Alison Kent Trzy życzenia Toronto · Nowy Jork · Londyn Amsterdam · Ateny · Budapeszt · Hamburg Madryt · Mediolan · Paryż Sydney · Sztokholm · Tokio · Warszawa Wszystkie dZIEWCZYNY w dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNIE Samantha Venus dla miesięcznika ''Wielkie Miasto'' Witaj, droga Czytelniczko! Oto drugie spotkanie z kobietami tworzącymi modę dla dZIEWCZYN, które wiedzą, czego chcą! (czy ktokolwiek rzeczywiście wie, czego chcemy my, dZIEWCZYNY?) Moda bez kosmetyków i akcesoriów to prawie tort bez polewy. Dlatego dOSKONAŁA-dZIEWCZYNA nie mogłaby obejść się bez Chloe Zunigi, szefowej dZIEWCZYNY w dROGERII oraz dROBIAZGÓW dZIEWCZYNY. Ta kobieta zna się na makijażu i wie, jak tę wiedzę wykorzystywać, jak mało kto! Dotarły do mnie wieści, że rosnąca popularność 8 Alison Kent firmy narusza prywatność Chloe. Wszystkiego dowiem się z pierwszej ręki podczas zbliżającej się imprezy firmowej otwartych drzwi dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY. Myślę, że nie zdołam się powstrzymać przed opisaniem tego, co się tam wydarzy! Pani Zuniga zaprezentuje się także podczas pokazu mody kobiecej ,,Szalona zima'' oraz pierwszego konkursu na projektantkę dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY, gdzie będzie służyła radą i wsparciem wszystkim uczestniczkom. Po szczegóły zapraszam na stronę www.dOSKONAŁA-dZIEWCZYNA.com. Rozdział pierwszy Chloe Zuniga minęła próg baru sportowego ,,Przerwa u Haydona'' i cofnęła się, wstrząśnięta panującym wewnątrz hałasem. Dlaczego sporty zespołowe zmieniają cywilizowane imprezy w głośne rykowisko, na którym wszyscy wyją, trąbią, krzyczą i buczą jak zwierzęta w dżungli? Głuche dudnienie odbijające się od ścian baru denerwowało ją do tego stopnia, że miała ochotę wepchnąć do uszu zatyczki lub watę, nie mówiąc o tym, że chętnie wymieniłaby dwa luksusowe zestawy pielęgnacyjne dZIEWCZYNY w dROGERII za opakowanie odświeżacza powietrza. Chloe nerwowo wachlowała się ręką, jednocześnie wypatrując w słabo oświetlonym tłumie mężczyzny o sylwetce Tarzana. Zabije Erica Haydona, jeśli nie przyszedł. I pomyśleć, że facet miał czelność nie oddzwaniać 10 Alison Kent i zmuszać ją, by spędzała czas w tak niedorzecznych miejscach. Był kwiecień, wspaniałe sobotnie popołudnie. Napis przed wjazdem na parking głosił, że dzisiejszego wieczoru odbędzie się impreza otwierająca sezon, a ,,Przerwę u Haydona'' uważano za najlepszy lokal na Richmond Drive w Houston. Chloe z całą pewnością wolałaby się znaleźć gdzie indziej. Prostactwo, otóż to, niewychowane i niekulturalne, przemawiała w myślach, ślizgając się na skorupkach orzechów arachidowych, kapslach po piwie i rozmaitym innym paskudztwie, które przylepiało się do jej podeszew. Sporty zespołowe! Chloe lekceważąco wzruszyła ramionami i westchnęła głęboko. Co za pomysł, żeby dorośli ludzie łapali się i obmacywali, powalali na ziemię i kotłowali, usiłując się prześlizgnąć na jedną lub drugą stronę boiska. Idiotyczne spodnie, głupkowate ksywki i kretyńskie napoje tonizujące w kolorach dziecięcych kredek. Całkowity brak godności i strata pieniędzy. Chloe dobrze pamiętała, że w dzieciństwie była gotowa w jednej chwili oddać pilnie ukrywaną kolekcję kart baseballistów za szansę wskoczenia w kostium i gry z chłopakami z sąsiedztwa. Przede wszystkim jednak pamiętała sukienki, lakierki i okropnie niewygodne ławeczki z zimnej stali, na których musiała siadywać obok ojca, by dopingować braci rywalizujących na boisku. Była małą dziewczynką tatusia, śliczną, z różowymi policzkami i kruchą. Już wtedy przekonała się, że rodzaj męski woli, aby kobiety nie schodziły z piedestału, tkwiły w domu i zachowywały należny dystans podczas wszystkich zabaw. Trzy życzenia 11 ­ Ej, mała. Strzelimy po piwku? ­ rozległ się natarczywy głos. Chloe westchnęła i spojrzała w lewo. Ujrzała obok siebie niegdysiejszego sportowca. Jego mięśnie już dawno zmieniły się w tłuszcz. Nieznajomy pokazał wzrokiem trzy butelki piwa na stoliku nieopodal. ­ Raczej nie ­ odparła. ­ Nie chcesz piwa? To może miałabyś ochotę przeżyć ze mną najwspanialszą noc życia? Błagam, pomyślała ze wstrętem. ­ Niespecjalnie. ­ Och, daj spokój, słonko. ­ Pochylił się nad jej wydekoltowaną bluzką. ­ Gdybyś pozwoliła mi obejrzeć swoje nagie ciałko, mógłbym umrzeć w szczęściu i spokoju ducha. ­ Nie wątpię. Rzecz w tym, że gdybym ja zobaczyła cię nago... ­ Chloe dźgnęła go palcem w ogromny brzuch ­ ...pewnie umarłabym ze śmiechu. Dzięki, ale nie jestem zainteresowana. Odwróciła się, nie zwracając uwagi na pomruki współczucia świadków rozmowy, i udała się na poszukiwania spokojniejszego miejsca, z dala od zatłoczonych stolików. Mężczyźni! Są tacy przewidywalni. Zobaczą kawałek dekoltu i od razu im odbija. Wciąż rozglądając się w poszukiwaniu Erica, wyszła z głównej sali, skierowała do wyjścia i stamtąd rozejrzała się po lokalu. Nie ulegało wątpliwości, że świat potrzebował nowego Cary'ego Granta. Mężczyzny dla kobiet. Romantyka całą gębą. Chloe miała tylko dwadzieścia sześć lat, ale odkąd sięgała pamięcią, zawsze chętnie oglądała ulubione filmy 12 Alison Kent matki, której nie znała, bo zmarła przed pierwszymi urodzinami Chloe. Nie była ani zbyt młoda, ani zbyt zblazowana, ani tak cyniczna, by nie zazdrościć Ingrid Bergman gorących spojrzeń z ,,Indiscreet'', Deborah Kerr miłości z ,,Niezapomnianego romansu'', a Grace Kelly pamiętnego pocałunku ze ,,Złodzieja w hotelu''. Czy właśnie dlatego matka tak uwielbiała klasyczne filmy o miłości? A może tylko fascynowały ją interesujące historie? Chloe ogromnie żałowała, że nigdy się tego nie dowie. Nie wiedziała także, jaki naprawdę był związek jej matki z ojcem, który wielbił pamięć żony i zawsze stawiał ją Chloe za przykład. Ojciec wielbił i idealizował wspomnienia, a Chloe nauczyła się od niego, że rzeczywistość nie jest w stanie sprostać idealistycznym wyobrażeniom. Pragnęła mężczyzny, dzięki któremu mogłaby poczuć się tak, jakby przed nią nie istniała dla niego żadna inna kobieta. Chciała dać się przekonać, że ten mężczyzna gotów jest oddać za nią życie, że gotów jest... ­ Ej, kociaku. Masz jakieś imię? Chloe odwróciła się, by ocenić nowego adoratora. Krępy, muskularny mężczyzna ustawił się stanowczo zbyt blisko niej. Jego wybałuszone, żabie oczy wpatrywały się w jej dekolt. ­ Królowa Śniegu ­ odparła chłodno. Ropuch zaśmiał się i przysunął jeszcze bliżej. ­ A czym się zajmujesz? Znaczy, kiedy nie odgrywasz nieprzystępnej? ­ Udaję kobietę. Zanim zdążył odpowiedzieć, ominęła go i ruszyła pośpiesznie do toalety. Faceci! Frajerzy i nudziarze. Trzy życzenia 13 Czyżby naprawdę tak dużo oczekiwała? Czyżby jej wyobrażenia o trwałym związku były zbytnio zniekształcone filmowymi fantazjami? Czy tak trudno było porozumieć się z mężczyzną do tego stopnia, by potrafił dokończyć zdanie, które ona zaczynała? Tego właśnie pragnęła Chloe. Chciała takiego związku, takich relacji, takiego porozumienia. I seksu na dodatek. Weszła za drzwi z napisem ,,Dla pań''. Z uznaniem przyznała, że pomieszczenie było nieskazitelnie czyste, chociaż nieco za małe jak na jej gust. Co ja tutaj robię? W taki wieczór, w takim barze? Co chcę osiągnąć? Tutaj na pewno nie znajdę księcia gotowego zabijać smoki i nie zadawać zbędnych pytań. Po co przychodziła do mężczyzny, skoro miała pięć przyjaciółek, doskonale ją rozumiejących i chętnie służących pociechą, radami zawodowymi oraz czekoladą, o każdej porze dnia i nocy? Pogrążona w coraz bardziej ponurych rozmyślaniach Chloe powędrowała z powrotem do baru. Postanowiła wydostać się z kłębów dymu papierosowego i przenikliwego hałasu. Weszła po schodkach na lakierowaną podłogę nieco intymniejszego pubu, stanowiącego część lokalu. Miejsce dyskretnie oświetlono mosiężnymi latarniami. Porozdzielane drewnianymi, czerwono-zielonymi przepierzeniami stoliki świetnie się nadawały na kryjówkę przed ludźmi. Na szczęście dla Erica, Chloe miała pewność, że go tutaj zastanie. Erica Haydona trudno było uznać za księcia, lecz mimo hałaśliwego sposobu bycia i ostentacyjnej pewności siebie pielęgnował w sobie odrobinę kultury i obycia. 14 Alison Kent Dlatego świetnie pasował do jej planów. Czarny ford mustang, którego widziała z tyłu lokalu, z pewnością należał do niego. Trudno było przeoczyć charakterystyczne tablice rejestracyjne z napisem ,,Przerwa u Haydona''. Typowa zabawka dla dorosłego chłopca: auto skutecznie przykuwające uwagę wszystkich. Sama również zwróciła na nie uwagę. Nie miało znaczenia, że Eric Haydon jest zdeklarowanym, zdecydowanym, niepoprawnym i zajadłym wielbicielem sportu: był jej potrzebny. Nauczyła się już zresztą radzić z jego sportową obsesją, kiedy przez miesiąc uczestniczyli w turnieju łowców doskonałych, zorganizowanym i wymyślonym przez Macy Webb, która potrzebowała tematu do swojego comiesięcznego artykułu w witrynie internetowej w dziale dZIEWCZYNA-dEMON. Chloe ominęła kelnerkę w niemodnym stroju do baseballa i podniosła wzrok w samą porę, aby ujrzeć za barem mężczyznę, którego szukała. Przez miesiąc, kiedy uczestniczyli w zabawie Macy, chodzili razem na kolacje, pili drinki, opowiadali sobie pieprzne dowcipy, nie wspominając o jednym bardzo namiętnym pocałunku. Chloe liczyła na to, że dzięki temu mogą się uważać za przyjaciół. A przecież przyjaciele są od tego, żeby sobie pomagać, także w sprawach zawodowych. Odetchnęła głęboko i ruszyła na spotkanie Ericowi, który też już ją dostrzegł. Jego szara, wyciągnięta na spodnie koszulka opinała ramiona i brzuch. Ciało Erica przypominało dzieło sztuki, było twarde, mukularne i nadawało się na okładkę kalendarza. Chloe Trzy życzenia 15 usadowiła się na czerwonym stołku, oparła łokcie na lśniącym, czarnym barze, a brodę schowała w dłoniach. Macy miała rację, nazywając go Tarzanem. Chloe wyobraziła sobie, jak Eric zwisa na lianie i wali pięściami w klatkę piersiową, a za cały ubiór wystarcza mu skąpa przepaska... ­ A niech mnie, jeśli to nie Chloe Zuniga we własnej osobie, panna ładniutka w różowym ubranku! ­ Eric trzasnął pięścią o bar, aż zadrżały łokcie Chloe. Na wzmiankę o swoim ulubionym kolorze uśmiechnęła się słodko, usiłując sobie przypomnieć starannie przygotowane i wielokrotnie przećwiczone dowcipne powitanie. Znalazła się jednak zbyt blisko Erica i zapomniała wszystko, co sobie zaplanowała. Ten facet był nieodparcie, wręcz denerwująco przystojny. Poruszyła się niespokojnie na stołku. ­ Nie mam na sobie nic różowego, ani na zewnątrz, ani pod spodem. Eric wspiął się na półkę pod barem i pochylił. Chloe podniosła stopę i pokazała skarpetki, tenisówki oraz długie, dżinsowe szorty. Eric uważnie wpatrywał się w jej twarz i nagle strzelił palcami. ­ Cień do powiek. Z całą pewnością różowy. ­ Z całą pewnością nie. To nowy kolor dZIEWCZYNY w dROGERII. ­ Zmrużyła oczy. ­ Biel stroboskopowa ­ wyjaśniła. Eric zachmurzył się, jakby ujrzał coś, czego nie rozumiał, po czym z niedowierzaniem uniósł brwi, gdy sobie uświadomił, w czym rzecz. 16 Alison Kent ­ Chloe, nie widzę cię teraz w całości, ale na pewno masz na sobie futbolową koszulę. Poza tym włożyłaś tenisówki. Gdybym cię nie znał lepiej, uznałbym, że o coś ci chodzi. Chloe zacisnęła usta, oczekując aż Eric przypomni sobie o jej dwóch telefonach, na które nie odpowiedział. Eric cofnął się o pół kroku, ściągnął z ramienia zielony ręcznik z czerwoną literą H i wytarł w niego ręce. ­ Odpowiedź brzmi: nie. Nigdy nie przypuszczała, że łatwo jej pójdzie, ale nie sądziła też, że od razu przegra. ­ Posłuchaj, kotku. Jak możesz mówić: nie, skoro nawet nie znasz pytania? ­ Przez miesiąc byłem twoim parterem w turnieju łowców doskonałych. Nie sądzę, aby moje zachowanie wpłynęło na nasze stosunki. A teraz wybacz, klienci czekają. ­ Jeśli już o tym mowa, to ja siedzę przy barze i czekam, aż ktoś raczy mnie obsłużyć. Ręcznik powędrował z powrotem na ramię Erica, a jego dłonie spoczęły na biodrach. Mężczyzna zrobił rzeczową minę. ­ Co mogę ci podać? Nic nie poszło tak, jak sobie zaplanowała, i mogła za to winić wyłącznie siebie. Musiała zgodzić się na jego warunki gry. Sięgnęła po zafoliowane menu ze stosu pod ścianą na końcu baru. ­ Masz tu coś dobrego? Przysunął jej koszyk z fistaszkami, a potem jeszcze jeden, z precelkami. ­ Przejrzyj menu. Mam dwadzieścia pięć rodzajów Trzy życzenia 17 beczkowego piwa. Jeśli ci przyjdzie ochota, któryś z barmanów zmiksuje ci wszystko, czego sobie zażyczysz. Udała, że się krzywi. ­ Spędziliśmy ze sobą okrągły miesiąc, a ty musisz pytać, czego się napiję? ­ Ryzyko zawodowe. Jason! ­ Eric zawołał przez ramię, nie spuszczając wzroku z Chloe. ­ Przynieś księżniczce kieliszek cosmopolitana. Eric wiedział, że jest jeszcze za wcześnie na ulubiony drink Chloe. Nie miała jednak zamiaru wypominać mu tego, gdyż domyślała się, że właśnie na to czekał. Chciał, aby stwierdziła, iż wszystko pomieszał, zapomniał, powinien ruszyć wreszcie głową i przestać się zachowywać jak bezmyślny mięśniak. Ani myślała uciekać się do podobnych zarzutów. Miała świadomość, że jeśli będzie podskakiwała, nigdy nie uda się jej przekonać Erica. Skoro odgrywał zasadniczą rolę w jej planach, uśmiechnęła się życzliwie i pociągnęła łyk różowego drinka, szybko przyniesionego przez barmana. Eric stał nieruchomo i przyglądał się jej z rezerwą. Kiedy upiła jeszcze więcej drinka, na którego wcale nie miała ochoty, wyciągnął kieliszek z jej dłoni. ­ Co ty kombinujesz, Chloe? Moja odpowiedź wciąż brzmi: nie, ale jestem ciekaw, co cię tu sprowadza. Podniosła precelka i przełamała go na pół. Eric wyglądał uroczo, kiedy był taki... zmieszany. ­ Nie jestem pewna, czy mam ochotę o tym opowiadać, skoro twoją głowę wypełniają same brzydkie myśli na mój temat ­ stwierdziła. ­ Wiedziałem, że coś knujesz. ­ Eric trzasnął ręcznikiem w czysty i lśniący blat baru. 18 Alison Kent ­ No pewnie. W końcu jestem kobietą. ­ Otóż to. ­ Wycelował w nią palec. ­ To oznacza, że bez względu na to, jakie myśli chodzą ci po głowie, ty na tym skorzystasz, a ja zostanę na lodzie. Przesunęła palcami po nóżce kieliszka, który odebrała Ericowi. ­ To nie musi być prawdą. O ile pamiętam, nasz pocałunek po tequili porządnie cię rozgrzał. ­ Oboje byliśmy nieco pijani. Dobrze o tym wiesz. ­ Tylko pomyśl, co by się stało, gdybyśmy poszli na całość. ­ Sama często się nad tym zastanawiała. Eric najwyraźniej nie podzielał jej ciekawości. ­ Lepiej ty pomyśl, co by się stało, gdybyśmy wcale nie pili. ­ No, co by się stało? ­ zainteresowała się szczerze. ­ Daj spokój. ­ Eric powrócił do porządkowania baru. Odsunął precle i orzeszki. ­ Nie jestem w twoim typie i oboje o tym wiemy. Przynajmniej nie mamy co do tego wątpliwości na trzeźwo. Odsunęła drinka i zaczęła zastanawiać się nad opuszczeniem lokalu. Nie ulegało wątpliwości, że już straciła twarz i nie musi się przejmować swoim zachowaniem. ­ Możesz poprosić Jasona, żeby przyniósł mi napój niskokaloryczny? Eric rozstawił szeroko ręce na barze i zwiesił głowę. ­ Och, Chloe. Nie rób mi tego. ­ Nie rób mi czego, kotku? ­ Naprawdę chciała posłuchać o jego wątpliwościach, zastrzeżeniach, przyczynach, dla których połączenie sił nie wchodziło w grę. Musiała znać grubość muru, w który waliła głową. ­ Nie udawaj, że chcesz ode mnie czegoś, czego nie Trzy życzenia 19 może ci dać żaden inny mężczyzna. ­ Uniósł głowę i wskazał ręką główną salę oraz pub. ­ Wiesz, mogę ci to udowodnić. Poproś o przysługę dowolnie wybranego faceta i gwarantuję ci, że usłyszysz radosne ,,tak''. ­ W przeciwieństwie do twojego ,,nie''. ­ Chloe uniosła brwi. ­ Właśnie. ­ Kotku, jestem tu od dwudziestu minut i żaden mężczyzna nie odezwał się do mnie słowem. ­ Drobne kłamstewka nikomu nie robią krzywdy. ­ Tylko dlatego, że zmonopolizowałem twój czas. ­ Poza tym skoncentrowałeś się na mnie i zignorowałeś innych klientów przy barze. A przecież żadne z nas nie jest ani trochę wstawione. ­ Jakby na podkreślenie tych słów zjawił się Jason ze szklanką napoju z lodem. Chloe podziękowała mu i ponownie wbiła wzrok w Erica. Mógł jedynie potrząsnąć głową. ­ Widzisz, Chloe, jest mi z tobą tak dobrze, że aż niebezpiecznie. Za dobrze mnie znasz. ­ Chyba możesz winić za to Macy. To jej zabawa odniosła skutki, których się nie spodziewałam. ­ Zgadza się. ­ Podniósł dłoń w geście powitania, kiedy stały klient zajął miejsce przy barze. ­ Słyszałem, że Anton rozstaje się z Lauren. ­ Chciałeś powiedzieć, że Lauren rozstaje się z Antonem. ­ Jak sobie życzysz. Możesz wierzyć w te swoje babskie, oszukańcze gierki słowne. ­ Z zadziorną, wyzywającą miną spojrzał jej w oczy. ­ Ja pozostanę przy prawdziwie męskiej wersji tej historii. Chloe wpatrywała się w niego przez długą chwilę. Cały 20 Alison Kent czas dobiegał ich hałas z baru. Szklanki brzęczały, telewizory ryczały, drzwi do kuchni otwierały się i zamykały. Chloe bawiła się słomką w napoju, przesuwała palcami po obrzeżu szklanki i zanurzała uparcie wypływającą kostkę lodu. Dorastała wraz z pięcioma mężczyznami. Eric Haydon mógł robić wszystko, aby ją zmusić do odwrócenia wzroku, ale nie miał żadnej szansy zwyciężyć w tej bitwie. Już się przyznał do swojego zainteresowania. Teraz musiała tylko pilnować się, aby zbyt szybko nie ujawnić szczegółów. Ta myśl tak bardzo rozochociła Chloe, że wbiła ostatni gwóźdź do trumny Erica. Popatrzyła na niego, a następnie spojrzała na ekran telewizora ­ Kto wygrywa? ­ Hę? ­ W meczu Astros. Bez patrzenia. Kto wygrywa? Eric zamrugał oczami, potem jeszcze raz, jakby usiłując odblokować podświadomie zapisany wynik. ­ No dobrze, przyznaję, rozproszyłaś mnie. Zadowolona? ­ Byłabym zadowolona,gdybyś wreszcie się przyznał, że jesteś ciekaw, co tutaj robię i czego chcę. ­ Przecież powiedziałem, że jestem. ­ Ale zastrzegłeś się, że odpowiedź i tak brzmi ,,nie''. ­ Litości, księżniczko. Nie możesz oczekiwać, że zgodzę się w ciemno. Jestem absolutnie pewien, że twoja prośba wiąże się z męczarniami lub publicznym upokorzeniem. Chloe zerknęła na dwóch mężczyzn przy barze. Obaj głośno dopingowali trzeciego, który pił duszkiem kufel Trzy życzenia 21 piwa bez nabierania oddechu. Płyń zbierał mu się w kącikach ust i spływał po brodzie, sącząc się strumyczkiem na środku koszulki. ­ Nie sądzę, abym ci była potrzebna do urządzenia spektaklu publicznego upokorzenia. ­ Wskazała głową rozbawioną trójkę. ­ Do czego jesteś mi potrzebna, Chloe? Chloe udała, że rozważa pytanie Erica. Naprawdę nie miała ochoty odgrywać bezradnej kobietki wciskającej kit, ale w tej sytuacji chyba nie miała innego wyjścia. Nie przestając bawić się słomką, odwróciła wzrok i spuściła powieki. Sprawiała wrażenie pokonanej i podporządkowanej. ­ Zapewne masz rację ­ westchnęła. ­ Nie mam nic, czego potrzebujesz. Ale ty dysponujesz czymś, co mogłoby mi bardzo pomóc. ­ Przysługa? O to ci chodzi? Chcesz, żebym ci wyświadczył przysługę? ­ Niepewnie potarł twarz dłonią. ­ Myślałem, że chodzi ci o skok przez płonącą obręcz albo coś w tym stylu. Chloe jeszcze nie wykluczyła płonących obręczy. Chciała najpierw przekonać Erica, że wyświadczy jej tę przysługę z własnej i nieprzymuszonej woli. Gdyby właściwie to rozegrała, być może nawet uwierzyłby, że sam wpadł na ten pomysł. ­ Od czego mam zacząć? Spojrzał na nią przez palce. ­ Początek to najlepszy punkt wyjścia. ­ Nie jestem pewna, czy moja, eee, sytuacja ma typowy początek, raczej chodzi o to, że ludzie nagle uświadomili sobie... 22 Alison Kent ­ Chloe, mów po ludzku! ­ Chodzi o pracę i moją reputację osoby o niewyparzonym języku. Eric głośno sapnął. ­ Wiedziałem, że do tego dojdzie. Trafiłaś na dywanik, co? ­ To inna sprawa ­ odparła, wstając. ­ Dlaczego kobiety mają niewyparzone buzie, a faceci po prostu wyrażają się dosadnie? To zwykła niesprawiedliwość i dyskryminacja. ­ Chloe szczególnie nie lubiła tego typu uprzedzeń. Eric nawet nie próbował tłumić śmiechu. ­ Facetowi ciężko byłoby pracować w firmie o nazwie dOSKONAŁA-dZIEWCZYNA. ­ Nie ma problemu z używaniem dosadnych słów, jeśli świadkami są wyłącznie koleżanki z pracy. Kiedy spotykamy się wieczorami lub pracujemy w mieszkaniu Macy. Albo raczej u Lauren, skoro Macy rozkoszuje się mieszkaniem z Leo. ­ Chloe ponownie skoncentrowała się na rurce i zatapianiu kostki lodu. ­ Chodzi o to, że kiedy... zapominam się w biurze, Sydney traci panowanie nad sobą. ­ Ciężko mi sobie wyobrazić, żeby Sydney mogła kiedykolwiek stracić panowanie nad sobą. ­ Ona bardzo poważnie podchodzi do interesów i dba o to, żebyśmy wszystkie zachowywały się jak się należy, bo nasza reputacja wpływa na notowania dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY. ­ A zatem dostałaś reprymendę. ­ Jeśli chcesz to tak ująć, owszem. ­ Zdaje się, że ty coś ujęłaś znacznie dosadniej. Trzy życzenia 23 Chloe poczuła, że znalazła się na grząskim gruncie i dlatego tym bardziej potrzebowała pomocy. ­ Jest jeszcze jeden drobiazg. ­ Drobiazg? ­ Erich oparł ręce na barze. Chloe poczuła się dziwnie. Z jednej strony pragnęła jego zainteresowania, ale z drugiej nie podobało się jej, że je okazuje. Żałowała, że nie spotkała się z nim z innego powodu. Teraz, kiedy nadeszła chwila prawdy, wcale nie miała ochoty się nią dzielić. Właściwie wolałaby się samodzielnie wygrzebać z kłopotów. Pociągnęła długi, solidny łyk napoju, przełknęła i zanim zmieniła zdanie, wyznała: ­ Chodzi o moje zwyczaje... hm... randkowe. ­ Masz na myśli to, że traktujesz mężczyzn jak napój dietetyczny? ­ spytał Eric, obracając pustą szklanką. ­ Pierwszy łyk jest przyjemny, ale potem lód topnieje i znika gaz? ­ To niezupełnie tak. ­ Zmrużyła oczy. ­ A jak? Bez względu na to, jak bardzo się staram, nie udaje mi się znaleźć wystarczająco wielu palców u rąk i nóg, aby policzyć mężczyzn, z którymi widziałem cię w tym roku. A mamy dopiero kwiecień. Czyżby naprawdę było ich ponad dwudziestu? Najwyraźniej straciła rachubę. ­ Lubię mężczyzn. Z przyjemnością chodzę na randki. Nie potrzeba jednak wybitnego naukowca, aby szybko się zorientować, że dwoje ludzi do siebie nie pasuje. ­ Chwila, wyjaśnijmy coś sobie. ­ Eric pokręcił głową. ­ Za każdym razem, gdy się umawiasz z nowym facetem, przeprowadzasz mu test na stopień dopasowania? Nie 24 Alison Kent próbujesz się najpierw zaprzyjaźnić? Ani nie starasz się zabawić? ­ Zabawa i przyjaźń również wiążą się z dopasowaniem, kotku. Wszystkie dziewczyny mają swoje oczekiwania i fantazje, prawda? I cóż, że jej przemyślenia nie podlegały dyskusji. Znała co najmniej jedną piosenkę o kobiecie, która ubolewała, że nie ma własnego Johna Wayne'a. Zupełnie przypadkowo Chloe opowiadała się za Carym Grantem. ­ A co z tobą i mną? ­ spytał Eric. ­ Myślisz, że do siebie pasujemy? Dobrze się bawili. Uważała go za przyjaciela. To w końcu nienajgorszy początek. ­ Spędziliśmy miesiąc, grzebiąc sobie nawzajem w bagażach i wciąż tu jestem, prawda? Eric zaniemówił na chwilę. Sądząc po jego minie, wszystkie myśli nagle wyleciały mu z głowy. Wkrótce jednak wziął się w garść i zdecydował się na kontratak. ­ Czyżbyśmy przed chwilą nie ustalili, że chcesz ode mnie przysługi? Nie zjawiłaś się tutaj z powodu naszego dopasowania. ­ Naprawdę potrzebuję twojej pomocy. Muszę znaleźć kogoś do towarzystwa. ­ Powiedziała to beznamiętnie, licząc, że treść tej informacji wystarczy, aby wyprowadzić Erica z równowagi i zmusić go do kapitulacji. ­ Mam się rozejrzeć za kimś odpowiednim? Chcesz, żebym sprawdził, którzy z moich klientów mogą sprostać twoim wymaganiom? ­ Eric rozejrzał się wokół i ponownie wbił wzrok w Chloe. ­ A może mam się Trzy życzenia 25 skontaktować z jakimś facetem, którego dotąd nie spotkałaś? Powinienem podrzucić ci jakiegoś znanego sportowca? Zbyt piękne, aby było prawdziwe. ­ Nie. Chcę ciebie. Zmarszczył brwi, cofnął się o krok i skrzyżował ręce. ­ Co to znaczy, że chcesz mnie? ­ Potrzebuję ciebie do towarzystwa. ­ Brakuje ci chłopca do bicia do przyszłego wtorku? Poczuła w brzuchu pierwsze nieprzyjemne ukłucie porażki. ­ Wyciągasz nieuzasadnione wnioski, kotku. ­ Nieuzasadnione wnioski? Rozumiem, dlaczego świetnie się nadaję na twojego mężczyznę do towarzysstwa. Straciła dotychczasową pewność siebie. To nie miało być tak. Dlaczego on mówi o tym z taką goryczą? Sięgnęła po torebkę z czerwonej skóry, w której trzymała portmonetkę. Czas zapłacić za drinka i wyjść. Mężczyźni! Eric delikatnie położył dłoń na jej ręce. ­ Chodź. Porozmawiamy w moim gabinecie ­ powiedział łagodnie. Rozdział drugi Eric położył dłoń na plecach Chloe i poprowadził nieoczekiwanego gościa przez główną salę lokalu. Minęli wahadłowe drzwi do kuchni i znaleźli się w krótkim korytarzu, zakończonym drzwiami z napisem: ,,Osobom nieupoważnionym lub bez zbędnych biletów na mecze finałowe wstęp wzbroniony''. Chloe była bardzo drobną kobietą. Miała co prawda niewyparzoną buzię, a także skłonność do rywalizacji, lecz i tak wszyscy dostrzegali jej kruchą posturę. Eric miał prawo się zastanawiać, czy się z nią umówić, czy ją adoptować. Wiedział jednak, że nie zgodzi się na żadne pokrętne plany, które sobie obmyśliła. Jeśli interesował ją wyłącznie jako przedmiot, pomocny w osiągnięciu jakiegoś celu, to niech ją diabli wezmą! I niech diabli wezmą jego, jeśli dotąd nie nauczył się, jak nie dać się wykorzystywać. Trzy życzenia 27 Chloe mogła uważać, że wyszła zwycięsko z turnieju łowców, ale przecież on też nieźle się napracował i wiedział o dziewczynie to i owo. Szczerze wątpił, czy zdawała sobie sprawę, jakimi dysponował informacjami. Wydawała się twarda, lecz w rzeczywistości była delikatna. Eric nie miał pojęcia, dlaczego broniła się przed innymi, udając nieprzystępną i nieżyczliwą, ale jeśli dzięki temu czuła się bezpieczniej, to niech jej będzie. Chloe Zuniga nie pojawiła się tu w tym osobliwym stroju tylko po to, aby się pokazać światu. Na pewno miała ważny powód. Sięgnął do klamki, puścił Chloe przodem, kładąc rękę na jej ramieniu. Zaskoczyła go twardość jej mięśnia. Znając nastawienie Chloe do ćwiczeń fizycznych, nie spodziewał się, że może być wysportowana. Wystrój gabinetu Erica pasował stylem do reszty lokalu, co oznaczało, że Chloe będzie się tutaj czuła równie niezręcznie jak przy barze. Zasługiwała jednak na uznanie, bowiem z całą pewnością bardzo się starała dopasować do sytuacji. Eric wątpił, czy kiedykolwiek widział ją w sportowym obuwiu. Kiedy przyglądał się jej, jak wpatrywała się w ścianę pełną fotografii z autografami, nie mógł się nie zastanawiać, jak prezentowałaby się po intensywnych ćwiczeniach fizycznych. Jego wyobraźnia okazała się jednak zbyt uboga, gdyż nigdy dotąd nie widział Chloe choćby z jednym zmierzwionym blond włosem, chyba że celowo się rozczochrała, aby wyglądać seksowniej. Widział już rozsądnych mężczyzn, który zamieniali się w bełkoczących idiotów na widok takiej łóżkowej fryzury i wielkich, fiołkowych oczu. 28 Alison Kent Eric oparł się o wielkie drewniane biurko, które kupił na aukcji w szkole w jakiejś małej miejscowości, skrzyżował ręce na piersi i zamarł w oczekiwaniu. Nie miał wiele czasu, Jason wkrótce będzie potrzebował pomocy. Eric czuł jednak, że bez względu na to, czego chce Chloe, warto będzie znieść protesty zaniedbanego personelu. ­ Bagwell, Biggio, Olajuwon, Lipinski, Campbell, Ryan, Lewis. ­ Chloe wymieniła dawne i obecne gwiazdy sportowe Houston i zatrzymała się przy zdjęciu zawieszonym nieco z boku. Posłała Ericowi spojrzenie typowe dla osób, które dostrzegały tę fotografię w jego gabinecie. ­ Anna Kurnikowa? ­ Tenisistka. ­ Eric wzruszył ramionami. W odpowiedzi Chloe głośno westchnęła i powróciła do zwiedzania gabinetu. Oprócz zdjęć z autografami na ścianie wisiały także oprawione w ramki bilety, które Eric zbierał od piątego roku życia, od pierwszej wyprawy na zawodowy mecz. Nie zdecydował się jednak na oprawienie w ramki wszystkich biletów. Większość po prostu przyczepił do ściany, tworząc ciekawą tapetę. Tylko bilety z najbardziej pamiętnych i niecodziennych meczów zasługiwały na wyróżnienie. Eric wpatrywał się w Chloe, która pochyliła się nad kilkoma biletami i stanęła na palcach, aby odczytać napisy na paru innych. Poruszała ustami, bezgłośnie wymawiając kolejne słowa. Uśmiechnęła się, zmarszczyła brwi, westchnęła. Pragnął ją spytać, które pamiątki wywołały u niej tę reakcję, lecz zbytnio zajęła go obserwacja mięśni jej łydek, które naprężały się mocno, gdy stawała na palcach Trzy życzenia 29 i prostowała. Jego uwagę zwróciły także opięte na biodrach dżinsy i proporcjonalne ramiona ukryte pod koszulą. Doszedł do wniosku, że albo Chloe przez kilka ostatnich miesięcy sporo pracowała na siłowni, albo był ślepy jak kret, kiedy zdarzyło mu się parę razy ją przytulać. Zwłaszcza tego wieczoru, gdy tańczyli na imprezie u Lauren i Antona. Wtedy właśnie zlizał sól z jej skóry, wypił kieliszek tequili i wyssał sok z limonki, którą trzymała w ustach. Ta kobieta umiała całować. Spostrzegłszy, że Eric uważnie ją obserwuje, Chloe szybko się odwróciła i opadła na kanapę, która stanowiła artystyczną wizję ławki dla baseballistów, autorstwa miejscowego projektanta. Dziewczyna potarła skronie palcami, zamknęła oczy i rozsiadła się na kanapie. ­ Właściwie sama nie wiem, co tu robię ­ wymamrotała, a on wiedział, że było to skierowane bardziej do niej samej niż do niego. ­ Zdaje się, że przyszłaś tu złożyć mi propozycję nie do odrzucenia. Zamarła i popatrzyła na niego podejrzliwie. ­ Przecież już powiedziałeś, że się nie zgadzasz. To fakt, ale wówczas nie wyglądała na tak przygnębioną i podłamaną jak teraz. A on nie miał wtedy ochoty występować w roli jej zbawcy. Może któregoś dnia wreszcie do niego dotrze, że lepiej ratować zbłąkane zwierzęta niż zbłąkane kobiety. No, ale póki co... Zacisnął dłonie na krawędzi biurka i podjął świadomą i niewątpliwie nierozsądną decyzję o zaufaniu Chloe. Trudno, będzie się martwił później, jak już się wpakuje w tę sprawę po uszy. 30 Alison Kent ­ Zadałaś sobie mnóstwo trudu, aby zwrócić na siebie moją uwagę, księżniczko. Musisz mnie potrzebować bardziej niż kiedykolwiek mi się śniło. ­ Mnie samej nigdy się nie śniło, że mogłabym cię tak potrzebować ­ odparła, nie dając się złapać na jego przynętę. O kurcze! Co się dzieje? ­ Wobec tego powiedz wreszcie wszystko doktorowi Ericowi, zanim Jason zaciągnie mnie z powrotem do baru. Chloe odetchnęła głęboko i przesunęła się na krawędź kanapy. Gdy podniosła wzrok, aby spojrzeć Ericowi w oczy, na jej twarzy nie pojawił się nawet cień fałszu. ­ Rzecz w tym, że kocham swoją pracę. Naprawdę. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić niczego, co mogłoby mnie tak uszczęśliwić, jak praca dla dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY. Nie chcę jej stracić. ­ A czemu miałabyś stracić? Jesteś przecież współtwórczynią tej firmy, a nie pracownikiem do odstrzału. ­ Nie chodzi o redukcję etatów. Sydney dobrze wie, co robi. Jeszcze nigdy nie wiodło się nam tak dobrze. ­ Chloe wsunęła dłonie pod uda, zakołysała się na kanapie i pośpiesznie dokończyła: ­ Chodzi o mnie, moją niewyparzoną gębę i jeszcze o to, że... umawiam się z każdym, kto mnie zaprosi. ­ A to dopiero! Ranisz moje serce. Kiedy ja cię zaprosiłem, dostałem kosza. ­ Zrobił perskie oko, aby nie miała wątpliwości, że żartuje. ­ Oczywiście, przesadzam. Nie z każdym. ­ Powoli przestała się kołysać i zapatrzyła się na Erica swoimi wielkimi, fiołkowymi oczami. ­ Pewnie, że nie z każdym. Ze mną nie. Trzy życzenia 31 ­ Nie umawiam się z tobą, bo mam po temu powody. Jeden z nich jest taki, że świetnie się z tobą bawię. ­ Urwała, jakby się zastanawiając, co powiedzieć. W końcu cicho przyznała: ­ Nie chcę popsuć tego, co nas łączy jako przyjaciół. A co ich łączy jako przyjaciół? I dlaczego przygnębiło go jej automatyczne założenie, że mieliby to popsuć? Dobrze wiedział, że Chloe ma rację, i nie potrafił sobie wyobrazić ich wspólnej przyszłości, nie podobało mu się jednak, że nawet nie ma szansy spróbować. Szansy? Właściwie jakiej szansy? Udowodnienia, że księżniczka może cię rzucić jak każda inna kobieta? ­ Chloe, powiedz mi, o jaką pomoc ci chodzi? Co może ci zaproponować firma Usługi Towarzyskie Erica? Chloe wstała i zaczęła chodzić tam i z powrotem, żywo gestykulując. ­ Przez kilka następnych miesięcy dOSKONAŁA-dZIEWCZYNA ma się zasadniczo przeobrazić. Pojawi się kilka ogólnokrajowych mutacji pisma. Sydney starannie się do tego przygotowuje. Specjalnie zatrudniła projektantów, mówi o wejściu firmy na giełdę. To oznacza, że wszystkie znajdziemy się pod lupą. Otrzymałyśmy polecenie uporządkowania życia prywatnego. Dotyczy to w szczególności mnie. Muszę przewietrzyć swoje szafy. ­ Oho! ­ Eric skinął głową i zastanowił się, na czym miałaby polegać jego rola. ­ To ciężka sprawa. ­ O czym mówisz? O wypuszczeniu akcji dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY? ­ Zmrużyła oczy. ­ Czy też o trupach w moich szafach? ­ Daj spokój, Chloe. To jakiś nadmuchany problem. 32 Alison Kent Jak długo tu jesteś? ­ Zerknął na tablicę do koszykówki przerobioną na zegar ścienny. ­ Od pół godziny? ­ Tak. I co? ­ Może wymknęło ci się jakieś brzydkie słowo, ale na pewno nie takie, którego nie użyłaby troskliwa matka przy swojej ukochanej pociesze. ­ Zaufaj mi. ­ Wsunęła dłonie głęboko do kieszeni szortów i wbiła spojrzenie w czubki tenisówek. ­ To tylko dlatego, że trzymam gębę na kłódkę. Eric się pochylił i poczuł delikatny zapach jej włosów. Uśmiechnął się z przyjemnością. ­ No i tak trzymaj ­ szepnął. ­ Wszystko będzie tak, jak trzeba. ­ A zatem rozwiązałeś jeden z moich problemów. ­ Uniosła w górę dwa palce. ­ Pozostaje jeszcze tylko kwestia mojej reputacji. I jeszcze jest sprawa Poe. ­ Poe? ­ Annabel Lee Poe. Oddałaby diabłu duszę w zamian za moje stanowisko. Eric potrzebował więcej informacji, aby rozbroić tę bombę, niemniej dobrze znał reputację Chloe i mógł rozwiać jej wątpliwości. ­ Myślisz, że masz złą reputację? ­ Pokręcił głową. ­ Chyba tylko w moich snach. W kąciku jej ust pojawił się zalążek uśmiechu. ­ No widzisz. Znowu śnisz. Ani myślał komentować jej słów. ­ Chodzisz na randki. To nic wielkiego. Gdybyś się puszczała na lewo i prawo, na pewno coś bym o tym wiedział. ­ Co to znaczy? Trzy życzenia 33 ­ Obracamy się w tych samych kręgach ­ zaczął, wiedząc, że wstępuje na grząski grunt. ­ Jestem właścicielem baru. Wierz mi. Ludzie mi się zwierzają. Twoja reputacja jest bez zarzutu. W tej samej chwili, gdy skończył mówić, zdał sobie sprawę, że wpadł. W oczach Chloe pojawił się przebiegły błysk. ­ Miałam nadzieję, że to powiesz. Wymamrotał coś bez sensu i w końcu zamilkł. Tak się właśnie kończą próby okazania komuś życzliwości. Przynajmniej wiedział, że powinien się zamknąć, zanim kompletnie się pogrąży. ­ W ciągu dwóch najbliższych miesięcy wybieram się na trzy oficjalne imprezy ­ oświadczyła Chloe. ­ Wszystkie mają charakter zawodowy. Nie uda mi się z nich wykręcić, jestem wydelegowana jako przedstawicielka dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY. ­ To świetnie. ­ Dobrze wiedział, do czego zmierza dziewczyna, i na szczęście od samego początku się zastrzegał, że nie jest zainteresowany. ­ Z całą pewnością kogoś znajdziesz. Albo jeszcze lepiej, idź sama. Unikniesz oskarżeń o złą reputację. ­ Taka dziewczyna jak ja nie może iść solo ­ pokręciła głową. ­ Niby czemu? ­ Bo ma taką, a nie inną reputację. ­ Chyba żartujesz. Zdaje się, że masz kłopoty właśnie z powodu takiej, a nie innej reputacji, zgadza się? ­ Nie jesteś kobietą. Nie oczekuję, że to zrozumiesz. Nie mogę iść sama i tyle. Muszę znaleźć partnera. Byłabym ci ogromnie wdzięczna, gdybyś mi pomógł. 34 Alison Kent Zignorował jej energiczne trzepotanie rzęsami. ­ Mówiąc o pomocy, masz na myśli... ­ Skinęła głową. ­ Sam nie wiem, Chloe. Nie mam ochoty znaleźć się w twoich statystykach. ­ Nie grozi ci to. Chodzi wyłącznie o interesy. Nie będzie żadnych niedomówień. Jeśli pojawię się z tym samym facetem na trzech imprezach, plotki ucichną. ­ Ależ bynajmniej! One się dopiero nasilą, tylko w innych kręgach. W moich. A ja naprawdę nie mam na to ochoty. Z drugiej strony jednak... ­ Nie rozumiesz? ­ Położyła smukłe palce na jego ramieniu. ­ O to właśnie chodzi. Sydney nie będzie miała zastrzeżeń, jeśli wszyscy się przekonają, że imprezowiczka się ustatkowała. ­ Najpierw domagasz się faceta do towarzystwa. Teraz potrzebujesz kogoś, kto potwierdzi twoją wiarygodność. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale nawet ja nie potrafię być wszystkim dla każdej kobiety. Eric odszedł od biurka, lecz jeszcze długo czuł na ramieniu dotyk Chloe. Miał nadzieję, że uda mu się uwolnić od jej towarzystwa. Dlaczego zawsze przychodziło mu to z taką trudnością? Zagrodziła mu drogę. ­ Pomyśl o tym, Eric. Trzy randki. Tylko tyle.. ­ Chloe policzyła na palcach: raz, dwa, trzy. ­ Trzy noce w moim towarzystwie. Pogawędzimy z dziennikarzami, projektantami, supermodelkami. Zauważył, że użyła jego imienia, a nie ulubionego: ,,kotku''. ­ Supermodelkami? ­ Odwdzięczę ci się. Trzy życzenia 35 Czyżby? ­ Coś ci powiem ­ oznajmił. ­ Zawrzemy umowę. Musiał przyznać, że w przeciwieństwie do niego nie odrzuciła z góry tej propozycji. On wolał powiedzieć krótko ,,nie'', zanim wysłuchał szczegółów. Miała otwarty umysł. Może była zdesperowana? Gotowa na wszystko, aby nie wylecieć z pracy? ­ Jaką umowę? ­ Pójdę z tobą na te trzy randki. ­ Powtórzył jej gest i policzył na palcach: raz, dwa, trzy. ­ A ty w zamian dasz mi trzy... ­ Nie. ­ Stanowczo pokręciła głową. Kosmyki jasnych włosów przywarły do jej ust. Ericowi przypadł do gustu ten nieco nieporządny wizerunek Chloe. ­ Co to ma być? Gdzie równouprawnienie? Ja nie mogę odmówić, a ty odrzucasz moje propozycje bez wysłuchania? ­ Nie mam ochoty cię wysłuchiwać. Chyba że chodzi ci o coś nie związanego z seksem. Zwiesił głowę i z trudem przybrał niewinną minę. ­ Po tych wszystkich rozmowach o tym, że przyjaciele powinni sobie wierzyć? ­ Chcesz powiedzieć, że ta twoja umowa nie ma na celu zaciągnięcia mnie do łóżka? Podniósł wzrok w samą porę, aby ujrzeć władczo uniesione brwi Chloe. Ani myślał się przyznawać, jak zareagowała jego wyobraźnia na widok zmierzwionych włosów Chloe. Oczyma duszy ujrzał ją bez butów i szortów, w swoim łóżku, niemal całkiem nagą, tylko 36 Alison Kent w skarpetkach i sweterku ledwie zakrywającym jej uda i kształtną, gołą pupę. ­ W porządku. ­ Uniosła brodę i odgarnęła włosy. ­ Jakie trzy nie związane z seksem rzeczy interesują cię w zamian za wsparcie mnie podczas trzech spotkań? ­ Zgadzasz się? ­ To zależy, czego zażądasz. Uznał, że w ten sposób niczego nie osiągnie. ­ Nie przejmuj się, coś wymyślę ­ odparł. ­ Żartujesz? Nawet nie wiesz, czego chcesz? To ma być jasny i czytelny układ? Mam być na każde twoje żądanie, kiedy coś ci przyjdzie do głowy? ­ Mówiła coraz głośniej i piskliwiej. Ostatnie słowa wręcz wyskrzeczała. ­ Och, możemy ustalić limit czasowy. ­ Guzik ustalimy, a nie limit czasowy. Musiałabym tysiąc razy upaść na głowę, żeby zgadzać się na spełnianie twoich chorych zachcianek! O, tak. Taką Chloe znał... i z całą pewnością jej nie kochał. Choć trzeba przyznać, że miał na nią chrapkę. ­ No dobrze ­ westchnął. ­ Ile chcesz czasu? Miesiąc? Półtora? Wyciągnęła maleńki kalendarzyk z maleńkiego plecaczka. ­ Moje trzecie spotkanie przypada na połowę maja, więc musimy zakończyć całą sprawę przed pierwszym czerwca. Eric zaczął się zastanawiać nad swoimi planami do końca maja. Nagle na jego ustach pojawił się uśmiech od ucha do ucha. ­ Z czego się cieszysz, do diabła? ­ warknęła Chloe, przerzucając skórzany plecaczek przez ramię. Trzy życzenia 37 ­ Zawsze chciałem prosić wróżkę o spełnienie trzech życzeń. A teraz zjawiłaś się ty... Siedząc na siodełku swojego roweru treningowego Chloe żałowała, że nie ma dłuższych nóg, gdyż wówczas mogłaby się kopnąć w tyłek. Zamiast tego skoncentrowała się na energicznym pedałowaniu. Jej nogi pracowały niczym tłoki, puściła kierownicę tylko na chwilę, aby wytrzeć ręcznikiem czoło. Opaska na głowę już dawno przesiąkła potem, ale Chloe nie miała zamiaru przerywać ćwiczenia, aby sięgnąć po suchą. Zmotywowała się do uprawiania sportu i miała mnóstwo frustracji do wypalenia. W telewizorze ustawionym w kącie jej sypialni dla gości, którą przerobiła na swoją prywatną salę tortur, szedł właśnie ,,Zakochany Szekspir'', ale nawet romantyczne łowy Willa na Violę nie były w stanie odwrócić uwagi Chloe od klęski poprzedniego dnia. Niech diabli wezmą Erica Haydona! Obiecała mu spełnienie trzech życzeń. Co za głupota z jej strony. Nie, to nie ma nic wspólnego z głupotą. To wszystko z desperacji. Właśnie dlatego zaczęła się zachowywać tak, jakby postradała rozum. Albo pamięć. Wczoraj wieczorem, kiedy wróciła do domu po wizycie u Haydona, od razu otworzyła pamiętnik. Eric się mylił. Szesnastu. Nie dwudziestu. W tym roku umawiała się z szesnastoma mężczyznami. Z ośmioma zakończyła znajomość po jednej nocy, gdyż nie zasługiwali na poświęcanie im cennego czasu, a tym bardziej na udostępnianie im numeru komórki. Zresztą i tak wiadomo, że 38 Alison Kent identyfikator rozmów przychodzących to najlepszy przyjaciel dziewczyny. Chloe doszła do smutnego wniosku, że musi opracować nową strategię wyszukiwania kandydatów na randki. Na razie wyglądało na to, że jest obiektem zainteresowania ponadprzeciętnej liczby mężczyzn. Jej zasady obowiązujące podczas randek były elastyczne, a jedyny wymóg dotyczył tego, by mężczyzna traktował ją jak prawdziwą kobietę. Zbyt wielu facetów uważało jednak, że jest to równoznaczne z dobieraniem się do jej bielizny. Inni chcieli ją pieścić, hołubić i chronić przed samą sobą. Zawsze posuwała się za daleko, w jedną albo w drugą stronę. Dziewica albo dziwka. Zdzira albo dama. A co z etapami pośrednimi? Jej wygląd to jeden problem, słownictwo drugi, ale i tak była tym, kim była. Określiło ją wychowanie. Piedestał, na którym zgodnie ze swoimi wyobrażeniami ustawił ją ojciec, wznosił się wiele kilometrów powyżej poziomu rzeczywistości. Kiedy w końcu się zbuntowała, wydawało jej się, że skuteczny protest oznaczał używanie brzydkich słów, nieustępliwość, nieograniczone korzystanie z uciech życia, a także nieskrępowane oddawanie się namiętnościom. Być może nie wybrała najwłaściwszego podejścia do życia i miłości, niemniej tą metodą dopięła celu. Przekonała się, że jako grzeczna panienka nigdy nie osiągnie tego, co sobie zaplanowała. Poza tym dowiedziała się, że nie interesuje jej większość tego, co mogli jej zaoferować mężczyźni. Wystarczyło, że skinęła palcem, a od razu pojawiali się Trzy życzenia 39 u jej drzwi z kwiatami, czekoladkami i błyskotkami, deklarując miłość w tak nadęty i pełen fałszu sposób, że robiło się jej niedobrze. Żaden mężczyzna nigdy nie zadał sobie, trudu aby porozmawiać z nią o Tomie Clancym, którego czytała dla przyjemności. Nie chcieli się dowiedzieć, że bardziej smakują jej cytryny niż czekolada. Nie interesowało ich, że uprawiała własne pomidory w baryłkach po whisky trzymanych na patio, ale wszystkie rośliny zawsze jej usychały. Mężczyźni! Potrafią myśleć wyłącznie penisem. Wszyscy co do jednego. Chloe potrzebowała rycerza. Była blondynką. Miała zgrabne ciało. Nie zamierzała nikogo przepraszać za to, że lubi się malować. Wiedziała, jak ruszyć głową. Nie uważała się za puszczalską. Podobali się jej mężczyźni, ale trudno ją było poderwać. Dlaczego tak trudno to zrozumieć? Mocniej nacisnęła na pedały i przymknęła oczy. Wątpiła, czy jej reputacja czy niewyparzony język naprawdę przeszkadzały Sydney. Chloe kochała dOSKONAŁĄ-dZIEWCZYNĘ, swoje stanowisko zastępcy dyrektora, pracę w modzie, a także swoje koleżanki, pięć kobiet, które były jej najlepszymi przyjaciółkami od czasów uniwersyteckich w Austin. Cholera, a teraz ta Poe. Naprawdę należało spuścić z niej nieco powietrza, bowiem ego Annabel Lee było stanowczo zbyt rozdęte. Dzwonek telefonu sprawił, że nieco zwolniła zabójcze tempo, ale nie przestała pedałować, dopóki nie odezwała się automatyczna sekretarka, przemawiając głosem Erica Haydona. 40 Alison Kent ­ Hej, Chloe. W sprawie pierwszego życzenia... Chloe wyprostowała się na rowerze i wysłuchała nagrania. ­ Wpadnij do mnie do baru w sobotę rano. Punkt dziewiąta. Aha, jeszcze to ubranie, które miałaś wczoraj na sobie. Włóż je na spotkanie. Zapadła cisza, a po chwili rozległ się jednostajny pisk. Chloe nie wierzyła własnym uszom. Więc to tak? Ten facet zostawiał jej na sekretarce polecenia, które miała wykonywać? O co chodziło z tym ubraniem? Wiedział dobrze, że nigdy w życiu nie włożyłaby tego samego zestawu, a z całą pewnością nie zrobiłaby tego na jego życzenie. Może była w błędzie? W końcu wykazała się tak horrendalną głupotą, że zgodziła się spełnić jego trzy życzenia. Miała już dosyć ćwiczeń fizycznych i Erica Haydona. Zeskoczyła z roweru i udała się pod prysznic, rozrzucając po podłodze łazienki różowe rzeczy z lycry i spandexu. Gdy gorąca woda rozluźniła jej naprężone mięśnie, Chloe zaczęła myśleć rozsądniej. Kiedy ustalała z Erikiem granice tych trzech życzeń, zdecydowali, że odpadają wyłącznie sprawy związane z seksem. Uznała wtedy, że będzie to uczciwa transakcja. Eric zgodził się towarzyszyć jej na imprezach zawodowych. Ona potwierdziła, że zrobi wszystko, czego on sobie zażyczy... z wyjątkiem wczołgania się nago do jego łóżka. Chloe westchnęła. Straszna szkoda! Rozdział trzeci Eric przybył do swojego lokalu zaledwie kilka minut przed Chloe. Oparł się o bagażnik samochodu, skrzyżował ręce na piersiach i wpatrywał się w jej nadjeżdżającego cytrynowozielonego garbusa. Tak czy owak przyjechała, a to już o czymś świadczyło. Wpatrywał się w nią uważnie, gdy ściągała z nosa okulary przeciwsłoneczne i wysuwała kluczyki ze stacyjki. Spojrzała na niego dyskretnie, choć niezbyt życzliwie, i wygramoliła się z samochodu. ­ A niech mnie kule biją! Kobieta, która robi to, co się jej każe. ­ Roześmiał się. Chloe ubrała się tak, jak sobie zażyczył. ­ Chyba się zakochałem. ­ Widzę, że składasz obietnice, ale brakuje ci kręgosłupa, żeby ich dotrzymać ­ oświadczyła i schowała okulary oraz kluczyki do torebki, którą przewiesiła przez ramię. 42 Alison Kent ­ To nie tyle obietnice, co obserwacje. ­ Eric nie dał się sprowokować. Wyprostował się i podszedł do drzwi dla pasażera. ­ Chyba że chcesz, abym ci się jakoś odwdzięczył. Chloe oczywiście puściła to mimo uszu. Eric otworzył drzwi swojego auta i znieruchomiał. Chloe czekała, jedną dłonią podtrzymując pasek torebki, a drugą opierając na biodrze. W całkowitym bezruchu przeniosła spojrzenie z Erica na mustanga i z powrotem. ­ Rozumiem, że zapraszasz mnie do środka? ­ Trafiony, zatopiony. ­ Byłbyś łaskaw poinformować mnie, dokąd się wybieramy? Albo co będziemy robili? I przede wszystkim dlaczego chciałeś, abym ponownie włożyła ten idiotyczny komplet? Tak, tak. To była właśnie ta Chloe, której wciąż jeszcze nie kochał... ale coraz wyżej cenił. ­ Proponuję, żebyś wskoczyła do środka i zaufała mi. Wszystko się wyjaśni w stosownym czasie. ­ Ustalonym przez ciebie, dodajmy ­ burknęła, ale wsunęła się do samochodu na obity skórą fotel. Eric zamknął za nią drzwi i obszedł samochód od tyłu. Nie mógł uwierzyć, że Chloe aż tak się przejmuje swoją sytuacją w dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNIE. Najwyraźniej była gotowa na wszystko. No, może na prawie wszystko. Eric uważał ją za wyjątkowo oryginalną dziewczynę. Niezwykłą do tego stopnia, że praktycznie niezastąpioną, podobnie jak Ted Williams był niezastąpionym członkiem drużyny Boston Red Sox, Michael Jordan ­ Chicago Bulls, a Joe Namath ­ New York Jets. W tej sprawie musiało być Trzy życzenia 43 jakieś drugie dno, lecz póki co Eric nie zamierzał o nic pytać. Wsunął się na fotel kierowcy, zatrzasnął drzwi i uruchomił dwieście sześćdziesiąt koni mechanicznych pod maską mustanga. Wrzucił wsteczny w pięciobiegowej skrzyni biegów, z piskiem opon obrócił samochód i wyjechał z parkingu na Richmond Drive, kierując się na zachód. Chloe spojrzała na niego z ukosa. ­ Czy długość śladów po startych oponach jest u mężczyzn wprost proporcjonalna do ich opinii o sobie? ­ Bynajmniej ­ uśmiechnął się szeroko Eric. Gdyby tak było, poszedłby z torbami, wydając majątek na bieżnikowanie. ­ Musiałem tylko obudzić drzemiące pod maską konie. Trzeba je rozgrzewać przed każdą podróżą. ­ Hm. Typowy mężczyzna. Lepiej traktuje samochód niż kobietę, z którą się umawia. Eric zwolnił przed światłami. ­ Skąd wiedziałaś? ­ ,,Obudzić drzemiące konie'', ,,rozgrzewać je przed podróżą'' ­ przedrzeźniała go, grzebiąc w torebce w poszukiwaniu okularów. Słońce mieli za plecami, ale jego światło odbijało się od szyb samochodów nadjeżdżających z przeciwka. ­ A kobieta, z którą się umówiłeś, nie może nawet liczyć na prostą odpowiedź, kiedy pyta, dokąd ją zabierasz. Kobiety! Nawet nie pozwolą, by mężczyzna mógł im zrobić niespodziankę. Cały czas nieufne i podejrzliwe... chociaż Eric musiał przyznać, że w tym wypadku nieufność była jak najbardziej uzasadniona. ­ Zaufaj mi, księżniczko. Dobrze wiem, jak traktować 44 Alison Kent kobietę na randce. Gdybyśmy umawiali się na randki, z ogromną przyjemnością zaprezentowałbym, co traciłaś, zanim mnie poznałaś. ­ Dobrze wiem, co tracę ­ wymamrotała. Eric mógłby przysiąc, że słyszał, jak dodaje: ,,Cary'ego Granta''. Zmarszczył brwi. Ta dziewczyna potrzebowała pomocy. ­ Powiedz mi coś, Chloe. Skoro nie możesz znaleźć mężczyzny, któremu chciałabyś dotrzymywać towarzystwa, dlaczego nie odpuścisz sobie umawiania się na randki i nie przestaniesz narażać się na ciągłe rozczarowania? Milczała przez dłuższą chwilę, wpatrując się wprost przed siebie. Właśnie miał zrezygnować i skierować rozmowę na sprawy związane z pogodą, kiedy w końcu się odezwała. ­ Nie szukam rozczarowania. Nie chodzę przecież na randki z nadzieją, że wszystko się zawali jeszcze tego samego wieczoru. ­ Wzruszyła ramionami. ­ To się po prostu dzieje. Niemożliwe, aby za każdym razem wszystko się waliło. Wbrew temu, co twierdziła Chloe, takie rzeczy po prostu się nie zdarzają. ­ Jak przychylnie podchodzisz do facetów, z którymi się umawiasz? Śmiem twierdzić, że trudno cię posądzać o życzliwość wobec nich. ­ A skąd to wiesz? ­ warknęła. ­ Przypominam, że nie chodzimy ze sobą. ­ Nie musimy ze sobą chodzić, to widać na kilometr. Chloe zamknęła torebkę. Zgrzyt zamka błyskawicznego zabrzmiał jak rozdzierane powietrze. ­ Możesz mnie wysadzić, kiedy chcesz. Sama trafię do samochodu, nie musisz się przejmować. Trzy życzenia 45 Eric zawrócił i skierował się z powrotem do baru. Wjechał ostro na parking i zadziwiająco delikatnie zahamował. Chloe sięgnęła do klamki. Eric powstrzymał ją wymownym chrząknięciem. ­ Masz mi coś do powiedzenia? ­ Przypominam ci tylko o naszej umowie, grze fair i tak dalej. Jeśli nie spełnisz mojego pierwszego życzenia, nie czuję się zobowiązany do uczestnictwa w twojej pierwszej uroczystości. ­ Ściągnął brwi i zamilkł w oczekiwaniu na efekt. ­ Właściwie kiedy to będzie? ­ Jutro. dOSKONAŁA-dZIEWCZYNA urządza dzień otwarty. ­ Jutro? Nie sądzę, abym był osiągalny. Nie raczyłaś mnie wcześniej zawiadomić. ­ Tylko dlatego, że prawie postanowiłam nigdzie nie iść ­ odparła cicho i zagłębiła się w fotelu. Zamknęła oczy, a głowę oparła o szybę. Oho! Niedobrze. ­ Powiedziałaś Sydney, że nawalasz? ­ Jeszcze nie nawaliłam. Po prostu zastanawiałam się, czy moje wysiłki cokolwiek zmienią. Eric chciał powiedzieć, że na pewno nic nie zmienią, jeśli Chloe nie zastanowi się nad swoim nastawieniem do ludzi, ale ugryzł się w język. ­ Wciąż nie rozumiem, dlaczego uważasz, że musisz się pakować w te wszystkie kłopoty. Pokręciła głową i machnęła ręką ze zniecierpliwieniem. ­ Nieważne. Po prostu jestem w podłym nastroju. Powiedzmy, że miałam kiepski piątek. ­ Kolejna nieudana randka? ­ Niezupełnie. Świetnie się wczoraj bawiłam. Zostałam 46 Alison Kent w domu we własnym towarzystwie i oglądałam stare filmy na wideo. Sześć godzin moich ulubionych historii miłosnych. Powinnam się poczuć lepiej, prawda? ­ Jeśli lubisz filmy o miłości. Ja zapadłbym w śpiączkę. ­ Przypuszczam, że całą noc spędziłeś, gapiąc się na futbol. ­ Oskarżycielskim gestem zdjęła okulary. Eric z trudem zachowywał powagę. ­ Prawdę mówiąc, nie. Poszedłem na randkę. Odwróciła głowę, aby mu się uważnie przyjrzeć. ­ Mów! ­ Co mam mówić? Randka jak randka. ­ Kolacja? Kino? Lądowanie w łóżku? Tym razem to Eric uniósł się na fotelu i spróbował spojrzeć Chloe w oczy. ­ Tak sobie wyobrażasz randkę? ­ Nie swoją. Rzecz w tym, że zwykle proponuje mi się coś takiego. Nic dziwnego, że zmieniała mężczyzn tak, jak Eric buty do biegania. Najwyraźniej niczego innego się nie spodziewała. ­ Więc umawiasz się z facetami, którzy cię rozczarowują. Dlaczego? Wpatrywała się w niego przez chwilę, lekko marszcząc brwi. Nie mógł oderwać wzroku od jej wspaniałych oczu. Miała długie rzęsy, które zauważył tylko dlatego, że mrugała nimi bardzo leniwie i powoli. Nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek widział jej twarz bez makijażu, i nie miał pojęcia, jak naprawdę wygląda. Może prezentowała się tak niewinnie, jak to sobie wyobrażał. Ta sama wyobraźnia intensywnie pobudziła jego organizm, zwłaszcza dolne partie. Trzy życzenia 47 Chloe starannie się malowała, i w dodatku znacznie intensywniej niż większość kobiet. Eric nie miał pewności, czy wcześniej zastanawiał się nad jej doskonałym wyczuciem kolorystyki. Delikatna i kobieca... niczym bukiet polnych kwiatów, rosnących w Stratton Park, dokąd jechali. I nie dojechali, bo Chloe miała przypływ złego humoru. Eric podejrzewał, że nie zachował się wobec niej w porządku, porywając ją w taki sposób, lecz przecież zgodziła się na warunki umowy, a on się cieszył na to, co przygotował. Chciał ją zmusić do gry w piłkę i uważał, że dobrze jej zrobi pozbycie się wraz z potem nadmiaru nagromadzonych toksyn. Poza tym sądził, że sam się lepiej poczuje na widok wkurzonej Chloe ganiającej za piłką. Musiał sobie przypomnieć, że nie pasują do siebie i nie mogliby stworzyć dobranej pary. Pragnął, by kobieta rozumiała jego namiętność do sportu i potrzebę ruchu. Te, które podzielały jego wizję przyjemnego spędzania czasu, najbardziej mu odpowiadały w łóżku. Nie przejmowały się zmarszczkami, fryzurą i makijażem, gdy biegały w słońcu i upale. Poza tym wnosiły swoją energię i wytrzymałość do łóżka, nie mówiąc o ich silnych udach kobiet-wojowniczek. Zastanawiał się nad wytrzymałością Chloe. Zaciekawiły go też jej uda. Wreszcie się zorientował, że jej spojrzenie wciąż jest utkwione w jego twarzy. ­ No więc? ­ Nie umawiam się z takimi facetami celowo. Możesz mi wierzyć. 48 Alison Kent ­ Wydawało mi się, że wszystkie kobiety mają coś w rodzaju radaru ­ machnął ręką Eric. ­ W ten sposób zmniejszają niebezpieczeństwo umówienia się z palantem. ­ Czyżby wszyscy mężczyźni mieli taki radar? A jeśli go mają, to czy sprawdza się on we wszystkich wypadkach? Eric przesunął zgiętymi palcami po kierownicy. ­ To dobre pytanie. Jeśli o mnie chodzi, zawsze wyczuwam, czy mam do czynienia z gejem. Nie mogę mówić o podobnym szczęściu w wypadku radaru łóżkowego. Chloe poprawiła się na fotelu, aby jeszcze uważniej wbić wzrok w twarz Erica. ­ Radaru łóżkowego? ­ Pewnie ­ uśmiechnął się od ucha do ucha. ­ To taki ruchliwy drążek, który mnie informuje, czy ktoś mnie przeleci. Chloe przewróciła oczami. ­ To jedna z najbardziej szowinistycznych męskich wypowiedzi, jakie słyszałam. ­ Daj spokój, księżniczko ­ mrugnął okiem. ­ Nie mów mi, że nie chciałabyś mieć takiego radaru. Jej odpowiedzią było obojętne wzruszenie ramionami. ­ Nie jest mi do niczego potrzebny. Mogę dać się przelecieć, kiedy mi tylko przyjdzie ochota. ­ I kto tu jest szowinistą? ­ Nie szowinistą, tylko realistą. Wolałbyś, żebym kłamała? Mam zaprzeczyć, że jestem atrakcyjna? Ani myślę. ­ Uśmiechnęła się smutno. ­ Poza tym przyznaję, że potrafię się zachowywać jak prawdziwa suka. Jak Trzy życzenia 49 dotąd żadnego mężczyzny nie powstrzymało to przed błaganiem o możliwość zabrania mnie do nieba. ­ Kiedy to słyszysz, od razu powinnaś posłać takiego gościa do diabła! ­ Z reguły to robię. ­ Szybko potrząsnęła głową i wsunęła za ucho niesforny kosmyk. ­ Męcz mnie, dręcz mnie, każ mi błagać? Tak, niektórzy faceci to lubią. ­ Ale nie ty. ­ Jej ton sugerował, że nie ma żadnych wątpliwości. Nadszedł czas, aby wyjaśnić pewne sprawy. ­ Chloe, nigdy nie mówię nigdy, bo życie ma wiele do zaproponowania. Mogę jednak powiedzieć coś innego. Nigdy nie będziesz wiedziała, co lubię w łóżku, a czego nie, chyba że znajdziesz się w nim, żeby to sprawdzić z pierwszej ręki. W takiej sytuacji, możesz mi wierzyć, nie zawaham się pokazać ci tego, co mi się podoba, z uwzględnieniem miejsca i sposobu. W ostatniej chwili ugryzł się w język. Mało brakowało, a zaprosiłby ją na wyprawę w świat swoich fantazji. Przez kilka następnych chwil siedział nieruchomo, w całkowitej ciszy, zakłóconej wyłącznie przez stłumiony dźwięk warkotu silnika oraz głęboki, urywany oddech Chloe. Eric mógł tylko wyobrazić sobie, jak silnie bije jej serce, jak doskonale wyczuwalne jest tętno w jej nadgarstku, piersiach, na szyi. Zamierzał ograniczyć się wyłącznie do wyobrażeń, bowiem nie chciał zrywać z nią kontaktu wzrokowego. Widział, że Chloe rozważa rozmaite możliwości. 50 Alison Kent Uśmiechnął się do swoich przemyśleń. Nie był cudownym, wszechmocnym kochankiem, ale zdumiewało go, że tak wiele kobiet rezygnuje z orgazmów. I że tak liczni mężczyźni nie okazywali się wystarczająco męscy, aby bez pośpiechu przekonać się, czego potrzebuje partnerka. Kobiety nie brały się z fabryki, co oznaczało, że każda chciała czegoś innego. Tam, gdzie jedna pragnęła uścisku, inna wolała głaskanie, a jeszcze inna łaskotanie. Wystarczyło ją o to spytać, potem zaś pokombinować, jak skłonić ją do udzielenia odpowiedzi. Kobiety to takie niesamowite stworzenia. W końcu Chloe odchrząknęła. ­ No cóż, kotku. Nie jestem pewna, czy wiem, co powiedzieć. Z przyjemnością przekonałabym się, co lubisz w łóżku, ale skoro nigdy się tego nie dowiem z pierwszej ręki, to najwyraźniej umrę jako kobieta niespełniona. Była świetna w zapędzaniu go w kozi róg. Jak ona to robiła? Nie znał innej kobiety potrafiącej postawić go w stan gotowości nawet wtedy, gdy na nią nie patrzył, a następnie wypchnąć go poza linię boczną, zanim zdążył się rozpędzić. ­ Pamiętaj, co powiedziałem: nigdy nie mów nigdy. ­ Robi się duszno. ­ Pomachała dłonią przed nosem. ­ Mógłbyś włączyć klimatyzację? Eric odchylił głowę i roześmiał się donośnie, nastawiając strumień chłodnego powietrza. ­ Włączyłbym ją już dawno temu, ale nie wiedziałem, że zostaniesz tu na tyle długo, aby jej potrzebować. Wydawało mi się, że jesteś zdecydowana wracać do swojego samochodu. Trzy życzenia 51 ­ To prawda. ­ Ale już nie jesteś, zgadza się? Co się zmieniło? Odwróciła głowę i ponownie włożyła okulary. Nie zdążyła jednak zamaskować błysku niechętnego szacunku dla Erica. ­ Nic. Przypomniałam sobie tylko o obietnicy, że spełnię twoje trzy życzenia. Umowa to umowa. Eric zatarł dłonie. ­ Więc jak, możemy znowu ruszać w drogę? ­ Zdaje się, że nie mam specjalnego wyboru ­ westchnęła. ­ Co ty wygadujesz? Masz gigantyczną możliwość wyboru. ­ Mimo to wrzucił bieg, opuścił parking i ponownie skierował się ku Stratton Park. ­ Pewnie. Mogę ocalićpracę lub bez walki przekazać ją Poe. Poe. Pierwszy problem, z którym musi się zmierzyć Eric. Może też delikatnie nakłonić Chloe, aby sama stawiła mu czoło. Kobiety lubiły mówić. Gadanie najwyraźniej pomagało im w myśleniu. Wystarczyło pozwolić im się wygadać i w większości wypadków same dochodziły do właściwych wniosków. Nie zamierzał się zastanawiać, na jakiej zasadzie funkcjonuje ten proces. Po prostu wiedział, że tak jest. ­ Pierwsza rzecz, którą musisz ustalić, to czy warto walczyć o tę pracę. ­ Zwolnił przed światłami i po chwili stanął. ­ Chyba sobie żartujesz. ­ Poprawiła się na fotelu, aby popatrzeć Ericowi w oczy. ­ Jestem dOSKONAŁĄ-dZIEWCZYNĄ. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym robić w życiu cokolwiek innego. 52 Alison Kent ­ A zatem to jest odpowiedź na moje pytanie, chociaż naprawdę uważam, że tkwiąca w tobie dOSKONAŁA-dZIEWCZYNA stanowczo za bardzo dominuje. ­ Czyżbym słyszała te słowa z ust właściciela baru sportowego? Eric zamilkł, rozważając jej słowa. ­ Nie widzę analogii. Eric Haydon ­ ,,Przerwa u Haydona''. Chloe Zuniga ­ dOSKONAŁA-dZIEWCZYNA. Kibicujemy różnym drużynom. ­ Nie potrafisz nawet prowadzić rozmowy, nie wtrącając tych swoich sportowych powiedzonek. ­ Lekceważąco machnęła ręką. Eric nigdy się nad tym nie zastanawiał, ale Chloe najwyraźniej miała rację. Nawet myślał w żargonie sportowym. Trudno jednak było się temu dziwić. Sport i rywalizacja były dla niego równie ważne jak jedzenie, picie albo sen. ­ Nieważne ­ podjęła. ­ Sydney uważa jednak, że powinnam się jakoś znaleźć wobec problemu Annabel Lee Poe, i wygląda na to, że jedynym wyjściem jest wycofać się. ­ Jak długo ta twoja Poe pracuje dla dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY? ­ Nie uważam jej za swoją, a pracuje z nami nieco ponad rok. Zaczynała jako asystentka Sydney, ale teraz jest kierowniczką działu zakupów. Kiedy zwolniło się to stanowisko, zrobiła wszystko, aby je objąć. W ten sposób zyskała sporą swobodę działania. Nie przypuszczam, żeby odpowiadała jej praca dla młodszej od siebie szefowej. Chloe przesunęła dyszę klimatyzacji. ­ Ile ma lat? Trzy życzenia 53 ­ Chyba ze trzydzieści. Znacznie lepiej pasuje do środowiska wielkich korporacji. Nie w tym rzecz, że jest bardziej konwencjonalna... Sama nie wiem, co z nią nie tak. Mogę swobodnie wyobrazić sobie Poe w kancelarii Leo Reddinga. Macy toleruje ją tylko nieco lepiej niż ja. ­ Dlaczego? ­ Trudno to opisać. Trzeba z nią pracować, zobaczyć ją w akcji. Ma w sobie to coś z ,,Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka''. Świetnie zorganizowana, skupiona, tylko czeka na okazję, żeby spuścić ci manto. Rozumiesz, ona... gotuje się w środku. Eric zerknął do lusterka wstecznego i uśmiechnął się szeroko. ­ Gotuje się, powiadasz? No to trafił swój na swego. ­ Ja się nie gotuję. ­ Chloe wyprostowała się na fotelu. ­ Ja wrę całą mocą! ­ Aż się z ciebie wylewa. ­ Właśnie. Sprawiała wrażenie tak bardzo dumnej ze swojej gorącej natury, że Eric z przykrością przypomniał jej o czymś oczywistym. ­ Nie sądzisz, że twoja skłonność do, jak by to ująć, agresywnych zachowań, ma związek z problemami damsko-męskimi? ­ Niby dlaczego? Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek rozjechała jakiegoś faceta albo wykopała go ponad poprzeczkę bramki. ­ Uśmiechnęła się, wyobraziwszy sobie taką sytuację. ­ Lubisz się drażnić z mężczyznami? ­ Z nikim się nie drażnię. ­ Jeśli facetom, z którymi się umawiasz, mówisz to, co 54 Alison Kent chcą usłyszeć, wówczas wielu z nich myśli, że dasz im to, co chcą wziąć. ­ I to wszystko dlatego, że staram się być uprzejma? Okazać im zainteresowanie, choćby fałszywe? ­ A zatem nie tylko drażnisz się z facetami, ale w dodatku ich oszukujesz. Twoi mężczyźni nie mają pojęcia, czy ich akcje rosną, czy spadają. ­ Ależ oczywiście, że to wiedzą. ­ Chloe na chwilę zamilkła. ­ Gwarantuję ci, że dobrze widzę, co im rośnie, a co im spada. ­ I właśnie przez tego typu złośliwe żarty grozi ci bezrobocie ­ parsknął śmiechem Eric. ­ Tylko dlatego, że jestem kobietą. Gdybym była facetem, mogłabym mówić co chcę i wcale nie musiałabym się przejmować perspektywą utraty pracy. ­ Przyznam szczerze, że nie znam zbyt wielu facetów, którzy użyliby takiego sformułowania. ­ Widocznie masz zbyt mało znajomych. Eric pokręcił sceptycznie głową. ­ Jeśli jakiś facet chciałby przemawiać w tym stylu w pracy, musiałby się liczyć z groźbą oskarżenia o molestowanie seksualne. ­ Nigdy nie wyrażam się tak wulgarnie w biurze. Zwykle nie zniżam się do takiego poziomu ­ powiedziała ostrożnie. ­ Cieszę się, że przy mnie zniżyłaś się do takiego poziomu ­ burknął zirytowany Eric. Chloe uderzyła tyłem głowy o zagłówek fotela. ­ Przy tobie czuję się odprężona. Nie muszę się cenzurować. Po prostu przestrzegam zasad obowiązujących w biurze. Trzy życzenia 55 ­ Szkoda, że nie przestrzegasz zasad obowiązujących na randce. ­ Mylisz się. Wydaje mi się, że dobrze się znam na randkowej etykiecie. ­ Racja. W końcu nie jesteśmy na randce. Tak się tylko spotkaliśmy. ­ No, no. Uważaj. To szantaż. Eric odetchnął głęboko i skoncentrował się na drodze przed sobą. Mało brakowało, a powiedziałby coś, czego mógłby później żałować. Nie powinien się jej czepiać. Miała rację. To nie randka, tylko umowa. Wściekanie się do niczego dobrego nie doprowadzi. ­ A jutrzejsze spotkanie mogę uznać za randkę? ­ spytał, pakując się z deszczu pod rynnę. ­ Rozumiesz, chciałbym wiedzieć, na czym stoję. Muszę się upewnić, zanim zacznę cię traktować jak dziewczynę, z którą się umawiam. Albo jak faceta, z którym można sobie poopowiadać pieprzne dowcipy. Przez dłuższą chwilę Chloe wydawała się bardziej zainteresowana drogą uciekającą spod kół mustanga niż słowami Erica. Poczuł, że chciałby cofnąć swoje słowa. W głębi duszy jednak czerpał z nich perwersyjną przyjemność. Chloe zacisnęła dłonie na pasku torebki, a stopy mocno oparła o podłogę. Była szywna i wyprostowana, kiedy odezwała się cicho: ­ Wiem, co robisz. Usiłujesz mnie skłonić, żebym się zachowywała tak, jak według ciebie powinnam. Mam dosyć konwenansów. Kto powiedział, że kobiety powinny nosić plisowane spódniczki i siedzieć na widowni? Wiesz co? ­ Ściszyła głos niemal do szeptu. ­ Mam serdecznie dosyć siedzenia na widowni. 56 Alison Kent ­ Notopowinnoci przypaść dogustuto,cozaplanowałem. Na pewno nie będziesz siedziała na widowni podczas meczu pomiędzy Młotami Haydona i Dużymi Chłopcami. ­ Słucham? ­ Rozgrywamy nieoficjalne koedukacyjne mistrzostwa miasta w siatkówce w kategorii barów sportowych. ­ Mam grać w siatkówkę? W jakiejś brudnej dziurze? ­ Nie w dziurze, tylko na boisku. I nie brudnym, tylko czystym. Eric zatrzymał się na trawie przed boiskiem odgrodzonym wysokim parkanem z twardej, czarnej gumy i przystąpił do rozwiązywania butów. ­ Pośpiesz się, Chloe. Zdejmuj tenisówki i skarpety. Ciężko ci będzie biegać w obuwiu pełnym piachu. Doskonale wiedziała, że w siatkówkę na piasku gra się na bosaka. Nie mogła uwierzyć, że spośród tylu najróżniejszych możliwości Eric wybrał właśnie ten sport. Siatkówka. Niech diabli porwą jej karierę! Trzeba było zostać w łóżku. Mogła tylko pokręcić głową. Nie dało się jednak zaprzeczyć, że po drodze z baru Eric dał jej sporo do myślenia. Dobrze jej się z nim rozmawiało i miała nadzieję, że świetnie się spisze jako mężczyzna do towarzystwa na oficjalne imprezy. Zresztą zamierzała odpłacić mu pięknym za nadobne. Na miejscu gromadzili się już inni gracze i kolejne zespoły meldowały się przy stoliku sędziowskim, usytuowanym w pasiastym pawilonie. Chloe przystanęła i skrzyżowała nogi w kostkach. ­ Chciałam cię spytać, czy masz smoking. Jego palce momentalnie zaplątały się w sznurowadle Trzy życzenia 57 i niewiele brakowało, by rozwiązywanie buta zakończyło się wielkim supłem. ­ Chyba się nie spodziewasz, że do jutra zdobędę smoking? Jeśli tak, to sama się wybierzesz na swoją imprezę. Chloe poruszyła palcami stopy, którą zdążyła już oswobodzić ze skarpetki i tenisówki. ­ Ależ skąd, kotku ­ odparła i przystąpiła do uwalniania drugiej stopy. ­ Smoking będzie ci potrzebny na pokaz mody kobiecej ,,Szalona zima''. Eric zamarł, ściągając drugi but. Po chwili podniósł wzrok i chytrze zmrużył oko. ­ Chodzi o ten pokaz z supermodelkami? Mężczyźni! Są tacy przewidywalni. Chloe skinęła głową. ­ Czy to będzie impreza numer dwa, czy trzy? ­ zainteresował się Eric, zatapiając spojrzenie w bosej stopie Chloe i jej gładkiej łydce. Dokończyła rozwiązywanie tenisówki, ściągnęła ją i wepchnęła do środka skarpetki. Potem rozruszała palce u stóp, naprężyła stopę, rozciągnęła mięśnie ud oraz łydek i dopiero wtedy uświadomiła sobie, że Eric gapi się na nią jak cielę na malowane wrota. Mimo to przystąpiła do rozgrzewki tułowia. ­ Numer trzy. Druga impreza to ceremonia rozdania nagród dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY i wystarczy, że włożysz na nią jakiś ładny garnitur. Po prostu chcę, żebyś wiedział, na czym stoisz. Przypominam, że ty również kazałeś mi pojawić się w określonym stroju. Eric z pewnym wysiłkiem oderwał wzrok od jej nóg i zrobił skruszoną minę. 58 Alison Kent ­ Nie miałem pewności, czy przyjdziesz, jeśli ci powiem, dokąd się wybieramy. ­ Twoje obawy były uzasadnione. Chloe wręczyła Ericowi buty. Potem otrzepała się z trawy i poruszyła palcami, stwierdzając, że kremowy to doskonały kolor lakieru i jej palce wyglądają tak dobrze, jak się czują. ­ A niech mnie, Chloe! ­ Eric wpatrywał się w jej nogi. ­ Jakim cudem masz tak fantastyczne mięśnie łydek? Chloe popatrzyła w dół i obróciła nogami w obie strony, jednocześnie zastanawiając się, czy Eric widział jej sprzęt do ćwiczeń, ukryty w pokoju gościnnym. ­ Widzisz, kotku, urodziłam się z nimi. ­ Jeśli sprawują się tak świetnie, jak wyglądają, będę musiał zweryfikować opinię o takich dziewczynach jak ty. Oparła dłonie na biodrach, uniosła brodę i zamarła w oczekiwaniu na wyjaśnienia. ­ No wiesz. ­ Schylił się po swoje buty. ­ Mięśnie z waty. Zero kondycji. Galareta. ­ Uważasz mnie za galaretę? ­ Nie po tym, jak zobaczyłem twoje nogi. ­ Już wcześniej widziałeś mnie w szortach. A poza tym widywałeś mnie w spódnicach. ­ Zgadza się, ale nigdy na bosaka. Bez butów wyglądasz zupełnie inaczej. ­ Popatrz, popatrz. Teraz nie będziesz mógł spać po nocach. ­ Wyciągnęła koszulę z szortów, złapała jej brzeg i przeciągnęła przez głowę. Eric najwyraźniej nie miał pojęcia, gdzie podziać wzrok, więc wpatrywał się w oczy Chloe. Dostrzegła niepewność w jego spojrzeniu. Jej serce zmiękło i ob- Trzy życzenia 59 darzyła go przelotnym uśmiechem, przyzwalając tym samym na bezceremonialne gapienie się. Przesunął wzrokiem po zabudowanym sportowym staniku i zawiesił wzrok na gołym brzuchu. Pasek szortów przebiegał tuż pod pępkiem, uwidaczniając zadbane mięśnie, które nawet Chloe uważała za wspaniałe osiągnięcie. Eric gwizdnął z zachwytem. ­ Kobieto, gdzie ty się ukrywałaś przez całe moje życie? ­ Byłam tutaj, kotku. Tuż pod twoim nosem. ­ Gdybyś była pod moim nosem, wyczułbym twój zapach. ­ Pokręcił głową, z niedowierzaniem wybałuszając oczy. ­ Ukrywałaś się pod zbyt grubą warstwą ubrań. ­ Tak uważasz? ­ Chloe zrobiła dwa kroczki w przód. Wsunęła dłonie w tylne kieszenie szortów i cofnęła ramiona. ­ Chciałbyś, żebym coś jeszcze zdjęła? Wszystkie cztery buty Eric wrzucił jeden po drugim na tylne siedzenie mustanga. Nie fatygował się z otwieraniem drzwi, gdyż po zaparkowaniu opuścił dach kabrioletu. ­ Najbardziej odpowiadałoby mi, gdybyś zdjęła wszystko ­ oświadczył i przysunął się do niej, zatrzymując się tak blisko, że zetknęli się palcami u stóp. Poszedł za śladem Chloe i także wsunął dłonie do tylnych kieszeni spodni, przez co jego ramiona wyglądały na znacznie szersze. Przy takim zbliżeniu Chloe nie zwracała jednak uwagi na jego mięśnie ani na postawę. Skoncentrowała się na oczach. Eric miał niebieskie tęczówki, identyczne jak Paul Newman. Zasługiwały na naprawdę wyjątkowo gorące komplementy. 60 Alison Kent Nie potrafiła opisać, co poczuła pod wpływem tego spojrzenia. Słyszała walenie swojego serca, zagłuszające słowa, które chciała powiedzieć. Wiedziała, że nawet drobny komplement mógłby ją wpędzić w poważne kłopoty. Stali nieruchomo, tak długo, że w końcu uznała, iż musi coś powiedzieć. ­ Naprawdę masz takie niebieskie oczy czy nosisz soczewki kontaktowe? Eric nie odpowiadał przez chwilę, a potem odrzucił głowę do tyłu i westchnął. ­ Ech, księżniczko! I pomyśleć, że miałem nadzieję, iż wreszcie pojawi się między nami coś poważnego. ­ To bardzo uprzejmy sposób zasugerowania, żebym się zamknęła, tak? Otoczył jej szyję ramieniem i skierowali się w stronę boiska. ­ To dlatego, że fajny ze mnie facet. Chloe nie mogła się nie zgodzić. Zwłaszcza że wiedziała, iż inny mężczyzna użyłby innych słów. W cieple kwietniowego słońca, otoczona ramieniem Erica zadrżała, uświadomiwszy sobie, że ten mężczyzna znaczy dla niej więcej, niż przypuszczała. Ta myśl potwornie ją przeraziła. Rozdział czwarty ­ Moja! Przeskakując z nogi na nogę w lewym tylnym rogu boiska, Chloe przygotowywała się do przejęcia serwu. Piłka odbiła się od jej nadgarstków, idealnie równo poszybowała w górę, opadła prosto na ręce Erica, który wystawił ją Jasonowi. Solidnie ścięta piłka trafiła w piasek za siatką. Drużyna Młotów Haydona zawyła z radości. Chloe przesunęła się pod siatkę z lewej, a Lizzy, jedna z kelnerek Erica, cofnęła się, aby zaserwować. W sześcioosobowej drużynie grali jeszcze dwaj pracownicy Erica. Zespołowi udało się wygrać dwa pierwsze mecze, a trzecia potyczka była już ostatnia i jej wynik miał wyłonić zwycięzcę turnieju. Chloe udało się przejść przez kontrolę sędziowską, chociaż nie była w żaden sposób związana z barem Erica i nie miała pojęcia, dlaczego zezwolono na jej udział 62 Alison Kent w grze. Mogła się tylko domyślać, jaką historię opowiedział sędziom Eric. Tak czy owak, dopisano ją do zespołu. Czuła się świetnie, zupełnie inaczej niż na randkach, na którą ją zapraszono. Nie oznaczało to jednak, że zamierzała poinformować o tym kapitana swojego zespołu i dawać mu w ten sposób satysfakcję. Oczywiście pamiętała, że nie umawiała się z Erikiem na randkę, bo nie byli parą. Niemniej jako przyjaciel pokazał jej, jak świetnie spędzać czas. Gdy z drugiego końca boiska dostrzegła jego mrugnięcie, uznała, że podoba się jej nie tylko gra, ale także mężczyzna, który ją zaprosił. ­ Uwaga! ­ krzyknął Jason, gdy piłka serwisowa Lizzy poszybowała za siatkę. Przyjęcie, podanie, ścięcie i piłka powróciła, ocierając się o siatkę i trafiając prosto w blok Jasona, który skierował ją z powrotem na pole przeciwnika. Punkt dla drużyny Młotów. Eric i jego zespół zawyli z radości, a Lizzy przygotowała się do drugiego serwu. Przeciwnicy przyjęli piłkę i przerzucili ją z powrotem, zmuszając Erica do nurkowania. W ostatniej chwili odbił piłkę nadgarstkiem, pod niewłaściwym kątem, i niespodziewanie skierował ją w stronę Chloe. Poczuła nagły przypływ adrenaliny i z ugiętymi kolanami zrobiła krok przed siebie, wyrzuciła ramię w górę, uderzyła piłkę wysoko nad głową i skierowała ją za siatkę. Po chwili zorientowała się, że zdobyła punkt dla zespołu, nagrodzony oklaskami i okrzykami pozostałych członków drużyny. To było niesamowite, zwłaszcza że ścinanie piłki zawsze wychodziło jej dość słabo. Jason przybił jej piątkę, a Lizzy posłała szeroki uśmiech i wyciągnęła kciuki w górę. Trzy życzenia 63 I jeszcze Eric. Chloe nie mogła oderwać od niego wzroku, gdy się zbliżał. Miał piękny, szeroki uśmiech. Jego ciemnoniebieska koszulka przesiąkła potem na szyi i klatce piersiowej, a oczy błyszczały z podniecenia. Stawiał długie i silne kroki. Prezentował się wspaniale. Poczuła, jak gwałtownie wzrasta jej ciśnienie krwi, i wiedziała, że nie ma to nic wspólnego z dumą ze zdobytego punktu. Chodziło wyłącznie o reakcję jej organizmu na spojrzenie Erica. Ledwie zdążyła złapać oddech i wytrzeć pot z czoła, kiedy znalazł się przy niej, objął w talii i uniósł w powietrze. Położyła mu dłonie na ramionach, aby nie stracić równowagi, kiedy zakręcili się wokoło. ­ Eric! Przestań! ­ Przywarła do niego, czując pod palcami prężące się mięśnie. ­ Kręci mi się w głowie. Jeśli nie przestaniesz, moje śniadanie znajdzie się na twojej głowie. Eric roześmiał się i opuścił Chloe na ziemię, trzymając ją blisko siebie. ­ Grałaś z takim zaangażowaniem, że z całą pewnością spaliłaś wszystko, co miałaś w żołądku. Wierz mi, pozbyłaś się też niejednej kalorii odłożonej na zapas. Wciąż trzymała dłonie na jego ramionach, nie mogąc oderwać wzroku od jego błękitnych oczu. Jej sutki zesztywniały w odpowiedzi na gorący uśmiech Erica. Przyciśnięta do jego klatki piersiowej nie potrafiła ukryć reakcji ciała. ­ Uważasz, że mam zapas kalorii, które powinnam spalić? ­ Chloe, błagam! To był komplement. Jeśli tego nie 64 Alison Kent rozumiesz, nie widzę powodu, żeby ci to tłumaczyć. ­ Mrugnął do niej i odbiegł na swoją pozycję. Chloe wystawiła język do jego pleców. Mężczyźni! Całkowicie bezwartościowy gatunek. Oto znalazła się przy nim, rozgrzana i podochocona dotykiem jego dłoni na swoim ciele, a co on na to? Zostawia ją oszołomioną i wraca do gry. Właściwie czego się spodziewała? Że ją powali i na piasku zedrze z niej ubranie? Jak w ,,Stąd do wieczności''? To niedorzeczne. Postanowiła skoncentrować się na grze. Od tej pory interesowała się wyłącznie piłką, serwami Lizzy, blokami Erica, podaniami Jasona i zagraniami pozostałych członków drużyny. Jej stopy znajdowały się w ciągłym ruchu. Podskakiwała, podbiegała, obracała się. Biegała po piasku. Nurkowała. Asystowała, zdobywała punkty. Spociła się tak, że oczy ją piekły od soli, a wargi pękały z gorąca. Wreszcie nadeszła decydująca chwila. Zbliżyła się do siatki, przykucnęła, wybrała odpowiedni moment i wystrzeliła w powietrze, aby zablokować piłkę meczową, która uderzyła ją w dłonie. Poczuła, jak stopami ponownie dotyka ziemi. Piłka z trudem minęła siatkę i całkowicie pozbawiona pędu po słabym uderzeniu opadła tuż przed wyciągniętymi dłońmi przeciwników i zaryła się w piasku. Drużyna Młotów wrzasnęła z radości, a Chloe mogła się tylko uśmiechnąć. Przez krótką chwilę pojawiły się przed jej oczami wydarzenia z przeszłości: ojciec na najtańszych miejscach na trybunach, okrzykami zagrzewający synów do gry, Trzy życzenia 65 synowie, którzy byli jego dumą i zyskiwali jego przychylność osiągnięciami sportowymi. I jeszcze ona sama u boku ojca, śliczna królewna, wiecznie uśmiechnięta, doskonała córka... Zacisnęła zęby z niechęci na samo wspomnienie. Zawsze bała się, że niechęć przyćmi pamięć o tym, jak wielką troskę okazywał jej ojciec. Nauczyła się o tym nie myśleć, wmówiła sobie, że nic przez to nie straciła. Myliła się. Właśnie teraz czuła, co wtedy straciła: poczucie wspólnoty, przynależności do grupy. Chciała zawołać: ,,Tatusiu! Spójrz na swoją dziewczynkę. Brudna, spocona i zaniedbana''. Ale za to szczęśliwsza niż kiedykolwiek. Chloe nigdy nie odwiedziła Erica w domu. Kładąc torebkę na staroświeckim stoliku na telefon, z aprobatą zauważyła, że to naprawdę jest dom, a nie mieszkanie w bloku ani poddasze, ani nic równie modnego. Dwukondygnacyjny, elegancki drewniany budynek znajdował się w odnowionej dzielnicy historycznej na obrzeżu śródmieścia Houston. Chloe zakładała, że dom Erica jest położony blisko baru, bowiem w tamte okolice jak muchy do lepu zlatywali się młodzi, zamożni i samotni mieszkańcy miasta. Wszystko wskazywało na to, że Eric nie jest jedną z much. Nietuzinkowość to atrakcyjna cecha, zwykle związana z oryginalnym usposobieniem i niecodziennym wyglądem, a nie banalnym zadowoleniem z siebie i pogodą ducha. Eric najwyraźniej potrafił oprzeć się tendecji do uniformizacji, która prowadziła do powstawania mężczyzn-klonów. Poza tym jako jedyny w ostatnim czasie 66 Alison Kent nie dał się nabrać na opowiadane przez nią bzdury. Innymi słowy, ruszał głową energiczniej niż pozostali faceci. Chloe spędziła sporo czasu w towarzystwie Erica, jednak przekonała się o jego pewności siebie dopiero wtedy, gdy obejrzała ten tradycyjny dom, w który najwyraźniej zainwestował mnóstwo pieniędzy i w którym naprawdopodobniej zamierzał zostać. Eric wierzył w siebie i tego mu zazdrościła. Był także pierwszym mężczyzną, któremu udało się nakłonić ją do udziału w jakimkolwiek sporcie, chociaż musiał w tym celu posunąć się niemalże do porwania. Przez siedem lat: trzy w gimnazjum i cztery w liceum, przynosiła do domu formularze podań o umieszczenie jej w sekcji siatkówki. Pragnęła brać udział w zawodach międzyszkolnych. Dodatkowo wspierali ją trenerzy, którzy wielokrotnie zwracali się do jej ojca z prośbą o skierowanie Chloe na trening. Ojciec okazał się nieugięty. Twierdził, że mężczyźni wolą kulturalne i delikatne kobiety, a jego córka nie będzie bredziła o równouprawnieniu i zachowywała się jak agresywny mężczyzna. Ten upór kosztował Chloe możliwość uzyskania stypendium sportowego. W college'u studiowała modę, gdyż ojciec uznał, że to powołanie kobiety, wyraził aprobatę i udzielił wsparcia finansowego. Jego twarde stanowisko przez lata pogłębiało niechęć Chloe wobec mężczyzn. Dodatkowo znienawidziła wszystko, co miało związek ze sportem. Każde zawody lekkoatletyczne kojarzyły się jej z utraconymi szansami i przypominały o marzeniach, z których musiała zrezygnować. Trzy życzenia 67 Chloe miała wątpliwości, czy jej życie w ogóle ma sens, aż wreszcie pewnego dnia poznała Melanie i pozostałe dziewczyny, z którymi podjęła pracę w kawiarni ,,Starbucks''. Przez całe cztery lata studiów nie potrafiła się zmusić do wzięcia udziału w choćby jednym wydarzeniu sportowym. A teraz Eric skłonił ją do gry. Nie miał pojęcia, co tak naprawdę uczynił. Nie zatrzymał się automatycznie przy swoim domu, kiedy wracali z meczu. Najpierw spytał ją, czy ma ochotę go odwiedzić. Jak wyjaśnił, musiał się odświeżyć i wracać do baru, aby zluzować swojego zastępcę przed szaleństwami sobotniej nocy. Zaproponował, że bez problemu odwiezie ją do jej auta, ale skoro mieszka między Stratton Park i barem, mogliby się na moment zatrzymać. Wziąłby prysznic i zaoszczędziłby sporo czasu. Decyzję pozostawił jej. Chloe nie miała żadnych planów i chciała zobaczyć, jak mieszka Eric, toteż maskując ciekawość oświadczyła, że może się nią nie krępować. Teraz była u niego, on brał prysznic na piętrze, a ona mogła się nie krępować. Wobec tego zaczęła myszkować po parterze. Dom był duży i przestronny, jakby Eric przebudował labirynt małych pomieszczeń, tworząc cztery duże o niemal identycznym rozmiarze. Pokoje, które zgodnie z podejrzeniami Chloe wykorzystywano do oficjalnych spotkań i kolacji, były zdumiewająco pozbawione wyrazu. Obydwa pomieszczenia miały okna od strony ulicy, a były od siebie oddzielone drzwiami frontowymi i przedpokojem. Klatka schodowa wyrastała pośrodku parteru. 68 Alison Kent Meble wykonano solidnie, lecz nie należały do oryginalnych: można je było kupić w pierwszym lepszym sklepie meblowym. Eric nie umeblował pomieszczeń według własnego gustu. Ten fakt zaciekawił Chloe, chociaż najwięcej o Ericu dowiedziała się z kuchni i czwartego pokoju. To właśnie w nim musiał spędzać mnóstwo czasu, bowiem było to jedyne pomieszczenie na parterze, które wyglądało na zamieszkane. Znajdowała się w nim kanapa w kształcie półksiężyca, z niebieskiego sztruksu, ustawiona przed wielkim ekranem telewizora. Na ścianach wisiało kilkanaście oprawionych w ramki reprodukcji przedstawiających sportowców. Na blacie niskiego, kwadratowego stolika do kawy walały się egzemplarze ,,Sports Illustrated'' oraz ,,Men's Health''. Za zakrzywioną kanapą znajdował się domowy zestaw do ćwiczeń Erica. Przed potężną wieżą stereo stała supernowoczesna bieżnia oraz uniwersalne urządzenie kulturystyczne. Chloe uśmiechnęła się: głośna muzyka znacznie ułatwiała intensywny trening. Najciekawsza była kuchnia. Chloe wiedziała, że Eric jest autorem wielu przepisów potraw serwowanych w barze, co nie przeszkadzało mu namawiać wszystkich znajomych do gotowania dla niego. Nie trzeba było bogatej wyobraźni, aby ujrzeć go w tej kuchni, kiedy kroi, obiera, gotuje i smaży. Wyposażenie mogłoby przyprawić o zawrót głowy niejednego szefa kuchni. Błyszczące srebrem sprzęty, szafki i szuflady w kolorze lśniącej czerni, blaty z białego marmuru, wszystko było doskonale, wręcz nieskazitelnie czyste. Chloe nie miała pewności, czy jej kuchnia mogłaby rywalizować z tym pomieszczeniem, chociaż rzadko Trzy życzenia 69 wykorzystywała ogromną przestrzeń do czegoś poza pieczeniem tostów i krojeniem świeżych warzyw. Nie oznaczało to, że nie lubiła eksperymentować: po prostu wiecznie brakowało jej czasu. Pomyślała, że będzie musiała skłonić Erica do ugotowania jej jakiegoś specjału, i zajrzała do lodówki, aby sprawdzić jej zawartość. W końcu lunch w postaci batonika spaliła na boisku. Odrobina czegoś na ząb na pewno by jej nie zaszkodziła. ­ Znalazłaś coś, na co masz ochotę? Chloe powoli się wyprostowała i odwróciła. Właśnie miała spytać Erica, czy zechciałby przygotować spóźniony lunch albo wcześniejszy obiad, lecz ujrzała, że mężczyzna ma na sobie wyłącznie owinięty wokół bioder ręcznik, sięgający mu do kolan. Jej apetyt się zaostrzył, a krew zagotowała. Eric prezentował się niezwykle smakowicie. Wmawiała sobie dotąd, że powinna unikać takich sytuacji. Teraz jednak miała przed sobą półnagiego mężczyznę i nie potrafiła sobie przypomnieć, dlaczego seks z nim był zakazany. Poczuła gwałtowną pokusę, aby złapać ręcznik i zedrzeć go jednym szarpnięciem. Wskazała na otwartą lodówkę. Zimne powietrze chłodziło jej rozgrzane plecy. O tak, potrzebowała ochłody. ­ Chętnie skusiłabym się na ten cytrynowy sernik. Niezłe byłoby także zestawienie syropu czekoladowego z jego skórą. Eric zbliżył się, nie spuszczając wzroku z oczu Chloe. Dystans między nimi zmniejszał się coraz bardziej, aż wreszcie przy każdym oddechu wyraźnie czuła jego zapach. 70 Alison Kent Uniósł dłoń, sięgnął do lodówki za plecami Chloe i pochylił się, po czym wyciągnął butelkę wody. Gdy jego usta znalazły się tuż przy uchu Chloe, wyszeptał: ­ Cudownie pachniesz. ­ Litości! ­ wykrzyknęła zakłopotana. Czuła wyłącznie swój pot. ­ Chyba oszalałeś. Uśmiechnął się szeroko i pokręcił głową. Wolną ręką odkręcił korek butelki. ­ Pachniesz świeżym powietrzem i słońcem. ­ Oraz słoną i lepką skórą. ­ I tak dobrze, że przed meczem zdjęła koszulę, która dzięki temu pachniała względnie przyzwoicie. ­ Wiesz, księżniczko, kiedy podczas turnieju łowców poznawałaś wszystkie moje tajemnice, nie spytałaś mnie o afrodyzjaki. Ponownie pochylił się niebezpiecznie blisko niej, tym razem wąchając skrawek skóry za jej uchem. Poczuła ciepło jego oddechu. Po chwili odsunął się, mrugnął i pociągnął z butelki łyk wody. Zachował się nie fair. Chloe wciąż jeszcze nie odzyskała sił po tym, jak Eric otarł się włosami o jej brodę, roztaczając wokół siebie zapach czystej męskiej skóry. Teraz drażnił się z nią, nieznośnie uwrażliwiając jej zmysły dotykiem, który bez wątpienia nie miał żadnego ukrytego znaczenia. Chloe wiedziała na pewno, że musi jak najszybciej zamknąć drzwi lodówki, zanim ukryta w środku żywność ucierpi na skutek upału i podwyższonej temperatury jej ciała. Póki co rozkoszowała się jednak zimnym powietrzem na plecach, kojarzącym się jej z kostką lodu na rozpalonej skórze. Trzy życzenia 71 Ledwie usłyszała swój głos. ­ Afrodyzjaki? ­ Lubię kobiety, które nie boją się spocić. Eric ponownie się napił i kilka kropel wyciekło mu kącikiem ust, przyciągając spojrzenie Chloe do jego niemal nagiego ciała. Strumyczek wody spłynął po płaskim brzuchu i wsiąkł w przepaskę na biodrach. Chloe z trudem oderwała wzrok od tego przedstawienia. ­ Przyznaj się, robisz to celowo. ­ Co takiego? ­ spytał niewinnie i po raz kolejny napił się wody, roniąc strumyczek wody, który spłynął kącikiem ust, zwilżył dolną wargę i powędrował dalej w dół. Chloe oblizała usta. ­ Właśnie to ­ wyjaśniła. ­ Ten numer z wodą. Wydaje ci się, że rzucę się ją suszyć? Odstawił butelkę na blat kuchenny i oderwał papierowy ręcznik z rolki zawieszonej na srebrnym pręcie obok stalowego piekarnika. Chloe przyjęła wręczony jej ręcznik, przekonana, że zbytnio kusi los. Nie ulegało wątpliwości, że oboje się sobie podobają, jej ciało jest wygłodniałe, a Erica wyposażone w sporo atrybutów, których nie powstydziłby się Cary Grant. Mimo to zbliżyła się do niego i złożonym na czworo ręcznikiem osuszyła wilgoć, starannie pilnując, aby nie dotknąć jego ciała palcami. Trudno jej było utrzymać nad sobą kontrolę, zwłaszcza że ogromnie pragnęła dotknąć skóry, którą w przeszłości rozkoszowała się wyłącznie przez ubranie. Wręczyła mu zużyty ręcznik. Przyjął go, lecz uśmiechnął się szeroko i bezczelnie. 72 Alison Kent ­ Ręcznik jest dla ciebie. Na wypadek, gdybyś chciała otrzeć usta. ­ Jeżeli oczekujesz, że osuszę cię językiem, musisz mnie do tego zachęcić w jakiś bardziej apetyczny sposób. ­ Nie mogła sobie darować. Kiedy Eric ponownie sięgnął za jej plecami do lodówki i wydobył butelkę syropu czekoladowego, nie odezwała się ani słowem. Podniosła tylko brwi, oderwała wzrok od butelki i spojrzała w pewne siebie niebieskie oczy Erica. Dopiero potem ponownie zajrzała do lodówki. Bez słowa wydobyła z niej skondensowaną bitą śmietanę oraz koszyczek świeżo umytych truskawek, które postawiła obok syropu na blacie. ­ To powinno wystarczyć ­ mruknęła do siebie i w końcu zamknęła lodówkę. W końcu zawsze pragnęła stworzyć własną fantazję kulinarną w stylu ,,Dziewięciu i pół tygodnia''. Eric rzucił okiem na wiktuały i oparł się o blat. ­ Co to będzie? Ciastka nadziewane truskawkami? Chloe z przyjemnością obserwowała, jak jego klatka piersiowa unosiła się i opadała. Eric robił, co w jego mocy, aby sprawiać wrażenie opanowanego, lecz Chloe nie dała się nabrać. Widziała, że płonął od pożądania. Przepaska na jego biodrach nie zwisała już luźno na udach. Nie ulegało wątpliwości, że jest podniecony. Chloe poczuła skurcz w brzuchu. Sięgnęła po bitą śmietanę i potrząsnęła opakowaniem, dłużej niż było trzeba. Miała w tym swój cel: nie chodziło jej o zapewnienie śmietanie właściwej konsystencji, tylko o zmuszenie Erica do czekania. Wycisnęła odrobinę śmietany na palec i zlizała ją Trzy życzenia 73 końcem języka, nie spuszczając wzroku z Erica. Potem ponownie nabrała na palec nieco śmietany i wyciągnęła go ku ustom mężczyzny. Rozchylił wargi, a ona przesunęła palcem po jego języku, zostawiając na nim deser. Oczy Erica rozbłysły, kiedy się dotykali. Wpatrywał się w nią uważnie, gdy ponownie podsunęła mu palec do oblizania. Przysunęła się bliżej. Oblizała górną wargę, potem dolną i w końcu wycisnęła kulkę śmietany prosto na język. Przycisnęła chłodną piankę do podniebienia, gdzie się natychmiast rozpłynęła. ­ Mhm ­ mruknęła i skierowała końcówkę na usta Erica. Wyciągnął język, a ona nałożyła mu trochę śmietany. Ani na chwilę nie odrywał oczu od Chloe. Sprawiał wrażenie spokojnego i pewnego siebie, lecz jednocześnie rozpalonego. Ponownie sięgnęła po pojemnik, potrząsnęła nim i narysowała na klatce piersiowej Erica półksiężyc z bitej śmietany, od jednego obojczyka do drugiego. Potem przyszła pora na syrop czekoladowy. Nałożyła odrobinę na wgłębienie w szyi Erica. Mężczyzna się nie poruszył. Przy pierwszej styczności z zimnem tylko wciągnął gwałtownie powietrze. Chloe zadrżała na widok jego zaciśniętej szczęki, pulsującej skroni i rąk mocno zaciśniętych na blacie. Spoglądając w jego oczy, uświadomiła sobie, co mogłaby ujrzeć, gdyby opuściła wzrok poniżej jego pasa. Nie zrobiła tego. Przysunęła się o krok bliżej, cały czas wpatrując się w jego rozszerzone źrenice. Ich ciała znalazły się o kilka centymetrów od siebie i wtedy Chloe sięgnęła po największą truskawkę. Zanurzyła jej koniec w czekoladzie rozlanej po bitej 74 Alison Kent śmietanie. Uśmiechnęła się szeroko, dotykając owocu językiem. Jej ruchy były sugestywne, zwłaszcza kiedy ssała ostatnią kropelkę czekolady. Żyły na dłoniach Erica nabrzmiały, a na rękach uwidoczniły się ścięgna, tak mocno zaciskał dłonie na blacie kuchni. Chloe pomyślała, że to niezwykle kuszący widok. Jej lekko zmrużone oczy zaszły mgiełką. Wyciągnęła truskawkę z ust i wręczyła ją Ericowi. Wbił zęby w miąższ, delikatnie kąsając koniuszek jej palca, którym przesunęła po linii jego warg, brodzie, szyi, grdyce i zatrzymała się na bitej śmietanie. Czekoladowy syrop spłynął po jego brzuchu i dotarł do przepaski na biodrach. Chloe wsunęła rękę za materiał i ściągnęła go jednym ruchem. Eric omal nie zakrztusił się truskawką. Na szczęście udało mu się przełknąć owoc. Panował nad sobą do tego stopnia, że nawet się nie poruszył i stał zupełnie nagi, nie mówiąc ani słowa. Chloe nie miała wątpliwości co do tego, że Eric jest podniecony, ją również ogarniało pożądanie, jednak pragnęła zaczekać, opóźnić nieuchronną chwilę spełnienia. Lubiła przedłużać podniecenie, doprowadzając się do stanu, w którym z trudem oddychała. Nabrała palcem bitej śmietany i rozmazała ją po brzuchu Erica. Następnie pochyliła się i dotknęła językiem jego sutka. Po ciele Erica przebiegł gwałtowny dreszcz. Na ślepo wymacała drugą truskawkę i podrażniła męski sutek czubkiem miękkiego owocu. Wcisnęła go w topniejącą masę czekolady i śmietany, a następnie narysowała linię, prowadzącą po brzuchu Erica i wokół jego pępka. Kiedy rozchyliła usta nad jego mostkiem, poczuła, że Trzy życzenia 75 cała drży, jej piersi są nabrzmiałe i podrażnione, a sutki twarde jak świeże wiśnie. Wystarczyło mu tylko dać znać, lecz jeszcze nie była gotowa. Najpierw chciała obdarzyć go rozkoszą. Obsypała pocałunkami jego tors, zlizując jednocześnie czekoladę i smugi śmietany, które rozpłynęły się po nagiej skórze. Następnie opadła na kolana i przesunęła językiem po pępku, zagłębiając się w nim. Po chwili osunęła się niżej, drażniąc ustami fragment skóry nad ciemną linią włosów. Oparła dłonie na jego biodrach i przesunęła je na pośladki, ściskając ich twarde mięśnie. Jednocześnie ani na chwilę nie przerywała uczty. Wsunęła palce między nogi Erica, a ustami powędrowała niżej. Poczuł, jak jej gorący oddech owiewa jego męskość. Oczekiwanie doprowadzało go do szaleństwa. Położył dłonie na jej głowie, zanurzył palce we włosy i delikatnie przesuwał jej usta w najbardziej pożądliwe miejsce. Chloe nie potrzebowała dodatkowej zachęty. Doskonale wiedziała, jak sprawić przyjemność mężczyźnie. Mimo to bardzo niewielu facetów miało okazję zażyć z nią tego rodzaju bliskości. Tę wyjątkową rozkosz zarezerwowała dla nielicznych. Nie rozeznała się jeszcze do końca w swoich uczuciach wobec Erica, lecz mimo to wzięła jego członek do ust. Mogła teraz zrobić z nim wszystko. Nie śpieszyła się. Zamierzała zapewnić Ericowi najwyższą rozkosz, ale dopiero wtedy, gdy sama będzie gotowa. Eric zachłysnął się i naprężył uda. Jego dłonie powędrowały na krawędź blatu i mocno się na nim zacisnęły. Obydwie stopy mocno oparł na podłodze, a mimo to nadal drżał. 76 Alison Kent Chloe podniecała jego męskość długimi posunięciami języka, z przyjemnością wsłuchując się w jego jęki rozkoszy. Wyczuła pod dłońmi kolejną falę drżenia. Na moment zerknęła w górę. Eric przymknął oczy i uniósł brodę, a tyłem głowy dotykał drzwi szafki. Z jego ust wydobywał się urywany oddech. Jej palce wędrowały po jego ciele, docierając do miejsc, których uwielbiała dotykać. Nie sprzeciwiał się, gdy głaskała jego zesztywniałe nogi i męskość tak twardą, że aż obolałą. Jak to możliwe, że najdelikatniejsza męska skóra może się rozciągnąć do tak wielkich rozmiarów? Drażniła i pieściła Erica jeszcze przez kilka minut, rozkoszując się jego gładkością, zapachem, reakcjami i smakiem. Po chwili wiedziała, że nadszedł już czas. Nie miała co do tego żadnych wątpliwości, bowiem Eric położył dłonie na jej głowie i powstrzymał ją delikatnie. ­ Jeśli zaraz nie przestaniesz, za chwilę dojdę. Było już jednak za późno. Poczuła w ustach inny smak, więc skupiła się na rytmicznym poruszaniu ustami, wsłuchując się w jego jęki i wyczuwając silne drżenie. Doprowadziła go do samego końca, zapewniła mu rozkosz i ukojenie. Gdy go wreszcie puściła, wręczył jej mokry papierowy ręcznik, którym wcześniej wytarła jego klatkę piersiową. Następnie złapał ją za ramiona i pociągnął. Nie wiedziała, co powiedzieć. Zdarzyło się to po raz pierwszy w jego towarzystwie. Nie przychodził jej do głowy żaden komentarz. Czuła się... onieśmielona. To niedobrze. Właściwie całkiem fatalnie. ­ Chodź ze mną na górę, weźmiemy prysznic. Pokręciła głową. Musiała już iść. Trzy życzenia 77 ­ Umyj się sam. Ja to zrobię po powrocie do domu. ­ Na pewno? ­ Eric niepewnie zmarszczył czoło. Zdecydowanie i szybko skinęła głową. Zasłoniwszy się ręcznikiem, wyszedł z kuchni i ruszył po schodach, ale po chwili zawahał się, jakby dotarło do niego, że Chloe zamierza uciec pod jego nieobecność. Wciąż się uśmiechała, wydawała się odprężona. Stała swobodnie, pewna siebie, jednak po głowie krążyła jej tylko jedna myśl: błagam, pośpiesz się i idź już wreszcie! ­ Daj mi pięć minut. ­ Przyjrzał się swojej klatce piersiowej i ponownie podniósł wzrok. ­ No, może dziesięć. ­ Nie śpiesz się. ­ Odwróciła się i podeszła do lodówki, nie patrząc w jego stronę, dopóki nie nabrała pewności, że zniknął. Wtedy natychmiast wybiegła do holu, porwała torebkę ze stolika na telefon i wypadła na dwór. Dom Erica znajdował się zaledwie kilka przecznic od trasy jednego z autobusów do śródmieścia, lecz Chloe wiedziała, że nie ma zbyt wielkiej przewagi czasowej. Zaparkowała przed barem. Zanim do niego dotrze, Eric bez trudu weźmie prysznic, ubierze się, wsiądzie do samochodu i dotrze na miejsce. Może dopisze jej szczęście i nie będzie musiała czekać na autobus. A może Eric wykaże odrobinę zrozumienia i nie będzie jej ścigał? Tak czy owak, szczęście na pewno opuści ją jutro, bowiem umówiła się z Erikiem na dniu otwartym dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY. Będzie musiała wszystko mu wyjaśnić i zapewnić, że nie zrobił nic złego, a incydent w kuchni sprawił jej przyjemność. 78 Alison Kent I to jaką! Jej ciało drżało. Zaprosił ją pod prysznic. Wyobraziła sobie, co by się stało, gdyby z nim poszła, i jej oczy zwilgotniały. Dotarła na przystanek na kilka sekund przed odjazdem autobusu. Wdrapała się po schodkach, wsunęła dolara do automatu z biletami i usadowiła się na najbliższym fotelu z niebieskiego winylu. Zamrugała, żeby lepiej widzieć, lecz niewiele to pomogło. Nie chodziło o to, że doszło do intymnej sytuacji między nią a mężczyzną, którego uważała tylko za przyjaciela. Przejmowała się faktem, że myślała tylko o zaspokojeniu jego potrzeb, nie dbając o własne rozkosze. Nie, wcale się tym nie przejmowała. Było oczywiste, że Eric stał się dla niej kimś więcej niż przyjacielem. I to dopiero był kłopot. Rozdział piąty Chociaż początek dnia otwartego zaplanowano na godzinę czwartą, Chloe siedziała w biurze już w południe i intensywnie pracowała. Musiała poświęcić sporo czasu na przygotowanie planu rozszerzenia oferty dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY o pielęgnacyjne środki farmaceutyczne. Najwcześniej jutro zapozna się z raportami z laboratoryjnych prób kosmetyków. Póki co Chloe skoncentrowała się na korespondecji biurowej. Zaznaczyła w kalendarzu termin spotkania zarządu. Miała się spotkać z koleżankami w przyszłym tygodniu, w mieszkaniu Lauren. Cały czas zastanawiała się, czy założyciele Revlon lub L'Oréal prowadzili interesy w równie niekonwencjonalny sposób, jak dOSKONAŁA-dZIEWCZYNA. Nawet jeśli któregoś dnia dOSKONAŁA-dZIEWCZYNA odniesie tak niezwykły sukces jak Revlon bądź L'Oréal, Chloe mocno wątpiła, czy będzie jeszcze 80 Alison Kent pracowała w firmie, aby wraz z koleżankami święcić triumfy i radować się bogactwem. Na pewno rozstanie się z nimi, jeśli nie zacznie używać głowy zamiast języka. To jedna sprawa. Ale dlaczego zrobiła to, co zrobiła w kuchni Erica? Cały układ z trzema imprezami w zamian za trzy życzenia to najwyraźniej jedna wielka strata czasu. Wystarczyło, że spełniła jedno życzenie i od razu udowodniła, iż wcale nie ma zamiaru zmieniać swoich nawyków. Nie wątpiła, że Eric świetnie się bawił, a teraz drwił z niej w myślach. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. ­ Proszę ­ odezwała się. Do pokoju wszedł mężczyzna. Wysoki, barczysty i piękny. Jego włosy miały nieco ciemniejszy odcień niż jej. Chloe przypomniała sobie, że tylko raz przefarbował się na ciemniejszy kolor. Ten dzień zapadł Chloe w pamięci jako jedyny, kiedy ich ojciec sięgnął po pas, aby wymierzyć sprawiedliwość na tyłku własnego syna. Poderwała się z krzesła i obeszła biurko, aby rzucić się bratu w ramiona. Przywarła do niego z całej siły, a on odwzajemnił jej uścisk. Podniosła wzrok i napotkała jego bystre spojrzenie. Uświadomiła sobie, że nie widzieli się od czterech lat. Uśmiechnęli się do siebie promiennie. Nawet nie przypuszczała, że tak bardzo się za nim stęskniła. ­ Co ty tutaj robisz? Skąd u licha wiedziałeś, gdzie mnie szukać? Aidan wreszcie ją puścił i uważnie rozejrzał się po wyjątkowo jaskrawych ścianach jej gabinetu. ­ Pracujesz w takich warunkach? I nie jest ci niedobrze? Chloe stuknęła go w ramię. Trzy życzenia 81 ­ Przestań nabijać się z mojego gabinetu i mów, co ty tu robisz. Zjawiłeś się tak nagle, jakbyś spadł z księżyca. Ogromnie się cieszyła, że go widzi. Dziesięć lat starszy od Chloe, zawsze był jej mistrzem i sprzymierzeńcem, a jednocześnie ulubieńcem ojca. ­ Wciąż się ubierasz na różowo. ­ Aidan pokręcił głową, lecz pozwolił się zaprowadzić na jedno z krzeseł dla gości. Kiedy oboje usiedli, Chloe zrzuciła buty i podkuliła nogi, a Aidan wydobył złożoną gazetę z kieszeni tweedowego płaszcza, który nosił do kowbojek i wytartych dżinsów. Notatka o dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNIE w dziale biznesowym ,,Houston Chronicle''. Chloe nie miała pojęcia, czy jeszcze ktoś z rodziny zauważył artykuł. Zastanowiła się, dlaczego w ogóle ją to obchodzi. ­ Miło byłoby dowiedzieć się z pierwszej ręki ­ powiedział, wskazując notatkę ­ że moja kochana siostrzyczka jest miejscową znakomitością. Chloe wzruszyła ramionami. ­ Daj spokój. Nie jestem żadną znakomitością. ­ Mimo wszystko robisz coś, dzięki czemu trafiłaś do przyzwoitej gazety, a nie do brukowców. Na szczęście nie miał pojęcia, jak niewiele brakowało, aby w szmatławcach pojawiły się nagłówki: ,,Członkini zarządu dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY zaprzepaściła swoją karierę''. ­ Jakoś sobie radzę. Wolałabym jednak dowiedzieć się czegoś o tobie. ­ Złapała go za rękę. ­ Co się dzieje w świecie koni? Najwyraźniej dobrze ci się wiedzie. Te robione na zamówienie buty musiały cię sporo kosztować. 82 Alison Kent Aidan przez dłuższą chwilę wpatrywał się w jej twarz. Zdenerwowała się pod jego spojrzeniem, bowiem był jedynym człowiekiem, który nigdy nie nabrał się na jej gierki. Nawet teraz wątpiła, czy dał się zwieść jej uśmiechowi. ­ Te buty to podarunek. ­ Aidan uśmiechnął się kącikiem ust. ­ Od kowbojki, która nie mogła się mną nacieszyć. Chloe przewróciła oczami. ­ No tak! Najpierw cheerleaderki. Teraz kowbojki. Czy istnieje na świecie kobieta zdolna oprzeć się twojemu urokowi? ­ Tylko moja siostra ­ oznajmił i przytrzymał jej dłoń, kiedy usiłowała się uwolnić. ­ O co chodzi, Chloe? Kiedy odbierałaś dyplom, tylko do mnie pomachałaś z drugiego końca trawnika. To ma załatwić sprawę? Miał rację. Gdy dostała do ręki dyplom, odcięła się od rodziny. Uznała, że to najlepszy sposób, aby się usamodzielnić. Teraz jednak miała przed sobą Aidana i doskonale wiedziała, że zbytnio pośpieszyła się z tym emocjonalnym rozwodem. Mimo to mogła tylko wzruszyć ramionami. ­ Zrobiłam to, co uznałam za konieczne. ­ No to popełniłaś błąd. Przypominam ci, że jestem twoim bratem. Nie ojcem. Colin, Richard i Jay także nim nie są. Dogadanie się z tatą nigdy nie było proste. Nie da się jednak ukryć, że dla ciebie było najtrudniejsze ­ dodał pośpiesznie, kiedy zauważył, że Chloe się zjeżyła. ­ Dzięki, że to zauważyłeś. ­ Dobrze wiesz, że zawsze to widziałem. ­ Pogłaskał ją po policzku. ­ Nawet kiedy się wyprowadziłem, Trzy życzenia 83 świetnie zdawałem sobie sprawę z tego, co się dzieje w domu. Chłopcy mi mówili. Chloe odsunęła głowę od jego dłoni. ­ Wiedziałeś tyle, ile ci powtórzyli. Nie miałeś pojęcia, jak to było od środka. Jak ciężko pracowałam, żeby go zadowolić. Jak nigdy mi się to nie udawało. Aidan poprawił się na krześle, aby spojrzeć siostrze w oczy. Oparł łokcie na kolanach i wziął ją za ręce. Przyjrzał się jej palcom i krótkim, praktycznym paznokciom pomalowanym na kolor porcelany. Miała ochotę przeczesać dłońmi jego włosy, tak jak on to zawsze robił. Przedtem musiałaby jednak puścić jego ręce, a chciała przedłużyć tę chwilę w nieskończoność. Aidan podniósł wzrok. ­ Posłuchaj, Chloe. Dobrze wiem, jak to wyglądało. Colin, Richard i Jay... byli zbyt mali, aby cokolwiek zapamiętać. Ja jednak widziałem tatę z mamą. Przez dziesięć lat spędzonych z nią widziałem to na okrągło. ­ Mocno zacisnął dłonie. ­ I przez wiele lat gnębiło mnie poczucie winy. Chloe przeraziła się nie na żarty. Wyrwała mu ręce i wstała. ­ O czym ty mówisz? Nie poruszył się, wciąż wpatrując się w jej twarz. ­ Mówię o tym, że przy pierwszej okazji opuściłem dom i pozwoliłem tacie traktować cię tak samo, jak traktował mamę. Mówię o fantazji i rzeczywistości. Nasza matka nigdy nie była chodzącą doskonałością, jak ci wmawiał tata. Nawet święty nie podołałby jego wyobrażeniom. Chloe potrząsnęła głową, nie mogąc wydobyć z siebie głosu. Jej dotychczasowy świat legł w gruzach. 84 Alison Kent ­ To prawda, Chloe. Machnęła niecierpliwie ręką i zasłoniła uszy, aby nic więcej nie słyszeć. ­ To nie ma sensu. On ją czcił. Przez siedemnaście lat słyszałam tylko o tym, jak wspaniałą była kobietą. ­ Bo była ­ zgodził się Aidan, a jego oczy rozbłysły pod wpływem ciepłych wspomnień. ­ Jeśli o mnie chodzi, była wspaniała. Co do taty... ­ zmarszczył brwi ­ nie była w stanie go zadowolić. Była tylko człowiekiem, tak samo jak ty czy ja. Chloe poczuła, jak wzbiera w niej gorycz. Zaczęła nerwowo chodzić z kąta w kąt. ­ Kiedy kłóciłam się z nim o siatkówkę, krzyczał, że matka nigdy nie kwestionowała jego decyzji. Gdy chciałam studiować wychowanie fizyczne, oświadczył, że nigdy nie przyszłoby jej do głowy robienie czegoś, co nie przystoi damie, nawet gdyby brała pod uwagę pracę poza domem. Oczywiście nigdy tego nie zrobiła, ponieważ interesowała się wyłącznie rodziną. Nigdy nie paliła, nie unosiła głosu i z całą pewnością nie piła alkoholu. Ojciec poinformował mnie o tym, kiedy spostrzegł, że palę, piję i przeklinam. Aidan wyciągnął rękę i złapał ją za dłoń. ­ Kiedy zaklęła, odebrał jej kluczyki do samochodu. Kiedy przyłapał ją na piciu jego whisky, pociął jej karty kredytowe. Kiedy powiedziała mu, że zapisała się na zajęcia biznesowe w college'u, oświadczył, że nigdy nie uda się jej zdać egzaminów. Spytał, dlaczego chce skompromitować siebie i jego. Chloe straciła czucie w ręce, którą ściskał Aidan. ­ Widziałeś to wszystko? ­ Widziałem i słyszałem. Nie miałem jednak pojęcia, Trzy życzenia 85 że takie zachowanie to agresja słowna. Uświadomiłem to sobie dopiero wtedy, kiedy się wyrwałem z tej rodziny. ­ Aidan wzruszył ramionami i puścił dłoń siostry. ­ To kiepskie wytłumaczenie, ale innego nie mam. ­ Pieprzyć to. ­ Chloe opadła na krzesło obok brata. Po dłuższej chwili Aidan zachichotał. ­ Pięknie, siostrzyczko. Bardzo ładnie. Nie skończył mówić, kiedy Chloe gwałtownie odwróciła głowę. ­ Dlaczego do, jasnej cholery, zdecydowała się z nim pozostać? ­ wybuchnęła. ­ Przychodzi mi do głowy pięć powodów, wszystkie poniżej dziesiątego roku życia. Pięcioro dzieci i konieczność pozostawania z mężczyzną, który zachowywał się jak tyran i despota. Nic dziwnego, że matka Chloe uwielbiała Cary'ego Granta. Musiała być wyjątkowo nieszczęśliwa. Straciła kontrolę nad własnym życiem. Chloe westchnęła i zmrużyła piekące oczy. Co za ironia, że w końcu zaczęła się zachowywać tak, jak chciał tego ojciec. Stała się własną matką, zrezygnowała z prawa do indywidualności, aby zyskać jego miłość. To prawda, że w końcu udało się jej wyrwać na wolność, ale w kogo się zmieniła? W wyszczekaną podrywaczkę. Ojciec wzgardziłby nią, gdyby o tym wiedział. Nawet jej samej nie podobało się to, co robiła. Przełknęła łzy i wyprostowała się. Musiała ochłonąć, a dopiero potem zastanowić się nad sensem słów Aidana. ­ Zatrzymałeś się w Doubletree? ­ Zawsze tam nocował, nigdy nie zostawał w domu ojca, kiedy przyjeżdżał w odwiedziny z San Antonio. 86 Alison Kent Aidan wstał i podał siostrze numer swojego pokoju w hotelu. ­ O siódmej? ­ spytał. ­ Świetnie. Spakuj się. Zostaniesz u mnie na noc. Podczas dnia otwartego dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY Eric przez kwadrans kręcił się po holu biura i rozmawiał z uczestnikami imprezy, aż wreszcie zniecierpliwił się i udał na poszukiwania swojej partnerki. Zastał ją w gabinecie, gdzie stała odwrócona plecami do biurka z przyciśniętymi do piersi rękami. Eric oparł się o drzwi i wsunął dłonie do kieszeni spodni w kolorze khaki. Westchnął głęboko, aby się uspokoić. Nigdy nie przypuszczał, że jego przyjaźć z Chloe zamieni się we flirt, a być może głębsze uczucie. Nie chciał się do tego przyznać, bo nawet jemu samemu wydawało się to śmieszne. Żaden mężczyzna, który miał dla siebie choć odrobinę szacunku, nie mógłby zadurzyć się w kobiecie po... Na myśl o jej ustach zrobiło mu się słabo. Wejście do biura dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY było po przeciwnej stronie budynku, dlatego Eric miał pewność, że Chloe nie wypatruje przez okno jego samochodu. Zastanawiał się, o czym myślała. Chociaż była odwrócona, doskonale wyczuwał jej smutek i widział, że jest spięta. Miała na sobie powłóczystą sukienkę, oczywiście w kolorze różowym, w kwieciste wzory, luźno opadającą poniżej bioder, lecz obcisłą w talii i w biuście. Mimo to doskonałe kształty Chloe były tylko zaznaczone, a nie podkreślone. Sukienka sięgała powyżej kolan i kończyła Trzy życzenia 87 się falbaną, taką samą, jaką wykończono dekolt. Chloe nie miała rajstop. Eric ucieszył się z tego, bowiem pasowało to do jego planów zrewanżowania się jej za wczorajsze wydarzenia w kuchni. Kiedy po drugim prysznicu zszedł na dół, całkowicie ubrany i gotowy do odbycia rozmowy na temat tego, co między nimi zaszło, nie potrafił się zdecydować, czy czuje rozczarowanie, czy też ulgę z powodu zniknięcia Chloe. Właściwie wcale się nie zdziwił, że się wymknęła. Od kiedy wyjechali z parku po meczu, była dziwnie spięta. Gdy jechali samochodem, cały czas zastanawiał się, czy ją spytać, co takiego ją gnębi. Wiedział, że podobała się jej rozgrywka i że dobrze się bawiła przy siatkówce. Bez względu na to, jak gorąco by temu zaprzeczała, i tak wiedział swoje. Tymczasem ona nie odezwała się ani słowem. Po prostu wyglądała przez okno samochodu. Miała przy tym dziwnie zamyśloną minę, jakby starała się przypomnieć sobie, dlaczego nie lubi sportu. A może odtwarzała w pamięci wszystkie powody niechęci do gier zespołowych i dochodziła do wniosku, że żaden z nich nie ma sensu. Eric nie wątpił, że prędzej czy później dowie się, dlaczego wczoraj zniknęła. Przekona się także, dlaczego Chloe najpierw ustaliła, że ich umowa nie obejmuje seksu, a niedługo potem rozebrała go w jego własnej kuchni. Dzisiaj jednak musiał spełnić pierwsze ze swoich trzech zobowiązań. Chciał także dotrzymać powziętego postanowienia. ­ Chloe, powiedz mi coś. 88 Alison Kent Drgnęła, kiedy się odezwał, i zachłysnęła się powietrzem. Gdy jednak odwróciła się od okna, była spokojna i opanowana. Obdarzyła Erica pogodnym uśmiechem. ­ Wszystko, czego sobie życzysz, kotku. Stanęła twarzą do niego i oplotła palce wokół zagłówka swojego ergonomicznego fotela. Najwyraźniej celowo odgrodziła się od Erica meblem, zamiast podejść do drzwi, wziąć gościa pod ramię i dołączyć do ludzi bawiących się w holu. ­ Jak mogę dopomóc twojej nadszarpniętej reputacji, skoro ukrywasz się w gabinecie zamiast zintegrować się z ludźmi i pokazać dziennikarzom, że ich opinia na twój temat jest całkowicie nietrafna i krzywdząca? Nie ruszył się z miejsca, gdyż duma nakazywała mu zaczekać, aż Chloe sama się do niego zbliży. Nie poruszyła się jednak, przechyliła tylko głowę. Podwinięte końce jej blond włosów otarły się o ramię. ­ Prawdę mówiąc, właśnie się zastanawiałam, czy pozostanie tutaj nie będzie najodpowiedniejszym posunięciem. Zwłaszcza że wciąż jeszcze nie odzyskałam pełnej formy po wczorajszym meczu. ­ Taki twardziel jak ty stracił kondycję po jednej marnej rozgrywce? ­ powątpiewał Eric. ­ Jakoś nie mogę w to uwierzyć. Chloe zmrużyła oczy tak mocno, że między jej powiekami zrobiły się wąskie szczeliny, przez które błyszczały intensywnie błękitne tęczówki. ­ Nie jestem twardzielem. ­ Księżniczko, jesteś najtwardszym twardzielem, jakiego znam. Nikt nie jest w stanie wcisnąć ci kitu. Wiesz, czego chcesz, i do tego zmierzasz. ­ Zamilkł, uświadomi- Trzy życzenia 89 wszy sobie, że wczoraj w kuchni z całą pewnością wiedziała, czego chce. ­ Zresztą na boisku czujesz się jak ryba w wodzie. ­ Jeśli masz na myśli moje ostatnie odbicie, to doskonale wiesz, że udało mi się przypadkowo. ­ Uśmiechnęła się uroczo, choć bez przekonania. Chciał widzieć jej uśmiech. Podobało mu się, jak się cieszyła na boisku. Nigdy wcześniej nie widział, aby tak bardzo przepełniała ją energia i chęć życia. Nie była tak entuzjastyczna nawet później, w kuchni. Akurat to nie napawało go szczególnym zadowoleniem. Najwyraźniej jej pierwsze wrażenie nie było najkorzystniejsze. ­ Może tak. A może nie. W każdym razie teraz już wiem na pewno, że twoja niechęć do sportu nie jest aż tak głęboka, jak to mi usiłowałaś wmówić. ­ Nie bądź tego taki pewien. ­ Poruszyła fotelem w lewo i w prawo. ­ Zresztą, mój niechętny stosunek do sportu nie oznacza, że nie potrafię grać w siatkówkę. ­ Oj, potrafisz. Przypominam, że wczoraj byłem na boisku i widziałem cię w akcji. ­ Eric pomyślał, że chętnie przetrzepałby skórę każdemu, kto skrzywdził tę dziewczynę. ­ Więc jak, chcesz się przyłączyć do mojej drużyny? ­ Na stałe? ­ Czemu nie? Tworzymy coś w rodzaju samowystarczalnej ligi. Bary sportowe. Restauracje. Przyjacielskie współzawodnictwo, które nie ma nic wspólnego z interesami. Gramy w kręgle, siatkówkę, softball. Wszystko dla przyjemności, a przegrani stawiają piwo. ­ Oho! Podwójnie nieciekawa perspektywa. 90 Alison Kent Eric wzruszył ramionami. Najwyraźniej Chloe miała alergię na punkcie stwierdzenia ,,na stałe''. ­ I co ty na to? ­ Będę o tym pamiętać ­ oświadczyła, a zaraz potem zmarszczyła brwi. ­ Czy członkowie twojego zespołu nie powinni być w jakiś sposób związani z twoim barem? Jak ci się udało wkręcić mnie do wczorajszego meczu? Co naopowiadałeś sędziom? ­ Powiedziałem, że jesteśmy kochankami. Fotel Chloe zamarł. ­ Co takiego? Eric wszedł do gabinetu i przymknął za sobą drzwi, ale ich nie zamknął. Nie chciał, żeby Chloe poczuła się fizycznie uwięziona. Czy miał na to ochotę, czy nie, przyszła pora na zaległą rozmowę o incydencie w kuchni. ­ Właściwie powiedziałem, że się spotykamy, co jest najzupełniej zgodne z prawdą. Zwłaszcza że nasze stosunki znacznie się zacieśniły... Zbliżył się do biurka i zawiesił głos, spodziewając się ostrej riposty. Zamiast tego spotkał się jednak z wymowną ciszą i leniwym spojrzeniem oczu odważnie pomalowanych na granatowo-różowo. Tęczówki Chloe były szafirowe, a źrenice błyszczały. Eric czuł, że tak zareagowała na wspomnienie wydarzenia w kuchni. Zadrżał, ponownie wyobraziwszy sobie tamtą sytuację. Jego ciało zachowywało się w ten sposób od dwudziestu czterech godzin. Chloe wsunęła fotel pod biurko, obeszła je i oparła się biodrem o róg mebla. Skrzyżowała ręce i uniosła nogę tak, że jej spódnica powędrowała do połowy uda... W rezultacie Eric stracił na moment zdolność trzeźwego myślenia. Trzy życzenia 91 ­ Pod jakim względem nasze stosunki się zacieśniły? ­ Zadała to pytanie całkowicie szczerze lub tak świetnie zamaskowała sarkazm, że dał się nabrać. Tak czy owak, najwyraźniej bawiła się z nim, zamiast udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Chciała się bawić? Proszę bardzo. Weźmie udział w tej grze. Nie miał wątpliwości, że wygra. Postąpił krok naprzód, przesuwając palcem wskazującym po blacie biurka. ­ Naprawdę chcesz, żebym odpowiedział na to pytanie? ­ To zależy, kotku. ­ Obniżyła i ściszyła głos, a szorstkiemu, uwodzicielskiemu szeptowi towarzyszyło powłóczyste spojrzenie spod przymrużonych rzęs. ­ Sądzisz, że znasz odpowiedź? Grała swoją rolę oskarowo, niemniej była to tylko gra. Eric ani myślał rezygnować z powracania do tego, co między nimi zaszło. ­ Chodzi ci o odpowiedź inną niż ta oczywista? Rozumiesz, nie każda kobieta, która przychodzi do mojej kuchni, może liczyć na ciastko truskawkowe. Nawet nie mrugnęła. ­ Akurat w to mi trudno uwierzyć. ­ Czemu? Uważasz, że skoro jestem mężczyzną, to nie potrafię odmówić kobiecie? ­ Nie w tym rzecz, czy kiedykolwiek tak zrobił. Ważne, że mógł tak uczynić, chociaż wcale nie był pewien, jak by się czuł, rezygnując z takiej okazji. ­ Jesteś mężczyzną. Natura stworzyła cię do mówienia ,,tak''. ­ Cały czas krzyżowała ręce, a jej noga wciąż się kołysała. 92 Alison Kent ­ Możesz mi wierzyć lub nie, Chloe, ale nie wszyscy mężczyźni myślą penisami. ­ Och, wiem to doskonale. ­ Palcami odgarnęła włosy z twarzy i machnęła lekceważąco ręką. ­ Zdaję sobie sprawę, że korzystasz z mózgu. Jeśli jednak dopisze ci szczęście i zbierzesz wystarczająco dużo głosów, aby zwyciężyć w wyborach, ponownie skoncentrujesz się na zawartości swoich portek. Taka jest prawda, kotku. Wszyscy faceci, od Waszyngtonu przez Hollywood do Houston, są tacy sami. ­ Mówisz poważnie, prawda? ­ Skrzyżował ręce na piersiach i wpatrywał się w nią uważnie. ­ Naprawdę nie wierzysz, że mężczyźni kontrolują swoje instynkty? ­ Na pewno nie w takim stopniu jak kobiety. ­ Chodzi ci o to, że kobiety kontrolują swoje instynkty, czy instynkty mężczyzn? ­ I jedno, i drugie. ­ Uważasz, że kobiecie łatwiej jest uwieść mężczyznę niż mężczyźnie kobietę? ­ Gdy spojrzała na niego tak, jakby postradał zmysły, dodał: ­ Czy naprawdę sądzisz, że mężczyzna nie potrafi pozbawić kobiety samokontroli równie łatwo, jak kobieta mężczyzny? ­ Och, kotku ­ zaśmiała się. ­ Nie rozśmieszaj mnie. W ogóle nie powinieneś używać słów ,,samokontrola'' i ,,mężczyzna'' w jednym zdaniu. Nigdy nie spotkałam mężczyzny, którego nie potrafiłabym powalić na kolana. Eric nie zamierzał dyskutować z tą niezwykle prawdopodobną ewentualnością. ­ Niemniej sama rzadko lądujesz na kolanach. Wyprostowała rozkołysaną nogę i w czubek pantofla. zapatrzyła się Trzy życzenia 93 ­ Nie. Ani razu nie wycierałam dywanu kolanami. ­ Tego nie byłbym pewien. ­ Dotknął plamki na jej nodze i nie oderwał już palca od jej kolana. ­ Jeśli to nie od dywanu, to na pewno od terakoty w mojej kuchni. Chloe zacisnęła usta i dopiero po chwili przeniosła spojrzenie z jego nogi na twarz. ­ Może i byłam na kolanach, ale nawet z tej pozycji sprawowałam kontrolę. Tu go miała. Z całą pewnością zupełnie się zapomniał. Zatoczył palcem kółko na jej nodze. ­ Chloe, powiedz mi coś jeszcze. Nie odpowiedziała, chociaż popatrzyła na jego rękę. Eric uznał to za pozwolenie na przesunięcie dłoni odrobinę wyżej. ­ Chodzi mi o to wydarzenie w kuchni. Dlaczego wprowadzałaś zasadę dotyczącą kontaktów seksualnych, skoro nie zamierzałaś jej przestrzegać? Zawahała się, lecz po chwili stanowczo uniosła brodę. ­ Ustaliliśmy, że spełnię twoje trzy nie związane z seksem życzenia. Sam mnie o nie poprosiłeś. Natomiast nigdy nie prosiłeś mnie o skosztowanie twojego... ciastka z truskawkami. To nie stanowiło części umowy. Logika jej wyjaśnień pozostawiała sporo do życzenia, lecz Eric nie zamierzał zadawać kolejnych pytań. Wolał rozkoszować się wsłuchiwaniem w jej coraz niższy głos i urywany, płytki oddech. Pomyślał o tym, jak to rzekomo sprawowała kontrolę. Akurat. Powędrował palcem jeszcze wyżej. Nie miała pojęcia, z kim ma do czynienia. Wydawało się jej, że może z nim wygrać w tym, w czym się czuł najlepiej. Sięgnął do luźnego końca sukienki i wsunął palce pod materiał, wędrując nimi coraz wyżej po jej gładkim udzie. 94 Alison Kent Jego ręka się zatrzymała, ale Chloe nawet nie drgnęła i nie powiedziała choćby jednego słowa, a także nie wypuściła powietrza, które wcześniej wciągnęła do płuc. W takiej sytuacji postanowił pójść za ciosem. Powolnym ruchem pogłaskał jej udo, docierając do biodra. Zauważył, że jej źrenice gwałtownie się rozszerzyły, a usta delikatnie rozchyliły. Odetchnęła głęboko, gdy zbliżał się do cienkiego, elastycznego paska jej stringów, który otaczał kształtne biodra. Krew uderzyła mu do głowy. Pogłaskał dłonią brzuch Chloe, na co poprawiła się na biurku i nieco szerzej rozsunęła nogi. Uniósł jej brodę i zmrużył oczy z podniecenia. Zadrżała. Gdyby w tamtej chwili ktokolwiek otworzył drzwi gabinetu i zajrzał do środka, byłby przekonany, że są pogrążeni w cichej rozmowie. Na pewno nikt by nie dostrzegł, że końce palców Erica wędrowały po pasku stringów. Odsunął bieliznę, a jego palec wskazujący przesunął się do najskrytszych kobiecych czarów, aby się nimi zająć. Gwałtownie otworzyła oczy i popatrzyła ponad jego ramieniem, przygryzając dolną wargę. Doskonale zdawał sobie sprawę z jej pożądania, które jeszcze bardziej go podnieciło. Jego męskość pulsowała i usiłowała wyzwolić się z pułapki między bokserkami i jego brzuchem. Wciąż trzymał dłoń w tym samym miejscu, lecz cofnął palec. Chloe jęknęła i wygięła się, oczekując jego dotyku. Kąciki jego ust uniosły się w uśmiechu. Bardzo pragnął zabrać ją do łóżka. Wiedział, że to się stanie. Ale nie teraz, nie tutaj, nie w tym pokoju. Ponownie ją pogłaskał i znieruchomiał. Wolna ręka Chloe powoli powędrowała między jej uda. Trzy życzenia 95 Nie zamierzał jednak pozwolić na to, aby sama doprowadziła się do rozkoszy. Wiedział, że na wszystko przyjdzie czas. ­ Spójrz na mnie, Chloe. ­ Nie mogę ­ lekko pokręciła głową. Zrobił gest, jakby chciał wycofać rękę z jej stringów, odsunąć się od niej, jednak jej palce, drobne i chłodne, przytrzymywały go z niespodziewaną siłą. ­ Chloe, nigdzie się nie wybieram. Dam ci to, czego chcesz. ­ Na potwierdzenie swoich słów zbliżył się do niej, przysunął usta do jej ucha i pogłaskał jej kobiecość. Stłumiła krzyk. Jego erekcja naprężyła się do granic możliwości, a ból stał się nieznośny. Zdawał sobie sprawę, że cały jego plan bierze w łeb. Chloe reagowała na jego dotyk, prężyła się, jej dłoń trzymała jego rękę i domagała się rozkoszy, którą tak łatwo potrafiłby ofiarować. Jeszcze raz ją pogłaskał, jednocześnie lekko przygryzając jej ucho. Delikatnie podrażnił językiem płatek, który znalazł się w jego ustach. ­ Podoba ci się? ­ spytał, nie oczekując odpowiedzi. Znał ją doskonale. Chloe znajdowała się na krawędzi. Teraz wystarczyła tylko chwila, aby przeprowadzić ją na drugą stronę. ­ Chcesz jeszcze? ­ Chcę ­ wydyszała. Eric wyczuł, że Chloe lada moment eksploduje. Zacisnęła dłoń wokół jego nadgarstka i zadrżała. ­ Czy właśnie tego pragniesz? A może jest jeszcze coś, na co masz teraz ochotę? ­ spytał, chociaż znał odpowiedź. Starał się podniecić ją jeszcze trochę, wiedział, że wtedy oboje odczują dodatkową, głęboką satysfakcję. W odpowiedzi skinęła głową, a on znalazł w sobie 96 Alison Kent wystarczająco dużo silnej woli, aby cofnąć dłoń i ponowić wcześniejsze żądanie. ­ Chloe, spójrz na mnie. Chcę widzieć, jak szczytujesz. ­ Nie rozumiał, skąd brał w sobie siłę, by jeszcze mówić. ­ Chcę cię mieć przy sobie, pod sobą, na sobie, wszędzie i w każdej pozycji. ­ Słodka perspektywa, kotku. ­ Popatrzyła mu w oczy. Nie odrywał od niej wzroku, gdy ponownie ją pogłaskał, przesuwając palcami w rytm jej urywanego oddechu. Jej oczy wyrażały wszystko to, co sam czuł: pożądanie, ból, zdumienie, że Chloe tak żywiołowo reaguje na wszystko, co on jej daje. Tak bardzo zaufała zręczności jego rąk. To, co widział, niemal wystarczyło, aby uwierzył, że Chloe nie tylko pragnęła się zaspokoić. Chciała także ofiarować mu szansę uwolnienia się od cynicznej myśli, że w ich kontaktach wszystko jest ukartowane i przemyślane. Odetchnęła głęboko i pośpiesznie. Naprężyła mięśnie, wygięła plecy i przycisnęła się do Erica tak mocno, jakby chciała go zmiażdżyć. Czuł drżenie i pulsowanie pod palcami, a jej dłoń przyciskała go mocno, nie pozwalając na osłabienie uścisku. Wreszcie odetchnęła głęboko. Odprężyła się, jej mięśnie zwiotczały, gdy otrzymały pozwolenie na zasłużony odpoczynek. Jeszcze kilka sekund wcześniej o mało nie połamała Ericowi kości, przytulając go do siebie z całej siły. Teraz odepchnęła go, odrywając jego dłoń od swojego ubrania i rozprostowując pogniecioną sukienkę. Pomimo zarumienionych policzków miała elegancko Trzy życzenia 97 i wyniośle wygięte brwi. Odchrząknęła lekko, zanim się odezwała. ­ No dobrze, skoro już zakończyliśmy tę sprawę, może wyjdziesz i poczekasz na mnie w holu, kotku? Dołączę do ciebie za chwilę. Eric oniemiał. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej. ­ Najwyraźniej nie zwróciłaś uwagi, księżniczko, na pewien drobiazg. Niczego jeszcze nie zakończyliśmy. Nie w tym rzecz, że się uskarżam. Rumieniec na jej policzkach przybrał barwę zbliżoną do szkarłatu, co świadczyło o tym, że wbrew swoim słowom wcale nie była opanowana. ­ Masz teraz szansę popracowania nad tym, aby bardziej... ­ umilkł, uświadomiwszy sobie, że wkroczył na pole minowe. ­ ...docenić twoje zasługi? Podziwić niezwykłe dokonania? Dać ci się zniewolić? ­ podsunęła sarkastycznie. Zmarszczył brwi. ­ Wystarczyłaby najzwyklejsza staromodna uczciwość. Z niewiadomych przyczyn nie chcesz się przyznać, że przed chwilą straciłaś panowanie nad sobą. Wielka szkoda, że nie chcesz tego zrobić. Pomyśl czasem, jak cudownie byłoby wspólnie przestać się ograniczać. Opuszczenie gabinetu po wygłoszeniu takiej przemowy wydawało się przekraczać jego siły. Na szczęście mina Chloe znacznie ułatwiła mu to zadanie. Rozdział szósty Lauren Hollister czuła się jak ryba w wodzie. Przywitała się już z większością przyjaciół, zamieniła kilka słów z pracownikami przedsiębiorstwa, ich małżonkami oraz rozmaitymi innymi zaproszonymi i licznie przybyłymi osobami. Teraz sączyła szampana i przechadzała się w pobliżu recepcji, uważnie obserwując gości i swoje partnerki z dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY. Pomyśleć, że były to te same kobiety, z którymi toczyła rozmowy o woskach do depilacji, kosmetykach do pielęgnacji włosów, prezerwatywach smakowych, a także o seksie, zarówno nieudanym, jak i zakończonym sukcesem, z którymi objadała się czekoladkami i piła drinki. Podobnie jak reszta zarządu dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY, Lauren była przekonana, że znajduje się na dobrej drodze do osiągnięcia w życiu tego, co sobie zaplanowała. Uwielbiała pracę w multimediach, a szcze- Trzy życzenia 99 gólnie odpowiadało jej to, że należy do zespołu tak prężnej firmy. Spektakularny sukces dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY wciąż ją zdumiewał. Potrafiła także ułożyć sobie życie towarzyskie. Miała wielu przyjaciół, choć najwyżej ceniła sobie sympatię Macy Webb, z którą zżyła się tak głęboko, jak z nikim dotąd. Były dla siebie niczym siostry. Lauren nie miała pojęcia, jak przetrwałaby ostatnie dwa miesiące bez wsparcia najlepszej przyjaciółki. Zerwanie związku z Antonem okazało się jednym z najgorszych i najtrudniejszych przeżyć w życiu Lauren. Sądziła, że z czasem ustąpi jej ból związany z rozstaniem. Myliła się. Wiedziała, że Anton zjawi się na dniu otwartym. Jego firma projektowa zajmowała się przebudową biur dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY. Miała świadomość, że Anton przyjdzie, niemniej nie potrafiła określić, czy ta wiedza ułatwiła, czy utrudniła jej przyjście na imprezę i integrację z gośćmi. Przyglądała się, jak podchodzą do niego kolejne kobiety. W typowy dla siebie sposób każdej z nich poświęcał ogromną uwagę. Lauren nie miała nic przeciwko samotnemu kręceniu się w tłumie, gdy dotrzymujący jej towarzystwa Macy oraz Leo gdzieś znikli. Podobno mieli sprawdzić, czy w jej gabinecie panuje porządek, lecz Lauren wcale by się nie zdziwiła, gdyby ukryli się w jednej z toalet, aby pofiglować. Rzecz w tym, że nie mając się do kogo odezwać, Lauren nie mogła oderwać oczu od Antona i Annabel Lee Poe. Dlaczego Sydney zatrudniła tę kobietę? Pytanie było retoryczne, bowiem Lauren doskonale wiedziała, jak brzmi odpowiedź. Gdyby istniała możliwość wprowadzenia 100 Alison Kent Annabel Lee do zarządu dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY, na pewno by się w nim znalazła, bowiem miała doskonałe kwalifikacje. Prawdę mówiąc, partnerki zastanawiały się już nad możliwością rozszerzenia dyrektorskiego grona o siódmą członkinię. Gdyby tę kwestię poddano pod głosowanie jakiegoś innego dnia, Lauren z całą pewnością uczciwie zastanowiłaby się nad tym, co jest najlepsze dla firmy, i odsunęła na dalszy plan własne odczucia wobec tej kobiety. Na pewno rozważyłaby też wszystkie za i przeciw wprowadzeniu Poe do zarządu. Gdyby jednak głosowanie przeprowadzono dzisiaj, Lauren z całą pewnością sprzeciwiłaby się awansowi Poe tylko dlatego, że nie potrafiła trzymać rąk z dala od Antona. Chociaż umysł Lauren podjął ostateczną decyzję o zakończeniu skazanego na niepowodzenie związku z Antonem, jej serce wciąż z niego nie rezygnowało. Otrząsnęła się z jałowych rozmyślań. Dopiła resztkę szampana i uznała, że samotność najwyraźniej jej nie służy. Właściwie gdzie się podziewał ten projektant stron internetowych, z którym zamierzała porozmawiać? ­ Jeżeli masz jakiś konkretny powód, aby stać tutaj samotnie, dam ci spokój. Jeśli jednak nie masz nic przeciwko temu, dotrzymam ci towarzystwa. ­ Na dźwięk głosu Nolana Forda obróciła się i spojrzała prosto w szare oczy ojca Sydney. Był nieco niższy od Antona, chociaż obaj odznaczali się podobnie atletyczną budową. Miał modnie przycięte włosy i ciemnobrązową skórę. Zmarszczki rozchodzące się wokół kącików jego oczu dowodziły, że miał za sobą niełatwe życie, pełne fuzji, Trzy życzenia 101 przejęć i emisji akcji na rynek pierwotny. W końcu niełatwo zostać milionerem. Niewielu ludziom udało się zrealizować to marzenie, które obecnie wydawało się Lauren tak atrakcyjne, jak nigdy dotąd. Dopiero w tej chwili uświadomiła sobie, jak bardzo pragnęła opuścić imprezę. ­ Cześć, Nolan ­ uśmiechnęła się na powitanie. Ten uśmiech był bardziej szczery niż wszystkie, które dzisiaj rozdała. W dodatku odetchnęła z wyraźną ulgą, zdumiona swoją radością na widok ojca przyjaciółki. ­ Nie spodziewałam się ciebie. Nie miałam pojęcia, że Sydney zaprosiła cię do biura. Nolan zachichotał. Wsunął rękę głęboko do kieszeni spodni dwurzędowego garnituru od Armaniego, na oko wartego przynajmniej trzy tysiące dolarów. Jego skronie były przyprószone siwizną, chociaż miał zaledwie czterdzieści trzy lata. ­ To, co masz okazję obserwować, to typowe odwrócenie ról. Ona jest dobrym dzieckiem, a ja złym ojcem. ­ Milioner zatrzymał przechodzącego kelnera i podniósł z tacy kieliszek szampana, aby wręczyć go Lauren. ­ Dziękuję. ­ Przyjęła alkohol. ­ Nie mam jednak pojęcia, czy jesteś dobrym, czy złym ojcem. Muszę ci wierzyć na słowo. Nolan ujął Lauren pod łokieć i skierował ją do baru, gdzie zamówił zwykłą wodę sodową z limonką. ­ Obawiam się, że tak mnie postrzegają ludzie. Sydney widzi mnie tylko z jednej perspektywy... Zawiesił głos, a Lauren ogromnie pragnęła spytać go, jaka to perspektywa, lecz wiedziała, że Sydney miałaby jej to za złe. 102 Alison Kent ­ Nawet jeśli nie zgadzacie się ze sobą, z całą pewnością oboje macie ogromny talent do prowadzenia interesów. ­ Jaki ojciec, taka córka. Sydney może nie przepadać za moim stylem pracy, ale nie może zaprzeczyć, że odziedziczyła po mnie etykę zawodową. ­ Uniósł szklankę do góry, jakby wznosząc toast na cześć córki. Spojrzał na Lauren i uśmiechnął się krzywo. Przez chwilę obawiała się, że nie będzie wiedziała, co powiedzieć, lecz udało się jej odzyskać kontrolę nad sytuacją. ­ Jesteś z niej dumny. To dobrze, zważywszy, że sytuacja między wami nie zawsze była najlepsza. ­ Masz rację. Jestem z niej dumny. ­ Nolan zakręcił szklanką. Kostki lodu zastukały o ścianki kryształowego naczynia. ­ Doskonale jednak zdaję sobie sprawę, że Syd obruszyłaby się, słysząc, że się do niej porównuję. Gdyby mogła, ukryłaby całkowicie swoje pochodzenie. Lauren usiłowała sobie przypomnieć, czego przez lata dowiedziała się o matce Sydney, lecz wydało się jej, że słyszała wyłącznie o jej ojcu. Spojrzała z ciekawością na przyjaciółkę, jakby sądziła, że w ten sposób odświeży sobie pamięć. Okazało się jednak, że zamiast dawnych wspomnień ogarnął ją smutek związany z niedawnymi przykrymi zdarzeniami. Anton wciąż interesował się Poe, która położyła mu dłoń na ramieniu, opuszkami palców delikatnie dotykając jego szyi nad kołnierzykiem koszuli. Lauren momentalnie przypomniała sobie, jak jeszcze niedawno miała ochotę wydrapać oczy tej kobiecie. Ponownie odwróciła się do Nolana, przekonana, że jej życzliwy uśmiech przestał być szczery. Trzy życzenia 103 ­ Przykro mi, że między tobą i Sydney nie wszystko układa się najlepiej. Na pewno nie jest ci łatwo, zwłaszcza że musicie się ze sobą kontaktować z powodu wspólnych interesów w dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNIE. Wzruszył ramionami ukrytymi w kosztownej marynarce, jakby próbując zlekceważyć całą sprawę. ­ To tylko biznes. Lubię trzymać rękę na pulsie tam, gdzie zainwestowałem pieniądze. ­ Jestem przekonana, że Sydney to rozumie. ­ Lauren nawet przez moment nie wierzyła w to, co słyszy. Jeśli Nolan chciał coś kontrolować, to własną córkę. ­ Rozumie? ­ Uniósł starannie wymodelowane brwi i popatrzył Lauren w oczy znad krawędzi szklanki. Gdy skończył, zrobił zrezygnowaną minę. ­ Raczej oskarża mnie o nieufność wobec niej lub wręcz o szpiegowanie. Dlaczego Lauren nigdy nie dostrzegła, jak łatwo potrafił z siebie drwić? Czemu nie zauważyła, że ta umiejętność czyni go atrakcyjniejszym? Uśmiechnęła się szeroko, zdecydowana poprawić sobie humor w jego towarzystwie. ­ Jestem przekonana,że nie zawiniłeś ani pod jednym, ani pod drugim względem. ­ To moja córka. Jestem winny pod każdym względem. ­ Skoro ostatnio ją szpiegowałeś, to na pewno jesteś pełen uznania dla wysiłku, który włożyła w zorganizowanie naszego pierwszego konkursu na najlepszą projektantkę dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY. ­ Sporo się napracowała, prawda? Jak rozumiem, zebrała nieliche dotacje od sponsorów. Pewnie wystarczyło na ufundowanie stypendium dla zwyciężczyni. 104 Alison Kent ­ Zostało nawet na pokrycie kosztów utrzymania. Nasi klienci zareagowali niezwykle żywiołowo. Dziewczęta, które weszły do finałów... ­ Lauren pokręciła głową, cały czas zdumiona i zachwycona kreatywnością uczestniczek. ­ Niezwykłe talenty. Powinieneś zobaczyć kilka zaprezentowanych projektów. Zresztą o czym ja mówię? Wkrótce ujrzysz je na ceremonii rozdania nagród. Przyjdziesz, prawda? Nolan ponownie zerknął na Sydney i lekko się zachmurzył. ­ Jestem pewien, że Sydney sobie tego nie życzy. ­ Musisz przyjść. ­ Lauren przechyliła głowę na bok i nie wiadomo dlaczego poczuła się w obowiązku dodać: ­ Nalegam. Nolan raz jeszcze złapał ją za łokieć. Obrócił ją tak, aby stanęli twarzą w twarz. ­ Wiem, że to nie moja sprawa, Lauren, ale zdajesz sobie sprawę, że jedna z twoich współpracownic pakuje się na twoje terytorium? Lauren wbiła wzrok w dno pustego kieliszka. Nawet nie zauważyła, jak smakował szampan. Nie spojrzała w stronę Antona i Poe. ­ Nie jestem już z Antonem ­ oświadczyła cicho. Nolan lekko uścisnął jej łokieć, zanim go puścił. ­ Wybacz. Nie miałem pojęcia. Lauren wzruszyła ramionami. ­ Wcale nie oczekiwałam, że będziesz o tym wiedział. Nie przejmuj się. Rozstanie przebiegło w pokojowej atmosferze. Wciąż ze sobą rozmawiamy. Nie spuszczając wzroku z rozmówczyni, Nolan dokończył wodę i bez słowa odstawił szklankę na blat baru. Trzy życzenia 105 Lauren poczuła się nieco skrępowana. Nie miała pewności, co takiego Nolan chciał ujrzeć w jej oczach. Możliwe, że szukał w nich odpowiedzi na pytanie, którego jeszcze nie zadał. W końcu uznała, że musi się zająć czymś innym, bo jeszcze chwila i zgniecie w dłoniach kieliszek, który coraz mocniej ściskała. Odstawiła go na barze obok pustej szklanki Nolana. ­ Chyba powinnam przejść się wśród gości i porozmawiać z nimi trochę. Miło było spotkać się z tobą ponownie. Nolan niespodziewanie wyciągnął rękę i przykrył nią spoczywającą na blacie dłoń Lauren. ­ Lauren, miałabyś ochotę zjeść ze mną kolację? ­ Teraz? Dzisiaj? ­ Lauren odniosła wrażenie, że zapomniała, jak się oddycha. Uśmiechnął się, skinął głową, pochylił i szepnął jej prosto w ucho: ­ Teraz. Dzisiaj. ­ No, właściwie, z przyjemnością. ­ Niech diabli porwą uprzejmość wobec gości! Do diabła z biznesem! Do diabła z Antonem i Poe! Nolan Ford zaprosił ją na kolację. ­ Świetnie. ­ Nolan zerknął na zegarek. ­ Skorzystam z gabinetu Sydney i zadzwonię w kilka miejsc, a ty w tym czasie zajmij się gośćmi. Umówmy się za dwadzieścia minut, a potem poszukamy przyjemnej restauracji, w której serwują świeże owoce morza i dobre wino. Lauren wątpiła, czy uda się jej przełknąć choćby maleńki kęs. ­ Zapowiada się obiecująco ­ stwierdziła i trudno jej było odmówić racji. 106 Alison Kent Chloe wiedziała, że nawet jeśli dzięki dzisiejszej imprezie uda się jej choć częściowo odzyskać dobrą reputację, ten sukces będzie okupiony utratą godności w życiu osobistym. Eric odmówił zachowania należytego dystansu, przez co zrujnował jej legendarne opanowanie. Za każdym razem gdy się odwracała, stał tam, gdzie poprzednio, po jej lewej stronie, i zdawał się uprzedzać każdy jej ruch, zapewniając wszelką pomoc, której mogła oczekiwać. Jego wsparcie zmieniło się w natręctwo. Myślał, że jest rycerski, a był uciążliwy. Gdyby chciał się zachowywać wobec niej rycersko, powinien się oddalić i nie przypominać jej bez przerwy o tym, co zrobili w jej gabinecie. Tymczasem on w kółko jej dotykał, kładł rękę na jej plecach, łapał ją za łokieć. Wciąż się ku niej pochylał i szeptał jej coś do ucha. Komentował zarówno to, co się działo w pomieszczeniu, jak i to, co jej wcześniej robił. Incydent w gabinecie nie przypominał niczego, co widziała na filmach. Zupełnie zaskoczyła ją namiętność, której wcześniej nie doświadczyła. Wmawiała sobie, że potrzebowała wyłącznie rozładowania napięcia seksualnego. Jej pragnienia się spełniły. Wciąż czuła błogość w całym ciele. Pomyślała, że przeżyła osobiste trzęsienie ziemi. Na wspomnienie tamtej chwili zachichotała dyskretnie. ­ Ej, zdaje się, że rozbawianie cię należy do moich obowiązków ­ oznajmił Eric, a jego usta otarły się o jej ucho. Poczuła, jak ciepły oddech mężczyzny poruszył jej włosami. Lekko zadrżała i potarła dłońmi nagie ramiona, aby się rozgrzać. Nie wątpiła, że jej stwardniałe sutki stały się Trzy życzenia 107 nagle obiektem zainteresowania wszystkich zgromadzonych. ­ Mam wrażenie, że starasz się wyłącznie dbać o własne dobre samopoczucie. ­ Gdybyś się nie myliła, nie pozwoliłabyś się dotknąć. Stali z lewej strony recepcji w holu siedziby dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY. W pobliżu kręciły się wszystkie koleżanki Chloe, zajęte rozmową z przedstawicielami rozmaitych gazet. Chloe dobrze wiedziała, że ta impreza jest niezwykle ważna dla Sydney, zresztą nie tylko dla niej. Dla całej firmy. Sydney robiła to jednak nie tylko dla dobra przedsiębiorstwa. Chodziło jej również o poprawienie stosunków z ojcem. Sama nie chciała o tym mówić, a przyjaciółki uznawały jej prawo do milczenia, bez względu na powody, którymi się kierowała. Także Chloe szanowała jej prywatność. W tej chwili najbardziej przejmowała się właśnie sprawami zawodowymi, a tymczasem Eric ponownie przystąpił do opowiadania sugestywnych historyjek, które wprawiały ją w zakłopotanie. Żałowała, że w ogóle zdecydowała się prosić go o pomoc. Zapatrzyła się w kieliszek bąbelkującego szampana, który trzymała w dłoni. ­ Twój pomysł na wybielenie mojego wizerunkunarobi dużo gorszych szkód niż te, o które się sama postarałam. ­ Tylko wówczas, jeśli ktoś nas przyłapie. ­ Dołeczki w policzkach Erica się pogłębiły. Pociągnął spory łyk szampana. ­ Nikt nas nie przyłapał i wierz mi, że to nam nie grozi, bo więcej nie dopuszczę do takiej sytuacji. 108 Alison Kent Z twarzy Erica zniknęło zadowolenie. ­ Co ty opowiadasz? Chcesz kończyć grę po jednej wymianie piłek? ­ Posłuchaj, panie metafora sportowa. ­ Chloe potrząsnęła kieliszkiem, nie dając się nabrać na tanią grę Erica. ­ Jesteś tu tylko dlatego, że muszę sobie poprawić reputację. ­ Wyraźnie ci powiedziałem, że w moich rękach jest ona całkowicie niezagrożona. ­ Przesunął dłoń na środek jej pleców, kreśląc nią drobne kółka między łopatkami. Chloe zadrżała. Jego dotyk kojarzył się jej z rozgrzaną patelnią. Fale gorąca rozchodziły się po jej ciele z każdym poruszeniem dłoni Erica. Nie wątpiła, że lada chwila się rozpuści i spłynie na fioletową wykładzinę pokrywającą podłogę holu. ­ Wydaje mi się, że byłabym znacznie bezpieczniejsza, gdybyś trzymał łapy przy sobie. ­ A ja sądzę, że dobrze by ci zrobiło porozmawianie z gośćmi. ­ Przysunął się do niej. ­ Jeśli nie chcesz, aby ludzie zwracali na ciebie uwagę, nie powinnaś stać tutaj ze mną przez cały czas. W ten sposób tylko budzisz ich ciekawość. ­ Dlaczego mieliby być zaciekawieni? ­ zdziwiła się, chociaż dobrze zdawała sobie sprawę z licznych spojrzeń rzucanych w jej kierunku. ­ Sama najlepiej wiesz. ­ Przesunął palcem po jej kręgosłupie, od karku do pośladków. ­ Ludzie nie wiedzą, co takiego we mnie widzisz, że pozwalasz mi monopolizować swoją uwagę. Obawiała się, że gdyby w tej chwili ktoś postronny zadał jej to pytanie, musiałaby przyznać, że chodzi o jego Trzy życzenia 109 palec. Niestety, Eric się nie mylił. Powinna się integrować z zebranymi. Co gorsza, nie miała pewności, czy potrafi swobodnie rozmawiać i jednocześnie ukrywać podniecenie. Wiele dałaby za możliwość wyrzucenia z umysłu Erica i tego całego dnia. Jeszcze bardziej pragnęła skończyć z tym krępującym układem. Rezygnacja z pomocy Erica doprowadziłaby ją jednak do punktu wyjścia. Zostałby uznany za kolejnego jednorazowego kochanka na jej długiej liście krótkotrwałych i swobodnych podbojów. No, ale w końcu była to jej druga randka z Erikiem. O ile to, co robili, można było nazwać randką. Znacznie lepiej pasowałoby określenie ,,bezmyślne i rozpustne wygłupy''. ­ Eric, co my właściwie wyprawiamy? Zgodnie z jej oczekiwaniami, to pytanie go zastanowiło. Popatrzył na nią. Musiała przyznać, że granatowa marynarka doskonale pasowała do jego jasnoniebieskich oczu. Spoglądał na Chloe w taki sposób, że ożywały wszystkie jej zmysły. Wszystkie, co do jednego. ­ Chodzi ci o to, co my wyprawiamy, że stoimy tutaj zamiast się integrować? Pokręciła głową. Ustami musnęła krawędź kieliszka. Eric udawał, że się zastanawia. ­ A zatem chcesz wiedzieć, co tutaj wyprawiamy zamiast pozostać w twoim gabinecie, gdzie moglibyśmy swobodnie tarzać się nago na podłodze? ­ Myślisz, że właśnie to robilibyśmy, gdybyśmy zostali w moim gabinecie? ­ Wpatrywała się w niego uważnie, zanurzając koniec języka w bąbelkującym szampanie. 110 Alison Kent ­ Jeśli jeszcze raz tak na mnie popatrzysz, rzucę się na podłogę już tutaj. ­ Uniósł kieliszek, udając, że wznosi za nią toast, i napił się szampana. ­ A jak na ciebie patrzę? Eric wciągnął głęboki oddech, a jego oczy rozbłysły żarem, gdy przekonał się, że Chloe wciąż bawi się swoim drinkiem, rzucając naiwne spojrzenia spod długich rzęs. ­ Ech, Chloe. Szkoda, że nie mam czasu, aby ci wytłumaczyć, co ze mną wyrabiasz tymi oczami. Nie ma znaczenia, czy robisz to celowo, czy nie. Jesteś fantastyczna, nawet gdy udajesz. Tak jak teraz. ­ Mrugnął okiem, zadowolony, że przyłapał ją na blefie. Tym razem się nie udało. ­ Skąd u licha wiedziałeś... ­ Tu jesteś, Chloe ­ rozległ się głos, którego Chloe nie miała ochoty słyszeć przynajmniej do końca dnia. ­ Wszędzie cię szukam. Reporter z ,,Go Teen'' chce z tobą rozmawiać o dZIEWCZYNIE w dROGERII. Chcą zamieścić artykuł o trendach na jesień. Powiedziałam już wszystko, co wiedziałam, ale jeszcze nie mam informacji o obowiązujących kolorach. Chloe wiedziała, że ta informacja została celowo zatajona. Odetchnęła głęboko i posłała Ericowi jednoznaczny uśmiech, jakby chciała powiedzieć: ,,Właśnie o tym mówiłam''. Wreszcie odwróciła się do zbliżającej się, a raczej nadciągającej Annabel Lee. Była ponad pięć centymetrów wyższa od Chloe i z daleka wyglądała na przebojową profesjonalistkę. Jej skóra miała odcień delikatnej kości słoniowej, a drapieżne pasma czarnych włosów okalały delikatną i tajemniczą twarz. Nawet Chloe musiała to przyznać, że Trzy życzenia 111 Poe jest piękna. Niestety, do tego stopnia trawiła ją żądza sukcesu, że agresywna natura Chloe nie potrafiła tego tolerować. W rezultacie nie miały szans na stworzenie zgranego zespołu. ­ Poe, chciałabym ci przedstawić mojego przyjaciela, Erica Haydona. Eric, oto Annabel Lee. Poe obrzuciła Erica uważnym spojrzeniem. Eric odwzajemnił się tym samym. Chloe mogła to tylko obserwować i zastanawiać się, dlaczego w ogóle wstała tego ranka z łóżka. Poe uścisnęła wyciągniętą dłoń Erica, skrzyżowała ręce na piersiach i z dużą dozą pewności siebie uniosła brew. ­ Nie sądzę, abym kiedyś widziała cię z Chloe. Czasami jednak trudno mi nadążyć. Szczęściara, ma tylu przyjaciół. Chloe poczuła, że właśnie skończyła się jej cierpliwość, lecz Eric uprzedził jej pierwsze tego dnia dosadne słowa. ­ Faktycznie, to wiele o niej mówi ­ potwierdził Eric i odwrócił wzrok od Poe, aby czule popatrzeć na Chloe. ­ Tak się jednak składa, że znam ją dłużej, niż jestem w stanie sięgnąć pamięcią, więc z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że jestem większym szczęściarzem od niej. Czy kiedyś zdarzyło się, żeby inny mężczyzna tak pięknie dla niej kłamał? Chloe pomyślała, że jeszcze trochę i sama uwierzy w bajeczki Erica. Poklepała go po ramieniu i posłała Poe słodki uśmiech. ­ Eric jest zbyt cenny, aby go wystawiać na widok publiczny. Muszę go trzymać pod kluczem. Poe postukała długim, bladym palcem w odsłonięte przedramię. Cały czas krzyżowała ręce na wielkim 112 Alison Kent dekolcie w kształcie dziurki od klucza, zdobiącym obcisłą, krwistoczerwoną sukienkę. ­ Jestem absolutnie pewna, że nigdy dotąd nie spotkałam niewolnika. Chyba powinieneś nosić czarny, gumowany strój i lizać jej stopy, prawda? Eric zaśmiał się szczerze. ­ Och, panno Lee. Widzę, że jest pani w każdym calu tak narowista jak to opisywała Chloe. ­ Przyjmuję to jako komplement. Od was obojga. ­ Odwróciła się i spojrzała w prawo. ­ Chloe, ten reporter, o którym mówiłam, stoi przy drzwiach wejściowych i rozmawia z Kinsey. Chloe zerknęła w tamtą stronę, wypatrując długich blond włosów koleżanki. Kinsey Gray bez wątpienia roztaczała przed reporterem jak zawsze precyzyjną i wiarygodną wizję mody na następny sezon. ­ Dzięki, Poe. Już tam idę. ­ Chloe miała się odwrócić, lecz nie potrafiła się opanować i wsadziła współpracownicy ostatnią szpilę. ­ Jeśli masz ochotę, możesz przyjść i posłuchać, co zaplanowałam wraz z Sydney. ­ Doceniam zaproszenie, ale wkrótce stosowna informacja dotrze na moje biurko. ­ Poe uniosła brodę, nagle zainteresowana czymś za ramieniem Erica. ­ Zresztą muszę porozmawiać z Sydney. Życzę wam obojgu miłej zabawy. Odwróciła się na pięcie i oddaliła z gracją. Chloe wychyliła się zza Erica, aby przyjrzeć się, co takiego skłoniło Poe do odejścia. ­ Och, nie, błagam! Eric powędrował za spojrzeniem Chloe i również jęknął, gdy się przekonał, jaki jest powód zniknięcia Poe. Trzy życzenia 113 ­ Powinniśmy go ostrzec? ­ Kogo, Antona? Wątpię, czy jest szczególnie przygnębiony po rozstaniu z Lauren. Z pewnością da sobie radę. ­ Chloe dodała w myślach, że w pobliżu jest Sydney, która na pewno zadba o interesy Lauren. ­ Daj spokój, Chloe. Nie wmówisz mi, że ten facet nie cierpi. Wygląda jak rozdeptana psia kupa. ­ Akurat. Udaje i tyle. ­ Chloe zastanowiła się na moment. Skoro to, co łączyło Lauren i Antona, nie było miłością... Rozejrzała się po holu i dostrzegła Lauren na końcu baru, gdzie rozmawiała z Macy Webb i Leo Reddingiem... a także z Nolanem Fordem. Ciekawe. ­ Udaje? O czym ty mówisz? ­ Eric pochylił się, nie odrywając wzroku od Antona. ­ Ten gość w ogóle nie ma pojęcia, że Sydney i Poe do niego mówią. Jego głowę zaprząta wyłącznie Lauren. ­ Hm ­ mruknęła Chloe. ­ To by dowodziło, że jest zdolny do przejawiania ludzkich uczuć. ­ Mężczyźni to potrafią, wierz mi. ­ Ależ nie wątpię ­ stwierdziła z przekąsem. ­ Masz na myśli pychę, chciwość, nieczystość, zazdrość, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, gniew i lenistwo. ­ Zgadza się. Ja też oglądałem ,,Dziewięć i pół tygodnia''. Chloe wciąż spoglądała raz na Antona, a raz na Lauren, aż wreszcie Eric stanął jej na linii wzroku. ­ No i? ­ Nie potrafiła wydobyć z siebie nic więcej. Nie musieli przecież rozmawiać o tym tu i teraz, prawda? ­ No i zastanawiam się, jak bardzo udajesz. Czy mam do czynienia z prawdziwą Chloe Zunigą. Widzisz, życie to nie kino. 114 Alison Kent ­ I to mówi mężczyzna, który myśli metaforami sportowymi? Widzisz źdźbło w oku bliźniego, kotku, a nie dostrzegasz belki we własnym. ­ Zamiast szukać źdźbeł lub stać i kłócić się o to, kto lepiej gra, Lauren czy Anton, może raczej popracujmy nad twoim wizerunkiem. O ile mi wiadomo, właśnie dlatego tu jestem. To fakt. W końcu to było teraz najważniejsze. ­ Jasne ­ stwierdziła, odstawiając pusty kieliszek na tacę. Z trudem powstrzymała się przed sięgnięciem po następny, a jeszcze lepiej dwa lub trzy. Wpakowała się w kłopoty i tyle. Nie musiała pogarszać sytuacji, usiłując spłukać zmartwienia alkoholem. Powinna zachować zdolność trzeźwego myślenia, aby móc się przekonać, że nie jest zakochana. Rozdział siódmy Chloe i jej partnerki nie zdziwiły się, gdy parę dni później, w czwartek, Macy Webb ostatnia dotarła do mieszkania na poddaszu, które niegdyś dzieliła z Lauren i w którym zorganizowano dyskusję o szczegółach konkursu na najlepszą projektantkę dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY. Zakochana z wzajemnością w Leo Reddingu, jednym z najseksowniejszych mężczyzn w mieście, Macy miała pełne prawo spóźniać się do pracy, na zebrania, a nawet na własny pogrzeb. Chloe, która usiadła po turecku pośrodku kanapy, nawet nie starała się skrywać zazdrości. ­ Cieszę się, że udało ci się zwlec tyłek z łóżka, żeby do nas dołączyć. Macy opadła na żółto-czerwony fotel, na którym wciąż się czuła jak w domu. Posłała Chloe buziaka. ­ Leo utknął w biurze ­ wyjaśniła. ­ Nie macie pojęcia, 116 Alison Kent ile razy musiałam się przesiadać w metrze, żeby tu dotrzeć. Lauren wróciła z kuchni z tacą załadowaną sześcioma szklankami, wiadrem lodu i dwunastoma puszkami napojów niskokalorycznych. Całość postawiła na niskim stoliku, który kupiła po wyprowadzce Macy. ­ Trzeba było wziąć taksówkę ­ włączyła się do rozmowy. ­ Albo do mnie zadzwonić, podjechałabym po ciebie. ­ Gdybym po ciebie zadzwoniła, nie dotarłybyśmy tu aż do rana. Poza tym nie będę wydawała pieniędzy na taksówki, skoro za jednego dolara ­ uniosła w górę palec wskazujący ­ mogę opłacić i bilet wstępu, i jazdę na karuzeli! ­ Fuj ­ skrzywiła się Melanie, sięgając z rogu kanapy po napój. W jednym uchu miała wetkniętą słuchawkę komórki. ­ Właśnie dlatego nie znoszę autobusów. Zawsze się czuję tak, jakbym za chwilę miała stracić życie albo przynajmniej kończynę. ­ Mel,strasznyz ciebie mięczak. Aw dodatkumięczak cybernetyczny, czyli jeszcze gorzej ­ oznajmiła Chloe. ­ Uważaj, kogo nazywasz mięczakiem, panienko, bo któregoś pięknego dnia możesz wejść do biura i zastać w swoim komputerze paskudnego wirusa. ­ Melanie zrobiła złowieszczą minę. ­ Naprawdę okropnego i niemożliwego do usunięcia. ­ Nie lubisz jeździć autobusami, ale za to kręci cię sama myśl o wirusach i robalach? ­ Chloe pokręciła głową. ­ Przerażasz mnie, Mel. ­ Powinnaś być przerażona. Bardzo przerażona. ­ Melanie pokazała jej język. Trzy życzenia 117 Chloe również wywaliła język, lecz postanowiła przebić przyjaciółkę i parsknęła głośno. ­ Och, bardzo ładnie. Przechodząca obok Sydney niefortunnie znalazła się w samym środku ostrzału kropelkowego. ­ Ona musi się gdzieś wyszaleć, Syd. ­ Melanie poprawiła okulary na nosie, przycisnęła kolana do piersi i zapadła się w rogu kanapy. ­ Coraz bardziej jej odbija. ­ A kiedyś jej mniej odbijało? ­ zainteresowała się Macy, przyłączając się do Chloe w kolejnej rundzie dziecinnego przekomarzania. Chloe wreszcie dała za wygraną i sapnęła. ­ Jeśli mi odbija, to tylko dlatego, że muszę ukrywać swoją prawdziwą naturę. ­ W niedzielę podczas drzwi otwartych widziałam cię z Erikiem. ­ Kinsey usiadła na podłodze. ­ Z całą pewnością postępowałaś wbrew własnej naturze, która robiła, co mogła, żeby cię zmusić do rozpusty. ­ Właśnie zamierzałam o tym wspomnieć, Chloe. ­ Sydney sięgnęła po swoją puszkę i stanęła za fotelem Macy, gdzie wcześniej zostawiła aktówkę. ­ Spodziewam się, że masz solidne wytłumaczenie tego nagłego zainteresowania Erikiem. ­ Zaraz zaraz. Bardzo proszę pojedynczo. Nawet osoba, której odbija, nie wytrzyma takiego szaleństwa. ­ Chloe pociągnęła napój prosto z puszki, bez lodu. Dałaby się posiekać za szklaneczkę bourbona. ­ Eric to mój przyjaciel, który z życzliwości robi mi przysługę, ratując mnie przed etykietką osoby nazbyt liberalnie podchodzącej do randek. I tyle. ­ Jak długo musiałaś myśleć, żeby dojść do wniosku, 118 Alison Kent że umawianie się z takim kobieciarzem poprawi ci reputację? ­ wypaliła Lauren, której udało się wcisnąć na fotel obok Macy. ­ To tymczasowa taktyka monogamiczności. Eric pełni rolę mojego mężczyzny do towarzystwa, abym mogła udowodnić, że potrafię trzymać się jednego faceta. W ten sposób zasłużę sobie na większy szacunek u ludzi. ­ Chloe postanowiła zachować dla siebie szczegóły dotyczące spełnienia trzech nieseksualnych życzeń. Nie wspomniała także o dwóch nieplanowanych przygodach. Wyrzuty sumienia były dla niej wystarczająco uciążliwe. ­ Może i jesteś monogamiczna, ale wątpię, aby Eric poszedł w twoje ślady. Wczoraj wieczorem widziałam go w Daiquiri Factory. ­ Poszedł tam na randkę? ­ Chloe nie wierzyła, jak jej się udało zadać to pytanie spokojnym głosem i z opanowaną miną. Nie potrafiła też zrozumieć, dlaczego w jednej chwili jej wnętrzności zapłonęły żywym ogniem. Kinsey wzruszyła ramionami. ­ Nie mam pojęcia, czy to była randka. Przyszedł w dużej grupie. Natomiast dobrze widziałam, że siedzące po jego obu stronach kobiety nie trzymały rąk przy sobie. Chloe również wzruszyła ramionami i w skrytości ducha poprzysięgła sobie, że kiedy następnym razem zobaczy Erica, od razu położy go trupem. ­ Tak jak powiedziałam, ta sprawa ma charakter tymczasowy, a on tylko odgrywa swoją rolę. ­ Jeśli Eric będzie miał problemy z utrzymaniem waszych ustaleń w tajemnicy, cały ten układ weźmie w łeb i tylko ty na tym ucierpisz. ­ Sydney podeszła do kanapy. ­ Cieszę się jednak, że podjęłaś realne starania. Trzy życzenia 119 ­ Wiesz co, Chloe, jeśli chcesz, mogę zainstalować w barze Haydona kamerę podłączoną do Internetu, żebyś mogła mieć na niego oko, kiedy pracuje. ­ Melanie zrobiła zamyśloną minę. ­ Oczywiście będę musiała sprzedać mu jakąś wiarygodną historię. ­ Dzięki,Mel,alekamerawżadensposóbminiepomoże, chyba że wepchniesz mu ją do spodni. ­ Na tę uwagę wszystkie zachichotały. ­ No, ale wówczas uzyskałybyśmy zbyt wiele informacji. ­ Skoro już o tym mowa ­ wtrąciła się Sydney i popatrzyła na Macy. ­ Czy ty i Leo nie moglibyście ograniczyć swoich wybryków łazienkowych do łazienek poza biurem? Rumieniec Macy z trudem przebił się przez warstwę opalenizny po upojnym weekendzie w Acapulco. ­ Leo przysięgał, że zamknął drzwi na klucz. Sydney uniosła kształtne brwi. ­ Najwyraźniej żaden mężczyzna z tak zgrabnym tyłkiem nie zasługuje na pełne zaufanie. Rumieniec Macy pogłębił się do granic możliwości. ­ Powtórzę mu twoje słowa uznania. ­ No pięknie. ­ Chloe zdobyła się wyłącznie na pokręcenie głową. ­ Macy harcuje w łazience i zbiera pochwały. Ja skłaniam Erica, by grzecznie dotrzymywał mi towarzystwa, i spotykają mnie jedynie wymówki. ­ Niech ci będzie, Chloe. Eric też ma świetny tyłek. Deklaracja Melanie ponownie wzbudziła entuzjazm zgromadzonych, które nagrodziły jej słowa okrzykami i gwizdami. Chloe ukryła twarz w ramionach, którymi otoczyła podkulone kolana. Beznadzieja. Kompletna beznadzieja. 120 Alison Kent ­ Ooo! ­ Melanie pochyliła się i odsunęła kosmyk włosów z twarzy Chloe. ­ Chloe się rumieni! ­ To nie rumieniec. ­ Chloe wyprostowała się na fotelu. ­ Tak wyglądam, kiedy jestem zestresowana. ­ Czym? ­ zainteresowała się Kinsey. ­ Tym, że muszę udawać kogoś, kim nie jestem ­ mruknęła. Czyż właśnie nie tak postępowała przez całe życie? Czy kiedykolwiek uda się jej być sobą i nie martwić, że jej zachowanie może kogoś urazić lub sprawić komuś przykrość? ­ Och, nie jest tak źle. ­ Kinsey machnęła ręką, rozbłyskując licznymi srebrnymi pierścieniami. ­ Chodzi tylko o przekierowanie twojej energii. Chloe spojrzała na nią z ukosa. ­ Błagam, Kinsey! ­ Skończcie, dziewczyny. Czeka nas sporo roboty. Sydney wyciągnęła z aktówki sześć kompletów dokumentów i wręczyła je partnerkom, jeden zostawiając sobie. Następnie przysiadła na krawędzi poduszki na kanapie, dzięki czemu znalazła się w samym środku grupy. ­ Oto sześć finalistek, ubiegających się o stypendium. Macie przed sobą dane uczestniczki, którą każda z was wybrała podczas pierwszego etapu konkursu, a także informacje o finalistkach wybranych przez resztę z nas. Ceremonia rozdania nagród przypada na następną sobotę, a zatem mamy ponad tydzień na podjęcie decyzji, kto zostanie naszą pierwszą najlepszą projektantką. ­ Ale nasze oceny nie będą się opierały wyłącznie na tych charakterystykach, prawda? ­ spytała Macy, wer- Trzy życzenia 121 tując stronice. ­ Musimy przecież obejrzeć projekty z ostatniego etapu i spotkać się z dziewczynami w sobotę. Sydney skinęła głową. ­ Skontaktowaliśmy się już ze wszystkimi finalistkami i każda z nich przesłała nam swoją taśmę wideo. Jutro obejrzymy je w sali konferencyjnej. ­ Super. Będziemy mogły wykorzystać te dane do notatek o kandydatkach ­ uzupełniła Macy. ­ Właśnie. Te dane mają wam pomóc w zapoznaniu się z każdą z nich. Znajdują się w nich kwestionariusze wypełnione przez kandydatki. Dzięki tym dokumentom dowiecie się, skąd pochodzą, kim są i tak dalej ­ wyjaśniła Sydney. ­ Poza tym w każdej charakterystyce znajduje się pisemne uzasadnienie, dlaczego kandydatki wybrały modę jako temat studiów, jak również zdjęcia i opisy ich projektów w kategoriach odzieży szkolnej, swobodnej i biznesowej. Te ostatnie zaprezentują na sobie podczas ceremonii. Lauren stuknęła Macy łokciem w bok. ­ Macy, gdybyś czasem wpadała do biura, na bieżąco znałabyś rozwój sytuacji. ­ Bez obaw, otwieram e-maile ­ skrzywiła się wyrwana z zamyślenia Macy. ­ To jeszcze je czytaj, bo wszystkie zasady ustaliłyśmy już kilka miesięcy temu, kiedy rozpoczynałyśmy konkurs ­ zasugerowała Sydney. ­ Daj jej spokój, Syd ­ zmitygowała szefową Lauren. ­ Kilka miesięcy temu jej umysł był świeży, przejrzysty i nie zajęty miłością. Teraz każda komórka nerwowa w jej mózgu jest beznadziejnie oddana Leo. Słysząc to Chloe zaczęła mruczeć piosenkę ,,Bezna- 122 Alison Kent dziejnie oddana'' z filmu ,,Grease''. Dołączyła do niej Melanie, a zaraz potem Lauren. Wszystkie wstały i zaczęły się kołysać jak w transie. Macy zawtórowała Chloe, bucząc nisko, a Kinsey pomrukiwała oktawę wyżej. Sydney mogła tylko siedzieć i czekać, aż jej niesubordynowana drużyna zakończy popisy wokalne i uspokoi się. Chloe uznała, że najwyższy czas, aby Sydney też się odprężyła. Złapała ją za ręce i zmusiła do wstania, a następnie zaczęła wymachiwać jej dłońmi, ciągnąc jednocześnie wokół pokoju i tańcząc. Gdy improwizowany zespół wokalno-taneczny zakończył piosenkę, Sydney zaśpiewała solo, prezentując czysty, silny i głęboki głos. Melanie westchnęła głośno, zapatrzona w koleżankę. ­ Sydney! Dlaczego nigdy nam nie mówiłaś, że tak świetnie śpiewasz? Sydney wzruszyła ramieniem, a gdy tylko skończyła ,,Beznadziejnie oddaną'', głośno zanuciła ,,Jesteś tym, kogo pragnę''. Lauren i Melanie przyłączyły się do niej w charakterze chórku, powtarzającego słowa ,,Potrzebuję mężczyzny'', a Kinsey zaprezentowała karkołomną i żywiołową wokalizę. Chloe przestała tańczyć i przysiadła na poręczy fotela. Z uśmiechem na ustach przypatrywała się tym radosnym igraszkom. Pomyślała, że nie musi się przejmować. Miała oddane przyjaciółki, które ją kochały i które ona kochała. Wiedziała, że z ich pomocą jest w stanie przezwyciężyć wszelkie trudności związane z karierą i życiem prywatnym. Czego więcej potrzeba dziewczynie? Trzy życzenia 123 Rozmyślając o sile przyjaźni, dostrzegła jednak dziwną minę Macy, która wyglądała na rozdartą między chęcią pozostania a pragnieniem powrotu do domu, do Leo. Miesiąc temu Chloe zachowałaby się cynicznie i podeszła do Macy, aby przekonać ją, że zabawa z przyjaciółkami to jedyny rozsądny sposób spędzania wolnego czasu. Teraz jednak czuła, że doskonale rozumie uczucia Macy. Osoba, którą Chloe najbardziej na świecie pragnęła w tej chwili ujrzeć, znajdowała się kilka kilometrów stąd, skoncentrowana na podawaniu chipsów, salsy i zimnego piwa beczkowego. Minął tydzień od wesołego zebrania partnerek i niemal dwa tygodnie, odkąd Eric po raz ostatni rozmawiał z Chloe. Po niedzielnych drzwiach otwartych dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY nie miała okazji się z nim spotkać. Zadzwonił do niej: dwa razy do biura i trzy razy do domu. Rzecz w tym, że nigdy nie chodziło mu o nic konkretnego. Jak jej powiedział, chciał tylko dowiedzieć się, jak się miewa. Przyjaciele zwykle odzywają się do siebie, aby dowiedzieć się o takie drobiazgi. Chloe nie była przyzwyczajona do tego, że mężczyźni dzwonią do niej tylko po to, by pogadać. Zazwyczaj dzwonili z propozycją spotkania, a potem dziwili się, co za osa ją ugryzła. Tak się złożyło, że od pewnego czasu niezbyt uprzejmie odmawiała. Westchnęła, uświadamiając sobie, że od dawna nie zależy jej na umawianiu się z facetami. Zastanawiała się, dlaczego Eric dzwoni tylko po to, aby pogadać. Poza tym 124 Alison Kent nie rozumiała, po co tak bardzo się tym przejmuje, skoro oczekiwała od niego przyjaźni i ją dostawała. Przede wszystkim jednak nie miała pojęcia, dlaczego traci czas na rozmyślania, skoro obiecała sobie, że nie wyjdzie z biura, dopóki nie odpowie na list, który leżał przed nią na stole. Był to wydruk e-maila przysłanego na forum dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY. Każdego tygodnia starała się odpowiedzieć na wszystkie kierowane do niej listy. Tylko w taki sposób mogła uniknąć zaległości korespondencyjnych. Ostatnio w listach często przewijał się temat balów szkolnych. Chloe musiała się powstrzymywać przed poinformowaniem czytelniczek, że strojenie chłopaka to kompletna strata czasu. Udało się się dla jej jednak utrzymać język na wodzy, bowiem wiedziała, że pacykowanie się i wybieranie krzykliwych ubrań ma także na celu zrobienie wrażenia na innych dziewczynach. Nieważne. Wszystko to wydawało się tak żałośnie banalne, zwłaszcza kiedy Chloe zastanawiała się nad leżącym przed nią listem. Jego autorka nie wybierała się na żaden bal. Nie chodziło jej też o pielęgnację skóry, a raczej o pomoc. Chloe nie była pewna, czy czuje się na siłach odpowiedzieć. W tej chwli zadźwięczał dzwonek jej biurowego telefonu. Chloe ucieszyła się, że nadarza się okazja skoncentrowania uwagi na czymś innym. W słuchawce rozległ się głos Erica Haydona. ­ Dzwonię nie w porę? ­ Akurat potrzebowałam chwili przerwy. ­ Nie kła- Trzy życzenia 125 mała, rzeczywiście musiałą chwilkę odsapnąć przed napisaniem odpowiedzi. ­ Trochę późno jak na przerwy. Sądziłem, że zbierasz się do domu. Chloe zerknęła na wytapetowaną na biało ścianę po prawej stronie drzwi wejściowych, gdzie wisiał jasnofioletowy zegar. Najwyraźniej siedziała w pracy już od jedenastu godzin. ­ Cóż mogę powiedzieć? Robota mnie goni. ­ Zostałaś sama? Chloe nasłuchiwała przez chwilę. ­ Nie. Jest tu jeszcze ktoś. Albo Sydney, albo Poe, jak sądzę. ­ Pewnie chciałabyś, żebym cię uratował przed tą potworną babą? ­ zachichotał Eric. Chloe uśmiechnęła się do siebie i zaczęła bezmyślnie bazgrać po liście, o którym chciała przez chwilę zapomnieć. ­ Dam sobie radę. W tym tygodniu Poe najwyraźniej sobie odpuściła. ­ Smoczyca podatna na huśtawki nastrojów. Hm. Obiecaj mi przynajmniej, że postarasz się trzymać z dala od jej pola rażenia. Chloe namazała długi jęzor płomieni. ­ Eric, kotku. Omal nie uwierzyłam, że ci zależy na moim bezpieczeństwie. ­ Tylko dbam o to, abyś wywiązała się ze swoich zobowiązań związanych z naszą umową. Nie życzę sobie, żebyś spłonęła na popiół, zanim spełnisz moje drugie życzenie. ­ Dostaniesz to, co ci się należy, kiedy wywiążesz się 126 Alison Kent ze swojego zobowiązania. W sobotę wieczorem jest uroczystość zakończenia konkursu o tytuł projektantki dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY. Potem, za dwa tygodnie, czeka cię wyprawa na pokaz mody kobiecej ,,Szalona zima''. ­ Właśnie o tym chciałem z tobą porozmawiać. Usyszała wahanie w jego głosie i zamarła w oczekiwaniu na stwierdzenie, że zmienił zdanie i zostawia ją na lodzie jeszcze przed zrealizowaniem drugiego etapu ich umowy. ­ Wiem, że spotkam się z tobą w ten weekend. Uważam jednak, że powinnaś spełnić moje drugie życzenie, zanim po raz kolejny wybiorę się z tobą jako mężczyzna do towarzystwa. Hm. Typowy chciwy facet. ­ Nie umawialiśmy się, że będziemy się wywiązywali ze zobowiązań na przemian, ale niech ci będzie. Spełnię twoje życzenie. ­ Fantastycznie ­ oznajmił, a tym razem usłyszała w jego głosie ulgę i oczekiwanie. Poczuła, jak ściska się jej żołądek. ­ Chloe? ­ spytał poważnym, oficjalnym i uprzejmym tonem. Musiała mu odpowiedzieć tak samo kulturalnie. ­ Tak, słucham? ­ Nie miałabyś ochoty wybrać się gdzieś ze mną w piątek wieczorem? ­ Masz na myśli randkę? ­ Takie było jego drugie życzenie? Randka? ­ Tak. Chodziło mi o kolację i kino. ­ Rozumiem. ­ Nabazgrała litery E-R-I-C w płomieniach buchających z paszczy smoka. ­ Wybacz, ale dobrze Trzy życzenia 127 pamiętam przechwałki o tym, jakim to jesteś rozrywkowym kompanem. A teraz zapraszasz mnie na banalną kolację i kino? ­ Tu cię mam! Ale ani słowem nie wspomniałem o zaciągnięciu cię do sypialni! Chloe przypomniała sobie, jak się skarżyła, że wizyta w sypialni to zwyczajowy element każdej randki, na którą ją zapraszano. Zastanowiło ją, dlaczego Eric o tym nie wspomniał. ­ A zaciągnąłbyś mnie, gdybym miała na to ochotę? Eric milczał przez kilka uderzeń serca Chloe. ­ Co mi sugerujesz? ­ Niekoniecznie coś sugeruję, kotku. Po prostu głośno myślę. ­ Wobec tego mogłabyś myśleć nieco głośniej? Rozmawiam przez komórkę i mam kiepski odbiór. ­ Jeśli czegoś nie dosłyszałeś, to tylko dlatego, że niczego nie nadawałam ­ roześmiała się Chloe. ­ Wymaż z pamięci wszystko, co ci powiedziałam. No więc, co z tą randką? ­ Do diabła z randką. Skoncentrujmy się na sypialni. ­ Typowy mężczyzna. Odziera wszystko z romantyczności, kiedy tylko dostrzega możliwość wylądowania w łóżku. Czyżbyś już stał w pełnej gotowości bojowej? ­ Właściwie niezupełnie. Teraz zamieniam się w słuch. Co się z tobą dzieje, Chloe? Westchnęła. Czuła się rozbita, a on to zauważył. Ponownie westchnęła. Pomyślała, że chce z nim porozmawiać, co oznaczało, że traktowała go jako kogoś ważniejszego niż tylko mężczyzna do towarzystwa. ­ Pracuję nad sformułowaniem odpowiedzi na list, 128 Alison Kent który przesłano do mnie Internetem. Dziewczyna prosi o radę, a ja jestem w kropce. ­ Więc chcesz poznać moje zdanie. ­ Właściwie nie miałam takiego zamiaru, ale przyszło mi do głowy, że to niegłupi pomysł. Przepraszam. Moja reputacja pozostawia wiele do życzenia, ale nigdy nie uważano mnie za osobę, która zaczepia facetów. ­ To by oznaczało, że mnie również nie zaczepiasz. Czyżby go zaczepiała? ­ Chodzi ci o pójście z tobą do łóżka? ­ Przecież właśnie o tym mówiliśmy, zgadza się? ­ Wydawało mi się, że poruszyliśmy wyłącznie temat randki. ­ Randki. Ach, tak. Na moment straciłem głowę. Chloe poprawiła się na fotelu, a bose stopy oparła na wysuniętej szufladzie. ­ Dziękuję. ­ Za co? ­ Za kulturalne zachowanie. Nie ciągniesz pewnych tematów. ­ Niebawi mnie to. Chyba ci już o tym wspominałem. Racja. Powiedział jej także, że nigdy by się nie domyśliła, co on lubi w łóżku. Ale teraz chciała to wiedzieć. Pragnęła mu to podarować. Wpadła po same uszy. ­ Wspominałeś. Miło jednak wiedzieć, że nie zmieniasz zdania co pięć minut. Milczał przez chwilę, jakby zbierając myśli i zastanawiając się nad jej reakcją. W końcu powiedział coś, co dało jej jeszcze więcej do myślenia. ­ Widzisz, Chloe, w gruncie rzeczy jestem dość pros- Trzy życzenia 129 tolinijnym facetem. Mówię, jak jest. Może ciężko ci w to uwierzyć, ale po świecie chodzi sporo samotnych i sympatycznych facetów. ­ Co racja, to racja. Ciężko mi w to uwierzyć. Wszyscy sympatyczni faceci, których spotkałam, byli już zajęci. ­ Au! To bolało. Naprawdę powinna zastanowić się nad swoim postępowaniem. Potrafiła kopnąć kogoś w brzuch, gdy się tego najmniej spodziewał. I jeszcze wykorzystywała Erica jako śmietnik na swoje problemy uczuciowe. ­ Ejże, jeszcze kilka miesięcy temu byłeś zajęty. ­ Czas przeszły jest jak najbardziej uzasadniony. Uważaj mnie za faceta do wzięcia. Nie potrafiła tak o nim myśleć. Postrzeganie Erica w kategoriach spełnionej fantazji oznaczałoby przekreślenie ich przyjaźni. Póki co chciała w nim widzieć przyjaciela. Bez względu na to, jak bardzo pragnęła, aby został jej kochankiem. Po umówieniu się z Erikiem na piątkowy wieczór i usunięciu z ekranu monitora wszystkich prób udzielenia rozsądnej odpowiedzi na list, Chloe zapatrzyła się na wskazówki zegara ściennego. W pewnej chwili otworzyły się drzwi prowadzące do jej gabinetu. ­ Witaj, Poe. ­ Chloe zmusiła się do uśmiechu, chociaż jej wnętrzności się przewracały. Tego wieczoru zupełnie nie miała ochoty na konfrontację ze smoczycą. Zwłaszcza że Poe wyglądała tak, jakby przed chwilą odebrała ubranie z pralni chemicznej, podczas gdy ciuchy Chloe wręcz błagały o wyprasowanie. 130 Alison Kent ­ Można? ­ Poe wskazała ręką jedno z krzeseł dla gości, ustawionych przed biurkiem Chloe. ­ Jasne. ­ To zupełnie zdumiewające, pomyślała. Poe przychodzi do niej bez konkretnego powodu. ­ Co tam? ­ Szczerze? Padam z nóg, ale nie mogę się zebrać, żeby iść do domu. ­ Opadła na krzesło, założyła jedną długą nogę na drugą, oparła dłonie na siedzeniu, odchyliła głowę na zagłówek i zamknęła oczy. ­ Potrzebuję żony. ­ To propozycja? Poe uniosła brew i zerknęła spod przymkniętego oka, które natychmiast ponownie zmrużyła. ­ Niespecjalnie. Nawet gdybym była lesbijką, nie uważałabym cię za osobę w swoim typie. I nawzajem. Chloe także była przepracowana, chociaż nie przyszłoby jej do głowy szukać żony, aby zwalić na nią część obowiązków. Na początek wystarczyłaby asystentka asystentki. Nie uzmysławiała sobie, że Poe również jest przeciążona, chociaż jej obowiązki zawodowe oraz polowanie na stanowisko Chloe musiały zajmować sporo czasu, prawda? Zapomniawszy na chwilę o problemach biurowych, Chloe zastanowiła się, kto jest w typie Poe. ­ Anton Neville ­ oświadczyła Poe. ­ Mogłabyś mi o nim opowiedzieć? No cóż. Każdej innej kobiecie Chloe mogłaby opowiedzieć o Antonie niemal wszystko, bowiem przez ponad rok należał do kręgu jej najbliższych osób. Nie miała jednak ochoty zdradzać przyjaźni z Lauren. Przynajmniej do momentu, w którym Lauren na dobre zapomni o Antonie. Trzy życzenia 131 Chloe oparła łokcie na poręczach fotela i zakołysała się. ­ Od jak dawna pracujemy ze sobą, Poe? Przez cały ten czas nie podzieliłyśmy się ani jednym szczegółem ze swojego życia osobistego. Nie sądzisz, że piłka jest w grze zbyt długo, abyśmy się decydowały na kobiece bratanie? Czyżby właśnie użyła jakiegoś wytartego sportowego frazesu? Fuj! ­ Wydawało mi się, że jesteśmy zbratane na poziomie niezbędnym do funkcjonowania w jednym biurze i to nam w zupełności wystarcza. ­ Nie otwierając oczu, Poe splotła dłonie na brzuchu. ­ Uznałam, że muszę to wiedzieć. ­ Masz na myśli informacje o Antonie? ­ spytała Chloe. ­ A może usiłujesz w zawoalowany sposób dać mi do zrozumienia, że nasze stosunki zawodowe wymagają korekty? ­ Chodziło mi o Antona. Myślę jednak, że nieprzyjemna atmosfera w biurze poprawiłaby się znacznie, gdybyśmy zgodziły się łagodzić konflikty zamiast je wyolbrzymiać. Co sama robię. Nie da się ukryć, że niekiedy celowo. Chloe rzuciła długopis na biurko i pokręciła głową. ­ Nie wierzę, że się do tego przyznajesz. ­ Czemu nie? Jestem zmęczona. Poza tym moje mącenie wody do niczego nie prowadzi, bo w odpowiedzi ty ją mącisz jeszcze bardziej. Ciągłe antagonizmy grały Chloe na nerwach, niemniej nie zamierzała ogłaszać bezwarunkowego zawieszenia broni. ­ W porządku. Jestem gotowa spróbować zmienić sytuację. Pod warunkiem, że odpowiesz mi na pytanie. 132 Alison Kent Poe uniosła głowę i zamarła w bezruchu. ­ Dlaczego ostrzysz sobie zęby na moje stanowisko? Poe przez chwilę wpatrywała się w oczy Chloe, a potem powoli opuściła powieki. Jej pomalowane na krwistoczerwony kolor wargi uniosły się w przebiegłym uśmiechu. ­ Dlaczego wydaje ci się, że poluję właśnie na twoje stanowisko? Skąd wiesz, że w ogóle na coś dybię? A może tylko toczę pojedynki intelektualne? ­ To raczej bez różnicy. ­ Żartuję ­ machnęła ręką Poe. ­ Jasne, że ostrzę sobie zęby na twoje stanowisko. Ustaliwszy tę kwestię, Chloe podniosła długopis i przesunęła nim po papierze na biurku. ­ Dlaczego na moje, a nie na Melanie? A nawet Kinsey? ­ Zajęcie Melanie jest banalne. Technika interesuje mnie wyłącznie na poziomie użyteczności. A upominki? ­ Poe westchnęła z obojętnością. ­ Ciekawa jest tylko może połowa prezentowanych rzeczy. Chloe rozumiała obydwa wyjaśnienia. ­ A co z Kinsey? Nie wmówisz mi, że nie interesujesz się ubraniami. Widziałam, co nosisz. Liczba twoich strojów wystarczyłaby, żebym cię znienawidziła. ­ Kinsey ma świetne zajęcie. Pracowałamz nią i z Eleanor, jedną z młodszych pracownic działu zakupów, przy doborze produktów wzorcowych. Ale ja się tak nie ubieram, co oznacza, że niespecjalnie się nadaję do kierowania tą tematyką. Przynajmniej była uczciwa. Uczciwsza niż tego oczekiwała Chloe. ­ A co z moim polem zainteresowań? Trzy życzenia 133 Na twarzy Poe wykwitł szczery entuzjazm. Ścisnęła poręcze krzesła tak mocno, że Chloe zaczęła się obawiać, iż w materiale porobią się dziury. ­ Diabeł tkwi w szczegółach, Chloe. Dobrze o tym wiesz. Ubrania, dodatki, włosy. ­ Poe pokręciła głową. ­ To tylko podstawa. Chloe od dłuższej chwili nie bazgrała obrazków na papierze. Słuchając Poe poczuła, że zbliża się początek końca, a może tylko chwila prawdy. Mogła jednak wyłącznie słuchać dalej. ­ Ale to, co można zrobić z twarzą... ­ Poe urwała, najwyraźniej zastanawiając się, jak wyrazić swój entuzjazm, jak przełożyć pasję na słowa. A potem popatrzyła Chloe w oczy. ­ Chciałabym, żebyś coś obejrzała. Poe zerwała się na równe nogi i skierowała do drzwi. Nie oglądała się za siebie. Nie musiała. Zaintrygowana Chloe bez wahania skierowała się za nią. Przeszły przez hol i znalazły się w gabinecie Poe, która rozłożyła na biurku album z sześcioma fotografiami oprawionymi w ramki z czarnego aksamitu. Chloe zrzuciła buty jeszcze podczas rozmowy z Erikiem, toteż bezszelestnie przeszła po fioletowej wykładzinie do czarnego, lakierowanego biurka. Były to studyjne zdjęcia twarzy przedstawione w zróżnicowanym oświetleniu, od jaskrawego po przyciemnione. Na każdym z nich widniała Poe, jednak Chloe nie miała pewności, czy ktoś, kto jej nie znał, zauważyłby podobieństwo. Na każdym zdjęciu miała inną fryzurę, lecz w żadnej z nich nie pojawiła się nigdy w biurze. Co do makijażu... Chloe widziała w życiu sporo makijaży, jednak te wprawiły ją w niekłamany podziw. 134 Alison Kent Doskonale zrozumiała, co miała na myśli Poe twierdząc, że z twarzą można zrobić wszystko. I dlaczego świetnie nadawałaby się na ambasadora dZIEWCZYNY w dROGERII. ­ Jesteś modelką. Nie miałam pojęcia. ­ Niewielu ludzi o tym wie. Mam swoje powody. ­ Poe przewróciła stronę w albumie. ­ Mówiłaś o tym Sydney? ­ Było to pierwsze pytanie, które przyszło Chloe do głowy, gdy studiowała cztery akty. Poe uniosła kącik ust w przebiegłym uśmiechu. ­ Nikomu nie mówiłam. Chloe ponownie pochyliła się nad zdjęciam. Poe przyprowadziła ją tylko po to, aby je zaprezentować. Nie chciała przy tym się wywyższać, chodziło wyłącznie o wyjaśnienie, dlaczego poluje na stanowisko Chloe. Dziwne, lecz Chloe przestała się czuć zagrożona lub nieprzychylna koleżance. ­ Poe, mogę cię o coś spytać? ­ Nie czekając na odpowiedź, ciągnęła: ­ Zaczynałaś jako asystentka Sydney. Teraz jesteś kierowniczką działu zakupów dla głównej linii odzieżowej dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY. Dlaczego? Poe w zadumie wysoko uniosła brwi. ­ Bo mam sporo przyzwyczajeń, które są kosztowne. Czasami jadam. Lubię też mieć dach nad głową. ­ Nie o to mi chodzi. Dlaczego nie skoncentrujesz się na zawodzie modelki? Te fotografie są świetne. ­ Całkiem niezłe, to fakt. ­ Poe postukała wypielęgnowanym paznokciem o jedno ze zdjęć, na którym jej głowę i ramiona spowijał mglisty półmrok. Trzy życzenia 135 Miała intensywnie przypudrowaną twarz i włosy ułożone w stylu gejszy, zaś usta wydęte w udawanym grymasie. Najważniejszą rolę odgrywały jednak oczy, błyszczące tajemniczym ogniem, który dodawał jej jeszcze więcej zadziorności niż ślad kobiecych ust na policzku. ­ To moje ulubione. Podoba mi się jeszcze bardziej niż akty, a muszę przyznać, że więcej nie można oczekiwać od kobiecego ciała. Stwierdziła to rzeczowo, całkowicie szczerze, lecz Chloe nie mogła opanować śmiechu. ­ Nie ma w tobie grama nieśmiałości, prawda? Na ustach Poe pojawił się osobliwy uśmiech. ­ Właściwie jestem wyjątkowo nieśmiała. Wiem za to, że równoważę to brawurą. Chloe uniosła brwi. ­ Faktycznie, to ci się zdarza. Mimo to wciąż nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Skoro nie chcesz pracować jako modelka, dlaczego zrobiłaś sobie portrety? Z pewnością zasypano by cię propozycjami. ­ Mój wygląd mnie ogranicza. Mogłabym znaleźć zlecenia, ale większość odrzucam. Nie chcę, aby mnie zaszulfadkowano jako typową laleczkę. ­ Trzasnęła dłonią w otwarty album. ­ Chcę być zatrudniana dlatego, że jestem charakterystyczna i niepowtarzalna. Chloe skrzyżowała ręce na piersiach. ­ Nie sądzisz, że w ten sposób sobie szkodzisz? ­ Może i tak, ale najważniejsze jest to, czego ja chcę. ­ A czego chcesz oprócz mojego stanowiska? Poe zamknęła album i wsunęła go pod biurko. Pośpiesznie uporządkowała papiery i wylogowała się z sieci. Chloe 136 Alison Kent czekała cierpliwie, mając świadomość, że jej koleżanka stosuje określoną taktykę i należy to zrozumieć. W końcu Poe podniosła torebkę i obeszła biurko. ­ Wracajmy do twojego gabinetu. ­ Jasne ­ odparła Chloe i skierowała się do swojego pokoju. ­ To, co powiem, pewnie cię zaskoczy ­ stwierdziła Poe, po wyjściu Chloe gasząc światło w gabinecie. ­ Od kiedy pamiętam, najbardziej na świecie pragnęłam zostać antropologiem sądowym. Chloe zamarła pośrodku holu. Kiedy Poe ją minęła, Chloe otrząsnęła się z osłupienia i skierowała do gabinetu. ­ Mogłabyś mnie ostrzec, kiedy następnym razem będziesz zamierzała zrzucić na mnie taką bombę? ­ Zawsze się spotykam z taką reakcją. Jeszcze nie zdecydowałam, czy powinnam się obrażać, czy rumienić. Nie oglądając się za siebie, skręciła do gabinetu Chloe. ­ Nie powinnaś się dziwić. Antropologia sądowa jest tak odległa od świata mody jak Ziemia od Księżyca. Chloe powróciła za biurko, lecz nie usiadła na fotelu. ­ Poczekaj na lepsze. Chciałam się specjalizować w sądowej rekonstrukcji twarzy na podstawie czaszki lub jej szczątków. ­ Co cię powstrzymało? Poe stała ze skrzyżowanymi rękami. ­ Życie, pieniądze. Rodzina. Zobowiązania. ­ Nie jest jeszcze za późno. ­ Wiem. Dlatego bawię się w modelkę. Wykorzystuję twarz i ciało do uzyskania takich efektów, jakie zaplanowałam. ­ O czym ty mówisz? Dzięki temu zyskujesz do- Trzy życzenia 137 świadczenie i wiadomości. No tak. ­ Chloe podniosła długopis i rozkręciła go. ­ Zaczynam rozumieć, dlaczego kosmetyki i akcesoria tak bardzo przypadły ci do gustu. ­ No właśnie. Dlaczego nie miałabym oddawać się swoim fascynacjom? ­ Poe żywo gestykulowała. ­ Z pracy modelki opłacam zajęcia akademickie. W dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNIE zarabiam na opłaty. Objęcie twojego stanowiska pozwoliłoby mi dobrze się przy tym bawić. ­ Dobrze wiesz, że nie zamierzam bezczynnie stać i przyglądać się, jak mi je odbierasz. ­ Wcale tego nie oczekiwałam. ­ Pozatym mogłabym pójść do Sydney i powtórzyć jej to, co od ciebie usłyszałam, a następnie poprosić ją o przeniesienie cię do marketingu, a nawet do działu obsługi klienta i sprzedaży. ­ Mogłabyś, ale tego nie zrobisz. ­ Poe stanęła na środku pokoju z rękami na oparciach krzeseł dla gości. Jej oczy błyszczały, lecz nie wyzywająco, a raczej z szacunkiem. ­ Za bardzo mnie przypominasz, Chloe. Sama chcesz toczyć swoje bitwy. Nie życzysz sobie niczyjej pomocy. Jesteś na to zbyt dumna. Dlatego jesteśmy godnymi siebie przeciwniczkami. Chloe pomyślała o czyjejś pomocy, o toczeniu bitew i o Ericu. Zastanowiła się, co by sobie pomyślał, słysząc tę rozmowę z osobą, która ostatnio napsuła jej najwięcej krwi. W sumie okazało się, że to nie taka straszna smoczyca, jak się zdawało. ­ Przeciwnicy to kiepscy partnerzy. Zresztą nie byłabym lojalna wobec firmy, którą pomogłam stworzyć, gdybym dopuściła do przejęcia przez ciebie mojego 138 Alison Kent stanowiska. Przecież wiem, że traktujesz dOSKONAŁĄ-dZIEWCZYNĘ jako chwilowy punkt zaczepienia na drodze do dalszej kariery. ­ Czyżbyś planowała pozostać w dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNIE do końca życia? ­ Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Mogę jednak stwierdzić, że tak długo, jak będę tu pracowała, dam z siebie wszystko, aby firma kwitła. ­ Ja również. Prawdę mówiąc, jestem gotowa dać jeszcze więcej. Nigdy w życiu nie odpuściłabym sobie na stanowisku, które z takim trudem zdobyłam. Dlaczego uważasz, że byłoby to możliwe? W umyśle Chloe toczyły bitwę frustracja i wyczerpanie. ­ Może dlatego, że jak dotąd nie miałam okazji cię bliżej poznać, Poe. Poe postukała palcami wskazującymi w zagłówki krzeseł. ­ Mogę to uznać za rozejm? Przyjmujesz do wiadomości fakt, że nigdzie się nie wybieram, a ja godzę się z tym, że niczego nie puścisz mi płazem? ­ To dość ogólnikowe warunki, chyba się zgodzisz? ­ Możliwe,ale teraz obydwie wiemy, na czym stoimy. Nie poruszamy się po omacku. Może nawet uda się nam współpracować. ­ Poe skrzywiła się ironicznie. ­ Oczywiście, w nieokreślonej przyszłości. ­ Nie. ­ Chloe poczuła przypływ natchnienia. ­ Nie w przyszłości. Teraz. ­ Teraz to znaczy w tej chwili? Chloe podniosła list i wręczyła go Poe. ­ Oto twoja szansa zapracowania na moją sympatię. Trzy życzenia 139 Poe położyła torebkę na jednym z krzeseł i przystąpiła do czytania. Droga dZIEWCZYNO w dROGERII. Ogromnie proszę o radę. Przez całe życie wiedziałam, że jestem brzydka. Kiedy mijam lustro, widzę w nim swoje odbicie, chociaż robię co mogę, aby w nie nie zerkać. Kiedyś uważałam, że moim rodzicom jest wszystko jedno, jak wyglądam. Sądziłam, że kochają mnie bez względu na wszystko. Teraz jednak się rozwodzą i kłócą o to, kto z kim zamieszka. Żadne z nich nie chce wziąć mnie. Wiem, że gdybym lepiej wyglądała, nie czuliby się tak zażenowani w moim towarzystwie. Czy mogłabyś powiedzieć mi, które kosmetyki nadają się dla osób z takim problemem jak mój i w jakich kolorach moja twarz nie będzie tak odrażająca. Byłabym niezwykle wdzięczna za wszelkie informacje. Poe odchyliła się na krześle, spuściła ręce po bokach, a list poszybował na podłogę. ­ Musisz napisać odpowiedź, zgadza się? Od czego zaczniesz? ­ Myślę, że trzeba zacząć od sprawy rodziców. Chloe rozparła się w fotelu i przyjrzała się kobiecie po drugiej stronie jej biurka. Zastanowiło ją, czy przypadkiem Annabel Lee nie okaże się potężniejszym sprzymierzeńcem niż wrogiem. Rozdział ósmy Eric uznał, że kolacja nie mogła wypaść lepiej. Przed kinem zjedli coś u Biraporettiego, zanim typowy dla piątkowego wieczoru tłum wyruszył na poszukiwanie potraw z włoskiego grilla. Drobne, białe lampki choinkowe, rozciągnięte wokół gałęzi świerku na jednej ze ścian restauracji migotały w oczach Chloe, kiedy czekali przy barze na stolik. Telewizor za barem migotał równie intensywnie. Eric mógł oglądać mecz baseballu przez ramię Chloe, jednocześnie popijając z nią specjalność baru. Jak dotąd wszystko układało się pomyślnie. Chloe ubrała się w swoje tradycyjne róże, chociaż tym razem połączyła je z czernią i bielą. Na nogach miała wysokie do kolan buty w podobnej kolorystyce, dzięki czemu wyglądała zadziornie i modnie, od góry do dołu. Eric wiedział jednak swoje i nie wierzył w twardość skorupy, którą się otaczała. Kiedy zadzwonił, aby ją Trzy życzenia 141 zaprosić, nabrał absolutnej pewności, że się nie myli. Poza tym zaczynał lepiej rozumieć, dlaczego zgodziła się zawrzeć z nim ten cały układ: jej trzy wieczory w zamian za jego trzy życzenia. Niewątpliwie poważnie się zastanawiała nad swoją pracą w dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNIE. Czuł, że Chloe jest na etapie życiowej zmiany, która nie ma nic wspólnego z surowymi wymogami Sydney. Póki co, nie potrafił jednak określić, czego ta zmiana dotyczyła, niemniej usilnie nad tym pracował. Kiedy przyjechał na uroczystość otwartych drzwi, Chloe ukrywała się w biurze, a nawet on wiedział, że Sydney nie mogła tego aprobować. Chloe najwyraźniej do tego stopnia przejęła się czymś innym, że nie zawracała sobie głowy szefową. A potem nie wiedzieć czemu wyskoczyła z tym tekstem o kontrolowaniu mężczyzn przez seks. Wcale nie była takim twardzielem, na jakiego pozowała. Retrospektywa filmów z Carym Grantem rozpoczynała się o siódmej, a kino River Oaks znajdowało się w odległości jednej przecznicy od restauracji, toteż mogli się swobodnie odprężyć i cieszyć swoim towarzystwem podczas kolacji. Zachowywali się tak, jak przystało na zrelaksowaną parę podczas randki. Nie dało się ukryć, że była to randka. Gdyby przypadkowo nie zerknął na otwarty egzemplarz ,,Houston Press'', który ktoś zostawił u niego w barze, z pewnością przegapiłby tę sposobność zaproszenia Chloe do kina. Od czasu do czasu zerkał teraz na siedzącą obok Chloe, na jej skrytą w półmroku twarz, zamknięte 142 Alison Kent oczy. Ogarniały go fale emocji nie mających nic wspólnego z pożądaniem. Zamierzał pokonać z nią także etap sypialni, ale nie dzisiaj. Postanowił, że nie złamie się, nawet gdyby o to błagała. Tej nocy liczyła się tylko ona. Nie dOSKONAŁA-dZIEWCZYNA. Nie jej kariera. Nie jej niewyparzony język ani problemy z Poe. Chciał, aby teraz była sobą: kobietą, której należy przypominać, jak wiele ma do zaproponowania mężczyźnie oprócz swojego wystrzałowego ciała. ­ Mogę już otworzyć oczy? Eric wybuchnął śmiechem. Zapomniał, że zabronił jej spoglądać na plakaty oraz na informacje o seansach. Posunął się do tego, że zasłonił jej oczy rękami. Niewykluczone, że słyszała reklamy i dobrze wiedziała, co zobaczy. Jeśli tak było, to świetnie udawało się jej ukryć podniecenie. Oczywiście pod warunkiem, że miała się czym podniecać. Eric się zachmurzył. Chloe zamrugała powiekami i szeroko otworzyła oczy, aby spojrzeć na niego pytająco. Eric się odprężył. ­ Wybacz. Spodobało mi się, że jesteś całkowicie ode mnie zależna. Poczułem przyjemne ciepło w środku. Cofnęła głowę, jakby chciała przyjrzeć się uważniej twarzy Erica. ­ Czujesz przyjemne ciepło, kiedy jestem od ciebie zależna? Odniosłam wrażenie, że uczepione ciebie kobiety traktujesz jak utrapienie. Uśmiechnął się od ucha do ucha i mrugnął. Trzy życzenia 143 ­ Wszystkie kobiety do mnie lgną, przynajmniej od czasu do czasu. ­ Lepiej uważaj, co mówisz. Twoja matka też jest kobietą. Okaż jej trochę szacunku. Wykluczone, zważywszy, że nigdy nie poznał matki. Wolał jednak nie drążyć tego tematu. ­ Podzielisz się ze mną popcornem, czy mam sobie kupić własny? Trzasnęła go po dłoni, kiedy sięgnął do jej kolan. ­ Powiedziałeś, że nie masz ochoty na popcorn. Dlatego wybrałeś sobie batoniki. Nie da się ukryć, ale było to, zanim kubełek z popcornem wylądował na udach Chloe. ­ Zmieniłem zdanie. Podzielę się z tobą, jeśli mnie poczęstujesz. ­ Hm ­ mruknęła, a potem syknęła, aby go uciszyć, gdyż zgasły światła, a kurtyna poszła w górę. Kiedy na ekranie pojawiła się oryginalna reklamówka ,,Filadelfijskiej historii'' i Chloe ujrzała Jimmy'ego Stewarta, Katherine Hepburn i Cary'ego Granta, zupełnie zapomniała o niebezpiecznie bliskiej ręce Erica. Można było odnieść wrażenie, że zapomniała także o oddychaniu. Nawet nie drgnęła, Eric z całą pewnością spostrzegłby, gdyby przymknęła choć jedno oko. Ani na chwilę nie odrywał od niej wzroku, zupełnie nie interesując się czarno-białą reklamówką. Potem się rozpromieniła. Nie spodziewał się, że jej uśmiech tak na niego podziała. Wyglądała pięknie. Zdawał sobie sprawę z jej urody od samego początku, lecz nie miał pojęcia, dlaczego nigdy nie potrafił jej w pełni docenić. Sytuacja zmieniła 144 Alison Kent się radykalnie dopiero kilka tygodni temu, gdy zaczął spędzać więcej czasu w towarzystwie Chloe. Nie potrafił przestać myśleć o jej delikatności. Z jednej strony potrafiła postawić na swoim i fatalnie traktować zarówno jego, jak i wszystkich innych, którzy ją zdenerwowali. Widział, jak grała w siatkówkę. Miał okazję się przekonać, jak wypadła w konfrontacji z Poe. Dostrzegał w niej jednak także to, co zapewne widziały jej przyjaciółki, co gwarantowało jej lojalność i przywiązanie koleżanek, a także pozwalało przetrwać napięcia i trudności wspólnej pracy. Wiele jej cech ogromnie mu odpowiadało. Niemało jednak wymagało zmiany. Jej stosunek do mężczyzn mógł w każdej chwili doprowadzić do ostatecznego zniszczenia ich przyjaźni, a także szansy na rozwinięcie się głębszych uczuć. Lubił się dobrze bawić w towarzystwie kobiety i Chloe zawsze gwarantowała mu wyśmienitą zabawę. Lubił dobry seks i miał świadomość, że wkrótce może na niego liczyć. Nie chciał jednak zakochać się w kobiecie, która ma problemy emocjonalne. Na początku roku obiecał sobie, że nigdy więcej nie wpakuje się w ratowanie panienek w potrzebie. W pewnej chwili z ekranu dobiegł cichy odgłos, który sprawił, że Eric skoncentrował się na filmie. To był ,,Niezapomniany romans'', o ile dobrze zapamiętał z plakatu. Niewątpliwie klasyka, chociaż trudno ją uznać za stare kino. Zwłaszcza że film był kolorowy... A może tylko kolorowany? Trudno powiedzieć, napisy okazały się niewyraźne. Odwrócił się do Chloe, aby ją o to spytać. Uznał, że kto jak kto, ale ona będzie to dobrze wiedziała. Siedziała obok zupełnie nieruchomo, tylko dłonią grzebała w kubełku na Trzy życzenia 145 kolanach. Miała szeroko rozwarte oczy i wpatrywała się wprost przed siebie, nawet nie mrugając. A potem ponownie dotarł do niego ten dźwięk, jakby siąpanie nosem i łkanie, wyjątkowo cichy, niemal niesłyszalny. Gdyby nie dostrzegł falowania klatki piersiowej Chloe, nie domyśliłby się, że to ona płacze. Chloe się rozpłakała. Co u licha wywołało taką reakcję? Zresztą nie zamierzał się dopytywać. Przysunął się bliżej na staromodnym fotelu i objął Chloe ramieniem. Nawet nie zdążył jej do siebie przytulić, kiedy sama do niego przywarła, wsunęła mu rękę pod pachę, a głowę oparła o zgięcie jego szyi. Była zmarznięta. Na jej nagim ramieniu pojawiła się gęsia skórka. Przesunął dłonią po jej skórze. Zrobiło się jej zimno i pewnie spodziewała się okresu, skoro rozpłakała się tak niespodziewanie. Sentymentalny film dodatkowo pogorszył sytuację. Eric nie zwracał specjalnej uwagi na to, co się dzieje między Carym Grantem i jego partnerką, ale zdaje się, że ktoś umarł, a na ekranie pojawił się stary, koronkowy szal. Eric przybliżył usta do głowy Chloe. ­ Przepraszam ­ wyszeptał. Popatrzyła na niego ze zdumieniem. Miała wilgotne i szeroko rozwarte oczy, oszałamiająco piękne w drżącym świetle filmu. ­ Za co? ­ szepnęła bezgłośnie. ­ Powinienem był wybrać coś pogodniejszego. ­ Kiwnął głową ku ekranowi i jeszcze bardziej ściszył głos. ­ Ale wiedziałem, że lubisz takie filmy. Miałaś się dobrze bawić, a tymczasem siedzisz przygnębiona i smutna. ­ Nie bądź kretynem. ­ Wyciągnęła dłoń i położyła ją 146 Alison Kent na jego policzku. Ten delikatny gest zupełnie nie pasował do słowa, którym określiła Erica. Przysunęła się jeszcze bliżej. ­ Nie jestem smutna. Uwielbiam ten film. Jest taki romantyczny. Eric niespecjalnie rozumiał, co w tym filmie romantyczego, bo w ogóle nie zwracał uwagi na rozwój wypadków. Teraz jednak to, co się działo na ekranie, nie miało najmniejszego znaczenia. Była taka delikatna. Łagodnie dotykała jego ciepłego, szorstkiego policzka. Powinien był się ogolić. Krótki zarost najwyraźniej jednak nie przeszkadzał Chloe. Nie odsunęła się. A kiedy zadrżał, czując, jak dotyka go końcem języka, przywarła do niego jeszcze mocniej. ­ Szkoda filmu ­ mruknął. ­ Nieważne ­ odparła. Odchylił się, aby spojrzeć jej w oczy. Chciał sprawdzić, czy przestała płakać, czy też może ukrywa łzy, przytulając się do jego policzka. Z jaką zatrważającą łatwością Chloe doprowadziła go do złamania postanowienia o unikaniu panienek w potrzebie! Nie potrafił dotrzymać danego sobie słowa, że pod koniec wieczoru pożegna się z nią przed jej drzwiami i wróci do siebie. Nic nie wyszło z uważnego oglądania filmu, o którym chciał później podyskutować przy drinkach. Nie potrafił nawet oderwać oczu od twarzy Chloe. Gdy uniosła głowę i spojrzała na niego pytająco, przybliżył usta do jej drżących warg. Pocałowali się po raz pierwszy. Wiedział, że nigdy nie zapomni tego pocałunku, który smakował solą i ciepłym popcornem na maśle. Właściwie kiedyś się już całowali, ale zrobili to na oczach publiczności i po wpływem Trzy życzenia 147 nadmiaru tequili. Tym razem czuli się inaczej. Ten pocałunek był prawdziwy. Chloe miała miękkie i namiętnie poszukujące usta. Zdawało się, że się boi odrzucenia. Nigdy nie spotkał się z kobietą tak pełną sprzeczności, tak zdumiewającą. Nie pamiętał, aby równie mocno pragnął kogoś pocałować. Przywarł ustami do jej warg, odpowiadając jej na pytanie, którego nie wypowiedziała. Pocałunek był krótki, ledwie muśnięcie, Eric poczuł się jednak tak, jakby ta prostota i niewinność tworzyły tylko maskę, pod którą czaiła się żądza. Chloe nie była niewinna. Nic nie wiedział o jej przeszłości, lecz wyczuwał, że pragnie być pożądana i akceptowana. Gdy jej język dotknął jego ust i wsunął się głębiej, już wiedział. Nie miało znaczenia jej przekonanie o tym, że zna się na mężczyznach i ma doświadczenie w zawieraniu i zrywaniu związków, a także że wie wszystko o romansach. Eric poznał prawdę. Jej usta mu ją przekazały. Po prostu szukała miłości. Sala balowa w hotelu Renaissance wyglądała tak, jakby przeniesiono ją prosto ze stron internetowych www.dOSKONAŁA-dZIEWCZYNA.com na wieczór rozstrzygnięcia konkursu na najlepszą projektantkę dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY. Dominowały firmowe kolory: limonkowozielony i pomarańczowy, intensywnie różowy oraz jaskrawożółty. Każdy stolik przyozdobiono dwoma obrusami w kontrastujących barwach, a także liśćmi oraz pękami szklarniowych kwiatów w kolorach pomarańczowym, żółtym 148 Alison Kent i różowym. Cała podłoga, stoły, a nawet krzesła były zasłane konfetti w kształcie maleńkich literek d. Chloe wiedziała, że papierowe drobiny tak mocno wczepią się w jej czarne boa z piór, przyszyte do dolnej krawędzi spódnicy, że będzie musiała je wytrząsać przed następnym włożeniem. Usiadła przy wielkim, okrągłym stole dla dwunastu osób i przejrzała program, w którym zaprezentowano charakterystykę finalistek ubiegających się o tytuł projektantki dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY. Wszystkie finalistki już wcześniej pojawiły się na scenie, aby się przedstawić, a także opowiedzieć o tym, jaki wpływ na ich życie miała moda. Następnie każda dziewczyna zmieniła się w modelkę, aby zaprezentować oficjalny ubiór, który nie tylko zaprojektowała, lecz również uszyła. Bez względu na to, czy chodziło o sukienkę, czy też komplet, każdy szew, dziurka od guzika i ozdoba musiały być dziełem finalistek. Nawet akcesoria należało wykonać ręcznie. Jedyny wyjątek stanowiło obuwie, chociaż każda z dziewcząt wykazała się kreatywnością także i w tej dziedzinie. W takiej sytuacji pozostało tylko obliczanie i sumowanie wyników. No i oczywiście udekorowanie zwyciężczyni. Chloe była niezwykle zaskoczona. Co więcej, czuła też, że ogarnia ją zazdrość. Nie chodziło przy tym o wyobraźnię i talent dziewczyn, lecz o to, że te siedemnasto- lub osiemnastolatki doskonale wiedziały, czego oczekują od życia. Kiedy sama miała tyle lat, zmuszono ją do studiowania mody zamiast wychowania fizycznego i była pewna, że jej życiowe marzenia nigdy się nie spełnią. Trzy życzenia 149 Nie była pewna, czy jej koleżanki znalazły sobie faworytki pośród uczestniczek, lecz ona nie miała wątpliwości, której dziewczynie kibicuje. Chloe wątpiła w szanse swojej ulubienicy, lecz Deanna ­ tak się nazywała ta finalistka ­ poruszyła jej serce. Talent Deanny był bezdyskusyjny. Znała wszystkie prawidłowe odpowiedzi, a jej ciało i twarz nie budziły najmniejszych zastrzeżeń. Jednakże zdaniem Chloe, jedno całkowicie uniemożliwiało dziewczynie zebranie największej liczby punktów. Chodziło o sposób bycia, o niewyparzony język, agresywne usposobienie, które stanowi przykrywkę dla niepewności, zasłonę dymną, mającą utrudnić dostrzeżenie jej poczucia mniejszej wartości. Chloe rozpoznała w Deannie siebie i to zabolało. Pozostałe osoby przy stole gawędziły radośnie, zupełnie nieświadome rozterek Chloe. Jej koleżanki dyskutowały o kandydatkach, mężczyźni zaś oczekiwali na pojawienie się deseru. Oprócz Erica, który siedział z prawej, Chloe dzieliła stolik z Melanie, Kinsey, Sydney, Lauren i Macy, a także z ich towarzyszami. Oczywiście Macy usiadła tuż obok Leo. Melanie sprowadziła Jessa Morgana, którego Chloe naprawdę lubiła i uważała za doskonałego partnera dla Mel. Z kolei Kinsey zaprosiła Douga Storeya. Ostatnie dwie pary wzbudziły poważne zastrzeżenia Chloe i innych zgromadzonych. Sydney towarzyszył Ray Coffey, co samo w sobie nie powinno dziwić, bowiem oboje spotykali się ze sobą od czasu do czasu, lecz dzisiejszego wieczoru prawie nie otwierali do siebie ust. Ray wyglądał na wściekłego, 150 Alison Kent a Sydney na wkurzoną do granic możliwości. Wyraźnie czuli się w swoim towarzystwie podle i tak niezręcznie, jak reszta zgromadzonych przy ostatniej parze: Lauren i ojca Sydney, Nolana Forda, którzy niewątpliwie się spotykali. Sydney i Nolan prawie w ogóle się do siebie nie odzywali, przez co atmosfera przy stole od początku była wyjątkowo gęsta, ale na domiar złego przy stoliku obok zasiadła Poe z Antonem Neville'em. Chloe pokręciła głową. ­ Jesteś bardzo małomówna. Podniosła wzrok na Erica, kiedy podsunął jej łyżeczkę sorbetu cytrynowego przyniesionego przez kelnera, który przed pozostałymi gośćmi postawił mus czekoladowy. Przyjęła dar, usiłując sobie przypomnieć, kiedy mu powiedziała, że uwielbia desery cytrynowe, i zastanawiając się, ile zapłacił kelnerowi za taką przysługę. Dopiero po chwili poczuła na sobie wzrok pięciu par kobiecych oczu. Rozważała pokazanie im języka, lecz uznała, że to niezbyt dobry sposób na zaskarbienie sobie uznania Sydney. Uśmiechnęła się słodko i powróciła do wypełniania tabeli ocen kandydatek. ­ Ejże, księżniczko ­ nalegał Eric. ­ Pogadaj ze mną. ­ Nie znoszę, kiedy nazywasz mnie księżniczką. ­ Chloe wbiła w ramię Erica ostry koniec ołówka. ­ Musisz to robić? ­ Powiedz mi, dlaczego tego nie znosisz, a ja ci powiem, dlaczego to słowo do ciebie pasuje. ­ Nie pasuje ­ burknęła, niepewna, dlaczego jest dzisiaj taka podminowana. Nie chciała przyjąć do wiadomości, że to może mieć związek z wczorajszą czułością Trzy życzenia 151 Erica. Albo z sorbetem cytrynowym. ­ Nie jestem jakimś egzaltowanym, zepsutym babsztylem. ­ Nie to mi się kojarzy ze słowem księżniczka. ­ Eric przesunął palcem wskazującym po delikatnej skórze wewnętrznej strony jej ręki. Chloe zadrżała z zimna. Nie dlatego, że jego dotknięcie było wyjątkowo intymne, ani nie dlatego, że kostkami palców musnął jej pierś. Pogłaskał kciukiem jej łokieć i dopiero wtedy znalazła w sobie siłę, aby się odsunąć. Zachowywał się stanowczo zbyt słodko. Poczuła złość. ­ Jeśli w ogóle musisz mnie jakoś nazywać, lepiej wymyśl coś innego. ­ Jasne. Brzoskwinka. ­ Nie. ­ Kotlecik. ­ Nie. ­ Laleczka. Zastanowiła się. ­ Czy tylko na tyle cię stać? ­ Mnie się podoba. ­ Przysunął do niej krzesło. ­ Jak tam, laleczko? Wzniosła oczy do góry i popatrzyła na niego z ukosa. ­ Co ty wyprawiasz? Chcesz mi usiąść na kolanach? Eric się roześmiał i otoczył ramieniem oparcie jej krzesła. Udawał, że się interesuje wypełnianą przez nią tabelą wyników. ­ A więc to wszystko odbywa się na bieżąco, tak? ­ Spójrz tutaj. ­ Pokazała palcem częściowo wypełnioną tabelę. ­ Dziewczyny wykonały już wszystkie postawione im zadania, toteż oceniamy je według skomplikowanej punktacji. Podsumowaniem wyników zajmie 152 Alison Kent się nasza księgowa, a w tym czasie wszyscy dokończą deser. A teraz, jeśli pozwolisz... Eric postukał palcem w zdjęcie Deanny i jeszcze bardziej się przysunął do Chloe. ­ To twoja faworytka? Pachniał czymś bardzo przyjemnym. Chloe była wściekła na siebe, tak bardzo chciała się do niego przytulić. Nie potrafiła się skupić. Dlaczego przy nim ciągle myślała o seksie? I to nie tylko o uprawianiu seksu, ale też o czerpaniu z tego niesamowitej radości. Pragnęła go tak mocno, jak nikogo innego. Wczoraj wieczorem, kiedy się pocałowali, była gotowa oddać mu wszystko, ale on o nic nie poprosił. Dziwne. Który facet pocałowałby ją tak gorąco, a potem nie chciał się z nią kochać? ­ Tak, podoba mi się ta dziewczyna. Ma dobre wyczucie koloru. ­ Chciałaś powiedzieć, że lubi kolor różowy. ­ Eric przesunął dłonią po jej plecach i pogłaskał wąski paseczek podtrzymujący głęboko wyciętą górę sukienki lila, uszytej w stylu lat dwudziestych. ­ Ma dobry gust. Dobrze wie, co należy dobrać do kolorów, które lubi. Ma pomysł na siebie. ­ Diabeł tkwi w szczegółach. Gdzie u licha to wcześniej słyszała? ­ Nie tylko o to chodzi, prawda? Widziałem, że często się jej przyglądałaś. Chloe nie miała pewności, czy potrafi udzielić Ericowi wiarygodnej odpowiedzi, jednocześnie nie opowiadając historii swojego życia. Nie musiał wiedzieć, że obydwie wychowały się bez matek. Ani że Deanna odnalazła się Trzy życzenia 153 w świecie mody podobnie jak siedemnastoletnia Chloe w sporcie. Teraz ta młodziutka dziewczyna stanęła przed szansą spełnienia marzeń. Jej zdenerwowany ojciec siedział na widowni i wyglądał tak, jakby miał zwymiotować. Chloe pamiętała, że było jej równie ciężko. Deanna mogła tylko śnić o karierze Chloe, której jednak zupełnie nie obchodziło to, co robiła. Jak miała to wyjaśnić Ericowi? Przecież w końcu będzie musiała mu o tym powiedzieć. Nie odkładając ołówka, uniosła palce mężczyzny, wędrujące stanowczo zbyt blisko jej piersi, i odsunęła od siebie jego dłoń. Następnie pochyliła się nad tabelą, po raz ostatni rzuciła na nią okiem, wstała i przekazała ją Sydney. Kiedy usiadła, zerknęła uważnie na Erica. ­ Strasznie się zrobiłeś wścibski. ­ Jako twój towarzysz muszę okazywać zainteresowanie. W ten sposób potwierdzam wszem i wobec, że jestem ci oddany. ­ Tym razem uniósł rękę leżącą na oparciu jej krzesła i zaczął się bawić włoskami na jej karku. ­ Jesteś mi oddany? Pewnie dlatego tak gorąco okazywałeś uczucia wszystkim przygodnym kobietom w Daiquiri Factory? ­ Co to ma być? ­ Cofnął się, aby lepiej widzieć jej twarz. ­ Szpiegujesz mnie? Czyżbym padł ofiarą wstrętnych plotek i nieuzasadnionych pomówień? ­ Tę informację uzyskałam od kogoś, kto widział, jak okazywałeś tam swoje... oddanie. ­ Popatrzyła na niego wyzywająco, ciekawa, czy podejmie rękawicę. ­ Doprawdy? ­ stwierdził i zmarszczył brwi. ­ A kim jest ta życzliwa osoba? 154 Alison Kent Kinsey siedziała po drugiej stronie stołu, toteż Chloe skierowała spojrzenie na Melanie, która zajmowała miejsce przy drugim boku Erica. Ten odwrócił się do Melanie, nie zdejmując dłoni z włosów Chloe. ­ Hej, Mel ­ zaczepił ją. Oderwała się od rozmowy z Jesse'em. ­ Hej, Eric. ­ Podobno oplotkowałaś mnie przed Chloe, zgadza się? Melanie popatrzyła na niego uważnie znad czarnych, prostokątnych oprawek okularów. ­ Nikogo nie oplotkowałam. W przeciwieństwie do Kinsey, która poinformowała ją o tym, co widziała. ­ Co ty powiesz? ­ To co słyszysz. ­ Melanie najwyraźniej postanowiła natrzeć Ericowi uszu. Chloe bez przekonania spróbowała uspokoić przyjaciółkę. ­ Daj spokój, Mel. On nie będzie ciebie słuchał tak samo, jak nie chce słuchać mnie. ­ Co to ma znaczyć? Uważasz, że cię nie słucham? ­ Eric popatrzył na Chloe, a potem znowu na Melanie. ­ Czegoś tutaj nie rozumiem. Tym razem Melanie uniosła brodę i popatrzyła z góry na Erica. ­ Chloe wtajemniczyła nas w szczegóły twojej roli w jej wielkim planie podreperowania reputacji. ­ Tak? No i co? Melanie przewróciła oczami. ­ To, że jej pomysł zda się psu na budę, jeśli nie będziesz przestrzegał pewnych zasad. Nie może być tak, Trzy życzenia 155 że tylko na niej spoczywa odpowiedzialność za przyzwoite zachowanie. ­ Przyzwoite zachowanie? ­ Tym razem głowa Erica obróciła się powoli w kierunku Chloe. Chętnie by go poinformowała, że gdyby wykazał się choć odrobiną rozumu, na pewno pojąłby, że jej plan traci sens, jeśli on wciąż rzuca się na wszystko, co ma piersi. Nie zamierzała jednak dawać mu do zrozumienia, że obdarzyła go tak wielkim zaufaniem. Ani myślała też mówić mu, że na myśl o nim z inną kobietą dostawała szału. Nie zdążyła jednak się odezwać, bowiem ponownie odwrócił się do Melanie. ­ Wybacz, ale musimy wyjść ­ stwierdził krótko, złapał Chloe za ramię i popatrzył na nią surowo. Niechętnie wstała, bo nie miała wielkiego wyboru. Trzymał ją zbyt mocno. Istniał też inny, ważniejszy powód. Jej ciało nie potrafiło mu odmówić Nic nie rozumiała. Co on z nią wyprawiał? Dlaczego nie mogła złapać oddechu? ­ Chloe? ­ zawołała Sydney z drugiej strony stołu. ­ Wyniki będą znane za kwadrans. Skinęła głową i otworzyła usta, aby wyjaśnić, kto odpowiada za jej nagłe wyjście. Winny całego zamieszania wziął jednak sprawę w swoje ręce i uśmiechnął się uroczo. ­ Zwrócę ją za moment, Syd. Następnie skierowali się do drzwi wyjściowych z tyłu prostokątnego pomieszczenia. Na szczęście nie mieli zbyt długiej trasy do pokonania. Na korytarzu przesunął dłoń po ręce Chloe i pociągnął 156 Alison Kent ją za sobą. Idąc, naciskał klamki wszystkich drzwi po drodze i skręcał w rozmaite zakamarki. ­ Eric, cholera jasna. Zwolnij, do diabła, bo sobie skręcę nogę. Jednak Eric nie zamierzał czekać, a Chloe wyczuwała w nim desperację. Chciała zatrzymać Erica i zażądać wyjaśnień, jednak jeszcze bardziej pragnęła się przekonać, czego od niej chce. Musiało to być coś niezwykle ważnego, skoro zachowywał się tak niecodziennie. Wreszcie udało mu się znaleźć otwarte drzwi. Za nimi znajdowało się wąskie pomieszczenie techniczne. Włączył światło. Żarówka zabrzęczała i zapaliła się. Eric wciągnął Chloe do środka, zamknął drzwi i wbił w nią spojrzenie, tak intensywnie, że cofnęła się zaniepokojona. Zatrzymała się pod drzwiami. Erid oddychał głośno i nierówno. Po chwili jedną dłonią przesunął po jej włosach, a drugą oparł na swoim biodrze. ­ Co do cholery... Przerwał jej zatrzaśnięciem drzwi. Rozdział dziewiąty ­ Zechcesz mi wyjaśnić te bzdety, o których gadała Melanie? Nie przypominam sobie, abyśmy cokolwiek ustalali na temat przyzwoitego zachowania. Chloe zmrużyła oczy, uniosła wyżej brodę i wyprostowała ramiona. Przywarła plecami do drzwi. Potrzebowała solidnego oparcia przed rozmową z Erikiem. Bez względu na to, co się miało za chwilę wydarzyć, wiedziała, że będzie to miało bardzo poważny wpływ na ich dalsze kontakty. Musiała postępować rozważnie, zwłaszcza że wydawał się całkiem wyprowadzony z równowagi. ­ Co tu wyjaśniać? Jest tak, jak powiedziała Melanie. Puszczasz się na lewo i na prawo, co zupełnie nie pomaga mi w utrzymaniu przyzwoitej reputacji. Wydawało mi się, że tyle potrafisz sam sobie wykombinować. Pomyliłam się. Trzeba było od razu wyłożyć ci kawę na ławę. ­ Puszczam się na lewo i na prawo? ­ Zacisnął zęby 158 Alison Kent tak mocno, jakby miał je skruszyć. Jego oczy się zwęziły w cienkie szparki, a głos zmienił się w szorstki i chrapliwy szept. ­ Poszedłem z przyjaciółmi rozerwać się w knajpie i to oznacza, że się puszczam? Tylko dlatego, że część moich przyjaciół to kobiety? I to mówi kobieta, która umawia się na randki ze wszystkim, co ma spodnie na tyłku? ­ Nie ze wszystkim ­ odparła, z perwersyjną przyjemnością zauważając, że jej złośliwa uwaga trafiła Erica w słaby punkt. ­ Racja. Ze mną się nie umawiasz na randki, ale chcesz, żebyśmy byli sobie wierni, chociaż się nie spotykamy. Zawracanie głowy, Chloe. To bez sensu. Nigdy ci nie obiecywał, że będę mnichem. Chloe skrzyżowała ręce na piersi. Między nią a Erikiem działo się coś, czego nie potrafiła zrozumieć. Nie ulegało jednak wątpliwości, że chłopak nie jest w odpowiednim nastroju, aby spokojnie wszystko jej wyjaśnić. Poza tym nie dało się ukryć, że ją również ogarnął wojowniczy nastrój. ­ Wiesz co, po prostu zapomnijmy o całej sprawie ­ odezwała się. ­ Nie mam pojęcia, dlaczego w ogóle przyszło mi do głowy, że to się może udać. Nigdy w życiu nie mogłam na nikogo liczyć, więc dlaczego teraz miałabym nagle zaufać tobie? Usiłowała się poruszyć, odsunąć od drzwi i wyjść z pomieszczenia, pozostawiając za sobą Erica wraz z jego problemami. W ten sposób mógłby w samotności się wściekać, tłuc pięściami o drzwi, jęczeć i wyć do woli. Okazało się jednak, że Eric ani myśli się odsuwać. Na próżno. Chloe doskonale wiedziała, że nie da się w ten sposób zastraszyć. Trzy życzenia 159 Była jednak zaciekawiona i chociaż nie chciała się do tego przyznać, także zaniepokojona. Nie tyle o siebie, ile o Erica. Takie zachowanie kompletnie do niego nie pasowało. Eric, którego znała, był zupełnie inny. A znała go znacznie lepiej niż każdego innego mężczyznę, z którym się spotykała. ­ Posłuchaj, Eric. Nie mam pojęcia, co się z tobą dzieje, ale muszę wracać na uroczystość. A zatem, jeśli pozwolisz... Zaraz, zaczekaj. Nawet jeśli nie zamierzasz mi na nic pozwalać, lepiej zejdź mi z drogi i daj mi spokój. Popchnęła jego pierś. Nie powiedział ani słowa. Nie odsunął się. Przeciwnie, odniosła wrażenie, że się przysunął, i to tak blisko, że Chloe mogła uważnie się przyjrzeć jego tęczówkom. Widziała w nich co najmniej sześć odcieni błękitu. Z kolei źrenice były kruczoczarne i rozszerzone z gorąca i podniecenia. Pragnął jej i to desperacko. Musiał ją mieć, tu i teraz, w tej chwili. ­ Eric? Opuścił głowę i dotknął nosem jej nosa, jednocześnie opierając się całym ciężarem ciała o drzwi, tuż nad jej ramionami. ­ Oczekujesz ode mnie przyzwoitego zachowania, Chloe? Chcesz, żebym był twoim facetem? Zostaniemy parą? Zapomnimy o wszystkich innych? Tego właśnie chcesz? Właściwie to chciała od niego czegoś innego. Marzyła, aby ściągnął jej majtki, zsunął spodnie do kostek i wypełnił ją tak, jak jeszcze nikt wcześniej. Ale bycie ze sobą? Przyzwoite zachowanie? Miałaby pokazać Ericowi, kim 160 Alison Kent naprawdę jest pod swoją skorupą laleczki-księżniczki? Nie wiedziała, czy ma na to ochotę. Po prostu nie miała pewności. Wiedziała za to doskonale, że jej ciało jeszcze nigdy nie promieniowało taką energią. Oddech Erica rozgrzewał jej policzek. Jego miękkie wargi dotknęły kącika jej ust i na chwilę tam pozostały, jakby cierpliwie czekając na odpowiedź. Miał tak napięte ciało, że bała się go dotknąć z obawy, iż pęknie. Mimo to położyła obie dłonie na jego klatce piersiowej i wysunęła język, aby musnąć jego usta. Całe ciało Erica zadrżało i zesztywniało. Czuła, że starał się stłumić to, na co ma największą ochotę. A potem jego wargi przywarły do jej ust i nie był to pocałunek, jaki wymienili w kinie. Nie wyobrażała sobie, że Eric potrafi tak całować. Przywarł do niej pożądliwie, wsuwając jej język między wargi. Odwzajemniała każdy jego gest, ssała jego język, rozkoszowała się jego ustami, przygryzała je lekko zębami. Nie wierzyła, że można kogoś tak bardzo pragnąć. Chciała jego i tylko jego. Przesunęła dłońmi po klatce piersiowej Erica, kciukami wyszukała sutki. Eric zadrżał, a jego jęk zabrzmiał w jej uszach niczym muzyka. Nasiliła pieszczoty, zataczając dłońmi większe kręgi. W tej samej chwili Eric zanurzył twarz w jej szyi, dłońmi przesunął po jej plecach, docierając do pośladków. Uniósł ją swobodnie i przeniósł w głąb długiego i wąskiego pomieszczenia. Odwrócił się i posadził ją na niskim stoliku, po którym poniewierały się nakrętki, śrubki i kawałki przewodów Trzy życzenia 161 elektrycznych. Odchyliła się, przybliżając plecy do blatu i opierając ciężar ciała na łokciach. Eric wyciągnął rękę do tyłu, aby złapać ją za obydwie pięty, złączone na jego krzyżu. Drugą dłoń wsunął między jej nogi, a palec wcisnął za krawędź majtek. ­ Podoba mi się, że nie nosisz rajstop ­ stwierdził, głaszcząc ją namiętnie. Uwielbiała jego dotyk, lecz nie mogła go znieść. Jej przyjemność graniczyła z bólem. Chciała więcej, lecz nie potrafiła już wytrzymać. Pragnęła pokierować jego dłonią. Chciała poczuć go w środku. Najbardziej na świecie pragnęła jednak jego męskości. Dobrze pamiętała, jak twarda może się stać, marzyła o tym, by jej dotknąć. Zamiast tego skoncentrowała się na sobie. Przesunęła dłońmi po piersiach i potarła sutki, które zrobiły się twarde jak kamyczki. Ściskając biust, wyobraziła sobie, jak Eric stoi nad nią, a ona przed nim klęczy, dotyka piersiami jego członka, a potem bierze go do ust i rozkoszuje się nim. Odchyliła głowę, uniosła biodra i jęknęła. Eric znieruchomiał. Nie patrząc na niego, wyczuła, że się jej przygląda i zastanawia, co dalej zrobić. W końcu przesunął dłonie po jej ciele i przyłożył je do jej rąk, którymi drażniła piersi. Nie zawahał się ani na moment i błyskawicznie ściągnął z niej sukienkę. Chloe leżała teraz przed nim naga. Zajął się nią językiem i ustami, ssał ją gorąco, głaskał, całował, pieścił, podczas gdy jego dłonie ją ściskały i drażniły. Szybkimi ruchami języka rozgrzał jej jedną pierś, na co Chloe uniosła się nieco, domagając się więcej. Czuła niedosyt, pragnęła mocnych pieszczot, czegoś 162 Alison Kent więcej niż tylko delikatne dotknięcia językiem. Uniosła biodra i otoczyła Erica nogami. Kiedy mocno szarpnął sutkiem, który energicznie ssał w ustach, wyczuł, jak się naprężyła, gotowa na jego przyjęcie. ­ Jeśli nie masz prezerwatywy, jesteś trupem ­ syknęła, przyciskając jego pośladki piętami. Eric nie odpowiedział ani słowem. Jedną ręką od razu sięgnął do kieszeni. Nie musiał wyciągać portfela, okazało się, że odpowiednie akcesoria trzyma luzem w spodniach. Najwyraźniej był przygotowany na to, że poszczęści mu się w najmniej spodziewanej chwili. Chloe mruknęła z aprobatą. Właśnie teraz nadszedł odpowiedni moment na użycie prezerwatywy. Wyprostował się, rozerwał opakowanie i zerknął na Chloe, która przycisnęła głowę do piersi i szeroko otworzyła oczy. Z przyjemnością patrzyła, jak Eric rozpina pasek, odsuwa zamek błyskawiczny i ściąga spodnie. Miał na sobie seksowne, białe bokserki z ekskluzyw- nego tylko sklepu przez bieliźniarskiego, ułamek sekundy, lecz zaprezentował bowiem od razu je je ściągnął do kostek, stając przed Chloe w pełnej krasie. Cały czas uważnie przypatrywała się jego poczynaniom. ­ Trzymaj się, księżniczko ­ nakazał. Miał wilgotne usta i był spocony z podniecenia. ­ Spodoba ci się, zobaczysz. Czego do jasnej cholery miała się trzymać? Nie miało to jednak żadnego znaczenia, bowiem Eric zdecydowanym ruchem wypełnił ją swoją męskością. Chloe krzyknęła, a Eric znieruchomiał. Pomyślała, że jeszcze chwila Trzy życzenia 163 i przeniesie się na tamten świat. W myślach błagała go, aby się poruszył, pragnęła się pod nim wić, jednak pozostała nieruchoma, rozkoszując się cudownym wrażeniem pierwszego pchnięcia i oczekując na to, co za chwilę musiało się stać. Nie przypuszczała, że będzie jej tak dobrze. Eric przycisnął ją mocniej, zataczając dłonią małe kółka na jej bikini. Wreszcie odprężyła się nieco. Wyczuł to i dopiero wtedy zaczął się poruszać. Głaskał ją lekko i penetrował łagodnie, jednocześnie uciskając dłonią. Od czasu do czasu zerkał, jak jego penis wsuwa się i wysuwa z jej ciała. W pewnej chwili jęknął i popatrzył jej w oczy. Mocno zaciskał usta, jakby konieczność kontrolowania odruchów bardzo wiele go kosztowała. ­ Jesteś gotowa? Zacisnęła zęby i skinęła głową, gotowa do natychmiastowej eksplozji. Eric nie czekał na dalszą zachętę. Energicznie ruszył do boju, wbijając się w nią z całą mocą. Jego biodra wciskały się między jej nogi, a penis silnie pocierał to miejsce, którego stymulacji najbardziej pragnęła. Doszła w ciszy, gdyż nie mogła już dłużej czekać. Jej ciało przeszyła seria gwałtownych skurczy. Jednocześnie wysoko uniosła biodra, aby przywrzeć do jego ciała tak silnie i tak gwałtownie, jak tylko się dało. Przy każdym skurczu usiłowała jak najgłębiej wcisnąć w siebie erekcję Erika, ruszała biodrami na boki i marzyła o tym, aby złapać go rękami lub nogami i zmusić do wbicia się w nią jeszcze mocniej. Rękoma musiała jednak balansować, aby nie stracić równowagi, jej pośladki znajdowały się na samej krawędzi stołu, a nogi na ramionach Erica. 164 Alison Kent Gdyby w jakikolwiek sposób zmieniła pozycję, groziłby jej upadek na ziemię. Eric sprawował nad nią pełną kontrolę. Zmrużył oczy, świadom, że Chloe doznała najwyższej rozkoszy, a jej dostarczycielem był właśnie on. Wiedział, że teraz może spokojnie zaczekać, zanim ponownie zaprowadzi ją na szczyty. Nie wątpił, że potrafi dać jej jeszcze potężniejszy orgazm, rozkosz, o jakiej dotąd nie śniła. Wyszedł z niej niemal całkowicie, po czym ponownie wsunął się do środka jednym posuwistym, leniwym ruchem, zanurzając się do samej nasady. Potem powtórzył to samo. I jeszcze raz. I znowu. Za każdym razem zwiększał prędkość pchnięć, docierając do końca coraz wcześniej i coraz mocniej. Chloe westchnęła głęboko. Po jej ciele przebiegły spazmy, dostosowane rytmem do pchnięć Erica. Z jego gardła wydostał się głęboki jęk i w tej samej chwili Eric doszedł. Chloe poczuła wypełniające ją ciepło. Nawet przez warstwę lateksu wyczuwała żar jego nasienia. Przysunęła go do siebie, wciągnęła głęboko i przeżyła kolejny orgazm. Przez długą chwilę nie potrafiła opanować drżenia. Powoli zsunęła nogi z ramion Erica. Kolanami zaczepiła o jego łokcie, lecz on się nie poruszył, cały czas trzymając ręce wokół jej ud i pieszcząc je po wewnętrznej stronie. Wciąż był twardy i ciągle tonął w jej ciele. Nie miała wyboru, musiała na niego spojrzeć. Czuła się fantastycznie. ­ Jeśli oczekujesz na pozwolenie wyjścia, niniejszym je otrzymujesz. ­ Oczekuję odpowiedzi na moje pytanie. Pytanie? Kiedy zadał jej jakieś pytanie? Trzy życzenia 165 ­ Odśwież mi pamięć, bo trochę się zdekoncentrowałam. Zachował kamienną twarz. ­ Chcesz, żebyśmy zachowywali się przyzwoicie? Jak do cholery miała mu odpowiedzieć, skoro wciąż w niej tkwił? ­ Tak. Dopóki nie dopełnimy warunków umowy. Eric rozluźnił się i puścił jej nogi. Następnie wsunął rękę pod Chloe i pomógł jej usiąść na krawędzi stołu. Ściągnął prezerwatywę, poprawił ubranie i spojrzał dziewczynie w oczy. Poruszała się z wielkim trudem. Bolały ją plecy, a stawy biodrowe wręcz skrzypiały. Po wewnętrznej stronie ud czuła intensywne pulsowanie. Miała wyrzuty sumienia. Wciągnęła sukienkę, poprawiła ją na biodrach i umieściła ramiączka na właściwych miejscach. Z trudem udawało się jej utrzymać na nogach. Jej stopy drżały, lecz wyprostowała się i spróbowała przylizać potargane włosy. Modliła się, aby Eric nic nie mówił i wyszedł bez słowa. Niestety, jej modlitwy rzadko kiedy odnosiły pożądany skutek. Położył dłoń na klamce, znieruchomiał i odwrócił się, aby spojrzeć jej w oczy. ­ Muszę ci coś powiedzieć, Chloe. Nazywam cię księżniczką dlatego, że wieża, którą zamieszkujesz, jest potwornie wysoka. Mężczyźnie trudno się do ciebie zbliżyć, a zdobycie jakichkolwiek praw do ciebie jest całkowicie niewykonalne. Uniosła brodę. ­ Teraz, skoro już wdrapałeś się na tę wieżę, uważasz, że możesz sobie rościć do mnie prawa? Myślisz, że masz prawo mówić mi, jak mam żyć? 166 Alison Kent ­ Jak myślisz, Chloe, czy właśnie tego chcę? ­ A nie? ­ Czy istnieją mężczyźni o mniejszych oczekiwaniach? ­ Nie, nie chcę cię mieć na własność. Pragnę cię poznać. Istnieje jeszcze sporo rzeczy, których chciałbym się o tobie dowiedzieć. I zamierzam to zrobić, księżniczko. Poznam cię od stóp do głów. Wierz mi. ­ Wyszedł na korytarz i ponownie zajrzał do pomieszczenia. Jego spojrzenie wyrażało determinację. ­ Bez względu na to, ile murów będę musiał skruszyć. Sama się przekonasz. Po wyjściu Erica Chloe przez długą chwilę wpatrywała się w zamknięte drzwi. Bez względu na to, jak mocno przyciskała dłoń do serca, nie potrafiła powstrzymać jego intensywnego łomotania, pełnego nierozsądnej nadziei. Chloe nie zamierzała panikować. Przypomniała sobie, że biegając z Erikiem w poszukiwaniu miejsca odosobnienia, mijała damską toaletę. Postanowiła udać się tam jak najszybciej, zanim ktokolwiek zobaczy ją w takim stanie. Przypuszczała, że wygląda fatalnie. Eric na szczęście zmierzał w przeciwną stronę, pocierając kark dłonią i wpatrując się w podłogę. Nie miała ochoty wysłuchiwać jego dalszych przemyśleń, dotyczących tego, co się przed chwilą wydarzyło. Miała wystarczająco dużo powodów do zmartwień, nie musiał jej dokładać kolejnych. Ani tym bardziej budzić w niej nadziei. Jej twarz znajdowała się w opłakanym stanie. Szminka zupełnie znikła z ust, za to jej resztki rozsmarowały się po Trzy życzenia 167 policzkach i brodzie. Podkład zostal definitywnie starty, stan różu na policzkach budził trwogę. Nieco lepiej prezentował się tusz, chociaż i on się rozmazał, nadając Chloe wygląd zmartwionego szopa. Włosy wyglądały potwornie, ale niestety, szczotka i kosmetyki zostały w małej czarnej torebce, obszytej pierzastym boa, która wisiała na poręczy krzesła w sali balowej. Była pewna, że wróci za chwilę i nie widziała potrzeby, aby zabierać drobiazgi. Nie spodziewała się, że zostanie zawleczona w odludne miejsce niczym wybranka jaskiniowca. Dotąd uważała, że to się zdarza wyłącznie w kinie. Wpatrywała się w odbicie, zadowolona, że toaleta, w której się znalazła, leży na uboczu i nikogo w niej nie ma. Póki co nie potrafiłaby nikomu stawić czoła. Wystarczający kłopot sprawiało jej wytrzymanie we własnym towarzystwie. To, co zrobiła, stało w całkowitej sprzeczności z tym, co sobie obiecała i co przysięgła Sydney. Jej wyczyny były nieusprawiedliwione i bezsensowne. Właśnie naraziła na szwank karierę, którą usiłowała ocalić. Wyszła z uroczystości rozdania nagród dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY na szybki numerek. Na domiar złego nie mogła zrozumieć, co ją do tego skłoniło. Nigdy nie angażowała się w związki oparte na seksie bez uprzedniego przemyślenia całej sprawy. Z kolei seks pojawiał się w jej życiu w dwóch smakach: grzeszna rozkosz zabawy oraz smakowita dominacja. To co się tu stało z Erikiem, wykraczało poza te definicje. Jej umysł zupełnie nie brał udziału w tym zbliżeniu, a jednak czuła się po nim związana z Erikiem i obawiała się, że w grę wchodzi uczucie. Wysunięte przez 168 Alison Kent niego oskarżenia zraniły ją do krwi, a jego słowa wciąż sprawiały jej ból. Doświadczenie ją nauczyło, aby w związkach z mężczyznami nie zwracać uwagi na emocje, a także unikać zasady: daję i biorę. Jak na jej gust, dawanie wiązało się raczej z całkowitym odbieraniem komfortu. Po tylu latach wysłuchiwania, co powinna nosić, jak się zachowywać, jaki wybrać kierunek studiów, w końcu przejęła kontrolę nad swoim życiem. Nad każdym jego aspektem. Nikt nie miał prawa tego jej odbierać twierdząc, że ją kocha i lepiej wie, czego jej potrzeba, czego pragnie. Odkręciła kran. Niech diabli porwą Erica Haydona i jego obietnice rodem z wieży! Wiedząc, że nigdzie nie wyjdzie, dopóki nie zrobi wszystkiego, co się da, aby poprawić urodę, spryskała twarz ciepłą wodą i dłonią pełną mydła w płynie zaczęła pocierać czoło. W tej samej chwili usłyszała szczęknięcie otwieranych drzwi do łazienki. Odetchnęła głęboko i zanurzyła twarz w wodzie. Następnie uniosła głowę i otworzyła oczy w samą porę, aby przez bąbelki ujrzeć w lustrze odbicie Melanie Craine. Przynajmniej nie była to Sydney. Ani Eric, dodała w myślach Chloe, mając nadzieję, że uda się jej uniknąć konfrontacji z obojgiem. Dokończyła zmywanie twarzy i opłukała ją. Melanie podeszła z drugiej strony blatu i kiedy Chloe zakręciła kran, wręczyła jej kilka papierowych ręczników. Obdarowana wyprostowała się, osuszyła twarz papierem i skrzywiła się, widząc w lustrze skórę w czerwone Trzy życzenia 169 plamy. Pomyślała, że tak się kończy korzystanie z nieodpowiedniego mydła, szorstkich ręczników, zażenowanie oraz podrażnienie brodą Erica. Chloe nie miała wątpliwości, że tak oczywiste ślady na jej twarzy nie pozostaną bez konsekwencji, zarówno zawodowych, jak i osobistych. Najpierw będzie musiała poradzić sobie z tymi pierwszymi. Odwróciła się ku Melanie. Cudowna przyjaciółka, nie zapomniała przynieść torebki Chloe. ­ Masz u mnie kolejkę. ­ Chloe od razu sięgnęła po opakowanie kremu nawilżającego. ­ Skąd wiedziałaś, gdzie mnie szukać? ­ Twój wartownik siedzi na ławeczce przed drzwiami. ­ Melanie skrzyżowała nogi w kostkach i poruszyła nimi. ­ Powinnaś mu powiedzieć, że mięta pieprzowa to nie jego kolor. Chloe zacisnęła oczy. Wyśmienicie. Siedział jej na karku chodzący plakat, informujący wszystkich o jej złym wyczuciu czasu i braku zdolności odpowiedniej oceny sytuacji. ­ Zatem wszyscy go widzieli i dobrze wiedzą, co się stało? ­ Nie sądzę. ­ Melanie złapała torebkę Chloe, zanim wpadła do umywalki. ­ Udało ci się wybrać łazienkę na uboczu. Światełko w tunelu? ­ Możesz mi wyświadczyć przysługę? Melanie skinęła głową, przyglądając się, jak Chloe wciera krem w skórę. ­ Wystaw głowę za drzwi i każ mu spadać. ­ Melanie wysoko uniosła czarne brwi i popatrzyła pytająco na 170 Alison Kent przyjaciółkę. ­ I powiedz mu, że zadzwonię, kiedy wrócę do domu. Melanie zeskoczyła z krawądzi blatu. ­ Przyszliście tutaj razem? Chloe pokręciła głową, przetrząsając torebkę w poszukiwaniu podkładu. ­ Spotkałam się z nim na miejscu. To tylko mój facet do towarzystwa. Nie jesteśmy parą. Zapomniałaś? Melanie popatrzyła na Chloe z wyraźnym niedowierzaniem na twarzy. ­ Jasne. Mimo niewątpliwych zastrzeżeń wystawiła jednak głowę na zewnątrz. Chloe przysłuchiwała się niewyraźnym głosom, nie potrafiąc rozpoznać ani jednego słowa. Nie ulegało jednak wątpliwości, że ton głosu Erica wskazuje na jego niezadowolenie. Nie czuła, że go spławia. Naprawdę nie miała takiego wrażenia. Potrafiła jednak radzić sobie tylko z jedną katastrofą na raz, a Sydney musiała pójść na pierwszy ogień. Gdyby tylko Chloe udało się wykombinować, jak rozbroić bombę, zanim wybuchnie... Melanie wróciła, wskoczyła na blat i niechcący wsunęła rąbek krótkiej sukienki do umywalki. ­ Zmarnujesz ten jedwab ­ przytomnie zauważyła Chloe. Melanie, jak to Melanie, koncentrowała się na sprawach technicznych i zupełnie jej nie obchodziły podstawowe zasady pielęgnacji odzieży. ­ Poszedł, ale wcale się z tego powodu nie cieszył. Wyglądał, jakby go osa ukąsiła. Trzy życzenia 171 ­ Słyszałam. ­ Chloe umilkła, wycierając nos gąbeczką do makijażu. ­ Powtórzyłaś mu, że do niego zadzwonię? ­ Jak najbardziej. ­ Posłuchaj, Mel, nie jestem w nastroju na wyciąganie z ciebie informacji wołami. Co powiedział? ­ Będzie czekał ­ wzruszyła ramionami Melanie. Będzie czekał. ­ Tylko tyle? ­ Nie ucinaliśmy sobie dłuższej pogawędki. Wydawało mi się, że chcesz, żeby sobie jak najszybciej poszedł, więc zastosowałam się do twoich instrukcji. To prawda, tego właśnie chciała. Chociaż z drugiej strony... ­ Tak, wiem. Przepraszam. Nie jestem w najlepszej formie. ­ Wybacz, ale trudno mi w to uwierzyć. Cała promieniujesz, od razu widać, że miałaś orgazm. ­ Melanie uniosła brew i spojrzała na przyjaciółkę wyzywająco, jakby oczekując zaprzeczenia oczywistego faktu. Chloe postanowiła skłamać połowicznie. ­ Nie promieniuję, tylko się świecę, bo do mycia twarzy użyłam silnego środka. ­ Rozumiem, że Eric wypaćkał się twoją szminką dlatego, że pomagałaś mu robić makijaż? Chloe wrzuciła podkład do torebki i wyciągnęła róż w pudrze. Po co miała kręcić, skoro prawda była widoczna na kilometr? Zaatakowała policzek pędzelkiem. ­ No dobra, niech będzie. Cała promieniuję po orgazmie, od stóp do głów. Przed chwilą skończyłam się pieprzyć z Erikiem. ­ Przypuściła atak na drugi policzek. 172 Alison Kent ­ Czy to było warte doprowadzenia mojej twarzy do kompletnej ruiny i porozdzierania majtek na strzępy? Owszem. Pytanie, czy powinnam zaprzepaszczać swoją karierę? Pozostawiła je bez odpowiedzi. Potrzebowała czasu do namysłu. Chciała jeszcze podjąć kilka decyzji. ­ Majtki w strzępach, co? ­ zachichitała Melanie. Chloe westchnęła. ­ Twojej karierze nic nie zagraża. ­ Pewnie, możesz tak sobie mówić. To nie ty nawaliłaś. Nie ty zmyłaś się z jednej z najważniejszych imprez zorganizowanych przez dOSKONAŁĄ-dZIEWCZYNĘ. Zawiodłam wszystkich. Jestem do niczego. ­ Chloe czuła, że jeszcze chwila i nie zapanuje nad łzami. ­ Powiedziałam Sydney, że źle się czujesz i zrobiło ci się niedobrze. Nie masz się czym martwić. Chloe zamknęła puderniczkę i popatrzyła w lustro na odbicie twarzy Melanie. ­ Co to znaczy: zrobiło mi się niedobrze? ­ Wszyscy przy stole doskonale widzieli, że nie zachowujesz się w typowy dla siebie sposób. Siedziałaś przez cały posiłek i ani razu nie powiedziałaś słowa do rzeczy. A potem Eric wyciągnął cię gdzieś zaraz po tym, jak się najadłaś tego cytrynowego świństwa. ­ Melanie wzruszyła ramionami. ­ Wszyscy inni jedli czekoladę, więc łatwo było ich oszukać. To wszystko. Serce Chloe waliło jak szalone. ­ Naprawdę myślisz, że wszyscy, a zwłaszcza Sydney, uwierzyli, że zrobiło mi się niedobrze? ­ Sama się przekonaj. Eric wyszedł. Możesz przecież Trzy życzenia 173 powiedzieć, że wysłałaś go do domu, co zresztą jest najzupełniej zgodne z prawdą, zgadza się? ­ Niby tak. Ale z drugiej strony to wyjątkowo kiepsko o nim świadczy. Kto to widział, żeby umawiać się z dziewczyną, a kiedy ona się rozchoruje, zostawiać ją na lodzie zupełnie samą? ­ Wcale nie jesteś sama. Przypominam o swojej obecności. Poza tym sama ci pomogłam odesłać go do domu. Zresztą nie zapominaj, że stawką jest twoja kariera. Jeśli musisz wybierać między dOSKONAŁĄ-dZIEWCZYNĄ i gorącym seksem... ­ Melanie zawiesiła głos i podjęła chwilę później: ­ Właściwie trudno tutaj mówić o wyborze, prawda, Chloe? Chloe chciała przytaknąć z całą stanowczością, lecz zamiast tego z powrotem wkręciła szczoteczkę do opakowania mascary, pozostawiając rzęsy do połowy nieumalowane. Popatrzyła Melanie prosto w oczy. ­ A jeśli tutaj nie chodzi tylko o gorący seks? Melanie zamrugała oczami, potem jeszcze raz, a później powoli zsunęła się z blatu i oparła o ścianę. ­ To taki żart, prawda? Ty i Eric? Zaraz, zaraz. Ty i ktokolwiek? Chcesz powiedzieć, że ten wasz cały układ jest czymś więcej niż tylko mistyfikacją? ­ Nie, nie jest. Nieważne. ­ Chloe ponownie skoncentrowała się na malowaniu oczu. Melanie zbliżyła się do niej o krok. ­ Nie mów mi, że coś jest nieważne, kiedy widzę, że jest ważne. Nie zadałabyś mi tego pytania, gdybyś nie brała tej możliwości pod uwagę. ­ Wystarczy. Nie mam zamiaru zastanawiać się nad 174 Alison Kent tym, nad czym się zastanawiam. W ogóle nie chcę sobie zaprzątać głowy tą sprawą. Pozostał mi tylko pokaz mody kobiecej ,,Szalona zima'' i będę mogła zapomnieć o tym układzie. Rzecz w tym, że Eric miał prawo zażądać od niej spełnienia jeszcze jednego życzenia. Rozdział dziesiąty Anton Neville stał przed przerobioną windą towarową, która miała go zawieźć trzy piętra wyżej na poddasze, gdzie mieszkała Lauren. Po raz ostatni zaciągnął się papierosem, na którego nie miał ochoty, cisnął niedopałek na beton i rozgniótł go butem. Co do cholery wyobrażała sobie Lauren, publicznie pokazując się z Nolanem Fordem? Wyprowadziła się od Antona półtora miesiąca temu, twierdząc, że on ma fioła na punkcie kontroli, nie potrafi poradzić sobie z jej seksualnością ani z jej doświadczeniem seksualnym, jest zbyt spięty i nigdy nie zadał sobie trudu, aby ją dobrze poznać, a z całą pewnością zrobiłby to, gdyby ją kochał. Anton mógłby zarzuć Lauren dokładnie to samo, ale tego nie zrobił, ponieważ oboje ponosili za to winę. Czuł się prawdziwym mężczyzną i był gotowy wziąć na siebie swoją część odpowiedzialności. Ani myślał zniżać się do 176 Alison Kent proszenia Lauren o to, aby do niego wróciła. Zamierzał jednak zaproponować jej, aby zapoczęli wszystko od nowa, odprężyli się i wyluzowali. Mogli przecież zapomnieć o tym, co między nimi poszło nie tak. Jeszcze nie tak dawno chciał to wszystko zasugerować, bo nie potrafił uwierzyć, że Lauren puściła w niepamięć cały rok, kiedy byli praktycznie nierozłączni. Ale teraz nie zamierzał niczego sugerować. Na pewno nie będzie z nią o tym rozmawiał, dopóki spotyka się z Nolanem Fordem. Anton wsunął dłonie do kieszeni swoich workowatych, designerskich spodni w kolorze ciemnobrązowym. Marynarkę i krawat zostawił w jaguarze, kiedy parkował przy domu, w którym mieszkała Lauren. Po ceremonii rozdania nagród dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY podrzucił Annabel do jej mieszkania i pojechał do domu. Przyjemnie mu się z nią rozmawiało i nie miał wątpliwości, że jeszcze tego samego wieczoru z ochotą zadbałaby o jego całkowite usatysfakcjonowanie. Póki co nie miał jednak ochoty na angażowanie się w nowy związek. Jeszcze nie zrezygnował ze starego. Nie podejmował żadnej świadomej decyzji, aby się tutaj zatrzymać i odwiedzić Lauren, lecz trudno jest zerwać ze starymi nawykami. Teraz, gdy się zjawił w tej okolicy, nie miał pojęcia, czy powinien odjechać, czy też udać się na trzecie piętro i sprawdzić, czy Lauren nie miałaby ochoty... zaparzyć kawy i porozmawiać. Obawa przed zastaniem byłej dziewczyny przy kawie, w towarzystwie Nolana Forda, ostatecznie skłoniła Antona do odejścia od windy i cofnięcia się do garażu. Wystarczyła mu sama myśl, że Lauren zadaje się z innym Trzy życzenia 177 mężczyzną. Nie musiał jeszcze tego oglądać. Odchodził. Na samym końcu korytarza prowadzącego do garażu usłyszał jednak silnik windy. Zawahał się i zaczekał, aż jego serce odzyska normalny rytm. Odwrócił się, przez chwilę nasłuchiwał i mruknął z niechęcią, kiedy się okazało, że winda zjeżdża na parter. Cały czas trzymał ręce w kieszeniach. Szeroko rozstawił nogi i przygotował się do spotkania twarzą w twarz z roześmianą parą. Zdążył nawet wymyślić wymówkę, że wpadł po DVD, które z całą pewnością zostawił u Lauren, a obiecał je rankiem podrzucić swojemu młodszemu bratu. Kiedy drzwi kabiny otworzyły się ze zgrzytem, ujrzał za nimi Lauren, z workiem ze śmieciami w ręce. Miała na sobie grube, białe skarpety i drewniaki. Do tego włożyła fioletowe spodnie od dresu, całkiem wytarte i porozciągane. Jej włosy spływały na ramiona tymi samymi grubymi lokami, które przez cały wieczór pragnął pogłaskać. Jeszcze nie zdążyła zmyć makijażu. Jej oczy błyszczały, a skóra lśniła. Była niewiarygodnie piękna. Podkoszulek, który miała na sobie, był upominkiem z koncertu, kupionym mu kilka tygodni po tym, gdy zaczęli się spotykać. Nawet gdyby Nolan stał koło niej w windzie, i tak miała na sobie koszulkę Antona. Wyciągnął z jej dłoni czarny, plastikowy worek, bo nie miał pewności, czy uda mu się wydobyć z siebie głos. Lauren ruszyła u jego boku do tylnych drzwi wejściowych, prowadzących do śmietnika. Idąc, szurała głośno drewniakami, a hałas odbijał się donośnym echem od wysokich, nieotynkowanych murów. 178 Alison Kent ­ Dobrze się bawiłeś dzisiaj wieczorem? ­ spytała w końcu, aby przerwać nieprzyjemnie krępującą ciszę. Antonowi odpowiadało udawanie, że jego nieoczekiwane pojawienie się nie było niczym nadzwyczajnym. ­ Tak, dzięki. A ty? Skinęła głową i uśmiechnęła się lekko. ­ Przyjemnie się oglądało uroczystość, którą z takim trudem przygotowywałyśmy przez długi czas. Włożyłyśmy w nią naprawdę dużo pracy. ­ Miałyście dobry pomysł z przyznaniem tego stypendium. I trafiło w odpowiednie ręce. ­ Zachmurzył się. ­ Przepraszam, nie pamiętam, jak się nazywa zwyciężczyni. ­ Deanna Elliott. ­ Deanna, racja. ­ Zawahał się przez sekundę, a potem ciągnął dalej to, co chciał powiedzieć. Najwyraźniej nie miało dla niego znaczenia, że ten temat przez długi czas był przyczyną ich kłótni. ­ Wydaje mi się, że jest równie mocno zainteresowana modą jak ty sztuką. Zawsze się nią fascynowałaś. ­ Spotykasz się z Poe? ­ spytała Lauren, zmieniając temat na równie kłopotliwy. ­ Spotkaliśmy się, ale się nie spotykamy. ­ Popchnął ciężkie, stalowe drzwi, za którymi krył się obmurowany śmietnik, rampa przeładunkowa oraz pomieszczenie gospodarcze. Wielki asfaltowy plac oświetlała latarnia. Panował przenikliwy i wilgotny nocny chłód. Anton cisnął worek do pojemnika na odpady i powrócił do drzwi przytrzymanych przez Lauren. ­ A co z tobą i Nolanem? Jesteś z tym starcem na poważnie czy tylko jednorazowo? Trzy życzenia 179 Lauren puściła drzwi, które się zatrzasnęły z tak głośnym hukiem, że Antonowi zadźwięczało w uszach. ­ Nie nazywaj Nolana starcem. ­ Starość to sprawa względna, niemniej jest jakieś, sam nie wiem, dwadzieścia lat starszy od ciebie? ­ Siedemnaście. Zresztą to nie twój interes. Nie wtykaj nosa w cudze sprawy. ­ Odwróciła się i powlokła się korytarzem ku windzie. Anton nie zamierzał tak łatwo rezygnować. ­ Dobra, wszystko jedno. Skoro tak, to może mi powiesz, co was właściwie łączy? ­ A czy to naprawdę ma jakieś znaczenie? Nie przypominam sobie, abyśmy się umówili, że będziemy się na bieżąco kontaktować i zdawać relacje z tego, co się nam przydarzyło i w kim się zakochaliśmy. ­ Niemożliwe. A więc zakochałaś się w Nolanie? ­ Anton od razu pożałował, że o to spytał. Lauren skrzyżowała ręce na piersi. ­ Nolan to mój przyjaciel. Jest bardzo życzliwy i podziela moją namiętność do sztuki. Anton powstrzymał się od pytania, jakie jeszcze namiętności dzieli z nią ten starszy pan. W końcu nie przyszedł do Lauren po to, aby obrzucać ją złośliwościami. Poza tym wcale go to nie obchodziło. ­ Tak. Poza tym przyczynił się do powstania dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY, więc bez wątpienia uważa, że powinnaś całą swoją energię przelać na firmę. Zamiast, przykładowo, dowiedzieć się czegoś więcej o życiu. Przekonać się, jak wielkie i wspaniałe rzeczy mogłabyś osiągnąć ze swoim wykształceniem. Anton poruszył kolejny temat, który znacząco przyczynił 180 Alison Kent się do podjęcia przez Lauren decyzji o zerwaniu ich związku. Mimo to postanowiła odpowiedzieć: ­ Prawdę mówiąc, dzięki niemu uświadomiłam sobie, że pragnę podjąć studia podyplomowe. Zaskoczyła go. Z jednej strony poczuł zadowolenie, choć z drugiej ogarnęła go niechęć. ­ Kiedy byliśmy razem, ani słowem nie zająknęłaś się, że miałabyś ochotę wrócić do nauki. Dotarli do windy i zatrzymali się przed jej drzwiami. Lauren popatrzyła na Antona i lekko zmarszczyła brwi, jakby usiłowała dojrzeć coś, czego wcześniej nie zauważała. Albo coś, co mogło zniknąć bezpowrotnie. Liczyła, że tak się stało. ­ Sama tego nie wiedziałam. Nie myślałam o odejściu z dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY. To zupełnie nie wchodziło w grę. Nie rozważałam jednak możliwości powrotu na uczelnię bez rezygnacji z pracy. ­ Skąd ta zmiana optyki? Szkoła zamiast zmiany pracy? ­ Podobało mu się, że brała pod uwagę możliwość wkroczenia na inną drogę życia, lecz wydało mu się to dziwne, skoro przy nim tak uparcie odmawiała wszelkich zmian. Wzruszyła ramionami. ­ Uznałam, że to ma sens. Nie zrezygnuję z pracy, którą uwielbiam, lecz otworzę sobie nowe furtki przyszłej kariery. Właśnie tego zawsze od niej oczekiwał. Czyżby zmieniło się jej nastawienie do niego? A może jeszcze nie wpadła na to, że zawsze uważał jej dobro za rzecz najważniejszą? ­ Nolan zgadza się, że to nie będzie proste... Trzy życzenia 181 Anton popatrzył na nią z goryczą i położył dłonie na biodrach. ­ Mogłem się domyślić. To wszystko robota Nolana. ­ Nie. To moja robota. ­ Lauren uniosła brodę. ­ Przecież obgadałaś z nim wszystko. ­ Tak samo mogłam obgadać wszystko z tobą, gdybyś wciąż nie zmuszał mnie do spoglądania w przyszłość i do zapomnienia o dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNIE. Czyżby w ich związku tak bardzo brakowało porozumienia? Niemożliwe. ­ Musiszprzyznać, że nigdy nie sugerowałem, abyś od razu rzuciła tę pracę. ­ Nigdy nie sugerowałeś niczego innego. Chciałeś tylko tego, żebym zajęła się czymś innym. ­ Lauren wyglądała tak, jakby zamierzała wybuchnąć. ­ Nigdy nie dyskutowaliśmy o innych opcjach. Zawsze stanowczo i bezkompromisowo wyjaśniałeś mi, co jest dla mnie najlepsze. ­ Jak rozumiem, Nolan chętnie podsunął ci inne opcje. ­ Anton niemal splunął, wymawiając jego imię. ­ Prawdę mówiąc, owszem. Rozmawiałam z nim o tym, czego się powinnam nauczyć, aby zająć się marketingiem, a nawet filmem. ­ W kącikach jej ust pojawił się uśmiech, kiedy wyobraziła sobie wielki napis na ekranie kina: ­ ,,Kierownictwo artystyczne Lauren Hollister''. Dobrze brzmi, prawda? Anton zacisnął zęby. ­ Mogłaś ze mną porozmawiać o swoich pomysłach. Pokręciła głową i spojrzała mu w oczy. ­ Nie. Nie byłeś otwarty na nic, co nie zgadzało się 182 Alison Kent z twoim tokiem rozumowania. Nawet nie brałam pod uwagę pracy w kinematografii, dopóki Nolan nie podjął tego tematu. ­ Cieszę się, że znalazłaś kogoś, kto tak ochoczo dba o twoje samopoczucie. ­ Nie wiem, o czym mówisz ­ zachmurzyła się Lauren. ­ Nolan nie dba o moje samopoczucie. ­ Mówi ci to, co chciałabyś usłyszeć. Co to ma być, jeśli nie troska o samopoczucie? ­ Przyjaźń. Zainteresowanie. Anton poczuł się głupio, lecz mimo to brnął dalej: ­ Jesteś pewna, że jego zainteresowanie nie ogranicza się do tego, co masz w majtkach? Lauren tylko na niego popatrzyła, a potem prychnęła z niesmakiem i trzasnęła środkiem dłoni w przycisk windy. ­ Lepiej będzie, jak już sobie pójdziesz. Wyjaśniliśmy sobie wszystko. Drzwi się otworzyły. Lauren weszła do środka. Ta chwila zdawała się trwać bez końca. Anton pomyślał, że powinien przeprosić. Przyszło mu nawet do głowy, że jeszcze nie jest za późno i nadal ma szansę wyjaśnić, jak się czuje. Nie potrafił jednak zapanować nad swoimi emocjami. Nie pojmował ich i nie miał ochoty się nad nimi zastanawiać. Nie przeszkodził jej, kiedy naciskała przycisk, i nie starał się nawiązać z nią kontaktu wzrokowego. Odeszła w przekonaniu, że zostawia wyjątkowego palanta, a on nie protestował. Wróciła do swojego mieszkania na poddaszu, do kariery i przyszłości, w której nie znalazła dla niego miejsca. Trzy życzenia 183 Kiedy zamknęły się drzwi windy, Anton gotów był je kopnąć, ale nie chciał, aby Lauren usłyszała, jak kanalizuje swoją wściekłość i frustrację. Powlókł się więc do garażu. Czuł się fatalnie. Po raz pierwszy odkąd pamiętał, jego serce nie zabiło mocniej na widok błyszczącego, czarnego jaguara. Otworzył zamek w drzwiach od strony kierowcy i wsiadł do samochodu, zastanawiając się, czy nie jest za późno na złożenie wizyty Annabel Lee. Przypuszczał, że przyjęłaby go ciepło i serdecznie. Zapewne udałoby się jej usunąć z jego klatki piersiowej tę zimną, nieprzyjemną pustkę. Cokolwiek jednak robiłaby Annabel, i tak będzie mu brakowało Lauren. Anton przyznał się w duchu do porażki i uruchomił silnik. Szybko opuścił garaż. Komu do cholery potrzebne są kobiety? Dobry kumpel Jack Daniels może rozgrzać znacznie skuteczniej i to bez zbędnych komplikacji. Chloe nie sądziła, że kiedykolwiek tak bardzo się ucieszy z powrotu do domu. Cisnęła torebkę na kanapę i zrzuciła buty. Jej różowe wysokie obcasy z wąskimi paseczkami odfrunęły w kąt. Co prawda straciła siedem centymetrów, lecz mogła się częściowo zrelaksować. Musiała wziąć prysznic, znowu umyć twarz, pozbyć się śladów po przygodzie z Erikiem i wspomnień z tego okropnego wieczoru. Bez względu na słowa Melanie, Chloe nie miała pewności, czy zdołała kogokolwiek przekonać o swoim złym samopoczuciu. Gdy wróciła do sali 184 Alison Kent balowej, połowa gości zdążyła już rozejść się do domów. Czuła się jak rozgnieciony śmieć. Melanie zrobiła, co mogła, aby ją osłaniać, lecz Chloe i tak wiedziała, że sama będzie musiała wyjaśnić sprawę Sydney. Nie miała prawa wykorzystywać Melanie, nawet jeśli historia z chorobą była jej pomysłem. Chloe nie miała pięciu lat i musiała ponosić konsekwencje swoich czynów. Przeszła po grubym, kremowym dywanie w salonie do jadalni, a stamtąd do przestronnej i ładnie urządzonej kuchni, z kącikiem jadalnym oraz małą spiżarnią. Osiedle, w którym mieszkała, znajdowało się w centrum miasta, a wybudowano je dla ludzi zamożnych. Chloe należała do nielicznych szczęściarzy mieszkających na parterze i dysponujących własnym podwórzem. Zapoznała się z zawartością lodówki i doszła do wniosku, że chętnie wypiłaby trochę wina. Problem w tym, że nie miała w domu ani jednej butelki, toteż musiała się zadowolić zimnym piwem corona z limonką. Ślizgając się w samym pończochach po pokrytej kafelkami podłodze, zaniosła piwo i owoc na wyspę pośrodku kuchni i wysunęła szufladę, w której trzymała otwieracz do butelek i noże. Zdjęła kapsel, pocięła limonkę, wycisnęła do napoju sok z jednego klina i przystawiła butelkę do ust. Następnie uniosła brodę, odchyliła głowę i gorzki, zimny płyn spłynął jej do ust. Spojrzenie Chloe w naturalny sposób powęrowało do góry i dzięki temu mogła wyjrzeć przez oszklone drzwi prowadzące na podwórze. Na czarnej ławce z kutego żelaza ustawionej pośrodku placyku siedział Eric. Pochylił się i szeroko rozsunął Trzy życzenia 185 kolana. Łokcie trzymał oparte na udach, a palcami bawił się długim źdźbłem trawy, nie odrywając oczu od Chloe. Nie spuszczał z niej wzroku nawet wtedy, gdy przysunął źdźbło do ust, złapał je lekko zaciśniętymi wargami i wydmuchnął w powietrze. Chloe pochyliła się nieco. Poczuła, że zimna butelka zwilgotniała jej w dłoni, a w nozdrzach pojawił się intensywny zapach limonki, połączony z jęczmieniem i chmielem. Ostre ukłucie lęku przeszyło jej skórę i utrudniło przez chwilę oddychanie, lecz natychmiast zmieniło się w potężną falę słodkiego wyczekiwania, zaciekawienia, fascynacji i pożądania. Jak to możliwe, że chciała go ponownie, skoro miała go zaledwie kilka godzin wcześniej? Przecież obiecała sobie, że zmieni priorytety i wprowadzi konieczne zmiany w życiu, aby utrzymać nad nim kontrolę. Teraz jednak widziała przed sobą Erica, który błękitnymi oczami wpatrywał się w jej twarz. Miał przy tym minę równie czułą i zdecydowaną jak wtedy, gdy się kochali. Całym ciałem uświadamiała sobie, że niełatwo jej przyjdzie uwolnić się od niego. Dostrzegała w nim wszystko to, czego pragnęła, chciała go każdą cząstką ciała, a mimo to nie mogła uwierzyć, że mógłby się stać mężczyzną z jej marzeń. Pragnęła oddać się temu mężczyźnie, podarować mu wszystko, co miała najcenniejszego. Eric zdawał się wyczuwać te emocje, bowiem nie odwracał wzroku, z napięciem spoglądając jej w oczy. Miała wrażenie, że jej ciało rozgrzało się tak bardzo, iż powietrze wokół niej zaczęło drżeć. 186 Alison Kent Eric wstał, a Chloe głośno przełknęła ślinę. Wyglądał jak zagubiony mały chłopiec, był niepewny, lecz jednocześnie zdeterminowany. Wydawało się, że przyszedł wziąć to, co do niego należy, i nie chciał o tym dyskutować. Chloe poczuła, że jej obawy i ostrożność kruszą się i znikają. Jak mogła toczyć bitwę, którą już przegrała? Odstawiła piwo, a obydwie dłonie oparła na wysepce pośrodku kuchni. Palce zacisnęła na krawędziach blatu, jakby szukając wsparcia. Uświadamiała sobie jednak oczywistą prawdę. Była zdana wyłącznie na własne siły. Eric wciąż miał na sobie ten sam klasyczny garnitur, jednak zdjął krawat i rozpiął kołnierzyk białej koszuli, dzięki czemu wyglądał swobodniej. Chloe mogłaby przysiąc, że dostrzega na jego szyi pulsującą w żyłach krew. Podwórze było oświetlone latarniami po obu stronach drzwi. Dodatkowe światło dobiegało z repliki ulicznej lampy gazowej przy ławce. Wyraźnie dawało się zauważyć unoszącą w powietrzu wilgoć. Eric musiał zmarznąć. Jego włosy i ramiona pokrywała mgiełka pary wodnej. Chloe chciała go zaprosić do środka, lecz jeszcze bardziej pragnęła, aby to on wykonał pierwszy ruch, tak jak William Hurt w ,,Żarze ciała''. Napięcie między nimi stopniowo narastało, a powietrze było naelektryzowane niczym podczas letniej burzy, gwałtownej, intensywnej i gorącej. Odetchnęła na tyle głęboko, na ile pozwalała jej zaciśnięta klatka piersiowa i zdrętwiałe mięśnie. I wtedy Eric się poruszył. Zrobił krok do przodu, potem Trzy życzenia 187 następny, i jeszcze jeden. Przy trzecim znalazł się na wyciągnięcie ręki od szklanych, przesuwanych drzwi na podwórze. Chloe modliła się, aby były otwarte. Nie pamiętała, czy je zamknęła na zasuwkę, kiedy po południu karmiła ptaki. Zresztą nie wykluczała, że Ericowi udało się w jakiś sposób otworzyć drzwi frontowe, drzwi na podwórze i wyjść na dwór. W takiej sytuacji mógłby bez trudu wrócić do mieszkania. Po chwili uświadomiła sobie jednak, że na pewno przeskoczył przez mur wokół podwórza. Zdała sobie sprawę, że bardzo musiało mu zależeć na tym spotkaniu. Chciał ją mieć. Ugięły się pod nią nogi, a serce zabiło tak mocno, jakby miało wyskoczyć gardłem. Potem Eric wyciągnął rękę do drzwi, a one rozsunęły się na całej długości. Chloe miała ochotę krzyknąć z radości. Jeden krok i Eric znalazł się w środku. Pokonał pogrążoną w półmroku jadalnię, znalazł się przy niej i położył dłonie na jej ramionach. Następnie przycisnął ją mocno do lodówki i powoli schylił głowę. Nie zachowywał się brutalnie, ale był nieustępliwy. Rozchyliła usta i przyjęła jego pożądliwy język. Wsunęła dłonie pod marynarkę Erica i przesunęła je na plecy. Poczuła rozkoszny chłód skóry pod bawełną. Zadrżała i przyciągnęła go do ciepła swojego ciała. Przez chwilę żałowała, że zdjęła buty. Gdyby wciąż je na sobie miała, Eric nie musiałby się schylać, aby ją pocałować. Po chwili dotarło do niej jednak, że dzięki różnicy wzrostu jego rozporek znalazł się tuż pod jej pępkiem. Stanowczy nacisk erekcji Erica sprawił, że głęboko westchnęła. 188 Alison Kent Drażnił ją ustami. Najpierw bawił się górną wargą Chloe, potem dolną, a wreszcie possał koniuszek jej języka. Jego ruchy były na przemian delikatne i zdecydowane, śmiałe i subtelne, słodkie i brutalne, nieśmiałe i odważne. Nigdy nie doznała głębszych i bardziej intensywnych wrażeń fizycznych po jednym pocałunku. Rozkoszowała się tą chwilą, gdy w pewnym momencie Eric przestał być łagodnym i czułym kochankiem. Stał się dzikim samcem, gotowym do kopulacji. Chloe nigdy nie znała mężczyzny, który wygłodniałby w tak krótkim czasie. Ręce Erica uważnie badały jej ciało, kontrolowały je i sprawdzały. Przesuwał dłonie po jej ramionach, rękach, brzuchu, piersiach. Masował ją, uciskał i pieścił tak intensywnie, że jęczała mu do ucha. Ustami dotykał jej ust, erekcją brzucha, a potem nasadą dłoni przesunął po wewnętrznej stronie jej ud. Nie interesowała go gra wstępna ani delikatne pieszczoty. Zwykły pocałunek zmienił się w namiętny seks, bez zbędnych ceregieli. Przystała na to bez słowa sprzeciwu. Chloe rozchyliła szeroko nogi. Eric zadarł jej sukienkę, wsunął rękę wyżej i znalazł delikatne ciepło, którego poszukiwał. Chloe wiedziała, że Eric zajmie się nią tak, jak tego najbardziej potrzebowała i pragnęła. Głęboko westchnęła, gdy go poczuła. Wbiła palce w jego bicepsy, kiedy ją głaskał delikatnymi ruchami. Nie stawiała żadnego oporu, pozwoliła mu przejąć inicjatywę. Tego samego wieczoru rozpalił ją tak, że długo nie mogła ochłonąć; teraz pragnęła jego powrotu, a oczekiwanie było dla niej torturą. Wyciągnęła ręce do jego spodni i przystąpiła do roz- Trzy życzenia 189 pinania paska, a potem odpięła guzik i rozsunęła zamek błyskawiczny w spodniach. Gdy skończyła, jednym ruchem ściągnęła z pośladków Erica spodnie wraz z bokserkami, a następnie złapała go z przodu za gumkę w bieliźnie i uwolniła sprężystą męskość. Penis Erica ponownie stężał, uniósł się i skierował do góry. Chloe zamierzała się schylić i wziąć go do ust, lecz Eric okazał się szybszy. Schylił się i ściągnął do kostek spodnie, z których wyjął prezerwatywę. Chloe poczuła, że musi przynajmniej w tym go wyręczyć, więc odebrała mu opakowanie. Ostrożnie rozwinęła prezerwatywę na całej długości penisa. Nie śpieszyła się przy tym, z przyjemnością drażniąc Erica delikatnymi ruchami palców. Językiem oblizała górną wargę i uważnie wpatrywała się w to, co robi. Wyczuwała żar spojrzenia Erica, lecz nie chciała kierować się tylko żądzą. Chloe stanęła na palcach, uniosła nogę i otoczyła nią ciało Erica, zagłębiając piętę w tylnej części jego uda. Ich ręce się zetknęły: on ją głaskał po podbrzuszu, a ona skierowała go tam, gdzie najbardziej pragnęła go poczuć. W tej chwili, gdy ich dłonie były złączone w sposób najintymniejszy z możliwych, popatrzyła mu w twarz. ­ Nie mogłem czekać, aż zadzwonisz ­ wyjaśnił cicho, pełen czułości, ciepła i życzliwości. Chloe nie mogła już dłużej wytrzymać. Nie potrafiła sobie poradzić z targającymi nią uczuciami. Skierowała w siebie jego penisa, wysunęła dłoń z jego uścisku, przesunęła ją na jego plecy i przycisnęła, nakłaniając do poruszenia. Eric nie zamierzał jednak jej słuchać. Ani drgnął. Nie zrobił nic, choć przyciskała go i popychała. 190 Alison Kent Mimo to oparł się jej i nie poruszył. Nie ustępowała, ponaglając go niecierpliwie. Narastała w niej panika, wywołana uporem Erica. Chciała uderzyć go w twarz, krzyknąć na niego, lecz tylko mruknęła ze złością i przejechała krótkimi paznokciami po jego krzyżu. Przysunął czoło do jej twarzy. ­ Spokojnie ­ szepnął. ­ Jestem tutaj. Nigdzie się nie wybieram. ­ W tym rzecz. Powinieneś się ruszać. ­ Na wszystko przyjdzie czas ­ stwierdził i przesunął się delikatnie w jej wnętrzu, które całe płonęło. Nie mogła się pogodzić z tym, że tak nad nią panuje. Nie rozumiała, jak to się dzieje, że wystarczy jedno jego spojrzenie, aby doprowadzić ją do szaleństwa. Mógł jej dotykać i doprowadzać do takiego stanu, że miała ochotę krzyczeć z rozkoszy i jednocześnie płakać nad własnym brakiem opanowania. ­ Może jednak byś się pośpieszył, co? ­ wycedziła i uderzyła go w plecy. W odpowiedzi ugiął kolana i zaczął pieścić jej łono. Zadrżała i jęknęła z rozkoszy. Gdy Eric usłyszał, jak Chloe przyznaje się do porażki, drugą ręką objął jej twarz. ­ Chloe, koch... ­ Nie! ­ przerwała mu i przycisnęła palce do jego warg. ­ To nieprawda. Nie, to niemożliwe. Błagam. ­ Z jej ust wydobył się jęk. Załkała, nienawidząc się za to, że okazuje słabość. ­ Chcę orgazmu, niczego więcej. Eric zamknął oczy i poruszył szczęką, tłumiąc słowa, które cisnęły mu się na usta. Chloe widziała to doskonale. ­ Nie ma sprawy, księżniczko. ­ Wykrzywił usta Trzy życzenia 191 w uśmiechu. ­ Zamówienie na orgazm przyjęte, realizacja potrwa chwilę. I wtedy zaczął się ruszać. Zanim zdołała zaprotestować lub kazać mu wynosić się z jej mieszkania, zaczął powoli wbijać się w nią. Doskonale znał się na rzeczy. Jej ciało momentalnie zareagowało, zupełnie ignorując rozsądek. Nienawidziła Erica i jednocześnie go kochała. Rozdział jedenasty W poniedziałek rano Chloe popatrzyła na swoje odbicie w lustrze toalety dla pań, usytuowanej na tym samym korytarzu, co jej gabinet. Oświetlenie było oczywiście rewelacyjne, gdyż o projekt łazienki zadbała firma Antona Neville'a, która uwzględniła wszystkie zalecenia sześciu partnerek z dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY. Dzisiaj Chloe zdecydowała się ubrać nieco bardziej konserwatywnie niż zazwyczaj. Jej garsonkę uszyto z jasnoróżowej skóry. Prosta spódnica sięgała do połowy ud, a top z krótkimi rękawami kończył się na wysokości talii. Do tego Chloe włożyła jasnokremowe pończochy i jasnofioletowe buty na wysokim obcasie. Makijaż był równie staranny. Cienie na powiekach łagodnie łączyły się w rozmaitych odcieniach błękitu i fioletu, usta zaś zdobiła jasnoróżowa szminka. Chloe obciągnęła spódnicę i wygładziła na niej wszystkie niepożądane zmarszczki. Następnie odetchnęła głębo- Trzy życzenia 193 ko i powoli wypuściła powietrze. Zbytnio przejmowała się wyglądem, skoro codziennie spotykała Sydney, a kosmetyki i ubranie nawet w połowie nie były tak ważne, jak wyznanie, które musiała złożyć. No właśnie, w zasadzie Chloe i Sydney były partnerkami, jednak Sydney kontrolowała pracę firmy i do niej należało ostatnie słowo. Dotyczyło to także spraw personalnych. Skoro Chloe chciała przedyskutować sprawy zawodowe z najważniejszą osobą w przedsiębiorstwie, musiała poważnie potraktować swój wygląd. Inaczej nie mogła liczyć na rzeczową rozmowę. Wyszła z łazienki i ruszyła do gabinetu na końcu korytarza. Gabinet Sydney nie był większy od pozostałych pięciu pomieszczeń dyrektorskich, zlokalizowanych w pobliżu, lecz znajdował się w najważniejszym punkcie na piętrze. Chloe zapukała do drzwi i zajrzała do środka. Gabinet urządzono w rozmatych odcieniach ciemnego błękitu i oliwkowej zieleni. ­ Masz chwilę? Sydney uniosła głowę znad arkusza kalkulacyjnego, który uważnie oglądała. ­ Pewnie. Muszę sobie zrobić przerwę. Te liczby straciły wszelki sens już godzinę temu. Chloe weszła do gabinetu i usiadła na krześle po drugiej stronie biurka Sydney. Założyła nogę na nogę i popatrzyła na partnerkę. ­ Dla mnie liczby nie mają sensu od pierwszej klasy podstawówki. Wiem tylko, że jeden plus jeden to dwa. Sydney oparła łokcie o biurko, brodę położyła na splecionych palcach rąk i uśmiechnęła się. 194 Alison Kent ­ Wiedziałam o tym jeszcze wtedy, kiedy pracowałyśmy w kawiarni. Wciąż źle wydawałaś resztę. Chloe nie udało się powstrzymać uśmiechu. ­ A ja byłam przekonana, że przeniosłaś mnie do obsługi ekspresu dlatego, że brudzę mniej niż inni. ­ Ach, tak. ­ Sydney podrapała się po nosie. ­ Zapomniałam o tym. Mam nieprzyjemny zwyczaj zapamiętywania wszystkiego w taki sposób, jak ja to widzę, a nie tak, jak jest w rzeczywistości. Chloe wzięła głęboki oddech i pomyślała, że to dobry moment, aby przejść do rzeczy. ­ Właśnie dlatego przychodzę. Chcę ci przypomnieć. ­ O ekspresie? Chloe pokręciła głową. ­ Niezupełnie. Chodzi o uroczystość zakończenia konkursu dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY. ­ Mam nadzieję, że udało ci się dotrzeć bezpiecznie do domu? Melanie wspomniała, że nie czujesz się najlepiej. Powinnam była do ciebie zadzwonić w weekend, ale projektanci zarzucili mnie po uszy próbkami swoich kolekcji do pokazu mody ,,Szalona zima''. ­ Sydney ściągnęła włosy w koński ogon, a drugą ręką potarła szyję. Pytająco popatrzyła Chloe w oczy. ­ Wcale nie zachorowałam. Byłam z Erikiem. Nie powinnam była pozwolić, aby Melanie mnie kryła. ­ Chloe nerwowo zakołysała nogą. ­ Chociaż z drugiej strony faktem jest, że kiedy mnie znalazła, nie czułam się najlepiej. Sydney cały czas pocierała szyję, masując okolice podstawy czaszki. Chloe nie miała pojęcia, o czym myśli jej koleżanka. Nie potrafiła rozpoznać, czy Sydney podjęła Trzy życzenia 195 już jakąś decyzję, czy też wciąż rozważa jej słowa. Niewykluczone, że wszystko już zostało postanowione i egzekucja jest tylko kwestią czasu. Sydney pochyliła ku Chloe, ściszając głos. ­ Co właściwie łączy ciebie i Erica? To wszystko, co się dzieje, nie może dotyczyć wyłącznie ratowania twojej reputacji. Poza tym nie uważam, żeby ten wasz plan zadziałał. Chloe przestała huśtać nogą. ­ Dlaczego tak sądzisz? ­ Bo nie wyobrażam sobie, aby Eric Haydon był zadowolony z roli twojego faceta do towarzystwa, bez względu na to, czy tymczasowego, czy na stałe. ­ Uważasz, że on oczekiwał ode mnie zachowania zgodnego z moją reputacją? ­ W końcu właśnie tak się zaprezentowała. Sydney ściągnęła brwi, jakby usiłowała zrozumieć sens wypowiedzi przyjaciółki. ­ Chloe, głuptasie. Ten facet cię kocha. Chloe powoli zamknęła oczy i oparła głowę o krzesło. Nie potrafiła stawić czoła tej informacji. Nie miało znaczenia, że Eric o mało nie wyznał jej miłości. Sydney przekrzywiła głowę. ­ Widzisz, Chloe, musisz mieć świadomość, że pewnie ci tego nie powie. Teraz na pewno tego nie zrobi. Nawet Chloe wiedziała, że ten facet ma swoją dumę. ­ Nie powie mi tego, bo to nieprawda. Przyznaję, trochę na mnie leci. Co tam, ja też na niego lecę. ­ Wydaje mi się, że przyznałaś to, kiedy odciągał cię od stołu w czasie uroczystości. 196 Alison Kent Chloe przestała krzyżować nogi i wyprostowała się na krześle. Przyszła do Sydney w związku ze swoją przyszłością w dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNIE, a nie po to, żeby rozmawiać o Ericu. ­ Muszę cię przeprosić, Sydney. Ciebie i wszystkich innych. Nie dotrzymałam obietnicy. Nie zadbałam o swoją reputację. Sydney odchyliła się w fotelu i mocno ścisnęła poręcze. ­ Chloe, o co chodzi? Przyszłaś tutaj nie tylko po to, aby mnie przeprosić. Wiesz co, od pewnego czasu odnoszę wrażenie, że twoje entuzjastyczne nastawienie do pracy w firmie znacznie przygasło. Chloe zaśmiała się smutno. ­ No proszę, a sądziłam, że tak świetnie potrafię się maskować i nikt się tego nie domyśla. ­ To mogłoby zadziałać, gdybyś najpierw przekonała siebie. ­ Widzisz, Syd, ja naprawdę uwielbiam dOSKONAŁĄ-dZIEWCZYNĘ. Czuję się źle, ale to wynika wyłącznie z przyczyn osobistych. ­ Chloe zacisnęła usta. ­ Przechodzę coś w rodzaju kryzysu wieku przedśredniego. Po chwili Sydney odetchnęła głęboko. ­ Wiesz, Chloe, stanowisko szefowej to ciężki kawałek chleba. Muszę zapominać o tym, kto jest moim przyjacielem, a także nie zwracać uwagi na rozmaite historie, także te najbardziej pikantne, które mogłabyś mi przekazać o Ericu. Moim obowiązkiem jest stawianie na pierwszym miejscu dobra firmy. Chloe zaśmiała się cicho. ­ Nie chcę zmieniać tematu, ale nigdy nie uważałam Trzy życzenia 197 cię za osobę skłonną do wysłuchiwania pikantnych opowieści. Sydney pokazała język i uśmiechnęła się, jednak zaraz potem skrzywiła się z przygnębieniem. ­ Ludzie nabierają się na mój formalny sposób bycia. Nic na to nie poradzę. ­ Nie przypuszczam, abyś skutecznie nabierała Raya ­ zauważyła Chloe, której ta myśl nie po raz pierwszy przyszła do głowy. ­ Przyglądałam się wam ostatnio i coś mi mówi, że on dobrze zna twoje prawdziwe oblicze. ­ Niestety masz rację, chociaż zawsze liczyłam na to, że zapomni. ­ Sydney podniosła ołówek i postukała nim o arkusz kalkulacyjny na biurku. ­ Wiedziałaś, że chodziłam z Rayem do liceum? Teraz inicjatywa przeszła w ręce Chloe. ­ Nie miałam pojęcia. Żadne z was słowem nie wspomniało, że macie wspólną przeszłość. ­ Kiedy Sydney zrobiła minę, jakby się miała otrząsnąć z oburzenia, Chloe pośpiesznie dodała: ­ To nie jest jakaś okropna przeszłość, prawda? Nie trzeba się z jej powodu chować po kątach? Sydney dumnie uniosła brodę. ­ Nigdy nie chowam się po kątach. Nie wstydzę się swojej przeszłości. ­ Trzymasz ją na dystans i pielęgnujesz? ­ A żebyś wiedziała. ­ Sydney zmarszczyła czoło i jednocześnie zachichotała. ­ Właśnie tak myślałam. ­ Na chwilę zapadła cisza. ­ Możesz mi dać trochę czasu? ­ spytała w końcu Chloe. ­ Muszę się zastanowić. Wierz mi, to nie potrwa długo, bo coraz bardziej gram sobie na nerwach. 198 Alison Kent Sydney wstała i okrążyła biurko. Długa spódnica w kolorze brzoskwiniowym mocno opinała jej biodra, a wzorzysta bluzka z krótkimi rękawami i kieszeniami na piersiach ładnie podkreślała wąską talię. Usiadła na krześle obok Chloe i przybrała podobną postawę, cofając głowę i zakładając nogę na nogę. ­ A może się zaprzyjaźnimy na poważnie? Nie widzę problemu, chyba że twój dział tak bardzo zmniejszy wydajność, że będę musiała wywalić cię na zbity pysk. Chloe pomyślała, że tak powinna przemawiać córka Nolana Forda. ­ W takiej sytuacji będę musiała pomyśleć o ochraniaczach na twarz. ­ Umowa stoi. ­ Sydney wyciągnęła rękę, a Chloe ją uścisnęła. W końcu Sydney się odwróciła. ­ Masz ochotę na lunch? Chloe zastanowiła się nad stanem swojego żołądka. ­ Pod dwoma warunkami. Pójdziemy do Mission Burritos, a ty opowiesz mi wszystkie pikantne historie o Rayu Coffeyu. W przeszłości Eric marzył o karierze baseballisty. Otrzymał pełne stypendium na University of Houston i cieszył się sławą najlepszego sportowca drużyny licealnej, od kiedy jego rzuty zagwarantowały jej zwycięstwo w mistrzostwach stanowych trzy razy z rzędu. Jego marzenia o karierze profesjonalisty rozwiały się po naderwaniu pasa rotacyjnego barku i trzech operacjach, po których nie nastąpiło całkowite wyleczenie. W takiej sytuacji brał pod uwagę możliwość zostania trenerem; właściwie wciąż o tym myślał. Trzy życzenia 199 Wielogodzinne, codzienne przebywanie na boisku było jednak zbyt okrutne dla człowieka, którego marzenia legły w gruzach wraz z kilkoma naderwanymi ścięgnami. Eric pogodził się z losem i nie zamierzał rozdrapywać rany, która miała szansę normalnie się zagoić. Już dawno temu przekonał się, że najlepiej zrobi, pozostawiając przeszłość w spokoju. Tego wieczoru bar był zamknięty, gdyż odbywało się w nim prywatne przyjęcie, wesele młodego członka Houston Astros, którego Eric znał jeszcze z college'u. Chloe zgodziła się pomóc Ericowi w zorganizowaniu imprezy. Eric pomyślał, że życie jest pełne niespodzianek. Oto on, zadowolony z siebie i ze swoich osiągnięć, nie czuje ani odrobiny zawiści wobec kumpla, który zrobił karierę, o której Eric niegdyś marzył. Zazdrościł mu za to czegoś innego, mianowicie udanego związku. Ze wszystkich kobiet na świecie właśnie Chloe Zuniga musiała zawrócić Ericowi w głowie i uświadomić mu, co w życiu traci. Jego dom wydawał się przerażająco pusty, kiedy wracał do niego późną nocą. Wielkie pokoje na parterze wibrowały ciszą. Z telewizora dobiegały bezosobowe głosy, bezsensowna gadanina. Jeszcze cichsze wydawały się pomieszczenia na piętrze, puste sypialnie wykorzystywane jako magazyny. Najgorzej było w pokoju, w którym samotnie sypiał. Czuł się tym zmęczony. Nie chciał dłużej mieszkać w samotności. Marzył o towarzystwie kogoś poza przerośniętym kundlem o grubych łapach. 200 Alison Kent Kiedy Eric krzątał się po kuchni w swoim lokalu i uprzątał bałagan po zabawie, jego upragniona towarzyszka życia siedziała na stołku przy barze i opierała głowę na skrzyżowanych ramionach. Powiedziała, że musi się zdrzemnąć po długiej i ciężkiej pracy jako asystentka Erica. Eric wiedział swoje. Chloe nie wyczerpała się tak strasznie podawaniem drinków i przekąsek, a także dostarczaniem lodu, uprzątaniem śmieci oraz zmywaniem naczyń. Najbardziej zmęczyła się rozhuśtanymi emocjami, zalewem szczęśliwych par, cichymi pytaniami o ich związek, gratulacjami z powodu nawrócenia najbardziej zatwardziałego kawalera w mieście. Eric słyszał, jak Chloe upiera się, że są tylko dobrymi przyjaciółmi. Dotarły jednak do niego także inne rozmowy, w których przyznawała, że ich relacje już dawno temu wykroczyły poza zwykłą przyjaźń. Nie dało się ukryć, że byli przyjaciółmi. Właściwie nawet najlepszymi przyjaciółmi, wręcz intymnymi, chociaż Eric zawahałby się przed użyciem słowa kochankowie. Ich wspólny seks był zbyt intensywny i gwałtowny, aby pozostać bez konsekwencji, lecz jednocześnie niewystarczająco czuły, aby nazwać go uprawianiem miłości. Nie dopuściła do tego. Podarował jej orgazm, o który błagała w kuchni, sam także na tym skorzystał. Potem odszedł, tak jak przyszedł, przez podwórze, chociaż tym razem otworzył bramę, oszczędzając sobie konieczności skakania przez płot. Poważnie rozważał możliwość zerwania kontaktów z Chloe nie oglądania jej ponownie, rezygnacji z ostat- Trzy życzenia 201 niego życzenia i opuszczenia pokazu mody. Było mu przykro. Był wściekły, niemniej nie zamierzał łamać danego słowa. Chłodne ramię Chloe, jej palce przyciśnięte do jego ust, a nawet jej drżące ciało i ciche łkanie nie wyrażały tego samego, co wyraźnie dostrzegał w jej oczach. Właśnie jej oczom najbardziej wierzył. To one go przekonały, że mury obronne Chloe się kruszą. Dostrzegał w nich coś więcej niż tylko fizyczną wdzięczność. Postanowił, że od tej pory nie będzie poniżał siebie ani kobiety, którą kochał. Bez względu na to, jak się prezentowała jego dotychczasowa reputacja, Eric Haydon nie zamierzał zachowywać się jak łatwa zdobycz. Jego księżniczka nie rozbierze go już, dopóki nie znajdą się w jego łóżku, gdzie będą mogli się kochać tak, jak oboje na to zasłużyli. Nie tylko ciałem, ale także sercem i duszą. Z tym stanowczym postanowieniem zaniósł do kuchni ostatnią porcję jedzenia i udał się do baru. Chloe siedziała tam, gdzie ją pozostawił. Głowę oparła o blat i spała. W dodatku chrapała. Nie mógł w to uwierzyć. Jego księżniczka chrapała. Gdyby nie zakochał się w niej wcześniej, teraz na pewno zadurzyłby się w niej na całego. Chloe zgrabnie skrzyżowała nogi w kostkach, jej różowa sukienka miękko opadała na uda i nogi, a krótkie rękawy pieściły jej ramiona. Eric wyłączył wszystkie lampy w barze już wcześniej, kiedy wyszli ostatni goście. Pozostawił tylko dwa światła nad drzwiami do kuchni oraz jedno oświetlające korytarz do jego gabinetu. 202 Alison Kent Było wystarczająco jasno, aby widział odprężoną twarz uśpionej Chloe. Lekko rozchyliła usta i uśmiechała się przez sen. Kosmyki włosów kołysały się na jej policzkach przy każdym oddechu. Eric usiadł na stołku obok, chcąc tylko przyjrzeć się uważnie śpiącej dziewczynie. Najchętniej widziałby ją na poduszce obok siebie. Jej twarz wydawała mu się tak łagodna i czysta, że pomyślał, iż właśnie to najbardziej mu się w niej podoba. Nie miał pojęcia, dlaczego Chloe stara się prezentować z zupełnie innej strony. Wyciągnął rękę i jednym palcem założył jej za ucho niesforny kosmyk włosów. Zmarszczyła brwi, czując, że ktoś jej dotyka. Powoli się uniosła i otworzyła oczy. Zachmurzyła się. ­ Nie rób tak. ­ Przesunął palcem po drobnej zmarszczce między jej brwiami. ­ Możesz sobie zniekształcić twarz. Mama ci tego nigdy nie mówiła, kiedy byłaś dzieckiem? Zamrugała. Potem jeszcze raz. Wreszcie się uniosła, oparła łokieć na barze i przysunęła dłoń do brody, aby oprzeć głowę. ­ Nigdy nie miałam matki. O rany! Eric wiedział, że wychowaniem Chloe zajmował się głównie ojciec, ale... ­ Jak to nigdy? Zasłoniła usta i ziewnęła, a potem lekko potrząsnęła głową. ­ Moja matka zginęła w wypadku samochodowym przed moimi pierwszymi urodzinami. Chloe wiedziała, co robi, nie wymuszając współczucia Erica podczas ich wcześniejszych rozmów. Była na to zbyt Trzy życzenia 203 twarda. Eric ponownie wsunął krnąbrny kosmyk włosów za jej ucho. ­ Dlaczego twój ojciec nigdy się ponownie nie ożenił? ­ spytał zaciekawiony. ­ To ma być żart? ­ W miejsce zmarszczonych brwi pojawiła się mina pełna niedowierzania i kpiny. ­ Gdzie znalazłby równie doskonałą kobietę, gotową ofiarować mu pięcioro dzieci? Taką, która nie paliła, nie piła i nigdy nie podnosiła głosu? I jeszcze była piękna, łagodna i zadowolona z tego, że się zajmuje domem? Wpatrywał się w twarz Chloe, na której wciąż dostrzegał cynizm i zdecydowanie. ­ Mówisz poważnie, prawda? Wzruszyła ramionami. ­ W dzieciństwie ciągle karmiono mnie taką prawdą. Dopiero niedawno się przekonałam, że to kłamstwo. Za życia moja matka nie mogła sprostać niewyobrażalnym wymaganiom mojego ojca, toteż po jej śmierci zamienił ją w wielką listę zalet i cnót. Po kilku latach sam uwierzył w to, co mówił. Zdecydowanie dawał mi do zrozumienia, że jestem gorsza. To ciekawe. Nie chodziło zatem o dawnego kochanka, tylko o ojca, który tak bardzo się postarał, aby Chloe nigdy nie ufała żadnemu mężczyźnie. ­ Jak się o tym dowiedziałaś? Wyprostowała się na swoim miejscu, przeciągnęła, a potem oparła tułowiem o bar. ­ Niedawno przyjechał do mnie mój brat i wszystko mi opowiedział. ­ Poważnie? Który? ­ Wiedział, że Chloe ma czterech braci, ale żadnego z nich nigdy nie poznał. 204 Alison Kent ­ Aidan. Najstarszy. Kowboj. ­ Jej czuły uśmiech świadczył o tym, że Aidan to jej ulubieniec. ­ Kowboj ­ westchnął Eric. ­ Dlaczego nic o tym nie wiedziałem, Chloe? Dlaczego nie wiemy o sobie jeszcze tak wielu rzeczy? ­ Bawił się tasiemką przyszytą do topu jej sukienki. ­ Nie sądzisz, że warto byłoby o tym wszystkim porozmawiać? Wyciągnęła jedwabną tasiemkę z jego dłoni. ­ Spełniłam twoje trzy życzenia. Teraz muszę przebrnąć przez pokaz mody i każde z nas pójdzie swoją drogą. Wydaje mi się, że najlepiej będzie, jeśli się skoncentrujemy na naszej umowie i na niczym innym. ­ Ja cię podrapię w plecy, ty mnie podrapiesz w plecy, co? Ręka rękę myje? ­ Czyżby cię coś swędziało, kotku? Wciąż miała senny wzrok i uśmiechała się łagodnie. Z daleka było widać, że jest zmęczona. Wyglądała tak, jakby skrywała tajemnicę, a kiedy wyciągnęła dłoń, aby się nią podzielić, Eric się zjeżył. Przesunęła paznokciami po jego udzie, zatrzymując się na kolanie. Ericowi ten dźwięk skojarzył się nie tyle z drapaniem po tablicy, ile z rozpinaniem rozporka. Nie zamierzał dopuścić do kolejnego intymnego zbliżenia. Doskonale wiedział, co robi Chloe. Dostrzegał w jej oczach propozycję. Nie chciała rozmawiać o tym, co jemu chodziło po głowie, toteż zmieniała kanał, przełączała stację, dostosowywała go do własnych potrzeb. W takiej sytuacji powinien był od razu zeskoczyć ze stołka, lecz nie potrafił odejść bez sprawdzenia, jak daleko potrafi się posunąć Chloe, aby zmienić temat rozmowy. Trzy życzenia 205 Albo raczej jak daleko zajdą, zanim powie jej ,,nie''. Wiedział, że to zrobi. ­ Potrafię zrobić coś jeszcze lepszego. Odsunęła się od baru i wstała. Następnie skierowała paznokcie w przeciwną stronę, docierając do jego biodra, a następnie po tułowiu do ramienia. Żeby dotrzeć do pleców, musiała go okrążyć. Eric już od dawna nie miał na sobie marynarki, a jego biała koszula tylko w niewielkim stopniu tłumiła wrażenie wywołane dotykiem Chloe. Jej palce sunęły po jego ramionach do szyi, a tam drażniły włosy krótko ścięte na karku. Podrapała go i pogłaskała, na koniec układając dłoń w miseczkę i masując jego zmęczone mięśnie. Nie mógł opanować pomruku zadowolenia. ­ Widzisz? Podoba ci się, kiedy cię drapię tam, gdzie swędzi. ­ Wyszeptała te słowa blisko jego ucha, a jej gorący oddech połaskotał go w szyję. ­ Nigdy nie twierdziłem, że tego nie lubię. Przy jakiej okazji miałbym ci to powiedzieć? To, co lubię, nie jest w tej chwili największym problemem, Chloe. ­ A zatem co jest problemem, kotku? ­ Wypowiedziawszy te słowa pogłaskała Erica w ucho. Nabrał powietrza i zadrżał. ­ Problem w tym, że już nie mogę tego robić. Nagle przestała masować jego ramiona, lecz po chwili podjęła pracę. ­ Nie rozumiem, Eric. Czego nie możesz robić? Nazwała go Erikiem. Nie przejmował się, kiedy zwracała się do niego ,,kotku'', kiedy jednak wypowiedziała jego imię, nie potrafił zachować odpowiedniego dystansu. ­ Zamknę bar. Zawiozę cię do twojego domu, a jeśli 206 Alison Kent będę miał szczęście, dostanę od ciebie buzi na dobranoc. I na tym koniec. Nie będziemy się już rozbierali. Zawahała się przez chwilę, a następnie pochyliła, aby przesunąć dłońmi po mostku Erica i pogłaskać go po brzuchu. Mocno przycisnęła piersi do jego pleców. ­ Widzisz, kotku, rzecz w tym, że nigdy się nie rozebraliśmy. Nie wspólnie. Ani w tym samym czasie. Wydaje mi się, że coś powinniśmy z tym zrobić, prawda? Eric wziął najgłębszy oddech, na jaki pozwalała objętość jego płuc. Następnie wysunął się z ramion Chloe i odwrócił na stołku, aby spojrzeć jej w twarz. Rozsunął nogi, przyciągnął ją do siebie, objął ją za kark i przytrzymał. Z błysku w jej oczach wywnioskował, że patrzy na nią tak, jakby zamierzał ją zjeść żywcem. ­ Jesteś pewna, że chcesz się dowiedzieć, co myślę? Jej zalotny, zachęcający uśmiech był nietypowo niepewny. ­ Oczywiście, że chcę wiedzieć, co myślisz. Poza tym mam ochotę się przekonać, jak się ciebie dotyka... ­ Przesunęła dłońmi po jego udach. ­ Jak pachniesz... ­ Przysunęła nos do jego szyi. ­ I jak smakujesz. Udało mu się przetrwać jej zaloty. Teraz nadeszła jego kolej. Miał nadzieję, że ona jest gotowa. ­ Myślę, że powinienem cię pocałować. Najpierw pocałować twoje brwi... ­ Co uczynił, najpierw przyciskając usta do jednej, a potem do drugiej. ­ Potem koniec twojego nosa... ­ Tam także złożył pocałunek. ­ A także kącik twoich ust... ­ W tym wypadku miał najwięcej trudności z przestrzeganiem ustalonych przez siebie zasad gry, bowiem Chloe miała wyjątkowo słodkie usta. ­ A na końcu ucałuję twoją szyję. Trzy życzenia 207 Nie wspomniał o możliwości innego kontaktu fizycznego, chociaż wciąż przyciskał dłonie do jej krzyża. Nie był nieczuły jak głaz, chociaż stał się twardy jak skała. Nie pomogło mu spojrzenie na twarz Chloe. Miała zamglone i rozmarzone oczy, a jej drżące usta i język wyraźnie świadczyły o podnieceniu. Eric opuścił głowę i wciągnął w nozdrza delikatny zapach jej kwiatowych perfum, a także czystej skóry. ­ Myślę, że powinienem ci ściągnąć sukienkę ­ wyszeptał jej prosto do ucha. ­ A potem chciałbym zanurzyć język między twoimi piersiami. Myślę, że później chętnie zdarłbym z ciebie stanik i zapoznałbym się bliżej z twoim ciałem. Chloe jęknęła i uniosła piersi, aby ułatwić Ericowi dostęp. Jednocześnie przesunęła dłonie po jego klatce piersiowej i wokół talii. ­ Podoba mi się to, co mówisz, kotku. Myślę, że możemy się dogadać. To, co zamierzał zrobić Eric, nie mogło jednak przypaść Chloe do gustu. Uniósł głowę, chcąc odetchnąć powietrzem, które nie pachniało jak jej skóra, coraz wilgotniejsza z podniecenia. Szeroko rozwarte, fiołkowe oczy zrobiły się szkliste, a jej dłonie usilnie starały się rozpiąć klamrę jego pasa. Była gotowa, lecz Eric wiedział, że musi przerwać, póki nie jest za późno. Kiedy zeskoczył ze stołka barowego, chwyciła jego dłoń obydwiema rękami i cofnęła się do blatu, który najwyraźniej zamierzała wykorzystać jako prowizoryczne łóżko. Tymczasem Eric wygrzebał z kieszeni spodni kluczyki do samochodu. 208 Alison Kent Chloe przerwała i popatrzyła z niedowierzaniem. ­ Nie odważysz się. ­ Przekonasz się sama. ­ Zważył kluczyki na dłoni. Zmrużyła oczy tak mocno, że zmieniły się w dwie szparki. ­ Kobieta, która by się na to nabrała, zasługiwałaby na określenie najgorszym mianem z męskiego słownika. ­ Chloe, kocham cię. Zamrugała powiekami i znieruchomiała. Jej usta się rozluźniły, lecz ich nie rozchyliła. Eric brnął dalej. ­ Dałbym się zabić za samą możliwość znalezienia się w tobie, ale to nie nastąpi, ani tutaj, ani dzisiaj. Nie jestem zainteresowany szybkimi numerkami na barze. Teraz oczekuję, że się położymy do łóżka i spędzimy ze sobą całą noc. Musisz się zgodzić na to, że nie będziemy uprawiali seksu. Zamrugała. ­ Nie będziemy uprawiali seksu? Uśmiechnął się szeroko, słysząc jej rozczarowany ton. Zrobił krok do przodu i złapał ją za nadgarstek. ­ Nie, księżniczko. Nie będziemy. Od teraz będziemy się kochali. Pora, abyś dostrzegła różnicę między tymi pojęciami. Rozdział dwunasty Eric nigdy dotąd nie widział supermodelki. Przyszedł na pokaz mody kobiecej ,,Szalona zi- ma'', zorganizowany przez dOSKONAŁĄ-dZIEWCZYNĘ, usiadł na jednym z najlepszych miejsc w George R. Brown Convention Center, a obok niego zasiedli Leo Redding, Ray Coffey, Nolan Ford, Jess Morgan, Doug Storey oraz Anton Neville. Mimo to na horyzoncie nie pojawiła się ani jedna supermodelka. Sprytna Chloe najwyraźniej chciała mu zrobić niespodziankę, gdyż przecież właśnie perspektywa poznania supermodelek zachęciła Erica do jej planu. To nie do końca prawda, pomyślał Eric, poprawiając się w wygodnym fotelu. To, co go naprawdę zachęciło do planu Chloe, zaczęło się kilka miesięcy temu, jeszcze zanim znalazł się z nią w jednej parze podczas zorganizowanego przez Macy turnieju łowców doskonałych. 210 Alison Kent Eric grywał w piłkę nożną z Antonem, toteż Lauren przedstawiła go Chloe podczas ubiegłorocznych wiosennych rozgrywek ligi piłkarskiej. Potem widywał Chloe od czasu do czasu i słyszał plotki o jej reputacji. Docierające do niego opowieści były na tyle niezwykłe, że nie bardzo w nie wierzył, choć był zaciekawiony. Nigdy nie potrafił pogodzić opowieści o swobodnych obyczajach Chloe z jej delikatnym, wręcz cukierkowym wyglądem. Nie bardzo w nie wierzył z tego powodu, że nigdy nie spotkał kobiety, która leciała na wszystkich mężczyzn. Dopiero po turnieju łowców jego opinia uległa całkowitej zmianie. Eric nie widział Chloe już od dwóch tygodni, odkąd odwiózł ją do domu i odprowadził do drzwi po imprezie, którą wspólnie prowadzili. Powiedział jej, co będą robili, a potem nie zrobił niczego i było to dla niego równie trudne jak wygranie mistrzostw w baseballu. Teraz siedział zapięty na ostatni guzik koszuli do smokingu i usiłował wmówić sobie, że znalazł się na tym pokazie mody tylko dlatego, że zgodził się zostać facetem do towarzystwa Chloe i nie zamierzał się jej narzucać. Nie było to proste, zważywszy, że w zasięgu wzroku nie przebywała żadna z założycielek dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY. Jeszcze kilka minut temu Eric mógł prowadzić rozmowę z Rayem, który siedział z jego prawej strony, albo z Antonem i Leo, z lewej. Teraz jednak, kiedy DJ miksował starą muzykę disco i nową house, co zgodnie z przypuszczeniami Erica miało stworzyć odpowiedni nastrój do pokazu mody, pozostało mu jedynie pogrążanie się w myślach. Trzy życzenia 211 Światła przygasły. Salę omiotły kolorowe reflektory punktowe. Muzyka przycichła, a potem zmieniła się w cichy rytm, pobrzmiewający w tle. ­ Panie i panowie. Proszę o powitanie gospodyni tego wieczoru, gwiazdy ogólnokrajowego talk show ,,Zabierz głos!'', doktor Kate Lindsey! Eric przyłączył się do oklasków raczej automatycznie niż z potrzeby okazania entuzjazmu. Pani psycholog o kasztanowych włosach wyszła zza kurtyny i skierowała się do podium po lewej stronie sceny. ­ Witaj, Houston! ­ Powitanie doktor Lindsey spotkało się z kolejną żywiołową reakcją potężnego tłumu. Kobieta uśmiechnęła się serdecznie do zgromadzonych. ­ To wspaniale, że tak licznie przybyliście na nasz pokaz. Cieszę się także, iż na widowni dostrzegam wiele znajomych twarzy. Zachowajcie jednak siły na pokaz. Zaufajcie mi, będą wam potrzebne. To, co ja widziałam za kulisami, za chwilę powali was na kolana. Tłum ryknął z aprobatą, a Eric ponownie zaklaskał bez entuzjazmu. Za bardzo przywiązał się do niebieskich dżinsów i podkoszulków, aby podniecać się stertą kobiecych ubrań. Gdzie te supermodelki? ­ Houston? Przygotuj się na szok. Przygotuj się na wstrząs. Za chwilę zobaczymy najgorętsze ciuchy w kraju. Pokażmy światu, jak się należy ubierać. Teksas, do boju! Oto dziewczyny dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY! Eric pokręcił głową i odchylił się na fotelu. Nic dziwnego, że dziewczyny nic nie chciały mówić o tym pokazie. Supermodelki! Akurat! Reflektory punktowe ponownie roztańczyły się po scenie. Kurtyna rozsunęła się, a zza niej wypłynęła 212 Alison Kent spowijająca ziemię mgła, która przysłoniła wybieg i rozbłysła kolorami: pomarańczowym, żółtym, różowym i zielonym. Muzyka stała się bardziej dynamiczna i na scenie pojawiło się ośmiu elastycznych i świetnie zbudowanych gimnastyków o trudnej do określenia płci. Eric ze zdumieniem stwierdził, że zainteresował się ich wyczynami na scenie. Wkrótce jednak światła na wybiegu pojaśniały i Eric pośpiesznie zrobił obojętną minę. Doktor Lindsey poprawiła lampkę, która oświetlała jej notatki. ­ Przed państwem niedawno nagrodzona stypendium oraz tytułem najlepszej projektantki -dZIEWCZYNY panna Deanna Elliott! dOSKONAŁEJ- Eric pokiwał głową. Zatem zwyciężyła faworytka Chloe. Nie wiedział o tym. Zastanawiał się, dlaczego Chloe mu nie powiedziała. Chociaż z drugiej strony nie przyszło mu do głowy, aby ją spytać... ­ Deanna najwyraźniej wybiera się na spotkanie z wychowawcą klasy, bowiem ubrała się w typowo szkolny strój. Oto sweter zdobiony czerwoną literą, a do niego zabójcza spódniczka w szkocką kratę. Całości dopełniają czerwone buty ze skóry. Tak wygląda ulubienica nauczycieli! Deanna przemaszerowała po wybiegu. Jedną dłoń trzymała na biodrze, dumnie uniosła brodę i uśmiechnęła się szeroko niczym Julia Roberts. Zdawała się oznajmiać wszystkim, że nic jej nie zatrzyma. Spoglądając na tę dziewczynę, Eric mógł tylko zachichotać pod nosem i mieć nadzieję, że szefowe firmy wiedzą, co robią. Z całą pewnością w ich firmie pojawił się potwór. Trzy życzenia 213 Deanna obróciła głowę, aby zawrócić, a jej czarny koński ogon smagnął ją po ramionach niczym bat. Doktor Lindsey musiała krzyczeć, aby jej głos przedarł się przez grzmiący ryk zebranych. ­ Dziękujemy ci, Deanna. A teraz przywitajmy kobietę, która w niezrównany sposób doradza i prowadzi gry, a także opracowuje strony internetowe dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY. Przed państwem Macy Webb! Po krótkiej przerwie konferansjerka podjęła: ­ Od cytrynowych tenisówek do zegarka na rękę, wykonanego z odblaskowego plastiku, Macy prezentuje kolorowy styl street punk. Jej obcisły sweter w mozaikę wzorowaną na dziełach Picassa świetnie się komponuje ze spódnicą, pokrytą kolorowymi graffiti, podobnymi do tych, które się spotyka na wagonach metra. Niezrównany styl, fantastyczny dobór środków. Eric dyskretnie zerknął w prawo na Leo Reddinga. Leo, który rzadko kiedy okazywał emocje, siedział ze skrzyżowanymi rękami, a kąciki ust unosiły mu się w sardonicznym uśmiechu. Tym samym stwierdzał, że to, co Macy ma na sobie, jest idiotyczne i z całą pewności nie włoży tego po powrocie do domu. Niczego nie włoży. Eric zachichotał. ­ Panie i panowie, Macy Webb ­ oznajmiła doktor Lindsey, a Macy zniknęła za kurtyną. Na wybiegu pojawiła się Lauren. ­ Lauren Hollister nadała stronie internetowej dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY charakterystyczny i popularny styl retro, lecz obecnie jeszcze bardziej oddala się w czasie, sięgając do czasów wiktoriańskich. Na nogach ma skórzane buty, wiązane do kolan. Spódnica jest 214 Alison Kent czarna, plisowana, z tafty. Lauren starannie dobrała dodatki, między innymi szal z frędzlami z babcinego strychu. Lauren skręciła na końcu wybiegu, a Eric odwrócił się w prawo. Na końcu rzędu krzeseł siedział Nolan Ford i ostentacyjnie lekceważył Lauren, rozmawiając przez telefon. Eric pomyślał, że to interesujące, i popatrzył w lewo, na Antona Neville'a. Anton pochylił się do przodu, oparł łokcie na kolanach i złączył dłonie. Na jego twarzy malowało się pożądanie i żal, kiedy wodził oczami za Lauren. Chloe naprawdę myliła się, oskarżając Antona o fałsz. Eric wyraźnie czuł, że facet szczerze żałuje tego, co się stało, i jest głęboko przygnębiony. ­ Nasza następna modelka, Sydney Ford, twardą ręką dzierży władzę w rozwijającym się imperium mody, a na scenie pojawia się w białych spodniach, wsuniętych do czarnych butów jeździeckich. Jej śnieżnobiała bluzka została obszyta jedwabnymi wstążkami. Sydney ma na sobie skórzany pas ze sprzączką stylizowaną na srebrne strzemiona. Do tego wspaniałego jeździeckiego stroju świetnie pasuje srebrna bransoletka w kształcie podkowy. Eric musiał to przyznać: Sydney wyglądała seksownie. Prezentowała się jak napalona panienka z drogiej dzielnicy, co zresztą miało sens, zważywszy, że pochodziła z rodziny Fordów. Eric ponownie zerknął na Nolana. Tym razem nie było śladu telefonu. Ojciec Sydney dosłownie siedział na krawędzi fotela, a na jego ustach wykwitł promienny uśmiech. Był jeszcze Ray Coffey, siedzący bezpośrednio po Trzy życzenia 215 prawej stronie Erica. Wyglądał tak, jakby niewidzialne łańcuchy powstrzymywały go przed zarzuceniem Sydney na ramię i popędzeniem z nią do najbliższej jaskini. Eric kątem oka dostrzegł Poe, ubraną w strój w czarno-białe pasy, który doktor Lindsey opisała jako styl Soho i Op Art. W tym momencie jednak jego uwagę odwróciły znaczące spojrzenia Nolana i Raya. Ciekawość Erica zapewne wzrosłaby jeszcze bardziej, lecz usłyszał nazwisko Chloe. Ponownie skoncentrował całą uwagę na scenie, zapominając nie tylko o swojej teorii spiskowej, lecz wręcz o istnieniu innych osób na sali. ­ Chloe Zuniga prezentuje finezyjnie dobrane kosmetyki i akcesoria, które unowocześniają wygląd hipiski w cygańskim stylu. Prosta bluzka z luźnymi rękawami i dopasowaną do kompletu owijaną wokół ciała spódnicą nadają całości marzycielski, swobodny wyraz. Srebrne kolczyki w kształcie kropelek, komplet srebrnych bransolet oraz kwiecisty naszyjnik uzupełniają barwny wygląd modelki. Eric uważnie śledził występ Chloe, kiedy przechadzała się po wybiegu, obracając się i pozując. Rozłożyła ramiona, prezentując krój przezroczystej bluzki, następnie pomachała do widowni i przesłała kilka całusów. Pozostałe ,,modelki'' zaprezentowały się w podobny sposób, wzbudzając entuzjazm widowni swoją nietypową odzieżą, w której najważniejszą rolę odgrywał indywidualny styl. Co zrozumiałe, Eric najbardziej zainteresował się prezentacją Chloe, pozostałych występów nie śledził z taką uwagą. Właśnie dlatego dostrzegł, że w pewnym momencie spojrzała mu w oczy. Poza tym poczuł się jak najgorszy 216 Alison Kent frajer, kiedy z uśmiechem pokiwała w jego stronę palcem. Nie miał pojęcia, co to ma oznaczać. Być może chodziło o zemstę za to, że ją opuścił u jej drzwi, gdy chciała pójść z nim do łóżka. Niewykluczone, że chciała publicznie zademonstrować, że coś ich łączy, i potwierdzić to przed wszystkimi. Wszystko jedno. Miała go, i to jak. Eric przypadkiem zapamiętał, że Kinsey opisano jako podróżniczkę bluesową w rockandrollowym dżinsie. A potem na wybieg wkroczyła Melanie w czarnym stroju, będącym tłem dla jej pagerów, zestawów bezprzewodowych i dyktafonów. Eric nawet nie spojrzał na obydwie panie, kończące występy na wybiegu. Jego uwaga była podzielona między ignorowanie dowcipów kolegów i przedzieranie się do garderób. Chciał się dowiedzieć, co chodziło po głowie jego seksownej, maleńkiej Cyganeczce. I co zamierzała z tym zrobić. ­ Wiesz co, Eric? To mało oryginalne. Taki numer prawie nigdy się nie sprawdza. Wspinając się po schodach na piętro domu Erica, Chloe wyciągnęła rękę, aby ściągnąć naszyjnik, który miała na sobie podczas pokazu. Czuła się niezręcznie i próbowała odgadnąć, o co chodziło Ericowi, kiedy odgrywał przed nią to przedstawienie. ­ Miałeś do powiedzenia tylko tyle, że już się ze mną nie prześpisz. ­ Wcale nie nie powiedziałem, że już się z tobą nie prześpię. ­ Wyciągnął rękę nad głową i oparł dłoń o drzwi sypialni. ­ I nie zdejmuj tego. Trzy życzenia 217 Podtrzymując ramieniem torebkę, Chloe położyła dłoń na zapince naszyjnika. Popatrzyła prosto w oczy Erica. Czekała, aż otworzy drzwi. Nie była pewna, czy potrafiłaby przypomnieć sobie, co takiego właśnie powiedział. Znajdował się tak blisko niej, że mogła dostrzec drganie jego nozdrzy, gdy oddychał, lecz trudno było stwierdzić, o czym myśli. Pachniał przyjemnym ciepłem i aromatyczną męską skórą. Z coraz większym napięciem oczekiwała tego, co się miało za chwilę wydarzyć. Kiedy otworzył drzwi, poszła przodem, doskonale zdając sobie sprawę z bliskości Erica. Jednocześnie dobrze pamiętała, że wciąż jej nie dotknął. Brakowało jej tych intymnych oznak przywiązania. Nie chciała się do tego przyznać, zwłaszcza po tym, gdy tak ostentacyjnie ją odrzucił po imprezie w barze, lecz nie miała innego wyjścia. Tęskniła nie tylko za seksem, chociaż minęły trzy tygodnie od czasu, gdy wziął ją w kuchni. Brakowało jej Erica, jego droczenia się, zabawnych przekomarzań i poważnych rozmów, a także możliwości podjęcia z nim dyskusji na dowolny temat. Był pierwszą osobą, która jej przychodziła do głowy, kiedy miała jakieś ciekawe wiadomości albo chciała opowiedzieć o wydarzeniach dnia. To, co ich łączyło, nie było wyłącznie pożądaniem. Czuła, że zbliżyło ich coś więcej niż przyjaźń, lecz mimo to obawiała się nazwać to miłością. Sama już nie wiedziała, czego oczekuje od Erica. Czego on od niej oczekiwał? Była zmieszana i przerażona, że nigdy nie zdoła sprostać jego wymaganiom. Skoro nie zmienił zdania w sprawie sypiania z nią, to dlaczego zabrał ją zaraz po 218 Alison Kent zakończeniu pokazu mody, zanim zdążyła się przebrać w normalne ubranie? Eric zamknął drzwi do sypialni i oparł się o nie, wsuwając ręce do kieszeni spodni. Rozpiął koszulę do smokingu i poluzował krawat. Chloe zatrzymała się pośrodku pokoju. ­ A zatem naprawdę jest tutaj coś, co według ciebie powinnam zobaczyć? Skinął głową, więc ruszyła przed siebie, podziwiając zestawienie barwy ciemnoniebieskiej oraz intensywnie zielonej. Spodobała się jej także elegancka komoda. Łóżko Erica miało pokaźne rozmiary, a na kołdrze leżały poduszki w kolorze ciemno- i jasnoniebieskim. Nie zauważyła jednak niczego niezwykłego. W sypialni nie kryło się nic dziwnego lub wyraźnie godnego obejrzenia. Wzór na zasłonach przypominał rdzawoniebieski marmur. Drzwi do łazienki pozostawały otwarte. Podobny schemat kolorystyczny dostrzegła w mniejszym pokoju. Na wierzchu odwróconego do góry dnem koszyka z pralni spoczywał stos podkoszulków. Para łyżworolek i trzy pary butów sportowych walały się w kącie obok drzwi szafy. Na widok tego bałaganu Chloe poczuła się znacznie lepiej. Prawie udało jej się już wmówić sobie, że Eric to człowiek doskonały. Okrążyła cały pokój i przysiadła na skraju łóżka, spoglądając na Erica, który wciąż opierał się o drzwi. Czuła dreszcz przebiegający w okolicach kręgosłupa. W takiej sytuacji zachowanie spokojnego głosu wiązało się z niemałym wysiłkiem. ­ Zdaje się, że musisz mi to wskazać palcem, kotku. Trzy życzenia 219 Najwyraźniej jestem stanowczo zbyt spięta, aby sobie poradzić. Eric odsunął się od drzwi i nie wyciągając rąk z kieszeni, powoli zbliżył się do łóżka. Do niej. Pokój nagle wydał się zbyt mały dla nich dwojga. Lekko podniecona Chloe w jednej chwili zawrzała. Odruchowo zacisnęła końce palców na torebce. Nie zatrzymał się nawet wtedy, gdy zetknęli się kolanami. Nie pozostawił jej żadnego wyboru: musiała położyć się na środku łóżka. Wspiął się na nią, przygniatając ją całym ciężarem ciała. Jej uda otoczył kolanami, a dłonie oparł na materacu po obydwu stronach jej głowy. Nawet w takiej sytuacji Chloe wciąż kurczowo ściskała torebkę. ­ Kogoś z nas usiłujesz okłamać, kotku? Jeśli nie chodzi o seks, to najwyraźniej chcesz mi pokazać swój sufit. ­ Nie mogła uwierzyć, że jej głos jest tak stłumiony. ­ Wcale nie mam zamiaru pokazywać ci sufitu. A poza tym nikogo tutaj nie okłamuję. ­ Przytulił się do niej. Poczuła na udach jego męskość, tylko trochę zainteresowaną jej wdziękami. W oczach Erica dojrzała jednak delikatną namiętność, która wzbudziła jej zainteresowanie i niepewność. Opuścił głowę, potarł nosem jej ucho i delikatnie musnął szyję, którą następnie pocałował. ­ Przekonasz się, jak to jest się kochać ­ wyszeptał Eric. Poczuła w gardle tak wielką kulę, że z trudem udało się jej przełknąć ślinę. Całe ciało zadygotało z niepokoju. Drżały jej kości, mięśnie, skóra. Nie było w niej ani jednego miejsca, które nie zareagowałoby na jego słowa. 220 Alison Kent ­ A zatem miałam rację ­ odpowiedziała w końcu napiętym głosem. ­ Chcesz się ze mną przespać. ­ Chcę się z tobą kochać ­ poprawił ją. Przesunął usta do kącika jej powieki i lekko ucałował brew oraz rzęsy. ­ Dotykiem własnych warg przekażę ci to, czego nie chcesz z nich usłyszeć. ­ Jasne, kotku. ­ Miała nadzieję, że nie zauważył, jak łamie się jej głos. ­ Rób co chcesz. ­ Nie potrafisz ustąpić nawet o centymentr, prawda? ­ zachichotał Eric, a jego usta przesunęły się po jej szczęce i dotarły do brody. Podniósł się nieco, aby popatrzyć Chloe w oczy. ­ Nigdy nie dajesz za wygraną. Co miała powiedzieć? Że jej mechanizmy obronne nie dopuszczają do zbyt wielkiego zbliżenia? Jak miała się przyznać, że w ten sposób kontroluje bezpieczeństwo swojego serca? Że tylko dzięki temu broni się przed uzależnieniem od Erica i innych mężczyzn? ­ Daj spokój, kotku. Dobrze wiesz, jaka jestem. ­ Będę cię miał w każdy sposób, na jaki mi przyjdzie ochota. ­ Hm. Czyżbym słyszała nutę desperacji w twoim głosie? Przysiadł na piętach, położył dłonie na biodrach i zastanowił się przez chwilę, zanim ściągnął krawat z szyi. Następnie powolnym ruchem rozpiął koszulę do końca. Chloe nie miała pojęcia, o czym myśli Eric. Nie mogła znieść świadomości, że nie umie kontrolować jego myśli. Uśmiechał się, lecz jego oczy wydawały się smutne. W końcu na tym etapie ich kontaktów powinna lepiej rozpoznawać, co mu chodzi po głowie. ­ Powiem ci coś, Chloe. ­ Koszula rozchyliła się Trzy życzenia 221 szeroko, a pod nią ukazały się mięśnie brzucha, lekko przyprószone złocistymi włosami. Eric przystąpił do rozpinania spinek w mankietach. Chloe z trudem przełknęła ślinę przez ściśnięte gardło. Zdawała sobie sprawę, że jeszcze chwila i przegra toczącą się w niej wewnętrzną bitwę. ­ Co chcesz mi powiedzieć, kotku? ­ Tylko dwie rzeczy. ­ Uniósł w górę dwa palce, a potem powrócił do rozpinania mankietów. ­ Po pierwsze, przestałem być słaby i bezbronny, kiedy skończyłem trzynaście lat. Do tamtej chwili kurczowo trzymałem się nadziei, że moja matka powróci do mnie z miejsca, do którego udała się dziesięć lat wcześniej. Dojrzewanie do prawdy przychodziło mi z ogromnym trudem. Mam liczną i fantastyczną dalszą rodzinę i nie chciałem czuć się nieszczęśliwy przez moich najbliższych. Zsunął koszulę z ramion i rzucił ją na podłogę obok marynarki. Pochylił się nad Chloe, a jego rozsunięte nogi unieruchomiły jej biodra. Stanowczym gestem przystąpił do rozpinania spodni. Chloe z jednej strony ogromnie pragnęła oglądać jego ruchy, wpatrywać się w zręczne palce i prężący się nagi brzuch, a z drugiej chciała, aby przestał i wreszcie wykrztusił z siebie to, co tak długo owijał w bawełnę. Nie potrafiła zapanować nad przebiegiem tej rozmowy. ­ Po drugie, przez ostatnich kilka minut nazwałaś mnie kotkiem co najmniej dziesięciokrotnie. Im bardziej jesteś zdenerwowana, tym częściej to robisz. Nie chcę, abyś się denerwowała. Chcę, żebyś zwracała się do mnie po imieniu. 222 Alison Kent Eric nie tracił czasu. Chloe nie potrafiła za nim nadążyć, kiedy tak mu się śpieszyło, i to ją denerwowało. Cały czas zastanawiała się nad jego słowami dotyczącymi rodziny i bezbronności, a tymczasem on już zakończył kolejny temat. ­ Eric, zaczekaj. ­ Uniosła rękę i wysunęła się nieco spod jego ciała. ­ Dlaczego mówisz mi to wszystko teraz, w łóżku? Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym, kiedy rozmawialiśmy o wizycie Aidana? Albo kiedy poszliśmy do kina? Erica mniej interesowało to, co mówiła Chloe, niż jej stopy. Podniósł je i położył na swoich udach, aby zająć się ściąganiem jej butów. ­ Oskarżyłaś mnie o desperację. To, co ty nazywasz desperacją, jak wolałbym określić niecierpliwością. Desperacja to coś zupełnie innego. I tyle. I tyle? ­ O co ci chodziło z tą twoją dalszą rodziną? Dlaczego poruszyłeś ten temat? I gdzie on się dowiedział, jak należy zajmować się jej stopą? Prawą ręką masował śródstopie, a lewą przytrzymywał ją w kostce. Nie potrafiła się temu oprzeć i rozluźniła skurczone mięśnie nóg. Eric się uśmiechnął. ­ Poruszyłem ten temat z tego samego powodu, dla którego ty mówiłaś o swoim ojcu. Chodzi o wydarzenia z przeszłości. Widzisz, żadne z nas nie powinno żyć tym, co się zdarzyło dawniej. Jesteśmy w teraźniejszości, koncentrujmy się na tym, co się dzieje tu i teraz. ­ Skupił się na jej drugiej nodze. ­ Obawiasz się mężczyzn. Rozumiem cię, wiem, dlaczego tak na nich reagujesz i nie, Trzy życzenia 223 winię cię za to. Nie oznacza to jednak, że dam ci się traktować tak samo, jak wszyscy inni faceci w twoim życiu. Chloe, ja jestem inny. ­ Jego ręce coraz wolniej masowały jej zmęczone stopy. ­ Rodzina, z którą spędziłem większość życia, nauczyła mnie innego podejścia do świata. Dzięki nim poznałem, czym jest akceptacja. Nie osądzam ludzi bez podstawy. Zdaję sobie sprawę, że muszę zapracować na twoje zaufanie. Taka jesteś, i za to cię kocham. Nadzieja i obawa zmagały się w niej z potrzebą kontroli i dystansu. Czuła, jak bije jej serce. ­ Dlaczego chcesz mnie kochać? ­ Tylko tego chciała się od niego dowiedzieć. Najbardziej na świecie pragnęła teraz jego szczerości. ­ Kim ja właściwie jestem, Eric? Oparł stopy Chloe na swoich udach i przesunął dłońmi po jej nogach. ­ Chyba powinienem odpuścić sobie opowiadanie ci typowych męskich historyjek, takich jak ta, że masz najbardziej niesamowite piersi... ­ Nie o tym mówię, chociaż akurat ten typowo męski punkt widzenia potrafiłabym zrozumieć. ­ Zsunęła pończochy, prezentując przy tym długie nogi. Eric miał ciepłe dłonie, a jego dotyk nie pozwalał jej logicznie myśleć. Tym razem jej serce dominowało jednak nad umiejętnie rozpalanymi przez niego potrzebami ciała. ­ Ach, Chloe! Nie wszyscy faceci postrzegają kobiety przez pryzmat biustu i tyłka. ­ Uniósł jej stopę i ucałował palce. ­ Istnieją mężczyźni, którzy zwracają uwagę na kobiety obdarzone błyskotliwym intelektem. ­ Pocałował ją w kostkę i lekko przygryzł ścięgno Achillesa. ­ Nie muszę dodawać, że należę do tej grupy. Lubimy, kiedy 224 Alison Kent kobieta broni tego, w co wierzy, dąży do tego, czego pragnie, i nie podkula pod siebie ogona, gdy źli faceci chcą ją wpędzić w kłopoty. Jeśli chodzi o mnie, w szczególności odpowiada mi, jeśli kobieta ceni sobie solidny wysiłek fizyczny na boisku do siatkówki. Przesunął nosem po łydce Chloe, docierając do zgięcia w kolanie. Następnie wsunął palce pod jej spódnicę i zajął się pieszczotami wewnętrznej strony uda, po czym uniósł głowę i zapatrzył się w jej szeroko rozwarte oczy. ­ Chloe, ty słodki i prześliczny głuptasie. Uwielbiam to, że potrafisz mnie rozśmieszyć nawet wtedy, gdy mam ochotę cię udusić. Ogromnie podoba mi się to, że jesteś gotowa rzucić się na każdego, kto zagrozi któremuś z twoich przyjaciół. Ubóstwiam twoją ambicję, cenię twoją energię. Poza tym najwspanialej na świecie chrapiesz. ­ Uśmiechnął się, gdy zrobiła wielkie oczy. ­ To cudowne, że nie traktujesz mnie jak ciemnego pajaca, bo dzięki temu muszę myśleć i zachowywać się jak inteligentny mężczyzna. Lepszy mężczyzna. Nie widzisz tego? W jego pięknych, błękitnych oczach dostrzegła coś, co ostatecznie rozkruszyło skorupę otaczającą jej serce. ­ Kocham wszystko, co sprawia, że jesteś sobą, Chloe. ­ Położył jej nogę na łóżku, a ręce przysunął do paska jej talii. ­ A teraz nie chcę, żebyś cokolwiek mówiła. Wysunął pasek i ściągnął z niej spódnicę. Leżała przed nim prawie całkiem naga od talii w dół. Miała na sobie tylko pas do pończoch i stringi. Znieruchomiał, a jego spojrzenie spoczęło na skarbach, które wydobył na światło dzienne. Chloe poczuła przemożną ochotę, aby wciągnąć brzuch, lecz tego nie zrobiła. Jeśli Eric kochał ją taką, jaka Trzy życzenia 225 była naprawdę, powinna mu zaufać i nie ukrywać przed nim niczego. ­ Eric, strasznie się denerwuję. ­ Kochanie... ­ Odetchnął głęboko i nierówno. ­ To nie ma żadnego znaczenia w porównaniu z tym, jak ja drżę. Jego nieśmiały uśmiech zupełnie ją rozbroił. Przymknęła oczy i ujrzała przyszłość pełną zrealizowanych fantazji, które dotąd wiązała z Carym Grantem. Chciała być odważna, agresywna, domagać się, aby Eric ponownie wskazał jej ciału drogę do nieba. Spośród wszystkich mężczyzn na świecie tylko on to potrafił. Jeszcze niedawno nie zawahałaby się przed zrealizowaniem tych wszystkich pragnień, jednak teraz chciała okazać mu czułość i wrażliwość. Kiedy uniósł się na łóżku, pochylił i delikatnie ucałował jej brzuch tuż nad pępkiem, Chloe musiała jeszcze mocniej zacisnąć oczy, aby powstrzymać łzy. Eric przesunął nosem po mostku dziewczyny, podciągnął bluzkę powyżej jej piersi i dotknął językiem koronkowej krawędzi stanika, zanim wziął do ust jej sutek, nie wysuwając go spod materiału. Chloe się wyprężyła, przycisnęła głowę do poduszki i uniosła brodę, a Eric ssał ją mocno. Myślała teraz tylko o tym, aby uwolnić obydwie piersi i pokierować jego głową przy swoim nagim ciele. Pomimo coraz potężniejszej żądzy trzymała ręce przy sobie, po obu stronach głowy. W końcu zorientowała się, że w jednej dłoni wciąż kurczowo ściska torebkę, więc natychmiast odrzuciła ją w to samo miejsce, w którym spoczywały jej buty. Na koniec ukryła ręce pod 226 Alison Kent poduszkami, aby przypadkiem nie wyciągnąć ich spod głowy. Chciał ją nauczyć, jak się kochać, co oznaczało, że powinna przekazać mu kontrolę. Eric pociągnął ją lekko, aby się uniosła. Gdy to uczyniła, ściągnął jej bluzkę przez głowę, rzucił ciuch na podłogę, a zanim ponownie położył Chloe na łóżku, zdjął z niej także naszyjnik oraz stanik. Stanik powędrował do reszty ubrań, lecz naszyjnik został w ręce Erica, który skoncentrował się na drażnieniu drugiej piersi Chloe. Tym razem używał do tego naszyjnika. Jej sutek był sztywny z podniecenia, lecz skurczył się jeszcze bardziej pod dotykiem materiału. Eric nie zamierzał na tym poprzestać. Odsunął naszyjnik i zbliżył usta, aby podrażnić sutek czubkiem języka i wsunąć pierś między wargi. W ten sposób jednocześnie całował, ssał i pieścił Chloe językiem. Po chwili przesunął miękki naszyjnik z materiału po jej ciele. Chloe zadrżała, gdy połaskotał i podrażnił jej brzuch między pasem do pończoch i stringami. Eric dotknął ustami jej mostka i obsypał pocałunkami drogę, którą wcześniej zaznaczył naszyjnikiem. Przed dotarciem do elastycznego paska majtek Eric rozsunął jej nogi dłonią i podrażnił naszyjnikiem skrytą pod delikatnym różowym jedwabiem kobiecość. Zachowywał się tak delikatnie i czule, że Chloe zaczęła podejrzewać go o okrucieństwo. Pragnęła, aby ją przycisnął, ocierał się o nią i mocno pieścił. Nie znała dotąd podniecenia związanego z wyczekiwaniem, balansowaniem na krawędzi zaspokojenia, odwlekaniem orgazmu. Przyzwyczaiła się do szybkiego rozładowania. Trzy życzenia 227 Tymczasem Eric podchodził do niej wyjątkowo łagodnie, dotykając naszyjnikiem skóry po wewnętrznej stronie uda, przesuwając go raz po jednej nodze, raz po drugiej, aż wreszcie dotarł do kolan. Prezentował wymyślną torturę wyczekiwania, uświadamiał, jak słodkie może być niespełnienie. Kiedy przesunął tasiemkę naszyjnika ze stringów Chloe na nogi, przykucnął na piętach. Nagle odrzucił biżuterię na podłogę, a potem szybko wstał, aby zrzucić z siebie spodnie od smokingu. Oboje zostali w samej bieliźnie. Eric przysunął się do Chloe, powoli opuszczając na łóżko jedno kolano, a zaraz potem drugie. Nieśpiesznie wkradł się między nogi kochanki, aby pieścić ją w najintymniejszych miejscach. Chloe zacisnęła dłonie na kołdrze, nie mogąc znieść rozkoszy. Nie potrafiła się opanować. Dyszała z rozkoszy i jęczała, wyginając palce u stóp. Mimowolnie napięła mięśnie ud i zamarła, wiedząc, że lada chwila eksploduje. ­ Eric... ­ wyszeptała z trudem. ­ Błagam... ­ O co mnie błagasz, Chloe? ­ Przytulił się do niej i cicho zachichotał, gdy zadrżała. ­ Chcesz, abym przeprowadził cię przez granicę rozkoszy? Właśnie tego pragniesz? Jej lekko uniesiona głowa opadła na poduszki. ­ Pragnę cię. Chcę się z tobą... chcę się z tobą kochać. ­ Chloe, kochanie. Przecież właśnie się z tobą kocham. ­ Ucałował jej brzuch i przesunął głową po jej ciele, zatrzymując się w zagłębieniu między ramieniem i szyją. Zwróciła ku niemu twarz i pocałowała go w czoło, po czym zadrżała. 228 Alison Kent ­ Chcę cię poczuć. Chcę cię mieć w środku. Uniosła kolano i pochyliła się ku Ericowi, tuląc jego ciało nogą. W ten sposób uwięziła go ciężarem własnego tułowia. Wolną ręką dotknęła gumki jego bokserek. Nie zatrzymała się tam, tylko opuściła dłoń niżej, napotykając erekcję, która wypchnęła miękki materiał bielizny. ­ Właśnie tego pragnę ­ wyszeptała. ­ Chcę ciebie, Eric. Tylko ciebie. Odetchnął głęboko i stoczył się z łóżka, aby pobiec do łazienki po prezerwatywę. Chloe nie mogła oderwać oczu od jego ciała, męskości, potężnych mięśni ud, zgrabnie wyrzeźbionej klatki piersiowej i szerokich ramion. Najuważniej jednak przyglądała się jego cudownie zbudowanym mięśniom brzucha i dumnie sterczącemu penisowi. Po chwili zagłębiał się w nią, cofał i nie przestawał całować. W ten sposób ustalił rytm, do którego ona całkowicie się dostosowała, miarowo unosząc i opuszczając biodra. Chloe nigdy dotąd nie uprawiała seksu z taką przyjemnością. Eric nie śpieszył się i cierpliwie kontrolował swoje doznania, aby podniecenie Chloe sięgnęło zenitu. Wbiła palce w jego napięte pośladki, zmuszając go do ostrego seksu, chociaż on oczekiwał łagodnego zbliżenia. Popędzała go, podczas gdy on zadowalał się delikatną miłością. Pierwsza fala orgazmu całkiem ją zaskoczyła. Zwykle dochodziła agresywnie i szybko, nie tak nieoczekiwanie. Miała wrażenie, że jej szczytowanie nie ma końca. Kolejne impulsy przebiegały po jej ciele niczym błyskawice. Mogła tylko mocno oddychać i rozkoszować się tą chwilą. Trzy życzenia 229 Eric ponownie ukrył twarz w zagłębieniu ramienia dziewczyny, a dłonie wsunął pod jej plecy. Jego pchnięcia stawały się coraz mocniejsze i szybsze, a Chloe towarzyszyła mu w jego wędrówce na szczyt. Krzyknął, a jej ramię częściowo stłumiło jego głos. Nic jednak nie stłumiło jej krzyku rozkoszy, gdy szczytowała po raz drugi. Odpoczywali wspólnie, nadal połączeni. Wreszcie Eric odsunął się i przytulił Chloe do siebie, przykrywając ją i siebie miękką kołdrą. ­ Kocham cię ­ usłyszała jego szept. Chwilę potem oddech Erica się uspokoił i rozległo się jego ciche, zadowolone chrapanie. Zaczekała, aż Eric pogrąży się w głębszym śnie, i dopiero wtedy wyślizgnęła się z jego łóżka. Gdy obudzi się bez niej u boku, na pewno będzie głęboko zraniony, a na myśl o sprawieniu mu bólu po tak niezwykłej rozkoszy, Chloe cicho jęknęła. Chciała z nim zostać, niczego na świecie tak bardzo nie pragnęła, jak okazać mu swoją miłość. Wiedziała jednak, że zanim pozwoli sobie na ten luksus, musi zerwać z przeszłością. Jeśli tego nie zrobi, ona i Eric nie będą mieli przed sobą żadnej przyszłości. Rozdział trzynasty Eric wjechał na parking przed Taco Milagro i ujrzał Chloe, Deannę i Annabel Lee wychodzące z restauracji oferującej dania kuchni teksańsko-meksykańskiej. Nie zamierzał zastanawiać się nad tym zbiegiem okoliczności. Postanowił od razu go wykorzystać. Od nocy, kiedy się kochali, a ona wymknęła się z jego domu, minęło już dziesięć dni. W tym czasie dzwonił do niej wielokrotnie do domu i do biura. Za każdym razem zostawiał wiadomości na sekretarce, na poczcie głosowej i prosił asystentkę Chloe o przekazanie jej jego prośby o kontakt. Czuł się już ogromnie zmęczony. Wiedział, że wyczerpał się już jego limit życzeń, lecz mimo to miał jeszcze jedno. Jeśli da mu kosza, przyjmie do wiadomości, że między nimi nigdy do niczego więcej nie dojdzie. Musiał jednak postarać się ponownie ją przekonać, że Trzy życzenia 231 nie chce jej na własność. Że nie ma zamiaru kształtować jej życia ani modelować jej zgodnie z jakimś niezdrowym i nieistniejącym ideałem. Chciał ją tylko kochać. Bez względu na to, czego się spodziewała, ani myślał zaskakiwać jej stwierdzeniem typu: ,,Ale musisz spełnić moje warunki''. Zaparkował na miejscu oddalonym o trzy samochody od garbusa Chloe. Gwałtownie zahamował i wyskoczył, chcąc ją dogonić, zanim zniknie w aucie. Wszystkie trzy kobiety szły w jego stronę. Pomyślał, że Deanna i Poe zapewne nie będą zachwycone opóźnieniem, ale co tam! Jakoś to przeboleją. Długimi krokami podszedł do roześmianej trójki. Widząc swobodny i beztroski uśmiech Chloe, Eric poczuł, jak skręcają mu się wnętrzności. Odprężający i przyjemny lunch z przyjaciółkami musiał sprawić jej wiele radości. Eric miał ochotę odwdzięczyć się za swoje dziesięć dni niepewności. Poe dojrzała go wcześniej niż Chloe, gdyż rozmawiała z Deanną i miała głowę zwróconą w jego stronę. Machnęła ręką, popatrzyła na niego i powiedziała coś do Chloe. Chloe natychmiast się odwróciła, a zaraz po niej Deanna. Kobiety przestały rozmawiać i zwolniły kroku. Eric zmierzał ku nim prędko i stanowczo. Wszystkie trzy miały na nosach okulary, więc nie wiedział, jak na jego widok zareagowała Chloe. Dostrzegał tylko jej uśmiech, który nie zniknął, kiedy przerwała rozmowę. Dla Erica nie miało to jednak znaczenia. Nic go nie obchodziło, czy wprawił ją w zakłopotanie. Było mu wszystko jedno, czy wygląda na zdesperowanego. Wszyscy się zatrzymali, a Chloe pierwsza otworzyła usta. 232 Alison Kent ­ Cześć, Eric. Pamiętasz Poe? ­ Dzień dobry ­ skinął głową. ­ A to jest Deanna Elliott ­ wyjaśniła Chloe, wskazując głową drugą kobietę. ­ Zwyciężczyni naszego konkursu. ­ Dzień dobry ­ ponownie kiwnął głową. Na tym zakończyła się oficjalna część rozmowy. Eric ściągnął z nosa okulary Ray Ban. ­ Chloe, mogę z tobą porozmawiać na osobności? ­ Sama nie wiem, Eric. ­ Chloe zerknęła pośpiesznie na swoje towarzyszki. ­ Widzisz, musimy się znaleźć w biurze, zanim Sydn... ­ To potrwa tylko chwilę. ­ Popatrzył przepraszająco na Deannę i Poe. Liczył na to, że w swoim spojrzeniu zawarł przeprosiny, których nie wyraził słowami, ani nawet tonem głosu. Potem ponownie skoncentrował się na Chloe. ­ Mogę cię odwieźć do firmy, jeśli wolisz. ­ Chloe, możesz zostać. Zabiorę się z Deanną. Właściwie, to chyba zagonię ją do roboty. ­ Poe wzięła młodszą przyjaciółkę pod rękę. ­ Skoro stała się szczęśliwą posiadaczką świadectwa maturalnego, musimy dbać o to, aby się nie rozleniwiła. Nie pozwolimy, aby chodziły jej po głowie głupie pomysły, prawda? ­ Na pewno nie będzie to dla was kłopot? ­ zachmurzyła się Chloe. Deanna zachichotała, przerzucając długi, ciemny warkocz przez ramię. ­ Żartujesz? Twój gabinet jest fantastyczny. Ericowi przeszło przez myśl, że mógłby po bratersku uścisnąć młodszą kobietę, a smoczycę wręcz ucałować. Musiał jednak uważać, bo to raczej Chloe wyglądała na osobę gotową zionąć ogniem. Trzy życzenia 233 Przyglądała się, jak jej przyjaciółki odchodzą, a potem skierowała płomienie na Erica. ­ Dobrze wiesz, jak popsuć dobry nastrój osobie, która się świetnie bawi, co, kotku? ­ Przynajmniej mam pewne pojęcie o tym, że oddzwania się do kogoś, kto chce się ze mną skontaktować. ­ O, a to akurat kłamstwo. ­ Chloe ruszyła ku swojemu samochodowi, przetrząsając torbę w poszukiwaniu kluczyków. ­ Dzwoniłam do ciebie piętnaście razy, zanim w końcu musiałam osobiście się u ciebie zjawić w barze. Gdybyś zachował się na tyle uprzejmie, aby do mnie oddzwonić, być może nie musielibyśmy stać tutaj na parkingu i kłócić się bez sensu. ­ Wcale się nie kłócę. ­ Eric wepchnął się między garbusa i samochód zaparkowany obok, blokując Chloe jedyną łatwą drogę ucieczki. ­ Czyżby? Więc jak byś nazwał to, co robisz? Dlaczego tu jesteś? ­ Otworzyła drzwi, cisnęła torbę na fotel pasażera i wzięła się pod boki. Eric nie wierzył własnym uszom. Znaleźli się dokładnie w punkcie wyjścia. Robiła wszystko, co w jej mocy, aby go złamać. I w dodatku miała amunicję ciężkiego kalibru. ­ Jestem tu dlatego, że nie oddzwaniałaś. Mogłaś oszczędzić mi czasu oraz drogi, a sobie zażenowania związanego z rozmową w miejscu publicznym. Wpatrywała się w niego przez dłuższą chwilę. Nie zdjęła okularów, więc Eric wciąż nie miał pojęcia, co wyrażają jej oczy. Nagle przechyliła głowę, odwracając wzrok i zaciskając usta. Eric przesunął dłonią po włosach. 234 Alison Kent ­ Chloe, nie przyjechałem tu po to, aby cię dręczyć. Nie miałem też zamiaru wprawiać cię w zakłopotanie. Jeśli tak się stało, ogromnie cię przepraszam. Zniecierpliwiona machnęła ręką. ­ Nie jestem zakłopotana. I wiem, że powinnam była do ciebie oddzwonić. Dobrze znam frustrację związaną z bezskutecznym oczekiwaniem na telefon. ­ Wykrzywiła smutno usta. ­ Wydawało mi się, że dajesz mi w ten sposób kosza. Możesz mnie nazwać masochistą, ale wolałem się o tym przekonać osobiście. Kąciki jej ust się uniosły. ­ Nie wątpię, kotku ­ zachichotała. ­ Zresztą zasługujesz na coś więcej niż tylko pozostawienie cię samemu sobie. Wiedz, że nie oddzwaniam z powodu własnych problemów. To nie ma nic wspólnego z tobą. Jeśli to nie był najstarszy i najbardziej typowy kosz na świecie, to Eric nic nie wiedział o życiu. Pomyślał zrezygnowany, że skoro tak, to nic już na to nie poradzi. ­ Eric ­ zaczęła Chloe, kładąć dłoń na jego przedramieniu. ­ Wiem jak to zabrzmiało: ,,To nie przez ciebie, to przeze mnie''. Takie teksty są strasznie bolesne dla drugiej osoby. ­ Cieszę się, że się zgadzamy przynajmniej pod tym względem. ­ Nie oznaczało to, że poczuł się choć odrobinę lepiej. W gruncie rzeczy czuł się tak, jakby ktoś go skopał po głowie. Zacisnęła dłoń na jego ręce, a następnie ją puściła i oparła się o otwarte drzwi garbusa. Mocno zaciskała szczęki, jakby powstrzymała się od przekleństw. Trzy życzenia 235 Eric oparł ręce na biodrach i przyglądał się tłoczącym się na drodze samochodom ludzi wracających z lunchu. ­ Wiesz co, Chloe, jeśli nie potrafisz mi wyjaśnić, co naprawdę myślisz, to nic tu po mnie. Wydawało mi się, że nasza znajomość wykroczyła już poza etap skrępowania własnym towarzystwem. Wykonał ruch, jakby chciał się odwrócić, lecz zatrzymała go szeptem. ­ Zaczekaj. Znieruchomiał. Chloe odetchnęła głęboko. ­ Nie daję za wygraną ­ oświadczyła. ­ Nie odrzucam też tego, co między nami zaszło. Nie jestem jednak gotowa na związek z tobą. Ostatnio za bardzo skoncentrowałam się na sobie i swojej przeszłości. To ma związek z wizytą Aidana. I z tobą... ­ Jak to ze mną? ­ Potwornie mnie przerażasz. ­ Jej głos się załamał. Drzwi samochodu zaskrzypiały, gdy oparła się o nie całym ciężarem ciała. ­ Mówisz o miłości i w twoich ustach wszystko brzmi tak prosto. Tymczasem ja nigdy nie spotkałam się z czymś równie skomplikowanym. Poza tym kochanie kogoś przychodzi mi z wielkim trudem. Nie znałam własnej matki. Mój ojciec to despotyczny palant. ­ Urwała, powoli zamknęła drzwi i oparła czoło o zgięcie w dachu. ­ Skąd niby mam wiedzieć, czym jest miłość? Potrafił odeprzeć wszystkie jej kiepskie argumenty. Zajmowała się nim dalsza rodzina. Ona miała czterech braci. Poza tym Eric żywił do Chloe uczucia, które w swoim przekonaniu dość jasno wyraził. Martwił się, że wciąż 236 Alison Kent tego nie zrozumiała. Postanowił więc powiedzieć to, co chciał jej powiedzieć, a potem zdać się na nią. ­ Chloe, mam świadomość, że oboje spełniliśmy warunki umowy, którą zawarliśmy. Wiem, że wykorzystałem wszystkie trzy należne mi życzenia. Niemniej chcę jeszcze jednego. ­ Posuwał się stanowczo zbyt daleko, ale czy na tym etapie ich znajomości miał jeszcze coś do stracenia? Nie odrywając głowy od dachu auta, Chloe spojrzała z ukosa na Erica. ­ Wydaje mi się, że mogę wyjść poza swoje mury obronne na krótką chwilę, aby wysłuchać, co masz mi do powiedzenia. Widząc uśmiech na jej ustach, Eric poczuł skurcz w żołądku. ­ W poniedziałek Młoty Haydona uczestniczą w turnieju z okazji Dnia Pamięci. Chciałbym, żebyś się zjawiła. Kręciła przecząco głową, jeszcze zanim skończył. ­ Nie mogę. Ray organizuje grilla. Obiecałam, że przyjdę. ­ Nie ma sprawy. Nie musisz grać. Wystarczy, że się pokażesz. Zmarszczyła brwi i wyprostowała się. ­ Wydawało mi się, że podobała ci się moja gra. Eric się roześmiał, chociaż był daleki od wesołości. ­ Nie pomyliłaś się. Naprawdę dobrze grasz. ­ Więc o co chodzi? Szukasz osobistej cheerleaderki? ­ Niezupełnie. Szukam kogoś, kto zagra ze mną na poważnie. Ściągnęła okulary, a Eric brnął dalej, wyrzucając z siebie wszystko to, co chciał powiedzieć, zanim przypomniał sobie, jak na niego działają te ogromne fiołkowe oczy. Trzy życzenia 237 ­ Chcę, żeby nasz związek był trwały. Chcę, żebyś w poniedziałek jasno powiedziała mi, czy tego chcesz, czy nie. Jeśli się nie pojawisz, uznam to za odpowiedź odmowną i ostateczną. Serce Erica łomotało jak oszalałe. Odwrócił się i odszedł, zastanawiając się, jak mu się uda przetrwać najbliższe dwa dni, zanim się dowie, czy zwyciężył. Albo czy poniósł równie sromotną klęskę jak Cary Grant, oczekujący na szczycie Empire State Building na kobietę, która nigdy się tam nie zjawiła. Słońce rozgrzewało ciepłymi promieniami Stratton Park oraz nagie ramiona przygnębionego Erica. Jego drużyna przegrywała i wszystko wskazywało na to, że wieczorem przyjdzie mu postawić całą masę piwa. Nie byłoby to dla niego aż tak bardzo bolesne, gdyby nie fakt, że coraz dotkliwiej odczuwał, jak jego przyszłość wali się w gruzy. Chloe nie przyszła na mecz. Po umyśle Erica krążyły setki scenariuszy możliwych wypadków. Brał pod uwagę, że jej garbus zderzył się z samochodem turystów jadących na wakacje, a ją zeskrobywano z chodnika, podczas gdy on w najlepsze grał w siatkówkę. Przypuszczał też, że mogła utknąć przy grillowaniu kotletów lub pojechać po dodatkową porcję piwa dla Raya... i po drodze zderzyć się z innym samochodem, a teraz ją zeskrobywano z chodnika, kiedy on w najlepsze grał w siatkówkę. Zdawał sobie sprawę, że te pomysły są niedorzeczne, Chloe po prostu uznała, że lepiej będzie, gdy wszystko 238 Alison Kent zostanie po staremu, a ona nie będzie się angażowała w stały związek. Wypił jasnopomarańczowy napój tonizujący i wycisnął pot z mokrej koszulki. Upał panujący na dworze nikogo nie oszczędzał. W parku tłoczyli się spacerowicze, którzy zjawili się całymi rodzinami. Wszędzie na trawie leżały pary, nastolatki i dzieci. Po niebie krążyły latawce, ludzie rzucali piłkami baseballowymi i frisbee. Zapach płonącego węgla drzewnego oraz kiełbasek, kurczaków i hamburgerów mógł zachęcić każdego, jednak Eric stracił apetyt. Zamiast cieszyć się grą i świetną pogodą, patrzył bykiem na każdego, z kim nawiązał kontakt wzrokowy. Wszyscy ci szczęśliwi ludzie grali mu na nerwach. Czy oni w ogóle mieli pojęcie, co świętowali? Dla nich liczyło się tylko to, że nie musieli iść do pracy. Eric szczerze wątpił, czy choć połowa kręcących się po parku osób potrafiłaby cokolwiek powiedzieć na temat Dnia Pamięci. Nie zasługiwali na to, aby się dobrze bawić. Pomimo przygnębienia zastanowił się jednak, jakie ma prawo oceniać ludzi, których kompletnie nie zna. Powinien raczej zastanowić się nad sobą. Nie potrafił nawet skłonić swojej księżniczki do przyjścia na mecz siatkówki. Zresztą wszystko jedno. Komu potrzeba księżniczki? Dobrze się stało, że jego księżniczka pokazała swoją prawdziwą naturę, zanim jego zbroja kompletnie zardzewiała. Teraz mógł się zająć tylko i wyłącznie pocieszaniem skrzywdzonych dam. Z drugiej strony jednak... ­ Do jasnej cholery, Chloe. Nie jesteś osobą, która tak łatwo mogłaby mnie rzucić. Nie wierzę, że dałaś Trzy życzenia 239 za wygraną ­ mruknął pod nosem. No tak, musiał to przyznać. Gdy usłyszał to, co dotąd kłębiło się mu po głowie, uświadomił sobie, jak trafne są jego przemyślenia. Musiał je przyjąć do wiadomości. Oparł dłonie na biodrach, zwiesił głowę i pogrążył się w rozmyślaniach. Chloe z niego zrezygnowała. Najwyraźniej był skazany na życie z przerośniętym kundlem o grubych łapach. Bezwarunkowa miłość zwierzęcia musiała mu wystarczyć. ­ Ej, Haydon! Do boju. ­ Zaraz. ­ Pobiegł do samochodu, cisnął koszulkę na podłogę i wyciągnął świeżą. Potem wrócił do gry. Tak, z czasem mu przejdzie. ­ Składasz rezygnację? Co to ma znaczyć, że składasz rezygnację? ­ Nie możesz odejść. Jesteś członkinią zarządu. ­ Jesteś dZIEWCZYNĄ w dROGERII. Nikt nie może cię zastąpić, pomyśl tylko, co robisz. ­ Chloe, to co mówisz, nie ma sensu. Wspólnie zakładałyśmy tę firmę. ­ Nawet jeśli to co mówisz ma sens, to i tak zachowujesz się głupio. Chloe, naprawdę dobrze się zastanowiłaś? Chloe miała na sobie obcisłą czarną spódnicę, a do niej bluzkę bez rękawów i sweterek z jasnoróżowego kaszmiru. Ze skrzyżowanymi nogami siedziała przy stole konferencyjnym i kołysała stopą. Ręce położyła na udach i cierpliwie czekała, aż jej przyjaciółki ochłoną po początkowym szoku. 240 Alison Kent Zwlekała z ogłoszeniem podjętej decyzji aż do samego końca zebrania. Uznała, że będzie to najlepsza chwila na złożenie przez nią propozycji, bowiem po burzy mózgów wszystkie partnerki poczują się wyczerpane i niezbyt skłonne do dyskusji. Gdy hałas ucichł i zapadła złowróżbna cisza, Chloe rozejrzała się po pokoju i przyjrzała zapatrzonym w nią twarzom. Przyjaciółki miały takie miny, jakby zgodnie posądzały ją o postradanie zmysłów. Prawdę mówiąc, ona sama się zastanawiała, czy do tego nie doszło. Macy, rozbrykane dziecko. Lauren, eteryczna wierzba. Kinsey, mistyczka. Melanie, czarodziejka techniki. Sydney, klasyczna piękność. Chloe mogła się tylko uśmiechnąć i cieszyć z postawy przyjaciółek. W jej oczach pojawiły się łzy radości. ­ Nawet nie macie pojęcia, jak was kocham ­ westchnęła głęboko. ­ Jesteście cudowne i bardzo dużo wam zawdzięczam. Sydney zmarszczyła brwi, gwałtownie zamrugała oczami i postukała ostrym końcem ołówka w notatnik. ­ Niczego nam nie zawdzięczasz, Chloe. Nie wiem, co takiego miałabyś nam zawdzięczać. Chloe nie widziała powodu, aby ukrywać prawdę. Chciała być całkowicie szczera ze swoimi przyjaciółkami. Wzięła głęboki oddech i odchrząknęła. ­ Przez cały czas miałyście do czynienia z oszustką. Tak wygląda rzeczywistość. ­ Oszustką?­ zaskrzeczałaMelanie, wstając z miejsca i przewracając krzesło. Poprawiła je, usiadła wygodnie i wbiła wzrok w przyjaciółkę. ­ Kobieto, myśl. Jesteś Trzy życzenia 241 najbardziej otwartą, uczciwą, szczerą i bezpośrednią osobą, jaką znam. Nie ma w tobie cienia fałszu. Chloe na chwilę przymknęła oczy, uświadamiając sobie, że sytuacja jest znacznie bardziej kłopotliwa, niż się jej wydawało. Nawet bolesne zaciskanie palców nie pomagało. ­ No dobrze. Niech będzie. Szczerze mówiąc, jestem jaka jestem. Ale to nie ma nic wspólnego ze światem mody. Wstała, jednocześnie podnosząc z podłogi skórzaną teczkę, w której ukryła pięć skryptów. Przygotowała je samodzielnie, wykorzystując informacje i sugestie uzyskane od Deanny i Poe podczas kilku spędzonych z nimi lunchów i kolacji. Przemyślenia najlepszej projektantki dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY oraz kierowniczki działu zakupów dały Chloe pewność, że jej plany są sensowne. Robiła to, co należało zrobić. Poza tym, po raz pierwszy w życiu zamierzała zachować się uczciwie wobec siebie. Oznaczało to, że będzie uczciwa także wobec Erica. Nadszedł czas, aby wreszcie się z tym pogodziła. Wiedziała jednak, że musi zacząć od początku... ­ Lepiej się przygotujcie na wstrząs, dziewczyny. Chloe przycisnęła skrypty do piersi i opowiedziała przyjaciółkom historię swojego życia. Wyjaśniła, że nie miała wyboru i musiała studiować projektowanie odzieży, podczas gdy interesował ją wyłącznie sport. Podzieliła się wiadomością o niespodziewanej wizycie Aidana, a także o swojej rozmowie z Poe, która zresztą wyraziła na to zgodę. Powołała się na rozmowę z Annabell, bo była ona dla niej najsilniejszym impulsem do uczciwego przemyślenia swoich zawodowych wyborów. Chloe wiedziała już, że dobieranie kosmetyków 242 Alison Kent i akcesoriów jest interesujące, lecz nie odmieni życia żadnej dziewczyny. Chciała czegoś innego. Pragnęła poznać bogactwo doznań płynących z tego, co się robi zgodnie z własnym upodobaniem. ­ Wiem, że to nie jest szczególnie konwencjonalny sposób przeprowadzania zmian w strukturach dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNY ­ zakończyła swoje wywody i obeszła stół, rozdając skrypty. ­ Musiałam się jednak przekonać, czy potrafię opracować realistyczny plan działania. To, co leży przed wami, to tylko ogólny zarys mojego pomysłu, lecz powinnyście znaleźć w nim odpowiedzi na większość narzucających się pytań. Sydney pobieżnie przejrzała pierwszą stronę dokumentu i popatrzyła Chloe w oczy. ­ dORADCA dZIEWCZYNY? Chcesz stworzyć dział doradczy? ­ zdumiała się. Chloe powróciła na swoje miejsce i stanęła za krzesłem, mocno zaciskając dłonie na jego oparciu. ­ Nazwę możemy ustalić wspólnie. Bardziej interesują mnie ogólne podstawy działania. Dysponujemy ogromnymi wpływami. Chcę je wykorzystać do zrobienia czegoś więcej niż dotąd. ­ Czy dobrze rozumiem, że chodzi o coś więcej niż tylko udzielanie porad? Chcesz wyjść poza to, co robi Macy w swoim dziale? ­ dopytywała się Lauren, a w jej oczach błyszczały iskierki entuzjazmu. Jej reakcja całkowicie zadowoliła Chloe. ­ Właśnie tak. Doradztwo to tylko część obowiązków nowego działu. Chcę stworzyć coś więcej. Zamierzam udzielać także rad zawodowych, organizować kursy umiejętności, a nawet organizować wyjazdy. Trzy życzenia ­ Spotkania integracyjne? ­ spytała Macy. 243 ­ Jasne. Czemu nie? Dziewczyny mają prawo do rozrywki. ­ Chloe rozejrzała się wokół, sprawdzając reakcje pogrążonych w lekturze przyjaciółek. Chloe ponownie zaczęła okrążać stół, chcąc zamanifestować swój zapał. Poczuła na sobie uważne spojrzenie pięciu par oczu. ­ Nie oczekuję, że już dzisiaj podejmiemy stosowne decyzje. Nie mam też zamiaru dawać wam dwutygodniowego terminu na udzielenie ostatecznej odpowiedzi. Cała koncepcja wymaga mnóstwa przygotowań, badań i dyskusji. Jestem jednak zdecydowana wprowadzić swoje plany w życie. Jeśli nie w dOSKONAŁEJ-dZIEWCZYNIE, to gdzie indziej. ­ Znowu zatrzymała się za krzesłem i głęboko odetchnęła. ­ Właśnie dlatego we wrześniu wracam na uniwersytet. Nie sądzę, aby dyplom z projektowania mody upoważniał mnie do prowadzenia chociażby wyjazdów integracyjnych. ­ A co z dZIEWCZYNĄ w dROGERII i dROBIAZGAMI dZIEWCZYNY? ­ zaniepokoiła się Melanie. ­ Nie chcesz chyba wylewać dziecka z kąpielą? ­ Skądże. Pomyślałam także o tym. ­ Chloe nie potrafiła ukryć szerokiego uśmiechu, który rozjaśnił jej twarz. Jeśli jej przyjaciółki były przekonane, że oszalała, to ciekawe, jak się zachowają, gdy im powie o Poe. Chloe Zuniga weszła do ,,Przerwy u Haydona'', nie zwracając uwagi na panujący tam hałas. Miała do spełnienia misję i nie zamierzała się zniechęcać facetami 244 Alison Kent o grubiańskich manierach, ordynarnymi zaczepkami ani smrodem potu i przetrawionego piwa. Kończył się czerwiec, a rozgrywki ligi baseballu szły pełną parą. Chloe wiedziała, jak ważny dla Erica jest sport, i miała świadomość, że dobiegające z telewizora odgłosy uderzanej piłki są dla niego najpiękniejszą muzyką. W świetle swoich niedawnych odkryć, dotyczących jej prawdziwej osobowości, nie mogła uwierzyć, że kiedykolwiek wątpiła w sens fascynacji Erica. Chloe pamiętała także, jak ogromne znaczenie miała dla niej siatkówka, którą interesowała się przez siedemnaście lat. To na pewno przeznaczenie, że dzieli z Erikiem zamiłowanie do sportu. To znak, że są dla siebie stworzeni. Kinsey z pewnością mogłaby to potwierdzić. Tego wieczoru, kiedy się kochali, opowiedział jej o baseballu. O grupce dzieci, z którymi chodził na mecze. O rodzinie, z którą dorastał, która zachęcała go do rozwijania swoich zainteresowań. O marzeniach pogrzebanych wraz z poważną kontuzją, której nikt nie zawinił. Powiedział jej, że dzięki niej stał się lepszym człowiekiem. Nie wierzyła mu. Nic takiego, co mu okazywała lub ofiarowała, nie mogło go zmienić w lepszego człowieka. Żywiła tylko nadzieję, że jej sobie nie odpuścił, kiedy intensywnie pracowała nad wzmocnieniem swojej nowej tożsamości. O co jej znowu chodzi? Przecież to jasne, że jej sobie nie odpuścił. Gdyby tak się stało, kopnęłaby go tak, że poleciałby na księżyc. Tak sobie przynajmniej powtarzała. Potrzebowała jak największej pewności siebie, aby przetrwać kolejnych kilka minut. Dzisiejszy strój dobrała równie starannie jak ten, który włożyła dwa miesiące Trzy życzenia 245 temu, wybierając się do ,,Przerwy u Haydona''. Miała także podobny cel: przekonać Erica, że jest jedynym mężczyzną nadającym się do wykonania pewnego zadania. Wówczas potrzebowała go do ratowania swojej reputacji. Tym razem miał przyjąć jej wdzięczność... i miłość. Jej spódnica sięgała do połowy łydek i była bardzo obcisła. Do niej dobrała bluzkę bez rękawów. Delikatny, lekko różowy, kaszmirowy komplet opinał jej biodra, uwypuklał wąską talię i modelował piersi, chociaż nie wyglądał prowokacyjnie. Na bose stopy włożyła sandały z paskiem na pięcie i seksownymi dziurkami na czubku, przez które prześwitywały jaskrawo pomalowane paznokcie. Chloe szczególnie uważnie zajęła się fryzurą i makijażem, toteż nawet ona sama musiała przyznać, że prezentuje się korzystnie. Wielu klientów Erica podzielało tę opinię i głośno dawało temu wyraz. Chloe ignorowała jednak entuzjastyczne gwizdy, okrzyki aprobaty i wrzaski typu: ,,Ej, maleńka, mam, czego ci potrzeba!''. Zmierzała prosto przed siebie, do celu, którym był on. Właśnie nalewał piwo z kranika za barem. Miał na sobie niebieskie obcisłe dżinsy, białą podkoszulkę i czerwony firmowy ręcznik, zwisający zza tylnej części pasa. Ręcznik tak wspaniale się układał na pośladkach Erica, że Chloe miała ochotę zakraść się od tyłu i solidnie go uszczypnąć. Był fantastycznie przystojny! Odwrócił się i przesunął kufel w stronę klienta w tej samej chwili, gdy Chloe zatrzymała się przy barze. Jego oczy się rozszerzyły, potem pojaśniały, a na koniec 246 Alison Kent pojawiła się w nich niepewność. Chloe postanowiła skoncentrować się na pierwszej reakcji. Uznała, że niepewność to absolutnie nieuzasadnione zachowanie obronne. Stanęła między dwoma stołkami, nie decydując się na zajęcie miejsca siedzącego. Przycisnęła mocno do piersi paczkę, którą targała od samochodu. Zachowując widoczną rezerwę, Eric przywitał się neutralnie i w stylu prawdziwego barmana. ­ Co podać? Napój niskokaloryczny? Kieliszek cosmopolitana? Nie oszukał jej jednak. ­ Miło, że pamiętasz ­ uśmiechnęła się. Sięgnął po ręcznik i wytarł ręce. Cały czas wydawał się zaniepokojony. ­ Pamiętam jeszcze sporo innych rzeczy. Potrafiła wyczytać w jego oczach, jak wiele pamięta. Wiedziała, że miał na myśli nie tylko jej odejście, ale także ból, jaki mu sprawiła. Ta świadomość dała jej odwagę, aby mówić dalej. Chciała pokazać mu, jak bardzo go kocha. ­ Eric, możemy porozmawiać w twoim gabinecie? Tylko przez chwilę. Mam coś dla ciebie. Oderwał wzrok od jej twarzy, lecz kiedy pokazała mu paczkę na dowód, że nie kłamie, zmarszczył brwi. Przez chwilę była przekonana, że każe jej odejść. Potem dostrzegła w jego oczach znajomy błysk. ­ Jason! ­ Eric zawołał przez ramię. ­ Zajmij się barem. Zaraz wracam. Chloe odetchnęła głęboko i odsunęła się od baru. Jak dotąd, wszystko szło zgodnie z planem. Kolana trzęsły się jej jak galareta, lecz zdołała pójść za Erikiem do jego gabinetu. Popchnął drzwi i puścił ją przodem do środka. Trzy życzenia 247 Weszła, celowo ocierając się ramieniem o klatkę piersiową Erica. W tej jednej krótkiej chwili wyczuła, jak mocno bije jego serce. Był ciepły i tak cudownie znajomo pachniał. Wiedziała, że nigdy by sobie nie wybaczyła, gdyby coś pokręciła. Nie darowałaby też Ericowi, bowiem to on sprawił, że się w nim zakochała. Nic nigdy nie przerażało jej równie mocno jak całkiem realna możliwość, że zbyt długo zwlekała. Zamknął drzwi i podszedł do biurka, odgradzając się od niej tym obszernym meblem. Miała ochotę przeskoczyć przeszkodę i rzucić się Ericowi w ramiona. Chciała zażądać, aby dał jej jeszcze jedną szansę. Zamiast tego jednak wręczyła mu paczkę wielkości gazety, owiniętą w brązowy papier pakowy. Ostrożnie przyjął dar. ­ Co to takiego? ­ Podziękowanie. ­ Splotła palce rąk i oparła dłonie na brzuchu. ­ Spóźniona oznaka wdzięczności za twoje zaangażowanie w ocalenie mojego dobrego imienia. ­ Masz na myśli tę naszą wymianę uprzejmości? Ocaliłem twoje dobre imię? ­ Na jego poważnej twarzy pojawiło się rozbawienie. ­ Wiem, że cię zraniłam, kotku. Uwierz, jest mi naprawdę ogromnie przykro. Szkoda, że nie mogę cofnąć się w czasie i zrobić wszystkiego inaczej, ale chciałabym przynajmniej... Czy mógłbyś po prostu otworzyć paczkę, którą ci dałam? Przez jedną koszmarną chwilę wyczuła jego wahanie. Wyraźnie miał ochotę odsunąć od siebie zapakowany prezent i zemścić się na niej. Potem wzruszył ramionami. ­ Jak sobie życzysz, księżniczko. 248 Alison Kent Jednym ruchem zdarł papier i wbił wzrok w prostą, czarną ramkę. Chloe czekała z sercem podchodzącym pod gardło. Czekała. Czekała, aż uważne spojrzenie Erica przesunie się po podpisanej fotografii, podobnej do tych, które wisiały u niego w gabinecie. Rzecz w tym, że osoba na zdjęciu nie była znanym sportowcem ani nawet miejscową osobistością świata sportowego. Był to portret Chloe, stojącej na piasku w Stratton Park, tyłem do siatki i z piłką do siatkówki w dłoniach. Miała na sobie tenisówki, długie, dżinsowe szorty i koszulkę Młotów Haydona. Pod zdjęciem widniał autograf, napisany grubym, czarnym flamastrem: ,,Ericowi, który bez skrępowania wdarł się w moje uczucia. Jestem gotowa grać w twojej drużynie. Kocham cię. Chloe''. Zrobiła zbyt mało i zbyt późno. Chciała mówić, pytać, lecz brakowało jej tchu, jej usta drżały, a Eric nie odzywał się ani słowem. Nawet się nie poruszał. Nie powinna była do niego przychodzić. Kilka tygodni temu poinformował ją, że ich układ jest już nieaktualny. Nie przychodząc na mecz siatkówki, zaprzepaściła swoją szansę... Podniósł wzrok. Wstrzymała oddech. Jego oczy promieniały i czaiły się w nich ogromne emocje. Wyszedł zza biurka i podszedł... nie, nie do niej. Zbliżył się do... kanapy? Nie, nie do kanapy. Do kosza na śmieci w rogu pokoju! Chloe miała ochotę zamknąć oczy. Wiedziała, że zaraz ucieknie z krzykiem i nigdy już tu nie wróci. Eric wyciągnął rękę nad koszem i zdjął jedno ze zdjęć Trzy życzenia 249 ze swojej galerii. Była to fotografia z autografem Anny Kurnikowej. Gdy wylądowała w śmieciach, Chloe o mało się nie zakrztusiła. Eric zawiesił prezent w samym środku swojej kolekcji, a Chloe pobiegła do niego i rzuciła się w jego ramiona, łkając z radości i ulgi. Eric złapał ją i zakręcił nią tak mocno, że myślała, iż zemdleje. Kręciło się jej w głowie, lecz śmiała się radośnie. ­ Eric, postaw mnie na ziemi, zanim zwymiotuję ci na głowę. ­ Stuknęła go pięścią w ramię. Eric zwolnił i posłusznie puścił Chloe. Jej kaszmirowa spódnica zadarła się i zatrzymała na wysokości talii. Sięgnęła, aby poprawić ubranie i zasłonić pośladki, lecz zanim to zrobiła, Eric zdążył jej wlepić solidnego klapsa. ­ Ejże! Nie tak traktuje się księżniczkę. ­ Eric cały czas trzymał ją w talii, dlatego musiała się odchylić, aby ujrzeć jego twarz. ­ Zwłaszcza księżniczkę, która cię kocha. Zamrugał i uśmiechnął się, a potem objął dłońmi tył głowy Chloe. Przysunął ją blisko, na kilka sekund przyciskając usta do jej włosów. Uważnie wpatrywała się w tętno widoczne na jego szyi. Pogłaskała go po klatce piersiowej. Zrozumiał, co oznacza ten prezent, i docenił jego wagę. Była najszczęśliwszą kobietą na świecie. ­ Wiesz, że mało brakowało, a dałbym za wygraną i zrezygnował z ciebie? ­ spytał i otoczył ramieniem jej szyję. Skierowali się do drzwi. Wiedziała, że musi wracać do pracy. Mieli mnóstwo czasu. Całą wieczność. ­ Co mogę powiedzieć, kotku? Cierpliwość popłaca. ­ To najbardziej romantyczne słowa, które dzisiaj usłyszałem. 250 Alison Kent ­ Jeszcze bardziej niż te, w których ci wyznałam, że cię kocham? ­ Akurat te chyba mi umknęły. Mogłabyś je powtórzyć? Chloe przyłożyła dłoń do jego policzka, wspięła się na palce i zastąpiła rękę pocałunkiem. ­ Kocham cię, Eric. ­ Och, Chloe. Łamiesz mi serce. ­ Chodź, kotku. Postawię ci drinka, a ty mi o tym opowiesz. Doktor Chloe to znana specjalistka od spraw sercowych. ­ Wzięła go za rękę i poprowadziła do baru. ­ Zaczekaj chwilę ­ poprosił i wysunął dłoń z jej ręki. Wrócił do gabinetu, wygrzebał zdjęcie Anny Kurnikowej z kosza i wsunął je do dolnej szuflady biurka. ­ Na wszelki wypadek ­ oświadczył i mrugnął do Chloe, która uniosła pytająco brwi. Zgasił światło w gabinecie i wyszedł. Zanim zapadła ciemność, Chloe posłała chłodne spojrzenie w kierunku biurka. Biedna tenisistka ­ nie ma szans. Nie było możliwości, aby Chloe dała się usunąć z drużyny Erica.