Niniejszy ebook to darmowa wersja promocyjna, nie przeznaczona do sprzedaży, dołączana do drukowanej książki o tym samym tytule. Nr zamówienia: 35769-11102006 Nr Klienta: 98592 Data realizacji zamówienia: 2006-10-11 Niniejsza publikacja, ani żadna jej część, nie może być kopiowana, ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana, powielana, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy. Zabrania się jej publicznego udostępniania w Internecie, oraz odsprzedaży zgodnie z regulaminem Wydawnictwa Złote Myśli. © Copyright for Polish edition by ZloteMysli.pl Data: 10.07.2006 Tytuł: Efekt motyla Autor: Kamil Cebulski Wydanie I ISBN: 83-7494-044-1 Projekt okładki: Marzena Osuchowicz Korekta: Sylwia Fortuna Skład: Anna Popis-Witkowska Internetowe Wydawnictwo Złote Myśli Złote Myśli s.c. ul. Daszyńskiego 5 44-100 Gliwice WWW: www.ZloteMysli.pl EMAIL: kontakt@zlotemysli.pl Wszelkie prawa zastrzeżone. All rights reserved. SPIS TREŚCI WSTĘP5 EFEKT MOTYLA W MOIM ŻYCIU8 MÓJ NAJLEPSZY BIZNES TRWAŁ 15 SEKUND21 WSZYSTKO W SWOIM CZASIE24 CO JEST NAJWAŻNIEJSZE W TWOIM ŻYCIU?29 NAJPIERW POMÓŻ SOBIE35 POTRZEBA MATKĄ WYNALAZKU40 POZORY MOGĄ MYLIĆ46 POSIADANIE PIENIĘDZY USYPIA KREATYWNOŚĆ49 NIE SŁUCHAJ NAJBLIŻSZYCH, SŁUCHAJ AUTORYTETÓW52 TRZY FAZY ROZWOJU PRZEDSIĘBIORSTWA BEZ MILIONA ZŁOTYCH56 JEŻELI NIE MASZ CZASU67 NADCHODZĄ CIĘŻKIE CZASY72 ŚWIADOMOŚCIĄ WPŁYWAJ NA PODŚWIADOMOŚĆ74 PIENIĄDZE SĄ EKWIWALENTEM CZASU82 PIENIĄDZE TO EKWIWALENT CZASU83 PRAWO PARETA [ZASADA 20/80]87 ROLA SPECJALISTY W TWOIM BIZNESIE92 SZKOŁA TO TYLKO PODSTAWA97 EFEKT PLACEBO100 IM PROSTSZY POMYSŁ, TYM LEPSZY BIZNES104 ZARZĄDZANIE PRZEPŁYWEM PIENIĘDZY107 JASNO SPRECYZUJ SWOJE CELE112 NAJPIERW SPRZEDAJ, POTEM KUPUJ116 MORALNOŚĆ STAWIAM WYŻEJ NIŻ PRAWO125 PRAWO JEST INNE DLA BOGATYCH I INNE DLA BIEDNYCH130 WYKORZYSTYWANIE PIENIĘDZY BANKÓW134 MAGICZNA CHWILA OŚWIECENIA137 TO JUŻ NIESTETY KONIEC140 WstępWstęp Kiedy byłem kilkuletnim chłopcem, miałem wiele zachcianek. Jedną z nich był mały zielony samochodzik, który zapragnąłem mieć natychmiast kiedy zobaczyłem go na wystawie w sklepie. Nie pamiętam dokładnie tego wydarzenia, jednak rodzice opowiadają, że płakałem pół dnia, nie odzywałem się do nikogo, a nawet rozpocząłem protest głodowy. Wszystko po to, aby zdobyć upatrzoną zabawkę. Wyobrażam sobie sytuację moich rodziców, którzy na wszystkie sposoby próbowali mi wytłumaczyć, że nie posiadają tyle pieniędzy, żeby je wydawać na zbędne zabawki. Mówili mi, że nie są bogaci, że mają na głowie inne, ważniejsze wydatki. Powiedzieli także inne bardzo ważne słowa, które słyszę do dzisiaj. Teraz tego nie zrozumiesz, ponieważ jesteś za mały. I co tu dużo mówić - rodzice mieli rację. Dorosłem i zrozumiałem, że ta zabawka nie była warta mojego dwudniowego strajku głodowego. Abym mógł jednak to zrozumieć, musiało minąć wiele czasu. Dorosłem, zrozumiałem wiele rzeczy, zbudowałem własną hierarchię wartości Inaczej rzecz ujmując - musiałem zmienić swój światopogląd oraz sposób myślenia. Musiałem zacząć myśleć jak dorosły człowiek. Czy Ty, czytelniku potrafiłbyś kilkuletniemu dziecku wytłumaczyć, dlaczego nie dostanie „superodjazdowego” zielonego samochodziku? Według mnie nikt nie potrafi tego dokonać. Do pewnych rzeczy trzeba najzwyczajniej dorosnąć, aby je zrozumieć. Pisząc tę książkę, staję przed podobnym problemem. Staram się wytłumaczyć Ci pewne zjawiska oraz sposoby myślenia, które dla mnie są oczywiste, jednak dla Ciebie mogą stanowić zupełną nowość. Musisz „dorosnąć” do takiego rodzaju myślenia. Ty co prawda nie jesteś dzieckiem, jednak masz już wykreowany swój własny sposób patrzenia na świat. Masz swoje cele, wartości, zasady. Nagle zjawia Kamil Cebulski, który próbuje wywrócić Twój światopogląd do góry nogami. Zapewniam Cię, że jeszcze nie tak dawno miałem podobne pragnienia i cele w życiu jak większość młodych ludzi. Los jednak chciał inaczej. Przez kilka lat następowała swoista ewolucja w moim światopoglądzie, która zupełnie mnie odmieniła. To, co kiedyś uznawałem za dobre, okazało się złe, a to co było złe, stało się dobre. Gdyby wtedy, przed zmianą, ktoś próbował mi wytłumaczyć, jak „powinienem myśleć”, na pewno bym go nie posłuchał. Nikt nie jest w stanie słowami wytłumaczyć dziecku, że zielony samochodzik to nie najważniejsza rzecz na świecie. To wymaga czasu i zdobycia przez dziecko odpowiednich doświadczeń. Podobnie jest z nauką „realnego” patrzenia na świat. Na mojej drodze spotkałem wielu ludzi i różne problemy, z którymi musiałem się uporać, jeden za drugim. Małymi kroczkami zaczynałem rozumieć, jak zbudowany jest otaczający mnie świat, aż w końcu stałem się światłym oraz wolnym finansowo człowiekiem. W książce opisuję swój sposób patrzenia na rzeczywistość. Dla wielu może on wydawać się kontrowersyjny, można się z nim nie zgadzać. Nie zamierzam nikogo przekonywać na siłę. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że słowami nikogo nie przekonam. Miej jednak na uwadze, Czytelniku, to, że moje poglądy wynikły z moich rozmaitych doświadczeń. Kiedy piszę te słowa, mam dopiero 22 lata. W wieku 16 lat byłem redaktorem naczelnym dużego magazynu internetowego. W wieku 17 lat, z pomocą mamy, zarejestrowałem działalność gospodarczą i otworzyłem wydawnictwo elektroniczne. Będąc zaledwie rok starszy, otworzyłem własną firmę. Mając 19 lat zatrudniłem pierwszego pracownika, a rok później miałem ich blisko dziesięciu. Moje dwudzieste pierwsze urodziny zbiegły się z osiągnięciem bariery miliona złotych obrotu. Wyobraź sobie teraz taką sytuację: dwóch Twoich znajomych zostało milionerami. Jednemu zajęło to 4 lata, a drugiemu 40 lat. Którego z nich spytasz o radę? Jeżeli pierwszego – zapraszam do lektury. Efekt motyla w moim życiuEfekt motyla w moim życiu “Efekt motyla” to tytuł anegdoty, która mówi, że trzepot skrzydeł motyla w USA w stanie Ohio może po trzech dniach wywołać burzę w Teksasie. Zastanawiam się często, dlaczego moje życie potoczyło się takim, a nie innym torem. Dlaczego stałem się odnoszącym sukcesy przedsiębiorcą? Dlaczego bez większego trudu osiągnąłem to, o czym inni marzą? Kiedy tak rozmyślam, to przypominam sobie sytuację, od której zaczęła się moja historia jako przedsiębiorcy. Działo się to jesienią 2000 roku, gdy szesnastoletni chłopak zdobył modem i wszedł do świata Internetu. Ponieważ w tamtym czasie połączenia z Internetem były wolne i w dodatku bardzo drogie, e-ziny cieszyły się dużą popularnością. Były to spakowane strony internetowe. Redakcja pisma zbierała artykuły i raz w miesiącu, po uprzednim przygotowaniu, wysyłała je do prenumeratorów za pomocą e-maila. Osoba czytająca taki magazyn internetowy nie musiała być on-line, aby zapoznać się z jego zawartością. Ponieważ technologia internetowa bardzo mnie interesowała, dość szybko postanowiłem dostać się do redakcji jednego z e-zinów traktujących o komputerach. Tak też się stało. Przeczytałem w jednym z magazynów, że poszukiwani są nowi redaktorzy. Napisałem i zostałem przyjęty. Moim obowiązkiem było pisanie artykułów, przeprowadzanie wywiadów oraz recenzowanie książek. Z redakcją tego e-zina współpracowałam kilka miesięcy. Niestety po kilku miesiącach w magazynie zaczęło się źle dziać. Razem z grupą współpracowników opuściłem redakcję, a kilka miesięcy później postanowiłem stworzyć własny magazyn internetowy. Aby stworzyć własny e-zin, musiałem nauczyć się programować i budować strony internetowe, nauczyć się zarządzać redakcją oraz szukać sponsorów. Przygotowywać biznesplan i sprzedawać reklamy, a w międzyczasie zapoznać się z prawem, głównie prawem autorskim. Nie było łatwo, jednak po kilku miesiącach przygotowań, dokładnie 15 marca 2000 roku, wyszedł pierwszy numer mojego własnego e- zina. Prowadzenie magazynu internetowego było dla mnie najlepszą szkołą biznesu i zarazem pierwszym krokiem do finansowej wolności. Ktoś mądry powiedział kiedyś, że nawet największa podróż zaczyna się od jednego małego kroku. Moim małym krokiem było stworzenie e-zina. Tworząc ten magazyn internetowy, niechcący zapoczątkowałem reakcję łańcuchową. Jak po nitce zdobywałem kolejne ważne umiejętności, które wykorzystuję aż do dzisiaj. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie osiągnąłbym tak wiele, gdybym nie postanowił wstąpić do redakcji magazynu internetowego, a później założyć własne pismo. To tam zdobyłem umiejętności, poznałem odpowiednich ludzi i zdobyłem sponsorów wielu moich późniejszych przedsięwzięć. Jak się okazuje, warunkiem osiągnięcia sukcesu jest zrobienie pierwszego, małego kroku. Nic, dosłownie nic, nie stanie się bez niego. Niestety nigdy nie wiemy, dokąd ten mały kroczek nas zaprowadzi, czy będzie to krok do sukcesu czy do wielkiej porażki. Tworząc magazyn internetowy nie myślałem, że jest to mój pierwszy krok w biznesie internetowym. Nie wiedziałem, że stworzę w przyszłości firmę internetową. Abyś lepiej zrozumiał to, co chcę przekazać, opiszę Ci, Czytelniku, jeszcze jeden mały krok, który wywołał wielką burzę w moim życiu. Jestem pewien, że ten przykład będzie dla Ciebie znacznie bliższy. Pewnego dnia zadzwonił do mnie przyjaciel, który zaprosił mnie na małą imprezę u niego w domu. Była sobota, nie miałem innych planów. Pomimo tego jakoś nie miałem ochoty na imprezowanie, gdyż w telewizji miał lecieć bardzo dobry film, który chciałem obejrzeć. Po długich namowach zmieniłem zdanie i z małym opóźnieniem pojawiłem się na przyjęciu. Była to jak się później okazało, jedna z najważniejszych imprez w moim życiu. Na niej właśnie poznałem swoją przyszłą żonę. Wydawałoby się drobna decyzja - idę czy nie idę na imprezę - a w efekcie wywarła na mnie ogromny wpływ i odmieniła całe moje życie. Osobie, która zadaje sobie pytanie, dlaczego jeszcze nie spotkała swojej drugiej połowy, odpowiem – ponieważ zdecydowałeś/zdecydowałaś się nie iść na tę imprezę, na której ona była. Natomiast osobie, która się zastanawia, dlaczego jeszcze nie jest bogata, odpowiem to samo: nie jest jeszcze bogata, ponieważ nie zrobiła nic, aby wykonać ten pierwszy krok. Obydwa omawiane przypadki -stworzenie magazynu i mój udział w pewnej wrześniowej imprezie były właśnie efektem motyla. Były to małe rzeczy, jednak ich konsekwencje okazały się ogromne. Największym problemem jest to, że dopiero podczas wywołanej już burzy zdajemy sobie sprawę, że jej przyczyną był trzepot skrzydeł maleńkiego motyla. Kiedy otwierałem magazyn, nie miałem pojęcia, jak się on rozwinie. Podobnie poznając nowych ludzi nie wiemy, jaką te osoby będą grały rolę w naszym życiu. Co zatem należy robić, aby odnieść sukces finansowy lub osobisty? Odpowiedź jest bardzo prosta. Należy trzepotać skrzydłami i czekać na burzę. Jeżeli Twoim marzeniem jest odnieść sukces, nieważne jaki - finansowy, osobisty czy jakikolwiek inny, musisz zacząć działać. Praca i wzięcie się w garść jest najlepszym rozwiązaniem. Nigdy nie wiadomo, kiedy spotkasz tego motyla, który wywoła burzę. Wiem natomiast jedno: nigdy go nie spotkasz, jeżeli ciągle będziesz grał na komputerze czy wiecznie oglądał telewizję. Ucz się nowych rzeczy, czytaj książki, poznawaj nowych ludzi, udzielaj się. Nie siedź z założonymi rękami, po prostu działaj, a na pewno doczekasz się chwili, która odmieni Twoje życie. Otwórz swój umysł na nową rzeczywistość. Bardzo często spotykam się z ludźmi, którzy pozjadali wszystkie rozumy i uważają, że tylko oni mają rację. Oceniają innych według wyuczonych wzorów i nie dopuszczają do siebie teorii/koncepcji, które są sprzeczne z ich własnymi. Przecież wszystko jest względne, nawet to, czy mamy rację czy nie. Pewne wydarzenie skłoniło mnie do refleksji nad poruszanym tematem. Podczas dyskusji w szerokim gronie nad wprowadzeniem pewnych rozwiązań w mojej firmie zostałem „osądzony” jako osoba nie mająca pojęcia o biznesie. Właśnie dlatego, że moja propozycja nie zgadzała się z przyjętymi ogólnie „zasadami postępowania” w biznesie. O tych zasadach słyszałeś zapewne nie raz. Gromadź pasywny dochód. Ważniejsze są zyski długoterminowe, niż jednorazowy zarobek. Inwestuj w reklamę. Klient zawsze ma rację. I wiele innych dobrze brzmiących haseł. Aby uzmysłowić, Ci co takiego zrobiłem, że spotkałem się z dezaprobatą kilku osób, przywołam popularną scenę filmową. Pochodzi ona z filmu „Młodzi Gniewni” (Dangerous Minds). Aby wyjaśnić uczniom w szkole, którzy nie chcieli się uczyć matematyki, jak bardzo ważna jest to nauka, nauczycielka poprosiła jednego z nich, aby wybrał to, co by było dla niego lepsze. Miał do wyboru 2 wyjścia. Dzisiaj dostać 40 tys. dolarów lub dzisiaj dostać 1 centa, a przez najbliższy miesiąc codziennie dwa razy więcej. Czyli drugiego dnia 2 centy, trzeciego 4 centy, a czwartego dnia 8 centów itd. Łatwo się domyślić, że uczeń wybrał 40 tys. dolarów. Nauczycielka triumfowała, uświadamiając mu, że gdyby wybrał drugie rozwiązanie, to zamiast 40 tysięcy po miesiącu miałby 10 milionów dolarów (dokładnie 10 737 418 dolarów i 23 centy). Każdy z nas, kto ma chociaż odrobinę inteligencji, powie zapewne, że w podobnej sytuacji wybrałby 10 milionów. Wróćmy jednak do przyczyny mojego „wyklęcia” - ja wybrałem 40 tys. To właśnie za to zostałem „zdegradowany” w oczach wielu ignorantów. Zamiast potępiać mnie za dokonany wybór, powinni raczej zapytać, dlaczego wybrałem 40 tysięcy a nie 10 milionów? Zapewniam Cię, Czytelniku, że to mi się bardziej opłacało. Wybrałem tak, gdyż dysponując 40 tysiącami dolarów na starcie, wykorzystując moją wiedzę i doświadczenie w ciągu miesiąca zarobię 25 milionów dolarów, czyli kilkukrotnie więcej, niż gdybym wybrał drugą opcję. Naturalnie to tylko przykład. Wątpię, aby ktokolwiek w ciągu miesiąca posiadając 40 tys., mógł zrobić 25 milionów. Nie zmienia to jednak faktu, że znalazłem się w podobnej sytuacji. Zamiast wybrać rozwiązanie najlepsze dla większości ludzi, wybrałem to, co jest najlepsze dla mnie. Zastanów się zatem dobrze, kiedy następnym razem kogoś skrytykujesz. Być może dla Ciebie jego zachowanie będzie „głupie”, jednak gdybyś znalazł się w jego sytuacji, zapewne postąpiłbyś tak samo. Świadomość zasady względności w mojej opinii odróżnia człowieka światłego i inteligentnego od przeciętnego i nudnego. Dlaczego krytykujemy innych w sytuacjach, w których zachowalibyśmy się dokładnie tak samo? Jedni wybierają 10 milionów, bo dla nich to jest najlepsze rozwiązanie, a inni wybierają 40 tysięcy, gdyż to jest dla nich najlepsze. Kiedyś skontaktował się ze mną znajomy, który chcąc mi pomóc, wypisał sporo drobnych błędów w oprogramowaniu, jakiego używaliśmy. Były to naprawdę bardzo przydatne sugestie. Odpisałem jednak, że bardzo mu dziękuję za te sugestie, jednak wprowadzenie ich jest aktualnie niemożliwe, ale na pewno zajmiemy się tym w przyszłości. Otrzymałem bardzo szybko zadziwiającą odpowiedź. Brzmiała ona mniej więcej tak: „Miałem Cię za poważnego człowieka, a Ty najzwyczajniej ignorujesz to, co Ci napisałem! Masz gdzieś to, że te poprawki mogłyby zwiększyć ci sprzedaż o 5-10%! Normalnie gratuluję, nie wiem jak ty rozwinąłeś tak bardzo swoją firmę, jak nie masz zupełnie pojęcia o sprzedaży w Internecie. Z czego zresztą się bardzo cieszę, gdyż to dobrze wróży dla mnie :-)” Ponieważ dalsza polemika z człowiekiem, który „ma już swoje zdanie” nie ma sensu, nie odpisywałem już na tego maila. Zaangażowałem spokojnie moich informatyków zamiast w poprawki na stronie, w otwarcie nowego sklepu. Mowa tutaj o „KoKanie.pl” (www.kokanie.pl). Dzięki temu firma zarobiła nie 5-10%, ale znacznie, znacznie więcej, gdyż KoKanie.pl miał najlepszy start ze wszystkich uruchamianych przez nas sklepów! Nawet powiem więcej. Z racji tego, że ciągle znajduję o wiele bardziej dochodowe zajęcia dla moich informatyków, poprawki, które proponował mi kolega (a obecnie dobry przyjaciel), do tej pory (kiedy piszę te słowa) nadal nie zostały zamontowane! Nie oceniajmy ludzi, zachowań czy sytuacji tylko z własnego punktu widzenia. To, że Ty nie potrafisz skuteczniej wykorzystać kilku informatyków czy skutecznie rozmnażać 40 tys. dolarów, wcale nie znaczy, że nie potrafi tego ktoś inny. To, że ktoś nie zachowuje się tak, jak Ty byś się zachował, nie znaczy, że jest gorszy! Może być nawet lepszy od Ciebie. Trzeba mieć jednak wiele pokory, aby sobie to uzmysłowić i poprosić tę osobę, aby wytłumaczyła ci, dlaczego postępuje tak, a nie inaczej. Przywoływałem wcześniej historyjkę o tym, jak bardzo pragnąłem małego zielonego samochodzika, a rodzice nie potrafili mi wytłumaczyć, że nie mogą go kupić. Posunąłem się nawet do protestu głodowego, aby go zdobyć. Od tamtej chwili minęło wiele czasu i często miewam przeczucie, że historia ta ciągle jest częścią mojego życia, tylko że to ja teraz staję przed problemem tłumaczenia innym własnych poczynań. Niestety nie udaje mi się to, gdyż ludzie zamiast otworzyć swój umysł na nową rzeczywistość, usilnie bronią tej, w której żyją. Dlatego największym zadaniem, jakie postawiłem przed sobą, pisząc tę książkę, jest właśnie zmiana Twojej rzeczywistości. Zanim jednak wspólnie wypowiemy wojnę Twojej podświadomości, musisz dokładnie wiedzieć, co właściwie chcesz w życiu osiągnąć. Musisz dokładnie i, co ważniejsze, poprawnie określić swoje życiowe cele. Nie szukaj pracy, tylko pieniędzy. Jeżeli o mnie chodzi, dorastałem w przeciętnej polskiej rodzinie, której w czasach transformacji ustrojowej nie powodziło się najlepiej. Jeżeli dorastając ciągle brakuje Ci pieniędzy, to chęć ich zdobycia automatycznie staje się częścią Twojego życia. Jako dziecko chciałem zdobyć fortunę, aby moi rodzice nie musieli tak ciężko pracować. Kiedy dorosłem, chciałem być bogaty, żeby móc w dostatku utrzymać swoją własną rodzinę. Brak pieniędzy był zawsze moim największym problemem i w zasadzie jest nim do tej pory. Zmieniła się tylko skala potrzeb. Wtedy potrzebowałem ich tylko tyle, aby móc żyć, dzisiaj po to, aby realizować swoje marzenia. Kiedy patrzę na to z perspektywy czasu, dostrzegam, że miałem niewyobrażalne szczęście, że już w tak młodym wieku musiałem martwić się o zdobycie pieniędzy na własne wydatki. Mając 12 czy 14 lat nauczyłem się odróżniać pojęć „praca” i „pieniądze”. Była to jedna z najważniejszych nauk w moim życiu. Zawsze ciężko pracowałem (na działce, przy budowie domu, czy na wsi w gospodarstwie), pracy miałem po dziurki w nosie. Brakowało mi tylko pieniędzy. Będąc dzieckiem, nie potrafiłem połączyć jeszcze faktów, że poprzez pracę można zarabiać. Wiedziałem tylko tyle, że pracy miałem już dość, a pieniędzy wcale. Toteż przez całe moje życie szukałem okazji, aby zarabiać pieniądze, a nie pracować. Niestety większość ludzi słowo „praca” i „zarabianie pieniędzy” traktuje jako synonimy. Mówią oni: „muszę zdobyć pracę”, kiedy tak naprawdę chcą powiedzieć: „potrzebuję pieniędzy”. Mówią oni także swoim dzieciom: „znajdźcie dobrą pracę” zamiast: „zarabiajcie pieniądze”. Ta zła interpretacja działa także w drugą stronę. Na prowadzonych przeze mnie warsztatach czy spotkaniach z młodzieżą często słyszę takie zdanie: „Skąd Pan bierze czas, żeby tyle zarabiać, być z rodziną i jeszcze przychodzić na takie spotkania?”. Ludziom wydaje się, że skoro prowadzę firmę i osiągnąłem wolność finansową, to musi mi ciągle brakować czasu. Nie potrafią wyobrazić sobie, że można mieć i dużo czasu, i dużo pieniędzy. Czy tak trudno to sobie wyobrazić, że jeżeli chcemy być bogaci, to potrzebujemy dużej ilości pieniędzy, a nie dużej ilości pracy? Uświadom sobie, że praca na tzw. „etacie” to tylko jedna z możliwych form zdobywania pieniędzy i szczerze powiem, że wcale nie najlepsza. Bardzo denerwuje mnie, kiedy ktoś ciągle powtarza, że nie może znaleźć pracy i dlatego jest biedny. Jest to dla mnie sprawa tak dziwna, że wręcz niemożliwa do zaistnienia, gdyż uważam, że jak ktoś chce pracować, to zawsze będzie w stanie znaleźć sobie jakieś zajęcie. Zawsze mówię takiej osobie, że skoro chce pracować, a nie ma gdzie, to może przyjść do mnie na działkę i skosić trawę. Tej czynności nigdy nie lubiłem. Zadziwiające jest to, że 90% ludzi, na taką propozycję odpowiada pytaniem: „A ile mi za to zapłacisz?”. I właśnie o to chodzi. W świadomości większości ludzi praca znaczy tyle samo, co zarabianie pieniędzy. Musisz zrozumieć, że istnieją inne sposoby zarabiania pieniędzy. Inne niż praca na etacie. Jeżeli jesteś biedny, to nie dlatego, że nie masz pracy, ale dlatego, że nie masz pieniędzy! Znam wielu ludzi, którzy ciągle pracują i nadal są biedni. Znam także takich ludzi, którzy nie pracują lub pracują po kilka dni w miesiącu, ale nie mogą o sobie powiedzieć, że są biedni. Sam także zaliczam się do takich osób. Praca i poziom zamożności wcale nie idą ze sobą w parze. Nie ma wzoru, który zakładałby, że ten, kto więcej pracuje, ma więcej pieniędzy. To jest okłamywanie samego siebie i swojej podświadomości. Nigdy, przenigdy nie uzyskasz finansowej niezależności, jeżeli będziesz nastawiony na zdobywanie pieniędzy tylko poprzez pracę na etacie. Nie wiem, jak Ty, ale ja pracy samej w sobie wcale nie potrzebuję, mam jej mnóstwo w domu, na działce, w firmie. Nawet działam w tym kierunku, aby pracować jak najmniej, dzięki temu mam więcej czasu na zarabianie pieniędzy. W tym momencie warto przytoczyć myśl Johna Rockefellera. "Kto pracuje przez cały dzień, ten nie ma czasu na zarabianie pieniędzy" Przez kilka lat wszystkie moje działania były skierowane ku temu, aby zdobyć pieniądze. Działałem więc tak, aby je zdobyć. Nie szukałem pracy, szukałem pieniędzy. Nie ograniczałem się do pracy na etacie, gdyż jest wiele innych, o wiele lepszych sposobów na zdobywanie pieniędzy niż praca. Dlaczego więc wszyscy tak bardzo jej szukają? Odpowiedź jest prosta. Praca na etacie to najłatwiejszy i najszybszy sposób zdobycia pieniędzy. Praca „na etacie” to nic innego, tylko sprzedawanie swojego czasu komuś innemu, komuś, kto lepiej potrafi go wykorzystać. Innymi słowy, pracując za pieniądze, zarabiasz je nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla swojego pracodawcy. Wiele osób, zwłaszcza tych, które ciągle szukają dobrej pracy, nie zgodzi się ze mną. Jak to? W dzisiejszych czasach praca na etacie jest najłatwiejszą i najszybszą formą zdobywania pieniędzy? Niestety, właśnie tak jest. Jeżeli uważasz, że znalezienie pracy jest trudniejsze, niż np. otwarcie własnej działalności gospodarczej czy jednosesyjna gra na giełdzie, to dlaczego jeszcze nie jesteś biznesmenem ani odnoszącym sukcesy inwestorem? Szukanie pracy etatowej, nawet najlepiej płatnej, to nic innego, jak zwykłe ograniczanie się do jednego możliwego źródła finansowania, co wydaje się być głupotą, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy elastyczność jest coraz bardziej pożądaną cechą. Zapamiętaj, że jeżeli Twoim problemem jest brak pieniędzy, to nie szukaj pracy, tylko szukaj możliwość ich zarabiania. Mój najlepszy biznes trwał 15 sekundMój najlepszy biznes trwał 15 sekund Moja największa lekcja zarabiania i zarazem najlepszy biznes, jaki kiedykolwiek zrobiłem, trwała około 15 sekund. Być może nawet krócej. Mój przyjaciel i mentor w bardzo prosty sposób uświadomił mi wiele spraw. Mój przyjaciel działa w branży ogrodniczej. Jak co roku na wiosnę odbywały się targi branżowe, na które zostałem zaproszony. Była to świetna okazja do poznania wielu osób i wyrwania się zza biurka. Kiedy wysiadłem na dworcu kolejowym, przyjaciel wyjechał po mnie. Postanowiłem zostawić rzeczy w przechowalni bagażu na dworcu i udać się na miejsce targów. We Wrocławiu na dworcu kolejowym są automaty, podobne do szafek w supermarkecie, gdzie można pod kluczem zostawić bagaż. Było dwa rodzaje automatów: duży, który kosztował 8 zł i mały za 4 zł. Moja torba była średniego rozmiaru, ale nie chciałem się męczyć, dlatego podszedłem do większego i zacząłem wyjmować drobne. Nagle kolega zapytał: „Co ty robisz? Przecież torba zmieści się do małego!”. Zabrał mi torbę, obrócił ją pionowo (tak, aby się zmieściła) i schował do mniejszego schowka. Na moje pytanie, dlaczego to zrobił, odpowiedział słowami, które zapamiętałem do tej pory: „Cztery złote w 15 sekund to 16 zł na minutę i 960 zł na godzinę, licząc na etat, to by było jakieś 5 tysięcy tygodniowo i 20 tysięcy miesięcznie. Gdybyś znajdował ciągle takie okazje do zarabiania pieniędzy, nie musiałbyś otwierać firmy.” Z jego wypowiedzi wyniosłem poważną lekcję. Nigdy do tej pory nie patrzyłem w ten sposób na zarabianie pieniędzy. Uświadomiłem sobie, że biznes to nie jest wielka rzecz, tylko zbiór o wiele mniejszych spraw, drobnostek. Nie jest to praca, ale raczej filozofia życia. Akurat w tamtym okresie zaczynałem swoją przygodę z biznesem i najbardziej odczuwałem problem braku pieniędzy do inwestowania. Kolega jednym zdaniem uświadomił mi, że gdybym zmienił swój światopogląd, mógłbym przyciągać do siebie o wiele więcej pieniędzy niż do tej pory. Wystarczy wpoić sobie pewne nawyki szukania podobnych okazji. Jak wynika z mojej przygody na dworcu jedna myśl i trochę chęci wystarczy, aby zarobić naprawdę duże pieniądze. Dwadzieścia tysięcy złotych to więcej, niż otrzymuje prezydent Polski. Włożenie torby do małego schowka zajmuje tyle samo czasu, co umieszczenie jej w dużym. Uzmysłowiłem sobie, że ludzie postawieni przed podobnymi problemami, rozwiążą je każdy na swój sposób. Jeden będzie bardziej skuteczny, drugi mniej. Jednego wyjazd na targi będzie kosztował 8 zł, a drugiego tylko 4 zł. Jeden na inwestycję będzie potrzebował 8 tys. zł, a inny przeprowadzi ją za 4 tys. Wszystko zależy od mądrości, wiedzy, inteligencji, doświadczenia i co najważniejsze - chęci konkretnej osoby. Właśnie wtedy, na początku mojej kariery, kiedy pociągiem wracałem z targów, postanowiłem wykorzystać najbardziej efektywnie każdą chwilę swojego życia. Postanowiłem zdobywać praktyczną wiedzę i trenować swój umysł, abym to ja stał się człowiekiem, który na przeprowadzenie inwestycji nie będzie potrzebował 8 tysięcy złotych, a wystarczą mu tylko 4. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. To między innymi dzięki temu wydarzeniu możesz teraz czytać tę książkę. To ono zapoczątkowało we mnie świadomy proces zmiany światopoglądu, który doprowadził mnie do sukcesu. Od tego czasu ciągle uczę się biznesu i staję się coraz efektywniejszym człowiekiem. Wszystko w swoim czasieWszystko w swoim czasie Powszechnie przyjęto na całym świecie, że największe szczęście, jakie może spotkać człowieka to wygrana na loterii. Jeśli przyjrzymy się jednak bliżej temu zjawisku, możemy zobaczyć także drugą stronę medalu. Oglądałem kiedyś film dokumentalny o ludziach, którzy wygrali na loterii dziesiątki milionów dolarów. Najbardziej zaciekawiła mnie historia pewnego Anglika, który grał na loterii regularnie blisko 30 lat. Po wytrwałym puszczaniu losów dzień w dzień z tymi samymi cyframi w końcu udało mu się wygrać. Dla wszystkich innych wygrana byłaby sukcesem, jednak nie dla niego. Dwa dni po wygranej, jeszcze przed odebraniem pieniędzy, zmarł na raka w hospicjum. Ponieważ nie miał rodziny, w swoim testamencie zapisał całą wygraną na badania nad lekarstwem na raka - chorobę, która doprowadziła go do śmierci. Oglądałem wywiady z pielęgniarzami i wolontariuszami, którzy opiekowali się nim zarówno przed, jak i po wygranej. Jednogłośnie twierdzili, że wygrana spowodowała u niego wielki smutek, żal i rozczarowanie. Osobiście mu się nie dziwię. Liczyć na wygraną 30 lat i wygrać, kiedy się cierpi na śmiertelną chorobę i czeka na śmierć w hospicjum... Zadaję więc pytanie: czy wygrana na loterii dwa dni przed śmiercią jest powodem do szczęścia? Jeżeli tak, to dlaczego ten człowiek był smutny? Historia ta uświadomiła mi ważną rzecz. Na wszystko jest odpowiednia pora. Jest czas siewu i zbiorów, jest czas grania na loterii i cieszenia się wygraną. Jest także czas nauki, czas na pracę oraz czas, w którym cieszymy się z owoców naszej pracy. To jest dobry powód, dla którego powinieneś odpowiednio zaplanować swoje życie. Jeżeli teraz nie jesteś pewien, czy Twoje finanse wystarczą, abyś mógł godnie żyć do końca swoich dni, powinieneś natychmiast wziąć sprawy w swoje ręce. Nie licz na to, że ktoś zatroszczy się o Ciebie, kiedy już nie będziesz pracować. Nie licz także na to, że biorąc sprawy w swoje ręce w wieku 70 czy 80 lat, uda Ci się odnieść finansowy sukces. Zresztą nawet gdybyś go odniósł, to byłby to wysiłek według mnie stracony, podobny do wygrania na loterii na chwilę przed śmiercią. Pamiętaj, że jeśli teraz zdobędziesz bogactwo, będziesz miał więcej czasu, aby się nim cieszyć. W rzeczywistości mało kto pamięta, aby zaplanować sobie życie. Większość młodych ludzi nie ma własnych życiowych planów. Kiedy pytam znajomych studentów, dlaczego studiują akurat ten kierunek, często słyszę, że tylko tu się dostali. Ich receptą na życie jest dostać się na jakieś studia, skończyć je, a później jakoś to będzie. Każdy z nas ma marzenia, które stara się zrealizować. Za bardzo jednak skupiamy się na marzeniach, a nie na drodze, która do nich prowadzi. Jeżeli czegoś pragniemy, musimy rozważyć wszystkie sposoby realizacji marzeń, wybrać optymalną i kurczowo się jej trzymać. Jeżeli marzymy o małym domku w górach, to (wykonując pewien skrót myślowy), narzędziem, jakiego potrzebujemy, są pieniądze. Aby zdobyć pieniądze na nasz wymarzony domek, możemy skorzystać z wielu dróg. Możemy pracować na etacie i oszczędzać, możemy wszystkie zaoszczędzone pieniądze zainwestować i je rozmnożyć, możemy poślubić kogoś bogatego, możemy grać na loterii oraz brać udział w przeróżnych konkursach czy teleturniejach. Można zdobyć pieniądze na wiele sposobów. Twoim obowiązkiem podczas planowania jest wybranie tego najefektywniejszego. Pamiętaj, że im wcześniej kupisz swój wymarzony domek, tym dłużej będziesz się nim cieszył. Jeżeli kupisz go w wieku 30 lat, możesz być pewien, że będzie Ci służył przez najbliższe 50-60 lat. Kiedy jednak kupisz domek w wieku 60 lat, to według statystyki nie będziesz się nim cieszył dłużej niż 10-15 lat. A co będzie, jeżeli swój wymarzony domek kupisz na dwa dni przed śmiercią? Domek, o którym się rozpisuję, to tylko przenośnia, która powinna uświadomić Ci to, że w życiu są odpowiednie chwile do robienia odpowiednich rzeczy. Jeżeli wygramy na loterii w wieku 20 lat, to będzie nasze największe szczęście, jednak kiedy wygramy 2 dni przed śmiercią, to będzie nasze największe przekleństwo. Ja postawiłem sobie w życiu bardzo ambitne cele. Jako że dorastałem w rodzinie, w której największym problemem zawsze były pieniądze, zawsze chciałem zarobić ich tyle, aby moi rodzice nie musieli ciągle myśleć o rachunkach. Dążyłem do tego, abym mógł się kiedyś usamodzielnić, założyć własną rodzinę i żebym nigdy nie musiał mówić swoim dzieciom „nie dostaniesz tego zielonego samochodziku, ponieważ nas na niego nie stać”. Aby to osiągnąć, musiałem zdobyć coś więcej, aniżeli dobrze płatną pracę. W reportażu w Wiadomościach w TVP1, kiedy rząd Marcinkiewicza wprowadzał tzw. becikowe, reporterka dokonała podliczenia, że wychowanie dziecka do 20 roku życia na „przeciętnym poziomie” kosztuje około 500 tys. zł. Wychowanie dziecka to jednak nie wszystko, trzeba je wykształcić, zadbać o jego finansową przyszłość, stworzyć godziwe warunki dorastania. Oprócz dziecka muszę także myśleć o sobie i całej rodzinie. Muszę wybudować dom, żeby mieć gdzie mieszkać i kupić samochód dla siebie i dla żony. Muszę jeść, ubierać się, jeździć na wakacje. Takie są moje marzenia. Po obejrzeniu reportażu doszedłem do wniosku, że aby przeżyć życie na poziomie klasy średniej, nie martwiąc się o rachunki i pieniądze, potrzebuję co najmniej 10 milionów złotych. Zakładam, że tyle pieniędzy wydam na potrzeby własne i rodziny przez całe moje życie. Taka kwota pozwoli nam żyć na przyzwoitym poziomie. Zakładając, że udałoby mi się znaleźć dobrą pracę dla mnie i dla żony, zebranie tej kwoty zajęłoby nam co najmniej ... 70 lat. Ponieważ praca na etacie do 87 roku życia nie wchodziła w grę, w wieku 17 lat ułożyłem plan działania, który miał na celu maksymalne skrócenie czasu, który byłby mi potrzebny do zdobycia takiej kwoty. Pierwszym moim krokiem było samodoskonalenie. Cały wolny czas poświęcałem więc na czytanie książek. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że jeżeli w młodym wieku zdobędę wiedzę, będę mógł ją wykorzystywać przez całe życie. W młodym wieku najefektywniejsze, co mogłem zrobić to ... uczyć się. Robienie poważnych biznesów musiało poczekać, aż nie uznam, że wiem już wystarczająco dużo. Rozpocząłem więc proces stawania się dla siebie najważniejszym aktywem. Właśnie wtedy, między innymi dlatego, że potrzebowałem wiedzy ze ściśle określonej dziedziny, stworzyłem Księgarnię Polskiego E- Biznesu Aragon.pl. Otworzyła ona dla mnie okno do samodoskonalenia się. Księgarnia ta stanowiła dla mnie idealne źródło wiedzy, a jednocześnie dość pokaźnego dochodu. Co jest najważniejsze w Twoim życiu?Co jest najważniejsze w Twoim życiu? Dzisiaj, pomimo że nadal pracuję nad sobą, przestałem właściwie być dla siebie największym aktywem. Dzisiaj zarobione pieniądze pracują na mnie, a ja mam czas na poświęcenie się tym zajęciom, na które mam ochotę. To, że nadal pracuję, to tylko znak, że lubię swoją pracę. Kiedyś musiałem angażować się tylko w to, co mogło mi przynieść korzyść materialną. Spośród 10 pomysłów na biznes musiałem realizować ten, który przyniesie największe zyski. Teraz znacznie częściej mogę realizować te projekty, które chcę zrealizować. Co prawda nadal dość często moim kryterium działania jest zysk. Mam pewne zobowiązania wobec moich pracowników. To oni, pracując dla mnie, dają mi wolność finansową, w zamian jednak ja mam obywatelski obowiązek przynajmniej zapewnić im miejsce pracy. Gdybym wpadł w kłopoty finansowe, wiem, że bym sobie poradził. Z moim bagażem wiedzy oraz doświadczeń duża część etatów stoi dla mnie otworem. Wiem, bo jeszcze kilka miesięcy temu proponowano mi stanowisko kierownicze w sporej firmie. Moi pracownicy nie są jednak tak przygotowani. To Oni, pracując za mnie, sprawiają, że ja nie muszę pracować i mam czas na zdobywanie wiedzy, doświadczenia i znajomości. Mam więc moralny obowiązek co najmniej utrzymania obecnych obrotów w firmie. Źle bym się czuł gdybym się dowiedział, że w ich życiu pełnię rolę „Microsoftu” z omawianej już historyjki z pomidorami. Dzięki wolności finansowej co jakiś czas mogę sobie pozwolić na przedsięwzięcia, które nie zakładają generowania zysku, mają charakter niekomercyjny, związany bardziej z ideami, które pozwalają mi dążyć do prawdziwej samorealizacji. Przeszedłem bardzo prostą drogę. Na początku, jako biedny człowiek, musiałem pracować za grosze, aby przeżyć, potem czekała mnie trudna droga stawania się swoim największym aktywem. Wraz ze wzrostem mojej wartości, wiedzy i zdobywanemu doświadczeniu, wzrosły też moje zarobki, które mogłem z kolei przeznaczyć na inwestycje i poszerzać moje pasywne źródła dochodu. Przez ten okres, pomimo że nie zdawałem sobie z tego sprawy, uczyłem się organizować. Nie tylko firmę, ale także własne życie. Racjonalnie spojrzałem na świat i dokładnie wiedziałem, czego chcę. Chciałbym opowiedzieć Ci, Czytelniku, kolejną ciekawą i dającą do myślenia historię oraz podzielić się moimi uwagami na jej temat. Pewnego dnia stary profesor został zaangażowany, aby przeprowadzić kurs dla grupy dwunastu szefów wielkich koncernów amerykańskich na temat skutecznego planowania czasu. Kurs ten był jednym z pięciu modułów przewidzianych na dzień szkolenia. Stary profesor miał więc do dyspozycji tylko jedną godzinę, by wyłożyć swój przedmiot. Stojąc przed tą elitarną grupą (która gotowa była zanotować wszystko, czego ekspert będzie nauczał), stary profesor popatrzył powoli na każdego z osobna, następnie powiedział: "Przeprowadzimy doświadczenie". Spod biurka, które go oddzielało od studentów, wyjął wielki dzban (o pojemności 4 litrów), który postawił delikatnie przed sobą. Następnie wyjął około dwunastu kamieni wielkości piłki do tenisa i delikatnie włożył je kolejno do dzbana. Gdy dzban był wypełniony po brzegi i niemożliwe było dorzucenie jeszcze jednego kamienia, podniósł wzrok na swoich studentów i zapytał: „Czy dzban jest pełen?" Wszyscy odpowiedzieli: "Tak". Poczekał kilka sekund i dodał: "Na pewno?". Następnie pochylił się znowu i wyjął spod biurka naczynie wypełnione żwirem. Delikatnie wysypał żwir na kamienie, po czym potrząsnął lekko dzbanem. Żwir zajął miejsce miedzy kamieniami... aż do dna dzbana. Stary profesor znów podniósł wzrok na audytorium i zapytał: "Czy dzban jest pełen?" Tym razem świetni studenci zaczęli rozumieć. Jeden z nich odpowiedział: "Prawdopodobnie nie". "Dobrze" odpowiedział stary profesor. Pochylił się jeszcze raz i wyjął spod biurka naczynie z piaskiem. Z uwagą wsypał piasek do dzbana. Piasek zajął wolną przestrzeń miedzy kamieniami i żwirem. Jeszcze raz zapytał: "Czy dzban jest pełen?" Tym razem, bez zająknienia, świetni studenci odpowiedzieli chórem: "Nie". "Dobrze" odpowiedział stary profesor. I tak, jak się spodziewali, wziął butelkę wody, która stała na biurku i wypełnił dzban aż po brzegi. Stary profesor podniósł wzrok na grupę studentów i zapytał: "Jaką wielką prawdę ukazuje nam to doświadczenie?" Niegłupi, najbardziej odważny z uczniów, odpowiedział: "To pokazuje, że nawet jeśli nasz kalendarz jest całkiem zapełniony, jeśli naprawdę chcemy, możemy dorzucić więcej spotkań, więcej rzeczy do zrobienia". "Nie" odpowiedział stary profesor - "Nie o to chodziło". "Wielka prawda, którą przedstawia to doświadczenie, jest następująca: Jeśli nie włożymy kamieni jako pierwszych do dzbana, później nie będzie to możliwe!". Zapanowało głębokie milczenie, studenci uświadomili sobie oczywistość tego stwierdzenia. Stary profesor zapytał: "Co stanowi kamienie w waszym życiu? Wasze zdrowie? Wasza rodzina? Przyjaciele? Zrealizowanie marzeń? Robienie tego, co jest waszą pasją? Nauka? Odpoczynek? Czas? Albo jeszcze coś innego? Należy zapamiętać, że najważniejsze jest włożyć swoje KAMIENIE jako pierwsze do dzbana, w przeciwnym wypadku ryzykujemy przegrać... własne życie. Jeśli damy pierwszeństwo drobiazgom (żwir, piasek), wypełnimy życie drobiazgami i nie będziemy mieć wystarczająco dużo cennego czasu, by poświęcić go na ważne elementy życia. Zatem nie zapomnijcie zadać sobie pytania: "Co stanowi kamienie w moim życiu?" Następnie, włóżcie je na początku do waszego dzbana (życia)" Przyjacielskim gestem dłoni stary profesor pozdrowił studentów i powoli opuścił salę... Przesłanie tej historii jest bardzo proste: zanim zaczniesz zmieniać swoje życie, musisz zdać sobie sprawę, co jest w nim najważniejsze i zająć się wszystkim po kolei. Planowanie życia to trudna sprawa, dlatego powinieneś dokładnie przemyśleć każdy krok. Widząc ludzi dookoła, obawiam się, że nikt nie myśli o swojej przyszłości. Ludzie egzystują bez wyznaczonego celu i szczegółowego planu działania, niezbędnego, by swój cel osiągnąć. Dziwne jest to, że chcemy jeździć sportowymi samochodami, ale nie mamy planów, jak je kupić i utrzymać. Tę bolączkę dzisiejszego świata szczególnie wyraźnie widać w postępowaniu studentów. Obserwując tę społeczność, rzadko spotykam kogoś, kto studiuje, bo fascynuje go dziedzina studiów. Ludzie kończą szkołę i nie mają co ze sobą zrobić, idą więc na studia, często zupełnie przypadkowe lub z przymusu, aby uniknąć służby wojskowej. Byłem świadkiem rozmowy, w której młody człowiek został zapytany, jaki jest jego życiowy cel. Odpowiedział, że chciałby skończyć studia, a potem zobaczy. Nie ma co ukrywać, wspaniałe plany: skończyć studia i patrzeć. A co z karierą, zainteresowaniami, samorealizacją? W życiu jest miejsce na wszystko. Jest odpowiedni czas na naukę, zakładanie rodziny i zarabianie. Wszystko powinniśmy wykonywać w jasno określonej kolejności, bo jaki jest sens wygrania w totolotka 2 dni przed śmiercią? Najpierw pomóż sobieNajpierw pomóż sobie Kiedy zacząłem pracę nad tą książką, odbyłem spotkanie z pewnym człowiekiem, kierownikiem w krakowskiej firmie telekomunikacyjnej. Miał on zamiar zmienić swoje życie i wziąć sprawy w swoje ręce, zakładając własną firmę internetową. Spotkał się ze mną - osobą, która bardzo dobrze orientuje się na tym rynku, aby porozmawiać o swoich pomysłach. Podczas rozmowy poruszyliśmy sprawę pewnego biednego domu dziecka, któremu mój rozmówca chciał przekazać kilka starych komputerów, a do nowo zakładanej firmy kupić nowe. Muszę wspomnieć jeszcze, że mój rozmówca na rozkręcenie firmy potrzebował dość znacznej kwoty. Z dalszej rozmowy dowiedziałem się, że komputery wcale nie były takie stare, a pomysł ich przekazania wynikał bardziej z dobrego serca niż z potrzeby wymiany sprzętu. Podsumujmy zatem sytuację. Ktoś rozkręca firmę, potrzebuje do tego wszelkich możliwych środków finansowych, a jednocześnie przekazuje domu dziecka sprzęt i na całej operacji traci kilka tysięcy złotych. Przecież to sabotaż. Kiedy zapytałem, dlaczego tak chce postąpić, usłyszałem: „Te dzieci naprawdę są potrzebujące, może jeśli dostaną komputery, to później łatwiej znajdą pracę, bo będą umiały się nim posługiwać. Przecież nawet podczas gry na komputerze człowiek uczy się go obsługiwać. Ja zawsze mogę zacisnąć pasa i rozkręcić firmę z mniejszymi nakładami. Tobie się udało, więc mi też może się udać.” Dla większości ludzi jego postępowanie wydawałoby się rozważne. Ja jednak bardzo potępiam pomysł mojego rozmówcy, gdyż przeczy on zasadzie omawianej w poprzednim akapicie, a mówiącej o tym, że na wszystko przyjdzie pora. Jest czas na planowanie, na realizowanie inwestycji, na zbieranie zysku oraz na jego wydawanie. To prawda, że mi się udało zbudować spory biznes w zasadzie od zera. Ale ciągle mam przed oczami to, co mógłbym osiągnąć, gdybym miał nieco większe pieniądze na starcie. Uważam, że najpierw powinieneś pomóc sobie, aby później móc lepiej pomagać innym. Może Ci się to wydawać egoistyczne, jednak zastanów się: kto lepiej pomoże potrzebującym – Ty czy Bill Gates, najbogatszy człowiek świata? Dla Ciebie kilka tysięcy złotych przeznaczonych na cele charytatywne rocznie to na pewno olbrzymia kwota i znacząca w Twoim budżecie. Bill przeznacza na takie akcje setki milionów dolarów i można powiedzieć, że nawet nie zauważa tych wydatków. To prawda, że Ty, dając kilka tysięcy złotych, bardziej odczuwasz, że pomagasz. Jest to dla Ciebie większe poświęcenie niż dla niego. Martyrologia i męczeństwo jednak nikomu jeszcze nie pomogły. Patrząc realnie, to jednak Bill Gates wyżywi więcej dzieci niż Ty. Dlatego zanim zaczniesz pomagać innym, powinieneś najpierw pomóc sobie. Powinieneś stać się może nie drugim Bilem Gatesem, ale co najmniej wolnym finansowo człowiekiem. Dopiero kiedy wyrwiesz się z wyścigu szczurów i osiągniesz niezależność, będziesz mógł poświęcić się sprawom społecznym. Od kilkunastu lat w Polsce działa Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, fundacja kierowana przez Jurka Owsiaka. Mam znajomego, który jest wielkim zwolennikiem tego typu inicjatyw i rok w rok podczas finału daje kwestującym od 100 do 200 zł. Ja przez wiele lat powstrzymywałem się od tego typu wydatków, gdyż mój rosnący biznes ciągle potrzebował coraz większych finansów. A to na zakup nowych urządzeń, a to na powiększenie stanu magazynowego czy na zatrudnienie nowego pracownika. Żyłem ze świadomością, że na wszystko w życiu przyjdzie kolej. Przez wiele lat inwestowałem, rozwijałem biznes, stałem się niezależny finansowo. Teraz, kiedy moje pieniądze pracują za mnie, w ciągu jednego finału przekazałem na rzecz Orkiestry więcej pieniędzy niż mój znajomy w ciągu całego swojego życia na wszystkie akcje charytatywne razem wzięte. W dodatku podejrzewam, że podczas następnego finału także będę mógł przekazać taką, o ile nie większą kwotę. Mało tego: pomagam skuteczniej i robię to o wiele lżejszą ręką. Przekazanie pieniędzy na cel charytatywny nie wymaga ode mnie wyrzeczenia się jakichkolwiek innych wydatków. Jeżeli Twoim największym problemem w rozwoju biznesu są pieniądze, to staraj się je oszczędzać i nigdy nie wydawaj na żadne akcje charytatywne. Najpierw pomóż sobie, aby w przyszłości móc pomagać innym. Zwłaszcza kiedy (tak jak w moim przypadku) rozkręcasz biznes, nie posiadając dużych pieniędzy, możesz być pewien, że ich brak będzie Twoim największym problemem. Skoro brakowało mi pieniędzy na inwestycje, nie mogłem pozwolić sobie na przekazywanie ich na cele charytatywne. Nie znaczy to jednak, że wcale nie pomagałem potrzebującym. Jak się okazuje, oprócz datków pieniężnych, można ludziom pomagać na przeróżne sposoby. Między innymi służyć im czasem i doświadczeniem. Tak też robiłem i robię nadal. Każdy z nas posiada określoną ilość dóbr, np. pieniędzy, czasu czy różnych przedmiotów. Innym powinieneś przekazywać tylko te, których masz za dużo. Na tym właśnie polega pomaganie. Ja mam obecnie dzięki wolności finansowej dość dużo wolnego czasu, dzięki temu mogę pracować nad tą książką i w ten sposób pomagać innym, także Tobie. Gdybym nie miał tyle wolnego czasu i chciał stworzyć tę publikację, to nie siedziałbym po nocach, aby ukończyć książkę. W takiej sytuacji pierwszą moją czynnością byłoby zorganizowanie się tak, abym miał tego czasu pod dostatkiem. Sprawa zarabiania pieniędzy wygląda podobnie. Jeżeli mam ich mało, a chcę je komuś dać, to raczej biorę się do ich zarabiania, abym miał tych pieniędzy za dużo i mógł je przekazał na cele charytatywne. Nie dzieliłbym się z kimś tym, czego mi brakuje. Najpierw pomagam sobie, dopiero potem innym. To dlatego, że najpierw pomogłem sobie, co roku na finał Orkiestry daję coraz to większe datki, znacznie większe niż przeciętny Polak. Potrzeba matką wynalazkuPotrzeba matką wynalazku Moje najlepsze pomysły biznesowe rodziły się w chwilach największego kryzysu firmy. Zauważyłem także, że moja chęć do pracy także jest z tym związana. Jeżeli obroty rosną, mam poczucie komfortu i brak mi chęci do pracy, jednak kiedy wzrost zostaje czymś zahamowany, zaciskam pasa i zabieram się do pracy, aby uzdrowić sytuację. Wizja problemów finansowych jest dla mnie najlepszym motywatorem. Podobnie było, kiedy rozpoczynałem swoją przygodę z biznesem. To brak pieniędzy zmusił mnie do działania. Odkąd pamiętam, musiałem organizować pieniądze na własne wydatki. Małe kwoty zawsze udawało mi się zdobywać, w miarę jednak jak dorastałem, moje potrzeby rosły. Musiałem więc jeszcze więcej główkować, aby zdobyć potrzebne fundusze. Gdyby nie ciągły brak pieniędzy, nigdy nie osiągnąłbym tak wiele. Okazuje się, że najlepszym sposobem na osiągnięcie sukcesu, jest odbicie się od dna. Chciałbym, abyś zapoznał się, Czytelniku, z pewną historią. Jest to oczywiście fikcja literacka, jednak niesie za sobą bardzo ważny morał. Morał, o którym powinieneś pamiętać każdego dnia. Pewien bezrobotny stara się o stanowisko sprzątacza w Microsofcie. Dyrektor personalny przyjmuje go i każe zaliczyć test (zamiatania podłogi), po czym stwierdza: "Jesteś przyjęty, daj mi twój e-mail, wyślę Ci formularz do wypełnienia oraz datę i godzinę, na która masz się stawić w pracy". Zrozpaczony człowiek odpowiada: "Nie mam komputera, ani tym bardziej e-maila." Wtedy personalny mówi, że jest mu przykro, ale ponieważ nie ma e-maila, nie istnieje wirtualnie, a ponieważ nie istnieje, nie może dostać pracy. Człowiek wychodzi przybity. W kieszeni ma tylko 10$ i nie wie, co ma zrobić. Przechodzi koło supermarketu. Postanawia kupić dziesięciokilową skrzynkę pomidorów w promocji. Następnie, chodząc od drzwi do drzwi, sprzedaje cały towar po kilogramie i w ciągu dwóch godzin podwaja swój kapitał. Powtarza tę transakcję jeszcze trzy razy i wraca do domu z 60 $ w kieszeni. Uświadamia sobie, że w ten sposób może z powodzeniem przeżyć. Wychodzi z domu coraz wcześniej, wraca coraz później i każdego dnie pomnaża swój kapitał. Wkrótce kupuje wóz, później ciężarówkę, a po jakimś czasie posiada całą kolumnę samochodów dostawczych. Po pięciu latach mężczyzna jest właścicielem jednej z największych sieci dystrybucyjnych w Stanach. Postanawia zadbać o przyszłość swojej rodziny i wykupuje polisę ubezpieczeniowa. Wzywa agenta ubezpieczeniowego, wybiera polisę i wtedy agent prosi go o adres e-mail, aby mógł wysłać mu propozycję kontraktu. Mężczyzna mówi wtedy, że nie ma e-maila. "Ciekawe - mówi agent - nie ma pan e-maila, a zbudował pan takie imperium? Niech pan sobie wyobrazi, czego dokonałby, gdyby go pan miał !!" Mężczyzna zamyślił się i odpowiada: "Byłbym zamiataczem w Microsofcie!!!" Nasz mózg jest tak zaprogramowany, że dopiero w chwilach zagrożenia zaczyna szukać wyjścia z sytuacji. Gdyby człowiek opisany w historyjce dostał tę pracę, nigdy nie wpadłby na tak wspaniały pomysł jak sprzedaż pomidorów, dzięki której dorobił się fortuny. Historia opisana powyżej sprawdza się doskonale. Jako młody, niedoświadczony człowiek, który postanowił zająć się biznesem, potrzebowałem bardzo dużo informacji. Tak powstał pomysł stworzenia Księgarni Polskiego E-Biznesu. Upiekłem tym samym kilka pieczeni przy jednym ogniu. Stworzyłem pierwszy biznes, zdobywałem doświadczenie, zarabiałem pieniądze, a także stworzyłem dla siebie źródło nieskończonej wiedzy w postaci gromadzonych książek. Kolejny fakt potwierdzający tę tezę, to powstanie drukarni oferującej nadruki na płytach CD. Kiedy moje wydawnictwo ESCAPE Magazine biło rekordy sprzedaży płyt CD, musiałem zrezygnować z nagrywania płyt CD w zwykłej nagrywarce i przyklejania im drukowanych na drukarkach atramentowych etykiet. Zacząłem szukać drukarni, która wykonałaby na płycie nadruk. Szukając w Google informacji o drukarni, przez przypadek znalazłem reklamę maszyny, która wykonuje nadruki bezpośrednio na płytach. Miałem wtedy dwa wyjścia: szukać dalej drukarni lub kupić tę maszynę. Maszyna pozwalała mi drukować płyty znacznie taniej, jednak zwróciłaby się dopiero po roku. Zaryzykowałem, kupiłem ją i stworzyłem od razu ofertę nadruków na płyty CD. Tak powstała drukarnia ESCAR.pl. Obecnie mamy w parku kilkanaście o wiele wydajniejszych maszyn, drukujemy tysiące płyt dziennie, a ESCAR.pl należy do moich najlepszych biznesów. Aż boję się pomyśleć, co by było, gdybym znalazł drukarnię, zanim znalazłem reklamę tych maszyn! Zauważ prostą analogię: potrzebowałem czegoś, szukałem rozwiązania, znalazłem i wykorzystałem. Gdybym nie musiał szukać drukarni, nigdy bym nie kupił maszyny do drukowania na płytach CD, a co za tym idzie, mój biznes byłby znacznie uboższy. Takie sytuacje jak opisane powyżej mają zastosowanie w moim życiu dosłownie co chwilę. Całkiem niedawno zostałem poinformowany, że za chwilę zabraknie kopert do pakowania książek. Pomimo że pracownik dawał mi od kilku tygodni znak, że niedługo zabraknie kopert, najzwyczajniej zapomniałem ich zamówić u naszego stałego dostawcy. Jak się jednak okazało, moje niedbalstwo zostało szybko nagrodzone. Tak, nagrodzone, gdyż jak często wspominam, moje lenistwo pomaga mi stawać się coraz bogatszym. Ponieważ zabrakło opakowań, musieliśmy zapakować książki w to, co mieliśmy pod ręką. Po kilkunastu minutach zapadła decyzja, że wykorzystamy duże kartonowe pudełka, w których do naszej firmy docierały przeróżne towary. Podczas prób wykorzystania tego kartonu do pakowania książek, okazało się, że najwydajniej będzie wszystkie kartony pociąć w paski 600x250 oraz 600x180. Okazało się, że tak przygotowane kartony idealnie nadawały się do pakowania książek. O wiele lepiej zabezpieczały książki w transporcie niż stosowane do tej pory koperty. Wytrzymałość kartonu oraz możliwość dowolnego dopasowania rozmiaru zwróciła naszą uwagę. Po telefonie do fabryki kartonu okazało się także, że takie opakowania byłyby ponad 3 razy tańsze! Dzięki temu, że musieliśmy improwizować, wymyśliliśmy bardzo dobry i co ważne - tani system pakowania książek. Od tego dnia nie kupujemy już żadnych opakowań. Żadnych kopert, żadnych pudełek. Kupujemy arkusze kartonu i przycinamy je w odpowiednie paski. Dzięki temu, że przez lenistwo zmusiłem siebie oraz moich pracowników do działania, opracowaliśmy lepszy i tańszy system pakowania. Właśnie dlatego w tytule tego rozdziału napisałem: „Potrzeba matką wynalazku”. Gdybym zamówił opakowania w terminie, nic by się nie zmieniło. Do tej pory myślałbym, że rozwiązanie, jakie wykorzystywałem wcześniej, było najlepsze. Sprawdzało się, więc nie było potrzeby go zmieniać. Moje lenistwo zmusiło mnie do szukania lepszego rozwiązania. Z jednej strony boję się, gdy popadam w kłopoty. Z drugiej jednak mam świadomość, że w takich chwilach zmuszam siebie do działania, co w dłuższej perspektywie bardzo się opłaca. Kiedy jestem w kłopotach, wiem, że jestem bliżej sukcesu. Pozory mogą mylićPozory mogą mylić W czasach rewolucji przemysłowej, w erze wielkich wynalazków, istniała w małym miasteczku duża fabryka. Pracowała w niej większość mieszkańców. Pomimo wieloletniej tradycji produkcji butów, rewolucja przemysłowa doprowadziła do bardzo szybkiego rozwoju gospodarczego. Powstawało coraz więcej konkurencyjnych fabryk, a tempo rozwoju było tak duże, że stary dyrektor fabryki nie nadążał ogarnąć wszystkich zmian swoim rozumem. Kiedy fabryka popadła w długi i groziło jej zamknięcie, dyrektor postanowił zatrudnić wykształconego specjalistę, aby wyciągnął ją z kłopotów. Na początku specjalista przez kilka tygodni zapoznawał się z dokumentami firmowymi oraz poznawał zwyczaje i kulturę kilkusetosobowej firmy. Po tym wstępnym okresie umówił się z dyrektorem i przedstawił mu plan, który powinien wyprowadzić firmę na prostą. Ma pan 300 pracowników, a fabryka produkuje 30 000 par butów miesięcznie – rzekł specjalista. Na jednego pracownika przypada więc 100 par butów miesięcznie. W innych fabrykach jeden pracownik produkuje 140 par butów. Rozwiązaniem problemu fabryki jest więc zmniejszenie zatrudnienia i zwiększenie efektywności pracowników. Oto lista osób, które należy zwolnić i lista inwestycji, które powinny podnieść skuteczność pozostałego personelu. Dyrektor, po dłuższej chwili zastanowienia, pyta: – Proszę mi powiedzieć, dlaczego mam zwolnić starego strażnika Elmera? To jest jeden z najbardziej oddanych pracowników mojej fabryki. - Co? Ten stary strażnik, który wiecznie siedzi z wyciągniętymi nogami na fotelu przed telewizorem, jest najbardziej oddanym pracownikiem firmy? Powinien Pan szybko zmienić swoją definicję oddanych pracowników, gdyż to właśnie pogrąża fabrykę. Nie – odpowiedział dyrektor – to Pan się myli. Ten człowiek, który według Pana jest nic nie przynoszącym fabryce pracownikiem, 3 lata temu obserwując ze strażnicy pracę swoich kolegów, wpadł na bardzo dobry pomysł. Zaproponował, abyśmy umieścili nóż w prasie do cięcia skór pod kątem, a nie prostopadle. Dzięki temu ostrza tępią się 5 razy wolniej, a pieniądze, jakie dzięki temu zaoszczędziliśmy, już dawno przekroczyły kwotę, którą ten człowiek zarobiłby u nas do końca swojego życia! A to tylko jeden z jego pomysłów. W momencie, kiedy w jego głowie zaświtał ten pomysł, siedział na tym samym fotelu co teraz, a jego nogi znajdowały się dokładnie w tej samej pozycji. Muszę stwierdzić, że zmarnował Pan kilka tygodni w naszej fabryce i nie dostarczył mi Pan żadnych informacji, o których bym nie wiedział. Nie potrafi Pan dostrzec prawdziwego kapitału fabryki. Kapitałem tym jest właśnie załoga, bez której fabryka nie istnieje. Nie zatrudniłem Pana nie po to, aby doradził mi Pan pozbycie się połowy kapitału, tylko aby Pan znalazł rozwiązanie, dzięki któremu będę mógł ten kapitał wykorzystać w 100%. Doradca wziął do siebie słowa dyrektora i po kolejnych kilku tygodniach przedstawił plan, który polegał na poszerzeniu produkowanego asortymentu. Od teraz fabryka produkowała buty oraz skórzane kapelusze, które okazały się prawdziwym hitem. Posiadanie pieniędzy usypia kreatywnośćPosiadanie pieniędzy usypia kreatywność Podczas jednej z dziesiątek rozmów, jakie przeprowadziłem z dziennikarzami, poruszony został temat osób nieprzeciętnych. Przez dłuższą chwilę rozmawialiśmy z redaktorem o wybitnych ludziach. O tym jak Beethoven komponował, będąc kompletnie głuchym, jakie Henry Ford miał rewolucyjne podejście do produkcji masowej i o tym, jak zwykłe jabłko spowodowało genialny pomysł w umyśle Izaaka Newtona. Redaktor bardzo sprytnie wykorzystał okazję i zapytał, co ja w życiu takiego wybitnego zrobiłem. Prawda jest jednak taka, że w swoim życiu nie zrobiłem nic wybitnego. Nic, co by znacznie wybiegało poza termin „przeciętny”. Wcale nie stworzyłem najlepszej księgarni internetowej. Podobnych księgarni jest pełno w Internecie. Podobnie można znaleźć wiele drukarni, które pracują w podobny do naszego sposób. Nie jestem także pierwszą osobą, która wydaje e-booki ani także pierwszą, która prowadzi własną stronę internetową. Większość moich przedsięwzięć tak naprawdę nie wyróżnia się za bardzo spośród innych podobnych biznesów. Allegro, Onet, WP, Wapster, PayU, PayBack, mBank, eBay, Gazeta.pl, GaduGadu, idg.pl to są jedne z największych i najlepszych serwisów w polskim Internecie. Dlaczego więc dziennikarz zainteresował się moją osobą, a nie ludźmi czy serwisami, które w zasadzie rządzą w Internecie? Kiedy rejestrowałem działalność gospodarczą w wieku 16 lat (na mamę), dysponowałem kapitałem 300 zł. Dosłownie połową minimalnej miesięcznej pensji w tamtych czasach. Miało to starczyć na opłacanie podatków i utrzymywanie działalności przez pierwsze 3 miesiące, w ciągu których musiałem tak zorganizować firmę, aby przynosiła co najmniej 100 zł miesięcznie. Tak, wtedy walczyłem o zarabianie tak śmiesznych kwot. Od samego początku moim największym problemem był brak pieniędzy. Kiedy buduje się coś od zera, to funduszy brakuje dosłownie na wszystko. Moim pierwszym biurem był mój pokój o powierzchni 12 m2, który musiałem dzielić z bratem i siostrą. Siedemnastoletni chłopak, który pracuje przy małym 25 letnim biurku, z klawiaturą, w której nie dociskał się prawy ALT (dlatego chcąc nie chcąc nauczyłem się pisać bez polskich znaków). Dokładnie tak to wtedy wyglądało. Wykorzystując 300 zł udało mi się jednak tak je zagospodarować, że to one kupiły mi biurko, potem nowy komputer, potem musiałem stworzyć pierwsze miejsce pracy, potem drugie, potem nastąpiła przeprowadzka do większego biura. Kolejne miejsce pracy, zorganizowanie magazynu, kupno sprzętu do drukowania, kolokowanie serwera, potem samochód firmowy itd. Każda z tych decyzji była trudna, gdyż zawsze brakowało na nią pieniędzy. Setki razy, głównie wieczorami, przez moją głowę przechodziły myśli - „Co bym mógł osiągnąć, gdybym miał pieniądze na inwestycje?”. Myślałem sobie, że gdybym miał pieniądze na zatrudnienie programistów, mógłbym szybciej się rozwinąć, a gdybym miał kilku ludzi zamiast jednej osoby do zarządzania katalogiem książek, to wiele wydawnictw nie czekałoby po 2-4 miesiące na wprowadzenie ich książek do sprzedaży. Jednak po wielu przemyśleniach (które opisałem w poprzednim rozdziale) dochodzę do wniosku, że gdybym miał więcej pieniędzy, to nic bym nie osiągnął. Gdybym miał nie 300 a 100.000 zł na stracie, podejrzewam, że zbankrutowałbym w przeciągu 6 miesięcy. Najzwyczajniej w świecie nie miałbym motywacji do działania. Na swojej drodze nie spotkałbym dziesiątek problemów i nigdy nie nauczyłbym się ich rozwiązywać. Zamiast kombinować, jak coś zrobić lepiej, kupowałbym gotowe rozwiązania. Tak naprawdę brak pieniędzy był kluczem do mojego sukcesu. Gdybym je posiadał, znaczyłoby to tyle, że „dostałbym pracę w Microsofcie”. Uśpiłbym swoją kreatywność i nigdy nie znalazłbym sposobów na zdobywanie większej ilości pieniędzy. Dość często słyszę: ”Pierwszy milion trzeba ukraść”, ”Bez pieniędzy niczego nie osiągniesz” i inne tego typu historie. Wymyślają je ludzie, którzy tak naprawdę z biznesem nie mają nic wspólnego. Z moich doświadczeń wynika zupełnie inna lekcja. Jeżeli startujesz z ograniczonymi funduszami, masz większe szanse na osiągnięcie sukcesu. Zwłaszcza jeżeli nigdy nie zetknąłeś się z biznesem. Brak pieniędzy zmusi Cię do myślenia i szukania lepszych rozwiązań. Nie słuchaj najbliższych, Nie słuchaj najbliższych, słuchaj autorytetówsłuchaj autorytetów Człowiek jest istotą społeczną. W każdej dziedzinie naszego życia uczestniczą inne osoby. Rodzina, przyjaciele znajomi. Tak jak nam zależy na polepszeniu bytu najbliższym, im zależy na nas. Zawsze służą nam „dobrą radą”. Zastanów się jednak, czy osoba, która Ci doradza, posiada do tego odpowiednie kwalifikacje. Są różne sprawy i różni doradcy. Twoim zadaniem jest odpowiednie dobranie doradców do spraw czy dziedzin życia, w których mają Ci radzić. Podstawowym kryterium doboru powinno być doświadczenie, jakim dysponuje dana osoba. Jeżeli pragniesz zostać tenisistą, powinieneś zabiegać o rady u najlepszych tenisistów świata. Jeżeli pragniesz być dobrym muzykiem, powinieneś słuchać rad największych muzyków świata, natomiast jeżeli chcesz zostać przedsiębiorcą, powinieneś słuchać rad przedsiębiorców. Jeżeli doskonały tenisista mówi, żeby ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć, to tak powinieneś zrobić. Jeżeli muzyk mówi, że należy grać i grać, i grać, to bez zastanowienia się z tym zgodzisz. Na podobnej zasadzie powinieneś słuchać przedsiębiorców. Jednak nigdy, przenigdy ... ... nie ucz się muzyki od tenisisty ani biznesu od hydraulika. Moi rodzice i żona są dla mnie największymi autorytetami na świecie, jeżeli chodzi o takie dziedziny życia jak rodzina, moralność, sprawiedliwość, uczucia. Tata jest złotą rączką, stąd jeżeli mam problem natury technicznej, zawsze kieruję się najpierw do niego. Jednak mimo mojego wielkiego szacunku dla tych osób, nigdy w najmniejszym stopniu nie brałem ich opinii pod uwagę, jeżeli chodzi o zarządzanie firmą, finansami, inwestowania czy zatrudniania pracowników. Starałem i staram się nadal nawet tych rad nie słuchać. W sprawach biznesu moimi autorytetami są inne osoby, niekiedy reprezentujące zupełnie inne podejście. Kiedy otwierałem księgarnię, pewna osoba radziła mi, żebym zmienił plany, gdyż w Polsce jest dużo księgarni internetowych i duża konkurencja, natomiast inna osoba radziła mi otworzyć właśnie księgarnię, gdyż jest ich dużo, a to znaczy, że są w tym rynku pieniądze. Teraz łatwo mi mówić, gdyż zaprogramowałem już sobie takie postępowanie kilka lat temu i zapomniałem już, jak trudno, zwłaszcza na początku, jest nie słuchać rad tych osób, z którymi jesteśmy najbliżej. Często musimy nawet podejmować działania sprzeczne z ich zdaniem. Niejedną trudną decyzję musiałem podjąć, aby stać się tym, kim jestem. Najważniejszą, najtrudniejszą i największą z nich była decyzja o niepodejmowaniu studiów wyższych. Ta decyzja wywołała chyba największy konflikt między mną a rodzicami. Wyobrażacie sobie zapewne reakcję moich rodziców oraz całego środowiska rodzinnego. Wszyscy, dokładnie wszyscy, namawiali mnie na kontynuowanie nauki. Ja jednak preferowałem bardziej racjonalne podejście. Znając poglądy znanych biznesmenów, którzy dorobili się fortuny, porzucając studia i widząc, jak na stacji benzynowej za minimum pracują osoby z wyższym wykształceniem, podjąłem decyzję i trzymałem się już jej do końca. W moim przypadku było to może łatwiejsze, gdyż już w szkole średniej, prowadząc agencję reklamową, zarabiałem o wiele więcej niż średnia krajowa, jednak mimo to nadal trudno mi było udowodnić rodzicom, że podjąłem słuszną decyzję. Po pewnym czasie, zdałem sobie jednak sprawę, że to nie ja powinienem innym udowadniać, że podejmuję dobre decyzje, tylko inni powinno udowodnić mi, że się mylę. Zwłaszcza kiedy nie są ekspertami w danej dziedzinie. Ten moment oświecenia, jeżeli można tak powiedzieć, miał miejsce całkiem niedawno. Byłem akurat u znajomego, z którym rozmawiałem o naszym nowym wspólnym biznesie. Akurat tak się składa, że ten znajomy ma syna w moim wieku. Na chwilę dołączyła do nas żona znajomego. W pewnym momencie rozmowa zeszła na mój temat. Zresztą często jestempytany o to, w jaki sposób w tak młodym wieku osiągnąłem tak wiele? Odpowiedziałem, że po prostu realizowałem swoje zainteresowania. Na to usłyszałem zdanie mniej więcej takie: „No, nasz syn to tylko ciągle gra na tych gitarach, nie chce wziąć się do roboty”. Odpowiedziałem tak: „A czy pozwoliłaby mu Pani rzucić studia i kilka lat ciągle ćwiczyć grę na gitarze, żeby mógł się stać wielkim muzykiem?”. Usłyszałem w odpowiedzi „Czyś Ty oszalał?”. Cóż mogłem powiedzieć - „Moja mama zaufała mi i mimo wielkiego zawodu moralnego pozwoliła rzucić studia, dzięki czemu mogłem rozkręcić biznes i zrealizować swoje zainteresowania. Może to jednak Pani sposób myślenia jest największą przeszkodą, aby Marek został znanym muzykiem?” Ta historia daje do myślenia. Z jednej strony środowisko od nas czegoś wymaga, a z drugiej strony - ogranicza. Czy nadal uważasz, że słuchanie odpowiednich ludzi to prosta sprawa? Bardzo trudno jest podjąć decyzję wbrew woli najbliższych lub taką, która nie podoba się naszemu otoczeniu. Przez stawanie w opozycji do środowiska możesz zostać w pewnym sensie wyklętym. Sprawa wyglądałaby o wiele prościej, gdybyś mógł wybierać, czyich rad masz słuchać. Tutaj jednak wybierasz, kogo rady masz nie słuchać, a to jest już pewien dyskomfort dla tej osoby, którą niejako odrzucamy.??? Dlatego zwłaszcza z radami od najbliższych powinniśmy bardzo uważać. Trzy fazy rozwoju przedsiębiorstwa Trzy fazy rozwoju przedsiębiorstwa bez miliona złotychbez miliona złotych Kiedy prześledzimy kariery wszystkich ludzi, którzy odnieśli sukces w biznesie, tworząc go od zera, dostrzeżemy jedną ważną rzecz. Wszyscy ci ludzie znali się nie tylko na kierowaniu biznesem, ale byli także ekspertami w swojej dziedzinie. Rozwinęli po prostu swoje hobby i sprawili, że zarabia ono na nich. Metallica była małym zespołem, ale zna się na muzyce o wiele lepiej niż niejeden boysband tworzony dla pieniędzy. Podobnie Bill Gates i jego zainteresowania komputerami oraz Hawlett i Packard, którzy otworzyli firmę w garażu. Tylko specjaliści w swojej dziedzinie, którzy opanują sztukę kierowania biznesem, osiągną sukces. Wynika to z prostych zasad rozwoju przedsiębiorstwa, które tworzy się bez żadnego kapitału. Często zasady te nazywam Schematem Mądrości, ponieważ w pierwszej fazie do działania wykorzystujemy wiedzę, w drugiej inteligencję, a w trzeciej – ostatniej – naszą wolność finansową. Pierwsza faza budowania firmy od zera to faza samozatrudnienia. Polega ona na stworzeniu dla siebie miejsca pracy. Nie pracujesz w warsztacie, tylko sam naprawiasz samochody. Nie jesteś przedstawicielem handlowym tylko prowadzisz sklep. Nie jesteś kurierem, tylko wynajmujesz swoją ciężarówkę. Do tworzenia przedsiębiorstwa w pierwszej fazie musisz być naprawdę mądrym człowiekiem. Ponieważ nie stać Cię na żadnego doradcę, musisz wykazać się ogromną wiedzą i umieć ją wykorzystać w praktyce (inteligencja), aby zbudować nowy produkt/usługę/system, który przyjmie się na rynku. Kiedy odniesiesz mniejszy lub większy sukces finansowy, będzie cię stać na zatrudnienie specjalistów, którzy będą dysponowali odpowiednią wiedzą. W tej drugiej fazie wiedza w Twoim mózgu nie będzie Ci już tak bardzo potrzebna, wszystko będą wiedzieć zatrudnieni specjaliści. W drugiej fazie musisz wykazać się już odpowiednią inteligencją, aby posługiwać się wiedzą swoich pracowników. Do prowadzenia przedsiębiorstwa w trzeciej fazie nie jest Ci potrzebne zupełnie nic. Zatrudniając odpowiedniego prezesa, który zajmie się wykorzystywaniem wiedzy specjalistów, będziesz mógł cieszyć się wolnością finansową w 100%. Kiedy zaczynałem działalność biznesową, wraz ze wspólnikiem musieliśmy stworzyć wszystko sami. Od zawsze interesowaliśmy się komputerami, dlatego postanowiliśmy stworzyć sklep internetowy. Umieliśmy programować i to doprowadziło nas do sukcesu. Stworzyliśmy więc oprogramowanie inne niż wszystkie, które otworzyło nam drogę do wielkiego handlu. Obecnie, kiedy moja firma przeszła już dawno transformację do drugiej fazy rozwoju, nie wykorzystuję w ogolę wiedzy, która była dla mnie niezbędna na starcie. Od kilku lat nie programuję. Wiem, jak działa nasze oprogramowanie, większość pomysłów/rozwiązań jest mojego autorstwa, jednak samo wykonanie powierzam specjalistom. Właściwie gdybym teraz nie znał się na komputerach zupełnie, to nie przeszkadzałoby mi to w prowadzeniu mojego biznesu. Jednak zanim mogłem zatrudnić pierwszego programistę, musiałem nauczyć się programować. Tak samo jak Henry Ford samodzielnie stworzył pierwszy samochód, tak nad następnymi na pewno już nie pracował samodzielnie, aż w pewnym momencie firma wypuszczała nowe modele samochodów nawet bez jego wiedzy. Wynika stąd bardzo prosta nauka. Żeby stworzyć biznes od zera, musisz się czymś interesować. Czymś, co na starcie daje Ci już przewagę nad innymi. Jeżeli lubisz sklejać modele, to dysponujesz wiedzą o modelach kilkukrotnie większą niż większość społeczeństwa. Popracuj jeszcze nad wykorzystaniem tej wiedzy w praktyce i odniesiesz sukces. Moim hobby, które wykorzystałem do zbudowania imperium było programowanie, a dokładniej budowa i administracja stronami internetowymi. Każdy jednak lubi co innego, każdy ma dziedzinę, na której zna się lepiej niż większość społeczeństwa. Czy to jest piłka nożna, programowanie, samochody czy gotowanie. I właśnie wykorzystując tę wiedzę, najszybciej stworzysz biznes, nie dysponując wielkim kapitałem. Trzecia – ostatnia – faza nie wymaga od nas niczego poza pieniędzmi. Teraz do działania nie wykorzystujemy ani naszej wiedzy, ani inteligencji. Potrzebne są nam tylko pieniądze, które będą na nas pracować. Tak, to prawda, mając pieniądze, nie musimy być mądrymi ani inteligentnymi ludźmi, aby osiągnąć wolność finansową. Jeżeli jednak nie mamy pieniędzy, jedynym wyjściem dla nas będzie zdobycie odpowiedniej wiedzy, aby osiągnąć pierwszą fazę rozwoju przedsiębiorstwa. Później dopiero czeka nas rozwijanie swojej inteligencji, aby przejść do drugiej fazy, która pozwoli nam zarobić pieniądze, potrzebne do osiągnięcia wolności finansowej i pozwolą posiadać przedsiębiorstwo w trzeciej fazie. Według mnie najprostszą metodą na rozkręcenie biznesu jest stworzenie miejsca pracy dla samego siebie (faza pierwsza), następnie zatrudnienie na własne miejsce pracownika (faza druga), który będzie wykonywał te same czynności, które Ty wykonywałeś. Żeby jednak ten plan się powiódł, musisz stworzyć odpowiedni biznes. Taki, w którym inna osoba z łatwością mogłaby Cię zastąpić. Ja działam w taki sposób od samego początku i jak do tej pory taka strategia mnie nie zawiodła. Zanim jednak mogłem stworzyć sobie miejsce pracy, które mogłem później przekazać innej osobie, musiałem zaprzestać wykonywania tego, co robiłem do tej pory. Musiałem zamknąć agencję reklamową. Tak samo jak nikt nie potrafiłby zastąpić dobrego malarza, tak mnie w mojej pracy marketingowca nikt nie potrafił zastąpić. To ja miałem odpowiednią wiedzę na temat reklamy, promocji, PR. Zamknąłem więc agencję reklamową i zacząłem pracować nad moją pierwszą księgarnią. W kilka miesięcy zorganizowałem sobie miejsce pracy. Nie zajmowałem się już reklamą, tylko sprzedawałem książki przez Internet. A oprócz programowania, którym zajmował się mój wspólnik, musiałem robić wszystko, odpisywać klientom, odbierać telefony, pakować książki, zamawiać, wysyłać, wprowadzać nowości itp. W kilka miesięcy później wszystkie moje obowiązki przejął pracownik. Kolejny biznes - nadruki na płytach. Przez kilka miesięcy pracowałem nad ofertą, zbierałem informacje o sprzęcie, opracowałem technikę druku atramentowego termicznego. Budowałem bazę klientów, realizowałem zamówienia. Znowu za kilka miesięcy zatrudniłem człowieka, który mógł bez problemu robić wszystko to, czym ja się zajmowałem. Kolejne księgarnie, sklepy, serwisy powstawały dokładnie w ten sam sposób. Zmieniłem tylko nieznacznie taktykę. Teraz nie tworzę serwisu i nie szukam ludzi, aby mogli w nim pracować. Szukam najpierw ludzi, a później tworzę biznes, w którym chcieliby pracować. Tak między innymi powstał nasz sklep z komputerami Komputerowiec.pl. Jego managerem jest człowiek, który idealnie się do tego nadaje. Moja rola to tylko stworzenie odpowiedniej formuły, odpowiednich zasad funkcjonowania biznesu i na tym koniec. Później ograniczam się tylko do pracowania nad systemem, aby był jeszcze bardziej dochodowy, niż jest teraz. Dokładnie na tym polega rola przedsiębiorcy. Z chwilą, kiedy w prasie pojawiają się pierwsze wzmianki o nowo otwartym sklepie internetowym, moja rola w jego budowanie jest już zakończona. Stworzyłem system i wprawiłem go w ruch, reszta zależy już raczej od jakości tego systemu, a nie od mojej pracy. Prowadziłem kiedyś zajęcia z młodzieżą, próbowałem wytłumaczyć, czym różni się samozatrudnienie od pracy nad systemem. Oto jak wytłumaczyłem im, co to znaczy budować firmę, a nie miejsce pracy. Jeżeli moja firma dostaje zlecenie napisania jakiegoś programu, a ja siadam przy komputerze i programuję, to nie robię nic innego, tylko pracuję. Sam zdobyłem zlecenie i sam programuję. Stwarzam więc dla siebie miejsce pracy. Natomiast jeżeli do programowania zatrudnię kilku programistów, a ja będę im robił herbatę i opróżniał kosze na śmieci, to jest to właśnie praca nad systemem. Cały problem polega na tym, żeby naszym celem nie było zbudowanie sobie miejsca pracy, tylko zbudowanie pewnego systemu, który pracowałby sam, bez naszej ingerencji. Oczywiście, że na początku musimy wszystko robić samemu. Nie mając nic, żadnych pieniędzy, możemy tylko cały czas pracować. Jednak praca sama w sobie nie powinna być naszym celem. Aby osiągnąć sukces, musimy pracować nad systemem. Kiedy zrobię herbatę czy wyrzucę śmieci programistom, przyczyniam się do wzmocnienia systemu. Ulepszam go. Sprawiam, że będzie wydajniejszy. To system ma dostarczać mi pieniądze, a nie moja praca. Reasumując - Twoim zadaniem jest zbudowanie firmy. Żeby to osiągnąć, musisz najpierw stworzyć dla siebie miejsce pracy. Musisz więc dysponować odpowiednią wiedzą, żeby pracować i inteligencją, żeby zbudować system. Musisz budować system, nawet jeżeli sam w nim będziesz pracował. Kiedy obroty pozwolą Ci zatrudniać pracowników, wiedza nie będzie Ci już tak bardzo potrzebna. Musisz za to wykazać się ogromną inteligencją. Musisz sprawić, aby system, który zbudowałeś, był coraz bardziej wydajny. Dopiero kiedy maksymalnie usprawnisz system tak, że będzie on żył bez Twojego udziału, będziesz mógł powiedzieć, że posiadasz wolność finansową. Nagle okaże się, że nie musisz pracować. Będziesz miał środki do życia i wolny czas, który będziesz mógł wykorzystać na co tylko będziesz chciał. Kiedyś rozmawiałem z dziennikarką na temat biznesu. Starałem się jej wytłumaczyć różnicę między pracą a pracą nad systemem. Usłyszałem od niej pewne zdanie „Zajmowałam się biznesem kilka lat temu, musiałam założyć firmę, bo tylko tak mogłam się rozliczać z redakcjami gazet”. Dalsze 30 minut rozmawialiśmy o tym jej jednym zdaniu. To, co musiała zrobić, nie ma nic wspólnego z biznesem. Ona musiała stworzyć sobie miejsce pracy i tak naprawdę nigdy nie zajmowała się biznesem. Moja firma głównie zajmuje się handlem w Internecie. Obecnie pracuje ona tak naprawdę na trzecim systemie organizacji pracy, gdyż pierwsze dwa systemy organizacji okazały się za mało wydajne. Pierwszym naszym przedsięwzięciem handlowym było wydawanie płyt CD. Naszym sztandarowym produktem było „Vademecum Maturzysty”. Z racji bardzo ograniczonych środków i umiejętności programowania, radziłem sobie z organizacją zamówień w bardzo prosty sposób. Kiedy klient zamówił towar, dostawałem najzwyczajniej w świecie maila z podstawowymi informacjami: co klient zamówił, gdzie wysłać itp. Najprostsze, najtańsze i najłatwiejsze rozwiązanie. Dokładnie 20% wkładów, które dają 80% zysków. System jednak szybko przestał być wydajny. Kiedy obroty wzrosły, przestał spełniać nasze wymagania. Samo przygotowanie miesięcznego zestawienia sprzedaży zajmowało pracownikowi kilka godzin. Musiałem więc poprawić funkcjonowanie działania systemu. Zmieniliśmy system. Wszystkie informacje wstawiliśmy do bazy danych, napisaliśmy oprogramowanie, które wyjmowało dane z bazy danych i prezentowało je w odpowiedni sposób, wygodny dla osoby, która pakuje przesyłki. Jednak kiedy wzrosła sprzedaż, ten system przestał się sprawdzać. Należało go usprawnić, gdyż przesyłki musiało pakować już kilka osób, a nie jedna. I tak właśnie powstał system, na którym pracujemy teraz. Początkowo nasza organizacja pracy opierała się na pracy jednej osoby, dostosowaliśmy więc system do tej organizacji. Obecnie pracuje kilkadziesiąt osób, więc system został dostosowany do nowej organizacji. Jednak opracowanie (w moim przypadku) systemu komputerowego do obsługi wysyłania paczek to wielki projekt. Ty w swojej firmie nie musisz nic robić poza organizacją pracy innym. Każdy szczegół musisz opracować. Ja na przykład poleciłem ostatnio, aby przymocować do ściany wszystkim pakowaczom dyspondery do taśmy klejącej. Bardzo mała poprawka, a jednak w jakimś stopniu usprawniłem ich stanowisko pracy. Czy musiałem to zrobić? Nie. Czy firma działałaby bez tego? Bez problemu. Jednak poprawiając system pakowania, spowodowałem, że człowiek może spakować nie 100, a 100 i 1/10 przesyłek w ciągu dnia. Tym się różni praca nad systemem od samozatrudnienia. Kiedy czytasz moje słowa, zapewne wszystko wydaje się być bardzo łatwe. Skoro takie rzeczywiście jest, to dlaczego wszyscy ludzie nie zakładają własnego biznesu? Na to pytanie jest tylko jedna odpowiedź: aby stworzyć biznes, należy najpierw być samozatrudnionym. Pamiętasz, jak wcześniej pisałem, że praca na etacie nie jest najefektywniejszą metodą zdobywania pieniędzy? Samozatrudnienie jest jeszcze gorsze! Nigdy nie sądziłem, że będę odnoszącym sukcesy przedsiębiorcą. W szkole podstawowej interesowałem się komputerami, marzyłem, że nauczę się programować, skończę informatykę i będę programistą w jakiejś dużej firmie. Los jednak chciał inaczej. Zamiast etatu w dużej firmie już w szkole średniej otworzyłem własną działalność. Prowadziłem wydawnictwo i agencję reklamową. To był bardzo dynamiczny okres w moim życiu, spędzony w 99% przed komputerem. Teraz przypomina mi się, że jedyne, o czym marzyłem, to aby doba miała 48 godzin, żebym mógł się wyrobić z pracą oraz mieć czas dla siebie. Były chwile, kiedy żałowałem, że nie poszedłem na studia informatyczne i nie zostałem informatykiem w dużej firmie. Pracowałbym od 7 do 15, bez większych zobowiązań. Mógłbym wieść przeciętne, spokojne życie. Decyzja o zamknięciu agencji reklamowej była najtrudniejszą i zarazem najlepszą decyzją w moim życiu. Pomimo że zarabiałem więcej od mojego dyrektora w szkole średniej :), postanowiłem zamknąć agencję reklamową i zacząć pracować nad pasywnym przychodem. Takim, który generowałby mi dochody niezależnie od tego, czy pracuję czy nie. Teraz myślę, że nigdy, przenigdy nie chciałbym wracać do tamtych czasów przepełnionych pracą. Gdybym nie rozwinął biznesu, jestem pewien, że nie zdecydowałbym się ponownie na stworzenie sobie samemu miejsca pracy. Etat jest lepszy od samozatrudnienia. Wykonujemy to samo, jednak nie musimy martwić się o papierki, podatki, zdobywanie klientów. Pracujemy od 7 do 15, mamy pieniądze, które wystarczają na życie i trochę czasu dla rodziny. Samozatrudnienie to ciągłe uganianie się za klientami. Dostępność pod telefonem przez 24 godziny na dobę. Walka z urzędami i panującą tam biurokracją, PIT 5, VAT 7, deklaracje do ZUS. I tak dalej w nieskończoność. Pieniądze większe, jednak to tylko pieniądze. Są ważne, ale nie najważniejsze. Droga do pasywnego dochodu wiedzie jednak poprzez samozatrudnienie. Dobrze rozkręcony biznes jest nagrodą za ciężką pracę. Jeżeli nie masz miliona złotych, nie masz innego wyjścia. Ty sam, własnymi rękami musisz zbudować swój biznes. Jeżeli nie masz czasuJeżeli nie masz czasu Czy spotkałeś kogoś, kto powiedział Ci, że ma za dużo czasu wolnego? Mnie niestety nie udało się kogoś takiego spotkać. Prawda jest taka, że możemy oglądać cały dzień telewizję, ale i tak zawsze powiemy do siebie: „nie miałem czasu tego zrobić”. Często powtarzam, że ludzie są z natury uczciwi i leniwi. Brak czasu zawsze jest związany z tą drugą zaletą człowieka. (Uważam, że lenistwo jest zaletą, ponieważ bardzo mi pomaga zarabiać pieniądze). Ja, podobnie jak każdy inny człowiek, również często korzystałem z tej popularnej wymówki. Mój przyjaciel i mentor, kiedy powtarzałem mu, że jestem zapracowany i nie mam czasu na nic, odpowiedział, że widocznie jestem kiepskim managerem! Jak to? Od zera stworzyłem firmę obracającą wielkimi pieniędzmi i Ty mi mówisz, że jestem kiepski? Spytałem, dlaczego. Ano dlatego, że nie potrafisz zaplanować swoich zajęć – odpowiedział - dobry manager to taki, który zawsze potrafi znaleźć czas, chociażby na odpoczynek. Zdałem sobie wtedy sprawę z tego, że mój brak czasu to tylko wymówka. Skoro nie miałem czasu, to zamiast narzekać, powinienem tym czasem odpowiednio zarządzać. Zakupiłem więc, za radą przyjaciela, książki dotyczące zarządzania czasem. Doświadczenia zdobyte przez ich autorów bardzo mi pomogły. To właśnie dzięki książkom w tak młodym wieku mogłem osiągnąć wolność finansową. Korzystałem z doświadczeń innych, a nie zdobywałem ich na własną rękę. Jeżeli Ty także ciągle powtarzasz, że nie masz czasu, to odpowiedz samemu sobie, ile go wczoraj zmarnowałeś. O której wstałeś? Jak długo oglądałeś telewizję? Wystarczy dobrze nauczyć się zarządzać czasem, a wszystko stanie się łatwiejsze. Skoro masz wykonać dwie czynności, to zastanów się, czy nie możesz wykonać ich jednocześnie. Kiedy piszę te słowa, słucham wiadomości telewizyjnych. Zawsze coś można zrobić inaczej, lepiej, efektywniej. Aby osiągnąć sukces, zwłaszcza od zera, trzeba każdą minutę swojego czasu wykorzystywać efektywnie, tworząc wartość dodaną. Mówi o tym zasada SixSigma, o której także chciałbym trochę powiedzieć w dalszej części książki. Zwróć uwagę, że nawet narzekając na brak czasu, marnujesz go. A skąd masz czas na narzekanie na jego brak? Zadałem kiedyś takie pytanie znajomemu, który ciągle narzekał. Myślał kreatywnie, ciągle mówił mi o swoim pomyśle na sklep internetowy. Ciągle też powtarzał, że nie ma czasu. Ja zdążyłem zorganizować sporą firmę, a on ciągle nie ma czasu na otwarcie jednego małego sklepiku. Każdy z nas ma wielkie plany i wielkie marzenia. Każdy z nas ma swój własny pomysł na zarobienie pieniędzy. Problemem jest jednak to, że go nie realizujemy, a pomysł można porównać do noworocznego postanowienia. Przyzwyczajenia zawsze biorą górę nad postanowieniami. SixSigma to bardzo ciekawy termin. Wywodzi się z dziedziny zarządzania jakością produktu. Według zasady SixSigma nie ma idealnych produktów. Zgodnie z nią zawsze możemy coś poprawić, ulepszyć, sprawić, aby było bardziej efektywne. Zawsze możemy dążyć do idealnego produktu, którego jednak nigdy nie stworzymy. W szerszym rozumieniu, nie chodzi tutaj tylko o produkt, ale także o techniki jego produkcji, sprzedaży, serwisu oraz każdego segmentu związanej z nim firmy. Jeżeli wyprodukowanie produktu A kosztuje 1000 zł, to jeżeli wprowadzimy małą poprawkę w systemie produkcji, możemy tę samą rzecz wyprodukować za 990 zł. Jeżeli nam się udało, możemy wprowadzić kolejną zmianę i jeszcze więcej zaoszczędzić. Możemy ciągle ulepszać nasz system, żeby osiągać coraz lepsze wyniki. Teoretycznie w nieskończoność poprawiając naszą firmę, możemy osiągnąć idealne efekty. W podobny sposób powinieneś wprowadzać zasadę SixSigma w swoje życie. We wszystkie jego aspekty. Tylko dzięki zasadzie SixSigma każdą chwilę przeżyjesz najbardziej efektywnie. I tylko ta zasada pozwoli Ci wyrwać się z wyścigu szczurów. Jeżeli Twoim problemem jest brak czasu, to zgodnie z zasadą SixSigma, powinieneś pomyśleć nad jego efektywniejszym wykorzystaniem. Np. jeżeli masz zjeść śniadanie i przeczytać gazetę, to spróbuj wykonać obie czynności jednocześnie. Idąc dalej systemem SixSigma: jeżeli po śniadaniu masz jechać pociągiem na uczelnię, to zastanów się: może w pociągu poczytasz książkę i jednocześnie zjesz śniadanie? Czy to nie jest efektywne rozwiązanie? Zapamiętaj, że zawsze możesz coś zmienić w swoim życiu, coś zrobić szybciej, efektywniej. A kiedy wprowadzisz już zmianę w swoje życie, ją także możesz poprawić i zrobić coś jeszcze wydajniej. Zasadę SixSigma możesz równie skutecznie wykorzystywać w dziedzinie finansów. Kiedyś, na początku mojej kariery, zajmowałem się tworzeniem serwisów internetowych, jako amator zarabiałem około 5 zł za godzinę pracy. Jednak w miarę jak zdobywałem nowe informacje, doświadczenie i wiedzę, potrafiłem tę samą pracę wykonać w czasie o połowę krótszym. Dzięki temu mogłem zarabiać nawet 10 zł za godzinę. Wynik ten osiągnąłem tylko dlatego, że stałem się dla siebie cenniejszym aktywem. Co chwilę usprawniając swoją technikę programowania, zarządzania informacją oraz projektowania oprogramowania, pracowałem coraz skuteczniej. Byłem bardziej efektywny i moje zarobki rosły, gdyż mogłem wykonać więcej zleceń. Proces stawania się dla siebie lepszym aktywem trwa w moim przypadku do tej pory. Ciągle się uczę, zdobywam doświadczenia, nową wiedzę i, co najważniejsze, zarabiam coraz więcej, pracując coraz mniej. Zauważyłem także, że bardzo często powtarzam sobie, że zrobię coś „jutro”. Nie dość, że śpiąc do 10.00 wmawiam sobie, że nie mam czasu zrobić tego czy owego, to wszystkie ważne czynności często odkładam na jutro. Tak było do czasu, kiedy usłyszałem bardzo ciekawą maksymę: „Jutro – jedyny dzień, który nigdy nie nadchodzi” Mój kolega dostał od znajomego taką śmieszną tabliczkę z napisem „Od jutra rzucam palenie”. Powiesił ją sobie na drzwiach szafy i zawsze, kiedy rano wstaje i idzie się ubrać, czyta tabliczkę i postanawia od jutra rzucić palenie. Tak dzieje się od kilku lat in ietrudno się domyślić, że to jego jutro do tej pory nie nadeszło. Zdaj sobie sprawę, że nigdy nie zrobisz tego, co odkładasz na jutro. Jutro nie istnieje. Ważne jest tylko to, co robisz dzisiaj. Powyższą definicję słowa „jutro” poznałem mniej więcej w chwili, kiedy moja agencja reklamowa odnosiła sukcesy. Wiedziałem już, że muszę ją zamknąć i skupić się na zdobywaniu pasywnego dochodu. Ciągle jednak odkładałem tę decyzję na później. Przyjąłem kilkanaście zleceń, które miały być ostatnimi. Po blisko roku zdałem sobie sprawę, że postępując tak dalej, nigdy nie osiągnę tego, co sobie wymarzyłem. Nigdy nie odkładaj poważnych decyzji na jutro. Jeżeli coś masz zrobić, zrób to i nie odkładaj w nieskończoność. Nadchodzą ciężkie czasyNadchodzą ciężkie czasy Większość ludzi, którzy nie posiadają wolności finansowej, za wszystko obwinia „trudne czasy”. Zawsze to „oni” - rząd, administracja - i wszyscy inni są winni ich ciężkiej sytuacji. Nawet nie wyobrażacie sobie, w jakich genialnych i dobrych czasach żyjemy obecnie. Tak, nie obawiam się tego powiedzieć. Wystarczy porozmawiać ze starszymi ludźmi, poczytać książki. Mamy wolność słowa, internet, samochody. Nie mamy wojen (aż tyle), głodu, biedy. Tak, dzisiaj nie ma w Polsce nie wiadomo jakiej biedy. Każdy, kto sądzi inaczej, niech poczyta trochę o Polsce w XIX wieku, kiedy to ludzie robili sobie buty ze łodyg fasoli, a narodzone „przez przypadek” dzieci topili w rzekach, gdyż nie mieli środków, aby je wyżywić. Nie wspominając już o średniowieczu, kiedy ludzie z głodu zjadali psy, a później ludzkie zwłoki! Tzw. „ciężkie czasy” były zawsze. Sto lat temu również były ciężkie czasy. Dwieście, trzysta, tysiąc lat temu także. Nawet w przyszłości będą trudne czasy. Psycholodzy zjawisko „trudnych czasów”, przypisują ludziom usamodzielniającym się. Wcześniej mieszkali z rodzicami i mieli zapewniony „dach nad głową”. Nagle muszą myśleć o wszystkim - o pieniądzach, rachunkach, jedzeniu, a nie jak wcześniej tylko o rozrywce. To na nich spoczywa teraz największa odpowiedzialność. Trudne czasy odnoszą się więc do konkretnego człowieka, a nie do ludzkości. To temu człowiekowi było kiedyś lepiej, a nie całej ludzkości, bo mamusia mu gotowała, a ojciec dawał kieszonkowe. Czy wyobrażasz sobie, że w średniowieczu człowiek biedny mógł stać się bogaty? Czy wyobrażasz sobie, że byle plebejusz zakłada coś na wzór firmy i zdobywa majątek? Wtedy byle wieśniak nie miał prawa nawet chodzić do szkoły! Więc jak jeszcze raz pomyślisz, że żyjesz w trudnych czasach, to przypomnij sobie te słowa. Nie obarczaj „ich” za to, że nie potrafisz sobie poradzić z Twoją sytuacją finansową. Uważasz, że „oni” kradną, oszukują, wyłudzają. To prawda, to najświętsza prawda, ale od Twojego narzekania nic się nie zmieni. Nie myśl, że jesteś jedynym sprawiedliwym, Ty na ich miejscu robiłbyś to samo. Taka jest natura ludzka. Nie czekaj, aż „oni’ stworzą pracę dla Ciebie, bo będziesz czekał i czekał, pogrążając się cały czas. Zacznij działać. To, że nie jesteś zadowolony z siebie, z Twojej sytuacji materialnej czy duchowej, to tylko i wyłącznie Twoja wina. Zapamiętaj, że zaniedbanie to też grzech. Nie obwiniaj innych, że nie wykorzystałeś swojej okazji, bo tylko Ty jesteś odpowiedzialny za siebie. Nikt nie odwali za Ciebie brudnej roboty. Zacznij działać! Świadomością wpływaj Świadomością wpływaj na podświadomośćna podświadomość Chciałbym zwrócić Twoją uwagę na pewną zasadę, która rządzi naszym umysłem. Jest to zasada, która mówi, że mózg możemy odpowiednio programować. Aby to lepiej zilustrować, wyobraź sobie, że kupujesz samochód. Chcesz mieć oryginalny samochód, inny niż wszyscy. Kupujesz białe kombi. Mijają dwa tygodnie, a Ty schodzisz na ziemię. Nagle na ulicach widzisz coraz więcej białych kombi. Masz wrażanie, że te auta Cię otaczają. Wcześniej ich nie było, a kiedy tylko kupiłeś takie auto, zaczynają się wszędzie pojawiać - przed sklepem, w supermarkecie czy na parkingu. Podobnych sytuacji można wymienić wiele. To, że widząc jakąś pamiątkę, przypominasz sobie dobre chwile z nią związane oraz to, że zostając ojcem, wszędzie dookoła dostrzegasz noworodki i kobiety w ciąży. To zjawisko jest skutkiem odpowiedniego zaprogramowania mózgu. Każdy człowiek inaczej reaguje w tej samej, określonej sytuacji. W dużym stopniu uzależnione jest to od sposobu zaprogramowania naszego umysłu. Wielu ludzi, pyta mnie, jak to robię, że mam tyle pomysłów i okazji do zrobienia biznesu. Odpowiadam im, że to samo przychodzi, wystarczy odpowiednio nastawić swój umysł na szukanie okazji. Tak jak szukając używanego samochodu, przeglądamy sto ogłoszeń, aby wybrać jedno, najbardziej atrakcyjne, tak ja szukam okazji do zrobienia biznesu i wybieram te, które najbardziej mi odpowiadają. Abym jednak mógł wybierać z pośród stu okazji, muszę je odnaleźć. Jakiś czas temu nastawiłem swój mózg na szukanie okazji i to działa. Porównaj sobie teraz na moim przykładzie proporcje. Ponad dwa lata pracowałem w e-biznesie (non-profit), zbierałem informacje, doświadczenie i przebywając z ludźmi biznesu powoli przestawiałem swój mózg. Później przestawiłem się z szukania pracy na etacie na szukanie okazji do zrobienia biznesu. Nie chciałem już pracować dla kogoś, chciałem zatrudniać innych. Po kolejnych dwóch latach uzyskałem to, czego chciałem - niezależność finansową. Wracając do tematu: przestawienie swojego myślenia to nie jest prosta sprawa. To najtrudniejsza rzecz, którą musisz wykonać. Jest to dość długi proces i to Ty sam musisz go przejść. Ja nie mogę Cię tego nauczyć. To tak jak z jazdą na rowerze. Kiedy nie umiesz jeździć, wydaje Ci się to bardzo trudne. Ojciec oprócz rady, żebyś zaczął próbować, w niczym Ci nie może pomóc. Starasz się, upadasz raz za razem. Po pewnym czasie dochodzisz do momentu, kiedy już umiesz jeździć, jednak w utrzymanie równowagi wkładasz wszystkie swoje siły.”Świadoma” cześć mózgu w tym procesie jest zaangażowana do utrzymania równowagi. Po kilku dniach jeździsz już w wcale myśląc o równowadze. Wszystko dzieje się samo. Zaczyna działać Twoja podświadomość (ta sama, która kieruje biciem serca czy oddychaniem). Podobnie jest z wieloma rzeczami. Pamiętasz, jak uczyłeś się, Czytelniku, jeździć samochodem? Czy kiedy odebrałeś prawo jazy, nie zatrzymywałeś się przed każdym skrzyżowaniem, żeby się zastanowić, kto ma pierwszeństwo? Po pewnym czasie już nie musisz myśleć, kto ma pierwszeństwo, bo od razu to wiesz - świadoma część Twojego mózgu nauczyła podświadomość wykonywać te czynności. Dokładnie tak samo jest z pieniędzmi. Zdobywania pieniędzy nie można nauczyć się z podręczników. Trzeba samemu próbować i osiągnąć sukces metodą prób i błędów. Musisz wytężyć swój umysł i ciężko pracować, aby z wielu informacji wyłowić te, dzięki którym zarobisz pieniądze. Z otwieraniem biznesu jest dokładnie tak jak z jazdą na rowerze. Otwierając pierwszy sklep nie dość, że najbardziej się napracowałem, to popełniłem też najwięcej błędów. Jednak w miarę zdobywania doświadczeń prowadzenie biznesu, a co za tym idzie - zarabianie pieniędzy staje się coraz łatwiejsze. Wielu zarzuca mi, kiedy staram się nakierować ich na odpowiedni tor, że łatwo mi to mówić, bo ja umiem robić biznes. Tak to prawda, umiem to. Tak jak każdy przedsiębiorca umiem robić biznes. Jednak tak samo jak każdemu na początku było mi trudno. Ja też kiedyś myślałem, że innym łatwo mówić, że zarabianie pieniędzy jest łatwe. Teraz jednak zrozumiałem, że to prawda. Bo dla maratończyka przebiegnięcie 10 km nie stanowi problemu. Wystarczy trenować, nastawić swój umysł na odpowiedni tor, a wszystko przyjdzie nam z łatwością. Zapamiętaj, że jeżeli nie umiesz robić dobrych biznesów, to tylko i wyłącznie Twoja wina. Nie nauczyłeś się tego! A jeżeli brakuje Ci pieniędzy, to także Twoja wina, bo nie zarobiłeś ich odpowiednio wiele w odpowiednim czasie. Wielokrotnie wspominam w tej książce o tym, że Ty sam jesteś swoim największym aktywem. Powtarzam to zdanie często, ponieważ pragnę, abyś je zapamiętał. Zależy mi na tym, ponieważ to nie pieniądze, nie pracownicy, nie komputery czy znajomości są najważniejszym narzędziem w budowaniu biznesu. Narzędziem tym jest Twoja podświadomość. W ludzkim mózgu istnieje około 40 miliardów neuronów. W porównaniu z mózgiem konika polnego, który ma 16 tysięcy neuronów, mózg człowieka wydaje się mieć nieograniczone możliwości. Nasz mózg jest 2,5 MILIONA razy większy od mózgu konika polnego i 40 MILIONÓW razy większy od mózgu pszczoły (który posiada zaledwie 2000 neuronów)! Czy zastanawiałeś się nad tym, co potrafi zrobić pszczoła? Wydawałoby się, że niewiele. Ale pszczoła, mając 2000 neuronów w mózgu, potrafi chodzić, latać, ma doskonały zmysł nawigacji, potrafi pokazać specyficznym tańcem innym pszczołom, gdzie znajdują się kwiaty. Pszczoły potrafią także budować gniazda, rozmnażać się, opiekować się larwami, komunikować się z innymi, identyfikować zagrożenie, bronić gniazda. Umieją zbierać, przetwarzać i magazynować pożywienie. Mają także zmysły: dotyku, temperatury, zapachu, wzroku. Potrafią zrobić jeszcze wiele innych rzeczy. To wszystko dzięki 2 tysiącom neuronów w ich mózgach. Człowiek ma 40 miliardów neuronów, a przecież niewiele się różni od pszczoły. Dzieje się tak dlatego, że człowiek używa tylko niewielkiej części swojego mózgu. A ściślej rzecz ujmując, świadomość człowieka zużywa nikły ułamek procenta potencjału mózgu. To, co ogranicza Twoją świadomość, otwiera wręcz nieograniczone możliwości dla Twojej podświadomości. To ona, niezależnie od naszej woli, kieruje całym organizmem. Jeżeli nauczymy się wpływać na podświadomość, będziemy mogli kierować całym światem. Podświadomość w naszym organizmie kieruje takimi sprawami jak praca serca, płuc, utrzymywanie równowagi, wydzielanie hormonów. Kierować własną podświadomością jest stosunkowo łatwo. Kolejny raz przywołajmy przykład nauki jazdy na rowerze. Na początku, pomimo wielkich starań, jeździć na rowerze nie potrafimy. Dopiero po kilku, kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu próbach jesteśmy w stanie utrzymać równowagę. Utrzymywanie równowagi to jednak nie to samo co jazda na rowerze. Co prawda poruszamy się, ale to utrzymaniu równowagi poświęcamy całą swoją uwagę. Nasza świadomość pracuje tylko nad tym, abyśmy nie upadli. To świadomość wysyła do naszych mięśni odpowiednie impulsy, a mięśnie, odpowiednio kurcząc się, wpływają na ułożenie naszego ciała, to z kolei utrzymuje środek ciężkości w określonym miejscu, dzięki czemu nie przewracamy się. Czy jak już się nauczymy jeździć na rowerze i nie myślimy o utrzymaniu równowagi, to do mięśni nie wysyłamy żadnych impulsów? Dokładnie takie możesz mieć wrażenie, bo kiedy umiesz już jeździć, Twoja świadomość nie zajmuje się dłużej utrzymywaniem równowagi, tylko zbieraniem wrażeń z jazdy. To, że Twoja świadomość nie zajmuje się równowagą, nie świadczy, że Twój mózg nad nią nie pracuje. Najzwyczajniej w świecie to, co na początku robiła świadomość, przejęła Twoja podświadomość. Jeżeli moglibyśmy użyć tutaj języka komputerowego, to Twoja świadomość napisała oprogramowanie dla podświadomości. Podczas jazdy podświadomość uruchamia program utrzymania równowagi niezależnie od Twojej woli. Jak więc widzisz, Twoja świadomość może wpływać na Twoją podświadomość. Możesz nią kierować, masz więc nieograniczone możliwości. Podobnie jest z każdą nową czynnością, którą chcemy opanować. Żonglowanie piłeczkami na początku jest trudne, bo kieruje nim świadomość, która ma ograniczone możliwości. Kiedy jednak pieczę nad żonglowaniem przejmuje podświadomość z jej nieograniczonymi możliwościami, cała sztuka staje się łatwa jak jazda na rowerze. Ta zasada ma zastosowanie w każdym aspekcie naszego życia. Chirurdzy samodzielnie mogą przeprowadzić operację dopiero wtedy, kiedy będą asystować przy kilkudziesięciu podobnych zabiegach – gdy ich podświadomość przejmie większość obowiązków. Kierowcy dopuszczani są do ruchu dopiero po przejechaniu odpowiedniej ilości godzin z instruktorem. Istotne jest, aby ich podświadomość przejęła kontrolę nad mechanicznymi czynnościami, wykonywanymi podczas jazdy. W biznesie jest dokładnie tak samo. Najważniejsza rzecz to skierowanie do podświadomości procesów odpowiedzialnych za decyzje biznesowe. To właśnie dlatego pierwszy biznes, podobnie jak pierwszą jazdę na rowerze, jest najtrudniej przeprowadzić. Później, kiedy już zmienimy swój światopogląd, poznamy dokładnie zasady rządzące finansami i zmusimy naszą podświadomość, aby to ona podejmowała decyzje finansowe, będzie nam znacznie łatwiej. Czy zastanawiałeś się nad tym, czym jest przeczucie? Dla Ciebie to może być przeczucie, dla mnie to efekt działania podświadomości. Podświadomość także podejmuje decyzje, my jednak nie rozumiemy, dlaczego podsyła nam właśnie taką decyzję, właśnie takie rozwiązanie. Takie zjawisko nazywamy przeczuciem. Mamy wrażenie, że powinniśmy postąpić w dany sposób, jednak nie potrafimy wytłumaczyć dlaczego. To dzięki przeczuciu czy też podświadomości, widząc dwie różne oferty np. na serwery wirtualne potrafię w ciągu ułamka sekundy wskazać tę lepszą. Nie przeprowadzam żadnych badań czy porównań, po prostu wiem. To dzięki temu, że przekazałem podświadomości większość decyzji w sprawach biznesowych, mogę powiedzieć, że prowadzenie biznesu jest łatwe. Ty także możesz się tego nauczyć. Pieniądze są ekwiwalentem czasuPieniądze są ekwiwalentem czasu Wiele problemów i teorii, które poruszam w tej książce, istniało, zanim się narodziłem. To, że istnieją aktywa i pasywa, wie każdy, kto wykazuje się przynajmniej przeciętną wiedzą z zakresu finansów. Nie ja wymyśliłem także zasadę 20/80. To jest wiedza, z którą możesz dokładniej się zapoznać (np. tak jak ja to zrobiłem), czytając specjalistyczne podręczniki. Jednak to, co teraz napiszę, to wynik moich własnych przemyśleń. Nie spotkałem się jeszcze z takim postrzeganiem pieniędzy w żadnej literaturze. Być może ktoś doszedł kiedyś do tych samych wniosków co ja, ale to by tylko potwierdzało słuszność moich słów. Pieniądze to ekwiwalent czasuPieniądze to ekwiwalent czasu Za pieniądze możesz kupić tylko czas, nic więcej. Handel polega na tym, że za określoną ilość pieniędzy kupimy taki towar, jaki chcemy. Chciałbym, abyś teraz spojrzał na temat pieniędzy z bardziej teoretycznego punktu widzenia. Postaram się opisać to na prostym przykładzie. Ile potrzebujemy pieniędzy, żeby rozpalić ogień? Nie potrzebujemy żadnych pieniędzy, aby to zrobić. Wystarczy wyjść z domu, wziąć dwa kawałki drewna i zacząć pocierać je o siebie. Za darmo rozpalimy ogień metodami, jakie stosowali nasi przodkowie. Stracimy jednak na to około 30 minut. Czy nie prościej jednak kupić zapałki za kilka groszy i rozpalić ogień w ciągu 5 sekund? Zgadza się, tak jest o wiele prościej. Ten przykład pokazuje, jak wydając kilka groszy, możemy kupić (oszczędzić) 29 minut i 55 sekund czasu. Idźmy dalej tym tropem: czy potrzebujemy pieniędzy do zdobycia dla siebie ubrania? Oczywiście, że nie. Wystarczy, że weźmiemy kawałek drewna, zrobimy z niego włócznię i upolujemy owcę. Ostrzyżemy ją, zbudujemy kołowrotek, uprzędziemy dużo wełny. Z wełny zrobimy tkaninę, a z niej z kolei przygotujemy dla siebie ubranie. Wszystko to zajmie nam jakieś 2 tygodnie ciężkiej pracy. Czy nie prościej jest poświęcić 2 godziny czasu i iść do sklepu, wydać 300 zł na spodnie i koszulę? Oczywiście, że prościej. Wydając 300 zł kupujemy więc 13 dni i 22 godziny czasu. Czy trzeba mieć pieniądze, aby jeździć samochodem? Oczywiście, że nie. Obawiam się jednak, że zabrakłoby ci życia na wykopanie odpowiedniej ilości rudy żelaza, nie mówiąc o jej wytopieniu i zbudowaniu samochodu. Może trochę przesadzam w tych przykładach, ale chcę pokazać wyraźnie pewną zasadę. Dzięki pieniądzom możemy jedynie zaoszczędzić swój czas. Co prawda samodzielnie nie zdążysz nawet i w 1000 lat zbudować samochodu, jednak teoretycznie nie jest to niewykonalne. Kupując każdy produkt (zapałki, koszulę), kupujesz czas innych ludzi, którzy potrafią wykonać niektóre rzeczy znacznie efektywniej. Każdy produkt jest wart tyle, ile człowiek poświęca czasu na jego stworzenie. Wszystko, co nas otacza, stworzyła natura. Wszystko jest dostępne dla człowieka zupełnie za darmo. Produkty podstawowe, takie jak węgiel, ropa naftowa, ruda żelaza czy drewno po prostu są, wystarczy je pozbierać. Kiedy kupujemy kilka ton węgla, płacimy równowartość czasu pracy górnika. Kiedy kupujemy energię elektryczną, płacimy za czas potrzebny na wydobycie węgla, za czas pracowników elektrowni i ludzi, którzy budowali sieć elektryczną. Kiedy kupuję komputer, tak naprawdę kupuję czas ludzi, którzy wydobywają minerały, produkują tranzystory, czas speców od reklamy danego produktu, nawet czas marynarzy, którzy dostarczają ropę naftową do rafinerii, wytwarzającej benzynę, dzięki której kurier mógł nam dostarczyć towar. Jak sądzisz, czy do zbudowania biznesu potrzebne są pieniądze? Ja odpowiem, że nie. Oczywiście z pieniędzmi byłoby o wiele łatwiej i szybciej. Ale do budowania każdego biznesu potrzebny jest tylko i wyłącznie czas. Zejdźmy już na ziemię i pozostańmy w mojej dziedzinie, którą jest Internet. Czy do otworzenia sklepu internetowego potrzebne są pieniądze? A jeżeli tak, to jakie? Możemy taki sklep otworzyć szybko, kupić oprogramowanie, zlecić wykonanie grafiki, reklam, napisanie tekstu. Wynająć ludzi do zbudowania oferty, zajmowania się sklepem i zajmowaniem się wysyłaniem przesyłek. Wybierając ten sposób, powinniśmy zmieścić się w 50.000 zł. Nie mając jednak takiej kwoty możemy, zastanowić się i pomyśleć. Nauczenie się programowania zajmuje miesiąc. Zbudowanie grafiki to 3 dni, przygotowanie tekstów - 2 dni, przygotowanie oferty – 2 tygodnie. Jeżeli nie mamy pieniędzy, kolejne potrzebne sprawy musimy załatwiać sami. Wszystko to zajmie nam około 3 miesięcy. Jesteśmy zmuszeni do rozpalania ognia nie za pomocą zapałek, tylko za pomocą dwóch kawałków drewna. To, w czym mogliby nam pomóc inni, musimy wykonać samodzielnie. Dokładnie to mam na myśli, mówiąc, że do rozkręcenia biznesu wcale nie jest potrzebny przysłowiowy milion złotych. Z takimi pieniędzmi jest łatwiej i szybciej, jednak bez nich rozkręcenie dobrego biznesu również jest możliwe, chociaż wymaga od nas naprawdę ciężkiej pracy. Prawo Pareta [Zasada 20/80]Prawo Pareta [Zasada 20/80] Około 100 lat temu włoski ekonomista na Vilfred Pareto na podstawie badań udowodnił, że bez względu na badany okres czy kraj, 80% wszystkich pieniędzy trafia do 20% wszystkich ludzi. Po zauważeniu tego nierównomiernego rozkładu zysków zasada 20/80 znalazła zastosowanie także w innych dziedzinach życia. 20% klientów generuje 80% obrotów. 20% złodziei dokonuje 80% kradzieży. 20% kierowców powoduje 80% wypadków, 20% leków leczy 80% chorób, 20% ludzi czyta 80% książek. Ogólnie rzecz biorąc, nie chodzi o precyzyjne stwierdzenie, że akurat 20/80, a nie 15/85, ale o wskazanie pewnego nieregularnego rozkładu środków we wszechświecie. Nikt nie jest w stanie udowodnić, że akurat 20% ludzi zarabia 80% pieniędzy, jednak współczynnik ten na pewno będzie bliższy 20/80 niż 50/50. Prawo Pareta znajduje zastosowanie we wszystkich dziedzinach naszego życia, a zwłaszcza w dziedzinie finansów. Jeżeli w założenie firmy zainwestujemy 1000 zł, to zyskamy 500 zł, ale jeżeli zainwestujemy dwa razy tyle, to wcale nie zarobimy dwa razy więcej. Mój znajomy, który podobnie jak ja odnosi sukcesy na rynku internetowym, powiedział kiedyś, że jego największą wadą jest perfekcjonizm, a jego największą zaletą - lenistwo. Jak więc się to ma do stereotypowej, romantycznej wizji perfekcyjnych przedsiębiorców, którzy tworzą idealne firmy i produkują super produkty? Czy zatem takie firmy istnieją? Oczywiście że tak, wiąże się to z problemem nadmiaru pieniędzy, o którym jeszcze będę pisał. Zgodnie z prawem Pareta 20% zainwestowanych pieniędzy przynosi nam 80% zysku. Jeżeli masz do dyspozycji całe 100% procent środków, to możesz zainwestować całe 100%. Zyskasz także całe 100% zysków. Czasami warto zainwestować pozostałe 80% pieniędzy, żeby zyskać 20%. Ale tylko pod warunkiem, że nie masz innej alternatywy. Lepiej niech te pieniądze (80%) zarobią chociaż 20%, niż leżą bezczynnie. Jeżeli więc nie masz miliona złotych, jeżeli dysponujesz tylko ograniczonymi środkami, musisz cały czas dokonywać wyborów, dzięki którym każdą złotówką zarobisz jak najwięcej. Każdą złotówkę musisz wydać jak najefektywniej i obrócić ile razy się tylko da. Rozmawiając z wieloma ludźmi, często słyszę, że do osiągnięcia sukcesu trzeba mieć dobry produkt, do osiągnięcia sukcesu trzeba mieć dobrą obsługę klienta, czy że do osiągnięcia sukcesu trzeba mieć dobrą cenę. Wszystko to są kłamstwa. Nie możemy używać takich uogólnień. Żeby osiągnąć sukces, musisz na 20% zagadnień dotyczących działania firmy przeznaczyć 20% środków. Tylko dzięki temu każdą złotówkę wydasz najefektywniej. W moim przypadku, w biznesie internetowym, na każdy serwis składają się między innymi takie rzeczy jak grafika, teksty reklamowe, nazwa, oprogramowanie, support czyli pomoc, dobra nawigacja, magazyn towarów, obsługa klienta, czas realizacji, szybkość serwisu, jakość towaru i wiele, wiele innych. Spośród nich trzeba wybrać najważniejsze i przeznaczyć na nie 20% środków. Dzięki temu z każdej dziedziny otrzymamy najwięcej, bo po 80% tego, co możemy osiągnąć. Właśnie prawo Pareta pozwala na to, żeby mój znajomy mógł powiedzieć, że perfekcja to jego największa wada. Bo denerwuje go, kiedy coś jest niedokończone a wie, że dokończenie danej rzeczy nie leży w jego interesie. Można by się zastanawiać nad tym długo. Według mnie prawo Pareta ma idealne zastosowanie dla osoby, która właśnie chce stworzyć przedsiębiorstwo, nie mając miliona złotych. To dzięki niemu i mojej wiedzy mogłem dokonać tak wiele. Przez kilka lat pracowałem nad sobą, rozwijałem się, zdobywałem wiedzę, między innymi wiedzę o prawie Pareta. Niby prosta zasada, każdy wie, że na świecie ludzie bogaci mają więcej pieniędzy, a biedni mają ich mało. Ale dopiero dokładne przestudiowanie i wyciągnięcie głębszych wniosków pozwala wykorzystać to prawo w praktyce. Co jeszcze uświadamia nam prawo Pareta? Do zbudowania dobrej firmy wcale nie potrzebujemy wielkich pieniędzy. Tak naprawdę wystarczy nam dobrze zainwestowane 20% środków. Inwestowanie większej ilości pieniędzy w dany biznes jest sprzeczne z rachunkiem ekonomicznym. Zasada wydaje się prosta. Ja to wiem, Ty zapewne też. Ale to, że zdajesz sobie sprawę, wcale nie znaczy, że dokładnie rozumiesz to zjawisko. Żeby lepiej uświadomić sobie zasadę 20/80, posłużę się przykładem odzieży. Ubrania, podobnie jak biznes, mają jakieś zadanie do spełnienia. To my decydujemy, po co kupujemy ubranie, podobnie jak decydujemy, po co robimy dany biznes. Ludzie przeważnie kupują odzież po to, aby się ogrzać, natomiast biznes robi się po to, aby zarabiać pieniądze. Jednak aby kupić ubranie, możemy iść do zwykłego sklepu i zapłacić za kurtkę 100 zł, ale możemy także kupić markowy towar za 1000 zł. Zarówno kiedy kupimy tanią kurtkę, jak i wtedy, gdy wybierzemy markową, będziemy ubrani. Będzie nam ciepło. Spełniliśmy więc w obu przypadkach swój cel - ogrzać się. Może markowa kurtka, zrobiona z markowych materiałów, potrafi nas lepiej ogrzać. Jednak nigdy nie ogrzeje nas lepiej niż dziesięć tanich kurtek. Właśnie dlatego nie zawsze „najlepsze” zaspokoi nasze potrzeby w pełni. Identyczna zasada istnieje w biznesie. Czy zawsze warto inwestować w najlepszy i najszybszy komputer? Może się okazać, że zwykła kartka i ołówek może jeszcze lepiej spełniać zadanie. W branży internetowej jedną z wielu niedogodności są niejednolite standardy. Ponieważ aktualnie 98% ludzi używa przeglądarki Internet Explorer, większość serwisów jest stworzona specjalnie pod tę przeglądarkę. Często strona, która poprawnie się wyświetla w IE, jest w zasadzie niedostępna dla innych przeglądarek. Około 2% ludzi, którzy używają innych przeglądarek, ogląda niepoprawnie wyświetlany serwis. Naturalnie możemy temu zapobiec, przygotowując drugą wersję serwisu dla osób używających tych przeglądarek. Jednak tę samą ilość czasu i pieniędzy możemy poświęcić np. na lepsze wypozycjonowanie w wyszukiwarkach internetowych naszego sklepu. Osiągniemy dzięki temu o wiele lepszy efekt. Niemcy w czasach drugiej wojny światowej produkowali najlepsze czołgi na świecie. Na zbudowanie jednego czołgu zużywali 3-4 razy więcej stali i prawie 10 razy więcej pieniędzy niż Rosjanie. To jednak nie zapewniło im zwycięstwa. Niemiecka dokładność przegrywa z rosyjską „fuszerką”. Nie zawsze więc to, co najlepsze, okazuje się idealnym rozwiązaniem. Zawsze musisz kierować się celem, który chcesz osiągnąć. Jeżeli chcesz stworzyć idealną firmę, z super obsługą, nazwą, wydać na każdy szczegół potężne środki, to proszę bardzo. Podejrzewam jednak, że twoim celem jest stworzenie dla siebie od zera potężnego źródła dochodu, wydaje mi się, że inaczej nie sięgnąłbyś po tę książkę. Twoim zadaniem jest więc posługiwanie się zawsze rachunkiem ekonomicznym, nie zaś dbałością o idealny charakter Twojego biznesu. Rola specjalisty w Twoim biznesieRola specjalisty w Twoim biznesie Zatrudniając specjalistę, oszczędzasz swój czas. Znowu posłużę się przykładem z rozpalaniem ognia. Załóżmy, że Ty umiesz rozpalić ogień w 10 minut, a drwal zrobi to w 1 godzinę. Natomiast Tobie narąbanie drewna zajęłoby 1 godzinę, a drwalowi 10 minut. Kiedy każdy będzie zajmował się dwoma rzeczami oddzielnie, poświęci na pracę godzinę i 10 minut. Natomiast jeżeli będą współpracować, ta sama praca zostanie wykonana w 20 minut, gdyż każdy będzie robiło to, na czym się zna. Z mojego doświadczenia wynika, że specjalista to bardzo zły doradca, jednak bardzo dobre narzędzie. Ważna jest jedna zasada: abyś to Ty mówił specjalistom, co mają robić. Oni nie mogą dyktować Ci, jaką drogą powinieneś iść. Specjalista w swojej dziedzinie, np. od reklamy, to tylko narzędzie, którego musisz użyć, aby osiągnąć postawiony przez siebie cel. To ty powinieneś wiedzieć, co taki człowiek ma zrobić. Cały problem polega na tym, żeby to wynajęty człowiek był Twoi narzędziem, a nie żebyś to Ty był narzędziem w rękach człowieka, który wykorzysta Twoje środki, aby osiągnąć własne cele i wizje. Nasz przykładowy specjalista od reklamy jest prawdziwym ekspertem. Każdy, kto tak się tytułuje, na pewno zna się bardzo dobrze na swojej pracy. Nie tylko z racji zawodu, ale i zainteresowań, bo większość specjalistów, którzy odnoszą sukcesy, wykonuje swoja pracę z pasją. Jeżeli taki człowiek powie Ci, że przygotuje tekst reklamowy, który o 10% zwiększy sprzedaż, to ma rację. Jednak czy zawsze inwestowanie pieniędzy w napisanie dobrego tekstu jest najbardziej ekonomicznym wyjściem? A może lepiej zamontować instalację gazową w samochodzie firmowym i w ten sposób obniżyć koszty jego eksploatacji o połowę? Niekiedy nawet taka prosta inwestycja może przynieść więcej zysku. Postaw się teraz w roli specjalisty. Dla niego głupotą byłoby niewynajęcie go i pożegnanie się z zyskami, jakie mógłby Ci przynieść. Jednak z Twojego punktu widzenia jego usługi na razie są niepotrzebne. To, że klient jest „zły”, możesz usłyszeć od każdego specjalisty. Ja znam dziesiątki prawdziwych historii, w których specjaliści ciągle narzekają na swoich zleceniodawców, gdyż za bardzo wtrącają się do ich pracy. Kiedy zlecam wykonanie projektu graficznego, to umieszczam w specyfikacji dużo zaleceń do projektu. Nie obchodzi mnie, co grafik myśli na temat kolorystyki, ma stworzyć taki layout, który opisałem w specyfikacji, gdyż uważam, że taki jest najlepszy. To jest prawdziwy problem. Nikt nie potrafi przyznać, że jego praca nie ma większego znaczenia. Wielokrotnie byłem zasypywany przeróżnymi propozycjami. Ludzie oferują swoje profesjonalne usługi i nie potrafią się pogodzić z tym, że ktoś nie chce z nich skorzystać. Znając prawo Pareta, wiem, że kupując coś profesjonalnego, przepłacam co najmniej 80%. Podobny rezultat mogę osiągnąć pięć razy mniejszym kosztem. Mogę tutaj przytoczyć przykład pewnego człowieka, który zaproponował mi zmianę wyglądu strony jednego z moich serwisów. To był prawdziwy specjalista, który znał się na rzeczy. Swoją propozycję argumentował wieloma faktami. Kolorystyką, która według niego nie trafiała do danej grupy docelowej. Nieodpowiednim LOGO - strzałka była skierowana nieco w dół zamiast do góry. Linkami nie zmieniającymi koloru podczas najechania na nie myszką i wieloma innymi detalami. Zysk, jaki miałbym osiągnąć, wynajmując go, to lepszy wizerunek firmy wśród klientów, a to przełożyć się miało na większą ilość stałych klientów i większymi obrotami. Piękna sprawa, prawda? Zwłaszcza, że ten człowiek ma rację. Rzeczywiście, kolorystyka ma wpływ na obroty, kierunek strzałki na podświadomość, a podświetlanie aktywnych linków na nawigację. Rzeczywiście, dzięki tym zabiegom mogłem zwiększyć sprzedaż. Czy znasz kogoś, kto uważa, że zwiększanie sprzedaży to zła rzecz? Jeżeli nikogo takiego nie znasz, to ja będę pierwszym, który Ci to powie. Jestem pewien, że inwestycja przyniosłaby na 100% zysk. Jednak nie każda taka inwestycja jest potrzebna, gdyż istnieją inne, ważniejsze i bardziej dochodowe. Właśnie w takiej sytuacji masz okazje wykorzystać swoją mądrość. Przeciętny człowiek, żeby zbudować firmę, potrzebuję dużej ilości pieniędzy. Człowiek mądry wykorzysta te same pieniądze kilkukrotnie i wybierze najbardziej dochodowe inwestycje. Nie musisz być ekspertem w każdej dziedzinie działalności firmy. Nie musisz rąbać drewna i rozpalać ogniska jednocześnie, ale musisz posiadać podstawowe informacje o wszystkim. To drwal ma być ekspertem w dziedzinie rąbania drewna, Ty musisz mieć tylko 20% jego wiedzy, tylko po to, aby orientować się, na czym jego praca polega i wskazywać drzewa do ścięcia. Jako lider wykorzystuj wiedzę innych ludzi, sam musisz znać się tylko na koordynowaniu ich pracy. Henry Ford to jedna z postaci, z biografią której koniecznie powinieneś się zapoznać. Wokół jego osoby krąży wiele legend i pogłosek. Jedna z nich opowiada o tym, jak został poproszony o poddanie się testowi przygotowanemu przez tak zwanych intelektualistów. W wyznaczony dzień grupa tychże ludzi przybyła, aby przeprowadzić ustny test. Chcieli udowodnić, że Henry Ford jest nieukiem. A oto ta historyjka: Test rozpoczął jeden z intelektualistów, pytając Forda, jaka jest siła napięcia zwiniętej stali, której używał. Ford, nie znając odpowiedzi, sięgnął po jedną ze słuchawek telefonicznych na swoim biurku i poprosił wiceprezesa, który znał odpowiedź. Wiceprezes wszedł, Henry Ford zadał mu pytanie, które postawiono mu wcześniej, a ten na nie odpowiedział. Następna mądra osoba zadała kolejne pytanie i Ford znów, nie znając odpowiedzi, poprosił kogoś innego ze swoich pracowników, który znał odpowiedź. Proces się powtarzał, aż w końcu jeden z intelektualistów wykrzyknął: „No widzi pan, to dowodzi, że jest pan nieukiem. Nie zna pan odpowiedzi na żadne z pytań”. Henry Ford odpowiedział: „Ja nie znam odpowiedzi, ponieważ nie potrzebuję zaprzątać mojej głowy odpowiedziami, których wy poszukujecie. Zatrudniłem zdolnych ludzi z waszych szkół, którzy zapamiętali odpowiedzi na pytania, których oczekiwaliście ode mnie. Moja praca nie polega na zapamiętywaniu informacji, które wy uważacie za przejaw inteligencji. Moja praca polega na trzymaniu mojego umysłu z dala od takich informacji, abym mógł myśleć”. Po wygłoszeniu tej opinii poprosił tych wszystkich mądrych ludzi ze świata akademickiego o wyjście. Szkoła to tylko podstawaSzkoła to tylko podstawa Najpowszechniejszym stylem uczenia się polskiego ucznia/studenta jest potrójne „Z”: zakuj, zdaj, zapomnij. Większość z nich pragnie tylko zdobyć zaliczenie, nie zwracając uwagi na to, aby się czegoś nauczyć. Nie krytykuję ich jednak, gdyż kiedy byłem uczniem, postępowałem dokładnie tak samo. Nie chciałem uczyć się tego, co było w szkole, gdyż uważałem tę wiedzę za mało praktyczną. Wolałem samodzielnie poszerzać swoje horyzonty, miałem ambicje i plany, które chciałem zrealizować. Potrzebowałem do tego zupełnie innej wiedzy, nie takiej, której uczyli w szkołach. Praktyczność wiedzy zdobywanej w szkołach jest co najmniej wątpliwa. Jest to temat na oddzielną książkę. Mnie boli jednak to, że nawet ci ludzie, którzy dobrze się uczą, nie uświadamiają sobie, że to, czego nauczyli się w szkole, nie wystarczy. Pamiętaj, że szkoła dostarcza Ci tylko podstawowych informacji. Podobną wiedzę otrzymuje każdy z nas. Ucząc się przeciętnych rzeczy, nie będziesz nikim innym, tylko przeciętnym obywatelem. W Polsce być przeciętnym znaczy nic innego, jak być biednym. Aby osiągnąć sukces, musisz być mądrzejszy od innych. Musisz więc poszerzać swoją wiedzę, np. czytając książki, oraz ćwiczyć swój mózg, zwiększając iloraz inteligencji. Zdobywaj wiedzę, której nie uczą w szkole. Daj coś z siebie, inaczej będziesz taki jak inni – przeciętny. I podobnie jak inni będziesz narzekał na swoje położenie. Osobiście znam magistra, który zarabia minimum socjalne oraz człowieka po szkole średniej, który został milionerem. To oznacza, że poziom wykształcenia nie jest gwarantem powodzenia finansowego. „No, ale czytanie książek jest głupie!”. Tak, na pewno jest głupie. Możesz sobie jeszcze mówić, że nie masz czasu na czytanie lub że już jest za późno albo za wcześnie. Możesz wymyślać dowolne wymówki, a wszystkie pozytywne zmiany w swoim życiu odkładać na „jutro”. Jeden z moich znajomych był w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Przez kilka dni, jakie razem spędziliśmy, opisywał mi swoją sytuację. Postanowiłem dać mu w prezencie książkę, która bardzo by mu pomogła. Natychmiast kiedy dałem mu książkę, wybuchnął śmiechem. To właśnie od niego usłyszałem zdanie: „No, ale czytanie książek jest głupie!”. Nie inwestując w siebie, nigdy nie odbijesz się od dna. Jeszcze raz powtórzę, że tworzenie biznesu od zera jest znacznie trudniejsze, niż wtedy, kiedy masz milion złotych. Jeśli go masz, Twój milion wygeneruje dla Ciebie pasywny dochód. Jednak jeżeli nie masz miliona, to Twoim największym aktywem jesteś Ty sam. To właśnie dlatego powinieneś zdobywać jak najwięcej informacji i doświadczenia. To właśnie dlatego powinieneś być mądrzejszy niż większość biznesmenów, którzy swojego sukcesu nie budowali od podstaw. Zrobienie biznesu, kiedy ma się milion, to nie problem. Człowiek przeciętny, posiadając milion, rozkręci dobrą firmę. Człowiek mądry taką samą firmę rozkręci już za 500.000 zł. Natomiast człowiekowi bardzo mądremu wystarczy 10.000 zł. A jak bardzo trzeba być mądrym, aby tę samą firmę rozkręcić za 100 zł? Jak wielokrotnie podkreślałem, pracowałem za darmo 2 lata, zanim zarobiłem pierwszą złotówkę. Dokładnie 2 lata pracowałem nad rozwojem magazynu elektronicznego ESCAPE Magazine, a później wydawnictwa o tejże nazwie. Właśnie wtedy zdobyłem odpowiednią wiedzę. W miarę rozwoju moich możliwości, moje hobby przekształciło się w zyskowny interes. Doświadczenie, znajomości, umiejętności, wiedza, a przede wszystkim zmiana światopoglądu - przez 2 lata zdobywałem to wszystko. Dopiero wtedy pojawiły się pierwsze pieniądze. Rozkręcić interes bez posiadania dużych pieniędzy jest bardzo łatwo, pod warunkiem, że się wie, jak to zrobić. Ta wiedza jest właściwie na wyciągnięcie ręki. Jednak ludzie nie mogą jej zdobyć, skoro reagują śmiechem, kiedy im się ją daje np. w postaci książek. Rozkręcanie biznesu bez angażowania pieniędzy to domena Internetu. Strona internetowa czyli serwer + domena kosztuje kilkaset złotych. Dlatego e-biznes jest wspaniałą alternatywą dla każdego, kto nie posiada dużych pieniędzy. Dokładnie tyle ja zainwestowałem - kilkaset złotych, a zyskałem setki tysięcy razy więcej. Zacznij więc działać. Efekt placeboEfekt placebo „Jeżeli czegoś szczerze pragniemy, to cały wszechświat potajemnie pomaga nam w osiągnięciu celu”. Powyższe zdanie pochodzi z „Alchemika” autorstwa Paulo Coelho. Nie rozumiałem tego zdania, dopóki nie zapoznałem się z zasadą działania ludzkiego mózgu (świadomość i podświadomość) oraz efektem placebo. Efekt placebo jest domeną przede wszystkim medycyny naturalnej, która ma co prawda niepewny wpływ na nasze ciało, ale oddziałując na naszą podświadomość tak nią kieruje, że organizm sam potrafi się pozbyć nieuleczalnych chorób. Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego w naszej tradycji przetrwały różne obrzędy, tajemnicze zaklęcia, dziwne mikstury, uroki i zabobony? Czy przetrwały dlatego, że to są ciekawe opowieści, czy może dlatego, że stare sposoby po prostu działały? Ludzie przypisywali niektórym zjawiskom magiczne moce. W zabobony wierzono tak mocno, że po pewnym czasie „obsługą zabobonów” zaczęła kierować podświadomość. Brała ona nadchodzące nieszczęście za pewnik i uznawała, że musi się wydarzyć, więc tak kierowała ludzkim zachowaniem, aby do tego nieszczęścia dochodziło. Jeżeli myśliwy wychodził na polowanie i drogę przebiegł mu drogę czarny kot, tak mocno obawiał się, że niczego nie upoluje, że podświadomość tę sugestię brała za pewnik i tak kierowała mięśniami, że myśliwy nie mógł trafić do celu. To właśnie jest efekt placebo. Jeżeli szczerze w coś uwierzymy, to nasza podświadomość uwierzy w to również, a ponieważ podświadomość to 99% naszego mózgu, na pewno lepiej pokieruje wszystkimi sprawami niż świadomość. Te rozważania można to podsumować jednym mądrym zdaniem: Jeżeli myślisz, że ci się uda, to masz rację, a jeżeli myślisz, że ci się nie uda, to też masz rację. Jeżeli wmówimy podświadomości, że ma się wydarzyć coś złego, to tak się właśnie stanie.Potkniesz się na schodach albo zrzucisz szklankę ze stołu. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, że to twój mózg przygotował nieszczęście. Natomiast kiedy będziesz myślał pozytywnie, podświadomość na pewno Ci pomoże. A w jaki sposób podświadomość mogłaby Ci pomóc w biznesie? Przede wszystkim wykorzystując całą Twoją wiedzę do kierowania firmą. Czy potrafisz sobie teraz przypomnieć, co robiłeś dokładnie 2 tygodnie temu? Raczej nie potrafisz. Czy potrafisz sobie przypomnieć, co było napisane w drugiej przeczytanej przez Ciebie w życiu książce? Niestety, świadomość tego nie potrafi, gdyż zarządza tylko pamięcią krótką, która jest niejako „resetowana” podczas snu. Żeby przypomnieć sobie jakieś dawniejsze fragmenty, Twoja podświadomość musi uznać, że jest Ci to potrzebne i przekazać informację, gdyż podświadomość ma dostęp do całego Twojego mózgu, do wszystkich Twoich doświadczeń. Jeżeli postawisz podświadomości porażkę jako cel do osiągnięcia, to jestem pewien, że na czas nie przypomnisz sobie odpowiednich rzeczy. Jeżeli wmówisz jej, że nie masz czasu, to jestem pewny, że go nie znajdziesz. Jeżeli wmówisz jej, że nie przebiegniesz maratonu, to na pewno tak się stanie. Twoim zadaniem jest nauczyć podświadomość myśleć pozytywnie. Wiara w siebie to połowa sukcesu i nie wymyślił tego żaden głupiec. Zapytaj trenera, czego uczy swoich zawodników, a dowiesz się, że jest to właśnie wiara w sukces. Jeżeli podświadomość uwierzy, że masz przebiec maraton, to na pewno Ci się to uda. Podświadomość najzwyczajniej zignoruje impulsy biegnące od czujników bólu w mięśniach! Czy przypominasz sobie psy Pawłowa? Jeżeli nie to przypomnę Ci, że Pawłow badał zachowanie psów. Jego eksperyment polegał na tym, że najpierw 3 razy dziennie o różnych porach wchodził do pokoju z zamkniętymi w klatkach psami. Wchodził z jedzeniem i kładł je przy klatkach. Kiedy zwierzęta widziały pokarm, zaczynały się ślinić, bo wiedziały, że zaraz będą jadły. Następnie zmienił swoje zachowanie. Wchodził do pokoju o różnych porach, jednak zanim wszedł, w pokoju zapalała się lampka. Początkowo zwierzęta ignorowały światło i śliniły się dopiero wtedy, kiedy zobaczyły jedzenie. Kiedy jednak czynność tę Pawłow powtórzył odpowiednią ilość razy, psy zauważyły, że kilka minut przed wniesieniem pokarmu zapala się lampka. Skojarzyły ten fakt z jedzeniem i zaczynały się ślinić już na znak zapalonej lampki, nawet gdy nie dostawały pokarmu. Podświadomość nauczyła się, że jeżeli spełnione zostaną warunki (światło), to wydarzy się konkretna rzecz (jedzenie). Jeżeli naprawdę uwierzysz, że przebiegniesz maraton, to już tygodnie przed rozpoczęciem biegu Twoja podświadomość będzie tak zarządzać Twoim ciałem, aby przygotowywało się do wielkiego wysiłku. Zacznie odkładać zapasy energii, będziesz odczuwać zachcianki na takie produkty spożywcze, które pozytywnie wpłyną na Twoją kondycję. Natomiast podczas biegu podświadomość nie dopuści do Twojej świadomości impulsów pochodzących z receptorów bólu. Parafrazując Paula Coelho: Jeżeli czegoś naprawdę pragniesz, to Twoja podświadomość zrobi wszystko, abyś mógł to osiągnąć. Im prostszy pomysł, tym lepszy biznesIm prostszy pomysł, tym lepszy biznes Ludzie prześcigają się w wymyślaniu przeróżnych, oryginalnych sposobów na biznes. Chcą stworzyć coś, czego jeszcze nie ma, znaleźć niszę i zapełnić rynek. Znam osobiście kilka osób, które codziennie wymyślają co najmniej jeden magiczny sposób na zarobienie fortuny. Ciągle jednak jeszcze niczego nie zarobiły. Po co wyważać otwarte drzwi? Wymyślono już tyle recept na biznes. Dlaczego nie skorzystamy właśnie z nich? Jak wiesz, Czytelniku, moim pierwszym biznesowym przedsięwzięciem był e-zin, magazyn internetowy o tematyce komputerowej ESCAPE Magazine. Przez kilkanaście długich miesięcy, starałem się dokonać niemożliwego. Chciałem, aby magazyn elektroniczny przynosił zyski. W tamtych czasach były to marzenia o niemożliwym. Żaden polski magazyn internetowy wtedy nie zarabiał, wszystkie próby kończyły się upadkiem przedsięwzięcia. Patrząc z perspektywy czasu moja próba również skończyła się niepowodzeniem, gdyż magazyn już się nie ukazuje. Pracowałem jednak wytrwale kilkanaście miesięcy, aby osiągnąć to, w co wierzyłem, a co wydawało się być niemożliwe. Wreszcie udało mi się. Pracowałem wiele miesięcy na to, aby magazyn zarobił pierwszą złotówkę. Nie jestem pewny, czy zarobione pieniądze starczyły na niezbędne wydatki magazynu, niemniej jednak pojawiły się już pieniądze. Udało mi się. Mogę powiedzieć, że mi się udało. Najprawdopodobniej jako pierwszy w Polsce udowodniłem, że magazyn internetowy może zarabiać. Jednak dzisiaj myślę, że koszty, jakie poniosłem, były ogromne.. Wtedy właśnie byłem w błędzie. Uważałem, że trzeba mieć dobry pomysł na biznes. Stworzyć coś oryginalnego. Wierzyłem, że pracując nad rozwojem magazynu w czasach, kiedy to się nie opłaca, z rozmachem wejdę w czasy, kiedy to się będzie opłacało i już na starcie będę miał większy udział w rynku. Jak już wcześniej pisałem, udało mi się to, nawet całkiem nieźle. Jednak życie pokazało, że zupełnie niepotrzebnie z punktu widzenia finansowego. Dokładnie takie same pieniądze, jakie zarobiłem przez prawie 2 lata prowadzenia magazynu, zarobiłem w niecałe dwa miesiące, otwierając najzwyklejszą na świecie księgarnię. Supernowoczesny pomysł, miesiące planowania, kombinowania, przebijania się, uświadamiania ludzi, negocjacji, spotkań służbowych, planów. Prawie 2 lata pracy, żeby później te same wyniki osiągnąć w 2 miesiące. Teraz widzę, że ten pomysł nie dawał szans na zarobienie większych pieniędzy. Jednak nie żałuję tego. Popełniłem błąd, jednak wyciągnąłem z niego wnioski i jestem zadowolony z tego, że go popełniłem. Uświadomiłem sobie, że nie warto odkrywać Ameryki na nowo. Stworzyłem biznes dla siebie i wmawiałem ludziom, że będzie im przydatny, a tak naprawdę nikt go nie potrzebował. Dlatego jeżeli masz rewolucyjny pomysł na biznes i nie masz pieniędzy, to najzwyczajniej go porzuć. Skoncentruj się na modelach biznesu, które już istnieją. Jest to rozwiązanie tańsze, prostsze i pewniejsze. Pomimo że sklepy spożywcze wymyślono wieki temu, nie przeszkodziło to np. sieciom sklepów Żabka czy Biedronka odnieść sukces. Google nie wymyśliło wyszukiwarek internetowych, Amazon nie było pierwszą księgarnią, a e-Bay nie było pierwszym serwisem aukcyjnym. Nawet Microsoft nie stworzył pierwszego systemu operacyjnego! Kiedy chciałem otworzyć księgarnię internetową, wiele osób mówiło: „przecież to się nie opłaca, jest tyle księgarni, w tej branży nie ma już pieniędzy”. Teraz już wiem, że skoro jest tyle księgarni, to muszą w tym być pieniądze. Jak się okazało, pieniędzy było całkiem dużo. Co prawda tworząc zupełnie nowy biznes, nie masz żadnej konkurencji. Masz jednak przeciwko sobie coś znacznie trudniejszego do pokonania. Coś, co wymaga dużego kapitału. Chodzi mi o przyzwyczajenia ludzi. Kiedy tworzysz coś nowego, musisz nauczyć ludzi nowych zachowań. W przypadku „oklepanych” pomysłów na biznes klient sam wie, co oferujesz, a to bardzo ułatwia sprawę. Zarządzanie przepływem pieniędzyZarządzanie przepływem pieniędzy Kiedy zajmujemy się biznesem, pierwszą przeszkodą, z jaką przyjdzie nam się zmierzyć, jest zmiana koncepcji wydawania pieniędzy. Niby nic się nie zmienia. Różnica jest subtelna, jednak ma decydujący wpływ na to, jak efektywnie wydajemy nasze pieniądze. Jest to najważniejsza umiejętność, jednak nie spotkałem jeszcze książki, która by poruszała w dostarczającym stopniu to zagadnienie. Naturalnie chodzi mi o zarządzanie przepływem pieniędzy, tzw. cashflow, który dla mnie był na początku najtrudniejszy do opanowania. Przeciętna osoba, która nie prowadzi żadnej działalności gospodarczej, przyzwyczajona jest do budżetowego sposobu finansowania. Ludzie pracują więc cały miesiąc, po czym przeważnie pierwszego dnia każdego miesiąca otrzymują wynagrodzenie, którym zarządzają do następnej wypłaty. Takie zachowanie to finansowanie budżetem. Otrzymujemy pieniądze i planujemy, jak je wydać. Cashflow od budżetu różni się dwoma szczegółami. Pieniądze, którymi zarządzamy, otrzymujemy codziennie, mimo tego musimy mieć zaplanowane wydanie każdej złotówki na długo w przyszłość. Musimy zaplanować wydatki, na które jeszcze nie zdobyliśmy pieniędzy. Zarządzanie przepływem pieniędzy (cashflow) wprowadza dużo zamieszania w świadomości młodego biznesmena. Na pewno jest bardziej skomplikowane, jednak daje znacznie więcej możliwości. Mam nadzieję, że uda mi się to dobrze wytłumaczyć. Dzięki cashflow można np. wydawać pieniądze, których się jeszcze nie zarobiło lub kupić kilka rzeczy, dysponując pieniędzmi tylko na jedną. Wszystko po to, aby móc każdą złotówkę wykorzystać najbardziej efektywnie, jak to tylko się da. Aby lepiej zilustrować to, czym się różni budżet od cashflow, proponuję wrócić do naszego przykładu z powiedzeniem „Pierwszy milion trzeba ukraść”. Opisywałem już to bardzo dokładnie. W każdym razie niektórzy uważają, że trzeba mieć duże pieniądze (np. milion złotych), aby stworzyć dochodowy interes. Jeżeli patrzymy na to z punktu widzenia budżetowego, to rzeczywiście trzeba mieć milion złotych. Jednak jeżeli trochę pomyślimy, to milion jest bardzo łatwy do zdobycia. A gdybyśmy nie spoglądali na milion złotych jak na „1 milion”, tylko w ten sposób - „10 razy po 100 tys.”? Czy widać już tę drobną różnicę? Zamiast organizować milion, możemy zorganizować tylko 100 tys. i wykorzystać ten sam kapitał 10 razy. Rezultat osiągamy taki sam, a brak kapitału nadrabiamy mądrością. Tylko mądry człowiek potrafi tak zarządzać pieniędzmi. Człowiek przeciętny widzi milion, człowiek mądry 10x100 tys., a człowiek bardzo mądry po prostu pomnoży tysiąc razy jeden tysiąc złotych i w ten sposób osiągnie sukces. Czy to, co przeczytałeś, teraz wydaje Ci się oczywiste? Jeżeli tak, to dlaczego nie zdawałeś sobie z tego sprawy wcześniej? Zapewne z tego samego powodu, dla którego ja nie zdawałem sobie z tego sprawy. Po prostu nigdy nad tym tak szczegółowo się nie zastanawiałem. Któregoś dnia, w zimie, kilka miesięcy po starcie mojej pierwszej księgarni internetowej, znajoma spytała mnie, ile książek sprzedałem w zeszłym roku (akurat był początek stycznia). Odpowiedziałem, że około 2900-3000 sztuk. Na to usłyszałem odpowiedź, którą zapamiętałem do tej pory – „A skąd Ty wziąłeś tyle pieniędzy, żeby kupić tak dużo towaru? Przecież to jakieś ... 100 tys.” Właśnie to wydarzenie dało mi do myślenia. Przecież gdy otwierałem pierwszą księgarnię, dysponowałem zaledwie 1-2 tysiącami plus kilkaset złotych miesięcznych dochodów z wydawnictwa, gdyż porzuciłem pracę jako programista. Dla mnie to wydawało się normalne, natomiast ktoś inny nie mógł pojąć, skąd miałem takie duże pieniądze. To właśnie wtedy powstała większość moich spostrzeżeń na temat cashflow. I to właśnie wtedy uświadomiłem sobie, że po prostu wykorzystałem kilka razy te same pieniądze. A na czym to dokładnie polegało? Ano na tym, że starałem się każdą złotówkę wykorzystać jak najczęściej. Zgodnie z zasadą, że pieniądze, które nie pracują, są bezużyteczne, każdą złotówkę starałem się angażować. Nie będę się wgłębiał w szczegóły mojej kariery, ale posłużę się jednym przykładem. Chcemy kupić komputer do firmy, która przynosi nam 500 zł miesięcznie zysku. Możemy przez 6 miesięcy odkładać i wtedy kupić komputer. Znam osoby, które dokładnie tak robią. A można też wziąć pierwsze 500 zł i wynająć osobę, która napisze nam określony skrypt. Dzięki niemu zaoszczędzimy np. na czasie pakowania przesyłki. Dzięki temu, że wydamy 500 zł, będziemy co miesiąc oszczędzać 100 zł, czyli nie będziemy zarabiać 500 zł, tylko 600. W ten sposób uzbieraliśmy pieniądze (3 tys. zł), jednak jedno 500 zł wykorzystaliśmy 2 razy. Kupiliśmy komputer, mamy także skrypt, który dostarcza nam 100 zł oszczędności miesięcznie. To jest właśnie kilkukrotne wykorzystywanie pieniędzy. A gdybyśmy tych pieniędzy nie wykorzystali 2, tylko 5 razy? Zarobiliśmy jeszcze więcej. To jest kwintesencja finansowej inteligencji. Osoba przeciętna powie: musimy kupić komputer, to zaoszczędzimy na rzeczy X. Natomiast mądra osoba pieniądze przeznaczone na komputer wykorzysta jeszcze w innej sprawie i nie dość, że załatwi jakąś mniej ważną rzecz, to kupi komputer zgodnie z planem i terminem. Człowiek bardzo mądry postąpi jeszcze inaczej. Nie zleci napisania skryptu, tylko np. wynajmie copywritera, który zwiększy sprzedaż i dzięki temu nie zaoszczędzi 100 zł, tylko zarobi 200 zł miesięcznie, a komputer kupi jeszcze szybciej. Bycie mądrym to szukanie sposobów, aby kilka razy wykorzystywać te same pieniądze. Trzeba wiedzieć także, na co wydawać pieniądze, aby były wykorzystane maksymalnie efektywnie. Zasad i reguł tym rządzących istnieje bez liku. Jednak tak samo jak z książki nie nauczysz się jeździć na rowerze, tak samo z książki nie nauczysz się efektywnie wykorzystywać pieniędzy. Każdy przypadek jest indywidualny. Ja ci tylko wskazałem problem, nad którym powinieneś pomyśleć. Jeżeli masz milion złotych i obracasz setkami tysięcy, to stać Cię na wynajęcie doradcy finansowego, bo jego rady pomogą zarobić tyle, że starczy na jego wynagrodzenie i dla Ciebie zostanie całkiem duży procent. Jeżeli jednak nie masz miliona, wynajmowanie doradcy jest bezcelowe, gdyż koszty przewyższałyby zyski. Dlatego jeszcze raz powtórzę - powinieneś się rozwijać. Ciągle zwiększaj inteligencję i wiedzę o finansach, bo tylko w ten sposób będziesz mógł maksymalnie efektywnie wykorzystywać swoje pieniądze. Jasno sprecyzuj swoje celeJasno sprecyzuj swoje cele Podstawową rzeczą, jaką musisz zrobić, to jasno określić cel swojej działalności, a następnie wytrwale dążyć, aby ten cel osiągnąć. Nie wiem, jakie są Twoje Życiowe Cele. Ja wyznaczyłem sobie wolność finansową jako pierwszą rzecz do osiągnięcia. Moim celem przez wiele lat było zbudowanie takich aktywów, które przynosiłyby mi wystarczające dochody, aby mnie utrzymać na przyzwoitym poziomie. W Internecie znalazłem szansę na zrealizowanie moich celów. Chciałbym opowiedzieć o pewnej sytuacji, która miała miejsce zaraz po rozpoczęciu prac nad tą książką w 2005 roku. Internet jako najszybciej rozwijające się medium gromadzi wielu przeróżnych specjalistów. Są to prawdziwi profesjonaliści w swojej dziedzinie. Mamy więc grafików, tworzących piękne grafiki na potrzeby Internetu, copywriterów, którzy znając zasady lingwistyki, piszą skuteczne teksty reklamowe. Są także specjaliści od public relations, reklamy, brandingu, programowania i inne osoby, które wiedzą, jak ulepszyć nasz serwis internetowy. Kiedy otworzyłem nowy sklep (www.kokanie.pl) i podzieliłem się tą informacją na zaprzyjaźnionym forum biznesowym, wątek spotkał się ze sporym zainteresowaniem. Jeden z forumowiczów napisał jednak, że nie spodziewał się po mojej firmie tego, że damy taką beznadziejną nazwę dla serwisu internetowego. Dodał także, że ta nazwa jest najgorsza, jaką do tej pory słyszał. Okazało się, że osoba ta jest właśnie specjalistą z dziedziny brandingu (kreowania marki). Podczas rozwoju dyskusji reprezentował stanowisko według którego powinniśmy wykupić lepszą domenę, a ja podtrzymywałem swoje zdanie, że nazwa jest mało ważna z punktu widzenia całości serwisu. Tak wyglądała ta sytuacja i okazało się, że każdy z nas ma rację. Gdybym przeznaczył dodatkowe pieniądze na zakup dobrej domeny (odkupienie od konkurencji), na pewno zwiększyłbym obroty sklepu, gdyż domena byłaby łatwiej zapamiętywana. Gdyby moim celem było stworzenie dobrego czy też idealnego sklepu internetowego, to na pewno przeznaczyłbym na ten cel pieniądze. Moim celem jednak nie jest stworzenie dobrych sklepów internetowego. Moim celem nie jest tworzenie jakichkolwiek sklepów internetowych. Celem, jaki sobie dawno określiłem, jest wolność finansowa, a więc osiągnięcie pasywnego dochodu. Nie tworzę biznesu po to, aby był idealny, tylko po to, aby przynosił mi zyski. Zawsze kieruj się swoimi celami, a nie celami innych. Każdy specjalista jest pasjonatem w swojej dziedzinie. Moją pasją jest Internet. Zauważyłem, że kiedy zaczynam współpracę z jakąś firmą, to zawsze wchodzę na ich stronę firmową i oceniam. Oceniam stronę i na tej podstawie wyrabiam sobie zdanie o całej firmie. Wiem, że nie musi być przełożenia dobra strona - dobra firma. Niestety nic na to nie poradzę, to się dzieje niejako obok mnie. Nie lubię firm, które zaniedbują własną witrynę. Podobnie zachowuje się każda osoba - grafik, copywriter czy programista - są przewrażliwieni na punkcie swojej profesji. Dla grafika strona, która nie jest idealnie dopieszczona, jest stroną gorszą. Takie osoby potrafią przyczepić się do najmniejszego szczegółu i robią z niego bardzo ważna sprawę. Twierdzą na przykład, że jeżeli zaprojektuję serwis w barwach niebieskich, to zarobię jakiś tam procent więcej, niż gdyby serwis był czerwony, bo dana grupa docelowa woli taki kolor. Kiedy wynajmujemy grafika, to dla niego celem jest stworzenie idealnego serwisu pod względem grafiki. To nie zmienia faktu, że naszym zadaniem jest zdobyć źródło pasywnego dochodu, a żeby to osiągnąć, musimy się kierować nie chęcią stworzenia profesjonalnego serwisu, tylko bardzo prostymi zasadami ekonomicznymi. A najprostszą zasadą ekonomiczną, jaką znam, jest zasada większego zysku. Mając określone pieniądze i chcąc je pomnożyć, możemy je zainwestować. Jeżeli mam do wyboru zainwestować w inwestycje A i zyskać x, lub w inwestycje B i zyskać y, zawsze zainwestuje w tę inwestycję, która daje większy zysk. Jeżeli x będzie większy od y, to zainwestuje w A. I tutaj powróćmy do przykładu z nazwą mojego sklepu. Oczywiście, mogę zainwestować w lepszą nazwę, ale wybrałem inwestycję, która da mi jeszcze więcej zysku. Inaczej rzecz ujmując, wydanie pieniędzy na lepszą nazwę wpłynęłoby na zwiększenie obrotów sklepu, jednak obniżyłoby obroty całej firmy, gdyż pieniądze byłyby zainwestowane w mniej rentowne przedsięwzięcie. Najpierw sprzedaj, potem kupujNajpierw sprzedaj, potem kupuj Zbyt wielu ludzi uważa, że handel polega na kupowaniu i sprzedawaniu odpowiednich towarów. Jeżeli tak by wyglądał handel, do otwarcia sklepu z komputerami potrzebowaliśmy dużo pieniędzy, a do salonu samochodowego kilkakrotnie więcej. Zasada, która otworzyła mi furtkę do osiągnięcia sukcesu, brzmi „Najpierw sprzedaj, potem kupuj”. To dzięki niej, nie posiadając ani złotówki, możemy handlować czymkolwiek zechcemy. Właśnie tę zasadę wykorzystałem podczas budowania mojego pierwszego większego biznesu, księgarni internetowej. Zamiast zbierać pieniądze, zakupić towar i modlić się, żeby wszystko się sprzedało, wykazałem trochę kreatywności. Napisałem ze wspólnikiem oprogramowanie, zbudowaliśmy ofertę i rozpoczęliśmy sprzedaż. Klienci przeglądali ofertę na książki, których ja nie byłem właścicielem. Kiedy zdecydowali się na jakiś tytuł, zamawiali go. I tutaj właśnie następowała sprzedaż. Wystarczyło raz w tygodniu zebrać wszystkie sprzedane książki, kupić je i wysłać do klientów. Przez kilka miesięcy prowadziłem księgarnię, nie posiadając na własność ani jednej książki. Dopiero po pewnym czasie, kiedy obroty rosły, postanowiłem stworzyć coś takiego jak magazyn i najpopularniejsze książki sprowadzać w większych ilościach, tak aby znacznie przyspieszyć czas realizacji zamówień. Do handlu wykorzystałem nie swoje pieniądze, ale pieniądze moich klientów. Księgarnia wygenerowała i generuje nadal miliony obrotu, jednak żadna złotówka nie pochodzi z mojej kieszeni. Na podobnej zasadzie odbywa się sprzedaż większości produktów, a nawet usług. Wraz z rozwojem społeczeństwa informacyjnego rozwija się także sektor handlu. Obecnie zasada „Najpierw sprzedaj, potem kupuj”, mimo że do Polski trafiła całkiem niedawno, odchodzi w zapomnienie. Coraz częściej zastępowana jest podobną zasadą: „Najpierw sprzedaj, potem wyprodukuj”. Czy zastanawiałeś się, jak dzisiaj produkowane są samochody? Ja sporo o tym czytałem. Epoka Forda i masowej produkcji dawno minęła. Obecnie klient zamawia konkretny samochód z odpowiednimi parametrami. Płaci za niego (on lub jego bank), zlecenie jest kierowane do fabryki, fabryka zamawia u podwykonawców dane części (np. podgrzewane, czerwone lusterko), części przychodzą, samochód jest montowany i wysyłany do klienta. Wykorzystywany jest ten sam mechanizm: „Najpierw sprzedaj, potem kupuj”. Zysk generujesz, obracając pieniędzmi, a do ich obrotu wykorzystuj nie swoje pieniądze, tylko pieniądze swoich klientów. Tak działa każda dobrze prosperująca firma handlowa. Nawet w supermarkecie, kiedy kupujesz warzywa, market sprzedaje Ci rzeczy, których jeszcze nie kupił, gdyż zgodnie z umową z dostawcą ma zapłacić za nie po 120 dniach i w dodatku najczęściej ma możliwość 100% zwrotu towaru. Zatem tak czy inaczej kupi tyle, ile sprzeda. To jednak jest już inny sposób wykorzystywania nieswoich pieniędzy. Polega on nie tylko na wykorzystywaniu do generowania obrotu pieniędzy swoich klientów, ale także na używaniu pieniędzy klientów i osób, od których kupujemy towar. Pozwala także (tak jak to opisywałem wcześniej) wykorzystać pieniądze kilkukrotnie, zanim zostaną wydane na zakup zamówionego przez klienta towaru. To tak jakbyśmy zamówili i zapłacili za samochód, a fabryka zamówiła części nie płacąc za nie. Zainwestowałaby nasze pieniądze, po tygodniu inwestycja by się zwróciła, my dostalibyśmy pieniądze i dopiero wtedy fabryka zapłaciłaby za części. Posiadając odroczenie płatności, możemy obracać pieniędzmi klienta, dopóki nie będziemy musieli zapłacić swoim wierzycielom. W przypadku mojej księgarni wygląda to tak. Klient zamawia książkę, ja ją sprowadzam i mam fakturę z terminem płatności na 30 dni. Klient otrzymuje książkę i płaci za nią. Cała ta operacja trwała np. 5 dni. A ja przez pozostałe 25 dni mogę pieniądze inwestować. Już samo przetrzymywanie ich na rachunku bankowym przynosi małe, bo małe, ale zawsze dochody. Dlatego też wiele firm, podobnie jak moja, ma zasadę płacenia faktur zawsze w ostatnim dniu. Taki zabieg stosują często firmy kurierskie, które czasami przetrzymują nawet 8-10 dni pieniądze z pobrań, zanim trafią one do odbiorcy. Podobny zabieg stosowałem, kiedy moja drukarnia otrzymała rekordowe zamówienie, na realizację którego nie było mnie stać. Ponieważ, jak to bywa w branży nadruków, wszystko trzeba robić na ostatnią chwilę, na podjęcie decyzji o przyjęciu zamówienia miałem tylko kilka godzin, gdyż większa zwłoka mogła oznaczać niedotrzymanie terminu, gdybym ewentualnie się zgodził. Zamówienie opiewało na nadrukowanie i nagranie kilkunastu tysięcy płyt CD. Wtedy moja drukarnia zajmująca się nadrukami na płytach CD drukowała zaledwie kilka tysięcy płyt miesięcznie, głownie w nakładach 50-200 sztuk. Teraz duża firma chciała jednorazowo zamówić tyle płyt, ile my wydrukowaliśmy w ciągu pół roku. Wszystko to miało być wykonane w kilka dni. To była wielka szansa dla nas. Jednak nie mieliśmy pieniędzy, żeby zrealizować to zamówienie. Nieźle się nagłówkowałem, żeby znaleźć rozwiązanie, jednak udało się. W ciągu godziny wszystko zorganizowałam. Zadzwoniłem do dostawcy, który dostarczał nam płyty CD, wytłumaczyłem całą sprawę. W zamian za wyższą cenę płyt otrzymałem odroczenie płatności do 60 dni. Za uzyskaną od klienta zaliczkę kupiłem nowe maszyny do druku, aby móc zdążyć, oraz materiały eksploatacyjne (tusz itp.). Nadruk wykonałem, wysłałem płyty, po kilku dniach otrzymałem brakujące pieniądze za usługę. Do terminu płatności faktury za płyty zostało mi jeszcze kilkanaście dni. Nie płaciłem jednak faktury, tylko wykorzystałem te pieniądze do zrealizowanie innego większego zamówienia, polegającego na dostarczeniu książek do wszystkich oddziałów jednego z największych banków w Polsce. Dopiero kiedy bank mi zapłacił, ja oddałem pieniądze producentowi płyt CD. Ponieważ za uzyskanie takiego długiego terminu płatności, musiałem zapłacić za płyty o wiele drożej, wielkie zamówienie nie było więc tak opłacalne, jak myślałem. Nie oznacza to jednak, że się nie opłaciło. Co prawda nic nie zarobiłem, ale zwiększyłem dwukrotnie park maszynowy drukarni. Od teraz byłem już lepiej przygotowany na tak duże zlecenia, także dla tej samej firmy. Dzięki temu mogłem wykonać zlecenie na książki dla banku, gdyż za książki musiałem zapłacić gotówką, bo zapłata za nie z terminem płatności spowodowałaby wzrost ceny, a bank na taką cenę by się nie zgodził. Wykorzystanie do swoich celów pieniędzy klientów lub dostawców to już 2 sposoby na sfinansowanie naszego biznesu. Należą do moich ulubionych. Cechuje je naturalne, wynikające z samej ich struktury, bezpieczeństwo. Kupujesz towar tylko wtedy, kiedy masz na niego kupca, lub jeżeli już kupiłeś, odraczasz termin zapłaty za niego. Ale do stosowania tych technik musisz mieć duże doświadczenie i wiedzę na temat finansów. Jeżeli tego nie posiadasz, czasami o wiele lepszym wyjściem będzie zaciągnięcie najprostszego kredytu obrotowego. Na początku mojej działalności zakończyłem rok obrotowy ze stratą kilkudziesięciu tysięcy złotych. Wcześniejszy rok zakończyłem w zasadzie „na zero”, nie generując ani strat, ani dochodu, natomiast w tym, który się zakończył, miałem stratę kilkudziesięciu tysięcy złotych. Księgowa zapytała mnie, skąd wziąłem pieniądze, aby włożyć w firmę. Nie mam żadnych źródeł dochodu oprócz mojej firmy, a skądś musiałem wziąć te brakujące kilkadziesiąt tysięcy. Powiedziałem jej, że wcale nie musiałem ich zarobić. To były po prostu pieniądze moich klientów i dostawców, którzy odroczyli termin płatności i przez to finansowali moją firmę. Podczas rozkręcania biznesu raz wiodło mi się lepiej, raz gorzej. W mojej karierze był czas, kiedy przeinwestowałem i do finansowania bieżących wydatków musiałem pożyczyć nawet własne podatki, niestety płacąc je po terminie. Nasuwa mi się akurat pewna anegdota, która w pewnym sensie oddaje istotę przedsiębiorcy jako takiego. Stoi dziennikarz pod budką Lotto i robi wywiady. Podjeżdża facet trabantem, dziennikarz przyskakuje i pyta: -Co zrobiłby pan z tą wygraną? Facet myśli i mówi: - Kupiłbym większe mieszkanie i Matiza... - A reszta? - Reszta na konto. Podjeżdża facet Matizem. Dziennikarz pyta: - A co pan by zrobił... - No, kupiłbym jakiś dom i mercedesa. - A co z resztą? - Reszta na konto. Podjeżdża facet mercedesem 600 SEL. Dziennikarz ponawia pytanie. Na to jegomość: - Taaak, no to spłaciłbym skarbowy, potem ZUS... - A reszta? - A reszta niech czeka! Dzisiaj przeczytałem artykuł, w którym napisano, że ponad 60% firm w Polsce jest nierentownych, a 15% zalega z zapłatą swoich zobowiązań wobec państwa, czyli po prostu nie płaci w terminie podatków. Zadałem sobie pytanie, dlaczego tak się dzieje i doszedłem do wniosku, że niekiedy to im się po prostu opłaca. Podczas tych rozmyślań uświadomiłem sobie, że przecież ja też raz w swoim życiu wykorzystałem swoje podatki, aby generowały dla mnie zysk. Działo się to w zasadzie na początku działalności firmy, kiedy to odnosiliśmy rekordowe wzrosty sprzedaży. Był to okres, w którym z małej firmy kilkuosobowej nagle musieliśmy się przeobrazić w sporą firmę zatrudniającą kilkadziesiąt osób. Był to okres, w którym w ciągu 6 miesięcy nasze obroty wzrosły ponad 3 razy. Padłem wtedy ofiarą przeinwestowania. Obroty rosły, jednak firma o mało nie zbankrutowała, gdyż nie posiadałem odpowiedniego kapitału do obsługi aż takiego wzrostu. Nagle w zasadzie z dnia na dzień musiałem zatrudnić 2 razy więcej pracowników. Nagle musiałem kupić duże ilości biurek, komputerów, zatrudnić i wyszkolić ludzi, wdrożyć nowy system organizacji pracy, mimo zwiększonych obrotów brakowało mi pieniędzy na wszystko. Rosły także moje zobowiązania wobec państwa, które zawsze regulowałem w terminie. Było już tak źle, że od miesiąca nie płaciłem pracownikom, gdyż musiałem stworzyć 2 miejsca pracy, bo nie wyrabialibyśmy się z pakowaniem przesyłek. Na szczęście mogłem liczyć na wyrozumiałość pracowników, gdyż widzieli, że w firmie raczej dobrze się dzieje. Obroty rosły i rosły, ja ledwo nadążałem z budowaniem zaplecza, żeby ten obrót móc obsłużyć. Nagle stała się straszna rzecz. Skończył się rok rozliczeniowy i księgowy zrobił rozliczenie podatku rocznego. Wyliczył, że powinienem zapłacić dość sporą sumę. Sytuacja wyglądała tragicznie. Pracownicy nie mają wypłaconej pensji, kolejne miejsce pracy do stworzenia i duży podatek do zapłaty. Zostałem niejako zmuszony do wzięcia kredytu. Zacząłem się więc rozglądać za odpowiednim bankiem, który miałby dla mnie najlepszą ofertę. Na szczęście nie znalazłem nic ciekawego. Spytałem więc księgowego, co by było, gdybym nie zapłacił tego podatku w terminie. Odpowiedział mi, że pieniądze i tak musiałbym zapłacić i że wraz z upływem czasu, należna kwota byłaby powiększana o odsetki ustawowe, jakieś kilkanaście procent w stosunku rocznym. Jeżeli jednak czas opóźnienia będzie dłuższy niż kilka miesięcy, mogą być z tego problemy. I to było właśnie to, czego potrzebowałem. Po co mam szukać banku, wypełniać papierki, zastawiać samochody i użerać się z biurokratami, kiedy mam w ręku pożyczkę na bardzo konkurencyjny procent. 30% oprocentowania debetu w porównaniu z kilkunastoma procentami odsetek ustawowych wyglądało zachęcająco. Postanowiłem więc nie płacić podatku, wziąłem więc niejako pożyczkę od państwa, które sfinansowało mój rozwój. Uregulowałem wszystkie swoje zaległości, wzrost sprzedaży na szczęście zmalał tak, że mogłem rozwijać firmę z generowanych dochodów, a w ciągu kilku miesięcy zebrałem odpowiednią kwotę na zapłacenie podatków wraz z odsetkami. Co prawda zaleganie z podatkami niesie ze sobą inne skutki, nie tylko finansowe, jednak w tamtych okolicznościach zwłoka z płatnością warta była zachodu. Nie dość, że ja zyskałem środki na rozwój firmy, to także państwo zyskało, otrzymując odsetki. Moralność stawiam wyżej niż prawoMoralność stawiam wyżej niż prawo Brałem kiedyś udział w bardzo ciekawym wykładzie na temat człowieka, a w szczególności tworzonych przez niego społeczeństw. Okazuje się, że nie jest ważne, gdzie i w jakich czasach tworzyły się cywilizacje, zawsze ludzie organizowali się w społeczeństwa. Żyjąc w grupie, stawali się silniejsi, mogli się rozwijać. Powstawały zależności miedzy konkretnymi częściami społeczności. Z biegiem czasu każde społeczeństwo zyskiwało własne, charakterystyczne poglądy na otaczający świat. Właśnie to zjawisko nazywam moralnością zbiorowości ludzkiej. Społeczeństwa, chcąc chronić się, wykształciły instytucje, które troszczyły się o to, aby trudne jednostki nie działały na szkodę całej społeczności. Dlatego w każdym rozwiniętym społeczeństwie powstawały sądy i więzienia, a później prawo. Ten, kto zabił człowieka, był przeszkodą dla całości społeczeństwa, gdyż pozbawił je jednego członka. Taka osoba zagrażała , więc ją po prostu usuwano. Skazywano na karę śmierci. Podobnie sprawa wyglądała w innych dziedzinach życia. Jeżeli ktoś ukradł coś, obraził boga lub nie pracował, czekała go za to kara, bo przeszkadzał społeczeństwu. To właśnie po to powstało prawo - aby chronić i służyć ogółowi. Ludzie, którzy kierują się pewną moralnością, stworzą charakterystyczne dla siebie prawo. W społeczeństwach islamskich za kradzież ucinano rękę, a w Egipcie za zabicie kota skazywano na śmierć. Te same zasady w społeczeństwie katolickim byłyby nie do zaakceptowania. To co w jednym społeczeństwie jest sprawiedliwością, dla innego może wydawać się barbarzyństwem. Poprzez tę małą powtórkę z historii chcę Ci pokazać, że społeczeństwa najpierw wykształciły charakterystyczne dla siebie normy moralne, a dopiero później stworzyły prawo, które karciło jednostki, jeśli tym normom się nie podporządkowały. Prawo wywodzi się z moralności i to właśnie nią powinieneś się kierować w życiu. Żyjąc według prawa, bardzo często możesz złamać zasady moralne. Żyjąc jednak moralnie, nigdy nie złamiesz prawa i będziesz miał czyste sumienie, że nie jesteś przeszkodą dla całego społeczeństwa. Po drodze z Kielc do Warszawy jest miejsce, gdzie jeden znak ogranicza prędkość samochodu do 50 km/h, a inny zabrania jechać wolniej. Prawo pozwalało mi na przeróżną interpretację przepisów, np. mogłem zastanawiać się, który znak był postawiony wcześniej, a który później. Jednak moralność nakazuje mi właściwe myślenie: w tym miejscu obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h. Przepisy drogowe stworzono po to, aby ograniczyć liczbę wypadków. O ile prawnicy mogliby dyskutować nad dozwoloną prędkością na tym obszarze, to ja ze swoją moralnością nie mogę. To moja moralność interpretuje przepisy prawa. Inną moralnością, a co za tym idzie interpretacją tych przepisów wykazaliby się np. hindusi, którzy wierzą w karmę, a więc w przeznaczenie. Wierzą w to, że jeżeli bóg chce, aby zginęli, to nieważne, jak szybko będą jechać, bo i tak zginą. Dlatego według ich moralności moja interpretacja przepisów nie byłaby możliwa. Zawsze powinieneś żyć w zgodzie ze społeczeństwem, nie działać na jego niekorzyść. Co z tego, że prawo zezwala na przeróżne machlojki, a kruczki prawne pozwolą uniknąć kary. Tylko żyjąc w zgodzie ze społeczeństwem, będziesz żył zgodnie z własnym sumieniem. Prawo nie jest uniwersalne, nie znajdzie rozwiązania każdego problemu. Prawo to tylko wskazówki do tego, jak powinieneś postępować, aby nie utrudniać życia społeczeństwu. Moralność jest czynnikiem, który decyduje, czy dane zachowanie będzie w zgodzie ze społeczeństwem czy przeciwko niemu. Czy ukarałbyś człowieka za to, że ukradł chleb, kiedy jego dziecko nie ma co jeść? Ja nawet nie dopuszczam takiej możliwości, że ktoś może być tak zdesperowany, gdyż moim jak i każdego Polaka moralnym obowiązkiem jest nakarmienie głodnego. Jeżeli ktoś by mi ukradł z głodu kromkę chleba, nigdy nie wniósłbym przeciwko niemu oskarżenia. Znam jednak ludzi, którzy w podobnych sytuacjach robią wielkie afery. Pamiętaj, że jesteś jednostką, częścią społeczeństwa. Tylko działając na rzecz społeczeństwa, osiągniesz prawdziwy sukces. Tylko pomagając społeczeństwu, zaspokoisz swoje potrzeby najwyższego rzędu w piramidzie potrzeb Masłowa, a w tym potrzebę samorealizacji. Zapamiętaj także, że prawo jest odwzorowaniem moralności społecznej. Znam co najmniej kilkadziesiąt luk w prawie, które można wykorzystać, aby się wzbogacić. Nie pytaj, czy coś jest zgodne z prawem, ale czy jest to zgodne z Twoimi zasadami moralnymi. Prawo mówi, że biedny nie może ukraść bogatemu chleba i za ten uczynek biednego czeka kara. Według mojej moralności, jeżeli biedny zostaje zmuszony do kradzieży chleba, to bogatego powinna spotkać kara za to, że toleruje biedę w swojej społeczności. Codziennie spotykam się z absurdami prawnymi. W całym kraju obowiązuje to samo prawo, tylko jego interpretacja jest inna dla każdego powiatu. Kiedyś zadałem w urzędzie skarbowym proste pytanie dotyczące podatku VAT. Odpowiedź miała być prosta: TAK lub NIE. Okazało się, że US znalazł jeszcze kilka innych odpowiedzi na to pytanie. Problemem było naliczanie podatku VAT na usługi Poczty Polskiej. Kupuje się je ze stawką VAT „zwolniony”, natomiast nie wiedziałem, po jakiej stawce mam je dalej sprzedawać klientom, którzy chcą, aby wysłać do nich zamówiony towar pocztą. Odpowiedź mogła być tylko jedna: sprzedawać tak, jak się kupiło lub sprzedawać ze stawką 22%. Urząd wymyślił jeszcze inne rozwiązanie - stawka ma być taka, jaki przesyłany towar. Czyli jeżeli przesyłamy towar o stawce 7%, to przesyłka ma mieć 7% VAT. I tutaj zaczynają się schody: co zrobić, gdy klient zamawia towar na 22%, na 7% i na 0% jednocześnie? Czy dodać koszty transportu do produktu o stawce 0% czy do 22%, a może je jakoś rozdzielić? Jeżeli rozdzielić, to jak? Proporcjonalnie do wartości towaru, czy najzwyczajniej podzielić na trzy części? Po przejrzeniu podobnych decyzji różnych urzędów skarbowych w Polsce, okazało się że ten sam problem w różnych miejscach kraju jest rozwiązywany na 12 różnych sposobów. Spodziewałem się odpowiedzi TAK lub NIE, a okazało się, że na to pytanie można udzielić 12 różnych odpowiedzi. Te same przepisy można w zgodzie z prawem interpretować na 12 różnych sposobów, niekiedy zupełnie ze sobą sprzecznych, a pewnie wcale to nie jest rekord. Prowadząc działalność w jednym powiecie możesz robić to legalnie, pracując jednak w drugim możesz okazać się przestępcą! Bądź tu mądrym i decyduj. Właśnie w takich trudnych wyborach moralność jest bardziej potrzebna niż prawo. Prawo jest inne dla bogatych Prawo jest inne dla bogatych i inne dla biednychi inne dla biednych To, że mogłem odroczyć płatność faktur, a nawet podatku, bardzo mi pomogło. Zaoszczędziłem dzięki temu sporo pieniędzy, a co za tym idzie – uniknąłem biurokracji, która czekała mnie w banku. Mogłem to jednak zrobić tylko dlatego, że prawo nie jest takie samo dla każdego obywatela. Grupą uprzywilejowaną są przedsiębiorcy. Jak wiesz, płacą oni tylko 19% podatku dochodowego, w przeciwieństwie do ludzi zatrudnionych na etacie, którzy płacą obecnie 19, 30 lub 40%. Przedsiębiorcy często wcale nie płacą podatku VAT. Mają także możliwość kupienia wielu rzeczy przed opodatkowaniem, dzięki czemu nie dość, że płacą mniejsze podatki, to jeszcze mogą lepiej żyć za te same pieniądze. Wyobraź sobie, że zarabiasz 1000 zł miesięcznie, z czego państwo zabiera Ci 19% podatku. Zostaje więc 810 zł, za które żyjesz przez cały miesiąc. Przedsiębiorca jednak żyje na takim samym poziomie jak Ty. Ma 1000 zł dochodu i wydaje 810 zł jako koszty. Zostaje mu 190 zł, od których odprowadza do państwa 19% podatku, czyli około 40 zł. Żyje na takim samym poziomie jak Ty, płaci podatki, a miesięcznie zostaje mu 150 zł gotowych do zainwestowania i generowania jeszcze większych pieniędzy. To, że prawo daje taką możliwość przedsiębiorcom, sprawia, że bogaci tak naprawdę w zgodzie z prawem nie płacą podatków. Podatki płacą zwykli, biedni obywatele, których nie stać na wynajęcie dobrego doradcy. Jeżeli ktoś zarabia zaledwie 20 tys. rocznie i płaci 1 tys. podatku, to dobry doradca podatkowy mógłby sprawić, że płaciłby o 100 zł podatku mniej. Obawiam się jednak, że te 100 zł nie starczy nawet na wynagrodzenie dla doradcy, nie mówiąc już o Twoim zysku z podatków. Bogaci jednak mają więcej pieniędzy, płacą większe (kwotowo, nie procentowo) podatki i stać ich na zatrudnienie dobrego doradcy, który swoją wiedzę wykorzysta tak, że klient zaoszczędzi na podatkach przynajmniej tyle, aby wystarczyło na pensję konsultanta. Biednych nie stać na usługi doradców podatkowych i dlatego płacą stosunkowo najwyższe podatki. O tym, że bogaci nie płacą podatków, bardzo łatwo możemy się przekonać, patrząc na listę osób, które płacą ich najwięcej. W jednej z gazet znalazłem kiedyś artykuł o ludziach, którzy płacą największe podatki. Rzadko się zdarza, żeby w ciągu dwóch lat ta sama osoba znajdowała się na liście osób, które zapłaciły państwu największe podatki. Wiąże się to z tym, że bogaci nie płacą największych podatków. Osoby, które je płacą to te, które np. otrzymały spadek lub sprzedały dom czy mieszkanie. Lista najbogatszych osób ma niewiele wspólnego z listą osób płacących największe podatki. To, że prawo sprzyja bogatym, powoduje wiele problemów. To chyba przez to powstał w naszej mentalności społecznej stereotyp, który mówi, że każdy bogaty człowiek to złodziej. Jest w tym odrobinę prawdy. Jednak wszystko zależy od naszej interpretacji słowa „złodziej”. Jeśli za przestępcę uważamy osobę, która łamie prawo, to w żaden sposób nie możemy nazwać przedsiębiorców złodziejami. Oni tylko stosują ustanowione prawo, tak aby pracowało dla nich. Liczne dziury prawne i kruczki w przepisach niezmiernie im w tym pomagają. Kiedyś przejeżdżałem drogą Kielce-Radom przez pewne miasto. Droga zamieniła się w dwupasmową, tak że lewym pasem można było jechać minimum 50 km/h. Po przejechaniu kilkuset metrów zaczynał się teren zabudowany, a to oznacza, że nie można się poruszać szybciej niż 50 km/h. Pisałem już o tym. Dochodzimy więc do paradoksu - z jednej strony lewym pasem nie możemy jechać wolniej niż 50 km/h, a z drugiej strony nie możemy jechać szybciej jak 50 km/h. Prawo dosłownie nakazuje jechać lewym pasem równo 50 km/h, inaczej złamiemy przepisy. Przenigdy nie osiągniemy takiej precyzji. Dokładnie na takiej zasadzie działa prawo. Prawnicy stosują je odpowiednio w zależności od sytuacji. Jeżeli będziemy jechać drogą za wolno, prawnik usprawiedliwi nas, że nie mogliśmy jechać szybciej, bo teren zabudowany. Natomiast gdybyśmy przekroczyli prędkość, prawnik ma już gotową odpowiedź, że przecież nie mogliśmy jechać wolniej. Ponieważ prawo jest dziurawe jak ser szwajcarski, nie może być powodem do tego, żeby kogoś nazywać przestępcą. Jeżeli byśmy tak postąpili, to piratem drogowym mógłbym nazwać każdego, kto przejeżdżał z Kielc do Radomia drogą E7 po lewym (szybszym) pasie ruchu. Taki charakter prawa powoduje, że samo w sobie nie może być wartością nadrzędną, wedle której powinieneś postępować. O wiele ważniejsza od przestrzegania prawa jest nasza moralność. Wykorzystywanie pieniędzy bankówWykorzystywanie pieniędzy banków Jest wiele możliwości, aby bez własnego zaangażowania móc zorganizować pieniądze do inwestycji. Zaprezentowałem kilka z nich, według mnie najprostszych. Inne już takie proste nie są. Skąd wziąć pieniądze na inwestycje, kiedy ich nie mamy - to temat na kilka książek, nie będę się już więc rozpisywał. Muszę natomiast wspomnieć o najbardziej popularnym źródle pieniędzy, mianowicie o kredytach. Kredyt to najprostsza i dlatego najbardziej popularna metoda finansowania działalności przedsiębiorstw. Jednak pożyczając pieniądze od banku, musimy oddać ich oddać o wiele więcej. To właśnie jest ten haczyk. Jest on spowodowany nie tym, że trzeba niejednokrotnie oddać nawet 150% tego, co się pożyczyło, tylko nieznajomością reguł rządzących światem finansów. Kiedy bierzemy pożyczkę, dysponujemy pewną kwotą pieniędzy, którą zamieniamy w kapitał. Jeżeli dysponujemy odpowiednim kapitałem, możemy stworzyć aktywa, a te dostarczą nam dochodów, które możemy przeznaczyć na spłatę kredytu. Zasada jest taka, że biorąc kredyt, nie musimy się martwić o jego spłatę. Wydając pieniądze na urządzenia, nawet jeśli inwestycja się nie powiedzie, możemy te urządzenia sprzedać, uzyskując tę samą kwotę pieniędzy. Kiedy jednak bierzemy kredyt, nie dość, że musimy spłacić pożyczoną sumę, to także odsetki od tej kwoty. Dysponując więc pieniędzmi z kredytu, nie możemy stworzyć firmy, która wyjdzie na „zero”. Jesteśmy zmuszani do stworzenia bardzo dochodowej firmy, która musi wygenerować zysk minimum wysokości odsetek z banku. To właśnie dlatego uważam, że korzystanie z kredytu przy finansowaniu działalności wymaga dużych umiejętności. Na samym starcie musimy wykazać się dochodem, a to może okazać się trudne. Korzystanie z kredytu jest najprostsze. Byle idiota może iść do banku, zastawić np. dom i uzyskać kredyt. Najprostsza droga nie zawsze jednak jest dobra. Według mnie warto zainwestować kilka lat, poczekać, zdobyć wiedzę, doświadczenie i umiejętności, aby móc skorzystać z trudniejszych, jednak mniej kosztownych technik zdobywania pieniędzy. Przy okazji zdobywając wiedzę na temat finansów, staniesz się na tyle mądry, aby bez problemu korzystać z kredytu, gdyż dopiero ta wiedza pozwala rozwinąć skrzydła prężnemu biznesmenowi. Biorąc kredyt, robisz to samo co bank, który pożycza pieniądze od ludzi np. na 5%. Każdy może złożyć lokaty, otworzyć rachunek, otrzymując za to np. 5% w skali roku. Ten sam bank te same pieniądze pożycza np. na 20%. Po roku kredytobiorca oddaje całe 120%, bank wypłaca osobie deponującej 5%, a 15% stanowi jego zysk. My natomiast, pożyczając pieniądze od banku na 20%, musimy tak nimi obracać, abyśmy mogli w ciągu roku nie dość, że nie stracić pieniędzy, to jeszcze rozmnożyć je. Musimy więc zarobić 20%, żeby wyjść na zero. A zarobek wyższy niż 20% stanowi nasz zysk. Tak jak już wspomniałem, o stratę pożyczonych pieniędzy się nie martwię, gdyż każdy zakupiony towar można sprzedać. Martwię się jednak tym, że nie każdy potrafi tak gospodarować pieniędzmi, aby zarobić aż 20%. Teraz, kiedy patrzę na to z perspektywy czasu, uzyskanie rentowności na poziomie 20% nie jest dobrym wynikiem. Uzyskać 20% jest stosunkowo łatwo. Nie takie rzeczy robiłem. Jednak łatwo mi teraz mówić, gdyż wiem, jak to się robi. Kilka lat temu sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Kiedy rozkręcałem firmę, nie miałem tej wiedzy i nie potrafiłbym uzyskać takiej rentowności. Czytałem więc książki, słuchałem moich mentorów i zbierałem doświadczenia, aby poznać techniki zdobywania pieniędzy, które nie zmuszałyby mnie od razu do zarobienia 20% w skali roku. Zastanów się zatem, czy kredyt to dobre źródło finansowania. A może lepiej popracować trochę nad sobą, stać się mądrzejszym człowiekiem i zrobić to samo z mniejszą ilością gotówki? Magiczna chwila oświeceniaMagiczna chwila oświecenia Przesłanie, jakie zawarłem w tej książce, można streścić w jednym zdaniu. Zamiast narzekać, weź się do roboty i zacznij budować swoją fortunę. Zacznij to robić dzisiaj, teraz, dokładnie w tej chwili. Pierwszą rzeczą, jaką powinieneś zrobić, to stać się dla siebie największym aktywem. Musisz więc zdobywać wiedzę oraz zwiększać inteligencję, abyś mógł tę wiedzę wykorzystać w praktyce. Kiedy zmienisz już swój światopogląd, czeka Cię ciężka praca po 12, 14, a niekiedy nawet i 16 godzin dziennie. Przez ten czas zdobędziesz doświadczenie, pewność siebie i znajomości. Będziesz budował swoje aktywa. Cokolwiek by to było. Jakaś firma, inwestycje w nieruchomości czy rynek kapitałowy. Musisz samodzielnie zbudować dla siebie aktywa. Kiedy uda Ci się to zrobić, ciężka praca będzie stanowić miłe wspomnienie. Będziesz mógł pracować tylko po to, aby pielęgnować i zarządzać swoimi aktywami, które będą Ci dostarczać środków do życia. Jeżeli będziesz to umiejętnie robił, Twoje aktywa urosną, a Ty osiągniesz wolność finansową. Opisana wyżej droga do sukcesu zajęła mi 6 lat. Dwa lata zdobywałem wiedzę. Dwa lata ciężko pracowałem nad budową aktywów, a następne dwa je pielęgnowałem, zanim zdałem sobie sprawę z tego, że jestem wolny finansowo. Nie pracując wcale lub pracując zaledwie kilka godzin miesięcznie, stać mnie było na wszystko, czego potrzebowałem. Tak jak napisane jest w tytule tego rozdziału, przeżyłem magiczną chwilę oświecenia. Nagle uświadomiłem sobie, że osiągnąłem to, o czym od dawna marzyłem. Kiedy szedłem między półkami w jednym z hipermarketów, moją uwagę przykuło zachowanie pewnej pary, mniej więcej w wieku moim i mojej żony. Ponieważ rozmawiali dość głośno, tego co mówili nie dało się nie usłyszeć, przechodząc obok. Rozmawiali o tym, który produkt kupić. Chcieli kupić obydwa, jednak stać ich było tylko na jeden. Patrząc na nich i na nasz wózek uświadomiłem sobie, jak wiele osiągnąłem. Stać mnie było na wszystko, co chciałem kupić. Mógłbym nawet kupić bez większego uszczerbku finansowego samochód, który prezentowano przed wejściem do hipermarketu. Stać mnie na to było. Uświadomiłem sobie, że jestem wolny finansowo. Od tamtej wizyty w hipermarkecie jestem innym człowiekiem. Nadal pracuję, bo lubię to robić. Niekiedy 2 godziny, a niekiedy 12. Pracują, bo chcę, nie dlatego, że muszę. Z pracy czerpię tylko satysfakcję. Buduję nowe aktywa i rozwijam te, które już zbudowałem. Aby to wszystko osiągnąć wystarczyło naprawdę niewiele. Pożyczone od mamy 300 zł i 6 lat pracy. Każdy z nas ma dokładnie takie same możliwości na starcie. Tak naprawdę nie liczy się to, co posiadasz, ale jak to wykorzystujesz. W wolnej chwili możesz inwestować i budować aktywa lub spać i oglądać telewizję. Wybór należy do Ciebie. To już niestety koniecTo już niestety koniec Mam nadzieję, że czytając tę książkę, zdałeś sobie sprawę, że to Ty jesteś odpowiedzialny za swoja kondycję finansową. Jeżeli Ci się powodzi, to Twoja zasługa. Jeżeli narzekasz na brak pieniędzy, to tylko i wyłącznie Twoja wina, że nie poradziłeś sobie w życiu. Najwyższy czas to zmienić. Zapoznałeś się już z tym, co ja mam Ci do przekazania. Powinieneś teraz zapoznać się z radami innych, którzy podobnie jak ja osiągnęli wolność finansową. Bardzo dużo zawdzięczam książkom. To, że na początku mojej przygody z biznesem otworzyłem księgarnię, bardzo mi pomogło zdobyć potrzebną wiedzę. Chciałbym Ci polecić kilka książek, które najmocniej utkwiły mi w pamięci i którym zawdzięczam najwięcej. Jeżeli w tej chwili zadałbyś mi pytanie: „Od czego mam zacząć, abym także osiągnął sukces?”, odpowiedziałbym bez wahania. Przeczytaj wszystkie wymienione poniżej książki, a potem zacznij działać. Informacje w nich zawarte to minimum wiedzy, jaką powinieneś zgłębić, zanim zaczniesz działać. Najbogatszy człowiek w Babilonie http://www.aragon.pl/50829-najbogatszy-czlowiek-w Bogaty Ojciec, Biedny Ojciec http://www.aragon.pl/297-bogaty-ojciec-biedny-ojciec Jednominutowy Milioner http://www.aragon.pl/1783-jednominutowy-milioner Potęga Podświadomości http://www.aragon.pl/2414-potega-podswiadomosci Niewiele. Tylko 4 książki, które wywarły na mnie największy wpływ i odmieniły moje życie. Aragon.pl to moja księgarnia, nie musisz kupować ich akurat tam, najważniejsze, abyś je przeczytał. Na wszystkie wydasz nie więcej niż 100 zł, a na przeczytanie ich zajmie Ci nie więcej jak 50-70 godzin. Naprawdę warto. Zachęcam Cię także do zajrzenia na moją stronę internetową www.kamilcebulski.pl. Znajdziesz tam informacje o innych moich publikacjach i artykułach. Zachęcam Cię też do zaprenumerowania znajdującego się tam newslettera, w którym dzielę się z prenumeratorami moimi przemyśleniami na przeróżne tematy. POLECAMY TAKŻE PORADNIKI:POLECAMY TAKŻE PORADNIKI: Odrodzenie Feniksa – Nikodem Marszałek Poznaj sekrety zwykłych ludzi, którzy osiągają niezwykłe rezultaty Bycie zwycięzcą jest nastawieniem, sposobem życia. "Odrodzenie Feniksa" to naukowe podejście i jednocześnie ćwiczenie jakie powinieneś poznać. Jeżeli rozpoznasz i zaczniesz rozwijać to co już masz - zadziwisz innych. Więcej o tym poradniku przeczytasz na stronie: http://feniks.zlotemysli.pl "To jest to czego mi było potrzeba. Polecam tego ebooka wszystkim, którzy nie wiedzą jak i co zrobić ze swoim życiem." Michał Waszczyk, student Motywacja bez granic – Nikodem Marszałek Dowiedz się krok po kroku czym jest skuteczna motywacja i w jaki sposób możesz osiągnąć swoje cele Dlaczego tak wielu ludzi ponosi porażkę na drodze do swego celu? Poddają się, nie potrafią pokonać przeszkód, wewnętrznych oporów. To, czego im brakuje, to motywacja a przede wszystkim umiejętność do motywowania samego siebie, aby odnosić w życiu osobiste sukcesy. Więcej o tym poradniku przeczytasz na stronie: http://motywacja.zlotemysli.pl "Rewelacyjna książka, która w prosty i przejrzysty sposób opisuje sposoby motywacji i osiągania sukcesu. Praktyczna wiedza, którą przedstawia autor jest poparta własnymi osiągnięciami..." Piotr Gibulski, 30 lat, inż. elektronik Zobacz pełen katalog naszych praktycznych poradników na stronie www.zlotemysli.pl