Stefan kardynał Wyszyński Zapiski milenijne Wybór z dziennika „Pro memoria" z lat 1965-1967 Wydawnictwo im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego „Soli Deo" Warszawa 1996 Spis treści Słowo wstępne Od redakcji PRZYGOTOWANIE DO TYSIĄCLECIA CHRZTU POLSKI ROK 1966 TYSIĄCLECIE CHRZTU POLSKI Wielkanoc milenijna Na Wzgórzu Lecha w Gnieźnie i w Poznaniu Jasna Góra, Milenijny Akt oddania Polski Kraków: Wawel, Skałka, kościół Mariacki Uroczystość milenijna młodzieży akademickiej na Jasnej Górze Jasna Góra: pielgrzymka służby zdrowia. Piekary Śląskie Gdańsk Lublin: KUL. Warszawa: Boże Ciało Olsztyn - Frombork - Liksajny Warszawa Kruszwica Sandomierz. Jasna Góra: pielgrzymka nauczycieli Kielce - Wiślica Tarnów - Stary Sącz Łomża Opole - Kamień. Jasna Góra: 15 sierpnia Przemyśl Jasna Góra: 26 sierpnia, pielgrzymka mężczyzn Ostrów Wielkopolski. Skalmierzyce Toruń - Chełmża Siedlce Drohiczyn Włocławek Wrocław - Trzebnica Lubaczów Gorzów - Szczecin Płock Białystok Dziękczynienie za szlak milenijny W oczekiwaniu na przyjazd Ojca Świętego Pawła VI Zakończenie „Sacrum Poloniae Millennium" ROK 1967 Pielgrzymka dziękczynna Episkopatu Polski za łaski roku milenijnego Milenium Zagłębia Milenium Diecezji Łódzkiej Kamień Pomorski - Kołobrzeg. Ostatnie ogniwa łańcucha milenijnego Słowo wstępne Historyczne doświadczenia związane z jubileuszem Tysiąclecia Chrztu Polski są cennym duchowym bogactwem i drogowskazem ku przyszłości wspólnych dziejów Kościoła i narodu. Gdy śledzimy historię naszej Ojczyzny, łatwo możemy się przekonać, że nasi wrogowie, atakując Polskę, uderzali jednocześnie w Kościół jako ostoję duchowej mocy Polaków. Wystarczy wspomnieć czasy zaborów — rusyfikację i germanizację, a także ostatnie doświadczenia wojenne, krwawe prześladowania księży przez hitlerowców, oraz walkę z Kościołem wypowiedzianą przez komunizm. Uroczyste obchody Tysiąclecia Chrztu Polski okazały się kolejną próbą — czy zwycięży milenijna chrześcijańska kultura narodu czy komunistyczny ateizm. Władze państwowe w swojej fanatycznej akcji prześladowczej posuwały się do nieobliczalnych kroków, kompromitujących nie tylko rząd i kierowniczą partię PZPR, ale Polskę w oczach całego cywilizowanego świata. Zamknięto granice naszej Ojczyzny przed Ojcem Świętym Pawłem VI. Nie pozwolono mu przyjechać na Jasną Górę, na uroczystości milenijne. Nie wpuszczono także delegacji episkopatów świata, zaproszonych na jubileusz Tysiąclecia Chrztu Polski podczas Soboru Watykańskiego II. Odmówiono prawa wjazdu do Ojczyzny również grupom polonijnym. Polska stała się zamkniętym gettem komunistycznym. W kraju organizowano bojówki, zmuszano ludzi do udziału w konkurencyjnych uroczystościach państwowych, wiecach, imprezach. Śledzono Prymasa, biskupów, zatrzymywano ludzi podążających na uroczystości kościelne, utrudniano dojazd, kontrolowano dokumenty, zatrzymywano ludzi w pracy, w szkole, szantażowano, aresztowano. Prymasa Polski prześladowano szczególnie za orędzie do biskupów niemieckich, będące znakiem przebaczenia i otwarciem drogi do pokoju między narodami. Tego wielkiego Polaka i męża stanu, który czynił wszystko dla dobra Kościoła i narodu, okrzyknięto zdrajcą, wrogiem Ojczyzny, działającym na szkodę Państwa. Odmówiono mu paszportu na wyjazd do Rzymu a także do USA, na uroczystości milenijne, osłabiając prestiż Polski na arenie międzynarodowej. cO w tym trudnym czasie czynił Prymas Tysiąclecia, jak przeżywał te doświadczenia, jak je oceniał, gdzie szukał ratunku, skąd czerpał siłę na każdy dzień zmagania? Odpowiedź na te pytania znajdujemy w „Zapiskach milenijnych". Są one wielką lekcją historii, mówiącą o przeszłości, lecz jakże pożyteczną i ważną dla teraźniejszości i przyszłości. Już. dzisiaj jesteśmy świadkami, jak spełniły się słowa doświadczonego Prymasa Tysiąclecia, który przed śmiercią mówił: „Przyjdą nowe czasy, wymagają one nowych świateł, nowych mocy, Bóg je da w swoim czasie. Wszystko zawierzyłem Matce Najświętszej i wiem, że nie będzie słabszą w Polsce, choćby sie ludzie zmienili". Matka Najświętsza nie będzie słabsza w Polsce. Jej, Prymas Tysiąclecia, oddał całą naszą Ojczyznę po wszystkie wieki, aby nas strzegła jako swojej własności — dla Chrystusa. Matka Najświętsza nie będzie słabsza w Polsce — to cała nasza nadzieja wobec nowego stylu prześladowania wiary, oskarżania Kościoła, utożsamiania wiary w Boga z klerykalizmem i obarczania Kościoła odpowiedzialnością za wszystkie niepowodzenia, ekonomiczne i polityczne. Matka Najświętsza nie będzie słabsza w Polsce i pomimo wszystkich przeciwności Bóg zwycięży — tego nas uczy milenijne doświadczenie Kościoła i narodu. Józef kardynał Glemp PRYMAS POLSKI Warszawa, dnia 3 maja 1996 r. Od redakcji „Pro memoria" — czyli zapiski księdza kardynała Stefana Wyszyńskiego są obecnie tekstem niedostępnym dla czytelnika. Jednak ze względu na wagę tematu ksiądz Prymas kardynał Józef Glemp, następca Prymasa Stefana Wyszyńskiego, wyraził zgodę na opublikowanie wyboru, dotyczącego jubileuszu Tysiąclecia Chrztu Polski — 1966 r. Tekst został przygotowany do druku wiernie według zapisu Autora. Tytuł i podtytuły pochodzą od redakcji. Wszelkie opuszczenia w tekście zaznaczono kropkami w kwadratowych nawiasach. Przygotowanie do Tysiąclecia Chrztu Polski 20 V 1965, czwartek Roma Godz. 10.30 — U Ojca Świętego [...] Ojciec Święty wita, jak zwykle, po polsku. [...] Przedstawiam Ojcu Świętemu pismo wspólne, moje i biskupa Rubina, w sprawie milenijnych uroczystości w Rzymie. Prosimy o udział Ojca Świętego w uroczystościach styczniowych i majowych w Rzymie. [...] — Ojciec Święty wyraża gotowość przyjścia nam z pomocą we wszystkim. [...] Zaczyna mówić o projekcie pielgrzymki na Jasną Górę. Wtrąciła się w to prasa i usiłuje prowokować. Nic nowego, to samo było przed wyjazdem Papieża do Ziemi Świętej i do Indii. Ojciec Święty jest nieco zaniepokojony ustawianiem przez prasę problemu politycznego ewentualnej pielgrzymki. Już teraz się mówi, że byłaby to aprobata ustroju komunistycznego i wszystkiego, co w Polsce się dzieje. — Wyjaśniam swoje stanowisko. W formie poufnej złożyłem u arcybiskupa Dell'Acqua swoje pro memo-ria i prosiłem, by wysondował opinię Waszej Świątobliwości. Dopiero gdyby ten sondaż dał pozytywne akcenty, mógłbym starać się wyczuć postawę Rządu polskiego. Oczywista, myślałem tylko o pielgrzymce Papieża wprost na Jasną Górę, z pominięciem Warszawy i innych miejscowości. W Polsce, gdzie cześć dla Papieża jest tak wielka, przyjazd byłby ogromnym poruszeniem. Nie moglibyśmy opanować tłumów. I dlatego projektowałem przyjazd Ojca Świętego na lotnisko do Częstochowy i stamtąd przejazd na Jasną Górę. Dotychczas zachowuję o tych projektach grobowe milczenie. Poza arcybiskupem DelFAcąua z nikim o tym nie mówiłem. Prasa stawia hipotezy, rzuca je opinii publicznej i obserwuje jej reakcję. Tak powstają legendy. Ojciec Święty zwraca uwagę, że już dziś nie brak ludzi, którzy chcieliby wykorzystać to dla swoich celów. Stawiają sprawę tak, jakby Papież miał działać z ich inicjatywy. Zwłaszcza prasa progresistowska: „Dlatego trzeba nieco poczekać, aż się wszystko uspokoi i dopiero wtedy będziemy decydowali. Chwilowo nic o tym nie mówić. Musimy rozważyć pro i contra. Wszystko chcemy zrobić dla Polski, ale tak, by nie zaszkodzić jej w ogólnej sytuacji światowej". Wyrażam zgodę na takie stanowisko. Od początku nie chciałem nic narzucać Ojcu Świętemu. W swoim memoriale, który zapewne arcybiskup DelFAcqua przedstawił Ojcu Świętemu, chciałem tylko uwydatnić modus procedendi. I dlatego nie przedstawiłem sprawy sam, by nie krępować decyzji Ojca Świętego. I dziś nie miałem zamiaru o tym mówić. Raczej spodziewałem się, że otrzymam jakąś sugestię kierunkową od arcybiskupa DelFAcqua. — Proszę, by Ojciec Święty wiedział, że byłoby dla nas największą radością i łaską widzieć go w Polsce, ale zdajemy sobie sprawę z delikatności problemu. „Musimy sprawę zlecić Bogu — mówi Ojciec Święty pomodlimy się. Odmówmy wspólnie Salve Regina. — Ufaj- Matka Najświętsza zwycięży. Mam tyle różnych przykrości w związku z aktem soborowym. Mocarze ciemności podnoszą głos przeciwko naszej decyzji". Proszę, by Ojciec Święty ufał w zwycięstwo Dziewicy Wspomożycielki. Już dziś są wielkie owoce z tego dzieła. Wstajemy i wspólnie odmawiamy Salve Regina. — Ojciec Święty wyjmuje z pudła wielki tom, wspaniale wydany Codex y.ruccus B. Z dwóch egzemplarzy, które leżą na stole, świeżo przyniesionych z wydawnictwa — „pierwszy niech będzie dla Waszej Eminencji". Bardzo dziękuję, umieszczę go w zbiorach Archiwum Prymasowskiego w Gnieźnie. [...] 1 IX 1965, środa Wrocław Godz. 10.00 — Sesja publiczna Episkopatu Polski w Katedrze Wrocławskiej. Biorą udział wszyscy biskupi, zakony i duchowieństwo archidiecezji. Jest dużo świeckich, grupa „Znak", Senat KUL i ATK. Katedra pełna. Komisja Główna zasiada przy stole prezydialnym, ustawionym w prezbiterium, przed ołtarzem głównym. Po Gaude Mater Polonia wygłaszam zagajenie inauguracyjne. Po czym arcybiskup Kominek czyni relację o dwudziestoleciu Kościoła na Ziemiach Zachodnich. Po Magnificat — prof. Kostrzewski wygłasza referat pt. „Kościół u progu pierwszego i drugiego tysiąclecia kultury polskiej". Po śpiewie arcybiskup Wojtyła mówi o relacjach Wrocławia i Krakowa. „Boże, coś Polskę" i błogosławieństwo Episkopatu kończy tę wspaniałą uroczystość. Wypadła godnie, z umiarem, bez akcentów politycznych. Koniec o godz. 12.15. Może być wzorem dla innych diecezji, jak należy urządzać te uroczystości. Godz. 12.30 — obiad stojący w Seminarium Metropolitalnym. Godz. 14.30 — 89 Konferencja Plenarna Episkopatu Polski, w sali. W zagajeniu podkreślam wymowę tej Konferencji, która się odbywa we Wrocławiu, w przededniu Tysiąclecia Chrztu Polski. Dziś w granicach Polski znajdują się te same diecezje, które w 1000 roku zostały włączone do metropolii gnieźnieńskiej. — Modlimy się za zmarłych biskupów polskich: arcybiskupa Jasińskiego, biskupa Czajkę, biskupa Strąkows-kiego, biskupa Niemirę i biskupa Wilczyńskiego. — Przyjmujemy porządek dzienny 89 KPE. — Biskup Z. Choromański odczytał protokół z 88 KPE. Następnie arcybiskup Wojtyła odczytuje po polsku list do Pawła VI, donoszący o Tysiącleciu Chrztu Polski w roku przyszłym. List jest podpisany w dwóch egzemplarzach przez wszystkich biskupów i będzie doręczony Papieżowi na początku IV sesji soborowej. Następnie omawiam projekt listu Episkopatu do wiernych na rok 1966. Referuje biskup Czerniak. Jest to owoc pracy specjalnej komisji gnieźnieńskiej przy udziale tamtejszych historyków. [...] Godz. 17.00 — [...] Sacrum Poloniae Millennium — omawialiśmy skład krajowego Komitetu Obchodów Milenium. Ponawiam prośbę o zgłaszanie kandydatów. Znaczki watykańskie będą wydane. Omówiłem hasła duszpasterskie. Powinna się odbyć konferencja w sprawie Wystawy Milenijnej. — Księga Milenijna KUL ma przeszkody, wyjść nie może. [...] 2 IX 1965, czwartek Wrocław Po obiedzie zwiedzam Wystawę XX-lecia Archidiecezji. list i o wspaniały przykład pracy Kościoła. Godz. 14.30 — Ostatnia sesja Konferencji Plenarnej Episkopatu. [...] Przedstawiam memoriał do Ojca Świętego w związku / * V 1966. Biskupi podpisują. Wszyscy otrzymują tekst. [...] Godz. 18.00 — Spotykamy się w kościele Najświętszej Maryi Panny na Piasku. Ma tu miejsce uroczystość oddania :Archidiecezji wrocławskiej Matce Bożej w macierzyńską niewolę. W czasie tej uroczystości arcybiskup Baraniak wygłosił r efcrat o kardynale Hlondzie, jako organizatorze życia kościelnego na Ziemiach Zachodnich. Następnie przemawiałem ja, wprowadzając do aktu oddania archidiecezji Matce Bożej. Wstępuje na ambonę arcybiskup Kominek i wygłasza akt oddania diecezji Matce Najświętszej, przed obrazem Matki Bożej Mariampolskiej. Piękne śpiewy i recytacje wypowiedzi kardynała Hlonda uzupełniają całość. Później czterej biskupi przenoszą obraz do ołtarza w nawie bocznej. Uroczystość kończy się Apelem Jasnogórskim i błogosławieństwem. 16 IX 1965, czwartek Roma Opuściłem KPE, by udać się do Papieża na audiencję. Godz. 18.20 — W Watykanie, w towarzystwie infułata A. Banaszaka z Paryża i prałata Fr. Mączyńskiego. Wychodzi kardynał Spellman w towarzystwie ośmiu swoich sufraganow. Po mnie będą „czterej jeźdźcy Apokalipsy" —jak się tu nazywa moderatorów. Mam czasu trzy kwadranse. Na wstępie wyjaśniłem, że jestem upoważniony przez Konferencję Biskupów, właśnie pracującą, by przedstawić Ojcu Świętemu sprawy, które chcieliśmy razem przedstawić. Przygotowałem tekst, w którym zawarte są nasze petycje. I tak naprzód składam Ojcu Świętemu księgę zawierającą opis współdziałania Polski z czwartą sesją soborową; w tej księdze zebrane są materiały dotyczące oddawania się Matce Najświętszej za wolność Kościoła; z tą księgą łączy się memoriał na 3 V 1966 o oddaniu Narodu Matce Najświętszej, podpisany przez cały Episkopat we Wrocławiu; następnie wręczam Ojcu Świętemu memoriał Episkopatu o nadchodzących uroczystościach Tysiąclecia w Polsce. Prosimy o list do Narodu polskiego, o „rok jubileuszowy" na 1966, o łaski odpustowe. Ojciec Święty zainteresował się tym dokumentem, zwłaszcza podpisami wszystkich biskupów i zaczął je odczytywać. Powiedział, że wszystko uczyni, by uświetnić tę uroczystość. — Wręczyłem „Biblię Tysiąclecia", którą Papież podziwiał, że można było w Polsce wydrukować taką księgę. Wręczyłem też księgę Apostolstwa Chorych. Oddałem fotografię „Książęca 21", gdzie Papież swego czasu mieszkał. Bardzo był za to wdzięczny. — Następnie doręczyłem informację o sytuacji Kościoła w ZSRR i we Lwowie. Papież powiedział, że patrzy na mnie jako na przedstawiciela swojego na Wschodzie. — Wyjaśniłem mistyfikację „wycieczki księży z Polski do Rzymu". Wywiązała się dłuższa rozmowa. Między innymi Ojciec Święty wyraził gotowość spotkania się z Episkopatem Polski z okazji jakiejś uroczystości, by uwydatnić swój szacunek dla Episkopatu Polski. — Projektujemy 13 XI uroczystość świętego Stanisława. Papież zapisał sobie ten termin. Zaprasza mnie na wieczerzę, o czym powiadomią kapelani. Podał do wiadomości, że niedługo będzie położony kamień węgielny pod kościół Matki Bożej Częstochowskiej, skoro tylko będzie ustalony przez Zarząd Miasta Rzymu teren. Audiencja zbliża się do końca. Trwała już trzy kwadranse. Weszli ks. infułat Banaszak i ks. prałat Mączyński. Papież interesował się Seminarium Polskim w Paryżu. Odbyła się fotografia wspólna. — Otrzymaliśmy błogosławieństwo i pożegnaliśmy Papieża. Godz. 19.30 — Przybyliśmy do Instytutu Polskiego. Biskupi zakończyli sesję i byli jeszcze przy wieczerzy. Poinformowałem ich o przebiegu audiencji. Byli bardzo szczęśliwi. [...] 13 XI1965, sobota Roma Uroczystość św. Stanisława Kostki. Nie idziemy na aulę soborową, gdyż o godzinie 10.20 jest wyznaczona audiencja u Ojca Świętego. Godz. 10.20 — Zbieramy się na Watykanie. Rozmawiam k rótko z partecipante, któremu wyjaśniam, na czym polegał hh\d wymienienia „grupy księży i świeckich z Polski". To samo powtórzyłem J. E. Nasalli Rocca, który bardzo przepraszał za Mad. Jestem u Ojca Świętego, od którego właśnie wyszła delegacja Kościoła anglikańskiego obserwatorów soborowych. Ojciec Święty przyjął z radością album od biskupa Choromańskiego, zbiór fotografii z domem, w którym mieszkał Papież w Warszawie. Bardzo się ucieszył i oglądał z żywym zainteresowaniem. Cieszył się, że jest tam tablica ku czci Piusa XI. — Przeszliśmy na Salę Audiencji. Biskupi, w liczbie 37 i ojciec generał Paulinów J. Tomziński, oczekiwali. Ojciec Święty powitał wszystkich pozdrowieniem polskim: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus" — dość dobrze wypowiedzianym. Zasiadł na kamiennym tronetto. Wygłosiłem swoje przemówienie po włosku. Scharakteryzowałem nasze prace w czasie Soboru i przygotowania do roku 1966. Omówiłem, co dziś się dzieje na Jasnej Górze. Wyraziłem prośbę „bez słów", której Papież wysłuchał z wielkim wrażeniem. Miał w oczach wzruszenie. Prosiłem o list apostolski do Narodu polskiego na rok 1966 i o łaski jubileuszowe. Prosiłem o zaufanie dla biskupów, którzy przeszli przez wielkie udręki, i dla Kościoła, który jest wierny od Jana XIII i Sylwestra II. Po tym przemówieniu Papież początkowo mówił po włosku. Był bardzo wzruszony cały czas. Ponieważ prosiłem „o zaufanie", Papież powiedział, że musi zrobić małą poprawkę, gdyż to zaufanie Romy do biskupów w Polsce jest niewzruszone. „Ufamy wam, patrzymy na was z wiarą, budujemy się waszą postawą i pracą". — Po czym Ojciec Święty odczytał przemówienie łacińskie, związane ściśle z nadchodzącym Milenium. Po przemówieniu Ojciec Święty udzielił błogosławieństwa. Zaprosił mnie do współudziału. Jest to wysoce żenujące błogosławić biskupów razem z Papieżem. Ale taka była wola Ojca Świętego. — Po fotografii biskupi podchodzili do Ojca Świętego i składali różne pamiątki z Polski. — Odprowadziłem Ojca Świętego do jego studia i prosiłem o przyjęcie przed wyjazdem do kraju. — Wszystko trwało 55 minut. Zebraliśmy się w Sali Klementyńskiej, gdzie była wspólna fotografia. Wróciliśmy do domu z radością. Mieliśmy zamiar jeszcze wstąpić na sesję soborową, ale właśnie ojcowie opuszczali aulę. Zaraz opracowałem komunikat dla L'Osservatore Roma-no, dla Radio Vatica.no. i dla Biura Prasowego Soboru. W rozmowie z o. generałem Tomzińskim Ojciec Święty powiedział, że już raz był na Jasnej Górze i ma nadzieję, że nie ostatni. [...] 4 XII 1965, piątek Roma Godz. 7.30 — Mszę świętą odprawiam w kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej, w katakumbach Bazyliki Watykańskiej. Obecni są: biskup Częstochowski Bareła, biskup Bejze, biskup Rubin, o. generał Tomziński, rektorzy Polskich Misji Katolickich: infułat Kwaśny z Paryża, infułat Staniszewski z Londynu, infułat Lubowiecki z Monachium, kanonik Walorek z Madrytu, kanonik Chmielewski ze Sztokholmu, rektorzy z Belgii, Holandii, Wiednia i inni. Są nasze siostry Zmartwychwstanki. Infułat Staniszewski i prałat Mączyński asystują do Mszy świętej. Zapowiadam intencję Mszy świętej — o jedność w wierze Kościoła polskiego w kraju i za granicą. Wygłaszam krótkie przemówienie o naszej pracy milenijnej. — Troskliwy ks. prałat Mączyński przyniósł ze sobą śniadanie, które zjadam w zakrystii kardynalskiej. Godz. 9.00 — Sesja generalna soborowa — po Mszy świętej in honorem s. Joannis Baptistae — arcybiskup Felici zapowiada wiele przyjemnych darów. Naprzód ogłasza, że Ojciec Święty darowuje każdemu ojcu soborowemu pierścień biskupi, na pamiątkę Soboru. Zapowiada kolejno różne głosowania schematu De Ecclesia in mundo huius temporis. Następnie odczytuje adres audytorów soborowych do ojców soborowych. Z kolei — dalsze głosowanie nad schematem XIII. Obecnie ogłasza nuntium Primatis Poloniae o Tysiącleciu Chrztu Polski, z prośbą o modlitwę. Aula wita tę nowinę oklaskami. Na znak wspólnoty rozdany będzie obraz Matki Bożej Częstochowskiej, Królowej Polski. Ponowne burzliwe oklaski. Moi sąsiedzi w Prezydium składają gratulacje. — Dalsze zapowiedzi o dzisiejszej modlitwie pro unitate Ecclesiae w Bazylice Św. Pawła. — Głosowanie. — Inna zapowiedź: Municipium Romy darowuje medal soborowy z nazwiskiem każdego ojca soborowego. — Dalsze głosowanie nad rozdziałami części II. — Podpisałem wniosek o beatyfikację biskupa Matulewicza. Godz. 11.30 — Rozpoczęto rozdawanie obrazu Matki Bożej Częstochowskiej w auli przez assignatores locorum. Była to wielka radość wszystkich, którzy ze czcią przyjmowali obraz Matki Bożej. Widzę w tym dalszy ciąg aktu Jana XXIII, który na sesji Komisji Centralnej Przygotowawczej oddał Sobór pod opiekę Matki Bożej Częstochowskiej. — Sesja zakończyła się o godzinie 12.00. — Podpisałem na auli wiele obrazów, o co prosili ojcowie soborowi. Godz. 16.00—Jesteśmy na Borghetto di Rustica, gdzie ma miejsce uroczystość poświęcenia kamienia węgielnego pod budowę kościoła parafialnego Matki Bożej Częstochowskiej, ku upamiętnieniu Sacrum Poloniae Millennium. Uczestniczy kardynał Traglia i wszyscy polscy biskupi i prałaci rzymscy. Zebrała się wielka gromada miejscowego ludu. Oczywiście orkiestra, udział władz miejskich, Polonia rzymska. Prawdziwie Polska katolicka przyszła na to przedmieście. Podpisujemy akt erekcyjny. Kardynał Traglia wygłasza piękne przemówienie na początku, ja przemawiałem na zakończenie uroczystości. Nie możemy stąd się wydostać, na skutek tłumnego ataku dzieci i matek na moją nędzną osobę. Wszyscy proszą o błogosławieństwo. Musiałem zrezygnować z udziału w nabożeństwie ekumenicznym, gdyż dojazd stąd do Bazyliki Św. Pawła był niemożliwy. Godz. 18.30 — W kościele Św. Stanisława Biskupa na Botteghe Oscure ma miejsce uroczystość przekazania obrazu Madonna delie Grazie, dla Warszawy. Biskup Faenzy Battaglia odprawia Mszę świętą, w czasie której wygłasza piękne przemówienie. Przytacza historię kontaktów Faenza — Warszawa i historię kultu Matki Bożej Faenza w Warszawie. Obecny na Mszy świętej jest kardynał Cicognani, rodak z Faenzy i biskupi pochodzenia Faentini. Po Mszy świętej jest przekazanie obrazu, po czym ja wygłaszam przemówienie z podziękowaniem. Po uroczystości w kościele, jest druga na sali. Rodacy Kardynała składają mu życzenia na 60-lecie jego kapłaństwa. Ale kardynał Cicognani mówi o Sacrum Poloniae Millennium. Mówi o stałej wierności Polski wobec Stolicy Apostolskiej. Mówi o tym, jak Stanisław Hozjusz uratował Polskę przed odejściem od Rzymu. Mówi o tym, jak dziś ... itd. — Serdeczna atmosfera. Oprócz obrazu darowanego, wręczono mi piękną majolikę, przedstawiającą Madonnę delie Grazie. — Wymykamy się z ks. prałatem Mączyńskim z objęć gościnnych Faentini. Jest godzina 21.00. [...] 8 XII 1965, środa Roma Godz. 14.00 — Dzisiaj upływa 12 lat, gdy oddałem się Matce Najświętszej w macierzyńską niewolę, za wolność Kościoła. Było to w więzieniu, w Stoczku Warmińskim. Ciągle jeszcze zachowuję się jak prawdziwy niewolnik — wiele moich słabości i wad. Ale pocieszam się tym, że Matka Boża okazuje swoją moc. Działa przez liche narzędzie, co jest najcudowniejsze. Pozostaje mi jedno — ciągle powtarzać: Per Mariam soli Deo. Resztę działa Maryja. Tym większa Jej moc i chwała, skoro narzędzie tak liche. Tym lepiej. [...] 9 XII 1965, czwartek Roma - do Warszawy Godz. 11.15 — U Ojca Świętego na audiencji. — Papież ma ciężką pracę nadal. W poszczególnych salach oczekują różni dyplomaci z rodzinami. Wychodzi od Ojca Świętego Metropolita Leningradzki, który wita się ze mną bardzo serdecznie; całujemy się w objęciach a la Athenagoras. Jest to wizyta bardzo wymowna, tym więcej, że wzajemne zdjęcie ekskomunik przez Rzym i Konstantynopol, jeszcze bardziej odosobniło Cerkiew Moskiewską w jej oporze przeciwko „Rzymowi-Babilonowi". U Ojca Świętego. — Składam Papieżowi list dziękczynny za kościół Matki Bożej Częstochowskiej w Rzymie. Przedkładam informację o sytuacji obrządku greko-katolickiego w Polsce. Ojciec Święty porusza sprawę swego przyjazdu do Polski. Uważa, że problem jest doniosły. Rozważa go na tle mojego pro memoria, jak również na podstawie odgłosów opinii. Idzie o to, by pielgrzymka Papieża nie uchodziła za aprobatę ustroju, „przeciwko któremu jesteśmy całą duszą, jako przeciwko udręce człowieka". „Zapewne, należało coś więcej powiedzieć na Soborze przeciwko komunizmowi i to mocnych rzeczy. Ale to mogłoby wam zaszkodzić". Wierzcie, jesteśmy ostrożni nie przez obawę, ale przez miłość. Ufamy wam, postępujemy ostrożnie i rozważnie, chociaż serce się kraje, gdy patrzymy na wasze udręki. Zawsze podziwiamy was szczerze i popieramy was modlitwą". Dziękuję Ojcu Świętemu za tyle świateł z Soboru i za tyle pomocy. Sobór jest objawieniem mocy Ducha Świętego. „Matka Boża zwycięża — mówi Ojciec Święty — i zwycięży". Proszę Ojca Świętego, aby z uwagi na. facultates speciałissimae dał mi „generalną absolucję" od wszystkich możliwych przekroczeń. Papież uśmiecha się i błogosławi. — Wchodzą moi towarzysze: biskup Wycisk z Opola, który dopiero co przybył do Rzymu, ks. Goździewicz i ks. Kotowski oraz ks. prałat Mączyński. Ojciec Święty pobłogosławił ich i dłużej z nimi rozmawiał. Jednemu z nich powiedział: „Do zobaczenia w Polsce". — Papież nie przesądza sprawy przyjazdu do Polski. Prosi o informację, z kim może konsultować. Podaję trzy nazwiska: biskup Rubin, ks. infułat Filipiak i ks. prałat Mączyński. Papież zapisał sobie na bloczku. — Jeszcze fotografia i opuszczamy bibliotekę prywatną Ojca Świętego. Godz. 21.45 — Na Dworcu Termini — tłum wielki oczekujących na pożegnanie. Jest radca ambasady polskiej, który zaznacza, że „pan Ambasador z powodu licznych zajęć nie może przyjść". Proszę o powtórzenie moich życzeń świątecznych. Jest obecny arcybiskup Poggi i monsignor Capovilla, Kapituła Zatybrzańska, prałaci polscy, wielu biskupów pozostających jeszcze w Rzymie, Polonia rzymska. Przychodzi arcybiskup Dell'Acqua z ostatnim pozdrowieniem na drogę od Ojca Świętego. Jest zdania, że „wszystko będzie dobrze i Ojciec Święty odwiedzi Polskę". — Wygłaszam krótkie przemówienie do obecnych przy pociągu, wszystkim życzę pogodnych świąt Bożego Narodzenia. Dziękuję Ojcu Świętemu za błogosławieństwo, podkreślam zasługi arcybiskupa Felici, życzliwość upa Dell'Acqua, który zawsze jest na dworcu, „pomimo In /nych zajęć". [...] 31 XII 1965, piątek Gniezno Godz. 11.00 — Komitet Archidiecezjalny Tysiąclecia Chrztu Polski. — Biskup Czerniak składa sprawozdanie / prac; to samo czynią kierownicy sekcji. W programie centralnym brak jest sesji uroczystych i odczytów historycznych. Proszę o uzupełnienie. Dostrzega się również brak koordynacji w pracy między Komitetem a innymi dykasteriami pracy przygotowawczej. Zwłaszcza są obawy o to, czy K atedra będzie już przygotowana. Godz. 14.30 — Po obiedzie oglądamy z biskupem Bernac-kim, biskupem Czerniakiem i ks. Michalskim teren prac budowlanych w Katedrze. Postęp prac znać, ale trudno ocenić, czy odpowiada on kosztom wkładanym i liczbie personelu. Ukończono obydwie kopuły nad kaplicami, ustawiono posąg Matki Bożej nad kaplicą Najświętszego Sakramentu (Niepokalanego Poczęcia) na linii absydy. Posąg ten wiąże Bazylikę z miastem, gdyż Maryja idzie ku miastu. Ojciec prowincjał Franciszkanów nazwał ten posąg „Nike Gnieźnieńska" i zaofiarował pokrycie kosztów wykonania, chociaż posąg jest już fundowany przez Prymasa Polski. W Bazylice wykonano schody granitowe przy portalu północnym i południowym. Systematyzuje się podziemia międzywieżowe. Są gotowe pomieszczenia pod wystawę milenijną. Nie jest rozstrzygnięta sprawa bezpieczeństwa eksponatów. Ostatnio zginęła w tajemniczy sposób z podziemia Bazyliki słynna „bogini Nyja", symbol krwiożerczego kultu pogańskiego na terenie, gdzie dziś stoi Katedra. Palenisko dotąd pozostało w podziemiach Katedry. — Oglądamy plac, gdzie mają się odbywać uroczystości — 14 kwietnia 1966. Ks. Dzierwa przedstawił projekt ołtarza, na tle Katedry. W obawie, by ruch uliczny nie przeszkadzał uroczystości, zdecydowaliśmy, by ołtarz ustawić na Bożej Roli, na placu między Bazyliką a kościołem Św. Jerzego, w oparciu o mur oporowy północny. Godz. 19.00 — Na wieczerzy są biskupi. Niespodziewanie przybywa z Jasnej Góry o. przeor Teofil. [...] Po wieczerzy objawia się tajemnica nagłego powrotu ojca Przeora. Przywiózł korony Matki Bożej Częstochowskiej na pierwszy dzień Tysiąclecia Chrztu w Gnieźnie. Umieszczono je w kaplicy Domu Prymasowskiego. Jest to „niespodzianka". Wszyscy jesteśmy wstrząśnięci, gdy ojciec Przeor wygłasza swoje przemówienie. Powstała nagła myśl, by korony jechały do Prymasa, by wzięły udział w uroczystości Nowego Roku na Wzgórzu Lecha, by były świadectwem połączenia pierwszej stolicy Polski z duchową stolicą Polski, jako znak ciągłości Polski maryjnej od „Bogurodzicy" do Wielkiej Nowenny. — Korony złożono na ołtarzu. Składam ojcu Przeorowi gorące podziękowanie. Podkreślam, jak w całej drodze obecnej Kościoła, moją słabość przezwycięża Matka Najświętsza [...]. Po uroczystości domowej postanowiliśmy, że korony będą jutro przeniesione do Bazyliki na sumę. Zebraliśmy się w sali i długo śpiewaliśmy kolędy. Po czym domownicy i goście modlili się do północy w kaplicy, czuwając z Maryją Jasnogórską do ostatniej chwili kończącego się roku 1965. Rok ten był pełen bardzo ciężkich prac soborowych, milenijnych i wielu udręk, wyrządzonych nam przez naszych rodzimych komunistów. Zawsze ich posądzamy o to, że byliby lepsi, gdyby nie natchnienie z Moskwy, która zawsze słynęła z nienawiści do Polski katolickiej. Ale nie brak też u naszych polskich komunistów ludzi zacietrzewionych, ciasnych, wypaczających nie tylko marksizm, ale i sam komunizm w tym nawet, co jest w nim ze szlachetnych porywów. Takiego sponiewierania człowieka, jakiego dopuszcza się PZPR nieustannie, nawet zasłużonych ludzi, którzy partii służyli w dobrej wierze, dawno nie oglądaliśmy. Widać to w obecnej kampanii przeciwko Episkopatowi Polski, prowadzonej metodą kłamstwa i oszukiwania ludzi, którzy uwierzyli partii. To jest bodaj najboleśniejsze. Bo tym, co nie uwierzyli, dzieje się mniejsza krzywda. Nawet wielu biskupów przekonało się doświadczalnie, że partia zawsze kłamie, nawet gdy obiecuje, za cenę drobnych koncesji i usług. Miłosierny Bóg niech będzie nad tymi ludźmi, którzy skompromitowali komunizm i marksizm. Dla Kościoła w Polsce był to rok wielkich łask, przez olbrzymie cierpienia. Zarówno Sobór, jak i IX rok Wielkiej Nowenny, ogromnie zbliżyły do Kościoła ludzi dobrej woli. Chwała Matki Najświętszej zajaśniała w pełni. Triumf odniósł Paweł VI, który tak odważnie przyjął inicjatywę Episkopatu Polski i ogłosił Bogurodzicę Matką Kościoła. Ja służyłem nieudolnie, jako człowiek małej wiary, który poddawał się niekiedy smutkom i pragnieniom spokojniejszego trybu pracy. Ale nawet przez te słabości jest uwielbiony Bóg. Bo większe jest zwycięstwo Boga przez mocnych, mądrych i świętych ludzi; ale moc Boża najbardziej objawia się w zwycięstwie przez słabych. OMNIA PER MARIAM — SOLI DEO! Rok 1966 Tysiąclecie Chrztu Polski 1 1 1966, sobota Gniezno Godz. 0.05 — Odmawiam akt oddania się w macierzyńską niewolę Maryi. Cały ten rok wielkiego Te Deum Narodu składam w dłonie Maryi — per Mariom soli Deo! Godz. 7.30 — Msza święta w domu. Godz. 10.15 — Wyrusza procesja z Domu Prymasowskiego do Bazyliki. Przyjąłem życzenia małych dzieci gnieźnieńskich. Niesione są korony jasnogórskie przez ks. kanonika Palewodzińskiego. W Katedrze tłumy nieprzeliczone wypełniają całą świątynię, wszystkie kaplice, nawy i ambitus. Widać sens regotyzacji Katedry naocznie. Ks. biskup L. Bernacki wita korony jasnogórskie pięknym przemówieniem od ołtarza. Po czym celebruje sumę pontyfikalną w kielichu św. Wojciecha. Na ołtarzu ustawiono korony i relikwiarz z ramieniem św. Wojciecha. W czasie sumy wygłaszam godzinne kazanie z ambony, na temat rozpoczętego Milenium i obecności Kościoła w świecie współczesnym. Po sumie odnosimy korony jasnogórskie do Domu Prymasowskiego. [...] Godz. 17.00 — Odjeżdża ojciec Przeor z koronami do Częstochowy. Towarzyszą mu dwie panie z Instytutu Prymasowskiego. [...] 7 1 1966, piątek Warszawa Godz. 12.00 — Ks. Kotowski przyszedł z Gabinetu Rady Ministrów z listem do biskupa Choromańskiego. Ma zawierać odpowiedź odmowną na prośbę o paszport. Proszę, by jechał do Otwocka do biskupa Z. Choromańskiego. Godz. 17.30 — Biskup Z. Choromański z listem z Rady Ministrów. Przeczytaliśmy list Szefa Gabinetu RM — p. Wieczorka. Treść istotna: Prymas wykorzystał swój pobyt za granicą na szkodę Państwa polskiego. Uzasadnienie — według tekstu ogłoszonego w prasie niemieckiej. Argumenty z prasy potocznej. Ton nieprzyjemny. Wyrok, niemal jednoosobowy, /. sankcjami karnymi. — Co robić? Czy odwoływać się? Biskup /,. Choromański jest zdania, że Prymasowi nie wypada odwoływać się od takiej decyzji. Uważa, że ta odmowa będzie na chwałę Kościoła. — Proszę, by Biskup od siebie na razie powiedział i zaprotestował przeciwko jednostronnemu werdyktowi, przesądzającemu o winie Prymasa. 8 1 1966, sobota Warszawa Godz. 10.00 — Sesja Kurii Metropolitalnej Warszawskiej. | | Biskup Z. Choromański nie zmienił swego zdania, co do odwołania się od decyzji Rządu w sprawie paszportu. Po obiedzie powiadamiamy arcybiskupa Baraniaka o od-m o wie paszportu. Godz. 18.00 — W kościele Św. Wawrzyńca na Woli jestem na Mszy świętej i wygłaszam słowo Boże ku uczczeniu K rólowej Polski, jako że jest dziś „sobota Królowej Polski". Po nabożeństwie — u ks. Romaniuka na posiłku. Rozmawiamy o sytuacji wytworzonej przez odmowę paszportu. Już Radio zagraniczne o tym mówi. 9 I 1966, niedziela Warszawa Prasa warszawska ogłosiła dziś Komunikat Rządu o odmówieniu mi paszportu. Dołączono swoiste komentarze. Dostało się też i prof. Haleckiemu, jako „wrogowi Polski Ludowej". Zacny starzec nigdy nie powiedział do mnie nic ujemnego o PRL. — Po śniadaniu śpiewamy kolędy. Godz. 12.30 — Jestem w kościele Św. Andrzeja przy ul. Chłodnej; po Mszy świętej wygłaszam kazanie o rodzinie. Po zakończeniu, złożyłem krótkie oświadczenie, by nie oczekiwano ode mnie jakichkolwiek wypowiedzi na temat Komunikatu Rządu. Byłyby one niecelowe. Wolę milczeć. „Pracuję z wami 20 lat; nigdy nie uczyniłem nic na szkodę Polski". Wolę milczeć, bo odpowiadać na tak ciężkie zarzuty byłoby niegodne. — Ludzie przyjęli to oświadczenie z wielką powagą. Po nabożeństwie — posiłek u ks. proboszcza Dankows kiego, w gronie kapłanów. [...] 10 I 1966, poniedziałek Warszawa Po ogłoszeniu Komunikatu Rządu jest konsternacja. Jest on doskonałym komentarzem do całej walki z Orędziem Episkopatu Polski do Biskupów niemieckich. Społeczeństwo polskie zrozumiało, że Rząd rozdmuchał sprawę Orędzia, by usprawiedliwić swój krok, ograniczający moją wolność. Czy za tym nie pójdą dalsze ograniczenia? Wydaje mi się, że rozpoczęta akcja jeszcze nie odsłoniła właściwego celu. Jestem niewolnikiem Maryi nie dla pięknych słów. Na wszystko, czego Bóg ode mnie zażąda, jestem zawsze gotów. Ale wydaje mi się, że decyzja Rządu odmówienia mi paszportu — jest „szokiem światowym". To nie poprawi pozycji komunistów w Polsce i w świecie. [...] 11 1 1966, wtorek Warszawa Godz. 18.00 — Biskup Br. Dąbrowski — sprawy zakonne Konsulty żeńskiej, która jutro chce przedstawić swoje sprawozdanie. Akcja w terenie: rozwijająca się akcja protestów za granicą przeciwko zatrzymaniu Prymasa w Polsce. [...] Godz. 20.00 — Przyszła depesza Ojca Świętego w związku z zatrzymaniem mnie w Polsce. [...] 13 1 1966, czwartek Warszawa Godz. 10.00 — Konferencja księży dziekanów archidiecezji warszawskiej. — Wygłaszam zagajenie, nawiązujące do dzisiejszej uroczystości w Rzymie — otwarcia obchodów Tysiąclecia w świecie. — Biskup Z. Choromański omawia sytuację Kościół i Państwo w Polsce. Dodaje biskup Dąbrowski, który zgłasza wniosek o wysłanie listu do Rządu, z protestem przeciwko akcji anty biskupiej. Należy to połączyć z modlitwą za Episkopat i Prymasa Polski. Wniosek przyjęto, przyjmie Kuria Metropolitalna, która dopracuje projekt i dziekani zbiorą podpisy. — Po przerwie wygłosiłem przemówienie o Soborze — nurt soborowy i milenijny. [...] Właśnie przyszła wiadomość z Radia, że dziś Ojciec Święty weźmie udział w akademii milenijnej w Rzymie. — Sesja trwała do godziny 14.00. Godz. 17.00 — Dziś odbywa się w Palazzo Pio w Rzymie akademia, rozpoczynająca uroczystości milenijne Chrztu Polski w świecie. Bierze w niej udział Ojciec Święty Paweł VI, ponad dwudziestu kardynałów, korpus dyplomatyczny, akredytowany przy Watykanie i Kwirynale, i kilka tysięcy ludności. Zagaja biskup Wł. Rubin, który w moim zastępstwie wita Papieża. Profesor Oskar Halecki wygłasza odczyt o wejściu Polski do rodziny narodów chrześcijańskich. — Tyle można dowiedzieć się z Radio Vaticana. [...] 15 1 1966, sobota Warszawa Godz. 7.30 — Sensacją dnia jest ogłoszona w prasie mowa WŁ Gomułki na sesji FJN, dotyczącej Tysiąclecia Państwa. Referent, oglądany w telewizji, bardzo się złościł na to, że Prymas Polski kieruje Polskę ku Zachodowi, podczas gdy Polska od dwudziestu lat jest skierowana ku Wschodowi. Nazwał głupcami wszystkich, którzy wyczytali w Liście Biskupów o granicach zachodnich. Biskupi o tym nie mówili, nie poddawali w wątpliwość granic na Odrze i Nysie. Słowem — „rozgrzeszenie". Mirabiłia. [...] Godz. 18.00 — W parafii Św. Teresy na Tamce — wygłaszam przemówienie o Soborze i Milenium. Odczytano depeszę Ojca Świętego do Prymasa Polski, z racji akademii milenijnej w Rzymie. [...] 16 1 1966, niedziela Warszawa Godz. 19.00 — W parafii Św. Józefa na Kole, u ks. prałata Sitnika — wygłaszam kazanie soborowo-milenijne. Takich tłumów tu nigdy nie widziałem. — Po nabożeństwie tłumy odprowadzają na plebanię, podnosząc okrzyki na cześć Kościoła świętego. W czasie wieczerzy gawęda z księżmi i świeckimi katolikami. Jeden z nich mówi mi o artykule ze Spiegła na temat „zakulisów" Orędzia. Pisano tam, że to Watykan domagał się rozładowania atmosfery między Polską a Niemcami. Odpowiedź moja — nic podobnego. Zdziwienie mojego rozmówcy. — Rozmawiamy do godziny 22.30. 17 1 1966, poniedziałek Warszawa Godz. 10.00 — Sesja Komisji Głównej Episkopatu. Obecni: arcybiskup Baraniak, arcybiskup Wojtyła, biskup Klepacz, biskup Jop, biskup Dąbrowski. Brak arcybiskupa Kominka i biskupa Kałwy. — Przedmiot obrad: 1) przebieg prawy Listu Biskupów polskich do Biskupów niemieckich; 2) prawa paszportu do Rzymu; 3) wystąpienie Wł. Gomułki. Omawiamy kolejno te sprawy. — Omawiając sprawę Listu zdajemy sobie obszerne naświetlenie dokumentu na tle reakcji społeczeństwa. Informuje arcybiskup Wojtyła i biskup Klepacz. Staram się dać ocenę w płaszczyźnie międzynarodowej. Biskupi polscy Orędziem swoim ogromnie zyskali w całym świecie, nawet tam, gdzie byli uważani za szowinistów, ocenia- naszą religijność nacjonalistycznie. W czasie obiadu składaliśmy życzenia imieninowe arcybiskupowi Baraniakowi. Przybył o. generał Tomziński z Jasnej Góry. Informował o swej dwu i pół godzinnej rozmowie z USW (Skarżyński, Bogdan). Rozmówcy ciekawili się projektem przyjazdu Papieża do Polski. Omawialiśmy sprawę odmówienia Prymasowi Polski paszportu do Rzymu. Czy należy odwoływać się do Sejmu? Biskupi są zdania, że nie należy na to odpowiadać, przynajmniej obecnie. Natomiast trzeba dać odpowiedź Rządowi. Daje to pewne korzyści, bo Wł. Gomułka wycofał się z zarzutu „/.drady" Episkopatu i z twierdzenia, że Episkopat nie może się zajmować sprawami politycznymi. Arcybiskup Wojtyła przemawia za opracowaniem listu do Rządu. Przyjmuje obowiązek przygotowania projektu na Komisję Główną 8 II 66. Omawiamy wystąpienie WŁ. Gomułki na FJN. Jest ono cofnięciem się z pozycji zarzutów, stawianych przez prasę i komunikatu Szefa Gabinetu RM. Przyczyny tej akcji? Dla Rządu najważniejszym problemem jest uzależnienie się od ZSRR. Rosja jest bardzo czuła na stanowisko do Niemiec Zachodnich. Jest zespół przyczyn: 1) autorytet Episkopatu ogromnie wzrósł i w kraju i za granicą; w społeczeństwie wzrosła ciepłota religijna. Chcieli mieć sondaż opinii; 2) trudności gospodarcze, od których chce się odwrócić uwagę społeczeństwa; 3) rozgrywki partyjne, które są wykorzystywane przez jedną frakcję przeciwko drugiej. Omawialiśmy projekt nowego oświadczenia Episkopatu do społeczeństwa. Po zaznajomieniu się z wywiadem arcybiskupa Kominka z H. J. Stehle, arcybiskup Wojtyła referował projekt tego „oświadczenia". Długa dyskusja wskazała na linię korekty projektu, po ostatnich faktach (Komunikat i wypowiedź Wł. Gomułki). — Okazuje się, że moment psychologiczny w naszym działaniu był jedynie słuszny. Naciskano na mnie, domagając się szybkiej reakcji na akcję Rządu. Uważano, że trzeba na gwałt ogłaszać nasz list z ambon. Wydało mi się to niepoważne. Trzeba czekać. Niech propaganda wytrzaska wszystkie argumenty. Doprowadziło to do absurdu. Zarzucono nam wszystko, nie wyłączając zdrady stanu. W tej awanturze na jaw wyszła w całej jaskrawości „sprawa wschodnia". Przyszły dwa uderzenia: Komunikat i wypowiedź WŁ Gomułki. W Komunikacie uwydatniono jeszcze mocniej „zdradę" i wydano wyrok z sankcjami. A Wł. Gomułka wszystko odwołał: nie ma zdrady, jest tylko „reakcja". Bo Biskupi pchają Polskę na Zachód, a my na Wschód. Absurdalność tego przeciwstawienia leży w tym, że Polski nie trzeba pchać „na Zachód", bo ona jest na Zachodzie. Natomiast partia pcha Polskę na Wschód, czego Polska nie chce. Przejaskrawienie sprawy sprawiło, że Wł. Gomułka jest odpowiedzialny za postawienie na forum „sprawy Wschód". Jest to uboczna zasługa cierpliwości Episkopatu. Dziś, po tej linii idąc, można będzie zredagować nowe oświadczenie Episkopatu do wiernych. Projekt arcybiskupa Wojtyły wymaga tych uzupełnień. Dobrze, żeśmy nie pośpieszyli się z oświadczeniem, na co też niecierpliwi naciskali. Na Komisji Głównej rozpatrzymy nowy projekt, który zasadniczo nie będzie przeznaczony na ambony, tylko dla opinii społecznej, ale może być czytany i z ambon. Dzisiejsze zebranie było bardzo pogodne, gdyż stoimy na progu „zwycięstwa w tej kampanii". Prestiż Episkopatu Polski na Zachodzie wzrósł, upadł paxowski zarzut o nowym „katolicyzmie nacjonalistycznym". Społeczeństwo europejskie zobaczyło, że Kościół polski stać na przebaczenie. — Wygraliśmy też i wewnątrz kraju, bo po wystąpieniu Wł. Gomułki widać wszystko jasno. Jego infantylizm doprowadził akcję do absurdu, który dostrzeże zapewne i nasza „antyklerykalna" inteligencja. — Deo gratias -per Mariam soli Deo. [...] 19 I 1966, środa Laski Godz. 8.00 — [...] Dochodzą wieści o następstwach wystąpienia p. Wł. Gomułki. Ogromnie mi żal człowieka, który musi prowadzić pracę, do której nie jest przygotowany. W dodatku „władza" uderzyła mu do głowy; jest zdania, że może mówić o wszystkim i do wszystkich. Straszne obniżenie autorytetu partii. [...] 31 I 1966, poniedziałek Jasna Góra — Warszawa Godz. 8.00 — Msza święta w kaplicy Matki Bożej. Godz. 10.00 — Sesja Komisji uroczystości 3 maja na Jasnej Górze. — Plan budowy trybun na szczycie, ołtarza celebry, trybun bocznych na bastionach. Po obiedzie — wizja lokalna. Sprawa modlitwy o powodzenie uroczystości milenijnych. Projekt, by w niedzielę Laetare był Dzień modlitw za Sacrum Poloniae Millennium. Byłby czytany list Ojca Świętego do Narodu polskiego. Sprawa 3 maja w parafiach [...]. — Referuje się porządek procesji. — Sesja trwa dwie godziny. Kończy się wizją lokalną, po obiedzie, na wałach i na placu jasnogórskim. Pomimo licznych pogłosek, miasto dotychczas nie podjęło żadnych prac nad uporządkowaniem dojazdów do Jasnej Góry. [...] 8 II1966, wtorek Warszawa Godz. 10.00 — Komisja Główna Episkopatu. Obecni wszyscy członkowie. [...] Przeszliśmy do oceny sytuacji w kraju. Biskup Z. Choromański jest zdania, że mowa Wł. Gomułki na Froncie Narodowym bardzo nam pomogła, gdyż otrzeźwiła społeczeństwo. Władze państwowe prowadzą rozmowy z biskupami po linii Orędzia. Przedstawiają „pogląd władz na Orędzie". Biskupowi Jopowi powiedziano, że Rząd nie będzie robił trudności gościom milenijnym, że Rząd nadal stoi na stanowisku wolności kultu. Zarzut, że biskupi nie konsultowali się z Rządem Polski, co zrobili biskupi niemieccy. Biskup Dąbrowski — na odcinku urzędowania, nie ma egzekucji za punkty katechetyczne, księgi inwentarzowe. USW wzywa prowincjałów i prowincjałki, Przewodniczący wojewódzki — biskupów. Wszyscy są grzeczni, z wyjątkiem Kielc. Uchwycili jedno, że Orędzie to dokument wielkiej wagi, który zadał cios polityce Rządu. Postawa Episkopatu wysunęła na czoło Kościół w Polsce, na co nie może zgodzić się Rząd. Gen. Zazycki chciał porozmawiać bez dyskusji. — Zaniechano dalszego wzywania prowincjałów i prowincjałek, gdyż się nie miały rozmowy. Rząd chce rozrobić młodzież i poleca pisanie wypracowań milenijnych. Arcybiskup Kominek referuje sytuację za granicą. Z Rzymu są wiadomości do 221 66. Biskup Stroba przywiózł więcej wiadomości. — Opinia całej prasy światowej przyjęła Orędzie entuzjastycznie. Nastąpiło kolosalne zwyżkowanie autorytetu Episkopatu Polski i Prymasa Polski. „W 1956 roku było dwóch — Gomułka i Wyszyński; dzisiaj pierwszy idzie w dół, drugi zwyżkuje". Prasa katolicka zagraniczna widzi wielki wpływ Soboru na Orędzie. Pierwszym zastosowaniem Soboru było Orędzie polskich biskupów. Biskupi polscy wprowadzili nowy klimat polityczny. Nawet prasa komunistyczna włoska i francuska stanęła po stronie biskupów polskich. Nawet L'Unita stała za tym listem. Emigracja polska w całości poparła też Orędzie (Czapski, Popiel, Świaniewicz). Za nawróconych uważają H. J. Stehle i Inf. Cath. Int. (Hourdin). Mówią nawet o Nagrodzie Nobla. — „Prymas stał się Europejczykiem". Biskupi niemieccy byli wstrzemięźliwi w wypowiedziach. Kardynał Dópfner powiedział: „Bylebyście wy wytrzymali przy liście, to my wytrzymamy". Hrobyk i Smogorze-wski początkowo chwalili Orędzie, później gdy otrzymali instrukcje z Warszawy, przycichli. Wywiad z H. J. Stehle. — Odszukał arcybiskupa Kominka i chciał koniecznie wypowiedzi. Ponieważ prasa zagraniczna ściągnęła Orędzie na teren polityczny, więc arcybiskup Kominek dał też wywiad polityczny (10 I 66). Opinia niemiecka przyjęła wywiad dobrze, z wyjątkiem Soldatenzeitung. Pod wpływem tego wywiadu Wł. Gomułka musiał zmienić swoje przemówienie (opinia zagraniczna). Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Bonn przyjmuje pozytywnie Orędzie biskupów. Koła MSZ polskiego są wdzięczne za Orędzie. Min. Rapacki jest przeciwny akcji przeciwko biskupom polskim, głosząc, że polityka zagraniczna należy do niego. — W Polsce była sytuacja zagmatwana na szczytach partyjnych. „Walka wszystkich ze wszystkimi". Cytowano „Nowe Drogi" i „Przegląd Socjologiczny" (Chałasi-ński). — Boją się panicznie uroczystości 3 maja. — Koła rządowe były bardzo zadowolone z listu. — Skąd zmiana? Wszyscy uważają, że głównym winowajcą jest B. P., któremu zależy, by nie było pogodzenia Kościoła i Rządu. B. P. trzyma z p. Moczarem i zabrał Wł. Gomułkę w akcje. Nadal B. P. podtrzymuje z uporem telewizyjną akcję. Adiutantem złym jest p. Cz. — B. P. szykował sobie podróż do Rzymu na marca, by do reszty położyć biskupów polskich. Ojciec Święty, według wypowiedzi, miał oświadczyć kilkakrotnie, że Orędzie jest wysokiej wagi, cieszy się z niego. To „żarzące węgle na głowy nieprzyjaciół". [...] — Była rozmowa z monsignore Casaroli, który jest zdania, że „się wszystko uspokoi". Superbombą było odmówienie paszportu. Ocenia się to jako „największe głupstwo Rządu". Komuniści włoscy i francuscy są zażenowani postawą komunistów polskich. Czy to była ręka Moskwy? Być może, ale namiętności rodzime były wykonawcą. — Praktyczne skutki listu: 1) wydają nową historię Kościoła w Polsce — Niemcy; 2) ks. Lub. przeforsował, że parafie w Niemczech będą świętować SPM; 3) obiecali rewizję podręczników historii o stosunkach z Polską; 4) w szkołach katolickich będzie nauka o Polsce; 5) zaległe odszkodowania polskim księżom; 6) w Rzymie powstanie historyczny Instytut polsko-niemiecki; 7) wyjazdy pokutne do Polski. U kardynała Kóniga spotkanie ciekawe. Cały Wiedeń jest za nami. [...] Wobec obchodów milenijnych — powstaje pytanie, czy powiadamiać Rząd, czy nie? W takiej atmosferze zwracać się do Premiera? Jest mi niełatwo, bo jestem pod osobistą dyskryminacją. Biskup Z. Choromański — nie pora. Podobnie arcybiskup Baraniak i biskup Klepacz. Klimatu do tego, byśmy się zwracali — nie ma. Rezultat byłby żaden z takiej rozmowy. Wszystko odłożyć. — Gdy idzie o gości z zagranicy, też jeszcze czas na rozmowy. Obrady zakończyliśmy o godzinie 19.00. ¦:¦':)»¦¦¦¦¦ 9 ii 1966, środa Warszawa Godz. 10.00 — Konferencja Plenarna Episkopatu Polski. [...] Odczytano depeszę Ojca Świętego do Prymasa Polski z racji rzymskiej akademii 13 I br. — Po czym arcybiskup Baraniak odczytał List Pawła VI do Narodu polskiego na Tysiąclecie Chrztu Polski. — Biskup lubelski dzielił się wrażeniami z akademii rzymskiej 13 1 1966. Po przerwie — rozważania nad sprawą Listu Episkopatu Polski do Biskupów świata. Dałem charakterystykę sytuacji. Po czym arcybiskup Kominek dzielił się swoimi wrażeniami z zagranicy. Uzupełniłem je swoimi informacjami o postawie propolskiej kardynała Dópfnera i o książce prof. Haleckiego „Dzieje Kościoła w Polsce", będącej obecnie w druku, którą to pracę biskupi polscy zapowiedzieli biskupom niemieckim. Arcybiskup Wojtyła odczytał projekt listu Episkopatu do Premiera Rządu. Wniesiono małe poprawki. Podpisze Sekretarz Episkopatu i wyśle do Premiera. [...] Godz. 15.15 — Po przerwie przyjęto projekt depeszy do Ojca Świętego i wysłano podziękowanie za obecność na akademii rzymskiej 13 I 66 i za List milenijny do Narodu polskiego. [...] Przeszliśmy do oceny sytuacji Kościoła w Polsce. Biskup Choromański charakteryzuje rozmowy władz z biskupami, które ostatnio miały miejsce. Biskup Dąbrowski stwierdza, że zapomniano o księgach inwentarza: „walczymy z biskupami, więc dajemy spokój księżom". Prosimy o sprawozdania biskupów z rozmów w województwach. Jest to historia. Nauczyli się wiele. — Siostry katechetki czynią spostrzeżenia, że w szkołach omawia się Orędzie i dzieje Polski. Dają wyjaśnienia opaczne. Trzeba zwrócić uwagę na to Komisji Katechetycznej. — Biskup Stroba przygotuje projekt szkiców historycznych, jako odpowiedź na akcję historyków przeciwko dziejom chrześcijaństwa w Polsce. — Biskupi dzielą się spostrzeżeniami z rozmów z wojewodami o Orędziu. — Zaleca się, by biskupi częściej wchodzili na ambonę w okresie W. Postu i mówili o Soborze, o Milenium i o Orędziu. — Pytanie, czy można korzystać z wiadomości na KPE: bez powoływania się na KPE i na biskupów przemawiających. [...] 10 II 1966, czwartek Warszawa Godz. 9.30 — Konferencja Plenarna Episkopatu — dzień drugi. Ponownie czytaliśmy wrocławski projekt Listu do wiernych. Jest on przepracowany przeze mnie w nocy. Po odczytaniu, wiele wniosków. [...] Ustala się: 1) przyjmuje się tekst poprawiony arcybiskupa Wrocławskiego; 2) będzie czytany 6 III z ambon — odbierać należy po 17 lutego; 3) tekst krakowski złoży w SPP arcybiskup Krakowski, a SPP doręczy, jako materiał, do Kurii Diecezjalnych. 20 ii 1966, niedziela Warszawa Godz. 19.00 — W kościele Narodzenia Najświętszej Maryi Panny na Lesznie — po Mszy świętej wygłaszam słowo Boże. I tutaj tłum nieprzeliczony wypełnia jezdnię przed kościołem, świątynię, kaplice, cmentarz. Jest to przeważnie ludność robotnicza. Przez kościół robotnicy trzymają szpaler, by można było przedostać się do wnętrza. Na wszystkich znać działanie prasy, która ostatnio zajęła się moim piśmiennictwem przedwojennym. „Trybuna Ludu" analizuje moje wydawnictwa antykomunistyczne. Wychodzi to nawet dobrze, bo widać, że nie pomyliłem się. To, przed czym przestrzegałem ongiś, dziś się sprawdza. Dobrze, że „Trybuna Ludu" odsłania te prace. Czytelnicy dziś mogą powiedzieć: „miał rację". Wielką radością było dla mnie przeczytanie w „Życiu Warszawy" artykułu pt. „Dwaj Kardynałowie". Widać z niego, że kardynał Hlond to patriota i mąż stanu, a ja wróg. Chwała Bogu! Zapomniano o tym, jak w czasie procesu biskupa Kaczmarka prokurator prowokacyjnie pytał: „Właściwie, czy Hlond był Polakiem?" Odpowiedziałem na to wtedy w Katedrze Warszawskiej, stając w obronie mojego wielkiego poprzednika (1953). Niektórzy z tą odpowiedzią łączyli moje aresztowanie. Minęło! Dziś kardynał Hlond jest rehabilitowany. 21 II 1966, poniedziałek Warszawa Cały dzień pracowałem nad korespondencją. Dużo było listów z zagranicy, w sprawie udziału w uroczystościach Tysiąclecia w Polsce. [...] 6 III 1966, niedziela Laski - Warszawa - Ursus - Warszawa Godz. 7.30 — Odprawiłem Mszę świętą w Domu Rekolekcyjnym i wygłosiłem krótką homilię do sióstr. Godz. 9.00 — Przyjechał ks. prałat Padacz. Razem wróciliśmy do Warszawy. W drodze przeglądałem „niedzielną homilię" premiera Cyrankiewicza, jako odpowiedź biskupowi Z. Choromańskiemu na jego list do Premiera w sprawie odmówienia mi paszportu. Od razu znać, że tekst listu Biskupa nie jest podany w całości. Natomiast odpowiedź Premiera jest długim tasiemcem, rozprawą z milczącym profesorem Halec-kim, jako naszym nauczycielem. By rozprawić się z Profesorem trzeba aż Premiera i jego bezkarności mówienia wszystkiego, co tylko można wydrukować. [...] Dziś pracowałem nad listem na „Wielkanoc milenijną" oraz nad odpowiedzią dla wszystkich, którzy przysyłali nam rezolucje i protesty przeciwko Listowi Biskupów polskich do niemieckich. 15 III 1966, wtorek Gniezno Godz. 14.30 — Zwiedzamy postęp prac przygotowawczych do Wystawy archidiecezjalnej milenijnej. Przygotowano już dwie sale w wieży północnej i w podziemiu między-wieżowym, które zostało uporządkowane, otrzymało posadzkę z fragmentów płyt marmurowych. Zgromadzono tu drewno wydobyte z obwałowania grodu i podgrodzia Gniezna, z VIII i IX wieku. Przygotowano dwie sale wystawowe w południowej wieży na pierwszym piętrze. Nadto stworzono pracownię dla konserwowania aparatów kościelnych. Uporządkowano już teren przy Katedrze, buduje się podium na uroczystość 14 IV 1966. Zaprowadzono oświetlenie terenu przy frontonie Bazyliki. Plac obecnie stworzony jest o wiele wspanialszy i rozleglejszy, niż od strony południowej. [...] III 1966, sobota Warszawa. Po obiedzie pracuję nad porządkiem dziennym Konferencji Plenarnej Episkopatu i Komisji Głównej. Otworzyłem kopertę z Rady Państwa, odpowiedź E. Ochaba na mój list. Pan Ochab ubolewa, że list był skierowany z pominięciem Rządu, bo to należy do jego kompetencji. Nie mogą nawet przekazać tego listu do Premiera, gdyż to byłoby ujmą dla Rządu. Natomiast co do przyjazdu Papieża, to zajmują stanowisko, że Watykan nie utrzymuje kontaktów z Polską, a nadto uważa za reprezentanta Polski kogoś, nie wymienionego w liście. Cały list robi wrażenie bolesne, jest właściwie odepchnięciem ręki. 20 iii 1966, niedziela Warszawa Godz. 7.30 — Msza święta w domu. Grupka osób, do której wygłaszam przemówienie. — Po śniadaniu dłuższa konferencja na tematy bieżące. Głównie Orędzie, które — według oceny — było dla wielu ludzi trudne, a po 6 marca stało się jasne. Młodzież męska zareagowała na Orędzie przyjemnie, pozytywnie; mowa tu o młodzieży technicznej, budowlanej, która działała uspokajająco na starszych i bliskich. Robotnicy budowlani, wzięci w normy, raczej zajmowali postawę obronną, w duchu Ewangelii i dziejów Polski. Najgorzej wypadła inteligencja techniczna; nic ze znajomości głębi, ze zrozumienia dziecięctwa Bożego, spłyciła się, niezdolna była przyjąć rzeczy wyższych, ponad ich miarę. W najlepszym wypadku — inteligencja techniczna schowała się (Warszawa). Oddech nastąpił 6 marca. Dla inteligencji technicznej poziom był za trudny, gdyż wymaga wzniesienia się nad poziom współczesności. Chociaż i tu postawa się poprawia na życzliwość wobec sprawy (H.). — Nauczycielstwo było w trudnym położeniu, bo nie było przygotowane, nie znało sprawy, bazowało tylko na zaufaniu do Prymasa. — Ludzie prości są mocniejsi niż inteligencja, mają wewnętrzną wiarę i zaufanie. Inteligencja wierzy słowu drukowanemu (L.), ale powoli się orientuje i poprawia swoje sądy. Rozmowa trwała do godziny 12.00. [...] 21 III 1966, poniedziałek Warszawa Godz. 10.00 — Komisja Maryjna w Bibliotece Domowej. — Milenijne czuwanie jasnogórskie omówił o. przeor Teofil z Jasnej Góry. Uroczystości milenijne w Gnieźnie i w Poznaniu omówili biskup Czerniak i biskup Etter. Następnie Przeor jasnogórski omówił program uroczystości 3 maja na Jasnej Górze. Dość długa dyskusja nad poszczególnymi punktami. Charakteryzuję istotę uroczystości 3 maja, jako akt wdzięczności i oddania się na drugie tysiąclecie Matce Najświętszej. [...] Godz. 15.30 — Omawiamy program uroczystości 3 maja w parafiach. Pielgrzymki zawodowe. Uchwalono utrzymać pielgrzymkę mężczyzn i młodzieży męskiej 21 VIII 1966. — Jasna Góra przygotowuje się na uroczystość 3 maja i na przyjazd Ojca Świętego. Ojciec Generał przedstawia bieg prac przygotowawczych, organizacyjnych na Jasnej Górze. — Biskup Jop zdaje sprawę z peregrynacji obrazu Matki Bożej Częstochowskiej na Opolszczyźnie; trwała półtora roku, korzystała z doświadczeń dziewięciu diecezji, które miały już peregrynację. Biskup ocenia ją jako wydarzenie wysokiej miary; trzeba dać ludziom coś nowego, co podtrzymałoby ducha obudzonego w wiernych. — Prace zakończono o godzinie 18.30. [...] 22 III 1966, wtorek Warszawa ' Godz. 10.00 — Komisja Główna Episkopatu. — Obecni wszyscy członkowie. Przedstawiani projekt porządku dziennego. Przyjęliśmy porządek dzienny na 92 KPE. — Otwierając dyskusję nad oceną sytuacji zwracam uwagę, że musimy sformułować postawy nasze, które przekażemy na Plenum. — Odczytałem obydwa wysłane listy: do Wł. Gomułki i do E. Ochaba oraz odpowiedź p. Ochaba na mój list. Wymiana poglądów. Arcybiskup Kominek mówi o pozytywnych wypowiedziach kardynała Fringsa i kardynała Dópfnera oraz o postawie prasy zagranicznej, bardzo życzliwej dla Kościoła w Polsce. — Co do odpowiedzi p. Ochaba — zdaniem biskupa Klepacza—chce zwalić odpowiedzialność na Episkopat, że nie orientuje się w ustroju Polski. Wniosek z dyskusji: należy przesłać do p. Premiera odpis listu do p. Ochaba, z wyjaśnieniem; p. Ochabowi należy udzielić odpowiedzi. Wyjaśniam swoje stanowisko w obecnej sytuacji: 1) temat ataku zmienia się, z Orędzia przeszło na Prymasa; 2) gdybym doszedł do wniosku, że „moja linia" szkodzi Kościołowi — ustąpię; 3) ale z Polski nie wyjadę, gdyż nie chcę opuścić ludzi, którzy ze mną pracują; 4) chcę cierpieć w Polsce, choćbym poszedł do więzienia; 5) uprzedziłem o tym Ojca Świętego i Sekretariat Stanu, że gotów byłbym ustąpić, ale z kraju nie wyjadę; 6) ustaliłem zasadę, że nie można prowadzić rozmowy z państwami Bloku bez porozumienia z nami, gdyż to godzi w inne państwa; 7) układy monsignora Casaroli z Czechami i Węgrami nic nie dały tym krajom, a zachęciły komunistów; 8) chcę dać możliwości Episkopatowi do poprowadzenia Unii Kościoła lepiej, niż „linia Prymasa". Godz. 15.00 — Po obiedzie biskupi dyskutowali nad oceną sytuacji Prymasa. — Biskup Klepacz daje swoje naświetlenie. Ocenia sytuację dzisiejszą jako korzystniejszą niż w 1953 r. Nie są możliwe podobne fakty. Arcybiskup Kominek uważa, że nie trzeba lekceważyć sytuacji; i dziś komuniści chcieliby zrobić to samo, ale mają strach w sobie, a strach jest złym doradcą. Komuniści dążą do odosobnienia Prymasa Polski. Tylko że Prymas opanował siebie, przezwycięża ataki ironiz-mem. Jest za tym, by biskupi sami wystąpili w obronie Prymasa Polski. — Biskup Jop ocenia pozycję Prymasa Polski jako wzmocnioną w szeregach Episkopatu i duchowieństwa. Prześladowanie spotkałoby każdego biskupa, który stałby na tym stanowisku. Arcybiskup Baraniak nie widzi wśród biskupów, by się uchylali od wspólnoty, ale wśród duchowieństwa rozchodzi się wiele opinii o rozbiciu Episkopatu, o niechęci do uchwał KPE. — Biskup Dąbrowski mówi o diagnozie komunistów: Kościół jest w Polsce zwarty, ale w ościennych państwach jest rozbity. To dzieło Prymasa, trzeba więc godzić w Prymasa Polski. — Rząd prowadzi akcję w społeczeństwie, by zdobyć ich podpisy, domagające się usunięcia Prymasa Polski. — Biskup Choromański uważa, że wśród duchowieństwa jest superkrytycyzm, niechęć, że tych listów pasterskich jest za dużo; wielu biskupów nie wie, co robią kurialiści. — Nie wypowiadał się arcybiskup Wojtyła i biskup Kałwa. Biskup Dąbrowski i arcybiskup Wojtyła czytają projekty listów do Premiera. List-dokument arcybiskupa Wojtyły byłby ad intra, miałby powstać w Gnieźnie. Trzeba jeszcze bardziej uwydatnić moment jedności. Pierwszy list będzie skierowany do Premiera, drugi będzie odczytany w Gnieźnie, przy grobie św. Wojciecha. — Sprawa depeszy do Ojca Świętego w formie powiadomienia o naszych modlitwach w Dominica Laetare. — Co zrobić z innymi wyznaniami? Z uwagi na zachowanie się Krajowej Rady Ekumenicznej sprawę oddać biskupowi Mo-dzelewskiemu. — Prośby biskupów o paszport wstrzymać. — Sprawę ateizacji dzieci przekazać Komisji Duszpasterskiej i Katechetycznej. — Biskup Jop informował o projekcie listu do wiernych, o pokucie w Kościele. Postanowiono rozdać jutro przekład Konstytucji, natomiast odczytany projekt listu rozpatrzymy w Gnieźnie. — Zajęliśmy się sprawą artykułów i wypowiedzi w „Znaku" i „Tygodniku Powszechnym". Arcybiskup Wojtyła czytał swoje listy do J. Turowicza i J. Woźniakowskiego. — Obrady zakończono o godzinie 19.30. 23 III 1966, środa Warszawa Godz. 10.00 — Konferencja Plenarna Episkopatu Polski. [...] Wysyłamy depeszę do Ojca Świętego, dziękując za List do Narodu na Tysiąclecie Chrztu Polski i wyrażając nadzieję, że Ojciec Święty będzie się modlił z nami na Jasnej Górze dnia 3 maja 1966 roku. Omawialiśmy sytuację obecną. Odczytałem list do Wł. Gomułki i do E. Ochaba. Rozdano odczyt prof. Haleckiego na akademii 13 1 1966. — Biskup Choromański odczytał swoją korespondencję z Szefem Gabinetu Premiera w sprawie „sum z Fuldy". — Biskup Dąbrowski daje ogólną charakterystykę nowej taktyki akcji antykościelnej. Stawia się na zakony, którym ułatwia się sytuację bytową, wyjazdy i przyjazdy. — Reklamę Listowi Biskupów polskich zrobiono w prasie polskiej. Biskup Pawłowski mówił o uroczystości milenijnej w Rzymie; „większe znaczenie dla opinii światowej miała nieobecność Prymasa Polski w Rzymie, niżby miał przyjazd". Obrady dotyczą Komisji Maryjnej. Podziękowałem biskupowi Pawłowskiemu za dotychczasowe przewodniczenie. Referuje biskup Bareła całokształt uroczystości 3 maja na Jasnej Górze i w parafiach. Uzupełniam uwagi Biskupa. Przed obiadem otrzymałem list od Wł. Gomułki, jako odpowiedź na mój list z 12 III 1966 r. Jest okropny, obelżywy, wprost nieprzytomny. Godz. 15.00 — Biskupi zebrali się w Kaplicy domowej i wspólnie odnowiliśmy akt oddania się Matce Najświętszej w macierzyńską opiekę i niewolę. [...] 31 III 1966, czwartek Warszawa Do obiadu pracowałem nad tekstem aktu oddania Narodu Matce Bożej za wolność Kościoła, na dzień 3 maja 1966 r. Po obiedzie sprawy bieżące w kancelarii. [...] Dziś wieczorem wpłynęło pismo od Dyrektora Gabinetu Przewodniczącego Rady Państwa, które zawiera krótki list z powiadomieniem, że „Obywatel Przewodniczący RP podkreślił, że w sprawach, należących w pierwszym rzędzie do kompetencji Rządu, należy zwracać się do Prezesa Rady Ministrów". Do tego listu dołączono mój list, jako zwrot. — A więc jeszcze jedna próba została odepchnięta, pomimo nowych treści i okoliczności, doniosłych dla wyjaśnienia sprawy. Powstrzymuję się od oceny tego aktu. [...] Wielkanoc milenijna 4 IV 1966, Wielki Poniedziałek Warszawa — Leśna Polana Godz. 7.30 — Msza święta w domu. Mulieres terruerunt nos, że na naradzie partyjnej postanowiono wypowiedzieć „świętą wojnę Kościołowi". Ma to być cała seria aktów, które mają na celu ograniczyć uroczystości Tysiąclecia Chrztu świętego. Wyliczają szereg „okropności". Mogą być prowokacje. Gdyby się udały, „Prymas może być internowany". Wiadomości pochodzą „od dobrych komunistów ze sfer naukowych". Słucham tych rzeczy spokojnie. Choćby wypowiedziano „wojnę", nie będę się uważał za stronę wojującą, bo ja wojny nie prowadzę. Jestem tylko obwiniany, gdy prasa „usilnie oskarża" mnie o wszystkie zbrodnie. Ufam, że katolicy nie dadzą się sprowokować. Proszę nosicieli wieści, by zachowali spokój i ufność ku Bogu. [...] 5 IV 1966, Wielki Wtorek Warszawa Poświęciłem kamień węgielny pod budowę kościoła parafialnego pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej w Rzymie, ku uczczeniu Sacrum Poloniae Millennium. 6 IV 1966, Wielka Środa Warszawa Pracuję nad sformowaniem Komitetu Honorowego Tysiąclecia Chrztu Polski. 7IV 1966, Wielki Czwartek Warszawa Godz. 11.00 — Zatwierdzam projekt Medalionu Tysiąclecia (Benek [p. Tofil]). [...] Godz. 11.30 — Sadzimy na dziedzińcu dziesięć świerków kanadyjskich ku uczczeniu Tysiąclecia Chrztu, z inicjatywy ks. prałata Borowca. [...] 9 IV 1966, Wielka Sobota Warszawa - Gniezno Dziś przypada liturgiczne Tysiąclecie Chrztu Polski, które miało miejsce w Wielką Sobotę 966 roku. Godz. 7.00 — Wyjeżdżam do Gniezna na uroczystości Wigilii Wielkanocnej. Droga dobra, s/k ody zimowe naprawiono. Towarzyszy mi ks. prałat Padać/.. Całą drogę modlimy się i pracujemy. Są to wymarzone godziny samotności i pracy. Godz. 10.15 — W Gnieźnie. Oczekują ks. biskupi Berna-cki i Czerniak, ks. kanclerz Palewodziński i ks. infułat Raiter. W krótkiej gawędzie dowiadujemy się, ile imprez szykuje miasto na 16 i 17 kwietnia, byleby przeszkodzić obchodom kościelnym. Ulice są już pokryte napisami, sprowadzono cyrk, zapowiadają „Faraona" po bajecznie niskiej cenie. Nagle popsuło się na węźle światło elektryczne, które „trzeba reperować do dwunastej w nocy". Istna mobilizacja złośliwości i dokuczliwości, do czego używa się władz administracji państwowej. I po cóż to wszystko — by dokuczać własnym obywatelom. Godz. 12.00 — Konferencja z biskupem Czerniakiem o przygotowaniach na 14 kwietnia. Jest zakaz odwiedzenia Ostrowa Lednickiego, gdzie biskupi mieli odśpiewać Te Deum. Zamknięto też Biskupin. [...] Godz. 13.00 — Ks. kanclerz Palewodziński przynosi Krzyż Prymasowski, sporządzony dla Katedry, jako dar Tysiąclecia od Prymasa Polski. Dzieło mistrza Tyrały z Poznania. Godz. 18.00 — Wigilia Wielkanocna w Bazylice Prymasowskiej. Trudno zebrać uczucia. Bazylikę wypełniło około 12 tysięcy ludzi, więcej oblepiło mury, jak pszczoły, od zewnątrz. Biskup Czerniak poświęcał ogień i zapalał paschały sześciu parafii gnieźnieńskich. Infułat Raiter śpiewał Exsultet, ja poświęciłem wodę chrzcielną dla sześciu chrzcielnic, w otoczeniu proboszczów parafii gnieźnieńskich, a biskup Bernacki śpiewał Mszę świętą. Nie jest to liturgicznie, ale milenijnie. Bóg nie odmówił łaski. Przemawiałem pod koniec, gdy proboszczowie wyruszali z misami chrzcielnymi do swych parafii. Prawdziwie Wigilia Milenijna. Wraz z Sobotą Wigilijną kończy się Wielka Nowenna Narodu przed Tysiącleciem Chrztu Polski. Wielkanoc rozpoczyna rok Te Deum Narodu. Dziewięć lat wydajnej pracy dwóch Komisji Episkopatu, Duszpasterskiej i Maryjnej; dziewięć lat pracy Konferencji Episkopatu, na których większość czasu zajmowały rozważania nad programowaniem Wielkiej Nowenny; dziewięć lat pracy w kuriach diecezjalnych i na zebraniach księży dziekanów i dekanalnych; a zwłaszcza pracy duchowieństwa, które te programy wprowadzało w życie, lepiej lub gorzej, a nieraz wprost po bohatersku, zwłaszcza gdy Wielka Nowenna zeszła się z Soborem. — Dziewięć lat pracy Ojców Paulinów i Prymasowskiego Instytutu Ślubów Narodu, który poświęcił połowę swoich członkiń na prace redakcyjne, konstrukcyjne, techniczne, wykonawcze w centrali pracy. Trzeba mieć przed oczyma ogrom tej pracy połączonej z modlitwą, czuwaniami, umartwieniem, udręką, jakże niekiedy dokuczliwą, gdy trzeba było przyzwyciężać spokojnie tyle dokuczliwości, złośliwości prasy ateistycznej i komunistycznej, szkalowania, przeinaczania najprostszych myśli, słów i intencji. Miłosierdzie Boże nad tymi błogosławionymi pomocnikami, których Bóg przysłał. Wydaje mi się, że główne zadanie, dla którego pracuję jako Prymas, zwłaszcza po wyjściu z więzienia, zostało zakończone. Bóg przebaczy słabość i nieumiejętność ludzką. A Matka nasza wszystko usprawiedliwi. — Per Mariam - soli Deo! 10 IV 1966, Wielkanoc Milenijna Gniezno - Warszawa Godz. 5.00 — Wyjazd z Gniezna do Warszawy. Miasto pogrążone w ciszy. Na ulicach nie widać żywej duszy. Są tylko rozstawione posterunki MO. Zanim dojechaliśmy do mostu, minęliśmy trzy, zdwojone. — Po drodze przeżywano ranek rezurekcyjny. Witkowo jeszcze bez ruchu, ale już na linii Mielżyn, Strzałkowo, Słupca nasila się ruch pieszych. Widać granice parafii, bo tu zmienia się kierunek potoku ludzkiego; raz go gonimy, to znów wychodzimy naprzeciw. Na Kościelcu potok ludzki jest tak silny, że trzeba jechać środkiem drogi. W Kole właśnie procesja okrąża Farę. Później widzimy już tylko tłumy stojących przed kościołami tych, co nie pomieścili się wewnątrz. Nowe zjawisko na (słowo nieczytelne — p. red.), setki aut stojących przed kościołami. Później robi się jasno. Cudowny jest ten poranek rezurekcyjny w Polsce Tysiąclecia. Godz.. 8.15 — Stajemy na Miodowej, ku powszechnemu zaskoczeniu domowników. Godz. 10.15 — W Archikatedrze Św. Jana odprawiam mszę pontyfikalną, poprzedzoną tercją i procesją. Katedra powoli się napełnia. Kazanie głosi ks. prałat Piotrowski, historycznie, w miarę z polotem, rozumnie" — ale nie porywająco. Jest w Warszawie pewna grupa kapłanów zdolnych, którzy postanowili sobie mówić „rozumnie". Do nich należy biskup Modzelewski i ks. Piotrowski, obydwaj najzdolniejsi, najbardziej „nowocześni" moi współpracownicy, ludzie, na których można się oprzeć. Biskup Modzelewski pracuje dokładnie, samodzielnie do ostatniej linii, podobnie jak w Gnieźnie biskup Czerniak. Są to ludzie dla mnie opatrznościowi, którym nie trzeba dużo mówić, bo wiedzą „co i jak". - Po sumie krótkie przemówienie. Na Wzgórzu Lecha w Gnieźnie i w Poznaniu 13 IV 1966, Środa Wielkanocna Warszawa — Gniezno Godz. 7.30 — Msza święta w domu. Przyjeżdża biskup S. Bareła i o. Generał z Jasnej Góry, w drodze do Gniezna. Księża, którzy poszli po bilety kolejowe do Gniezna, otrzymali odpowiedź, że wszystkie są wysprzedane. [...] Godz. 14.15 — Wyjazd do Gniezna z ks. E. Boniewiczem pallotynem. W drugim wozie jedzie biskup S. Bareła z o. generałem Tomzińskim, w trzecim o. przeor Teofil z członkiniami Instytutu. — Zatrzymują nas za Krośniewicami patrole policyjne, badają dokumenty kierowców i proszą o mój dowód osobisty. MO egzaminuje, gdzie mieszkam, przy jakiej ulicy; odpowiadam: „Tam stoi wszystko napisane". Twarze cywilów są wrogie i pełne złości, jakby śmy coś złego zrobili. Po drodze spotykamy kilka miast wygalowanych; wszędzie transparenty z napisami socjalistycznymi, ani wzmianki o Polsce Tysiąclecia. Od Witkowa droga jest tak obstawiona wojskiem, że na każdym skrzyżowaniu stoi żołnierz z chorągiewką. W podwórzach Witkowa, Niechanowa i w Gnieźnie — skomasowano wiele MO. Stoją całe gromady ludzi w mundurach. Widać tu i ówdzie tanki. Gnic/.no tonie w dekoracjach, zwłaszcza na placu Wolności. Ale już nas nie zaczepiano. Zdaje się, że przejazd trzech wozów jednocześnie speszył naszych kontrolerów w K. — Nasi goście zostają na wieczerzy. 14 IV 1966, Czwartek Wielkanocny ¦ Gniezno Godz. 7.00 — W Katedrze odbywają się święcenia ośmiu neoprezbiterów milenijnych. W uroczystości bierze udział duchowieństwo archidiecezji i Kapituła z profesorami. Uroczystość jest bardzo podniosła. Powiedziałem wyświęconym, że posyłam ich jako osiem błogosławieństw na diecezję. Godz. 10.15 — Ma miejsce sesja publiczna milenijna. Referat, po moim wprowadzeniu, wygłasza dr P. Bogdanowicz z Krakowa, na temat znaczenia metropolii gnieźnieńskiej dla Polski. Wygłasza go z wielkim przejęciem, słuchany uważnie przez dwudziestu biskupów, którzy już przybyli na uroczystości i przez wyższych przełożonych zakonów męskich i żeńskich. Po prelekcji, biskup Bernacki — w zastępstwie nieobecnego arcybiskupa Baraniaka — odprawia celebrę pontyfikalną. Wypadło to wspaniale, gdyż Biskup rozporządza nadal potężnym głosem, którym zaśpiewał milenijne Gloria. W uroczystości brała udział grupa Łowiczan w swoich strojach ludowych, którymi robili furorę w mieście. Godz. 15.30 — Po obiedzie wszyscy biskupi zebrali się w Rezydencji, skąd rozpoczął się pochód do Katedry. Przyjechało sześćdziesięciu trzech biskupów, a więc wyjątkowo licznie. Uroczystą sesję zagaiłem krótkim przemówieniem, po czym prof. Kłoczowski z KUL wygłosił prelekcję o Gnieźnie Mieczysława i Chrobrego. Mówił z wielkim entuzjazmem. Wysłuchano go z uwagą. Po prelekcji wyruszyła procesja na Wzgórze Lecha. Niesiono piękny krzyż z kościoła Św. Krzyża, zabytkowy, z wieku XII, dalej wędrowny obraz Matki Bożej, fotografię Ojca świętego, Ewangeliarz zwany św. Wojciecha, kielich Dąbrówki, ramię św. Wojciecha, relikwiarz błogosławionego Bogumiła i paschał wielkanocny. Procesja podążyła na trybuny, przygotowane na tle kolegiat i kościoła Św. Jerzego. Tutaj delegacje, niosące święte znaki, wygłaszały swoje przemówienia. Po czym odprawiałem Mszę świętą pontyfikalną. Dzień pogodny, słoneczny, chociaż chłodny, tak, że wielu biskupów bardzo przeziębło. Udział wiernych około trzydziestu tysięcy. Okazało się, że jest to miejsce o wiele lepsze dla podobnych uroczystości, aniżeli strona południowa Katedry. Podniosła to była chwila, gdy śpiewano Te Deum Narodu, przy dźwiękach dzwonu Wojciechowego i dzwonów całego miasta. Po odśpiewaniu Te Deum młodzież składała swoje przyrzeczenia na nowe tysiąclecie. Po czym uformowała się procesja powrotna do Rezydencji prymasowskiej. Wśród wielkich tłumów biskupi przeszli przez plac Katedralny. Krzyż ustawiono na stopniach ołtarza, obok Obrazu wędrującego. Biskupi przeszli na balkon, skąd wygłosiłem przemówienie i udzieliliśmy błogosławieństwa. Długo jeszcze wierni śpiewali, wypełniając plac. Ruch na ulicach był wstrzymany, autobusy skręcały w boczną ulicę. Wszyscy byliśmy głęboko przejęci wspaniałą uroczystością. Uznaliśmy ten dzień za szczególną łaskę Bożą i przyczynę Matki Najświętszej, która czuwa nad nami. Godz. 20.00 — Wieczerza dla biskupów i uczestników uroczystości — w Seminarium Metropolitalnym. Godz. 21.00 — Komisja Główna Hpiskopatu przyjęła projekt programu obrad dla 93 Konferencji Plenarnej Episkopatu. 15 IV 1966, Piątek Wielkanocny Gniezno Godz. 7.30 — Msza święta w domu. Dziękujemy Matce Najświętszej za wczorajszy dzień, który był jak szkło błękitne wyjęte z witraża. Godz. 10.15 — Konferencja Plenarna Episkopatu, w Seminarium Metropolitalnym. Nazwaliśmy ją Milenijną. W nocy padał śnieg, dziś jest biało. — Po odczytaniu protokółu z 92 KPE, rozważaliśmy sprawy Tysiąclecia. Wygłosiłem przemówienie wstępne dla sytuacji, w jakiej odbywa się KPE. Odczytałem list wysłany do Ojca Świętego. Rozdałem dekret o powołaniu Komitetu Honorowego Obchodów Tysiąclecia oraz nominacje imienne. Przyjęliśmy projekt „Słowa Biskupów" z okazji Tysiąclecia, w opracowaniu arcybiskupa Wojtyły. Będzie czytany w dniu 8 W 1966. — Był też projekt, by ogłosić oświadczenie w związku ze sztucznie zaognionym problemem milenijnym między Kościołem a Państwem. Władze państwowe już nie działają racjonalnie, stwarzają mocne wrażenie napięcia, przez całą scenerię propagandy i przygotowań do świeckich obchodów Tysiąclecia Państwa. Po dyskusji uznano, że w obecnym nastroju byłaby to mowa do głuchych. — Odkładamy na Kraków. Biskup Bareła referował sprawy z Komisji Maryjnej. Podał program uroczystości 3 maja na Jasnej Górze. Uznaliśmy, że nie należy powstrzymywać ludzi, wybierających się na Jasną Górę, tylko nie brać dzieci i ludzi wiekowych. [...] Godz. 19.30 — W Bazylice jest posiedzenie publiczne i modlitwa za wychodźstwo polskie. Na wstępie odprawiam Mszę świętą, wygłaszam wprowadzenie, po czym ks. Posadzy wygłasza referat. Ludu Bożego pełno. Referat ks. Posadzego był wspaniały i wywarł wielkie wrażenie. Wracamy wielce podniesieni na duchu. 16 IV 1966, Sobota Wielkanocna Gniezno — Poznań Godz. 9.30 — Konferencja Plenarna Episkopatu. — Naprzód prosiłem o przyjęcie „darów gnieźnieńskich" — książki o Gnieźnie i talerza inkrustowanego. [...] O duszpasterstwie wychodźców — kilka słów i depesza. Wyślemy ją imieniem Episkopatu Polski do biskupa Rubina, dla Polonii, która pielgrzymować będzie do Rzymu na 15-17 maja, na swoje uroczystości milenijne. Wszystkie pielgrzymki zagraniczne, które nie mogą przybyć do Polski, pojadą do Rzymu. [...] Godz. 17.00 — Zebraliśmy się w Bazylice Prymasowskiej na konkluzyjne nabożeństwo uroczystości milenijnych w Gnieźnie. Nieszpory celebrował arcybiskup Wojtyła. Właśnie gdy rozpoczęliśmy śpiew „Niechaj będzie pochwalony", odezwały się armaty na salut dla marszałka Spychalskiego, który na pobliskim placu Wolności odprawiał obchody Tysiąclecia Państwa polskiego (forsowanie Odry). Przedziwne wrażenie wywiera ten śpiew przy odgłosie armat. Wkrótce armaty ucichły, a śpiew trwał dalej. Po nieszporach piękne kazanie wygłosił biskup Ablewicz. Następnie przekazaliśmy Obraz delegacji poznańskiej. W krótkim przemówieniu zakończyłem diecezjalne uroczystości milenijne. — Właśnie gdy wyprowadzano Obraz, na Rynku powstało zamieszanie; ludzie przerwali kordon policji mundurowej, który odgradzał Rynek od Katedry i rzucili się ku Katedrze. Ogłoszono opóźnienie defilady „ze względów organizacyjnych". Pan S. pośpiesznie wycofał się z trybuny, nie czekał na defiladę. — Biskupi odjeżdżali do Poznania. Żegnał ich ogromny tłum ludzi, zarówno zebranych w Katedrze, jak i przywiezionych na „uroczystości forsowania Odry". Fantastycznie przybrane miasto składało hołd Matce Najświętszej. Gdy Dom nasz minęło kilkanaście aut biskupich, włączyliśmy się w nurt i wyruszyliśmy do Poznania. Wyjechawszy z miasta, czekaliśmy na samochód kaplice z Obrazem, który właśnie żegnano kwiatami, rozdanymi dla p. Spychalskiego. Ponad pięćdziesiąt tysięcy ludzi wznosiło okrzyki; ludzie byli podrażnieni atakamip. Marszałka na Kościół. Do nas należało łagodzić. W tym znaku były wygłoszone wszystkie przemówienia nasze w Gnieźnie. Żadnych porachunków, żadnej polemiki, ani odpowiedzi na brutalne niekiedy sformułowania pana Marszałka. — Po kwadransie oczekiwania minęło nas au-to-kaplica. Ruszyliśmy ku Poznaniowi. Co się działo po drodze, trudno jest opisać. Właściwie szpaler ludzi nie kończył się wzdłuż drogi, przez wsie i miasteczka. W pewnym momencie minęła nas ekipa wozów dygnitarzy, wracających „z wyprawy na Gniezno". Szczególnie entuzjastycznie witało Obraz Iwno, Kostrzyn i Swarzędz. A później już trzeba było przebijać się wolno, aż do samej Fary poznańskiej. Miasto wprost szalało. Na Rynek przyfarny wepchnęliśmy się niemal siłą. Wóz-kaplicę prowadził o. Przeor i o. Generał Paulinów. Pochód do Fary, po wyjęciu Obrazu z wozu, był wielkim triumfem, wśród nieprzerwanego krzyku i śpiewów. Na szczęście ks. Jany panował nad sytuacją. — W Farze zasiedli wszyscy biskupi polscy; po czym stany witały Matkę Najświętszą i wygłaszały swoje śluby. Przepiękne przemówienie powitalne wypowiedział arcybiskup Baraniak. — Pod koniec uroczystości przemawiałem ja. Nieustannie przerywano mi oklaskami i okrzykami z ulic. Wyznałem, że trzeba działać oględnie, by uroczystość nie zakończyła się „wyprawą". Toteż przemawiałem bez akcentów politycznych. Ludzie byli urażeni narzucaniem im manifestacji politycznej przez partię, bliscy wybuchów. Uznali „uroczystość państwową" za prowokację wobec uroczystości religijnych. Bałem się, by nie wybito szyb w sąsiedniej Radzie Narodowej, lub by nie zerwano olbrzymich portretów dygnitarzy partyjnych, które wisiały na Radzie Narodowej. Ale katolicy nie dali się sprowokować. Uroczystość w Farze miała przebieg bardzo godny. Księża uprzednio już wzywali, by nikt nie dał się sprowokować. I to wyszło dobrze. Nastroje, które wywołuje Kościół święty są zawsze „ku pokojowi". — Wychodziliśmy z Fary wśród tłumów wiernych, którzy nieustannie krzyczeli i śpiewali pieśni maryjne. Po wieczerzy w Farze, wróciliśmy do Rezydencji arcybiskupa Poznańskiego, na godzinę 23.00. 17 IV 1966, niedziela Poznań - Gniezno Godz. 9.00 — W Farze odprawiłem Mszę świętą i wygłosiłem homilię. Fara była przepełniona. Powrót na Ostrów Tumski bardzo trudny, gdyż obydwa mosty były już przepełnione ludem, zmierzającym do Katedry. Godz. 10.30 — Wyruszyliśmy z Rezydencji na most, by oczekiwać obrazu Matki Bożej. Pochód opóźniał się, gdyż władze zabroniły procesji, a Cegiclszczacy poprzysięgli sobie, że na ramionach przyniosą Matkę Najświętszą. Długi czas certowano się z ojcami Paulinami, którzy nie chcieli wydać Obrazu. Wreszcie pochwycono cały wóz na ramiona i dźwigano ponad 30 metrów. Wreszcie Obraz wyjęto z wozu i niesiono wysoko ponad głowami, na wyprężonych ramionach. Zwarta ciżba ludzi utrudniała pochód. Wreszcie dotarto do Ostrowa Tumskiego. Tu oczekiwali biskupi, którzy poprzedzali Obraz na plac Katedralny. Przejście trwało około godziny. Po umieszczeniu Obrazu na frontonie Katedry, przemawiał arcybiskup Baraniak, jak zazwyczaj wspaniale, pięknym językiem. Scharakteryzował powiązanie Gniezna i Poznania oraz oddanie ludu Bożego dla Kościoła. Postanowiliśmy, że będę przemawiał po sumie, w przewidywaniu, że uroczystości partyjne na placu Mickiewicza zakończą się wcześniej. Istotnie, salut 25 strzałów armatnich, o godzinie 12.00 wpadłby w środek kazania. Nie odezwały się syreny fabryczne. Kazanie głosiłem już po zakończeniu mowy WŁ Gomułki, który zmieszał mnie z błotem i sięgnął do mojej „głowy". Na szczęście nic o tym nie wiedziałem. Ale gdybym nawet i wiedział, nie broniłbym się. Moje kazanie w rzeczywistości było odpowiedzią, ale pozostanie Bożą tajemnicą, dlaczego właśnie tak się stało. Ludzie mieli możność porównać dwa style — komunistyczny i katolicki. Obiad odbył się w Seminarium Arcybiskupim. Przemawiał arcybiskup Baraniak, biskup Tomaka i ja. Godz. 17.00 — W Katedrze była sesja publiczna, w czasie której, po moim zagajeniu, referat wygłosił biskup Kowalski, z dziejów archidiecezji poznańskiej. Referat był ciekawy i wypowiedziany z wielkim zapałem. Poza współczesność XIX wieku nie wychylił się. — Po sesji składaliśmy wieńce w Złotej Kaplicy, na sarkofagu Mieczysława i Bolesława. W powrotnej drodze zatrzymaliśmy się na balkonie, by pobłogosławić wielkie tłumy ludzi, które okrzykiwały swoich biskupów. Entuzjazm niebywały, ku podziwowi agencji prasowych zagranicznych. Może jeszcze zaostrzony prowokacyjną mową Wł. Gomułki. — Lud wyraźnie objawiał swoje oddanie biskupom, by odpowiedzieć na twierdzenie p. Gomułki, że „za takimi pasterzami naród nie pójdzie". Moje uczucia zbieram w jednej myśli: „Jeśli narzędzie, przez które Bóg działa, jest tak liche, jak ja, tym większa jest chwała Boża". — Z balkonu przemawiał arcybiskup Baraniak i ja. Po czym przeszliśmy na dokończenie Konferencji Episkopatu Polski. Godz. 18.30 — Po pożegnaniu entuzjastycznych Poznaniaków z balkonu, podjęto obrady Konferencji Episkopatu Polski — p. 16, o sytuacji Kościoła w Roku Milenijnym. Odczytałem drugi list do p. Ochaba i odpowiedź odpychającą. Określamy, że sytuację charakteryzuje przeżycie nasze w Gnieźnie i w Poznaniu. — Przemawiał biskup Choromański i biskup Dąbrowski. Po 1956 roku akcja niszczenia znaków religijnych bardzo się wzmogła. — Ogólny wniosek: ten kolejny rozdział wygraliśmy. [...] Na tym wyczerpał się porządek dzienny 93 Milenijnej Konferencji Plenarnej Episkopatu w Gnieźnie i w Poznaniu. Podziękowałem arcybiskupowi Poznańskiemu za wspaniałe przeżycia i przyjęcie nas w dom swój. Po wieczerzy miało miejsce pożegnanie Poznania z balkonu Rezydencji. Wbrew oczekiwaniom, zgromadziło się ponad sześćdziesiąt tysięcy ludzi. Przeprowadziłem „dialog z ludem" na wesoło, ciągle z tą myślą, żeby nie podniecać ludzi, a raczej ich uspakajać i wyzwolić z szoku, jakiego doznali w wyniku kontrastu, jaki został wytworzony przez narzuconą „uroczystość forsowania Odry, w 21 rocznicę" — nigdy dotychczas nie obchodzoną. Pożegnaliśmy się pogodnie. Ale wyjazd z bramy był wprost niemożliwy. Całą trasę zalegała młodzież akademicka, która brała się do dźwigania wozu w górę. Z trudem wybroniliśmy się tej przygodzie. — Arcybiskup Baraniak odprowadził nas dci Iwna, po czym polecieliśmy dalej sami. Na godzinę 21.30 byliśmy w Gnieźnie. 18 IV 1966, poniedziałek Gniezno - Włocławek - Warszawa Godz. 10.00 — Zwiedzamy Wystawę Milenijną w Katedrze i u ojców Franciszkanów. Przygotowali ją ks. kanonik Zientarski, ks. kanonik Palewodziński i ks. Dzierwa. Wystawa jest pouczająca, dobrze naświetla przeszłość archidiecezji. Warto wrócić tutaj, by samodzielnie pomyśleć. Oglądamy też podziemia Katedry, by stwierdzić stan konserwacji i rozważyć możliwość takiego zabezpieczenia terenu, by można było tu wprowadzać zwiedzających. Godz. 14.15 — Po obiedzie wyruszamy do Warszawy, przez Kruszwicę i Włocławek. Jedzie razem biskup Bareła, ks. Goździewicz, a w drugim aucie kapelan biskupa Bareły i trzy członkinie Instytutu, wracające z uroczystości gnieźnieńs-ko-poznańskich. — Oglądamy Kolegiatę i zastanawiamy się nad organizacją uroczystości milenijnych w Kruszwicy. Godz. 15.30 — W dalszą drogę przez Radziejów — Płow-ce. Droga nadal fatalna, pełna błota, śmieci, dołów. Wszystkie boczne drogi dojazdowe wyglądają tak, że nikt tam zapuścić się nie może. Tu, na pograniczu dwóch zaborów, nie zrobiono nic dla połączenia Kujaw. [...] Godz. 16.15 — Stajemy przed domem biskupa A. Pawłow-skiego. Przybyliśmy tu cumfraterna caritate. Biskup Pawłow-ski jest chory [...] Godz. 17.00 — W dalszą drogę do Warszawy, przez Gostynin. Droga przebiega spokojnie. Godz. 19.15 — Stajemy w Warszawie. 19 IV 1966, wtorek Warszawa Całe dopołudnie pracuję nad uporządkowaniem akt po 93 Konferencji Episkopatu w Gnieźnie i Poznaniu. Uzupełniam listę Komitetu Honorowego. Czytam wypowiedzi prasy, która w dalszym ciągu najeżdża na mnie, zarzucając mi wolę rozbicia Narodu przy pomocy uroczystości milenijnych i oderwania Polski od ZSRR. Przoduje „Trybuna Ludu". Staram się wszystko to skierować ku chwale Bożej. Nie myślę, bym służył tym celom, jakie mi przypisuje p. Gomułka. Staram się go wyrozumieć, powstrzymuję się od sądów ujemnych nawet myślą, chociaż p. Gomułka publicznie znieważył mnie w Poznaniu. Noli Vinci a mało — nie mogę poddać się uczuciom odwetu. Muszę być chrześcijaninem do końca. Modlę się za p. Gomułkę, by Bóg dał mu światło i zrozumienie, kto właściwie działa na szkodę polskiej racji stanu. Myślę, że odmówienie Papieżowi, kardynałom, biskupom i gościom zagranicznym prawa wstępu do Polski na uroczystości 3 maja jest działaniem na szkodę polskiej racji stanu w skali międzynarodowej. Świat lepiej widzi, jak komunizm traktuje ludzi w kraju i jak się odnosi do zagranicy. Godz. 16.00 — Ośrodek Informacji, któremu czytam ostatnie dokumenty i listy wysłane do Wł. Gomułki, E. Ochaba i J. Cyrankiewicza oraz relatywne odpowiedzi. 20 IV 1966, środa Warszawa > Godz. 7.30 — Msza święta w domu. Po czym praca nad zalegającą korespondencją. [...] Godz. 11.30 — Delegacja ze Stalowej Woli — przybywa, przywożąc mnóstwo podpisów pod adresem z wyrazami współczucia po napaściach p. Gomułki. Cały czas usiłowano utrzymać robotników w fabrykach, a młodzież w szkołach, by nie dopuścić do udziału w uroczystościach 14 kwietnia. [...] 21 IV 1966, czwartek Warszawa Godz. 11.00 — Pojechałem do kaplicy Św. Andrzeja Boboli przy ul. Rakowieckiej, gdzie księża warszawscy mają swój dzień skupienia. Wygłosiłem do nich konferencję duchowną na temat: Co kapłan polski wnosi w nowe Tysiąclecie chrześcijaństwa Polski. [...] Godz. 18.00 — Grupa młodzieży maturalnej z różnych parafii warszawskich, w liczbie ponad 200 — przychodzi z wyrazami wierności i prośbą o błogosławieństwo. Wygłaszam do nich przemówienie o Sacrum Poloniae Millennium. Fotografie, rozdane obrazki i cukierki uzupełniają miłe nawiedzenie. Godz. 19.30 — Druga grupa młodzieży maturalnej. Uroczystość podobna. Przybyło około 220 młodzieży, wiele zatrzymano przymusowo w szkołach. Widocznie już „straszne wieści" dotarły do naszych wystraszonych władców. Dziś rano otrzymałem depeszę od Ojca Świętego, który z żalem podaje do wiadomości, że przybyć nie może na Jasną Górę, chociaż gorąco tego pragnie. Według informacji otrzymanych dwoma kanałami, wprost od Ojca Świętego, Papież w dniu 17 marca 1966 zwrócił się przez swoich familiares do ambasadora Willmana z tym, że chce przybyć do Polski na 3 maja, pragnie sprawy ustalić, prosi więc o przyjazd Prymasa Polski. Na to otrzymał dnia 21 kwietnia 1966 odpowiedź — podwójne „nie": 1) Prymas do Rzymu nie może przyjechać; 2) przyjazd Ojca Świętego teraz nie jest wskazany. Racja tej odmowy jest ta, że Prymas Polski organizuje społeczeństwo polskie przeciwko Władzy państwowej i źle przedstawia Polskę za granicą; że zaprosił Ojca Świętego bez porozumienia się z Rządem. — Na to usłyszał odpowiedź wysłannika Papieża, że nie jest prawdą, jakoby Prymas Polski zapraszał Papieża do Polski, gdyż Papież sam chce przyjechać do Polski i sprawa ta miała być dopiero omawiana w styczniu br., lecz Prymas Polski nie otrzymał paszportu. Arcybiskup Samore złożył protest przeciwko oświadczeniu p. Ambasadora, gdyż wie, że Prymas Polski nigdy nie działał na szkodę Polski. — Oświadczenie p. Willmana jest niezgodne z tym, co usłyszał ode mnie dwa razy, raz w maju 1965 r., a drugi raz w obecności arcybiskupa Kominka. Był dobrze poinformowany o sytuacji, w oczywisty sposób mijał się z prawdą. [...] 23 IV 1966, sobota Warszawa — Gniezno Godz. 14.00 — Po obiedzie wyjeżdżam z ks. kanonikiem Goździewiczem do Gniezna na uroczystość św. Wojciecha. Pod Sochaczewem zatrzymano nas za rzekome przekroczenie szybkości na drodze przebudowywanej. Drugi raz pod Strzał-kowem, rzekomo przez pomyłkę. — Odpoczynek w lesie pod Kościelcem Kaliskim. W Gnieźnie jesteśmy na godzinę 18.00. Na wieczerzy biskup Jan Czerniak; natomiast biskup Bernacki przewodniczy uroczystościom wigilijnym. W Katedrze odprawiane są nieszpory. Wyrusza wieczorem procesja do kościoła Św. Michała. Bierze w niej udział około pięciuset dzieci z lampionami. Miasto przyozdobione i oświetlone wspaniale. Tłumy zalegają ulice. Idzie pochód pokoju Bożego, który nikomu nie zagraża i nikomu nie wygraża. 24 IV 1966, niedziela Gniezno Godz. 7.30 — Msza święta w domu. Na śniadanie przyszedł biskup Zaręba, który nas nawiedza na odpuście św. Wojciecha. Godz. 9.00 — Procesja św. Wojciecha zdąża z kościoła Św. Michała do Bazyliki Katedralnej. Całą noc modlono się przy świętych relikwiach. Przewodniczy ks. infułat Durzyński, który prowadził rozważania. — Idziemy przez miasto przy pięknej pogodzie, wśród rozradowanych rzesz, śpiewamy litanię do Matki Najświętszej. Na Rynku ani śladu po manifestacjach p. Marszałka. Pozostały tylko papierowe kwiatki na nagich drzewach, istny symbol ustroju. Tkwią jeszcze portrety oligarchów partyjnych, wśród których jest biedny R. Traugutt, ks. Staszic i inni niewinni ludzie, zapisani po śmierci do PZPR. Nabożeństwo odbywa się „na Bożej Roli", między Katedrą a Kolegiatami. cisza, spokój, z dala od ruchu ulicznego, większe skupienie modlitewne. Godz. 10.15 — Biskup Bernacki śpiewa sumę ku czci św. Wojciecha, a ja głoszę słowo Boże. Ludzi jest znacznie więcej niż 14 kwietnia. Można powiedzieć więcej, niż kiedykolwiek. Panuje podniosły nastrój. Modlimy się serdecznie. Jest duży udział pielgrzymów z Poznania. Na drodze były przeszkody, przetrzymywano pojazdy prywatne, kontrolowano autobusy, słowem — zwykła złośliwość partii. Godz. 12.00 — Po zakończeniu nabożeństwa wielka rzesza zebrała się pod balkonem Rezydencji. Ponieważ przed sumą ks. kanonik Goździewicz odczytał depeszę Ojca Świętego, który donosił, że nie może przybyć na Jasną Górę, więc obecnie przemawiam o Ojcu Świętym i wznosimy okrzyki na jego cześć. Błogosławieństwo apostolskie kończy to spotkanie. Godz. 13.00 — Obiad jest w Seminarium Prymasowskim, razem z alumnami. Wygłosiłem podziękowanie dla młodej ekipy kapłanów i dla alumnów za ich pomoc w uroczystościach Tysiąclecia. Godz. 16.00 — Nieszpory odprawia biskup Zaręba, a ks. kanonik Kłoniecki głosi słowo Boże. Śpiewamy Te Deum. W drodze powrotnej błogosławię dzieci, po czym przemawiam z balkonu. Zapraszam księży i wiernych na Jasną Górę. Wielka rzesza wiwatuje na cześć Kościoła. Godz. 18.00 — W sali Prymasowskiej jest chór prymasowski i młodzież wrzesińska. Dzieci wygłaszają swoje przemówienia. Dziękuję chórowi za pracę w okresie uroczystości Tysiąclecia. W nagrodę pojadą z pielgrzymką na Jasną Górę, na koszt Prymasa. Godz. 19.00 — Na wieczerzy Kapituła, ks. rektor Seminarium, Oficjał, dziekan Łapka, ojciec Gwardian i o. Proboszcz od Franciszkanów. — Przemawia biskup Bernacki, jak zazwyczaj pięknie i głęboko. Odpowiadam dziękując Kapitule, Rektorowi, ojcom Franciszkanom i Komitetowi za sprawne przeprowadzenie uroczystości milenijnych w Gnieźnie. Biskup Czerniak wykazał wielkie talenty organizacyjne, a wszyscy kapłani dużo dobrej woli i wkładu serca. Wszyscy goście otrzymali na pamiątkę obraz Matki Bożej Częstochowskiej, taki sam jaki rozdano ojcom soborowym dnia 4 grudnia 1965 w Bazylice Św. Piotra. Jasna Góra, Milenijny Akt oddania Polski 30 IV 1966, sobota Warszawa — Jasna Góra Godz. 15.00 — Wyjazd do Częstochowy w cztery auta. Jadą biskupi z Częstochowy, ojciec Przeor i członkinie Instytutu Prymasowskiego. Droga spokojna. Jest czas na rozważania o tym, „co się stało w krainie naszej". Szczególnie kontrastowo wypada przyjęcie p. Gromyki na Watykanie i stanowisko p. Gomułki, zabraniającego Papieżowi przyjazdu do Częstochowy. Kontrast jest niemal tragiczny. Chyba trzeba powiedzieć, że polityka euroazjatycka jeszcze raz wystawiła tyłem do wiatru naiwnego Polaka. Znając sprawy zakulisowe mogę powiedzieć, że przyjęcie pana Gromyko na Watykanie musiało być ustalone już wcześniej i chowane w tajemnicy, specjalnie pieczołowicie przez ZSRR. Musiał też istnieć nacisk na pana Gomułkę, by nie wpuścił Papieża do Polski. Moskwa nie mogła się dać /.dystansować, nie mogła pozwolić na to, by z bloku socjalistycznego pierwsi Polacy spotkali się z Papieżem we własnym kraju. Oni gotowi są zaprosić Papieża do Moskwy, byleby tylko wpierw nie był w Polsce. Tej gry pan Gomułka zapewne nie odczytał. Przyjął „nakaz" Moskwy i dopuści! się znieważenia Papieża odmową wjazdu. W jego osobie zniewagi Narodu katolickiego, który nie może przyjąć Papieża, chociaż był on przyjmowany przez państwa niekatolickie; zniewagi całego świata katolickiego, którego Głowie po raz pierwszy w dziejach współczesnych — odmówiono przyjazdu, którego pragnął. — Przez ten akt pan Gomułka rzucił cień na stosunki w Polsce i ugodził „w polską rację stanu". Zapewne, są to domysły, ale rzucające się w oczy swoją oczywistością, gdy zestawi się dwa bliskie fakty: Poznań i Moskwa — Watykan. „Polska mówi „nie" — Papieżowi, a Papież mówi „tak" — Moskwie". Gomułka nie wpuszcza, a Papież przyjmuje. Gomułka zamyka drzwi, a Papież je otwiera. Kto ma rację, czy Gomułka, czy Gromyko? Czy to jest znak samodzielności pana Gomułki, czy też znak naiwności? — Ostatnio prasa bardzo żonglowała zarzutem, że Prymas działa na szkodę polskiej racji stanu. A co robi p. Gomułka? Jeżeli p. Gromyko może jechać do Watykanu, to czemu Papież nie może jechać do Polski? Godz. 18.00 — Jesteśmy w Częstochowie — bez przeszkód. Cała Polska ubrana na czerwono. Przeważają hasła XX-lecia. Czasami tylko jest „1 maja — Tysiąclecie". Znać też, że „galę" robi Państwo, a nie społeczeństwo. Godz. 19.15 — Wieczerza. Po czym ks. Boniewicz u mnie. Godz. 21. 00 — Apel Jasnogórski w kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej. Modlimy się o łaski dla Ojca Świętego i dla tych, co nie mogli przybyć do Polski oraz za tych, co pracują na rzecz uroczystości 3 maja. Ojcowie są już bardzo zmęczeni. Podobnie znać zmęczenie wśród dziewcząt w Instytucie. 1 V 1966, niedziela Jasna Góra Godz. 8.00 — Msza święta w kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej. Po Mszy świętej wygłaszam krótkie przemówienie o św. Józefie-Pracowniku. : j Godz. 10.00 — Zebranie Komitetu organizacyjnego uroczystości 3 maja na Jasnej Górze. Obecni biskup Bareła, biskup Szwagrzyk, biskup Musiel, o. Generał, o. Przeor, ks. dr Pawlik, o. Wawrzyniec i kierownicy działów, pięć członkiń Instytutu Prymasowskiego. — Dziś Radio Vaticana ogłosiło, że Ojciec Święty mianował swym Legatem na uroczystości jasnogórskie Prymasa Polski. — Przeglądamy cały program uroczystości i omawiamy szczegółowo, punkt za punktem, cały bieg. Nieobecność Papieża nie może wpłynąć na zmianę programu. Ustala się, że ingres Legata będzie miał miejsce od rezydencji biskupa Częstochowskiego do Bramy Lubomirskich. W razie przeszkód komunikacyjnych przyjdę pieszo. Powitania przy Bramie dokona o. generał Tomziński, na progu Bazyliki — biskup Częstochowski, przy klasztorze — ojciec Przeor. — Wieczorem będą powtórzone Ślubowania, z uwagi na ludność miasta, która przed południem będzie w pracy. — Sesja kończy się o godzinie 1 KM). Po obiedzie zamykam się, by opracować projekt przemówienia na 3 maja, listy do Kolegium Polskiego w Rzymie na stulecie istnienia i na Sacrum Polonine Millennium w Rzymie (15-16 maja). Rozważam konsekwencje odmowy Papieżowi wjazdu do Polski. Jest to chyba jakieś /ułamanie się mitu p. Gomułki w świecie. Oczywiście, to nie koniec, gdyż świat chce za wszelką cenę, by w Polsce był spokój, bo to ucisza wyrzuty sumienia świata wobec Polski. „Tu musi być dobrze" — mówią politycy zachodni. Każdy, kto odsłania rzeczywistość, budzi nieufność. Każda iskierka lepszych świateł jest rozdmuchiwana w płomień — a jednak tak źle nie jest. Dzięki takim oczekiwaniom „świata", ułatwioną pracę mają „katolicy usługowi" Paxu i inni, którzy kręcą się po krajach zachodnich, odczyszczając p. Gomułkę, oczerniając Prymasa, któremu przypisują odpowiedzialność za sytuację Kościoła w Polsce. Nieobecność Papieża na Jasnej Górze może być oceniona, w wymiarze indywidualnym, jako moja przegrana. W wymiarze światowym — jest to wygrana, gdyż sam p. Gomułka pomógł przekonać świat, że rację ma — w ocenie sytuacji — nie p. Gomułka, ale Prymas Polski. Może nareszcie „przekonano" pana Gomułkę, że „metoda poznańska" przynosi wynik odwrotny. I dlatego warszawska mowa pana G. (1 maja) była trąbieniem na odwrót. — Cokolwiek jeszcze partia uczyni, w dalszym rozwoju tej akcji, nie dam się ustawić „na pozycji wroga", wojny wypowiedzianej nie przyjmę i nie będę odbijał ciosów, choćby były najłatwiejsze do odparowania. Godz. 12.30 — Napływa lud, śpiewa już zawzięcie na szczycie. Bracia i ekipy kleryków pracowały całą noc przy budowie trybun na Wałach Jasnogórskich. Rozlegały się młotki i piły. Godz. 19.15 — Wieczerza w refektarzu jasnogórskim. Godz. 21.00 — Apel Jasnogórski. Przy wypełnionej kaplicy modlimy się o miłość społeczną. 2 V 1966, poniedziałek Jasna Góra Godz. 8.00 — Odprawiam Mszę świętą w kaplicy Matki Bożej i wygłaszam krótkie przemówienie, zachęcając wiernych do cierpliwości i do zamieniania uraz na miłość, przez którą wyprosimy sobie łaski na jutro. Z „Kany jasnogórskiej", od Matki pięknej miłości — musimy wrócić w miłości. Godz. 9.00 — Na śniadaniu jest biskup Falkowski. Omawiamy szczegóły ceremoniału przyjęcia Legata papieskiego. Dotąd nie ma depeszy z Rzymu — na Jasną Górę. Godz. 10.00 — Przyjechał mój brat Tadeusz Wyszyński i został ulokowany w klasztorze. Godz. 10.30 — Zamykam się dla pracy kancelaryjnej. Godz. 14.00 — Ks. Goździewicz przetelefonował depeszę Ojca Świętego, ustanawiającego Prymasa Polski Legatem swoim na uroczystości jasnogórskie. Godz. 16.00 — Zbieramy się u biskupa Ordynariusza Częstochowskiego, skąd ma się zacząć ingres Legata papieskiego. Witają nas dzieci od sióstr Zmartwychwstanek i księża. Biskup Bareła podejmuje nas kawą. Godz. 16.45 — Wyruszamy na Jasną Górę, autem do Alei Sienkiewicza. Czeka tutaj zwarta rzesza ludzi, przez którą musimy przedostać się do Bramy LAbomirskich. Posuwanie się naprzód odbywa się tak wolno, że trwa prawie trzy kwadranse. Wprawdzie „niebieskie berety", /.łożone z kleryków, starają się utrzymać szpaler, ale wątli chłopcy nie mają ani sił, ani doświadczenia. Sami są ofiarą napierających tłumów. Czasami pochód naprzód utyka. Na rondzie przed bramą wszystko utknęło. Dopiero z pomocą nam przyszły straże jasnogórskie, przyzwyczajone do tłumów. O. Generał usiłuje nas witać w bramie chlebem i solą, ale nic z tego nie wyszło. Tłumy pomieszały szyki. Nieustanny krzyk zapełnia plac. Na progu Bazyliki wita biskup Bareła [...]. Wreszcie docieramy do ołtarza głównego w Bazylice, gdzie zostały odśpiewane modlitwy liturgiczne. Zrezygnowano z przejścia po Bazylice do kaplicy. Poszliśmy drzwiami bocznymi. Tutaj też pełno. [...] W Kaplicy Matki Bożej została odczytana depesza Ojca Świętego, ustanawiająca mnie Legatem papieskim. Po przemówieniu o. Generała wygłosiłem powitalne pozdrowienie od Ojca Świętego, wskazując, że na Jasną Górę w bieżącym wieku dążyło już trzech przyszłych papieży: nuncjusz Ratti, arcybiskup Giovanni Roncalli i monsignor Montini. — Po udzieleniu błogosławieństwa apostolskiego przeszliśmy do klasztoru, gdzie witał ojciec Przeor. Godz. 19.00 — Po Mszy świętej arcybiskup Kominek wygłosił kazanie, rzęsiście oklaskiwane przez wiernych. Czuje się w tych oklaskach całą zgnębioną duszę, która nie ma możności nigdzie się wypowiedzieć, a protestuje przeciwko nieustannej komendzie politycznej, w najdrobniejszych nawet sprawach. Dziś jest oczywiste, że partia chciała zniszczyć obchody Kościoła i organizuje przeciwmanifestacje, krzycząc w prasie, że to Kościół rozbija społeczeństwo na dwa nurty milenijne — kościelny i świecki. W tych obchodach świeckich nie umiano wydobyć nic z nurtów dziejowych, wszędzie tylko aktualia polityczne. Kościół natomiast bogato czerpie z przeszłości dziejowej Narodu, bo Kościół w tej przeszłości był od dziesięciu wieków. Godz. 21.00 — Poprowadziłem Apel Jasnogórski, przygotowawczy do jutra. Tłumy olbrzymie zapełniały plac do późnej nocy i długo śpiewały. Całą noc odprawiały się nabożeństwa na szczycie. 3 V 1966, wtorek Jasna Góra Godz. 8.00 — Msza święta w kaplicy Matki Bożej, przy tłumach ludzi. Z uwagi na brak czasu nie ma przemówienia. Godz. 10.00 — Rozpoczynają się uroczystości milenijne na Jasnej Górze. Są prawie wszyscy biskupi z całej Polski. Nadzieje nasze na Ojca Świętego zawiodły z winy Rządu. Brak też gości zagranicznych i pielgrzymek. [Jest trochę] luźnych gości, którzy przedostali się tu z Czech, Słowacji, Jugosławii, Niemiec; są dwie pielgrzymki z USA (Chicago, Buffalo), nieco księży w cywilnych ubraniach, podchodzących lękliwie, by prosić o błogosławieństwo. Są to kapłani, którzy przyjechali jako turyści do Polski. Wyrusza procesja z Bazyliki z obrazem Matki Bożej Częstochowskiej. Kolejno niosą obraz biskupi, księża, zakony, uczeni, pisarze, kazetowcy, pracownicy, Komisja Maryjna i Instytut Prymasowski. Grup jest czternaście, podzielonych na stacje historyczne; poszczególne okresy są naświetlane przez głośniki, via wieża. — Tworzy się mały zator, na skutek braku komunikacji z komentatorem. „Komitet honorowy" dopisał, z prof. Kostrzewskim na czele. W procesji biorą udział profesorowie KUL i ATK. Procesja trwa prawie godzinę, przy wielkiej operacji słonecznej. Pogoda lipcowa, łagodzi sytuację wietrzyk, który chwytamy z radością. Godz. 11.30 — Jesteśmy na trybunach przed szczytem; są one wspaniale wkomponowane między bastiony murów for-tecznych. Jest to olbrzymia budowla z drzewa, oparta na stalowej konstrukcji. Niesie piękny ołtarz, w kształcie ogromnej chrzcielnicy. Jest to praca olbrzymia braci zakonnych Paulinów. Obraz jest wmontowany w dźwignię, która podniesie Obraz do góry. Następuje wymiana koron na obrazie Matki Bożej. Na miejsce koron świętego Piusa X, umieszczone są korony milenijne, zawierające motyw trzech lilii, Królowej Jadwigi. Następują przemówienia. Ks. (Joźd/.iewicz odczytał depeszę Ojca Świętego o ustanowieniu legata papieskiego. Wita go o. Generał Paulinów i arcybiskup Baraniak. Sumę odprawia arcybiskup Wojtyła, a ja wygłaszam słowo Boże i dopełniam Aktu oddania Narodu w macierzyńską niewolę Maryi za wolność K ościoła w Polsce i w świecie. — Na placu ponad dwieście tysięcy ludzi. Obecni niemal wszyscy biskupi. — Wydało mi się, że dokonało się coś bardzo wielkiego, co wymaga naprzód wiary, a później wyda swoje wielkie owoce dla Kościoła świętego w Polsce i w świecie. Wobec totalnego zagrożenia Narodu, będącego pod przemocą Moskwy, wobec ateizacji programowej, popieranej przez PZPR, wobec wyniszczenia biologicznego — trzeba głębokiego nurtu nadprzyrodzonego, by Naród świadomie czerpał z Kościoła moce Boże i umacniał nimi swoje życie religijne i narodowe. Bodaj nigdzie jak w Polsce zagrożonej totalnie, nie odczuwa się tak ścisłego związku między Kościołem a Narodem. Nasza „teologia doczesności" wymaga aż takiego oddania się w ręce Świętej Bożej Rodzicielki, byśmy mogli spełnić zadania. Po sumie — wspaniałe Te Deum po polsku — śpiewają wszyscy. Aż dziw, że tak prędko się przyjęło w całej Polsce. Był to plan, zda się, nieosiągalny z braku druków. Ale druki zastąpiła fotografia tekstu, który rozprowadzono po diecezjach i rozdano na placu. — Odprowadzamy obraz Matki Bożej Częstochowskiej do kaplicy, przy wielkich tłumach, które trwają na placu. — Dopiero po tej procesji otwarto Wały dla ogółu pielgrzymów. W czasie obiadu wygłosiłem przemówienie do ojców Paulinów i zagranicznych gości oraz świeckich katolików, którzy w dość umiarkowanej liczbie w/.ieli udział w modlitwie. Mówię tu o naszych inteligentach katolickich, spod znaków politycznych i ideologicznych. Nawet niektórzy, zaproszeni do Komitetu Honorowego, nie pokazali się (p. B. i inni), chociaż tego bardzo się domagali. Jednak lęk o chleb bierze górę. Godz. 16.30 — W Bazylice zebrało się duchowieństwo, do którego wygłosiłem krótkie przemówienie. Było ich ponad trzy tysiące. Godz. 17.00 — Krótkie przemówienie do sióstr zakonnych. Godz. 18.00 — Grupy ludowe górali z Zakopanego i Koniakowa odtwarzają swoje tańce na dziedzińcu klasztornym. Godz. 19.00 — Drugie wielkie nabożeństwo dla Częs-tochowian i ponowienie aktu oddania. Wspaniały Apel — Mandatum novum na drugie tysiąclecie kończy tę uroczystość. Ludu ponad trzysta tysięcy. 4 V 1966, środa Jasna Góra - Warszawa Godz. 8.00 — Msza święta w kaplicy Matki Bożej i słowo Boże o przewodnich myślach wczorajszego aktu oddania Polski Matce Najświętszej. Godz. 9.30 — W Instytucie Prymasowskim — z o. Generałem i o. Przeorem. Rozważamy, co stało się w tych dniach na Jasnej Górze. Dziękujemy Bogu za łaskę współpracy ojców Paulinów z Instytutem Prymasowskim. Jest to ogromny rozdział pracy, który wymaga osobnego omówienia. Godz. 11.00 — Na szczycie odbywa się suma. Biskup Modzelewski głosi słowo Boże. Na placu kilka tysięcy ludzi, kilku biskupów siedzi na trybunach. Zbieram swoje papiery, których nagromadziło się bardzo dużo, zwłaszcza depesz i listów z zagranicy. Godz. 13.00 — Obiad. [...] Godz. 15.00 — Wyjazd do Warszawy z ks. Padaczem i bratem moim Tadeuszem. W drodze powrotnej mijamy całe eszelony MO, która wraca z Katowic i Częstochowy. Godz. 18.00 — W domu, po niemałym trudzie pracy w Częstochowie. 5 V 1966, czwartek Warszawa Godz. 9.30 W ik ari usz generalny z Bratysławy, wracający z Jasnej Góry. Biedny kapłan płacze. Wyjaśnia, że Rząd czeski pytał biskupa N. / Nitry, dlaczego nie otrzymano z Polski zaproszenia na Milenium. Biskup N. oświadczył, że było zaproszenie od Prymasa. Dlaczego więc nie mówiono? — Odpowiedź: „Nikt nie pytał". — Sprawę zrobiła prasa „Paxu", która denuncjowała nas, że nie zaprosiliśmy Czechów i Węgrów. [...] Kraków: Wawel, Skałka, kościół Mariacki 6 V 1966, piątek Warszawa - Kraków Godz. 7.30 — Msza święta w donu, po czym praca przygotowawcza do wyjazdu. Godz. 14.30 — Po obiedzie wyjazd do Krakowa. Razem z nami biskup Bareła i ks. Padacz oraz dwie członkinie Instytutu Prymasowskiego. Droga mokra i długa. Wjeżdżaliśmy do Krakowa po ciemku; na ulicach stały tłumy ludzi ze świecami, pomimo ulewnego deszczu. Czekali na Obraz. Okazało się, że w ostatniej chwili władze policyjne skierowały Obraz z Olkusza na trasę inną, niż ta, która była ustalona z Arcybiskupem. Pomimo protestu kanoników krakowskich, policja narzuciła trasę nowa. Stąd ogromne rozgoryczenie Krakowian, którzy czekali na ustalonej trasie. Arcybiskup Wojtyła złożył protest przeciwko samowoli policji. Ale władze wojewódzkie złożyły odpowiedzialność na arcybiskupa Wojtyłę- Godz. 19.30 — Stajemy na Franciszkańskiej 3. Wszyscy biskupi są na Wawelu, gdzie czekają na Obraz. Godz. 21.00 — Biskupi wracają z Wawelu, gdzie odbyła się uroczystość przyjęcia Obrazu, który przybył z trzygodzinnym opóźnieniem, na skutek dywersji MO. Wszyscy są oburzeni. Złośliwość władz administracyjnych idzie bardzo daleko. 7 V 1966, sobota « Kraków Godz. 9.30 — Rozpoczyna się w Katedrze na Wawelu sesja historyczna, poświęcona Tysiącleciu chrześcijaństwa na terenie Krakowa i diecezji. Biskupi zebrali się w Katedrze nieco wcześniej i zajęli miejsca w stallach. Arcybiskup Wojtyła powitał nas na progu Bazyliki. Po krótkiej modlitwie przy grobie św. Stanisława, zająłem miejsce w prezbiterium. Po czym zagaił sesję arcybiskup Krakowski, a arcybiskup Bara-niak odprawił Mszę świętą przy sarkofagu św. Stanisława. Nastąpiło moje zagajenie, w którym uwydatniłem powiązanie czci ku św. Wojciechowi i św. Stanisławowi we wspólnej służbie Narodowi ochrzczonemu. Nastąpiły referaty prof. Vetulanie-go, prof. Plezi, ks. arcybiskupa Kominka, ks. prof. Schletza i arcybiskupa Wojtyły. Wszystkie nie przekroczyły 2 i pół godziny. W przerwach chóry wykonały szereg utworów kościelnych. — Na zakończenie zeszliśmy do grobowców królewskich i modliliśmy się w krypcie Św. Leonarda pro regibus et principibus. Gdy wracaliśmy do Rezydencji z Wawelu, ulicami ciągnęli już niewolnicy, niosąc prowokacyjne napisy pełne aluzji do Orędzia. „Nie przebaczymy, nie zapomnimy", „Polska nigdy nie będzie przedmurzem cudzych spraw" — i tym podobne. Wszyscy ci ludzie ciągnęli wzdłuż Rezydencji, na plac Rynkowy. Było czerwono, ale więcej sztandarów i transparentów, niż ludzi. Ludzie szli bez zapału, niektórzy czytali gazety, inni jedli, palili papierosy lub też bawili się. Grupa akademików zaczęła śpiewać: „Sto lat" przed domem arcybiskupim i krzyczeć: „Niech żyją". Nie znać było zainteresowania, ani zajęcia sprawą. „Odrabiali" zadanie. — Wielu biskupów nie mogło dostać się na Franciszkańską, gdyż szedł tędy pochód. — Jak długo trwał wiec, na razie nie stwierdzam. Gdyśmy skończyli obiad, już ludzie wracali. W czasie obiadu przemawiał arcybiskup Wojtyła i ja. Godz. 16.30 — W kościele OO. Dominikanów — sesja naukowa poświęcona zakonom w Tysiącleciu. Trwała dość długo. Godz. 19.00 — W kościele Mariackim odprawiam Mszę świętą i wygłaszam kazanie. Tłum jest tak olbrzymi, że nie można wydobyć się z auta, ani przecisnąć się do kościoła. Wszyscy niemożliwie krzyczą, śpiewają, klaszczą. Widać od razu, że p. Cyrankiewicz podrażnił Kraków. Wiec, który zorganizowano na Rynku Krakowskim o godzinie 14.00, był takim gwałtem i przemocą, że ludzie czuli się rozdrażnieni do ostatnich granic. Widzieliśmy te szeregi, defilujące przed Rezydencją Arcybiskupią ludzie szli, palili papierosy, czytali gazety, ostentacyjnie wlekli się. To samo było na Rynku. Przemawiał p. Cyrankiewicz, ale skrócił swoje przemówienie do 20 minut. Nakrzyczał na Niemców, Kościoła nie ruszał. Ludzie bardzo szybko rozeszli się. — O godzinie 18.00 urządzono „Apel poległych". Ale też nie udało się. Natomiast na Mszę świętą przybyła taka masa ludzi, że od razu widać było, jaką przysługę zrobił p. Cyrankiewicz Kościołowi. Bardzo długo jeszcze Krakowianie czekali pod Prałatów-ką i krzyczeli. Zwlekaliśmy z wyjazdem, ale to nic nie pomogło. Ogromne mnóstwo akademików owładnęło naszym autem i pchało przed siebie. Baliśmy się wypadku. Wydobyliśmy się na Bracką z wielkim trudem. Młodzież mówiła, że ufa Kościołowi. Ich okrzyków lepiej nie zapisywać. Domagali się wolności i szacunku. Cały Kraków śpiewa uparcie: „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie". [...] 8 V 1966, niedziela Kraków Godz. 7.30 — Msza święta w domu. Przyszły siostry Sercanki całą gromadą. Godz. 8.45 — Wyjazd na Wawel. Zebrani są już wszyscy biskupi. Przygotowuje się procesja na Skałkę. Pogoda dopisuje — ktoś ją wymodlił wczoraj u Pana Boga — dla chwały Matki Najświętszej. Godz. 9.15 — Wyrusza procesja. Niesione są relikwie św. Stanisława, św. Jacka i św. Jana Kantego. Kanonicy gnieźnieńscy — Palewodziński, Michalski, Zientarski oraz biskup Czerniak — niosą ramię św. Wojciecha, tuż za obrazem wędrownym Matki Bożej Częstochowskiej. Procesja posuwa się wolno, z uwagi na wielki tłok ludzi, wypełniających Wzgórze Wawelskie i ulice. Początkowo wszyscy śpiewają, ale później śpiew zamienia się w jeden wielki krzyk i nie kończącą się burzę oklasków. Ludzie manifestują swoje zaufanie do napastowanej hierarchii i Prymasa. Chmury kwiatów sypią się z balkonów przy ul. Krakowskiej i Skałecznej. Entuzjazm jest tak samorzutny i szczery, że trudno jest go tłumić. Zresztą, nic nie pomaga. W końcu „zapowiadacz pieśni" dał za wygraną. Ludzie sami intonują pieśni, wznoszą okrzyki i tak posuwamy się krok za krokiem ku kościołowi na Skałce. Bodaj około godziny 11.30 stanęliśmy na placu przykościelnym. Wybudowano tu wysokie trybuny dla biskupów, delegacji diecezjalnych i gości zaproszonych. Przemawia o. Generał i arcybiskup Wojtyła, który odprawia koncelebrowaną sumę z biskupami z metropolii krakowskiej. Ja wygłaszam słowo Boże o św. Stanisławie. Po czym wszyscy odśpiewują Te Deum po polsku, równie sprawnie jak w Gnieźnie, Poznaniu i na Jasnej Górze. Udzielamy błogosławieństwa świętymi relikwiami. Procesja powrotna zaczyna się około godziny 14.30. Jeszcze trudniej przebija się ulicami. Entuzjazm wiernych przekracza wszelkie oczekiwania i możliwości. Wracamy dłużej niż godzinę. Trudno się kusić o opisanie postawy ludności. Mężczyźni płaczą. Wszyscy wyciągają ręce do obrazu Matki Bożej i krzyczą, krzyczą, jakby wołali o ratunek. Na placu Bernardyńskim stworzył się korek. Całe Wzgórze Wawelskie wygląda jak żywe, zalega je masa ludzka, aż dziw, że może się tam utrzymać. Z wielkim wysiłkiem wnosimy Obraz do Katedry; przeniesiony bocznym wejściem został umieszczony na podium, na tle Kaplicy Zygmuntowskiej. Stoi tu zwarta rzesza ludzi. Będą tak trwali, aż do pożegnania Obrazu. Musimy czekać długo w zakrystii, zanim Wawel spłynie z ludzi i zdołamy wyjechać. Obiad jest ze znacznym opóźnieniem w Rezydencji Arcybiskupiej. Arcybiskup podejmuje wszystkich biskupów, przełożonych zakonnych i gości świeckich. Dziękuję za udział w uroczystościach. Odpowiada arcybiskup Kominek. Godz. 16.00 — Komisja Główna Episkopatu Polski. Oceniamy sytuację. Przyjmujemy projekt Listu do duchowieństwa, od grobu św. Wojciecha. Omawiamy nowe zagrożenie seminariów duchownych. Godz. 17.00 — Konferencja Plenarna Episkopatu Polski — milenijna. Trwa 1 godzinę i 30 minut. Załatwiliśmy najpilniejsze sprawy, między innymi dalszy ciąg uroczystości milenijnych. Domagano się od biskupa Łódzkiego, by uroczystości milenijne odbyły się i w Łodzi, z uwagi na miasto robotnicze. Biskup był zdania, że nie leży na szlaku historycznym. Ostatecznie, zamierza urządzić tę uroczystość w Tumie w roku następnym. — Przyjęto list do duchowieństwa, w redakcji arcybiskupa Wojtyły. Ustalono następną konferencję, wiążącą się z uroczystościami milenijnymi w Warszawie, na 22 czerwca, — Sesja zakończyła się o godzinie 18.30. Godz. 19.00 — Jesteśmy na Wawelu. Ma miejsce pożegnanie obrazu wędrującego Matki Bożej. Przemawia arcybiskup Wojtyła. Dziedziniec wawelski jest nabity ludem. Na zakończenie oddaje swoją archidiecezję Matce Najświętszej. Po błogosławieństwie przypada mi ostatnie słowo. Modlimy się o radość dla wszystkich ludzi, pomimo tego że jesteśmy otoczeni złośliwością ludzi, mających władzę. Ci wszyscy, którzy tu przybyli, czują się urażeni w swej godności ludzkiej. Ileż to udręk sprawiono tym, co chcieli brać udział w uroczystościach. Wstrzymano autobusy, które wypuszczono z miast okolicznych z opóźnieniem 2-3 godzin, by nie mogły zdążyć na uroczystość. To samo było z pociągami, które przychodziły z opóźnieniem wielogodzinnym. Młodzież akademicką usiłowano wywieźć z miasta. Wielu ludziom uczyniono dodatkowe zajęcia, konferencje, zjazdy itp. Pomimo tych udręk, oceniono liczbę uczestników na pół miliona. Obraz umieszczono w kaplicy samochodowej. Dość długo był żegnany na trasie przez tłumy ludzi. — Samochody biskupów, zjeżdżające z Wawelu, wszystkie dostały się w te tłumy, które usiłowały podnosić wozy do góry. To samo spotkało i nas, gdy po daremnym oczekiwaniu na rozejście się ludzi zjechaliśmy z Wawelu. Byliśmy w obawie, że ten entuzjazm odczują dotkliwie samochody. Ale jednak wydostaliśmy się stosunkowo cało. W czasie wieczerzy wybuchła burza z piorunami. Jakby czekała na zakończenie uroczystości na Wawelu. Oddała ona nawet małe usługi kaplicy, wiozącej Obraz, którą na Bronowi-cach obiegła młodzież akademicka, wyzwolona z nakazów wycieczkowych. Młodzież „wzięła odwet", długo śpiewała pieśni ku czci Matki Bożej i wykrzykiwała „niecenzuralne" rzeczy pod adresem „panów czerwonych". Dobrze, że deszcz ochłodził te zapały i rozpędził zarówno młodzież, jak i nadbiegającą MO. Dzień, pełen chwały dla Boga w Trójcy Świętej i Matki Najświętszej zakończył się szczęśliwie i bez wypadków. Gloria Tibi, Trinitatis. 9 V 1966, poniedziałek Kraków — Stryszawa Godz. 7.30 — Msza święta w kaplicy Domu Arcybiskupiego. Przybyli Polacy z USA z p. Nowosielskim na czele. Wysłuchali Mszy świętej i słowa Bożego. Arcybiskup Wojtyła zaprosił wszystkich (60 osób) na śniadanie. Opowiadali o niewoli „Orbisu", który tak układał program, że ostatecznie nie mogli wziąć udziału we wczorajszych uroczystościach. Godz. 9.30 — Wyjazd do Stryszawy na mały odpoczynek i odespanie zaległości. W drodze mijamy kawalkadę aut p. Cyrankiewicza, który wraca tędy „z nieznanego". Godz. 11.30 — Jesteśmy w gościnnym domu sióstr Zmartwychwstanek na Siwcówce. Jest pięknie i mokro, dość chłodno. Ale nadzieja na spokój, sen i powietrze zamyka oczy na wszystko. Uroczystość milenijna młodzieży akademickiej na Jasnej Górze 12 V 1966, czwartek Stryszawa Dziś, w pokorze serca, rozważam dwudziestolecie mojego biskupstwa. Wszyscy moi trzej konsekratorzy: kardynał Hlond, biskup Radoński i biskup Czajka — są u Pana Boga. Najwięcej odczuwam zawsze opiekę i pomoc kardynała Hlon-da, do którego wystarczy westchnąć, by odczuć pomoc, jaką wyjednuje w niebie. Wierzę, że kardynał Hlond jest w niebie. Czy jest zadowolony z mojej pracy? Gdy umierał, mówił: przyjdzie inny i moją pracę poprowadzi dalej ... Czy rzeczywiście Kardynał jest zadowolony? Ja nie jestem zadowolony. Jeśli jestem spokojny to dlatego, że wiem, iż sługą nieużytecznym jestem, że działa Bóg przez Matkę swego Syna, że ja dbam tylko o to, by wszystko było per Mariam — soli Deo. Godz. 8.00 — Zebrała się w kaplicy gromadka dzieci i górali stryszawskich. Po Mszy świętej podziękowałem im za modlitwy. [...] Nasi towarzysze niepokoili się naszym pobytem w Stry-szawie. Dopytywali górali, „kiedy przyjechał, co robi i kiedy ma zamiar wyjechać". Krążył tu „powiatowy wyznaniowiec" i jeden ubowiec. 14 V 1966, sobota Stryszawa - Częstochowa Godz. 15.15 Wyjechaliśmy ze Stryszawy do Częstochowy przez Żywiec, Porąbkę, Oświęcim. Droga bardzo piękna. Jadą dwa auta. Dowiadujemy się szczegółów o zajściach w Krakowie, podczas odjazdu obrazu Matki Bożej Częstochowskiej do Częstochowy. Ponieważ lampy na ulicy Straszewskiego były wygaszone, więc młodzież akademicka zaczęła krzyczeć: „Światła, światła!" Do tego dołączyły się inne głosy: „Wolności!" Na drodze stało małe auto policyjne MO, które akademicy przesunęli na chodnik. Wywiązała się szarpanina. Radiowóz przyzwał na pomoc inne wozy MO. Zaaresztowano kilku kleryków jezuickich i kilkunastu studentów; padający deszcz nie rozproszył młodzieży, która pchała wóz-kaplicę przed sobą i śpiewała. — Przyjechała eskorta milicyjna, która prowadziła wóz-kaplicę do Częstochowy. Są obawy o losy młodzieży. Na jej usprawiedliwienie można dodać, że była podrażniona tym, że ją wywieziono z miasta, tak, że nie mogła brać udziału w uroczystościach milenijnych. Godz. 18.30 — Stajemy na Jasnej Górze. Czeka o. Przeor i o. Podprzeor. Godz. 21.00 — Apel Jasnogórski i powitanie młodzieży akademickiej na Jasnej Górze. *, 15 V 1966, niedziela Jasna Góra Dziś miałem być w Rzymie na milenijnych uroczystościach Wychodźstwa polskiego. Uważałem jednak, że wobec odmowy wjazdu dla Ojca Świętego do Polski, nie wypadało prosić o paszport ludzi, którzy dopuścili się takiej zniewagi wobec Ojca Świętego i takiego sponiewierania dobrego imienia Polski w obliczu narodów. Zostałem więc w Polsce. Ale śledzimy dziś uroczystość na Watykanie, gdzie o godzinie 10.00 rano w Bazylice Ojciec Święty odprawia Mszę świętą dla pielgrzymów Wychodźstwa z całego świata i głosi słowo Boże. Godz. 8.00 — Odprawiam Mszę świętą dla ośrodków akademickich w kaplicy Matki Bożej. Godz. 10.00 — Główna uroczystość milenijna młodzieży akademickiej w Bazylice. Biskup Bernacki odprawia Mszę świętą, a ja wygłaszam słowo Boże i przeprowadzam akt oddania się młodzieży Matce Najświętszej za Kościół Boży. Cała Bazylika, kaplica, dziedzińce są wypełnione młodzieżą akademicką. Przeważają młodzieńcy. Powaga i skupienie budujące. Wszyscy śpiewają i wspólnie wypowiadają akt oddania się Matce Najświętszej. Po kazaniu śpiew — „Boże coś Polskę" i Te Deum — po polsku. Przerwa obiadowa, w czasie której ojcowie Paulini podejmują młodzież zupą w salach noclegowych i na wirydarzu wewnętrznym. [...] Godz. 14.00 — Ma miejsce Droga Krzyżowa na Wałach; każdą stację głosi inny duszpasterz akademicki — ja głoszę ostatnią. Trwa trzy kwadranse. Duszpasterzy akademickich jest trzydziestu. Na zakończenie modlimy się za Ojca Świętego i udzielamy błogosławieństwa. Godz. 15.00 — Biskup Bareła przeprowadza w kaplicy zakończenie pielgrzymki młodzieży akademickiej. I tym razem władze polityczne nie darowały sobie wysiłku, by młodzież akademicką odciągnąć od Jasnej Góry. W tym celu zorganizowano wielki zlot młodzieży akademickiej w Kruszwicy. W miastach uniwersyteckich zorganizowano „igree", a więc uliczne „wygłupy przebierańców", jak to nazywa ludność. Mają się odbyć pochody, zebrania, wiece, byleby utrzymać młodzież z dala od Jasnej Góry. Na temat sytuacji wewnątrz kraju, wywołanej konfliktem Kościoła i Państwa, można zarejestrować następujące spostrzeżenia. W piśmie La France Catholiaue ogłoszono informację, że Prymas Polski zawsze odpowiada na listy. Brak odpowiedzi należy więc uważać [za znak], że Ust nie był doręczony. Ponieważ w rzeczywistości wiele listów, a nawet depesz, nie jest doręczanych adresatowi, informacja ta powinna dać jakąś satysfakcję nadawcom. Prasa katolicka we Francji śledzi z bliska Polskie Radio i prasę z Polski. Widzi więc, jak opacznie prasa krajowa przedstawia reakcję pism francuskich na to, co dzieje się w Polsce, reakcję opinii katolików francuskich na Orędzie i uroczystości milenijne. Są to góry kłamstw, zmienianych faktów i fałszerstw tam, gdzie nic innego nie pozostaje. Zdaniem informatorów francuskich autorytet Episkopatu Polski ogromnie wzrósł we Francji i za granicą. Ludziom otwierają się oczy, zwłaszcza tym, którzy w dobrej wierze liczyli na dialog z komunistami, na koegzystencję itp. Zakaz przyjazdu Ojca Świętego i biskupów świata do Polski ostatecznie ukazał światu właściwe oblicze Rządu komunistycznego w Warszawie. Z Francji wybierało się do Polski piętnastu biskupów francuskich. Dnia 17 marca Sekretarz Episkopatu Francuskiego otrzymał wiadomość z francuskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które interweniowało w ambasadzie polskiej w Paryżu, że żaden biskup francuski nie dostanie wizy do Polski. Odpowiedź była ustna, nie chciano jej dać na piśmie. Stosunek katolików i biskupów francuskich do biskupów polskich zupełnie się zmienił na korzyść, na skutek zamknięcia granic dla pielgrzymek na Jasną Górę. Biura turystyczne poniosły wielkie straty. Powodzenie Sacrum Poloniac Millennium nie zdziałałoby więcej na rzecz Polski, jak to prześladowanie. Bolesne to doświadczenie może jest felix c.ulpa, by lepiej świat poznał rzeczywistość. — Episkopaty zagraniczne, które otrzymały listy od biskupów polskich, ogłosiły je w luksusowych wydaniach. Brak jest autentycznych dokumentów biskupów polskich, w związku z kampanią antykościelną w Polsce. — Na terenie Paryża pojawili się znów emisariusze „Paxu" warszawskiego i starają się wybielać Rząd polski. Akcja ich zmierza do tego, by przekonać zagranicę, że biskupi polscy nie realizują uchwał Soboru Watykańskiego II. — Przydałby się przyjazd któregoś z polskich biskupów do Francji, by dał przeciwar-gumenty. 16 V 1966, poniedziałek Jasna Góra — Warszawa Godz. 7.30 — Odprawiam Mszę świętą w kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej i wygłaszam krótkie przemówienie do pielgrzymów, w duchu Aktu oddania z 3 maja 1966. Godz. 10.00 — Wyjeżdżamy wcześniej, chociaż był zamiar wyjazdu po 15.00, ale ostrzegają nas, że na trasie Częstochowa — Piotrków przebiega „Bieg [wyścig] pokoju", czyli mordowanie stu ludzi na kółkach i niszczenie ich sił, robienie inwalidów. Cała ta trasa jest tak ustrojona, że z materiału można by uszyć koszule dla dzieci całego powiatu. Marnotrawstwo grosza publicznego i nierozum. — Zatrzymujemy się w lesie pod Rawą Mazowiecką. Około Siestrzenia, w lesie, jesteśmy świadkami strasznej katastrofy. Wartburg prowadzony przez młodą dziewczynę wpadł w poślizg, przyhamowany nagle zarzucił i wysypał się do rowu. Na jezdnię wyleciało pięć osób. Starszy mężczyzna, ojciec, stracił przytomność; dwie dziewczyny pokaleczone, ich brat dostał szoku. Wszyscy są cali, wóz leży kołami do góry. Według opowiadań dziewczyny-kierowcy, ojciec trzymał rękę na kierownicy i utrudniał jej prowadzenie wozu. Przybiegły pielęgniarki z Zakładu Sióstr Rodziny Maryi i zaczęły omywać z krwi rannych. Wkrótce zjawiło się Pogotowie Ratunkowe. Godz. 14.00 — Jesteśmy w domu. 17 V 1966, wtorek Warszawa Godz. 7.30 — Na Mszy świętej jest Instytut Prymasowski, siostry Elżbietanki i Pasterki — modlą się za minione dwudziestolecie mego biskupstwa. Wysłuchują krótkiego przemówienia. Godz. 15.00 — Przyjmuję pielgrzymkę Polaków z Bostonu, z ks. Sypkiem, osób dwadzieścia. Przywożą pozdrowienie od kardynała Cushinga; jest on zdania, że po odmowie wjazdu Ojca Świętego do Polski lepiej będzie, gdy do USA nie przyjadę. I tak uroczystości się odbędą. — Matka przełożona generalna Felicjanek dowiozła kielich Dąbrówki (kopię) do Chicago. Zabrano jej patenę, ale jest nadzieja, że odzyskają. [...] Jasna Góra: pielgrzymka służby zdrowia Piekary Śląskie 21 V 1966, sobota Warszawa - Jasna Góra Godz. 7.30 — Msza święta w domu. Godz. 9.00 — Sesja Kurii Metropolitalnej Warszawskiej — ostatecznie uzgodniony został plan uroczystości milenijnych w Warszawie, z włączeniem dni 25 i 26 czerwca. — Biskup Modzelewski jest upoważniony do wystosowania listów z zaproszeniami do biskupów, mających sprawować czynności liturgiczne 25 i 26 czerwca. — Sprawy administracji ogólnej — omawia prałat Piotrowski. [...] Godz. 15.00 — Wyjazd do Częstochowy z Ojcem moim Stanisławem, który chce podziękować Matce Najświętszej za szczęśliwie ukończone 90 lat życia w dobrym zdrowiu. Jedzie też ks. prałat Padacz. Wraca z Warszawy biskup Barcła. Przeszkód na drodze nie ma, chociaż MO kontroluje wozy. Widać wiele wozów osobowych; mijają nas znajomi lekarze, zdążający na Jasną Górę. Godz. 18.00 — Stajemy na Jasnej Górze. Ojciec Przeor zapowiada „Koncert z okazji XX-lecia sakry biskupiej". W starej Bibliotece wygłasza przemówienie o. generał Tomziński, po czym występuje Krakowski Zespół Instrumentalny Muzyki Dawnej pod kierownictwem profesora Lotały. Towarzyszą mu młodzi Andrzej Machalica i Jerzy Klocek oraz profesor Eugeniusz Branka. Również występuje Zespół Kameralny Paulinów. Wszystko w atmosferze domowej; zwłaszcza że i profesor Lotała występuje z osobistego sentymentu a nie na zamówienie. Po koncercie wieczerza. Godz. 21.00 — W kaplicy Jasnogórskiej jest Apel dla pracowników służby leczniczej, którzy dziś rozpoczęli swoją pielgrzymkę Tysiąclecia. Prowadzi ich ks. prałat Buxakowski z Pelplina, pomaga biskup Majdański i ks. Niedzielak z Warszawy. Ja wygłaszam krótkie rozmyślanie, w charakterze Apelu Jasnogórskiego. Udział bardzo liczny. 22 V 1966, niedziela Jasna Góra - Piekary Śląskie - Jasna Góra Godz. 7.00 — Odprawiam Mszę świętą dla pielgrzymki pracowników lecznictwa (lekarzy, pielęgniarek, położnych, farmaceutów, pracowników naukowych). Wygłaszam krótkie przemówienie. Całą noc trwała modlitwa w kaplicy, której przewodniczył ks. prałat Buxakowski i biskup Bareła. Przyjechał ks. Z. Peszkowski z Orchard Lake z USA — ze sprawami milenijnymi. Godz. 8.15 Wyjeżdżamy do Piekar Śląskich, pod przewodem ks. prałata Lubosa z Katów i c. Droga spokojna. Tuż przed Piekarami Śląskimi MO zaofiarowało się konwojować nas; mijamy wielką tablicę — objazd. Spychają inne wozy na boki. Okazało się, że auta biskupów jadących z Katowic do Piekar Śl. też zepchnięto na boczne drogi, by nie przeszkadzać wyczynom sportowym, które zarządzono w Katowicach, Rybniku i in. — dla odciągnięcia ludzi od uroczystości milenijnych w Piekarach Stanęliśmy punktualnie o godzinie 9.30 przy Bazylice Piekarskiej. Już oczekiwali księża biskupi. Powitanie jest gorące. Stoi tak zwarty tłum mężczyzn, że aż to budzi podziw. Wszyscy śpiewają „Sto lat". Wspinamy się na „Górkę Kalwarii"; podziwiamy wspaniałe maszty, na których tablice historyczne przypominają nam wybitne postacie z dziejów Polski. Zrobione jest to doskonale. Wśród gęstniejących tłumów docieramy na szczyt. Biskupi zajmują swoje miejsca. Biskup Bednorz wygłasza długie powitanie; to samo czyni przedstawiciel rolników, hutników, górników, naukowców i więźniów politycznych. — Sumę celebruje arcybiskup Bara-niak. Ja wygłaszam milenijne słowo Boże. Po sumie arcybiskup Baraniak mówi o kardynale Hlondzie. Przed Ofiarowaniem pracownicy składali symboliczne narzędzia pracy. Staram się ocenić liczbę obecnych — jest ich ponad trzysta tysięcy. Pomimo całej akcji dywersyjnej, imprez sportowych, jednak Śląsk dopisał. Przeważają młodzi mężczyźni. Wszyscy zaświadczają swoją wierność Bogu i Kościołowi. Panuje braterska, życzliwa atmosfera. Biskup Bednorz zaprotestował przeciwko niedopuszczeniu obrazu Matki Bożej Częstochowskiej do Katowic Poparto go okrzykami. Na skutek drażnienia ludności zarządzeniami administracyjnymi i imprezami konkurencyjnymi, ludzie mobilizują się w protestach. Stąd nasze uroczystości zamieniają się niekiedy na manifestacje, czemu staramy się umiarkowanie przeciwdziałać. Ale nie da się całkowicie. Przed moim kazaniem biskup Bednorz prosił o wstrzymanie się z okrzykami. W pewnym momencie nie wytrzymano. Żartobliwie zwróciłem uwagę na to, że Śląsk znany jest z posłuszeństwa swoim biskupom. Do końca kazania miałem ciszę. — Zejście z góry było bardzo trudne, gdyż napór pielgrzymów byl potężny. Wszyscy krzyczeli na cześć biskupów, w obronie Orędzia, na cześć Ojca Świętego. Godz. 13.30 — Bardzo szybko załatwiłem się z obiadem. Rozdaliśmy biskupom przywiezioną z SPP korespondencję i wracamy do Częstochowy. Całą drogą idą mężczyźni, wracający z uroczystości. Godz. 15.00 — Stajemy w Częstochowie. Odbywa się tu praca i modlitwa z pracownikami lecznictwa. Godz. 15.30 — Zbieramy się w kaplicy Matki Bożej. Delegacja lekarzy (dr Jaroszewski i inni) składają wotum Matce Bożej. Wygłaszam krótkie przemówienie. Po czym nabożeństwo majowe. Jeszcze jedna delegacja, tym razem osobista. Jeszcze raz przemawiam. I uroczystość skończona. — Ks. Buxakowski pracował dobrze. Duszpasterze lecznictwa dopisali. Było ponad trzy tysiące pracowników lecznictwa. Godz. 21.00 — Przeprowadzam Apel Jasnogórski w kaplicy Matki Bożej. Gdańsk 25 V 1966, środa Gniezno Dzień jest poświęcony studium historycznemu Tysiąclecia w archidiecezji gnieźnieńskiej. [...] Godz. 10.00—W Seminarium Prymasowskim odbywa się studium historyczne. Uczestniczy ponad dwustu księży. Przewodniczy biskup Czerniak. Referaty głoszą ks. doc. Kumor z KUL i dr Eugeniusz Wiśniewski /. KUL. Referaty dotyczyły rozwoju terytorialnego archidiecezji gnieźnieńskiej i sieci parafialnej archidiecezji gnieźnieńskiej. Referaty były bardzo ciekawe i odsłoniły potrzebę zorganizowania ośrodka badań historycznych nad archidiecezją gnieźnieńską. Po wspólnym obiedzie zebraliśmy się w kościele OO. Franciszkanów. Referat wygłosił dr Wiesław Miillcr z KUL, na temat: „Archidiecezja gnieźnieńska w relacjach arcybiskupów z XVII i XVIII wieku". — Po referacie była konferencja duchowna, po czym błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem. Biskup Czerniak złożył mi życzenia na 20-lecie sakry biskupiej i biskupowi Bernackiemu na 40-lecie święceń kapłańskich. Wygłosiłem krótkie przemówienie na zakończenie tej uroczystości. — Ojcowie Franciszkanie podejmowali nas wieczerzą. Zgłosił się o. Żocina, franciszkanin z Bostonu, z pozdrowieniem od kardynała Cushinga. Wszyscy mobilizują się na przyjazd Prymasa do USA. Jest zdania, że Prymas Polski powinien przyjechać do USA. Gdyby nie mógł przyjechać, Polonia zorganizuje protest, który będzie miał charakter represji gospodarczych. Prosiłem, by — w razie mej nieobecności — wszystko odbywało się według ustalonego programu. Represji gospodarczych proszę nie stosować, gdyż to ugodzi w Naród. 28 V 1966, sobota Gniezno — Gdańsk Godz 12.30 — Wyjazd do Gdańska z ks. kanonikiem Goździewiczem. Droga jest inwigilowana przez UB, które się wlecze za nami i przed nami, jak się zdarzy. Zawsze dobrani ludzie, o spojrzeniach pełnych nienawiści. — Odpoczywamy w lesie pod Nowem. Mamy być na granicy diecezji gdańskiej o godzinie 17.15. — W rzeczywistości jesteśmy wcześniej. Dołącza się biskup K. Kowalski z Pelplina. Jedziemy dalej. Na granicy oczekuje biskup Kaczmarek z korowodem wozów. Są one istną przeszkodą, gdyż opóźniają nam drogę. Poczynając od Pszczółek nie kończący się łańcuch ludzi, młodzieży, dzieci, aż do Oliwy. Przy wjeździe do Pruszcza uderza nas ogromna tablica, złorzecząca biskupowi Splettowi. Powtarza się co kilometr. Wita nas przy wjeździe do Oliwy. To nowy, „delikatny" sposób dokuczliwości UB. Ludność tablice te zniszczyła, dając wyraz swej chrześcijańskiej postawie. Przed dworcem wywiązała się z tego powodu awantura, gdyż ludność spaliła tablicę. Interweniowało MO w stalowych hełmach i z gazowymi pociskami. Było to w niedzielę po nabożeństwie w kościele Mariackim. Droga do Oliwy, zwłaszcza przez centrum miasta, przez Wrzeszcz, jest tak ciężka, że jedziemy jak w tunelu, przez istną ulewę kwiatów. Raz musiałem wysiąść z wozu, by utorować drogę. Ogromnie przeszkadzały wozy idące przed nami. Kilka razy musieliśmy je wymijać, bo wóz nasz nie mógł iść tak wolno. Spotykamy wóz-kaplicę z Obrazem Nawiedzenia, który miał przybyć godzinę wcześniej do Oliwy. Jedziemy dalej. Ciżba staje się nie do przebycia. Partia, prowokująca uczucia katolików, wygoniła na ulicę wszystkich, „i wierzących i niewierzących". Wszyscy krzyczą jak opętani, wyciągają dłonie. — Omnia soli Deo. Godz. 19.00 — Stajemy przed Katedrą w Oliwie. Ojcowie Paulini wynoszą Obraz, który jest umieszczony w nawie głównej. Świątynia jest nabita ludem. Ponieważ biskup Nowicki zachorował, wita biskup Kaczmarek krótkim powitaniem. Po czym jest nabożeństwo dla młodzieży. Wieczorem Obraz będzie przeniesiony do kościoła Mariackiego. Już odwiedził kilka świątyń, po drodze do Gdańska. Godz. 20.00 — We Wrzeszczu, w kościele Serca Pana Jezusa jest nabożeństwo dla młodzieży akademickiej Wybrzeża. I tutaj jest tłoczno do ostatnich granic. Wita nas młodzież, która prosi o poświęcenie wielkiego różańca z ogromnych bursztynów, dla Jasnej Góry. Kopię tego różańca i piękny talerz brązowy otrzymuję i ja w darze. Młodzież składa swoje ślubowania jasnogórskie. Po czym wygłaszam godzinne kazanie. Nabożeństwo majowe kończy uroczystość. Po czym mozolne wydobywanie się ze świątyni i powrót do Oliwy, gdzie nocujemy. 29 V 1966, Niedziela Zesłania Ducha Świętego Gdańsk - Bydgoszcz Godz. 8.00 — Odprawiam Mszę świętą w Katedrze Oliwskiej, po czym wygłaszam krótkie przemówienie do alumnów w ich kaplicy. Katedra jest przepełniona. Odwiedzam chorego Biskupa, który chce koniecznie wstać na uroczystości. Lekarz mu zezwala. Godz. 10.15 — Wyjeżdżamy do miasta. Droga wolna. Przy wyjeździe z Oliwy widzimy ogromną tablicę „antysplctowską", obaloną i zniszczoną. Nasi Czerwoni Bracia nie mogli darować nawet umarłym. — Wjeżdżamy w wąskie ulice Starego Miasta. Trzeba wysiąść z wozu, gdyż tłok niemożliwy. Przez kilkaset metrów idę przed wozem, by obronić przed próbami podniesienia wozu do góry. — Właśnie biskupi wychodzą z Kaplicy Królewskiej do Bazyliki Mariackiej. Wita nas na progu biskup Nowicki. Kierujemy się do Kaplicy Kapłańskiej, gdzie wita biskupów młodzież. Tutaj jest umieszczony Obraz Nawiedzenia. Procesja z Obrazem zdąża do głównego ołtarza. Biskup Nowicki, mocno zaziębiony, wita dość długą mową biskupów i gości. Wśród nich jest J. Dobraczyński [...]. Koncelebra pontyfikalna składa się z ośmiu biskupów. Potężny chór śpiewa przydługie utwory. Wobec tego skracam swoje kazanie. Uroczystość ma świetną oprawę w cudownej świątyni, której ogrom dziś nie wystarcza na ogarnięcie 1/4 obecnych. Ale wewnątrz jest ponad trzydzieści tysięcy ludzi. — Po Mszy świętej poświęcam sztandary młodzieży i tablicę milenijną. Śpiewamy swoje Te Deum — po polsku. Przyjęło się w całej Polsce. Czuwamy nad tym, by wszystkie uczucia były soli Deo, by uchronić się ludzkiej chwały i satysfakcji. Po celebrze wychodzimy na taras, gdzie biskupi udzielają błogosławieństwa tym, co nie zdołali dostać się do wnętrza. Przeszedł nad nimi deszcz. Najtrudniej wydostać się później do samochodów. Trzeba było odbyć nie lada kampanię, by wydostać się z uścisków miłości (caritas urget — aż trzeszczą auta). Żadne kordony nic nie pomagają. Dość długo szedłem przed autem, a p. Stanisław M. deptał mi zderzakami po nogach. Trwało to pół godziny. Wreszcie wsiadłem do auta i udało nam się skręcić w boczną ulicę, którą wydostaliśmy się na trakt warszawski. Była to godzina 14.30. Już nie jechałem do Oliwy na obiad, bo nie zdążyłbym na uroczystości bydgoskie. Godz. 17.30 — Jesteśmy w Bydgoszczy na Bielawkach. Gościnni księża Misjonarze (ks. Sieńko) przyjęli nas życzliwie, nakarmili i „dali święty spokój". Można nieco złapać powietrza po przeżyciach gdańskich. ¦¦— Dotarły do nas wieści o zamieszkach, wywołanych prowokacyjnymi napisami, rozlepionymi na mieście. Młodzież zrywała afisze o zdrajcach-biskupach, przewracała stojaki z tablicami przeciwko biskupowi Splettowi. Ustrój nie daje spokoju ani żywym, ani umarłym. Godz. 18.45 — Udajemy się na Szwederowo, gdzie odbędzie się uroczystość koronacji Matki Boskiej z Różą — Pani Bydgoskiej, Matki pięknej miłości. Jest chłodno, ale nie pada. Wita nas ks. K. Warda, jako aktualny duszpasterz parafii farnej. Na tle czerwonym umieszczono obraz Matki Bożej — obok wielki biały napis: „Matko Boska pięknej miłości, módl się za nami". Dopełniam aktu koronacji obrazu, przyzywając do pomocy biskupa włocławskiego A. Pawłowskiego, jako następcy tych biskupów kujawsko-pomorskich, którzy przez wieki pasterzowali w Bydgoszczy i w aktach wizytacyjnych pozostawili zapiski o kulcie Matki Bożej Bydgoskiej. Biskup Czerniak odprawia cichą Mszę świętą. — Dzieciom zimno, okrywamy je biskupimi płaszczami. Obecni są: arcybiskup Wojtyła, arcybiskup Baraniak, biskup K. Kowalski, biskup Bareła, biskup Czapliński, biskup Pawłowski, biskup Bernacki, biskup Zaręba, biskup Szwagrzyk, biskup Majdań-ski, biskup Z. Kowalski — razem dwunastu biskupów. Duszpasterze Bydgoszczy odmawiają Akt oddania Ziemi Bydgoskiej Matce Najświętszej. Po czym jest Te Deum i moje kazanie, wybitnie skrócone z uwagi na chłód. Lublin: KUL Warszawa: Boże Ciało 4 VI1966, sobota Warszawa Godz. 10.00 — Sesja Kurii Metropolitalnej Warszawskiej — sprawy personalne. W czasie sesji dobijał się telefonem p. Skarżyński z USW do biskupa Choromańskiego. Chce koniecznie rozmawiać z Biskupem i to zaraz. Biskup Choromański odpowiedział, że teraz nie może, a czekał dwa lata. W rezultacie wpłynął list, w którym Episkopat i imiennie ja —jesteśmy pod zarzutem organizowania manifestacji antypaństwowych, pod pozorem obchodów Tysiąclecia Chrztu Polski. Pan p.o. Dyrektor obciąża mnie zarzutem działania na szkodę Państwa. Przestrzega przed zebraniami nielegalnymi itp. [...] Godz. 13.30 — Na obiad przyjechał biskup Lech Kacz-marek z Gdańska. Przywozi podziękowanie za udział w uroczystościach gdańskich i piękny pamiątkę w kształcie okrętu morskiego, wykonanego w miedzi. Przybył też biskup Zaręba, biskup Czerniak, ks. rektor Wicckowski z Gniezna. Stół był obsadzony w komplecie. Szczęście, że kuchnia była przygotowana. Godz. 17.00 — Pan N. N. — „brat wtajemniczony z kół partyjnych", który widzi kłopoty w PZPR. Widzą impas, w jaki wpędził ich p. Wiesław. Szukają wyjścia, ale nie za cenę Kanossy. Radzę: niech zaczną od zezwoleń na budowę świątyń, niech zaniechają nacisków administracyjnych na punkty katechetyczne, na księgę inwentarza, na seminaria duchowne. Nie trzeba żadnych deklaracji, wystarczy w ciszy — averte a malo et fac bonum. Gdy społeczeństwo odczuje zelżenie presji, samo powie, że Jest lepiej", a wtedy można będzie mówić o „poprawie życia". 5 VI 1966, niedziela Warszawa - Lublin Godz. 5.30 — Msza święta w kaplicy domowej. Po czym odprawia biskup Bareła. Śniadanie pośpieszne. Godz. 7.00 — Wyjazd do Lublina na diecezjalne uroczystości milenijne. Jedziemy razem z biskupem Barełą i prałatem Padaczem. Auto Biskupa jedzie za nami i wiezie trzy członkinie Instytutu Prymasowskiego z magnetofonami i materiałami milenijnymi. Dołącza się trzecie, które nam towarzyszy do Lublina; gdy my się zatrzymujemy pod Wąwolnicą (objazd), ono też staje. Na drodze dużo milicji, ale nas nie zatrzymują, chociaż bacznie śledzą. Od Lublina jadą autobusy wycieczkowe z młodzieżą. Zmontowano tu fantastyczny program dywersyjny. Dłuższy czas stoimy w polu, by nie za wcześnie przyjechać. Godz. 9.30 — Stajemy na placu Katedralnym w Lublinie. Już jest zatłoczony. Cała ulica Królewska, Buczka, Podwale, Brama Trynitarska, okoliczne dachy — wszystko pełne ludu Bożego. Następuje krótkie powitanie przez młodzież. Po czym przechodzimy przez Katedrę do Domu Biskupiego. Zbierają się tu biskupi, przybyli na uroczystości milenijne. Godz. 10.00 — Jest nabożeństwo dla młodzieży na placu Katedralnym. Jednak młodzieży wiele nie ma, przeważają ludzie z prowincji. Jest ich bardzo dużo. Mszę świętą odprawia nowo konsekrowany biskup Pylak. Ja wygłaszam krótkie kazanie „o szkole Chrystusowej". Po czym wracam do Domu Biskupiego. Godz. 11.30 — Główna uroczystość milenijna. Celebruje arcybiskup Wojtyła, ja mówię kazanie o Trójcy Świętej w życiu chrześcijanina, Polaka i ochrzczonego Narodu polskiego. Udział wiernych jest olbrzymi. Siła przyciągania tej rzeszy modlącej się jest tak wielka, że uroczystości i zabawy zorganizowane przez partię tracą ludzi. Wielki plac Litewski, oświetlony lampionami, jest niemal pusty. Podobnie „wesołe miasteczko" pod KUL. Głośne Te Deum po polsku dochodzi do domu, do którego wróciłem po kazaniu. Godz. 13.00 — Na obiad przechodzimy do Seminarium Lubelskiego. Wszystko tu działa sprawnie, księża już zasiedli przy stołach [...]. Biskupi powoli się zbierają. W czasie obiadu arcybiskup Kominek opowiada mi o swej rozmowie z przewodniczącym Wojewódzkiej Rady Narodowej. Był zaproszony „i kuszony od diabła". Przedstawiono mu ponęty purpury. „Będą nominacje kardynałów — wszystko zrobimy". Arcybiskup [...] — odrzucił to zdecydowanie. O co idzie? „Wiemy, że Prymas ma jechać do USA. Nie chcemy go puścić. Może byłoby dobrze, gdyby ks. Arcybiskup wystąpił o paszport razem z Prymasem. Ks. Arcybiskupowi damy, a Prymasowi odmówimy". — Arcybiskup K. odrzucił to z oburzeniem. „Rzecz nie do pomyślenia". [...] mało mnie to interesuje. Wiem, że to nie zależy od PZPR, tylko od Boga, z którego woli pracuję w Kościele, a gdy Bóg zechce — sam mnie odwoła. Godz. 15.30 — Seniorat „Odrodzenia" zbiera się u biskupa Lubelskiego. Ustala się program Dnia na Jasnej Górze. Życzenia biskupowi Kałwic. Godz. 16.30 — Sesja naukowa milenijna w Katedrze. Obfity program muzyczno-chórowy. Referat prof. Sułows-kiego o organizacji kościelnej na terenie dzisiejszej diecezji lubelskiej. Godz. 19.30 — Zakończenie uroczystości milenijnych w Katedrze. Arcybiskup Kominek głosi słowo Boże. Biskup Kałwa składa podziękowanie. Mamy przewieźć Obraz na KUL. Wycofuję się i wracam do domu. Wielka rzesza wiernych wytrwale uczestniczy w modlitwie. Podsuwa się wóz-kaplica i Radio Italiana. Godz. 20.15 — Jesteśmy w kościele Akademickim. Czekamy na Obraz. Po pół godzinie przychodzi wiadomość, że auto ma awarię, młodzież wzięła Obraz i niesie. Biskup Kałwa niepokoi się. Uważamy, że trzeba zachować spokój i zaufać ludziom. Biskup Mazur pojechał i włączył się w pochód. Utworzyła się potężna fala, która ogarnęła wszystkich ludzi i powoli posuwa się ku KUL. Czekamy do godziny 21.15. Obraz przyszedł około 21.30. Wychodzimy do drzwi i wprowadzamy Obraz. Dźwiga go młodzież medyczna. Wszyscy zachowali godną postawę. Obraz ustawiono w absydzie kościoła. Rozpoczyna się Msza koncelebrowana, którą sprawuje biskup Sikorski. Jest ona przeznaczona dla Towarzystwa Przyjaciół KUL, którego Rada Naczelna obradowała w Lublinie. Wygłaszam słowo Boże i poświęcam TP KUL Matce Najświętszej. Po czym wycofuję się i wracam do Domu Biskupiego. 6 VI 1966, poniedziałek Lublin Godz. 9.00 — Na KUL mają miejsce uroczystości milenijne. Wirydarz zamieniono na kościół. Ustawiono wielkie podium, na szczycie którego jest tron dla Matki Bożej Jasnogórskiej. Biskupi i Senat zajmują trybuny poniżej. Na froncie jest ołtarz, przy którym sprawowana jest Msza pontyfikalna koncelebrowana przez sześciu biskupów ordynariuszów, absolwentów KUL. Celebransem jest biskup Kałwa. Ja wygłaszam kazanie i dopełniam Aktu oddania KUL Matce Najświętszej w macierzyńską niewolę. Uroczystość kończy się śpiewem Gaude Mater Polonia. Następuje przerwa 20-minutowa, po której ma miejsce sesja milenijna naukowa. Ks. rektor Granat zagaja, a ks. M. Rechowicz wygłasza referat na temat: „Uniwersytet katolicki a współczesny kryzys uniwersytetów, jako instytucji". Kończę ja, krótkim przemówieniem. Obiad jest w stołówce KUL. — Biskup Kałwa jest wezwany gwałtownie do przewodniczącego RN, w sprawie wczorajszych „zajść" wieczornych. Biskup Kałwa oświadczył, że jest zajęty i nie zgłosi się. Były nalegania intensywne, telefoniczne. Przewidujemy, że będzie to samo, co było w Warszawie. Ostatecznie biskup Ma/ur podjął się tej rozmowy. [...] Na wieczerzę przyszedł biskup J. Mazur, który składał sprawozdanie ze swej rozmowy z p. Dąmbkiem, przewodniczącym RN, w obecności prokuratora. Panowie byli groźni, ale rozeszło się po kościach i pogróżkach. Po wieczerzy zwiedziłem Stare Miasto, Archidziekankę i Diecezjalną Wystawę Milenijną. — Dzień minął ku chwale Bożej. 7 VI 1966, wtorek Lublin — Warszawa Wczorajszy dzień na KUL rodzi pewne refleksje. Niedziela w Lublinie była ludowa, wsiowa. Ogromny udział prowincji, niewielki miasta, które było odciągnięte przez imprezy konkurencyjne. Wieczorem w niedzielę wzięło górę miasto, które przyłączyło się do młodzieży akademickiej i nadało ton uroczystości przeniesienia obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej z Katedry do KUL. Wtedy schowali się „mocarze ciemności". Stracili władzę nad postawą społeczeństwa, które poszło za Matką Bożą. Można powiedzieć, że i władze kościelne też nie miały tu „władzy", gdyż do głosu doszło społeczeństwo. To ono wzięło Obraz [...]. Ludzie chcieli procesji. Może manifestowali „przeciwko", ale na pewno chcieli wolności decyzji w sprawach swojego stosunku do Kościoła, bez kontroli państwa. Nauka stąd, że Kościół w Polsce nie może „stawiać na państwo", które zawsze będzie chciało pomniejszyć zakres wpływu Kościoła na lud. Kościół musi trzymać z Narodem (z ludem), wyczuwać dobrze jego stany duchowe, rozumieć je i umiejętnie je korygować, pogłębiać religijnie; ale walczyć z tymi uczuciami, choćby były nieuporządkowane, odruchowe, nastrojowe — nie można. Partia przegrywa, bo drażni ludzi i bierze ich w niewolę. Lud, gdzie może, wyrywa się z obcęgów partii i dlatego „wszedł w kanał Kościoła". Kościół-matka musi to wyrozumieć i przyjąć dzieci swoje, gdy uciekają się do matki-Kościoła. [...] Godz. 9.15 — Wyjazd do Warszawy. Przed KUL skierowano nas na objazd, gdyż właśnie Obraz Nawiedzenia wyrusza z KUL. Stoi tłum wiernych i młodzieży akademickiej, wszędzie posterunki MO pilnują porządku. Trzeba przyznać, że zatrzymali cały ruch wjazdowy do miasta od Warszawy, aby przeprowadzić Obraz. Jedziemy na Nałęczów, Puławy, do samego mostu na Wiśle. Wszędzie na trasie widać radiowozy MO i posterunki MO. — Później, gdy skręciliśmy na trakt warszawski, przez tereny Fabryki Azotów, już jest swobodniej. Ale czuwają nad nami na wszystkich skrzyżowaniach dróg i wjazdów do miast. Godz. 12.30 — Jesteśmy na Miodowej. [...] 8 VI 1966, środa Warszawa Dziś rano przyszła z Lublina depesza biskupa Mazura z powiadomieniem o zajściu na trasie przewożenia Obrazu Nawiedzenia. — Wkrótce zgłosił się o. paulin, kierowca auta-kaplicy i przedstawił przebieg incydentu. Wóz był poprzedzany przez biskupa Mazura. W pewnym momencie zatrzymano wóz i zażądano zmiany trasy. W czasie wymiany myśli zauważono, że około 15 wozów osobowych jedzie za autem-kaplicą. Biskup Mazur odmówił. Wtedy zażądano okrycia Obrazu pokrowcem. Gdy to zostało dokonane, ruszono w dalszą drogę. Ale wkrótce wóz zatrzymano znowu. Zażądano, by cały wóz był okryty plandeką. Biskup Mazur odmówił. Wtedy panowie z obstawy weszli na dach wozu, zerwali emblematy i kwiaty, a cały wóz okryto dwoma plandekami i obwiązano powrozami. Brat kierowca prosił, by odsłonięto światła, gdyż tak nie może jechać. Na to oświadczono, że wóz poprowadzi ich człowiek. Biskup Mazur nie zgodził się i oświadczył, że sam poprowadzi wóz. Na to zgodzono się. Ruszono w dalszą drogę, gdy już zaczęli gromadzić się przygodni widzowie zajścia. Wypędzono ich „do pracy". Auto dotarło do Częstochowy około godziny 18.00. Ku zdumieniu widzów, wtoczyło się na dziedziniec jakieś pudło, skrępowane powrozami. Natychmiast znikła „opieka UB" — a tylko zabrano bratu-kierowcy prawo jazdy. Godz. 10.00 — Biskup Jop omawia sprawy programowe, dotyczące obchodów milenijnych w Opolu. Godz. 11.00 — Biskup Choromański, biskup Dąbrowski, biskup Modzelewski — omawiamy incydenty zaszłe oraz projekt listu do USW, jako odpowiedź na ordynarny list p. o. dyr. Skarżynskiego do biskupa Z. Choromańskiego, w związku z uroczystościami Tysiąclecia. Projekt listu biskupa Choromańskiego jest niewystarczający, za mało merytoryczny. Ma być przepracowany. Omówiono konieczność protestu przeciwko incydentowi z kaplicą-autem. — Biskup Modzelewski omówił odpowiedź otrzymaną w sprawie uroczystości milenijnych w Warszawie. Przyszła depesza od metropolity Wojtyły o zakazie procesji Bożego Ciała. 9 VI 1966, czwartek Warszawa Uroczystość Bożego Ciała. Dzień pogodny, upalny (40°). Mszę świętą odprawiam w domowej kaplicy, dla swoich domowników. Ks. Hieronim pojechał do Pleszewa, wspierać kolegę. Około godziny 9.00 zgłasza się pięciu księży z USA i około trzydziestu osób; przybyli wczoraj, proszą o błogosławieństwo. Otrzymali pamiątki milenijne. Godz. 10.00 — W Archikatedrze. Dojazd łatwy, porządku na trasie pilnuje MO. Są grzeczni, w białych rękawiczkach. Biskup Modzelewski śpiewa sumę pontyfikalną. Chóry warszawskie wykonują mszę gregoriańską. Procesje parafialne ustawiają się na trasie. Dziś wszystkie poczty sztandarowe będą w marszu. Ołtarze mają treść milenijną. Dobry jest ołtarz przykościeleŚw. Józefa i przy posągu Madonny Warszawskiej. Bez wyrazu ołtarz przy Św. Annie, bez akcentów milenijnych. — Procesja odbywa się sprawnie. Przy ołtarzu Św. Anny wygłaszam słowo Boże, zaproszenie na uroczystości milenijne w archikatedrze warszawskiej. Ponawiam krótki Akt oddania Matce Najświętszej w niewolę Warszawy i archidiecezji. Przy pomniku Zygmunta błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem, to samo przy wejściu do ul. Świętojańskiej i przed wejściem do Katedry. Te Deum — po łacinie. — Uroczystość kończy się o godzinie 13.30. Godz. 14.00 — Zastajemy przed Domem drugą grupę turystów z USA. Dotąd obwożono ich po mieście, zwiedzali Dom Kultury i Łazienki. Zwróciłem uwagę dwu księżom, towarzyszącym grupie, że powinni domagać się od „Orbisu" uszanowania potrzeb pielgrzymów i zezwolenia na udział w procesji Bożego Ciała. To im więcej o Polsce powie, niż Pałac Kultury [...]. Księża tłumaczyli się, że nie wiedzieli, czy mogą tego żądać. „Płacicie Orbisowi i macie prawo wymagać". Godz. 18.00 — W Zielonce, po Mszy świętej wygłaszam słowo Boże soborowe i o Milenium — do czterech tysięcy parafian. Przywitanie bardzo gorące. Pozostaję na wieczerzy; długa rozmowa z księżmi. 11 VI 1966, sobota Warszawa Godz. 10.00 — Sesja Kurii Metropolitalnej Warszawskiej. [...] Biskup Modzelewski przybył o godzinie 11.00, wprost po rozmowie z gen. Zarżyckim w sprawie uroczystości milenijnych w Warszawie. Gen. Zarzycki wręczył dwie odpowiedzi na petycje. Są negatywne. Biskup nie przyjął obydwu pism. Generał Z. oświadczył, że do tych odmów doprowadził KC swoją postawą. We wszystkim widzą „politykę". W rozważaniach sytuacji doszliśmy do wniosku, że nic nie należy zmieniać, pracować spokojnie w świątyniach i najbliższych otoczeniach. — Przyszło pismo od gen. Zarzyckiego. Jest odmowa i sformułowane zarzuty przeciwko taktyce hierarchii, która wykorzystuje Milenium do walki z ustrojem. Godz. 16.00 — Wycieczka Polonii z Kanady (Toronto, Winnipeg) osób 85, z księdzem Oblatem. Biskup Z. Choromański nadesłał mi odpis pisma USW, w którym donosi, że „stanowisko władz w sprawie wydania ks. Kardynałowi Wyszyńskiemu paszportu na wyjazd za granicę, zawarte w piśmie Szefa Urzędu RM z dnia 7 I 1966 do ks. Biskupa, pozostaje w mocy". Pismo to nadeszło właśnie w chwili, gdy miałem podpisać wniosek o paszport zagraniczny. — A więc stało się, co przewidywałem. Już z góry —jako motyw odmowy — przewiduje się, że ja będę działał na szkodę państwa polskiego. Może natomiast Episkopat wydelegować innego biskupa do USA, zwłaszcza z Ziem Zachodnich — dla dobra państwa polskiego — który nie będzie uprawiał polityki. — Biskup Z. Choromański jest zdania, że trzeba dać odpowiedź. — USW zapomina, że to ja zostałem zaproszony osobiście, jako Prymas Polski, do USA i ja dobrałem sobie biskupa Klepacza do towarzystwa. 12 VI 1966, niedziela Warszawa - Rokitno Godz. 9.00 — Pielgrzymka Polaków z diecezji Providence USA — osób ponad osiemdziesiąt, z sześcioma księżmi. Wszyscy otrzymali pamiątki milenijne. W grupie było nieco młodzieży i dzieci. Wszystkim Polska się bardzo podobała. Narzekają na ograniczenie ruchu i brak wolności wyboru mieszkania, posiłków itp. Godz. 10.00 — W Bazylice Katedralnej święcenia kapłańskie 21 diakonów. Prowadzono je mistrzowsko. Słowo Boże głosiłem po Ewangelii świętej. Dwudziesty drugi od dwóch lat diakon — nie zgłosił się do święceń kapłańskich. W bieżącym roku umarło w archidiecezji bardzo wielu kapłanów. Nie zastąpią ich młodzi, chociaż ci, co odeszli, byli ludźmi starymi i schorowanymi. Starzy kapłani pracują wytrwałej, chociaż starymi metodami „odgórnego kierownictwa". Godz. 17.00 — W Rokitnie, u stóp Prymasowskiej Wspomożycielki — z pielgrzymką błagalną o wszystkie łaski dla milenijnych obchodów w Warszawie. Pomimo że naokoło zorganizowano zabawy, ciżba ludzka jest olbrzymia. Wspaniała świątynia, istne cacko architektury włoskiej na polskiej wsi, jest odnowiona bardzo umiejętnie. Matka Boża patrzy spokojnie ze swoich srebrnych sukien czarnymi oczami. Ks. Proboszcz jest młody, dość ruchliwy. Przed moim przyjazdem nalegano z Urzędu Powiatowego na ks. Hermanowicza, by na gwałt postawił krzyż, od roku leżący na ziemi przy skrzyżowaniu z traktu poznańskiego na Rokitno i by sam poświęcił, aby przypadkiem nie zrobił tego Prymas. Ksiądz H., który od dawna nie mógł tego dokonać, uczynił to wczoraj wieczorem. W Rokitnie było wiele radości, bezpośredniości, życzliwego stosunku starszych; dzieci garną się, niemal trzeba by z nimi bawić się. Parafia jest bogata, sami „badylarze" na żyznych ziemiach. Odcina się od tej bezpośredniości ludność w osadzie fabrycznej (drożdżownia) w Józefowie, gdzie zatrzymałem się, by pobłogosławić dzieci. Na wieczerzy „trąbiła" orkiestra, której szło gorzej w czasie procesji eucharystycznej. Nie mogli się „włączyć". Księża przybyli z całego dekanatu błońskiego, z ks. prałatem An-tosiewiczem. [...] Wszystkich księży już tu wzywano „do spowiedzi", w sprawie uroczystości milenijnych w Warszawie. Wszystkim mówiono, że nie może być nic w Nowym Dworze, ani w parafii Św. Stanisława na Żoliborzu. Wszyscy są świetnie poinformowani o sytuacji i to przez Wolną Europę. To rezultat ucisku cenzury; gdy brak wolności słowa, ludzie szukają wiadomości, gdzie się da. Wracamy z ks. prałatem Padaczem na godzinę 21.30 do Warszawy. Olsztyn - Frombork - Liksajny 18 VI 1966, sobota Warszawa - Olsztyn Godz. 7.30 — Na Mszy świętej siostry Wspólnej Pracy — przynoszą ornat, przeznaczony dla Pawła VI, z okazji zamierzonego przyjazdu do Polski. Ornat będzie doręczony Ojcu Świętemu przy sposobności. [...] Godz. 10.00 — Sesja Kurii Metropolitalnej Warszawskiej. Biskup Modzelewski omawia uroczystości milenijne w Warszawie. Dostajemy programy bardzo dobrze opracowane. Z wielkim zbudowaniem czytamy druk powielaczowy pt. „Materiał do wystąpień na zebraniach POP i OOP PZPR". Jest to opis akcji milenijnej Kościoła i program przeciwakcji na Warszawę. Gdy ktoś będzie czytał to za sto lat, w oderwaniu od środowiska psychologicznego, pomyśli, jak wielką potęgą był Kościół w owych czasach. Godz. 13.30 — Obiad dla wszystkich wyjeżdżających do Olsztyna. Przyjechał arcybiskup Kominek ze swoim kapelanem, biskup Musiel, o. generał Paulinów i o. Przeor. Z Kurii ks. Piotrowski, biskup Dąbrowski i ks. Markowski. Godz. 14.30 — Wyjazd do Olsztyna na Mławę. Droga spokojna. Przerwa drogi w lesie. Na naszych piętach jedzie wóz 1617 „z pułkownikiem i żółtą panią". To ci sami ludzie, którzy załatwili porwanie Matki Bożej na drodze z Lublina do Puław i później — na drodze do Olsztyna. Na terenie województwa olsztyńskiego jest tak silna obstawa MO, że wygląda na pospolite ruszenie. Wozy radiowe z wyciągniętymi antenami;na każdym skrzyżowaniu dróg, na każdym niemal zakręcie posterunek MO, nie licząc tajniaków. Wszystko w ostrym pogotowiu. Istna zabawa. Jak ci ludzie mają fałszywe o nas pojęcie. Wszystko to robota dziennikarzy partyjnych i komórek ateistycznych. Jednak do Olsztyna dojeżdżamy spokojnie, w długim szeregu aut. Przed Prokatedrą jesteśmy około godziny 18.30. Czekają księża biskupi w liczbie około trzydziestu. O godzinie 19.00 ma miejsce nabożeństwo w Prokatedrze. Celebruje Arcybiskup Krakowski, ja głoszę słowo Boże. Gorąco niebywałe, brak powietrza. Świątynia jest niska i zatłoczona po brzegi. Ludzie spodziewali się obrazu Matki Bożej Częstochowskiej; na jego miejsce ustawiono inną kopię. W stallach jest około trzydziestu biskupów. Brak biskupa Klepacza, Baraniaka, Choromańskiego. Niektórzy biskupi mają nabożeństwa w okolicy. — Przed Mszą świętą biskup Drzazga wygłosił powitalne przemówienie; dał wyraz ubolewaniu, że obraz Matki Bożej Nawiedzenia, wskutek przeszkód w drodze, nie przybył do Olsztyna. Milicja Obywatelska zabrała go z drogi, po wyjeździe z Nidzicy, i zawiozła wprost do Fromborka. Biskup Drzazga złożył protest do Województwa. W Olsztynie zatrzymano ludzi pracy do godziny 19.00 w miejscach pracy. Młodzieży z Wyższej Szkoły Rolniczej zabroniono udziału w uroczystościach. Stworzono wiele przeszkód w fabrykach, biurach i urzędach. O atrakcjach rozrywkowych mniej tu mówiono, może dlatego że dotychczas nie dawały wyników. — Na zakończenie uroczystości w Prokatedrze odśpiewano Te Deum i Apel Jasnogórski. Wszyscy biskupi przeszli do Domu Biskupa na posiłek. . 19 VI1966, niedziela Olsztyn — Frombork Msza święta w Domu Biskupa Olsztyńskiego. Godz. 8.30 — Wyjazd do Fromborka. Jedziemy całym szeregiem aut. Droga do samego Fromborka jest obstawiona MO. Na przejazdach prze/, osiedla, miasteczka i miasta MO wszędzie reguluje ruch, stoi przy zwartych grupach ludności, która — spodziewając się Obrazu Nawiedzenia — przybrała domy, kaplice. Spotykamy często transparenty powitalne na cześć biskupów. Są to wzruszające obrazy — przeważają w nich dzieci i młodzież, gdzieniegdzie jest ksiądz, zwłaszcza przy świątyniach. Przejazd przez „Świętą Warmię" okazuje oblicze zaszłych tu zmian. Dawniejszej ludności warmińskiej — niemal nie ma; wyjechała do Niemiec, chociaż wielu walczyło o przyjście tu Polski. „Polska Ludowa" obeszła się z nimi jak z Niemcami. Nie wytrzymali systemu, chociaż duchowieństwo bardzo prosiło o złagodzenie tego systemu i nalegało na cierpliwość. Głosiłem kiedyś kazanie w Gietrzwałdzie do gromady Warmiaków. Siedzieli godni, niewzruszeni, swoje myśleli. W kilka lat wszyscy niemal opuścili teren, pozostawili Matkę Bożą Gietrzwałdzką, która kiedyś — za czasów niewoli — przemawiała tutaj po polsku. Kult Matki Bożej Gietrzwałdzkiej był kultem narodowym, jako ośrodek obrony przed germanizacją. Godz. 10.15 — Jesteśmy we Fromborku, przed dawną rezydencją Biskupa Warmińskiego. Witają nas gromady dzieci w przydługich deklamacjach, Kurpianki spod Szczytna, głośna orkiestra i tłumy ludzi. Godz. 11.00 — Wyrusza procesja do Katedry. W pochodzie jest około czterdziestu biskupów. Kroczy arcybiskup Baraniak z ośmioma biskupami koncelebransami. Pochód jest powolny na skutek wielkiej liczby ludzi. Nie spodziewano się, że na to odludzie przybędzie takie mnóstwo ludzi, głównie z Braniewa, Pieniężna i Elbląga. Wszędzie w okolicy wiele atrakcji, odwodzących od Fromborka. W samym Fromborku nie widzieliśmy przygotowanych zabaw. Owszem, panuje tu porządek. Stworzono wielki parking, na którym zatrzymuje MO wszystkie pojazdy mechaniczne, zdążające do Fromborka. Widać wielkie pole, na którym stoją setki aut i tysiące motocykli. Natomiast Ośrodek Wypoczynkowy za Wieżą Kopernika jest istnym obozem. Stoi tu mnóstwo autokarów ze smutnymi panami. Godz. 11.30 — Wchodzimy do Katedry, skąd przenosimy Obraz Nawiedzenia na plac przed Katedrą. Zbudowano tu podium i trybuny. Ludzie zapełniają wszystkie miejsca. Ministranci ustawili się malowniczo na tle murów miejskich. Galerie Kopernika też uginają się pod ludźmi. Biskup Drzazga wita zebranych, po czym arcybiskup Baraniak przystępuje do celebry. Śpiewają dobrze połączone chóry z Elbląga i Olsztyna. W czasie sumy wygłaszam kazanie. Po czym nieco przydługie modlitwy cum populo i jeszcze dłuższa — na modłę piekarską — ceremonia składania darów ofiarnych przez ministrantów, kapłanów, rybaków, stoczniowców i in. Zdaje się, że to intermezzo — tak rozbudowane — nie godzi się z duchem liturgii i ogromnie przedłuża uroczystość. Budzi wątpliwość i to, czy w tak długich uroczystościach urządzać koncelebrę, gdyż uczestnicy, zazwyczaj przybyli z dalekiej drogi, trwają od wielu godzin w pozycji stojącej. Celebra fromborska trwała ponad trzy godziny, wskutek czego zaznaczył się znaczny odpływ wiernych. Wracaliśmy do Rezydencji stosunkowo swobodnie. Program uległ opóźnieniu, wiele ludzi musiało odjechać wcześniej pociągami, których tu mało. Są to doświadczenia na przyszłość. Obiad podano dla wszystkich gości, biskupów, księży, wielu świeckich osób. Ogromna praca dla sióstr zakonnych. Występował chór chłopców z Elbląga i orkiestra. Biskup Drzazga dziękował gościom. — Czas wyznaczony programowo upływa. Godz. 16.30 — Miała miejsce „sesja naukowa", z udziałem dziesięciu biskupów, chórów z Elbląga i Olsztyna. Ludzi było niewiele, wszyscy odjechali pociągami. To było wskazanie na przyszłość, by nie przedłużać uroczystości. Nadto, lepiej było „sesję naukową" urządzić w Olsztynie. — Referat prof. K. Górskiego odczytał biskup Obłąk. [...] Po przemówieniu biskupa Drzazgi, na zakończenie uroczystości, był akt oddania się Matce Najświętszej. Obraz odniesiono do zakrystii, skąd ma być przeniesiony do wozu „żuk" i odwieziony do Warszawy. Po chwilowym wypoczynku poszliśmy z biskupem Drzazgą na mały spacer. Dopiero wtedy zobaczyliśmy, że Frombork jest oblężonym obozem. Wszystkie ośrodki wypoczynkowe są przepełnione tajemniczymi ludźmi, pełno radiowozów, ludzi cywilnych o typach lombrozjańskich. Patrzą na nas podejrzliwie, co tu robimy. Wycofaliśmy się. — Obserwujemy wozy „pułkownika i rudej pani", które stały na wprost wejścia do Katedry. — Po wieczerzy dłuższa narada nad tym, jak jechać do Warszawy. Są różne projekty. Postanowiono zbadać teren, przed decyzją. Nocujemy we Fromborku. Nie jest to łatwe, pomimo życzliwości gospodarza. 20 VI 1966, poniedziałek Frombork - Liksajny - Warszawa Godz. 7.30 — Msza święta w kaplicy domowej Biskupów Warmińskich. Po śniadaniu przychodzą dzieci z przedszkola z wierszykami. Godz. 9.00 — Dalsze narady nad sposobem przewiezienia Obrazu Nawiedzenia. Odpada projekt przewiezienia skrycie. Musimy utrzymać się na poziomie. Obraz jest przedmiotem czci publicznej. Musimy go wieźć jawnie, chociaż bez zewnętrznych oznak. Zdecydowano, że wyruszymy razem. Godz. 10.30 — Jadą następujące osoby: 1) biskup Drzazga z o. prowincjałem Kapucynów; 2) biskup Dąbrowski z prałatem Piotrowskim i prałatem Markowskim; 3) o. generał Tomziński i o. przeor Krauze; 4) biskup Musiel z członkiniami Instytutu Prymasowskiego mgr M. Okońską i mgr T. Roma-nowską; 5) samochód „żuk", w którym jest obraz Matki Bożej, prowadzony przez kierowcę Zarządu Cmentarzy Warszawskich, z ks. notariuszem Włudyką; przesiada się biskup Musiel i o. Generał; 6) samochód biskupa Musiela, prowadzony przez dra N. z Częstochowy; 7) mój samochód z biskupem Czer-niakiem i ks. prałatem Padaczem; 8) jakiś samochód na numerach WW (centrum) 1617 i wiele innych. Ciągle za nami kilka aut, między innymi inspektor salezjański. Zatrzymano nas od razu na drugim kilometrze, na drodze w kierunku Pasłęka. Powód — względy techniczne, sprawdzanie dokumentów i in. Wkrótce zaczęły nadlatywać inne wozy. Zaroiło się na drodze. Złożono oświadczenie, że chcemy spokojnie dojechać do Warszawy. Dajemy dowody dobrej woli; jedziemy wcześniej, by przyprowadzić Obraz spokojnie. Chciejcie to zrozumieć. Pozwólcie spokojnie przejechać. — Odpowiedź: Zgadzamy się, ale bez Obrazu. Ostatecznie — pojechaliśmy dalej, ale niedaleko. Zatrzymano nas w pustym polu, w miejscowości Liksajny, w odległości 18 km od Ostródy (Pasłęk — Ostróda). Wokół pole; stoi radiowóz i motocykl. Wszystkie wozy zatrzymują się. Zjawiają się coraz liczniejsze wozy MO, głównie radiowozy, motocykle i „syrenki". Za nami stoi „mercedes" pułkownika „z rudzielcem", znanego już z akcji Lublin-Puławy i akcji Nidzi-ca-Olsztyn. Niemal wszyscy „nasi" wyszli z wozów i chodzą po szosie. Ja cały czas pozostałem w wozie. Czekamy na dalszy rozwój wypadków. Biskup Dąbrowski usiłuje rozmawiać z „pułkownikiem". Ustawia sprawę: „Pozwólcie nam jechać wprost do Nowego Dworu. Zostawimy Obraz, odbędzie się nabożeństwo; pojedziemy do kościoła Św. Stanisława, a po nabożeństwie do Katedry. Wszystko odbędzie się spokojnie". — Pułkownik usiłuje myśleć. Wyraża gotowość porozumienia się z Warszawą. Wytwarza się atmosfera wyczekiwania. MO coraz więcej. — Przekradają się do nas dzieci szkolne, matki z maleństwami. Jakiś młody mężczyzna przyniósł wiadro świeżego mleka. MO interesuje się tym mlekiem, ale nie przeszkadza. „Pułkownik" pojechał do telefonu na Warszawę. Po godzinie odpowiedź: „Warszawa nie zgadza się; trzeba jechać wprost do Katedry Warszawskiej". Odwołują się do mnie. Odpowiedź: „Nie możemy opuścić Obrazu, pojedziemy razem". Nadal pokusy: „Wyłączymy wóz i pojedziemy do Warszawy, a wy możecie jechać spokojnie do Warszawy, w odległości". Nasza odpowiedź: „Mowy nie ma, będziemy jechali razem, albo będziemy tu czekali". Po godzinie daremnych rozmów zaczyna się akcja. Od strony Pasłęka nadjechały kolumny zmotoryzowane MO na motocyklach, „mercedesach", radiowozach i „syrenkach". Szyk bojowy. Zamknięto drogę do Ostródy; ludzie gromadzą się z daleka. „Ursusy" z motocyklów idą hitlerowskim krokiem ku „żukowi". Stają w pewnej odległości. Księża otoczyli wóz z Obrazem. Chwila wyczekiwania. Zażądano próby wozu. Księża opierają się. Niemal siłą wpakował się do wozu jakiś drab z MO. Zgodzono się, że próbę wozu przeprowadzi ks. J. Baszkiewicz. Poprowadził wóz, który wyszedł z szeregu naszych wozów. Po pewnym czasie ks. Baszkiewicz zatrzymał wóz i oświadczył, że dalej nie pojedzie. W wozie pozostał biskup Musiel, o. Tomziński i ks. Włudyka. — W ten sposób „porwano" wóz z Matką Bożą. Pozostaliśmy na miejscu, gdyż nie pozwolono nam jechać dalej. Dopiero po pół godzinie oświadczono, że możemy jechać dalej. — Po naradzie postanowiliśmy jeszcze poczekać. Zebrała się gromada ludzi, wszyscy płaczą. Jesteśmy już sami. „Siła Rządu" odpłynęła, pozostała siła Narodu. O godzinie 15.30 ruszyliśmy dalej, żegnamy płaczących ludzi, klęczących na drodze. Mijamy Ostródę i zatrzymujemy się w głębokim lesie. Wkrótce po naszym wjeździe w linię leśną, z wielkim hałasem przejeżdżają formacje MO. Wjeżdżają w las, w najbliższym sąsiedztwie i tam zapadają w ciszy. Mieliśmy wątpliwość, czy jest tam „żuk" z obrazem Matki Bożej Częstochowskiej. Jedni widzieli „żuka", inni przeczą. — Posililiśmy się odrobinę i zamierzamy ruszyć dalej. Nad nami krąży helikopter. Mamy wrażenie, że jesteśmy na froncie wojennym. Około godziny 17.00 ruszyliśmy w dalszą drogę. Mamy na plecach motocykle i radiowozy UB. Pod Mławą zatrzymują nas już trzeci raz w drodze. Znowu rewizja techniczna, dowodów osobistych itp. Ale po dwudziestu minutach pozwalają jechać dalej. Zaczyna padać deszcz. Jedziemy bardzo szybko. Na godzinę 19.15 przyjeżdżamy do Warszawy; pada deszcz. Na dziedzińcu pracują klerycy Seminarium Metropolitalnego. W czasie wieczerzy rozważamy przeżycia z drogi, tak tragiczne i tak bolesne. Godz. 21.00 Przychodzi biskup Modzelewski, biskup Musiel, ks. Włudyka, biskup Dąbrowski. Obraz przywieziono do Katedry w otoczeniu MO, przy obstawionej ulicy. „Pułkownik" deklaruje, że wykonał swoje zadanie. Jest zadowolony z siebie. Nie wpuszczono go do Katedry. Obraz umieszczono w zakrystii i zapalono światło. Jestem zdania, że powinien tam pozostać do środy. Nie należy próbować przewiezienia Obrazu do Nowego Dworu i do kościoła Św. Stanisława na Żoliborzu. Nie uda się to, gdyż MO udaremni. Może bardzo niepoważnie wypaść. Nie należy też umieszczać innej kopii Obrazu. Dzień ma się ku końcowi, jest pełen męki i świadomości, jak bardzo brutalna jest siła ateistycznego rządu. Ale Bóg miłości zwycięży przez Matkę pięknej miłości. [...] Warszawa 21 VI 1966, wtorek Warszawa Godz. 10.00 — Komisja Maryjna Episkopatu. Obecni: arcybiskup Kominek, biskup Pawłowski, biskup Bareła, [...] biskup Czerniak, [...] biskup Majdański, biskup Dąbrowski, biskup Kowalski, biskup Modzelewski, o. generał Tomziński, o. przeor Krauze, o. Bernard Przybylski, ks. prałat Piotrowski, ks. Boniewicz. Przed porządkiem dziennym omówiliśmy dokładnie sprawę zamachu na obraz Matki Bożej w drodze z Fromborka do Warszawy. Referował biskup Dąbrowski i o. generał Tomziński. — Poinformowaliśmy o programie warszawskim. Po przerwie biskup Pawłowski daje charakterystykę dzieła Obrazu Nawiedzenia w uroczystościach milenijnych w diecezjach. [...] Arcybiskup Kominek daje charakterystykę „półmetka Roku Milenijnego". — Wielka Nowenna teraz owocuje —preparatio rento ta. Bicie Episkopatu przez Rząd — to preparatio proxima. Wchodzą w grę prawa psychologiczne — przekora Polaka i głupota Rządu. Omówiliśmy przebieg uroczystości milenijnych dotychczas. — Debata nad pielgrzymką młodzieży męskiej i mężczyzn. Ustalono datę 28 sierpnia br. na Jasnej Górze. Patronuje arcybiskup Kominek, wykonawcy — ks. kanonik Malinowski i ks. Jasiński z Poznania. — O. B. Przybylski omówił bibliografię mariologiczną. Dodałem swoje uwagi, na marginesie rozmowy z o. Congarem. — Arcybiskup Kominek usiłuje naszkicować wytyczne współpracy Komisji Duszpasterskiej i Komisji Maryjnej. — Sesja kończy się o godzinie 17.30. Godz. 18.30 — W parafii Św. Stanisława Kostki na Żoliborzu witamy nieobecny Obraz Nawiedzenia, zgodnie z programem. Biskup Modzelewski przybył już z Nowego Dworu, gdzie również witał „Obraz Nawiedzenia". Na placu przed kościołem stoi kilkanaście tysięcy ludzi. Wszyscy są już świetnie zorientowani w sytuacji. Powitanie jest bardzo gorące. Wchodzimy na taras nad wejściem głównym do świątyni, skąd mam przemawiać. Zebrani tu kapłani odmawiają litanię do Matki Bożej Loretańskiej i „Pod Twoją obronę". Proszę, by jeszcze zaśpiewano „Gwiazdo śliczna, wspaniała". — Po czym wygłosiłem przemówienie, witające nieobecny Obraz Nawiedzenia. — Po tym przemówieniu, przerywanym oklaskami, odśpiewano dwie pieśni o Matce Najświętszej. Uroczystość odbyła się wobec pustego tronu, przygotowanego na frontonie świątyni, pod Orłem i Koroną. Wywołała wstrząsające wrażenie na obecnych. Nie brak było wścibskich agentów UB; niektórych poznawaliśmy z operacji w Liksajnach. — Zatrzymałem się chwilę na plebanii. Godz. 20.30 — Przybył arcybiskup A. Baraniak na jutrzejsze obrady Komisji Głównej. 22 VI 1966, środa Warszawa Godz. 10.00 — Komisja Główna. — Obecni wszyscy członkowie Komisji Głównej. Zajmujemy się oceną obecnej sytuacji. Biskup Choromański czyta listy USW i odpowiedzi. Podał do wiadomości memoriał grupy „Znak" do Rządu, w sprawie stosunków Kościół-Państwo. [...] Biskup Choromański odczytał Ust dyr. Skarżynskiego do Sekretarza Episkopatu i projekt odpowiedzi. Pytanie, czy odpowiadać? — Szczegóły akcji pod Liksajnami referuje biskup Dąbrowski. — Omawiamy wywiad arcybiskupa Kominka, ogłoszony w „Życiu Warszawy". Ustalamy, że wywiady w naszych warunkach są niecelowe, gdyż nie ma wolności prasy. Cenzura dorabia aurę przekładu. Tzw. „politykę zagraniczną" musi prowadzić ktoś jeden, albo Komisja Główna. Po obiedzie wysłuchaliśmy wczorajszego kazania przy kościele Św. Stanisława Kostki, z taśmy magnetofonowej. Zdecydowano, że projekt listu do Rządu będzie wysłany i podpisany przez Prymasa i biskupów. Sprawa wyjazdu Prymasa Polski do USA, wobec odmowy wydania paszportu — była rozpatrywana. Wyjaśniłem, że jestem zaproszony osobiście i to ja doprosiłem biskupa Klepacza i biskupa Rubina. Biskupi są zdania, że list powinien być wysłany, rozszerzony o argumenty przemawiające za wyjazdem. List jednak nie jest odwołaniem się od decyzji Rządu z 7 maja 1966. [...] Sesja zakończyła się o godzinie 17.30. 23 VI 1966, czwartek Warszawa Godz. 10.00 — Konferencja Plenarna Episkopatu. — Witam sześćdziesięciu pięciu biskupów — z dwojakim tytułem —biskupów pracujących na KPE i gości milenijnych. Dziękuję za wkład pracy w kościołach warszawskich. — Biskup Modze-lewski przedstawił program uroczystości milenijnych w Warszawie. Biskup Dąbrowski odczytał protokół z 94 KPE. — Arcybiskup Krakowski odczytał projekt listu dziękczynnego do Ojca Świętego za jego udział w uroczystościach milenijnych 15 maja 1966 u Św. Piotra. List przyjęto — do wysłania. Omawiamy szczegółowo uroczystości na szlaku Tysiąclecia Chrztu Polski, a więc przebieg i ocenę, trudności, dobre obchody, dezyderaty. Biskup Dąbrowski omówił wypadki w drodze z Fromborka do Warszawy. Komisja Maryjna. — Biskup Pawłowski z ramienia Komisji Maryjnej informował o charakterze dalszych uroczystości, referując obrady KM. Uzupełniał biskup Bareła. — Biskup Jeż omawiał pielgrzymkę mężczyzn i młodzieńców dnia 28 sierpnia na Jasną Górę. Widzi wiele trudności, na skutek zbieżności terminów 26 i 28 sierpnia. Przewodniczący Komisji Duszpasterskiej arcybiskup Kominek składa relację z prac i planów na przyszłość. Ocenia Milenium na półmetku. Godz. 15.00 — Po przerwie obiadowej omawiamy p. 7. Obecna sytuacja Kościoła w Polsce. Biskup Z. Choromański informuje o swoich listach do USW, których odpisy doręczył biskupom. Czyta deklarację grupy „Znak" o zwołaniu Komisji Nadzwyczajnej dla normalizacji stosunków między Kościołem i Państwem. — Biskup Dąbrowski podaje informacje bieżące. — Podaję wiele informacji bieżących. — Sesja kończy się o godzinie 16.15. Godz. 16.30 — Otwarcie Wystawy Milenijnej w podziemiach kościoła Św. Krzyża. Organizował biskup Modzelew-ski i ks. prałat Penkała z pomocą ks. prof. Lufta i plastyków warszawskich. Przemawia biskup Modzelewski, przecinamy wstęgę. Ks. Penkała oprowadza gości, po czym wygłaszam przemówienie inauguracyjne. Całość jest bogata i dobrze pomyślana. Przeważają motywy religijno-narodowe. Godz. 18.00 — Biskupi zbierają się w Katedrze, pięknie przybranej sztandarami historycznymi o motywach narodowych i religijnych. Nad ołtarzem tronuje Matka Boża Częstochowska. Biskupi przechodzą do Katedry pieszo z Miodowej, w strojach chórowych. Ulica przyjmuje ich z entuzjazmem. MO jest zaniepokojona. Władze państwowe gromadzą młodzież na placu Teatralnym, gdzie pod osłoną radiowozów MO rozdają świadectwa szkolne, ale młodzież się wymyka, wziąwszy papierki. W Katedrze odprawiam nieszpory o św. Janie, po czym ks. prałat Ugniewski wygłasza piękne przemówienie z historii Katedry. Wywiera ono silne wrażenie na słuchaczach. Biskupi są niemal wszyscy w stallach, ponad sześćdziesięciu. Po czym odprawiam nabożeństwo do Serca Pana Jezusa i „rozważanie adoracyjne". Wszystko kończy się błogosławieństwem Episkopatu, poprzedzonym moją prośbą do arcypasterzy Polski katolickiej, by błogosławili stolicę i archidiecezję. Wracamy na Miodową wśród rozentuzjazmowanych tłumów, jak ojcowie w Efezie. Krzyk jest niebywały. Rzesze idące przez Plac Zamkowy, Nowosenatorską i Miodową, zatrzymały cały ruch uliczny i wtargnęły na dziedziniec Rezydencji Arcybiskupów. Za nimi szły radiowozy policyjne; jednak wracająca fala entuzjastów, przeważnie młodzieży, przywitała ich gwizdami. Krzyczano, skandując bez przerwy: „Biskupi! Prymas!" Lud Boży opanował ulicę, wbrew woli USW. — Pan Kochański przysłał monit do biskupa Choromańskiego, że Prymas Polski w kazaniu u Św. Stanisława źle informował swoich słuchaczy; jakoby głosił, że „wszystko osobiście uzgodniłem z Rządem", co dotyczy uroczystości milenijnych. — „A to nieprawda". A więc awantura. Appetitus irascibilis jest główną cnotą policjantów z USW. 24 VI 1966, piątek Warszawa. Sacrum Poloniae Millennium Godz. 7.30 — Msza święta w domu. Przy stole na śniadaniu wielu biskupów. Godz. 9.30 — Biskupi wychodzą do Katedry, zbierają się w zakrystii na sesję milenijną. Godz. 10.00 — Sesja jest zorganizowana doskonale. Bierze w niej udział pięćdziesięciu sześciu biskupów, rektorzy KUL i ATK z Senatami, delegaci Kapituł, dziekani i wyżsi przełożeni zakonni. Katedra jest pełna. Zagajam sesję. Udzielam głosu ks. prałatowi Wietesce, który wygłasza doskonały odczyt o dziejach archidiecezji warszawskiej. Po wykonaniu motywów muzycznych, głos zabiera biskup Modzelewski w referacie na temat: Obecny stan archidiecezji warszawskiej. Po czym przemawia arcybiskup Baraniak, omawiając związki Poznania i Warszawy. Sesja kończy się śpiewem Te Deum po łacinie i krótkim moim przemówieniem. — Wracamy autami. Godz. 13.30 — Obiad w Seminarium Metropolitalnym dla wszystkich gości. Wygłaszam przemówienie. Wszyscy otrzymują upominki milenijne. Godz. 17.30 — Biskupi zbierają się w kościele Św. Anny. Przyjeżdżam z małym opóźnieniem, na skutek blokady ulicy przy Św. Annie. Stoi tu „bojówka ORMO" — biedne, wystraszone, obce twarze o szklanych oczach. Ponieważ nie usuwają się z drogi, obchodzę ich za plecami i wchodzę do świątyni. Wszyscy biskupi siedzą już w prezbiterium, obdarzeni różami. Wychodzimy z kościoła. Bojówka ORMO stoi na wprost wejścia do kościoła Św. Anny, na jezdni; nie chce się ruszyć. Wobec czego obchodzimy ją w prawo. Niektórzy coś tam gadają: „Nie przebaczamy". Zbliżam się do jednego, co bez przekonania powtarza machinalnie: „Nie przebaczamy". Mówię mu: „Bracie, nie szkodzi"! Jest skonsternowany. — Druga bojówka stoi przy dzwonnicy kościoła Św. Anny, trzecia, bardzo liczna — za kolumną Zygmunta. Najbardziej nieprzyjemna stoi przy wejściu do ul. Świętojańskiej, od strony Zamku. Palą papierosy, dym puszczają nad głowami. Któryś tarmosi się z kobietą z dzieckiem. Wziąłem kobietę przed siebie. Zwracam się do ormowców: „Bądźcie, bracia, przyzwoici". Patrzą tępo przed siebie. Wchodzimy na ul. Świętojańską. Ludzie mówią: „Tutaj już sami nasi". Krzyczą, pozdrawiają biskupów. Wejście do Katedry bardzo trudne. Wyjęto wiele szyb, by dopuścić powietrze. Rozpoczyna się nabożeństwo, koncelebra biskupa Choro-mańskiego z kapłanami archidiecezji. [...] W czasie Mszy świętej wygłaszam słowo Boże „katolicko-narodowe". Nieco pod naszych „braci czerwonych", ale bez polemiki. Ofiarujemy im serce. Uroczystość kończy się hymnem „Ciebie, Boże, wysławiamy" — po polsku. Śpiew wychodzi potężnie. Po czym wychodzimy do zakrystii. W międzyczasie zebrałem informacje, jak jest na Placu Zamkowym. Zablokowano przejście przez dzwonnicę Anny Mazowieckiej i u wylotu na Plac Zamkowy. Ks. Zalewski jest zdania, że „błękitne berety" i księża już utorowali przejście. Do biskupów zebranych w zakrystii zwracam prośbę, by szli zwartą grupą po dwóch, by nie przerywali łańcucha, nie rozmawiali z nikim i by błogosławili cały czas. Wychodzimy przez dzwonnicę Anny Mazowieckiej na ulicę Świętojańską. Ale dalej iść nie można, chociaż księża spisują się dzielnie i są odważni wobec komunistów. ORMO zablokowało wyjście na Plac Zamkowy. Stoimy 15 minut. Wreszcie, na wniosek ks. Zalewskiego, zmieniliśmy kierunek — Świętojańską, ku Zapieckowi. Kobiety płaczą, że zamknięto biskupom drogę. Uspokajam je. Powoli idziemy w kierunku Starego Rynku. Wejście na Stary Rynek jest zablokowane przez ORMO. Stoi ich ponad stu. Mijając ich, mówię do nich: „I dla was, bracia, mamy tylko miłość". Ktoś coś tam mruknął. Stali spokojnie. Znalazł się ks. prałat Padacz, który na czele księży poprzedza księży biskupów. [...] Wołam lentius, lentius — nic nie pomaga. Niektórzy biskupi nie mogą nadążyć. Wobec czego zatrzymuję się. Wychodzimy na ul. Podwale, koło szewca Kilińskiego, który już kiedyś wieszał biskupów przed kościołem Św. Anny. MO tworzy porządek. Ale ulica od Szewca do Kapitulnej jest blokowana przez ORMO, wozy policyjne, głośnikowe i radiowozy. Istna wojenka. Wychodzimy na ul. Miodową. Tłum nie do przebycia. Zablokowano ruch samochodów. Powoli dochodzimy do bramy Rezydencji. Zatrzymuję się i przepuszczam przed sobą wszystkich biskupów. Dziedziniec nabity ludem. Krzyczą niemożliwie. Z okna pierwszego piętra udzielam raz jeszcze błogosławieństwa, proszę, by nie dali się sprowokować i rozeszli spokojnie do domów. Jednak na Miodowej robi się zamęt. Komendant MO polecił autokarom, by ruszyły naprzód. Jednak kierowcy odmówili. Grupa motocyklistów MO ruszyła na ludzi; zrzucono ich z pojazdów. Przy domu nr 19 kobiety usiadły na ulicy i nie dopuściły następnych wozów. Niestety, komendant MO został poturbowany. Długo jeszcze śpiewano na dziedzińcu i ulicy. Ludzie powracający z Placu Zamkowego szli potężnymi grupami i śpiewali pieśni o Matce Bożej. To samo czyniono w autobusach. [...] Tak oto skończyła się próba sprowokowania ludzi przez ORMO i utrudnienia uroczystości. Zobaczyliśmy nowe oblicze Warszawy, „korpus ochrony Rządu" w akcji. Są to ludzie biedni, wystraszeni, o obcym wyrazie twarzy, ale zdaje się, zdolni do wszystkiego. Warszawa pokazała, że chce żywego powiązania wartości religijnych z narodowymi. Wydaje się, że zdołaliśmy utrzymać ład Boży drogą wielkiego spokoju. Modlący się lud jest świadom grozy położenia. Biskupi pozostali na wieczerzy, po czym powoli rozjechali się do swoich kwater mocno okrzykiwani przez ludność, stojącą na dziedzińcu i ulicy. Omnia per Mariam - soli Deo! ' 25 VI1966, sobota Warszawa * Godz. 7.30 — Na Mszy świętej m. Virginetta, prowincjal-na Felicjanek z USA ze swoją asystentką m. Rafaela i prowinc-jalną warszawską. Przekazuję ustnie delegację dla biskupa Rubina, by jechał do USA z ks. Mączyńskim i prałatem Banaszakiem. Matka świetnie orientuje się w sytuacji, brała udział we wczorajszych uroczystościach milenijnych. ' Rozmowa z biskupem Klepaczem o ewentualnej drodze do USA. Biskup ma wątpliwości, czy zdrowie pozwoli. Ocenia tragicznie sytuację partii i Rządu. Odwracają się wszyscy, z młodzieżą akademicką na czele. Godz. 11.00 — Biskup Z. Choromański — podpisujemy list do Premiera w sprawie zajść w czasie przewozu obrazu Matki Bożej Częstochowskiej z Fromborka do Warszawy. Oceniamy sytuację wytworzoną przez bojówki, sprowadzone wczoraj na Plac Zamkowy. [...] Godz. 17.00 — Jestem w Mikołajewie, niewielkiej parafii koło Sochaczewa, która dziś święci 150-lecie swego istnienia i urządza uroczystości milenijne. Ks. proboszcz H. Konowro-cki, ofiara bezpieki, długoletni więzień, prześladowany za swoje prace charytatywne, dziś pracuje tutaj; [...] Dziś urządził piękną uroczystość na cmentarzu. Ks. dziekan z Sochaczewa odprawia Mszę świętą, a ja głoszę słowo Boże. Po Mszy świętej na podium przychodzą dzieci, młodzież, matki z niemowlętami, które „mogły się nie narodzić", krótko wypowiadają swoje życzenia. Po Te Deum udajemy się na plebanię, gdzie jest gawęda z kapłanami. Godz. 19.00 — Dziś w dwudziestu sześciu kościołach warszawskich i okolicznych biskupi sprawują świętą Ofiarę i głoszą słowo Boże. 26 VI 1966, niedziela Warszawa Dziś ostatni dzień uroczystości milenijnych archidiecezji warszawskiej. Całą noc lud stolicy modlił się w Bazylice, nawiedzając obraz Matki Bożej, umieszczony w głównym ołtarzu. Rzesza ludu przepływała bez przerwy, od chwili przywiezienia Obrazu do Warszawy. Katedra nie była zamykana dzień i noc. Mnóstwo ludzi dawało dowody swej głębokiej czci dla Matki Bożej, z wyraźnymi oznakami duchowego przeżycia. Godz. 10.00 — Arcybiskup Baraniak sprawuje celebrę pontyfikalną, a arcybiskup Kominek głosi słowo Boże. W stallach jest dwudziestu pięciu biskupów, którzy jeszcze pozostali. Arcybiskup Kominek [...] „po wywiadzie" gromi tych, co zniekształcili jego wypowiedź. Trochę to odbiega od charakteru modlitewnego naszych uroczystości dziękczynnych. Ale arcybiskup Kominek chce mieć sposobność „rehabilitacji". To samo czynił wczoraj w kościele Najświętszego Zbawiciela, chociaż podobno o wiele mocniej. Zdaje się, że ten rozdział został zakończony. I tym razem nie udało się partii stworzyć wrażenia, że biskupi są przeciwko Prymasowi. [...] Wśród ogromnych tłumów, zapełniających okolice Katedry i Plac Zamkowy, przedostali się biskupi na ul. Miodową, gdzie był przygotowany obiad. Debatujemy z biskupem Modzelewskim nad uroczystością konkluzyjną. Pogoda nie sprzyja, co jest okolicznością dodatnią. Wiadomo, że partia nie dała za wygraną. Są zebrane bojówki w Ministerstwie Zdrowia, w domu przy kościele Św. Anny, zdaje się — w Domu Rzemiosła. Postanawiamy, że cała uroczystość odbędzie się w Katedrze. Zaniechaliśmy projektu przeniesienia Obrazu do Św. Anny i wystawienia go na widok publiczny. Warunki byłyby tu mniej korzystne. Gdy o godzinie 17.45 jechałem do Katedry przez ul. Kanoniczną, nie widać było żadnych zespołów na ulicach. Szły ogromne rzesze wiernych. Biskupi przyjeżdżali autami. Dostęp do Kanonii stworzyły „berety niebieskie" straży porządkowej i księża. O godzinie 18.00 biskup Modzelewski odprawiał cichą Mszę świętą. Zaraz w zakrystii powiadomił mnie, że samochód „żuk", zdążający do Katedry po Obraz, był zatrzymany jako mający defekty. MO pomogła nam i w tym wypadku, gdyż nie mieliśmy już zamiaru wywozić Obrazu, a tylko chcieliśmy stwierdzić, czego oczekuje MO. Po Mszy świętej wygłosiłem kazanie konkluzyjne o założeniach programowych dla dalszej pracy w nowym tysiącleciu. Po czym odśpiewaliśmy Te Deum — po polsku. W stallach było około dwudziestu biskupów. Katedra była przepełniona do ostatnich granic, podobnie okoliczne uliczki, Kanonia, Dziekania, Jezuicka, Świętojańska, Plac Zamkowy. Po śpiewie biskup Modzelewski ogłosił zakończenie uroczystości milenijnych archidiecezji warszawskiej i powiadomił, że dla uchronienia świętego Obrazu od zniewag pozostanie on w Katedrze (burza oklasków), aż do czasu, gdy Sandomierz zabierze Obraz do siebie. Po czym odśpiewaliśmy Magnificat i biskupi udzielili błogosławieństwa. Usiłowaliśmy powoli wycofać się z Katedry. Wyjście przez ul. Świętojańską na Plac Zamkowy było zakorkowane przez silne oddziały bojówek, które trzymały się pod ręce. Ludzie usiłowali prowadzić z nimi „dialog" o przejście, ale byli niemi. Używali typowych sposobów walki ręcznej, rozpychali się ku przodowi, uderzając ludzi zwartymi dłońmi. Ja wsiadłem do auta i ul. Jezuicką, przez Stary Rynek przejechałem ku Barbakanowi. Przy kościele Dominikanów, w poprzek ul. Freta, stała liczebna grupa młodych mężczyzn w eleganckich garniturach. Był to „aktyw wewnętrzny", podobno ośrodek dyspozycyjny. Ludzi spędzano ku ulicom nad Wisłę. Widocznie zależało im na tym, by nie dopuścić ludzi do biskupów. Jadąc ul. Długą zauważyłem przed pałacem Krasińskich kilkadziesiąt autobusów niebieskich, pochodzących widocznie z prowincji. Były to wozy, które przywiozły aktyw partyjny z Wołomina, Mińska Mazowieckiego, Skierniewic i in. Przejechaliśmy Miodową, która była niemal pusta. Przed Domem Arcybiskupów stało około trzystu osób, inni byli na dziedzińcu. Od strony Kanonicznej nadbiegali inni. Ale te ulice były zablokowane przez bojówki, które nie wypuszczały nikogo z ul. Świętojańskiej na Plac Zamkowy. Wkrótce cały dziedziniec napełnił się ludźmi. Z okna pierwszego piętra przemawiałem i prosiłem o szybkie rozejście się do domów. Ludzie śpiewali pieśni religijne i witali głośno nadchodzących z Katedry biskupów. Mieli oni trudności w przedostaniu się do domu, gdyż kordony zamykały przejścia. MO wspierała cywilów. Biskup Dąbrowski, którego nie chciano wpuścić, pytał na jakiej podstawie. Przecież MO jest od tego, by bronić ludzi przed nieznanymi osobnikami, którzy blokują ruch uliczny. Odpowiedź: „Taki jest rozkaz". Widać było, że MO osłania i wspiera bojówkarzy aktywu. Ludność otoczyła biskupów i broniła ich przed brutalnymi aktywistami. Wreszcie zebrało się w domu kilkunastu biskupów. Nadpłynęła nowa fala wiernych, którzy wydostali się z Placu Zamkowego. Wypełnili dziedziniec i stali, śpiewając. Jeszcze raz udzieliłem im błogosławieństwa i prosiłem, by się rozeszli, bo „nie mam na płacenie mandatów karnych". Żart przyjęli oklaskami, ale zaczęli powoli odpływać. Trwało to dość długo. Zasiedliśmy do wieczerzy. Powoli uciszało się na dziedzińcu. Ks. prałat Padacz i inni księża zamykali bramę wjazdową. Powoli przy tej bramie zaczęły się gromadzić jakieś zespoły męskie. Stali w zwartej grupie na wprost bramy. Rozpoczęły się naprzód gwizdy. Myśleliśmy, że to na MO. Potem jakiś krzyk, który trudno było rozróżnić. Zdaje się, że ścierały się dwa obozy. Jednak powoli krzyk stał się niemal nieprzerwany. Na zamkniętym dziedzińcu krążyli nasi księża, głównie ks. prałat Padacz. Chcąc zorientować się w charakterze tej grupy, poszedłem do Sali Dziekańskiej w Kurii Metropolitalnej Warszawskiej, skąd mogłem przez okno obserwować zebranych. Byli to przeważnie młodzi mężczyźni, typu urzędniczego. Jedni krzyczeli, inni palili papierosy. Przeważnie stali tyłem do domu. Jakiś prowodyr odczytywał z kartki, przy świetle latarki, hasła, które podawał zebranym. Ulica była wygaszona ze światła. Podobnie okoliczne domy. Tylko na Rezydencji Prymasowskiej widniał oświetlony obraz Matki Bożej Częstochowskiej na czerwonym tle, nad emblematami milenijnymi. Mimo woli skupiał on uwagę wszystkich manifestantów, gdyż był jedynym światłem. Zaczęto śpiewać „O cześć wam, panowie" itp., po czym „Międzynarodówkę". Otrzymaliśmy adres, kim są manifestanci. Widać było urzędniczy charakter manifestacji. Odrabiali kawałek biurokratycznie. Bez entuzjazmu skandowali: „Wyszyński do Rzymu" (przez 5 minut), po czym: „Zdrajca, zdrajca ... nie przebaczamy" itp. Trwało to wszystko do godziny 22.00, pod ochroną MO, która zamykała ulicę od Długiej i od Kapucynów. Uczestników trudno obliczyć, mogło być 300-500. W czasie tych krzyków ludzie przeciskali się przez tłum. Już na linii Domu Rzemiosła było pusto. Podobnie na wprost nr 19. Ile na tej przestrzeni mogło być ludzi, trudno w ciemnościach rozeznać. Widać jednak, że manifestacja była starannie przygotowana, pod ochroną MO i UB. Dla nich to zamknięto dostęp do Miodowej innym ludziom. Może ktoś rzucił hasło: „Pod Dom Partii", by odprowadzić katolików, stojących pod domem. Może i to było prowokacją. Zespół, który widziałem koło Dominikanów, był na pewno sztabem. Autobusy przed pałacem Krasińskich i na Placu Teatralnym, służyły do przywiezienia aktywu. Widziano ich, jak byli prowadzeni z Placu Teatralnego, jak szkółka, nad tunelem — do ul. Miodowej. Podobnie też na dany znak odeszli, odprowadzeni przez MO w dwie strony ku ul. Długiej i na Plac Teatralny. W domu moim panował spokój. Światła były wygaszone, prócz dekoracji frontowej. Siostry nieco się emocjonowały, ale zajęły się wieczerzą i modlitwą. Biskupi pozostali na wieczerzy, siedzieli przy stole. Wśród nich byli: arcybiskup Baraniak, biskup Drzazga, biskup Czerniak, biskup Obłąk, biskup Jop, biskup Zaręba, biskup Bejze, biskup Bareła, biskup Szwagrzyk, biskup Dąbrowski i kilku księży oraz z Instytutu Prymasowskiego M. Okońska, T. Romanowska i K. Szajer. Wszyscy zachowali pogodę serca, słusznie myśląc, że chwałę Matki Najświętszej trzeba czymś okupić, by wszystko było per Mariom — soli Deo. Może to ilustracja do naszego „niewolnictwa Maryjnego", gdyż w Warszawie Matka Najświętsza cały czas była „uwięziona" w Katedrze i nie mogła wyjechać dziś z Warszawy. Swoją obecnością nad nami wspierała uwięzionych i łamała urzędową złość manifestantów. Wszyscy byliśmy pod wrażeniem wspaniałej postawy ludu warszawskiego, który ze śpiewami odpływał ku ul. Nowy Świat, ale tu spotkał się z zaporą wozów MO. Jednak ludzie protestowali, krzycząc na MO ze wszystkich okien. Inni dotarli do kościoła Zbawiciela i tutaj spokojnie się rozeszli. Biskupi byli zdania, że Warszawa katolicka zdała egzamin, nie dała się sprowokować, zachowała się godnie! Per Mariam — soli Deo! Trzeba okupić upokorzeniem większą chwałę Bożą! Entuzjazm rzesz ludu trzeba łatwo skierowywać ku Bogu! To On zwycięża. O tym zwycięstwie mówił umierając kardynał Hlond: Nil desperandum; sed yictoria, si erit victoria Beatae Mariae Virginis! Kruszwica 27 VI1966, poniedziałek Warszawa — Zalesię Dolne — Gniezno Godz. 15.00 — Wyjazd do Gniezna na uroczystości Tysiąclecia w Kruszwicy. Wlecze się za nami znany nam „mercedes". W lesie pod Kołem wypoczywamy. Przyjazd do Gniezna na godzinę 18.30. Czeka biskup J. Czerniak. Ustalamy porządek uroczystości w Kruszwicy. [...] 29 VI 1966, środa Gniezno — Kruszwica Godz. 9.30 — Wyjeżdżamy z biskupem Czerniakiem i ks. H. Goździewiczem do Kruszwicy na uroczystości milenijne. Obchodzone są wspólnie przez obydwie diecezje, gnieźnieńską i włocławską, z uwagi na wspólne przeżycia historyczne. Organizacja jest w ręku ks. kanonika Kijewskiego z Kruszwicy i ks. kanonika Łassy z Włocławka. Wloką się za nami wozy UB. Jedziemy przez Strzelno — Mątwy. Godz. 11.00 — Stajemy przed domem plebańskim. I tu wywieziono młodzież i zorganizowano przy Mysiej Wieży atrakcje śpiewane, na szczęście wieczorem. W mieście MO ma ostre pogotowie. Ciągle ten sam styl „oczekiwania na rewolucję". Godz. 11.15 — Procesja wyrusza do Kolegiaty. Przybyli biskupi Majdański i Zaręba z Włocławka oraz sufragani gnieźnieńscy. Przydzielono mi „marszałka w czamarze". — Przed Kolegiatą wybudowano obszerne podium, na którym ustawiono chrzcielnicę, obraz Matki Bożej Częstochowskiej, Ojca Świętego, paschał. Na ołtarzu ustawiono „Ewangeliarz kruszwicki". — Rodzice, młodzież i dzieci składają swoje zobowiązania. Po czym ks. prepozyt Wróblewski otwiera uroczystość pięknym wstępem historycznym z dziejów miasta. Biskup Pawłowski odprawia sumę pontyfikalną w towarzystwie duchowieństwa włocławskiego i gnieźnieńskiego. Ludzi zebrało się ponad dziesięć tysięcy, pomimo dnia pracy. Przyszli niemal z całych Kujaw. Jest to Milenium Kujawskie. Ja wygłaszam kazanie. Po sumie śpiewamy Te Deum i ma miejsce procesja wokół Kolegiaty z emblematami: krzyż, paschał, ewangeliarz, chrzcielnica, obraz Matki Bożej i Papieża — niesionymi przez przedstawicieli stanów. Pogoda panuje piękna, pomimo tego że lało całą noc. Po procesji zapowiedziano przerwę obiadową. Ludność miejscowa „rozebrała" księży po domach na posiłek. Przed plebanią był istny przetarg o księży. Wymawiali sobie, że jedni zaprosili aż ośmiu, a dla innych nikt nie pozostał. Było to piękne i chrześcijańskie rozwiązanie problemu wyżywienia księży, których było ponad stu. Godz 16.00 — Był dalszy ciąg uroczystości. W przerwie miało miejsce słuchowisko jasnogórskie. Po zagajeniu przez biskupa Pawłowskiego, długi i szczegółowy odczyt o dziejach Kruszwicy wygłosił ks. prof. Librowski z Włocławka. Rzeczy bardzo ciekawe, ale zbyt trudne dla audytorium, chociaż około ośmiu tysięcy ludzi słuchało bardzo uważnie referatu, który trwał ponad 80 minut. Podziękowałem referentowi, który prosił o uzyskanie dla Kolegiaty tytułu Basilica minor. Zakończeniem tej uroczystości było odnowienie [przyrzeczeń Chrztu świętego i poświęcenie nowej chrzcielnicy w Kolegiacie, pod chórem muzycznym. Prace w Kolegiacie posuwają się powoli naprzód. Jest ona jeszcze pusta, brak jest mebli, ale piękna, dostojna. Biskup Czerniak chrzci sześcioro małych Dąbrówek i Mieszków. Godz. 18.30 — Pożegnałem Kruszwicę. Pozostał biskup Bernacki i biskup Zaręba, którzy mieli nabożeństwo wieczorne dla zatrudnionych w zakładach pracy Kruszwiczan. Godz. 20.00 — w Gnieźnie. Stanęliśmy z biskupem Czerniakiem 30 VI1966, czwartek Gniezno — Warszawa Godz. 7.00 — Przyjechał o. generał Tomziński, ks. Bonie-wicz, M. Okońska, T. Romanowska — z wieściami z Warszawy. Dotychczas nie uspokoiło się. Młodzież szykuje się do odwetu za pałki, które otrzymała. Proszą, by nie przyjeżdżać dziś do Warszawy, by uniknąć manifestacji w Katedrze z okazji kazania, które miałem dziś głosić na Mszy w intencji Ojca Świętego — rocznica koronacji. Godz. 9.30 — Po Mszy świętej omawialiśmy sytuację. Wysłałem depeszę do biskupa Dąbrowskiego, by mnie zastąpił w Katedrze. [...] Godz. 11.00 — Konferencja księży dziekanów w Seminarium Duchownym. — Wygłaszam dłuższy referat na temat: Kościół święty w Polsce — na półmetku milenijnym. Omawiam wszystko, co przeżyliśmy na szlaku Milenium i w Warszawie. [...] Godz. 15.00 — [...] Postanowiłem odwołać swój udział w nabożeństwie w Katedrze, by nie być okazją do manifestacji młodzieży. Wysłałem depeszę do biskupa Dąbrowskiego, by wygłosił słowo Boże. — Pracuję nad korespondencją zaległą. Sandomierz Jasna Góra: pielgrzymka nauczycieli 1 VII 1966, piątek Gniezno - Warszawa Godz. 5.00 — Wyjazd z Gniezna z ks. Goździewiczem i o. Boniewiczem. Przejazd spokojny. Byliśmy na Miodowej o godzinie 8.00. [...] Godz. 10.00 — Sesja Kurii Metropolitalnej Warszawskiej. — Biskup Modzelewski relacjonuje przebieg ostatnich wypadków po niedzieli. Postanowiono, że biskup Modzelewski wystosuje listy protestacyjne do Rady Ministrów. Biskup Dąbrowski zbierze materiał do obszernego listu do Rady Ministrów, dotyczącego całości postawy Rządu wobec uroczystości milenijnych. [...] Wrócił o. Tomziński i biskup Wójcik z USW — z odpowiedzią co do Obrazu Nawiedzenia. Dyr. Skarżyński oświadczył, że Nawiedzenie wywoływało zawsze zamieszanie. Rząd rozważa możliwość zakazania dalszych nawiedzeń. To ostatnie słowo pana Skarżyńskiego. [...] 2 VII 1966, sobota Warszawa - Sandomierz Godz. 13.30 — Obiad. Przyjeżdża biskup Dąbrowski i biskup Bareła. Wyjeżdżamy razem o godzinie 14.00. [...] Godz. 15.00 — W dalszą drogę, przez Kozienice, Zwoleń do Sandomierza. Jedzie przed nami biskup Dąbrowski i biskup Majewski, ks. prałat Kotowski. Za nami biskup Bareła, biskup Szwagrzyk, M. Okońska i T. Romanowska. Wyjątkowo nikt za nami nie jedzie. Droga piękna, dobra, ale dość nużąca. Docieramy do Sandomierza na godzinę 18.15. Zastajemy już sporą grupkę biskupów. Gospodarz, biskup Lorek, wita serdecznie; nie może chodzić, ale gdy go postawić na nogi, trzyma się nieźle. Godz. 19.00 — Jesteśmy w przepięknej Katedrze Sandomierskiej, istnym muzeum, w którym wiążą się wspaniale pierwiastki religijne i narodowe. Uroczystość zagaja biskup Lorek. Praca spoczywa na biskupie Gołębiowskim. W Katedrze gorąco straszliwie, wszyscy stoją w potach. Ale modlą się tu wytrwale od kilku dni. Daremnie czekali wczoraj na Obraz Nawiedzenia. Przyjęli z płaczem wiadomość, że został w Warszawie. Nikt nie mówi całej prawdy, by nie drażnić ludzi. Ale wszyscy wiedzą, dlaczego Obrazu nie ma. Widnieje na ołtarzu głównym tron Maryi, na którym zamiast Obrazu stoi biała lilia. Przed Mszą świętą wygłaszam powitalne przemówienie, imieniem Episkopatu Polski. Puste miejsce na tronie jest obrazem nawiedzenia w Ain Karim, gdzie Maryja była ze swym Synem ukrytym pod sercem, ale nikt tego nie widział, tak jak dziś to widzimy. Dopiero Elżbieta odsłoniła tajemnicę Maryi, którą Matka Boga potwierdziła w Magnificat. Mszę świętą odprawia biskup Jop, wielki miłośnik Sandomierza. Przemawia biskup Bareła; [...] W stallach jest dwunastu biskupów, przeważnie sufraganów. Brak biskupa Klepacza i arcybiskupa Kominka, który jutro ma koronację w Bardo. Tym razem Episkopat „się podzielił", część pojechała do Barda (12). Nareszcie realizuje się upragniony cel partii, która od dawna czeka na „podział" Episkopatu. Uroczystości sandomierskie mają swoją specyfikę. I tu bardzo żarliwa modlitwa, w której bierze udział niewielkie miasto i lud okolicy. — Rząd ze swej strony „bierze udział" w Milenium; co mogą to robią. Usiłowano wywieźć w pole młodzież. Jutro w fabrykach jest dzień pracy. Czy to poprawia autorytet partii? Most na Wiśle zamknięto na jutro. Nikt z tamtej strony nie przyjdzie. Wstrzymano autobusy i taksówki, którym nie wolno nikogo przywozić do miasta. Jakiś bieg kolarzy finiszuje jutro w Sandomierzu. Na lotnisku też są wyczyny. W miejscach pracy starannie rejestruje się obecność. — My zaś modlimy się. Całą noc Katedra otwarta, rozlega śpiewami. Wracamy do Rezydencji o godzinie 22.00. 3 VII 1966, niedziela Sandomierz - Jasna Góra Godz. 7.30 — Mszę świętą odprawiam w kaplicy domowej Biskupa. Po Mszy świętej przyjm uję delegację zakonnic i kleryków w żołnierskich mundurach. Godz. 9.00 — Dłuższa rozmowa z biskupem Lorkiem i biskupem Gołębiowskim. Godz. 10.30 — Wyruszamy do Katedry. Droga rozbrzmiewa okrzykami i śpiewami. Jest tak tłoczno, że przejście do Katedry jest sztuką nie lada. Na balkonie starostwa (dawny Dom Księży Emerytów) figuruje sina twarz powiatowego urzędnika SW i ubowcy. Naprzeciwko jest kino „Wisła". W obydwu budynkach martwe twarze. Oni się nie cieszą wraz z ludem, tylko bacznie obserwują okiem wywiadu. Godz. 11.00 — W Katedrze biskup Gołębiowski wita obecnych, w imieniu biskupa Lorka. Po czym arcybiskup Baraniak sprawuje celebrę pontyfikalną. Kazanie głoszę po sumie, wśród niebywałego upału. Wszyscy spływają potem. Ja też. Ale trwają. Na szczęście, głośniki pozwalają słuchać z cmentarza. Po kazaniu śpiewamy Te Deum i odbywa się procesja wokół Katedry. Zatrzymujemy się przy czterechołtarzach, gdzie grupy kapłanów, matek, młodzieży i dzieci składają swoje przyrzeczenia. Trwa to krótko, sprawnie i treściwie. Cała Katedra jest pięknie przyozdobiona z zewnątrz. Urządzono tutaj coś w rodzaju wystawy na wolnym powietrzu. Sprawnie współpracują klerycy, którzy są wszędzie i spisują się doskonale. Wracamy do Katedry na Apel i błogosławieństwo Episkopatu. Tak kończy się uroczystość przedpołudniowa. Wracamy wśród niemożliwego tłoku. Balkon państwowy ugina się „od ciężaru władzy". Ludzie szepczą: „Idźmy wolniej, niech nas widzą". Podnoszę głowę. Na balkonie sterczy wysoki pan o sinej twarzy. Błogosławimy go. Ani drgnął. To człowiek dziś obcy naszym przeżyciom. Ale włączamy go w nasze serce. — Jeszcze jest dużo krzyku, dzieci z kwiatami, delegacje w strojach regionalnych. W Sandomierzu wszędzie jest ciasno; piękne miasto. — Obiad na jednej nodze. Śpieszymy do Częstochowy, gdzie czeka nauczycielstwo. Żegnamy biskupa Jana Kantego [Lorka — p. red.] i jego gościnny dom. Jest to rezydencja w dawnym stylu, pełna obrazów i dzieł sztuki. Pełno tu ludzi. Z balkonu wraz z biskupem Lorkiem błogosławię ludzi. Wyruszam z ks. prałatem Padaczem do Częstochowy. Odprowadza nas biskup Gołębiowski z arcybiskupem Bara-niakiem. Wyjeżdżamy stosunkowo łatwo z miasta w kierunku na Staszów, Jędrzejów. Czekamy na naszych w lesie za Koprzywnicą. Za nami wlecze się UB w dwóch autach. Dołączają się ojcowie Paulini z o. Generałem. Brak nam biskupa Bareły. Po drodze zatrzymaliśmy się raz, dla eksperymentu. Nasz cień UB zaraz skręcił w las. Ale gdyśmy ruszyli wypłynął i wlókł się za nami do samej Jasnej Góry. Pilnują nas jak przestępców. — Dowiadujemy się, że ojcowie Paulini, jadący do Sandomierza byli tak szczegółowo rewidowani, że otwarto im wszystkie zawiniątka. Szukają Obrazu Nawiedzenia. Całe UB, WSW, Rząd i partia szukają obrazu Matki Bożej. To najpoważniejszy dla nich problem. A Matka Boża Nawiedzenia pozostała w Warszawie, u św. Jana Chrzciciela, w Katedrze. Może też na trzy miesiące? Dałby Bóg! Nie była w Sandomierzu, bo tu w ołtarzu głównym jest Jej Narodzenie. Godz. 18.30 — Stajemy na Jasnej Górze. Jest tu ludno. Odbywa się konferencja dla nauczycielstwa, którą głosi biskup Wosiński, eksnauczyciel. Godz. 20.00 — Jesteśmy w Bazylice. Właśnie kończy się Msza święta. Idę na ambonę, wygłaszam kazanie i dopełniam aktu oddania nauczycielstwa w niewolę Matki Najświętszej. Wszyscy trzymają kartki i powtarzają słowa aktu. Teraz widać, kto należy do pielgrzymki. Niemal wszyscy mają kartki w dłoniach. Udział więc w pielgrzymce jest dość liczny, pomimo okólników inspektorów, że jest to „akcja antypaństwowa". Postawa tych ludzi jest odważna, wiedzą, co ryzykują — utratę pracy. Po akcie oddania poświęcam srebrne wotum nauczycielstwa, w kształcie otwartej księgi. Po czym przenosimy je do kaplicy Matki Bożej Jasnogórskiej, gdzie następuje złożenie wotum. Krótkie przemówienie przedstawiciela nauczycielstwa. Odbieram wotum i składam je na ołtarzu. Apel Jasnogórski i błogosławieństwo trzech biskupów — biskupa Bareły i biskupa Wosińskiego — kończy uroczystość. — Od jutra ponad tysiąc nauczycieli rozpoczyna rekolekcje w trzynastu grupach, na mieście. 4 VII 1966, poniedziałek ^ ; Jasna Góra Godz. 7.30 — Msza święta w Kaplicy. Obecni przeważnie nauczyciele. Wygłaszam krótkie przemówienie, prosząc o modlitwę w intencji wychowawców narodu. Poświęcam sztandar Tysiąclecia dla Polonii brazylijskiej (Rio de Janeiro). [...] Kielce - Wiślica 5 VII 1966, wtorek Jasna Góra - Stryszawa Przed godziną 12.00 wyjazd „na wakacje". Obstawa działa, czekają radiowozy MO przed bramą wyjazdową. Ofiarował się nas odprowadzić o. Teofil Krauze, przeor jasnogórski [...]. Wszystkim potrzeba snu i wypoczynku. Milenium wyczerpuje. Niewątpliwie, dojazdy na uroczystości diecezjalne milenijne są nużące, ale na tym polega nasze dziękczynienie za tysiąc lat Chrztu, że musi być nie tyle triumfem („Precz z triumfalizmem" — „Słowo Powszechne" i „Tygodnik Powszechny") ile ofiarą, a może i cierpieniem. Przecież Tysiąclecie — to mysterium crucis. — Jedziemy przez Będzin, Oświęcim, Porąbkę. Za nami wloką się dwa wozy ubowskie. Zmyliliśmy drogę za Żywcem, wjechaliśmy niemal w ślepą ulicę — za nami UB też. Ile ci ludzie wydają pieniędzy, bez korzyści dla Państwa! Ilu marnuje się ludzi, deformuje manią śledzenia, podglądania. Przecież „takie zajęcie", /. postawą nieufności, musi zniekształcać człowieka. Państwo leż musi ufać, bo inaczej mobilizuje przeciwko sobie wszystkie siły obronne, zwłaszcza ducha sprzeciwu, krytyki. Robotnicy, zmuszani do stawienia się w fabryce w niedzielę, by nie mogli wziąć udziału w uroczystościach milenijnych — to już wrogowie. Młodzież, siłą niemal sprowadzana w czasie wakacji na zbiórki z legitymacjami — to opozycja. Po co Rząd i partia mnożą sobie wrogów? — Naraz dowiedzieliśmy się o tym z prasy, ex post, że w Sandomierzu były wielkie milenijne uroczystości państwowe, w tych samych dniach, co kościelne. A może to odpowiedź pana Premiera na moje zaproszenie? Godz. 16.00 — Jesteśmy w Stryszawie. Już tu urzęduje ze trzydzieści sióstr Zmartwychwstanek z Warszawy; gromadka dzieci i znajomych górali wyległa na powitanie. Wszyscy się cieszą. [...] 16 VII 1966, sobota Stryszawa - Kielce Godz. 14.00 — Zaraz po obiedzie wyruszyliśmy do Kielc na diecezjalne uroczystości milenijne. Towarzyszy nam o. Teofil, który wiezie „ekipę magnetofonową" — p. M. Okońską i p. K. Szajer. Jest duszno, droga nużąca, zwłaszcza na odcinku zakopiańskim, którym leje się strumień niedzielnych wycieczkowiczów. Liczne objazdy na odcinku Kraków-Kielce, z powodu przebudowy jezdni, opóźniają bieg. Miechów tonie w sztandarach — obchodzi Tysiąclecie Państwa. Do Kielc przybywamy tuż przed godziną 18.00. Biskupi, przeważnie sufragani, już są przygotowani do wymarszu do Katedry. Tłumy ludzi zalegają jezdnię, cmentarz przy Katedrze i plac przykatedralny. Przybył z Krynicy arcybiskup Baraniak. Brak Metropolity Krakowskiego. Biskupów jest około 16. — Wśród wielkiej ciżby, okrzyków i kwiatów przedostajemy się do Katedry. Trybunę oparto o ścianę południowo-wschod-nią Katedry, z widokiem na plac Katedralny. Przejście jest ogromnie utrudnione. Działa bardzo ruchliwy prałat Kiełb, mistrz ceremonii. Wszystko idzie dość sprawnie. Witają nas dzieci, które obdarzają biskupów kwiatami. Wśród biskupów jest biskup Bernacki i biskup Dąbrowski. Wspaniałe chóry wykonują „nieśmiertelne" Ecce Sacerdos, zamiast „Wierzę w Boga". Trwa to długo i zmusza wiernych do milczenia. Delegacje dzieci, młodzieży, rodziców składają swoje wota i piękne kwiaty. Przemawia biskup Jaroszewicz, administrator apostolski diecezji kieleckiej, człowiek wysokiej klasy duchowej, teolog i asceta. Daje nam zarys dziejów terytorium, na którym dziś znajduje się diecezja kielecka. To dawne tereny diecezji krakowskiej i archidiecezji gnieźnieńskiej (arch. Kurzelowski). Biskup Dąbrowski odprawia Mszę świętą przed tronem, na którym nie ma Obrazu Nawiedzenia. Ja wygłaszam kazanie. Musiałem uspokoić nieco entuzjazm wiernych, gdyż oklaski utrudniały mowę, chociaż do tych oklasków nie było specjalnych powodów w treści kazania. Ludzie przyzwyczaili się już wszystkie swoje bóle, opory, niezadowolenie z akcji wyznanio-wców, krępujących uroczystości milenijne, wypowiadać oklaskami na cześć biskupów. — Po kazaniu odśpiewano polskie Te Deum. Wróciliśmy, wśród oklasków wiernych, do Domu Biskupiego na wieczerzę. Jeszcze trzeba było wyjść na balkon. Stąd można było ocenić ilość uczestników uroczystości — ponad trzydzieści tysięcy. Dzięki temu, że ruch uliczny wstrzymano, nabożeństwo odbyło się spokojnie. Udział duchowieństwa bardzo czynny i sprawny. Całą noc trwa w Katedrze modlitwa. W czasie wieczerzy arcybiskup Kominek odczytał nam swój list do duchowieństwa i komunikat w związku z dywersyjną imprezą we Wrocławiu. Tutaj USW na gwałt poświęca kamień węgielny pod pomnik Jana XXIII. Robi to USW przez „Paxowców" i księży „Caritas". Ma być 19 lipca zjazd ku uczczeniu kościelnego i państwowego Milenium. Arcybiskup Kominek widzi w tym próbę dywersji. [...] 17 VII 1966, niedziela Kielce — Wiślica — Kraków — Stryszawa Godz. 8.00 — Zebrani w Kielcach biskupi udali się do Katedry, by na podium zewnętrznym uczestniczyć we Mszy świętej, którą odprawiałem. Podobnie jak wczoraj, witała nas gromadka dzieci z kwiatami i wielka rzesza Kielczan, często w strojach ludowych. Nad nami pusty tron Matki Najświętszej, w ramach — pęk lilii. Matka Najświętsza „pracuje" w Warszawie. Kielczan pocieszam w kazaniu po Mszy świętej, że Matka Najświętsza wynajdzie inny sposób radości. Właśnie jedziemy do Wiślicy, by koronować Madonnę Łokietkową. — Wracamy do Rezydencji, wśród niemilknących okrzyków. Godz. 10.15 — Korowód aut biskupich wyrusza do Wiślicy. Wpadamy w istny tunel MO. Na przestrzeni co najmniej 15 km droga jest obstawiona posterunkami MO, radiowozami i rezerwami MO. Mamy jednak przejazd bez zatrzymania, chociaż MO starannie notuje numery wozów, a niekiedy fotografuje. Tu i ówdzie zatrzymują motocykle. Mijamy Busko, wśród tłumów ludzi — co zresztą jest stałym zjawiskiem na całej trasie. Odbieramy odczucie wielkiej radości ludzi z przejazdu biskupów. Zatrzymujemy się w lesie, o 4 km od Wiślicy. Wozów jest ponad piętnaście. Ogarnia nas gromada ludzi, wędrujących ku Wiślicy. Godz. 11.30 — Stajemy w Ciorysławicach, gdzie oczekuje wielka rzesza ludzi. Tutaj, na przedmieściu Wiślicy, odbędzie się uroczystość koronacyjna. Miłe powitanie przez Kapitułę Wiślicką, dzieci, duchowieństwo i wielką rzeszę wiernych. Większość zebranych zajmuje wielką łąkę, sąsiadującą z kościołem. Podium oparte o ścianę prawą zabytkowej świątyni. Na przodzie podium ołtarz, po stronie lewej — tron dla Madonny Łokietkowcj. Witają nas dzieci kwiatami, młodzież, rodzice. Wspaniały bochen chleba dostaje się Prymasowi. — Przemawia biskup Jaroszcwicz, po czym dopełniam koronacji posągu Matki Najświętszej. Wyraz twarzy przypomina Regelindę, córkę Bolesława Chrobrego (Lachendae Poliń) z katedry naumburskich. Posąg dobrze zachowany, pochodzi z ok. 1300 r., chociaż wielu historyków sztuki jest zdania, że jest starszy. Dopraszam do współpracy metropolitę krakowskiego K. Wojtyłę i biskupa Jaroszewicza. Arcybiskup Wojtyła odprawia celebrę pontyfikalną, a ja głoszę kazanie milenijne (330 w tym roku). Po Mszy ma miejsce modlitwa milenijna do Matki Najświętszej i Te Deum (po polsku). Chociaż słońce praży, wszyscy spokojnie trwają wśród podniosłej modlitwy. Szczęście, że pogoda dopisała; w razie deszczu łąka zamieniłaby się na błoto, jak było w Rywałdzie i Ludźmierzu. Całość uroczystości była sprawnie przeprowadzona. Brało w niej udział czterdziestu biskupów, głównie sufraganów. [...] — Postawa ludności zadziwiająca. Trwają cierpliwie, spokojnie, godnie, bez najmniejszego niepokoju. Od razu wiadomo, że nie ma tu bojówek partyjnych, które wprowadzały tak ciężką atmosferę w Warszawie. Po nabożeństwie przejeżdżamy do Domu Długosza w Wi-ślicy, gdzie nas przyjęto obiadem. Przemawiał biskup Jarosze-wicz, dziękując za uczestnictwo, i Prymas. W czasie obiadu dowiedziałem się od biskupa Gołębiows-kiego o szczegółach pożaru w kościele seminaryjnym Sw. Michała w Sandomierzu, w tygodniu po uroczystościach milenijnych. Pożar był tak wielki, że strawił zabytkowy ołtarz, krzyż, obrazy i organy. Nie można było ratować na skutek wielkiego żaru. Ludzie są przekonani, że nastąpiło złośliwe podpalenie z pomocą siarki. Znamienne, że nie pozwolono w „Słowie Powszechnym" zamieścić korespondencji o tym pożarze, którego świadkiem był ten właśnie korespondent, który na krótko przedtem zabiegał o wywiad. Po obiedzie zwiedzaliśmy baptysterium w Pawilonie, wybudowanym przez Uniwersytet Warszawski i podziemia Kolegiaty z reliktami romańskimi oraz odkryte w prezbiterium freski. Kolegiata jest wspaniałym zabytkiem. Godz. 16.00 — Pożegnanie i odjazd przez Kazimierz Wielki, Proszowice, Kraków do Stryszawy. Przed nami ciągną setki wozów pielgrzymich. Powrót był szczęśliwy. Tarnów - Stary Sącz 22 VII 1966, piątek Stryszawa Słuchałem przez radio przemówienia Wł. Gomułki na „sesji uroczystej Sejmu", z okazji Tysiąclecia Państwa. Przemówienie utrzymane jest w stylu jego mowy styczniowej, chociaż spokojniejsze. Ale ta sama tendencja, ta sama ignorancja dziejów Polski, ta sama prokuratorska pasja oskarżania Episkopatu. Rzeczą niesłychaną było przedstawienie tej wypowiedzi do aprobaty Sejmu. Co za zwyczaje parlamentarne? Czy to ma być oficjalna deklaracja Sejmu? Przecież w wypowiedzi WŁ Gomułki zawarto (zapewne przez „Profesora" G.?) tyle spornych naświetleń, tyle nieścisłości i przeinaczeń, że trudno uważać to za wypowiedź Sejmu, w którym znalazłoby się kilku znawców historii Polski. Wypowiedź przyjęto bez sprzeciwu. Sejm Tysiąclecia — jest „Sejmem niemym". Historia się powtarza! [...] 23 VII 1966, sobota Stryszawa - Tarnów Godz. 13.00 — Po wczesnym obiedzie wyruszyliśmy do Tarnowa na kolejny szlak milenijnych uroczystości diecezjalnych. Jechaliśmy przez Suchą, Sułkowice, Myślenice, Bochnię. Droga dobra. Na wysokości Sułkowic ogromna ulewa niemal zasłaniająca drogę. Za nami ciągnie przeor Paulinów z Jasnej Góry, o. Teofil Krauze z Instytutem Prymasowskim. I za nami i przed nami wozy „opiekunów" — „mercedes", znany nam już z „potrzeby pod Liksajnami", „pułkownik z rudzielcem" —jak już się utarło nazywać pana „od spraw milenijnych". Godz. 15.30 — Jesteśmy w Tarnowie u biskupa Ablewicza. Godz. 17.30 — Otwarcie Wystawy Milenijnej diecezji tarnowskiej. W budynku zabytkowym starej szkoły parafialnej, dziś odpowiednio przystosowanym, mieści się pięknie pomyślana ekspozycja. Jest to dzieło ks. Smolenia, którego tu dziś nie ma. Przeniósł się całkowicie na KUL. Po krótkim przemówieniu, dokonałem otwarcia Wystawy, którą zwiedziliśmy całym zespołem dwunastu biskupów. Już się gromadzą rzesze wiernych, które czekają na nabożeństwo milenijne. Przeszliśmy przez Katedrę na sąsiadujący z zakrystią plac Katedralny. Tu przygotowano obszerne podium, ołtarz na tle emblematów milenijnych. Nie ma Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. — Biskup Ablewicz wygłasza piękne historyczne wprowadzenie do dziejów terytorium dzisiejszej diecezji tarnowskiej. Arcybiskup Wojtyła sprawuje celebrę pontyfikalną. Ja głoszę słowo Boże. Mówię o wkładzie Kościoła polskiego w kulturę narodową polską, jakiej znaki oglądaliśmy na Wystawie. — Po celebrze biskup Ablewicz odnawia akt oddania diecezji Matce Najświętszej. Śpiewamy polskie Te Deum. Uroczystość odbywa się przy pięknej pogodzie, chociaż dziś do południa padało. Udział wiernych, głównie z miasta, ponad pięćdziesiąt tysięcy. Zalegają wszystkie okoliczne place i uliczki. Widać ich nawet na dachach. Postawa wiernych godna; trwają ponad trzy godziny w wielkim skupieniu. Gdy patrzę na tę postawę w duchu pokoju — tym boleśniej odczuwam kontrast, który wytwarza „bojaź-liwa partia". Dziś na ulicach miasta „ostre pogotowie". Jadąc do Katedry widzieliśmy trójki wojskowe, z pepeszami, gotowymi do użycia. Ludzie patrzą na nich z uśmieszkiem. Pełno wozów milicyjnych. Posterunki MO widzieliśmy już na trasie do Tarnowa. Wstrzymano ruch autobusów miejskich ku miastu. „Stary obrządek" w pełnej gali, nic się nie zmienia. Ci ludzie ciągle czekają na rewolucję, której nikt nie organizuje. Ale to tak działają resztki sumienia; to nieprawe czyny każą się lękać urojonego niebezpieczeństwa. Uroczystość na placu kończy się o godzinie 21.00. Udajemy się do Seminarium Diecezjalnego, gdzie przygotowano posiłek. Przemawia arcybiskup Kominek, który dziękuje za gościnność dla Komisji Duszpasterskiej. Kilka słów dopowiedziałem ze swej strony, pochwały dla duchowieństwa tarnowskiego. 24 VII 1966, niedziela < Tarnów - Stary Sącz - Limanowa - Stryszawa Godz. 7.30 — Odprawiam Mszę świętą w kaplicy domowej. Przyszły siostry „z Sewcrynowa", które tu mają dom swój od blisko siedemdziesięciu lat. Po Mszy świętej śniadanie i przygotowanie do wyjazdu. Nagle robi się zupełnie ciemno. Ogromna ulewa i wyładowania atmosferyczne twór/.;; istny potop. Woda płynie ulicami, jak rzeka. Trwa to na szczęście, krótko. Już o godzinie 9.00, z opóźnieniem kwadransowym, mogliśmy wyjechać. Przed Seminarium Duchownym utworzył się cały korowód wozów, ponad dwanaście. Jedziemy ku Zbylitowskiej Górze. Droga pełna dzieci, które witają; kwiatami. Przed bramą zakładu sióstr Sacre Cocur w Zbylitowskiej Górze stoi wielka rzesza ludzi. Ale nie zatrzymujemy się, gdyż jesteśmy opóźnieni. Prowadzą nas przepiękną trasą, wzdłuż jeziora Rożnowskiego. Jest ono „obudowane" namiotami i domkami campingowymi. Tłumy młodzieży snują się po drogach. Jest to wielki problem duszpasterski, jak dotrzeć do ludzi, którzy tutaj spędzają wakacje. Okoliczni mieszkańcy nie gorszą się jednak. Mówią nawet, że goście wakacyjni przychodzą do świątyni i modlą się. Nie brak na pewno swobody towarzyskiej. Radzę, by do przenikania w teren wypoczynkowy użyć grupek katolickiej młodzieży akademickiej, która by tu przybywała w celach apostolskich. Na wysokości Nowego Sącza zaczyna znowu „sączyć" deszcz. Pada od niechcenia. Widocznie i tu przeszła wielka burza, bo stoją całe jeziora wody. Jadę tędy pierwszy raz i podziwiam cuda Boże w przyrodzie. Bodaj najpiękniejsza partia naszej Ojczyzny. Godz. 10.30 — Stajemy w Starym Sączu. Nieco pada, ale umiarkowanie. Wjeżdżamy w tłumy wiernych, którzy oczekują na przybycie biskupów. Z trudem przedostajemy się na dziedziniec klasztorny, gdzie ciżba ludzka zajmuje każdy metr. Na frontonie klasztornym zbudowano rozległe podium, na którym ustawiono ołtarz polowy. Na ścianie zawieszony Krzyż łaskami słynący, z którego Chrystus przemawiał do błogosławionej Kingi. Wszystko tu jest wspomnieniem fundatorki klasztoru i jej siostry, błogosławionej Jolanty, która stąd wyruszyła do Gniezna. Pomimo deszczu, uroczystość odbywa się pod gołym niebem. „Synowie tego świata" — „Bracia podłączeni" — nie mokną, gdyż już od godziny 4.00 rano ustawili swoje magnetofony w budynku przyległym, który zajęto na szkołę państwową. Dziś nasłuchają się modlitwy, pieśni i kazań. Czy coś spłynie na ich dusze? Wielka tajemnica łaski wiary, z której nie każdy korzysta, chociaż „z urzędu" uczestniczy w wyznawaniu wiary. Wita nas orkiestra góralska i biskup górali — J. Ablewicz. Po czym arcybiskup Kominek sprawuje sumę pontyfikalną, a ja głoszę kazanie milenijne o znaczeniu zakonów w życiu Polski. Mówić nie jest łatwo, chociaż deszcz przestał padać. Początkowo przerywano słowo Boże oklaskami, chociaż nie było do nich powodu. Widocznie wtargnął nowy obyczaj, który trzeba nieco przygasić. Proszę, by nie klaskano. — Deszcz zaczyna padać pod koniec kazania — znak, by kończyć. Po skończonej celebrze biskup Ablewicz odmawia piękne modlitwy do błogosławionej Kingi i śpiewamy Te Deum po polsku. Po czym odprowadzamy błogosławione relikwie do świątyni. Na progu wita nas znów orkiestra góralska i dzieci, które z wielkim przejęciem wypowiadają swoje wiersze. Modlimy się przy ołtarzu błogosławionej Kingi, gdzie ustawiono relikwie. Klasztor zamieniono dziś na refektarz dla gości. Wszyscy biskupi, w liczbie dwudziestu, i mnóstwo księży, mieli prawo wstępu do klauzury, gdzie podano posiłek. W czasie obiadu przemawiał biskup Ablewicz i ja. Pokazał się ks. dr I. Dzie-dziak, który choruje już od kilku lat i miał amputowaną nogę. Dzielny góral trzyma się dzielnie i nie opuszcza go humor, którym się zawsze odznaczał. Siostry Klaryski rozdają pamiątki biskupom, piękne albumy, relikwie błogosławionej. Otrzymałem cenny dar w postaci dużego relikwiarza błogosławionej Kingi, z kością z palca (według orzeczenia dr Wójtowicz). Nadto dostaliśmy piękne kartki i medaliki, przygotowane na tę uroczystość. W organizacji uroczystości bardzo pomogli ojcowie Franciszkanie z Niepokalanowa, na mocy wspólnoty franciszkańskiej. Powoli zbieramy się do powrotu, chociaż chciałoby się tu pozostać dłużej i w ciszy pomodlić się. Pogoda już się ustaliła. Żegnamy kochane siostry i pielgrzymów, i przebijamy się do auta. Wracamy na Limanową, Mszanę Dolną, Rabkę, Suchą. Cudowny krajobraz, droga wiedzie cały czas szczytami górskimi. Warto przebyć ją w kierunku Nowego Sącza. [...] Łomża 6 VIII 1966, sobota Warszawa - Łomża Godz. 6.30 — W kościele Ojców Paulinów „odprawiam" 250 Pielgrzymkę Warszawską na Jasną Górę. [...] Odprawiłem Mszę świętą dla pielgrzymów i wygłosiłem słowo Boże, w którym wskazałem cel pielgrzymki: wyprosić Warszawie, by była miastem miłości. [...] Godz. 14.30 — Wyjazd do Łomży przez Ostrów Mazowiecką. Przed miastem czeka biskup Mościcki, który nas prowadzi nową drogą do Łomży. Mój wóz zatrzymała MO pod pozorem przekroczenia szybkości w terenie obudowanym. Pan S. Maciej ak tłumaczył się, że jechał za wozem ciężarowym, który MO przepuściła. Był to figiel mądrości MO, która chciała tylko sprawdzić, kto jedzie w moim wozie. — Wielkie kałuże wody na drodze; tłumy ludzi pieszo zdążają do Łomży, gdyż autobusy już wstrzymano. — Zajeżdżamy na ul. Dworską, wśród tłumów ludzi, oczekujących nas. Po półgodzinnym odpoczynku udajemy się procesjonalnie do Katedry. Na razie jest pogoda. Cmentarz jest wypełniony wiernymi. Biskupów jest ponad trzydziestu. Na rozległym cmentarzu wybudowano na podium ołtarz polowy. Widok jest na dwie strony. Miejsce dobrze wybrane i estetycznie urządzone. Katedra spowita sztandarami i napisami — bez przesady, estetycznie. Witają nas dzieci i młodzież. Przemawia biskup Falkowski krótko, zwięźle i — jak zazwyczaj — bardzo dobrze. Rozpoczyna się cicha Msza, sprawowana przez arcybiskupa Kominka. Ja głoszę słowo Boże powitalne, po Ewangelii. Zrobiłem małą apostrofę do MO, prosząc by się nas nie bała; przyjechaliśmy, by się modlić i spokojnie odjedziemy. Jest MO zbyt wiele na niewielkie miasto. W okolicy urządzono różne imprezy, nawet „poświęcenie szkoły", chociaż to wakacje i brak młodzieży. Stary styl przeciwdziałania za wszelką cenę. Jednak stoi zwarta rzesza ludu Bożego, wszyscy witają biskupów z radością, trzeba powstrzymywać oklaski. Po Apelu udzielamy błogosławieństwa zbiorowo. Ludzie nigdy tu nie widzieli tylu biskupów. Odprowadzają nas do Rezydencji. W czasie wieczerzy długo gawędzimy o Wrocławiu, o przebiegu uroczystości milenijnych. W Katedrze trwa całonocna modlitwa stanowa. Gdy to piszę, rozlegają się śpiewy i przemówienia dla rodziców. [...] 7 VIII 1966, niedziela Łomża Uroczystości milenijne odbywały się przy pięknej pogodzie i przy udziale około czterdziestu biskupów ze wszystkich diecezji. Godz. 8.00 — Odprawiłem Mszę świętą w kaplicy domowej biskupa. Przyszły siostry Serca Jezusowego i pięć panien z Instytutu Prymasowskiego, które przyjechały na Sacrum Poloniae Millennium. Godz. 10.30 Udaliśmy się procesyjnie do Katedry, przez cmentarz okrążający Katedrę. Wielkie tłumy wiernych wypełniły teren natłoczony tak, że z trudem posuwał się orszak biskupów. Na podium powitali nas przedstawiciele młodzieży, matek i ojców, a dzielne Kurpianki z Myszyńca odśpiewały „hymn milenijny", własny utwór. Wypadło to wspaniale — otrzymały brawo. Przepiękne przemówienie wprowadzające wygłosił biskup Falkowski, doskonałe pod względem formy, materiału i wiadomości historycznych. — Sumę celebrował arcybiskup Baraniak. Nieco szwankowały śpiewy tekstów mszalnych, gdyż były nowe melodie i teksty, jeszcze nie wyćwiczone przez ludzi. — Po Ewangelii wygłosiłem 55-minutowe kazanie, którego wierni wysłuchali z budującą cierpliwością. Po sumie odśpiewano Te Deum po polsku — wspaniale. Chwyta przystępna melodia. — Po czym odbyła się procesja wokół Katedry do trzech ołtarzy — na modłę sandomierską. — Wróciliśmy na podium, by odśpiewać „Boże, coś Polskę". — Lud długo wiwatował na cześć biskupów, gdy przechodziliśmy do Rezydencji. Pogoda cudowna, nie za gorąco, przy lekkim przewiewie. Teren doskonały, chociaż ciasnota ogromna. Przeważali mężczyźni. Godz. 14.00 — Obiad w Seminarium Duchownym; przemawiał biskup Dąbrowski i ja — dziękując za gościnność. Godz. 16.00 — Zakończenie uroczystości Sacrum Polo-niae Millennium. Ks. infułat Roszkowski wygłosił ciekawy referat „z dziejów diecezji łomżyńskiej", a arcybiskup Kominek miał kazanie — „katolickie rozumienie dziejów Narodu". Był to wykład „pod wykład" pana Gomułki. Biskup Falkowski, coram Sanctissimo, oddał swoją diecezję w macierzyńską niewolę Maryi. Błogosławieństwem biskupów zakończyliśmy uroczystości. Pobożny i patriotyczny lud łomżyński otrzymał wspaniały materiał do swoich przeżyć milenijnych; toteż udział był bardzo żywy, budujące skupienie, cisza, wytrwałość i cierpliwość niewypowiedziana. — Przy czym piękna dekoracja Katedry, dobra organizacja techniczna. Bóg dał błękitne niebo i pogodne słońce. Po zakończeniu nabożeństwa biskupi wyjechali. Ja z biskupem Kazimierzem Kowalskim pozostałem na noc. Po wieczerzy odwiedziłem klasztor Ojców Kapucynów, piękny ogród z tarasami, do którego zaglądaliśmy nieraz przez parkan, jako sąsiedzi ze stancji prof. K. Kęsickiego na Krzywym Kole, w sąsiedniej posesji. Odnowiłem stare wspomnienia z lat wojennych 1915-1917, gdy przez dwa lata byłem w gimnazjum łomżyńskim, przed wstąpieniem do Liceum Piusa X we Włocławku. Opole — Kamień Jasna Góra: 15 sierpnia 13 VIII 1966, sobota Gniezno - Jasna Góra - Opole Godz. 5.30 — Msza święta w kaplicy domowej. Po śniadaniu o godzinie 6.30 — wyjazd na Jasną Górę z biskupem J. Czerniakiem i ks. prałatem Padaczem. Droga prowadzi na Wrześnie, Pyzdry, Kalisz, Sieradz, Wieluń. Jest spokój. Asysty UB nie ma. Odpoczywamy nieco w lesie pod Wieluniem. Godz. 11.00 — Na Jasnej Górze. Załatwiamy sprawę tekstów w Instytucie. — Zgłasza się wycieczka włoska, prowadzona przez młodego kapłana. Błogosławię ich na Sali Rycerskiej. Godz. 12.15 — Obiad wspólny. Godz. 15.00 — Wyjazd do Opola przez Lubliniec. Jedziemy całą gromadą: ojciec generał Paulinów Tomziński, o. przeor Krauze, p. Okońska i p. Szajer; biskup Bareła, biskup Szwagrzyk, biskup Musicl w drugim aucie; biskup Czerniak ze mną i prałatem Padaczem. Jazda spokojna; zatrzymują nas na moment pod Opolem, by stwierdzić, kto jedzie. Odpoczywamy w lesie wśród komarów. Godz. 17.00 — Stajemy w Opolu, przy Kurii Biskupiej. Nadjeżdżają inni biskupi, którzy będą pracowali w terenie. Godz. 18.00 — Rozpoczynają się uroczystości milenijne. Biskupów jest około trzydziestu, przeważnie młodsi. Do wiernych uczestników uroczystości należy arcybiskup Baraniak, arcybiskup Kominek, arcybiskup Wojtyła [...], biskup Falkow-ski. [...] Wśród umiarkowanie zebranych wiernych kroczymy wokół Prokatedry na podium, które ustawiono na placyku od strony domu Wydawnictwa Św. Krzyża. Tutaj jest tłoczno, nie tylko na cmentarzu, ale i na ulicy. Biskup Jop tłumaczy, że ludzie w Opolu są przyzwyczajeni do wygód. A właśnie zatrzymano autobusy i pociągi. Na jutro szykuje się mnóstwo imprez antymilenijnych. „Władza" nie daje za wygraną. Zgromadzono wiele MO. Podobno kazano przygotować pięć tysięcy obiadów dla aparatu politycznego. Wydają olbrzymie pieniądze na kontrakcję. Napiszą, że to biskupi przeciwdziałają Państwu. Witają nas małe dzieci i delegacja Opola. Po czym przemawia biskup Jop, mówiąc o świętych Opolszczyzny. Po tym przemówieniu odczytał list kardynała Cicognani, utrzymany w formie „trzeźwej neutralności". Przechodzimy do Prokatedry, gdzie arcybiskup Baraniak sprawuje celebrę pontyfikalną, Mszę o Matce Bożej Częstochowskiej. Śpiewają chóry mieszane. M. in. ciekawe zestawienie chóru dziewczynek z chórem starszych. Głosy dziewczynek wychodzą skrzypiąco na tle czystych, wyrobionych głosów kobiecych. Wszystkim śpiewom towarzyszy orkiestra, która na modłę śląską robi wiele „wojskowego" hałasu. [...] Kazanie miałem mówić na zewnątrz, ale „coś się zepsuło" tak, że przemawiałem z ambony w kościele. Wszyscy dobrze słyszeli. Nazwałem Jasną Górę córką Opola, bo przecież stąd Władysław Opolczyk wysłał Obraz do ufundowanego na Jasnej Górze klasztoru. Po kazaniu jeszcze śpiewy chórowe i uroczystość dzisiejsza zakończona, przy dobrej pogodzie. Godz. 21.30 — Opóźniona wieczerza i spoczynek. Całą noc rozlegają się śpiewy w Prokatedrze. 14 VIII 1966, niedziela Opole - Kamień - Opole • , « Trwają uroczystości milenijne w Opolu. Godz. 7.30 — Odprawiam Mszę świętą na estradzie cmentarnej, dla rzeszy ludu, wypełniającego szczelnie plac. Krótkim przemówieniem kończę Mszę świętą. Zbliża się arcybiskup Kominek, który ma śpiewać Mszę świętą i pouczać. Właśnie dochodzą głosy jego przemówienia; jest wśród swoich, bo tu pracował przez wiele lat. Arcybiskup zawsze usiłuje w swoich kazaniach stworzyć nurt pośredni między „niebem a ziemią". [...] „Bracia czerwoni" tymczasem skomasowali MO, wozy radiowe, którymi rozbijają się po mieście, tworzą mnóstwo przeszkód, wstrzymali autobusy do miasta, opóźnili albo odwołali pociągi. Godz. 10.30 — Wyruszamy do Katedry; przed nabożeństwem jest powitanie przez młodzież akademicką na podium cmentarzowym. Jest tu bardzo gorąco. Na niebie ani jednej chmurki. Wchodzimy do Katedry, niosąc głowy św. Jacka, błogosławionego Czesława i błogosławionej Bronisławy w cennych relikwiarzach. — Jest tu bardzo duszno. Sumę koncelebrowaną odprawia biskup Jop w otoczeniu trzech najstarszych księży autochtonów i trzech młodych (jeden neoprezbiter). Lud śpiewa. — Kazanie wygłaszam na cmentarzu, po sumie. Jest tak gorąco, że spływamy potem. Przeszkadzają motocykle MO i radiowozy, które snują się po ulicach. Dawno już nie byłem tak mokry po kazaniu, jak dziś. Ale szczęście, że kazanie było na zewnątrz. — Uroczystość kończy biskup Jop modlitwą diecezji i Te Deum. Obiad strasznie długi, niemal do godziny 15.00. Przemawia biskup Jop i ja. Księży biskupów jest czterdziestu pięciu, a wszystkich przy stole ponad dwieście pięćdziesiąt. Godz. 15.00 — Na zapowiedzianą akademię historyczną nie poszedłem; trzeba było nieco odpocząć przed wyjazdem do Kamienia. Godz. 17.20 — Wyjeżdżamy do Kamienia, miejsca urodzenia św. Jacka, błogosławionego Czesława i błogosławionej Bronisławy, w kierunku na Strzelce. Jest to dzielnica cementowni. Wszystkie drzewa są tu szare od pyłu, podobnie pola. — Jadą wszyscy biskupi, długim sznurem aut. Włącza się UB. — Przybywamy do Kamienia na godzinę 18.00. Po drodze witają nas wielkie rzesze ludu, dzieci rzucają kwiaty. Parafia Kamień — to niewielka wieś, składająca się z autochtonów. Proboszczem jest Niemiec, dziekan miejscowy, kapłan przykładny, mówiący po polsku. Uroczystość przygotowano pod gołym niebem. Sznur aut zajechał na obszerne podwórze gospodarcze. Wchodzimy wszyscy do świątyni, dość dużego budynku neogotyckiego. Oddajemy hołd świętym relikwiom, które następnie przenosimy na ołtarz polowy, ustawiony w bramie cmentarnej, ku placowi, w kierunku parku, w którym jest kapliczka świętych Ziomków, dziś zagrodzona drutem kolczastym przez pomysłowych ubowców. Na sąsiednim placu zebrało się bodaj więcej ludzi, niż w Opolu. Są to przeważnie autochtoni. Arcybiskup Wojtyła celebruje. Po Mszy świętej wygłaszam słowo Boże o świętych w Kościele polskim i ich znaczeniu dla nas dziś. Ludzie słuchają w ogromnej ciszy i skupieniu. Wszyscy czują, że biskupi przynieśli tu innego ducha; ci tak bardzo zbuntowani „przeciwko Polsce na Śląsku" ludzie, doznali ulgi. Toteż żegnają nas z wielką przyjaźnią. Wstąpiliśmy na plebanię do ks. proboszcza, gdzie jego siostry posługują się mową niemiecką między sobą. Godz. 20.30 — W drodze powrotnej mijamy ogromne rzesze wracających wiernych. Była to doprawdy wzruszająca uroczystość. Godz. 21.00 — W Domu Biskupim w Opolu. Wielu biskupów odjechało stąd do siebie. 15 VIII 1966, poniedziałek Opole - Jasna Góra Godz. 6.00 — Wyjazd z Opola do Częstochowy. Ze mną jedzie biskup Czerniak i prałat Padacz. Poprzedza nas o. generał Tomziński, który zabrał panie z Instytutu Prymasowskiego, M. Okońską i K. Szajer. Przemknął się boczkiem „samochód UB z pułkownikiem". Ale dalej jechaliśmy samotnie. Stanęliśmy na Jasnej Górze o godzinie 7.15. Godz. 8.00 — Msza święta w kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej dla 250 Pielgrzymki Jubileuszowej Pieszej z Warszawy. W zakrystii przedstawia się piesza Pielgrzymka Akademicka z Gdańska, która przyniosła różaniec bursztynowy, jako wotum młodzieży akademickiej Wybrzeża. Przemawiam do obydwu pielgrzymek razem — łącząc serce Polski z ustami Polski, by wyprosić na nowe wiary tysiąclecie, by miasto niezwyciężone stało się miastem miłości. Zdecydowaliśmy, że kazanie powiem wieczorem, a następnego dnia rano wrócę do Warszawy. Godz. 11.00 — Biorę udział w uroczystej sumie, odprawianej przez biskupa Jopa z Opola. Biskup Bareła głosi słowo Boże. Po sumie pozdrawiam Pielgrzymkę Warszawską, Kaliską i z Tomaszowa Mazowieckiego, które bardzo prześladowano po drodze. Pielgrzymka Warszawska miała względny spokój — tylko na terenie województwa kieleckiego dokuczano. Przed obiadem przyjąłem w Sali Rycerskiej wielką wycieczkę włoską, ponad sto osób. Tak pokierowano ich podróżą, by na Jasną Górę mieli pół godziny. Ale wywalczyli sobie to, że pozostali dłużej. Jednak musieli się bardzo śpieszyć na obiad do Katowic. Austriacy opowiadali, że nie chciano im dać wiz, gdyż „są popsute mosty na drodze". Wygłupy naszych reprezentantów za granicą. Po obiedzie — fotografia z księżmi, biorącymi udział w Pielgrzymce Warszawskiej. Przychodzi wielu pielgrzymów różnojęzycznych. Są Austriacy, Czesi, Węgrzy, Niemcy. Godz. 19.00 — Po procesji Maryjnej Mszę świętą odprawia biskup Bareła, po czym ja wygłaszam kazanie. Udział wiernych ogromny — ponad dwieście tysięcy. Słuchają z wielką cierpliwością słowa Bożego. Odśpiewano „Boże, coś Polskę", po czym Apel Jasnogórski. — Poświęciłem obraz Matki Bożej Częstochowskiej dla nowego kościoła polskiego w Rio de Janeiro. — Jeszcze długo lud śpiewał na placu. , , Przemyśl 20 ViII 1966, sobota Warszawa - Przemyśl Godz. 11.00 — Wyjazd do Przemyśla. Ja zabieram biskupa Czerniaka i o. przeora Teofila Krauzego z Jasnej Góry. W aucie kurialnym jedzie biskup Majewski, biskup Modzelew-ski i biskup Dąbrowski. W aucie jasnogórskim jest o. Efrem, generalny ekonom Jasnej Góry i z Instytutu Prymasowskiego M. Okońska i K. Szajer. Droga prowadzi na Lublin, Nałęczów, Biłgoraj, Jarosław, Radymno. Jest doskonała, niemal nowa na odcinku Biłgoraj — Radymno, wolna. Przeszkód nie mamy żadnych, chociaż posterunki MO tu i ówdzie czuwają, zwłaszcza pod Jarosławiem i w Radymnie. Jednak MO jest wyjątkowo grzeczna. Godz. 17.00 — Stajemy w Przemyślu, nieco opóźnieni. Ponieważ jednak Obraz Nawiedzenia nie mógł przybyć z Warszawy, uroczystości są skrócone. Bierze w nich udział ponad dwudziestu biskupów; drugich dwudziestu jest w tej chwili w większych miastach diecezji, gdzie odprawiają nabożeństwa milenijne dla wiernych. M. in. arcybiskup Baraniak celebruje w Rzeszowie, dokąd przyleciał z Poznania samolotem. Orszak biskupi udaje się z Rezydencji do Katedry; na progu oczekuje „Madonna Jackowa", Matka Boża Przemyska. Włącza się do orszaku biskupiego. W absydzie Katedry zbudowano wielkie trybuny z ołtarzem, obok którego widnieje rama dla nieobecnego Obrazu Nawiedzenia i tron dla Madonny Przemyskiej. Celebruje biskup przemyski Tokarczuk, który wita zwięźle i krótko przybyłych biskupów. W czasie Mszy świętej przemawia arcybiskup Kominek wiążąc Śląsk z Przemyślem. [...] Po Mszy świętej wszyscy biskupi udzielili zebranym błogosławieństwa, nieco poprzedzonego moim wstępem. Cały teren wokół Katedry i ulice do kościoła Serca Jezusowego, były zatłoczone cierpliwym ludem. Brak tylko było światła, gdyż „zapomniano" je włączyć. Dopiero pod koniec je włączono. „Władze" wprawdzie nie robią większych trudności, ale „Nowiny Rzeszowskie" przyniosły długi wykaz imprez przygotowanych na jutro. Wieczerza w Domu Biskupim. [...] 21 VIII 1966, niedziela Przemyśl - Sacrum Poloniae Millennium Godz. 7.30 — Msza święta w kaplicy domowej Biskupa Przemyskiego. Są zakonnice przemyskie, ponad setka i mały chłopczyk z matką, który przybył z Mościsk, za granicą sowiecką, by przyjąć Pierwszą Komunię św. — Krótkie przemówienie do sióstr i małego „prymicjanta". [...] Miła przygoda: puka ktoś do drzwi. Wchodzą małe dzieci, dziewczynka i chłopczyk (11-12 lat). — „Czego chcecie, dzieci? — Szukamy Księdza Prymasa. Ale nas nie chcieli tu wpuścić. Ale my — mówi rezolutna, szczupła dziewczynka — poszliśmy przez ogród, przez kuchnię i po schodach tu dolecieliśmy. Bo my chcemy koniecznie widzieć Księdza Prymasa. — Jesteście rodzeństwem? — Nie, szłam do Katedry, on też. Ale samemu iść smutno, więc przylecieliśmy razem". — Widać, że inicjatorką „wyprawy" jest dziewczynka. Proszą o obrazki, o fotografie kolorowe, bo tam ktoś dostał fotografię kolorową. Opowiadają, jak kochają Matkę Bożą. — „Skąd wiecie o Prymasie? — Z nauki religii" — itd. Mili goście muszą odejść, ale się boją, by ich nikt nie widział. Godz. 10.45 — Zbierają się wszyscy biskupi, ponad czterdziestu — szykuje się pochód na główne nabożeństwo. Tłumy ludzi zalegają ulice wokół Katedry, placyki przy dzwonnicy i całą ulicę w dół, aż daleko do skrzyżowania dróg. Włącza się Madonna Jackowa, którą ustawiono na tronetto. — Biskup Tokarczuk wygłasza zwięzłe powitanie. Celebruje arcybiskup Wojtyła, a ja głoszę słowo Boże. Nieco siąpi kapuśniaczek, ale z przerwami. Na kazanie ustał, a później znów padało w czasie Najświętszej Ofiary. Dopiero po Mszy świętej pokazało się słońce, gdy przemawiał arcybiskup Wojtyła, który też wiązał Kraków z Przemyślem, przez św. Jacka, kardynała Sapiehę i biskupów przemyskich, którzy tu przychodzili z Krakowa. — Po odśpiewaniu „Boże, coś Polskę" Biskup Ordynariusz odmówił improwizowaną modlitwę dziękczynną do Trójcy Świętej — za Tysiąclecie chrześcijaństwa. Była to piękna, teologiczna, nieco profesorska modlitwa, ale przyjęta bardzo mile. — Wszyscy biskupi udzielają błogosławieństwa. Krótkie słowo końcowe — i wracamy do Katedry, dokąd odnosimy Matkę Bożą. Stosunek ludzi do biskupów jest jakiś specjalny. Przerywają kordony, by ucałować pierścień. Zwłaszcza małe dzieci robią to sprytnie i niezwykle sympatycznie. Wszystkie trzeba by całować, bo wyciągają swoje dziobki. Ale byłoby to duże zajęcie. Wracamy do rezydencji. Obiad jest w Seminarium, w kilku salach. Ordynariusz wygłosił krótkie przemówienie z podziękowaniem. Ja uczyniłem to samo, imieniem Episkopatu, przypomniałem o uroczystości na Jasnej Górze i pielgrzymce mężczyzn w dniu 28 sierpnia 1966. Można powiedzieć, że uroczystość miała przebieg spokojny. Wprawdzie tuż przed rozpoczęciem nabożeństwa zaczęto na lotnisku pokazy lotnicze i artyleria zenitowa narobiła wiele huku, ale skończyło się to, zanim rozpoczęła się suma pon-tyfikalna. Stadiony, które widać z moich okien, za Sanem, obydwa są puste, chociaż na jednym z nich jakaś ekipa ugania się za piłką. Czy inne imprezy miały uczestników, dowiemy się jutro. Cóż można przeciwstawić tym podnoszącym ducha modlitwom, na których ludzie trwają sercem powiązani z Bogiem i sobą. Po obiedzie szereg rozmów. M. in. z ks. prałatem S., który przybył z Rzymu. Z ramienia biskupa Rubina informuje, że plan nawiedzenia USA jest zasadniczo utrzymany. Nie pojechał ks. prałat Mączyński, z powodu choroby. Infułat Bana-szak uzależnił swój wyjazd od udziału w drodze ks. M. — Sprawa jubileuszu w Kolegium wygląda tak, że Papież nie przybył do Kolegium na jubileusz jedynie dlatego, że nie było Prymasa Polski. Chciano dać do zrozumienia, że taka uroczystość bez udziału Episkopatu Polski nie może się odbyć. Wysuwano jeszcze inne racje, historyczne, sprzed stu lat, kiedy nie zaproszono na otwarcie Kolegium ambasady rosyjskiej, wskutek czego z Królestwa Kongresowego carat nie puszczał księży na studia. Czy bano się analogii, gdyby obecnie ambasada polska nie była zaproszona? [...] Sprawa delegacji p. Kliszko w sprawie Prymasa i Porozumienia wygląda tak: Przybyli pan M., pan Z., pani W. i prof. K. G. Zabiegali o przyjęcie w Sekretariacie Stanu. Ale wszędzie odmówiono im przyjęcia. Arcybiskup Dell'Acqua wręcz oświadczył, że bez Prymasa nie będą rozmawiać. Miało być spotkanie w ambasadzie włoskiej przy Watykanie. Arcybiskup Grano przyjął tam jednego z panów i dał odpowiedź, że w obecnej sytuacji rozmowy nie są aktualne. Biskup Bieniek i biskup Kurpas omawiają sprawę peregrynacji obrazu Nawiedzenia Matki Bożej w diecezji katowickiej. Byli „na spowiedzi" u wiceprzewodniczącego, który określił peregrynację jako akcję polityczną, której robotnicy nie życzą sobie. — Diecezja przygotowuje się do przeprowadzenia Nawiedzenia. Gdyby nie pozwolono, wtedy przyjdą pielgrzymki parafialne do Katedry. Uroczystości końcowe SPM odbyły się już bez mojego udziału. Zwiedziłem tylko Wystawę SPM, zorganizowaną przez ks. prof. Atamana, który dał nam objaśnienia. Jest bogata i budzi duże zainteresowanie. Ponieważ przyszło bardzo dużo ludzi, uroczystości konkluzyjne były na podium przed Katedrą. Głosił słowo Boże arcybiskup Kominek. Jasna Góra: 26 sierpnia Pielgrzymka mężczyzn 26 VIII 1966, piątek Jasna Góra Około godziny 2.00 w nocy zaczęło padać. Niepogoda trwała przez cały niemal dzień, prócz godzin popołudniowych. Wieczorem rozpętała się wielka burza nad Częstochową. Ci, którzy planowali główne uroczystości milenijne na dzień dzisiejszy, dziękowali Bogu, że odbyły się 3 maja. Rano nabożeństwa odbywały się na szczycie. Długo zastanawiano się, gdzie odprawiać sumę, gdyż „kapuśniak" padał bez przerwy. Ale w czasie sumy było o tyle lepiej, że można było odprawiać sumę na szczycie. Ja celebrowałem sumę pontyfikalną, a o. generał Tomziński wygłosił bardzo piękne kazanie. Nieco zmokliśmy, ale było dobrze, że nie przenieśliśmy uroczystości do Bazyliki. Po zakończeniu sumy, w krótkim przemówieniu poinformowałem wiernych, że na mocy postanowienia Episkopatu Polski, na Jasnej Górze każdego roku będą odnawiane Śluby Jasnogórskie, podobnie jak w czasie Wielkiej Nowenny. Natomiast w parafiach nie będą powtarzane. Jasna Góra ma czuwać nad realizacją tych Ślubów. Po tym wprowadzeniu odczytałem akt Ślubów, który powtarzało około pięćdziesięciu tysięcy ludzi (tak oceniam ilość obecnych na placu, pomimo niepogody). Po tym akcie odśpiewaliśmy dziękczynne Te Deum, za łaski udzielane przez Jasną Górę. Odśpiewano też hymn „Boże, coś Polskę", z nową, trzecią zwrotką i „My chcemy Boga". W czasie obiadu, na którym było ponad dwudziestu biskupów i ponad sześciuset księży, przemawiał biskup Bareła i ja. Poinformowałem kapłanów o niektórych sprawach aktualnych, jak je należy oceniać. Godz. 14.00 — Dłuższa rozmowa z biskupem Bednorzem o Peregrynacji Obrazu w diecezji śląskiej i o zagrożeniu Seminarium Duchownego Śląskiego w Krakowie. Śląsk szykuje się na przyjęcie Matki Bożej, chociaż władze administracyjne starają się przeszkodzić. [...] Godz. 17.00 — Rozpętała się wielka burza nad Częstochową, wielka ulewa z piorunami; spędziła ludzi z placu i z Wałów Jasnogórskich. Godz. 19.00 — Nabożeństwo przeniesiono do Bazyliki, poprzedzone „misterium literackim" z pięknie dobranych tekstów literatury pięknej o Jasnej Górze. Arcybiskup Bara-niak celebrował sumę pontyfikalną, a ja głosiłem słowo Boże na temat: „Jasna Góra w drugim tysiącleciu". Było strasznie gorąco i duszno, gdyż niski pułap utrudniał wymianę powietrza. Zaraz po kazaniu wróciłem do siebie. Godz 22.00 — W kaplicy Matki Bożej zebrała się gromadka „realistów", którzy śpiewali swoje Te Deum za Wielką Nowennę i rok Te Deum. Są to ludzie, którzy w dużym stopniu wzbogacili tematykę Wielkiej Nowenny, modlitw soborowych i roku Te Deum. Młodzi kapłani, zakonnice, ojcowie Paulini, członkinie Instytutu Prymasowskiego, od wielu lat wspólnie się modlący i pracujący. Przemawiał o. generał Tomziński i ja. Jako zadanie wskazałem: 1) modlitwę o realizację Aktu 3 maja 1966; 2) Krucjatę Miłości. Odśpiewano wspólnie Te Deum i „Boże, coś Polskę" z nową zwrotką. 27 VIH 1966, sobota Jasna Góra Rano odchodzą pielgrzymki, zwłaszcza największa z Łodzi i z Pabianic. Długo żegnają się z Matką Bożą. [...] Godz. 8.00 — Msza święta w kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej. Jest za co dziękować, za tyle lat pomocy w dziele Wielkiej Nowenny i Sacrum Poloniae Millennium. [...] Godz. 18.00 — Już ściągają mężczyźni i młodzież na swoją pielgrzymkę jasnogórską. Przybywają całymi grupami, a nawet ciągną pielgrzymie procesje. Jest już ks. prałat Jasiński, duszpasterz krajowy mężczyzn i ks. kanonik Malinowski, duszpasterz młodzieży męskiej. Przybył biskup Jeż i arcybiskup Kominek oraz biskup Modzelewski. — Po Veni Creator słowo Boże głosi biskup Musiel, niezwykle lapidarnie, bierze przykłady z bieżącego życia. Jest odważny i rozważny. Mówi prawdę, ale się nie naraża. 28 VIII 1966, niedziela Jasna Góra - Warszawa Dzień był wspaniały. Obudziłem się o godzinie 2.30 nad ranem. Wyjrzałem oknem. Już ciągnęli ludzie na Jasną Górę, zapewne z pociągów. O godzinie 6.00, po Mszy świętej z Godzinkami wygłosił piękne kazanie biskup Modzelewski, o odpowiedzialności katolików za Kościół. Nadaje się ono do rozprowadzenia wśród księży, jako przemówienie wzorcowe na wyżej wymieniony temat. Obecnych na placu przed szczytem było ponad trzydzieści tysięcy. Zmienia się charakter rzesz pielgrzymich. Przeważają mężczyźni i młodzież. Kobiet niemal nie znać. Są tolerowane, jako te, które „holują" swoich mężów i narzeczonych. Godz. 8.00 — Odprawiam cichą Mszę świętą w kaplicy Matki Bożej, dziękując za Jej pomoc w dziele milenijnym. Godz. 9.00 — Na szczycie jest nabożeństwo dla mężczyzn z konferencją arcybiskupa Kominka, a w Bazylice — dla młodzieży, z konferencją arcybiskupa Wojtyły. Godz. 11.00 — Suma pontyfikalna, którą celebruje arcybiskup Kominek. W czasie sumy głoszę słowo Boże i dopełniam aktu włączenia się mężczyzn i młodzieży w Akt Episkopatu z 3 maja br., oddający Najświętszej Maryi naród w niewolę za wolność Kościoła. Niestety, niektórzy kaznodzieje mówili raczej o oddaniu się mężczyzn, wbrew intencji. Ostatecznie, można się z tym zgodzić, dla upowszechnienia idei świętego niewolnictwa. Będzie w tym coś z „rycerstwa dawnego". W czasie kazania przeszkadzały nieco oklaski, ale biskupi prosili, by ich nie tłumić, gdyż ludzie widzą w tym jedyną możność wypowiedzenia swej postawy obrony wolności Kościoła. Kazanie zakończyłem „aktem włączenia się" mężczyzn w Akt Episkopatu. Ponieważ przed sumą ojciec przeor Teofil Krauze prosił, by Episkopat ustanowił, że każdego roku ostatnia niedziela sierpnia będzie pielgrzymką mężczyzn i młodzieży — dokonałem aprobaty tej prośby i ogłosiłem tę pielgrzymkę jako programową. Będzie ona miała charakter dziękczynny ludzi pracy za plony ziem i na ręce Świętej Bożej Karmicielki. Ogłoszenie to przyjęto entuzjastycznymi oklaskami. Po sumie przemawiałem raz jeszcze. Tym razem wysyłaliśmy pozdrowienia do Chicago, gdzie właśnie dziś miałem być, a gdzie odbywa się uroczyste Te Deum Polonii amerykańskiej. — Po krótkim przemówieniu wszyscy biskupi przesłali błogosławieństwo rodakom naszym, a cały lud posłał pozdrowienie: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus". — Wywarło to potężne wrażenie na obecnych. Suma zakończyła się śpiewem „Boże, coś Polskę", łącznie z nową zwrotką i „My chcemy Boga". Panowała niezwykła powaga, poczucie godności i nadprzyrodzonej mocy, która łączy ten lud. Wszyscy byli niezwykle uradowani, pokrzepieni i pełni ducha pokoju i otuchy. Myślę, że gotowi byliby przebaczać swoim najzaciętszym wrogom. Toteż odczuliśmy tę uroczystość jako błogosławieństwo Boże. Matka Najświętsza — jako Służebnica Pańska — okryła się deszczem w dniu swoich Imienin, by tym wspanialsze było odczucie błogosławionego słońca, które na dzień uwielbienia Trójcy Świętej rozbłysło wszystkimi promieniami. [...] Godz. 15.30 — Pożegnałem Jasną Górę i wyruszyłem do Warszawy z prałatem Padaczem. Mijaliśmy setki aut i motocykli, wracających z Jasnej Góry. To nasi sprzymierzeńcy pielgrzymkowi. MO nie czepiała się nas. Udział pielgrzymów oblicza się na ponad dwieście pięćdziesiąt tysięcy. [...] Ostrów Wielkopolski Skalmierzyce 3 IX 1966, sobota Warszawa — Ostrów Poznański Godz. 7.30 — W kaplicy Prymasowskiej Bazyliki Ar-chikatedralnej odprawiam Mszę świętą do Matki Bożej Jasnogórskiej, jako zadośćuczynienie za zniewagi, wyrządzone Matce Najświętszej w drodze z Warszawy. W przemówieniu wyjaśniłem sprawę wyjścia Obrazu do Katowic. Godz. 9.30 — Przyszła W. K. z relacją o obrazie Matki Bożej Nawiedzenia. O godzinie 14.00 pod Będzinem zatrzymano wóz „nysę", zarządzono, by skierować wóz do Częstochowy. Biskup Kurpas odmówił. funkcjonariusze siłą usunęli kierowcę i skierowali wóz na Jędrzejów. Przywieziono Obraz na Jasną Górę i zażądano od Przeora gwarancji, że Obraz Nawiedzenia nie wyjdzie /. Jasnej Góry, pod sankcją odebrania domu w Częstochowie i zamknięcia Seminarium na Skałce. O. Przeor oświadczył, że obraz jest własnością Ojca świętego i Episkopatu Polski. Był wzywany do Prezydium MRN, gdzie powtórzono mu to samo. Podobnie o. generał Tomziński był szantażowany zagrożeniem odebrania obiektów na Skałce i w Warszawie. [...] Godz. 14.30 — Po obiedzie wyruszamy do Ostrowa Poznańskiego, z ks. prałatem Padaczem. Wybraliśmy drogę na Koło, Turek, Kalisz, stosunkowo najspokojniejszą, lepszą niż przez Łódź. Godz. 18.00 — W Szczypiornie oczekuje arcybiskup Baraniak z infułatem Mendlewskim. Dalej jedziemy już wśród fantastycznie ustrojonej drogi na „Dzień Rolnika". Napisy „Nie przebaczamy" widać na ulicach, szczególniej w Skal-mierzycach, gdzie jutro ma być koronacja obrazu Matki Bożej. Godz. 18.30 — Stajemy w Ostrowie Wielkopolskim. Oczekują przed kościołem Św. Antoniego masy młodzieży. Po krótkim odpoczynku, udajemy się do Fary. Tutaj czekają wielkie rzesze. Z trudem dostajemy się na cmentarz. Ostrów stanął na nogi. Powitanie ma miejsce na pięknej estradzie na cmentarzu. Otacza nas gromada dzieci z pięknymi lampionami. Arcybiskup Baraniak wygłasza powitanie, przypomina arcybiskupa Dalbora, który z Ostrowa pochodzi i więźnia Ostrowa kardynała Ledóchowskiego. Przechodzimy do świątyni, gdzie ks. Arcybiskup odprawia Mszę świętą, a ja wygłaszam dłuższe kazanie na temat: Ostrów — symbol — kardynał Ledóchowski, obrońca praw Kościoła, w duchu „Raczej trzeba słuchać Boga, niż ludzi". Kazanie skończyło się na 15 minut przed godziną 10.00 wieczorem, a więc dość późno. Jednak ludzie trwali i żegnali nas gorąco przy przejściu na plebanię. Wieczerza na plebanii przy udziale księży biskupów. 4 IX 1966, niedziela H Ostrów Wielkopolski - Skalmierzyce - Gniezno Godz. 8.00 Odprawiam Mszę świętą dla dzieci i młodzieży. Świątynia wypełniła się po brzegi, przeważali starsi i rodzice, gdyż dzieci „muszą na godzinę 9.00 stawić się w szkołach, by wysłuchać przemówienia min. Tułodzieckiego" — właśnie dzisiaj, koniecznie, jak by tego nie mogły wysłuchać jutro w szkole. Ale szło o to, by powstrzymać młodzież od udziału w uroczystości w Skalmierzycach. Arcybiskup Baraniak wygłosił krótkie powitanie. Po Mszy świętej dość długo rozdzielano Komunię świętą. Krótkie przemówienie zakoń•czyło nabożeństwo. Odprowadzono nas wśród entuzjastycznych okrzyków na plebanię. Godz. 9.30 — Wyjechaliśmy do Skalmierzyc. Droga obstawiona przez MO, ale nas nie ruszają. Natomiast biskupa Kulika dość długo rewidowano, badając nawet podwozie. Właśnie ciągną ulicami „niewolnicy" ze sztandarami, których jest więcej niż ludzi. Idą w trzech grupach, serdecznie ich pozdrawiam, wielu reaguje sympatycznie, inni zachowują oficjalną neutralność. Całą drogą do Skalmierzyc ciągną ludzie na uroczystość. Przed kościołem MO reguluje porządek dojazdowy. Wielkie tłumy ludzi witają nas serdecznie. Przybyło kilku biskupów, m. in. biskup Jop z Opola z biskupem Wyciskiem, biskup Kulik z Łodzi, biskup Pawłowski z biskupem Zarębą, biskup Wronka. Wśród tłumów przechodzimy do świątyni, skąd wynosimy procesjonalnie obraz Matki Bożej. Jest to bardzo cenny i piękny obraz, czczony tutaj od wieków, przykryty piękną suknią ze srebrnej blachy. Wśród wielkich rzesz, wśród których widzieliśmy grupy w strojach regionalnych, przeniesiono obraz na pięknie urządzone podium. Ktoś bardzo estetycznie rozwiązał tło dla obrazu. Naprzód grupy stanowe i rolnicy składali „dary żniwa". Arcybiskup Baraniak wygłosił przemówienie o czci Matki Bożej w Wielkopolsce i Ziemi Kaliskiej. Kalisz zwykle gromadzi się w Skalmierzycach bardzo tłumnie. Sumę celebruje arcybiskup Baraniak, a ja wygłaszam słowo Boże. Po sumie przemawia sąsiad, biskup Pawłowski. Arcybiskup Baraniak dopełnia aktu oddania diecezji w macierzyńską niewolę Matki Najświętszej. Odnosimy obraz do świątyni, wśród śpiewów i radości ludu. Organizacja jest wspaniała. Młody duszpasterz miejscowy jest [kapłanem] gorliwym, zabiegającym o rozwój czci Matki Najświętszej. Obiad jest „w krótkich abcugach", gdyż śpieszę się do Gniezna. Godz. 15.00 — Żegnany przez Arcybiskupa, wyruszam do Gniezna przez Kalisz, Pleszew, Pyzdry, drogą skróconą, dość pustą. Na przestrzeni od Skalmierzyc do Kalisza całą drogą wraca tłum uczestników koronacji. Ponieważ wstrzymano autobusy, ludzie jadą wielkimi platformami. Ile państwo mogłoby zarobić, gdyby uruchomiono autobusy lub dodatkowe pociągi ze Skalmierzyc do Kalisza. — Ale styl sekciarski kładzie się swym tępym ciężarem na całość życia. Państwo trzyma w swym ręku aparat nacisku administracyjnego, a społeczeństwo żłobi sobie swoje drogi. Godz. 16.45 — Jesteśmy w Gnieźnie. Przed rezydencją czekają ludzie. Plac jest mile ozdobiony. Wielkie święto — pierwsza rocznica oddania diecezji Matce Najświętszej. Nabożeństwo już się rozpoczęło. Odprawia biskup Czerniak w towarzystwie osiemnastu koncelebransów. Uroczystość ma miejsce na Wzgórzu Lecha. W czasie ofiarowania rodziny przynoszą wielkie bochny chleba ze świeżego zboża. — Wygłosiłem słowo Boże o obecności Matki Najświętszej w życiu codziennym. Po sumie przemawiał biskup Pawłowski. Biskupi z Opola odjechali wcześniej, gdyż podążyli do Katowic na rozpoczęcie uroczystości Nawiedzenia. Pod koniec mego kazania dokonaliśmy sami aktu odnowienia oddania się Matce Najświętszej w macierzyńską niewolę. Odśpiewano Te Deum po polsku i „Boże, coś Polskę". W czasie mojego kazania z pobliskiego parku na Wenecji rozległy się skandowane krzyki młodzieży. Była to demonstracja zorganizowana, wychowanie „młodzieży na modłę chińską". W drodze powrotnej błogosławiłem dzieci. Z balkonu modliliśmy się w intencji diecezji katowickiej i posłaliśmy błogosławieństwo do Katowic. 5 IX 1966, poniedziałek Gniezno Godz. 18.30 — Przyjechał arcybiskup Baraniak z fotografem, który przedstawił nam na ekranie wspaniałe zdjęcia z wielu miejscowości na szlaku Tysiąclecia. Jest to doskonała dokumentacja historyczna. Wszyscy byli obecni na wieczerzy. Toruń — Chełmża 9 IX 1966, piątek Warszawa Na wieczerzy był o. generał Tomziński. Był na procesie ojca paulina, który był sądzony za kazanie w Warszawie, w dniu 22 czerwca, w czasie rozpoczęcia Sacrum Poloniae Millennium. Otrzymał dwa lata. Bronił się doskonale. [...] 10 IX 1966, sobota Warszawa — Toruń Godz. 13.00 — Obiad — przybywa o. Przeor Jasnej Góry. Po czym, o godzinie 14.15, wyruszamy do Torunia przez Płock, Sierpc, Lipno. Droga dobra, z małymi przygodami. O. Przeor jedzie z nami. Auto jasnogórskie prowadzi o. Lucjan i p. Jan; wiezie Instytut p. M. Okońską i T. Romanowską. Przed miastem zatrzymuje nas starszy pan cywilny z dużym brzuchem i miną Napoleona. Zdecydowanie prosi p. kierowcę Maciejaka o prawo jazdy i rejestrację wozu. Otrzymał, dziękuje — Jechać dalej". Jednak stoimy, czekamy, aż trzeci wóz będzie wolny. Pilotuje nas biskup Czapliński bocznymi ulicami, bo na głównych odbywa się „II Pokój Toruński z Krzyżakami" (tak głoszą afisze) — i Colloquium Charitatiyum. Miasto jest udekorowane „od stóp do głów". Główne uroczystości mają się odbywać na Ratuszu. Zatrzymujemy się na ul. Żeglarskiej 9, w domu sióstr Elżbietanek, gdzie mieszkałem przez kilka dni w 1937 i 1938 roku, kiedy prowadziłem rekolekcje wielkopostne dla oficerów Garnizonu Toruńskiego. — Przyjmuje nas matka Mieczysława, prowincjalna pomorska. Przyjechała też matka Kaliksta, przełożona z Miodowej. [...] Wita nas biskup Kazimierz Kowalski, który tu rezyduje. Po krótkim posiłku — wyruszamy do kościoła Mariackiego. Ma tutaj miejsce uroczystość inauguracyjna. Ciżba ludzka nie pozwala dojechać do drzwi. Wobec czego wysiadamy, tym więcej, że młodzież usiłuje podnieść wóz. Ale jeden mówi: „Nie da rady". Wobec czego zaczynają nas „bujać". Nie dajemy się „bujać" i wysiadamy. Docieramy do głównych drzwi i po powitaniu docieramy do głównego ołtarza. Małe dzieci i młodzież wygłaszają krótkie, zwięzłe, treściwe pozdrowienia. Równie zwięźle przemawia biskup Kowalski. Mszę cichą odprawia arcybiskup Kominek. Również zwięźle i trzeźwo. Ja wygłaszam kazanie o „Sobocie Królowej Polski", zgodnie z programem. Kazanie nie jest ani zwięzłe, ani trzeźwe. Akcent warszawski na bruku pomorskim. — W stallach jest dwudziestu dwóch biskupów, a w prezbiterium ponad trzystu kapłanów. Kościół jest nabity, nie można się tu poruszać swobodnie. Z ambony trudno było wrócić do stall. Po sumie biskup Kowalski prosi biskupów o błogosławieństwo. Jest „Boże, coś Polskę" i Apel Jasnogórski. Powoli wycofujemy się do wyjścia, ku plebanii. Stoi tu takie mnóstwo ludzi, że wszędzie ciasno. Strasznie krzyczą. Proszę o trzy rzeczy: 1) by nie krzyczeli na biskupów, bo jest „Pokój Toruński"; 2) by nie życzyli „sto lat", bo to tempipassati — życzymy wieczności; 3) by nie ruszali wozu — do młodzieży — bo nie mam pieniędzy na nowy. Żegnamy się. Jest długa wieczerza na plebanii Mariackiej. Po czym ogłaszam biskupom o liście ojców Paulinów, który jutro będzie rozdany. Jest to prośba o zarządzenie modlitwy zadośćczynią-cej za zniewagi wyrządzone Matce Jasnogórskiej. Biskup Kurpas prosi o „zdjęcie ekskomuniki" — po wypadkach będzińskich. Dochodzimy do porozumienia, jest pogodny, pomimo bolesnych przeżyć i użycia wobec niego siły. Wracamy na ul. Żeglarską. Jeszcze stoi mnóstwo ludzi. Trybun przed Ratuszem, przygotowanych na jutro, pilnują żołnierze. Ale wszędzie czuje się „nakazaną uprzejmość" u MO. Widocznie nakazano im to „na II Pokój Toruński". [...] 11 IX 1966, niedziela > Toruń - Chełmża - Toruń Dzień toruńskiego Milenium należy do lepiej zorganizowanych. Przede wszystkim myśl, by przenieść uroczystość centralną do parafii Chrystusa Króla na Mokre, rozwiązała problem napięcia, które istniało na skutek uroczystości milenijnych, które Państwo celowo przeniosło z 4 września — pierwotnego terminu uroczystości kościelnych — na 11 września, skoro się tylko dowiedziano o nowym terminie diecezjalnym. Toteż zrobiono wszystko na gwałt i skomasowano swoje obchody przy Ratuszu; przypomniano sobie II Pokój Toruński (1466) i zrobiono go ośrodkiem obchodów (pokój z Krzyżakami, ale nie z NRF). Władze kościelne zsynchronizowały swoje obchody z państwowymi tak, że nawet uzgodniono dokładnie trasę wszystkich przejazdów biskupów, okrężnymi ulicami na Mokre i z powrotem, byle tylko nie było spięć. Godz. 9.00 Na Mokrem, gdzie jest rozległy, zadrzewiony teren. Na tle fasady ustawiono ołtarz na podium i tu rozmieszczono biskupów, przedstawicieli Kapituł, KUL i ATK, zakony, delegacje. Słowo powitalne wygłosił biskup Kowalski, zwięźle i jędrnie. Odczytano błogosławieństwo Ojca Świętego. Sumę celebrował arcybiskup Baraniak, a ja głosiłem słowo Boże, osnute na tle uroczystości — Colloquium Charita-tivum i II Pokój Toruński jako drogi wynikłe z ducha chrześcijańskiego, wypracowanego wiekami przez zmaganie się o lepszą miłość między Polską a Krzyżakami. Po Mszy świętej biskup Kowalski dokonał aktu włączenia się diecezji w Akt 3 maja z Jasnej Góry. Wierni składali swoje dary żniwne i razem z biskupem przyjmowali zobowiązanie modlitwy o wolność Kościoła. Wielka rzesza ludu, ponad pięćdziesiąt tysięcy, wypełniała rozległe pomieszczenia. Świetna organizacja czyniła sprawną i miłą całą uroczystość. Postawa wiernych, młodzieży, dzieci — cudowna. „Regres" — do samochodów — boczną ulicą, którą wróciliśmy do kościoła Św. Jana, w niczym nie kolidując z uroczystościami państwowymi. Obstawa MO i radiowozów wprost fantastyczna. Stajemy się coraz bardziej państwem „milicyjno-ubows-kim". Godz. 11.30 — Na plebanii Św. Jana ks. proboszcz podejmuje nas „herbatą", po czym przechodzimy do kościoła Św. Jana. Godz. 12.15 — Sesja naukowa i ekumeniczna. W przepięknej świątyni świętojańskiej, najstarszym kościele Torunia, gdzie odbywało się Colloquium Charitativum — dziś przy stole prezydialnym zasiedli arcybiskupi Baraniak i Kominek, biskup Kowalski. W stallach ponad dwudziestu dwóch biskupów (większość biskupów jest dziś w Limanowej na koronacji obrazu). Wiele świeckich osób zajmuje miejsca na wprost duchowieństwa — to katolicy z Uczelni M. Kopernika. Wprowadzeniem jest „Bogurodzica" i Angelus Domini. Biskup Kowalski wygłasza krótkie słowo wstępne. Po czym doskonały referat ks. prof. dra Piszcza o Toruńskim Colloquium Charitati-vum (1645). Po tym referacie ma miejsce modlitwa ekumeniczna, którą poprzedził swoim gorącym przemówieniem pastor Z. Michelis (jak powiedział, emerytowany biskup Kościoła augs-bursko-reformowanego). Ks. Hoffman ekumenista odczytał modlitwę ekumeniczną. Ucałowaliśmy się we trzech, jak to miało miejsce u Św. Piotra. — Następny referat ks. dra Borzyszkowskiego na temat: „Mikołaj Kopernik w świetle najnowszych badań", był świetny. Autor zebrał stan badań nad Mikołajem Kopernikiem — rozstrzygnął, że trzeba uważać Kopernika za księdza, jak długo nie będzie argumentów przeciwnych. Najbardziej decydującym argumentem był ten, że M. Kopernik był administratorem diecezji warmińskiej, po śmierci swego wuja, biskupa Watzenrodego. — Wspólne błogosławieństwo i „Boże, coś Polskę" — po moim słowie konkluzyjnym — zakończyło tę uroczystość. Nie pojechałem na obiad do księży Redemptorystów. Przewodniczył tam arcybiskup Baraniak. Godz. 16.15 — Wyjazd do Chełmży na zakończenie diecezjalnych uroczystości milenijnych. Wstępujemy do księży Redemptorystów, gdzie stoi potężna rzesza ludu i czeka na błogosławieństwo. Wygłosiłem krótkie przemówienie, po czym wziąłem małą trzyletnią dziewczynkę, która kręciła mi się pod nogami i podniosłem ją do góry, a na znak powitania, ucałowałem maleństwo. Dziecko zachowało „zimną krew" i klaskało w rączki, ku wielkiej radości zebranych. Wydostaliśmy się z tej rzeszy ludzkiej nie bez trudu. Godz. 17.00 — Jesteśmy w Chełmży przed wspaniałą świątynią, która była Katedrą dla diecezji chełmińskiej przed przeniesieniem stolicy do Pelplina. Tutaj już niemal bez „siły" dostać się nie można. Przy wjeździe do miasta oglądaliśmy potężny park radiowozów MO i mnóstwo milicjantów. Oni ciągle czekają na to, „kiedy zaczniemy". Ciągle węszą, pełni nieufności do wszystkich i lęku o własną skórę. A my ani myślimy rozprawiać się z tą ślepą siłą. Wszystkie niepowodzenia „konfrontacji milenijnej" nie zrażają władz partyjnych, które nadal „wychodzą na spotkanie", gdziekolwiek urządzamy uroczystości milenijne. A więc i tutaj. Ludzie oglądają to dziwowisko, które jest najskuteczniejszą formą robienia sobie wrogów. Wspaniała świątynia chełmżyńska jest odbudowana przez biskupa Z. Kowalskiego, którego — jako proboszcza — tu zastała nominacja. Straszliwy piorun spalił wieżę i dachy. Biskup Z. Kowalski wziął się energicznie do odbudowy i przeprowadził przy tej sposobności regotyzację wnętrza. Po ingresie zagaja biskup K. Kowalski. Ma miejsce przepiękny „milenijny trójgłos" — młodzieży i starszych. Młodzież robi doskonałe wrażenie. Biskup Zygfryd Kowalski odprawia Mszę świętą, a Prymas przemawia. Po modlitwie Tysiąclecia — Te Deum, słowo końcowe Ordynariusza i — próba wyjścia ze świątyni. Ale jest jeszcze trudniej, niż z wejściem. Dzieci wprost rzucają się na szyję. Dostaliśmy się na plebanię, gdzie infułat Groszkowski pożywił nas dostatnio. Godz. 21.00 — Wracamy do Torunia wśród ciemności. Miasto niemal puste, krążą tylko gęsto patrole MO i stoją radiowozy. „Pokój Toruński III" zakończony. 12 IX 1966, poniedziałek Toruń - Ciechocinek - Warszawa Godz. 7.30 — Msza święta w kaplicy ss. Elżbietanek przy ul. Żeglarskiej 9. Jest biskup K. Kowalski. Krótkie przemówienie do sióstr. Godz. 9.00 — Po śniadaniu pożegnanie z księżmi proboszczami, którzy otrzymali obrazy Matki Bożej Częstochowskiej, i z wiernymi, których zebrało się przed domem z pół tysiąca. Odprowadza nas biskup Czapliński. Wlecze się za nami UB do granic miasta. [...] Siedlce 17 IX 1966, sobota Warszawa - Siedlce Sobota Królowej Polski — nie śmiem podnieść oczu moich ku Tobie, Dziewico Wspomożycielko, dla mojej lichoty. Nie jestem godzien nazywać się nawet „niewolnikiem", gdyż i tego zaszczytu nie jestem godzien. Godz. 12.30 — Ks. E. Boniewicz i o. generał Tomziński. Opowiada o swej rozmowie z przewodniczącym MRN w Częstochowie, który starał się załagodzić sytuację, po wystąpieniu o. Generała w obronie czci obrazu Matki Bożej Częstochowskiej (8 września 1966). Wyraził się: „Nie mamy nic przeciwko Prymasowi tylko to, że stawia się nad Rząd. A ojciec, który dotychczas łagodził, przeszedł do obozu Prymasa". — O. Generał oświadczył, że nie należy do żadnego obozu, tylko broni czci Matki Bożej, która jest uwięziona. — „Jak to, uwięziona? Bo Jasna Góra jest otoczona MO i kontroluje się każdy wóz wyjeżdżający. To nieprawda! — Jak to nieprawda? Gdy tu jechałem, też mnie rewidowano. — Już ich nie będzie". — Stoją dotychczas. Godz. 13.30 Obiad wspólny, po czym o godzinie 15.30 wyjazd do Siedlec na uroczystości diecezjalne SPM. — Jadą arcybiskup Baraniak ze swoim kapelanem, o. Generał z członkiniami Instytutu Prymasowskiego — p . M. Okońską i K. Szajer oraz ze mną ks. E. Boniewicz i ks. prałat Padacz. Droga swobodna. Zatrzymano nas tylko raz. Obstawa wzrasta od Mińska Mazowieckiego. Autobusy wstrzymane. Godz. 17.00 — Stajemy przed domem Biskupa Siedleckiego. Biskup Świrski, który przeszedł dość ciężką sprawę z okiem (wylew), ostrożnie porusza się po domu, powściągany przez domowników. Jest tu dziś równie gwarno, jak na Miodowej. Rzesze ludu stoją przed domem biskupim. Przyjechało już kilku biskupów. Inni są w większych miastach i sanktuariach na terenie diecezji, gdzie dziś celebrują i głoszą słowo Boże. Przyjadą na noc do Siedlec. Ponieważ zabroniono biskupom przejścia do Katedry ulicą, więc poruszał się pochód przez ogródki, leżące między rezydencją a Katedrą. Idzie to bardzo wolno, gdyż przejście jest zatłoczone ludźmi. Przy czym brak energicznej ręki kierowniczej. Przedostajemy się przez wąską bramkę na teren cmentarny. Tutaj stoi ciżba nie do przebycia. Katedra od zewnątrz jest wspaniale udekorowana. Każda diecezja ma swoją tablicę, na której wypisano ważniejsze daty z jej dziejów. Na każdej widnieje portret ordynariusza. Nadto olbrzymia mapa diecezji podlaskiej. Z wieżyc Katedry spływają festony chorągiewek. Cały fronton przyozdobiony wielkim napisem: Te Deum — wierni Bogu, Kościołowi, Maryi. — Atmosfera bardzo ciepła. Ludzie stoją z powagą i namaszczeniem, ale przedziera się dusza podlaska przez oczy, otwarte, szczere, gorące, niemal fanatycznie przywiązane do Kościoła, którego broniła do krwi czasu walki caratu z Unią. Są tu męczennicy (Pratułin), których proces o beatyfikację podjęto. Powoli przedostajemy się przed fronton Katedry, wspaniale przyozdobiony. Wejście do wnętrza jest trudniejsze, aniżeli przez bramę do nieba (skąd to wiesz?). Uroczystość odbywa się wewnątrz świątyni, chociaż cały cmentarz i ulice są zatłoczone ludem Bożym. Witają nas dzieci swoimi pięknymi wierszami okolicznościowymi, młodzież i rodzice. Trwa to dość długo. Imieniem Biskupa Ordynariusza przemawia biskup sufragan Skomoru-cha, który czyta list Biskupa, którego uprosiliśmy, by pozostał w domu. Po tym liście arcybiskup Baraniak odprawia celebrę pontyfikalną; przyczyna wyboru celebransa leży w tym, że ongiś diecezja poznańska sięgała aż tutaj, chociaż w pobliskim Łukowie był oficjalat krakowski. W czasie sumy potężne chóry wykonują mnóstwo kompozycji polifonicznych układu salezjanina, ks. HofFmana, który tutaj jest dyrygentem. Te śpiewy, nieco barokowe, dobrze odpowiadają barokowym dekoracjom wnętrza świątyni gotyckiej, których jest ogromne mnóstwo. Olbrzymie tablice milenijne, symbole, daty, zwieszają się na filarach i spod stropów. W czasie sumy wygłaszam słowo Boże, które osnułem wokół Trójcy Świętej, czczonej w najstarszej świątyni w Janowie (1428). Najwspanialszym dziełem Trójcy Świętej jest Maryja, Matka Boga Wcielonego. Kult maryjny w diecezji rozwijany był szczególnie przez biskupa Szymańskiego, który rozprowadził obrazek Matki Bożej Częstochowskiej po całej diecezji. Kozacy kazali te obrazki usunąć, a ponieważ ludność się sprzeciwiła, sami niszczyli obrazy umieszczone nad drzwiami domów (Garwolin). Moskale nazywali Maryję „Główna częstochowska Rewolucjonistka" (z artykułu ks. Fr. Chwedoruka w „Wiadomościach Diecezji Podlaskiej", sierpień-wrzesień 1966). Uroczystość wieczorna zakończyła się około godziny 21.00. — Po czym wszyscy wróciliśmy do Rezydencji na wieczerzę. Dość długo biskupi gawędzili przy stole, nadjeżdżali inni z terenu, po pracy. W Katedrze odbywały się nabożeństwa, a o północy była koncelebra pontyfikalna. 18 IX 1966, niedziela Siedlce — Warszawa Odbywa się Sacrum Poloniae Millennium w diecezji męczeńskiego Podlasia. Obudziły nas wcześnie głosy kazań, dochodzące z Katedry. Przemawiał o. generał Tomziński i prowincjał Kapucynów. Rano głosił długie, mocne kazanie biskup Pawłowski, który jest w dobrej formie. Godz. 7.30 — Odprawiłem Mszę świętą w kaplicy domowej. Pomagali ks. infułat Grabowski i ks. kanclerz Olechowski oraz dwaj klerycy, którzy tutaj chodzą po cywilnemu do III roku. Przy śniadaniu biskup Świrski zebrał wszystkich domowników; było tak jak na Miodowej. Obdarowano nas pięknymi pamiątkami, talerze malowane przez siostry Sakramentki motywami podlaskimi. Otrzymałem cudowne okazy amonitów, których zawrotna starość, idąca w miliony lat, jest świadectwem dla Ziemi Podlaskiej, gdzie je wykopano. Otrzymaliśmy piękne albumy sanktuariów maryjnych na Podlasiu i wiele, wiele innych cennych pamiątek. — Nadjeżdżają biskupi, jest nas już ponad dwudziestu. Wśród nich arcybiskup Kominek i arcybiskup Wojtyła. Przyjechał biskup Nowicki z dalekiego Gdańska i biskup Sikorski z Płocka. Godz. 10.30 — Wyrusza pochód z Domu Biskupiego do Katedry. Tym razem — ulicami miasta, zatłoczonymi do granic wytrzymałości. Ale porządek panuje dobry. Czuwa ks. kanclerz Olechowski, jest zawsze spokojny i uważny. Ma do pomocy grupę młodych księży, którzy działają bezszelestnie. Przechodzimy koło stadionu miejskiego, gdzie mają być różne „odciągające" imprezy. Na rano zwołano do szkół młodzież i nauczycielstwo. Miasto obchodzi jakieś jubileusze, zdaje się „400-lecie Siedlec". Zaproszono „Mazowsze", które jednak chciało zbyt wiele pieniędzy, na co partię nie było stać. — Przechodzimy ku Katedrze okrężną drogą. Wszędzie ciżba ludu Bożego — śpiewają, krzyczą, modlą się. Około godziny 11.00 wchodzimy przed fronton Katedry; po lewej stronie wybudowano obszerne, wysokie trybuny, na których widnieje ołtarz, miejsce dla chórów kościelnych (polifonia — sześć głosów, chór dziecięcy i orkiestra) — wszystko pod batutą ks. Hoffmana, bardzo dzielnego dyrygenta. Chociaż niektóre części kompozycyjnie wydają się ryzykowne, inne są udane. Np. podłożenie dyskretne orkiestry pod polskie Te Deum było wspaniałe. Natomiast nieco trąciło śpiewem cerkiewnym w Agnus Dei {po polsku) — „obdarz nas pokojem". — Przed celebrą przesuwa się korowód dzieci, które wspaniale deklamują i obdarzają biskupów i delegacje kapituł kwiatami. Przedstawiciele młodzieży proszą o zaufanie. Celebruje arcybiskup Wojtyła, z tej racji, że poprzednicy pracowali tutaj. Początkowo bardzo przeszkadzają nam loty samolotów, które z wielkim hałasem startują gdzieś w pobliżu. Później odzywa się stadion. Rozgrywa się tam jakiś mecz; dochodzą głosy spikera, krzyki chłopców, zda się zaadresowane na Katedrę. Przeleciał helikopter, by dokonać zdjęcia informacyjnego. Krzyki ze stadionu wzmagają się. Nawet początkowo przeszkadzają mi w kazaniu, ale później wszystko ucisza się. Zaczyna nieco mżyć, ale oględnie, dyskretnie. Nieco wzmaga się to pod koniec celebry. Jednak nie przeszkadza. Arcybiskup Wojtyła pięknie śpiewa. Chóry potęgują moc modlitwy dziękczynnej. Jest chłodno. Arcybiskup Baraniak nieco podziębio-ny, marznie. Stoimy dość wysoko, gdzie ciągną wiatry; wszędzie widać morze głów, ludzie stoją w takim skupieniu i napięciu modlitewnym, że skłaniają postawą swoją do kierowania duszy ku Bogu. Po zakończeniu sumy arcybiskup Wojtyła daje krótki rys historyczny związku tych terenów z diecezją krakowską. Mówi o tym, że do dziś przechowuje się księgi metrykalne unitów, prowadzone w kościele Św. Krzyża w Krakowie, dokąd potajemnie przybywali Podlasianie z chrztami i ślubami. Było to doskonałe uzupełnienie listu biskupa Świrskiego, który był czytany przed sumą. Rozgłośne Te Deum po polsku zakończyło tę uroczystość, już na mokro. Błogosławieństwo wszystkich biskupów przyjęto z wdzięcznością. Deszcz się uspokoił. Ludzie nie śpieszyli się z odejściem. Stadion ucichł, rozśpiewały się dzwony. Te Deum poszło z Siedlec przed tron Trójcy Przenajświętszej. To już siedemnasta diecezja przeżyła szlachetne uczucia wdzięczności. Żegnali nas ludzie podlascy z żalem, a biskup Świrski witał z rozrzewnieniem na progu swego domu. Nagrodził nas z podlaską gościnnością „domową kiełbasą", rydzami podlaskimi, które „trzeba jeść" i wielu innymi. Wygłosiłem krótkie przemówienie do Biskupa, dziękując mu za zaproszenie nas do Siedlec. Przypomniałem jego sumienną współpracę z „Ate-neum Kapłańskim", gdy jako profesor Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie przysyłał doskonale opracowane artykuły na temat eugeniki. Przypomniałem jego wizytę w Lublinie, gdy został biskupem podlaskim i przyjechał do mnie, początkującego biskupa, by się dowiedzieć, Jak to się jest biskupem" i „z czego biskup żyje". Nie umiałem wtedy dać odpowiedzi, gdyż „sam uczyłem się dopiero biskupstwa", mając żal do tych, którzy mówili: „Ja to już dawno wiedziałem" — ale nic nie powiedzieli zainteresowanemu. Jako typowy profesor nie wiedziałem nawet, co to jest pektorał, skąd wyszło zabawne qui pro quo w rozmowie z biskupem Radońskim (1 kwietnia 1946), który troskliwie biadał nad tym, że nie ma pektora-łu, a ja zapewniałem go, że mam pektorał, myśląc o języczku przy koloratce. Trudniej było odpowiedzieć biskupowi Świrs-kiemu na pytanie, „z czego biskup żyje". Wiem, że biskup musi być bogaty — wbrew temu, co mówiono na Soborze — gdyż tylu ludzi ufa, że biskup powinien pomóc. Dotychczas, przez dwadzieścia lat, musiałem więcej pieniędzy włożyć w diecezję warszawską i gnieźnieńską, niżby zdolna była mi dać. Skąd wziąłem? — Bodaj z kasy niebieskiej! To samo mówiłem biskupowi Świrskiemu. — Wszyscy bardzo się tym ubawili. Podaliśmy raz jeszcze do wiadomości list o. generała Paulinów do biskupów o zadośćuczynieniu Matce Najświętszej za zniewagi pod Będzinem. Okazuje się, że wielu biskupów już wydało listy. M. in. wspaniały, mocny jest list arcybiskupa Poznańskiego. Biskup Świrski dziękował przy stole za udział, po czym wszyscy „synowie królewscy pośpiesznie wsiedli na muły" swoje i uciekali do siebie, jak piorunem rażeni, do domów swoich. Wszyscy chcieli być dziś w domu. Został arcybiskup Kominek, który właśnie głosił kazanie w Katedrze (16.00), gdy zbieraliśmy się do odwrotu na Warszawę. Godz. 17.00 — Stała przed domem gromada ludzi i krzyczała; starałem sieją uspokoić, w obawie, by nie przeszkadzała Arcybiskupowi, który głosił kazanie. Ale „nie wyszło". „My chcemy klaskać" — powiedział jakiś starszy człowiek. — Dowiedzieliśmy się, że krzyki na stadionie robiła młodzież przywieziona z Mińska Mazowieckiego i z Cegłowa. [...] Godz. 18.30 — Byliśmy w Warszawie. [...] Drohiczyn 1 X 1966, sobota Warszawa — Drohiczyn Godz. 14.30 — Wyjazd do Drohiczyna przez Stanisławów, Węgrów, Sokołów Podlaski. Jadą cztery auta, w nich arcybiskup Baraniak, biskup Bareła, biskup Etter, o. generał Tomziń-ski, członkinie Instytutu z magnetofonem i in. Droga spokojna, chociaż przewija się „mercedes" UB, dobrze nam znany, chociaż na innych numerach. — Przyjeżdżamy na godzinę 17.00. Już czeka procesja ingresowa w drzwiach Prokatedry. Wita nas chory ks. infułat Krzywicki, który nie bierze udziału w uroczystościach, gdyż stan zdrowia mu nie pozwala. Procesja wchodzi do Prokatedry na adorację Najświętszego Sakramentu. Świątynia jest odnowiona i pięknie wygląda. Biskupów jest około dwudziestu, inni są w terenie diecezji, gdzie odprawiają wieczorne nabożeństwa i głoszą słowo Boże. Nabożeństwo urządzono na cmentarzu, od strony absydy, z widokiem na Bug i miasto. Witają nas — dziatwa, młodzież, rodzice. Biskup Jędruszuk odczytuje powitanie od ks. infułata M. Krzywickiego, który pozostał w łóżku. Powitanie ludu Bożego diecezji wygłosił Prymas Polski. Po czym różaniec odprawił arcybiskup Wojtyła. Pogoda dobra, organizacja świetna, dobre głośniki, oświetlenie. Jednak młodzież licealną wywieziono wcześniej do Warszawy, pomimo oporu rodziców. — Obecne terytorium diecezji pińskiej liczy zaledwie 1/10 przedwojennego terenu (c. 40 tysięcy km2 — dziś 4 tysiące km2). Księży obecnie jest około osiemdziesięciu, w trzydziestu pięciu parafiach. W każdej parafii katolickiej jest co najmniej po dwie-trzy cerkwie prawosławne, obsadzone przez duchownych [...]. — Pomimo skromnych możliwości ludność wsparła Kurię tak, że przyniesiono wiele żywności dla gości, którzy przybyli na uroczystość. Podziwu godna ofiarność. Całą noc trwały modlitwy adoracyjne dla poszczególnych dekanatów. Po wieczerzy oglądaliśmy Wystawę diecezjalną, doskonale przygotowaną. Wiele cennych zabytków zdołano uratować z Pińska. Trzeba przyznać, że dokonano wiele skromnymi siłami. 2 X 1966, niedziela Drohiczyn — Warszawa Godz. 7.30 — Msza święta dla zakonnic w kaplicy domowej Kurii Diecezjalnej. Przyszło ich ponad trzydzieści. Wiele z nich przyjechało do Drohiczyna, by pomagać w przyjęciu gości dzisiejszej uroczystości. Wygłosiłem do nich krótkie przemówienie. Po śniadaniu odwiedziłem ks. infułata Krzywickiego; stan jest ciężki. Na szczęście, ma dobrą opiekę lekarską. [...] Jest pełen uznania dla biskupa Jędruszuka, z którym współpraca jest doskonała. Godz. 10.00 — Główna uroczystość milenijna, przed Prokatedrą. Zgromadziło się ponad piętnaście tysięcy ludzi, w polu naszego widzenia. Na wstępie — powitania dzieci, młodzieży i rodziców. Po czym biskup Jędruszuk odczytuje przemówienie ks. infułata M. Krzywickiego. Jest to tragiczna historia diecezji pińskiej. W części drugiej —jest charakterystyka walki caratu z Kościołem. Można by tylko przesuwać daty różnych akcji o sto lat, a będziemy mieli niemal identyczny obraz współczesności. Dziś stosuje się wszystkie te same metody, które przed stu laty stosowano. Przemówienie jest wspaniałe. Uzupełnia je referat historyczny młodego kapłana, który ukończył historię na KUL. Sumę celebruje arcybiskup Baraniak, a ja głoszę słowo Boże. Śpiewy są polskie i łacińskie. Po Mszy świętej arcybiskup Baraniak wygłosił pozdrowienie do ludu diecezji w Drohiczynie. Odśpiewano kantatę milenijną miejscowego kompozytora. Biskup Jędruszuk ponowił akt oddania diecezji Matce Najświętszej. Po czym był Apel Jasnogórski i błogosławieństwo Episkopatu. Było nas ponad trzydziestu. Brak Biskupa z Wrocławia, Łodzi oraz z Pelplina. — Lud Boży trwał spokojnie i godnie, biorąc żywy udział w przepięknej uroczystości. Liczono biskupów, radowano się każdym, pozdrawiano wszystkich. Wszyscy tu odczuli, że nie są osamotnieni, są we wspólnocie z całym Kościołem polskim. Uroczystość dawała poczucie wspólnoty Kościoła w Polsce. Toteż wszyscy żegnali nas czule i po bratersku. Biskup Jędruszuk odczytał słowa pożegnania, wystosowane przez ks. infułata Krzywickiego. Wspólny posiłek w pięknej sali Collegium Nobilium — dziś Seminarium Diecezjalnym. Tutaj wygłosiłem jeszcze jedno przemówienie. Pożegnaliśmy Drohiczyn wizytą u sióstr Benedyktynek. Siostry odbudowały kościół, którego przepiękna elewacja urzeka dziś, oglądana od strony Bugu. Nadto odbudowały część klasztoru, w którym mieszkają. Teren jest nieogrodzony, duży ogród służy na wyżywienie. Wyruszamy do Warszawy, odprowadzani przez biskupa Jędruszuka. Za Bugiem zatrzymuje nas ten sam porucznik MO, który tak uprzejmie wskazywał nam „wolną drogę" do Drohiczyna. Dziś sumituje się Biskupowi, że zatrzymał jego wóz, gdyż chciał się upewnić, czy Kardynał odjeżdża. [...] Włocławek 8 X 1966, sobota n Gniezno - Warszawa Godz. 14.30 — Wyruszamy do Włocławka przez Kruszwicę, Radziejow. Jadą trzy auta; uprzedza nas biskup Bernacki z ks. infułatem Raiterem. Ja wiozę biskupa Czerniaka i ks. Padacza. Za nami jedzie arcybiskup Baraniak z biskupem Etterem. Między Radziejowem a Brześciem Kujawskim, gdzieś na wysokości Osięcin, MO zatrzymuje jakiś wóz wiozący rodzinę, i nas wszystkich. Zaczyna spisywać personalia i oglądać wóz, z lekka powłócząc nogami. Wobec czego wysiadam i zwracam się do pana MO z pytaniem, po co tu tracimy czas. Jadę na termin, żadnych przepisów drogowych nie naruszyłem. MO zostawił wóz badany i dał ręką znak: proszę jechać. Poszedłem do wozu zatrzymanych państwa i przeprosiłem ich: to nasza wina, że was zatrzymano, bo my jedziemy na uroczystości milenijne do Włocławka. Jedziemy dalej, ale nie daleko. Po 5-8 km wyrasta drugi MO. Puszcza przed sobą wóz biskupa Bernackiego, „warszawę", a nas zatrzymuje. Bada prawo jazdy i kartę p. Maciejaka. Wysiadamy ponownie z wozu. MO ogląda papiery dość długo. Wreszcie domaga się ode mnie dowodu osobistego. Odmawiam: nie naruszyliśmy przepisów drogowych, nie ma poszlak przestępstwa, nie ma powodów do zatrzymywania na drodze. MO powołuje się na rozkaz z góry. „Rozkazy nieuzasadnione dla MO, mnie nie obowiązują". MO oświadcza: „Będą nieprzyjemności". Ks. Padacz: „To zależy od protokółu, jaki pan napisze". Dodaję: „Jest mi wszystko jedno, jaki będzie pański protokół. Nie widzę powodu do legitymowania się. Odmawiam". Zapisuje sobie moje imię i nazwisko, prosi o adres. Zwraca się do arcybiskupa Baraniaka: imię i nazwisko, miejsce zamieszkania. Adres? Odpowiedź: „Wszystkim wiadomo". Adresu nie otrzymał. Zapisał sobie jeszcze nazwisko ks. Padacza. Dowodów osobistych nie otrzymał. Otoczyliśmy zwartym kołem biednego MO. Zebrała się garstka przygodnych wozów. Wyruszyliśmy w dalszą drogę. P. Maciejak przewiduje jeszcze jedno zatrzymanie. Nie było. Godz. 17.00 — Jesteśmy w Rezydencji Biskupa Włocławskiego. Miasto szykuje kontrę. Ma być defilada wojskowa, tańce, zabawy; widzimy wielki napis na fabryce cykorii Bohma, dawniej „ziemiańskiej, kapitalistycznej" spółdzielni. Święcą tu 150-lecie istnienia fabryki. Słowem, co się da. Dobra i „fabryka wyzyskiwaczy", byleby tylko odciągnąć ludzi od uroczystości kościelnych. Godz. 17.45 — Wyrusza pochód biskupów do Bazyliki katedralnej. Po drodze tłumy nie do przebycia. Szczególnie wzruszająca jest bezpośredniość dzieci. Wejście do Katedry jest całą strategią, iście wężową. Ale dostaliśmy się do środka. Fronton Katedry jest wspaniale ozdobiony długimi festonami; wnętrze — historycznymi sztandarami. Biskupów jest około dwudziestu. Inni pracują w terenie diecezji. Biskup Pawłowski wygłasza piękne przemówienie wprowadzające. Małe dzieci przynoszą kwiaty. Arcybiskup Kominek celebruje cichą Mszę świętą, a ja wygłaszam słowo Boże, takie bardziej „milenijno-włocławskie" i nieco wiążące się z pracą przedwojenną w mieście. Wspaniałe chóry pod dyrekcją ks. prof. Guzendy (Tadzinek), spisują się doskonale. Urok wnętrza podnoszą świetnie oświetlone sklepienia wyniosłego gotyku, nieco odczyszczonego z nalotów wojennych. Ciągle jeszcze nie rozwiązany jest wielki ołtarz, który robi wrażenie nagromadzonych bez związku szczegółów. Dominuje obraz Matki Bożej Częstochowskiej na tle przepięknej srebrnej nastawy, z którą kłóci się ostra rama obrazu. Pod nastawą rzeźba gotycka Wieczerzy Pańskiej, zupełnie tu niepotrzebna. Krzyż Tumski utrzymał się na dawnym miejscu, ale „unikalny" świecznik siedmioramienny stwarza wrażenie przeładowania i niepokoju. Uroczystość wieczorna wypadła wspaniale. Lud trwał na placu Katedralnym przy dobrej, ciepłej pogodzie. Wychodziliśmy z Katedry zgrzani, jak „myszy". Ale z radością w sercu, odprowadzani aż do Rezydencji. „Przygotowane bojówki młodych nie ujawniły swej akcji". MO czyniła wiele niepokoju swoją ruchliwością zmotoryzowaną. Ale w okolicy Katedry był spokój, skupienie, powaga i modlitwa. Na pewno — placuit Deo. 9 X 1966, niedziela Włocławek - Gniezno Odbywa się Sacrum Poloniae Millennium diecezji włocławskiej. Godz. 7.30 — Odprawiam Mszę świętą dla sióstr zakonnych w Rezydencji. Oczekują słowa Bożego, ale jest tylko krótkie przypomnienie, że dziś wszyscy jesteśmy na służbie ludu Bożego, który czeka naszej opieki i pomocy. [...] Po śniadaniu krótka rozmowa z księżmi biskupami. Arcybiskup Kominek zabiera projekt Listu do duchowieństwa z wniesionymi poprawkami i odjeżdża do Wrocławia; czynią tam mobilizację „antymilenijną". Podobnie jak we Włocławku, gdzie już się odbyły uroczystości państwowe w maju br., i we Wrocławiu montuje się wielki rozruch polityczny, by gasić uroczystości kościelne. Godz. 11.00 — Rozpoczynają się uroczystości główne na placu Katedralnym. Bierze w nich udział ponad czterdziestu biskupów. Udajemy się z Rezydencji, wśród wielkich rzesz ludu, wprost na trybuny. Są dobrze usytuowane, w oparciu o Kanonię przykatedralną. Ołtarz jest ustawiony tak, że widać go zarówno od placu Kopernika, jak i od ulicy Tumskiej, Toruńskiej i Gdańskiej. Barwne tło trybun gra w promieniach ciepłego słońca. Wieżyce katedralne są ozdobione herbowymi tarczami miast diecezji. Wielki sztandar św. Wojciecha powiewa przy wejściu północnym. Wchodzimy na trybuny, co trwa dość długo. Powitanie wygłaszają Kujawianie w strojach ludowych, dzieci i młodzież. Biskup Pawłowski wygłasza piękne, teologicznie pogłębione przemówienie. Zapowiada przekazanie relikwii świętych Braci Polaków — dla diecezji gorzowskiej, na znak naszej łączności i „wiary w trwałość obecnej granicy zachodniej". Sumę pon-tyfikalną sprawuje arcybiskup Baraniak, wobec relikwii, które wniosły w uroczystej procesji delegacje w barwnych strojach ludowych. Wyróżniali się Sieradzanie. — Ja głosiłem słowo Boże na temat: „Witaj, miasto ucieczki" — oparte na motywach z „Godzinek", zaktualizowane o współczesne problemy kultury religijno-narodowej. Właśnie odbywa się w Warszawie Kongres Kultury „socjalistycznej", na zakończenie Tysiąclecia Polski. — Piękne orationes cumpopulo dobrze wykonane, mają miejsce przed offertorium. Delegacje parafialne wnoszą dary ofiarne, przeważnie kosze owoców. Jest wśród nich delegacja konińsko-turecko-kłodawska górników z solą i węglem. Po celebrze pontyfikalnej odśpiewano piękną kantatę milenijną. Po czym Biskup Włocławski dokonał aktu włączenia swej diecezji w Akt 3 maja na Jasnej Górze. Był to dokument o doniosłej wymowie teologicznej i społecznej. Po czym biskup Pluta przyjął relikwie św. Męczenników. Te Deum i błogosławieństwo Episkopatu zakończyło uroczystość południową. — Wracaliśmy pełni radości z chwały Trójcy Świętej, przez Dziewicę Wspomożycielkę. Godz. 14.30 — Obiad w Seminarium Włocławskim, w czasie którego przemawiał biskup Pawłowski i ja. Godz. 16.00 — Sesja naukowa w Katedrze. Po zagajeniu przez Biskupa Ordynariusza, dwa odczyty historyczne wygłosili ks. prof. Librowski z KUL i ks. prałat St. Piotrowski z Koła. Pierwszy jest dokładną, iście akademicką ilustracją dziejów terytorium kościelnego diecezji włocławskiej, kujaws-ko-pomorskiej, kujawsko-kaliskiej i — znów włocławskiej. Drugi referat ilustruje pracę duszpasterską na tym terenie na przestrzeni wieków. Kończy się krótkim podsumowaniem moim; nie zamykamy „Godów" milenijnych, które przechodzą w pracę Kościoła posoborowego. — Idziemy do kaplicy Matki Bożej, gdzie w 1924 roku dnia 3 sierpnia otrzymałem święcenia kapłańskie z rąk biskupa W. Owczarka. Biskup Pawłowski zorganizował tu krótką modlitwę w intencji Prymasa Polski. Godz. 18.00 Wracamy do Rezydencji, wśród niesłabnącej radości ludu włocławskiego. Szybko zbieramy swoje rzeczy i żegnamy gościnnego gospodarza. Udajemy się przez Brześć, Radziejów, Kruszwicę do Gniezna. Jedzie z nami arcybiskup Baraniak, biskup Etter oraz goście z KUL, ks. rektor Granat, ks. prof. M. Rechowicz, ks. prof. Kumor i ks. prof. Librowski. Przebijamy się wśród ciemności mijanych miast; za nami wlecze się wóz UB, który urywa się dopiero przy rozjeździe na Mogilno, by — zapewne — wrócić do Bydgoszczy. Godz. 20.00 — Zgodnie z programem jesteśmy w Gnieźnie. W czasie wieczerzy witam „kulowych" gości. Po czym układamy ich na spoczynek. Jutro będą zwiedzali Archiwum Katedralne. 10 X 1966, poniedziałek Gniezno Godz. 7.30 — Msza święta dziękczynna za wczorajsze łaski. Wczoraj ktoś mi wybił szybę w sypialni. Może chcą obudzić Szymona, by nie spał. Może łobuz, może zdalnie kierowana ręka. Raczej to drugie. Zawsze lepiej, gdy kamienie lecą na biskupa, niż na Ojca niebieskiego. Deo gratias. Wrocław - Trzebnica 15 X 1966, sobota Warszawa — Wrocław Godz. 10.15 — Wyjeżdżamy do Wrocławia z ks. prałatem Padaczem. Za nami jedzie o. generał Tomziński, który wziął ze sobą Instytut — Marię Okońską, Krysię Szajer i Mirkę Plaskacz. Jedziemy przez Rawę Mazowiecką, Piotrków, Bełchatów, Wieluń, Oleśnicę. Droga o wiele spojniejsza, niż przez Łódź. Zatrzymujemy się w lesie za Bełchatowem. Piękne to lasy. Ktoś przyszedł i chce nam sprzedać ryby. — Po godzinnym postoju ruszamy dalej. Dziś MO daje nam spokój, chociaż wóz UB wlecze się za nami od granic województwa wrocławskiego. W Oleśnicy wita nas ks. proboszcz /. siostrami i dziećmi. Godz. 17.00 — Stajemy przed Seminarium. Przychodzi arcybiskup Kominek. Opowiada o swoim liście do przewodniczącego WRN i o swej z nim rozmowie. Prosił, by MO nie zatrzymywała biskupów po drodze, jak to było w tylu miejscach, by gościom wrocławskim nie robić upokorzeń itp. Wojewoda czuł się tym listem dotknięty, ale prosił o rozmowę. Polemizował z listem, ale dostał odprawę. Przyrzekł, że przeszkód nie będzie. Jednak zmontowano cały program kontrakcji. Głównie to, że zabrano młodzież na przymusowe zajęcia szkolne na całą niedzielę. Godz. 17.30 — Wyjeżdżamy do kościoła Dominikanów, pod wezwaniem Św. Wojciecha. Stoi tutaj tak zwarta rzesza, że musimy wyjść z auta. Przed kościołem tłok jest niemożliwy, ktoś naciska na ludzi. Arcybiskup Kominek przypuszcza, że to jest sztuczna próba zrobienia zamieszania. Jednak wtłoczyliśmy się do świątyni. Wita nas o. Kasznica, prowincjał i arcybiskup Kominek. Po czym arcybiskup Wojtyła odprawia sumę, a ja głoszę słowo Boże. Jest bardzo tłoczno i niemożliwie gorąco. Cały wielki plac przed kościołem jest zatłoczony. Świetnie działają megafony. Mówi się bez wysiłku. Składamy hołd błogosławionemu Czesławowi. Jego tu przetrwanie jest osnową mojego przemówienia. Bardzo przeszkadzają fotografowie. Śpiew doskonały. Nawet Pater noster odśpiewano po łacinie całym kościołem, potężnie. Udzielamy społem błogosławieństwa — szesnastu biskupów. Inni, w liczbie trzydziestu, pracują dziś w różnych miastach archidiecezji. Apel Jasnogórski kończy uroczystość. Wychodzimy przez zakrystię. Ja wymykam się do Seminarium, unikając długiego wysiadywania [...]. 16 X 1966, niedziela Wrocław - Trzebnica Dwudziesta diecezja święci swoje diecezjalne Sacrum Poloniae Millennium we Wrocławiu i Trzebnicy oraz na terenie ponad trzydziestu większych miast archidiecezji. Wczoraj sprawowali swoje czynności pontyfikalne i głosili słowo Boże biskupi z całej Polski w tych diecezjalnych ośrodkach żywej czci Bożej. Godz. 6.30 — Ponieważ młodzież zobowiązano do przymusowych zajęć w szkołach i na sportowych terenach, Arcybiskup prosił, by odprawić Mszę świętą dla tej młodzieży rano, w Katedrze. Katedra była przepełniona młodzieżą akademicką, która jest objęta przygotowaniem wojskowym, i młodzieżą pracowniczą. — Przed Mszą świętą arcybiskup Kominek wygłosił krótkie powitanie. W czasie Mszy świętej wiele młodzieży przystąpiło do Komunii świętej. Godz. 9.00 — Ponownie w Katedrze. Większość młodzieży akademickiej, nie objęta PW [przysposobieniem wojskowym — p. red.] — przybyła właśnie teraz do Katedry. Było jej daleko więcej, niż o godzinie 6.30. Wspaniała postawa młodzieży wymagała kilku słów. Mszę świętą odprawiał biskup Modzelewski. Przed Mszą świętą wygłosiłem krótkie pozdrowienie do młodzieży. Czułem, że warto poświęcić jej więcej czasu, ale trzeba było dążyć do Trzebnicy. Godz. 10.00 Wyjechaliśmy do Trzebnicy. Jechał cały korowód aut biskupów, do których dołączyło się wiele innych. Po drodze nie było przeszkód. Drogą dążyły rzesze pielgrzymów; zatrzymano komunikację autobusową, by utrudnić ludziom udział w uroczystościach. Uroczystości miały miejsce przed elewacją Bazyliki Św. Jadwigi. Ustawiono tu trzy trybuny: dla ołtarza, dla biskupów i dla chórów kościelnych. — Zagaił uroczystość arcybiskup Kominek. Wspaniały chór, połączony z orkiestrą, prowadził śpiewy ludu. — Celebrował arcybiskup Baraniak. Prymas głosił słowo Boże, z pewnym trudem, na skutek zmęczenia głosu. Dekoracja terenu wspaniała, organizacja świetna. Udział wiernych wspaniały, włączono się w modlitwę rzetelnie. Po uroczystej celebrze arcybiskup Kominek odczytał akt oddania archidiecezji Matce Najświętszej w niewolę macierzyńską. Odśpiewano Te Deum. Godz. 13.30 — Obiad w domu parafialnym. Po czym zbieramy się ponownie w Bazylice o godzinie 14.30. Tutaj odmówiono litanię do św. Jadwigi. Arcybiskup Wojtyła wygłosił krótkie przemówienie o związku św. Jadwigi z królową Jadwigą. — Następnie modlitwa przy grobie św. Jadwigi i wyjście z Bazyliki. Przy drzwiach odsłaniamy pamiątkową tablicę milenijną. — Dość długo szykuje się korowód aut biskupów w drogę do Wrocławia. Przejazd jest trudny, gdyż mnóstwo ludzi po drodze wita biskupów. Dojeżdżamy do Ostrowa Tumskiego. Tutaj stoi tak zwarta ciżba ludu, że trzeba wysiąść z wozu. Przechodzimy do kościoła Najświętszej Maryi Panny na Piasku. Krótka modlitwa, po czym zabieramy święte relikwie. Ramię św. Wojciecha przywiezione z Gniezna niesie ks. infułat H. Raiter. Niesione są też relikwie św. Jadwigi, św. Jacka i błogosławionego Czesława. Wielka procesja kieruje się ku Katedrze, przez mosty na Ostrowie. W absydzie Katedry ustawiono wspaniałe trybuny, z ołtarzem na frontonie. Arcybiskup Kominek wita biskupów, których na trybunach jest pięćdziesięciu sześciu. On też sprawuje celebrę pontyfikalną. W czasie sumy wygłaszam kazanie. Jest mi już trudno mówić, gdyż głośnik „nie jest sympatyczny". Ale odbiór jest dobry. — Na offertorium przychodzą delegacje z ofiarami. Otrzymuję stalowy wózek górniczy. Piękne modlitwy cum populo uzupełniają ducha modlitwy. W czasie mojego kazania wóz pogotowia z syreną wdziera się w tłum. Słychać protesty ludzi stojących tak zwartą ciżbą, że nikt ruszyć się nie może ani centymetr. Ale wóz prze i syrena hałasuje. Zwracam się do ludzi, „by Bratu, który ma spełnić jakiś obowiązek, dać drogę". Ludzie przyjęli to wesołością i oklaskami. — Dalej już nie było zakłóceń. — Po zakończonym nabożeństwie odśpiewano Apel Jasnogórski, a arcybiskup Kominek odczytał akt oddania archidiecezji w macierzyńską niewolę Maryi. Odśpiewano Te Deum, biskupi udzielili błogosławieństwa zebranym. „Boże, coś Polskę" zakończyło uroczystość. — Rzesza ludzka była tak wielka, że zaledwie z wysiłkiem mogliśmy przejść do Seminarium Arcybiskupiego. — Uroczystości zakończyły się o godzinie 20.00. 17 X 1966, poniedziałek Wrocław Godz. 7.30 — Msza święta w Domu Arcybiskupim. Godz. 9.30 — 97 Konferencja Plenarna Episkopatu Polski — w Seminarium Arcybiskupim. Zagajam, dając wyraz swej radości z wczorajszych uroczystości. Po czym arcybiskup wrocławski B. Kominek włączył się do tych uczuć i dziękował za udział w przeżyciach milenijnych archidiecezji. — Brak biskupów: Adamskiego, Lorka, Klepacza, Świrskiego, Nowic-kiego, Krzy wickiego. — Przedstawiam porządek dzienny KPE — przyjęto. Biskup Dąbrowski odczytał protokół z 96 KPE. Rozdano odpis listu Prymasa Polski do Premiera z 24 VIII 1966 r., który był zwrócony bez rozpatrzenia. Omówiliśmy przebieg uroczystości Tysiąclecia na szlaku historycznym, m. in. wypadki poznańskie, gorzowskie. Przypominam, że nie wszyscy biskupi dosłali listy protestacyjne po zniewagach obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Są w tych listach pewne odcienie. Niektóre listy poprzestają na wyrażeniu ubolewania. Inne zarządzają nabożeństwa zadośćczyniące. — Biskup Bednorz odczytał swoje przemówienie w Katedrze Katowickiej, [...] z okazji rozpoczęcia Nawiedzenia obrazu Matki Bożej Częstochowskiej w Katowicach. — Wysunięto projekt ponownego listu do Rządu w sprawie obrazu Matki Bożej Nawiedzenia i Peregrynacji. Arcybiskup Wojtyła raczej projektuje list od diecezji, które oczekują Peregrynacji. Biskup Choromański jest zdania, że raczej cały Episkopat powinien wystąpić. Biskupi powinni odciąć się od prasy „Pax", w której nie wolno ogłaszać pism i listów biskupich, na skutek zakazu Św. Oficjum. [...] Podjęto m. in. uchwałę, że ilekroć jeden biskup jest przeciwstawiony w prasie innemu biskupowi, ma on obowiązek protestować. — Projekt listu do Rządu w obronie obrazu Matki Bożej Częstochowskiej przygotuje arcybiskup Wojtyła. Godz. 13.30 — Obiad w Seminarium Arcybiskupim. Godz. 14.30 — W Katedrze odsłaniamy tablicę milenijną przy zabytkowej chrzcielnicy. Krótkie przemówienie. — Wstąpiliśmy do kościoła Najświętszej Maryi Panny na Piasku, by jeszcze przyjrzeć się nowym witrażom w absydzie, projektu p. Reklewskiej. Jest to wspaniała kompozycja, której centralnym punktem jest Kalwaria. Wszystkie trzy są osnute na motywach maryjnych. [...] 18 X 1966, wtorek t t Wrocław - Częstochowa Godz. 7.00 — Wyjazd do klasztoru ss. Karmelitanek, przy ul. Karłowicza. Odprowadza nas arcybiskup Kominek. U sióstr odprawiam Mszę świętą i wygłaszam konferencję. Po czym wspólne śniadanie i mała rekreacja. W czasie śniadania przyjechał biskup Dąbrowski. Godz. 9.30 — Wyruszamy razem do Częstochowy przez Namysłów, Kluczbork, Olesno. Droga piękna — przystanek w lesie. O. generał Tomziński przysłał auto po dziewczęta z Instytutu. Nikt nas nie zatrzymał, chociaż odprowadzono nas dyskretnie do granic województwa wrocławskiego. — Rozważamy ostatnie uroczystości milenijne. Panuje przekonanie, że auto sanitarne, które w czasie mojego kazania wczorajszego wieczora wjechało w tłum, „szukało zaczepki". Godz. 13.00 — Stajemy na Jasnej Górze. [...] 19 X 1966,środa Jasna Góra - Warszawa Godz. 7.30 — Msza święta w kaplicy Jasnogórskiej. Matka Boża jest w koronach milenijnych. Po śniadaniu o godzinie 9.00 jestem w Instytucie. Zbierają się „Realiści", którzy zajmują się w szczególny sposób rozwijaniem czci Matki Bożej. W krótkim przemówieniu wskazuję im trzy zadania: 1) podtrzymywanie aktualności Ślubów Jasnogórskich; 2) wyprowadzanie wniosków mariologicznych z Konstytucji dogmatycznej o Kościele; 3) realizacja Aktu z 3 maja 1966. Godz. 10.30 — Wyjazd z Jasnej Góry. Zatrzymuje nas wóz MO. Oglądają dokumenty p. Maciejaka. Każą otworzyć kufer bagażowy. Wychodzę z wozu i zakładam protest. Pytam, jak długo jeszcze będą te zabawy pod Jasną Górą. W międzyczasie niemal wszyscy „Realiści" otoczyli nas. Zaczęto fotografować. MO zmieszał się. Powiada: „Wypełniam obowiązek". Odpowiadam: „Obowiązek musi opierać się o prawo. To, co robicie jest nie wypełnianiem obowiązku, lecz szykaną". — MO zajrzał do bagażnika i pozwolił jechać dalej. [...] Lubaczów 22 X 1966, sobota Warszawa - Lublin - Lubaczów Godz. 14.30 — Wyjazd do Lubaczowa z ks. prałatem Padaczem. W drugim wozie jedzie o. generał Tomziński i dwie pracownice Instytutu Ślubów Jasnogórskich. Droga prowadzi przez Biłgoraj, Tarnogród, Różaniec, Zamek, Obrze, Lubliniec, Cieszanów. Przychodzą na pamięć wizytacje biskupie, przeprowadzane przeze mnie w tych stronach, zwłaszcza w Tarnog-rodzie, gdzie witał nas duchowny prawosławny, i w Zamku, gdzie jeszcze toczyły się boje podziemne z Ukraińcami, płonęły budynki. W Różańcu modliliśmy się na mogiłkach dzieci, razem z wysłannikiem NCWC, oficerem w mundurze, który klęcząc wśród małych grobków płakał jak dziecko. Całe okolice były jeszcze pełne grozy i niebezpieczeństw. W Lublińcu zatrzymaliśmy się na kilka minut; założono tu niedawno filię parafialną w stojącej bezużytecznie pięknej cerkwi. Gromadka dzieci i młodzieży zawzięcie śpiewała, rzucając — zwyczajem tutejszym — kwiaty na głowę. Oczekiwał tu ks. infułat Jan Nowicki, wikariusz kapitulny archidiecezji lwowskiej. Zatrzymaliśmy się również w Cieszanowie, gdzie oczekiwała ogromna rzesza ludzi z ks. kanonikiem Kłosem (?). Było trochę zamieszania, gdyż program nie przewidywał wejścia do świątyni. Jednak weszliśmy i kilka słów do ludu powiedziałem. Przyszło mnóstwo mężczyzn z dziećmi. Należało do nich dłużej przemawiać, gdyż byli dobrze usposobieni do słuchania słowa Bożego, ale czas naglił. W dalszej drodze widzieliśmy mnóstwo ludzi idących pieszo do Lubaczowa. I tutaj komunikacja PKS została ograniczona, by utrudnić ludziom dojazd. Ks. infułat N. mówił o nieprzyjemnej rozmowie w woj. Rzeszów. Przewodniczący był bardzo niezadowolony z Sacrum Poloniae Millennium w Lubaczowie, przestrzegał przed akcjami politycznymi. Ks. N. wyraził opinię, że biskupi z pastorałami nie pójdą przecież na Lwów. Problem Lwowa jest tu jednak otwarty. Społeczeństwo polskie i ukraińskie nie może pogodzić się z zaborem Lwowa przez ZSRR. Przez ten akt wykopano nową przepaść między Polską a Rosją, która nigdy we Lwowie nie władała i nie ma żadnych tytułów „do obrony interesów ludności" we Lwowie. Na swoją rękę działa tu podobno podziemie ukraińskie. Ludność polska stoi jednakże twardo na straży tej miedzy, jaka powstała po zniszczeniu dawnej granicy polskiej na Wschodzie. Wielkie straty poniósł Kościół, gdyż cofnął się co najmniej o 200 km na Zachód. Wraz z Kościołem łacińskim cofnęła się też i Polska. Kiedy tu powróci, trudno odpowiedzieć. Godz. 17.00 — Stajemy przed rezydencją ks. infułata. Jest to dawny dom ukraiński, przyznany arcybiskupowi Baziako-wi, który jednak tu nie mieszkał, przebywając głównie w Tarnowie i w Krakowie. Dom ten dziś przystosowano do potrzeb mieszkalnych. Zupełnie przyzwoite mieszkanie na pierwszym piętrze zajmuje ks. infułat. Są tu resztki pamiątek i mebli lwowskich. Na dole jest jednopokojowa Kuria Arcybiskupia i mieszkanie kanclerza oraz sióstr zakonnych. — Boleść napełnia duszę na myśl o strasznej krzywdzie, wyrządzonej Polsce. Godz. 18.00 — Udajemy się do Prokatedry. Trzeba przejechać przez miasto, które jest pięknie przybrane sztandarami; oświetlono w oknach obrazy święte i parterowe domki. Przed kościołem oczekuje wielka rzesza ludzi. W Prokatedrze, po adoracji, zabieramy sarkofag z relikwiami błogosławionego Jakuba Strzemię, arcybiskupa halicko-lwowskiego i wyruszamy na estradę, wybudowaną w absydzie świątyni. W potężnej łodzi umieszczono ołtarz i chrzcielnicę. Rozległy plac między kościołem i plebanią wypełniły rzesze ludu, który przybył pieszo i pociągami. Dekoracje bardzo piękne. Przyjechało wielu księży lwowskich z całego rozproszenia. Witają nas dzieci w strojach ludowych, chłopcy przebrani za „czwartaków". Młodzież — mężnie i zwięźle. Rodzice — z bochnem chleba. Wszyscy z łezką w oku. Ks. infułat N. wygłosił długie przemówienie historyczne. — Celebrę sprawuje niezmordowany arcybiskup Baraniak, który dziś rano wyruszył z Poznania. Śpiewa bardzo ładnie. Ja głoszę kazanie. Pogoda dobra, jest sucho i cicho, nieco mgły, dość chłodno. Ale ludzie słuchają pilnie. Mówię nieco krócej, z obawy o głos nadszarpnięty we Wrocławiu. — Po sumie wszyscy śpiewają Te Deum, Apel Jasnogórski. Po czym relikwie wracają do Prokatedry. — Jeszcze ma miejsce misterium, wykonywane pięknie przez dzieci i młodzież. Ale biskupi, w liczbie dwunastu, wracają na plebanię. Podejmuje nas proboszcz Prokatedry. Wszystkim dzielnym lwowianom życzymy, by nas co rychlej zaprosili do Lwowa. Motto — semper fidelis—jest nutą przewodnią przemówienia. Późnym wieczorem, oświetlonymi ulicami wracamy do Rezydencji. Całą noc panuje ożywienie na ulicach, gdyż trwają nocne modlitwy poszczególnych parafii. Biskupi celebrują Msze święte. 23 X 1966, niedziela - Lubaczów — Lublin — Warszawa Godz. 7.00 — Udaję się do Prokatedry, gdzie odprawiam Mszę świętą i wygłaszam słowo Boże, które przez głośniki idzie na plac. Jest tu już bardzo dużo ludzi. Na zewnątrz odprawia arcybiskup Baraniak — mąż niezmordowany. Wypadło jeszcze wejść na podium i pożegnać się z wielką rzeszą dość karnych ludzi. Nieco sobie popłakują. Godz. 8.15 Śniadanie i wyjazd. Godz. 8.30 — W drodze do Lublina — przez Tarnogród, Biłgoraj. Początkowo wloką się za nami auta UB, ale skręcają na Bełżec. Jedziemy sami, wśród pięknej pogody, do Lublina. ¦**; -¦ Gorzów — Szczecin 5 XI 1966, sobota Gniezno - Gorzów - Szczecin - Gorzów Godz. 10.00 - Wyjazd do Gorzowa z biskupem J. Czerniakiem i ks. dr. J. Glempem, przez Poznań. Piękna słoneczna pogoda zaczyna się od Poznania. Znać ślady dużych opadów. Na drodze rozjazdowej do Międzyrzecza czeka biskup Pluta. Jedzie z nami o. generał Tomziński i Instytut oraz biskup Bernacki z ks. infułatem Raiterem, który wiezie ramię św. Wojciecha. W dalszej drodze zatrzymują nas duże grupy dzieci i młodzieży z kwiatami, oczekując na przejazd z kapłanami. Na godzinę 12.30 jesteśmy przed Rezydencją w Gorzowie. Godz. 13.00 — Obiad w Rezydencji, rozmowa z biskupem Plutą o porządku uroczystości i wypoczynek. Godz. 16.00 — Wyjazd z Gorzowa do Szczecina. Uroczystości zaprojektowano przy kościele Św. Jana, odbudowanym przez księży Pallotynów. Biskup Pluta ma nadzieję, że przebieg uroczystości będzie spokojny. Władze wojewódzkie zapewniły, że utrzymają porządek na przejazdach. Istotnie, pełne ulice MO. Zatrzymują nas duże grupy wiernych, dzieci i młodzieży. Największa w Pyrzycach i później już w Szczecinie-Dąbiu. Szkoda, że uroczystość w Szczecinie wyznaczono tak późno. Ale obawiano się, że ludzie wcześniej nie będą mogli przyjść. Tym więcej, że i tu nie brak przeszkód i prób odciągania ludzi przez zatrzymanie w pracy i dzieci w szkołach. Godz. 18.00 — Stajemy na placu przed absydą kościoła Św. Jana. Plac ten był ogrodzony nowym parkanem betonowym. W ostatnich dniach rozebrano część ogrodzenia, by umożliwić dostęp ludziom do placu. Tutaj wybudowano trybunę na ołtarz i dla biskupów oraz ambonę i podium dla chóru kościelnego. — Przybyło na uroczystości szczecińskie trzynastu biskupów; inni właśnie teraz sprawują świętą służbę w kilkudziesięciu większych miastach rozległej diecezji. —Przejście do trybuny jest dość trudne, biskupi idą „ciurkiem" wśród ogromnej rzeszy wiernych. Na wstępie biskup Pluta wygłasza przemówienie o charakterze historycznym. Po czym arcybiskup Kominek odprawia Mszę śpiewaną, a ja głoszę słowo Boże. Rozlegają się śpiewy doskonałych chórów, Gaude Mater Polonia, „Bogurodzica", „My chcemy Boga" -— wszystko tu, nad Odrą, na Tysiąclecie, dokąd przyprowadził nas Ojciec narodów, po dawnych śladach świętych Braci Polskich Męczenników, po śladach św. Wojciecha, apostoła Bałtyku. We wrześniu 1939 roku nikt nie myślał o takiej możliwości, by tu nad Odrą mogło rozlegać się polskie Te Deum. Bóg wykańcza cykl historyczny — Milenium: oto w granicach dzisiejszej Polski skupia te diecezje, które były w roku tysiącznym: Gniezno, Kołobrzeg (Gorzów-Szczecin), Kraków i Wrocław. Tereny te, zależne od początku od metropolii gnieźnieńskiej, aż do 1821 roku, dziś też są jurysdykcyjnie związane z Prymasem Polski. Na zakończenie uroczystości biskup Pluta dziękuje wszystkim, m. in. i władzom miasta, które przygotowały plac na dzisiejsze uroczystości i oświetliły go. Głównymi organizatorami są księża Pallotyni. — Biskup Pluta w postawie władz widzi lekką poprawę stosunków. Pan Przewodniczący WRN powiedział do Biskupa: „Tyle lat Prymas u nas nie był, zrobimy wszystko, by miał swobodny przejazd przez miasto". — Zawsze takie oświadczenia przyjmujemy z rezerwą, po tylu latach szykan i krzywd. Zresztą i dziś ich nie brak. Wprawdzie MO działa sprawnie i grzecznie, nas nie zatrzymywali w drodze, chociaż niektórych biskupów legitymowali (Wrocław, Częstochowa). Natomiast przeszkadzano młodzieży w udziale w uroczystości i przedłużono pracę w wielu warsztatach fabrycznych. Stary, rozkręcony schemat akcji antymilenijnej na dole działa nadal. Utrudnianie dojazdów do miasta itp. też działa. Policji jest znacznie za wiele, informuje centralę o każdym kroku naszym. Słychać nadawcze krótkofalówki: „Z pierwszego wozu wysiadają biskupi przed domem ks. dziekana Szelążka" itp. Jednak to nie zraża ludzi, którzy przybyli gromadnie pomimo to, że warunki wizualne były skromne. Mnóstwo ludzi stało przed frontonem kościoła i nic nie widziało. Od strony Odry ulica była przepełniona. Ponad osiemdziesiąt tysięcy ludzi włączyło się w uroczystości szczecińskie. Godz. 20.30 W domu ks. Szelążka wieczerza i śpiewy duvalowskie akademików. Godz. 21.30 — Wracamy do Gorzowa. 6 XI 1966, niedziela Gorzów — Gniezno Rezydencja „trzech facetów" —jak mówiono ongiś o biskupach w MO — jest gościnna. Niemal wszyscy biskupi, w liczbie pięćdziesięciu wracają w rannych godzinach z terenu na uroczystość centralną przy Katedrze. Godz. 8.00 — Odprawiam Mszę świętą dla rodziców i młodzieży w Katedrze. W tym samym czasie są inne Msze święte dla młodzieży w okolicznych świątyniach. W Katedrze jest tak pełno, jak również na placu katedralnym, że wejść trudno. Plac ten w ostatniej chwili uporządkowano. Całe otoczenie Katedry, gdzie zachowano dużo przestrzeni wolnej, nabrało polskiego charakteru. Panuje wzorowy porządek. MO zwija się, torując wszędzie drogę i wskazując ją kierowcom aut biskupich. — Ale młodzież w internatach zatrzymano. Nie brak jej jednak w Katedrze. Odprawiam Mszę świętą i wygłaszam słowo Boże o rodzinie. Gromadka dzieci przystępuje do „wczesnej Komunii świętej". Świątynia rozbrzmiewa doskonałymi śpiewami po polsku. Po Mszy świętej wracam z biskupem Plutą do rezydencji. Godz. 11.00 — Zmierzamy wszyscy w kierunku Katedry. Przyjeżdżają niemal wszyscy biskupi. Korowód aut zatrzymuje się w połowie ulicy. Wysiadamy i dalej dochodzimy pieszo do świątyni. „Warszawskich bojówkarzy", którzy tak niemiłe pozostawili po sobie wrażenie w stolicy — nie wyczuwa się. Przed Katedrą następuje powitanie liturgiczne, po czym przechodzimy na estradę. Jest ona bardzo obszerna i bardzo estetycznie oparta o południową ścianę Katedry. Powoli wszyscy przechodzimy na estradę, wśród zwartej ciżby ludzkiej. Dachy sąsiednich budynków są oblężone, lęk, by ktoś nie spadł. Ludzie po usadzali się tam na ławach i stołkach. Patrząc z estrady, mamy przed sobą wiadukt kolejowy, po którym przesuwają się pociągi. Co za miłe intermezzo. Uroczystość centralna skupia ponad pięćdziesiąt tysięcy ludzi. Jest to szczyt, który wyznaczono w MO. Stosownie do tego przewidywania, skupiono odpowiednią ilość funkcjonariuszy MO. Biskupów wita dziatwa w strojach regionalnych i doręcza im tarcze z herbami Gorzowa. — Biskup Pluta powtarza swoje wczorajsze przemówienie historyczne ze Szczecina. Po czym sam celebruje sumę pontyflkalną, w czasie której ja wygłaszam słowo Boże. Nadałem przemówieniu charakter programowy, z czym Kościół wprowadza Polskę „w wiary nowe tysiąclecie". Doskonałe śpiewy wiernych, z podkładem orkiestry oraz połączonych chórów, żywy udział w liturgii mszalnej są wyrazem pracy i modlitwy. Jest to potężny dziś ośrodek życia kościelnego, którego nie można nazywać inaczej, tylko diecezją. Toteż wszyscy posługujemy się tymi terminami: katedra, diecezja, Biskup Ordynariusz, Biskup Gorzowski. Dyktuje to rzeczywistość życiowa i wynik rzetelnej pracy Kościoła w tym terenie gorzowsko-szczecińsko-kołobrzeskim. Ogromna szkoda, że na początku nie stworzono na tym terytorium dwóch diecezji, gdyż dziś żyje tu ponad dwa miliony wiernych, pracuje ponad tysiąc księży w tysiąc trzystu ośrodkach duszpasterskich. Zachowanie wiernych było tak godne, tak cierpliwe, pomimo to że uroczystość trwała trzy i pół godziny. Nikt z dachu nie spadł, jak się to przy godziło słuchaczom św. Pawła. Jednak kierownik nadał prośbę, by obecni na dachach odsunęli się nieco od krawędzi dachów w głąb. Po celebrze odśpiewano Te Deum i biskup Pluta, wraz ze swoimi współpracownikami odczytał akt włączenia się diecezji w jasnogórski Akt z 3 maja 1966. Brali w nim udział rodzice i młodzież. Pomimo że wszystkie te akty były zwięzłe, uroczystość przedłużyła się, bodaj na skutek nieco przydługich śpiewów chórowych. Schodziliśmy z trybun wśród namiętnych krzyków na cześć Ojca Świętego i biskupów polskich. Docieraliśmy z trudem do aut, które przewoziły biskupów do Kurii Diecezjalnej, gdzie był posiłek. Przemawiał biskup Pluta i ja. Otrzymaliśmy miłe pamiątki milenijne. Godz. 15.30 — Pożegnaliśmy naszego gospodarza i wyruszyliśmy w drogę powrotną do Gniezna z biskupem Czer-niakiem, o. generałem Tomzińskim i biskupem Bernackim. Chociaż MO zatrzymywała niektóre wozy mechaniczne, nam pozwolono jechać bez przeszkód. Droga sucha i spokojna. Rozważamy cuda Boże, ten przepiękny, słoneczny, ciepły dzień, po śnieżycy w dniu Wszystkich Świętych. Biskup Gorzowski radował się jak dziecko. Radością promieniowali wszyscy uczestnicy uroczystości. Bóg pomnożył nasze radości na tej dwudziestej drugiej diecezjalnej uroczystości Tysiąclecia. Ale wszystko to budzi i wiele myśli. Tłumy wiernych zapełniły plac Katedralny, a nawet dachy domów, których ściany spowite były w czerwień, ku uczczeniu 49 rocznicy Rewolucji Październikowej. Na wprost ambony, na kamienicy — wielki napis: „Niech żyje socjalizm". A nad tym napisem tłumy ludzi na dachu oraz plac wypełniony ludem, który patrzy ku Krzyżowi. Wydaje się, że ten lud wygląda jakby porzucił „mundur oficjalny" — Jako olbrzym na bieżenie dróg wielu" — i idzie swoją drogą. Te wszystkie napisy, hasła urzędowe nie działają na tych ludzi. Ich nadzieje są związane z Krzyżem. Czy będą dość konsekwentni w codziennym swoim życiu, wierni Chrystusowi? Nasilenie akcji politycznej i propagandy tak znużyło ludzi, że już nie czytają, albo ślizgają się oczyma po literach, nie przyjmując nic do umysłu i serca. Ale czy ta propaganda, zwłaszcza ateistyczna, walka o odgrodzenie młodzieży od uroczystości milenijnych, nie odsłania całej zaciętości sekciarskiej polityków komunistycznych? Godz. 18.30 — Stajemy w Gnieźnie bez wypadków. Deo gratias! Płock 12 XI 1966, sobota Iłów - Mocarzewo - Płock Godz. 16.30 — ¦ W dalszą drogę do Płocka. W Łącku zatrzymuje nas posterunek MO, dla przekonania się „kto zacz"; w dalszą odprawiają nas drogę. Godz. 17.00 — Stajemy przed Domem Biskupim w Płocku. Oczekuje mnóstwo ludzi. Witają serdecznie. Przybywają inni biskupi. W szesnastu punktach diecezji sprawują świętą liturgię i głoszą słowo Boże na zakończenie nowenny do św. Stanisława Kostki. Usiłowano zatrzymać młodzież w szkołach. Urządzono dla niej przymusowe zebrania. Niektórzy dyrektorzy szkół przemawiali do młodzieży, odwodząc ją od udziału w uroczystościach, jako w akcji antypaństwowej. Usiłowano też przeszkodzić młodzieży w przywitaniu biskupów. Ale podobno około godziny 17.30 zakończyły się imprezy szkolne i młodzież przybyła do Katedry. Godz. 18.00 — Wyruszamy z Domu Biskupiego do Katedry. W pochodzie było dwudziestu jeden biskupów i delegacje KUL i ATK. Przejście było trudne, gdyż przybyło więcej ludzi, niż oczekiwano. Kłopot był z dziećmi, które ustawiły się z lampionami. Nacierająca rzesza sunęła na dziatwę. Trzeba było iść bardzo wolno, by uratować dzieci. Ogromna szkoda, że nie odważono się urządzić uroczystości na zewnątrz Katedry. Byłoby chłodno, ale stojąca gromada ogrzewa się wzajemnie. Do Katedry nie weszła ani piąta część obecnych. Wejście było niezwykle trudne. Uroczystość poprzedziły długie powitania, głoszone przez dzieci, młodzież i rodziców. Biskup Sikorski dał dobry wstęp historyczny (dziejów) diecezji, zakończony kilkoma akcentami natury teologicznej. — Cichą Mszę świętą odprawiał arcybiskup K. Wojtyła; w czasie Mszy świętej wygłosiłem słowo Boże. Po tej uroczystości miało miejsce ślubowanie dzieci, młodzieży i małżonków. Doskonałe chóry miały swoje intermezzo. Biskup Sikorski zakończył oddaniem młodzieży św. Stanisławowi Kostce. Jeszcze śpiew „Boże, coś Polskę" i Apel Jasnogórski. Wszyscy biskupi udzielają zebranym błogosławieństwa. Zaczynamy powoli wychodzić z Katedry i... długo wracamy do Domu Biskupiego. 13 XI 1966, niedziela Płock — Warszawa Godz. 8.00 — W kaplicy Domu Biskupiego odprawiłem Mszę świętą, na którą przybyło około trzydziestu sióstr zakonnych. Przyjęły Komunię świętą. Wysłuchały krótkiego przemówienia o ich pozycji w organizmie Kościoła posoborowego. W czasie śniadania dzieliliśmy się wrażeniami z wczorajszej uroczystości. Była przygotowana przez dziesięciodniowe misje, prowadzone przez ojców Jezuitów. W gromadzie ludzkiej, która wczoraj wypełniała ulice, była widoczna przewaga inteligencji miejskiej i młodzieży. Chociaż większość pozostała poza Bazyliką, to jednak głośniki działały sprawnie. Organizacja była dobra. Młodzież zdołała urwać się z przymusowych atrakcji i przybyła tłumnie. Młody ksiądz, uczący .grupę młodzieży, chodzącej do szkoły im. Małachowskiego, ocenia młodzież dodatnio, nawet tę, która nie chodzi na katechizację. Na sto pięćdziesiąt listów, które rozesłał do młodzieży na początku roku, wszyscy odpowiedzieli bardzo życzliwie, a tylko dwoje odmówiło udziału w nauce religii jako „niewierzący". Z Katedry dochodziły śpiewy i modlitwy przez całą noc. Trwała nieustanna adoracja Najświętszego Sakramentu. Co godzinę wychodziła Msza święta. Katedra była przepełniona. Od rana odprawiają biskupi i głoszą słowo Boże. — Był projekt zorganizowania procesji przez miasto od kościoła Seminaryjnego do Katedry, ale i władze wojewódzkie i powiatowe grzecznie odmówiły. Dyrektor w szkole Małachowskiego dowodził, że na tle kazania Prymasa, z pomocą taśmy magnetofonowej, przekonają, że kazanie było polityczne i antypaństwowe. „Albo łże, albo gra na zwłokę". Zresztą, co nie jest polityką? Godz. 10.30 -¦¦ Wszyscy biskupi zbierają się w Rezydencji. Wyruszamy do Katedry; pogoda jest tak piękna, że aż żal, że uroczystość nie jest na zewnątrz. Długim pochodem biskupi okrążają Katedrę wśród tłumów wiernych, którzy „krzyczą" na biskupów. Wewnątrz, świątyni, po zwięzłym powitaniu przez dzieci, biskup Sikorski wygłasza długi wywód historyczny o diecezji. Po czym arcybiskup Baraniak śpiewa sumę, a ja głoszę słowo Boże, dalszy ciąg wczorajszego wywodu, dziś skierowany programowo ku przyszłości. W Katedrze jest tak tłoczno, że nikt się nie rusza. Wszyscy stoją długie godziny bez drgnienia. Nawet małe dzieci przystosowują się do chwili. Uroczystość kończy się Te Deum i „Boże, coś Polskę". Śpiewy są tak wspaniałe, że podziwu godne, tym więcej, że chóry są połączone {Alleluja, Handla) i na pewno nie ześpiewane. Po Mszy świętej biskup Sikorski przeprowadza „Wyznanie wiary" diecezji, po czym wszyscy biskupi udzielają błogosławieństwa. — Usiłujemy wrócić do Rezydencji, wśród tłumów. Mnóstwo małych dzieci wyciąga ręce, rodzice coś im szepczą. „Tak długo trzymaliśmy was". — „Wystalibyśmy i dłużej" - odpowiada ktoś pogodnie. Godz. 14.30 — W Seminarium Diecezjalnym podejmują nas obiadem. Przemawia biskup Sikorski i ja. Wracamy do Rezydencji. Większość biskupów odjeżdża. Godz. 16.00 — Ponownie w Katedrze; i tym razem jest nabita. — Ma miejsce sesja naukowa. Odczytano długi referat prof. Vetulaniego, który bawi za granicą. Zbyt specjalistyczny, jak na audytorium. Potem ma miejsce procesja biskupów, poprzedzona „żałobną mową" arcybiskupa Kominka. Udajemy się kolejno: do pomnika arcybiskupa Nowowiejskiego, męczennika hitlerowców; Biskup Ordynariusz składa kwiaty, chór śpiewa kantatę. Przechodzimy do tablicy pamiątkowej biskupa Wetmańskiego, gdzie kwiaty składają biskupi suf-ragani Dudziec i Wosiński. Na pomniku widnieje napis, wyrażający prośbę Biskupa do Boga o godność męczeństwa; gdyby kiedyś miało miejsce, niech będzie za grzechy jego i za tych, co będą go męczyli. Prośba wypowiedziana w czasie rekolekcji do kapłanów, na kilka lat przed wojną. Istne proroctwo, które stawia skromnego sufragana płockiego obok bohatera miłości, ojca Kolbego. — Przechodzimy do tablicy pamiątkowej stu kapłanów zamordowanych w obozach koncentracyjnych. Kwiaty składają kapłani byli więźniowie obozów koncentracyjnych. Wreszcie udajemy się do kaplicy Królewskiej, gdzie na grobie Władysława I lermana i Bolesława Krzywoustego kwiaty składa Prymas Polski. — Przy śpiewie „Boże, coś Polskę" wracamy do ołtarza. — Biskup Pawłowski odprawia krótkie nabożeństwo adoracyjne, a biskup Sikorski włącza diecezję w Akt z 3 maja br. — Wszystko to jest przemyślane bardzo rzetelnie i na poziomie. Kończymy Apelem Jasnogórskim i błogosławieństwem. Na ile to możliwe, spiesznie wracamy do Rezydencji. Ludzi ciągle pełno. Nie wychodzili z Katedry, czekając na biskupów i teraz stoją. Przed Rezydencją mały konflikt. Jakiś kierowca zaczął krzyczeć „Niech żyje". Od razu UB w cywilu go otacza. Opiera się: „Co, nie wolno wypowiadać swych myśli?" Aresztują go. Ale tłum mężczyzn otoczył ubowców tak zdecydowanym wianuszkiem, że wycofali się. Jednak zabrano p. Dutkiewicza, fotografa na posterunek MO, gdzie odebrano mu film, zawierający tę scenę. Ciasto polskiego życia jest „peklowane tłustymi połciami ubowców". — Jeszcze krótkie moje przemówienie na progu domu, żołnierski posiłek i wyjazd. — Odbyło się sprawnie, pomimo wielkich tłumów. Godz. 19.30 — Jesteśmy w drodze do Warszawy, pogodnie, sucho. Mijają nas wozy MO. Biskup Sikorski odprowadza nas do Sannik. [...] Białystok 19 XI 1966, sobota Warszawa - Białystok Godz. 12.00 — Obiad dla biskupów jadących do Białegostoku. Godz. 13.00 — Wyjazd do Białegostoku. My zabieramy biskupa Nowickiego z Gdańska. Za nami jedzie arcybiskup Baraniak, arcybiskup Kominek, biskup Bernacki, biskup Bare-ła, o. generał Tomziński. — Kropi, pada, leje niemal do Białegostoku. W Zambrowie zatrzymuje nas MO i zapisuje numery aut. Pytamy pana MO, dlaczego nie zatrzymuje wozów cywilnych, tylko biskupie? „Już nie mogę nadążyć" — odpowiada z uśmiechem. Jest grzeczny. Pod Białymstokiem czeka około dwudziestu aut prywatnych. Wszystkie wyjechały na powitanie. Ale ich zatrzymano, zanim nie dojechaliśmy do Prokatedry. Pomimo deszczu stoi tu ogromna rzesza wiernych. Już przyjechało wielu biskupów, ponad trzydziestu pięciu. Zbierają się w sieni domu biskupa Sawickiego. Nasz gospodarz, pomimo swego wieku, krząta się żwawo. Godz. 16.30 — Wyruszamy do Prokatedry; jest dość ciemno i ogromnie tłoczno. Wzdłuż ulicy i na rozległym tarasie kościoła stoi bardzo wiele ludzi. Są spokojni, cierpliwi, nie-zrażeni niepogodą. Z wielkim trudem przeciskamy się do wnętrza, pięknie udekorowanego. Na frontonie świątyni widnieją wielkie szkice św. Wojciecha, św. Brunona z Kwerfurtu, Królowej Jadwigi i in. Pusta rama obrazu Matki Bożej Częstochowskiej przyciąga oczy; druga —jest w ołtarzu. Powitanie wypowiadają dzieci, młodzież i rodzice. Czynią to z dużym wdziękiem. Biskup Sawicki wygłasza dłuższe przemówienie, w którym odważnie dotyka sprawy Obrazu Nawiedzenia i niewpusz-czenia do Polski Ojca Świętego. Sumę cichą odprawia arcybiskup Wojtyła, a ja wygłaszam kazanie. Uroczystość kończy się modlitwą do Matki Bożej Ostrobramskiej i Apelem Jasnogórskim. Musimy nieco poczekać, by wydobyć się z Prokatedry. Było w niej tak gorąco, że namoknięte ubrania parowały, tworząc istną zasłonę dymną. W hallu domostwa zatrzymują nas młodzi akademicy i służba zdrowia. Wygłaszają krótkie powitanie. Godz. 19.15 Wieczerza dla biskupów gromadzi trzydziestu dwóch, biorących udział w dwudziestej czwartej diecezjalnej uroczystości milenijnej. 20 XI 1966, niedziela Białystok — Warszawa Dziś ostatnia niedziela po Zielonych Świątkach i ostatnia — dwudziesta czwarta diecezjalna uroczystość milenijna. Modlimy się w Białymstoku do Tej „co Jasnej broni Częstochowy i w Ostrej świeci Bramie". Odprawiam cichą Mszę świętą w domowej kaplicy. Wobec niepewnej pogody — wątpliwość, czy urządzać uroczystość w świątyni, czy na zewnątrz. Zdecydowaliśmy z biskupem Sawickim, że będzie przed Prokatedrą, gdyż tam już jest przygotowana estrada, a ludzie i tak będą stali na ulicy. Było chłodno, wietrznie, ale sucho, nie padało. Biskupów zebrało się czterdziestu pięciu. Celebrował arcybiskup Bara-niak, a ja głosiłem słowo Boże — konkluzyjne. Wstępne przemówienie biskupa Sawickiego było wprowadzeniem do uroczystości. Biskup Suszynski wygłosił obszerny referat z historii okręgu kościelnego białostockiego. Pomimo chłodu i wilgoci, ponad czterdzieści tysięcy wiernych wytrwale stało na rozległym placu, aż po sam pałac Branickich. Organizacja uroczystości była doskonała. Pięknie przyozdobiona Prokatedra, świetnie uplasowane trybuny, estetyczny ołtarz, otwarty na cały plac. Ambona — pod wielkim krzyżem. Szczerość modlitwy wiernych, ich bezpośredniość w stosunku do biskupów, zwłaszcza dzieci — są uderzające. Godz. 13.00 — Przed obiadem przyjąłem delegacje zakonów z archidiecezji. W czasie obiadu przemawiał biskup Sawicki, ja odpowiadałem. Godz. 15.00 — Wyjazd do Warszawy. Prowadzą nas dwa wozy UB, jeden na przodzie, drugi tuż za nami. Razem wraca o. generał Tomziński. W Warszawie stajemy na godzinę 17.00. Gratiarum actio — za szczęśliwie zakończony pielgrzymi szlak milenijny Episkopatu Polski. Per Mariam - soli Deo! Dziękczynienie za szlak milenijny 21 XI1966, poniedziałek Warszawa Godz. 7.30 — W kaplicy domowej odprawiam dziękczynną Mszę świętą za dokonane dzieło pielgrzymki milenijnej biskupów po dwudziestu czterech stolicach biskupich. Godz. 11.00 — 98 Konferencja Plenarna Episkopatu Polski po zakończeniu pielgrzymki Tysiąclecia. Ma miejsce w pamiętnym dniu drugiej rocznicy ogłoszenia Maryi Matką Kościoła, w Bazylice Św. Piotra. Podaję do wiadomości porządek dzienny. [...] Ocenialiśmy szlak uroczystości milenijnych dokonany. Zajmie się tym Komisja Duszpasterstwa. Biskup Pękała radzi prześledzić prasę zagraniczną. Biskup Kowalski widzi w uroczystościach początkowych próbę sił; tak ustawiał Rząd. Tę próbę sił przetrwaliśmy i wygraliśmy, jak 24:0. Warszawa była punktem kulminacyjnym. Widziano różnicę między ekipami bojówek a szczerym entuzjazmem ludu Bożego. Należy czuwać, by nie uronić nic z tego entuzjazmu. Walczyć, by postulatów bezbożnictwa międzynarodowego nie utożsamiać z polską racją stanu. Biskup Pawłowski kładzie nacisk na pogłębienie maryjne. Biskup Tokarczuk — nie lekceważyć mas i nie poddawać się elitaryzmowi; to są wielkie misje narodowe — SPM. Społeczeństwo nie chce ateizmu, stąd jego postawa w uroczystościach Sacrum Poloniae Millennium. Społeczeństwo miało sposobność do wyznania wiary — biskup Bareła. Zwalczania ateizmu nie nazywajmy polityką, bo to jest błąd przeciwników — biskup Pawłowski. Prośba o publikacje zagraniczne—biskup Obłąk. Należy pamiętać o dokumentacji z uroczystości milenijnych, zwłaszcza fotograficznej — arcybiskup Baraniak. Idzie o współzależność między SPM a Soborem, który nam pogłębił poznanie rzeczywistości Kościoła w Polsce — arcybiskup Wojtyła. Znaczenie filmu barwnego w dokumentacji milenijnej — biskup Kowalski. Zwracać uwagę na pozytywny owoc Milenium — miłość, pokój — biskup Stroba. Podkreśla się z ramienia Komisji Duszpasterskiej doniosłość kazania Prymasa Polski w Białymstoku. Można by ogłosić je wiernym. Zreferowałem instrukcję duszpasterską na zakończenie Roku Milenijnego, 31 grudnia 1966. Odczytałem nowy projekt listu Episkopatu na ten dzień, w nowym opracowaniu. Projekt podobał się; będzie czytany albo podczas ostatnich nieszporów, albo nocną porą. Po przerwie obiadowej zebraliśmy się w kaplicy, o godzinie 15.00, by podziękować Chrystusowi i Jego Matce za Sacrum Poloniae Millennium. Godz. 15.30 — Podjęliśmy obrady. Przyjęto depeszę do Ojca Świętego, według opracowania biskupa K. Kowalskiego. Sesja zakończyła się o godzinie 19.30. Arcybiskup Baraniak złożył podziękowanie Prymasowi. Udzieliliśmy wspólnie błogosławieństwa Polsce. Na wieczerzy zostało dwudziestu dwóch biskupów. KPE była wybitnie twórcza. Przyjęliśmy i podpisaliśmy trzy listy, dwa do wiernych — na ostatni dzień Roku Milenijnego i na pierwszy dzień Roku Posoborowego oraz list do duchowieństwa; podpisaliśmy dekret o zmianie przepisów postnych, który będzie ogłoszony w I niedzielę Adwentu i dekret o rozszerzeniu języka polskiego w liturgii. — Podpisaliśmy uchwalone listy: 1) do Rady Państwa w obronie czci Obrazu Nawiedzenia; 2) do Premiera — o zwrot Obrazu, uwięzionego na Jasnej Górze; 3) do Ministra Obrony Narodowej — w sprawie ateizacji alumnów; 4) do Sejmu — protest przeciwko niesprawiedliwej ocenie Kościoła w Polsce, w referacie Wł. Gomułki z dnia 21 lipca 1966 r. W oczekiwaniu na przyjazd Ojca Świętego Pawła VI 24 XI 1966, czwartek Warszawa Godz. 11.35 — Czekamy na przybycie zapowiedzianych gości z Rzymu. Opóźniają się na skutek niepogody na lotnisku. Godz. 13.20 — Przybyli. Po omyciu się i małym wypoczynku, wspólny posiłek. Są to monsignor Casarołi z Sekretariatu Stanu i monsignor Andrzej Des kur, pracujący na Watykanie. Są przysłani przez Ojca Świętego ze specjalną misją. Ponieważ są zmęczeni, dlatego po obiedzie zaprojektowano wypoczynek. Godz. 16.00 — Spotkanie w Bibliotece. Początkowo luźna rozmowa, bez tematu, o sytuacji Kościoła w świecie, zwłaszcza w Czechosłowacji, na Węgrzech i w Jugosławii. Sprawy, które monsignor ( asaroli ma do przedstawienia, są dwie. Naprzód otrzymuję dwa listy, jeden — autograf od Ojca Świętego z bardzo serdecznymi pozdrowieniami. [...] Przyjmuję je z wdzięcznością. [...] Sprawa, którą monsignor Casarołi przedstawia, jest taka: wezwał go Ojciec Święty i wyraził myśl swoją, że koniecznie chce odprawić Mszę świętą na Jasnej Górze w czasie Pasterki. Chce wyjechać z Rzymu w sobotę wigilijną tak, by być w Częstochowie około godziny 16.00. Mszę miałby o północy. Rankiem odleciałby do Rzymu, by w południe odprawić trzecią Mszę świętą w Bazylice Św. Piotra. Jednak znając delikatną sytuację, boi się, by nie poszedł zbyt daleko za własnym porywem i dlatego chce, żeby monsignor Casaroli przekonsultował tę sprawę z Prymasem, gdyż nie zrobi nic, co nie odpowiadałoby rozeznaniu sytuacji przez niego. Przez swój przyjazd Ojciec Święty chce włączyć się, niejako w ostatniej chwili, w Sacrum Poloniae Millennium. Chce „dać wyraz swej wspólnoty z Polską milenijną". Wiadomość ta zaskoczyła mnie. Wiem, że Papież zdolny jest do każdego kroku, by nam pomóc. I obecnie ufa, że przez taki krok jego może coś się otworzy dla Polski, zamkniętej tak, że nawet biskupi nie mogą wyjechać z kraju. Pomimo tak radosnej wieści trzeba przygasić uczucia, przywołać rozsądek, bo Papież się radzi, trzeba więc dać odpowiedź obiektywną. Rozmówcy radzi by ją mieć prędko, bo muszą wracać, by był czas podjąć różne kroki. Po długich rozważaniach pro i contra, próbuję ustawić punkty: 1) nie liczyliśmy się w br. z możnością przybycia Papieża do Polski, gdyż zbyt boleśnie odczuliśmy zniewagę, wyrządzoną przez Wł. Gomułkę Kościołowi powszechnemu, jego Głowie, Polsce katolickiej, biskupom i ludowi wierzącemu; autorytet Ojca Świętego jest w Polsce tak wielki, że my sami na znak protestu nie podejmowaliśmy żadnych starań o paszporty wyjazdowe. Jest nam wiadomo, że „katoliccy progresiści" chcieli to odrobić i zapowiadali przybycie Ojca Świętego na 26 sierpnia br. Ale to było kłamstwo, jedno z wielu, jakimi ci „politycy" się posługują. Odpowiedzialność za ten krok spada na Wł. Gomułkę, gdyż jest nam wiadomo, że w PZPR wielu ludzi przemawiało za przyjazdem Papieża. Dziś ocena jest zgodna, że Wł. Gomułka popełnił wielki błąd — może musiał go popełnić. Gotowi jesteśmy posądzić o to Moskwę, o czym świadczyłby pośpieszny wyjazd min. Gromyki do Rzymu i przyjęcie go przez Ojca Świętego. 2) Kościół w Polsce obecnie znajduje się w sytuacji wyjątkowej. W ocenie opinii publicznej — partia przegrała kampanię przeciwko Orędziu, kampanię przeciwko Sacrum Poloniae Millennium — kontrakcję w terenie; kampanię przeciwko Obrazowi Nawiedzenia. Dziś „góra" jest w impasie, szuka wyjścia, ale bez narażenia swego prestiżu, gdyż „partia się nie myli". Jednak utrzymuje na dole, w terenie, dawny schemat udręk administracyjnych. 3) Moment psychologiczny, jaki się obecnie wytworzył, należałoby wytrzymać, bo trzeba się liczyć z odbiorczością i strawnością opinii publicznej; a ta opinia polska jest zbyt wybredna, nieufna, uprzedzona, drwiąca sobie z towarzyszy, „na cały regulator". Autorytet Rządu i partii upadł poniżej wszelkiego poziomu. Wystąpienia kontrakcyjne kół kierowniczych partii były na takim poziomie, że społeczeństwo inteligentne, a w Polsce zalicza się doń zarówno inteligencja specjalistyczna, jak rolnicy i robotnicy — kwituje je drwiną. Tak kpiono sobie z wystąpienia Wł. Gomułki w Sejmie 21 lipca 1966, jak i z Kongresu Nauki, a obecnie z Akademii Wawelskiej. Wszystko to jest zaprawione sosem dramatu, który nie wystarcza dla szerokiej, lotnej umysłowości polskiej. Przyjazd Ojca Świętego w takim stanie psychiki społeczeństwa byłby oceniony poniżej godności Stolicy świętej, chociażby zrozumiano, że Ojciec Święty chce uczynić ofiarę ze swego prestiżu, by przyjść z pomocą Polsce. 4) Sprawę trzeba ocenić i od strony niesprzyjającej pory zimowej i świątecznej. Zapewne, Polska poderwałaby się od wieczerzy wigilijnej na głos Pasterza Kościoła powszechnego. Ale dotarcie do Częstochowy w porze zimowej jest trudne. Śniegi mogą przeszkodzić, mogą zasypać wszystkie drogi. Gdyby się przyjęło, że Rząd pozwoli lądować samolotowi Ojca świętego na lotnisku wojskowym pod Częstochową, pozostanie sprawa przejazdu wąską ulicą z lotniska do Jasnej Góry — około 30 km. Nabożeństwo mogłoby się odbyć tylko w Bazylice, ze względu na porę zimową. Nie można narażać zdrowia Ojca Świętego. Jednak po tym nabożeństwie Ojciec Święty musiałby pokazać się na murach, bo lud zgromadzi się na placu i będzie czekał — może wśród śniegu. Już łatwiejszą byłoby rzeczą, gdyby Ojciec Święty przyjechał do Warszawy na lotnisko cywilne. Przejechałby przez ulice miasta, odprawiłby Pasterkę w Katedrze, albo w kościele Wszystkich Świętych, lub u Św. Krzyża. Do Katedry dostęp jest trudny. Najłatwiejszy byłby do Św. Krzyża, z uwagi na szeroką ulicę. — Wierni po wieczerzy wigilijnej przybyliby na Krakowskie Przedmieście. — Ale gdy idzie o symbolikę, donioślejszą byłoby rzeczą odprawienie Mszy świętej w Katedrze. — Jednak Jasna Góra ma tę przewagę, że tam uniknęłoby się komplikacji z protokółem dyplomatycznym, tym więcej, że Ojciec Święty chce przyjechać całkowicie prywatnie, w małym otoczeniu (3-4 osób). — Czy to udałoby się, ze względu na wyjątkową nadwrażliwość naszych towarzyszy, którzy lubują się w zapraszaniu do Warszawy cesarzy, królów i książąt egzotycznych, by podnieść swój autorytet w obliczu społeczeństwa? To, co widzę w obecnej chwili, jest tylko rozważaniem osobistym, chociaż głośnym. Radzę spokojnie to przemyśleć. Wrócimy do tej sprawy jutro, bo o sugestię trudno, a trzeba ją dać, gdyż monsignor Casaroli czeka na sugestię. Jestem w bardzo trudnym stanie myśli. Serce się rwie do powitania Ojca Świętego w Polsce, a rozum każe snuć pro i contra. 25 XI 1966, piątek Warszawa Godz. 17.00 — Podjąłem dalszą rozmowę na temat przygotowania do porozumienia i sprawy przyjazdu Ojca Świętego. O godzinie 18.00 wrócił biskup Dąbrowski i zaczęliśmy próbę konkluzji. [...] Sprawa druga — ewentualnego przyjazdu Ojca Świętego na Boże Narodzenie. Wobec oczekiwania na sugestie dla Ojca Świętego, wypowiadam się jak następuje: 1) Cokolwiek rozstrzygnie Ojciec Święty, przyjmiemy z pełnym zaufaniem. Przyjazd będzie radością, nieobecność — znakiem dobrej woli Ojca Świętego. Sama inicjatywa Ojca Świętego już jest dla nas pokrzepieniem. 2) Co do miejsca przyjazdu Ojca Świętego: Jasna Góra byłaby znakiem zwycięstwa pierwszej koncepcji; Warszawa — rozwiązaniem jedynie możliwym i dostępnym w naszych warunkach klimatycznych, z którymi trzeba się bardzo liczyć. 3) Wprawdzie Ojciec Święty mówi o Jasnej Górze, ale przyjazd do Warszawy — choć dyplomatycznie bardziej skomplikowany — byłby łatwiejszy do wykonania. W tym wypadku — pyta monsignor Casaroli — czy można by przywieźć Obraz z Jasnej Góry? Odpowiedź: Nie ma takiego zwyczaju, ale w tak wyjątkowej okoliczności na pewno Obraz byłby przywieziony do Katedry, lub innego kościoła stołecznego. 4) Gdyby przyjazd ten na Boże Narodzenie nie doszedł do skutku, już obecnie prosimy o wzięcie pod uwagę dwóch terminów w roku przyszłym: 15 sierpnia i 26-27 sierpnia — do Częstochowy. 5) Co do sposobu realizacji przyjazdu na Boże Narodzenie, to inicjatywa musiałaby wyjść z Watykanu, albo z Sekretariatu Stanu, albo z otoczenia Ojca Świętego. Nie mogłaby wyjść od Episkopatu, gdyż to mogłoby w obecnym stanie sprawie zaszkodzić. Dlatego cały wywiad w tej sprawie musiałby przeprowadzić ktoś z najbliższego otoczenia Ojca Świętego. 26 XI 1966, sobota Warszawa - Jasna Góra Godz. 13.15 — Stajemy na Jasnej Górze. Nadal pilnują jej wozy MO —jeden od strony placu, drugi — z dwoma wozami ciężarowymi, od strony Rynku Wieluńskiego. Obstawa mocna i... zabawna. Godz. 14.30 — Po obiedzie zamykam się w swojej „pustelni" Jasnogórskiej — do samej wieczerzy. Pracuję nad uporządkowaniem rozmów [...]. Godz. 20.30 — W kaplicy Matki Bożej zbiera się młodzież „wojenna". Wygłaszam do niej przemówienie, któremu przysłuchuje się inteligencja „Odrodzenia". Oddajemy Matce Najświętszej hołd dziękczynny za Jej patronowanie nad Wielką Nowenną i rokiem Te Deum. Apel Jasnogórski jest pełen podziękowań. 27 XI 1966, niedziela Jasna Góra Godz. 8.00 — Msza święta w kaplicy dla alumnów powojskowych i „Odrodzenia". Kleryków jest ponad 130 z kilku diecezji oraz jezuici, salezjanie i pallotyni. Najwięcej jest kleryków warszawskich i wrocławskich. Wszyscy przystępują do Stołu Pańskiego. Po Mszy świętej składają wotum dziękczynne i swoje ślubowania. Wygłaszam dłuższe przemówienie. Godz. 10.00 — Alumni zbierają się w Sali Rycerskiej, gdzie wygłaszam do nich długie przemówienie. Godz. 12.00 — Wygłaszam odczyt w Kaplicy Różańcowej do inteligencji, na temat: „Życie społeczno-gospodarcze w Konstytucji pastoralnej Soboru — o Kościele w świecie współczesnym". [...] 28 XI 1966, poniedziałek Jasna Góra - Warszawa Godz. 7.30 — Odprawiam Mszę świętą dziękczynną w kaplicy Matki Bożej Jasnogórskiej za wszystkie łaski Wielkiej Nowenny, Nawiedzenia, Roku Tysiąclecia. Dziękujemy za przedziwną obecność Maryi w tym dziele i tak wyczuwalną pomoc, jak gdyby działał ktoś z bardzo bliska i bezpośrednio. Składam podziękowanie — w krótkim przemówieniu — ojcom Paulinom za ich ofiarną i wytrwałą pracę milenijną. Godz. 10.15 — Wyjazd do domu. Jasna Góra jest nadal pod „szwedzkim oblężeniem". Ale tym razem nas nie zatrzymano, MO nie ruszyła się z wozu milicyjnego. Droga piękna, słoneczna, sucha — krótki wypoczynek w lesie. Godz. 13.45 — W domu. Zastajemy gości przy stole. Godz. 16.00 — Konferencja w Sali Bibliotecznej, początkowo we trzech, później przychodzi biskup Dąbrowski. [...] Wracamy do sprawy przyjazdu Ojca Świętego. Raz jeszcze rozważaliśmy pro i contra zamierzonej podróży. Wydaje się ona być nierealna w obecnych warunkach klimatycznych. Jest raczej znakiem symbolicznym — modlitwy Ojca Świętego na Jasnej Górze; natomiast kontakt Ojca Świętego z ludem może być ograniczony, chociażby dlatego, że ukazanie się Ojca Świętego po Mszy świętej na wałach musiałoby być krótkie, by nie narażać zdrowia Papieża. Odpada definitywnie sprawa przyjazdu do Warszawy, gdyż Ojciec Święty chce być na Jasnej Górze. — Wobec tej postawy, mogę powiedzieć tylko jedno: „Nie mogę powiedzieć Ojcu Świętemu — nie". Gdyby jednak doszło do przyjazdu na Boże Narodzenie, pozostaje otwarta sprawa przyjazdu ponownego latem. Gdyby teraz nie mogło dojść do przyjazdu, proszę, by rozważać sprawę przyjazdu na 15 sierpnia lub 26-27 sierpnia 1967 roku. W konkluzji tych rozważań pozostaje jedno pytanie: czy już obecnie rozpocząć sondaż u Władz państwowych, czy po powrocie do Rzymu. Wydaje się, że Ojciec Święty powinien usłyszeć relację z naszych rozmów, przed rozpoczęciem pierwszych kroków. Jednak monsignor Casaroli skłania się do rozpoczęcia rozmowy dyskretnej już teraz, z uwagi na krótki czas. Musiałby tu przyjechać jeszcze monsignor Macchi, sekretarz Ojca Świętego, by rozpoznać teren na Jasnej Górze. Wydało mi się słuszniejszym, by rozmowy realizacyjne zacząć z Rzymu. — Jednak monsignor Casaroli jest za wykorzystaniem pobytu. Wobec czego postanawia się, że ks. kanonik H. Goź-dziewicz będzie usiłował porozumieć się jutro rano z Andrzejem Werblanem, członkiem KC, który już w Rzymie nawiązał stosunki z monsignorem Casaroli i był oceniony pozytywnie przez rozmówców, jako osoba poważna i autorytatywnie ustanowiona przez Rząd do tych kontaktów. Rozmowa mogłaby mieć miejsce jutro, zgodnie z umową. 29 XI 1966, wtorek Warszawa Godz. 10.00 Rano ks. H. Goździewicz udał się do Sejmu, by skontaktować się z A. Werblanem. Ustalono, że rozmowa będzie miała miejsce wieczorem w KC. Godz. 10.30 — Nasi goście wyjechali, by zwiedzić okolice Warszawy. Przejechali przez Piaseczno, Warkę, Wrociszew (ks. Casaroli chciał zobaczyć wiejski kościół), Górę Kalwarię, most na Wiśle i przez Otwock wrócili do Warszawy. Godz. 13.30 — W czasie obiadu monsignor Casaroli wyrażał podziw, jak pięknie i czysto utrzymane są kościoły, które widział. Po obiedzie goście pracowali u siebie. Godz. 18.00 — Wieczerza, po której obydwaj udali się do KC autem, przysłanym przez A. Werblana, na godzinę 19.00. Godz. 21.00 — Powrócili. Podejmujemy rozmowy w Bibliotece. Wrażenia: A. Werblan był nieco inny niż w Rzymie, grzeczny, ale z rezerwą. Był nieco „zaskoczony" obecnością gości w Warszawie. Monsignor Casaroli wyjaśnił, że jest tu już kilka dni i mieszka u Prymasa Polski. Pragnie zaznajomić się z sytuacją Kościoła. Widzi ją w odmiennych światłach, znacznie trudniejszą, niż przypuszczał. Jeżeli się chce poprowadzić dalsze rozmowy, to Ojciec Święty musi znać sytuację. Wydaje się to oczywiste. — Z postawy p. A. Werblana, chociaż grzecznej, nie wynikało, by w pełni podzielał to zdanie. Zdaje się, że uważał, że wystarczy, gdy on będzie informatorem. Ale oględnie przyznał, że Papież ma prawo do informacji. Nie wypowiadał się zbyt wychodząco ku dalszym rozmowom. Raczej zachowywał rezerwę. Sprawa druga: przyjazd Ojca Świętego na Boże Narodzenie. Wbrew oczekiwaniom, pan W. powiedział niemal odruchowo i krótko: „Nie, stoimy na stanowisku zajętym w miesiącu maju". Zastanawia ta gotowa odpowiedź. Członkowie partii nie mają zwyczaju odpowiadać od siebie. Widocznie więc już musiała się odbyć jakaś narada, w przewidywaniu tego problemu. Monsignor Casaroli był zaskoczony, tego nie spodziewał się. Usiłował wytoczyć wszystkie argumenty, przemawiające za zajęciem innego stanowiska. Odpowiedź p. Werblana była taka: „Przyjazd Papieża obecnie byłby aprobatą linii politycznej Episkopatu". Monsignor Casaroli usiłował polemizować z tym stanowiskiem, jednak bez rezultatu. Rozmowa zakończyła się grzecznie. Świadkiem był ks. prałat Deskur. Rozważamy sytuację. Przyznaję, że nie spodziewałem się tak twardego i apodyktycznego stanowiska. Moje sformułowanie: „Okazuje się, że my ciągle oceniamy tych panów lepiej, niż są w rzeczywistości". — Pracuję tutaj dwadzieścia lat i muszę przyznać, że i ja dotychczas nie znam tych ludzi w pełni. To jakiś nowy rodzaj ludzki. Zastanawiamy się nad tym, co dalej. Należałoby sprawę zachować w tajemnicy. Dla nas, Polaków, jest to nowa zniewaga Ojca Świętego, wobec jego najlepszej woli. Chciał nam okazać serce, chciał się z nami modlić, może nam nieco pomóc. To wszystko zostało niedocenione. Prawdopodobnie Ojciec Święty naraziłby się opinii światowej swoją podróżą, spotkałby się ze sprzeciwem swego otoczenia. Ale dałby znak swej postawy wobec Polski, wzmocniłby ją w oczach świata. Widocznie jeszcze nie przyszła godzina — trzeba zaufać dobroci i mądrości Bożej. Zachować spokój i modlić się. Monsignor Casaroli jest bardzo zawiedziony. Tak ufał, że dobra wola Ojca Świętego będzie doceniona. Zda się widzieć w tym jakąś przegraną swoich schematów myślowych na temat stosunków ze Wschodem. „Widzę, że sytuacja jest jeszcze gorsza, groźniejsza, bardziej skomplikowana, niż myślałem" — mówi Casaroli. Nauczył się wiele, w krótkim czasie zrozumiał więcej, niż w ciągu naszych rozmów. To p. Werblan dał sam tę naukę monsignorowi Casaroli. Moje sformułowanie: „To doświadczenie mówi przynajmniej tyle, że naświetlając sytuację Kościoła nie przesadzamy. Bardzo się cieszę, że to bolesne doświadczenie odsłoniło prawdę. Widać, że w Polsce ma miejsce nie tyle rewolucja marksistowska, ile ateistyczna. Taka postawa jest szkodliwa dla programów budowania nowego świata marksistowskiego, ale może służyć programom ateizacji. Polska jest w okresie rewolucji religijnej". — Na tym chwilowo kończymy swoje rozważania. Ludzie przyszłości muszą się wyspać. Obecnie na pewno p. Werblan składa relację swemu przyjacielowi p. Kliszko, a on panu Gomułce. My pójdziemy spać, a oni będą radzili całą noc. Według zwyczaju. Spotykamy się w kaplicy, by wszystko złożyć w ręce najlepszego Ojca Niebieskiego i Matki Bożej Zwycięskiej. 30 XI 1966, środa Warszawa Godz. 12.30 — Poseł Werblan dzwoni do Sekretariatu Prymasa Polski. Chce ponownie widzieć się z monsignorem Casaroli, o godzinie 14.00. Godz. 16.00 — Wrócili od posła Werblana nasi goście. Czynią relację z rozmowy. Sprawa nieco ruszyła z miejsca. Widocznie naradzono się w nocy. Odpowiedzieć na pytanie, dotyczące przyjazdu Ojca Świętego, tym razem wypada: tak. Ale są warunki: 1) Absolutna dyskrecja do ostatniej chwili, bez zbytniego rozgłosu tak, żeby nie było wielkiego zlotu ludzi itd. Zapewne Kardynał o tym wie? — Odpowiedź: Oczywista, że wie, bez jego wiedzy nie możemy sprawy poruszać. Ale inicjatywa nie pochodzi od Episkopatu. Jest to wyłączna inicjatywa Ojca Świętego. Gdyby pochodziła od Kardynała, wybrałby czas wygodniejszy. 2) Drugi warunek, żeby Ojciec Święty był raczej we Wrocławiu w Katedrze, a nie na Jasnej Górze. Odpowiedź: Trudno dyktować Ojcu Świętemu, gdyż myślą jego jest, żeby modlić się w największym Sanktuarium Maryjnym Polski. To jest wyraz osobistej pobożności Ojca Świętego. Nie można więc na to odpowiedzieć, bez porozumienia się z Ojcem Świętym. 3) Powinien być reprezentant Rady Państwa, ktoś z Kolegium rządzącego, gdyż w Polsce suwere-nem jest Kolegium RP. Dłuższy wywód na temat tego punktu. Atmosfera dziś lepsza, nie taka krótka i odpychająca, jak wczoraj. Widocznie towarzysze konsultowali gdzieś, a tam uznano, że lepiej wyjść na spotkanie. Dadzą do dyspozycji port lotniczy, a nawet aparat i polskiego pilota. Bardzo naciskał p. Werblan na dyskrecję absolutną, do ostatniej chwili. Naradzamy się nad stroną wykonawczą. Oczywiście, że nie można Ojcu Świętemu stawiać warunków. Nie można też odwodzić go od Jasnej Góry. Czy Ojciec Święty przyjmie sugestie Rządu — zobaczy się w Rzymie. My radzi byśmy wiedzieć przynajmniej tydzień przedtem, bo trzeba na Jasnej Górze wszystko przygotować. Na pewno przyjedzie sekretarz Ojca Świętego. Proszę, by uprzedził mnie i przybył na Miodową. Rozmówcy nasi nie wiedzą, czy Ojciec Święty przyjmie te warunki. Przyjazd do Wrocławia komplikowałby intencje Ojca Świętego, które są wybitnie religijne — jak podkreśla monsignor Casaroli — maryjne. Ojciec Święty chce dziękować Matce Najświętszej i złożyć hołd Królowej Polski, której Kościół w Polsce tyle zawdzięcza. Przyjazd do Wrocławia byłby w ocenie prasy światowej imprezą polityczną, do czego dąży Rząd PRL. — Postanawiamy, że w połowie grudnia wyślę depeszę do Ojca Świętego, prosząc o władzę udzielenia błogosławieństwa apostolskiego na ostatni dzień Roku Milenijnego. Odpowiedź będzie znakiem, czy przyjazd jest aktualny, czy nie. Jaki to będzie znak, chwilowo się nie mówi. Po wieczerzy goście odwiedzili moje mieszkanie, po czym przekazałem listy do Ojca Świętego, kardynała Cicognani, arcybiskupa Dell'Acqua i arcybiskupa Samore, drobne pamiątki milenijne, zwłaszcza zdjęcia fotograficzne ze szlaku milenijnego. Monsignor Casaroli zabrał medal pamiątkowy ku uczczeniu Ojca Świętego na dzień 3 maja 1966. [...] 10 XII 1966, sobota Warszawa Biskup Dąbrowski przysłał notatkę z nasłuchu radia zagranicznego, że nadano komunikat prasowy z Watykanu, iż Ojciec Święty w Wigilię Bożego Narodzenia odprawi Mszę świętą w Bazylice Madonna dei Fiori we Florencji, by okazać współczucie cierpiącym, po czym wróci do Rzymu samolotem. — Czy to jest informacja dla nas, że nie mamy go oczekiwać na Jasnej Górze? Kielich goryczy na zakończenie Sacrum Poloniae Millennium dopełnia się. Będziemy go pić ze czcią do samego dna. Wszystko jest łaską! Może dlatego, by bardziej oczywista stała się moc Boża. 11 XII 1966, niedziela Warszawa Rano zredagowałem depeszę do Ojca Świętego, prosząc o błogosławieństwo apostolskie i odpust zupełny na zakończenie Sacrum Poloniae Millennium. Będziemy czekać na odpowiedź. Udzielenie delegacji będzie oznaczało, że Ojciec Święty nie przyjedzie. [...] 21 XII 1966, środa Gniezno — Warszawa Godz. 10.00 — Wracamy do Warszawy. W Gnieźnie pożegnanie w Kurii Metropolitalnej i ponowione życzenia świąteczne. Wszyscy pracownicy Kurii Metropolitalnej Gnieźnieńskiej byli na opłatku w Seminarium Metropolitalnym. — Droga bardzo dobra, sucha, na drodze nie ma śniegu. Na polach śnieg ukazuje się dopiero od Koła. Jesteśmy w domu na godzinę 13.30. Zastaliśmy depeszę od Ojca Świętego z upoważnieniem do udzielenia błogosławieństwa apostolskiego dla wszystkich ordynariuszy w ostatnim dniu roku, na zakończenie uroczystości Tysiąclecia. — To znak, że wszystko, o czym była mowa w czasie wizyty — jest nieaktualne. [...] Zakończenie „Sacrum Poloniae Millennium" 31 XII 1966, sobota Warszawa Godz. 7.30 — Msza święta w domu. Dominuje myśl o konkluzji wielkiej pracy, która dziś się kończy — dziesięciolecia uroczystości milenijnych. [...] Dziś, w czasie „ostatnich Nieszporów", czytany jest list Episkopatu na zakończenie Sacrum Poloniae Millennium. [...] Godz. 19.00 — Przyjechał o. generał Tomziński z Jasnej Góry. Był na wieczerzy. Zaproszono mnie do Kaplicy, gdzie na ołtarzu widniały korony z obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, nałożone 3 maja 1966 r. Ojciec Generał przywiózł je z Częstochowy, na zakończenie Sacrum Poloniae Millennium. Wygłosił przy tym piękne przemówienie, w którym uwydatnił działanie Matki Bożej na Jasnej Górze w czasie Wielkiej Nowenny i Roku Milenijnego. Zmuszony byłem, wewnętrznym nakazem, rerelare secreta Dei i odsłonić drogi nieznane działania Bożego, po których szła Dziewica Wspomożycielka, Ta, „co Jasnej broni Częstochowy", jako Patronka Tysiąclecia. W tym przemówieniu musiałem nieco odsłonić swoich współpracowników w organizowaniu Wielkiej Nowenny, by nie przypisywano mi wyłącznych zasług. Godz. 23.30 — Udaliśmy się do Archikatedry Św. Jana, na zakończenie Sacrum Poloniae Millennium. Ojciec Generał niósł korony, w towarzystwie ks. prałata Wł. Padacza i ks. prałata St. Kotowskiego. W Katedrze od godziny 16.00 było wystawienie Najświętszego Sakramentu. O godzinie 19.00 była odprawiona Msza święta i odczytany List Episkopatu Polski na zakończenie. Po czym wierni modlili się do północy. Godz. 22.45 — Odśpiewaliśmy Te Deum przed wielkim ołtarzem, nad którym dominuje kopia obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, która wywalczyła sobie tutaj tron, po wywiezieniu Obrazu Nawiedzenia na Śląsk. Po modlitwach było błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem i wierni odśpiewali „Wierzę w Boga" — jako wejście w drugie tysiąclecie chrześcijaństwa Polski. W czasie Te Deum i Credo biły dzwony Katedry i wszystkie dzwony miasta. W tym czasie miasto sprawowało zaprogramowane bale, bo dziś postawiono „na bale i baloniki". Kościoły wypełniły się wiernym ludem Bożym już od godzin wieczornych. Katedra też była wypełniona. O godzinie 24.00 biskup Bronisław Dąbrowski wyszedł ze Mszą świętą, w czasie której wygłosiłem słowo Boże konkluzyj-ne dla Sacrum Poloniae Millennium. Z tą chwilą kończy się ogromny program dziesięcioletniej pracy milenijnej, zapoczątkowany podczas uwięzienia w Komańczy, w miesiącach maju i czerwcu roku 1956. Jest to okres wielkiego trudu i wielkich łask i świateł Bożych. Bóg przezwyciężył moje opory, gdy przemawiano do mnie w imię Matki Bożej Częstochowskiej. [...] O tych uroczystościach z okazji 300-lecia Ślubów Jana Kazimierza myślałem jeszcze w Stoczku i Prudniku. Ale nie widziałem tego dość wyraźnie. Dopiero rozmowy w Komańczy nadały kształty wyrazistsze projektowanym uroczystościom na Jasnej Górze, w 1956 roku. Miałem jednak wątpliwości, czy księża biskupi zechcą czytać tekst, opracowany przez więźnia, kierowani roztropnością, by nie pogorszyć sytuacji Kościoła. Po długich dyskusjach i rozmowach napisałem wstępny projekt, który później został rozwinięty i usystematyzowany, zgodnie z programem Wielkiej Nowenny. Gdy już był tekst napisany, byłem przekonany, że musi być odczytany na Jasnej Górze, w czasie uroczystości 26 sierpnia. [...] W dużej dyskrecji prowadzona była cała praca do 26 sierpnia 1956 roku. „Objawienie Jasnogórskie" — woli ludu Bożego, w tym dniu na Jasnej Górze — przełamało wszystkie lody i opory. Weszła w grę Boża siła, która dotychczas działała dyskretnie i liczyła na większą wiarę i ufność ku Matce Zwycięskiej. Zwycięstwo Maryi w dniu 26 sierpnia 1956 na Jasnej Górze było tak oszałamiające, że wszyscy widzieli w tym znaki Boże. Dalsze prace rozwijały się już systematycznie, gdy — po powrocie do Warszawy — zaczęliśmy już komisyjnie przygotowywać szczegółowe programy dla każdego roku Wielkiej Nowenny. Rozpoczęło się od stworzenia specjalnej Komisji Maryjnej Episkopatu, której przewodził biskup Z. Goliński, a duchem ożywczym był biskup A. Pawłowski. Wielkie znaczenie w tej pracy miał o. Paweł Kosiak. Komisja Maryjna później zacieśniła współpracę z Komisją Duszpasterstwa Episkopatu. Jednak wzięła całkowicie w swoje ręce programowanie Wielkiej Nowenny. Właściwie wszystko, co działo się w pracy duszpasterskiej Wielkiej Nowenny, było wypracowane przez Komisję Maryjną. Gotowe projekty były omawiane na Konferencji Plenarnej, po czym dawano zlecenia różnym podkomisjom. Największą pracę miała podkomisja homiletyczna, do której należało opracować program kaznodziejski na ambonę, dla ogółu wiernych, dla młodzieży i dla dzieci. Później włączyła się Komisja Szkolna Episkopatu (dziś Katechetyczna), która opracowywała program katechetyczny, zwłaszcza od chwili, gdy religia ponownie była usunięta ze szkół, wbrew „małemu Porozumieniu z Komańczy". [...] Powoli, w czasie toku prac Wielkiej Nowenny zaczęto, obok programu homiletycznego, opracowywać program duszpasterski każdego roku Wielkiej Nowenny, w czym celował biskup Z. Goliński i biskup J. Czerniak. Realizm programowania biskupa Golińskiego był niezwykle doniosły. Chociaż zmarł przedwcześnie, jego schemat duszpasterski utrzymał się do końca Wielkiej Nowenny. Od pierwszego roku Wielkiej Nowenny zauważyliśmy, że władze partyjne przygotowują przeciwprogram. Zaznaczyło się to szczególnie wyraźnie w dwóch pierwszych latach. Na hasło Wielkiej Nowenny — wierność Krzyżowi i Ewangelii — odpowiedziano usunięciem religii i walką z krzyżami w szkołach i w budynkach publicznych. Programowi — w obronie życia dusz i ciał — przeciwstawiono walkę z małżeństwem chrześcijańskim propagandą rozwodów i akcją przerywania ciąży, która stała się propagandą na rzecz antykoncepcji. Nieco później jednak zauważono, że Wielka Nowenna programem swoim miała i wpływ pozytywny zwłaszcza, gdy soborowej akcji czynów dobroci, również przeciwstawiono „czyny dobroci polityczne". Wielkie znaczenie dla ożywienia Wielkiej Nowenny i uaktywnienia duchowieństwa, które czuło się już zmęczone programami rocznymi Wielkiej Nowenny, miał Sobór Watykański II. Wtedy to z kół Instytutu Prymasowskiego i „Realistów" wystąpiono z inicjatywą „Czuwań soborowych z Maryją Jasnogórską". Chociaż wydawało się, że te dwa programy — Wielkiej Nowenny i soborowy — nie dadzą się pogodzić, okazało się, że wspaniale się uzupełniają. Główną pracę organizacyjną czterech lat modlitwy soborowej na Jasnej Górze przeprowadziła Komisja Maryjna, której pomocą wykonawczą służył Klasztor Jasnogórski i Instytut Prymasowski. Ta olbrzymia i ofiarna modlitwa całych nocy, na kolanach, pielgrzymek delegacji parafialnych z całej Polski, była najskuteczniejszym środkiem uświadomienia o Soborze, czego nie mogła zrobić prasa, dręczona przez cenzurę, która pilnowała „partyjnego naświetlania Soboru". W poszczególnych diecezjach olbrzymie znaczenie dla ożywienia Wielkiej Nowenny miało Nawiedzenie Obrazu Matki Bożej w diecezjach i parafiach. Początkowo przyjęte nieufnie i z rezerwą przez duchowieństwo [...], później jednak zwyciężyło swoją duszpasterską skutecznością. Dziś, gdy Obraz Nawiedzenia przeszedł już dziewięć diecezji, nikt nie wątpi o tym, jak olbrzymie znaczenie dla odnowy duszpasterskiej miała ta akcja, „wywalczona" przez Instytut Prymasowski, poparta przez Paulinów i prowadzona, na mocy uchwały Konferencji Episkopatu Polski, jako stała akcja milenijna. Skuteczność tej działalności dla ożywienia życia religijnego doceniły czynniki partyjne, skoro usiłowały uniemożliwić dalsze Nawiedzenie, przemocą zatrzymując Obraz, przewożony z Warszawy do Katowic. Jednak pusta rama — jest zapełniana żywą obecnością Dziewicy łaski pełnej. Sprawa, związana z Wielką Nowenną, obejmuje dwie inicjatywy: na rzecz ogłoszenia Maryi Matką Kościoła i oddania Polski w macierzyńską niewolę za wolność Kościoła w świecie i w Polsce. Obydwie te inicjatywy przeszły przez ciężką próbę rozważań, dyskusji teologicznych, zarówno w Komisji Maryjnej, jak w Instytucie Mariologicznym i na Plenarnej Konferencji Episkopatu. Dla sprawy pierwszej powołano specjalną Komisję Teologiczną, na czele której stanął biskup A. Pawłowski, przy współpracy o. Bernarda Przybylskiego. Należało do nich opracowanie tytułem próby, projektu memoriału do Ojca świętego na Sobór Watykański II. — W rzeczywistości projekt opracował sam biskup Pawłowski. Był tak wspaniały, że Konferencja Episkopatu postanowiła złożyć go Ojcu Świętemu. Miało to być uczynione na audiencji Episkopatu Polski, jednak zbiorowe audiencje były przewidziane w drugim okresie sesji soborowej. Wobec powyższego złożyłem memoriał sam. Dalsze jego losy są znane. Tutaj trzeba podkreślić, że projekt wyrósł w Polsce, w atmosferze milenijnej pracy Kościoła. Całość tej pracy, przewodnictwo Matki Najświętszej, odczucie szczególnej pomocy Matki Najświętszej było decydujące. Mieliśmy za sobą nie tylko argumenty teologiczne, ale i nasze doświadczenia religijne na co dzień, w trudnej sytuacji Kościoła w Polsce. Tym argumentem doświadczenia dziejowego posługiwał się [...] Instytut Prymasowski i „Realiści" oraz duszpasterze i większość biskupów polskich; argumenty teolo-giczno-historyczne przygotował biskup Pawłowski, który zajmował stanowisko zdecydowane, oraz o. Przybylski, który się nieco wahał; nadto zespół mariologów, wśród których zdania były podzielone. Konferencja Episkopatu przyjęła odczytany memoriał unanimiter; poprzedził to głosowanie referat o. Przybylskiego. Trzeba powiedzieć, że decyzja Ojca Świętego, który ogłosił Maryję Matką Kościoła, pod koniec trzeciej sesji Soboru, miała olbrzymie znaczenie dla uspokojenia „politycznych mariologów w Polsce", którzy z „maryjności Prymasa Polski" zrobili sobie narzędzie walki z nim; jednak nie uspokoili się ateiści („Argumenty") i wspólnoty religijne sekciarskie, które nadal tym argumentem posługiwały się w walce z Kościołem katolickim i z Wielką Nowenną. Sprawa oddania narodu w macierzyńską niewolę Maryi też ogromnie zyskała na decyzji Ojca Świętego. Ogromny program pracy w roku 1966, doręczony Ojcu Świętemu, zyskał sobie uznanie Papieża. Budził jednak pewne opory wśród katolickich inteligentów, których raziło słowo „niewola". Niektórzy kapłani chętnie zastępowali ten wyraz „opieką". Jednak ta sprawa znalazła silne poparcie w tradycji polskiej religijności, wzmocniona publikacją ks. Reczka TJ o Sacrum Poloniae Millennium i profesora Karola Górskiego. Zanim jednak te publikacje się ukazały, cały materiał duszpasterski był już przygotowany. Główne poparcie dla sprawy dał biskup A. Pawłowski, przy ciągłym wahaniu się o. Przybylskiego. Sprawa poszła w teren, upowszechnił ją Instytut Prymasowski, przygotowując wiele tekstów i wypowiedzi biskupów do rozprowadzenia wśród duchowieństwa. I ta sprawa lepiej wypadła w dniu 3 maja 1966 na Jasnej Górze, niż przypuszczaliśmy w toku przygotowań. Nie byłem wolny od zastrzeżeń, jakkolwiek dostarczyłem w swoich przemówieniach najwięcej argumentów aktualnych dla duszpasterstwa. Obok tej pracy stanął mocno biskup Pawłowski, biskup K. Kowalski, którego piękne przemówienie miało decydujące znaczenie na Konferencji Episkopatu Polski, arcybiskup K. Wojtyła, który powoli dochodził do wniosku pro, biskup J. Czerniak, biskup Br. Dąbrowski i wielu innych. — Ta sprawa otworzyła jeden z zasadniczych elementów pracy duszpasterskiej posoborowej. Trudno dziś oceniać w pełni znaczenie Wielkiej Nowenny. Gdybyśmy mieli wolność publikacji i manifestacji, obraz Wielkiej Nowenny byłby pełniejszy i przeniknąłby głębiej do świadomości społeczeństwa. W naszej sytuacji musieliśmy nacisk położyć na modlitwę, na życie nadprzyrodzone, na pracę duszpasterską. To wszystko głębiej przygotowało katolików na Sacrum Poloniae Millennium, chociaż poza zasięgiem Wielkiej Nowenny pozostali katolicy „uroczystujący". O zasługach ludzi trudno mówić dziś dość sprawiedliwie. Działali oni w środowisku ludzi wierzących, mogli drażnić obojętnych i „postępowych", którzy w swej zarozumiałości przypisywali sobie pełniejsze rozumienie katolicyzmu. Środowisko modlących się było głównym odbiorcą pracy Wielkiej Nowenny. Ostrożnych zraziła polityczna propaganda antynowennowa. Również tych, dla których tematyka Wielkiej Nowenny była zbyt trudna i obfita, tak że za nią nie nadążali — praca pozostawiła na boku. Nie mówię o wrogości do Wielkiej Nowenny ateistów z „Argumentów", członków partii i „Paxu". Rezerwę zachował „Tygodnik Powszechny" i „Znak", wraz z ośrodkami KIK. — Mocno poparły Wielką Nowennę zakony, zarówno męskie jak i żeńskie. Wielką zasługę w dziedzinie organizacji wykonawczej ma Zakon Ojców Paulinów, głównie ojcowie Wrzalik, Tomzmski, Kosiak i o. Teofil przeor; poparli oni pracę Instytutu Prymasowskiego i nieśli pomoc członkiniom w ich pracy organizacyjnej i propagandowej. — Wielkie zasługi ma Komisja Maryjna, a głównie biskup Z. Goliński i biskup J. Czerniak. Wszystkich innych ludzi, którzy od początku Wielkiej Nowenny stanęli wytrwale przy Episkopacie, nagrodzi Jezus Chrystus, którego Matka została tak uczczona w Polsce milenijnej. Wszystką pracę, niewątpliwie trudną, połączoną z mnóstwem przeciwności, udręk i upokorzeń, ale pełną też pociech i radości, składamy w ręce Bogarodzicy, Pani Jasnogórskiej, w obecności której śpiewaliśmy swoje kalwaryjskie Te Deum Narodu polskiego. Per Mariam — soli Deo! Zadanie moje życiowe — wydaje mi się, że jest skończone. Gloria Tibi, Trinitas! Rok 1967 1 I 1967, poniedziałek Warszawa Godz.0.01 — W Archikatedralnej Bazylice Św. Jana Chrzciciela w Warszawie odbywa się zakończenie Sacrum Poloniae Millennium. Biją dzwony — na Te Deum i Credo. Lud Boży wyznaje wiarę w Trójcę Świętą. Przy ołtarzu biskup Bronisław Dąbrowski sprawuje świętą Ofiarę. Wygłaszam kazanie konkluzyjne, którego wysłuchała wielka rzesza wiernych, wypełniająca świątynię. Zwracamy się do Matki Najświętszej Jasnogórskiej, która wywalczyła sobie tron w głównym ołtarzu Archikatedry Św. Jana. Już teraz pozostanie z nami i będzie prowadzić w nowe tysiąclecie wiary. — Po zakończeniu Mszy świętej odśpiewaliśmy „Boże, coś Polskę", z nachyleniem na „Ojczyznę wolną, racz nam wrócić, Panie". Po czym udzieliłem błogosławieństwa apostolskiego z odpustem zupełnym, zgodnie ze specjalnym mandatem Ojca Świętego Pawła VI. Ojciec Generał okazał korony jasnogórskie wiernym. Godz. 1.30 — Wracamy do domu. Ulice są puste. Tu i ówdzie stoją pomarznięci sprzedawcy baloników, czekający na powrót balowników sylwestrowych. Godz. 2.00 — Korony jasnogórskie zostały umieszczone na noc w moim prywatnym mieszkaniu. Godz. 8.00 — Msza święta w kaplicy domowej. Po Mszy świętej cały dom oddaje się w opiekę i niewolę macierzyńską Matki Najświętszej. W kaplicy zebrały się siostry Elżbietanki i około dwudziestu dziewcząt z Instytutu Ślubów Jasnogórskich. Wszyscy zostają na śniadaniu. Po czym długo kolędujemy. Godz. 12.00 — Ojciec Generał wyjechał z koronami na Jasną Górę. [...] Pielgrzymka dziękczynna Episkopatu Polski za łaski roku milenijnego 3 V 1967, środa Jasna Góra Uroczystość Królowej Polski. — Pielgrzymka dziękczynna Episkopatu Polski za łaski roku 1966 na szlaku milenijnym. Godz. 8.00 — Odprawiam Mszę świętą w kaplicy i przyjmuję wotum Rodziny Rodzin, które składamy na ołtarzu. — Jest fantastycznie gorąco. Godz. 10.30 — Wyrusza procesja na wały z uwięzionym Obrazem Nawiedzenia („Szwedzi" dzisiaj się schowali). Obecni są niemal wszyscy biskupi. Obraz niosą górnicy, hutnicy i Ślązacy z diecezji katowickiej; przyznano im ten przywilej, z uwagi na to, że Obraz nie mógł dotrzeć do Katowic. Pogoda sprzyja, chociaż procesję otworzyły pioruny. Później rozjaśnia się i nabożeństwo odbywa się przy dobrej pogodzie. Celebruje arcybiskup Kominek, a ja głoszę słowo Boże. — Po sumie Arcybiskup Poznański wygłasza przemówienie do Prymasa i składa pierścień, jako dar Episkopatu Polski za Milenium. — Po nabożeństwie jest Te Deum po polsku. Po czym procesja wraca do kaplicy Jasnogórskiej z urną srebrną, w której mieści się breve Pawła VI i Akt oddania Polski z 3 maja 1966. Urnę ustawiono na tabernakulum, gdyż miejsce jej będzie obok. W ten sposób odpowiedział Episkopat Polski na gest Pawła VI, który kazał nasz Akt umieścić przy Grobowcu św Piotra. — Fundamenta eius in montibus sanctis. Godz. 13.30 — W czasie obiadu składam podziękowanie ojcom Paulinom za ich wkład w Milenium. Mówić trudno, gdyż ochrypłem. Godz. 15.00 — 102 Konferencja Episkopatu Polski. Załatwiliśmy następujące sprawy: 1) przyjęliśmy i podpisaliśmy projekt listu „Głos Episkopatu z Jasnej Góry". [...] Godz. 20.00 — W czasie nabożeństwa wieczornego wygłosiłem drugie kazanie do Częstochowian. Jest ponad dwieście pięćdziesiąt tysięcy ludzi. Nie pada wprawdzie, ale jest wilgotno i zimno, wiatr prosto w usta. Z trudem zdołałem się przebić przez swoją chrypę, po czym wycofałem się do pokoju. — Arcybiskup Baraniak miał sumę, a biskup Bareła zakończył Apelem Jasnogórskim. Przed nabożeństwem urządzono piękne misterium „Roku Wiary", pod kierunkiem Róży Siemieńskiej. Nie sprzyjała pogoda, ale misterium było dobrze odebrane. Dzień Królowej Polski zakończył się szczęśliwie. Polska, która w dniu 1 maja musiała wołać na cześć „bogów obcych", nie miała ani jednego słowa dla wielkich twórców Konstytucji 3 maja. — Robotników zatrzymano do godziny 18.00, młodzież trzymano w szkołach, organizacje zawodowe — na najrozmaitszych zebraniach. „Recepta nie zmienia się". Milenium Zagłębia 20 V 1967, sobota Gniezno - Jasna Góra — Sosnowiec Godz. 7.00 — Msza święta w kaplicy domowej. W czasie śniadania przyjeżdża o. przeor Teofil Krauze z Jasnej Góry, którego oczekiwaliśmy wczoraj. Godz. 8.30 — Wyruszamy do Częstochowy razem z biskupem Czerniakiem i o. Przeorem. [...] Postój w lesie. Jedziemy na Ostrów Wielkopolski — Kępno — Wieruszów. Tu oczekuje biskup Bareła i biskup Szwagrzyk. Godz. 13.00 — Jesteśmy na Jasnej Górze. Po posiłku mały wypoczynek i przygotowanie do dalszej drogi. Są różne wieści z Sosnowca. Godz. 15.00 — W kaplicy Matki Najświętszej prosimy o błogosławieństwo na drogę. Zaraz po wyjeździe zatrzymuje nas MO, legitymuje kierowcę i każe otworzyć kufer auta. Później już jest spokój do samego Sosnowca, chociaż po drodze widać dużo MO. Godz. 16.00 — Wjeżdżamy do Sosnowca. Po drodze widzimy grupki mężczyzn idących w kierunku kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Wszyscy wyglądają na turystów, z aparatami fotograficznymi, starannie ubrani, idą niedbałym krokiem, nie zwracają na nas uwagi. Ale po plecach się czuje, że to są „ludzie z zadaniem". Istotnie tak było. Zebrali się przed „Małym Domem Ludowym", zabranym „Domem Katolickim". Tutaj zaczęli sobie pokrzykiwać. Głosy ich dochodziły do plebanii. Godz. 17.00 — Biskupi, których jest dwudziestu jeden, udają się na cmentarz przy świątyni. Tu następuje powitanie przez dzieci, młodzież, starszych — na podium. W czasie przemówień stale dochodzą krzyki z drugiej strony kościoła. Działa „bojówka". Odpowiadam każdej delegacji, co stwarza od razu dobrą atmosferę w licznie zebranej rzeszy wiernych. Po czym okrążamy świątynię, ku jej frontonowi. Tutaj dobrze widać „bojówkę", ustawioną na dole przed „Domem Ludowym". Ze stopni kościoła — błogosławimy wszystkim, starannie obserwując „bojówkę". Nieco się uspokoili. Są nieco zaskoczeni. Co krzyczeli, trudno zrozumieć, gdyż „precze" mieszały się z „niech żyje". To nasi wierni wtrącali się w ten „dialog" narzucony. — Chłopcy rzucali bojówkarzom dziesiątki i krzyczeli: „Płacimy wam za krzyk!". Weszły do akcji kobiety, które wmieszały się w bojowkarzy. Stoją i obserwują, co się dzieje. — Wytrwale ich błogosławię bukietem kwiatów. Wielu czyni znak Krzyża świętego. Wchodzimy do świątyni, która jest przepełniona; mieści ponad pięć tysięcy ludzi. Dziś jest tu na pewno ponad sześć tysięcy. Na cmentarzu mogło być do dziesięciu tysięcy. Powoli krzyki bojowkarzy uspokoiły się; zaczęli się rozchodzić — zadanie wykonali. Godz. 18.00 — Rozpoczynamy uroczystą sesję milenijną. Chór śpiewa „Bogurodzicę". Biskup Bareła wygłasza powitanie. Po czym ja wygłaszam krótkie wstępne przemówienie. Włączają się chóry mieszane i męskie. Wygłoszono dwa referaty — prof. Kłoczowski z KUL na temat formacji kościelnej terenu dzisiejszej diecezji częstochowskiej, głównie o księstwie siewiersko-zatorskim. — Arcybiskup Kominek wygłosił referat na temat układu stosunków społecznych Zagłębia Dąbrowskiego i Śląska. Referat interesujący. [...] Na zakończenie — po występach chórowych — krótkie przemówienie wygłosiłem ja. Po Apelu Jasnogórskim biskupi udzielili błogosławieństwa. Bocznymi drzwiami wróciliśmy na plebanię. Zapowiedziano Mszę świętą. Gawęda przy wieczerzy. Biskup Musiel mówi o bojówce z kopalni „Niwka". 21 V 1967, niedziela Sosnowiec - Jasna Góra Godz. 8.00 — Odprawiam Mszę świętą w kościele Matki Bożej Wniebowzięcia i wygłaszam krótkie przemówienie. Kościół jest tak przepełniony, że trudno się poruszać. Wszyscy z wielkim skupieniem słuchają kilku słów. Składam podziękowanie za listy, zapraszające do Sosnowca. W czasie śniadania dowiadujemy się o wyczynach „Braci Czerwonych". Oto w nocy zamknięto ciężkim łańcuchem — może od windy kopalnianej — bramę wejściową na cmentarz kościelny, na pięć kłódek. Z trudem zdołano przepiłować grube łańcuchy. Zaczynają się gromadzić bojówki na różnych punktach dojściowych do kościoła. We wszystkich kościołach Sosnowca i w większych miastach biskupi, których jest około trzydziestu, odprawiają Msze święte i głoszą kazania. Godz. 10.00 — Rozpoczyna się nabożeństwo główne w kościele Wniebowzięcia. Jest spokojnie. Plac przed „Domem Kultury", gdzie wczoraj krzyczeli bojówkarze, dziś jest zastawiony ciężkimi autami transportowymi. „Należy do Państwa, a nie do Kościoła". Wszystkie auta mają świeżo zamalowane napisy o przynależności bazowej oraz zmienione tablice rejestracyjne. „Są z Częstochowy". — Ludzie napływają na cmentarz, ale są przeszkody, gdyż bojówki powoli zamykają dostęp. Biskup Bareła wygłasza dość detaliczne powitanie. Po czym arcybiskup Wojtyła sprawuje świętą Ofiarę, a ja głoszę kazanie. Cisza panuje niezwykła. Nie słychać krzyków z ulicy; dopiero pod koniec kazania słychać „dialog" z ulicy: „precz" — „niech żyje". To jakiś biskup, wracający z nabożeństwa w terenie jest napastowany przez bojówkarzy; lud bierze go w obronę. Po sumie arcybiskup Wojtyła, jako metropolita, wygłasza piękne przemówienie o „gniazdach orłów". Po czym biskup Bareła czyta akt oddania diecezji Matce Najświętszej. Te Deum i „My chcemy Boga" — kończy tę uroczystość. Staramy się przejść przez kościół do wyjścia, ale jest strasznie ciasno. Zaledwie „sznurkiem" zdołamy się przecisnąć. „Czerwony Sosnowiec" modli się i płacze. Widać dorosłych mężczyzn ze łzami w oczach. Jakaś młoda para małżeńska tonie we łzach. Panuje ogromny entuzjazm, nie do opisania. Kościół i cmentarz napełniają się okrzykami. Napływają ludzie, którzy zdołali przebić się przez kordony bojówkarzy i dotrzeć do cmentarza. MO — ani dostrzeżesz. Oni wspierają bojówkarzy przeciwko społeczeństwu. Straszny obraz Państwa, które służy partii. W czasie obiadu biskup Musiel mówi o wieściach z terenu. Wszystko należy ściśle sprawdzić, by przygotować materiał do protestu na ręce Rządu. Biskup Musiel przed uroczystościami odwiedził niemal wszystkie parafie Sosnowca, z Kodeksem i Konstytucją w ręku. Tłumaczył, że katolicy mają prawo do wolności kultu, a kto by ją naruszał, będzie winien kar przewidzianych przez Kodeks Karny. To nie przeszkodziło, że władze partyjne zmobilizowały bojówki. Ludzie ci zachowali się brutalnie, bili nawet kobiety, usiłujące przedostać się przez kordony uliczne, na niektórych porozrywano ubranie, widziano wiele osób z powybijanymi zębami. MO ani śladu. Nigdzie nie stanęła w obronie ludności. Gdy natomiast wierni znaleźli przejścia przez podwórka i parkany, tam natychmiast znalazła się MO. Widać więc, że współdziałała z poczynaniami bojówek. Uroczystości zakończone. Jeszcze kilka razy trzeba wychodzić do ludzi i im błogosławić. Po obiedzie, gospodarze miejsca obdarzyli biskupów pięknymi rzeźbami z węgla. Około godziny 15.00 wyruszyłem w drogę powrotną do Częstochowy, z biskupem Czerniakiem i o. generałem Tomziń-skim. Po drodze już nigdzie śladów MO. Tylko widać autobusy wywiezionych z Zagłębia ludzi. Godz. 20.30 — Biskup Bareła odprawia Mszę dziękczynną w kaplicy Jasnogórskiej, a ja przeprowadzam Apel Jasnogórski. Modlimy się za prześladowców sosnowieckich. Milenium Diecezji Łódzkiej 9 VI 1967, piątek Warszawa Godz. 15.30 — Biskup Kulik i biskup Bejze z miasta Łodzi. W nocy ekipa trzydziestu ludzi, przysłana przez władze miejskie, rozebrała podium wybudowane w oparciu o gmach Seminarium Diecezjalnego, za ogrodzeniem od ulicy. Materiał „zabezpieczono", wywożąc go z terenu. — Złożono protokół. — W fabrykach urabia się już ludzi przeciwko Prymasowi. Formuje się bojówki. W mieście panuje niepokój. — Proszą bardzo, by przyjechać wcześniej. [...] Godz. 18.00 — Wyjazd do Łodzi przez Rawę Mazowiecką i Brzeziny. Na trasie żadnych przeszkód. Nie spodziewano się naszego przejazdu tą trasą. Biskup Kulik oczekiwał w Doma-niewicach, od strony Łowicza. Tam stało pięć radiowozów. — Przybyliśmy do rezydencji ojców Jezuitów przy ul. Sienkiewicza. Wprawdzie byli uprzedzeni, ale mocno zaniepokojeni i zaskoczeni. Obawiali się o jutro. Były pogłoski, że bojówki zajmą kościół, a w czasie mojego kazania będą ostentacyjnie wychodzić. Ale takich projektów było bardzo wiele. Po wieczerzy poszliśmy spać. 11 VI 1967, niedziela Łódź - Tum - Warszawa Godz. 8.00 — W kościele Serca Jezusowego księży Jezuitów, przy ul. Sienkiewicza — odprawiam Mszę świętą i wygłaszam słowo Boże do akademików i inteligencji, w ramach uroczystości diecezjalnych SPM. Przed Mszą świętą młodzież i starsi wygłosili krótkie powitanie. Kościół jest tak nabity, że przejście przez nawę główną byłoby niemożliwe. Ogromne balkony (kościół poprotestancki) są zapełnione. Weszliśmy przez zakrystię. Przebieg uroczystości był bardzo spokojny. Kazania wysłuchano z wielką uwagą. Wychodzimy na plac, który też jest przepełniony. Bojówek ani śladu. Udzielam wszystkim ponownie błogosławieństwa. Godz. 9.30 — Jest biskup Kulik. Wczoraj czekał w Doma-niewicach, po czym krążył po kościołach łódzkich. Godz. 10.15 — Wyjeżdżamy do Katedry ulicą Sienkiewicza. Trasa wolna. Dopiero na skrzyżowaniu ulicy [Sienkiewicza — p.red.] z Piotrkowską widać grupki mężczyzn, tak charakterystyczne swoimi obojętnymi twarzami, włóczące się tam i sam. Mieli tu tworzyć zaporę. Ale tłum oblegający Katedrę jest tak wielki, że najliczniejsze bojówki nic nie zdołałyby tu uczynić. Ci „niewolnicy" tracą odwagę i pewność siebie w spotkaniu z entuzjazmem wiary. — Przez drzwi od zakrystii wchodzimy do Katedry. Wejście frontem jest niemożliwe. Powoli zbierają się biskupi. Jest ich około czterdziestu, przeważnie sufragani. — Dzieci witają nas kwiatami, po czym dzielnie wspierają chóry w recytacji. Celebrę sprawuje arcybiskup Baraniak, kardynał Wojtyła jest na tronie, arcybiskup Kominek głosi słowo Boże o robotniczej Łodzi. [...] — Na zakończenie dziękował biskup Kulik, który wygłosił krótkie oddanie diecezji Matce Najświętszej, po czym jeszcze krócej przemówiłem ja i odśpiewano Te Deum. Katedra była oblężona. Wyjście przez nawę główną — niemożliwe. Wyszliśmy bocznymi drzwiami, ale i tutaj przebicie się przez tłumy do Seminarium było bardzo uciążliwe. Jeszcze raz trzeba było z okna podziękować wiernym, którzy głośnymi krzykami i śpiewami domagali się tego błogosławieństwa. Osławionych „bojówek" w tym tłumie, ani śladu. Żywiołowa religijność i zaufanie do Kościoła zwyciężyło biurokratyczne schematy partyjne. Ale ich nie zaniechano. Przekonaliśmy się o tym w drodze do Tumu. Godz. 13.30 — Po szybkim obiedzie i krótkim podziękowaniu moim za zaproszenie do Łodzi i biskupa Kulika za przybycie — wyjazd do Tumu. Nie brak było ostrzeżeń, ile to bojówek jest po drodze, gdzie mają manifestować. Doradzano obranie innej trasy, by ominąć Radogoszcz, gdzie miano wznosić okrzyki przeciwko biskupom. Ale trasa była wyznaczona; MO obstawiła wszystkie skrzyżowania ulic i skupiska ludzi. Ludzie ustawili się niemal na całej trasie przejazdu przez Łódź, Zgierz, Łęczycę do Tumu. Wszędzie pełno ludzi, wszędzie okrzyki i mnóstwo kwiatów. Oczywiście, napisy się mieszały. Najwięcej było napisów: „Nie przebaczymy, nie zapomnimy" — „Nie wybaczymy ludobójcom" — „Socjalizm budują w Polsce wierzący i niewierzący". Ale jeszcze więcej było obrazów świętych, dywanów, transparentów — „Niech żyją biskupi". Wszędzie parkany, domy przybrane kwiatami, wszędzie tłumy ludzi, wznoszących powitalne okrzyki. Najzabawniej to wyglądało na tle transparentów, wrogich biskupom, pod którymi stali ludzie i wznosili okrzyki — „Niech żyją biskupi". Słowem — dwa światy: ten świat wierzący, „który buduje socjalizm" i ten świat urzędników, który odrabia zadanie partyjne. Tu i ówdzie widziało się grupkę „smutnych", jak stali z głowami opuszczonymi: nihilproficimus. Jeszcze raz przegrana — w wymiarze społecznym — na przestrzeni czterdziestu kilometrów. I po co? Nie chcemy takich sukcesów. Ale któż przekona partię, że złą drogę obrała. Nie chcą nam uwierzyć, że my nie walczymy z państwem, chociaż krytykujemy posunięcia partii i Rządu. Jednak łatwiej jest ustawiać zarzut „roboty antypaństwowej", chociaż w ten zarzut nikt nie wierzy. Prędzej uwierzo-noby w to, że prowadzimy akcję antykomunistyczną; ale tego zarzutu nie mogą postawić, bo społeczeństwo powie: nic dziwnego! Godz. 15.30 — Pomimo niepogody w Tumie zastaliśmy wielką ciżbę ludzi. Nie wszyscy biskupi tu przyjechali. Kardynał Wojtyła odprawiał sumę pontyfikalną, poprzedzoną wywodem teologicznym biskupa Fondalińskiego. Prosiłem kaznodzieję oficjalnego, biskupa Bernackiego, by skrócił swoje kazanie. [...] Dziękował wiernym biskup Kulik, zbyt detalicznie. Moje przemówienie trwało trzy minuty. Deszcz się wzmagał. Ludzie trwali spokojnie. Wyczuwało się w kierownictwie uroczystości brak elastyczności. Wszystko można było skrócić o całą godzinę [...]. Najmniej mówiono o samym Tumie, którego historyczne znaczenie w dziejach Polski było tak olbrzymie. Ale, ostatecznie, uroczystość się udała. Ludzie byli zaszczyceni. Obejrzeliśmy piękne wnętrze Tumu, na które trzeba jeszcze wiele pieniędzy, by dzieło doprowadzić do końca. Dzielny miejscowy proboszcz na niewielkiej parafii dokonał tu cudów. Wieczerza zwięzła, szybka. Patrzymy na pole, na którym stał lud Boży. Istna ziemia Gessen, z której przed uroczystością wykopano cebulę, by stworzyć pole dla wiernych. Były dochodzenia, kto to zrobił. Wszędzie przepłacano ludzi. Nawet kierowniczce kiosku ofiarowano trzysta złotych, by nie oświetlała kiosku. Robota głupia i detaliczna. Godz. 19.15 — Wracaliśmy przez Piątek, Łowicz do Warszawy. Godz. 21.00 — W Warszawie, odprowadzani przez mokotowski wóz z „rudą" i pułkownikiem UB. — Biskup Michał powinien być z nas zadowolony. Wykonaliśmy zadanie, które on zaczął. Kamień Pomorski — Kołobrzeg Ostatnie ogniwa łańcucha milenijnego 1 VII 1967, sobota Gniezno - Gorzów Wielkopolski - Kamień Pomorski Godz. 10.00 — Wyjazd do Gorzowa Wielkopolskiego z biskupem Bernackim i ks. prałatem Padaczem przez Poznań, Pniewy. Droga spokojna. Jest bardzo gorąco — w aucie, jak w piekarni. Godz. 13.30 — W Gorzowie, w rezydencji Biskupa. Już są obecni: arcybiskup Kominek i biskup Latusek z Wrocławia, biskup Jop i biskup Wycisk z Opola, biskup Czapliński z Pelplina, biskupi Stroba i Jeż (dzieci tu śpiewają kolędę — „Jeżu malusieńki"). W czasie obiadu wygłaszam krótkie przemówienie. Godz. 15.00 — Wyjeżdżamy do Kamienia Pomorskiego, całym zespołem dziesięciu aut. Droga spokojna. Obstawy MO na razie nie widać. Dopiero pod Kamieniem, gdzie się ubieramy w szaty chórowe, widać kręcące się cywilne wozy. Godz. 18.00 — Stajemy przed Katedrą w Kamieniu Pomorskim. Plac jest wypełniony ludem Bożym po brzegi, chociaż miasto niewielkie. Panuje nieco zamieszania. Wchodzimy do Katedry, witani przez biskupa W. Plute i miejscowego proboszcza, ks. Romana Kostynowicza, który jest profesorem historii sztuki w Seminarium i członkiem Komisji Artystycznej w Konferencji Episkopatu Polski. Położył wielkie zasługi przy konserwacji zabytków, dzięki swej kompetencji. — Biskup Pluta wygłasza długie przemówienie, aktualizując Sobór i encyklikę Pawła VI. Sumę celebruje arcybiskup Kominek z Wrocławia, a ja głoszę kazanie. Niestety, dostałem nagle tak mocnej chrypy, że trudno było głosem operować. Sytuację ratowały głośniki, do których można było mówić szeptem. Skończyłem cały w potach. Zdaje się, że wygrzanie w aucie podczas długiej podróży z Gorzowa, a później przeciągi na transepcie, gdzie ustawiono podium dla mnie, swoje zrobiły. — Zaraz po kazaniu wróciłem na plebanię i zacząłem się kurować na jutro. 2 VII 1967, niedziela Kamień Pomorski - Kołobrzeg - Gniezno Noc trudna; kaszlemy obydwaj — ks. prałat Padacz w sąsiednim pokoju i ja. Nad łóżkiem mam piękny obrazek góralski na szkle, Matka Boża Karmiąca. Modlę się o głos na uroczystości w Kołobrzegu. Wczoraj zdawało mi się, że mnie nikt nie słyszy. Godz. 7.30 — Msza święta w Katedrze dla wiernych i krótkie przemówienie. Godz. 9.00 — Wyjazd do Kołobrzegu. Po drodze musimy zatrzymać się wiele razy. Stoją ludzie i czekają. Na przedmieściu Kołobrzegu widzimy grupę „bojówkarzy"; widzieliśmy taksówki zabierające z drogi grupki mężczyzn i dowożące na przedmieścia. Ale działalności ich w czasie uroczystości nie zauważyliśmy. Ponieważ w Kołobrzegu jest uroczystość państwowa (zawody Koszalin-Kołobrzeg), więc MO pilnuje bardzo przejazdu naszego wprost do Kolegiaty, bocznymi ulicami. Witają nas ojcowie Franciszkanie, którzy tutaj duszpasterzują; wchodzimy do kościoła parafialnego na adorację. Po czym przechodzimy na podium, które wybudowano nad parkanem przyległym do kaplicy i domu mieszkalnego. Przed nami „morze głów", które zalegają plac aż do Kolegiaty. Na dachach ludzie. Wita biskup Pluta. Arcybiskup Baraniak celebruje sumę pontyfikalną. Ja głoszę słowo Boże — z wielkim trudem, na skutek chrypki. Szczęście, że ludzie przerywają oklaskami, bo wtedy można kasłać. Sytuację ratują głośniki, które wzmacniają głos matowy i słaby. Mówiono mi, że było słychać dobrze. — Po kazaniu przeszedłem do klasztoru. Na koniec nabożeństwa wróciłem. Po Te Deum — biskup Pluta i o. Prowincjał dziękowali za udział w uroczystości, która była bardzo starannie zorganizowana. Ale i tutaj nie zaniechano administracyjnych przeszkód; a więc — autobusy nie dochodziły do miasta, pociągi opóźnione, itp. Jednak nic nie zakłóciło ducha wspólnoty modlitewnej wielkiej rzeszy ludu. Po nabożeństwie przeszliśmy do Kolegiaty ulicą Katedralną (nie istniejącą). Przed frontonem Katedry „podziwialiśmy" wielką armatę i napis „Muzeum" nad drzwiami Katedry. Wygląda to okropnie. Jest to „Muzeum Wojska" w wieżach katedralnych. Reszta ma być „trwałą" ruiną. Prezbiterium odbudowali franciszkanie. Wystawa jest parafialna, ale opiera się o przeszłość historyczną. Dotychczas zachowała się wspaniała chrzcielnica i trzy tryptyki. Wracamy do plebanii, zjadamy obiad i żegnamy gospodarzy. Wszystko przy stole ostatnio jest zawsze w pośpiechu — i to wszędzie. Biskupi mają czas trwać trzy-cztery godziny na uroczystości, ale gdy się wszystko skończy, uciekają — jak od bomby; każdy zjada coś na stojąco i w drogę. I my też szybko się pożywiamy. Godz. 14.30 — Wyjeżdżamy w drogę na Piłę, Wągrowiec do Gniezna. Prowadzi arcybiskup Baraniak. Rozstajemy się dopiero za Wągrowcem. Arcybiskup ruszył na Skoki. Godz. 18.00 — Stajemy w Gnieźnie, mocno wyczerpani gorącem i pośpieszną pracą. W Kołobrzegu trzeba było być, by zamknąć ogniwo łańcucha milenijnego. Wszak Kołobrzeg obok Gniezna, Krakowa i Wrocławia — to stolica biskupia metropolii gnieźnieńskiej, od zjazdu gnieźnieńskiego w 1000 roku. — Jestem tak zachrypnięty od upału i przeciągów, że nie mogę mówić nawet szeptem. [...]