał się pan bardzo nudzić. — O nie — odparł Dassel, odwracając się do Anastazji — tego bym nie powiedział. Czytaliśmy, graliśmy w warcaby, a na górze był nawet stół bilardowy. Anastazja przerwała mu natychmiast: — Nie, nie, nie na górze! Bilard był na dole. Nie pamięta pan? Maria grała dobrze, ja całkiem źle. Dassel pamiętał; pamiętał, gdzie stał stół bilardowy, jak kiepsko córka cara radziła sobie z kijem, i że nie mogła wymyślić, jak oszukiwać, by wygrać. Pamiętał też, że carewicz Aleksy ani razu nie od- » 223 « wiedził szpitala ze swoimi siostrami, ale księciu powiedział inaczej. Nie był zaskoczony, kiedy Anastazja „ostrym tonem" wtrąciła się: — Jak pan mógł zapomnieć! Aloszy nigdy z nami nie było52. Jedna uwaga i pewna „przemiana" wyjaśniły sprawę Feliksowi Dasselowi. Pokazał Anastazji fotografię grupy oficerów przed szpitalem w Carskim Siole. W grupie tej był pułkownik Sergiejew, znany na dworze jako oponent Rasputina, którego wysłano z powrotem na front tak szybko, jak tylko jego zdrowie na to pozwoliło. — Kto to jest? — spytał książę Leuchtenberg. „Chora spojrzała na mnie szybko — wspominał Dassel — i kiedy miałem zamiar otworzyć usta, zaczęła się cicho śmiać. Jej śmiech wydawał się trochę zduszony, urywany, ale dokładnie, dokładnie taki sam jak dawniej". Oczy jej się zaświeciły, twarz rozjaśniła się radością i Anastazja wyszczebiotała wesoło: „Człowiek z kieszeniami!" W tym momencie Dassel rozpoznał córkę cara. „Człowiek z kieszeniami" — Dassel pamiętał, że wielka księżna Anastazja sama wymyśliła to przezwisko, bo pułkownik Sergiejew często okazywał szokujący brak dobrych manier i rozmawiał z nią trzymając ręce w kieszeniach. Nie było wśród żywych nikogo, kto mógłby o tym Anastazji powiedzieć. „Ale ja już nie potrzebowałem przekonywania" — stwierdził Dassel. Kiedy on i Bornemann żegnali się, powiedzieli Anastazji, że wracają do Berlina nazajutrz wcześnie rano. Obiecała, że zejdzie, aby się pożegnać. — O nie, Wasza Wysokość — oponował Dassel — to stanowczo za wcześnie. — Jednak zejdę — powiedziała Anastazja. Aby to potwierdzić nie podała Dasselowi ręki. („To było głupie! — pisał później Dassel. — Nie powinienem się był jej sprzeciwiać"). Tak jak obiecała, zeszła o szóstej rano. Uścisnęła dłonie Borne-mannowi i Dasselowi i, kiedy Dassel wsiadał do samochodu, wetknęła mu w dłoń małą kopertę. Zaraz potem pośpiesznie wróciła do zamku. Dassel otworzył kopertę. W środku był mały złoty krzyżyk i karteczka: Błogosławieństwo zamiast bożonarodzeniowego prezentu nie otrzymanego w szpitalu Ich Cesarskich Wysokości A. i M. Mikołajewnych. » 224 « „Unbekannte wydaje się ostatnio trochę dziwna" — zapisała w swoim dzienniku Faith Lavington na krótko po wizycie w Seeon Feliksa Dassela, „nie dlatego, że stała się mniej unbekanntisch, ale dlatego, że miała atak zranionej dumy, czy jakichś innych dziwnych emocji i dramatycznie oraz całkowicie zerwała z miss Baumgarten"53. Jak to było w jej zwyczaju, Anastazja wyrzuciła jedną ze swoich „dam dworu". Zazwyczaj nie starała się usprawiedliwać tych nagłych zerwań, tym razem jednak odstąpiła od tego zwyczaju i ogłosiła, że „ta mała rosyjska dama" chciała ją otruć. Tak! Trzy dni z rzędu przynosiła Anastazji herbatę i za każdym razem Anastazja mocno chorowała. Biedna panna Baumgarten oczywiście nie wiedziała, co zrobić z tymi niesamowitymi oskarżeniami. „Oficjalne zerwanie między Unbekannte i miss ? jest z całą pewnością nieodwołalne — pisała miss Lavington. — Uderzające jest to cesarskie pozbywanie się faworytów". Wiera von Klemenz opuściła zamek Seeon na początku października, udając się do San Remo. Obowiązki Marii Baumgarten przejęła, jako swoje główne zajęcie, Faith Lavington. Anastazja ucieszyła się z tej zmiany, częściowo dlatego, że spełniło się jedno z jej dawnych życzeń; zaczęła na nowo uczyć się angielskiego. „Mam mieć wątpliwą przyjemność dawania ostatniej córce cara jednej małej lekcji angielskiego codziennie o piątej — pisała miss Lavington — ale zdecydowanie nie pozwolę traktować się w ten sam sposób. Z miejsca porzucę te lekcje, o które nie prosiłam, jeśli zauważę najmniejsze oznaki złego humoru, jako że wewnętrznie czuję się nie gorsza od niej — cha, cha!" Miss Lavington nie musiała się obawiać. Na pierwszej „lekcji" zastała Anastazję zdenerwowaną o wiele bardziej niż ona sama: „Aby ją skłonić do mówienia, przyniosłam ze sobą kolorową książkę z wierszykami dla dzieci. Zadając jej pytania na temat obrazków, sprawiłam, że mówiła całkiem dużo i zauważyłam, że zna angielski bardzo dobrze. Trudno tylko zmusić ją do powiedzenia czegokolwiek..." Miss Lavin-gton była pod wrażeniem. Kiedy Anastazja sama sobie na to pozwalała, potrafiła czytać, pisać, a nawet mówić po angielsku „z najczystszym i najlepszym angielskim akcentem". „Byłam całkowicie zaskoczona poprawnością jej mowy" — stwierdziła. Kiedy jednak musiała przerwać i zastanowić się, była jak sparaliżowana i nie potrafiła ciągnąć dalej. 15 — Anastazja » 225 « Przez następne tygodnie Anastazja i miss Lavington stawały się sobie coraz bliższe. „Ludzie mówią, że jest brzydka — pisała miss Lavington — jednak ja osobiście tego nie widzę. Jest bardzo dystyngowana, a trudno być pięknością, kiedy całymi dniami nosi się szlafrok. Ona jednak zawsze wygląda schludnie i ma pięknie utrzymane ręce. Kiedy się z nią spotykam, zawsze chowam moje brzydkie stare szpony". Późną jesienią miss Lavington była świadkiem zdarzenia, które, jak to opisała w swoim dzienniku, było naprawdę niezwykłe. Jej siostra przysłała jej artykuł wycięty z „New York Timesa", zatytułowany Pierwsze nieocenzurowane zdjęcia z Rosji Radzieckiej, przedstawiający rozmaite pokoje z carskich pałaców w Carskim Siole i Liwadii — gabinet, łazienka, sypialnie, salony i tak dalej. Miss Lavington szła już na górę, by dać te zdjęcia Anastazji, spotkała jednak młodszą córkę księcia Gieorgija, Tamarę, która zasugerowała, by użyć tych zdjęć dla sprawdzenia pamięci Anastazji. Miss Lavington, czując się trochę winna, bardziej jednak podekscytowana możliwością uzyskania nowych dowodów, „starannie wycięła każdy podpis, który mógł wyjawić, co ilustracje przedstawiały. [...] Następnie trzeba było tak wszystko zaaranżować, żeby [Anastazja] nie zorientowała się, że sprawdzana jest jej pamięć". Miss Lavington czekała więc, aż Anastazja wyjdzie ze swojego pokoju i podała jej zdjęcia, „mówiąc jednocześnie, że przysłała je [jej] siostra z Ameryki i że [ona] nie wie, co to jest". Anastazja wzięła pierwszą fotografię „całkiem obojętnie", jak to opisała miss Lavington, aż nagle „bardzo się zaczerwieniła" i wykrzyknęła: „Ależ to łazienka mojego papy". Chwyciwszy cały plik fotografii, Anastazja: „patrzyła na nie, jakby nie mogła uwierzyć własnym oczom" i znów powiedziała: „Ależ to wszystko nasze pokoje". Wtedy odłożyła zdjęcia i szybko odeszła, „wyraźnie bardzo wzburzona". „Stałam tam i cała drżałam — mówiła miss Lavington — i Tamara również, bo ona także była pewna, że nasz spisek został odkryty i że zostaniemy wyrzucone poza nawias razem z miss B, która już tam była". Na koniec miss Lavington zebrała się na odwagę i zastukała do drzwi Anastazji, „nie oczekując niczego lepszego od pied au derriere": Anastazja Mikołajewna stała na środku pokoju bardzo wzburzona, gryząc chusteczkę jak to robiła zawsze. Zanim zdążyłam wyjaśnić, po co przyszłam, » 226 « spytała mnie trzy czy cztery razy: „Jak takie zdjęcia mogły ukazać się w tej gazecie?" Zrozumiałam stąd, że była zdegustowana, znajdując swoje prywatne sprawy w publicznym czasopiśmie. Opowiedziałam, że niestety w dzisiejszych czasach dla pieniędzy robi się wszystko, wtedy uspokoiła się trochę, usiadła za stołem i poleciła mi usiąść również. Wzięła zdjęcia i po [moich] bardzo niewinnych dociekaniach na ich temat powiedziała poprawnie, co zdjęcia przedstawiały, choć nie było najmniejszego śladu czegokolwiek, co wskazywałoby, skąd one pochodzą. [...] To było tak, jakby znowu tam mieszkała. Z końcem października Feliks Dassel przyjechał znowu do Seeon z krótką wizytą54. To była ostatnia rzecz podczas pobytu u Leuchten-bergów, z której Anastazja się cieszyła. Chodzili we dwoje na długie spacery i odbyli wycieczkę samochodem do Bad Reichenhall, gdzie Anastazja „pełna wigoru i energii" upierała się, by kupić aparat fotograficzny: „Kodak! Kodak! Biorę ten. Proszę zapakować". Ale po wyjeździe Dassela Anastazja wpadła w tak paskudny nastrój, że aż było to przerażające. Opuchlizna na lewej nodze i pojawienie się wrzodów na plecach na pewno nie podniosły jej na duchu. „Dziś był następny dzień wprost z czyśćca Dantego — pisała miss Lavington55. — Cała nagromadzona gorycz wszystkich jej strasznych doświadczeń wypływała z niej jak powódź, mówiła, co tylko jej przyszło do głowy, choćby było to nie wiem jak podłe czy absurdalne. Wszyscy przez to przeszliśmy, choć wydaje mi się, że ja jako Angielka cieszę się jej względami, ale książę, księżna, Tamara, wszyscy, wszyscy dowiedzieli się różnych rzeczy o sobie. Ona bezwzględnie miażdży ludzi i trudno jej cokolwiek odpowiedzieć". Kiedy przyszło Boże Narodzenie, Anastazja pojawiła się po raz ostatni przy stole Leuchtenbergów. Podczas świątecznego obiadu jej przypadła srebrna kość szczęścia. Sprawiło jej to „zabobonną radość", ale jej paranoja posunęła się tak daleko, że podejrzewała, iż wetknięto tę kość do jej jedzenia specjalnie. Później w styczniu 1928 roku zerwała stosunki ze wszystkimi swoimi przyjaciółmi. Pierwszy był Feliks Dassel. Niedawno opublikował serię artykułów w „Tagliche Rundschau" w Berlinie i popełnił błąd, przyznając się do tego w liście do Katarzyny Leuchtenberg, synowej księcia, która wyrobiła już sobie pogląd, że Anastazja jest niezrównoważona i która z nienawiścią przyjmowała jej słowne napaści. W końcu przyszła kolej » 227 « na miss Lavington. Kiedy doktor Lothar Nobel, lekarz Anastazji z kliniki Mommsena, przyjechał z krótką wizytą do Seeon, Anastazja doszła do wniosku, że całą sprawę zaaranżowała dla jakichś nikczemnych celów miss Lavington i to był koniec. — Sie kónnen nicht herein kommen! — krzyczała Anastazja, gdy któregoś ranka miss Lavington zapukała do jej drzwi. — Ich werde niemand sehen [Nie może pani wejść. Nikogo nie przyjmę]! — Och — powiedziała do siebie miss Lavington — chyba zapłacę za to głową. Kiedy w końcu dwa dni później spotkała Anastazję na korytarzu, zdecydowała, że będzie odważna. „Podeszłam wprost do niej i powiedziałam: Dlaczego pani jest dla mnie niedobra, Anastazjo Mikołajew-na? Nie myślałam, że szuka ofiary, bo widziałam, że była bardzo poruszona". Anastazja skręciła swoją chusteczkę i odpowiedziała: — Wir wollen nicht mehr sprechen [Nie będziemy więcej rozmawiać]. — Anastazjo Mikołajewna, nie ma pani prawa zadawać mi tyle bólu. Dlaczego pani jest tak wzburzona? — Wir wollen nicht mehr sprechen — powtórzyła Anastazja. „Następnego dnia podjęłam decyzję o przejściu do ofensywy — pisała dalej miss Lavington — bo, poza wszystkim innym, Brytyjczyk nie jest od nikogo innego gorszy. Podczas gdy wszyscy Rosjanie czołgali się dotąd przed nią prosząc o wybaczenie i domagając się wyjaśnień, ja przyjęłam inną taktykę". Miss Lavington poprosiła jedną z pokojówek, aby ta zaniosła do pokoju Anastazji wszystkie drobne prezenty, jakie Anastazja dała miss Lavington przez kilka tygodni ich znajomości: jedwabną chustkę, jej własne zdjęcie i tak dalej. „Prawdopodobnie coś takiego zdarzyło się pierwszy raz w jej życiu jako Chorej Damy — pisała miss Lavington — i była z tego powodu nieszczęśliwa. [...] Oczywiście spodziewałam się, że te małe prezenty [...] wylądują z hukiem w moim pokoju, ale, co niezwykłe, nigdy nie zwróciła mi żadnego". A kiedy kilka dni później miss Lavington spotkała nieoczekiwanie Anastazję w sieni, miała „przyjemne wrażenie", że w jakiś dziwny sposób uzyskała nad nią przewagę — „spokojnie patrzyłam poprzez nią, jakby naprawdę była ze szkła, przeszłam przed nią spokojnie bez słowa, tak jakby jej po prostu nie było. [...] Choć raz ktoś odpłacił jej pięknym za nadobne". » 228 « Nikt na zamku Seeon nie zapomniał zachowania Anastazji podczas tych ostatnich dni. Odepchnięcie niektórych członków rodziny Leuch-tenberg miało ją drogo kosztować. Książę był zmęczony i chory — cierpiał z powodu początków nowotworu mózgu, na który miał później umrzeć. Rodzina ze zrozumiałych względów obwiniała Anastazję o pogarszanie się jego stanu. Księżna zaczęła trzaskać drzwiami i mamrotać do siebie półgłosem, podczas gdy jej dzieci oburzone siedziały w milczeniu w salonie. Jedynie Faith Lavington zwracała jeszcze uwagę na Anastazję. „Będę się wydawać okropnie sentymentalna — pisała — ale muszę wyznać, że odczuwam to głęboko, bo dałam z siebie, co mogłam. [...] Nie mogę się na nią po prostu rozzłościć — gdybym mogła, byłabym szczęśliwsza. Odczuwam pełen smutku dręczący żal i ciągle głęboką troskę w stosunku do tej biednej kobiety; tak jakby wyrwano mi jakąś żywą część mego ciała". 9 „??^ sobą" 1927 roku przedstawiono Anastazję człowiekowi, który miał zmienić bieg jej życia. W swoim domu w Hempstead, na Long Island, Gleb Jewgieniewicz Botkin, najmłodszy syn doktora Eugeniusza Botkina, brat Tatiany, został nagle uwikłany w prasowe dochodzenie na temat córki cara, swojej „towarzyszki zabaw dziecięcych"1, i Anastazji, pretendentki z zamku Seeon. Minęło trochę czasu, zanim niezwykłe romantyczne opowieści o Anastazji pokonały Atlantyk, ale kiedy się to stało, znalazły się na pierwszych stronach gazet. „New York Times" opisał Anastazję w artykule na pierwszej stronie jako „ten strzęp kobiety, której obłąkany mózg nakazuje ciału kurczyć się przed wyimaginowanymi niebezpieczeństwami"2, podczas gdy „Herald Tribune", relacjonując prawdziwą wojnę o Anastazję w niemieckiej prasie, przedstawił ją publiczności jako „największą tajemnicę Europy"3. Tożsamość Anastazji nie była najważniejsza dla amerykańskich czytelników. „Tajemnica jest tak absorbująca — napisano w artykule wstępnym w „Tribune" — nadzieja jest tak dramatyczna [...] Dzieje każdego społecznego przewrotu usiane są takimi dziwnymi półrealnymi postaciami, które może są kimś, ale może są tylko kimś innym. Kim są naprawdę? Historycy i entuzjaści produkują góry dowodów, ale w końcu nigdy nie wiadomo, nigdy nie można mieć takiej pewności, jaką by się chciało mieć"4. Gleb Botkin nie miał reporterom, kiedy do niego zadzwonili, nic do powiedzenia. Tak jak wielu innych rosyjskich uchodźców uważał wiadomości o Anastazji za obraźliwe i poniżające. Zaczął się nad tym zastanawiać dopiero, gdy natknął się na obszerny artykuł w „Timesie" zawierający zdjęcia Anastazji i opisujący jej spotkania z Gil-liardem i wielką księżną Olgą w klinice Mommsena5. Natychmiast /riosm » 231 « napisał do Gilliarda pytając, czy prawdą jest, że rozpoznał Anastazję. Szybko dowiedział się z telegramu z Lozanny, że sprawa Czajkowskiej to „skutek bolszewickiej propagandy" i że Anastazja była „skończoną oszustką"6. Zaspokoiło to ciekawość Gleba aż do czasu, gdy jego siostra, Tatiana, napisała mu, że widziała Anastazję i że jest to naprawdę córka cara. Wtedy, ważąc te dwie z takim przekonaniem wyrażone opinie, skontaktował się ze swoim stryjem Sergiuszem Bot-kinem. Stryj odpowiedział mu, że cała ta sprawa to jeden wielki bałagan i poradził, by Gleb nie wierzył w nic, co wyczyta w gazetach. Gleb zarabiał na życie na wygnaniu jako pisarz i ilustrator. Pod koniec kwietnia 1927 roku North American Newspaper Alliance w Nowym Jorku zaproponowało mu podróż do zamku Seeon na spotkanie z Anastazją. W zamian oczekiwano opisania całej historii7. Gleb, nie zastanawiając się długo, przyjął ofertę. „Kiedy przyjechałem do Paryża — pisał później — zastałem całą rosyjską kolonię w stanie wojny. Choć wiele słyszałem wcześniej o walce, która wybuchła wokół tożsamości Frau Czajkowskiej, zaskoczyło mnie, jak bardzo palącym problemem się to stało... Kiedy wyjeżdżałem do Bawarii, głowa pękała mi od niejasnych i sprzecznych informacji, jakie uzyskałem"8. W Seeon powitano Gleba przyjaźnie i poradzono mu, by przegotował się do oblężenia. Wiadomość o jego przyjeździe przyszła wcześniej. „Och, przeżyliśmy tu straszne chwile — powiedziała Katarzyna Leuchtenberg — ona jest wściekła, że pan przyjechał". „Wściekła? Dlaczego jest wściekła?" „Twierdzi, że przyjechał pan jedynie po to, aby pisać do gazet". Gleba zamurowało. Później przypisywał Anastazji umiejętność czytania w myślach. Jednak jest dość prawdopodobne, że już wcześniej myślała o prasie; przyjazd Gleba zbiegł się w czasie z burzą wokół Szanckowskiej. W każdym razie przez kilka dni Anastazja obstawała przy swojej decyzji, aby nie przyjmować brata Tani. Użalała się, że wszystko jest bezużyteczne, wszystko jest beznadziejne, że to takie straszne. Tylko jedna jej uwaga dotyczyła Gleba: „Spytajcie go, czy przywiózł ze sobą swoje śmieszne zwierzaki". „Bóg jeden wie, co miała na myśli" — powiedziała Natalia Leuchtenberg9. Gleb wiedział, ale w tym momencie nie powiedział nic. Spotkanie miało miejsce 9 maja 1927 roku po południu, kiedy Anastazja wyjeżdżała z Seeon do Wasserburga na spotkanie z bratem » 232 « Franciszki Szanckowskiej, Feliksem. Jak wcześniej zostało ustalone z księciem Leuchtenberg, Gleb stał samotnie w głównym holu, kiedy Anastazja schodziła na dół. Widząc go zatrzymała się na chwilę, rozejrzała szybko wokoło, a potem, godząc się z sytuacją, wyciągnęła rękę ze słowami: „Witam pana". „Byłem w tak wielkim szoku — mówił Gleb — że stałem tam, nie mogąc wydusić słowa. Zmieniła się oczywiście. Była teraz dorosłą kobietą. Wyglądała na chorą, zmęczoną i, jak mi się zdawało, była przestraszona". Nic nie budziło jego wątpliwości. „Kiedy szła swoim płynnym krokiem w kierunku samochodu, pochyliła lekko głowę z nieobecnym łaskawym uśmiechem, w ten, nie do naśladowania, sposób właściwy królom, którzy wiedzą, że gdziekolwiek się udają, są pozdrawiani ze wszystkich kierunków i automatycznie oddają pozdrowienia, kłaniając się i uśmiechając niby do wszystkich, a właściwie do nikogo konkretnego"10. Tydzień spędzony w Seeon sprawił, że Gleb Botkin podjął życiową misję walki o uznanie praw Anastazji. Anastazja nigdy wcześniej nie miała takiego obrońcy. Zdecydowany, wrażliwy, o bladej cerze i uduchowionych zielonych oczach, Gleb był utalentowanym artystą, złośliwym satyrykiem i urodzonym krzyżowcem. Przyjaźń, jaka zawiązała się między nim a Anastazją, była dla obojga czymś jedynym w swoim rodzaju. Wielu ludzi myślało, że się w sobie zakochali (naprawdę wielu mówiło, że byli kochankami). Faktycznie jednak humor i zabawa leżały u korzeni ich związku, tak jak wcześniej, według Gleba, wesołość była dla niego kluczem w kontaktach z córką cara. Kiedy po pierwszym krótkim spotkaniu w holu w Seeon Anastazja zmiękła zupełnie i przyjęła go w swoim pokoju, Gleb wyjął swoje „zabawne zwierzaki". Były to wyjątkowo zgrabne rysunki różnych zwierząt, przede wszystkim świń, przebranych w ludzkie stroje, przedstawiające nadętych dygnitarzy rosyjskiego dworu. Botkin dawniej rozśmieszał nimi dzieci cara. Rysunki, które zrobił przed rewolucją i w Tobolsku, uzupełnił nowymi i pokazał je teraz, nic nie mówiąc. Zapamiętał, że śmiała się z nowych rysunków, ale zajęły ją stare. — Pan zrobił te rysunki dawno temu — powiedziała Anastazja. — Tak. — Zrobił je pan w Rosji. — Tak. » 233 « Gleb zastanawiał się, kto mógł powiedzieć Anastazji, które z rysunków powstały w Rosji, a które nie? Kto, prócz córki cara, śmiałby się tak bardzo słysząc, że Keiser Wilhelm ogolił brodę i nie ma już „sterczących" wąsów; lub odpowiedziałby z kamienną twarzą na pytanie, czy chce jechać do Francji: „O nie, nie lubię Francuzów. Zawsze mi się wydaje, że żaden z nich nie kąpał się od lat". To była Anastazja Gleba Botkina — „dowcipna", „radosna", „czarująca", „zachwycająca"11. W licznych artykułach i dwóch książkach, które później napisał o Anastazji, Gleb, choć przyznał, że była „nieznośna" i „beznadziejnie uparta", starał się raczej upiększać mniej atrakcyjne cechy osobowości Anastazji. Przedstawiał je nie jako wady charakteru, ale jako zwykły dowód jej autokratycznego dziedzictwa. Według Gleba była prawie magiczną, szlachetną, tragiczną księżniczką. Przywrócenie jej należnej pozycji wszystkimi dostępnymi środkami uważał za swoją powinność. — Jak rozumiem, jest pan przekonany, że chora jest wielką księżną Anastazją — powiedział do Gleba rosyjski szlachcic, kiedy odjeżdżali z Seeon. — Dokładnie tak. — Czy wolno mi zapytać, czy pańskie przekonanie oparte jest na jakimś szczególnym dowodzie... czy pan to po prostu czuje? — Ja to po prostu wiem. — Ale czy zna pan jakieś fakty popierające pańskie twierdzenie? Co by pan na przykład powiedział ludziom, którzy nie uznaliby pańskiej opinii? — Powiedziałbym im, żeby poszli do diabła12. To właśnie Gleb Botkin zaczął robić. Miał zamiar krzyczeć o niedoli Anastazji ze szczytów gór. Miał zamiar pisać, publikować i narobić tyle hałasu, żeby rodzina Romanowów musiała przyjść Anastazji z pomocą albo narazić się na publiczne upokorzenie13. Anastazja nic o tych planach nie wiedziała. „Nic z tego nie wyjdzie — ostrzegała kiedyś Gleba. — Już nigdy nie będzie dobrze". Gleb był jednak innego zdania. Miał pomysł: „Spytałem Anastazję, czy chce pojechać do Stanów Zjednoczonych. Odparła, że chciałaby pojechać do Ameryki, ale chyba nie da się zorganizować takiej podróży. Obiecałem zrobić, co w mojej mocy, by zabrać ją do mojej przybranej ojczyzny, gdzie, jak myślałem, byłaby względnie bezpieczna"14. » 234 « Tej obietnicy miał zamiar dotrzymać. Wróciwszy do Nowego Jorku nie tracił czasu i poświęcił się ściągnięciu na Anastazję uwagi amerykańskiej publiczności i rozwijającej się rosyjskiej kolonii na Manhattanie. Na jego artykuły w „Herald Tribune" zwróciła uwagę Małgorzata Derfelden, której zmarły mąż był kiedyś członkiem oddziału osobistej straży carycy matki i która sama była bliską przyjaciółką carycy i jej dwóch córek15. Pani Derfelden spytała teraz Gleba, w czym mogłaby pomóc. Odpowiedział, że pomoc była rzeczywiście potrzebna; mogła mówić o tym wszędzie. W ten sposób dowiedziała się o całej sprawie pani Leeds, była rosyjska księżniczka Ksenia Gie-orgijewna, córka wielkiego księcia Gieorgija Michajłowicza i druga kuzynka wielkiej księżnej Anastazji16, i latem 1927 roku zadzwoniła do Gleba. Księżniczka Ksenia i jej siostra Nina jako dzieci często bawiły się z dwoma młodszymi córkami cara i ich bratem Aleksym. Choć Ksenia i Nina opuściły Rosję w 1914 roku i lata wojny spędziły z matką w Anglii, obie zachowały żywe wspomnienia o „przerażająco wybuchowej, dzikiej i nieokrzesanej" kuzynce Anastazji17, która oszukiwała w grach, kopała, drapała, ciągnęła za włosy, i w ogóle wiedziała, jak być nieznośną. „Anastazja była okropnie zazdrosna o to, że byłam od niej wyższa — wspominała księżniczka Nina. — Wydawało się jej, że jako córka imperatora ma prawo przerosnąć każdego"18. Po rewolucji i egzekucji ojca obie córki wielkiego księcia Gieorgija wyszły za mąż; Nina za gruzińskiego księcia Pawła Czawczawadze, a Ksenia, mając osiemnaście lat, poślubiła Billa Leeds, syna i dziedzica amerykańskiego magnata cynowego19. Małżeństwo to było jednym z najgłośniejszych związków lat dwudziestych — Leeds, „Krezus Cynowej Blachy", i Ksenia, „Córka Tysiąca Książąt" — oboje należeli do śmietanki towarzyskiej na północnym brzegu Long Island20. Teraz, skontaktowawszy się z Glebem Botkinem, Ksenia wysłała Anastazji zaproszenie do Kenwood, posiadłości w Oyster Bay, schronieniu milionerów nad Long Island Sound. Księżniczka Ksenia ofiarowała Anastazji swoją gościnność z bardzo prostego powodu. „Usłyszałam, że Botkin zamierza sprowadzić chorą do Stanów Zjednoczonych przez akcję prasową — wyjaśniała. — Przejęłam się tym, bo słyszałam tyle różnych historii. Pomyślałam, że powinnam sprowadzić ją sama, aby uniknąć całego tego rozgłosu. Bo jeśli naprawdę była oszustką, oszczędziłoby to mojej rodzinie » 235 « wielu nieprzyjemności, a jeśli była prawdziwą Anastazją, strach myśleć, że aż do tej pory nikt nic dla niej nie zrobił. [...] Wydawało mi się, że takie rozwiązanie będzie proste"21. „Panuje tu powszechne współczucie dla biednej małej księżniczki Kseni — pisała Faith Lavington w zamku Seeon — która nie ma pojęcia, w co się wpakowała"22. Na początku roku Anastazja była zadowolona i przejęta zaproponowaną jej przez Gleba Botkina podróżą do Stanów Zjednoczonych. Kiedy jednak pojawiły się konkretne plany, to była już zupełnie inna sprawa. „Myśl o opuszczeniu Europy wywołała u niej całkowity rozstrój nerwowy" — zanotowała miss Lavington23. Bardziej niż kiedykolwiek Anastazja bała się, że nigdy nie będzie mieć okazji zobaczenia carycy matki: „Przejmowała się tym bardziej niż czymkolwiek innym. Kiedy ją dzisiaj przypadkiem zobaczyłam, z całą pewnością wyglądała jak duch, tak była blada i wymi-zerowana". Również europejscy zwolennicy Anastazji przyjęli wiadomość o zaproszeniu Kseni z mieszanymi uczuciami. Na przykład wielki książę Andrzej nie chciał, aby Anastazja opuszczała Europę, zanim kwestia jej tożsamości nie zostanie wyjaśniona prawnie24. A przede wszystkim podróż do Ameryki miała posmak ucieczki od skandalu Szanckowskiej. Z drugiej strony wciąż trzeba było radzić sobie-z brakiem pieniędzy, a państwo Leeds nie mieli tego rodzaju zmartwień. Andrzej, choć niechętnie, przyznał, że propozycja Kseni to chyba jedyne wyjście. „Dlaczego muszę wyjeżdżać z Europy — płakała Anastazja, kiedy decyzje już zapadły — dlatego, że moja rodzina nie chce mi dać ani odrobiny, żebym mogła żyć w jakimś małym kąciku, to przez nich muszę jechać. Czuję, że nie mogę jechać tak daleko do obcego kraju. Och, dlaczego moja rodzina nie chce mnie znać?"25 W styczniu 1928 roku ukończono przygotowania do podróży. Dzięki zapewnieniom księżniczki Kseni o wzięciu odpowiedzialności za jej utrzymanie, amerykański konsul w Monachium przyznał Anastazji sześciomiesięczną wizę. Potem w końcu miesiąca Ksenia wysłała do Seeon Agnes Gallagher26, szkocką nianię swojej córki, aby ta zabrała Anastazję do Nowego Jorku. Miss Gallagher zastała dom Leuchten- bergów wciąż pełen zamieszania. „Anastazja była w stanie wojny z nimi wszystkimi" — wspominała. W Seeon nikt nie wierzył, że Anastazja rzeczywiście zdecyduje się na podróż, ale ona, ku ogólnemu zaskoczeniu, zakomunikowała miss Gallagher, że chce wyjechać » 236 « natychmiast. Anastazja chciała tylko wiedzieć, dlaczego księżniczka Ksenia nie przyjechała po nią osobiście. Miss Gallagher zaskoczona odparła, że księżniczka była chora i właśnie wyjechała z mężem w rejs do Indii Zachodnich. — Och — powiedziała Anastazja i poprosiła, aby natychmiast spakowano jej rzeczy. Początkowo Anastazja miała dotrzeć do Nowego Jorku wtedy, kiedy Ksenia wróci ze swojego rejsu, ale w styczniu przyszła do Seeon wiadomość, że przed opuszczeniem Niemiec będzie musiała udać się do Berlina na przesłuchanie27. Książę Leuchtenberg był zbyt zmęczony, by walczyć z nowym zagrożeniem, ale miss Gallagher powiedziała, żeby się nie martwił; wysłano ją, by przywiozła Anastazję z Seeon do Nowego Jorku i to właśnie miała zamiar zrobić. Pośpiesznie zarezerwowano miejsca dla „Miss Gallagher z siostrzenicą"28 na luksusowym statku „Berengaria", który miał wypłynąć z Cherbourga 1 lutego. I tak 29 stycznia 1928 roku Anastazja wyjechała z zamku Seeon w towarzystwie miss Gallagher i księcia. Już nigdy więcej miała nie zobaczyć ani zamku, ani nikogo z rodziny Leuchtenberg. Ku zdziwieniu księcia Anastazja zatrzymała się, by pocałować księżnę na do widzenia („i nawet jej podziękowała!")29. Jak zauważyła Faith Lavin-gton, rozległo się „ciche, ale wyraźne westchnienie ulgi całej rodziny". Miss Lavington pisała: Miss Gallagher i Chora Dama wyjechały wczesnym pociągiem ostatniej soboty rano [...] oznaczało to pobudkę o szóstej. Oczywiście wstałam, by pożegnać miss G. Młoda księżna [Katarzyna Leuchtenberg] wstała w swojej sypialni i kiedy usłyszała pierwsze odgłosy oddalającego się samochodu, skoncentrowała całą swą siłę duchową na Chorej Damie i powiedziała do siebie: „Jeśli przeklinasz mojego męża, moje dzieci czy mój dom, to niech ta klątwa wróci na ciebie i twoich na zawsze", i robiła to tak długo, dopóki nie odjechali. Wtedy pojawiła się wyczerpana, ale zwycięska, „rozbiwszy", jak to określiła, ostatnie złorzeczenia Chorej Damy. Ciekawe, że Chora Dama patrzyła otwarcie w nasze okna, kiedy wyjeżdżała — czy żegnała się w myślach? — czy była zaskoczona, że okna nie były pełne widzów; tego się nie dowiemy. W każdym razie wyjechała i mam szczerą nadzieję, że w Ameryce będzie szczęśliwsza30. Po całodniowych zakupach w Monachium, gdzie Anastazja kupiła nową garderobę, całą w białym kolorze, towarzystwo udało się do » 237 « Paryża, zatrzymując się w Hotel du Palais. Nie rozgłaszano wiadomości o przybyciu Anastazji do Paryża; częściowo oczywiście dlatego, aby oszczędzić jej fatygi, częściowo zaś z powodu zaplanowanej ostatniej konfrontacji, którą rozgłos mógłby zakłócić. Anastazja miała w końcu spotkać wielkiego księcia Andrzeja31. Niezbyt się z tego cieszyła. „Dziesięć lat pozwolili mi tak cierpieć — krzyczała — teraz, kiedy jestem całkiem złamana, jest już za późno"32. Księciu Georgijowi udało się jedynie namówić Anastazję na kilkuminutowe spotkanie z „wujkiem Andrzejem". „Anastazja patrzyła na niego i łkała — opowiadała Agnes Gallagher — nie chciała jednak z nim rozmawiać. Wielki książę był niezwykle poruszony; wyglądał, jakby zobaczył ducha"33. Kiedy Andrzej wyszedł z pokoju Anastazji, podszedł od razu do fotela i usiadł w nim ciężko ze słowami: „Widziałem córkę Miszy, widziałem córkę Miszy"34. Jak to ujął Andrzej, było to „niepodważalne rozpoznanie"35. Do Sergiusza Botkina napisał: „Przez dwa dni miałem możliwość oglądania chorej i mogę Panu powiedzieć, że w moim umyśle nie pozostała żadna wątpliwość: To jest wielka księżna Anastazja. Nie można jej nie poznać. Oczywiście upływ lat i pftebyte cierpienia zmieniły jej wygląd, jednak nie tak bardzo, jak sobie wyobrażałem. Jej twarz uderza głębokim smutkiem, ale kiedy się uśmiecha, to jest ona, to Anastazja; bez żadnych wątpliwości". Andrzej obiecał sobie nie niepokoić Anastazji pytaniami czy radami, ani też nie zostawać przy jej łóżku dłużej niż ona będzie sobie tego życzyć. Kiedy wychodził pierwszego wieczoru, podarował jej małą roślinkę w doniczce, by zabrała ją ze sobą do Ameryki. Ucieszyła się36. Tego samego wieczoru Anastazja dowiedziała się, że księżna Liii Oboleńska, była dama dworu carycy Aleksandry, poprosiła uniżenie o audiencję i czeka na dole. Anastazja nawet nie powiedziała nie. „...powiedziała, że [księżna Oboleńska] to nic dobrego", zanotowała miss Gallgher, „że jest Rosjanką i nie była wierna [carycy]. Kiedy powtórzyłam to później wielkiemu księciu Andrzejowi, powiedział, że to prawda i że Anastazja wie zbyt wiele"37. Zanim Anastazja opuściła Europę, dała swoim wrogom i przyjaciołom jeszcze jeden powód do kłótni. Prawdopodobnie nie wiedziała, co » 238 « robi. Podczas śniadania miss Gallagher natknęła się na kelnera, który nie władał angielskim, jedynym językiem, jaki znała miss Gallagher. Kiedy Anastazja zobaczyła swoją towarzyszkę machającą bezradnie rękami, przejęła inicjatywę i sama zamówiła posiłek — po francusku. („Nie jestem zupełnie pewna, czy rzeczywiście mówiła po francusku — mówiła później miss Gallagher — ale dostałyśmy na śniadanie dokładnie to, co chciałyśmy")38. Później obie panie zeszły do holu. Zaalarmowani wieścią o przyjeździe Anastazji do Paryża zebrali się tam rosyjscy monarchiści; chowając się za gazetami, udawali, że nie gapią się na nią. Wielki książę Andrzej odprowadził damy i księcia Leuchtenberg do Gare du Nord, gdzie prawie godzinę siedzieli w przedziale Anastazji. Żona Andrzeja, Matylda Krzesińska, przyniosła kwiaty; to przełamało lody i skłoniło Anastazję do powiedzenia, że Matylda jest „naprawdę bardzo miła"39. Na koniec wszyscy się pożegnali i pociąg odjechał do Cherbourga. Podczas podróży Anastazja nie mówiła prawie nic. Patrzyła tylko przez okno na płaski francuski krajobraz i od czasu do czasu szeptała: Ich habe Angst, ich habe Angst [Boję się, boję się]40. W Cherbourgu książę podpłynął z nią kutrem do „Berengarii". Pożegnali się przy wejściu na statek. „Czy pani jest ciągle na mnie zła, że sprowadziłem tylu ludzi, by się z panią spotkali?" — spytał książę. Płakał. „Nie odpowiedziała — pisał książę do Frau von Rathlef — ani mi nie podziękowała, ale tylko uśmiechnęła się łobuzersko, bez złośliwości. Na koniec powiedziała: Wszystko to wina Frau von Rathlef. Więc, madame, ostatnie słowa były dla Pani"41. Anastazja stała przy relingu i patrzyła, aż kuter zniknął z pola widzenia. Ona również zaczęła płakać. Kiedy z Agnes Gallagher schodziła do swojej kabiny, wyjąkała, że żal jej opuszczać Europę. Mówiła po angielsku42. Kiedy tydzień później wyszła na brzeg w Nowym Jorku, mówiła tylko w tym języku. Po wyjeździe Anastazji „opozycja" w Europie osłabła. Fałszywa Anastazja ??????'? Gilliarda, kiedy ją opublikowano rok później, okazała się niewypałem i szybko wycofano ją ze sprzedaży. „Miejmy nadzieję, że ta kreatura zostanie w Ameryce — pisała do syna wielka księżna Hesji — i że nie będziemy mieć już z nią tu nic do czynienia"43. » 239 « Tymczasem wieść o rozpoznaniu Anastazji przez wielkiego księcia Andrzeja rozchodziła się szybko wywołując, jak to książę Andrzej ujął, „prawdziwą burzę w wielu kręgach i najbardziej nieoczekiwane protesty"44. Wbrew woli Andrzeja książę Leuchtenberg przekazał tę wiadomość prasie. „Nie tylko nie pozwoliłem [mu] publikować mojej opinii — skarżył się wielki książę — ale nawet zażądałem, by nikomu nie mówił o tym spotkaniu, aż przedstawię swoje poglądy mojej rodzinie... Moje położenie, już wcześniej delikatne, jeszcze bardziej się skomplikowało, co wytworzyło niepożądaną atmosferę wokół całej sprawy"45. Wielki książę Andrzej znalazł się faktycznie pod ostrzałem wszystkich stron. „Wszyscy prześladowali mnie z powodu dokonanej przeze mnie identyfikacji — pisał — mówiąc, że było to w złym czasie, a nawet, że to niebezpieczne itd. Nie mogę jednak ukrywać prawdy, by zadowolić innych; oświadczyłem, co widziałem i co do czego nie miałem żadnych wątpliwości...46. Nie mogę zrozumieć, dlaczego nie rozpoznano jej wcześniej. To zupełnie nie do pojęcia"47. Przed Andrzejem zostało tylko jedno zadanie. Siła jego przekonania i okropne położenie Anastazji skłoniły go do porzucenia subtelnej gry, jaką prowadził ze swoją kuzynką z Kopenhagi, wielką księżną Olgą: Droga Olgo! Znów, prawdopodobnie po raz ostatni, piszę do Ciebie w sprawie Anastazji Czajkowskiej, bo czuję, że muszę wypełnić swą powinność do końca. Zapewne wiesz, że Guigui [Gieorgij] Leuchtenberg z powodu braku środków nie mógł dłużej gościć Anastazji Czajkowskiej i opiekować się nią. Również z powodu braku funduszy nie mogliśmy umieścić jej w sanatorium. Dlatego konieczne było, ku wielkiemu naszemu żalowi, przyjęcie propozycji wysłania jej do Ameryki, gdzie środki niezbędne do jej utrzymania i dla jej zdrowia zostały zapewnione. Trzydziestego stycznia po drodze do Ameryki, przywieziono Frau Czajkowską do Paryża, gdzie sam pojechałem, aby w końcu ją zobaczyć i wyrobić sobie opinię o tej kobiecie, aby zobaczyć, kim jest ta, wokół której narosło tyle gorzkich kontrowersji, narodziło się tyle legend, i której imię wywołuje nie kończące się dyskusje o prawach rodzinnych i rodzinnych nieporozumieniach. Spędziłem z nią trzy dni. Obserwowałem ją uważnie z bliska i zgodnie ze swoim sumieniem muszę przyznać, że Anastazja Czajkowska to nikt inny tylko moja bratanica, wielka księżna Anastazja Mikołajewna. Rozpoznałem » 240 « ją od razu, a dalsza obserwacja jedynie potwierdziła moje pierwsze wrażenie. Nie ma dla mnie wątpliwości; to Anastazja. Żałuję jedynie, że nie chcesz się z nią więcej widzieć, teraz kiedy doszła do siebie. Niewątpliwie rozpoznałabyś ją z taką pewnością, z jaką ja ją poznałem. Nie wiesz, Olgo, przez co przeszedłem w ciągu ostatnich dni, siedząc przy niej, patrząc na biedną Anastazję, tak chorą i zniszczoną. Gdybyś zobaczyła jej cudowny uśmiech, wciąż tak dziecinny, jej oczy pełne smutku i cierpienia, twoje serce pękłoby tak jak moje. Teraz jest już daleko, w Ameryce. Nie zobaczymy jej szybko, jeśli w ogóle zobaczymy ją jeszcze. Jakie myśli prześladować ją będą w tym dalekim kraju? Bóg jeden wie, ale z pewnością będą to myśli okropne, i dręczyć ją będzie smutne pytanie, pytanie, na które nikt nie może jej odpowiedzieć. Czy Anastazja przeżyje te próby? Kto wie? Ale ja będę prosił Boga, by przeżyła, by odzyskała zdrowie i wróciła do nas z tego dalekiego kraju, tym razem nie jako ścigane i prześladowane stworzenie, ale z podniesioną głową i z siłą ducha wystarczającą, by wybaczyć tym, którzy sprowadzili na nią tyle nieszczęść. Andrzej48 Nie ma dowodów, czy wielka księżna Olga, przebywająca w Kopenhadze z carycą matką, kiedykolwiek odpowiedziała na list swojego kuzyna Andrzeja. Gleb Botkin czekał na molo Wschodniej Trzynastej Ulicy razem z ponad dwoma tuzinami reporterów, podczas gdy „Berengaria" wpływała do Zatoki Nowojorskiej49. Gęsta mgła zalegająca nad zatoką przytrzymała już statek kilka godzin, i wydawało się prawdopodobne, że oczekiwanie przedłuży się do rana. W tej sytuacji Botkin i przedstawiciele prasy wsiedli na kuter Straży Przybrzeżnej i popłynęli powitać Anastazję w Stanach Zjednoczonych. Kiedy Gleb przygotowywał Anastazję na czekające ją przejścia, dziennikarze tłoczyli się przed drzwiami kabiny czterysta dziewiętnaście i próbowali zebrać to, co wiedzieli o jej sprawie. Krążyły plotki, że Anastazja przyjechała do Nowego Jorku, by usunąć z twarzy „blizny po bagnetach". Ktoś słyszał, że miała nadzieję na występowanie w filmach50. Wszyscy zastanawiali się, dlaczego jej gospodyni, księżniczka Ksenia nie przyjechała spotykać statku, ale powierzyła Glebowi Botkinowi powitanie Anastazji w swoim imieniu. O co tu chodzi? 16 — Anastazja » 241 « Reporterzy czuwali cały dzień aż do wieczora. Jeden przedsiębiorczy dziennikarz usadowił się przed drzwiami damskiej ubikacji na pokładzie D i robił zdjęcia każdej kobiecie, która wchodziła i wychodziła51. Wyjaśniał, że nawet wielka księżna musi chodzić do toalety; był niepocieszony, kiedy dowiedział się, że Anastazja ma prywatną toaletę w swojej kabinie. Kilka razy w ciągu długiego popołudnia Gleb wyglądał z kabiny i ogłaszał, że „Jej Cesarska Wysokość" absolutnie nie zgodzi się na wywiad. Pod wieczór pojawiła się Agnes Gallagher, by wygłosić oświadczenie: „Przykro mi, ale madame nie może i nie chce nikogo widzieć. Ani teraz, ani kiedykolwiek dziś czy jutro nie będzie rozmawiać z nikim z prasy... Nie będzie mówić i nie ma potrzeby, aby ktokolwiek z państwa tu pozostawał, bo pod żadnym warunkiem nie będziecie mogli z nią rozmawiać". W ponurym nastroju dziennikarze odpłynęli z powrotem na Manhattan pozostawiając stewardów, by pilnowali przez noc drzwi Anastazji „tak dzielnie, jak mogłaby pilnować kompania straży pałacowej"52. Coś tak podejrzanego jak cisza nie może przeszkodzić prasie. Następnego ranka każda gazeta w Nowym Jorku pisała na pierwszej stronie o przyjeździe Anastazji: „Zaginiona córka cara ukrywa się na statku w zatoce"53; „Legendarna księżna ląduje"54 — prasa «liała święto. „Przybywa otoczona — pisał w artykule wstępnym „Herald Tribune" — tak jak odkrycia pułkownika ?.?. Lawrence'a — wielkim rozgłosem, któremu towarzyszyła powściągliwość słowa. [...] Nie udzieliła wywiadu, lecz zamknęła się w swojej kabinie zachowując tajemniczość, w której jest królewska wyniosłość i całkowita obojętność wobec otwarcie wyrażanych wątpliwości"55. Jej zakupy w Paryżu były niestety „niewielkie i mało kosztowne", zupełnie nie ten rodzaj rzeczy, jakich można by oczekiwać po wielkiej księżnej. Jak dowiedzieli się reporterzy, tylko trzy razy w ciągu całej podróży Anastazja wyszła na pokład. Dwukrotnie poszła na projekcję filmu. Nikt na statku nie miał pojęcia, kim ona jest56. Świt 9 lutego 1928 roku był pogodny i w końcu udało się „Beren-garii" zawinąć do portu. Dziennikarze wrócili w jeszcze większej sile; ponad piędziesięciu stało na pokładzie z przygotowanymi aparatami fotograficznymi. Gleb Botkin wrócił w towarzystwie Charlesa Foleya, swojego amerykańskiego przyjaciela, który był też menedżerem Sergiusza Rachmaninowa57. Dziennikarze oszaleli z podniecenia, kiedy » 242 « dowiedzieli się, że wielki Rachmaninow „poparł sprawę tej kobiety" i pomógł zebrać fundusze potrzebne do sprowadzenia jej z Niemiec. „Pan Botkin i Pan Foley biegali wkoło — pisał korespondent „Eve-ning Post" — rozmawiając z urzędnikami celnymi i co chwila zaglądając do kabiny [...] Wtedy stało się jasne, że tej pasażerce przyznane zostaną specjalne przywileje"58. Aby nie urazić Anastazji, lekarz, którego zadaniem było badanie przyjeżdżających cudzoziemców, zgodził się sam pofatygować do jej kabiny, razem z umundurowanym urzędnikiem imigracyjnym59. Anastazja przyjęła te ustępstwa jako wyraz szacunku, skinęła jedynie w milczeniu w kierunku Agnes Gallagher, kiedy zaczęły się pytania. Po dwóch minutach dopełniono procedury i lekarz mógł zapewnić czekających na zewnątrz dziennikarzy: „Mhm, jest w porządku". „Jasne — dodał jego towarzysz — jest w dechę"60. Pasażerowie już dawno opuścili „Berengarię"; na pokładzie została jedynie Anastazja ze swoją świtą. Poprzedzana przez surową miss Gallagher, niosącą jedną z walizek, Anastazja wyszła szybkim krokiem ze swoich drzwi, idąc między Glebem i Foleyem61. „Idzie!" — ktoś wykrzyknął. „Rozbłysły flesze — pisał dziennikarz z „Evening Journal" — wąskim korytarzem schodziła grupa ludzi [...] W samym środku, chroniona ze wszystkich stron, szła drobna kobieta. Widać było jedynie jej oczy i nos"62. Przez chwilę wszyscy zamarli w bezruchu i patrzyli na Anastazję w jej czarnym futrze i brązowym filcowym kapeluszu, który naciągnęła mocno na czoło. Ktoś później powiedział, że gdy stała drżąca na środku holu, „naprawdę budziła litość"63. Wtedy znów rozbłysły flesze i dziennikarze zaczęli krzyczeć: „Jaką miała pani podróż?" „Niech nam pani powie, kim pani jest!" „Dokąd się pani wybiera?" „Czy pani jest wielką księżną, czy oszustką?" „Niech pani pokaże swoją twarz! Niech pani pokaże swoją twarz!" „Przez chwilę wydawało się, że madame Czajkowska uśmiecha się nieśmiało — zauważył jeden z dziennikarzy. — Odsunęła kołnierz futra dokładnie na tyle, że można było zobaczyć jej usta. Jej policzki były bardzo blade i wyglądała na przestraszoną... Ludzie z jej otoczenia poklepywali młodą kobietę po ramieniu i szeptali coś do niej". » 243 « Teraz, kiedy Anastazja szybko zeszła z pomostu i ruszyła wzdłuż nabrzeża w kierunku windy towarowej, dziennikarze rzucili się naprzód. Foley krzyczał: „Z daleka!"64 Zaczął gwałtownie ich odpychać, a dwóch czy trzech, którzy podeszli zbyt blisko, zwalił z nóg. „Jestem świadkiem! Jestem świadkiem!" — krzyczał jeden z poszkodowanych65. Obok windy towarowej znajdowała się okrągła klatka schodowa. Anastazja zeszła nią, praktycznie uciekając z nabrzeża, wprost do czekającego buicka — limuzyny. „Pokaż swoją twarz!" — ktoś zawołał ostatni raz, i Anastazja ze świtą odjechała szybko w kierunku miasta. Na tylnym siedzeniu buicka Gleb wręczył Anastazji wiązankę przywiędłych kwiatów. „Cieszy się pani, że jest pani tutaj?" — zapytał. „Nie wiem. Niech mi pan powie, czy pan naprawdę lubi ten kraj?"66 Za kierownicą samochodu siedziała znajoma Gleba, pani Augusta Richard. Ciche słówko szepnięte jednemu z dziennikarzy sprawiło, że cała banda pośpieszyła do domu Hetty Richarda w Lawrence, na Long Island, gdzie dziennikarze biwakowali przez kilka dni na trawniku przed domem, niepokojąc pokojówki i rzucając kamykami w okna67. To był sprytny wybieg. Naprawdę Anastazja pojechała do ek>mu przy Park Avenue; miejskiego domu Annie Burr Jennings, starszej już, bogatej córki dyrektora pierwszego Standard Oil Trust, która zgodziła się zająć Anastazją do powrotu księżniczki Kseni z Indii Zachodnich. Każdy w domu miss Jennings, a zebrał się tam całkiem duży tłum, chciał wiedzieć, jaką Anastazja miała podróż, a Anastazja mogła jedynie odpowiadać przez miss Gallagher, że podróż była okropna. Nie była pod wrażeniem „Berengarii". Miss Gallagher mówiła: „Powiedziała, że było rzeczywiście czysto, ale poza tym skromnie w porównaniu z jachtem cara «Standardem»". Pogoda również była „sztormowa i nieprzyjemna", nie spotkała jeszcze takiej68. No i dziennikarze — Gleb ostrzegał Anastazję przed nimi, ale nie przygotowano jej na spotkanie ze zwierzętami czekającymi, by ją powitać na molo. Jeszcze nie wyszła z szoku: „To prawie mnie zabiło [...] oszalałam od tych aparatów — było ich tak wiele"69. Późnym popołudniem Anastazja wzięła się w garść na tyle, że mogła rozejrzeć się wokoło. To, co zobaczyła, spodobało się jej. Ogromne okna wychodzące na Park Avenue były dokładnie w jej guście — było » 244 « tyle światła! — kwiaty wypełniające pokoje sprawiły, że czuła się swojsko, „tak jakbym była w domu". Panna Jennings wpadła na szczęśliwy pomysł podarowania Anastazji ogromnej orchidei, w ten sposób od razu wkradła się w jej łaski. Anastazja stwierdziła, że: „nie miała takiej od wyjazdu z Rosji"70. Wieczorem, kiedy wiadomość o przybyciu Anastazji wypełniała radiowe dzienniki, a dziennikarze popijali burbona na trawniku Hetty Richarda, ona sama wymknęła się wraz z Glebem Botkinem do kina71. W jednym z porannych nagłówków można było przeczytać: „W każdym razie znika jak księżniczka z bajki". Przez kilka tygodni próbowano wyśledzić Anastazję, co zaowocowało osobliwym porównaniem: „Tak trudne do znalezienia jak wielka księżna w Nowym Jorku"72. W końcu prasa musiała sięgnąć po informacje z drugiej ręki. „Wczoraj cienkie nici tej historii rozwinęły się z Nowego Jorku na cały kraj — pisano w „American" — gdzie tylko można znaleźć grupy rosyjskich uchodźców. Sprawa przestała się wydawać mało ważna i stała się źródłem napięć, gdy tylko wiadomość o jej faktycznym przybyciu została przesłana telegraficznie". Dziwnym trafem w Austin w stanie Teksas, wystąpił pewien gentleman, znany jako Bob Lukan, twierdząc, że jest siostrzeńcem Leona Trockiego i utrzymując, że sam osobiście uratował wielką księżnę Anastazję z krwawej łaźni w Jekaterinburgu73. Był też Aleksander de Zarubin, który wyznał, że był nauczycielem muzyki w Carskim Siole. Stwierdził on, że roszczenia Anastazji są bezpodstawne, opierając się na następującym rozumowaniu: „Gdyby była wielką księżną, przyjęto by mnie w jej domu"74. Również jej przeciwnicy za oceanem nie pozwalali Anastazji zacząć spokojnego życia. W Darmstadt hrabia Hardenberg sporządził długi dokument demaskujący Anastazję i rozesłał jego kopie do wszystkich potencjalnych „wiernych" w kraju i za granicą. (Księżniczka Ksenia znalazła kopię tego dokumentu w domu, gdy wróciła ze swego rejsu)75. Z podejrzaną regularnością europejscy korespondenci donosili o rojach „Anastazji" i „Tatian", upominających się nagle o swoje prawa w różnych zakątkach świata. Zjawisko to wyolbrzymiano, by rzucić cień wątpliwości na roszczenia samej Anastazji; co się udało76. Najostrzejsze słowa przyszły jednak wprost z Moskwy. Kreml zaskoczył wszystkich, zajmując stanowisko w sporze o tożsamość Anastazji. W okrutnym artykule zatytułowanym » 245 « Bezzębna dziewczyna „Izwiestia" przedstawiły skandal wokół Anastazji jedynie jako wyraz dekadencji i demoralizacji wśród emigracji mo-narchistycznej77. Trudno byłoby o lepszą diagnozę. Moskwa nie musiała się fatygować, jej wrogowie na Zachodzie całkiem nieźle radzili sobie z atakowaniem Anastazji. Niedługo następny świadek, znowu człowiek, który nawet jej nie widział, zaciągnął się pod sztandary przeciwników i zaczął z oddaniem przeciw niej pracować. Tym człowiekiem był wielki książę Aleksander Michajłowicz, porzucony mąż siostry cara, Kseni, utalentowany mówca i notoryczny hulaka, który większą część czasu spędzał w Stanach Zjednoczonych. Wielki książę pisał w swoich pamiętnikach: Pamiętam nie kończące się wizyty, jakie w związku z tą sprawą składali mi gorliwi nowojorscy dziennikarze. Chcieli „oświadczenia"; Uznaję roszczenia panny Czajkowskiej, czy też ich nie uznaję? Jest ona czy nie jest wielką księżną Anastazją? Poczułem się urażony w imieniu mojej żony i szwagierki. „Panowie — powiedziałem — zapomnijmy na moment o mnie. Czy myślicie, że wielka księżna Ksenia i wielka księżna Olga siedziałyby tak cicho w Europie, ignorując prośby córki swojego brata? Czy myślicie, że król Anglii pozwoliłby, aby jego kuzynka walczyła o swoje prawa w amerykańskiej prasie?" Panowie z prasy wydawali się przekonani78. Wielki książę Aleksander nauczył się na wygnaniu wykorzystywać powszechnie panujące wyobrażenia o królewskiej dobrej woli, ale w rzeczywistości śledził „sprawę Anastazji" bez śladu tej łagodności, którą sugerują jego pamiętniki. W październiku 1928 roku Aleksander wydał dla prasy światowej formalne oświadczenie przeciwko Anastazji79, ale jeszcze wcześniej wpadł na, jak dotąd, najbardziej oryginalny pomysł. Był on znanym spirytystą i wywoływaczem duchów. W czasie jednej ze swych podróży z wykładami po Stanach Zjednoczonych powiedział o Anastazji, „nadpobudliwej oszustce"80: „Duch [wielkiej księżnej Anastazji] powrócił na ten świat, wchodząc w inne ciało. Ona wie tak dużo o życiu prywatnym cara i jego rodziny, że po prostu nie można tego inaczej wytłumaczyć; nie byłby to oczywiście pierwszy raz, kiedy duch powrócił na ziemię w nowej fizycznej postaci"81. Nowojorskie gazety przyjęły to za dobrą monetę. Jednak generalnie prasa powstrzymywała się od jakiegokolwiek otwartego uznania bądź » 246 « odrzucenia roszczeń Anastazji82. Duże dzienniki, wliczając w to poważny i sceptyczny „New York Times", starały się jedynie opisać jej historię tak dokładnie, jak to było możliwe. Dziennikarze, którzy woleliby częściej widzieć Anastazję w modnych salonach miasta, czy w nocnych lokalach, musieli zadowolić się tym, że w ogóle przyjechała do Nowego Jorku; była wyjątkowym materiałem dziennikarskim. „Mówi się, że gościowi zupełnie nie zależy, czy szeroka publiczność uznaje jej roszczenia czy nie — napisał z niedowierzaniem jeden z reporterów, a potem dodał: — wydaje się, że sceptycy zyskują więcej zwolenników"83. Wyważone i współczujące artykuły, jakie ukazały się w „The Nation", „The North American Review" i innych magazynach, nie dały się porównać ze zwykłymi potwarzami rzucanymi przez rosyjskich przeciwników. Kiedy przewodniczący Paryskiej Rady Rosyjskich Monarchistów uznał za stosowne poinformować swoich ziomków w Nowym Jorku, że wielki książę Andrzej rozpoznał Anastazję, dodał, choć trudno w to uwierzyć, że: „Wielki książę musiał się mylić ... bo nie ma ani kawałka dowodu, na którym można by takie rozpoznanie oprzeć"84. To wprawiające w osłupienie założenie jest typowe dla sprawy Anastazji, nic jednak nie przewyższy niezwykłego oświadczenia innej organizacji monarchistycznej z Nowego Jorku. Jej przywódca pragnął pozostać anonimowy, zdradził jedynie, że kiedyś miał „dostęp do pałacu". Powiedział on reporterom dokładnie tak: „My nie zaprzeczamy, że ona jest wielką księżną Anastazją. My po prostu mówimy, że jest niemożliwe, aby ta kobieta była wielką księżną. Ona niezaprzeczalnie została zabita razem z resztą swej rodziny"85. Niedługo po przyjeździe do Nowego Jorku Anastazja dowiedziała się o zamachu na swoje życie. Ktoś jakoś odkrył, gdzie przebywa i zadzwonił do Annie Jennings, aby ostrzec o bombie ukrytej w domu. To był tylko pierwszy z wielu głupich kawałów, ale wystarczył, by przekonać Anastazję, że prawdopodobnie popełniła duży błąd przyjeżdżając do Ameryki. Nowy Jork wprawił ją w osłupienie. Nigdy nie widziała czegoś takiego: masa betonu, gorączkowa bieganina, brudne metro i takie typowo amerykańskie wynalazki jak five-and-dime: „Nigdy nie byłam w takim sklepie. To sklep, w którym wszystko można kupić za dziesięć centów — i ludzie tam jedzą — można dostać » 247 « obiad za dziesięć centów"86. Nie mogła w to uwierzyć. Nie była też przygotowana na spotkanie z przyjaciółmi miss Jennings, którzy łapali ją za rękę i prawie łamali jej palce, gdy przedstawiali ją swoim żonom jako „wielką księżnę". Ale dla miss Jennings i jej znajomych Anastazja była towarzyskim odkryciem pierwszej wielkości. Przyjaciele jej gospodyni byli bywalcami Metropolitan Opera, miłośnikami koni, wszyscy byli filantropami, zdobywali nagrody na wystawach ogrodniczych, wspierali sztukę — i Anastazja musiała poznać więcej tych przyjaznych Amerykanów, niż mogła sobie życzyć87. Mieszkała przy Park Avenue około trzech tygodni, pokazując się na kolacjach, przyjęciach, popołudniowych herbatkach i cały czas niecierpliwie czekając na powrót księżniczki Kseni. Było to wyczerpujące doświadczenie; znośne tylko dlatego, że było nowe. Kiedy nie witała się z ciekawskimi, pozostawała w łóżku i zastanawiała się, w co się wpakowała. Gleb Botkin często przychodził zobaczyć się z nią. Przyprowadzał swoich przyjaciół — czasem Rosjan, czasem Amerykanów, zawsze bardzo ciekawych. Nie potrafiła kojarzyć nazwisk z twarzami, ale zapamiętała dzień, kiedy przedstawiono jej Sergiusza Rachmaninowa, który usiadł obok jej łóżka i pogłaskał jej dłoń88, oraz Małgorzatę Derfelden, przyjaciółkę carycy matki, któfa jako pierwsza namawiała księżniczkę Ksenię, by zaprosiła Anastazję do Nowego Jorku. Tak, zgodziła się Anastazja, Mme Derfelden była bardzo miła, ale teraz Anastazja była zmęczona i chciała jechać do Oyster Bay: „Przyjechałam do Ameryki wierząc, że znajdę tu spokój"89. Kiedy Ksenia powróci z rejsu? Mme Derfelden odpowiadała na to pytanie najlepiej jak potrafiła: wkrótce, wkrótce. Spotkanie z Anastazją bardzo ją zaszokowało. Nie chciała uwierzyć w jej tożsamość. „Próbowałam zachować otwarty umysł — pisała jakiś czas później — i powinnam była się cieszyć w tamtej bolesnej sytuacji z odkrycia jakiegoś małego, ale wiarygodnego faktu dowodzącego, że ona nie jest tym, kim twierdziła, że jest". Tego jednak nie dało się zrobić. „Odnosiłam się do niej, jakbym wierzyła w jej tożsamość — ciągnęła Mme Derfelden. — Było to o tyle łatwe, że na pierwszy rzut oka uderzyło mnie jej podobieństwo do rodziny; szczególnie jej postawa, identyczna jak postawa jej babki ze strony ojca, i pewna cecha głosu — wpadanie od czasu do czasu w głębszą nutę — też charakterystyczna dla carycy matki"90. Przez » 248 « pozostałą część pobytu Anastazji przy Park Avenue pani Derfelden odegrała rolę pewnego rodzaju przyzwoitki i zapewniła Anastazji ulgę od strumienia Auchinclossów, Franklinów, Jamesów, Gouldsów i pomniejszych Rooseveltów przeciągających przez apartamenty miss Jennings91. „Wierzę! — wyznała w końcu Małgorzata Derfelden. — Nie mogę od tego uciec"92. Nie inaczej było, kiedy księżniczka Ksenia wróciła w końcu lutego z Indii Zachodnich. Spodziewała się zastać obłąkaną inwalidkę, a spotkała kobietę, w której rozpoznała cudownie zmartwychwstałą kuzynkę. Ksenia także nie chciała w to uwierzyć. Nie miała powodów, by podważać negatywne stanowisko swojej rodziny w Europie, dopóki własne doświadczenie nie przekonało jej, że rodzina się myliła. Zanim zabrała Anastazję do Oyster Bay, zanim obie kobiety zostały sobie przedstawione, Ksenia poświęciła trochę czasu, by zobaczyć i poobserwować swojego gościa. Cicho, bez zapowiedzi weszła do zatłoczonego salonu Annie Jennings, gdzie rej wodziła Anastazja. Kiedy Anastazja podała rękę Glebowi Botkinowi, Ksenia wiedziała, że patrzy na równą sobie. „Było to takie naturalne — wspominała — takie niewymuszone — w żadnym wypadku nie był to gest teatralny. Przy tym promieniował z niej tak naturalny majestat, że z miejsca byłam pod wrażeniem"93. Księżniczka Ksenia była wnuczką króla Grecji, Jerzego, i stryjeczną wnuczką królowej Anglii, Aleksandry94. Natychmiastowe rozpoznanie przez nią wspólnego pochodzenia z Anastazją oznaczało narodzenie się niezwykłego, delikatnego związku, który miał trwać aż do śmierci Kseni w 1965 roku. Pobyt w żadnym miejscu nie sprawiał Anastazji takiej radości, jaką odczuwała mieszkając w Kenwood, rozległej, wielopiętrowej rezydencji Leedsów nad wodą blisko Cold Spring Harbor i w niedużej odległości od dworku Roosevelta w Sa-gamore Hill. Miała własny pokój i mogła robić dokładnie to, na co miała ochotę. Mogła przyjmować gości, lub odprawiać ich. Mogła grać w tenisa, jeździć konno, spacerować po plaży lub wypływać łodzią na wycieczki. Cały czas Ksenia przyglądała się jej w tej na nowo odnalezionej wolności i słuchała. „Jednym z najbardziej przekonujących aspektów jej osobowości — mówiła Ksenia — była zupełnie nieświadoma akceptacja swojej tożsamości. Cały czas była sobą i nigdy nie stwarzała najmniejszego wrażenia gry... Jestem głęboko » 249 « przekonana, że pretendentka to faktycznie rosyjska wielka księżna Anastazja"95. W Europie reakcja na przyjęcie Anastazji przez Ksenię była taka, jak można się było spodziewać. Pierre Gilliard dowiedział się o jej opiniach na czas, by nazwać je „bezwartościowymi" w Fałszywej Anastazji. Był w stanie przyjąć jedynie własną bardzo ograniczoną wersję: „Nie ma w tym niczego, co mogłoby nas zaskoczyć. Księżniczka Ksenia wyjechała z Rosji wiosną 1914 roku, miała zatem dziesięć i pół roku, kiedy ostatni raz widziała wielką księżnę Anastazję, ta zaś miała wtedy dwanaście i pół roku. Ponieważ nastawiona była korzystnie do nieszczęśliwej ofiary, łatwo zrozumieć, że rozpoznała kobietę, której naprawdę nawet nie znała"96. Ksenia nie miała zamiaru wdawać się w walkę z Gilliardem, ale postarała się odpowiedzieć na zarzut. „Nie mogłabym powiedzieć, że nawet po dłuższym przebywaniu z nią rozpoznałam pretendentkę wizualnie —wyjaśniała. — ... Czternaście lat minęło od czasu, gdy ostatni raz widziałam Anastazję na Krymie wiosną 1914 roku, ale myślę, że potrafię sama osądzić różnicę między członkiem mojej rodziny a nieszczęsną polską chłopką, którą nauczono wszystkich tych rzeczy". Były pewne konkrety. Było „ogólne podobieństwo rodzinne, szczególnie ze strony matki". Były«ciągłe zmiany nastrojów, przypominające Kseni „strasznie kapryśną" kuzynkę, którą znała w Rosji. Była władcza postawa, gorący temperament, skłonność do melancholii, którą Ksenia pamiętała u swojej matki chrzestnej, carycy Aleksandry. I były, jak zawsze, jej niezwykłe niebieskie oczy. „Jej ojciec, car, i jego siostra, Ksenia, mieli, o ile sobie przypominam, podobnie wyraziste oczy". Ale księżniczka Ksenia nie zaprosiła Anastazji do Oyster Bay, by udowodnić czy zanegować jej tożsamość. Zaprosiła ją, aby dać jej odpocząć — aby dać odpocząć całej rodzinie — i wiedziała, że musi postępować ostrożnie. Wyjaśniała: Wobec pretendentki grałam coś w rodzaju podwójnej roli, i rozmyślnie postanowiłam w ogóle nie pytać jej o przeszłość. Chciałam dać jej pełne szanse odsłonięcia przede mną swojej prawdziwej osobowości, nie chciałam na nią wpływać wspomnieniami z dzieciństwa czy pytaniami... Czułam, że jeśli będzie oddzielona od niepewnych ludzi, którzy mogliby sugerować jej wspomnienia i fakty, które rzekomo znała, wtedy musi się odsłonić jej toż- » 250 « samość i prawdziwa osobowość. Według mnie dokładnie tak się stało, w ten sposób odkryłam i odtąd zawsze mocno w to wierzyłam, że ona jest Anastazją [...] Ograniczyłam się do stałej obserwacji. I przede wszystkim dzięki obserwacji mogłam wyrobić sobie przekonanie, że jej zachowanie nie składało się z wystudiowanych gestów i słów, których się nauczyła, ale że była sobą97. „Była sobą" — w tych dwóch słowach księżniczka Ksenia przemówiła w imieniu wszystkich, którzy znali Anastazję, to znaczy mieli cierpliwość i umieli zaakceptować ją taką, jaką była. Prostota tego stwierdzenia przemawia głośniej niż jakikolwiek argument. Rzeczywiście, na początku dni w Oyster Bay mijały nie zakłócone nawet małym obłokiem niezgody. Nie było więcej konfrontacji, nie było organizowanych naprędce testów ani niespodziewanych spotkań. Anastazja wymogła na swojej gospodyni obietnicę, że żaden z członków rodziny Romanowów, bez jej zgody nie przyjedzie się z nią spotkać, i Ksenia dotrzymała słowa98. Czasami Anastazja jadła obiad wspólnie z państwem Leeds, od czasu do czasu z Sergiuszem Rachmaninowem99 i z Adelą Astaire100, ale częściej jeszcze siedziała sama w pokoju odpoczywając lub bawiąc się z córką Kseni, Nancy, która miała wtedy trzy lata. Nawet Ninie, siostrze Kseni, udało się widzieć Anastazję tylko raz przez około pięć minut101. Nie było to dość czasu, by rozstrzygnąć kwestię tożsamości Anastazji, ale wystarczyło, by doszła do wniosku: „Kimkolwiek jest, na pewno nie jest polską chłopką. To dama z wyższych sfer i nieprawdą jest, że nie potrafi mówić po rosyjsku"102. W czasie swojego pobytu nad Oyster Bay Anastazja mówiła prawie wyłącznie po angielsku. Księżniczka Ksenia nigdy nie usłyszała od niej słowa po niemiecku. „Rozmawiamy z A. N. jak szalone po angielsku" — pisała Ksenia do wielkiego księcia Andrzeja do Francji103. Angielski akcent Anastazji był „dobry", twierdziła Ksenia, choć jej gramatyka „potrzebowała odświeżenia. To znaczy zawodziły ją czasem angielskie konstrukcje"104. Nigdy jednak nie przeszkadzało im to we wzajemnym rozumieniu. „Rodzina była tak wielojęzyczna — wspominała córka Kseni — że rozmawiając między sobą wybierali słowa dla precyzji z kilku języków, w tym z rosyjskiego ... Moja matka celowo wstawiała rosyjskie słowa w kluczowych punktach zdania, by zobaczyć, czy Anastazja zrozumie, co powiedziała. Zawsze » 251 « rozumiała"105. Czasem, nie myśląc o tym, również Anastazja „wpadała w rosyjski". Ksenia przywiozła jej w prezencie z Indii Zachodnich dwie papugi. Anastazja była zachwycona ptakami, często pozwalała im bawić się poza klatką. „Patrzcie — zawołała kiedyś po rosyjsku, śmiejąc się radośnie — one tańczą na parapecie". Spacerowała po ogrodzie z Małgorzatą Derfelden. Mówiła o kwiatach i „używała ich trudnych rosyjskich nazw"106. Kiedy indziej Ksenia, stojąc nie zauważona przy drzwiach, słyszała, jak przez kilka minut jej gość mówi do swoich ptaków wyłącznie po rosyjsku — „w sposób całkowicie do przyjęcia z punktu widzenia petersburskiego towarzystwa"107. „Dlaczego nie mówi pani po rosyjsku? — spytała Ksenia Anastazję, wiedząc, jakie to było ważne. Odpowiedź zmroziła Kseni krew w żyłach: „Bo to był ostatni język, który słyszeliśmy w tamtym domu"108. „Rzadko rozmawialiśmy o Syberii — mówiła Małgorzata Derfelden. — Widać było, że takie rozmowy ją przygnębiają. Mówiła, że kiedy o tym wspomina, boli ją serce"109. Księżniczka Ksenia zwróciła uwagę, że Anastazja „nigdy nie opisała miejsca zabójstwa swojej rodziny". Nie podejmowała również tematu swojej ucieczki z Rosji, przynajmniej nie szczegółowo. Mówiła jedynie o „długiej, długiej podróży", w czasie której przeważnie była nieprzytomna. I nawet to po dziesięciu latach okazywało się dla niej zbyt trudne, bo przypominając sobie ucieczkę z Syberii i wędrówkę do Berlina Anastazja się zupełnie załamała. Łkając uderzała pięściami o ścianę swojego pokoju i krzyczała: „Przeszłam przez to wszystko, a teraz oni nie chcą wierzyć, że jestem Anastazją!" — Widząc ją w takim stanie, sama byłam niezwykle wzburzona, nigdy jednak w najmniejszym stopniu nie wydawało mi się, że jej wzruszenie wynikało z chęci oszukania110 — powiedziała Ksenia. Mijały prawie spokojne miesiące; dowodzenie tożsamości Anastazji pozostawiono własnemu biegowi. „Opowiadała o pokojach w pałacu w Carskim Siole — mówiła Mme Derfelden — o kolorach, kreto-nach... Pamiętała pęki bzu, którymi pokój jej matki w Carskim Siole był wypełniony późną zimą i wczesną wiosną. Ja również je pamiętałam, widziałam je, kiedy caryca mnie przyjmowała"111. Kiedy do Oys-ter Bay przyszła wiosna, Anastazja coraz więcej czasu spędzała spacerując po plaży i po lesie. Często chodziły razem z Ksenią na grzyby. » 252 « Pewnego dnia zimny powiew zagnał Anastazję z powrotem do domu112. „Przypominało jej to falę zimna, jaka zawsze towarzyszyła spływaniu lodu z Newy" — mówiła Mme Derfelden. „Jak nazywało się to święto, kiedy schodził lód z Ładogi? — zapytała Anastazja. — Nie pierwszy lód, ale drugi?" Pani Derfelden nie miała pojęcia, o czym Anastazja mówi, „a ona się bardzo irytowała, że [Mme Derfelden] tak długo mieszkała w Rosji i nie może sobie przypomnieć takiej prostej rzeczy". Później jednak Mme Derfelden zapytała o to jednego ze swych rosyjskich przyjaciół z Nowego Jorku. Przyjaciel powiedział jej: „Ależ ona ma na myśli Otwarcie Żeglugi {otkrytie nawigacji). Ale jedynie rodzina carska mogła to uważać za ważne". Faktycznie, przez stulecia, każdej wiosny komendant St. Petersburga nabierał z Newy szklankę wody po ostatecznych roztopach i przynosił ją carowi jako znak, że żegluga może się rozpocząć. „To prawda! — powiedziała Anastazja. — Tak było zawsze od czasów Piotra Wielkiego". „Mogę opowiedzieć o wiele więcej historii tego rodzaju — mówiła Mme Derfelden. — Opowiedziałam tę, aby pokazać bieg myśli, przypadkowość stwierdzeń"113. Księżniczka Ksenia też mogła opowiedzieć kilka historii. Jej córka, Nancy, zdawała się kierować myśli Anastazji ku przeszłości. Raz siedząc i przyglądając się jak Nancy i Ksenia bawiły się razem, Anastazja powiedziała cicho, że „bardzo jej było wstyd, iż nie potrafiła dać ani trochę miłości swojemu dziecku". Potem nastąpił „mniej czy bardziej dokładny opis jej pobytu w Rumunii". Pewnego ranka Anastazja dostrzegła ze swojego okna Nancy bawiącą się w ogrodzie. Później Ksenia znalazła ją płaczącą w łóżku. „Proszę — powiedziała Anastazja — niech pani jej nie ubiera w ten sposób". Nancy miała na sobie marynarskie ubranko i czapkę, podobne do stroju, jaki często nosił carewicz Aleksy114. Później przyszedł dzień, kiedy nacisk przeszłości wzrósł do tego stopnia, że omal nie zniszczył nawiązanej przez Ksenię na próbę przyjaźni z nieszczęśliwym gościem. Ksenia zaprosiła swojego kuzyna, rosyjskiego księcia Dymitra, do Oyster Bay na tenisa. Dymitr był synem siostry cara Kseni i spirytysty — żartownisia, wielkiego księcia Aleksandra, a zatem był także kuzynem wielkiej księżnej Anastazji. „Kort [tenisowy] — wyjaśniała Ksenia — był zaraz za domem, naprzeciw okien pokoju » 253 « zajmowanego przez pretendentkę, był jednak zupełnie schowany za oplecionym winoroślą płotem z siatki, więc z okna można było słyszeć graczy, ale nie można było ich zobaczyć". Kiedy Ksenia przyszła do pokoju Anastazji, by powiedzieć jej „dzień dobry", ta odwróciła się tyłem i nie odpowiedziała. — Skąd mam wiedzieć, o co chodzi, kiedy pani nie chce się do mnie odezwać? — zapytała Ksenia. — Okłamała mnie pani — odparła Anastazja. — Obiecała pani nie sprowadzać ich tutaj. — O czym pani mówi — Ksenia udawała, że nie rozumie. — Poznaję jego głos. To któryś z kuzynów115. Zerwanie między Anastazją a księżniczką Ksenią tym razem nie było wynikiem jednego ze słynnych napadów nerwowych Anastazji. Wprost przeciwnie, chciała ona pozostać w Oyster Bay. Co prawda ona i mąż Kseni, William Leeds, nie za bardzo się ze sobą zgadzali. „On mnie nie lubił — mówiła Anastazja — a ja nie lubiłam jego"116. Do tego Leedsowie przeżywali w tym czasie poważne kłopoty małżeńskie, które obecność obcej osoby — szczególnie tej akurat obcej osoby — mogła jedynie pogorszyć. Oddanie, jakie Ksenia odczuwała \*t stosunku do Anastazji, było prawdziwe, i księżniczka bardzo żałowała, że wyrosła między nimi przepaść. Mówiła na ten temat bardzo mało, dopiero wiele lat później powiedziała dziennikarzom, że „było tyle rzeczy, tyle kłamstw [...] i wtedy ktoś pomieszał karty"117. Przez lata ludzie próbowali odkryć, co się popsuło; kto był naprawdę odpowiedzialny za zerwanie, czy Gleb Botkin — to był ten „ktoś" Kseni — czy sama Anastazja, czy nierozważny William Leeds, czy jak sądziło wielu cała rodzina Romanowów. Na pewno wiadomo jedynie, że w sadze o Anastazji pojawiła się nowa postać. Tym razem nie był to świadek, nie była to nawet osoba, ale całun, widmo chciwości, które szybko stało się najważniejszą i niewątpliwie najgłośniejszą postacią tej historii. Kiedy wspomniano pierwszy raz o dziedzictwie Romanowów? Kto pierwszy zaczął rozpowiadać, że jedyna uratowana córka cara Rosji może być dziedziczką fortuny wartej ponad dziesięć milionów dolarów? — nie wiadomo. „Panuje silne przekonanie — pisał 5 czerwca 1928 roku Gleb Botkin — że w jednym z brytyjskich banków, prawdopodobnie w Bank of England, są pieniądze", które » 254 « należałyby się Anastazji, gdyby uznano jej tożsamość. Sama Anastazja, pisał dalej Gleb Botkin, „upiera się" przy tym, „i bardzo się złości, kiedy ktoś wyraża wątpliwości na ten temat". W liście do Edwarda H. Fallowsa, nowojorskiego adwokata, który wkrótce miał zostać pierwszym prawnikiem Anastazji, Gleb wyjaśnił sytuację tak, jak sam ją rozumiał: Wiem, że zmarły Imperator miał znaczne sumy pieniędzy w Bank of England, ale dużą część albo sam pobrał z banku, albo podarował państwu rosyjskiemu, płacąc w czasie wojny za zakupione za granicą dostawy wojskowe. Car powiedział mojemu ojcu podczas naszego zesłania na Syberii... że nie ma w tej chwili żadnych swoich pieniędzy w żadnym zagranicznym banku. To jednak nie musiało koniecznie znaczyć, że jego córki nie miały wtedy pieniędzy w brytyjskich bankach, jako że car nie mówiłby o ich pieniądzach jako o swoich118. O tym myślał Gleb Botkin latem 1928 roku. Cała sprawa mogła nie zaistnieć, gdyby nie pewne subtelności rosyjskiego i międzynarodowego prawa. „Poinformowano mnie — powiedziała później Anastazja — że sprawa spadku musi zostać wyjaśniona w ciągu dziesięciu lat od mojej domniemanej śmierci"119. Lipiec 1928 roku wyznaczał dziesiątą rocznicę zniknięcia rodziny carskiej w Jekaterinburgu. Gleb zwrócił się więc do Edwarda Fallowsa, swojego przypadkowego znajomego, a przy tym specjalisty od prawa cywilnego. Poprosił go, aby zrobił co w jego mocy, by powstrzymać Bank of England przed rozporządzeniem skarbem Romanowów. „Ci z nas, którzy wierzyli w Anastazję i jej roszczenia — mówił Gleb — prosili jedynie, aby, jeśli jakieś pieniądze rzeczywiście pozostały w Anglii, nie przekazywano ich żadnym innym dziedzicom rodziny Romanowów do czasu, aż kwestia tożsamości Anastazji zostanie w pełni prawnie rozstrzygnięta"120. Fal-lows podjął się prowadzenia tej sprawy. W tej już i tak dość delikatnej kwestii pojawił się jeszcze jeden problem. Anastazja nie widywała Gleba Botkina w czasie swego pobytu w Oyster Bay. „Byłam na niego zła — przyznała księżniczka Ksenia — dlatego, że złamał daną mi obietnicę. Oboje zgodziliśmy się, że nie należy nadawać przyjazdowi pretendentki do Ameryki tak zwanego rozgłosu. A tymczasem, zaraz po jej przyjeździe, gazety » 255 « w Nowym Jorku, a nawet w całym kraju, pełne były wiadomości o Anastazji"121. Według Kseni sama Anastazja miała żal do Gleba za tak ogromne nagłośnienie jej sprawy i oświadczyła, że nie ma ochoty go więcej widzieć. Jej gospodyni cieszyła się z tego i aż do lata 1928 roku nie przyjmowano go w Oyster Bay. Wersja Gleba była trochę inna122. Twierdził, że nic nie wiedział o niezadowoleniu Anastazji i wkrótce zaczął się bać, że księżniczka Ksenia, działając z rozkazu rodziny Romanowów, trzyma pretendentkę na Long Island praktycznie jako więźnia. W czerwcu sprawy osiągnęły punkt krytyczny, gdy William Leeds udzielił przypadkowego wywiadu kilku kręcącym się wokół niego dziennikarzom w czasie jednej z imprez sportowych — Leeds był brawurowym pilotem amatorem. Powiedział, że ani on, ani jego żona „nie są zainteresowani" udowadnianiem tożsamości Anastazji i nie planują „uzyskać dla niej żadnej fortuny"123. Pełen podejrzeń Gleb zwołał konferencję prasową i oświadczył, że Leedsowie nie mają prawa decydować o przyszłości Anastazji. Zirytowany Leeds wydał wtedy następne oświadczenie, w którym przyznał, że poprzednio powiedział jedynie, w imieniu swoim i Kseni, że nie interesuje go zupełnie „spadek" Anastazji, i że, jak to ujął Gleb, „nie zrobi *ic, aby powstrzymać [Gleba] od uczynienia tego co [Gleb] uzna za stosowne w [swoich] wysiłkach mających na celu ochronę interesów wielkiej księżnej Anastazji"124. Sytuacja stała się beznadziejnie zagmatwana. Po konsultacji z Edwardem Fallowsem Gleb napisał do Kseni informując ją, że, aby nie dopuścić do przekazania fortuny Romanowów najbliższym krewnym, konieczny będzie proces sądowy. Ksenia była przerażona. „Mam poważne obawy co do słuszności proponowanych przez Pana kroków — napisała do Gleba taktownie — z wielu powodów; zbyt dużo miejsca zajęłoby pisanie o nich"125. Zaprosiła go do Oyster Bay, żeby o tym porozmawiać. Później Gleb opisywał swoją rozmowę z Ksenią w Kenwood jako maratonowe zawody w krzyczeniu, podczas których księżniczka, bliska histerii, ostrzegała go, że gorzko pożałuje mieszania się w sprawy domu Romanowów. Później, według Gleba, postawiła niezwykłe ultimatum: powiedziała, że siostry cara, wielkie księżne Ksenia i Olga, gotowe są utrzymywać Anastazję do końca życia „w jakimś ustronnym miejscu w Europie", o ile odwoła ona swoje rosz- » 256 « czenia co do tożsamości. Jeśli Anastazja nie przyjmie tej propozycji, to musi opuścić Oyster Bay w ciągu czterdziestu ośmiu godzin126. Można spytać, jak sprawy mogły posunąć się tak daleko. Oczywiście Ksenia odrzuciła oskarżenia Botkina w całości. „Nigdy, nigdy nie powiedziałabym czegoś takiego — protestowała. — Moje ciotki były tak negatywnie nastawione do tej sprawy, że nawet nie śniła im się taka propozycja"127. Ale taką ofertę dyskutowali Gleb Botkin i Anastazja, kiedy Gleb poszedł na górę i zobaczył Anastazję po raz pierwszy od miesięcy. Już wcześniej napisał do niej o konieczności podjęcia kroków sądowych dla ochrony spadku, i pomyślał też o zapewnieniu jej, że „cała sprawa może być przeprowadzona bez najmniejszego rozgłosu tak, że nikt się o tym nie dowie". Edward Fal-lows, mówił dalej Botkin, powiedział mu niedawno, iż ma „wiarygodne sygnały", że pieniądze zostaną wypłacone siostrom cara, jeśli nic się nie stanie128. Te alarmujące wieści załamały kruchą równowagę Anastazji i popchnęły ją z powrotem w kierunku paranoi. Był jeszcze jeden wyjątkowo ważny powód rozpaczy Anastazji. Księżniczka Ksenia obiecała jej, pochopnie, jak sama przyznała, że zabierze ją do Kopenhagi na spotkanie z babką. „Byłam bardzo młoda — mówiła o tym później księżniczka — i wierzyłam, że mogę dostać, czego tylko zapragnę. Napotkałam jednak na kategoryczny opór jej dwóch ciotek, które były także moimi ciotkami, wielkich księżnych Kseni i Olgi. Co mogłam zrobić? Nie odważyłam się wystąpić przeciwko nim"129. Niewywiązanie się z obietnicy podróży do Danii wzbudziło podejrzenia Anastazji. Myśl o „uwięzieniu" dokonała reszty. Poprosiła, aby ją zabrać. Tymczasem Ksenia przechodziła swoje prywatne piekło, rozważając widoki Anastazji na przyszłość. Co się stanie, jeśli Anastazja pójdzie za radą Gleba Botkina i wniesie sprawę do sądu? To może doprowadzić tylko do katastrofy. (Kiedy w zamku Seeon o planie usłyszał książę Gieorgij Leuchtenberg, zareagował podobnie: „To katastrofa!... Pogrzebie swoje szanse na uznanie i zacznie odgrywać «brudną rolę». To wyrażenie chyba zrozumie. Powiedzcie jej w moim imieniu, że błagam ją, żeby tego nie robiła")130. W czasie ostatnich dni pobytu Anastazji w Oyster Bay, Ksenia próbowała przemówić jej do rozsądku wyjaśniając, że sprawa najlepiej może zostać załatwiona przez rodzinę, a siostry cara to „święte," które 17—Anastazja » 257 « z pewnością z czasem zrozumieją swój błąd; że nikt nie ma zamiaru porzucić Anastazji ani pozwolić jej umierać z głodu „na ulicy," i że zawsze znajdzie dobrą opiekę131. Nic nie skutkowało. Argumenty Kseni przekonały Anastazję jedynie o tym, że była ona w kontakcie z jej wrogami w Europie i że zwróciła się przeciwko niej. „Ona nigdy nic dla mnie nie zrobi — mówiła Anastazja z goryczą — daje tylko obietnice, których nie zamierza dotrzymać!"132 Kiedy rankiem 8 sierpnia Gleb Botkin przyjechał do Kenwood z Edwardem Fallowsem, zastał Ksenię zrozpaczoną, ale wciąż mającą nadzieję, że coś można zrobić, aby zmienić stanowisko Anastazji. Gleb też miał taką nadzieję. Kiedy jednak wrócił do salonu po krótkiej rozmowie z Anastazją, powiedział Kseni, że jej kuzynka wyjeżdża za godzinę. Słysząc to, jak zauważył Fallows, Ksenia „wybuchnęła płaczem i pobiegła na piętro". Ta scena była pierwszym kontaktem Fallowsa ze sprawą Anastazji. Zupełnie zdumiony wyszedł do ogrodu, żeby zaczerpnąć powietrza. Niedługo dołączył tam do niego Leeds. Ksenia już wcześniej powiedziała Fallowsowi, że „nie ma wątpliwości, że jej gość to jej kuzynka", teraz zapewniał go o tym również Leeds. Tak, powiedział, on też w to wierzył: „Powiedział, że boleje nad brakiem porozumienia między Anastazją i jej ciotkami, które znał; gotów jest doprowadzić do zgody, kupić Anastazji dom w dowolnym miejscu na świecie, gdziekolwiek będzie sobie życzyła — wspomniał Szwajcarię jako miejsce, które chora lubi — i że odłoży dość pieniędzy, aby mogła żyć wygodnie przez resztę życia, jeśli tylko nie przeniesie kłótni rodzinnej do sądu upierając się przy publicznym uznaniu [...] Potem spytał mnie, czy będę ją namawiał, by przyjęła jego ofertę. Odparłem, że jeszcze nawet jej nie widziałem, a więc tym bardziej nie jestem jeszcze jej adwokatem"133. Czy to tu było prawdziwe źródło historii z „ofertą" — propozycji „utrzymywania Anastazji do końca życia", jeśli zrezygnuje ze swych roszczeń? To możliwe. Leeds nigdy więcej nie wypowiadał się publicznie na ten temat, po pierwsze dlatego, że w końcu zaczął uważać sprawę Anastazji za nieprzyzwoite oszustwo134, a po drugie dlatego, że rozwiódł się z Ksenią osiemnaście miesięcy później135. Pomyślano o tym, by w oświadczeniu prasowym wydanym w czasie rozwodu zaznaczyć, że rozwiązanie małżeństwa w żaden sposób nie było związane ze sprawą pretendentki. Nikt z nowojorskiego towarzystwa w to » 258 « nie wierzył. Niezrównany kpiarz „Billy Benedick", kronikarz wielu skandali z Long Island, napisał w „Evening Journal", że Anastazja sama jedna zniszczyła związek „Krezusa Blachy Cynowej" i jego rosyjskiej oblubienicy. Krążyły plotki, że Leeds robił, co mógł, by zniechęcić żonę do angażowania się w sprawę Anastazji, ale że Ksenia się nie poddała: „Stąd kolizja ... która skłoniła panią Leeds do podjęcia wstępnych kroków mających na celu uwolnienie się z małżeńskich więzów"136. Wiele było plotek na ten temat, ale naprawdę po wyjeździe Anastazji panował w Kenwood nastrój prawdziwego żalu zmieszanego z pewną zrozumiałą ulgą i całkiem dużą dozą smutku. „Wiecie — wyznała księżniczka Ksenia swojej najbliższej rodzinie i przyjaciołom — ona nie jest normalna"137. Ale zawsze zaznaczała, że ich nagłe poróżnienie się nie miało wpływu na jej przekonanie o tożsamości Anastazji. Zgodnie z dobrymi manierami i rozwagą, które Ksenię wyróżniały spośród osób zaangażowanych w tę sprawę, nigdy nie przedstawiała dowodów i nie naciskała członków rodziny carskiej za mocno; nie przekonywała argumentami ani nie molestowała niedowiarków. Wiedziała, że to nie ma sensu. Najlepszym znakiem nieprzejednania Romanowów może być fakt, że Kseni nigdy nie udało się w pełni przekonać swojej własnej siostry Niny do autentyczności Anastazji138. W końcu w 1971 roku córka Kseni rozmawiała na ten temat z Niną i jej mężem Pawłem Czawczawadze. „Byli pewni, że to nie była polska dziewczyna — zauważyła — ale oboje nie byli przekonani, czy była czy też nie [córką cara]. Więc kim? — spytałam. Wzruszali ramionami i nikt nie potrafił odpowiedzieć, a Nina stwierdziła, iż to ją tak porusza, że nie może o tym rozmawiać. Znów te niewidzialne więzy krępujące ich wszystkich"139. Plan księżniczki Kseni oszczędzenia rodzinie „wielu nieprzyjemności" nie przyniósł żadnych owoców. Następne lata były dla Kseni bardzo ciężkie. Prawnicy Anastazji przygotowywali się do wniesienia sprawy do sądu i raz za razem niepokoili księżniczkę prosząc o złożenie oświadczenia. „Ona boi się zrobić cokolwiek, co wywołałoby rozgłos bądź wmieszało w sprawę kogoś z jej krewnych", stwierdził adwokat Kseni, która wciąż traktowała swoją wiarę w Anastazję jako powinność: „Mówiła, że przeżywa wielkie duchowe cierpienie, że jest między młotem a kowadłem. Z jednej strony jej krewni, z drugiej jej » 259 « poczucie sprawiedliwości i fakt, że wie, iż wielka księżna Anastazja żyje. Powiedziała panu Albertowi, że mimo wielkiego cierpienia, jakie to niewątpliwie na nią sprowadzi, i mimo sprzeciwu jej męża, który nie chce, by w jakikolwiek sposób angażowała się w tę sprawę, ona postąpi właściwie, niech się dzieje, co chce... Księżniczka Ksenia zasługuje na duże uznanie za to, co zrobiła, bo wiadomo nam, jak ogromną presję wywierano na nią, by nie zeznawała"140. Anastazja znalazła prawdziwą przyjaciółkę. Księżniczka Ksenia, gdy przyszedł czas, tak jak obiecała, gotowa była zeznawać. 10 Odmiany losu t-^J^nastazja, tak jak radził Gleb Bot-kin, zaraz po niespodziewanym powrocie z Oyster Bay do Nowego Jorku 9 sierpnia 1928 roku, oddała swoje prawne interesy w ręce Edwarda Fallowsa1. Do tego sporządziła testament; w obecnej sytuacji wydawało się jej to rozsądne. Po zaznaczeniu, że księciu Waldemarowi z Danii mają zostać zwrócone wszelkie wydatki poniesione z jej powodu, podzieliła główną część swego potencjalnego majątku pomiędzy dzieci Botkina ze względu na pamięć ich ojca. Gleb był zakłopotany i, bez wiedzy Anastazji, zarządził, że jakiekolwiek pieniądze, które mógłby od niej otrzymać, mają być przekazane Czerwonemu Krzyżowi dla uczczenia j e j pamięci. Godzinę po podpisaniu testamentu Anastazja znowu wezwała Fallowsa. Poprosiła, aby niezwłocznie poczyniono odpowiednie kroki dla odnalezienia jej syna w Rumunii2. Później zakomunikowała prawnikowi, że pomysł oddania jej sprawy do sądu jest „nieprzyzwoity", i że zgodzi się na to, tylko jeśli będzie to absolutnie konieczne i jedynie dlatego, że nie widać innych sposobów dochodzenia sprawiedliwości3. Przy czym wyraźnie zabroniła Fallowsowi pozywać do sądu któregokolwiek z członków rodziny Romanowów w celu ustalenia jej tożsamości. Powiedziawszy to odprawiła go. Po utracie schronienia w Oyster Bay potrzebowała nowego opiekuna. Zatrzymała się w ciasnym mieszkaniu przy Lexington Avenue, należącym do Johna Coltera, dziennikarza, przyjaciela Botkina i dyrektora North American Newspaper Alliance4. Nie było to dobre miejsce dla kobiety, która stale potrzebowała prywatności. Gleb sugerował, żeby wynająć wspólnie podwójny apartament — on i jego rodzina mieszkaliby w jednej połowie, a Anastazja zajmowałaby drugą » 261 « — ale Anastazja powiedziała, że nigdy nie słyszała równie głupiego pomysłu5. Ratunek nadszedł wkrótce od Augusty i Heety'ego Richardów, którzy poprzednio uratowali Anastazję przed dziennikarzami na ,,Berengarii". Ofiarowali się teraz utrzymywać Anastazję przez okres „miesiąca do sześciu tygodni", w Garden City Hotel6. W związku z tym Anastazja i jej papugi wróciły na Long Island. Było ważne, aby nikt w snobistycznym Garden City Hotel nie znał tożsamości damy z pokoju dwieście pięć, chociażby dla spokoju jej umysłu. 10 sierpnia Anastazja wprowadziła się jako „Pani Eugenia Anderson". „Eugenia" na cześć ojca Gleba Botkina, na temat nazwiska „Anderson" snuto później rozmaite domysły, a wymyśliła je po prostu Augusta Richard. Przyjaciele Anastazji nie spodziewali się, że przybrane nazwisko tak do niej przylgnie i że pewnego dnia, w melodyjnym zestawieniu z imieniem „Anna", skróconą wersją prawdziwego imienia, stanie się jej oficjalnym nazwiskiem7. „Pani Anderson" spędziła w Garden City blisko sześć miesięcy, najpierw w hotelu, a później w małym domku wynajętym dla niej przez Sergiusza Rachmaninowa8. Gleb Botkin, który mieszkał niedaleko w Hempstead, odwiedzał ją teraz prawie codziennie. Aby uniknąć podejrzeń, przedstawił się obsłudze hotelu jako brat pani^Ander-son9. To udawanie wydało się Anastazji zabawne; kiedy miała dobry dzień, absurdalność jej położenia coraz bardziej ją śmieszyła. Lubiła wprawiać Gleba w zakłopotanie zgadywankami, lekcjami historii, czy organizowanymi na poczekaniu „testami pamięci". Przypadkowo w jej pokoju wisiał portret królowej Prus Luizy, prapraprababki wielkiej księżnej Anastazji. Anastazja potraktowała to jako wróżbę, a kiedy dowiedziała się, że Gleb nie wie, kim jest ta dama, bezlitośnie mu dokuczała. Kiedy indziej pokazała mu nóż do papieru, który kiedyś należał do jego ojca. Tatiana Botkin dała jej ten nóż w 1926 roku, bo był na nim herb carycy Aleksandry i doktor Botkin otrzymał go osobiście od carycy. — Czy widział pan kiedyś ten nóż do papieru? — spytała Anastazja niewinnie. Gleb odpowiedział, że nóż nic mu nie przypomina, a Anastazja aż zapiszczała z zadowolenia: — O nie!... Jeśli pan jest Glebem Bot-kinem, musi pan wiedzieć, gdzie pan widział ten nóż do papieru. W przeciwnym razie wyślę pana do Gilliarda na identyfikację10. » 262 « Mimo tych wszystkich żartów, życia w Garden City nie można było nazwać wesołym. Anastazja prawdopodobnie nigdy nie czuła się bardziej samotna, a brak poczucia bezpieczeństwa pogarszał jeszcze jej stan. Kiedyś, w proroczym przebłysku, ostrzegła Gleba, że wcześniej czy później się z nim pokłóci i prosiła go, by nie przestał się zajmować jej sprawami, gdy ta chwila przyjdzie". W końcu, pewna oddania Botkina, Anastazja popuściła wodze swojej narastającej frustracji. Każdego dnia Gleb mógł się spodziewać, że zostanie serdecznie przyjęty, odprawiony ze złością i wezwany znowu w ciągu godziny. Były takie chwile, gdy Anastazja nie chciała rozmawiać z nikim oprócz swoich papug. „Napięcie nerwowe związane z zajmowaniem się sprawami wielkiej księżnej — wspominał Gleb — i służeniem za bufor między nią a światem zewnętrznym, stało się nagle zbyt wielkie, by można je było znosić dłuższy czas. Czasami była czarująca i cudowna, taka jaka była w dzieciństwie; jednak przeważnie zachowywała się w sposób, który przypominał mi jej matkę. Tak jak zmarła caryca, Anastazja podejrzewała każdego o jakieś złośliwe zamiary i wpadała na przemian w niekontrolowany gniew i całkowitą depresję"12. Kilka miesięcy po ich rozstaniu Gleb pisał o swojej „czarującej i cudownej" przyjaciółce w liście do Edwarda Fallowsa: „I do czego to prowadzi? ... Czuję się, jakbym znalazł się z powrotem w dawnych czasach, kiedy cała Rosja usiłowała przyprowadzić carycę do opamiętania ... Nic nie pomagało. Poszła do grobu, wychwalając Rasputina i odsądzając od czci i wiary wszystkich i wszystko. Ale ona zawsze miała rację. To samo jest z Anastazją. Ona zawsze ma rację. Jeśli coś idzie źle, jest to zawsze wina wszystkich [innych], ale nie jej. Co możemy zrobić? Co ktokolwiek mógłby zrobić w tej sytuacji?"13 Anastazja trzymała się Gleba Botkina dłużej, niż się oboje spodziewali. Bardzo potrzebowała jego wsparcia jesienią 1928 roku. W październiku zmarła w Villa Hvidore caryca matka; nigdy nie spotkała się ze swoją rzekomą wnuczką i nigdy nie chciała się z nią spotkać. Śmierć carycy była dla Anastazji ciężkim ciosem. „Nic nie powiedziała — zapisał Gleb — nie wydała z siebie ani jednej skargi. Ale przez wiele dni była w głębokiej depresji; często zastawałem ją siedzącą w jakimś odrętwieniu, z mokrymi oczyma, myślami błądzącą gdzieś daleko"14. » 263 « Raz jeszcze gniew przyniósł Anastazji pewną ulgę w szoku wywołanym nieszczęściem. Jak dotąd rodzina Romanowów jako grupa nie przedsięwzięła żadnych kroków, by się jej oficjalnie wyprzeć. Nawet wielka księżna Olga, choć udzieliła cichego poparcia propagandzie, która tak zatruła życie Anastazji, nie chciała brać na siebie odpowiedzialności za zanegowanie jej tożsamości. Teraz jednak, w październiku 1928 roku, dwunastu członków rosyjskiej rodziny cesarskiej złożyło swoje podpisy pod dokumentem, który bezwzględnie i ostatecznie demaskował Anastazję jako oszustkę. Nazwano to później Oświadczeniem Kopenhaskim, ale była to błędna nazwa. Królewska deklaracja została przesłana do Associated Press z dworu wielkiego księcia Hesji, niespełna dwadzieścia cztery godziny po śmierci carycy matki. Dwa dni później Romanowowie zebrani w Kopenhadze na pogrzebie carycy wydali identyczne oświadczenie, zatytułowane: „Deklaracja Rosyjskiej Rodziny Cesarskiej w związku ze sprawą Czajkowskiej"15. Dlaczego rodzina musiała z wydaniem oświadczenia czekać na śmierć carycy, pozostaje tajemnicą, w każdym razie chciała teraz rozgłosić swoje „jednomyślne przekonanie, że osoba mieszkająca obecnie w Stanach Zjednoczonych nie jest córką cara". Jako dowody na poparcie stanowiska rodziny przedstawiono „opinie ekspertów": ??????'? Gilliarda, baronowej Zofii Buxhoeveden, kryminologa profesora Bischoffa i carskiego dentysty doktora Kastrickiego. Autorstwo oficjalnego nieuznania pretendentki przypisywane jest wielkiemu księciu Aleksandrowi. Zakończył on swój elaborat zapewnieniami o rodzinnej miłości, które, w tej sytuacji, brzmiały wyjątkowo złośliwie: Dla nas, najbliższych krewnych rodziny cara, trudne i bolesne jest pogodzenie się z myślą, że ani jeden z członków tej rodziny nie został przy życiu. Tak bardzo chcielibyśmy wierzyć, że choć jeden z nich przeżył morderstwo 1918 roku. Uratowanego otoczylibyśmy naszą miłością... Jednak w przypadku tej damy poczucie obowiązku zmusza nas do przyznania, ża ta historia jest jedynie bajką. Pamięć naszych drogich nieobecnych zostałaby zszargana, gdybyśmy pozwolili na to, by ta fantastyczna historia rozpowszechniła się i zyskała wiarę16. Wielki książę Andrzej i księżniczka Ksenia z prawdziwym zdziwieniem przeczytali o „jednomyślnym przekonaniu" rodziny carskiej, że » 264 « Anastazja Czajkowska nie była córką cara. Nie trzeba dodawać, że nie skontaktowano się z nimi, kiedy Oświadczenie Kopenhaskie było podpisywane. Szczególnie Andrzej zwrócił uwagę na wprowadzający w błąd charakter dokumentu. Wskazał, że na czterdziestu czterech żyjących wtedy członków rodziny Romanowów tylko dwunastu podpisało oświadczenie — siostry cara, Ksenia i Olga; mąż Kseni wielki książę Aleksander; jej sześciu synów i córka, Irena Jusupow; oraz dwoje nowych przeciwników, wielki książę Dymitr Pawłowicz i wielka księżna Maria Pawłowna, kuzynowie cara. Z tej dwunastki tylko jedna osoba, wielka księżna Olga, widziała Anastazję. W Nowy Jorku Gleb Botkin i Edward Fallows stwierdzili, że ten „niczym nie sprowokowany"17 atak wymaga jakiejś odpowiedzi. Do tego Glebowi powiedziano, że władze imigracyjne Stanów Zjednoczonych rozważają deportację Anastazji na podstawie tak zwanego „o-świadczenia wielkiej księżnej Kseni". Botkin pisał: „Jedyną rzeczą, jaką mogę zrobić, jest wydanie kontroświadczenia, na tyle mocnego, że gdyby okazało się nieprawdziwe, byłoby poważną potwarzą. Gdyby wielka księżna Ksenia wniosła przeciw mnie sprawę o zniesławienie, Waszyngton pozwoliłby Anastazji pozostać w kraju na czas procesu. A gdyby Ksenia nie wniosła przeciw mnie sprawy, w Waszyngtonie przyjęliby to jako przyznanie z jej strony, iż wie, że to, co mówię, jest prawdą". „Kontroświadczenie" było gwałtownym osobistym atakiem na siostrę cara, w który, jak sam powiedział, „włożył całe oburzenie i całą gorycz, jaka nagromadziła się w [jego] sercu"18. Edward Fallows dodał atakowi Gleba powagi, wydając równocześnie oświadczenie dla prasy: „Traktuję roszczenia wielkiej księżnej Anastazji nie jako zawodowy przypadek, ale jako wielką sprawę. Apeluję do tych, którzy kochają prawdę, sprawiedliwość i litość, aby nie osądzali z góry tej młodej kobiety, złamanej na ciele przez okropne cierpienia, ale mającej jasny umysł i dzielnego ducha, i zdecydowanej zwyciężyć w heroicznej walce o uznanie". Do tej galanterii Fallows dodał formalną informację, że: „od dnia dzisiejszego, jeżeli jakakolwiek osoba bądź grupa osób będzie obrażać czy rzucać oszczerstwa na wielką księżnę Anastazję, zostanie przez nią pozwana do odpowiedzialności sądowej"19. Było to niezwykle śmiałe pociągnięcie i zadziałało. Romanowowie nawet słowem się nie odezwali, kiedy Gleb opublikował swój list do wielkiej księżnej Kseni: » 265 « Wasza Cesarska Wysokość! Nie upłynęły dwadzieścia cztery godziny od śmierci pani matki [...] kiedy pośpiesznie przedsięwzięła Pani kolejny krok w celu okradzenia własnej bratanicy [...] Makabryczne wrażenie robi fakt, że nawet przy łożu śmierci Pani matki największym Pani zmartwieniem było pragnienie oszukania [Anastazji] i wielce jest odrażające, że nie miała Pani nawet tyle przyzwoitości, by poczekać choć kilka dni przed podjęciem na nowo swojej podłej walki... To, że Pani sama jest przekonana o tożsamości wielkiej księżnej Anastazji Mikołajewnej, wynika niezbicie z faktu, że w czasie walki przeciwko niej ani razu nie wydała Pani prawdziwego oświadczenia, nie wspomniała też Pani żadnego faktu, uciekając się jedynie do nikczemnych oszczerstw i najbardziej niedorzecznych kłamstw. Wobec zła, które Wasza Cesarska Wysokość czyni, blednie nawet dokonane przez bolszewików straszne morderstwo Imperatora, jego rodziny i mojego ojca. Łatwiej zrozumieć zbrodnię popełnioną przez bandę oszalałych pijanych dzikusów niż spokojne, systematyczne i wytrwałe prześladowanie członka Pani własnej rodziny [...] wielkiej księżnej Anastazji Mikołajewnej, której jedyną winą jest to, że będąc jedyną prawowitą dziedziczką zmarłego cara, stoi na drodze swoim chciwym i pozbawionym skrupułów krewnym20. Gleb Botkin, publikując swój list otwarty do siostry cara, osiągnął więcej niż zamierzał. Nie wiedząc o tym, dał rodzinie Romanowów doskonałą wymówkę pozwalającą nigdy więcej nie traktować sprawy Anastazji poważnie. „Wszystko stracone — pisał wielki książę Andrzej do siostry Gleba, Tatiany. — Czy on zdaje sobie sprawę z tego, co zrobił? Całkowicie wszystko zrujnował"21. Jednak Botkin mimo tylu głosów krytycznych wciąż upierał się, że jego list do siostry cara był „w interesie Anastazji". Miał na to świetny argument: „Według mnie nie można pozwolić, aby wielka księżna była obrażana i oczerniana w prasie i żeby nikt nie protestował [...] Cokolwiek mówię o wrogach wielkiej księżnej, mówię, bo wierzę, że to prawda [...] Jestem gotów wziąć na siebie pełną odpowiedzialność za swoje wystąpienie i ponieść wszelkie konsekwencje"22. Niestety, ostatecznie to nie on musiał ponosić konsekwencje. Wielki książę Andrzej wyjaśnił później Edwardowi Fallowsowi, że starał się „wyglądać na bezstronnego" w sprawie tożsamości Anastazji, aby mieć większy wpływ na pogodzenie się jej z Romanowami, ale teraz, dzięki Glebowi, nie ma już sensu próbować na nich wpłynąć23. „Wiel- » 266 « ki książę Andrzej zauważył też, że sprawa zaczyna zyskiwać nowy aspekt; staje się intrygą, żeby zdobyć fortunę cara — napisała Tatiana Botkin. — Napawa to wielkiego księcia głębokim niesmakiem i nie życzy on sobie, aby jego imię było dalej wiązane z tą sprawą"24. Sama Tatiana podzielała punkt widzenia księcia. Kiedy dwa lata później Fallows poprosił ją, by przyłączyła się do komitetu zbierającego pieniądze na batalie sądowe Anastazji, musiała mu odmówić — „to z powodu Gleba... Czy nie wpłynie na komitet, by działał tak, jak on chce, jak wtedy, kiedy napisał list do wielkiej księżnej Kseni...? Metody Gleba różnią się bardzo od tego, pod czym mogłabym się podpisać. Gdybym była bliżej, na pewno wzięłabym udział w pracy i próbowałabym zapobiec takim wyskokom, ale będąc tak daleko — skąd mogę wiedzieć, co będę firmowała swoim nazwiskiem?... Wolałabym raczej nie chodzić w ślady Gleba"25. W miarę upływu lat Gleb Botkin był coraz bardziej odizolowany od głównego nurtu zwolenników Anastazji. Czuł się niesprawiedliwie potraktowany i obrażony nie tylko przez członków rodziny carskiej. Nikt nie umknął przed ogniem jego oburzenia — ani Romanowowie, ani książę Leuchtenberg czy księżniczka Ksenia, ani Frau von Rathlef czy ambasador Zahle, ani nawet jego siostra, której zarzucił tchórzostwo. „Na koniec zostałem opuszczony przez wszystkich krewnych i przyjaciół w Europie — pisał — i nie oczekuję żadnego z nimi kontaktu aż do dnia ostatecznej rehabilitacji Anastazji. Tego dnia wrócą z kwiatami, słodyczami i zapewnieniami o «głębokim szacunku i takim samym oddaniu». Do tych skutków uznania Anastazji nie spieszy mi się"26. A Anastazja? Jakie, jej własnym zdaniem, miała szanse, by kiedykolwiek cieszyć się „głębokim szacunkiem i takim samym oddaniem"? „Gdyby nie znała dokładnie okoliczności — wyjaśniał Gleb — i nie rozumiała, że mój publiczny atak na jej ciotkę był konieczny dla jej własnej ochrony, byłaby niewątpliwie tak samo przerażona jak wszyscy inni. I tak wydawała się urażona i gotowa mi była raczej wybaczyć niż zaaprobować moje działania"27. Nie wybaczyła od razu. Nie minęło dużo czasu, kiedy doszło do nieuniknionej „kłótni". Anastazja przyjęła Gleba Botkina ostatni raz w styczniu 1929 roku i nie widziała go potem przez prawie dziesięć lat. » 267 « Nie miała teraz ani jednego rosyjskiego obrońcy, jej oficjalne uznanie było bardziej odległe niż kiedykolwiek, a sprawy sądowe w rękach obcych. W 1929 roku rozpoczęło się osiemnaście tragikomicznych miesięcy, które spędziła jako ozdoba towarzystwa. Takiej roli oczekiwali od niej za wszelką cenę jej gospodarze. Anastazja pełna złych przeczuć przyjęła zaproszenie zamieszkania powtórnie przy Park Ave-nue u Annie Jennings, bogatej starej panny, która jako pierwsza udzieliła jej schronienia, kiedy przyjechała do Stanów Zjednoczonych28. Żadna ze stron nie zdawała sobie sprawy, w co się pakuje. Panna Jennings zlekceważyła ostrzeżenia księżniczki Kseni, że Anastazja jest podatna na ataki wściekłości i potrafi obwiniać swoich przyjaciół o najgorsze postępki. Z kolei Anastazja miała przeżyć parę poważnych wstrząsów, będąc w rękach swych amerykańskich obrońców, których najpoważniejsze zmartwienia sięgały tylko do Wall Street. Po raz pierwszy Anastazja poznała smak wielkiego biznesu w lutym 1929 roku, kiedy podpisała kolejny kontrakt Edwarda Fallowsa i nieświadomie wystawiła się na międzynarodowe pośmiewisko. Później mówiła, że ją wprowadzono w błąd: „Byłam sama, nie rozumiałam tych prawniczych słów"29. W każdym razie tym podpiserrFpozbawiła się kontroli nad dziedzictwem Romanowów, niezależnie od tego jak miałoby być duże i gdzie znalezione. Fallows odkrył doskonały sposób zdobycia pieniędzy na sprawy Anastazji — przez subskrypcję. Powstała korporacja o nazwie „Grandanor" — mało inteligentny skrót od „Grand Duchess Anastasia Nicolaievna of Russia" [Wielka księżna Rosji Anastazja Mikołąjewna] — a przyjaciele miss Jennings byli namawiani do inwestowania. Jeśli pretendentka otrzymałaby swoje bajeczne miliony, to każdy z inwestorów dopiero wtedy miał dostać swoją część30. Pomysł stworzenia korporacji nie był aż tak nierozsądny, jak się wydaje na pierwszy rzut oka. Chroniąc dziedzictwo Anastazji, stowarzyszenie dawało też pieniądze dla Fallowsa na przygotowanie sprawy sądowej i stanowiło poważną zachętę do pracy. Adwokat miał dostać jedną czwartą wszystkich odzyskanych pieniędzy do kwoty czterystu tysięcy dolarów i jedną dziesiątą z całej reszty. Udziałowcy „Grandanor" mieli otrzymać pięciokrotną wartość swoich wkładów. Anastazja upierała się przy tym, bo, jak mówiła, „jej przyjaciele ryzykowali » 268 « podwójnie; po pierwsze mogła nie być wielką księżną Anastazją, po drugie mogło nie być żadnych pieniędzy ani posiadłości"31. Wygląda na to, że Anastazja lepiej rozumiała sprawę korporacji „Grandanor" niż chciała przyznać. „Mija jedenaście lat, od kiedy cierpię i jestem oczerniana przez tych, którzy chcieliby mnie usunąć ze swojej drogi — powiedziała. — To prawda, że domagam się pieniędzy i posiadłości, które mój ojciec zostawił moim siostrom, bratu i mnie; jestem teraz jedyną dziedziczką tych pieniędzy i tego majątku [...] i zamierzam je otrzymać"32. W sierpniu 1928 roku Edward Fallows sporządził oświadczenie, które Anastazja miała podpisać: Ja, wielka księżna Anastazja Mikołąjewna, najmłodsza córka i jedyne żyjące dziecko cara Rosji Mikołaja II i carycy Aleksandry, niniejszym oświadczam, że po tym jak nasza rodzina opuściła St. Petersburg i przebywała na zesłaniu w Jekaterinburgu na Syberii, na krótko przed śmiercią innych członków mojej rodziny, mój ojciec powiedział moim trzem siostrom i mnie, że przed wojną światową w 1914 roku zdeponował w Bank of England po pięć milionów rubli dla moich trzech sióstr i dla mnie. W 1925 roku, kiedy przebywałam w Berlinie, duński ambasador w Berlinie, Zahle, któremu powiedziałam o tych zdeponowanych pieniądzach, dowiadywał się drogą oficjalną i potem poinformował mnie, że w Bank of England były pieniądze zdeponowane dla moich sióstr i dla mnie, jednak bank nie chciał wymienić sumy33. W następnych latach adwokaci Anastazji śnili o dniu, kiedy duńska rodzina królewska otworzy papiery ambasadora Zahlego i, jak wierzyli, potwierdzi to oświadczenie. Bo jeśli Zahle dowiadywał się o cokolwiek w Bank of England, w jego aktach powinny znajdować się jakieś ślady; a jeśli ta odpowiedź była pozytywna, to późniejsze oświadczenia banku, że nie ma w swoim posiadaniu żadnych funduszy należących do Romanowów, zostaną mocno zachwiane. W 1929 roku, kiedy podjęto dochodzenie, prawnicy banku powołali się na prawo, jakie wszędzie przysługuje każdemu bankowi; prawo do nieudzielania informacji o prywatnych depozytach. Kiedy Edward Fallows przygotowywał sprawę sądową o prawne uznanie roszczeń Anastazji, poprosił swego kolegę prawnika z Londynu, Gilberta F. Kennedyego, aby formalnie powiadomił wszystkie banki w Wielkiej Brytanii, że córka cara wciąż żyje, i że cokolwiek należy do niej, musi być » 269 « zabezpieczone. Kennedy zrobił to, a później odbył serię poufnych rozmów z J. Arthurem Gallopem, wspólnikiem, w, pracującej dla Bank of England, firmie prawniczej Freshfield, Leese i Munns. Gal-lop w rozmowie z Kennedym nie zaprzeczył, że w jego banku znajdowały się depozyty Romanowów, ale stwierdził, że sprawy nie można dalej omawiać, jako że nie ma osoby mogącej wysunąć uwiarygodnione roszczenia do pieniędzy. „Wnioskując z mojej rozmowy z panem Gallopem — pisał później Kennedy do Fallowsa — wątpię, czy zdołamy uzyskać od niego jakiekolwiek informacje, jako że jego firma prawnicza pracuje dla Bank of England. Jednak z wyjątkowo ostrożnego sposobu, w jaki mówił o tej sprawie, skłonny jestem przypuszczać, że Bank of England ma u siebie część bądź całość rosyjskich pieniędzy, o których Pan mówił..."34. Kiedy jakiś czas później Fallows spotkał Gallopa osobiście, nic się w tej kwestii nie zmieniło: „W żaden sposób nie zasugerował, że moje przypuszczenia [o depozycie Romanowów] były błędne ani że nieprawdziwe były twierdzenia Anastazji [...] Odniosłem również zdecydowane wrażenie, na podstawie tego, czego [Gallop] nie powiedział, że te pieniądze tam były". Co Gallop powiedział? Tylko tyle: „Normalnie, panierHFallows, w każdej sprawie chętnie udzieliłbym panu szerokiej pomocy, ale w tym przypadku reprezentujemy instytucję rządową, Bank of England, i nie mogę panu pomóc ani trochę. Musi pan sobie radzić sam". Co miał zrobić Fallows w tym przypadku? „Niech się pan zwróci do Najwyższego Sądu Cywilnego i uzyska wyrok, że pański klient to Anastazja, wtedy niech pan przyjdzie do banku, a my sprawdzimy konta". Czy jest jakieś ustawowe ograniczenie zgłaszania się po depozyt? „Nie. Można przyjść za sto lat i wyciągnąć pieniądze, pod warunkiem, że jest się w stanie udokumentować swoją tożsamość"35. Również żaden inny członek rodziny Romanowów, przynajmniej w teorii, nie mógł podjąć pieniędzy do czasu, gdy albo Anastazja umrze, albo udowodniona zostanie bezpodstawność jej roszczeń. Tajemnica jej tożsamości praktycznie zamroziła sprawę. Przed rewolucją było powszechnie wiadomo, że car Rosji jest jednym z najbogatszych ludzi na świecie. Wartości jego posiadłości w kraju oczywiście nie dało się obliczyć — szacowano ją z grubsza na » 270 « dwadzieścia miliardów dolarów — daremne byłoby zgadywanie rozmiarów jego majątku za granicą. Na pewno był znaczny; w każdym razie, żadna jego część nie była zarejestrowana na nazwisko Romanow, majątek był zapisany na nazwiska zaufanych administratorów, nominalnych właścicieli, kompanie holdingowe i liczne podstawione korporacje. Niewątpliwie właśnie dzięki takiemu postępowaniu Bank of England mógł zaprzeczyć, jakoby posiadał jakiekolwiek sumy „na nazwisko" cara lub jego dzieci36. Sir Edward Peacock, który był dyrektorem tego banku przez ponad dwadzieścia lat, przygotował później oświadczenie, które miało być zawarte w biografii wielkiej księżnej Olgi (Peacock był jej przyjacielem i doradcą finansowym). „Jestem mocno przekonany, że nigdy nie było w Bank of England ani w jakimkolwiek innym banku w Anglii — pisał — żadnych pieniędzy należących do rosyjskiej rodziny cesarskiej. Oczywiście trudno mówić nigdy, ale jestem pewien przynajmniej tego, że nigdy nie było takich pieniędzy po pierwszej wojnie światowej i w ciągu długich lat mojego dyrektorowania w Bank of England"37. To oświadczenie, pochodząc z godnego zaufania źródła, było małym arcydziełem obłudy, ponieważ przed rewolucją Mikołaj II miał znaczne depozyty zarówno w Anglii, jak i w innych częściach świata. W 1917 roku Rząd Tymczasowy Aleksandra Kiereńskiego oszacował majątek cara za granicą na co najmniej czternaście milionów rubli38, tymczasem hrabia Benckendorff, wielki marszałek rosyjskiego dworu, pisał, że w czasie rewolucji dzieci Mikołaja posiadały własne fortuny, każde po „kilka milionów" rubli „za granicą w Banku Państwowym"39. Istnienie depozytów Romanowów w Europie, a dokładnie w Anglii, wydaje się kolejnym z owych „publicznych sekretów", z których zasłynęła „sprawa Anastazji". Na przykład w 1959 roku w serii artykułów o wielkich brytyjskich bankach londyński „The Observer" napisał o Baring Brothers: „Między znakomitymi klientami byli Romanowowie ... Zostało potwierdzone, że Baring Brothers wciąż przechowuje pozostawione przez Romanowów depozyty wartości ponad czterdziestu milionów funtów". Jak oświadczył Anthony Sampson, w owym czasie redaktor naczelny pisma „The Observer", opublikowane informacje nie zostały zdementowane ani przez bank, ani przez dalszych spadkobierców cara Mikołaja (zazwyczaj tego rodzaju sprawy wywołują głośne » 271 « protesty). „Jeśli jestem dobrze poinformowany — powiedział dalej Sampson — brytyjskie banki są na ten temat najbardziej powściągliwe [...] Jednak powszechnie uważa się, że ta historia jest prawdziwa"40. Anastazja całe życie utrzymywała, że temat pieniędzy cara wypłynął po raz pierwszy podczas wizyty wielkiej księżnej Olgi w klinice Mom-msena w 1925 roku: „Moja ciotka przyszła i spytała lekarzy, jak długo będę żyła. Powiedzieli jej, że może miesiąc, a może krócej. To właśnie wtedy, kiedy miałam umrzeć, powiedziałam panu Zahle, że mój ojciec zdeponował pieniądze w Anglii [...] Potem pan Zahle powiedział o tym mojej ciotce"41. Ale czy sama Anastazja nie powiedziała wielkiej księżnej o pieniądzach? Nie: „Powiedziałam to panu Zahle, a on mojej ciotce". A Olga, jak wielu sądziło, poinformowała o depozycie swoją siostrę wielką księżnę Ksenię, niwecząc w ten sposób szanse Anastazji na uznanie. Gleb Botkin, próbując znaleźć racjonalne wytłumaczenie dla kłopotów Anastazji, doszedł do wniosku, że odmówiono uznania jej tożsamości z powodu chciwości dwóch ciotek, które chciały zagarnąć fortunę cara dla siebie42. Teoria Gleba sprowadzająca się do oskarżenia o bezgraniczną^wy-rachowaną chciwość psuła bardzo reputację obu kobiet, które poza tym były wzorem miłosierdzia. Przyjaciele i krewni sióstr cara z oburzeniem odrzucili pomysł, że wyparły się one córki brata z powodu pieniędzy, szczególnie że wielkie księżne, jak to ujął jeden z krewnych, „nie odróżniały rubla od kopiejki"43. Widać w tym jednak tendencję do zwracania uwagi jedynie na osoby i zapominania, kim były te damy. Wielu ludzi było zainteresowanych ich powodzeniem i chciało się znaleźć pod ich opieką — dawni dworacy i słudzy, bratanice i siostrzeńcy, prawnicy, bankierzy i całe mnóstwo wygnanych rosyjskich przedsiębiorców. Sama Anastazja dostarczyła pierwszej wskazówki co do losu dziedzictwa Romanowów stwierdzając, że pieniądze w Bank of England umieszczone były na sekretnym koncie, które, jak jej się zdawało, można było otworzyć jedynie podając pewne nazwisko, które pamiętała jako „krótkie" i „brzmiące z niemiecka"44. Mając do dyspozycji taki niejasny opis, adwokat Anastazji wkrótce przypomniał sobie sir Petera Barka, angielskiego Rosjanina, który był ostatnim ministrem finansów Mikołaja II i który po rewolucji zarzą- » 272 « dzał dosyć zagmatwanymi sprawami finansowymi sióstr cara45. Bark został również przez króla Jerzego V wyznaczony administratorem posiadłości zmarłej carycy matki. Nadzorował sprzedaż legendarnej kolekcji klejnotów carycy, którą, podczas pobytu na wygnaniu, trzymała schowaną w pudle pod łóżkiem. Ponad dwieście pięćdziesiąt tysięcy funtów, uzyskanych ze sprzedaży tych klejnotów, po prostu zniknęło w rękach Barka. (Pewnych aspektów tej sprawy nigdy nie potrafiłam zrozumieć — wyznała wielka księżna Olga)46. Bark, będąc najprawdopodobniej jedynym żyjącym człowiekiem, który wiedział, co stało się z fortuną cara, nie chciał rozmawiać o tym z ludźmi z zewnątrz, między innymi z Edwardem Fallowsem. Po śmierci Barka jego córka oświadczyła publicznie, że ojciec powiedział jej, iż po rewolucji żadne pieniądze cara nie pozostały za granicą. Posunęła się nawet dalej i stwierdziła, że „w 1916 roku imperator odmówił wysłania poza Rosję nawet najmniejszej części swojego kapitału"47. Pasuje to dokładnie do wersji, którą dalsi krewni Mikołaja II przedstawili światu i, w większej części, sobie nawzajem. Twierdzili, że nie było pieniędzy w Anglii, bo car w 1914 roku nakazał, aby wszyscy członkowie rodziny cesarskiej wycofali swoje zagraniczne wkłady i pomogli rosyjskiemu wysiłkowi wojennemu na froncie domowym48. Sam Mikołaj, jako „pierwszy obywatel kraju", pierwszy podporządkował się własnemu rozkazowi. „Czy moja matka przyjęłaby pensję od króla Jerzego V, gdybyśmy miały pieniądze w Anglii? — pytała szczerze wielka księżna Olga. — To nie ma sensu"49. Anastazja miała jednak wiarygodne wytłumaczenie dla zachowania jej spadku. Kiedy Gleb Botkin spytał ją, dlaczego car zostawił w Anglii swoje pieniądze, odpowiedziała: „Bo to nie były jego pieniądze tylko nasze"50. Widocznie czuł, że nie ma prawa pozbawiać swych córek środków do życia na przyszłość, bo gdyby któraś z nich miała poślubić cudzoziemskiego księcia, zostałaby skreślona z rosyjskiej imperialnej listy obywateli; te pieniądze miały później stać się posagiem. Nawet w krytycznej sytuacji I wojny światowej nie mogło być uważane za zbrodnię zostawianie pewnej łatwo dostępnej sumy u ulubionego sojusznika: w Anglii, i, jak się wydaje, tak właśnie zrobił car51. Liii Dehn, jedna z dwóch najbliższych przyjaciółek carycy Aleksandry, zeznała w 1955 roku pod przysięgą: „W marcu 1917 roku byłam w Carskim Siole z rodziną cesarską. Sytuacja była bardzo poważna z powodu rewolucji i jej wysokość 8 — Anastazja » 273 « caryca powiedziała do mnie: Przynajmniej nie będziemy musieli żebrać, bo mamy fortunę odłożoną w Bank of England"52. Pani Dehn powiedziała to, zanim spotkała Anastazję, więc nie można jej zarzucić, że miała jakiś interes w tym, żeby Anastazję uznano za córkę cara. „Nie pamiętam dokładnie, ile tego było — mówiła dalej o angielskim depozycie — ale wiem, że caryca mówiła o milionach i to w złocie". Właśnie mając na myśli taką ewentualność jak rewolucja, car, po wydarzeniach 1905 roku, chciał zapewnić środki swoim dzieciom na wypadek następnej rewolty. Na zaszyfrowanych kontach ?, ?, ?, D i E, w Mendelsson Bank w Berlinie złożone były ponad dwa miliony rubli w papierach wartościowych53. „Bank kupił te papiery wartościowe i zdeponował je w swoim własnym imieniu, jako instytucja zarządzająca nimi, w Reichsbank" — odkrył Edward Fallows i założył, że sir Peter Bark, rosyjski minister finansów, „postąpił dokładnie tak samo" w Bank of England54. Fallows przypuszczał, że bank, uwierzywszy w śmierć Mikołaja II i wszystkich jego bezpośrednich spadkobierców, nie widział żadnego powodu, by komukolwiek zdradzać istnienie carskich pieniędzy — przede wszystkim, by ujawnić to innym członkom rodziny Romanowów zawzięcie tych pieniędzy szukającym. W 1935 roku, prowadząc w Londynie poszukiwania związane ze sprawą, Fallows skontaktował się z sir Haroldem Brooksem, jednym z adwokatów, którzy wygrali znany proces o zniesławienie, jaki córka wielkiej księżnej Kseni, Irena Jusupow, wytoczyła Metro Goldwyn Mayer w związku z filmem Rasputin i caryca. W rozmowie z Fallowsem Brooks zdradził, że oprócz dobrego imienia rodziny Ksenia myślała o czymś jeszcze; udzieliła jemu i jego koledze Amerykaninowi, Fanny'emu Holtzmannowi, pełnomocnictw do przeprowadzenia poszukiwań pieniędzy jej brata. „Brooks myśli, że nie ma dymu bez ognia" — zauważył Fallows55, tak samo oczywiście myślała Ksenia. Biograf Fanny'ego Holtzmanna pisał: Teraz Fanny i Ksenia byli już w zażyłych stosunkach. Wielka księżna napomknęła, że pozostali Romanowowie mają inne problemy prawne, między innymi odnalezienie ogromnego majątku, który zmarły car miał posiadać za granicą. W [1920] Ksenia została mianowana administratorką posiadłości jej brata, cara. Przez piętnaście lat na całym świecie prowadzone były poszukiwania » 274 « skarbów, z udziałem prawników i detektywów polujących na procent od majątku opisywanego rozmaicie, jako sztaby złota, nieruchomości czy udziały kapitałowe [...] Carowi przypisywano również poważne inwestowanie w Stanach Zjednoczonych, głównie w koleje, kompanie żeglugowe i w drewno. Nowojorski „Sun" oszacował całość na 120 milionów dolarów. Ale gdy Fanny metodycznie sprawdzał każdy ślad, wszystkie rozpływały się w niebycie. [...] Wspaniały przypisek do tej historii daje prywatny list, który Fanny dostał od wysokiego urzędnika z Ministerstwa Wojny pozostającego w bliskim kontakcie z Bank of England: „Od dobrze poinformowanej osoby dowiedziałem się, że bardzo wysoko postawiona osobistość, o której Pan wspomniał, nie tylko nie zdeponowała nic za granicą w 1914 roku, ale sprzedała i sprowadziła do kraju wszystkie zagraniczne depozyty, inwestycje itd., traktując to jako akt patriotyzmu. Potwierdziłem to także u innych źródeł..."56 I tak fortuna cara „rozpłynęła się w niebycie". Nie zaskoczyło wcale Fallowsa, że kiedy sprawa Anastazji po raz pierwszy stanęła na wokandzie w Berlinie, wielkie księżne, Ksenia i Olga, reprezentowane były przez prawnika wynajętego dla nich przez sir Edwarda Peacocka, dyrektora Bank of England, który później z takim przekonaniem zaprzeczał, jakoby car kiedykolwiek trzymał pieniądze w Wielkiej Brytanii. „Interwencja sir Edwarda Peacocka w berlińską sprawę pokazuje, jaką wagę przywiązuje on do decyzji, które tam zapadną" — mówił Fallows57, zauważając jednocześnie, że postępowanie sądowe odwlekło się, gdyż przygotowywano angielskie tłumaczenia dokumentacji dla sir Edwarda i innego angielskiego „doradcy" wielkiej księżnej Kseni, sir Petera Barka58. Fallows nie wierzył, że opozycja przeciw Anastazji w Anglii mogłaby być tak zacięta i tak potężna, gdyby w grę nie wchodziła wysoka stawka. „Wie Pan dobrze, jak Bark okręcił wokół palca zarówno Ksenię, jak i Olgę — pisał do Harolda Brooksa w 1937 roku — i jak zawzięty był na Anastazję"59. Fallows podejrzewał, że depozyty Romanowów w Londynie poszły „na kapitał założycielski największego z banków zależnych od Bank of England, Angło-International Bank. Sir Peter został prezesem tego banku w chwili założenia i pozostał na tym stanowisku do śmierci"60. Fallows nie wątpił, że reszta rodziny Romanowów została przez Barka wyprowadzona w pole dokładnie tak samo jak Anastazja. „Prywatny depozyt nie przynosi zysków — zauważył Fallows — [...] Co za gratka dla Bank of England!" » 275 « Nigdy Edward Fallows nie wyjaśnił tajemnicy fortuny carskiej rodziny; do dziś nie udało się to nikomu. Pewne jest jedynie to, że Romanowowie mieli nadzieję na. odnalezienie skarbu przez wiele lat, jeszcze długo po tym, jak zaczęli publicznie głosić, iż wiedzieli, że żadnych pieniędzy nie było, i długo po tym, jak porzucili Anastazję61. Fallows odkrył, że faktyczne istnienie majątku wcale nie musiało zostać dowiedzione, by odegrać ważną rolę w życiu jego klientki. Zagrożenie istniało. Przecież nawet potencjalna jedyna dziedziczka to sól w oku dla kogoś, kto ma nadzieję otrzymać — lub zatrzymać — królewską fortunę. „Jestem zupełnie pewien, że za tym wszystkim stoją potężne finansowe interesy — pisał jeden z członków rodziny Romanowów w latach sześćdziesiątych. — Może Pan pamięta, że kiedykolwiek pytano mnie w dawnych czasach o sprawę Anastazji, odpowiadałem tak, jak powiedziała mi moja rodzina, że cała sprawa opiera się na nie istniejących milionach cara. Od tego czasu paru rzeczy się dowiedziałem, i myślę, że nie przesadzam, kiedy mówię, że legenda o nieistnieniu pieniędzy została ostrożnie wmówiona mojej rodzinie. W ten sposób chciano zapewnić, że moja rodzina nie będzie się wtrącała. Co wiedziały o finansowej stronie życia caryca matka i jej dwie córki? Wierzyły one naturalnie takim ludziom jal? ten Peter Bark... To w interesie tych, co obracają kapitałem, leży, żeby sprawa [Anastazji] ciągnęła się tak długo, jak to możliwe. Niech mi Pan wierzy, jest wyjątkowo mało prawdopodobne, żeby pozwolili jej wygrać"62. Sprawa dziedzictwa Romanowów była dla wszystkich najważniejsza przez cały czas pobytu Anastazji w Stanach Zjednoczonych. Edward Fallows, wspierany teraz przez miss Jennings i udziałowców korporacji „Grandanor", wyruszył do Europy, by rozwikłać tajemnice rosyjskiej rodziny cesarskiej. Jego misja zakończyła się niepowodzeniem, bo choć udało mu się zrobić wiele, nie był w stanie pokonać europejskiej opozycji. „Opozycja jest tu o wiele potężniejsza, silniejsza i bardziej zażarta niż się ktokolwiek z nas spodziewał" — relacjonował Fallows63. „...Kiedy przyjmowałem tę sprawę, nie śniło mi się nawet, jak są potężni i dobrze zorganizowani"64. Nie przypuszczał również, że praca dla Anastazji zajmie go do tego stopnia, iż porzuci wszystkie inne sprawy przez następne (i ostatnie) dwanaście lat swojego życia. » 276 « Kiedy Fallows trudził się w Europie, jego klientka spędzała dni w użyczonych jej pokojach, posłusznie jeżdżąc za miss Jennings z jej apartamentu na Manhattanie do „Słonecznej Wysepki", wiejskiej posiadłości Jenningsów w Fairfield w stanie Connecticut. Obładowana podarunkami i eleganckimi ubraniami przeprowadziła się razem z miss Jennings z Park Avenue na róg Piątej i Siedemnastej Wschodniej, gdzie musiała znosić nie kończące się serie przyjęć, herbatek, wieczorków tanecznych. Przyjmowała gości z kurtuazją chociaż nieco nerwowo i „dodawała wyszukanego blasku modnemu gwarowi" nowojorskiego towarzystwa65. Krążyły plotki, że „Miss Jennings ma zamiar adoptować tę dwudziestoośmioletnią tajemniczą osobę o niebieskich słowiańskich oczach i głębokim spojrzeniu, i zapisać jej miliony Jenningsów"66. Bez przerwy pojawiały się w prasie pogłoski o zaręczynach Anastazji z takim czy innym nie nazwanym z imienia nowojorskim biznesmenem czy czołowym politykiem. Ona sama twierdziła, że nigdy nie czytała tak bezsensownych artykułów: „mówiących, że nie chciałam z nikim tańczyć oprócz księcia Woho, i że każdy musiał uklęknąć i pocałować mnie w rękę, bo inaczej nie chciałam nikomu podać ręki ani z nikim rozmawiać"67. To było takie głupie. Zdążył się pojawić niemy film oparty na historii Anastazji pod niezrozumiałym tytułem Strój czyni kobietę. Nieprawdopodobnie zagmatwana akcja prowadzi w końcu bohaterkę do Hollywood, gdzie gra samą siebie w filmowej rekonstrukcji masakry w Jekaterinburgu68. Byli też przyjaciele miss Jennings, którzy tak mało wiedzieli o środowisku, z którego pochodziła Anastazja, że mogli oczekiwać od niej, by zakładała tiarę i nosiła berło, siadając do śniadania. Pewna kobieta, która spotkała Anastazję w Connecticut, zauważyła: „miała grube łydki i nadgarstki, zupełnie nie wyglądała na patrycjusz-kę"69. Jednak nawet ludzie, którzy w ten sposób na nią patrzyli, opuszczając ją czuli, że coś tracą. Guy Bolton, wielki autor wodewilów, który później zaadaptował sztukę opartą na jej życiu, zobaczył Anastazję na jednym z wieczorków u Miss Jennings: Byłem gościem na dużym przyjęciu w starym Ritz-Carltonie. Rozglądając się dookoła, zobaczyłem kobietę, z pozoru młodą, ale z oczyma, które były stare, z przestraszoną twarzą i wykrzywionymi ustami. Siedziała w rogu i kiedy na nią patrzyłem, podeszła do niej inna kobieta, przyklęknęła i pocałowała ją w rękę. Podszedłem do mojej gospodyni i zapytałem: „Co się tam dzieje?" » 277 « „?? — powiedziała — jest wielka księżna Anastazja, najmłodsza córka cara". „Ale przecież — zaprotestowałem — została zabita razem z resztą rodziny. Pamiętam, że czytałem o tym szczegółowo i od tego czasu prześladowały mnie koszmary na ten temat". „Jeśli pana prześladowały koszmary na ten temat — powiedziała moja przyjaciółka — niech pan pomyśli o niej. Wątpię, czy kiedykolwiek o tym zapomni"70. Taki był cały 1929 rok: przyjęcia, pokazy mody, domy handlowe i znowu przyjęcia. Wśród tego zamieszania, do którego zupełnie nie przywykła, Anastazja znajdowała upragniony spokój, siedząc samotnie w pokoju ze swoimi papugami. Z początku próbowała pomagać, starała zachowywać się przyjaźnie, współpracować ze swoim adwokatem, aby wszystkim ułatwić życie, męczyła się jednak bardzo łatwo i niezwykle trudno było jej śledzić swoje prawne i finansowe sprawy. Prowadziła też w tym czasie bardzo szeroką korespondencję71. Kiedy ukazało się w Nowym Jorku amerykańskie wydanie książki Harriet von Rathlef, napisała w tej sprawie ponad dziesięć pełnych oburzenia listów i obrażona stwierdziła: „Jestem terSz mocno przekonana, że powinnam kazać aresztować tę Rathlef'72. Jej przyjaciele byli przyjemnie zaskoczeni, kiedy w lecie 1929 roku Anastazja, mając dość tego, co wygadywali inni, zgodziła się podyktować swoje pamiętniki. Oliwer, brat miss Jennings, zapewnił Anastazję, że książka „zarobi miliony". Bardzo ją to ucieszyło. „Sprawiała mi radość myśl, że będę miała trochę pieniędzy, o których będę wiedziała, że są moje — mówiła — i że pomogłam je zarobić"73. Była jeszcze jedna kwestia; chodziło o sprawiedliwość: „Wszyscy na całym świecie mogli się wypowiedzieć; nagadali o mnie tyle okropnych kłamstw, nazwali mnie oszustką. Zdecydowałam się teraz pokazać ludziom, co ja mam do powiedzenia [...] Powinnam mieć coś do powiedzenia"74. Po dwóch miesiącach przesłuchań, które odbywały się codziennie w biurze adwokackim Curtisa J. Mara, nikt nie miał ani serca, ani odwagi powiedzieć Anastazji, że jej chaotyczne wspomnienia „zupełnie nie nadają się" na sentymentalny melodramat, jaki jej przyjaciele mieli nadzieję wydać75. Projekt został porzucony bez jej wiedzy. » 278 « Możliwe, że to los książki jako pierwszy zaczął doprowadzać Anastazję do pasji. „Proszę pana, aby to, co teraz piszę, przekazał pan panu Marowi jako pochodzące ode mnie — poleciła adwokatowi panny Jennings. — Całe dni, tygodnie i miesiące spędziłam pracując ciężko nad tą książką z panem Marem. Dałam mu ponad 120 zdjęć, które miały być użyte jako ilustracje...76. Do tej chwili nie mam żadnej wiadomości o książce. To, co mówiłam, było stenografowane. Ani jednej linijki nie przysłano mi do przeczytania i sprawdzenia. Chcę, aby ta książka została ukończona, sprzedana, a pieniądze, które napłyną, użyte na te rozmaite wydatki [...] Bardzo mnie męczy takie traktowanie"77. Nowy Jork zaczął ją męczyć. Ciągły strumień zaciekawionych przyjaciół miss Jennings, przyjęcia w Ritzu czy w Waldorf, wieczory w Met i wystawne kolacje przy Fifth Avenue, przygnębiały Anastazję. Była samotna. — Chciałabym móc poszukać sobie przyjaciół w moim wieku i o podobnych upodobaniach — mówiła. Nie mogła tego mieć, dlatego czuła się zamknięta, ograniczona, doznawała wrażenia, że nie bierze się jej poważnie. „Ludzi, z którymi widywałam się u panny Jennings, nie ciekawiły żadne sprawy, które mnie interesowały — mówiła Anastazja — ani ja nie miałam ochoty zajmować się tym, co ich interesowało. Dla większości z nich byłam czymś w rodzaju zwierzęcia na pokaz. Kiedy do zoo przywożą niezwykłe zwierzę, wszyscy spieszą, aby je zobaczyć. Byłam w tej samej sytuacji, patrzyli na mnie w ten sam sposób [...] Nie byłam dla nich kobietą, byłam widowiskiem [...] Od 1918 roku miałam bardzo ciężkie przejścia — nie miałam wiele siły, robiłam, co mogłam"78. Jedynie w gazetach nazywano ją dalej „Frau Czajkowska". Dla rodziny Jen-ningsów i ich przyjaciół była „Panią Anderson", „Damą", czasem mówiono o niej „Grandanor". „Grandanor" zaczęła się robić trudna na początku 1930 roku. Jej złe samopoczucie wynikało częściowo ze zrozumienia, że jest nieodwołalnie związana z przedsięwzięciem finansowym swoich przyjaciół. Nie rozumiała też, dlaczego Edward Fal-lows tyle czasu spędzał w Europie, kiedy ona chciała go mieć przy sobie w Nowym Jorku. „Jestem jego klientką — mówiła. — Pan Fallows jest moim prawnikiem, zatrudniłam go, aby robił to wszystko"79. Wbiła sobie do głowy, że jej adwokat po prostu użył pieniędzy miss Jennings, żeby dobrze się w zabawić za granicą. Jaki mógłby być inny powód tego, że nie miała od niego żadnych wiadomości? Co » 279 « prawda widziała sprawozdania, jakie Fallows przesłał swojemu koledze, Marowi, i samej pannie Jennings, czuła jednak, że jej należy się taka sama grzeczność. „Nie potraktowano mnie właściwie — skarżyła się. — Nie życzę sobie, aby panna Jennings posyłała więcej jakiekolwiek pieniądze panu Fallowsowi [...] Nie wysłał ani jednej relacji przez cały rok. [...] ani jednego słowa. Wydaje mi się, że nie tak prawnik powinien traktować swojego klienta". Panna Jennings spytała ją, czy nie byłoby dobrze porozmawiać o jej uwagach z Marem, Anastazji to jednak nie interesowało: „Pana Mara możemy zostawić całkowicie z boku, wolałabym nie mieć z nim więcej nic wspólnego". Na koniec w lutym Anastazja zwróciła się o pomoc do innego adwokata. Był to Wilton Lloyd-Smith z firmy Cotton, Franklin, Wright & Gordon. Anastazja od samego początku miała zastrzeżenia do tego prawnika, od czasu, gdy schodząc na dół, by go powitać w salonie, zastała go siedzącego na podłodze ze skrzyżowanymi nogami. „Byłam zaskoczona — przyznała później — i okropnie rozbawiona", starała się jednak tego nie pokazać: „Oczywiście wyszłam z pokoju, nie dlatego, że jestem wielką księżną, ale dlatego, że w każdym kraju człowiek z aspiracjami pana Lloyd-Smitha wstaje, kiedy wchodzi kobieta. Jeślftego nie robi, może to być z kilku powodów, może być pijany, może chcieć być niegrzeczny..."80 W przyszłości kawaleryjskie maniery adwokata i wystudiowane lekceważenie konwenansów miały nieraz wprawić Anastazję w osłupienie — czy on sobie z niej żartował? — myślała i musiała dojść do wniosku, że „nie był typem człowieka, którego potrzebowała do tej pracy, niosącej ze sobą konieczność kontaktu z Europejczykami i ludźmi kulturalnymi". Wydawało się jednak, że tymczasem jest na niego skazana. Poprosiła go, aby przejrzał jej umowę z Fallowsem. Ona zupełnie nie potrafiła zrozumieć, o co w niej chodzi. Fallows powrócił do Nowego Jorku na początku marca 1930 roku po całorocznej nieobecności. Zastał Anastazję wciąż w złym humorze. Z pomocą Lloyd-Smitha udało mu się ją ugłaskać, mówiąc jej — niezupełnie zgodnie z prawdą — że jego poszukiwania przyniosły wspaniałe rezultaty i może oczekiwać sądowej rehabilitacji w ciągu roku. Otrzymawszy więcej pieniędzy od panny Jennings, Fallows pojechał od razu z powrotem do Europy, doprowadzając swoją klientkę na nowo do szaleństwa. » 280 « To był początek serii napadów złości, scen i chłodnych intryg, które ostatecznie doprowadziły Anastazję do załamania nerwowego. Właściwie każdego dnia, według Lloyd-Smitha, dochodziło teraz do „bardzo poważnych kłótni z naszą Damą"81. Jej zachowanie było tyleż komiczne, co nieznośne. Lloyd-Smith (którego Fallows zatrzymał jako swego pomocnika) był zwalniany tyle razy, że zaczął tracić rachubę. „Nigdy nie wiedziałem, dlaczego się zaczynają kłopoty — pisał do Fallowsa do Berlina — ale ona bardzo się obraziła po Pana powtórnym wyjeździe do Europy. Zwalniała mnie regularnie za każdym razem, kiedy do niej przychodziłem, bo odmawiałem zatelegrafowania po Pana. Za każdym razem jednak znowu po mnie posyłała"82. Kiedy trzeba było odnowić jej wizę pobytową, Anastazja ze złością odmówiła poddania się przesłuchaniu przez władze imigracyjne. Kiedy po kilku tygodniach zgodziła się w końcu przyjąć urzędnika z Biura Imigracyjnego, była dziwnie chętna do współpracy. „Zachowywała się wspaniale — zanotował Lloyd-Smith — i przestraszyła go śmiertelnie. Kiedy wyszedł, był tak poruszony, że poprosił mnie, bym napisał raport za niego"83. W tym czasie Anastazja zaczęła przeklinać dzień, w którym wyjechała z zamku Seeon. „Tego, przez co przeszłam w tym czasie w domu panny Jennings, nie da się wyrazić słowami" — powiedziała później84. Cierpliwość panny Jennings zaczęła się wyczerpywać, kiedy Anastazja stała się zbyt rozrzutna w wydawaniu pieniędzy. Pisała do Lloyd-Smitha: ...Wie Pan, nie ma wątpliwości, ona musi być całkowicie pewna, że dostanie swoje pieniądze. Mówiła przedwczoraj, że Pan jej powiedział, iż prawdopodobnie w ciągu roku wszystko powinno skończyć się pomyślnie. Powiedziałam jej, że potrzebuje sześciu sukien, więc zdecydowała się pójść z Józefiną — była w bardzo dobrym humorze — do różnych sklepów: Altmana, Kurzmana i tak dalej. Dowiedziałam się od Józefiny, że zamawiała rzeczy bardzo drogie i że kupiła — czy zamówiła — szal kosztujący 450 dolarów. Józefina protestowała od czasu do czasu przeciw nabywaniu takich drogich rzeczy. Poza tym ogromnie dużo wydała na bieliznę. To było u niej coś nowego, w przeszłości kupowała tylko to, czego rzeczywiście potrzebowała. Oczywiście jest to wielka ekstrawagancja. Można się pogodzić z tym, co się stało. Nie ma sensu dłużej się nad tym rozwodzić, ale kiedy Józefina protestowała, ona odpowiedziała: „Tak, to jest » 281 « drogie, ale spodziewam się zwrócić koszty pannie Jennings, kiedy dostanę swoje pieniądze". ...Oczywiście w tej sytuacji nie mogę jej nic powiedzieć, sama stwierdziłam, że potrzebuje sześciu sukien. Chodziło mi o wiosenne i letnie sukienki, wiedziałam, że ona naprawdę nie ma co na siebie włożyć, nie miałam jednak pojęcia, że pójdzie do Altmana i wyda tyle pieniędzy w dziale z bielizną85. Jenningsowie zaczęli się zastanawiać, co mają zrobić z zepsutą „Panią Anderson". Cały czas dwaj bracia Annie Jennings, Walter i Oliwer, jedynie tolerowali Anastazję, uważając, że wykorzystuje ich siostrę. Kiedy w kwietniu zaczęła rzucać na pannę Jennings głupie oskarżenia, Walter i Oliwer poskarżyli się wprost księżniczce Kseni, która, ich zdaniem, była jakoś odpowiedzialna za nieprzyjemną sytuację. „Cały klan Jenningsów uważał — pisał jeden z ich przyjaciół — że pani Leeds tak bardzo się nią zmęczyła, że podrzuciła ją Annie"86. Pani Leeds niczego takiego nie zrobiła i nie poczuwała się w stosunku do nich do winy. Zostali dokładnie poinformowani o trudnym charakterze Anastazji. Jeśli przestało jej się teraz podobać odgrywanie w Ritzu tragicznej księżniczki, to z pewnością była to wina Jenningsów. «• Stopniowo sytuacja się pogarszała. Nic już nie mogło Anastazji zadowolić. Nie mogła znieść ani swojego pokoju, ani służby, ani jedzenia. Szalała jednak z oburzenia, kiedy panna Jennigs wysłała kucharza na górę, by przedyskutował z nią menu: „Nikt nie wysyła kucharza do pokoju swojego gościa"87. Lloyd-Smith robił, co mógł, by odwrócić nieuchronną katastrofę. Twierdził, że powinno się Anastazję dla jej własnego dobra gdzieś wysłać. Popełnił błąd nakłaniając ją, by zobaczyła się z lekarzem. Lekarz! Anastazja wiedziała, co to znaczy. „Wstałam i powiedziałam mu, żeby wyszedł — wspominała — i sama wyszłam z pokoju [...] Od razu posłałam do panny Jennings, by spytać ją, czy mogę się widzieć z jej bratem Oliwerem. Panna Jennigs sama do mnie przyszła mówiąc, że właśnie spotkała pana [Lloyd-] Smitha, i że on chciał tylko wiedzieć, czy jestem przy zdrowych zmysłach. Kiedy panna Jennings wchodziła do mojego pokoju, śmiała mi się w twarz, z tak złośliwą miną, że strach było na nią patrzeć". Gdy wieczorem przybył Oliwer Jennings, Anastazja zrozumiała, że jej nie pomoże. „Jeśli pani nie będzie robić tego, czego od » 282 « pani oczekujemy — cytowała Oliwera — wyślemy panią do szpitala dla wariatów, z którego nie wyjdzie pani do końca życia". Anastazja uniosła się z godnością. Spojrzała Oliwerowi prosto w oczy i powiedziała: — Zatem zostanę naprawdę żebraczką! Wcale nie — odparł Oliwer — sprzedaż pamiętników załatwiłaby wszystkie trudności finansowe, gdyby tylko ta cholerna książka została napisana. Anastazji to nie bawiło: „Ciekawa jestem, jak on, myśląc, że mogliby mnie zamknąć w domu wariatów, może oczekiwać, że zostanę znaną pisarką". Zaczęła się jednak obsesyjnie tego obawiać. Wydawało jej się, że na każdej twarzy wokół siebie dostrzega znaczące grymasy i nieprzyjemne uśmiechy, podejrzewała, że cały dom ją szpieguje j że ktoś przeciął kable telefoniczne. Doszła do wniosku, że Jenningsowie chcieli okraść ją z jej pieniędzy, a „Grandanor" miała być jedynie przykrywką dla kradzieży. Zamknęła się w końcu w swoim pokoju i nie chciała z niego wyjść. Panna Jennings pukała i wołała na nią przez kilka godzin. Błagała, by Anastazja pojechała z nią odpocząć do Fairfield. Nie było odpowiedzi. „Oburzona do głębi" panna Jennings spakowała się i wyjechała88. Dom Jenningsów stał się teraz polem walki. W tym czasie w życiu Anastazji pojawiła się prawdziwa awanturnica, niejaka Jill Lillie Cos-sley-Batt. „Prywatnie mówi o sobie Miss Huntington — pisał przerażony Oliwer Jennings. — Rzeczywiście jest hrabiną wdową Huntington. Jej mąż został zabity pięć tygodni po ślubie. Ma niewątpliwie niezwykle interesującą przeszłość"89. Tak też było. Jill była pisarką. Niedawno opublikowała książkę zatytułowaną Ostatni kalifornijski pogranicznik i, jak mówiła, pracowała właśnie intensywnie nad następną pod tytułem Młodzieńcze życie Chrystusa. Poza tym miała kontrakt z londyńskim „The Times" i zamierzała napisać współczujący artykuł o sporze wokół Anastazji. „Twierdziła, że znała Anastazję w Rosji — wspominał Wilton Lloyd- Smith — że była bliską przyjaciółką królowej Anglii i księcia Walii. Była pewna, że może załatwić uznanie Anastazji natychmiast"90. Jill Cossley-Batt i mężczyzna, którego nazywała swoim menedżerem, Irvin Baird, wpadli do pokoju Anastazji nawet nie pukając, zaskoczyli ją całkowicie, nawet nie zdołała wykrztusić słowa91. — Znam panią! — wykrzyknęła Jill. — Widziałam panią! Jestem » 283 « hrabina Huntington, lady Huntington. Z domu Battenberg i przyjechałam tu, żeby pani pomóc. Przyprowadziłam ze sobą swojego chłopca. On jest prawnikiem i pomoże pani. „Po raz pierwszy słyszałam wyrażenia «mój chłopiec» i «cholera», i kilka innych wyrażeń tego typu" — powiedziała Anastazja. Nie przypominała sobie jednak spotkania z żadną „lady Huntington". — Och — odparła Jill, to dlatego, że nosiła okulary; spotkały się w operze w St. Petersburgu. — Zapytałam ją, z których Battenbergów pochodzi — wspominała Anastazja. Jill odparła, że jest córką księcia Aleksandra — „Sandro". Anastazja doskonale wiedziała, że Aleksander Battenberg zmarł młodo i bezdzietnie po niechlubnym małżeństwie z operową śpiewaczką. Nie była też przekonana, kiedy „chłopak" Jill powiedział jej, że jest synem lekarza króla Anglii, szkockiego księcia: „Nie wierzyłam w żadną z tych historii. Nigdy nie słyszałam o lekarzu króla Anglii, który był księciem. Było też widać, że oboje nie mogli mieć kontaktu z żądny m dworem [...] Moje położenie w tym domu było jednak tak straszne, miałam okropne doświadczenia i obawiałam się najgorszego. Jeśli w ten sposób mogłabym opuścić ten dom, to warto było spróbować". Przez następne dwa miesiące Jill Cossley-Batt i Irvin Baird mieli dostęp do apartamentów panny Jennings, a Anastazja siedziała w swoim pokoju i zastanawiała się, co robić. Później wielu ludziom wydawało się, że ci dwoje celowo chcieli poróżnić Anastazję z jej amerykańską gospodynią. Jill oświadczyła, że po pierwsze kontrakt „Grandanor" był nielegalny i Anastazja nie musi czuć się zobowiązana do przestrzegania jego warunków. Kiedy Jenningsowie wezmą swoją część, to ze spadku już nic nie zostanie. Jednak Anastazja nie musiała się martwić: Jill i Baird napiszą dla niej jej pamiętniki, zarobią trochę pieniędzy, a potem załatwią jej kanadyjski paszport i zabiorą do Anglii, by ją tam uznano. „Zawsze mówili o zabraniu mnie do Anglii — mówiła Anastazja — ale jak chcieli to zrobić?" — No cóż — powiedziała Jill — można przekroczyć potajemnie granicę z Kanadą bez wizy, a potem napisać list do księcia Walii. On się wszystkim zajmie. Anastazja nie wiedziała, co robić. Komu miała ufać? Miss Jennings wciąż dzwoniła i przysyłała telegramy błagając, by przyjechała do » 284 « Fairfield, ale Jill i Baird ostrzegali ją, że „na Boga, nie powinna jechać [...] bo coś [jej] tam zrobią [...] Jenningsowie powiedzieli im, że zamierzają ją zamknąć". Jill i Baird poczynali sobie coraz śmielej. „Pili, nie pytając mnie o zgodę" — zauważyła z oburzeniem Anastazja. Czytali jej listy. Któregoś dnia zastała ich przeglądających jej szafę. Później Baird wpadł na pomysł, że Anastazja powinna wyjść za niego i w ten sposób rozwiązać wszystkie swoje prawne problemy. Jeżeli małżeństwo nie wydaje się jej zbyt atrakcyjne, to może uda się im zorganizować coś innego. Czy rozumie, o co chodzi? Zrozumiała: „To było straszne. To było nie do zniesienia". Anastazja musiała uciekać. Ale gdzie jechać? Wszystkie jej rzeczy były w Fairfield, rzeczy bezcenne — „rzeczy, które przywiozłam ze sobą z Niemiec, wiele było wartościowych, a wiele ważnych dla mnie, bo przypominały czyjąś dobroć". Niemożność podjęcia decyzji doprowadzała Anastazję do szału. Skąd miała wiedzieć, kim i czym naprawdę była „hrabina Huntington"? Dowiedział się tego Wilton Lloyd- Smith. W czerwcu przyszedł telegram z redakcji „The Times" z Londynu: „Cossley- Batt nie posiada do reprezentowania nas żadnych pełnomocnictw"92. Okazało się, że gdzie indziej Jill znana jest jako „Lady Lil-lian Mountbatten", a w przeszłości przyznawała się do jeszcze wyższych tytułów. Któregoś ranka Jill powiedziała Anastazji, że wyjeżdżają razem z Bairdem. Nie będzie pamiętników, nie będzie współczującego artykułu, nie będzie wyjazdu do Anglii. „Cóż — powiedziała Anastazja, zbierając resztkę godności — to wszystko, nie mam nic więcej do powiedzenia"93. Baird, nim wyszedł z pokoju, powiedział jej, żeby „poszła do diabła"94. Jenningsowie mogli się cieszyć, że nie pozwolili Anastazji wyjechać z kraju w towarzystwie „tej dziwnej wdowy" i jej marnego chłopca. Ale Jill i jej przyjaciel zrobili swoje. „Opłakanym rezultatem ich działalności — pisał Lloyd- Smith — było całkowite zerwanie między panią Anderson a panną Jennings... Pani Anderson zaczęła pisać do panny Jennings absurdalne, obraźliwe listy. Panna Jennings była oczywiście bardzo wzburzona, a obaj jej bracia wściekli"95. Oskarżenia Anastazji przeciw jej gospodyni daleko przekraczały zwykłą listę urojonych uraz. „Nie wspominam o takich drobiazgach, jak kradzież jej pieniędzy — pisał później Lloyd-Smith do Fallowsa. — Mam na myśli takie rzeczy, których normalnie się nie drukuje, ale które w tej » 285 « sytuacji Hearst opublikowałby z rozkoszą". I to było w tym najgorsze; Anastazja zagroziła, że ogłosi swoje zarzuty publicznie. Jej złudzenia co do panny Jennings zostały rozwiane: „Stwierdziłam, iż wiedziałam, że jest plotkarką i pije, ale nie wiedziałam, że jest oszustką... Powiedziałam, że nie spocznę, dopóki nie zobaczę ich wszystkich za kratkami"96. Możliwe, że gdyby spotkała się z kimś z zewnątrz; gdyby mogła porozmawiać z kimś, kto naprawdę ją lubił, może wróciłby jej zdrowy rozsądek. Jednak teraz nikt chyba jej nie lubił. „Czy ludzie myślą, że ja nie mam uczuć?" — krzyczała Anastazja do Marguerite, bratanicy panny Jennings, po tym jak jedna z pokojówek nawymyślała jej w jej własnym pokoju97. Lloyd-Smith zdążył już napisać do Gleba Botkina pytając go, czy, jego zdaniem, Anastazja jest „wariatką". „Odpowiedziałem, że w potocznym sensie tego słowa można powiedzieć, że wielka księżna jest zwariowana — pisał Gleb — i robi zwariowane rzeczy, ale z pewnością nie jest umysłowo chora w sensie medycznym"98. Czy rzeczywiście nie jest? Lloyd- Smith zastanawiał się nad tym i doszedł do wniosku, że skoro Anastazja nigdy nie pójdzie do szpitala dobrowolnie, trzeba znaleźć sposób, by ją tam odesłać. Sama myśl o tym przerażała Annie Jennings. Napisała do Lloyd-Smjtha: „Jestem mocno przekonana, że o każdym działaniu przedsięwziętym przez Pana w celu przysłania lekarza, by zbadał panią Anderson, jak też o każdym działaniu mającym na celu zamknięcie jej w zakładzie powinna zdecydować jej kuzynka księżniczka Ksenia"99. Panna Jennings przede wszystkim obawiała się, co „opinia publiczna" powie, gdy Anastazja zostanie zamknięta w zakładzie wbrew swej woli: „Jestem całkowicie przekonana, że opinia publiczna zrobi z tego czynu poważny zarzut przeciwko nam i że będziemy za to krytykowani, a szczególnie ja". Z drugiej strony Anastazja sama groziła skandalem. Już teraz przyjaciółki panny Jennings patrzyły na nią smutno i szeptały: „Biedna Annie, wielka księżna kosztuje ją tyle pieniędzy"100. Pewna kobieta wspominała: Krążyły plotki, że Anastazja większość czasu spędza bawiąc się ze starą papugą panny Jennings [...] Stary szofer panny Jennings, który pracował u niej od lat, zabierał czasem Anastazję na przejażdżkę, kiedy panna Jennings upierała się, że powinna „zażyć świeżego powietrza". Mówił, że zawsze zacią- » 286 « gała zasłony w dużym starym rolls-roysie miss J. Anastazja miała okropną nianię prześladowczą. Kiedy kilka razy zachorowała — miała poważniejsze przeziębienie czy grypę — przeżywali okropne sceny, zanim zgodziła się na wizytę lekarza [...] Prawdziwe kłopoty zaczęły się, kiedy nabrała przekonania, że kucharz (który pracował u jej gospodyni jakieś trzydzieści lat) próbuje ją otruć, i nie jadła nic poza krakersami z pudełka, które sama otwarła! Wtedy, dopiero wtedy, odesłano ją z powrotem do pani Leeds [...] Trudno mi uwierzyć, że panna Jennings wierzyła w nią do końca — ale, sama nie wiem101. Doświadczenia Anastazji w końcu ją dopadły. Co to oznaczało w związku z jej niepewną tożsamością? Czy to córka cara, czy kogoś innego przeżyła latem 1930 roku załamanie nerwowe? Dla Jenningsów nie miało to żadnego znaczenia. Mieli ją u siebie i nie odesłali „z powrotem do pani Leeds". Kiedy Ksenia usłyszała o pomyśle zamknięcia Anastazji w zakładzie — Jenningsowie zdecydowali się na eleganckie sanatorium „Cztery Wiatry" w Katonąh, w hrabstwie Westchester — podjęła się napisania do Anastazji, by skłonić ją do wyjazdu. „Mam nadzieję, że Pani mnie dobrze zrozumiała — pisała Ksenia w drugim liście, kiedy dowiedziała się o histerycznej reakcji „najdroższej Anastazji" na pierwszy list. — Widzi Pani, moją jedyną myślą jest pomóc Pani, jak tylko potrafię [...] Proszę, niech Pani przemyśli moją sugestię i spróbuje pojechać [do Czterech Wiatrów]. I proszę zawsze pamiętać, że jestem Pani przyjaciółką"102. Ale Anastazja nie była w stanie słuchać jakichkolwiek rad. 15 czerwca Lloyd--Smith pisał do panny Jennings do Connecticut: Ostatniego wieczoru, około kwadrans po szóstej, pani Anderson, w napadzie złości z powodu panny [Cossley-Batt] i pana Bairda, nadepnęła na jednego ze swoich ptaków i zabiła go. Zaczęła krzyczeć i domagać się nowego ptaka. Powiedziano jej, że nie można dostać żadnego tak późno wieczorem. Nie chciała w to wierzyć [...] Całą noc spędziła krzycząc, nie spała. Rano poszła do miasta i rzeczywiście nabyła nowego ptaka za, jak mi się wydaje, około 25 dolarów... Później poszła do sklepu Altmana i dowiedziała się, że wstrzymano jej kredyt103. Annie Jennings w żadnym wypadku nie była skąpą kobietą. Zdecydowawszy się wysłać Anastazję do sanatorium w Katonah, zgodziła » 287 « się także płacić za jej pobyt tam czterysta siedemdziesiąt pięć dolarów tygodniowo. Bracia panny Jennings byli niezadowoleni. „Zrozumieliśmy z tego, co Pan mówił, że pobyt będzie kosztował 150 dolarów tygodniowo, a pielęgniarka 75 dolarów" — skarżył się Walter Jennings Lloyd-Smithowi104. Szybko jednak z powrotem zainteresował się samą Anastazją, która, płacząc i wrzeszcząc, odmówiła opuszczenia apartamentów przy Fifth Avenue. „Wpadła w straszny szał — pisał Lloyd-Smith — atakowała czekających na nią ludzi kijami i wszystkim, co tylko mogła znaleźć. Krzyczała i wyła. Biegała po korytarzu bez ubrania, wzbudzając ogromną sensację. W sumie było to piekło"105. Sprawy osiągnęły punkt krytyczny, kiedy, grożąc „coraz bardziej przekonująco, że się zabije", zaczęła rzucać z okna ciężkie przedmioty bez powodzenia próbując przyciągnąć uwagę policji. Któregoś ranka poszła znów do domu handlowego Altmana, gdzie stanęła w głównej sali i „wygłosiła mowę" o pannie Jennings. Lloyd-Smith stwierdził, że nadszedł czas, by uzyskać nakaz zamknięcia jej w zakładzie. „Problemem było, czy zrobić to cicho — wyjaśniał później Fallowsowi — czy pozwolić jej, by doszło do tego w miejscu publicznym i uzyskać ogłoszenie, z komisariatu, czy z jakiegokolwiek miejsca, de którego by trafiła, niewiarygodnych oskarżeń przeciw pannie Jennings i Panu... To, co zrobiliśmy, było nieformalnym działaniem dopuszczalnym przez nasze prawo, by zatrzymać osobę w okolicznościach, gdy może stanowić zagrożenie dla innych bądź dla siebie"106. Jednak przed złożeniem wniosku o nakaz zamknięcia Anastazji w zakładzie, Lloyd-Smith zasięgnął rady panny Jennings i przedyskutował sprawę z księżniczką Ksenią. „Mam zamiar zatrzymać ją dziś po południu — powiedział Kseni przez telefon — chyba, że pani rzeczywiście myśli, że nie powinienem tego robić [...] Załatwiłem, że zbada ją trzech najlepszych lekarzy, jakich mogłem znaleźć w Nowym Jorku. Staram się zrobić wszystko jak najlepiej w jej interesie. Jest mi bardzo przykro". „Mnie też jest przykro — powiedziała Ksenia. Po chwili dodała: — Nie mogę tego zrozumieć, ale to dla niej najlepsze. Inaczej zaszkodziłaby swojej sprawie"107. Walter Jennings złożył formalny wniosek o ubezwłasnowolnienie u sędziego nowojorskiego Sądu Najwyższego, Petera Schmucka: » 288 « ...Pani Anderson, nie mając żadnych bliskich krewnych w tym kraju, przez 18 miesięcy była gościem i pozostawała na utrzymaniu mojej siostry. Wierzy ona, że podejmowane były próby otrucia jej, odmawia przyjęcia pomocy medycznej, większość czasu spędza zamknięta w swoim pokoju, rozmawiając z dwoma ptakami. Utrzymuje, że moja siostra ukradła jej własność [...] Zachowuje się w stosunku do niej obraźliwie. Wszystkie próby wyperswadowania jej, by opuściła dom mojej siostry i udała się do sanatorium, spotkały się z jej sprzeciwem. Groziła, że zastrzeli ostatniego wysłannika mojej siostry. Moje informacje pochodzą z osobistych obserwacji, rozmów z siostrą oraz słów wykwalifikowanej pielęgniarki i służących, jedynych osób, jakie ostatnio zgodziła się widzieć108. Anastazja nie była jeszcze badana przez psychiatrę, miało to nastąpić dopiero w sanatorium w Katonah. Mimo to lekarze, zaangażowani przez Lloyd-Smitha do podpisania dokumentów o zatrzymaniu, gotowi byli poświadczyć jej „niechlujny wygląd", „skrajną podejrzliwość" i „manię prześladowczą". Kosztowało to Jenningsów ponad tysiąc dolarów. „Dr K. [...] zadzwonił do mnie — pisał później Lloyd--Smith do Waltera Jenningsa — i spytał, czy uważam 500 dolarów dla niego, 500 dolarów dla dr. Z. i 250 dolarów dla dr. W. za wygórowaną opłatę za ich usługi [...] Powiedziałem mu, że moim zdaniem to całkiem rozsądne. Biorąc pod uwagę, jak ważne było dla Pana i Panny Jennings, by ich nazwiska znalazły się na dokumentach o zatrzymaniu, i biorąc pod uwagę rozgłos, jakiego sprawa nabierze, gdy zostanie wykryta, opłaty są wyjątkowo skromne"109. 24 czerwca 1930 roku Anastazja została uznana za umysłowo chorą — „niebezpieczną dla siebie i dla otoczenia"110. Tego samego wieczoru, w obecności Lloyd-Smitha, pielęgniarka i dwóch sanitariuszy włamało się do jej pokoju. Znaleźli Anastazję skuloną ze strachu w łazience, postawili ją siłą na nogi i wywlekli z pokoju111. 19 — Anastazja 11 Z powrotem w domu Riesenfeld była pielęgniarką w Kuranstalt Ilten, zakładzie psychiatrycznym położonym w odlego-ści kilku kilometrów od niemieckiego miasta Hanower. Pewnego ranka pod koniec sierpnia 1931 roku wsiadła do pociągu do Cuxhaven, aby powitać nową pacjentkę, amerykańską damę mającą przybyć tego popołudnia parowcem „Deutschland". Pacjentka, panna Anderson, była niewątpliwie kimś ważnym. O jej przyjęcie w Ilten zadbano z najwyższą troską. Najpierw amerykański lekarz studiujący w Berlinie przyjechał obejrzeć wyposażenie, by przekonać się, czy rzeczywiście jest najlepsze z możliwych. Później adwokat z Paryża załatwił u miejscowych władz wizę wjazdową dla panny Anderson. 13 sierpnia przyszedł telegram od niemieckiego konsula w Nowym Jorku z zapytaniem, czy zapewniono pokrycie kosztów sześciomiesięcznego pobytu w Ilten. Tysiąc dolarów zostało szybko przesłane z National City Bank w Nowym Jorku. Na koniec przyszedł jeszcze jeden telegram od prawnika z Paryża informujący, że panna Anderson przypłynie do Cuxhaven dwudziestego ósmego. Kiedy „Deutschland" przybił do nabrzeża, Frieda Riesenfeld zeszła wprost do kabiny 90, aby zabrać swoją podopieczną. Znalazła pannę Anderson starannie pilnowaną przez prywatną pielęgniarkę, Finkę. „Pacjentka robiła wrażenie bardzo nieśmiałej — mówiła siostra Riesenfeld — i wydawała się przestraszona. Nie mówiła zupełnie nic i cały czas trzymała chusteczkę przy ustach [...] Powiedziałam do niej po niemiecku, który to język rozumiała dobrze, że polecono mi zabrać ją do sanatorium w Ilten. Spytała wtedy, kto wszystko zorganizował. Pokazałam jej telegram adwokata do dyrektora sanatorium. Odpowiedziała, że nie zna tego adwokata. W końcu musiała ar t-^ried » 291 « się zdecydować na wyjście z kabiny, ponieważ trzeba było opuścić parowiec"1. Personel w Ilten został ostrzeżony zarówno przez amerykańskiego lekarza, jak i przez paryskiego adwokata, że panna Anderson jest umysłowo chora i potrzebuje stałego nadzoru. Nikt jednak nie był w stanie podać żadnych szczegółów co do jej choroby ani nawet powiedzieć, kto nakazał jej zamknięcie. Jak dowiedziała się Frieda Riesenfeld, powracając do Hanoweru, nie inaczej było z fińską pielęgniarką. Ta kobieta potrafiła jedynie powiedzieć, że panna Anderson to „groźna wariatka" i że prawdopodobnie spróbuje ucieczki. Kiedy siostra Riesenfeld sprzeciwiła się, mówiąc że „panna A. była zupełnie cicha i spokojna i nie zrobiła najmniejszego ruchu, by uciec", Finka zdenerwowała się. Stwierdziła, że nie odpowiada za to, co się stanie, jeśli panna Anderson zostanie zostawiona samej sobie. Siostra Riesenfeld patrzyła znowu na chorą, która cały czas wyglądała przez okno. Kiedy odezwała się do niej, panna Anderson jedynie skierowała na nią wzrok, uśmiechnęła się, skinęła głową i powiedziała: „Lubię Niemcy". W tym przypadku było coś szczególnego. Czy fińska pielęgniarka nie miała jakichś informacji o pochodzeniu pacjentki? Nie, pielęgniarka wiedziała tylko, że panna Anderson jest szalona. — Szalona? — spytała siostra Riesenfeld. — Dlaczego pani tak uważa? — No cóż — powiedziała Finka — ma obsesję na punkcie czystości. Myje się pięćdziesiąt razy dziennie. Jasno widać. Są to typowe objawy. Ale dlaczego zdecydowano się zamknąć ją w Ilten? Czemu nie trzymano jej w Stanach Zjednoczonych? Fińska pielęgniarka wzniosła oczy do nieba, westchnęła i odparła, „że nie wie dokładnie, ale o pannie Anderson w ogóle jest mało informacji". Kiedy późnym wieczorem panie przyjechały do Ilten, pacjentka została umieszczona w izolatce pod strażą2. Lekarze z sanatorium ze zdumieniem dowiedzieli się, że pielęgniarka panny Anderson nie przywiozła żadnych medycznych dokumentów swojej podopiecznej — żadnych listów, żadnych dokumentów przeniesienia, zupełnie nic. Jedy- » 292 « ne co mogła pokazać, to paszport wydany na nazwisko „Anny Anderson" 18 sierpnia 1931 roku przez niemieckiego konsula w Nowym Jorku. W miejscu podpisu na dokumencie widniało jedynie duże X. Z nadejściem świtu fińska pielęgniarka, bez powiadomienia lekarzy czy kogokolwiek z personelu, zniknęła z Ilten, udając się w nieznanym kierunku. Wkrótce doktor Nieper, siostrzeniec dyrektora sanatorium, przyszedł pogawędzić z panną Anderson w jej pokoiku. — Dzień dobry pani, panno Anderson — powiedział. Panna Anderson wlepiła w niego oczy. W końcu poprosiła, by przyniesiono jej walizki. Grzebiąc wśród papierów, fotografii, sukien, futer i wytwornej bielizny znalazła to, czego szukała. Był to dowód tożsamości wystawiony w maju 1927 roku dla Anastazji Czajkowskiej. Doktor Nieper zamilkł na chwilę. Później poszedł, by sprowadzić swego wuja, dyrektora. „Nigdy nie zapomnę wyrazu twarzy tych panów"3 — powiedziała później „panna Anderson". W końcu historia wyszła na jaw4. Pacjentka opowiedziała ją z pasją: jak rodzina Jenningsów „uwięziła ją" w Nowym Jorku; a następnie śmiertelnie przerażoną zawleczono ją do sanatorium w Katonah i trzymano tam ponad rok; jak próbowano ją otruć i wysadzić w powietrze, od kiedy przybyła do Ameryki; potem nagle kazano jej się spakować i przewieziono na „Deutschland" — znów wlokąc ją wbrew jej woli. W czasie tygodniowej podróży do Cuxhaven fińska pielęgniarka (która była unsympatisch) trzymała ją zamkniętą w kabinie i zabrała jej klucze od walizki, więc całą podróż musiała chodzić w szlafroku: „Nie miałam szczoteczki do zębów ani mydła, ani grzebienia, ani ściereczki do twarzy — zupełnie nic. Nie miałam jakichkolwiek przyborów toaletowych [ ..] Oczywiście nie prowadziłyśmy żadnych rozmów. Co można było mówić do takiej osoby?"5 Anastazja przysięgała, że nie miała pojęcia, skąd się wziął paszport „Anny Anderson" i prosiła doktora Niepera, aby natychmiast dowiedział się, jak i dlaczego to wszystko jej zrobiono. Doktor Nieper nigdy nie dowiedział się tego dokładnie. Nikomu się to nie udało. Amerykańskie władze imigracyjne dowiedziały się o powrocie Anastazji do Niemiec dopiero miesiąc po tym zdarzeniu, a kiedy „Times" i inne gazety chciały wyjaśnić jej tajemniczą podróż, » 293 « niczego nie znalazły6. Pytając kogokolwiek w sanatorium „Cztery Wiatry" można było co najwyżej usłyszeć, że Anastazja wielokrotnie wyrażała życzenie wyjazdu z kraju: „Kiedy zaoferowano jej możliwość powrotu do Niemiec, szybko skorzystała z okazji [...] Nie wiemy, do jakiego portu miała płynąć"7. Tymczasem „opinia publiczna" Nowego Jorku, której tak obawiała się panna Jennings, nigdy nie dowiedziała się o poniżających sposobach użytych rok wcześniej, aby hospitalizować Anastazję w „Czterech Wiatrach". Z początku nie wiedział o tym też Edward Fallows, jej adwokat, który w tym czasie wciąż szukał śladów w Europie. Kiedy przez sześć tygodni nie miał wiadomości ani od swojej klientki, ani o niej, zaczął się martwić8. „Milczeliśmy z powodu nieprzewidzianych i niezwykłych komplikacji — telegrafował do niego do Berlina Lloyd--Smith. — Mieliśmy tu piekło..."9 Następnych osiem próśb Fallowsa o informacje pozostało bez odpowiedzi, nie potwierdzono nawet ich otrzymania. Zniknięcie Anastazji z domu Jenningsów ujawniono dopiero w sierpniu 1930 roku, kiedy ponownie trzeba było odnowić jej wizę10. Podczas gdy Jenningsowie milczeli, fotografię Anastazji publikowano w prasie aż po Rockford w stanie Illinois, razem z ogłoszeniem, że poszukują jej władze imigracyjne. „Deportować Anastazję jako królewską oszustkę!" — krzyczał w swej ignorancji nowojorski „Mirror". Gazeta informowała, że „najbardziej zdumiewające oszustwo stulecia" zostało w końcu przejrzane i „wyciągnięto konsekwencje wobec znanych obywateli amerykańskich", że Anastazja uciekła do Anglii, by uniknąć aresztowania i tak dalej11. Ponieważ było oczywiste, że nie wróciła do Europy, gazety po tej stronie oceanu donosiły, że Anastazja została porwana i prawdopodobnie nie żyje. Takie właśnie historie czytał Fallows. „Gazety piszą bzdury... — telegrafował Lloyd-Smith. — Jeśli Grandanor nie żyje, ja jestem nosorożcem"12. Dopiero kilka miesięcy później Fallows dowiedział się, co zrobiono z „Grandanor". Był wściekły: „Nigdy nie przeżyłem pięciu miesięcy podobnego strachu i niepewności, jak z powodu tej upartej ciszy pomimo wielokrotnych telegramów ode mnie, w których błagałem o informacje [...] Sposób, w jaki pan Lloyd-Smith i jego pomocnicy przeprowadzili zatrzymanie wielkiej księżnej, wyłamując drzwi do jej pokoju [...] był, łagodnie mówiąc, nieludzki. Samo to wystarczyłoby, » 294 « aby na jakiś czas doprowadzić do obłędu każdą wrażliwą, żyjącą w dużym nerwowym napięciu chorą kobietę"13. Kiedy w końcu rozeszła się wiadomość o przeprowadzce Anastazji do „Czterech Wiatrów", niewielu ludzi z nowojorskiego towarzystwa mogło uczciwie obwiniać Annie Jennings o zmuszenie nieobliczalnej podopiecznej do leczenia się. „Podobno obraziła sto procent amerykańskich służących swojej gospodyni — donosiły „Sunday News" — sprawiając, że wynosili się oburzeni całymi stadami"14. Panna Jennings powinna mieć na tyle rozumu, by nie zadawać się z Europejczykami: „Tymczasem Anastazja znajduje się w sanatorium. Twierdzą tam, że nie jest obłąkana, tylko potrzebuje opieki ze względu na swoje rozstrojone nerwy". Nikt nic nie wiedział o podrobionym zaświadczeniu lekarskim, dopóki Adelene Moffat15, starsza już malarka z Bostonu, nie założyła komitetu „dla uznania wielkiej księżnej Anastazji" i nie zaczęła naprzykrzać się Lloyd-Smithowi o informacje. Ciekawość panny Moffat mogła stanowić pretekst do wysłania Anastazji do Ilten. Powodem mogło również być to, że jej pobyt w Katonah kosztował już pannę Jennings grubo ponad dwadzieścia pięć tysięcy dolarów. Niemało jak na środek Wielkiego Kryzysu. Niewątpliwie bracia przekonali pannę Jennings, aby przenieść Anastazję do skromniejszego miejsca; sześć miesięcy w Ilten kosztowało tyle, co dwa tygodnie w Katonah. Jednak w tym czasie Anastazja miała już wystarczające powody, by przeciwstawiać się planom innych ludzi, i głośno odmówiła opuszczenia sanatorium. (Mogła mieć inne powody niż wspomnienie „Pana Lloyd-Smitha i jego pomocników". „Cztery Wiatry" nie były taką norą, jak to później usiłowała przedstawiać. Czterysta pięćdziesiąt dolarów tygodniowo dawało jej własny pokój, osobistego służącego, możliwość korzystania z kortu tenisowego, wyjazdy do miasta na zakupy i od czasu do czasu wieczór w operze czy w teatrze. To prawda, że przez pierwszych osiem miesięcy hospitalizacji Anastazja była pod dwudziestoczterogodzinnym nadzorem, i że przede wszystkim nigdy nie chciała trafić do Katonah, ale to może świadczyć o rozmiarze jej degradacji)16. Kiedy Jenningsowie dowiedzieli się, że Anastazja dalej nie chce z nimi współpracować, raz jeszcze uciekli się do siły. Ponownie Wilton Lloyd-Smith zajął się szczegółami. » 295 « - Miałem ostatnio wiele kłopotów z panią Anderson — powiedział księżniczce Kseni. — Co by pani powiedziała, gdybym wysłał ją do sanatorium w Niemczech? Wydaje się, że bardzo zależy jej na wyjeździe. — Tak? No cóż, nie wiem, panie Wilton. — Ksenia wyjaśniła, że spotkała niedawno w Nowym Jorku Waltera Jenningsa, który powiedział jej, że wysłał do Katonah dwóch byłych oficerów z jachtu cara, Wasyla Woityńskiego i Gieorgija Taube, by obejrzeli Anastazję, i że obaj odrzucili z miejsca możliwość, iż jest to wielka księżna. „Był dość przykry, kiedy mówiliśmy o tym — zauważyła Ksenia o Walterze. — [...] Stał się nadęty". — Nie wydaje mi się, aby opinia Woityńskiego robiła Jenningsom większą różnicę — ciągnął Lloyd-Smith. Ksenia westchnęła: „Czy pan nie rozumie, że oni chcieli, aby wyraził taką opinię? Znudzili się nią, mówiłam im, że tak będzie. [...] Słyszałam, że starsza pani [panna Jennings] nie zgadza się z braćmi". — Nie wiem — powiedział Lloyd-Smith, a później wrócił do głównego tematu: — Nie mam pojęcia, jak i kiedy wywieźć ją za granicę. Ale myślę, że spróbuję17. W końcu powrót Anastazji do Europy trzeba było zorganizować nielegalnie. W konsulacie złożono p&danie o niemiecki paszport. Sprowadzono drobną kobietę o ciemnoblond włosach, by odegrała rolę „Anny Anderson", i twierdząc, że jest anal-fabetką podpisała paszport stawiając krzyżyk. Następnie pewnego wieczoru pochwycono Anastazję i przewieziono ją do portu w Nowym Jorku18. Anastazja posiniała z wściekłości, kiedy dowiedziała się, że ktoś się za nią podawał. Po przybyciu do Ilten, zasypywała Fallow-sa wściekłymi listami (pisanymi na maszynie) — napisała mu, że ma szczęście, że nie rozstał się jeszcze ze swoją głową — w których domagała się aresztowania rodziny Jenningsów19. Chciała też poszczuć „nowojorską policję" na Lloyd-Smitha; „proszę, niech mu pan o tym powie". Jednak oddanie sprawy do sądu nie przyniosłoby nic dobrego. Klan Jenningsów, Lloyd-Smith i niemiecki konsulat zgodnie odmówili komentarzy. „Panna Jennings nigdy nie rozmawia na ten temat — powiedział nowojorskiej prasie jej kamerdyner. — Nie pozwala na to także nikomu ze swoich pracowników"20. I rzeczywiście, jak mówiono, panna Jennings nigdy więcej nie wymieniła imienia Anastazji. » 296 « „Co za bagno!" — mówiła później często Anastazja o swoich nieszczęsnych latach spędzonych w Ameryce21. Przypomniała sobie, że książę Leuchtenberg ostrzegał ją przed opuszczeniem Niemiec. W każdym razie cieszyła się z powrotu. Jedną z pierwszych rzeczy, jakie zrobiła po swoim niesławnym powrocie, było wysłanie telegramu do księżniczki Kseni, która po rozwodzie z Leedsem przeprowadziła się do niewielkiego domu w Syoset razem z małą Nancy. Anastazja wyznała Edwardowi Fallowsowi, że była głupia kłócąc się kiedykolwiek z Ksenią, i że żałuje swojego zachowania w Oyster Bay prawie najbardziej ze wszystkiego22. „Twoja matka miała rację — powiedziała wiele lat później do Nancy Leeds — całkowitą rację. A ja się myliłam"23. Kiedy tylko lekarze w Ilten dowiedzieli się, kim naprawdę jest — bądź twierdzi, że jest — przebywająca wśród nich „niebezpieczna wariatka", przenieśli ją z jej pokoju do znajdującego się na terenie sanatorium apartamentu. „Na początku chyba nie wiedzieli, co robić — mówiła Anastazja. — Myślę, że czuli się, jakby zobaczyli ducha. Później powiedzieli mi, że wyglądałam jak duch [...] Wtedy nagle zaczęłam dostawać listy od przyjaciół, od których nie miałam wiadomości od czasu wyjazdu z Niemiec. Wszyscy powtarzali mi to samo; że pisali do mnie wiele razy do Ameryki, ale że nigdy nie odpowiedziałam na żaden z ich listów. Przychodziły również z całego świata [...] rozmaite listy. Jedne z propozycjami małżeństwa, inne oferujące dom, były oferty poprowadzenia mojej sprawy w sądzie, propozycje niskich opłat w pensjonatach i hotelach [...] Ludzie, w tym i książęta, prosili mnie o pieniądze, co było śmieszne biorąc pod uwagę, iż byłam tak biedna, że nie miałam dość pieniędzy, by kupić znaczek na list!"24 Postanowiła nie zwracać uwagi te prośby, tak jak zdecydowała się ignorować czyjekolwiek rady co do jej przyszłości. Nadejdzie dzień, lubiła mówić, kiedy „wybrukuje drogę z Petersburga do Moskwy czaszkami swoich wrogów"25. W tym czasie lekarze w Ilten sporządzali notatki. „Brak jakichkolwiek objawów choroby umysłowej — zapisał doktor Hans Willige — wykazany został tak bezspornie w czasie pierwszego badania, że mogliśmy już drugiego dnia powiedzieć Frau Czajkowskiej, że jest zdrowa i nie potrzebuje leczenia w zakładzie. [...] Jest osobą o wyjątkowym charakterze, na który w wysokim stopniu składa się silny » 297 « upór, egocentryczne spojrzenie na świat i wewnętrzna pycha". To, że Anastazja była przy zdrowych zmysłach, zostało potwierdzone „przez każdego lekarza tutaj", pisał dalej Willige, chociaż on „nie mógł całkowicie wykluczyć diagnozy stanu psychopatycznego; poza wszystkim, tak niezwykłą osobowość, jaką bez wątpienia posiada Frau Czajkowska, można określić [...] jako psychopatyczną". Ale Willige chciał, aby raz na zawsze zrozumiano, że jest istotna różnica między zaburzeniami emocjonalnymi a szaleństwem. Przeprowadzone przez niego badanie, budzącej tyle sporów jej psychiki, było ostatnim, na jakie Anastazja się kiedykolwiek zgodziła. W jego diagnozie można było znaleźć echa opinii tych wszystkich, którzy badali ją wcześniej. „Miała powody, by uważać, że jest prześladowana" — powiedział Willige. Odmówił nawet rozważenia możliwości oszustwa w tym przypadku: „Aby móc [udawać kogoś innego], trzeba by posiadać niezrównaną inteligencję, wyjątkowy stopień samokontroli i wewnętrznej dyscypliny — żadnej z tych cech Frau Czajkowska nie posiada". Werdykt doktora był jednoznaczny i wyrażony bez zastrzeżeń: „Nie będzie konieczne, abyśmy opisywali szczegółowo obserwacje, które doprowadziły do naszej konkluzji [...] Jesteśmy kompetentni, by wydać sąd w tej kwestii"26. ** Był rok 1931, a Anastazja, „nieznana kobieta", była z powrotem tam, gdzie zaczęła, w zakładzie psychiatrycznym. Jedenaście lat dochodzeń i skandalów w ogóle nie zmieniło jej osobowości. Jej stan w Ilten był dokładnie taki sam jak w 1920 roku, kiedy współczujące pielęgniarki ze szpitala w Dalldorfie siadywały przy niej w nocy i obiecywały nie zdradzić jej tajemnicy. Doktor Willige powiedział jej, że może opuścić zakład. Patrząc przed siebie, musiała widzieć ponurą przyszłość. Wiedziała, że byli w Europie ludzie, do których mogła się zwrócić. Mogła wprosić się do Tatiany Botkin we Francji, ale skąd mogła wiedzieć, że z dwoma paszportami na różne nazwiska nie wpadnie tam w kłopoty? Książę Leuchtenberg napisał do niej wzruszający list, kiedy zmarła jej babka, zwracając się do niej, jak zawsze „moje drogie dziecko". Pisał jej, że wszyscy w Seeon często o niej myślą. Ale teraz książę umarł na raka mózgu — Anastazja podejrzewała, że go otruto — a ona nie chciała spotkać się ze straszną księżną. Nigdy nie przyszłoby jej do głowy, żeby odszukać wielkiego księcia And- » 298 « rzeja — tylko nie „ta rodzina" ani „ta Rathlef" — choć ambasador Zahle i jego żona niewątpliwie pomogliby, dość jednak już wycierpieli z jej powodu. Nie mogła sprowadzić na nich dodatkowych kłopotów. Panna Jennings opłaciła pobyt w Ilten za sześć miesięcy z góry. Anastazja lubiła Ilten i została tam. Świat nie miał zobaczyć jej wcześniej, nim teatr i kino przyniosły jej nieśmiertelność. Wtedy, kiedy była już starą, wciąż chorą, trochę wiedźmą a trochę księżniczką z bajki, jej sprawa trafiła do sądu. Część trzecia ^/a#w S$nde4ó&M' 12 „Hohe Frau": Pustelnica ze Schwarzwaldu 77 /t'\qś Unterlegenhardt leży na grzbiecie kamienistego wzgórza na zachodnim krańcu Schwarzwaldu. Chlubi się jedyną brukowaną drogą, zajazdem, sklepem i małą, przytulną restauracyjką. Nie jest w zasadzie niczym więcej jak dobrze zagospodarowaną górską polaną gdzieś w okolicy Nagold. Wyglądem też wcale się nie wyróżnia wśród wielu innych wsi w Badenii-Wirtember-gii. Unterlegenhardt ma jednak coś, czym sąsiedzi nie mogą się pochwalić. Po pierwsze jest siedzibą antropozofów, uczniów chrześcijańskiego wizjonera Rudolfa Steinera, który kiedyś mieszkał w tej miejscowości i na którego cześć wzniesiono, na brzegu lasów, miejscowy ośrodek zdrowia. Około ośmiu kilometrów od kliniki Steinera, widnieją w dole czerwone dachy Bad Liebenzell, a dalej za nimi Calw, gdzie urodził się Hermann Hesse i gdzie rozgrywa się akcja wielu jego romantycznych utworów. Romantyczne to właściwy przymiotnik dla Unterlegenhardt. Wydaje się zamieszkałe wyłącznie przez dzieci i starsze kobiety i, mimo że tej części Schwarzwaldu nie ominął stiukowy blichtr odrodzonych Niemiec, wiele domów w okolicy wciąż jeszcze wygląda jak chatki z piernika. „Unterlegenhardt jest doskonałe — powiedział mi ktoś, kto dobrze je znał. — Tu jest tak, jakby czas się zatrzymał. Wiesz, już Celtowie tu budowali"1. Dziennikarze, którzy przewijali się przez wioskę w latach pięćdziesiątych nie interesowali się Celtami ani też kwitnącym ciągle ośrodkiem wiedzy antropozoficznej. Gromadzili się co do jednego wokół chylącej się ku upadkowi drewnianej chaty, jakieś paręset metrów od głównej drogi za zajazdem. W czasie drugiej wojny światowej ta chata służyła za wojskowy barak, ale teraz w czasie pokoju prawie całkiem zarosła jeżynami, dzikim winem, chwastami oraz krzakami i to tak » 303 « bardzo, że po kilku latach jedyną widoczną częścią budynku pozostała buchająca dymem, zardzewiała rura komina. Nawet karłowate drzewka owocowe, które otaczały zabudowania, zdawały się tak zniszczone, jakby wymagały naprawy. To zaniedbane domostwo, tak odcinające się od eleganckich domków Schwarzwaldu, było siedzibą „Anny Anderson"2, legendarnej starszej damy, która twierdziła, że jest najmłodszą córką cara Rosji. To właśnie ją, Anastazję, chcieli odwiedzać dziennikarze. Nikt w Unterlegenhardt nie zapomni tego najazdu — setki każdego roku, wrzeszczących w lesie, bijących się o dostęp do telefonu, próbujących przekupić mieszkańców, pytających o jedzenie, żłopiących piwo, łomocących, tłukących, krzyczących: „Anastazja! Hej, Anastazja! Wielka księżno! Otwórz!" Mieszkańcy wsi byli im niemal równie niechętni jak sama Anastazja. Byli wobec niej lojalni. Nie sprzedawali kartek pocztowych i pamiątek. Nie udzielali wywiadów bez pozwolenia. Prawda, rozmawiało się czasem w zajeździe o tym i owym. To naturalne, nie można mieszkać dwa kroki od jednej z najsławniejszych kobiet w Europie i udawać, że się o tym nie wie. Panowie z prasy dostrzegli szybko, że Anastazja nie wyróżnia nikogo. Jeśli mówi, że nie chce się z nikim widzieć, to tak właśnie jest. Książę Prus Zygmunt czekał trzy dni, zanim go wpuściła — jego, siostrzeńca cesarza i jej własnego („rzekomo") kuzyna!3 Tatiana Botkin, jedna z najstarszych znajomych Anastazji, przyjechawszy w środku zimy wprost z Paryża, żeby ją zobaczyć, musiała, po ośmiu dniach oczekiwania, poddać się i odjechać4. „Jestem stara i chora — protestowała Anastazja przez łzy. — Niech przyjadą na wiosnę, kiedy zrobi się ładnie. Wtedy będziemy mogli —jeżeli dożyję — napić się herbaty w ogródku"5. Każdy dziennikarz, którego nie zniechęciła perspektywa oblężenia i który udowodnił czujnym mieszkańcom Unterlegenhardt swoją dobrą wolę, mógł zostać przedstawiony którejś z kilku dam cieszących się ograniczonym zaufaniem Anastazji. Były to: po pierwsze, Adela von Heydebrandt — współmieszkanka Anastazji i jej główna zaufana — ale ona nigdy z nikim nie rozmawiała i żyła w ciągłym lęku przed wygnaniem. Poza tym, młodsza siostra Frau von Heydebrandt, energiczna Maria von Mutius, Gertruda Lamerdin i Luiza Mayhoff, pełna zacnych intencji, lecz chronicznie nierozsądna panna Thomasius oraz baronowa Monika von Miltitz, wygnana matriarchini z Turyngii, » 304 « o surowym obliczu, powszechnie uważana za „najwyższą kapłankę kultu Anastazji"6. Wszystkie w podeszłym wieku, w większości panny, panie owe otoczyły mieszkankę domostwa nieprzekraczalnym murem i troszczyły się o wszystko, czego jej było potrzeba: jedzenie, ubranie, służbę domową, pocieszenie, radę. Stanowiły więź ze światem, ale nie byłyby w stanie przekonać jej, żeby przyjęła wizytę dziennikarza. Ba, nawet nie mogły być pewne, czy nie zamknie im samym drzwi przed nosem. Dziennikarze mieli więc do wyboru: wyjechać albo czekać. Czasami Anastazja przyjmowała jednak kogoś, a w Unterlegenhardt wieści rozchodzą się szybko: „Ktoś ważny przyjechał do «Niej»". Mogła to być eks-następczyni tronu Prus albo pojawił się siostrzeniec któregoś z Romanowów, żeby obejrzeć „zagadkę rodzinną"7. Czasami chodziło o tego lub owego ze słynnych adwokatów Anastazji: Aleksy Miliu- koff, rosyjski emigrant, którego nazywała „kanalią", ale bardzo lubiła jego towarzystwo8; baron Ulrich von Gienanth, jej „minister finansów", lub też książę Fryderyk Ernest Saxe-Altenburg, najbardziej oddany stronnik, przyjaciel, człowiek, który uratował ją z sowieckiej strefy okupacyjnej w 1946 roku i przewiózł na Zachód. Jej jaśnie oświeconym gościem mogła też być, jako że Anastazja przyciągała maniaków w równym stopniu jak dziennikarzy, holenderska gospodyni domowa twierdząca, że jest piątą córką cara, porwaną w niemowlęctwie z Carskiego Sioła9; albo pewna niebezpiecznie uparta kobieta twierdząca, że jest wnuczką Mikołaja i Aleksandry z nieprawego łoża10 — urodzoną w 1916 roku ze związku Olgi Mikołajewny i bolszewickiego żołnierza — która groziła, że zacznie strzelać, jeśli „ciocia Anastazja" jej nie wpuści. Dziennikarze obserwowali tych wszystkich dziwaków. Zgadzali się wszyscy, że „pani Anderson" nie bardzo pasuje do tej kategorii. Czasami Anastazja otwierała przed kimś drzwi. Nikt nigdy nie mógł dociec przyczyn tej nagłej zmiany. Może czuła, że ma coś do powiedzenia. Bardziej prawdopodobne, że czuła się zmęczona kłótniami i przez przyjęcie jednego dziennikarza chciała uspokoić wszystkich. (Oczywiście jednak nigdy nie była w stanie zaspokoić dociekliwości prasy i zawsze potem żałowała takiej próby. „Mówiłam [...] — napisała raz swoim konkretnym stylem — sobie, że jestem idiotką")11. Tak więc w 1955 roku Adela von Heydebrandt wprowadziła do 20 — Anastazja » 305 « środka reportera „Life". Zastał Anastazję spoczywającą na łóżku polowym, jak zwykle niezdrową, otoczoną portretami, fotografiami, medalionami i stosami nie otwartej poczty, zaniepokojoną losem swoich brzoskwiń i przekonaną, że nie dożyje do końca roku. Zdjęcie utrwaliło jej uśmiechniętą twarz i amerykańscy czytelnicy sami mogli ocenić, czy jest, jak napisał reporter, „wciąż ładna". Ładna czy nie, była nieszczęśliwa, czuła się źle i przyszłość niewiele ją obchodziła. „Niektórzy — powiedziała reporterowi — chcą, żebym umarła. Niedługo spełnię ich życzenie"12. Długo przekonywano Anastazję do wzniesienia czegoś w rodzaju wysokiej palisady plecionej z drutu i słomy, żeby odgrodzić się od ciekawskich. Na początku lat sześćdziesiątych, po tym jak jej przyjaciele wybudowali jej nową chatę mającą zastąpić zniszczone domostwo, Anastazja postawiła żelazną bramę, pozwoliła krzakom dziko zarosnąć wszystko i zapamiętale smarowała konary drzew słoniną, żeby fotoreporterzy nie mogłi się na nie wspinać. I nie tylko fotoreporterzy. Wycieczki autobusowe po Schwarzwaldzie miały w planach zwiedzanie domu Anastazji jako jeden z punktów programu, niektóre nawet obiecywały „spotkanie z Anastazją". Kiedy spotkanie nie doszło do skutku i nawet nie udało się zobaczyć „córki cara", rozczarowani wycieczkowicze wysyłali dzieci, żeby podczołgiwały się z aparatem pod krzakami w nadziei, że uda sieją zaskoczyć w czasie przechadzki po ogrodzie13. „Wspinali się na drzewa — wspomina jedna z jej przyjaciółek — przyciskali się do płotu, próbowali przeskoczyć przez bramę, zaglądali przez dziury w płocie, rzucali kamienie i gwizdali na nią, żeby wyszła"14. Jak długo jeszcze może trwać — zastanawiała się Anastazja — to ciągłe podglądanie, szperanie, zakłócanie spokoju? „Przed chwilą znowu przyszło dwóch dziennikarzy [...] — pisała do swoich adwokatów — odesłałam ich do was [...] Proszę, zajmijcie się tymi panami"15. Nic nie pomagało. W listach do przyjaciela, Gleba Botkina, nie wahała się ujawniać swej narastającej urazy. W jednym, dyktowanym w trzeciej osobie w nie najlepszej angielszczyźnie, stwierdza: „Nie może Pan sobie wyobrazić, co tu się dzieje wokół domu [...] Reporterzy przyjeżdżają po prostu z całego świata [...] Oczywiście wyobraża Pan sobie, że jej zdrowie jest w bardzo złym stanie. Nie ma wcale świeżego powietrza, ponieważ nie może nawet wyjrzeć na zewnątrz, wszędzie ktoś stoi. Jest prawdziwym więźniem we własnym domu"16. » 306 « Skarg Anastazji nikt jednak nie słuchał. Ktoś dzielnie podczołgał się pod okno i wylał jej na głowę dzban zimnej wody17; incydent tak zawstydził Anastazję, że od tego czasu schroniła się pod opiekę swoich czterech psów: olbrzymich mieszańców, pół-wilczurów, pół-bernardy-nów. Miały niewinne zdrobniałe imiona — Tillie, Polly, Baby, Naughty — ale były złe i słuchały tylko Anastazji18. Sam widok Anastazji, trzymającej te bestie na smyczy, wystarczał, żeby każdy, kto chciał się zbliżyć, dobrze się nad tym zastanowił. W tych rzadkich wypadkach, kiedy musiała opuścić swoją leśną twierdzę, słyszano, jak uspokajała swoje olbrzymy, przemawiając do nich po angielsku: „Darlings, czekajcie tu na mnie; zaraz wracam"19. Potem wychodziła spomiędzy drzew, żeby załatwić swoją sprawę, lato czy zima, ubrana w długi płaszcz, futrzaną czapkę, rękawiczki i owinięta w niezliczone szaliki, stale z chusteczką przyciśniętą do wykrzywionej szczęki. Dziennikarz z Paryża widział ją taką latem 1960 roku zaraz po wybudowaniu jej nowego domu, ale jeszcze zanim zebrała odwagę na wprowadzenie się do niego: Nagle usłyszeliśmy piekielne szczekanie, drzwi się otworzyły i wyszła z nich najdziwaczniejsza postać, jaką widziałem w życiu. Wyglądała jak mała Madame Butterfly w tyrolskim przebraniu. Ubrana w japońskie kimono, na które narzucony miała płaszcz, a na to jeszcze czarną pelerynę z kapturem. Kaptur był naciągnięty na tyrolski kapelusz, który nakrywał kasztanowe włosy, gdzieniegdzie przyprószone siwizną. Miała delikatne rysy twarzy; usta skrywała chusteczka, złożona jak wachlarz, trzymana dłonią w czarnej rękawiczce. Stopy kryły się w olbrzymiego rozmiaru butach, a niezdecydowany krok, dające się wyczuć wahanie, nadawały jej jeszcze bardziej nierealnego wyglądu20. Tak wyglądała „Cesarzowa Unterlegenhardt", „pustelnica ze Schwarzwaldu"21. W kolorowych czasopismach kobiecych zwariowanych na punkcie arystokracji, które szczególnie świetnie prosperują w Republice Federalnej Niemiec, miejsce Anastazji było równorzędne z miejscem Grace, księżnej Monako; cesarzowej Persji, Sorai i Farah Diba; księżniczki Małgorzaty i młodej królowej Ameryki Jacąueline Kennedy. „Quick", „7-Tage", „Frau im Spiegel", „Frau in Welt" — wszystkie tygodniki nigdy nie miały jej dość. „Jestem dojną krową dla tych dziennikarzy" — skarżyła się Anastazja22. Nie wątpiła, że połowa Niemiec chce zrobić pieniądze na jej historii. A jej poczta! » 307 « Same tylko propozycje małżeństwa mogłyby wypełnić cały kufer. Pewien gentleman z Nowej Zelandii, uparty konkurent, przysyłał jej przekazy pieniężne na sumę dwudziestu i pół pensa, najwyraźniej nie zdając sobie sprawy z całkowitej nieprzydatności nowozelandzkiej waluty w Schwarzwaldzie23. Stosy listów gromadziły się każdego dnia24, czasami adresowane do „Wielkiej księżnej Anastazji, Schwarzwald, Niemcy", a czasami, od wątpiących, do „Uzurpatorki Anderson". Ogólnie biorąc poczta przychodząca do niej była fascynująca. „Wielce Szanowna Cesarska Wysokość!" mógł się zaczynać taki list, „Czy pani pozwoli, że będę ją tak nazywał?" Albo: „Moja ciocia ma dobrą przyjaciółkę, która była kucharką w pałacu królewskim i jestem pewna, że gdyby pani tylko zechciała się z nią zobaczyć..." Albo ten, od szczególnie zwariowanego korespondenta: „Dlaczego twierdzisz, że jesteś Anastazją, przecież wiem, że cię zamordowano..." Było mnóstwo listów grożących śmiercią, zawierających nieprzyzwoite propozycje, i ogromna liczba najdziwaczniejszych ofert: kręcenia filmów, inwestowania w kopalnie diamentów, wyjazdu na safari — cóż to Anastazję obchodziło? Miała swoje zdjęcia, swoje ikony, swoje damy i swoje psy. Niczego więcej nie było jej trzeba. Niektórych tajemnic nie trzeba wyjaśniać: Anastazjo, powiedz, ktoś ty jest. Czy przybyłaś tutaj z innych gwiazd? Anastazjo, czy to jesteś ty? Co twe oczy widzą spoza mgły? Czemu drżysz i czemu wzdychasz tak? Czy być może, żebyś była jak ja samotna? Czy pamiętasz świat, który twój był? Świat sprzed wielu lat. Anastazjo, ty się z tego śmiej! Anastazjo, słuchaj wiosny tej, która przyszła. Zstąp ze swoich gwiazd. Wiem tylko, że kimkolwiek jesteś, kocham cię25. Przystojny Pat Boone śpiewał te słowa na wpadającą w ucho melodię. To był temat przewodni Anastazji, filmu zrealizowanego w wytwórni Twentieth-Century Fox, którym Ingrid Bergman powróciła na » 308 « amerykański ekran i którym zdobyła sobie Oscara dla najlepszej aktorki 1956 roku. Film był swobodną adaptacją popularnej na scenach Nowego Jorku sztuki Guy Boltona, która z kolei była przeróbką francuskiego oryginału, pióra Marcelle Maurette. Mme Maurette zapewne niechętnie słuchała Pata ?????'? wyznającego miłość bohaterce, którą ona starała się przedstawić realistycznie, nikt jednak nie może negować porywającego romantyzmu Anastazji. Mme Maurette najmniej. Długo przedtem, nim napisała swoją sztukę, sama została porwana przez opowieść o zaginionej córce cara. Poprzez jej tajemnicę dostrzegła podstawowe, egzystencjalne nawet problemy prawdy, tożsamości a ostatecznie, wyboru. Nie musiała przeszukiwać archiwów ani przeprowadzać wywiadów, żeby wiedzieć, iż Anastazja stała się bezsilną ofiarą „świadków". Na dowód tego miała przed sobą dwa radykalnie odmienne dzieła: jedno pióra Harriet von Rathlef, drugie — ??????'? Gilliarda. Oba z nich przesądzały zdecydowanie (każde w inną stronę) sprawy, o których Anastazja, kimkolwiek by była, musiała wiedzieć więcej niż każdy z autorów. „Niezależnie od tego, czy świadkowie rozpoznają ją, czy nie — napisała Mme Maurette — zdumiewające jest, że żaden się nie waha. Kimkolwiek jest Anastazja, jestem nią zdumiona"26. Z tą myślą francuska autorka wzięła się do dzieła i stworzyła z opowieści o Anastazji „bez wątpienia staroświecki, sentymentalny, rokokowy melodramat"; trochę w stylu Sardou27. Fabuła rozgrywa się w nim wokół „Anny", pięknej, bystrej i pełnej godności kobiety cierpiącej na amnezję, która znaleziona w Berlinie, w chwili gdy przemyś-liwa nad popełnieniem samobójstwa, zostaje przekonana przez trójkę żądnych pieniędzy rosyjskich emigrantów, żeby wcieliła się w córkę cara. W nowojorskim przedstawieniu główne role odtwarzali Viveca Lindfors jako tajemnicza główna bohaterka — „Galatea, którą stworzyłem z mułu kanału Landwehr"28, jak nazywa Annę w sztuce jeden z jej sponsorów — i wielka Eugenie Leontovich jako jej babka, caryca matka, której spotkanie z bohaterką stanowi punkt zwrotny fabuły. W wersji filmowej29 z Ingrid Bergmann akcja zostaje przeniesiona z Berlina do Paryża i Kopenhagi, gdzie wieża Eiffla i ogrody Tivoli stanowią lepsze tło na szerokim ekranie. Pojawia się także Yul Bryn-ner, świeżo po triumfie w The King and I, jako kochanek Anny. Razem z Bergman i Brynnerem gra „Pierwsza dama amerykańskiego » 309 « teatru", Helen Hayes. Jej portret carycy matki podobał się wszystkim oprócz Romanowów. Ktoś z nich nazwał rolę „trawestacją"30. Ukryta przed światem w Schwarzwaldzie Anastazja nigdy nie zabiegała o taką popularność. Nie spodziewała się na pewno, że ćwierć wieku jej odosobnienia skończy się w taki sposób, jej imieniem wypisanym na plakatach i afiszach całego świata i pomieszaniem jej tożsamości — w którą i tak powszechnie wątpiono — z losami ekranowej piękności, uciekającej na końcu filmu z Yulem Brynnerem. Niestety, od tej pory Anastazja nigdy już nie mogła uciec przed swoją legendą. Sztuka i film zrobiły na publiczności dużo większe wrażenie niż wszystkie książki i artykuły razem wzięte. Skutek tego był taki, że gdy zdjęcia Anastazji znów zaczęły się pokazywać w Ameryce, oglądający je ludzie byli wyraźnie rozczarowani, że „wcale nie wygląda jak Ingrid Bergman". Nikomu też się nie podobało, że w rzeczywistości nigdy nie spotkała się ze swoją babką. Historycy całego świata i rosyjscy uczeni kwitowali sukces Anastazji wzruszeniem ramion i tajemniczym uśmieszkiem mającym sugerować, że filmowa wersja jej historii jest równie wiarygodna jak każda inna. Spośród odpowiedzialnych za wskrzeszenie rozgłosu wokół Anastazji tylko jedna Marcelle Maurette, od której wszystko się zaczęło, poczuła wyrzuty sumienia. Pisząc swoją sztukę, nie przypuszczała, że bohaterka dzieł von Rathlef i Gilliarda jeszcze żyje. Kiedy dowiedziała się, że nie tylko żyje, lecz także cierpi z powodu nie chcianej sławy, Mme Maurette skontaktowała się z adwokatami Anastazji i dobrowolnie scedowała na nią część swoich tantiem. Nie była do tego zmuszona prawem. Chociaż teatralna „Anastazja" ewidentnie była wzorowana na rzeczywistej postaci, to jednak podobieństwo do osoby ze Schwarzwaldu było tak niewielkie, że nie musiała się obawiać procesu o zniesławienie. To raczej poczucie winy skłoniło Marcelle Maurette do tej darowizny na rzecz swej bohaterki — poczucie winy, uczciwość i „głęboki szacunek". Decyzja o przyjęciu darowizny przez Anastazję nie była łatwa31. Jej adwokaci zdawali sobie sprawę, że przyjęcie pieniędzy, choćby pochodziły ze szlachetnej darowizny, wyda się jedynie potwierdzeniem ciągnących się od dziesięcioleci zarzutów, iż jej roszczenia są jednym wielkim oszustwem. Z drugiej strony, przyjęcie pewnej rekompensaty za nie autoryzowane wykorzystanie szczegółów życia osobistego Ana- » 310 « stazji — jedynej tożsamości, jaką posiadała — pozwoliłoby adwokatom zapewnić sobie jakiś głos w tej sprawie i chronić ją przed ewentualnymi kolejnymi nadużyciami. Poza tym oni sami nie otrzymali ani grosza od osiemnastu lat, kiedy po raz pierwszy podjęli się prowadzenia sprawy Anastazji. W końcu udało się przekonać także samą zainteresowaną, która podpisała dokument, w którym zobowiązała się, że nie będzie przeszkadzać w rozpowszechnianiu swojej legendy. Sama nigdy nie widziała filmu i nigdy nie chciała go obejrzeć, zgodziła się jednak na to, że Twentieth-Century Fox może „produkować, rozpowszechniać i pokazywać Anastazję przy pomocy wszystkich środków przekazu znanych obecnie i w przyszłości [...] W zakresie, w którym postać Anastazji przedstawia mnie lub szczegóły mnie dotyczące, zgadzam się na takie ich przedstawianie [...] Zastrzega się, że wprowadzane zmiany nie mogą w żadnym razie naruszać mej godności osobistej ani godności osobistej członków mojej rodziny"32. Z tego „układu" z Marcelle Maurette, Guy Boltonem i Twentieth--Century Fox, Anastazja i jej adwokaci uzyskali około trzydziestu tysięcy dolarów33 (ogólne dochody z filmu przekroczyły pięć milionów). Z tej sumy część poszła na pokrycie kosztów i minimalne wynagrodzenie adwokatów, resztę zaś zainwestowano, co przyniosło Anastazji dochód około dwudziestu dolarów tygodniowo. Tymczasem stanął już nowy dom w Unterlegenhardt34. „Byłam przy tym, jak podpisywała papiery — wspominała Marcelle Maurette. — Anastazja Czajkowska, alias Anna Anderson. Czyli, nikt"35. Dla Anastazji droga do Schwarzwaldu i do sławy była równie trudna jak wszystkie poprzednie, po których przyszło jej iść. Przetrwała drugą wojnę światową. Przeżyła upadek z wysokości prawie dwunastu metrów podczas bombardowania Hanoweru (a później przyjemność czytania w gazetach o swojej własnej śmierci: „Teraz naprawdę nie żyje!")36. Występowała pod tyloma nazwiskami w tak wielu miejscach, że wydawać się mogło, iż są w Niemczech dziesiątki „Anastazji". Przetrwała półtora roku pod okupacją Armii Czerwonej, dwa lata głodu zaraz po wojnie, kilkakrotne operacje i „wielki jak cytryna" gruźliczy guz krtani, który niemal jej nie zadławił w 1939 roku37. Wszyscy podziwiali jej niesamowitą żywotność, którą jeden z jej » 311 « przyjaciół określił jako „nieprawdopodobną zdolność regeneracji pani Anderson"38. Pewnego razu, w 1936 roku wściekła na kolejnego szlachetnego gospodarza, zamknęła się w pokoju, przez trzy dni odmawiała jedzenia; potem zniknęła39. Znaleziono ją ponad miesiąc później na skraju lasu teutoburskiego, stopy jej krwawiły, ubranie miała w strzępach. Powiedziała, że żyła jagodami i grzybami. Nic więcej. Przygody Anastazji rozpoczęły się na nowo w chwili, gdy opuściła Sanatorium Ilten w 1932 roku. Wiodła tam życie ciche i przyjemne szyjąc, malując, grając w tenisa i poznając co lepsze rodziny z okolic Hanoweru. Po pewnym czasie, nagle, jak zapamiętał jeden z lekarzy, „zaczęła stawiać sprawę udowodnienia swej tożsamości"40. Adelene Moffat, przewodnicząca Komitetu Uznania Praw Wielkiej Księżnej Anastazji pośpieszyła z Nowego Jorku do Ilten natychmiast, gdy tylko dowiedziała się, że Anastazja tam przebywa. Podobnie jak poprzednio Curtis J. Mar i Jill Cossley-Batt, zgodziła się pomóc Anastazji w opracowaniu jej pamiętnika. Całe tygodnie miss Moffat iście niewolniczo nad tym pracowała; w końcu Anastazja, powiedziawszy, co miała do powiedzenia o wszystkich „strasznych ludziach" w jej życiu, odesłała ją nie mówiąc nawet dziękuję czy do widzenia41. Kiedy Anastazja zastanawiała się, co robić dalej, pewnego popołudnia^ październiku 1931 roku, została przedstawiona księciu Fryderykowi Ernestowi Saxe-Altenburg, człowiekowi, który przez następne pięćdziesiąt lat miał ją chronić, bronić jej praw, reprezentować jej interesy i stoicko znosić jej humory. Książę Fryderyk-był młodszym synem ostatniego panującego księcia Saxe-Altenburg, który jak wszyscy książęta niemieccy abdykował w 1918 roku. Chociaż nigdy osobiście nie spotkał żadnego z dzieci cara, to jednak jego stosunki rodzinne z rodziną carską były szczególnie bliskie. Matka księcia była kuzynką carycy matki. Siostra jego ojca, Elżbieta, wyszła za wielkiego księcia Konstantego i wychowywała jego ośmioro dzieci w Pawłowsku, tylko kilkadziesiąt kilometrów od Carskiego Sioła. Troje kuzynów księcia zostało zamordowanych w czasie rewolucji, a ostatnio jego siostra Charlotte-Agnes poślubiła Zygmunta księcia Prus, syna Ireny, „ciotki" wielkiej księżnej Anastazji. To właśnie w imieniu Zygmunta przybył książę Fryderyk do Ilten, aby porozmawiać z Anastazją. Książę Prus sporządził listę osiemnastu „pytań testowych" dotyczących jego ostatniego spotkania z carską » 312 « córką przed pierwszą wojną światową. „Razem z moim szwagrem ustaliliśmy, że to ostatnie spotkanie na rosyjskim dworze [...] nie było wzmiankowane w żadnych pamiętnikach ani innej literaturze" — napisał książę Fryderyk42. „Podkreślam — podkreślamy — to, ponieważ wiadomo, jak podejrzliwi są ci, którzy uważają się za zdolnych do wydania sądu w tej sprawie"43. Anastazja chciała jednak przeprowadzić własny test44. Skąd miała wiedzieć, czy człowiek przedstawiający się jako książę Saxe-Altenburg jest rzeczywiście tym, za kogo się podaje? Czy nie jest, na przykład, polskim robotnikiem? Książę Fryderyk był pod wrażeniem. Po kilku pełnych napięcia rozmowach w obecności lekarzy, Anastazja w końcu odbyła z nim rozmowę w cztery oczy i powiedziała, że odpowie na pytania księcia Zygmunta, jeśli tylko Fryderyk da jej czas do namysłu. Postawiwszy ten warunek przeczytała listę pytań. Odłożyła ją. Podniosła i przeczytała raz jeszcze. Potem zastanawiała się przez pięć dni. Odpowiedzi, jakich udzieliła, były, mówił książę Fryderyk, „bezbłędne" i wystarczały, by przekonać księcia Zygmunta o jej tożsamości45. Nikt poza córką cara, podkreślał Zygmunt, nie mógł znać poprawnych odpowiedzi. Jednak przez wiele lat odmawiał ujawnienia, jakie to właściwie pytania zadał Anastazji i jakie były odpowiedzi46. Dlaczego? Ponieważ wiedział, że jeśli ogłosi szczegóły swego testu, to przestaną one być prywatne i mogą zostać przez kogoś wykorzystane do własnych celów. Ktoś mógłby, na przykład, powiedzieć, że Zygmunt podał z góry odpowiedzi księciu Fryderykowi (rzeczywiście tak zrobił); skąd już tylko jeden krok do zarzutu, że Fryderyk podpowiedział Anastazji, co mówić — a więc, że dopuścił się oszustwa. Ktoś inny — Zygmunt miał tu na myśli ??????'? Gilliarda — mógłby stwierdzić, że on też był świadkiem tego ostatniego przed wojną spotkania z córką cara i ogłosić bez żadnego ryzyka, iż odpowiedzi Anastazji były • błędne. Cóż dałyby protesty Anastazji lub Zygmunta? Kto mógł to rozsądzić? Zdając sobie sprawę, że Anastazja nie wygra w żadnym przypadku, Zygmunt i Fryderyk postanowili pozbawić oponentów ich ostatniej broni — konkretu. Oni sami jednak przekonali się o autentyczności Anastazji. „To jedno zdarzenie — powiedział książę Fryderyk —oprócz wielkiego wrażenia, jakie na mnie wywarła — spowodowało, że od owego dnia stałem się orędownikiem jej sprawy"47. » 313 « Fryderyk Saxe-Altenburg był zawodowym historykiem, dość znanym archeologiem, genealogiem, filologiem-amatorem i poliglotą — jego energia i zainteresowania nie znały granic. Prawdziwy wulkan wśród arystokratów, przez co złośliwszych przyjaciół zwany „Szybkim Frycem", był jednym z tych silnych, acz drobnej postury ludzi, których najlepiej opisuje termin „żylasty". Podobnie jak Anastazja, książę Fryderyk lubił pojawiać się i znikać nagle; gdy przyjaciół księcia pytano o jego miejsce pobytu, odpowiadali zwykle: „może jest na górze, a może w Istambule"48. Jednak od 1931 roku wszystkie inne zajęcia księcia praktycznie zostały podporządkowane jednej sprawie — interesowi Anastazji. Wielu przypuszczało, że Anastazja — starsza od księcia tylko o cztery lata — miała cichą nadzieję poślubienia go. Jeśli nawet tak było, to nie dawała tego poznać. „Proszę przestać mówić po prusacku!" — mawiała Anastazja z drwiącym spojrzeniem, kiedy zwracał się do niej w swojej ojczystej niemczyźnie49. Lubiła mówić o księciu charmeur — dopóki czymś jej nie rozgniewał; wtedy wyśmiewała go jako „największego osła w Europie"50. Książę Fryderyk cieszył się specjalnymi przywilejami, niedostępnymi dla gorszych znajomych Anastazji. Choćby tym, że mógł dyskutować z Anastazją. Nauczył się szybko, jak przełamywać jej opór przed planami, które robił w swoim upartym dążeniu do potwierdzenia jej tożsamości. Kiedy Anastazja miała przyjąć wizytę lekarza lub jakiegoś ważnego świadka, podnosiła zazwyczaj krzyk i zdecydowanie odmawiała. „Siła wiatru rośnie!" — wykrzykiwał książę Fryderyk, a potem siadał i spokojnie czekał na koniec burzy. W końcu, udobruchana pochlebstwami, a czasem z lekka postraszona, zwykle kapitulowała. Książę Fryderyk wiedział, że wygrał, gdy usłyszał Anastazję krzyczącą zza wiecznie zamkniętych drzwi, z wściekle wibrującym „r": „Książę Fryderyk! Książę jest diabłem!"51. To znów był głos jego przyjaciółki, przyjaciółki, którą w chwili serdecznej irytacji ochrzcił „Madame Mutabor"52. Ten przydomek był ich wspólną tajemnicą. Pochodził od łacińskiego „zmieniać się". Niedługo po wyjeździe księcia Fryderyka po ich pierwszym spotkaniu Anastazja postanowiła kolejny raz zmienić otoczenie. Opuściła Sanatorium Ilten idąc za, nierozważną, radą Friedricha Vóllera, ambitnego prawnika, który przekonał ją jeszcze raz, iż jej umowa z amerykańskim adwokatem Edwardem Fallowsem jest nieważna, i który » 314 « przysiągł, że uzyska sądowne uznanie Anastazji w ciągu sześciu miesięcy. Anastazja pojechała z Vóllerem do kurortu Bad Liebenstein, a wkrótce potem zamieszkała z rodziną Heyden-Rynsch w Eisenach. I znów powtórzyła się dokładnie historia z lat dwudziestych. Przez kilka tygodni wszystko układało się dobrze, Anastazja była zgodna i wdzięczna. Potem nagle i bez widocznego powodu zerwała przyjaźń, nazywając Vóllera „świnią", „bałaganiarzem" i oświadczając, że cieszyłaby się, gdyby go wsadzono do więzienia53. Państwo Heyden--Rynsch nie uważali za wskazane dyskutować o tym ze swym wybuchowym gościem. Powiedzieli po prostu, że jeśli Anastazja nie przeprosi prawnika będzie musiała się wyprowadzić. Wyprowadziła się. Poszła prosto do budki telefonicznej, zadzwoniła do Berlina i poprosiła do telefonu Harriet von Rathlef. Powiedziała Frau von Rathlef, żeby natychmiast ją stąd zabrała. W ciągu sześciu lat, które minęły od kłótni w Lugano, Frau von Rathlef nigdy nie straciła nadziei, że Anastazja w końcu się opamięta. Teraz przywiozła ją triumfalnie do Berlina, poinformowała ambasadora Zahlego, że „maleńka" wróciła i wkrótce umieściła ją w porządnym pensjonacie54. Anastazja rozpoczęła odnawianie starych przyjaźni i nawiązała też kilka nowych: z Szymonem Douvan, który był kiedyś burmistrzem miasta Eupatoria na Krymie i ostatni raz widział córkę cara w 1916 roku; Katarzyną Ławrową, byłą nauczycielką muzyki w Petersburgu, pamiętającą wielką księżnę Anastazję z koncertów, które co pół roku dawała wraz z uczniami dla carycy Aleksandry i jej córek w Carskim Siole; a także z porucznikiem Iwanem Arapo-wem, który poznał córkę cara, będąc pacjentem w jej szpitalu w czasie I wojny światowej55. Arapow spotkał już w 1926 roku Edwarda Fal-lowsa, w czasie gdy ten przebywał w Paryżu, próbując wydobyć jakieś informacje od rosyjskich monarchistów. „Proszę zapytać swojego klienta, czy mnie sobie przypomina" — powiedział wtedy Arapow, a Fallows zatelegrafował do kolegów w Nowym Jorku: „Jeśli wielka księżna Anastazja pamięta porucznika Iwana Arapowa 1915 z roku niech prześle szczegółowy opis z podaniem miejsca, w którym Arapow stał się ważnym świadkiem z informacjami". Szybko przyszła odpowiedź: „Czy Arapow utyka?" Fallows nie zauważył nic takiego, więc sądząc, że Anastazja go z kimś pomyliła, odtelegrafował: „Nie zauważyłem utykania". » 315 « „Wielka księżna Anastazja nie może rozpoznać Arapowa, o ile nie utyka" — brzmiał następny telegram. Skonfundowany Fallows zapytał Arapowa i dowiedział się, że istotnie był on ranny w nogę w czasie wojny; od tamtego czasu wyleczył się na tyle, że utykanie ustąpiło. Gdy ta wiadomość dotarła do Nowego Jorku, identyfikacja była natychmiastowa: „Wielka księżna Anastazja dokładnie pamięta Arapowa pacjenta jej szpitala Rosja". Kiedy Anastazja i Arapow spotkali się w końcu w Berlinie, żadne z nich nie miało wątpliwości co do tożsamości drugiego56. Zjedli razem obiad, a następnie spędzili kilka godzin na wspomnieniach i oglądaniu zdjęć Arapowa z Carskiego Sioła. — Czy to jest wielka księżna Maria? — zapytała Anastazja, wskaz-jąc rozmazane zdjęcie. — Tak — odpowiedział Arapow — to jest Maria. Anastazja spojrzała na niego ostro: — Tak, to jest wielka księżna Maria — poprawił się. Zaproszenia na obiad nie usprawiedliwiają uchybień w etykiecie. Anastazja pozostała w Berlinie ponad rok, tworząc dwór w swoim pensjonacie, uczęszczając na przyjęcia, koncerty i odwiedzając galerie, zawsze w swojej „zwiewnej białej sukni"57, czasem jako „FrauJ-an- ge"58, czasem jako „Miss Brown"59, a czasem jako „Mrs. Anderson", nigdy jednak „Frau Czajkowska" — to nazwisko było już zbyt znane. Bawiła się dobrze, to były szczęśliwe, pogodne dni. Nie dość, że nowi przyjaciele starali się, jak mogli, by jej pomóc, to jeszcze — dzięki sile ducha Harriet von Rathlef — wielu spośród poprzednich sponsorów porzuciło obawy i na nowo skupili się wokół jej sprawy. Prawdziwy żal i głębokie podejrzenia wzbudziła więc w Anastazji wieść o nagłej śmierci Frau von Rathlef; zmarła w 1933 roku z powodu pęknięcia wyrostka, w wieku czterdziestu czterech lat. W tym samym czasie przy Anastazji pojawił się znów profesor Sergiusz Rudniew — ten, który operował ją już raz w klinice Mommsena — żeby zająć się jej wątłym zdrowiem. Zaufanie Anastazji do profesora było tak wielkie, że zdołała nawet na jakiś czas przezwyciężyć swoją największą obawę: przed mówieniem po rosyjsku. Rudniew często dawał jej do czytania rosyjskie książki — jedynym warunkiem Anastazji było, żeby było to „coś ciekawego" — i stwierdził, że rosyjski Anastazji przypominał mu gramatyką, akcentem i sposobem mówienia język wielkiej księżnej » 316 « Elżbiety, siostry carycy Aleksandry, którą Rudniew znał jeszcze w Moskwie60. Także Sergiusz Botkin, którego życzliwa opieka nad Anastazją w latach dwudziestych zapobiegła jej zupełnemu wyniszczeniu, znowu dowiódł swej przyjaźni. Botkin był kierownikiem Rosyjskiego Urzędu do Spraw Uchodźców w Berlinie do czasu, kiedy naziści, nie mogąc znieść jego uczciwości, zesłali go do Paryża. Zmarł tam w 1945 roku. Z dawnych przyjaciół Anastazji był też Herluf Zahle, „Długas", który poprzednio popadł w tak wielkie kłopoty z jej powodu. Teraz tamte przykrości uległy zapomnieniu i państwo Zahle znów byli tak przyjacielscy jak kiedyś, zanim skandal wokół Anastazji zmusił ich do milczenia. Anastazja często nocowała u nich, w duńskiej ambasadzie, kiedy akurat przeprowadzała się z jednego hotelu do drugiego61. Zagrożenie, jakie mogła wciąż stanowić dla reputacji dyplomatycznej pana Zahle, już nie wydawało się większe niż potrzeba opieki nad nią. Nie mógł on wiedzieć, że dowody, które zgromadził na rzecz Anastazji, zostaną w 1947 roku skonfiskowane przez duńską rodzinę królewską, widział natomiast wyraźnie, że wraz z jej powrotem do Europy na nowo rozpoczęła się fala ataków. Na przykład prawie natychmiast po wyjeździe z Ilten w 1932 roku, ukazał się w znanym londyńskim piśmie brukowym „The News of the World" artykuł pod dramatycznym i jak na dziś nieco przydługim tytułem Uzurpatorka zdemaskowana! „Księżna" przyznaje, że jest oszustką^2. Głosił on, że według najnowszych informacji Anastazja przyznała się „adwokatom Romanowów", że jest rumuńską aktorką i że odgrywała rolę córki cara, zahipnotyzowana przez „byłego służącego na dworze Romanowów". Na szczęście dla siebie, obecnie wyraża pełną skruchę i jest gotowa ponieść karę: „Ze względu na jej zamiar podpisania oświadczenia o swoim uzurpatorstwie i wstąpienia w ciągu najbliższych sześciu tygodni [!] do klasztoru, rodzina Romanowów nie przedsięweźmie żadnych kroków sądowych przeciwko niej". Tę zmyśloną historyjkę przedrukowały gazety i tygodniki z całej Europy. Anastazja ??? była jednak wcale tak bardzo pozbawiona przyjaciół, jak się spodziewali jej przeciwnicy: redakcja otrzymała pozew w sprawie o zniesławienie63. Proces ciągnął się latami i w końcu zaniechano go w czasie II wojny światowej, zanim się to jednak stało, „The News of the World" musiały ujawnić źródło swego » 317 « „demaskującego" artykułu. „Artykuł został przysłany przez naszego korespondenta w Paryżu — stwierdzał zdezorientowany redaktor — który twierdzi, że informacja dotarła do niego od paryskiego adwokata rodziny Romanowów"64. Podejrzenia od razu padły na wielkiego księcia Cyryla, wciąż pełnego nadziei pretendenta do tronu Rosji. Nie było tajemnicą, że Cyryl niedługo przedtem nakazał swemu bratu, wielkiemu księciu Andrzejowi, zaprzestać wszelkiej działalności w sprawie Anastazji65. Niebawem, w maju 1933 roku, Anastazja została wezwana na spotkanie z prawnikami z różnych krajów w hotelu „Bristol" przy Unter den Linden66. Przybyła w towarzystwie i pod opieką Anny Samweber, jej niemieckiej przyjaciółki, która spotkała kiedyś córkę cara na Krymie i która teraz rozpoznała ją bez zastrzeżeń. „Przebieg spotkania był z góry zaplanowany — wspominała Frau Samweber. — Jeden z prawników odczytał kopię napisanego po angielsku listu wielkiego księcia Cyryla do księcia Feliksa Jusupowa". Najważniejszy fragment tego listu dotyczył oczywiście Anastazji: sugerował wyraźnie, że może udałoby się przekonać Anastazję do odwołania swoich roszczeń w zamian za mieszkanie i stałą pensję. Jeszcze nie przebrzmiały te słowa, gdy Anastazja zerwała się z miejsca i oświadczyła słowami godnymi nie tylko córki Mikołają^II, lecz także każdej z jego wielkich przodkiń: „Gdybym miała bat, smagnęłabym go po twarzy!" W ten sposób zakończyło się spotkanie w hotelu Bristol. Nie mając już nic do załatwienia w Berlinie, Anastazja chciała natychmiast wyruszyć. Nigdy więcej nie zda się dobrowolnie na kapryśną łaskę Romanowów. „Dla mnie umarli"67 — oświadczyła. Potem wyruszyła w chaotyczną podróż przez stare Niemcy, która wypełniła kilkanaście następnych lat jej życia. Nie musiała zwracać się do nikogo. Po prostu, za każdym razem, nowi znajomi czuli się zobowiązani do przedstawienia jej następnym i w ten sposób Anastazja, ciągnąc ze sobą coraz większy zbiór fotografii i różnych rosyjsko-carskich ozdó-bek, była „u siebie" w każdym landzie Rzeszy. Z Berlina pojechała do Hanoweru, z Hanoweru do Starnbergu w Bawarii, potem na Pomorze, następnie znów do Westfalii, Hesji i Palatynatu, stamtąd do Turyngii, zatrzymując się po drodze między innymi w Weimarze, Herles-hausen, Meissen (Miśni), Detmold, Gotha i Reutlingen. Mieszkała w małych dworkach i wielkich domach, w wynajętych mieszkaniach » 318 « (w samym Hanowerze w siedmiu), w kurortach, hotelach, pensjonatach i, wcale nierzadko, w zamkach. Kiedy przyjeżdżała, nikt nie mógł wiedzieć z góry, jak długo się gdzieś zatrzyma, dwa dni czy sześć miesięcy. Po prostu „wpadała" gdzieś, gdy miała na to ochotę, czasem najpierw telefonując a czasem nie, lecz zawsze pewna, że jej pokój będzie na nią czekał. Jeśli „rozkład jazdy" Anastazji wygląda jak zwariowany przewodnik po Niemczech, to lista jej gospodarzy jest jakby wzięta z Almanach de Gotha, owego Who's Who arystokracji. Znalazła bowiem w ciągu tych lat wędrówek wsparcie i opiekę wśród najwyższych kręgów niemieckiej arystokracji. Gościł ją często książę Wilhelm Hesse--Philippsthal, siostrzeniec jej arcywroga wielkiego księcia Hesji; a także Teodora, księżna Reuss, której babka, cesarzowa Niemiec Fryderyka, była najstarszą córką królowej Wiktorii. „Jest moją wielką przyjaciółką — mówiła z dumą Anastazja o Teodorze68. — Obiecała cesarzowi Niemiec, że gdy mnie zobaczy, to rozpozna, czy należę do rodziny, czy nie. Natychmiast gdy mnie zobaczyła, poznała, że tak"69. Ponadto dziedziczny wielki książę Saxe-Weimar-Eisenach, posiadacz jednego z najstarszych tytułów w Europie, poprosił Anastazję, by została matką chrzestną jego syna, księcia Michała Benedykta70. Z radością się na to zgodziła. Kiedy Michał Benedykt dorósł, jego „Ciocia Andy" mówiła, że byłby z niego świetny car — „bo jest przystojny i ma głowę. Car niekoniecznie musi być przystojny, ale musi mieć głowę"71. I tak to trwało przez wiele lat. Ci, którzy poznali Anastazję, byli po jej stronie, ci, którzy jej nie poznali — nie. Jedną z jej najwierniejszych protektorek w owym czasie była baronowa Monica von Miltitz72, która poznała Anastazję przez księcia Fryderyka i która często zapraszała ją do Sieben Eichen, zamku Miltitzów w pobliżu Miśni. „Robiłam to tylko pod warunkiem — wspominała baronowa — że nie będę wciągana w walki wokół jej tożsamości". Próżna nadzieja. Właściwie pierwsze wrażenia baronowej były „zupełnie negatywne: wyglądała na biedną, steraną kobietę [...] wydawała się nienaturalna". Ale też za pierwszym razem baronowa mogła dostrzec tylko fizyczny wygląd tego stworzenia, które — musieli przyznać nawet ci o najszczerszych intencjach — rzeczywiście wyglądało dziwacznie. Zawinięta w futra i okręcona szalikami, dolna część twarzy zakryta chusteczką, » 319 « górna ocieniona kapeluszem, Anastazja musiała wyglądać jak Wariatka z Chaillot. Nagle jednak, przez szczególny dobór wyrażeń, słówko rzucone służącym, nagły śmiech czy „błysk oczu"73, jej zwariowany wygląd schodził na drugi plan i pojawiała się czarująca kobieta, która czuła się znakomicie w towarzystwie najwyższych rangą gości baro-. nowej. Ludzie, którzy mieli okazję poznać Anastazję, często używali słów cud i nawet przeobrażenie na opisanie takich chwil, lecz baronowa von Miltitz, niezbyt romantyczna natura, gotowa była tylko przysiąc, że postawa i zachowanie się Anastazji były „zdecydowanie arystokratyczne". To było wszystko, czego baronowa potrzebowała i chciała wiedzieć. Po wojnie ona sama — „Dobra Wróżka z Zamku Sieben Eichen"74 — znalazła wraz z Anastazją schronienie w Unter-legenhardt. Przez cały czas tego wędrowania z miejsca na miejsce, Anastazja miała swoją bazę operacyjną w Hanowerze. Kochała Hanower, częściowo ze względu na liczne przyjaźnie, które zawarła w pobliskim Sanatorium Ilten. Najważniejszym z tych przyjaciół był Paul Mad-sack, właściciel i redaktor naczelny „Hannoverscher Anzeiger", największej niemieckiej gazety wychodzącej poza Berlinem, oraz jego żona Gertruda, „wesoła jak szczygieł, a twarda jak skałail75, którzy opublikowali pierwsze artykuły o Anastazji po jej powrocie do Niemiec w 1931 roku. „Frau Madsack jest dyplomatką najwyższego lotu — napisał Edward Fallows — potrafi tak wymagać posłuszeństwa od A... żeby je osiągnąć. Jest to dla mnie zupełnie wyjątkowe"76. Przez całe lata trzydzieste państwo Madsack troszczyli się o Anastazję jak o swoją córkę, cierpliwie znosząc jej dziecinne usposobienie, choroby, napady przygnębienia i inne liczne przykrości, które ją spotykały w związku z dochodzeniem tożsamości. Jeśli Anastazja nie miała akurat żadnego zamku ani kurortu, do którego mogłaby pojechać, państwo Madsack zawsze znaleźli dla niej jakieś lokum w mieście. W końcu nawet wynajęli dla niej na stałe małe mieszkanie przy Johannes-Trojanstrasse. Anastazja miała zamieszkać sama, ale ten eksperyment się nie powiódł, ponieważ po prostu nie umiała się sobą zająć. Na przykład w czasie wojny prawie umarła z głodu, gdyż stary lęk przed „blaszanymi guzikami" nie pozwolił jej zgłosić się po kartki żywnościowe77. Takie przynajmniej było wyjaśnienie baronowej von Miltitz, do której » 320 « docierały, kiepsko skrywane, wołania o pomoc. Pewnego razu baronowa ujrzała Anastazję stojącą samotnie pod bramą Sieben Eichen. Nie była zaproszona na noc ani też, jak się okazało, nie chciała zostawać. Ubrana na biało, z kapeluszem o szerokim rondzie w ręku, wpatrywała się uważnie w mury zamku Miltitzów, zastanawiając się głęboko nad podjęciem jakiejś decyzji, a następnie żwawym krokiem odeszła. Baronowa natychmiast puściła się w pogoń, lecz Anastazja w rekordowym czasie dotarła do dworca i odjechała. „Dwa dni później — przypominała sobie baronowa — dostałam od niej kartkę z Hanoweru, w której pisała, że jest chora. Pojechałam tam od razu i zastałam ją po prostu zagłodzoną. Od ośmiu dni żywiła się tym tylko, co przedtem było w domu"78. Stopniowo sposób życia Anastazji zaczął zbierać swe żniwo. Nerwy miała zszarpane, a mózg, jak sama mówiła, „wypalony". W 1935 roku przeżyła kolejne załamanie nerwowe, a zaraz potem nabawiła się jakiejś nigdy dobrze nie rozpoznanej infekcji. Edward Fallows, który przygotowywał w Londynie sprawę o zniesławienie przeciwko „The News of the World", dowiedziawszy się, że „koniec jest bliski" pośpieszył do Hanoweru z testamentem, kodycylami i zamiarem sporządzenia maski pośmiertnej79. Anastazja jednakże, jak zawsze, odżyła i Fallows nie usłyszał od niej ani słowa przez następne dwa lata, kiedy to Europę obiegła plotka, że „umarła wskutek szoku" spowodowanego anonimowym listem: „Skończymy wreszcie z tobą!"80 List Anastazji do swego adwokata dementujący tę plotkę był wzorem optymizmu. „Czarny Anioł nie dostał jeszcze na mnie pozwolenia — napisała — parę razy musnął mnie skrzydłami, ale nie wolno mu jeszcze mnie zabrać. Jestem teraz tak zdrowa, jak nigdy nie byłam, od kiedy opuściłam dom i czuję, że zdrowie ciągle mi się poprawia"81. Rzeczywiście, kiedy Fallows znów przyjechał do Hanoweru na początku 1938 roku znalazł swoją klientkę w znakomitym zdrowiu. „O, pan Fallows — powiedziała, kiedy wszedł do pokoju, jak gdyby widzieli się przed tygodniem — bardzo dobrze pan wygląda". „Całkiem szczerze odwzajemniłem się tym samym — mówił Fallows — bo nigdy nie widziałem, żeby tak dobrze wyglądała; prawdziwa przemiana. Iskierki w oczach, twarz zarumieniona i tryskająca zdrowiem, wyprostowana postawa, świeżość i wesołość". Fallows przywiózł Anastazji pudełko mydeł Yardleya, żeby przełamać lody: 21 —Anastazja » 321 « „Nie mogłaby bardziej cieszyć się z prezentu, choćby to była szkatuła bezcennych klejnotów [...] Trudno mi opisać tę niewiarygodną zmianę w wyglądzie, zainteresowanie dosłownie wszystkim, natychmiastowe reakcje, dowcip, błyskotliwość rozmowy, śmiech, kiedy dosłownie gwiazdy lśniły w jej oczach". Stali tak rozmawiając i oglądając ryby w akwarium Paula Madsacka; i nagle Anastazja wzruszyła swego adwokata do łez, gdy zakręciła się wokół i krzyknęła: „Tak bardzo kocham życie! Ptaki i kwiaty, i dobre jedzenie, i dowcipy. Czasami jestem smutna, ale wiem, że Bóg jest dobry i że nie ześle mi większego ciężaru, niż mogę unieść. Pozwoli mi żyć tak długo, jak powinnam — przerwała, a po chwili dodała: — Chcę panu pomóc w naszej sprawie, na ile tylko będę mogła". Resztę swej wizyty w Hanowerze Fallows spędził na obserwowaniu w zachwycie, jak Anastazja „wolna od wszystkich zahamowań" przyłączała się do gier salonowych u Madsacków, rozprawiała o swoim życiu w Rosji, docinała gospodyni na temat jedzenia i chichotała z zachwytu podczas przejażdżki kolejką górską w wesołym miasteczku. „Daleko pan ze mną zajechał od wczoraj, młodzieńcze" — powiedziała do Fallowsa zalotnie, trącając go w ramię, a potem wybuchła śmiechem. Nie obrażała się, nawet gdy Gertruda Madsack, gontowa do zabrania jej na przejażdżkę, zaciągała hamulce mówiąc: „Wracaj do pokoju i weź zęby albo ze mną nie pojedziesz". To było jedno z wiecznych narzekań Frau Madsack, gdyż Anastazja nigdy nie mogła dobrać sobie pasującej protezy i wolała zakrywać usta papierową chusteczką. Frau Madsack chciała ją nawet zmusić do posłuszeństwa nazywając, w obecności przyjaciół, „Panną Papierek". „Panna Papierek?" Anastazja nigdy nie słyszała czegoś tak śmiesznego! Teraz, oświadczyła, wszyscy muszą ją nazywać „Panną Papierek" albo płacą karę dziesięć fenigów. Gdy już zebrała jedną czy dwie marki, ogłosiła założenie „Papierowego Komitetu", mówiąc, że będzie jego przewodniczącą. Fallows miał zostać skarbnikiem, a Gleb Botkin, in absentia, jego „ministrem propagandy". Sama ta myśl tak ją rozbawiła, że znów zaczęła się piskliwie chichotać. Jakby się to podobało Glebowi — powiedziała; jej komitet i jego główny cel: „Celem Organizacji jest zbieranie funduszy na podróż do Utopii, gdzie każdy dzień jest szczęśliwszy niż poprzedni". Śmiała się ciągle, żegnając Fallowsa odjeżdżającego do Berlina82. » 322 « Edward Fallows był przekonany, że dobry humor Anastazji mógłby trwać przez cały 1938 rok i jeszcze długo potem, gdyby nie interwencja nazistowskich władz. „Wydaje się, że policja w Hanowerze dostała instrukcje od jakiejś wyższej władzy, żeby teraz rozwiązać tę [...] «znaną sprawę kryminalną» — napisał Fallows — decydując ostatecznie, czy Anastazja jest, czy nie jest uzurpatorką, i jeśli jest, wymierzyć jej właściwą karę"83. Nikt nie dowiedział się nigdy, kto polecił władzom na nowo zainteresować się sprawą Anastazji, lecz w Hanowerze mówiło się, że sam Hitler rozkazał podjęcie w tej sprawie ostatecznych ustaleń. Zagrożenie to zbiegło się w czasie ze śmiercią wielkiego księcia Cyryla i przejęciem roszczeń do tronu przez jego syna, Włodzimierza. W Berlinie nauczyciel Włodzimierza, faszystowski generał Wasilij Biskupski, przejął funkcję przewodniczącego Rosyjskiego Urzędu do Spraw Uchodźców i za główne zadanie uznał uzyskanie przywilejów w zamian za poparcie, którego antysemiccy, skrajnie prawicowi przedstawiciele rosyjskiej monarchistycznej emigracji udzielili Hitlerowi w czasie jego walki o władzę. Kiedy Anastazja usłyszała, że naziści interesują się jej sprawą, śmiertelnie przerażona zamknęła się w mieszkaniu odmawiając widzenia z Fallowsem i z Ma-dsackami, odmawiając, oszalała ze strachu, mówienia jeszcze kiedykolwiek po rosyjsku, w języku, którym ostatnio znów się biegle posługiwała w rozmowach z profesorem Rudniewem i z Albertem Coyle, amerykańskim kolegą Fallowsa84. Obawiając się kolejnego załamania, adwokat wpadł na pomysł, który, jak miał nadzieję, pozwoli Anastazji utrzymać równowagę. Jakiś czas temu Anastazja powiedziała do niego, kiedy dawał Gertrudzie Madsack kartkę z życzeniami urodzinowymi: „Panie Fallows, znamy się od dziesięciu laty, a nigdy nie dał pan mnie kartki na urodziny". Wzięła skrawek papieru i napisała na nim po rosyjsku swoje imię i datę urodzenia, po czym wręczyła go Fallowsowi ze słowami: „Proszę nie zapomnieć o moich następnych urodzinach"85. Ponieważ trzydzieste siódme urodziny wielkiej księżnej Anastazji przypadały w czerwcu, Fallows zorganizował wielkie przyjęcie w hotelu „Kastens" w Hanowerze, pisząc do wszystkich znajomych Anastazji, których mógł zlokalizować, i prosząc, żeby przysłali jej życzenia urodzinowe. Życzenia zaczęły napływać z całego świata — od przyjaciół, lekarzy i pielęgniarek, od prawników i sekretarek, których nigdy w życiu nie » 323 « widziała, od wszystkiej, którzy zrozumieli, że moment jest krytyczny. Anastazja nie odpowiadała jednak na żadne pukanie, nie chcąc widzieć nikogo poza „Garbą", kierowcą Madsacków, gdy przyjeżdżał, by ją zabrać na jedną z długich przejażdżek, które tak lubiła. W końcu Fallows postanowił zacząć zabawę. Wysłał do „pani Anderson" list, w którym prosił ją, żartobliwie, czy nie zechciałaby użyć swych wpływów i sprawić, żeby Anastazja zjawiła się na swoim przyjęciu urodzinowym. Potem poprosił Gertrudę Madsack, żeby kupiła jakiś prezent. Osiemnastego czerwca goście zebrali się w sali, lecz od Anastazji nie było żadnej wiadomości. Fallows zaczął się już zastanawiać, co zrobić z tortem urodzinowym, kiedy nagle, rozdając uśmiechy i ukłony, pojawiła się Anastazja ubrana w elegancką długą pelerynę, wyglądającą nieco jak strój czarodzieja. „Panie Fallows — powiedziała sotto voce — pani Anderson było bardzo trudno przekonać Anastazję, żeby przyszła na przyjęcie, jednak ten cudowny prezent sprawił, że się jej udało"86. Tymczasem prawnik oprócz organizowania przyjęcia, starał się ominąć lub opóźnić wykonanie ostatniego nakazu z Berlina: miała zostać przeprowadzona konfrontacja Anastazji z rodziną zaginionej polskiej robotnicy Franciszki Szanckowskiej. Miał to być ostateczny dowód. Rodzina Szanckowskich, ludzie nagle zabrani z pola czy kopalni przez nazistowską policję, gotowa była zrobić wszystko, czego się od nich zażąda, lecz Anastazja odmawiała zgody na cokolwiek, póki nie przyjedzie z Ameryki Gleb Botkin, aby jej doradzić. Tak właśnie powiedziała: „Nic bez Botkina"87. W Nowym Jorku Gleb zaczął się gotować do drogi — nie widział się z Anastazją od 1929 roku — ale pod jednym warunkiem: Anastazja podda się konfrontacji, zanim on przyjedzie. Najwyższy czas zacząć wychodzić naprzeciw przyjaciołom, powiedział. Anastazja nie była w nastroju do dyskusji. Powiedziała już: „Botkin albo nic". Gleb przyjechał w końcu do Hanoweru na początku lipca, bez żadnych gwarancji z jej strony. Wydawało się jednak, że zrozumiała, iż nazistom chodzi o interes, więc 9 lipca, w eleganckim wełnianym kostiumie kupionym specjalnie na tę okazję, wkroczyła w towarzystwie Fallowsa, Gleba i Frau Madsack do komendy policji. Tam, w pokoju przeznaczonym normalnie dla podejrzanych i ich ro- » 324 « dzin, zobaczyła rodzinę Szanckowskich — braci Waleriana i Feliksa, oraz siostry Gertrudę i Marię Juliannę88. Gleb ze zdziwieniem zauważył, że Gertruda, starsza z sióstr, była nieco podobna do Anastazji: „Było to jednak podobieństwo w takim sensie, w jakim koń albo ptak mogą być podobne do człowieka". Anastazja przechadzała się tam i z powrotem, podczas gdy rodzeństwo rozmawiało ze sobą, potrząsając głowami i robiąc wrażenie „niezwykle powątpiewających". W końcu przemówił Walerian Szanckowski: „Nie, ta pani wygląda jednak inaczej". Czy wszyscy bracia i siostry się zgadzają? Zgadzali się. Nie tylko Anastazja nie wygląda jak Franciszka, powiedział Feliks Szanckowski, lecz nawet nie jest podobna do tej kobiety, którą spotkał jedenaście lat temu w pobliżu Seeon. Czy mogą teraz iść do domu? Anastazja zaczęła się zbierać do wyjścia. Nagle Gertruda Szanc-kowska zaczęła wrzeszczeć, tłukąc pięściami w stół i czerwieniejąc. — Jesteś moją siostrą! — krzyczała, chwytając Anastazję za ramiona i potrząsając nią. — Jesteś moją siostrą! Jestem pewna! Musisz mnie poznawać! — No, i cóż teraz pani powie? — policjanci patrzyli teraz na Anastazję, jakby ją przyłapali na gorącym uczynku. — A co mam powiedzieć? — Ile miała pani rodzeństwa? — Czworo. — Właśnie tu jesteśmy — powiedział Walerian Szanckowski — wszyscy czworo! — To jakieś szaleństwo — odpowiedziała Anastazja. — Gdzie się pani urodziła? — W Rosji. Ta odpowiedź była zaskoczeniem dla wszystkich. — W Rosji? — zapytał Walerian potrząsając głową. — W Rosji? Teraz już we troje: Walerian, Feliks i Maria Julianna, zaczęli przekonywać Gertrudę. To rzeczywiście szaleństwo: widać jak na dłoni, że ta pani to nie Franciszka. Im bardziej jednak rodzeństwo protestowało, tym głośniej wykrzykiwała Gertruda: — Przyznaj się! Przyznaj się! Trwało to aż do momentu, kiedy Anastazja, blada z wściekłości, wyszła z pokoju. » 325 « Nikt, nie wyłączając Gertrudy Szanckowskiej, tego dnia nic nie podpisał. Anastazja prosto z policji poszła do swojego mieszkania. Zamknęła drzwi, okna, okiennice i wyłączyła telefon. „Bo wezwę policję!" — krzyknęła, gdy Gleb próbował ją odwiedzić. „Myślałem, że zaraz wybuchnie płaczem — powiedział Gleb — ale powstrzymała się"89. Przez całe tygodnie Anastazja nie dała żadnego znaku życia. Botkin odjechał. Kiedy córka państwa Madsack, Irmel, zobaczyła pewnego dnia Anastazję na rynku w Hanowerze i chciała zacząć rozmowę, ta odwróciła się na pięcie i uciekła. W końcu zaczęła przysyłać rodzicom Irmel, których uważała za winnych swego upokorzenia, pełne zniewag listy — jak powiedział Fallows „najbardziej odrażające, kłamliwe i oszczercze listy", jakie Anastazja wysłała do kogokolwiek, „łącznie z miss Jennings". Paul Madsack oświadczył, że nigdy więcej nie chcą widzieć Anastazji w swoim domu. Gertruda płakała. Zaś Edward Fallows, o dziesięć lat mądrzejszy i o wiele tysięcy dolarów biedniejszy, poinformował swoją klientkę listownie, że jeśli nie przyśle państwu Madsack pisemnych przeprosin, to on sam wniesie przeciwko niej sprawę o zniesławienie: „ZOSTAŁA PANI OSTRZEŻONA!"90 Nie było przeprosin. Nie przyszedł już żaden list. Nastała cisza. Z Nowego Jorku napisała córka Fallowsa, Annette, starając się jakoś doradzić ojcu. „Ludzie nie rozumieją tej wewnętrznej dumy, która jest ciągle upokarzana — pisała Annette. — [...] może się to nie podobać, ale jest faktem. Nalegałabym, aby z jak największą delikatnością wziąć pod uwagę lęki i jej punkt widzenia, aż do tego stopnia, w którym zwykłe współczucie zajmuje miejsce chęci pokierowania biegiem wypadków [...] Jakiekolwiek posunięcia czy plany, które wydają się nam w tej chwili ważne, a nawet niezmiernie ważne, stają się nic nie znaczące, jeśli mają kosztować jej zaufanie"91. Po tym liście Fallows zaczął się martwić, czy nie był zbyt surowy. A jeśli Anastazja nic nie je? — zastanawiał się. A jeśli popełniła samobójstwo? „Czy mogłaby sobie Pani wybaczyć — napisał do Frau Madsack — czy Pani przyjaciele, czy świat mógłby kiedykolwiek zrozumieć, gdyby zostawiła ją Pani teraz własnemu losowi, samą w tym mieszkaniu, które Pani dla niej wynajęła, z chorym umysłem i ciałem, może umierającą? Każdy » 326 « dzień bez jedzenia i opieki wycieńcza ją coraz bardziej i niebezpieczeństwo śmierci staje się bliższe i groźniejsze"92. W rzeczywistości Anastazja wyślizgnęła się parę dni wcześniej z mieszkania i wyjechała na autobusową wycieczkę do zamków nad Renem. Bawiła się świetnie. Wraz z początkiem wojny Anastazja zdecydowała się gdzieś osiedlić. Podróżowanie stało się niebezpieczne, a poza tym, jak się niebawem okazało, naziści nieprzychylnie patrzyli na nieobecnych lokatorów: w 1943 roku Anastazja była zmuszona na każdą noc wracać z Sieben Eichen do Hanoweru, bo poinformowano ją, że straci mieszkanie, jeśli nie zacznie w nim mieszkać. Kiedy alianci rozpoczęli bombardowania Hanoweru, przyjęła to z filozoficznym spokojem, spędzając długie noce w schronach dzielnie i bez narzekań. „W chwili niebezpieczeństwa — mówiła — nie boję się. Jestem trochę przestraszona, ale nie panicznie. Gdybym wpadła w popłoch, już bym nie żyła"93. Kiedy Hanower zmienił się w kupę gruzów, Anastazja uciekła na wschód, do Schloss Winterstein, zamku Luizy Saxe-Meiningen. Mieszkała tam prawie ciągle aż do jesieni 1946 roku, kiedy stało się jasne, że sowiecka okupacja tego rejonu raczej nie będzie tymczasowa. Obawy o bezpieczeństwo Anastazji były bardziej niż uzasadnione — Armia Czerwona „repatriowała" setki Rosjan do Związku Radzieckiego; kto mógł zgadnąć, co zrobiliby z kobietą utrzymującą, że jest córką cara. Jej gospodyni doświadczyła już pewnych trudności ukrywając tożsamość Anastazji przed rosyjskimi oddziałami, które co pewien czas urządzały najazd na zamek — „a ja też ocaliłam głowę — mówiła później Anastazja — tylko dzięki głównodowodzącemu SS w Eisenach — to znaczy, w Wartburgu"94. Nigdy nie wyjaśniła, co ma na myśli. Przez całe lata opowiadała jednak mrożące krew w żyłach historie o swoich bliskich spotkaniach ze śmiercią i co gorsze — gwałtem. (Tego ostatniego rzeczywiście mogła się obawiać; niewiele z kobiet, które znalazły się na drodze Armii Czerwonej, uniknęło tego losu). „Frau! Kommen!" — rozkazał kiedyś młody bolszewik Anastazji, która w kuchni w Winterstein udawała, niezbyt przekonywająco, że jest służącą. Wezwana porwała kuchenny nóż z wyraźnym zamiarem poderżnięcia żołnierzowi gardła, zanim mu się podda95. W końcu » 327 « książę Fryderyk, przeszedłszy pieszo pięćset kilometrów, zanim z Al-tenburga trafił w bezpieczne miejsce, zwrócił się do przyjaciela ze Szwedzkiego Czerwonego Krzyża o pomoc w przetransportowaniu Anastazji przez szczelnie zamkniętą granicę, która niebawem miała się stać granicą Niemiec Wschodnich. Czerwony Krzyż odmawia jakichkolwiek wyjaśnień, jak to przeprowadzono, niemniej jednak pewnej nocy w grudniu 1946 roku Anastazja, bez żadnych dokumentów i przepustek, przekroczyła Wezerę i pojawiła się w Aalen, gdzie alianci wystawili jej przepustkę 018774: NAZWISKO: Anna Anderson NARODOWOŚĆ: Niejasna ZAWÓD: Bez zawodu POWÓD PODRÓŻY: Powrót do domu Łgała z całego serca, żeby tylko dostać przepustkę96, a potem pojechała wprost do księcia Fryderyka, który przebywał w Bad Liebenzell w tej części Niemiec, która wtedy należała do francuskiej strefy okupacyjnej. Siedem kilometrów pod górę od Bad Liebenzell leżała wieś Unterlegenhardt. Anastazja wcale nie miała zamiaru zostać w Scfrwarz-waldzie dłużej, ale wkrótce znów zachorowała, tym razem była to infekcja piersi. Leżąc w klinice w Liebenzell i zmagając się z myślą, że może to być rak, napisała do Gleba Botkina: W Hanowerze nie jestem, bo nie ma już Hanoweru, nie ma już pięknego domu państwa Madsack; tylu dobrych przyjaciół zginęło. Jestem teraz w Schwarzwaldzie w sanatorium, gdzie czekam na operację. Jest jednak bardzo ciężko, nie mam dokąd pójść, nie mam domu. Książę Fryderyk i inni znajomi stracili wszystko, wszyscy jesteśmy teraz bezdomni. Życie jest tu w ogóle bardzo trudne, jest bardzo zimno, nie ma czym grzać, nie ma co jeść ani w co się ubrać. Książę Fryderyk ma tylko to, co na sobie. Ja też nie mam zupełnie nic. Byłoby więc bardzo miło z pana strony, gdyby pan zechciał postarać się wydobyć nas z tego strasznego bagna97. W Ameryce, Gleb Botkin, w ogóle bez pieniędzy, nie potrafił znaleźć sposobu na wydobycie arystokratycznych wygnańców z „tego strasznego bagna". W ciągu minionych lat porzucił pisarstwo i cał- » 328 « kowicie poświęcił się religii i spirytualizmowi, jego pierwszej miłości i przedmiotowi dziecięcych ambicji. Wiara Gleba była, co tu kryć, dziwna: W swoim domu w Cassville w New Jersey, założył małą sektę kultu bogini Afrodyty. Według Botkina społeczeństwo patriarchalne nie przyczyniło się w niczym do szczęścia i dobrobytu ludzkości. „Mężczyźni!" — wołał ironicznie. „Spójrzcie tylko, jakiego narobili bagna". Natomiast jego Kościół Afrodyty był prawie tak swobodny, jak to się może wydawać z nazwy. Reguły swoje czerpał z najstarszych pogańskich rytuałów, lecz wiele też zawdzięczał rosyjskim starowier-com. Anastazja nigdy nie przystąpiła do Kościoła Afrodyty ani nie dyskutowała z nikim na temat mocy tej bogini, ale nie dostrzegała rzeczywistych sprzeczności między religiami, więc nie miała nic przeciwko temu, że Gleb kończył każdy list do niej wezwaniem: „Niech Bogini obdarzy czułą pieszczotą głowę Waszej Cesarskiej Wysokości". W 1949 roku, kiedy powstała Niemiecka Republika Federalna, książę Fryderyk wydał ostatnie swoje pieniądze na chylący się barak, który stał się pierwszym stałym domem Anastazji. Wprowadziła się do niego oficjalnie nieco później, z wielką pompą i przy błyskach fleszy. Dzieci ze wsi, każde z ogromnym bukietem kwiatów, ustawiły się w szpaler wiodący od zajazdu do jej domu i z powagą, kłaniając się, wręczały jej po drodze kwiaty. Mieszkała tam, znana jako Hohe Frau9S — Wielka Dama — aż wreszcie we wczesnych latach pięćdziesiątych znów ją odkryli dziennikarze. Była „trochę zwariowaną, podstarzałą kobietą" donosił reporter „????'?", „otoczoną dworem oddanych jej uchodźców"99. Były to jedne z najszczęśliwszych i najspokojniejszych lat w życiu Anastazji. Kiedy Liii Dehn100, przyjaciółka carycy Aleksandry, która razem z nią i jej córkami została uwięziona w Carskim Siole w czasie rewolucji, przyjechała na sześć dni z Caracas do Schwarzwaldu, Anastazja była niewypowiedzianie wzruszona. Liii nie miała zamiaru zaprzątać sobie głowy Anastazją, póki książę Fryderyk, będąc na jednej ze swych południowoamerykańskich wypraw archeologicznych, nie odnalazł jej i nie przedstawił całej historii. — Poznaje mnie pani? — zapytała Liii ostrożnie. — Najpierw poznałam głos — powiedziała Anastazja — a potem zaczęła mi pani przypominać moją matkę. » 329 « — Nigdy nie myślałam, że jesteśmy podobne. — Sposobem zachowania. „Przeżyłam szok — wyznała Liii — prawdziwy szok, gdy ją zobaczyłam — zmizerowana, blada i pomarszczona drobna twarz!" Zaczęły rozmawiać o Carskim Siole, o chodnikach i zasłonach, o kolorach sukni carycy. Potem Anastazja zapytała, czy Liii przypomina sobie tę noc z marca 1917 roku, kiedy to mama i Maria narzuciły peleryny i wyszły na zewnątrz błagać żołnierzy o wierność. — Byłyśmy wtedy razem — powiedziała Anastazja. — Tak — przytaknęła Liii. A czy Liii pamięta, jak grały w karty czekając, aż tata wróci? Czy pamięta Kiereńskiego? Czy pamięta, jak wielka księżna Anastazja rozbiła wazę w salonie mówiąc: „Nie ma się czym przejmować. To nie nasze. To własność rządu". „Nie mówcie mi nawet, że wyczytała to wszystko w książkach — mówiła potem Liii Dehn101.— Poznałam ją, z wyglądu i intuicyjnie, po znakach, które nie mogą mylić [...] Kiedy wychodziłam i obejrzałam się, żeby jeszcze raz na nią spojrzeć, powiedziała «Do widzenia, do widzenia», a sposób w jaki to zrobiła, trafił mi prosto do serca, bo powiedziała to dokładnie tak, jak mówiła to caryca...102» „Cóż mogę stwierdzić po tym, jak ją poznałam? Nie mogę się mylić co do jej tożsamości". 13 Procesy - pierwsza instancja (1958-1961) t_-Xroces o prawne uznanie Anastazji za córkę cara Rosji był najdłuższym procesem w dwudziestowiecznych Niemczech1. Można powiedzieć, że zaczął się w 1933 roku, kiedy to Naczelny Sąd w Berlinie, na wniosek hrabiny Brassowej, wdowy po bracie cara, Michale, po raz pierwszy orzekł, że wszystkie dzieci cara Mikołaja II nie żyją; a zatem jego spadkobiercy — hrabina Brassowa, wielkie księżne Ksenia i Olga, wielki książę Hesji oraz siostry carycy, Wiktoria i Irena — mają prawo do całego carskiego majątku pozostałego w Niemczech2. Adwokaci Anastazji nie podjęli żadnych działań przeciwka temu orzeczeniu aż do 1938 roku, kiedy sąd w Berlinie wydał świadectwo dziedziczenia i carskie pieniądze złożone w Mendelssohn Bank zostały wypłacone najbliższym krewnym. Rewolucja i inflacja zmniejszyły wysokość carskiego konta do zaledwie stu pięćdziesięciu siedmiu tysięcy marek3, ale nie o pieniądze naprawdę chodziło w procesach, które potem nastąpiły. Bank z własnej inicjatywy poinformował Anastazję, że pieniądze zostały wypłacone, tytułując ją uprzejmie „Jej Cesarską Wysokością" i doradzając obronę swych praw przez domaganie się wycofania świadectwa dziedziczenia4. Tak zaczęło się jedno z najdziwniejszych i najbardziej skomplikowanych postępowań w historii prawa — zwykły proces cywilny, tyle że upstrzony wielkimi nazwiskami i tytułami królewskimi, naładowany wzajemnymi oskarżeniami, proces, który niemiecka prasa ochrzciła, jeszcze zanim się skończył mianem „Monstrualnego procesu Anastazji"5. Dziesięć lat mijało od chwili, gdy zaczęto szukać sposobu na udowodnienie tożsamości Anastazji przed sądem, kiedy 17 sierpnia !938 roku w jej imieniu została złożona w sądzie w Berlinie „Prośba » 331 « o wycofanie świadectwa dziedziczenia". „Na początku nie mogłem wiele dla niej zrobić — wspominał Edward Fallows — bo odmawiała wniesienia sprawy do sądu twierdząc, że to jej ojciec ustanowił sądy, a więc ona nie może im podlegać". Dopiero dowiedziawszy się, że wielka księżna Ksenia wniosła sprawę o odzyskanie posiadłości ziemskich cara w Finlandii, zgodziła się wystąpić ze swoimi roszczeniami przypuszczając naiwnie, według Fallowsa, że „wszystko, co ma zrobić [...] to wynająć adwokata i wnieść przez niego sprawę"6. Wezwała Fallowsa do Sanatorium Ilten na początku 1932 roku, nadal trzęsąc się z oburzenia na rodzinę Jenningsów, ale gotowa do odnowienia kontraktu z nim pod warunkiem, że będzie wypełniał jej życzenia co do joty7. Prawnik od dawna chciał rozpocząć jakieś sądowe starania w Berlinie, gdzie czekały zdeponowane w Mendelssohn Bank pieniądze, ale do tego musiał zaangażować niemieckiego współpracownika, nie miał bowiem prawa wykonywania swego zawodu w Niemczech. Włączenie do sprawy „grupy niemieckich prawników"8 było, jak się wydaje, tą kroplą, która przepełniła kielich. Nim upłynął miesiąc od odnowienia kontraktu, Anastazja „zwolniła" Fallowsa i wyjechała z Friedrichem Vóllerem do Eisenach. Po kłótni z Vóllerem wynajęła innego adwokata w Berlinie, potem jeszcze jednego i następnego, i tak to szło póki, jak powiedział jeden z kolegów Fallowsa, nie powstał „cały klub adwokatów Anastazji"9. Dopiero w 1935 roku w Monachium Anastazja powierzyła sprawę ponownie Fallowsowi, tym razem na stałe. Przez cały ten czas Fallows badał różne możliwości wniesienia sprawy swej klientki do sądu. Miał nadzieję, że uda mu się tak nią pokierować, że onus probandi spadnie na przeciwników Anastazji — inaczej mówiąc, że to „opozycja" będzie zmuszona do udowodnienia, iż Anastazja nie jest córką cara — przez jakiś czas rozważał nawet możliwość wykorzystania w tym celu korporacji „Grandanor". Jeżeli „Grandanor" pozwałaby, na przykład, Bank of England, żądając wydania carskiej fortuny, to bank musiałby udowodnić, że „Grandanor" nie ma do niej prawa. W ten sposób tożsamość Anastazji zostałaby automatycznie uznana. Proces, w którym stroną nie byłaby Anastazja, lecz korporacja „Grandanor", mógł też przebiec bez konieczności jej osobistego stawienia się przed sądem, co było główną troską Fallowsa. Kiedy rozpoczął się proces o zniesławienie przeciwko „The » 332 « News of the World" — chodziło o skandalizujący artykuł o „rumuńskiej aktorce" z 1932 roku — jedyną przeszkodą na drodze do sukcesu wydawała się, w przekonaniu Fallowsa, sama Anastazja, która była zdolna do zaprzeczenia na sali sądowej czemukolwiek, co mówił jej adwokat i mogła swym dziwnym zachowaniem wywrzeć niekorzystne wrażenie na sędziach, nie znających jej przecież bliżej. Samo wniesienie sprawy o zniesławienie w Londynie zajęło Edwardowi Fallowsowi ponad sześć lat, sprawa była raz po raz odkładana ze względu na „stan zdrowia" powódki. W ogóle praca dla Anastazji była żmudna, ciężka i pełna rozczarowań. Zrujnowała mu zdrowie i kosztowała go ponad czterdzieści tysięcy dolarów. Fallows zmarł w 1940 roku, nie doczekawszy się w zasadzie żadnego rezultatu swej pracy. To prawda, że liczył na sowitą zapłatę, gdy Bank of England w końcu otworzy sejfy, ale na razie amerykańscy koledzy Fallowsa patrzyli z przerażeniem jak, w wieku sześćdziesięciu pięciu lat, sprzedaje swoje polisy ubezpieczeniowe, akcje, obligacje, swój wiejski dom, a nawet mieszkanie w Nowym Jorku, każąc żonie i córce mieszkać w wynajętych pokojach, podczas gdy on prowadził sprawę Anastazji. Nie ma wątpliwości, że Fallows miał w sobie coś z mistyka — był kaznodzieją i dumnym synem biskupa Zreformowanego Kościoła Epi-skopalnego — który rozumiał swoją pracę dla córki cara trochę jako świętą misję. Niemniej nie miał złudzeń co do charakteru swojej klientki. „Chciałbym jej dać porządnego klapsa" — napisał, gdy Anastazja zerwała kolejną umowę10. W 1932 roku właściwie zdecydował się wycofać ze sprawy „z honorem" i zająć czym innym; jednak perspektywa sprawy przeciwko „The News of the World" rozpaliła na nowo jego pasję11. Przez następne dziesięć lat jego listy do domu pełne były narzekań. „Jestem prawie tak samo bez ducha jak bez pieniędzy — napisał w 1933 roku — ...zaczyna wyglądać na to, że zachowałem się jak głupiec, usiłując tak wytrwale wywalczyć dla tej dziewczyny imię i majątek; nie docenia tego ani trochę"12. A w dwa lata później: „Wracam w każdym razie z przekonaniem, że zrobiłem wszystko, co prawnik może zrobić dla «A» — jest to pewna satysfakcja, choć nie da się nią opłacić podatków, procentów, kosztów mieszkania i utrzymania"13. „Mam nadzieję, że zatrzymasz go teraz w domu i położysz kres tej historii z Anastazją" — napisał do żony Fallowsa, Julii, jeden z jej znajomych, widząc w jakiej biedzie żyje. W Europie wybuchła właśnie » 333 « wojna, a więc „w obecnej sytuacji nie ma zupełnie sensu tego ciągnąć"14. Przed swym ostatecznym załamaniem i rezygnacją Fallows zdążył jeszcze wyświadczyć swej klientce jedną przysługę. Przez hrabiego Albrechta Bernstoffa, byłego attache w Poselstwie Cesarstwa Niemieckiego w Londynie, i przez doktora Kurta Riezlera, który był niemieckim ambasadorem pełnomocnym w Moskwie w lipcu 1918 roku — czyli dokładnie w chwili zniknięcia rodziny carskiej — Fallows poznał Paula Leverkuehna, jednego z najzdolniejszych i najbardziej ustosunkowanych młodych adwokatów w Berlinie. Niedługo po zapoznaniu się z dossier i po konsultacji z doktorem Riezlerem, Lever-kuehn doszedł do przekonania, że roszczenia Anastazji są słuszne i zgodził się prowadzić dalej jej sprawę wraz ze swym współpracownikiem z Hamburga, Kurtem Vermehrenem. Pewien, że jego klientka będzie dobrze reprezentowana, Fallows powrócił trzecią klasą do Nowego Jorku, gdzie w sześć tygodni później zmarł. Wiedząc, jaki był „charakter mocodawczym", córka Fallowsa powiedziała ze zrozumiałym żalem: „Nie dziwię się, że go to zabiło"15. Paul Leverkuehn i Kurt Vermehren mieli prowadzić sprawę Anastazji przez następne ćwierć wieku, czasem przy jej współpracy, czasem bez niej; przez wszystkie procesy w Berlinie, aż do pierwszych rozpraw w Hamburgu. Równie utalentowani, równie wykształceni, różnili się stylem: Leverkuehn był cichy, czasami nieprzystępny i ponury; Ver-mehren natomiast łatwo nawiązywał kontakty, był sprytny i miał dobre aktorskie wyczucie. Tworzyli wspaniały tandem, argumentując w sprawie Anastazji z precyzją, wyobraźnią i niczym innym jak szacunkiem dla klientki. Zwalniani równie często jak ich poprzednicy, pracowali przez dwadzieścia pięć lat bez przerwy i zawsze mieli dość cierpliwości, aby czekać, aż minie kolejny napad złego humoru, trzaskanie drzwiami, darcie papierów na strzępy i oskarżanie wszystkich wokoło o „ten cały bałagan". Pod tym jednym względem adwokaci nie traktowali jej poważnie. Ani Leverkuehn ani Vermehren nie byli specjalnie zdziwieni, gdy we wrześniu 1941 roku prośba Anastazji została odrzucona przez Naczelny Sąd w Berlinie16 jako „pozbawiona podstaw". Przed złożeniem apelacji, Leverkuehn zaczął badać możliwości zawarcia kompromisu z jej arystokratycznymi oponentami; takie rozwiązanie, jak sądził, służyłoby najlepiej wszystkim zainteresowanym stronom. Ideę » 334 « takiego porozumienia podtrzymywał, ze zmienną siłą, aż do początku lat pięćdziesiątych. Przyjaciel Leverkuehna z niemieckiej ambasady w Moskwie, doktor Riezler, już wcześniej sugerował, że jakiś „niezależny arbiter" mógłby pomóc w rozwikłaniu tej sprawy — na przykład cesarz niemiecki lub król Danii17. Leverkuehn także miał pewne plany wiążące się z Danią, gdzie przebywał Herluf Zahle, już na emeryturze, ale „ze związanymi rękami", mający ciągle nadzieję, że uzyska pozwolenie od rządu na świadczenie w sprawie Anastazji18. „Król Danii oświadczał wielokrotnie, iż duńska rodzina królewska jest całkowicie neutralna w tej sprawie — mówił Leverkuehn — i chce tylko dotarcia do prawdy. Jeżeli dokumenty Herlufa Zahle nie zostaną przedstawione z powodu zastrzeżeń duńskiego dworu, będzie to całkowicie sprzeczne z intencją wyjaśnienia sprawy i dotarcia do prawdy"19. Niestety, okazało się, że tak właśnie jest. Tymczasem Lever-kuehn i Vermehren posuwali się powoli naprzód. Przy pierwszej apelacji w 1942 roku sprawa Anastazji została zawieszona na czas działań wojennych. Leverkuehn został wysłany do Turcji, gdzie służył pod dowództwem admirała Canarisa jako szef wywiadu; Vermehren natomiast, po niespodziewanej ucieczce syna do Anglii, został na ponad rok internowany ze swoją byłą żoną w obozie w Oranienbaum20. Potem, w czasie bombardowań Berlina, zostało zniszczone biuro Leverkuehna. Wszystko, co pozostało z dossier sprawy Anastazji, znajdowało się teraz w kartotekach Naczelnego Sądu, którego budynek nie ucierpiał co prawda w czasie bombardowań, ale znajdował się w sowieckiej strefie miasta. Dokumenty zrekonstruowano w końcu na podstawie kopii, ale zanim to nastąpiło, wiele oryginałów bezpowrotnie przepadło — w szczególności wiele dowodów świadczących na rzecz Anastazji. Jedyną nadzieją wydawała się Annette Fallows, która od śmierci ojca była w posiadaniu jego papierów. Jednakże Annette Fallows była bardzo zrażona do całej „sprawy Anastazji". Nie chodziło tylko o to, że jej ojciec tak bardzo nadwerężył sobie nerwy zajmując się tą sprawą: Fallows nigdy nie dostał za swoją pracę żadnych pieniędzy. Jako nowy dyrektor korporacji „Grandanor" i w przekonaniu, że prawo jest prawem, Annette postanowiła, że teraz stowarzyszenie będzie stawiać warunki. Dopiero po kilku latach zorientowała się, że wszystkie akcje miały przejść na własność Anastazji całe lata wcześniej, ale ponieważ i tak nigdy nie » 335 « wypuszczono żadnych akcji, Anastazja nie była do niczego zobowiązana21. Mimo to, Annette trzymała papiery ojca jako swoje jedyne zabezpieczenie, nie zważając na ciągłe prośby Kurta Vermehrena o ich ujawnienie — „ponieważ te, które otrzymaliśmy od pani ojca i wręczyliśmy sądowi, jak też wszystkie ich kopie, uległy zniszczeniu w czasie wojny albo zaginęły w budynku sądu"22. Annette pomyślała, że to świetnie dowodzi, iż nie warto powierzać żadnych papierów sądowi i nie godziła się na ujawnienie. „W obecnej sytuacji — pisał do Annette Kurt Riezler w 1947 roku — nie ma żadnej nadziei na powodzenie sprawy. Nie może być inaczej. Nikt nie widzi żadnej korzyści, aby ją poruszać w obliczu tylu nieszczęść, które nawiedziły Europę"23. Rzeczywiście, mówiąc słowami Vermehrena, przez następne dziesięć lat „zdarzyło się tyle co nic"24. Vermehren i Leverkuehn wnieśli w końcu apelację do Sądu Najwyższego w Berlinie Zachodnim, gdzie w styczniu 1957 roku zaskakujące zeznanie nowego świadka przyniosło kolejne negatywne orzeczenie. Świadkiem tym był Hans-Johann Mayer, Austriak, który w maju 1956 roku opublikował w skandalizującym tygodniku „7-Tage" cykl artykułów25. Stwierdzał w nich, że w 1918 roku był więźniem w Jeka-terinburgu, że zwerbowano go potem na strażnika w domu Ipałiewa i był tam w noc morderstwa carskiej rodziny, że widział na własne oczy ich ciała na podłodze w piwnicy, był przy ich wywiezieniu do lasu i osobiście liczył zwłoki, żeby się upewnić, iż wszyscy siedmioro nie żyją. Mayer opublikował też pewne dokumenty — wśród nich oficjalne obwieszczenie bolszewików o wykonaniu egzekucji na rodzinie carskiej — które, jak mówił, otrzymał od Uralskiej Obwodowej Rady w Jekaterinburgu i przemycił ze sobą z Rosji. Kiedy Sąd Najwyższy w Berlinie Zachodnim powołał Mayera na świadka — jedynego zresztą świadka, jaki osobiście zeznawał przed sądem podczas pierwszej apelacji — sędziowie przyjęli jego wersję wydarzeń bez żadnych zastrzeżeń, na wiarę26. „Ta pani nie jest księżną" — obwieścił „Newsweek" po wydaniu przez sąd negatywnego orzeczenia27. Nie oceniajmy zbyt surowo łatwowierności berlińskiego sądu: historyjka opowiedziana przez świadka, kłamstwo od początku do końca, kładła kres sprawie, która w przeciwnym wypadku zapowiadała się na szalenie skomplikowaną. Zarzutów o składanie fałszywych zeznań pod przysięgą nie brano pod uwagę aż do 1964 roku, » 336 « kiedy Mayer zmarł. „Sędziowie uznali, że mówił z taką naturalnością, precyzją i jasnością — powiedział jeden z przyjaciół Anastazji — że jego wiedza nie mogła pochodzić ani z literatury owego okresu, ani też od innych osób"28. Ironia losu, można by rzec. Sędziowie nie przesłuchali w ogóle świadków Anastazji w tej sprawie: pewnego znajomego Mayera, który pamiętał, że Mayer przyszedł kiedyś do niego z „oficjalnymi dokumentami bolszewików" i opowiadał, że właśnie mu je wydrukowano w Berlinie; oraz Roberta von Lerche, rosyjskiego naukowca na emigracji, który zadał sobie trud wskazania co bardziej wyraźnych błędów i niekonsekwencji w tych dokumentach. Sędziowie jednak orzekli, że „sprzeciwy podnoszone przez powódkę, co do wiarygodności świadka Mayera, są bezpodstawne"29. Z nie skrywaną wściekłością adwokaci natychmiast wnieśli następną apelację, ale zanim sprawa stanęła na wokandzie, pewien sędzia z Berlińskiego Sądu Apelacyjnego doradził Leverkuehnowi i Verme-hrenowi, że lepiej będzie, zamiast kłopotliwej sprawy o wycofanie świadectwa dziedziczenia, wystąpić wprost o stwierdzenie tożsamości. Uważał przy tym, że nawet bez papierów Fallowsa, jest dość dowodów potwierdzających tożsamość Anastazji. Postąpili według tej rady; prośbę wycofano, sprawę — dla wygody — przeniesiono z Berlina do Hamburga. Anastazja była przygotowana do oskarżenia któregoś z krewnych o wykazanie złej woli przy rozpoznawaniu, w celu zdobycia jej pieniędzy30. Nieszczęśliwą oskarżoną została księżna Prus Barbara, obecnie żona księcia Meklemburgii, Krystiana Ludwika. Jako wnuczka i spadkobierczyni „cioci Ireny", księżna Barbara odziedziczyła około sześciu tysięcy marek z konta w Mendelssohn Bank i Anastazja żądała ich zwrotu wraz z procentami. Księżna Barbara była tylko jedną z możliwych do oskarżenia osób, lecz wybierając ją właśnie — aby ograniczyć zasięg sprawy do granic Niemiec Zachodnich — adwokaci Anastazji zaostrzyli jeszcze wszystkie zawiłe spory wokół sprawy. Ojcem księżnej Barbary był książę Zygmunt, który rozpoznał Anastazję w latach trzydziestych, a niedawno odwiedził ją w baraku w Unterlegenhardt31. Bratem jej matki, natomiast był książę Fryderyk, który wcześniej dwukrotnie pisał do Barbary ostrzegając, że jeśli nie zwróci swego udziału w pieniądzach cara, będzie musiała ponieść konsekwencje. „Nie jest jasne, czy powodem była pewna inercja — napisał pewien żartobliwie nastawiony 22 — Anastazja » 337 « przyjaciel księcia Fryderyka — czy też zawiniła tu poczta, dość że nigdy nie nadeszła żadna odpowiedź"32. W ostatniej chwili jako „współoskarżony z własnej woli" przyłączył się do księżnej Barbary książę Hesji, Ludwik, ostatni żyjący potomek zmarłego wielkiego księcia. Tak więc bitwa przeciw Anastazji była dalej prowadzona z Darmstadtu; 9 stycznia 1958 roku księżna Barbara i książę Ludwik wysłali swoich adwokatów na spotkanie z prawnikami Anastazji w 24. Izbie Cywilnej, pokój 607, w Sądzie Krajowym w Hamburgu. Dwanaście dni przed wyznaczonym terminem rozpoczęcia sprawy Anastazji Dominiąue Aucleres, reporterkę „Le Figaro" z Paryża, wezwał do siebie redaktor Louis- Gabriel Robinet, „pierwszy oficer" samego groźnego wydawcy tej gazety, ??????'? Brissona. — Co wiesz o Anastazji? — Widziałam film, to wszystko. — No to lepiej dowiedz się czegoś więcej, bo chcemy, żebyś robiła ten proces33. Dominiąue Aucleres miała dziewiętnaście lat, gdy w Wiedniu pobiegła do mieszkania Artura Schnitzlera i poprosiła go o pozwolenie tłumaczenia jego prac na francuski. Schnitzler był tak zaskoczony, że się zgodził. Od tego czasu Mme Aucleres posiadała prawo wyłączności jego tłumaczeń na Francję. Była już mężatką i matką, gdy w 1934 roku w Marsylii został zamordowany król Jugosławii, a jeden z jej przyjaciół, podekscytowany, zapytał, czy nie zrobiłaby o tym reportażu. Mme Aucleres nigdy przedtem nie robiła reportaży, ale propozycję przyjęła i nigdy tego nie żałowała. Kiedy zajęła się sprawą Anastazji, jej wyważone i przemyślane reportaże przyniosły jej odznaczenia państwowe i uczyniły sławną w całej Francji. „Starałam się tak pisać o sprawie Anastazji dla «Le Figaro» — wspominała później — żeby nie ośmieszyć ani sprawy, ani «Le Figaro»"34. W ciągu dwudziestu czterech godzin Mme Aucleres zdążyła odwiedzić bibliotekę i skontaktować się z Tatianą Botkin, która przed kilku laty rozwiodła się z mężem i przeniosła z południa Francji do Paryża. Potem poprosiła o przysługę czytelników: „Prosiłam, żeby do mnie pisali. Zachęcałam ich do tego. Chciałam wiedzieć, co oni wiedzą o Anastazji"35. I dowiedziała się. Fala listów zaczęła ją zalewać jeszcze przed pierwszym posiedzeniem sądu. „Le Figaro" stał się poważ- » 338 « nym paneuropejskim forum wymiany opinii na temat „Wielkiej księżnej i sceptyków"36. Nie było niczym nadzwyczajnym, jeśli artykuł o niej ukazywał się na pierwszej stronie, zaraz obok artykułu o francuskiej wojnie w Algierii. „Anastazja stała się naszą stała rubryką" .— wyjaśniała Dominiąue Aucleres ze śmiechem. „Nieważne, jakie były inne tematy — zakaz prób z bronią jądrową, mur berliński, zabójstwo Kennedy'ego — zawsze znajdowało się miejsce dla niej"37. Mme Aucleres, z jej stosunkami w Europie i gigantyczną korespondencją, stała się nieocenionym źródłem wiadomości dla adwokatów Anastazji, a ostatecznie kluczową osobą w małej grupce walczącej w Hamburgu o sprawę Anastazji. „W każdym razie — mówiła — tak zostanę zapamiętana, w ten sposób Anastazja wypełniła całe moje życie"38. Pierwsze posiedzenie zostało odroczone w celu „uzupełnienia informacji"39. Sędzia Werkmeister, przewodniczący hamburskiego trybunału, zasiadający pomiędzy sędzią Backenem i śliczną sędziną Reisse — jak opisała ją Dominiąue Aucleres, „szałową blondynką w todze"40 — chciał wiedzieć dużo więcej niż to, co mówiła nagromadzona góra dowodów. W Niemczech sędziowie odgrywają zupełnie inną rolę niż w anglosaskim systemie prawnym41. Nie są jedynie arbitrami, lecz raczej urzędnikami państwowymi. Ich rolą w procesie jest samodzielne dochodzenie do prawdy, a prawnicy reprezentujący obie strony, za pomocą ustnej argumentacji i pisemnych memorandów, niejako starają się ich naprowadzić na odpowiedni trop. W procesie cywilnym, takim jak sprawa Anastazji, sędziowie mogą, ale nie muszą, wezwać każdego ze świadków powołanego przez strony i wydają wyrok wtedy, gdy stwierdzą, że nagromadziło się dość dowodów. Ten system nadaje każdemu posiedzeniu sądu pewne zrozumiałe napięcie. Ponadto nikt poza sędziami nie ma prawa zadawać pytań świadkom, którzy nigdy nie wiedzą z góry, czy będą składali przysięgę. Świadek może być wezwany do złożenia przysięgi, jeżeli sędziowie uznają, że jego zeznanie ma szczególną wagę lub podejrzewają, że złożył fałszywe zeznanie. Tym samym przysięga nabiera w niemieckim prawie szczególnego znaczenia. „Uważam, że gubimy się w szczegółach" — powiedział sędzia Werkmeister po dwóch miesiącach postępowania w sprawie Anastazji42. » 339 « Pierwszego dnia wydał tylko kilka zarządzeń. Chciał, aby dostarczono więcej zdjęć powódki i zdjęć córki cara, za którą powódka się uważa. Chciał „dostarczenia dowodów" pokrewieństwa między świadkami Anastazji a carem. Nakazał oskarżonym, których nie było na sali sądowej, dostarczenie wszelkich dokumentów, które mogłyby mieć jakikolwiek związek ze sprawą. Anastazji natomiast — także oczywiście in absentia — zdecydować najszybciej jak to możliwe, czy zamierza stawić się osobiście w sądzie. „Jeżeli nie jest gotowa przyjechać do Hamburga — mówił sędzia — ma wyjaśnić powody nieobecności, a także wskazać miejsce, w którym można by ją przesłuchać jako świadka [...] Przejdziemy teraz do sprawy Leiner i Synowie versus Ziegelmeyer"43. Przedstawiciele prasy byli głęboko zawiedzeni. Nikt właściwie nie wiedział, czego się spodziewać po pierwszym dniu rozprawy, ale nikt też nie przypuszczał, że skończy się na tym krótkim, suchym oświadczeniu z ławy sędziowskiej „wciśniętym między kupieckie waśnie"44. Prasa niemiecka, przypuszczając, że sprawa Anastazji może wreszcie zostać rozwiązana, oczekiwała procesu z wielką niecierpliwością. Teraz reporterzy przekonali się, że proces będzie długi i nieciekawy, a być może nawet całkowicie niezrozumiały dla publiczności.-» Ktoś niedokładnie obznajomiony ze szczegółami historii prawdziwej czy fałszywej Anastazji napotka wielkie trudności w śledzeniu postępowania" — stwierdzał Paul Noack w prestiżowej „Frankfurter Allgemei-ne Zeitung"45. Przedstawiciele skandalizującej i brukowej prasy szybko więc odpadli i pokazywali się na sali jedynie wtedy, gdy wzywano wyjątkowo ważnych świadków, ograniczając się do snucia bezpodstawnych przepowiedni co do wyniku tej „sprawy podejrzeń i przypadkowych zbieżności", tego „procesu duchów"46. W sześć tygodni później postępowanie rozpoczęło się naprawdę, od przesłuchania najbardziej zawziętego przeciwnika Anastazji, ??????'? Gilliarda. Postanowiwszy, że świadkowie powołani przez obie strony będą przesłuchani, sąd udał się na sesję wyjazdową do Wiesbaden, gdzie miał przesłuchać Feliksa Dassela, który był ciężko chory na -astmę i nie był w stanie podróżować. Wydawało się całkiem właściwe, że sąd zdecydował przesłuchać przy tej okazji także Gilliarda, Tatianę Bot-kin i kilku innych świadków w małej sali o rokokowym wnętrzu w Wiesbaden, zamiast wzywać ich z Lozanny i Paryża do Hamburga. » 340 « Książę Fryderyk zjawił się —jako prawny przedstawiciel Anastazji, który ma uczestniczyć w procesie w jej imieniu — wraz z Gertrudą Madsack i „o, cudzie! kimś z rodziny Hesse". Tym kimś była Marianna Hesse-Philippsthal, wdowa po księciu Wilhelmie, która „zatkawszy uszy na głos rodziny"47 stała się jedną z najbardziej niestrudzonych obrończyń Anastazji. Pierre Gilliard, siedemdziesięciooś-mioletni wdowiec (Szura zmarła w 1955 roku), całkiem siwy, zajął miejsce dla świadków rano 30 marca 1958 roku ubrany w zwykły ciemny garnitur. Nadal był przekonany o słuszności nieuznania Anastazji48. Gilliard pokrótce naszkicował główne punkty swojego zeznania — wizyty w Berlinie w 1925 roku; natychmiastowe przeświadczenie, że Anastazja jest oszustką; podobne odczucia jego zmarłej żony; nienawiść Harriet von Rathlef do niego. Ponadto: „Osoby bliskie rosyjskiemu dworowi były takiego samego zdania. Ani wielka księżna Olga, ani księżna Prus Irena, ani adiutant cara, pułkownik Mordwinow, ani baronowa Buxhoeveden, dama dworu carycy, ani książę Jusupow — żadne z nich nie odnajdywało najmniejszego podobieństwa tamtej nieznanej kobiety do Anastazji". Sędzia Werkmeister przerwał: — Skąd świadek to wie? Gilliard nie spodziewał się takiego pytania. — Baronowa Buxhoeveden mówiła mi o tym setki razy — zaczął nieco zmienionym głosem, lecz Werkmeister przerwał mu znowu. — Setki razy? — powiedział. — Przypominam świadkowi, że może zostać wezwany do złożenia przysięgi. — Kiedy mówię, setki razy — powiedział Gilliard, zirytowany — mam na myśli wiele razy. Co do wielkiej księżnej Olgi to ogłosiła nie pozostawiające wątpliwości oświadczenie w duńskiej prasie. — Świadek nie reprezentuje rodziny carskiej — stwierdził sędzia Werkmeister. — Świadek został powołany wyłącznie w celu powiedzenia sądowi o tym, co sam widział i czego sam doświadczył. Teraz dopiero zaczęło się prawdziwe przesłuchanie. Pytania ciągnęły się godzinami: — Kiedy? Którego dnia? Gdzie? O której godzinie? Jak długo? — aż Gilliard, coraz bardziej wzburzony i wyczerpany, zaczął powtarzać w kółko: „Nie wiem, nie wiem. Nie pamiętam"49. Ironia tej sytuacji nie uszła uwagi nikogo, kto znał historię » 341 « Anastazji; kto przypominał sobie inne „szczegółowe śledztwo", które przeprowadzono w Berlinie ponad trzydzieści lat wcześniej. — Zwykle — powiedział sędzia Werkmeister sucho — świadek wiedząc, że zostanie wezwany, stara się jakoś odświeżyć swoją pamięć. „Pan Gilliard spuścił głowę — napisała Dominiąue Aucleres — jak skarcony uczeń". Współczuła mu: „W rękach obracał nerwowo egzemplarz dzieła życia, Fałszywej Anastazji. Nie przypomniał go sobie zbyt dokładnie; przecenił swą pamięć. Może myślał, że zaprzysięgnie po prostu całą treść książki". W końcu, właśnie tak chciał zrobić. — Monsieur le President — powiedział — tę książkę napisałem trzydzieści pięć lat temu i mogę przysiąc, że wszystko w niej jest prawdą. „Wydawało się — napisał korespondent „Die Zeit" — że ten skrupulatny człowiek wpadł w sidła własnej, nazbyt pośpiesznie podjętej decyzji. Jak taki pedantyczny nauczyciel i detektyw-amator mógłby przyznać, że popełnił błąd?"50 Sędzia Werkmeister nie dał się zwieść z tropu: „Książka nie może być dowodem, panie Gilliard". Jednak sędziowie chcieli się dowiedzieć czegoś związanego z jej treścią. Chcieli poznać niektóre z oryginalnych dokumentów — przede wszystkim pełen podniecenia list, który Szura Gilliard otrzymała w 1925 roku od wielkiej księżnej Olgi i który spowodował, że Gilliardowie pojechali do Berlina, aby zobaczyć Anastazję. — Nie mam go. A korespondencja Gilliarda z księciem Leuchtenberg: — Czy to prawda, że nie odpowiedział świadek na trzy jego listy? — Tak... nie... nie pamiętam. Korespondencja z Harriet von Rathlef? — Nie, nie mam żadnego listu. Z wielkim księciem Andrzejem? — Nie rozmawiałem z nim nawet, od czasu rewolucji! „W jego głosie — pisała Dominiąue Aucleres — nie było nic prócz pogardy dla tego jedynego z Romanowów, który śmiał uznać «aktorkę»". Kontynuowanie przesłuchania nie miało sensu. — Proszę się postarać odświeżyć swą pamięć do następnego tygodnia — mruknął sędzia Werkmeister — sąd chce jeszcze zadać świadkowi kilka pytań. » 342 « Najwyraźniej Gilliard wziął sobie do serca uwagę sędziego, bo gdy pojawił się na sali w poniedziałek, był innym człowiekiem — błyskotliwym, sardonicznym, znów pewnym swej wersji wydarzeń. Paul Le-yerkuehn podszedł do stołu sędziowskiego i poprosił, żeby ze względu na ogromne luki w materiale dowodowym, czynić wszelkie wysiłki w celu otrzymania od króla Danii pozwolenia na wgląd w papiery pozostałe po zmarłym duńskim ambasadorze, Herlufie Zahlem. Potem Leverkuehn szepnął jeszcze coś sędziemu, na co ten w odpowiedzi skinął głową. — W Fałszywej Anastazji — powiedział sędzia do Gilliarda — opublikował świadek pewne fotografie i ręcznie pisane dokumenty. Sąd chciałby obejrzeć ich oryginały. Jeśli świadek nie ma ich ze sobą, sąd zwraca się o ich przysłanie. Gilliard dosłownie wykrzyczał w odpowiedzi: — Nie mam ich! Spalone! Zniszczyłem je. Nie mam żadnych oryginałów. Zapadła głucha cisza. Po chwili „tłumiony pomruk" przeszedł po sali: „Historyk, który pali swoje archiwa..."51. („Trup, który śmierdzi..." — powiedział później książę Fryderyk). Gilliard bez trudu wyczuł, co się święci i szybko zaczął wyjaśniać, że spalił swoje „dossier sprawy Anastazji" po negatywnym orzeczeniu wydanym przez Sąd Najwyższy w Berlinie Zachodnim, sądząc, że sprawa jest zakończona. Dodał jednak, zanim sąd ostatecznie go zwolnił: „może coś jeszcze zostało w moim sejfie". — Może — powiedział sędzia. — Niech świadek to sprawdzi i poinformuje sąd. Gilliard o niczym już nie poinformował sądu. Wracając samochodem do Lozanny, miał wypadek i nigdy nie wyleczył się do końca z odniesionych obrażeń. Zmarł cztery lata później, w 1962 roku. Feliks Dassel był przesłuchiwany we własnym domu w Wiesbaden, ciężko dysząc odpowiadał na pytania, leżąc na kanapie w rogu pokoju. Lekarze uważali, że nie powinien w ogóle zeznawać, ale nie chciał o tym słyszeć: nie po to czekał tyle lat na możliwość świadczenia za „jego wielką księżną"52, żeby teraz byle astma miała mu przeszkodzić. Tak więc, podczas gdy jego żona przyglądała mu się z niepokojem, Feliks Dassel zaczął opowiadać sędziom, usadowionym za długim » 343 « stołem w drugim końcu pokoju, całą historię od początku: o szpitalu wojskowym w Carskim Siole; o dwóch wesołych wielkich księżnych, które przychodziły w odwiedziny; o rewolucji i wojnie domowej; w końcu o spotkaniach z Anastazją w zamku Seeon i o tych szczegółach, które przekonały go raz na zawsze o jej tożsamości. Dominiąue Aucleres była jedyną osobą spośród dziennikarzy — oprócz przedstawicieli agencji telegraficznych — której pozwolono być obecną w czasie przesłuchania. Podsyciło to i tak już wyraźne podejrzenia kręgów prasowych, że wiąże ją z Anastazją więcej niż się wydaje. Okazało się, że to Leverkuehn i Vermehren, doceniając jej bezstronność, poprosili sąd o dopuszczenie jej obecności, aby mogła wypełnić luki w doniesieniach agencji. „Musiał być kiedyś bardzo przystojny" — napisała o umierającym Feliksie Dasselu53; najbardziej jednak zaskoczyło ją jego poczucie humoru i elokwencja. Nic dziwnego, Dassel też był pisarzem i wiedział, jak budować zdania. Sędzia Werkmeister i jego współsędziowie byli równie dociekliwi w przypadku Dassela co w przypadku Gilliarda — zapewne nieco łagodniej, ze względu na stan zdrowia świadka, lecz jednak domagali się precyzyjnych odpowiedzi54. Kiedy więc sędzia Werkmeister doszedł do nieuniknionego pytania o znajomość języków, nie zadowolił się odpowiedzią, że Anastazja mówi po niemiecku „źle". Chciał wiedzieć, na czym polega to „źle". Dassel odpowiedział za pomocą przykładu: — Okazywała całkowitą pogardę dla rodzajników. Męski, żeński, nijaki — to było poza zasięgiem jej możliwości. Podobnie czasy — zawsze były złe. A rosyjski? Sędziowie uparli się, żeby zapytać o ten język: — Czy świadek rozmawiał z nią po rosyjsku? — Nie mówiła po rosyjsku — odpowiedział Dassel — chociaż jestem przekonany, że znakomicie rozumiała. Pewnego dnia, kiedy byliśmy w lesie na spacerze, stuknęła mnie w ramię i pokazała mały grzybek. Ryzyk — powiedziała. Ryzyk — wyjaśnił Dassel to taki grzyb z czerwonawym kapeluszem, często spotykany w Rosji: — Żaden cudzoziemiec nie potrafi wymówić tego słowa nie zdradzając się. — Ale Polak? — zapytał znacząco sędzia Werkmeister — mógłby pewnie wymówić go poprawnie? » 344 « — Polak? — powiedział Dassel świetnie rozumiejąc, do czego zmielą sędzia. — Nie, nie sądzę. Resztę przesłuchania przełożono na następny dzień, gdyż siły Dassela były na wyczerpaniu. Niemiecka procedura sądowa wymaga zapisywania zeznań świadka, tak aby tworzyły ciągłą narrację. Po zakończeniu przesłuchania ten zapis jest odczytywany i dopiero wtedy sąd decyduje, czy wezwie świadka do złożenia przysięgi. „Nie chcę, by świadek podpisał zeznanie, zanim nie zostanie mu odczytane orzeczenie sądu w Berlinie, który oddalił żądanie powódki w 1957 roku. Świadek będzie miał czas na przemyślenie tego orzeczenia i być może zechce złagodzić swoje zeznanie". — Przemyśliwałem to przez trzydzieści lat — powiedział Dassel. — Po co? Werkmeister odczytał orzeczenie, przypominając Dasselowi także, iż czterech biegłych antropologów, na podstawie wybranych fotografii, odrzuciło roszczenia Anastazji. Dominiąue Aucleres zauważyła w tym coś dziwnego. Kiedy Pierre Gilliard oświadczał, że Anastazja nie jest córką cara, nikt go nie pytał, skąd to wie ani nie przypominał mu o zeznaniach innych, którzy sądzili przeciwnie. Natomiast zeznanie Dassela potraktowano tak, jakby sprzeciwiało się już ustalonej prawdzie. Był to pierwszy sygnał nierównej miary, którą przez cały czas trwania procesu sędziowie przykładali do zeznań świadków — skłonni byli mianowicie bardziej ufać zeznaniom oponentów Anastazji, a tym samym zmuszali ją do dowodzenia dwóch rzeczy naraz: po pierwsze, że jej świadkowie mówią prawdę; po drugie, że jej oponenci — nie. Kiedy Feliks Dassel — oświadczywszy, że orzeczenie berlińskie i dowody antropologów to „austriackie gadanie" — gotów był do złożenia przysięgi, nie pozwolono mu przysięgać, iż Anastazja jest córką cara, a tylko, że „on ma pewność", że nią jest. Werkmeister odczytał zeznanie: — Zgodnie z tym, co widziałem i czego osobiście doświadczyłem, sądzę że... — Nie mówiłem „sądzę" — wtrącił się ostro Dassel. — Ja to stwierdzam! Stwierdzam, że ta osoba to Anastazja Mikołajewna. — Czy świadek chce użyć religijnego sformułowania przysięgi? — zapytał sędzia Werkmeister, pozornie niewzruszony. » 345 « — ??? — powiedział Dassel, charcząc, kaszląc i dźwigając się na nogi. — Proszę nie wstawać — powiedział Werkmeister, teraz już wyraźnie przejęty. — Nie musi pan wstawać. Dassel popatrzył na niego: „Chcę wstać". Na stojąco, podtrzymywany przez żonę, oświadczył: „Przysięgam na Boga, że «mam pewność», iż pani Anderson to Anastazja Mikołajewna, rosyjska wielka księżna"55. Rozprawa została odroczona. Podczas sesji w Wiesbaden nie było więcej dramatycznych przysiąg, tylko przydługie i nudnawe przesłuchanie Tatiany Botkin, którego większa część obracała się wokół absurdalnej kwestii jej wieku („Czy możemy przyjąć raz na zawsze, że świadek była na tyle dorosła, żeby móc w ogóle wyrobić sobie zdanie w tej sprawie?"). „Ktoś obecny w ciągu tych czterech dni przesłuchania, mógł dowiedzieć się jedynie, że niczego nie wyjaśniono"56 — napisał Paul Noack we „Frankfurter Allgemeine". Przed wyjazdem sędziowie sporządzili listę dokumentów, z którymi chcą się zapoznać, oraz świadków, których chcą przesłuchać. Następnie stwierdzili, że wobec luk w materiałach dowodowych i zdumiewająco sprzecznych zeznań nie ma wyboru: Anastazja będzie musiała zeznawać osobiście. Anastazja miała już dość procesu. Kiedy dowiedziała się, że sędziowie oczekują, iż pojawi się przed nimi osobiście, parsknęła wściekle i powiedziała, że nic z tego. Nie miała wątpliwości, to wszystko przez doktora Vermehrena. Z jakiegoś powodu Anastazja wyjątkowo nie lubiła Vermehrena, oświadczając na przykład w dyktowanych listach: „Pani Anderson uważa teraz, że nie jest całkiem normalny" albo, mieszając metafory, stwierdzała: „Ten człowiek używa mnie jako złotego cielca"57. W końcu jednak zrozumiała, że tym razem musi zeznawać albo przegra sprawę. Mimo to ciągle nie chciała się zgodzić na formalne składanie zeznań. „Mogę najwyżej — powiedziała — ??2?' jąć wizytę przewodniczącego trybunału. Zaproszę go na herbatę, jeśli jest inteligentny i okaże się gentlemanem"58. Sędzia Werkmeister, napisała Dominiąue Aucleres, „nie miał sposobności dokładnego przyjrzenia się wzlotom i upadkom burzliwych nastrojów pani Anderson [...] lecz jego wątpliwości dotyczące stanu » 346 « jej umysłu były całkiem uzasadnione"59. Rzeczywiście, gdy sąd znów się zebrał w Hamburgu, sędzia Werkmeister zaczął od ustosunkowania się do kwestii: czy Anastazja jest w pełni władz umysłowych? Dlaczego w 1949 roku, wypełniając formularz urzędowy, napisała: „Nazywam się Anna Anderson, jestem wdową, moi rodzice nosili nazwisko Tscha-ikovsky, urodziłam się w Berlinie i jestem protestantką"60. Okazało się, że była to po prostu próba uniknięcia możliwej repatriacji na Wschód, wyjaśnił szybko sędziemu książę Fryderyk; próba zupełnie zrozumiała, choć nie całkiem legalna. Werkmeister zapytał, co wobec tego znaczy taki fakt: w 1954 roku Anastazja przyjechała do Paryża na spotkanie z Sydneyem Gibbsem, byłym nauczycielem angielskiego w Carskim Siole, nie chciała jednak rozmawiać z nim po angielsku61. Jak to wyjaśnić? Przecież nie używała prawie żadnego innego języka od chwili, gdy wsiadła na pokład „Berengarii" w 1928 roku. Nawet książę Fryderyk nie mógł zadowalająco wyjaśnić tego zachowania. „Zdecydowała, że jest chora — zasugerował słabo — przez cały czas dwudniowej wizyty Gibbsa nie wstała ani razu z łóżka i prawie w ogóle się nie odzywała62. Opozycja przedstawiła natomiast zaprzysiężone zeznanie Gibbsa stwierdzające, że Anastazja jest oszustką. Prowadziło to donikąd. Dziennikarze w Hamburgu zaczęli teraz zwracać baczniejszą uwagę na „opozycję" — to znaczy, adwokatów księżnej Meklemburgii i księcia Hesji Ludwika: srogiego i raczej nieprzyjemnego Hansa-Herman-na Krampffa63 oraz o wiele młodszego atrakcyjnego krasomówcę Gunthera von Berenberg-Gosslera. Początkowo adwokaci Anastazji nie zamierzali pozywać bezpośrednio księcia Ludwika właśnie dlatego, żeby uniknąć konieczności zmierzenia się z Krampffem, ale dobrowolne włączenie się Ludwika w sprawę pokrzyżowało ich plany. Krampff i jego młodszy kolega tymczasem oświadczyli, że jedyną ich motywacją jest „chęć dotarcia do prawdy" i chronienia honoru rodziny carskiej oraz domu heskiego. Oponenci Anastazji, mówił adwokat, zawsze podchodzili do jej sprawy uczciwie „motywowani odpowiedzialnością i uczuciami rodzinnymi" i nadal będą tak postępować, zęby wyjaśnić tajemnicę jej tożsamości64. Było jasne dla każdego, że adwokaci obu stron są równie zdeterminowani, więc walka będzie Cl?żka. Sędzia Werkmeister poprosił teraz reporterów, żeby wzięli pod » 347 « uwagę stan umysłu Anastazji i powstrzymali się w korespondencjach od wszelkich przewidywań dotyczących jej ostatecznego zwycięstwa czy przegranej. Prowadzący rozprawę rozumiał, że jakiekolwiek wzburzenie zmniejszało prawdopodobieństwo jej stawienia się przed sądem. Następne posiedzenie odbyło się w Hamburgu, 21 maja 1958 roku. Było to przesłuchanie Doris Wingender, która wraz ze swą młodszą siostrą, Luise, przyjechała z Berlina, by złożyć zeznanie dotyczące zaginionej polskiej robotnicy, Franciszki Szanckowskiej. Opozycja domagała się teraz więcej niż tylko zaprzeczenia twierdzeniu Anastazji, że jest córką cara, wystąpili mianowicie o uznanie, że Anastazja j e s t w rzeczywistości Franciszką Szanckowska. Moment był niebezpieczny. Dziennikarze wrócili gromadnie na salę w Hamburgu oczekując sensacji. Nie znali dokładnie szczegółów, ale wiedzieli, że postać Franciszki Szanckowskiej jest kluczowa dla sprawy, skupili więc całą uwagę na Doris, która w ciągu lat od „zdemaskowania" wyszła za mąż za pewnego komiwojażera i nazywała się teraz Rittman. „Nieźle się trzyma jak na swoje pięćdziesiąt cztery lata... — napisała Dominiąue Auclere" — ta eks-piękność, teraz o zaokrąglonych kształtach, lecz wciąż ja spod igły"65. Fotoreporterzy patrzyli w zdumieniu, jak „chętnie pozwą lała się fotografować"66. Potem Doris zajęła miejsce dla świadków67. Po kilku godzinach zeznań wszyscy obecni mieli dość, nie wyłącza jąc sędziów, którzy, znając dokładnie szczegóły dotyczące Franciszk Szanckowskiej, lepiej mogli śledzić tok zeznań, w których mowa była o „ubiorze, zębach, kolorze włosów, barwie głosu, złowieszczym piep-rzyku i uderzająco dobrych manierach Franciszki Szanckowskiej". Paul Noack napisał we „Frankfurter Allgemeine": „Nawet autor sensacyjnych bestsellerów nie poważyłby się nigdy na zarzucenie czytelników taką ilością nieprawdopodobnych przypadków, jaką widzieli teraz sędziowie w stosie wysypywanych jak z rękawa dowodów"68. Mimo to sędzia Werkmeister przepytywał świadka cierpliwie i „z pruską dokładnością"69. Chciał się dowiedzieć jeszcze więcej. Pytał o dokładne daty, szczegółowy opis kapeluszy z kwiatami i liliowych sukienek, które nosiła Franciszka Szanckowska, jej buty, bieliznę i odciski na stopach; póki sala zupełnie nie opustoszała. — A więc mówi świadek, że nie ma żadnych fotografii, które pozwalałyby stwierdzić, że powódka i Franciszka Szanckowska to ta sama osoba? — zapytał na koniec Werkmeister, potrząsając głową. » 348 « Ależ są. Doris Wingender wyjęła z torebki dwie fotografie. Jedna przedstawiała ją samą w 1920 roku ubraną w sławny błękitny kostium, który, jak powiedziała, podarowała Franciszce w lecie 1922 roku, wtedy dokładnie, kiedy Anastazja zniknęła z domu barona von Kleista. Na drugim widniała Anastazja w Tiergarten. „Można tu zobaczyć wyraźnie na obu fotografiach ten sam kostium" — powiedziała Doris triumfalnie, wręczając sędziemu zdjęcia. Werkmeister przyjrzał się im w milczeniu. Potem spojrzał na Doris i powiedział marszcząc brwi: — Ale na tym zdjęciu świadka, coś zostało wytarte70. — Tak — powiedziała Doris, to prawda. Pierwotnie na tej fotografii obok niej stał pewien mężczyzna: — ale kazałam wymazać jego twarz, bo pewni perfidni ludzie zaczęli mi zarzucać, że jestem bez zasad. Werkmeister pociągnął nosem. Potem posłał zdjęcia wokół sali do obejrzenia; prawnicy i dziennikarze jednakowo wzruszali ramionami, gdy na nie spojrzeli. — Wyraźnie widać, że kostiumy są identyczne — powiedziała Doris bez pytania — mają te same guziki, ten sam pasek... Werkmeister nie był taki pewien. — Proszę świadka o spokój — zwrócił jej uwagę — zasięgniemy opinii biegłych. Doris Wingender była ogromnie niezadowolona z tych słów. Teraz Luise, młodsza siostra, podeszła do miejsca dla świadków, lecz jej zeznania nie dodały niczego nowego do tego, co już powiedziała Doris. Właściwie powtórzyła słowo w słowo zeznania siostry. Nawet zupełnie nie znający sprawy dziennikarze byli pewni, że coś w tym nie gra. Potem, 24 maja, sąd wezwał Gerdę von Kleist, córkę barona, aby opowiedziała o „Fraulein Unbekannt", o zdarzeniach w zakładzie w Dalldorfie z 1920 roku i o pierwszych dniach skandalu wokół Anastazji w Berlinie. Gerda von Kleist była wyjątkowo wrogim świadkiem. Zapamiętała Anastazję jako „osobę bez kultury, bez prawdziwego wykształcenia, która tylko starała się roztaczać arystokratyczny pozór, zupełnie bez powodzenia"71. Sąd dowiedział się, że nie znała ani słowa po rosyjsku i angielsku, przez sen krzyczała po polsku; że kiedyś wzięła niemieckiego lekarza za krewnego rodziny carskiej i tak dalej. Kiedy jednak » 349 « Gerda przypomniała sobie, jak pewnego dnia Anastazja — „Fraulein Anny" — schowała głowę pod stół, żeby wysiąkać nos, książę Fryderyk zerwał się na równe nogi. — To już za wiele! — krzyknął. Zna powódkę od prawie trzydziestu lat i może zapewnić sąd, że jej zachowanie jest lepsze niż to, które ukazuje świadek. Rodzina Kleistów, podobnie jak rodzina Leuchtenbergów i wiele innych, była w rzeczywistości podzielona w opiniach na temat tożsamości Anastazji. Druga z sióstr von Kleist, Irina — o której Gerda uparcie twierdziła, że nie żyje — mieszkała teraz we Wschodnim Berlinie, gdzie zajmowała się teatrem i zachowała miłe i „korzystne" wspomnienia o Anastazji. Baron, co prawda, zmarł w 1929 roku „czując, że został wystrychnięty na dudka"72; ale baronowa, matka Gerdy, przeciwnie, w tym samym roku podpisała zaprzysiężone oświadczenie stwierdzając, że nigdy nie zachwiała się w swej wierze w Anastazję „mimo wszystkich wysiłków podjętych przeciw niej"73. Kiedy jednak oświadczenie to odczytano Gerdzie, oświadczyła z wyższością: „Matka jest niespełna rozumu od chwili śmierci ojca"74. „Gdzie jest oryginał tego oświadczenia?" — zapytał sędzia Werk-meister75. Leverkuehn odpowiedział, że oświadczenie baronowej zostało zniszczone podczas bombardowania Berlina. Naprawdę oświadczenie było w posiadaniu Annette Fallows, lecz w tej chwili nie miało to znaczenia: nikt i tak nie mógł zakwestionować zeznań Gerdy, nawet gdy oznajmiła, że Feliks Dassel, główny świadek Anastazji, spotkał ją po raz pierwszy w mieszkaniu Kleistów w Berlinie kilka lat przed rzekomym natychmiastowym rozpoznaniem w zamku Seeon. W taki sposób, powiedziała Gerda, Anastazja dowiedziała się wszystkiego o szpitalu wojskowym w Carskim Siole. Dassel słyszał ten zarzut już wcześniej i zaprzeczał, ale miał nie dożyć końca lata i ponowne wezwanie go na świadka było niemożliwe. Gerdę von Kleist wezwano do zaprzysiężenia zeznań. Odmówiła. Majowe przesłuchania zakończyły się po złożeniu zeznań przez kilku pomniejszych świadków. Był też akcent humorystyczny. Zeznawała Marta Borkowska, stara znajoma Franciszki Szanckowskiej. Kiedy pokazano jej plik fotografii, rozpoznała Franciszkę na wszystkich oprócz tych, które ją przedstawiały. Następnie zaczęła mówić o „pretensjonalnych manierach" Franciszki. Sędzia Werkmeister, » 350 « w coraz gorszym humorze, zażądał przykładów, na co Marta, kobieta o znacznej tuszy, wstała i zademonstrowała groteskową parodię gwiazdy filmowej. Następne posiedzenie, na którym wypowiadali się adwokaci obu stron oraz odczytano i dołączono do akt liczne dokumenty, wyraźnie znudziło sędziów. Zostanie powołana, oznajmił sędzia Werkmeister, specjalna komisja śledcza, która przesłucha kolejnych świadków w różnych krajach Europy i w Ameryce. Dopiero potem sąd zadecyduje, czy materiał dowodowy wystarcza do zakończenia sprawy. Tymczasem adwokaci Anastazji niecierpliwie oczekiwali na wyniki kryminologicznego badania zdjęć Doris Wingender. Przeprowadzili bowiem własne śledztwo w sprawie Franciszki Szanckowskiej i znaleźli nowego świadka. Był nim Bruno Grandsitzki, który twierdził, że spotkał Franciszkę w Gdańsku w 1920 roku, a więc wtedy, gdy Anastazja przebywała w zakładzie w Dalldorfie. Gradsitzki przypominał sobie, że Franciszka i „jakieś inne dziewczyny" przygotowywały się do odpłynięcia do Anglii, gdzie znalazły pracę jako służące. Statek nazywał się „Premier". Franciszka dała mu nawet swój adres w Londynie, „Bedford Road — niestety, zapomniałem numeru"76. „Zapanowało podniecenie" — pisała Dominiąue Aucleres77. Niestety, brytyjskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych nie potrafiło udzielić żadnych informacji o polskich imigrantach do Anglii. W Londynie jest mnóstwo ulic, zaułków, placów i przejść, dróg i alej, a nawet ogrodów mających „Bedford" w nazwie. Z sześciu statków o podanej nazwie, które zawijały wtedy do Gdańska, na trzech lista pasażerów nigdy nie zawierała nazwiska Franciszka Szanckowska, jednego nie udało się odnaleźć, jeden był „za mały na pełnomorską żeglugę", a jeden „nie odpowiadał"78. Przyjaciół Anastazji podniosło na duchu dopiero sprawozdanie ekspertów policyjnych z Hamburga-Altony dotyczące badania zdjęć Doris Wingender. Dostarczone w październiku 1958 roku głosiło, że ubrania na obu zdjęciach nie tylko nie są identyczne, lecz nawet „guziki i pasek na jednym z nich zostały wtórnie dorysowane"79. Sędziowie z Hamburga przyjęli to sprawozdanie całkowitym milczeniem. Minął rok. Specjalna komisja hamburskiego sądu, z sędzią Bac-kenem na czele odwiedziła Paryż, Londyn, Nowy Jork i Montreal; » 351 « przesłuchała licznych świadków, między innymi Feliksa Jusupowa, Faith Lavington, Gleba Botkina, księżniczkę Ksenię, Natalię Leuch-tenberg i jej brata Dymitra (ona była „za", on „przeciw") oraz, co było jednym z najbardziej żałosnych momentów procesu, owdowiałą wielką księżnę Olgę, którą przesłuchano w Toronto, przełamując jej silną niechęć. Minione lata nie były dla niej łatwe. Wraz z pułkownikiem Kulikowskim wyemigrowali do Kanady w 1949 roku. Prowadzili małą farmę, póki wiek i choroby nie zmusiły ich do dania za wygraną. Kulikowski zmarł na rok przedtem zanim, jak napisał biograf Olgi, łan Vorres: „dwóch niemieckich prawników przyjechało do Toronto, aby ustalić pewne szczegóły dotyczące wizyty wielkiej księżnej w Berlinie w 1925 roku"80. Właściwie sędzia Backen i jego pomocnik chcieli, żeby Olga opowiedziała wszystko od samego początku, ale ona nie była w nastroju. Odpowiadała lakoniczne i wymijająco — kiedy Backen zapytał, czy omawiała sprawę Anastazji z carycą matką, Olga odpowiedziała, marszcząc brwi: „W naszej rodzinie nie było zwyczaju omawiania czegoś zbytnio" — a po kilku godzinach przesłuchania „Wielka księżna zaczęła się obawiać, czy prawnicy nie wciągają jej w jakąś pułapkę, zadając niezbyt zrozumiałe pytania"81. W końcu wstała i oświadczyła, że uważa „wywiad" za zakończony. Wychodząc z konsulatu niemieckiego, gdzie przesłuchanie się odbyło, wpadła wprost na kobietę, która zawołała: „Ciocia Olga! Kochana ciocia Olga! Nareszcie!" „Wielka księżna — napisał łan Vorres — zbyt rozgniewana, by cokolwiek powiedzieć, wyminęła ją bez jednego spojrzenia [...] wielką księżnę, tak dumną i nieprzystępną, musiało dotkliwie ranić zjawianie się wszystkich tych uzurpatorów! Wciąż mam w uszach jej głos: «Wiem, że stoję nad grobem, moje długie życia dobiega końca; myślę, że powiedziałam panom wszystko, co pamiętam o Anastazji. Nie ma już nic do dodania. Myślę, że spełniłam swój obowiązek wobec pamięci mojej Maleńkoj»". Wielka księżna Olga zmarła w swoim mieszkaniu nad zakładem fryzjerskim w Toronto 24 listopada 1960 roku. Rano 12 maja 1959 roku Anastazja, wyprowadzając psy na spacer po „ogrodzie" w Unterlegenhardt, potknęła się o ciało swej długoletniej współmieszkanki Adele von Heydebrandt, zmarłej na atak serca. » 352 « Szok tym wywołany, spowodował fizyczną reakcj organizmu __obrzęk ramion i wysypkę na piersi. Sędziowie z Hamburga nie mogli wybrać gorszej chwili, kiedy w osiem dni później przyjechali ją „przesłuchać"82. Od ostatniego posiedzenia zaszły pewne zmiany personalne. Doktor Krampff, jeden z dwóch adwokatów księżnej Meklemburgii, wycofał się ze sprawy z powodu choroby, a sędzia Werkmeister musiał ustąpić z tego samego powodu, pozostawiając prowadzenie sprawy sędziemu Backenowi, który szybko ujął sprawy w swoje ręce i od razu przeniósł sąd do Bad Liebenzell w Schwarzwaldzie, w pobliżu Unterlegenhardt. Tam przesłuchano następnych świadków: Theodora Eitel i Agnes Wasserschleben, lekarza i pielęgniarkę Anastazji z sanatorium w Oberstdorfie, Fritza Schurichta, prywatnego detektywa wynajętego raz w Berlinie przez Harriet von Rathlef, oraz Gertrudę Ellerik, z domu Szanckowską, jedyną osobę z rodziny Szanckowskich, która „rozpoznała" w Anastazji swoją siostrę. Zeznania tych świadków nie przyniosły żadnych rewelacji, ale posiedzenia i tak przebiegały w napięciu, gdyż sędziowie czekali na wiadomość od damy z Unterlegenhardt. Towarzyszył im rosyjski ekspert, który miał sprawdzić znajomość tego języka u Anastazji. O dziesiątej rano 20 maja Kurt Vermehren powiedział sądowi, że jedna z „dam" jego klientki, Luiza Mayhoff, oświadczyła, iż Anastazja nie zgadza na spotkanie z nikim. Powód: „Niedawna śmierć jej współmieszkanki". Postanowiono, że w tej sytuacji doktor Eitel, po złożeniu swoich zeznań, uda się do Unterlegenhardt i „użyje swego wpływu na powódkę". Cały sąd udał się tam wraz z nim. Pod wieczór baronowa von Miltitz poprosiła Anastazję do nowo zainstalowanego telefonu i powiedziała, że doktor Eitel chciałby z nią porozmawiać. Anastazja odłożyła słuchawkę. Odłożyła ją też, kiedy zadzwoniła panna Mayhoff. Nic z tego, powiedziała panna Mayhoff. Spróbuje jeszcze raz jutro rano, kiedy zaniesie jej mleko. O wpół do dziewiątej następnego dnia sędziowie przybyli do Unterlegenhardt i dowiedzieli się, że sytuacja nic się nie zmieniła. Anastazja z nikim się nie zobaczy, nawet z doktorem Eitelem: „Chce go zapamiętać takim, jakim był przed laty, w Oberstdorfie". Nagle z baraku 23—Aniutazja » 353 « wybiegła panna Mayhoff i zawołała Gertrudę Lamerdin, także jedną z „dam" Anastazji: panna Lamerdin miała natychmiast z nią pójść! Tymczasem pani stenograf stała w pewnej odległości od baraku, robiąc swoje zapiski. Poprzez drzewa udało jej się dostrzec jakąś „osobę — nie pannę Lamerdin", więc ostrożnie przysunęła się bliżej. Akurat na czas, aby zobaczyć, jak ta „osoba" w olbrzymim słomkowym kapeluszu, trzymająca na smyczy dwa psy, obraca się na pięcie i wchodzi do baraku. Nie było dość czasu na zdjęcie. „Nie! Nie! Nie spotkam się z nimi!" — powtórzyła słowa Anastazji panna Mayhoff, wynurzając się z baraku. W takim razie, powiedział sędzia Backen, sąd powróci jutro o dziesiątej z miejscowym lekarzem. Jeżeli Anastazja jest „zbyt chora", by spotkać się z sędziami, lekarz ma potwierdzić ten fakt. Następnego dnia Anastazja nie wymawiała się już chorobą. „Nie walczcie ze mną — powiedziała do panny Mayhoff — dajcie mi spokój!" Pani stenograf znowu podkradła się pod barak, gdzie po raz pierwszy usłyszała „głos": Nie mam nic wspólnego z tym sądem! Później tego samego dnia zeznawała Agnes Wasserschlebjn. Sąd zakończył właśnie jej przesłuchanie, gdy nadeszła Gertruda Lamerdin i poprosiła o widzenie się z sędzią. „Powódka — czytamy w protokole — zdecydowanie nie zamierza się z nikim widzieć, w szczególności ze swoim adwokatem doktorem Vermehrenem". Vermehren uśmiechnął się krzywo: do tego już przywykł. „Starałam się uświadomić pani Anderson wagę okoliczności" — kontynuowała panna Lamerdin, ale Anastazja nie chciała słuchać argumentów. Ktoś powinien napisać nową książkę na jej temat, powiedziała. Z zysku z niej, być może, ktoś zbudowałby jej dom, w którym dałoby się mieszkać! Wtedy w tym starym baraku można by urządzić muzeum i pokazywać je turystom — za pieniądze. W każdym razie, powiedziała panna Lamerdin, taka jest opinia Anastazji. Może doktor Leverkuehn mógłby coś zrobić? Leverkuehn miał lepszy pomysł. Zatelefonował do barona von Gie-nanth, który zajmował się niewielkimi „finansami" Anastazji, i poprosił go o przyjazd do Unterlegenhardt. Jeżeli Gienanthowi się nie uda, powiedział Leverkuehn, nikt już tego nie dokona. » 354 « O zmroku 23 maja przyjechał baron. Sędziowie czekali koło baraku przez ponad pół godziny, pani stenograf przyczaiła się pod drzwiami. W końcu usłyszała ten sam głos: Może się na mnie gapić przez dziesięć minut! Miała na myśli sędziego Backena i tylko jego: żadnych osób towarzyszących, żadnego lekarza, żadnego rosyjskiego biegłego. Backen zastał ją siedzącą na werandzie, pomiędzy panną Lamerdin a baronem von Gienanthem. Nie, nie uściśnie mu dłoni: obawia się zarazków. Rozmawiali po angielsku „dla przełamania lodów". Potem sędzia Backen powoli zaczął przechodzić do sedna sprawy, zadając rozmaite nie związane ze sobą pytania dotyczące minionych czterdziestu jeden lat jej życia. Czy pamięta, jak odwiedziła ją Irena, księżna Prus? Oczywiście: księżna rozpoznała ją „momentalnie" i zaprosiła do Hemmelmark. A wielka księżna Olga? „Nie". Natomiast pamiętała Szurę ? ??????'? Gilliarda: „Z początku Gilliard był bardzo miły i nawet przysłał jej czekoladki". Anastazja zaczęła teraz opowiadać sędziemu, „jakie to trudne", „ponieważ przez cały ten długi czas była «oblegana» przez łowców sensacji". Czy może to zrozumieć? Czy Anastazja mówi po francusku? Owszem, uczono ją francuskiego, ale, nie, po tylu latach nic nie pamięta. Backen spróbował zacząć rozmowę po francusku: „Powódka natychmiast przerwała konwersację". A rosyjski? Czy zdaje sobie sprawę, że są tacy, którzy uważają, iż nie mówi po rosyjsku? Oczywiście Anastazja zdawała sobie z tego sprawę, bez pytania dodała, że rzeczywiście „częściowo" utraciła zdolność posługiwania się tym językiem. Nie miała też nigdy okazji. No to, powiedział Backen, teraz nadarza się okazja. Anastazja odwróciła jednak głowę i nie odpowiadała, kiedy sędzia, grzebiąc we własnej pamięci, pytał: „Jak jest po rosyjsku «obyczaj»? Jak jest po rosyjsku «paszport»?" » 355 « Chwilę później sędzia usłyszał, jak Anastazja woła na „Baby" najmłodszego i najułubieńszego z jej psów: „Babaka!" Może jednak Anastazja powinna przyjąć rosyjskiego biegłego, powiedział Backen. Tego było dość dla Anastazji, kiedy mówi: dziesięć minut, to znaczy: dziesięć minut. Baron Gienanth musiał poinformować sędziego, że spotkanie dobiegło końca. Z protokołu: Powódka robi wrażenie bardzo pewnej siebie i energicznej damy. Wydaje się [...] że jest w pełni władz umysłowych. Jej sposób mówienia jest arystokratyczny, ze świadomym zachowywaniem dystansu. Czasami patrzy rozmawiającemu z nią prosto w oczy, kryjąc dolną część twarzy za wysokim kołnierzem; czasami odwraca głowę zupełnie w lewo i wtedy cała twarz kryje się za kołnierzem płaszcza. Trudno jest spowodować, by powódka skupiła się na pewnych kwestiach i zdarzeniach. Po zastanowieniu odpowiada z przekonaniem w głosie. Co jakiś czas przerywa i daje poznać rozmawiającemu, że potrzebuje chwili odpoczynku. Odwraca się głównie wtedy, gdy słyszy argumenty przemawiające przeciwko temu, że jest córką cara. Powtarza wielokrotnie, że nie może w ogóle zrozumieć argumentacji jej przeciwników. «» „Nie wiem, kim ona jest — powiedział sędzia Backen do czekającego tłumku — ale jest damą"83. Przed wyjazdem z Unterlegenhardt sąd zdołał włączyć do materiału dowodowego pozostały po zmarłej Adele von Heydebrandt zeszyt do ćwiczeń z rosyjskiego, z ćwiczeniami pisanymi jej ręką. Najwyraźniej Anastazja uczyła swoją współmieszkankę tego języka. W zeszycie były wpisane niedawno jej ręką, po rosyjsku, słowa „Z Bogiem"84. „Droga Pani Anderson — brzmiał początek listu od Paula Leverkuehna — przesyłam Pani kopię [...] wielce korzystnego dokumentu [...] którego lekturą, jestem pewien, nie będzie się Pani trudzić. Być może jednak zainteresują Panią wnioski, zawarte na ostatnich stronach dokumentu"85. Tym dokumentem było sprawozdanie ze studium antropologicznego przeprowadzonego na Uniwersytecie Mogunckim przez profesora i doktora honorowego, barona von Eyckstedta oraz jego asystenta » 356 « pana W. Klenke86. Stwierdzano w nim, na podstawie porównywania ponad trzystu fotografii — zdjęć Anastazji, córki cara, innych członków rodziny carskiej oraz osób należących do domu heskiego — że co się tyczy cech charakterystycznych twarzy, nie ma żadnych stałych i powtarzających się różnic między panią Anderson i wielką księżną Anastazją" — mówiąc zwykłym językiem, te osoby są identyczne. Identyczność osoby nie jest jedynie prawdopodobna — stwierdzano dalej w sprawozdaniu — lecz jest jedynym możliwym do przyjęcia wyjaśnieniem". Leverkuehn miał rację: Anastazja nie zadała sobie trudu przeczytania go. Takich studiów antropologicznych było już przedtem kilka i wszystkie dawały wynik negatywny, zaczynając od analizy profesora Bischoffa w 1927 roku poprzez badania czterech innych wybitnych specjalistów niemieckich87. Eyckstedt i Klenke jednak załączali tamte wyniki jako część swoich własnych i szczegółowo wyjaśniali niedomogi badań swych poprzedników. Wcześniejsze analizy, wyjaśniali, badały jedynie „ograniczoną, a więc ograniczającą pole porównań" liczbę amatorskich i retuszowanych fotografii, a negatywny werdykt opierał się głównie „na rzekomych rozbieżnościach w rejonie ucha". Wybierając do swoich porównań fotografie zrobione pod takim samym kątem i w podobnych warunkach oświetleniowych, Eyckstedt i Klenke upewnili się jednak, że te „rozbieżności" były wyłącznie iluzoryczne. Kiedy Uniwersytet Moguncki przedstawił swoje sprawozdanie jako dowód sędziom w Hamburgu, zaczęło się w całej Europie mówić, że księżna Meklemburgii i książę Hesji Ludwik będą musieli pójść na kompromis z Anastazją. Nowy dowód był tak przekonywający, że nie nasuwało się żadne inne rozwiązanie niż całkowite zwycięstwo. Pozwani nie chcieli jednak iść na kompromis po tylu latach. Gunther von Berenberg-Gossler, jedyny teraz prawnik opozycji, zaczął natychmiast pomniejszać znaczenie opinii biegłych, jednocześnie powtórnie przedstawiając sądowi do rozważenia wyniki poprzednich analiz. Ostatecznie sędziowie, za zgodą obu stron, zarządzili nowe badanie, które — było to wyraźnie stwierdzone — zostanie przyjęte jako ostatnie słowo w tej kwestii. Do jego przeprowadzenia wybrano profesora Otto Reche, „nestora nowoczesnej antropologii", jak mówiono o nim w Niemczech88; założyciela i byłego przewodniczącego Niemieckiego Towarzystwa Antropologicznego, specjalistę w dziedzinie genetyki » 357 « i kryminologii oraz doświadczonego biegłego sądowego. Sąd zwrócił się również do własnego grafologa, doktor Minny Becker (która niedawno przyczyniła się do zidentyfikowania dziennika Anny Frank), o przeprowadzenie analizy pisma Anastazji. To także miało być „o-statnie słowo". Zarówno Reche jak i Becker podkreślali później, że opozycja współpracowała z nimi w pełni przy badaniach, udostępniając liczne fotografie i próbki pisma wielkiej księżnej Anastazji z prywatnych archiwów w Darmstadt. Kiedy sześćdziesięciostronicowe sprawozdanie profesora Reche zostało złożone w sądzie, mijał ponad rok od chwili rozpoczęcia badań. Badanie obejmowało wszystkie dostępne fotografie córki cara, rodziny Romanowów, rodziny Hesse; profesor dotarł także do Unterlegen-hardt i udało mu się — w końcu — uzyskać dostęp do baraku Anastazji, gdzie sfotografował ją dokładnie pod takimi samymi kątami jak na wcześniejszych zdjęciach i w bardzo zbliżonych warunkach oświetleniowych; przestudiował te materiały „milimetr po milimetrze" pod szkłem powiększającym. Sporządził także diagramy i siatki współrzędnych, przeprowadził badania krwi oraz porównania cech Anastazji z cechami rodziny Szanckowskich. Według niemieckiego prawa jedynym dowodem uznawanym» za decydujący dla stwierdzenia tożsamości osoby są odciski palców. Opinie biegłych, takie jak sprawozdanie profesora Reche, dają jedynie „prawdopodobieństwo bliskie pewności"89. Sędziowie z Hamburga musieli teraz podjąć trudną decyzję, ponieważ wnioski profesora Reche były jednoznaczne: 1. Pani Anderson n i e jest polską robotnicą Franciszką "Szanc-kowską. 2. Pani Anderson jest wielką księżną Anastazją. Wyniki te przeszły wszelkie oczekiwania. A nie był to jeszcze koniec: kiedy nadeszły wyniki grafologicznej analizy Minny Becker, były nie mniej pewne niż wyniki Rechego. „Nigdy nie widziałam tak wielu identycznych cech — stwierdzała doktor Becker — w próbkach pisma, które nie wyszły spod tej samej ręki...90. Identyczność cech, a więc: identyczność osoby [...] Pani Anderson to nie kto inny jak wielka księżna Anastazja"91. Jak można się było spodziewać, ogromna radość zapanowała w Unterlegenhardt. Anastazja postanowiła nawet wydać przyjęcie » 358 « w ogrodzie, na które zaprosiła całą wieś oraz kilku przyjaciół z całych Niemiec. Stała na werandzie, pod rzędem lampionów, witając osobiście każdego z mieszkańców wsi. W tle grał kwartet smyczkowy z rosyjskim śpiewakiem. Nie było gazety w Niemczech, która nie przepowiadałaby jej rychłego zwycięstwa. Ukończony też został nowy dom Anastazji — nazwała go „daczą" — i jej przyszłość, po raz pierwszy, rysowała się różowo. Paul Leverkuehn zmarł w marcu 1960 roku niedługo po zapoznaniu się ze szczęśliwym wynikiem badań Otto Rechego. Na prośbę Kurta Vermehrena, Dominiąue Aucleres otrzymała od „Figaro" w Paryżu pozwolenie na udział w zaprowadzeniu porządku w materiałach. Nagromadziło się ich tyle, że przed rozpoczęciem posiedzenia trzeba było akta na salę wtaczać na wózku. Mme Aucleres zaczęła więc spędzać każde rano w domu Vermehrena, sortując papiery, robiąc notatki i zapoznając się z dokumentami, póki nie osiągnęła tak gruntownej znajomości dossier jak każdy z prawników. Na procesie wiele się już nie zdarzyło. Vermehren powołał jeszcze kilku świadków w celu przedstawienia niewiarygodnie trudnego charakteru Anastazji. Miał nadzieję, że sędziowie potraktują jej upór i paniczny lęk jako kluczowy aspekt sprawy, a nie jako utrudnianie działań wymiaru sprawiedliwości. Sąd podejmował też, za pośrednictwem niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, wielokrotne wysiłki, by uzyskać dostęp do dossier Herlufa Zahle. Ostatecznie jednak rząd duński oświadczył, że „istnieją powody", dla których nie może go udostępnić i ostrzegł, iż ponawianie próśb może spowodować „poważne reperkusje dyplomatyczne". Dossier ambasadora Zahle miało więc pozostać niedostępne92. Ostatnie posiedzenie sądu otwarto 9 maja 1961 roku. To „przyspieszenie"93, jak wyjaśniał Vermehren, spowodowane było faktem zbliżającego się końca kadencji sędziowskich. Gdyby sąd miał czekać z wydaniem orzeczenia do jesieni, to musiałby obradować pod kierownictwem nowego przewodniczącego, a ten musiałby mieć czas na zapoznanie się z przebiegiem sprawy od samego początku — przerażająca perspektywa. Posiedzenie rozpoczęło się „rekapitulacją faktów" wygłoszoną przez sędziego, zapierającym dech w piersiach » 359 « sprawozdaniem ze sprawy Anastazji, punkt po punkcie, szczegół po szczególe. Kiedy rekapitulacja się skończyła, wszyscy oczekiwali, że sąd wezwie biegłych. Minna Becker, grafolog, czekała już, „włócząc się po korytarzach"94, zaś profesor Reche czekał cierpliwie w domu, pewny, że zostanie wezwany w odpowiedniej chwili. Powoli zaczęło docierać do przyjaciół Anastazji, że sąd nie zamierza wcale tego zrobić — przeciwnie, zamierza zignorować świadectwo swoich własnych biegłych. Kurt Vermehren był zbity z tropu. Kiedy nadszedł czas końcowych mów, jego wystąpienie było słabe, suche i jakby bez zaangażowania, zupełnie nie w stylu zapalonych mów w obronie Anastazji, jakie poprzednio był zdolny wygłaszać. Jego przeciwnik, Giinther von Beren-berg-Gossler, popierając opozycję, dał natomiast błyskotliwy popis deprecjonując Anastazję i jej świadków przez ponad trzy godziny, „z talentem i uderzającą mocą", dziwiąc się „ponadnormalnie wielkiej sile sugestii" Anastazji i zastanawiając się, czy sędziowie także „ulegną temu czarowi". Czy sędziowie wiedzą, ile „Anastazji" spotkał Be-renberg-Gossler w czasie pracy nad sprawą? Czternaście. („Doktor von Berenberg-Gossler zasługuje na współczucie — zauważył Paul Noack we „Frankfurter Allgemeine". — Prześladują go psychopaci"). Z oczywistą przyjemnością Berenberg-Gossler zaatakował najbardziej wymownego ze świadków Anastazji, Gleba Botkina, podnosząc „Kościół Afrodyty" do rangi wiele mówiącego symbolu wartości moralnej i równowagi umysłowej wszystkich przyjaciół Anastazji i wzywając sędziów do odpowiedniej oceny jego zeznań. Jakich więcej dowodów potrzeba na to, że Anastazja i jej „fabryka snów"są raczej sprawą psychiatrów, a nie sądu?95 Kiedy Kurt Vermehren wstał, by znów przemówić, przyjaciele Anastazji czekali rozpaczliwie, że coś zrobi — że ma jakiegoś asa w rękawie, że odpłaci przeciwnikowi pięknym za nadobne. Dlaczego w rekapitulacji faktów sędziowie nie wspomnieli o skonfiskowanych papierach ambasadora Zahle? Dlaczego zignorowali retuszowane zdjęcia Doris Wingender i skandaliczne palenie dowodów przez ??????'? Gilliarda? Jak mogli stanowić o sprawie bez wysłuchania zeznań swoich własnych biegłych? Vermehren nic jednak o tym nie wspomniał. Powierzył los swojej klientki, ufnie i z godnością, mądrości sądu. » 360 « Werdykt został wydany 15 maja96. „Roszczenie powódki, pani Anderson, jest nieuzasadnione" — czytamy97. Nie był żadnym pocieszeniem fakt, że twierdzenie przeciwników głoszące, że Anastazja jest zaginioną Franciszką Szanckowską — także zostało odrzucone. Roszczenie przeciwników zostało odrzucone na tej tylko podstawie, że jest „nieistotne dla sprawy", choć ewentualność, iż Anastazja jest Franciszką Szanckowską była, w opinii sędziów, „niezwykle prawdopodobna"98. Nie minęło kilka godzin i sędziowie wiedzieli, że Anastazja złoży apelację. 14 Procesy - druga instancja (1964-1967) Odrzeczenie sądu w Hamburgu było wydane w takim pośpiechu i tak powierzchownie uzasadnione, że urągało zdrowemu rozsądkowi. Spędziwszy trzy i pół roku na dogłębnym badaniu sprawy Anastazji, sędziowie hamburskiego sądu ostatecznie nie zdobyli się na żadną decyzję, która zmieniałaby status quo — orzeczenie, które wydali, nic w zasadzie nie rozstrzygało. Nie zmieniało w żaden sposób statusu Anastazji. Nie zostało to uchwycone przez większość informacji prasowych, które głosiły po prostu, że twierdzenia Anastazji zostały obalone. Faktyczną wymowę orzeczenia sądu najlepiej ujęła „Frankfurter Allgemeine", w tytule artykułu z 16 maja 1961 roku: „Anna Anderson może nie być córką cara"1. Zniosła tę wiadomość bardzo źle: „Oczy bardzo jej posmutniały i powiedziała po prostu: «No cóż, teraz pozostaje już tylko umrzeć»"2. Potem zamknęła się w domu i przez całe tygodnie nie chciała nikogo widzieć. Zanim znów się pojawiła, powzięła postanowienie, że nie będzie więcej próbować żadnych procesów. „Po co? — pytała. — Świetnie wiem, kim jestem. Nie potrzebuję tego dowodzić w sądach"3. Dopiero po miesiącach usiłowań udało się księciu Fryderykowi i Kurtowi Vermehrenowi skłonić ją do zgody na apelację „ze względu na prawdę i honor rodziny, z której jako jedyna ocalała"4. Vermehren oparł apelację — którą natychmiast przyjęto — na, jak to nazwał, „jednostronności, jeśli nie stronniczości" sądu w Hamburgu i nieuwzględnieniu „wielu psychologicznych trudności tego szczególnego przypadku"5. Niektóre z argumentów sądu Vermehren mógł zrozumieć: na przykład to, że „zachowanie powódki uniemożliwiło sądowi zebranie wszystkich potrzebnych dowodów"6, oraz to, że sąd » 363 « nie rnógł ustalić z pewnością, czy powódka zna język rosyjski. Na tyle Vermehren zgadzał się z argumentacją sędziów, jednak tylko na tyle, ponieważ reszta orzeczenia była po prostu stronniczą, arogancką listą niepowodzeń Anastazji w roli rosyjskiej wielkiej księżnej. Sąd wyraźnymi słowy przepraszał pozwanych, księżnę Meklemburgii i Ludwika księcia Hesji, za wszystkie nieprzyjemności, jakich doznali w związku ze sprawą. Wskazując, że aż „piętnaście osób z najbliższego otoczenia rodziny carskiej" odrzuciło roszczenia Anastazji, stwierdzali też sędziowie — niezgodnie z prawdą — że nie miały miejsca żadne akty „spontanicznego rozpoznania" Anastazji jako córki cara. Gdyby naprawdę nią była, rozumował sąd, jej krewni „zalaliby się łzami radości i serdecznie ją uścisnęli, natychmiast, gdy ją zobaczyli". Wszystkiego, co wiedziała o życiu na rosyjskim dworze — a sędziowie przyznali, że wiedziała dużo — teoretycznie mogła się dowiedzieć przez „intensywne studia". Sąd argumentował, że mówiła po angielsku dopiero od 1927 „po wzięciu lekcji" (najwyraźniej sąd miał na myśli dziecinne wierszyki, które czytała z Faith Lavington w zamku Seeon), a także, iż córka cara w żadnych okolicznościach nie zapomniałaby rosyjskiego — „ponieważ Rosjanie są bardzo przywiązani do ojczyzny i języka ojczystego". Na koniec, sędziowie wyrażali „zdziwienie", że powołani przez nich naukowi biegli wypowiadali się z tak wielką „apo-dyktycznością stwierdzeń"; sąd uznał, bez wyjaśnienia, że Minna Becker, grafolog, oparła się na „niewystarczającym materiale", zaś Otto Reche, antropolog i kryminolog, podważył swoją ekspertyzę przez to, iż ustosunkował się do jednej tylko kwestii — wielka księżna czy polska robotnica? — ignorując tym samym możliwość, że Anastazja jest kimś jeszcze innym. Błędem sądu jednakże było to, że nie przedstawił tych zarzutów bezpośrednio biegłym; uznanie tego błędu spowodowało, że Oberlan-desgericht w Hamburgu — Krajowy Sąd Apelacyjny — przyjął apelację w sprawie Anastazji w 1962 roku. Kurt Vermehren dostarczył swoje pierwsze memorandum do 2. Izby Cywilnej, lecz, w październiku, zginął w wypadku samochodowym. „Wygląda to na przeznaczenie", westchnął książę Fryderyk, któremu Anastazja przekazała teraz pełne uprawnienia adwokata, „jedno nieszczęście po drugim"7. W styczniu 1963 roku sąd poinformował księcia, że Anastazja ma sześć tygodni na znalezienie nowego adwokata albo wycofanie sprawy. Nie » 364 « brakowało oczywiście w Niemczech adwokatów chcących prowadzić jej sprawę. Problem polegał na tym, że chcieli, by im płacono („Nie ma mowy" — powiedział książę Fryderyk: uzyskał właśnie dla Anastazji tak zwane „prawa ubogich"), i że większość nie miała prawa wykonywania zawodu w Hamburgu. Jeden tylko, Carl- August Wol-lmann, napisał do księcia Fryderyka, że byłby szczęśliwy mogąc prowadzić sprawę Anastazji bez wynagrodzenia. Wollmann wstąpił w szeregi tak zwanych przez niemiecką prasę anastazjan po jednym przeczytaniu orzeczenia wydanego przez pierwszy sąd. Urodzony w Tylży w Prusach Wschodnich Wollmann był „wysokim mężczyzną o ładnym profilu i szerokich ramionach"8. Został przesiedlony na Zachód w 1945 roku. Kości prawej nogi miał strzaskane podczas jednej z bitew drugiej wojny światowej, ale nie zgodził się na amputację i utykał teraz cierpiąc, poruszając się o lasce. Porywczy, skłonny do utarczek i często nie przebierający w słowach Wollmann miał zademonstrować styl, jakiego sędziowie w Hamburgu nigdy nie widzieli. Nie dla niego uprzejma taktyka „gentleman's agree-ment" prezentowana przez Paula Leverkuehna i Kurta Vermehrena. Zdaniem Wollmanna już zbyt dużo czasu stracono przez „uprzejmości". Wskazywał, że każde z zeznań przeciwko Anastazji oceniane było przez pierwszy sąd jako „prawdziwe", „zgodne z faktami" i „zrozumiałe", podczas gdy zeznania jej świadków były „bezkrytyczne", „niejasne" i „stronnicze". Wollmann nie widział w tym złej woli sądu, a jedynie przejaw podświadomego oporu przeciwko „pełnemu rozważeniu możliwości, że jedna z córek cara mogła ujść z życiem z Jekaterinburga [...] Ponieważ sędziowie byli przekonani od początku, iż nikt nie mógł przeżyć tej masakry, skłonni byli traktować z niezrozumiałym lekceważeniem pozytywne wyniki badań ich własnych biegłych". Pierwszym celem Wollmanna stało się zapobieżenie powtórzenia tego błędu, dążył więc do dokładnego wyjaśnienia zagadki Jekaterinburga. Poza tym zamierzał poddać oponentów Anastazji takiej samej krytyce — nie wyłączając pomówień — na jaką wystawiana była ona i jej świadkowie. Rozumiejąc, że w tym maratońskim procesie onus probandi spoczywa na Anastazji, Wollmann rozumiał też, że każdy świadek przeciwnika „wybity z uderzenia, by tak rzec" będzie dodatkowym punktem dla niej. Przeprosił z góry sędziów, ale nie zamierzał nikogo oszczędzać. » 365 « Konfliktowość Wollmanna i jego postawa oburzonego „człowieka z zewnątrz", niezmiennie dochodzące do głosu w jego sądowych wystąpieniach, miały doprowadzić do poważnych antagonizmów wśród samych „anastazjan". Przede wszystkim książę Fryderyk uważał Wollmanna za nieprzyjemnego i obawiał się, jaki będzie końcowy rezultat jego taktyki. „Nie zna pani Hamburga" — powiedział Dominiąue Aucleres, która nie rozumiała jego wahań przed powierzeniem Wol-lmannowi sprawy9. Istotnie, Hamburg, stara hanzeatycka republika, szalenie dumna ze swej niezależności i sławnej kupieckiej przeszłości, pozostawał bastionem mentalności mieszczańskiej. Jakie wrażenie mógł wywrzeć Wollmann, pozbawiony własności pruski junkier, człowiek gwałtowny i pełen namiętności, na powściągliwych, republikańskich sędziach? Jak wyśmiać mógł go przed sądem Gunther von Be-renberg-Gossler, adwokat strony przeciwnej — Berenberg-Gossler, „uosobienie zdrowia i powodzenia", jeden z najświetniejszych przedstawicieli hamburskiej palestry? Ostatecznie okazało się, że obawy księcia Fryderyka były nieuzasadnione. „Jeżeli Berenberg-Gossler sądził, że rozniesie na strzępy tego młodzika, tego Prusaka, to był w wielkim błędzie — zauważyła Mme Aucleres. — Nie zdawał sobie sprawy, podobnie jak my, z sumienności, dokładności i uporu junkra z Tylży"10. Wollmann i Berenberg--Gossler spotkali się przed procesem tylko raz, w biurze Berenberga- -Gosslera, i od razu się znienawidzili. Anastazji jednak Wollmann przypadł do gustu, a o to tylko chodziło. Pierwszym, co zrobiła po spotkaniu z nim w Unterlegenhardt, było odegranie przed swymi damami, z zaskakującą wiernością, jego charakterystycznych gestów i zachowań — pewny znak, że wywarł na niej dobre wrażenie. „Jego noga jest w złym stanie — napisała ze współczuciem do Gleba Bot- kina — i musi ciągle brać środki przeciwbólowe. Obawiam się, że nie pożyje długo"11. Anastazja nie myliła się. W ciągu następnych trzech lat zdrowie Wollmanna pogarszało się gwałtownie; palił bez przerwy, wypijał niezliczone ilości filiżanek mocnej czarnej kawy, łykał środki przeciwbólowe i psychotropowe i nie spał całymi nocami, przygotowując memoranda, podczas gdy jego strzaskana noga skręcała się i wykrzywiała, a żołądek zżerały mu wrzody. Proces został odłożony, dopóki Wollmann — „w niewiarygodnie krótkim czasie jednego roku"12 — nie zapoznał się z dossier. Jego » 366 « pierwsze memorandum miało sto trzydzieści stron, w porównaniu do sześćdziesięciu stron pewnego siebie Berenberga-Gosslera. (Tak miało być już zawsze: Wollmann przedstawiał odbite na tanim powielaczu setki stron, upstrzonych podkreśleniami i wykrzyknikami, podczas gdy jego przeciwnik zadowalał się czasem eleganckim tfzystronico-wym zaprzeczeniem wszystkim twierdzeniom Wollmanna). Pierwsze posiedzenie zostało wyznaczone na kwiecień 1964 roku i „anastazja-nie" znowu zebrali się w Hamburgu. Do ich grupy dołączyło kilka nowych osób. Mariannę Hesse-Philippsthal, bardziej niż kiedykolwiek oddana sprawie Anastazji, zaofiarowała swą pomoc Wollmannowi i jego żonie, Brigitte, przy utrzymywaniu porządku w materiałach. Książę Metfried von Wied13 wbiegał i wybiegał z sądu, pomagając w czym się dało i często pożyczając lśniącego mercedesa swego brata na niezliczone wyprawy po Niemczech w poszukiwaniu świadków. Z Anglii przyjechał łan Lilburn, młody przyjaciel księcia Fryderyka, asystent w Garter King of Arts w College of Heralds w Londynie, zapalony badacz muzyki i architektury oraz znawca win, z fotograficzną pamięcią i nieocenionym pedantycznym przywiązaniem do szczegółów. Tak jak książę Fryderyk stał się „nogami" Wollmanna, podróżując do Lozanny, Wiednia, Stuttgartu, Berlina — wszędzie, gdzie było trzeba — często też towarzyszył księciu w wyprawach do Schwarzwaldu i walkach z coraz bardziej rozdrażnioną, coraz bardziej zniechęconą powódką. — Musisz jechać do Monachium — powiedziała raz Anastazja księciu Fryderykowi (niedawno książę wrócił z Monachium) — spotkać się z panem Schachtem. To wyjątkowy świadek. — Madame Mutabor! — odparł książę. — Monachium nie jest zaraz za rogiem! Na podróż do Monachium potrzeba pieniędzy. Anastazja dała znak, żeby zaczekał, poszła do sypialni i za chwilę wróciła z dwudziestomarkowym banknotem: — Teraz jedź. Innym razem powiedziała księciu, że powinien się skontaktować z Aleksandrem Kiereńskim, premierem krótkotrwałego rosyjskiego Rządu Tymczasowego w 1917 roku: „On nam pomoże". — Czy jest wciąż w Nowym Jorku? — zapytał książę Fryderyk. — Nie bądź śmieszny. Nikogo przy zdrowych zmysłach nie ma w Nowym Jorku w lipcu14. » 367 « „Zawsze byliśmy w kontakcie — mówiła Dominiąue Aucleres ? «a-nastazjanach». — Nasza solidarność wyrażała się w czymś w rodzaju życia we wspólnocie"15. Mme Aucleres, z błogosławieństwem „Figaro", sama włączyła się w walkę i zachowywała już tylko zawodowe pozory neutralności. W czasie posiedzeń sądu zatrzymywała się w hotelu „Vier Jahreszeiten", gdzie wszyscy „anastazjanie" schodzili się na lunch; często także gromadzili się tam wieczorem po zakończeniu przesłuchań, spotkania ciągnęły się czasem jeszcze długo po północy. Potem cała grupa spotykała się rano, żeby ustalić plany na dzień i spróbować zgadnąć, jaki jest dzisiejszy nastrój i życzenia sądu: Gus-tava Petersena, „dwornego, o wytwornych manierach i heroicznie cierpliwego" przewodniczącego sądu, który pełnił tę funkcję po raz ostatni przed emeryturą; pierwszego pomocnika i pisarza, sędziego Bathge, mężczyzny w średnim wieku, w okularach, ze „zdumiewającą znajomością" trzydziestu trzech tomów akt sprawy i „komicznym sposobie mówienia bez poruszania górną wargą"; w końcu młodego sędziego Prusza, o „sympatycznej twarzy" i „przyjaznym uśmiechu", który odzywał się rzadko, albo wcale16. Sędzia Petersen miał nadzieję zakończyć sprawę do Bożego Narodzenia 1964 roku. „Sąd nie zamierza rozważać niepotrzebaych zeznań" — oświadczył w czwartek 9 kwietnia 1964 roku17. Prasa europejska, po trzyletniej przerwie, podjęła na nowo sprawę Anastazji ze zwykłym zapałem, ale też z niedwuznacznym sceptycyzmem dotyczącym nie tyle Anastazji, ile zdolności jakiegokolwiek sądu do rozwikłania tej sprawy. „Proces Anastazji od nowa" — mówiły nagłówki18. Wszędzie w cienistej, wyłożonej czarnym marmurem sali sądu w Pałacu Sprawiedliwości tłoczyli się fotoreporterzy, gromadząc się w wysokich łukowo-sklepionych drzwiach i wzdłuż ścian, gdzie w szafach wysokich po sufit spoczywały bezcenne manuskrypty i księgi prawnicze. Jednakże z powodu „prywatnej, osobistej natury postępowania", sędzia Petersen zarządził, że kamery nie mogą się więcej pojawiać na sali. Sąd nie rozstrzyga sprawy „znaczącej dla historii świata", oświadczył Petersen. Chodziło tylko o ustalenie tożsamości pewnej kobiety i ewentualnie rozwiązanie zawikłanej kwestii dziedziczenia. Sędziowie nie chcieli nic słyszeć o „wysokiej stawce" i „fortunie w Anglii" i podkreślili z naciskiem, że sąd nie będzie prowadził niezależnego śledztwa19. Miał wydać wyrok jedynie na podstawie dowodów przedstawio- » 368 « nych przez obie strony, a głównie przez adwokata powódki: „Na niej i tylko na niej spoczywa obowiązek udowodnienia roszczeń [...] Powódka będzie przesłuchana i nie odbędzie się to w jej domu [...] Jeżeli sąd w ogóle uda się do Unterlegenhardt, to przesłuchanie odbędzie się na neutralnym gruncie"20. „Byliśmy znów na początku — powiedziała Dominiąue Aucleres. __Poziom zero"21. Jej słowa potwierdziły się, ledwie zaczęło się długie i męczące przypominanie faktów — zwykłych dat, miejsc i czasu różnych wydarzeń związanych ze sprawą Anastazji, na które obie strony musiały się zgodzić przed właściwym rozpoczęciem postępowania. Klaus Wagner, nowy korespondent „Frankfurter Allgemeine", już poczuł się „zirytowany zalewem szczegółów i nieskończonymi możliwościami" do dyskusji22. Czy to możliwe, żeby sędziowie dopiero teraz, po czterdziestu czterech latach, ostatecznie ustalali dokładną datę próby samobójczej Anastazji? Okazało się, że to możliwe. Po zniszczeniu berlińskiego dossier czynione były świadome wysiłki w celu przesunięcia tej daty z 17 na 27 stycznia 1920 roku, która to data bardziej zgadzała się ze zniknięciem Franciszki Szanckowskiej. Wraz z upływem miesięcy — szczególnie wtedy, gdy ciężka mgła znad Morza Północnego spowijała Hamburg i zasłaniała szczelną kurtyną widok z okien Pałacu Sprawiedliwości — Wagner czuł się czasem tak, jakby nie istniało nic poza procesem Anastazji. „Ciężka mgła na zewnątrz, ciężka mgła wewnątrz — napisał widząc jak rośnie stos materiałów na stole sędziowskim. — Przedstawiciele prasy mogą czuć się jak mieszkańcy Wysp Brytyjskich — reszta świata jest odcięta, tylko tutaj toczy się życie [...] jak gdyby tożsamość pani Anny Anderson, lat sześćdziesiąt trzy, była najważniejszą sprawą na świecie"23. Bitwa się rozpoczęła. Eksperci, antropolodzy i grafologowie mieli być przesłuchani jako pierwsi. Jeżeli sąd zdoła podjąć decyzję wyłącznie na podstawie ich dowodów, to tym lepiej. Jeżeli nie, to wszyscy poprzedni świadkowie zostaną przesłuchani jeszcze raz, a także wszyscy nowi, których prawnicy obu stron trzymają w odwodzie. Publiczność musiała opuścić salę. „Starsze damy o twarzach, które kiedyś były młode — pisał korespondent „Die Welt" — ubrane w futra, które kiedyś były nowe"24 — stawało się dla wszystkich jasne, że bohaterowie tego „procesu bez końca"25, podobnie jak publiczność i wiodąca postać, coraz szybciej się starzeją. Czas, wydawało się, uciekał coraz szybciej. 24 — Anastazja » 369 « Profesor Otto Reche miał osiemdziesiąt cztery lata, kiedy stanął na miejscu dla świadków 16 kwietnia 1964 roku i zaczął wyjaśniać pozytywny wynik badania, które przeprowadził w sprawie Anastazji. Olbrzymiego wzrostu z wielką głową, miał za przeciwnika profesora Karla Clauberga, jednego ze swoich byłych uczniów i byłego asystenta, który w 1955 roku przeprowadził podobne badanie — z wynikiem negatywnym — dla berlińskiego sądu i teraz został wezwany jako kontrświadek. W ciągu kilku godzin przesłuchanie zamieniło się w przekrzykiwanie. Żaden z dziennikarzy nie mógł nadążyć za „nużącą i prawdziwie niezrozumiałą" dysputą26, wszyscy jednak zrozumieli, o co chodzi, gdy Reche, czerwony ze złości, wypadł z sali oświadczywszy, że nie będzie więcej słuchał nonsensów i że jeśli sędziowie życzą sobie go przesłuchać, to muszą wyrzucić z sali tę nadętą kreaturę tam w rogu. Um Gottes Willen! — krzyczał Reche; Clauberg jest specjalistą od testów krwi, bez przygotowania do badań potrzebnych tutaj. Kiedy profesor pojawił się następnego dnia uspokojony, ale niezmiennie niechętny Claubergowi, wziął głęboki wdech i oświadczył: „Nie zamierzam uczestniczyć w posiedzeniu podobnym do wczorajszego. Nie pozwolę mojemu koledze przerywać mi i sprowadzać na manowce przedstawiając materiał bez znaczenia dla sprawy'^ Clauberg wciąż powtarzał, że Anastazja ma tę samą grupę krwi co jedna z sióstr Franciszki Szanckowskiej — obserwacja zupełnie bez znaczenia, bo ani grupa krwi córki cara, ani grupa krwi Franciszki, nie były znane. Reche dodał: „Jeśli sąd nie pozwoli mi na spokojne wyjaśnienia, nie będę zeznawał". Sędzia Petersen, „zdziwiony", wyjaśnił, że sąd jest zobowiązany do wysłuchania obu stron. Przychylił się jednak do jego prośby i zwrócił się do Clauberga, żeby ten powstrzymał się od komentarzy. Reche zaczął od powtórzenia tego, co według niego było niedobre we wszystkich poprzednich porównawczych badaniach fotografii: nie brały pod uwagę wystarczająco dużej liczby zdjęć ani niedoskonałości amatorskiej fotografii oraz nie uwzględniały tego, że wszystkie dostępne zdjęcia rodziny carskiej są retuszowane; ponadto wszystkie badania przeprowadzano w czasie, gdy ten typ nauki kryminologicz-nej był w powijakach. Żadne z poprzednich badań, podkreślał Reche, nie spełnia wymagań stawianych obecnie. Następnie mówił o słynnym zdjęciu Franciszki Szanckowskiej, które wskazał jako przykład po- » 370 « stępowania w złej wierze przeciwników Anastazji. „To zdjęcie było retuszowane dwukrotnie" — stwierdził; pierwszy raz przed zamieszczeniem go w „Berliner Nachtausgabe" w 1927 roku, drugi raz, 0 wiele silniej, przed zamieszczeniem w Fałszywej Anastazji ??????'? Gilliarda: „Jedynym celem obu tych retuszy było uwydatnienie podobieństwa między Franciszką Szanckowską a panią Anderson"27. Nie udało się to jednak do końca. Podczas badania Reche stwierdził nie tylko, że długość, szerokość i kształt twarzy Franciszki różnią się znacznie od cech twarzy Anastazji, lecz także w identyczny sposób różnią się od cech twarzy córki cara. Ten fakt, mówił Reche, uznać należy za następną wskazówkę tego, że Anastazja i córka cara to ta sama osoba. W sali przygaszono światła i Reche kontynuował, rzutując zdjęcia twarzy na siatkę współrzędnych, która pokazywała dokładnie, gdzie i jak były zbieżne cechy twarzy. Skupił się na czterech „zasadniczych punktach": 1. szerokości kości policzkowych w stosunku do długości twarzy, mierzonej od nasady nosa do podbródka, 2. szerokości kości policzkowych w stosunku do dolnej szczęki, 3. wysokości i szerokości oczodołów, 4. wysokości i szerokości czoła28. Twarz Anastazji, ciągnął profesor, odpowiada twarzy córki cara „czasami co do milimetra". Jedyne różnice, to zwykłe zmiany spowodowane wiekiem, nie ma jednak żadnych różnic w strukturze kostnej. „Taka zbieżność kształtów dwóch twarzy — podsumował Reche — jest możliwa tylko, jeśli mamy do czynienia z tą samą osobą lub identycznymi bliźniętami"29. Reche wyszedł, nie czekając na odpowiedź profesora Clauberga ani na zeznania Willy'ego Beutlera, biegłego w dziedzinie fotografii, który został powołany w celu potwierdzenia autentyczności zdjęć i zgadzał się z Claubergiem, że ucho Anastazji nastręcza „trudności". Clauberg szczególnie surowo skrytykował Rechego z tego powodu, twierdząc, że posiada ono szczególną krzywiznę i wgłębienia, których nie był w stanie stwierdzić na żadnej fotografii córki cara. Dziennikarze usłyszeli jednak z ulgą, że nie będzie następnej dyskusji. Zamiast tego, Beutler miał pojechać do Schwarzwaldu i tak długo oblegać dom w Unterlegenhardt, aż uda mu się wykonać nowe » 371 « fotografie podejrzanego ucha, zaś profesor Clauberg miał przedstawić swoje sprawozdanie do pisemnego rozważenia Rechemu. — Nie rozpoczniemy przesłuchań świadków, dopóki nie wysłuchamy biegłych grafologów — powiedział sędzia Petersen, gdy antropolodzy skończyli zeznania. Lecz Carl-August Wollmann nie skończył jeszcze z Claubergiem, choć sąd być może tak. Następnego dnia rano poprosił o głos. — Nie mogę zaniedbać przypomnienia — powiedział Wollmann — że kompetencja profesora Clauberga jest mocno wątpliwa. Proszę o pozwolenie odczytania listu, który profesor Reche otrzymał od doktora Ilse Schwidetzki, profesora i dyrektora Instytutu Antropologicznego w Moguncji. Są w nim dwa istotne fragmenty: „Znam prace profesora Clauberga. Nie spełniły one wymagań Niemieckiego Towarzystwa Antropologicznego [...] Jeden fakt jest niewątpliwy, mianowicie jednomyślność, z którą Towarzystwo Antropologiczne odmówiło wciągnięcia Clauberga na swoją listę biegłych sądowych". Na chwilę zapadła cisza. — Dlaczego czekał pan aż do tej chwili z podniesieniem tak istotnej sprawy? — zapytał w końcu sędzia Petersen, poirytowany tym pierwszym przykładem sądowej dramaturgii w stylu Wollmanna. » — Nie było moim zamiarem ośmieszanie profesora Clauberga — odparł niewinnie Wollmann — lecz wobec jego zdecydowanej postawy, uważałem, iż uczyniłbym szkodę mojej klientce, nie dając tego listu pod rozwagę sądu30. Kiedy sąd zebrał się ponownie 23 kwietnia, okazało się, że są pewne nowe wiadomości. Sędziowie zarządzili przeprowadzenie badań lekarskich powódki w nadziei, że eksperci medyczni będą zdolni określić wiek i prawdopodobne przyczyny blizn na jej ciele, i ku zdumieniu wszystkich, Anastazja zgodziła się. To istotnie był duży postęp. Sąd zwrócił się teraz do Minny Becker, grafologa sądowego, która czekała już cztery lata na możliwość świadczenia. „Nigdy nie widziałam dwóch próbek pisma — powiedziała drobna, siwa doktor Becker, gdy wreszcie doczekała się na swoją chwilę — które miałyby tak wiele wspólnych cech, a pochodziły od różnych osób. Mam za sobą tysiące takich badań. Wiem również, jakie trudności mają z pisaniem ludzie, którzy przeżyli jakieś tragiczne lub wywołujące uraz wydarzenie. Obserwowałam to zjawisko u dorosłych, » 372 « u dzieci, a nawet u siebie, kiedy poprzedniego lata przeżyłam bardzo groźny wypadek samochodowy. W piśmie pani Anderson występują wszystkie cechy, które były do zaobserwowania w piśmie młodej Anastazji. Co do liter rosyjskich __. tu doktor Becker spojrzała w stronę Georga Dulckeita, innego grafologa, który miał być jej oponentem — to nie o błędy językowe chodzi. Chodzi o charakterystyczne krzywizny [...] Pismo rosyjskie pani Anderson posiada pewną żywość, której brak jej pismu łacińskiemu. Robi wrażenie odkrywania na nowo czegoś znanego"31. Przesłuchanie doktor Becker i jej oponenta, Dulckeita, trwało dwa dni i wydawało się dziennikarzom nudne w porównaniu z gwałtowną „bitwą antropologów". Podstawowym zarzutem Dulckeita było, że Anastazja w dwóch krótkich próbkach pisma rosyjskiego z lat pięćdziesiątych popełniła tak wiele błędów gramatycznych i strukturalnych, że wykluczało to jej rosyjskie pochodzenie: „Tak jakby po prostu wzięła słownik i przepisała kilka słów"32. Wezwano więc innego biegłego lingwistę, doktor Berthę Weintraub, która wyjaśniła, że (a) błędy Anastazji wcale nie były tak wielkie, jak uważał Dulckeit, oraz (b) że rosyjski, którym posługiwała się córka cara, przynajmniej w piśmie, nie był wiele lepszy. Wystarczy, żeby sąd spojrzał na te zeszyty z rosyjskimi ćwiczeniami, powiedziała doktor Weintraub33. To właśnie był punkt kulminacyjny przesłuchania grafologów — kiedy Wollmann wszedł na salę, trzymając w rękach szkolne zeszyty dzieci cara, które łan Lilburn odnalazł na aukcji w Londynie. Wollmann nie zakupił ich (za pięćset funtów) jedynie po to, by mieć nowe próbki pisma wielkiej księżnej Anastazji; tych było już dość w aktach. Miał raczej nadzieję, że młoda wielka księżna, z pośpiechu lub nie-staranności, pozostawiła może jakiś kleks z odciskiem palca. Anonimowy właściciel tych zeszytów z ćwiczeniami językowymi nie pozwolił jednak ich obejrzeć, zanim nie zostały sprzedane, więc Wollmann musiał poczekać, póki nie wejdzie w ich posiadanie. Okazało się jednak, że córka cara, choć na bakier z ortografią, była nieskazitelnie staranna: w jej ćwiczeniach nie było ani jednej plamki. Mimo to, zeszyty posłużyły jako wartościowe źródło do obalenia twierdzenia oponentów, że wielka księżna w dzieciństwie nie znała niemieckiego. Anastazja musiała walczyć z tym zarzutem od kiedy Pierre Gilliard jako pierwszy wysunął go w latach dwudziestych. W zeszytach jednak, » 373 « czarno na białym, widniały ćwiczenia dowodzące, że wielka księżna uczyła się niemieckiego „na poważnie"; jej niemieckie ćwiczenia zawierały nawet mniej błędów niż rosyjskie. Wollmann wpadł teraz na pomysł przekazania zeszytów jeszcze innym biegłym, którzy spróbowaliby zdjąć odciski palców z kartek. Berenberg-Gossler przegrawszy już jedną potyczkę, natychmiast zaprotestował zauważając, że „nie jest wykluczone, że powódka miała w rękach te zeszyty"34. Na razie więc podziękowano biegłym grafologom; wezwani zostaną ponownie dopiero w lipcu. „Nie ma mowy o pomyłce" — powtarzała Minna Becker podczas jej ostatniego przesłuchania35. W jednym tylko zbiorze dokumentów znalazła „sto trzydzieści siedem identycznych cech" charakteru pisma Anastazji i córki cara36. „Po trzydziestu siedmiu latach pracy jako biegły sądowy — kończyła doktor Becker — gotowa jestem ręczyć przysięgą i słowem honoru, że pani Anderson i wielka księżna Anastazja to ta sama osoba"37. A kiedy Willy Beutler, biegły w dziedzinie fotografii, niebawem wrócił zwycięsko z wyprawy do Unterlegen-hardt, miał do powiedzenia tylko jedno: „Czy oni zwariowali? Czy nie widzą, że to to samo ucho? Ta sama twarz? Toż trzeba być ślepym"38. Sąd nie mógł więc zrobić nic innego, jak tylko przejść do następnego punktu, który Carl-August Wollmann nazwał „kwestią ocalenia". Nieszczęśliwie się złożyło, że ani Wollmann, ani sędziowie Sądu Apelacyjnego w Hamburgu nie mogli uzyskać dostępu do oryginalnego dossier inspektora Mikołaja Sokołowa dotyczącego mordu w Je-katerinburgu, dossier, które odnaleziono w Ameryce dopiero za osiem lat. W tej sytuacji Gunther von Berenberg-Gossler polegał na, wydanym w 1924 roku, oficjalnym sprawozdaniu Sokołowa jak na wyroczni. Używał go do zbijania wszystkich argumentów Wollmanna, rzadko tylko, gdy mu to odpowiadało, powołując świadków, by zeznawali o swoich osobistych doświadczeniach. W czasie pierwszego procesu Berenberg-Gossler uzyskał na przykład zaprzysiężone zeznanie pułkownika Pawła Rodzianki, który w 1918 roku został wysłany do Jekaterinburga przez siostrę cesarzowej w celu poszukiwania rodziny carskiej39. Rodzianko zeznał, że inspektor Sokołów, miesiąc po zamordowaniu Romanowów, pokazywał mu dokładne miejsce na » 374 « podłodze w piwnicy, gdzie zginęła wielka księżna Anastazja. Teraz, w maju 1964 roku, Wollmann musiał podważać to zeznanie wskazując, między innymi, że w miesiąc po zamordowaniu carskiej rodziny, Sokołowa nie było nigdzie w pobliżu Jekaterinburga, a więc nie mógł nic Rodziance pokazywać. Trzeba było poprawiać setki tego typu błędów. Wollmann starał się kwestionować sprawozdanie Sokołowa po kawałku — nieledwie linijka po linijce — argumentując, że stanowi ono tylko pośredni dowód i że roszczenia Anastazji nie można i nie należy odrzucać na tej podstawie, iż jest ustalonym faktem, że córka cara nie żyje. Wollmann mógł się jedynie dziwić, dlaczego sąd nie pojął wcześniej rzeczy tak prostej. Sędziowie naradzali się długo, zanim zdecydowali, czy wezwać nowych świadków, których wymienił Wollmann w ostatnim memorandum. Czekali wciąż na wyniki badań lekarskich Anastazji, a poza tym musieli wysłuchać tak zwanych mów pośrednich adwokatów obu stron. Ci dwaj zaś, Wollmann i Berenberg-Gossler, skakali sobie do gardeł, kiedy tylko mogli. Nawet już nie udawali, że traktują się nawzajem kulturalnie i z dobrą wolą, aż sędziowie zaczynali tracić cierpliwość, słuchając ich sarkastycznych wybuchów. Mowy pośrednie wyznaczone były początkowo na wrzesień 1964 roku, ale odłożono je, gdy Wollmann dostał „złośliwej grypy" i ostatecznie sąd wyznaczył termin 4 lutego40. „Czy nagromadzone dotąd dowody pozwalają na wydanie wyroku, czy nie, jest sprawą zupełnie otwartą" — powiedział sędzia Petersen, kiedy sąd się zebrał41. Do Wollmanna należało teraz przekonanie sądu, że zebrane dowody n i e pozwalają na wydanie wyroku, chyba że korzystnego dla jego klientki. Jego mowa trwała ponad siedem godzin i skupiała się na tajemnicy Jekaterinburga, dyskredytując jako pewnych siebie zarozumialców wszystkich świadków, którzy utrzymywali, że córka cara tam zginęła. „Zginęła! — wykrzyknął Wollmann po szczególnie efektownej pauzie. — Skąd możemy to wiedzieć?"42 Prawda, mówił Wollmann, jest taka, że „my" niczego podobnego nie wiemy. Jego klientka, obwieścił, opuściła po raz pierwszy od siedmiu lat swoje domostwo w Unterlegenhardt i udała się do szpitala w Calw, gdzie została zbadana — dosłownie — od stóp do głów przez tamtejszych lekarzy. Oprócz blizn spowodowanych atakami gruźlicy kości (lekarze twierdzili, że mogły to pierwotnie być rany kłute, gdzie » 375 « wtórnie dopiero rozwinęła się gruźlica), Anastazja ma też bliznę za prawym uchem, „długą na trzy i pół centymetra i przedłużającą się we wgłębienie, w które wchodzi palec przy dotyku". Na środkowym palcu lewej ręki jeszcze teraz, po sześćdziesięciu latach, widać bliznę pozostawioną przez „całkowite zgniecenie" — dokładnie takie, jakiego można by się spodziewać w przypadku przycięcia palca przez gwałtownie zatrzaśnięte drzwi powozu, jak utrzymywała Anastazja. Na koniec, najważniejszy punkt oparcia Wollmanna, na prawej stopie „gwiaździsta" blizna, która, jak stwierdzali eksperci medyczni, odpowiadała kształtem i wyglądem ranie, którą pozostawiłby „trójkątny bagnet produkowany dla armii rosyjskiej w czasie I wojny światowej i używany później przez bolszewików w wojnie domowej"43. Jeśli nawet nie można ustalić dokładnej przyczyny powstania innych szram, co do tej nie ma wątpliwości: Anastazję pchnięto bagnetem w Rosji. „Dlaczego prześwietlenia nie wykazują śladu urazów głowy?" — pytał Berenberg- Gossler w swoim kontrwystąpieniu. Dlaczego, jeśli Anastazja jest córką cara, jej ciało nie jest wręcz „naszpikowane bliznami po bagnetach"44? Sąd powinien wziąć pod uwagę sprawozdanie innego lekarza z Calw, który podaje jako „swoją opinię, a nawet przekonanie"45, że niektóre z blizn na ciele Anastazji mogą^być skutkiem samookaleczeń (na sali dało się słyszeć cichy okrzyk zdziwienia). Całe godziny omawiania dowodów medycznych doprowadziły dokładnie donikąd. Na każdy dokument, zaprezentowany przez Wollmanna na poparcie jego tezy, Berenberg- Gossler przedstawiał inny, na poparcie swojej. Nawet dentyści po zbadaniu niewielu zębów, które jeszcze pozostały Anastazji, osiągnęli remis stwierdzając, że po tylu latach nie ma po prostu żadnego sposobu na stwierdzenie, jak mogły kiedyś wyglądać jej zęby — niezależnie, czy zostały, jak sugerował Wollmann, wybite „ciosem kolby karabinu", czy też usunięte przez jakiegoś zdumiewająco "nieodpowiedzialnego dentystę w zakładzie w Dalldorfie. Zatem Berenberg-Gossler przeszedł do następnej kwestii, którą określał jako „szum wokół Romanowów". W tej sprawie jest coś więcej niż urojenia jednej psychopatki: stała się prawdziwą, międzynarodową, „zbiorową psychozą"46. Nieco ponad rok temu, przypomniał sędziom Berenberg-Gossler, co zabrzmiało jak echo jego końcowej mowy z pierwszego procesu, niejaka Eugenia Smith z Chicago narobiła wielkiego zamieszania w Stanach Zjednoczonych » 376 « __trafiła nawet na okładkę „Life" — przedstawiając się jako wielka jcsiężna Anastazja i przechodząc pozytywnie badanie wykrywaczem kłamstw47. Dominiąue Aucleres mruknęła z niezadowolenia, gdy usłyszała nazwisko Smith. Była w Nowym Jorku na zaproszenie „Life", żeby się z nią spotkać (chcieli zaprosić Tatianę Botkin, ale odmówiła: „Dobrze wiem, gdzie jest Anastazja i nie jest to w Nowym Jorku")48, a wróciwszy do Paryża napisała o tym subtelnie ironiczny artykuł49. Nie umknęło uwagi Mme Aucleres, że ta „nowa Anastazja" — która już od lat przemierzała Europę i Amerykę — została zauważona przez międzynarodową prasę dokładnie w momencie, w którym miała się rozpocząć pierwsza rozprawa apelacyjna Anastazji, w październiku 1963 roku. Następnie, kiedy rozprawę przełożono na kwiecień następnego roku, pojawił się nagle „carewicz" — zawadiacki, wyraźnie niezrównoważony, były agent KGB, który uciekł na Zachód i, mówiąc słowami jednego z urzędników CIA, „zrzucił maskę"50. Przypadek? Nikt z „anastazjan" tak nie myślał; słuchali oburzeni, jak Berenberg--Gossler czyta sprawozdanie jednego z najbardziej znanych w Hamburgu psychiatrów, który, choć nigdy nie widza! Anastazji, utrzymywał, że jej przypadek wykazuje wszystkie objawy pseudologia phantas-tica51. Gdy Anastazja w końcu zajmie należne jej miejsce w „galerii patologicznych oszustów", powiedział Berenberg-Gossler, niewątpliwie znajdzie się tam w znakomitym towarzystwie. Adwokaci zakończyli mowy 7 stycznia 1965 roku i czekali teraz na decyzję sędziów. W ciągu tygodni poprzedzających następną sesję „a-nastazjanie" pracowali ciężko, kontaktując się z ponad dwudziestoma nowymi świadkami, których Wollmann chciał prosić o złożenie zeznań: z byłymi żołnierzami, dyplomatami, oficerami Białej Armii, którzy słyszeli o ucieczce wielkiej księżnej w 1918 roku, z ludźmi, którzy pamiętali, jak Anastazja przytrzasnęła sobie palec w drzwiach powozu, z kilkoma osobami, które znały wielką księżnę przed rewolucją i rozpoznały ją w Anastazji, z tymi wreszcie, którzy mieli składać zeznania na temat „trzeciej kwestii" procesu — die Hessenreise, tajnej wyprawy wielkiego księcia Hesji do Rosji w 1916 roku52. Wyprawa ta, jako niezmiernie istotna dla autentyczności wspomnień Anastazji, stała się drugim epizodem dyskutowanym na procesie. Ważniejsza była jedynie tragedia w Jekaterinburgu. » 377 « Tymczasem w Austrii, w pobliżu Innsbrucku, Wollmann z księciem Fryderykiem przeprowadzili kilka potajemnych „wywiadów" z innym potencjalnym świadkiem. Był nim Rudolf Lacher, były austriacki jeniec w Jekaterinburgu, który służył w domu Ipatiewa jako ordynans komendanta Jurowskiego i który, według wszelkiego prawdopodobieństwa, był jedyną żyjącą jeszcze osobą z tych, które były w domu Ipatiewa w noc zniknięcia rodziny carskiej. Nikt we wsi Lachera, Steinach, nie wiedział, że ten „szacowny drobnomieszczanin" uczestniczył kiedyś, chociaż marginalnie, „w jednym z najokrutniejszych i najbardziej wstrząsających dramatów w historii"53. Lacher mówił: „Służyłem bolszewikom dobrze. Siedziałem cicho"54. Nie zgodził się na zeznawanie w Hamburgu, a na spotkanie z Wollmannem i księciem przystał pod warunkiem, że jego nazwisko nie będzie nigdzie wymieniane, nie będzie się na niego powoływać ani identyfikować go w żaden sposób nawet co do narodowości, tak bardzo obawiał się o swoją reputację, a z drugiej strony, o życie, gdyby Sowieci się o nim dowiedzieli. Okazało się w końcu, że nie ma to znaczenia, gdyż Lacher twierdził, że „nic nie widział, nic nie słyszał i nic nie wie"55 o ostatnich godzinach rodziny carskiej. Jurowski zamknął go tej nocy w pokoju w piwnicy i wypuścił dopiero nazajutrz. Nic ni* wiedział o losie najmłodszej wielkiej księżnej. „Proszę zapytać swoją klientkę, czy przypomina sobie Rudolfa — powiedział Lacher do wychodzącego Wollmanna. — Powodzenia"56. Nagle coś sobie przypomniał: „Gdyby to mogło się przydać..."57. Otworzył pudełko, w którym znajdowały się różne drobiazgi należące do rodziny carskiej — złota kasetka, parę chusteczek i mała papierośnica w kształcie fajki. Należała do cara. Myśl Wollmanna powróciła do notatek Harriet von Rathlef, które robiła przed laty w klinice Mommsena. Do fragmentu, który mówił o wielkim wzburzeniu Anastazji na widok barona „Willy'ego" Osten--Sackena palącego „fajkę taty". Koło się zamknęło: fajka cara i fajka Osten-Sackena były identyczne. Podniecony Wollmann pognał ze swym znaleziskiem do Unterlegenhardt, ale Anastazja, zupełnie nie poruszona, wzięła papierośnicę, obejrzała dokładnie, po czym oddała ze słowami: „Fajka taty była ciemniejsza niż ta"58. Niebawem Dominiąue Aucleres dotarła do wyjaśnienia tej zagadki. Odnalazła w Paryżu firmę J. Sommer, która przed I wojną światową » 378 « wykonała papierośnicę Mikołaja II. Okazało się, że car zamówił nie jedną, lecz siedem takich papierośnic z różnych drogocennych materiałów. — Czy były jakieś czarne? — zapytała Mme Aucleres. — Tak, kilka było z onyksu. Ostatnia, wykonana przez Sommera, papierośnica była z ciemnego bursztynu. Tej właśnie car używał jako ostatniej i tę zapamiętała Anastazja59. Nie pamiętała Rudolfa. Najgłębiej w jej wspomnienia z domu Ipatiewa sięgnął Wollmann, wymieniając nazwisko Pawła Miedwiediewa, prawej ręki komendanta Jurowskiego, na co Anastazja zareagowała cichym okrzykiem przerażenia60. Nigdy więcej w jej obecności nie wolno było wymawiać tego nazwiska. 10 czerwca 1965 roku hamburski sąd ogłosił, że proces będzie kontynuowany i zostaną przesłuchani następni świadkowie. „Jak długo czekać będziemy na zapadnięcie decyzji w sprawie, której proces dotyczy — napisał Klaus Wagner we „Frankfurter AUgemeine" — jeszcze nie wiadomo"61. Latem 1965 roku mieszkańcy Unterlegenhardt zaczęli dostrzegać złowróżbne zmiany u Anastazji62. Zaczęło się od tego, że dwa z jej psów padły; nie wzięła na ich miejsce nowych, lecz przerzuciła się na koty — dziesiątki kotów. Włóczyły się wszędzie, paskudząc okolicę, podjadając, co popadło i w ogóle —jak powiedziałby policjant — zakłócając spokój. Bardzo rzadko wpuszczała teraz nawet swoje damy do „daczy", wolała pozostawać w zupełnej samotności i nie zważała na to, że jej nowy dom zaczynał niszczeć tak samo jak poprzedni barak. Przywykła do sypiania na kanapie, łóżko zostawiając kotom. Rozkładała na podłodze gazety, a kiedy koty dość je już zanieczyściły, wyrzucała zabrudzone papiery na niesamowitą „kupę kompostową" urastającą za domem. Kiedy przyjeżdżał Wollmann albo książę Fryderyk, zwykle nie wpuszczała gościa do środka, lecz tylko na frontowy ganek. Sama rozmawiała z gościem stojąc w oknie lub drzwiach, jeśli w ogóle miała ochotę się odzywać. Cały czas mówiła o powrocie do Ameryki. Gleb Botkin napisał ze swojego nowego domu w Char-lottesville, w Wirginii, że „wszystko jest przygotowane", a pewien gentleman z Południa, jego znajomy, doktor Manahan, zgodził się opłacić jej podróż. » 379 « Całymi latami Anastazja utrzymywała rozległą, przyjacielską, często zabawną, ale — dla celów procesu — zabójczą, korespondencję z Glebem Botkinem. Anastazja, oczywiście, myślała o wszystkich jak najgorzej i w listach do Gleba nie wahała się wyrażać swoich opinii63. Potrafiła na przykład napisać: „Baronowa von Miltitz, panna May-hoff, panna Lamerdin i książę Fryderyk stracili rozum; [...] ten sędzia, którego przysłali do sanatorium, jest naprawdę nienormalny [...] Każdy list od Ciebie dostaje się najpierw w ręce pani Auclair [sic!], a co ona robi z tymi listami — ani myślę się zastanawiać [...] To nie jest ludzkie życie [...] Chcą mnie zmusić, żebym znowu przyjęła tych z telewizji — francuskiej, niemieckiej i włoskiej. Niezbyt przyjemne. Od wielu miesięcy walczę przeciw temu. Baronowa von Miltitz zorganizowała to tak, że spotkanie ma się odbyć, jak tylko zrobi się cieplej i przyjemniej [...] Myślałam, że już zostawią mnie w spokoju. A to znowu ma się zacząć. Wyobrażasz sobie, jak jestem wzburzona". Anastazja kończyła zwykle listy do Gleba krótkim: „Teraz do widzenia! Na dziś dość tych strasznych brudów". Zasięg wpływów Gleba Botkina ujawnił się w pełni w lipcu 1964 roku, kiedy Anastazja, na jednej z ostatnich „konfrontacji", spotkała Aleksandra Nikitycza Romanowa, wnuka siostry cara Kseni i wielkiego księcia Aleksandra — inaczej mówiąc, „opozycjonistę" z urodzenia. Książę Aleksander był dobrym znajomym lana Lilburna z Londynu. Lilburn początkowo włączył się w sprawę Anastazji „z nastawieniem zdecydowanie wrogim", później zupełnie zmienił zdanie i był „absolutnie przekonany" o jej tożsamości64. Naturalnie Aleksander nie był tak skory do zmiany stron i właściwie nigdy nie pozbył się swojej skrajnej ostrożności względem całej sprawy. „Zapytałem, czy nie chciałby złożyć jej wizyty — wspominał potem Lilburn — a on odpowiedział skromnie, że rozumiałby bardzo dobrze, gdyby Anastazja nie chciała się z nim widzieć"65. Mimo wszystko 6 lipca Aleksander z Lilburnem i księciem Fryderykiem przyjechali do Unterlegenhardt. Chcieli zaskoczyć Anastazję i to się im udało. Zastali ją siedzącą w ogródku. Kiedy wszedł Aleksander, zerwała się z miejsca, wbiegła do domu i zaryglowała drzwi, krzycząc do księcia Fryderyka: „To może być tylko jakiś potomek wielkiego księcia Aleksandra. Poznaję jego marynarski chód". W końcu udało się wywabić Anastazję na zewnątrz, na herbatę i pogawędkę. Rozmawiała z księciem Aleksandrem około dwóch go- » 380 « jzin. Później gość stwierdził, że z wyglądu przypominała mu jego babkę, wielką księżnę Ksenię, a sposobem zachowania, jego „ciocię Irenę", księżnę Jusupow66. Ponieważ jednak Aleksander urodził się długo po rewolucji, nie mógł, ani też nie chciał, publicznie zajmować stanowiska w sprawie. Po herbatce z Anastazją złapał w Stuttgarcie samolot i jeszcze tego samego wieczoru jadł w Londynie kolację z hrabią Birmy, Mountbattenem. Lord Mountbatten, według opinii wielu osób, przejął po zmarłym wielkim księciu Hesji rolę negatywnego bohatera w sprawie Anastazji, przeznaczał też znaczne pieniądze na sądową walkę z nią. Było ogólnie wiadome, że lord Mountbatten, siostrzeniec cesarzowej Aleksandry i faktyczna głowa rodziny Hesse, stał się szarą eminencją obozu przeciwników Anastazji. Jako jeden z pozwanych przed sądem w Berlinie w pierwszym procesie Anastazji, podjął się zbierania od świadków w Anglii zeznań przeciwko niej67, a kiedy BBC chciała nakręcić film dokumentalny o sprawie, szybko temu przeszkodził68. Powiedział później publicznie, że sprawa Anastazji kosztowała go „tysiące funtów". Gleb Botkin nie mógł się pozbyć podejrzenia, że wszystkimi arystokratycznymi przeciwnikami Anastazji rządzi Mountbatten i że to on właśnie zabronił księciu Aleksandrowi zeznawania w sprawie Anastazji i wysłał go do Unterlegenhardt jako szpiega. W rzeczywistości Aleksander starał się raczej, choć niewiele mógł zdziałać, łagodnie przekonywać rodzinę do Anastazji — a przynajmniej do neutralności w jej sprawie — „lecz powiedzieli mu po prostu, żeby nie był «głupi» i nie myślał, iż ludzie tacy jak baronowa Buxhoeveden albo Pierre Gilliard mogli kłamać". Rozmawiał też ze swoimi wujami, Andrzejem i Dymitrem, ale równie dobrze mógłby mówić do ściany69. Kiedy skończyła się ta komedia omyłek, Gleb Botkin rozpoczął kampanię przeciwko Sądowi Apelacyjnemu w Hamburgu, namawiając Anastazję, żeby nie dała się wciągnąć we współpracę ze „stronniczym sądem [...] zdecydowanym wyrokować przeciwko Pani"70 i ostrzegając na przyszłość przed wpuszczaniem każdego do daczy. Do zneutralizowania wpływu Gleba wybrano lana Lilburna, który starał się przekonywać Botkina, że „w ciągu całej tej tragicznej sprawy położenie nie było jeszcze nigdy tak dobre", „sąd jest całkowicie obiektywny i bezstronny" i że przyjaciele Anastazji „powinni trzymać » 381 « się razem"71. Wszystkie te argumenty, nie po raz pierwszy zresztą, Gleb Botkin odrzucił. Sąd zebrał się znowu w Hamburgu 27 lipca w celu przesłuchania dwóch bardzo ważnych świadków. Jednym był niemiecki komunista, na wysokim szczeblu hierarchii partyjnej, który twierdził, że dowiedział się od bolszewickiej „wierchuszki", iż wielka księżna Anastazja nie żyje. Drugim był mistrz krawiecki z Wiednia, który twierdził, że widział wielką księżnę po masakrze w Jekaterinburgu. Siedemdziesięciodwuletni Erich Wollenberg urodził się w Królewcu i przez jakiś czas był wydawcą „Rotę Fahne" w Berlinie72. Jeden z wczesnych i „w starym stylu" przywódców Niemieckiej Partii Komunistycznej pojechał do Związku Radzieckiego na szkolenie wojskowe i pozostawał tam jako członek Kominternu, dopóki czystki Stalina nie zaczęły obejmować i starych bolszewików. W 1929 roku, przed powrotem do Niemiec, Wollenberg został wysłany na Syberię. Spotkał tam „mordercę cara"73 (miał na myśli Aleksandra Bieło-brodowa, przewodniczącego Uralskiej Rady Obwodowej), który zapewniał go, że cała carska rodzina zginęła i że „Frau Czajkowska", jak wszyscy wiedzą, to przecież polska robotnica Franciszka Szan- ckowska. Nawet sędziowie nie powstrzymali się od niedowierzającego kręcenia głowami,74 lecz Wollenberg zeznawał dalej. Oświadczył, że rząd sowiecki wykorzystywał sprawę Anastazji w latach dwudziestych do podzielenia rosyjskich monarchistów oraz, przez europejską arystokrację, do infiltracji „zachodnich dowództw wojskowych"75. Pewien rosyjski wielki książę, mówił, znany w Moskwie jako „Wujek Paweł" pracował dla Sowietów jako agent, z tym właśnie zadaniem. Szybko stało się jasne, że ów wielki książę, „szpieg z rodziny Romanowów", to według Wollenberga, wielki książę Andrzej, jedyny z wielkich książąt, który uznał w Anastazji swoją bratanicę. Zeznanie Wollenberga przyniosło, jak powiedział łan Lilburn, „raczej przerażające następstwa"76. Lilburn słuchał go z mieszaniną fascynacji i niechęci. „Był obrzydliwą postacią — napisał — niesłychanie pewny siebie, na sam jego widok ludziom włosy stawały dęba". Jego wypowiedź była jednak jak dotąd najbardziej sensacyjna. „Była agentem «czerwonych»!" — krzyczały tytuły w brukowcach77, podniecając » 382 « niemieckie gospodynie domowe, które śledziły proces Anastazji z ta-kim samym nabożeństwem jak ceny. Wollenberg zeznał dalej, że spotkał tego rosyjskiego wielkiego księcia, „Wujka Pawła", w Moskwie w 1925 roku; że wielki książę był „nieco niższy od niego, z hiszpańską bródką i kołyszącym się chodem", że był on bardzo bliskim krewnym cara i przyjacielem króla Anglii, miał też kochankę na południu Francji, jego rodzina myślała, iż jest w Egipcie, podczas gdy on przebywał w Moskwie i że sowieci polecili mu „rozpoznać" Anastazję78. — Jest pan pewien, że nie było odwrotnie? — zapytał Wollmann, gdy sąd zezwolił mu na zadawanie pytań świadkowi79. — Co pan przez to rozumie? — Czy jest pan pewien, że ów wielki książę nie dostał polecenia, żeby nie rozpoznać Anastazji? — Skutek byłby ten sam, jeśli chodzi o podzielenie monarchistów. Wollenberg przyznał, że nie jest pewien. — Który to był z wielkich książąt? — zapytał Wollmann. Wollenberg znowu nie był pewien — ,,ale[...] doktor Berenberg- -Gossler powiedział, że to był prawdopodobnie wielki książę Andrzej". Sędziowie popatrzyli na Berenberga-Gosslera. „Rozpoznałbym go ze zdjęcia" — dodał Wollenberg. Adwokat Anastazji przewidział i tę możliwość. Z pomocą lana Lil-burna przygotował kartkę z fotografiami wszystkich ośmiu rosyjskich wielkich książąt, żyjących w 1925 roku (niektóre zdjęcia powtarzały się), oraz czterech, którzy już nie żyli. Wollenberg został „wzięty przez zaskoczenie — jak powiedział Lilburn — i zanim miał czas się zastanowić, jego palec powędrował w dolny lewy róg kartki"80. „Najwyraźniej pokazał nie tego, co trzeba — napisał Klaus Wagner — bo stronnicy pani Anderson wszyscy się roześmiali"81. Rzeczywiście, zdjęcie wskazane przez Wollenberga przedstawiało wielkiego księcia Aleksandra, autora Oświadczenia Kopenhaskiego z 1928 roku i jednego z najbardziej zdecydowanych przeciwników Anastazji. Czy to możliwe, zastanawiał się łan Lilburn w liście do imiennika wielkiego księcia Aleksandra, że to właśnie on był tym tajemniczym „Wujkiem Pawłem", z rozkołysanym chodem i kochanką na południu Francji? „Trzeba zapewne dodać — pisał Lilburn — że w niemieckim przekładzie drugiego tomu jego pamiętników [...] wielki książę wspomina [...] że był w Kairze w 1925 roku. Przypomnij sobie także, » 383 « proszę, jak nasza powódka rozpoznała twój marynarski chód, który przypominał jej wielkiego księcia Aleksandra"82. „Może wielki książę Andrzej nosił sztuczną brodę" — powiedział Berenberg-Gossler niepewnie, zanim Wollenberg opuścił miejsce dla świadków83. W każdym razie zeznanie Ericha Wollenberga nie posłużyło najlepiej przeciwnikom Anastazji. Następnie jako świadek wystąpił Heinrich Kleibenzetl, „mały wiedeński krawiec", który był, też jako jeniec, w Jekaterinburgu i twierdził, że widział wielką księżnę Anastazję, ranną lecz żywą, po zamordowaniu jej rodziny84. Dominiąue Aucie res przeprowadziła już wcześniej wywiad z nim dla „Figaro", więc mogła odpowiedzieć na pytanie, które wszyscy zadawali: Dlaczego Kleibenzetl czekał tak długo ze swym zeznaniem? Okazało się, że wcale nie czekał: opowiadał o tym znajomemu z Wiednia już w 1923 roku85. Ale, dodał w swej wiedeńskiej niemczyź-nie: „Jak się widziało rewolucję, to trzymało się raczej język za zębami". Kleibenzetl nie powiedział o tym nawet swojej pierwszej żonie. — Czy ona nie żyje? — Żyje, ale piła za dużo, dałem sobie z nią spokój... I dopiero w 1958 roku, kiedy przeczytałem te nonsensy, które wypisywali o Anastazji, powiedziałem do mojej drugiej żony: — „Hej, oni zwariowali! Ja widziałem Anastazję, jak tu stoję, w noc tego mordu". — Kiedy jej to oświadczyłem, ona na to: „Heini — stwierdziła — Hei-ni, nie możesz już siedzieć cicho". Przed hamburskim sądem Heinrich Kleibenzetl zademonstrował dokumenty stwierdzające, że rzeczywiście przebywał w Jekaterinburgu w lipcu 1918 roku. Dowodziły, że był tam czeladnikiem u krawca Baudina, w budynku leżącym dokładnie naprzeciwko domu Ipatiewa. Praca Kleibenzetla polegała na naprawianiu mundurów żołnierzy będących strażnikami carskiej rodziny. W związku ze swoją pracą często bywał w domu Ipatiewa, aby odbierać i dostarczać mundury, często też widywał członków carskiej rodziny spacerujących po wewnętrznym podwórku. Nigdy z żadnym nie rozmawiał. Raz, wieczorem, przyszedł do Baudinów jeden ze strażników mówiąc, że „coś się dzieje". Kleibenzetl był ciekaw co. Wziął kilka mundurów i poszedł do domu Ipatiewa. „Wartownicy mnie znali, nie pytali o nic, pili". Kleibenzetl wszedł na podwórko i schował się za jakimiś skrzyniami; wte- » 384 « jy nagle usłyszał strzały, wrzask i pojedynczy kobiecy krzyk: „Ma- I" ma! „«Heini» mówię sobie, «strzelają tutaj do ludzi; jak cię znajdą, zrobią z tobą to samo»". Wymknął się stamtąd szybko i spędził około półtorej godziny, chodząc tu i tam po mieście. Kiedy wrócił do siebie, jego gospodyni, Anna Baudin, gotowała wodę i powiedziała, żeby nie szedł na górę do swojego pokoju. Miał spać tej nocy na desce do prasowania. „No to pięknie" — powiedział Kleibenzetl, zauważając że „pani Annuszka" biega tam i z powrotem po schodach. „Co się tu dzieje?" — zapytał w końcu, a ona odpowiedziała: „Robię herbatę". Zapadła cisza. Po chwili: „Och, co tam, możemy ci zaufać. To Anastazja, wielka księżna, jest w twoim pokoju. Jest ranna, chcę jej dać gorącej herbaty". „Pomogę" — powiedział Kleibenzetl. Poszedł z Anną Baudin na górę, gdzie rozpoznał w osobie leżącej na jego łóżku „jedną z kobiet", które widywał na podwórku domu Ipatiewa: „Dolna część jej ciała była zalana krwią, oczy miała zamknięte i była blada jak ściana. Obmyliśmy jej twarz, pani Annuszka i ja; kiedy dotykaliśmy podbródka, jęczała. Kości musiały być złamane [...] Potem na chwilę otworzyła oczy". „Wielka księżna — ciągnął świadek — była w domu Baudinów jeszcze przez trzy dni. Pierwszego dnia przyszli «czerwoni», ale znali nas za dobrze, żeby przeszukiwać dom. Powiedzieli: «Anastazja zniknęła, ale tu jej nie ma, to jasne». Przestraszyliśmy się, ale już nie wrócili [...] Na trzeci dzień jeden z «czerwonych» przyszedł, żeby ją zabrać; jeden z tych, którzy ją przynieśli, powiedziała pani Annuszka. Tak się to skończyło. Potem przyszli «biali», a potem znów «czerwoni» [...] Tak to było". Przesłuchanie Heinricha Kleibenzetla w Hamburgu trwało ponad sześć godzin, łan Lilburn wspominał: „Zrobił na wszystkich tak dobre wrażenie, że nawet doktor Berenberg-Gossler traktował go z prawdziwą uprzejmością"86. W żaden sposób sędziowie nie mogli się doszukać luk w zeznaniu tego świadka. Kiedy zażądali, żeby opisał dom Ipatiewa i jego otoczenie, zrobił to dokładnie i nawet narysował mapkę domu. Klaus Wagner zauważył, że pamięć do szczegółów miał 25 — Anastazja » 385 « „zdumiewającą"87. Kleibenzetl opuścił miejsce dla świadków i adwokaci zaczęli swoje spory. Dopiero oni rozprawili się z jego zeznaniem. Było gorąco i nastroje się podgrzewały. Przed przesłuchaniem Klei-benzetla Berenberg-Gossler zadowolił się nazwaniem go oportunistą i „trochę austro-marksistą". Teraz jednak, po wyraźnie pozytywnym przyjęciu jego zeznania przez sąd, mistrz krawiecki stał się „psychopatą [...] człowiekiem nienormalnym". Wollmann parsknął: „Jest tylko ostatnim na długiej liście zasłużonych, na której poprzedzają go cesarz Niemiec i następczyni tronu Prus!"88 Posiedzenie zakończyło się oświadczeniem, że eksperci policyjni nie zdołaliby zdjąć odcisków palców z odzyskanych zeszytów szkolnych wielkiej księżny Anastazji nie niszcząc samych zeszytów, a przy tym nie ma wcale gwarancji, że odciski w ogóle istnieją. W tej sprawie eksperci pozostawiali sędziów zdanych wyłącznie na siebie. „Tak więc — napisał Klaus Wagner — po tym niespodziewanym zeznaniu [...] mistrza krawieckiego [...] jesteśmy, o ile nie mądrzejsi, to przynajmniej coraz bardziej pewni, że w tym monstrualnym procesie wszystko może się zdarzyć"89. Proces odroczono do jesieni. ^ 16 września 1965 roku sędzia Bathge i Irenę Neander, biegły sądowy w dziedzinie języka rosyjskiego, przybyli do ratusza w Unterlegen-hardt na spotkanie z Anastazją, które, jak obiecał Wollmann, miało się odbyć tego dnia90. W rzeczywistości Anastazja jeszcze się na nie nie zgodziła. „To był prawdziwy koszmar, przekonanie jej, że cały ten występ jest konieczny..." — napisał łan Lilburn, który przyjechał specjalnie po to razem z Wollmannem, księciem Fryderykiem i księżną Marianną. Księżna Marianna przyjeżdżała z Herleshausen (pod Kassel) trzy razy w ciągu dwóch tygodni; była niezmordowana. Ponieważ była z urodzenia pruską księżną, a Herr Wollmann jest monarchistą i wschodniopruskim patriotą, był wściekły, że jego klientka każe godzinami «antyszambrować» członkini «jego» rodziny królewskiej"91. Nikt nie miał odwagi powiedzieć Anastazji, że ma to być test znajomości rosyjskiego. Myślała, że ma po prostu spotkać się z sędzią, tak jak to było w 1959 roku. Po jedenastu godzinach nalegań wykazała zrozumienie i ustąpiła. » 386 « Tuż przed rozpoczęciem przesłuchania książę Fryderyk poprosił sędziego Bathge o rozmowę. Anastazja, wyjaśnił, nie odpowie na żadne pytania, jeśli będzie musiała mieć do czynienia z Berenbergiem--Gosslerem, adwokatem strony przeciwnej. „Jeżeli tam będzie __ ostrzegła księcia — nazwę go durak!"92. Bathge zgodził się naruszyć zasady procedury i zabronił obu adwokatom zadawania pytań, mieli jednak pozostawać na sali. O 12.10 zjawiła się „bardzo wzburzona" Anastazja93. Natychmiast spostrzegła Berenberga-Gosslera. „Mimo że pan Wollmann przysiągł mi, iż tego człowieka nie będzie — napisała do Gleba Botkina — on tam był, siedział w rogu sali. Pokazałam go palcem i powiedziałam głośno: «Czy to nie Berenberg-Gossler?» Pan Wollmann podbiegł i wyprowadził go". Kiedy wyszedł jeden adwokat, drugi też musiał opuścić salę. Anastazja ciągle była wściekła: „Ten Berenberg-Gossler to playboy [...] istna kopia Jusupowa, gdy był młody... Możesz mi wierzyć, wszystkie się w nim kochają"94. Test zaczął się, zanim Anastazja zdążyła zaprotestować. „Zadawano JeJ pytania po rosyjsku przez półtorej godziny — napisał łan Lilburn — i chociaż odpowiadała stale po angielsku, to czasami używała kilku rosyjskich słów... Pan Bathge i pani Neander wykazali ogromną cierpliwość"95. Na koniec Bathge wyciągnął tomik rosyjskiej poezji i poprosił Anastazję, żeby coś na głos przeczytała. Anastazja zapomniała okularów. Książę Fryderyk pożyczył jej swoich, które nasadziła na nos swoją zdrową ręką, jednocześnie usiłując utrzymać książkę. Nie dało się. Odłożyła książkę i zapytała sędziego Bathge: „Czy jest pan mężem tej miłej damy?"96 Bathge roześmiał się. Nigdy przedtem nie uczestniczył w niczym podobnym, a teraz sądząc, że pomoże to Anastazji się odprężyć, zaczął jej śpiewać rosyjskie piosenki („Był to na pewno — mówił łan Lilburn — pierwszy przypadek, żeby sędzia jakiegoś Wysokiego Sądu śpiewał piosenki podczas przesłuchania")97. Doktor Neander wciąż bombardowała ją pytaniami po rosyjsku — „Czy słyszała pani o poecie nazywającym się Lermontow?"98 — podczas gdy książę Fryderyk przemawiał do niej zachęcająco po angielsku, a księżna Marianna uspokajała ją po angielsku i niemiecku naraz. Oszołomiona Anastazja zamilkła zupełnie. » 387 « Gdy za dwadzieścia druga posiedzenie się zakończyło, Anastazja zapytała, kiedy będą omawiali kwestie dotyczące sprawy. Ale nie miało być żadnych pytań. Pani ekspert od rosyjskiego najwyraźniej uzyskała już lub też nie uzyskała odpowiedzi na wszystkie swoje pytania. Sędzia Bathge, wyjaśniał Lilburn, „tylko przypadkiem był obecny przy teście przeprowadzanym przez panią ekspert. Inaczej mówiąc, oficjalne spotkanie z sędziami ma dopiero nastąpić [...] To może być pomyślny znak. Wydaje się, że przynajmniej pan Bathge nie jest z góry przekonany, iż Anastazja jest polską robotnicą. Niestety książę Fryderyk jest zupełnie wyczerpany; oddałby wszystko, żeby nie przechodzić przez to wszystko jeszcze raz"99. Tymczasem w Unterlegenhardt Anastazja zaczynała się denerwować. „Przed chwilą miss Thomasius przyniosła mi czasopisma — napisała w parę tygodni później do Gleba Botkina100 — gdzie są moje zdjęcia zrobione wtedy, gdy byłam w ratuszu. Fotografowali mnie jak małpę — wyglądam tak głupio [...] Pan Wollmann i książę Fryderyk przyrzekli, że nie będę fotografowana i ośmieszana. Zostałam ośmieszona publicznie"101. Ponieważ Wollmann był najwyraźniej bardzo chory, ciągnęła Anastazja, „baronowa Miltitz i książę Fryderyk szukają innyok adwokatów. Na to oczywiście więcej nie pozwolę [...] Nie podobało mi się to, co zrobili w Hamburgu [...] Chcę adwokata dla siebie, a nie dla księcia Fryderyka i baronowej Miltitz. Poczyniłam już potrzebne kroki w tym kierunku. Wybrałam na adwokata kobietę". Nigdy nie wyjaśniła, co miała na myśli. Szybko przeszła do ważniejszych spraw z jej leśnego królestwa. „Znowu zapadła tu sroga i nagła zima — napisała do Gleba pod koniec roku. — Wiele drzew ucierpiało"102. W Bremie, in camera, sąd przesłuchał rosyjską księżnę Kyrę Cyry-lownę, najstarszą córkę zmarłego wielkiego księcia Cyryla i wielkiej księżnej Wiktorii103. Kyra spotkała Anastazję przelotnie w 1952 roku na wyraźnie żądanie swej teściowej, Cecylii Pruskiej (Kyra wyszła za księcia Ludwika-Ferdynanda, pretendenta do tronu niemieckiego)-Choć zeznania Kyry mogły być wyłącznie negatywne, Wollmann jednak chciał, żeby ją przesłuchano. Chciał, żeby wyjaśniła sądowi, dlaczego przez tyle lat utrzymywała przyjazną korespondencję z adwoka- » 388 « tanii Anastazji i omawiała z nimi możliwość uznania Anastazji w celu stworzenia „jednolitego frontu" przeciwko Bank of England. Chciał też, by powiedziała sądowi, co jej wuj, wielki książę Andrzej, próbował zrobić, gdy się spotkali po raz ostatni przed jego śmiercia. w 1956 roku. „Próbował mnie przekonać" — powiedziała niechętnie &??? ? Ona jednak nigdy nie traktowała tej sprawy poważnie. Nie, ???° dla niej oczywiste, że ta kobieta to uzurpatorka. Skąd o tym wiedziała? — zapytał Wollmann. W chwili wybuchu rewolucji miała przecież siedem lat. Jeszcze przed jej urodzeniem ro" dzice zostali skazani na banicję za małżeństwo zawarte przeciwko rozkazowi cara. — Czy nie jest prawdą — mówił Wollmann — że teściowa świadka, [była] następczyni tronu, przedstawiła świadka mojej klientce? — Tak. — Czy nie jest prawdą, że zrobiła to w słowach: „To tW°Ja kre~ wna"? — Tak było. — Jakie było wrażenie świadka po tym krótkim tete-a-tete? — Że jest odpychająca i nie jest damą. Mówi słowiańsko skażoną angielszczyzną, z wpływem polskiego, a może czeskiego, ale nie an" gielszczyzną, jakiej używało się w rodzinie. — A czy teściowa świadka, następczyni tronu — mówiła tą "ro" dzinną angielszczyzną"? — Tak, to się samo przez się rozumie. — Czy więc nie sądzi świadek, że mogła zauważyć wcześ*11^' ze powódka nie mówi ani nie zachowuje się jak rosyjska wielka księżna? — No cóż, mogą być różnice zdań. Poza tym, moja teścic>wa nie czuła się wtedy najlepiej105. Książę Fryderyk — „przyjazny, cierpliwy książę FrydefYk — zaczął się denerwować. Słyszał już o „słabym zdrowiu" nastCPczym tronu i o jej „nierównowadze umysłowej" w czasie, gdy rozPozna a Anastazję. Słyszał także o jej „swobodnych obyczajach". °" , już słyszał o każdym, popierającym sprawę Anastazji, że itf# Jak3s plamę na honorze107. Książę Fryderyk osobiście otrzymał °" na~ stępczyni tronu zaprzysiężone zeznanie na piśmie, na któfym Jej » 389 « syn Ludwik-Ferdynand poważył się dopisać słowa: „???? ? ja nie znajdujemy żadnego podobieństwa"108. Raz w życiu książę ucieszył się z opisu okropnych stosunków między Mikołajem i Aleksandrą a rodzicami Kyry, którymi Wollmann uraczył teraz sąd, nie zaniedbując przypomnienia dezercji wielkiego księcia Cyryla w momencie wybuchu rewolucji. „Czemu to wszystko służy?" — zapytał mąż Kyry109. Wollmann ostrzegał przecież sąd, prawda? Będzie odpłacał przeciwnikom pięknym za nadobne. Dwa dni później prasa zgromadziła się znów w Hamburgu, żeby przysłuchiwać się słowom księcia Dymitra Galicyna, starszego rosyjskiego emigranta, który przyjechał z Paryża, by złożyć zeznanie. Dziennikarze tłoczyli się w Pałacu Sprawiedliwości, jak zawsze gdy ktoś z arystokratów zajmował miejsce dla świadków. „Ci wszyscy zjedzeni przez mole książęta", jak nazywał ich Gleb Botkin110, wnosili na salę romantyczny czar, który aż nadto rekompensował przytłaczającą nudę rutynowego postępowania. Zeznanie księcia Galicyna przypomniało i ożywiło na chwilę świat, który był stale obecny w tle procesu, ale zwykle ginął przygnieciony nawałem żółknących protokołów i opinii biegłych — miniony świat carskiej Rosji.** Sąd zaczął poprzednio badać dowody za i przeciw twierdzeniu Anastazji, że brat carycy, wielki książę Hesji, przyjechał z wizytą do jej rodziców w Rosji podczas I wojny światowej. — Jeżeli przyprowadzi mi pan kogoś, kto widział wielkiego księcia na stacji w Carskim Siole... — powiedział Berenberg-Gossler do Wol-lmanna i podał mu ogień — to przyznam, że rzeczywiście odbył tę podróż, ze wszystkimi konsekwencjami, jakie by to miało dla pańskiej klientki111. Teraz, przez Dominiąue Aucleres, Wollmann znalazł takiego świadka. W 1963 roku Mme Aucleres miała w Paryżu odczyt o Anastazji. Po odczycie książę Galicyn, gratulując jej fascynującego wykładu, wspomniał marginalnie, że on sam widział wielkiego księcia w pałacu w Carskim Siole. „Nie wierzyłam własnym uszom" — mówiła112. Miała ochotę złapać Galicyna za kołnierz i zawołać policję, ale uśmiechnęła się tylko i zapytała, czy nie zechciałby złożyć o tym zeznania w Hamburgu. „Dlaczego nie?" — odpowiedział książę. » 390 « Mme Aucleres wyjaśniła, że spotkała już kilku rosyjskich emigrantów — dokładnie mówiąc, siedmiu — którzy wiedzieli o „tajnej" podróży wielkiego księcia, ale nie chcieli robić nic, co mogłoby być odczytane jako poparcie dla „tej kobiety". „Złożę zeznanie, bo to prawda" — powiedział Galicyn113. Pierwszą niespodzianką w Hamburgu była prośba księcia o pozwolenie zeznawania po francusku. — Dlaczego świadek chce zeznawać po francusku? — zapytał Wollmann z wiele mówiącym uśmiechem. — Ponieważ swobodniej mówię w tym języku. — Czy świadek zapomniał rosyjskiego? — zapytał sędzia Petersen. — Nie, ale kiedy mówię po rosyjsku, zawsze tłumaczę z angielskiego i francuskiego, słowa nie przychodzą mi automatycznie. Mógłbym robić błędy114. Nie zostało to zapomniane w procesie, w którym język rosyjski został obrócony w świętość. Po francusku więc książę Galicyn opowiedział swoją historię115. Został zmobilizowany w 1914 roku. Niedługo później trafił do szpitala po szoku przy eksplozji pocisku. Po wyjściu skierowany został do pracy z Włodzimierzem Władymirowiczem von Mekk, byłym osobistym sekretarzem siostry cesarzowej, wielkiej księżnej Elżbiety, teraz kierującym służbami pomocniczymi cesarzowej. — Byliśmy dwa razy w Carskim Siole w 1916 roku — mówił Galicyn — raz na wiosnę i raz jesienią. W czasie jednego z tych pobytów czekałem na Mekka na korytarzu w Pałacu Aleksandrowskim, a on zdawał raport cesarzowej. Wtedy nagle zobaczyłem człowieka w cywilnym ubraniu, który wszedł jakoś ukradkiem i po chwili zniknął w innych drzwiach. — Uderzył świadka jego cywilny ubiór? — zapytał sędzia. — Tak, w czasie kiedy wszyscy nosili mundury. Chwilę później wrócił Mekk i zapytał „z zaniepokojeniem w głosie", czy Galicyn widział, jak ktoś przechodził. — Tak — odpowiedział Galicyn. — Kto to był? „Nie twoja sprawa" — powiedział Mekk. Lecz tego samego wieczoru — albo może następnego dnia, nie jestem pewien po czterdziestu dziewięciu latach — kiedy jeszcze raz go zapytałem, położył palec na ustach i powiedział, że człowiek, którego widziałem na korytarzu, » 391 « to brat cesarzowej, wielki książę Hesji. Powiedział, że mam to zachować dla siebie. To był rozkaz. — Kiedy to miało miejsce? — zapytał sędzia Petersen. — W 1916 roku chyba na jesieni. Wollmann wstał: — W liście, który mam tutaj, świadek stwierdza, że było to na początku roku. — Musimy więc ustalić, czy to było na wiosnę, czy na jesieni — powiedział Berenberg-Gossler. — Wydaje się, że świadek nie jest pewien. Książę Galicyn nie zamierzał jednak dyskutować z adwokatem księżnej Meklemburgii. — Jeżeli napisałem ten list — odpowiedział — podpisałem go i stwierdziłem w nim, że to było na początku roku, to było to w tym czasie. Nie ma tu nic do ustalania. Berenberg-Gossler dwoił się i troił, żeby zbić księcia Galicyna z tropu116. Może, powiedział, ten człowiek widziany w Carskim Siole był przedstawicielem amerykańskiej YMCA, który właśnie w tym czasie przyjechał do Rosji w celu omówienia z cesarzową sprawy traktowania jeńców. „ Galicyn spojrzał na niego zdumiony. Może Włodzimierz von Mekk się pomylił. Świadek zaśmiał się: Mekk był sekretarzem wielkiej księżnej Elżbiety i towarzyszył jej w wielu wizytach u brata w Darmstadt. A może Mekk żartował. Galicyn spojrzał z jeszcze większym zdumieniem. W końcu zwrócił się do sędziego Petersena: — Jeśli nie chcecie mi uwierzyć, nie trzeba było mnie wzywać117. — Dlaczego świadek tak długo zwlekał z opowiedzeniem tej historii? — zapytał Berenberg-Gossler nie zamierzając się poddać118. Książę Galicyn wyjaśnił, że w latach dwudziestych, kiedy o sprawie Anastazji było najgłośniej, przebywał w Turcji. Później, gdy wrócił do Europy, nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wielkie znaczenie ma ta sprawa. — A w jaki sposób dowiedział się, że sprawa m a tak wielkie znaczenie? Czytał o tym w gazetach. » 392 « — Tak, ale jak to się stało, że świadek skontaktował się z sądem w Hamburgu? Ktoś musiał świadka zachęcić. Wszystkie oczy zwróciły się ku Dominiąue Aucleres, siedzącej za księciem Fryderykiem i spokojnie robiącej notatki. „Nie pierwszy to raz Berenberg-Gossler chciał mnie włączyć bezpośrednio do sprawy — napisała. — [...] Ale książę Galicyn nie był w ciemię bity". — Tak— odpowiedział— ktoś mnie „zachęcił". — Kto? — Pewna dama — odrzekł Galicyn, patrząc na Berenberga-Gos-slera, jakby był jakimś dokuczliwym owadem. Na tym przesłuchanie się zakończyło. Kiedy książę Galicyn wrócił do Paryża, jego gospodyni, też rosyjska emigrantka, wyrzuciła go z mieszkania. „Tyle hałasu o jedno zeznanie! — powiedział119. — [...] Jakby wszyscy tam powiedzieli prawdę, to pewnie sprawa byłaby już dawno rozwiązana"120. Dwa miesiące później przyszedł czas na to, żeby druga strona zajęła się sprawą „wyprawy Hessego". Berenberg-Gossler powołał biegłego, historyka z Uniwersytetu Hamburskiego, profesora Egmonta Zechli-na. Zajął on teraz miejsce dla świadków i zaprezentował jako dowody listy, dzienniki, notatniki i terminarze z prywatnych archiwów w Darmstadt. Dowodzą one, twierdził Zechlin, że przez pierwsze miesiące 1916 roku wielki książę stale przebywał ze swoimi oddziałami na froncie zachodnim, a więc nie mógł odbyć wtedy żadnej podróży do Rosji. A nawet więcej, ani w głowie nie postał mu taki zamiar, kontynuował Zechlin: i tak czuł się „całkiem skompromitowany" próbami, które podejmował w celu rozpoczęcia oddzielnych negocjacji pokojowych z Rosją i nie zaryzykowałby żadnych dalszych kroków. Zresztą ten argument nie jest najważniejszy, można się bez niego obejść i tak dokumenty świadczą o tym, gdzie przebywał wielki książę. Debata, która nastąpiła potem na temat podróży wielkiego księcia do Rosji, była tak samo długa i równie zawikłana jak wszystkie poprzednie. Na Wollmannie nie zrobiły wrażenia nawet listy wielkiego księcia do żony, z wiosny 1916 roku, które Zechlin odnalazł w archiwum w Darmstadt i na których widniały francuskie znaczki pocztowe. Właśnie to, że są na nich znaczki wzbudza podejrzenia, powiedział Wollmann, bo zwykle wielki książę wysyłał listy przez posłańca. Wydawało się nader rozsądne, że przed podróżą do Rosji » 393 « chciał się postarać o jej zamaskowanie: listy i wpisy w dzienniku były dobre do tego celu. „Liczę, że to będzie dziewięć dni — napisał tajemniczo w liście do żony z 20 lutego 1916 roku — trzy na pierwszą rzecz, trzy na nową i jeszcze trzy do końca"121. Jeżeli wielki książę był ze swoimi oddziałami pod koniec lutego, pytał Wollmann, to jak wyjaśnić to, co pisał w końcowym stadium oblężenia Douaumont, kiedy w ciągu trzech dni stracił sześciuset ludzi z oddziału swej gwardii przybocznej, z których wielu było jego osobistymi przyjaciółmi? „Wszystko idzie dobrze" — donosił 24 lutego, kiedy zginęło trzystu ludzi. Tego samego dnia dopisał w dzienniku: „...jeśli tylko straty nie są zbyt duże". Następnego dnia wielki książę był ciągle „zadowolony, bo wszystko idzie bardzo dobrze"122. Weźmy listy cesarzowej Aleksandry, ciągnął Wollmann. W lutym 1916 roku car był w Carskim Siole na inauguracji Dumy. Potem wrócił do Kwatery Głównej w Mohylewie, skąd nagle, bez widocznego powodu i ku wyraźniemu zaskoczeniu cesarzowej, przyjechał znów do Carskiego Sioła: „Co za radość! W czwartek będziesz w domu, to prawdziwie cudowna wiadomość"123. Kiedy car ponownie wrócił na front, radość cesarzowej zniknęła. W następnym liście pisała o „nie kończącym się niepokoju", aby stwierdzić w ostatnim zdaniu, które w kontekście listu nie miało sensu: „Wszystko będzie dobrze, a twoja cierpliwość będzie błogosławiona, jestem pewna, tylko tak wiele jeszcze trzeba przejść. Kiedy myślę, co dla twojego serca znaczą «straty w ludziach» — teraz wyobrażam sobie, co czuł Ernie. Och, ta ohydna, krwawa wojna!"124 — Dlaczego „Ernie"? — zapytał Wollmann cicho. — I dlaczego „teraz"? Ponieważ, twierdzę, cesarzowa i car niedługo przedtem spotkali się z wielkim księciem w Carskim Siole. Popatrzmy na dziennik polowy wielkiego księcia — mówił Wollmann podnosząc głos. — Zobaczymy, że przez cały czas od 27 lutego do 1 kwietnia wielki książę odnotował tylko, że jest „w polu, niedaleko Verdun", żadnych dokładniejszych danych125. — To nieprawda — powiedział profesor Zechlin126. — To prawda — powiedział książę Fryderyk, wręczając kopię dziennika sądowi. — To j a jestem historykiem — mruknął Zechlin. Dyskusja, jak to się coraz częściej zdarzało, stawała się gorąca i nieprzyjemna do tego stopnia, że w końcu obaj adwokaci wrzeszczeli na cały głos. » 394 « — Świadek mi powie — krzyczał Wollmann na profesora Zechlina — gdyby sam wielki książę wstał z martwych, wszedł do tej sali i powiedział, „nie ma pan racji, profesorze, ta podróż miała miejsce" — czy świadek twierdziłby, że wielki książę się myli? — Tak! — krzyknął Berenberg-Gossler nie zważając na to, że nie jest przy głosie, a kiedy sąd otrząsnął się ze zdumienia, profesor Zechlin odwrócił się do Wollmanna i odpowiedział: — Tak. Powiedziałbym: „Tak, Wasza Wysokość, ponieważ dokumenty mówią, że nie miała miejsca"127. Znowu pojawiły się siostry Wingender. Zgodziwszy się na powtórne omawianie „kwestii Szanckowskiej", sędziowie przesłuchiwali po kolei świadków ze znudzeniem, którego nie próbowali nawet ukrywać. „Sąd nie bardzo wziął sobie do serca całą tę aferę z Szanckowską" — wspominał łan Lilburn128. Po wstępnym przesłuchaniu w Hamburgu, sędzia Petersen przeniósł rozprawę do Berlina, żeby wysłuchać ostatecznej wersji zeznania Doris Wingender. „Tym razem — powiedział Wollmann — Frau Doris Rittmann-Wingender nam nie umknie. Kiedy złoży zeznanie, będę się domagał przysięgi. Albo ją złoży, wtedy oskarżę ją o składanie fałszywych zeznań — i udowodnię to, albo będzie musiała odmówić"129. W zeznaniach sióstr Wingender nie pojawiły się żadne nowe niespodzianki; choćby dlatego, że same wypowiedzi nie zmieniły się ani na jotę. Louise Wingender, którą Lilburn nazwał „sympatyczniejszą", wyznała kilku dziennikarzom, że jest już tym wszystkim zmęczona: „Nie miałyśmy pojęcia, że to się będzie tak ciągnąć". Doris także nie była tym razem w formie. Załamała się pod atakiem Wollmanna, chlipiąc i krzycząc: „Ja już nie mogę! Mam grypę!"130 Wollmann nie ustąpił. Odnalazł numer „Die Woche", berlińskiego tygodnika, w którym Doris, jak mówiła, pierwszy raz rozpoznała w Anastazji Franciszkę Szanckowską. — Na tej fotografii? — pytał Wollmann131. — Tak. — I to po zobaczeniu tej fotografii poszła pani do „Nachtausgabe"? — Tak. Nie czuję się dobrze. — I to właśnie na podstawie tej fotografii doszła pani do wniosku, że kobieta z zamku Seeon... to pani polska znajoma? » 395 « — ???. — Domyślam się, że tysiąc pięćset marek nagrody przysługiwało tylko w wypadku rozpoznania osoby. — Zgadza się. Wypłacono je natychmiast po tym, jak ją rozpoznałam. Wollmann wręczył sędziom tygodnik. Na zdjęciu, które zobaczyli, twarz Anastazji była po prostu plamką tuszu — białą plamką z czarnymi krążkami zamiast oczu i czarną kreską zamiast ust. — No — powiedział sędzia Bathge — na tym zdjęciu można rozpoznać każdego i nikogo132. Doris pojęła, o co chodzi. Dominiąue Aucleres zauważyła, że robi się „blada jak ściana". — Niedobrze mi! — krzyknęła. — Mam grypę! — Krzesło dla świadka! — zawołał Berenberg-Gossler. — Świadek złoży przysięgę — powiedział sędzia Petersen. — Nie mogę. Dziś nie mogę! Zmierzcie mi puls. „Cóż — powiedziała Mme Aucleres — w końcu sędzia nie jest katem". — Żądam, żeby świadek złożył przysięgę teraz! — Wollmann był wściekły. ^ Bathge próbował go uspokoić: — Złoży przysięgę w późniejszym terminie przed jednym z berlińskich sędziów. — Teraz! Kiedy się kłócili, Doris Wingender wyślizgnęła się z sali. Nigdy więcej się nie pojawiła. Tak skończyła się legenda o Franciszce Szan-ckowskiej. Przez cały styczeń 1966 roku rozprawa była prawie ciągle zawieszona, po tym jak Wollmann, w bezprecedensowym posunięciu, oskarżył sędziego Bathge o stronniczość i zażądał usunięcia go ze składu sądu. Powodem stało się zamknięte i tajne posiedzenie133, odbyte w Getyndze, na którym przesłuchiwano Rudolfa Lachera, austriackiego ordynarna z domu Ipatiewa. Berenberg-Gossler także wpadł na jego ślad i przekonał do zeznań mówiąc, że Niemiecka Republika Federalna i Republika Austrii mają dwustronną umowę, która daje mu środki prawne, by tego żądać. Ku przerażeniu „anastazjan" Lacher przy- » 396 « sięgał teraz, że w noc mordu na rodzinie carskiej, z okna swojego pokoju, widział „jedenaście krwawych pakunków", które wziął za zwłoki Romanowów i ich służących. „Jedenaście, no proszę" — powiedziała Dominiąue Aucleres. To było nowe wydanie Hansa-Johan-na Mayera, tyle że tym razem z lepszymi referencjami. Mnie Aucleres miało nie być w Getyndze, kiedy Lacher zeznawał. Nie miała nawet o tym wiedzieć. Jedynymi, którzy mieli uczestniczyć w posiedzeniu, byli Lacher, obaj adwokaci, książę Fryderyk i sędzia Bathge, który był jednoosobową komisją śledczą hamburskiego sądu. Jednakże Dominiąue Aucleres i łan Lilburn byli na korytarzu sądu w Getyndze. Przezwyciężając wstyd przyciskali to oko, to ucho do drzwi sali, „udając, że są palmami w donicach"134, gdy ktoś przechodził. Słuchanie zeznań Lachera było przerażającym przeżyciem. Świadek był „zimny jak lód", jak powiedział później Wollmann. Składał zeznania głosem zupełnie bez wyrazu, mówiąc o czterech córkach cara gnanych w noc morderstwa schodami na dół, szlochających i uczepionych jedna drugiej. Cóż mnie obchodziło, co się z nimi stanie? — pytał Lacher: „Przecież nie byli moimi krewnymi"135. Nie mógł nic powiedzieć o okolicznościach zabójstwa, ponieważ, jak już mówił, komendant Jurowski zamknął go tej nocy w pokoju; widział carską rodzinę tylko podglądając przez dziurkę od klucza. Później jednak, po tym jak usłyszał strzały, wspiął się na łóżko i wyjrzał przez okno na podwórko, gdzie zobaczył „krwawe pakunki"136 — ciała zawinięte w prześcieradła — wrzucane na ciężarówkę. Policzył je. „To niemożliwe — wykrzyknął Wollmann, gdy przesłuchanie Lachera się zakończyło. — To po prostu nie jest możliwe"137. Nie spał całą noc przeglądając zdjęcia i plany domu Ipatiewa, czytając w kółko sprawozdanie Sokołowa i zeznania „czerwonych" strażników z domu Ipatiewa. „Nie mógł nic widzieć z tego okna" — powiedział adwokat następnego dnia. Pokój Lachera był na tym samym poziomie co piwnica, do której zabrano carską rodzinę. Okno było u samego szczytu ściany, tuż pod sufitem. Nawet gdyby Austriak postawił stołek na łóżku, nie dosięgnąłby dość wysoko, by wyjrzeć na zewnątrz. A gdyby nawet, to co mógł zobaczyć? Ściany były grube na ponad pół metra; szyba znajdowała się po wewnętrznej stronie muru; widok przesłaniały z jednej strony schody do głównego wejścia, a z drugiej » 397 « palisada, którą bolszewicy otoczyli dom: „Lacher nie mógł nic widzieć z tego okna". Przesłuchanie było tak nieprzyjemne i głośne, zapamiętał łan Lilburn, że on i Mme Aucleres słyszeli wszystko nawet na drugim końcu korytarza. — Gdzie świadek był tej nocy? — ryczał Wollmann. — Mówiłem już. Byłem zamknięty w pokoju. — Świadek albo kłamie mówiąc, że był zamknięty w pokoju, albo kłamie mówiąc, że widział ciała. Wollmann miał nadzieję, że nie będzie musiał wyjaśniać sądowi, co to mogłoby oznaczać. Czyż koniecznie musiał stwierdzać wprost, że być może przed sędziami stoi w tej chwili jeden z morderców rodziny carskiej? W każdym razie stoi przed nimi kłamca i złodziej. Jak bowiem Lacher mógł wejść w posiadanie papierośnicy cara, jeśli jej nie ukradł? — Gdzie świadek był? — krzyknął znowu Wollmann. — Już powiedziałem. Teraz Wollmann mógł już tylko próbować zdyskredytowania świadka. Powołał w tym celu innego świadka, również Austriaka, Rudolfa Bouzeka, który kiedyś napisał do adwokatów Anastazji, że Lacher dopuścił się w Jekaterinburgu kradzieży relikwii. Teraz jednak przyszła kolej na sędziego Bathge, żeby wpaść w gniew. Tym razem on zaczął krzyczeć. — To nie jest sprawa karna! — warknął. — Ten człowiek — czyli Lacher — nie jest tu oskarżonym138. Widać było wyraźnie, że cierpliwość sędziego Bathge się wyczerpała; liczył na sposobność powiedzenia wreszcie długo oczekiwanego „ostatniego słowa" w sprawie Anastazji. Lacher był środkiem do tego celu, Bouzek tylko przeszkodą. — Niech świadek odpowiada na pytanie! — wykrzykiwał Bathge, ilekroć Bouzek zaczynał się zastanawiać. — Niech świadek odpowiada na zadawane pytania! Do rzeczy! Do rzeczy!139 Kiedy przyszedł czas na złożenie przysięgi, Bouzek nie mógł się zdecydować na formułę. — Czy chce świadek użyć formuły religijnej? — zapytał Bathge niecierpliwie. Bouzek nie wiedział. Jest apostatą, wyjaśnił, więc nie wie, co robie. Czy, jeśli przysięgnie na Boga, nie oskarżą go o krzywoprzysięstwo? » 398 « — Tak czy nie! .— Tak! — krzyknął Bouzek. Kiedy wychodził tego wieczoru z sali, prawie płakał. Książę Fryderyk zabrał go do Gasthof Sonne i próbował podnieść na duchu: — Nie miał nic złego na myśli. Niech pan zrozumie, że dla sędziów to też nie jest łatwe. Muszą być już bardzo zmęczeni140. Czy naprawdę? Czy rzeczywiście chodziło o zmęczenie? A może zaczęło do nich docierać w pełni znaczenie decyzji, którą muszą podjąć — ciężar odpowiedzialności rozstrzygania o tożsamości człowieka, powiedzenia mu: „Tak, jesteś tym, kim mówisz, że jesteś", albo: „Nie, nie jesteś tym, za kogo się podajesz". W każdym razie, w ciągu nocy Wollmann zdecydował się: sędzia Bathge zamierza wyrokować na niekorzyść jego klientki na podstawie fałszywego zeznania świadka. Po tym, jak potraktował Bouzeka, jest to zupełnie jasne. „Sędzia Bathge poprosił o ciszę i oświadczył, że uważa zeznanie świadka za zakończone — napisała Dominiąue Aucleres — ? kiedy adwokaci skończyli zadawać swoje pytania, zakończyło się też posiedzenie". Wollmann nie posiadał się z wściekłości: nie pozwoli na to! Sędzia będzie usunięty. Rozpocznie się całą sprawę od początku, jeśli będzie trzeba. Wollmann i Bathge zaczęli na siebie wrzeszczeć. „Nikt, jak sięgnąć pamięcią, nie rzucił takiego wyzwania sędziemu hamburskiego sądu" — powiedziała Dominiąue Aucleres, kiedy sąd opuścił Getyngę141. Ostatecznie żądanie Wollmanna zostało odrzucone, ale rozważenie go, w co wszedł jeszcze okres wakacji sądowych, zajęło tyle czasu, że sprawę wznowiono dopiero w listopadzie. „Anas-tazjanie" stracili kolejny rok. Kiedy Gertrudę Lamerdin wprowadziła się do domu naprzeciwko daczy Anastazji, ta powzięła podejrzenie, że miss Lamerdin ją szpieguje. „Najwyższy czas, żebym się stąd wyniosła" — napisała do Gleba Botkina zdezorientowana142. „Ta brudna sprawa" w Hamburgu nie dawała jej spokoju: „Księżna Marianna z Herleshausen odgrywa w tym wszystkim jakąś dziwną rolę. Trzyma się coraz bliżej pana Wollmanna i księcia Fryderyka. Stale podróżuje razem z nimi dwoma". A poza tym, pisała Anastazja — jak gdyby było w tym coś dziwnego — „Ma swój własny samochód i sama go prowadzi"143. Nawet łan Lilburn, którego Anastazja tak otwarcie lubiła i który » 399 « „jest w Anglii taki ważny" był podejrzany: „Boję się, że działa na rzecz Bank of England"144. Nie wpuszcza teraz, pisała, do daczy nikogo, nawet „dziewcząt". Padł trzeci z jej psów. Anastazja wstała w środku nocy, wyciągnęła zwierzę na dwór i swoją jedną zdrową ręką wykopała mu płytki grób. Za płytki, odór rozkładającego się ciała roznosił się po całej wsi. Koty tymczasem rozmnożyły się. Było ich teraz ponad czterdzieści, krzyżowały się między sobą, były niedożywione, niektóre ślepe i kalekie. Wyjątkowo jak dotąd cierpliwy Herr Berger, wójt Unterlegenhardt, zrozumiał, że coś z tym trzeba wreszcie zrobić. Ale co? Anastazja nie słuchała niczyich rad. 16 lipca siedziała w domu i słuchała przez drzwi rosyjskiego popa, który przyjeżdżał każdego roku tego dnia, żeby się pomodlić za dusze członków jej rodziny. Ludzie zaczęli się zastanawiać, co właściwie Anastazja robi tam całymi dniami. Wciąż wysyłała do Gleba Bot-kina prawie identyczne w treści listy, prosząc go, żeby „postępował bardzo ostrożnie" i robiąc wymówki, że nie dość się stara. „Czemu ktoś do niego nie poszedł na czas?" — beształa Gleba, kiedy zmarł jeden ze świadków. „Jesteś chyba w Ameryce już prawie pięćdziesiąt lat?"145 Jednak, jak myślała, tylko Gleb był jej prawdziwy» przyjacielem. Wielu innych już nie żyło: Gertrudę Madsack, księżna Ksenia, Faith Lavington — „wszyscy nie żyją"146. Listy Anastazji stawały się coraz krótsze i coraz bardziej chaotyczne. Wymieniała po prostu różne rzeczy bez uzasadnienia i bez widocznego związku. „Baronowa Miltitz" była „niebezpieczna", pisała. Wszystkie „dziewczęta" były niebezpieczne147. Jeżeli Gleb nie zabierze jej do Charlottesville, pojedzie może do Szwajcarii. Albo do Herleshausen. Kochała Herleshau-sen, niezależnie od tego, co akurat myślała o księżnej Mariannie. „Hrabia Pourtales — napisała raz — siostrzeniec ambasadora w Petersburgu przed pierwszą wojną, [...] przysłał mi przez księcia Fryderyka bożonarodzeniową stollen [struclę]. To takie ciasto, w kształcie podobne do chleba. Bardzo słodkie, i ma w środku dużo rodzynek"148. „Fotoreporterzy znów się pojawili — ciągnęła Anastazja. — Zachowywali się jak oszalałe diabły. Bardzo trudno było się ich pozbyć [...] Potem przyjechali ci z telewizji z Hamburga i nie dawali mi spokoju przez wiele godzin"149. » 400 « Kończyła list słowami: „Jestem tym wszystkim śmiertelnie zmęczona [•••] Mam wszystkiego dość"150. Następne mowy adwokatów wyznaczono na koniec listopada 1966 roku. Stan nogi Wollmanna był zły, groziła amputacja; w tym czasie jego żona była przez kilka miesięcy chora, co doprowadziło go do następnego maratonu bezsennych nocy spędzonych nad przygotowywaniem końcowych memorandów. Rok wcześniej Wollmann musiał zwolnić sekretarkę i zamknąć biuro z braku funduszy. Teraz księżna Marianna wzięła na siebie ciężary finansowe i pomogła pokonać ostatnią przeszkodę. W ciągu piętnastu dni Wollmann zasypał sędziów hamburskiego Sądu Apelacyjnego nie mniej niż pięcioma różnymi podsumowaniami sprawy, które zachęcało sędziów albo do rozstrzygnięcia na rzecz Anastazji, albo do wezwania dalszych świadków. Nikt z „anastazjan" nie myślał, że listopadowe mowy będą ostatnimi. Wciąż napływały nowe dowody i świadkowie, którzy nieraz czekali od lat na złożenie zeznania. Jako jeden z ostatnich przesłuchiwany był książę Ferdynand Schónaich- Carolath, przyrodni syn cesarza Niemiec, który zeznał, że „Jego Majestat osobiście" mówił swojej rodzinie o rosyjskiej misji pokojowej wielkiego księcia Hesji w 1916 roku151. Kiedy padło nieuniknione pytanie o to, dlaczego książę Ferdynand czekał tak długo z opowiedzeniem tego, książę nie próbował nawet mówić, że przecież właśnie dopiero co został wezwany na świadka. Rzucił sędziemu Petersenowi pełne pogardy spojrzenie i odrzekł: „Niepisanym prawem w Doorn było, że nikt nie powtarza słów Jego Majestatu poza murami zamku [...] Nigdy nie komentowaliśmy tego, co powiedział Jego Majestat". Sędziów zaczęła drażnić coraz bardziej monarchistyczna atmosfera procesu. Wollmann, mówiąc o cesarzu, używał rodzaju żeńskiego, gdyż po niemiecku Majestat jest rodzaju żeńskiego; tak więc jego zdaniem, kiedy cesarz potwierdzał, że rosyjska podróż księcia Hesji miała miejsce, to „mówiła prawdę". — Kogo pan ma na myśli? — warknęł sędzia Petersen. — Jego Majestat. — No, nie. I pan także?152 25 listopada Wollmann przemawiał w obronie Anastazji przez jedenaście godzin, zaczynając o ósmej rano i kończąc dopiero po siódmej 26 — Anastazja » 401 « wieczór153. Jego mowa oparta była na, jak to nazwał, „oczywistościach" — że tylko córka cara mogłaby wiedzieć to, co wie Anastazja; tylko córka cara mogłaby myśleć i zachowywać się tak, jak zachowuje się i myśli Anastazja; a przede wszystkim, tylko córka cara mogła zostać potraktowana tak nikczemnie, jak traktowano Anastazję. Jaki sens miałoby prześladowanie chorej umysłowo polskiej robotnicy, dziwił się Wollmann: „Proszę tylko o sprawiedliwość dla kobiety, której los był, od początku do końca, jedną okrutną tragedią. Jakich więcej trzeba dowodów? Co musi zrobić, żeby mogła znowu być sobą? Co, na Boga, ma zrobić ta samotna kobieta, żeby udowodnić, iż występuje z uzasadnionym wobec prawa roszczeniem do imienia wielkiej księżnej Anastazji?" Końcowy fragment mowy Wollmanna, prowokacyjny jak zwykle, był jednak o wiele bardziej niż zwykle łagodny: „Zadanie sądu jest trudne [...] Proszę jednak, żeby pamiętał o jednym: za wszystkimi dowodami — papierami, dokumentami, fotografiami — [...] stoi człowiek czekając sprawiedliwości. Jego zadanie jest najtrudniejsze [...] Niech szacunek sądu dla prawdy będzie równy jego odpowiedzialności [...] Niech wyrok będzie sprawiedliwy". Następnego dnia, 26 listopada, była sobota. Dało to reporterom trochę czasu na przemyślenie odpowiedzi Berenberga-Gosslera, zanim wysłali swoje reportaże. „Herr Wollmann wybrał z talii wszystkie asy" — powiedział Berenberg-Gossler ironicznie, nie próbując nawet odpowiadać na żaden argument Wollmanna154. Rzeczywiście, mowa Berenberga-Gosslera wypadła blado. Wszystko, na co się zdobył, było jeszcze jedną eloge a la folie"155, ponawiającą ataki na zmącony umysł Anastazji. Zastanawiał się, kiedy wreszcie, jeśli w ogóle, sędziowie z Hamburga zrozumieją, że cała ta sprawa to po prostu żałosne urojenia chorej kobiety. Dominiąue Aucleres, i nie ona jedna, miała dość kawiarnianej psychoanalizy Berenberga-Gosslera — „wszystko opakowane w małe, eleganckie, freudowskie paczuszki, które, jak mi się wydaje, miały na celu wpłynięcie na podświadomość sędziów i olśnienie widzów inteligencją Berenberga-Gosslera". Poza tym, mówiła Mme Aucleres, „nie mieliśmy dowodzić normalności pani Anderson. Mieliśmy rozstrzygnąć, czy jest córką cara, a więc coś, co samo przez się wcale nie wyklucza niezrów-noważenia". » 402 « Za stołem siedzieli w ciszy sędziowie Petersen, Bathge i Prusz. Nie pokazywali po sobie, jak to ujęła Mme Aucleres, „że godzina zero nadeszła"156. Sędziowie nie unieśli nawet brwi, kiedy Wollmann, wykorzystując prawo odparcia zarzutów, powiedział o trzech pielęgniarkach, które natknąwszy się ostatnio na fotografie Franciszki Szanckowskiej napisały do niego, że była ona pacjentką w ich zakładzie w Herren-protsch pod Wrocławiem od 1929 do 1934 roku. Oto jednak najdziwniejsza rzecz, mówił Wollmann: kobieta z Herrenprotsch, ponieważ jej tożsamość nie była znana, nazywana była przez wszystkich „Anastazją". Możliwe, że po wysłuchaniu tego ostatniego dowodu, sędziowie z Hamburga zdecydowali, że mają już dość. — Wszystkie niemieckie gazety piszą, że jutro będzie ogłoszony wyrok — powiedział łan Lilburn do księcia Fryderyka i Dominiąue Aucleres; siedzieli razem w Vier Jahreszeiten w Hamburgu, był 27 listopada 1967 roku. — To niemożliwe — powiedział książę Fryderyk. — Chyba że korzystny. Następnego ranka Mme Aucleres miała akurat dość czasu, by uprzedzić „Figaro", żeby zarezerwowali miejsce na pierwszej stronie, zanim ona i wszyscy inni przedstawiciele prasy wtłoczyli się do małej bocznej sali — nie tej, w której zwykle odbywał się „monstrualny proces Anastazji". Galeria była wypełniona po brzegi, a na sali panowała atmosfera wyczekiwania, wszyscy aż podskakiwali na każdy dźwięk dochodzący zza drzwi. Kiedy tylko sędziowie weszli na salę, przyjaciele Anastazji zrozumieli, że przegrali. Nic innego nie mogło być powodem tego posępnego wyrazu twarzy. „Brakowało tylko marsza pogrzebowego i płaczek — mówiła gorzko Mme Aucleres. — Petersen był potwornie blady i zdawało się, że połknął policzki, tak były zapadnięte"157. — Niedobrze — wyszeptał łan Lilburn. Sędziemu trzęsły się ręce, kiedy czytał: „Apelacja powódki zostaje oddalona... " Nikt się nie poruszył. Nikt nie podskoczył z radości klepiąc przyjaciół po plecach. W sali panowała zupełna cisza. „Nie jest możliwe podanie pełnej motywacji dzisiejszego wyroku — kontynuował sędzia Petersen. — Wszystkich okoliczności tej » 403 « ogromnie zawikłanej sprawy jest tak wiele, że wypełniłyby całą księgę. W skrócie można powiedzieć, że powódka, która domagała się uznania za Anastazję Mikołajewną, rosyjską wielką księżnę, nie zdołała dostarczyć na to bardziej przekonywających dowodów niż to uczyniła w pierwszej instancji"158. Sędziowie wysunęli się z sali równie ponurzy, jak do niej weszli. Nagle na sali dał się słyszeć cichy okrzyk: „Nie ma już w Niemczech sprawiedliwości"159. Dziennikarze rozbiegli się do telefonów. Po kilku minutach wieść się rozeszła: „Sąd Apelacyjny odmawia uznania Anny Anderson"160. „Anderson alias Anastazja — to nie ona"161. „Czy carówna ocalała? Hamburg mówi nie"162. Stare zdjęcie Anastazji, ubranej w wyszarzałe futro, lekko uśmiechniętej, z wyrazem oczekiwania na twarzy obiegło cały świat, pojawiając się na pierwszych stronach gazet od Kalifornii do Australii. W Nowym Jorku, telewizyjny program „Today" poświęcił sprawie chwilę uwagi, bezpośrednio przed wywiadem z Aleksandrem Kiereńskim, upamiętniającym pięćdziesiątą rocznicę rewolucji lutowej. A następnego dnia Bank of England, z sobie tylko znanych powodów, ogłosił, że nie posiada żadnych aktywów czekających na spadkobierców cara163. Tym razem, jak się wydawało, sprawa Anastazji została ostatecznie zamknięta. W pustej sali Pałacu Sprawiedliwości zostali przyjaciele Anastazji. „Wszystko, czego chcieliśmy, to wydostać się stamtąd" — powiedziała Dominiąue Aucleres164. Nikt nie miał odwagi wyjść głównym wyjściem, gdzie reporterzy otaczali zwycięskiego Berenberga-Gosslera. Wollmann poprowadził przyjaciół do bocznych drzwi, co okazało się błędem, bo zaraz za drzwiami, w korytarzu, natknęli się na starszą, grubawą niemiecką Hausfrau ubraną w brązowy wełniany płaszcz, która, stojąc tam z uśmiechem triumfu, krzyknęła na cały głos: „Wyrok jest sprawiedliwy! To ja jestem Anastazja!"165 „Żaden teatralny chwyt nie mógłby być bardziej szyderczy — napisał Klaus Wagner we „Frankfurter Allgemeine" — i więcej mówiący o całej kwestii tożsamości: sposobie, w jaki Anna Anderson zachowuje godność"166. Fotoreporterzy, którzy podbiegli korytarzem, uchwycili księcia Fryderyka i Wollmanna gapiących się na tę kobietę z groteskowymi, oszołomionymi twarzami. „Anastazjanie" szybko pobiegli do taksówki. Kiedy wrócili do „Vier Jahreszeiten", nikt nie kwapił się do mówienia167. Dominiąue Aucleres poszła do pokoju i zatelefonowała do » 404 « baronowej von Miltitz do Unterlegenhardt: czy pani baronowa nie zechciałaby przekazać wiadomości Anastazji? Potem zasiadła do pisania artykułu i zaczął ją ogarniać rosnący z każdą chwilą gniew. „Nie mogłam w to uwierzyć — wspominała. — Po prostu nie mogłam w to uwierzyć". Jej artykuł mówił dokładnie to samo. Był niedobry, nieró-wny w stylu, raz przyjmował linię obronną, raz ckliwo- sentymentalną, to znów zbierał się do ataku na „to orzeczenie, takie jakie jest, co nie może przesłonić jego wstrętnej natury [...] Ci, którzy wciąż wierzą Anastazji, a zaliczam do nich i siebie, niech mają nadzieję, że się mylą, ponieważ ten wyrok — jeżeli uderza w umęczoną kobietę, która zdołała ujść z rzezi w Jekaterinburgu — ten wyrok jest nieludzki"168. Mme Aucleres odłożyła pióro i przyłączyła się do reszty „anasta-zjan". Zamówiła lunch. — Proszę przyjąć wyrazy ubolewania, Wasza Wysokość — powiedział kelner do księcia Fryderyka. — Wszyscy czujemy się przegrani. Zjedli lunch w milczeniu. „Siedzieliśmy wszyscy jak nieszczęśni grzesznicy — mówiła Mme Aucleres. — Byliśmy naprawdę przybici". Nagle przyszła jej do głowy inna myśl: przecież już nigdy nie miała zobaczyć tych ludzi. „Anastazjanie" stracili swoją rację bytu. — Wraca pan do Unterlegenhardt — powiedziała Mme Aucleres do księcia Fryderyka — ...Mariannę jedzie do domu, łan wraca do tego swojego domu w Londynie — a ja?... Ja muszę wracać do „Figaro" z pokonaną wielką księżną. — A nie pojechałaby pani ze mną do Unterlegenhardt na parę dni? — zapytał książę Fryderyk. Mme Aucleres była wzruszona. Po lunchu poszła do pokoju, wysłała artykuł, spakowała rzeczy; potem razem z księciem opuściła Hamburg — miasto, którego miała nadzieję więcej nie oglądać, szczególnie zaś masywnego budynku Pałacu Sprawiedliwości oraz słów wyrytych na ścianie za plecami sędziów: Recht ist Wahrheit, und Wahr-heit Recht [Prawo jest prawdą, a prawda prawem]. Część czwarta 15 Charlottesville Sądu Apelacyjnego w Hamburgu dał przyjaciołom Anastazji wiele czasu do dyspozycji, łan Lil-burn wrócił do Londynu i zaczął pisać książkę o sprawie, książę Fryderyk zajął się długo zaniedbywaną archeologią, a Dominiąue Auc-leres odpowiadała na listy. Olbrzymi zalew listów z wyrazami solidarności i współczucia zdumiał nawet dzielne sekretarki z „Figaro", które od dziewięciu lat selekcjonowały pocztę dotyczącą Anastazji. „Sposób, w jaki ogłoszono orzeczenie sądu — zauważyła Mme Aucleres — kończył wszelkie możliwości dyskusji, jak nożem uciął, można było jedynie bezsilnie protestować [...] Spośród dziennikarzy, którzy mówili mi, jak bardzo są rozczarowani orzeczeniem z 28 stycznia, wielu pytało, jakie dalsze argumenty mógłby przedstawić Herr Wollmann w Sądzie Najwyższym"1. Nikt nie wątpił, że sprawa Anastazji trafi do Federalnego Sądu Najwyższego w Karlsruhe. Wollmann oświadczył to zaraz po ogłoszeniu wyroku. Przedtem jednak musiały jeszcze zostać spełnione dwa warunki. Po pierwsze, należało znaleźć adwokata, który miałby prawo występować przed sądem w Karlsruhe; po drugie, z wniesieniem apelacji trzeba było czekać aż zostanie oficjalnie opublikowane orzeczenie hamburskiego sądu. Tymczasem w Pałacu Sprawiedliwości zarezerwowano specjalny pokój, w którym przechowywano czterdzieści dziewięć tomów akt, aby sędziowie mieli do nich łatwy dostęp, pisząc uzasadnienie wyroku. Kiedy pierwsza jego część, podsumowanie faktów liczące trzysta sześć stron, została opublikowana w maju 1967 roku, Wollmann skorzystał z prawa domagania się poprawienia błędów w tekście. Były ich setki: „niezgodności z faktami, niepełność, niejasność [...] a na koniec błędy drukarskie, zniekształcające sens"2. /rmo\ » 409 « Ponieważ Wollmann musiał dostarczyć swoje uwagi przed końcem kadencji sędziowskiej, sędziowie hamburskiego sądu znaleźli się w niebywałej sytuacji, w której musieli zaznajomić się z krytyką orzeczenia, jeszcze zanim je, formalnie, wydali. Dopiero bowiem w czerwcu ukazała się druga część orzeczenia: czterysta cztery strony uzasadniające wydanie negatywnego orzeczenia. „Samo to, jak sądzę, można uznać za wystarczające uzasadnienie apelacji do Federalnego Sądu Najwyższego w Karlsruhe — napisał łan Lilburn — a to przecież nie jedyne uzasadnienie"3. Anastazja znalazła adwokata w Karlsruhe jeszcze przed końcem roku. Był nim Curt Freiherr von Stackelberg, potomek rodu inflanckiej szlachty i „jeden z najbardziej cenionych umysłów prawniczych w Niemczech"4, który później został przewodniczącym towarzystwa adwokatów uprawnionych do występowania przed Sądem Najwyższym. Baron von Stackelberg, podobnie jak Wollmann w roku 1963, nie miał żadnych trudności ze wskazaniem słabych punktów hamburskiego orzeczenia. Dla przejrzystości zawarł je w trzech: 1. Przekraczające granice zdrowego rozsądku domaganie się dowodów. 2. Podawanie w wątpliwość wiarygodności świadków powódki wyłącznie na podstawie zeznań świadków strony przeciwnej, zeznań, które same w sobie nie były bardziej wiarygodne niż tamte [inaczej mówiąc, sprawa Anastazji była mierzona podwójną miarą]. 3. Brak podsumowania dowodów świadczących na korzyść powódki5. Jeden z przyjaciół Anastazji zauważył raz, że w ciągu całej długiej historii jej procesu każde następne orzeczenie było nieco bardziej rozsądne niż poprzednie. Do pewnego stopnia jest to prawda. W Hamburgu udało się odnieść kilka znaczących zwycięstw. Sędziowie odeszli od ściśle negatywnej wymowy orzeczenia podkreślając, iż nie zaprzecza ono temu, że Anastazja i córka cara to ta sama osoba, a jedynie stwierdza, iż nie dowiodła ona tęgo w sposób dla sądu wystarczający. „Orzeczenie z Hamburga — pisał łan Lilburn — było tak bliskie wyniku nie rozstrzygniętego jak to tylko dopuszczało niemieckie prawo"6. Ponadto na czterysta pierwszej stronie pisemnego uzasadnienia stwierdzono po raz pierwszy wyraźnie, że „śmierci wielkiej księżnej Anastazji w Jekaterinburgu nie można uznać za udowodniony fakt » 410 « historyczny"7. To było osobiste zwycięstwo Carla-Augusta Wollman-na .— udało mu się w końcu podważyć zeznania Rudolfa Lachera, austriackiego ordynansa z domu Ipatiewa — co doprowadziło do spekulacji na temat tego, czy spadkobiercy cara, łącznie z księżną Meklemburgii, nie będą jednak zmuszeni do zwrotu pieniędzy, które pobrali z Mendelssohn Bank. Wszystko to jednak, jak argumentował baron von Stackelberg w petycji do Sądu Najwyższego, nie może przesłonić faktu, że sąd w Hamburgu, podobnie jak sąd pierwszej instancji, dopuścił się „kapryśnej i arbitralnej" interpretacji dowodów8, a tym samym nie zapewnił Anastazji bezstronnego procesu. Baron von Stackelberg skoncentrował się w swej apelacji na „podstawowych prawach człowieka" gwarantowanych przez niemiecką konstytucję. „Prawo do tożsamości — stwierdzał — tak jak prawo do imienia, jest częścią podstawowego prawa człowieka do godności i wolnego rozwoju osobowości. Wynika stąd, że w sprawach tego typu zwyczajne procedury prawne nie mają zastosowania; przeciwnie, w sprawach dotyczących podstawowych praw człowieka i ludzkiej tożsamości reguły te powinny być zmodyfikowane. Muszą brać pod uwagę owe prawa. Ostatecznie prowadzi to do przeniesienia onus pro-bandi [...] W sprawach, które dotyczą takich podstawowych praw, onus probandi musi ulec odwróceniu, musi spadać na stronę p o d aj ą ? ą w wątpliwość roszczenie..." Stackelberg porównał ten problem do spraw dotyczących szczerości tych, którzy odmawiają służby wojskowej ze względów religijnych, w których to sprawach nie można nigdy liczyć na niewątpliwy dowód i wymiar sprawiedliwości musi się zadowolić „rozsądną pewnością". Sąd w Hamburgu, twierdził Stackelberg, nie tylko nie uwierzył świadkom Anastazji, jego postawa sprowadzała się do żądania dowodów na to, czego nie można w ogóle udowodnić, jako że jedyne dowody akceptowane przez prawo nie istnieją. Nie ma żadnych uznawanych przez prawo dowodów tożsamości osoby oprócz odcisków palców — a tych nie ma. W tych jedynych w swoim rodzaju okolicznościach, sąd winien był domagać się równie mocnych dowodów od strony przeciwnej, ponieważ roszczenie Anastazji odrzucono tylko na podstawie nie dowiedzionych zarzutów. Co do interpretacji dowodów przez sędziów hamburskiego sądu, Stackelberg przedstawił listę ponad osiemdziesięciu przykładów, dowodzących, jego zdaniem, rażącej stronniczości. Przede wszystkim » 411 « było to nieuznanie opinii swoich własnych biegłych, następnie, nie- przedstawienie do oceny biegłych nowych fotografii uszu Anastazji których wykonanie sam sąd zarządził w 1964 roku; poza tym, nieprze-słuchanie żadnego spośród ponad trzydziestu świadków powołanych przez Wollmanna w jego ostatniej mowie9; na koniec, ocenianie wiarygodności świadków na podstawie tego, czy ich zeznania zgodne były z argumentami strony pozw anej. Świadectwa niektórych osób składających zeznania o ucieczce córki cara, na przykład, zostały odrzucone w orzeczeniu hamburskiego sądu tylko na tej podstawie, że stały w sprzeczności z wynikami śledztwa Sokołowa. Przyjaciele Anastazji dziwili się, że sędziowie w ogóle zadali sobie trud przesłuchiwania kogokolwiek. Jak wielka była stronniczość trybunału, stwierdzał baron von Stackelberg, widać jasno z jego nieuzasadnionego i niepotrzebnego orzeczenia, iż szeroko dyskutowana sprawa podróży wielkiego księcia Hesji do Rosji w ogóle nie wymaga dyskusji. Trybunał stwierdzał: „Taka podróż nie miała miejsca"10. Stackelberg kontynuował: „Kiedy pułkownik Mordwinow, były adiutant cara, stwierdza, że «nieznana kobieta z Berlina» to nie Anastazja, nikt nie pyta go, kiedy ostatnio widział Anastazję ani jakie powody mógłby mieć, żeby jej nie uznać. (Wiadomo, że Mordwinow t>puścił cara w dniu jego abdykacji). Z drugiej strony, kiedy pojawia się świadek przysięgający, że rozpoznaje czwartą córkę cara, trybunał nagle chce się dowiedzieć, czy można polegać na pamięci świadka, czy jego znajomość wielkiej księżnej była wystarczająca do wydania wiarygodnej opinii, czy wiek lub choroba nie powodują u świadka halucynacji, czy za jego zeznaniem nie kryje się przypadkiem osobista korzyść"11. Ostatnią poruszoną przez Stackelberga sprawą było „podsumowanie dowodów świadczących na korzyść powódki". Porównał sprawę Anastazji do ogromnego obrazu, płótna czy raczej mozaiki, którego nie można ocenić na podstawie małych fragmentów, lecz tylko jako całość. Jedna z cząstek tej układanki może być właściwie oceniona dopiero w stosunku do wszystkich innych. To, twierdził Stackelberg, był największy błąd popełniony przez sąd w Hamburgu — „nieuwzględnienie ogólnego obrazu sprawy [...] Argumentacja powódki opierała się na poszlakach [...] Nie można oddzielać czy odrzucać pojedynczych kawałków tej mozaiki tylko dlatego, że są niedoskonałe lub trochę wyszczerbione, ponieważ razem z innymi tworzą obraz, » 412 « który, oglądany z właściwej perspektywy, stwarza wyraźnie określone wrażenie". Sąd Najwyższy w Karlsruhe nie miał wyrokować na temat tożsamości Anastazji. Miał tylko zbadać postępowanie sądu niższej instancji pod względem popełnionych w nim błędów. Gdyby sąd w Karlsruhe wydał orzeczenie korzystne, to cała sprawa miała się zacząć od nowa, przed innym sądem. Jeśli nie, Anastazja miałaby zapewne na zawsze zostać tam, gdzie pozostawiło ją orzeczenie hamburskiego sądu: w zawieszeniu. Baron von Stackelberg ukończył swoją petycję w lipcu 1968 roku. Upłynęło jeszcze dziewięć miesięcy zanim Sąd Najwyższy w Karlsruhe zapoznał się ze sprawą. Drugie negatywne orzeczenie Anastazja zniosła dużo gorzej niż pierwsze. Nie było tym razem wybuchów gniewu ani kąśliwych uwag pod adresem sądu. Popadła w chorobliwe, przerażające przygnębienie. Powiedziała znajomym, że właściwie nigdy jej nie obchodziło wygranie sprawy, miała tylko nadzieję, że „umrze z nazwiskiem, pod jakim się urodziła"12. Tymczasem jej warunki życia w Unterlegen-hardt pogarszały się ciągle. Dacza była czarna od brudu, wszędzie zalegały kocie odchody, podłoga zaśmiecona papierami, pustymi puszkami po jedzeniu dla kotów i butelkami po mleku13. Jej przyjaciołom poprawiły się nastroje pod koniec sierpnia 1967 roku, kiedy Anastazja nagle ocknęła się z letargu i zgodziła na podróż do Paryża. „Kocham Paryż — powiedziała później. — To najpiękniejsze miasto na świecie"14. Tego lata w Paryżu francuski reżyser Gilbert Prouteau kręcił film o historii Anastazji15, fabularyzowany dokument, który zaczynał się fikcyjną sytuacją, w której dwóch prawników (grać ich mieli Vittorio de Sica i Paul Meurisse) występuje przed Międzynarodowym Trybunałem w Hadze argumentując —jeden za, drugi przeciw — w sprawie Anastazji. Chodziło o udramatyzowanie sprawy z jednoczesnym zachowaniem dla potomności wiernego przedstawienia zeznań świadków. Chociaż Anastazja nie miała zamiaru sama pokazywać się na ekranie, to wydawało się, że pomysł nakręcenia nowego filmu przypadł jej do gustu. Pozwalał wierzyć, że nie będzie zapomniana, mimo orzeczenia z Hamburga. Podróż do Paryża miała jednak jeszcze inny » 413 « powód: Wdowa po wielkim księciu Andrzeju — była primabalerina Matylda Krzesińska, nauczycielka Margot Fonteyn, a niegdyś także kochanka cara — zapytała księcia Fryderyka, czy nie mogłaby jeszcze raz zobaczyć Anastazji. Matylda miała dziewięćdziesiąt pięć lat i „nie chciała umrzeć, zanim nie powie Anastazji, że ona i jej mąż zawsze w nią wierzyli"16. Najpierw Anastazja nie chciała o tym słyszeć. „Nie! — wykrzykiwała każdego ranka do Luisy Mayhoff, gdy ta przynosiła jej pod drzwi śniadanie. — Nigdy nie pojadę do Paryża. Książę Fryderyk niech się lepiej zajmie moimi sprawami u króla Danii, teraz kiedy przegrał moją sprawę w sądzie!"17 W końcu jednak zgodziła się i nawet chętnie wyruszyła w tę podróż w przeszłość. Wraz z księciem Fryderykiem, łanem Lilburnem i hrabiną Elżbietą Oppersdorf18, zapominając w szale pakowania połowy potrzebnych rzeczy, ruszyła w dwunastogodzinną podróż samochodem do Paryża. Anastazja zawsze była żądną wrażeń turystką, niezmordowaną, dociekliwą i lubiącą przygody. Zwiedzała więc teraz katedrę Notre Damę, wjeżdżała na wieżę Eiffla, przystawała na chwilę w ciszy na moście nazwanym imieniem cara Aleksandra III, dziwna postać okutana w futra, zawoalowana, ze śmiesznymi okularami słonecznymi, które uparła się nosić. Zdarzały się też i wzruszające momenty,^ak pierwszego dnia podróży, kiedy poszła odwiedzić studio Gilberta Prouteau, który zorganizował tam projekcję starych filmów pokazujących carską rodzinę. „Widziałam, jak ręka podniosła jej się do serca — pisała Domini-que Aucleres — jakby zostało ugodzone jakąś niewidzialną bronią, kiedy zobaczyła spacerującego cara Mikołaja II z carycą. Między nimi szedł carewicz, a nieco z tyłu trzy dorastające wielkie księżne, w jasnych czepkach na głowie, w towarzystwie trzech dziarskich kawalerów". „Jednej brakuje" — powiedziała Anastazja, zmieszana, kiedy w końcu „nadbiegła z tyłu mała dziewczynka, trochę zdenerwowana, bo się spóźniła, z włosami opadającymi na ramiona, w kapeluszu z szerokim rondem nałożonym na tył głowy — jednym słowem: Anastazja, czwarta córka cara". „To — powiedziała Anastazja — było na trzechsetlecie Romanowów w Moskwie". Potem nagle zdjęcia się zmieniły, pokazując szturm na Pałac Zimowy19. » 414 « Anastazja westchnęła. „Zabijacie mnie! — wyszeptała. A potem __Czy musimy to oglądać?"20 Wstała i podeszła do ściany, ukryła twarz w dłoniach i stała tak przez kilka dobrych minut. Płakała. — Jak mogliście mi to zrobić? — pytała hrabinę Oppersdorf, która podeszła, żeby zobaczyć, co jej jest. — Chce pani wracać do domu? — Już tu jestem — powiedziała Anastazja, ocierając łzy. — I zostanę tu do końca. Przez cały dzień była już jednak zamyślona i w trochę drażliwym nastroju, a kiedy spotkała się z Tatianą Botkin na lunchu, zdumiała wszystkich poprowadzeniem rozmowy w kierunku wspomnień z czasu uwięzienia rodziny carskiej w Tobolsku. W oczywisty sposób chciała coś sobie przypomnieć. — Gdzie była Maria? — zapytała w końcu. — Czemu nie poszłam z nią? Wszyscy zrozumieli, że Anastazja mówi o tej nocy, kiedy car, caryca, wielka księżna Maria i ojciec Tatiany Botkin zostali zabrani przez bolszewików do Jekaterinburga. — Gdzie ona była? — zapytała znów Anastazja. — Wszędzie chodziłyśmy razem. Szukałam jej... szukam jej... — Spojrzała na Domi-niąue Aucleres: — Ma pani może włączony magnetofon? Mme Aucleres była zaskoczona: — Och nie, madame, nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła. — To niedobrze — powiedziała Anastazja. — Czasami coś mówię, a potem zaraz zapominam. Zapominam, że to mówiłam — przerwała i uśmiechnęła się niemal przepraszająco. — Straciłam kontakt ze sobą21. Następnego dnia Anastazja, przygotowując się na spotkanie z wdową po wielkim księciu Andrzeju, postanowiła, że chce się ubrać w taki właśnie kapelusz z szerokim rondem, jaki poprzedniego dnia widziała na filmie. Tak, powiedziała, będzie bardzo stosowny. Zajęło trochę czasu przekonanie jej, że taki kapelusz z 1914 roku, o ile w ogóle zdołają go jakoś zdobyć, mógłby niepotrzebnie przyciągać wzrok przechodniów na paryskich ulicach. W końcu Anastazja zgodziła się na zwykłą czarną woalkę i wyruszyła z całą świtą do „domu przyjaciół", gdzie spodziewała się zastać Matyldę Krzesińska, zamiast niej » 415 « jednak zobaczyła syna Matyldy, księcia Włodzimierza Romanowa, przez rodzinę zwanego Wowa22. Książę Fryderyk aż parsknął: już od kilku tygodni wymykał się Wowie. Od kiedy Matylda Krzesińska ogłosiła swoją chęć spotkania się z Anastazja, jej syn robił, co mógł, żeby temu spotkaniu zapobiec. Książę nie tyle wątpił w tożsamość Anastazji, co obawiał się gniewu swojego kuzyna i imiennika „wielkiego księcia" Włodzimierza Kiryło-wicza23, obecnego pretendenta do tronu carskiego, człowieka, który aktem swej woli (o wątpliwej notabene mocy sprawczej) podniósł status Wowy z morganatycznego „księcia Romanowskiego-Krzesińskie-go" do pełnoprawnego „księcia Romanowa". To właśnie „narzeczona" Wowy, Lilianę Ahlefeld — „małe dziełko sztuki Pana Boga" — była tą osobą, która w czasie procesów dotarła do Dominiąue Aucleres z listem napisanym przez wielkiego księcia Andrzeja do wielkiej księżnej Olgi po spotkaniu z Anastazją w 1928 roku. W liście tym książę Andrzej wyrażał opinię, że „to nikt inny, jak moja siostrzenica, Anastazja Mikołajewna". Lilianę zaoferowała list „Figaro" za milion franków. „Prawda — mówiła Mme Aucleres — że starych. Mimo wszystko [...]" redakcja „Figaro" nie zapłaciła, więc Lilianę zaniosła list do „L'Aurorę"24. Jego publikacja odbiła się tak szerokim^chem, że Wowa, poważnie zaniepokojony, opublikował inny list pozostały w papierach jego ojca, napisany także do wielkiej księżnej Olgi prawie trzydzieści lat później, w którym książę Andrzej wyraża odmienny pogląd: „Nigdy oficjalnie nie wypowiedziałem się w tej sprawie, ponieważ nigdy nie byłem całkowicie przekonany [...] Tajemnica pozostaje nie wyjaśniona..."25. Mimo że list nie był podpisany i być może nigdy nie został wysłany, opozycja w hamburskim procesie uchwyciła się go jako dowodu, że książę Andrzej przed śmiercią zmienił zdanie na temat tożsamości Anastazji. „Ha!" _ powiedziała Lilianę Ahlefeld do Dominiąue Aucleres. Rozmawiała z wielkim księciem o tym niedługo przed jego śmiercią: „Prawda jest taka, że bardzo obawiał się gniewu rodziny". Tak wyglądały sprawy, gdy Anastazja spotkała się z synem księcia Andrzeja w Paryżu. Wowa ukłonił się i pocałował ją w rękę, gdy weszła do pokoju — przymilnym zachowaniem zyskując sobie przydomek „słodkie małe kochanie"26 — potem usiadł obok niej i zaczął przepraszać, że jego matka nie przyszła. Lekarze, powiedział, zabronili jej gdziekol- » 416 « wiek chodzić i brać udział w jakichkolwiek spotkaniach, które mogłyby ją denerwować. Oczywiście Anastazja rozumie, mówił dalej, „jak bardzo jest jej przykro". — Ale ja muszę się z nią zobaczyć! — odpowiedziała Anastazja. — Muszę! Absolutnie! — Po co w końcu przyjechała do Paryża? Książę Fryderyk miał już dość nieśmiałości Wowy. — Wowa — powiedział z niezwykłą u niego surowością — wiesz, że twój ojciec niedwuznacznie uznał, że nasza przyjaciółka — twoja krewna — to Anastazja Mikołajewna. — Tak. Takie było jego zdanie — powiedział Wowa. — Więc wiesz, że ją rozpoznał..." — Tak — szepnął Wowa. — I twoja matka również... — Jeszcze jedno słowo i wychodzę!27 Chwilę później Wowa odprowadzał Anastazję do samochodu i całował na do widzenia. Anastazja była już pewna, że czas do domu — z powrotem do Unterlegenhardt, do daczy i kotów. — Odwołać to! — krzyczał Wowa kilka dni później czytając, świadomie oskarżycielski, artykuł Dominiąue Aucleres o jego spotkaniu z Anastazją. — Domagam się odwołania tego, co pani napisała! Dziennikarka zabrała go na drinka i omówili całą rzecz od początku28. — To straszna historia — powiedział Wowa, kiedy się trochę uspokoił. — Po prostu straszna... — Straszna dla niej — odrzekła zimno Mme Aucleres, kiedy Wowa „powtórzył to po raz piąty" — ale dla pana? Jedyne, co pana martwi, to to, że nie zdobył się pan na powiedzenie prawdy. — Tak — powiedział Wowa zdesperowany, kiwając głową i „wyraźnie przytłoczony żalem". „Nie próbowałam nawet o tym pisać — mówiła Mme Aucleres. — Cóż by mogło z tego wyniknąć? Wowa zaprzeczyłby wszystkiemu". Rzeczywiście Wowie bardziej niż kiedykolwiek zależało na dobrych stosunkach z carską rodziną. Dwa tygodnie później ekipa filmowa Gilberta Prouteau została wpuszczona do Villa Molitor w celu nagrania wypowiedzi matki Wowy, Matyldy Krzesińskiej. Zdrowie starej księżnej jakoś gwałtownie się poprawiło od chwili, kiedy Wowa Anastazja » 417 « uniemożliwił jej spotkanie z Anastazją. Była bystra, wesoła i jak na dziewięćdziesiąt pięć lat nadzwyczajnie przytomna. — Księżna w 1928 roku, w Paryżu, spotkała kobietę, którą wtedy nazywano „nieznaną kobietą z Berlina". Czy tak? — zapytał Gilbert Prouteau. — Widziałam ją raz. — Co księżna o niej myślała? — Że to ona... — Niet! — krzyknął Wowa z drugiego końca pokoju. — Niet! Cięcie! Macie to wyciąć! — Zaczął łajać matkę po rosyjsku: — Masz mówić tylko to, co jest napisane! To, co miała napisane, było ostrożnym, chłodnym poparciem roszczeń Anastazji, opartym na „odczuciu" Matyldy, że jest to córka cara. Zrezygnowana Matylda odczytała przygotowany tekst do kamery: „Nigdy nie byłam formalnie przedstawiona wielkiej księżnej Anastazji Mikołajewnej i widywałam ją wyłącznie z większej odległości. Porównanie jej z nieznaną kobietą, które zrobiłam, może mieć tylko względne znaczenie [...] Moje wrażenie nie może stanowić potwierdzenia..." — Czy zmęczyliśmy panią, madame? — zapytał Gilbert Pfputeau, kiedy ekipa skończyła zdjęcia. Zostawił włączony magnetofon. — Wcale nie, wcale nie, wszyscy byliście tacy mili... — To pani była wspaniała, madame — powiedział reżyser. — .. .Wiem, że bierze pani sobie bardzo do serca tę sprawę, że niepokoi panią... Anastazja... pani Anderson... — dodał z wahaniem. — Teraz też — powiedziała Matylda — wciąż jestem pewna, że to ona. Kiedy na mnie spojrzała, rozumie pan, tymi oczyma... to był on. To był car. I nie mówię tego ot, tak sobie. Nie, tak właśnie myślę... Dokładnie to samo spojrzenie. To było spojrzenie cara. Ktokolwiek patrzył kiedyś w jego oczy, nigdy nie zapomni tego spojrzenia. — A pani dobrze znała to spojrzenie? — zapytał ostrożnie Prouteau. — Bardzo dobrze — odrzekła była kochanka cara — bardzo, bardzo dobrze. ...To ona, wie pan, jestem pewna, że to ona29. Matylda Krzesińska zmarła w 1971 roku; jej syn Wowa w trzy lata później. Po śmierci Wowy, Włodzimierz Kiryłowicz, pretendent do tronu, przyjechał natychmiast do Paryża i położył rękę na papierach » 418 « wielkiego księcia Andrzeja, uniemożliwiając jakikolwiek do nich dostęp30. Pogorszenie było nagłe, gwałtowne i wydawało się z początku śmiertelne. Kiedy Anastazja wróciła do Unterlegenhardt, zaczęła znów wieść swój samotniczy żywot w daczy, nie wpuszczając nikogo do środka i wybuchając gniewem, gdy ktoś próbował ją przekonać, żeby skróciła cierpienia najbardziej kalekich ze swoich zwierząt. Okoliczni rolnicy zaczęli zabijać wszystkie koty wałęsające się po polach. Anastazja i tak ich nie rozróżniała. Przestała zwracać uwagę na cokolwiek poza ścianami jej domu, a kiedy książę Fryderyk powiedział, że ma polecenia od burmistrza Unterlegenhardt i miejscowej służby zdrowia, żeby oczyścić jej locum, odpowiedziała groźbą: „Wtedy od razu wyjeżdżam do Ameryki". Nikt nie sądził, że naprawdę o tym myślała. Przecież już od lat mówiła, że wyjeżdża z Niemiec; że doktor Manahan, przyjaciel Gleba Botkina z Charlottesville, przysłał jej pieniądze na podróż i zgodził się nią zająć po przyjeździe. „Ameryka" stała się refrenem dla Anastazji, jej odpowiedzią na każde wyzwanie. Przyjaciele przestali tego słuchać. Ostatni raz pokazała się publicznie, siedząc w oknie w Unterlegenhardt, na setną rocznicę urodzin Mikołaja II, w maju 1968 roku, podczas gdy przyjaciele zorganizowali na zewnątrz małe przyjęcie. Później zdania były podzielone co do bezpośredniej przyczyny jej zapaści — czy była spowodowana bolesnymi wspomnieniami związanymi z dniem urodzin cara, czy przez fakt, że książę Fryderyk przed wyjazdem z Unterlegenhardt wywiózł jej „kupę kompostową" zza domu. W każdym razie pod koniec miesiąca Anastazja zaryglowała drzwi od wewnątrz i nie chciała nikogo widzieć przez cztery dni. Jej „damy" wiedziały, że w domu nie ma jedzenia, więc w końcu panna Mayhoff, której niepokój dodał odwagi, zarządziła wyważenie drzwi. Znalazła Anastazję półprzytomną, skręconą z bólu na kanapie, jęczącą raz po raz: „Mama, mama, gdzie jest mama? Mamo, umieram..."31. Wezwano lekarza, który dał Anastazji zastrzyk i kazał natychmiast zabrać ją do miejscowego szpitala w Neuenburg. Anastazja była dostatecznie przytomna, żeby zaprotestować, nim zemdlała: „Nie pójdę do szpitala! Nie możecie mnie tam zabrać! Zabraniam!" Potem » 419 « przyjechała karetka. Kiedy parę dni później Anastazja odzyskała przytomność, porwała ją „szaleńcza wściekłość", domagała się natychmiastowego odwiezienia do domu. To niemożliwe, odpowiadały pielęgniarki: potrzebowała odpoczynku i opieki, a poza tym domostwo w Unterlegenhardt było właśnie oczyszczane. Wrzask wydobywający się z pokoju Anastazji po otrzymaniu tej wiadomości wywołał u pielęgniarek dreszcz przerażenia. Lekarze w Neuenburgu mogli się przestać niepokoić stanem jej serca. Kto jej to zrobił? — krzyczała Anastazja. Kto dał jej „śmiertelny zastrzyk" w daczy? Została otruta! To wina księcia Fryderyka. Tego „kryminalisty". — Moja wina! — zawołał książę Fryderyk, kiedy to usłyszał. — Przecież mnie tam w ogóle nie było! Wieść o gniewie Anastazji dotarła do Unterlegenhardt przez Aleksego Miliukoffa, jej rosyjskiego znajomego pracującego w wojskowej administracji amerykańskiej we Frankfurcie. Miliukoff był znany z padania na kolana przed Anastazją i błagania jej o wybaczenie wszystkiego, czym ją obraził, ale robił to zawsze z przymrużeniem oka, co bardzo odpowiadało zmysłowi absurdu Anastazji. Lubiła też Miliukoffa ogromnie i nazywała go Tatar. — Zabroniła pielęgniarkom udzielania jakichkolwiek informacji o jej stanie komukolwiek z Unterlegenhardt — poinformował Miliukoff księcia Fryderyka. — A jej serce? — zapytała Dominiąue Aucleres, która przyjechała do Schwarzwaldu, gdy usłyszała o zapaści Anastazji. — Jak z jej sercem? — Serce? — odpowiedział Miliukoff. — Serce w porządku32. Na razie dziennikarka była jeszcze w łaskach u Anastazji. Odwiedzała ją kilka razy w Neuenburgu, mogła więc informować innych o sytuacji. Pielęgniarki, zdawała sprawę, „zdyscyplinowane i sterroryzowane", wypełniały polecenie Anastazji i nie chciały rozmawiać na temat jej stanu zdrowia. Co gorsza Anastazja dowiedziała się jedynej rzeczy, o której książę Fryderyk chciał ją poinformować osobiście: ze jej koty — ponad sześćdziesiąt — zostały uśpione na polecenie służby zdrowia. Sąsiedzi próbowali uratować „Baby", ostatniego z jej psów, ale pies bez swojej pani, położył się na ziemi nie chcąc jeść „i przeraz- » 420 « liwie wyjąc w nocy", więc i on został uśpiony. Teraz zerwanie było już zupełne. Kryminalista, według Anastazji, to za słabe słowo na opisanie księcia Fryderyka. Był „mordercą", działającym w spisku z baronową von Miltitz. To właśnie baronowa, fantazjowała Anastazja, „pozwoliła dać jej zastrzyk morfiny, żeby ją zabrano do szpitala, po to by można było otruć jej zwierzęta i ukraść bezcenne dokumenty i inne kosztowności"33. Później Anastazja utrzymywała, że papiery warte „ponad dziesięć tysięcy dolarów" zniknęły z daczy podczas jej nieobecności34. W rzeczywistości większość z nich po prostu została w pudłach, do których zapakował je Miliukoff, kiedy na polecenie Anastazji szybko pakował jej rzeczy. Z nikim się nie żegnała. Miliukoff, po załatwieniu amerykańskiej wizy, przyjechał po nią 13 lipca 1968 roku. Następnego dnia oboje odlecieli z Frankfurtu do Dulles Airport pod Waszyngtonem. Przybyła do Charlottesville, zanim ktokolwiek z jej europejskich znajomych dowiedział się, że wyjechała. W Unterlegenhardt książę Fryderyk i łan Lilburn skończyli sprzątanie domu. Wiele dni zajęło im zeskrobywanie kocich pozostałości z podłóg i uprzątanie podwórka. W chwilach odpoczynku łan Lilburn korzystał z okazji przejrzenia „bezcennych dokumentów" Anastazji. Ku jego zdumieniu (i konsternacji księcia Fryderyka) okazało się, że od wielu lat ludzie przysyłali Anastazji pieniądze w postaci czeków i przekazów pocztowych — w sumie setki dolarów, których nigdy nie podjęła, a które byłyby ogromną dla nich pomocą, zważywszy, że Anastazja wydawała każdego miesiąca cztery razy więcej niż otrzymywała35. Po tantiemach za Anastazję nie było już ani śladu. Dwa razy zaciągnięty został dług hipoteczny na daczę, Lilburn, według jego własnych słów, „przestał liczyć swój wkład w tę sprawę, kiedy przekroczył pięć tysięcy dolarów"36. Zabrał papiery Anastazji do Londynu na przechowanie i zaczął się zastanawiać nad tym samym, nad czym zastanawiali się wszyscy inni: „Co, u licha, zrobimy, kiedy skończy jej się wiza?"37 Jedną z pierwszych czynności Anastazji po przyjeździe do Wirginii było udzielenie wywiadu, w którym denuncjowała wszystkich swoich europejskich przyjaciół, twierdząc, że „jej proces nie przyniósł korzyści nikomu oprócz jej adwokatów"38, że była okłamywana » 421 « i maltretowana „na wszelkie sposoby", truta, szpiegowana, i pub-licznie wyśmiewana przez francuską prasę. Wszystko, co mówiła było tak pełne jadu, że nawet Gleb Botkin, który wyszedł po nią na lotnisko, zaczął mówić o „doskonale absurdalnych zarzutach" i „nonsensownych oświadczeniach", ostatecznie przyznając w liście do księcia Fryderyka, że „umysł wielkiej księżnej wydaje się poważnie zmącony"39. „Jestem chora, zmęczona i mam rozstrojone nerwy... — mówiła Anastazja wzdychając. — Kiedy się musi w kółko powtarzać to samo, w końcu przyprawia to o chorobę"40. Mówiła to w Fairview Farm w Scottsville, wiejskim domu jej nowego gospodarza, doktora Johna E. Manahana, byłego profesora historii i nauk politycznych, jedynaka, syna jednego z dziekanów na Uniwersytecie Wirginii. Ku zdumieniu wszystkich, którzy ją znali, Anastazja udzielała wywiadów niemal regularnie. Tytuły ich mówią same za siebie: „«Anastazja» odnajduje spokój w Wirginii — tajemnicza kobieta zostaje"41, „Walka o udowodnienie tożsamości jest męcząca — już jej to nie obchodzi"42; „«Córka» ostatniego cara gwiazdą w City D.A.R. Luncheon"43. Zwykle pokazywała się w towarzystwie Gleba Botkina, brodatego, wiecznie z papierosem w ustach „Przewielebnego arcybiskupa Kościoła Afrodyty", który, jak się wydawało, fascynował dziennikarzy nie mniej niż drobna kobieta w „kwiecistej bluzce bez rękawów, dwóch szalach wokół szyi, kasztanowych szerokich spodniach i kudłatych białych pantoflach"44. Tych dwoje, rozprawiających o przeszłości ludzi, całkowicie obojętnych na opinię świata, przedstawiało widok, który amerykańscy dziennikarze niełatwo mogli zapomnieć. Po przybyciu Anastazji do Dulles Airport pewien żartowniś z Białego Domu — wówczas zamieszkiwanego przez Lyndona Johnsona — pomyślał, że byłoby śmiesznie, gdyby Marjorie Merriweather Post przyjęła ją w Waszyngtonie (nigdy do tego nie doszło)45, później otrzymała oficjalne zaproszenie na inaugurację prezydentury Richarda Nixona46. Odmówiła. Na razie jowialny, krągły doktor Manahan, dla przyjaciół „Jack", pozostawał raczej w tle. „Będzie moim gościem tak długo, jak długo będzie chciała zostać" — mówił. Dlaczego właściwie Jack Manahan zaprosił Anastazję do Charlot-tesville? » 422 « „Żeby wyprostować kręte ścieżki historii — odpowiadał — żeby mogła żyć szczęśliwym i bezpiecznym życiem i żeby jej pomóc wygrać sprawę w sądzie"47. Nazwisko „Anna Anderson" przestało być używane od momentu, kiedy wylądowała na lotnisku Dulles. Gleb tytułował ją publicznie „Wasza Cesarska Wysokość" (chociaż, jak powiedziała Anastazja „z tym już dawno skończyłam")48, natomiast Jack, kiedy minęło już dość czasu, by mógł czuć się jej bliskim znajomym, zwracał się do niej po prostu „Anastazja" przeciągając długie a swoim przeszywającym akcentem arystokraty z Południa. „Anastazja! — wołał Jack, kiedy pojawili się dziennikarze lub ktoś przyjechał w odwiedziny. — No, chodź wreszcie"49. Być może Anastazja chwilowo zmieniła zdanie o dziennikarzach, ale nie zmieniła swoich zwyczajów. Jak zwykle kazała im czekać. „Kąpie się" — wyjaśniał gospodarz. Albo: „Nienawidzi robienia zdjęć". Albo: „Zegar w jej pokoju zawsze się późni..."50 Zazwyczaj jednak w końcu pojawiała się na chwilę, „jak przelotny ptak, o siwej głowie..." „Tak, tak, proszę niech pan wejdzie" — powiedziała Anastazja do reportera „Washington Star" zza drzwi wejściowych w Scottsville. Usiadła nawet w fotelu, żeby z nim porozmawiać — rzecz u niej niezwykła w stosunku do nieznajomych. Mówiła o swojej pierwszej wizycie w Ameryce w 1928 roku. „Byłam wtedy trochę młodsza — zauważyła ze śmiechem, przyciskając chusteczkę do ust — i nie siwa... Może kiedyś będę mogła dostać obywatelstwo Stanów Zjednoczonych. To zawsze było moim marzeniem, ale jak dotąd okazywało się niemożliwe". Kiedy rozmowa zeszła na jej dzieciństwo w Rosji, była bardziej znudzona niż urażona: „To było tak dawno, to już umarło, minęło, Rosja już nie istnieje". Słowo umarło zaczęło się pojawiać w jej rozmowach równie często jak słowo bagno. Wskazywała na Gleba: „To ostatni z moich żyjących przyjaciół. Moi starzy przyjaciele wszyscy już umarli"51. W sierpniu 1968 roku ukazało się w magazynie „Time", na stronie „People [Ludzie]" zdjęcie podpisane „Anna i Maria"52. „Maria" to była Maria Grigoriewna Rasputin, córka „Świętego Ojca", która przyjechała „nie zaproszona" do Charlottesville w towarzystwie swego przyjaciela i zarazem „murzyna" piszącego jej książkę, Patte » 423 « Barhama. Lojalny jak zwykle Gleb Botkin mówił z niesmakiem: „Nazwisko Rasputin nadaje sprawie złego smaku. Gdzie była przez te wszystkie lata?"53 W rzeczywistości Maria wysłała kilka listów do Anastazji do Schwarzwaldu — „Mam nadzieję, moja droga, że pamiętasz Marię Rasputin" — pisząc, że ma jej do powiedzenia wiele rzeczy, które można powiedzieć tylko „w cztery oczy"54. Teraz obie panie miały okazję do rozmowy, a wiadomość o rozpoznaniu przez Marię swojej „przyjaciółki z lat dziecinnych" obiegło światową prasę. „Tak, ma w sobie coś — mówiła Maria Rasputin — ma coś arystokratycznego w sobie, w ruchach, w głosie. Myślę, że to Anastazja [...] To już tyle lat. Wszyscy się zmieniamy — ona nie może poznać mnie, ja nie mogę poznać jej. Ale myślę, że to ona". Patte Barham powiedział zafascynowanym dziennikarzom nawet więcej: Maria „była bardziej pewna tożsamości Anastazji, niż chciała powiedzieć reporterom". W nocy po pierwszym spotkaniu z Anastazją, Maria „nie spała, tylko ciągle chodziła po pokoju" mówiąc, „na Boga, to ona, ale to taka trudna decyzja, boję się prawie o tym myśleć... Drżę na samą myśl"55. „Powiedziałbym, że Maria już jest «kupiona»" — mówił Patte Barham56, nie zachowało się jednak nic, co świadczyłoby o opinii-Anasta-zji o Marii. Jack Manahan powiedział później, że „Rasputin pasuje do tego domu jak wół do karety". Istotnie, obie panie niedługo żyły w przyjaźni. Jack wyjaśniał, że Maria „chciała, by Anastazja pojechała do Hollywood robić filmy" i wtedy Anastazja zażądała, żeby ją wyrzucić z domu57. Maria natomiast twierdziła, że przeciwnie, to absolutnie niespodziewane małżeństwo Anastazji z Jackiem, pod koniec roku, spowodowało, iż zmieniła zdanie w sprawie jej tożsamości. „To zupełnie zaskakujące" — powiedziała Maria Rasputin58, i rzeczywiście tak było: wszystkich przyjaciół Anastazji przyprawiło o zawrót głowy. Ślub odbył się 23 grudnia w urzędzie sędziego pokoju Raymonda Pace, z Glebem Botkinem jako świadkiem. Kiedy europejscy przyjaciele Anastazji otrząsnęli się ze zdumienia, byli w zasadzie zadowoleni z tego małżeństwa dla wygody — za jakie chcieli je uważać — spowodowanego bliskim terminem wygaśnięcia wizy Anastazji i zdecydowaną odmową kontaktowania się z niemiecką ambasadą w celu jej przedłużenia. Na zdjęciach ze ślubu widnieje „młoda" Mrs Manahan, » 424 « siedząca w swoich futrach, a obok niej Gleb Botkin. Jack zaś — czter- dziestodziewięcioletni, młodszy o prawie dwadzieścia lat od swojej żony — stoi za nimi uśmiechając się. Gleb zastanawiał się poważnie nad tym, czy samemu nie ożenić się z Anastazją, ale ze swoim słabym sercem nie był pewien, kto musiałby kim się opiekować i w końcu zrezygnował z tego pomysłu mówiąc, że byłoby to: „jak ożenić się ze swoją władczynią"59. Pozostawał zatem Jack, i jeśli nawet to małżeństwo było na początku czysto pragmatyczne, to szybko przekształciło się w coś więcej. Niektórzy mówią, że była to przyjaźń, niektórzy, że folie a deux, faktem jednak jest, iż Anastazja uwielbiała Jacka i wierzyła, nie bez powodu, że zawdzięcza mu „wszystko". Nie musiała więcej się martwić o to, gdzie się ma podziać, ani, co ważniejsze, kim ma być. Była wyzywająco dumną i prawnie uznaną Anastazją Manahan. — No — zapytał Jack Gleba Botkina po ślubie — co powiedziałby car Mikołaj na swojego nowego zięcia? — Myślę, że byłby mu wdzięczny — powiedziała Gleb60. Gleb zmarł na atak serca pod koniec grudnia 1969 roku, niedługo przed wejściem sprawy Anastazji na wokandę sądu w Karlsruhe. Śmierć przyjaciela bardzo nią wstrząsnęła. Oczywiście Gleb został otruty; był tylko jednym z wielu, których spotkał „dziwny koniec"61. Stało się to jednak, jak już nieraz w życiu Anastazji, w najgorszym momencie. Od tygodni adwokat Anastazji z Karlsruhe, baron von Stackelberg, pisał do Jacka Manahana list za listem nalegając, żeby Anastazja była obecna w sądzie w czasie rozprawy. Także książę Fryderyk pisał do Charlottesville błagając, żeby przyjechała i żeby sędziowie mogli ją zobaczyć taką, jaka „naprawdę" jest: „naturalną i otwartą". Byłaby to także świetna okazja, dodał książę znacząco, żeby „podziękować wszystkim przyjaciołom za wszystko, co zrobili w jej sprawie"62. Anastazja nie chciała nawet brać pod uwagę takiej możliwości, twierdząc, że jej „tak zwani przyjaciele" będą chcieli ją uwięzić, jeśli przyjedzie do Niemiec: „Nigdy już nie pozwoliliby mi wyjechać"63. Zamiast więc zjawić się osobiście, wysłała przewodniczącemu sądu, Kurtowi Pagendarmowi, z najlepszymi życzeniami, swój portret, podpisany przez „Anastazję i Johna E. Manahana". „Takie rzeczy się zdarzają — powiedział sędzia Pagendarm otwierając rozprawę rano 19 stycznia 1970 roku. — Nie przypuszczam, by ktoś podejrzewał, że jestem w związku z tym niekorzystnie » 425 « nastawiony"64. Uśmiechał się. Zasiadł za stołem w dawnym pałacu wielkich książąt Badenii razem z czterema kolegami i popatrzył na zgromadzoną publiczność. Byli tam książę Fryderyk ze swoim starszym bratem, łan Lilburn, który w ciągu ostatnich dwóch lat „czynił cuda", gromadząc i klasyfikując materiał dowodowy dla barona von Stackelberga i przygotowując siedemdziesięciostronicowy spis samych nazwisk świadków. Była księżna Marianna, była Dominiąue Aucleres, ? także Carl-August Wollmann, który od 1967 roku trzymał się z dala od innych i, mówiąc słowami Mme Aucleres, wyglądał na „bardziej przezroczystego i wycieńczonego niż kiedykolwiek". „Ten proces Anastazji zrujnował jego karierę — szepnął Ferdynand von Schónaich- Carolath, pasierb cesarza Niemiec, który też był obecny. — Wyobraźcie sobie tylko — przesiedleniec z Prus Wschodnich, który poważył się traktować hamburskich sędziów w taki sposób!" Po przeciwnej stronie sali przeznaczonej dla strony pozwanej siedzieli Gunther von Berenberg-Gossler oraz Edward Kersten, nowy adwokat księżnej Meklemburgii w Karlsruhe, a między nimi, po raz pierwszy, księżna we własnej osobie. Co kazało jej przyjść? — zastanawiali się reporterzy obserwując, jak Barbara spokojnie patrzy wprost na sędziów. Dominiąue Aucleres zauważyła z ironią „nadzwyczajne podobieństwo" między księżną a bratem jej matki, księciem Fryderykiem: „te same proste brwi, ten sam profil, ta sama szczęka i wysokie kości policzkowe, i te same kamienne twarze, gdy ich spojrzenia się spotkały"65. Ostatnie posiedzenie „monstrualnego procesu Anastazji" nie miało jednak przynieść żadnych niespodzianek. Petycje adwokatów obu stron były już od dawna znane sądowi i przesłuchania stawały się tylko formalnością. „Sąd rozważy pewne kwestie z dossier — powiedział sędzia Pagendarm — potem podejmie decyzję. Podejmie decyzję z całą bezstronnością"66. W nocy przed wydaniem orzeczenia, łanowi Lilburnowi śniło się, że Anastazja wygrała. Następnego ranka, 17 lutego 1970 roku, zasiadł na ławie w sali sądu jako „doradca historyczny powódki"67. Mijało dokładnie pięćdziesiąt lat od dnia, w którym „Fraulein Unbekannt" usiłowała popełnić samobójstwo w Landwehrkanal. Lilburn zauważył, że sędzia Pagendarm, odczytując negatywne orzeczenie, nazywał powódkę „Anastazja" nie poprawiając się. » 426 « Apelacja została odrzucona, ale sprawa, formalnie rzecz biorąc, nie była zamknięta. Orzeczenie stwierdzało, że roszczenie Anastazji musi być uważane za non liąuet — „ani nie potwierdzone, ani nie obalone", „nie rozstrzygnięte na korzyść żadnej ze stron"68. Sąd nie uznał argumentu barona von Stackelberga, że sąd w Hamburgu domagał się zbyt mocnych dowodów, nie uznał też jego racji przemawiających za przeniesieniem onus probandi na stronę przeciwną („Przeczyłoby regułom porządku państwowego orzeczenie nakazujące stronie zrzeczenie się własności na rzecz drugiej strony tylko dlatego, iż nie zdołała udowodnić, że druga strona nie ma do niej prawa")69, nie mógł także nalegać na niemieckie sądy, żeby porównywały sprawy do mozaik. To prawda, że sędziowie z Hamburga nie obdarzyli zaufaniem swoich własnych biegłych, ale to była rzecz, o której mogli sami decydować: „Leży to wyłącznie w kompetencjach przewodniczącego trybunału"70. Powódka zawsze mogła, zgodnie z prawem, zmienić nazwisko na „A- nastazja Mikołajewna Romanow", może też zawsze wnieść nową sprawę przeciwko któremukolwiek z członków rodziny carskiej w sądzie najniższej instancji. Na zakończenie sędzia Pagendarm podkreślił, że orzeczenie nie stanowi żadnego przesądzenia w sprawie tożsamości Anastazji: „Nie stwierdzamy, że powódka nie jest wielką księżną Anastazją, lecz tylko, że sąd w Hamburgu wydał swoje orzeczenia bez błędów prawnych i proceduralnych"71. Orzeczenie z Karlsruhe — „remis" w Sądzie Najwyższym — pozostawiło u przyjaciół Anastazji wrażenie pustki. Nie czuli się „położeni na deski", jak po werdykcie z Hamburga, czuli, że „uszło z nich powietrze". Sam werdykt można było nawet uznać za pewnego rodzaju zwycięstwo, ilu bowiem pretendentów, prawdziwych czy fałszywych, w długiej i barwnej historii takich spraw, doprowadziło swą sprawę tak daleko i uzyskało tak pełne szacunku orzeczenie sądu? Później sądzia Pagendarm powiedział prywatnie baronowi von Stac-kelberg, że Sąd Najwyższy mógł równie łatwo orzec na korzyść Anastazji — „ale co by to dało?"72 Czy miała teraz, dobiegając siedemdziesiątki, zaczynać od początku całą sprawę jeszcze raz? Czy trzeba było niszczyć jej nowe życie w Charlottesville? Nie było żadnej gwarancji, że inny sąd wykaże się większą wyobraźnią i bezstronnością niż sąd w Hamburgu? Pagendarm rozumiał wagę decyzji, którą podjął, a kiedy później uczestniczył w odczycie księcia Fryderyka na » 427 « temat Anastazji, słuchał z aprobatą argumentów na jej rzecz. „Cieszę się, że Wasza Wysokość opowiedział tę historię — oświadczył, kiedy książę Fryderyk skończył pewną anegdotę. — Gdyby pan jej nie opowiedział, ja bym to zrobił"73. W Charlottesville Jack Manahan powiedział, że jest „zaskoczony" przegraną żony przed Sądem Najwyższym — „ponieważ jej przyjaciele stamtąd mówili, że wygra" — ale w rzeczywistości wcale nie przejmował się orzeczeniem74. Anastazja też nie. „Żyje się dalej — powiedziała75. — [...] To niedobrze, że wszystko było w gazetach. Na to nie mogę się więcej narażać i nie narażę się"76. Przez kilka następnych lat Anastazja kiwała głową na znak zgody, kiedy jej mąż zaczynał mówić o wniesieniu sprawy do Międzynarodowego Trybunału w Hadze. W końcu Jack też przestał mówić o sądach. „Co do mnie — oświadczył — myślę, że ta sprawa powinna stanąć przed sądem historii"77. W ten sposób na dobre przestała istnieć grupa „anastazjan". Baron von Stackelberg rozumiał, że nowy proces byłby z wszelkim prawdopodobieństwem zwykłą stratą czasu, chyba że znajdą się jakieś nowe, rozstrzygające dowody. Czekał cierpliwie w Karlsruhe, ale dopiero w 1977 roku doczekał się kogoś, kto wystąpił z takim dowodem — z czymś, co Dominiąue Aucleres nazwała la chose nouwile1*. Następne lata Manahanowie spędzali w ciągłym ruchu, w jakimś dziwacznym, nieprzerwanym „objeździe". Nigdy nie byli bezczynni. „Kiedy się raz przestanie — mówiła Anastazja — to koniec"79. Jeśli nie przyjmowali gości w swoim eleganckim jednopiętrowym kolonialnym domu w ekskluzywnej dzielnicy Charlottesville, University Circ-le, to jedli obiad w Farmington Country Club, jechali na wycieczkę do Monticello albo Blue Ridge Mountains, doglądali zwierząt na farmie. Czasami też wsiadali do furgonetki lub auta terenowego i jechali bez zapowiedzi do Waszyngtonu lub Nowego Jorku w odwiedziny do krewnych Romanowów i krewnych Manahanów. Odwiedzali też rodzinę w Północnej Karolinie, na Florydzie, w Georgii i Teksasie. „Na ostatnim krajowym zgromadzeniu Towarzystwa Hugenotów z Mana-kin, które odbyło się w Dallas, w Teksasie, w hotelu Sheraton-Dallas — pisał Jack w wydawanym przez siebie „Coppage Family Bulletin", [Biuletynie rodziny Coppage] — wasz wydawca został jednogłośnie wybrany Krajowym Honorowym Przewodniczącym. W towarzystwie » 428 « żony, Anastazji, ostatniej żyjącej wielkiej księżnej Rosji, która przywiozła ze sobą pisankę z jaja emu i była na pierwszych stronach gazet w Dallas, odbyli w maju 3 027-milową podróż samochodem, odwiedzając dwukrotnie Emilię Wirginię Mills w Pine Bluff, Arkansas, która przedstawiła ich Mrs. H. L. Knorr, Krajowej Honorowej Przewodniczącej Zakonu Korony, która posiadała w domu największy istniejący spis małżeństw stanu Wirginia, która to lista została dokładnie przejrzana w poszukiwaniu nazwisk Coppage i Coppedge..."80. I tak dalej. Tego rodzaju publikacje wypływały strumieniami z University Circle, rozsyłane przez Jacka do entuzjastów genealogii oraz do „fanów" Anastazji, bez zbytniego zwracania uwagi na to, czy korespondent należy do jednych czy do drugich. Dziennikarze często opuszczali Charlottesville oszołomieni; i to nie dlatego, że Anastazja ich zdezorientowała. Jack Manahan mówił bez przerwy, z wdziękiem i gościnnością nie pozwalał wygasnąć rozmowie, czasem był zapalczywy i uparcie obstawał przy swoim zdaniu, nigdy jednak nie pozbywał się swojej nieco zagadkowej dworności gentlemana z Południa i miał coś do powiedzenia na każdy temat. Anastazja była zachwycona towarzyskością męża. Mogła się trzymać z dala od ludzi. Gdy pytano ją o coś, odsyłała do Jacka (Musi pan(i) pomówić z mężem), odmawiała również przyjmowania jakichkolwiek prezentów (To zbyt kosztowne, musi pan(i) to dać mężowi)81. Jeżeli była obecna przy którymś z maratońskich monologów Jacka — a nie zdarzało się to często — siedziała zwykle z opuszczoną głową, słuchając bardzo uważnie, ale nie odzywając się, dopóki nie powiedział czegoś, co uznała za niesłuszne, głupie lub kłopotliwe. „Nie wierzcie ani jednemu jego słowu" — mawiała wtedy82. Potem zaczynała go besztać po niemiecku, w języku, w którym najczęściej ze sobą rozmawiali, używając niemieckiego zdrobnienia jego imienia: Hans. — Hans! — wołała. — Hans! Mach ein Ende! Mach ein Ende!&3 — Tak kochanie — odpowiadał Jack — już kończę. — I mówił dalej, dopóki gość nie powiedział, że musi już iść, albo nie stał się tak obojętny, że Jack zmieniał temat. Wielu gości nie było zadowolonych z tej sytuacji. Przyjeżdżali spotkać legendarną Anastazję, usłyszeć jej historię z jej własnych ust, tymczasem spotykali tę chodzącą encyklopedię w marynarce w kratę i krawacie w barwach narodowych, » 429 « w białych skórzanych butach, a później także w specjalnym kapeluszu z okazji dwustulecia Stanów, wiążącego sprawę jego żony z „międzynarodowym spiskiem komunistycznym" i oświadczającego, że „świat niedługo musi się radykalnie zmienić [...] Pojawi się nowy Jerzy Waszyngton, żeby poprowadzić Amerykę do prawdziwej niezależności"84. Dave Smith z „Los Angeles Times" opuścił Charlottesville w przekonaniu, że Anastazja została sprowadzona do roli „ świętości" w zbiorze Jacka Manahana — „Reliktu. Totemu. Rzeczy"85. Lecz ten „totem" tryskał poczuciem humoru. Przez całe tygodnie trzymała w torebce kartę z jakiejś restauracji, która reklamowała czerwone wina słowami: „Wypijesz szklaneczkę i też będziesz myślał, że jesteś Anastazją"86. Dziennikarze odwiedzający ją byli, jak zawsze, podzieleni na jej zwolenników i przeciwników. Niektórzy, jak Dave Smith, zapoznawali się z jej historią przed spotkaniem, większość jednak przyjeżdżała do Charlottesville nagle i bez przygotowania, nie mogli się więc potem zgodzić nawet co do jej zewnętrznego wyglądu. Jeden z reporterów mówił o jej „zimnych, pozbawionych zupełnie wesołości oczach"87, Podczas gdy inny wpadał w zachwyt nad ich bystrością i urokiem, kolorem „błękitnym jak okna nieba". Jeden mówił o jej -hardym, tajemniczym, aroganckim zachowaniu"88, gdy inny zanotował, że „wydawało się, że zaraz ucieknie ze strachu". Jej włosy „stalowoszare ze śladami rdzy, krótko obcięte i opadające na czoło trochę w średniowiecznym stylu Prince Valiant [...] Dużo spaceruje po pokoju i czasami po prostu znika w głębi domu. Najbardziej arystokratyczna wydaje się jej małomówność. Ogólnie robi wrażenie delikatnej, dobrze wychowanej, nieco zepsutej starej panny, która przez większość życia była chroniona przed światem". Anastazja zwykła odpowiadać na pytania wzruszeniem ramion: „Niektórzy mi wierzą, niektórzy nie89 [...] Myślę, że chyba żyję za długo"90. Potem włączał się Jack, żeby w swoim stylu bronić sprawy żony, a ona uciekała do swojej powiększającej się ciągle menażerii składającej się z psów (siedmiu irlandzkich seterów) i bezpańskich kotów (nikt nie wiedział, ilu). „Wszystkie bardzo źle się zachowują — mówiła Anastazja o „koteczkach' • — Zupełnie jakby w nie diabeł wstąpił"91. Anastazja od razu przystąpiła do przekształcania otoczenia domu w University Circle w replikę podwórka w Unterlegenhardt. W ciągu » 430 « roku wszystko zarosło chwastami, wokół podwórka stanął płot z drutu kolczastego, a prześliczne frontowe okna zasłonięto tekturą. Widziano Anastazję rozrzucającą po podwórku wielkie gałęzie, przegniłe pnie, całe wory węgla i suchych liści; mówiła, że, niestety, to konieczne „pułapki"92. Jack twierdził, że nic nie może poradzić na ten bałagan, bo „to jest sposób życia Anastazji"93. W domu ona i Jack zajmowali dwie oddzielne sypialnie, do których wchodziło się z holu na parterze. Salon przekształcony został w muzeum Anastazji, gdzie zgromadzone były różne pamiątki z całego jej życia, niektóre wartościowe, niektóre zupełnie bez wartości — Anastazja nie robiła takich rozróżnień. Książki zalegały od podłogi do sufitu, składane jedna na drugą, od kiedy przestały się mieścić na półkach, czasami na siedem rzędów w głąb. James, czarny lokaj Jacka, usługiwał Manahanom aż do swej śmierci w 1976 roku. Choć wiele w życiu widział, nigdy nie przyzwyczaił się do nowej żony swego chlebodawcy ani do postępującej ruiny siedziby Manahanów. „Wiem, że musi się pan czuć, jakby ryzykował życiem przychodząc tu — mówił Jack do jednego z gości. — Ale właśnie dlatego to robimy, żeby zniechęcać odwiedzających. Sprawiają nam dużo kłopotu, więc musimy"94. Naprawdę Jack nie wydawał się w najmniejszym stopniu skłonny do zniechęcania odwiedzających. Starzy przyjaciele Anastazji zdumiewali się widząc, jak bardzo towarzyskie życie zaczęła prowadzić. Ciągle miała opory przed spotykaniem się z ludźmi, ale wydawało się to już bardziej przyzwyczajeniem niż czym innym. „Anastazja! — wołał Jack pod jej drzwiami po godzinie albo dwóch przekonywania. — Idziemy teraz do samochodu i jak będziemy gotowi do wyjazdu, zatrąbię cztery razy. Wtedy wyjdziesz z pokoju i przyłączysz się do nas"95. Głośno usprawiedliwiając „rosyjski" temperament swojej żony, Jack zabierał gości do furgonetki, uzupełniając czasem po drodze towarzystwo o psa. Potem naciskał na klakson dotąd, aż usłyszał, że zatrzaskują się frontowe drzwi i zobaczył Anastazję idącą z nachmurzoną miną w stronę samochodu, z czerwoną skórzaną torebką przewieszoną przez sparaliżowane ramię, zasłaniającą się gestem przed jękliwymi powitaniami, mówiącą szorstko: „tylko bez podawania rąk". Nie gniewała się na nich, nie. Gniewała się na „tego mojego męża [...] Czy inni też tak traktują swoje żony? [...] Wyszłam za najmniej rozsądnego człowieka na świecie". » 431 « Jack uśmiechał się, zwycięski, i stwierdzał: — Ożeniłem się z Białą Królową — lubił ją tak nazywać — a Biała Królowa zwykle wygrywa. — Co za bzdury wygadujesz. Ruhe! [Cicho!] — Uuu... Chyba powiedziałem coś złego. Czy powiedziałem coś złego, Anastazja? — Całkowicie. Miała sposób mówienia i słownictwo typowe dla „panienki z dobrego domu" z początku wieku. Jej świat był zaludniony przez „kanalie", „łotrów" i „nicponi". Była ofiarą „tych niedorzeczności" i męża, który nie „dostarczał" jej czystej „koperty" — poszewki — kiedy tego potrzebowała. Oczywiście jej mąż był „całkiem szalony" — „piju-pi-ju-tra-la-la", jak mówiła. Coraz bardziej jednak angielski ustępował przed niemieckim, którego używała teraz tak, jak posługiwała się angielskim w Schwarzwaldzie: żeby mówić swobodnie przy obcych. Gdy mówiła po angielsku, czasowniki lądowały zwykle na końcu zdań, inne słowa były poutykane tu i tam, a każde potwierdzenie lub zaprzeczenie czegoś w opowiadaniach męża kwitowała krótkim niemieckim Absolut! albo, jeśli okoliczności wymagały, Absolut nie! Nie wiedząc nic o długiej, niesamowitej podróży, którą odbyła^Anastazja Tschaikovsky-Anderson-Manahan, i niewiele dowiadując się z przypadkowych artykułów w gazetach, mieszkańcy Charlottesville oceniali ją po wyglądzie, gdy siedziała w restauracji lub klubie pochylona nad białym serem, ziemniakami czy lodami z bitą śmietaną — została wegetarianką i wierzyła święcie w reinkarnację — a potem zbierała resztki po lunchu do foliowych torebek, żeby je zabrać do domu dla kotów. — Czy mogę zadać osobiste pytanie o pani obecne życie? — zapytał reporter programu telewizji ABC „Good Morning America". Siedział z Anastazją w pokoju miejscowego klubu, bo Jack zdecydował, że dom w University Circle nie nadawał się już do publicznych wystąpień. — Jakie jest teraz pani życie? — Teraz — powiedziała Anastazja — to szczęśliwe życie. — Na pewno? — Tak, naprawdę. Zapadła długa cisza. » 432 « Dziennikarze z ABC chcieli, żeby Anastazja potwierdziła publicznie swą tożsamość, żeby powiedziała głośno te dwa słowa, które od 1920 roku zawsze wypowiadała z takim trudem: „Jestem Anastazja". Kiedy jej rozmówca poprowadził wywiad w tym kierunku, wydawała się całkiem zdezorientowana, a proste pytanie o to, kim jest, musiało być kilka razy powtórzone. „Jestem córką cara Rosji — powiedziała w końcu. — To wszystko. I nic więcej. Kim innym mogłabym być?"96 Kiedy rok później zgodziła się na następne wystąpienie w telewizji, trwała wrzawa w prasie światowej, więc nie była usposobiona uprzejmie. — Jak mam powiedzieć, kim jestem? — zapytała z sarkazmem. — W jaki sposób? Czy pan może mi to powiedzieć? Czy pan może mi udowodnić, kim pan jest?97 — Ja mogę udowodnić, kim jestem — powiedział Jack. Anastazja przez chwilę nic nie mówiła. Potem powiedziała: „Można w to wierzyć albo nie wierzyć. To nie ma znaczenia. Żadnego, jakiegokolwiek w ogóle". Wywiady telewizyjne były tylko początkiem nowego wybuchu popularności, który towarzyszył ukazaniu się na jesieni 1976 roku książki Anthony'ego Summersa i Toma Mangolda The File on the Tsar. Książka stała się bestsellerem w Anglii z powodu głoszonej w niej tezy, że caryca Rosji i jej cztery córki nie zostały zamordowane w Je-katerinburgu, a wielka księżna Anastazja prawdopodobnie uciekła na Zachód. Teraz dom w University Circle był oblężony. Było gorzej niż kiedykolwiek w Unterlegenhardt. „Wiem, o czym chcecie rozmawiać — powiedziała Anastazja reporterowi ABC. — O tej tajemnicy. Wiem dokładnie"98. Nie chciała jednak z nikim rozmawiać na temat zamordowania rodziny carskiej. Kiedy ją nagabywano, odwróciła się do Jacka i powiedziała: „Zw diesen Sachen kann ich doch nicht antworten [Na te rzeczy nie mogę odpowiadać]. Nie mogę o tym mówić. Nie mogę. Od razu by mnie zabili"99. Podejrzewano, że po prostu lubi być tajemnicza, że bierze mały odwet za te wszystkie lata, teraz kiedy naukowcy przychodzą do niej, żeby się dowiedzieć, jak to było. „Zdarzenia w Jekaterinburgu były zupełnie inne, niż ludzie mówią — powiedziała przed laty księciu Fryderykowi — ale kiedy j a to mówię, myślą, że jestem wariatką". Teraz jej słowa cytowano w The File on the Tsar: „Nie było tam masakry, ale nie mogę powiedzieć nic więcej"100. ? — Anastazja » 433 « W tej kwestii Anastazja nie ustąpi. „Ma swoje powody — mówi Jack. — I ja je szanuję". Może opowie o tym kiedyś, a może nie „Albo — stwierdzał — w tej kwestii ona zwodzi nas wszystkich..."? Z upływem czasu zaczynało właśnie na to wyglądać; z Universit Circle wydostawały się najdziwniejsze historie o „sobowtórach" za mordowanych zamiast carskiej rodziny, o pociągach gnających z Sy berii do granicy rosyjskiej, o carze dożywającym swych dni w Dani i jego córkach znajdujących schronienie u wielkiego księcia Hesj w Darmstadt. Tylko niewielu z przeprowadzających wywiady z Anas tazją zdobyło się na uprzejmość przemilczania tych spraw. Jednak ni zawsze tak było, czego dowodem jest taśma z nagraniem program Good Morning America; na pytanie reportera, co właściwie stało si z jej siostrami, zaległa głucha cisza. Nasilenie pielgrzymek do Charlot tesville nie osłabło jednak. Nigdy przedtem przecież nie było tak dziw nej żyjącej legendy jak ta starsza wątła pani w brudnym skórzany płaszczu, w kapeluszu, z którego każdy Kozak byłby dumny, córa bardziej przypominająca lalkę z gałganków, ciągnąca swoje work' z węglem przez podwórko, pewnego dnia, po znalezieniu oposa i zde chłego królika wśród swoich kotów, mówiąca najdramatyczniejszy-głosem: „No i do czego to doszło! Muszę żyć jak Cyganka!" 102*Łudzi widzieli teraz tajemnicę w każdym jej słowie i tragedię w sposobie w jaki z godnością podawała rękę „jakby przez otchłań"103. Anastazj jednak miała już dość tej roli. „Nie piszcie więcej — błagała swoic gości. — Dość już zostało powiedziane. To wszystko nie ma sensu Wrzućcie to w ogień"104. Anastazja nie wybaczyła księciu Fryderykowi aż do jesieni 197 roku. Jack od kilku lat próbował ją nakłaniać do zgody, ale Anastazj nie zapomniała masowej eksterminacji swoich zwierząt w Unterlegen hardt. Kiedy jeden z jej młodych przyjaciół, Brien Horan, jecha w 1973 roku do Europy, zapytał ją, czy powinien odwiedzić księcia odpowiedziała „Lepiej nie, lepiej nie. On jest bardzo niebezpieczny bardzo dziwny; nie, nie, lepiej nie"105. W końcu jednak, z pomocą Briena, Jack zdołał pokonać sprzeciw żony i wysłał księciu Fryderykowi pieniądze na bilet do Charlottes ville. Dlaczego łan Lilburn nie miałby też przyjechać? — pomyślał, wystawiając następny czek i zapraszając ich obu. Lilburn miał tylko » 434 « jeden dzień na zebranie się, odleciał więc z Londynu w jednej koszuli i z prezentem, który trzymał dla Anastazji od wielu lat. Rok 1977 był ostatnim „dobrym rokiem" Anastazji i rokiem, jak wielu uważało, jej zemsty. Od 1970 roku jej adwokat z Karlsruhe, baron von Stackelberg, poszukiwał jakiegoś niewątpliwego dowodu, dzięki któremu mógłby na nowo wnieść jej sprawę do sądu. W lutym nadeszła wiadomość z Monachium, że doktor Moritz Furtmayr, jeden z najlepszych w Niemczech kryminologów, stwierdził na podstawie wybranych fotografii, że „obecna Mrs. Manahan" i córka cara to jedna i ta sama osoba106. Nie było to zwykłe powtórzenie badań przeprowadzonych w Hamburgu. Furtmayr przekonał się o tożsamości Anastazji już kilka lat wcześniej, kiedy poddał jej zdjęcia analizie za pomocą systemu identyfikacji, którego sam był autorem, a który, przynajmniej w sprawach kryminalnych, został zaakceptowany jako dowód przez sądy. Jego metoda — znana pod nazwą „P.I.K." — wykorzystywała porównanie „głównych punktów na czaszce, które, raz ustalone, nie zmieniały wzajemnych relacji aż do śmierci"107. Wykorzystując diagramy i siatki, Furtmayr wykazał, że każda twarz ludzka daje specyficzny i wyraźny „odcisk", jeżeli połączy się liniami owe główne punkty, oraz dodawał, że w setkach badań, jakie wykonał, nie spotkał się nigdy z takim samym „odciskiem" u różnych osób. Za pomocą „P.I.K." Furtmayr potrafił identyfikować ofiary pożarów, strzałów w twarz i katastrof. Teraz posunął swoje badania twarzy Anastazji jeszcze krok dalej. Od początku biegli antropolodzy mieli kłopoty z jej prawym uchem, które wydawało się nie odpowiadać swoimi kształtami temu, które widać było na zdjęciach córki cara. Pięćdziesiąt lat po pierwszym negatywnym wyniku badania zarządzonego przez sąd w Darmstadt, Furtmayr odkrył, dlaczego tak było: biegli z Darmstadt, i inni, którzy się tym zajmowali, korzystali z fotografii Anastazji zrobionej w zakładzie w Dalldorfie. Negatyw tej fotografii został odwrócony przy wywoływaniu zdjęcia. Tak więc lewe ucho Anastazji porównywano z prawym wielkiej księżnej. Rzeczywiście, Furtmayr stwierdził, po uwzględnieniu tej zmiany, że uszy były „identyczne w siedemnastu punktach anatomicznych i formach tkanki. Było to o pięć punktów więcej niż dwanaście normalnie wymaganych przez niemieckie sądy dla ustalenia tożsamości osoby"108. » 435 « Przyjaciele Anastazji poczuli nagły przypływ radości, że potwierdziły się ich przypuszczenia; kiedy dowiedzieli się o wynikach analiz doktora Furtmayra. W Sądzie Najwyższym baron von Stackelberg oświadczył, że sprawa Anastazji zostanie na nowo wniesiona, gdy tylko ona lub jej prawny przedstawiciel, książę Fryderyk, dadzą znak. Jednak właśnie książę zdecydował, że nie należy z tym występować109. Wziął sobie do serca rozumowanie sędziego Pagendarma z Karlsruhe: „Co by to dało?" Co Anastazja osiągnęłaby teraz przez prawne uznanie swojej tożsamości? Królewskie rodziny Europy nie przyznałyby się, bez wątpienia, do błędu i nie uznały jej za krewną. Musiałaby znów odpowiadać na pytania sędziów, a w jej obecnym nastroju, ostrzegał, mogła choćby „napluć im w twarze". „Oczywiście" — powiedziała Anastazja110, kiedy dowiedziała się, że jej ucho odpowiada „uchu wielkiej księżnej". — „A czemu innemu miałoby odpowiadać? [...] Mam już dość tych brudów. Nie będę czytać tych brudów. Czy moje ucho jest takie ważne? Mam już dość tych ciągle i ciągle stawianych pytań. Nawet małe dzieci już mnie pytają «Anastazja, kiedy dostaniesz z powrotem swoje klejnoty?» Nigdy ich nie dostanę. Nie pożądam bogactwa. I tak nigdy bym ich nie włożyła"111. «» „Odnieśliśmy pyrrusowe zwycięstwo" — napisała Dominiąue Auc-leres w ostatnich zdaniach swoich pamiętników ze sprawy Anastazji. — Zwycięstwo bez radości"112. Książę Fryderyk przyjechał do Charlottesville z łanem Lilburnem w grudniu 1977 roku i porwał go wir przyjęć, obiadów i przejażdżek a la Manahan. Sąsiedzi nigdy nie widzieli Anastazji tak „otwartej i swobodnej", jak była z księciem. „Byli jak brat i siostra" — powiedział jeden z nich — książę Fryderyk, „charmeur", i Anastazja, nieodpowiedzialna „Madame Mutabor"113. To nie świadczyło źle o Jacku, mówili sąsiedzi, to po prostu było coś innego. To był związek, którego nie potrzeba było wyjaśniać. A kiedy łan Lilburn wręczył jej swój prezent, rzuciła mu promienny uśmiech, który ciągle jeszcze mógł zapierać dech. Powiedziała mu wiele lat przedtem w Schwarzwaldzie, że przypomina sobie piosenkę, którą śpiewała jej matka — „piosenkę o jaskółkach"114. Lilburn odnalazł tę piosenkę w śpiewniku z piosenkami studenckimi: „Wenn die Schwalben heimwarts ziehn [Gdy odlatują jaskółki]" autorstwa Franza Abta: » 436 « Wenn die Schwalben heimwarts ziehn, wenn die Rosen nicht mehr bliihn, wenn der Nachtigall Gesang mit der Nachtigall yerklang, fragt das Herz in bangem Schmerz, fragt das Herz in bangem Schmerz ob ich dich auch wiederseh? Scheiden, ach Scheiden, Scheiden thut weh! Scheiden, ach Scheiden, Scheiden thut weh! Gdy jaskółki lecą w dal, kiedy znowu róży żal, gdy skowronka słodki śpiew już nie dojdzie spośród drzew pyta serce drżąc jak liść, pyta serce drżąc jak liść, Czy i tobie pora iść? Żegnać się, żegnać się, żegnać się czas! Żegnać się, żegnać się, żegnać się czas! Była zachwycona prezentem, wzruszona, ale musiała wyznać Lilbu-rnowi prawdę: „Matka śpiewała to po angielsku". („Założyłbym się, że ona też — powiedział łan Lilburn. — To akurat taka sentymentalna piosenka z londyńskiego music-hallu, jakie kochała caryca")115. Wyjechali tuż przed Bożym Narodzeniem, łan Lilburn do New Haven i Nowego Jorku, zaś książę Fryderyk na południe, odwiedzić swoją siostrę i szwagra w Finca San Miguel w Kostaryce. Książę stał się od tego czasu mile widzianym gościem w University Circle, był więc, niestety, świadkiem ostatnich, smutnych i przykrych lat „Madame Mutabor". Do września 1978 roku dom był już tak zrujnowany i tak zanieczyszczony przez psy i koty, że stanowił zagrożenie dla zdrowia całej okolicy, a Jack i Anastazja zostali pozwani do sądu116 z oskarżenia o „nieutrzymywanie czystości i warunków sanitarnych na terenie, niepozbywanie się odpadków oraz pozostawianie trawy i chwastów o wysokości przekraczającej 18 cali". Nie było to pierwsze ostrzeżenie. Sąsiedzi narzekali już od pewnego czasu. „Z ich posiadłości dochodzi stale ostry zapach — mówił doktor Richard A. Meade, profesor pedagogiki na uniwersytecie i niegdyś cierpliwy przyjaciel Manahanów. — Sądzę, że można go opisać słowem: smród". » 437 « Występ Anastazji w sądzie nie obył się bez akcentów komicznych. „Nie używaliśmy odkurzacza od sześciu lat — powiedział Jack sędziemu D. B. Marshallowi — a teraz jest już za późno". Starzy przyjaciele Jacka martwili się ostatnio bardzo o niego. Widzieli, jaki był zmęczony, jak wychudł, jak postarzał się przedwcześnie wskutek stałego stresu spowodowanego zajmowaniem się Anastazją. Teraz w sądzie Jack przedstawiał dowód w postaci pnączy dzikiego wina kudzu, które, jak mówił, porosło jego podwórko. „Manahan — napisał Ray McGrath w „Daily Progress" — w pasiastym krawacie w wirgińskie kolory, pomarańczowy i błękitny, powiedział, że dzikie wino zarasta jego posiadłość [...] Pokazał małe pnącze, a potem gałąź długą na cztery stopy i grubą na ponad cal. «To małe pnącze tak bardzo rośnie», powiedział trzymając w ręku gałąź i dodał, że dzikie wino kudzu może urosnąć nawet 27 cali w ciągu jednej upalnej i wilgotnej lipcowej nocy". Być może, stwierdził sędzia, niemniej jednak nie wyjaśnia to gromadzenia się śmieci na podwórku. Jack oświadczył, że psy żony zjadają więcej niż dziewięćdziesiąt puszek pokarmu tygodniowo. „Ledwie daję sobie radę — powiedział — z utrzymaniem rodziny, żywieniem wszystkich zwierząt na farmie i zbieraniem tych wszystkich puseek". Teraz Anastazja miała odpowiadać na zarzuty. Siedziała w ostatnim rzędzie na sali, zupełnie nie zwracając uwagi na przebieg rozprawy, a kiedy sędzia Marshall wezwał ją, by podeszła, nie ruszyła się z miejsca. Jack przywołał ją gestem, ale dalej nie wykonała żadnego ruchu. — Sądzę, że nie uważa się za podległą amerykańskiemu prawu — powiedział Jack. — Będzie odpowiadać przed sądem jak każdy — powiedział sędzia. Czy woli być oskarżona o obrazę sądu? Na razie jednak sędzia zgodził się na kontynuowanie sprawy, ostatecznie nie wracano już do zeznań Anastazji. Sędzia Marshall uznał Jacka winnym i nakazał uprzątnięcie posiadłości w University Circle w ciągu trzech tygodni. Koty i psy miały zostać przeniesione na farmę w Scottsville. Potem oświadczył: „Char-lottesville jest znane z tego, iż mieszkają tu ludzie prowadzący nieraz bardzo odmienny od innych tryb życia. Nie zamierzam karać was za waszą odmienność. Chcę jednak, żeby stan waszej posiadłości widocznie się poprawił". » 438 « Dom został doprowadzony do jakiego takiego ładu, ale nie minęło kilka miesięcy i znów zaczął podupadać. Ten schemat się powtarzał. Za każdym razem Jack dostawał nakaz uprzątnięcia terenu, robił to, a następnie podwórko znów szybko wypełniało się papierami, gałęziami i innym śmieciem. Ludzie zaczęli się zastanawiać, czy to „ekscentryczność" Anastazji ma taki wpływ na Jacka, czy też oboje są jednakowo „dziwaczni". Przynajmniej nie było już zwierząt (chociaż Anastazja podczas każdej z codziennych wypraw do Scottsville chciała zabrać stamtąd kilka psów). Pewnego dnia Jack przybiegł do domu swoich dobrych znajomych, doktora Nathaniela Ewella i jego żony, Mildred, i powiedział, że Anastazja umiera. Był bardzo zdenerwowany. Doktor Ewell zastał ją na łóżku polowym. Było z nią rzeczywiście źle: to nie była już zapaść spowodowana głodem czy zmęczeniem. W szpitalu stwierdzono, że cierpi na blokadę jelit, często występującą u ludzi starszych, niebezpieczną dla życia. Doktor mówił potem, że wystarczyłoby jeszcze kilka godzin zwłoki, a Anastazji nie udałoby się uratować. „Czy chce pani żyć?" — zapytał, gdy na chwilę odzyskała przytomność, a ona odpowiedziała: „Tak, chcę"117. Nigdy więcej nie chodziła. Cierpiała na ostry artretyzm stóp, ale nie był tak ostry, by uczynić ją kaleką. Wydawało się raczej, że po powrocie do domu po prostu się poddała, że czuła się zbyt zmęczona, by robić cokolwiek poza siedzeniem w niebieskim fotelu na kółkach lub na przednim siedzeniu furgonetki, która sama zaczęła przypominać kupę złomu. Pewna kobieta, która przyjechała z Manassas, aby się z nią spotkać, zobaczyła rozrzucone po podłodze wokół Anastazji pudełka po płatkach kukurydzianych, butelkę portwajnu, puste plastikowe kubki, nie otwarte jeszcze pudełko ciastek z czereśniami i niezliczoną ilość brązowych torebek. Była tak drobna, chuda i przygarbiona, że można się było zastanawiać, w przypływie czarnego humoru, czy kiedyś nie zniknie pośród odpadków. Mimo to długo podziwiała synka odwiedzającej mówiąc o nim: „kochanie, małe kochanie". Podobało się jej imię dziecka: Andrzej118. Zostali razem z Jackiem wypchnięci z domu przez swoje własne rzeczy i mieszkali teraz głównie w małym mieszkanku w budynku po drugiej stronie drogi dojazdowej, który też należał do posiadłości. » 439 « Tam właśnie Jack kąpał ją — jak dawniej nalegała na codzienną kąpiel — karmił, jeśli chciała jeść, a nocami siedział przy jej łóżku zrywając się na każde zawołanie. Okrzyk — „Hans!" — brzmiący kiedyś jak komenda, stał się teraz płaczliwy, żałosny i powtarzał się bez przerwy, dopóki się nie obudził, czy nie rzucił wszystkiego, co akurat robił, żeby przyjść na pomoc. Anastazja była przykuta do wózka, a jej świadomość była na tyle przyćmiona, że często nie zdawała sobie sprawy z tego, co ją otacza. Potrafiła jednak zachować dawną jasność umysłu, gdy chciała, by ją usłyszano i zdołała utrzymać dawny tryb życia. Jack zabierał ją każdego ranka furgonetką do Scottsville, a potem przez cały już dzień siedziała na przednim siedzeniu, podczas gdy Jack odwiedzał znajomych, jechał do banku, na lunch i na obiad do restauracji Kena Jon-sona, zabierał ją na czyjś pogrzeb, na jakąś wyprzedaż lub zjazd genealogiczny. Znała ich z widzenia cała Wirginia. Raz kiedy furgonetka zepsuła się koło Culpeper, pewien znajomy towarzyszący im w podróży, zaniepokojony, zaczął wyjaśniać policji, że Anastazja nie zgodzi się na to, by wysiąść i że trzeba będzie holować furgonetkę z nią w środku, bez względu na prawo. — Nie szkodzi — odpowiedział policjant. — Wszyscy znamy tych dwoje. Anastazja zaczęła tęsknić za Unterlegenhardt. „Mam złamane serce. Mam złamane serce" — powiedziała. Ameryka nie była już tym bezpiecznym schronieniem, jakim się kiedyś wydawała. Złośliwym wyrostkom spodobało się drażnienie Anastazji, wybijali szyby, strzelali do jej psów na farmie, przekłuwali opony w furgonetce i robili głośne uwagi o „starych żebraczkach". — To był kiedyś piękny samochód — powiedziała Anastazja w czasie jazdy na przyjęcie do Richmond znajomemu w maju 1981 roku. — Popatrz, co z niego zostało. — Mam dość tych przyjęć — powiedziała nagle Anastazja. Jack zaczął jej śpiewać. Robił to często, bo piosenki zawsze ją rozweselały. Jej ulubioną była Dominiąue. „Hans! — powiedziała. — Hans, chcę wracać do Europy. Chcę pojechać do Paryża i pójść na herbatę z Tatianą Botkin". Kazała, żeby zatrzymał samochód. Chciała filiżankę kawy — „gorącej, bardzo gorącej". Przyznała, że stała się nałogowym kawiarzem, i dodała coś » 440 « dziwnego: „Zanim przyjechałam do Ameryki, nigdy nie piłam kawy". Jackowi nie bardzo się to podobało, ale Anastazja „nic nie mogła na to poradzić, nic nie mogła poradzić". Patrzył, jak wsypuje do filiżanki pięć czy sześć torebek cukru. — Po rosyjsku — powiedziała z uśmiechem. — To bardzo po rosyjsku. — Staram się po prostu utrzymać Anastazję przy życiu do jej osiemdziesiątych urodzin — mówił Jack. — Po prostu utrzymać ją przy życiu. — Pojadę do Niemiec — ciągnęła Anastazja. — Pojadę z powrotem do Unterlegenhardt. Pójdę do sanatorium. Potem zasnęła. Często teraz przysypiała. Mówiła coś i nagle w pół zdania głowa opadała jej na piersi. — Następnym razem spotkamy się w Niemczech — powiedziała, znów przebudzona, kiedy Jack wysadzał gości na stacji autobusowej w Fredericksburgu. Potem rozklekotana furgonetka, wypchana po dach rupieciami, z fotelem na kółkach wystającym trochę przez boczne okno, odjechała z warkotem w kierunku Richmond119. Ponad siedemdziesiąt pięć osób zebrało się przed domem Anastazji w University Circle 18 czerwca 1981 roku. Dożyła — skończyła osiemdziesiąt lat. Siedziała w swoim fotelu owinięta w białą wełnianą chustę, z nogami okręconymi kocem, w różowym słomkowym kapeluszu z wetkniętym zawadiacko piórkiem i beształa Jacka, bez większego przekonania, kiedy oświadczał gościom, że jest potomkinią Dżyn-gis Chana. Uśmiechała się do przyjaciół i opowiadała, jak w 1979 roku została otruta, a potem zabrana do szpitala: „Na całe dwanaście dni". Książę Fryderyk wysłał kartkę ze stacji kolejowej w Karlsruhe, skąd wyjeżdżał do wielkiej księżnej Saxe-Weimar. Anastazja zjadła co nieco i wypiła szklaneczkę ponczu. Była bardzo zmęczona120. Kilka dni później Jack i Anastazja spotkali się przed domem z dziennikarzami. — Myślą, że jestem nienormalna — powiedziała Anastazja o całym świecie. — Anastazja mówi, że gdyby miała taką moc — stwierdził Jack — chciałaby się urodzić kimś innym. Anastazja skinęła głową. — Na jej życiu ciąży przekleństwo — powiedział Jack. » 441 « Anastazja znów skinęła. Potem poprosiła Jacka, żeby ją zabrał z powrotem do samochodu. Chciała zostać sama121. Siedziała tam sama przez godzinę albo dwie, patrząc jak studenci śpieszą się na próbę teatru uniwersyteckiego, na tyłach ich domu, przemawiając pewnie do psa Perevela siedzącego na tylnym siedzeniu, mówiąc jaki to był „niegrzeczny" i martwiąc się o jego tylną łapę, którą ktoś postrzelił w Scottsville. Miała jeszcze żyć tak długo, by dowiedzieć się o śmierci Dominiąue Aucleres we wrześniu, o tym, że w Nowym Jorku wystawiono nową sztukę opartą na historii jej życia, i otrzymać kopię pamiątkowej ikony wydanej przez Rosyjską Cerkiew Prawosławną na Obczyźnie, która w październiku 1981 roku, kanonizowała rodzinę carską — cara, carycę, Aleksego i cztery wielkie księżne. Spojrzała na podobiznę Anastazji — „Świętej Męczennicy Anastazji Mikołajewnej" — w lekkim płaszczu narzuconym na ramiona, z cienką „cerkiewną" świecą w ręce i aureolą lśniącą wokół głowy. Zapłakała nad nią przez chwilę, a potem włożyła między swoje najcenniejsze pamiątki: wielki portret Mikołaja II, olejny obraz księcia Georgija von Leuchtenberga, zbiorek opowiadań Harriet von Rathlef i jej starą, brązową fotografię zrobioną u miss Jennings w 1929 roku122. Nigdy nie pozwoliła skopiować tego zdjęcia. „Nie mogę wypuścić go z rąk — mówiła. — Nic nie mogłoby mi go zastąpić"123. Fotografia przedstawia ją uśmiechniętą, w promieniach światła wpadającego przez wysokie okna z Park Avenue, ubraną w niebieską suknię i ciężkie białe futro, z prawą ręką odchyloną nieco, żeby podtrzymać papugi siedzące jej na palcach. Przypisy Skróty używane w przypisach „Wywiady" A „Pamiętniki" A Aucleres I Aucleres II BA Botkin I Botkin II Botkin MS EHF FA FAZ FOT Hamburg Horan MS IA Dziennik Lavington PK Nieznana kobieta, Frau Czajkowska, Anna Anderson, Anastazja Wywiady z Anastazją w biurach Curtisa J. Mara, lato 1929 EHF Wersja autobiografii Anastazji przedstawiona przez Edwarda Fallowsa. Odniesienia do My American Experiences [Moje przeżycia w Ameryce], w EHF zostały oznaczone inaczej. Anastasia, qui itez-vous? „UInconnue de Berlin" Archiwum Sergiusza Botkina The Real Romanovs [Prawdziwi Romanowowie] The Woman Who Rosę Again [Kobieta, która zmartwychwstała] „Wielka księżna Anastazja" Dokumenty Fallowsa Gilliard i Sawicz La Fausse Anastasie [Fałszywa Anastazja] „Frankfurter Allgemeine Zeitung" Summers i Mangold The File on the Tsar [Kartoteka cara] Akta Oberlandsgerichtu Anastazja? Krug von Nida, Ich Anastasia erzahle (w oryginale z ang. tłum. / Am Anastasia Coburna), autobiografia z 1957 roku zamówiona i zatwierdzona do publikacji przez adwokatów Anastazji. Dziennik Faith Lavington, prowadzony w zamku Seeon, transkrypcja (bez paginacji) w Hamburgu Peter Kurth » 443 « Rathłef Anastasia, Ein Frauenschicksal... Rathlef MS Angielskie tłumaczenie powyższego przygotowane jako oświadczenie, w EHF. Rathlef/Noeggerath „Podsumowanie" afery Szanckowskiej Rathlef, Notatki Notatki Frau von Rathlef, sporządzone między 19 czerwca a 4 lipca 1925 w Szpitalu Najświętszej Marii Panny, w EHF. Inne nazwane są „luźne" lub oznaczone datą tam, gdzie to było możliwe. Przedmowa 1 Zob. FA passim. 2 Wielki książę Andrzej Władymirowicz do wielkiej księżnej Olgi Aleksan-drownej, 4 lutego 1928, Hamburg (zob. mój rozdz. 9). 3 Zeznanie rosyjskiej księżniczki Kseni Georgijewnej, złożone w New York City 16—17 marca 1959, transkrypcja w Hamburgu. 4 Wywiad z łanem Lilburnem. 5 Lilburn MS. 6 Dehn The Real Tsaritsa [Prawdziwa Caryca], 78. 7 Wyrubowa, Memories of the Russian Court [Wspomnienia rosyjskiego dworu], 343. 8 Zob. Rathlef MS. 9 Buxhoeveden, The Life and Tragedy of Aleksandra Feodorowna [Życie i tragedia Aleksandry Fiodorownej], 342. 10 FOT, 70. 11 Ibid., 52. 12 Vorres, The Last Grand Duchess [Ostatnia Wielka Księżna], 254. 13 Przepisane z notatek dołączonych do Trewin The House of Special Pur-pose (angielskie wypracowanie wielkiej księżnej Anastazji zawierało błędy gramatyczne i ortograficzne, starałem się w polskim tekście oddać rodzaj i ilość tych błędów — przyp. tłum.). 14 Ibid., 75. 15 Bułygin w The Murder of Romanovs [Zamordowanie Romanowów], 238—239. 16 John Terraine, The Life and Times of Lord Mountbatten (Nowy Jork; Holt, Rhinehart i Winston, 1980), 27. 17 Vorres, op. cit., 256. 18 Francis McCullagh, Prisoner of the Reds [Więzień czerwonych], (Londyn; John Murray, 1921), 133. 19 FOT, 196. » 444 « 1. DaUdorf 1 Rathlef, Notatki. 2 Wywiad z księciem Fryderykiem Ernestem Saxe-Altenburg. Pałac holenderski służył jako miejska rezydencja wielu członków królewskiej rodziny pruskiej, między innymi starszej siostry cesarzowej Elżbiety, księżnej pruskiej Ireny. A zakładała, że jeżeli Irena w ogóle jest w mieście, będzie na pewno tam. 3 Rathlef, Notatki. 4 „Pamiętniki" A, EHF. W 1932, kiedy A była przesłuchiwana przez policję w Hanowerze, w ogóle nie przypominała sobie momentu wpadnięcia do wody. Zob. wyrok sądu z Hamburga, 28. 5 Biuletyn policyjny, cytowany w IA, 89. 6 Aucleres I, 33. 7 Redern, Notatki. Według raportu Bonhoeffera A mówiła „afektowanym południowoniemieckim akcentem, prawdopodobnie pochodzenia frankońskiego lub alemańskiego", dodana jest jednak uwaga, że „wysilała się, żeby ukryć swój dialekt". Żadne inne sprawozdanie nie wspomina o jej akcencie. 8 Rejestry berlińskiej policji, Szpitala Św. Elżbiety i zakładu w Dalldorfie zaginęły, wraz z wielu innymi dokumentami dotyczącymi sprawy A, pod koniec II wojny światowej. Opis pobytu A w szpitalu powstał na podstawie czterech źródeł: Zaprzysiężonego oświadczenia dra Friedricha Reicha z 19 lipca 1929, EHF; notatek Eriki von Redern, sekretarki Edwarda Fallowsa, z rejestrów i biuletynu zakładu w Dalldorfie, z 16 maja 1929, EHF; sprawozdania kapitana Mikołaja von Schwabe, z 10 czerwca 1922, zawierającego także jego spostrzeżenia oparte na rejestrach Szpitala Św. Elżbiety i rozmowach z lekarzami z Dalldorfu, EHF; sprawozdania dra Karla Bonhoeffera, który przed rozmową z A przestudiował kartoteki zakładu i rozmawiał z pielęgniarkami, z 18 marca 1926, EHF i BA. 9 Schwabe, Sprawozdanie, EHF. 10 Frau Chemnitz (Thea Malinowsky) do Kurta Pastenaci, 27 września 1927, w: Rathlef (wersja niemiecka, 189). Frau Chemnitz była pielęgniarką w Dalldorfie, w czasie gdy odbywały się „przesłuchania" A. 11 Reich, Zaprzysiężone oświadczenie, EHF. 12 Bonhoeffer, Raport. 13 Protokół z wizyty dra Wilhelma Vó llera u Clary Peuthert („Fraulein ?.") z 29 kwietnia 1927, EHF i Hamburg. 14 Memorandum Paula Leverkuehna i Kurta Vermehrena z 31 października 1938, EHF. 15 Bonhoeffer, Raport, EHF. » 445 « 16 Reich, Zaprzysiężone oświadczenie, EHF. 17 Redern, Sprawozdanie, EHF. 18 Biuletyn policyjny, IA, 89. 19 Bonhoeffer, Raport, EHF. 20 Wyrok sądu z Hamburga, 31. 21 Protokół Fritza Schurichta z rozmowy z „komisarzem X" z 29 kwietnia 1927, EHF. 22 Nogly, 12. 23 Bonhoeffer, Raport, EHF. 24 Redern, Notatki, EHF. 25 Zaprzysiężone oświadczenie Erny Bucholz (pielęgniarki) z 29 czerwca 1929, EHF. Wywiady z pielęgniarkami z Dalldorfu przeprowadzał dr Bonhoeffer w marcu 1926; większość z nich przekazała swoje pisemne oświadczenia baronowi Arturowi von Kleistowi już wcześniej, latem 1922. Oświadczenia innych zostały złożone na ręce Edwarda Fallowsa. 26 List Frau Chemnitz (Thea Malinowsky) do „Berliner Nachtausgabe" z 5 marca 1927. 27 Bonhoeffer, Raport, EHF. 28 Zaprzysiężone oświadczenie Emilie Barfknecht (pielęgniarki) z 12 czerwca 1922, EHF. 29 Schwabe, Sprawozdanie, EHF. „ 30 Bonhoeffer, Raport, EHF. 31 List Frau Chemnitz do „Nachtausgabe". 32 Bucholz, Zaprzysiężone oświadczenie. 33 Bonhoeffer, Raport. 34 Bonhoeffer, Raport; Schwabe, Sprawozdanie, EHF. 35 Bonhoeffer, Raport. Użyte słowo brzmiało Nordlandreise. 36 Bucholz, Zaprzysiężone oświadczenie. 37 Barfknecht, Zaprzysiężone oświadczenie. 38 Wyrok sądu z Hamburga, 30. 39 Bonhoeffer, Raport, EHF. 40 Bucholz, Zaprzysiężone oświadczenie, EHF. 41 Bonhoeffer, Raport, EHF. 42 Był to, co zrozumiałe, jeden z najbardziej kontrowersyjnych aspektów sprawy Anastazji — kiedy dokładnie i komu po raz pierwszy A powiedziała, że jest córką cara i którą z córek. Zeznanie siostry Chemnitz (Malinowsky), cytowane na s. 11— 12 mówi samo za siebie; oprócz tego, pielęgniarki twierdziły, że zacząły podejrzewać, kim jest A, „zanim jeszcze ktokolwiek ją odwiedził" (Bucholz, Zaprzysiężone oświadczenie). Wielokrotnie twierdzono pó- » 446 « źniej, że same pielęgniarki „zasugerowały" A, że jest córką cara. Nie ma żadnych dowodów na potwierdzenie tego. 43 Barfknecht, Zaprzysiężone oświadczenie, EHF. 44 Zeznanie, dra Theodora Eitela z 20 maja 1959, Hamburg. Eitel leczył ? przez sześć miesięcy w 1926. 45 Bonhoeffer, Raport, EHF. 46 Bucholz, Zaprzysiężone oświadczenie, EHF. 47 Bonhoeffer, Raport, EHF. 48 List p. Chemnitz do „Nachtausgabe". 49 Nie zostało wyjaśnione, czy tygodnik, o którym mowa, był tym samym, który później widziała Klara Peuthert. Siostra Chemnitz (Malinowsky) stanowczo twierdziła, że tygodnik pokazany jej przez A to był „bardzo stary" numer „Berliner Illustrierte Zeitung" jeszcze sprzed I wojny światowej. Ewidentnie sama A trzymała (ten?) tygodnik przy łóżku. 50 Zaprzysiężone oświadczenie Berthy Walz (pielęgniarki) z 17 czerwca 1922, EHF. 51 Bucholz, Zaprzysiężone oświadczenie, EHF. 52 Walz, Zaprzysiężone oświadczenie, EHF. 53 Zeznanie z 17 grudnia 1958, Hamburg; cytowane w memorandum Kurta Vermehrena z 31 marca 1962. 54 Chemnitz (Malinowsky) do Fallowsa, 15 kwietnia, 1929, EHF. 55 List p. Chemnitz do „Nachtausgabe". 56 Przekonanie, że rewolucja w Rosji była dziełem „międzynarodowego spisku żydowskiego" było bardzo rozpowszechnione w Niemczech i innych krajach w latach dwudziestych. Uważano je za tak oczywiste, że nie wymaga wyjaśnienia. O szczegółach rzekomej roli Żydów w zamordowaniu carskiej rodziny zob. FOT. 57 Korespondecja z Fallowsem, EHF. 58 Rathlef/Noeggerath. 59 Protokół Vó llera z rozmowy z Klarą Peuthert. 60 Rathlef/Noeggerath. 61 Schwabe, Sprawozdanie, EHF. 62 Voller, Protokół, EHF. 63 Numer „Berliner Illustrierte" nosił datę 23 października 1921 (fotokopia w EHF) i zawierał dość ogólnikowy opis zamordowania rodziny carskiej w Jekaterinburgu ze wzmianką, iż najmłodszej córce cara, wielkiej księżnej Anastazji, prawdopodobnie udało się uciec. Ci, którzy nie oskarżali pielęgniarek o „zasugerowanie" A, że jest córką cara, oskarżali o to Klarę. Ponieważ jednak Klara opuściła zakład oświadczywszy, że rozpoznała wielką księżnę Tatianę, wydaje się, iż działała niezależnie od tego, co przeczytała w gazetach. » 447 « 64 A do Harriet von Rathlef: sprawozdanie (nie datowane, 1925—1926) Harriet von Rathlef, BA. 65 Schwabe, Sprawozdanie. 66 Dalsze informacje o rosyjskiej emigracji do Europy Zachodniej i sporach wśród monarchistów, zob. w Robert C. Williams, Culture in ?????, najlepsze i najkompletniejsze studium tego zagadnienia w jęz. angielskim. 67 Schwabe, Sprawozdanie, EHF. Kapitan von Schwabe twierdził, że pochodzi z estońskiej szlachty. 68 Zjawisko to występowało jeszcze w latach trzydziestych; na jego podstawie twierdzono, że A była po prostu jedną z wielu „Anastazji". Jedynymi „dziećmi cara", które w poważny sposób zwróciły uwagę, były jednak, oprócz A, tylko mrs. Marga Boodts, twierdząca, że jest Olgą Mikołajewną, mrs. Eugenia Smith, twierdząca, że jest Anastazją Mikołajewną oraz polski dezerter, Michał Goleniewski, twierdzący, że jest carewiczem. Ten ostatni do dziś ma zwolenników. Dalsze informacje, zob. FOT, rozdz. 17. 69 Schwabe, Sprawozdanie, EHF; oświadczenie Franza Jaenicke, datowane „czerwiec 1922", EHF, oraz oświadczenie Jaenicke z 27 lutego 1956, Hamburg. 70 Oświadczenie Klary Peuthert z 10 czerwca 1922, EHF. 71 Cały powyższy fragment opiera się na sprawozdaniu p. Schwabe, EHF. 72 Schwabe do A, opowiedziane przez A Harriet von Rathlef, w notatkach p. Rathlef; także w „pamiętnikach" A, EHF. 73 Oświadczenie (Gutachteri) baronowej Sophii Buxhoeveden, Hamburg; także w FA, 34—36. 74 Aucleres I, 36. 75 Schwabe, Sprawozdanie, EHF. 76 Ibid. 77 Aucleres I, 36. 78 Protokół (nie datowany) barona Arthura von Kleista, dołączony do zaprzysiężonego zeznania baronowej Marii von Kleist, EHF; protokoły barona, których autentyczność jest bardzo wątpliwa, przedrukowane są w FA, 46—51. Przez całe dalsze życie A musiała walczyć z zarzutem, że „przerobiła swoją historyjkę" po nierozpoznaniu jej przez baronową Bux-hoeveden jako „Tatiany". Jednakże wszystkie dostępne dowody wskazują, że w tamtym momencie A nie miała jeszcze żadnej historyjki do „przerabiania". 79 Schwabe, Sprawozdanie, EHF. 80 Arthur von Kleist do dyrektora zakładu w Dalldorfie, 22 marca 1922, EHF. Pozwolenie na zwolnienie A zostało wydane 22 maja przez Polizeiamts-- Reinickendorf. » 448 « 81 Zaprzysiężone oświadczenie Marii von Kleist z 5 tóerwca 1929, EHF. 82 IA, 96. 83 Maria von Kleist, Zaprzysiężone oświadczenie, E ? #? 84 Bonhoeffer, Raport, EHF. 85 Barfknecht, Zaprzysiężone oświadczenie, EHF. 2. „Opowieść" 1 Aucleres I, 45. Chociaż ciągle się słyszy i czyta o>-, „stadach" monarchistów odwiedzających A u von Kleistów, to ani barowo, anj jego żona, ani, później, ich córka, Gerda nie podali żadnych nazwisk - ani szczegółów. Kiedy A mieszkała później u Franza Jaenicke, nastąpiło d^0kja(inie to samo, tzn. „inwazja" monarchistów na mieszkanie Jaenicke, Oświadczenie Jaenicke, 1956, Hamburg. 2 IA, 92. 3 Oświadczenie Franza Jaenicke, 1956, Hamburg. 4 Protokół barona von Kleista, EHF. 5 List (oświadczenie?) barona Wasilija Lwowicza fi ? der Osten-Sacken Tettenborn, Berlin, styczeń 1926, Hamburg. 6 Baronowa von Kleist, zaprzysiężone oświadczenLinuEHF. 7 Zaprzysiężone oświadczenie Zinajdy Tołstoj, 3 mrfflja 1929, EHF; „Zapisy" Fallowsa, 29 kwietnia 1929. 8 Baronowa von Kleist, Zaprzysiężone oświadczeń-*1511. EHF. 9 Zeznanie Olly Reim, cytowane w memorandum ^W Vermehrena, 31 stycznia 1961, Hamburg. 10 Zeznanie Gerdy von Kleist, 19 listopada 1965, ^ " ^burg, spisane przez księcia Fryderyka Saxe-Ałtenburg. ^ 11 Baronowa von Kleist, Zaprzysiężone oświadczer^ fae,- 12 Używane jednak rzadko. Zob. Oświadczenie h^ 956 i zeznanie Gerdy von Kleist, Hamburg. 13 Jaenicke, Oświadczenie, 1956, Hamburg. 14 Gerda von Kleist, Zeznanie, Hamburg. eHF rV"l 15 Baronowa von Kleist, Zaprzysiężone oświadczeń ? 16 Słowo to pojawia się często w rozmowach z V^yJ^ 17 Tłumaczenie na angielski w EHF; oryginał (; maja 1923. 18 A używała rosyjskiego zdrobnienia „Wierofli^ifl (możliwe, że została dopisana przez dra Schilera, d&Ą jąca po kwestii o mówieniu A przez sen po rosy j według niektórych". -A. tió*»ti ? ???) następu-4°P°dobnie 64 A do Harriet von Rathlef: sprawozdanie (nie datowane, 1925—1926) Harriet von Rathlef, BA. 65 Schwabe, Sprawozdanie. 66 Dalsze informacje o rosyjskiej emigracji do Europy Zachodniej i sporach wśród monarchistów, zob. w Robert C. Williams, Culture in ?????, najlepsze i najkompletniejsze studium tego zagadnienia w jęz. angielskim. 67 Schwabe, Sprawozdanie, EHF. Kapitan von Schwabe twierdził, że pochodzi z estońskiej szlachty. 68 Zjawisko to występowało jeszcze w łatach trzydziestych; na jego podstawie twierdzono, że A była po prostu jedną z wielu „Anastazji". Jedynymi „dziećmi cara", które w poważny sposób zwróciły uwagę, były jednak, oprócz A, tylko mrs. Marga Boodts, twierdząca, że jest Olgą Mikołajewną, mrs. Eugenia Smith, twierdząca, że jest Anastazją Mikołajewną oraz polski dezerter, Michał Goleniewski, twierdzący, że jest carewiczem. Ten ostatni do dziś ma zwolenników. Dalsze informacje, zob. FOT, rozdz. 17. 69 Schwabe, Sprawozdanie, EHF; oświadczenie Franza Jaenicke, datowane „czerwiec 1922", EHF, oraz oświadczenie Jaenicke z 27 lutego 1956, Hamburg. 70 Oświadczenie Klary Peuthert z 10 czerwca 1922, EHF. 71 Cały powyższy fragment opiera się na sprawozdaniu p. Schwabe, EHF. 72 Schwabe do A, opowiedziane przez A Harriet von Rathlef, w notatkach p. Rathlef; także w „pamiętnikach" A, EHF. 73 Oświadczenie (Gutachten) baronowej Sophii Buxhoeveden, Hamburg; także w FA, 34—36. 74 Aucleres I, 36. 75 Schwabe, Sprawozdanie, EHF. 76 Ibid. 77 Aucleres I, 36. 78 Protokół (nie datowany) barona Arthura von Kleista, dołączony do zaprzysiężonego zeznania baronowej Marii von Kleist, EHF; protokoły barona, których autentyczność jest bardzo wątpliwa, przedrukowane są w FA, 46—51. Przez całe dalsze życie A musiała walczyć z zarzutem, że „przerobiła swoją historyjkę" po nierozpoznaniu jej przez baronową Bux-hoeveden jako „Tatiany". Jednakże wszystkie dostępne dowody wskazują, że w tamtym momencie A nie miała jeszcze żadnej historyjki do „przerabiania". 79 Schwabe, Sprawozdanie, EHF. 80 Arthur von Kleist do dyrektora zakładu w Dalłdorfie, 22 marca 1922, EHF. Pozwolenie na zwolnienie A zostało wydane 22 maja przez Polizeiamts-- Reinickendorf. » 448 « 81 Zaprzysiężone oświadczenie Marii von Kleist z 5 czerwca 1929, EHF. 82 IA, 96. 83 Maria von Kleist, Zaprzysiężone oświadczenie, EHF. »4 Bonhoeffer, Raport, EHF. 85 Barfknecht, Zaprzysiężone oświadczenie, EHF. 2. „Opowieść" 1 Aucleres I, 45. Chociaż ciągle się słyszy i czyta o „stadach" monarchistów odwiedzających A u von Kleistów, to ani baron, ani jego żona, ani, później, ich córka, Gerda nie podali żadnych nazwisk ani szczegółów. Kiedy A mieszkała później u Franza Jaenicke, nastąpiło dokładnie to samo, tzn. „inwazja" monarchistów na mieszkanie Jaenicke, Oświadczenie Jaenicke, 1956, Hamburg. 2 IA, 92. 3 Oświadczenie Franza Jaenicke, 1956, Hamburg. 4 Protokół barona von Kleista, EHF. 5 List (oświadczenie?) barona Wasilija Lwowicza von der Osten-Sacken Tettenborn, Berlin, styczeń 1926, Hamburg. 6 Baronowa von Kleist, zaprzysiężone oświadczenie, EHF. 7 Zaprzysiężone oświadczenie Zinajdy Tołstoj, 3 maja 1929, EHF; „Zapisy" Fallowsa, 29 kwietnia 1929. 8 Baronowa von Kleist, Zaprzysiężone oświadczenie, EHF. 9 Zeznanie Olly Reim, cytowane w memorandum Kurta Vermehrena, 31 stycznia 1961, Hamburg. 10 Zeznanie Gerdy von Kleist, 19 listopada 1965, Hamburg, spisane przez księcia Fryderyka Saxe-Altenburg. 11 Baronowa von Kleist, Zaprzysiężone oświadczenie, EHF. 12 Używane jednak rzadko. Zob. Oświadczenie Jaenicke z 1956 i zeznanie Gerdy von Kleist, Hamburg. 13 Jaenicke, Oświadczenie, 1956, Hamburg. 14 Gerda von Kleist, Zeznanie, Hamburg. 15 Baronowa von Kleist, Zaprzysiężone oświadczenie, EHF. 16 Słowo to pojawia się często w rozmowach z przyjaciółmi A. 17 Tłumaczenie na angielski w EHF; oryginał (zaginiony) datowany 18 maja 1923. 18 A używała rosyjskiego zdrobnienia „Wieroniczka". Notka ołówkiem (możliwe, że została dopisana przez dra Schilera, ale nie na pewno) następująca po kwestii o mówieniu A przez sen po rosyjsku: „Prawdopodobnie, według niektórych". 29 — Anastazja » 449 « 19 Szczególne trudności w odtworzeniu „Opowieści" widoczne są, mam nadzieję, wyraźnie w tekście. Wszyscy, którzy rozmawiali z A o Jekaterinbur-gu i ucieczce z Rosji, twierdzili, że mówiła o tym „chaotycznie, najpierw o jednej rzeczy, a zaraz potem o innej" (Rathlef MS). Inspektor Franz Griinberg, komisarz berlińskiej policji, który po trzech latach badań zdołał złożyć z fragmentów całkiem rozsądną wersję przygód A, mimo to twierdził: „Powyższa spójna narracja nie pochodzi z ust A. Od niej pochodzą raczej nie powiązane fragmenty, które opowiadała w ciągu miesięcy. Nawet co do tych fragmentów postępować musiałem bardzo ostrożnie, gdyż przypominając sobie owe straszliwe przeżycia nieopisanie się denerwowała, a w końcu załamywała zupełnie" (List inspektora Franza Griinberga, 19 czerwca, 1925, w EHF; dalej cytowany jako „Griinberg, list"). Ze względu na tę sytuację i ciągłe naciski wywierane na przyjaciół A, by przedstawili pełne i przekonywające wyjaśnienie jej doświadczeń, jest więcej niż prawdopodobne, że niektórzy z nich postarali się wypełnić luki, czyniąc tym samym jej „opowieść" niecałkowicie jej. Ostateczne odżegnanie się A od wszystkich opublikowanych opisów zamordowania rodziny Romanowów, jej pobytu w Bukareszcie i podróży do Berlina mogło oczywiście wynikać z zamętu wokół tych spraw, jej przekornego charakteru i doznanych uraz, jest jednak pewne, że w latach dwudziestych trwała przy takiej właśnie wersji „opowieści". W maju 1982 powiedziała mi, że ciągle pamięta, jak patrzyła na ciało Aleksandra Czajkowskiego „w trumnie" w Bukareszcie. Zob. też sprawozdanie dra Eitela z grudnia 1926: „Na temat morderstwa i początkowego stadium ucieczki pacjentka mówi tyle co nic. Na pytanie, jak wyglądała ucieczka, podała mi berlińską gazetę z artykułem o tym, mówiąc że sporo z niego jest prawdą, ale większość jest fałszem. Sama nie może o tym mówić"(Eitel, Raport, 22 grudnia 1926, EHF). 20 Rathlef, Notatki. 21 „Pamiętniki" A, EHF. 22 Luźne notatki Harriet von Rathlef (grudzień 1925), BA. 23 Protokoły Arthura von Kleista, EHF. 24 Rathlef, Notatki. 25 Cytowane w memorandum Leverkuehna i Vermehrena, 21 października 1938, EHF. Wiele mówi się w FA na temat prawdopodobnej daty urodzenia chłopca, wskazując na początek grudnia 1918, co implikowałoby, że poczęcie miało miejsce w czasie, gdy rodzina carska była uwięziona w Tobolsku. Z drugiej strony, nie ma nic, co wykluczałoby taką możliwość. 26 Aucleres I, 235. 27 Była to tylko pogłoska, krążyła jednak uporczywie wśród monarchistów. 28 Sprawozdanie Harriet von Rathlef, nie datowane, BA. 29 Rathlef, Notatki. » 450 « 30 „Wywiady" A. 31 „Wywiady" przeprowadzane przez Curtisa J. Mara trwały przez dwa miesiące. 32 Luźne notatki Harriet von Rathlef, BA. 33 Z biegiem lat podejmowano bardzo wiele prób zidentyfikowania braci Czajkowskich, z których żadna się nie powiodła. Próby identyfikacji opierały się głównie na publikowanych listach strażników z domu Ipatiewa, zakładały bowiem, że tylko jeden z bolszewickich żołnierzy miał możność uratować córkę cara. A opisywała Aleksandra, w rozmowie z Harriet von Rathlef, jako mężczyznę „średniego wzrostu" o ciemnoblond włosach, z wąsikiem i twarzy „jak wyciosanej z kamienia [...] jak gdyby nie wiedział, co to śmiech". Sergiusz Czajkowski był równie niejasno opisany; ich matka, Maria, była „jeszcze niestara", a siostra miała rumianą, „chłopską" twarz. Według Frau von Rathlef A nie przypominała sobie Czajkowskiego wśród strażników z Jekaterinburga, według Edwarda Fallowsa — pamiętała go. Zob. memoranda Fallowsa, EHF; także memorandum Leverkuehna i Vermehrena, październik 1938, EHF. Ze względu na wszystkie tajemnice towarzyszące sprawie zamordowania rodziny carskiej, rozmaite uwagi A można albo przyjąć na wiarę, albo odrzucić. 34 Rathlef, Notatki. 35 „Wywiady" A. 36 Wywiad z łanem Lilburnem. 37 Wywiad z Tatianą Botkin; także w „Figaro", 17 czerwca 1958. 38 Tołstoj, Zaprzysiężone oświadczenie, EHF. Kiedy w latach trzydziestych rozeszła się wiadomość o pojawieniu się w Polsce wielkiej księżnej Tatiany, A potrząsnęła głową mówiąc: „Stałam za nią". Zob. Zeznanie baronowej Niny von Osten-Sacken, ??? von Hoyningen-Huene, cytowane w memorandach adwokatów, Hamburg. 39 „Wywiady" A. 40 Luźne notataki Harriet von Rathlef (grudzień 1925), EHF. 41 Rathlef, Notatki. 42 Rathlef, MS. 43 Griinberg, List, EHF. 44 Sprawozdanie Harriet von Rathlef, nie datowane, BA. 45 Rathlef (wersja niemiecka 107). 46 Zaprzysiężone oświadczenie Agnes Gallagher, 22 grudnia 1930, EHF. Wiele szczątków rozbitej i nadpalonej biżuterii znaleźli żołnierze Białej Armii w kopalnianym szybie „Czterech Braci" pod Jekaterinburgiem, gdzie prawdopodobnie zostały spalone ciała Romanowów. Nie było w tamtych okolicznościach możliwe sporządzenie szczegółowego spisu szczątków i porównanie go ze spisem biżuterii należącej do rodziny carskiej. » 451 « 47 „Wywiady" A. 48 Griinberg, List, EHF. 49 „Wywiady" A. A powiedziała Harriet von Rathlef, że podróżowała zawsze w przedziale pierwszej klasy, Sergiusz Czajkowski zaś siedział gdzie indziej. Rathlef (wersja niemiecka 32). 50 Rathlef (wersja niemiecka 32). 51 „Wywiady" A. 52 Rathlef nie wspomina o tym, ale zob. IA, 86. 53 Eitel, Raport, EHF. 54 A powiedziała, że Czajkowscy mówili do niej zawsze po rosyjsku, a między sobą po polsku. Zob. sprawozdanie Harriet von Rathlef, nie datowane, BA. 55 „Pamiętniki" A. 56 Klara Peuthert do Ireny Pruskiej, 23 sierpnia 1922, Hamburg; także w FA, 52. 57 Schwabe, Sprawozdanie, EHF. 58 Orzeczenie Landgericht-Hamburg [Sądu Krajowego w Hamburgu], przedruk prywatny, „nicht rechtskraftig". 59 Luźne notatki Arthura von Kleista, nie datowane (prawdopodobnie sierpień 1922), dołączone do zaprzysiężonego zeznania Marii von Kleist, EHF. 60 Schiler, Sprawozdanie, EHF. 61 Wymienienie wszystkich publikacji dotyczących losów rodziny carskiej i śledztwa Sokołowa byłoby prawie niemożliwe, na pewno zaś przekracza zakres niniejszych przypisów. Dalsze informacje na ten temat zob. ?'??????, The Sokolov Investigation, a poza tym głównie FOT. Jedynym „naocznym świadkiem" zamordowania rodziny carskiej był Paweł Miedwiediew, pomocnik Jakuba Jurowskiego, komendanta domu Ipatiewa. Wszyscy inni strażnicy zeznający w śledztwie Sokołowa o okolicznościach zabójstwa opierali zeznania na zasłyszanych informacjach. 62 FOT, 135—136. 63 FOT, 149. Nie stwierdzono, czy kości odkryte w szybie „Czterech Braci" były na pewno ludzkie. 64 Memorandum generała Michała Konstantynowicza Diterichsa, 10 kwietnia 1919, cytowane w memorandum Carla-Augusta Wollmanna, 30 grudnia 1963, Hamburg; także, łan Lilburn do Davida Clegga, 5 września 1966, w zbiorze Lilburna. 65 FOT, 103. 66 Zob. Wilton, The Last Days of the Romanovs i Diterichs, Ubijstwo carsko] siemii. 67 Gilliard, Le Tragiąue Destin, 242. » 452 « 68 FOT, 103. 69 Cytowane w FOT, 111. 70 List Aleksieja Gołowina, cytowany w „Figaro", 8 lipca 1965. Według Gołowina sam Sokołów prywatnie dopuszczał możliwość ucieczki jednej z córek cara, lecz nie wykazywał zainteresowania dalszym badaniem tej sprawy. To, że pogłoski o ucieczce były znane „białym", wyraźnie wynika z nieudos-tępniania większości materiałów z oryginalnych akt Sokołowa oraz z wysiłków — trwających do dziś — zmierzających do udowodnienia w szczególności śmierci Anastazji. Historia jej rzekomego zakłucia bagnetami jest oparta na zeznaniach z trzeciej ręki pochodzących od Anatolija Jakimowa, jednego ze strażników z Jekaterinburga, twierdzącego, że dowiedział się o zamordowaniu carskiej rodziny od dwóch innych żołnierzy, którzy rzekomo widzieli zbrodnię przez okno z podwórka domu Ipatiewa: „Z całej rodziny wymieniona jest tylko Anastazja, zakłuta bagnetami" (zob. FOT, Wilton i ?'??????). Dlaczego właśnie Anastazja? Pierwsze wiadomości docierające z Syberii po zdobyciu przez „białych" Jekaterinburga głosiły, że tą zakłutą bagnetami osobą była Tatiana. Pułkownik Paweł Rodzianko, monarchista, który pojechał do Jekaterinburga na prośbę siostry cesarzowej, Wiktorii, donosił do Londynu o czternastu śladach po bagnetach „odpowiadających z grubsza kształtowi ludzkiego ciała"[!] znalezionych na podłodze piwnicy „dokładnie w miejscu", gdzie zginęła wielka księżna Tatiana. Kiedy jednak pogłoski o ucieczce Anastazji dotarły do Europy, trzeba było czegoś innego. Tak więc imię wielkiej księżnej uległo zmianie, a liczba śladów po bagnetach wzrosła dla pewności do „osiemnastu". W znakomitej i w innych fragmentach bardzo precyzyjnej książce Romanovs (The Dial Press 1981, Nowy Jork) W. Bruce Lincoln powtarza tę wersję: „Tylko lekko ranna Anastazja krzyknęła, bardziej ze strachu niż z bólu. [?] Nie chcąc się trudzić powtórnym ładowaniem broni, strażnicy chwycili stojące pod ścianą karabiny i spokojnie zakłuli ją bagnetami na śmierć" (746). Niech nam wystarczy jeszcze tylko jeden przykład tego, jak wielka była determinacja „białych", żeby „zabić" najmłodszą wielką księżnę. W szybie „Czterech Braci", w czerwcu 1919, „biali" odkryli doskonale zachowane zwłoki spaniela „Jemmy", którego Anna Wirubowa podarowała wielkiej księżnej Tatianie przed wybuchem I wojny światowej. Oficjalne wyjaśnienie było takie, że pies leżał „zamarznięty w śniegu" przez prawie rok (absurd, gdy wziąć pod uwagę, że przez sześć miesięcy w roku w szybie nie było śniegu [zob. FOT, 173]). Ważniejsze jednak jest to, że „Jemmy" w ciągu jednej nocy przestał być psem Tatiany, a stał się psem Anastazji. Natychmiast wykon-cypowano, że Anastazja zabrała psa do piwnicy w noc zabójstwa i wyciągnięto wniosek: jeśli pies nie żyje, to i wielka księżna me żyje. Żadne dowody » 453 « nie mogą, jak się wydaje, wyrugować tej historyjki z umysłów bądź co bądź poważnych historyków. 71 Takie było śmiałe przypuszczenie Summersa i Mangolda i na to kładli największy nacisk w swojej pracy. Zob. FOT, passim. 72 FA, 24, oraz memorandum Wollmanna, 31 grudnia 1963, Hamburg. 73 Zeznanie z 19 listopada 1925, Hamburg. 74 Rathlef; IA oraz FOT — oba zawierają reprezentatywne próbki. Największy ich zbiór jest w: Hamburg, inne w EHF. Zob. też korespodnencję Aloisa Hochleitnera z Harriet von Rathlef, BA; także w: Rathlef (niem. wyd. s. 105—212). 75 Zob. jako przykład zeznanie dra Władimira Poletyki, 23 maja 1929, EHF, oraz barona von Schenka, który widział jeden z takich plakatów w Rosji prawie dwadzieścia lat później: zeznanie z 27 czerwca 1965, Hamburg. 76 Zeznanie Arthura Rohse, listopad 1956, w: IA, 69—70. 77 Zeznanie generała Himitcha, 19 marca 1958, Hamburg. 78 Julius Holmberg do Harriet von Rathlef, 20 kwietnia 1929, EHF. 79 List do księcia Fryderyka Saxe-Altenburg, 13 października 1952, Hamburg; w FOT, 375. Bonde opowiedział o tym już w 1926. Zob. list Herlufa Zahlego do Sergiusza Botkina, 24 stycznia 1927, BA. 80 Vorres, op. cit., 177. 81 Nie tylko „wstyd" powstrzymywał Anastazję od udania się do króla i królowej Rumunii. Była księżniczka Edynburga i Coburga 'Wiktoria Melita, jedna z sióstr królowej Marii, rozwiodła się z z bratem cesarzowej Aleksandry i wyszła za mąż za wielkiego księcia Cyryla, który na wygnaniu zaczął się domagać tytułu cesarza Rosji. Cała ta gałąź rodu, to byli, w umyśle A, „ci Coburgowie". Zob. „Zbiór pytań" przygotowany w miejsce osobistego zeznania przez Herlufa Zahlego, duńskiego ministra pełnomocnego w Berlinie, EHF. 82 Luźne notatki Harriet von Rathlef (grudzień 1925), BA. 83 Zob. Sprawozdanie Fritza Schurichta, nie datowane (1927), EHF. 84 Paul Ionescu-Voiculescu do lana Lilburna, 24 lipca 1968, w zbiorach Lilburna. 85 Zaprzysiężone oświadczenie Sarjo Gregoriana, 4 maja 1927, w Rathlef (wersja niemiecka, 233—234). 86 Zeznanie Constantine C. Atanasiu, 8 kwietnia 1926, BA. 87 Zeznanie podpułkownika Wernera Hassensteina, 12 maja 1955, Hamburg. 88 Zob. FOT, passim. Wydaje się godne zauważenia, że przez całe jej długie życie, mimo licznych prób wydalenia jej z Niemiec lub aresztowania za oszustwo, rząd niemiecki zawsze, wcześniej czy później, przychodził A z pomocą. » 454 « W Uście do Harriet von Rathlef od niejakiego Wilhelma Abegga z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Prus, datowanym 29 sierpnia 1931 (EHF), jest wiadomość, że według informacji posiadanych przez ministerstwo, najmłodsza córka cara rzeczywiście uciekła z Jekaterinburga. A mówiła też, że dom, w którym zatrzymała się rodzina Czajkowskich w Bukareszcie, znajdował się na małej ulicy, której nazwa brzmiała (w pisowni protokołu barona von Kleista) „Sventa Voyevoda". Jedno z wejść do ambasady Cesarstwa Niemiec, używane po roku 1916, znajdowało się na ulicy Sfintii Voyevozi 56 w Bukareszcie. 89 List do Paula Leverkuehna, 27 sierpnia 1958, Hamburg. 90 Sergiusz Dymitriewicz Botkin do wielkiego księcia Andrzeja, 7 marca 1927, Hamburg; zob. też Rathlef (wersja niemiecka, 266—268). 91 Zaprzysiężone zeznanie Ilse-Irene Hoffmann, 24 czerwca, 1929, EHF. 92 Rathlef (wersja niemiecka, 268); także w IA, 216. 3. Od Annasza do Kajfasza 1 Baronowa von Kleist, Zaprzysiężone oświadczenie. 2 Cytowane w: Nogly, 41. 3 Jaenicke, Oświadczenie, 1956, Hamburg. 4 Luźne notatki Arthura von Kleista, EHF. 5 Baronowa von Kleist, Zaprzysiężone zeznanie, EHF. 6 Zob. IA, 102. 7 Griinberg, List, EHF. 8 Zob. Oświadczenie Henry (Ireny) księżnej Prus, w FA 43; także Griinberg, List, EHF. 9 Griinberg, List, EHF. 10 Irena, Oświadczenie, FA. 11 Jaenicke, Oświadczenie, 1956, Hamburg. 12 Rathlef, Notatki. 13 Rathlef (wersja niemiecka, 41). 14 Griinberg, List. 15 Irena, Oświadczenie. Powiedzieć, że istnieją pewne wątpliwości co do „niewzruszonego przekonania" Ireny, iż A nie jest jej siostrzenicą, to powiedzieć za mało. Lori von Ortzen, dama dworu, która towarzyszyła Irenie do Funkenmiihle, zeznała później, że Irena prawie błagała A, żeby pojechała z nią do Hemmelmark, gdzie prawdopodobnie chciała wyjaśnić swoje wątpliwości (zob. Zeznanie Eleonory von Órtzen, 16 września 1958, Hamburg). W późniejszych latach Irena bardzo interesowała się tym, co inni członkowie rodziny myślą o A, a przed śmiercią w 1953 przyznała, według wielkiego » 455 « księcia Andrzeja, że „mogła popełnić błąd i prawdopodobnie to była Anastazja" (zob. List wielkiego księcia Andrzeja do wielkiej księżnej Olgi Aleksand-rownej, 10 lutego 1955, Hamburg). 16 Książę Fryderyk Saxe-Altenburg do Briena Purcella Horana, cytowane w: Horan MS. 17 Wywiad z księciem Fryderykiem Saxe-Altenburg, w FOT 235. 18 Lillian Zahle do Marii Debagory, 1 stycznia 1927, BA. Mile Debagory była ciotką Tatiany i Gleba Botkinów. 19 Z powrotem u barona von Kleista była 11 października (zob. Sprawozdanie Schilera i Protokoły Arthura von Kleista, EHF); A do Jaenicke: Jaenicke, Zeznanie, 1956, Hamburg; Jaenicke do Municha: Baron von Kleist, Notatki, EHF. 20 Baronowa von Kleist, Zaprzysiężone oświadczenie, EHF. 21 Zob. IA, 111—112. 22 Konrad Wahl do PK, 30 stycznia 1977. 23 Wahl do A, 20 stycznia 1967, w papierach A. 24 Marie-Louise Hiller, Mit Frau von Tschaikowsky unter einem Dach, artykuł w „Berliner Nachtausgabe", 21 marca 1927. 25 Lavington, Dziennik, Hamburg. 26 Rathlef (wersja niemiecka, 39). 27 IA, 112. 28 „Pamiętniki" A; Rathlef/Noeggerath. 29 Rathlef, Notatki. A nigdy nie straciła wiary w Rasputina. 30 „Wywiady" A. 31 „Pamiętniki" A. 32 Rathlef/Noeggerath. „Zbyt straszne" to było określenie A na wszystko, co było dla niej denerwujące lub przykre. 33 Jaenicke, Oświadczenie, 1956, Hamburg. 34 „Wywiady" A. 35 Jacoby, Le Tsar Nicholas II et la revolution, 381. 36 Protokół z rozmowy dra Wilhelma Vó llera z Klarą Peuthert, EHF. 37 Baron von Kleist, Notatki; Leverkuehn i Vermehren, Memorandum, październik 1938, EHF. 38 Tę często opowiadaną historię poznałem z ust księcia Fryderyka von Saxe- Altenburg. 39 Baron von Kleist, Notatki, EHF. 40 Baron von Kleist, Notatki, EHF; także w memorandum Leverkuehna i Vermehrena, 1938, EHF. Zinajda Tołstoj nie wspomina o tym zdarzeniu w swoim zaprzysiężonym zeznaniu. 41 IA, 99. » 456 « 42 Oświadczenie (po angielsku) wielkiej księżnej Olgi Aleksandrownej, dołączone do jej zeznania z 1959, Hamburg; nie datowane, lecz włączone do akt w czasie procesów w Berlinie, a więc napisane przed 1956. 43 Griinberg, List, EHF. 44 Notatki Harriet von Rathlef (grudzień 1925), BA. Tym oskarżeniem A, w przekonaniu wielu, zrobiła równie dużo dla zaprzepaszczenia swoich szans na rozpoznanie jak opowieścią o swoim dziecku. Podejrzewają oni, że zaginione dossier ambasadora Zahle (zob. mój rozdz. 5) zawierało istotne informacje w tej sprawie: zob. „Zbiór pytań" Zahle, EHF. Ciekawe, że baronowa Buxhoeveden była jedyną osobą z dworu carskiego, która odmówiła zeznawania przed inspektorem Sokołowem, najpierw jeszcze na Syberii, a potem także w Europie. Usiłowano zapewnić jej alibi, najczęściej utrzymując, że bolszewicy oszczędzili ją w Jekaterinburgu, ponieważ myśleli, iż jest cudzoziemką, łan Lilburn zauważa jednak: „Jeszcze bardziej wyraźnie cudzoziemskie nazwisko Fraulein Schneider (lektorki cesarzowej) nie ocaliło jej jednak od zamordowania". 45 Cytowane w liście Harriet von Rathlef do Fallowsa, 29 grudnia 1929, EHF. 46 List (oświadczenie?) barona Osten-Sacken, „luty 1926", Hamburg. 47 FA, 38—41. Księżna Elżbieta Naryszkin-Kurakin opisywała Sablina jako „wrak adiutanta": Naryszkin-Kurakin, Under Three Tsars, 218. 48 Baronowa von Kleist, Zaprzysiężone oświadczenie, EHF; także w „Figaro", 24 maja 1958. 49 Hrabina Lareinty-Tholozan w „Figaro", 30 czerwca 1959. 50 Gerda von Kleist, Zeznanie, Hamburg. 51 Zob. Vermerk policyjny, 23 grudnia 1926, Hamburg. 52 Klara Peuthert do księżnej Prus Ireny, 24 września 1924, Hamburg. A sama także wysłała 30 sierpnia (List w: Hamburg) następującą prośbę do księżnej: „Muszę błagać o wybaczenie, że nie mówiłam nic wtedy w Funken-muhle. Wszystko stało się tak niespodziewanie, zostałaś przedstawiona jako obca dama, tak że straciłam całą odwagę. Proszę, zabierz mnie stąd gdzieś, oni chcą mnie oddać do zakładu albo szpitala. Z miłością i całusami, Twoja Anastasie". Członkowie carskiej rodziny zawsze pisali swoje imiona po francusku, gdy nie pisali po rosyjsku. 53 List do barona von Kleista, 21 września 1924, Hamburg i EHF. 54 Lori von Órtzen do barona von Kleista, 22 lipca 1925, Hamburg i EHF. 55 Rathlef/Noeggerath. 56 Rathlef (wersja niemiecka, 39). 57 Griinberg, List, EHF. » 457 « ™ _^i 58 Rathlef, Notatki; Vermerk policyjny, 23 grudnia 1926, Hamburg. 59 Griinberg. List, EHF. 60 Omawia się tę rzecz pokrótce w Rathlef; w Botkin I i Botkin II; w „Ber-liner Nachtausgabe" (kwiecień 1927) oraz w protokole rozmowy Wilhelma Vóllera z Klarą Peuthert. Oryginalna fotografia A z napisanymi ołówkiem słowami, którą Klara Peuthert sprzedała Harriet von Rathlef za trzydzieści marek, znajduje się w EHF. 61 „New York Times",14 lutego 1928. 62 „Wywiady" A. 63 Rathlef, Notatki. 64 Zaprzysiężone oświadczenie Cecylii, następczyni tronu Prus, 2 października 1953, Hamburg. 65 Rathlef, Notatki. 66 Cecylia do Fryderyka Franciszka IV, wielkiego księcia Meklemburgii, 1 lipca 1925; cytowane w orzeczeniu z Hamburga. 67 Griinberg, List, EHF. 68 Cecylia, Zaprzysiężone oświadczenie, Hamburg. 69 Griinberg, List, EHF. 70 Griinberg do Fallowsa, 28 kwietnia 1929, EHF. 71 Griinberg, List, EHF. 72 Rathlef i Rathlef, notatki. 73 Rathlef (wersja angielska, 19). 74 Spotkanie Rathlef z A: Rathlef, Notatki. 4. Cienie przeszłości 1 Jeśli nie zostało to inaczej zaznaczone, materiał dotyczący pierwszych dni A w Szpitalu Najświętszej Marii Panny pochodzi z notatek H. von Rathlef. 2 Botkin MS. 3 Zeznanie Marie Adele Amy Smith, 18 grudnia 1965, Hamburg. 4 Smith, Zeznanie, Hamburg. 5 Luźne notatki Harriet von Rathlef (grudzień 1925), BA. 6 Botkin MS. 7 Curtis J. Mar do Edwarda Fallowsa, 27 grudnia 1929, EHF. 8 Dziennik Lavington, Hamburg. 9 Gitta Miiller-Mittler do Fallowsa, 5 września 1935, EHF. 10 „Pamiętniki" A („Moje przeżycia w Ameryce"). " Stwierdzenie Harriet von Rathlef, nie datowane, BA. 12 Oświadczenie zamiast zeznania pod przysięgą (Eidesstattliche Versiche- » 458 « rung) Harriet von Rathlef, EHF. Wiele takich luźnych oświadczeń przygotowanych do ewentualnego przedłożenia w sądzie znajduje się w archiwum Fallowsa. 13 Rathlef do księcia Georgija Leuchtenberga, 2 kwietnia 1927, EHF. 14 Rathlef (wersja niemiecka, 62). 15 „Wywiady" A. 16 Rathlef (wersja niemiecka, 117). 17 Notatki Harriet von Rathlef (grudzień 1925), BA. 18 Rathlef (wersja niemiecka, 88). 19 Rathlef (wersja niemiecka, 101, 30). 20 Notatki Harriet von Rathlef (grudzień 1925), BA. 21 Rathlef (wersja niemiecka, 137). 22 Notatki Harriet von Rathlef (grudzień 1925), BA. 23 Kopie raportów doktorów Rudniewa („Koniec marca, 1926"), Nobla („Koniec marca, 1926") i Bonhoeffera (16 marca 1926) trzymane są w BA; EHF; Hamburg i wydane w IA. Cytowałem tłumaczenia IA tam, gdzie zostały użyte. 24 IA, 162. 25 Rathlef, Notatki. 26 List doktora Reinhardta do Harriet von Rathlef i Asty Noeggerath (która pomagała Edwardowi Fallowsowi w jego poszukiwaniach w roku 1929), 5 kwietnia 1929, EHF. 27 To jest prawdziwa tajemnica. Fallows otrzymał kopie zdjęć rentgenowskich od rodziny Leuchtenberg w roku 1929 i miał więcej kopii zrobionych w tym samym roku w Paryżu. Nie ma ich teraz jednak w jego archiwum. Być może zniknęły razem z innymi dokumentami z „Amtsgericht Berlin-Mitte" po II wojnie światowej, nie ma jednak wzmianki, że zostały przedstawione jako dowód w memorandum Leverkuerma/Vermehrena z października 1938. Inne zdjęcia, które również zaginęły, zostały zrobione 6 czerwca 1922 zaraz po wyjściu A z zakładu w Dalldorfie. To te zdjęcia pozwoliły doktorowi Schile-rowi wyciągnąć wniosek: „Wcześniej miało miejsce poważne uszkodzenie głowy". Zob. Hamburg, Wyrok i Memoranda stron. 28 Raport Nobla, BA i EHF. 29 Raport Bonhoeffera, BA i EHF. Na zamku Seeon 28 czerwca 1927 roku podjęto próbę zahipnotyzowania A. Skończyło się to fiaskiem. Zob. Stwierdzenie dra E. Osty w Rathlef (wersja niemiecka, 254—255). 30 Rathlef (wersja niemiecka, 91). 31 Vorres, op. cit., 176. Wydaje się, że Gilliard był jednym z propagatorów tego „błędu", który narobił niezmiernych szkód. Był jednak na rosyjskim dworze aż do samej rewolucji nauczyciel niemieckiego Herr Kleinberg. » 459 « Własne podziały godzin Gilliarda, obecnie w posiadaniu Uniwersytetu w Lozannie, pokazują, że jeszcze w Tobolsku wielka księżna Anastazja miała lekcje niemieckiego w każdy poniedziałek, środę i piątek od 8 do 9 rano. 32 Oświadczenie dra Ludwiga Berga, 10 maja 1929, EHF. 33 Rathlef (wersja niemiecka, 176). 34 Dziennik Lavington, Hamburg. 35 Raport Bonhoeffera, BA i EHF. 36 Raport Rudniewa, BA i EHF. 37 Raport Nobla, IA, 118. 38 A powiedziała to rosyjskiej księżniczce Kseni Georgijewnej w 1928, cytowane w Horan MS. Zob. też mój rozdział 9. 39 Raport Nobla, BA i EHF. 40 Rathlef, Notatki. 41 Oświadczenie zamiast zeznania pod przysięgą Harriet von Rathlef, EHF. 42 A do PK. 43 Raport Bonhoeffera, BA i EHF. 44 Raport Nobla, BA i EHF. 45 Rathlef (wersja niemiecka, 44). 46 Relacja Amy Smith w Rathlef (wersja niemiecka, 45, wersja angielska, 42). 47 Smith, Zeznanie, Hamburg. 48 W swoim hamburskim zeznaniu panna Smith jako przykład nieprzejednania hrabiego Hardenberga przytoczyła kłótnię o imię „Nini". A powiedziała, że siostrę jej matki, księżnę pruską Irenę, nazywano w rodzinie „Nini". Hardenberg odparł, że dzieci cara nigdy nie nazywały Ireny „Nini". Na użycie przez A zdrobnienia „Ania" w odniesieniu do zaufanej jej matki, Anny Wirubowej, Hardenberg powiedział, że: „podane imię jest błędne, powinno być Anna" i również, że Mme Wyrubowa „nigdy nie była bliską przyjaciółką carycy". Później panna Smith znalazła kopie korespondencji carycy Aleksandry, gdzie, praktycznie na każdej stronie, były odniesienia do „Ani". Panna Smith powiedziała: „Tak właśnie ze mną postąpiono" (Relacja Smith, Rathlef, wersja niemiecka, 49). 49 Relacja Smith, Rathlef (wersja niemiecka, 49). 50 Smith, Zeznanie, Hamburg. 51 Reszta rozdziału oparta jest na notatkach Rathlef poza Im Kriege bei uns zu Hause z Zeznania Smith, Hamburg. Tych słów użyła A, jak „dokładnie zapamiętała" panna Smith. Zob. też jej list do baronowej Moniki von Miltitz, 10 marca 1967, pozostawione w papierach A. » 460 « • Reakcja rodziny 1 „Wywiady" A. 2 Ibid. 3 Smith, Zeznanie, Hamburg. 4 Informacje o rozmaitych wysiłkach wielkiego księcia Hesji dla wynegocjowania separatystycznego pokoju z Rosją, zob. „Die Zeit", 27 marca 1958 („Weltpolitische Schatten und eine unbekannte Frau"); pamiętniki sir Geo-rge'a Buchanana, My mission to Russia (2 tomy, Cassel 1923, London); Aleksandra, Listy carycy do cara, szczególnie list carycy do męża z 17 kwietnia 1915; IA i FOT, 236—239. 5 Wiktoria Luiza, księżna Brunszwiku, The Keiser's Daughter (Nowy Jork, Prentice-Hall, 1977), 101. 6 Zaprzysiężone oświadczenie Cecylii, Hamburg. Adwokat A. zapytał następczynię tronu, co sobie pomyślała, kiedy usłyszała o rosyjskiej podróży wielkiego księcia Hesji: „Byliśmy zachwyceni" — sugerując Vermehrenowi, że faktycznie słyszała o misji wtedy, kiedy się odbywała, a nie później, gdy zakończyła się niepowodzeniem. Wywiad z łanem Lilburnem. 7 Zob. Aucleres I, 217—218; FOT, 238. 8 Wywiad z Dominiąue Aucleres. Oświadczenia na ten temat wciąż są zbierane, jak na przykład niedawna wypowiedź Frau Ingrid Ellen von Pistol-kors (obecnie w posiadaniu księcia Fryderyka Saxe-Altenburg). Jednak wielu ludzi, którzy wiedzą o podróży wielkiego księcia, w tym członkowie europejskich domów panujących, wciąż wolą nie podawać swoich nazwisk, zakładając słusznie, że ich zeznania przytoczone będą dla poparcia kobiety, którą większość z nich uważa za oszustkę. 9 „Die Zeit", 27 marca 1958. 10 „Figaro", listopad 26—27, 1966 (z zeznania księżnej Marianny Hesse-- Philippsthal). 11 Rathlef (wersja niemiecka, 50). 12 Oświadczenia (nie datowane) Harriet von Rathlef, BA. 13 Następczyni tronu pisała do swego brata (list z 1 lipca 1925, Hamburg): „Trzeba śledzić tę sprawę". 14 Oświadczenie Harriet von Rathlef, BA; również Rathlef (wersja niemiecka, 50— 51). 15 Vorres, op. cit, 173. 16 Najlepszy opis przygód Marii Fiodorownej i jej życia na wygnaniu daje Vorres. 17 Wywiad z księciem Pawłem Czawczawadzem. » 461 « 18 Filip Whiwell Wilson, Anastazja?, „North American Review" (styczeń 1929). 19 „New York Times", 13 grudnia 1924. Wielki książę Mikołaj Mikołaje-wicz starannie unikał takich proklamacji, jakie robił jego kuzyn, i był o wiele bardziej popularnym kandydatem na cesarza. W każdym razie jego kandydowanie było bierne do samej śmierci w 1929 roku. Sama A mówiła, że wybranie go na to stanowisko byłoby niezłym żartem spłatanym Cyrylowi (Rat-hlef, Notatki). 20 Zob. Williams, passim. 21 Aleksander, Always a Grand Duke [Zawsze Wielki Książę], 212. 22 Podkreślano to wielokrotnie. Zob. Rathlef (wersja niemiecka, 17—18). Poselstwo duńskie w Berlinie nie było ściśle mówiąc ambasadą, ale ministerstwem, Zahle nosił tytuł ministra pełnomocnego w Berlinie. Ja jednak użyłem terminów ambasada i ambasador dla uproszczenia. 23 Zob. Sowenirs d'Alexis Volkov (Paryż, Payot 1928). Jednak nikt nie potrafił znaleźć zadowalającego wyjaśnienia, dlaczego bolszewicy na Syberii zamordowawszy rodzinę carską w Jekaterinburgu pozostawili ich służbę przy życiu przez następne dwa miesiące i nawet zadali sobie trud przewiezienia ich do Permu. 24 Najważniejsze materiały dotyczące tej wizyty — notatki i inne dokumenty zebrane przez ambasadora Zahle — zostały skonfiskowane przez duńską rodzinę królewską (zob. s. 118). Pozostały jedynie rozmaite raporty, listy, oświadczenia i manuskrypty Harriet von Rathlef. Według Frau von Rathlef, wielka księżna Olga czytała jeden z rozdziałów pierwszego rękopisu H. Rathlef („Lebt Anastasia?"), dotyczący jej samej, i powiedziała ambasadorowi Zahle, że był „zgodny z prawdą w opisie [spotkań w Berlinie], ale, że nie czytała reszty, bo nie włada najlepiej niemieckim" (Rathlef [wersja niemiecka, 200]). Korzystałem z opisu spotkań sporządzonego przez Frau von Rathlef, bo nie było innej możliwości. Wersję Gilliarda (zgodną z wersją Frau von Rathlef, jeśli chodzi o czas i miejsce, nie wchodzącą jednak w szczegóły rozmów) znaleźć można w jego „ściśle poufnym" liście do hrabiego Kokowcowa, z 18 lipca 1926, BA; w jego rozmaitych listach do Frau von Rathlef i Zahlego, wszystkie w BA i FA, 64— 68 i 69—78. W czasie gdy publikował swoją historię, jego wersja wykrystalizowała się w coś w rodzaju ewangelii i jest, moim zdaniem, mocno zniekształcona, jeśli nie całkowicie fałszywa w tym, co twierdzi. (Jeden przykład: w swoim liście do hrabiego Kokowcowa Gilliard napisał, że A odpowiadała na jego niekończące się pytania „Nie mogę, nie mogę", podczas gdy w FA zmienił to na „Nie wiem, nie wiem"). W 1964 roku biograf wielkiej księżnej Olgi, łan Yorres zebrał razem jej dość chaotyczne wspo- » 462 « mnienia w jedną opowieść. Vorres, op. cit., 173—180. Nie wnosi ona nic nowego, a w swoim tonie i przejrzystości w małym stopniu przypomina oficjalne zeznania Olgi w Toronto (23—24 marca 1959, Hamburg). Olga zmarła w roku 1960 i nigdy nie widziała ukończonej książki Vorresa. Tymczasem dr Ludwig Berg, kapelan w Szpitalu Najświętszej Marii Panny, jednoznacznie potwierdził opis Frau von Rathlef jej spotkań z Aleksym Wołkowem, a profesor Rudniew popierał ją, jak i gdzie tylko mógł. Zaś ambasador Zahle po przeczytaniu sprawozdania Frau von Rathlef napisał: „Ogólnie mówiąc zgadza się to z moimi wspomnieniami i moimi notatkami, a w każdym razie nie zawiera nic, co bardziej przemawia za tożsamością [...] niż materiały, które posiadam lub które widziałem". (Zahle do Sergiusza Botkina, 26 listopada, 1926, BA). Przed śmiercią ambasador sporządził „Zbiór pytań" (EHF) zamiast osobistego zeznania, zawierający dziesięć pytań, na które by odpowiedział, gdyby jego rząd mu pozwolił (rząd nie pozwolił). To fascynujący dokument. Pytania sformułowane są tak, że zawierają odpowiedzi i de facto są potwierdzeniem zapisków Frau von Rathlef. Na koniec wielki książę Andrzej, po tym jak zbadał sprawę dogłębnie, stwierdził, że w jego opinii opis Frau von Rathlef jest nie tylko zgodny z prawdą, ale w rzeczywistości „pomniejsza to, co się rzeczywiście zdarzyło..." Pisał dalej: „Ze smutkiem muszę przyznać, że wszystko, co Gilliard pisze mi o spotkaniach w Berlinie, mija się bardzo z prawdą". Zob. Korespondencję Andrzeja z Sergiuszem Botkinem, 1926—29, BA (również w tłumaczeniu niemieckim i angielskim w zbiorach lana Lilburna), szczególnie listy z 30 listopada 1926 oraz 19 lutego i 8 marca 1927. 25 O wizycie Wołkowa jest mowa u Rathlef (wersja niemiecka, 51—55) i w protokole Harriet von Rathlef (nie datowanym, lipiec 1925), BA. 26 Zahle, „Zbiór pytań", EHF. 27 Generał Tatiszew został zastrzelony przez bolszewików w 1918 roku, tak jak Klementy Nagorny, służący carewicza. Marynarz Derewienko zdezerterował na początku rewolucji, podczas gdy lekarz o tym samym nazwisku zniknął w czasie wojny domowej. Był jedynym członkiem carskiej świty, któremu pozwolono wchodzić do domu Ipatiewa w Jekaterinburgu. 28 Zob. Krzysztof, grecki i duński książę, w „Saturday Evening Post", 26 maja 1928: „Zawsze ubierała się na czarno od śmierci swojego męża". 29 Wszystkie cytaty s. 125—128 pochodzą z Rathlef, passim. 30 Zob. Zaprzysiężone oświadczenie Tatiany Botkin-Mielnik, 11 maja 1929, EHF. 31 Zob. Oświadczenie Małgorzaty Derfelden, nie datowane (1929—1930), oryginał w zbiorach A, kopie w EHF. 32 Oświadczenie zamiast zeznania pod przysięgą Harriet von Rathlef, EHF. » 463 « 33 Wyrubowa, 76. 34 Z IA, 141; w FA, 64. To był jeden z dokumentów zniszczonych przez Gilliarda w 1957 (zob. mój rozdział 13). 35 Rathlef (wersja niemiecka, 59). 36 Rathlef (wersja niemiecka, 59—61) i Memorandum Harriet von Rathlef, 20 listopada 1926, BA. 37 Ważny punkt. Zniekształcenie hallux valgus jest częste wśród ludzi, którzy większość czasu spędzają na nogach (narażone są na to na przykład kelnerki), jednak trzeba uznać, że prawdopodobieństwo, że cierpieć będzie na to pretendentka do uznania za córkę cara jest małe. Podobieństwo stóp zostało potwierdzone też przez wielką księżnę Olgę w jej zeznaniach w Toronto w roku 1959; Zeznania Olgi, Hamburg. 38 Z artykułów H. Rathlef w „Tagliche Rundschau" {Wie eine Frau ver-nichtet werden sollłe), październik 1927. 39 Rudnie w, Raport. 40 Cytaty na s. 128—136 pochodzą z Rathlef (wersja niemiecka, 102—103) chyba że zaznaczono inaczej. 41 Wypowiedź nie datowana Harriet von Rathlef, BA. 42 Oświadczenie zamiast zeznania pod przysięgą Harriet von Rathlef, EHF. 43 Obaj synowie Olgi urodzili się po rewolucji i nigdy nie znali córki cara. 44 Zob. List Harriet von Rathlef do Sergiusza Botkina, 29 lipca 1926, BA i Rathlef (wersja niemiecka, 109). 45 Oświadczenie zamiast zeznania pod przysięgą Harriet von Rathlef EHF. Przypuszcza się, być może błędnie, że telegram od wielkiej księżnej Kseni znajduje się w materiałach Zahłego. Książę Georgij Leuchtenber napisał do Frau von Rathlef w roku 1927, że „bliski krewny rodziny Ro manowów" powiedział mu, co było w telegramie: „Proszę nie jechać d Berlina. Uznanie w żadnym wypadku nie wchodzi w rachubę". Książę sam będąc członkiem rodziny Romanowów, zażądał, aby Frau von Rathle nie wspominała o tej sprawie, bo on i wielki książę Andrzej, który bada sprawę w tym czasie, „nie chcą, aby ten kompromitujący fakt stał si znany". 46 Wypowiedź Harriet von Rathlef, 20 listopada 1926, BA. 47 Sergiusz Rudniew, Zaprzysiężone oświadczenie, 29 grudnia 1929, EHF. 48 Rathlef do Leuchtenberga, 27 marca 1927, EHF. 49 Oświadczenie zamiast zeznania pod przysięgą Harriet von Rathlef, EHF 50 „Jak sprawy w Berlinie?" itd.; oryginały listów Gilliarda do Frau vo Rathlef znajdują się w EHF, dodatkowa korespondencja z Zahlem w BA. 51 Oryginały listów pisane po rosyjsku z użyciem formalnych tytułów były w posiadaniu A jeszcze w latach sześćdziesiątych. Olga dała również A jeden » 464 « ze swych osobistych albumów ze zdjęciami. Fotostat w kartotece EHF. Tłumaczenia na angielski pochodziły z: Botkin II, 97—98. 52 IA, 167. 53 Rathlef (wersja niemiecka, 114). 54 Rathlef (wersja niemiecka, 51). 55 Zeznanie ??????'? Gilliarda z Wiesbaden, z 29 i 31 marca 1958, Hamburg. Prawda o dziwnej współpracy między szwajcarskim nauczycielem a byłym wielkim księciem przepadła na zawsze, kiedy Gilliard zniszczył swoje akta sprawy po wyroku Naczelnego Sądu Berlina Zachodniego w 1957 roku (zob. mój rozdział 13). Wielu przyjęło prostszą wersję zakładając, że Gilliard był opłacany przez wielkiego księcia Hesji, by walczyć z A. Z pewnością pensja profesora języka na Uniwersytecie w Lozannie nie mogła zrekompensować czasu i podróży przedsięwziętych w ciągu następnych trzech łat, aby zniszczyć A. Niewątpliwie Gilliard po berlińskich spotkaniach ściśle współpracował z wielkim księciem. 56 Zahle, „Zbiór pytań". 57 Olga napisała do Gilliarda: „Nigdy nie zapomnę tej strasznej kolacji, tego wieczoru, gdy Mme von Schwabe złożyła wizytę. Jak on [Zahle] się zastanawiał!" Cytowane w Gilliard do Kokowcowa, BA. A Polish Vagabond (Polska awanturnica): Rathlef do Leuchtenberga, 16 czerwca 1927, EHF. 58 Jedna z najbardziej znanych zmian w sprawie „Anastazji". Zob. Zeznanie Olgi, Hamburg. 59 Cztery punkty Gilliarda: Gilliard do Kokowcowa, BA. Niezdolność A do udzielenia odpowiedzi na pytania, a przy tym „orientowanie się we wszystkim, co związane z rodziną carską"; trzeba bardzo mocno podkreślić, że A znalazła się tu w sytuacji bez wyjścia. Jeśli jakaś jej wypowiedź o dzieciństwie znajdowała potwierdzenie w źródłach, natychmiast przestawała być dowodem, a jeśli nie było takiego potwierdzenia, weryfikacja była niemożliwa. W FA Gilliard poświęcił całe dwa rozdziały temu, co nazwał „pomyłki Frau Czajkowskiej". Rozdziały te zawierały około trzydziestu jej „wspomnień", tak jak zapisała je Harriet von Rathlef, a które zdaniem Gilliarda były fałszywe. Próby wykazania mu, że się mylił, trwają i odnoszą sukcesy po dzień dzisiejszy. Ja sam jednak porzuciłem tę działalność jakiś czas temu dochodząc do wniosku, że niczyich wspomnień z dzieciństwa nie można uważać za prawdę obiektywną i nie wolno ich traktować jako dowody. Zob. FOT, 234, o „malachitowej komnacie" i Aucleres I, rozdział 11, o „błękitnym regimencie" i o samowarze w Mogilewie. To może posłużyć za ilustrację, z jaką ostrożnością należy podchodzić do twierdzeń Gilliarda. 30 — Anastazja » 465 « 60 Słyszałem tę historię od wielu osób, między innymi od księcia Fryderyka Saxe- Altenburg i pani Wynkoop (dawnej Nancy Leeds). 61 Vorres, op. cit., 179. 62 Wyrubowa, 316. Frau von Rathlef pisała: „Wielka księżna [Olga] kilka razy powiedziała, że pacjentka bardziej przypomina jej bratanicę Tatianę. Herr Gilliard i jego żona mówili to samo. Wielka księżna powiedziała nawet, że uwierzyłaby natychmiast, gdyby ktoś jej powiedział, że pacjentka to jej bratanica Tatiana" (Rathlef [wersja niemiecka, 112]). 63 Zeznanie Olgi, Hamburg. 64 Rathlef do S. Botkina, 29 czerwca 1926, BA. 65 FA, 76; Rathlef (wersja niemiecka, 116—117). 66 Zeznanie Gilliarda, Hamburg, cytowane w Memorandum Kurta Ver-mehrena, 31 stycznia 1961. Sergiusz Botkin pisał do wielkiego księcia Andrzeja 19 stycznia 1927 (BA): „Nikt nie wziął pod uwagę aspektu psychologicznego. W czasie swej wizyty od razu przystąpili do przesłuchania. Zgodnie ze swoim charakterem, chora na przesłuchanie odpowiada ciszą i całkowitym zamknięciem się w sobie... Po prostu nie może sobie poradzić z «egzaminem», który ją paraliżuje i przygnębia [...] Jestem przekonany, że gdyby ludzie, którzy ją odwiedzali, naprawdę to wszystko pojęli, sprawy potoczyłyby się inaczej". 67 Gilliard do Kokowcowa, BA. 68 „Zapis" Fallowsa, 27 marca 1929 (EHF), i notatki Fallowsa Kobieta, która zmartwychwstała, na podstawie Gleba Botkina (EHF). 69 List z 16 marca 1935 zaczerpnięty z Horan MS. Akta Zahlego zawierały piętnaście tomów materiałów. 70 „Sunday Times" (Londyn), 23 października 1977. 12 maja 1981 osobisty sekretarz królowej Małgorzaty napisał do mnie: „W odpowiedzi na Pański list Jej Wysokość poprosiła mnie, abym Pana poinformował, że raporty, o których mowa, sporządzone przez Pana Zahle dla Króla Krystiana X, stanowią część Królewskiego Archiwum, które jest niedostępne nawet dla pisarzy i naukowców; nie możemy zatem uczynić zadość Pańskiej prośbie". 71 Cytowane w Aucie res I, 74. 72 Zahle do duńskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, 12 grudnia 1928, Hamburg. List został udostępniony przez ministerstwo hamburskiemu sądowi. 73 Oryginał znajduje się oczywiście w materiałach Zahlego, a potwierdzona kopia w BA. Olga, kiedy spytano ją o ten dokument w Toronto, stwierdziła, że nic o nim nie wie: „Jeśli nawet napisałam ten list, nie potrafię już powiedzieć, co miałam na myśli, pisząc te słowa, bo jeśli o mnie chodziło, byłam już pewna, że pretendentka to nie Anastazja". » 466 « 74 Zeznanie rosyjskiej księżniczki Kseni Georgijewnej, złożone w Nowym Jorku 16— 17 marca 1959, Hamburg. 75 Andrzej do Sergiusza Botkina, 8 marca 1927 BA (przekład na angielski łan Lilburn). 76 Olga do księżnej Olgi Hanowerskiej, 13 maja 1958, Hamburg. 77 4 grudnia 1925, Hamburg. 78 Oświadczenie wielkiej księżnej Olgi dołączone do jej zeznania z marca 1959, Hamburg. 79 Generał Spirydowicz poinformował Tatianę Botkin, córkę prywatnego lekarza rodziny carskiej, o liście Olgi do księcia Dołgorukiego. Zob. List Tatiany Botkin (Mielnik) do Sergiusza Botkina, 14 października 1926, BA. 80 Wywiad z łanem Lilburnem. 81 Pani Wynkoop do PK, 30 marca 1972. 82 Zeznanie rosyjskiej księżniczki Kseni Georgijewnej, 16—17 marca 1959, Hamburg. 83 Vorres, op. cit., 173 i passim o ślubach małżeńskich Olgi i życiu na wygnaniu. 84 Gilliard do Kokowcowa, BA. 85 Olga do Ireny, 22 grudnia 1926 (oryginał po angielsku), Hamburg. 86 Vorres, op. cit., 180. 87 Olga do Mordwinowa, 30 marca 1927, Hamburg. 88 Wywiad z panią Edwardową J. Wynkoop. 89 Andrzej do Sergiusza Botkina, 29 marca 1928 (tłum. na angielski łan Lilburn). Jak Zahle wyjaśnił księciu Fryderykowi Saxe-Altenburg, wielka księżna Olga podczas drugiej konsultacji z carycą matką była tak nerwowa, że nie podniosła wzroku znad swojej robótki. Kiedy Zahle poprosił carycę, by zastanowiła się, co powie świat i historia, jeśli nie zrobi się wszystkiego, by wyjaśnić tę sprawę, caryca oświadczyła jedynie: „Moja córka Olga mówi mi, że ta kobieta nie jest moją wnuczką" (wywiad z księciem Fryderykiem Saxe-Altenburg). I ze „Zbioru pytań" Zahlego: „Czy zachowanie wielkiej księżnej Olgi [na tym spotkaniu] sprawiło, że jego ekscelencja Zahle odniósł wrażenie, iż bardzo się wstydziła z powodu zaistnienia sprzeczności między jej zachowaniem po wizycie u pretendentki w Berlinie, kiedy wielka księżna przyjmowała właściwie za pewne, że pretendentka to jej bratanica, a późniejszym zaprzeczeniem temu przed prasą?" (Podkreślenie dodane). 90 Rathlef do Leuchtenberga, 27 marca 1927, EHF. 91 Poslednyje Nowosti (Tallin), 15 stycznia 1926; również FA, 61—62. De-menti zostało oczywiście zaplanowane, by pokrywać się w czasie z innymi wydanymi w Kopenhadze. » 467 « 92 Zaprzysiężone oświadczenie Sergiusza Ostrogorskiego, 21 maja 1929, EHF. 93 Rathlef (wersja angielska, 107, wersja niemiecka, 114). 94 Gilliard do Kokowcowa, BA. 95 Rathlef (wersja niemiecka, 129). 96 „Zapis" Fallowsa, 6 marca 1938, dotyczący relacji Alberta F. ?????'?, który właśnie rozmawiał z wielkim księciem Andrzejem w Paryżu. 97 Harriet von Rathlef, Notatki (grudzień 1925), BA. 98 Aleksandra Gilliard do Lillian Zahle, 14 grudnia 1925, BA. 99 „Zapis" Fallowsa, 6 marca 1938 (raport ?????'?). 100 Harriet von Rathlef, Notatki (grudzień 1925) BA. 6. Tania 1 Rathlef (wersja niemiecka, 120—121). 2 Informacje z raportów policyjnych cytowane w wyroku hamburskim i w Nogly; zob. też protokół rozmowy z „Komisarzem X", EHF. 3 Zob. Wyrok hamburski, 59—60. 4 Harriet von Rathlef, Notatki (grudzień 1925), BA. 5 Harriet von Rathlef, Notatki (grudzień 1925), BA. Plotka, że A przeżegnała się jak katoliczka, była bardzo wygodna dla jej przeciwników; nie można było jej łatwo zdementować. Sprawa ciągnęła się i przez następny rok, kiedy A mieszkała w zamku Seeon u rodziny Leuchtenberg. Książę Dymitr Leuchtenberg słyszał od popa w Seeon, że A spowiadała się na Wielkanoc po niemiecku; ten sam pop powiedział księżnej Oldze Leuchtenberg, że A spowiadała się po rosyjsku (zob. Zeznanie Dymitra, księcia Leuchtenberg, złożone w Montrealu 20—21 marca 1959; transkrypcja w Hamburgu i wyroku hamburskim). Książę Dymitr i jego żona księżna Katarzyna przysięgali, że A wciąż oddawała cześć Bogu jak katoliczka, podczas gdy siostra Dymitra, księżna Natalia, wspominała, że wydawało się to „mieszanką" form katolickich i prawosławnych. Według Natalii, A powiedziała, że sama nie wie, do jakiej wiary należy po małżeństwie z Aleksandrem Czajkowskim. Pop w Seeon powiedział jej, że według niego może wciąż uważać się za członkinię Kościoła Prawosławnego. „Po tym — powiedziała Natalia — nie zdradzała żadnych oznak wahania [...] Świetnie znała prawosławne obrzędy" (zob. Zeznanie Natalii, baronowej Meller-Zakomel-ski, Hamburg, cytowane w memorandum Kurta Vermehrena 31 stycznia 1961, Hamburg). 6 List Gertrudy Spindler, 27 czerwca 1926; w Rathlef (wersja niemiecka, 124). » 468 « 7 Laąueur, 82 ff., 118. 8 Zupełnie nic nie wiadomo o śmierci Schwabego ani o losie jego żony i córki. 9 Wielu ludzi uważa, że Sawicz był od początku bolszewickim agentem i po prostu wrócił do Moskwy. 10 A używała tego terminu w późniejszym życiu na określenie wielu swoich wrogów. 11 „Wywiady" A. 12 „Pamiętniki" A. 13 List (oświadczenie) barona Osten-Sacken, datowany „luty 1926" Hamburg. 14 Zob. Williams, passim. 15 Botkin MS. 16 Komentarz Sergiusza Botkina o archiwach BA. 17 Gilliard do Rathlef, 28 lutego 1926, EHF. 18 FOT, 220. 19 Zaprzysiężone oświadczenie Wiery Urwancowej, 6 kwietnia 1929, EHF. 20 Rathlef (wersja niemiecka, 133—134). 21 Listy Frau von Rathlef z Lugano (niektóre tylko w wyciągach) znajdują się w BA; również IA, 184—185. Zob. również Rathlef (wersja niemiecka, 233) i IA, 120, o A i angielskim gościu w hotelu „Tivoli". 22 Rathlef (wersja niemiecka, 138). 23 Oświadczenie zamiast zeznania pod przysięgą Harriet von Rathlef, EHF. 24 IA, 184. 25 Książę wciąż wierzył w Anastazję mimo negatywnego nastawienia swojej siostrzenicy, wielkiej księżnej Olgi. Zob. Gilliard do Kokowcowa, BA. 26 I A, 184. 27 List Osten-Sackena, Hamburg. 28 Relacja barona Osten-Sacken dla Herlufa Zahle, 29 czerwca 1926, BA. 29 Wybrane z listów Rathlef do Sergiusza Botkina (9 czerwca 1926) i do Zahlego (10 czerwca 1926), BA. 30 Rathlef do Osten-Sackena, 9 czerwca 1926, BA. 31 Relacja Osten-Sackena dla Zahlego, BA. 32 Telegram z 21 czerwca 1926, BA. 33 Relacja Osten-Sackena dla Zahlego, BA. 34 Raport dra Teodora Eitela (22 grudnia 1926), BA i EHF. 35 List dra Saathofa do księcia Georgija Leuchtenberga (7 grudnia 1927) w BA i EHF. 36 Zeznanie drą,Eitela złożone w Bad Liebenzell 20 maja 1959, transkrypcja w Hamburgu. » 469 « 37 List Saathofa, BA i EHF, 38 Eitel, Raport, BA i EHF. 39 Zaprzysiężone oświadczenie siostry Agnes Wasserschleben, 28 czerwca 1929, EHF. 40 IA 188. 41 Wasserschleben, Zaprzysiężone oświadczenie, EHF. 42 Cytowane w liście Niny von Hoynigen-Huenć, (później Osten-Sacken) do Pawła Pawłowicza von Kugelgen (który wydał książkę Frau von Rathlef) w Rathlef (wersja niemiecka, 153). 43 Eitel, Zeznanie, Hamburg. 44 Eitel, Zeznanie, BA i EHF. 45 Fragmenty poświęcone Tatianie Botkin pochodzą z wielu źródeł: Botkin (Mielnik), Wospominania (autoryzowany przekład angielski, Memories of the Tsars Family [Wspomnienia o rodzinie cara] w EHF) i Au temps des tsars. W związku z jej spotkaniami z A zob. jej zaprzysiężone oświadczenie z 11 maja 1929, EHF i Hamburg; jej listy do wuja, Sergiusza Botkina, w BA; jej artykuły w „Figaro", 16—22 stycznia 1958; Aucleres I i II; Horan MS. Skorzystałem również z moich własnych rozmów przeprowadzonych z Tatianą od 1971 roku. 46 W Horan MS; również rozmowy z Tatianą Botkin i poprawki wniesione przez nią do mojego pierwotnego manuskryptu. 47 Au temps des tsars, 84. 48 Horan MS. 49 Au temps des tsars, 81, i poprawki Tatiany Botkin do mojego pierwotnego manuskryptu. 50 Wospominania, EHF. ?? Wywiad z Tatianą Botkin. 52 Wywiad z Tatianą Botkin. 53 Relacja barona Osten-Sacken dla Herlufa Zahle, 9 września 1926, BA. 54 Relacja Osten-Sackena dla Zahlego, BA i zaprzysiężone oświadczenie Tatiany Botkin, EHF. 55 „Figaro", 16—17 stycznia 1958. 56 Aucleres I i II; wywiad z Tatianą Botkin. 57 Relacja Osten-Sackena dla Zahlego, BA. 58 Tatiana Botkin, Zaprzysiężone oświadczenie, EHF. 59 Lillian Zahle do Marii Debagory. 11 września 1926, BA. 60 Sergiusz Botkin do Herlufa Zahle, 14 września 1926, BA. 61 Relacja Osten-Sackena dla Zahlego, BA. 62 Tatiana Botkin, Zaprzysiężone oświadczenie, EHF. 63 Relacja Osten-Sackena dla Zahlego, BA. » 470 « 64 Tatiana Botkin do Sergiusza Botkina, 4—17 września 1926, BA. 65 Gilliard do Tatiany Botkin, 30 października 1926, BA. 66 List z 30 sierpnia 1926, BA; cytowany w IA 197—198. 67 Tatiana Botkin do Sergiusza Botkina, 18 września 1926, BA. 68 Wywiad z Tatianą Botkin, „Figaro", 18 stycznia 1958; Tatiana Botkin do Sergiusza Botkina, 14—27 października 1926, BA. 69 Tatiana napisała mi w 1982 roku, że hrabina Aleksandra Szuwałowa, wielka przyjaciółka rodziny Botkinów, „natychmiast" zorganizowała sobie spotkanie „z niektórymi członkami najlepszych rosyjskich rodzin. Wszyscy wydawali się poruszeni. Damy miały łzy w oczach. Ale tylko jeden z panów zadeklarował później: «Jeśli istnieje choćby cień szansy, że chora jest córką naszego cara, musimy jej pomóc»". Tym gentlemanem był Sergiusz Rachmaninow, który dwa lata później rzeczywiście wspierał A finansowo i moralnie (zob. mój rozdział 9). 70 „Figaro", 18 stycznia 1958. 71 Sokołów, Enąuete judiciaire, 28. 72 „Figaro", 18 stycznia 1958. 73 Botkin MS. Piotr Botkin wskazał na fakt, że Tatiana oczekiwała dziecka w czasie swojego spotkania z A, a zatem „cierpiała na halucynacje powszechne wśród kobiet w ciąży". (Botkin I, 273). 74 Notatki (Bemerkungeń) Tatiany Botkin, kwiecień 1961, Hamburg. 75 Horan MS. 76 Andrzej do Sergiusza Botkina, 2 marca 1927, BA (tłum. ang. I.L.) 77 Sergiusz Botkin do Andrzeja, 19 października 1926, BA (tłum. ang. I.L.). 78 Matylda była nie tylko kochanką Mikołaja II, ale później również jego kuzyna, wielkiego księcia Sergiusza Michajłowicza, który został zamordowany przez bolszewików w Alapajewsku razem z siostrą carycy, wielką księżną Elżbietą i innymi członkami rodziny Romanowów. Jako datę morderstwa podaje się 17 lipca 1918 roku. Matylda czekała trzy lata, dopóki nie upewniła się, że Sergiusz nie żyje, zanim wyszła za Andrzeja. Jej syna, Włodzimierza (zob. Cz. IV), uważano za dziecko Sergiusza. 79 Punkt o tyle ważny, że przeciwnicy A próbowali podać w wątpliwość zdolność Andrzeja do rozpoznania córki cara. Faith Lavington, guwernantka w zamku Seeon, została błędnie poinformowana, że Andrzej nie widział dzieci cara „kopę lat", to jest od czasu przed I wojną światową, podczas gdy naprawdę widział ich wszystkich jako jeden z ostatnich w rodzinie. Zob. Dziennik Lavington, Hamburg. 80 Andrzej do Sergiusza Botkina, 30 listopada 1926, BA. 81 Cytowane w liście Andrzeja do Sergiusza Botkina powyżej. 82 Andrzej do Sergiusza Botkina, 30 listopada 1926, BA. » 471 « 83 Zob. Cz IV. Listy Andrzeja w większej części znajdują się w BA. Tłumaczenia zostały przedstawione w Hamburgu. Niektóre listy zostały opublikowane w FOT i w Aucleres I, podczas gdy inne (głównie odpowiedzi Sergiusza Botkina) znajdują się jedynie w Hamburgu. Pracowałem na podstawie potwierdzonych kopii przedstawionych w Hamburgu i tam, gdzie zaznaczone, korzystałem z tłumaczenia na angielski lana Lilburna. 84 Andrzej do Sergiusza Botkina, 8 lutego 1927, BA. 85 Zastrzeżenia Andrzeja przed ujawnieniem jego akt; FOT, 387. Andrzej napisał do Sergiusza Botkina 2 lutego 1927: „Zahle trochę się myli, jeśli myśli, że łatwo podejmuję się prowadzenia tej sprawy. Z trudności zdawałem sobie sprawę od samego początku i jestem przekonany, że sam Zahle nie podejrzewa, jak skomplikowana i zagmatwana jest ta sprawa... Kwestia nie dotyczy jedynie chorej, ale całego splotu innych okoliczności [...] Niestety nie mogę ujawnić nawet w zarysie szczegółów śledztwa w liście; byłoby to z mojej strony nieostrożne. Zapewniam jednak Pana, że ta sprawa jest niezwykle poważna i o wiele bardziej skomplikowana, niż Zahle sobie wyobraża"; BA. 86 Andrzej do Sergiusza Botkina, 26 lutego 1927 (tłum. ang. I.L.), BA. 87 Andrzej do Sergiusza Botkina, 2 marca 1927, BA. 88 Andrzej do Tatiany Botkin, 18 maja 1927, w Aucleres I, 171. 7. „Co ja narobiłam?" 1 Osten-Sacken do Rathlef, 6 listopada 1926, BA. 2 Rathlef do Osten-Sackena, 12 października 1926, BA. Baron Osten-Sacken w rzeczywistości widział A raz, kiedy była jeszcze w Dalldorfie; raport Schwabego, BA. 3 Zahle do Rathlef, 12 listopada 1926, BA. 4 Alfred Hugenberg miał ogromną władzę w Niemczech epoki Weimaru i prawdopodobnie zrobił więcej niż jakikolwiek inny prywatny obywatel, by nastawić opinię publiczną przychylnie do nazistów. 5 Zob. Rathlef/Noeggerath. 6 Zahle do Rathlef, 12 listopada 1926, BA. 7 Andrzej do Tatiany Botkin, 18 maja 1927, Hamburg. 8 Andrzej do Sergiusza Botkina, 14 marca 1927, BA. Zob. też listy Andrzeja z 23 stycznia i 8 marca 1927, dotyczące jego rozmów z królem Krystianem X i królową Aleksandriną i dziećmi księcia Waldemara. 9 Sergiusz Botkin do Andrzeja, 15 lutego 1927, Hamburg. 10 Korespondencja dra Eitela z Zahlem, Sergiuszem Botkinem i innymi znajduje się w BA. 11 Zeznanie Eitela, Hamburg. » 472 « 12 Osten-Sacken do Zahlego, 1 września 1926, BA. 13 Lillian Zahle do Marii Debagory, 1 stycznia 1927, BA. 14 Lillian Zahle do Marii Debagory, 1 stycznia 1927, i do Tatiany Botkin, 9 marca 1927, BA. 15 Rathlef do Leuchtenberga, 4 lipca 1927, EHF. 16 Andrzej do Sergiusza Botkina, 8 lutego 1927, BA. 17 Andrzej do Sergiusza Botkina, 15 marca 1927, BA. 18 Zahle do Sergiusza Botkina, 24 stycznia 1927, BA. 19 Książęta Leuchtenberg byli potomkami pasierba Napoleona Bonaparte, Eugene de Beuharnais, którego syn Maksymilian poślubił córkę cara Mikołaja I. Jako członkowie domu cesarskiego Leucłitenbergowie uważani byli za „Romanowów we wszystkim oprócz nazwiska", nie mogli jednak dziedziczyć tronu. Zob. Horan MS. Książę Georgij został nastawiony pozytywnie do A przez Zahlego. 20 Sergiusz Botkin do Andrzeja, 7 marca 1927, Hamburg. 21 Andrzej do Sergiusza Botkina, 8 lutego 1927 (tłum. ang. I.L.), BA. 22 Zahle do Sergiusza Botkina, 24 stycznia 1927, BA. 23 „Śledztwo" wielkiego księcia Hesji nie miało nic wspólnego ze śledztwem, jako że chciał jedynie znaleźć środki, by wykazać, że twierdzenia A są fałszywe. Proste rozwiązanie polegające na spotkaniu wielkiego księcia z A, jak się wydaje, nie było nawet w Darmstadt rozważane. 24 Sergiusz Botkin do Andrzeja, 19 stycznia 1927, Hamburg. 25 Frau von Rathlef nie miała zamiaru spełniać prośby wielkiego księcia Hesji, ale Zahle poradził jej, by zgodziła się na współpracę — „w innym wypadku ogłoszą w Darmstadt, że odciski są dowodem przeciw chorej" (list z 21 marca 1927, EHF). 26 Naprawdę podpisała swoje oświadczenie w 1925 roku, ale wtedy po raz pierwszy wspomniano o tym publicznie. Książę Georgij Leuchtenberg pisał: „Nic, co pochodzi od tej osoby, mnie nie zaskoczy [...] Zastanawiam się, czy jej obecny pracodawca wie, że napisała po francusku obraźliwą książkę o swojej poprzedniej chlebodawczyni [carycy Aleksandrze]". Leuchtenberg do Rathlef, 16 lipca 1927, EHF. 27 Zob. artykuł w „Kónigsberger AUgemeine", 7 marca 1927, skopiowane w Rathlef (wersja niemiecka, 125—127). 28 Andrzej do Sergiusza Botkina, 28 marca 1927 (tłum. ang. IX.), BA. 29 Zahle do Sergiusza Botkina, 24 stycznia 1927, BA; Botkin do Andrzeja, 15 lutego 1927, Hamburg. 30 Nie jest jasne, kiedy i jak zostały zorganizowane spotkania między Zahlem i wielkim księciem Hesji, ale Zahle, kiedy został zaproszony, na pewno pojechał bez wahania. » 473 « 31 IA, 203—204. Zdanie o „status quo" jest w niemieckiej oryginalnej wersji wydrukowane w Ich, Anastasia, erzahle. 32 Zahle do Andrzeja, 15 lutego 1927, BA. 33 Zob. korespondencję Eitela, BA. 34 Telegram do Sergiusza Botkina, 5 lutego 1927, BA. 35 Zahle do Sergiusza Botkina, 5 lutego 1927, BA. 36 Andrzej do Zahlego, 10 lutego 1927, BA. 37 Wywiad z księciem Fryderykiem Saxe-Altenburg. 38 Artykuły Harriet von Rathlef zostały opublikowane w „Berliner Nacht-ausgabe" pod tytułem Lebt Anastasia? Wycinki w BA i EHF. 39 W 1928 Frau von Rathlef została oskarżona o danie łapówki oficerowi policji w Berlinie i została uniewinniona (zob. „New York Times", 15 maja 1928); „Nachtausgabe" wniosło również później sprawę przeciw swojemu przeciwnikowi „Tagliche Rundschau" o zarzuty dotyczące źródła i natury „zdemaskowania" (zob. s. 164—175). Sprawa została oddalona. 40 Cytowane w: Gilbert Guilleminault, ed., Grandes Enigmes de 1'histoire (Gautier-Languereau 1964, Paryż), 154. 41 Artykuł redakcyjny w „Nachtausgabe", 10 marca 1927. 42 Artykuł w „Kónigsberger Allgemeine", 7 marca 1927. 43 Zahle do Tatiany Botkin, 10 marca 1927, BA. 44 Andrzej napisał do Sergiusza Botkina 26 lutego 1927 (BA): „Gilliard pisze mi, że bardzo tego żałuje, ale musi podważyć twierdzenia i wnioski Frau von Rathlef opublikowane w gazetach, to znaczy o tyle, o ile odnoszą się one do niego i jego żony". 45 Listy z 8 i 20 marca 1927, EHF. 46 Zob. FA, 152—163; „LTUustration", 25 czerwca 1927; i w „Berliner Nachtausgabe", kwiecień 1927. 47 Zob. FA, 163—164. 48 Cytowane w Nogly, 182. 49 List do Kurta Vermehrena, nie datowany (czerwiec 1958), Hamburg; w Aucleres I, 163; zob. też s. 158—162 — analizy ???????'? Delamaina, byłego przewodniczącego Francuskiego Towarzystwa Grafologicznego, które także przemawiały za A. 50 FA, 173. 51 Botkin MS. 52 Wywiad z Tatianą Botkin. 53 List w BA. 54 Andrzej do Sergiusza Botkina, 5 marca 1927 55 Tatiana poczuła się urażona na samą myśl, że miała dostać pieniądze za towarzyszenie A. „Proszę mnie zrozumieć — pisał do niej Zahle w liście z 10 » 474 « marca 1927 (BA) — to zupełnie naturalne, że pani, będąc zmuszona do opuszczenia rodziny, nie powinna ucierpieć także finansowo". 56 Zahle do Tatiany Botkin, 10 marca 1927, BA. 57 Zahle do Tatiany Botkin, 10 marca 1927, BA. 58 Sergiusz Botkin do Andrzeja, 7 marca 1927, BA. 59 Zob. „Pamiętniki" A. 60 Zahle do Sergiusza Botkina, 15 lutego 1927, BA. 61 Zaprzysiężone oświadczenie Wasserschleben. 62 Zaprzysiężone oświadczenie Tatiany Botkin, EHF. 63 Relacja Tatiany Botkin w Rathlef (wersja angielska, 149, wersja niemiecka, 155). 64 Wywiady z Tatianą Botkin; Aucleres I, 99—100 i II; „Figaro", 21 stycznia 1958; i poprawki Tatiany Botkin do mojego manuskryptu. 65 Dominiąue Aucleres dla przyzwoitości zmieniła to słowo na gamin (łobuz), ale prywatnie poinformowała mnie, co rzeczywiście powiedziała A. 66 Zob. zeznanie Natalii, baronowej von Meller-Zakomelski, Hamburg. 67 Notatki księcia Georgija Leuchtenberg, EHF. 68 Andrzej do Tatiany Botkin, 12 marca 1927, Hamburg. 69 Andrzej do Sergiusza Botkina, 4 sierpnia 1927, BA. 70 Notatki Leuchtenberga, EHF. 71 Jej oświadczenie przeciwko A jest wydrukowane w FA, 141—142. Mówi o „ordynarnych manierach" A i dodaje, że A nie miała „ani kroku, ani gestu, które przypominałyby krok i gesty wielkiej księżnej Anastazji Mikołajewnej". W rzeczywistości Mme Hesse, do czego sama się przyznała, widywała córkę cara tylko przelotnie po roku 1905. Książę Leuchtenberg zanotował: „Wdowa po generale Hesse, dawnym komendancie carskiego pałacu, często przychodziła do nas z wizytą. Pewnego dnia odszukała chorą, którą w zasadzie odrzucała, i zadała jej serię pytań, na które ona [A] nie potrafiła odpowiedzieć. Na koniec zapytała: Kto to jest Conrad (czy Konrad)?, na co chora zamiast odpowiedzieć uśmiechnęła się i rękoma wykonała ruchy jak przy grze na pianinie". „[Mme Hesse powiedziała do księcia]: No cóż, dziś Pańska chora, naprawdę mnie zaskoczyła! Bo nauczyciel gry na fortepianie Conrad był znany tylko bardzo niewielu osobom na dworze, rzadko wspominano jego imię" (z notatek księcia Leuchtenberg, EHF i Rathlef). 72 Zob. zeznanie Darii Gordiejewej, złożone w Nowym Jorku, 17 marca 1959; transkrypcje w Hamburgu. 73 Dziennik Lavington, Hamburg. 74 Zeznanie Gordiejewej, Hamburg. 75 Wasserschleben, Zaprzysiężone oświadczenie, EHF. » 475 « 76 Natalia, baronowa Meller-Zakomelski do Briena Horana, w Horan MS. 77 Sergiusz Botkin do Andrzeja, 1 kwietnia 1927, Hamburg. 78 Tytuł w „Berliner Nachtausgabe" (Fali Anastasia geklart!), 31 marca 1927. 79 Andrzej do Sergiusza Botkina, 4 kwietnia 1927, BA. 80 Ze względu na brak miejsca oraz dla zachowania przejrzystości, przedstawiłem jedynie główne punkty tzw. Legendy Szanckowskiej. Materiały w tej sprawie są tak zagmatwane, że w porównaniu z nimi, inne przypadki A wyglądają prosto. Nie ma ani jednego szczegółu w „zdemaskowaniu", który nie podlegałby dyskusji," zaczynając od daty zniknięcia Franciszki z Berlina w 1920 roku, a kończąc na twierdzeniach, które pojawiły się prawie pięćdziesiąt lat później, że Franciszka była naprawdę w późnych łatach dwudziestych pacjentką szpitala psychiatrycznego w Herrenprotsch (zob. mój rozdz. 14). Podczas swoich poszukiwań spotkałem tylko jednego świadka przeciw A z królewskiego rodu, był to książę Dymitr Leuchtenberg, który rzeczywiście wierzył w historię Szanckowskiej. 81 „Berliner Nachtausgabe", 31 marca, 1927. 82 Sergiusz Botkin do Andrzeja, 1 kwietnia 1927, Hamburg. 83 Andrzej do Sergiusza Botkina, 4 kwietnia 1927, BA. 84 Poprawki Leuchtenberga do relacji Rathlef, EHF. 85 Andrzej do Sergiusza Botkina, 4 kwietnia 1927, BA. 86 Opisane w „Nachtausgabe", 6 kwietnia 1927. 87 Andrzej do Sergiusza Botkina, 4 kwietnia 1927, BA. 88 „Zapis" Fallowsa, 6 marca 1938 (zawierający raport Alberta F. ?????'?), EHF. 89 To jest historia „zdemaskowania", którą publikował „Nachtausgabe" na początku; z upływem lat znacznie się zmieniła. 90 Według adwokata Frau von Rathlef, A mieszkała w czasie, o którym mowa, u Klary Peuthert (zob. protokół dra Wilhelma Vollera z jego rozmowy z Klarą, 29 kwietnia 1927, EHF.) 91 Całe ubranie zaginęło po tym, jak „Nachtausgabe" ostentacyjnie wręczyło je detektywowi Knopfowi. Jako że tak się stało, nie jest konieczne szczegółowe wymienianie tego, co Dominiąue Aucleres nazwała „garderobą Doris Wingender". 92 Zeznania Doris Rittman i Luizy Fiedler (sióstr Wingender), 17—18 listopada 1965, Hamburg. 93 Orzeczono, że jest szalona 19 września 1916, kilkakrotnie umieszczano ją w zakładach psychiatrycznych w Berlin-Schóneberg i Neu-Ruppin. 94 Rathlef (wersja niemiecka, 184). » 476 « 95 Relacja Agaty Grabisch z jej rozmowy z Luckem nosi datę maj 1927, EHF. 96 Zeznanie Luckego, Hamburg. 97 Protokół z rozmowy z „komisarzem X", EHF. 98 List policji z Darmstadt do policji berlińskiej, 20 maja 1927, Hamburg. 99 Protokół „komisarza X", EHF. 100 Andrzej do Sergiusza Botkina, 13 maja 1927 (tłum. ang. I.L.). 101 Zeznanie Luckego, Hamburg. Kontrakt z Doris Wingender jest zamieszczony w Rathlef (wersja niemiecka, 193). 102 W „Nachtausgabe", 6 kwietnia 1927. 103 Rathlef/Noeggerath. 104 Rathlef/Noeggerath; także protokoły Gleba Botkina i Wilhelma Vóllera, 19 i 21 maja 1927, EHF. 105 Relacja Leuchtenberga w Rathlef (wersja niemiecka, 179—180). 106 List Fritza Spengrubera do „Tagliche Rundschau", 4 października 1927, w Rathlef (wersja niemiecka, 187—188). 107 Leuchtenberg do Rathlef, 28 lipca i 2 października 1927, EHF. 108 Zob. korespondencja wielkiego księcia Andrzeja, BA, szczególnie listy do Sergiusza Botkina z 18 sierpnia 1927 i do Tatiany Botkin z 18 maja 1927, Hamburg. 109 Konfrontacja z Feliksem Szanckowskim opisana jest w: Rathlef (wersja niemiecka, 183) i bardziej szczegółowo w „Wie eine Frau" etc. Zob. też korespondencję Andrzeja z Sergiuszem Botkinem, BA, zeznanie księcia Dymitra, księżnej Katarzyny Leuchtenberg i Natalii, baronowej Meller-Zakomelski, Hamburg; i na koniec oświadczenie Feliksa Szanckowskiego, 9 maja 1927, EHF; dalsze informacje w protokole dra Wilhelma Vóllera z 10 maja 1927. 110 Botkin MS. 111 Protokół Vó llera, EHF. 112 Nie podpisane oświadczenie, kopia w EHF. 113 „Wie eine Frau" etc. 114 IA, 217. 115 Zaprzysiężone oświadczenie Feliksa Szanckowskiego, EHF. 116 Rathlef/Noeggerath. 117 Sergiusz Botkin do Andrzeja, 7 marca 1927, Hamburg. 118 Zob. korespondencję Rathlef-Leuchtenberg, EHF. 119 Leuchtenberg do Rathlef, 27 czerwca 1927, EHF. 120 Rathlef do Leuchtenberga, 29 czerwca 1927, EHF. 121 „Wie eine Frau" etc; protokół Vóllera, EHF. 122 Leuchtenberg do Rathlef, 12 października 1927, EHF. 123 Sergiusz Botkin do Andrzeja, 2 kwietnia 1927, Hamburg. » 477 « 8. W zamku Seeon 1 Cytowane w „Frankfurter Allgemeine", 2 kwietnia 1958 (z zeznania Feliksa Dassela). 2 Dziennik Lavington, Hamburg. 3 Zob. Botkin MS oraz Botkin I i II. 4 „Pamiętniki" A. 5 Botkin MS. 6 Zob. Zeznanie księżniczki Kseni, Hamburg; Botkin I, 281. 7 Botkin MS. 8 Zob. korespondencję Leuchtenberg-Rathlef, EHF. 9 Słowo „bałagan" było ulubionym słowem Anastazji przez całe jej życie. Ludzie, miejsca, rzeczy, wszyscy byli [w oryg. mess] „bałaganem", jeśli stali na jej drodze. 10 Leuchtenberg do Rathlef, 8 czerwca 1927, EHF. 11 UHistoire d'une imposture, „LTUustration" z 25 czerwca 1927. 12 Feliks Dassel do Rathlef, 6 stycznia, 1928, EHF. Dosłownie A powiedziała: machte schlechte Sachen in die Zeitungen. 13 Zdanie A, cytowane w Dassel, Grossfurstin Anastasia lebt! 14 Rathlef do Leuchtenberga, 8 kwietnia 1927, EHF. 15 Leuchtenberg do Rathlef, 22 kwietnia 1927, EHF. 16 Botkin MS. 17 Zob. ich zeznania w Hamburgu. Z dwojga najmłodszych dzieci Leuchten-bergów Konstancja wystąpiła przeciw A, a Tamara była „za" z zastrzeżeniami. 18 Zaprzysiężone oświadczenie Wasserschleben, EHF. 19 Dziennik Lavington, Hamburg. 20 Samochody rosyjskiego dworu, to znaczy te noszące carskie herby — nie podlegały żadnym ograniczeniom. 21 Daria nie widziała córki cara od 1916 i nie „współżyła" bliżej z wielkimi księżnymi niż dzieci Botkina. Tak jak Botkinowie, Daria, według słów Gil-liarda, „nigdy nie przychodziła do pałacu". Co więcej, Daria w swoim ham-burskim zeznaniu powiedziała, że poruszyło ją podobieństwo oczu A i oczu córki cara. 22 Dziennik Wiery von Klemenz; korzystałem z autoryzowanego tłumaczenia angielskiego poprawionego przez Wierę von Klemenz w 1929 roku przed przedstawieniem go sądowi jako jej oświadczenia, EHF. 23 Leuchtenberg do Rathlef, 19 czerwca 1927, EHF. 24 Oświadczenie zamiast zeznania pod przysięgą Harriet von Rathlef, EHF; zob. również Leuchtenberg do Rathlef, 23 grudnia 1927, EHF. 25 Leuchtenberg do Rathlef, 7 lipca 1927, EHF. » 478 « 26 Sergiusz Botkin do Andrzeja, 9 sierpnia 1927, Hamburg. 27 Andrzej do Sergiusza Botkina, 4 sierpnia 1927, BA. 28 Sprawozdanie pułkownika Mordwinowa z jego spotkania z A jest w FA, 92—97. 29 Cytowane w zeznaniu księcia Dymitra Leuchtenberg, Hamburg. 30 Wielka księżna Olga do pułkownika Mordwinowa, 30 marca 1927, Hamburg. 31 Zob. zeznanie księcia Feliksa Jusupowa, 15 lipca 1959, Hamburg; także Jusupow Feliks, En exil (Plon 1954, Paryż) s. 113—116. 32 Marie, Księżna na Wygnaniu, 103—104. 33 Jusupow do Gilliarda, 10 grudnia 1928, FA, 143—145. 34 FA, 144. 35 Cytowane w Aucie res I, 116. 36 Zob. Zeznanie Jusupowa, Hamburg i En exil. 37 Jusupow do Andrzeja, 19 września 1927, Hamburg. 38 Zob. Oświadczenie przygotowane przez generała majora Aleksandra Spi-ridowicza (przedstawione na wyrost jako „opinia eksperta") z 30 czerwca 1928, w FA, 164— 165. 39 Aucleres I, 130 (z wywiadu z córką Kastrickiego, dr Kastricki-Proce). 40 Aucleres I, 130. W Hamburgu orzeczono, że zeznanie Kastrickiego jest zbyt „niejasne", by je poważnie rozważać; FOT, 249. 41 „Zapis" Fallowsa, 19 września 1938, EHF. 42 Opis spotkania Feliksa Dassela z A został zaczerpnięty z Grossfurstin Anastasia lebt! poza miejscami, gdzie zaznaczono inaczej. 43 Zeznanie Feliksa Dassela złożone w Wiesbaden, 1 i 2 kwietnia 1958, transkrypcja w Hamburgu. 44 „Figaro", 2 kwietnia 1958. 45 Oświadczenie Bornemanna dotyczące spotkań w zamku Seeon nosi datę 18 września 1927, EHF. 46 Zeznanie Dassela, Hamburg. 47 Oświadczenie Bornemanna, EHF. 48 A pamiętała o medalionie już podczas wizyty Tatiany Botkin w Oberst-dorfie. Zob. Zaprzysiężone oświadczenie Tatiany Botkin, EHF. 49 Na stronie 29 ang. tłumaczenia Wospominanij Tatiany (w EHF) jest napisane: „They daily visited the hospital dedicated to their names" [codziennie odwiedzały szpital swojego imienia]. 50 Oświadczenie Bornemanna, EHF. 51 Dziennik Lavington, Hamburg. 52 Było więcej przykładów tego rodzaju. Dassel wspominał dzień, kiedy córki cara przyniosły swoje pamiętniki, aby wpisali się im ranni oficerowie. » 479 « W notatniku Marii na pierwszej stronie napisane były słowa: „Sławnej Man- dryfolii od Dymitra". Kiedy Dasseł poprosił księcia Leuchtenberg, aby ten spytał A, czy wie, co znaczy zwrot „sławna Mandryfolia", odpowiedziała po prostu: „Maria miała wiele przezwisk". 53 Kilka następnych stron opartych jest na Dzienniku Lavington, Hamburg. 54 Zob. Grossfiirstin Anastasia lebtl A stwierdziła, że aparat Kodaka był dokładnie taki sam, jak ten, który miała w Rosji, i kiedy używała go w Seeon po raz pierwszy, nie musiała czytać instrukcji. 55 Pozostała część rozdziału została zaczerpnięta z Dziennika Lavington, Hamburg. 9. Była sobą 1 To nie były słowa Gleba, ale raczej określenie używane przez większość amerykańskich dziennikarzy. 2 „New York Times", 2 stycznia 1926. 3 Nowojorska „Herald Tribune", 9 lutego 1928. 4 „Herald Tribune", 10 lutego 1928. 5 Artykuł redakcyjny w „New York Times", datowany 28 marca 1926, napisany został przez Bellę Cohen (później Spewack) i oparty na jej rozmowach w klinice Mommsena z Frau von Rathlef i w ambasadzie duńsliej z Zahlem i Szura Gilliard. 6 Botkin I, 260. 7 North American Newspaper Alliance był zarządzany przez przyjaciela Gleba, Johna Coltera, który później zaprzyjaźnił się z A. 8 Botkin I, 265; 274. 9 Botkin II, 52. 10 Botkin MS. Zob. też Zaprzysiężone oświadczenie Gleba Botkina z 20 lipca 1938, EHF. 11 Botkin MS, I i II, passim. 12 Botkin MS. 13 Jego oskarżenia przeciw Romanowom i rosyjskim monarchistom były bardzo bliskie potwarzy i niewątpliwie doprowadziłyby-do sprawy cywilnej, gdyby oponenci A odważyli się wnieść jej sprawę do sądu. Po tym jak wyjątkowo jadowity artykuł Gleba ukazał się w nowojorskiej prasie, wielki książę Andrzej napisał do Sergiusza Botkina: „Ton ostatniej części artykułu jest absolutnie nie usprawiedliwiony... Gleb nie opiera się tu już na faktach, ale na nieprawdziwych plotkach. Czy rzeczywiście nie ma na tyle wyczucia i taktu, by rozumieć jak niewłaściwe, a nawet szkodliwe dla Rosjan jest obrzuca- » 480 « nie się nawzajem błotem na łamach zagranicznej prasy? Jego insynuacje względem wielkiego księcia Hesji są dla mnie równie niesmaczne. ... Nie wolno zapominać, że ostatecznie uznanie chorej będzie zależało przede wszystkim od wielkiej księżnej Olgi Aleksandrownej, ale kiedy ona usłyszy w czyje ręce wpadła chora, nigdy już w nic nie uwierzy — i będzie miała rację, bo po artykule Gleba każdy straci wiarę. Czy on rzeczywiście nie potrafi zrozumieć tak prostej rzeczy, że kompletnie rujnuje chorą?" (Andrzej do Sergiusza Botkina, 25 grudnia 1927) (tłum. ang. I.L.), BA. 14 Botkin MS. 15 Botkin II, 129—130. Małgorzata, wdowa po Krzysztofie Derfeldenie, była z urodzenia Amerykanką. Jej córka Maria (Maya) była pierwszą żoną Hugha D. Auchincloss, który później poślubił Janet Bouvier. To przez Au-chinclossów A zetknęła się z ciotką Hugha Annie B. Jennings (zob. s. 244). 16 Zob. Botkin II, 130—141; także zeznanie rosyjskiej księżniczki Kseni, 16—17 marca 1959, Hamburg. Ksenia, chrześnica carycy Aleksandry, urodziła się w 1903; jej siostra Nina w 1901, dokładnie dwa dni po wielkiej księżnej Anastazji. 17 Zeznanie Kseni, Hamburg. 18 Wywiad z księżną Czawczawadze (księżną Niną). 19 Matka Leedsa, dawniej Nancy Stewart, poślubiła wujka Kseni, duńskiego i greckiego księcia Krzysztofa, i kiedy została przyjęta do kościoła prawosławnego, stała się księżną Anastazją. 20 Zob. Nowojorski „Evening Journal", 3 lutego 1930. 21 Zeznanie księżniczki Kseni, Hamburg. 22 Dziennik Lavington, Hamburg. 23 Ibid. 24 Zob. Korespondencję Andrzeja z Sergiuszem Botkinem, maj — grudzień 1927, BA. 8 grudnia wielki książę w końcu doszedł do wniosku, że podróż do Ameryki jest nie tylko pożądana, ale wręcz niezbędna: „Powinienem powiedzieć Panu o moim głębokim przekonaniu, że pewni ludzie [w Europie] sprzysięgli się, by ją [A] zniszczyć". 25 Dziennik Lavington, Hamburg. 26 Używała szkockiej pisowni „Gallacher". Jej oświadczenie nosi datę 22 grudnia 1930, w EHF. Zob. też jej listy do Fallowsa, EHF. 27 Zaprzysiężone oświadczenie Gallagher, EHF. Jako że pierwsze świadectwo tożsamości A wydane zostało w Berlinie, tam skoncentrowały się wysiłki Darmstadt dążące do unieważnienia go. 28 Zaprzysiężone oświadczenie Gallagher, EHF. 29 Leuchtenberg do Rathlef, 29 stycznia 1928, EHF. 30 Dziennik Lavington, Hamburg. 31 —Ana-sUzja » 481 « 31 Wśród rosyjskich monarchistów wybuchła afera po tym, jak rozeszły się wieści o przejeździe A przez Paryż. Po jej wyjeździe do Stanów Zjednoczonych wielu monarchistów twierdziło, że próbowali zobaczyć A w Hotel du Palais, jednak, według miss Gallagher, nikt oprócz księcia Obłońskiego (s. 205) faktycznie tego nie próbował. 32 Leuchtenberg do Rathlef, 16 czerwca 1928, EHF; zob. też Zaprzysiężone oświadczenie Gallagher, EHF. 33 Oświadczenie Gallagher, EHF. 34 Książę Włodzimierz Romanow do Dominiąue Aucie res, zacytowane bez podania źródła w Aucleres I, 178. 35 Andrzej do Sergiusza Botkina, 17 lutego 1928, BA; w Aucleres I, 178. 36 Andrzej do Sergiusza Botkina, 6 lutego 1928. 37 Zaprzysiężone oświadczenie Gallagher, EHF. 38 Zaprzysiężone oświadczenie Gallagher, EHF; wywiad z panią Wynkoop (Nancy Leeds). 39 Zaprzysiężone oświadczenie Gallagher, EHF. 40 Cytowane w Dzienniku Lavington, Hamburg. 41 Leuchtenberg do Rathlef, 11 lutego 1928, EHF. 42 Zaprzysiężone oświadczenie Gallagher, EHF. 43 Eleonora, wielka księżna Hesji, do księcia Hesji Ludwika, 15 lutego 1928, Hamburg. 44 Andrzej do Gleba Botkina, 3 kwietnia 1928; w: Botkin II, 217. m 45 Andrzej do Sergiusza Botkina, 17 lutego 1928. 46 Andrzej do Marii Debagory, 16 lutego 1928, w: Aucleres I, 179. 47 Andrzej do Sergiusza Botkina, 17 lutego 1928, BA. 48 List Andrzeja do Olgi (tłum. ang. I.L.) nosi datę 4 lutego 1928, i po raz pierwszy został opublikowany 10 lutego 1960 w „L'Aurorę" (Paryż). Zob. Cz. IV. 49 Zob. Botkin II, 157—166. W 1935 Agnes Gallagher przesłała Fallow-sowi dużą ilość wycinków z gazet dotyczących przyjazdu A. Znajdują się one teraz w EHF, ale nie są jasno uporządkowane według dat i źródeł. Wszystkie wycinki, o których mowa, pochodzą z okresu między 7 a 12 lutego 1928. 50 Artykuł nie datowany i nieznanego pochodzenia, EHF. 51 Botkin II, 163. 52 „Herald Tribune", 9 lutego 1928. 53 „Herald Tribune", 8 lutego 1928. 54 Artykuł nie datowany i nieznanego pochodzenia, EHF. 55 „Herald Tribune", 13 lutego 1928. 56 „Herald Tribune", 9 lutego 1928. » 482 « 57 Gleb zacytował Rachmaninowa: „Będę z Panem szczery i powiem Panu od razu, że wcale nie jestem przekonany, że ona jest rzeczywiście wielką księżną Anastazją. Jej historia wydaje się być jedną z tych, które są zbyt fantastyczne, by w nie uwierzyć, a jednak wymagają jeszcze bardziej fantastycznych wyjaśnień, by wykazać, że są nieprawdziwe. Jestem jednak przekonany, że nie jest świadomą oszustką... Chcę pomóc". (Botkin II, 153). Szwa-gierka Rachmaninowa, Zofia Satin, napisała do mnie 23 kwietnia 1971, że on „był jednym z Rosjan, którzy dali pieniądze na jej przyjazd do Ameryki, [bo twierdził], że ta sprawa musi zostać wyjaśniona, i że jej obecność tutaj może pomóc w poznaniu prawdy". 58 Artykuł nie datowany i nieznanego pochodzenia, EHF. 59 Botkin II, 161—162. 60 Artykuł nie datowany i nieznanego pochodzenia, EHF. 61 Botkin II, 165—166. 62 Artykuł nie datowany i nieznanego pochodzenia, EHF. 63 Artykuł nie datowany i nieznanego pochodzenia, EHF. 64 Artykuł nie datowany i nieznanego pochodzenia, EHF. 65 Botkin II, 165. 66 Gleb Botkin w „Evening World", 19 lipca 1928. 67 Zob. Artykuły w „Herald Tribune", 10—11 lutego 1928; i Botkin II, 174. 68 Oświadczenie Gallagher, EHF. Panna Jennings miała wtedy 74 lata i mieszkała przy Park Avenue 48. 69 „Wywiady" A. 70 Oświadczenie Gallagher, EHF. 71 „Pamiętniki" A („Moje przeżycia w Ameryce"), EHF. 72 Artykuł nie datowany i nieznanego pochodzenia, EHF. 73 „New York American", 10 lutego 1928. 74 „New York Mirror", 29 marca 1930. 75 Zeznanie księżniczki Kseni, Hamburg. 76 BA zawiera wiele wycinków. 77 „Izwiestia", 25 lutego 1928. 78 Aleksander Once a Grand Duke, 335—336. 79 Zob. s. 264—265. 80 Aleksander Once a Grand Duke, 335—336. 81 „Literary Digest", 7 lipca 1928. 82 Dla zabawy zob. satyrę Introducing Anastazja Donalda Ogdena Stewarta, „The New Yorker", 25 lutego 1928. 83 Artykuł nie datowany i nieznanego pochodzenia, EHF. 84 „New York Times", 28 lutego 1928. » 483 « 85 „Herald Tribune", 11 lutego 1928. 86 „Pamiętniki" A („Moje przeżycia w Ameryce"), EHF. 87 Zob. „Pamiętnki" A („Moje przeżycia w Ameryce"), EHF. Ogrody panny Jennings w Fairfield w stanie Connecticut były otwarte dla publiczności. 88 Botkin II, 184. 89 „Wywiady" A. 90 Zaprzysiężone oświadczenie Derfelden, EHF. 91 Zob. „Pamiętniki" A. Nicholas Roosevelt stale interesował się sprawą A. Zob. „Zapisy" Fallowsa i listy na ten temat, EHF. 92 Derfelden do Annie B. Jennings, 15 maja 1930(?) brak roku w liście, Hamburg. 93 Zeznanie księżniczki Kseni, Hamburg. 94 Król Grecji Jerzy I był bratem królowej Aleksandry i carycy matki. 95 Oświadczenie księżniczki Kseni Gieorgijewnej, 10 lutego 1958, dołączone do jej hamburskiego zeznania. 96 FA, 106. 97 Zeznanie księżniczki Kseni, Hamburg. 98 Zeznanie księżniczki Kseni, Hamburg. 99 Zofia Satin opisywała, że „nie brała udziału w rozmowie i zachowywała dużą rezerwę" (do PK, 23 kwietnia 1971). 100 Adela Astaire serdeczna przyjaciółka Williama Leedsa, była z «im podczas przypadkowej eksplozji w domku kąpielowym w Kenwood. A była pewna, że podłożono ładunek ze względu na nią; Wywiad z panią Edwardową J. Wynkoop. 101 List księcia Pawła Czawczawadze do PK, luty 1971 (nie datowany). ?? Wywiad z księżną Niną. 103 Cytowane w Andrzej do Sergiusza Botkina, 6 maja 1928, BA. 104 Zeznanie księżniczki Kseni, Hamburg. 105 Pani Wynkoop do Briena Horana, Horan MS. 106 Oświadczenie Derfelden, EHF. 107 Dawid Czawczawadze do Briena Horana, Horan MS. 108 Notatki i poprawki pani Edwardowej J. Wynkoop do mojego manuskryptu. Dawid Czawczawadze zapamiętał odpowiedź A inaczej: „Bo był to ostatni język, jaki słyszeliśmy, zanim zostaliśmy wszyscy zastrzeleni". Zob. Horan MS. 109 Oświadczenie Derfelden, EHF. 110 Zeznanie księżniczki Kseni, Hamburg. 111 Oświadczenie Derfelden, EHF. 112 Zob. Zeznanie księżniczki Kseni, Hamburg. 113 Oświadczenie Derfelden, EHF. » 484 « 114 Zeznanie księżniczki Kseni, Hamburg; też w Aucleres I, 185. 115 Oświadczenie księżniczki Kseni dołączone do hamburskiego zeznania. 116 A do pani Wynkoop (w mojej obecności). 117 Ksenia do Dominiąue Aucleres, Aucleres I, 183—184. 118 Gleb Botkin do Fallowsa, 5 czerwca 1928, EHF. 119 „Pamiętniki" A. 120 Gleb Botkin w „Evening World", 19 lipca 1928. 121 Zeznanie księżniczki Kseni, Hamburg. 122 Swoją wersję zdarzeń w Oyster Bay w sierpniu 1928 Gleb Botkin przedstawił w Botkin II, 221—280, wersja ta podawana jest w wątpliwość nie tylko przez Ksenię, ale w wielu szczegółach również przez Fallowsa (zob. notatki Fallowsa o Kobiecie, która zmartwychwstała, EHF). 123 Cytowane w „Evening World", 19 lipca 1928. 124 Gleb Botkin w „Evening World", 19 lipca 1928. 125 Ksenia do Gleba Botkina, 18 lipca 1928, EHF. 126 Botkin II, 259, i korespondencja Gleba z Fallowsem w EHF. 127 Ksenia do Dominiąue Aucie res, Aucleres I, 184. 128 Gleb Botkin do A, 12 lipca 1928, EHF. To był słynny „zaklejony list", którego, jak Gleb ją o to posądzał, Ksenia nie oddała A z jakichś niegodziwych powodów. Ksenia wyjaśniała to przeciwnie, że chciała jedynie oszczędzić A dalszych cierpień. Koperta i kopia Gleba są w EHF. 129 Ksenia do Dominiąue Aucleres, Aucleres I, 184. 130 Leuchtenberg do Rathlef, 8 listopada 1928, EHF. 131 Zob. Zeznanie księżniczki Kseni, Hamburg; „Pamiętnki" A („Moje przeżycia w Ameryce"), EHF. 132 A do Jamesa R. Sheffielda, 4 stycznia 1930, EHF i Hamburg. 133 Oświadczenia Edwarda H. Fallowsa, 1 marca 1938, EHF. 134 Wywiad z panią Wynkoop. 135 Wycinki w EHF. 136 „Evening Journal", 26 lipca (?) 1930. „Billy Benedick" był tylko jednym z pseudonimów (między innymi „Dolly Madison" i „Cholly Knickerbocker") autora rubryki towarzyskiej Maury Paula. 137 Wywiad z panią Wynkoop. 138 To jest niejasne, tak jak stanowisko Niny w tej kwestii. Kiedy spotkałem się z księżną w 1971, stwierdziła, że nie wierzyła w tożsamość A, choć argumenowała stale na jej korzyść. Jednak pod koniec lat dwudziestych, szeroko powoływano się na nią jako na stronniczkę A. Zob. Curtis J. Mar do Fallowsa, 21 listopada 129, EHF. 139 Pani Wynkoop do PK, 7 lipca 1971. 140 Mar do Fallowsa, 10 i 27 grudnia 1930, EHF. » 485 « 10. Odmiany losu 1 Wszystkie podpisane przez A umowy z Fallowsem między 1928 a 1940 są w EHF. 2 Zob. „Zapisy" Fallowsa, sierpień 1928, EHF. 3 Gleb Botkin do Andrzeja, 24 października 1928, EHF. 4 Botkin II, 265—266. 5 „Pamiętniki" A („Moje przeżycia w Ameryce"), EHF. 6 Botkin II, 275. 7 A nigdy nie wiedziała, kiedy i jak wybrano imię „Anna", ale wydaje się, że imię to zostało wymyślone, gdy wysyłano ją z powrotem do Niemiec w 1931. 8 „Pamiętniki" A („Moje przeżycia w Ameryce"), EHF. 9 Botkin II, 276; zob. też 290—327. 10 Botkin II, 308. 11 Botkin II, 204. 12 Botkin I, 310—311. 13 Gleb Botkin do Fallowsa, 17 października 1929, EHF. 14 Botkin II, 282. 15 Oświadczenie kopenhaskie jest wydrukowane w FA, 9—11. Pod wersją wydaną w Darmstadt widniały również podpisy wielkiego księcia Hesji i jego sióstr, Wiktorii i Ireny. 16 Nogly, 84; w „Evening Post", 14 stycznia 1929. 17 Gleb Botkin do Fallowsa, 26 października 1928, EHF. 18 Botkin II, 284—285. 19 Wypowiedź Edwarda H. Fallowsa, 28 października 1928, EHF; też w „New York Times", 30 października 1928. 20 List z 18 października 1928, w EHF i BA. 2i Wywiad z Tatianą Botkin. 22 Gleb Botkin do Fallowsa, 26 października 1928, EHF. 23 Zob. „Zapisy" Fallowsa, marzec 1929, EHF. 24 Tatiana Botkin cytowana w Horan MS. 25 Tatiana Botkin do Fallowsa, 8 grudnia 1930, EHF. 26 Botkin II, 286—287. 27 Botkin II, 287. 28 Zob. „Pamiętniki" A („Moje przeżycia w Ameryce"), EHF. 29 „Pamiętniki" A („Moje przeżycia w Ameryce"), EHF. 30 Korporacja Grandanor powstała faktycznie w sierpniu 1928, ale została zarejestrowana dopiero 9 lutego 1929. Wszystkie materiały związane z korporacją są w EHF. » 486 « 31 Wypowiedź Edwarda Fallowsa, 5 grudnia 1928, EHF. 32 „Wywiady" A („Na początek na próbę"). 33 Oświadczenie A z 15 grudnia 1928, EHF; w Botkin II, 203. 34 Kennedy do Fallowsa, 3 lipca 1928, EHF. 35 Rozmowy Fallowsa i Kennedy'ego z Gallopem; z „Zapisów" Fallowsa z 25 lutego i 11 kwietnia 1929, EHF. 36 Bank of England do Lorda Birmy Mountbattena, 18 kwietnia 1958, Hamburg. 37 Vorres, 245. 38 Zob. Zeznanie Aleksandra Kiereńskiego i księcia Lwowa w rosyjskim wydaniu sprawozdania Sokołowa; cytowane także w memorandum Kurta Vermehrena, 31 stycznia 1961, Hamburg. 39 Benckendorff, Ostatnie dni w Carskim Siole, 125. 40 „Observer" i Sampson, Auclćres I, 132—133. 41 „Wywiady" A. 42 Zob. Botkin II, passim, a szczególnie s. 99 i 201—204. 43 Wywiad z księżną Niną. 44 Oświadczenie A, 10 sierpnia 1938, EHF. 45 Zob. „Zapisy" i listy Fallowsa, EHF, także sir Frederick Ponsonby, Recollections ofThree Reings. Londyn: Eyre i Spottiswoode, 1951. 46 Vorres, 185. Sprawozdanie ze sprzedaży kolekcji klejnotów carycy matki zob. w Vorres, 180—185; i Ponsonby, 339. Wielka księżna Olga dostała ze sprzedaży 40 tysięcy funtów, podczas gdy jej starsza siostra, Ksenia, wzięła 60 tysięcy — Olga miała o to żal jeszcze trzydzieści lat później: „Ksenia wzięła na siebie zorganizowanie wszystkiego. Mnie dano do zrozumienia, że te sprawy nie mogą mnie bliżej obchodzić, bo wyszłam za człowieka pospolitego". 47 List Niny Semenow-Tienszańskiej do Dominique Aucie res, Aucleres I, 131. 48 Wywiad z księżną Niną; zob. też memorandum sądowe, Hamburg. 49 Vorres 180. Po kilku latach zamieszania brytyjska rodzina królewska przyznała carycy matce 10 tysięcy funtów rocznie. 50 Zob. Botkin II, 201; Słyszałem, jak A używała tych słów. 51 W Mikołaj i Aleksandra Robert K. Massie cytuje list carycy do cara z 1915, w którym caryca pisze, że sir George Buchanan ma przyjść do pałacu — „jako że przywiózł mi kolejne 100000 ? (funtów) z Anglii". Z tej notatki Massie wnioskuje, że „Przy końcu wojny nic już nie zostało". Może się tak wydawać, ale ten list carycy sam pokazuje, że fortuna cara nie została sprowadzona do Rosji z Anglii z poczucia patriotyzmu, kiedy sytuacja zaczęła się robić groźna, jak twierdziła większość rodziny. Dyskredytuje też zupełnie twierdzenie sir Edwarda Peacocka, jakoby w Anglii „nigdy" nie było żadnych » 487 « pieniędzy. Gdybyśmy wiedzieli, ile pieniędzy car tam ulokował, można byłoby określić, ile zostało do czasu rewolucji, ale nie wiemy, a Massie zgaduje jedynie, że wszystkie pieniądze zostały wydane. Zob. Massie, 530. 52 Oświadczenie pod przysięgą Liii Dehn, 23 września 1955, Hamburg; i w IA 261— 262. 53 Zob. IA, 260; Williams, 348—349; i „Zapisy", listy i wypowiedzi Fallow-sa, EHF. Pieniądze w Berlinie stały się później nominalnym przedmiotem batalii sądowych A. 54 Wypowiedź Edwarda Fallowsa, datowana 1936, EHF. 55 „Zapisy" Fallowsa, 15 października 1935, EHF. 56 Edward O. Berkman The Lady and the Law. Boston, Little Brown, 1976; 141, 149. 57 Fallows do Paula Leverkuehna, 12 maja 1939, EHF. 58 Zob. „Zapisy" Fallowsa 1935—1938, EHF. 59 Fallows do Harolda Brooksa, 9 listopada 1937, EHF. Wdowa po Broo-ksie powiedziała później Fallowsowi, że według niej Bark „wywołał" negatywne nastawienie wielkich księżnych, Kseni i Olgi, wobec A. Zob „Zapisy" Fallowsa, 22 stycznia 1938, EHF. 60 „Zapisy" Fallowsa, 12 maja 1939, EHF. 61 Zob. Artykuły w „New York Times" z 29 i 30 lipca 1929, dotyczące zgłoszenia księcia Sergiusza Romanowskiego (Leuchtenberg) jako oficjalnego przedstawiciela rodziny Romanowów do poszukiwania majątku cara w Stanach Zjednoczonych. 62 Prywatna korespondencja widziana przez PK. 63 Fallows do A, 13 stycznia 1930, EHF. 64 Fallows do Curtisa J. Mara, 27 października 1929, EHF. 65 „Evening Journal", 3 lutego 1930. 66 „New York Sunday News", 2 sierpnia 1931. 67 „Pamiętniki" A („Moje przeżycia w Ameryce"), EHF. 68 Recenzja w „New York Times", 5 czerwca 1928. 69 Odpis listu niewiadomego pochodzenia otrzymanego przez Duncana Ed-wardsa, „Southport w stanie Connecticut, styczeń 1960", w posiadaniu pani Edwardowej J. Wynkoop. 70 Guy Bolton w „Theatre Arts", maj 1956 („Zagadka Anastazji"). 71 Niektóre z jej listów dyktowanych często pannie Jennings, a czasem sekretarzowi panny Jennings, znajdują się w EHF. 72 A do Jamesa R. Sheffielda, 4 stycznia 1930, EHF, Hamburg. 73 „Moje przeżycia w Ameryce", EHF. 74 „Wywiady" A („Na początek na próbę"). 75 Zob. Korespondencja Mara z Fallowsem, EHF. » 488 « 76 Całe życie A posiadała kolekcję fotografii rosyjskiej rodziny carskiej-część z nich wycięła z gazet i czasopism, inne przysyłali jej przyjaciele, a często również „publiczność". Sydney Gibbes, nauczyciel angielskiego w Carskim Siole, który spotkał A w 1954, powiedział: „Nie pokazywałem jej żadnych obrazków ani zdjęć rodziny cesarskiej, jako że prawdopodobnie rozpoznałaby je. O ile wiem, posiada zbiór 2000 pocztówek i zdjęć" (Trewin, The House of Special Purpose, 147). 77 A do Sheffield, 28 stycznia 1930, EHF. 78 „Moje przeżycia w Ameryce", EHF. 79 A do Sheffield, 28 stycznia 1930, EHF. 80 „Moje przeżycia w Ameryce", EHF. 81 Wilton Lloyd-Smith do Fostera M. Kennedy'ego, 27 marca 1930 Dokument został przygotowany do przedstawienia w Hamburgu pod nagłówkiem „Auszuge aus der Briefe aus der Amerikazeit" („Wyciągi z listów z okresu amerykańskiego"). Większość, ale nie wszystkie, z listów cytowanych do końca rozdziału, znajduje się teraz w EHF, pozostałe w Auszuge. 82 Lloyd-Smith do Fallowsa, 22 sierpnia 1930, EHF. 83 Lloyd-Smith do Sheffielda, 28 marca 1930, Auszuge. 84 „Moje przeżycia w Ameryce", EHF. 85 Annie B. Jennings do Lloyd-Smitha, 25 marca 1930, Auszuge. 86 Wyciąg Duncana Edwardsa przesłany pani Wynkoop. 87 „Moje przeżycia w Ameryce", EHF. 88 Lloyd-Smith do Fallowsa, 22 sierpnia 1930, EHF. 89 Oliwer Jennings do Wiltona Lloyd-Smitha, 28 kwietnia 1930, Auszuge 90 Lloyd-Smith do Fallowsa, 22 sierpnia 1930, EHF. 91 Materiał o sprawie Baird Cossley-Batt został zaczerpnięty z „Moje przeżycia w Ameryce", EHF. 92 „Times" do Lloyd-Smitha, 17 czerwca 1930, Auszuge. 93 „Moje przeżycia w Ameryce", EHF. 94 Jill i Baird śmiało poszli do braci panny Jennings, aby domagać sie wypłacenia tysiąca dolarów za usługi oddane „Pani Anderson". Pokazano im drzwi. „Czy pan sobie zdaje sprawę, że całe godziny spędziłem, rozmawiając z tą straszną kobietą — mówił Baird podczas spotkania z Lloyd-Smithem — Jest to coś warte". — Na to Lloyd-Smith odpowiedział, że chyba nie jest to warte aresztu za wymuszanie. Transkrypcja tej rozmowy z Lloyd-Smithem znajduje się w EHF, nosi datę 6 czerwca 1930. 95 Lloyd-Smith do Fallowsa, 22 sierpnia 1930, EHF. 96 „Moje przeżycia w Ameryce", EHF. 97 Dyktowane notatki Małgorzaty Jennings, 26 czerwca 1930, z kartoteki Wiltona Lloyd-Smitha, obecnie w zbiorze pani Weber. » 489 « 98 Gleb Botkin do Fallowsa, 20 listopada 1930, EHF. 99 Panna Jenningsdo Lloyd-Smitha, 11 czerwca 1930, Ausziige. 100 Relacja Adelene Moffat z jej rozmowy z Lloyd-Smithem, nie datowana (1931, notatki i transkrypcja w EHF). Panna Moffat była malarką z Bostonu; założyła „Komitet dla Uznania Wielkiej Księżnej Anastazji" i została przyjaciółką A na całe życie. To jej A dyktowała „Moje przeżycia w Ameryce", w 1932. 101 Raport dla Duncana Edwardsa, przesłany pani Wynkoop. 102 Ksenia do A, nie datowane, EHF. 103 Lloyd-Smith do panny Jennings, 15 lipca 1930, Ausziige. 104 Walter Jennings do Lloyd-Smitha, 2 sierpnia 1930, Ausziige. 105 Lloyd-Smith do Fallowsa, 22 sierpnia 1930, EHF. 106 Lloyd-Smith do Fallowsa, 19 marca 1932, EHF. 107 Transkrypcja rozmowy telefonicznej, 24 lipca 1930, w zbiorze pani Joh-nowej J. Weber. 108 „Podanie o zatrzymanie osoby umysłowo chorej" wypełnione w Sądzie Najwyższym Nowego Jorku, 24 lipca 1930. 109 Lloyd-Smith do Waltera Jenningsa, 1 sierpnia 1930, Ausziige. 110 Zob. IA, 250. 111 Zob. Fallows do Jamesa R. Sheffielda, 23 października 1930, (EHF): „Musiałem czekać do mojego powrotu do Nowego Jorku... aby samenju dowiedzieć się o szczegółach tego pożałowania godnego zdarzenia..." 11. Z powrotem w domu 1 Zaprzysiężone oświadczenie Friedy Riesenfeld nosi datę 24 stycznia 1932, Hamburg. 2 O przyjęciu A w Ilten zob. w raporcie dra Hansa Willige, 5 listopada 1938; także listy dra Wahrendorffa i dra Niepera, EHF i BA. 3 „Moje przeżycia w Ameryce", EHF. 4 Zob. Artykuły dra Paula Madsacka w „Hannoverscher Anzeiger" (szczególnie jego Anastasia Tschaikowsky in der Kurastalt Ilten). 5 „Moje przeżycia w Ameryce", EHF. 6 Zob. Artykuły z 26 i 27 września 1939. 7 „New York Times", 27 września 1931. 8 Zob. jego listy i „Zapisy" z 1930, EHF. 9 Lloyd-Smith do Fallowsa, 19 maja 1930, EHF. 10 Zob. Wycinki przechowywane przez Fallowsa, EHF. 11 „New York Mirror", 29 marca 1930. 12 Lloyd-Smith do Fallowsa, 9 sierpnia 1930, EHF. » 490 « 13 Fallows do Sheffielda, 24 listopada, EHF. 14 „Sunday News", 2 sierpnia 1930. 15 Zob. Przypisy do mojego rozdz. 10. 16 Dokumentacja hospitalizacji A w „Czterech Wiatrach" została zgodnie ze zwyczajem zniszczone przez personel. Jest jednak w EHF kilka listów do Lloyd- Smitha od dyrektora sanatorium dra Lamberta, razem z jego raportem, o odwiedzeniu A przez rosyjskiego emigranta Georgija Taube, który służył jako oficer na carskim jachcie, i który stwierdził, że A jest oszustką. Dla równowagi zob. list do Fallowsa od Rosjanki Olgi Smirnow, która pracowała w „Czterech Wiatrach", i która „odkryła nieprawdziwość twierdzeń wysuwanych przeciwko [A] ... Niestety nasi Rosjanie odmownie odpowiadają na pytanie ojej tożsamość, bojąc się odpowiedzialności i innych komplikacji" (list w EHF). 17 Transkrypcja rozmowy telefonicznej, 15 sierpnia 1931, w zbiorze pani Johnowej J. Weber. 18 Niemiecki Konsulat Generalny w Nowym Jorku poinformował 29 października 1931 dra Wahrendorffa w Ilten: „Podanie o paszport nadeszło przez Pana C. J. Foleya (menedżera Rachmaninowa, który najwidoczniej zaczął współpracować z Lloyd- Smithem), którego sekretarka osobiście towarzyszyła Pannie Anderson w czasie jej wizyty w konsulacie" (list w EHF). Personel z „Czterech Wiatrów" potrafił jedynie powiedzieć, że A nie opuszczała terenu sanatorium 18 sierpnia 1931, kiedy dokument podpisano. Zob. Ust do Wahrendorffa, 24 lutego 1932, EHF. 19 Listy A do Fallowsa, napisane przez nią na maszynie, są w EHF. 20 „New York World Telegram", 7 stycznia 1933. 21 Uwaga A często powtarzana w mojej obecności. 22 Zob. „Zapisy" Fallowsa z 1938, EHF. 23 Notatki pani Wynkoop dla PK. 24 „Moje przeżycia w Ameryce", EHF. A nie wyjaśniła, co miała na myśli, pisząc o „książętach" proszących o pieniądze. 25 Ulubione powiedzenie A. 26 Willige, Raport, EHF. 12. „Hohe Frau": Pustelnica ze Schwarzwaldu 1 Wywiad z łanem Lilburnem. 2 To nazwisko zostało formalnie przyjęte 26 października 1957, kiedy Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Badenii-Wirtembergii nadało je oficjalnie A dla celów jej procesu przeciwko wielkiej księżnej Meklemburgii (zob. rozdz. 13). » 491 « 3 Zob. jego zaprzysiężone oświadczenie z 13 września 1957, Hamburg. 4 Jej nieudana podróż do Unterlegenhardt (w towarzystwie Dominiąue Aucleres) opisana jest w Aucleres I, rozdz. 4 („A l'assaut du petit Kremlin"). 5 Aucleres II. 6 Wywiad z Dominiąue Aucleres. 7 Wywiad z panią Wynkoop. 8 Wywiad z łanem Lilburnem. 9 Zob. „Figaro", 3 października 1968. io Wywiad z łanem Lilburnem. 11 A do Gleba Botkina, 14 stycznia 1966, kopia w papierach A. 12 „Life", 14 lutego 1955. ?? Wywiad z łanem Lilburnem. 14 Nie publikowany manuskrypt baronowej Moniki von Miltitz, cytowany w Horan MS. 15 A do Paula Leverkuehna i Kurta Vermehrena, 14 lutego 1955, w papierach A. 16 A do Gleba Botkina, 9 lutego 1957. 17 „Figaro", 20 sierpnia 1960. 18 Zob. „Paris-Match", 26 listopada 1960. is Wywiad z Dominiąue Aucleres. 20 Aucleres I, 248. . 21 Określenia te były w powszechnym użyciu. Zob. Aucleres I; także „Paris- Match", 25 stycznia 1958. 22 „Der Spiegel", 5 marca 1967. Zob. także „Spiegel", 9 maja 1956. 23 Wywiad z łanem Lilburnem. 24 Bardzo wiele listów zostało w pudłach w Unterlegenhardt po wyjeździe A do Wirginii w 1968. Nie jest możliwe zidentyfikowanie wszystkich osób, z którymi korespondowała. Listy znajdują się obecnie u lana Lilburna w Londynie. 25 Tekst napisany w 1956 przez Paula Francisa Webstera. 26 Marcelle Maurette w „La Revue de Deux Mondes", 15 lutego 1958, 703—715. 27 „New York Evening Post", 30 grudnia 1954. 28 Marcelle Maurette, Anastasia. Adaptacja angielska Guya Boltona. Nowy Jork, Random House, 1955. 29 Film z Ingrid Bergman w żadnym wypadku nie był ostatnią ekranową (czy sceniczną) wersją „Anastazji". W 1967, Lynn Fontannę, już na emeryturze, zagrała carycę matkę obok Julie Harris, w tytułowej roli — w Hallmark Hall, w adaptacji telewizji Famę. W chwili śmierci w 1981 Natalie Wood była w trakcie pracy nad nową wersją filmową, natomiast w czerwcu 1982 odbyła » 492 « się w Miami premiera musicalu według scenariusza Maurette i Boltona, pt. /, Anastasia. Nowa sztuka autorstwa Royce Roytona, / Am Who I Am, weszła na scenę w Nowym Jorku we wrześniu 1982. Z kolei w 1986 Lilii Palmer otrzymała Niemiecką Federalną Nagrodę Filmową za obraz przedstawiający lekko sfabularyzowaną wersję historii A, pod niemieckim tytułem Anastasia, Die letzte Zarentochter i angielskim Is Anna Anderson Anastasia? Ten film nigdy nie wszedł na amerykańskie ekrany. 30 Wywiad z panią Wynkoop. 31 Wywiad z łanem Lilburnem i księciem Fryderykiem Saxe-Altenburg. 32 Umowa z 4 czerwca 1954, w papierach A. 33 List Ulricha von Gienantha do A, nie datowany, w papierach A. 34 Wywiad z łanem Lilburnem. Dom, z gotowych elementów, zbudowano w 1960. 35 Maurette w „La Revue". 36 Wywiad z A. 37 „Zapisy" Fallowsa, 4 lipca 1939. 38 Książę Fryderyk Saxe-Altenburg do Spes Stahlberg, 13 kwietnia 1938, EHF. 39 Zob. Aucleres I, 15. 40 Willige, Zaprzysiężone oświadczenie, EHF. 41 Zob. „Moje przeżycia w Ameryce". 42 Zaprzysiężone oświadczenie księcia Fryderyka Saxe-Altenburg, 1 sierpnia 1938, EHF i Hamburg. 43 Fryderyk do Spes Stahlberg, 13 kwietnia 1938, EHF. 44 Wywiad z księciem Fryderykiem. 45 Fryderyk do Spes Stahlberg, 13 kwietnia 1938, EHF. 46 Zaprzysiężone oświadczenie księcia Prus Zygmunta, 5 lipca 1938, EHF i Hamburg. 47 Fryderyk do Spes Stahlberg, 13 kwietnia 1938, EHF. Pytania księcia Zygmunta pozostały nieznane poza wąskim kręgiem osób aż do 1976, kiedy opublikowano je w FOT. Książę Zygmunt pytał A między innymi o to, kiedy spotkali się po raz ostatni, gdzie to było, oraz gdzie dokładnie on wtedy mieszkał. A odpowiedziała poprawnie, że widzieli się ostatno w Spale, posiadłości myśliwskiej cara w Polsce, było to na jesieni 1912 r. , a książę Zygmunt mieszkał w pokoju zajmowanym zwykle przez barona Fredericksa, marszałka dworu. 48 Wywiad z Dominiąue Aucleres. 49 Wywiad z łanem Lilburnem. 50 Wywiad z księciem Fryderykiem Saxe-Altenburg. 5i Wywiad z łanem Lilburnem. A mówiła oczywiście po niemiecku: „Prinz Friedrich. Du bist ein Teufelf » 493 « 52 Wywiad z księciem Fryderykiem. 53 Zob. Notatki Fallowsa, grudzień 1932, EHF. 54 Zob. „Zapisy" Fallowsa i listy do Julii i Annette Fallows, EHF; także korespondencja w BA. 55 Korespondencja Fallowsa z nim znajduje się w EHF, są tam też kopie telegramów z końca maja 1929. 56 Zob. Zaprzysiężone oświadczenie Iwana Arapowa, 11 października 1938, EHF. 57 Gitta Muller-Mittler do Fallowsa, 5 września 1935, EHF. 58 Zob. Notatki Fallowsa, EHF. 59 Zob. Zeznanie Anny Samweber, 10 sierpnia 1965, Hamburg. 60 Zob. „Zapisy" Fallowsa z 1938, EHF, w szczególności 8 lutego i 7 sierpnia 1938. 61 Samweber, Zeznanie, Hamburg. 62 Artykuł w „News of the World" nosił datę 4 września 1932, kopia w EHF. 63 Sprawa została wniesiona 7 kwietnia 1938. Jako mieszkanka Niemiec A nie mogła wnosić spraw sądowych w Anglii między 1939 a 1949. 64 List do Fredricha Vollera, 22 września 1932, EHF. 65 Wywiad z Tatianą Botkin i księciem Fryderykiem Saxe-Altenburg. 66 Samweber, Zeznanie, Hamburg. 67 To powiedzenie często występuje teraz w dokumentach dotyczących ,A. 68 A do Gleba Botkina, 12—14 lutego 1937, EHF. 69 FOT, 244. To były słowa Cecylii. Następczyni tronu Prus uznawała A bezwarunkowo po ich kilkakrotnym spotkaniu na zamku Lichtenstein na początku lat pięćdziesiątych, 70 Drugą matką chrzestną księcia Michała Benedykta była królowa holenderska Juliana. 71 A do PK. 72 Zob. jej zaprzysiężone oświadczenie z 10 marca 1961, Hamburg. 73 Muller-Mittler do Fallowsa, EHF. 74 IA, 265. 75 Fallows do Julii Fallows, 9 lutego 1938, EHF. 76 „Zapisy" Fallowsa, 8 lutego 1938, EHF. 77 Annette Fallows do Fallowsa, kwiecień 1938, EHF. 78 Miltitz, Zaprzysiężone oświadczenie, Hamburg. 79 Zob. „Zapisy" Fallowsa z listopada i grudnia 1935, EHF. 80 Książę Fryderyk do Spes Stahlberg, 13 kwietnia 1938, EHF. 81 A do Fallowsa, 25 października, 1937, EHF. 82 Pobyt Fallowsa w Hanowerze: cytaty z „Zapisów" Fallowsa z 28, 29 stycznia oraz 8, 9 lutego 1938, EHF. » 494 « 83 „Zapisy" Fallowsa, 1 lipca 1938. 84 Kiedy Fallows przyjechał do Hanoweru pod koniec stycznia 1938, w towarzystwie swojego mówiącego po rosyjsku kolegi z Nowego Jorku, Alberta F. Coyle, A powiedziała: „Proszę przejść ze mną do drugiego pokoju. Mam panu coś do powiedzenia". Wyjaśniła, że obecność ?????'? bardzo ją onieśmiela i że jest dła niej „obrzydliwe", iż nie mówi w swoim ojczystym języku. Potem dodała: „Wzięłam rosyjską książkę, spojrzałam do niej i nagle zaczęłam rozpoznawać słowa i zaczęłam czytać. Byłam ogromnie wzburzona. Wydawało się, jakby zasłona uniosła mi się sprzed oczu. Niedługo już znowu będę mówić po rosyjsku". I rzeczywiście w ciągu kilku tygodni tak się stało. Zob. „Zapisy" Fallowsa ze stycznia i lutego 1938. Fallows zapisał dalej: „Poprosiła, żebym nikomu o tym nie mówił [...] Zapytałem, czy nie ma w Hanowerze kogoś, kto mógłby z nią porozmawiać, żeby odświeżyć jej pamięć; powiedziała bardzo zdecydowanie, że nie ma nikogo, komu mogłaby zaufać; powiedziano by potem, że ten ktoś uczył ją rosyjskiego, podczas gdy ona potrzebuje tylko ćwiczenia i przypomnienia sobie słówek". (Zob. „Zapisy" Fallowsa z 8 lutego 1938). A przestała się zajmować rosyjskim, gdy jej sprawą zainteresował się nazistowski rząd. 85 Notatki znajdują się w EHF z dołączonym oświadczeniem Fallowsa. 86 Zob. „Zapisy" Fallowsa z końca czerwca 1938, EHF. 87 Zob. Korespondencja Fallowsa i jego „Zapisy", kwiecień—lipiec 1938, EHF. 88 Opis spotkania w Hanowerze powstał na podstawie oświadczenia i notatek Paula Leverkuehna (który był też obecny w komendzie policji), EHF; oraz sprawozdania Gleba Botkina spisanego dwa dni po spotkaniu, EHF. 89 „Zapisy" Fallowsa, 16 lipca 1938, EHF. 90 Fallows do A, 6 października 1938, EHF. 91 Annette Fallows do Fallowsa, 29 kwietnia 1938, EHF. 92 Fallows do Gertrudę Madsack, 18 lipca 1938, EHF. 93 W: „Moje przeżycia w Ameryce". 94 A do Gleba Botkina, 2 sierpnia 1965. 95 Cytowane w magazynie „Piedmont" (dodatku do ukazującego się w Charlottesvilłe, Wirginia, „Daily Progress"), 7 września 1974. 96 Zob. rozdz. 13. 97 A do Gleba Botkina, 11 marca 1947, EHF i Hamburg. 98 Ogólnie używane; zob. też „Der Spiegel", 5 marca 1967. "„Time", 11 lutego 1957. 100 Jej zaprzysiężone oświadczenie, pierwsze, które zostało przedstawione w Hamburgu, nosi datę 5 listopada 1957. Zob. też FOT, 246—247. » 495 « „Figaro", 24 lutego 1958. Z zaprzysiężonego oświadczenia Dehna, Hamburg. 13. Procesy — pierwsza instancja 1 Ogólna uwaga dotycząca źródeł wykorzystanych w dwóch rozdziałach o procesach w Hamburgu: zeznania świadków przed sądem nie były zapisywane w postaci pytań i odpowiedzi, lecz nadawano im formę ciągłej narracji, często pytania zadawane przez sąd nie zostały utrwalone na piśmie. Co do słów, które rzeczywiście padły na sali sądowej, polegałem głównie na artykułach w „Figaro" i „Frankfurter Allgemeine Zeitung" (dalej: FAZ) jako na najlepiej poinformowanych o procesie pismach; ponadto wiele zaczerpnąłem z moich szczegółowych wywiadów z księciem Fryderykiem, Dominiąue Aucleres i lane Lilburnem (który był jedyną osobą obecną na wszystkich posiedzeniach drugiego procesu). Tam, gdzie cytuję zapisy sądowe, mówi się o nich w przypisach „zeznanie, data, Hamburg". Pełny spis artykułów Dominiąue Aucleres jest dostępny w biurach „Figaro" w Paryżu oraz w Horan MS. Jej nie publikowany manuskrypt (Aucleres II) znajduje się w posiadaniu jej rodziny. Strony nie są numerowane. 2 Oświadczenie spadkobierców cara zostało wydane 8 września 1933. Hrabina Brassowa występowała jako spadkobierczyni swojego syna, Jerzego, który zginął w wypadku samochodowym w 1931. Świadectwo dziedziczenia zostało wydane 24 listopada 1937; zob. Orzeczenie z Hamburga. 3 Zob. Orzeczenie z Hamburga. 4 List z 8 lutego 1938, EHF. Użycie tytułu „Wasza Cesarska Wysokość" jest raczej tylko grzecznościowe. 5 Ogólnie używane; zob. Artykuły w FAZ, 1964—1967. 6 Fallows do Vermehrena, 15 lipca 1938, EHF. 7 O poczynaniach Fallowsa zob. jego listy i „Zapisy" od 1929 do 1940, EHF. 8 Fallows, Notatki, grudzień 1932, EHF. 9 Alfred Fuchs do Fallowsa, 13 stycznia 1933, EHF. 10 Fallows do Julii Fallows, 25 września 1932, EHF. 11 Fallows do Julii Fallows, 30 sierpnia 1932, EHF. 12 Fallows do Gleba Botkina, 16 stycznia 1933, EHF. 13 Fallows do Julii Fallows, 26 listopada 1935, EHF. 14 Grace Leeds do Julii Fallows, 22 października 1939, EHF. 15 Annette Fallows do Gleba Botkina, 27 lutego 1948, EHF. 16 Zob. Orzeczenie z Hamburga. 17 Zob. „Zapisy" Fallowsa, 20 kwietnia 1938, EHF. » 496 « 18 Zob. List Fallowsa do Thomasa J. Watsona, 10 Upca 1939, EHF. 19 Leverkuehn do Fallowsa, 24 maja 1939, EHF. 20 Wywiad z łanem Lilburnem. 21 Alan McHenry do Annette Fallows, 24 czerwca 1952, EHF. 22 Kurt Vermehren do Annette Fallows, 29 sierpnia 1954, EHF. 23 Kurt Riezler do Annette Fallows, 8 lutego 1947, EHF. 24 Memorandum Kurta Vermehrena, 31 stycznia 1961, Hamburg. 25 Zob. FOT, 228—230, i Lilburn MS. 26 Mayer był przesłuchiwany w Berlinie 8 listopada 1956. 27 Tytuł z „Newsweeku", 11 lutego 1957. 28 Lilburn MS. 29 Cytowane w: Lilburn MS, za orzeczeniem z Berlina. 30 Petycja A domagająca się odwołania świadectwa dziedziczenia została wycofana 29 października 1957, dokładnie na dwa miesiące przed wniesieniem sprawy do sądu w Hamburgu. Według lana Lilburna wybrano Hamburg „wyłącznie ze względu na to, że pozwana, księżna Meklemburgii, nie chciałaby zapewne, żeby sprawa odbywała się w jej mieście". Hans-Hermann Hrampff, adwokat księżnej i współpozwanego, księcia Hesji Ludwika, praktykował w Dusseldorfie; drogi z adwokatów, Berenberg-Gossler był, podobnie jak Vermehren, z Hamburga. 31 Zob. Zaprzysiężone oświadczenie Zygmunta, 13 września 1957, Hamburg. Zygmunt, „wydziedziczony" przez nazistów w latach trzydziestych, opuścił Niemcy i przeniósł się do Kostaryki, po wojnie nie starał się o zwrot własności. Ożenił się z siostrą księcia Fryderyka, Charlotte Agnes. Ich córka, Barbara, została adoptowana przez jej babkę, księżnę Prus Irenę, która mimo to nie zerwała więzi z synem. 32 Lilburn MS. 33 Aucleres I, 11. 34 Wywiad z Dominiąue Aucleres. 35 Aucleres II. 36 Tytuł w „Figaro", 12 kwietnia 1958. 37 Aucleres II; także wywiad z Dominiąue Aucleres. 38 Wywiad z Dominiąue Aucleres. 39 Aucleres I, 14. 40 Aucleres II. 41 Wywiad z łanem Lilburnem. (Niemiecki system prawny, podobnie jak systemy prawne innych państw na „kontynencie", jest zbliżony do systemu obowiązującego w Polsce, dlatego być może następujące dalej wyjaśnienia brzmią nieco sztucznie dla polskiego czytelnika. Przyp. tłum.) 42 FAZ, 22 maja 1958. 32 — Anastazja » 497 « 43 „Figaro", 10 stycznia 1958. 44 Aucie res I, 14. 45 FAZ, 31 marca 1958. 46 Zob. FAZ, 21 i 23 maja 1958. 47 Aucleres I, 194—195. Gertrudę Madsack i A dawno już się pogodziły. 48 Zeznania ??????'? Gilliarda opisane są w Aucleres I, 196—200, oraz w „Figaro", 31 marca i 1 kwietnia 1958. Inne odniesienia jak w tekście. 49 Aucleres II. 50 „Die Zeit", 10 kwietnia 1958. 51 FAZ, 1 kwietnia 1958. 52 Aucleres II. 53 Aucleres I, 200; także II. 54 Zeznanie Dassela opisane w Aucleres I, 200—206; także na podstawie zapisów sądowych przekazanych przez „Figaro", 2 i 3 kwietnia 1958. 55 Aucleres II. 56 FAZ, 5 kwietnia 1958. 57 A do Gleba Botkina, 9 lutego 1957. 58 Aucleres II; także I, 230. 59 Aucleres II. 60 Cytowane w „Figaro", 21 maja 1958. 61 Gibbes spisał już wcześniej oświadczenie odrzucające roszczenia ? ?? publikacji w FA (138—140). Nie ma o tym wzmianki w jego późniejszych zeznaniach ani też w książce powstałej na podstawie jego prywatnych materiałów (Trewin, The House of Special Purpose), w której przedrukowane są oba oświadczenia, jak gdyby dotyczyły dwóch różnych osób. Gibbes zeznawał w Londynie 17 stycznia 1959 (zeznanie w: Hamburg); zob. też Trewin, 146—147. 62 Wywiad z księciem Fryderykiem. 63 Wywiad z łanem Lilburnem. Po wycofaniu się Krampffa ze sprawy w 1959, Berenbergowi-Gosslerowi pomagała żona Krampffa. 64 FAZ, 5 kwietnia 1958. 65 Aucleres II. 66 Aucleres I, 227. 67 Zeznanie Doris Wingender jest opisane w Aucleres I, 226—233; w „Figaro" i FAZ, 22 i 23 maja 1958. 68 FAZ, 22 maja 1958. 69 FAZ, 31 marca 1958. 70 Aucleres II; oraz I, 228. 71 „Figaro", 24 maja 1958. 72 Zob. Memorandum Kurta Yermehrena, 31 stycznia 1961, Hamburg. » 498 « 73 Baronowa von Kleist, Zaprzysiężone oświadczenie, EHF. 74 Aucleres II. 75 Aucleres I, 234. 76 Zob. List Bruno Grandsitzkiego do Paula Leverkuehna z lipca 1958; także jego zeznanie z Hamburga, 24 listopada 1958. 77 Aucleres II. 78 Mme Aucleres osobiście zajmowała się odszukaniem Premiera. Zob. Aucleres I, 150. 79 Raport policyjny z 1 października 1958, Hamburg. 80 Vorres, 203, 206. 81 Zeznanie Olgi, Hamburg. 82 Przesłuchanie A w Unterlegenhardt spisane w protokole sądowym z 20—24 maja 1959, Hamburg. 83 Aucleres I, 240. 84 Aucleres I, 239. 85 Paul Leverkuehn do A, 23 sierpnia 1958, Hamburg. 86 Sprawozdanie Eyckstedta i Klenke nosi datę 26 lipca 1958, Hamburg. 87 Czterema innymi specjalistami byli profesorowie: Fischer, Curtius, MuUer- Hess i Clauberg. Tylko Clauberg podtrzymywał swoje wyniki po dostarczeniu nowych dowodów (zob. rozdz. 14). 88 FAZ, 17 kwietnia 1964. 89 Zob. Horan MS. 90 Cytowane w „Figaro", 20 kwietnia 1964. 91 Aucleres I, 243. 92 Lilburn MS. Należy zauważyć, że strona przeciwna równie silnie jak Vermehren pragnęła ujawnienia papierów Zahlego. 93 Aucleres II. 94 Aucleres I, 253. 95 Podsumowująca mowa Berenberga-Gosslera ukazała się w FAZ, 12 maja 1961. 96 Orzeczenie Sądu Krajowego w Hamburgu, przedruk prywatny („nicht rechtskraftig"). 97 Aucleres I, 259. 98 Orzeczenie Sądu Krajowego w Hamburgu. 14. Procesy — druga instancja 1 FAZ, 16 maja 1961. 2 Nie publikowany manuskrypt Moniki von Miltitz, cytowany w Horan MS. » 499 « 3 FOT, 256. 4 Cytowane w Horan MS. 5 Memorandum Kurta Vermehrena (Berufungsbegriindung), 31 marca 1962, Hamburg. 6 Aucleres I, 259. 7 Wywiad z księciem Fryderykiem. 8 Aucleres II. 9 Ibid. 10 Ibid. 11 A do Gleba Botkina, 9 listopada 1965. 12 „Sunday Times", 15 marca 1964. 13 Był on bliskim znajomym lana Lilburna. 14 Wywiad z łanem Lilburaem. 15 Aucleres II. 16 łan Lilburn do Gleba Botkina, 1 maja 1965, kopia w zbiorach Lilburna. 17 Lilburn MS. 18 FAZ, 9 kwietnia 1964 19 FAZ, 10 kwietnia 1964. 20 FAZ, 11 kwietnia 1964. 21 Aucleres II. 22 FAZ, 10 kwietnia 1964. 23 FAZ, 5 lutego 1965. 24 „Die Welt", 10 kwietnia 1964. 25 FAZ, 19 listopada 1965. 26 FAZ, 17 kwietnia 1964. 27 „Figaro", 17 kwietnia 1964. 28 Ze sprawozdania dr Reche z 5 grudnia 1959, przytaczanego w „Figaro", 17 kwietnia 1964. 29 „Figaro", 17 kwietnia 1964. 30 „Figaro", 20 kwietnia 1964. List dr Schwidetzki, z datą 29 lutego 1964, dołączony do akt, Hamburg. 31 „Figaro", 24 kwietnia 1964. 32 FAZ, 24 kwietnia 1964. 33 Wśród zeszytów były dwa należące do wielkiej księżnej Anastazji, każdy 32- kartkowy; zawierały ćwiczenia niemieckie i rosyjskie, te drugie „obfitujące w różne błędy i poprawki". 34 Cytowane w Memorandum Wollmanna, 15 marca 1965. 35 Becker, Zeznanie, Hamburg. 36 „Figaro", 22 lipca 1964. 37 Becker, Zeznanie, Hamburg. » 500 « 38 „Figaro", 22 lipca 1965; oraz wywiad z Dominiąue Aucleres. 39 Rodzianko zeznawał podczas pierwszego procesu 15 stycznia 1959. Zeznanie w: Hamburg. 40 Aucleres II. 41 FAZ, 5 lutego 1965. 42 „Figaro", 5 lutego 1965. 43 Ibid. cytowane w Horan MS. 44 „Figaro", 8 lutego 1965. 45 FAZ, 5 lutego 1965. 46 FAZ, 6 lutego 1965. Zob. też memoranda Berenberga-Gosslera z 13, 14 i 22 października 1964, Hamburg. 47 Zob. „Life", 18 października 1963. 48 Aucleres II. 49 Współautorem artykułu Aucleres o p. Smith był Nicholas Chatelain, „Figaro", 18 i 19 października 1963. 50 FOT, 209. 51 Biegłym psychiatrą był prof. Biirger-Prinz, którego raport — nie poparty jednak spotkaniem z A — został przedstawiony 14 lipca 1966. 52 Zob. Artykuły Aucleres z 4 i 8 lipca 1965. 53 Aucleres II. 54 Zeznanie Rudolfa Lachera, 17—18 stycznia 1966, Hamburg. 55 „Figaro", 4 czerwca 1965. 56 Wollmann, Memorandum, 19 lutego 1967, Hamburg. 57 „Figaro", 4 czerwca 1967. 58 Wywiad z łanem Lilburnem. 59 Aucleres II. 60 Wywiad z łanem Lilburnem. 61 FAZ, 23 listopada 1965. 62 Wywiady z łanem Lilburnem i księciem Fryderykiem. 63 Cytaty pochodzą z listów A z 16 marca 1966, 2 sierpnia 1965 i 9 stycznia 1957. 64 Wywiad z łanem Lilburnem. 65 Lilburn do Gleba Botkina, 1 maja 1965. 66 Wywiady z łanem Lilburnem i Aleksandrem Romanowem. 67 To była także rodzinna „tajemnica poliszynela". Znany rosyjski dziennikarz Izaak Don Levine poinformował na przykład o tym, że Mountbatten zorganizował przesłuchanie byłego wicekonsula brytyjskiego w Jekaterinbur-gu, sir Thomasa Prestona. Zeznanie Prestona świadczyło przeciwko możliwości ucieczki A. Zob. Vorres, 247—253. 68 FOT, 230. » 501 « 69 Lilburn do Gleba Botkina, 1 maja 1965. 70 Gleb Botkin do A, 19 stycznia 1965. 71 Lilburn do Gleba Botkina, 1 maja 1965. 72 Zob. Wollenberg, Zeznanie, 27—28 lipca 1965, Hamburg; „Figaro" i FAZ, 28 lipca 1965. 73 Wollenberg, Zeznanie, Hamburg. 74 FAZ, 28 lipca 1965. 75 Wollenberg, Zeznanie, Hamburg. 76 Lilburn do Aleksandra Romanowa, 28 sierpnia 1965. 77 Cytowane w „Figaro", 9 stycznia 1965, z tytułu w „Bild-Zeitung". 78 Lilburn do Aleksandra Romanowa, 28 sierpnia 1965. 79 Wywiady z łanem Lilburnem i Dominiąue Aucleres. 80 Lilburn do Aleksandra Romanowa, 28 sierpnia 1965. 81 FAZ, 28 lipca 1965. 82 Lilburn do Aleksandra Romanowa, 28 sierpnia 1965. 83 Wywiad z łanem Lilburnem. 84 Zob. Wywiad Dominiąue Aucleres z Heinrichem Kleibenzetlem w „Figaro", 12 maja 1964; oraz zeznanie Kleibenzetla, 28 lipca 1965, Hamburg; przytaczane w „Figaro" i FAZ, 29 lipca 1965. 85 Zaprzysiężone zeznanie Antona Hornika, 30 maja 1963, Hamburg. 86 Lilburn do Aleksandra Romanowa, 28 sierpnia 1965. 87 FAZ, 29 lipca 1965. 88 Cytowane w Memorandum Wollmanna z 30 grudnia 1966. 89 FAZ, 29 lipca 1965. 90 Protokół sądowy nosi datę 30 września 1965. Zob. też „Figaro", 22 września 1965. 91 Lilburn do Aleksandra Romanowa, 10 października 1965, kopia w zbiorach Lilburna. , 92 „Figaro", 22 września 1965. 93 Lilburn do Aleksandra Romanowa, 10 października 1965. 94 A do Gleba Botkina, 20 września 1965. 95 Lilburn do Aleksandra Romanowa, 10 października 1965. 96 Wywiad z łanem Lilburnem. 97 Lilburn do Aleksandra Romanowa, 10 października 1965. 98 „Figaro", 22 września 1965. 99 Lilburn do Aleksandra Romanowa, 10 października 1965. Sąd nie zorganizował żadnego następnego przesłuchania A. 100 A do Gleba Botkina, 18 października 1965. 101 A do Gleba Botkina, 19 listopada 1965. 102 A do Gleba Botkina, nie datowany. » 502 « 103 Zeznanie z 20 września 1965, Hamburg. 104 Kyra, Zeznanie, Hamburg. 105 „Figaro", 23 września 1965. 106 Wywiad z Dominiąue Aucleres. 107 Wywiad z księciem Fryderykiem. ?os Wywiad z łanem Lilburnem. 109 „Figaro", 23 września 1965. 110 Gleb Botkin do A, 17 lipca 1965. 111 Cytowane w Memorandum Wollmanna, 19 stycznia 1967. 112 „Figaro", 8 lipca 1965. 113 Rozmowa Aucleres z Galicynem, w: Aucleres II. 114 „Figaro", 25 września 1965. 115 Zeznanie Galicyna datowane 24 września 1965, Hamburg. Cytaty z „Figaro", 25 września 1965. ?? Wywiad z łanem Lilburnem. 117 „Figaro", 25 września 1965. 118 Aucleres II. 119 Książę Galicyn w „Figaro", 7 października 1965. 120 Wywiad z Dominiąue Aucleres. 121 Książę Hesji Ernest Ludwik do wielkiej księżnej Hesji Eleonory, 20 lutego 1916, Hamburg. 122 Kopie dzienników wielkiego księcia załączone do akt w Hamburgu i często cytowane w memorandach adwokatów. 123 Aleksandra do Mikołaja, 16 lutego 1916; w: Listy carycy do cara. 124 Aleksandra do Mikołaja, 2 marca 1916 (według starego stylu); w: Listy carycy do cara. 125 Wywiady z łanem Lilburnem i księciem Fryderykiem. 126 „Figaro", 23 listopada 1965. 127 Wywiad z łanem Lilburnem. Zob. też „Der Spiegel", nr 11, 5 marca 1967. 128 Wywiad z łanem Lilburnem. 129 Aucleres II. 130 Wywiad z łanem Lilburnem. 131 Zeznanie Doris, zob. „Figaro", 29 grudnia 1965, i Aucleres II. 132 Wywiad z łanem Lilburnem. i33 Przesłuchania Lachera i Bouzeka, zob. ich zeznania z 17 i 18 stycznia 1966, Hamburg; „Figaro", 5 i 9 lutego 1966; także Aucleres II. Polegałem też na informacjach z wywiadów z księciem Fryderykiem (który był obecny w czasie przesłuchań) oraz z łanem Lilburnem i Dominiąue Aucleres (którzy słuchali przez drzwi w Getyndze). » 503 « 134 )?^??(} z Dominiąue Aucie res. 135 Wywiad z łanem Lilburnem. 136 Lacher, Zeznanie, Hamburg. 137 Aucie res II. 138 Aucie res II. 139 Wywiad z łanem Lilburnem. 140 Aucleres II. 141 Aucleres II. 142 A do Gleba Botkina, nie datowany (marzec 1966?). 143 A do Gleba Botkina, 20 września 1965. 144 A do Gleba Botkina, 14 stycznia 1966. 145 A do Gleba Botkina, 14 stycznia 1966. 146 Była to wówczas bardzo typowa dla A uwaga. 147 A do Gleba Botkina, 2 sierpnia 1965. 148 A do Gleba Botkina, 16 marca 1966. 149 A do Gleba Botkina, 20 września 1965. 150 A do Gleba Botkina, 14 stycznia 1966. 151 Zeznanie z 18 listopada 1966, Hamburg; zob. też „Figaro", 19 listopada 1966. 152 Aucleres II. 153 Podsumowująca mowa Wollmanna, zob. jego memoranda z 15 ?*?9 lutego 1967, Hamburg. Polegałem także na informacjach z wywiadów z łanem Lilburnem i Dominiąue Aucleres; Aucleres II; oraz „Figaro", 26 listopada 1966. 154 Aucleres II. 155 „Figaro", 28 listopada 1966. 156 Aucleres II. 157 Wywiady z łanem Lilburnem i Dominiąue Aucleres; Aucleres II. 158 „Figaro", 1 marca 1967. 159 „Die Welt", 1 marca 1967. 160 „Figaro", 1 marca 1967. 161 „Die Zeit", 3 marca 1967. 162 „Der Spiegel", 5 marca 1967. 163 „Die Welt", 2 marca 1967. 164 Wywiad z Dominiąue Aucleres. 165 „Die Welt", 1 marca 1967. 166 FAZ, 1 marca 1967. 167 Aucleres II; oraz wywiad z Dominiąue Aucleres. 168 „Figaro", 1 marca 1967. » 504 « 15. Charlottesville 1 „Figaro", 10 marca 1967. 2 Wollmann, Memorandum, 29 maja 1967, Hamburg. 3 łan Lilburn do Michaela Sissonsa, 25 listopada 1967, kopia w zbiorach Lilburna. 4 Lilburn do Sissonsa. 5 Z memorandum Curta von Stackelberga, 5 lipca 1968, przytaczanego przez „Figaro", 30 lipca 1968. 6 łan Lilburn do Andrew Hartsooka, 10 lutego 1970, kopia w zbiorze Lilburna. 7 Orzeczenie z Hamburga. 8 Zob. Curt Freiherr von Stackelberg, Memorandum, 5 lipca 1968, w zbiorze Lilburna. 9 Większość z tych świadków miała zeznawać o rosyjskiej misji pokojowej wielkiego księcia Hesji albo o ucieczce córki cara z Syberii; jednym ze świadków tej drugiej grupy była kochanka Piotra Jermakowa, ważnej osobistości w Uralskiej Obwodowej Radzie. Zob. Memorandum Stackelberga. 10 Cytowane z orzeczenia sądu w Hamburgu przez „Neue juristische Wo-chenschrift". 11 Memorandum Stackelberga z 5 lipca 1968, przytaczane w „Figaro", 30 lipca 1968. 12 Wywiad ze Stackelbergiem. 13 Wywiad z łanem Lilburnem. 14 A do PK. 15 Film dokumentalny Prouteau miał być zatytułowany Le Dossier Ana-stasia, realizację przerwano w 1969 z braku funduszy. 16 Wywiad z księciem Fryderykiem. 17 Aucleres II. 18 Hrabina Oppersdorf, nee księżniczka Radziwiłłówna, przyjeżdżała często do Unterlegenhardt, chcąc jakoś pomóc A. 19 „Figaro", 7 września 1967. 20 Wywiad z łanem Lilburnem. 21 Wywiad z Dominiąue Aucleres. 22 Aucleres II. 23 Według ukazu cara Aleksandra III tylko dzieciom i wnukom władcy przysługiwały tytuły wielkich książąt; tytuł Włodzimierza uznawali więc tylko ci, którzy uznawali także jego roszczenia do tronu, dla innych pozostawał jedynie „księciem" Romanowem. 24 Aucleres II; oraz wywiad z Dominiąue Aucleres. » 505 « 25 Andrzej do Olgi, 10 lutego 1955, Hamburg. 26 A do PK. 27 Cytowane z Aucleres II; także przytaczane w „Figaro", 12 września 1967. 28 Aucleres II. 29 „Figaro", 21 września 1967. 30 Zob. Horan MS. 31 Gertrudę Lamerdin do Johna E. Manahana, 13 lipca 1968, kopia w zbiorach Lilburna. 32 Aucleres II. 33 Gertrudę Lamerdin do Johna Manahana. 34 A do PK. 35 Wywiad z łanem Lilburnem. 36 łan Lilburn do Andrewa Hartsooka, w zbiorach Lilburna. 37 Wywiad z łanem Lilburnem. 38 „Figaro", 23 stycznia 1970. 39 List Gleba Botkina do księcia Fryderyka, cytowany w liście Lilburna do Hartsooka, w zbiorach Lilburna. 40 „Washington Post", 24 sierpnia 1968. 41 „Washington Evening Star", dokładna data nieznana. Artykuł ukazał się po przybyciu A do Ameryki, a przed spotkaniem A z Marią Rasputin, czyli po 13 lipca 1968 a przed 12 sierpnia 1968. 42 „Piedmont", 7 września 1974. 43 „Halifax" (Wirginia) „Gazette", 25 marca 1974. 44 „Evening Star", 1968. 45 WyWia(j i Russelem Robertsem (specjalne podziękowania dla Ellen Donlan). 46 Wywiad z Johnem E. Manahanem. Dr Manahan zachował zaproszenie. 47 „Evening Star", 1968. 48 Horan MS. 49 Rozmowa w obecności PK. 50 „Argosy", kwiecień 1977. 51 „Evening Star", 1968. 52 „Time", 23 sierpnia 1968. 53 „Washington Post", 24 sierpnia 1968. 54 Maria Rasputin do A, 6 stycznia 1960, w papierach A. 55 „Evening Star", 12 sierpnia 1968. 56 „Evening Star", 13 sierpnia 1968. 57 John E. Manahan do PK. 58 Lokalny „Daily Progress", Charlottesville, 20 stycznia 1970. » 506 « 59 Wywiad z Mildred Ewell. 60 Ibid. 61 A do PK. 62 Książę Fryderyk do A, 13 października 1969, kopia w zbiorach Lilburna. 63 „Daily Progress", 19 stycznia 1970. 64 FAZ, 20 stycznia 1970; oraz wywiad z łanem Lilburnem. W przyszłości dr Manahan nie wahał się podpisywać zdjęć, kartek i listów w zastępstwie A, używając cyrylicy. 65 Aucleres II. 66 „Figaro", 20 stycznia 1970. 67 Wywiad z łanem Lilburnem. 68 FOT, 217. 69 „Neue juristische Wochenschrift", 21 (1970), 946—951. 70 Wydawnictwo Sądu Najwyższego, styczeń—marzec 1970. 71 Cytowane w „Richmond (Wirginia) Times-Dispatch", 18 lutego 1970. 72 Wywiady z łanem Lilburnem i księciem Fryderykiem. 73 Wywiad z łanem lilburnem. 74 „Daily Progress", 18 lutego 1970. 75 „Time", 2 marca 1970. 76 „Times-Dispatch", 18 lutego 1970. 77 „Daily Progress", 19 stycznia 1970. 78 Aucleres II. 79 „Los Angeles Times", 30 listopada 1976. 80 „Coppage Family Bulletin", rozpowszechniany prywatnie. 81 A do PK. 82 A do PK; zob. też „Daily Progress", 28 października 1976. 83 „Los Angeles Times", 30 listopada 1976. 84 „Argosy", kwiecień 1977. 85 „Los Angeles Times", 30 listopada 1976. 86 „South Boston (Wirginia) News", 26 marca 1974. 87 „Los Angeles Times", 30 listopada 1976; „Transgas", lipiec—sierpień 1969. 88 „Los Angeles Times", 30 listopada 1976. 89 „Argosy", kwiecień 1977. 90 „Los Angeles Times", 30 listopada 1976. 91 A do PK. 92 „Daily Progress", 28 października 1976. 93 John Manahan do PK. 94 „Times-Dispatch", 31 października 1976. 95 Rozmowy w obecności PK. » 507 « 96 Wywiad dla „Good Morning America", programu telewizji ABC, nadany 26 października 1976. 97 Wywiad dla ogólnokrajowego programu „In Search of ... Anastasia [W poszukiwaniu Anastazji]" (Alan Lansburg Productions). 98 Wywiad dla ABC. 99 Ibid. 100 FOT, 259. 101 „Times-Dispatch", 31 października 1976. 102 A do PK. 103 „Los Angeles Times", 30 listopada 1976. 104 „Daily Progress", 7 sierpnia 1979. 105 Rozmowa w obecności PK. 106 Wyniki jego badań opublikowano po raz pierwszy w „Quick", 24 lutego 1977. 107 ???, 255. Pierwsze sprawozdanie Furtmayra nosi datę 17 maja 1970. Zob. też „Figaro" z 15 czerwca 1970. 108 Serwis Associated Press, 25 lutego 1977. 109 Wywiady z księciem Fryderykiem i baronem von Stackelberg. 110 Aucleres II. 111 „Daily Progress", 28 lutego 1977. Zob. też „New York Times", 2 marca 1977. 112 Aucleres II. 113 Wywiad z Mildred Ewell. 114 Wywiad z łanem Lilburnem. 115 Ibid. 116 „Daily Progress", 2 września 1978. in Wywiad z Mildred Ewell. 118 Spotkanie i rozmowa w obecności PK. 119 Rozmowy w obecności PK. 120 Zob. „Daily Progress", 20 czerwca 1981. 121 „Daily Progress", 28 czerwca 1981. 122 Dominiąue Aucleres zmarła 11 września 1981; premiera / Am Who I Am odbyła się 25 września 1982; członkowie rodziny carskiej zostali kanonizowani łącznie z około trzydziestu innymi „męczennikami sowieckiego komunizmu" 31 października/1 listopada 1981 w Nowym Jorku. Reprodukcję ikony A otrzymała od PK. 123 A do PK. Autor dziękuje za pozwolenie wykorzystania uprzednio publikowanych i rozpowszechnianych materiałów następującym osobom i instytucjom: » 508 « ABC Television za cytaty z wywiadu z Anastazją Anderson przeprowadzonego dla programu „Good Morning America" nadanego przez ABC Televi-sion Network, 26 października 1976. CBS Songs za piosenkę „Anastazja", sł. Paul Francis Webster, muz. Alfred Newman. Hubertowi Clauserowi i Rosemary Jampolsky za cytaty z LTnnconnue de Berlin: Le Vraie Histoire de nos treize annies de lutte pour la reconnaissance d'Anastasia, nie publikowanej pracy Dominiąue Aucleres. Editions Payot za cytaty z La False Anastasia, ??????'? Gilliarda. Figaro Littćraire za cytaty z licznych artykułów Dominiąue Aucleres, które ukazały się w „Figaro" w latach 1964—1967. Hachette, Editeur, za cytaty z Anastasia, qui itez-vous? Dominiąue Aucleres. Harper & Row, Publishers, Inc. za cytaty z The File on the Tsar, Anthony Summersa i Toma Mangolda. The Hoover Institution on War, Revolution and Peace za udostępnienie papierów Sergiusza Dymitriewicza Botkina. Brianowi Horanowi za cytaty z jego nie publikowanej pracy Anastasia: The Anna Anderson-Anastasia Case. The Houghton Library w Uniwersytecie Harwarda, Tatianie Botkin i darze Lloyd- Smith Weber za udostępnienie papierów Edwarda H. Fallowsa i cytaty z nich. „The New York Times" za cytaty z dwóch artykułów: „Anastasia's Issue up in Berlin Suit", 14 lutego 1928; oraz „Anastasia to Fight for Csar's Fortune", 30 października 1928. Marinie B. Schweitzer za cytaty z The Real Romanovs i The Woman Who Rosę Again, Gleba Botkina oraz z jego nie publikowanych rękopisów i listów. Societats-Verlag, Frankfurt-am-Main, za cytaty z Ich, Anastasia, erzdhle, Rolanda Krug von Nidda. The Washington Post Company za cytaty z dwóch artykułów: „Claimant to Russian Crown: «Anastasia» Finds Haven in Virginia", lipiec 1968; oraz „Maria Sold on Anastasia", sierpień 1968. Nancy Leeds Wynkoop za cytaty z jej nie publikowanych listów. Spis wybranej literatury Poniższy spis nie jest oczywiście wyczerpującą bibliografią prac dotyczących rodziny ostatniego cara, rewolucji i tajemnicy Jekaterinbur-ga. Zawiera tylko tytuły tych książek, na które często się powoływałem i które, według mnie, zawierają najwięcej informacji i są najłatwiej dostępne. Zbiory rękopisów Są trzy główne zbiory materiałów archiwalnych na temat sprawy Anastazji: (1) Archiwa Sergiusza Dymitriewicza Botkina „dotyczące sprawy Mrs Czajkowski" w Hoover Institution on War, Revolution and Peace w Stanford University. Papiery zostały przekazane przez Sergiusza Botkina w 1937 roku z zastrzeżeniem nieudostępniania przez piętnaście lat. Zbiór składa się w przeważającej części z korespondencji Botkina oraz jego sekretarza, barona Os-ten-Sacken, z różnymi osobistościami odgrywającymi rolę w sprawie Anastazji. Najważniejsze z nich są listy od wielkiego księcia Andrzeja i Tatiany Botkin (Mielnik). (Listy księcia Andrzeja były przedstawione jako dowód w Hamburgu i w tym celu przetłumaczone z rosyjskich oryginałów na niemiecki, korzystałem z tych właśnie tłumaczeń). W papierach Botkina znajdują się też luźne notatki Harriet von Rathlef, listy od ambasadora Zahle ? ??????'? Gilliarda, wycinki z gazet oraz, jak nazywa to katalog, „rozmaite informacja i memoranda". (2) Archiwa Edwarda H. Fallowsa, adwokata Anastazji od 1928 roku do swej śmierci w 1940 roku. Papiery zostały przekazane przez córkę Fallowsa, Annette. Wiele materiałów powtarza się w archiwach Botkina i Fallowsa (kopie listów, oświadczeń, wycinków prasowych itp.) Papiery Fallowsa to trzynaście pudeł zawierających różnorakie materiały sądowe. Siedem z nich nie zdradza najmniejszego śladu uporządkowania, zaś sześć zawiera materiały » 511 « uporządkowane alfabetycznie — stu dwudziestu nazwisk świadków i korespondentów. Są wśród nich oryginalne zaprzysiężone zeznania świadków z lat 1925—1949 (dokumenty, o których sądzono, że bezpowrotnie zaginęły podczas bombardowania Berlina w czasie II wojny światowej), notatki Harriet von Rathlef z jej rozmów z Anastazją w Szpitalu Najświętszej Marii Panny, korespondencja Fallowsa, jego listy do żony i córki oraz codzienne „zapisy" w notatniku. Są tam również transkrypcje wywiadów udzielonych (po angielsku) przez Anastazję w biurze Curtisa J. Mara w Nowym Jorku latem 1929 roku oraz liczne szkice jej „pamiętników" spisane na podstawie tego, co dyktowała i opatrzone roboczymi tytułami, takimi jak: „Prawda o Anastazji" i „Anastazja o sobie". Korzystałem najwięcej z wywiadów i fragmentu pamiętników zatytułowanego „Moje przeżycia w Ameryce", w których zachowany jest jej oryginalny język nie naruszony próbami narracyjnymi Fallowsa. Niektóre z dokumentów w archiwum Fallowsa są tłumaczeniami na angielski przygotowanymi dla niego przez Helenę Noeggerath w latach 1929—1939, oryginałów nie ma. W takich przypadkach pozwoliłem sobie na poprawianie angielskiej gramatyki Frau Noeggerath oraz zamianę jej czasem dziwnie brzmiących zwrotów na „standard" językowy. (3) Kartoteki Oberlandsgericht-Hamburg zawierające materiały odnoszące się do procesu Anastazji przeciwko Barbarze, księżnej Meklemburgii (Nr III ZPO 139/67). Kopie wszystkich dokumentów przedstawionych jako dowody w czasie procesu, a także transkrypcje zeznań świadków i memoranda adwokatów są obecnie w posiadaniu księcia Fryderyka Saxe-Altenburg oraz lana Lilburna. Lilburn przechowuje również papiery pozostawione w domu Anastazji w Unterlegenhardt w Schwarzwaldzie. Manuskrypty Aucleres, Dominiąue. „Llnconnue de Berlin: La Vraie Historie de nos treize annees de lutte pour la reconnaissance d'Anastasia". Udostępniony mi przez autorkę. Botkin Gleb: GrandDuchess Anastasia. Strony nie numerowane, datowane: czerwiec— lipiec—sierpień 1927. W papierach Fallowsa. Horan Brien: Anastasia? The Anna Anderson—Anastasia Case. Udostępnione mi przez autora. Lilburn łan R.: Manuskrypt bez tytułu, trzy rozdziały. W zbiorach Lilburna. Rathlef-Keilmann Harriet von (z Helenę Noeggerath): „Streszczenie" odpowiedzi Frau von Rathlef na sprawę Szanckowskiej. W papierach Fallowsa. » 512 « Książki i artykuły Alexander Grand Duke of Russia [wielki książę Aleksander]: Once a Grand Duke (Nowy Jork: Garden City, 1932). Always a Grand Duke. Nowy Jork: Garden City, 1932. Alexandra The Empress of Russia [Caryca Aleksandra]: Letters od the Tsaritsa to the Tsar. Londyn: Duckworth, 1923. Alexandrov Victor: The Endofthe Romanovs. Boston: Little, Brown, 1967. Aucleres Dominiąue: Anastasia, qui etez-vous? Paryż: Hachette, 1962. Beckendorff Count Paul: Last Days at Tsarskoe Selo. Londyn: Heinemann, 1927. Botkin Gleb: The Real Romanovs. Nowy Jork: Fleming H. Revell, 1931. The Woman Who Rosę Again (Nowy Jork: Fleming H. Revell, 1937). Botkin Pierre: Les Morts sans tombes (Paryż, 1922). Botkin Tatiana (Mielnik): Wospominania o Carskoj Semii. Belgrad: Stefa-novitch, 1921. (Autoryzowany przekład angielski w EHF jako: Memories of the Tsars Family.) Au temps des tsars: Paris: Bernard Grasset, 1980. Bulygin Paul. „The Sorrowful Quest", w: The Murder of the Romanovs. Nowy Jork: Robert M. McBride, 1935. Buxhoeveden Baroness Sophie [baronowa Zofia Buxhoeveden]: The Life and Tragedy of Alexandra Feodorovna, Empress of Russia. Nowy Jork i Londyn: Longmans, Green, 1928. Left Behind: Fourteen Months in Siberia during the Revolution. Nowy Jork i Londyn, Longmans, Green, 1928. Bykov P.M.: The Last Days ofTsardom. Londyn: MartinLawrence, 1934. Castelot Andre: „Le Mystere de la grande-duchesse Anastasia", w: Drames et tragedies de 1'histoire. Paris: Librairie Academiąue Perrin, 1966. Christopher Prince of Greece and Denmark [Krzysztof książę Grecji i Danii]: Memoirs. Londyn: Hurst and Blackett, 1938. Cowles Virginia: The Last Tsar. Nowy Jork: G. P. Putnams Sons, 1977. Crankshaw Edward: The Shadow of the Winter Palące. Nowy Jork: The Viking Press, 1976. Dassel Felix: Grossfiirstin Anastasia Lebtl Berlin: Verlagshaus fur Volks- literatur und Kunst, 1928. Opublikowane po raz pierwszy w Tagliche Rundschau jako „Zarskoje Sjelo — Schloss Seeon: Grossfiirstin Anastasia wie ich sie Kann te, wie ich sie wiederer kannte". Decaux Alain: L'Enigmę Anastasia. Paryż: La Palatine, 1961. Dehn Liii: The Real Tsaritsa. Londyn: Thornton Butterworth, 1922. 33 — Anastazja » 513 « Diteriks generał Michaił Konstantinowicz: Ubijstwo carsko/ semii i czlenow Dorna Romanowych na Urale. Tom I, II. Władywostok, Akademia Wojskowa. Escaich Renę: Anastasie de Russie: La Morte vivante. Paryż: Plantin, 1955. Gilliard Pierre: Le Tragiąue Destin de Nicolas II et de sa famillie: Treize Annćes a la cour de Russie. Paryż: Payot, 1921. Thirteen Years at the Russian Court. Londyn: Hutchinson, 1921. Gilliard Pierre i Savitch Constantine: La Fausse Anastasie: Histoire d'une pretendue grande-duchesse de Russie. Paryż: Payot, 1929. Jacoby Jean: „La Legendę", w: Le Tsar Nicholas II et la Revolution. Paryż: A. Fayard, 1931. Kerensky Aleksander: The Crucifixon of Liberty. Nowy Jork: Day, 1934. „The Road to the Tragedy", w: The Murder of the Romanovs. Nowy Jork: Robert M. McBride, 1935. La Yćritć sur le massacre des Romanov. Paryż: Payot, 1936. Kochan Miriam: The Last Days of Imperial Russia. Londyn: Weidenfeld and Nicolson, 1976. Krug von Nidda Roland (spisał i opracował): Ich, Anastasia, erzahle, Frankfurt, Scheffler, 1957. Kschessinska Mathilde [Matylda Krzesińska]: Dancing in Petersburg, tłum. ang. Arnold Haskell. Garden City: Doubleday, 1961. Kyril Vladimirovich Grand Duke of Russia [wielki książę Cyryl Władymi-rowicz]: My Life in Russias Service — Then and Now. Londyn: Selwyn 5hd Blount, 1939. Laąueur Walter: Russia and Germany. Londyn: Weidenfeld and Nicolson, 1965. Lasies Joseph: La Tragedie siberienne. Paryż: Editions Francaises Illust-rees, 1920. Maria Pavlovna Grand Duchess of Russia [wielka księżna Maria Pawłow-na]: A Princess in ?????. Nowy Jork: The Viking Press, 1931. Massie Robert K.: Nicholas and Alexandra. Nowy Jork: Atheneum, 1967. Massie Robert K. i Swezey Marilyn Pfeifer: The Romanov Family Album. Nowy Jork: The Vendome Press, 1982. Moorehead Alan: The Russian Revolution. Nowy Jork: Harper and Brothers, 1958. Mossolov A. A.: At the Court of teh Last Tsar Londyn: Methuen, 1935. Naryshkin-Kurakin Princess Elisabeth [księżna Elżbieta Naryszkin-Kura-kin]: Under Three Tsars. Nowy Jork: Dutton, 1931. Nogly Hans: Anastasia: Ein Frauenschicksal wie kein Anderes. Hamburg: Verlag der Sternbucher, 1957. Tłum. angielskie Anastasia. Londyn: Methuen, 1959. » 514 « ?'?????? John F.: The Sokolov Investigation. Nowy Jork: Robert Speller and Sons, 1971. Pares Sir Bernard: The Fali of the Russian Monarchy. Nowy Jork: Vintage Press, 1961. Preston Sir Thomas: Before the Curtain. London: John Murray, 1950. Pridham Vice-Admirał Sir Francis: Close of a Dynasty. Z przedmową J. C. W. Wielkiej Księżnej Kseni Aleksandrownej. London: Allen Wingate, 1956. Rathlef-Keilmann Harriet von: Anastasia, Ein Frauenschicksal ais Spiegel der Weltkatastrophe. Lipsk i Zurich: Grethlein Co., 1928. Tłum. angielskie Anastasia: The Survivor of Ekaterinburg. Nowy Jork: Payson and Ciarkę, 1929. Po raz pierwszy opublikowane (tylko część I) w odcinkach w „Berliner Nachtausgabe", luty—marzec, 1927, pt. „Lebt Anastasia?" Oryginalny rękopis w autoryzowanym tłumaczeniu na angielski w papierach Fallowsa, podpisany i poprawiony przez Harriet von Rathlef. „Wie eine Frau vernichtet werden sollte: Die Wahrheit tiber Anastasia Tschaikowsky", po raz pierwszy publikowane w: „Tagliche Rundschau" (Berlin), wrzesień 1927; częściowo włączone do wyżej wym. Anastasia (druk prywatny). Rodzianko Colonel Paul [pułkownik Paweł Rodzianko]: Tattered Banners. London: Seeley Sendce, 1939. St.-Pierre Michel Marąuis de: „L'Epilogue: Anastasia", w: Le Dramę des Romanoy. Tom II. Paryż: Robert Laffont, 1969. Smirnoff Serge: Autom de Tassassinat des grands ducs. Paryż: Payot, 1928. Sokolov Nicholas [Inspektor Mikołaj Sokołów]: UEnąuete judiciaire sur Tassassinat de la familie imperiale russe. Paryż: Payot, 1924. Ubijstwo carskoj semii. Berlin, Slovo, 1925. Speranski Valentin: La Maison a destination speciale. Paryż: Ferenczi et Fils, 1929. Spiridovitch Major-General Alexander [generał-major Aleksander Spiry-dowicz]: Les Dernieres Annćes de la cour de Tsarskie-Selo. Tom I i II. Paryż: Payot, 1928. Summers Anthony i Mangold Tom: The File on the Tsar. Nowy Jork: Jove/Harcourt wyd. Brace Jovanovich, 1978. Thierry Jean-Jacques: Anastasia, La Grandę-Duchesse retrowee. Paryż: Bel-fond, 1982. Tisdall E.E.P.: Maria Feodorovna: Empress of Russia. Nowy Jork: Day, 1958. Trewin J.C.: The House ofSpecial Purpose: An Intimate Portrait of the Last Days of the Russian Imperial Family, Compiled from the Papers of Charley Sydney Gibbes. Nowy Jork: Stein and Day, 1975. » 515 « Viroubova Anna [Anna Wirubowa]: Memories ofthe Russian Court. Nowy J°y:^ łan: The Last Grand-Duchess: Her Imperial Highness Grand Duchess r,, „° \kxandrowna. Nowy Jork: Scribners, 1965. Williams Robert C: Culture in ?????: Russian Emigres in Germany ???? 1941. Ithaca: Cornell University Press, 1972. Wilson Colin: Rasputin and the Fali ofthe Romanom. Nowy Jork: Farrar, ? 1964 Wilton Robert: The Last Days ofthe Romanom. Nowy Jork: Doran, 1920. Posłowie Tamtej nocy, 12 stycznia 1984 roku, wróciłem właśnie do domu po spotkaniu z przyjaciółmi, gdy dotarła do mnie wiadomość z Wirginii, że Anna Anderson Manahan — Anastazja — zmarła tego dnia w Charlottesville. Zastanawiałem się często, jaki będzie prawdziwy koniec tej historii; co się stanie, gdy kobieta, która spędziła tyle lat na przekonywaniu ludzi, że żyje, w końcu — ostatecznie — umrze. Skończyło się tak, że telefon dzwonił bez przerwy całe dnie, dziennikarze przychodzili jeden za drugim i ukazało się wiele artykułów, o różnym stopniu wiarygodności, uczciwości i sympatii. Nigdy nie wierzyłem, że Anastazja mogłaby zostać oficjalnie uznana, ani za jej życia, ani nawet po śmierci. Zrobiłem więc wszystko, co w mojej mocy, aby nie angażować się w próżne fantazje w rodzaju „dochodzenia praw" i „u-bolewania". Zostało mi po tym silne uczucie zawodu i olbrzymia sterta spinaczy do kartek. Ostatni raz widziałem Anastazję na początku września 1983 roku, kiedy to ona i Jack Manahan zgodzili się wystąpić wraz ze mną na konferencji prasowej zapowiadającej ukazanie się tej książki. Podchodziłem do tego wystąpienia z dużą tremą, w pierwszym rzędzie dlatego, że wiedziałem, iż warunki życia Anastazji pogorszyły się zdecydowanie, nawet w stosunku do tego stanu zaniedbania sprzed dwóch lat, na którym zakończyłem swą opowieść. Po drugie, wiedziałem, że oboje z Jackiem wyszli właśnie ze szpitala Uniwersytetu Wirginii, gdzie Jack przebywał z powodu nagłego ataku plamistej gorączki z Gór Skalistych, zaś Anastazja trafiła tam z nim, bo nie było żadnej innej rozsądnej możliwości zapewnienia jej opieki na czas choroby Jacka. Wtedy właśnie Wydział Pomocy Społecznej z Charlottesville podjął w końcu sądowe postępowanie w sprawie Manahanów domagające » 517 « się przyznania im stałej pomocy, ponieważ styl ich życia stanowi wyraźne i poważne zagrożenie dla zdrowia. 12 sierpnia rejonowy sąd w Charlottesville postanowił, że Anastazja otrzyma kuratora, którym został William C. Preston — znany miejscowy prokurator. Dopóki sąd nie podejmie ostatecznych postanowień, jego zadaniem miało być „dbanie o jej osobiste potrzeby dotyczące wyżywienia, mieszkania i zdrowia oraz otrzymywanie funduszy na jej utrzymanie". Przez ten czas Jack miał być poddany badaniom psychiatrycznym mającym stwierdzić, z jednej strony, czy jest zdolny do zajmowania się Anastazją, a z drugiej, czy potrafi w ogóle prowadzić samodzielne życie. Sprawa miała zakończyć się we wrześniu. O tym wszystkim dowiedziałem się dopiero po przyjeździe do Char-lottesville na konferencję prasową promującą wydanie Anastazji, nie sądzę jednak, by ten mały gest na rzecz popularności spowodował jakiekolwiek zagrożenie dla zdrowia Anastazji czy jej psychicznego spokoju, ponieważ po zakończeniu konferencji była w wyśmienitym nastroju, śmiała się i rozmawiała z przyjaciółmi na trawniku przed domem Mildred Ewell i nawet żądała „muzyki" dla podtrzymania nastroju swobodnej zabawy. Zgodziła się wystąpić na konferencji przede wszystkim nie dlatego, by omawiać kwestię jej tożsamości, 4ecz by zademonstrować poparcie dla mnie; miałem przynajmniej nadzieję, że ten formalny wyraz solidarności zdusi w zarodku wszelkie plany niepokojenia Anastazji wywiadami i że prasa zadowoli się, jak ja, jej cichym poparciem dla mojej pracy. Byłem więcej niż zadowolony. Poprzedniej nocy, po rozmowie z Jackiem Manahanem przed domem na University Circle, przyniosłem Anastazji siedzącej, jak zwykle, na przednim siedzeniu furgonetki, filiżankę kawy. — Kto przyniósł kawę? — zapytała. Było już ciemno, a wzrok jej bardzo się pogorszył pod koniec życia. — Peter. — Peter? — Tak. — Nigdy przedtem nie słyszałem, jak wymawiała moje imię. — To pan napisał tę książkę? — zapytała Anastazja. Jej sposób wymawiania słowa książka był pełen niechęci i zawsze przyprawiał mnie o tremę, mimo że wiedziałem o jej publicznie wyrażanym uznaniu dla mojej pracy. » 518 « — Tak. Słyszałem, że podobały się pani zdjęcia. — Tak. To cudowne. Moi przyjaciele... Frau von Rathlef--Keilmann... Zahle, duński ambasador... Botkin... Wszyscy, którzy byli mi tak drodzy. To cudowne. Dziękuję panu. Cudowne... Zaczęliśmy omawiać problemy, jakie ona i Jack ciągle mieli z władzami, i Anastazja poprosiła mnie, nieśmiało i niechętnie, jak to czasami robiła, o wybaczenie jej „rozkojarzenia". Właśnie wczoraj na farmie w Scotsville straciła swego ulubionego psa. „Otruty — powiedziała podnosząc kościsty palec ku niebu. — To zupełnie jasne". Mówiła też, że jej mąż zniósł „więcej niż można wytrzymać" z powodu szpitali, kuratorów i sądownie zarządzonych testów, a potem popatrzyła na pozostawione w samochodzie odpadki. Popatrzyła na swoją cienką, niebieską nocną koszulę, wszystko co miała na sobie tej gorącej letniej nocy, i powiedziała bardzo cicho — „nie jestem już ludzką istotą". Pojąłem, że nawet w tej nędzy, sprawiał jej przyjemność tytuł Hoheit — Wasza Wysokość — a spokojne słowa pożegnania Gute Nacht, które wtedy usłyszałem, były tak krystaliczne i dystyngowane jak nigdy przedtem. Dwa miesiące później tymczasowy kurator Anastazji, Mr Preston, otrzymał tę funkcję na stałe. Byłem wtedy w Anglii. Wynik przesłuchań w sprawie o ustalenie zdolności Jacka Manahana do sprawowania opieki nad Anastazją był właściwie przesądzony, nikt nie mógł w zgodzie z sumieniem twierdzić, że sytuacja na University Circle nie jest dramatyczna. „Świadkowie potwierdzają, że w nie ogrzewanym domu Manahana drzwi są całymi dniami otwarte — donosił „Daily Progress" — [...] mówią też, że Anastazja Manahan spędza większość czasu siedząc w zaparkowanym samochodzie, czy to w dzień, czy w nocy, i często przeraźliwie krzyczy". Krzyki, które słyszeli sąsiedzi, były zwykłym wołaniem, Anastazja zwykle w ten sposób wzywała męża, mimo to nie przestawały być wstrząsające. Sąd nie mógł też nie brać pod uwagę ryzyka zapadnięcia Anastazji na hypotermię. Tak więc Preston został wyznaczony kuratorem Anastazji, natomiast Jack, mimo iż według opinii uniwersyteckich psychiatrów dość „ekscentryczny", został uznany za zdolnego do decydowania o sobie i czuwania nad tym, jak ktoś inny decyduje o jego żonie. Następstwa tego orzeczenia były zupełną katastrofą prowadzącą do tragicznego końca, a także, jak sądzę, jedną z najdotkliwszych » 519 « przygód w życiu Anastazji. Przez całe tygodnie ona i Jack zajęci byli ciągłą grą w chowanego z panem Prestonem i zespołem pielęgniarek zaangażowanych przez niego w nadziei, że mogą zapewnić Anastazji domową opiekę, jakiej potrzebowała, a których Manahanowie co dzień unikali wynosząc się na farmę w Scottsville. Jack próbował już wcześniej wyjaśniać w sądzie, że jedynym zagrożeniem dla zdrowia Anastazji było „gorąco i obcy ludzie" i wciąż twierdził, że jedyna opieka, jakiej Anastazja potrzebuje, to jego opieka. Mildred Ewell widziała się z Anastazją w połowie listopada i mówiła potem, że wyglądała zupełnie jak dawniej. „Była dziarska i terkotała jak karabin maszynowy. Była ładnie ubrana. Opuściła szybę ciężarówki i gadała, gadała, gadała [...] Powiedziałam jej, że ładnie wygląda, a ona na to: «do Bożego Narodzenia będę chodzić»". Mimo wszystkich trudności, które Mr Preston miał z Manahanami, jest jednak zaskakujące, że w dwa dni po tym spotkaniu zarządził skierowanie Anastazji na oddział psychiatryczny w Blue Ridge Hospital. Można łatwo zrozumieć Jacka, który „zupełnie przerażony" internowaniem swojej żony, wziął sprawy w swoje ręce i po prostu ją uprowadził — porwał ją sprzed głównego wejścia do szpitala na oczach współpacjentów stojących w oknach i machających na pożegnanie. Później usprawiedliwiał -porwanie tym, że Anastazja miała być poddana specjalistycznemu badaniu mózgu. „Myślałem o tym przez całą noc i postanowiłem, że w żadnym wypadku na to nie pozwolę. Bałem się, jak każdy, kto się na tym nie zna, jakichkolwiek badań mózgu". To właśnie wtedy, rankiem 29 listopada, towarzysząc Anastazji i jej pielęgniarce w przygotowaniach do tego badania, Jack nachylił się do ucha Anastazji i wyszeptał: Heute werden wir vielleicht entkommen („Może dzisiaj uciekniemy"). Zaparkował furgonetkę przed wejściem i kiedy pielęgniarka poszła zatelefonować po karetkę, która miała ich zabrać do głównego budynku, podniósł żonę z fotela, wsadził do samochodu i odjechał. „Przemknęliśmy się do drogi 1-64" — wspominał później Jack. Potem pojechali drogą 29, a dalej różnymi bocznymi traktami w hrabstwach Albemarle, Nelson i Buckingham, których nawet Jack nie znał. O dziesiątej piętnaście rano rozesłany został za Jackiem, „niebezpiecznym porywaczem", list gończy i ogłoszony w trzynastu stanach komunikat policyjny. W Charlottesville kurator, pan Preston, nie posiadał się z wściekłości. Nie tylko groził znajomym Manaha- » 520 « now, ze poda ich do sądu, jeśli tylko okaże się, że „przechowwyali" Anastazję i Jacka, ale też za c&k sytuację obciążał winą rozgłos otaczający moją książkę i ostrzegał dziennikarzy „Daily Progress", którzy opublikowali tej jesieni kilka artykułów na temat Anastazji, że jeżeli cokolwiek miałoby się jej stać, będą za to pociągnięci do odpowiedzialności. W tym samym czasie, w Anglii, byłem nękany telefonami dziennikarzy, którzy w większości podejrzewali, że to ja zorganizowałem „porwanie" Anastazji dla celów reklamowych — w każdym razie byli rozczarowani dowiadując się, że Sowieci nie byli w tę sprawę zamieszani. Dramat dwojga uciekających przed pościgiem w Shenandoah Valley nie zainteresował zbytnio światowej prasy, za to „ujęcie" Anastazji trzy dni później odbiło się szerokim echem (zamieszczano też to ohydne zdjęcie, które, o ile wiadomo, jest ostatnim zdjęciem Anastazji). „Żywej mnie nie dostaniecie!" — wykrzyknęła Anastazja, kiedy grupa ludzi z gotowymi do strzału karabinami, pod wodzą szeryfa, otoczyła ją, siedzącą samotnie W samochodzie nie opodal miasteczka Amherst w Wirginii. Włos jeżył mi się na głowie, kiedy wyobrażałem sobie, co nastąpiło później, lecz Anastazja do końca zachowała zimną krew. Podała policji nazwisko „Jones" i ciągnęła tę grę, dopóki nie pojawił się znowu Jack, którego nie było w momencie aresztowania, bo poszedł poszukać kogoś, kto naprawiłby chłodnicę w furgonetce. „No to — stwierdził Jack — chyba nas złapali". Gdy ich złapano, nie zdążyli oddalić się od CharlotteSville dalej niż o godzinę jazdy. Odwiedzili po drodze paru znajomych, uzupełniali olej, kupili w centrum handlowym Amherst dwie futrzane czapy w rosyjskim stylu. Jedną noc spędzili w motelu, a dwie aaStCPne w opuszczonym domu znajomych, niedaleko Sweet Briar ** t?ył to stary dom, bardzo podobny do ich domu, pełen książek. Jack czytał Anastazji fragmenty z Ucieczki Karola lipo bitwie pod Wocest. „Dni mieliśmy wypełnione" — mówił Jack. Były to jednak ostatnie dni, Jakie spędzili razem, sami. 2 grudnia, po południu, Anastazja została powtórnie oddana do Blue Ridge, a dwa miesiące później już nie ży\&- Jack nazwał jej śmierć „morderstwern w majestacie prawa". To prawda, że Anastazja zmarła, ?