ROMAN GRÓDECKI POLSKA PIASTOWSKA WARSZAWA 1969 PAŃSTWOWE WYDAWNICTWO NAUKOWE Opracował i posłowiem opatrzył JERZY WYROZUMSKI Okładkę i obwolutę projektował HENRYK BIAŁOSKÓRSKI Redaktor ANNA KIŻYS Redaktor techniczny HALINA URBANSKA Korektor techniczny MARIA WRONA Copyright by Państwowe Wydawnictwo Naukowe Warszawa 1969 Printed in Poland Dziejowa rola Bolesława Chrobrego W r. 1933 ukazała się praca zbiorowa dziewiętnastu wybitnych historyków niemieckich Deutschland und Polen 1. W przedmowie do tego dzieła wypowiedzieli autorzy piękne zdania na ten temat, że „historia nie powinna być nadużywana jako środek do rozbudzania namiętności i przeciwieństw, lecz raczej powinna być pociągnięta do służby na rzecz porozumienia i złagodzenia przeciwieństw, jakie wyrosły w ciągu dziejów między narodami", historyk zaś ma być — w pojęciu tych uczonych niemieckich — „sługą prawdy,, który chociaż z urodzenia należy przede wszystkim do swego narodu, jednak ma też obowiązki w stosunku do związanych z nim wspólnotą kulturalną sąsiadów oraz na rzecz ogólnego dobra całej ludzkości"2. Tej właśnie idei porozumienia narodów i służby dla dobra ludzkości ma służyć ta niemiecka książka o historycznym stosunku Niemiec do Polski. Znalazło się w niej dość miejsca na to, by jasno —choć pokrótce — uświadomić czytelnikowi, jak się historyczna nauka niemiecka zapatruje na początek państwa polskiego i jak ocenia tych władców, którzy je zbudowali. 1 Deutschland und Polen. Beitrage zu ihren geschichtlichen Be-iliungen, red. A. Brackmann, Munchen-Berlin 1933. - Tamże, s. III - IV. Dziejowa rola Bolesława Chrobrego Czegóż więc dowiadujemy się w tym względzie od uczonych niemieckich? Oto pierwszy znany w dziejach władca Polski Mieszko I był wedle wszelkiego prawdopodobieństwa Normanem, zwał się Dago, przybył przypuszczalnie przez Bałtyk i wylądował przy ujściu Odry, i stąd w górę tej rzeki podbijał sobie plemiona słowiańskie, i wreszcie przyjął słowiańskie imię Mieszka. Tak jak sto lat wcześniej normański Ruryk stworzył państwo ruskie, tak około r. 960 drugi Norman, Dago Mieszko, stworzył drugie państwo słowiańskie 3. Inny historyk niemiecki nie jest tak pewny normań-skiego pochodzenia twórcy polskiego państwa, ale i on stwierdza, że działalność Mieszka I ma wyraźne pokrewieństwo z twórczością państwową normańskich Wikingów. A jeśli Mieszko I nie był Wikingiem z Pomorza lub z Danii, to w każdym razie sztuki organizowania państwa nauczył się od normańskich sąsiadów na Pomorzu 4. Tak więc Polacy wedle współczesnej nauki niemieckiej nie zdobyli się własnym wysiłkiem na stworzenie państwa, lecz dostali je w prezencie od germańskich „Nordmannów"! Nasza współpraca nad wyświetleniem stosunków polsko-niemiec-kich w ciągu dziejów, do której nas ci uczeni w interesie porozumienia międzynarodowego i dla dobra ludzkości zaprosili, musi się zacząć od obrony rodzimego charakteru początków naszego państwa i od obrony narodowości jego twórców. Jakże mamy zapatrywać się na te normańskie sugestie historyków niemieckich? Jedynym argumentem za tym, że Mieszko był normańskim Wikingiem, jest 3R. Holtzmann, Schlesien im Mlttelalter, tamże, s. 148. i A. Brackmann, Die politlsche Entwichlung Osteuropas vom 10. bis 15. Jahrhundert, tamże, s. 30. Dziejowa rola Bolesława Chrobrego w tych wywodach jego drugie imię: Dago. Historycy polscy od dawna wiedzieli, że Mieszko I miał dwa imiona, podobnie jak Mieszko II: Lambert, Kazimierz Odnowiciel: Karol, Władysław I: Herman itp. Ale to drugie imię Mieszkowe (Dago) jest tylko domysłem opartym na sto lat późniejszym regeście kancelarii papieskiej, gdzie ono brzmi: „Dagome". Historycy polscy przyjmowali możliwość tego drugiego imienia Dago, jako chrzestnego, podobnie jak Lambert i Karol, a z normańskiego jego charakteru wnioskowali, że co najwyżej jego matka była Normanką, nie zaś ojciec, skoro wedle rodzimej tradycji ojciec Mieszka miał słowiańskie imię Ziemomysł. Historycy niemieccy okazali tu niewątpliwie zbyt wielką skwapliwość i pośpiech w zaliczeniu Mieszka do szeregu normańskich twórców państw. Czynili to z zupełnie wyraźnym celem przypisania żywiołowi germańskiemu o jedną zasługę więcej w stosunku do Polski. Bez tego celu czynił to kilkadziesiąt lat temu polski uczony Karol Szaj-nocha, przypisując powstanie państwa polskiego jakiemuś, nieznanemu ze źródeł historycznych najazdowi Normanów5. Ale dziś już dobrze wiemy, że normański początek Polski wymyślony przez Karola Szajnochę, a później silnie zmodyfikowany przez Franciszka Piekosińskiego 6, był naukową fantazją i przewidzeniem. Nie damy jej sobie narzucić w nowej postaci historykom, niemieckim. Wszystko, co się zachowało w źródłach do dziejów Mieszka I i jego następców, a są to świadectwa przeważnie niemieckie, świadczy jednym wielkim głosem, że była to rodzima, !K, Szajnocha, Lechicki początek, Polski, Kraków 1858. fF, Piekosiński, O powstaniu społeczeństwa polskiego Ul wiekach średnich i jego pierwotnym ustroju, Kraków 1881. Dziejowa rola Bolesława Chrobrego słowiańska dynastia plemienia Polan, która zdołała swej władzy poddać drogą wewnętrznego podboju wszystkie inne polskie plemiona. Kiedy i w jakim tempie się to stało, nie wiemy. Mieszko I przedstawia się nam w źródłach już jako władca wielkiego państwa, opartego o brzeg Bałtyku na północy, a grzbiet Karpat na południu. Na. wschodzie do państwa tego włączone już były Grody Czerwieńskie, między górnym Wieprzem a Bugiem, i Przemyśl, które to terytorium w r. 981 książę Rusi Włodzimierz oderwał od Mieszkowego państwa. Na zachodzie dolna Odra stanowiła jego granicę, a w toku była obronna walka :z Niemcami o Łużyce i Miśnię. Wszystkie plemiona polskie —¦ Polanie, Pomorzanie, Kuja-wianie, Mazowszanie, Slęzanie z Lubuszanami 7 i Opo-lanami, i Wiślanie — zjednoczone już były w ramach państwa Mieszkowego. Współczesny pisarz nazwał je największym państwem słowiańskim, a siły swoje militarne umiało ono istotnie okazać w pierwszych historycznie znanych walkach z Niemcami i Czechami. Jako twór terytorialny zatem było państwo polskie dziełem Mieszka I. Słusznie też monografista Mieszka I Stanisław Zakrzewski nazywa go „budowniczym państwa polskiego"8. Zaszczytny ten tytuł przyznaje mu też Władysław 'Semkowicz 9. Ale była to budowa zupełnie świeża, ledwo w surowych zarysach wzniesiona. Wymagała wzmocnienia i utwierdzenia, a przede wszystkim wypełnienia treścią organizacyjną i kulturalną, ~< Po wojnie prof. Gródecki utrzymywał, że nie było plemienia Lubuszan. IS. Zakrzewski, Mieszko I jako budowniczy pańsitua polskiego, Warszawa 1921. » "W. Semkowicz, Geograficzne podstawy Polski Chrobrego, Kraków 1925 (odb. z „Kwart. Hist.", R. 39), s. 58. Dziejowa rola Bolesława Chrobrego 9 jeśli nie miała runąć jak domek z kart, za lada podmuchem burzy dziejowej. Tę właśnie pracę organizacyjną i cywilizacyjną wykonał jego syn Bolesław. Posłużmy się tu analogią. Po blisko dwuwiekowym okresie rozbicia dzilnicowego wskrzesił bohaterski Władysław Łokietek zjednoczone Królestwo Polskie. Ale dokonał on tylko tej niejako technicznej pracy połączenia kilku księstw dzielnicowych w jednolite królestwo, a właściwą treść ustrojową wlał w stworzony przezeń twór terytorialny syn jego Kazimierz Wielki, twórca jego gospodarczej i kulturalnej potęgi. I potomność, chyląc z czcią głowę przed bohaterskim wysiłkiem Łokietka, właściwą zasługę dziejową przyznała jego synowi, dając mu tak wyjątkowy w dziejach wszystkich narodów przydomek Wielkiego. Podobnie we wspólnym dziele Mieszka I i Bolesława Chrobrego większy talent, skuteczniejszy wysiłek i pełniejszą zasługę stwierdzić musimy u Bolesława Chrobrego, który idąc śladem ojca, tchnął siły żywotne i ducha w to, co stworzył jego ojciec. Nim rozważę jego działalność około budowy i utwierdzenia państwowości polskiej, przypomnę jeszcze jeden sąd niemieckiej historiografii w tej kwestii. Oto czytamy w wymienionym dziele zbiorowym przyznanie, że Bolesław był wprawdzie „jedyną znaczącą osobistością młodego państwa polskiego, jaka się wyłania z ciemnych przekazów źródłowych", ale był to zdobywca tego rodzaju, jak awanturniczy Waregowie ruscy, których dzikości chrzest nie zdołał okiełzać, był to władca panujący nad barbarzyńskim ludem, zdradzający rysy i cele polityczne wielkiego chana"!1" io A. B r a c k m a n n, op. cit., s. 32. 10 Dziejowa rola Bolesława Chrobrego Dziejowa rola Bolesława Chrobrego 11 Czyli celem jego barbarzyńskiej władzy było zniszczenie, grabież i pożoga. Tak sobie historycy niemieccy wyobrażają tego monarchę, w którym my czcimy właściwego twórcę naszego państwa; zrównują go z awanturniczymi Waregami i łupieskimi chanami Tatarów. Zupełnie inaczej oceniali Bolesława współcześni mu wybitni Niemcy, jak św. Bruno i biskup Thietmar, którzy przez wiele lat z bliska widzieli jego działalność, rozumieli jej cele, dostrzegali jej bezpośrednie skutki. Idąc głównie za ich świadectwami uprzytom-nimy sobie pokrótce zasługę dziejową Bolesława Chrobrego, jako budowniczego niepodległej, królewskiej Polski. Najbliższa potomność uczciła niepospolitego władcę przydomkiem Wielkiego i Chrobrego. Ten drugi przydomek, chociaż jest ciaśniejszy, bo maluje tylko wojenną wielkość Bolesława, zwyciężył w opinii i w serdecznym umiłowaniu następnych pokoleń. Jest to zrozumiałe, bo osobista rycerskość Bolesława, jego dumny gest szczerbienia miecza na złotej bramie zdobytego Kijowa, jego świetne triumfy jako znakomitego wodza silniej działały na fantazję dalszych pokoleń, które mniej szczęśliwe były w boju i z żywą tęsknotą zwracały pamięć ku temu chrobremu bohaterowi, który przez wiele lat z niezmiennym szczęściem wiódł zbrojny naród do zwycięstw i do sławy. Wojenne dzieła Bolesława stanowią tylko jedną część jego rządów. W tradycji nabrał on rysów na wpół legendarnych, jako przede wszystkim wielki zdobywca. Tymczasem jego wojny miały za cel głównie obronę granic państwa i ich lepsze ubezpieczenie. I tak szesnastoletnie, naprawdę pełne bohaterskich momentów, boje z Niemcami o Miśnię i Łużyce miały na celu odbicie z rąk niemieckich tych ziem słowiańskich, które już stały się zdobyczą obcego plemiennie najeźdźcy. Przez przyłączenie tych ziem do swego państwa ubezpieczał Bolesław granicę zachodnią Śląska, otwartą i nieobronną z natury; dla Niemiec była to dogodna brama wpadowa do Polski, należało ją więc zatarasować niejako, zdobywając sobie obronne przedpole. Podobnie zajęcie w r. 1018 Grodów Czerwieńskich na rzecz Polski było tylko odebraniem z rąk Rusi tego terytorium, które już przed 40 laty było częścią składową państwa Mieszka I. Wyprawa na Kijów nie miała na celu podboju Rusi, lecz doraźnie była spieszeniem na ratunek własnej córce i zięciowi, a politycznie zmierzała do takiego uregulowania stosunków wewnętrznych na Rusi, by jej władca nie dał się użyć Niemcom do dwustronnego równoczesnego ataku na Polskę, jak to się właśnie stało w r. 1017. Zajęcie Czech w r. 1003 nie było też aktem czystej zaborczości. Bolesław wkroczył do Pragi na zaproszenie części Czechów, niezadowolonych z własnych książąt, a zająwszy tron książęcy w Pradze, odmówił dumnie hołdu lennego cesarzowi, starając się zaszczepić w Czechach nową myśl polityczną, na jaką nie zdobył się żaden z ówczesnych Przemyślidów: ogłosił niepodległość Czech i niezależność państwową od Cesarstwa. Niestety, hasło to zaledwie zostało rzucone przez Bolesława, już je sami Czesi pogrzebali. Bo na wiadomość o zbliżaniu się wojsk cesarza odstąpili gromadnie od Bolesława, który z nielicznym polskim rycerstwem musiał Czechy opuścić, a osadzony przez cesarza Henryka II na tronie czeskim książę Jaromir zaprzysiągł temuż wierność i złożył hołd lenny, jak jego poprzednicy. Jego brata Udarlyka usiłował po- 12 Dziejowa rola Bolesława Chrobrego nownie Bolesław pozyskać dla idei „wspólnej walki ze wspólnymi wrogami, a przede wszystkim z cesarzem" — jak pisze współczesny kronikarz n, ale nadaremnie, bo Udalryk również posłusznie stawił się przed cesarzem Henrykiem II i z jego rąk przyjął Czechy jako lenno Cesarstwa. Krótkie rządy Bolesława na książęcym tronie w Pradze nie były więc podbojem Czech, lecz próbą zmobilizowania pobratymczego narodu na wspólnym obronnym froncie przeciw naporowi Cesarstwa. Te same cele przyświecały Bolesławowi w jego próbach zorganizowania Lutyków i innych ludów zachodniosłowiańskich przy swoim boku, a przeciw dążnościom Niemiec, przybranych w światowładcze aspiracje Cesarstwa Rzymskiego. Państwo Bolesława Chrobrego obejmowało pod względem fizjograficznym prawie w całej pełni dorzecza dwóch rzek bałtyckich, tj. Odry i Wisły, a więc etnicznie terytoria jednolicie zasiedlone przez jeden naród, zrastający się właśnie w ramach wspólnego państwa z kilku plemion. Tylko tam, gdzie brak naturalnej granicy ułatwiał obcy najazd, usiłował Bolesław przyłączyć terytoria obcoplemienne, tworząc — może za wzorem niemieckim — jak gdyby marchie graniczne, chroniące pod względem strategicznym granice państwa. Działalność wojenna Bolesława Chrobrego była więc pod względem terytorialnym tylko ulepszeniem i utwierdzeniem tego, co już w spadku po ojcu otrzymał. Donioślejsze będzie to, co od siebie przyczynił Bolesław do owego spadku i co potomkom zostawił w spuściźnie. A była to mianowicie idea jedności i niepodległości państwa polskiego. 11 Kronika Thietmara, ks. VII, § 10 (7). Dziejowa rola Bolesława Chrobrego 13 Ideę jedności urzeczywistnił Bolesław już od razu u progu swego panowania, gdy wygnawszy braci z macochą, oślepiwszy ich stronników, przywrócił podzielonemu na kilka dzielnic państwu jedność. Było to wprawdzie podeptanie prawa dynastycznego, ale za tę cenę zdobywając jedynowładztwo, zapewnił krajowi potęgę. Dla tego samego celu wydziedziczył jednego syna, by drugiemu niepodzielnie oddać rządy w całym państwie. Zaś idei niepodległości służył całe życie, wywalczeniu jej zwycięstwa poświęcił cały swój geniusz i wszystkie siły. Szesnastoletnie walki z' Niemcami Henryka II jako bezpośredni cel terytorialny miały Miśnię i Łużyce, ale ich głębszym politycznym celem była obrona zupełnej od Niemiec niezależności. Już ojciec Bolesława Mieszko I parokrotnie zrywał przy sprzyjających okolicznościach węzeł danniczej i wa-salskiej zależności od cesarzów Ottona I i II, ale na stałe nie udało mu się z tej zależności oswobodzić. Bolesław Chrobry w akcie tzw. koronacji gnieźnieńskiej uzyskał od Ottona III dobrowolne rozwiązanie tego stosunku. Nie mogli Niemcy wybaczyć temu dziwnemu marzycielowi na tronie cesarskim tak ryzykownego kroku, który był zaprzeczeniem całej dotychczasowej polityki Niemiec w stosunku do słowiańskiego wschodu. Z goryczą i bólem patriotycznym woła też na kartach swej kroniki biskup Thietmar: „Niech Bóg przebaczy cesarzowi, że trybutariusza uczynił udzielnym panem" 12. Ale szlachetny Otto III umarł W kilka miesięcy później, zaś następca jego Henryk II nie uznał tego faktu, lecz wszczął wojnę, której celem było dlań ponowne shołdowanie władcy Polski. Wojna z przerwami trwała lat 16, obfitowała w momenty 12 Tamże, ks. V, 10. 14 Dziejowa rola Bolesława Chrobrego niezwykłego bohaterstwa, jak obrona grodu Niemczy na Śląsku, przeważnie zwycięska dla Bolesława, a choć nie doszło w niej do olśniewających zwycięstw, było to wynikiem zastosowanej tutaj taktyki, odpowiedniej do sił, do ich uzbrojenia i do fizycznych warunków terenu. W każdym razie była to taktyka dobra, bo skuteczna; a najdosadniej jej skuteczność scharakteryzował kronikarz niemiecki malując posępny obraz przyszłości dla Niemiec i mówiąc o Bolesławie: „nasz prześladowca"13. Pokój budziszyński oddał Polsce Łużyce i Milsko, a jej suwerenności w niczym nie naruszył. A gdy po śmierci Henryka II możliwe okazało się (utrudniane dotąd przez niego) porozumienie z papiestwem, nawiązał je Bolesław natychmiast i uzyskał pozwolenie na koronację królewską. Dokonana uroczyście w Gnieźnie w 1025 r. stwierdzała ona prawnie niezależność PoMri od Cesarstwa, przyznaną już polubownie w r. 1000 przez Ottona III, zaprzeczoną przez Henryka II, wywalczoną zaś i obronioną faktycznie przez Bolesława Chrobrego w zwycięskich bojach z lat 1002 - 1018. Liczne wojny Bolesława Chrobrego miały nadto ogromne znaczenie wewnątrz jego państwa. Oto ciągle jednoczyły one — niemal rok po roku — rycerstwo wszystkich ziem polskich do walki o wspólne cele całości, wskazywane przez monarchę jako naturalnego przywódcę. A pamiętajmy, że też uwieńczyła wszystkie wysiłki i ideały jego życia i pracy. Oznaczała niepod- 30 Kronika Thietmara, ks. IV, § 45. 28 Dziejowa rola Bolesława Chrobrego ległość na zewnątrz, niepodzielność państwa na wewnątrz. Została najdrogocenniejszą po nim spuścizną. Ale jeden błąd niewątpliwy popełnił wielki monarcha, błąd, który niespodziewanie rychło a srodze pomścił się na tym najcenniejszym dziele jego życia. Błędem tym było odtrącenie pierworodnego syna i odmówienie mu praw do następstwa tronu, który przeznaczył Chrobry — idąc za uczuciem — młodszemu synowi Mieszkowi II. Nie przewidział Bolesław, że osadzony w odległej włoskiej pustelni pierworodny syn Bezprym zdoła wrócić do kraju i że się upomni krwawo o swe prawa, a gdy za ich uznanie trzeba będzie drogo zapłacić, to się nie zawaha i za miraż władcy zapłaci najwyższą cenę, bo odeśle cesarzowi koronę królewską ojca i brata — na znak, że się zrzeka niepodległości i pragnie być wiernym wasalem. A po krótkim, tragicznie przerwanym, królewskim trzechleciu Bolesława Śmiałego, stała się tradycja o koronie królewskiej Chrobrego dla pokoleń, żyjących w dobie rozbicia Polski na dzielnice, drogocenną relikwią i życiodajnym hasłem, pod którym dokonało się odrodzenie narodowe i zjednoczenie państwowe. Ale z górą 200 lat trzeba było czekać, nim Przemysł II, rozpoczynając w r. 1295 nowy i odtąd już nieprzerwany szereg koronowanych władców Polski, mógł położyć oa swej majestatycznej królewskiej pieczęci ten pełen otuchy napis, że „sam Bóg zwrócił zwycięskie znaki Polakom" sl. 31 F. Piekosiński, Pieczęcie polskie wieków średnich, Kraków 1899, nr 210. Rola św. Wojciecha w dziejach Polski i Czech W osobistości św. Wojciecha, jak w jego działalności i w męczeńskim zgonie, wybijają się na plan pierwszy momenty natury politycznej i ogólnokulturalnej ponad samą ściśle religijno-kościelną wagę jego zgonu. Był Czechem z pochodzenia i przez lat kilkanaście biskupem Pragi, zaś pod koniec swego krótkiego życia zjawił się jako misjonarz w Polsce, podejmowany życzliwie i zaszczycony przyjaźnią przez naszego ówczesnego władcę Bolesława Chrobrego, po czym wnet zginął z rąk pogańskiego ludu Prusów, wśród których z ramienia Polski podjął pracę misjonarską, mającą ten kraj podciągnąć do kulturalnej jedności z Polską i chrześcijaństwem zachodniej Europy. W wyniku męczeńskiego zgonu został, jako święty katolickiego Kościoła, patronem założonej przy jego zwłokach metropolii gnieźnieńskiej, ale tym samym — patronem kościelnym całej Polski wraz z Pomorzem, gdzie w sto lat później misja chrześcijańska przeprowadzona została pod patronatem św. Wojciecha. Zdawałoby się więc, że jest to postać, której wspomnienie może być jedynie naturalnym czynnikiem łączności między Polską a Czechami, skoro chodzi tu o Czecha szerzącego z Polski i pod opieką polskiego 30 Rola św. Wojciecha w dziejach Polski i Czech Rola św. Wojciecha w dziejach Polski i Czech 31 władcy chrześcijaństwo u Prusów, mieszkających w sferze naturalnej ekspansji politycznej i kulturalnej naszego narodu i państwa. Tymczasem tak nie jest, jeśli chodzi o treść odnośnych faktów i wypadków, św. Wojciech bowiem był niemalże wygnańcem z Czech, poróżniony najbardziej zasadniczo ze społeczeństwem, wśród którego los mu wyznaczył biskupie duszpasterstwo, był wygnańcem, którego rodzinę równocześnie w Czechach bezlitośnie wymordowano, przy czym niedobitki jego rodu w Polsce właśnie znalazły bezpieczne schronienie. Zostawszy zaś przez swe męczeństwo kościelnym patronem Polski i jej arcybiskup-stwa, ściągnął w r. 1038 na Polskę najazd czeski, którego celem — jakże znamiennym dla epoki i jej kulturalnego obrazu — było porwanie i uwięzienie relikwii św. Wojciecha z Gniezna do Pragi. Czechom miały te relikwie posłużyć jako środek do zdobycia dla siebie arcybiskupiej godności i uzyskania na tej podstawie samoistności kościelnoorganizacyjnej, ale Polsce odebranie ich groziło zachwianiem i może upadkiem metropolii gnieźnieńskiej, a więc i zatratą niezależności kościelnej naszego kraju w stosunku do zaborczych tendencji kościoła w Niemczech. A więc w szczegółowym rozważaniu chodzi tu o sprawy, które raczej dzielą, niż łączą. Ale mimo te pozory jest to jednak postać wspólna dziejów polsko-czeskich, a choć za życia, zwłaszcza po swojej śmierci, była powodem rozterki między obu narodami, to wszakże dziś, gdy te sprawy przebrzmiały pod względem swojej bezpośredniej aktualności, postać św. Wojciecha może i powinna być czynnikiem łączności obu krajów. Dla współczesnych swoich był św. Wojciech przede wszystkim Słowianinem. Jeden z żywotów zawiera w opisie jego męczeństwa znamienne zdanie: „O! jakże cudnie uśmiechają się niebiosa na widok Słowianina wchodzącego w koronie męczeńskiej" *. A sam św. Wojciech w przemówieniu do pogańskich Prusów, zaczynając swą pracę misyjną, przedstawił się słowy: „Jestem z urodzenia Słowianinem!" 2. Toteż w niniejszym wspomnieniu pragnę ponad rolę odegraną z osobna w Czechach, a z osobna w Polsce, podkreślić słowiańskość tej niezwykłej postaci dziejowej, której znaczenie kościelno-religijne w ramach całego chrześcijaństwa okazało się dla Słowiańszczyzny szczególnie doniosłe w długotrwałych skutkach. Rozważę najpierw rolę, jaką odegrał św. Wojciech w rzeczywistym życiu w Czechach i w Polsce. Ograniczę się oczywiście do najważniejszych szczegółów, znamionujących przebieg tego niezbyt długiego żywota, po czym określę pośmiertne znaczenie męczeństwa św. Wojciecha i jego kultu w dbu krajach. Św. Wojciech pochodził z książęcego rodu Sławni-kowiców, mających siedzibę książęcą w Libicy. Podobnie jak Polska jako państwo powstała ze zjednoczenia przez dynastię wielkopolską Piastów kilku ziem plemiennych, posiadających własne, udzielne przedtem rody książęce, tak i Czechy przeżywały pod koniec X w. ostatnią fazę zjednoczenia swego terytorium, a księstwo libickie Sławriikowiców (między Polską a centralnymi ziemiami czeskimi wokół Pragi) było ostatnim księstwem udzielnym, już podporządkowanym formalnie praskiej dynastii Przemyślidów. Ale też, jako ród poniekąd z nimi rywalizujący, byli Sław- 1 Mon, Poi. Hist., t. I, s. 215, żywot pióra św. Brunona z Kwer-furtu. 2 Mon. poi. Hist., seria II, t. IV, cz. 1, s. 42, 65, 82, tzw. żywot pierwszy. 32 Kola św. "Wojciecha w dziejach Polski i Czech Rola św. Wojciecha w dziejach Polski i Czech 33 nikowice traktowani przez Przemyślidów nieufnie, niekiedy wprost nienawistnie. Tę zaś nieufność i nienawiść pogłębiała ta okoliczność, że Libice były bardziej chrześcijańskie, niż Praga. Że jednak to chrześcijaństwo na terenie Czech w ówczesnych warunkach szerzone było przez duchownych niemieckich i opierając się o Niemców torowało drogę politycznym wpływom niemieckim, byli i Sławnikowice skutkiem tego bardziej proniemieccy niż Praga, która pod Prze-myślidami w większym stopniu przeciwstawiała się wówczas niemczyźnie, toteż 'bardziej była pogańska i przywiązana do pogaństwa, mimo formalnego przyjęcia chrztu przez ludność i dynastię. Pacholęce lata spędzone na książęcym dworze ojca w Libicach upłynęły św. Wojciechowi niezwykle wesoło, bo też ten dwór prowadził wesoły, nieraz hulaszczy tryb życia, a ojciec Wojciecha osobiście przodował w zabawach i hulankach. Z tego środowiska wyrwał się Wojciech na kilka lat młodzieńczych do Magdeburga na naukę. Że zaś trafił na wybitnego mistrza Otryka, który z jednej strony imponował wiedzą i rozumem, z drugiej dawał wzór życia surowego w służbie chrześcijańskich ideałów, dokonała się tu już zasadnicza przemiana duchowa w młodzieniaszku o duszy czułej i podatnej na dobre wpływy i impulsy. W kilka lat później już jako duchowny wracał św. Wojciech do Pragi na dwór (biskupi, gdzie jednak ponownie wpadł w wir uciech światowych, bo na biskupim dworze praskiego biskupa Thietmara panowała taka sama świecka i wesoła atmosfera, jak w ojcowskim zamku w Libicach. Pokusom tym nie uległ młody duchowny, a w krótkim czasie przeżył wzruszający moment, który utwierdził go na obranej drodze: była to okropna śmierć owego biskupa praskiego Thietmara, który umierał w rozpaczy, iż zmarnował życie, nie spełniając wzniosłych obowiązków swego urzędu biskupiego i miał szaleńczą wizję, iż go żywcem porywają szatani 3. To głębokie przeżycie zaostrzyło surowość poglądów św. Wojciecha, toteż gdy sam wnet w r. 982 został biskupem w Pradze, stawiał od początku wysokie wymagania moralne swym owieczkom, przestrzegając surowo zasad chrześcijańskiego życia. Nie zadowalał się czysto zewnętrznymi pozorami stosowania się do przepisów i nakazów kościelnych, ale pragnął i żądał przejęcia się na wskroś ideałami chrześcijańskiego trybu życia, karcąc wszelkie objawy nie wykorzenionego jeszcze zupełnie pogaństwa w jego przejawach swobody i beztroski życiowej. Stąd wynikały oczywiście od początku nieuniknione konflikty, bo przerobienie dogłębne dusz nie dawało się osiągnąć szybko prostym rozkazem, a św. Wojciecha ponosiła gorączka zapału, dająca się ugasić jedynie natychmiastowymi wynikami, które właśnie w danej sytuacji były nieosiągalne. Toteż po kilku latach bezowocnego w gruncie rzeczy duszpasterstwa opuścił św. Wojciech w zupełnym zniechęceniu swą stolicę biskupią, wyjeżdżając samowolnie z Pragi i w duchowej rozterce zdążając do Rzymu. Tu powziął decyzję pielgrzymki do Ziemi Świętej i odprawiwszy swój orszak do kraju, wyruszył z paru tylko towarzyszami na południe. Ale zatrzymał się czas jakiś w klasztorze w Monte Cassino i pod wpływem poznanego tam św. Nila zmie- 3 Tamże, s. 9 - 10, 53-54 i 73. 3 — Polska piastowska I 34 Kola św. Wojciecha w dziejach Polski i Czech nil decyzję, a wróciwszy po kilku miesiącach do Rzymu i zrezygnowawszy z godności biskupiej, wstąpił tutaj do klasztoru benedyktynów o nader surowej regule pod wezwaniem św. Aleksego i Bonifacego na Awentynie. Tak podczas podróży, jak i następnie w tym klasztorze, wszedł w bliski kontakt z kilku osobistościami, o których można powiedzieć, że były to najwznioślejsze duchy przewodnie ówczesnego życia religijnego, szczególniej intensywnego pod koniec pierwszego tysiąclecia chrześcijaństwa. We współżyciu z nimi przesiąknął atmosferą ascezy i wyrzeczeń; pod ich moralnym wpływem formowała się i krystalizowała nowa osobowość św. Wojciecha, a kilka lat rozmyślań i umartwień w klasztorze skierowało duszę jego do pragnień i marzeń o męczeństwie za wiarę. Były to tak wybitne w dziejach Kościoła postacie, jak św. Nil, św. Bruno, opat Leon, brat św. Wojciecha Radzim i inni. Takimże .samym typem był i młodociany ówczesny cesarz Otto III, niezwykły cesarz-marzyciel, pragnący już tu na ziemi urzeczywistnić „królestwo boże", a gdy nie umiał tego ideału wcielić w życie, nosił się i on z zamiarem rezygnacji z doczesnych zaszczytów, pragnąc złożyć koronę cesarską, jak św. Wojciech swój urząd biskupi, i spędzić resztę życia w pustelni zakonnej wśród takich duchów bratnich, jak św. Wojciech, którego urokowi uległ w zupełności najzażylszą doń zapaławszy w Rzymie przyjaźnią. W r. 992 zjawiło się w Rzymie poselstwo, żądające imieniem metropolity mogunckiego, imieniem księcia Czech oraz ludu praskiego, powrotu św. Wojciecha na biskupstwo w Pradze. Nakłoniony uchwałą synodu rzymskiego oraz osobistym zaleceniem papieża powrócił św. Wojciech niechętnie i wbrew pragnieniom Rola św. Wojciecha w dziejach Polski i Czech 35 serca, a jedynie z poczucia dyscypliny kościelnej, do swoich owieczek, ale obecnie — pod wpływem własnych przeżyć duchowych i własnej praktyki ascetycznej — podwyższył jeszcze swoje wymagania wobec podwładnych sobie wiernych, przy czym oczywiście jeszcze łatwiej niż poprzednio było o ponowny konflikt na tle tego wzajemnego niezrozumienia między pasterzem a owieczkami i tej przegrody moralnej, jaka dzieliła na wpół pogańskich diecezjan od na wskroś ideałami chrześcijańskiego surowego życia przejętego biskupa. Toteż istotnie do konfliktu doszło wnet, a miał on o tyle dramatyczniejszy przebieg, że zniecierpliwiony biskup rzucił klątwę na 'nieposłuszny lud czeski i uszedł ponownie do Rzymu w r. 995. Tutaj zadzierzgnął dłuższą przyjaźń z cesarzem Ottonem III, który — też skłonny do mistycyzmu i ascezy — przylgnął całą duszą do świątobliwego biskupa i uważał go za najbliższego przyjaciela. Ale wnet doszły tu św. Wojciecha ponowne wezwania do Pragi, usilne zwłaszcza ze strony metropolity, bo nieposłuszny lud chyba nie bardzo tęsknił za swym biskupem. I tym razem nakaz papieski zmusił Wojciecha do powrotu, przy czym ipapież, dogadzając najserdeczniejszym pragnieniom św. Wojciecha, upoważnił go do wyprawy misyjnej do pogan, w razie gdyby Czesi nie chcieli w Pradze przyjąć swego pasterza. Z tym powrotem zwlekał św. Wojciech; doszła go zapewne już wieść, że w czasie jego nieobecności w kraju wymordowali Czesi cały jego ród, a tylko jego niedobitki znalazły osłonę i bezpieczeństwo w Polsce u Bolesława Chrobrego. Ale choć widmo bezpłodnej i niesławnej śmierci w bratobójczych domowych roztefkach nie mogło być ponętne, to przecież nie ta 36 Rola św. Wojciecha w dziejach Polski i Czech śmierć odstraszała św. Wojciecha i powodowała zwłokę w powrocie do Pragi. Wszak sam pragnął śmierci i chciał jej iść szukać wśród pogan, raczej należy go w tym momencie tak rozumieć, że po prostu wzdrygał się przed powrotem do pracy, której prowadzić nie umiał i w której owocność już sam zwątpił. Okrążywszy Czechy przez Moguncję i Magdeburg, przybył do Polski serdecznie witany i podejmowany przez Bolesława Chrobrego. Tutaj czekał na odpowiedź z Pragi, czy jej ludność istotnie życzy sobie jego powrotu. A tymczasem zaczął gorliwą pracę misyjną w Polsce, której ludność też na razie jeszcze tylko bardzo powierzchownie była schrystianizowana, mimo surowych „apostolskich" rządów Bolesława Chrobrego, wymuszającego posłuch dla nakazów nowej religii surowymi karami. Ale działalność misyjna św. Wojciecha w Polsce, zresztą bardzo kratka, zaledwie paromiesięczna, niezbyt była zdaje się owocna, skoro późniejsze żywoty św. Wojciecha zachowały tradycję o tym, iż strój zakonny, nie znany w Polsce ludności, odstraszał, a odmienna wymowa św. Wojciecha rozśmieszała słuchaczy4, których język polski już się różnił poważnie od czeskiego. Wreszcie nadeszła z Pragi odmowna odpowiedź — zapewne ku wewnętrznej radości św. Wojciecha, bo go to zwalniało od Obowiązku powrotu i umożliwiało wyruszenie z krzyżem misjonarskim do pogan. Ruszył też wnet na tę upragnioną wyprawę. A skoro na razie ze względu na stosunki wojenne niemożliwa była misja wśród Lutyków, więc z inspiracji i za- 4 Mon. Poi. Hist., t. IV, s. 215. Rola św. Wojciecha w dziejach Polski i Czech 37 chęty Bolesława Chrobrego wyruszył do pogańskich Prusów. Zbrojny konwój odprowadził go do Gdańska, skąd z kilku towarzyszami łodzią popłynął do Prus, wylądował w okolicy Elbląga i tu po kilku dniach — na samym progu właściwej działalności misjonarskiej — dosięgła go „śmierć w Chrystusie" z rąk nienawistnie do obcego odnoszących się pogan. Męczeński zgon poniósł 23 kwietnia, w dzień św. Jerzego, z którym odtąd dzieli ten dzień w kalendarzu chrześcijańskim. W przededniu męczeństwa miał sen proroczy, który rano opowiedział towarzyszom: śniło mu się, że samotnie odprawiał mszę św. i sam się komunikował. Jakoż istotnie on jeden tylko został zabity, towarzysze jego ocaleli i wieść o jego zgonie zanieśli Bolesławowi Chrobremu, który — jak wiadomo — zwłoki jego wykupił od pogan i uroczyście pochował w Gnieźnie w kościele Matki Boskiej. Tak się przedstawiał żywot św. Wojciecha: rola odegrana za życia — jak widzimy — była w Czechach bezpłodna, bezowocna, była daremnym borykaniem się z nie dającymi się zwalczyć trudnościami. Działalność osobista w Polsce krótkotrwała i przelotna, też zapewne była nie nazbyt owocna. Działalność wśród pogan zaledwie zaczęta i natychmiast brutalnie przerwana męczeńskim zgonem5. O wiele bardziej długotrwałe i owocniejsze dla Polski i Czech skutki były dalsze — pośmiertne dzieje św. Wojciecha, mianowicie dzieje jego relikwii. Nikłe znaczenie jego wysiłku życiowego zolbrzymiało po męczeńskiej śmierci i rola jego szybko odegrana w krótkim życiu przeciągnęła się na całe wieki poza jego zgon, jako rola jego du- 5 Por. najwcześniejsze żywoty: Mon. Poi. Hist., seria II, t. IV, cz. 1 i Mon. Poi. Hist., t. I, s. 189 - 222. 38 Rola św. Wojciecha w dziejach Polski i Czech chowej, bohaterskiej wielkości: jej urokowi ulegli ci, którzy mu żywemu okazywali niezrozumienie i nieposłuszeństwo. Stało się to w 40 lat po jego męczeństwie i to w warunkach niezwykłych. Mianowicie po wyniesieniu św. Wojciecha na ołtarze, religijny jego kult, jako świętego, przeniknął z Polski do Czech, przywodząc umysły do refleksji, budząc chęć ekspiacji za niegodne traktowanie biskupa za życia budząc wśród Czechów tęsknotę za tym wygnanym niemal z Pragi świętym rodakiem i chęć posiadania go z powrotem wśród siebie. W r. 1038, gdy państwo nasze rozsadziły bunty wewnętrzne, urządzili Czesi najazd na Polskę, pozbawioną chwilowo władcy, a celem tego najazdu stało się uwięzienie relikwii św. Wojciecha z Gniezna do Pragi. Fakt typowo średniowieczny, niezmiernie znamienny, ale też pod względem moralnym i ogólno-kulturalnym niezwykłej i trwałej doniosłości. Warto mu się bliżej przyjrzeć. Dokładnie przebieg tej niezwykłej wyprawy po św. Wojciecha opisuje czeski kronikarz Kosmas6. Korzystając z bezpańskiego stanu, w jakim znalazła się Polska, opuszczona i osierocona przez swą dynastię, postanowił czeski książę Brzety-sław pomścić klęski zadane Czechom przez Bolesława Chrobrego i rozesłał w r. 1038 wici po kraju, powołując pod najsurowszymi karami cały naród czeski, tj. przede wszystkim jego warstwę rycerską, na generalną wyprawę do Polski. Jak burza przebiegłszy przez kraj, doszła ta wyprawa do Gniezna, o którym kronikarz podaje, że choć obronne z natury i uzbrojone sztucznymi warowniami, łatwe było do zdobycia, bo 6 Kronika Kosmasa, wyd. B. Bretholz, Berlin 1923, ks. II, §2-5. Rola św. Wojciecha w dziejach Polski i Czech 39 pozbawione obrońców. Toteż bez walki zostało zajęte. Tu w bazylice Najświętszej Panny Marii „spoczywał najdroższy skarb, mianowicie ciało św. Wojciecha". Czesi, odkładając na później branie łupów, wpadli do archikatedry, by co prędzej sięgnąć po „drogocenne szczątki świętego ciała". Wówczas biskup praski Sewer, widząc ten żywiołowy odruch swych wiernych, postanowił okiełzać rozumnie ten entuzjazm w obliczu relikwii św. Wojciecha i skierować go ku jak najbardziej wzniosłemu celowi chrześcijańskiego umoralnie-nia tych mas ludu, które dotąd raczej z imienia niż z codziennej życiowej praktyki były chrześcijańskie. Powstrzymał gromkim okrzykiem rycerstwo, nawołując, by się godnie przygotowało do tak wzniosłego momentu, mianowicie przez trzydniowy post, przez spowiedź i wyrzeczenie się tych wszystkich „sprośno-ści", które św. Wojciechowi obrzydły u nich za życia, wreszcie przez uroczyste z całego serca złożone ślubowanie, że ich więcej już nie będą popełniać. Ale rozgorączkowany tłum nie chciał słuchać biskupa, pragnąc jak najszybciej ujrzeć relikwie, a że — jak podaje kronikarz — umieszczone były za ołtarzem pod ścianą (,,iuxta parietem") i bez zburzenia ołtarza dostać się do nich było rzeczą niemożliwą, zaczęto demolować ołtarz. Ale wtedy stał się cud ostrzegawczy: oto cała rzesza stanęła jak sparaliżowana, tracąc słuch, wzrok i głos na prawie trzy godziny, nim za łaską bożą znowu odzyskali zdrowe zmysły. I wtedy dopiero posłuchali swego pasterza biskupa Sewera, poszcząc i modląc się o przebaczenie przez trzy dni. Trzeciej nocy miał nad ranem biskup Sewer sen, w którym mu się pojawił św. Wojciech, zapewniając go, że Bóg ich łaskawie wysłucha, jeśli nie będą wię- J 40 Rola św. Wojciecha w dziejach Polski i Czech cej popełniać tych grzechów, których wyrzekli się przy chrzcie świętym. Gdy rano biskup Sewer opowiedział to księciu Brzetysławowi i jego otoczeniu, natychmiast weszli do katedry Matki Boskiej i przed grobem św. Wojciecha padli na ziemię, zatapiając się w modłach, po czym książę wyszedł na ambonę i dokonał wraz z biskupem uroczystego zaprzysiężenia swego narodu na wierność religii chrześcijańskiej. Niezwykły ten akt miał tego rodzaju przebieg, że książę doniosłym głosem z ambony wygłaszał rotę przysięgi i tekst ślubowania, a cały lud, wyciągnąwszy dłonie ku trumnie św. Wojciecha, okrzykiem potwierdzał swą wolę i zgodę na nakazy księcia, biskup zaś umocowywał to zobowiązanie klątwą na tych, co by je złamali. W ten sposób zaprzysiężono uroczyście i zbiorowo nierozerwalność małżeństwa i zasadę jednożeń-stwa (w miejsce praktykowanej dotąd pogańskiej poli-gamii) pod karą sprzedania winowajców w niewolę do Węgier bez prawa wykupienia się z tej niewoli i powrotu do kraju. Podobnie potępiono inne występki przeciw moralności chrześcijańskiej, zbrodnię mężo-bójstwa, orgiastyczne zabawy i pijatyki w karczmach, znieważanie świąt niegodnymi zajęciami, jak odbywanie targów, wreszcie pogańskie grzebanie zmarłych po lasach lub polach, zamiast na poświęcanych cmentarzach chrześcijańskich. Biskup Sewer aprobował najsurowsze fizyczne kary na winowajców, jak piętnowanie rozpalonym żelazem, zakuwanie w kajdany, wieszanie itp., ogłaszając, że po to książę ma miecz przy boku, by ręce swe obmywać we krwi grzeszników! A całe ślubowanie zakończył biskup i książę orzeczeniem, że „to są grzechy, nienawistne Bogu, które ze wstrętem potępił św. Wojciech u nas i opuścił Rola św. Wojciecha w dziejach Polski i Czech 41 nas, swoje owieczki, woląc iść nauczać obce ludy. Że tych grzechów więcej nie będziemy popełniali, ślubujemy pod powagą naszej i waszej przysięgi". Wówczas biskup, wezwawszy imienia Trójcy Sw. i ująwszy młot, zaczął — przy śpiewie psalmów i innych odpowiednich hymnów przez kler —¦ delikatnie odłupywać wierzch grobowca... Gdy usunął płytę wierzchnią, odbił też ściany sarkofagu, a na płycie dolnej ukazał się oczom wszystkich św. Wojciech w takim świeżym wyglądzie, jak gdyby w tymże dniu odprawiał mszę św. Następuje niezwykle barwny i nastrojowy opis religijnego upojenia i ekstazy, jakie ogarnęły wszystkich, tak, że trzy dni nie czuli potrzeby przyjmowania jakiegokolwiek posiłku itp. Następnie duchowieństwo śpiewało Te deum laudamus, a świeccy odmawiali Kyrie eleyson wedle ówczesnego zwyczaju. Książę i biskup wynieśli zwłoki owinięte w jedwab na główny ołtarz dla lepszego ukazania tłumom. Nastąpiła składka pieniężna, która dała ponad 200 grzywien srebra. Odszukano później grób pierwszego metropolity polskiego arcybiskupa Radzima, brata św. Wojciecha, oraz — w innym kościele -—¦ zwłoki 5 braci pustelników z eremu w Międzyrzeczu 7 i ten drogocenny łup religijny włożono na odpowiednio przygotowane wozy, po czym uformował się pochód — pielgrzymka, zdążająca w podniosłym, religijnym nastroju do Pragi. W Pradze 23 VIII 1038 odbyła się olbrzymia uroczystość przyjęcia relikwii. Książę z biskupem nieśli na własnych ramionach relikwie św. Wojciecha, opaci 'Za T. Wojciechowskim, Szkice historyczne jedenastego wieku, wyd. III, Kraków 1951, szkic I. 42 Rola św. Wojciecha w dziejach Polski i Czech prascy zwłoki 5 pustelników, archipresbiterzy — arcybiskupa Radzima-Gaudentego, 12 księży — olbrzymi złoty krucyfiks, ufundowany w Gnieźnie przez Bolesława Chrobrego (trzykrotna waga św. Wojciecha, więc blisko 300 kg), dalej różne obrazy ryte w tablicach złotych i srebrnych i wreszcie na 100 wozach dzwony kościelne i inne przybory liturgiczne uwięzione z Polski, której młode chrześcijaństwo tak doszczętnie zostało złupione moralnie i materialnie. Ale dla Czech miało to kolosalne znaczenie, bo było jakby pośmiertnym zwycięstwem św. Wojciecha nad krnąbrnym ludem, którego on za życia nie zdołał schrystianizować, mimo wysiłków i zabiegów, a teraz oto po śmierci, jako męczennik, wyniesiony na ołtarze, przywiódł do dobrowolnego, entuzjastycznego ślubowania obyczajów chrześcijańskich. Istotnie też pod wpływem tego nowego, ożywionego kultu postępy chrystianizacji w Czechach były szybkie. Opór psychiczny duchowego pogaństwa przycichł w duszach Czechów, którzy odtąd zaczęli obyczajowo życie swe przystosowywać do wymagań religii chrześcijańskiej, stosownie do owych uroczystych ślubowań wykonanych w katedrze gnieźnieńskiej. A teraz wróćmy na teren Polski. Jak wiadomo, Polska zebrała najwspanialsze żniwo i uzyskała najświet-niejszy owoc z męczeńskiej śmierci św. Wojciecha. Na wieść bowiem o jego zgonie cesarz Otto III z papieżem zadecydowali o ustanowieniu arcybiskupstwa przy jego relikwiach w Gnieźnie, a brat męczennika Radzim już w 999 r. mianowany został w Rzymie „arcybiskupem św. Wojciecha"8. Na tzw. zjeździe 8 W. Abraham, Organizacja kościoła w Polsce do potowy XII wieku, wyd. III, Poznań 1962, s. 126. Rola św. Wojciecha w dziejach Polski i Czech 43 gnieźnieńskim w r. 1000, gdy cesarz Otto III osobiście przybył w pielgrzymce pobożnej oddać cześć relikwiom swego „przyjaciela" św. Wojciecha i pomodlić się przy jego zwłokach, utworzone zostało przez niego w Gnieźnie arcybiskupstwo, które Polsce na cały ciąg dziejów zabezpieczyło niezależność kościelną od niemieckiej hierarchii i dało jej pierwszego patrona narodowego, którego kult jednoczył duchowo całą ludność kraju. Uwięzienie tych relikwii w r. 1038 do Pragi groziło upadkiem godności metropolitalnej w Polsce i utratą oraz unicestwieniem owej niezależności kościelnej naszego kraju, ufundowanej na relikwiach św. Wojciecha. W grze więc były nader ważne politycznie i kulturalnie sprawy, ważne dla kościoła w Polsce, ale równie ważne dla państwa i dla narodu polskiego. Jakże się zachowała Polska w tym momencie dziejowym? Uwięzienie relikwii św. Wojciecha z Gniezna do Pragi dokonane zostało w czasie, gdy Polska pozbawiona była władcy, bo bunty wewnętrzne zmusiły jedynego pozostałego przy życiu Piastowicza, tj. Kazimierza Odnowiciela, do ucieczki z kraju. Mimo to znalazł się w Polsce ktoś, kto rozumiał dobrze, jak ważne tutaj w grze są sprawy i skierował osobnym poselstwem szczegółową skargę do Rzymu, by u papieża bronić praw PolsM do relikwii9, będących fundamentem archimetropolii polskiej. Łatwo zgadnąć, kto? Były to oczywiście czynniki kościelne, którym ta droga obrony przez Rzym wydawała się najwłaściwsza. Ale wnet wybuchł w Polsce groźny bunt pogaństwa, pomordowano biskupów wraz z niższym duchowieństwem, po- o Kronika Kosmasa, ks. II, § 6, 7. 44 Rola św. Wojciecha w dziejach Polski i Czech burzono kościoły, a specjalnie w zburzonej archikatedrze gnieźnieńskiej, wedle świadectwa naszego najstarszego kronikarza, dzikie zwierzęta założyły legowiska 10. W tych warunkach działalność wysłanego do Rzymu poselstwa nie mogła być podtrzymana i Czesi mieli ułatwioną sytuację: przy użyciu odpowiednich środków zdołali u papieża Benedykta IX uzyskać aprobatę faktu dokonanego, tj. uzyskali pozwolenie na zatrzymanie u siebie wywiezionych relikwii, pod warunkiem wykonania przepisanej im akcji pokutnej. Czeski kronikarz pisze o tym otwarcie, że wysłannicy czescy w nocy poprzedzającej sąd papieski w tej sprawie poobchodzili różnych kardynałów, wpływowych przy papieżu, „corruperunt pecunia cardinalium astuciam, auro subplantant iusticiam, mercantur precio clemenciam, muneribus leniunt iudicialem senten-tiam". Toteż ten wyrok wypadł łagodnie: papież wprawdzie skarcił księcia i biskupa Sewera za to, że tego czynu dokonali samowolnie, wszak „nulli liceat sine nostra permissione de loco ad lucum sacrum transferre corpus" n, ale fakt zaaprobował, nakazując symboliczną satysfakcję w postaci budowy klasztoru ku czci św. Wojciecha w mieście Bolesławiu nad Łabą (Bunzlau), co istotnie wykonano pospiesznie, bo już w r. 1046 nastąpiło uroczyste poświęcenie okazałej bazyliki i otwarcie klasztoru z licznym konwentem. Gdy Kazimierz Odnowiciel wrócił do Polski i w ciężkich walkach, zwłaszcza w związku z buntem Masława na Mazowszu, przez kilka lat zajęty był akcją zdobywania z powrotem władzy nad krajem, nie miał niemal czasu na starania w sprawie uwięzionych re- 10 Kronika Galia, ks. I, § 19. 11 Kronika Kosmasa, ks. II, § 7. Rola św. Wojciecha w dziejach Polski i Czech 45 likwii. Godność arcybiskupia Polski i Gniezna została jednak uratowana i sprawa relikwii św. Wojciecha poszła w zapomnienie albo też umyślnie została puszczona w niepamięć. Wobec dużego ubytku ludności w przewrotach wewnętrznych i walkach, niewielu pozostało świadków ich uwięzienia, a nieco późniejsze zniszczenie archikatedry w reakcji pogańskiej i jej popadniecie w ruinę i trwałe opustoszenie w ogóle ¦czyniło wątpliwym, czy Czesi cośkolwiek uwieźli, czy też cała zawartość katedry gnieźnieńskiej zniszczona została dopiero w wewnętrznych zamieszkach przez zbuntowane pogaństwo. Przeczekano parę dziesiątków lat, a gdy przyszło w r. 1097 do odbudowy katedry w Gnieźnie, łatwo było ogłosić, że relikwie św. Wojciecha odnalazły się wśród ruin, i kult tych relikwii zorganizować na nowo. Istotnie też czytamy w kronice Galia Anonima, że w r. 1112 Bolesław Krzywousty sprawił nowy złoty, niezwykle kosztowny relikwiarz dla relikwii św. Wojciecha12. A więc je posiadano lub też raczej wierzono w to, że były w dawnym miejscu. A w r. 1122 książę pomorski Warcisław złożył bogatą obiatę na ołtarzu z relikwiami św. Wojciecha, poddając Pomorze pod względem kościelnym symbolicznie metropolii gnieźnieńskiej i jej patronowi św. Wojciechowi. Wreszcie pod r. 1127 zapisał najpoważniejszy rocznik ówczesny radosną wiadomość, że „caput S. Adalberti inventum est" 13 — znaleziono głowę św. Wojciecha, zatem uzupełniono już posiadane relikwie nader ważną partykułą, bo głową. Dla ludzi pragnących i wierzących wszystko 12 Kronika Galia, ks. III, § 25. 13 Mon. Poi. Hist., t. II, s. 832 (rocznik krakowski), s. 875 (rocznik Sędziwoja) i inne. 46 Kola św;. Wojciecha w dziejach Polski i Czech staje się możliwe: całą duszą pragniono mieć u siebie te cenne relikwie, więc uwierzono w ich posiadanie. Ale na gruncie opisu Kosmasa, przedstawiającego szczegółowo owo uwięzienie zwłok św. Wojciecha, Ra-dzima i 5 pustelników, można na razie sceptycznie zapatrywać się na autentyczność tych relikwii, które czczono w Gnieźnie za Bolesława Krzywoustego, i autentyczność tej głowy, którą odnaleziono w r. 1127, zwłaszcza że wywiezienie tych relikwii potwierdza też i nasz Gali Anonimu. Wydawałoby się, że ten problem autentyczności względnie nieautentyczności relikwii w Pradze i Gnieźnie nie jest aktualny, że nie istnieje w samej rzeczy. Tymczasem został podjęty z najbardziej powołanej strony i postarano się go rozwiązać, jako problem historyczny, metodą badania historycznego. Uczynił to w r. 1924 prof. Uniwersytetu Warszawskiego ks. Henryk Likowski w rozprawie Geneza święta Translatio s. Adalberti w Kościele polskim15. Główną tezą tej pracy jest, że wedle przepisów kanonicznych i ówczesnej praktyki relikwie męczennika, zwłaszcza stanowiące liturgiczny fundament arcy-biskupstwa, musiały być złożone i zamurowane w ołtarzu pod mensą. Skoro zaś wedle opisu Kosmasa, opisu bardzo szczegółowego, biskup praski Sewer młotem rozbijał osobny sarkofag, umieszczony w ścianie za ołtarzem („post altare iuxta parietem"), to wynika stąd wniosek, że Czesi wprawdzie wydobyli jakieś zwłoki, ale nie były to relikwie św. Wojciecha. Chodziłoby o to, czy ta praktyka kościelna i ów przepis kanonu o umieszczaniu relikwii w ołtarzu był w tym 14 Kronika Galia, ks. I, § 19. 15 ,,Kwart. Teolog. Wileński", R. I - II, 1923 - 1924. Rola św. Wojciecha w dziejach Polski i Czech . wypadku istotnie wykonany w Gnieźnie odnośnie do relikwii św. Wojciecha. A tu nam w pomoc przychodzi współczesny męczeństwu biskup merseburski Thietmar, który opisuje w swej kronice pielgrzymkę cesarza Ottona III do Gniezna w r. 1000 i podaje, że sam cesarz po ustanowieniu w Gnieźnie metropolii „factoąue ibi altari in eo honorifice condidit reli-quias" 16. A więc istotnie ten -przepis kościelny zastosowano rygorystycznie w Gnieźnie i to właśnie w momencie utworzenia archikatedry pod wezwaniem św. Wojciecha. Zatem teza i cały wywód ks. prof. Likowskiego wydają się nie tylko poprawne metodycznie, ale i pewne co do wyników. Czy jednak wyniki te są zupełnie pewne? Otóż mogą się nasunąć dodatkowe wątpliwości, gdy zważyć, że w r. 1018 wedle kroniki Thiet-mara katedra arcybiskupia w Gnieźnie „cum mansio-nibus ceteris comburitur" 17. A zatem po tym pożarze mogły nastąpić w urządzeniu wnętrza katedry zmiany również i w ulokowaniu relikwii. Bo przecież Czesi musieli dokładnie w Gnieźnie i dowiadywać się i szukać, gdzie znajdują się rzeczywiście relikwie św. Wojciecha, i, jak wiadomo z Galia, także w Polsce rozumiano jednak, że relikwie w 1038 r. zostały uwięzione, Ks. Jan Fijałek, znakomity historyk Kościoła w Polsce, oceniając z wysokim uznaniem studium ks. Likowskiego, nie przyjął jednakże tych jego wyników za pewne, lecz zgodnie ze źródłami czeskimi i polskimi, uznając za fakt historyczny uwięzienie relikwii św. Wojciecha z Gniezna w r. 1038, wypowiedział domniemanie, że w r. 1097 przy rekonsekracji archi- 10 Kronika Thietmara, ks. IV, § 45. 17 Tamże, ks. VIII, § 15. 48 Rola św. Wojciecha w dziejach Polski i Czech katedry w Gnieźnie książę polski żyjący w zgodzie z Czechami, Władysław Herman, postarał się o polubowne, pokojowe oddanie przez Czechów części relikwii św. Wojciecha i te odtąd posiadano z powrotem w Gnieźnie; dla nich sprawiał Bolesław Krzywousty nowy relikwiarz i przy nich składał ofiarę pomorski książę Warcisław 18. Tak przedstawia się w nauce sprawa relikwii św. Wojciecha. Kończąc stwierdzam, co następuje: dla Polski był św. Wojciech — można powiedzieć — budowniczym Kościoła polskiego, niezależnego pod względem narodowym, wiernego jedynie Rzymowi, a dla Czech, choć nie słuchany za życia, zmuszony do wygnańczej niemal tułaczki, stał się właściwym misjonarzem dopiero po swym zgonie i właśnie przez ten zgon, opromieniony aureolą męczeństwa, pociągnął swych rodaków duchowo i kulturalnie ku chrześcijaństwu. Znaczenie w dziejach obu narodów podobne i niesłychanie doniosłe: stał niemal u kolebki naszego wspólnego chrześcijaństwa, dając mu w obu krajach i u obu narodów w pozgonnym swoim kulcie rodzimą pożywkę, jako pierwszy Słowianin, który Słowiańszczyźnie zdobył zaszczytne miejsce w świecie chrześcijańskim. 18 Mon. Poi. Hlst., t. u, s. 64, Ebbona żywot św. Ottona z Bam-bergu. Sprawa św. Stanisława Sprawę świętego Stanisława przedstawiłem w podręczniku Dzieje Polski średniowiecznej (Kraków 1926) na gruncie nader obfitej literatury naukowej, starając się jak najostrożniej i jak najobiektywniej ująć to zagadnienie, drażliwe nie tylko dla dzisiejszych pokoleń, ale widocznie i dla ówczesnych ludzi — choć oczywiście z odmiennych przyczyn, skoro jedyne współczesne źródło, tj. kronika tzw. Galia Anonima, tylko ogólnikowo, a zatem dla nas niejasno o tej sprawie napomknęła, najwyraźniej celowo uchylając się od przedstawienia bardziej szczegółowego, właśnie ze względu ma ówczesne drażliwości tej sprawy. Gdy pisałem odnośny ustęp, wydawało mi się, że to już sprawa właściwie zamknięta, choć wyjaśniona tylko w niewystarczającym stopniu, ale zamknięta dlatego, że na podstawie znanych źródeł nic pewniejszego i dokładniejszego nie da się już powiedzieć w tej materii, a prawie że nie ma żadnej nadziei, by się mogło gdzieś jeszcze znaleźć jakieś dotąd nie odkryte źródło, które by rzucić mogło nowe światło na ten niezwykle zagadkowy i ciemny epizod naszych dziejów. Tymczasem równocześnie z I tomem Dziejów Polski średniowiecznej, w r. 1925/1926, w Księdze pamiąt- 4 — Polska piastowska 50 Sprawa św. Stanisława kowej ku czci Oswalda Balzera ukazała się rozprawa Władysława Semkowicza Sprawa św. Stanisława w świetle nowego źródła ikonograficznego (Kraków 1925). A więc to, co się wydawało już mało prawdopodobne, jednak stało się: mianowicie wypłynęło na widownię nowe źródło, dotąd nie znane i nie zużytkowane, źródło obrazowe, przedstawiające legendę 0 św. Stanisławie w kilku scenach, a pochodzące ¦— wedle wywodów prof. Semkowicza — z drugiej połowy XII w., więc sprzed okresu starań o kanonizację, przeto choć niewspółczesne wypadkom, przecież zdolne rzucić nieco autentycznego światła na przebieg sprawy. Jednakże już w 3 lata później w „Roczniku Zakładu Naród. im. Ossolińskich", t. I - II za r. 1927/1928, ukazało się znacznie obszerniejsze studium o tymże zabytku, zmieniające bardzo gruntownie i zasadniczo pogląd na czas jego powstania (druga połowa XIII w.) 1 na jego ewentualne znaczenie dla odtworzenia przebiegu sprawy św. Stanisława. Studium to nosi tytuł Początki kultu św. Stanisława i jego średniowieczny zabytek w Szwecji, a wyszło spod pióra Mieczysława Gębarowicza, znakomitego historyka-mediewisty, a zarazem historyka sztuki, a więc autora o wybitnym dla danej kwestii autorytecie naukowym, gdzie dużo zależało od oceny czasu powstania odnośnego zabytku, bo od tego zawisła możność zużytkowania go dla historii jako źródła zabytkowego. Wszak inne miałoby ono znaczenie, gdyby istotnie pochodziło — jak przyjmował prof. Semkowicz — z XII w., a inne, jeśli się je uzna za zabytek z czasów po uroczystej kanonizacji św. Stanisława, bo wtedy będzie w nim można widzieć jedynie ilustrację do legendy upowszechnio- I Sprawa św. Stanisława 51 nej rozgłośnym w całym chrześcijaństwie faktem kanonizacji. Zarysowała się więc w obliczu tego nowego źródła zasadnicza różnica zdań dwóch wybitnych uczonych; będzie zatem naszą rzeczą rozważyć argumenty obu stron, by sobie wyrobić zdanie, jaką istotnie wartość źródłu temu można przypisać i o ile ono zdolne jest dorzucić coś do tego, co już w sprawie św. Stanisława z poprzednich badań było wiadomo. Ale nie na tym koniec. W roku bowiem 1937 ukazała się w „Kwartalniku Historycznym" (R. 51, z. 3) rozprawa tegoż samego Mieczysława Gębarowicza pod dość małomównym tytułem: Polska, Wągry czy Sycylia odbiorcą listu Paschalisa II, J.-L. nr 6570. Autor zajął się tu ustaleniem, do którego z tych trzech krajów odnosi się pewien list papieża Paschalisa II, i udowadnia — wydaje mi się, że ponad wszelką wątpliwość i niezwykle metodycznie — iż odnosi się do Polski. Wątpliwości powstały stąd, że w licznych kopiach (bo oryginał tej bulli się nie zachował) adres miewał rozmaite brzmienie, a treść sama przez się na pierwszy rzut oka wyraźnie nie przesądzała, kto miał być odbiorcą pisma papieskiego. Było ono drukowane kilkanaście razy w różnych wydawnictwach, specjalnie zaś w r. 1877 przedrukowane w I tomie Kodeksu dyplomatycznego Wielkopolski, a więc jak najlepiej uprzystępnione polskim historykom. Ci polscy historycy poprzedniego pokolenia znali dobrze tę bullę, ale dość jednomyślnie orzekli, że nie odnosi się ona do Polskil. Toteż w wielkiej dyskusji „w sprawie św. Sta- i W szczególności: W. Abraham: Organizacja kościoła w Polsce do polowy wieku XII, wyd. III, Poznań 1962, s. 205, przyp. 16; S. Kętrzyński, O palluszu biskupów polskich XI wieku, „Eozpr. Wydz. Hist.-Filoz. AU", t. 43, 1902, s. 50; Z. Lisiewicz, O obsa- 52 Sprawa św. Stanisława nisława", zainicjowanej w r. 1909 przez „Przegląd Powszechny", biorący w niej udział liczni nasi historycy zupełnie tego pisma nie wciągali w swe rozważania, rozumiejąc, że ono istotnie nie odnosi się do Polski. Nie zdziwi nas też, że gdy w r. 1937 Zofia Kozłow-ska-Budkowa wydała w publikacjach PAU Repertorium polskich dokumentów doby piastowskiej (z. 1, do końca XII w.), zarejestrowała wprawdzie tę bullę pod nr 22, jako już objętą polskimi dyplomatariusza-mi, ale zaraz w nagłówku pomieściła uwagę: „Nie dotyczy Polski", co w przypiskach starała się bliżej uzasadnić, po prostu odwołując się do nazwisk W. Abrahama, S. Kętrzyńskiego i ks. J. Fijałka, od siebie dodając na końcu pewne uwagi metodyczne na temat, jak mogły powstać owe różnice w kopiach, dotyczące adresata listu papieskiego. Otóż te właśnie uwagi oraz fakt, że w wydanym przez PAU Repertorium list papieża Paschalisa II został tak stanowczo i definitywnie wyłączony spośród źródeł do historii polskiej, był bezpośrednią pobudką dla prof. Gębarowicza do wystąpienia z rozprawą, która w sposób jak najbardziej metodycznie wzorowy rewindykuje ten dokument z powrotem dla historii polskiej. De facto jest to źródło nowe, bo choć znane od dawna, ale wyeliminowane z badań, nie zostało dotąd zużytkowane dla naszej historii. A i prof. Gębarowicz właściwie nie uczynił tego, poprzestając jedynie na przeprowadzeniu dowodu, że jest to źródło należące do dziejów Polski i które powinno być w tym względzie wyzyskane. dzaniu stolic biskupich w Polsce, „Przewodn. Nauk. i Lit.", t. 19, 1891, s. 706; J. Fijałek, O tytułowaniu się biskupów w wiekach średnich, tamże, t. 21, 1893, s. 418, przyp. 1. Sprawa św. Stanisława 53 W sposób więc jak najbardziej nieoczekiwany, niespodziany, przybyło nam do kwestii, która już wydawała się zamknięta, naprawdę nowe źródło, i to źródło pisane, a więc najbardziej właściwy dla historyka materiał i podstawa badań, podczas gdy źródło zabytkowe, obrazowe, może mieć jedynie dodatkowe znaczenie. Jak widzimy —• jest dość materiałów do rewizji „sprawy św. Stanisława" jako zagadnienia historycznego. Prof. Gębarowicz orzekł w swej rozprawie, że list papieża Paschalisa II „posiada kapitalne znaczenie jako dokument pierwszorzędnej wagi" i zakończył swą pracę nieco ironicznym zapytaniem: „Czy nauka nasza nie miała rzeczywiście pilniejszego zadania, jak rezygnować dobrowolnie ze źródła o tym ciężarze gatunkowym"? 2 Istotnie — musimy to uznać za nieco zawstydzające, że przed prof. Gębarowiczem przez kilkadziesiąt lat, licząc co najmniej od momentu, gdy list papieża Paschalisa II ukazał się w naszych wydawnictwach w pełnym tekście, nikt nie zadał sobie trudu, by dokładniej zbadać kwestię jego intytulacji i bez takich dokładniejszych badań zbyt pochopnie, niemal lekkomyślnie wyłączono ten dokument ze źródeł polskich, rezygnując ze zużytkowania go dla historii polskiej, a odstępując krajom innym, które naprawdę nie wiedziały, co z nim zrobić, bo treści jego nie umiały wcielić do własnych dziejów! Skoro zaś prof. Gębarowicz poprzestał tylko na bardzo krótkich uwagach odnośnie do treści listu Paschalisa II i jego związku ze sprawą św. Stanisława, będę więc miał przy mojej rewizji tę sa- 2M. Gębarowicz, Początki kultu św. Stanisława i jego średniowieczny zabytek w Szwecji, „Rocz. Z. N. Ossol.", t. I - II, 1927/1928, s. 109-269. 54 Sprawa św. Stanisława tysfakcję, że po raz pierwszy wprowadzę to nowe i świeże źródło do sprawy tylekroć już i tak sprzecznie osądzanej i rozstrzyganej co do jej faktycznego przebiegu. Obecnie, po drugiej wojnie światowej, przybyły nowe studia o sprawie św. Stanisława, mające charakter przyczynkowy, jak zwłaszcza Karola Górskiego, ks. Józefa Umińskiego i inne, których jednak w tym miejscu w tok moich wywodów nie włączam3. Stan badań nad „sprawą św. Stanisława" około r. 1925 przedstawiał się w ten sposób, że obok dawniejszej, już wcale obfitej literatury tego przedmiotu urosła w ciągu kilku lat nader ożywionej dyskusji i ostrej niekiedy polemiki nowa bardzo obfita literatura naukowa (i półnaukowa), która mimo wszelkich indywidualnych różnic między nader licznymi autorami dzieli ich wszystkich razem jakby na dwa obozy. Przywódcą jednego z nich, który zarazem swoim wystąpieniem w r. 1904 całą tę niezwykle gorącą dyskusję wywołał, był Tadeusz Wojciechowski, autor Szkiców historycznych XI wieku, gdzie w paru szkicach zajął się sprawą św. Stanisława, starając się ją wyświetlić na podstawie tekstu kroniki Galia Anonima, poddanego odpowiedniej, jego zdaniem, jedynie właściwej emendacji i interpretacji. We wstępie do odnośnego szkicu zaznaczył, iż zdaje sobie sprawę, że czytanie jego może być przykre z powodu ustępów o św. Stanisławie. Zapewniał, „że nie było też łatwo pisać te szkice; oprócz trudności rzeczowych niepokoiła obawa, czy się nie jest oszczercą, który kala 3K. Górski, O sprawie św. Stanisława, „Nasza Przeszłość", t. IV, 1948, s. 61-82; J. U m i ń s k i, W sprawie zatargu św. Stanisława z Bolesławem Szczodrym, „Przegl. Hist.", t. 37, 1948, s. 138-152. Sprawa św. Stanisława 55 narodową świętość"4. Mimo to w myśl zasady, że amicus Plato, sed magis amica veritas, nie cofnął się przed wynikami, do jakich doszedł w swym poszukiwaniu prawdy. Doszedł mianowicie do wniosku, że biskup krakowski Stanisław został za zdradę skazany na karę śmierci przez tzw. obtruncatio membrorum, czyli poćwiartowanie. W zakończeniu szkicu wyraził się prof. Wojciechowski, że „sprawa św. Stanisława" jest przegrana. Ten właśnie „wyrok" podziałał drażniąco i dotknął boleśnie tych historyków polskich, którzy jako katolicy nie mogli się pogodzić z takim werdyktem i uważali za swój obowiązek stanąć w obronie tej rzekomo „straconej" sprawy. W ten sposób prof. Wojciechowski mimowolnie zmobilizował przeciw sobie, przeciw swojej pracy, liczny obóz przeciwników, nieraz wybitnych uczonych, zawodowych historyków, którzy wystąpili istotnie rychło, i to zbiorowo, do walki z jego tezą i z jego argumentami. Że zaś teza Wojciechow-skiego, jak powiedziałem, polegała niemal wyłącznie na odnośnym ustępie kroniki Galia i jego interpretacji, przeto całe usiłowanie tych licznych oponentów poszło głównie w kierunku 1) podważenia wiarygodności tej kroniki oraz 2) wykazania, że interpretacja Wojciechowskiego jest metodycznie niedopuszczalna, dowolna, a więc i jej wyniki są eo ipso fałszywe, zasługują jedynie na bezwzględne odrzucenie. Chcąc zaś na gruncie w ten sposób oczyszczonym postawić i umotywować własny odmienny pogląd, zmuszeni byli — po odrzuceniu relacji kroniki Galia Anonima — oprzeć się na późniejszej o sto lat kronice mistrza 4T. Wojciechowski, Szkice historyczne jedenastego wieku, wyd. III, Kraków 1951, s. 221. 56 Sprawa św. Stanisława Wincentego Kadłubka. Rzecz ta metodycznie obronić się nie da i za poprawną uchodzić nie może. Istotą sporu było pewne określenie specjalne w kronice Galia Anonima. Dlatego przytoczę tu odnośny, zresztą krótki ustęp i w paru słowach wyjaśnię stanowisko obu stron dyskutujących. Ustęp ten brzmi: „Qualiter autem rex Boleslaus de Polonia sit eiectus, longum existit enarrare, sed hoc dicere licet, quia non debuit christianus in christianos [christianus in christianum] peccatum ąuodlibet corpo-raliter vindicare. Illud enim sibi multum nocuit, cum peccato peccatum adhibuit, cum pro tradicione pontifi-cem truncacioni membrorum adhibuit. Neąue enim tra-ditorem episcopum excusamus, neąue regem, vindican-tem sic se turpiter commendamus, sed hoc in medio deseramus, et ut in Ungaria receptus fuerit, dissera-mus"5. Wojciechowski emendował „christianus" na „christus" (i król i biskup). Stąd właśnie wrzawa przeciwników, że to dowolność, niemetodyczność, wywracanie tekstu do góry nogami itp., a nawet, że Wojciechowski jest narzędziem propagandy antykościelnej, żydowskiej etc.6 Niespodziewanie na uśmierzenie i wprost przerwanie dyskusji wpłynęła rozprawka Stanisława Krzyża-nowskiego, Na marginesie Galia7, która wykazała, że wszystkie rękopisy mają tekst „Christus in Christum", a więc wedle trafnej, podziwu godnej intuicji ociemniałego wówczas prof. Wojciechowskiego, który sam do rękopisów nie sięgał, wierząc wydawcom. To jest 5 Kronika Galia, ks. I, § 27. « Próbki tej dyskusji por. np. A. M i o d o ń s k i, W sprawie św. Stanisława, „Przegl. Powsz.", H. 26, 1909, t. 101, s. 370 - 382 (w sprawie wyrazu „traditio"). 7 „Kwart. Hist.", R. 24, 1910, s. 27 - 35. Sprawa św. Stanisława 57 też główny, niemal wyłączny plon całej tej dość jałowej i dziś już bezprzedmiotowej, przedawnionej dyskusji: ustalenie brzmienia i sensu przekazu kroniki Galia. Ale cała ta „sprawa św. Stanisława" była i chronologicznie, i rzeczowo splątana ze sprawą wypędzenia Bolesława Śmiałego z Polski, czyli nagłego, gwałtownego zakończenia jego królewskich rządów, a objęciem ich w książęcym tylko charakterze przez jego młodszego brata, Władysława Hermana. Toteż w zasadzie wszyscy historycy sprawy te traktowali w swych badaniach łącznie, nawet jeśli je rozdzielali od siebie jako sprawy odrębne, tylko chronologicznie, a nie przyczynowo ze sobą związane. Dla jasności zatem obrazu należy trochę uwagi poświęcić tej sprawie drugiej, tj. wygnaniu Śmiałego króla z Polski. I tu wyłącznym źródłem jest kronika Galia Anonima, której tekst również i w tym miejscu jest zepsuty i domagał się emendacji. Tekst ten brzmi w głównym dla nas miejscu, jak następuje (zwracam tu uwagę na rytmikę i rym tekstu): „Cum audisset Wladislaus8 Boleslaum advenire, Partim gaudet ax amico, partim restat locus ire; Partim ex recepto ąuidem fratre gaudet et amico, Sed deferre Wladislao facto dolet inimico"9. Wojciechowski przyznał się w Szkicach: „czytałem ten ustęp wiele razy i nie mogłem go wyrozumieć. Sądziłem zatem, że tekst ostatniego zdania jest skażony, bo wydawało mi się, że nie ma sensu. Aż w końcu spostrzegłem, że ani tekst zepsuty, ani brak sensu, tylko trzeba tak rozumieć, że gdy Władysław wymieniony w pierwszym zdaniu jest Władysławem » Władysław król węgierski (1077 - 1095). « Kronika Galia, ks. I, § 28. 58 Sprawa św. Stanisława Węgierskim, to wymieniony przy końcu jest Władysławem Hermanem"10. Po czym podał swoje rozumienie tekstu. Nim je przytoczę, dodam, że inni historycy odczuwali tu trudną do usunięcia wadę tekstu, uniemożliwiającą w tak ważnym miejscu jego zrozumienie; w szczególności ostatni wydawcy kroniki Galia Anonima pozwolili sobie na poprawkę tekstu bardzo daleko idącą: zamiast „sed deferre Wladislao facto dolet inimico", dali „sed de terre [!] Boleslai [!] fato [!] dolet inimico" n. Wojciechowski słusznie uznał tę koniekturę za „nad wyraz dowolną" i „arcyniefor-tunną"! Tak można by każdy niejasny tekst swobodnie rozjaśnić i uzyskać sens, jakiego się w danym miejscu pragnie! Obowiązuje zasada wyrozumienia oryginalnego tekstu, a dopiero gdy żadna próba nie daje wyniku, dopuszczalna jest emendacja, która musi być ściśle uzasadniona czy luką tekstu, czy paleo-graficzną pomyłką kopisty itp. Takie poprawki trzech wyrazów, naraz, i to imienia własnego, są nadmiernie ryzykowne! Istotnie też emendacja Kętrzyńskiego i Finkla nie znalazła poważniejszych zwolenników i nie utrzymała się w nauce. Wracam do tłumaczenia Wojciechowskiego. Nie jest ono dosłowne, lecz skrócone, i tylko usiłuje oddać sens istotny: „Cieszył się Władysław Węgierski na przyjazd Bolesława, jako brata i sprzymierzeńca, ale chowa też w sercu gniew, bo trudno mu wybaczyć Władysławowi Hermanowi, że stał mu się wrogiem". Do tego swojego rozumienia dodał jako jedyne wyjaśnienie 10 t. Wojcieehowski, op. cit., s. 223. 11 Galii Anonymi Chronicon, wyd. L. Flnkiel, S. Kętrzyński, Lwów 1899, s. 36. Sprawa św. Stanisława 59 w przypisku cytat ze słownika łaciny średniowiecznej Du Cange'a, że wyraz „deferre" znaczy ,,excusare", a więc wybaczyć, usprawiedliwić itp. A szkoda, bo mimo tego zrównania dosłowne tłumaczenie wcale nie jest łatwe: „sed deferre Wladislao facto dolet inimico" (=) lecz boleje, że wybaczyć Władysławowi, który stał się wrogiem (co? — musi, nie może, czy coś podobnego?). Toteż krytykowano to tłumaczenie, dawano inne, ale wszystkie chromały i budziły wątpliwości. Aż wreszcie emendacja przeprowadzona przez rosyjskiego historyka Zengera wygładziła tekst, mianowicie (prócz drobniejszych poprawek, jak „ex ami-co" w pierwszym wierszu na „ex animo", opuszczenie zbędnego drugiego „partim", winien tu być inny wyraz dwuzgłoskowy) główna poprawka to „deferre" na „de fratre"12. Uzasadnienie jej znajduje się w tej samej kronice w innym ustępie, mianowicie w II ks., § 39, gdzie mowa jest o walkach i zatargach Bolesława Krzywoustego ze Zbigniewem; kronikarz mówi, że Bolesław odmówieniem pomocy przez Zbigniewa stra-. pił się, ale swych zamierzeń co do walki z Pomorza-nami nie poniechał, „cor habens in domino, non inferre" (= „in fratre!). Paleograficznie możliwa mył-ka w odczytaniu „defre", „in fre". Cóż z tego wynika ostatecznie? Oto, że i tu Wojciechowski wiedziony trafną intuicją po mistrzowsku przeniknął sens tego ustępu, choć niezbędnej emen-dacji sam nie wykonał. Dziś tekst uchodzi za ustalony właściwie w tym miejscu i tłumaczenie jego będzie brzmiało następująco: „Gdy usłyszał Władysław [Węgierski], że Bolesław przybywa, częścią się cieszy 12 G. E. S a e n g e r, Uwagi do średniowiecznych tekstów laciń-ikich, „Zurn. Minist. Naród. Prosw.", Peterburg 1905, s. 128. 60 Sprawa św. Stanisława z [całej] duszy, częścią pozostaje miejsce gniewu [urazy]; cieszy się bowiem z przyjęcia brata i przyjaciela, lecz boleje nad tym, że brat [jego] Władysław [Herman] stał się [dlań] wrogiem". A rozumienie Wojciechowskiego przyjmowane jest na ogół bez zastrzeżeń, mianowicie, że to Władysław Herman, podniósłszy bunt przeciw Bolesławowi Śmiałemu i wyganiając go z kraju, automatycznie stał się wrogiem Władysława Węgierskiego (też dlań ciotecznego brata), który tron zawdzięczał Bolesławowi Śmiałemu i był doń wiernie przywiązany, więc musiał Hermana odtąd traktować jako wroga. Pokłosie tej całej długotrwałej, wieloletniej dyskusji to w gruncie rzeczy tylko ustalenie właściwego brzmienia tekstu i jego dosłownego rozumienia, ustalenie podstawy źródłowej, co powinno było dokonać się 100 lat wcześniej. Na tym tedy gruncie ustalonego nareszcie w definitywny sposób tekstu kroniki oparłem się też i ja w moim przedstawieniu rzeczy w podręczniku z 1925/1926 r. Uwzględniłem z wywodów prof. Wojciechowskiego wszystko to, co wydało się istotne dla sprawy i bezspornie udowodnione, odrzuciłem zaś to, co było domysłem, co prawda dość silnie uzasadnionym, ale nie udowodnionym jako fakt pewny, bo chodziło o domysły drażniące, a nie narzucające się z koniecznością nieodpartą, mianowicie, że owa zdrada — „traditio" — polegała na porozumieniu czy współdziałaniu z Niemcami, czy też z Czechami. Wobec tego przedstawienie rzeczy przeze mnie w sposób jak najbardziej ostrożny, a z drugiej strony sumiennie uwzględniający bezsporne wyniki całej dyskusji, Sprawa św. Stanisława 61 I wyglądało tak w głównym zrębie: świetne pod względem politycznym panowanie Bolesława Śmiałego, które przywróciło Polsce majestat królewski i odbudowało jej potęgę państwową, zaznaczając silnie wpływy polskie w krajach sąsiednich (tj. na Rusi i na Węgrzech przede wszystkim), zakończyło się gwałtowną katastrofą. Przyczyny jej i przebieg można odtworzyć w znacznej mierze jedynie hipotetycznie, bo na podstawie jednego tylko źródła (tj. kroniki tzw. Galia). Jakkolwiek jest ono w tej sprawie wiarygodne, autor jego jednakże celowo uchylił się od jasnego wypowiedzenia prawdy, a to ze względu na wieloraką drażli-wość tej sprawy. Bolesław Śmiały utracił tron królewski z powodu buntu, jaki przeciw niemu podniósł młodszy brat, Władysław Herman, któremu koronacja królewska Bolesława Śmiałego zamykała po prostu drogę do tronu, bo przesądzała następstwo na tron niepodzielnego królestwa na rzecz syna Bolesława Śmiałego, Mieszka Bolesławowica. To pchnęło Władysława Hermana do buntu. Stronników znalazł wielu, choć trudno dociec, co ich przy nim skupiło. Pomoc z zewnątrz, zdaje się, nie była buntownikom potrzebna; wystarczała życzliwa neutralność. W szczególności porozumienie z czeskim Władysławem i z cesarzem Henrykiem IV, aczkolwiek w danej sytuacji możliwe, a nawet prawdopodobne, nie da się źródłowo udowodnić; polegało raczej na zapewnieniu sobie przez Władysława Hermana zgody na fakt dokonany, niż na zjednaniu czynnej pomocy. W każdym razie po zwycięskim przewrocie przeszedł Władysław Herman tak politycznie, jak i kościelnie do obozu cesarskiego, antygregoriańskiego, podczas gdy cała działalność 62 Sprawa św. Stanisława Bolesława Śmiałego polegała na jak najściślejszym współdziałaniu z papieżem Grzegorzem VII i była na wskroś antycesarska i antyniemiecka. Chronologicznie zbiegł się z planowanym buntem juniora zatarg Bolesława Śmiałego z biskupem krakowskim Stanisławem. Związek rzeczowy, tj. przynależność i współdziałanie biskupa ze spiskowcami, mogą wydawać się prawdopodobne, pewnikiem jednak nie są; była to raczej sprawa odrębna, która przyspieszyła wybuch buntu i zasiliła obóz Władysława Hermana nowymi stronnikami. Przedmiot zatargu króla z biskupem nie jest znany konkretnie. Chodziło atoli o czyn, który przedstawiał się jako nieposłuszeństwo czy też wystąpienie przeciw królowi, formalnie więc został skwalifikowany jako zdrada. Być może, że król z wiernym sobie otoczeniem uważał biskupa za sprawcę buntu na ostatniej ruskiej wyprawie (1078/1079 r.); zarzut zdrady mógł zatem płynąć z subiektywnego podejrzenia i przeświadczenia Bolesława, które mogło nie odpowiadać faktycznemu stanowi rzeczy. Brak jakichkolwiek kryteriów do skontrolowania tych możliwości zmusza, by ograniczyć się do jedynego pewnego faktu, że mianowicie obciążony zarzutem zdrady biskup podległ sądowej karze obcięcia członków, „obtruncatio membrorum", typowej wówczas w całej chrześcijańskiej Europie karze za zdradę. Surowa ta kara, zastosowana przez pomazań-ca-króla do pomazańca-biskupa, której wymierzaniu właśnie w stosunku do biskupów przeciwna była i praktyka prawna i opinia społeczeństw całej Europy chrześcijańskiej, wyłączająca godność biskupią od wszelkiej odpowiedzialności fizycznej za przestępstwa, musiała i w Polsce wywołać znaczny ferment i obu- I Sprawa św. Stanisława 63 rżenie na gwałtowny postępek króla, powodując pogorszenie położenia Bolesława Śmiałego w kraju i ostateczny wybuch buntu. Przebieg szczegółowy buntu jest nieznany. Domniemanym jego przywódcą był magnat małopolski Sieciech, późniejszy wszechwładny palatyn Władysława Hermana, który jemu właśnie tron zawdzięczał i na całe życie i rządy od niego się uzależnił. Bunt zaskoczył Bolesława Śmiałego nagłe w Krakowie tak, że niemal bez towarzyszy, wśród ogólnie szerzącego się odstępstwa, uchodzić musiał z żoną i synem na Węgry do wiernego sobie króla Władysława, brata ciotecznego (1079 r.). Dwie tu jeszcze kwestie zasługują na bliższe uwypuklenie: 1) Wyraziłem się o kronice Galia, że jest to jedyne, ale dla tej sprawy wiarygodne źródło. Na czym tedy zasadza się ta wiarygodność? Autor, „exul apud vos et peregrinus", poznał sprawę w Polsce od naocznych świadków, bo o pisanych relacjach nic nie wspomina. Ale kto to byli ci świadkowie, jego informatorzy? O tym mówi otwarcie w przedmowie do księgi I swej kroniki, bo na nich po prostu zrzuca odpowiedzialność za to, co jako nieznający spraw obcokrajowiec napisał o dziejach Polski. Byli to ówcześni biskupi polscy z arcybiskupem Marcinem na czele oraz kanclerz książęcy Michał (również duchowny), którego wprost nazywa współtwórcą swej pracy. Zatem relacja oparta na możliwie najlepszych informacjach współczesnych. 2) Druga sprawa, ostrożnie przeze mnie wyrażona,, to istota owej zdrady: „traditio". Powiedziałem wyżej, że przedmiot zatargu nie jest nam konkretnie znany, że zarzut ten mógł się opierać na subiektyw- 64 Sprawa św. Stanisława nym podejrzeniu króla czy jego otoczenia, że wreszcie istotę rzekomej „zdrady" mogło stanowić zwykłe nieposłuszeństwo, opór, wystąpienie przeciw władcy, nawet z najszlachetniejszych etycznie pobudek, ta więc etyczna strona czynu bynajmniej nie jest przesądzona; po prostu nie mamy do tego podstawy. Mogła to być sprawa czysto polityczna, która w ogóle aspektu moralnego nie posiada, ale przez stronę przeciwną mogła być skwalifikowana jako „traditio" wedle ówczesnych pojęć o stosunku poddanego do władcy. Zilustruję to przykładem ściśle współczesnym. Jeden z największych papieży, Grzegorz VII, w swej nieustraszonej walce z cesarzem Henrykiem IV o inwestyturę i cały stosunek kościoła do państwa został w pewnym momencie (w r. 1074) przez synod biskupów niemieckich, wiernych cesarzowi, i przez cesarza Henryka IV ogłoszony jako „traditor regni", zdrajca królestwa. Takim samym „zdrajcą" mógł być w oczach Bolesława Śmiałego i ówczesnych biskupów polskich, jemu zawdzięczających swe godności, także Stanisław, i to mu na równi z Grzegorzem VII ujmy nie czyni. Trudno mi orzekać, czy moje rozumienie i przedstawienie sprawy zostało względnie zostanie przyjęte przez ogół. Ograniczę się tu do zacytowania dwóch przeciwnych sobie opinii: Ks. prof. Jan Fijałek, jeden z najwybitniejszych naszych uczonych-historyków w szacie duchownej, w pracach swych bezwzględnie dochodzący prawdy — nawet w sprawach drażliwych dla kościoła —¦ w myśl zasady papieża Leona XIII, że „Ecclesia veritatem non veretur" — kościół nie boi się prawdy, wypowiedział się publicznie na wyraźne zapytanie, że „gotów jest bez zastrzeżeń podpisać to, co ja napisałem o sprawie Sprawa św. Stanisława 65 św. Stanisława", czyli że zgadza się to z jego poglądem w tym względzie. Natomiast dr Kazimierz Krotoski, inicjator owej „dyskusji w sprawie św. Stanisława" z r. 1909, najbardziej nieubłagany wobec prof. Wojciechowskiego, który mu też w swej odpowiedzi pt. Plemię Kadłubka 13 jedynie wyniosłą pogardą i lekceważeniem mógł odpowiedzieć, otóż ten dr Krotoski zwoływał protestacyjne wiece rodzicielskie w Poznaniu i zdołał przeprowadzić decyzje tamtejszego Kuratorium w tym duchu, by nie używać w szkołach wypisów do nauki historii w szkołach średnich, gdzie ja właśnie podałem urywek kroniki Galia Anonima w tłumaczeniu opartym na omówionych wyżej emendacjach i na rozumieniu Wojciechowskiego u. W fanatyzmie swoim zaślepiony na wszystko, nie chciał pogodzić się z tym i dostrzec tego, co dla dnnych stało się jasne i bezsporne. Ale też dyskusja z nim nie ma już żadnych podstaw, żadnego wątku. Toteż tym więcej satysfakcji dało mi uznanie ze strony ks. prof. Fijałka, którego wysoki autorytet naukowy w cieniu pozostawia zaślepienie dra Krotoskiego. Wracam teraz do cytowanych już prac Semkowicza i Gębarowicza. Swoją pracę Sprawa Sw. Stanisława w świetle nowego źródła ikonograficznego zaczął prof. Semkowicz słowami, że na „skandynawskiej ziemi w zapadłej wiosce szwedzkiej znalazł się pomnik, który pozwala 13 „Kwart. Hist.", H. 24, 1910, s. 1 - 26, zamieszczone później w Szkicach historycznych jedenastego wieku, wyd. II, Warszawa 1925, s. 321 - 350, wyd. III, Kraków 1951, s. 319 - 345. 14 R. Gródecki, Budowa państwa polskiego (963 -1138) w świetle źródeł. Teksty źródłowe do nauki historii w szkole średniej, z. 16, Kraków 1923. Por. „Kurier Poznański" z 13 I 1927. 5 — Polska piastowska 66 Sprawa św. Stanisława Sprawa św. Stanisława 67 wznowić dyskusję nad rozgłośną niegdyś, lecz od 20 lat przebrzmiałą i wyczerpaną — zdało się — sprawą Św. Stanisława; wyczerpaną i zamkniętą przede wszystkim dlatego, że nikt nie przypuszczał, iż może wyjść jeszcze na jaw nowe źródło, które zdoła na tę ciemną kwestię rzucić pewne światło i wyprowadzić ją poza szranki interpretacji znanych dotąd, tak lakonicznych, zagadkowych i sprzecznych wiadomości w najstarszych naszych tekstach kronikarskich" (tj. Galia Anonima i Kadłubka). Zabytkiem tym jest chrzcielnica kamienna, pokryta płaskorzeźbami, dochowana we wsi Tryde na południowym cyplu Szwecji w prowincji Skanii (która należała dawniej do Danii), naprzeciw Rugii i ujścia Odry. Roosval odniósł w swych pracach (ostatnia z 1918 r.) te płaskorzeźby do kultu św. Stanisława, a czas powstania zabytku oznaczył na drugą połowę XII w.15 Byłoby to więc drugie po Gallu, a wcześniejsze od Kadłubka źródło do sprawy św. Stanisława. Dlatego prof. Semkowicz poświęcił mu specjalną uwagę, bo szwedzkiego uczonego te sprawy bliżej nie zajmowały i nie znał ich należycie; nie znał literatury polskiej w tej sprawie. Kamieniem węgielnym poglądu prof. Semkowicza jest data powstania chrzcielnicy, tj. druga połowa XII w. Kilkakrotnie to zaznacza z naciskiem, że „ten fakt nie ulega żadnej wątpliwości, uznany zgodnie przez dawniejszą i nowszą naukę szwedzką", a w szczególności profesorów Jana Roosvala (1918) i Tynella (1921). Zależnie więc od tej chronologicznej podstawy pogląd prof. Semkowicza albo się utrzyma, albo upad- 15 Por. W. Semkowicz, op. cit., s. 6 i nast. nie, i on sam uznał go za rozstrzygający dla swych dalszych wywodów 16. Uważając tę datę za pewnik, prof. Semkowicz rozwinął następujący pogląd: sceny wyobrażone na chrzcielnicy odnoszą się do legendy o św. Stanisławie. Autor rozpatruje inne legendy średniowieczne, gdzie znachodzi się wskrzeszenie z grobu (św. Donat, św. Aja, św. Fridolin), i wykazuje, że te sceny do nich nie mogą się odnosić. I to możemy uważać za udowodnione. Następnie konfrontuje autor te sceny z legendą 0 św. Stanisławie wedle tzw. Vita minor (z datą 1230!) 1 stwierdza, że dwie sceny ściśle się zgadzają z tą legendą. Zaś trzecia — „sąd nad biskupem" — oczywiście nie mogła znaleźć się w ramach tej legendy, bo wówczas w przededniu niemal kanonizacji św. Stanisława dojrzała już inna koncepcja śmierci biskupa, uwydatniająca jaskrawiej zbrodnię króla i męczeństwo biskupa, mianowicie własnoręczne dokonanie zabójstwa: „ipse manus iniecit sacrilegas". Ale wedle Galia odbył się sąd nad biskupem, a śmierć przez „obtrun-catio membrorum" wykonana została na podstawie wyroku sądowego. Otóż ta właśnie scena sądu króla nad biskupem wyobrażona jest na chrzcielnicy w Tryde. Chrzcielnica pochodzi z drugiej połowy XII w., jak znowu z naciskiem przypomina Semkowicz, mogła więc zachować tradycję o śmierci Stanisława w czystej formie, zgodnej z przekazem Galia, nieskażonej jeszcze tendencją do przejaskrawienia tego faktu, jaka występuje dopiero później, w początku XIII w., naprzód w kronice Kadłubka, a zaraz potem w owej Vita minor, a zatem już w fazie rozwoju ie Tamże, s. 11, przyp. 1. 68 Sprawa św. Stanisława kultu, który doprowadził wnet do kanonizacji. Orzekł wreszcie prof. Semkowicz, że ścisła interpretacja przekazu Galia o śmierci biskupa Stanisława znajduje w rzeźbie z Tryde zupełne potwierdzenie i wierne odzwierciedlenie. Następnie zajmuje się prof. Semkowicz zagadnieniem, w jaki sposób i jaką drogą taka wersja tej sprawy dotarła tak wcześnie do Szwecji? I tu wyszły na jaw ciekawe związki dynastyczne Piastów z dynastiami skandynawskimi: Córka Bolesława Krzywoustego Rycheza w r. 1129/ /1130 wyszła za mąż za Magnusa Nielsona, króla Danii (syn Kanut V), potem w r. 1135 za księcia nowogrodzkiego Włodzimierza (córka Zofia, wydana za Waldemara I króla Danii), a po raz trzeci w 1140 r. za Swerkera I króla Szwecji, zamordowanego w r. 1155. Z tym Swerkerem miała syna, którego nazwała Bolesławem i to imię miał jeszcze jej wnuk, a syn tego Bolesława Swerkersona. Na tle tych związków uprawdopodabnia autor, że tą drogą kult św. Stanisława, jako kult dynastyczny tej linii Piastów, idącej od Władysława Hermana, którego stronnikiem był św. Stanisław, przeszedł do Szwecji południowej w XII w. (postacie dookoła czary, przypuszczalnie członkowie dynastii, częściowo Piastowie). Dalej powstało zagadnienie, dlaczego ten kult nie szerzył się w XII w. w samej Polsce? Miał to być cichy, skromny kult dynastii oraz rodów Toporczyków i Tu-rzynitów, wywodzących się w XIII - XV w. „de pro-genie s. Stanislai". A inne rody były przeciwne: Awdańee, Gryfici, Rawicze, przeciwnicy Toporczyków. Ale czy możliwe jest przedstawienie św. Stanisława Sprawa św. Stanisława 69 z atrybutami świętego w XII w., a więc na długo przed oficjalnym uznaniem przez kościół?17 Obecnie przedstawię pokrótce rozprawę prof. M. Gę-barowicza18, historyka sztuki —¦ specjalisty. W przedmowie zaznaczył on, że pracę prof. Semkowicza uważa za przyczynek do tego olbrzymiego problemu, któremu na imię „sprawa św. Stanisława, a który czeka jeszcze na swego historyka", więc uważa ciągle jeszcze to zagadnienie za nie wyświetlone należycie i ostatecznie. Przyznaje, że bezpośrednim powodem jego wystąpienia jest studium prof. Semkowicza, a znaczenie jego upatruje w tym, że jego wyniki „w istocie... podważają silnie tezę Wojciechowskiego i grożą obaleniem rezultatów dotychczasowych badań". Przyznam się, że mnie ta ocena doniosłości pracy prof. Semkowicza mocno zdziwiła, bo ja nie widzę, w czym ona podważa pogląd Wojciechowskiego i w czym grozi obaleniem dotychczasowych wyników. Przypominam, że sam prof. Semkowicz w tym wyraźnie widział istotę swych wywodów i wyników, że „jednym słowem ścisła interpretacja przekazu Galia 0 zabójstwie biskupa Stanisława znajduje w rzeźbie [na chrzcielnicy z Tryde] zupełne potwierdzenie 1 wierne odzwierciedlenie", a właśnie „tę ścisłą interpretację Galia" ustalił Wojciechowski, więc Semkowicz swoimi wynikami podpiera jego tezę, a nie podważa jej bynajmniej, ani nie grozi obaleniem wyników opartych na tej ścisłej interpretacji przekazu Galia 17 Dekret papieża Aleksandra III z 1170 r. orzekał: „Sine papae licencia non licet aliąuem venerari pro sancto", Corpus iuris cano-nlcl, 21, s. 50. 18 M. Gębarowiez, Początki kultu św. Stanisława. 70 Sprawa św. Stanisława Anonima. Więc tu zaszło chyba u Gębarowicza jakieś nieporozumienie, mylne ustosunkowanie wyników Semkowicza do Wojciechowskiego. Będę się więc raczej trzymał bezopśredniego stwierdzenia przez prof. Semkowicza, że on osobiście widzi w swych rezultatach badawczych podparcie i potwierdzenie tezy Wojciechowskiego. Bo istotnie w szczególności jego interpretacja trzeciej sceny z płaskorzeźb chrzcielnicy, tj. sceny sądu króla nad biskupem, przy czym kat z toporem oznacza wyrok na „obtruncatio membrorum", stoi w najzupełniejszej zgodzie z Wojciechowskiego interpretacją odnośnego ustępu u Galia Anonima. W rozdziale I Gębarowicz poddaje druzgocącej krytyce metodę szwedzkiego uczonego Roosvala, użytą przezeń dla ustalenia chronologii chrzcielnicy w Tryde i licznych innych zabytków tego rodzaju na Gottlandii i w południowej Szwecji, i wykazuje, że ta typologiczna metoda może jedynie w grubych zarysach określać całymi stuleciami czas powstania zabytków, ale nie może mieć pretensji do wyznaczania dat ścisłych, bo to można jedynie osiągnąć metodą historyczną dla każdego zabytku z osobna, indywidualnie. Przy tym wytknął Roosvalowi cały szereg dowolności oraz błędów w szczegółach. W rezultacie orzekł, że przydzielenie chrzcielnicy w Tryde określonemu ściśle rzeźbiarzowi (tzw. Anonimus Maiestatis) i odniesienie do lat 1160-1180 nie tylko nie jest udowodnione, ale wręcz jest niemożliwe do przyjęcia. Stoję więc wobec faktu, gdzie dwóch specjalistów dla historii sztuki odmiennie się zapatruje na czas powstania zabytku, i jestem dość bezradny wobec tego stanu rzeczy. Należałoby odczekać jakiś czas, by inni specjaliści wypowiedzieli się w tej materii, by Sprawa św. Stanisława 71 dyskusja szersza lepiej tę rzecz wyświetliła. Nim się to stanie, należy się zapoznać ze szczegółową, już ściśle historyczną argumentacją Gębarowicza, bo tu sam łatwiej będę mógł się zorientować, co do wagi i mocy dowodowej jego wywodów, skoro opierają się one nie na kryteriach estetycznych, lecz przede wszystkim na pisanych źródłach historycznych. Ale już w tym miejscu zwracam uwagę, że uległ tu zakwestionowaniu główny filar wywodów Semkowicza, bo, jak to poprzednio stwierdziłem, dla prof. Semkowicza punktem wyjścia i podstawą wywodów był pewnik, względnie przyjęty jako pewnik fakt, ustalony przez Roosvala, że chrzcielnica w Tryde pochodzi z drugiej połowy XII w. Ten pewnik znalazł się teraz pod pytajnikami, a nawet wręcz został zaprzeczony. Jakież są szczegółowe dowody Gębarowicza? Zaczyna on od rozpatrzenia początków kultu św. Stanisława, bo zgodnie z prof. Semkowiczem i Roosvalem uważa, że płaskorzeźby na chrzcielnicy w Tryde istotnie odnoszą się do legendy o św. Stanisławie. Chodzi mu więc o stwierdzenie, w jakim czasie legenda ta się uformowała i w swój obręb wciągnęła ten wątek, który posłużył do odtworzenia plastycznego znanych nam już scen na owej chrzcielnicy. Bo zrozumiałe, że jeśli wątek o wskrzeszeniu Piotra z grobu jest pomysłem z połowy XIII w., to nie mógł być tematem rzeźby z połowy XII w. Otóż Gębarowicz stwierdza, że do końca XII w., tj. do kroniki Kadłubka, nie ma żadnych śladów kultu św. Stanisława. Dopiero wypadki wewnętrzne w Polsce w XIII w. powołały do życia legendę z całą jej zawartością ideową, która jest wynikiem dążności i pragnień XIII w. W szczególności wykazuje, że legenda o wskrzeszeniu Piotra na świad- III 4 72 Sprawa św. Stanisława ka w procesie o wieś Piotrowin pojawia się dopiero w owej Vita minor s. Stanislai, która jednak nie jest zabytkiem z r. 1230, jak dawniej powszechnie u nas przyjmowano, lecz powstała właśnie po rozpoczęciu kanonizacji po r. 1247 19. Fakt, że nie znał jej jeszcze Kadłubek, że nie wspomina też o niej bulla kanonizacyjna, a — co najważniejsze ¦—• nie znajduje się ona w zachowanym tzw. rotulusie, zawierającym Miracula s. Slanislai, cały rejestr cudów, przypisywanych wstawiennictwu św. Stanisława, uważa za dowód, że w tym czasie jeszcze legenda o Piotrze i jego wskrzeszeniu nie istniała. Wykazuje, że wieś Piotrowin należała w połowie XIII w. do księcia, że tam była ważna komora celna przy ważnym handlowo przewozie przez Wisłę. A kościół katedralny krakowski, który posiadał w tej okolicy znaczne dobra, zaczął dążyć do zdobycia i tej miejscowości dla siebie, mając do zwalczenia opór księcia. Właśnie by tej aspiracji dopomóc, ucieczono się do legendy o cudzie, dzięki któremu kościół już rzekomo dawniej miał sobie nadaną i sądownie przysądzoną wieś Piotrowin. Jeszcze w czasie kanonizacji w r. 1252 książę, który ją popierał, Bolesław Wstydliwy, nadał klasztorowi łysogórskiemu cło w Piotrowi-nie, zatrzymując sobie własność samej wsi, w której kościół był też książęcej, a nie rycerskiej czy biskupiej fundacji. Dopiero Łokietek w niewiadomym bliżej momencie swych najwcześniejszych rządów nadał katedrze krakowskiej Piotrowin, najpierw ustnie i faktycznie, a dopiero w r. 1310 wystawił dokument nadawczy i „ob devocionem dei et gloriosi martiris s. Stanislai pontificis et patroni" wieś Piotrowin, która i» P. D a v i d, Casimir le Molne et Boleslas Le Pćnitent, „Etudes Hist. et Litt. sur la Pologne Mćdievale", t. V, Paris 1932, s. 16. Sprawa św. Stanisława 73 dotąd „ad nos et ius ducatus nostri cum plenitudine dominii pertinebat", nadał wraz z patronatem kościoła miejscowego „ad offertorium beato Stanislao", a więc w tym momencie legenda o Piotrze dała realny wynik: przyznanie prawa własności do ziemi, do której kościół — z racji gospodarczych —¦ miał aspiracje, nie dające się żadnym prawnym środkiem, żadnym dokumentem poprzeć. Razem stanowi to dowód, że legenda o wskrzeszeniu Piotra, której celem było uzyskanie wsi Piotrowin od księcia, a więc legenda stworzona dla praktycznych intencji, aktualnych w drugiej połowie XIII w., nie mogła być zobrazowana w odległej Szwecji w XII w. przez autora chrzcielnicy w Tryde, lecz dopiero po jej upowszechnieniu się drogą propagowanego po kanonizacji kultu św. Stanisława. Równocześnie udowadnia prof. Gębarowicz na szerokim tle porównawczym, że wyobrażanie wskrzeszenia nieboszczyka w postaci szkieletu z grobu nie jest znane sztuce plastycznej chrześcijańskiej w XII w., lecz pojawia się w ogóle dopiero od połowy XIII w., po raz pierwszy we Francji w legendzie tzw. „o trzech umarłych i o trzech żywych", która następnie znajdowała ikonograficzne zastosowanie w miniaturach, obrazach i rzeźbach. Poprzednio artyści pojmowali zmartwychwstałych w ogóle zgodnie z Pismem św. jako zmartwychwstałych w dawnym ciele i przedstawiali ich, tak jak żywych. Wprowadzenie wyobrażenia szkieletu najwcześniej odnieść można do drugiej połowy XIII w. Ciekawe jest to, że autor Vita minor idąc za dawnym pojmowaniem nieboszczyków, wyraźnie przedstawia wskrzeszonego Piotra jako człowieka z krwią i ciałem, a dopiero szwedzki artysta, odstę- 74 Sprawa św. Stanisława pując od tej koncepcji, daje od siebie jako nowość koncepcję kościotrupa. I ten więc argument, wzięty już z historii sztuki, przemawia przeciw odnoszeniu rzeźb z Tryde do XII w. Razem z innymi argumentami, które tu pomijam, udowadnia też Gębarowicz, że ta chrzcielnica jest wynikiem artystycznych wpływów francuskich i jest zabytkiem spóźnionego na północy stylu romańskiego. Ważne są jeszcze różnice w interpretacji poszczególnych scen: Gębarowicz scenę drugą pojmuje jako scenę, w której król dokonuje inwestytury pod wpływem cudu wskrzeszenia i podaje biskupowi pastorał, lenny symbol godności biskupiej. W związku z tym zwrócił uwagę, że na scenie pierwszej osoba wskrzeszająca nieboszczyka nie ma jeszcze mitry biskupiej na głowie, lecz okrągłą, przylegającą do głowy czapkę, podobną jak dwie inne postacie świadków cudu wskrzeszenia. A dopiero po przyprowadzeniu wskrzeszonego przed króla zyskuje godność biskupią, jest już w mitrze i dostaje pastorał. Jest tu najwidoczniej jakaś zmiana w treści legendy, dokonana przez rzeźbiarza; celem cudu nie jest bowiem odzyskanie wsi Piotr owiń, lecz uzyskanie inwestytury. Przyznać trzeba, że to robi wrażenie wprost innej jakiejś legendy, nie o św. Stanisławie. Ale prof. Gębarowicz wykazuje, że w wiekach średnich często zachodziły takie adaptacje legend, przystosowania do pewnych konkretnych praktycznych celów. I zbadawszy dokładnie stosunki kościoła do państwa w Szwecji i Danii w drugiej połowie XIII w. wskazuje na postać arcybiskupa lundzkiego Jakuba Erlandsena (1253 - 1274), który przez 17 lat prowadził z królami duńskimi uporczywą walkę o libertas eccle-siae, a w szczególności o własną inwestyturę. On też Sprawa św. Stanisława 75 miał sposobność zapoznać się z legendą o św. Stanisławie, bo kilkakrotnie dłuższy czas bawił w Polsce, właśnie w okresie kanonizacji św. Stanisława. W czasie kanonizacji był w Asyżu (1253), gdzie była uroczyście ogłoszona. W r. 1267 z legatem Wilhelmem bawił w Polsce i brał udział w synodzie wrocławskim, a parę miesięcy spędził w Krakowie, gdzie legat Wilhelm nadawał przywileje odpustowe dla pielgrzymów nawiedzających grób św. Stanisława. Zapoznał się więc u nas z kultem i legendą o św. Stanisławie, a porównując własne losy, tułaczkę na obczyźnie z powodu gwałtowności przeciwnego sobie króla mógł zainspirować następnie ową adaptację legendy do osobistej swojej sytuacji w walce z królem, by analogią losów świętego podziałać we własnej sprawie. Są to możliwości, dość subtelnie rozsnute i uzasadnione przez Gęjbarowicza, może nie całkiem przekonywające, ale nie więcej miały mocy dowodowej domysły prof. Semkowicza, że kult ten do Szwecji przeniosła Rycheza, córka Bolesława Krzywoustego, jako kult dynastyczny. Gębarowicz wprost stara się zbić prawdopodobieństwo takiego „cichego" dynastycznego kultu, również ów rodowy charakter kultu u Topor-czyków i Turzynitów. Wszystko to są cienie możliwości, zresztą dość obojętne dla głównej sprawy, tj. dla czasu pochodzenia zabytku w Tryde. A tu jak widać z tego, co powiedziałem, mamy do wyboru dwie tezy: Semkowicza i Gębarowicza (druga połowa XII i druga połowa XIII w., sto lat różnicy). Za czym się więc należy opowiedzieć? Nie chcę narzucać zdania, owszem, uznaję, że kwestia jest raczej jeszcze otwarta, wymaga dyskusji i pogłębienia. Ale rebus sic stantibus, na gruncie ujawnionych dotąd argumentów, 76 Sprawa św. Stanisława wydaje mi się stanowisko Gębarowicza mocniejsze, chrzcielnicę w Tryde trzeba raczej uważać za dzieło XIII w. i to drugiej jego połowy. Konkluzję podał sam Gębarowicz przeciw twierdzeniu prof. Semkowicza, mianowicie, że „pod względem historycznym zabytek ten nie jest wprawdzie dokumentem ani źródłem do sprawy św. Stanisława, lecz ze wszech miar zasługującym na uwagę i interesującym, bodajże najstarszym pomnikiem jego kultu. Legenda św. Stanisława w tej formie, w jakiej znalazła się na ścianach chrzcielnicy w Tryde, jest tworem połowy XIII w., skodyfikowanym w czasie trwania procesu kanonizacyjnego". Zgadzając się w zasadzie z tym stanowiskiem i z argumentacją Gębarowicza, w jednym ważnym punkcie przyjmuję jednak wywody prof. Semkowicza, mianowicie co się tyczy owej trzeciej sceny sądu króla nad biskupem. Gębarowicz uznał, że to schemat symbolizujący ogólnie męczeństwo, a nie należy ściśle do wersji o św. Stanisławie. Prof. Semkowicz, przeciwnie, widzi w tym zgodne z Gallem poświadczenie „obtrun-catio membrorum" z wyroku królewskiego sądu. Umieszczenie tej sceny razem z tamtymi dwoma łączy je wyraźnie w całość, i nie można jednej sceny dowolnie wyłączać, jako tu rzeczowo nie należącej. A w takim razie dojdziemy do spostrzeżenia, że równocześnie obok legendy oficjalnej, głoszonej w związku z kanonizacją, współżyła i znajdowała wyraz w ikonografii wersja druga, oparta na jedynym autentycznym źródle, tj. Gallu, o śmierci z wyroku sądowego, jak gdyby ze sobą nie kolidowały. Co więcej — to trwa dalej w XIV w. i obraz z XIV w. w Asyżu przedstawia również scenę śmierci św. Sta- Sprawą św. Stanisława 77 nisława jako śmierci nie z ręki króla, lecz z rąk pachołków katowskich, rąbiących biskupa na sztuki. Analizując krytycznie obie tezy naszych uczonych, przyznałem wyższość tezie Gębarowicza i uznałem za nim ten zabytek za twór raczej pokanonizacyjny z końca XIII w., za czym przemawiają silne argumenty historyczno-artystyczne, ale dla sceny sądu nad królem pragnąłem zatrzymać, znowuż za prof. Sem-kowiczem, jej walor jako ikonograficznego dowodu, że obok legendy oficjalnej, stworzonej przez Kadłubka pod koniec XII w. o tym, że król Bolesław Śmiały osobiście dokonał zabójstwa biskupa Stanisława, żyła w świadomości powszechnej pamięć o faktycznym przebiegu sprawy, tj. o wyroku sądowym na „obtrun-catio membrorum", wykonanym oczywiście nie przez króla, lecz przez katów, a obraz z XIV w. w Asyżu jest drugim potwierdzeniem tej tezy. Ale o prof. Gę-barowiczu będzie można powiedzieć, że co jedną ręką odebrał, to drugą przyczynił, bo w omawianej pracy wprawdzie odebrał chrzcielnicy w Tryde charakter i moc dowodową źródła, ale w drugiej pracy odzyskał dla sprawy św. Stanisława istotnie nowe, choć dawno już drukowane, dotąd jednak nie zużytkowane źródło historyczne pisane, mianowicie bullę czy też raczej list papieża Paschalisa II. Mam na myśli pracę, którą już przedtem pokrótce oceniłem w przeglądzie literatury, pt. Polska, Węgry czy Sycylia odbiorcą listu Paschalisa II J.-L. nr 6570. Tej pracy z kolei poświęcę moją uwagę. Pobudką bezpośrednią do wystąpienia z tym studium była dla prof. Gębarowicza ta okoliczność, że właśnie w r. 1937 ukazało się w wydawnictwach PAU wydane przez Zofię Kozłowską-Budkową, a pod kie- 78 Sprawa św. Stanisława runkiem Władysława Semkowicza, Repertorium polskich dokumentów doby piastowskiej (z. I, do końca XII w.), gdzie ten list papieża Paschalisa II został kategorycznie osądzony, jako nie należący do polskich źródeł historycznych. Myślą przewodnią rozprawy Gę-barowicza jest więc przede wszystkim udowodnienie, że jest to wyrok przedwczesny, a mylny, bo ten list tylko i wyłącznie do Polski może się odnosić i musi być uznany za źródło do dziejów polskich. W rozdziale I rozpatruje Gębarowicz formy przekazów, w których zachował się ten list. Otóż ten dość obszerny zabytek pisemny zawiera obok treści ściśle indywidualnej, dotyczącej konkretnych spraw i ludzi, dość obfite wywody ogólne, dotyczące prawno-orga-nizacyjnych spraw kościelnych. Toteż interesował od najdawniejszych czasów historyków z jednej strony, a prawników-kanonistów z drugiej. Zachował się z tego powodu w nader licznych odpisach, które podzielić można, i należy, na dwie kategorie: rękopisy historiograf iczne i zbiory kanoniczne. Celem dochodzeń Gę-barowicza było wyśledzić filiację tych odpisów, spo- ządzonych w XIII i XIV w., i wykazać z jakiego a-ódła czerpią, czyli jaki był pierwotny tekst i brzmienie samego listu. Na uwagę zasługuje wysoce poucza- ący sposób metodycznego operowania kopiami w do- hodzeniu ich pierwowzoru. Odpisy różnią się poważnie między sobą; jedne są krótsze, inne dłuższe, bo jedni przepisywali pełny tekst pierwowzoru, a inni pomijali pewne — z ich punktu widzenia drugorzędne — konkretne szczegóły, ¦ (granicząjąc się do ustępów ogólnych. Całe zaś dochodzenie uzasadnione jest tym, że ów pierwotny tekst w oryginale nie istnieje, i różne wydawnictwa Sprawą św. Stanisława 79 drukowane, opierając się na odmiennych przekazach rękopiśmiennych, podały do użytku naukowego teksty różniące się znacznie między sobą. Najdonioślejsza zaś różnica, która w ogóle była powodem powstania całego problemu naukowego, to intytulacja: do kogo ten list był zaadresowany, czy do arcybiskupa polskiego, czy do jakiegoś innego: węgierskiego, dalmatyńskiego, sycylijskiego czy wreszcie kolońskiego —¦ razem w druku znalazło się pięć różnych tekstów z różną intytulacja. Należało więc wyjaśnić, jak powstały te różnice i jakie było pierwotne brzmienie oryginału, który się do naszych czasów nie zachował. To zadanie rozwiązał Gębarowicz po mistrzowsku, z ogromnym co prawda nakładem pracy heurystycz-nej, ale równocześnie z ogromnym talentem i wzorową metodą badania. Wychodząc od dzisiejszych druków, cofał się wstecz i śledził, skąd poszczególne wydawnictwa zaczerpnęły swój tekst, a następnie, dotarłszy do tych źródeł rękopiśmiennych, na których oparły się druki, śledził w dalszym ciągu, skąd te rękopisy zaczerpnęły swoje teksty, usiłując w tym cofaniu się dojść do pierwotnego źródła i ustalić, jakie brzmienie miał list Paschalisa II w tym najwcześniejszym źródle, bo tylko ono może być dla nas dzisiaj miarodajne, jako jedyna autentyczna podstawa dla rozbioru treści. Wynik całej tej mozolnej analizy i zestawień jest następujący: Pierwotny tekst, „oryginał" — to regesta papieża Paschalisa II, tj. księgi z lat 1099-1118, w których rejestrowano, czyli zapisywano pełny tekst każdego aktu, wychodzącego z kancelarii papieskiej, w tym brzmieniu, które papież, względnie jego kancelaria ustaliła jako obowiązujące na zewnątrz. Wydawana r 80 Sprawa św. Stanisława na zewnątrz bulla papieska, czyli list, była już autentycznym, odpowiednio uwierzytelnionym odpisem z tego regestu. Zaopatrzony w bullę ołowianą i podpisy ten oryginał wędrował do odbiorcy, jako dlań przeznaczony. Otóż ten list Paschalisa przeznaczony dla odbiorcy zaginął; dziś już nie istnieje. W kancelarii papieskiej pozostały regesty, ale i one dziś też już nie istnieją. Jednakże przed r. 1165 zużytkował je niejaki Boso, Anglik z pochodzenia, urzędnik kancelarii papieskiej Eugeniusza III (1145 - 1153), następnie camerarius, czyli szef całej administracji papieskiej za papieża Hadriana IV (1154 - 1159); umarł za pontyfikatu Aleksandra II w r. 1178. Otóż on napisał między innymi dzieło Gęsta pontificum Romanorum ¦— dzieje papieży dawniejszych aż do współczesnych sobie, do Aleksandra III. Jako historyk papieży posłużył się ich regestami i właśnie w przedstawieniu dziejów papieża Paschalisa II zaczerpnął stamtąd cały szereg dokumentów z lat 1104-1112, a wśród nich list bez daty, zatytułowany: „Item Poloniensi archiepiscopo", przy czym dwukrotnie powtórzył tę intytu-lację, bo i w nagłówku, i w adresie listu. W XIV w. kardynał Mikołaj Roselli de Aragonia pisał dalszy ciąg życiorysów papieskich i z pracy Bosona przepisał też interesujący nas list z nagłówkiem i intytulacją „Poloniensi archiepiscopo". Z niego następnie korzystali wydawcy drukowanych żywotów papieskich: Baronius, Muratori i inni, i wszyscy oni zachowali ten adres bez zmiany. To są odpisy grupy pierwszej, historio-graficznej. Inaczej nieco przedstawia się druga, znacznie liczniejsza grupa odpisów kanonistycznych. Najstarszy z nich tzw. Colleetio Bambergensis, sporządzony w latach 1181-1185, wśród innych dekretów, buli Sprawa św. Stanisława 81 papieskich, uchwał soborowych itp. zamieścił też i nasz list pt. Pascalis Polonor. archiepiscopo, zmienił więc tylko „Poloniensi" na „Polonorum", co istoty rzeczy nie zmienia ani nie narusza. Tekst swój zaczerpnął on albo bezpośrednio z regestów papieskich, albo z życiorysów Bosona, co się nie da rozstrzygnąć. Zresztą to obojętne, bo istotne jest, że oba najstarsze, z XII w. pochodzące odpisy listu, tak grupy historiograficz-nej, jak i kanonistycznej, zawierają adres arcybiskupa Polski. Dopiero dalsze odpisy zbiorów kanonistycznych, czerpiące z tego zbioru Colleetio Bambergensis, przepisywały albo uważnie i trafnie „Poloniorum" lub „Poloniensi archiepiscopo", albo mniej uważni przekręcali na ,,Poleviensi", „Polemensi", bo im w gruncie rzeczy obojętna była osobistość adresata, im chodziło o treść rozstrzygnięcia papieskiego, o meritum bulli, listu czy dekretu, a bez znaczenia było to, do kogo personalnie dane rozstrzygnięcie było wysłane. Toteż kopista z okolic nadreńskich łatwo zamienił „Poloniensi" na „Coloniensi"; Kolonia wydała mu się bliższa i właściwsza. Inny znów „Polonor." przekręcił bezmyślnie na „Palmono archiepiscopo", jakby to było imię własne. Ale kopiści włoscy, w szczególności na Sycylii, przeobrazili niezrozumiałe dla nich „Palmono" na „Palerm." lub „Palarm.", łącząc to ze swoim arcybiskupstwem w Palermo; nadto powstały przekręcenia zupełnie bezmyślne, nie odpowiadające żadnemu arcybiskupstwu, jak „Padromon. archiepiscopo" lub „Colm.", tak jak i owo ,,Polevien-si", „Polemensi", wreszcie zupełnie dowolne: „Tole-tano". Ale w żadnym z tych przekręceń nie ma ani Splitu-Spalato, ani Kalocsy, tj. arcybiskupstw węgierskich, względnie dalmatyńskich, do których dopiero 6 — Polska piastowska 82 Sprawa św. Stanisława w najnowszych czasach zupełnie dowolnie uczeni węgierscy odnieśli ten list, ponieważ w nim jest pewna wzmianka o księciu węgierskim. Jednym słowem: okazało się, że najstarsze przekazy, tak historyczne, jak kanoniczne, oparte na oryginalnych regestach lub na dziele Bosona, będącym najstarszą kopią z regestów, zachowały wszystkie (razem ich jest 8) brzmienie intytulacji „Poloniensi [Polono-rum] arehiepiscopo", które więc jedynie uważać można za autentyczne. Wszystkie przekręcenia — wyłącznie zawarte w odpisach kanonistów — powstały później w XIII i XIV w. W osobnym rozdziale rozpatrzył Gębarowicz te miejsca z tekstu listu, które u niektórych polskich, a także i obcych autorów budziły wątpliwości, jako rzekomo nieodpowiednie w piśmie skierowanym do Polski. Najważniejsze z nich to, że w trzech ustępach listu władca Polski określony został jako ,,rex", a jego państwo jako „regnum": „regem et regni maiores", „itaąue cen-suerunt rex et magnates", ,,nutu regio", a tymczasem od Bolesława Śmiałego nie było w Polsce królów, bo tak Władysław Herman, jak i jego synowie nosili tytuł tylko książęcy. Gębarowicz wykazał, że w bullach i listach Paschalisa II często wyraz ,,rex" używany bywał w ogólnym znaczeniu „władca", „monarcha", w stosunku do władców, którzy królami nie byli, że więc taka była praktyka kancelaryjna. Ale ważniejszy jest argument, że list papieski powtórzył tu po prostu określenia i wyrażenia zastosowane w piśmie polskiego arcybiskupa, wszak wyraźnie mówi, powtarzając stale praktykowanym zwyczajem tekst pisma, na które daje odpowiedź, „significasti, frater carissime, regem et regni maiores admiracione per- Sprawa św. Stanisława 83 motos", a więc to arcybiskup Marcin w swoim piśmie użył tych określeń. A w Polsce w łacinie ówczesnej nie przywiązywano ścisłej wagi do tych określeń; np. współczesna wypadkom kronika Galia Anonima stale określa Polskę jako „regnum" (ale w znaczeniu „państwo") i jej władców, jako „reges" (też w ogólnym znaczeniu „władcy"). Zatem te trzy określenia o „rex" i „regnum" w liście Paschalisa II nie mogą przemawiać przeciw faktowi, że on odnosi się do Polski20. Słusznie więc zakonkludował prof. Gębarowicz, że wszelkie wątpliwości co do brzmienia nazwy arcy-biskupstwa, do którego ten list Paschalisa II był skierowany, są pozbawione jakichkolwiek podstaw w formie samego paleograficznego przekazu, bo ten w pierwowzorze i w najstarszych odpisach jest zgodny, że to polski arcybiskup. Wątpliwości te powstały później i opierały się na treści, gdy wydało się możliwe, że treść odnosi się do Węgier, lub też do Sycylii czy Kolonii, a nawet Anglii. Otóż prof. Gębarowicz prześledził całą odnośną literaturę krytyczną włosko-sycy-lijską i węgierską i wykazał całą nicość tych domysłów, całą ich dowolność lub przypadkowość. Ale to pomijam, bo to mnie bliżej nie obchodzi, stwierdzam jedynie, że te wywody są gruntowne i zupełnie przekonywające we wszystkich szczegółach, np. że arcy-biskupstwo węgierskie w Kalocsy powstało 1159, więc za Paschalisa II nie było żadnego arcybiskupstwa ka-locskiego, itp. itp. W tej krytyce literatury osądził też prof. Gębarowicz bardzo surowo i wydane przez PAU owo Repertorium dokumentów polskich, że zbyt 20 s. Kętrzyński, op. cit., s. 51, uważał to właśnie za „niewłaściwość" dla Polski i na tej podstawie odnosił list Paschalisa II do Węgier. 84 Sprawa św. Stanisława niemetodycznie wyłączyło ten dokument z dziejów Polski, odstępując go arcybiskupstwu w Splicie lub Ostrzyhomiu, bagatelizując przesłanki ściśle paleogra-ficzne w ustaleniu właściwego brzmienia adresu listu. Ale i to pominę, przechodząc do szczegółów dla nas ważniejszych rzeczowo. Prof. Gębarowicz mianowicie ustalił ostatecznie właściwe brzmienie pełnego tekstu listu Paschalisa, które w różnych wydawnictwach uległo różnym przekręceniom, a zwłaszcza skróceniom (u kanonistów), i obecnie będzie nas ten właśnie tekst obowiązywać. Zwracam uwagę, że tekst drukowany w Kodeksie dyplomatycznym Wielkopolski (t. I, nr 5, 1877 r.) ma w nagłówku dowolnie wstawione imię arcybiskupa gnieźnieńskiego Marcina, które w tekście oryginalnym było opuszczone, jest to więc uzupełnienie wydawcy. Co prawda imię to uzupełniono trafnie, bo istotnie do arcybiskupa Marcina ten list jedynie może być odniesiony. Arcybiskup Marcin rządził w latach 1092 - 1118. List nasz nie ma daty, ale prof. Gębarowicz dość trafnie wykazał, że pochodzić on może jedynie z lat 1099-1118, tj. z czasów rządów Paschalisa, które pokrywają się z rządami arcybiskupa Marcina; a że w liście jest mowa o arcybiskupstwie w Danii (w Łund), które powstało 1104 r., więc te ramy chronologiczne zacieśniają się do lat 1104 - 1118. A dalej jeszcze bardziej zacieśnia Gębarowicz tę chronologię do lat 1112 -- 1115, najprawdopodobniej do około r. 1115. Ostatecznie kwestia daty jest ważna dla dziejów XII w. dla tych spraw, które bezpośrednio wywołały ten list, a więc stosunek Polski do papiestwa w początku XII w., nam zaś nie chodzi obecnie o to, lecz o ,,sprawę św. Stanisława", o której w tym liście jest Sprawa św. Stanisława 85 tylko wtrącona wiadomość jako argument w tym przedmiocie, w którym papież zwraca się do arcybiskupa gnieźnieńskiego. Obecnie więc przytoczę treść tego listu na zasadzie ustalonego przez Gębarowicza tekstu. Najpierw wstępne wiadomości: List Paschalisa II nie jest bowiem pierwszym aktem w tej sprawie, nie wynika z bezpośredniej inicjatywy papieża, lecz jest już odpowiedzią papieża na pismo arcybiskupa gnieźnieńskiego Marcina. Sprawę w ten sposób można odtworzyć: papież już poprzednio przesłał arcybiskupowi polskiemu tzw. paliusz (strój liturgiczny właściwy arcybiskupom) przez specjalnych wysłanników 21, żądając, by arcybiskup złożył według przedłożonego mu na piśmie brzmienia przysięgę wierności i posłuszeństwa papieżowi i wytrwania w jedności z Kościołem rzymskim. Arcybiskup polski w tym czasie był jeszcze nominałem księcia; poczuł kolizję, nie był pewien czy mu wolno, czy mu wypada taką przysięgę obediencyjną składać na ręce posłów papieskich, skoro składał już księciu przysięgę wierności. Zwrócił się z tym po prostu do swojego władcy i do rady dostojników państwowych, ci zaś zdumieli się, że papież żąda takiej przysięgi, i zapadła decyzja, by jej nie składać. Otóż tę zbiorową decyzję przesłał arcybiskup Marcin papieżowi do wiadomości, uzasadniając swą odmowę złożenia żądanej przysięgi odwołaniem się na władcę i radę dostojników. I na to wła- 2i Nie wiemy, czy uczynił to z własnej inicjatywy, czy też na skierowaną doń z Polski prośbę; raczej to drugie, bo tak zdaje się wynikać z dalszego tekstu, choć jest rzeczą dość dziwną i wymagałoby osobnego wyjaśnienia, dlaczego arcybiskup Marcin, objąwszy swą godność w r. 1092, o paliusz zwrócił się dopiero po kilkunastu latach (przyp. autora). 86 Sprawa św. Stanisława śnie odpowiada Paschalis II w swym liście. Wyjaśnia naszemu arcybiskupowi, że w paliuszu udziela papież arcybiskupom symbolicznie „plenitudinem pontifica-lis officii", bo „iuxta Sedis apostołkę et totius Europę consuetudinem ante acceptum palium metropolitanis minime licet aut episcopos consecrare, aut synodum celebrare". I dalej w długim wywodzie, z cytatami z Pisma św. etc, uzasadnia papież swe żądanie przysięgi. Wreszcie powiada, że do tego żądania pobudza go zło — „ma-lum", jakie się w.stosunki kościelne wkradło: „Czyż nie jest złem — odstępować od jedności Kościoła i sprzeciwiać się obediencji papieżowi należnej? Czyż nie jest złem, wykraczać przeciw statutom świętych kanonów? A iluż tak czyniło nawet po złożeniu przysięgi! Czyż to nie twój poprzednik bez wiedzy rzymskiego papieża skazał sądownie biskupa?" („Nonne tuus predecessor preter Romani pontificis conscien-ciam dampnavit episcopum?!"). To jest właśnie ten ustęp, który odnosi się do sprawy św. Stanisława, a którym zajmę się szczegółowo za chwilę, gdy omówię najpierw całość listu papieskiego. Podaje on w dalszym ciągu, co następuje: „Jakimiż to kanonami i przez które osoby miałoby to być dozwolone? A cóż [dopiero] mam powiedzieć o przenosinach biskupów, które u was [w Polsce] nie pod powagą papieską się dokonują, lecz na skinienie władcy" (króla, „nutu regio"). I właśnie dla uniknięcia takiego i temu podobnego zła wymagana jest tego rodzaju przysięga (obediencyjna). Następuje argumentacja z powołaniem się na św. Jakuba apostoła i na św. Augustyna, że nie należy używać zbyt często przysięgi, tylko wtedy, gdy zachodzi konieczność. ,,I to Sprawa św. Stanisława 87 właśnie [wyżej opisane] zło i ta konieczność nas zmusza, by żądać przysięgi wierności, posłuszeństwa i jedności („iuramentum pro fide, pro obediencia, pro uni-tate"). Dalej uzasadnia papież prymat papieski w kościele jako „arcybiskupa starożytnego Rzymu" („anti-que Rome reverentissimo archiepiscopo"). Następnie wraca papież do stanowiska władcy polskiego (tj. Bolesława Krzywoustego) i rady dostojników („magnates") w tych słowach: ,,A więc władca i dostojnicy orzekli, iż masz odmówić tej przysięgi! Czyż wy sobie nie zdajecie sprawy z orzeczenia ewangelii? Czyż nie dostrzegacie szczególniejszej godności naszego prymatu [w Kościele]? Czyż w wasze dusze nie zapadł ów rozkaz Boży, że «nie jest uczeń ponad mistrza*?... Czyż my domagamy się tego [tj. tej przysięgi] z dbałości o własną korzyść, a nie dla utwierdzenia jedności katolickiej?!" Po czym znamienne, pełne goryczy zdanie, ale też pełne świadomości i niewzruszonej pewności, że słuszność jest po jego stronie: „Mogą lekceważyć stolicę apostolską, mogą przeciw nam występować [dosłownie: calcaneum elevare — podnieść kopyto — wierzgać], ale danego od Boga przywileju ani obalić, ani odebrać nie mogą!, bo on opiera się na tym, co powiedziane zostało Piotrowi: «Tyś jest Piotr [opoka] i na tej opoce wybuduję Kościół mój i tobie dam klucze królestwa niebieskiego*". A dalej konkluzja: „Gdy więc od stolicy apostolskiej żądasz oznaki swej godności [tj. paliusza arcybiskupiego], który jedynie od relikwii św. Piotra jest brany, słuszne jest, byś też stolicy apostolskiej złożył oznaki należnej podległości (signa debite subiectio-nis), które będą świadczyły, że czujesz się związany ze św. Piotrem (tamąuam membra de membro) 88 Sprawa św. Stanisława i chcesz zachować jedność z głową katolickiego Kościoła. Poprzednicy nasi zachowali w tym względzie takie umiarkowanie, że nic tu ani krzywdzącego, ani trudnego nie ma w tym, co winno obowiązywać wszystkich biskupów, którzy postanowili pozostać w jedności i posłuszeństwie dla książąt apostołów, śś. Piotra i Pawła. Czyż nie dalej poza wami mieszkają Sasi i Duńczycy? A przecież ich metropolici i tę przysięgę składają i posłów [legatów] stolicy apostolskiej przyjmują z uszanowaniem i czcią i w ich czynnościach ich wspomagają, a Rzym (apostolorum limina) za pośrednictwem posłów nie tylko co trzy lata, lecz co roku nawiedzają. Przeto, bracie najdroższy, przestrzegam Cię w Panu [?], by przez ciebie nie powstała okazja — nie daj Boże — ubytku w kościołach i odstępstwa". Tak kończy się list. Sprawa aktualna była około r. 1115: papież dążył do takiego uregulowania stosunku swego do Polski, by — nie narzucając tu jeszcze nowych zasad co do inwestytury biskupów —¦ związać jednakże arcybiskupa polskiego, choć piastującego swą godność na podstawie nominacji monarszej i inwestytury świeckiej, przysięgą obediencyjną z sobą. Pismo to jest niezmiernie cennym źródłem do dziejów stosunku Polski do papiestwa w początkach XII w. i zasługuje na specjalne opracowanie; zawiera sporo materiału nowego i świeżego, uzupełnia znakomicie to, cośmy już z innych źródeł wiedzieli; nasuwa się np. samo przez się porównanie z podobnym listem papieża Grzegorza VII do Bolesława Śmiałego, gdzie podobne zagadnienia kościelno-polityczne też zostały poruszone. Ale poprzestanę na tym ogólnym omówieniu treści listu, nie wchodząc bliżej w te sprawy, a wracam Sprawa św. Stanisława 89 obecnie do tego jednego zdania, które mnie tu bezpośrednio najbliżej obchodzi, bo dotyczy sprawy św. Stanisława. Ta wzmianka, która dotyczy sprawy św. Stanisława, została w liście użyta jako argument zaczerpnięty z faktów przeszłości, na dowód, że przysięga wierności metropolitów na rzecz papieża jest niezbędnie potrzebna, by utrzymać jedność kościelną i solidarność stanowiska w sprawach ogólniejszych Kościoła. Papież boleje nad tym, że znaleźli się i tacy, którzy złożyli przysięgę obediencyjną na wierność i posłuszeństwo papieżowi, a potem dopuścili się jej złamania, i tu właśnie za tego rodzaju czyn piętnuje poprzednika arcybiskupa Marcina, który przy przyjęciu paliusza od papieża złożył Grzegorzowi VII przysięgę obediencyjną, ale następnie złamał ją przez to, iż „bez wiedzy" papieża rzymskiego skazał biskupa: „predecessor tuus... preter Romani pontificis conscien-ciam dampnavit episcopum". Poprzednik Marcina, to arcybiskup z czasów Bolesława Śmiałego i pierwszych lat Władysława Hermana — Henryk, czy też Bogumił, kwestia niestety niejasna mimo dochodzeń Tadeusza Wojciechowskie-go22. Katalog arcybiskupów gnieźnieńskich z XI w. nie istnieje i osoby ich są nam prawie nieznane prócz paru imion. Ale ostatecznie dla naszych rozważań rzecz ta ma drugorzędne znaczenie, bo stanowisko owego arcybiskupa, i kościelne i wewnętrznokrajowe polityczne, możemy sobie odtworzyć na podstawie przesłanek ogólnych. Wiadomo bowiem, że Bolesław 22 Szkice historyczne jedenastego wieku, szkic pt. Arcybiskup Bogumił. Por. K. Maleczyński, W sprawie nieznanego biskupa polskiego Henryka z XI wieku, Lwów 1938, odb. ze „Sprawozd. Tow. Nauk. we Lwowie", R. 17, z. 3. 90 Sprawa św. Stanisława Śmiały nawiązał w r. 1074/1075 ścisłe porozumienie z papieżem Grzegorzem VII, które obejmowało i sprawy kościelne i sprawy polityczne, a zamieniło się w czynne współdziałanie na wszystkich polach. W zakresie kościelnym legaci Grzegorza VII dokończyli reorganizacji kościoła w Polsce po katastrofie z lat 1038 i następnych, stabilizowali siedzibę metropolitalną i stolice biskupie, powiększyli liczbę biskupstw itp. Politycznie związał się Bolesław Śmiały z akcją papieża Grzegorza VII na terenie Niemiec przeciw cesarzowi Henrykowi IV i dzięki temu uzyskał od papieża pozwolenie na koronację królewską, której dokonał arcybiskup gnieźnieński w tym samym mniej więcej czasie, gdy upokorzony Henryk IV kołatał do wrót zamku w Canossie. A więc można przyjąć, że Polska w ostatnich latach panowania Bolesława Śmiałego tak kościelnie, jak i politycznie stanęła w „obozie gregoriańskim". Toteż i ówczesny arcybiskup gnieźnieński, jako nominat tego króla, wraz z nim był niewątpliwie „gregorianinem", a ze względu na ścisłe współdziałanie króla z papieżem, otrzymawszy paliusz arcybiskupi od papieża, złożył przysięgę obediencyjną z tym aktem związaną, a w całej Europie już zwyczajowo stosowaną. Paschalis II w liście swoim potępia go i piętnuje fakt złamania tej przysięgi przez „skazanie biskupa" bez wiedzy papieża ówczesnego, tj. Grzegorza VII. Tu zatem dla „sprawy św. Stanisława" przybywa zupełnie nowy fakt, mianowicie, że przed owym znanym już z kroniki Galia sądem królewskim, który zakończył się wyrokiem na „obtruncatio membrorum", odbył się sąd kościelny, w każdym razie kościelne rozeznanie sprawy przez ówczesnego arcybiskupa, z tym Sprawa św. Stanisława ' 91 wynikiem, że arcybiskup uznał biskupa krakowskiego winnym (,,damnavit episcopum"), po czym dopiero nastąpiło wydanie go w ręce władzy świeckiej; wyrok sądu świeckiego został — zdaje się — pospiesznie wykonany, zanim wieść o wypadkach doszła do Rzymu i zanim papież Grzegorz VII mógł u króla Bolesława Śmiałego zainterweniować w obronie biskupa. To właśnie, że arcybiskup ówczesny nie porozumiał się w tej sprawie z papieżem, choć na mocy swej przysięgi obe-diencyjnej był do tego zobowiązany, i dopuścił na podstawie własnego tylko rozeznania sprawy do wydania oskarżonego biskupa władzy świeckiej, to wytyka Paschalis II jako brak dyscypliny kościelnej i złamanie przysięgi obediencyjnej, samej zaś sprawy św. Stanisława niestety merytorycznie nie oświetla i nie orzeka o niej ani słowem. Mimo to jest to przyczynek do tej sprawy bardzo ważny, musi też zostać włączony do jej całokształtu. Fakt to niesłychanie znamienny, że w tragicznie zakończonym konflikcie między biskupem a królem metropolita stanął po stronie króla, a przeciw podwładnemu sobie biskupowi. Sprawa ta w swej istocie dotyczy stosunku ówczesnego kościoła do państwa w Polsce i na tym tle najpierw musi być rozpoznana i oceniona. List papieża Paschalisa ułatwia to zadanie. List ten rzuca jaskrawe światło na brak dyscypliny kościelnej i posłuszeństwa hierarchicznego wśród biskupów polskich w stosunku do papiestwa. Papiestwo właśnie za Paschalisa II usiłowało dopiero kres temu położyć i związać ze sobą arcybiskupa polskiego przysięgą wierności, posłuszeństwa hierarchicznego i jedności z rzymskim Kościołem („fides", „obedientia", „unitas"). Stan ten w zasadzie nie może zbytnio dziwić, 92 Sprawa św. Stanisława skoro wiadomo już z dawniejszych źródeł, a ten list to jeszcze raz potwierdza w sposób autorytatywny, bo ze stanowiska samego papieża, że biskupi nasi owego czasu byli nominatami monarchy, nawet mogli nieraz być w gorszym tego słowa znaczeniu jego „kreaturami", a więc nie czynić zadość stanowisku i godności biskupiej z punktu widzenia kościoła. W każdym razie czuli się silnie związani ze swym mocodawcą, tj. monarchą, któremu godności swe zawdzięczali, a składając mu przysięgę wierności, pragnęli też w praktyce odwdzięczyć się władcy wiernością za swe wyniesienie na stanowisko biskupie. Widać to na przykładzie arcybiskupa Marcina, który mianowany przez Władysława Hermana arcybiskupem, w kronice Galia Anonima kilkakrotnie jest nazywany ,,senex fidelis" — wierny starzec w stosunku do księcia i jego synów, a jak tę „wierność" rozumiał, pokazuje właśnie tu list Pascha-lisa II, że odmówił złożenia przysięgi obediencyjnej papieżowi, nie chcąc popaść w kolizję ze złożoną już przysięgą wierności dla swego władcy. Że wśród tych nominatów mogły być istotnie gorsze kreatury, to można by zailustrować współczesnym faktem z czasów Władysława Hermana i Bolesława Krzywoustego: oto w r. 1101 — jak notuje rocznik katedry krakowskiej — po śmierci biskupa Lamberta „datus est epis-copatus venerabili viro Cazlao ab invictissimo duce Polonorum Wladizlao"23. Kim był ten Czasław, nie wiemy bliżej, ale jak się prezentował z punktu widzenia kościoła, możemy sobie dośpiewać z faktu, że gdy w r. 1104 zjawił się w Polsce uroczyście tu przyjęty legat papieski Gwalo, za pierwszą swą czynność 28 Mon. Poi. Hlst., t. I, s. 376, zapiska pomieszczona tu jako część „spisu dawnego skarbca i biblioteki kapitulnej krakowskiej". św. Stanisława 93 na zwołanym synodzie uznał depozycję, czyli złożenie z godności biskupiej tego właśnie Czasława wraz z drugim jakimś dziś nam imiennie nie znanym biskupem 24. Taki był episkopat ówczesny pod względem swego stosunku do władcy i kraju i do głowy Kościoła. I taki był jeszcze długo, bo inwestytura świecka u nas przetrwała — jak wiadomo — jeszcze sto lat, aż do czasów Henryka Kietlicza i przeprowadzonej przez niego w porozumieniu z papieżem Innocentym III reformy kościelnej. Dopiero wtedy zrównała się Polska w swej organizacji kościelnej z innymi krajami, które już dawniej, jak np. Węgry już od r. 1106, przyjęły zasadę wolnego wyboru biskupów przez kapituły, rezygnując z monarszej, świeckiej inwestytury. Że episkopat nasz np. w połowie XII w. nie różnił się swym stanowiskiem od arcybiskupa Marcina w zakresie stosunku do papieża, wystarczy przypomnieć zajścia z lat 1147/1148 i następnych, gdy to, wbrew bullom papieskim i zarządzeniom wydanym na miejscu w Polsce przez legata papieskiego, episkopat nasz z arcybiskupem na czele odmówił głoszenia ekskomuniki rzuconej przeciw swym książętom i unicestwił całą interwencję papieską w sprawie Władysława Wygnańca25. Może to było dobre z punktu widzenia politycznej niezależności i suwerenności kraju, ale pod względem kościelno-organizacyjnym było jaskrawym objawem nieposłuszeństwa dla głowy Kościoła, wprost buntem przeciw papieżowi i jego legatom. Jeśli tacy byli biskupi i arcybiskupi nasi XI i XII w. wśród znanych nam osobistości, mamy prawo przyjąć, że taki rów- 24 Mon. Poi. Hist., t. II, s. 796, rocznik kapitulny krakowski. 25 Bulla papieża Eugeniusza III z 1150 r., Kodeks dyplomatyczny Wielkopolski, wyd. I. Zakrzewski t. I, Poznań 1877, nr 16. 94 Sprawa św. Stanisława nież był ów arcybiskup — Henryk czy Bogumił — z czasów Bolesława Śmiałego: niewątpliwie jako wybraniec tego króla i jemu zawdzięczający swe stanowisko w kraju i w kościele prowincji polskiej był mu wierny tak, jak ów ,,senex fidelis" Marcin dla jego następcy Władysława Hermana. Możemy więc przyjąć na tym tle, jako rzecz w wysokim stopniu prawdopodobną, iż w swym sądzie nad biskupem krakowskim Stanisławem, gdy tenże popadł w nieznany nam co do treści konflikt z królem, podzielał w zupełności stanowisko króla i podzielał jego zarzuty czy podejrzenia przeciw Stanisławowi, zgodnie z królem uznając go za „traditor", wydał go po myśli króla, a zapewne nawet na żądanie króla, sądowi świeckiemu do ukarania „pro traditione". Dlatego tę kwestię uznałem za stosowne szerzej rozważyć, bo w tym świetle widzimy, że orzeczenie skazujące, wydane przez arcybiskupa polskiego w r. 1078/ 1079 na biskupa krakowskiego, nie przesądza bynajmniej etycznej strony owej „traditio". Mogła ona płynąć z najszlachetniejszych etycznie pobudek, ale skoro w praktyce życia przedstawiała się jako opór czy też wystąpienie przeciw królowi, ^kwalifikowana została zgodnie, tak przez króla, jak i przez wiernego mu, może ślepo mu oddanego ówczesnego arcybiskupa, a zapewne też i przez innych wiernych królowi biskupów. A że w ten sposób cały przewód sądowy w sprawie św. Stanisława musiał się przedstawiać jako formalnie poprawny, skoro wyrok opierał się i na orzeczeniu metropolity, jako zwierzchnika kościelnego, i na orzeczeniu króla względnie sądu świeckiego, nie mógł papież ówczesny, zaprzyjaźniony politycznie z Bolesławem Śmiałym, Grzegorz VII, wystąpić merytorycznie Sprawa św. Stanisława 95 przeciw wyrokowi, a jedynie wysunąć można było obiekcję, że to, co się stało, stało się „preter conscien-ciam Romani pontificis", jak to wypomina w trzydzieści lat później arcybiskupowi Marcinowi papież Paschalis II. Możemy przyjąć, że jakiejś konkretnej akcji papieża Grzegorza VII w sprawie wykonanego na biskupie krakowskim wyroku nie było, w szczególności nie było klątwy na króla czy interdyktu na kraj, bo zapewne, wywlekając tę sprawę z niepamięci sprzed trzydziestu lat, byłby Paschalis II i o tego rodzaju reakcji wspomniał. Że jej nie było, wynikać się też zdaje z dalszego przebiegu sprawy. Słusznie zauważył Gębaro-wicz, że po prostu nie starczyło na to czasu, bo wypadki potoczyły się już lawiną. Z kroniki Galia Anonima wiemy bowiem, że miejscowe społeczeństwo silniej, niż oficjalne czynniki, zareagowało na wykonany na biskupie jako pomazańcu bożym surowy, cielesny wyrok. Sam kronikarz daje wyraz opinii potępiającej króla: „regem vindicantem sic se turpiter", króla tak szpetnie (haniebnie, sromotnie) się mszczącego. „Szpetną zemstą" określił drakoński wyrok. A o stanowisku społeczeństwa powiedział: „illud emin sibi [ = królowi] multum nocuit", wielce mu to bowiem zaszkodziło, że do grzechu dodał grzech i biskupa za zdradę wydał na „obtruncatio membrorum". Reakcja była silna i gwałtowna, skoro Bolesław Śmiały widział się zmuszony (może bez walki, opuszczony przez wszystkich) uciekać z Krakowa wraz z synem nieletnim i żoną na Węgry, gdzie rychło na wygnaniu śmierć go dosięgnęła nim zdołał zorganizować wyprawę celem odzyskania utraconego tronu w Polsce. Otóż to wygnanie króla i jego rychła śmierć czyniły ewen- 96 Sprawa św. Stanisława tualną klątwę papieską na niego bezprzedmiotową, interdykt na kraj niepotrzebny, bo ten kraj ujął się niejako za biskupem, skoro przyczynił się do wypędzenia króla z kraju. Tak więc — mimo wszystko stosunkowo skromnie — przedstawiają się nowe wyniki w „sprawie św. Stanisława", oparte na tym naprawdę nowym źródle, jakim jest list Paschalisa II z lat 1104-1115. Wzbogaca on nasze wiadomości tym, że: 1) potwierdza opartą dotąd na jednym tylko źródle, tj. kronice Galia Anonima, wersję o wyroku sądowym na biskupa, 2) podaje zaś ten nowy fakt, że wyrok sądu świeckiego na „obtruncatio membrorum pro traditione" poprzedzony był orzeczeniem kościelnym miejscowej hierarchii, tj. przede wszystkim ówczesnego arcybiskupa gnieźnieńskiego, nieznanego nam bliżej poza tym, że jako no-minat królewski podzielił w tej sprawie punkt widzenia i zarzuty swego władcy. Merytorycznie owa „traditio" Stanisława nadal pozostaje nieznana, mogła płynąć z najbardziej etycznych pobudek, a skwalifikowana została tylko politycznie. Więc jak już przed laty, tak i obecnie mogę podtrzymać zestawienie traditio Stanisława z takąż polityczną traditio papieża Grzegorza VII, który też przez cesarza Henryka IV i wierny mu episkopat niemiecki uroczyście ogłoszony został za zdrajcę państwa: „traditor regni". Zjazd łęczycki 1180 r. Zjazd łęczycki przypada na tę fazę rozbicia dzielnicowego, którą znamionuje polityczno-ustrojowa więź poszczególnych dzielnic, wyrażająca się m. in. w ty-tulaturze: dux Poloniae, frater ducis Poloniae. Czynnikiem wiążącym ziemie polskie w całość pod względem politycznym była instytucja wielkiego księcia (dux maximus, dux totius Poloniae) oparta o zasadę senioratu. Na czoło zagadnień tego okresu wybija się walka o zasadę władzy zwierzchniej opartej o seniorat. Z natury rzeczy jej obrońcami byli rzeczywiści seniorzy rodu, którym ta zasada zabezpieczała zwierzchność, przeciwnikami — juniorzy, którym statut z 1138 r. narzucił polityczne capitis diminutio. Politycznie czynna warstwa społeczeństwa opowiadała się przeważnie za juniorami, bo w tym widziała dla siebie korzyści i wpływy. Znamienne było zwłaszcza stanowisko biskupów, którzy łamali dyscyplinę kościelną, obedien-cję dla Rzymu, jako nominaci książęcy solidaryzując się ze swoimi książętami i rodami oraz ich polityką 1. Polska stała się od 1138 r. widownią częstych przewrotów politycznych w związku z walką o tron wiel- i Por. bullę papieża Eugeniusza III z 1150 r., Kodeks dyplomatyczny Wielkopolski, wyd. I. Z a k r z e w s k i, t. I, Poznań 1887, nr 16. 7 — Polska piastowska 98 Zjazd łęczycki 1180 r. koksiążęcy. Wyniesiony na tron krakowski przez rewolucję 1177 r. Kazimierz Sprawiedliwy dla ugruntowania swego stanowiska — jak się dotąd powszechnie przyjmuje — uczynił pewne ustępstwa na rzecz kościoła w r. 1180 i przeprowadził w interesie swoim i swojej linii zmianę statutu z 1138 r. w tym duchu, że usunięto zasadę senioratu, a przyjęto dziedziczenie w jego linii. Otóż właśnie pod tymi dwoma względami należy rozpatrzyć znaczenie zjazdu łęczyckiego 1180 r. Znaczenie to upatrywano w: 1) udzieleniu immunitetu kościołowi i 2) w owej przeprowadzonej tam zmianie polityczno-ustrojowej. Jedno jest ważne dla dziejów wewnętrznych gospodarczo-społecznych, drugie dla historii politycznej. Zwłaszcza w pierwszym punkcie dostrzegano przełomowość dziejową; chodziło o znaczenie immunitetu dla kształtowania się społeczeństwa stanowego, o uprawnienia szczególne, zrazu dla kleru, następnie dla rycerstwa. Dlatego że uchwały łęczyckie ten proces zaczynały (rzekomo!), upatrywano w dacie 1180 przełom2. Druga sprawa, tj. owa zmiana statutu z r. 1138 co do następstwa na tron wielkoksiążęcy każdorazowego seniora dynastii Piastów na zasadę dziedziczności w linii Kazimierza Sprawiedliwego, nie miała w oczach historyków takiego przełomowego znaczenia, mimo to jej doniosłość i dla ustroju państwowego, i dla wewnętrznych dziejów Polski w ogóle uważana była powszechnie za dużą. a Polemika Oswalda Balzera ze Stanisławem Kutrzebą: O. B a 1-z e r, Z powodu nowego zarysu historii ustroju Polski, ,,Kwart. Hist.", R. 20, 1906, s. 1 - 57, 397 - 441; S. Kutrzeba, Kilka kwesty) z historii ustroju Polski. Przyczynki i polemiki, tamże, s. 589-626; O. B a 1 z e r, O kilku kwestiach spornych z historii ustroju Polski, tamte, R. 21, 1907, s. 1 - 58. Zjazd łęczycki 1180 r. 99 Niewątpliwie też obie sprawy, każda w innym stopniu, muszą uchodzić za bardzo ważne dziejowo i zasługują na dokładne zbadanie i ustalenie. Od dawna też poświęcono im sporo uwagi. Wydawało się, że w głównych punktach są to już sprawy wystarczająco wyjaśnione. Tymczasem ponowne badania podniosły nie tylko sporo niedostrzeganych dawniej wątpliwości, ale także wręcz zaprzeczyły niektórym zasadniczym tezom, które tacito consensu były długi czas powszechnie uznawane. Jako punkt wyjścia wystarczy przyjąć — by nie sięgać zbyt daleko wstecz — opracowanie dziejów Polski do schyłku XII w. Stanisława Zakrzewskiego, gdzie mowa o „synodzie łęczyckim", „ustępstwach na rzecz kościoła" i „zmianie statutu Krzywoustego"3. Zjazdem łęczyckim zająłem się w Dziejach Polski średniowiecznej, gdzie dałem lapidarnie ujęte wyniki zupełnego, samoistnego opracowania znaczenia tego „zjazdu" 4, omówionego przedtem najdokładniej w osobnej rozprawie przez Władysława Abrahama5. W pełniejszej postaci badania swoje przedstawiłem w pracy z r. 1930 Początlći immunitetu w Polsce e. Zająłem się tu kwestią tych postanowień i zarządzeń, wydanych w Łęczycy w 1180 r., które powszechnie uważano za immunitet, i dałem ich zupełnie nową, odmienną od tradycyjnej interpretację, dokonując rewizji dawniejszych poglądów od Stanisława Smolki (1881) poczynając. 3 Encyklopedia Polska (PAU), t. V, cz. 1, Kraków 1920, s. 126 - 127. »B. Gródecki, S. Zachorowski, J. Dąbrowski, Dzieje Polski średniowiecznej, t. I, Kraków 1926, s. 163 -165. s W. Abraham, Zjazd lączyckl w roku 1180, „Kwart. Hist.", R. 3, 1889, S. 385 - 405. « „Badania z Dziejów Społecznych i Gospodarczych", nr 8, Lwów 1930, s. 19 - 39. 100 Zjazd łęczycki 1180 r. Zjazd łęczycki 1180 r. 101 Natomiast sprawą polityczną, powszechnie w naszej historiografii wiązaną ze zjazdem łęczyckim, tj. zmianą zasady senioratu na zasadę dziedziczności w linii Kazimierza Sprawiedliwego, nie zajmowałem się szczegółowo, idąc na ogół za teorią, która wydawała mi się ustalona, i ograniczając się jedynie do paru uwag krytycznych o poglądach w tej materii Stanisława Za-krzewskiego i Stanisława Kutrzeby. W r. 1932 ukazała się rozprawa Adama Vetulaniego, Studia nad tekstami i znaczeniem statutu łęczyckiego z r. 1180 1. Autor odniósł się tutaj polemicznie do moich zapatrywań, a przyjmując część ich, jako udowodnione, wystąpił przeciw innym i częściowo dał nowe własne twierdzenia, niekiedy broniąc dawniejszych, które ja zakwestionowałem. Stroną polityczną zjazdu 1180 r. Vetulani się nie zajmował, jedynie owymi zarządzeniami „immunitetowymi". Stronie politycznej zjazdu poświęcił w r. 1936 osobną rozprawę O mniemanej łęczyckiej ustawie sukcesyjnej r. 1180 8 Jan Adamus. Jak z tytułu widać, zajął tu autor najzupełniej negatywne stanowisko wobec poglądu, zdawało się już ostatecznie ustalonego, wyznawanego w zasadzie przez całą bez wyjątku polską nowszą historiografię. Adamus z wielką energią stara się udowodnić, że żadnej ustawy sukcesyjnej tu nie było i że w ogóle ona była niepotrzebna Kazimierzowi Sprawiedliwemu, bo tron objął rewolucyjnie wprawdzie, ale dzierżył legalnie, więc żadnej ustawy dla legalizowania swego stanowiska nie potrzebował. Adamus rozszerzył tu niespodzianie kąt patrzenia na te sprawy zmian ustrojowo-politycznych w Polsce i „Studia nad historią prawa polskiego", t. XIII - 3, Lwów 1932. * „Collectanea Theologica", t. 17, 1936, z. 1/2, s. 183 - 205. XI - XIII w., wskazując nową zupełnie płaszczyznę, na której one powinny być badane, by się nam we właściwym ukazały świetle. Mianowicie wskazał na średniowieczną ideologię tzw. prawa oporu (ius resi-stendi), na gruncie którego poddani mieli prawo w pewnych wypadkach wystąpić przeciw władcy, usunąć go siłą, a zatem następca, choć de facto drogą rewolucyjną obejmował tron, ale od początku legalnie, więc żadnej legalizacji nie potrzebował. Tę teorię zastosował Adamus do objęcia tronu przez Kazimierza Sprawiedliwego w 1177 r. Zakończył też swoją niezwykle interesującą, z dużym temperamentem napisaną rozprawę zdaniem: „Ustawa sukcesyjna łęczycka z r. 1180 należy widocznie do legend". W stosunku do rozprawy Adamusa zająłem stanowisko w pracy Do genezy artykułu o wypowiedzeniu posłuszeństwa — nowe spostrzeżenia („Przegl. Współcz.", R. 16, 1937 i odb.), na co prof. Adamus w krótkiej recenzji mojego studium („Roczn. Dziejów Społ. i Gosp.", t. VI, 1937) zapowiedział osobną większą pracę na sporne tematy. Do wybuchu wojny jej nie wydał, następnie okres wojenny uniemożliwił wszelkie publikacje9. W ob_ecnej więc chwili wszystkie zagadnienia, związane ze zjazdem łęczyckim 1180 r., są otwarte, a wydane rozprawy uzasadniają gruntowną rewizję poglądów na znaczenie tego zjazdu i związanych z nim prawdziwych czy rzekomych postanowień, do których dotąd przywiązywano u nas przełomowe znaczenie. Mamy dwa źródła do zjazdu łęczyckiego 1180 r.: bulla Aleksandra III z 28 III 1181 oraz kronika Ka- 9 Sprawą tą zajął się J. Adamus obszernie w książce O monarchii Gallowej, Warszawa 1952, s. 80 - 97. 102 Zjazd łęczycki 1180 r. dłubka. Bulla zachowała się w odpisie Długosza10 oraz w innej jeszcze kopii, z której przedrukował ją August Bielowskin. Oba źródła (bulla i przekaz Kadłubka) różnią się między sobą pod względem stylu i brzmienia12. Należy podkreślić, że odnośny ustęp kroniki Kadłubka jest prawie współczesny bulli i powstał jeszcze przed śmiercią Kazimierza Sprawiedliwego (1194 r.) 1S. Najpierw należy rozważyć sprawę, którą obejmują oba źródła, mianowicie to, co określano nazwą immunitetu, bo owa druga sprawa polityczno-ustrojowa zawiera się tylko w kronice Kadłubka; bulla o niej nie wspomina. Otóż główną podstawą musi być bulla jako źródło urzędowe, dokumentowe, oficjalne. Adresowana jest tylko do Kazimierza Sprawiedliwego („duci Polonie"), bowiem on zwrócił się z prośbą o zatwierdzenie zarządzeń, które wydał ,,de consilio archiepiscopi et epi-scoporum Polonie et principum terre", znosząc pewne zwyczajowe „obusiones et iniurias" w stosunku do osób duchownych, mianowicie ius spoin. Następnie 10 j. Długosz, Historiae Poloniae, wyd. A. Przeżdziecki, t. II s. 107 -108. 11 Mott. Poi. Hist., t. II, s. 401, przyp. 1. Jednakże A. Gieysztor odnalazł przed kilku laty w Bibliotece Akademii Nauk ZSRB w Leningradzie oryginał tej bulli, który ogłosił drukiem w pracy: A. Gieysztor, Wad statutem łączy ckim z 1180 r.: odnaleziony oryginał bulli Aleksandra III z 1181 r., Księga Pamiątkowa 150-lecia Archiwum Głównego Akt Dawnych, Warszawa 1958, s. 181 - 207; dotychczas znane kopie nie wykazują ważnych merytorycznie różnic w stosunku do oryginału. 12 Porównania obu przekazów dokonał A. Vetulani, op. cit., s. 3 - 15. 13 Dawniej autor utrzymywał, że IV księga kroniki Kadłubka powstała w okresie pobytu tegoż u cystersów jędrzejowskich, a więc w latach 1218 -1223, R. Gródecki, Mistrz Wincenty Kadłubek biskup krakowski, „Rocz. Krak.", R. XIX, 1923, s. 28. Zjazd łęczycki 1180 r. 103 bulla mówi: „Consuetudinem eciam, que a principibus terre servabatur", mianowicie zabieranie zboża ze stodół „pauperum" i zabieranie koni na podwody (stan i podwody) „de ecclesiasticorum et secularium virorum consilio emendasti". Tę „constitucionem iustam pariter et honestam", przedstawioną sobie „in scripto autentico", papież zatwierdza u. A Kadłubek w swobodnym opowiadaniu podaje to samo, używając wyrażeń: „quisque potentum", „a po~ tente", a tylko przy „ius spolii" mówi o księciu i skarbie książęcym 13. Więc w ogóle nie ma tu immunitetu, bo książę nie zrzeka się swoich uprawnień, lecz znosi cudze. Problem: czyje mianowicie? Określenia „qui-libet potentum", „principes terre" wskazują na dostoj-niejsze społeczne stanowisko, ale nie płynące z urzędniczego charakteru, bo „officiales" użyte jest w odniesieniu do „ius spolii", wykonywanego istotnie dla księcia przez urzędników. Więc tu nie chodziło o prawo urzędników, lecz „potentes". Zwracałem już dawniej uwagę, że pod nazwami „duces", „principes" itp. występują w naszych źródłach tacy możnowładcy, jak Magnus, Jaksa i Świętosław. Byliby to więc potomkowie dynastów plemiennych wypartych przez Piastów 18. Vetulani i inni odrzucają to rozumienie, a przyjmują, że mogli to być urzędnicy np. prowincji starego typu, jak Magnus dla Śląska 17. W takim razie byłby w S. K u t r z e b a, Wybór źródeł do historii ustroju Polski, Kraków 1928, z. 1, nr 4. 15 Kronika Kadłubka, ks. IV, § 19. 16 R. Gródecki, Początki immunitetu, s. 32, 33. 17 A. V e t u 1 a n i, op. cit., s. 17-22; Z. W o j c i e c h o w s k i, Początki immunitetu ui Polsce, „Przew. Hist.-Praw.", R. I, 1930, z. 4, s. 4 - 5. 104 Zjazd łęczycki 1180 r. to immunitet, ale dotyczący na razie praw nie samego władcy, lecz jego niektórych urzędników i tylko dwu uprawnień (podwód i stanu). Ale w ścisłym związku z tym zasługuje na uwagę inne zapatrywanie Vetulaniego, mianowicie — że tu nie zostały zniesione same prawa do podwód i stanu, lecz zabronione pewne zwyczajowo praktykowane nadużycia w ich wykonywaniu18. Istotnie teksty bulli i Kadłubka tak są wystylizowane, że silnie podkreślają te nadużycia. Ja brałem to w rachubę, ale przyjąłem dawniej, że raczej w ogóle zniesiono tu same uprawnienia, potępiając nadużycia jaskrawelfl. Obecnie za Vetulanim przychylam się do tezy, że przede wszystkim, a może wyłącznie, chodziło o nadużycia, że zatem samych praw nie skasowano. A więc nie było tu immunitetu we właściwym tego słowa znaczeniu, tylko usunięcie nadużyć. Drugą część stanowi „ius spolii"; tak rozumiano powszechnie ustęp: ,,ne bona decedencium episcopo-rum amplius confiscarentur". Czy chodziło o dobra ruchome, czy nieruchome? ,,Ius spolii" obejmuje tylko ruchomości (złoto, srebro, ubiory, konie wierzchowe eta). Tu zaś jest możliwość, że i „bona immobilia". To rozumienie przyjmuje i uzasadnia Vetulani, rozumując następująco: 1) „Ius spolii" w Niemczech zniesiono w r. 1198, 1203, 1220, więc u nas 1180 r. byłby za wczesny. 2) Episkopat polski z Kietliczem, obrońcą wolności kościelnej, przyznawał książętom w 1210 r. „ius spolii", choć w formie nieco ograniczonej, więc widocznie rozumiał, że go w r. 1180 nie zniesiono. 3) Chodziło o zagarnianie całego majątku biskupiego na czas wakansu i pobieranie dochodów z niego, nie- is A. Vetulani, op. cit., s. 22-32. 19 R. Gródecki, Początki immunitetu, s. 30 i 34. Zjazd łęczycki 1180 r. 105 raz cofanie i unieważnianie nowych nadań prywatnych na rzecz zmarłego biskupa itp. 20 Prof. Vetulani zwrócił uwagę, że w 8 lat po zjeździe łęczyckim biskup pomorsko-kamiński (a ja dodam: który był obecny na tym zjeździe) otrzymał bullę papieską (1188 r.), gwarantującą mu z osobna, a w podobnych słowach to, co uchwalono w Łęczycy: „Pro-hibemus insuper, ne — te vel tuorum successorum ąuolibet dęcedente •— per principis terre vel cuius-libet alterius violenciam bona episcopalia distrahantur, sed illi, qui canonice fuerit siibstitutus, ... conserven-tur". I tu chodziło raczej o nienaruszalność nieruchomych dóbr, „bona immobili^", kościoła, nie zaś „ius spolii" ruchomych kosztowności21. Zakonkludował prof. Vetulani, że statut łęczycki nie dotyczył „ius spolii", tj. zaboru tylko ruchomości, lecz miał być gwarancją nienaruszalności całego ziemskiego majątku biskupstwa 22. I tu więc cały pogląd tradycyjny został zakwestionowany, zdaje się całkiem słusznie i trafnie. W sumie wyniki, częściowo wspólne, są następujące: nie jest to przywilej dla kościoła ani tym bardziej pierwszy przywilej, lecz statut ziemski wydany z udziałem kleru i panów świeckich. Pewności bezwzględnej co do uchwał w sprawie stanu i podwód osiągnąć w obecnym stanie źródeł nie można; zostają jak gdyby do wyboru dwie na równi uprawnione i uzasadnione tezy, że: 1) albo chodzi o „potentes" — dynastów, albo 2) o urzędników; z drugiej strony: albo 1) o zniesienie stanu i podwód, albo 2) tylko o usunięcie jaskrawych nadużyć w ich poborze. Ja przyjmuję „potentes" i zniesienie stanu i podwód, 20 A. V e t u 1 a n i, op. cit., s. 38 - 40. 21 Tamże, s. 44. 22 Tamże, s. 45. 106 Zjazd łęczycki 1180 r. więc wynik, że tu nie było immunitetu; prof. Vetu-lani przyjmuje wprawdzie urzędników państwowych, ale nie przyjmuje zniesienia stanu i podwód, tylko usunięcie nadużyć, więc też w ostatecznym wyniku zaprzecza tu udzieleniu immunitetu. Gdyby ktoś przyjął wreszcie urzędników i zniesienie stanu i podwód, to byłby to wprawdzie częściowy immunitet, ale nie pierwszy, bo były wcześniejsze. A więc prze-łomowość odpada. Usunięto dalej ras regale władców do dochodów z czasu wakansu, ale nie naruszono właściwego „ius spolii", które zniesieniu uległo dopiero w XIII w. I tu więc dawniejszy pogląd o tak wczesnym u nas zniesieniu „ius spolii" został na razie obalony i jego doniosłość odpada. A teraz przechodzę do drugiej sprawy związanej ze zjazdem łęczyckim r. 1180, tj. owej zmiany prawa dynastycznego dziedziczenia tronu wielkoksiążęcego, tzw. pryricypatu, czyli zwierzchniej władzy nad całą Polską, nad książętami dzielnicowymi. Wedle statutu 1138 r. godność tę miał dziedziczyć każdorazowy najstarszy wiekiem członek rodu Piastów, jako jego senior (stąd nazwa: senioratu). W Łęczycy miano dokonać zmiany na rzecz Kazimierza Sprawiedliwego, który seniorem nie był, a tron krakowski zdobył drogą rewolucyjną, stanąwszy na czele buntu przeciw seniorowi, tj. Mieszkowi Staremu. Mianowicie wprowadzono zasadę dziedziczności Kazimierza Sprawiedliwego i jego linii. Niektórzy historycy — jak Zakrzewski 23 i Ku-trzeba 2i — domyślali się jeszcze, że w jego linii przyjęto zasadę primogenitury. To właśnie w mojej pracy 23 Encyklopedia Polska (PAU), t. V -1, s. 127. 24 S. K u t r z e b a, Historia ustroju Polski w zarysie, t. I, Korona, wyd. VI, Lwów-Warszawa 1925, s. 27. Zjazd łęczycki 1180 r. 107 zakwestionowałem, wykazując, że teza o primogeni-turze nie ma żadnego uzasadnienia, a obaj autorzy ponadto nieściśle ją definiują, jako następstwo „najbliższego krewnego", co nie mogłoby rozstrzygać między kilku braćmi, skoro jako synowie jednego ojca jednakowo mu byli najbliższymi krewnymi. Zatem musiał rozstrzygać, ale też raczej wedle zwykłej u Piastów zasady dziedziczenia i podziału, a nie wedle primogenitury, która w rodzie piastowskim się nie przyjęła. Otóż tej sprawie polityczno-ustrojowej poświęcił osobne studium Jan Adamus w r. 1936, zaprzeczając w ogóle fakt wydania takiej „ustawy" sukcesyjnej w Łęczycy w 1180 r. Nazywa ją „mniemaną" ustawą sukcesyjną. Prof. Adamus śledzi rodowód tezy o owej zmianie sukcesji ze zniesieniem prawa senioratu wstecz aż do Ossolińskiego (1832 r.) 25 i progresywnie aż do Balzera (1897 r.) 26, który, jego zdaniem, „przyjmuje tę hipotezę bez żadnego uzasadnienia. Pod autorytetem Balzera poszła ta hipoteza w świat i dzisiaj bodaj cała nauka — bez dalszego badania — uznaje ją za udowodniony fakt historyczny"27. Istotnie — tak jest mniej więcej. Po tym stwierdzeniu Adamus wskazuje, że „jedynym źródłem, które sprawę następstwa na tron łączy ze zjazdem łęczyckim", jest kronika Kadłubka, ale ona „zupełnie nie pozwala na przyjęcie istnienia jakiejś ustawy sukcesyjnej" 28. I przytacza odnośny tekst kroniki, który 25 M. Ossoliński, Rozprawa o rozmaitym następstwie na tron za dynastii Piastów, „Czasop. Nauk. Bibl. Ossol.", t. III, 1832. 26 O. B a 1 z e r, O następstwie tronu w Polsce, Kraków 1897. 27 J. Adamus, O mniemanej łęczyckiej ustawie sukcesyjnej, przyp. 1. 28 Tamże, s. 184. 108 Zjazd łęczycki 1180 r. brzmi tak: „Approbant universi [owe zarządzenia co do stanu i podwód i rzekomego ius spolii] et cunctis gratissimas asserunt tam sacrarum prohibicionum sanc-ciones, ąuibus intemerata ex eo accedit perennitas, quod apostolico Alexandri III privilegio roborantur, divino cuius oraculo principatus Casimiri confirmatur, ne paterna illi voluntas ullum pariat preiudicium, qua cautum fuerat, ut penes maiorem natu principandi resideret auctoritas, ut in principatu litem successio-nis racio primogeniture dirimeret" 29. Adamus zwraca uwagę — wydaje mi się, że o ile ściśle będziemy trzymali się tekstu kroniki, słusznie — iż „nie ma tu zatem ani najsłabszej wskazówki, by w Łęczycy zapadła jakaś uchwała sukcesyjna, wręcz przeciwnie: działa tylko sam papież" 30. Przy tym nie wydaje on żadnej ustawy sukcesyjnej, tylko zatwierdza Kazimierza Sprawiedliwego na pryncypacie. Celem zaś tej konfirmacji papieskiej miało być zniesienie prawa senioratu, ustanowionego przez Bolesława Krzywo-ustego, które stwarzało pewne trudności Kazimierzowi Sprawiedliwemu. Jeszcze w drugim miejscu swej kroniki powraca Kadłubek okolicznościowo do tejże sprawy, gdy w opisie wydarzeń z r. 1194 (elekcja Leszka Białego po śmierci Kazimierza Sprawiedliwego) wkłada w usta biskupa Pełki takie słowa w jego mowie wygłoszonej w obronie następstwa Leszka Białego: „Nec impedit avita constitutio, qua cautum fuerat, ut penes maiorem natu semper sit principandi auctoritas, quia per papam Alexandrum et per Fredericum imperatorem, 29 Kronika Kadłubka, ks. IV, §9. so J. Adamus, O mniemanej łęczyckiej ustawie sukcesyjne), S. 184. Zjazd łęczycki 1180 r. 109 qui ius habent et condendi et abrogandi iura, prorsus est abrogata, quando ab utroque — superstite seniore, scilicet Mescone — in eodem est principatu Casimirus et constitutus et confirmatus" 31. Adamus podnosi tu, znowu trafnie, że nie ma tu ani słowa o jakiejś ustawie sukcesyjnej w Łęczycy, a tylko, że Kazimierz Sprawiedliwy był przez obu władców chrześcijaństwa ustanowiony princepsem i zatwierdzony na pryncypacie. Ponieważ zaś zrobili to władcy posiadający prawo wydawania ustaw, a dokonali tego w czasie, gdy żył Mieszko Stary, któremu wedle prawa senioratu przysługiwał pryncypat, zatem prawo senioratu zostało tu ipso facto zniesione, czyli derogowane. Jednym słowem Kadłubek potwierdza tu tylko fakt ustanowienia i zatwierdzenia Kazimierza Sprawiedliwego na pryncypacie przez papieża oraz cesarza, o żadnej zaś ustawie wydanej w Łęczycy nie wspomina ani słowem32. Dotąd wywody prof. Adamusa opierały się ściśle o podstawę źródłową, tj. o kronikę mistrza Wincentego, i mogliśmy je przyjmować bez zastrzeżeń jako słuszne i trafne i razem z nim możemy powtórzyć stwierdzenie, że zachodzi „całkowity brak podstaw źródłowych do przyjęcia, że ustawa sukcesyjna została w r. 1180 wydana"33. Dalej następują jego rozumowania i domysły, w stosunku do których będę musiał zająć stanowisko krytyczne. Ale przedtem należy zdać sobie sprawę, skąd wzięła się teza o wydaniu tej rzekomej ustawy, skoro jej źródła nie poświadczają wprost jako faktu historycznego. Otóż jasne jest, że »i Kronika Kadłubka, ks. IV, § 21. 32 j. Adamus, O mniemanej łęczyckiej ustawie sukcesyjnej, s. 185. 33 Tamże, s. 187. 110 Zjazd łęczycki 1180 r. nie zachodzi tu żadna jakaś dowolność czy błędne zrozumienie tekstu kroniki, tylko domysł, wniosek, może mylny, ale naukowo dopuszczalny. Mianowicie, skoro Kadłubek w związku z uchwałami łęczyckimi i ich zatwierdzeniem przez papieża Aleksandra III dodaje, że tenże papież „swym boskim orzeczeniem zatwierdził pryncypat Kazimierza Sprawiedliwego, by mu nie stwarzała przeszkody wola ojcowska, w myśl której najstarszy wiekiem Piastowicz miał dziedziczyć godność wielkiego księcia" — pryncypat ¦— to nasuwało się na myśl wszystkim dotychczasowym autorom, którzy o tym pisali, że to widocznie równocześnie, a więc na tymże zjeździe powzięto takie postanowienia i równocześnie z uchwałami w sprawie ,,ius spolii" oraz stanu i podwód przedłożono papieżowi do zatwierdzenia. Przy czym zatwierdzenie jednych uchwał się zachowało, drugich zaś — zapewne zawarte w odrębnym dokumencie — nie zachowało się do naszych czasów, a tylko wiemy o nim z Kadłubka. Historiografii naszej nie możemy więc czynić zarzutu, że ów fakt ustawy sukcesyjnej łęczyckiej wymyśliła dowolnie, lecz jedynie zarzucić można, iż domysł dość uzasadniony i prawdopodobny rychło uznała za fakt pewny i zamiast stale traktować go jako domysł, a więc tylko hipotezę naukową, wcieliła go w poczet faktów historycznych o zupełnej pewności. Wobec stwierdzeń prof. Adamusa będziemy musieli obecnie pamiętać, że kronika mistrza Wincentego istotnie nie poświadcza wydania takiej ustawy sukcesyjnej w Łęczycy 1180 r., lecz jedynie fakt, iż papież Aleksander III zatwierdził Kazimierza Sprawiedliwego na tronie wielkoksiążęcym w Krakowie i albo już przez to samo, Zjazd łęczycki 1180 r. 111 albo też bezpośrednio expressis verbis uchylił statut 1138 r., który przyznawał następstwo tronu seniorowi dynastii, a więc stanowisko Kazimierza Sprawiedliwego piętnował jako czystą uzurpację, czyli jako nielegalne. Dopiero konfirmacja papieska z r. 1181, a następnie cesarska (z r. 1184 prawdopodobnie, a to jest drugi fakt historyczny, poświadczony przez Kadłubka) przyznały legalność stanowiska Kazimierza Sprawiedliwego, uchylając na jego korzyść moc obowiązującą statutu z r. 1138. Zaś Kadłubek, w interesie uwielbianego przez siebie księcia Kazimierza Sprawiedliwego, szerzył i sam wyznawał teorię, iż papież i cesarz mieli prawo Skasować ów statut, bo mają na równi moc „stanowienia i znoszenia praw". Dziś w tym możemy dostrzegać naruszenie naszej suwerenności państwowej, iż sprawę wewnętrzno-ustrojową poddano tu potwierdzeniu cesarskiemu, uznając pośrednio tym samym zwierzchność cesarza nad Polską. Ale współczesnych to nie raziło ani ich poczucia godności narodowej nie naruszało, jak to widzimy na przykładzie Kadłubka. Otóż pogląd dotychczasowy tylko o tyle ulega tu modyfikacji, iż przyjmowaliśmy dotąd zgodnie, iż substratem owych zarządzeń papieża i cesarza była domniemana ustawa łęczycka, czyli że inicjatywa tej zmiany prawno-ustrojowej wyszła z Polski, z łona dynastii i społeczeństwa, zaś obecnie musimy się zgodzić z tym, iż konfirmacja papieska i cesarska mogła mieć inną podstawę, mianowicie po prostu prośbę samego Kazimierza Sprawiedliwego, a niekoniecznie uchwałę zjazdu łęczyckiego i jakąś ustawę miejscową, chociaż nie musimy tego bezwzględnie odrzucać. Nic w tym nie ma nieprawdopodobnego ani niemożli- 112 Zjazd łęczycki 1180 r. wego, tylko nie jest to w źródłach bezpośrednio stwierdzone; jedynie nasunąć się to może jako domniemanie, jako hipoteza. Widać więc, że nie ma tu jakiejś kompromitacji naszej historiografii, a tylko co najwyżej zbytnia pochopność u niektórych autorów, głównie w lapidarnie ujmowanych podręcznikach, w przyjęciu domysłu za fakt pewny i potwierdzony dostatecznie. A teraz wracam do dalszego wątku wywodów Ada-musa, by zająć wobec nich należyte stanowisko. Rozumuje on doprawdy w bardzo dowolny a śmiały sposób następująco (w skróceniu): zatwierdzenie sukcesji Kazimierza Sprawiedliwego nie znajduje się w znanej nam bulli 1181, więc widocznie było w innym dokumencie. Ale gdyby taki dokument był wystawiony, „to musielibyśmy o nim wiedzieć coś więcej"! Gdyby w nim było wyraźnie o zniesieniu statutu z r. 1138, to Kadłubek dużo by o tym pisał w interesie Kazimierza Sprawiedliwego. A skoro dużo nie pisze, to widocznie w ogóle takiej bulli nie było. Podobnie nie było konfirmacji cesarskiej, a tylko co najwyżej w jakichś pertraktacjach cesarz pośrednio w sposób „korikludentny" (!) uznawał w Kazimierzu Sprawiedliwym księcia krakowskiego. Zatem konfirmacja tak papieska, jak i cesarska „jest rozumowaniem Kadłubka" (wymysłem). A „jeżeli tak było rzeczywiście", to mamy w tym dowód, że Kazimierz Sprawiedliwy nie potrzebował żadnej konfirmacji, bo uważał swoje stanowisko za zupełnie legalne. I tu przechodzi prof. Adamus do pozytwnego wykazania, że istotnie stanowisko Kazimierza, choć na buncie i rewolucji oparte, było legalne i żadnego utwierdzania nie potrzebowało ani przez ową domniemaną „ustawę Zjazd łęczycki 1180 r. 113 łęczycką", ani przez konfirmację papieską i cesarską31. Nim do tego przejdę, „chcę zwrócić uwagę na zupełną dowolność rozumowania Adamusa, które prowadzi wręcz do zaprzeczenia dwukrotnie przez Kadłubka podanego faktu o konfirmacji papieskiej i cesarskiej. Adamus sądzi, że Kadłubek to wymyślił, do-kombinował znacznie później, już w XIII w., może około 1210/1211 r. Ale czas napisania tej części kroniki był znacznie wcześniejszy. Świadczą o tym takie zwroty jak ,,Videsne Casimire" itp. Ta część kroniki musiała więc powstać jeszcze za życia Kazimierza, a zatem przed r. 1194. Wywody Adamusa chybiają i tutaj. Pozytywny wywód Adamusa natomiast zasługuje na pilną uwagę, tchnie świeżością pomysłów, które wymagają eksperymentu, tj. kontroli źródłowej, jaką on tylko doraźnie przykładowo przeprowadził. Chodzi 0 tzw. prawo oporu, ius resistendi, jako podstawę legalnych, choć na rewolucji opartych zmian tronu. Uwzględniwszy kościelną teorię o władcy-tyranie, który może być pozbawiony władzy i zabity (tyranni-cidium)35, należałoby prześledzić pod kątem widzenia legalności wszystkie bunty i rewolucje w Polsce w XI, XII i XIII w. Gdyby ograniczyć się do 1177 r., to w Polsce jednak miano świadomość, że władza Kazimierza Sprawiedliwego jest nielegalna, skoro się starano o sankcję papieską i cesarską. Kadłubek jest u nas pionierem, szermierzem idei „iuris resistendi" 1 wkłada w usta Kazimierza Sprawiedliwego słowa o Mieszku Starym: „Nam principatum ... repetendi mj. Adamus, O mniemanej łęczyckiej ustawie sukcesyjnej, s. 187 -189. 35 Por. w tej sprawie K. Grzybowski, Historia doktryn politycznych i praidnych, cz. II, Kraków 1959, s. 23 i nast. 8 — Polska piastowska 114 Zjazd łęczycki 1180 r. nullum illi ius competit, quia privilegium meretur amittere, qui concessa sibi abutitur potestate" 36. Ale sam Mieszko praw swych się nie zrzekł, uznawał je więc dynasta, ale i społeczeństwo, bo dwa razy pomogło mu zrealizować powrót do władzy wielkoksiążęcej. Jakież jest ostatecznie pokłosie całej pracy prof. Adamusa? W zasadzie — jeśli nawet odrzucimy pewne jego wybujałości w rozumowaniu i we wnioskach — będzie się ono przedstawiało poważnie, bo zawiera następujące pozytywne punkty: 1. Ustalenie, że u Kadłubka nie ma ani słowa 0 owej „domniemanej" ustawie sukcesyjnej, czyli, że możemy ją traktować jedynie jako domysł — dopuszczalny zresztą i prawdopodobny — ale nie jako fakt. Faktem natomiast będzie potwierdzenie papieskie i cesarskie, które Adamus niesłusznie usiłował zakwestionować, uznając je dowolnie za wymysł Kadłubka. 2. Wysunięcie ze wszech miar słusznego punktu widzenia „iuris resistendi", na tle którego różne fakty rewolucji z XI, XII i XIII w. mogą się nam przedstawić jako przewroty legalne w ówczesnej opinii 1 świadomości prawnej społeczeństwa, oraz wysunięcie postulatu pod adresem naszej historiografii, by przeprowadzić kontrolę odnośnych epizodów dziejowych pod tym właśnie kątem widzenia, czy tam nie znalazło wyrazu owo prawo sporu, praktycznie zastosowane z pełną świadomością u sprawców przewrotów. Co się jednak tyczy epizodu z r. 1177, który szczegółowo zanalizował prof. Adamus, to tu wydaje się, że raczej należy uważać rewizję za nieudaną, raczej z wynikiem ujemnym, choć sam autor wynik swój 36 Kronika Kadłubka, ks. IV, § 11. Zjazd łęczycki 1180 r. 115 uważa za dodatni. Zdaje śię, że i Kazimierz Sprawiedliwy i jego stronnicy z r. 1172/1173 i 1177 mieli świadomość, iż łamią prawo, a stanowisko Kazimierza Sprawiedliwego polegało na uzurpacji popartej przez społeczeństwo; dlatego odczuwano potrzebę wyższej sankcji, a Kadłubek uzasadniał ją specjalną teorią o władzy papieża i cesarza. 3. Domysł o zasadzie gradualnego rozumienia senioratu jest na razie domysłem bliżej nie umotywowanym, ale nie zasługuje na odrzucenie a limine, lecz raczej na gruntowne rozpatrzenie w tych wszystkich momentach, w których ta zasada mogła mieć zastosowanie. Na razie odnoszę wrażenie, że się ta teza nie utrzyma, bo a) Mieszko raciborski wchodził w grę jako kandydat z wieku, już w 1194 r., choć był z drugiego pokolenia, a żył kandydat pierwszego pokolenia (Mieszko Stary), b) w r. 1211 papież zatwierdził ustawę 1138 r. wyraźnie w tym rozumieniu, że chodzi o najstarszego z rodu „instituit [Bolesław Krzywousty], ut semper qui esset de ipsius genere prior natu civi-tatem [Kraków] teneret eandem, ita quod si maior decederet vel cederet iuri suo, qui post eum de toto genere maior esset, ipsius civitatis possessionem intra-ret" 37. Mimo wszystko rzecz ta zasługuje jeszcze na obszerniejsze szczegółowe rozważenie i opracowanie; może też i badanie porównawcze podobnych urządzeń sukcesyjnych w Czechach i na Rusi rzuci na tę kwestię światło. Być może, że były dwa zapatrywania już wówczas, dwie interpretacje zwalczające się wzajemnie, a bronione przez tych, na których korzyść wychodziły. 37 Kodeks dyplomatyczny Małopolski, wyd. F. Piekosiński, t. I, Kraków 1876, nr 6. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Wiek XIII zasługuje z różnych względów na bliższe poznanie, jako znacznie zaniedbany w dotychczasowych badaniach. Jeszcze do niedawna pisano i wyrażano się o tym okresie, jako nie interesującym i jałowym, cierpko oceniając działalność owych kilkudziesięciu drobnych książąt dzielnicowych, z których „każdy wprawdzie rządził Osobnym państewkiem, każdy prowadził jakąś politykę, z kimś wojował albo zawierał przymierza", ale „żaden nie dokonał czynów wielkich i żaden nie umiał przywrócić dawnej jedności państwowej". Badaczy odstręczała wielokrotnie trudność rozwikłania „tajemnicy dziesiątków pano-wań, setek faktów, wielu przewrotów" politycznych, buntów, spisków; wydawały się one jakby pozbawione głębszego sensu i donioślejszych intencji1. Ujemnym sądom wypowiadanym niejednokrotnie o naszych dziejach w XIII w. przeciwstawił się energicznie autor syntetycznego ujęcia naukowego dziejów XIII w. i obszernej krytyczno-źródłowej monografii kilku ważniejszych problemów owego czasu, Stanisław Zachorow- i Encyklopedia polska (PAU), t. V -1, Kraków 1920, Historia polityczna Polski, cz. 1, s. 134. 118 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. ski2. Jego opracowanie XIII w. i rządów Łokietka pojawiło się zrazu w Encyklopedii Polskiej w r. 1920, a następnie zostało przedrukowane w wydawnictwie Krakowskiej Spółki Wydawniczej w pracy również zbiorowej Dzieje Polski średniowiecznej (1926 r.). Postawił on sobie za zadanie głębsze wniknięcie w ten okres naszych dziejów, a to przez zbadanie procesów gospodarczych i prawnych i bystrzejsze wglądnięcie w istotę faktów i zjawisk. I opracowaniem swoim historii polskiej w XIII w. udowodnił on istotnie, że — jak to sam w przedmowie zaznaczył — „okres ten nie był tak ciemny, jak w nas wmawiano, ani tak jałowy, jak głoszono". Jeśli się porówna przedstawienie tych dziejów przez Zachorowskiego z opracowaniami dawniejszymi, to się rzuca w oczy dobitnie różnica bardzo głęboka. Uchwycone myśli przewodnie chaotycznej pozornie polityki różnych książąt, wskazane trafnie zasadnicze linie ogólnego rozwoju dziejowego tchnęły jak gdyby nowe życie w ową martwotę polityczną, jaką upatrywano dawniej w tym okresie. A ogólna charakterystyka znaczenia tego stulecia dla dalszych naszych dziejów, jaką dał Zachorowski, uwypukliła tyle stron dodatnich, tyle „plusów", że odtąd niemożliwe już jest ujemne osądzanie jego wartości. Ale wszystkie te „plusy" tkwią właśnie w rozwoju wewnętrznych stosunków, a nie są jakimiś sukcesami polityki zewnętrznej, mianowicie: stworzenie podwalin pod nowy, stanowy ustrój społeczeństwa, ogromne wzmocnienie gospodarcze, podniesienie ogólnokultural- 2 Tamże, s. 134 - 309, oraz ś.p. Stanisława Zachorowsltiego Studia do dziejów wieku XIII w pierwszej jego połowie, wyd. J. F i 1 a ł e k, Kraków 1920 („Rozpr. Wydz. Hist.-Filoz. AU", t. 62). Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 119 ne, rozbudzenie się poczucia narodowego, itd. Na nich dopiero oparł się ten wspaniały sukces polityczny, jakim było dokonane już w XIV w. zjednoczenie państwowe i restytucja Królestwa. Jest to niezmiernie charakterystyczne, że autor piszący historię wyłącznie polityczną odkrył główne walory i największe wartości w rozwoju wewnętrznym, jaki się dokonywał w ciągu XIII w., i na tej podstawie głównie usiłował niejako zrehabilitować wiek XIII w obliczu niechętnej mu przedtem historiografii i opinii popularnej. Stanowisko to jest najzupełniej trafne. Rozbicie bowiem polityczne Polski obezwładniło ją w dużej mierze w zakresie polityki zagranicznej, powodując upadek jej znaczenia politycznego. Dzieje polityczne uległy jak gdyby jakiejś redukcji, brak żywszego zainteresowania Polską u sąsiadów wytworzył atmosferę jakiejś poniekąd obojętności, wśród której nie dochodziło do wydarzeń politycznych donioślejszego znaczenia. Lecz właśnie ta prostracja polityczna znajduje żywy kontrast w życiu wewnętrznym, które zabiło żywszym tętnem, skupiając w sobie energię społeczeństwa, nie absorbowaną w tym stopniu co dawniej zagadnieniami polityki zewnętrznej. Znaczenie dziejowe XIII w. polega właśnie na tym, że w jego obrębie dokonały się w całości lub zaczęły się dokonywać doniosłe zmiany w różnych dziedzinach, zaczynając od koncepcji władzy monarszej, kończąc na ogólnej psychice społeczeństwa. I te zmiany spowodowały, że zbudowane z powrotem w XIV w. królestwo polskie odmienną miało organizację władz państwowych, niż dawne księstwa, odmienne podstawy materialne, tj. na innych podstawach opartą skarbowość 120 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. państwową i dobrobyt ogółu ludności, inne też stanowisko samego monarchy w stosunku do społeczeństwa. A i społeczeństwo przeszło w XIII w. w swym rozwoju takie stadia, iż w XIV w. na próżno byśmy się w jego łonie doszukiwali różnych warstw licznych i żywotnych w XII w. Zniknęły one bez śladu niemal: jest to jak gdyby zupełnie nowe społeczeństwo, odmiennie zorganizowane i odmiennie uwarstwione. Od dawna spostrzegano to już i wyczuwano w naszej nauce, że wiek XIII u nas jest okresem zmian bardzo rozmaitych i skomplikowanych, okresem fermentu, w którym pewne rzeczy giną, zanikają, natomiast inne się tworzą i pojawiają. Nie umiano dokładnie uchwycić istoty tych zmian, nakreślić linii ich rozwoju i zdeterminować przyczyny, ale dostrzegano ostateczny rezultat w Królestwie ostatnich dwu Piastów. Wyrazem tego przekonania, że wiek XIII jest w pewnej mierze przełomowy w naszych dziejach, 'było niejednokrotnie to, iż w jego obrębie lub u jego początku czy też u schyłku wskazywano datę rozgraniczającą dwa okresy. Datę środkową, tj. 1241 r., przyjmował Bobrzyński, rozumując jednak, że najazd tatarski w tym roku nie stwarzał sam przez się jakiegoś przełomu w naszych dziejach, lecz że data ta może symbolizować te rozliczne zmiany, jakie się dokonywały przed nią i po niej, w obrębie całego XIIIw. 3 Inni autorzy zajmowali dwojakie stanowisko: albo liczyli wiek XIII jeszcze do okresu wcześniejszego, przeżywającego się właśnie, zatem nowy okres liczyli już od XIV w., albo też biorąc pod uwagę pierwsze objawy zmian, a więc pierwsze zapowiedzi tych no- 3M. Bobrzyński, Dzieje Polski w zarysie, t. I, Warszawa 1927, s. 32. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 121 wych zasad, które z biegiem czasu miały zwyciężyć i zapanować, rozpoczynali schyłkiem XII i początkiem XIII w. nowy okres. Ta kwestia podziału na okresy jest tu najzupełniej dla nas obojętna. Wspominam o tym tylko dlatego, że w różnych tych stanowiskach poniekąd spontanicznie przejawiło się jednakże jedno, wspólne wszystkim autorom poczucie, iż w obrębie XIII w. dokonywały się jakieś doniosłe zmiany w naszych stosunkach wewnętrznych, że był to okres istotnie przełomowy, choćby w zacieśnionym znaczeniu. Wymienię teraz te najdonioślejsze zmiany, jakie dotychczasowa nauka zgodnie dostrzegała i określiła w obrębie XIII w., chociażby między poszczególnymi autorami zarysowały się pewne drugorzędne różnice w poglądzie na ich znaczenie. 1. Najpierw co się tyczy dynastii panującej, to jej władza, uświęcona i udostojniona formułką „z bożej łaski", przestała być w ciągu XIII w. dawną, nieograniczoną, absolutną władzą monarchy nad społeczeństwem, a ofiarowywana wielokrotnie przez to społeczeństwo dowolnie wybranym jednostkom, nieraz wbrew formalnie obowiązującemu, pisanemu nawet prawu, najwyraźniej stawała się władzą z woli ludności i to władzą już w pewnym stopniu ograniczoną. Ograniczenie zrazu faktyczne tylko, Stało się w ciągu XIII w. ograniczeniem prawnym, nie tylko na podstawie praktyki prawnej i opartego na praktyce poczucia prawnego społeczeństwa, ale ograniczeniem zagwarantowanym pisemnymi dokumentami. Społeczeństwo w XII i XIII w. posiadało własny organ woli w postaci wiecu, za pomocą którego pragnęło i usiłowało wywierać równorzędny z monarchą wpływ i 122 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. na zarząd kraju. W ten sposób przeistoczyła się koncepcja władzy naczelnej w państwie: monarcha, pierwotnie absolutny, musiał się z biegiem czasu podzielić swą władzą ze społeczeństwem, tj. z jego reprezentacji- W jakim stopniu się to stało, muszą określić dalsze badania. 2. Równocześnie przekazywanie przez kilka pokoleń książąt przeróżnych uprawnień, przysługujących pierwotnie tylko panującemu, przekazanie ich za pomocą różnego rodzaju przywilejów duchowieństwu i rycerstwu, wywołało takie różnice prawne między poszczególnymi odłamami społeczeństwa, że pierwotne warstwy społeczne, zróżniczkowane głównie na podstawie różnic gospodarczych, różnic bogactwa, przetwarzać się zaczęły obecnie w stany odgraniczone od siebie barierą odmiennych praw stanowych. Płynne warstwy, z których jednostki przez wzbogacenie się lub zubożenie mogły przechodzić swobodnie na ogół w dół lub wzwyż, zamieniły się w zamknięte stany, zazdrośnie broniące innym dostępu do siebie i do swych praw. Wytworzyło się społeczeństwo stanowe. 3. Wśród tych stanów osobną uwagę zwrócono na duchowieństwo, bo ono odegrało przewodnią rolę w walce o prawa stanowe; było ono dawniej w dużej mierze złożone z obcych przybyszów, zaś w ciągu XIII w. nie tylko się zupełnie spolszczyło w swej masie, przez liczniejszy napływ Polaków na stanowiska duchowne, ale nadto pierwsze i w najsilniejszym stopniu wzbudziło w so'bie poczucie narodowe polskie, •dając mu wyraz w troskliwych o interesy polskości uchwałach synodalnych oraz spełniając w swych przewodnich osobistościach zaszczytną rolę heroldów i bojowników zjednoczenia państwowego. To zjednoczenie Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 123 państwowe pod postacią królestwa, mającego wchłonąć w siebie wszystkie dzielnice, doszło do skutku na tle obudzenia się w całym społeczeństwie żywej świadomości narodowej, w tym stopniu nie znanej w okresie wcześniejszym. Jest to jeden z najciekawszych problemów naszych dziejów wewnętrznych XIII w. — śledzenie tła przyczynowego owego budzenia się u nas silnych uczuć narodowych i źródeł, z których one biły najwcześniej. Od dawna zwracano uwagę w naszej historiografii na różne przejawy tego obudzenia się świadomości narodowej pod koniec XIII i na początku XIV w., ale dopiero w ostatnich czasach zaczęto sobie zdawać sprawę z tego, iż właśnie to przekształcenie psychiki społeczeństwa, jego uczuć i pragnień, umożliwiło osiągnięcie takiego trudnego w ówczesnych warunkach politycznych celu, jak stworzenie zjednoczonego Królestwa. Ten rezultat ściśle polityczny wyrósł z nieuchwytnej ewolucji życia wewnętrznego, jako wykwit dążeń ogółu, a nie tylko ambitnych jednostek z dynastii. 4. W stosunkach gospodarczych dostrzegano też doniosłe i wielorakie zmiany, a przełom, jaki w tej dziedzinie się zaznaczył, określano niekiedy aż nazbyt przesadnie, że mianowicie gospodarka czysto naturalna ustąpiła miejsca gospodarce pieniężnej. Widomym znakiem tej przemiany było powstanie licznych i bogatych miast, których ludność, oddając się handlowi i przemysłowi, uczyniła z tych miast ogniska żywej wymiany, opartej na pieniądzu kruszcowym. Gdyby nawet nie kwestionować terminologii tu przytoczonej (tj. gospodarka czysto naturalna i pieniężna), jako terminologii na oznaczenie pewnych okresów historii gospodarczej w ogóle, to łatwo zauwa- 124 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. żyć, że gospodarka u nas w poprzednim okresie nie była czysto naturalna, skoro od końca X w, był u nas w obiegu pieniądz srebrny, we własnych Wybijany mennicach, a który na szeroką skalę był środkiem wymiany już w XI i XII w., odbierając ówczesnej gospodarce tym samym charakter jakoby czysto naturalnej. Choć więc zmiana w stosunkach gospodarczych nie była tak przełomowa, jak niektórzy autorzy przyjmowali, to jednak istotnie była ona doniosła już choćby właśnie przez podniesiony przed chwilą fakt powstania gospodarki miejskiej w nie znanych poprzednio rozmiarach, a następnie przez upowszechnienie używania pieniądza nawet w najbardziej konserwatywnej gospodarce rolnej. Te oto najważniejsze zagadnienia, szkicowo tu zaznaczone, stanowią główną treść naszych dziejów wewnętrznych XIII w. i ich analizie poświęcę z kolei uwagę. I. Ustrój państwowy Polski w XIII w. Rozpatrywanie dziejów wewnętrznych Polski w XIII w. rozpocznę od ustroju państwowego: najpierw zwrócę uwagę, jak on się przedstawiał około r. 1200, jakie było stanowisko monarchy i jaka rola społeczeństwa w państwie i jak się one następnie zmieniały w ciągu XIII w., w jakich okolicznościach i pod wpływem jakich przyczyn. Jak wiadomo, statut państwowy, wydany na krótko przed śmiercią przez Bolesława Krzywoustego, niewłaściwie nazywany jego testamentem, stwarzał nową koncepcję państwa polskiego po okresie bolesławow- Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 125 skim. Ta nowa koncepcja polegała na tym, że rzeczywistym, zwierzchnim władcą całej Polski wraz ze zhołdowanym niedawno Pomorzem miał być odtąd każdorazowy senior dynastii, tj. najstarszy wiekiem mężczyzna Piastowicz. Podstawę jego władzy miała stanowić olbrzymia dzielnica senioralna ze stolicą w Krakowie, złożona z ziemi krakowskiej, sieradzkiej, łęczyckiej oraz wschodniej części Wielkopolski z zachodnią częścią Kujaw, które miały bezpośrednie połączenie z Pomorzem. Obok tej dzielnicy wyznaczone zostały cztery mniejsze dzielnice jako dziedziczne uposażenie dla wszystkich czterech synów Bolesława Krzywoustego, którzy już żyli w momencie ogłoszenia tego statutu, albowiem Kazimierz Sprawiedliwy urodził się już po jego wydaniu i nie został wskutek tego objęty jego zarządzeniami, pozostając w ten sposób wobec rychłej śmierci ojca jedynym księciem bez uposażenia. Te dzielnice o charakterze wyposażeniowym tak zostały wykrojone z całego organizmu państwowego, że którykolwiek z braci zostałby po śmierci starszego seniorem, z zupełną łatwością mógł swą dzielnicę dziedziczną połączyć w jedną organiczną całość z dzielnicą senioralna obejmowaną tytułem starszeństwa rodowego. I zawsze miał zabezpieczony bezpośredni dostęp do Pomorza Zachodniego, niezbędny dla utrzymania zwierzchnictwa nad jego władcami. Juniorzy, silnie ograniczeni w zakresie swej władzy, mieli pod względem i rodowodynastycznym i prawno-publicznym uznawać swego zwierzchnika w seniorze, który i dla kraju i dla zagranicy miał być właściwym monarchą panującym, dux Poloniae, podczas gdy juniorzy byli fratres ducis. Seniorowi przysługiwały prawa zwierzchnie w zakresie bicia monety, zatwier- 126 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. dzania akt, prowadzenia wojny, zawierania pokoju itp. Łatwo zauważyć, że ta nowa koncepcja państwowa wzorowana była, a w każdym razie podobna, do owej koncepcji Władysława Hermana z lat 1098 -1102. Tylko, że obecnie dzielnica senioralna była o wiele większa i dawała bezwzględną przewagę terytorialną i polityczną seniorowi. Koncepcja ta została już w kilka lat po śmierci Bolesława Krzywoustego naruszona o tyle, iż senior Władysław został z kraju wygnany przez juniorów, popartych w tej wojnie domowej przez społeczeństwo, i więcej na tron wielkoksiążęcy krakowski nie wrócił ani nawet swej dziedzicznej dzielnicy, tj. Śląska, nie odzyskał od młodszych braci. Po jego śmierci w 1159 r. został należyty stan prawny przywrócony o tyle, że rządzący w Krakowie Bolesław Kędzierzawy był teraz rzeczywistym seniorem dynastii. Nastąpiło, niejako automatycznie, ulegalizowanie faktycznego stanu, opartego dotąd na buncie. Do reszty zaś uczyniono zadość zarządzeniom statutu ojcowskiego, gdy w r. 1163 zwrócono Śląsk synom Władysława Wygnańca, jako legalnym jego w tej dzielnicy dziedzicom. Po Bolesławie Kędzierzawym objął tron krakowski i godność dux maximus względnie dux totius Poloniae MieszJko Stary, wyposażony Wielkopolską z woli ojca. Wskutek buntu przeciw niemu tron krakowski przeszedł około 1177 r. w ręce juniora, Kazimierza Sprawiedliwego. Powtórzyła się sytuacja z czasu po wygnaniu Władysława: mianowicie, rzeczywisty senior dynastii, Mieszko Stary, żył jeszcze, ale tron i dzielnica wielkoksiążęca znalazły się pod władzą juniora. Było to więc ponowne faktyczne złamanie zasady senioratu. Tym razem jednak wykonano także próbę jej złamania prawnego, Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 127 tj. próbę zastąpienia statutu Bolesława Krzywoustego nowym, odmiennym prawem dynastycznym. Próby tej dokonano wedle panujących do niedawna zapatrywań na wiecu w Łęczycy w r. 1180, gdzie uchwalono, iż prawo najstarszego wiekiem członka dynastii zostaje zniesione, a dotychczasowa dzielnica senioralna staje się dziedziczną dzielnicą Kazimierza Sprawiedliwego wraz z pryncypatem, tj. godnością wielkoksiążęcą. Należy jednak pamiętać, że uchwały te — jeśli je istotnie powzięto — były aktem najzupełniej jednostronnym: nie powzięła ich bowiem zgodnie cała dynastia ani też całe społeczeństwo, lecz jedynie Kazimierz Sprawiedliwy i dostojnicy duchowni i świeccy z jego przede wszystkim dzielnic, tj. z ziemi krakow-sko-łęczycko-sieradzkiej i sandomierskiej; a choć Odo, syn Mieszka Starego, Bolesław Wysoki, syn Władysława Wygnańca, i Leszek mazowiecki, syn Kędzierzawego, byli tej zmianie przychylni, bo zawdzięczali swe dzielnice przeważnie Kazimierzowi, któremu pomagali w akcie wygnania Mieszka Starego w 1177 r., to jednak o czynnym ich udziale w zjeździe łęczyckim nic nie wiadomo, a zresztą gdyby nawet w nim uczestniczyli, to i to nie wystarczało i nie odbierało charakteru jednostronnej nieprawnej uchwały owej decyzji z r. 1180, skoro ona powzięta została bez zgody i wbrew woli najstarszego Piastowicza, którego uprawnienia właśnie usiłowała przekreślić. Rozumiejąc tę jej jednostronność, spróbowano tym brakom zaradzić przez pozyskanie zatwierdzenia wyższych autorytetów, tj. papieża Aleksandra III w r. 1181, a nieco później udało się prawdopodobnie wyjednać też zgodę na fakt dokonany u cesarza Fryderyka Bar-barossy. By utwierdzić moc obowiązującą nowej za- 128 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. sady prawnej, odwoływano się do teorii, że papież i cesarz mają władzę tworzenia nowych i znoszenia dawnych praw *; skoro więc odwołali statut Bolesława Krzywoustego i zatwierdzili uchwałę zjazdu łęczyckiego, to uprawnienia szczególne seniorów dynastii zostały zniesione, a dzielnica krakowska w pełnych swych granicach aż po Pomorze należy odtąd dziedzicznie do linii Kazimierza Sprawiedliwego. Nie wiadomo z całą pewnością, czy konfirmacja papieska i cesarska dotyczyły samej tylko dzielnicy senioralnej, czy też wraz z nią zapewniały Kazimierzowi Sprawiedliwemu i jego następcom zwierzchnią władzę nad całą Polską. Jeśli nawet tak było, to należy stwierdzić, że zwierzchność ta o tyle pozostała teoretyczna, iż jej nigdy nie uznał właściwy senior, tj. Mieszko Stary, który od r. 1181 z powrotem rządził w znacznej części Wielkopolski, rezydując w Gnieźnie. 0 wykonywaniu praw zwierzchnich przez Kazimierza w reszcie dzielnic też nic nie wiadomo ze źródeł, choć np. kronika mistrza Wincentego dość obszernie o tych czasach się rozpisuje. Tak się ta rzecz przedstawiała w naszej historiografii do r. 1936 i tak ją powszechnie pojmowano, przy czym u niektórych autorów — jak u Stanisława Kutrzeby i Stanisława Zakrzewskiego — spotykamy się jeszcze z dodatkową tezą, że w Łęczycy wprowadzono zasadę primogenitury w linii Kazimierza Sprawiedliwego, co nie ma za sobą żadnego poparcia 1 nie zasługuje na podtrzymywanie5. Ale w r. 1936 4 Kronika Kadłubka, Mon. Poi. Hist., t. II, s. 431, mówi o papieżu i cesarzu, że „ius habent et condendi et abrogandi iura". 5S. Kutrzeba, Historia ustroju Polski w zarysie. Korona, wyd. VI, Lwów-Warszawa 1925, s. 26-27; wyd. VIII, Warszawa 1949, s. 42; S. Zakrzewski w Encyklopedii polskiej, t. V, cz. I, S. 127. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 129 ukazała się praca specjalna Jana Adamusa, która w ogóle zakwestionowała istnienie jakiejkolwiek ustawy, uchwalonej rzekomo w Łęczycy 1180 r. 6 Po śmierci Kazimierza Sprawiedliwego w r. 1194 wystąpił Mieszko Stary z orężem w ręku do walki 0 tron krakowski, nie uznając konfirmacji z r. 1181 1 dążąc otwarcie do przywrócenia mocy obowiązującej statutowi Bolesława Krzywoustego, tj. zasadzie senioratu w obejmowaniu wielkoksiążęcej władzy związanej z Krakowem, jako stolicą całej Polski. W podwójnej bitwie nad Mozgawą zmierzyły się ze sobą dwa obozy polityczne w Polsce, dwie dążności, dwa programy. W obronie zasady senioratu w obejmowaniu tronu krakowskiego i władzy zwierzchniej nad całą Polską stanął rzeczywisty senior, Mieszko Stary, a przy boku jego dwaj książęta śląsko-opolscy, co bardzo znamienne, bo wiekiem byli bezpośrednio młodsi od Mieszka, zatem w razie jego śmierci im przypadały po kolei uprawnienia seniorów dynastii. Zrozumiałe więc, że stawali w ich obronie. Obrońcy zasady senioratu mieli przeciw sobie sieroty po Kazimierzu Sprawiedliwym, tj. Leszka Białego i Konrada. Ale byli to dopiero kilkoletni chłopcy, z czego od razu widać, że przeciw zasadzie senioratu i przeciw utrzymaniu w mocy statutu Bolesława Krzywoustego wypowiadało się w gruncie rzeczy społeczeństwo dzielnicy senioralnej (krakowsko-sieradzko-łęczyckiej) oraz Sandomierszczyzny z Mazowszem i Kujawami, które Kazimierz Sprawiedliwy zjednoczył pod swym berłem. Wszyscy dorośli członkowie dynastii piastowskiej » J. Adamus, O mniemanej łęczyckiej ustawie sukcesyjnej roku 1180, „Collectanea Theologica", t. 17, 1936, z. 2, s. 183 - 206. Por. w niniejszym tomie Zjazd łęczycki 1180 r. 9 — Polska piastowska 130 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. pragnęli więc w tym momencie utrzymania w mocy instytucji senioratu, natomiast do obalenia go dążyło społeczeństwo przeważnej części Polski, pozornie w obronie dziedzicznych praw małoletnich Kazimie-rzowiców, praw zatwierdzonych niedawno przez papieża i cesarza. W bitwie mozgawskiej odniosły zwycięstwo w obu starciach wojska Mieszka Starego i jego śląskich bratanków, ale sam Mieszko został ciężko raniony, syn jego zabity, i z tego powodu zwycięstwo militarne nie zostało wyzyskane pod względem politycznym. Ranny książę i przygnębiony śmiercią syna zawrócił do swej dzielnicy wielkopolskiej, a w Krakowie objęła rządy możnowładcza regencja w imieniu małoletniego Leszka Białego (biskup Pełka i wojewoda Mikołaj). Oczywiście nie mogły to być rządy zwierzchnie nad całą Polską, bo ich nie uznawano ani w Wielkopolsce, ani na Śląsku, ani w ziemi opolskiej. W ten sposób faktycznie godność księcia władającego na Wawelu w Krakowie przestała być zwierzchnią nad innymi dzielnicami Polski, mającymi swoich własnych książąt. Jeżeli sam Kazimierz Sprawiedliwy miał ambicje zwierzchnie i teoretycznie mógł się uważać za księcia całej Polski, „dux Poloniae", to dla regencji nawet w teorii już to nie było możliwe, toteż zadowalała się ona zupełną wszechwładzą w ziemiach jej podległych, nie dbając o to, co się dzieje w Wielkopolsce czy na Śląsku. Ale w kilka lat potem udało się Mieszkowi Staremu drogą układów nakłonić księżnę Helenę i dorastającego Leszka, iż zgodzili się w r. 1198/1199 odstąpić mu, jako seniorowi dynastii, rządy w Krakowie, z tym Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 131 warunkiem, że przywróciwszy im charakter rządów zwierzchnich nad całą Polską („totius Poloniae prin-cipatus"), przekaże je po sobie nie innemu z kolei wieku seniorowi ani też własnym synom, lecz Leszkowi Białemu, którego umyślnie adoptuje na syna, by jego prawa do następstwa po sobie tym sposobem lepiej umocnić. Wypędzony z Krakowa w r. 1200, odzyskał Mieszko Stary jeszcze raz w r. 1201 tron krakowski na podstawie ponownego układu z księżną Heleną i Leszkiem na poprzednich warunkach i jako rzeczywisty i uznawany przez dynastię i społeczeństwo senior, zwierzchni pan całej Polski, dokonał żywota z wiosną 1202 r. Był to ostatni triumf zasady senioratu, osiągnięty osobiście przez Mieszka Starego dzięki jego energii i autorytetowi wieku. Po śmierci bowiem Mieszka Starego dwukrotnie jeszcze w tym samym r. 1202 dokonano obsady na tronie krakowskim i w obu wypadkach obejmowali go juniorzy, tj. Władysław Lasko-nogi, a po nim Leszek Biały, a właściwy senior dynastii, książę raciborsko-opolski Mieszko, tzw. Pląto-nogi, nie wystąpił w obronie swych praw do dzielnicy senioralnej i do władzy wielkoksiążęcej nad całą Polską. Co więcej, nie podniósł się też żaden inny głos w obronie zasad statutu państwowego z r. 1138, więc najwidoczniej nikt ich już obecnie w Polsce nie uznawał i nie dążył do utrzymania w mocy obowiązującej. Gdy rządy Leszka Białego w Krakowie się utrwaliły, przestał ten tron krakowski być wielkoksiążęcym, a młodociany Leszek Biały nie domagał się od nikogo, by uznano jego zwierzchnie stanowisko nad innymi dzielnicami, ani też w istocie nikt dobrowolnie tej 132 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. zwierzchności trzynastoletniego księcia nie uznawał; wszyscy inni członkowie dynastii byli znacznie od niego starsi, prócz jego brata Konrada mazowieckiego. Ustalił się więc rychło — przygotowany poprzednimi walkami, buntami i przewrotami — nowy stan rzeczy, który polegał na tym, że dawna dzielnica se-nioralna stała się dzielnicą dziedziczną w linii Kazimierza Sprawiedliwego, ale równocześnie uległa praw-nopublicznej degradacji, bo jej obecny władca przestał być faktycznie i prawnie zwierzchnikiem reszty książąt z dynastii piastowskiej, owszem, stanął z nimi na tym samym poziomie zwierzchnich uprawnień w granicach tylko własnego księstwa. Koncepcja statutu Bolesława Krzywoustego została tedy zniweczona: upadła naczelna władza seniora dynastii, która miała Polskę sprzęgać w jedną całość państwową mimo wewnętrznego podziału na dziedziczne działy kilku linii juniorów. Jak się Smolka trafnie wyraził, zasada senioratu i zwierzchnictwa monarszego krakowskiej stolicy została pogrzebana już wraz z trupami poległych w bitwie pod Mozgawą 7, ale ostatecznie — po przelotnym przedśmiertnym triumfie Mieszka Starego — obalono ją i odrzucono w r. 1202 jawnie, świadomie i już odtąd na stałe. Został w ten sposób rozerwany czy rozcięty ten węzeł, który pod postacią zwierzchnictwa seniora miał wiązać dzielnice w jedno państwo. Juniorzy w ciągu tych kilku dziesiątek lat walk wewnętrznych przywłaszczyli sobie powoli wszystkie te uprawnienia suwerenne, które w ich dzielnicach miały przysługiwać seniorowi, i w ten sposób faktycznie posiedli całą 7 S. Smolka, Mleszko Stary I jego wiek, Warszawa 1881, s. 374. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 133 władzę państwową w obrębie swych dzielnic, które przecież pierwotnie miały charakter wyłącznie niemal uposażeniowy. Faktyczne przywłaszczenie sobie zwierzchnich praw monarszych w pełnym zakresie przez wszystkich juniorów stworzyło nowy stan prawny, przez nikogo już odtąd nie kwestionowany. Wprawdzie jeszcze w r. 1211 popróbował Mieszko Plątonogi, książę raciborsko-opolski, zagarnąć Kraków i w tym celu nawet postarał się w r. 1210 przy pomocy Henryka Brodatego o bullę papieską, zatwierdzającą seniorowi dynastii prawa do Krakowa, ale w staraniach tych i w tych zatwierdzeniach chodziło już tylko o terytorialne korzyści („possessionem civitatis Cracovie")8, zaś kwestia władzy zwierzchniej seniora nad całą Polską nie była poruszana i nie wchodziła u obu stron w rachubę. Sam zaś ten epizod dziejowy trwał zaledwie kilka miesięcy, po czym Leszek Biały bez trudności na nowo się ustalił na księstwie krakowskim w 1211 r. Na progu więc XIII w. Polska nie tworzyła już jednolitego organizmu państwowego, lecz rozpadała się na kilka udzielnych księstw, które stały obok siebie w stosunku równorzędności, nie uznając nad sobą zwierzchnictwa niczyjego, a w szczególności żadnego z książąt dynastii piastowskiej. Czuli się oni obecnie sobie równi pod względem swego prawno-publicznego stanowiska, jako „duces Poloniae". Stwierdzenie tego stanu rzeczy, że od r. 1202 Polska rozpadała się na kilka, a następnie kilkanaście zupełnie udzielnych księstw, niezależnych wzajem od siebie ani nie podlegających jakiejś wspólnej zwierzchniej władzy, czyli że jednolite dotąd państwo, ogarniające 8 Kodeks dyplomatyczny Małopolski, wyd. F. P i e k o s i ń s k i, 1.1, Kraków 1876, nr 6. I 134 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. swymi granicami wszystkie ziemie polskie, rozpadło się na kilka, później kilkanaście państewek, stwierdzenie tego dostarcza nam nowego kryterium do historycznej oceny walk, wypełniających drugą połowę XII w., i oceny osób prowadzących te walki. Były to walki w obronie państwowej jednolitości Polski względnie walki godzące w tę jednolitość, bo jedni książęta bronili tej jednolitości, inni dążyli do jej rozerwania na rzecz własnej samodzielności terytorialno-politycznej. Jeśli ideę jednolitego państwa polskiego uznamy za wyższą od dążeń do partykularnej udziel-ności, choćby z tego względu, że jednolitość państwowa zapewniała Polsce większe siły dla obrony własnego bytu i życiowych interesów, to musimy w zasadzie korzystnie oceniać dążenia Władysława Wygnańca i Mieszka Starego w czasie, gdy jako seniorzy dynastii bronili wielkoksiążęcych swoich praw: tym samym bowiem bronili nienaruszalności tej więzi ustrojowej, jaką w myśl statutu 1138 r. miała być instytucja pryncypatu dla całej Polski. I z tego samego punktu widzenia musimy ujemnie i surowo oceniać wszystkie bunty juniorów, które godziły w instytucję pryncypatu, a na jego miejsce nie dawały innej formy ustrojowej, która by Polsce również zapewniała państwową jedność. Tym bardziej potępienia godne muszą być w naszych oczach te środki, jakie nieraz w walkach tych juniorzy stosowali we własnych egoistycznych interesach, a które pociągały za sobą uzależnienie trwałe Polski od Cesarstwa szeregiem hołdów lennych oraz straty i rezygnacje terytorialne na rzecz obcoplemiennego żywiołu. Seniorzy byli z urzędu niejako obrońcami prawa państwowego 1138 r., juniorzy działali destrukcyjnie. Mimo że oso- Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 135 bistość niejednego z seniorów dynastii może być niezbyt pociągająca dla nas, że szorstkość czy gwałtowność postępowania czyniła ich niepopularnymi już za życia, że zatem działalność ich w innych kierunkach może zasługiwać na potępienie lub w ogóle na surowy sąd, to jednak pozostaną oni w dziejach państwowości polskiej postaciami dodatnimi, bo bronili jednolitości i niepodzielności władzy monarszej nad całą Polską. A na odwrót juniorzy, choć niejeden z nich —¦ jak Kazimierz Sprawiedliwy — może i nas dzisiaj ujmować pięknymi rysami charakteru, tak jak ujmował współczesne sobie pokolenie, i może zasługiwać na uznanie za zasługi kulturalne, położone dla dobra kraju, to jednak w dziejach państwowości polskiej zapisali się w zasadzie ujemnie, bo prowadzili akcję destrukcyjną, burzycielską, a na miejsce zburzo-' nej zasady ustrojowej nie potrafili Zbudować innej równowartościowej dla politycznej jednolitości państwa. Tę zmianę, którą właśnie scharakteryzowałem, a która zaszła w naszej państwowości na przełomie XII i XIII w., określa się częstokroć, zwłaszcza w podręcznikowych ujęciach naszej historii, jako „upadek monarchii" i konsekwentnie mówi się później o „odnowieniu monarchii" w Polsce9. Nie jest to ścisłe określenie, bo wynikałoby z niego, że w okresie między tym rzekomym upadkiem monarchii a jej odnowieniem posiadała Polska XIII w. jakąś inną, niemonar-chiczną formę rządu. Zwracam tedy uwagę, że wszystkie te nowe twory państwowe, które powstały z rozdzielonej na części Polski bolesławowskiej, są <• Por. np. A. Szelągowski, Historia średniowieczna, wyd. II, Warszawa-Kraków 1921, s. 145, 157. 136 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. bez wyjątku też monarchiami, bo na czele każdego księstwa stoi jeden książę jako jedynowładca, czyli monarcha. Każdy z nich mógł być równie absolutnym monarchą, jak Bolesław Chrobry, lub w stopniu niższym czy nawet wyższym. Pod tym względem zatem nic się nie zmieniło. Istota zmiany leży w tym, że na miejscu jednej monarchii wielkiej, jednolitej, obejmującej cały obszar ziem polskich, powstało kilka mniejszych monarchii. Zmiana jest więc ilościowa, a nie jakościowa, bo monarchiczna forma rządu trwała nieprzerwanie w obu okresach czasu. Można więc jedynie mówić o upadku monarchii bolesławowskiej jako tworu uniwersalnego terytorialnopaństwowego, który istotnie uległ rozbiciu, rozpadnięciu się. W tym samym sensie można mówić o „odnowieniu" monarchii za Łokietka i Kazimierza Wielkiego, iż przyszło do skutku ponowne zjednoczenie ziem polskich (choć już nie wszystkich) w jedną całość państwową. Ale mogła zajść zmiana w charakterze tej monarchii, że się tak wyrażę: w natężeniu jej „monarchizmu". Z pierwotnej nieograniczonej, czyli absolutnej, lub jak ją niektórzy uczeni nazywają: patriarchalnej monarchii, mogła się ta forma rządu w Polsce przekształcić w monarchię ograniczoną przez czynnik społeczny. I tym zagadnieniem zajmę się z kolei. Żeby stworzyć dogodny punkt wyjścia i uzyskać dobrą orientację w tym problemie, należy przyjrzeć się najpierw dwom faktom historycznym, sobie współczesnym, których przeciwstawność od razu upewnia, iż zagadnienie to nie może być jednolicie traktowane dla całej Polski dzielnicowej, lecz że wchodzi w zakres dziejów Wewnętrznych każdego z księstw polskich XIII w. z osobna. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 137 Oba fakty zdarzyły się niemal równocześnie, bo jeden w r. 1227, drugi w r. 1228. Pierwszy z nich miał miejsce na Śląsku, w księstwie Henryka Brodatego. Wieloletni jego notariusz (tj. kanclerz) nadworny Mikołaj zapragnął założyć klasztor i wyposażyć go całym swoim majątkiem, który zdobył pracą swego życia. W plan ten wtajemniczył trzech biskupów (wrocławskiego, poznańskiego i lubuskiego), ale wszyscy razem obawiali się, że książę Śląska, Henryk Brodaty, na wykonanie tego planu się nie zgodzi. By tę jego zgodę pozyskać, urządził Mikołaj uroczystą ucztę, na którą zaprosił księcia oraz owych biskupów jako orędowników swego przedsięwzięcia. Podczas uczty usiłowano napojami podochocić i rozweselić księcia, by go uczynić łatwiejszym dla wysłuchania prośby. „Cum iam dux videretur hilarior existere..." —¦ gdy się wydawało, że książę jest już w wesołym usposobieniu — przystąpili doń trzej biskupi, mówiąc, że mają pewną prośbę do jego wspaniałomyślności, której wykonanie ma na celu chwałę bożą, a sławę księcia i zbawienie jego duszy, ale proszą, by im z góry obiecał, że łaskawie się zgodzi na to, o co go chcą poprosić. Gdy książę — jak mówi kronikarz — będący mężem bardzo rozumnym a ostrożnym, po ponownym zapewnieniu, że chodzi o chwałę bożą i o jego zbawienie, przyrzekł przychylne potraktowanie petycji, padli wszyscy trzej biskupi przed nim na kolana, objawili zamiary i prośbę kanclerza Mikołaja i użyli przy tym słów: „padając przed tobą, błagamy na klęczkach twej łaski w tej sprawie" itd. Ale książę sposępniał, bo go ta prośba zaskoczyła, i nie miał chęci się zgodzić. Wreszcie po godzinie milczenia rzekł pompatycznie do biskupów: „Prawa i życzenia wszystkich poddanych mojej wła- 138 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 139 I dzy zależą w moim księstwie od «nostrum velle vel nostrum nolle»", od naszego: „chcę" lub naszego: „nie chcę", po czym zgodził się ostatecznie na prośbę pod warunkiem, że fundacja jego kanclerza będzie ucho^ dziła za fundację księcia i że książę będzie w modlitwach zakonników uważany za fundatora i patrona klasztoru. Umyślnie dokładniej opowiedziałem ten epizod wedle relacji współczesnej, zawartej w Księdze henrykowskiej10, by uwypuklić na tym przykładzie jasno, że i sam Henryk Brodaty uważał się za monarchę absolutnego, nieograniczonego w swej wszechwładzy i społeczeństwo go za takiego uważało. Wszak to pompatyczne oświadczenie, że spełnienie się życzeń wszystkich jego poddanych zależy wyłącznie od jego monarszego „chcę lub nie chcę", że ich prawa, iura, pod względem swej trwałości zależą od jego monarszej woli, może być słusznie zestawione obok głośnego zdania o tyle późniejszego francuskiego Ludwika XIV, że „państwo — to ja!" Pod względem treści są identyczne ze sobą i tchną tym samym przeświadczeniem obu monarchów o nieograniczoności ich absolutnej władzy. A cała sceneria opowiedzianego epizodu, owo padanie trzech dostojników kościelnych na kolana przed księciem w takiej stosunkowo błahej sprawie, rzuca jasne światło również na ich poczucie, że władza tego monarchy jest absolutna i że w ten właśnie pokorny sposób należy go prosić o łaskę. Zatem monarchia śląska za Henryka Brodatego niewątpliwie w tym przynajmniej czasie (około r. 1227) była absolutna, zapewne nie odbiegała daleko od monarchii Bolesława Chrobrego czy Śmiałego. io wyd. Poznań-Wrocław 1949, ks. I, § 6 - 11. A teraz należy przenieść się myślą do innej dzielnicy, do innego księstwa, aby poznać wręcz przeciwnego rodzaju ujęcie istoty władzy książęcej w innej części Polski. Chodzi tu mianowicie o wypadki po zamordowaniu Leszka Białego w r. 1227, jakie się rozegrały w osieroconym przezeń księstwie, złożonym z ziemi krakowsko-sieradzko-łęczyćkiej i sandomierskiej. Jak wiadomo, pierwszy wystąpił z aspiracjami do rządów w tej dzielnicy brat zmarłego Leszka Konrad, książę mazowiecki, roszczący sobie, jako stryj, prawa do opieki nad małoletnim Bolesławem Wstydliwym. Ale jego roszczenia zostały odrzucone tak przez księżnę Grzymisławę, wdowę po Leszku, jak i przez otaczających ją doradców, tj. dostojników świeckich i duchownych z ziem jej męża. Postanowili oni wytrwać przy zawartym jeszcze przez Leszka Białego układzie z Władysławem Laskonogim, w myśl którego obaj książęta przyrzekli sobie wzajem dziedzictwo w ten sposób, iż na wypadek śmierci Leszka miał Laskonogi adoptować jego syna i po swej bezdzietnej śmierci przekazać mu swą dzielnicę wielkopolską, która tą drogą miała się złączyć z Małopolską. Ta ewentualność właśnie zaszła. Na czas małoletności Bolesława Wstydliwego Laskonogiemu należały się rządy w Ma-łopolsce z tytułu opieki. Wierna temu układowi księżna Grzymisława i możnowładztwo małopolskie nawiązali porozumienie z Władysławem Laskonogim. W tym celu delegacja księstw Leszkowych udała się do Wielkopolski i przyjęta została przez Laskonogiego na wiecu w Cieni w ziemi kaliskiej. Znamy tylko najwybitniejszych uczestników tej delegacji; są to najwyżsi dygnitarze duchowni i świeccy krakowsko-san-domierscy, a równocześnie przedstawiciele najpotęż- 140 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. niejszych rodów, które — dzierżąc w swych rękach najwyższe urzędy — faktycznie rządziły krajem. Był to Iwo Odrowąż, biskup krakowski, z czterema dostojnikami duchownymi, oraz Marek Gryfita, wojewoda krakowski, Pakosław Lis czy też Awdaniee, wojewoda sandomierski, i Mszczuj, kasztelan wiślicki. Na wiecu tym Laskonogi, przyjmując propozycję, wydał dwa akta. Ich polityczne znaczenie, jakkolwiek w zasadzie doniosłe, było niestety przelotne, krótkotrwałe, bo i rządy, objęte przez niego na ich zasadzie, nie trwały długo. Ale nierównie donioślejsze, można bez przesady powiedzieć, że epokowe niemal, jest ich znaczenie dla dziejów społeczeństwa i rozwoju jego praw politycznych w państwie. Bliżej należy się tu zająć treścią pierwszego z tych dokumentówu. Powołując się na zawarty z Leszkiem i zaprzysiężony obustronnie układ, adoptuje Laskonogi Bolesława Wstydliwego i ogłasza go swym wyłącznym dziedzicem: „adopto in filium et in bonis meis omnibus mo-bilibus et immobilibus totaliter mihi heredem sub-stituo". Następnie obejmuje pod swą opiekę księstwa zostawione Bolesławowi w spuściźnie po ojcu (a więc nie tylko ziemię krakowską z Łęczycą i Sieradzem, lecz z nią złączoną Sandomierszczyznę) i przysięga ich bronić siłami tych ziem oraz swoich własnych, wielkopolskich rycerzy: „tam per meos ut suos milites, toto posse meo, contra omnem hominem defendere". To jest część ściśle polityczna i dynastyczna tego doniosłego aktu. Następują dalej postanowienia dotyczące społeczeństwa i jego praw. Mianowicie, Laskonogi zobowiązuje się „barones et alios nobiles" ziem wzię- 11 Kodeks dyplomatyczny Wielkopolski, wyd. I. Zakrzewski, t. I, Poznań 187?, nr 122. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 141 tych pod opiekę („in protectionem et tutelam") miłować szczerze i łaskawie popierać, rządzić ludnością uczciwie „et bona fide", wykluczając wszelkie niesłuszne ciężary i niesprawiedliwe podatki. Przysięga każdemu zachować jego prawa („ius suum cuilibet conservabo"). Zabrania sądów niesprawiedliwych. Zobowiązuje się kierować sprawiedliwymi prawami wedle rady biskupa i baronów („secundum consilium episcopi et baronum") i dopilnuje, by się inni także sumiennie kierowali sprawiedliwymi prawami; a gdyby który z urzędników dwakroć naruszył te „iura iusta et honesta", zostanie ukarany utratą piastowanego urzędu. Ostatnie wreszcie zobowiązanie dotyczy przestrzegania wolności kościoła krakowskiego, jakie mu przysługują z czasów Leszka, które ewentualnie jeszcze Laskonogi powiększy raczej niż umniejszy. Taka jest treść tego wiekopomnego aktu. W formułach dość prymitywnie zredagowanych, ale ścisłych co do istoty rzeczy, ujęto tu po raz pierwszy w naszych dziejach w postaci dokumentu pisanego o praw-nopublicznym znaczeniu uprawnienia społeczeństwa. Po raz pierwszy na naszych ziemiach społeczeństwo w swej walce emancypacyjnej z monarchią absolutną otrzymało tu dokumentową gwarancję swych praw, czyli określenie granic władzy monarchy. Zwracam uwagę, że klauzula ogólna: „ius suum cuilibet conser-vabo", obejmuje całe społeczeństwo we wszystkich jego warstwach, podobnie jak ustępy o podatkach i o sądownictwie. Natomiast reszta gwarancji odnosi się do jedynej wówczas politycznie aktywnej warstwy rycerskiej w obu jej odłamach, „barones et alios nobiles". Najważniejszą gwarancją dla tych baronów, tj. dostojników duchownych i świeckich, jest zobo- 142 Dzieje wewnętrzne Polski XIII iv. wiązanie ograniczające pozytywnie władzę księcia,, mianowicie że owe sprawiedliwe prawa, którymi książę będzie się kierował w rządach, będą zależały od ich rady, od consilium baronów, czyli innymi słowy, te tylko prawa będą miały moc obowiązującą, które rada biskupa i dostojników świeckich uzna za iura iusta i honesta. Za czym nie oświadczy się „consilium baronum", tego książę nie będzie mógł wykonać. Doniosła jest też klauzula, zabezpieczająca egzekutywę temu zobowiązaniu, tj. o destytucji z urzędu tego urzędnika, który by się tą radą baronów nie chciał kierować. Jakaż różnica głęboka między zarysowanym tu stanowiskiem monarszym Władysława Laskonogiego, a poprzednio poznanym stanowiskiem Henryka Brodatego! Gdy książę Śląska dumnie stwierdził, że „vota et iura" jego poddanych zależą od jego „chcę" lub jego „nie chcę", to tu Laskonogi przysięga przedstawicielom społeczeństwa: „ius suum cuilibet con-servabo", że zatem zachowa prawa każdego poddanego, że te prawa są nienaruszalne i niezmienne w stosunku do księcia, którego „velle" lub „nolle" nie może tych praw nabytych już złamać. Gdy Henryka Brodatego biskupi proszą na kolanach o łaskawe pozwolenie zbudowania klasztoru przez prywatnego fundatora, to Władysław Laskonogi zobowiązuje się przestrzegać praw szlachetnych i sprawiedliwych, zabezpieczając przysięgą swym dostojnikom, że to oni będą decydowali, które prawa są szlachetne i sprawiedliwe, a on sam będzie tylko ich wykonawcą. Gdy Henryka Brodatego biskupi proszą o zgodę, to Laskonogi sam się uzależnia w swych funkcjach władcy od zgody, czyli rady biskupa krakowskiego i baronów. Na gruncie za^ tem tego aktu nie możemy uważać władzy książęcej Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 143 Laskonogiego w dzielnicy obejmowanej po Leszku za władzę absolutną: monarcha uległ tu ograniczeniu na rzecz społeczeństwa, władza jego jak gdyby znalazła dla siebie wytyczone granice. Fakt z 1228 r. przedstawia się jako naturalna konsekwencja tej ewolucji władzy monarszej w Polsce, jaka dokonywała się już od Władysława Hermana poczynając. Warunki i okoliczności sprzyjały rośnięciu praw czynnika społecznego na niekorzyść monarchii. Obecnie należy się zająć dalszym śledzeniem tej ewolucji w ciągu w. XIII i określeniem jej końcowych wyników, czyli charakteru i istoty władzy monarszej w XIV w. Jak już zaznaczyłem, ewolucja ta, zależna co do swego tempa od mniej lub bardziej sprzyjających warunków, odmiennych w różnych dzielnicach, postępowała niejednolicie, zaś jaskrawe przeciwstawienie zupełnie odmiennych, a jednak równoczesnych stadiów rozwoju, stwierdziliśmy około r. 1228 na Śląsku i w Małopolsce, mianowicie skrajny niemal, nieograniczony absolutyzm Henryka Brodatego na Śląsku i dobrowolne ograniczenie swej władzy pisemnym dokumentem przez Laskonogiego w Małopolsce. Na całokształt warunków rozwoju składają się jednak nie tylko wypadki polityczne, nie tylko różne okoliczności rzeczowe, ale też w nie najmniejszym stopniu osobistości i ich charaktery. Monarcha energiczny, nieustraszony w bronieniu pełni swej władzy, przejęty poczuciem swego dostojeństwa, imponujący osobistym autorytetem mógł dłużej utrzymać społeczeństwo z dala od sobie tylko zastrzeżonych praw. Taki był Mieszko Stary, a jego konflikty ze społeczeństwem są równie znamienne, jak i klęski, które w tej walce ponosił, i zawody, których doznawał. Zbliżony doń był 144 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. niewątpliwie Henryk Brodaty, niewątpliwie strzegący swych praw monarszych nawet w stosunku do kościoła, którego zresztą najwierniejszym był synem. I też znamienne, że umarł obłożony klątwą, której usunięcie było pierwszą troską jego syna i następcy na tronie. Ale łatwiejsze sukcesy mogło społeczeństwo odnosić u książąt młodych, dobijających się tronu, szukających poparcia, a więc gotowych do zapłaty za nie. Takich było wielu, a najtypowszy był wśród nich Władysław Odonic, pod względem lekkomyślnej niemal skłonności do ustępstw, zwłaszcza zaś na rzecz hierarchii duchownej 12. Pośrednim jak gdyby typem są tacy książęta, jak Władysław Laskonogi, lub Przemysł I, którzy broniąc w zasadzie swej władzy, jednakże w ustawicznej walce niejako krok za krokiem ustępują konieczności dziejowej, dostosowując się ostrożnie i umiejętnie i dopiero po walce — w ostatecznej już konieczności — do zmieniających się warunków rządzenia. Rozumieją oni swą sytuację i starają się w niej uratować, ile można, czyniąc jednak ustępstwa, których zatrzymać już było niepodobna. Już na to wielokrotnie zwrócono uwagę, co znaczyła indywidualność każdego księcia w rozwoju uprawnień społeczeństwa: była albo jego hamulcem, albo motorem przyspieszającym normalny jego bieg. Toteż należy także i ten czynnik brać pod uwagę i określić rolę przynajmniej niektórych książąt XIII w. w tej ewolucji ograniczenia monarchii na rzecz społeczeństwa. 12 Por. bunt rycerstwa wielkopolskiego przeciwko temu księciu z 1233 r., R. Gródecki, Przywilej menniczy biskupstwa poznańskiego Z T. 1232, Poznań 1921, s. 30 - 32. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 145 Zagadnienie to samo dla siebie w całości nie zostało dotąd opracowane, ale są prace naukowe, które w dużej mierze przyczyniły się już do jego wyświetlenia, gromadząc rozproszone wiadomości źródłowe i omawiając je systematycznie. Najważniejszą pracą z tego zakresu jest rozprawa Stanisława Zachorowskiego Col-loąuia w Polsce od wieku XII do XIV, pomieszczona w większym dziele pt. Studia z historii prawa kościelnego i polskiego (Kraków 1917). Zajął się tu autor wiecami, tj. tym organem społeczeństwa, za pomocą którego mogło ono swą zbiorową wolę objawić i wywrzeć tym sposobem wpływ na działalność monarchy. Praca niezmiernie cenna, stanowiąca ogromny krok naprzód w stosunku do dawniejszych opracowań13, pojęta była przez autora jako badanie genezy późniejszego polskiego ustroju reprezentacyjnego, bo właśnie w wiecach XII i XIII w. można było z góry domyślać się niejako zarodków późniejszej doskonalszej formacji prawnopaństwowej, jaką był sejm i sejmiki. Jednakże praca ta nie zgromadziła wszystkich wzmianek źródłowych, toteż jej uogólnienia nie mogą uchodzić za ostateczne i za zupełnie pewne. Okazało się to rychło, gdy Oswald Balzer w r. 1919 w dziele swym Królestwo polskie w latach 1295 - 1370 ponownie opracował to samo zagadnienie, a nagromadziwszy sporo nie uwzględnionych przez Stanisława Zachorowskiego wiadomości, nie tylko wydatnie uzupełnił podawany przezeń obraz instytucji wiecu, lecz doszedł do bardzo 13 R. Nowakowski, O wiecach w Polsce w XI, XII i XIII wieku, „Bocznik zbiorowy prac naukowych na rok 1879", Warszawa 1879, s. 47-69; F. P i e k o s i ń s k i, "Wiece, sejmiki, sejmy i przywileje ziemskie w Polsce wieków średnich, „Rozpr. Wydz. Hist.-Filoz. AU", t. 39, 1900. Por. również tegoż autora, Uwagi nad ustawodawstwem wiślicko-piotrkowskim Kazimierza Wielkiego, tamże. t. 28. 1891. 146 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. różnej jego charakterystyki prawnej, odmiennie określając jego istotę. Ale i Balzer jeszcze nie wyczerpał całego materiału źródłowego, jaki się znajduje w naszych wydawnictwach. Wystarczy wskazać, że np. wiadomości o najdawniejszych wiecach z XI i początku XII w., które już znamy, przez obu tych autorów zostały przeoczone, bo niepodobna przypuścić, by je celowo i rozmyślnie pominęli. A co się tyczy XIII w., zostały przeoczone przez nich obu wiadomości niemal najważniejsze, najdokładniej przedstawiające zwłaszcza prawodawczą, a także i sądową działalność wieców (na Mazowszu i w Małopolsce). W 1929 r. ja przedstawiłem w Polskiej Akademii Umiejętności referat Instytucja wieców w Polsce piastowskiej, który jednak ukazał się tylko w streszczeniu u. Niespodzianie w 1938 r. Franciszek Bujak ogłosił rozprawkę O wiecach w Polsce do końca wieku XIII ze szczególnym uwzględnieniem Wielkopolski15, ale rozprawka ta została napisana jeszcze w 1896 r. Zbiera komplet odnośnych źródeł dla Wielkopolski, ale już tylko w minimalnym stopniu uwzględnia badania Balzera i Zachorowskiego. Moich badań nie uwzględnia wcale. Jej myślą przewodnią jest mniemanie, że w Polsce piastowskiej nie było gruntu pod absolutyzm. W uwagach, jakie wypowiem od siebie, zajmę stanowisko odmienne od Zachorowskiego, a bardziej zbliżone do Balzera, jakkolwiek zaznaczą się i tu różnice dość ważne, płynące z dwóch źródeł: mianowicie, 14 „Sprawozd. PAU", t. 34, 1929, nr 5, s. 23 - 26. 15 Studia historyczne ku czci Stanisława Kutrzeby, t. I, Kraków 1938, s. 45 - 80. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 147 1) z powodu pełniejszego uwzględnienia przeze mnie odnośnego materiału źródłowego, który pozwala na dokładniejsze, a nieco odmienne nakreślenie linii rozwoju instytucji wieców i ich istoty, oraz 2) z powodu, że Balzer traktował zagadnienie wieców okolicznościowo, celem wydobycia zeń nowych argumentów dla oświetlenia naczelnego swego problemu, istoty Królestwa Polskiego po jego wskrzeszeniu pod koniec XIII w. To wpłynęło na pewną jednostronność w oświetleniu zagadnienia wieców i na uwypuklenie pewnych tylko ich właściwości, zaś powierzchowne naszkicowanie innych. Traktując zaś zagadnienie wieców samoistnie, jako problem sam dla siebie, można będzie trafniej ująć ich istotę, dokładniej uchwycić warunki i stadia ich rozwoju. Zagadnienie wieców jednak jest to tylko część problemu formowania się uprawnień społeczeństwa, część o tyle ważna, że wiec był tym organem, za pomocą którego wypowiadało się społeczeństwo. Ale poza tym musi się uwzględnić wszystkie objawy consilium et consensus społeczeństwa na akty władzy monarszej, bo to „consilium" i ten „consensus" mógł się co prawda najlepiej i najdobitniej wyrażać na wiecu, ale poza tym rada i zgoda mogła być przez odnośne czynniki wyrażana i poza wiecem. Należy więc i te poza-wiecowe fakty wziąć w rachubę, jeśli się chce uzyskać obraz pełny. Przy tym znane są także inne formy współudziału społeczeństwa w aktach państwowych, jak zaprzysięganie statutów i układów dynastycznych, a te akty mogły też poza wiecem dochodzić do skutku, nie były zaś wcale przedmiotem badania nie tylko tych dwóch, ale i innych autorów zajmujących się jedynie wiecami. 148 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Przechodząc do samej rzeczy, nawiążę do faktów już omówionych z XIII w., mianowicie do przywileju z r. 1228. Zajmę się osobą wystawcy, tj. księciem Władysławem Laskonogim. Wiadomo już, w jakich okolicznościach i pod naporem jakich okoliczności wydał on doniosły dokument na wiecu w Cieni na ręce przedstawicieli księstwa krakowskiego. Należy zadać sobie pytanie, czy książę ten, który przecież był przede wszystkim władcą Wielkopolski, uczynił te ustępstwa dla Małopolski tylko wyjątkowo, a w swej dziedzicznej dzielnicy trzymał się innego systemu rządów, broniąc swej absolutnej władzy, czy też ustępstwo dla Małopolan było dalszym ogniwem w ustępstwach dokonanych przez tego księcia już wcześniej z uszczerbkiem jego nieograniczonej władzy. Nie będzie to też obojętne dla ogólnej charakterystyki tego księcia i dla oceny jego roli dziejowej. Otóż posiadamy pewien niezmiernie pod każdym względem doniosły dokument tego księcia, zachowany co prawda nie w oryginale, lecz w transumpcie, mianowicie w regestach papieskich, dokąd był wysłany celem uzyskania zatwierdzenia papieskiego. Jest to akt ugody politycznej Laskonogiego z Henrykiem Brodatym, księciem Śląska, zawartej w r. 1217 (?)16. Dokument ten pozwala dokładnie ustalić stosunek monarchy do społeczeństwa w Wielkopolsce za rządów Władysława Laskonogiego. Ograniczę się do wyszczególnienia tych właśnie momentów. Otóż w ustępie zwróconym do papieża Honoriusza III oświadcza Laskonogi, że pakt, który mu przedkłada do zatwierdzenia, ułożony został „de virorum prudentum et prela- 16 Kod. Wpolsftf, t. I, nr 95. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 149 torum ecclesie consilio", za radą rozumnych mężów (świeckich) oraz dostojników kościelnych. W samym tekście ugody nie ma wzmianki o owym consilium. A w ogóle należy ona do najwcześniejszych w naszym zasobie dokumentów książęcych. Widać z niej, że Laskonogi, który w r. 1228 zobowiązał się w Mało-polsce rządzić „secundum consilium episcopi et ba-ronum", już wcześniej u siebie w Wielkopolsce dopuszczał do głosu ten czynnik w sprawach doniosłych politycznie i odwoływał się oficjalnie do owego consilium. Tekst układu jest zredagowany w ten sposób, że zobowiązania wzajemne zaciągają osobiście obaj książęta. Ale znowu znajduje się tu pośrednie przyznanie, że władza księcia ma swe granice faktyczne i że dla wykonania pewnych zobowiązań jest niezbędne wciągnięcie samego społeczeństwa w grę, bo od niego w rzeczywistości będzie zależało wykonanie umowy. Chodziło mianowicie o wzajemne wydanie sobie zbiegów, których Laskonogi i rycerstwo wielkopolskie w szczególności zatrzymało u siebie. Laskonogi zobowiązał się do ich zwrotu ze swej strony, ale musiał się odwołać do dobrej woli swego rycerstwa, które tu obok księcia w czynnej roli wystąpiło, mianowicie „super fugitivis etiam reddendis sese mi-lites nostri firmiter obligarunt": stanowczo się rycerze nasi zobowiązali co do zwrotu zbiegów przez siebie zatrzymanych. Ale najważniejsze jest to, że dokument t on jasno tłumaczy, w jaki sposób dochodziło do owego pociągania społeczeństwa do tej roli współrzędnej obok księcia w układach między dwoma monarchami. ' Ho wszystkie punkty ugody najpierw zaprzysiągł sam I .askonogi uroczyście, ale na żądanie drugiego kontrahenta, tj. Henryka Brodatego, zgodził się Laskonogi 150 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. na to, że i jego rycerze wraz z nim tego rodzaju uroczystą przysięgę złożyli, bo — jak otwarcie tu powiada — wydawało się Henrykowi Brodatemu, że przedstawiają oni i ich następcy, tj. społeczeństwo, większą siłę (maior vis), a zatem pewniejszą gwaran-CJC wykonania układu, niż książę. Skąd podobny punkt widzenia u Henryka Brodatego, który sam był księciem absolutnym u siebie? Łatwo to wyjaśnić niestałością położenia politycznego w Wielkopolsce. Od kilkunastu lat trwała tam, i nadal trwać miała, uporczywa walka Laskonogiego z Władysławem Odonicem i w szczególności przylegająca do Śląska poznańsko-kaliska część Wielkopolski przechodziła z rąk do rąk. Wobec braku stałości na tronie i wobec ciągłej grozy, że ze zmianą księcia cały kurs polityczny ulegnie zmianie, bo oczywiście Odonic nie uznawałby za wiążące dla sidbie zobowiązania swego znienawidzonego stryja, osądził Henryk Brodaty trzeźwo sytuację, że tu społeczeństwo jest raczej czynnikiem stałości i ciągłości, że więc należy społeczeństwo pociągnąć do zobowiązań traktatowych, które w ten sposób będą miały zapewnione wykonanie, niezależnie od tego, czy tron książęcy przejdzie czy też nie przejdzie z rąk Laskonogiego do Odonica. Zwłaszcza, że chodziło o zobowiązanie stałe nie tylko obecnego, ale i następnego pokolenia, więc istotnie „maior vis visa est in eis et eorum successoribus... ad hoc effectui mancipandum", w doprowadzeniu tego do skutku. Zatem Laskonogi w danych warunkach dopuszczał do głosu społeczeństwo przez siebie rządzone w Wielkopolsce, tak co do consilium, jak i do współudziału w aktach umów międzypaństwowych, które wobec tego przestały być wyłącznie umowami dynastycznymi czy też układami samych monarchów. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 151 d Stwierdzenie formalnego udziału społeczeństwa w układach międzypaństwowych w r. 1199 i 1217, więc tak stosunkowo wcześnie w naszych dziejach, ma też swoje ogólniejsze znaczenie. Przedmiotem dotychczasowych roztrząsań naukowych były — jako najwcześniejsze tego rodzaju objawy —¦ akta pokoju kaliskiego z r. 1343 17. Jak wiadomo, w układzie owym Krzyżacy, oddając Polsce Kujawy i ziemię dobrzyńską, żądali od Kazimierza Wielkiego rezygnacji z Pomorza, ziemi chełmińskiej i michałowskiej, ale, nie poprzestając na akcie zrzeczenia się, wystawionym przez samego monarchę Polski, zażądali nadto osobnych dokumentów rezygnacyjnych ze strony jego domniemanego następcy, tj. Ludwika Węgierskiego, a gdy ten ich nie chciał wystawić, zażądali takichże dokumentów poręczających ze strony społeczeństwa polskiego. Rozumieli, że przynależność tych ziem do Polski jest zagadnieniem nie tylko samego króla, lecz i całego narodu polskiego. Rezygnację monarchy uważali za niewystarczającą, wymagali więc gwarancji od szlachty i od najznaczniejszych miast. I istotnie zostały wystawione i wydane Krzyżakom akta rezy-gnacyjne szlachty wielkopolskiej z osobna, następnie kujawskiej oraz małopolskiej, a nadto tego samego rodzaju dokumenty gwarancyjne wydały znaczniejsze miasta, jak Poznań, Kalisz, Kraków, Nowy Sącz, Sandomierz, Brześć Kujawski, Inowrocław itp.1S Otóż do tej czynnej roli obok swego monarchy nie zostało powołane społeczeństwo polskie dopiero w okresie pokoju kaliskiego, jakkolwiek pod względem 17 o. B a 1 z e r, Królestw*) Polskie 1295 - 1370, t. II, Lwów 1920, 3. 415 - 416. 18 Kod. Wpolski, t. II, nr 1221, 1222; lAtes ac res gęste, t. II, dodatek nr 12 i 13; Kodeks dyplomatyczny miasta Krakowa, wyd. F. P i e k o s i ń s k i, t. I, Kraków 1879, nr 238. 152 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. formalnym szczególnie obficie się przedstawia w tym właśnie momencie ta interwencja, bo obejmuje kilkanaście dokumentów, lecz była to praktyka już dawna, dająca się stwierdzić pod sam koniec XII i na początku XIII w., a podłoże przyczynowe pozostaje stale to samo, tj. chęć upewnienia się, że zobowiązanie będzie dotrzymane, choćby wbrew woli monarchy, przez samo społeczeństwo, jako właściwy element siły. I ta praktyka właśnie później spowodowała, że nasze akta unii polsko-litewskiej, jak np. horodelskie z r. 1413, naprawdę oznaczają unię narodów, a nie porozumienie monarchów, bo same narody przez swych przedstawicieli wzajemnie sobie poręczyły warunki unii w formalnych aktach, wystawionych równorzędnie z aktami monarszymi19. Skorośmy poznali na podstawie aktów z r. 1217 i 1228 stanowisko monarsze, jakie sobie sam Władysław Laskonogi zakreślał, to można przy sposobności zauważyć, że szeroko rozpowszechniona jego charakterystyka, zwłaszcza ostro zarysowana przez S. Zachorowskiego 20, nie w całej pełni jest trafna. Charakterystyka ta opiera się na dawniejszych badaniach S. Smółki21, który jednak rozpatrzył zaledwie kilka pierwszych lat rządów Laskonogiego, oraz W. Abrahama 22, który znowu zbadał dokładniej tylko stosunek Laskonogiego do hierarchii kościelnej, mianowicie jego spór kościelno-po lityczny z arcybiskupem Henrykiem Kietliczem. Jako główny rys ujemnej charakterystyki wymienia się na ogół to, 19 Ałcta unii Polshi z Litwą 1385 -1791, wyd. S. Kutrzeba, W. Semkowicz, Kraków 1932, nr 49 i 50. 20 Encyklopedia polska, t. V, cz. 1, s. 156 - 157. 21 S. Ś m o 1 k a, Mieszko Stary i jego tuiek, zwięźle na s. 387 - 388. 22 w. Abraham, Pierwszy spór kościelno-polityczny w Polsce, „Rozpr. Wydz. Hist.-Filoz. AU", t. 32, 1895, s. 280 - 329. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 153 że nieugięcie i ze ślepym uporem bronił sprawy przegranej, nie orientując się zupełnie, że ona jest już przegrana, mianowicie że bronił zasady dawnej nie-uszczuplonej władzy monarszej; Zachorowski przyznaje mu też, że istotnie treść tej władzy, którą wziął z rąk swego ojca, Mieszka Starego, utrzymał nienaruszoną i nieuszczuploną rozdawnictwem przywilejów i rezygnacją z wyłącznych uprawnień. Ta nieustępliwość Laskonogiego w tej sferze jego działalności jest uważana za powód słabości jego rządów, które nie mogły liczyć na poparcie społeczeństwa, skoro żywioły reprezentujące to społeczeństwo nie otrzymały w księstwie Laskonogiego tej roli, jaką gdzie indziej już odgrywały. Ta nieustępliwość i upór są też uważane za dowód, że Laskonogi nie umiał się zdobyć na inicjatywę twórczą i nie okazał zdolności dostosowania swych rządów do nowych stosunków i prądów, i dlatego historia musi w nim widzieć epigona przebrzmiałych haseł i minionych stosunków. Charakterystyka to niesłuszna. Właśnie możemy stwierdzić na szeregu faktach, że społeczeństwo w Wielkopolsce od Laskonogiego otrzymało takie prawa, jakich od jego ojca nie zdołało otrzymać, i dopuszczone zostało do roli, której nie pozwalał mu odgrywać autokratyczny, bezwzględny Mieszko Stary. Tak samo od Laskonogiego właśnie otrzymało społeczeństwo i zwłaszcza grupa możnowładcza w ziemi krakowskiej swoją pierwszą magnam chartam z r. 1228, jakiej nie otrzymała żadna dzielnica przed nim lub za jego czasów. Toteż niezgodne z prawdą jest również twierdzenie, że Laskonogi nie miał oparcia w społeczeństwie. Wystarczy stwierdzić, że w czasie jego sporu z arcybiskupem Kietliczem, który przecie toczył się o zasadnicze 154 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. wolności kościoła, a nie o jakieś sprawy osobiste, niemal całe duchowieństwo obu kościołów katedralnych Wielkopolski stanęło po stronie księcia, a nie przy swym zwierzchniku kościelnym, gdzie przynajmniej poczucie solidarności i dyscypliny kościelnej powinno ich było postawić. A społeczeństwo świeckie dzielnie go wspierało w długoletniej walce z bratankiem, który szczodrobliwością i łaskami też oczywiście potrafił zmobilizować obóz własnych stronników. A po akcie z r. 1228 wojewoda krakowski Marek Gryfita przeciw wszystkim przeciwnościom i wrogom bronił wytrwale i z niezłomną wiernością Krakowa dla Laskonogiego, który osobiście nie mógł tu podążyć, zajęty właśnie w Wielkopolsce walką z Odonicem23. Otóż to dopuszczenie społeczeństwa do roli, którą mu wyznaczyły faktyczne okoliczności, jest dowodem, że Laskonogi nie bronił ze ślepym uporem dawnego porządku, że nie był epigonem przebrzmiałych haseł, lecz przeciwnie, że rozumiał ducha swych czasów, rozumiał konieczność wielu ustępstw z nieograniczonej dotąd władzy monarszej i ustępstwa te poczynił tak na rzecz kościoła, jak i na rzecz świeckiego społeczeństwa. Uszczuplił więc władzę monarszą przekazaną mu przez ojca, uszczuplił nawet silniej, niż którykolwiek inny ze współczesnych mu książąt, skoro tego wymagały od niego twarde warunki rzeczywistego rozwoju społecznego i politycznego. Zresztą, osłabiając swą władzę monarszą, poświęcał ją w dużej mierze dla urzeczywistnienia wyższej idei politycznej. Za cenę bowiem aktu z r. 1228 miało dojść do zjednoczenia Wielkopolski z Małopolską pod jednym berłem. A ta 23 Kodeks dyplomatyczny mogilski, zbiór dyplomatów klasztoru mogilskiego, wyd. K. J a n o t a, Kraków 1867, nr 11. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 155 inicjatywa Laskonogiego i Leszka Białego dobrze świadczy o ich horyzontach politycznych i o poziomie ich dążeń władczych. Wypada teraz zapytać, czy ta niezwykła deklaracja pisemna księcia Władysława Laskonogiego jest epizodem, który wyniknął z chwilowej sytuacji, czy też jest to stadium rozwoju poprzedzone już wielu wcześniejszymi stadiami, ogniwo łańcucha nie pierwsze, lecz już dalsze z kolei, a po którym nastąpiły nowe, znaczące dalszy rozwój tej samej kwestii stosunku monarchy do społeczeństwa. Jak wiadomo i jak to dalej dokładnie rozważę, późniejsi książęta i potem królowie dokonywali istotnie swych czynności władczych „de consensu et con-silio" swoich baronów, licząc się z ich radą i respektując ich zgodę na swą działalność. Chodzi o to, jaki jest punkt wyjścia tej praktyki i jakie okoliczności, czyli przyczyny, złożyły się na jej wytworzenie. Deklaracja Laskonogiego jest oczywiście w pewnej mierze wynikiem bezpośrednich okoliczności, niejako przymusu chwili: wszak faktycznie objęcie przez niego rządów w Małopolsce zależało od stanowiska miejscowego społeczeństwa, które rozumiejąc dobrze tę swoją siłę, niejako podyktowało cenę, za którą zgadzało się przyjąć na tron krakowski księcia wielkopolskiego. A ten, nie mając sił, by się tego tronu orężnie dobijać, bo właśnie zaprzątała go walka z bratankiem Władysławem Odonicem w Wielkopolsce, wypłacił żądaną cenę, tj. wydał akt ze zobowiązaniami, których się od niego domagali delegaci Małopolski. Ale te okoliczności bezpośrednie istniały już przecież wielokrotnie w tylu innych przypadkach, gdy również książę obejmował tron powoływany przez buntowni- 156 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. ków, czy też w walce z innym księciem, gdy więc społeczeństwo też miało sposobność zająć stanowisko wobec kandydata. Niewątpliwie więc istniały już jakieś antecedencje, jakieś fakty podobnego rodzaju, które niejako przygotowały ukazanie się przywileju Lasko-nogiego z r. 1228. Nie był on czymś niespodzianym w naszych dziejach, nie był faktem bez przeszłości. Jakież były w owej przeszłości momenty, w których przyszło do ograniczenia absolutnej władzy monarszej w Polsce przez czynniki społeczne lub na rzecz tychże czynników? Oczywiście z góry należy wyłączyć fakty tego rodzaju osobistej czysto przewagi poddanego nad monarchą, jakiej przykład drastyczny podają dzieje Sieciecha, który w zupełności opanował oddanego mu ślepo Władysława Hermana. Chodzić będzie o fakty zorganizowanego, więc zbiorowego wpływu poddanych na monarchę, ograniczającego jego absolutyzm, lub też wpływu zaznaczającego się współudziałem w najwyższych decyzjach państwowych i funkcjach, nie zatem jedynie o wpływ czy też udział czysto faktyczny, ale raczej prawny, tj. uznawany również przez władcę za potrzebny i wiążący go. Co prawda drogą faktyczną wytwarzał się z wolna zwyczaj (consuetudo), który oparty na częstokroć powtarzanej praktyce, a w dalszym ciągu ujęty w pisanych przywilejach, stawał się wiążącym monarchę ius scrip-tum; zwyczaj prawny zamieniał się w prawo obowiązujące. Będzie mi zależało na zgromadzeniu ile możności wszystkich takich śladów, które się zachowały w tak przecież stosunkowo nielicznych, ubogich w treść źródłach historycznych XI i XII w. Będzie to niewątpliwie tylko pewna część, a może nawet tylko drobna Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 157 cząstka faktów tego rodzaju, których zaszło być może o wiele więcej, ale ślad po nich nie zachował się w kronikach i rocznikach czy dokumentach. Metodycznie jest to stwierdzenie o tyle ważne, że z większą śmiałością wolno będzie ocenić znaczenie tych faktów, o których wiadomość przypadkowo ocalała, ale które są cząstką rzeczywistości znacznie obfitszej w fakty tego rodzaju. Chodzić tu będzie o fakty konkretne, wyraźnie stwierdzone w źródłach, ile możności współczesnych. Na uboczu więc zostanie relacja najstarszego naszego kronikarza, tzw. Galia Anonima, o sposobie wykonywania rządów przez Bolesława Chrobrego. Jest to relacja pisana w sto lat prawie później, może w sobie coś posiadać z tradycji, ale też — jak to wielu autorów przyjmuje — może to być pomysł samego kronikarza, wprowadzony w opowiadanie w celu wpłynięcia w odpowiednim kierunku na współczesnego mu władcę, Bolesława Krzywoustego, by naśladował swego wielkiego imiennika, prapradziada. Opowiada tam kronikarz w ustępach kreślących wewnętrzne rządy Bolesława Chrobrego i przedstawiających go istotnie jako ideał władcy, że miał on dwunastu „amicos con-siliarios", z którymi poufnie prowadził narady w sprawach swego królestwa. Stale przebywali oni wraz ze swymi rodzinami na dworze królewskim i po załatwieniu spraw państwowych brali wraz z żonami swymi udział we wspaniałych biesiadach dworskich. Podczas takich biesiad, korzystając z pogodnego usposobienia swego męża, królowa Emnilda wyjednywała u Bolesława Chrobrego cofnięcie niejednego wyroku śmierci, jaki wydany został przez monarchę w po-rywczym nastroju 2i. 24 Kronika Galia, ks. I, § 9, cyt. wyd. K. Maleczyńskiego. 158 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 159 Ta cyfra 12 wydawała się niektórym autorom jakby podejrzana, inni znowu —» jak Smolka —¦ przyjmowali, że to raczej za Bolesława Krzywoustego istniała tego rodzaju rada, a kronikarz przeniósł ją w czasy 0 sto lat dawniejsze, chcąc wpłynąć na Krzywoustego, by się liczył z radami swego otoczenia, podobnie, jak to już czynił Bolesław Chrobry25. Oczywiście wszystkie próby modyfikacji tego, co nam kronikarz przekazał, płynęły stąd, że nie dowierzano mu co do tego, czy istotnie za czasów Bolesława Chrobrego taka rada mogła istnieć. Rzecz jasna jednak, że to zasięganie przez króla rady otaczających go dostojników nie jest samo w sobie nieprawdopodobne. Można mieć tylko wątpliwości, czy to była już tak ściśle skrystalizowana instytucja, iż miała cyfrowo ustaloną ilość uczestników, tj. dwunastu. O tym zaś, by rada owych „consiliarii" wiązała króla, by dlań wytwarzała konieczność wydawania zarządzeń po ich myśli, kronikarz nic nie mówi. Pozostanie więc sam przez się zupełnie prawdopodobny stan rzeczy tego rodzaju, że Bolesław Chrobry zasięgał w różnych sprawach państwowych opinii swego otoczenia, owych „duces", „comites", „pricipes", o których tyle poza tym opowiada kronikarz jako o jednostkach bezwzględnie podporządkowanych absolutnej woli monarchy, narażonych nawet na zbyt porywczo 1 pospiesznie wydawane przez niego wyroki śmierci. Przechodząc do zestawienia i omówienia faktów konkretnych, rozgrupuję je na cztery kategorie, mianowicie: 1) wiece rewolucyjne rycerstwa i możnowład-ców i ich uchwały, 2) wypadki udzielania zgody czy 25 s. Smolka, Mieszko Stary przytakującej rady przez społeczeństwo na zarządzenia i zamiary monarchy, 3) wypadki udziału społeczeństwa w aktach państwowych, oraz 4) układy społeczeństwa z upatrzonym kandydatem do tronu. Jak już przedtem zaznaczyłem, chodzić tu będzie o udział zbiorowy społeczeństwa w tego rodzaju aktach, a więc udział zorganizowany, nie zaś objawy osobistej przewagi i osobistego wpływu jednego dostojnika, jak np. Sieciecha na Władysława Hermana, choć i one oczywiście mogły w ogólnej ewolucji wywrzeć pewien wpływ i zaważyć na szali wypadków. Zacznę od pierwszej grupy rewolucyjnych uchwał możnowładców i rycerstwa. Mają one znaczenie czysto faktyczne, nie wynikają bowiem z obowiązującego prawa, lecz je właśnie łamią, wytwarzając drogą praktyki pewne jakby prejudykaty dla dalszej przyszłości. Pierwszy tego rodzaju fakt dokładniej opisany w źródłach zdarzył się około r. 109326. Tło jego stanowiła sprawa Zbigniewa, pierworodnego syna Władysława Hermana. Osadzony przymusowo w jakimś klasztorze w Saksonii, został on przez swych zwolenników wykradziony i wprowadzony do kraju, mianowicie zrazu na Śląsk. Emigranci polityczni, wypędzeni poprzednio z Polski przez wszechwładnego Sieciecha, wracając obecnie ze Zbigniewem, wysłali poselstwo do Magnusa, który był naczelnym zarządcą całego Śląska, z wezwaniem, by Zbigniewa przyjął pod swą opiekę. Ze względu, że Zbigniew formalnie za wolą ojca, tj. Władysława Hermana, postrzyżony został na mnicha, przyjęcie go w kraju bez wiedzy ojca było 26 Odnośne wypadki przedstawia Kronika Galia, ks. II, § 4, 5, 7, 8, 16. 160 \ Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. aktem buntu przeciw panującemu monarsze. Toteż komes Magnus wahał się w decyzji, wreszcie zwołał consilium maiorum, radę starszych, czy też dostojniej-szych. Gdy zaś ta rada zgodnie uchwaliła przyjęcie Zbigniewa, zastosował się do tego i wykonując uchwałę, objął opiekę nad Zbigniewem. Wówczas przybyło do Wrocławia poselstwo od Władysława Hermana i pa-latyna Sieciecha z zapytaniem, czy przyjęcie Zbigniewa bez woli i wiedzy ojca ma oznaczać świadomy bunt, czy też Slązanie chcą być posłuszni swemu władcy. Wtedy odbył się we Wrocławiu tłumny wiec rycerstwa śląskiego, na którym uchwalono unanimiter jednomyślną odpowiedź, że Śląsk chce dochować bezwzględnie wierności swemu prawowitemu władcy i obu jego synom, ale nie chce więcej znosić tyrań-skich rządów Sieciecha. Tłumnie zebrane pospólstwo rycerskie chciało na tym wiecu ukamienować posła książęcego, ponieważ podstępnie agitował za Siecie-chem, którego tu otaczała powszechna nienawiść. Niezadowolony tą odpowiedzią spróbował Herman za wpływem Sieciecha siłą złamać opór Śląska, ale rycerstwo odmówiło posłuszeństwa i nie chciało rozpocząć bratobójczej walki, wobec czego prawa. Zbigniewa do następstwa tronu musiały być przez ojca uznane i uroczyście zagwarantowane. W parę lat potem wybuchły nowe zamieszki wewnętrzne, których tłem były w dalszym ciągu niezdrowe stosunki wywoływane niezwykłą przewagą Sieciecha w państwie. Obecnie obaj bracia, tj. Zbigniew i Bolesław Krzywousty, razem zgodnie rozpoczęli akcję mającą na celu zupełne usunięcie z widowni tego potężnego magnata, którego podejrzewali o zamachy na swe życie. Zatrwożony o swój los Bolesław p Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 161 10- Krzywousty zwołał wielki wiec we Wrocławiu: „im-primis pariores et seniores" Wrocławia, „deinde totum populum in concionem advocavit". Na tym zgromadzeniu wygłosił z płaczem przemówienie przeciw knowaniom Sieciecha, a następnie Zbigniew, jako „litte-ratus", miał długą mowę do zebranego tłumu, wzywając do wierności i do> obrony zagrożonych praw. Po czym wiec jednomyślnie uchwalił wierność staremu księciu i jego synom oraz żądanie bezwarunkowego usunięcia Sieciecha od władzy. W myśl uchwały wiecujących ruszono zbrojnie do Władysława Hermana, by wymusić przeprowadzenie swego żądania. Władysław Herman wobec gróźb własnych synów ustąpił, do bitwy na razie nie doszło, a Sieciech uciekł. Ruszono w pogoń za nim, ale wówczas w nocy książę Władysław Herman, łamiąc dopiero co zaprzysiężony układ z synami, opuścił po kryjomu obóz, przechodząc na stronę swego palatyna. Wówczas zgromadzone rycerstwo połączonych obu obozów, a więc całej Polski, odbyło wiec obozowy, „statimąue facto consilio decreverunt...", uchwalając detronizację Władysława Hermana i objęcie władzy przez Zbigniewa i Bolesława Krzywoustego oraz zarządzając zajęcie Krakowa, Sandomierza i Płocka. Skończyło się na ponownej ugodzie, a gdy ją Władysław Herman ponownie złamał, obaj młodzi książęta unieszkodliwili Sieciecha na własną rękę, Wbrew woli ojca, co nas tu już bliżej nie interesuje. W wypadkach tych występuje społeczeństwo w niezwykle czynnej, samodzielnej roli. Umożliwiły ją słabe rządy Władysława Hermana, zawdzięczającego tron swój buntowi przeciw starszemu bratu, a surowe, bezprawne zarządzenia Sieciecha, który w zupełności 11 — Polska piastowska 162 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 163 panował nad bezwolnym księciem, wywołały bezpośrednio ów odruch ze strony społeczeństwa. Wiece prowincjonalne we Wrocławiu przedstawiają się tu jako organ ogółu rycerstwa śląskiego, które tam jednomyślnie wypowiada swą wolę. Uchwały wiecu przyjęte czy przez Magnusa, czy potem przez młodych książąt, stawały się wytycznymi ich postępowania, które w ten sposób mogło liczyć z całą pewnością na poparcie ogółu rycerstwa. Uchwała obozowa, która się posunęła do złożenia z tronu Władysława Hermana po złamaniu przez niego przysięgi, powzięta została już nie przez samo tylko śląskie rycerstwo, lecz przez oba zrazu podzielone, następnie połączone obozy rycerstwa z całej Polski, prócz nielicznych zwolenników Sieciecha, bezwzględnie mu oddanych. W wyjątkowych tych okolicznościach zatem społeczeństwo znalazło właściwą sobie formę zajmowania zbiorowego stanowiska, tj. wiec, i objawiania swej woli, tj. przez jednomyślną uchwałę wiecu. Nie ma na razie żadnej możności stwierdzenia, czy się to działo w tym czasie spontanicznie, jako coś nowego, czy też już wcześniej i może od dawnych bardzo czasów ten sposób wypowiadania się ogółu był u nas znany. Wszakże wiadomo o wiecach u innych ludów słowiańskich w czasach najdawniejszych, mogły być one zatem i u nas w użyciu. Tą kwestią najwcześniejszej genezy instytucji wieców zajmę się na samym końcu, uzyskawszy pogląd na jej rozwój w czasach historycznych do końca XIII w. W każdym razie wiece z XI w. zbliżone są do późniejszych konfederacji rokoszowych, bo odbywały się nie tylko bez władcy panującego, ale wręcz przeciw niemu były skierowane. W ramach relacji kronikarza wyglądają one na instytucję już ustaloną, ' funkcjonującą sprawnie, a nie na doraźną, nową formę wypowiadania się ogółu społeczeństwa. Przechodzę teraz do drugiej kategorii interesujących mnie faktów, tj. do wypadków udzielania zgody lub przytakującej rady przez społeczeństwo na zarządzenia lub zamiary monarchy. Najdawniejszy, znany tego rodzaju fakt zdarzył się około r. 1088/1089 i dotyczy znowu Władysława Hermana, a opisany został przez niemieckiego autora żywotu św. Ottona, apostoła Pomorza, Herborda 27. Gdy Władysław Herman w r. 1086 r. owdowiał, bawiący wówczas na jego dworze młody jeszcze ksiądz Otto, późniejszy biskup bamberski — oczywiście w porozumieniu z odnośnymi czynnikami w Niemczech — zaczą maioribus terrae podsuwać myśl ponownych związków małżeńskich dla Władysława Hermana, mianowicie z Judytą Marią, wdową po węgierskim królu Salomonie, a siostrą cesarza Henryka IV. Gdy oni z kolei ten pomysł podszepnęli samemu księciu, zaczął on zrazu się nad tym zastanawiać, a następnie „deidende [cepit] cum aliis consilium habere", odbywać narady z innymi, aż wreszcie na jedną naradę wezwał Ottona, dopytując się o bliższe szczegóły. Kronikarz pisze dalej, że po przemówieniu Ottona ,,dux ipse, omnesąue consilii eius participes" przychylnie propozycję Ottona przyjęli. Gdy zaś książę Władysław Herman osobiście już się zdecydował na projektowany związek małżeński z siostrą cesarską, nie chciał wcześniej przystąpić do rokowań oficjalnych z dworem, cesarskim „nisi et hoc principibus placeret Poloniae. Habito igitur colloguio, invenit assensum, idem omnes 27 Mon. Poi. Hist., t. II, s. 126—127. 164 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. senciunt, probant, cupiunt" etc. Szczególnie zasługuje tu na uwagę to, że rady swych dostojników dworskich zasięgał już książę poprzednio i parokrotnie, a mimo to uważał za potrzebne upewnić się wyraźnie, co do ich zgody w sposób oficjalny. Stało się to na wiecu, bo wyraz „colloąuium" oznacza stale u nas później, podobnie jak i w łacinie innych krajów, zjazdy oficjalne urzędników i ludności z monarchą. Jest to więc fakt zasięgania przez monarchę polskiego w XI w. rady i zgody wiecu swych dostojników w kwestii zawarcia małżeństwa. Kwestia ściśle osobista, ale dotycząca osoby panującego, stawała się kwestią wybitnie polityczną. Niemal z reguły małżeństwa władców bywały środkiem zawarcia sojuszu, pozyskania pomocy etc. W danym razie chodziło o bardzo doniosły zwrot polityczny, wprawdzie już faktycznie dokonany, ale obecnie tym krokiem niejako sankcjonowany. Władysław Herman objął bowiem tron drogą buntu przeciw Bolesławowi Śmiałemu i, chcąc się na tym tronie utrzymać, przeszedł też politycznie do obozu jego przeciwników, którzy stawali się dlań najlepszymi naturalnymi stronnikami. Z obozu gregoriańskiego, do którego należał Bolesław Śmiały, przechodziła Polska do obozu cesarskiego, a obecne małżeństwo z siostrą Henryka IV utrwalało ten kierunek polityczny w Polsce. Analogiczny przypadek zaszedł w pół wieku później, mianowicie w r. 1141. Wdowa po Bolesławie Krzywoustym, Salomea, zwołała do Łęczycy colloąuium generale, więc generalny „cum regni primati-bus", z pierwszymi dostojnikami państwa. W wiecu tym brali udział tylko jej właśni synowie, tj. ówcześni juniorzy polscy, Bolesław Kędzierzawy i. Mieszko Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 165 Stary, nieobecny zaś był senior Władysław, właściwy monarcha Polski, przeciw którego prawom i stanowisku wymierzona była cała ta akcja jako poniekąd buntownicza. Przedmiotem obrad była sprawa, czy księżniczkę Agnieszkę, córkę Salomei, oddać do klasztoru, czy też przeznaczyć do zamążpójścia. Przeważyły plany polityczne, w myśl których postanowiono ofiarować Agnieszkę w małżeństwo synowi księcia kijowskiego, by sobie zabezpieczyć tym sposobem pomoc ruską przeciw seniorowi Władysławowi, przeciw któremu już się przygotowywano do walki. W wiecu tym brali też udział goście z Niemiec, którzy jeszcze przed formalnym jego ukończeniem odjechali do swej ojczyzny, obdarowani hojnie przez księżnę 28. Jak przedtem sprawa małżeństwa księcia panującego, tak obecnie sprawa wyjścia za mąż córki książęcej była przedmiotem obrad nie samej tylko dynastii, lecz pewnych przedstawicieli społeczeństwa, dostojników duchownych i świeckich, których tu określono wyrażeniem „primates regni". Wiec sam miał w pewnej mierze charakter rewolucyjny, bo odbywał się nie tylko bez wiedzy i woli właściwego monarchy, tj. seniora dynastii Władysława, ale swymi uchwałami godził w jego stanowisko. Można by przypuszczać, że właśnie dlatego szukano oparcia dla swych politycznych planów w społeczeństwie i sprawę małżeństwa córki książęcej i związanego z nim sojuszu z Rusią poddano decyzji wiecu dostojników. Ale fakt, że już Władysław Herman w r. 1088/1089 tak samo do tej decyzji się odwoływał, wskazuje, iż w tej dziedzinie już się wytworzyła praktyka: sojusze polityczne zwią- 28 Epizod ten opisuje w swej kronice Ortlieb z Zwiefalten, Mon. Poi. Hist., t. II, s. 3—5. 166 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. zane z małżeństwami dynastii panującej podlegały jakby cenzurze ze strony społeczeństwa. Następny fakt historyczny z tej kategorii dotyczy innych spraw. Mam mianowicie na myśli zjazd łęczycki z r. 1180 jako wiec dzielnicowy księstwa Kazimierza Sprawiedliwego. Relację o jego uchwałach mamy podwójną: w kronice mistrza Wincentego29 i w bulli papieża Aleksandra III z r. 118130. Mistrz Wincenty Kadłubek przedstawia odnośne decyzje jako zarządzenia samego tylko księcia Kazimierza Sprawiedliwego, które z jego polecenia episkopat obecny na wiecu umocnił groźbą klątwy na tych, którzy by te zarządzenia usiłowali złamać. Natomiast bulla papieska, zatwierdzająca być może tylko pewną część tych postanowień, zaznacza dwukrotnie, że je Kazimierz Sprawiedliwy wydał ,,de consilio" arcybiskupa, biskupów i „principum terre", tj. owych „primates" z r. 1141, oraz „de consilio ecclesiasticorum et secularium viro-rum". Tekst bulli, oparty na zredagowanym w Polsce tekście petycji, powtarza za nią na pewno te ważne zwroty, z których wynika, że około r. 1180 książę polski w aktach publicznych wyraźnie określał swe czynności władcze jako dokonywane za radą swych dostojników duchownych i świeckich. Ta rada staje się więc czynnikiem istniejącym nie tylko faktycznie, ale uznawanym przez księcia formalnie. Jest to już prosta droga do uznania go za czynnik prawnie wiążący i ograniczający księcia, cośmy już dostrzegli w przywileju Władysława Laskonogiego z r. 1228. 29 KS. IV, § 9. 30 Kod. Wpolski, t. I, nr 25; w sprawie daty por. Z. K o z 1 o w-ska-Budkowa, Repertorium polskich dokumentów doby piastowskiej, Kraków 1937, nr 97. Por. w niniejszym tomie Zjazd łęczycki 1180 r. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 167 Uchwały zjazdu łęczyckiego dotyczyły zniesienia pewnych ciężarów, ciążących na ogóle ludności wieśniaczej, i tzw. „ius spolii". Zarządzenia księcia oparły się w tych właśnie sprawach na radzie dostojników świeckich i duchownych. Sytuacja polityczna tłumaczy w dużej mierze rolę czynnika społecznego w decyzjach politycznych; chodziło tu być może także o ugruntowanie władzy tego księcia, którego drogą zamachu politycznego wprowadzono na tron| krakowski, wypędzając w r. 1177 seniora dynastii, tj. Mieszka Starego. Zarządzenia skarbowe wychodziły w pierwszym rzędzie na korzyść kościoła i duchowieństwa w Polsce i miały być może na celu zjednanie sobie poparcia episkopatu polskiego w staraniach na dworze papieskim o bullę konfirma-cyjną dla Kazimierza Sprawiedliwego. Owa rada, „con-silium", może się przedstawiała w rzeczy samej jako żądanie, któremu książę uległ. Przechodzimy teraz do trzeciej kategorii interesujących nas faktów, w których formalnie zaznaczył się współudział społeczeństwa w czynnościach zwierzchnich monarchy. Najpierw omówię fakt z r. 1109, który w gruncie rzeczy nie jest konkretnym przypadkiem odegranej przez społeczeństwo roli, lecz jest oficjalną deklaracją samego monarchy. Mianowicie, gdy w r. 1109 cesarz Henryk V przez poselstwo zażądał od Bolesława Krzywoustego wydzielenia z powrotem osobnej dzielnicy wypędzonemu niedawno Zbigniewowi, grożąc w przeciwnym razie wojną, wówczas książę Polski oświadczył w odpowiedzi między innymi, że podział jednolitego państwa polskiego jest kwestią nie podlegającą władzy cesarskiej czy jakiejkolwiek innej obcej, lecz zależy jedynie od „meorum commune consi- 168 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. lium et arbitrium meae propriae voluntatis" 31, zatem od wspólnej rady dostojników księcia polskiego i od decyzji jego własnej woli. Udział monarchy polskiego w tej sprawie jest przeważny, decydujący jako decyzja jego osobistej woli, ale udział społeczeństwa w postaci commune consilium został tu przez samego księcia wyraźnie zastrzeżony. A jest rzeczą charakterystyczną, że równocześnie książę czeski w tej samej kwestii właśnie bez zastrzeżeń uznawał wolę cesarską i w podobnej sytuacji odwoływał się właśnie do woli cesarza 32. I tu również stosunki polityczne wyjaśniają w pewnej mierze to otwarte odwołanie się monarchy do współudziału społeczeństwa w sprawie tak doniosłej politycznie. Oto stanowisko swe, jako jedynowładca całej Polski, zdobył Bolesław Krzywousty —¦ za wzorem ojca — drogą buntu przeciw seniorowi, którego pozbawił dzielnicy i z kraju wypędził z pomocą ruską i węgierską. Zawdzięczając tron poparciu społeczeństwa, które opuściło Zbigniewa, respektował odpowiednio znaczenie tego społeczeństwa w swych rządach, więc też lojalnie sprawę ponownego wydzielenia Zbigniewowi osobnej dzielnicy uzależniał od „consilium commune" swych stronników. Tym sposobem schlebiał swym poddanym, zobowiązując ich tym bardziej dla siebie, i mógł być pewny, że pomógłszy mu do wygnania seniora, nie zgodzą się oni na ponowne wydanie mu dzielnicy. Będąc więc pewnym, że to „commune consilium" będzie mu na rękę, Bolesław Krzywousty nie wahał się go oficjalnie wysunąć, by tym silniej przeciwstawić się roszczeniom cesarskim. 31 Kronika Galia, ks. III, § 2. 32 Kronika Kosmasa, wyd. B. Bretholz, Berlin 1923, ks. III § 32. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 169 Następnym z kolei faktem 'będzie statut Bolesława Krzywoustego dotyczący sprawy następstwa na tron Polski wedle zasady senioratu oraz sprawy wydzielenia dziedzicznych dzielnic, jako uposażenia dla wszystkich synów książęcych na równi, niezależnie od różnic wieku. Jak wykazał Tadeusz Wojciechowski w ostatnim dodatkowym szkicu historycznym z XI w.33, był to statut państwowy, sporządzony na dłuższy czas przed śmiercią i ogłoszony w sposób urzędowy. Wojciechowski zwrócił uwagę na pewną okoliczność, która nas tu właśnie bliżej musi zainteresować. Mianowicie statut ten sporządzony został w pisemnej postaci i wysłany do Rzymu celem uzyskania zatwierdzenia papieskiego, a nadto na miejscu, w Polsce, zostali dostojnicy duchowni i świeccy Bolesława Krzywoustego wezwani do złożenia przysięgi, iż bronić będą postanowień statutu. Fakt ten da się udowodnić nie tylko na podstawie polskich, ale też zagranicznych, niemieckich źródeł historycznych, jest więc najzupełniej pewny. Pozwala zaś nam poznać w nowym oświetleniu rolę społeczeństwa obok monarchy. Oto zarządzenia statutowe wychodzą od samego monarchy; może zresztą było „consilium commune", stosownie do oświadczenia z r. 1109, ale o nim nie wiemy, a społeczeństwo, tj. „illius terre episcopi et principes", jak pisze rocznik magdeburski34, składa przysięgę, że nie naruszy statutu, owszem, że będzie bronić jego zasad i postanowień. Co prawda dzieje najbliższe wykazały, że przysięgi tej odnośne czynniki duchowne i świeckie nie dotrzymały, wszak głównym stronnikiem ju- 33 „Kwart. Hist.", R. 31, 1917, z. 4, s. 351—375, i osobna odbitka, Lwów 1918. 34 Mon. Germ. Hist., Scrlptores, t. 16, s. 186. 170 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. niorów okazał się arcybiskup Jakub i wojewoda Wsze-bor, ale niezależnie od tego, należy widzieć tu moment 'bardzo doniosły: monarcha mianowicie wydając statut ma pełną świadomość, że utrzymanie go w mocy będzie w praktyce życia zależało od stanowiska społeczeństwa, które na wypadek zatargów w obrębie dynastii może poprzeć uprawnionych przeciw uroszczy-cielom albo też przeciwnie: może poprzeć uzurpatorów przeciw tym, za którymi przemawiać będzie prawo zawarte w statucie. I dlatego stara się zobowiązać społeczeństwo, tj. jego najpotężniejszą, najbogatszą warstwę, czyli biskupów i dostojników świeckich, by po śmierci jego stali bezwzględnie w obronie zasad statutu. Zatem społeczeństwo zostaje tu dopuszczone do pewnej roli prawnopublicznej w poczuciu jego rzeczywistego znaczenia i potęgi, obejmuje niejako rolę gwaranltów, urzędowych obrońców statutu przeciw tym członkom dynastii, którzy by chcieli go złamać na swą korzyść. Następny fakt tego samego rodzaju dość obszernie przedstawia kronika mistrza Wincentego, a zdarzył się on w, r. 1198/1199 35. Mianowicie Mieszko Stary, niezłomny w swych dążnościach do odzyskania praw seniora dynastii, rozpoczął w parę lat po bitwie nad Mozgawą nowe kroki celem urzeczywistnienia swego ideału politycznego, ale tym razem już nie drogą rozprawy orężnej, lecz drogą układów pokojowych, które z natury rzeczy wiodły do kompromisu. Przygotował sobie grunt do tej akcji przez pozyskanie części magnatów krakowskich niezadowolonych z wszechwładnej regencji, pełnionej nominalnie w imieniu Leszka Bia- 35 Ks. IV, § 25, cyt. wyd. w Mon. Poi. Hist., t. II. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 171 łego przez jego matkę księżnę Helenę, a faktycznie przez palatyna Mikołaja i biskupa krakowskiego Pełkę, następnie zaś wysłał listy i poselstwa do księżnej Heleny, starając się jej i Leszkowi to uświadomić, iż są bezwolną igraszką w rękach tych dwóch najpotężniejszych dostojników, którzy rządzą wszechwładnie, narzucając swą wolę młodocianemu księciu i jego matce. Istotnie uciążliwa i upokarzająca musiała być ta przewaga ambitnych możnowładców w odczuciu księżnej Heleny, skoro dała się ona pozyskać dla planu Mieszka Starego. Plan ten został jej przedstawiony w następującej postaci: Leszek ustąpi stryjowi swemu tronu krakowskiego i godności wielkoksiążęcej, za co go Mieszko Stary formalnie adoptuje na syna, a po pasowaniu na rycerza uroczystym aktem uzna go i ustanowi swym dziedzicem i następcą. Zgadzał się też na dziedziczenie w linii Leszka „Cracoviensis dignitatis immo totius Poloniae principatus". Koncepcja zatem Mieszka była kompromisem między zasadą senioratu i zasadą dziedziczności w linii Kazimierza Sprawiedliwego. W myśl zasady senioratu żądał on obecnie już tylko osobiście dla siebie oddania tronu krakowskiego, nie ubezpieczał go zaś dla innych seniorów rodu. Sam podejmował się przywrócić zwierzchnią władzę nad całą Polską i związać ją ponownie z godnością księcia krakowskiego, jednak po sobie — Wbrew zasadzie senioratu — obiecywał godność tę zabezpieczyć Leszkowi i jego linii dziedzicznie. Obiecany akt adopcji miał umocnić prawne stanowisko Leszka, który by w ten sposób zawdzięczał tron krakowski nie łasce możnowładców, lecz Mieszkowi, jako ojcu na mocy aktu adopcji. Propozycja ta została przyjęta przez Helenę i Lesz- 172 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. ka Białego, za którymi opowiedziała się widocznie znaczna część dostojników. Wobec tego przyszło istotnie do zawarcia tego układu, mianowicie warunki jego zaprzysiągł Mieszko Stary, a nadto —• co nas właśnie najbliżej interesuje — dostojnicy duchowni i świeccy ojbu stron, więc wielkopolscy dostojnicy Mieszka Starego i małopolscy panowie po stronie Leszka i księżnej Heleny. Podobnie jak w r. 1138, biorą więc oni i w tym wypadku na siebie rolę gwarantów i stróżów ustanowionego prawa, na które tym samym niejako dają swą zgodę. Mieszko Stary i jego kontrahent rozumieli, podobnie jak Bolesław Krzywousty, że ich umowa dynastyczna może być złamana faktycznie przez społeczeństwo; starają się więc zobowiązać to społeczeństwo w osobach jego najpotężniejszych przedstawicieli, by ze swej strony pilnowało wykonania warunków tej umowy dwóch książąt. W takich więc okolicznościach zdobywa społeczeństwo formalnie swój głos tam, gdzie w rzeczywistości ma siłę. A dopuszczenie go formalne do głosu przez książąt jest implicite uznaniem przez nich tej faktycznej siły. Dla lepszego umocnienia zawartego układu politycznego obie strony poddały się z góry, ówczesnym zwyczajem, uroczystej klątwie ze strony arcybiskupa gnieźnieńskiego i wszystkich biskupów na wypadek, gdyby któraś ze stron nie dotrzymała warunków lub złamała układ. W ten sposób episkopat polski brał niejako pod swą specjalną opiekę zawarty układ, broniąc go swym moralnym autorytetem zwierzchników kościelnych. Tę samą rolę objął episkopat i sam papież także odnośnie do statutu Bolesława Krzywoustego, a później stale objaw ten się powtarza. Ważniejszy jednak dla nas jest udział świeckiej części społeczeństwa, bo tam wyraźniej ry- Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 173 suje się owo uprawnienie polityczne, które tu — przy duchowieństwie — jest niejako przysłonione jego moralną powagą jako czynnika kościelnego. Czwarta grupa faktów, w których przejawił się wpływ społeczeństwa na władzę monarszą, to układy jego z upatrzonym kandydatem na tron. Praktyka wyboru księcia rozpoczęła się w Małopolsce w związku z licznymi tu buntami i przewrotami politycznymi, których osią była sprawa posiadania dzielnicy krakowskiej jako nie stanowiącej dziedzicznego uposażenia żadnej linii, lecz należącej do każdorazowego seniora. Strącanie seniorów w porozumieniu z juniorami wywoływało za każdym razem możliwość i po prostu niemal konieczność układu takiego juniora z tymi czynnikami spośród społeczeństwa, które mu obiecywały poparcie. Udzielając tego poparcia, mogły owe czynniki stawiać jakieś warunki i żądania. Można je jednak poznać bliżej tylko w jednym wypadku36, mianowicie w r. 1202, bezpośrednio po śmierci Mieszka Starego, który umarł jako ostatni zwierzchni monarcha całej Polski, senior uznany przez dynastię i społeczeństwo. Wielkoksiążęcy tron krakowski mógł objąć po nim nowy senior z powołaniem się na statut Krzywoustego, właśnie przywrócony do życia w przed-śmiertelnym triumfie Mieszka Starego. Mógł też z prawami swymi do Krakowa zgłosić się Leszek Biały, czy to powołując się na zasadę dziedziczności z r. 1180, czy też na niedawno zaprzysiężone układy z Mieszkiem Starym. Zwłaszcza o tyle miał ułatwione położenie, że przez parę lat po śmierci ojca 'był uznany formalnie księciem krakowskim, choć rządy w jego imieniu 36 Epizod przedstawiony w kronice mistrza Wincentego, ks. IV, 26 (S. 444-445). 174 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 175 I pełniła matka względnie regencja złożona z palatyna Mikołaja i biskupa Pełki. Tymczasem niespodzianie zwyciężyła nowa zasada, nagle wysunięta, dowolna w porównaniu z tamtymi, a zwyciężyła nie dzięki lepszemu uzasadnieniu prawnemu lub też dzięki woli większości społeczeństwa, lecz dzięki faktycznej sile, która zapewniła przewagę i triumf mniejszości. Rozpatrzymy bliżej ten właśnie epizod, bo stanowi on niezmiernie charakterystyczny rys układających się obecnie w Polsce stosunków, w szczególności na ziemiach dzielnicy senioralnej, krakowsko--sieradzko-łęczy ckie j. Wobec śmierci księcia-seniora chwyciło znowu możnowładztwo osieroconej dzielnicy w swoje ręce inicjatywę w sprawie obsadzenia tronu, pragnąc szybkim działaniem załatwić ją wedle własnych intencji i interesów zanim uprawnieni pretendenci zdołają zgłosić swe pretensje lub zwłaszcza je urzeczywistnić. Została więc wysunięta zasada wyboru księcia przez społeczeństwo, ściślej, przez to grono możnowładztwa, które w tym czasie narzuciło się niejako całemu społeczeństwu jako przedstawicielstwo, korzystając ze swej przewagi materialnej nad innymi, tj. ze swego bogactwa prywatnego i z władzy piastowanych urzędów państwowych. Określa ich mistrz Wincenty jako ,,primi Cracoviensium" — pierwsi z krakowian — i wymienia Mikołaja, znanego nam już wojewodę, jako między nimi faktycznie jednostkę decydującą, „primus inter pares" niejako. Otóż ci pierwsi możnowładcy ziemi krakowskiej wysłali do rezydującego w Sandomierzu Leszka Białego poselstwo z oświadczeniem wiernopoddaństwa i z ofiarowaniem tronu w Krakowie. Ale poselstwo uzależ- niało to wszystko od spełnienia przez księcia-elekta jednego warunku. Fakt nie znany dotąd w naszych dziejach i 'być może zupełnie nowy. Wszak to narzucenie przez społeczeństwo warunku, od którego spełnienia przez elekta zależeć miało uznanie go za księcia, to pierwsze w naszych dziejach pacta conventa, niejako w zalążku. Nie zmienia postaci rzeczy okoliczność, że warunek dotyczył sprawy osobistej, nie zaś zasadniczej; jest on tym bardziej charakterystyczny dla epoki i dla ludzi. Warunek ten został postawiony przez wojewodę Mikołaja, a przyjęty za swój przez tych, którzy wraz z nim przysyłali poselstwo do Leszka. Streszczał się zaś on w tym jednym żądaniu, by książę Leszek usunął od godności i skazał na wygnanie swego palatyna Goworka. Jest to objaw znamienny dla ówczesnego społeczeństwa, dobijającego się nowych praw dla siebie, że jest ono w sprawie zasadniczej zgodne, bo jednomyślnie pragnie ograniczenia absolutnej władzy monarszej, uzależnienia jej od siebie, rozszerzenia własnych kompetencji w stosunku do monarchy. Ale nie jest zgodne i nie jest jednomyślne, gdy chodzi nie o zasady, lecz 0 osoby. Właśnie ten antagonizm osób dzieli, rozdwaja 1 oczywiście osłabia społeczeństwo w jego dążeniach emancypacyjnych. W tym wypadku antagonizm osób pokrywał się lub mógł się pokrywać z partykularyzmem politycznym dzielnic: Mikołaj reprezentował ziemię krakowską, Goworek Sandomierszczyznę. Jakiż był lub jakież były powody ich współzawodnictwa i ich wzajemnej nienawiści? Częściowo tylko można je ustalić i to przeważnie jako tylko prawdopodobieństwa. Już poprzednio Goworek był zwolennikiem objęcia 176 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. tronu krakowskiego przez Mieszka Starego w myśl zasady senioratu; on też, jako niedostępny w Sandomierzu wojewoda i doradca Leszka i księżnej Heleny, zapewne przez swój wpływ doprowadził do ich dobrowolnej zgody na odstąpienie w 1199 r. tronu krakowskiego stryjowi i on zapewne przeprowadził, a w każdym razie aprobował w 1201 r., wyrok wygnania na wojewodę Mikołaja, który na skutek upokorzenia się tegoż został potem przez księcia Mieszka Starego cofnięty. To upokorzenie się pozwoliło Mikołajowi, utrzymać się na powierzchni życia politycznego i zachowało go przy dawnych wpływach i godności wojewodzińskiej. Być może, że nawet spóźnienie się Goworka z pomocą sandomierską na pole bitwy nad Mozgawą, dokąd przecież na czas zdążyła z dalszych stron idąca pomoc ruska, można uważać za celowe ułatwienie sukcesu Mieszkowi. Ta zasadnicza różnica stanowiska politycznego ze swymi konsekwencjami wystarczała, by z tych dwu ludzi zrobić nieprzejednanych wrogów. Ale te odmienne programy polityczne można przetłumaczyć na zrozumial-szy język interesu osobistego, który szczegółowiej wyjaśnia emulację tych dwóch możnowładców. Mianowicie przypominam, że godność comes palatinus jeszcze nie była w tym czasie urzędem ziemskim, lecz urzędem nadwornym, jednym na całe państwo, bo wojewoda był jeden, skoro był jeden książę i jeden dwór. Z chwilą gdy Leszek Biały zostawał księciem krakowskim, okoliczności narzucały mu na wojewodę krakowianina Mikołaja, wskutek czego Goworek musiał swe dostojeństwo utracić lub zamienić na niższe hierarchicznie. Gdyby nawet godność tę zatrzymano, jako już ziemską godność sandomierską, to oczywiście Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 177 musiała ona być de facto podporządkowana temu samemu dostojeństwu w Krakowie, gdzie była stolica państwa, gdzie zatem najczęściej, normalnie musiał Leszek przebywać, zdany na wpływ i rady Mikołaja. W razie gdyby Leszek chciał do Krakowa ze sobą wziąć Goworka jako swego komesa palatii, to Mikołaj musiałby ulec degradacji i odsunięciu od osoby księcia i wpływów. Wpływy zaś te —• jak to parokrotnie akcentuje Kadłubek — polegały w pierwszym rzędzie na tym, iż palatyn, podobnie jak Sieciech w XI w., w imieniu księcia obsadzał urzędy w całym państwie, czyli obsadzając je ludźmi sobie oddanymi, miał w rękach całą administrację państwa. O wielką więc rzecz chodziło w grze między tymi dwoma ludźmi, dla których w danych warunkach nie było razem miejsca w państwie, było im niejako za ciasno przy jednym księciu. Zrozumiała staje się dążność Goworka do usunięcia Mikołaja na wygnanie: wówczas wpływy na Leszka zatrzymywał dla siebie niepodzielnie w Sandomierzu, a w Krakowie wytwarzał wakans, który mógł się skończyć powołaniem jego przez wdzięcznego za poparcie swych aspiracji Mieszka. Ta kombinacja nie udała się wówczas w całej pełni, bo Mikołaj zdołał się ocalić. A obecnie objąwszy kierunek spraw w swe ręce, postanowił skorzystać ze sposobności, by się zemścić na rywalu w ten sam sposób, tj. karą wygnania, a przez to zapewnić sobie nadal wyłączny wpływ na księcia Leszka. Po przybyciu poselstwa krakowskiego do Leszka do Sandomierza i po wysłuchaniu przezeń postawionego mu warunku, odbyły się tamże narady, których dokładny przebieg nie jest znany. Wobec wahania się Leszka i jego doradców, zgłosił sam Goworek — jak 12 — Polska piastowska 178 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 179 I wiadomo — swą gotowość pójścia na wygnanie, byle Leszka nie pozbawiać tronu krakowskiego i nie utrudniać połączenia się dwóch wielkich dzielnic w jedną całość. Jakkolwiek byśmy komentowali osobiste stanowisko Goworka, to jedno wydaje się stąd pewne, że nie miano zamiaru, bo i zapewne nie miano dostatecznych sił, dobijać się orężem tronu krakowskiego. Ten gest szlachetny Goworka tak podziałał na decyzję Leszka Białego, że odrzucił bezwzględnie postawiony mu warunek, odpowiadając dumnie poselstwu, że książę nie może się wdawać w niegodne targi i układy z poddanymi, niech więc sobie krakowianie innego poszukają księcia, który się zgodzi na ich warunki. Niewątpliwie postąpił młody książę jako człowiek szlachetnie, że tronu nie chciał kupić za cenę wygnania człowieka niewinnego, a sobie zasłużonego i życzliwego. Ta szlachetność byłaby czystsza, gdyby warunek obozu wojewody Mikołaja był odrzucony bez żadnych wahań, zaraz w pierwszym momencie, bez zwoływania narady dostojników. Gdyby zaś na krok ten spojrzeć jako na czyn księcia, to szlachetność oczywiście pozostanie szlachetnością, jednak dopuszczalne jest pytanie, czy wyraził się w niej równocześnie i rozum polityczny. Otóż trzeba stwierdzić, że nie stając w obronie własnych praw ani nie popierając praw cudzych do tronu, Leszek zachował się zupełnie biernie, pozwalając zatriumfować oligarchii możno-władczej i proklamowanej przez nią zasadzie swobodnego wyboru księcia. Obie dotychczasowe zasady prawne dziedziczenia tronu krakowskiego zostały przez Leszka pozostawione na pastwę losu. Oczywiście usprawiedliwia go w dużej mierze młody wiek i wychowanie pod wpływem matki i możnych panów, którym nie miał sił się przeciwstawić czynnie. W tych warunkach możnowładztwo krakowskie stworzyło precedens wyboru księcia dogodnego sobie, precedens, który miał się następnie w ciągu XIII w. nieraz powtórzyć, nabierając w ten sposób znaczenia nowej zasady prawnej. Wobec odmownej odpowiedzi Leszka ruszyło to samo poselstwo do syna Mieszka Starego, Władysława Laskonogiego, jemu proponując objęcie tronu krakowskiego. Mistrz Wincenty zaznacza wyraźnie, że zatajono przed nim poprzednie pertraktacje z Leszkiem Białym i powoływano go jak gdyby z pierwszego wyboru, jak gdyby przedtem nic nie zaszło. I tu w tej nowej propozycji zaznaczył się rys niezmiernie znamienny. Możnowładztwo, dokonując faktycznie wyboru księcia, nie miało jak gdyby jeszcze odwagi postawić zasady elekcji jasno i usiłowało ją osłonić pozorami legitymizmu. Widoczna tu jest ta walka pojęć starych i nowych u tych ludzi, którzy czynnie, drogą faktyczną, te nowe pojęcia już nie tylko wprowadzali, ale wprost urzeczywistniali. Mianowicie poselstwo oświadczyło Władysławowi Laskonogiemu, że wierność zaprzysiężoną jego ojcu pragną krakowianie niewzruszenie okazywać jego synowi i że — o ile chodzi o jego osobę — nie może tu być mowy o wyborze, skoro go jako syna powołuje na tron prawo dziedzictwa po ojcu ,,in ipso electioni locum non esse, quem ad paternam successionem vocat iuris racio et exigit". Fakt wyboru starano się więc tu osłonić powołaniem się na nową zasadę prawną, mianowicie zasadę dziedziczności dzielnicy krakowskiej w linii Mieszka Starego, jako ostatniego księcia na krakowskim tronie. Była to zasada nowa, bo Mieszko Stary dziedzictwa 180 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. dla swoich synów nie wywalczył i nie zapewnił. La-skonogiemu żadnych warunków nie stawiano, w każdym razie nie wymienia ich kronikarz tych czasów. Chcąc się na tym niezbyt pewnym tronie utrzymać, zjednywał sobie nowy książę zwolenników łaskawością i darami. Ale gdy runęła główna podstawa jego rządów, tj. gdy nagle umarł palatyn Mikołaj, musiał Laskonogi po kilku zaledwie miesiącach rządów uciekać z Krakowa, gdzie na nowo i już na stałe wprowadzony został Leszek Biały. W takich to warunkach zdobywało sobie społeczeństwo wpływ na losy państwa i na rządy i rozszerzało swe faktyczne wpływy, starając się je przemienić w formalnie ubezpieczone prawa. Niemal we wszystkich wypadkach ułatwieniem sytuacji była okoliczność że w dynastii istniał zatarg lub otwarta walka, a walczący ze sobą książęta popadali w faktyczną zależność od społeczeństwa. Władysław Herman zdobył władzę przez bunt przeciw Bolesławowi Śmiałemu, Bolesław Krzywousty tak samo zdobył jedynowładz-two całej Polski w długotrwałej walce ze Zbigniewem. Od r 1138 stała się wojna w obrębie dynastii niemal normalnym stanem w kraju, a popieranie jednych książąt przeciw drugim otwierało społeczeństwu możność uzyskiwania wpływów na tego, którego popierano. Otwierała się wreszcie możność wyboru kandydata' i dyktowania mu warunków. Pierwszy znany konkretny wypadek zaszedł w r. 1202. W ten sposób przedstawiłem w krótkim przeglądzie ten niezbyt długi szereg faktów dziejowych z XI i XII w w których ujawnił się w postaci prawnie zorganizowanej, a nie tylko w sposób czysto faktyczny, wpływ i udział czynnika społecznego obok monarchy Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 181 lub w nieobecności monarchy w decyzjach natury państwowej aż do r. 1202. Ale już od r. 1138 rozwój tego wpływu i tego udziału inaczej się kształtował, bo odmienne miał warunki w dzielnicy senioralnej, krakowskiej, a inaczej w dzielnicach dziedzicznych. Specyficzne warunki w dzielnicy krakowskiej ułatwiały czynnikowi społecznemu rozszerzenie tego wpływu i wykonywanie samoistne decyzji co do obsady tronu krakowskiego, podczas gdy w innych dzielnicach takich okazji nie było i tamtejsi książęta, uznawani za „panów przyrodzonych" (domini natur aleś), mogli zatrzymać przy sobie więcej elementów samoistnej władzy i więcej absolutyzmu w rodzaju władzy Bolesława Chrobrego, niż w dzielnicy krakowskiej. Oczywiście w dużej mierze wchodziła tu w grę osobista powaga władcy, jego energia i ambicja władcza, wreszcie jego wiek. Co innego Mieszko Stary pod koniec swego długoletniego życia, a co innego małoletni Leszek czy Konrad lub Władysław Odonic. Można to sobie było uzmysłowić na dwóch omówionych już wyżej konkretnych przykładach, dwóch epizodach dziejowych, jakie zachowały się w źródłach historycznych, z r. 1227 i 1228. Oba fakty równoczesne, ale wręcz sobie przeciwstawne. Z kolei wypadnie się zatrzymać nad losami przywileju z r. 1228 w Małopolsce. Laskonogi umarł wnet w 1231 r., nie zdoławszy rządów swych ustabilizować, a po nim w dość szybkim tempie dochodziło w drodze walk do parokrotnej zmiany na tronie krakowskim. Sprawa udziału czynnika społecznego w rządach krakowskich nie znalazła żadnego odbicia w dokumentach Henryka Brodatego i Pobożnego oraz Konrada mazowieckiego z czasu ich panowania w Krakowie. Nie 182 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. wiadomo też, czy i o ile czuli się związani przywilejem wydanym przez Laskonogiego. Ale gdy od r. 1243 ustaliły się rządy Bolesława Wstydliwego w całej Małopolsce, książę ten niemal w każdej sprawie, w każdym swoim zarządzeniu powoływał się stale na „commune consilium et consensus meorum baronum", czasem akcentując, że był to „unanimis consensus"; często imiennie przytaczał tych dostojników, którzy dali swą zgodę, jak zwłaszcza biskupa krakowskiego Prandotę. Ale najznamienniejsze są przypadki, gdy ze względu na nieobecność kasztelana lub wojewody krakowskiego nie mógł się upewnić co do ich zgody na zamierzoną decyzję, wobec tego wstrzymywał się z wydaniem zarządzenia, aż na następnym wiecu odnośny dostojnik „personaliter prebuit assensum", osobiście oświadczył zgodę37. Trudno iść dalej w respektowaniu jednostek przez monarchę, toteż jego mo-narchizm musimy uważać za bardzo już silnie ograniczony. Zestawienia wieców księcia z urzędnikami i rycerstwem w. XIII wykazały największą ich liczbę właśnie w Małopolsce za rządów Bolesława Wstydliwego. Wszystkie decyzje są przedsiębrane na wiecach po zasięgnięciu rady i zgody baronów. Tu istotnie — jak to potem dokładniej przedstawię — wiece nabrały charakteru instytucji stałej, organu nie tylko doradczego, lecz faktycznie decydującego z księciem. Nie zachował się żaden akt, mocą którego Bolesław Wstydliwy poręczałby tym „baronom" taki system niemalże współrządów z nimi. Może takiego aktu nigdy nie było. A w takim razie możliwe, że przywilej Laskonogiego, troskliwie przechowywany w archi- 37 Por. w tych sprawach zwłaszcza Kodeks dyplomatyczny Katedry krakowskiej śu>. Wacława, wyd. F. P i e k o s i ń s k i, t. I, Kraków 1874, nr 60, 69, 80 i 81. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 183 wum katedry krakowskiej, narzucono młodemu księciu Bolesławowi jako wieczyście obowiązujący, zwłaszcza że wydany był przez Laskonogiego, jako księcia obejmującego rządy z tytułu opieki właśnie nad Bolesławem Wstydliwym, więc taka interpretacja jego mocy obowiązującej nie byłaby sztuczna. Faktem jest, że Bolesław Wstydliwy pozostał faktycznie wierny zasadom, sprecyzowanym w akcie z r. 1228 i rządy swe na nim oparł. Środek kontroli, w jakiej postaci te zasady przetrwały poza panowanie Wstydliwego oraz czy zostały szerzej na korzyść społeczeństwa rozwinięte, znajdujemy w drugim z kolei przywileju ziemskim, wydanym w r. 1291 przez króla Czech Wacława, w momencie gdy obejmował tron krakowski38. W paru słowach pragnę przedstawić tło historyczno--polityczne pojawienia się tego przywileju. Otóż biorąc rzecz w grubszych zarysach, okoliczności jego wydania są niemal identyczne z okolicznościami przywileju Laskonogiego z r. 1228. Tak jak wówczas książę Wielkopolski, tak obecnie król czeski, a więc w obu razach monarcha panujący w innym państwie, występuje jako kandydat do tronu krakowskiego. Pretensje swe opierał Wacław głównie na zapisie uczynionym na jego rzecz przez księżnę Gryfinę, wdowę po Leszku Czarnym zmarłym w 1288 r., nadto na upoważnieniu władcy Niemiec oraz swych pretensjach do spadku po Henryku Probusie 39. Wszystko to były podstawy bardzo wątłe, właściwie pod względem prawnym nie- 38 Kod. kat. krak., t. I, nr 94. 39 S. Zachorowski (Encyklopedia polska, t. V., cz. 1, s. 246 - 248) nie dość dokładnie przedstawia tytuły prawne Wacława, a co do przywileju lutomyskiego wyraża się, że to biskup krakowski Paweł „wytargował" od Wacława „zatwierdzenie przywilejów kościelnych i nowe hojne nadania" (? !). Ale dodaje, że „niektóre postanowienia tego dyplomu mają charakter stanowy na wzór rozpowszechnionych już w księstwach niemieckich przywilejów tego rodzaju (przyp. aut.). 184 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. wystarczające. Mogły służyć jako punkt wyjścia dla pretensji, których urzeczywistnienie musiała zabezpieczyć siła faktyczna. Miał ją Wacław II, ale wolał nie stawiać sprawy na ostrzu miecza, nie realizować swych uroszczeń czystym podbojem militarnym. I stąd właśnie wyniknęły jego usiłowania, by społeczeństwo polskie ziemi krakowskiej i sandomierskiej pozyskać sobie ile możności w pokojowy sposób przez zaspokojenie jego żądań i pragnień. Nie znamy toku tych pertraktacji, które poprzedziły wydanie przywileju lutomyskiego, ale trwały one około jednego roku i w rezultacie wyruszyła z Krakowa delegacja panów z tej dzielnicy do Czech do Wacława, zapraszając go formalnie do objęcia tronu i odbierając od niego w zamian ten przywilej. W świetle tych okoliczności przywilej przedstawia nam się jako dokument gwarancyjny wydany przez obcego monarchę w momencie obejmowania tronu książęcego w Krakowie, a więc czyniący zadość postawionym mu warunkom. Podobnie było z Laskonogim w r. 1228, który też za cenę przywileju cieńskiego miał objąć rządy w Małopolsce. Nowy to okaz „pacta conventa" jako układu władcy z poddanymi przed objęciem tronu. Przywilej lutomyski zaczyna się uroczystą deklaracją ogólną, w której nowy władca zobowiązuje się biskupa krakowskiego i wszystkich duchownych oraz świeckich baronów, rycerstwo, mieszczan i resztę ludności obu księstw ,,in antiąuis et racionabilibus iuribus, consuetudinibus et libertatibus conservare", zachować przy prawach, jakie im przysługują. Jest to więc tylko stylistyczne rozprowadzenie owego krótkiego oświadczenia Laskonogiego: ,,ius suum cuilibet conservabo". Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 185 Natomiast owo doniosłe zobowiązanie do postępowania wedle rady biskupa krakowskiego i baronów odnajdujemy w przywileju lutomyskim ograniczone silnie i zacieśnione treściowo. Mianowicie zobowiązuje się tu Wacław tylko do tego, że godności i urzędy w ziemiach krakowskiej i sandomierskiej będzie nadawał „habito episcopi Cracoviensis et seniorum ba-ronum ipsorum ducatuum consilio, sicut antiąuitus observatum esse dicitur". Zatem obowiązek zasięgania rady baronów i biskupa i stosowania się do niej został tu zacieśniony do jednej tylko sprawy, tj. obsady dostojeństw i urzędów w obu księstwach. Sprawa co prawda niezmiernie doniosła, bo odpowiednio, tj. po myśli tych baronów przeprowadzona obsada urzędów, zabezpieczała im rzeczywistą władzę w kraju, a oba księstwa polskie broniła przed najazdem czeskich urzędników. Niewątpliwie wolałby bowiem Wacław obsadzić czeskimi, wiernymi sobie osobistościami co najważniejsze posterunki władzy w Polsce, ale panowie krakowscy i sandomierscy dostawali tu gwarancję, że nie stanie się to bez ich consilium, czyli po prostu, że nie stanie się w ogóle, bo oni oczywiście takiego consilium nie dadzą. Co jeszcze zwraca uwagę, to ograniczenie ilościowe owego czynnika doradczego do samych tylko „seniores barones", a więc do starszych i najważniejszych dostojników krakowskich i sandomierskich. Najważniejsza zaś wskazówka zawarta jest w stwierdzeniu, że obsada urzędów wedle consilium tych baronów odbywała się już tym trybem od dawna, „sicut antiąuituś observatum est". Należy od razu postawić pytanie, od jak dawna w Polsce ta praktyka mogła rozwinąć się i istnieć, i jaki był zwyczaj dawniejszy obsadzania urzędów. 186 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. I Najwcześniejsze wiadomości w tej materii podaje nam kronika tzw. Galia Anonima odnośnie do czasów Władysława Hermana. Informuje ona, że Sieciech, jako „comes palacii", „comes palatinus", rozdawał wszystkie urzędy w państwie imieniem księcia i korzystając z tej olbrzymiej możliwości, jaka się tu przed nim otwierała, rozdawał te urzędy swym krewniakom, rodowcom i stronnikom, bezwzględnie sobie oddanym, zaufanym. Wywoływał ogólne sarkanie tym, że nawet ignobilibus, tj. ludziom nieszlachetnego pochodzenia, oddawał urzędy, z czego widać, że rycerstwo polskie (nobiles) już w XI w. uważało za swoje wyłączne uprawnienie dostęp do urzędów publicznych i z czasem zdolność do ich sprawowania na stałe związana została ze stanem szlacheckim, stając się jego ważną prerogatywą stanową. Gdy po wojnie domowej został Sieciech usunięty od władzy, strącony z wysokich stanowisk, które zajmował poprzednio z woli Władysława Hermana, wówczas ten książę — jak to z naciskiem zaznacza kronikarz — nie powołał już nikogo na dostojeństwo swego palatyna, tak jakby już poza Sieciechem nie widział odpowiedniej do tego jednostki, lecz funkcje tego urzędu sam książę osobiście pełnił, mianowicie też co do obsady urzędów w. Później słyszymy stale o rozdawnictwie urzędów osobiście przez różnych książąt, bo ostatecznie formalnie monarcha nadawał urząd, ale prawie nigdy nie znajdujemy wyraźnego określenia okoliczności, w jakich do tego dochodziło, bo oczywiście ani kromka, ani rocznik w takie drobiazgowe sprawy w zasadzie się nie wdaje. Dopiero mistrz Wincenty wyjątkowo i okolicznościo- 40 Kronika Galia, ks. II, § 4 i 21. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 187 wo tej sprawie poświęcił nieco uwagi w swej kronice, charakteryzując mianowicie rządy księżnej Heleny jako regentki w imieniu małoletniego Leszka Białego po r. 1194. Chodziło tu Kadłubkowi o stwierdzenie, że choć były to kobiece rządy, ale w całej pełni respektowano jej prawa władcze, do tego stopnia, że na jej skinienie obsadzano wszystkie urzędy, nawet urząd Wojskiego i jeszcze od niego niższe hierarchicznie: „ad huius mulieris nutum, pro meritis cuiusąue fasces distribuuntur dignitatum: hi submoventur, illi sub-stituuntur, ut nec tribunicie sine ipsius arbitrki, nec minime omnino concederentur potestates". Ale te usunięcia i nominacje w praktyce życia przeprowadzali — za zgodą pod ich wpływem pozostającej księżnej — „presul Fulco et palatine comes excellencie Nicolaus cum ąuibusdam procerum reipublice curam suscipiunt, cuius administracionem idoneis ac fidelissimis potesta-tibus distribuunt" 41. Mamy nadto jeszcze w tej materii wyraźną relację, zawartą w źródle pisanym około r. 1267, mianowicie w księdze henrykowskiej42; dotyczy ona nadania urzędu kanclerskiego, niezmiernie wpływowego i odpowiedzialnego, w r. 1209 za panowania Henryka Brodatego na Śląsku. Pisze tam autor, że kanonikowi wrocławskiemu Mikołajowi został ten urząd powierzony przez księcia „unanimi consilio maio-rum natu". Jednakże nie jest to wiadomość w całej pełni pewna dla r. 1209, bo pisarz o 60 lat późniejszy mógł już zanachronizować tu stosunki, przenosząc stan rzeczy sobie współczesny w czasy dawniejsze. Ów Mikołaj był człowiekiem biednym i obcym przybyszem na Śląsku, przeciw niemu, jako intruzowi, kierowała 41 Kronika Kadłubka, ks. IV, § 23 (s. 436). 42 Ks. I, § 2. 188 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 189 r się niechęć rodów i panów miejscowych, z których każdy by chętnie objął wpływowy urząd kanclerza. Na pewno nie doradzano księciu obcego przybysza, nie związanego z miejscowymi rodami, lecz to najprawdopodobniej sam książę, arbitralny w swym postępowaniu Henryk Brodaty, takiego sobie upatrzył kandydata, który wdzięczny mu za wyniesienie, a niezależny od krewniaków i rodowców, najlepiej odpowiadał intencjom księcia; książę ten bowiem pragnął, by wpływowy urzędnik był mu w zupełności oddany i wierny, a jak najmniej zależny od otoczenia. Z księgi henrykowskiej zatem wynika tylko na pewno, że w drugiej połowie XIII w. na Śląsku przy obsadzie urzędników dochodziło do głosu consilium baronów. Są pewne wskazówki, że tak było też w innych dzielnicach, a przywilej lutomyski poświadcza, że praktykę tę stosowano „antiąuitus", tj. na długo przed r. 1291, w Małopolsce. Ewolucja doprowadziła tu zatem do ograniczenia nie tyle bezpośrednio księcia, ile owego wszechpotężnego palatyna, który księcia w tej ważnej funkcji zastępował i wyręczał, ciesząc się jego pełnym zaufaniem. Jest to więc bardzo znamienne, że załatwianie tak żywotnej i ogólnych interesów dotykającej sprawy przez jednostkę było jednakowo niepopularne czy tą jednostką był książę, czy przedstawiciel społeczeństwa. Dążąc do ograniczenia jednostkowej woli księcia, społeczeństwo pragnęło też złamać tę wyjątkową prerogatywę jego palatyna, nie ufając i w tym wypadku jednostce i jej obiektywności, choć to była jednostka z łona już społeczeństwa. Wołano ten żywotny dla ogółu problem rozwiązywać kolegialnie, zbiorowo i wyrobiono w tej właśnie dziedzinie konieczność owego consilium większej ilości baronów. Po raz pierwszy w sposób pisemny tę prerogatywę rady baronów wyraźnie jako obowiązującą zagwarantował Wacław w przywileju lutomyskim dla Małopolski, która ciągle szła na czele innych dzielnic polskich w rozwoju uprawnień społeczeństwa przez swe specyficzne warunki rozwoju, wytworzone już w XII w. jej charakterem dzielnicy senioralnej, z tronem, który wnet stał się de facto elekcyjnym. Z innych postanowień zawartych w przywileju lutomyskim zasługuje na uwagę ten ustęp, który dotyczy dochodów i wydatków państwowych, czyli skarbowości państwowej w księstwie krakowskim i sandomierskim. Zastrzeżono tu wypłatę rycerstwu wedle dawnego zwyczaju należytosci za posługi wojenne, dodając ogólne oświadczenie, że dochody Wacława z obu księstw polskich będą przez niego zużytkowywane na potrzeby i wydatki niezbędne dla tychże księstw, czyli że nie będzie nimi mógł się posługiwać dla interesów czeskich. Istotnie niebezpieczeństwo takie zachodziło, skoro władca czeski obejmował rządy na ziemi polskiej, bo oczywiście zawsze Czechy i potrzeby czeskie musiały u niego pozostawać na pierwszym miejscu i mógł je zaspokajać z uszczerbkiem dla ziem polskich. Otóż tu zabezpieczono odrębność skarbowości obu ziem polskich od Królestwa Czeskiego, tak jak w ustępie dotyczącym obsady urzędów zabezpieczono ich odrębność administracyjną. Społeczeństwo ziemi krakowskiej i sandomierskiej, wysuwając te postulaty we własnym interesie, oddało równocześnie doniosłą przysługę interesowi publicznemu Polski, bo zapobiegało przekształceniu Małopolski w prowincję czeską, obstając przy jej samodzielności skarbowej i administracyjnej. W ten sposób przesądzony też został politycz- I 190 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. ny charakter tego połączenia Małopolski z Czechami: miała to być — na gruncie tych właśnie wymuszonych na Wacławie zobowiązań — czysta unia personalna; osoba wspólnego monarchy miała łączyć kraje polskie z Czechami jako jedyny węzeł, poza tym księstwa polskie zatrzymywały własny samoistny system zarządu i odrębną skarbowość. Trzecie z kolei zobowiązanie Wacława dotyczyło podatków i brzmiało w ten sposób, że nie będzie ściągał „novas et indebitas exacciones", nowych i nienależnych podatków. Określenie: „nowy podatek" nie wymaga wyjaśnień, ale niezupełnie ścisłe jest drugie określenie „nienależny podatek", „indebitas exacciones". Dla ówczesnych ludzi ten ogólnik nie zawierał żadnych wątpliwości i zupełnie im wystarczał jako gwarancja dokumentowa ze strony monarchy. Należy się więc obejrzeć w ówczesnych źródłach za wiarygodną interpretacją tego określenia. Dokumenty XIII w. pełne są bardzo ostrych, drastycznych nawet wyrazów na oznaczenie podatków, jak molestia, gravamen, iniuria, molestationes; często z dodatkiem iniusta lub indebita molestatio, gravatio, exactio itp. Otóż parę dokumentów z połowy XIII w. opisuje nam bliżej, jak rozróżniano debita i iusta exactio od iniusta i indebita. Przytoczę najwcześniejszy z nich z r. 1249 r., gdzie jeden z książąt śląskich takie przyjmuje zobowiązanie: „col-lectas sive exacciones generales sive speciales super homines et bona ecclesiastica non faciemus nisi iustas, que fuerint per episcopum et barones pro utilitate terre et necessitate approbate"4S, czyli przyrzekł, że nie nałoży żadnych podatków generalnych ani spe- 43 Urkunden zur Geschlchte des Bisthums Breslau im Mittelalter, wyd. G. A. S t e n z e 1, Breslau 1845, nr 8. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 191 cjalnych na ludzi i dobra kościelne z wyjątkiem podatków sprawiedliwych, czyli tych, które zostaną uchwalone (aprobowane) przez biskupa i baronów dla pożytku kraju i w razie potrzeby. Zatem jest tu podana ścisła kwalifikacja podatku sprawiedliwego, jako obliczonego na pożytek i rzeczywistą potrzebę kraju (a nie samego księcia) i uchwalonego przez biskupa i baronów. Jest to zupełnie zgodne z owym ogólnym określeniem z cytowanego przywileju Laskonogiego z r. 1228 o „iura iusta et honesta secundum consilium episcopi et baronum", z którego wynikało, że to będzie sprawiedliwe i chwalebne, za czym się wypowie consilium biskupa i baronów. W szczególności sprawiedliwy był w opinii ówczesnej podatek nałożony za zgodą i radą baronów, niesprawiedliwy zaś — nałożony i ściągany arbitralnie przez księcia bez zgody i rady baronów. I o tych niesprawiedliwych podatkach słychać często zwłaszcza w bullach papieskich, bo protestowało przeciw nim duchowieństwo, uciekając się pod opiekę papieża, który następnie pod groźbą klątwy wzywał naszych książąt do zaprzestania poboru takich podatków i do zwrotu sum pobranych siłą. „Indebitae exactiones" są tłem niemal że wszystkich zatargów kościelno-państwowych XIII w., które posłużyły wydatnie do wytworzenia się nowego poczucia i zapatrywania prawnego, że nałożenie nowych podatków nie mieści się w uprawnieniach nieograniczonych monarchy, lecz wymaga zgody biskupa i baronów. Zwłaszcza pomogło tu w stosunku do umysłów ówczesnych książąt to wprowadzenie etycznej kwalifikacji przez kościół: rzeczy sprawiedliwej, godziwej oraz rzeczy niesprawiedliwej i niegodziwej. 192 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Gdy zatem stanąć na gruncie tych zapatrywań i ocen obowiązujących w XIII w., to pozornie małomówne, ogólnikowe zobowiązanie się Wacława w r. 1291 nabierze ważnej i jasnej treści: zgadzał się on na skrępowanie swej władzy w zakresie podatkowym koniecznością zgody biskupa i baronów, od której zależeć miał prawny, obowiązujący charakter nowych podatków. Inne zobowiązanie, objęte omawianym przywilejem, dotyczyło zatwierdzenia nienaruszalności nadań ziemskich, dokonanych przez poprzednich książąt na rzecz rycerstwa lub instytucji kościelnych, o ile te nadania zostały poświadczone osobnymi dokumentami. Postanowienie ważne, bo przy każdej zmianie na tronie zachodziła obawa, że nowy władca unieważni lub odwoła zarządzenia swych poprzedników. A ostatnie lata przed pojawieniem się Wacława w Krakowie były latami częstych zmian i przewrotów: Leszek Czarny, tłumiąc kilkakrotne bunty przeciw sobie, konfiskował majątki swych przeciwników i nadawał je swym wiernym stronnikom; potem Henryk Probus i Przemysł II w czasie krótkich swych rządów łaskami i szczodrobliwością dla swych zwolenników starali się ugruntować swe panowanie. Zachodziła więc u tych obdarowanych obawa, że nowy władca może cofnąć konfiskaty i nadania. Uzyskano więc odeń gwarancję, jednak ograniczoną, bo zacieśniającą zasadę nienaruszalności tylko do nadań, co do których obdarowany wykaże się dokumentem pisanym. Tę samą zasadę zastosował też w pół wieku później Kazimierz Wielki w swej szerokiej akcji wywłaszczeń na rzecz skarbu państwa. W końcu zobowiązywał się Wacław do tępienia rabusiów i gwałtowników celem zabezpieczenia ładu i spokoju w kraju. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 193 Gdy teraz porównać ten przywilej z dokumentem Laskonogiego z r. 1228, to spostrzega się, że wprowadzona w tym ostatnim zasada stosowania się monarchy do consilium biskupa i baronów została utrzymana do r. 1291 i sprecyzowana ponownie, ale w zastosowaniu do dwóch kardynalnych spraw zarządu państwem, tj. do obsady urzędów i nakładania nowych podatków. Zdobycz z r. 1228, może uszczuplona co do zakresu spraw, okazała się zdobyczą trwałą w najważniejszych dziedzinach rządzenia, w których społeczeństwo pragnęło wglądu i kontroli i korzystając z pomyślnych okoliczności zdołało ją sobie wyrobić i prawnie przywilejami pisanymi zabezpieczyć. Przywileje, krótko i zwięźle formułowane, ograniczały się do kwestii najdonioślejszych, nie ogarniały całej sfery rzeczywistego życia. Ale, jak już stwierdziłem, Bolesław Wstydliwy —- choć żadnego podobnego przywileju pisanego nie wydał —- to jednak w istocie niemal we wszystkich sprawach zarządu państwem odwoływał się do „consilium et consensus" swoich baronów, respektując nawet pojedyncze wśród nich jednostki i rządząc wedle ich faktycznego życzenia. Podobnie następca jego, Leszek Czarny, we wszystkich donioślejszych sprawach oglądał się na consensus swych krakowsko-sandomierskich dostojników. Poznanie tych; spraw, w których konsens przychodził do skutku, oraz tych spraw, które były przedmiotem obrad i uchwał wiecowych, pozwoli nam się zorientować, na jakie dziedziny rzeczywiście rozszerzył się wpływ baronów, które sprawy podlegały w różnych dzielnicach faktycznie ich decyzji czy to pozytywnej, czy negatywnej, czyli co się mogło stać bez ich zgody, ;i co monarcha musiał zrobić wedle ich życzenia. Te 13 — Polska piastowska 194 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. dwa wyżej rozpatrzone przywileje są jedynymi aktami pisanymi, które prawnie ograniczyły władzę monarchy; więcej takich ogólnych akt gwarancyjnych z Małopolski czy z innych dzielnic nie posiadamy, prócz paru zbliżonych treściowo, ale wydanych w postaci przywileju indywidualnego, a nie ogólnego ziemskiego. Ale życie zawsze wyprzedzało literę prawa, toteż faktyczne ograniczenia, nie zagwarantowane takimi aktami, były w różnych dzielnicach znacznie szersze, dotyczyły o wiele większej liczby spraw. Rozpatrzę je bliżej, omawiając instytucję wiecu i jego kompetencji, bo tam właśnie życie ówczesne zarysowało najszczegó-łowiej granicę między władzą książęcą i uprawnieniami społeczeństwa, tak jak się ona wyrabiała w ustawicznym tarciu i walce, przetwarzając charakter monarchii absolutnej na ograniczoną. Uwagę moją skieruję nie tylko ku faktom wieców, ale także ku faktom udzielania przez baronów, tj. dostojników duchownych i świeckich, owego pozawiecowego „consilium et con-isensus" (lub „assensus", lub też ,,voluntas") na zamierzenia monarchy, które w ten sposób stawały się aktem woli zbiorowej i porozumienia szerszego, choć następnie były wydawane nieraz przez księcia formalnie w jego tylko imieniu. Najpierw jednak chcę zwrócić uwagę na to, że przyjęła się w naszej literaturze naukowej pewna klasyfikacja wieców na parę rzekomo odrębnych typów, która choć częściowo trafna, jednak nie jest w całej pełni uzasadniona. Mianowicie S. Zachorowski naj-szczegółowiej uzasadnił tę klasyfikację, wyróżniając wiece: 1) będące zjazdami rodzinnymi członków dynastii piastowiskiej, szukającymi zbliżenia w sprawach rodzinnej, dynastycznej natury, oraz 2) wiece będące Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 195 zjazdami o charakterze międzynarodowym o tyle, że jeden z książąt Piastowiczów zjeżdżał się albo z obcym władcą, czy jego zastępcami, poselstwem dyplomatycznym, czy też z drugim Piastowiczem, ale nie jako ze swym krewniakiem, lecz jako z władcą drugiego państwa; tutaj więc pokrewieństwo nie grało żadnej roli, stało na dalszym planie, książęta szukali porozumienia lub sojuszu przeciw trzeciemu władcy itp., 3) dopiero za następny typ zostały uznane wiece będące zjazdami wewnętrznymi jednej dzielnicy, mianowicie jednego księcia z własnymi poddanymi, tj. dostojnikami duchownymi i świeckimi tejże dzielnicy oraz rycerstwa M. I tylko ten trzeci typ posłużył Zachorowskiemu jako podstawa dla odtworzenia instytucji wiecu i jego znaczenia w naszym życiu państwowym XIII w., zaś owe zjazdy rodzinne i międzypaństwowe zostawione zostały na uboczu, co oczywiście wpłynęło w wielu kierunkach na ostateczne wnioski autora. Otóż stwierdzam, że te zjazdy rodzinne i międzypaństwowe są — jako instytucja państwowoustrojowa — zupełnie identyczne z owymi wiecami dzielnicowymi, a mianowicie z dokumentów, jakie na nich wystawiano i jakie się zachowały do dziś, można wykazać z całą ścisłością, że: 1) ten sam jest skład uczestników wiecu wszystkich typów, oraz że 2) te same sprawy na nich mogły być i były załatwiane z jednakową kompetencją, a tylko jak gdyby jakąś nadwyżkę porządku dziennego stanowiła sprawa polityczna, w której dwaj książęta lub trzej zjeżdżali się razem jako goście tego księcia urzą- 'H S. Zachorowski, Colloąuia w Polsce od w. XII do XIV, Studia z historii prawa kościelnego i polskiego, Kraków 1917, s. 9 - 10. 196 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. dzającego w swojej dzielnicy wiec. Taka sprawa polityczna była — można powiedzieć — nadzwyczajnym punktem obrad, po którego załatwieniu obradowano w sposób normalny nad właściwym każdemu wiecowi porządkiem dziennym. Nadzwyczajny punkt porządku obrad bynajmniej nie decyduje o odrębnym charakterze instytucji, która pozostaje ta sama właśnie ze względu na identyczny normalny porządek dzienny. Np. W 1224 r., „cum dominus Lestco dux Polonie ad recipiendam legacionem regis Hungarie per Cletum episcopum Agriensem transmissam in colloąuio Ro-zegroh cum baronibus s.uis convenisset", rozpatrywano sprawę biskupa Iwona Odrowąża z komesem Baranem o Pełczyska; książę ,,in pleno colloąuio... cum suis baronibus deffinitive sentencians... adiudicavit" będącą przedmiotem sporu część wsi Iwonowi45. A więc na wiecu, na którym monarcha przyjął poselstwo króla węgierskiego, dokonano normalnym niejako trybem rozsądzenia sporu o posiadłość ziemską. Dokument z 1217 r. poświadcza sąd wiecowy nad zbiegłym przy-pisańcem („ąuaestio status"); „post hoc iudicium dux Lestco fedus pacis iniit cum duce Henrico in Danco-vic" 46. Był to zatem zjazd z drugim księciem na normalnym wiecu sądowym z baronami księstwa. Księga henrykowska poświadcza wiec we Wrocławiu z 1244 r., w którym uczestniczył książę opolski Władysław, a na którym odbyła się również sprawa sądowa klasztoru henrykowskiego o wieś Schonwalde47. 45 Kod. kat. krak., t. I, nr 13. 46 Nieznane dokumenty Leszka Białego z lat 1217 i 1218, wyd. J. Mitkowski, „Kwart. Hist.", R. 52, 1938, z. 4, s. 64S - 658. 47 Ks. I, § 106. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 197 Z przykładów powyższych wynika, że w badaniu instytucji wiecu powinno się na jednej równi traktować i jednakowo dokładnie zużytkować wiadomości dotyczące wszystkich wieców. Po tym wyjaśnieniu przechodzę do krótkiego naszkicowania rozwoju interesującego nas zagadnienia w różnych dzielnicach, po czym podam łączną, sumaryczną charakterystykę instytucji wiecu i owego kon-sensu baronów na władcze akty monarchy. Zacznę od Śląska. Już przedtem parokrotnie charakteryzowałem Henryka Brodatego, panującego na Śląsku od samego początku XIII w., jako monarchę, który i we własnym poczuciu i w poczuciu społeczeństwa był monarchą absolutnym około r. 1227, jeśli uznać za wystarczającą podstawę dla tego wniosku ów epizod z trzema biskupami w kwestii założenia klasztoru w Henrykowie. Są jednak i inne ważne dowody, że władzę swą istotnie Henryk Brodaty wykonywał w tym czasie w sposób autokratyczny w sprawach, w których w tym samym czasie w innych dzielnicach decydował wiec i jego uchwała. Mianowicie w sporze z kościołem o sposób płacenia dziesięciny Henryk Brodaty zupełnie arbitralnie i własną wyłącznie mocą wydał ważne zarządzenia dotyczące ogółu ludności. Charakterystyczne, że tę arbitralność księcia —- jako wystarczającą dla ważności zarządzeń — wyraźnie akcentuje sąd duchowny, powołany w tej sprawie przez papieża w r. 1226, mianowicie że różne grupy ludności wieśniaczej Henryk Brodaty zobowiązał do pewnego sposobu płacenia dziesięciny: ,,astrinxit ad plenam solucionem decimarum potestate principatus", mocą swej władzy książęcej, a równocześnie mocą tejże 198 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. władzy swojej książęcej „coegit milites suos" — zmusił swoje rycerstwo — do płacenia kościołowi dziesięciny w przepisany sposób 48. Dla przeciwstawienia zacytuję od razu fakt równoczesny, ale wręcz odmienny, z dziejów Mazowsza. Tam również chodziło o ustalenie sposobów opłacania dziesięciny przez ogół ludności, wedle interesów duchowieństwa. I około r. 1230, w każdym razie przed r. 1232, wydał książę Konrad odnośne zarządzenie co do tzw. dziesięciny snopowej, ale wydał je „habito consilio cum... baronibus, communi consensu in col-loąuio"49. Książę mówi o tym zarządzeniu: „lauda-vimus et statuimus", ale nie jest to pluralis maiesta-tis, bo Konrad mówi w dokumencie o sobie „ego Con-radus, in ducatu meo" itp., stosownie do ówczesnej praktyki kancelaryjnej jeszcze u nas obowiązującej, zatem wyrażając się: „cum meis baronibus... in collo-quio landavimus", wyraźnie stwierdza wspólną ich uchwałę za ich radą: consilium, i powszechną zgodą: communis consensus. Różnica jest zatem wyraźna między systemem rządów Henryka Brodatego i Konrada mazowieckiego, tym bardziej że się przejawiła w decyzjach o tej samej sprawie i niemal równocześnie. Henryk decydował sam, zaś Konrad ogłaszał zgodną decyzję swych baronów, ich radę i ich jednomyślną zgodę jako substrat swego zarządzenia. Ale po tym wszystkim, co już zaszło w XI i XII w., po owych wiecach i stosowaniu się do consilium baronów, stanowisko Henryka Brodatego było już nie do utrzymania. Był on „schyłkowcem", podobnie jak 48 Urkunden z. Gesch., d. Blst. Bfesl., nr 2. 40 30 dokumentów katedry płockiej (1230 - 1317), wyd. W. Kętrzyn-s k i, Lwów 1888, nr 2. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 199 Mieszko Stary, który nieugięcie i niezłomnie broniąc pełni swej władzy monarszej przecież był zmuszony np. w r. 1177 zwoływać wiec w Gnieźnie50, skoro takie wiece, jako wiążące precedensy, odbywały się już dawniej. Nie należy się też dziwić, że i Henryk Brodaty od r. 1228, tj. od przywileju Laskonogiego wydanego w Cieni, zaczął dość często w dokumentach swych zaznaczać consilium swych baronów. Niewątpliwie było to w związku z tym, że Laskonogi był z nim w porozumieniu i zabezpieczał mu specjalnym układem dziedzictwo po sobie, oczywiście na tych warunkach, na jakich sam je posiadał, a więc w Krakowie na warunkach aktu z r. 1228. A gdy wezwany przez Laskonogiego i księżnę Grzymisławę do pomocy w obronie Krakowa przeciw Konradowi mazowieckiemu Henryk Brodaty istotnie wystąpił czynnie i zdołał po paru latach walk utrwalić swe rządy w Krakowie, to chyba musiał zgodzić się na te zasady rządzenia, jakie już Laskonogi ustalił w swym przywileju. Że zaś państwo Henryka Brodatego było wielkim tworem złożonym, tj. połączeniem dzielnicy śląsko-opol-skiej, krakowskiej i wielkopolskiej, było niepodobieństwem w ówczesnych stosunkach rządzić wedle innego systemu w Krakowie, a wedle innego na Śląsku i w Wielkopolsce, zwłaszcza że usilnym dążeniem tego księcia było przetopienie tych dzielnic w jedną całość. Nie można było odwoływać tych faktów, jakie już obowiązywały w Krakowie, bo to groziło buntem tej skłonnej do buntowania się ziemi. Nie było więc innego wyjścia, jak tamte ziemie upodobnić, dostosować do krakowskiej dzielnicy. Na tym tle — jak 50 Kod. Wpolski, t. I, nr 22. 200 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. sądzę •— doszło do tego, że Henryk Brodaty w ostatnim dziesięcioleciu swych rządów powoływał się dość często na consilium i consensus swych baronów we wszystkich zjednoczonych przez siebie dzielnicach, czego nie czynił w latach 1202 - 1228. Po jego śmierci, za trzyletnich zaledwie rządów jego syna Henryka Pobożnego, nie zaznaczyła się żadna zmiana w tym stanie rzeczy. Ale po bohaterskim, a tragicznym dla Polski zgonie tego ostatniego pod Legnicą w 1241 r., rozpadło się państwo Henryków rychło, zaś na samym Śląsku, który pozostał dziedzictwem małoletnich synów Henryka Pobożnego, zapanował chaos i niemal anarchia w stosunkach prawnych. Opisuje ją w jaskrawych barwach nieoceniona księga henrykowska i jako powód przytacza to, że książęta w ogóle byli młodzi, a najstarszy z nich Bolesław Rogatka był młodzieńcem lekkomyślnym, nie troszczącym się o powagę swego stanowiska 51. Znany jest on też jako nader ujemny typ władcy owych czasów, awanturnik i pijanica, szukający zabawy i użycia, niedbały o sprawy państwowe. W takich warunkach, w atmosferze wytworzonej lekkomyślnością księcia, łatwo przychodziło do faktycznego wywierania nań wpływu przez jego najwyższych urzędników, a równocześnie łatwo dochodziło do konfliktów, które pociągały za sobą nieuchronnie ekspiację za czyny gwałtu ze strony księcia. Do najostrzejszych konfliktów doszło z biskupem wrocławskim Tomaszem; doszło też do czynów gwałtownych parokrotnie, po czym dla uchylenia klątwy, rzucanej na księcia celem poskromienia go, musiał Bolesław Rogatka po uporczywej Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 201 51 Ks. I, § 47, 104 i in. walce wystawiać dokumenty nadawcze i przywileje, by zadośćuczynić materialnym i moralnym krzywdom biskupa. Na tym tle doszło właśnie do wydania w 1249 r. przywileju, który stanowi niezmiernie ważny etap w rozwoju zagadnienia władzy w ówczesnym państwie. Mianowicie zobowiązał się Bolesław Rogatka, że nie nałoży żadnych niesprawiedliwych podatków lub opłat ani generalnych, tj. mających stale obowiązywać, ani specjalnych, tj. okolicznościowych, jednorazowych, na dobra kościelne w szczególności, a tylko podatki sprawiedliwe, tj. takie, które będą przez biskupa i przez baronów aprobowane, czyli uchwalone, względnie zatwierdzone dla pożytku kraju i dla niezbędnej konieczności 52. Ale dalej następuje niezmiernie ważna klauzula, która w pewnej mierze rzuca światło na tryb postępowania w tych sprawach. Wiadomo już choćby z omówionego przed chwilą przywileju Konrada mazowieckiego, że owo consilium i consensus baronów dochodziły do skutku na wiecu (colloąuium), że zatem wiec był tym organem, który pozwalał ujawnić się praktycznie swej radzie i zgodzie biskupa i baronów. Klauzula obecna objaśni tryb odbywania wiecu. Zastrzegł mianowicie książę, że jeśli biskup sam jeden odmówi swojej zgody, czyli założy protest przeciw ogólnej zgodzie baronów, to ten jednostkowy protest nie pozbawi owej uchwały podatkowej jej prawomocności, zatem podatek będzie obowiązywał („nisi episcopus solus contra consensum baronum et contra iusticiam suum consensum noluerit adhibere"). Jeśli wyciągnąć należyte wnioski z tej klauzuli, to okaże się, że gdyby biskup zdołał nakłonić choćby 52 Urkunden z. Gesch. d. Bist. Bresl., nr 8. 202 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 203 jednego z baronów, by się sprzeciwił uchwale podatkowej, to już te dwa głosy razem uniemożliwiały uchwałę i czyniły z podatku „iniusta exactio", podczas gdy protest samego biskupa byłby protestem „contra iustitiam", tj. przeciw jednomyślnemu stanowisku ogółu. Wynika stąd, że odbywało się widocznie coś na kształt głosowania, jakieś isprawdzanie „wotów", celem upewnienia się, czy jest „consensus communis", czy nie. Jak widać, od r. 1249 na Śląsku przestał obowiązywać consensus unanimis, o którym słychać niemal stale gdzie indziej; opozycja uzyskała obecnie swe prawa, mianowicie negatywne, tj. możność niedopuszczenia do uchwały, ale pod warunkiem, że będzie to opozycja złożona co najmniej z dwóch głosów. Jeden głos przeciwny, nawet głos samego biskupa, nie zdobył sobie jeszcze praw skutecznej opozycji. Co więcej — przywilej ten, wydany indywidualnie na rzecz jednego odbiorcy — zacieśniony został ważnym wyjaśnieniem, że jest to tylko dożywotni przywilej dla tego biskupa i za życia tego tylko księcia. Nawet tak lekkomyślny władca, jakim był Bolesław Rogatka, nie chciał wiązać się wobec innych biskupów czy w ogóle baronów, ani nie chciał wiązać swych następców, zaznaczając, że „hoc tamen neąue nostros heredes, neąue episcopi obliget successores". Ale taki fakt, choć tak przezornie zlokalizowany co do swej mocy obowiązującej, wytwarzał mimo wszystko precedens, który nie dawał się już łatwo zatrzeć i przy nadarzonej sposobności mógł zostać tylko dalej rozwinięty w tym samym kierunku. Stało się to istotnie wnet, bo już za rządów Henryka Probusa, który był bratankiem Bolesława Rogatki. I tu pojawienie się nowego przywileju poprzedzone było, jak wiadomo, wieloletnim, niezmiernie ostrym sporem, podczas którego książę dopuścił się niejednego czynu gwałtownego, a biskup, wygnany ostatecznie z kraju, nieugięcie usiłował utrzymać klątwę nad księciem i wiernymi mu dostojnikami, zaś interdykt nad całym krajem. Niemieckie duchowieństwo na Śląsku, solidaryzując się przeważnie z księciem, w dużej mierze przez swe złamanie dyscypliny kościelnej sparaliżowało zarządzenia biskupie, uniemożliwiając upokorzenie się księcia, przed którym stale mimo klątwy odprawiano msze św., nie dając mu odczuć brzemienia najcięższej kary kościelnej. W pierwszej fazie zatargu w r. 1282 przyszło za interwencją legata papieskiego do — zresztą krótkotrwałej —• ugody, w której książę Henryk Probus przyjął ważne zobowiązania w interesującej nas dziedzinie. Mianowicie zgodził się, że podatki na dobra kościelne będzie mógł w przyszłości nakładać tylko w kilku ściśle określonych przypadkach, jak w razie swego małżeństwa lub swego syna lub córki, w razie pasowania na rycerza, w razie konieczności okupu na rzecz nieprzyjaciół po przegranej, a niezawinionej przez księcia wojnie itp. Jeden z tych przypadków dotyczył wykupna jakiejkolwiek ziemi, która należała dawniej do księstwa wrocławskiego, lecz od niego odpadła, o ile to wykupno będzie miało na celu lepszą obronę księstwa, a nie jakieś dalsze zamiary zdobywcze. Aby kupno takiej ziemi legalnie doszło do skutku, musi być postanowione „de con-silio episcopi Wratislaviensis et capituli, ut ad huius-modi subsidium teneantur"5S. Zatem jeżeli biskup i kapituła wrocławska nie dadzą swej zgody, to 53 Tamże, nr 69. 204 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. uchwała podatkowa, jednomyślnie dokonana przez resztę baronów, nie będzie obowiązywała ani biskupa, ani kapitułę, którzy też nie będą musieli podatku tego płacić (pierwsze przebłyski subsidium charitativum). Jest to więc — jakkolwiek znowu do jednej tylko sprawy ograniczony — postęp zasady sprzeciwu biskupa w stosunku do „consensus communis baronum". Obecnie już stanowisko samego biskupa i występującej z nim kapituły może udaremnić uchwałę podatkową przynajmniej o tyle, że dobra kościelne nie będą jej podlegały. Prawo „weta", wydane w postaci przywileju, zacieśnione jest do jednego rodzaju podatku okolicznościowego, ale z osoby biskupa rozszerzone zostało na prałatów kapitulnych i spotęgowane wyraźną deklaracją księcia, że uchwała powzięta wbrew ich woli nie będzie ich obowiązywać. Poza tym obecnie przywilej ten nie był dożywotni, lecz wieczysty, miał obowiązywać następców i dziedziców Henryka Probusa na tronie wrocławskim i miał przysługiwać następnym biskupom i kapitule katedralnej wrocławskiej. W testamencie zaś swym z r. 1290, na łożu śmierci, wydał Henryk Probus katedrze wrocławskiej przywilej zwalniający od wszelkich ciężarów i podatków prawa polskiego i niemieckiego wieczyście oraz nadający biskupowi w olbrzymich jego dobrach, obejmujących parę kasztelami, „plenum dominium perfectumąue in omnibus ius ducale" 54. Biskup posiadł pełną władzę książęcą bez jakichkolwiek wyłączeń, nawet z prawem bicia zupełnie dowolnej monety we własnej mennicy. Rozwój doprowadził tu odnośnie do kościoła na Śląsku do zrównania kompetencji biskupa z książęcymi, do- Tamże, nr 250. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 205 bra biskupie zostały niejako wyłączone z państwa, stanowiąc osobne państewko, podlegające tylko biskupowi, jako swemu jedynemu władcy. Ale stan ten nie utrzymał się później. Źródła śląskie oświetlają dość jasno, ale jednostronnie, proces dziejowy wzrostu praw społeczeństwa na niekorzyść monarchii, bo tylko w stosunku do poddanych duchownych baronów, tj. biskupa i kanoników katedralnych. Ale bo też tak jednostronnie ułożyły się wewnętrzne dzieje Śląska w XIII w., że były nieomal jednym na krótko przerywanym zatargiem księcia z duchowieństwem wyższym i wskutek tego doszło tu do tych jednostronnych ustępstw tylko na rzecz czynnika duchownego. Ale tak było, o ile chodzi o te dalej idące omówione już ustępstwa, natomiast na ogół potrzeba consilium i consensus świeckich baronów dla czynności władczych monarchy stała się tu w ciągu XIII w. zasadą ściśle obserwowaną, a ów największy w naszych dziejach XIII w. przywilej Henryka Probusa z r. 1290 dla katedry wrocławskiej wydany właśnie został „de consilio et consensu baronum", jak wiele już przed nim i jak stale po nim. Zatem wpływ grona najwyższych dostojników na decyzje książąt był tu już ustalony. Przechodzę teraz do Mazowsza i Kujaw oraz ziemi łęczyckiej i sieradzkiej, odkąd one (około 1232 r.) weszły w skład księstwa Konrada mazowieckiego, a następnie pozostały pod rządami jego synów. I tu indywidualność pierwszego księcia w XIII w., tj. Konrada, dużo zaważyła na rozwoju wypadków. Ale nadto trzeba zwrócić uwagę na to, że w zakresie, o który tu chodzi, rozpoczynał on rządy niejako pod względem politycznym obciążony dziedzictwem po ojcu. Wszak 206 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. jego ojciec wydał już zarządzenia wiecowe z r. 1180 „de consilio" świeckich i duchownych dostojników i — jako buntowniczy junior — zależny był od ich faktycznego wpływu i poparcia w ogromnej mierze. A przedtem chorowity Leszek, syn Bolesława Kędzierzawego, panował tylko nominalnie, rządził zaś za niego wojewoda Żyro — jak równocześnie w Krakowie palatyn Mikołaj z biskupem Pełką za Leszka Białego. Nadto rozpoczynając rządy, był Konrad chłopakiem, który dopiero co osiągnął wiek sprawny, miał lat 12. Toteż nie należy się dziwić, że od najwcześniejszych dokumentów zaczynając, stale słychać w zarządzeniach Konrada o consilium i consensus; baronów i że zarządzenia swe, wcale licznie należące do działu ustawodawstwa, wydawał na wiecach w myśl uchwał swych baronów. Właśnie te uchwały prawodawcze wieców mazowieckich zostały dziwnym sposobem przeoczone przez Zachorowskiego i przez Bal-zera, a otwierają one doniosłą i ważną dziedzinę,. w której decyzje książęce uzależnione były od zgody społeczeństwa. Na wiecu w Płocku przed r. 1230 przeprowadzono ważne rozgraniczenie kompetencji sądów kasztelańskich, biskupich i książęcych, zaszczepiając oficjalnie na gruncie Mazowsza powszechną zasadę prawną średniowiecza, że „actor seąuitur forum rei", czyli że kompetentny jest zawsze sąd pozwanego względnie oskarżonego 55. Na wiecu w Dzierzążni, też około r. 1230, Konrad wraz ze swymi synami, którym wnet miał wydzielić osobne dzielnice, przyjęli razem pod przysięgą uro- 55 Kodeks dyplomatyczny mazowiecki, wyd. J. Kochanowski,. Warszawa 1919, nr 278, „Item sicut hactenus fuit et noviter renovatum. est in colloąuio de Płock". Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 207 czyste zobowiązanie przestrzegania pewnych zasad prawa kanonicznego w sprawie klątwy kościelnej, wprowadzając je do obowiązującego prawa krajowego56. Na innym wiecu odbytym w nie znanym miejscu przed r. 1232 uchwalono nowe zasady poboru dziesięciny kościelnej dotyczące tak ludności wieśniaczej, jak i honorati viri, czyli dostojników i szlachty 57. Następnie na innym wiecu książę Konrad ,,de consilio baronum suorum" zniósł pewne opłaty, które dotąd musiały płacić księciu czy biskupowi wdowy wychodzące powtórnie za mąż. Nadto uregulował ustawodawczo różne sprawy ,z zakresu prawa spadkowego i małżeńskiego, dotyczące tzw. puścizny oraz możności czynienia legatów testamentowych przez umierającego 58. Jak na rządy jednego księcia i jak na skąpy na ogół zasób źródeł z owych czasów, jest to dość spora ilość dowodów, że działalność ustawodawcza księcia ogniskowała się w instytucji wiecu na Mazowszu już w pierwszej połowie XIII w. i że ta działalność wykonywana była nie arbitralnie przez samego księcia, lecz przez grono baronów, ¦współdecydujących z nim przez swe consilium i przez swój consensus. Młody wiek księcia Konrada w chwili objęcia prze- 56 Tamże, „Item, quia scio, ąuoci qui communicat excomunicato, excommunicatus est, promitto non communicare excomunicatis, sed perseąuar eos, si non satisfecerint ecclesie, sicut omnes duces nos obl:gavimus in colloąuio de Prosna" (Dzierzążnia). Chodzi tu o „brac-chium seculare" dla kościoła (przyp. autora). 57 Tamże, nr 267, „nabito consilio cum meis baronibus communi cons"ensu in colloąuio. laudavimus et statuimus". W dokumencie chodziło głównie o „Bużan". Zamiast skórek wiewiórczych miała być płacona dziesięcina snopowa (manipulata). Honorati viri, o ile dzierżawili ziemię cudzą, mieli płacić tak samo (przyp. autora). 58 Tamże, nr 299; por. "W. A b r a h a m, Zat^arcie małżeństwa w pierwotnym prawie polskim, Lwów 1925, s. 96. 208 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. zeń rządów zadecydował niewątpliwie w znacznej mierze o tej jego uległości wobec dążeń społeczeństwa do współrządów z władcą. Ten system rządów przejęli od ojca wszyscy synowie Konrada, z których np. Kazimierz, książę kujaw-sko-łęczycki, zaraz w pierwszym dokumencie przez siebie wydanym w r. 1231, działa „de baronum nostro-rum consilio et assensu"59. Właśnie z czasów tego księcia zachowało się parę ważniejszych akt, na które tu zwrócę uwagę. Mianowicie nadając w r. 1248 pewną wieś jednemu z zasłużonych około niego rycerzy, udzielił jej immunitetu tylko od podatku stróży, natomiast co do innych zastrzegł, że „soluciones, que de consensu nobilium nostrorum constituentur", będzie ta wieś musiała płacić 60. Dowiadujemy się tu, że i w dzielnicy kujawsko-łęczyckiej podatki, aby były sprawiedliwe i obowiązujące, musiały być ustanowione „de consensu nobilium [baronum]". Jak wiadomo już, takie zapatrywanie prawne panowało około r. 1249 na Śląsku, a później da się stwierdzić je w Małopolsce. Podatki zatem prawie w całej Polsce już w obrębie XIII w. weszły w zakres spraw, dla .których legalności konsens baronów był uważany za potrzebny tak przez społeczeństwo, jak i przez książąt. Ten sam Kazimierz popadł w zatarg z biskupem kujawskim, gdy około r. 1267 wydał edykt nakazujący wolnym wieśniakom pod karą utraty wolności i konfiskaty ich ruchomości opuszczenie majątków kościelnych61. Edykt ten miał na celu skierowanie 59 Dokumenty kujawskie i mazowieckie przeważnie z XIII wieku, wyd. B. Ulanowski, „Arch. Kom. Hist.", t. 4, 1888, s. 13, nr 8. 60 Tamże, s. 76, nr 12. 61 Tamże, s. 98, nr 36. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 209 tejże ludności do majątków książęcych i szlacheckich. Jest on ciekawym przejawem ostrej konkurencji gospodarczej społeczeństwa świeckiego z duchowieństwem w rzakresie zapotrzebowania rąk roboczych ludności wieśniaczej osobiście wolnej. Edykt wydany w interesie szlachty i baronów opierał się niewątpliwie na ich „eonsilium et consensus", a tylko brakowało zgody biskupa i kapituł, które zaapelowały do Rzymu i do przebywającego w Polsce legata .papieskiego. Zdaje się, że książę ustąpił, zagrożony klątwą, i edykt swój odwołał, jak tego domagał się legat papieski. Również interesujące są dane, dotyczące prawodawczej działalności tego księcia, bo pozwalają nam uchwycić rolę jego dostojników w tym względzie, podobną jak za rządów Konrada. Mianowicie Kazimierz, jako książę Łęczycy i Kujaw, wydał w r. 1252 rozporządzenie, że każdy szlachcic może swobodnie czynić nadania ziemskie na rzecz kościoła czy to za życia, czy też testamentarnie, nie prosząc księcia o pozwolenie. Zatem zniósł tu książę zwyczaj prawny, o ile on dotyczył samego księcia i jego uprawnień, których oczywiście wolno mu było się zrzekać. Ale nadto istniało prawo rycerskie, w myśl którego można było dokonywać tego rodzaju nadań czy zapisów tylko za zgodą krewnych względnie współrodowców. Gdy więc, korzystając z rozporządzenia książęcego, kasztelan włocławski Zdzisław nadał biskupowi włocławskiemu swe trzy wsie ojczyste („patrimoniales villas") tylko za zgodą swej żony, założył protest przeciwko temu nadaniu jego brat, kasztelan bydgoski Bogusław, twierdząc, że żaden szlachcic nie może czynić nadań wieczystych na rzecz kościoła ze swych wsi „patri- 14 — Polska piastowska 210 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. moniales ahsąue connivencia suorum consanguineo-rum". A wówczas książę nie czuł się już powołany do rozstrzygnięcia tej sprawy, jak gdyby ona przekraczała granice jego osobistej władzy i dla jej rozstrzygnięcia zwołał baronów swoich, tj. wojewodę łęczyckiego i 4 kasztelanów („ad .nostrum convocavimus consisto-rium"). Ze względu, że nadto dokument wymienia wojewodę kujawskiego i 5 innych baronów i „multi alii", jest widoczne, że owo „consistorium" to było zwykłe „colloąuium", czyli wiec. I tu ci baronowie od siebie wydali orzeczenie, rodzaj wyroku, po długich rozprawach nad tą kwestią, a wydali je „unanimiter in pleno ... consistorio" („in pleno colloąuio" jest to częste określenie). Orzekli mianowicie zniesienie owego konsensu współrodowców, czyli że odtąd własność ziemska szlachecka miała być pełna, nie krępowana niczym, tj. w szczególności nie krępowana koniecznością przyzwolenia współrodowców („ius proximita-tis")62. Uległo tu kasacie odwieczne prasłowiańskie prawo, pochodzące z czasów współwłasności rodowej i będące jej ostatnim u nas echem, a uległo kasacie nie z woli księcia, lecz przez decyzję społeczeństwa na wiecu, po czym książę, opierając się na tej decyzji, rozstrzygnął w konkretnej sprawie na rzecz obdarowanego biskupstwa włocławskiego. Poza tym rozstrzyganie różnych bieżących spraw na wiecach za zgodą baronów było za tego księcia na porządku dziennym, podobnie jak i na Mazowszu, którym rządził jeden z jego braci. Z obszaru Mazowsza mamy, prócz kilku wiadomości o wiecach, ważny 62 Dokumenty kuj. - maz., s. 76, nr 13 (1250); Kodeks dyplomatyczny Polski, wyd. L. Ryszczewski i A. Muczkowski, t. II, nr 63 (1254). Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 211 akt z r. 1285, w którym książę Konrad mazowiecko--czerski w związku z pewną konkretną sprawą sporną wydał edykt orzekający zmianę w obowiązującym prawie zwyczajowym, w myśl której odtąd przedawnienie trzyletnie miało wystarczać, aby wygasło prawo do nierekłamowanego dziedzictwa (spadku). Otóż edykt ten, który nazywa książę „konstytucją generalną", wydał on „nostrorum baronum et terrigenarum acce-dente consensu" 6S. Zatem i tu zgoda społeczeństwa na zmianę obowiązującego prawa, podobnie jak w księstwie Kazimierza kujawsko-łęczyckiego, była substra-tem dla edyktu książęcego. Jest więc to stan ugruntowany przez Konrada I, a stale obserwowany przez wszystkich jego synów w podzielonych między nich dzielnicach. Zaznaczyła się jeszcze jedna sfera spraw szczególniej w aktach książąt mazowiecko-kujawskich, jako spraw, w których decyzją już dzielili się książęta ze swymi baronami. Były to sprawy sądowe. Książęta, którzy dotąd uchodzili za jedyne i wyłączne źródło sprawiedliwości i wykonywali osobiście najwyższe sądownictwo nad poddanymi z wszystkich warstw ludności, wydają wyroki „cum communi consensu nostrorum baronum ibidem in iudicio assidencium", a więc wraz z baronami zasiadającymi łącznie z księciem na sądzie 64. Książę określa niekiedy rzecz, jako osądzoną „per nos nostrosąue barones iusto [!] iudicio iudicata", a więc wyraża się wprost, że to „barones nostri adiudicaverunt" etc, tymczasem rzecz dzieje się na wiecu, pod jego przewodnictwem65. 63 30 dokumentów katedry -płockiej (1230 - 1317), wyd. W. Kętrzyński, Lwów 1888, nr 12. 64 Dokumenty kuj.-maz., s. 107, nr 40. 65 Tamże, s. 122, nr 57. r 212 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 213 Udział baronów w sądach książęcych stwierdzają dziesiątki dokumentów wszystkich dzielnic, ale głównie na Mazowszu występuje ze strony księcia oficjalne stwierdzenie faktu ich współudziału w wydawaniu wyroku. Chodziłoby io wyjaśnienie, jakie sprawy i jakie osoby wchodzą w grę w sądach wiecowych, czyli w sądach księcia wraz z baronami. Dotychczasowe zapatrywania brzmią, że takich spraw, dla których by wiec był jedynie kompetentną instancją, nie było, bo przegląd spraw sądzonych na wiecach wykazał, że takie same bywały sądzone przez księcia czy też przez innych sędziów poza wiecem66. W rzeczy samej niezmiernie trudno jest zdeterminować rodzaj spraw, dla których wiec był kompetentną instancją sądową, ale można z całą pewnością stwierdzić, że sprawy takie istniały, przynajmniej w niektórych dzielnicach. I tak np. sprawa wydania kilkunastu ludzi, zwanych Biele-jewicami, którzy się uważali za wolnych, podczas gdy biskup kujawski uważał ich za swych niewolników, ta sprawa była po kolei rozpatrywana na trzech wiecach, najpierw za Leszka Białego na wiecu w Gąsawie w r. 1227, potem przez wdowę po nim księżnę Grzymisławę na wiecu w Skaryszewie w r. 1228, wreszcie za Bolesława Konradowica w 1232 r. na wiecu w Miedznej koło Żarnowa67. Żaden z tych książąt nie wydawał w niej wyroku poza wiecem i biskup dochodził swych praw tylko na wiecach, co najwidoczniej zresztą przewlekało sprawę. Stąd wydaje się, że widocznie wedle ówczesnego poczucia prawnego i zwyczaju sądowego mogła tego rodzaju sprawa być jedynie przedmiotem sądu wiecowego. Istotę tej sprawy trudno ująć: obrona wolności osobistej jest jej treścią ze stanowiska samych Bielejewiców i księcia, jako stróża praw tzw. ąuaestio status; ze stanowiska biskupa jest to dochodzenie prawa własności. Możliwe i najbardziej prawdopodobne jest to, że nie sprawa sama, tylko dostojny charakter jednej ze stron, tj. biskupa, kwalifikował sprawę tę na wiec przed księcia i innych baronów. Dla biskupa mógł być zwykły sędzia zbyt niską instancją, domagał się więc osobistego sądu księcia na wiecu. Inna sprawa w księstwie krakowskim w r. 1268, za Bolesława Wstydliwego, wlokła się też parę lat, jako traktowana jedynie na wiecach. Była to sprawa o pobór podatku stróży przez wojewodę krakowskiego w dobrach klasztoru cystersów henrykowskich. Odraczał ją książę parę razy do załatwienia ,,in colloąuio proximo futuro", tj. na najbliższym wiecu (w Korczynie, Secy-minie i w Krakowie). Wreszcie wydał Bolesław Wstydliwy wyrok „baronum nostrorum comitante consilio" 68. Widać tu z jednej strony, że wiece były w tej dzielnicy instytucją stałą, zwoływaną regularnie i dość często — co zresztą poświadczają inne wiadomości o około 20 wiecach odbytych za rządów Bolesława Wstydliwego, po wtóre widać, że ta sprawa o podatek była uważana za taką, której książę nie mógł załatwić gdzie bądź i własnowolnie, lecz na wiecu za zgodą baronów, skoro ją z wiecu na wiec przekładano. Podobnie czytamy w księdze henrykowskiej, że opat tamtejszego* klasztoru, dochodząc praw własności na zagrabionych przez urzędników książęcych wsiach, wnosił skargę i prowadził sprawę ,,quinque annis con- 66 S. Zachorowski, Colloąula, s. 67 Kod. Mpolski, t. II, nr 403. 68 Koci. mogilski, nr 31. 214 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. tinue per singula generalia colloąuia coram ipso duce Boleslao et suis baronibus" °9. Przez pięć lat bez przerwy z wiecu na wiec zanosił swą skargę, a nie kierował jej nie tylko przed kasztelana lub wojewodę, ale nawet nigdy przed księcia osobiście w jego dworze we Wrocławiu, z czego widać, że i ta sprawa mogła być załatwiona jedynie na wiecu baronów z księciem. I z tej wzmianki też widać, że wiece na Śląsku koło połowy XIII w. funkcjonowały jako instytucja stała, a nie jako doraźnie rzadko zwoływane przez księcia zjazdy, bo z tego, że miały zastrzeżoną sobie wyłącznie właściwą kompetencję, wynika, iż te wiece musiały się odbywać regularnie, periodycznie. Rozbiór wszystkich znanych spraw sądowych, rozpatrywanych na wiecach lub uznanych za sprawy przynależne do sądu wiecowego, doprowadził mnie do spostrzeżenia, że są to sprawy, w których pośrednio lub bezpośrednio jedną ze stron jest państwo, tj. książę lub jego urzędnicy, a przedmiotem sporu są materialne zwłaszcza interesy państwa. Ale były też inne sprawy, które z racji osób spór wiodących też podlegały kompetencji wiecu, a nie osobistego tylko i arbitralnego — jak dawniej ¦— wyrokowania przez księcia. Były to mianowicie sprawy owych baronów, a już zwłaszcza biskupów, szczególniej w sporach o nieruchomości, czyli ąuaestiones haereditariae. Czytamy o tym tylko w jednym dokumencie śląskim z r. 1284, dotyczącym owego długoletniego sporu między biskupem Tomaszem II a Henrykiem Probusem70. Chodziło o kilkadziesiąt wsi, które W KS. I, § 104. 70 Urkunden z. Gesch. d. Bist. Bresl., nr 98. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 215 biskup nielegalnie założył na gruncie należącej do księcia tzw. przesieki. Jako owoc swych zabiegów i swych wydatków finansowych uważał je biskup za swoje, zaś ze względu na grunt przesieki zajął je książę dla siebie jako swą własność. W tej sprawie pozwał książę biskupa „coram nostris baronibus, qui-bus super hac re iudicium longa contulerat consue-tudo", a więc przed sąd baronów, do których na mocy długiego zwyczaju należał sąd w tego rodzaju sprawie. Co prawda zaakcentowany tu jest charakter nie osoby, lecz sprawy, jako podległej kompetencji sądu baronów. Zaś ta sprawa dotyczy majątku państwowego, więc odpowiada poprzednio podanej przeze mnie kwalifikacji. Ale z przebiegu całego procesu widać, że w sprawie tej w pierwszym rzędzie osoba biskupa decydowała o tym, że sądzić go mieli baronowie jako właściwi sędziowie. Biskup nie chciał uznać ich kompetencji, a także i samego księcia, wypowiadając zasadę, że władza kościelna jest wyższa niż świecka, że więc książę i baronowie jako „laici" nie mogą być jego sędziami, jako duchownego, i żądał sądu kościelnego dla siebie. Ale to się nie udało. Zapatrywanie, że sprawa o majątek państwowy, w której stroną był biskup, podlega sądowi wiecowemu, mogła i musiała rozprzestrzenić się u nas, zwłaszcza na Śląsku, pod wpływem zachodnim, gdzie feudalny sąd parów stwarzał dla naszych baronów gotowy wzór do naśladownictwa, ułatwiający im wysunięcie się ich osobiste spod sądowej kompetencji wyłącznie samego księcia. Jakkolwiek ostatecznie było w tej sprawie konkretnej, to nie może podlegać wątpliwości, że sądy wiecowe miały wyrobioną, sobie tylko właściwą kompetencję i że był wielki, kompleks spraw, które tylko 216 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. przed tym forum mogły być rozpatrywane i rozstrzygane przez baronów i księcia. Pozostaje jeszcze do powiedzenia parę słów o Wielkopolsce. Tu, jak wiemy, już Władysław Laskonogi ugruntował system rządzenia „de consilio et consensu" swych dostojników. Równowagę w uwzględnianiu rady i zgody świeckich i duchownych baronów zwichnął na niekorzyść świeckich książę Władysław Odonic, przez co wywołał bunt świeckiego społeczeństwa, domagającego się unieważnienia wydanych na rzecz kościoła przywilejów. Bunt ten, którego tło przedstawię później dokładniej, bo dotyczył on przywilejów immunitetowych, pozbawił Odonica tronu, a jego synów poddał w zupełną zależność od baronów świeckich, którzy wprawdzie dopuścili ich do władzy, ale zastrzegli się stanowczo przeciw wydanym przez ojca przywilejom i nie dozwolili ich wykonywania przez biskupa poznańskiego. Rządzili też synowie Odonica stale „de consilio et consensu" swych baronów, czy to wydając np. w 1243 r. Krzyżakom ulgową taryfę celną 71, czy np. zarządzając „de unanimi consilio et consensu" baronów, że od pewnej daty ważne będą jedynie dokumenty księcia wydane pod jego nową pieczęcią, że więc dawne dokumenty winny uzyskać świeże zatwierdzenie72, itp. kwestie, dotyczące porządku prawnego w kraju. Wreszcie również w sprawach sądowych szli książęta wielkopolscy na wiecach za wyrokami baronów, jak książęta mazowieccy i śląscy73. Sprawy takie, jak wydawanie przywilejów lokacyjnych dla miast ważniejszych (np. Kraków, Poznań), jak przywileje handlowe i traktaty celne 71 Kod. Wpolski, t. I, nr 237. 72 Tamże, nr 571; t. U, nr 619, 632. 73 Tamże, t. I, nr 564. Dzieje wewnętrzne Po 219 •es" lloquia itp., we wszystkich dzielnicach t nych książąt załatwiane były za z nich, dopiero drogą praktyki wytv współdecydującą rolę obok księci Jako zasady obowiązującej tego r. łowano, ale wszędzie tego rodzaju częściej lub rzadziej, zależnie od ró. okoliczności, a w dużej mierze też o u tego lub owego księcia. W każdym razie sprawy podatkowe i ustawodawcze stały się wszędzie rezerwatem wieców, jako przedmiot ich uchwał, a sprawy sądowe poddanego z państwem, czyli księciem, jako przedmiot rozpraw i wyroków wiecowych. Należy tu zwrócić uwagę na jeszcze jedną funkcję wiecu w dobie dzielnicowej, a mianowicie arbitra w sporach między książętami. Wypadek taki poświadcza dokument Przemyśla II z 1278 r. Na odbytym w tym roku wiecu w Lądzie Przemysł II wystąpił jako rozjemca, „mediator et assessor", książąt Ziemo-mysła kujawskiego i Leszka Czarnego. W myśl jego arbitrażu Leszek Czarny zwrócił bratu dzielnicę kujawską pod warunkiem, że ten: 1) nie będzie tolerował w swej ziemi i na swym dworze rycerzy niemieckich, a przywileje, jakie im nadał lub obiecał „sine maturo consilio [baronum]", uznaje sam za „vana et frivola", nieważne i samowolne; 2) lokować miasta i wsie na prawie niemieckim będzie mógł jedynie „cum consilio maturo ... baronum" 7i. Na podstawie tej upokarzającej umowy Ziemomysł odzyskał tron kujawski. To są najważniejsze momenty w rozwoju wieców i zasady udziału społeczeństwa w działalności władczej 74 Tamże, nr 216 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. przed tym forum mogły być rozpatrywane i rozstrzygane przez baronów i księcia. Pozostaje jeszcze do powiedzenia parę słów o Wielkopolsce. Tu, jak wiemy, już Władysław Laskonogi ugruntował system rządzenia „de consilio et consensu" swych dostojników. Równowagę w uwzględnianiu rady i zgody świeckich i duchownych baronów zwichnął na niekorzyść świeckich książę Władysław Odonic, przez co wywołał bunt świeckiego społeczeństwa, domagającego się unieważnienia wydanych na rzecz kościoła przywilejów. Bunt ten, którego tło przedstawię później dokładniej, bo dotyczył on przywilejów immunitetowych, pozbawił Odonica tronu, a jego synów poddał w zupełną zależność od baronów świeckich, którzy wprawdzie dopuścili ich do władzy, ale zastrzegli się stanowczo przeciw wydanym przez ojca przywilejom i nie dozwolili ich wykonywania przez biskupa poznańskiego. Rządzili też synowie Odonica stale „de consilio et consensu" swych baronów, czy to wydając np. w 1243 r. Krzyżakom ulgową taryfę celną 71, czy np. zarządzając „de unanimi consilio et consensu" baronów, że od pewnej daty ważne będą jedynie dokumenty księcia wydane pod jego nową pieczęcią, że więc dawne dokumenty winny uzyskać świeże zatwierdzenie72, itp. kwestie, dotyczące porządku prawnego w kraju. Wreszcie również w sprawach sądowych szli książęta wielkopolscy na wiecach za wyrokami baronów, jak książęta mazowieccy i śląscy 73. Sprawy takie, jak wydawanie przywilejów lokacyjnych dla miast ważniejszych (np. Kraków, Poznań), jak przywileje handlowe i traktaty celne 71 Koci. Wpolski, t. I, nr 237. 72 Tamże, nr 571; t. II, nr 619, 632. 73 Tamże, t. I, nr 564. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 217 itp., we wszystkich dzielnicach sporadyczne i za różnych książąt załatwiane były za zgodą baronów. Co do nich, dopiero drogą praktyki wytwarzał się zwyczaj, że współdecydującą rolę obok księcia grają baronowie. Jako zasady obowiązującej tego nigdzie nie sformułowano, ale wszędzie tego rodzaju fakty zachodziły, częściej lub rzadziej, zależnie od różnych faktycznych okoliczności, a w dużej mierze też od indywidualności tego lub owego księcia. W każdym razie sprawy podatkowe i ustawodawcze stały się wszędzie rezerwatem wieców, jako przedmiot ich uchwał, a sprawy sądowe poddanego z państwem, czyli księciem, jako przedmiot rozpraw i wyroków wiecowych. Należy tu zwrócić uwagę na jeszcze jedną funkcję wiecu w dobie dzielnicowej, a mianowicie arbitra w sporach między książętami. Wypadek taki poświadcza dokument Przemyśla II z 1278 r. Na odbytym w tym roku wiecu w Lądzie Przemysł II wystąpił jako rozjemca, „mediator et assessor", książąt Ziemo-mysła kujawskiego i Leszka Czarnego. W myśl jego arbitrażu Leszek Czarny zwrócił bratu dzielnicę kujawską pod warunkiem, że ten: 1) nie będzie tolerował w swej ziemi i na swym dworze rycerzy niemieckich, a przywileje, jakie im nadał lub obiecał „sine maturo consilio '[baronum]", uznaje sam za ,,vana et frivola", nieważne i samowolne; 2) lokować miasta i wsie na prawie niemieckim będzie mógł jedynie „cum consilio maturo ... baronum" 74. Na podstawie tej upokarzającej umowy Ziemomysł odzyskał tron kujawski. To są najważniejsze momenty w rozwoju wieców i zasady udziału społeczeństwa w działalności władczej Tamże, nr 482. 218 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. książąt polskich XIII w. Uwzględniłem zwłaszcza dokładniej te, które uległy przeoczeniu przez dawniejszych autorów, a które zawierają nieraz doniosłą treść. Zaznaczyłem też rolę indywidualną pewnych książąt w tym procesie dziejowym oraz znaczenie niektórych okoliczności faktycznych. Obecnie chcę w sposób systematyczny przedstawić instytucję wiecu, jej organizację, kompetencję i sposób funkcjonowania. Zbieram w całość przedstawione już szczegóły oraz inne ustalone przez Piekosińskiego, Zachorowskiego i Balzera, by dać pogląd na rezultat całej tej ewolucji na progu XIV w. Zacznę od kwestii, która wprawdzie chronologicznie przekracza ramy niniejszej pracy, ale potrzebna może być dla całokształtu poglądu, mianowicie od kwestii genezy wieców. Zagadnienie początków jakiejkolwiek instytucji prawa publicznego, o ile dotyczy okresu wcześniejszego średniowiecza, bywa rozwiązywane jedynie w formie hipotezy naukowej, bo te nieliczne źródła, jakie mamy dla pierwszych paru wieków historycznego istnienia naszego państwa, nigdy niemal nie wyjaśniają bezpośrednio takich początków, a bardzo rzadko dają pośrednie wskazówki pomocne do ich wyjaśnienia. Toteż będzie mi zależało raczej na usunięciu poglądów mylnych i wskazaniu prawdopodobieńst, niż na daniu zupełnie pewnego rozwiązania kwestii, która poniekąd jest metodycznie nierozwiązalna. Pogląd gotowy w tej materii, wyrażony pozytywnie (S. Zachorowski), opiewa, że „kollokwia [czyli wiece] z XII i późniejszych stuleci wyrosły samorodnie z zupełnie prostej i naturalnej praktyki rodziny panującej [tj. Piastowiczów] odbywania zjazdów rodowych..." Negatywnie zaś ta Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 219 sama teza została wyrażona w ten sposób, że colloąuia nie mają żadnego „związku genetycznego z dawnymi plemiennymi wiecami słowiańskimi, które znane były zapewne i wśród plemion lechickich [tj. polskich], o których jednak źródła nie przechowały nam bezpośrednich wiadomości i które — jeśli były — zaginęły, świadomie i celowo zniszczone w procesie tworzenia władzy monarszej w Polsce na podstawach i wśród "warunków rzeczowo i formalnie nie pozwalających na pielęgnowanie instytucji pogańskich i demokratycz-nie-plemiennych" 75. Otóż co do pozytywnej części tego poglądu od razu można kategorycznie stwierdzić, że jest błędna. Pomściło się tu na autorze przeoczenie owego znanego, najstarszego wiecu z czasów Władysława Hermana, a także owych rewolucyjnych wieców ówczesnych, które się odbywały bez udziału księcia panującego, bo pośrednio lub bezpośrednio przeciw niemu się zwracały. Ale sam fakt owego wiecu z czasu przed r. 1089, odbytego przez samego Hermana, a więc wiecu nie mającego bynajmniej charakteru „zjazdu rodowego" członków dynastii, bo ich nawet wówczas zupełnie nie było więcej, sam ten fakt jest wystarczającym dowodem na to, że genezy wieców u nas nie można wywodzić ze zjazdów rodowych dynastii i nie można wiązać dopiero z praktyką takich zjazdów w XII w. Chronologicznie zatem, tj. co do ograniczenia się do XII w., oraz rzeczowo, tj. co do wykrycia źródła wieców w zjazdach rodowych, jest to teoria fałszywa, bo wiece takie odbywały się już w XI w., a natomiast nie odbywały się wówczas żadne zjazdy rodowe, gdyż nie 75 s. Zachorowski, Colloąuia, s. 71 - 72. ! 220 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. było dzielnic, a cała dynastia żyła na dworze władcy panującego. Kutrzeba przyjął za Zachorowskim teorię wieców jako zjazdów rodowych od połowy XII w., ale uzupełnił ją jeszcze, odróżniając od tych zjazdów drugą grupę wieców, będących zjazdami księcia z urzędnikami. I te wiece miały się zjawiać dopiero w XII w., i to z rzadka, a częściej aż w XIII w. Tak późne pojawienie się ich autor wysnuł z powziętego a priori poglądu o genezie tych wieców. Mianowicie powstały one według niego dopiero w czasie, gdy w dobie rozbicia dzielnicowego udało się niektórym książętom połączyć dwie lub trzy dzielnice. Jak długo książę miał jtylko jedną dzielnicę, to urzędnicy ci, jak wojewoda, podkomorzy itp., byli stale przy jego boku, więc nie potrzebował się z nimi zjeżdżać. Dopiero gdy po połączeniu dwu lub trzech dzielnic każda z nich zatrzymała swą dawniejszą hierarchię dworską i ziemską, książę, przybywając z jednej dzielnicy do drugiej, zwoływał urzędników na wiec, by się zapoznać ze sprawami tej dzielnicy76. Pogląd ten jest też zupełnie mylny, bo wiece były znacznie starsze (w. XI); w XIII w. odbywały się nawet w małych pojedynczych dzielnicach, zaś połączone dzielnice miały wspólne wiece. Pozostaje jeszcze teoria samorodności tej instytucji, względnie jej przejęcia z Zachodu. Opowiadając się wyraźnie za samorodnością, wypowiedział się Zacho-rowski też jasno co do wieców urzędniczo-wasalskich państw zachodnich. Wskazał na pewne podobieństwa, ale orzekł, że ów wzór zachodni władców niemieckich Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 221 czy francuskich nie mógł powołać do życia naszych wieców, natomiast mógł się przysłużyć doskonale sprawie ich wydoskonalenia prawnego i usprawnienia. Wykluczając więc owe colloąuia zachodnioeuropejskie, jako źródło naszych, przyznał im rolę czynnika, pod którego wpływem mogły się nasze rozwijać. Ten pogląd przyjmuje Zygmunt Wojciechowski77 i ja również uważam go za zupełnie trafny, mianowicie z następujących powodów: 1) wiece u nas występują wcześnie, bo już w drugiej połowie XI w., i to z jednej strony jako instytucja, do której odwołuje się książę, z drugiej strony jako instytucja, w której samo społeczeństwo niejako instynktownie, samorzutnie szuka możności wypowiedzenia się, zajęcia stanowiska wobec bieżących zagadnień polityki wewnętrznej; te okoliczności czynią percepcję, czyli przejęcie gotowej formy z Zachodu, mało prawdopodobną, tak ze względu na zbytnią może wczesność zjawiska, jak i na tę jego dwojaką postać, tj. organu księcia i społeczeństwa oraz samego tylko społeczeństwa, 2) w XIII w. wiec nasz posiada tyle cech wybitnie identycznych z cechami wieców zachodnioeuropejskich, które genetycznie tylko na Zachodzie mogły powstać w atmosferze feudalizmu, nie przyjętego w całości przez Polskę, że nie można zaprzeczyć, iż częściowa percepcja jednak się u nas dokonała. Mam na myśli, jako główną tego rodzaju cechę, ową sądową organizację wiecu, jako „sądu parów" właściwego feudalizmowi i tam wytworzonego, a do nas przejętego w gotowej formie. Teorię samorodności naszych wieców w zasadzie przyjmuję, ale ją konstruuję odmiennie niż Stanisław Za- 76 s. Kutrzeba, Historia Polski w zarysie. Korona, wyd. VIII, s. 111 - 114. "Z. Wojciechowski, Państwo polskie w wiekach średnich, wyd. II, Poznań 1948, s. 75 - 76. 222 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. chorowski, a natomiast w sposób zbliżony do Franciszka Bujaka78. Mianowicie uważam za prawdopodobne, bo udowodnić tego ściśle nie można, że nasze wiece XI - XIII w. są dalszym ciągiem owych wieców prasłowiańskich, z nich się wywodzą, a tylko z biegiem czasu, tak pod wpływem naszych rodzimych warunków powstania władzy monarszej Piastów, jak i pod wpływem wzorów zachodnich, przenikających nasze urządzenia polityczno-państwowe i kulturalne, przekształciły się w zjazdy przede wszystkim urzędnicze. Jako argumenty za taką teorią samorodności można przytoczyć: 1) analogię stosunków u Słowian zachodnich, podobnie jak i wschodnich, gdzie owe wiece prasłowiańskie, gromadzące ogół ludności wolnej, istniały w w. VIII, IX i X, a przetrwały na Rusi jeszcze dłużej, ulegając również częściowemu przeistoczeniu. Ta analogia pozwala przypuścić, że wiece takie były w użyciu i u plemion polskich, jak to przyjmował też Za-chorowski; 2) owe samorzutne wiece samego społeczeństwa przeciw księciu panującemu w drugiej połowie XI w. są właśnie jakby echem owych prasłowiańskich wieców, do których ludność instynktownie wraca w bardziej przełomowych momentach dziejowych; 3) udział wszystkiego rycerstwa w wiecach XII i XIII w., choć decyzję zagarnęli dla siebie wyłącznie już „baronowie", jest też wskazówką, że wiec XIII w. pochodzi od instytucji przyznającej prawo uczestnictwa ogółowi ludzi wolnych; "F. Bujak, O naturze państwa piastowskiego, „Sprawozd. PAU", t. 10, 1905, nr 3, s. 5 - 6. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 223 4) wreszcie zasada jednomyślności, przestrzegana na wiecach, zdaje się też być zasadą starą, którą zaczęto przełamywać dopiero w czasach historycznych. Przechodząc do systematycznego omówienia cech instytucji wieców w Polsce w XIII w., stwierdzę najpierw, że dotąd dość ją ujemnie oceniano (Zachorow-ski, Kutrzeba), że mianowicie wiece nie odbywały się we wszystkich dzielnicach, że nie wytworzyły zasady periodyczności, lecz zależało od woli księcia czy je zwołać, czy nie i kiedy zwołać, że dalej nie miały stałego składu uczestników ani sobie tylko właściwej kompetencji co do zasięgu spraw. Pozytywnie charakteryzowano wiece, że były ciałem doradczym fakultatywnym, zależnym w zupełności od księcia, który mógł je zwołać lub nie, mógł ich rad usłuchać lub nie. Zacznę od stwierdzenia, że nie były one właściwością pewnych tylko dzielnic, lecz że odbywały się od początku XIII w. wcale często we wszystkich dzielnicach, tj. księstwach, na które rozpadła się Polska w XIII w., tak w dużych złożonych księstwach, jak i w drobnych ustrojach państwowych, wytworzonych drogą podziałów między synów. Również nie można stwierdzić ani o jednym księciu, by nie zwoływał on i nie odbywał wieców w czasie swych rządów. Co do wszystkich najwybitniejszych i dłużej panujących książąt we wszystkich dzielnicach można pozytywnie wykazać, że w czasie swych rządów odbyli parę lub kilka i więcej wieców. Jeśli zaś o niektórych drobnych książętach, którzy krótko panowali, nie zachowały się w źródłach wiadomości, że oni też wiece odbywali, to tylko dlatego, że dokumenty po nich nie zachowały się żadne lub bardzo nieliczne, zatem tylko ta okoliczność stwarza pozory, jakoby rządzili oni bez 224 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. wieców. Ale oczywiście ten brak dowodów dokumentowych na odbywanie wieców przez tych książąt nie może wystarczać do twierdzenia, jakoby ich istotnie nie odbywali. Ostatecznie należy przyjąć, jako rzecz całkiem pewną, że instytucja wiecu jest właściwością ustroju państwowego całej Polski w XI - XIII w. bez wyjątku. Co do miejsca odbywania wieców, to w żadnym księstwie praktyka nie doprowadziła do ustalenia jakiejś miejscowości jako stałej siedziby wieców, choć można wskazać miejscowości takie, jak Kraków, Korczyn i Chroberz, w których odbywały się one wielokrotnie i znacznie częściej, niż w innych punktach kraju. Jest to zresztą zgodne z ówczesną ruchliwością dworów książęcych, wędrujących ustawicznie po kraju. Rzecz osobliwa da się przy tym częstokroć stwierdzić, że wiece odbywały się w miejscowościach nie należących do księcia, lecz stanowiących prywatną własność klasztorów lub rycerzy. Z kilku bezpośrednich wzmianek dokumentowych wynika, że miejsce najbliższego, mającego się w przyszłości odbyć wiecu oznaczał książę być może zupełnie dowolnie i swobodnie, kierując się względami własnej przede wszystkim wygody i stosując do planów własnych podróży administracyjnych po kraju. Udziału urzędników w wyznaczaniu miejsca następnego wiecu nie można wręcz zaprzeczyć, ale też nic go bezpośrednio nie poświadcza. Co do terminów wieców, to znane nam daty odbytych kilkudziesięciu wieców najczęściej przypadają na miesiące wiosenne, głównie na maj, ale również znaczna ilość dat odnosi się do miesięcy letnich i jesiennych, a nawet zimowych, jak grudzień i luty. Za pewne więc uznać można, że stałych, jednakowych Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 225 co roku terminów wiecowych nie przestrzegano w żadnej dzielnicy. Co się zaś tyczy częstotliwości wieców, to najpierw zaznaczyć należy, że znane są z paru dzielnic przypadki odbycia dwóch wieców w jednym roku, nawet niekiedy wydaje się wielce prawdopodobne odbycie trzech wieców w jednym roku, choć brak ścisłych i wyraźnie wymienionych w dokumencie dat nie pozwala tego uznać za pewne. Wiece w r. 1246 odbyły się w Małopolsce w marcu i lipcu, w odstępie trzech i pół miesiąca, zaś w r. 1255 w kwietniu i wrześniu w odstępie przeszło czterech miesięcy 79. Jakichkolwiek prawideł niepodobna więc na tej podstawie ustalić. Ale bezwzględnie fałszywe jest twierdzenie, jakoby częstotliwość wieców zależała w zupełności od księcia, który mógł całymi latami ich nie zwoływać zupełnie. Już wyżej przytoczone przeze mnie konkretne fakty: dwa z Małopolski z pierwszej i drugiej połowy XIII w. oraz ze Śląska mniej więcej z połowy XIII w.80, wykazały wystarczająco, że wiece odbywały się przynajmniej w tych dzielnicach stale periodycznie, co najmniej raz do roku, że były instytucją funkcjonującą normalnie stale, skoro zainteresowany klasztor czy biskup ponawiał tę samą sprawę raz za razem na następujących po sobie wiecach i nie szukał gdzie indziej dla niej rozwiązania, tylko na wiecu, przy czym i odnośni książęta terminy załatwiania tejże sprawy przekładali stale „ad colloąuium proximum futurum". Rozumiano więc, że ten najbliższy wiec to 79 Kod. Mpolski, t. I, nr 28 i 29; Kod. kat. krak., t. I, nr 42 i 43. 80 Kod. kat. krak., t. I, nr 14, Kod. mogilski, nr 31; Ksiąga hen-rykowska, wyd. Inst. Zach., Poznań 1947, ks. I, § 104. Por. też Kod. kat. krak., t. I, nr 31 i Liber fundationis claustri Sanctae Mariae in Heinrichow, wyd. G. A. S t e n z e 1, Breslau 1854, Anhang, nr 40. 15 — Polska piastowska 226 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 1 jest coś konkretnego i bliskiego, nie zaś coś zależnego od widzimisię księcia, co może całkiem nie dojść do skutku. Jakkolwiek więc nie było stałych miejsc i stałych terminów wieców, to jednak obowiązywała już zasada periodyczności, chociaż nie jesteśmy dziś w możności stwierdzić, czy dwa lub trzy razy, czy też normalnie tylko raz na rok wiec się odbywał. Być zresztą może, że pod tym względem istniały różnice między dzielnicami. Niestałość miejsca i niestałość terminu są zupełnie obojętnie dla prawnej charakterystyki wiecu, natomiast nieobojętna, lecz ważna jest ich periodycz-ność, bo ona je charakteryzuje jako wyrobioną i funkcjonującą stale instytucję, oraz również ważna jest okoliczność, że na jednym wiecu książę oznaczał formalnie czas i miejsce następnego wiecu. Co do czasu trwania pojedynczego wiecu, to już Zachorowski stwierdził, że niektóre wiece trwały co najmniej 3 dni, i wyraził zapatrywanie, że na ogół dłuższe niż jednodniowe trwanie wieców jest z wielu względów prawdopodobniej sze81. I to nie może dziwić, gdy się zważy, że obok licznych normalnych czynności wiecowych przedmiotem obrad mogły być jakieś nadzwyczajne sprawy, które przyczyniały się do ich przewlekania. Ale zwłaszcza sprawy sądowe należące do kompetencji sądu wiecowego wydają się 'być czynnikiem, który najbardziej mógł zaważyć na przedłużaniu czasu trwania wiecu. Czytamy nieraz w dokumentach, że z braku czasu pewne sprawy odkładano do następnego wiecu 82; widać stąd, że porządek dzienny bywał bardzo obficie wypełniony. W kilku dokumentach wie-co- 81 S. Zachorowski, Colloąuia, s. 24 - 26. 82 Np. Kod. mogilski, nr 31. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 227 wych czytamy, że w sprawach o majętności ziemskie niekiedy wiec wysyłał jak gdyby specjalne komisje (z podkomorzym najczęściej) do rozgraniczania (sypania kopców itp.) oraz wprowadzania w posiadanie. Nieraz też znaczna część wiecujących towarzyszyła takiej komisji w charakterze świadków (Rozegroch —- Srenia-wa, 1222/1224)8S. Tzw. Vita minor Sancti Stanislai zawiera ciekawe szczegóły, dotyczące przebiegu wiecu, na którym toczyła się sprawa o wieś Piotrowin84. Wedle legendy św. Stanisław wskrzesił z grobu rycerza Piotra dla złożenia! świadectwa prawdzie na sądzie wiecowym. Mielibyśmy tu świadectwo o wiecu sądowym w XI w., ale krytyka tego źródła nie dozwala w ten sposób korzystać z jego treści. Vita minor powstała już w XIII w., wedle jednych autorów około 1230 r., wedle innych już w drugiej połowie XIII w., może koło r. 126785. Zawiera legendę przedstawioną wedle wyobrażeń, pojęć i urządzeń XIII w. To, co jej autor mówi o wiecu, może służyć za dowód, że tak za jego czasów, a więc w XIII w., odbywały się wiece, a nie posiada mocy dowodowej dla XI w., bo nie opiera się na wcześniejszych źródłach, prócz Galia i Kadłubka, którzy odnośnie do św. Stanisława jeszcze tej legendy o wskrzeszeniu Piotra nie znali i o owym wiecu nie pisali. Mówi więc żywociarz najpierw, że zrażony do króla świątobliwy biskup „et colloąuium ipsius et 83 Kod. kat. Krak., t. I, nr 13 i 14. «4 Mon. Poi. HiSt., t. IV, Ś. 260 - 264. "5 Ostatnio, przyjmuje się, że Vita minor powstała około 1242 r.r :i autorstwo tego' żywotu przypisuje się Wincentemu z Kielc, spod którego pióra wyszła Vita maior, M. Plezia, Na marginesie Złotej-Irj/endy (Chronologia hagiografii polskiej XIII w.), [w:] Od Arysto-Irlusa do Złotej legendy, Warszawa 1958, s. 430-457. 1 228 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. contubernium eius propter iniąuas leges et pauperum opperessiones, quas videbat, ne tacens quasi consentire videretur, vir sanctus vitabat". Także i stronników króla unikał: „consiliis et tractatibus eorum sese sub-trahebat". Dalej następuje opowieść o kupnie wsi od Piotra rycerza „appenso argenti publico pondere". Po jego śmierci rodowcy chcieli prawem bliższości unieważnić tę transakcję. Wreszcie „rege suggerente compulsi sunt episcopum ad presenciam regis et principum ipsius citare. Quid plura? Coram rege sistitur, querimonia deponitur, par-tes hinc inde audiuntur, causa litis discutitur, iudicium ventilatur et ut litigancium penitus cessaret contro-versia, in hoc regis et iudicum resedit sentencia", że biskup ma ustąpić z prawa własności, jeśli albo nie dostawi sprzedawcy, albo nie przedłoży „instrumentum vendicionis et empcionis aut idoneos et omni excep-cione dignos testes" nie przedstawi. Wtedy w myśl tego orzeczenia „regis et iudicum" biskup Stanisław „prout mos est, conscriptos testes recitat in publicum. Quibus approbatis" otrzymał biskup polecenie, „ut in Potrawin compareat in futuro colloquio cum testibus nominatis". Gdy nadchodził termin, świadkowie ze strachu nie zjawili się. Biskup „venit tamen ad collo-ąuium et stetit in termino prefixo et hec regi verba peroravit in concilio": by mu dali „trium dierum inducias", a przyprowadzi Piotra. Wśród ogólnego zdumienia „consilium tamen affuit commune, ut usque in tercium diem sibi darentur inducie". Sam przez ten czas modlił się etc. Trzeci dzień nadchodził, biskup wszedł celem nabożeństwa do kościoła w Piotrowinie. „Ibidem quoque rex et principes et populi multitudo ad colloquium confluxerunt". Biskup wskrzesił Piotra Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 229 z grobu pod kościołem i „ad concilium perduxit". Stanąwszy zaś przed królem „in colloquio", przemówił, przedstawiając Piotra jako sprzedawcę, którego zeznanie ważniejsze jest od świadków i dokumentów. Sam Piotr przemówił: „ad regem et ad reliquam populi multitudinem", stwierdzając sprzedaż wsi. Po czym wobec cudu król „et assides eius... de consilio com-muni dederant episcopo palmam iusticie et posuerunt eum in plena possessione ville sine omni contradiccio-ne". Wreszcie biskup „comitante secum multitudine reduxit Petrum ad locum sepulture". To wszystko przemawia za dość długim trwaniem wieców. Z kolei zajmę się pytaniem, kto brał udział w wiecach. Uczestników tych imiennie poznajemy tylko w drobnej części z dokumentów wystawianych przez różnych książąt na wiecach, a zawierających obok daty spis świadków odnośnej czynności prawnej. Ci imiennie wymienieni to są przede wszystkim najwyżsi urzędnicy dworscy i ziemscy, administracyjni i sądowi, ale obok nich — w hierarchicznym uszeregowaniu — przytaczani są też i niżsi urzędnicy oraz różne osoby bez oznaczonego charakteru urzędniczego, częstokroć jako „brat wojewody" lub „syn kasztelana" itp. Z reguły dostojnicy ci i urzędnicy należą tak do duchowieństwa, jak i świeckiej szlachty. Fałszywe jest jednakże zapatrywanie, jakoby te spisy świadków były bliskie „pełnej liczby uczestników" zjazdu wiecowego86, w świetle ich bowiem wiece przedstawiałyby się jako zebrania bardzo nieliczne, złożone z kilku niekiedy, a częściej kilkunastu i najwyżej dwudziestu kilku uczestników. 86 s. Zachorowski, Colloąuia, s. 27. 230 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Zupełnie wyjątkowo lista obecnych na wiecu w Ro-zegrochu w 1224 r. obejmuje aż 106 osób 87. Tymczasem czytamy o jednym wiecu śląskim w księdze henry kowskiej, że przybył nań cały kraj: ,,convenerat tota terra, dhdtes et pauperes" 88, a nadto niemal każda lista uczestników wiecu kończy się określeniem: „et alii nobiles quam plures tam laici quam clerici" lub ,,et alii plurimi", lub jeszcze wymowniejsze „et aliis militibus infinitis" itp. Z tych określeń widać, że udział w wiecu brały masy ludności, że były to zjazdy bardzo tłumne, dlatego też odbywały się nie w jakiejś sali na grodzie czy we dworze książęcym, lecz na rozległych błoniach, pod otwartym niebem, jak to wielokrotnie stwierdzają dokumenty. Szczególniejsze zaś znaczenie ma fakt, dający się udowodnić konkretnymi danymi dokumentów, że nie tylko duchowieństwo i szlachta, choćby najuboższa, brały udział w wiecach, ale także wolni wieśniacy. Wystarczy przypomnieć choćby omówiony już poprzednio fakt, dotyczący owych Bielejowiców, broniących się przed zamianą ich na niewolników i szukających dla tej swojej wolności osobistej u księcia ochrony na trzech z kolei wiecach, gdzie też istotnie sprawa ich była przedmiotem rozważań i wyroku 89. Gdy jednak tym sposobem można stwierdzić jak najszerszy fizyczny udział ogółu ludności wolnej w wiecach XIII w., to narzuca się pytanie, czy jednakowa była rola faktyczna i znaczenie prawne tak różnorodnych czynników w czynnościach wiecu. I tu istotnie można będzie wykazać nierówność udziału i stopniowanie w rolach. 87 Kod. kat. krak., t. I, nr 13 i 14. . -i 88 Ks. I, § 106. ¦ 89 Kod. Mpolski, t. II, nr 403. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 231 Z tego wszystkiego, co nam źródła w tej sprawie podają, wprost lub pośrednio widać wyraźnie, że szerokie masy ludności stanowiły raczej jakby tło wiecu, ich udział był raczej bierny w XIII w., były tylko świadkami spraw toczących się na wiecu, ale świadkami niezbędnymi, by jawne obrady i uchwały wie-cowników miały charakter publiczny i uroczysty (formuła: „actum publice in pleno colloąuio"). Wiele jednostek spośród tych mas ludności odgrywało indywidualnie czynną rolę, ale jako strony, czyli interesanci mający sprawy w sądzie wiecowym, szukający tu wymiaru sprawiedliwości. Najistotniejsza rola na wiecu przypadała w udziale już tylko zacieśnionemu gronu uczestników. To jest ta rola, którą się szczególniej interesujemy, ograniczająca władcę lub polegająca na współdziałaniu z nim. I w tej dziedzinie można się domyślać pewnej ewolucji, której ślady są jeszcze widoczne w XIII w. Mianowicie formułka „de consilio et consensu" obejmuje niekiedy obszerniejsze koło, mianowicie „nostrorum nobilium lub nostrorum militum", tj. naszego rycerstwa czy też szlachty, zatem obejmuje całą warstwę szlachecką w niektórych księstwach i za niektórych . książąt. Przeważa zaś „consilium et consensus nostrorum baronum", co oznacza już szczuplejsze grono najwyższych dostojników duchownych i świeckich. Ale, jak już wiadomo, ewolucja ta w dalszym ciągu doprowadziła, przynajmniej w Małopolsce, do jeszcze ściślejszego zacieśnienia tego „consilium et consensus" tylko do samych „seniores barones terre Cracoviensis et Sandomiriensis" w przywileju lutomyskim 1291 r. Można się więc domyślać, że pierwotnie ogół rycerstwa czynnie decydował na wiecach, jak to było widać na wiecach wrocławskich w XI w. i owych wie- 232 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. cach obozowych za Władysława Hermana, i jak to jeszcze mistrz Wincenty opisuje pod r. 1194, kreśląc przebieg wiecu zwołanego przez wojewodę Mikołaja i biskupa Pełkę dla powzięcia decyzji po śmierci Kazimierza Sprawiedliwego. Najpierw biskup Pełka odbył naradę „cum primatibus", a następnie „tractatu cum primatibus habito in concionem [= in colloąuium, consistorium, wiec] omnes convocat". Były przemówienia, ścierały się programy i idee polityczne (wyboru księcia i prawa dziedzicznego). Po czym stwierdza kronikarz „principum consensum, favorem pro-cerum, vota chdum vel populi", co się okazało przez jednomyślny okrzyk ku niebu („unanimis omnium celo-tenus alacritas attollitur: vivat vivat princeps Lestko!"). Wówczas przezorny palatyn Mikołaj podziękował obecnym, objaśnił brzmienie przysięgi wierności i odebrał „na gorąco" od wszystkich tłumną przysięgę, by — jak mówi kronikarz — nikt już potem nie mógł zmienić swej woli!90 A zatem tu decydował o następstwie tronu i zaprzysięgał uchwałę wiecową ogół. Prawo decyzji zagarnęło z biegiem czasu dla siebie szczuplejsze grono urzędników, będące w ciągłej styczności z księciem, a więc mogące wpływać faktycznie na jego zarządzenia. W ciągu XIII w. czynnikiem decydującym obok księcia i wraz z księciem są już prawie wszędzie tylko „barones"; jedynie sporadycznie słyszymy o wszystkich „nobiles" zebranych na wiecu. Ostatnie stadium rozwoju, to owe zmonopolizowanie prawa decyzji przez „seniores barones", a więc już nie wszystkich urzędników, lecz tylko najdostojniejszych z ich grona. W XIV w. doprowadziło to do wy- Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 233 90 Kronika Kadłubka, ks. IV, § 21. tworzenia się oligarchicznego „consilium domini regis", podczas gdy powszechne wiece ogółu ludności, jako stale funkcjonująca instytucja państwowa, wyszły z użycia. Zachorowski zwrócił uwagę, że ci wszyscy urzędnicy, których wymieniają spisy świadków w dokumentach wiecowych, występują poza tym stale przy osobie księcia, stanowiąc jego zwykłe otoczenie, w którym wystawiał on też dokumenty podobnej treści, jak na wiecach. Z tego faktu wyciągnął Zachorowski wniosek, że widocznie wiec nie miał żadnej szczególniejszej roli, skoro składał się z tych samych urzędników, nie stanowił więc żadnego odrębnego organu zarządu krajem91. Ale w ramach tego poglądu w ogóle musi się wydać wysoce bezcelowe zwoływanie na wiec tych osób, które poza tym dość stale znajdowały się w otoczeniu książęcym. Ja zatem z tego faktu zgodności świadków w dokumentach wiecowych i innych pozawiecowych wyciągnę odmienny wniosek, mianowicie, że nie sama tylko ich obecność stanowiła istotę wieou, lecz właśnie owo zgromadzenie się „tota terra, divites et pauperes, multi iniiniti" itp. Tłumność zjazdu i jawność, czyli publiczny charakter dokonywanych na nim aktów wobec całej ludności, były istotą wieców, o ile chodzi o udział uczestników. By swe akty woli obwieścić publicznie, musiał władca upewnić się, czy nie spotkają się one ze sprzeciwem i oporem jego najpotężniejszych poddanych, zatem zasięgał na wiecu ich „consilium et consensus". I to działo się „publice in pleno colloąuio", o ile chodzi o efekt ostateczny, tj. owo oświadczenie zgody przez dostojników na zarządzenie księcia. »1S. Zachorowski, Cólloąula, s, 30 - 31, 72. 234 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Znaczenie obu tych momentów, tj. tłumności i jawności wiecu z jednej strony, a zgody najdostojniejszych wiecowników na decyzje księcia z drugiej strony, ujawni się w całej pełni, gdy zdać sobie sprawę z kompetencji wiecu. Otóż tutaj zapatrywanie obecnie niejako obowiązujące w nauce, bo szczegółowo rozprowadzone w osobnej rozprawie przez Zachorow-skiego, jest absolutnie błędne. Wedle tego zapatrywania wiece nie miały żadnej wyodrębnionej, sobie tylko właściwej kompetencji, nie istniała rzekomo żadna kategoria spraw, które by podlegały tylko wiecowi. W szczególności zaś wyraził autor twierdzenie, że wiece nie zajmowały się działalnością ustawodawczą i sprawami państwowymi, bo gdyby się zajmowały nimi, to musiałby w takim razie jakiś ślad ich działalności na tych polach pozostać w dokumentach lub choćby tylko w tradycji historycznej. Tymczasem, zdaniem Zachorowskiego, choć pozostały dowody ustawodawczej działalności niektórych książąt, to jednak nie ma wcale śladu jakichś związków między wydawaniem ustaw a wiecami i poza tym źródła nie zostawiły rzekomo żadnej absolutnie wiadomości, ani nawet jakiejkolwiek pośredniej wskazówki co do ustawodawczej działalności wieców92. Jak już łatwo można osądzić, cały ten tak kategorycznie wyrażony pogląd wyniknął z przeoczenia kilku wiadomości o wiecach mazowieckich, tak z pierwszej, jak i z drugiej połowy XIII w., które zajmowały się sprawami właśnie ustawodawczymi, tj. zmianami w obowiązującym prawie zwyczajowym polskim oraz wprowadzeniem i zaszczepieniem na naszej ziemi nowych zasad prawnych, przejętych z prawa kanonicznego i z praw narodów 92 Tamże, s. 35 -; 72. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 235 zachodnioeuropejskich93. Wiece te i ich uchwały dokładnie powyżej omówiłem, jako szczególnie ważny, a nie wyzyskany dotąd materiał źródłowy, rzucający jasne światło na kompetencje wieców. Przypominam, że w aktach owych książę Konrad stwierdzał wspólne, jednogłośne uchwały wiecowe w sprawach ustawodawczych (,,de unanimi consilio et de consensu baro-num nostrorum laudavimus in colloąuio"94; są więc wyraźne już nie tylko ślady, ale wręcz dowody, że wiece zajmowały się działalnością ustawodawczą i że ją prowadziły pod postacią uchwał jednomyślnych. Przypominam, że akty ustawodawcze książąt za zgodą baronów dadzą się też konkretnie stwierdzić w Wielkopolsce za Przemyśla II95, w księstwie kujawsko--łęczyckim za Kazimierza Konradowica w 1252 r. i przed r. 1267 96, w Małopolsce w r. 1255 97 i na Śląsku około połowy XIII w.98 Zatem na ogół w całej Polsce w obrębie XIII w. da się stwierdzić działalność ustawodawczą wiecu jako ciała złożonego z księcia i zebranych przedstawicieli 'społeczeństwa. Natomiast trudno by było przytoczyć fakty ustawodawczej działalności samych książąt tylko, przy których z całą pewnością można by wykluczyć udział wiecu. Takich aktów Zachorowski zresztą nie przytoczył. Obok ustawodawstwa wykazałem już poprzednio, że sprawy podatkowe też podlegały kompetencji baronów i wiecu o tyle, że nowe lub nadzwyczajne podatki, 03 30 dokumentów katedry płockiej, nr 1, 2 i 11. Kod. mazowiecki, nr 299. 94 30 dokumentów katedry ¦płockiej, nr 2. 95 Kod. Wpolski, t. I, nr 571. »6 Dokumenty kuj.-maz., s. 76, nr 13, s. 102, nr 36. 97 Kod. Mpolski, t. I, nr 41. os Urkunden z. Gesch. d. Bist. Bresl., nr 8. 236 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. aby były „iustae exactiones", musiały być aprobowane przez biskupa i baronów. Stan ten stwierdziłem w Małopolsce w r. 1228, 1255 i 1291", w księstwie łęczycko-kujawskim i na Śląisku około połowy XII w.100 Na ogół można go uważać za stan zapewne powszechny w całej Polsce. Zachorowski zwrócił uwagę na kilka wieców, które obradowały w 1228 r. w sprawie obwarowania grodu książęcego w Opolu, w 1254 r. ,,de struccione castrorum" w ogólności, później w sprawie budowy mostów w ziemi sieradzkiej lub w r. 1254 w sprawie wykupu z niewoli jednego z baronów, wojewody Mroczka 101. Moim zdaniem, wszystkie te i podobne sprawy dadzą się sprowadzić do zagadnienia podatkowego, bo tak przy budowie grodów dla zapewnienia bezpieczeństwa krajowi, jak i przy budowie mostów lub wykupnie wojewody Mroczka chodziło oczywiście o nadzwyczajne fundusze, czyli podatki względnie robocizny ludności, zatem przyzwolenie baronów było tu potrzebne głównie z tego względu, iż w grze była sprawa podatków i posług ich ludności na rzecz państwa. Następnie można wymienić szereg spraw, których załatwianie przez księcia na wiecu za radą i zgodą baronów czy też całego rycerstwa nie było jeszcze praktyką powszechną w całej Polsce i u wszystkich książąt, ale przecież w ten sposób w niektórych księstwach i przez niektórych książąt były dość często załatwiane. Więc np. udzielanie zwłaszcza obszerniejszych immunitetów dla większych obszarów podpadało kom- 09 Kod. kat. krak., t. I, nr 19, 94; Kod. Mpolski, t. I, nr 41. 100 Dokumenty kuj.-maz., s. 76, nr 12; Urkunden z. Gesch. d. Bist. Bresl., nr 8. 101 s. Zachorowski, Colloąula, s. 33 - 34. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 237 petencji baronów na wiecu za Bolesława Wstydliwego w Małopolsce. Książę ten zdecydował się celem uczczenia katedry krakowskiej, z racji właśnie przeprowadzonej kanonizacji św. Stanisława, na wydanie biskupowi i kapitule krakowskiej istotnie niezwykle obszernych przywilejów immunitetowych. Sam książę w dokumentach swych przyznaje, że co do rozmaitych punktów tych przywilejów „apud nos et nostros ba-rones dubitacio vertebatur", zachodziły wątpliwości, tzn. że baronowie — jak to było już w Wielkopolsce w r. 1232 za Odonica — nie chcieli się zgodzić na nadmierne uprzywilejowanie biskupich i kapitulnych majątków, broniąc się przed silniejszym obciążeniem swoich dóbr, które wydawało się z tego powodu nieuniknione. Otóż sprawa wlokła się przez kilka lat i była przedmiotem obrad co najmniej sześciu wieców, o których książę mówi w sumarycznym opowiadaniu, że na pierwszym wiecu były te przywileje „approbata", na następnych „publicata et confirmata" przez tych samych oraz nieobecnych dawniej baronów, po czym zostały wreszcie przez wszystkich „finaliter determi-nata". Wszystko to się działo tylko na wiecach i „de maturo consilio et consensu baronum", których imiona skrzętnie w dużej liczbie zapisano w tych aktach 102. W innych dzielnicach niektórzy książęta wydali immunitety w przychylnym porozumieniu z baronami, ale poza tym znana jest duża ilość immunitetów, w których ten ich udział nie został zaznaczony, więc być może, że w niektórych dzielnicach i niektórzy książęta decyzje swe w tej dziedzinie podejmowali i przeprowadzali samodzielnie, bez wiecu. To samo dotyczy takich spraw, jak pozwolenia na lokacje miast i wsi 102 Kod. kat. krak., t. I, nr 41 i 42. 238 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. na prawie niemieckim, nadania ziemskie czynione przez książąt i nadania różnych przywilejów z zakresu regaliów, jak przywileje mennicze, łowieckie, górnicze itp. I w tych zakresach najwcześniejsze i najsilniejsze skrępowanie władzy książęcej można stwierdzić na gruncie Małopolski, ze względu na wyjątkową rolę dzielnicy krakowskiej, tj. dawnej senioralnej, bo toczone o nią długi czas walki poddały tutejszych książąt najwcześniej i najbardziej w zależności od czynnika społecznego. Więc już np. Leszek Biały około r. 1220 powiada w swej ordynacji górniczej: „de con-sensu baronum meorum constituo hanc constitucio-nem in perpetuum valituram"103. Jest to zarazem sprawa należąca w zasadzie do dziedziny ustawodawczej, choć indywidualnie została tu ujęta jako przywilej górniczy dla biskupstwa krakowskiego. Podobnie syn Leszka, Bolesław Wstydliwy, około r. 1278 przeprowadził doniosłą reformę w salinach bocheńsko--wielićkich, które po odkryciu soli kamiennej zaczęły właśnie funkcjonować jako kopalnie, reformę polegającą na wywłaszczeniu dawniejszych, duchownych i świeckich, właścicieli z pewnych urządzeń warzel-nianych w Bochni i Wieliczce. Reformę tę, mającą na celu prawną i gospodarczą unifikację i reorganizację salin, przeprowadził ,,de communi consilio et consensu baronum"104, bo dotykała ona żywotnych interesów prywatnych. Wywłaszczenie bowiem dokonane zostało radykalnie, bez odszkodowania, zatem było niesprawiedliwym w zasadzie złamaniem praw prywatnych, a stało się formalnie sprawiedliwe, gdy go dokonano za radą i zgodą baronów. 103 Tamże, nr 12. 104 Tamże, nr 80. . Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 239 Ale niezmiernie ważną kompetencję zdołały sobie wiece wyrobić, jako najwyższa dla pewnych spraw instancja sądowa. Już wyżej wykazałem, że były różne sprawy, które w XIII w. i książę, i odnośne strony uważały za sprawy dające się załatwić jedynie na wiecu oraz ^kwalifikowałem je ogólnie, jako sprawy, w których pośrednio lub bezpośrednio książę, czyli państwo było zainteresowane w zakresie swych materialnych interesów, a więc głównie procesy poddanych z państwem, skargi na urzędników, na nadmierne ciężary itp., a z drugiej strony pretensje księcia do poddanych o niesłuszny zabór ziemi książęcej lub fałszywe przywileje etc. Sytuacja tu więc jest szczególniejsza, bo mianowicie państwo, tj. biorąc personalnie: książę, jest jedną ze stron spór wiodących, a równocześnie ma być sędzią w tej sprawie, a więc po prostu we własnej sprawie. Otóż tu już od dawna w świadomości prawnej społeczeństwa zakorzeniła się zasada, że „nemo iudex in causa sua", nikt nie powinien i nie może być sędzią we własnej sprawie. Dlatego też niewątpliwie wytworzyła się — w interesie zapewnienia większej obiektywności wyrokom w takich sprawach — praktyka sądzenia ich publicznie na wiecu i przez kolegialny sąd wiecowy, a nie osobiście przez księcia czy wojewodę lub kasztelana, bo oni by mogli wyrokować stronniczo na rzecz państwa. Nadto tu należały wszystJ kie sprawy, dotyczące samych baronów; nie chcąc podlegać arbitralnej jurysdykcji osobistej samego księcia, wytworzyli oni przynajmniej w niektórych dzielnicach, jak na Śląsku, w Małopolsce i w Wielkopolsce, praktykę, w myśl której sąd wiecowy stał się jedynym dla nich forum. Ale w różnych dzielnicach można nad- 240 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. to uchwycić pewne stadia tego procesu dziejowego. Więc np. w Małopolsce, w myśl uchwał owych wieców z lat 1252 - 1255, dotyczących przywilejów immunitetowych dla katedry krakowskiej, ustalono, że duchowni wyżsi i niżsi mają podlegać tylko swoim duchownym sądom i być wyłączeni spod jurysdykcji wszelkich sądów świeckich, prócz spraw o nieruchomości, tzw. ąuaestiones haereditariae, w których mieli stawać tylko „in colloąuio" przed księciem i baronami. Zatem odtąd sąd wiecowy, a tym samym i sam wiec, zyskiwał zupełnie ścisłe określenie swej wyłącznej kompetencji dla spraw kleru o nieruchomości ziemskie. Ten moment uściślenia kompetencji wiecu chwytamy tu niejako in flagranti. Wyłączność kompetencji sądu wiecowego była też ustalana przywilejami odmiennej treści. Mianowicie znanych jest kilka przywilejów na rzecz instytucji kościelnych, tj. katedry i paru klasztorów, że w sprawie uzyskanych nadań i przywilejów, gdyby kto te instytucje niepokoił, będą one obowiązane jedynie do stawienia się przed sądem wiecowym i tylko „coram colloąuio" mają przedkładać odnośne dokumenty105. I tu znowu widać niejako in flagranti, jak się wytwarza odrębna, wiecom tylko właściwa kompetencja i jak odległe od rzeczywistości było twierdzenie Za-chorowskiego, że wiece nie miały żadnej odrębnej kompetencji i że nie istniała żadna kategoria spraw, które by mogły być załatwione prawomocnie tylko na wiecu. Wyodrębniona kompetencja istniała już dla wielu dziedzin i było wiele kategorii spraw, które albo w całej Polsce, we wszystkich księstwach, albo przynajmniej w niektórych dzielnicach stały się rezerwatem los Tamże, nr 34. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 241 wieców, jako organu współwładzy księcia i baronów. Chodzi teraz o to, by się upewnić, czy owa rada i owa zgoda baronów istotnie wiązała księcia, czy nie, czy Więc ograniczała jego absolutną władzę, czy też mimo rady i zgody baronów wydawał on i mógł wydawać zarządzenia będące wynikiem tylko jego własnej woli i stojące w sprzeczności z objawioną „radą i zgodą" baronów. Zachorowski, uważając consensus za to samo, co con-silium, czyli za fachową informację ze strony poszczególnych baronów, uznał wiec za organ doradczy, zupełnie nie krępujący prawnie i nie ograniczający księcia w zakresie jego zarządzeń. A tylko to ustępstwo uczynił na rzecz instytucji wiecu, że przyznał, iż niektórzy, zwłaszcza sła'bszej woli książęta, nie chcąc się narażać na konflikt z dostojnikami, faktycznie ulegali ich radzie i w zarządzeniach swych stosowali się do tejże rady 106. Zatem wiec wedle tego poglądu prawnie nie ograniczał księcia, ale faktycznie, tj. z własnej woli, niejeden książę mu ulegał. Przeciw temu poglądowi wystąpił już Balzer, wyrażając zapatrywanie, że monarcha mógł zwołać wiec lub nie, ale gdy już raz zwołał, to musiał się stosować do objawionej przezeń rady i woli. Nadto Balzer zwrócił uwagę na niedocenione należycie przez Za-chorowskiego przywileje ziemskie z r. 1228 i 1291, których doniosłe znaczenie już omówiłem szczegółowo, i na ich podstawie wykazał, że przynajmniej w Małopolsce książęta sami formalnie się związali obowiązkiem słuchania „consilium episcopi et baronum" w różnych sprawach, a w szczególności w sprawie nadzwy- i»6 s. Zachorowski, Colloąuia, s. 42 - 49. 16 — Polska piastowska 242 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. czajnych, nowych podatków107. Zatem przynajmniej w tym zakresie prawne związanie władzy książęcej istniało, a wiec zdobył sobie stanowisko samoistne, już nie tylko doradcze, ale decydujące. Z dokumentów, które omówiłem w toku powyższych wywodów, wiadomo, że obok spraw podatkowych także sprawy ustawodawcze oraz sprawy sporne między państwem — księciem —• a poddanymi i inne sprawy sądowe były już w XIII w. w różnych księstwach rezerwatem wieców, czyli należały do ich wyłącznej kompetencji, zatem pogląd Balzera rozszerzyć można znacznie, mianowicie o tyle, że nie tylko w sprawach podatkowych, ale i w tych innych ustawodawczych i sądowych wiec wyrobił sobie stanowisko organu ograniczającego księcia w dwojaki sposób, tj. albo koniecznością zgody, czyli przyzwolenia na rozporządzenia książęce, albo też swym współrzędnym z książętami udziałem w orzekaniu o pewnej sprawie. O prawnym związaniu księcia, dokonanym za pomocą pisanego dokumentu, wiadomo jedynie odnośnie do Małopolski oraz do części Śląska (Bolesław Rogatka i Henryk Probus jako książęta tylko wrocławscy)108. Ale słusznie zwrócił uwagę Balzer, że wiek XIII to nie tylko u nas, ale i w innych krajach zachodniej Europy, okres przede wszystkim prawa zwyczajowego, wytwarzanego stałą praktyką109. Jeśli tedy książęta pewnej dzielnicy faktycznie przez jakiś czas słuchali rady i zgody baronów czy wiecu, to na gruncie tej praktyki wytwarzało się poczucie prawne, że ta ni' O. Balzer, Królestwo Polskie, t. I, Lwów 1919, s. 11 -129. 108 Małopolska, r. 1228 i 1291, Kod. kat. krak., t. I, nr 19 i 94; Śląsk, r. 1249 i 1282, Urkunden z. Gesch. d. Bist. Bresl., nr 8 i 69. ino O. Balzer, Królestwo Polskie, t. I, s. 118 -122. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 243 rada i zgoda jest czynnikiem koniecznym dla prawomocności zarządzeń monarchy, które bez tego traktowano jako niesprawiedliwe, „iniusta", „indebita" etc. Otóż pragnę przypomnieć oraz zwrócić uwagę, że istotnie u nas takie poczucie istniało, że więc społeczeństwo samo uważało władzę swego księcia za prawnie już ograniczoną nawet w wypadkach, gdy to ograniczenie nie zostało jeszcze osobnym dokumentem stwierdzone formalnie. A gdy który książę wbrew temu poczuciu społeczeństwa i wbrew temu niepisanemu prawu zwyczajowemu zaczął wydawać swe zarządzenia „sine consilio et consensu" swych baronów, to znaleźli oni sposób, by mu w ostrej formie przypomnieć istniejące już i obowiązujące granice jego władzy. Wypadek ten — już wspomniany — dotyczył jednego z książąt kujawskich, mianowicie Ziemomysła (syn Kazimierza kujawsko-łęczyckiego, a wnuk Konrada mazowieckiego). Ulegając kulturalnym wpływom niemczyzny, przenikającym od strony ziem zakonu krzyżackiego, książę ten w zbyt szybkim tempie zaczął w swym księstwie prowadzić kolonizację niemiecką, przy czy o tyle różnił się od innych polskich książąt owego czasu, którzy też przecież nieraz bardzo usilnie i wydatnie popierali tę kolonizację, że nie tylko pozwalał na osadnictwo kolonistów — niemieckich chłopów, lecz sprowadzał też rycerzy-Niem-ców i nadawał im obszerne majątki ziemskie oraz rozległe zwolnienia w przywilejach immunitetowych. Temu właśnie przeciwni byli jego baronowie i szlachta kujawska i nie dawali na te akty woli książęcej swego consilium i swego consensus. Mimo to książę, nie licząc się z tym przeciwnym sobie stanowiskiem społeczeństwa, dalej prowadził zupełnie samowolnie swą 244 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. działalność kolonizacyjną oraz rozdawnictwo ziemi i przywilejów na rzecz rycerzy niemieckich i usiłował rządy swe sprawować w sposób absolutny, niezależny zupełnie od woli społeczeństwa. Wówczas to społeczeństwo użyło normalnego w tym czasie środka przeciw księciu, mianowicie skorzystało z ius resistendi, tj. zbuntowało się, powołując sobie na księcia brata Zie-momysłowego, Leszka Czarnego, księcia sieradzkiego, który poszedł za tym wezwaniem i Kujawy istotnie zajął (1277 r.). Wskutek interwencji księcia wielkopolskiego Przemyśla II zwrócił Leszek Czarny Ziemo-mysłowi Kujawy na warunkach ułożonych na specjalnym wiecu w miejscowości Ląd, które rzucają jasne światło na interesujące nas zagadnienie. Oto Zie-momysł musiał się zobowiązać, że nie będzie na dwór swój i do kraju sprowadzał rycerzy-Niemców, a przywileje nadawcze i immunitetowe, wydane na rzecz tych Niemców, „sine maturo consilio" swoich baronów, ogłasza i uznaje za „frivola et vana", czyli lekkomyślne, niedorzeczne i czcze, nieważne. Na przyszłość zaś, jeśli zechce lokować miasta lub wsie na prawie niemieckim, to będzie je mógł lokować „ad sue affec-tationem voluntatis", ale „cum consilio maturo baro-num suorum" 110. Widać więc, że sprawę lokacji miast i wsi na prawie niemieckim i wyposażenia ziemią polską rycerstwa niemieckiego uważali baronowie kujawscy za przynależną ich kompetencji, możliwą tylko za ich zgodą. Skoro zaś książę bez ich zgody i wbrew ich woli samowolnie tych aktów dokonywał, wypowiedzieli mu no Kod. Wpolskl, t. I, nr 482; por. R. Gródecki, Do genezy artykułu o wypowiedzeniu posłuszeństwa, „Przegl. Współcz.", R. 16, 1937, nr 5 i osobna odbitka, s. 18. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 245 posłuszeństwo, po czym dla swego zwyczajowego i łamanego przez władcę uprawnienia zdobyli sankcję pisemną, wedle której sam książę uznał się już w tej sprawie za skrępowanego i ograniczonego prawnie koniecznością zgody ze strony swych baronów. Zwracam uwagę, że np. lokacja miasta Krakowa dokonana została przez księcia Bolesława Wstydliwego na wiecu w Koperni, więc za zgodą baronów, podobnie było w Wielkopolsce przy lokacji Poznania m. Interesującą w tym względzie wiadomość zachował jeden z roczników małopolskich, tzw. rocznik Traski, pod r. 1285. Leszek Czarny po stłumieniu z pomocą węgierską buntu części rycerstwa krakowskiego przeciw sobie wynagrodził mieszczan krakowskich za dochowaną mu wierność i obronę grodu na Wawelu przed buntownikami przywilejem pozwalającym na otoczenie miasta „fortissimis plancis et fossatis reni-tentibus militibus"ł12. Leszek nie liczył się w tym wypadku z „consensus et consilium", ale też miał dużo kłopotów z rycerstwem krakowskim, które trzykrotnie w znacznej swej części buntowało się przeciw niemu, powołując drogą elekcji innych książąt. Ale widać, że i tu rycerstwo sprawę przywilejów dla miast traktowało jako podległą jego „radzie i zgodzie". Zatem i w zakresie tej szczegółowej sprawy lokacji i uprzywilejowania miast na prawie niemieckim wytwarzała się równocześnie w różnych ziemiach polskich identyczna praktyka, iż książę lokacji tych dokonywa za zgodą baronów na wiecu. Na Kujawach złamanie tej praktyki, czyli zwyczajowego prawa, doprowadziło ni Kraków, Kod. m. Krak., t. I, nr 1; Poznań, Kod. Wpolskl, t. I, nr 321. na Mon. Poi. Hlst., t. II, s. 851. 246 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 247 do jej zagwarantowania na przyszłość prawem pisanym, czyli formalnym dokumentem, wydanym na wiecu i zaprzysiężonym uroczyście przez odnośnego księcia, tj. Ziemomysła. Na gruncie rozpoznanych aktów i epizodów dziejowych można zatem ugruntować sobie tego rodzaju stanowisko, że rada i zgoda baronów, udzielana księciu na wiecu przez faktyczne jej uwzględnianie, nabrała charakteru prawa zwyczajowego, w myśl którego władca w szeregu spraw musiał tej rady zasięgać i co do zgody się upewniać, by jego zarządzenia uznawane były przez społeczeństwo za ważne i prawomocne. W niektórych zaś dzielnicach, jak w Małopolsce, dla wszystkich spraw, a na Śląsku i Kujawach za niektórych książąt dla pewnych spraw, społeczeństwo, tj. owi baronowie, uzyskali pisemne poręczenie tej swojej zdobyczy politycznej w przywilejach wydanych przez odnośnych książąt. Na ich gruncie wiec stał się instytucją stałą władzy państwowej i posiadł wyodrębnioną, sobie tylko właściwą kompetencję dla większej lub mniejszej ilości spraw, zależnie od warunków każdej dzielnicy. W ten sposób nieograniczona prawnie władza księcia doznała formalnego, prawnego ograniczenia, a wiec stał się tym właśnie organem społeczeństwa, ograniczającym nie tylko faktycznie — jak przyjmował Zachorowski — lecz i prawnie władzę monarszą Piastów XII i XIII w. Dodatkowo zatrzymam się jeszcze nad tym, w jaki sposób zgromadzeni na wiecu baronowie objawiali swą wolę, mianowicie, czy odbywało się to pod postacią jakiegoś aktu, choćby zbliżonego do głosowania. Przyjmuje się dosyć powszechnie, że consilium (czyli rada) i consensus (czyli zgoda) były to akty, które mieszały się ze sobą i były właściwie ze sobą połączone us. W toku obrad wyjawiano wobec władcy swe zdanie, które przedstawiało się przede wszystkim jako uzasadniona rzeczowo, udzielona mu rada. Przez to samo jednak oświadczano zarazem zgodę na załatwienie sprawy w duchu udzielonej opinii i do osobnego formalnego aktu głosowania już nie dochodziło, zwłaszcza że zasada liczebnej większości nie była owym czasom znana. Tutaj jest niezbędne jedno bardzo ważne zastrzeżenie: oto w obradach ciał kolegialnych ówczesnego kościoła, tj. w kapitułach katedralnych, wytwarzała się u nas od początku XIII w. praktyka decydowania większością, o ile nie było jednomyślnej zgody, uważanej za objaw „inspirationis divinae". Więc np. znane są wypadki wybierania biskupów przez kapituły nie tylko jednomyślnym wyborem, ale i przez większość, co zatwierdza następnie papież. W akcie takiego wyboru musiało się odbywać formalne głosowanie, oddawanie wotów, skoro np. wiadomo, że przy drugim w Polsce wyborze kapitulnym (w r. 1211 w Poznaniu) elekt magister Paweł otrzymał 21 głosów za i 3 przeciw 1U. Następnie można stwierdzić u nas już w XIII w., że w myśl wskazówek idących wprost z Rzymu, mianowicie w bullach papieskich, zaszczepiano na naszym gruncie nowe zapatrywanie, że w razie niezgodności kolegium duchownego ,,maior pars", czyli większość, jest tym samym „pars consilii sanio-ris", jest przedstawicielką rady zdrowszej czyli lepszej, rozumniejszej, wedle której winna wypaść decyzja. Oznaczało to uznanie miarodajności większości głosujących. Co prawda od początku u nas, bo od wy- 113 S. Zachorowski, Colloquia, s, 42 - 49. H4 Kod. Wpolski, t. I, nr 74. >-^mm 248 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 249 tf*frł<- %iftó: ljHfc.,B boru z r. 1208, mniejszość protestowała przeciw większości 115, nie chcąc się podporządkować i nie chcąc uznać zasady większości, co było wynikiem odwiecznego nawyknienia do zasady jednomyślności. I znane są przypadki, że po dwóch rozbieżnych wyborach dokonywano trzeciego zgodnego, uznawanego za obowiązujący, jako dokonany „per inspirationem". Niechęć mniejszości do poddania się woli większości nie narusza zupełnie tezy, że zasada większości została do nas przeszczepiona i że zaczęła sobie torować drogę do praktycznego uznania w życiu. Zatem i głosowanie było praktykowane w XIII w., i zasada liczebnej większości była znana ówczesnemu społeczeństwu. Chodzi o to tylko, czy je stosowało tylko duchowieństwo w swych organach samorządu kościelnego, czy też już i społeczeństwo świeckie za tym wzorem podążyło w swoich urządzeniach politycznych. Cały szereg omówionych poprzednio konkretnych przykładów uświadamia zupełnie jasno, że na wiecach dochodziło do uchwał („laudavimus in colloąuio", „approbatum est in colloąuio") i że dochodziło do nich „de unanimi" albo też „de communi consilio et consensu", że więc były to uchwały jednomyślne. Również wyrażenie „nullo contradiceńte", tj. bez niczyjego sprzeciwu, przekonywa, że kontrolowano zdanie wszystkich, i stwierdzano, iż nie ma rozbieżności, nie ma nikogo przeciwnego, czyli że jest jednomyślność. Zasada jednomyślności była właściwością owych prasłowiańskich wieców z doby plemiennej i prawdopodobnie istnienie jej u nas w XIII w. może być uważane za pozostałość z owej dawniejszej epoki. Jak wiadomo też — 115 Mon. Poi. Hist., t. II, s. 801, przyp. 4, bulla papieża Innocentego III z 1208 r. przeszła w czasy nowożytne, stanowiąc kulę u nogi naszego parlamentaryzmu. Ale nie sięgając zbyt daleko w czasy nowsze, pragnę stwierdzić, że w okresie gorączkowego i częstego wiecowania społeczeństwa naszego podczas bezkrólewia po śmierci Ludwika Węgierskiego uchwały zapadły z reguły (prócz jednego wyjątku dwóch głosów przeciwnych)116 jednomyślnie i były natychmiast zaprzysięgane przez ogół jako wiążące wszystkich. A gdy na wiecu w Radomsku w 1384 r. uchwalono organizację tymczasowego zarządu ziemskiego aż do koronacji króla, to wybrane dla poszczególnych ziem komisje, złożone z 8 członków, miała bezwzględnie obowiązywać zasada jednomyślności i tylko uchwały jednomyślne miały posiadać moc obowiązującą. Wyraźnie to sformułowano w akcie obejmującym uchwały wiecu radomskiego, że owi członkowie komisji ziemskich — szlachta i mieszczanie — „unanimiter debent consulere pro communi bono et utilitate ipsius regni, quia volumus [eos] esse unanimes et concordes" m. W danym razie warunek jednomyślności szedł po linii interesów mieszczan, których było dwóch na sześciu szlachty, zatem w razie wprowadzenia zasady większości mogli oni łatwo być w każdej sprawie zmajoryzOwani, przegłosowani tak, że ich uczestnictwo mogłoby się okazać w gruncie rzeczy bezcelowe. Ale na tle ogólnych dziejów zasady większości w ciałach zbiorowych u nas można przyjąć, że to zaakcentowanie zasady jednomyślności w r. 1384 było wynikiem zwyczaju prawnego dotąd no Kronika Janka z Czarnkowa, § 64, Mon. Poi. Hist., t. III, s. 723 - 724, wiec w Radomsku 1382 r. UJ J. S z u j s k i, Uchwały zjazdu w Radomsku dnia 2 marca 1384. Przyczynek do dziejów ustawodawstwa polskiego XIV wieku, „Rozpr. i Sprawozd. Wydz. Hist.-Filoz. AU", t. I, 1874, s. 163 - 173. 250 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 251 obowiązującego i w praktyce, i w świadomości powszechnej. Wiek XIII zatem będzie też można uznać jeszcze za okres panowania zasady jednomyślności w obradach kolegialnych. Zbierając w krótko sformułowaną całość to, co powiedziałem szczegółowo o organizacji wiecu, mogę obecnie stwierdzić, co następuje: wiec nie jest równoznaczny ze zwykłym otoczeniem księcia, „curia prin-cipis", jak to przyjmował Zachorowski, lecz był zupełnie wyraźnie skrystalizowaną instytucją naszego ustroju państwowego w epoce piastowskiej. Wiec składał się z trzech składników, mianowicie z księcia, z baronów, tj. urzędników państwowych, oraz z tłumnego zebrania ogółu szlachty i duchowieństwa, a w pewnej mierze i wolnych kmieci. Tłum nie stanowił biernej masy ciekawych widzów, lecz niezbędne prawnie wymagane tło dla czynności prawnych, przedsiębranych na wiecu, które dzieją się jawnie „publice in pleno colloąuio" pod niewątpliwą presją, jaką wywiera obecność ogółu szlachty na jej urzędnicze przedstawicielstwo, które korzysta już wyłącznie z prawa dawania consilium i consensus na zamierzenia władcy. Pod wpływem ogółu wiecowników jawna rada i zgoda tej urzędniczej reprezentacji rodów rycerskich musiała zawsze iść po linii interesów tych rodów, tj. ogółu społeczeństwa. Urzędnicy, pierwotnie nadworni, przemienili się w XIII w. już w urzędników ziemskich, związanych ze swymi ziemiami i reprezentujących interesy tych ziem wobec księcia. Dlatego wiec należy uważać za organ reprezentacyjny społeczeństwa. Nie uzyskał on jeszcze jednak zupełnej samoistności wobec władcy. Prócz wieców rewolucyjnych i elek- cyjnych, wszystkie inne zwoływane są przez książąt i odbywają się w miejscu i czasie wskazanym przez księcia, ale w jego koniecznej obecności, gdyż on jest niezbędnym składnikiem wiecu. Rola wiecu nie jest zatem samodzielna w zakresie inicjatywy prawodawczej czy jakiejkolwiek innej, polega jedynie na kontrolowaniu zamierzeń władcy i ograniczaniu ich kon-sensem, tj. jego ewentualnym odmówieniem. Wiec sam nie może swej woli narzucić księciu i przeprowadzić pozytywnie własnego zamierzenia, ale może zająć negatywne stanowisko wobec zamierzeń monarchy i sparaliżować jego wolę względnie nagiąć ją do swego stanowiska. Jakkolwiek więc rola wiecu była jeszcze zacieśniona, stanowiła jednak nader ważną zdobycz społeczeństwa, bo ograniczała prawnie dotychczasową monarchię absolutną, tj. prawnie nie ograniczoną. Periodyczne odbywanie się wieców, dosyć długie ich trwanie, szeroko zakrojona kompetencja sądowa, prawodawcza i administracyjna, razem rysy te składają się na obraz instytucji żywotnej i ważnej w życiu wewnętrznym księstw polskich XIII w. Dopełnia tej charakterystyki rys stwierdzony przez Balzera, mianowicie że udział w wiecu nie wynikał z zaproszenia lub wezwania książęcego, lecz był podmiotowym prawem wszystkich urzędników, zatem wiec, jako zebranie ludzi uprawnionych do wyrażenia rady i dania lub odmówienia zgody, zdobył sobie głos rozstrzygający, decydujący, nie był zaś ciałem doradczym jedynie, za jakie je uważał Zachorowski. Co prawda, ten głos decydujący był — jak zaznaczyłem — tylko negatywny w sprawach prawodawczych czy administracyjnych. W sprawach zaś sądowych nastąpiło dalsze wydoskonalenie się kompetencji baronów, bo tu 252 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 253 oni pozytywnie wydawali decyzję. Widzieliśmy, że nawet niektóre dokumenty książęce w ten sposób formułowały rolę sądową baronów, że „visum est baro-nibus nostris in colloąuio congregatis", „barones nostri adiudicaverunt" itp., że zatem czynną, pozytywną rolę ich stwierdzają sami książęta, choć następnie oni ogłaszali wyrok baronów jako swój. Najplastyczniej da się ująć ta stopniowa zmiana w ustroju państwa piastowskiego, uzmysłowiona ewolucją wieców, w ten sposób, że jedyny przedtem, niepodzielny czynnik władzy w państwie i jedyne źródło prawa, tj. monarcha, uległ niejako rozszczepieniu na dwie części: 1) dla pewnych spraw nadal pozostał monarcha jako czynnik nieograniczony w swej inicjatywie decyzji, 2) dla innych spraw stał się wiec, tj. monarcha wespół z baronami, a w obecności ogółu ludności, właściwą instancją prawodawczą, administracyjną i sądową. Poza monarchą i bez monarchy wiec nie zdobył sobie żadnego pola działania; monarcha pozostał jego niezbędnym składnikiem, ale już nie mógł decydować sam, lecz w zgodzie z baronami (z wyjątkiem wieców rewolucyjnych XI w. i w czasie interregnum 1194 r.). Takie dziedzictwo pozostawił po sobie wiek XIII wiekowi XIV w zakresie ewolucji władzy naczelnej w państwie. W paru słowach pragnę wskazać, co się z tym dziedzictwem stało, jak ono podziałało na nasz ustrój państwowy XIV w. Owo rozszczepienie się czynnika władzy w państwie poszło jeszcze dalej, bo obok monarchy samego lub monarchy z baronami i szlachtą na wiecu zna wiek XIV jeszcze monarchę z radą przyboczną, „dominus rex, suo consilio". Zadatki tej rady królewskiej istniały już w XIII w. jako „curia principis", choć niezbyt wyraźnie pod względem swych funkcji występowała ta curia. Miała znaczenie przybocznej rady fachowców — urzędników, zmieniających się często w otoczeniu 'księcia. W XIV w. jest to organ stały przy boku króla, złożony z osób dowolnie przez niego powoływanych; rola ich była prawie tylko doradcza, więc nie wiązała króla, faktycznie jednak wpływy uczestników rady były olbrzymie. Toteż np. Karol IV i margrabiowie brandenburscy wypłacali pensje i czynili nadania na rzecz niektórych doradców Kazimierza Wielkiego, aby uczynić ich rzecznikami swej polityki przy królu118. Monarcha poddawał się lub sprzeciwiał swym doradcom, a ta możność swobodnego decydowania o tyle mu właśnie odpowiadała, że — otaczając się chętnie tym gronem doradców — nie zwoływał król wieców, bo one by go prawnie ograniczały, zwłaszcza na gruncie Małopolski, gdzie powstało główne obecnie ognisko władzy państwowej, po ustaleniu stolicy królewskiej w Krakowie. Nie zwołując lub bardzo rzadko zwołując wiece ogólne, musiał król przeprowadzić nowy podział ich kompetencji i przydzielić innym organom ich funkcje. Więc sprawy administracji bieżącej przejął sam z powrotem, a dopuszczając do głosu doradczego swoje consilium regale, zaspokajał aspiracje najwyższych urzędników, którzy wobec tego tracili swe bezpośrednie zainteresowanie dla instytucji wieców, skoro i bez wieców byli dopuszczeni przez monarchę do faktycznego współudziału w zarządzie państwem. Funkcje sądowe dawnych wieców powierzono nowym instytucjom sądowym, które właśnie zorganizo- H8 Por. R. Gródecki, Rozstanie się Śląska z Polską w XIV wieku, Katowice 1938, s. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 254 wano, jako colloąuia sądowe. Ta nazwa jest wskazówką, że objęły one w spuściźnie kompetencje sądowe po dawnych wiecach, a „ąuaestiones haeredi-tariae" i sprawy sporne poddanych z państwem stanowiły główny zasób spraw na tych kolokwiach sądowych nowego typu. Organizacja ich wypadła nieco odmiennie w Wielkopolsce i na Kujawach, tj. tam, gdzie był urząd starostów, a odmiennie w Małopolsce, gdzie gO' nie było. Ale skład kolokwiów był w gruncie rzeczy ten sam: byli to urzędnicy, tj. baronowie danej ziemi. W Wielkopolsce starosta im przewodniczył, jako zastępca, czyli namiestnik królewski, zaś w Małopolsce teoretycznie przewodniczył król, ale oczywiście pojawiał się rzadko, wobec tego tu zwyciężyła zasada, że „barones in colloąuio congregati representant no-stram personam regiam" 119. Poza tą różnicą organizacyjną krył się jednak ten sam stan faktyczny, mianowicie kolegium urzędników ziemskich wykonywało w imieniu króla, ale już bez niego, najwyższe sądownictwo dla szlachty i dla duchowieństwa (o ile ono w „ąuaestiones haereditariae" musiało stawać przed sądami świeckimi). Uprawnienia baronów zatem postąpiły tu naprzód od doby wiecowej: tam wraz z księciem odbywali oni sąd, tu już sami, choć w imieniu króla, który pojawiał się tylko wyjątkowo od czasu do czasu. Uprawnienia administracyjne wiecu przejął — jak wiadomo — monarcha, przybierając sobie organ doradczy w postaci consilium domini regis, które go prawnie nie ograniczało. W tym więc zakresie nastąpiło wzmocnienie władzy monarszej, wcale znaczne za no Statut warcki 1423 r., § 13, Starodawne prawa polskiego pomniki, t. I, wyd. A. Z. H e 1 c e 1, Kraków 1876, s. 316. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 255 Kazimierza Wielkiego, jak można sądzić z różnych dziedzin jego działalności, prowadzonej nieraz wbrew woli i interesom społeczeństwa, jak np. owe rewindykacje własności ziemskiej państwa, prowadzone przez włodarzy i starostów, które wywołały w całym kraju, a zwłaszcza w Wielkopolsce, silne wrzenie i doprowadziły po śmierci Kazimierza Wielkiego do procesów o restytucję dóbr skonfiskowanych „iniuste" 120. Natomiast w dziedzinie prawodawczej wiec nie dał się usunąć ani ograniczyć, tej kompetencji nie dał sobie odebrać. Wiadomo, że Kazimierz Wielki musiał zwoływać wiece ustawodawcze, by przeprowadzić zamierzoną unifikację prawną Królestwa Polskiego, tj. ujednostajnienie prawa i procedury sądowej w całym państwie. W statutach, jakie wydane zostały na tych wiecach, w wielu artykułach przyznaje król, że odnośne zarządzenia wynikały ze współdziałania wiecu 121: „omnes constituciones... edite... in colloąuio ge-nerali in Wislicia", „de nostrorum baronum basso con-silio statuimus", ,,visum extitit nostris nobilibus in colloąuio generali, quod et nos [!] decernimus perpetuo observandum", „statuimus de nostrorum baronum vo~ luntate", „visum extitit nobis et nostre milicie", a naj-charakterystyczniejsze: „statuit nostrorum baronum auctoritas", gdzie wręcz baronom przyznano rolę samoistną w decyzji prawodawczej. Poza tym jednym wypadkiem wszystkie inne określenia wskazują, że wiec jest tym, czym był, to znaczy ciałem złożonym z monarchy i baronów, działających łącznie, razem. I ich łączna powaga, „auctoritas", jest 120 Por. w niniejszym tomie rozprawę Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego. 121 Cytowano według wydania w Starod. prawa poi. porań., t. I, s. 200 - 202, 204. S8SS 256 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. czynnikiem tworzącym prawo. Fakt, że mimo zupełnie wyraźnej inicjatywy wielkiego króla i mimo jego usilnych dążności, by dać całej Polsce jednolite prawo, nie udało mu się tego celu osiągnąć, bo Wielkopolska obstawała przy swoich, a Małopolska przy swoich odmiennych zwyczajach prawnych, ten fakt jest dowodem, że wola króla w zakresie ustawodawczym była prawnie ograniczona, skrępowana: wbrew woli baronów różnych ziem nie mógł on i nie ośmielił się narzucić im wedle własnej intencji jednakowych przepisów prawnych i musiał poprzestać na osobnej kodyfikacji dla każdej połowy państwa. Jest to też wskazówka, że zasada większości nie miała tu zastosowania, bo król niewątpliwie umiałby się postarać o większość, skoro jednomyślnej zgody nie mógł osiągnąć. W dziedzinie zatem najważniejszej, bo prawodawczej, wiec jako reprezentacja społeczeństwa zdołał ocalić swe prawa zdobyte w XIII w., nie pozwolił ich sobie ani odebrać, ani nawet ograniczyć. W tej dziedzinie władza monarchy pozostała już ograniczona. To, co Za-chorowski przytacza na dowód, że Kazimierz Wielki prowadził ustawodawczą działalność samoistnie poza wiecem, polega na błędzie 122, odnośne zabytki bowiem nie należą ściśle do ustawodawstwa, są to bowiem ordynacje, czyli rozporządzenia monarchy i jego rady przybocznej, regulujące stosunki w obrębie bezpośredniego majątku państwowego (tj. w salinach bo-cheńsko-wielickich, w dobrach ziemskich, w handlu solą itp.). Jak każdy szlachcic lub biskup mógł swobodnie zarządzać własnym majątkiem, tak też i król swoim, tj. państwowym, i tu ingerencja wiecu nie była niezbędna. Ustawodawstwo jednak powszechne, dla 122 s. Zachorowski, Colloąula, s. 58 - 63. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 257 społeczeństwa wydawane, pozostało rezerwatem wiecu, jako organu tegoż społeczeństwa. Przedstawiłem ewolucję dziejową, wskutek której nieograniczona pierwotnie władza naszych monarchów z dynastii piastowskiej uległa doniosłemu przeistoczeniu, stała się władzą najpierw faktycznie, a następnie i prawnie ograniczoną; pokazałem ten czynnik, który ją w ten sposób dwojaki ograniczał, mianowicie baronów zebranych wraz z księciem na wiecu państwowym. Ale równocześnie z tą jakościową zmianą dokonywała się również doniosła ilościowa zmiana, wskutek której władza monarsza uległa uszczupleniu pod względem swego zasięgu terytorialnego, ponieważ znaczna i coraz znaczniejsza w ciągu XIII w. część obszarów państwa, jako własność prywatna, została wyjęta niejako ze związku państwowego, wyłączona spod władzy monarchy i jego urzędników. Działo się to na podstawie immunitetu, którego> dzieje i ostateczne wyniki będą przedmiotem moich obecnych rozważań. Immunitetem nazywamy przywilej, mocą którego władca wyłącza jedną lub więcej osób spod władzy wszystkich lub niektórych swoich urzędników, a w pewnych, najdalej idących przypadkach nawet spod władzy własnej. To jest najszersze ujęcie istoty immunitetu, ale oczywiście zróżniczkowanie możliwych wyłączeń spod władzy państwowej było dość znaczne. Najskromniejszy zakres ma immunitet wydany jednostce dla niej samej, więc np. immunitet nadany jakiemuś rycerzowi lub duchownemu, wyjmujący go osobiście spod sądownictwa wszystkich sądów prócz samego monarchy, a więc poręczający danej jednostce wyłącznie tylko osobiste sądownictwo samego monarchy. Tego rodzaju immunitety, dość charaktery- 17 — Polska piastowska 258 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. styczne dla państw zachodniej Europy, zwłaszcza we wcześniejszym średniowieczu, były u nas niemalże nie znane, są objawem zupełnie wyjątkowym i bez znaczenia, dlatego nie będę się nimi całkowicie zajmował. 0 wiele donioślejsze znaczenie miał taki immunitet, którego udzielił monarcha większej grupie społecznej; równał się on bowiem ograniczeniu lub całkowitemu zniesieniu władzy państwowej nad częścią poddanych. I znowu znaczenie takiego ograniczenia lub też zupełnego zniesienia władzy państwowej zależeć musiało w praktyce życia od tego, o jaką to grupę ludności chodziło, czy o warstwę mającą znaczenie polityczne w kraju, potężną swym stanowiskiem gospodarczym i społecznym, czy też o warstwę ubogą, bez wpływów na sprawy państwowe. Więc odmienne znaczenie dla naszego państwa miała dążność duchowieństwa, zwłaszcza wyższego, do wydobycia się spod władzy urzędników państwowych, a nawet samego księcia, a odmienne, gdy toż samo duchowieństwo rozpoczęło starania o wyłączenie swej poddanej sobie ludności wieśniaczej spod jurysdykcji organów państwowych. I gdy w tym drugim przypadku nasi książęta — jak wiadomo — w ustępstwach swych doszli do ostatecznego możliwego punktu, bo zrzekli się nawet własnej władzy i jurysdykcji nad tą ludnością wieśniaczą, to podobnego zrzeczenia nigdy duchowieństwo nie zdołało wymusić od książąt dla samego siebie, i musiało poprzestać na uwolnieniu spod podległości niższym od monarchy instancjom sądowym 1 świeckim — i to nie we wszystkich zresztą sprawach. Immunitet jednakże przyznawany większym masom ludności wieśniaczej miał to donioślejsze znaczenie, Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 259 że ponieważ ta ludność w sposób nieraz zwarty zamieszkiwała znaczne obszary kraju, to przez udzielenie jej pełnego immunitetu te obszary ziemi zostawały niejako wydzielone z państwa, bo wyjmowano je spod publicznej władzy organów państwowych. I ten typ immunitetu miał najdonioślejsze znaczenie dla ówczesnego państwa, bo je osłabiał pod względem materialnym, a uszczuplał pod względem terytorialnej rozciągłości jurysdykcję państwową. I temu właśnie typowi immunitetu głównie w badaniach naszych stosunków wewnętrznych w epoce Piastów poświęcano uwagę, starając się ocenić jego właściwe znaczenie. I ja też zacznę od przedstawienia tego typu przywileju immunitetowego, zwłaszcza że i pod względem chronologicznym jego pojawienie się jest zjawiskiem najwcześniejszym w naszych dziejach wewnętrznych. Definicja tego typu immunitetu może być nieco inaczej sformułowana, mianowicie będzie to wyjęcie pewnego terytorium wraz z zamieszkującą go ludnością wieśniaczą spod władzy wszystkich lub niektórych organów państwowych, w pełnym lub częściowym zakresie ich funkcji urzędowych. Już z tej definicji wynika rozróżnienie immunitetu pełnego lub niepełnego. W przypadku udzielenia immunitetu pełnego odnośne terytorium w całości ulegało faktycznemu i prawnemu wyłączeniu z państwa, w przypadku zaś immunitetu niepełnego do tego nie dochodziło, natomiast związek l;ikiego terytorium z państwem osłabiał się. W obu przypadkach władza państwowa, nie ulegając w zasadzie żadnemu przekształceniu co do swej treści i i.stoty, kurczyła się co do swego zasięgu terytorialnego. Gdy się zaś przyjrzeć bliżej, w jakim zakresie pań- 260 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. stwo zrzekało się swej władzy na tych terytoriach, to się okaże, że albo zabraniano wstępu w charakterze urzędowym na zimmunizowane terytorium urzędnikom skarbowym, albo też sądowym. Na gruncie tego rozróżnienia przyjęła się w naszej nauce terminologia: immunitet skarbowy (albo też ekonomiczny, gospodarczy) i immunitet sądowy. Przywileje immunitetowe u nas rzadko mają brzmienie tak znamienne dla immunitetu w państwach zachodnich, mianowicie „damus immunitatem ab introitfu iudicum" etc, natomiast niemal stale używają wyrażeń: „damus libertatem ab...", ,,volumus, ut gaudeant libertate ab...", lub „liberamus eos ab iudicio" etc. Ta właśnie tzw. formułka liberta-eyjna wywierała — dosłownie brana -— wrażenie na niektórych badaczy, że ludność uzyskiwała tu tak obszerne wolności, że więc jej położenie gospodarcze i prawne doznawało ogromnej zmiany na lepsze123. Jeśli taki pogląd mógł się z punktu widzenia logiki wydawać możliwy, gdy chodziło o zwolnienia od podatków państwowych, to był wręcz niemożliwy do przyjęcia, gdy chodziło o jurysdykcję sądową. Bo gdy jej uchylenie przez immunitet uznać za bezwzględne, to należałoby przyjąć, że ogromne rzesze ludności uzyskały gwarancję nieodpowiedzialności sądowej za wszelkie przestępstwa, co by było- przecież absurdem. Ale w obu działach immunitetu można wykazać całym szeregiem dokumentów, że bynajmniej nie szło tu o uwolnienie definitywne od podatków czy od pod-władności sądowej, lecz jedynie o przekazanie władzy w obu tych dziedzinach przez państwo właścicielowi Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 261 ziemi. Z tego punktu widzenia immunitet był przywilejem udzielanym nie ludności wieśniaczej, lecz właścicielowi ziemi, na której ta ludność żyła i pracowała, a istota tego przywileju polegała na tym, że państwo przenosiło z siebie na tego prywatnego właściciela prawo do poboru podatków państwowych i do wyr konywania władzy sądowej nad ludnością wieśniaczą mieszkającą w dobrach odnośnego właściciela ziemskiego 124. Takie postawienie kwestii od razu uprzy-tomini zasadnicze konsekwencje nadań przywilejów immunitetowych: oto państwo traciło swe dochody podatkowe, więc osłabiało się pod względem materialnych sił, oraz traciło swą jurysdykcję sądową nad częścią ludności i terytoriów, natomiast właściciele prywatni otwierali sobie tym sposobem nowe źródła bardzo wydatnych dochodów oraz zyskiwali sądową władzę nad ludnością wieśniaczą. Zaś ta ludność wieśniacza w razie nadania pełnego immunitetu traciła swój dotychczasowy charakter poddanych monarchy, tj. państwa, ponieważ jej związek z państwem i z monarchą zostawał rozerwany w tych dwóch najistotniejszych dziedzinach ówczesnej władzy państwowej (a także co do służby wojskowej), natomiast zyskiwała charakter poddanych prywatnych, dla których najwyższym sędzią i odbiorcą świadczeń stawał się ich pan prywatny. To sądownictwo prywatne, oparte na fakcie posiadania przez szlachcica czy duchownego ziemi na własność dziedziczną, czyli patrimonium, określamy właśnie nazwą sądownictwa patrymonial-nego; wykonywał je bowiem w charakterze właściciela ziemi, nie będąc wcale urzędnikiem państwowym. 123 wśród nowszych badaczy pogląd taki wyraził S. Arnold, Władztwo biskupie na grodzie wolborskim w wieku XIII, Lwów-War-szawa 1921, s. 49 - 50. 124 Por. R. Gródecki, Początki immunitetu w Polsce, Lwów 1930, s. 8 - 18. **«*™ * * ją* I , 262 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Gdy się zważy, że byli właściciele ziemscy, do których należało 100, 200 lub jeszcze więcej wsi, a więc nieraz tysiące ludności, łatwo sobie uzmysłowić, jak wielkie w swojej sumie było owo osłabienie potęgi materialnej państwa przez rezygnację z poboru danin i posług od tej licznej ludności i jak wielkie było owo skurczenie się jurysdykcji państwowej pod względem terytorialnym. Łatwo zrozumieć, że bardziej zwarte terytoria, złożone z kilkudziesięciu wsi położonych gęsto obok siebie, zaczęły tworzyć eksterytorialne enklawy, coś w rodzaju państwa w państwie. Były to bowiem terytoria ze zorganizowanym odrębnie zarządem skarbowym i sądowym, nie podległe państwu. Największym takim terytorium, wyjętym spod władzy księcia i państwa, była kasztelania łowicka arcybiskupów gnieźnieńskich, złożona z przeszło 100 wsi, i kasztelania nysko-otmuchowsfea biskupstwa wrocławskiego na Śląsku; w obu tych terytoriach uzyskali ich prywatni właściciele największą pełnię praw państwowych w największym równocześnie zakresie terytorialnym. Takie jest — w najbardziej zasadniczych punktach ujęte — znaczenie immunitetu dla ówczesnego państwa i takie główne zmiany wywoływał immunitet w ustroju społecznym i gospodarczym. Chodzi teraz o to, by ustalić, kiedy się zaczęła ta tak doniosła ewolucja oparta na przywilejach immunitetowych, jaki był jej przebieg i znaczenie w XIII w., i wreszcie, do jakich ostatecznych wyników doprowadziła ona w XIV w. Co do pierwszego zagadnienia, to dwa były dawniej gotowe i szeroko w nauce przyjęte poglądy co do początków immunitetu. Mianowicie wedle jednego z nich Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 263 na wiecu łęczyckim 1180 r. dokonany został pierwszy wyłom w nie naruszonym poprzednio prawie książęcym, a to przez udzielenie po raz pierwszy ludności dóbr kościelnych (przede wszystkim w diecezji krakowskiej) immunitetu od dwóch ciężarów podatkowych, tj. od tzw. stanu i od obowiązku dostarczania podwód125. Wedle drugiego poglądu okres immunitetowy w Polsce należy zaczynać dopiero od wielkich przywilejów z r. 1210 i 1215, zawierających immunitet dla dóbr i ludności arcybiskupstwa gnieźnieńskiego i wszystkich biskupstw w granicach trzech względnie czterech księstw ówczesnych 126. Istotnie są to „wielkie" przywileje — ale przeoczono to, iż treścią ich nie jest bynajmniej nadanie immunitetu jako czegoś nowego, lecz odnowienie nadań immunitetowych wcześniejszych i przywrócenie tych nadań do stanu dawnego127, pierwotnego, bo uległy one widocznie jakiemuś [naruszeniu czy złamaniu, lub odwołaniu. Zatem daty 1210 i 1215 r. nie mogą uchodzić za daty otwierające dzieje i rozwój immunitetu w Polsce, należy się obejrzeć za wcześniejszymi. Co się zaś tyczy zjazdu z r. 1180, to w pracy Początki immunitetu w Polsce (Lwów 1930) wykazałem, że zwolnienie ludności wieśniaczej od stanu i podwód nie podpada pod definicję immunitetu, ponieważ to nie państwo i nie książę zrzekał się tych ciężarów od ludności i nie przekazywał ich właścicielowi ziem- '25 Za W. Abrahamem (Zjazd łęczycki z r. 1180, „Kwart. Hist.", R. 3, 1889, s. 385 - 405) pogląd ten przyjął S. Kutrzeba, Historia ustroju Polski w zarysie. Korona, wyd. VI, s. 46, a także przeszedł on np. do Historii Polski wydanej przez Inst. Hist. PAN (t. I, cz. 1, Warszawa 1957, s. 323). 126 o. B a 1 z e r, z powodu nowego zarysu historii ustroju Polski, „Kwart. Hist.", R. 20, 1906, s. 9. 127 Kod. Mpolski, t. I, nr 7; Kod. kat. krak., t. I, nr 10. 264 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. skiemu, lecz uległy tu kasacie ciężary obu tych kategorii, ponoszone przez ludność wieśniaczą w całym kraju na podstawie odwiecznego zwyczaju na rzecz różnych możnych panów, być może potomków dawnych dynastów plemiennych i szczepowych. Jako przeżytek z dawnej przedpiastowskiej doby przetrwały one w pewnych rozmiarach tak długo, aż uległy zniesieniu w r. 1180. Natomiast prawa księcia i jego urzędników do stanu czy podwód, podobnie jak do innych ciężarów, nie tylko nie zostały w tym momencie uszczuplone, lecz raczej wzmocnione, skoro im usunięto z drogi analogiczne uprawnienia niektórych jednostek spośród społeczeństwa, konkurujących niejako z księciem w zakresie tych uprawnień. Zniesienie ich, dokonane na wiecu „de consilio" tychże panów świeckich, było ich wzajemnym ustępstwem w stosunku do siebie: odtąd nikt z nich nie korzystał już wprawdzie z tych zwyczajowych praw na szkodę ludności drugiego, ale też z powodu wzajemności tego ustępstwa sam również już nie ponosił tej samej szkody ze strony innych panów. Tu istotnie zyskiwał ogół ludności wieśniaczej, a szczególnie w dobrach katedry krakowskiej, toteż katedra ta postarała się o zatwierdzenie papieskie dla tej uchwały wiecowej 128. Jakkolwiek zresztą byśmy się zapatrywali na zna-czeinie rzeczowe tej reformy z r. 1180 129, tj. gdyby ją nawet uznać za przywilej immunitetowy wydany przez księcia Kazimierza Sprawiedliwego dla biskupstwa krakowskiego, to mimo wszystko trzeba będzie stwierdzić jako fakt niewątpliwy, że w takim razie nie był on bynajmniej pierwszym u nas immunitetem i pierw- Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 265 szym wyłomem w prawie książęcym, bo to prawo książęce, już znacznie wcześniej i wielokrotnych doznało wyłomów przez wydanie całeg.o szeregu wcześniejszych przywilejów immunitetowych. Na nie właśnie pragnę zwrócić uwagę: 1. Dokument legata Idziego z r. 1124-1126, zatwierdzający nadania z r. 1105 13°, a częściowo wcześniejsze z XI w. z czasów Bolesława Śmiałego i królowej Judyty Marii, wymienia jako uposażenie klasztoru benedyktynów w Tyńcu 6 osad koło Tyńca przy Krakowie wraz z ich, zresztą nieliczną, ludnością i mówi o nich: ,,que ville a'b omni sunt pensione ducis immunes". Zatem one posiadały pełny już immunitet skarbowy od podatków na rzecz księcia. W przeciwieństwie do nich wymieniono dalej ludność kilkunastu innych wsi i powiedziano o nich, że ,,hi omnes homines... ecclesie Thynciensi tributum et strozam cum pomocne solvunt", po czym jeszcze inne miejscowości bez immunitetu. Ludność tych kilkunastu wsi zatem miała już nadany częściowy immunitet skarbowy, bo tylko od trzech danin, i płaciła je, jak to wyraźnie tutaj jest poświadczone i jak to przed chwilą dokładnie wyjaśniłem, na rzecz klasztoru, który wszedł tutaj w prawa książęce na mocy przywileju immunitetowego. We wszystkich tych wsiach mamy do czynienia z ludnością niewolną i z przypisańcami. Zatem możemy zakonkludować, że klasztor tyniecki uzyskał już na samym początku XII, a może nawet pod koniec XI w. immunitet skarbowy pełny dla kilku, a niepełny dla kilkunastu wsi zawsze w odniesieniu jeszcze tylko do ludności niewolnej i przypisańców. 128 Kod. WpolsM, t. I, nr 25. 129 Por. w niniejszym tomie Zjazd łęczycki 1180 r. 130 Album palaeographicum, wyd. S. Krzyżanowski, Kraków 1927, nr 18 i 19. ¦*a 266 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 267 2. Bulla gnieźnieńska z 1136 r.1S1, w której arcy-biskupstwo uzyskało zatwierdzenie — między innymi — kasztelani! żnińskiej z kilkunastu wsiami i ludnością w nich przypisaną „cum omni iurisdictione se-culari" i kasztelanii łowickiej „cum omni penitus iuri-dictione seculari". Nad tym określeniem wielokrotnie się zastanawiano, uważając je za niejasne. Najczęściej rozumiano je jako przekazanie arcybiskupowi wszelkich dochodów od tej ludności, zatem dopatrywano się w tym immunitetu skarbowego. Jednakże ponieważ dochody dannicze itp. są osobno w bulli wymieniane i ponieważ wyraz „iurisdictio" zawsze później oznacza jurysdykcję, czyli władzę sądową, ja osobiście uważam, że mamy tu do czynienia obok skarbowego także z immunitetem sądowym, znowu tylko w odniesieniu do przypisańców kościelnych. 3. Dokument Henryka sandomierskiego z r. 1166 dla klasztoru joannitów w Zagośeiu 132 zawiera nadanie obszaru czterech wsi nad Nidą i piątej w innej okolicy wraz z liczną przypisańczą ludnością, o której książę nadawca powiada, że ją nadaje klasztorowi ,,in ea libertate..., (ut) prefati... homines nulli iurisdictioni Polonice subiaceant, excepto servicio, quo fratribus hospitalis tenebuntur". Zatem żadnej jurysdykcji władzy państwowej polskiej nie mają podlegać, oddając się tylko służbie na rzecz braci szpitalnych, tj. swych obecnych panów prywatnych, właścicieli owych wsi. I tu obok skarbowego immunitetu, skoro mowa jest o servitium, należy przyjąć immunitet sądowy dla przypisańców 5 wsi klasztornych, ze względu na określenie „iurisdictio". 4. Wreszcie klasztor cystersów w Lubiążu na Śląsku w r. 1175 uzyskał od księcia Bolesława Wysokiego immunitet dla ewentualnych kolonistów niemieckich, których miał zamiar sprowadzać: „ab omni iure Polo-nico sine excepcione sint in perpetuum liberi" 13S. Jak wiadomo, zawsze później osadnictwo kolonistów Niemców musiało być poprzedzone nadaniem immunitetu tak skarbowego, jak i sądowego, bo sądzili się oni swym niemieckim prawem, zatem i to określenie mamy prawo uważać za immunitet sądowy i skarbowy, tu udzielony po raz pierwszy ludności wolnej, jaką u nas byli koloniści niemieccy. Ale równocześnie i wolni chłopi polscy, „Poloni non pertinentes ad ali-cuius domdnium", zostali w tym przywileju zwolnieni od wszelkich danin i posług, a zobowiązani w tej mierze tylko na rzecz klasztoru lubiąskiego. Tu więc mamy immunitet skarbowy dla wolnej ludności polskiej w r. 1175. Są to wszystko wiadomości zaczerpnięte tylko z oryginalnych dokumentów do r. 1180. Inne, przechowane w kopiach pominąłem, prócz tynieckiego, którego tekst uważany jest za autentyczny i wiarygodny. W świetle ich widać, że już przed r. 1180 w kilku okolicach Polski, na Śląsku, w Wielkopolsce, Mazowszu i w Ma-łopolsce, uczynione zastały lokalne i ograniczone treściowo wyłomy w prawie książęcym, ale w każdym razie już przed r. 1180 istniały. Po roku tym zaś również zachowały się w oryginalnych dokumentach dowody, że immunitet skarbowy i sądowy udzielany bywał różnym instytucjom duchownym dla ich majątków ziemskich. A nie jest to kwestią podrzędną ani 131 Kod. Wpolsfci, t. I, nr 7. 132 Album palaeographicum, nr 3. 133 Kod. dypl. Śląska, wyd. K. Maleczyński, t. I, Wrocław i'.i!i6, nr 55. 268 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. obojętną, bo ponieważ do niedawna te ślady nie były przez nikogo zebrane i drukiem ogłoszone, więc często występowano z poglądami, jakoby immunitet pojawił się u nas dopiero w XIII w. Np. Władysław Abraham w pracy poświęconej dziejom „pierwszego sporu kościelno-politycznego w Polsce", sporu, który między innymi toczył się o immunitet dla majątków kościelnych, dał dość obszerny zarys kwestii początków immunitetu na ziemiach polskich i jako najstarsze jego ślady przytoczył akty z początku XIII w., na ich podstawie domyślając się tylko w sposób nieśmiały, że może już niektóre przywileje immunitetowe wydane zostały pod koniec XII w.1M Kazimierz Ty-mieniecki wypowiedział twierdzenie, że immunitet sądowy u nas występuje dopiero po r. 1240, a w szczególności, że żaden z dokumentów Leszka Białego nie zawiera w sobie ani śladu immunitetu sądowego, lecz tylko ekonomiczny, czyli skarbowy135. Tymczasem około 10 dokumentów Leszka Białego wyraźnie dotyczy immunitetu sądowego, a przed r. 1240 naliczyć ich można w całej Polsce kilka dziesiątków. Widać wdęc, że stan badań naukowych jest u nas jeszcze znacznie w tyle za stanem wiadomości źródłowych drukowanych, a więc powszechnie dostępnych. Pragnę więc tę lukę uzupełnić i dać obraz całej tej ewolucji na gruncie całego materiału źródłowego. O ile chodzi o lata 1180-1200, można jeszcze zanotować następujące immunitety: Kazimierz Sprawiedliwy w dokumencie bez daty, ale z lat 1177-1194, 134 W. Abraham, Pierwszy spór kościelno-polltyczny w Polsce, s. 324 - 325. 135 k. T y m i e n i e c k i, Majętność książęca w Zagościli i pierwotne uposażenie klasztoru joannitów na tle osadnictwa dorzecza dolnej Nidy, Kraków 1912, s. 7. «s:.: -w.*«.-.V ^ Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 269 poświadcza, że kanonicy katedry krakowskiej na jego prośbę przyznali mu do dożywotniego użytku „iura ad eosdem canonicos pertinencia, utpote stan, nastawa, prevori et alia", a to w obrębie tzw. kasztelami chropskiej (w ziemi sieradzkiej), która przedstawiała się jako duży terytorialnie klucz majątkowy katedry krakowskiej136. Te prawa, przysługujące kanonikom, a dożywotnio przyznawane księciu Kazimierzowi Sprawiedliwemu, są to zwykłe iura ducalia. Kapituła mogła wejść w ich posiadanie jedynie na podstawie przywileju immunitetowego, uzyskanego wcześniej albo od Kazimierza Sprawiedliwego, albo nawet raczej od któregoś z jego poprzedników, bo dziwne byłoby, żeby Kazimierz sam je nadał, a następnie dożywotnio dla siebie odebrał z powrotem; raczej nadanie było dawniejsze, dokonane przez innego księcia, a Kazimierz wyprosił dla siebie od kapituły możliwość korzystania w kasztelani! chropskiej z tych praw, które już w zasadzie były przyznane kapitule i już nie przysługiwały księciu. Nie może więc ulegać wątpliwości, że kapituła krakowska posiadała już w drugiej połowie XII w. pełny immunitet skarbowy dla swych dóbr i ludności, przynajmniej dla kasztelanii chropskiej, która stanowiła główną podstawę uposażenia kapituły. Ale równocześnie należy przyjąć, że taki sam co najmniej immunitet posiadały też równocześnie i dobra biskupie, bo niepodobna sobie nawet tego wyobrazić, by biskup pozostał w tyle za swą kapitułą w zakresie rozwoju swych uprawnień; zawsze bowiem 136 Kod. kat. krak., t. I, nr 5; S. Z a i ą c z k o w s k i, Opole chrop-skie, przyczynek do genezy dawnych dóbr pabianickich kapituły krakowskiej, „Rocz. Łódź.", R. V, 1961, s. 131 - 154, przyjmuje, że Chropy stanowiły opole, a nie kasztelanię. 270 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. i wszędzie biskup był wcześniej i bardziej uprzywilejowany niż kapituła. Następny dokument, któremu należy się uwaga, to oryginalny przywilej konfirmacyjny z r. 1198 dla klasztoru bożogrobców w Miechowie, zawierający zatwierdzenie całego uposażenia, tj. nadań ziemi i uprawnień, w ciągu około 40 lat istnienia tego klasztoru 137. Dowiadujemy się z niego, że już Bolesław Kędzierzawy, a więc przed r. 1174, nadał czterem wsiom tego klasztoru „lifoertatem et perpetue immunitatis prero-gativam, ut omnes hereditates... ab omnibus publicis exaccioriibus et servitiis que in ducatu Polonie fiunt essent penitus absolute". Po czym następuje szczegółowe postanowienie wolności, by ludzie klasztorni ,,ad expedicionem non eant, castrum non edificent, poradlne et strozam non dent, monetario non obediant, povoz et podvode non tribuant". Mieszko Stary i Kazimierz Sprawiedliwy potwierdzili te nadania immunitetowe. Mamy tu do czynienia z ogólną najpierw klauzulą libertacyjną ,,od wszelkich publicznych podatków i posług", jakie obowiązywały w Polsce, a klauzula szczegółowa wymienia obowiązek wyprawy wojennej, budowy grodu, podatek poradlnego i stróży oraz posługę, zwaną powoź i podwoda, tj. dostarczanie koni albo też koni i wozów na potrzeby księcia. Jest to wszystko immunitet skarbowy. Z osobna na uwagę zasługuje owo „monetario non obediant", że nie mają 'być posłuszni mincerzowi. Ogólnikowe to określenie posłuszeństwa zostało już w nauce naszej objaśnione w tym duchu, że chodziło tu o podległość i posłuszeństwo sądowe dla mincerzy, 137 Kod. Mpolski, t. II, nr 375. ||v«-;K- Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 271 którzy stanowili równorzędną z sędziami targowymi najniższą instancję sądową w owych czasach 138. Zatem obok pełnego immunitetu skarbowego uzyskał klasztor miechowski też (choć ograniczony na razie) immunitet sądowy. Wszystko to zaś odnośnie do ludności tylko przypisanej i niewolnej. Dokument miechowski jest zachowany w nieposzlakowanym oryginale i cieszy się u wszystkich historyków pełną wiarygodnością. Posłuży on więc, jako kryterium dla oceny treści innego dokumentu z XII w., który również zachował się w oryginale, ale przez kilku dawniejszych uczonych uważany był za falsyfikat. Chodzi tu o przywilej Kazimierza Sprawiedliwego dla klasztoru joannitów w Zagościu nad Nidą, zawierający potwierdzenie wspomnianego już nadania księcia Henryka 139. Otóż dokument ten uważali Wojciech Kętrzyński, Franciszek Piekosiński i inni za falsyfikat140 względnie za dokument interpolowany, czyli nielegalnie uzupełniony, dlatego iż zawiera on następującą klauzulę immunitetową: ,,libertatem ora-nium tributorum vel serviciorum que morę Polonico ab aliis rusticis fieri solent, ne solvant tributum in foro, ne hospites ducant vel pascant, ne falconarios vel canumductores suscipiant, ne in expedicionem vadant, ne ad opus castni serviant sive solvant, ne postboves solvant". Wydawało się to niemożliwe owym uczonym, by już w XII w. mogła występować tak rozległa, szczegółowa formułka libertacyjną. Przeoczyli i^b R. Gródecki, Mincerze we wcześniejszym średniowieczu polskim, Kraków 1921, zwłaszcza s. 31. 139 Album palaeographicum, nr 4. 140 w. Kętrzyński, Studia nad dokumentami XII wieku, Kraków 1891, s. 98 - 100; Zbiór dokumentów średniowiecznych, wyd. K. Piekosiński, Kraków 1897, nr 29, s. 117-119; por. też Z. K o-/. łowska-Budkowa, Repertorium polskich dokumentów, nr 78. 272 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. oni to, że właśnie taka sama formułka znajduje się w owym przywileju dla miechowskich bożogrobców i że pochodziła już od Bolesława Kędzierzawego, Mieszka Starego oraz od Kazimierza Sprawiedliwego, który właśnie jest wystawcą kwestionowanego dyplomu dla klasztoru w Zagościu. Zatem co 'było możliwe w jednym akcie z XII w., nie może uchodzić za podejrzane i niemożliwe w drugim, zwłaszcza że i paleograficzna ocena tego dokumentu przez Krzyżanowskiego i Ty-mienieckiego doprowadziła do uznania go za oryginał zupełnie wiarygodny 141. Na gruncie oryginalnych, wiarygodnych dokumentów XII w. można stwierdzić bezpośrednio, że co najmniej arcybiskupstwo gnieźnieńskie i biskupstwo krakowskie oraz kilka klasztorów różnych reguł w różnych stronach Polski uzyskało już immunitet dla swoich majątków i ich ludności. Cechy tego immunitetu z XII w. są, że: 1) przede wszystkim dotyczy on ludności przypisanej i niewolnej i w odniesieniu do niej jest to immunitet skarbowy, najczęściej już pełny, choć parokrotnie ograniczony do niektórych tylko' ciężarów skarbowych ówczesnego „ius ducale", albo też do niektórych tylko wsi, a nie do całego majątku odnośnej instytucji kościelnej; 2) immunitet sądowy dotyczy tylko przypisańców i niewolnych przede wszystkim i jest formułowany ogólnikowo, w jednym zaś przypadku ograniczony do sądownictwa tylko najniższej kategorii (sądownictwa mincerzy); 141 S Krzyżanowski, Początki dyplomatyki polskiej, „Kwart. Hist.", B. 6, 1892, s. 784 - 785; K. T y m i e n i e c k i, Majętność książęca w Zagościu, s. 3 - 11. tfv. rfyanae Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 273 3) w jednym przypadku, mianowicie w dokumencie z r. 1175, immunitet przyznany został już ludności wolnej, tak niemieckiego, jak i polskiego pochodzenia, choć na razie tej ludności na miejscu we wsiach klasztornych nie było, a dopiero noszono się z zamiarem sprowadzenia jej; w zasadzie więc immunitet dla chłopów wolnych jest już znany XII wiekowi, choć w jednym teoretycznym na razie tylko przypadku. Ale obok oryginałów znany jest tekst kilku dokumentów z XII w., zachowany w kopiach późniejszych i transumptach. Na ich podstawie można stwierdzić dodatkowo, że jeszcze inne klasztory, jak cystersów w Sulejowie i Jędrzejowie oraz w Lądzie, otrzymały też już w obrębie XII w. niepełne immunitety skarbowe. Te sprawy przez niektórych autorów były okolicznościowo już omawiane i przyjmowane. Ale pozostał jeszcze znaczny zasób wiadomości, które w ogóle nie zostały dotąd wciągnięte do badań nad rozwojem immunitetu w jego najwcześniejszej fazie, tj. w XII w., a są bardzo obszerne co do treści i liczne co do ilości wypadków. Są to mianowicie wzmianki zawarte w dokumentach konfirmacyjnych XIII w., a dotyczące nadań dokonanych jeszcze w XII w. przez imiennie wymienionych książąt. Zatem nawet chronologię tych nadań pozwalają one choć w przybliżeniu przedstawić. Dotychczas zaliczano stale te wiadomości na karb stosunków XIII w., ponieważ są to dokumenty wystawione w XIII w. Należy więc na podstawie ich narracji różne nadania ziemskie i przywileje immunitetowe odliczyć na karb książąt z XII w. Niepodobna wszystkich tych wzmianek tu wymieniać, zwrócę uwagę na dwa dokumenty z XIII w., które w znakomity sposób rozszerzają horyzonty 1B — Polska piastowska 274 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. badawcze, o ile chodzi o ewolucję immunitetową z XII wieku. Mianowicie zwracam uwagę na dokument Konrada mazowieckiego z r. 1222 dla klasztoru kanoników regularnych w Czerwińsku nad WisłąU2, gdzie książę potwierdza temu klasztorowi wolności nadane przez jego dziadka Bolesława Krzywoustego i jego ojca Kazimierza Sprawiedliwego, mianowicie że homines ascripticii klasztoru czerwińskiego we wszystkich jego wsiach ,,non debeant ab aliąuo iudicari, nisi ab ab-bate loci", co oznacza immunitet sądowy dla wszystkich przypisańców. Nie jest ten immunitet pełny, bo książę zastrzega, że gdyby opat nie wymierzył sprawiedliwości sądowej, to wówczas będzie tych ludzi sądził książę lub wojewoda. Wszelkie zaś sprawy, w których chodzi o 'karę wynoszącą 50 grzywien srebra lub więcej, należą do wyłącznego sądownictwa książęcego. Dalej potwierdza książę immunitet sądowy dla klasztoru w zakresie spraw, w których używa się tzw. ordaliów, tj. sądów bożych, które — jak powiada •— należą ,,ab antiąuo" do klasztoru. A dla ludności pewnej wsi, poświadczając immunitet sądowy, zatwierdza jego rozmiary w sposób opisany, że mianowicie mają ci ludzie tak być pod każdym względem wolni „(liberi) sicut fuerant tempore Sironis et Ol-tonis", prócz pewnej sprawy specjalnej, zastrzeżonej do wyłącznego sądownictwa książęcego. Ustęp to niezmiernie doniosły, bo poświadcza, że w XII w. posiadali już nie tylko skarbowy, ale i ograniczony immunitet sądowy świeccy właściciele ziemscy; ów Żyro, to znany z czasów Leszka Bolesławowica (przed r. 1186) i Kazimierza Sprawiedliwego wojewoda mazowiecki, i«2 Kod. mazowiecki, nr 212. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 275 Olto to jego syn; on więc w swej wsi, którą potem nadał klasztorowi ezerwińskiemu, miał już immunitet. Jeden z dokumentów klasztoru cystersów w Mogile pod Krakowem, prawie współczesny, bo z r. 1225, poświadcza, że znany z czasów Bolesława Krzywoustego magnat Prandota Odrowąż posiadał też przywilej odbywania sądów bożych (ordalia) dla swej ludności przypisanej w Prandocinie i innych wsiach 14S. Zatem nie tylko duchowieństwo, jak na to wskazywały dokumenty zachowane z XII w., lecz — za jego przykładem niewątpliwie — także i panowie świeccy już od czasów Bolesława Krzywoustego pozyskiwali władzę sądową nad ludnością niewolną w swoich dobrach, czyli otrzymywali — choć ograniczony — immunitet sądowy, a oczywiście tym bardziej i skarbowy, który zawsze był wcześniejszy i rozleglejszy. Drugi akt z XIII w., na który chciałem zwrócić uwagę, to ów głośny przywilej immunitetowy, zdobyty przez arcybiskupa Henryka Kietlicza w r. 1214/1215, dotyczący praw całego kościoła w Polsce, mianowicie wszystkich biskupstw144. Jak już wskazałem przedtem, nie jest to nadanie nowe, lecz zatwierdzenie nadań dawnych. Czterej książęta polscy, tj. Leszek Biały, Konrad mazowiecki, Władysław Odonic i Kazimierz opolski, zatwierdzili i przywrócili do należnego stanu immunitety nadane przez swych poprzedników, więc co najmniej przez Kazimierza Sprawiedliwego i Mieszka Starego, dla wszystkich biskupstw polskich. Jako zasadnicze punkty tych starych immunitetów wymienione zostały: 1) że żaden przypisaniec kościelny nie może być pociągany do żadnego innego sądu, jak 143 Kod. mogllskl, nr 4. Kod. kat. krak., t. I, nr 10. 276 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. tylko „coram ecclesie prelato vel suo iudice"; jest to więc zasada sądownictwa patrymonialnego o tyle rozwinięta, że nie sam prałat kościelny ma osobiście sądzić tych ludzi, lecz może wyznaczyć osobnego sędziego, co stwarzało podstawę pod szerszą organizację sądów patrymonialnych kościelnych; 2) immunitet skarbowy od powozu, przewozu, prevori, narzazu i nastawy, a więc niepełny. Co do stanu zaznaczono, że w kasztelami łowickiej, należącej do arcybiskupstwa gnieźnieńskiego od 1136 r., książę ma prawo tylko raz na rok się zatrzymać i żądać od ludności stanu, „prout ab antiąuo consuetum est"; jest to potwierdzenie, że właściwa była interpretacja bulli z r. 1136, jako obejmującej już immunitet skarbowy. Ten zbiorowy przywilej czterech książąt dla wszystkich biskupstw ma szczególne znaczenie ponieważ poświadcza, że wszystkie polskie biskupstwa posiadały już w XII w. częściowy immunitet skarbowy i sądowy dla swych przypisańców, choć z dokumentów z XII w. bezpośrednio można się upewnić, że pod tym względem dotyczyło to tylko arcybiskupstwa gnieźnieńskiego i biskupstwa krakowskiego. Tak więc na gruncie oryginalnych dokumentów z XII w. oraz innych autentycznych akt z tego stulecia i wzmianek zawartych już w dokumentach XIII w. można stwierdzić, że w XII w. immunitet sądowy jak i skarbowy, osiągnął u nas już znaczne rozmiary i rozprzestrzenienie w dobrach duchownych przede wszystkim, a w pewnej przynajmniej mierze także w dobrach świeckich. Można z góry przewidywać, że dzieje immunitetu w XIII w. to będzie walka w obronie już zdobytego stanu posiadania oraz o rozszerzenie zdobyczy, tj. o uzyskanie pełnego immuni- Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 277 tetu sądowego i skarbowego w odniesieniu nie tylko do niewolnych i przypisańców, ale i ludności wolnej. Rozpatrzenie zatem początków immunitetu na podstawie kompletnego materiału źródłowego prowadzi do zupełnej zmiany poglądu na treść ewolucji immunitetowej w XIII w. Gdy dawniej sądzono, że społeczeństwo wystąpiło tu do walki niejako zaczepnej o zupełnie nowe dla siebie prawa, to obecnie należy tę walkę traktować jako głównie obronną dla ubezpieczenia osiągniętych już w XII w. zdobyczy i dla ich pełniejszego rozszerzenia na niekorzyść władzy monarszej. Daty 1210 i 1215 r., które uważano za przełomowe i zaczynające nową fazę w naszych dziejach wewnętrznych, zachowają skromniejsze znaczenie dat, w których kościół zdołał w kilku — ale nie wszystkich — księstwach ubezpieczyć sobie dawniej zdobyte przywileje immunitetowe i częściowo je rozszerzyć. Dążność do pełnego ich rozwinięcia miała wypełnić cały niemal wiek XIII. Zanim przejdę do charakterystyki tej ewolucji, jaką przebył immunitet w XIII w., zwrócę uwagę na stan naszych badań w tym zakresie. Moja rozprawa Początki immunitetu w Polsce, wydana we Lwowie w 1930 r., zużytkowała dawniejsze prace i spostrzeżenia, uwzględniła o wiele pełniejszy materiał źródłowy, dała wiele sprostowań i uzupełnień oraz nowy zupełnie pogląd syntetyczny. Niemal równocześnie pisał swoją rozprawę Zagadnienie immunitetu sądo-wego w Polsce w XII vńeku Zygmunt Wojciechow-ski145. Ale nie zebrał dokładnie źródeł, dlatego też jego praca już w chwili ukazania się była przedaw- 145 Księga pamiątkowa ku czci prof. Władysława Abrahama, Lwów 1930, s. 167 - 186, i osobna odbitka. 278 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. I niona wobec moich wyników i pozostała za nimi •w tyle. Zygmunt Wojcieehowski miał w tej sytuacji dwie drogi: albo przyznać się do przeoczeń i uznać moje wyniki, albo za wszelką cenę bronić wyników własnych, a więc starać się podważyć moje. Wybrał tę drugą drogę, publikując w „Przewodniku Historycz-no-Prawnym" (R. I, 1930, z. 4) artykuł polemiczny pod tym samym, co 'moja praca tytułem. Usiłował wykazać, że zacytowane przeze mnie akta znał, ale nie uważał za stosowne je uwzględnić, bo nie zasługiwały na to, jako niewiarygodne, sfałszowane etc. Przyznał się do przeoczenia tylko dwu dokumentów, ale mimo to uważał, że może swego zdania bronić i podtrzymywać je. Zacząłem przygotowywać replikę, gdy niespodziewanie wyręczył mnie niemiecki uczony Josef Pfitzner, który w obszernym artykule146 rozpatrzył moją rozprawę i obie prace Wojciechowskiego, i w zasadniczych kwestiach uznał moje stanowisko jako jedynie uzasadnione. Wystarczyło mi to na razie, a dokładne rozpatrzenie spraw spornych odłożyłem do pełniejszego opracowania dziejów immunitetu. W r. 1936 ukazały się w Poznaniu dwie prace, dotyczące omawianej tu problematyki, a mianowicie Józefa Matuszewskiego, Immunitet ekonomiczny w dobrach kościoła w Polsce do roku 1381 oraz Zdzisława Kaczmarczyka, Immunitet sądowy i jurysdykcja po-immunitetowa w dobrach kościoła w Polsce do końca XIV wieku. Stanowią one duży krok naprzód w badaniach nad dziejami immunitetu w Polsce, ale w dalszym ciągu wydaje się celowe opracowanie całego Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 279 i«j. Pfitzner, Die mittelalterliche Verfassungsgeschichte Schle-slens im LAchte polnischer Forschung, „Deutsche Hefte fiir Volks- und Kulturbodenforschung", Jhg 3, 1933, H. 1, s. 2-22. zagadnienia rozwoju immunitetu u nas w XIII w. oraz jego ostatecznego epilogu w XIV w. w drodze badań monograficznych, np. z osobna dla Małopolski, Wielkopolski, Śląska, Mazowsza, Kujaw, ziemi łęczyckiej i sieradzkiej oraz Pomorza. Największym jednak brakiem w dotychczasowych badaniach jest nie dość dokładna znajomość rozwoju immunitetu w dobrach szlacheckich, świeckich. Tu pragnę zwrócić uwagę na pracę, która jest wprawdzie poświęcona pozornie innemu zagadnieniu, ale w gruncie rzeczy wiąże się ściśle ze świeckim immunitetem. Jest to rozprawa Zygmunta Wojciechowskiego, Prawo rycerskie w Polsce przed statutami Kazimierza W. (Poznań 1928). Autor przyjmuje słusznie, że ius mili-tare, czyli prawo rycerskie, jest w lwiej części wytworem immunitetu, bo składa się z uprawnień nabytych przez szlachtę na zasadzie immunitetu; rozpatrzył proces wytwarzania się w ciągu XIII w. owego „ius militare" i poświęcił sporo uwagi immunitetowi świeckiemu. Obecnie, przystępując do przedstawienia dziejów immunitetu u nas w XIII w., omówię najpierw jego rozwój w dobrach duchownych, przede wszystkim katedralnych. Nie dokonał się on w jednakowym tempie we wszystkich księstwach-dzielnicach XIII w., lecz odmiennie w każdym z nich, w ścisłej zależności od lokalnych warunków oraz od indywidualności książąt w poszczególnych księstwach z osobna, podobnie jak i od indywidualności poszczególnych biskupów. Rozejrzenie się w treści przywilejów immunitetowych wszystkich biskupstw i w ogóle wszystkich instytucji duchownych, tj. kolegiat i klasztorów, pozwala na ustalenie pewnych rysów wspólnych tym rozwojom '!-iif.^Si. 'tf-^j^u, „,* 280 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. indywidualnym i pewnych faz, które wszędzie się powtórzyły w zasadzie, choć zachodziły przy tym różnice chronologiczne. Na te właśnie charakterystyczne rysy wspólne oraz na te fazy rozwoju pragnę zwrócić uwagę. Uzyskane w XII w. pełne immunitety skarbowe były na razie poniekąd zdobyczą teoretyczną, dla której każdy uprzywilejowany z osobna musiał wywalczyć rzeczywiste wprowadzenie jej w życie, napotykając na przeszkody i trudności nie tylko ze strony różnych urzędników państwowych, ale i ze strony późniejszych książąt. Udzielone ustępstwa okazywały się po pewnym czasie zbyt wielkie i niedogodne dla księcia i wywoływały ochotę i skłonność do ich odwoływania i łamania. Np. udzielone zwolnienia od stanu i przewodu narażały nieraz samego księcia w czasie podróży na to, że nie miał gdzie stanąć na nocleg, nie miał dostatecznej ilości pożywienia dla siebie, paszy dla koni oraz dostatecznej ilości ludzi i koni dla swych transportów. Wówczas domagał się książę czy jego urzędnicy stanu i przewodu od immunizowanej ludności, która pod przymusem musiała dostarczyć wszystkiego, czego od niej żądano, ale następnie nie chciała już tego samego dawać swym panom prywatnym, tj. biskupom, opatom, kanonikom itd. Stąd mnóstwo skarg duchowieństwa na urzędników książęcych, skarg zanoszonych przed księcia i przed wiec oraz mnóstwo skarg na samych książąt, zanoszonych do Rzymu przed papieża, który wielokrotnie, zwłaszcza w pierwszej połowie XIII w., interweniował w tych sporach swymi bullami oraz za pośrednictwem legatów, którzy na miejscu w Polsce starali się wziąć w obronę majątki duchowne wobec uroszczeń władzy świeckiej, sprzecznych z udzielonymi już przywileja- Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 281 mi immunitetowymi. Jest to1 więc wszystko walka 0 utrzymanie zdobyczy, obrona stanu posiadania, obrona praw przed faktycznym ich łamaniem. W tej samej dziedzinie wchodziły też w grę inne momenty. Mianowicie książęta, chcąc sobie wynagrodzić uszczerbki poniesione przez udzielone libertacje immunitetowe albo też czyniąc zadość rzeczywistym, ale nowym zupełnie potrzebom, wprowadzali dawne podatki pod nowymi nazwami albo też istotnie nowe podatki, a także i nowe rodzaje posług i domagali się ich dawania i wykonywania przez ludność dóbr immunizo-wanych, rozumując trafnie, że one nie były objęte udzielonymi dawniej przez poprzedników immunitetami, że więc winna je ponosić cała ludność bez wyłączeń. Ale odmienne stanowisko oczywiście zajął kościół, który uważał uzyskane już immunitety skarbowe za pełne i uchylał się od płacenia nowych podatków i nowych posług ze strony swej ludności wieśniaczej („novum genus molestiae", „adhuc inaudita servitus"). Na tym tle wybuchały oczywiście spory 1 szły takie same jak przedtem skargi do księcia na urzędników, a gdy to nie pomagało, to do papieża na księcia. Taktyka książąt była tylko jak gdyby „grą na zwłokę", a sama rzecz kończyła się zwykle nowymi uroczystymi konfirmacjami, które obejmowały już zwolnienia immunitetowe od wszystkich ciężarów, jakkolwiek się one nazywają, jakie obecnie istnieją w Polsce lub mogą być wymyślone na przyszłość („quocumque nomine nuncupantur", ,,quae possunt cmergere in futuro", „quae possunt excogitari in fu-turo"). Po uzyskaniu takich dopiero gwarancji mógł się kościół już czuć względnie bezpiecznie w posiadaniu praw nabytych. 282 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Drugi cel starań i usiłowań to 'było rozszerzenie pozyskanych uprawnień immunitetowych: a) na cały kompleks podatków i robocizn „ius ducale" i wszystkich praw sądowych oraz b) rozciągnięcie ich także na ludność wolną osobiście, zamieszkałą w dobrach kościelnych. Co do sfery uprawnień oznaczonych literą ,,a", to rzecz szła stosunkowo gładko, ale dla zabezpieczenia niezbędnych potrzeb państwowych byli książęta zmuszeni czynić pewne drobne zastrzeżenia na swoją korzyść w tej lub innej dziedzinie i z tych zarezerwowanych posterunków ustępowało państwo z wolna, zastrzegając sobie ostatecznie niewielkie świadczenia ryczałtowe ,,in signum dominii", to jest dla symbolicznego zaznaczenia, że odnośne terytorium i jego ludność przecież uznaje w księciu swego najwyższego pana. Ale tu i ówdzie i te opłaty „in signum dominii" ulegały też kasacie i immunitet stawał się idealnie pełny co do niewolnych i przypisańców. To samo, ale w odmiennym tempie, dokonywało się odnośnie do ludności wolnej. Przyznawany jej immunitet skarbowy z początku XIII w. był o wiele ciaśniejszy niż dla przypisańców i z biegiem czasu powoli się rozszerzał, doprowadzając do ostatecznego maksimum w terminie znacznie późniejszym. I tu rezerwaty na rzecz księcia były sposobem ocalania pewnych przynajmniej danin i posług tej ludności dla państwa; głównie rezerwaty te dotyczyły budowy grodów i wojennej służby pomocniczej oraz przewodu dla pilnych transportów książęcego mienia (tzw. przewód rycerski). Najłatwiej zrzekło się państwo podatków pieniężnych i w naturze, broniąc robocizn i posług, jako niezbędniejszych. Jeszcze bar- I Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 283 dziej uporczywe stanowisko zajmowali książęta odnośnie do jurysdykcji sądowej nad ludnością wolną. Chodziło tu bowiem o warstwę liczną, stanowiącą podstawę gospodarstwa rolnego, więc książęta cenili sobie swą zwierzchność sądową nad nią, bo w niej znajdowała wyraz zasada, że są to poddani księcia, którzy po zerwaniu tego węzła sądowej zależności staną się poddanymi prywatnymi i wyjdą spod władzy państwowej. Chodziło też równocześnie o znaczne dochody pieniężne, płynące z kar sądowych i opłat proceduralnych. O te dochody chodziło też i kościołowi. I tu zaznaczyły się takie fazy rozwoju, że książę zrzekał się kar najpierw w połowie, a potem w całości; zrzekał się sądownictwa nad wolnymi stopniowo, wyłączając zrazu sądownictwo sędziów grodowych, potem kasztelanów i wojewodów, a zastrzegając swoje osobiste. Ostatecznie dochodziło do pełnego lub prawie pełnego rozszerzenia immunitetu skarbowego i sądowego na ludność wolną w dobrach kościoła, ale po długiej nieraz walce, w której były i cofnięcia się, i odbieranie przyznanych praw, nim wreszcie — zazwyczaj pod grozą rzuconych ekskomunik i inter-dyktów — kościół zdołał osiągnąć swój cel, tj. zrównanie swych pełnych praw immunitetowych w stosunku do ogółu niewolnej i wolnej ludności w dobrach kościelnych. Chcę tu zwrócić uwagę na jedną charakterystyczną fazę, jaka w tej walce zaznaczyła się w niektórych dzielnicach, głównie na Mazowszu z Kujawami oraz w Małopolsce. Oto nie chcąc od razu dopuścić do zrównania wszystkich wolnych z przypisańcami, czyli przyznać immunitetu wszystkim wolnym, stosowali niektórzy książęta pewne ograniczenia cyfrowe. Mia- S,. »«&-• •sCfe-js! 284 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 285 nowicie książęta mazowiecko-kujawscy wprowadzili w kiiktu przywilejach z lat 1239 -1242 taki modus procedendi, że jeżeli w jednej wsi przebywali ludzie wolni pomieszani z przypisańcami i jeśli ich było trzech lub mniej, to mieli 'być objęci immunitetem. Jeśli ich było więcej, immunitet nie miał mieć dla nich zastosowania147. Ale było to tylko czasowe odwleczenie sprawy, bo kościół mógł łatwo przeprowadzić takie rozsiedlenie swych wolnych czynszowni-ków, że wszędzie ich było po trzech w jednej wsi, zatem we wszystkich wsiach podlegliby mocy obowiązującej immunitetu. Resztę ludności wolnej, całą jej nadwyżkę, można było skoncentrować w osobnych osadach, które by nie podlegały egzempcjom immunitetowym. I tak niewątpliwie robiono. W Małopołsce odmiennie zastosowano w latach 1252 i 1255 te ograniczenia cyfrowe, mianowicie wyznaczono stałą cyfrę wolnych dla prałatów i zwykłych kanoników kapitulnych oraz kościołów kolegiackich w Kielcach i Skalmierzu, którym książę przyznawał zupełne zwolnienie ,,ab omni servicio et solucione terre ordi-naria aut extraordinaria". Mianowicie prałaci katedry krakowskiej mieli posiadać po dwunastu, kanonicy katedry krakowskiej po sześciu, zaś prałaci kieleccy i skalmierscy po sześciu, a kanonicy tamtejsi po trzech wolnych 148. Razem wynosiło to około 400 ludzi wolnych w dobrach katedry krakowskiej oraz kolegiat kieleckiej i skalmierskiej, objętych pełnym immunitetem. Pominięty został w tym przywileju biskup, co do którego zapewne zastosowano te same względy kurtuazji i grzecznego zaufania, co i w księstwie łę- 147 Album palaeographicum, nr 8; Kod. mazowiecki, nr 410 i 427. 148 Kod. kat. krak., t. I, nr 41 i 42. czycko-kujawskim w stosunku do tamtejszego biskupa włocławskiego, że mianowicie pozwolono mu zatrzymać do swych osobistych posług tylu ludzi wolnych „sine numeri prefinicione", ile mu będzie potrzeba, przy czym miano wierzyć na słowo włodarzom i rządcom biskupim. Ale odnośny przywilej dla biskupstwa kujawskiego, wydany w r. 1250 przez księcia Kazimierza Konradowica, nie zawierał pełnej wolności od wszelkich ciężarów dla tych cyfrowo ustalonych grup ludności wolnej, lecz jedynie zwolnienie od obowiązku wyprawy wojennej, zapowiedzianej przez księcia dla całego kraju. Prałaci katedry włocławskiej mieli prawo wyłączyć od tego obowiązku po sześciu, zaś zwykli kanonicy po trzech homines liberi w swoich majątkach, 'biskup zaś wedle uznania 149. Takimi sposobami usiłowali książęta odroczyć ostateczne przyznanie immunitetu dla całej ludności wolnej w dobrach duchownych, a duchowieństwo — zdążające do tego celu z całą energią — wśród ustawicznych targów i zatargów zadowalało się chwilowo takimi częściowymi zdobyczami, by przy najbliższej sposobności wszczynać dalsze usiłowanie rozszerzenia tych zdobyczy. Zrzeczenie się przez różnych książąt dochodów i posług ze strony setek tej ludności wolnej musiało się następnie dać odczuć niejednemu księciu, jako dotkliwy uszczerbek w jego uprawnieniach, toteż na częste wypadki łamania przyznanych immunitetów nie należy się zbyt jednostronnie zapatrywać, jako jedynie na gwałty i nadużycia ze strony książąt, płynące z ich chciwości czy zawiści wobec dostatków kościoła. Bardzo często owe wypadki łamania przywile- 149 Album palaeographicum, nr 11. 286 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. jów immunitetowych były niemal koniecznością osobistą księcia lub koniecznością państwową, gdy zredukowane silnie dochody państwowe okazywały się za małe na jakąś pilniejszą nieraz potrzebę budowy grodu czy wyprawy wojennej, a brak ludzi do robót i wojennych czynności pomocniczych popychał księcia do pociągania w tym celu ludności wolnej z dóbr immunizowanych wbrew udzielonej im egzempcji. Na tym też tle, może przynajmniej w pewnej mierze, da się objaśnić celowość owego dość zagadkowego edyktu, jaki około r. 1267 wydał wspomniany książę Kazimierz w swym księstwie. Mianowicie nakazał wszystkim ludziom wolnym pod grozą utraty wolności osobistej i konfiskaty ruchomości opuścić dobra kościelne, a przesiedlić się do świeckich, książęcych i szlacheckich150. W pierwszym rzędzie przyświecała tu księciu i popierającym go baronom świeckim myśl, by tym zarządzeniem ściągnąć do własnych majątków te liczne rzesze ludności, bo tą drogą ich majątki mogły być silniej zaludnione, a więc lepiej zagospodarowane i bardziej oczywiście rentowne. Ale obok tego mógł się książę kierować także inną intencją, mianowicie że z chwilą, gdy ludzie wolni przejdą z dóbr duchownych do świeckich, automatycznie wygaśnie ich egzempcja, bo immunitet nie został udzielony im osobiście, tylko biskupowi i kapitule, jako właścicielom ziemi, a tym ludziom jako mieszkańcom ziemi kościelnej. Otóż ta chęć odzyskania prawa do danin i posług tej ludności, do sądownictwa nad nią i do poboru kar pieniężnych od niej, zapewne też obok chęci lepszego zagospodarowania własnej ziemi, odgrywała rolę w owej decyzji księcia, który swym edyktem łamał nie 150 Dokumenty kuj.-maz., s. 102, nr 36. tói/« Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 287 tylko wolność osobistą tej ludności, ale naruszał interesy 'materialne kościoła w swej dzielnicy. Pod groźbą klątwy edykt ten zdaje się wnet został odwołany, ale jest wielce charakterystyczny dla tendencji gospodarczych, jakimi się kierowała ówczesna polityka wewnętrzna niektórych książąt polskich. Z dziejów immunitetu w poszczególnych biskupstwach należy przytoczyć następujące najważniejsze 'daty i fakty: 1. Areybiskupstwo gnieźnieńskie i biskupstwo poznańskie otrzymały w 1232 i 1234 r. dwa olbrzymie co do swej rozciągłości przywileje immunitetowe 15\ o wiele obszerniejsze i przez to o wiele wcześniejsze w swej rozciągłości niż w jakichkolwiek innych biskupstwach. Było to wynikiem specjalnych okoliczności, w jakich Władysław Odonic dobijał się tronu i władzy w Wielkopolsce. Do r. 1232 w ustawicznej wojnie przeciw stryjowi Laskonogiemu, wysunięty nawet do tej roli politycznej przez arcybiskupa Henryka Kietli-cza, stał się ślepo oddanym stronnikiem kościoła w jego walce o „wolność kościelną" i spełniając postulaty kościoła w zakresie immunitetu, uczestniczył w obydwu zasadniczych przywilejach z r. 1210 i 1214/1215, szafując poza tym hojnie immunitetami i nadaniami ziemskimi dla licznych klasztorów i kolegiat. Po śmierci Laskonogiego zagroził Odonicowi Henryk Brodaty, któremu Laskonogi zapisał Wielkopolskę testamentem 151 O immunitecie katedry poznańskiej informuje rocznik wielkopolski, Mon. Poi. Hist., t. III, s. 8; przywilej zaś arcybiskupstwa gnieźnieńskiego z 1234 r. zachował się w pełnym tekście, Kod. Wpol-skl, t. I, nr 174; por. w tych sprawach R. Gródecki, przywile? menniczy biskupstwa poznańskiego z r. 2232, oraz K. Tymieniecki, Przywilej biskupstwa poznańskiego z roku 1232 na tle rozwoju immunitetu w XIII w., Poznań 1934. 288 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 289 w myśl wcześniejszej umowy politycznej, zatem Odo-nic ponownie pragnął sobie zaskarbić pomoc potężnych czynników kościelnych i w tym celu wydał właśnie przywileje z r. 1232 i 1234. Ale przebrał w swej hojności miarę i nadmiernymi uprzywilejowaniami katedry poznańskiej w r. 1232 wywołał bunt rycerstwa. Po raz pierwszy tu w naszych dziejach rozeszły się drogi możnowładztwa duchownego i świeckiego na tle kolizji interesów materialnych. Stanowy interes duchowieństwa, zabezpieczony przez księcia, skrzyżował się z takimże interesem szlachty. Szlachta obawiała się, że wobec zwolnienia ludności rozległych dóbr kościelnych od danin i posług brzemię tychże ciężarów zaciąży tym silniej na ludności majątków szlacheckich i broniąc się przeciw temu naruszeniu równowagi interesów gospodarczych, podniosła bunt i wygoniła księcia z kraju, po czym Wielkopolska na lat kilka (do r. 1242) przeszła pod władzę książąt śląskich. Przywilej z r. 1232 nie mógł w tych warunkach wejść w życie, ale biskup nie pozwolił go sobie odebrać i unieważnić, po czym po powrocie synów Odo-nica do władzy w. Wielkopolsce z wolna uciszyła się opozycja i przywilej zyskał potwierdzenie; ostatecznie sformułowane zostały uprawnienia immunitetowe katedry poznańskiej w r. 1252 152. Archikatedra gnieźnieńska osiągnęła już w r. 1234 niemal maksimum uprawnień, pełny immunitet skarbowy i sądowy co do przypisańców, tj. wyłączenie nawet od sądownictwa samego księcia, przy czym pobór należytości karnych przyznany został arcybiskupowi. Co się zaś tyczy wolnych, to książę zastrzegł sobie tylko własne sądow- nictwo i pobór połowy kar wyższych od 12 grzywien srebra. Książę zrzekł się zastrzeżeń swych poprzedników co do stanu w kasztelami żnińskiej; był on już zredukowany do trzechdniowego pobytu księcia na rok, obecnie zobowiązał się Odonic, że i tego nie będzie wymagał, czyli że po prostu zrezygnował z przejazdu przez tę kasztelanię. Dalsze zdobycze były przez arcybiskupstwo osiągane cząstkowo w różnych księstwach od różnych książąt i były tylko uzupełnieniem tego podstawowego przywileju z r. 1234, który był w tym brzmieniu u nas najwcześniejszy obok przywileju poznańskiego z r. 1232. 2. Biskupstwo płockie otrzymało też bardzo rozległe przywileje immunitetowe w latach 1239 - 1242 1S3 również na tle specyficznych warunków. Chodziło mianowicie o zdjęcie klątwy z księcia Konrada, w jaką popadł przez rozkaz powieszenia Jana Czapli, scholastyka katedry płockiej. Episkopat wyzyskał tu okoliczność, że ten prałat, na którym dokonano okrutnej egzekucji, był równocześnie kanonikiem gnieźnieńskim i włocławskim i udzielił księciu Konradowi absolucji dopiero za cenę przywilejów wydanych dla tych trzech katedr, obrażonych postępkiem księcia. Przywileje więc były ekspiacją zbrodni. Że zaś Konrad już ziemie swe porozdzielał między synów, więc wymuszono na synach, iż dla celów zwolnienia ojca z klątwy wydali oni w swoich księstwach jednobrzmiące przywileje dla katedry płockiej, kujawskiej i gnieźnieńskiej. Ale po tych rozległych immunitetach biskupstwo płockie jakby zastygło w rozwoju swych uprawnień i musiało uciec się •— jedyne z biskupstw polskich — do interpolacji 152 Koci. Wpolshi, t. I, nr 302. 153 Koci. mazowiecki, nr 396, 410, 427. 19 — Polska piastowska '"i'-. I -"••••¦. 290 Dzieje wewnętrzne Polski .XIII .w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 291 i fałszerstw, by dopędzić inne biskupstwa w rozwoju swych prerogatyw. Fałszerstw tych dokonano prawdopodobnie około 1279 r., jak to wykazał Marian Lody ński154. 3. Do pozyskania szerokiego immunitetu przez biskupstwo krakowskie przyczyniła się walnie kanonizacja św. Stanisława w 1253 r. Według bulli kanonizacyjnej śmierć św. Stanisława była zbrodnią dynastyczną 155, więc i od dynastii żądano ekspiacji. Zasadnicze przywileje immunitetowe uzyskało biskupstwo krakowskie w latach 1252 - 1259 156. Później z kolei zniesiono zastrzeżenie „in signum dominii" 157. Znamienna była interwencja papieża Aleksandra IV co do zasady „excepta ąuaestione haereditaria" 158. 4. Biskupstwo wrocławskie uzyskało swoje kardynalne przywileje immunitetowe z lat 1249 i 1290 159 w wyniku ciężkich sporów kościelno-politycznych biskupa Tomasza I z Bolesławem Rogatką i Tomasza II z Henrykiem IV Probusem. Zwolnienia immunitetowe dotyczyły tu zatem księstwa wrocławskiego. Zdobycze jednak były znaczne, t>o przywilej z 1290 r. dawał kościołowi wrocławskiemu „plenum dominium perfec-tumąue in omnibus ius ducale" w ziemi nysko-otmu-chowskiej. 5. Biskupstwo włocławskie zdobyło ogólniejsze gwa- 154 m. Ł o d y ń s k i, O interpolacjach w dokumentach biskupstwa płockiego, Studia historyczne wydane Jcu czci prof. Wincentego Za-krzewskiego, Kraków 1908, s. 299 - 315. 155 Kod. kat. krak., t. I, nr 38. 156 Tamże, nr 41, 42, 43, 59, 60. 157 Tamże, nr 59. 158 Zatwierdzając w 1256 r. przywilej immunitetowy katedry krakowskiej z 1255 r., kancelaria papieska opuściła: „excepta duntaxat hereditaria ąuestione", Kod. kat. krak. t. I, nr 48. 159 Urkunden z. Gesch. d. Bist. Bresl., nr 8 i 250. rancje immunitetowe w toku sporów księcia kujawskiego, łęczyckiego i sieradzkiego Kazimierza z biskupami Michałem i Wolimirem, a mianowicie w latach 1250 i 1267 160. Klasztory były na ogół bardziej upośledzone w rozwoju swych uprawnień. Dołączyły się w swych usiłowaniach do biskupstw i łącznie z nimi otrzymywały nieraz (jak w Małopolsce) najogólniejsze gwarancje immunitetowe. Były między klasztorami nieraz ogromne różnice uprzywilejowania, zależnie od tego, czy dany klasztor był ulubioną fundacją którejś linii książęcej (jak Lubiąż, Stary Sącz, Skała — św. Andrzej, Ląd itp.). Ale na ogół pozostały w tyle za biskupstwami. Ogólnie biorąc, rozwój immunitetu w dobrach kościelnych w ciągu XIII w. osiągnął swą pełnię w różnych biskupstwach i księstwach odmiennie, ale wszędzie przed schyłkiem tego stulecia, a polegał na rozciągnięciu immunitetu, tak skarbowego, jak i sądowego, na liczne rzesze ludności wolnej osobiście, mieszkającej na gruntach kościelnych, oraz na rozszerzeniu immunitetu skarbowego na wszystkie daniny i posługi, zaś sądowego na wszystkie sprawy i instancje sądowe, nawet w poszczególnych wypadkach z księciem włącznie. Przodowały w tych dążeniach i zdołały osiągnąć najwybitniejsze rezultaty biskupstwa, ale obok nich te same starania prowadziły klasztory. Niektóre z nich dzięki specjalnym okolicznościom zdołały osiągnąć ogromny, równy biskupstwom poziom uprzywilejowania, podczas gdy znaczna część zwłaszcza prywatnych fundacji oraz klasztorów kontemplacyjnych, biorących mniej energiczny udział w całym 160 Dokumenty kuj.-maz., s. 76, nr 13 i s. 98, nr 36. s-*a* t&&1 r 292 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. tym ruchu, nie potrafiła dotrzymać kroku w rozwoju swych uprawnień i pozostała w tyle za innymi. Z kolei przechodzę do nakreślenia rozwoju immunitetu w dobrach świeckich, tj. rycerstwa, szlachty. Rzecz ta nie jest jeszcze systematycznie opracowana, ale w znacznej mierze — jak już wspomniałem — oświetla ją praca Zygmunta Wojciechowskiego, Prawo rycerskie w Polsce przed statutami Kazimierza W. Ale praca ta — stojąc na gruncie dotychczasowych, niedostatecznych badań — odziedziczyła po nich częściowo pewne braki i błędne twierdzenia. Przede wszystkim dotyczy to początków immunitetu świeckiego. Wojciechowski wyznacza początki immunitetu kościelnego na czas około 1200 r., zaś świeckiego o pół wieku później, czyli od połowy XIII w. Już wiadomo, że ten punkt wyjścia jest fałszywy, bo immunitet kościelny znany jest w sporej liczbie wypadków już od początku XII w. przez całe to stulecie, a tak samo w jego początku i na jego schyłku stwierdziłem pierwsze ślady immunitetu w dobrach rycerskich (Pran-dota, Żyro, Olto). Należy stwierdzić, że różnica chronologiczna w pojawieniu się pierwszych przywilejów immunitetowych na rzecz duchowieństwa i takichże na rzecz rycerstwa zapewne w rzeczywistości istniała i choć następnie już w XII, a potem w XIII w. jest immunitet dla majątków rycerskich zjawiskiem równoczesnym i równoległym do immunitetu kościelnego, to jednak u ich początków najprawdopodobniej nie zachodziła współczesność, lecz następstwo, a w szczególności naśladownictwo, wzorowanie się immunitetu szlacheckiego na nieco wcześniejszym kościelnym. Że dążność immunitetowa kościoła była wcześniejsza, za tym przemawiają następujące względy: 1) stan fak- V" T* '^SSfeS^^Ł. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 293 tyczny źródeł jest u nas tego rodzaju, że posiadamy immunitety dla dóbr kościelnych już od początku XII w., podczas gdy dla dóbr świeckich nie mamy w XII w. żadnych bezpośrednich, współczesnych dowodów, lecz dopiero na podstawie wzmianek zawartych w dokumentach XIII w. można wykazać, że przynajmniej niektórzy najdostojniejsi i najpotężniejsi magnaci świeccy, jak Prandota i Żyro, zdołali już w XII w. uzyskać immunitety i skarbowe, i sądowe w odniesieniu do swej niewolnej ludności. O ile chodzi o sądownictwo, to nawet może zachodzić wątpliwość, czy można tu przyjmować formalne nadanie immunitetu, czy też to sądownictwo nad niewolnymi rozwinęło się samoistnie, automatycznie z nieograniczonej władzy właściciela nad swą rzeczą, bo przecież niewolnik kupny (servus empticius) był rzeczą pańską na równi pierwotnie ze zwierzętami. W każdym razie — jakkolwiek ta rzecz się rozwinęła — istnieje pozytywna wiadomość o Prandocie co do stosowania przez niego „sądów bożych" w sądownictwie nad swą nie-wolną ludnością; 2) drugi wzgląd ogólniejszej natury stanowi okoliczność, że immunitet w zasadzie był instytucją obcą na polskim gruncie, przeszczepioną z zachodniej Europy, gdzie się rozwinął genetycznie przed kilku wiekami. Otóż pionierów tej instytucji, którzy ją wprowadzili do Polski, mamy prawo dostrzegać i dopatrywać się oczywiście przede wszystkim w duchowieństwie obcym, które licznie napływało do Polski w XI i XII w., a przybywając z biskupstw, klasztorów i kapituł, które na Zachodzie, we Francji czy w Niemczech, już od dawna cieszyły się immunitetem, starali się od razu i w Polsce uzyskać równorzędne warunki egzystencji, a więc od razu 294 Dzieje wewnętrzne Polski Xlii w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. '295 wszczęli starania o immunitet. Dlatego właśnie z pełnym prawdopodobieństwem można przyjmować pierwsze fakty udzielenia immunitetów już nawet w obrębie w. XI, co w pewnej mierze popiera bulla gnieźnieńska z r. 1136 i dokument tyniecki legata Idziego z około 1125 r. Na gruncie więc tych dwóch wskazówek należy przyjąć, że starania o immunitet zostały u nas wszczęte przez społeczeństwo świeckie po duchowieństwie, w ślad za jego staraniami, drogą naśladownictwa. Ale podjęte zostały na ogół niewiele później i już w XII w. zostały uwieńczone pierwszymi sukcesami. Od początku zaś XIII w. stają się coraz częstsze i coraz powszechniejsze. Starania te wychodzą zrazu od najpotężniejszych magnatów świeckich, podobnie jak biskupi przodowali reszcie duchowieństwa w swoich staraniach. Za bogatszymi podążają ubożsi, ale na ogół w obrębie XIII w. dążenie to nie objęło jeszcze ogółu szlachty, nie ogarnęło zwłaszcza owej najuboższej szlachty jedno wioskowej. I tu właśnie Wojciechowski w swej pracy zdołał uchwycić bardzo ciekawy moment w rozwoju immunitetu świeckiego, bardzo znamienną fazę w upowszechnianiu się uprawnień szlachty, opartych na immunitecie. Oto pod koniec XIII w. w niektórych dokumentach immunitetowych książęta różnych dzielnic wyrażają się w ten sposób, że nadają takie prawa pewnemu szlachcicowi, jakie już posiadają „alii milites in terra nostra", gdzie zatem immunitetowe uprzywilejowanie pojęte jest jako stan przeważający, do którego upodobnia się i przystosowuje dany wypadek konkretny. Równocześnie w innych dokumentach wręcz przeciwnie: brak takiego uprzywilejowania, czyli obciążenie licznymi ciężarami „iuris ducalis", i związanie sądownictwem publicznym jest uważane za typowe, za przeważające i obowiązujące 161. Jest to właśnie bardzo charakterystyczne dla czasów przełomowych, że w oczach ludzi współczesnych zmagają się dwa porządki prawne, stary i nowy, niejako ważą się i nie ma jednolitej świadomości w społeczeństwie, który stan przeważa, czy stary, czy nowy. Dla nas tkwi w tym wskazówka, że do końca XIII w. immunitet nie wytworzył jeszcze jednolitego stanu uprzywilejowania całego ogółu szlachty, lecz że go przygotował, a dopiero w początku XIV w. szala została przeważona bezwzględnie na rzecz nowego porządku. Wskażę później w tzw. kolonizacji na prawie niemieckim ten czynnik, który przeważył ową szalę na rzecz nowego porządku prawnego, opartego na immunitecie. Tak się przedstawia w ogólnym zarysie rozwój immunitetu świeckiego w XIII w. Jeśli chodzi o szczegóły, to pragnę zwrócić uwagę na następujące momenty: 1. Rozwój immunitetu u rycerstwa odbywał się zupełnie nierównomiernie. Gdy olbrzymia większość nie miała jeszcze żadnych zwolnień i uważała za swą krzywdę immunitety udzielane duchowieństwu, to już niektórzy spośród najwybitniejszych baronów weszli w posiadanie pełnego immunitetu. Stało się to niemal w każdym wypadku od razu, bez faz pośrednich, bez walki i zdobyczy stopniowych, dokonywanych częściami. 2. Gdy w stosunku do kościoła jako motyw nadawania przywilejów immunitetowych ciągle grały rolę względy na zbawienie duszy, pobożności itd., a środ- lei z. Wojciechowski, Prawo rycerskie w Polsce przed statutami Kazimierza Wielkiego, Poznań 1928, s. 96 - 100. 296 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. kiem walki i presji bywały nader często klątwy, zaś ze strony książąt akty fizycznej przemocy, gwałtów, nawet zbrodni, to immunitet rycerski nadawany był bez nacisku, bez walki, był wypływem dobrej woli monarchy, a motywem stale powtarzającym się była wdzięczność za doznane usługi i pomoc oraz chęć odwzajemnienia się i wynagrodzenia zasłużonych rycerzy. Jako przykład w obu tych kierunkach może służyć przywilej Bolesława Wstydliwego z r. 1252 dla Klemensa z Ruszczy, potężnego Gryfity, który temu księciu nie tylko tron krakowski zdobył, ale nawet z niewoli go ocalił. Klemens z Ruszczy otrzymał w r. 1252 dla wszystkich wsi „patrimoniales, deservite et pecunia compa-rate" wolność ,,ab omnibus exaccionibus, solucionibus et angariis, quocunque nomine censeantur". Nadto dla siebie i potomków „potestatem iudicandi ad omnes sentencias iuxta formam curie nostre, videlicet ad aquam et ferrum candens, ad duellum baculorum et gladiorum, ad suspendium et mutilacionem membo-rum homines suos" 162. Potężny magnat otrzymał tu od razu zupełną wolność od wszelkich danin i posług, czyli pełny immunitet skarbowy we wszystkich wsiach, tak dziedzicznych, tj. rodowych, jak i kupnych i wysłużonych osobiście u księcia. Nadto immunitet sądowy z prawem odbywania sądów bożych iuxta formam curie nostre, a więc na równi z dworskim sądownictwem książęcym. Zwraca tu uwagę okoliczność, iż wśród rodzajów sądów bożych wymieniony jest pojedynek sądowy nie tylko na kije, lecz i na miecze. Z przepisów zaś ordaliów, zawartych w za- 162 Kod. Mpolski, t. II, nr 436. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 297 bytku prawa zwyczajowego polskiego z około 1270 r., wiadomo, że pojedynek na kije dotyczył chłopów, zaś-na miecze walczyła szlachta163. Można by stąd wyciągnąć wniosek, że Klemens z Ruszczy pozyskał tu prawo sądownictwa nad swym rycerstwem służebnym, zależnym materialnie od siebie. Wielu magnatów duchownych i świeckich owego czasu miało dość liczną klientelę drobnych rycerzy, włodyków, którzy stanowili ich przyboczne orszaki i pełnili różne funkcje urzędnicze, wzorowane na organizacji dworu książęcego. Nie byłaby to rzecz zbyt zdumiewająca, bo przywilej dla Klemensa z Ruszczy zawiera jeszcze inne wyjątkowe koncesje, jak np. prawo służenia orężnie innym nawet książętom. Mógł więc on uzyskać wyjątkowo też władzę sądową nad drobnym rycerstwem^ podobnie jak biskupi nad niższym duchowieństwem. Otóż takich przywilejów immunitetowych, które od razu przyznają niemal całą, lub istotnie całą pełnię uprawnień skarbowych i sądowych danemu rycerzowi,, zachowała się z drugiej połowy XIII w. znaczna ilość. Prawie zupełnie nieznane zaś jest jakiekolwiek stopniowe rozszerzanie i rozwijanie nadanych zrazu szczuplejszych uprawnień. I niewątpliwie można w tym widzieć dość znamienną cechę rozwoju immunitetu świeckiego. Było to jak gdyby dopędzenie duchowieństwa w rozwoju jego uprawnień, jakiś skok bez stadiów pośrednich. Tylko wyjątkowo można wskazać parę przypadków, gdy zrazu dobra rycerskie miały ciaśniejszy immunitet, a z czasem uzyskały jego rozszerzenie. Więc np. w r. 1234 otrzymał wojewoda krakowski Teodor od księcia Henryka Brodatego wolność 163 Najstarszy zwód prawa polskiego, wyd. J. Matuszewski,. Warszawa 1958, art. 23, § 3. 298 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 299 dla dość znacznego majątku na Podhalu „ab omnibus oneribus angariarum et perangariarum", więc pełny immunitet skarbowy, ale sądownictwo ograniczone, bo z wyłączeniem spraw gardłowych zastrzeżonych dla księcia164. W r. 1235 zaś przed tymże księciem na wiecu udowodniono za pomocą świadków, że klucz prandociński Odrowążów, złożony z 7 czy 8 wsi koło Krakowa, był od dawna wyjęty od płacenia podatku stróży165, inne jednakże daniny, jak np. stan, wsie te musiały płacić i istotnie płaciły, np. w r. 1238, choć już nie w zbożu, lecz w pieniądzach166. Podobnie odnośnie do innych dzielnic, więc np. Wielkopolski, można przytoczyć przykłady zacieśnionego immunitetu, również z okresu wcześniejszego, bo z pierwszej połowy XIII w. Z dokumentu wydanego w r. 1252 dowiadujemy się, że majątki jakiegoś komesa Oziem-bora już za Władysława Odonica, więc przed r. 1239, miały immunitet od stróży i podworowego oraz od sądownictwa tylko grodzkich sędziów, zatem bardzo niepełny tak skarbowy, jak i sądowy immunitet. W r. 1252 książę Przemysł I rozciągnął ten ciasny immunitet na inne, nowo nabyte wsie tego samego rycerza 167. Ale równocześnie innemu rycerzowi Rako-niowi nadał za zasługi w walce z Niemcami od razu najpełniejsze egzempcje skarbowe, a w zakresie sądownictwa zastrzegł tylko osobiste sądownictwo książęce, uchylając sądy kasztelanów i wojewodów 168. Zarysowuje się tu ta wielka nierównomierność uprzywilejowania rycerstwa, tym silniej że oba do- 164 Kod. Mpolski, t. I, nr 15. 165 Kod. mogilski, nr 13. 166 Tamże, nr 16. 167 Kod. Wpolski, t. I, nr 99. 168 Tamże, nr 305. kumenty zostały wydane pod tą samą datą przez jednego księcia. Zygmunt Wojciechowski oznaczył pewne fazy w rozwoju immunitetu sądowego dla rycerstwa, które polegały na zastrzeżeniu najpierw dla księcia, a następnie przekazaniu szlachcie causae graviores 169. Jest to tylko teoretyczne rozróżnienie, bo jednak widać na przykładzie przywileju dla Klemensa z Ruszczy, że ta faza bywała przeskoczona i rycerz ten od razu wszedł w posiadanie pełnych praw sądowych już w r. 1252. Ale w szeregu innych nadań można ostatecznie wyróżnić przywileje dalej idące (pełne) od ciaśniejszych, niepełnych. Wyrównanie tych różnic jednak nie następowało na ogół drogą nowych przywilejów, rozszerzających poprzednie, lecz drogą zwyczaju prawnego, który stopniowo zatarł te różnice i wytworzył jednakowy stan uprzywilejowania maksymalnego dla całej szlachty. Jeśli chodzi o ocenę rozmiarów ewolucji immunitetowej w dobrach świeckich szlacheckich w XIII w., to należy pamiętać o jednej ważnej okoliczności, mianowicie że bezwzględnie mylna byłaby ta ocena, gdyby się opierać miała na ilości do dziś zachowanych dokumentów immunitetowych dla rycerstwa i jej stosunku do ilości takichże przywilejów dla duchowieństwa. Należy pamiętać, że duchowieństwo posiadało w archiwach kamiennych i 'murowanych kościołów nierównie korzystniejsze warunki bezpiecznego przechowywania otrzymanych dokumentów jakiejkolwiek treści oraz, że ze względu na wieczysty charakter nadań i własności kościelnej miało duchowieństwo zwy- is»Z. "Wojeiechowski, Prawo rycerskie w Polsce, s. 89 - 94. ¦«#• % >:< 300 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. czaj przechowywania przez całe stulecia różnych akt, których bezpośrednia, aktualna wartość i znaczenie już przestały od dawna istnieć. Odmiennie było w obu tych kierunkach wśród rycerstwa. Bezpieczeństwo dyplomów w drewnianych dworkach było znikome lub żadne, a po pewnym czasie, gdy akt odnośny stracił swą bezpośrednią wartość, nie przywiązywano doń wagi i nie dbano o jego zachowanie. Toteż dziś można stwierdzić na tym właśnie tle rzecz niezwykle znamienną: oto żaden z dokumentów immunitetowych XIII w. dla rycerstwa nie zachował się w oryginale w archiwach swych właścicieli; uległy one zupełnej zagładzie, a teksty ich są nam znane jedynie z kopii zawartych w metryce koronnej z XV w., do której je wciągano, gdy jakiś szlachcic starał się o konfirmację posiadanych dóbr i przywilejów i otrzymywał ją z kancelarii królewskiej. Albo też zachowały się w archiwach klasztorów lub kapituł, gdy w posiadanie tych instytucji kościelnych weszły wraz z dotyczącymi wsiami; przy sprzedaży, zamianie, czy nadaniu swojej wsi rycerz oddawał kościołowi też dokumenty jej dotyczące i odtąd przechowywane one były w archiwach kościelnych i na tej drodze znajdowały ocalenie przed zatratą, jaka im groziła niemal nieuchronnie, gdyby pozostały w rękach świeckich. I stąd wynika ta ogromna dysproporcja, jaka zachodzi między ilością do dziś zachowanych dokumentów dla duchownych i dla świeckich. Dokumentów wydanych dla kościoła ocalało bardzo wiele, zaś wydanych dla rycerstwa zginęło bardzo wiele, a zachowało się przypadkowo niezwykle mało. Ale niewątpliwie istniało ich o wiele więcej i nadania immunitetu dla osób świeckich w XIII w. były z całą pewnością nierównie częstsze i liczniejsze, Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 301 niż by to można sądzić po ilości zachowanych i ocalałych do dziś. Toteż błędne są wnioski, oparte na zupełnym braku immunitetów rycerskich z pierwszej połowy XIII w., że widocznie ich do połowy tego stulecia nie wydawano. Umyślnie przytoczyłem wiadomości z lat 1234, 1235 i przed 1239 na dowód, że immunitety rycerskie już wtedy były nadawane, jako kontynuacja nadań podobnych z XII w., że jednakże zaginęły zupełnie, a my dziś o nich dowiadujemy się pośrednio ze wzmianek zawartych w późniejszych dokumentach albo też w dokumentach klasztornych, czy w ogóle kościelnych. Ewolucja cała musi być zatem datowana już na pierwszą połowę XII w. (Prandota), ciągnęła się dalej bez przerwy (wojewoda Żyro i Olto na Mazowszu) i wzmagała się w pierwszej połowie XIII w., ale urosła dopiero do wielkich rozmiarów w drugiej połowie XIII w. i doprowadziła do stanu ogólnego uprzywilejowania w pierwszej połowie XIV w. Zauważyłem już także odnośnie do immunitetu dla dóbr kościelnych, że tylko biskupstwa i kapituły katedralne oraz część bliższych dynastii panującej klasztorów osiągnęły już w obrębie XIII w. maksimum swego uprzywilejowania, a nawet biskupstwa na ogół na długo przed końcem XIII stulecia. Poza tym pozostała duża grupa klasztorów i kolegiat, które w rozwoju uprawnień immunitetowych nie dotrzymały kroku innym instytucjom kościelnym, pozostały za nimi w tyle, przedstawiając typ majątków o niepełnym immunitecie tak skarbowym, jak i sądowym. Ogólnie osądzając sytuację, można więc zauważyć, że znaczna część dóbr kościelnych i szlacheckich miała pod koniec XIII w. tylko niepełne immunitety, a obok nich były jeszcze duże przestrzenie majątków szła- 302 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 303 checkich, które wcale nie otrzymały dotąd nawet ograniczonego rzeczowo immunitetu. Otóż objęcie ich immunitetem i wyrównanie tej różnicy uprzywilejowania, jaka je dzieliła od reszty majątków, szczęśliwszych w tym względzie, dokonało się pod wpływem czynnika nowego, który swą rolę zaznaczył już w niektórych ziemiach silnie w pierwszej połowie XIII w., ale z największym natężeniem działać zaczął w drugiej połowie tego stulecia, a następnie w XIV w. Czynnikiem tym była tzw. kolonizacja (niemiecka, względnie — jak to już powszechnie nauka nasza odróżnia — kolonizacja na prawie niemieckim. Nie będę tej kwestii szczegółowo omawiał, bo jest ona już od dawna trafnie ujęta i uzasadniona; przypomnę tylko w najistotniejszych punktach, jaką rolę lokacje na prawie niemieckim odegrały w omawianej tu dziedzinie. Otóż koloniści niemieccy, którzy cały ten ruch osadniczy zapoczątkowali, postawili na samym początku pewne żądania, dotyczące prawnej strony swego osadnictwa, od których spełnienia uzależniali swe osiedlenie się w Polsce. Że zaś tu byli potrzebni, rokowali swą pracą ożywienie gospodarki krajowej i różnorakie korzyści, tak dla prywatnych właścicieli, jak i dla państwa, wobec tego książęta nasi warunki te przyjęli i tym sposobem ustalone zostały zasadnicze ramy prawne dla tego ruchu osadniczego. I choć następnie masowy udział w tej kolonizacji wzięli polscy chłopi wolni, a wraz z nimi dopuszczeni zostali też i nie-wolni i przypisańcy, owych zasadniczych ram prawnych już nie zmieniono, nie ograniczano ani nie zacieśniano, lecz podtrzymano ich moc obowiązującą do wszystkich na równi elementów, jakie wzięły udział w ruchu kolonizacyjnym na prawie niemieckim. Otóż na te zasadnicze ramy prawne składał się immunitet sądowy i skarbowy, bo koloniści niemieccy z jednej strony nie chcieli ponosić tych ciężarów podatkowych, jakich nie znali w swej ojczyźnie i żądali zwolnienia od „ius ducale" polskich książąt, z drugiej zaś strony pragnęli się w sądownictwie posługiwać swoim niemieckim prawem, żądali więc pozwolenia na zorganizowanie własnego niemieckiego sądownictwa na właściwych mu zasadach; równało się to zwolnieniu od podległości sądom publicznym polskim, czyli prowadziło prostą drogą do immunitetu sądowego. Zwracam uwagę na fałszywe ujęcie tej sprawy w licznych pracach Kazimierza Tymięnieckiego i moją z nim w tym względzie polemikę170. Fałszywość ujęcia polegała na tym, że Tymieniecki dostrzega w prawie niemieckim niezależny od immunitetu czynnik, który przerywał związek tych kolonistów z publicznym sądownictwem w Polsce, wyłączając ich spod kompetencji tegoż sądownictwa. Tymczasem wcale tak nie było i nie musiało być. Najpierw teoretycznie można przecież przyjąć taki stan rzeczy, że kolonistom pozwalano wprawdzie na używanie prawa sądowego niemieckiego, ale równocześnie albo tworzono osobne instancje sądowe publiczne, które by ich właśnie prawem niemieckim są- 170 Zwłaszcza: K. Tymieniecki, Prawo niemieckie a immunitet sądowy i jurysdykcja patrymonialna w Polsce średniowiecznej, „Przegl. Prawa i Admin.", R. 45, 1920, s. 117 - 149; rec. B. Gródecki w „Kwart. Hist.", R. 36, 1922, s. 161-171; K. Tymieniecki, Prawo niemieckie w rozwoju społecznym wsi polskiej, „Kwart. Hist.", R. 37, 1923, s. 38-78; R. Gródecki, Odpowiedź prof. drowi Kazimierzowi Tymienieckiemu na uwagi polemiczne zawarte w artykule pt. Prawo niemieckie w rozwoju społecznym wsi polskiej, tamże, s. 458 - 462; K. Tymieniecki, W odpowiedzi na uwagi polemiczne prof. Gródeckiego, „Kwart. Hist.", R. 38, 1924, s. 199 - 200. 304 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 305 dziły, albo też przy istniejących sądach polskich, 0 charakterze publicznym, więc grodzkich, kasztelańskich czy nadwornych książęcych, ustanawiano sędziów obeznanych i biegłych w prawie niemieckim, którzy by dokonywali na jego zasadach wymiaru sprawiedliwości dla osadników pragnących używać prawa niemieckiego. W obu tych sposobach rozwiązania kwestii nie zachodziłoby zatem zupełnie wyłączenie spod władzy sądów publicznych polskich, lecz tylko takie ich zreorganizowanie, by mogły wyrokować wedle prawa niemieckiego. Praktyczne zaś u nas rozwiązanie tej kwestii wyglądało tak, że wielokrotnie w dokumentach lokacyjnych przewidywano stawiennictwo osadników niemieckich czy zwłaszcza sołtysów przed publicznymi, tj. państwowymi instancjami sądowymi, a przed monarchą w ostatecznym razie, a tylko zastrzegano, że podsądny „debet semper suo iure Theu-tonico respondere", czyli że te państwowe sądy polskie muszą używać w odniesieniu do kolonistów zasad 1 przepisów prawa niemieckiego, które im było przyznane, jako conditio sine qua non już w momencie układu lokacyjnego. Widać więc, że i teoretycznie można sobie wyobrazić wprowadzenie prawa niemieckiego do Polski bez koniecznej rzekomo konsekwencji w postaci zerwania podległości kolonistów państwowym organom sądowym w Polsce; zarazem w praktyce życia sądownictwo to tak u nas było zorganizowane, że bynajmniej tej konsekwencji nie pociągało, owszem, podległość polskim sądom bywała wyraźnie zastrzeżona. Zatem konkluzja: fałszywy jest pogląd Kazimierza Tymieniec-kiego, rozprowadzony przezeń w całym szeregu prac i broniony w polemice, jakoby to prawo niemieckie samo przez się zrywało związek kolonistów z państwem w zakresie sądowniczym. Związek ten był istotnie zrywany, ale dokonywano tego, tak teraz, jak i przedtem, na drodze immunitetu sądowego, udzielanego przed lokacją, czyli przywileju wyjmującego daną osadę z jej mieszkańcami spod sądownictwa sądów publicznych polskich. Jeśli więc w ten sposób zgodnie z rzeczywistością ustalić zakres pojęcia ius Theutonicum w odróżnieniu od immunitetu, to już łatwo będzie sformułować charakter danego zjawiska: oto pod postacią lokacji na prawie niemieckim i przenoszenia na prawo niemieckie dokonywał się dalszy ciąg tej samej co przedtem ewolucji immunitetowej. Hasło „meliorationis terrae" drogą lokacji stało się jakby nową pobudką, bodźcem dla przyspieszenia procesu rozwoju i rozszerzenia zwolnień immunitetowych. Lokacja rokowała korzyści każdemu; zaczęli się więc do niej zabierać i ubożsi rycerze i przy tej sposobności uzyskiwali od książąt przywileje immunitetowe. Zatem w kolonizacji na prawie niemieckim widać czynnik, który przyczynił się bardzo wybitnie do terytorialnego rozpowszechnienia się immunitetu, zwłaszcza w dobrach owych mas uboższej szlachty i owych słabszych instytucji kościelnych, które opóźniły się w rozwoju swych przywilejów immunitetowych w porównaniu z innymi, bardziej przedsiębiorczymi klasztorami i biskupstwami. Sporo lokacji na prawie niemieckim dokonano już w pierwszej połowie XIII w. we wszystkich ziemiach polskich i wszędzie przed najazdem tatarskim z r. 1241, w którym dawniejsi uczeni zwykli byli upatrywać przyczynę i datę początkową całego ruchu koloniza-cyjneg°- Badania monograficzne zdają się wskazywać, 20 — Polska piastowska izś^ief •^ ,„!¦•*=. 306 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 307 że w niektórych ziemiach ruch ten osiągnął swój kulminacyjny punkt wzrostu już w drugiej połowie XIII w., jednakże, o ile wziąć pod uwagę całą Polskę, to raczej w obliczu dziś zachowanych akt lokacyjnych i wzmianek kronikarskich należy przyjąć, że w. XIV w ogóle, a specjalnie panowanie Kazimierza Wielkiego zaznaczyło się najintensywniejszą działalnością w tym względzie. Jednakże łącznie z czystym immunitetem, którego dzieje przedstawiłem już poprzednio szczegółowo, doprowadziły te immunitety, wydawane w związku z lokacjami na prawie niemieckim, już w pierwszych dziesiątkach lat XIV w. do takiego stanu, iż uprzywilejowanie immunitetowe właścicieli ziemskich, jak i duchownych, przeważało nad brakiem takiego uprzywilejowania i w ten sposób zapanował nowy stan prawny w całym kraju, polegający na tym, iż wszyscy właściciele ziemscy mieli w zasadzie wolność podatkową i egzempcję sądową dla swych chłopów poddanych. W obliczu tego stanu faktycznego, przeważającego bezwzględnie nad dawnym obciążeniem daninami i posługami „iuris ducalis" i obowiązkiem stawiennictwa w sądach państwowych, wytworzył się pogląd prawny, w myśl którego „ius militare", czyli stanowe prawo szlachty, ujmowano jako wolność podatkową i prawo do sądzenia i poboru główszczyzny oraz innych kar za swoich kmieci. „Caput post suum villanum recipere" stało się obok wolności od podatków syno-^ nimem uprawnień stanu szlacheckiego (i duchownego). Co do rozciągłości rzeczowej immunitetu udzielanego w związku z prawem niemieckim należy pamiętać, że tak w zakresie podatkowym, tj. skarbowym, jak i sądowym nie był on w zasadzie pełny, lecz w pewnej mierze ograniczony. Osadników niemieckich czy też polskich osadzanych na prawie niemieckim miały obowiązywać ciężary przede wszystkim wojskowe, nieraz zwłaszcza odnośnie do sołtysów ujmowane wcale obszernie. Poza tym tzw. kolekta czyli poradlne, jako zasadniczy podatek gruntowy w nieznanej wysokości, zostało utrzymane, a nawet rozciągnięte na wsie dawne, obdarzone pełnym immunitetem, i dopiero w przywileju koszyckim 1374 r. został ten podatek zredukowany do minimum, tj. do dwóch groszy z łanu chłopskiego w dobrach szlacheckich171. W 1381 r. poradlne w tej samej wysokości rozciągnięto na dobra biskupie, w klasztornych zaś miało ono wynosić cztery grosze z łanu wraz z obowiązkiem parodniowej w roku robocizny na rzecz folwarków królewskich 172. Co się zaś tyczy sądownictwa we wsiach na prawie niemieckim, to przekazane w zasadzie przez monarchę właścicielowi ziemskiemu, a przez niego sołtysowi wraz z ławą wiejską, było ono patrymonialne, ale nabierało charakteru samorządnego; obok tego pozostawały sądy państwowe czy w ostatniej instancji sam monarcha, jako władze kompetentne niekiedy dla zastrzeżonych spraw donioślejszych, causae graviores, capitales itp., oraz w razie jeżeli sołtys czy pan wsi okazał się „negligens in reddenda iustitia". Związek zatem z państwem nie został zupełnie zerwany, choć ogromnie osłabiony. Do zupełnego zerwania doszło — jak wiadomo — ostatecznie dopiero około r. 1520, już za Zygmunta Starego. Ale nim się to stało, pozostały sądy publiczne państwowe przez parę wieków "i Kod. Wpolski, t. III, nr 1709. 172 Tamże, nr 1795; por. też w niniejszym tomie Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego, przyp. nr 83. 308 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 309 właściwą instancją dla pewnych spraw kmiecych, tak z prawa polskiego, jak i niemieckiego. I tu właśnie chcę dotknąć pewnej bardzo ważnej, a często przeoczanej cechy charakterystycznej całego sądownictwa patrymonialnego w Polsce średniowiecznej, opartego na immunitecie. Oto immunitety przyznawały właścicielom ziemskim prawo sądzenia własnych kmieci zawsze na gruncie obowiązującej kardynalnej zasady, przyjętej przez Konrada na wiecu w 1230 r., że „actor seąuitur forum rei" 173, czyli że sąd właściwy dla pozwanego czy oskarżonego jest kompetentny dla każdej sprawy z osobna. Zatem bezapelacyjnym sędzią obu kmieci wiodących spór był pan prywatny wówczas tylko, gdy obaj kmiecie byli jego poddanymi, czyli — jak to zaznaczają częstokroć immunitety wydawane klasztorom i kościołom — jeżeli obie strony „sunt de iure claustri", albo „de iure ecclesiae". Jeśli zaś strony procesowe należały do majątków dwóch właścicieli, wówczas sądził sprawę ten z nich, którego poddanym była strona pozwana, reus. Jeśli zaś kmieć skarżył jakiegoś szlachcica, to oczywiście sprawa szła przed sąd grodzki lub ziemski, czy przed monarchę, słowem, przed sądy pierwotnie publiczne, które z biegiem czasu stały się sądami stanowymi samej tylko szlachty, gdyż inne stany na zasadzie immunitetów uzyskały odrębnie zorganizowane własne sądownictwo. Skutkiem tego wiele spraw kmiecych toczyło się nie w sądzie pańskim, patrymonial-nym, lecz w sądach ziemskich. Podobnie gdy jakiś szlachcic niezadowolony z wyroku, wydanego przez 173 30 dokumentów katedry płockie), nr 1; por. także Dokumenty kuj.-maz., s. 81, nr 15. innego szlachcica w sporze swojego kmiecia z jego poddanym kmieciem, chciał obalić ten wyrok, to skarżył owego szlachcica i sprawa „chłopska" z sądu patrymonialnego - pańskiego szła do sądu ziemskiego, bo już była sprawą dwóch szlachciców, więc należała do sądu ziemskiego jako stanowego szlacheckiego. Następnie wszystkie sprawy, w których chłop skarżył własnego pana, szły też przed sąd oczywiście ziemski, bo szlachcic był reus, więc chłop jako actor musiał sprawiedliwości dochodzić przed sądem kompetentnym dla szlachcica. Widać więc, że sądownictwo patrymonialne nie tylko nie odcinało w całości kmieciowi dostępu do sądów publicznych i do monarchy, ale że były sprawy, w których chłop musiał koniecznie przed tymi instancjami stawać. Tylko chłopi każdego pana z osobna mieli na podstawie immunitetu w nim swego najwyższego sędziego, jeśli się między sobą procesowali. W sprawach zaś z cudzymi poddanymi oraz z członkami innych stanów musieli udawać się do obcych sądów, o ile byli stroną pozywającą lub skarżącą. Dopiero w parę wieków później stan ten został zaostrzony o tyle, że na własnego pana chłop nie mógł się skarżyć, a sprawy z obcym panem przybrały charakter spraw szlacheckich, w których chłop nie odgrywał roli samodzielnej, lecz występował raczej jako świadek własnego pana przeciw drugiemu szlachcicowi. W zasadzie jednak to sądownictwo patrymonialne na prawie polskim i niemieckim oraz wyjęcie spod obowiązków podatkowych było rezultatem immunitetu, po czym uregulowane zostało statutami w swym ostatecznym sformułowaniu. Ten stan rzeczy, tj. wolność 310 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. podatkowa i prawo sądownictwa nad poddaną ludnością wieśniaczą, przetrwał, wydoskonalony i zaostrzony w dalszym rozwoju, aż do końca XIII w., aż do upadku dawnego państwa polskiego. Należy więc pamiętać, że fundamenty pod cały ten późniejszy ustrój, panujący na przestrzeni kilku wieków bez przerwy, założone zostały już w XII i XIII w. i że stanowiły je przywileje immunitetowe wydawane albo niezależnie, albo też w związku z prawem niemieckim, wydawane wprawdzie jako przywileje jednostkowe, indywidualne, ale tak z biegiem czasu upowszechnione, że wytworzyły drogą dłuższej ewolucji nowy stan prawny, przetwarzając stosunki społecznoprawne i gospodarcze oraz poważnie odbijając się na dotychczasowej istocie państwa. Z jednej bowiem strony skarb państwa stracił olbrzymie dotąd źródła przychodów z danin i posług ogółu ludności i musiał się ograniczyć w zasadzie do dochodów z własnych majątków państwowych, z kopalń, mennic, ceł i dóbr ziemskich, z drugiej zaś strony sądowa władza monarchy i organów państwowej administracji kończyła się niejako na granicy majątków prywatnych w stosunku do rzesz ludności wieśniaczej, które poddane zostały patrymonialnej władzy swych prywatnych panów. Przedstawiłem zmiany, jakim podległa władza monarsza Piastów w XIII w. w dwóch dziedzinach; pierwotnie absolutna — uległa zrazu faktycznemu, a następnie prawnemu ograniczeniu przez czynnik społeczny, reprezentowany przez wiece, oraz uległa ograniczeniu terytorialnemu przez wyjęcie ogromnych obszarów ziemi kościelnej i szlacheckiej wraz z ludnością wieśniaczą tych dóbr za pomocą immunitetu Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 311 spod władzy państwowej w zakresie sądowej i skarbowej zależności od monarchy i jego urzędników. Obecnie zatrzymam się nad innym kompleksem uprawnień monarszych, które również wymknęły się niejako spod ^ władzy panujących. Mam na myśli tzw. iura regalia, i tj. pewne szczególne prawa, przeważnie majątkowej natury, zastrzeżone na wyłączny użytek monarchy w obrębie całego państwa. Związane one zostały ze stanowiskiem monarchy polskiego i włączone niejako do zakresu jego kompetencji prawdopodobnie już zaraz po przyjęciu chrztu przez Polskę za wzorem tej koncepcji władztwa świeckiego, jaka się już wytworzyła na Zachodzie. Wprawdzie np. w Cesarstwie został sformułowany charakter prawnie obowiązujący niektórych regaliów dość późno, bo w połowie XII w., ale faktycznie istniały one znacznie wcześniej i jako zwyczajowe prawo obowiązywały od dawna. Istnienie jednego z nich, tj. regale menniczego, czyli prawa bicia monety, da się u nas stwierdzić istotnie już od końca X w., moc obowiązującą innych poświadczają zaś źródła dopiero XII i następnie XIII w., tj. czasów, w których już te „iura regalia" zaczynały wychodzić z rąk monarszych i tracić charakter wyłącznych uprawnień samego tylko monarchy. Działo się to wskutek: 1) nadań i 2) pozwoleń (czyli licencji); więc np. nadanie istniejącej już karczmy z prawem dalszego jej prowadzenia, albo zezwolenie na założenie karczmy przez właściciela prywatnego i jej dalsze funkcjonowanie w zarządzie prywatnym. Nadań takich i zezwoleń wydawano w różnych dziedzinach już nieco w XII w., a bardzo wiele w stuleciu XIII; wydawane indywidualnie, mają one charakter przywileju, podobny do immunitetu, bo treść ich prawną stanowi 312 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 313 nadanie jednostce odmiennych uprawnień od całego ogółu innych jednostek. I mimo tych coraz liczniejszych nadań nadal mogła istnieć i istniała tak w świadomości monarchów, jak i społeczeństwa zasada regale, tj. szczególnego uprawnienia monarszego, i to tak długo, jak długo nie stało się uprawnieniem ogółu: albo przez częstotliwość nadań, które -— podobnie jak przy immunitecie — mogły wytworzyć nowy stan ogólnego, jednakowego uprzywilejowania, albo też zanik zasady regale mógł być wynikiem jednorazowego zrzeczenia się przez monarchę tego regale na rzecz ogółu społeczeństwa. Na ogół częstszy okazał się objaw pierwszy, tj. stopniowe wygasanie regale w sposób faktyczny, drogą często powtarzających się indywidualnych przywilejów, tj. nadań i zezwoleń, ale i drugi sposób ich ustawowej likwidacji znany jest naszym dziejom, np. odnośnie do regale górniczego, skasowanego ustawowo za Stefana Batorego pod 'koniec XVI w. Wiek XIII ma w tym zakresie to szczególne znaczenie, że na jego okres przypadły najliczniejsze nadania przywilejów, które wytworzyły w niektórych dziedzinach nowy stan prawny, i niepostrzeżenie, powolnym rozwojem, stopniowo doprowadziły władzę monarszą do zupełnego niemal ogołocenia z uprawnień, pierwotnie jej przysługujących na zasadzie wyłączności. Znane na gruncie polskim iura regalia są następujące: 1) prawo mennicze, czyli prawo> wybijania monety i ciągnienia stąd zysku, 2) prawo łowieckie, 3) prawo targu, 4) prawo karczmy, 5) rybołóstwo, 6) przewóz rzeczy jako przedsiębiorstwo dochodowe, 7) prawo jazów i młynów (wodnych), 8) handel mięsem, 9) prawo górnicze. Przedstawię teraz pokrótce ewolucję, jakiej uległy te uprawnienia monarsze w ciągu XIII w. Prawo bicia monety wykonywał już Mieszko I, a po nim bez przerwy następni monarchowie. Wyłączność tego uprawnienia nie została naruszona w ciągu XI i XII w., bo nie został udzielony w tym czasie żadnej jednostce ani żadnej instytucji przywilej na wybijanie we własnej mennicy odrębnej prywatnej monety, ani też żadna z monarszych mennic nie przeszła drogą nadania w ręce prywatne. Teorie, w myśl których biskupi nasi już w XI w. mieli rzekomo własne mennice i własną monetę, głoszone szczególnie przez Mariana Gumowskiego, absolutnie nie odpowiadają prawdzie i pod względem metodycznym są bardzo dowolnie skonstruowane na podstawie niedostatecznej argumentacji m. Również co do tzw. denarów Sieciecha należy pozostać przy dawniejszym spostrzeżeniu Franciszka Piekosińskiego, że są to w gruncie rzeczy monety książęce Władysława Hermana, na które nielegalnie Sieciech wprowadził w dodatku własne imię i znak quasi-herbowy 175. Przywileje mennicze właściwe są dopiero XIII wiekowi; nadawane były niektórym biskupstwom, paru iklasztorom i paru miastom. W najdalej idącym przywileju uprawnienie to zostało w ten sposób sformułowane, że obdarowany mógł we własnej mennicy wybijać monetę pod własnym stemplem i wedle dowolnej stopy, ale obieg tej monety był zacieśniony do mająt- n* M. G u m o w s k i, Biskupstwo kruszwickie w XI wieku, Poznań 1921, pafsim; tenże, Prawo mennicze biskupów polskich w wiekach średnich, odb. z „Ateneum Kapłańskiego", t. 17, 1925, i t. 18, 1926, s. 5 - 11. 175 F. P i e k o s i ń s k i, Denary palatyna Sieciecha, „Wiad. Nu-mizm.-Arch.", t. 3, B. IX, 1898, nr 38, s. 491 - 497. hm 314 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. ków tego samego tylko właściciela. Takie uprawnienie otrzymał w r. 1232 biskup poznański176, a w r. 1290 biskup wrocławski m, przy czym w tym drugim przypadku właśnie można nawet na podstawie zachowanych egzemplarzy monety biskupiej z mennicy w Nysie na Śląsku stwierdzić te jej właściwości stempla i stopy. W sumie przywilejów tych nie wydano zbyt wiele, a prywatne mennice funkcjonowały bardzo słabo, tak że w tym zakresie uszczerbek w dochodach menniczych książąt XIII w. nie był zbyt dotkliwy, a uszczerbek praw zwierzchnich w zakresie monetarnym ograniczał się do terytoriów tylko tych dwóch biskupstw, które wymieniłem, bo tylko w tych dwóch razach książę Władysław Odonic i Henryk Probus zrzekli się praw zwierzchnich, przyzwalając na dowolną stopę wybijanej prywatnej monety. W innych przypadkach zatrzymywali sobie to zwierzchnie prawo przepisywania stopy menniczej, a tylko zrzekali się dochodów z bicia monety. W tej więc dziedzinie ustępstwa władzy monarszej były nieliczne i bez szczególnej doniosłości dla jej ograniczenia; zasada regale utrzymała się długo po XIII w., a w XV i na początku XVI w. uległa o tyle przemianie, że monarcha formalnie się zobowiązał na rzecz społeczeństwa co do prawa wybijania monety tylko za tegoż zgodą, po czym nawet odjęto monarsze dochód menniczy, a przeznaczono na cele ściśle państwowe 178. 176 B. Gródecki, Przywilej menniczy biskupstwa poznańskiego z r. 1232, s. 24. 177 Urkunden z. Gesch. des Bist. Bresl., nr 253. 178 por. w tych sprawach B. Gródecki, Dzieje zwierzchności ¦menniczej w Polsce, średniowiecznej, odb. z „Wiad. Numizm.-Arch.", t. 12, 1928 i 1929, S. 65 - 89. ¦ . ¦ ,-/:¦ Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 315 Prawo łowieckie jako wyłączność monarszą poświadcza kronika Kadłubka, przytaczając drastyczny przykład ukarania człowieka, który zabił niedźwiedzia na własnym gruncie i to w obronie swych barci i bartników 179. Być może, że właśnie za wielkoksiążęcych rządów Mieszka Starego tak ostro przestrzegano nienaruszalności łowieckiego regale książęcego. Następnie przywileje łowieckie z XII i XIII w. poświadczają istnienie zasady regale w sposób wykluczający jakąkolwiek wątpliwość, treścią ich bowiem jest pozwolenie księcia, by osoba A polowała na gruntach, należących do osoby B, z czego widać, że księciu przysługiwało prawo łowów na całej powierzchni ziemi w jego księstwie i że tym uprawnieniem mógł dowolnie szafować. Najczęstszy jest typ przywileju, na mocy którego właściciel prywatny uzyskiwał prawo łowów na własnym gruncie, z czego widać, że prawo łowów było odłączone od prawa własności ziemi i nie przysługiwało w zasadzie właścicielowi i księciu, lecz samemu tylko księciu. Przywilejem nadawał książę prawo łowów właścicielowi ziemi, ale sam nie zrzekał się własnego prawa i w dalszym ciągu czy sam, czy przez swych łowców mógł to prawo swe wykonywać. Uszczerbek stanowiło tu więc to, że obok księcia coraz więcej osób mogło prowadzić myśliwską eksploatację lasów, a zatem dochód z łowów (mięso i skóry) stawał się udziałem coraz szerszych sfer. Oczywiście w praktyce życia zapewne łowiectwo, zwłaszcza drobniejszej zwierzyny, było uprawiane przez ogół ludności przy milczącej zgodzie księcia, a tylko starano się techniczną stronę tego myślistwa tak skrępować, by zwłaszcza ludność wieśniacza zbyt 179 Kronika Kadłubka, ks. IV, § 2. , , . 316 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. wielkich szkód nie czyniła w zwierzostanie puszcz. Przywileje łowieckie zrazu były dość rzadkie i dla-tego bardzo obszerne. Wnet jednak przybrały one nowy kierunek, który zapanował w całej pełni: mianowicie w okresie kolonizacji na prawie niemieckim zastosowano zasadę, w myśl której właścicielowi każdej wsi zostało przyznane prawo łowów w jej obrębie; on je przekazywał z ograniczeniami sołtysowi i chłopom. W miarę mnożenia się tych lokacji zapanowała zasada nowa, że łowiectwo jest uprawnieniem związanym organicznie z własnością ziemską, a określenie własności „libere et hereditario iure" („iure militari") oznaczało między innymi też prawo łowów na własnym gruncie. Zasada regale upadła, a zostały z niej szczątkowe uprawnienia tego rodzaju, że polowanie na pewne zwierzęta (np. na tury) z użyciem trąby itp. pozostało rezerwatem księcia oraz że książę miał w zasadzie nadal prawo polowania na gruntach swych poddanych, choć się go niejednokrotnie zrzekał (np. w obrębie kasztelami łowickiej, wolborskiej, siecie-chowskiej itp.)180. Tej samej ewolucji podległo prawo rybołóstwa, prawo młynów i karczem. Nadawano je zrazu indywidualnie rzadko, ze ścisłym określeniem, na jakiej przestrzeni rzeki i jakimi przyrządami wolno łowić ryby, jaki młyn i o ilu kołach wolno obudować, wreszcie, ile karczem i w której wsi wolno założyć. Następnie w czasie kolonizacji na prawie niemieckim uprawnienia te masowo przenosił monarcha na wszystkich właścicieli ziemskich, pozwalając w każdej wsi założyć karczmę i młyn oraz łowić ryby bez ograniczeń jakoś- Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 317 180 Album palaeographicum, nr 8; Koci. mazouńecki, nr 427; Kod. kat. krak., t. I, nr 34. ciowych i ilościowych. Skutkiem tego znowu — jak przy łowiectwie — uprawnienia te zlały się w jedną całość z pojęciem pełnej własności ziemi, karczma i młyn stały się normalną przynależnością gruntu, mnożenie ich dalsze już przestało podlegać ograniczającej regulacji ze strony państwa. Regale wygasło w tych dziedzinach doszczętnie. Równocześnie na tej samej drodze monopolowy przedtem wyrąb i handel mięsem stał się uprawnieniem czynników miejskich. W momencie lokacji miast istniejące już jatki mięsne przechodziły na własność wójta czy następnie miasta jako gminy, a otwieranie nowych w mieście i w pewnym promieniu dookoła stawało się uprawnieniem mieszczan; praktycznie biorąc, przechodziło to uprawnienie w ręce cechów rzeź-niczych, choć władza zwierzchnia pozostawała przy wójtach lub radach miejskich. We wszystkich tych dziedzinach stawało się to, co wskutek rozwoju gospodarczego i społecznego stać się musiało: niepodobieństwem było, by państwo ówczesne mogło w swych rękach zatrzymać jako monopol handel mięsem w setkach miast i tysiącach wsi, podobnie jak w zakresie młynarstwa i karczmarstwa. Toteż bez walki i bez zatargów wypuściło państwo te dziedziny ze swych rąk z chwilą, gdy rozwój gospodarczy odebrał rację bytu dawniejszym, pierwotniej-szym urządzeniom, możliwym w odmiennych warunkach. Przywileje targowe, tj. pozwolenia książęce na urządzanie stałych targów w prywatnych miejscowościach i poboru związanych z nimi dochodów przez właścicieli ziemskich, doprowadziły też do skruszenia i tej prerogatywy monarszej, zwłaszcza w czasie koloniza- <*,- f 332 Dzieje wewnętrzne Polski Xlii w. waniu czy sprzedawaniu niewolnych notowano skrzętnie ich genealogie, by zawsze można było udowodnić stan zbiega przez wykazanie, czyim jest potomkiem. Sprawa się komplikowała, gdy zbieg uciekłszy zawarł w innym kraju małżeństwo i doczekał się potomstwa. Wówczas w razie procesu rewindykacyjnego zachodziła kwestia, czy żona i owo potomstwo mają być wraz z nim wydane, czy też mają pozostać u innego właściciela. Co do wypadków małżeństwa mieszanego z kobietą osobiście wolną, to zapewne — jak wszędzie i zawsze — obowiązywała i u nas zasada, że stan społeczny męża decydował o żonie i potomstwie, która i które traciły wolność. Otóż w te skomplikowane stosunki wkroczył kościół, który uznawał u niewolników zdolność prawną do zawierania małżeństwa, a następnie, broniąc jego nierozerwalności, usiłował przeprowadzić w praktyce zasadę, że przy zwrocie zbiega nie-wolnego jego małżeństwo nie może być zerwane, zatem jedna strona drugiej musiała dać odpowiednią rekompensatę, by niewolnik wraz z całą rodziną znalazł się w rękach jednego właściciela. Albo więc właściciel ścigający niewolnika odkupywał od drugiego właściciela jego żonę i dzieci, albo też ów odkupywał zbiega dla siebie, i tak małżeństwo zostawało razem w rękach jednego pana. Np. w 1255 r. Kazimierz ku-jawsko-łęczycki uzyskał w układzie z Krzyżakami zapewnienie, że „si vero servus noster nobis incognitus est, per sex testes, quos dicemus fidedignos, ipsius condicio probabitur servitutis et tunc nobis cum uxore, pueris et bonis suis omnibus dimittetur, salvo in omnibus iuri matrimonii"; to samo na odwrót książę zagwarantował Krzyżakom185. W tym samym roku władca 185 Dokumenty kuj.-maz., s. 81, nr 15. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 333 Czech, Przemysł, zabiegał o wykup w Polsce czeskich niewolników wojennych „competenti precio... maxime pro reintegrandis matrimoniis" 186. W ostatnich czasach podniesione zostały wątpliwości, czy istotnie u nas istniała niewola w ścisłym tego słowa znaczeniu, czy też jest to złudzenie, polegające na dosłownym, a zbyt jednostronnym rozumieniu łacińskich określeń ,,servus", „perpetua servitute obno-xius", „mancipium" itp. Mianowicie zwrócono uwagę na to, że wyraz ,,servitus" jest równocześnie używany w naszych dokumentach na oznaczenie posług ludności, która mogła być obciążona wieczyście obowiązkiem jakiejś ściśle określonej służby, a mimo to mogła poza tym mieć charakter ludności swobodnej 187. Istotnie wiadomo o takim np. uregulowaniu ciężarów ludności, że musiała ona przez miesiąc pełnić służbę na dworze swego pana, po czym resztę czasu miała swobodną dla siebie i swego gospodarstwa 188. Oczywiście i takie liberalne traktowanie tej ludności nie wyłącza samo przez się, że jednak mogli to być niewolnicy. Ale — by ograniczyć się do zupełnie pewnych argumentów, więc pomijając wiadomości zawarte w kronice Galia Anonima lub Kadłubka, którzy nieraz przeciwstawiają sobie wolnych i niewolników, lecz mogli to ostatecznie czynić pod wpływem znanej sobie terminologii rzymskiej — to wystarczy wskazać na wcale częste określenia ,,servi empticii" — niewolników kupnych, o których kupowaniu mówi jeszcze zabytek prawa zwyczajowego polskiego z czasu około 1270 r.189, oraz na taryfy iS6 Kod. kat. krak., t. I, nr 45. 187 Por. K. Tymieniecki, Zagadnienie niewoli w Polsce u schyłku luiekótó średnich, Poznań 1933, s. 34. 188 Najstarszy zwód prawa polskiego, art. 29, § 6 i 7. 189 Tamże, art. 21, § 2. -.Jt^' ^t: * &&&-•#¦>¦ 334 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 335 VJL& H *® celne 190, które wśród różnych towarów wymieniają też wyraźnie niewolników. To musi wystarczyć jako bezwzględny dowód istnienia u nas niewoli w najściślejszym znaczeniu, a tylko rozmiary tego niewolnictwa mogą budzić wątpliwości. Być może, że była to kategoria niezbyt liczna, a w każdym razie nie stanowiła głównego zrębu ludności wieśniaczej, jak to niektórzy dawniejsi uczeni skłonni byli przyjmować 191. Zbiego-stwo pieniło się silnie z powodu względnej łatwości zatarcia śladów za sobą i przedzierzgnięcia się w ludzi wolnych i nie dało się wziąć w ryzy tymi środkami, jakie z największą choćby bezwzględnością można było i usiłowano stosować. Najważniejszy z nich był ścisły system ewidencji niewolników, jaki zastosowano w majątkach książęcych, system ich kontroli i pilnowania za pomocą organizacji dziesiętnej i setkowej. Słyszymy w dokumentach XIII w. bardzo często o „dziesiętni-kach", osiedlanych dziesiątkami w ścisłej łączności z najbliższym grodem książęcym. Słyszymy o ich setkach, centum servi, w XII w., a w XIII poznajemy kilku setników, jako dozorców tych setek niewolnych (centuriones) 192. Znajdują się oni już w dobrach prywatnych, przede wszystkim kościelnych, bo dzięki szczodrobliwości książęcej całe dziesiątki i setki niewolników książęcych drogą nadania przechodziły na własność prywatną. W XIII w. organizacja ta już jest w stanie przeżycia się, jest rozbita i rozluźniona, spo- lao Kod. mazowiecki, nr 88 i 464; Kod. dypl. Śląska, nr 309. isi Np. F. Piekosiński, O powstaniu społeczeństwa polskiego w wiekach średnich i jego pierwotnym ustroju, „Rozpr. Wydz. Hist. Filoz. AU", t. 14, 1881, S. 154 - 161. 192 Ostatnio zestawiła odnośne informacje źródłowe D. P o p p e, Ludność dzlesiętnicza w Polsce wczesnośredniowiecznej, „Kwart. Hist.", B. 64, 1957, nr I, s. 3-31. tykamy luźnych dziesiętników pojedynczo lub po kilku w różnych wsiach, przy czym ich związek z dawną dziesiątką lub setką już nie istnieje; został zerwany, a tylko nazwa dziesiętników pozostała jako dowód i oznaka ich niewolnego stanu. Szereg wskazówek źródła podają w tym kierunku, że to się już ma pod koniec niewolnictwa na ziemiach polskich, ale w każdym razie jeszcze w XIII w. ta niewola istnieje, jako stan społeczny odróżniany wyraźnie od innych. Najbliższa niewolnikom kategoria ludności to byli przypisańcy, ascripticii. Właśnie w tej sprawie często daje się zauważyć fakt, że wielu ludzi nie dostrzega różnicy między przypisańcem a niewolnikiem i tę nazwę uważa za synonim niewolnika 193. Tymczasem tak nie było. Przypisaniec, glebae adscriptus, nie miał osobistej swobody ruchów, nie mógł dowolnie opuścić gruntu i zmienić miejsca pobytu nawet w obrębie dóbr tego samego właściciela, ale z drugiej strony to jego związanie z gruntem było tak silnym węzłem prawnym, że i on nie mógł być przez pana swego oderwany od ziemi i sprzedany osobno, a tylko wraz z ziemią, na której siedział, mógł 'być przedmiotem jakiejś transakcji (sprzedaży, zamiany, nadania itp.). Miał zdolność do działań prawnych, przysługiwało mu prawo własności na ruchomościach, a jego prawa do uprawianego gruntu znajdowały, jako „ąuaestiones haereditariae", ochronę sądów publicznych. I ta właśnie okoliczność, że przypisaniec podlegał kompetencji sądów grodowych, sądów kasztelana, wojewody, a wreszcie w najwyższej 193 Poglądy naszej nauki na zagadnienie przypisańców zestawił obszernie W. Wolfarth, Ascripticii w Polsce, Wrocław—Kraków 1959, rozdz. I. > ; 336 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. instancji: księcia, a zatem był pod ochroną prawa publicznego jako poddany państwa — ta okoliczność odróżnia go jak najsilniej od niewolnika, który takiej ochrony prawnej nie miał zupełnie. Zarazem okoliczność ta jest dla nas nicią przewodnią w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, skąd się wzięli przypisańcy, jaka jest geneza tej warstwy ludności wieśniaczej? Oto te same uprawnienia mieli równocześnie wieśniacy wolni, liberi homines, cieszący się nadto osobistą wolnością, swobodą ruchów, z której korzystając osiedlali się swobodnie na gruntach książęcych czy też prywatnych tak duchownych, jak i świeckich w charakterze dzierżawców czynszowych lub wolnych kontraktowych najemników. Można się więc domyślać, że przypisańcy są to właśnie ludzi wolni, którym odebrano tę wolność osobistą, ale im zostawiono ich resztę uprawnień, więc w szczególności dostęp do sądów państwowych. Mógł to uczynić jedynie książę mocą swej władzy monarszej. Że zaś przypisańców znajdujemy od najdawniejszych czasów przede wszystkim i niemal wyłącznie w dobrach kościelnych i określani bywają jako ascńpti ecclesiae, zatem łatwo już dojść do ogólnej konstrukcji, że chcąc wypełnić w dobrach kościelnych ten brak niewolników, jaki tam istniał w porównaniu z majątkami rycerstwa, które sobie z wypraw wojennych stale przyprowadzało jeńców, książęta przydzielali poszczególnym instytucjom kościelnym niezbędną dla nich ilość ludzi wolnych do pracy; że jednak musiało tu chodzić o trwały charakter tej pomocy, zatem tych przydzielonych kościołowi ludzi związano na stałe z tym lub innym kościołem. Tak stawali się „ascripti ecclesiae", tracąc swą dotychczasową wolność. Jakkolwiek więc swym stanem „glebae adscriptio" zbliżali się oni do Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 33T niewolników, to jednak genetycznie dadzą się wywieść z warstwy ludzi wolnych i posiadają szereg kardynalnych uprawnień, właściwych ludności wolnej. Byli grupą liczną stosunkowo w dobrach kościelnych, ale nie należy przeceniać ich liczebności. Główny trzon ludności wieśniaczej stanowiła zapewne ludność wolna, 0 której istnieniu słyszymy w XII i XIII w. tak w dobrach państwowych, jak i szlacheckich. Stanowi ona przedmiot konkurencji między właścicielami ziemi, która prowadziła niekiedy do ustawowych zarządzeń regulujących jednostronnie interesy tych właścicieli z nią związane. Przypominam ów edykt księcia Kazimierza kujawsko-łęczyckiego z czasu około 1267 r.194, mocą którego w interesie własnego gospodarstwa i rycerstwa książę zarządził opuszczenie majątków kościelnych przez „homines liberi", pozbawiając nagle gospodarstwa kościelnych instytucji dużego kontyngentu niezbędnych pracowników, którzy musieli się przesiedlić do wsi książęcych i rycerskich. Otóż te trzy kategorie ludności wieśniaczej współżyły ze sobą na ziemiach polskich w XIII w. i to dość ściśle, skoro dokumenty immunitetowe często poświadczają, że „liberi homines" mieszkają „cum ascripticiis mixti" w tych samych wsiach i stanowią ¦— jak już o tym była mowa — grupy po trzy lub mniej rodzin, ale też 1 grupy liczniejsze ponad trzy rodziny, które zachowały odrębne stanowisko w chwili udzielania niektórym biskupstwom przywilejów immunitetowych. Ponadto czytamy w kilku dokumentach, że w pewnej wsi mieszkają razem przypisańcy i wolni, żeby więc przypisańcom nie przyszła chętka podszywać się pod charakter wol- 194 Dokumenty kuj.-maz., s. 102, nr 36. 22 — Polska piastowska !'¦*? & *- i-Ł. 338 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. cnych, umyślnie spisano ich imiona, by zapobiec ich pomieszaniu się z wolnymi195. Istotnie z natury rzeczy wynikało to, że upośledzone grupy ludności dążyły do zmiany swego losu na lepszy i pragnęły zrównania się z tymi wolnymi czynszow-nikami, których tuż obok siebie widzieli przypisańcy i niewolni. Legalne sposoby nie istniały dla nich, a w 'każdym razie nie było od nich zależne ich użycie, pozostawała więc droga nielegalna, tj. ucieczka i osiedlenie się w innej okolicy, u innego właściciela na warunkach czynszowych w charakterze wolnego człowieka. Pościg groził zawsze zbiegowi przymusowym dostawieniem na miejsce dawnego pobytu, ale mimo to ta ewentualność nie zrażała zbyt wielu, bo 0 zbiegostwie masowym ciągle słyszymy w XIII w. Otóż zwrócić należy uwagę na to, że nasze prawo zwyczajowe było niezmiernie liberalne w tej dziedzinie 1 wysoko stawiało wolność ludzką, broniąc jej swymi przepisami. Jako wytwór samego społeczeństwa jest ono pośrednio świadectwem wrodzonego społeczeństwu naszemu kultu dla wolności osobistej, którą bierze pod swą ochronę. Wspomnę tylko, że zbiega nie wolno było schwytać na gościńcu lub targu, bo tam był pod ochroną „miru" książęcego, czyli tzw. „ręki pańskiej", dalej, że udowodnienie niewolnego charakteru zbiega obwarowane było tylu i tak trudnymi do wypełnienia formalnościami (dowód zaprzysiężony przez sześciu świadków, krewnych), że zbiegowi zawsze mogła przyświecać nadzieja, iż go nie pochwycą, a w razie uję- 195 por. np. dokument księcia Bolesława mazowieckiego dla klasztoru czerwińskiego z 1244 r., Dokumenty huj.-maz., s. 185, nr 9. Por. też przywilej dla tego samego klasztoru z 1222 r., Kod. mazowiecki, nr 212. "'iW1-*" Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 339 cia nie udowodnią zbiegostwa w sposób wymagany przez prawo 196. W każdym razie można przyjąć, że zbiegostwo — aczkolwiek hamowane represjami prawnymi i faktycznymi — odegrało w XIII w. rolę ważnego czynnika niwelującego różnice wśród warstwy wieśniaczej i to w sposób dla niej korzystny, bo umożliwiało nie-wolnym i przypisańcom wciśnięcie się do kategorii ludzi wolnych. Obok tego ten sam skutek mógł być zapewniony legalnie, ale zależnie od woli pana. Słyszymy mianowicie o tzw. eliminacji, czyli usuwaniu przymusowym przypisańców z ziemi, ale z równoczesnym ich uwolnieniem, tzw. manumissio, dzięki której stawali się ludźmi wolnymi. Nie działo się to na zbyt wielką skalę, ale w każdym razie kilka wzmianek o tym zawartych w dokumentach XIII w. wystarczy na dowód, że nie były to fakty zupełnie wyjątkowe, że nieraz z jakichś względów właścicielowi okazywali się niepotrzebni niewolnicy lub przypisańcy, a pragnąc uwolnić od nich swą ziemię celem jej sprzedaży czy też odmiennego urządzenia w niej gospodarstwa, usuwał ludność, pozwalając jej odejść swobodnie dokądkolwiek, a nawet przynaglając ją do zabrania ze sobą swych domostw i sprzętów 197. Równocześnie jednak mogła się dokonywać ewolucja wręcz odwrotna: wolni mogli spadać do poziomu niewolnych. Instytucja niewoli za dług otwierała tę możliwość w całej pełni, choć dziś brak nam liczniejszych wiadomości o tego rodzaju konkretnych faktach. Te, które się zachowały w dokumentach, ino Najstarszy zwód prawa polskiego, art. 28. ni Kod. Poi., t. I, nr 21; Kod. Wpolski, t. I, nr 282, t. II, nr 619; Kod. kat. Ttrak., t. I, nr 81; Kod. Poi., t. iii, nr 219. 'W H^ 340 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. świadczą, że ta możliwość istniała i niekiedy się spełniała 198. Ale to wszystko wywoływało na ogół tylko dość niewielkie zmiany. Czynnikiem głównym, który parł na wielką skalę do niwelacji stosunków w obrębie grupy włościańskiej, był immunitet. Przedstawiłem już rolę tego samego czynnika w odniesieniu do państwa: zwróciłem uwagę, że rola ta dla spoistości państwa i dla jego skarbu była ujemna, bo immunitet rozluźniał spoidła państwowe, wyłączając rozległe terytoria i liczne rzesze ludności spod bezpośredniej władzy monarchy i jego urzędników oraz pozbawiał skarb państwowy znacznych dochodów z danin i świadczeń ludności oraz należytości karnych. Działanie immunitetu w zakresie ewolucji warstw społecznych przedstawi się jednak w innym świetle; w ostatecznej ocenie będzie ją można uznać raczej za dodatnią, czyli za korzystną dla społeczeństwa, co zresztą wynika już na pierwszy rzut oka choćby stąd, że to społeczeństwo przecież samo, a więc w swoim interesie, domagało się immunitetu, a państwo go dawało, rezygnując ze swych uprawnień. Ale taka ocena ,,na pierwszy rzut oka", jakkolwiek w zasadzie trafna, nie jest dokładna ani ścisła: presumuje ona bowiem korzyść tylko tych czynników, na rzecz których były wydawane przywileje immunitetowe, a więc korzyść właścicieli ziemskich duchownych i świeckich. Ale poza tym z góry zamierzonym celem przysporzenia korzyści właścicielom ziemskim, immunitet prowadził do pewnych nie zamierzonych bezpośrednio wyników, które 108 Formą szczątkową niewoli za długi jest instytucja „załogi". Odnośne wzmianki źródłowe por. P. Dąbkowski, Załoga w prawie polskim średniowiecznym, Lwów 1905, s. 14-15 i in; tenże, Prawo pryufatne polskie, t. II, Lwów 1911, s. 427 - 429. mmmm Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 341 były korzystne dla innych warstw ludności, a w szczególności wieśniaków, choć nie na ich starania i nie do ich rąk był wydany. Zwróciłem już uwagę, że wpływ immunitetu na niwelację różnic w obrębie warstwy wieśniaczej nie był zawsze jednakowy, że owszem dadzą się tu wyróżnić jak gdyby dwie fazy, lub raczej dwa odmienne sposoby działania, z których jeden polegał na spychaniu wolnych chłopów do niższego poziomu niewolników i przypisańców, a drugi — na odwrót — podnosił przypisańców i niewolników ku wyżynie społecznej wolności, właściwej dla „homines liberi". Fazy chronologiczne dla tych dwóch odmiennych procesów nie dadzą się ściśle ustalić, bo choć zaznaczyła się duża różnica czasu między początkiem obu tych rodzajów wpływu immunitetowego, to przecież następnie — właśnie w XIII w. — zaznaczają one swe działanie współzbieżnie, równolegle, równocześnie ze sobą, nim jeden przeważył nad drugim definitywnie. Nie wdając się w drobiazgowe szczegóły całej tej wiekowej ewolucji, przywiązuję wagę do pojęciowego rozgraniczenia tych dwojakich odmiennych wpływów immunitetu oraz do stwierdzenia, że nie są one przywidzeniem czy też nie dającym się skontrolować przypuszczeniem, lecz zupełnie pewnym, realnym objawem. Chronologicznie wcześniej zaznaczył się wpływ ujemny immunitetu dla konsolidacji stanu wieśniaczego, gdy mianowicie immunitet pojawił się u nas i zaczął przekształcać nasze stosunki jako immunitet czysty, czyli wydawany sam dla siebie, bez przymieszki innych celów i dążności. Zmieniła się jego rola, gdy immunitet został zastosowany jako warunek wstępny, a więc jako środek dla przeprowadzenia kolonizacji na r 342 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. prawie niemieckim. I te dwa sposoby jego działania przedstawię teraz bliżej. Immunitet czysty poddał już w znacznej mierze w XII w. przypisańców kościelnych jurysdykcji ich panów prywatnych oraz przeniósł prawo do ich danin i posług z księcia na właściciela ziemi. Przypisańcy zaczęli tracić kontakt z władzami państwowymi, a poddani w zakresie swych świadczeń i podległości sądowej swym panom prywatnym zaczęli się zrównywać z niewolnikami, którzy z zasady zdani byli w całości na wolę swych właścicieli już od początku. Immunitet zaczął zacierać różnicę, jaka zachodziła między niewolnikami a przypisańcami: obie te kategorie ludności pozbawione były wolności osobistej i związane zostały z ziemią pańską; obecnie pękał węzeł łączący przypisańców z państwem w zakresie sądowej i skarbowej podległości, a w miejsce i w prawa państwa oraz księcia wszedł właściciel ziemski. Gdy następnie zaczął się rozszerzać zakres immunitetu na ludność wolną, to te same ujemne skutki zagroziły z kolei wolnym kmieciom. Oto następowała ich niwelacja z przypisańcami i niewolnymi, polegająca na tym, że ich położenie dostosowywano do położenia przypisańców i niewolnych. Sędzią tych wszystkich trzech kategorii ludności stawał się w jednakowym stopniu ich pan prywatny; on też wchodził w rolę odbiorcy ich świadczeń prawnopublicznych, które teraz stawały się świadczeniami prawnoprywatnymi ściąganymi przez pańskiego włodarza, a nie przez państwowych urzędników. Pozostawała tylko w dalszym ciągu nienaruszona prawnie różnica wolności osobistej, odróżniająca ho-mines liberi od servi i ascripticii. Człowiek wolny miał Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 343 nadal prawo opuścić grunt i zmienić swego pana. Np. gdy „homo liber" katedry krakowskiej, podlegający już na zasadzie immunitetu sądownictwu biskupa czy też kapituły katedralnej, przeniósł się — po wygaśnięciu kontraktu dzierżawy — do jakiegoś szlachcica, który jeszcze dla swych paru wsi nie zdołał uzyskać immunitetu ani skarbowego, ani sądowego, wówczas z powrotem zaczynał podlegać sądom grodowym, kasztelanom, wojewodom i w ostatniej instancji samemu monarsze oraz zaczynał z powrotem płacić podatki i pełnić posługi na rzecz państwa do rąk jego organów urzędowych. Taki był stan prawny. Ale w praktycznym życiu stosunki parły do utrwalenia się w niekorzystnym kierunku. Mianowicie instytucje kościelne, uzyskawszy obszerne przywileje immunitetowe, mogły zgodnie z prawem domagać się odnośnych danin publicznych dla siebie, ale też mogły je obniżyć, złagodzić i wytworzyć w obrębie majątków kościelnych dogodniejsze, lżejsze warunki egzystencji dla wolnych kmieci, co właśnie mogło być dla tychże przynętą i ściągać ich do dóbr kościelnych oraz zachęcać do stałego w nich pozostania. A że ogólny rozwój gospodarczy kraju też parł do ustalenia się osadnictwa, zatem ludność wolna, osiedlając się choćby na podstawie krótkoterminowych, ale stale odnawianych kontraktów dzierżawy w dobrach kościelnych czy w ogóle immuni-zowanych, istotnie w ich obrębie faktycznie zrównywała się z ludnością niewolną i przypisaną, z którą mieszkała w tych samych wsiach pomieszana. Te same zajęcia i te same warunki prawne codziennego życia zacierały różnicę, jaka ich wyodrębniała od sąsiadów. Różnica ta zaznaczała się tylko w momencie opuszcza- 1 I wmsmm 4 344 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 345 nia gruntu, do czego niewolni i przypisańcy nie mieli prawa. Ale w razie zasiedzenia się dłuższego różnica ta szła w niepamięć, bo w praktyce życia nie znajdowała żadnego silniejszego wyrazu. Przy tym wszystkim należy pamiętać, że immunitet tylko groził, bo jedynie stwarzał warunki do zlania się wolnych z nie-wolnymi i przypisańcami w jedną masę, prawnie jednak tego zrównania nie przeprowadzał. Sama bowiem wolność osobista pozostawała poza kwestiami objętymi immunitetem i zawsze mogła stanowić dla każdego wolnego prawną podstawę do wyrwania się spośród przypisańców i zamanifestowania swego odmiennego społecznego stanowiska. Dopiero dłuższy faktyczny wpływ warunków życiowych lub też ustawodawcze jakieś zarządzenie mogły przełamać tę zaporę, jaka oddzielała wolnych od przypisańców i niewolnych. Warunki dla ich degradacji społecznej istniały i dalszy rozwój mógł ją sprowadzić. Ale w tym miejscu niejako odwróciła się karta i immunitet zaczął działać odmiennie, prowadząc do innego wyniku. Pojawiło się mianowicie prawo niemieckie, wobec którego immunitet od początku zaczął odgrywać rolę pomocniczą, jako niezbędny warunek, a więc niejako organicznie związany z tą kolonizacją. Cóż zadecydowało o tym, że immunitet w połączeniu z prawem niemieckim zmienił swój wpływ na stosunki społeczne? Oto ta niezmiernie ważna okoliczność, że „ius Theutonicum" w zastosowaniu na polskiej ziemi nie uznawało niewoli, lecz wyraźnie proklamowało zasadę wolności osobistej. Mówiono na ogół, że „powietrze miejskie" czyni wolnym, przy czym miano na myśli prawo magdeburskie obowiązujące w miastach. Ale to działanie prawa niemieckiego ograniczano do miast wtedy, gdy jego dodatni wpływ na wsi został już złamany. W fazie początkowej nie tylko „miejskie", ale i „wiejskie" powietrze czyniło wolnym, o ile dana wieś miała prawo niemieckie, bo w gruncie rzeczy było to prawo magdeburskie, a więc miejskie. Już w jednej z najwcześniejszych lokacji niemieckich z r. 1206 wypowiedziano zasadę, że każdy osadnik może swobodnie opuścić wieś, jeśli da na swoje miejsce innego kolonistę równie zamożnego199, tj. zdolnego do prowadzenia takiego samego gospodarstwa i do świadczenia tych samych materialnych prestacji, tj. czynszów i danin. Ta zasada wolności osobistej, swobody ruchów, wraz z tym ograniczeniem tkwiącym w obowiązku dostarczania zastępcy, była stosowana stale następnie na naszych ziemiach, aż wreszcie została skodyfikowana w ustawodawstwie Kazimierza Wiel-„ kiego jako dotąd prawo zwyczajowe, a odtąd pisane, istale obowiązujące 20°. Jakież było jej znaczenie w praktyce życia? Oto — jak wiadomo — obok kolonistów niemieckich, którzy byli przede wszystkim pożądani wszędzie jako realny przybytek nowych rąk do pracy, dopuszczono rychło, choć nie we wszystkich przypadkach, wolnych wieśniaków polskich do udziału w tej kolonizacji. Popierany przez wszystkich książąt ruch, prowadzony energicznie przez ogół właścicieli ziemskich pod hasłem „meliora-tionis status terrae", przybrał wnet żywiołowe rozmiary i zaczął nęcić przypisańców i niewolnych, których popychała do zbiegostwa nadzieja osiedlenia się gdzieś w dalszej okolicy na prawie niemieckim. Wiele dokumentów wyraźnie zastrzega się, że osadźcom wolno urn Kod. dypl. Śląska, t. II, nr 122. 2<><> Staroci, prawa poi. pomra., t. Ij s. 190 (§ 30). 346 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. werbować obcych ludzi jakiejkolwiek narodowości oraz „liberos Polonos"201, z wyłączeniem przypisańców i niewolnych. Wreszcie — być może, by zapobiec zbie-gostwu i pustoszeniu swych majątków — zastosowano prawo niemieckie do przypisańców i niewolnych, co dokonywało się — jak wiadomo — w przenoszeniu polskich wsi z ludnością niewolną i przypisaną na prawo niemieckie. Te „translationes in ius Theutonicum", pozwolenia na masowe przeniesienia na prawo niemieckie, są już bardzo pospolitym objawem w drugiej połowie XIII w. i powodują niwelację prawną wedle jednej zasady „iuris Theutonici" wszystkich wsi dawnych i nowo zakładanych z ludnością przypisaną, niewolną i wolną, tak polską, jak i napływową niemiecką. Zastosowanie bowiem prawa, niemieckiego z jego kardynalną zasadą osobistej wolności do przypisańców i niewolników równało się ni mniej ni więcej przyznaniu im wolności osobistej: była ona uwarunkowana obowiązkiem dania zastępcy, ale w zasadzie przysługiwała na równi wszystkim osadnikom prawa niemieckiego. W XIII w. przy tym ogólnym fermencie osadniczym nie było zapewne rzeczą zbyt trudną wyszukanie zastępcy i zrobienie w ten sposób użytku z tej ¦osobistej swobody w zmianie miejsca pobytu. Potem mogło się to stawać coraz trudniejsze w miarę ustalania się osadnictwa, ale mimo tego utrudnienia sama zasada wolności istniała i mogła być ze zwłoką urzeczywistniona, podczas gdy przedtem niewolnik czy przypisaniec nie mógł marzyć o legalnym usunięciu się i przeniesieniu na inny grunt. Jakże się przedstawiało poza tym zrealizowanie immunitetu na prawie niemieckim? I tu oczywiście na 201 por. Kod. m. Krak., t. I, nr 1. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 347 zasadzie przywileju immunitetowego monarcha przekazywał swe prawa skarbowe i sądowe właścicielowi ziemi, i tu więc następowało takie same, jak przy immunitecie czystym, zerwanie stosunku tych kmieci do państwa. Ale na prawie polskim przekazane przez księcia podatki pobierał dalej od chłopów obdarowany przywilejem pan ziemi, zaś na prawie niemieckim musiał być spełniony postulat pierwszych kolonistów, którzy domagali się bezpośrednio dla siebie tego zwolnienia, a więc pan ziemi ze swej strony musiał zrezygnować z poboru tych danin i posług, poprzestając na czynszu i tych tylko daninach i posługach, które wynikały z prawa niemieckiego. Poza więc służbą wojskową i poradlnem — kollektą dla monarchy, a okolicznościowymi daninami oraz stałym czynszem na rzecz pana wsi, osadnicy ma prawie niemieckim nie byli obowiązani zresztą do żadnych świadczeń. Immunitet skarbowy wychodził tu bezpośrednio na ich korzyść, a nie był uprzywilejowaniem właściciela ziemi. Jeszcze donioślejsza różnica zaznaczyła się w zakresie immunitetu sądowego. I tu oczywiście — jak na prawie polskim — było sądownictwo prawa niemieckiego w swej zasadzie patrymonialne, bo władza sądowa przysługiwała właścicielowi wsi. Ale gdy na prawie polskim wykonywał on ją samowolnie, arbitralnie sam lub przez swego włodarza, to na prawie niemieckim musiała być wprowadzona odmienna organizacja sądownictwa, gdyż tego właśnie domagała się consuetudo Theutonicorum. Mianowicie pan wsi przekazywał władzę sądową sołtysowi, sobie zastrzegając tylko obecność na trzykrotnych w roku sądach „gajonych", zaś sołtys w myśl zasad prawa niemieckiego wykonywał to sądownictwo bynajmniej nie sam arbitralnie, lecz 348 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. wraz z „ławą", tj. kolegium 6 kmieci z danej wsi. I jak o tym wyraźnie nas informują dokumenty i zapiski sądowe XIII i XIV w., ława była właściwym sądem, ona rozpatrywała sprawę, ustalała winę i oznaczała karę, a sołtys tylko przewodniczył, ogłaszał wyrok i ściągał kary. Immunitet sądowy zatem w połączeniu z prawem niemieckim był na naszym gruncie ziszczeniem feudalnej zasady sądów stanowych dla stanu włościańskiego. Ławy wiejskie złożone z kmieci miały sądzić kmieci z każdej wsi z osobna jako jedynie dla nich właściwa instancja sądowa. Sądy gajone w obecności pana, kompetentne dla cięższych spraw, były też sądami tej samej ławy i wedle zasad prawa niemieckiego, a pan tylko czuwał nad tym, by jego należności karne od spraw cięższych nie doznały uszczerbku. W tych warunkach zatem immunitet rozszerzający się gwałtownie w połączeniu z prawem niemieckim prowadził do niwelacji różnic w obrębie warstwy wieśniaczej, ale tę niwelację prowadził pod hasłem wolności osobistej kmieci, polepszając rzeczywiście ich warunki bytu przez zwolnienie efektywne od dawnych ciężarów „iuris ducalis" i organizując odrębne sądownictwo stanowe stanu wieśniaczego. W zasadzie patry-monialne, było to sądownictwo równocześnie samorządowe w praktyce życia, bo wykonywane było przez samych kmieci, podobnie jak sądownictwo nad szlachtą prowadziła szlachta, a nad duchowieństwem sędziowie duchowni. Pośród naszych uczonych tylko Kazimierz Tymie-niecki usiłował dowieść ujemnej roli prawa niemieckiego w naszych stosunkach społecznoprawnych i zaprzeczył temu dodatniemu wpływowi prawa nie- Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 349 mieckiego na stanowisko przypisańców i niewolnych. Ale zaprzeczył gołosłownie, wyrażając zapatrywanie, że brak jest dowodów, które by poświadczały tego rodzaju wpływ dodatni prawa niemieckiego. W polemice z nim przytoczyłem takie konkretne dowody, jak powierzenie przez jednego z biskupów krakowskich dwom swoim „ascripticii" sołectwa w lokowanej przez nich wsi202. Jako sołtysi mogli ci przypisańcy sołectwo dowolnie sprzedać, darować, zamienić itp., a sami mogli odejść, gdzie im się podobało. Zatem najwyraźniej przestawali być dawnymi przypisańcami, którym swobodne odejście było przecież wzbronione. Zatem wpływ urządzeń prawa niemieckiego na społeczne podniesienie się przypisańców nie może być zaprzeczony. A wszystkie translacje wsi niewolnych na prawo niemieckie implicite przyznawały im w zasadzie takie samo prawo opuszczenia gruntu z warunkiem dania zastępcy. Ale najlepszym dowodem, że emancypacja przypisańców i niewolnych dzięki setkom lokacji i translacji na prawo niemieckie stała się w pierwszej połowie XIV w. faktem, są statuty Kazimierza Wielkiego, które dokładnie określają warunki opuszczenia gruntu przez kmieci ma prawie polskim i niemieckim203, a zatem przyznają obu kategoriom — choć nieco różnie — prawo wolności osobistej, a zupełnie już nie mówią o przypisańcach i niewolnych; te grupy ludności już zniknęły, zmienione tą błogosławioną ewolucją emancypacyjną, która ich zaliczyła do wolnych kmieci. Jeszcze nas parokrotnie dojdą oderwane echa niewoli i przypisaństwa, zwłaszcza na Mazowszu 202 Por. wyżej przyp. 170. 203 Starod. prawa poi. porań., t. I, s. 190 (§ 30). 81 BBC' mmmm 350 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. w drugiej połowie XIV, a nawet na początku XV w.201, ale są to już echa i dotyczą szczątków dawnego ustroju społecznego, którego tu i ówdzie nie zdołało zatrzeć prawo niemieckie, nie wprowadzone przecież do wszystkich wsi na obszarze całej Polski. Z kolei zajmę się duchowieństwem. Zapoznanie się z dziejami jego rozwoju ułatwi następnie zorientowanie się w ewolucji stanu szlacheckiego, który w swych dążnościach nawiązywał do dążeń duchowieństwa. Ale ze względu na .niezmiernie doniosłą rolę duchowieństwa w życiu całego społeczeństwa oraz w dziejach państwa i ustroju społecznego wieków średnich potraktuję nieco szerzej przedmiot i nie ograniczając się do personalnej jedynie dziedziny instytucji kościoła, tj. do samego duchowieństwa, zajmę się dziejami rozwoju Kościoła katolickiego jako instytucji na naszych ziemiach w XIII w. Ale na początku należy się pewne wyjaśnienie terminologiczne. Mianowicie trzeba określić, jakie pojęcie podkładamy pod nazwę: „kościół" w Polsce? Wyjaśnienie takie jest obecnie o tyle niezbędne, że w ogłoszonej drukiem monografii 0 arcybiskupie Henryku Kietliczu, tak zasłużonym szermierzu reformy kościelnej u nas na początku XIII w., zajął autor, tj. ks. Józef Umiński, stanowisko negatywne wobec wszystkich dawniejszych historyków 1 uczynił próbę wprowadzenia nowego, szerszego pojęcia pod określenie „kościół", niż to czynili historycy dawniejsi. Mianowicie ks. Umiński wyraził dość ostrą przyganę nie wymienionym imiennie autorom, których 204 p. Dąbkowski, Prawo prywatne polskie, s. 112 - 123; F. B u-jak, Mowa Jana z Ludziska do hróla Kazimierza JagiellończyJca z roku liii i zagadnienie niewoli w Polsce ówczesnej, Księga pamiątkowa ku czci Władysława Abrahama, t. I, Lwów 1930, s. 224, osobna odb. s. 8. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 351 sam jednak określa jako „nawet najpoważniejszych", że „szablonowo a naiwnie" posługują się takim znaczeniem określenia „kościół", „jakoby to była jakaś fakcja, albo lepiej jeszcze kasta, złożona z kurii rzymskiej i samego tylko wyższego kleru" — po czym, odrzucając to zacieśnione w ten sposób pojęcie kościoła, oświadcza ks. Umiński, że osobiście wyraz „kościół" bierze „w znaczeniu, jak je tłumaczy katechizm rzymski, tj. społeczeństwo wiernych (zarówno tych, co na górze, jak i tych, co u dołu się znajdują) wyznających jedną i tęż samą wiarę itd." Bo zdaniem ks. Umiń-skiego „tylko takie pojęcie Kościoła jest rzeczowo prawdziwe i historycznie uzasadnione. I tylko tak pojęty Kościół jest katolickim" 20S. Stanowisko tego rodzaju wymaga pewnego oświetlenia i odprawy. Żaden z autorów piszących o Henryku Kietliczu i o dziejach kościoła w Polsce za jego rządów arcybiskupich nie posługuje się tym ciasnym znaczeniem kościoła, jako jakiejś fakcji czy kasty złożonej tylko z kurii papieskiej i najwyższego kleru. Ks. Umiński miał prawdopodobnie na myśli obcokrajowych autorów, może protestanckich pisarzy, którzy istotnie niekiedy politykę kurii rzymskiej utożsamiają niemal z dziejami Kościoła katolickiego jako całości. U nas natomiast przyjęło się w badaniach naukowych pojęcie kościoła jako organizacji hierarchicznie ugrupowanego kleru tak świeckiego, jak i zakonnego i gdy się mówi i pisze o kościele i jego historii, to się niemal wyłącznie ma na myśli tę właśnie organizację kościelną, obejmującą samych duchownych, a nie świecki ogół wiernych. 205 j. Umiński, Henryk arcybiskup gnieźnieński zwany Kietli-czem (1199 - 1219), Lublin 1926, s. 8, przyp. 3. I i 352 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Wolno oczywiście ks. Umińskiemu, jak i każdemu innemu autorowi, wprowadzić w życie w naukowych badaniach historycznych pełniejsze pojęcie „kościoła", jako ogółu wiernych wyznających tę samą wiarę. Ale niepodobna zgodzić się na to, aby to z katechizmu wzięte określenie byk» „jedynie rzeczowo prawdziwe i historycznie uzasadnione". Już właśnie na przykładzie książki ks. Umińskiego widać i można w całej rozciągłości stwierdzić, że w praktyce tenże sam autor nie zdołał przeprowadzić zajętego przez siebie stanowiska konsekwentnie, choć je za jedynie i wyłącznie uzasadnione uznał. W całej swej pracy poświęconej dziejom kościoła w Polsce i dziejom reformy przeprowadzonej przez Kietlicza prawie zupełnie nie zajmuje się on owym „ogółem wiernych" tworzących „kościół" wedle definicji katechizmowej, lecz omawia i oświetla dążności arcybiskupa i biskupów oraz reszty katedralnego i klasztornego duchowieństwa. Czyli w praktyce zeszedł ks. Umiński na to stanowisko, jakie zajmowali inni historycy polscy piszący o tym okresie dziejów kościoła w Polsce. Więc np. mówiąc 0 majątkach kościoła, ma zawsze na myśli majątki nie ogółu wiernych, lecz jedynie majątki stanowiące własność instytucji kościelnych, będące w posiadaniu 1 użytkowaniu duchowieństwa. Gdy mówi o stosunku kościoła do książąt i urzędników, to najwyraźniej tych książąt i urzędników nie zalicza do kościoła, choć przecie należeli oni do ogółu wiernych wyznających tę samą wiarę itd., lecz przeciwstawia ich kościołowi, jako instytucji obejmującej kler, starającej się zdobyć dla siebie odmienne prawa, niż posiadał „ogół wiernych". I wielokrotnie jeszcze pojmuje ks. Umiński „kościół" w sposób ciaśniejszy, niż przyjął w definicji, Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 353 która oczywiście nie traci na swej wartości przez to, iż jej ks. Umiński nie umiał zastosować konsekwentnie w historycznej pracy naukowej, wracając do pojęcia używanego przez poprzedników, które jest jedynie racjonalne w zastosowaniu do badań historyczinonauko-wych. Wszak w myśl owej definicji należałoby spory i walki hierarchii kościelnej z książętami i w ogóle monarchami wyznającymi wiarę katolicką uważać za spory wewnętrzne w kościele, podobnie jak wszelkie wojny państw i narodów katolickich między sobą wzajem. A przecież tego rodzaju pogląd pozostał obcy zupełnie ks. Umińskiemu, który nie rozważył wszechstronnie konsekwencji zajętego i narzucanego drugim stanowiska. Pozostanę więc przy utartym, potocznym pojęciu kościoła jako organizacji kleru, bo tylko w tym pojęciu kościół odgrywał rolę czynnika politycznego w historii wewnętrznej, jak i zewnętrznej każdego kraju. Ale oczywiście nie można zaprzeczyć, że zaczerpnięte z katechizmu pojęcie „kościoła" jako ogółu wiernych etc. jest zupełnie możliwe także w zastosowaniu do badań historycznych, jednakże wtedy, gdy nam będzie chodziło o dzieje religii i rozwój kul-turalnoreligijny ogółu ludności, a nie o rolę historyczną ściślejszej organizacji kleru rządzącego ogółem wyznawców, którą właśnie mam się zajmować. Stanowisko tego rodzaju będzie zresztą w najściślejszej pozostawało zgodzie z rzeczywistością stosunków XIII w., bo ówczesna walka kościoła o iura ecclesiae, o libertas canonica ecclesiae, o immunitas ecclesiae itd., to była walka o prawa nie ogółu wiernych, lecz „kościoła nauczającego", tj. samego tylko kleru, tak świeckiego, jak i zakonnego. 23 — Polska piastowska la(gLiL 354 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 355 Wiek XIII jest okresem niezmiernej doniosłości dla dziejów Kościoła katolickiego w Polsce, do pewnego stopnia przełomowym. Jest bowiem okresem szczęśliwie dokonanej tzw. reformy kościelnej, której przeprowadzenie pozwoliło kościołowi skonsolidować się i skrzepić wewnętrznie oraz oswobodziło go od nadmiernej przewagi państwa, od dokuczliwej zależności, w jaką przerodziła się z biegiem czasu pierwotna opieka i protekcja państwowa. Dzięki tej reformie w dużej mierze i dzięki uniezależnieniu się od dopływu sił duchownych z obcych krajów mógł kościół w Polsce w drugiej połowie XIII w. znaleźć w sobie wystarczającą ilość sił moralnych, niezbędnych do odegrania tej ważnej i dodatniej roli w dziele naszego odrodzenia narodowego i państwowego, jaką ;w rzeczywistości odegrał, niejako odwdzięczając się państwu i narodowi za te praiwa i dostatki, jakie od nich uzyskał w poprzedniej fazie swego istnienia. Oczywiście, by należycie wniknąć w warunki rozwoju i trafnie ocenić jego wyniki i znaczenie ogólniejsze, należy sobie najpierw zdać sprawę ze stanu, w jakim znajdował się kościół w Polsce na progu XIII w. Uczynię to przedstawiając program ówczesnej reformy kościelnej, jakie punkty, jakie postulaty obejmował on na naszym gruncie, bo w ten sposób ujawnią się te braki i te usterki, którym starano się zapobiec. Akcja w sprawie reformy kościelnej została splątana nierozerwalnie z politycznymi dziejami Polski w pierwszej połowie XIII w. z różnych powodów. Więc przede wszystkim zwłaszcza wyższe duchowieństwo przez swój charakter wysokich dostojników państwowych, jaki dotąd miało, oraz przez swą potęgę materialną, stanowiło bardzo poważny i silny czynnik polityczny. Po wtóre w program reformy kościelnej wchodziła, jako jego część integralna, sprawa stosunku kościoła do państwa, więc sprawa polityczna. Wreszcie przywódca ówczesny Kościoła polskiego, arcybiskup Henryk Kietlicz, był sam wybitnym działaczem politycznym, który — celem przeprowadzenia swego programu kościelnego — potrafił na szereg lat zmobilizować po swej stronie duży i zwarty obóz polityczny kilku książąt dzielnicowych, popychając go do akcji zaczepnej przeciw tym z książąt, którzy się okazali oporni wobec żądań kościoła. Ta liga czynników świeckich i kościelnych, zorganizowana na warunkach wzajemnego popierania obustronych interesów, zadecydowała właśnie — obok względów przytoczonych poprzednio — o tym, że wytworzył się ów niezwykle silny, niemal organiczny związek reformy kościelnej z historią polityczną ówczesnej Polski. Stronę polityczną tej sprawy i cały przebieg z nią związanych wypadków politycznych przedstawiłem już dawniej 208. Nie będę więc tych rzeczy już szczegółowo omawiał, jedynie przypomnę krótko, że na tle zagadnienia reformy kościelnej doszło do wytworzenia się jak gdyby dwóch obozów politycznych o wrogich sobie dążnościach i aspiracjach. Arcybiskup Kietlicz pozyskał sobie przede wszystkim młodocianego Władysława Odonica, którego popchnął do buntu przeciw Lasko-nogiemu. Usiłował tą drogą pozbyć się swego głównego przeciwnika, który jako jego pan zwierzchni wygnał go z Gniezna, uniemożliwiając dostęp do archikatedry i pełnienie obowiązków urzędu arcybiskupiego. Nadto za cenę pomocy, jaką miał wyrobić w kurii rzymskiej, zjednał sobie Kietlicz Leszka Białego i jego 206 Polska, jej dzieje i kultura, t. I, Warszawa 1928, s. 116-119. 'mmmm l^Kr 4^^^^^^E ^E 356 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. brata Konrada mazowieckiego oraz księcia Opola Kazimierza. Natomiast Henryk Brodaty, choć osobiście przychylnie traktował wygnanego arcybiskupa dając mu na swym dworze schronienie, to jednak w kwestiach zasadniczych zajął odmowne na ogół stanowisko i niechętny był postulatom „reformy kościelnej", o ile one godziły w całość jego praw monarszych. Początkowo to poniekąd neutralne stanowisko Henryka Brodatego umożliwiło mu skuteczną próbę pośrednictwa między Laskonogim a Kietliczem i Władysławem Odonicem, później jednak około r. 1216/1217 Henryk Brodaty otwarcie związał się z Laskonogim, a równocześnie liga zawiązana przez Kietlicza rozluźniła się wskutek zmiany w stosunkach politycznych. W zakresie akcji ściśle politycznej Kietlicz poniósł zupełną klęskę, bo w chwili jego śmierci w r. 1219 jego najbardziej mu oddany stronnik Władysław Odo-inic, wyzuty :z dzielnicy ojczystej, tułał się na wygnaniu, a żadnej pomocy mu nie udzielił Leszek Biały, który owszem związał się politycznie bardzo silnie z Laskonogim, sam zaś Kietlicz zmuszony był uznawać w Gnieźnie rządy Laskonogiego, którego usunięcie było przecie jego ideałem politycznym. Inaczej jednak rzecz się miała w zakresie programu reformy ¦kościelnej: tutaj umiejętne wyzyskanie przez Kietlicza różnych momentów w zmieniających się ciągle stosunkach politycznych dało kościołowi w Polsce cały szereg niezmiernie ważnych zdobyczy, ubezpieczonych dokumentami różnych książąt, a zarazem nowe zasady reformistyczne tyle razy już za życia Kietlicza zatriumfowały w praktyce, że sam program reformy mógł on uważać u schyłku życia za wywalczony w za-sadzje. Oczywiście troską następców musiało pozostać Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 357 utwierdzenie tych zdobyczy i ich rozszerzenie do idealnych, przez kościół wymaganych rozmiarów. Bo przecież szło tu o rzeczy, które zasadniczo mogły być uznane przez książąt już w tym pierwszym pokoleniu, ale do utrwalenia się i zakorzenienia w przekonaniach i w poczuciu prawnym ogółu tak duchownego, jak i świeckiego wymagały one jeszcze wiele czasu. Czas i dłuższa praktyka mogły zapewnić ich rzeczywiste wcielenie w życie. Tym właśnie zdobyczom, tym nowym prawom i zasadom, na których miała się oprzeć dalsza egzystencja i działalność kościoła w Polsce, należy się przyjrzeć obecnie bliżej.. Zacznę od kwestii wprowadzenia celibatu duchowieństwa świeckiego, tj. tak wyższego, jak i niższego. Nim rozważę samą działalność arcybiskupa Kietlicza w tej dziedzinie, oświetlę jej skuteczność przytoczeniem pewnych późniejszych faktów, które by się okazały sprzeczne z wprowadzoną zasadą bezżemności księży świeckich, lub też stwierdzeniem, że takich faktów bezwzględnie brak. Otóż co się tyczy biskupów, to mamy tylko wiadomości o żonie Ogeriusa, biskupa kujawskiego 207, i o synach biskupa lubuskiego 208 i arcybiskupa gnieźnieńskiego 209; są one ostatnimi już śladami rodzin biskupich w Polsce: zatem od początków XIII w., od owego zakazu małżeństw księżych ogłoszonego przez legata papieskiego Piotra z Kapui w r. 1197 210, już nie było w Polsce biskupa żonatego. W stosunku do biskupów zatem postulat celibatu został spełniony od razu, co zresztą jest rzeczą natural- 207 Mon. Poi. Hist., t. II, s. 917. 208 Księga henrykowska, ks. I, § 21. 209 Kod. Wpolski, t. I, nr 252, 291, 292. 210 por. W. Abraham, Zawarcie małżeństwa W pierwotnym prawie polskim, s. 347 - 350. t ™ • Ł^w" ¦ i ~ »¦¦ ftjJWfi^^HBfS^Jwfer^rff^nSWłllnftT* 358 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. ną, bo wszak z urzędu swego musieli oni być szermierzami nowego porządku, więc nie mogli sami pozostawać w jawnej z nim rozterce, a również zrozumiałe się to musi przedstawiać wobec tego, że — jak zobaczymy później — od początku XIII w. przyjęła się zasada kapitulnych wyborów biskupów, zatem kapituły katedralne kandydatów na biskupów mogły dobierać spośród księży bezżennych, a książę nie mógł sam już nominować dowolnie własnego ewentualnie żonatego kandydata. Inaczej jednak było, jeśli chodzi o resztę kleru świeckiego, i to tak wyższego, jak i niższego. Ograniczę się do przytoczenia tylko po jednym konkretnym fakcie, by wykazać, że generacje żonatych księży przeżyły o wiele arcybiskupa Kietlicza, czyli że mimo jego energicznej i nawet bezwzględnej akcji za celibatem małżeństwa księży nie dały się wykorzenić zaraz w pierwszym jemu współczesnym pokoleniu, lecz przeciągnęły się w następne, i w drugiej połowie XIII w. nie zaniknął jeszcze typ księży żonatych, nawet na wysokich kapitulnych godnościach. I tak księga henrykow-ska opowiada o pewnym rycerzu, że poślubił „filiam cuiusdam clerici, rusticam grossam et ineptam", a opat klasztoru w Henrykowie, gdy zaczął lokacje wsi na prawie niemieckim w posiadłościach klasztornych, osadził jako sołtysa w jednej wsi ,,villicum nomine Jo-hannem, filium cuiusdam socerdotis"211. Wypadek pierwszy jest zdaje się wcześniejszy, może jeszcze z początku XIII w., zaś drugi już jest z drugiej połowy XIII w., a więc z okresu po walce o reformę kościelną. Byłyby to zatem małżeństwa jakichś księży wiejskich, jakichś proboszczów na Śląsku. Ale pod 211 Księga henrykowska, ks. I, § 113, s. 299, § 111, s. 296. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 359 r. 1269 r. czytamy w roczniku kapitulnym krakowskim, że zmarł kantor kapituły krakowskiej, więc prałat jeden z najdostojniejszych po biskupie, który osierocił żonę i liczne potomstwo. I tu napotykamy na znamienną ocenę tego faktu, pochodzącą od jednego z kanoników krakowskich z drugiej połowy XIII w. Owiany on już jest duchem reformy, uważa bezżenność księży za zasadę panującą i słuszną, toteż dodaje przy tej notatce nekrologicznej usprawiedliwienie, że zmarły prałat był człowiekiem zacnym, zasłużonym około służby bożej, że dawał hojne jałmużny i odprawiał nabożeństwa, bliźnim nigdy nie uczynił nic izłego itd., więc za okazane cnoty Bóg mu wybaczył niewstrze-mięźliwość zmysłów i św. Stanisław za jego pośrednictwem działał liczne cuda 212. Jest tu więc przygana faktu, iż zmarły dostojnik kościoła katedralnego krakowskiego był żonaty, przygana zrozumiała w ustach duchownego z drugiej połowy XIII w., który już bezżenność księży uważał za stan obowiązujący i już czuł się solidarny z nowym porządkiem rzeczy. Zakaz zawierania małżeństw przez księży został u nas wprowadzony z ramienia kurii rzymskiej przez jej legata na synodzie w r. 1197; niewątpliwie zatem te fakty małżeństw księżych, które przytoczyłem, pochodziły już z czasu po tej dacie i były już nielegalne. Fakty te nie mogą dziwić. Gdy się zważy, że reforma w tym zakresie napotkała za życia Kietlicza na wielką niechęć i opór ze strony przeważnej części duchowieństwa, do tego stopnia, iż akcję swą prowadził on głównie w oparciu o paipiestwo, a niemal osamotniony w kraju, niemal opuszczony przez wszystkich i zwalczany nawet otwarcie przez znaczną część 212 Mon. Poi. Hłst., t. II, s. 812. 360 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 361 PIW wyższego duchowieństwa — to fakty małżeństw księży za jego życia lub nawet po jego śmierci okażą się zrozumiałe, jako ostatnie resztki po dawnym stanie rzeczy, który oczywiście nie dał się za jednym zamachem wykorzenić. Kietlicz całą swoją akcję w tym zakresie oparł na bulli papieża Innocentego III z dnia 8 I 1207 r.213, którą osobiście odebrał z 'kancelarii papieskiej, dokąd się udał po rozpoczęciu zatargu z Laskonogim i po zorientowaniu się, że wobec niechętnego i spornego stanowiska duchowieństwa, które przeważnie stanęło po stronie wyklętego księcia, jest dlań rzeczą niezbędną wzmocnienie swego autorytetu u samej głowy Kościoła. W bulli tej papież (oczywiście na podstawie sprawozdania Kietlicza) przedstawił w drastycznych nawet barwach stosunki panujące wśród duchowieństwa polskiego w owym czasie. Dowiadujemy się więc, że wiele kościołów obsiadły różne rodziny księże porozbierawszy między siebie jego prebendy i służbę kościelną pełni w tym samym kościele ojciec z synami i bratankami oraz innymi krewniakami; wszystko razem to byli księża żyjący z dochodów danej instytucji kościelnej. Wyprawiają też sobie wesołe zabawy i widowiska (,,ludi theatrales") w kościołach, przebierając się w poczwar-ne maski („monstra larvarum"), zabawiając tłumy ludu zebranego w kościele nieprzystojną gestykulacją, czym ośmieszają i poniżają godność kapłańską. Szczególnie napiętnował papież igrzyska odbywane w kościołach polskich w okresie po Bożym Narodzeniu (zaczątki tzw. szopki-jasełek). Wobec tego papież zabronił jak naj-surowiej wszelkich igrzysk w kościołach, arcybiskupowi 218 Kod. Wpolski, t. I, nr 55. I wydał zgodnie z jego życzeniem mandat, by na przyszłość absolutnie nie dopuszczał ludzi żonatych do godności duchowych, a tych żonatych, którzy już zostali dawniej dopuszczeni i obecnie zajmują prebendy kościelne, polecił mu usunąć bezwzględnie, motywując to tym, że bez dawania gorszącego przykładu i bez wywoływania skandalu nie można sobie wyobrazić ich dalszego pobytu na stanowiskach kościelnych. Dalsze polecenie dotyczyło synów księżych, którym papież zabronił obejmowania prebend w tych kościołach, w których ich ojcowie są kanonikami, bo ,,nie-przystojme jest, by przy służbie ołtarza nieprawy syn posługiwał bezwstydnemu ojcu" („ne in altaris officio illegitimus filius irmpudico patri minisltret"). Zostało tu izaznaczone niezmiernie ostro zasadnicze stanowisko papieża, że synowie nie mogących małżeństwa zawierać duchownych są tym samym illegitimi, nieprawi. Na razie nie zostały jeszcze wyciągnięte zeń wszystkie najostrzejsze konsekwencje, bo papież obok tej kardynalnej decyzji wydał tylko zakaz, by tych synów kanoniczyćh nie dopuszczać do prebend w kościołach, gdzie ich ojcowie są kanonikami, ale nie zostało im wzbronione osiąganie dostojeństw kościelnych i sprawowanie funkcji duchownych w innych kościołach. Papież na razie zwalczał tylko owe jaskrawe przejawy nepotyzmu oraz owe dążności do dziedziczenia kościelnych urzędów przez synów po ojcu. Ale później .zostało to zasadnicze stanowisko zaostrzone o tyle, że jako nielegalnym synom zabroniono im w ogóle piastowania jakichkolwiek godności kościelnych. Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że -uznanie kogoś za nieprawego potomka zaczynało się w tym czasie równać niemal wyłączeniu ze społeczeństwa i uniemożliwieniu 362 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 363 uczciwej egzystencji. Wszak wnet usłyszymy nawet wśród niższych warstw, bo wśród ludności rzemieślniczej, żądanie dowodów ślubnego, prawego pochodzenia, w przeciwnym razie nie przyjmowano do cechu, czyli uniemożliwiano wykonywanie rzemiosła w sposób legalny. Brak owych „listów dobrego urodzaju", czyli świadectw prawego pochodzenia, wystawiał jednostkę poza nawias uczciwie pracującego społeczeństwa. Otóż wprowadzenie tej zasady, że syn księży jest ipso facto nieprawy, było hasłem obliczonym na przyszłość, ono miało być środkiem nacisku na bezżennych dotąd księży, by małżeństw nie zawierali, bo potomstwo swe skażą na smutne konsekwencje nieprawego pochodzenia. W ten sposób 'miała być utwierdzona nowa zasada celibatu. W stosunku zaś do tych synów księżych, których już przy życiu zastała reforma kościelna, zastosowano na ogół politykę rozumnego umiarkowania. Mianowicie na indywidualnie przez synów księżych wnoszone prośby papież udzielał dyspensy, zdejmując plamę nieprawego pochodzenia i przyzwalając im na piastowanie, względnie objęcie urzędu kościelnego. Zwłaszcza łagodnie traktowano te przypadki, gdy chodziło o znacznie dawniej, a więc w świetle dawniejszych pojęć, legalnie jeszcze zawarte małżeństwa ich ojców-księży, lub gdy petent wykazał, że jego ojciec ożenił się, zanim otrzymał święcenia kapłańskie. Zachował się znaczny poczet tego rodzaju buli papieskich z dyspensami z pierwszych dziesiątków lat XIII w. i bardzo trafnie wyrażał się o nich Stanisław Zachorowiski, że razem stanowią one jak gdyby słup graniczny, oddzielający dwie epoki w życiu naszego duchowieństwa i w dziejach kościoła w Pol- sce 214. O ile chodzi o działalność Kietlicza, to opierając się na uzyskanych mandatach papieskich, przystąpił on energicznie do rewizji personalnej, zwłaszcza w katedralnych kościołach i zaczął usuwać żonatych księży, szczególnie w przypadkach, gdy liczyli się oni do czynnych i zatwardziałych stronników La-skonogiego i gdy okazywali wrogie usposobienie wobec programu reformy i wobec samego arcybiskupa. Miał dogodny środek nacisku na swych przeciwników w postaci możności usunięcia ich z piastowanych godności. Gdy zaś podlegli mu biskupi okazali jego zarządzeniom opieszałość lub nieposłuszeństwo i taktyki swej nie chcieli dostosować do jego dyrektyw, wówczas wnosił skargi na nich do Rzymu, u głowy Kościoła wzywając pomocy, by rzecz bezwzględnie przeprowadzić. Znana jest skarga na biskupa płockiego Gedkę, że toleruje w swej decyzji sacerdotes uxoratos (w r. 1218, więc w 12 lat po decyzjach Innocentego III) oraz że nawet w katedralnym kościele płockim świadomie utrzymuje „canonicos bigamos", więc nawet dwużeńców, na stanowisku kanoników, co już było nie tylko sprzeczne z postulatem reformy, ale wprost występkiem! Z osobna przytoczono w skardze tego rodzaju fakt, że Gedko nadał godność dzieikana kapitulnego w Płocku bezpośrednio synowi po ojcu, przydzielając stronniczo bogatsze prebendy affinibus et cognatis, tj. krewnym i powinowatym 215. Skarga ta w różnych innych punktach robi wrażenie przesadnej i nieco stronniczej, zwłaszcza gdy się odczyta usprawiedliwienia biskupa Gedki i wzajemne 2H Encyklopedia polska, t. V, cz. I, s. 146. 215 Kod. Wpolskl, t. I, nr 102. 364 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. w stosunku do Kietlicza zarzuty. Ale choćby część tych zarzutów złożyć na karb przesady (np. zarzut bigamii różnych kanoników (może w sensie powtórnego małżeństwa po śmierci pierwszej żony), to przecież zostanie wrażenie, że z nepotyz-mem nie dało się od razu zerwać, i że różne względy rodzinnego i rodowego 'pokrewieństwa powstrzymywały biskupa Gedkę — a zapewne i innych ówczesnych biskupów — od akcji bezwzględnego usuwania żonatych księży i synów księżych z urzędów kościelnych. Na ogół pozostawiono ich jak gdyby do wymarcia, zaś tylko na przyszłość przestrzegano zasady, że ludzi żonatych nie można dopuszczać do funkcji duchownych, a duchownym nie wolno udzielać ślubu kościelnego, który od r. 1197 stał się formą obowiązującą („matrimonia contrahere in facie ecclesiae"). Tego rodzaju taktyka była najwłaściwsza, o ile chodzi o praktyczność postępowania, bo unikało się zbyt gwałtownego kataklizmu, rozstroju, łagodziło się tę falę niezadowolenia i oporu, jaką nowe zasady musiały w rodzinach księżych wywołać. Reforma kościelna była przedsięwzięciem i dziełem, którego niepodobna dokonać w całości od razu; chodziło tu bowiem o przełom w obyczajowości ówczesnej, a z drugiej strony o przełom w ustalonych, niemal uświęconych długą tradycją poglądach prawnych i społecznych. Przełom taki może być w zasadzie zadecydowany szybko, ale wykonanie go dokładne w indywidualnych szczegółach wymaga po prostu wychowania nowego pokolenia w atmosferze nowych idei i nowych zasad prawnych. Arcybiskup Kietlicz, pracując z całą energią i szlachetnym uporem, dokonał tego maksimum, jakiego dokonać było można ze współczesnym sobie pokoleniem. Narzucił on mu Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 365 niemal przemocą nowe zasady, przestrzegając, by na przyszłość były bezwzględnie zachowane. Reformę tę przeprowadzał niejako przebojem szafując karami, usuwając żonatych księży ze stanowiska, pozywając przed swój sąd, wizytując diecezje i kontrolując obyczajowy stan podwładnego sobie duchowieństwa. W zapale reformatorskim dopuszczał się nawet łamania kompetencji innych biskupów, bo skoro uznał ich iza opieszałych w popieraniu dzieła reformy, sam przy sposobności swych wizytacji zarządzał destytucję nieodpowiednich kanoników, choć to właściwie należało do odnośnego biskupa diecezji. Taktyka tego rodzaju jątrzyła i podsycała opór. Być może, że łagodna wyrozumiałość byłaby w niejednym wypadku środkiem lepiej wiodącym, do celu. Ale i ten terror moralny, jaki wywierał Kietlicz groźbą destytucji, działał na bojaźliwszych i zmuszał do posłuchu wobec metropolity. Na ogół zaś stosunki ułożyły się tak, że współczesnemu pokoleniu niejako darowano jego przeszłość, zaś w stosunku do nowo wyświęconych księży zastosowano ile możności jak najściślej postulat celibatu216. Toteż wiadomości 0 żonatych księżach, w rodzaju tych, które przedtem przytoczyłem, na ogół są rzadkie w źródłach XIII w., są ostatnim echem dawnego porządku i milkną już przed końcem tego stulecia. Nowe pokolenie biskupów całym szeregiem ustaw synodalnych, od r. 1214 zaczynając, utwierdziło wśród ogółu duchowieństwa moc Obowiązującą nowych zasad. 1 — jak izobaczymy — już w obrębie XIII w. duchowieństwo polskie, pozbywszy się trosk życia rodzinnego, a zarazem straciwszy dawniej niemal wyłączny cel 216 Por. w tych sprawach R. Gródecki, O charakterystyką Kietlicza, „Kwart. Hist.", R. 44, 1930, t. 2: „Wiadora. Hlst.", z. 1, s. 21-43. 366 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. życia w dobrobycie potomstwa, wyszło z tego zasklepienia w kręgu interesów osobistych i rodzinnych, mogło samo podnieść się kulturalnie i ideowo i chlub-niej spełniać swą rolę cywilizatorów ogółu ludności oraz rolę przywódców duchowych narodu. I tę rolę odegrało ono pod koniec XIII w. nie tylko w osobach swych najwyższych przedstawicieli, jak arcybiskup Jakub Świnka, lecz i w całej masie proboszczów wiejskich, których działalność zaznaczyła się właśnie dopiero w parę pokoleń po dokonanej reformie, wyraźnie jako jej skutek. Omówiłem przebieg działalności reformatorskiej arcybiskupa Kietlicza i jej wyniki, o ile chodziło o pierwszą grupę postulatów programu reformy dotyczących celibatu duchowieństwa i podniesienia jego poziomu obyczajowo-etycznego. Obecnie przechodzę do drugiej grupy, która obejmowała żądania wyzwolenia kościoła od ciężarów materialnych na rzecz państwa, a w szczególności żądania immunitetu i zniesienia „iuris spolii". Co się tyczy immunitetu, to omówiłem dokładnie jego rozwój w XIII w. już wyżej, tu więc tylko pokrótce uwypuklę to, co stanowiło zasługę działalności Kietlicza. Mianowicie wyzyskał on umiejętnie odpowiednie okoliczności w stosunkach politycznych między różnymi księstwami w początku XIII w. i zdobył dla kościoła w Polsce dwa ważne przywileje, z r. 1210 (na wiecu i synodzie w Borzykowej) i z r. 1215217. Pierwszy z nich dotyczył ogólnie libertas ecclesiastica, a ponieważ pełny jego tekst nie jest znany, tylko ogólnikowe streszczenie zawarte w papieskiej bulli kon-firmacyjnej, przeto nie ma pewności, czy obejmował 217 Kod. Mpolski, t. I, nr 7; Kod. kat. krak., t. I, nr 10. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 367 on też libertacje immunitetowe; przeważnie przyjmuje się, że raczej nie. Natomiast przywilej z r. 1215 całą swą treścią dotyczy zwolnień immunitetowych. Wydany on został na starania Kietlicza przez koalicję czterech książąt, mianowicie Leszka Białego i Konrada mazowieckiego oraz Władysława Odonica i Kazimierza opolskiego. Otóż przywilej ten, wydany przez czterech wymienionych książąt, miał terytorialne zastosowanie do ziemi krakowskiej, sieradzkiej, łęczyckiej, sandomierskiej, do Mazowsza i Kujaw, do ziemi raciborsko--opolskiej i do południowej części Wielkopolski, która była w posiadaniu Odonica jako księcia kaliskiego. Stanowiło to razem znacznie więcej niż połowę Polski, ale stolica arcybiskupia w Gnieźnie oraz biskupstwa poznańskie, wrocławskie i lubuskie leżały poza tym terytorium i nie miały korzystać z tego przywileju, względnie tylko o tyle, o ile pewne części ich uposażenia leżały w granicach księstw Leszka, Konrada, Odonica i Kazimierza opolskiego. Toteż wystawiony on został ma imię arcybiskupa Kietlicza i wszystkich biskupów polskich, bo biskupstwa krakowskiego, płockiego i włocławskiego dotyczył w całej pełni, innych zaś przynajmniej częściowo. Przywilej ten przyznawał wyższemu duchowieństwu, tj biskupom i kapitułom, prawo sądownictwa patrymonialnego w stosunku do ludności przypisanej mieszkającej w dobrach kościelnych, z zupełnym wyłączeniem sądów państwowych. Immunitet zaś skarbowy składał się ze zwolnień od powozu i przewodu oraz danin zwanych narzaz, nastawa i zagadkowe „prevori". Niezmiernie znamienne jest to, że ci czterej książęta-wystawcy na dowód swojej dobrej woli przyznali kościołowi prawo nakładania kar, a więc sądzenia tych, którzy by tę wolność na- 368 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. ruszyli. Wymierzona była ta klauzula przeciw tym urzędnikom i służbie książęcej, którzy by wbrew udzielonemu przywilejowi ośmielili się domagać czegokolwiek od immunizowanej ludności kościelnej. Należy pamiętać, że istotne znaczenie tego przywileju więcej tkwi w jego formie, niż w treści. Błędne są bowiem zapatrywania wyrażane wielokrotnie, jakoby to był pierwszy przywilej immunitetowy. Wiadomo bowiem i wykazałem to szczegółowo w rozprawie Początki immunitetu w Polsce, że ten immunitet sądowy i skarbowy nie był bynajmniej jakąś nie znaną dotąd w Polsce nowością, bo owszem poszczególne biskupstwa i niektóre klasztory zdołały już w obrębie XII w. uzyskać od różnych książąt cały szereg indywidualnych przywilejów immunitetowych. Zresztą w samym tekście tego zbiorowego przywileju z r. 1215 mamy wyraźne wskazówiki bezpośrednie, że jest to odnowienie dawniej nadanych kościołowi praw i przywrócenia ich do należytego stanu, bo częściowo były łamane w praktyce życia i nie zdołały się jeszcze utwierdzić w pełnych rozmiarach. Nowością zaś istotną było obecnie to, że arcybiskup Polski wraz ze wszystkimi sufraga-nami, czyli z całym episkopatem, otrzymywał obecnie ten immunitet jako wolność przyznaną w zasadzie całemu Kościołowi polskiemu przez czterech łącznie działających książąt oraz że uzyskał poważne gwarancje przeciw wszystkim tym, którzy by usiłowali naruszać przyznane kościołowi uprawnienia i niepokoić go w ich wykonywaniu. Obok przywileju borzykowskiego stanowił ten akt z r. 1215 jak gdyby ustawę zasadniczą dla Kościoła polskiego, określającą jego prawa kardynalne i wyodrębniającą duchowieństwo jako warstwę odmiennie od ogółu uprawnioną, tj. uprzywilejowaną. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 369 Poza nawiasem tej koalicji przychylnej kościołowi pozostał Henryk Brodaty oraz Władysław Laskonogi, czyli terytorialnie: Śląsk z Ziemią Lubuską i północna, przeważna część dzielnicy wielkopolskiej. Ale obaj ci książęta musieli pod naciskiem ustępstw reszty książąt też czynić pewne ulgi kościołowi w swoich księstwach. Zresztą nie byli oni bynajmniej zasadniczymi przeciwnikami tego rodzaju postulatów kościoła, zwłaszcza od momentu, gdy poparte one zostały bezpośrednio przez papieża Innocentego III, który osobną bullą adresowaną do wszystkich książąt w Polsce wezwał ich do udzielenia immunitetu majątkom kościelnym218. Usunięcie się obu tych książąt, tj. Henryka Brodatego i Władysława Laskonogiego, od podpisania przywilejów w r. 1210 i 1215 było wynikiem ich politycznego stanowiska, przeciw 'któremu skierowana była koalicja książąt, udzielająca Kietliczowi owych przywilejów. Ale tak katedra wrocławska, jak i instytucje kościelne, znajdujące się w obrębie księstwa Władysława Laskonogiego, otrzymywały w tym samym czasie indywidualnie stylizowane dla siebie przywileje immunitetowe od obu tych książąt, którzy ustępstwa swe czynili ostrożniej, rozważniej i oszczędniej, jako ludzie starsi, wytrawniejsi i dbali o pełnię swych praw, w przeciwstawieniu do owych czterech książąt, którzy byli wszyscy młodzieńcami i łatwiej dali się opanować wpływom takiej indywidualności, jaką był Henryk Kietlicz. Dalszy rozwój immunitetu w dobrach kościelnych polegał na rozszerzeniu go na szersze terytoria, na rozciągnięciu również na ludność wieśniaczą wolną w dobrach kościelnych i na pogłębieniu treściowym. W za- i Kod. Wpolski, t. I, nr 60. 24 — Polska piastowska 370 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. sadzie w drugiej połowie XIII w. biskupi i kapituły osiągnęły pełny immunitet, zaś drobniejsze instytucje kościelne, zwłaszcza klasztory, zdobywały nieco dłużej pełnię swych uprawnień. Końcową granicę rozwoju w tej dziedzinie stanowią przywileje króla Ludwika z r. 1381, wydane poszczególnym, zdaje się jednak nie wszystkim biskupstwom, wzorowane w treści na przywileju koszyckim z r. 1374 dla stanu szlacheckiego. W świetle tych przywilejów okazuje się, że immunitet skarbowy kościoła, choć formalnymi przywilejami zapewniony jako pełny, faktycznie jednak nie był pełny, bo monarchowie polscy domagali się w XIV w. i ściągali dość wysokie poradlne z dóbr 'kościelnych, a zasługą Ludwika wobec skarbowych interesów Królestwa Polskiego pozostanie to, że mimo presji politycznych stosunków — wszak zależało mu na zapewnieniu sukcesji po sobie swym córkom — nie ustąpił kościołowi i nie zrzekł się prawa do poradlnego i ostatecznie zdołał tak obsadzić katedry biskupie w Polsce, iż przychylnie dlań usposobieni biskupi nawet wbrew oporowi swych kapituł zgodzili się na opłatę iporadlnego w tej samej wysokości, w jakiej ,,in signum supremi do-minii et recognitionis Coronae Regni Poloniae" utrzymane ono zostało na dobrach szlacheckich. Klasztory miały płacić poradlne w podwójnej wysokości (4 grosze z łanu kmiecego) oraz dostarczać niewielkiej robocizny dla folwarków królewskich. Co się tyczy ,,ius spolii", to ta kwestia ujęta została w przywileju borzykowskim z r. 1210, wystawionym łącznie przez trzech książąt. Jest nam ten przywilej znany tylko z ogólnikowej konfirmacji papieskiej z r. 1211, ale właśnie punkt dotyczący „ius spolii" został ze szczególnych względów potraktowany w niej Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 371 nieco szerzej i dlatego o nim 'bliżej jesteśmy poinformowani. Mianowicie Leszek Biały i Konrad mazowiecki, nie czując się zupełnie związani owym zrzeczeniem się „iuris spolii" przez ich ojca Kazimierza Sprawiedliwego jeszcze w r. 1180, wydali obecnie na żądanie Kietlicza — wraz z Odonicem, który się do nich dołączył •— nowy przywilej we własnym imieniu, ale w skromniejszych granicach, niż to uczynił ich ojciec przed trzydziestu laty. Pragnęli sobie pozostawić możność zaboru złota, srebra, kosztownych szat i rumaków wierzchowych po zmarłych biskupach w przypadku zgonu beztestamentowego oraz w innych razach za zgodą legata papieskiego lub samego papieża. Zastrzeżenie to, aczkolwiek niedogodne, bo ograniczające samą zasadę wolności dóbr biskupich od „ius spolii", przyjął arcybiskup Kietlicz i zmuszony okolicznościami zgodził się na umieszczenie w tekście udzielonego przywileju. Tymczasem stała się rzecz niespodziana, a nader znamienna dla polityki Innocentego III, który na punkcie praw i wolności kościoła nie znał ustępstw i kompromisów. Oto w konfirmacji swej zniósł i unieważnił zastrzeżenie książąt polskich, jako niezgodne z pojęciem pełnej „libertas ecclesiastica", i rozstrzygnął na przyszłość, że w żadnym przypadku „ius spolii" nie może być wykonywane przez odnośnych książąt, czyli zniósł w zasadzie to uprawnienie dotychczasowe monarchów 219. Podobnie w kilkadziesiąt lat później papież Aleksander IV „poprawił" — jak o tym była mowa — wedle swego punktu widzenia przywileje immunitetowe wydane przez Bolesława Wstydliwego dla katedry krakowskiej, znosząc pewne zastrzeżenia uczynione Kod. Mpolski, t. I, nr 7. 372 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. przez księcia w interesie władzy państwowej220. Taka arbitralność papieży w stosunku do książąt polskich źródło swe miała w owym specjalnym stosunku imme-diatae subiectionis Polski wobec papiestwa także w zakresie politycznej zwierzchności, a odnośnie do Leszka Białego i Odonica mogła też odegrać pewną rolę i ta okoliczność, że obaj ci książęta celem umocnienia swego stanowiska politycznego poddali się specjalnej protekcji papieskiej w r. 1207 i 1211 221. Co się tyczy innych ówczesnych książąt polskich, to nie zachował się żaden przywilej Laskonogiego czy Henryka Brodatego z wyraźną rezygnacją z wykonania „ius spolii". Ale obaj oni otrzymali bullę Innocentego III z 20 I 1207, w której w niezmiernie dla ówczesnych ludzi wymowny sposób zabronił papież zagrabiania puścizny po zmarłych biskupach, potępiając ten zwyczaj prawny, jako sprzeczny z „libertas eccle-siae", bezprawie. Równocześnie wydał papież w tejże bulli zarządzenie, że dobra tak ruchome, jak i nieruchome biskupstwa 'mają w czasie wakansu na stolicy biskupiej pozostawać w administracji kapituły aż do kanonicznego obsadzenia nowym pasterzem osieroconej diecezji222. Otóż niewątpliwie ta bulla znalazła oddźwięk u Henryka Brodatego i Laskonogiego i obaj ci książęta albo wydali odpowiednie akta rezygnacyjne, albo też nie wydając ich dostosowali się jednak faktycznie do żądań kościoła. Albowiem gdy w r. 1210 umarł biskup poznański Arnold, a zatarg kościelno-polityczny Kietli-cza z Laskonogim nowym wybuchnął płomieniem, to Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 373 220 Kod. kat. krak., t. I, nr 48. 221 Kod. Mpolski, t. I, nr 5; Kod. Wpolski, t. I, nr 72. 222 Kod. Wpolski, t. I, nr 60. Kietlicz po raz wtóry udał się do Rzymu i nowe gravamina wytoczył przed papieżem na księcia Wielkopolski, ale przecież nie zarzucił mu wykonania „iuris spolii" na majątku zostawionym przez zmarłego biskupa Arnolda. Najwidoczniej Laskonogi uczynił faktyczne ustępstwo w tej dziedzinie i nie dostarczył materiału obciążającego Kietliczowi, który różne winy mógł mu znowu zarzucić, ale tej właśnie nie. Tak samo prawdopodobnie należy sądzić o Henryku Brodatym. Był ło monarcha osobiście nader pobożny i cnotliwy. Słowa bulli papieskiej, że książę powinien być zawsze opiekunem i patronem katedry, a zwłaszcza w czasie jej „wdowieństwa" chronić przed krzywdami ze wszech stron, że jest więc rzeczą szczególnie niegodną, by książę, opiekun katedry, grabił ją i okradał w czasie jej viduitas — te słowa mogły nań podziałać. W każdym razie, gdy w r. 1207, wkrótce po odebraniu tej bulli, zmarł ówczesny biskup wrocławski Cyprian, książę śląski nie wykonał swego „ius spolii", czyli faktycznie zrzekł się dotychczasowj prerogatywy monarszej, zyskując przyjaźń i życzliwość arcybiskupa Kietlicza. I rzecz znamienna — odtąd już ani razu w naszych dziejach nie słyszymy o „ius spolii"; już ono niejako spadło na zawsze z porządku dziennego, a nowa zasada wolności kościoła od „ius spolii" przyjęła się od razu w pierwszym pokoleniu książąt, którym ją z Rzymu narzucono. Jeśli potem w niektórych kronikach z XIV w. i w komentarzach marginesowych do kroniki Kadłubka posłyszymy o sporadycznych usiłowaniach w tej dziedzinie, to były to już w opinii publicznej, nie tylko kościelnej, ale i świeckiej, akty gwałtu i bezprawia i jako takie były piętnowane. Żaden z monarchów nie starał się dawnego zwyczaju Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. przywrócić w charakterze prawa, a tylko panowie świeccy usiłowali brać „spolia" po proboszczach kościołów swych fundacji, 'traktując je jako wyodrębnioną część swego majątku rodowego223. Ale były to tylko odosobnione próby płynięcia przeciw prądowi. Z kolei przechodzę do trzeciej grupy postulatów reformy, najdonioślejszych pod względem polityczno--państwowym, a które dotyczyły: 1) swobodnej, niezależnej od księcia obsady stolic biskupich drogą wyboru kanonicznego przez kapitułę, 2) z drugiej strony obsady godności kapitulnych i niższych urzędów kościelnych przez biskupa, oraz 3) wyłączenia duchownych spod kompetencji sądów świeckich, czyli stworzenia jedynie dla księży kompetentnego sądu duchownego (immunitet sądowy dla duchowieństwa osobiście). Co się tyczy obsady stolic 'biskupich, to i w tej sprawie przywiózł Kietlicz z Rzymu w r. 1207 bullę papieską z 4 I 1207, w której Innocenty III jak najostrzej potępił książęce nominacje 'biskupów, wzywając wszystkich książąt polskich, by pozwolili dokonywać swobodnie kapitułom elekcji kanonicznej, stosownie do obowiązujących przepisów kościelnych 224. Jakie echo bulla ta znalazła u naszych książąt? Otóż nie znamy ani jednego przywileju, który by expressis verbis poręczał kościołowi w Polsce prawo wyborów kapitulnych. Jedynie ogólne zatwierdzenie lub nadanie „libertatis ec-clesiasticae" lub „libertatis canonicae" zdaje się obejmować w sobie implicite wybór kanoniczny, jako jedno z celniejszych uprawnień stanowiących ową „wolność kościoła". Jest ono zawarte w owym przywileju borzy-kowskim, wydanym w r. 1210 przez trzech książąt 223 Por. Mon. Poi. Hist., t. II, s. 400. 224 Kod. Wpolski, t. I, nr 41. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 375 pierwszej koalicji po stronie Kietlicza, tj. Leszka, Konrada i Odonica225, i na podstawie badań Władysława Abrahama przyjmuje się zazwyczaj, że ów zaginiony przywilej, znany z lakonicznej konfirmacji papieskiej, istotnie zawierał poręczenie swobodnego wyboru biskupów przez kapituły 226. Ale wcześniejsze od tego przywileju są fakty, które dowodzą, że wybór kapitulny już nieco przedtem w praktyce życia został urzeczywistniony. Znamy więc konkretnie niezgodny wybór w r. 1207/1208 na biskupa krakowskiego dwóch kandydatów, tj. mistrza Wincentego Kadłubka i Gedki biskupa płockiego227. Sam fakt aktu wyborczego nie może ulegać wątpliwości. Mógł on zaś nastąpić jedynie na podstawie pozwolenia księcia Leszka Białego. Toteż należy się domyślać, że kapituła krakowska zdołała uzyskać od tego księcia już w 1207 r. przywilej na canontica electio i zaraz zeń przy nadarzonej sposobności uczyniła użytek. Zatem Leszek Biały byłby tym księciem, który pierwszy i najwcześniej dostosował się do wymagań bulli Innocentego III, który go też za to natychmiast przyjął osobnym przywilejem pod swą protekcję jako księcia Krakowa, utwierdzając jego dotąd niezbyt pewne stanowisko w tej od niedawna semoralnej dzielnicy228. I na ogół przyjęło się takie stanowisko w naszej nauce, że ten wybór kapitulny w Krakowie w 1207 r. był w ogóle pierwszym wolnym wyborem biskupa w Polsce. Czy stanowisko to jest w całej pełni słuszne i pewne? Otóż są tu do rozważe- 225 Kod. Mpolski, t. I, nr 7. 226 W. Abraham, Pierwszy spór kościelno-polityczny w Polsce, s. 310 - 312. 227 Por. R. Gródecki, Mistrz Wincenty Kadłubek biskup krakowski, „Rocz. Krak.", R. XIX, 1923, osobna odb. s. 19 - 22. 228 Kod. Mpolski, t. I, nr" 5. " 376 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. riia pewne wątpliwości. Sama zasada wyborów kapitulnych musiała być już w Polsce od dawna znana, tylko nie było żadnego nacisku ze strony czynników najwyższych w kościele, by ją w życie wprowadzić. Dopiero Kietlicz rzucił to hasło i spowodował wkroczenie głowy Kościoła w te sprawy w Polsce. Ale już przedtem, tj. przed bullą z r. 1207, mógł Kietlicz we własnym zakresie działania próbować zaszczepić tę zasadę na gruncie polskim i mogło mu się to choć w jednym przypadku udać. Jakież są dane w tym względzie? Otóż już nawet bulla z r. 1207 utyskuje na to tylko i piętnuje to, że są w Polsce niektórzy książęta („aliąui"), którzy sobie przywłaszczają władzę nominowania biskupów, czyli obok nich widocznie są inni, którzy wolni są już od tego zarzutu uzurpacji. Bulla była spisana według informacji Kietlicza, który i Z. Wojciechowski, Prawo rycerskie w Polsce, s. 77. .102 w recenzji Historii ustroju Polski S. Kutrzeby, „Przegl. Współcz.", R. 4, 1925, nr 37, s. 313-316. 303 Kronika Kadłubka, ks. IV, § 2. 38 — Polska piastowska 434 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. nej ziemi i mamy wszelkie prawo uogólnić te wiadomości dla całej Polski. A tym sposobem należy zakon-kludować, że już przed XIII w. służba rycerska nie była w całej pełni bezpłatna, lecz w razie wypraw zagranicznych należało się rycerstwu i było płacone odszkodowanie za niewolę, straty rzeczowe i osobiste, choć bliżej wysokość tych opłat nie tylko w XII w., ale i w całym okresie piastowskim, nie jest niestety znana. O ile jeszcze chodzi o stosunek między własnością ziemi a obowiązkiem służby rycerskiej, to można zauważyć, co następuje: wedle dość powszechnego zapatrywania własność ziemska była jakby wynagrodzeniem za służbę rycerską, zatem zachodził między tą własnością a służbą ścisły organiczny związek. Niektórzy autorzy domyślają się nawet lub przyjmują za fakt, że analogicznie do stosunków zachodnioeuropejskich nadawali i nasi monarchowie ziemię „prawem rycerskim", tj. pod warunkiem służby wojskowej na każde zawołanieS04. Już poprzednio wskazałem, że do połowy mniej więcej XIII w. nie są w ogóle znane nadania ziemi „iure militari", te zaś, które zawarte są w dokumentach od r. 1244 zaczynając s05; zupełnie nie wyszczególniają obowiązku służby wojskowej i w żaden związek go nie stawiają z nadaniem ziemi „iure militari". Jest więc hipotezą tylko, jeśli się przyjmuje, że to się rozumiało samo przez się i dlatego szczegółowo tego związku nie znaznaczano i służby wojskowej nie zastrzegano, a jest jeszcze dalej idącą hipotezą, gdy się twierdzi, że tego rodzaju 304 M. H a n d e 1 s m a n, Z metodyki badań feudalizmu wyd. II w wyborze pism Średniowiecze polskie i powszechne, Warszawy 1966, s. 169 - 179. 305 Kod. mazowiecki, nr 448 i 450. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 435 nadania czynione były już przez pierwszych naszych historycznych władców. Nie chcę bynajmniej twierdzić, że hipoteza ta jest nietrafna lub nieprawdopodobna, lecz pragnę zaznaczyć, że należy pamiętać o charakterze tej teorii, iż jest ona domysłem, a nie pewnikiem naukowym. Ale można nadto wskazać na pewien słaby punkt, na którym wspiera się ta teoria. Mianowicie przyjmuje się w jej ramach, że obowiązek służby wojskowej rozumiał się sam przez się, jako odpowiednik prawa własności ziemskiej. Tylko rycerstwo posiadało ziemię jako własność dziedziczną, rycerstwo zatem pełniło tę służbę wojskową. Otóż w jawnej niezgodzie z tym rozumowaniem pozostaje fakt, że ludność wieśniacza nie miała prawa własności ziemi, a jednak ciążył na niej też — jak na rycerstwie — obowiązek służby wojskowej, a za zaniedbanie tego obowiązku, za nieuczynienie mu zadość karano chłopów na prawie polskim w XIII w. bardzo surowo. Co więcej ten obowiązek chłopski obejmował też wojnę za granicą państwa, obok wojny obronnej wewnątrz kraju306. Zatem obowiązek służby wojskowej nie wynika sam przez się z faktu posiadania ziemi na własność dziedziczną, skoro pozbawiona tej własności warstwa jest mimo to pociągana do służby wojskowej. Jeśli się zechce nadal tę teorię podtrzymać, to się ją musi zmodyfikować w tym kierunku, że własność ziemi pociągała za sobą obowiązek służby rycerskiej specjalnie kwalifikowanej, więc np. — jak przyjmuje Stanisław Kutrzeba — służby z własnym orężem na koniu307, 306 Por. szczególnie dokumenty: Kod. Wpolskl, t. I, nr 311; Ur-kunden z. Gesch. d. Bist. Bresl., nr 70. 307 s. Kutrzeba, Historia ustroju Polski w zarysie. Korona, wyd. VIII, s. 55. in Sfeśi im rsżm 436 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 437 podobnie jak wasale zachodnioeuropejscy. I takie zapatrywanie będzie mniej więcej w zgodzie ze źródłami oraz w ramach ogólnego prawdopodobieństwa. Tyle da się powiedzieć o treściowym zakresie domniemanego „prawa rycerskiego" z XI i XII w. W kilku punktach uwypuklę zasadnicze wyniki, by zarazem zarysować różnicę w stosunku do dawniejszych poglądów naukowych, opartych na badaniach jeszcze Piekosińskiego, Bobrzyńskiego i innych: 1. Nadania ziemi „iure militari" nie są znane z XI i XII w., samo zaś to określenie pojawia się dopiero w źródłach XIII w., z tym, że przy nadaniach tego rodzaju nie był zastrzegany Obowiązek służby wojskowej. 2. Kompleks uprawnień, jakie przysługiwały rycerstwu polskiemu przed początkiem XIII w., różni się i jakościowo, i ilościowo od tych, które jako „ius. mili-tare" wymieniają dokumenty XIII w. od r. 1244 zaczynając. Wynika stąd wniosek, że prawo rycerskie XIII i XIV w. jest nowotworem społecznoprawnym, który właśnie wytworzył się w ciągu XIII w., jako produkt dokonywaj ących się w tym stuleciu procesów rozwojowych. Zaś wcześniejsze uprawnienia rycerstwa, które dadzą się stwierdzić dla XII i XI w. i które można by tylko per analogiam nazwać starszym albo dawniejszym prawem rycerskim, obejmowały następujące punkty: a) własność dziedziczną ziemi; b) dziesięcinę wolną „morę militari"; c) wolność osobistą rycerstwa od jakichkolwiek danin na rzecz jakichkolwiek posług, prócz przewodu rycerskiego, i prócz świadczeń w stosunku do służby łowieckiej księcia, dalej budowy grodów i orężnej służby rycerskiej na koniu, przy czym należały się tu rycerstwu pewne. opłaty o charakterze odszkodowawczym za niewolę i straty na wyprawach zagranicznych; d) wolność częściową wieśniaków żyjących w majątkach rycerskich od świadczeń na rzecz państwa, tj. księcia, jego urzędników i grodów, przy czym rozmiary tej wolności nie dadzą się bliżej określić, a pewny jest sam fakt, że nie całe brzemię tych świadczeń ciążyło na wieśniakach dóbr rycerskich; e) sądownie było rycerstwo w tym czasie odpowiedzialne nie tylko przed samym księciem, lecz i przed wojewodami i kasztelanami. Przedstawiłem uprawnienia, jakie zwyczajowo wytworzyły się i przysługiwały rycerstwu w Polsce już w XI i XII w., odróżniając je pod względem uprzywilejowania od ludności wieśniaczej. Ze względu, że później w XIII i XIV w. ogół znacznie rozszerzonych uprawnień rycerstwa określany bywa w źródłach jako „ius militare", czyli prawo rycerskie, można już i dla tego wcześniejszego okresu używać tego samego określenia z dodatkiem „wcześniejsze" lub „pierwotne prawo rycerskie", zawsze pamiętając o tym, że to określenie nie jest znane źródłom niemal do połowy XIII w., a jest tylko naukową nomenklaturą konwencjonalną, zaczerpniętą z czasów późniejszych i per analogiam zastosowaną do czasów dawniejszych ze względu na zasadniczą tożsamość rzeczową, tj. zespół specjalnych praw przysługujących rycerstwu. Ten zespół przedstawiał się dosyć skromnie, nawet skromniej, niż to dawniejsza nauka przyjmowała. Zaczęły się jednak owe uprawnienia gwałtownie rozszerzać i w ciągu XIII w. doszły do nie znanej przedtem rozciągłości, w niektórych dziedzinach osiągnęły w XIII w. maksymalną pełnię, która niemal nie mogła już doznać dal- w -SMaM^ :M§» -yrrr- 438 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. . szego rozwinięcia, i przetrwały w tej postaci kilka następnych wieków bez wydatniejszej zmiany, jako podstawa prawnego i gospodarczo-społecznego stanowiska szlachty do końca XVIII w. Na tym właśnie polega doniosłość ewolucji dokonanej w XIII w., że stworzone wtedy zostały z nieznacznych dawniejszych zaczątków właściwe podwaliny prawnospołeczne dla stanu szlacheckiego, który też na tej podstawie mógł w ciągu XIII i XIV w. zamknąć się, urzeczywistniając ostatecznie tendencję ujawnioną już w XI i XII w. Ewolucja ta dokonała się pod wpływem różnych czynników, z których pewne już omówiłem, ale z punktu widzenia rozwoju aparatu państwowego, a więc śledząc zmiany, jakim podlegał ustrój państwowy, skar-bowość i zwierzchnie prawa monarsze. Obecnie przedstawię pokrótce te czynniki z punktu widzenia stanu szlacheckiego, uwypuklając tę drugą stronę ich znaczenia. Były to: 1) immunitet i związana z nim kolonizacja na prawie niemieckim; 2) innego rodzaju przywileje, wydawane przez książąt albo z osobna, albo łącznie z przywilejami immunitetowymi i pozwoleniami lokacji na prawie niemieckim. Jak już zwracałem uwagę, pierwsze ślady immunitetu dla osób świeckich dadzą się stwierdzić już w obrębie XII w., ale później niż na rzecz duchowieństwa, wobec czego tę kolejność chronologiczną można uważać za wskazówkę, iż w rzeczywistości dążenia i starania rycerstwa o immunitet dla swych majątków były naśladownictwem takichże dążeń i starań podjętych wcześniej przez czynniki kościelne, ulegające tu wpływom zachodnim, bo z Zachodu też cała instytucja immunitetu została do nas przeszczepiona. Immunitet skarbowy, czyli ekonomiczny, oddawał Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 439 stopniowo lub od razu w możliwie pełnym wymiarze dochody podatkowe od ludności wieśniaczej mieszkającej w dobrach rycerskich w ręce rycerzy jako właścicieli ziemskich. Immunitet był bowiem przeniesieniem prawa do poboru tych danin i posług „iuris du-calis" z księcia na prywatnego właściciela ziemi. Zwłaszcza immunitet udzielany nader licznie w związku z pozwoleniami na lokację wsi lub na jej przeniesienie z prawa polskiego na niemieckie w wielkiej mierze przyczynił się do upowszechnienia nowego porządku, który polegał na tym, iż szlachcic mógł ze swego ziemskiego majątku i od swych wieśniaków wyciągnąć maksimum pożytków i dochodu. Obciążenie na rzecz państwa topniało gwałtownie, aż wreszcie w przywileju koszyckim zostało spetryfikowane na dalszą przyszłość w postaci 2 groszy poradlnego od każdego łanu kmiecego, podczas gdy łany folwarczne szlachty zyskały zupełne zwolnienie od jakichkolwiek ciężarów podatkowych. Immunitet sądowy przelał na rycerzy jurysdykcję, czyli władzę sądową nad własnymi kmieciami oraz prawo do poboru kar sądowych i opłat. Było to więc dalsze finansowe wzmocnienie szlachty oraz nowa zdobycz w postaci władzy sądowej nad ludnością mieszkającą w dobrach szlacheckich. Symbolicznie wyrażano tę władzę rycerstwa w ówczesnej dokumentowej łacinie jako „caput post suum villanum recipere". Ta głowa to jest główszczyzna, czyli kara pieniężna za zabicie chłopa płacona przez zabójcę. Pierwotnie główszczyzna płacona była rodzinie zabitego, jako materialne odszkodowanie za jednostkę roboczą straconą przez ród. Obecnie prawo to posiedli dziedzice wsi, a rodzina zabitego chłopa pobierała tylko niewielką ¦¦%>i*:sś&6l mmmm 440 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 44L dodatkową opłatę tytułem główszczyzny. To „caput post suum villanum" oznaczało symbolicznie prawo sądu nad swoimi wieśniakami. Dwie zdobycze oparte na immunitecie, tj. wolność podatkowa oraz jurysdykcja sądowa szlachty nad chłopami, stały się zasadniczą treścią występującego obecnie od r. 1244 określenia ,,ius militare", czyli prawa rycerskiego308. Osobista wolność podatkowa szlachty była pełna, podobnie jak i odnośnie do folwarków, w stosunku do ziemi zaś podzielonej między czynszowych kmieci pozostał tylko nieznaczny ciężar w postaci poradlnego, a nawet obowiązek służby wojskowej, choć został w pewnej mierze utrzymany, to jednak stracił swój dawny charakter ciężaru prawnopublicznego na rzecz monarchy i zmienił się na obowiązek prawnoprywatny zastrzeżony kontraktowo na rzecz właściciela wsi w związku z wojennymi obowiązkami sołtysów. Taki był wpływ immunitetu na rozszerzenie uprawnień szlachty. Przypominam ważne dla chronologii tego procesu dziejowego spostrzeżenie Zygmunta Woj-ciechowskiego, że w drugiej połowie XIII w. w niektórych okolicach Polski ten nowy stan prawny, oparty na immunitecie, uchodził już za przeważający, podczas gdy w innych obciążenie podatkowe i podległość kmieci rycerskich sądom publicznym jeszcze przeważały nad nowymi objawami30B. Widać stąd, że jeśli nie w całej Polsce, to w znacznej jej części już w XIII w. to nowe prawo rycerskie, oparte na przywileju immunitetowym obowiązywało, stanowiąc trwałą zdobycz stanową rycerstwa. W pierwszej po- 308 Kod. mazowiecki, nr 448 i 450. 300 z. W o i c i e c h o w s k i, Prawo rycerskie w Polsce, szczególnie s. 112-113. łowię XIV w. uczynił dalsze postępy rozwój immunitetu w owych okolicach, gdzie poprzednio jego tempo było słabsze, i w statutach Kazimierza Wielkiego uprawnienia, o których mowa, mogły już być ujęte jako prawa całego stanu szlacheckiego, czyli że ewolucja ta już przed połową XIV w. była w całej Polsce zakończona 310. Równocześnie zmieniła się sądowa odpowiedzialność rycerstwa. Znanych jest tylko stosunkowo niewiele przywilejów z XIII w., mocą których jednostki ze stanu rycerskiego zostały wyjęte spod władzy sądowej kasztelanów i wojewodów z zabezpieczeniem wyłącznie osobistego sądownictwa monarszego i to za pomocą pozwu pisemnego, z pierścieniem książęcym su. Ale właśnie z tych przywilejów widzimy, że ta jurysdykcja kasztelanów i wojewodów dla szlachty pierwotnie istniała i że nie wygasła sama przez się ewolucyjnie, lecz została skasowana formalnie przywilejami książęcymi. Książę i wiec — to odtąd jedyne dla szlachty instancje sądowe. Już więc w XIII w. na tym właśnie tle rozprzęgły się sądy kasztelańskie i woje-wodzińskie, bo równocześnie przez immunitet także i rzesze ludności wieśniaczej uzyskały od nich wyłączenie i poddane zostały patrymonialnej władzy swych panów. Późniejsze więc wprowadzenie urzędu starostów nie było pierwszym podcięciem sądów kasztelańskich i wojewodów, lecz ostatnim ciosem, jaki im jeszcze można było wymierzyć, bo formalnie już wcześniej utraciły one swą kompetencję, tak dla szlachty, jak dla duchowieństwa oraz dla wieśniaków. Sądy wiecowe książęce stopniowo nabrały charakteru sądów ¦no Tamże, s. 154 - 156. 'ii Odnośne informacje zestawione tamże, s. 108-110. •«•"„.,., ¦ I 442 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. stanowych dla szlachty, bo tu przede wszystkim rycerze, jako podsądni, stawali przeciw członkom innych warstw, a tylko w tzw. ,,quaestiones haereditariae" obok szlachty stawało też duchowieństwo. Wytworzenie się stanowego sądownictwa dla każdego stanu z osobna było wyrazem wykształcenia się społeczeństwa stanowego, przy czym nowy ustrój polegał na zasadzie samorządu: tę zasadę stwierdziłem w organizacji sądów ławniczych wiejskich i miejskich, posługujących się obcym, sobie tylko właściwym prawem magdeburskim, oraz w organizacji sądów kościelnych posługujących się przepisami prawa kanonicznego. Sądy ziemskie, zreorganizowane w XIV w. z sądów wiecowych XIII stulecia, były też instytucją samorządu sądowego szlachty, bo składały się z kolegiów aseso-rów-szlachty i pełniły wymiar sprawiedliwości na rzecz szlachty. Osobiste sądownictwo królewskie było ich teoretyczną podstawą. W praktyce życia sądy ziemskie były sądami stanowymi dla szlachty, gdzie nawet król — jako strona w procesie ze szlachcicem, lub żona królewska i inni członkowie dynastii musieli się poddawać wyrokowi ferowanemu przez sędziów--szlachtę. Równocześnie z immunitetem, a często wprost w formalnej z nim łączności, rozszerzyło się też pojęcie i treść prawa dziedzicznej własności ziemskiej stanu rycerskiego. Poprzednio nie była to nawet pełna własność powierzchni ziemi i tego, co się na niej znajdowało i miało lub mogło mieć gospodarczą wartość i znaczenie. Albowiem podobnie, jak płody podziemne stanowiły regale panującego i zastrzeżone były na jego wyłączną własność, tak też i pewne płody czy dobro przyrodzone na powierzchni ziemie były wyłączone, Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 443 wyodrębnione z prawa własności prywatnej i stanowiły również pełny lub częściowy rezerwat panującego. Należała tu zwierzyna i ryby, czyli prawo łowiectwa i rybołówstwa, w pewnej mierze też może i barcie, bo słyszymy o bartnikach książęcych na gruntach prywatnych oraz znamy pozwolenia na eksploatację bartniczą własnych terenów udzielane przez książąt rycerzom lub kościołom 312. Nadto takie urządzenia : gospodarcze, jak młyny, karczmy, targi itp., były własnością skafbu książęcego. Otóż drogą rozdawnictwa przywilejów karczemnych, targowych, łowieckich itd. przeszły one z wolna w ręce szlachty i kościoła, jako właścicieli ziemskich, zwłaszcza zaś masowo : działo się to mocą przywilejów pozwalających na lokacje na prawie niemieckim, bo one z góry zawierały nadanie właścicielowi wsi tych wszystkich uprawnień w obrębie granic jego posiadłości. Zrosły się te uprawnienia z pojęciem własności ziemi i wytworzyły integralną całość jako pełne prawo dziedzicznej własności ziemskiej, której przynależną częścią składową stała się karczma, młyn, łowiectwo, ryby itd. Inne z kolei uprawnienia zdobył sobie stan rycerski drogą stałej praktyki, następnie zabezpieczanej przywilejami o prawnopublicznym charakterze. Chodzi mianowicie o uznanie zdolności do piastowania urzędów państwowych za wyłączne uprawnienie szlachty. Już w XI w. da się zauważyć dążność w tym kierunku, której przeciwna była działalność palatyna Sieciecha. W zasadzie szafarzem urzędów był książę w swym państwie, ale w praktyce życia liczył się on z realnym układem sił politycznych w kraju i rządy swe opierał na oddanej mu koalicji rodów rycerskich, 312 Por. Kod. Wpolskt, t. I, nr 11, 65, 563. 444 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 445 z czego wynikał fakt stale się powtarzający, że urzędy przechodziły w ręce członków tych rodów, na których opierał się dany książę. Jaskrawe fakty tego rodzaju można obserwować w kronice Kadłubka31S odnośnie do końca XII i początku XIII w. w Małopolsce. Przy każdej z licznych wówczas zmian na tronie krakowskim zmieniała się obsada urzędów. Za małoletniości księcia rozdawali urzędy najwyżsi dygnitarze dzielnicy, tj. palatyn i biskup krakowski, a oczywiście rozdawali je swym współrodowcom i rodom zaprzyjaźnionym. Ta stała praktyka wytworzyła stan faktyczny tego rodzaju, że urzędy, nawet najniższe, piastowane były przez szlachtę, zwłaszcza dlatego, że władza ich rozciągała się też zazwyczaj na jednostki ze stanu rycerskiego. W przywileju lutomyskim z r. 1291 uzyskało rycerstwo Małopolski uroczystą gwarancję od Wacława II czeskiego, że urzędów w ziemi krakowskiej i sandomierskiej nie będzie obsadzał dowolnie kimkolwiek, lecz kandydatami poleconymi przez baronów księstwa krakowskiego i sandomierskiego314. Była to pośrednia gwarancja, że tylko rycerstwo miejscowe będzie w praktyce dopuszczone do objęcia urzędów w Małopolsce (prócz urzędu starosty, czyli namiestnika generalnego). Bardziej sprecyzowanych formalnych gwarancji nie uzyskała w tej dziedzinie szlachta polska w XIII w. w żadnej dzielnicy. Toteż na tym tle zrozumiałe będą pewne odchylenia od tej zasady, ujawnione tak już w XIII, jak i w XIV w., mianowicie że pewne urzędy skarbowe, a więc min-cerzy, żupników, celników itp., które za wzorem zachodnim zaczęto wydzierżawiać kapitalistom za go- 313 Ks. IV, paasim. 314 Kod. kat. krak., t. I, nr 94. tówkę, przechodziły w ręce osób nierycerskiego pochodzenia, tj. mieszczan, a nawet Żydów, choć przeciw temu od połowy XIII w. stanowczo występowały statuty synodalne Kościoła polskiegoS15, przeszczepiające na nasz grunt przepisy powszechnego Kościoła w kwestii traktowania ludności żydowskiej. Poza tymi jednak wyjątkowymi faktami dzierżawy pewnych niższych urzędów skarbowych utrzymała się reguła, że w zasadzie tylko rycerz jest zdolny do piastowania urzędów. Zasadę tę zagwarantowały dopiero w XIV i zwłaszcza XV w. przywileje ziemskie jako prawnie obowiązującą, z tym jeszcze znamiennym zacieśnieniem, że urzędy pewnej ziemi może piastować tylko szlachta tejże ziemi 316. W ten sposób rozwinął się i niejako zaokrąglił kompleks uprawnień rycerstwa, jemu tylko właściwych i określanych od połowy XIII w. jako „ius militare" lub nawet „plenum ius militare". Stanowe zamknięcie się szlachty było właściwie już gotowe, skoro ta koncepcja „prawa rycerskiego" skrystalizowała się jako coś konkretnego, ustalonego. Ostateczny wyraz mogło znaleźć i —¦ wedle ówczesnych pojęć — musiało znaleźć to zamknięcie się stanowe w jakiejś postaci zewnętrznej, rzucającej się w oczy, jako symbol odmiennych praw i przynależności do tego grona, któremu one wyłącznie przysługują. Tak jak w najdawniejszym okresie symbol taki upatrzono w złotym łańcuchu rycerskim, noszonym „in signum militiae", tak obecnie ostatecznie ustalił się on w postaci stałych her- 315 Kod. Wpolskl, t. I, nr 423, § 14, nr 487, s. 455; por. w niniejszym łomie Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. sio Kod. Wpolshi, t. III, nr 1709, 1374 r.; nr 1843, 1386 r.; nr 1873, 1H88 r.; Codex epistolaris saecull decimi ąuinti, wyd. A. Lewicki, t. II, Kraków 1891, nr 177, 1430 r.; i in. 446 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. I bów, właściwych całym rodom rycerskim. Pierwsze ślady herbów, względnie znaków zbliżonych rodzajem i przeznaczeniem do herbów, datują się już z XI w. Wiadomo, że właśnie na monetach książęcych z końca XI w. zamieścił wszechwładny Sieciech swój znak osobisty, zapewne używany na tarczy itp.317 Jest kilka sprzecznych poglądów na pochodzenie i treść rzeczową tego znaku, ale tutaj jest to obojętne, bo wystarcza stwierdzenie, że taki znak już w XI w. u nas się pojawił. U schyłku XII w. pojawiają się pierwsze pieczęcie rycerskie, niestety albo całkiem zniszczone, albo silnie uszkodzone tak, że ich wizerunków rozpoznać nie można, np. Dzierżka, fundatora klasztoru norbertanek w Bochni; natomiast pieczęć Emmerama kasztelana śląskiego jest dobrze zachowana. Z pierwszej połowy XIII w. znamy ich już znaczną ilość318 i na tej podstawie możemy stwierdzić, że są to jeszcze ciągle znaki indywidualne, odmienne nieraz u braci rodzonych lub u ojca i syna, zmieniane nawet niekiedy przez tę samą osobę w ciągu życia. Dopiero w drugiej połowie XIII w. ustalają się te znaki w obrębie całych rodów i jako herby w znaczeniu zachodnioeuropejskim stają się dziedzicznym symbolem przywilejów stanu rycerskiego i przynależności jednostki do rodu szlacheckiego. Jest to niezmiernie znamienne, że ustalenie i udziedzicznienie herbów dokonywa się równocześnie z ustaleniem się pojęcia i treściowego zakresu „iuris 317 M. G u m o w s k i, Corpus nummorum Poloniae, z. 1, Kraków 1939, tab. 41. 318 r. Gródecki, Dzieje klasztoru prenonstrateńskiego w Busku w wiekach średnich, „Rozpr. Wydz. Hist.-Filoz. AU", t. 57, 1914, s. 14-15; F. Piekosiński, Poczet najstarszych piecząci szlachty polskiej z tematów runicznych, Kraków 1890, passim. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 447 I militaris": uprawnienia i ich symbol zrastają się w całość dziedziczną. Siłą faktu rodziła się konieczność urzędowego ustalenia granicy, w obrębie której znajdowali się ci uprzywilejowani, konieczność odcięcia się tą wyraźną granicą od innych elementów, które by pragnęły się podszyć pod te uprawnienia. Zazdrość stanowa musiała stworzyć formalne środki zamknięcia się grona uprzywilejowanych i wyłączenia zeń obcych żywiołów. Stało się to mocą ustawodawczą przez proklamowanie zasady przynależności do rycerstwa w statutach Kazimierza Wielkiego. Przynależność taka została ustalona na tej zasadzie, która już od najdawniejszych czasów ujawniała się jako prawdziwa, rzeczywista, a tylko brak jej było formalnego ujęcia, mianowicie na zasadzie urodzenia, czyli pochodzenia od przodków — „nobiles". Statuty Kazimierzowskie wyraziły to tak: „nobilitatis stirpes ex progenitoribus earum originem semper ducunt, ąuarum progressum nati de genealogia aprobare eorum fideli testimonia consueverunt"319, czyli że potomkowie szlacheccy zawsze od przodków początek swój wywodzą i pochodzenie swe z rodu szlacheckiego zwykli stwierdzać przysięgą. Po czym statuty podają przepisy, jak dowód pochodzenia z rodu szlacheckiego ma być przeprowadzony sądownie, mianowicie że sześciu współrodowców, znanych i bezspornie uważanych za szlachtę, przysięgnie o kimś, iż on jest ich współrodowcem po mieczu 320. Statuty te rzucają światło na ówczesną sytuację, że mianowicie zaczęto widocznie dość powszechnie kwestionować różnym jednostkom ich prawa rycer- 3io Statuty Kazimierza Wielkiego, oprać. O. B a 1 z e r, Poznań 1947„ art. 59. 320 Tamże. S*fc~-.?K Mi 448 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. skie, ich przynależność do rycerstwa, co było wyrazem dążności do zamknięcia grona uprawnionych przez odrzucenie tych, którzy nie mogli udowodnić słuszności pretensji do uprawnień zawartych w ,,ius mili-tare". Oficjalnie zasada rodowa uznana została za podstawę formacji stanu szlacheckiego i zostały stworzone środki prawne dające gwarancję, że nikt nieuprawniony nie wtargnie do grona uprawionych. Liczne procesy o tzw. naganę szlachectwa, czyli zaprzeczenie praw rycerskich, oraz wyroki orzekające szlachectwo różnych jednostek na podstawie prawem przepisanej przysięgi współrodowców znamionują ten okres fermentu w XIV w., gdy szlachta ostatecznie zamyka się stanowo, przeprowadza rewizję praw przynależności do rodów, kontrolę genealogii, by już odtąd znikły owe typy z XIII w., ,,qui se pro milite habet" lub „miles fictaticius". Wówczas mogli oni istnieć, mogli podszywać się pod charakter „nobiles", bo sądownie tego nie kontrolowano. Dopiero rozbudzony w XIII w. instynkt stanowy szlachty położył kres tym możliwościom w XIV w., po czym tylko nobilitacja, czyli sztuczne na autorytecie królewskim oparte wprowadzenie w obręb zamkniętego już stanu, było jedyną możliwością uzyskania legalnego uprawnień „iuris militaris" i przynależności do szlachty. Innym jaskrawym wyrazem wyodrębnienia się i zamykania rycerstwa w XIII w. było zwyczajowe ustalenie odmiennej główszczyzny, czyli kary pieniężnej za zabicie rycerza w odróżnieniu od osób „ignobilis status". Najstarszą wiadomość w tej sprawie podaje dokument Kazimierza kujawsko-łęczyckiego z r. 1252, który rozróżnia rycerza piastującego urząd, tj. szlachcica, od rycerza prostego, tj. włodyki („miles simplex" ¦-;«">' i /* Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 449 i ,,miles, qui fuerit functus aliąua dignitate secularis potestatis"), i określa główszczyznę za nich w stosunku 30 grzywien i 15 grzywien 321. Osobno traktowany jest „ąuilibet de populo", lud wiejski i „miles fictaticius", „qui non est de genera militari", przy czym widać, że zasada przynależności rodowej była tu przestrzegana; główszczyzna zaś wynosiła tylko 6 grzywien. Podobne rozróżnienia, choć inne co do cyfr, podaje najstarszy zwód polskiego prawa zwyczajowego322. W sposób brutalny, prymitywny, wyrażało się tu przekonanie o mniejszej cenie głowy wieśniaczej czy włodyczej w porównaniu z rycerską. Tak uzewnętrzniano symbolicznie poczucie wyższości stanowej. I ta drastyczna różnica prawna pojawia się w źródłach równocześnie z określeniem „ius militare" oraz z pierwszymi objawami ustalania się i udziedziczniania herbów szlacheckich. Razem wszystkie te oznaki zwiastują, że rzecz zdefiniowana prawnie w statutach Kazimierza Wielkiego już faktycznie prawnie gotowa była w drugiej połowie XIII w., czyli że w obrębie XIII stulecia dokonało się zreorganizowanie stanu rycerskiego jako dziedzicznej, rodowej szlachty o ściśle określonym zakresie praw i przywilejów, wyróżniających ją od reszty społeczeństwa. Wobec tego nieco inaczej wypaść musi na gruncie tak określonego procesu dziejowego pogląd na znaczenie przywileju koszyckiego z r. 1374, aniżeli u różnych autorów dawniejszych. Ten właśnie przywilej uważano często za moment wytworzenia się społeczeństwa stanowego, w szczególności moment zamknięcia się stanu szla- 321 Cod. dlpl. Pomeranlae, wyd. K. Hasselbach, J. Kose-g a r t e n, t. I, Greifswald 1862, nr 479. 322 Art. 8, § 1, 2, art. 15, § 5, 8,10, 13. 29 — Polska piastowska 450 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. checkiego. W swoim zarysie historii ustroju Polski określa Stanisław Kutrzeba znaczenie tego przywileju dla rycerstwa w ten sposób, że przezeń „dokończone zostało przekształcenie go [tj. rycerstwa] w stan w ścisłym tego słowa znaczeniu", a tę jego przekształcającą działalność dostrzega w tym, że w przeciwstawieniu do dawniejszych przywilejów indywidualnych i nawet ogólnych ziemskich, które czyniły różnice między pewnymi odłamami rycerstwa, dopiero przywilej koszycki (i dalsze po nim następujące przywileje Jagiełły i jego następców) „dawały równe prawa dla całego ogółu {communitas} szlachty, prowadziły więc do ujednostajnienia stanowiska stanu szlacheckiego", chociaż początkowo i przez długi czas starania o te przywileje czynił nie ogół szlachty, lecz garść jej przywódców, owych baronów i dygnitarzy wyczuwających pragnienia masy szlacheckiej i starających się je zaspokoić, by sobie przez to zapewnić poparcie tej masy 323. Niewątpliwie przywilej koszycki traktuje na równi całą szlachtę i zaciera jakąkolwiek różnicę w jej uprawnieniach, zwłaszcza w obowiązkach na rzecz państwa, oraz daje odtąd ogółowi szlachty decyzję co do podatków nowych lub wyższych od normy 2 groszy od łanu. Ale takie postawienie na jednym poziomie prawnym całej szlachty widoczne już jest w statutach Kazimierza Wielkiego, dlatego sądzę, że połowę XIV w. można uważać za datę ostatecznego zamknięcia się stanowego warstwy szlacheckiej tak faktycznie, jak też i formalnie, tj. prawem pisanym. Przywilej koszycki tylko sprecyzował dokładniej niektóre punk- 323 s. Kutrzeba, Historia ustroju Polski w zarysie. Korona, wyd. VIII, s. 62, 160. «- Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 451 ty ogólnej zasady równości szlacheckiej, ustalając definitywnie obowiązki wojskowe i podatkowe szlachty. Na tym kończę uwagi o ewolucji społecznej w ciągu XIII w. Teza ogólna przeze mnie powyżej przeprowadzona opiewa, że to właśnie w XIII w. położone u nas zostały podwaliny pod społeczeństwo stanowe, a choć formalnie zamknięcie się niektórych stanów nastąpiło dopiero w XIV w., to faktycznie posiadły one w zasadzie wszystkie swe uprawnienia i wszystkie instytucje swego samorządu stanowego w obrębie państwa już w ciągu XIII w. Było to więc stulecie niezmiernej doniosłości dla naszych dziejów wewnętrznych, a znamienne jest właśnie to, że pod względem politycznym stanowiło okres zasługujący na ujemną ocenę, okres rozbicia i strat terytorialnych, nieraz bolesnych, zaś pod względem rozwoju wewnętrznego, społecznopraw-nego, dokonała się w nim ewolucja, która następnie umożliwiła i ułatwiła odrodzenie się polityczne i wskrzeszenie królestwa. III. Przemiany gospodarcze w Polsce XIII w. Na polu gospodarczym wiek XIII okazał się również przełomowy w naszych dziejach i jeśli chodzi o perio-dyzację naszej historii gospodarczej w wiekach średnich, to przeważnie upatruje się w obrębie tego stulecia moment rozgraniczający dwie epoki średniowiecza, co jest właśnie wyrazem tego przekonania, że w tym czasie dokonał się przełom w stosunkach go-N[X)darczych, Oczywiście trudno jest rozwój życia gospodarczego rozgraniczać jakimiś ścisłymi datami rocznymi, wszak chodzi tu nie o wypadki konkretne, tylko 452 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 453 o procesy powolne, stopniowo się zarysowujące. Toteż najczęściej cały wiek XIII przyjmuje się za fazę przejściową, w której widoczne są cechy charakterystyczne okresu mijającego i cechy charakterystyczne okresu nadchodzącego, rozpoczynającego się, jak zwykle w takim stadium przejściowym i łączącym. Zjawiskiem, które najbardziej się rzuca w oczy w XIII w. i najdosadnie j znamionuje dokonywające się ogólne przemiany w całym życiu gospodarczym owych czasów, jest niewątpliwie powstanie miast jako centrów handlu i przemysłu średniowiecznego. A to, co jest cechą charakterystyczną tzw. gospodarki miejskiej we wszystkich krajach, a więc i u nas, i co służy zawsze dla jej odróżnienia od poprzedniej fazy gospodarstwa wiejskiego, to jest pieniądz kruszcowy. Gospodarka miejska, to niemal synonim gospodarki pieniężnej. Były u nas nawet poglądy, które w sposób zbyt jaskrawy i przez to niezgodny z prawdą okres poprzedni nazywały okresem gospodarki naturalnej, tj. bezpieniężnej, czy nawet czysto naturalnej 324, co zupełnie było sprzeczne z rzeczywistym charakterem tego okresu, w którym pieniądz kruszcowy od końca X w. miał już zastosowanie i odgrywał coraz wybitniejszą rolę, ale zawsze oczywiście skromną w porównaniu z tą, jaką zaczął grać zwłaszcza pod koniec XIII i w XIV w. Abstrahując od tych nieco przesadzonych charakterystyk, można w każdym razie upatrywać najważniejsze znamię życia gospodarczego XIII w. w ożywionym ruchu pieniężnym, jakkolwiek 324 por. tamże, s. 128; M. Handelsman, op. clt., s. 126; w tym duchu charakteryzowali stan gospodarczy Polski sprzed polowy XIII w. S. S m o 1 k a, Mleszko Stary i jego wiek, rozdz. II, oraz M. B o-brzyński, Dzieje Polski w zarysie, t. I, wyd. IV, Warszawa 1927, S. 50.-52. ' ' ...-,. ten pieniądz był w użyciu już wcześniej i bynajmniej nie był jakimś zupełnie nowym czynnikiem rozwoju gospodarczego naszego kraju w tym stuleciu. Wydaje mi się najwłaściwszy ten sposób zarysowania różnicy między okresem poprzednim a XIII wiekiem, jaki przyjąłem w paru pracach dotyczących tej kwestii, mianowicie że po okresie o przeważającym jeszcze charakterze gospodarki naturalnej nadszedł okres o przeważającym charakterze gospodarki pieniężnej 325. Tym sposobem nie zaprzecza się wiekom poprzednim tego, iż i one opierały wymianę gospodarczą w pewnej mierze na pieniądzu kruszcowym, a uwypukla się to, iż w XIII w. ten pieniądz zdobywa tak rozległe zastosowanie, iż nadaje ton życiu gospodarczemu we wszystkich dziedzinach. Najlepiej scharakteryzuje gwałtowność tego rozwoju ta okoliczność, z wielu względów dziwaczna, a zarazem smutna i przykra dla ówczesnego państwa i społeczeństwa, że rychło mennice krajowe i rodzime zapasy kruszczu, niezbędnego do wybijania pieniądza srebrnego, nie mogły wystarczyć i podołać zapotrzebowaniu pieniądza w stosunkach wymiennych i doszło do tego, iż moneta obcego państwa wtargnęła na rynki polskie i opanowawszy je stała się poniekąd monetą przybraną przez Polskę z braku własnej. Była to, jak wiadomo, moneta czeska, grosz praski, który zaczęto wybijać pod sam koniec XIII w., a wobec objęcia rządów w Polsce przez Wacława II, jego napływ do Polski został wydatnie ułatwiony i umożliwiony. Otóż była to moneta grubsza, wysokowartościo- 325 R. Gródecki, Mincerze w wcześniejszym średniowieczu polskim, s. 54; t e n ż e, Początki -pieniężnego skarbu państwowego w Polsce, Kraków 1934, odb. z „Wiad. Numizm.-Arch.", t. 15, s. 25; tenże, Pojawienie się groszy czeskich w Polsce, Kraków 1937, odb. z „Wiad. Numizm.-Arch.", t. 18, s. 13 -16. 454 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. wa, odpowiednia zwłaszcza dla większych transakcji, bo jeden grosz zastępował 12 - 16 denarków; dla drobniejszego lokalnego handlu wystarczały denary. Ożywiony w XIII w. handel, który znalazł dla siebie cały szereg ognisk w ludnych miastach z przedsiębiorczą ludnością, doświadczoną zawodowo w zakresie handlu, potrzebował dla siebie niezbędnie takiej grubszej monety i gdy własny kraj jej nie posiadał i z własnych zasobów stworzyć nie mógł, ten ożywiony handel spontanicznie przyswoił sobie obcą monetę, jako dla siebie niezbędny środek wymienny 326. Nim do tego doszło, czyniono w kraju próby, by podołać rosnącym wymaganiom handlu. Więc pomnożono silnie liczbę mennic, które zakładano niemal w każdym najdrobniejszym księstwie. Dalej pozwalano na inicjatywę prywatną w tym zakresie, wydając przywileje mennicze na rzecz niektórych biskupstw. Ale najznamienniejsze, że właśnie niektórym miastom dla ich handlowych potrzeb pozwolono założyć miejskie mennice (Sandomierz 1286, Nowy Sącz 1292)327. Wreszcie starano się stworzyć własną grubszą monetę dla potrzeb większego handlu, mianowicie zaczęto wybijać tzw. kwartniki, ąuartenses lub ąuartae, tj. 1/t część skojca, zatem 96 część grzywny polskiej (w stosunku do grosza był kwartnik półgroszkiem i pod tą nazwą występuje pod koniec XIV w.). Ale kwartni-ków tych nie bito w wystarczającej ilości, bo nie było w Polsce własnych kopalń srebra, które w ówczesnych warunkach wszędzie były podstawą państwowej monety. U nas jedynie na Śląsku wydobywano pewne Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 455 ilości srebra i złota 328, toteż Śląsk przez cały XIII w. miał najlepszą monetę denarową, najwcześniej przystąpił też do wybijania kwartników. Niedostatek monety kwartnikowej stworzył sytuację, w której napływ grosza czeskiego okazywał się czymś pożądanym dla stosunków handlowych kraju. Mimo więc, że formalnie obieg obcokrajowej monety był dotąd wzbroniony, niejako przymknięto obecnie oczy na to i grosz zaczął się rozchodzić dość swobodnie po Polsce od r. 1299/1300 zaczynając. Zwracam przy sposobności uwagę, że mylne jest uważanie wszystkich wzmianek dokumentowych XIV w., gdzie mowa o groszach, za dowód, że we wszystkich tych wypadkach istotnie groszy używano do wypłat. Wielokrotnie wyraźnie czytamy np. 10 gr. „monetae communis", co znaczy 10 gr. w denarach, więc grosz służy częstokroć tylko jako określnik wartości, dosyć stały, niezmienny, sama zaś wypłata uskuteczniana była w miejscowych denarach. Grosz był więc jednostką rachunkową, nie zaś efektywnie płaconym pieniądzem. Ale w pewnej ilości transakcji istotnie płacono u nas w XIV w. praskimi groszami. W ten sposób więc w zakresie stosunków monetarnych ujawniło się owo potężne wzmożenie ruchu pieniężnego w Polsce XIII w. W przeróżnych dziedzinach życia gospodarczego można śledzić w XIII w. ten przewrót gospodarczy, który polegał na tym, że na miejsce wymiany bezpośredniej, naturalnej, wstąpił zwycięski pieniądz, jako najwłaściwszy środek wymienny i płatniczy. W obecnych uwagach pragnę to właśnie uprzytomnić, by się zarysowała wyraźnie różnica mię- 326 Pogląd ten R. Gródecki rozwiną! szerzej w cytowanej pracy Pojawienie się groszy czeskich w Polsce, s. 13 - 16. 327 Kod. Poi., t. III, nr 63 i 67. 328 Kod. Wpolski, t. I, nr 7; R. Gródecki, Ztoto ty Polsce przed wprowadzeniem w obieg florenów złotych, Kraków 1939, odta. z ,,Wiad. Numizm.-Arch.", t. 20, s. 9 -11. E3lr' -mfgsmmm 456 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. dzy dawnym okresem a nowym. W różnych dziedzinach stało się to w różnych momentach chronologicznych, wcześniej lub później, ale zawsze w obrębie XIII w., co właśnie świadczy o przełomowości tego stulecia. I tak daniny i posługi na rzecz księcia były pierwotnie świadczone w naturze, więc w żywym bydle, w zbożu, miodzie, w skórach zwierzęcych etc. i w pracy osobistej. Z biegiem czasu tę pracę zamieniono na opłatę. Np. stróża, pierwotnie odbywana na grodzie, zmieniona została na daninę zastępczą. Ale z drugiej strony zaczęto niektóre daniny ze zbożowych czy bydlęcych zamieniać na pieniężne. Jak już przy innej sposobności329 stwierdziłem, ta reluicja zaczęła się w niektórych miejscach na początku XIII w., przed kolonizacją na prawie niemieckim, a więc samorzutnie, niezależnie od wpływów obcych, jako zaspokojenie odczutej potrzeby uproszczenia spraw podatkowych przez ich sprowadzenie do postaci pieniężnej. Dokumenty z pierwszej połowy XIII w. poświadczają, że stróża, stan i podymne były na Mazowszu i w Mało-polsce płacone pieniędzmi, przynajmniej przez ludność pewnych większych majątków kościelnych. Potem immunitet uchylał te podatki, pozostało jedynie po-radlne, o którym słyszymy, że jest to „exactio pecunia-ria" albo „frumentalis" i ostatecznie w r. 1374 ustalono ją w postaci pieniężnej 2 groszy od łanu. Dziesięciny kościelne, płacone pierwotnie w zbożu (gdzieniegdzie w łupieży zwierzęcej lub miodzie), zostały w wielu wypadkach przekształcone pod wpływem imigrantów niemieckich w stałą opłatę pieniężną, 329 R. Gródecki, Początki pieniężnego skarbu państwowego w Polsce, s. 13, 16 -17. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 45T a że ta forma dziesięciny się nie upowszechniła i nie utrzymała, to dlatego, iż wobec rosnącego popytu na zboże w miastach i wobec możności dobrej jego sprzedaży duchowieństwo wolało brać rzeczywistą dziesięcinę zbożową, jako dla siebie korzystniejszą, i opierało się jak najenergiczniej dążnościom kolonistów czy właścicieli ziemskich do zmiany jej na stałą opłatę pieniężną. Czynsze prawnoprywatne, płacone przez wieśniaków na rzecz właścicieli ziemskich, pojawiły się też — podobnie jak podatki — już na początku XIII w. przed kolonizacją na prawie niemieckim w postaci pieniężnej, jako wyraz rodzimej dążności, ale kolonizacja z tego uczyniła jak gdyby zasadę i dzięki niej, choć pozostały nadal różne daniny stałe i okolicznościowe kmieci w zbożu i w ogóle ,,in natura", to jednak podstawowy czynsz dzierżawny kmiecych gospodarstw przybrał niemal bez wyjątku postać pieniężną, zagwarantowaną setkami dokumentów lokacyjnych. Wobec tego właściciel ziemski zaczął lwią część swego dochodu z ziemi pobierać w pieniądzu, tj. środku płatniczym, który jako równocześnie środek wymienny umożliwił mu nabycie różnych produktów i wyrobów,, nie wytwarzanych we własnym gospodarstwie. Samowystarczalne dotąd gospodarstwo rolne zaczęło się przedzierzgać w gospodarstwo wymienne, produkujące tylko pewne artykuły, a nabywające inne za pieniądz. uzyskany za pierwsze. To więc upowszechnienie użycia pieniądza w obrębie najbardziej skłonnego do konserwatyzmu gospodarstwa wiejskiego jest jednym z najsilniejszych wyrazów dokonywującej się przemiany w stosunkach gospodarczych całego kraju. Również w urządzeniach górniczych dokonała się 458 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. w ciągu XIII w. ta metamorfoza. W r. 1257 słyszymy, że kopalnie ołowiu w Olkuszu wypłacają należności w monecie bieżącej srebrnej330. Zaś w salinach bo-cheńsko-wielickich, po odkryciu w r. 1251 soli kamiennej, przeprowadził Bolesław Wstydliwy bardzo doniosłą reformę, która z interesującego nas tu punktu widzenia przedstawiała się jako kasata dotychczasowych świadczeń żup w postaci naturalnej, tj. w postaci soli, źródeł solanki, czy panwi do wywarzania warzonki itp. i jako wprowadzenie na ich miejsce stałych czynszów pieniężnych 331. Choć ta reforma w czystej postaci długo się nie utrzymała i nowymi przywilejami restytuowano częściowo unieważnione dawniejsze zapisy, to jednak system czynszów pieniężnych utrzymał się jako panujący, jako reguła, od której tylko nieznaczne czyniono wyjątki. W zakresie urządzeń celnych panowały dawniej przeważnie cła ,,in natura" (np. pewna liczba śledzi od wozu soli, pewna waga pieprzu czy innego towaru od tegoż towaru w większym transporcie, pewna ilość sukna od sukna itp.). Już w XII w. część opłat celnych obowiązywała w postaci pieniężnej, ale w XIII w., zwłaszcza w jego drugiej połowie, gwałtownie niemal zanikają te dawne stawki celne ,,in natura" i do wyłącznego panowania dochodzą należytości pieniężne w denarach i kwartnikach 332. Tym samym też w konsekwencji przy wzmożonych wpływach pieniężnych z podatków i z ceł oraz z dochodów menniczych zaczęło się wytwarzać pojęcie skarbu książęcego jako skarbu 330 Kod. Mpolski, t. I, nr 44. 331 Koci. kat. krak., t. I, nr 80. 332 Zestawienie najstarszych polskich taryf celnych dał R. Gródecki, Najstarsze polskie taryfy celne, „Sprawozd. PAU", t. 31, 1926, nr 2, s. 5 - 1. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 459 pieniężnego, choć częste zmiany monety uniemożliwiały dłuższe zachowywanie pieniędzy w skarbie i czyniły bezprzedmiotową tezauryzację w pieniądzu 333. Do tego celu musiało służyć srebro w bryłach i sztabach, w miarę potrzeby przebijane na monetę bieżącą. We wszystkie więc te dziedziny życia gospodarczego wcisnął się w ciągu XIII w. pieniądz kruszcowy, jako niezbędny pośrednik wymiany. Ale cały ruch wymienny koncentrował się w osobnych ogniskach wymiany, którymi były miasta. Tu też wytworzyła się warstwa ludzi stale mająca z pieniądzem do czynienia w swych zawodowo prowadzonych interesach handlowych i w tym właśnie zjawisku powstania licznych i dużych miast w Polsce XIII w. kulminuje cały ten przewrót gospodarczy w naszym życiu zbiorowym, którego widownią była Polska w XIII w. Temu więc problemowi z osobna pragnę jeszcze poświęcić trochę uwagi, przypominając częściowo rzeczy już wyżej poruszone. Zagadnienie powstania miast w Polsce ma już u nas sporą literaturę naukową, a referat dyskusyjny Kazimierza Tymienieckiego, drukowany w „Przeglądzie Historycznym" z r. 1919 334, wprowadził badania z tego zakresu w nową fazę, wywołując dążność do naukowej rewizji poglądów dawniejszych. Te dawniejsze poglądy nie były zupełnie jednolite, ale na ogół składały się razem na tzw. teorię kolonialną, w myśl której miasta w Polsce były zupełnym nowotworem, zaszczepionym S3S R. Gródecki, Początki pieniężnego skarbu państwowego w Polsce, passim. 384 K. Tyraieniecki, Zagadnienie początków miast w Polsce, przedruk w pracy tegoż autora: Procesy twórcze formowania się społeczeństwa polskiego w wiekach średnich, Warszawa 1921, s. 3 - 31; tamże praca o Ostrowi, s. 32 - 85 (Powstanie miasta mazowieckiego pod koniec wiekótO średnich); Zagadnienie początków miast w Polsce zostało nadto pomieszczone w Pismach wybranych K. Tymienieckiego, Warszawa 1956, s. 205 - 241. 460 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 461 sztucznie przez Niemców w dobie kolonizacji na prawie niemieckim. Tymieniecki upomniał się słusznie o uwzględnienie roli elementu miejscowego, polskiego, w wytworzeniu się mieszczaństwa w Polsce oraz o uwzględnienie roli owych przedkolonizacyjnych miejsc targowych w Polsce, loca forensia i villae forenses, owych podgrodzi — suburbia lub nawet civitates, 0 których wspominają częstokroć źródła XI i XII w. Ale w pozytywnych wywodach posunął się Tymienicki zbyt daleko, gdy z rozpatrzonego przez siebie przykładu powstania miasteczka Ostrowi na Mazowszu w XV w. chciał wyciągnąć wnioski dla czasów dawniejszych 1 dla innych ziem polskich, że mianowicie miasta nasze w XIII i XIV w. mogły powstać samorzutnie drogą rodzimego procesu twórczego bez udziału Niemców i bez przyniesionego przez nich szablonu prawnego. Temu zapatrywaniu sprzeciwiają się dane konkretne o wielu naszych miastach z XIII w., które istotnie powstały jako osady zakładane przez Niemców, z wyłączeniem nawet niekiedy zupełnym Polaków z udziału w zaludnieniu miasta, oraz od początku miały ustrój gminny przyniesiony w gotowej formie z Niemiec, gdzie on się wcześniej wykształcił. Udział żywiołu polskiego, owszem, należy w każdym konkretnym fakcie lokacji miejskiej 'badać, ale nie należy przeceniać z góry Je§o r°li; która w wielu lokacjach wielkich miast w XIII w. była skromna, prawie nieznaczna. Dopiero w XIV i XV w. żywioł polski zaznaczył silniej swą aktywność w tych późniejszych lokacjach lub też w polonizowaniu dawniejszych, niemieckich gmin miejskich. Natomiast w całej pełni słuszne jest domaganie się określenia roli owych dawnych targów, jako pierwotnych, zalążkowych komórek, w których w wielu wypadkach rozwinęło się miasto w znaczeniu prawnym. Teoria kolonialna nie może być u nas zarzucona bez reszty, bo ją popiera znaczny poczet miast sztucznie jednorazowym aktem powołanych do życia, ale i teoria ewolucyjna ma silne ugruntowanie w drugiej kategorii wypadków, gdzie osada targowa z XI czy XII w. przedzierzgnęła się następnie drogą dalszego rozwoju w gminę miejską przez przyjęcie form prawnych, ustrojowych i zastosowanie ich do tworu spo-łeczno-gospodarczego, który prócz tej właśnie organizacji miał przedtem już wszelkie cechy miasta w znaczeniu gospodarczym, jako centrum handlu i przemysłu, ognisko wymiany lokalnej i międzydzielnico-wej. Praca Karola Maleczyńskiego 335 wykazała, że tych targów, jako ognisk lokalnej wymiany, było u nas przed kolonizacją na prawie niemieckim bardzo wiele we wszystkich częściach Polski i że kraj był już niejako dojrzały do pełnej gospodarki miejskiej, pieniężnej, już w XIII w. Stan naszych badań nad dziejami miast, a w szczególności nad ich początkami, jest jeszcze nie wystarczający. Ogólniejsze zagadnienia dotyczące prawnej strony urządzeń miejskich, ustroju gminnego etc. zostały już omówione i doszło do ustalenia pewnych wyraźnych w tej materii zapatrywań, podczas gdy konkretne dzieje poszczególnych miast są jeszcze mało znane. Dlatego dość trudno mi tu przychodzi zarysować plastycznie doniosłość tego zjawiska powstania miast i gospodarki miejskiej w XIII w., bo opracowań, które by pozwalały na jakieś ujęcia cyfrowe, jakieś zastawienia i porównania statystyczne, brak zupełnie niemal. Ale spróbuję to uczynić choć w tym 335 k. Maleczyński, Najstarsze targi w Polsce i ich stosunek do miast przed kolonizacją na prawie niemieckim, Lwów 1926. 462 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. stopniu, w którym to dziś już jest możliwe. Opierając się mianowicie na pracy Karola Maleczyńskiego, choć zestawienia jego nie są bez zarzutu dokładne, można przyjąć za fakt, że około 100 (podaje on 96) miejsc targowych na prawie polskim istniało na ziemiach polskich przed lokacjami miejskimi na prawie niemieckim. Z tego 68, a więc przeszło 2h, zostało następnie poddanych prawu niemieckiemu: stąd widać, jaka była poważna rola owych przedkolonizacyjnych targów na prawie polskim w powstaniu naszych miast. Wszędzie w tych tak licznych przypadkach lokacja miejska na prawie niemieckim nie była założeniem nowego ogniska handlu i przemysłu, lecz zmianą ustrojową przeprowadzoną w ognisku takim, istniejącym już od dawna. Jego dawna ludność wchodziła w skład mieszczan na prawie niemieckim. W tych więc wszystkich wypadkach nie może być mowy o tzw. kolonialnym powstawaniu naszych miast; są one zaprzeczeniem teorii kolonialnej, której zastosowanie zostaje więc ograniczone do pewnej tylko kategorii istotnie świeżo i sztucznie założonych miast, a nie może być tak powszechne, jak to przyjmowali dawniejsi uczeni, np. Franciszek Piekosiński, Michał Bobrzyński i inni 33S. Co do ilości miast zakładanych na prawie niemieckim, to mamy dokładniejsze obliczenie dla Wielkopolski właściwej, mianowicie Oskara Langego, Lokacje miast Wielkopolski właściwej na prawie niemieckim w wiekach średnich (Lwów 1925). Autor zestawił w osobnej tabeli lokacje miejskie XIII, następnie XIV, wreszcie 338 Swój pogląd na ten temat wyraził F. Piekosiński m. in. w rozprawie O sądach wyższych prawa niemieckiego w Polsce wieków średnich, „Rozpr. Wydz. Hist.-Filoz. AU", t. 18, 1885, s. 5; M. B o-brzyński, Dzieje Polski w zarysie, t. I, wyd. IV, s. 139 -146. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 463 XV w. Otóż zestawienia te też nie są zupełnie dokładne i pewne, bo niektóre „loca forensia", lokowane na prawie niemieckim, uszły uwagi autora, niektóre zaś zaliczył on (jak np. Jarocin) na karb XIII w., nie dostrzegając, że odnośny dokument jest fałszywy. Ale abstrahując od tych drobnych niedokładności, można przyjąć ostateczną cyfrę, jako w przybliżeniu prawdziwą, więc na XIII w. przypadnie tylko na samą ziemię wielkopolską aż 38 lokacji miejskich. Na Śląsku było ich w tym samym czasie znacznie więcej, w Mało-polsce przynajmniej tyleż, co w Wielkopolsce (Kraków, Bochnia, Wieliczka, Sandomierz, Nowy i Stary Sącz, Busk, Brzesko, Miechów, Kielce, Iłża, Tarczek, Sławków, Zawichost i wiele innych udałych lokacji XIII w.); po kilka co najmniej przypadło na ziemię łęczycką i sieradzką, kilkanaście na Kujawy, a najmniej — zaledwie parę — na Mazowsze337. Razem było to o wiele więcej niż sto nowych lokacji w jednym stuleciu, czyli że pod względem ilościowym doniosłość rozwoju gospodarczego w XIII w. znalazła wyraz w podwojeniu się cyfry dotychczasowych ognisk handlu i rzemiosła. Zmieniła się także ich jakość. Dawniej były to drobne na ogół osady targowe, pośród których tylko w kilku można było z uzasadnieniem rozumieć, że skupiała się w nich liczniejsza masa ludności (jak Kraków, Płock, Kalisz, Poznań, Wrocław). Obecnie miasta lokowane na prawie niemieckim niemal z zasady były już od początku znacznie lud-niejsze, niektóre rozwinęły się wprost potężnie, jak na ówczesne stosunki, a otoczywszy się murami i fosami, stały się równocześnie ważnymi warownymi 337 Por. S. P a z y r a, Studia z dziejów miast na Mazowszu do początków XX wieku, Lwów 1939, s.. 58. 464 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. punktami obrony kraju, czym dawniejsze osady targowe w najmniejszym stopniu nie były, bo same chroniły się pod opiekę grodu, u którego stóp najczęściej jako podgrodzia powstawały. Choć dokładnych zestawień (brak, to z pewnością nie będzie przesadą, jeśli zakonkluduję, że w ciągu XIII w. liczba miejscowości targowych, względnie miast, podwoiła się, a liczba ich mieszkańców zwiększyła się może nawet kilkakrotnie. O ile chodzi o udział ludności miejscowej, to dostarczyła ona tym miastom przede wszystkim rzemieślników. Równolegle bowiem z rozwojem rzemiosł w miastach i ich trwałym usadowieniem się w nich zaznacza się zjawisko zaniku zorganizowanej na większą skalę produkcji rzemieślniczej w obrębie wiejskiego gospodarstwa. We wsiach lokowanych na prawie niemieckim z reguły przewidziane jest niemal w każdym dokumencie lokacyjnym istnienie jednego szewca, piekarza, rzeźnika, czasem kowala lub innego rzemieślnika na potrzeby miejscowej ludności, ale zanikają owe dawne wsie rzemieślnicze, jak kowale, cieśle, szewce, grotniki, szczytniki, łagiewniki, złotniki itp., bo te rzemiosła i ta produkcja przenosi się do miast, jako swych właściwych ognisk i rynków zbytu. Ci więc napływający do miast rzemieślnicy mogli to być w dużej mierze rodzimi rękodzielnicy z okolicznych wsi polskich, choć nie ulega wątpliwości także wcale liczny napływ obcych, mianowicie niemieckich rzemieślników. Natomiast co się tyczy kupców, to tu przede wszystkim zaznacza się imigracja obca. O miejscowych kupcach przed kolonizacją na prawie niemieckim nic nie wiadomo. Byli zaś żydowscy kupcy oraz Niemcy, którzy już luźnie osiadali dla celów handlowych w Polsce. Kupców-Polaków z XI Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 465 i XII w. nie znamy zupełnie, choć nie można oczywiście bezwzględnie odrzucać tej możliwości. Ale od początku XIII w. dokonywa się na wielką skalę napływ i osiedlanie się tak niemieckich, jak częściowo też i włoskich kupców w polskich miastach. Niektórzy z nich zjawiali się tu przelotnie dla wzbogacenia się, po czym wracali do ojczyzny, przeważna część jednak osiadała u nas na stałe. A był to element nie tylko zawodowo doświadczony, obyty z handlem, ale zarazem zaopatrzony w tę niezbędną gotówkę, z jaką jedynie można rozpocząć handel na większą skalę. I to był ten dodatni objaw kolonizacji na prawie niemieckim naszych miast, że posiadły one w niemieckich kupcach i fachową znajomość handlu i kapitał niezbędny do jego prowadzenia na taką skalę, na jaką pozwalało naturalne położenie Polski, jako terytorium tranzytowego dla wielu międzynarodowych gościńców handlowych. Ta okoliczność, że pewna ilość obcokrajowych kapitalistów obrała Polskę za teren swej działalności, miała też ważne konsekwencje dla innych dziedzin gospodarstwa krajowego. Oto otwarła się obecnie w całej pełni możliwość odmiennej niż dotąd administracji pewnych większych przedsiębiorstw, jak cła, mennice i kopalnie. Gdy dotąd zarządzane przez urzędników książęcych „do 'wiernych rąk" dawały one skarbowi dochód w nieregularnych, drobnych, okolicznościowo wypłacanych ratach lub ,,in natura", to obecnie możliwa się stała ich dzierżawa przez spółki kapitalistów, wypłacających skarbowi jego należytości gotówką albo w całości, albo w większych ratach w ściśle określonych terminach, choć równoczesne szafowanie asygna-tami na mniejsze kwoty na rachunek całej sumy dzier- 30 — Polska piastowska 466 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. żawnej było dla monarchy możliwe. W XIII w. istotnie słyszymy o ewentualności dzierżawy np. salin bocheńskich lub wielickich, lub żupy ołowiu w Olkuszu, lub różnych mennic, na równi z zarządem „ad fidełes ma-nus". Na miejsce np. mincerza-urzędnika rycerskiego pochodzenia zjawiają się w XIII w. mieszczanie z niemieckimi nazwiskami, tak na Śląsku, jak i w Krakowie. Sam ten urząd wskutek tego ulega zmianie, bo musiano odłączyć odeń te funkcje, które możliwe były dla szlachcica, a nieodpowiednie wedle ówczesnych poglądów dla dzierżawcy-mieszczanina. Odpadły więc funkcje sądowe z całą egzekutywą przy ściganiu fałszerzy monet, odpadły funkcje skarbowe, o ile nie były ściśle związane z mennicą, a pozostało ściśle fachowe kierownictwo operacjami menniczymi i technicznymi pracami przy wybijaniu pieniędzy. Równocześnie to skumulowanie znacznych kapitałów w miastach w rękach bogatych kupców stało się podstawą rozwoju stosunków kredytowych. Już w XIII w. słyszymy o wdzięczności wielu książąt dla różnych miast i ta wdzięczność „pro fidelibus servitiis" jest wysuwana jako motyw wydawania nowych przywilejów, mających za cel dalsze wzbogacenie mieszczaństwa, a w szczególności grupy kupieckiej. Bardziej wielomówne późniejsze dokumenty wyjaśniają, że owe „fidelia servitia" miast polegały na kredycie, na pożyczkach pieniężnych udzielanych książętom w potrzebie. Udzielało ich już w XIII w. niekiedy miasto jako całość z funduszów gminnych, albo poszczególni kupcy niekiedy na zastaw pewnych dochodów książęcych. Zapewne i w stosunku do rycerstwa odgrywali mieszczanie tę samą rolę wierzycieli, a pewne ślady z tego zakresu, zawarte w dokumentach z samego po- Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 467 czątku XIV w., pozwalają na przypuszczenie, że już może i w XIII w. takie fakty się zdarzały. Rzeczą dalszych badań będzie zebrać ze źródeł tego rodzaju wiadomości. Co prawda te objawy kredytu bynajmniej nie są czymś bezwzględnie nowym. Wiadomo o faktach zadłużania się, a nawet niewoli za dług odnośnie do wieśniaków z XII w. 338, a w ciągu XIII w. słyszymy wielokrotnie o rozmaitych stosunkach dłużnych wśród różnych sfer społecznych. I tak: w r. 1207 słyszymy o znacznych długach, jakie zmuszony był zaciągnąć arcybiskup Henryk Kietlicz dla prowadzenia swej akcji reformistycznej w ostrej walce z Władysławem Lasko-nogim. Wygnany ze swej stolicy arcybiskupiej, pozbawiony dochodów z majątku arcybiskupiego położonego przeważnie w dzielnicy wielkopolskiej, zaciągnął długi tak wielkie, że zachodziła zdaje się u wierzycieli ta wątpliwość, czy za życia swego zdoła je spłacić. Być też może, że wierzyciele nie dowierzali osobiście dłużnikowi i pragnęli pisemnej gwarancji, iż dług będzie uważany za dług nieosobisty Kietlicza, lecz arcybiskupa jako instancji kościelnej. I dlatego wystarał się Kietlicz za swej bytności w Rzymie z początkiem 1207 r. o specjalną bullę papieską, mocą której Innocenty III zarządził, iż „debita, que pro utilitate com-misse tibi ecclesie contraxisti, successor tuus credito-ribus tuis exsolvere teneatur"339. Niestety, nie wiadomo bliżej, jacy to byli wierzyciele, a tylko ze względu na kościelny wysoki urząd Kietlicza można by się domniemywać, że nie byli to Żydzi. Ale kościół na 338 Kod. dypl. Śląska, t. I, nr 68. :i:>9 Tekst podał W. Abraham, Pierwszy spór hośclelno-polltycz-'1.1/ tu Polsce, s. 298. 1 468 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. ogół nie występował przeciw zadłużaniu się chrześcijan, a nawet duchownych u Żydów, więc nie można wyłączyć ewentualności, że i w tym wypadku wierzycielami byli Żydzi. W r. 1216 rycerz Swiętosław sporządził uroczysty testament, zapisując swe wsie klasztorowi łekneńskiemu i rodzinie, a między innymi zarządził sprzedaż dwóch wsi „pro pecunia, qua videlicet pecunia creditoribus meis debita mea persolvantur", a nadwyżkę nakazał przesłać do Jerozolimy i do Rzymu na cele kościelnoreligijne 340. I tu niestety nie poznajemy bliżej tych wierzycieli, dla których zaspokojenia trzeba było sprzedać dwie wsie. Dług był w każdym razie pieniężny i bardzo możliwe, że także u Żydów zaciągnięty. W XIII w. książęta niejednokrotnie gwarantowali dokumentami spłatę olbrzymich długów, sięgających czasem kilku tysięcy grzywien, na rzecz biskupów i kapituł, ale zachodzą wielkie wątpliwości co do genezy tych długów: przeważnie wynikały one z gwałtownych zaborów dziesięciny i innych dochodów kościelnych przez księcia, który następnie zobowiązał się do zwrotu ich w ratach rocznych lub półrocznych. Ale w niektórych wypadkach nie może ulegać wątpliwości, że chodziło o pożyczkę i dług we właściwym tego słowa rozumieniu, a kapitalistami, którzy tych pożyczek użyczali księciu, byli niektórzy biskupi i kapituły katedralne. Szczególnie dokładne dane w tej materii mamy odnośnie do Śląska, a książęta tamtejsi celem umorzenia swych długów dawali kapitule wrocławskiej lub biskupowi w zastaw swe mennice w Nysie, Wrocławiu, Ząbkowicach i Ziębicach w latach 1260 i 1268, przy czym w jednym wypadku cały dochód księcia z jednej mennicy tak długo miał być wypłacany kapitule, aż 340 Kod. Wpolskl, t. I, nr Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 469 zostanie spłacona „suma kapitalna", tzn. pożyczona kwota pieniężna; w innych zaś wypadkach dochód menniczy był tylko (primo loco po dziesięcinie) obciążony ratami dłużnymi półrocznymi, po których spłacie resztę dochodu miał swobodnie pobierać dla siebie książę Sil. Znane są również, choć rzadsze fakty zapożyczania się książąt u niższych duchownych lub rycerzy, zwykle na niewielkie sumy, widocznie w nagłej jakiejś potrzebie, np. Władysław Odonic w 1235 r. pożyczył od arcydiakona poznańskiego Piotra 5 grzywien srebra i 270 kóp zboża 342. Nigdy jednak w tych przypadkach nie poznajemy bliższych warunków pożyczki, tj. wysokości procentu. Być może, że przeważnie były to pożyczki grzecznościowe, których nie odmawiano księciu 'bez formalnego oprocentowania, ale z uzasadnioną nadzieją, że się książę hojnie odwdzięczy za wyświadczoną mu przysługę. Niejednokrotnie też — i to od samego początku XIII w. — słyszymy o zapożyczaniu się różnych rycerzy, przy czym w charakterze wierzycieli występują klasztory różnych reguł. Zwłaszcza klasztory, które były fundacjami rodów rycerskich, miały w swoich patronach nie samych tylko obrońców i opiekunów, lecz zarazem element żądny korzyści ze swej rodowej fundacji i pełen pretensji do świadczeń ze strony klasztoru. Dokładniej wyświetlona została pod tym względem rola cysterskiego klasztoru w Łeknie w Wielkopolsce, od którego różni członkowie rodu Pałuków domagali się pomocy materialnej w postaci pożyczek 343. Słyszymy na odwrót o pewnych klaszto- 341 Urkunden z. Gesch. d. Bist. Bresl., nr 12 i 30. 342 Kod. Wpolsfci, t. I, nr 184. 343 W. S e m k o w i c z, Monografie historyczne rodów rycerskich w Polsce wieków średnich. 1. Ród Paluków, „Rozpr. Wydz. Hist.-Filoz. AU", t. 49, 1907, S. 185. 470 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. rach, że popadały w długi, dla których umorzenia konieczna nieraz okazywała się sprzedaż wsi klasztornej. Niestety nie wiadomo, kto był wierzycielem w tych wypadkach; być może, że inne instytucje kościelne. Wreszcie wiadomo o Żydach, że w XIII w., już przed r. 1264, trudnili się między innymi pożyczaniem pieniędzy na procent, czyli — jak wówczas to określano — „na lichwę"344. W myśl poglądu, że pieniądz nie może zrodzić pieniądza, kościół uznał za nieetyczne pobieranie procentu, czyli lichwy od pożyczonych pieniędzy. Ponieważ zaś przepisy kościelne nie obowiązywały ludności żydowskiej, zatem dla niej tym samym zostały stworzone warunki niemal monopolistycznego uprawiania pożyczek pieniężnych na procent. Przepisy kościelne zabraniały tylko brać procent, ale pozwalały płacić go Żydom i to — co może słusznie zadziwić — pozwalały nawet duchowieństwu samemu, dopuszczając wyjątkowo oddawanie żydowskim wierzycielom w zastaw „res sacras vel libros", byle to się działo ,,de licencia prelatorum", to znaczy biskupów oraz „in gravi necessitate" 345, co miało na celu jedynie zapobieżenie wyniesieniu przez niższy kler z błahych powodów wszystkich kosztowności kościelnych do Żydów w zastaw. W zasadzie jednak rzecz była dopuszczalna, a kościół oficjalnie uznawał zawód bankierski Żydów w stosunku do całego społeczeństwa chrześcijańskiego z duchowieństwem włącznie. Ustawodawstwo świeckie wobec Żydów, polegające w znacznej mierze na zapatrywaniach dyktowanych przez kościół, też wydzieliło Żydom całą dziedzinę 344 Koci. Wpolski, t. I, nr 605. 345 Postanowienia statutu synodalnego Jakuba Świnki z 1285 r., Koci. Wpolski, t. I, nr 551 •»m *-„ .y* 1 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 471 operacji pożyczkowych w wyłączną uprawę. Ograniczenia, jakie tu zastosowano, miały na celu nie upośledzenie Żydów, lecz ochronę interesów zbyt lekkomyślnych i skłonnych do utracjuszostwa chrześcijan, w szczególności szlachty. Mianowicie przepisy te, zawarte w przywileju kaliskim z r. 1264 3m i powtórzone w paru przywilejach śląskich dla Żydów z końca XIII w., dozwalały Żydom w zasadzie jedynie pożyczanie pieniędzy na zastaw rzeczy ruchomej, jak szaty, konie, kosztowności etc. Natomiast jak najsurowiej wzbronione były pożyczki na skrypt dłużny na nieruchomości ziemskie. W razie udzielenia takiej pożyczki przez Żyda „super possessiones aut litteras bo-norum immobilium" książę ogłaszał, że po ujawnieniu takiego faktu mają Żydowi przepaść pożyczone pieniądze, a skrypt dłużny staje się nieważny. Ta zupełna bezkarność dla dłużnika musiała istotnie powstrzymywać Żydów przed decyzją na tak ryzykowną pożyczkę, której zwrot zależał tylko od dobrej woli dłużnika. Co się tyczy pożyczek na ruchomości, to przywilej podał szereg dokładnych przepisów, ale najważniejszej rzeczy nie określił, tj. jak wysoka była ustawowo dopuszczona lichwa. W XIV w. wynosiła ona przeszło 29°/o, można więc przypuszczać, że co najmniej taka sama była już i w XIII w. Na gruncie obyczajowych i prawnych zapatrywań oraz przepisów przypadła więc żydowskiej ludności w naszym kraju dość ważna rola bankierów dla ogółu ludności, pożyczających gotówkę pieniężną. Że jednak kredyt ten ograniczony był do zastawów na ruchomo- 346 Koci. Wpolski, t. I, nr 605; por. w niniejszym tomie Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w ¦. . 472 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. ści, należy go pojmować jako przede wszystkim kredyt drobny; tylko wyjątkowo mogło chodzić o większe sumy, zabezpieczone zastawem jakichś kosztowności bardzo cennych i licznych. Rozwój stosunków pożyczkowych na większą skalę można natomiast związać z kapitanatami miejskimi, z kupcami chrześcijańskimi, albowiem chociaż pożyczki na lichwę były wzbronione ludności chrześcijańskiej, to jednak pożyczki na zastaw nieruchomości (wzbronione Żydom) z prawem do poboru z niej dochodów w czasie jej trwania, były dopuszczalne dla chrześcijan i pozwalały na wcale swobodny rozwój stosunków kredytowych. Było to jak gdyby obejście zakazu o lichwie, jak gdyby zamaskowane pożyczki na procent. Dokonywało się ich w postaci sprzedaży z prawem wykupu, ,,in vim reemptio-nis", po niemiecku na Widerkauff, spolszczone wyder-kaf. Za pożyczenie pewnej sumy pieniężnej zajmował wierzyciel np. wieś i tak długo ją dzierżył, pobierając z niej wszelkie dochody i czynsze, aż dłużnik zwrócił dług, tj. aż odkupił tę wieś z powrotem. Pobrane czynsze były dla wierzyciela procentem, nieraz lichwiarskim, choć tej nazwy im oszczędzono, nazywając skromnie „czynszem wyderkafowym". Otóż te formy kredytu zostały u nas upowszechnione — co już z nazwy poniekąd można by wywnioskować — przez Niemców, tj. mieszczan 'niemieckiego pochodzenia. Następnie w XIV i XV w. upowszechniły się na wielką skalę i w wielu wypadkach stały się podstawą do wybicia się dla rodzin mieszczańskich, bo z niewykupionych wsi zastawnych wytworzyły one sobie majątki ziemskie, które im następnie umożliwiły pozyskanie także i szlachectwa, gdy kapitały handlowe zamieniono w fortuny ziemskie. Pamiętać więc na- Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 473 leży, że zaczątki tego kredytu i możliwości jego rozwoju zostały już stworzone u nas w XIII w. przez niezmiernie silny wzrost bogatych i ludnych miast. Ale byłoby błędem mniemać, że dopiero kolonizacja na prawie niemieckim, tj. koloniści-Niemcy przynieśli do nas znajomość owego „widerkaufu" i że instytucję tę oni dopiero zaszczepili na polskim gruncie. Można bowiem wykazać tak wczesne jej u nas zastosowanie, że wpływ mieszczaństwa niemieckiego musi odpaść z rachuby, jako nieprawdopodobny. Mimo wszystko pozostanie faktem, że choć od innego czynnika, bo od kościoła, wyszła pierwsza inicjatywa tego rodzaju transakcji, to jednak w danym razie chodziło o klasztor cysterski, który wprawdzie Polaków przyjmował w swe mury, ale głównie z Niemców miał złożony konwent, a więc Niemcy niewątpliwie zaznajomili nasze społeczeństwo z tym rodzajem pożyczki. Mianowicie w r. 1211 komes Sławnik Sławnikowic z rodu Pałuków uprosił u opata rodowego klasztoru cystersów w Łeknie pożyczkę niezbędną dlań z okazji wydania córki za mąż. Pożyczka ta składała się z 20 grzywien srebra, 3 rumaków wierzchowych łącznej wartości 25 grzywien i 3 postawów sukna purpurowego za 100 grzywien, co oszacowali zaufani ludzie obu stron. Ale dla ubezpieczenia pożyczki zażądał opat zastawu, mianowicie 2 wsi z jeziorami, łąkami i lasami etc. pod tym warunkiem, że jeśli w ciągu 3 lat Sławnik nie wykupi tego zastawu, czyli nie zwróci sumy 55 grzywien srebra, wtedy te wsie staną się własnością klasztoru, a ani Sławnik, ani jego krewni nie będą już mieli prawa retraktu, tj. wykupna 347. M7 Kod. Wpolski, t. I, nr 69. ¦i' \ 474 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. I i ! I Otóż transakcja ta ściśle odpowiada późniejszej instytucji „widerkaufu" i rzecz charakterystyczna, że po raz pierwszy u nas został zastosowany ten rodzaj pożyczki przez klasztor, bo wszak mimo wszystko było tu owo zamaskowane pobieranie procentu w postaci dochodów z nieruchomości; tak wskazano drogę do naśladowania. Oczywiście były to wszystko tylko drobne zaczątki najprymitywniejszego kredytu, który równocześnie w innych krajach o bardziej wyrobionych stosunkach gospodarczopieniężnych znalazł już dla siebie bujniejsze formy, w szczególności w północnowłoskich miastach, gdzie w tym czasie powstawały banki z bieżącymi rachunkami większych kapitalistów, lombardy, gdzie znany był już pisemny sposób przekazywania kwot, bez doręczania gotówki bezpośrednio itp. Ale i te skromne zaczątki zasługują na uwagę, jako zjawisko u nas już z XIII w., a nie dopiero z XIV czy XV. Wraz z innymi, które już omówiłem, składają się na łączny obraz znacznego ożywienia ruchu pieniężnego w naszym gospodarstwie społecznym XIII w. i dowodzą przełomowości tego stulecia między wcześniejszą a późniejszą dobą średniowiecza. Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego Ostatni monarcha z dynastii piastowskiej na tronie polskim otrzymał od najbliższych sobie pokoleń niezwykle zaszczytny przydomek „Wielkiego". Tego przydomku nie tylko nie zaprzeczyły ani też nie pogrzebały w niepamięci pokolenia późniejsze, lecz owszem, z pietyzmem przechowywały pamięć o „wielkim" królu aż po dni nasze. Tytułem „Wielkiego" na ogół oszczędnie szafowały wszystkie narody w ocenie zasług swych monarchów, a w naszych dziejach jedyny to przypadek, gdy przydomek „Wielkiego", którym współcześni uczcili Kazimierza, utrzymał się przez całe wieki. Wprawdzie wielki wojownik, zdobywca i założyciel Królestwa Polskiego, Bolesław Chrobry, pozyskał też u najbliższych potomnych przydomek „magnus", jednakże ze względu na wybitnie wojenną, rycerską jego wielkość przeważył w opinii narodu drugi jego przydomek: „Chrobry", wypierając z użycia tytuł „Wielkiego", który to tytuł starał się pierwszemu naszemu królowi przywrócić, obok przydomka „Chrobrego", Stanisław Zakrzewski, monografista tego niepospolitego monarchy. Jest rzeczą godną zastanowienia, jakie momenty zadecydowały przy ocenie działalności Kazimierza Wiel- •*'.? *** 476 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego kiego w opinii narodu na rzecz tego zaszczytnego przy-domka, jakie przyczyny wpłynęły na to, że znamię „wielkości" historycznej przyznane zastało na stałe temu jedynemu z monarchów polskich. Jest też rzeczą nieobojętną dla oceny psychologii narodowej, zbiorowych uczuć i dążności polskich wykrycie, w czym dostrzegało „wielkość" swego władcy współczesne mu pokolenie, skoro dostrzegło ją tak trafnie i tak sprawiedliwie, iż uznały ją zgodnie wszystkie następne pokolenia polskie. Otóż dzisiaj już — bez potrzeby wnikania w szczegóły — wiemy, że panowanie Kazimierza Wielkiego nie było wojenne; choć spędzone w znacznej mierze z mie-czen? w dłoni, choć nawet przerywane od czasu do czasu szczękiem oręża, nie obfitowało ono w błyskotliwe wyprawy do cudzych stolic, nie zanotowało żadnego olśniewającego zwycięstwa orężnego i żadnego głośniejszego w dziejach pobojowiska — jednym słowem: panowanie to było przede wszystkim panowaniem pokoju, było okresem mrówczej i wytężonej pracy pokojowej. Jeśli nawiązywało do tradycji Chrobrego, to nie dla jego walk bohaterskich, lecz jego równie chlubnej pracy organizacyjnej, wewnętrznej, której nie przeszkadzały i nie niszczyły walki prowadzone niemal wyłącznie poza granicami państwa na obcych ziemiach. Ta praca organizacyjna Chrobrego przetworzyła przecież złączone świeżo terytoria plemienne w jednolite Królestwo Polskie. Gdy wnikamy w uzasadnienie tytułu „Wielkiego", nadanego monarsze przez naród, to można zająć takie stanowisko i wyrazić takie mniemanie, że w gruncie rzeczy czasy bywają wielkie i niosą ze sobą wielkie iiw#śa; Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 477 idee, stwarzają wielkie zagadnienia, stawiając przed człowiekiem wielkie zadania. A gdy ten człowiek, którego albo przywilej urodzenia w dynastii rządzącej, albo własne poczucie dziejowego posłannictwa postawi czy wysunie na czoło narodu, zrozumie wielkość swych czasów, przejmie się doniosłością wielkich idei, sprosta powadze zagadnień i spełni postawione mu przez nie wielkie zadania i obowiązki i jeśli zwalczy wysiłkiem swego rozumu i woli piętrzące się trudności, to albo już współcześni, albo potomni potrafią to ocenić i uznać tak wielkość dzieł dokonanych, jak i wielkość rozumu i woli tego człowieka, który ich dokonał. W szarzyźnie polskiego życia w XIII w. nie było niejako pola do działania na wielką skalę. Byli książęta prawdziwie utalentowani i ambitni, jak Henryk Brodaty czy Władysław Laskonogi, o których mamy prawo mniemać, że w pomyślniejszych warunkach realnych i psychicznych swego środowiska mogliby większych dzieł dokonać, niż ich dokonali. W rozbiciu politycznym XIII w., wobec zwycięstwa partykularyzmu, jego dążeń i interesów, rządy tych książąt i ich działalność przedstawiają nam się jak gdyby bezskuteczne na ogół szamotanie w klatce dzielnicowego władztwa. W drugiej połowie XIII w. zaczęła się niejako oczyszczać atmosfera polskiego życia publicznego pod tchnieniem nowych podniet i nowych prądów. I gdy Kazimierz Wielki był chłopakiem, następnie młodzieńcem wprawianym przy boku ojca do zawiadywania sprawami państwowymi, to wzrastał i rozwijał się duchowo w czasach, które naprawdę w dziejach naszych nazwać możemy wielkimi. Bo oto poczucie narodowe polskie, rozbudzone walkami orężnymi z krzyżactwem oraz I 478 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego pokojowym, kolonizacyjnym najazdem Niemców na nasze ziemie, otwarło już społeczeństwu ówczesnemu oczy na niebezpieczeństwa, na jakie naraziło Polskę rozbicie polityczne na dziesiątki księstw, kruszących swe drobne siły we wzajemnych walkach i osłabiających się nierozważnie w obliczu wspólnych wrogów. To żywe, wybuchające niekiedy jaskrawym płomieniem rasowej nienawiści dla wroga poczucie narodowe stworzyło wielką ideę politycznego zjednoczenia całej Polski w jedno państwo narodowe, które z natury rzeczy mogło być najlepszą ostoją i najsilniejszym puklerzem ku obronie materialnej i duchowej kultury narodu. Oswald Balzer w swym wspaniałym dziele poświęconym dziejom odrodzenia Królestwa Polskiego w XIV w.* wykazał, że owo poczucie narodowe i owa idea jedności politycznej, rozbudzone zrazu w przodujących ówczesnemu społeczeństwu jednostkach, stały się rychło, bo już pod koniec XIII i z początkiem XIV w., własnością uczuciową i duchową całego ogółu polskiego społeczeństwa. Pragnienia i dążności ideowe rychło narzuciły szereg konkretnych zagadnień, w jaki sposób w praktyce życia idee owe urzeczywistnić, jak zwalczyć i złamać przeszkody piętrzące się przed dziełem, które jako ideał było przedmiotem pragnień dość powszechnych. A przeszkody były olbrzymie, tak w zakresie stosunków zewnętrznych z sąsiadami, jak i wewnętrznych w samym społeczeństwie i w panującej mu dynastii, w ich dwuwiekowych przyzwyczajeniach do rozdrobnienia politycznego i do wszystkich jego konsekwencji, z którymi się już zżyto, uważając je za 1 O. Balzer, Królestwo Polskie 1295 - 1370, t. I - II, Lwów 1919 -- 1920. Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 479> dobre i za nietykalne z tego powodu w niejednym kierunku. Członkowie dość silnie rozirodzonej dynastii nie mogli ze stanowiska osobistych interesów entuzjazmować się dla idei zjednoczenia, bo zjednoczenie pociągało za sobą detronizację licznych książąt na rzecz jednego obecnie króla, a przy zastosowaniu szablonu zależności lennej poddawałoby ich — dotąd nie krępowanych niczym ¦— władzy zwierzchniej tego króla i stwarzało ciągłą perspektywę odebrania lenna. Wszak ta właśnie obawa pchnęła w dużej mierze książąt śląskich i opolskich, a następnie niektórych mazowieckich, w objęcia królów czeskich, które — choć obce — mniej im się wydawały niebezpieczne dla nich osobiście, bo tam nie groziło im widmo „unifikacji". Co się zaś tyczy spo-. łeczeństwa dzielnicowej Polski, to ono zżyte było w swej górnej warstwie rycerskiej z tym, że w małym księstwie miało bezpośrednią możność wpływów i nacisku na zależnego od siebie faktycznie księcia, zmu-., szonego liczyć się ze stanowiskiem otaczających go „wiernych poddanych'1', skłonnych do buntu i ochoczo witających bardziej sobie powolnego wybrańca. W zjednoczonym zaś dużym królestwie, wpływ na jednego króla stawał się przywilejem nierównie bardziej zamkniętego grona jego najbliższych doradców, za których radą i wolą mógł łamać łatwiej opór jednostek w rozległych prowincjach swego państwa. Wszyscy więc ci dostojnicy i możnowładcy dzielnicowi, którym zjednoczenie polityczne Polski pod postacią królestwa groziło utratą dotychczasowych wpływów, egoistycznie obawiali się przyszłości swej w tym królestwie, kierując się interesem oso'bistym, choć równocześnie z wyższego punktu widzenia pragnęli jedności. 480 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego Zwalczenie tych trudności, jakie idei zjednoczenia groziły, tak w łonie dynastii, jak i w szerokich sferach społeczeństwa, wymagało energii, sił fizycznych i duchowych nie jednej, ale całego szeregu przewodnich jednostek. Toteż wiemy, że dzieło zjednoczenia narodowego i państwowego, przerastające siły najgenialniejszej nawet jednostki w danych warunkach zewnętrznych i wewnętrznych, jest istotnie dziełem zbiorowym całego szeregu książąt i jednostek wybitnych spośród społeczeństwa. Rolę ich i zasługę indywidualną oświetlił i ocenił Balzer w zacytowanym przed chwilą dziele, analizując drobiazgowo proces wskrzeszenia Królestwa Polskiego w XIV w. ze strony historyczno-ustrojowej. Znalazły się tam też i chlubne karty działalności Kazimierza Wielkiego 2. Jakież zadania przypadły jemu w udziale w tym zbiorowym dziele odrodzenia państwowego Polski, gdy w r. 1333 objął tron królewski po ojcu? W najkrótszych słowach ująć je można jako zadanie utrzymania i obrony tego spadku, który odziedziczył, a na którego zniweczenie zasadzały się nie tylko potężne moce zewnętrzne, ale i pewne czynniki wewnętrzne. Jako dalsze zadanie można by uznać odzyskanie strat, jakie Polska poniosła w okresie fermentu wewnętrznego i walk na wszystkie strony z zewnętrznymi wrogami zjednoczenia państwowego Polski pod własnym narodowym królem. Jeśli, jak wiadomo, zdołał Kazimierz Wielki spełnić oba te niezmiernie trudne zadania z możliwie dobrym skutkiem, to już niejako nadwyżką jego działalności było dalsze rozszerzenie państwa w kierunku wschodnim, niejako zabezpieczenie mu rekompensat za to, Tamże, zwłaszcza t. III, rozdz. X. Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 481 co nieubłagane warunki procesu dziejowego oderwały od jego państwa czasowo lub na stałe na zachodniej granicy. Nadwyżką działalności państwowej ponad bezpośrednie zadania było też przygotowanie dalszych rewindykacji straconych ziem polskich w późniejszej przyszłości, skoro współcześnie wobec przewagi wrogów było to niemożliwe przy ówczesnych siłach państwa polskiego. To przygotowanie rewindykacji na przyszłość i umożliwienie ich nie było owocem samych tylko rozumnych pociągnięć w grze dyplomatycznej, ale było wynikiem wzmożenia potęgi materialnej państwa, niezbędnej dla skutecznego wysiłku wojennego. I tu dotykamy dość zasadniczego rysu charakteru i dążności Kazimierza. Był on królem istotnie pokojowym, ale nie z braku zamiłowania do oręża, nie z jakiegoś wygodnego kwietyzmu, lecz z trafnej oceny sytuacji, że w danych warunkach nie należy rozpoczynać wojny ze swej strony, a należy, owszem, starać się uniknąć jej wydania przez przeciwnika. Wojna bowiem, zaczęta przy zupełnym braku sił, przez państwo ledwo dopiero stworzone, wyniszczone okresem długotrwałych dawniejszych wojen, może lub nawet musi zakończyć się jego pobiciem i ponownym pogrążeniem w chaos dzielnicowości. Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego w dużej mierze ten przewodni cel miała na oku, by przysporzyć państwu polskiemu sił niezbędnych do obrony własnej i do rewindykacji z rąk wrogów ziem oderwanych od Polski w dobie jej słabości i wycieńczenia. Słusznie też zwrócono uwagę, że jeśli nie odznaczył się Kazimierz Wielki jako wojownik na większą skalę, to musi się w nim uznać i ocenić wybitnego organizatora sił zbrojnych państwa, który wysiłkiem zbrojnym 'Ml 482 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego swego rycerstwa usiłował i zdołał zapewnić niezbędne podwaliny w gospodarczym dobrobycie kraju3. Działalność gospodarczą Kazimierza Wielkiego rozpatrywać tu będę w dwóch odrębnych działach, mianowicie: 1) najpierw w zakresie skarbowości ówczesnej, więc gospodarki w domenach państwowych, w kopalniach ozy też innych przedsiębiorstwach stanowiących własność państwa oraz w zakresie wpływów podatkowych, celnych i podobnych; następnie 2) w zakresie jego działalności jako monarchy, mogącego mocą swej władzy królewskiej hamować lub popierać rozwój gospodarczy całego kraju i społeczeństwa. Rozpatrzę więc jego politykę osadniczą, celną i handlową, jego rolę w popieraniu wytwórczości społeczeństwa czy to w obrębie gospodarstwa wiejskiego, czy też miejskiego. Te dwa działy: bezpośredniej i pośredniej działalności gospodarczej, złożyły się głównie na zasługę dziejową Kazimierza Wielkiego, dzięki której chlubny jego przydomek połączył się na zawsze z jego imieniem. Co się tyczy stanu źródeł do wewnętrznych dziejów panowania Kazimierza Wielkiego, to jest on niezadowalający. Jak wiadomo — nie znalazł Kazimierz Wielki takiego historiografa, jakiego ma Bolesław Krzywousty w tzw. Gallu Anonimie, lub Kazimierz Sprawiedliwy w mistrzu Wicentym Kadłubku. Utalentowany pisarz, jakim był Janko z Czarnkowa, obznajomiony — jako pod-kanclerzy królewski — ze sprawami państwowymi, zwłaszcza ze schyłku rządów znakomitego króla, miał być może zamiar dokładnego opisania jego państwowej działalności. Ale zdaje się z pewnych osobistych względów zabrał się najpierw do opisania czasów po śmierci Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 483 Kazimierza Wielkiego, zostawiając nam dokładny ich obraz w znanej powszechnie kronice 4. Do dziejów Kazimierza Wielkiego jednak już nie wrócił; może śmierć mu na to nie pozwoliła. Pozostawił jedynie piękną, ale niezbyt obszerną ich charakterystykę, jak gdyby syntetyczną ocenę, i wspaniały, drobiazgowy opis pogrzebu umiłowanego monarchy. Poza tą charakterystyką jeszcze garść faktów z czasów panowania Kazimierza Wielkiego znajduje się rozsiana w kronice Janka z Czarnkowa w związku ze sprawami późniejszymi. Inne zaś źródła historiograficzne, jak nasze roczniki oraz zagraniczne roczniki i kroniki, zawierają sporo wprawdzie wiadomości o dziejach Polski kazimierzowskiej, ale niemal wyłącznie dotyczą wypadków politycznych, zewnętrznych, nie wchodzą tu więc prawie zupełnie w rachubę. Do dziejów wewnętrznych posiadamy dwie główne grupy źródeł. Pierwsza to zabytki ustawodawstwa kazimierzowskiego, tj. ustawodawstwo tzw. dawniej wiślickie lub niewłaściwiej jeszcze wi-ślicko-piotrkowskie oraz inne luźne ustawy i ordynacje, jak górnicza ordynacja dla salin bocheńsko-wielickich, inna regulująca handel solą lub ustrój władz miejskich w Krakowie, zarząd dóbr państwowych, tj. starostw i podrzęctw, w sprawach monetarnych itp.5 Druga grupa to dokumenty, rozrzucone, jak wiadomo, niesystematycznie w różnych kodeksach i drobniejszych wydawnictwach. Jest ich ogłoszonych drukiem około 700, w tym 450 zachowało się w oryginałach, reszta zaś, tzn. 250, w kopiach lub transumptach. Przy ko- 3J. Dąbrowski, Dzieje Polski średniowiecznej, t. II, Kraków 1926, s. 153. 4 Mon. Poi. Hist., t. II, s. 599 - 756. 5 Nowe wyd. statutów Kazimierza Wielkiego dał B. Ulanowski, „Arch. Kom. Prawn.", t. II, IV (Kraków 1921); inne ustawy tego króla w: StarodavMe prawa polskiego pomniki, t. I, wyd. A. Z. H e I-c e 1, Kraków 1876. 484 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego rzystaniu z tych dokumentów dużej pomocy doznać można ze studium Stanisława Kętrzyńskiego, Elementy chronologiczne w dokumentach Kazimierza Wielkiego 6, zwracam jednak równocześnie uwagę na obszerną recenzję tej pracy, ogłoszoną przez Franciszka Bujaka w „Przeglądzie Historycznym" (t. 18, r. 1914, z. 1)7. Praca Kętrzyńskiego poświęcona jest zagadnieniom związanym z datowaniem dokumentów, więc rzuca dość sporo światła na kwestie autentyczności niektórych akt, u innych zaś ustala daty odmiennie, niż zostały ogłoszone w wydawnictwach. O ile odnośnie do zabytków historiograficznych niewielka jest nadzieja, by się jeszcze coś wartościowego znalazło w jakimś archiwum naszym czy obcym, to przeciwnie się rzecz ma, gdy chodzi o dokumenty: już dziś wiadomo, że np. dla ziem mazowieckich znalazło się kilkadziesiąt nie znanych dotąd akt z XIV w., w znacznej części z czasów Kazimierza Wielkiego, a i dla innych ziem, zwłaszcza Małopolski, gromadzą wydawcy niemało materiału dokumentowego, rozproszonego po prowincji, po archiwach drobnych miast i parafii, który uszedł uwagi dotychczasowych wydawców. Osobno wspomnieć wypada wydawnictwo Jana Ptaśnika, Monumenta Poloniae Vaticana (t. I i II, Kraków 1913), które zawiera bardzo ważne dla dziejów stosunków gospodarczych akta z archiwów papieskich, w szczególności akta rachunkowe świętopietrza i innych opłat, idących w znacznych sumach z Polski do kamery rzymskiej. Co się tyczy dziejów handlu i przemysłu, stosunków pieniężnych i kredytowych, to tu ważne są wydawnic- 6 „Rozpr. Wydz. Hist.-Filoz. AU", t. 56, 1906. ' Por. tamże, Odpowiedź Ora St. Kętrzyńskiego (s. 102 -116). *-s Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 485 twa akt miejskich. Niestety, dla czasów Kazimierza Wielkiego jedynie Kraków ma znaczniejszą ilość akt i ksiąg. W paru słowach też pragnę scharakteryzować stan dotychczasowych badań nad dziejami gospodarczymi Polski Kazimierza Wielkiego. Można powiedzieć, że ogólne linie wytyczne tych dziejów zostały już ustalone, najważniejsze zagadnienia już sprecyzowano i w zasadzie dano na nie odpowiedź, najznamienitsze rezultaty działalności gospodarczej tego króla już wskazano, ale szczegółowych badań jest jeszcze niezmiernie mało i te, które przeprowadzono, mają przeważnie charakter przyczynkowy lub poświęcone są pewnym tematom rozleglejszym chronologicznie, a zawierają w sobie tylko ustępy lub rozdziały, dotyczące czasów działalności króla Kazimierza 8. Aby przedstawienie działalności Kazimierza Wielkiego w zakresie spraw gospodarczych było w całej pełni zrozumiałe, pragnę je poprzedzić krótkimi uwagami wstępnymi, których przedmiotem będzie charakter ówczesnego państwa polskiego, a zatem i charakter władzy królewskiej Kazimierza, oraz z drugiej strony: sprawa terytorialnej rozciągłości państwa, podlegającego tej władzy w sposób pośredni lub bezpośredni. Teoretycznie władza monarsza, wywodzona od Boga w myśl formułki dewocyjnej „dei gratia", pojmowana była przez władcę i przez poddanych jako nieograniczona, czyli absolutna. Od indywidualności poszczególnych książąt czy królów w znacznej mierze zależało, czy istotnie w sposób absolutny władzę tę wykonywali. 8 Tu następuje krótka charakterystyka stanu badań i literatury przedmiotu, która — jako nieaktualna obecnie — zostaje opuszczona. 486 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego Wiemy np. o Henryku Brodatym, że do klęczących przed nim biskupów wyrzekł z namaszczeniem pełnym dumy, iż „wszystko, co się w państwie dzieje, zależy od naszego chcieć lub nie chcieć" („nostrum velłe vel nostrum nolle" 9). Jednakże konkretne warunki procesu dziejowego, zrazu faktycznie, a następnie — gdy ten stan faktyczny trwał dłużej, powtarzał się i zmieniał w zwyczaj — także prawnie poddawały władcę w zależność od społeczeństwa, reprezentowanego przez warstwę rycerską, cieszącą się pełnią praw politycznych; imieniem interesów całej tej warstwy wywierali ten wpływ faktyczny na monarchę najpotężniejsi dostojnicy duchowni i świeccy, mający stały urzędowy kontakt z monarchą. Rozbicie dzielnicowe w XII i XIII w. stworzyło korzystne warunki, w których społeczeństwo, popierając jednych kandydatów do tronu książęcego przeciw innym, zaczęło — zwycięsko nieraz — wysuwać zasadę elekcyjnośei tronu przeciw zasadzie normalnego dziedziczenia, przy czym wybór zawsze zamykał się w obrębie członków dynastii piastowskiej. Fakt wyboru księcia poddawał go oczywiście w zależność od tych czynników, których poparciu tron zawdzięczał, a które oczywiście usiłowały na rzecz własnych interesów wyzyskać powolność wdzięcznego sobie monarchy. To faktyczne skrępowanie księcia zaczęło się w XIII w. z wolna przekształcać w prawne, a to przez instytucję wiecu książęcego (colloąuium), gdzie książę za radą i zgodą swych baronów, tj. wyższych dostojników duchownych i świeckich, wykonywał swe funkcje rządowe. Wcześnie, bo jak wiadomo już w r. 1228, Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 487 doszło do pisemnego zobowiązania się księcia do respektowania consilium et consensum biskupa krakowskiego i dostojników. Chodzi o akt Władysława Lasko-nogiego, wydany w Cieni na ręce reprezentantów dzielnicy krakowskiej, który nie bez racji uznać można za pierwsze w naszych dziejach pacta conventa, na zasadzie których monarcha objął tron, dając pisemną gwarancję praw społeczeństwu 10. Gdy Kazimierz Wielki obejmował rządy po ojcu swym Władysławie Łokietku, postawił sobie za ideał uwolnienie władzy monarszej od tego skrępowania, jakiemu z biegiem czasu podlegała i które zwłaszcza spotęgować się musiało za Łokietka, z takim trudem dobijającego się władzy w różnych dzielnicach Polski, a więc zmuszonego liczyć się ze społeczeństwem, nieomal mu schlebiać za udzielane sobie poparcie i uznanie. Tę dążność Kazimierza Wielkiego wyraźnie dostrzec można w ewolucji, której monarcha celowo poddał instytucję wieców. Mianowicie wieców dzielnicowych nie zwoływał całkiem lub prawie całkiem, jakkolwiek poprzednio w XIII w. odbywały się one nader często, nawet parę razy na rok. Przeprowadzał równocześnie jak gdyby reorganizację ich funkcji. Oto władzę sądową, którą przedtem wykonywał na wiecach, przekazuje starostom w Wielkopolsce, zaś specjalnie w tym celu zorganizowanym kolegialnym sądom ziemskim w Małopolsce, gdzie starostów nie było. Około starostów grupuje się dawny wiec dzielnicowy, ograniczony do doradczych funkcji przy staroście, jako sędzim z ramienia królewskiego. Są to tzw. iudicia regla, choć w nieobecności królewskiej odbywane, 9 Księga henrykowska, wyd. Inst. Zach., Poznań 1947, ks. I, s. 244. 10 Kodeks dyplomatyczny katedry krakowskie} św. Wacława, wyd. F. Piekosiński, t. I, Kraków 1874. 488 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 489 zwane też colloąuia, colloąuia generalia, summi ter-mini lub termini generales. W Małopolsce zaś zastępstwo swe w zakresie sądowym powierzył monarcha sześciu lub co najmniej czterem baronom, którzy mieli sądzić zwłaszcza tzw. quaestiones haereditariae przy pomocy sędziego i pod-sędka ziemskiego. I te sądy, różne od wielkopolskich co do składu, noszą nazwę „iudicium regium" lub „regale" albo też „colloąuium generale". Poza tym mógł król sam mocą swej władzy sądzić każdej chwili osobiście w miejscu swego pobytu, uwalniając się w ten sposób od stałego wpływu i nacisku owego „oolloąuium". Inaczej rzecz się ułożyła, jeśli chodzi o władzę ściśle prawodawczą, którą jak przedtem książęta, tak i teraz król pełnił na wiecach. Starał się je Kazimierz Wielki zwoływać jak najrzadziej i nadać im, w interesie utrwalenia jednolitości państwa, charakter uniwersalny, nie wieców dzielnicowych, lecz ogólnopaństwowych. Charakter władzy prawodawczej króla oraz znaczenie i rozmiary udziału społeczeństwa w jej wykonywaniu najjaśniej przedstawia się w promulgacjach użytych w poszczególnych ustępach statutu małopolskiego (czyli wiślickiego) i wielkopolskiego. Mówi tam Kazimierz Wielki zawsze o sobie w ten sposób: 1) „My Kazimierz z bożej łaski król Polski una cum baronibus decrevi-mus..." promulguje więc, czyli ogłasza ustawę w swoim imieniu, ale z powołaniem się na współudział baronów; 2) ,,visum extitit nostris nobilibus in colloąuio gene-rali, quod et nos decrevimus perpetuo observandum"; 3) „visum est nostris baronibus..., propter quod nostra voluntate est institutum" etc; 4) „statuimus de nostro-rum baronum votuntate", po czym wreszcie najdalej idące w tym kierunku określenie brzmi: 5) „statuit nostrorum baronum auctoritas", gdzie nawet osoba królewska jak gdyby zniknęła, ustąpiła w cień, na dalszy plan wobec „autorytetu" baronów. Nie można się zgodzić w świetle tych określeń z poglądem jakoby rola baronów ograniczała się tutaj tylko do dawania królowi informacji, bo voluntas i auctoritas baronów to przecież coś nierównie więcej, niż informowanie króla o sprawach. Na podstawie tych i innych danych źródłowych należy zakonkludować, że władza króla Kazimierza Wielkiego w zakresie prawodawczym była zupełnie niedwuznacznie ograniczona, a ograniczenie to miało charakter jak gdyby negatywny, w tym mianowicie sensie, że 1) wprawdzie inicjatywa prawodawcza pozostała niepodzielnie przy królu i nie przeszła jeszcze w skład uprawnień społeczeństwa, czyli społeczeństwo nie mogło narzucić nowych norm prawnych królowi, ale 2) gdy król przystępował z własnej woli do pracy prawodawczej, wówczas społeczeństwo poprzez swój organ wiecu („colloąuium generale") mogło się sprzeciwić projektom ustaw, mogło-nie dać swej zgody na pewne normy prawne, a monarcha musiał respektować to odmowne stanowisko i mógł jako prawo obowiązujące ogłaszać te jedynie przepisy i normy, na które uzyskał „consensum", „consilium"' czy ,,voluntatem" itp. i autorytet swych baronów; probierzem tego rodzaju skrępowania monarchy jest właśnie fakt istnienia osobnego statutu dla Małopolski,, a osobnego dla Wielkopolski. Wspólnych praw własną wolą król nie mógł całemu krajowi narzucić, a nie uzyskał wspólnej zgody baronów całego państwa na jednakowe przepisy prawne, bo, owszem, obie główne dzielnice opowiedziały się niezłomnie przy własnych- ¦e Y 490 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 491 dotychczasowych, a różnych między sobą, prawach i nie chciały się wzajemnie podporządkować. Ten brak zgody baronów nie pozwolił Kazimierzowi przeprowadzić zamierzonej i pożądanej dla państwa unifikacji prawnej. Wobec sprzeciwu baronów, wobec odmówienia przez nich owej ,,voluntas" i „consensus", zdołał Kazimierz Wielki skodyfikować tylko te przepisy i w tym brzmieniu, na jakie się baronowie zgodzili. Ale jak wiadomo, dawał Kazimierz Wielki inicjatywę do całkiem nowych ustaw i umiał pozyskać zgodę wszystkich baronów, by je przeprowadzić jako obowiązujące dla całego państwa, więc o charakterze uniwersalnym i to' stanowi chlubną jego zasługę. Wygłoszono zdanie w naszej nauce, że także poza wiecem, a więc i bez jego współdziałania i zgody, wydawał Kazimierz Wielki pewne ustawy, i na dowód przytoczono ustawę o ustroju żup solnych w Bochni i Wieliczce, o starostach, o rajcach miejskich krakowskich i o monecie u. Otóż twierdzenie to jest słuszne tylko o tyle, że istotnie tekst tych ustaw nie wspomina o wiecu, o „colloąuium generale"; o tyle zaś jest niezgodne z prawdą, że wszystkie te ustawy wyraźnie •zawsze powołują się na czynnik społeczny, jako współdziałający z królem w tej pracy prawodawczej. Tylko innym określeniem oznaczono go w tych ustawach, mianowicie jako radę królewską, consilium domini re-gis. Jest to zespół najwyższych dygnitarzy, przebywających stale przy boku króla, stanowiących jego radę przyboczną w codziennych rządach. Czynnik to tym różny od wiecu, że szczuplejszy co do liczby uczestni- 11 S. Zachorowskł, Colloąuia w Polsce od w. XII do XIV. Studia z historii prawa kościelnego i polskiego, Kraków 1917, s. 63, przyp. 1. ków, istniejący i działający stale, nie jak wiece celowo zwoływane coraz rzadziej przez monarchę. Łatwiej było królowi dojść do porozumienia w sprawach państwowych z kilku czy kilkunastoma dostojnikami, których używał jako swych consiliarii, niż z całym wiecem, gromadzącym urzędników i możnowładców ze wszystkich ziem. Toteż wpływy tej przybocznej rady wzrastały (z wolą królewską) na niekorzyść zanikającego wiecu. Stanowiła ona jak gdyby surogat późniejszego senatu, a złożona z najpotężniejszych dostojników, przynależnych do najwybitniejszych rodów, mogła łatwo przy nadarzonej sposobności przedzierzgnąć się w organ arystokratycznej oligarchii. Za Kazimierza Wielkiego zresztą jeszcze do tego nie doszło. Zwracam nadto uwagę, że te ustawy, ułożone za zgodą rady przybocznej króla, a bez udziału wiecu, dotyczą stosunków prawnych nie w całym kraju, nie dotykają bezpośrednich interesów społeczeństwa, zwłaszcza szlacheckiego, lecz mają charakter ordynacji regulujących sposób wykonywania pewnych praw przez państwo i przez monarchę w dziedzinach stanowiących własność tegoż państwa (jak saliny, mennica i starostwa, czyli rządztwa, czy też miasto królewskie Kraków). Są to więc ustawy o charakterze jakby ściślejszym wewnętrznym, dotyczące własności państwowej; tym łatwiej było pominąć wiec generalny, a poprzestać na radzie przybocznej, która ustawy te formułuje „de mandato domini regis". Na zasadzie tego, co powiedziałem, należy zdawać sobie sprawę przy ocenie działalności gospodarczej Kazimierza Wielkiego, że inicjatywę działania król miał swobodną, plany pracy gospodarczej mógł układać dowolnie, ale w wykonaniu ich był dość silnie już skrę- 492 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 493 i ¦ powany koniecznością przyzwolenia i zgody ze strony czynnika społecznego, mianowicie: 1) gdy chodziło 0 zarządzenia ważne dla ogółu ludności i dla całego państwa, potrzebna była zgoda wiecu państwowego, a jego sprzeciw mógł udaremnić królewskie zamierzenia i plany; 2) gdy zaś chodziło o zarządzenia ważne dla majątków i praw majątkowych, stanowiących własność państwa, musiał się król liczyć ze zgodą swej rady przybocznej, którą — wybierając z dwojga złego zło mniejsze — chętniej respektował, jako organ łatwiejszy dla zjednania i porozumienia. Taka więc była istota władzy królewskiej Kazimierza Wielkiego: formalnie absolutna, bo we wszelkich aktach władzy działał we własnym imieniu, faktycznie była jednak ograniczona koniecznością liczenia się ze zgodą baronów na każdy akt. Indywidualność Kazimierza Wielkiego parła go w tym kierunku, by znaczenie tego czynnika społecznego ograniczyć do minimum 1 własny autorytet monarszy podnieść jak najwyżej. Zdążał do tego celu konsekwentnie i w znacznej mierze skutecznie, a jego stanowisko wobec instytucji wieców jest jednym z objawów tej jego dążności do uniezależnienia się od więzów, jakimi władzę monarszą w Polsce skrępował już wcześniejszy proces dziejowy. Poznawszy charakter władzy królewskiej Kazimierza Wielkiego, należy zdać sobie sprawę z charakteru ówczesnego państwa polskiego. Wydaje mi się, iż dość przekonywających argumentów przytoczył Balzer na dowód, że państwo to, podobnie jak niemieckie lub czeskie, nazwać i określić możemy jako „rzeszę polską" 12. Teoretyczna nauka prawa publicznego używa 12 O. Balzer, op. cit., t. III, zwłaszcza s. 246-247. tu określnika „państwo państw" (Staatenstaat). Istotę jego stanowi ta okoliczność, że na czele całego obszaru państwowego stoi wspólny, przez wszystkich uznany monarcha, w tym wypadku król polski, jednakże pewne terytoria tworzą odrębne państwa, z własnymi monarchami, uznającymi tylko zwierzchnią władzę króla. Byli to książęta mazowieccy, kujawscy, książę łęczycki, panowie von Osten; jedni z nich uznawali tę zwierzchność króla polskiego jako jego wasale, więc na zasadach stosunku lennego, inni zaś na zasadzie innej umowy, niekiedy darowizny lub zamiany odnośnych ziem. W ten sposób obszar całego państwa dzielił się na dwie części: 1) jedna z nich była pod bezpośrednią władzą Kazimierza jako króla, 2) druga podlegała tej władzy tylko pośrednio, przez podporządkowanie osób swych książąt i w zakresach spraw ściśle określonych dokumentami umowy czy też infeudacji. Ale co do tej pierwszej części, podlegającej bezpośrednio Kazimierzowi jako swemu monarsze, istnieją dwie odmienne teorie, określające rozbieżnie tytuł władczy Kazimierza w stosunku do poszczególnych ziem. W myśl jednej z tych teorii, której reprezentantami głównymi są Stanisław Kętrzyński1S i Stanisław Ku-trzeba u, Kazimierz Wielki był królem tylko w Wielkopolsce, zaś księciem w Krakowie i Sandomierzu, księciem w Łęczycy czy Sieradzu i księciem na Kujawach. Przy tym Kujawy przypadły mu jako normalne dziedzictwo po ojcu, jako patrimonium, podczas gdy inne ziemie miały tron elekcyjny. W ramach tego zapatrywania przedstawia się tedy ta część Polski, podlegająca 13 s. Kętrzyński, O królestwie wielkopolskim, „Przegl. Hist.", t. 8, 1909, s. 129 - 153. i* S. K u t r z e b a, Historia ustroju Polski, Korona, wyd. VI, Lwów-Warszawą 1925, s. 28 - 29. 494 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego bezpośrednio Kazimierzowi Wielkiemu, nie jako jednolite państwo, lecz jako związek państw złączony osobą wspólnego monarchy, czyli na zasadzie unii personalnej. Druga teoria, ugruntowana w pomnikowym dziele Oswalda Balzera, uważa tytuł królewski Kazimierza Wielkiego za uniwersalny, w tym rozumieniu, że państwo było jednolitym królestwem, a władca we wszystkich ziemiach występował i działał na zasadzie tego samego tytułu królewskiego: był jednakowo królem w Krakowie, jak i w Poznaniu czy Łęczycy lub Włocławku i Płocku 15. Po niezmiernie sumiennym i szczegółowym rozpatrzeniu przez Balzera całego tego wielce skomplikowanego zagadnienia, zdaje się przeważy opinia uznająca jednolitość państwową Polski Łokietka i Kazimierza Wielkiego i jednolitość ich tytułu władczego, jako reges Poloniae w znaczeniu uniwersalnym, a nie wielkopolskim tylko. Ustępstwo na rzecz teorii pierwszej musi się uczynić tylko w tym, że choć koncepcja królestwa od początku była uniwersalna, to faktycznie wiek XIII zostawił bardzo wiele elementów przeciwnych jednolitości państwowej i te elementy faktycznie przez długi czas psuły ją w niektórych kierunkach. I tu było źródło wewnętrznej pracy unifikacyjnej Kazimierza Wielkiego, której celem było zapewnienie powziętej na początku koncepcji uniwersalnego, jednolitego królestwa, odpowiedniej mu treści, czyli usunięcie wszystkiego tego, co faktycznie istniało jako dziedzictwo po XIII w. i było sprzeczne z zasadą jednolitości państwowej. Przy sposobności zwracam uwagę, że w VI wyd. swego podręcznika Historii ustroju Polski prof. Ku- 15 O. B a 1 z e r, op. cit., t. III, zwłaszcza s. 247 - 266. Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 495 trzeba odstąpił w wielu punktach od poglądu wyrażonego dawniej i uznał częściowo słuszność i trafność teorii uniwersalnego królestwa. Dalsza dyskusja naukowa, którą dzieło prof. Balzera zaczęło wywoływać 16, ustali prawdopodobnie zwycięstwo tej właśnie teorii. Przechodzę obecnie do drugiej kwestii wstępnej, tj. do ustalenia rozciągłości terytorialnej tego podwójnego władztwa Kazimierza Wielkiego. Oczywiście podrzędną dla nas rzeczą będzie rozciągłość jego władztwa pośredniego, czyli nad ziemiami lennymi; jest to rzecz ważna głównie ze stanowiska historii politycznej i ustrojowej. Jako suweren książąt lennych miał Kazimierz zapewnioną ich pomoc zbrojną na wypadek konfliktów wojennych i nawzajem obowiązany był do udzielania wasalom pomocy w razie wrogiego ataku na nich. Na tym niemal w zupełności wyczerpywała się prawna treść stosunku lennego. Działalność w zakresie stosunków i spraw gospodarczych była tu dla króla tylko ułatwiona przez lepszą możność porozumienia się z wasalami i wywarcia na nich pewnego nacisku; w zasadzie jednak byli oni w tym zakresie zupełnie samodzielni w obrębie swych księstw, władza Kazimierza Wielkiego jako króla nie sięgała tak daleko i nie mogła im niczego narzucać lub nakazywać. Głównie więc będzie tu chodziło o ustalenie rozciągłości terytorialnej bezpośredniego władztwa Kazimierza Wielkiego, tzn. ustalenie, które ziemie i w jakich granicach terytorialnych i chronologicznych podlegały osobistym, bezpośrednim rządom Kazimierza Wielkiego. 16 K. Tymieniecki, Odnowienie dawnego Królestwa Polskiego, „Kwart. Hist.", R. 34, 1920, s. 30-87; rec. A. Kłodzińskiego w „Ruchu Prawniczym i Ekonomicznym", R. I., 1921, z. 3, s. 480-490; z. Wojciechowski, W sprawie Regnum Poloniae za Władysława Łokietka, Lwów 1924. htwJ •^K*l *J ś?*«> *.' 496 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 497 Ustalenie chronologii rozszerzania się tego władztwa pozwoli nam przecież zorientować się, do których ziem odnosiły się różne jego zarządzenia z różnych lat. Dla przykładu wskażę, że np. ustawodawstwo „wiślickie" z czasu około 1347 r. nie miało zastosowania do najbardziej centralnej z ziem polskich, mianowicie ziemi łęczyckiej, bo ona w owym czasie nie podlegała bezpośredniej władzy Kazimierza Wielkiego. Scalanie terytorium Królestwa Polskiego, odzyskiwanie dlań tych ziem, które albo w wojnach zostały stracone na rzecz wrogów, albo — mając własnych książąt — nie weszły zrazu w skład królestwa, było troską główną rządów Kazimierza Wielkiego i dowodzi jego dużego talentu politycznego. Początki działalności w tym kierunku oraz pewne linie wytyczne tej działalności należy odnieść już do Łokietka, którego przykład w pewnej mierze naśladował Kazimierz Wielki. Łokietek zdołał zjednoczyć pod swą bezpośrednią władzą Wielkopolskę, znaczną część Kujaw, ziemię łęczycką i sieradzką, wreszcie Małopolskę, która wówczas jeszcze tej nazwy nie nosiła, dzieląc się na ziemię krakowską i sandomierską. Poza nawiasem Polski królewskiej pozostał Śląsk i ziemia opolska; książęta tamtejsi od r. 1289 zaczęli nawiązywanie stosunku lennego do Czech, a po hołdach z r. 1327 i 1329 prawie cały Śląsk i Opole wchodziły już na zasadzie tego stosunku w skład krajów Korony św. Wacława. Dalej — nie weszły w obręb królewskiej Polski drobne księstwa kujawskie i mazowieckie. Miały one swych własnych książąt, którzy byli na ogół bliskimi krewnymi Łokietka, a następnie Kazimierza, bo wszyscy razem pochodzili z linii Konrada mazowieckiego, od jego synów. Ze względu na groźne są- siedztwo zakonu krzyżackiego, wobec którego każdy z osobna z tych drobnych książąt był niemal bezsilny, a z drugiej strony ze względu na ich niemal ubóstwo materialne, które niektórych z nich doprowadzało do aktów lekkomyślnego zastawiania, a następnie sprzedaży swych ziem bogatemu zakonowi, niebezpieczeństwo utraty tych dzielnic dla państwowości polskiej, a z biegiem czasu i dla narodowości polskiej, było zupełnie pozytywne. Możność pozyskania ich przez Łokietka była o wiele większa, niż odnośnie do księstw śląsko-opolskich, z tych dwóch mianowicie powodów, że po pierwsze byli bliskimi krewnymi Łokietka i Kazimierza Wielkiego, a po wtóre, że dotychczas nie uznali jeszcze cudzej zwierzchności nad sobą, nie przegrodzili się więc jeszcze takim faktem dokonanym od państwowości polskiej, jak książęta śląsko-opolscy. Zasługą jest też dalekowidzącej polityki Łokietka, że poczynił pierwsze kroki dla pozyskania ich dla siebie i Królestwa Polskiego. Nie tylko uznali jego królewską zwierzchność nad swymi dzielnicami, ale zgodzili się na transakcje, mocą których dzielnice ich uległy wcieleniu do Królestwa Polskiego. I tak w r. 1327 książę inowrocławskiej części Kujaw, Przemysł, bratanek Łokietka, odstąpił Łokietkowi swą dzielnicę w zamian za księstwo sieradzkie, położone w głębi Polski, a równocześnie Władysław, książę dobrzyński, również bratanek Łokietka, lecz z innego brata, odstąpił mu dzielnicę dobrzyńską w zamian za księstwo łęczyckie, też położone w głębi królestwa Polskiego. W ten sposób zagrożone północne nadgraniczne ziemie polskie przeszły w ręce króla, który mógł je większymi siłami całego królestwa skuteczniej bronić, niż ich poprzedni władcy. Ci zaś, nie tracąc 32 — Polska piastowska 498 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 499 godności udzielnych książąt, osadzeni zostali w środku państwa, a księstwa ich obecne, otoczone zewsząd ziemiami królewskimi, tworzyły jak gdyby enklawy w obrębie królestwa. Utracić ich lub zastawić na rzecz czynnika obcego już nie mogli, a po ich wymarciu miały wrócić pod bezpośrednią władzę króla. Niestety, wojna z Krzyżakami w ostatnich latach Łokietkowych rządów przyprawiła Polskę o utratę całych Kujaw wraz z ziemią dobrzyńską po drugiej stronie Wisły. W momencie więc wstąpienia na tron Kazimierza Wielkiego państwo jego obejmowało tylko Wielkopolskę, ziemię krakowską i sandomierską, które nawet nie stanowiły terytorialnej całości, bo były oddzielone od siebie dwoma odrębnymi księstwami, tj. łęczyckim i sieradzkim, które posiadały swych własnych książąt. Na razie więc ta polityka unifikacyjna, zaczęta przez Łokietka, doprowadziła do utraty znacznej części obszaru, który przedtem podlegał wprost królowi. Mimo to politykę tę słusznie kontynuował Kazimierz Wielki i w r. 1337 wystawił nowy dokument księciu Władysławowi, zatwierdzając mu dożywotnie nadanie księstwa łęczyckiego w zamian za Dobrzyń, dzierżony na razie przez Krzyżaków17. Powoli też polityka ta i równocześnie z nią prowadzone pertraktacje dyplomatyczne i procesy z Krzyżakami zaczęły wydawać pożądane owoce. W r. 1339 umarł bezpotomnie książę Przemysł i księstwo sieradzkie wróciło pod bezpośrednie rządy Kazimierza. W r. 1343 w myśl warunków pokoju kaliskiego uzyskał Kazimierz zwrot Kujaw i ziemi dobrzyńskiej od Krzyżaków i dzielnice te przeszły pod iv Dokumenty kujawskie i mazowieckie przeważnie z XIII wieku, wyd. B. Ulanowski, Arch. Kom. Hist. t. 4, 1888, s. 139 (247), nr 71. bezpośrednią jego władzę na zasadzie tytułów prawnych poprzednio nabytych. Wprawdzie na kilka lat oddał Kazimierz ziemię dobrzyńską księciu łęczyckiemu Władysławowi, wnet jednak po jego śmierci (między r. 1352 a 1357) obie te dzielnice znowu zostały wcielone do królestwa, wobec czego terytorium podlegające wprost Kazimierzowi było już teraz zwartą całością i obejmowało całą Wielkopolskę, całe Kujawy z ziemią dobrzyńską oraz dawne księstwa łęczyckie, sieradzkie, krakowskie i sandomierskie. Było ono jednak jeszcze szersze, bo równocześnie zręczna polityka w stosunku do Mazowsza pozwoliła i tu rozszerzyć się granicom Królestwa Polskiego. Sytuacja na Mazowszu była dla idei unifikacji państwowej Polski niekorzystna ze względu na dość silne —¦ podobnie jak na Śląsku — rozrodzenie się linii tutejszych książąt. Najkrytyczniejszy jednak moment nadszedł w r. 1329, gdy książę Wacław, zwany zdrobniale Wańko, dzierżący najważniejsze militarnie i gospodarczo księstwo płockie, uznał się — za przykładem książąt śląskich i opolskich — lennikiem obcego władcy, tj. króla czeskiego Jana Luksemburczyka. Dla Łokietka, a następnie Kazimierza Wielkiego, ze względu na wrogi stosunek do Luksemburgów było niezmiernie niebezpieczne to, że na wypadek wojny z Czechami, byłaby to wojna na dwa fronty, bo z północy książę płocki aktem lennym zobowiązany był najsolenniej do walki z królem Łokietkiem lub Kazimierzem jako wasal króla czeskiego. Szkody, jakie państwo polskie poniosło przez hołdy lenne polskich książąt na rzecz króla czeskiego, pouczyły jednak Kazimierza Wielkiego, że szablon stosunku lennego może być dobrym sposobem związania innych 500 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 501 książąt mazowieckich z państwem polskim, choć w sposób pośredni. I niewątpliwie idąc za tym wzorem zaczął Kazimierz akcję pozyskiwania sobie w książętach mazowieckich wiernych wasali, nawet za cenę dożywotnich ustępstw, do których był skłonny, rozumiejąc to dobrze, że to jest praca na dalszą metę, że to praca dla przyszłości państwa polskiego. Kiedy i w jakich okolicznościach się zaczęła ta akcja, nie da się z całą pewnością ustalić, wobec tego, że dotąd bardzo niewiele dokumentów mazowieckich z tego czasu ukazało się w druku. Ale wedle wywodów Balzera rzecz się przedstawiała prawdopodobnie w ten sposób, iż punktem wyjścia działalności Kazimierza Wielkiego w tym kierunku 'była bezpotomna śmierć jednego z kilku książąt mazowieckich, mianowicie Ziemowita Ziemowitowica w r. 1345 18. Kazimierz Wielki za wzorem Węgier i Czech zaczął wprowadzać w życie znakomitą dla tych celów politycznych koncepcję „(świętej) Korony Królestwa Polskiego", której treścią było to, iż wszystkie kraje polskie, które niegdyś do Polski należały, powinny podlegać Koronie Królestwa Polskiego, należą do niej, a ten, który ową koronę nosi, ma moc i władzę ziemie te sobie poddać, przywieść je do uznania swej zwierzchnoś ci. Gdy więc w r. 1345 zawakowało księstwo sochaczew-sko-rawsko-wiskie, Kazimierz uważając się w myśl tej koncepcji za pana wymienionych ziem, zajął je pod swą królewską władzę. Jednakże do spadku po owym księciu Ziemowicie zgłosili się inni książęta mazowieccy, jako jego bliżsi krewni. Kazimierz w zasadzie 18 o. B a 1 z e r, op. cit., t. III, s. 173. uznał ich pretensje pod warunkiem, że poddadzą się zwierzchności Korony Królestwa Polskiego. Uczynili to istotnie, a w szczególności na zasadzie właśnie stosunku lennego. W ten sposób ziemia rawska, Czerska, gostyńska i liwska, jako księstwo Ziemowita III Troj-denowica, i ziemia warszawska, nowodworska i ciechanowska, jako księstwo Kazimierza Trojdenowica, zostały lennami króla polskiego i znalazły się pod pośrednią jego władzą, przy czym zysk polityczny polegał też na tym, że wstrzymano ich od poddania się lennego królom czeskim. Natomiast Wiznę i Sochaczew zatrzymał Kazimierz pod swą bezpośrednią władzą, w czym znowuż (odnośnie do Wizny) widać tę jego troskę o ziemie graniczne, kresowe, by nie zostały w ogóle stracone dla polskiego państwa. Podobna sytuacja powtórzyła się w r. 1351, po śmierci księcia płockiego Bolesława, syna owego Wańki, który —- podobnie, jak ojciec — trwał w lennym stosunku do króla Czech. Po jego śmierci Kazimierz Wielki zajął jego księstwo, a pretensje owych książąt, Ziemowita i Kazimierza Trojdenowiców, okupił oddaniem im w lenno bardziej w głębi Polski leżącej ziemi sochaczewskiej, zatrzymując sobie rozległe księstwo płockie pod swą bezpośrednią władzą 19. Równocześnie wziął on na siebie uwolnienie rycerstwa i ogółu ludności od lennej wierności dla króla czeskiego Karola IV, który ze swej strony istotnie Płock, jako swe lenno, nadał jednemu z wiernych sobie książąt śląskich, Bolkowi świdnickiemu. Jakoż w układzie z r. 1356 uzyskał Kazimierz Wielki zrzeczenie się od króla Czech wszelkich pretensji do dzielnicy płockiej za 19 Kodeks dyplomatyczny księstwa mazowieckiego, wyd. T. L u fa o-m i r s k i, Warszawa 1863, nr 72. 502 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego wzajemne ustępstwa odnośnie do księstwa świdnicko--jaworskiego, Kluczborka i Byczyny20. Co do ziemi płockiej należy stwierdzić, że wbrew niektórym nawet najnowszym pracom 21 pozostała ona w całości aż do r. 1370, więc do śmierci Kazimierza Wielkiego, pod jego bezpośrednią władzą, nie została zaś nadana nikomu jako lenno. Tylko przez parę lat, do r. 1355, miał ją w zastawie książę Kazimierz Troj-denowic, a po jego śmierci Kazimierz Wielki przyznał jego dzielnicę bratu jego Ziemowitowi III, za co tenże zgodził się zwrócić królowi Płock bez zwrotu sumy zastawnej, do której mógł mieć pretensje po bracie 22. Zatem znaczna część Mazowsza, mianowicie księstwo płockie, obejmujące też ziemię zakroczymską, Płońsk, Wyszegród (nad Wisłą), oraz Wizna, zostało wcielone wprost do królestwa kazimierzowskiego, reszta zaś Mazowsza po obu brzegach Wisły, ale głównie po lewym, południowym jej brzegu, została skomasowana w rękach jednego księcia, tj. Ziemowi-ta III, który je dzierżył, jako wierny lennik Korony Królestwa Polskiego. Były to ziemie: rawska, Czerska, gostyńska, warszawska (Nowy Dwór), ciechanowska i liwska. I ten stan należy datować od r. 1351, względnie 1355 (od śmierci Bolesława Wańkowica i następnie Kazimierza Trojdenowica). Istnieje tylko wątpliwość co do ziemi zakroczymskiej i Wizny. W r. 1355 nadał je Kazimierz Wielki na trzy lata księciu Ziemowitowi. Ale tak mało jest akt z lat późniejszych, że nie da się udowodnić, iż te ziemie wróciły ponownie w ręce 20 Lehns- irnd Besltzurkunden Schlesiens, wyd. C. Griinhagen, H. Markgraf, Leipzig 1881, s. 331/332 i 507. si Por. S. Arnold, Polska Plastoutska (w. XI - XIV), mapa 1 : 1000 000, Warszawa 1926. 22 Por. Dokumenty kuj-maz., s. 220 (328), nr 38. Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 503 królewskie. Być może zostały i nadal w rękach Zie-mowita. Obie alternatywy są jednakowo możliwe wobec braku — na razie — wiadomości źródłowych, które by te wątpliwości dostatecznie wyjaśniły 23. Z kolei wchodzi w rachubę Ruś Halicka i Włodzi-mierska. Nabycie jej i przyłączenie przez Kazimierza Wielkiego do Królestwa Polskiego datujemy rokiem 1340, jednakowoż w różnych latach niejednakowo przedstawiał się jej stosunek do Polski. Sprawa mianowicie skomplikowana była równoczesnym wysunięciem pretensji do Rusi Halickiej przez Polskę i przez Węgry. Roszczenia Kazimierza Wielkiego opierały się przede wszystkim na bliskim stosunkowo pokrewieństwie z księciem ruskim Jerzym, otrutym w r. 1340 przez bojarów ruskich. Był to bowiem Bolesław Troj-denowic, książę mazowiecki, brat wspomnianych już książąt Kazimierza i Ziemowita III, który zająwszy tron halicki po Romanowiczach w r. 1324, przyjął tam i nosił imię Jerzego. Być może obok pokrewieństwa odgrywał też rolę i jakiś układ Kazimierza Wielkiego z księciem Bolesławem — Jerzym, jak to przyjmuje Jan Dąbrowski24. Ze strony węgierskiej natomiast powołano się na wydobyty niejako z archiwum praw i pretensji dynastycznych tytuł rex Galiciae et Lodo-meriae, przyjęty w r. 1215 przez młodocianego Kolo-mana, podczas jego krótkotrwałego królowania w Ha- 23 Ziemowit objął w r. 1355 po śmierci Kazimierza księstwo warszawskie i zjednoczył całe Mazowsze pod swą władzą, prócz tych ziem, które miały podlegać wprost Kazimierzowi Wielkiemu. Do stosunku lennego ze swego księstwa zobowiązał się tylko wobec Kazimierza Wielkiego i jego syna; w razie gdyby syna nie było i kto Inny objął tron polski (tzn. Ludwik Węgierski), miał Ziemowit zapewnioną swobodę działania. Płock zaś po śmierci Kazimierza Wielkiego miał przejść pod jego władzę (przyp. autora). Por. Dokumenty Uuj-maz., s. 220 (328), nr 38. -i J. Dąbrowski, Dzieje Polski średniowiecznej, t. II, s. 31. 504 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 505 liczu. Po Kolomanie i w ogóle Arpadach odziedziczyli Andegaweni ten tytuł, pozbawiony przez sto kilkadziesiąt lat realnej treści, i zapragnęli w r. 1340 go zrealizować. Kompromis doprowadził do rodzaju współ-władztwa — condominium polsko-węgierskiego na terenie Rusi Halickiej, które trwało do r. 1349, zresztą w znacznej mierze teoretycznie, bo przez kilka lat w tym krótkim okresie faktycznie zajęta była Ruś Halicka przez trzeciego pretendenta, mianowicie przez Litwę. Odzyskawszy zaś całą Ruś Halicką wraz ze Lwowem w r. 1349 własnymi siłami orężnymi, zdołał następnie Kazimierz Wielki o tyle rozszerzyć swe prawa do tego kraju, że w układzie z r. 1350 przyznał mu Ludwik Węgierski dożywotnio całą Ruś zastrzegając sobie prawa własności do niej po śmierci Kazimierza Wielkiego, a to w dwojaki sposób: albo w myśl układów sukcesyjnych odziedziczy ją po Kazimierzu Wielkim — w razie jego bezpotomnej śmierci — tak samo, jak całą Polskę, albo też — w razie gdyby Kazimierz doczekał się syna, będzie mógł Ludwik, lub jego następca, wykupić Ruś od króla polskiego za cenę 100 000 florenów węgierskich. W zasadzie więc Ruś Halicka traktowana była jako przynależność do Węgier, czyli że Kazimierz Wielki uznał pretensje oparte na królewsko-ruskim tytule Ko-lomana, natomiast prawa Kazimierza Wielkiego zostały określone jako dożywotnie, przy czym z góry oszacowano ich pieniężną wartość dla przewidywanej transakcji ich wykupienia przez Węgry. Chodzi teraz o to, jak się przedstawiał na zasadzie takich tytułów prawnych stosunek prawnopubliczny Rusi Halickiej do Polski i jak się przedstawiała władza Kazimierza Wielkiego na tym terytorium. I tu w myśl omówionej przeze mnie poprzednio teorii o unii personalnej jako podstawie ówczesnej państwowości polskiej uważa wielu naszych historyków, że Ruś tworzyła odrębne regnum Russiae i Kazimierz nie sprawował tam rządów w charakterze króla polskiego, lecz jako „król Rusi". Sprzeciwia się temu już ta okoliczność, że ani Kazimierz Wielki, ani później Ludwik nie koronował się osobno na króla Rusi, że zatem nie zachodziła tu zapewne odrębność ustrojowa dwóch państw. Zresztą Balzer wykazał, że terminologia „regnum Russiae" używana była stale i konsekwentnie jedynie w dokumentach węgierskich z owego czasu, bo Węgrzy przywiązywali wagę do koncepcji tego królestwa, opierając na niej swe pretensje 25. Natomiast dokumenty Kazimierza Wielkiego i w ogóle źródła polskie wyłącznie używają określenia terra Russiae lub dominium Russiae, a tylko jedyny raz wyjątkowo użył Kazimierz Wielki terminologii „regnum Russiae", ale uczynił to właśnie w akcie układu z Ludwikiem Węgierskim, gdzie musiał się niejako przystosować do określeń wysuwanych celowo przez dyplomację węgierską. Argumenty zebrane i przytoczone przez Bal-zera uzasadniły wystarczająco tezę, że Ruś Halicka nie stanowiła osobnego obok Polski państwa, że, owszem, przez czas rządów w niej Kazimierza Wielkiego od 1349 do 1370 r. była ściśle zespolona z całą Polską królewską w jedną całość polityczną, rządzoną przez Kazimierza Wielkiego na mocy jednolitego dla całego państwa królewskiego tytułu władczego. Dalsze zdobycze orężne, poczynione w obrębie ziem ruskich w r. 1366, zostały odmiennie ustosunkowane "O. Balzer, op. cit., t. II, s. 488-492. ¦¦f^? ¦MMMMMI 506 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego do Polski od Rusi Halickiej. Mianowicie i tu zastosowano formę stosunku lennego, wypróbowaną na Mazowszu. Ziemię bełzką i chełmską objął, jako lenno od króla Polski, książę Jerzy Narymuntowic, zaś ziemię włodzimierską — Aleksander Koriatowic. Nie podlegały więc one bezpośredniej władzy Kazimierza Wielkiego, lecz — podobnie jak znaczna część Mazowsza — uznawały jego zwierzchność nad sobą. Z innych drobniejszych — pośrednich lub bezpośrednich — rewindykacji terytorialnych dokonanych przez Kazimierza Wielkiego, jeszcze wspomnieć wypada: 1. Odzyskanie ziemi wschowskiej, na pograniczu Śląska i Wielkopolski, w r. 1343 drogą walki orężnej; była to właściwie ziemia należąca do Wielkopolski pierwotnie, jednakowoż w okresie wspólnych rządów książąt śląskich w Wielkopolsce i na Śląsku w XIII i początku XIV w. została oderwana od Wielkopolski i połączona ze Śląskiem. Obecnie została inkorporo-wana pod bezpośrednie władztwo Kazimierza Wielkiego. 2. W r. 1365 odzyskano inną stratę, mianowicie kasztelanie Santok i Drezdenko na najdalej na zachód wysuniętych rubieżach Wielkopolski. W XIII w. kronikarz polski określił znaczenie Santoka dla Polski słowami, że jest to „clavis totius Poloniae", i ten „klucz do całej Polski" został zagrabiony przez margrabiów brandenburskich pod koniec XIII w. i przez nich około r. 1317 zamieniony w lenno poddane panom von Osten. Była to rodzina do pewnego stopnia pol-sko-niemiecka i z tego zdaje się powodu udało się Kazimierzowi w r. 1365 pozyskać przywódcę tego rodu z polskim imieniem Dobrogosta, iż wraz z braćmi Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 507 swymi złożył Kazimierzowi Wielkiemu hołd lenny z Santoka i Drezdenka, uznając, że należą one „ad Coronam Regni Poloniae" od dawien dawna i że znajdują się „intra limites eiusdem Regni" 26 I tu widzimy, jak zbawienna i pożyteczna pod względem politycznym okazywała się owa koncepcja Korony Królestwa Polskiego, ułatwiająca odzyskiwanie, choćby pośrednim lennym sposobem, utraconych dawno ziem polskich. 3. Wreszcie drobne księstewko gniewkowskie na Kujawach wykupił Kazimierz pod koniec swych rządów za 1000 florenów węgierskich od ostatniego jego księcia Władysława Białego, który opuścił Polskę po sprzedaży swego księstwa. Po omówieniu kwestii wistępnych przechodzę już do działalności gospodarczej Kazimierza Wielkiego w czasie jego królewskich rządów w ramach tego terytorium, które ¦— jako jednolite ustrojowo królestwo — podlegało jego bezpośredniej władzy. Jak już zapowiedziałem, rozpatrywać będę tę działalność w dwóch odrębnych działach z osobna, mianowicie najpierw przedstawię tę działalność, którą monarcha rozwijał nie w swoim prawnopublićznym charakterze króla, lecz niejako w charakterze prawnoprywatnym, jako właściciel, a więc w dobrach ziemskich stanowiących własność państwa, w kopalniach, wreszcie w zakresie różnych praw majątkowych, przysługujących ówczesnemu państwu i przynoszących mu dochód. Jednym słowem, będzie to rozpatrzenie ówczesnej skarbowo-ści państwowej i tej działalności króla, która ją regulowała, starała się wydatność różnych przychodów 26 Kodeks dyplomatyczny Wielkopolski, wyd. I. Zakrzewski, t. III, Poznań 1880, nr 1545. 508 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego państwowych powiększyć lub też nawet nowe ich źródła otworzyć. Przypominam tedy, że przychody skarbowe ówczesnego państwa możemy podzielić na: 1) przychody z własnego gospodarstwa, z własnej produkcji, oraz 2) przychody z wpływów podatkowych, celnych i innych opłat, uiszczanych stale czy okolicznościowo przez całą ludność lub jej niektóre grupy na rzecz państwa, celem umożliwienia mu w sposób materialny spełnienia jego istotnych zadań. Na czele przychodów z własnego gospodarstwa wymienić należy przychody z dóbr ziemskich stanowiących własność państwa; od nich też zacznę. Nawet w przybliżeniu nie można sobie niestety zdać sprawy, jak rozległe to były dobra; brak dotąd wszelkich prób zestawienia kluczów majątkowych, ilości wsi, łanów ziemi i lasu, należących do ówczesnego państwa. Późniejsze z drugiej połowy XVI w. pochodzące wykazy tzw. „królewszczyzn" przekonują nas ponad wątpliwość, że w XIV w., gdy oczywiście były one znacznie jeszcze rozleglejsze, bo nie uszczuplone lekkomyślnym rozdawnictwem Jagiellonów, musiały to być kompleksy jeszcze wprost olbrzymie, przynajmniej co do rozciągłości, więc abstrahując od kwestii ilości ziemi uprawnej i lasów lub nieużytków w ich obrębie. Nie zachodzi więc żadna możliwość błędu, gdy — nie znając dokładnie rozmiarów domen państwowych za Kazimierza Wielkiego — uznamy jednak mimo to monarchę ówczesnego za największego właściciela ziemskiego, tak jak nim był przez następne wieki: majątek bowiem państwowy z biegiem czasu kurczył się, a nie rozwijał ilościowo, więc w XIV w. na pewno był rozleglejszy, niż w XVI. Z drugiej strony też z całą pewnością można stwierdzić (aczkolwiek i pod tym względem brak jakichkol- •:j >: Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 509 wiek obliczeń i zestawień i zresztą przy obecnym stanie źródeł nie mogą one być dokładne i kompletne) jako rzecz pewną, że w obrębie wszystkich przychodów ówczesnego skarbu państwowego, podobnie jak później dochód z majątków ziemskich państwa stanowił główną, najwydatniejszą pozycję, najobfitsze źródło środków materialnych na opędzanie potrzeb państwowych. Te dwa rysy charakterystyczne dlatego u wstępu uwypukliłem, by sobie łatwiej można było zdać sprawę, jak ważna to była dla ówczesnego państwa dziedzina, a więc jak ważna też i działalność monarchy, skierowana ku zabezpieczeniu czy powiększeniu tego źródła przychodów skarbowych. A otóż mamy do rozpatrzenia nieco zagadkową z powodu lakoniczności źródeł, ale bardzo rozległą i dłuższy czas trwającą akcję Kazimierza, poświęconą sprawie powiększenia domen państwowych. Niezwykłość sytuacji badawczej polega tu na tym, że prawie zupełnie o akcji tej nie słyszymy ze współczesnych Kazimierzowi Wielkiemu źródeł, z jego własnych dokumentów, lecz dopiero ze źródeł dotyczących rządów jego następcy, Ludwika Węgierskiego. Wówczas to ze strony społeczeństwa polskiego zostały rozwinięte gorliwe i wytrwałe starania, zmierzające do unieważnienia działalności Kazimierza Wielkiego w pewnym zakresie. Starania te streszczały się w haśle zwrotu rycerstwu, kościołom i klasztorom oraz miastom wsi i innych dóbr, niesłusznie im rzekomo zabranych przez Kazimierza Wielkiego. Jest to więc za czasów Ludwika Andegaweńskiego sprawa tzw. restytucji, czyli zwrotu majątków. Ze stanowiska rządów i działalności Kazimierza Wielkiego określam ją na razie — nim ustalę jej charakter właściwy — jako sprawę zaboru dóbr 510 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego prywatnych świeckich i duchownych przez Kazimierza Wielkiego w czasie jego rządów. Otóż wkrótce po śmierci Kazimierza Wielkiego w r. 1372 zaczęła się szlachta wielkopolska usilnie domagać od króla Ludwika, względnie od rządzącej w jego imieniu królowej Elżbiety, ustanowienia specjalnych sądów celem „hereditates iniuste oblatas restituendi", celem zwrotu majątków ziemskich zabranych niesłusznie przez króla Kazimierza Wielkiego. Taki sąd, złożony z 12 dostojników, został istotnie utworzony i zachował się po jego funkcjach urzędowych jeden akt restytu- cyjny27- W r. 1374 zażądano też takiego sądu w Małopolsce i również w takim samym składzie co do liczby i godności sędziów zebrał się on w tymże roku, dokonując zwrotu miasta Jasła klasztorowi koprzywnickiemu, jako niesłusznie zabranego przez Kazimierza Wielkiego28. Te same żądania ponowiła szlachta wielkopolska w r. 1381, ale już bezskutecznie. Widocznie restytucje przez sąd z r. 1372 nie były zupełne i nie zadowoliły społeczeństwa. Tym razem starania nie dały rezultatu bo już Ludwik Węgierski Wielkopolan nie potrzebował. Sprawa bowiem restytucji była wyzyskiwana przez Ludwika i w jego imieniu przez królową Elżbietę — jak to wykazał Jan Dąbrowski — jako środek nacisku na społeczeństwo polskie, by je uczynić za parokrotnie powtarzaną obietnicę restytucji przychylniejszym dla dynastycznych planów Andega-wena 29. 27 Tamże, nr 1667. 28 Kodeks dyplomatyczny Małopolski, wyd. F. piekosiński, t. III, nr 867. M J. Dąbrowski, Ostatnie lata Ludwika Wielkiego 1370 -1382, Kraków 1918, s. 392. , krajach sąsiednich, Prace z dziejów Polski feudalnej ofiarowane Romanowi Gródeckiemu w 70 rocznicą urodzin, Warszawa 1960, s. 71 - 79. 528 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego w pierwszej połowie XII w. pługa z szerokim żelaznym lemieszem też da się dofcumentowo udowodnić co najmniej jako nader prawdopodobne51, jeśliby ktoś nie chciał uznać zupełnej pewności. Mówiąc więc o zasłudze kolonizacji w tych dwóch kierunkach, można ją wobec tego pojmować jedynie jako rozpowszechnienie niemalże przymusowe tak trójpolówki, jak i pługa, we wsiach lokowanych na prawie niemieckim, jakkolwiek oba te czynniki postępu w rolnictwie, przynajmniej sporadycznie, były znane w Polsce w okresie przedkolonizacyjnym. Zastosowanie trójpolówki było więc postępem nieraz dużym u nas w tych wsiach, gdzie — wobec zwłaszcza obfitości ziemi — uprawiano pewien kawałek roli przez parę lat, aż do wyczerpania się gleby, następnie zaczynano obsiewać inny i tak przenoszono uprawę z miejsca na miejsce. Było też postępem w tych gospodarstwach stałych, gdzie na zmianę obsiewano połowę gruntu co roku, tak że ugorowanie roli odbywało się co drugi rok, podczas gdy w trójpolówce co trzeci rok. Przy tej samej ilości np. 30 morgów osadnik stosujący dwupolówkę uprawiał efektywnie co roku i zbierał plon tylko z 15 morgów, przy trójpolówce zaś z 2/s, tj. 20 morgów, bo tylko 1^s leżała odłogiem; ugorowanie każdej części odbywało się co trzeci rok. Zastosowanie zaś pługa na stałe było niezmiernym postępem np. w takich prymitywnych gospodarstwach, jakie prowadzili tzw. łazęki, wypalający lasy i zarośla (bez dokładnego karczunku) i korzystający rok czy parę lat z tego użyźnienia gleby popiołem, bez pomocy pługa. 51 Kod. Wpolski, t. I, nr 11 (examina vomerum); por. F. B u j a k, Studia nad osadnictwem Małopolski, Kraków 1905, s. 220 - 238. Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 529 Następną zmianą na lepsze było wprowadzenie przez kolonizację niemiecką zasady czynszu pieniężnego jako podstawy stosunku osadnika do pana ziemi w zakresie świadczeń tytułem dzierżawy tej ziemi. I tutaj należy zauważyć, że czynsz pieniężny znany był już w dawniejszych stosunkach polskich 52, ale bezwzględną przewagę miały, zwłaszcza odnośnie do ludności niewolnej i przypisanej, ciężary w naturze oraz robocizny. Kolonizacja na prawie niemieckim upowszechniła czynsz pieniężny, zrobiła z niego zasadę, od której bodajże nie było wyjątków. Co prawda, obok czynszu pieniężnego pozostały wszędzie pewne opłaty i daniny w zbożu, nabiale i żywym bydle, ale mają one już tutaj uboczne znaczenie. Ze względu na ścisłe określenie tych należytości i utwierdzenie ich dokumentem lokacyjnym, kmieć stawał się niezależnym gospodarzem, mogącym pracować dla siebie i przy sprzyjających okolicznościach dojść do dobrobytu. I istotnie rozwijające się miasta, które umożliwiały wsi dogodny zbyt zboża dla konsumentów miejskich, otwierały kmieciowi, samodzielnemu gospodarczo, tę perspektywę dobrobytu i zamożności jako zupełnie bliską. Popieranie rozwoju miast było implicite popieraniem też rozwoju rolnictwa przez stworzenie dlań i rozszerzanie rynku zbytu, bliskiego, bo wewnętrznego. Niepodobna wreszcie przeoczać tej dodatniej zmiany, jaką wywołała kolonizacja na prawie niemieckim w społecznym stanowisku włościanina. Najmniej dotyczy to wolnych kmieci, którzy istnieli też na prawie polskim i stanowili główny zrąb ludności wiejskiej 52 Dokument trzebnicki 1204 r., Kodeks dyplomatyczny Śląska, wyd. K. M a 1 e c z y ń s k i, t. I, Wrocław 1956, nr 104. 34 —• Polska piastowska 530 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego u nas. Oni uzyskiwali tylko w dokumencie lokacyjnym pisemną gwarancję swej wolności, a nadto zatwierdzenie dziedzicznych praw użytkowych na ich łanowych gospodarstwach. Natomiast prawo niemieckie i zwyczaj niemiecki u nas nie uznawał ludzi niewolnych i przypisańców, których liczne rzesze żyły nieraz w ciężkich warunkach na prawie polskim. Otóż dla nich — o ile ich przeniesiono na prawo niemieckie — niosło ono dobrodziejstwo wolności osobistej i gwarantowało im też pisanym aktem ten przywilej społeczny, którego dotąd nie mieli. Toteż początkowo w XIII w. nader często spotykamy się w dokumentach z zastrzeżeniami, że niewolnych i przypisańców nie można osadzać na prawie niemieckim. Dotychczasowym ich panom dogadzał stan ich niewoli i przypisaństwa, umożliwiający o wiele silniejszą ich eksploatację pod względem gospodarczym. Dopiero gdy zbyt rażąca różnica w położeniu wolnego i niewolnego kmiecia zaczęła wywoływać masowe zbiegostwo przypisańców i niewolników i gdy zawsze w dalszych stronach znalazł się ktoś, kto ich przyjął do siebie i osadził na prawie niemieckim, zaczęły się owe translacje na prawo niemieckie, które były koniecznym ustępstwem pana wsi, by swych przypisańców powstrzymać od zbiegostwa i zatrzymać na swoim gruncie. Ten proces społecznego podniesienia ludności dawniej nie wolnej i przypisanej, jakkolwiek kwestionowany np. przez Kazimierza Tymienieckie-go53, nie może w zasadzie podlegać żadnej wątpliwości; można się jedynie spierać o jego rozmiary. Jak widać tedy, program poprawy gospodarczego 53 K. Tymieniecki, Prawo niemieckie a immunitet sądowy i jurysdykcja patrymonialna w Polsce średniowiecznej, „Przegl. Prawa i Admin.", B. 45, 1920, s. 117-149; rec. R. Gródecki, ,,Kwart. Hist.", R. 36, 1922, S. 161 - 171. Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 531 stanu kraju, streszczający się w działalności koloniza-cyjnej na prawie niemieckim, przeprowadzany bardzo gorliwie przez Kazimierza Wielkiego, dawał w rezultacie poprawę gospodarstwa rolnego tak co do jego ekstensywności, bo przez nowe lokacje, a także częściowo i w dawnych wsiach rozszerzano wydatnie obszar rolny drogą nowych karczunków, jak też i co do intensywności tego gospodarstwa, bo udoskonalenie uprawy zapewniało obecnie większe i lepsze plony, niż poprzednio z tego samego kawałka gruntu. Była to dla całego kraju, a nie tylko dla dóbr państwowych, sui generis reforma agrarna, nie oparta na jednorazowym jakimś akcie ustawodawczym, ale na setkach faktów jednostkowych, łącznie dokonywających doniosłej przemiany w panujących stosunkach rolnych. Prowadzono ją przed Kazimierzem Wielkim, prowadzono też jeszcze długo po jego zgonie. Ale właśnie jego panowanie jest okresem największego nasilenia tej akcji na naszej ziemi, co historycy niemieccy z pewną przesadą ze swej strony nieraz stwierdzają, podsuwając naszemu królowi intencje jakiegoś szczególniejszego garnięcia się do niemczyzny, które na pewno obce były temu monarsze, mającemu na oku wyłącznie korzyści gospodarcze akcji kolonizacyjnej i skutecznie umiejącemu stawić zaporę niemczyźnie, o ile nadmiernie w związku z tą kolonizacją groziła infiltracją swych wpływów kulturalno-politycznych. Obecnie przechodzę do drugiej kwestii, tj. do organizacji zarządu domen państwowych za panowania Kazimierza Wielkiego. Najpierw wypada stwierdzić, jaki stan tu zastał, następnie zaś — czy i o ile swymi zarządzeniami stan ten poprawił i ulepszył. Otóż majątki państwowe w ciągu XIII w. zorganizo- Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego były w klucze po kilka lub kilkanaście i więcej i. Centrum .takiej włości stanowił dwór lub gród, ipędący miejscem noclegu dla monarchy w podróży po (kraju. Normalnie był też mieszkaniem zarządcy i niejako magazynem produktów zbieranych tu z całej _włości na potrzeby księcia czy króla. Zarządca zwał się $vłodarzem, po łacinie „procurator". Z biegiem czasu ęwytworzyła się cała hierarchia takich włodarzy, od zarządcy jednego klucza aż do włodarza całego księstwa. Gdy rządy czeskie wprowadziły urząd starostów, wyposażonych też obok władzy sądowej, wojskowej i politycznej w nadzór nad majętnościami państwa w granicach starostwa, wówczas urzędy owych najwyższych włodarzy dla całych księstw czy też ziem stały się zbędne i zostały zniesione. Stało się to wszędzie tam, gdzie wprowadzono urząd starostów, jako namiestników monarchy. Że zaś — ze względu na niemal stałą z reguły bytność króla w Krakowie i w ogóle w Małopolsce — urząd takiego namiestnika tutaj był niepotrzebny, tu jedynie w dawnej ziemi krakowsko--sandomierskiej utrzymał się dawnego typu dygnitarz zarządu gospodarczego, mianowicie tzw. włodarz naczelny ziemi krakowsko-sandomierskiej, procurator generalis Cracoviensis et Sandomiriensis terrarum potem zwany magnus procurator (arcis Cracoviensis) po polsku: wielkorządca krakowski. Błędne jest jednakowoż mniemanie, jakoby np. starosta wielkopolski był rzeczywiście zarządcą wszystkich majątków państwowych w całej ogromnej dzielnicy, podobnie jak nieprawdopodobne i zresztą niezgodne z prawdą jesit, by taki sam zarząd pełnił ów „procurator generalis Gracoviensis et Sandomiriensis terrarum" odnośnie do olbrzymich dóbr królewskich Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego w całej Małopolsce. Również nieuzasadniona jest jakoby wprowadzenie starostów równało się odebr$ttMa zarządu domen państwowych kasztelanom, bo nowie w XIII w. nie pełnili funkcji zarządców darczych. Cała ta reforma polegała na zaprowadkeisfcfi/' w Polsce urzędu starostów, dotyczyła — o ile o sprawy zarządu gospodarczego — tylko wyższych włodarzy, którzy istotnie prócz -sandomierskiego zniknęli w całej Polsce. Natratoiast/ cały dół tej hierarchii urzędników gospodarczycMpofe został niezmieniony, nienaruszony. Wszędzie tf tak w Wielkopolsce, jak i na Kujawach i w sce — istnieją po dawnemu owi włodarze p nych kluczów majątkowych, bo i te klucze w tej samej zasadniczo postaci. Zmiana drugwJzejp nastąpiła tylko co do ich nazwy: mianowieieą <$uoka łacińskiego wyrazu procurator pojawił się i upoSwszeofea nił wyraz capitaneus i tenutarius, po polsku ^dśi®bofei włodarza pojawia się nazwa rządcy i podarzęfecdgoo („viceprocurator") oraz starosty. Ale ten starbsfaYwk) „capitaneus" np. w Opocznie czy Ryczywole/zwCózifemia sandomierskiej, zarządzający kilkunastu wsjaam,9Wic nie ma wspólnego poza nazwą z owym starost^nrzfedari nikiem zajmującym przednie miejsce wśród ngjw$?&fe szych dygnitarzy i wyposażonym w najrozfegiejsraiĄo władzę. )is.fa y^znuz s Otóż te tenuty, „rząctwa", „podrzęctwa" i,5[te»sśtwBJb zastał już Kazimierz Wielki w swym państw|e?iDgf^rmD co do podziału administracyjnego majątków i wych nie przeprowadzał żadnych, co najteyżej is mniemywać się można, że dążył do ograniczgaaaskorśeł petencji owego „procurator generalis Sandomiriensis terrarum", bo już za rządówa 534 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego rza Wielkiego tytułuje się on niekiedy tylko krakowskim, a w czasach po śmierci Kazimierza Wielkiego możemy stwierdzić, że kompetencje jego są już bardzo ograniczone, bo tylko do zarządu Wawelu oraz włości złożonej z kilku miast królewskich i kilkunastu wsi; stał więc na równi — co do zakresu działania 'bezpośrednio — z innymi zarządcami i tenutariuszami. Natomiast ważnej reformy dokonał Kazimierz Wielki w zakresie zużytkowywania dochodów płynących do skarbu z domen państwowych. Domeny te były, względnie mogły być zarządzane, w trojaki sposób, czy raczej na trojakiej zasadzie: 1) w postaci dzierżawy, którą podejmowali z reguły bogaci kapitaliści, zwłaszcza gdy królowi zależało na jednorazowej wypłacie całej sumy dzierżawy; 2) tytułem zastawu — za pewną sumę pieniędzy, przy czym albo a) dochody umarzały sumę, albo b) co gorsza, były procentem, a zastaw musiał być w całości zwrócony; 3) ,,ad fideles manus", co było najkorzystniejszą formą, jeśli się znalazło uczciwych i wiernych włodarzy, którzy należycie wyliczali się królowi z gospodarstwa. We wszystkich trzech systemach monarcha z dworem miał prawo przyjeżdżania do swych włości, gdzie musiano go przenocować i podejmować. Dzierżawcom obowiązek ten był nie na rękę, bo nie był pokrywany z sumy dzierżawnej, lecz, owszem, uszczuplał dochody dzierżawcy, w którego interesie leżało, by poza opłaconą sumą dzierżawną żadnych wydatków już nie ponosić, lecz całą nadwyżkę dochodu pobierać dla siebie. Toteż wnet wytworzył się szablon, w myśl którego tak dzierżawców, jak zastawników zobowiązywano tylko do podejmowania króla w danym kluczu przez 2 tygodnie w roku, podczas gdy dzierżący „do wier- Dzialalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 535 nych rąk" przyjmować musiał bez ograniczenia i wydawać wszystkie dochody, mając poza tym zapewnione utrzymanie i wynagrodzenie dla siebie i dla całej podwładnej służby. Otóż posiadamy z czasów Kazimierza Wielkiego dwie niedatowane ustawy dotyczące zarządu domen państwowych 5i. Ustawy te nie zostały dotąd przez nikogo bliżej opracowane, jedynie Stanisław Kutrzeba w swej rozprawie o urzędzie starostów55 poświęcił im nieco uwagi, zaznaczając raczej szereg nasuwających się wątpliwości, ale nie podejmując ich rozwiązania. Ze względu na niezwykłą ich doniosłość dla dziejów naszej skarbowości oraz dla oceny działalności Kazimierza Wielkiego w zakresie podniesienia skarbowości państwowej, będę musiał zająć się nimi bliżej. Obie ustawy wraz z dwoma jeszcze zarządzeniami w innym przedmiocie znajdują się w rękopisie pod wspólnym nagłówkiem: ,,Suquuntur iura sive statuta per dominum Regem Kazimirum ac suum consilium confirmata"56. Nie są one wynikiem ustawodawstwa wiecowego, bo nie dotyczyły praw społeczeństwa, lecz mają charakter ordynacji króla, wydanych w porozumieniu z przyboczną radą królewską, jako przepisy dotyczące majątków własnych państwa. Otóż pierwsza z nich zawiera postanowienie, że wszyscy starostowie i prokuratorowie (tj. zarządcy kluczów) w ziemi krakowskiej, sandomierskiej, sieradzkiej, łęczyckiej, kujawskiej, dobrzyńskiej i ruskiej mają żyć w tenutach królewskich tylko i wyłącznie z produkcji 54 Starod. prawa poi. poroń., t. I, s. 226, oraz S. Kutrzeba, Wybór źródeł do historii ustroju Polski, Kraków 1928, nr 63. 55 S. Kutrzeba, Starostowie, ich początki i rozwój w XIV wieku, „Hozpr. Wydz. Hist.-Filoz. AU", t. 45, 1903, s. 231-343. 5(i Bibl. Ossol., rkps nr 23 II. ]*«. 536 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 537 ról folwarcznych, z wpływów karnych, z opłat młynarskich (częściowo w zbożu lub mące, częściowo w pieniądzach) i z dziesięciny drzewnej (o ile ją gdzie pobierano). Wszystkie zaś dochody z czynszów i z podatków mają w całości i bez uszczuplenia oddawać królowi do skarbu, a to pod karą gardła i konfiskaty wszystkich dóbr. Druga ordynacja jest co do tej zasadniczej treści zupełnie zgodna z pierwszą, choć stylistycznie wyraża ją zupełnie odmiennie, jednak zawiera pewną ważną nadwyżkę oraz różnicę w terytorialnej rozciągłości jej zastosowania. Mianowicie obejmuje ona starostów i rządców „et ceteri officiales omnium tenutarum... in tato regno Poloniae"; w porównaniu więc z pierwszą ordynacją ma ona niewątpliwie charakter uniwersalny, bo implicite obejmuje też wielkopolską ziemię, wyłączoną z poprzedniej ordynacji zupełnie wyraźnie i celowo. Ponieważ tamta nie obejmowała swą mocą obowiązującą wszystkich ziem królestwa, zatem trzeba było wymienić imiennie te, których dotyczyła. Ustawa zaś druga obejmuje całe państwo; znikła więc potrzeba wyszczególniania jego części składowych. Ta więc różnica ustawy partykularnej i uniwersalnej musi uchodzić za pewną i ustaloną niewątpliwie. Ustawa uniwersalna — zgodnie z pierwszą — zarządza pod karą gardła i konfiskaty majątku, że czynsze i podatki, określone tu czeską nazwą berne (= bierne, brać, podobnie jak „dań" od dawać, oznaczała zaś u nas berna poradlne, tj. powszechny podatek gruntowy), mają być w całości zachowane „pro tesauro d. Regis". A starostowie i włodarze i inni urzędnicy gospodarczy mają żyć w tenutach królewskich z kar, z produkcji rolniczej, z młynów, przy czym dziesięcina drzewna 57, jako dotycząca tylko niektórych podrzęctw została tu opuszczona. Następuje postanowienie dodatkowe, którego brak w pierwszej ustawie, stanowiące więc ową nadwyżkę treści, że mianowicie gdy król przyjdzie w gościnę „visitando suos capitaneos ac pro-curatores", wówczas oni, jako jego tenutariusze, mają dostarczyć „stacji królewskiej" i wszelkie potrzeby króla pokryć „de alodiis", a więc z produkcji rolniczej folwarków, census et proventus regios (berne) non tangendo". Gdy więc ustawa pierwsza rozdzielała dochody z dóbr ziemskich państwa między króla a tenutariuszy w ten sposób, że królowi miały przypadać tylko wpływy z podatków i czynszów, zaś cała reszta miała stanowić uposażenie i dochód rządców, to ustawa druga o tyle ją modyfikuje na korzyść państwa i monarchy, że część dochodów pozostawiona rządcom obciąża jeszcze obowiązkiem pokrycia kosztów stacji królewskich. Z kolei kilka uwag należy się sprawie daty powstania tych ordynacji. Otóż pierwsza z nich, która wymienia kilka ziem składowych Królestwa Polskiego, pozwala ustalić swój terminus post quem, mianowicie nie wcześniej niż r. 1352, po którym dopiero mogła ona być wydana, gdy Kazimierz Wielki po śmierci księcia Włodka łęczycko-dobrzyńskiego (zmarł między r. 1352 a 1357) objął pod osobiste rządy ziemię łęczycką. Uzyskalibyśmy w ten sposób ramy lat 1352 - 1370, w obrębie których mogło wyjść to rozporządzenie. Czy jednak mamy obie ordynacje tak, jak się to dotąd praktykuje uważać za równoczesne? Jakiż cel można by upatrywać w równoczesnym wydaniu ustawy partykularnej i ogólnej o częściowo zgodnych, częściowo jednak roz- 07 Była to dziesięcina od spławianego drzewa. 538 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego bieżnych postanowieniach? Za równoczesne można by je uznać, gdyby się dało uzasadnić, że ustawa druga miała dotyczyć Wielkopolski, pominiętej w ustawie pierwszej. Jest to jednak wykluczone ze względu na wyraźnie uniwersalistyczne pojęcie, tkwiące w określeniu „in toto regno Polonie" i „omnes capitanei". I prof. Kutrzeba też uznał, że statut drugi obejmował całą Polskę; co się zaś tyczy stosunku obu tych statutów wzajem do siebie, przyznał autor, że zachodzi tu „niejedna wątpliwość, trudna do rozwiązania" i ostatecznie zakończył oświadczeniem, że „kwestii tej rozwiązać nie umiemy" 58. Sądzę jednak, że można pokusić się o jej rozwiązanie przynajmniej hipotetyczne. Za punkt wyjścia posłuży podniesione już wyżej spostrzeżenie, iż ustawa druga, o charakterze uniwersalnym, została wydana raczej później, znosiła ważność ustawy partykularnej, modyfikując ją nowym postanowieniem na korzyść skarbu państwowego. Świadczy za tym i ta okoliczność, że owo postanowienie o dostarczaniu stacji królewskich „de alodiis" było istotnie później wykonywane, zatem ta właśnie ustawa i na gruncie Małopolski weszła w życie i w moc obowiązującą, zatem była ustawą późniejszą. Ustawa zaś partykularna wyszła z użycia, została niejako skasowana w myśl zwykłej zasady, że „lex posterior derogat priori". Nadto te same wyniki da też rozpatrzenie tych ustaw na tle i w związku z całą ustawodawczą pracą Kazimierza Wielkiego. Jak wiadomo, działalność ta, mimo przyświecającej jej intencji unifikacyjnej, nie doprowadziła do jednolitego statutu dla całego królestwa, lecz wydała dwa odrębne statuty partykularne: dla Wielkopolski i Małopolski. 58 s. Kutrzeba, Starostowie, s. 295 - 296. Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 539 Dopiero później udawało się królowi-ustawodawcy przeprowadzać jednolite zarządzenia i statuty dla ca-Jego państwa. Zatem w ramach całej jego działalności ustawodawczej postanowienia partykularne należy pojmować, jako wcześniejsze od uniwersalnych; separatyzm dzielnic był silniejszy w pierwszej, niż w drugiej połowie panowania Kazimierza Wielkiego. Na tym tle należy uznać pierwszą ordynację za wcześniejszą, za bliższą ustawodawstwu tzw. wiślickiemu z czasu około r. 1347. I możemy się domyśleć, że podobnie jak w całokształcie ustawodawstwa kazimierzowskiego, tak i w tej kwestii doszło do wydania dwóch odrębnych zarządzeń: 1) dla Małopolski z Kujawami i Rusią — i to się zachowało; oraz 2) dla Wielkopolski, które zaginęło. Zaginięcie było łatwe i będzie zrozumiałe dla nas po wyjściu nowej ordynacji, jednolitej dla całego państwa, znoszącej moc obowiązującą owych dwóch ustaw partykularnych, które tym samym mogły uchodzić za niepotrzebne i pójść w niepamięć. Tak — sądzę — należy sobie wyobrażać wzajemny stosunek obu zachowanych do dziś dnia i trzeciej — zaginionej — ustawy w sprawie zarządu domen państwowych przez starostów i rządców. Druga z kolei kwestia to: kogo mamy rozumieć pod owymi „capitanei" i „procuratores", czy dzierżawców, czy zastawników, czy też zarządców „do wiernych rąk"? Jednym słowem: jaki system zarządu dóbr państwowych był stosowany za czasów Kazimierza Wielkiego? Tutaj odpowiedź trafną mamy podaną w pracy Kutrzeby, który wykazał zupełnie przekonywająco, iż chodzić tu mogło jedynie o zarządców „do wiernych rąk"59. Przy dzierżawie za rocznym czynszem, czy 50 Tamże, s. 297. 540 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 541 przy zastawie było bowiem rzeczą najzupełniej obojętną dla króla, z jakich dochodów pokryje dzierżawca koszty stacji królewskiej, byle ją dostarczył, jak należy. Co do rozmiarów tego obowiązku dzierżawców, wierny, że je ustalono w ilości 14 dni rocznie w każdej tenucie. Natomiast nie mogło być obojętne dla króla wydawanie pieniędzy czynszowych czy podatkowych przez zarządcę „do wiernych rąk" na jego osobiste cele, bo wówczas król w razie własnej pieniężnej potrzeby mógł otrzymać od tenutariusza odpowiedź, że już te pieniądze zostały wydane na koszty stacyjne i że nie może królowi ich w gotówce dostarczyć. Było zatem celowe takie rozgraniczenie dochodów co do ich przeznaczenia tylko odnośnie do rządców „ad fideles manus". Ale Kutrzeba z faktu wydania tych statutów wyciąga tylko taki ograniczony wniosek, że za czasów Kazimierza Wielkiego musiał ten system „ad fideles manus" mieć jeszcze szerokie rozgałęzienie, szersze niż dzierżawa. Innymi słowy, Kutrzeba przyjmuje, że już i dzierżawa była stosowana, że jednak przeważał system zarządu „do wiernych rąk". Otóż należy tu zauważyć, że dzierżawa bezpośrednio nie jest nam znana z czasów Kazimierza Wielkiego i poprzedniego okresu. Co się tyczy zastawu, to znamy jeden konkretny przypadek zastawu klucza nakielskiego w r. 1358 za pewną sumę pieniędzy arcybiskupowi Jarosławowi. Jeśli omówione statuty porównamy z ordynacją analogiczną, urządzającą żupy soli w Bochni i Wieliczce, to nasunie się dość wymowne spostrzeżenie. Mianowicie ordynacja ta — mając na oku realne, współczesne stosunki w zakresie zarządu salin ziemi krakowskiej — bierze z góry w rachubę dwie możliwości, mianowicie allbo dzierżawę żup, albo ich administrację „ad fideles manus", i z osobna, a bardzo szczegółowo ustala warunki, jakie mają obowiązywać dzierżawcę w odróżnieniu od zarządcy „do wiernych rąk". Nasze zaś statuty, dotyczące zarządu domen państwowych, nie biorą w ogóle w rachubę ani nie przewidują innej możliwości, jak tylko zarząd „ad fideles manus", widocznie więc tylko ten system współcześnie był stosowany. Oczywiście nie jest to i nie może być wniosek całkiem pewny, ale w związku z okolicznością, iż nic nam źródła o dzierżawie dóbr państwowych za Kazimierza Wielkiego nie mówią bezpośrednio, a jedyna wskazówka pośrednia dotyczy tylko propozycji dzierżawy z r. 1339 klucza włocławskiego, którą król odrzucił, możemy uznać, iż zasadą był zarząd „ad fideles manus", a wypadki zastawu i dzierżawy należy uważać za wyjątkowe zupełnie za Kazimierza. Jeszcze za Jagiełły, jak to widzimy z zachowanych rachunków wielkorządcy krakowskiego i kilku podrzęctw w ziemi krakowskiej i sandomierskiej, były one wszystkie oddawane przez króla osobom zaufanym „ad fideles manus" 60, a dzierżawa i zastaw dopiero w XV w. weszły w coraz stalszą praktykę. Z kolei rozważymy kwestię, jaka była intencja zarządzeń zawartych w omawianych statutach i jaki skutek ich wejścia w życie. Widoczna więc jest już na pierwszy rzut oka chęć zapobiegnięcia nadużyciom ze strony zarządców i starostów; zużywanie przez nich funduszów państwowych na własne potrzeby umniejszało dochody króla i jego skarbu, zatem pod grozą najsroższych kar wprowadził Kazimierz Wielki nowe 60 Rachunki dworu króla Władysława Jagiełły i królowej Jadwigi lat 138S -1420, wyd. F. Piekosiński, Kraków 1896, passim. i ii 542 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego : 543 normy, mające uchylić te nadużycia i zabezpieczyć interesy fiskalne państwa. Wniknięcie w głębszy sens zarządzonego tu rozdziału dochodów odsłoni nam właściwą intencję ustawodawcy. Oto dla skarbu państwa zostały zastrzeżone integraliter, a więc w całości, dochody pieniężne, zarazem najobfitsze, mianowicie z czynszów, które na zasadzie lokacji na prawie niemieckim już niemal wszędzie miały charakter pieniężny, oraz z podatku poradlnego, też wówczas płaconego jako exactio pecunialis i zbieranego przez exac-tores regales w całym kraju odnośnie do ludności dóbr prywatnych. Na pokrycie stacji królewskich, czyli na cele konsumpcyjne króla, na utrzymanie grodu czy dworu królewskiego, na utrzymanie i wynagrodzenie rządcy i służby w całym (kluczu, czyli jednym słowem na pokrycie kosztów administracji wraz ze stacjami królewskimi miały wystarczać dochody w naturze z własnej produkcji z nieznacznymi wpływami pieniężnymi z kar sądowych i ewentualnie z opłat młynarskich, dochody pieniężne miały zaś iść w całości do skarbu. Ideą, jaka tym postanowieniom przyświecała i ich istotę stanowi, jest więc skierowanie najważniejszych dochodów pieniężnych z całego państwa do wspólnego centralnego skarbu pieniężnego, niejako ściągnięcie ich do głównej kasy państwowej celem dysponowania nimi na ważniejsze potrzeby państwowe. Wprawdzie i z tego skarbu państwowego — jak wiadomo z późniejszych rachunków — pokrywano też w znacznej mierze potrzeby konsumpcyjne króla i jego dworu, ale zarazem wydatki na budowę grodów, na opłatę rycerstwa i na cele ogólnokulturalne kraju. Sprawa łączy się z problemem istnienia w ogóle skarbu pieniężnego w Polsce piastowskiej. Stosunki i urządzenia nasze mennicze do końca XIII w. zdają się raczej przemawiać, jak później zobaczymy, przeciw jego istnieniu, lub dopuszczają przyjęcie jego istnienia tylko w ograniczonym sensie. Natomiast w XIV w. stosunki te się zmieniły wobec ¦wprowadzenia w obieg nie podlegającego wymianom i ciągle pełnowartościowego grosza czeskiego. Zatem skarb pieniężny można było już tworzyć. Postanowienia ustaw Kazimierza Wielkiego na tym tle są zrozumiałe, jako dążność do stworzenia takiego skarbu i do zapewnienia mu stałych źródeł obfitego dochodu pieniężnego. Zbiega się to z akcją tego króla, zmierzającą do centralizacji zarządu skarbowego także w zakresie odnośnych urzędów. Balzer wykazał, że właśnie w połowie XIV w., około r. 1350-1361, została stworzona godność „podskarbiego Królestwa Polskiego", jako naczelnego zarządcy skarbu całego państwa61. Ulegały likwidacji funkcje dawnych dzielnicowych skarbników i podskarbich, zostały po nich czcze tytuły, zaś urząd i funkcja złączona została na stałe z podskarbim. W świetle tego wyniku pracy Balzera możemy przyjąć, że owa druga, późniejsza ustawa o uniwersalnym charakterze, jako odpowiadająca swym duchem i intencjami dokonanej reformie w zarządzie skarbu państwa, mogła już dojść do skutku w latach 1353 - 1361, ewentualnie nawet po r. 1361, ale nie ma potrzeby odnosić jej do ostatnich dopiero lat życia Kazimierza Wielkiego tylko dlatego jednego powodu, że znajduje się w jednym rękopisie z ustawą zupną z r. 1368. Kutrzeba wyraził wątpliwość, czy te statuty weszły oi O. Balzer, Skarbiec i Archiwum Koronne w dobie przed-jagiellońskiej, Lwów 1917, s. 578 - 579. 544 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego istotnie w życie? Rozstrzygnięcie tej wątpliwości jest niezmiernie ważne, bo przecie znacznie mniejszą zasługą byłoby tylko danie inicjatywy i programu niejako „papierowego" od zasługi wprowadzenia go w życie. Środków kontroli jednak brak nam z czasów Kazimierza Wielkiego. Późniejsze, z czasów Jagiełły, rachunki wielkorządowe i podrzędczych wskazują w paru razach, że czynsze i podatki ściągał i zużywał za wyrachowaniem się sam rządca, że więc ich nie odsyłał do skarbu, a w każdym razie nie zawsze. Z drugiej strony jednak są liczne zapiski, wskazujące, że rządcy pobierali ze skarbu pewne fundusze na inwestycje etc. 62, z czego można domniemywać się, że po oddaniu dochodów pieniężnych do skarbu nie mieli z czego pokryć wydatków pieniężnych i musieli starać się o odpowiednią gotówkę od podskarbiego. Sprawy te wymagają jeszcze dokładnego, systematycznego zbadania, ale jakkolwiek by na zasadzie tych rachunków przedstawiała się gospodarka skarbowa za Jagiełły, to nie można na jej zasadzie sądzić o czasach Kazimierza. Mogło to być już bowiem odstąpienie od zasad przez niego wprowadzonych i za jego życia przestrzeganych. Wątpliwość zatem podniesiona przez Kutrzebę jest uzasadniona, ale na razie musi pozostać nie rozwiązana: tylko dokładne specjalne badanie może na nią rzucić pełniejsze światło. Skoro już znamy myśl przewodnią omawianych ordynacji i wierny, jaki skutek zamierzał przez nie osiągnąć ustawodawca, mianowicie stworzenie centralnego skarbca pieniężnego, do którego miały wpływać określone dochody pieniężne z całego państwa, skoro, dalej, wiemy, że reforma ta chronologicz- f>2 Rachunki dworu króla Władysława Jagiełły, passim. Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 545 nie zeszła się z równoczesną reformą zarządu skarbo-1 wego, która polegała na stworzeniu jednego na całą Polskę urzędu podskarbiego (vicetesaurarius Regni Po-loniae), jakby dzisiejszego ministra skarbu, to już łatwo stosunkowo przyjdzie nam domyśleć się, jakie powody złożyły się na to, że zrazu nie doszło do wydania jednego statutu w sprawie zarządu tenut królewskich w całym państwie, lecz najpierw wydano dwie partykularne ordynacje, które dopiero nieco później zastąpiła ustawa uniwersalna. Wspólny skarb dla całego państwa to znaczyło w ówczesnych warunkach, że dochody podatkowe i czynszowe z Wielkopolski będą zużytkowane przez króla przebywającego niemal stale w Krakowie i w ogóle w Małopolsce i otoczonego doradcami przeważnie małopolanami. Wzmożony długim okresem księstw dzielnicowych separatyzm i partykularyzm interesów nasuwał obawę mieszkańcom każdej dzielnicy, że będą wyzyskiwani na korzyść drugiej. Hasło, iż urzędy pewnej ziemi mają być wyłącznym udziałem jej ziemian, miało swój odpowiednik w drugim haśle, w myśl którego chciano i domagano się, by dochody państwowe z danej ziemi były zużywane przez króla na potrzeby tej ziemi. Już w r. 1291, gdy Wacław czeski obejmował rządy w krakowsko--sandomierśkiej dzielnicy, musiał się zobowiązać uroczyście w przywileju ziemskim lutomyskim, iż godności w tych ziemiach będzie obsadzał według woli i rady biskupa krakowskiego i baronów obu tych księstw, czyli że będzie je obsadzał ludźmi miejscowymi, a równocześnie musiał przyjąć zobowiązanie, że „proventus et facultates", tzn. dochody i środki materialne, czerpane z obu tych ziem, obróci na zapłatę należnych tutejszemu rycerstwu żołdów oraz na „alia eciam ne- :i5 — Polska piastowska 546 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 547 gocia et necessitates terrarum ipsarum" 63. O cóż chodziło w tych gwarancjach rycerstwu małopolskiemu? 0 to, aby Wacław nie pokrywał swych wydatków Czeskiego Królestwa pieniędzmi ziemi krakowskiej 1 sandomierskiej, lecz aby te pieniądze wydawane były przez króla czeskiego na potrzeby miejscowe krakow-sko-sandomierskie i aby w ten sposób wracały do rąk miejscowego społeczeństwa, zwłaszcza jako owe sti-pendia rycerstwa. Ta czujność w strzeżeniu własnych interesów przez społeczeństwo poszczególnych dzielnic znajdowała później nieraz podobny wyraz. I w momencie, gdy Kazimierz Wielki zamierzył stworzenie centralnego skarbu państwowego, który musiał być przy królu, więc w Małopolsce, w Krakowie, wtedy Wielkopolanie, zapewne z tego powodu, sprzeciwiali się ordynacji jednolitej dla całego państwa, pragnąc by skarb królewski z dochodami z Wielkopolski znajdował się u nich w Wielkopolsce i aby był zużywany na tamtejsze potrzeby. Chwilowo musiał król ustąpić, jak i w całej pracy ustawodawczej, ale wnet później jego energia w dziele unifikacji ustrojowej państwa doprowadziła do owej ustawy o charakterze uniwersalnym, która kładła podwaliny pod wspólny, centralny skarb całego państwa. Przechodzę z kolei do drugiego działu własnej produkcji państwa, mianowicie do górnictwa, by przedstawić, w jakim stanie zastał kopalnie państwowe Kazimierz Wielki, a w jakim zostawił je następcom. Chodzi tu przede wszystkim o saliny w ziemi krakowskiej, tj. w Bochni i Wieliczce, największe przedsiębiorstwo górnicze ówczesnej Polski. 63 Kod. kat. hrak., t. I, nr 94. Sól dobywano w tych dwóch miejscowościach od przedhistorycznych może czasów, choć źródłami pisanymi da się wykazać jej eksploatacja dopiero pod koniec XI i w pierwszej połowie XII w., zatem w każdym razie przed czasami św. Kingi, z którą legenda połączyła odkrycie soli w tych miejscowościach. Jak zwykle w legendzie, tak i w tej dosłuchać się można echa rzeczywistości o tyle, że za czasów księżnej Kingi w r. 1251 odkryto sól kamienną „sal jdurum", najpierw w Bochna, następnie nieco później, ale przed r. 1290, w Wieliczce64. Poprzednio dobywano tylko solankę i warzono ją jako warzonkę. Wskutek nadań, szczodrobliwych zwłaszcza w stosunku do instytucji kościelnych, znaczna część źródeł solnych i urządzeń warzelnianych w Bochni i w Wieliczce przeszła w ręce prywatne, tak że własność pań-stwowo-książęca ogromnie się tam skurczyła i zmniejszyła. Około r. 1275 Bolesław Wstydliwy dokonał radykalnej reformy, opartej na zasadzie wywłaszczenia bez odszkodowania. Unieważniono dawne zapisy i przywrócono salinom jednolitość prawną i gospodarczą; stały się odtąd te kopalnie wyłączną własnością państwa i dochód z nich miał być zużywany przez państwo65. Drogą restytucji przywrócono wielu klasztorom i kościołom ich dawne udziały, ale przeważnie, niemal wyłącznie, jako pewne sumy pieniężne lub niekiedy pewne ilości soli pobierane od żupników książęcych. Nowych nadań źródeł lub szybów już nie czyniono i nie przywracano. Z biegiem czasu obciążenie żup bocheńsko-wielickich owymi zapisami nieraz 64 Rocznik kapitulny krakowski, Mon. Poi. Hist., t. II, s. 805; Kod. Mpolski, t. II, nr 515. »5 Kod. kat. krak., t. I, nr 80. 548 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 549 znacznych sum wzrastało, umniejszając dochody państwowe. Zwłaszcza znowu ów okres przewrotów politycznych na przełomie XIII/XIV w. zapisał się ujemnie pod tym względem, bo liczne i duże zapisy Przemy-sła II, Wacława i Łokietka nadwerężyły rentowność żup dla państwa. Ale tymi nadaniami kupowano poparcie polityczne! Równocześnie postępowała rozbudowa kopalń i zwiększanie produkcji soli kamiennej. Niewiele wiemy o tej pracy do początku rządów Kazimierza Wielkiego. Ale za jego rządów możemy stwierdzić powstarie i otwarcie trzech nowych szybów solnych, których nazwy wskazują, iż prace nad nimi prowadziły miejscowe siły, że więc zasługa rozszerzenia tych kopalń w znacznej przynajmniej mierze musi być doliczona na karb miejscowego społeczeństwa. Ważne to o tyle, że już w pierwszej połowie XIV w. i za rządów Kazimierza Wielkiego da się stwierdzić udział obcych w pracy górniczej w Bochni i w Wieliczce, tak Włochów i Niemców, jak Czechów i Węgrów, na stanowiskach żupników oraz inżynierów górniczych, tzw. bergmistrzów, oraz sztygarów i personelu technicznego. Dlatego szyb Kożuszka z r. 13416S i szyb wójta myślenickiego Hanka z Zakliczyna sprzed r. 1365 67 będą świadczyły o udziale i zasłudze elementów krajowych (podobnie jak to już było w XIII w., gdy prace około odkrycia soli kamiennej prowadził komes Michał, Wierzbięta czy też klasztor wąchocki). Pod względem więc prac technicznych nad rozszerzeniem kopalń i nad zwiększeniem produkcji soli zapisały się rządy Kazimierza Wielkiego dodatnio. Ale zasługa króla jest o wiele pełniejsza w zakresie organizacji 66 Kod. Mpolskl, t. I, nr 213. «7 Tamże, t. III, nr 786. żup oraz w zakresie zużytkowania ich dla skarbu państwa, jako nader ważnego źródła dochodu. Reformy, jakie przeprowadził, kulminują w głośnej ordynacji górniczej z r. 1368, mocą której starał się ustalić raz na zawsze stosunki prawne i gospodarczoskarbowe w żupach bocheńsko-wielickich 68. Tekst ordynacji objaśnia nam, jak porządnie za króla Kazimierza była prowadzona administracja skarbowo-gospodarcza żup oraz jakie powody doprowadziły bezpośrednio do wydania tej ordynacji. Otóż wynika z niej ponad wszelką wątpliwość, że podobnie jak w zarządzie domen państwowych, tak i tutaj trzymano się dotąd systemu zarządu „ad fildeles manus". Dopiero w ostatnich czasach zaczęto stosować system dzierżawy jako coś nowego, przynajmniej za Kazimierza Wielkiego, i zaraz wyłoniły się kwestie sporne, których nie umiano rozstrzygnąć, bo nie było tradycji, nie było wytworzonych zwyczajów. Mianowicie wynikały nieporozumienia między nowymi a starymi żupnikami, do kogo z nich mają należeć remanenty soli wydobytej, a nie isprzedanej jeszcze w momencie zmiany żupników. Z drugiej strony okazało się, że król i państwo padają pastwą spekulacji, tracąc wiele na dzierżawie, ugodzonej na zbyt niski czynsz dzierżawny. Oto w r. 1368 za pewną sumę, która królowi wydała się wystarczająca wedle przedstawień oferenta, wydzierżawił król saliny, lecz rzekomy dzierżawca bynajmniej nie myślał sam się zajmować skomplikowanym przedsiębiorstwem, na którym się może nie znał nawet, więc natychmiast odstąpił dzierżawę komu innemu za wyższą cenę, ten os Starod. prawa poi. poron,, t. I, s. 217 - 224. 550 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego trzeciemu, trzeci czwartemu, i wskutek tej spekulacji, dokonanej w ciągu tygodnia, okazało się, że król i państwo zostało zbyte za niską sumę dzierżawną, zostało wprost okpione, skoro przedsiębiorstwo to było tak rentowne, że łatwo w ciągu tygodnia znaleźli się inni kapitaliści, którzy ofiarowali o wiele wyższe sumy, a i tak byli pewni dużego zysku z dzierżawy. To właśnie smutne doświadczenie skłoniło Kazimierza do ustawowego uregulowania sprawy zarządu żup soli, by na przyszłość wykluczyć możność oszukiwania państwa przez niesumiennych dzierżawców czy zarządców oraz by temu państwu zabezpieczyć stały i pewny, o ile możności, jak najwyższy dochód. Taka jest geneza tej ordynacji z r. 1368. Spisano w niej zwyczaje stare; król nic nie ujął ani nie dodał, lecz kazał spisać dawny sposób zarządu, tj. ,,veram, bonam, antiąuam consuetudinem", jako część pozytywną zaś wydał szereg zakazów nowych i ograniczeń „propter malam consuetudinem evitandam". Ordynację na specjalny rozkaz króla ułożyła jego rada dostojników duchownych i świeckich wraz ze sztabem rzeczoznawców, tj. dawnych żupników, jacy jeszcze tylko żyli, sztygarów, bergmistrzów i innych pracowników zupnych, którzy zaprzysięgali swe zeznania. Najważniejsze zarządzenia i reformy są następujące: ponowne wywłaszczenie tych, którzy mieli lub rościli sobie jakiekolwiek prawa do dochodów pieniężnych czy w soli z żup w Bochni i Wieliczce. Król polecił spisać kilka instytucji 'kościelnych i osób prywatnych, których prawa uznał za udowodnione, i tym polecił dalsze wypłacanie ich poborów przez żupników. Unieważnił zaś okazane przez kasztelana krakowskiego Jana Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 551 z Tarnowa i jego brata Rafaela dokumenty na 60 gr tygodniowo, podobnie jak inne, i zarządził, że odtąd po wsze czasy nikt prócz zapisanych w regestrze osób i kościołów nie ma mieć prawa do jakiegokolwiek czynszu w żupach pod karą gardła i konfiskaty dóbr. Już przedtem — mówiąc o owej „egzekucji dóbr" za Kazimierza Wielkiego — wspomniałem o analogii, jaką ona ma w innej działalności tego władcy. Tu właśnie widać tę samą akcję kontroli tytułów własności w zakresie dochodów zupnych, widać, że kontrolowano dokumenty, że je nawet unieważniano. Było to — jak około r. 1275 — ponowne wywłaszczenie na rzecz państwa, celem przywrócenia prawnej i gospodarczej jednolitości żup i uczynienia z nich źródła wyłącznie państwowego dochodu. Równocześnie zniósł Kazimierz Wielki wszelkie prawa swych urzędników i rycerstwa do noclegu i gościny w żupach. Różni wojewodowie i kasztelanowie oraz inni dostojnicy zajeżdżali zwyczajowo do żup, kazali się obficie podejmować, a żupnik nie śmiał odmówić, dawał czego żądano, ale potem w rachunku wykazywał królowi te wydatki, z czego okazywało się, że dochody państwa zmniejszyły się, bo je wyjedli i wybrali różni dygnitarze. Król tę zgubną dla skarbu państwa praktykę przerwał energicznym wystąpieniem przeciw wojewodzie krakowskiemu Nieorzy, a wybuchnąwszy gniewem, nie chciał go przez dwa miesiące dopuścić przed swe oblicze. Przywrócił go wreszcie do łaski ma prośby innych, ale w ordynacji tej zakazał żupnikom pod karą gardła na wieczne czasy podejmować kogokolwiek na koszt króla i dostarczania mu żywności, siana itp. I to zarządzenie, cofające zwyczaj niekorzystny dla skarbu państwa, miało wyraźną intencję zapewnienia 552 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego państwu nienaruszalnego maksimum dochodu z żup bocheńsko-wieliekich. Ordynacja pojmuje obie kopalnie jako jedną całość prawnoadministracyjną i gospodarczą w tym sensie, że zawsze razem mają być dawane w zarząd „do wiernych rąk" lub dzierżawione jednostce czy też jednej spółce dzierżawców, płacących i odpowiedzialnych za całość. Ustalono wysokość sumy dzierżawnej, jako minimum na 18 000 grzywien, określając, jaką monetą suma ta ma być płacona. W związku z tymi dokładnymi przepisami określono cenę każdego gatunku soli, należy-tości służby zupnej, płace robotników i górników, by w ten sposób ustalić koszty produkcji i wyznaczyć granice uprawnionego zarobku dzierżawcy. Równocześnie ustalono cyfrę górników-kopaczy na 60 w każdej kopalni, bo tylko na gruncie ustalonych rozmiarów produkcji i cen pracy mogła być na stałe spetryfiko-wana suma dzierżawna dla przyszłych dzierżawców, prowadzących produkcję w tych samych stale i na zawsze ustalonych warunkach. Osobny ustęp objął obowiązki i warunki wiążące dzierżawcę, osobny zaś określił stanowisko rządcy ,,do wiernych rąk". Obu obowiązywał przepis, że cała gotówka pieniężna, o ile nią król inaczej nie zadysponuje własnymi asygnatami, ma być oddana do skarbu. I tu więc widać tę samą — co poprzednio — dążność do ugruntowania centralnego ogólnopaństwowego skarbu i skierowania doń wszelkich wpływów pieniężnych. I w tym punkcie rachunki podskarbiego Hinczka z lat 1393 - 1395 potwierdzają istotnie, że sumy pieniężne przelewali żupnicy do skarbu na ręce podskarbiego, ratami nieregularnymi, wedle tego, w jakim tempie Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 553 pieniądze gromadziły się w żupach, zależnie od większego lub mniejszego popytu na sól69. Poza tym została ustalona w ordynacji cała organizacja władz zupnych, opisane prawa i kompetencje podkomorzego, jako zastępcy króla w sprawach zupnych, prawa i obowiązki żupników, sztygarów, berg-mistnzów i wszystkich kategorii personelu roboczego i pomocniczego zajętego w żupach. Cały szereg przepisów unormował handel solą w sposób niezmiernie charakterystyczny, tak dla epoki w ogóle, jak i dla polityki gospodarczej i handlowej Kazimierza Wielkiego, której trochę uwagi poświęcę później osobno. Zasługa Kazimierza Wielkiego w dziejach salin bocheńsko-wieliekich streszcza się zatem w następujących punktach: 1) rozszerzenie kopalń i zwiększenie produkcji soli przez wybicie nowych, co najmniej trzech szybów; 2) unormowanie prawnej i gospodarczej organizacji żup ordynacją pisemną, umożliwiającą przestrzeganie raz zaprowadzonego ładu i porządku; 3) zabezpieczenie interesów finansowych państwa w zakresie dochodów zupnych, i to tak ową radykalną akcją wywłaszczeniową, równoległą do „egzekucji dóbr", jak i przepisami ustalającymi wysokość dochodu zupnego i jego zużycie racjonalne przez przekazanie do skarbu centralnego; 4) uregulowanie sprawnego rozwożenia soli po kraju oraz za granicę przepisami o handlu solą. Szczególna zapobiegliwość króla około reorganizacji majątków ziemskich państwa oraz salin bocheńsko--wielickich zrozumiała jest sama przez się, bo wobec wielkich i coraz większych potrzeb państwowych trzeba było się starać o konieczne na ich pokrycie dochody. Ale tym bardziej stanie się ona zrozumiała, gdy on Rachunki dworu króla Władysława Jagiełły, s. 143 -155, 195. 554 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego się przyjrzeć bliżej dziedzinie podatków i innych świadczeń ze strony społeczeństwa na rzecz państwa. Oto w tym zakresie trwająca już od dwóch wieków, a obecnie niesłychanie przyspieszona ewolucja dziejowa, pozbawiała państwo jego znacznych dawniej dochodów i w nie dającym się powstrzymać biegu zdążała do zupełnego niemal wysuszenia tego źródła dochodu, jakie stanowiły podatki i różne opłaty na rzecz państwa. Skąpe tylko mamy ślady prób Kazimierza Wielkiego, by temu procesowi dziejowemu ile możności przeciwdziałać; w zasadzie on swą działalnością gospodarczą, owym gorliwym wypełnianiem ówczesnego „programu gospodarczego" w odniesieniu do rolnictwa, przyspieszał tę ewolucję i przygotowywał ten jej epilog, jaki ona znalazła w parę lat po jego śmierci w przywileju koszyckim z r. 1374. Cóż to za ewolucja i na czym ona polegała, jakie jej znaczenie dla stosunków gospodarczych? Mam na myśli przywileje immunitetowe z jednej strony, z drugiej zaś przywileje, których istotą było przelanie na jednostki i instytucje pewnych praw, jakie dawniej służyły tylko monarsze, zastrzeżone na jego wyłączną własność, tzw. iura regalia. Immunitety, wyjmując całe olbrzymie nieraz terytoria, nawet po paręset wsi liczące, wraz z ludnością spod władzy państwa, przenosiły równocześnie na uprzywilejowaną instytucję czy też jednostkę dotychczasowe prawa monarchy do poboru świadczeń o charakterze prawnopublicznym, które też na skutek tego zamieniały się na prawnoprywatne. Immunitet podatkowy, czyli skarbowy pozbawił skarb książęcy tych podatków, jakie ta ludność płaciła dotąd, i tych służb, jałrie pełniła dotąd na rzecz państwa. Immunitet zno- Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 555 wu sądowy powodował pod względem gospodarczym tę szkodę dla państwa, że ikary sądowe, dochodzące nieraz istotnie dużej wysokości grzywien srebra, wpływały odtąd do kieszeni właściciela tych wsi, np. arcy-biskupstwa gnieźnieńskiego, a skarb książęcy przestawał się zasilać z tego źródła. Tak wygasały wpływy z podatków i z kar sądowych. Pozbawiony możności korzystania z usług ludności podczas podróży po kraju, nie mogąc też pobierać tzw. stanu czy też narzazu itp., czyli artykułów żywnościowych dla siebie i dworu, musiał monarcha — w miarę zagęszczania się wsi obdarzonych immunitetem — w coraz większym stopniu pokrywać swe potrzeby konsumpcyjne z innych źródeł dochodu, więc oczywiście przede wszystkim z własnych domen państwowych. Co się tyczy owych „iura regalia", to również coraz liczniejsze nadania, np. praw łowiectwa i rybołówstwa, różnym właścicielom ziemskim na ich majętnościach ograniczały i uszczuplały dotychczasowe uniwersalne uprawnienia monarsze, redukując je prawie wyłącznie tylko do lasów państwowych. Dochody, nieraz zapewne znaczne, z futer upolowanych szlachetnych zwierząt zostawały drogą tych nadań rozdzielone między społeczeństwo z niepowetowanym uszczerbkiem dla skarbu książęcego. Dawne prawo targu, prawo karczmy, prawo młyna, prawo wyrębu i sprzedaży mięsa itp. przestały już w XII w. być wyłącznym uprawnieniem monarchy, a drogą coraz częstszych nadań powstawały targi prywatne, karczmy, młyny i jatki mięsne prywatne. Przemiana tych targów, które znajdowały się na gruntach państwowych w miastach na prawie niemieckim, pociągała za sobą jako nieuniknioną konsekwencję przejście także istniejących tamże i nowo 556 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego budowanych karczem, młynów i jatek w ręce wójta czy też później rady miejskiej. Przywileje na zakładanie własnych mennic i bicie prywatnej monety oraz przyznanie klerowi dziesięcin z państwowej monety uszczupliło dotkliwie dochody państwa z regale menniczego. Pozwolenie prywatnym właścicielom czy też przedsiębiorcom na eksploatację minerałów, które pierwotnie w całym kraju stanowiły wyłączną własność państwa, uszczupliło znowu dochody z regale górniczego. Państwu pozostały tylko saliny bocheńsko--wielickie i nieznaczne opłaty z tych kopalń kruszcowych, gdzie zastosowano system gwarecki, pozostawiający monarsze tylko Vii część dochodu. Tak we wszystkich dziedzinach traciło wszechpotężne niegdyś państwo pierwszych Piastów swoje dochody, umniejszając swe środki materialne. Była to nieunikniona w danych warunkach ewolucja emancypacji społeczeństwa spod wszechwładzy pierwotnego państwa, ewolucja właściwa też wszystkim innym krajom tego samego zasięgu kulturalnego zachodniej Europy. U nas zaczęła się ona może już pod koniec XI w., na pewno trwała i potężniała w XII, a w XIII w. poczęła osiągać punkt kulminacyjny w niektórych terytoriach, zaś w XIV w. osiągnęła maksimum swoje też pod względem terytorialnej rozciągłości. Motorem tej ewolucji był immunitet, który właśnie w obrębie XIII w. już doprowadził w latyfundiach biskupich do niemal zupełnego wyrugowania władzy książęcej i do niemal zupełnego uwolnienia ich od jakichkolwiek materialnych świadczeń na rzecz państwa. Jak długo immunitet był nadawany tylko instytucjom kościelnym i zwłaszcza najpotężniejszym z nich biskupstwom w pełnych rozmiarach, tak długo nie- Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 557 bezpieczeństwo dla skarbu państwa nie było groźne jeszcze, choć straty mogły być znaczne. Ale właśnie w XIII w. rozpoczął się na szeroką skalę ruch, który w rezultacie uczynił zdobycze immunitetowe udziałem całego społeczeństwa, tj. warstw posiadających ziemię, więc całego rycerstwa i kleru. Ruch ten to znana nam już kolonizacja na prawie niemieckim. Jak wiadomo — lokacja wsi, czy też jej przeniesienie na prawo niemieckie, mogło dojść do skutku na gruncie wprzód udzielonego immunitetu; zwolnienia immunitetowe, tak w zaikresie skarbowym, jak i sądowym, były niezbędnym warunkiem wstępnym do każdej lokacji. Z drugiej strony owa „consuetudo Theutonica" i „mos Theutonicorum" wymagały, by łowiectwo i rybołówstwo na gruncie wsi było udziałem sołtysa i kmieci oraz by młyn, karczma, jatki rzeźnicze, piekarskie .czy kuźnie itp. były własnością sołtysa. Zatem lokując wieś na swoim gruncie, czy też pozwalając szlachcicowi lub duchownemu lokować taką wieś na prawie niemieckim, musiał monarcha drogą immunitetu zrzec się podatków i posług ludności oraz płaconych przez nią kar sądowych, musiał też zrzec się swego regale karczmy, łowiectwa, rybołówstwa, jatek etc. Łatwo było zrzec się ich we wsiach, które dopiero miały być założone, ale we wsiach przenoszonych na prawo niemieckie, gdzie karczma czy młyn już istniały, strata była bezpośrednia. A jednak tyle dopatrywano się i tyle znajdowano korzyści pośrednich i może bezpośrednich w tych lokacjach, że ten „program gospodarczy" meliorationis status terrae przez osadnictwo na prawie niemieckim był wykonywany z chęcią, bez przymusu, niekiedy z energią i zapałem. Przez udzielanie pozwoleń na lo- 'iBPhts 558 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego kacje ogółowi szlachty i duchowieństwa stracił monarcha i jego skarb wszystkie niemal dawniejsze dochody podatkowe i sądowe ze wsi prywatnych i wszystkie dochody z niektórych regaliów. W ten sposób immunitet w postaci czystej, bez związku z lokacjami,, osiągnął największe możliwe pogłębienie już w XIII w., zaś w związku z kolonizacją doznał rozszerzenia terytorialnego na całą własność prywatną świecką i duchowną w XIV w. Kazimierz Wielki zaprzęgną! całą swą energię w służbę tego programu osadniczego. Setki lokacji wsi i miast pochodzą wprost od niego lub też jego monarszemu zezwoleniu zawdzięczają swój początek. Pracując w ten sposób nad „melioratio status terrae", wiedział to Kazimierz i dostrzegał wyraźnie, że równocześnie pozbawia się osobiście wielu prac i posług ze strony ludności, a skarb swój ogołaca z wielu dochodów. Rozumiał jednak, że tak jest dobrze, że taki jest spontaniczny bieg rozwoju społecznego i gospodarczego,, a wyschłe źródła dochodu skarbowego zostaną zastąpione przez inne, jak czynsze pieniężne od kmieci* a cła od kupców wzrastających świetnie miast. Toteż nie przeciwdziałając w zasadzie rozwojowi owych stosunków, starał się jednak w tych dziedzinach, gdzie to bez wstrząśnień było możliwe, zatamować dotychczasowy bieg rzeczy, a to albo prawnie, a więc drogą ustawodawczą, albo faktycznie, przez: spełnianie pewnych praw, których przodkowie jego w immunitetach się zrzekli. Mianowicie możemy to zaobserwować: 1. W zakresie regale menniczego. W okresie poprzednim parę miast i klasztorów i kilku biskupów uzyskała przywileje na bicie własnej monety. Kazimierz Wielki Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 559 wydał wprawdzie jeden taki przywilej na rzecz miasta Bydgoszczy w r. 1346, ale w przeciwstawieniu do wszystkich dawniejszych przywilejów zastrzegł, że „census tamen sive fructus de moneta ipsa proveniens ad nos ex toto et successores nostros pertinebit"70. Miasto miało wygodę z własną monetą, ale dochody mennicze miały w całości iść do skarbu królewskiego. Przy tym jest to dokument z r. 1346, więc z czasu przed ustawodawczymi pracami Kazimierza. W ustawodawstwie zaś została proklamowana zasada, że skoro jest jeden monarcha, to i w kraju winna obowiązywać jedna moneta, mianowicie królewska. Dawne przywileje nie zostały tu expressis verbis odwołane i unieważnione, ale taki jest istotny sens tego postanowienia, które wyraźnie tylko wyklucza z obiegu obcokrajowe monety. Istotnie za Kazimierza Wielkiego funkcjonowały tylko państwowe mennice, głównie w Krakowie i Poznaniu, zaś dawne prywatne zdaje się zostały zamknięte. Równocześnie zaś bez żadnego formalnego aktu odwoławczego, ale zapewne nie bez przyczynienia się króla do tego świadomie i celowo, wygasło dawne prawo biskupów do dziesięciny menniczej. Zatem regale mennicze i dochody zeń płynące zdołał Kazimierz przywrócić do pierwotnego stanu, utwierdzając wyłączne uprawnienia państwa w tej dziedzinie. 2. W zakresie obowiązku służby wojennej i pomocniczych robót dla celów obrony państwa też da się zauważyć owocna działalność Kazimierza. Wobec zupełnego niemal uwolnienia dóbr rycerskich od podatków, tak, że ta wolność wraz z prawem do poboru 70 Kodeks dyplomatyczny Polski, i A. M u c z k o w s k i, t. II, nr 496. wyd. 560 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 561 główszczyzny za poddanego kmiecia stała się synonimem iuris militaris, zaakcentował Kazimierz w swym ustawodawstwie zasadę, że służbę wojenną winien każdy rycerz pełnić „secundum ąuantitatem bonorum", tj. proporcjonalnie do swej zamożności. Zatem poza obowiązkiem osobistego stawiennictwa ciążyła na każdym szlachcicu konieczność dostarczenia ze sobą większej lub mniejszej ilości ludzi zbrojnych, lub pomocy wojennej w koniach, wozach etc. Niestety, znając samą zasadę, nie znamy stopy opodatkowania w tym względzie, tj. nie wiemy, ile np. miał przyprowadzić ze sobą zbrojnych właściciel jednej lub pięciu czy dziesięciu wsi71. Poza tym wiemy, że wbrew nieraz dawniejszym zwolnieniom immunitetowym pociągał Kazimierz ludność duchowną i świecką do pomocy w budowie lub naprawie grodów, zwłaszcza granicznych. Zatem w sposób faktyczny ratował pewne prawa państwowe, których jego poprzednicy się lekkomyślnie nieraz zrzekali. Ponadto wiemy o innej jego chwalebnej i rozumnej akcji prawodawczej, która miała na celu ochronę gospodarstwa krajowego przed spustoszeniem i stratami, jakiego mogło ono doznawać od własnego nawet rycerstwa, ciągnącego na punkty zborne na wyprawę. Ustawa uniwersalna, znana z późniejszej kopii, nie zużytkowana dotąd naukowo, a ciekawa, jako wyraz troski króla o dobór poddanych i kraju oraz jako najstarsza taryfa cen maksymalnych artykułów żywności rekwirowanych przez wojsko, wydana w każdym razie po statutach z r. 1347, zabraniała bezwzględnie do- 71 Wcześniejsze zarządzenia w tej sprawie odnośnie do Śląska por. Uber fundationis claustri S. Marlae Vlrginis in Helnrlchoto, wyd. G. S t e n z e 1, Breslau 1854, s. 109, przyp. 202, gdzie też dalsze odnośniki, oraz s. 116 (przj/p. autora). magania się przez rycerstwo stacji w domach czy dworach, czy nawet budynkach gospodarczych, a nakazywała noclegowanie pod gołym niebem na polach i w lasach. Gdy ustawodawstwo partykularne dopuszczało jeszcze pobranie paszy dla koni za darmo od ludności, to ta ustawa uniwersalna zawiera cennik bydła rzeźnego, drobiu, zboża i owsa dla koni, wskazując ceny, których ludność ma prawo się domagać i które muszą jej być przez wojsko zapłacone. Zabezpieczono więc wojsku zaopatrzenie się w żywność po niewysokiej cenie, ludność zaś ochroniono przed wyzyskiem i nadużyciami ze strony nie zawsze karnego, a skłonnego do rekwirowania żywności wojska72. Zwróciłem już uwagę na rozwój immunitetowych ograniczeń praw podatkowych króla, skutkiem których coraz to szersze przestrzenie kraju z setkami wsi kościelnych i szlacheckich przestały całkowicie lub prawie całkowicie płacić na rzecz skarfou podatki pieniężne i daniny w naturze oraz przestały świadczyć na rzecz monarchy te różne posługi, które dawniej tytułem ius ducale obowiązany był odrabiać ogół ludności wiejskiej. Dokonywała się obecnie w przyspieszonym tempie ewolucja pozbawiająca państwo ogromnej części jego dotychczasowych dochodów. Tym koniecz-niejsze było zwiększenie rentowności własnych domen państwowych, własnych kopalń etc, którym tyle troski i pracy poświęcił Kazimierz Wielki. Ale i w zakresie podatkowych praw państwa oraz dochodów z tzw. regaliów usiłował Kazimierz ratować, co się tylko da, dla skarbu państwowego, usiłował jak gdyby płynąć 72 Polskie ustawy i artykuły wojskowe od XV do XVIII wieku, t. wyd. S. Kutrzeba, „Archiwum Komisji Historii Wojskowej", (Nr) 3, Kraków 1937, nr 2, odnośny edykt Kazimierza Wielkiego znajduje się tu w zatwierdzeniu Kazimierza Jagiellończyka z 1457 r. 36 — Polska piastowska 562 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 563 pod prąd i odwracać względnie cofać dokonaną już ewolucję dziejową, tam gdzie to było jeszcze możliwe. Zwróciłem uwagę na takie nawroty w zakresie regale menniczego i na próby ratowania praw państwa w zakresie świadczeń wojennych ludności. Czynił to Kazimierz Wielki częściowo drogą ustawodawczą, częściowo via facti, więc nie wydając nowych przywilejów menniczych, kasując dawniej wydane, pociągając szlachtę nie tylko do osobistej służby wojennej, ale do dostarczania uzbrojonych żołnierzy „secundum ąuanti-tatem bonorum", proporcjonalnie do ilości posiadanego majątku. Również w zakresie uprawnień króla do podatków i świadczeń ludności da się stwierdzić niezwykle interesująca działalność tego monarchy. Ciekawsze to, że odmiennie przedstawiają się jego dążności w pierwszej połowie panowania, a odmiennie skrystalizował się program Kazimierza Wielkiego w tej dziedzinie pod schyłek jego rządów. Niestety są to tylko okruchy wiadomości i to zawarte w jednym tylko dokumencie Ludwika Węgierskiego 73, częściowo zaś dopiero w Dziejach Polski Długosza7i. Że jednak Długosz nie jest zbyt odległy od czasów Kazimierza Wielkiego i wiadomości swe podaje w sposób zupełnie precyzyjny, nie zaś jako domniemanie czy pogłoskę, wydaje się, że można i należy mu zaufać w tym przypadku. O pewnych najwcześniejszych zarządzeniach podatkowych Kazimierza Wielkiego dowiadujemy się mianowicie nieco z przywileju budzińskiego z r. 1355. Chodziło w nim — jak wiadomo — o ubezpieczenie 73 Przywilej budzlński z 1355 r., Kod. kat. krak., t. I, nr 201. 74 J. Długosz, Historiae Poloniae, wyd. A. Przeździecki, t. III, Opera orania, t. XII, s. 353, 377. jeszcze za życia Kazimierza Wielkiego następstwa po nim Ludwikowi Węgierskiemu. Za zgodę na ten układ dynastyczny społeczeństwo polskie zażądało dla siebie pewnych ustępstw i gwarancji. Gwarancje wydane zostały stanowi szlacheckiemu i duchownemu, ale dla ich wsi wraz z ludnością, zatem i ludność wieśniacza, pozbawiona praw politycznych, objęta jednak została gwarancjami zawartymi w tym przywileju. Miasta były wówczas czynnikiem nie tylko gospodarczo silnym, ale i politycznym, zatem też zostały uwzględnione w tym układzie. Otóż pierwsza gwarancja dotyczyła podatków. Ludwik zobowiązał się na wypadek objęcia rządów w Polsce, że zadowoli się jedynie poborem tych podatków, jakie ludność Polski zwykła od dawna płacić („con-suevit solvere ab antiąuo"), i tymi dochodami, które „ad cameram regiam" i „ad ius regale" od dawna należały. Rezygnuje zaś i zobowiązuje się nie pobierać nigdy jakichkolwiek wyższych opłat czy też podatków. I tu dowiadujemy się, że z pewnych uzasadnionych powodów Kazimierz Wielki przed r. 1355, podobnie jak i przedtem jego ojciec Władysław Łokietek wymogli wielokrotnie od rycerstwa, a zwłaszcza od duchowieństwa i od ludności zamieszkałej we wsiach szlacheckich i duchownych oraz od miast, znacznie wyższe od zwyczajowych podatki „ultra consuetam et solitam libertatem". Przyrzekając wstrzymanie się od takich poborów, zabezpieczył sobie tylko Ludwik możność pobrania od samych jedynie miast wyższego podatku w razie nadzwyczajnej potrzeby, ale i w takim razie pobór będzie mógł się odbyć nie drogą przymusową, lecz za zgodą i dobrą wolą miast. Oczywiście pośredni przymus mógł być wywarty przez Ludwika 564 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 565 na miasta, które przecież bezinteresownie na pewno by się nie składały; uzyskały one tylko gwarancję, że pobór nie będzie wymuszony zbrojną egzekucją. Dalsze gwarancje dotyczyły obowiązku stanu, czyli tzw. stacji królewskich. Ludwik zobowiązał się, zapewne w odróżnieniu od praktyki stosowanej jeszcze przez Kazimierza, że wbrew woli właścicieli majątków ziemskich nigdzie się nie zatrzyma, tylko w królew-szczyznach, i zatrzymawszy się niczego nie będzie dla siebie żądał. W razie gdyby z konieczności musiał stację odbyć w dobrach prywatnych, to żywność i wszelkie inne potrzeby swoje i dworu opłaci własnymi pieniędzmi, pokryje własnym kosztem. Straty poniesione przez rycerstwo na wyprawach poza granice kraju pokryje też funduszami ze swego skarbu. Te trzy gwarancje: co do podatków, co do stacji i co do odszkodowania za zagraniczną służbę wojenną, stanowią treść przywileju budzińskiego. Jest on jakby tymczasowym szczeblem w ewolucji dziejowej, jakiej podlegały świadczenia społeczeństwa polskiego na rzecz własnego państwa i monarchy, a których następnym szczeblem epokowego znaczenia jest przywilej koszycki z r. 1374. Zamyka on cały poprzedni rozwój dziejowy, którego ostatnią fazę stanowiły rządy Kazimierza Wielkiego, zarazem okres największego nasilenia i najszybszego tempa tych przemian. Jakkolwiek chronologicznie wybiega ten przywilej poza granice panowania Kazimierza Wielkiego, to jednak, ponieważ był w ogromnej mierze rezultatem właśnie jego rządów, rzeczowo więc do nich należy i trzeba go bliżej rozpatrzeć, by zrozumieć należycie i ocenić rolę Kazimierza Wielkiego w tej dziedzinie działalności państwowej. Pod względem warunków badania historycznego zachodzi tu więc sytuacja podobna do omówionej już sprawy tzw. restytucji. W tej formie ta sprawa resty-tucyjna wypłynęła i doczekała się częściowego załatwienia za rządów Ludwika, ale była rezultatem działalności Kazimierza Wielkiego. Poznaliśmy ją w znacznej mierze z kroniki Janka z Czarnkowa, od której wypadło się następnie cofnąć w głąb aż do początków panowania Kazimierza Wielkiego w poszukiwaniu owych rzekomych iniustae ablationes, które się okazały rewindykacjami majątków państwowych. I obecnie należy wyjść od kroniki Janka z Czarnkowa, która dość szczegółowo omawia dzieje przywileju koszyckiego i dalszy rozwój tych samych zagadnień, które w tym przywileju znalazły tylko częściowe rozwiązanie, bo tylko w odniesieniu do jednego stanu, mianowicie do szlachty. Gdy w r. 1374 król Ludwik zażądał od szlachty i duchowieństwa opłaty poradlnego, spotkał się z powszechnym oporem obu tych stanów, które powołały się na zwolnienie od opłat tego rodzaju podatków przywilejem otrzymanym już od samego Ludwika; prawdopodobnie chodziło tu o przywilej bu-dziński, który w tym duchu wykrętnie tłumaczono jako generalne zwolnienie od poradlnego na równi z innymi ciężarami. Po dłuższych pertraktacjach zgodził się król zrzec wszelkich podatków, prócz poradlnego w wysokości 2 groszy od łanu kmiecego, za cenę unieważnienia aktu budzińskiego, przyznającego następstwo w Polsce tylko jego męskim potomkom. Obecnie uznano prawa córek do następstwa na tron Polski, uzyskując żądane ustępstwo podatkowe w przywileju koszyckim75. 75 Kod. Wpolski, t. III, nr 1709. _*.' S66 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego Ale należy pamiętać, że to tylko szlachta świecka uzyskała ten przywilej, zaś arcybiskup z całym duchowieństwem, powołując się na dawno nabyte wolności immunitetowe od podatków, sprzeciwił się nawet tak obniżonemu podatkowi, który miał być pobierany „in signum dorniinii", a więc jako zewnętrzna oznaka podległości wobec króla. Król, licząc się z wpływami wyższego duchowieństwa, które zabroniło swym kmieciom opłaty poradlnego, nie przedsięwziął środków przymusowych, ale pozwolił sobie na ich użycie wobec niższego duchowieństwa zakonnego, zmuszając kmieci [klasztornych do uiszczania aż 24 groszy z łanu za jeden rok do skarbu królewskiego. Janko z Czarnkowa cierpką przy tym czyni uwagę, że biskupi — mimo że ich statuty synodalne potępiały opłatę poradlnego — nie przyszli z pomocą klasztorom76. Co prawda statuty tej treści nie są znane. Wobec ponownego żądania w r. 1377 zgodziło się duchowieństwo na wojnę z Litwą wypłacić królowi podatek w wysokości 8 groszy od łanu kmiecego, co uczyniło sumę 200 grzywien groszy (zatem od 1200 łanów w dobrach duchownych, co na pewno nie stanowiło ich całości, lecz tylko drobną część). W następnym, 1378 r., ponownie zażądał Ludwik poradlnego od duchowieństwa, obniżając jego wysokość do 6 groszy z łanu, ale równocześnie grożąc egzekucjami i podwyższeniem podatku. Obok pieniężnego poradlnego domagał się też po ćwiertni owsa i po 3 korczyki żyta od łanu z obowiązkiem dostawy do spichrzów królewskich. Uproszony przez episkopat o pośrednictwo książę Władysław Opolczyk wyjednał zwłokę paromiesięczną, którą kler zużył na narady w tej sprawie i wysłanie specjalnej 76 Kronika Janka z Czarnkowa, § 23. Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 567 delegacji do króla z prośbą, by zachował Kościół polski przy dawnych wolnościach. Ludwik na razie zaniechał ściągania poradlnego, ale nie chciał się zgodzić na zupełną wolność dóbr kościelnych od wszelkich podatków, domagając się, by ustalić wspólnie pewną wieczyście obowiązującą kwotę, którą kościoły będą rocznie płacić skarbnikowi królewskiemu z każdego łanu ziemi77. Do ugody nie dochodziło i np. w r. 1381 w ziemi dobrzyńskiej ściągnięto przymusowo z każdego łanu kmiecego w dobrach biskupich i kapitulnych po 24 groszy, tj. tyle, ile poprzednio pobrano od klasztornych majątków 78. W tych warunkach, gdy się okazało, że król nie ustąpi w zupełności, czyli że nie da się przeprzeć zasada zupełnej wolności kościoła od podatków, nie może nas zdziwić skłonienie się decydujących czynników kościelnych do koniecznego kompromisu, choć równało się to odstępstwu od zasady nienaruszalności praw raz już przez kościół nabytych; ale wolno się zdziwić, że właśnie organizacja tak zwarta i karna, jak ówczesny kościół, nie zdobyła się na jednakie, solidarne stanowisko w tej sprawie; !bo oto niektórzy z biskupów na własną rękę, nawet bez zgody swych kapituł, zgodzili się na ostateczne minimalne żądania króla zapłacenia po 2 grosze z łanu, podczas gdy inni wytrwali na dawnym zasadniczym stanowisku, które jednak nie dało się już dłużej utrzymać wobec złamania solidarności organizacyjnej, osłabiającego znaczenie kościoła i duchowieństwa jako stanu, w walce o swoje prawa z królem. Pierwszy zawarł z królem kompromis w sprawie poradlnego arcybiskup gnieźnieński Jan bez zasięgania 77 Tamże, § 33 1 39. 78 Tamże, § 48. 568 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego zgody kapituły, nakazując jego zapłatę podwładnemu sobie klerowi swej diecezji, oraz biskup krakowski Zawisza i poznański Mikołaj. Nie szczędził im też gromów oburzenia Janko z Czarnkowa, który w całej pełni solidaryzował się z oporną bezwzględnie częścią duchowieństwa i odstępstwo tych trzech biskupów od programu wolności kościelnej napiętnował dosadnie, uważając dość rychłą śmierć biskupa Zawiszy i Mikołaja Kurnika poznańskiego za karę bożą za ich zgodę z królem 79. Zachował się akt Ludwika w tej sprawie, wydany 30 XI 1381 dla biskupstwa poznańskiego. Okazuje się już z niego od razu, jaką szkodę poniosło duchowieństwo z powodu braku solidarności w stosunku do żądań państwowych: oto gdy szlachta jako stan uzyskała przywilej ziemski jeden dla wszystkich, to duchowieństwo nie dostało takiej generalnej gwarancji swych praw i przywilejów, lecz każde biskupstwo z osobna musiało się indywidualnie starać o akt królewski, będący zatem przywilejem jednego biskupstwa, a nie całego duchowieństwa polskiego80. Zachowany przywilej dla katedry poznańskiej przekonuje, o ile to ponadto okazało się niekorzystne dla kleru. Oto nawet nie zrównano duchownych jednej diecezji co do ich uprawnień, lecz część świeckiego duchowieństwa obciążono mniej, a część zakonną znacznie dotkliwiej na rzecz skarbu państwa. Kler świecki diecezji poznańskiej został mianowicie zrównany ze szlachtą pod względem obowiązku podatkowego, tzn. ,,in signum dominii" miał płacić po 2 grosze rocznie ,,de ąuolibet manso possesso", ,,a ąuolibet Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 569> cmethone, prout cmethoines nobilium dant et assig-nant"; to zrównanie ze szlachtą dotyczyło też zupełnej wolności od opłat na rzecz notariuszów i poborców królewskich, ściągających ten podatek. Nadto zastrzegł sobie król prawo do obowiązkowego od całego duchowieństwa wraz z klasztorami subsidium charitativum w razie generalnej wyprawy wojennej oraz ślubu w rodzinie królewskiej i uroczystości koronacyjnej. Ludność zaś poddana klasztorów diecezji poznańskiej miała płacić po 4 grosze od łanu, a nadto dostarczać corocznie ćwiertnię żyta i ćwiertnię owsa do-spichrzów królewskich oraz odrabiać robociznę rolną na rzecz najbliższego folwarku królewskiego w ilości dwu dni rocznie, tj. jeden dzień na wiosnę do orki i siewu, drugi dzień w lecie do żniwa i zwózki do stodoły folwarcznej. Z całą dokładnością dołączono zapewnienie, że nic ponadto nie ciąży już na dobrach kościelnych na rzecz państwa. Zwracam uwagę na to dlatego, że późniejsze obowiązki dostarczania stacji królowi oraz podwód powstały najwidoczniej już za Jagiełły, co potwierdzają też i bezpośrednie wiadomości źródłowe 81, i były już ponownym naruszeniem tych przywilejów, nie zastrzegających królowi prawa do stacji i podwód. Ze względu, że wedle wyraźnej wzmianki u Janka z Czarnkowa złożyli królowi „litteras submissionis" obok biskupa poznańskiego także — i to jako pierwsi — arcybiskup gnieźnieński i biskup krakowski oraz wraz z biskupem poznańskim otrzymali w zamian przywileje od króla 82, zatem musimy przyjąć, że prawdopodobnie jednobrzmiące z poznańskim istniały przy- Tamże, § 55. Kod. Wpolski, t. III, nr 1795. 81 Starod. prawa poi. porań., t. II, nr 2971. 82 Kronika Janka z Czarnkowa, § 55. '.V>Vv.-.> 570 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 571 wileje dla diecezji gnieźnieńskiej i krakowskiej, lecz nie dochowały się do' naszych czasów. Na gruncie tych ©gólnodiecezjalnych przywilejów mogły się starać poszczególne instytucje kościelne o osobne ich egzemplarze dla siebie, by w razie potrzeby zasłonić się nimi przed nadmiernymi żądaniami poborców królewskich. 1 istotnie zachowało się 6 egzemplarzy tego przywileju, wydanych dla sześciu (klasztorów małopolskich. Są one ściśle jednobrzmiące z poznańskim i między sobą, co dowodzi, że na tej samej opierały się podstawie i pod jedną zostały wydane datą w listopadzie 1381. Wynika też stąd, że istotnie diecezja krakowska, choć jej ogólny przywilej nie zachował się, jednak wraz z poznańską uzyskała go i na jego podstawie sporządzono egzemplarze klasztorne. Z drobnych różnic w tekstach zasługuje na uwagę fakt, że wsie klasztorne, w odróżnieniu od szlacheckich i duchowieństwa świeckiego, obowiązane były opłacać się dodatkowo poborcom królewskim w wysokości 1 grosza od całej wsi; nadto w zakresie robocizn — zależnie od miejscowych warunków — zastrzegano odmienną robotę rolną, np. zamiast orki sianokosy, zawsze jednak razem w ilości 2 dni rocznie od łanu osiadłego. Takie przywileje zachowały się odnośnie do klasztorów cysterskich w Mogile i Szczyrzycu, bożogrobców w Miechowie, klarysek w Starym Sączu, u św. Andrzeja w Krakowie i benedyktynek w Staniątkach, wszystko w diecezji krakowskiej 83. 83 Kodeks dyplomatyczny mogilskl. Zbiór dyplomatów Klasztoru mogilskiego, wyd. E. Janota, Kraków 1867, nr 93, Mogiła; Kod. Mpolski, t. I, nr 358, Szczyrzyc; Zbiór dokumentów małopolskich, wyd. S. K u r a ś, Wrocław-Warszawa-Kraków 1962, cz. I, nr 166, .Miechów (wyd. dawniejsze S. Nakielski, Miechovia, Kraków 1934, s. 317); tamże, nr 165, Stary Sącz (wyd. dawniejsze S. Sygań- Wobec tego faktu, jakim była ugoda trzech biskupów w imieniu trzech największych diecezji z królem w sprawie obowiązków podatkowych, musieli i inni biskupi ustąpić z nieprzejednanego stanowiska, bo wobec złamania solidarności przez część episkopatu nie istniały już dla reszty żadne widoki zwycięstwa. Kiedy się to stało i w jakich okolicznościach, to będzie zadaniem dalszych badań naukowych rzecz tę wyświetlić. Jan Dąbrowski w pracy o Ludwiku Węgierskim przyjmuje, że biskup włocławski już prawdopodobnie równocześnie z trzema wymienionymi posłał królowi „litteram submissionis" 84, pozostałby więc tylko biskup płocki, którego diecezja jedynie w części leżała w granicach Królestwa Polskiego, a reszta podlegała książętom mazowieckim. Z dziejów tych targów o poradlne wynika więc, że w ciągu panowania Ludwika Węgierskiego został definitywnie uregulowany obowiązek społeczeństwa wobec państwa polskiego, a to drogą redukcji do minimum, które miało być płacone ,,in signum dominii", a więc celem symbolicznego uznania władzy króla nad majątkami prywatnymi, w których właściciele dzięki immunitetowi pozyskali sobie pełnię jurysdykcji sądowej i praw skarbowych w stosunku do poddanej ludności. Poradlne w dobrach świeckiego duchowieństwa i ogółu szlachty miało wynosić 2 grosze z łanu, w dobrach klasztornych 4 grosze, dwie miary zboża i 2 dni robocizny rocznie. Ponadto na szlachcie ciążył obowią- ski, Arendy klasztoru starosądeckiego, Lwów 1904, s. 177 -178); Arch. Państw. Woj. Krak., Oddz. I, Rei. Crac. 19, s. 2237, wiadomość w Koci. Mpolskim, t. I, s. 424, przyp. 1, Kraków; Kod. Poi., t. III, nr 164, Staniątki; nadto S. K u r a ś, Zbiór dokumentów malopol~ skich, cz. 1, nr 167, podaje takiż dokument cystersów w Jędrzejowie. 84 J. Dąbrowski, Ostatnie lata Ludwika Wielkiego, s. 393. 572 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 573 zek osobistej służby wojennej, na duchowieństwie obowiązek pomocy pieniężnej w postaci „subsidium cha-ritativum". By ocenić rozmiary tej redukcji, trzeba wiedzieć, w jakiej wysokości ściągane było poradłne przed przywilejem koszyckim. Otóż ze źródeł współczesnych dziejom Kazimierza Wielkiego nie da się to ustalić; wiadomość konkretną o tym znajdujemy dopiero u Długosza, za którego czasów mogła być jeszcze żywa tradycja nie tak dawno minionych stosunków, lub też sam Długosz mógł tę rzecz ustalić na podstawie jakichś źródeł, które on jeszcze miał w rejkach, a których my już dziś nie posiadamy. Wiadomości jego, jak sądzę, zasługują na zaufanie, bo poza tym brak u niego jakichkolwiek śladów jakiejś tendencji w odnośnych opisach, nie można więc tych danych uważać za celowo zmyślone. Otóż podaje on parokrotnie 85, że wedle starego zwyczaju podatek poradlnego pobierany był za rządów Kazimierza Wielkiego w wysokości 6 skoj-ców, czyli 12 groszy czeskich, i 2 miar zboża i że Ludwik, żądając zrazu od duchowieństwa po 6 groszy z łanu, obniżał go do połowy. Dokumenty z czasów Kazimierza Wielkiego poświadczają ogólnikowo, że poradłne pobierane było jako „exactio pecunialis et fru-mentalis", a więc w pieniądzu i zbożu86. Co się zaś tyczy owych robocizn, to również da się stwierdzić, że pełnili ją za rządów Kazimierza Wielkiego kmiecie klasztorni, np. w r. 1353 kmiecie klasztoru mogilskie-go87 lub w r. 1366 kmiecie klasztoru łysogórskiego 85 zob. przyp. 74. 86 J. Widajewicz, Powołowe — poradłne, danina ludności wiejskiej w dobie piastowskiej, Lwów 1913, s. 116. 87 Kod. mogilski, nr 69. św. Krzyża88. Akta wydane przez Ludwika ratowały więc dla państwa istotnie już ostatnie resztki o wiele obszerniejszych dawniej świadczeń ludności na rzecz państwa, redukując je w odniesieniu do dóbr szlacheckich i duchowieństwa świeckiego do Ve części, zaś odnośnie do klasztorów do 1/3, z zastrzeżeniem ponadto „ospu" zbożowego i robocizny dwudniowej. W odniesieniu do wszystkich majątków poradłne to miało jedną wspólną cechę, bardzo ważną, na którą chcę z całym naciskiem zwrócić uwagę. Oto miało ono być płacone tylko od osiadłych łanów kmiecych, zaś mansi deserti oraz folwarki szlacheckie i duchowne były w zupełności wolne od jakichkolwiek ciężarów na rzecz państwa. Zatem bezpośrednim płatnikiem poradlnego nie była ani szlachta, ani duchowieństwo, tylko stan kmiecy, włoeciaństwo poddane stanom uprzywilejowanym; podobnie i w dobrach królewskich włościań-stwo płaciło Obok czynszu także podatki do rąk włodarzy i starostów, którzy — jak już wiemy — mieli tę gotówkę pieniężną przelewać do skarbu królewskiego, w myśl owych omówionych już ordynacji. A teraz przystępuję do rozważenia niezmiernie ważnej wiadomości, jaką nam o tych sprawach przechował jeszcze Długosz 89. Oto pisze on w Dziejach Polski, że gdy Ludwik po objęciu tronu polskiego zażądał od szlachty i duchowieństwa opłaty poradlnego w zwykłej wysokości, wówczas ci — wzdrygając się — jak mówi z przekąsem Długosz — na samą myśl o podatku, jakby na wiadomość o zarazie lub niewoli — odpowiedzieli królowi specjalnym poselstwem, że król Kazimierz Wielki w łaskawości swej uwolnił ich, ,,se et i Kod. Mpolskl, t. III, nr 795. i Zob. przyp. 74. 574 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 575 agros suos", od poradlnego za zasługi około utwierdzenia królestwa i prosili Ludwika, by on im swym przywilejem tę wolność zatwierdził. Na to król Ludwik zarządził dochodzenie i zbadanie sprawy. Okazało się, że przywileju żadnego w tej materii Kazimierz Wielki nie wystawił, ale istotnie przyobiecał szlachcie polskiej i duchowieństwu zwolnienie od poradlnego. Obietnicy tej jednak nie dotrzymał, bo do końca życia ściągał poradlne w zwykłej wysokości. Wówczas dopiero zaczęły się targi polityczne i za cenę przyznania następstwa na tron polsiki córkom Ludwik wydał akt koszycki, po którym nastąpiły w wiadomych już okolicznościach przywileje indywidualne dla poszczególnych diecezji i klasztorów. Chodzi o to, czy można zawierzyć opowiadaniu Długosza o owej obietnicy Kazimierza Wielkiego, danej, ale nie wypełnionej za życia. Przeciw wiarygodności tego opowiadania można wysunąć dwa punkty, mianowicie że nic o tym nie mówi Janko z Czarnkowa, bliższy, bo współczesny Kazimierzowi Wielkiemu. Ale ten zarzut łatwo odparować uwagą, że Janko dał tylko krótką serdeczną charakterystykę króla, a wcale nie pisał o szczegółach jego działalności i całkiem nie wspomniał o wielu nierównie donioślejszych nie tylko zamierzeniach, ale i czynach Kazimierza. Milczenie więc jego nie może przemawiać przeciw wiadomości Długosza. Inny zarzut można by postawić taki, że zwolnienie niemal zupełne od podatków, złączone w pamięci pokoleń z Ludwikiem, czyniło popularnym imię obcego króla, który wydał odnośne przywileje. Długosz pragnąc, by -wdzięczność społeczeństwa za to zwolnienie kierowała się ku rodzimej dynastii piastowskiej, skoro już nie mógł zmienić faktu wydania przy- wileju przez Ludwika, usiłował przynajmniej zamiar jego wydania i obietnicę połączyć z imieniem Kazimierza Wielkiego, by w ten sposób czyn Ludwika Węgierskiego przedstawił się tylko jako lojalne wykonanie woli ostatniego Piasta. Otóż takie rozumienie Długosza byłoby dopuszczalne i możliwe w zasadzie, ale w tym wypadku o obietnicy Kazimierza Wielkiego wspomina on tak mimochodem tylko, tak bez żadnego nacisku, że najwidoczniej nie powodowała nim żadna osobna tendencja, stwierdzał tylko obiektywnie przebieg pertraktacji szlachty z królem Ludwikiem, nie uwypuklając zupełnie żadnej zasługi Kazimierza. Zwykle zaś tendencja tego rodzaju, jeżeli jest, zdradza isię u pisarza średniowiecznego swą niezręcznością, swą hałaśliwością frazesów i pochwał. Przyjmuję zatem, że nie mamy tu do czynienia z wymysłem Długosza, lecz z konkretną wiadomością o rzeczywistych, nie spełnionych jednak przez Kazimierza Wielkiego zamierzeniach, których zrealizowanie przypadło w udziale jego następcy. O tych zamierzeniach i formalnych zobowiązaniach Kazimierza Wielkiego nie pisano u nas dotąd zupełnie i cała ta działalność Kazimierza w zakresie podatków została tu przeze mnie po raz pierwszy w ten sposób w całości oświetlona90. Chcę zwrócić uwagę na konsekwencje, jakie stwierdzenie tych faktów wywołać musi w pewnych poglądach, dość powszechnie wyznawanych przez naszych historyków, a dotyczących przywileju koszyckiego. Oto uważa się ten przywilej za wynik targów politycznych między społeczeństwem 90 j. Dąbrowski, Ostatnie lata Ludwiha Wielkiego, zebrał wprawdzie szczegóły do tego zagadnienia, ale oświetlił całą sprawę tylko z politycznego i dynastycznego punktu widzenia (przyp. autora). 576 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego polskim a obcym monarchą, któremu z dynastycznych względów zależało na zapewnieniu następstwa po sobie w Polsce którejkolwiek ze swych córek, skoro męskich potomków w danej chwili już nie było do dziedzictwa. Rozumowano nawet, że obcy monarcha łatwiej ustąpił wobec żądań społeczeństwa, niżby to uczynił Piast, czujący silniejszy grunt pod nogami, aniżeli król zawdzięczający swój tron układom. Zdawano sobie przy tym trafnie sprawę z tego, że akt koszycki zakończył długotrwałą ewolucję immunitetową w Polsce i ujednostajnił stosunki nią wytworzone, zapewniając skromne minimum podatku poradlnego dla skarbu państwa przy równoczesnym skasowaniu wszystkich innych. Ale równocześnie rozumiano, że tym aktem zakończenie tej ewolucji zostało przyspieszone, dając wyraz temu poglądowi np. takim objaśnieniem, że „do przywileju takiego, jak koszycki, byłoby niewątpliwie doszło i bez panowania Ludwika, za rządów syna czy wnuka Kazimierza Wielkiego. W tym kierunku szła ewolucja porządku państwowego. Ale nie ulega kwestii, że nie nastąpiłoby to tak prędko. Ludwik ustępliwy był nie tylko dlatego, że potrzebował zgody na sukcesję córek, ale ponieważ jako obcy czuł, że ma słabsze od Kazimierza Wielkiego stanowisko w kraju, że zależy od magnatów..."91. „Przypuścić można, że za króla Piasta, silniej i pewniej czującego się na tronie pradziadów, układ taki między królem a społeczeństwem szlacheckim byłby nastąpił za cenę większych walk i tarć, niż to miało miejsce za rządów dynastii obcej, nie zawsze pewnej swego stanowiska i zawsze skłonnej do kompromisu" 92. 91 J. Dąbrowski, Ostatnie lata Ludwika Wielkiego, s. 350 - 351. 92 Tenże, Dzieje Polski średniowieczne), t. II, s. 173. Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 577 Wobec stwierdzonych faktycznych zamierzeń Kazimierza Wielkiego można od przytoczonego tu zapatrywania odstąpić. Okazało się bowiem, że generalne zwolnienie szlachty i duchowieństwa od podatków na rzecz państwa zamierzał i przyrzekł społeczeństwu już sam Kazimierz Wielki. Zatem Ludwik Węgierski nie przyspieszył bynajmniej ewolucji, lecz tylko wykonał zamierzenie Kazimierza Wielkiego. I jeszcze — jako zręczny a energiczny dyplomata — wyzyskał tę okoliczność, by za cenę spełnienia obietnicy poprzednika wytargować ważne dla swej polityki dynastycznej ustępstwa. Jest to zatem różnica w poglądach, wcale znaczna, narzucona wykryciem nowego faktu, na który nie zwrócono dotąd należytej uwagi. A jeszcze nasuwa się uwaga, dotycząca już osobiście Kazimierza Wielkiego. Gdy mowa o genialności monarchów, to nader często ma się na myśli tę ich jakby intuicję historyczną, tę wyjątkową zdolność zrozumienia procesów dziejowych, wśród których wypadło im działać, zdolność przewidywania, do jakiego ostatecznego celu i wyniku zdążają w swym rozwoju stosunki społeczne i gospodarcze, oraz umiejętność zastosowania odpowiednich środków, by taką ewolucją pokierować z korzyścią dla rządzonego państwa, skoro jej zatrzymanie czy odwrócenie byłdby syzyfową pracą. Właśnie Kazimierz Wielki okazał tu ten dar przewidywania; dalekosiężnym wzrokiem objął rozległy proces rozwoju stosunków społeczno-gospodarczych, a masowym rozdawnictwem immunitetów nie tylko go przyspieszał i niejako przynaglał, ale nadto postanowił w obrębie swych rządów przygotować nadchodzący już przełom w stosunkach i dokonać go, dając mu konkretny epilog w ogólnym przywileju dla całego społeczeństwa. Zdą- 37 — Polska piastowska 578 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 579 żał on do oparcia materialnego bytu państwa na dochodach z domen państwowych, kopalni, mennicy, ceł i innych źródeł, stanowiących własność państwa, i układał sobie plan, iż z chwilą, gdy tę reorganizację skar-bowości przeprowadzi, gdy zapewni państwu potrzebne mu przychody z własnych źródeł, wtedy będzie mógł zrezygnować w zupełności ze stałego obciążenia podatkowego szlachty i duchowieństwa. I miał nadzieję, że stanie się to jeszcze za jego rządów. Śmierć zaś jego, dość niespodziana, odwlekła wykonanie tych zamierzeń o lat kilka, łącząc je z imieniem obcego monarchy. Ta cecha gemialności w przewidywaniu końca ewolucji dziejowej i w jej celowym przygotowywaniu wystąpiła tu u Kazimierza Wielkiego zupełnie wyraźnie. W zakresie własnej gospodarki państwowej Kazimierza Wielkiego i w zakresie skarbowości pozostały jeszcze do omówienia wpływy z komór celnych. Niestety, niewiele tylko można o znaczeniu ceł dla skarbowości ówczesnego państwa powiedzieć z powodu ogromnego ubóstwa źródeł. Znacznie lepiej daje się oświetlić polityka celna Kazimierza, która była częścią jego polityki miejskiej i zdążała do wytworzenia, zwłaszcza w miastach królewskich, ognisk handlu monopolowego, a więc dającego maksymalne korzyści uprzywilejowanemu miastu. Dodatkowe zwolnienie od ceł dawało takiemu miastu lub jego^ kupcom bezwzględną przewagę nad konkurencją i wytwarzało bogatych kapitalistów w uprzywilejowanych królewskich miastach. Pośredni cel, jaki tu przyświecał Kazimierzowi, 'był osiągany w ten sposób, że rady miejskie i bogaci kupcy indywidualnie służyli królowi swym kredytem w nagłej potrzebie, w razie niedostatku w skarbie. Mimo braku wiadomości źródłowych, można jednak stwierdzić, że wpływ dochodu celnego, więc gotówkowego dochodu pieniężnego do skarbu królewskiego z tego źródła, był bardzo duży, wprost może największy ze wszystkich. Należy bowiem zdać sobie sprawę, że gwałtowny wprost rozwój ekonomiczny Polski XIV w. zaznaczył się w pierwszym rzędzie dużym rozkwitem ogromnej ilości miast, zaś podstawą ich rozkwitu był mniej przemysł i rzemiosło, a przede wszystkim handel, tak eksport, jak i import, ale w największej mierze handel przewozowy, czyli tranzytowy, sowicie opłacający to pośrednictwo polskim kupcom. Otóż ten handel opłacał się znowuż monarsze, czyli skarbowi państwowemu, na komorach celnych. Odziedziczyła ich Polska kazimierzowska po XIII w. więcej niż sto, obecnie zakładano nowe przy nowo wytyczanych szlakach handlowych. Może ilość ich się nawet podwoiła, bo cała masa nowych komór celnych pojawia się w dokumentach z XIV w. Przestrzegany w interesie tak pewnych uprzywilejowanych miast, jako też skarbu królewskiego przymus drogowy i ścisła kontrola na komorach celnych zapewniały bardzo obfite dochody z opłat celnych ogromnej ilości swoich i obcych kupców od towarów wożonych we wszystkie strony świata. Niestety nie znamy rocznych dochodów z poszczególnych komór celnych za czasów Kazimierza Wielkiego. Znane zaś są odnośne cyfry dopiero z czasu o 20 lat późniejszego. Można je więc zużytkować ze wszystkimi zastrzeżeniami, jako cyfry zapewne nieco wyższe od cyfr wcześniejszych, bo ten handel i rozwój miast jeszcze ciągle się potęgował, zapewne też rozrastały się i dochody celne. Otóż komora celna krakowska dawała królowi fe' 1 580 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego w r. 1390 i następnych latach po 1080 grzywien, czasem nieco mniej, czasem więcej, więc przeciętnie 1000 grzywien. Komora w Czchowie nad Dunajcem, gdzie opłacano cło tylko od handlu z Węgrami — 890 grzywien, kiedy indziej 400 grzywien. Drobna komora w Skawinie —¦ około J.00 grzywien93. A teraz zważmy, że takich komór było około 200 w całej Polsce, że wśród nich były olbrzymie co do wpływów komory, jak we Włocławku, Sandomierzu, Kaliszu itp. Gdyby przyjąć, że tylko kilka największych komór, przy najruchliwszych drogach najintensywniejszego handlu i na ich skrzyżowaniach dawało dochód roczny około 1000 grzywien, a inne przeciętnie po paręset lub po 100, albo mniej grzywien rocznie, to przybliżona cyfra musiałaby sięgać paru dziesiątek tysięcy grzywien, z pewnością przekraczała cyfrę 18 000 grzywien, sumy dzierżawnej za saliny bocheńsko-wielickie, którą znamy pozytywnie, jako najwyższą cyfrę dochodu skarbowego z jednego źródła. Zupełnie tedy jest uzasadnione domniemanie, że cła stanowiły jedno z głównych, a może najobfitsze źródło dochodu pieniężnego. Dbał też król o jego wzmożenie i zabezpieczenie kontroli. Posiadamy tylko luźne wiadomości z tego zakresu, ale one dostatecznie charakteryzują dbałość Kazimierza Wielkiego o dochody celne. Więc np. owa wiadomość o wprowadzeniu nowego cła w Krakowie na produkty wiejskie, dowożone przez okolicznych wieśniaków do miasta dla miejscowej konsumpcji, częściowo może ¦— jak wosk — dla handlu hurtowego. To nowe cło zaczęło odstraszać kmieci od Krakowa, wobec czego miasto ujrzało się zagrożone w żywotnej spra- Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 581 wie zaopatrzenia w artykuły żywnościowe pierwszej potrzeby i osobnym memoriałem zwróciło się do króla z prośbą, by cofnął swe zarządzenie celne i przywrócił poprzednią wolność od cła dla produktów wiejskich, wiezionych na konsumpcję miasta 94. Inna wiadomość dotyczy podwyżki stawek celnych na całym szeregu komór przy drogach wiodących od Torunia przez Wielkopolskę na Śląsk, a przez Kujawy i Sandomierskie do Lwowa. Wobec wzmożonego handlu i wobec trwałych jego podstaw król postanowił to wyzyskać pod względem fiskalnym i zapewniając kupcom bezpieczeństwo dróg, ochronę ze strony starostów i włodarzy oraz odszkodowania w razie krzywd lub rabunków, kazał sobie za to więcej płacić, zwiększając wydatność tych dochodów celnych 9S. Była to zwykła wówczas wszędzie polityka, że najpierw zwabiano zwłaszcza obcych kupców ulgami celnymi, a potem, gdy już stosunki handlowe nawiązali i zaczęli się bogacić, opodatkowywano ich proporcjonalnie do ich zysków nakładanymi świeżo lub iteż zwiększanymi należytościami celnymi. W każdym razie nie da się stwierdzić, by w tym fiskalnym wyzysku przeciągnięto strunę za rządów Kazimierza Wielkiego, tj. by zbyt wysokie cła stały się powodem zamarcia i zaniku handlu. O to dbano troskliwie we własnym interesie, wszak chodziło o zwiększenie zysków, a nie ich pozbawienie się nadmierną chciwością. Omówiłem dotychczas działalność Kazimierza Wielkiego dotyczącą różnych dziedzin życia i stosunków gospodarczych, ale z ograniczeniem do tego, co stanowiło gospodarstwo własne państwa, czyli do tego, co »3 Najstarsze księgi i rachunki miasta Krakowa, cz. II, s. 289 - 290, 294, 298 - 599, 303. 84 Tamże, s. 26, 1369 r. 95 Hanslsches Urkundenbuch, t. III, nr 159 i 559, por. też Breslauer Urkundenbuch, wyd. G. Kom, nr 189. 582 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego się mieści w ramach skarbowości państwowej. Pozostaje jeszcze przyjrzeć się, jaki wpływ wywierał ten monarcha na całą gospodarkę w państwie, jak starał się podnieść stan gospodarczy swego społeczeństwa i zapewnić dobrobyt i rozwój ekonomiczny wszystkim warstwom ludności. Chodzi tu więc o tę pośrednią działalność państwa w postaci pozwoleń lub zakazów i w ogóle zarządzeń, regulujących życie gospodarcze w całym kraju, a nie tylko w tej jego cząstce, która stanowiła własność bezpośrednią monarchy i państwa. Na plan pierwszy wybija się tu działalność koloni-zacyjna. Wiadomo, że ją bardzo intensywnie prowadził Kazimierz Wielki w królewszczyznach. Należy roz-patrzeć kwestię, jak odnosił się do tego ruchu w ogóle, gdy to nie dotykało bezpośrednio jego interesów, lecz jego /poddanych, szlachty i duchowieństwa w pierwszym rzędzie. Otóż w tym względzie mógł król stanąć na egoistycznym stanowisku uprzywilejowania własnych dóbr, mógł cały napływ osadników skierować na własną ziemię i podnosić jej stan gospodarczy przez silniejsze zaludnienie i racjonalniejsze uregulowanie gospodarstwa rolnego pod względem prawnym i go-spodarczo-technicznym. Mógł nie pozwalać na osadnictwo w dobrach duchownych lub świeckich, a przecież od jego pozwoleń, od udzielenia przezeń przywilejów immunitetowych zależało, czy ktoś prywatny będzie mógł przedsięwziąć lokację nowej wsi. Wiadomo o niektórych dawniejszych władcach, że korzystali z tej swojej władzy i wydawali tego rodzaju zakazy, popadając w konflikty ze społeczeństwem lub poszczególnymi jego warstwami. Np. Mieszko Stary zabraniał przyjmować na służbę ludzi wolnych i na Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 583 tym między innymi tle popadł w konflikt z możnowładztwem świeckim i duchownym ziemi krakowskiej 96. W 1267 r., lub na krótko przed tą datą, Kazimierz kujawsko-łęczycfci wydał edykt nakazujący ludziom wolnym, którzy osiedli w dobrach kościelnych jego władztwa, aby pod karą utraty mienia i wieczystej niewoli opuścili te dobra97. Nawet na kilka lat przed swym zgonem Łokietek około r. 1326 wydał ponowny edykt, w myśl którego zabronione zostało wolnym kmieciom przenoszenie się z dóbr szlacheckich i królewskich do duchownych98. Jaskrawo naruszono tu wolność osobistą wolnej ludności wieśniaczej, a dobra kościelne pozbawiono dopływu nowych osadników. Intencja tych zakazów jest widoczna: nie chodziło tu o jakieś karne represje przeciw duchowieństwu, lecz są to przejawy ostrej konkurencji gospodarczej i kolizji interesów zachodzących w obrębie różnych grup właścicieli ziemskich. Chcąc zapewnić jak najwięcej sił roboczych dla swoich dóbr celem rozwoju w nich produkcji rolniczej, monarcha starał się albo wyłącznie dla siebie, albo też dla siebie i rycerstwa zmonopolizować cały dopływ wolnych osadników, zamykając im niejako wrota majątków kościelnych, które zresztą w przeważnej mierze posiadały ludność przy-pisańczą, więc miały zapewnione funkcjonowanie swych warsztatów rolnych. Egoizm klasy szlacheckiej, stanowiącej główną podporę rządów monarchy, wyzyskiwał tu zarządzenia poszczególnych władców celem zabezpieczenia swych interesów gospodarczych przez 96 Kronika Mistrza Wincentego, ks. IV, § 2. 87 Dokumenty kuj.-maz., s. 102 (210). 98 Kod, Wpolski, t. II, nr 1061, s. 391. 584 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego ustawowe skrępowanie konkurencji duchowieństwa, mogącego osadnikom ofiarować nieraz dogodniejsze warunki i pełniejszy immunitet. Otóż Kazimierz Wielki podobnych zakazów nie tylko nie wydawał, ale zniósł edykt swego ojca, dopuszczając w swym ustawodawstwie zupełnie swobodne osiedlanie się wolnych kmieci, tak na prawie polskim, jak i niemieckim. Swoboda ta była już ograniczona pewnymi kardynalnymi warunkami, od których spełnienia zależała możność przesiedlenia się, jakie wyrobiła z wolna praktyka życia. Warunki te, to — jak wiadomo — termin jeden ;do roku, obowiązek odsiedzenia lat wolnizny po jej upłynięciu, obowiązek dania zastępcy na prawie niemieckim, ogrodzenia domu i pozostawienia go w dobrym stanie". Ale żadnych nie wprowadził Kazimierz Wielki ograniczeń swobody osadników co do miejsca, gdzie się mają osiedlić. Zwyciężyła tu więc zasada wolnej konkurencji, popierana bezwzględnie przez Kazimierza Wielkiego. Kto dawał lepsze warunki kolonistom, ten ich łatwiej na swą ziemię ściągał, bo oczywiście każdy osadnik poszukiwał jak najdogodniejszej egzystencji, tak co do ciężarów, jak i jakości gtóby i praw gospodarczych. W tych warunkach niewątpliwie rozwój szedł w kierunku obniżenia wymagań pana od kmiecia, czyli system ten wychodził na korzyść warstwy wieśniaczej. Z drugiej strony niezwykle hojnie szafował Kazimierz Wielki pozwoleniami na nowe lokacje i na przenoszenie starych wsi z prawa polskiego na niemieckie. I nie czynił też w swych faworach żadnej różnicy między stanem duchownym a szlacheckim, pozwalając wszystkim, bo również i miastom, o ile miały na włas- 99 Starod. prawa poi. pomn., t. I, s. 190. Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 585 ność jakieś wsie w sąsiedztwie, na sprowadzanie kolonistów i zakładanie nowych wsi. Ustępstwa, których czynienie leżało w mocy państwa, tj. zwolnienia immunitetowe i pozwolenia na używanie prawa niemieckiego, czynił Kazimierz Wielki w jak najszerszych rozmiarach. Wielu klasztorom, czy biskupstwom lub rycerzom, pozwalał ryczałtowo na przeniesienie wszystkich ich wsi na prawo niemieckie, na sprowadzanie skąd-kolwiek osadników „cuiscumąue nationis et linguagii". Żadnej więc tamy nie czyniło państwo za rządów Kazimierza Wielkiego rozprzestrzenieniu się tego ruchu kolonizacyjnego, a wszystko to działo się pod hasłem: ,,statum terrae meliorare". Ale przy najżyczliwszym stanowisku państwa ruch ten napotykał na trudności ze strony innego niezmiernie potężnego czynnika, mianowicie kościoła. Cała trudność streszczała się w żądaniu duchowieństwa dziesięciny rolnej od osadników. Dziesięcina była w tym czasie traktowana jako niewątpliwe już prawo kościoła, oparte na kanonach. Nikt jej też w zasadzie nie kwestionował. Ale w Polsce ustaliła się zwyczajowo od najdawniejszych czasów najuciążliwsza dla rolnika postać dziesięciny rzeczywistej, pobieranej na polu w ilości 1/10 snopów. Przy tym rolnik musiał czekać ze zwózką zboża, bo pan dziesięciny miał prawo wybierania sobie snopów, 'które mu nadto włościanie musieli własnym sprzężajem odwozić na oznaczone miejsce. Na tę uciążliwą formę dziesięciny nie chcieli się zgodzić obcy koloniści, Niemcy, nie przyzwyczajeni do niej w swej ojczyźnie, żądali zamiany jej na dziesięcinę w ziarnie, tzw. małdratową, w ustalonej ilości 1 małdrata, czyli 3 korcy od łanu ziemi, a najchętniej pragnęli ewaluacji pieniężnej, domagając się, podob- 586 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 587 nie jak przy czynszu, ustalenia jej w pewnej sumie śkojców. Inna kwestia sporna dotyczyła czasu pobierania dziesięciny w nowo lokowanych wsiach. Duchowieństwo pragnęło pobierać ją od razu z tych pól, które już rzeczywiście były uprawiane i dawały plon. Tymczasem król czy właściciele prywatni udzielali, ja'k wiadomo, tzw. wolnizny od czynszów i innych ciężarów, co dawało powód do domagania się też przez kolonistów wolnizny od dziesięciny na tę samą ilość lat pracy nad zagospodarowaniem się. Wreszcie i sprawa przynależności dziesięciny z nowych wsi lub też z nowych pól w starych wsiach wywoływała kolizję interesów i spory. Mianowicie dziesięcinę z tzw. nowizn (novalia) uważali biskupi za własny nabytek względnie pragnęli nią swobodnie rozporządzać. Z drugiej strony właściciele wsi, zakładający częstokroć nowe kościoły parafialne w nowych wsiach i zmuszeni je uposażyć, wydzielali im w posagu łan lub 2 łany ziemi, a nadto pragnęli przekazać proboszczowi dziesięcinę z ról tej wsi albo też wyposażyć nią, jako tzw. wolną dziesięciną, inne swe rodowe fundacje kościelne. Stanowisko 'duchowieństwa, a zwłaszcza episkopatu, w tych trzech głównych sprawach dziesięcinnych, szczególnie w pierwszej i drugiej, utrudniało pozyskanie osadników, którzy oczywiście domagali się jak największych ulg i jak najmniejszych ciężarów. Sprawy sporne wyłoniły się już z samym początkiem XIII w., od pierwszych niemal lokacji niemieckich na Śląsku. I pierwszy taki spór, uporczywy i zasadniczy, prowadził Henryk Brodaty z biskupami wrocławskimi. W ugodzie zawartej około 1227 r. zdołał uzyskać ustęp- kościoła na dziesięcinę pieniężną lub w ziarnie dla wielu kasztelami 10°. Praktyka późniejsza, mimo oporu duchowieństwa, przeważnie była korzystna dla żądań kolonistów. Gdy następnie ludność polska zaczęła się przenosić na prawo niemieckie, podtrzymywała też postulaty dziesięcimne kolonistów niemieckich i najczęściej postulaty te były spełniane. Wytworzyła się przeważająca, choć niewyłącznie obowiązująca zasada, że osadnicy na prawie niemieckim, zwłaszcza w nowo zakładanych wsiach, mają płacić pieniężną dziesięcinę, tzw. wiardunkową (1 wiardunek = 12 groszy od łanu) lub małdratową. Duchowieństwo starało się tylko dopilnować, by dawne wsie polskie utrzymać w obowiązku pełnej, snopowej dziesięciny. Ustępstwa duchowieństwa były tylko faktyczne, nie zaś prawne, bo uchwały synodalne przez cały XIII i XIV w. potępiały dziesięcinę pieniężną, wyrażając się o niej, że przez nią „ecclesia fraudatur", kościół jest oszukiwany. Istotnie wartość jej najczęściej była o wiele niższa od wartości dziesięciny snopowej. Toteż w XIV w., gdy zibyt zboża dziesięcinnego do miast dla konsumpcji coraz liczniejszej ludności miejskiej, a następnie i dalszy eksport, zaczął zapewniać jeszcze większe dochody właścicielowi zbożowej dziesięciny, wzmogła się niezwykle silnie opozycja kleru przeciw dziesięcinie pieniężnej. Energiczniejsi biskupi, mając do dyspozycji tak potężną broń, jaką dla ówczesnego społeczeństwa stanowiła klątwa kościelna i interdykt rzucony na krnąbrną wieś, starali się bezwzględnie wyegzekwować dla siebie i podwładnego duchowieństwa pełną, snopową dziesięcinę. Użycie kar kościelnych rzu- loo Urkunden zur Geschichte des Blsthums Breslau im Mittelalter, wyd. G. A. S t e n z e 1, Breslau 1845, nr 1, 2. , 588 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 589 cało popłoch na ludność i wywoływało ferment utrudniający systematyczną akcję osadniczą. W tych warunkach państwo nie mogło pozostać obojętne, a monarcha, któremu zależało na kontynuowaniu kolonizacji, mógł próbować swego wpływu, by źródło konfliktów usunąć. I istotnie Kazimierz Wielki, podobnie jak przed przeszło stu laty Henryk Brodaty, użył całego swego wpływu i nacisku, by kler przywieść do minimalnych, ale niezbędnych ustępstw. W kilkakrotnie w tym kierunku wszczynanej aikcji występował król nie w swoim tylko imieniu i nie w interesie osadnictwa tylko w obrębie domen państwowych, ale stawał w obronie interesów całego świeckiego społeczeństwa, popierając tu jak najsilniej postulaty szlachty. Zachowało się z czasów Kazimierza Wielkiego kilka akt układów w sprawach dziesięcinnych 101. Niepodobna szczegółowo ich treść rozpatrywać, zwrócę więc tylko uwagę na najważniejsze punkty dotyczące kwestii osadniczej i trudności, jakie wynikały z dziesięcin. W zasadzie przeparto postulat, że dziesięcina z nowych wsi ma być płacona pieniężnie. Zobowiązano też sołtysów do jej płacenia, o ile osobiście nie otrzymają przywileju od władzy duchownej w tym względzie. Dla terytoriów zasługujących na specjalne ulgi udało się Kazimierzowi Wielkiemu uzyskać je od biskupów. Tak np. kasztelania łukowska, lubelska i sie-ciechowska, wyniszczone najazdem litewskim, otrzymały 30 lat wolnizny od dziesięciny celem umożliwienia rychłej odbudowy gospodarczej i łatwiejszego ściągnięcia osadników. Okolice podkarpackie w Mało- ioi Kod. kat. krak., t. I, nr 159 (1352 r.), 225 (1361 r.); Kod. Wpolski, t. III, nr 1349 (1357 r.); Kod. MpolsM, t. III, nr 730 (1359 r.). polsce wraz z Podhalem uzyskały wydatną zniżkę dziesięciny ze względu na surowszy klimat i trudniejszą do uprawy ziemię. A jak tego rodzaju ulgi korzystnie działały, to właśnie wskazać można na przykładzie Podkarpacia, które właśnie głównie za rządów Kazimierza Wielkiego zostało przetrzebione i zasiane dziesiątkami nowych osad na miejscu odwiecznej puszczy. Kwestia wolnizny od dziesięciny nie doczekała się zasadniczego rozstrzygnięcia, ale w praktyce najczęściej kościół udzielał jej kolonistom w tym samym wymiarze, w jakim przyznawał właściciel wsi wolność od czynszów i posług. Niekiedy tylko wolnizna od dziesięciny oznaczana była na krótszy przeciąg czasu. Co się tyczy sprawy przynależności dziesięcin, to zadecydowano, że w zupełnie nowych wsiach przypadać ona będzie biskupowi diecezjalnemu; natomiast jeśli tylko w obrębie dawnej wsi rozszerzono areał uprawny, to dziesięcina z nowych pól ma przypaść temu kościołowi, który ją dotąd pobierał ze starych pól. Bardzo charakterystyczne dla tej gry egoistycznych interesów materialnych jest zastrzeżenie, że gdyby w obrębie starej wsi tyle pól nowych uprawiano, że powstałaby osobna nowa wieś, choćby pod dawną nazwą, to dziesięcina z miej należeć ma do biskupa. W tej więc dziedzinie zaznaczyło się uprzywilejowane stanowisko episkopatu, który za to skłonniejszy się okazał do ustępstw w innych punktach. Uregulowano szczegółowo obowiązki dziesięciny z kultur ubocznych: lnu, konopi, maku itp. warzyw, zwalniając od dziesięciny tych kmieci, (którzy tego rodzaju rośliny uprawiają na małą skalę, bez używania 590 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 591 pługa, lecz z pomocą motyki i rydla na paru zagonach. Kultura w większych rozmiarach została obciążona dość silnie obowiązkiem dziesięcinnym. Ten wpływ wywarty przez monarchę na kościół: w latach 1352, 1357, 1359 i 1361 okazał się istotnie zbawienny i pomógł wybitnie do wzmożenia pracy osadniczej, bo korzystne ulgowe warunki nęciły osadników. Toteż wiadomości o lokacji kilkuset wsi za rządów Kazimierza Wielkiego są silnym wyrazem olbrzymiego napięcia tego ruchu osadniczego, gdy się zwłaszcza zważy, że -wiadomości zachowane w dokumentach do dziś istniejących są tylko częścią wszystkich, których już dziś nie znamy. Z górą sto wsi powstało w dobrach państwowych, co dowodzi zapobiegliwości tego króla o podniesienie stanu gospodarczego własnych domen. Kilkakroć razy więcej faktów lokacji znamy odnośnie do dóbr kościelnych i szlacheckich. Jeśli się nawet przyjmie, że pewna ilość zamierzonych, lokacji nie doszła jednak do skutku — a takie przypadki znamy pozytywnie — to i tak reszta złoży się na imponujący obraz rozległej działalności osadniczej. Jakież jej ostateczne rezultaty? Znamy je już częściowo: 1) zwiększenie liczby ludności i zagęszczenie zaludnienia przez napływ obcych kolonistów; 2) poprawienie ustroju agrarnego przez a) wprowadzenie jednolitego minimum gospodarstwa kmiecego w postaci łanu, oraz przez b) komasację areału rolnego-w dawnych wsiach polskich, gdzie rozmaitej wielkości role leżały niesystematycznie rozrzucone; 3) poprawienie techniki uprawy przez powszechne zastosowanie trójpolówki i pługa żelaznego; 4) uproszczenie stosunku kmieci do pana ziemi przez oparcie go na zasadzie ściśle określonego czynszu pieniężnego. Pomijam już; prawnospołeczne zdobycze kolonizacji, ograniczając się do gospodarczych. Ale na jedną kwestię jeszcze należy zwrócić uwagę: wszak specjalnie w XIV w. ten ruch osadniczy w małej, tylko mierze posługiwał się elementem kolonizacyjnym niemieckim, głównie zaś w tych lokacjach, a wyłącznie w translacjach, bierze udział rodzima ludność polska. Stwierdzenie tego faktu w dużej mierze osłabia znaczenie wyniku wymienionego na czele, tj. zagęszczenia zaludnienia, bo nie może być o nim mowy, skoro to miejscowa ludność osiedlała się u siebie, na własnej ziemi. Jakież jednak jest znaczenie i takiego wewnętrznego osadnicwa? Oto oznacza ono ustalenie się rolniczego charakteru kraju przez stałe osiedlenie się jego lotnej przedtem ludności na dziedzicznie odtąd posiadanej ziemi i przez oddanie się tej ludności w głównej masie pracy na roli. Zanikły dawne liczne wsie służebne, rzemieślnicze, pasterskie, bartnicze, łowieckie etc, rolnictwo stało się głównym, niemal wyłącznym zajęciem ogółu ludności w całym kraju, gdy równocześnie miasta zaczęły skupiać w isobie zawody rzemieślnicze, przedtem wchodzące w skład gospodarstwa ziemskiego. Ten proces ustalania się osadnictwa polskiej ludności na własnej ziemi trwał jeszcze przez XV wiek i nadał krajowi wybitne piętno kraju rolniczego, umożliwiając ten wybujały rozwój rolnictwa, jakiego widowinią stała się Polska w XVI i XVII w. Panowanie Kazimierza Wielkiego oznacza w tym procesie duży, energiczny krok naprzód i stanowi okres kulminacyjny w całym jego rozwoju. Świadoma celu inicjatywa i energia Kazimierza Wielkiego i w tym zakresie stanowi tytuł jego wielkości. W najkrótszym ujęciu przedstawić można polity- 592 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego 593 kę podatkową Kazimierza Wielkiego następująco: W pierwszej połowie panowania, wobec niezbędnej potrzeby olbrzymich nieraz sum na poparcie rozlicznych akcji dyplomatycznych, na różne odszkodowania, kupna ziem, umorzenie cudzych praw eta, nakładał Kazimierz na szlachtę i duchowieństwo nadzwyczajne wysokie podatki, „ultra con-suetam et solitam libertatem", a więc z pogwałceniem opartej na zwyczaju i immunitetach częściowej wolności podatkowej duchowieństwa i szlachty. Normalnie ściągane było poradlne w wysokości 12 groszy z łanu i dwóch miar zboża przez całe jego panowanie oraz pociągani byli do robocizn na rzecz króla kmiecie co najmniej klasztorni. Przez reorganizację swych dóbr, tak pod względem ich rozległości, jako też administracji skarbowej, zdążał Kazimierz konsekwentnie do tego, by w domenach, kopalniach i mennicach państwowych stworzyć wystarczające źródła dochodu skarbowego ma wszystkie potrzeby państwa. Licząc się z ewolucją współczesną, którą sam hojnym szafowaniem zwolnień immunitetowych przyspieszał, przewidywał Kazimierz Wielki tę chwilę, gdy dochód państwa z podatków zupełnie zmaleje i zaniknie. Przewidując ten przełom w organizacji skarbowości państwowej przygotowywał go świadomie pracą około stworzenia skarbu pieniężnego i zapewnienia mu odpowiednich wpływów. Zwolnienie zaś ostateczne szlachty i duchowieństwa od tego jedynego podatku, jaki jeszcze pozostał, tj. od poradlnego, zamierzał przeprowadzić po wykończeniu reorganizacji skarbu. Częściowo zamierzenie to zdaje się wykonał, zwalniając folwarczne role szlacheckie i duchowne od poradlnego, które już potem ciążyło wyłącznie na rolach kmiecych. Na to też powoływała się szlachta wobec Ludwika, że Kazimierz zwolnił ją „et agros suos", co najsnadniej oznacza role folwarczne. Zwolnienie też ról kmiecych od poradlnego zamierzył, dał nawet formalne przyrzeczenie w tym Względzie obu stanom, jednakże śmierć niespodziana nie dozwoliła mu przyrzeczenia tego w czyn wprowadzić. Urzeczywistnił je jego następca, iktóry wyzyskał wystawienie przywilejów w tej materii na korzyść swej polityki dynastycznej. 'a 38 — Polska piastowska Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. Podejmując temat o Żydach w Polsce wieków średnich, miałem na uwadze przede wszystkim rolę ludności żydowskiej osiadłej w Polsce w życiu ogółu ludności i w stosunkach ekonomicznych całego polskiego średniowiecznego społeczeństwa i państwa. By tę rolę właściwie ocenić, musi się oczywiście należytą uwagę poświęcić położeniu prawnospołecznemu ludności żydowskiej, bo obowiązujące ją odrębne przepisy prawne stwarzały dla jej gospodarczej działalności właściwe ramy i właściwą podstawę. Natomiast stosunki kultu-ralnoobyczajowe, niezmiernie zapewne interesujące, zwłaszcza dla samego społeczeństwa żydowskiego, muszę pozostawić na uboczu, tak ze względu na niezwykle iskąpe wiadomości z tego zakresu w opublikowanych i dostępnych dla badania źródłach, jak i dlatego, że wymagają one specjalnego znawstwa, które w odpowiednim stopniu może posiadać jedynie historyk żydowski. Przedmiotem więc moich wywodów będzie położenie prawne ludności żydowskiej w Polsce i jej działalność gospodarcza w wiekach średnich, oświetlone i ocenione z punktu widzenia potrzeb i interesów naszego kraju i jego polskiej ludności, wśród której Żydzi stanowili napływową, a w średniowieczu na ogół 596 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 597 nieliczną grupę, zmuszoną warunkami prawnymi i ogólnokulturalnymi do skupienia swej działalności z biegiem czasu w coraz ciaśniejszej sferze, przez co ta działalność stawała się wprawdzie coraz intensywniejsza, ale też nabrała bardzo jednostronnego charakteru, pogarszając wzajemny stosunek między ludnością polską, względnie w ogóle chrześcijańską, a żydowską. Naukowe badania dziejów Żydów w Polsce należy w naszej literaturze historycznej datować od pojawienia się pracy Tadeusza Czackiego Rozprawa o Żydach, drukowanej w Wilnie w r. 1807. W rozdziale III i IV zajmuje się ona w szczególności zagadnieniem, kiedy pojawili się Żydzi w Polsce i skąd do nas przyszli, oraz rozpatruje najstarsze przywileje, wydane przez polskich monarchów na rzecz ludności żydowskiej, dla której miały one stanowić prawne normy egzystowania w naszym kraju. Przez kilkadziesiąt lat następnych nie pojawiła się żadna praca źródłowa na powyższy temat, rozprawa zaś Czackiego odegrała rolę jedynego informatora w tym przedmiocie dla zagranicy. W innych krajach 'bowiem żywiej i na większą niż u nas skalę rozwinęły się badania nad przeszłością Żydów, obejmując epokę starożytną dziejów żydowskich w ojczyźnie azjatyckiej, a następnie dzieje ich rozproszenia wśród różnych narodów europejskich w wiekach średnich i nowożytnych. Rozprawa Czackiego, przetłumaczona dwukrotnie na język francuski i uprzystępniona w ten sposób badaczom zachodnioeuropejskim, dostarczała wiadomości o lokalnych dziejach Żydów polskich do owych ogólnych ujęć powszechnej historii Żydów we wszystkich krajach Europy. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XIX w. pojawiło się parę nowych ujęć dziejów Żydów w Pol- sce, jak Hermana Sternberga Versuch einer Geschichte der Juden in Polen (Wien 1860) 1 lub Aleksandra Kraushara dwutomowa Historia Żydów w Polsce (Warszawa 1865-1866); obok nich bardziej wyspecjalizowana jest praca Ludwika Gumplowicza Prawodawstwo polskie wzglądem Żydów (Kraków 1867) 2. Ale trafnie i słusznie o nich zauważyła późniejsza krytyka, że w wywodach swych, zwłaszcza gdy idzie o wieki średnie, bardzo niewiele wyszli oni poza to, co już w r. 1807 dał w swej rozprawie Czacki3. Po tych przedwczesnych, a więc dlatego inieudałych ujęciach, mających aspiracje do syntetyczności, pojawiły się dopiero monograficzne badania kwestii specjalnych oparte na szerszej podstawie źródłowej. Najwcześniejsze z nich stanowi monografia gminy żydowskiej w Poznaniu, napisana przez Perlesa 4; jej metodyczne znaczenie polega na tym, że wytknęła właściwą drogę opracowywania z osobna dziejów poszczególnych gmin żydowskich w Polsce, które — podobnie jak każde miasto wzięte z osobna — żyły swym własnym życiem, zamkniętym w kręgu własnych najbliższych interesów. Zbadanie historii najważniejszych i najliczniejszych gmin żydowskich dostarczy dopiero materiału do syntetycznego ujęcia dziejów całego żydostwa w Polsce. Tą drogą poszły prace: Eugeniusza Mullera, Żydzi w Krakowie w drugiej połowie XIV stulecia (Kraków 1 Por. tegoż autora: Zur Geschichte der Juden in Polen unter der Regierung Caslmir des Grossen, „Israel. Jahrbuch", 1866, oraz Geschichte der Juden in Polen unter den Piasten und den Jagiellonen, Leipzig 1878. 2 Por. tegoż autora Organizacja Żydów ui Polsce, „Dziennik Literacki", 1861. 3J. Schipper, Studia mad stosunkami gospodarczymi Żydów w Polsce podczas średniowiecza, Lwów 1911, s. 2. 4 J. P e r 1 e s, Geschichte der Juden in Posen, Breslau 1865. 598 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 599 1907), Majera Bałabana, Dzieje Żydów w Krakowie i na Kazimierzu (Kraków 1912) lub Wolfa Feilchen-felda, Die innere Gemeindeverfassung der Juden in Posen („Zeitschrift d. Hist. Gesell. f. d. Prov. Posen", t. 11, 1896), która to praca jednak dotyczy już czasów wyłącznie nowożytnych, poczynając od połowy XVI w., wreszcie Jakuba Caro, Geschichte der Juden in Lem-berg (Kraków 1894). Wreszcie ogólny, syntetyczny zarys dziejów Żydów w Polsce średniowiecznej dał w r. 1922 Jan Ptaśnik, Żydzi w Polsce wieków średnich („Przegląd Warszawski", 1922, t. II). Jest to artykuł liczący zaledwie dwadzieścia parę stron druku, ale ze względu na osobę autora, zasłużonego znawcy dziejów kultury średniowiecznej, zwłaszcza życia miast i kultury miejskiej średniowiecza polskiego, należy rzecz tę zaliczyć do bardziej wartościowych. Drugą grupę opracowań monograficznych tworzą prace poświęcone wybranym zagadnieniom z dziejów Żydów w całej Polsce, ale najczęściej z ograniczeniem czasowym. Tu będzie należeć rozprawa Mojżesza Schor-ra, Organizacja Żydów w Polsce od najdawniejszych czasów aż do r. 1772 („Kwart. Hist.", R. 13, 1899). Rozprawa ta zajmuje się wewnętrzną organizacją Żydów w Polsce, mającą wybitny charakter samorządu, obejmującego nie tylko religijną, ale i sądowniczą, administracyjną i gospodarczą sferę życia żydowskiej ludności. Rozprawa ta — ze względu na brak źródeł średniowiecznych z tego zakresu, siłą faktu musiała się zająć niemal wyłącznie wiekami nowożytnymi, charakteryzując tylko w krótkim rozdziale istotę organizacji Żydów polskich w średniowieczu. Z kolei wymienić tu należy rozprawę Stanisława Ku-trzeby, Stanowisko prawne Żydów w Polsce w XV stu- leciu („Przew. Nauk. i Lit.", t. 29, 1901). To stanowisko prawne Żydów, a raczej jego podstawy zawarte w przywilejach monarszych, były już wcześniej znane dzięki rozprawce Romualda Hubego, Przywilej żydowski Bolesława (Pobożnego z r. 1264) i jego potwierdzenia („Bibl. Warsz.", 1880, t. I) oraz ze studium Filipa Blocha, Die Generalprivilegien der polnischen Juden-schaft („Zeitschrift d. Hist. Gesell. f. d. Prov. Posen", t. 6, 1891). Obie te rozprawy, poza rozbiorem krytycznym tekstu odnośnych przywilejów i poza kwestią pochodzenia zawartych w nich postanowień z krajów sąsiadujących z Polską, starały się uchwycić główne zasady prawne, na jakich miała się opierać egzystencja Żydów w Polsce. Kutrzeba zadał sobie słusznie pytanie, czy te zasady były istotnie stosowane i przestrzegane w praktycznym życiu. Wiadomo bowiem, że między literą iprawa a życiem rzeczywistym często jest rozdźwięk i przedział, urastający niekiedy do rozmiarów przepaści dzielącej teoretycznie obowiązujące prawo od praktyki życiowej. Studium Kutrzeby, oparte w przeważnej mierze na zapiskach sądowych, a więc na aktach odzwierciedlających możliwie najwierniej rzeczywiste życie w świetle konkretnych spraw sądowych, wykazało dokładnie, o ile prawo zwyczajowe stosowane w codziennym życiu odbiegało od norm ogólnych, zawartych w przywilejach generalnych. Niestety, praca ta, wartościowa swymi wynikami, zamknęła się w ramach tylko XV w., jest więc chronologicznym fragmentem. Całej epoce średniowiecznej natomiast została poświęcona rozprawa Ignacego Schippera, Studia nad stosunkami gospodarczymi Żydów w Polsce podczas średniowiecza (Lwów 1911). Jest ona treścią najbliższa 600 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 601 mojej pracy, choć zajmuje się wyłącznie gospodarczą działalnością Żydów w Polsce średniowiecznej. Oparta została na dość szerokiej podstawie źródłowej, ale nie jest wolna od błędów i przeoczeń. Jednakże mimo wszelkie swe braki musi być postawiona w rzędzie najcenniejszych rozpraw z zakresu dziejów Żydów w Polsce; wiele zagadnień poruszyła w ogóle po raz pierwszy, dając oryginalną próbę ich rozwiązania. Szczegółowe uwagi, sprostowania i uzupełnienia będę miał sposobność podać w toku dalszych wywodów. Tu inależy również rozprawka Majera Bałabana, Ze studiów nad ustrojem prawnym Żydów w Polsce. Sędzia żydowski i jego kompetencja, drukowana w Pamiętniku 30-lecia pracy naukowej prof. Przemysława Dąbkow-skiego (Lwów 1927). Dotyczy ona doniosłej dziedziny samorządu sądowego Żydów w Polsce; głównie oparta jest na źródłach dla czasów nowożytnych, ale uwzględnia też wiek XV, a wyniki jej są w znacznej mierze miarodajne i dla wcześniejszego średniowiecza, bo zasady ustroju samorządowego Żydów pochodziły z wieków średnich. Tak skromnie przedstawia się literatura specjalna. Do tego należałoby dodać jeszcze prace poświęcone dziejom handlu w Polsce średniowiecznej, np. prace Jana Ptaśmika i Stanisława Kutrzeby 5, oraz monografie różnych miast polskich; autorzy tych prac zazwyczaj uwzględniali rolę żydowskiej ludności w handlu ogólnym Polski albo też w handlu i stosunkach wewnętrznych poszczególnych miast. Są to jednak tylko drobne 5 j. Ptaśnik, S. Kutrzeba, Dzieje handlu i kupiectwa krakowskiego, „Rocz. Krak.", R. XIV, 1910; S. Kutrzeba, Handel Polski ze wschodem w wiekach średnich, Kraków 1903 (odb. z „Przegl. Poi.", t. II, III i IV); tenże, Handel Krakowa w wiekach średnich na tle stosunków handlowych Polski, Kraków 1903. przyczynki, nieraz o niewielkiej naukowej wartości. Z osobna wymienię rozprawę Zbigniewa Pazdry, Lichwa w świetle ustawodawstwa synodalnego polskiego w wiekach średnich („Kwart. Hist.", R. 15, 1901). Wprawdzie autor nie zajmuje się w niej bynajmniej dziejami Żydów, objaśnia jednak dokładnie instytucję pożyczki pieniężnej na procent, czyli tzw. w średniowieczu lichwę — usura, która stanowiła jedno z głównych i ważniejszych zajęć gospodarczych żydowskich kapitalistów w naszych średniowiecznych miastach. Znajomość przepisów kościelnych, które ją normowały, zabraniając jej ludności chrześcijańskiej i tym samym czyniąc wyłączną niemal dziedziną działalności Żydów, okaże się w dużym stopniu przydatna dla zrozumienia i oceny tej ich działalności. Źródła do dziejów Żydów w Polsce średniowiecznej można podzielić na następujące grupy: 1. Opisy geograficzno-podróżnicze, kroniki, roczniki itp. zabytki właściwej historiografii, które ubocznie i okolicznościowo podają luźne wiadomości o istnieniu pewnych gmin żydowskich czy też o jakichś wypadkach dotyczących ludności żydowskiej i jej stosunku do społeczeństwa chrześcijańskiego. Zwłaszcza dla najwcześniejszego okresu, tj. do schyłku XII w., ze względu na brak u nas innych rodzajów źródeł, wiadomości te są bardzo cenne, czasem posiadają wyjątkowo doniosłe znaczenie i wartość. Dla XIV i XV w. należy ty wymienić dwie kroniczki De persecutione Judeorum, dotyczące pogromów żydowskich w niektórych miastach (Wrocław)6. 2. Dokumenty o charakterze normatywnym, tj, a) specjalne przywileje wydawane na rzecz ogółu Ży^ Mon. Poi. Hist., t. III, s. 785-789; t. IV, s. 1-5; t. VI, s. 347-348. 602 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. dów przez poszczególnych monarchów lub na rzecz pojedynczych gmin żydowskich, b) uchwały synodów prowincjonalnych lub diecezjalnych, zajmujące się wielokrotnie sprawą stosunku Żydów do ludności chrześcijańskiej, c) zabytki ustawodawstwa powszechnego, o ile zajmują się też ludnością żydowską, d) zarządzenia tego rodzaju, jak np. taryfy celne, które wśród norm obowiązujących różne grupy ludności zajmują się też kupcami żydowskimi. 3. Dokumenty dotyczące różnych transakcji, jak kupna-sprzedaży, dzierżawy, zastawu itp., o ile przynajmniej jedną ze stron był Żyd, a od czasu, gdy u nas zaczynają się (po r. 1370) księgi sądowe ziemskie, to miejsce tych luźnych dokumentów zajmują zapiski ksiąg sądowych, nader często dotyczące spraw handlowych czy kredytowych i innych, w których stroną bywali Żydzi. Te właśnie zapiski sądowe, uwzględnione dotąd najobficiej przez Kutrzebę i Schip-pera, dają nam poznać rzeczywiste życie i warunki faktyczne, w których żyła i działała ludność żydowska w średniowieczu polskim oraz jej stosunek do ludności chrześcijańskiej w życiu potocznym. 4. Osobną grupę stanowią księgi miejskie tych kilku największych i najważniejszych naszych miast, które zdołały swe archiwalia średniowieczne przechować do dziś. I to są przeważnie księgi sądowe, miejskiego sądownictwa, mogą więc być traktowane razem z grupą poprzednią. Ta jednak tu zachodzi praktyczna różnica, że gdy np. w księgach ziemskich krakowskich poznajemy się wielokrotnie z Żydami z całej Polski, nawet z miast litewskich i wołyńskich XV w., to księgi miejskie pewnego miasta niemal wyłącznie informują tylko o Żydach tego właśnie miasta, rozchylając przed nami Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 603 lokalne stosunki między polskim mieszczaństwem i gminą żydowską. 5. Z ¦osobna, jako zabytkową grupę źródeł, można tu jeszcze wymienić owe głośne w numizmatyce całego świata denary polskie z XII i XIII w. z napisami hebrajskimi, które — mimo swej zagadkowości — rzucają przecież pewien promień światła na gospodarczą działalność i znaczenie Żydów w Polsce w tak wczesnym okresie dziejów. Na ogół należy stwierdzić, że ilość tych źródeł jest bardzo niewielka dla średniowiecza, a przy tym księgi sądowe, najliczniejsze i naj-obfitsze w wiadomości, zostały wydrukowane dotąd — jak wiadomo ¦— tylko w drobnej cząstce, podczas gdy reszta spoczywa w archiwach, wcale jeszcze dotąd nie przeszukiwana przez historyków. Wobec takiego stanu rzeczy jest rzeczą jasną, że przedstawienie dziejów Żydów w Polsce średniowiecznej nie może być dziś jeszcze kompletne i wyczerpujące, musi się ograniczyć do dokładniejszego przedstawienia tych tylko zagadnień, do których znajduje się wystarczająca ilość uprzystępnionych drukiem źródeł historycznych. Inne mogą być tylko najogólniej scharakteryzowane. Dość zgodny jest wśród historyków pogląd, że średniowiecze może być uważane za zamkniętą, naturalną całość, za epokę w dziejach Żydów w Polsce. Zwłaszcza rozprawa Schorra wykazała, że w pierwszej połowie XVI w. dokonały się doniosłe zmiany w organizacji wewnętrznej Żydów w Polsce i po kilkudziesięcioletnim okresie przejściowym ustalił się oryginalny dla stosunków polskich samorządowy ustrój Żydostwa w Polsce, mającego swe centralistycznie zorganizowane władze, tzw. doktorów, czyli seniorów generalnych oraz zjazdy generalne i sejmiki delegatów poszczegól- 604 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. nych gmin żydowskich 7. Ponieważ były to instytucje nowe, tworzące nowy ustrój, zatem w epoce poprzedniej, której stosunki pod tym względem nie są dokładnie znane, musiało być przecież inaczej; zatem początek XVI w. może rozgraniczać okres nowożytny od zamkniętej równocześnie epoki średniowiecznej. Podział o tyle wygodny, że się pokrywa ze zwykłym, stale stosowanym podziałem na epoki dziejów. Ale inna rzecz, gdy chodzi o samo średniowiecze, czy je traktować jako jedną całość, czy też dadzą się w jego obrębie wyróżnić mniejsze okresy. Oczywiście — prawdziwie naukowo uzasadniony schemat podziału na okresy możliwy będzie dopiero w przyszłości. Muszą go przygotować o wiele jeszcze liczniejsze studia anali-tycznoźródłowe, niż te, które już posiadamy. Ale tymczasowo można przyjąć datę 1264 r., jako dość ważną, by uznać, że ona coś znaczyła w życiu Żydów w Polsce. Jest to — jak wiadomo ¦— data przywileju dla Żydów, wystawionego przez Bolesława Pobożnego, księcia Wielkopolski, pierwszego u nas przywileju żydowskiego 8. Wprawdzie terytorialnie zastosowanie jego na razie miało być ograniczone do samej tylko Wielkopolski, ale wnet po nim nastąpiły podobne przywileje dla Żydów śląskich, a za Kazimierza Wielkiego dla Żydów całego Królestwa Polskiego. Znaczenie tego przywileju należy upatrywać nie tylko w jego treści, jak to przeważnie czynią polscy i żydowscy historycy. Bowiem zawarte w nim zasady ogólne i przepisy szczegółowe nie były zupełną nowością w naszych stosun- 7 M. S c h o r r, Organizacja Żydów u) Polsce od najdawniejszych czasów aź do r. 1772, „Kwart. Hist.", R. 13, 1899, s. 492 - 493. 8 Kodeks dyplomatyczny Wielkopolski t. I, wyd. I. Zakrzewski, Poznań 1877, nr 605. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 605 kach, owszem, wspierały się przeważnie na wyraźnie powołanym zwyczaju starodawnym, consuetudo anti-qua. Znaczenie tego przywileju polega na tym, że stanowi on pierwsze u nas prawo pisane dla Żydów. Łatwo zrozumieć i powszechnie to wiadomo, jaki doniosły wszędzie krok w wewnętrznej organizacji państwa i grup społecznych oznacza przejście od chwiejnego, zmiennego zwyczaju do kodyfikacji, czyli do prawa pisanego mającego wieczyście obowiązywać. Jeśli nasi historycy ustroju upatrywali i upatrują w datach przywilejów z r. 1180 lub 1215 czy 1374 jak gdyby rodzaj słupów granicznych w historii ustroju Polski, to właśnie dlatego, że akta z tych lat pisemnie poręczały nowy porządek rzeczy. Dlatego też wydaje mi się, że z tych samych względów data partykularnego, wielkopolskiego przywileju z r. 1264 może być uznana za datę rozgraniczającą dwa okresy: najwcześniejszy okres osiedlania się Żydów w Polsce i wyrabiania sobie via facti odpowiednich dla siebie warunków bytowania i okres drugi, gdy byt Żydostwa w Polsce został oparty na prawie pisanym, na przywileju wydanym przez monarchę, a poręczającym ludności żydowskiej spokój i bezpieczeństwo oraz możliwość pracy na ściśle określonych warunkach i pod ochroną władzy publicznej. Obecnie zajmę się najwcześniejszym okresem dziejów Żydów w Polsce, tj. do r. 1264. Najpierw poświęcę uwagę problemowi, skąd i w jakim czasie przybyły pierwsze grupy ludności żydowskiej celem stałego osiedlenia się w Polsce; bo oczywiście luźne pojawianie się pojedynczych kupców żydowskich, przejeżdżających tylko przez Polskę i zatrzymujących się tu jedynie chwilowo w ciągu handlowych podróży, można 606 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. uznać za możliwe i prawdopodobne na długo przed pojawieniem się państwa Piastów na widowni politycznej ówczesnego świata, ale te wypadki konkretnie nie znane, nie będą mnie bliżej interesować, bo chodzi mi o ludność żydowską osiadającą u nas na stały pobyt. Najwcześniejszą konkretną wiadomość o pobycie Żydów na naszej ziemi, a mianowicie o jej kupieckiej w Polsce działalności, zawiera relacja Ibrahima ibn Jakuba o niektórych krajach słowiańskich, a wśród nich o kraju Mieszka, tj. o Polsce, datowana na r. 965/966. Autor tej relacji, znanej z arabskiego dzieła Al-Bekriego z drugiej połowy XI w., był sam Żydem (Abraham syn Jakuba), a podróż swą mógł odbyć jako kupiec lub w misji dyplomatycznej kalifatu kordobań-skiego. Osobiście był on na pewne w Pradze czeskiej i w Magdeburgu, a jeśli sam naocznie Polski nie poznał, to informacji dość dokładnych o państwie Mieszka I zasięgnął od innych kupców żydowskich. Relacja ta uchodzi na ogół za wiarygodną, a co do treści jest niezmiernie ważna dla oceny ówczesnych gospodarczo-^społecznych i politycznych stosunków. Opisując życie i ruch handlowy w Pradze, Ibrahim ibn Jakub stwierdził, że przybywają do niej z Krakowa ze swymi towarami Rusowie i Słowianie, zaś z Węgier Żydzi i Turcy, przywożący „mitkały" bizantyjskie, a wywożą z Czech niewolników, skóry zwierzęce i inne towary. Kraków przedstawia się w tej relacji jako stacja handlowa ze wschodu, tj. od Rusi, i z południowego wschodu, od Bizancjum na zachód, bezpośrednio do Pragi czeskiej, w którym to handlu biorą udział między innymi kupcy żydowscy; jednym z głównych Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 607 artykułów tego handlu są niewolnicy, parokrotnie wymienieni w tej relacji 9. W sto lat później ten sam mniej więcej stan rzeczy poświadcza nasza najstarsza kronika tzw. Galia Anonima, który opowiada o księżnej Judycie, żonie Władysława Hermana, że w latach 1080 do* 1086, tknięta litością, wykupywała własnym kosztem wielu chrześcijan z niewoli u Żydów („multos christianos de servitute Judeorum suis facultatibus redimebat")10. Widać stąd, że handel niewolnikami kwitnął w XI w. w Polsce i że prowadzili go handlarze żydowscy. Jeśli owi handlarze żydowscy wspomniani przez Ibrahima ibn Jakuba robili wrażenie raczej kupców przejezdnych z Bizancjum przez Kraków do Czech i dalej, to handlarzy niewolników w Polsce za czasów księżnej Judyty już by można uważać za miejscowy element, choć oczywiście pewności tu żadnej nie ma. Nic również nie stoi na przeszkodzie, by w nich upatrywać kupców przejezdnych, którzy tu w Polsce czynili zakupy niewolników celem ich wywożenia do krajów zachodnich, a pobożna działalność księżnej Judyty miała na celu wyrwanie właśnie z ich rąk tych chrześcijańskich niewolników, przeznaczonych już na wywóz. Że te zakupy niewolników przez Żydów mogły się odbywać w Polsce, poświadcza to też ten sam kronikarz Gali Anonim, gdy stwierdza o ówczesnym wszechwładnym palatynie Sieciechu, że wielu ludzi z błahego powodu, zaślepiony chciwością, zaprzedawał w niewolę u, oczywiście naj- 9 Relacja Ibrahima ibn Jakuba z podróży do krajów słowiańskich. w przekazie Al-Bekriego, wyd. T. Kowalski, Mon. Poi. Hist., seria II, t. I, Kraków 1946, s. 49. 10 Kronika Galia, ks. II, § 1. 11 Tamże, ks. II, § 4. 608 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 609 prawdopodobniej owym kupcom żydowskim, którzy ich wywozili z Polski, bo taki cel miało postępowanie Sieciecha pozbywającego się w ten sposób przeciwników politycznych i żywiołów sobie opornych. Handel niewolnikami słowiańskimi, który doprowadził do tego, że nazwa Slavus, przemieniona w scla-vus, weszła do innych języków na oznaczenie niewolnika, zagnieździł się od dawna na ziemiach słowiańskich i tu ustalił swe główne rynki zakupu. Żywot św. Wojciecha, zapisany w parę lat po jego męczeństwie na początku XI w. przez św. Bruna, utyskuje, że Czesi „mancipia christiana perfidis et Iudeis ven-debant" 12, przy czym właśnie niemożność zapobieżenia temu sromotnemu procederowi i brak funduszów na wykupno niewolników był jednym z powodów, dla których św. Wojciech miał porzucić Pragę i swój urząd biskupi. Bawarska taryfa graniczna od strony ziem słowiańskich, spisana w r. 906, zawiera wśród pozycji celnych mancipia, czyli niewolników, a jako handlarzy wymienia Żydów, oznaczając cały ten handel jako idący od wschodu, tj. od ziem słowiańskich 13. Kronika niemiecka biskupa merseburskiego Thietmara poświadcza dla czasów Bolesława Chrobrego (1009 r.) żywy handel niewolnikami w Miśni, prowadzony też przez kupców żydowskich, a Miśnia była krajem, o którego posiadanie prowadził usilne i bohaterskie boje Bolesław Chrobry i czasowo zdołał ją dla swego królestwa zdobyć u.. W Polsce rdzennej dokumenty XII w. wspominają o servi empticii, czyli o niewolnikach zakup-nych w dobrach Piotra Własta, nadanych pewnemu 12 Mon. Poi. Hist., t. I, s. 197. 13 Codex dyplomaticus et epistolarls Regnl Bołiemiae, wyd. G. Friedrich, t. I, Praha 1904, nr 31. 14 Kronika Thietmara, ks. VI, § 54. klasztorowi 15, taryfy celne dla Pomiechowa z XII w.16 oraz dla Olesna i Siewierza z 1226 r.17 wymieniają niewolników jako artykuł handlowy, a jeszcze około 1270 r. zabytek prawa zwyczajowego polskiego wspomina o tym, że żony rycerzy polskich kupują na targach parobków i dziewczęta do roboty domowej18. Zatem handel niewolnikami przetrwał w Polsce do schyłku XIII w., choć wspomniane źródła nie wymieniają już Żydów jako przedsiębiorców tej gałęzi handlu. Ale skoro oni się nią trudnili w X i XI w., to zapewne i nadal utrzymali w swych rękach ten cenny wówczas i poszukiwany towar, którego wysoka wartość znalazła też odbicie w wysokiej stosunkowo na-leżytości celnej w taryfie z r. 1226. Obok tych najwcześniejszych wiadomości źródłowych, które poświadczają prowadzenie handlu niewolnikami przez Żydów na ziemiach polskich, jakkolwiek wyraźnie nie orzekają, czy chodzi tu o handlarzy tylko przejezdnych, czy też o handlarzy, którzy stale przebywali już w Polsce, wymienię z kolei drugą grupę wiadomości z XII i początku XIII w., które zaznajamiają nas z innym zajęciem Żydów w Polsce, mianowicie z kulturą rolną, która — w przeciwieństwie do handlu — wymagała już bezwzględnie stałego osiedlenia się tych rolników żydowskich w Polsce. Obie te grupy wiadomości zostały przez dotychczasową literaturę przedmiotu zużytkowane dla wyjaśnienia problemu, skąd i kiedy przybyli Żydzi do Polski 15 Kodeks dyplomatyczny Śląska, wyd. K. M a 1 e c z y ń s k i, t. I, Wrocław 1956, nr 68, por. też nr 35. 16 Kodeks dyplomatyczny mazowiecki, wyd. J. Kochanowski, Warszawa 1919, nr 88 i 464. 17 Kod. dypl. Śląska, t. III, nr 309. 18 Najstarszy zwód prawa polskiego, wyd. J. Matuszewski, Warszawa 1958, art. 21, § 2. 39 — Polska piastowska 610 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w, na stały pobyt. Należy więc skontrolować, o ile wskazówki, jakich się dopatrzono w tych wiadomościach, są wystarczające dla pewnego rozwiązania zagadnienia proweniencji polskich Żydów w najdawniejszej fazie ich osiedlenia się na ziemiach polskich. Otóż te wiadomości drugiej grupy są następujące: akt z końca XII w., opisujący uposażenie klasztoru kanoników regularnych na Piasku we Wrocławiu, wymienia między innymi pozycjami wieś Tyniec (w okręgu wrocławskim), którą „emit oomes Petrus [Piotr Włast] a Iudeis et dedit sancte Marie" 19. Skoro nabywca tej samej wsi od Żydów, a zarazem jej ofiarodawca na rzecz klasztoru Matki Boskiej we Wrocławiu, Piotr Włast umarł w r. 1153, zatem możemy w ten sposób chronologicznie określić interesujący nas fakt przez oznaczenie najdalszego terminus ante quem, tj. przed r. 1153. Więc przed r. 1153 jacyś Żydzi posiadali na Śląsku wieś Tyniec prawem własności i sprzedali ją potężnemu magnatowi, wojewodzie Piotrowi Włastowi. Analogiczny fakt poświadczają dokumenty trzeb-nickie z r. 1203, 1204, 1208 i 1218. Wspomniana w nich jest wieś Sokolniki, ,,villa falconariorum in Wratislaw, quam Józef et Chaskel Iudei habuerunt" 20. Kiedy ta wieś i jak długo była w posiadaniu tych dwóch imiennie przytoczonych Żydów, nie wiadomo; w r. 1203 była ona w rękach księcia Henryka Brodatego, który ją przekazał klasztorowi świętego Wincentego we Wrocławiu drogą zamiany za inną wieś, którą pragnął nabyć dla świeżo fundowanego klasztoru cystersek w Trzebnicy. Ale można z całą pewnością wywnioskować, od kogo tę wieś nabyli poprzednio ci Żydzi. Mia- 19 Koci. dypl. Śląska, t. I, nr 68. 20) Tamże, t. I, nr 103, 107; t. II, nr 130, 193. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 611 nowicie wiadomo, że sokolnicy byli książęcą służbą łowiecką, a prawo hodowania sokołów stanowiło rezerwat łowiecki księcia, uciążliwy dla ludności, która musiała pilnować swobodnie gnieżdżących się iptaków na swym terytorium, zanim się pojawili książęcy sokolnicy celem wybrania młodych sokołów z gniazd i zanim zdołały one własną siłą z nich wylecieć. Zatem ta wieś Sokolniki była pierwotnie wsią książęcą zamieszkałą przez służbę łowiecką dworu książęcego; z rąk księcia zatem najprawdopodobniej nabyli ją na jakiś przeciąg czasu pomdenieni Żydzi, po czym w r. 1203 z powrotem wieś ta znajdowała się już w posiadaniu księcia, który ją nadał klasztorowi premomstratensów św. Wincentego we Wrocławiu. Z kolei należy zwrócić uwagę na kamień nagrobny Żyda wrocławskiego z 1203 r., na którym znajduje się napis: „Ten kamień jest pomnikiem na grobie Rabiego Dawida o słodkim głosie, syna Sar Szaloma, w drugim dniu tygodnia, a dwudziestym piątym miesiąca Ab w roku 4963 od stworzenia świata. Jego dusza niech wejdzie do żywota [wiecznego]"21. Nauka niemiecka ustaliła tożsamość graficzną tego napisu z żydowskimi napisami grobowymi tego czasu w Moguncji i Wormacji, więc być może ów „rabi" pochodził z Nadrenii. Wzmianka o „słodkim głosie" pozwala w nim widzieć kantora żydowskiego, który intonuje i prowadzi śpiewy religijne Żydów, tzw. później episcopus Iudeorum. Było to więc stanowisko hierarchiczne, pozwalające przyjąć istnienie we Wrocławiu pod koniec XII w. gminy żydowskiej z rabim na czele. Sar Szalom, imię hebrajskie oznaczające „księcia «M. B r a n n, Ein Breslauer Grabdenkmal aus dem Jahre 1203, „schlesische Geschichtsblatter", 1919, nr 1, s. 11 -16. 612 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. pokoju", świadczy raczej o pochodzeniu jego ojca wprost z Palestyny 22. Omówione fakty, lokalnie dotyczące Śląska, poświadczają stały pobyt w połowie i pod koniec XII w. Żydów w tej dzielnicy, którzy zajmowali stanowisko ludzi wolnych, mogąc na równi z rycerstwem i duchowieństwem nabywać i posiadać na własność dobra ziemskie. Byli więc lepiej uprawnieni niż kmiecie polscy. Następna, nieco późniejsza wzmianka dokumentowa dostarczy dowodu, że nie tyliko posiadali ziemię na własność, ale trudnili się jej uprawą rolniczą. Mianowicie w wyroku sądu polubownego dla spornych spraw dziesięciny kościelnej między Henrykiem Brodatym a biskupem wrocławskim Wawrzyńcem, wydanym w r. 1226, czytamy, że w kasztelami bytomskiej (naDol-nym Śląsku) chłopi książęcy mają płacić kościołowi dziesięcinę dotychczasowym sposobem w miodzie, zaś wolni ludzie i Żydzi, ,,ulbieunque in dicta eastellatura Bytomiensi araverint", mają uiszczać kościołowi pełną dziesięcinę snopową2S. Ten dość dziwny fakt pociągnięcia ludności odmiennej religii do obowiązku świadczeń materialnych na rzecz Kościoła katolickiego, a więc do obowiązku religijnego ludności chrześcijańskiej, należy prawdopodobnie tłumaczyć w ten sposób, że chodziło tutaj o ziemię, która przedtem już była uprawiana przez chrześcijan, a więc już przedtem kościół pobierał z niej dziesięcinę; z chwilą tedy, gdy ta ziemia przeszła w ręce żydowskie, kościół nie chciał rezygnować ze swego nabytego i już faktycznie wy- 22 Tamże. 23 Urkunden zur Geschichte des Bisthums Breslau im Mlttelalter, wyd. G. A. S t e n z e 1, Breslau 1845, nr 2. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 613 konywanego prawa i od żydowskich nowo nabywców domagał się jej w dalszym ciągu, nie mogąc się zgodzić na uszczerbek w swych dochodach. Jakkolwiek było, mamy tu wiarygodne świadectwo, że w kasztelami bytomskiej nad Odrą mieszkali stale Żydzi oddający się uprawie roli i z tego powodu świadczący na równi z wolnymi chłopami polskimi pełną snopową dziesięcinę na rzecz kościoła. Otóż te dwa najwcześniejszymi pisanymi źródłami poświadczone zajęcia Żydów w Polsce, tj. handel niewolnikami i uprawa roli, posłużyły w dotychczasowych badaniach jako wskazówka, skąd ci Żydzi do Polski przybyli. Mianowicie co do Żydów-rolników sformułowano hipotezą ich wschodnioeuropejskiego pochodzenia w szczególności z państwa Chazarów2i. Istniejące nad dolną Wołgą państwo Chazarów, ludu ugrofińskiego zajmującego się hodowlą trzód bydła i myślistwem, było w XII i XIII w. terenem schronienia dla Żydów uchodzących z Małej Azji przed prześladowaniem ze strony Arabów i z cesarstwa wschod-niorzymskiego, czyli z Bizancjum, gdzie również około r. 723 doznali prześladowań. Ci uchodźcy byli ludnością rolniczą i oni to zaszczepili rolnictwo i ogrodnictwo w państwie Chazarów w VIII i IX w. Dla ich trwałego osiedlenia się tamże decydujące znaczenie miał wyjątkowy zresztą w dziejach fakt przyjęcia w VIII w. przez Chazarów i ich władcę, noszącego tytuł chagana, religii żydowskiej. Asymilacja religijna doprowadziła też do etnicznej asymilacji tych Żydów z Chazarami i wydała nieco odrębny antropologicznie typ Żyda wschodniego w przeciwstawieniu do zachodniego. Ludność chazarsko-żydowska handlu przeważnie "I. Schipper, op. cit., zwłaszcza s. 28. 614 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 615 nie prowadziła, oddając się głównie pracy na roli, hodowli i łowiectwu, ale państwo chazarskie stanowiło teren przejściowy dla wielkiego handlu tranzytowego europejsko-azjatyckiego, prowadzonego przez obcokrajowych kupców, w dużej mierze Arabów oraz Żydów z zachodniej Europy, którzy tu u rolniczych współwyznawców znajdowali dogodne punkty oparcia dla swych przedsięwzięć kupieckich25. Ci Żydzi zachodnioeuropejscy, tzw. Radanici, pochodzący głównie z monarchii frankońskiej i z Hiszpanii, trudnili się ówczesnym międzynarodowym handlem, pośrednicząc między Azją a zachodnią Europą. Głównym artykułem tego handlu obok jedwabiu, korzeni wschodnich itp. byli właśnie niewolnicy, zakupywani przede wszystkim w krajach słowiańskich, a wywożeni tak na wschód do Azji, jak i na zachód do Hiszpanii i nabywani głównie przez Arabów i w ogóle wyznawców islamu. Na tle tej różnicy zajęć Żydów wschodnich chaizar-sfcich i zachodnich Radanitów nasunął się wniosek, że owa stale na ziemi polskiej osiadła ludność żydowska, posiadająca ziemię na własność i oddająca się jej uprawie rolniczej, to są koloniści żydowsko^-chazarscy ze wschodu, zaś owi Żydzi, handlarze niewolnikami, znani z polskich źródeł X i XI w., stanowiący element ruchomy, przelotny, nie osiedlający się na stałe u nas, to byli Żydzi z zachodniej Europy. Rozpatrzę tu bliżej argumentację dodatkową, jaką przytoczono celem uzasadnienia tego poglądu oraz celem 'bliższego określenia czasu tej najwcześniejszej imigracji Żydów do Polski. Mianowicie zwrócono uwagę na kilka wsi, które noszą nazwę Kozary, Kozarzów, Kozara lub nazwę Kawiory 25 Tamże, rozdz. I i II. czy Kawiary. Kozary itp. rozumiano, jako „Chazary", stąd wynikało poświadczenie osadnictwa Żydów cha-zarskich na roli. Nazwa zaś Kawiory, wyjaśniona przez Maksymiliana Gumplowicza jako jednoznaczna z Ka-baroi-Kabary, oznaczała jedną gałąź szczepu chazarskie-go, zatem też poświadcza osiedlenie się jakiejś grupy tych „Kabarów" na roli w Polsce 26. Interpretację Gumplowicza przyjął Sehipper za trafną i podtrzymał w swej pracy jako pewną 27. Stąd jednak wyniknął konieczny wniosek, że skoro nazwy tego rodzaju (jak u nas ponadto Prusy, Pomorzainy, Połówce, Pieczeniegi itp.) mogły się przyjąć na oznaczenie miejscowości tylko w czasie, gdy miały zupełnie aktualną treść, a nazwa Chazarów po upadku ich państwa w drugiej połowie X w. zniknęła zupełnie i po raz ostatni występuje w źródłach z początku XI w., zatem te fakty osadnictwa owych Chazarów („Kozarów" i „Kabarów" = „Kawiorów") należy odnieść co najpóźniej do pierwszej połowy XI w. Byłaby to pierwsza, najwcześniejsza faza rolniczego osadnictwa Żydów wschodnich w Polsce, po której dopiero pod koniec XI i w XII w. nastąpiła druga faza osadnictwa zachodnich kupieckich Żydów, po pogromie w okresie pierwszej i drugiej krucjaty, gdy uchodząc z Czech i Niemiec skierowali się w r. 1098 istotnie do Polski wedle świadectwa czeskiej kroniki Kosmasa 28. Odnośnie do tej teorii nasuwają się następujące uwagi: 1. Nazwy Kozary i Kazary znane są jedynie na Rusi Halickiej i to dopiero ze źródeł XV w.; na ziemiach 26 M. Gumplowicz, Początki religii żydowskiej w Polsce, Warszawa 1903, s. 16. 27 i. Schipper, op. cit., s. 29. 28 Kronika Kosmasa (wyd. B. B r e t h o 1 z), s. 166. 616 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 617 i '1 etnicznie polskich występuje jedynie wieś Kozarzow, ale dziś w brzmieniu Kosarzów, i to również dopiero w drugiej połowie XV w. Są to więc świadectwa bardzo późne, a że etymologicznie nazwy te mogą być wywodzone z pierwiastków słowiańskich (kosa — Kosarzów lub koza — Kozary, podobnie jak pies — Psary, koń — Koniary, owca — Owczary, świnia — Swiniary itp.), przeto nie zachodzi konieczność wywodzenia jej od Chazarów, a w każdym razie wywód taki musi pozostać więcej niż wątpliwy. 2. Co do nazwy Kawiory rzecz wydaje się o tyle prawdopodobna, że jest to nazwa urobiona z obcego pierwiastka i zupełnie wyjątkowa na ziemiach polskich; występuje tylko raz pod Krakowem (między Czarną Wsią i Błoniami) w latach 1318 i 1375 29, a dokumenty, poczynając od r. 1400, poświadczają, że tamże znajdowały się „sepulturae Iudeorum", Iudenkir-chow" 30, a drugi raz pod Sandomierzem, gdzie w XV w. również nazwa ta oznacza „cimeterium sive sepulturam Iudeorum"31, cmentarz żydowski. Zatem związek tej nazwy z Żydami wydaje się zupełnie niewątpliwy, skoro w obu razach tą nazwą oznaczano żydowskie cmentarze pod dużymi miastami, gdzie Żydzi mieli swoje gminy. Być może pierwotnie mieszkali w tych miejscowościach, a dopiero po powstaniu miast osiedli wewnątrz murów miejskich, zaś na dawnym miejscu 29 Kodeks dyplomatyczny Małopolski, wyd. F. Plekosiński, t. I, Kraków 1876, nr 157; Kodehs dyplomatyczny miasta Krakowa, wyd. F. P i e k o s i ń s k i, t. I, Kraków 1879, nr 49. 30 Kod. m. Krak., t. I, nr 92, 190; Najstarsze ksiągi i rachunki m. Krakowa, cz. I, zap. nr 167; por. też S. Tomkowie z, Ulice i place Krakowa w ciągu dziejów, Kraków 1926 („Bibl. Krak.", nr 63 -- 64), s. 182 - 183. 'i J. Długosz, LAber beneficiorum dioecesis Cracoviensis, wyd. A. P r z e ź d z i e c k i, t. I, s. 387. swoich siedzib pozostawili jedynie cmentarze, do których z biegiem czasu ta nazwa przylgnęła, choć pierwotnie oznaczała całą osadę zasiedloną przez Żydów. Najważniejszym argumentem w danej sprawie mogłaby być jedynie okoliczność, że Żydzi chazarscy zajmowali się rolnictwem, a właśnie o Żydach ziemianach i rolnikach najwcześniej słyszymy w Polsce jako o ludności stale osiadłej. Jednakże należy stwierdzić, że i Żydzi hiszpańscy oddawali się w dużej mierze rolnictwu, zatem ta wskazówka nie ma bezwzględnej mocy. Nadto dość dziwna musiałaby się wydawać okoliczność, że ci Żydzi, przybywający ze wschodu, osiedlili się na najbardziej zachodnich krańcach ówczesnej Polski, tj. w (kasztelami bytomskiej, graniczącej z niemiecką już marchią miśnieńską, i koło Wrocławia, bo tam tylko słyszymy w tej wczesnej epoce o Żydach--rolnikach. Owe zaś Kawiory pod Sandomierzem i Krakowem byłyby jedynymi śladami ich pobytu w tych okolicach, choć ich rolniczego charakteru nie poświadczają bezwzględnie. Nazwy: Żydów, Żydowo, Żydowska Wola itp., które Schipper wciągnął tu w rachubę, nie mogą być użyte w tej sprawie, bo określenie Żyd, Żydek itp. używane było wówczas także jako przezwisko w stosunku do rdzennych Polaków lub Niemców S2, więc nazwy te niekoniecznie oznaczałyby Żydów jako właścicieli czy założycieli. Zresztą są to nazwy późne 3S i dość rzadkie. Podniesione wątpliwości miały na celu bynajmniej nie obalenie tezy o wschodnim pochodzeniu najwcześniejszej żydowskiej kolonizacji w Polsce, lecz wykazanie, że ta teza nie może jeszcze uchodzić za zu- 32 Księga henrykowska, wyd. Inst. Zach., Poznań 1947, ks. II, § 125. 33 Kod. Wpolski, t. I, nr 81. 618 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 619 pełnie pewną i wystarczająco uzasadnioną. Trzeba tu będzie jeszcze dalszych badań, do których winny być wciągnięte obok kryteriów antropologicznych jeszcze takie materiały, jak najwcześniej znane ze źródeł imiona i przezwiska Żydów polskich, nie zestawione dotąd systematycznie i nie rozpatrzone pod tym kątem widzenia. Ale wobec podniesionych wątpliwości tym bardziej przedwczesne i przesadne muszą się nam wydać tego rodzaju twierdzenia, wypowiadane zwłaszcza przez Schippera z dużą pewnością siebie, że „zasługa szerzenia wyższych typów gospodarki rolniczej w ziemiach polskich przypada w wielkiej mierze kolonistom żydowskim, przybywającym z Chazarii"34. Trzeba by 'najpierw udowodnić, że w Chazarii istotnie stworzony został wyższy typ gospodarki rolniczej, niż posiadało współczesne rolnictwo polskie; że zaś dla X i początków XI w. nic nie wiadomo więcej o rolnictwie w Polsce, jak — że uprawiano tutaj żyto, pszenicę i proso i siano już jare oraz ozime zboże, a o Chazarii nawet tego nie wiemy, więc twierdzenie wyżej przytoczone wyraźnie grzeszy dowolnością i nadmiernym optymizmem w ocenie poziomu rolnictwa Żydów chazarskich. Ograniczając się do wiadomości zawartych w źródłach pisanych, poprzestanę na twierdzeniu, że najwcześniejsza konkretna wiadomość o pojawieniu się pewnej większej grupy Żydów w Polsce, celem stałego osiedlenia się, dotyczy wspomnianego już przybycia do Polski około r. 1097/1098 Żydów wygnanych z Pragi czeskiej pod wpływem wrogich nastrojów, które zostały wzbudzone w ludności chrześcijańskiej na fali pierwszej krucjaty. Wyraźnych dowodów, że przed tą datą Żydzi mieszkali już stale na ziemiach polskich, mi. Schipper, op. cit., s. 29. nie mamy. Tak wiadomości z kroniki tzw. Galia Anonima, jak i z relacji Ibrahima ibn Jakuba mogą bowiem dotyczyć przejezdnych handlarzy niewolnikami; najprawdopodobniej byli to Żydzi zachodnioeuropejscy, trudniący się właśnie tego rodzaju handlem, choć wedle Ibrahima ibn Jakuba przybywali oni do Krakowa przez Węgry i Bizancjum, a więc od południowego wschodu, i nie można wyłączyć tej możliwości, że mamy tu do czynienia też ze wschodnimi Żydami. Obecnie rozpatrzę te nieliczne stosunkowo wiadomości kronikarskie i dokumentowe z okresu do r. 1264, tj. do wydania owego najstarszego u nas przywileju dla Żydów, by z tych ułamkowych wiadomości wytworzyć choćby w przybliżeniu obraz warunków, w których ten odłam ludności u nas w tym czasie żył i pracował. Następnie rozbiór przywileju z r. 1264 pozwoli zamknąć ten najwcześniejszy, wstępny okres dziejów Żydów w Polsce, bo —- jak niżej wykażę — przywilej ten w wielu wypadkach zawiera normy ogólne i przepisy szczegółowe, oparte na starym zwyczaju, które zatem będzie można bezpiecznie odnieść do okresu sprzed r. 1264 i tym sposobem uzupełnić fragmentaryczny obraz, jaki możliwy jest do osiągnięcia ze źródeł historycznych tej wczesnej epoki. Na uwagę zasługuje najpierw wiadomość zawarta w kronice mistrza Wincentego w opisie wielkoksiążęcego panowania Mieszka Starego w Krakowie, a więc w latach 1173-1177. Odnośny ustęp ma charakter ostrej krytyki systemu rządów Mieszka Starego w Krakowie i szczególnie piętnuje surowość ówczesnego sądownictwa. Tę krytykę stara się zobrazować konkretną praktyką sądową i w tym celu cytuje fikcyjne procesy sądowe, fikcyjne w tym sensie, że nie podaje kon- 620 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. kretnych nazwisk, ale są one pojęte jako typowe, a więc częste, i dlatego dokuczliwe dla społeczeństwa. Więc obok przekroczeń łowieckiego regale książęcego czy też przyjmowania zbiegłych cudzych niewolników i przypisańców do pracy itp. przytacza kronikarz wypadek, że „scholares", uczniowie, oczywiście przede wszystkim krakowscy, którzy „casu Iudeum percusse-runt, eidem poene ab eisdem iudicibus tamąuam sa-erilegi addicuntur"35. Jako typowy został tu więc przytoczony przypadek, że żacy szkolni poturbowali przypadkiem Żyda; za to ówcześni sędziowie zasądzili ich na najwyższą ikarę w ówczesnym systemie karnym, mianowicie na 70 grzywien, motywując wyrok tym, że przestępstwo równa się „sacrilegio". Jak z innych zdań w tym ustępie kroniki wynika, to „sacrilegium" rozumiał Kadłubek jako crimen lesae Maiestatis, za które właśnie tę karę wymierzano, gdy chodziło o naruszenie praw finansowych monarchy, bo oczywiście osobista obraza majestatu karana była srogą śmiercią przez dimembratio, obtruncatio membrorum. Otóż z tej wzmianki Kadłubka można ustalić, że: 1) w Krakowie, gdzie scholarzy mogli się tych przestępstw dopuszczać, istniało już w latach 1173-1177 jakieś skupienie ludności żydowskiej, 2) ludność ta padała ofiarą agresywności ze strony szkolnej młodzieży, chociaż kronikarz, celowo przejaskrawiając srogość ówczesnych sądów, starał się winę żaków przedstawić jako przypadkowe „zranienie Żyda" („casu"), wreszcie 3) za Mieszka III istniała już u nas lub właśnie była przez niego wprowadzana w życie koncepcja, iż Żydzi stanowią własność skarbu książęcego, są servi camerae, i dlatego krzywda im wyrządzona była stawiana na 35 Mon. Poi. Hist., t. II, s. 381. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 621 równi i identyfikowana ze szkodą zadaną skarbowi monarszemu, toteż i karana była tym wymiarem kary, jaki stosowany był do przestępstw skarbowych. Ubocznie dodam, że w omawianiu tego ustępu kroniki Kadłubka przez historyków zakradło się bałamuc-two, powtórzone za Rosenbergiem36 przez Schippera, że za owe wykroczenia przeciw Żydom, w razie gdy rodzice owych żaków nie byli w stanie zapłacić wysokiej kary, groziło im zesłanie do ciężkich robót w kopalniach 37. Niczego jednak podobnego w kronice nie ma. A bałamuctwo powstało stąd, że niemal wszyscy autorzy, zamiast oprzeć się na orginalnym, łacińskim tekście kroniki, posługiwali się jej polskim tłumaczeniem A. Przeździeckiego. Tłumaczenie to zaś jest bardzo błędne i dalszy 'ustęp, w którym mowa jest o płaceniu owych 70 grzywien w czystym srebrze, zamiast w bieżącej monecie, został fałszywie przełożony w tym sensie, jakoby tam mowa była o zsyłaniu do kopalń 38. A takich kopalń wówczas jeszcze w Polsce całkiem nie było. Następną ważną wiadomość o działalności kupieckiej Żydów w Polsce zawiera taryfa celna z r. 1226 dla komór w Oleśnie i Siewierzu w ówczesnym księstwie opolskim. Nie została ona pod tą datą świeżo ułożona, lecz była to dawna taryfa celna ujęta po raz pierwszy w formę dokumentu, a sporządzona na podstawie przesłuchania zaprzysiężonych przez biskupa wrocławskie-igo świadków, którzy znali od dawna stosunki panu- 3« M. Rosenberg, Zarys urządzeń prawnych górnictwa w Polsce po koniec XVI wieku, Warszawa 1912 (odb. z „Przegl. Hist.", t. 13) s. 12, przyp. 2. 37 I. S c h i p p e r, op. cit., s. 36 - 37. 38 Magistri Vincentii episcopi Cracoviensis Chronica Polonorum wyd. i na język polski przełożył A. Przeździecki, Kraków 1862, s. 180. 622 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. jące na tych komorach celnych i mogli dostarczyć naj-wiarygodniejszych informacji. Dlatego wnioski wyciągnięte iz tekstu tej taryfy będzie można odnieść do kilkunastu lub więcej lat poprzednich. Chodzi tu 0 handel na drodze wiodącej z Moraw na Kujawy 1 z powrotem przez Olesno, i drugiej drodze, prowadzącej ze wschodu na zachód przez Siewierz. Wymieniono tu następujące towary: sól, śledzie, niewolnicy i ołów, oraz inne towary oclone wedle ilości wozów, niezależnie od ich rodzaju. Jako kupcy wymienieni zostali Żydzi i co do wysokości opłaty celnej postawieni na równi z kupcami chrześcijańskimi. Obok handlu większego wzięto też w rachubę handel drobny, tj. przenoszenie (towaru pieszo lub konno bez użycia wozu, i w takim wypadku opłata Żyda była równa opłacie chrześcijanina. Ale opłaty celne na tych komorach dotyczyły tylko Żydów oraz chrześcijańskich kupców z innych krajów i księstw, izaś mieszkańcy ziemi opolskiej, tak Żydzi, jak chrześcijanie, wolni byli od cła pieszego i konnego i płacili tylko przy większych transportach 39. Z taryfy tej wynika, że Żydzi trudnili się już przed r. 1226 handlem wielkim i detalicznym i korzystali z tych samych praw na komorach celnych, co kupcy chrześcijańscy. Ale jeden jeszcze szczegół zasługuje na uwagę. Mianowicie taryfa przepisuje dość wysokie cło od niewolnika lub niewolnicy, prowadzonych na sprzedaż, a mianowicie w ilości 1 skojca srebra, po czym dodaje, że Żydówka przechodząca przez komorę celną, choć nie jest prowadzona na sprzedaż, ma również opłacić 1 skojca. Zagadkowe to postanowienie nie zostało dotąd przez nikogo wyjaśnione, być może dlatego, że 89 Kod. dypl. Śląska, t. III, nr 309. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 623 tekst tego dokumentu, znany dawniej z kopii, został błędnie przedrukowany. W oryginalnym jednak dokumencie, którego fotografię posiada Katedra Archiwistyki i Nauk Pomocniczych Historii UJ, wyraźnie czytamy: „de iudea transeunte, licet ad vendendum non ducatur" 40. Nie jest to jakieś specjalne pogłówne żydowskie, skoro wybierane jest na komorze celnej i tylko od Żydówek, a nie od mężczyzn. Nie wydaje się też, jakoby za tym zarządzeniem kryła się chęć niedopuszczenia do osiedlania się rodzin żydowskich w Polsce, bo gdyby taka dążność istniała, to bardziej celowy i skuteczny byłby wyraźny zakaz imigracji; wymuszanie opłaty pieniężnej byłoby tylko nieznacznym utrudnieniem tej imigracji, a nie jej zatamowaniem. Nasuwałby się jeszcze domysł, że w grę wchodziły intencje fiskalne, chęć zwiększenia dochodu skarbowego, że one podyktowały ten przepis, ale zostałoby nadal nie rozwiązane pytanie, dlaczego tej opłaty nie nałożył książę na ogół ludności żydowskiej, tylko na żydowskie kobiety. Być może, że jakieś specyficzne poglądy samych Żydów na kobietę, dotyczące jej niższości i podległości w stosunku do mężczyzny, znalazły tak dziwny wyraz w zarządzeniach książęcych. Mimo wszystko rzecz nie jest jasna i wymaga zbadania na szerszym tle porównawczym. Następną fragmentaryczną wiadomość o Żydach w Polsce zawiera nie uwzględniany dotąd dokument lokacji miasta Płocka na prawie niemieckim w r. 1237 41. Dokument, wytyczając obszar nowej gminy miejskiej i opisując jej prawa, podaje dość dużo szczegółów 40 K. Maleczyński (Kod. dypl. Śląska, t. III, nr 309) wydał ten tekst z oryginału; zestawił również wszystkie dawniejsze wydania, 41 Kod. mazowiecki, nr 362. 624 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 625 0 wyglądzie Płocka i o stopniu jego rozwoju gospodarczego, osiągniętego przed r. 1237. Więc np. informuje, że znajdowało się tam przeszło 12 karczem, co już świadczyłoby o znacznym ruchu ludności w tym miejscu. Wspomina obok studni kościelnej dla chrześcijańskiej ludności także osobną „puteus iudeorum", studnię żydowską. Drobny szczegół, ale wystarcza, by stwierdzić, że w Płocku przed r. 1237 istniało znaczniejsze skupienie stale zamieszkałej ludności żydowskiej i — co znamienne dla całego średniowiecza ¦— była ona odizolowana od ludności chrześcijańskiej, od kontaktu z nią w potocznym życiu, czego wyrazem było urządzenie owej specjalnej „studni żydowskiej"; dokument wspomina też jakieś „sepulcra secus viam", być może cmentarz żydowski, bo oczywiście chrześcijański określono by jako „cimeterium". Ostatnia wreszcie wiadomość dokumentowa, jaką się iu zajmę, zawarta jest w przywileju immunitetowym z r. 1262, wydanym przez księcia Bolesława Wstydliwego dla 'klasztoru cystersów w Koprzywnicy. Poza egzempcjami immunitetowymi przywilej zawiera pozwolenie na ponowne osadzenie dwu zniszczonych 1 wyludnionych przez najazd tatarski miejscowości targowych klasztoru, tj. Jasła i Koprzywnicy, nowymi kolonistami i w tym celu zezwala na zwoływanie i werbowanie osadników jakiejkolwiek narodowości i jakiegokolwiek rzemiosła do wspomnianych miejscowości i na wykonywanie tych rzemiosł wszystkim, prócz Żydów (,,preterquam Iudeos")42. 42 Kod. Mapolski, t. I, nr 60; w grę tu wchodzą w rzeczywistości dwa przywileje, osobny dla Jasła, a osobny dla Koprzywnicy, por. J. Wyrozumski, Początki miast w regionie jasielskim [w:] Studia z dziejów Jasła i powiatu jasielskiego, pod red. J. Garbacika, Kraków 1964, s. 73, przyp. 20. Należy sobie zdać dokładnie sprawę, jakie intencje kryją się za tym zakazem osiedlania się Żydów w Jaśle i Koprzywnicy. Zdania wśród historyków, którzy się tym aktem zajęli, są podzielone. Maksymilian Gum-plowicz, odnosząc się ironicznie do „gościnności" Polaków wobec Żydów, oparł się na tym właśnie dokumencie i stwierdził, że ta gościnność jest „wierutną bajką" i3. Natomiast Schipper, nie zapatrujący się tak pesymistycznie na ową gościnność, starał się wyjaśnić celowość tego zarządzenia na gospodarczej, a nie uczuciowej płaszczyźnie. Mianowicie wystąpił on z twierdzeniem, że w XII i XIII w. istniał w Polsce pogląd, iż ludność wolna — a do niej liczyli się i Żydzi — może się osiedlać na ziemi prywatnej, nieksiążęcej, tylko za osobnym zezwoleniem księcia. W danym wypadku chodziło o osadnictwo na ziemi klasztornej, więc książę mógł Żydom wzbronić osiedlania się, a innym wolnym mógł pozwolić. Zabraniając zaś Żydom osiedlać się na ziemi prywatnej klasztoru koprzywnic-kiego, kierował się zapewne względem na swe dochody i na kwestię swej jurysdykcji nad Żydami. „Zakazem osiedlania się Żydów na gruntach prywatnych daje książę pośrednio do poznania, że Żydzi podpadają pod jurysdykcję książęcą i że na rzecz księcia winni są opłacać pewne ciężary". Schipper dopatruje się w tym postępowaniu zasady wyrażonej otwarcie w przywileju z r. 1264, że Żydzi są „servi camerae" u. Otóż pogląd Schippera nie w całości jest trafny. Istotnie za Mieszka Starego, a potem około r. 1267 w księstwie kujawsko-łęczyckim Kazimierza Konrado-wica czy nawet za królewskich rządów Łokietka 43 M. Gumplowicz, op. cit., s. 45. 44 I. Schipper, op. cit., s. 42 - 44. 40 — Polska piastowska 626 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. w r. 1327, spotykamy się z usiłowaniem monarchów wprowadzenia w życie zasady, że ludność wolna zależna jest od księcia pod względem praw do osiedlania się na ziemi prywatnej, zwłaszcza kościelnej, ale pogląd tego rodzaju się nie przyjął, nie nabrał charakteru zasady obowiązującej, wręcz przeciwnie, ludność wolna korzystała trwale z pełnej swobody ruchów i dowolnego osiedlania się. Zatem nie na itej zasadzie opierało się zarządzenie Bolesława Wstydliwego z r. 1262. Co się zaś tyczy powodów, które skłoniły księcia do wydania owego zakazu Żydom do osiedlania się w Jaśle i Koprzywnicy, to — chociaż oczywiście w miejscowościach immunizowanych od świadczeń skarbowych i od sądownictwa książęcego obecność Żydów, nie objętych immunitetem, mogła wywoływać komplikacje — łatwo jednak zauważyć, że te komplikacje musiały istnieć wszędzie, bo wszędzie ciężary ponoszone przez Żydów i organizacja ich sądownictwa były odmienne, niż dla chrześcijan. Nie mogły więc ite względy odgrywać decydującej roli przy wydaniu omawianego zakazu. Cele księcia należy zatem ująć nieco inaczej, mianowicie musiało mu zależeć na tym, by Żydzi, jako ,,servi camerae" (a byli nimi już w latach 1173-1177, nie zaś dopiero od przywileju 1264 r. — jak przyjmuje Schipper), znajdowali się na ziemi książęcej pod bezpośrednim nadzorem odpowiednich organów władzy państwowej i aby pod każdym względem wszelkie możliwe korzyści, płynące z pracy ludności żydowskiej, zostawały w obrębie majątków państwowo-książęcych. Pod tym względem dość znamienny jest fakt, że najstarsze gminy żydowskie w Polsce poznajemy ze źródeł we Wrocławiu, Kra- Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 627 kowie, w Płocku i w Kaliszu, a więc w głównych grodach książęcych, stołecznych dla poszczególnych ziem i księstw. Ale obok celów przyświecających księciu, mogły inne cele przyświecać właścicielowi gruntu, tj. klasztorowi cystersów w Koprzywnicy, i te cele mogły się harmonijnie złożyć na ów zakaz, wspólnie dla obu stron dogodny. Mianowicie klasztor, jako instytucja kościelnoreligijna, mógł z racji ogólnych norm, stosowanych wówczas przez centralne władze kościelne w stosunku do Żydów, nie życzyć sobie ich pobytu na swoim gruncie. Ówczesne ustawodawstwo kościelne — jak dalej wykażę — przepojone było dążnością do możliwie najsilniejszego oddzielenia Żydów od ludności chrześcijańskiej; uważano bowiem za ujemny pod względem obyczajowym i religijnym możliwy wpływ Żydów na chrześcijan i starano się wpływ ten uniemożliwić przez ograniczenie wzajemnego kontaktu do minimum. Otóż w tych warunkach staje się prawdopodobne, że klasztor cystersów nie chciał dopuścić Żydów do współosiedlenia się na swej ziemi z kolonistami chrześcijańskimi i wyraził takie życzenie wobec księcia, któremu to, owszem, było na rękę, bo się pokrywało z jego dążnością do utrzymania Żydów na własnej ziemi pod swą bezpośrednią władzą. Że takie intencje mogły przyświecać cystersom koprzywmckim, łatwo osądzić z innych analogicznych faktów z owego czasu. Np. inny klasztor, również cysterski w Henrykowie na Śląsku, pragnął dla zaokrąglenia swych majętności nabyć wioskę Czesławice. Ale właściciel tej wsi Ścibor zadłużył się u Żyda Merklina z Ziębic na znaczną sumę, a nie mogąc jej spłacić, zwłaszcza że 628 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. przyrosła pokaźna lichwa, czyli procent, oddał Merkli-nowi na umorzenie długu swą wieś na własność. Klasztor nie zrezygnował z jej nabycia, ale opat nie chciał jej kupować od Żyda, bo nie chciał z nim mieć bezpośredniej styczności. Wedle zaś ówczesnej praktyki sądowej kttpno wsi było transakcją, która znajdowała uzewnętrznienie w pewnym akcie symbolicznego przelania praw własności przez sprzedającego na nowo nabywcę. Akt ten polegał na tym, że kupujący przyjmował od sprzedającego jego płaszcz lub jego kapelusz i ubierał się w ten płaszcz względnie nakładał sobie kapelusz na głowę, zupełnie podobnie, jak się to mutatis mutandis działo przy inwestyturach lennych. Otóż opat cystersów nie mógł się na taki akt zgodzić, nie mógł w swym rozumieniu przyjmować tych symbolów i ,,de manu iudei recipere renuit". Wobec tego wybrnięto z trudności w ten sposób, że nie podzielający tych skrupułów książę Bolko, jako rządca Wrocławia, wziął z rąk Żyda Meriklina odnośne symbole, czyli przejął własność danej wsi, a następnie osobnym aktem oddał ją klasztorowi, tj. opatowi henrykowskiemu 4S. Umyślnie przytoczyłem ten charakterystyczny szczegół z 1297 r., bo on rzuca światło na ówczesne stanowisko kleru zakonnego wobec Żydów i w pewnej mierze może wyjaśnić ów fakt, że klasztor koprzyw-nicki nie chciał mieć żydowskiej ludności w swych miastach Jaśle i Koprzywnicy. Tak było w XIII w., potem się to z wolna zmieniło, gdy zwłaszcza zwiększyła się ilość Żydów w Polsce i nie było dla nich dość miejsca w samych tylko królewskich miastach. Jeżeliby więc te i podobne fakty wzorem Gumplo-wicza pojmować jako objawy „niegościnności" polskiej 45 Księga henrykowska, ks. II, § 193. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 629 wobec Żydów, to wypadnie ograniczyć te spostrzeżenia do sfer kościelnych, traktując to jako objawy antysemityzmu z pobudek religijnych, przy czym co do obu wspomnianych klasztorów zauważyć należy, że ich zakonnicy nie byli Polakami, lecz Niemcami i Włochami, więc nie są oni przedstawicielami polskiej niegościnności wobec żydowskich przybyszów. Na zasadzie rozpatrzonych wiadomości źródłowych można dojść do następujących wniosków: 1. Najstarsze osady żydowskie w Polsce, oddzielone od ludności chrześcijańskiej, dają się stwierdzić w XII w. we Wrocławiu, Krakowie, Kaliszu, zaś na początku XIII w. w Płocku, więc w naczelnych grodach książęcych. Osiedlanie się Żydów w dobrach prywatnych, zwłaszcza kościelnych, nie jest w tym czasie praktykowane, a to na zasadzie wyraźnego zakazu władzy. 2. Żydzi byli u nas ludźmi wolnymi, mieli prawo nabywania ziemi na pełną własność, podobnie jak szlachta i duchowieństwo, byli więc na równi z tymi warstwami uprzywilejowani wobec wieśniaków. 3. Żydzi zajmowali się uprawą roli, mianowicie na Śląsku w kasztelanii bytomskiej, płacąc kościołowi pełną dziesięcinę snopową, oraz handlem tak wielkim, jak i detalicznym na warunkach równouprawnienia z kupcami chrześcijańskimi. 4. Na zasadzie koncepcji prawnej, że Żydzi byli ,,servi camerae", pozostali oni już w drugiej połowie XII w. pod specjalną ochroną władcy, karzącego surowo przestępstwa przeciw Żydom, jako przestępstwa w stosunku do swego skarbu. Pozostała do omówienia, jako ostatnia dla tych czasów, informacja pośrednia zawarta w źródle o charak- 630 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. terze zabytkowym, mianowicie w materiale numizmatycznym z drugiej połowy XII w. i z początku XIII w. Chodzi tu mianowicie o owe monety, głównie z czasów rządów Mieszka Starego, zaopatrzone w napisy w literach hebrajskich, a więc używanych przez ludność żydowską. Monety te — jako osobliwość numizmatyczna — nabrały rozgłosu nie tylko w polskiej nauce, ale również u zagranicznych numizmatyków, żywo interesujących się tym osobliwym i rzadkim zjawiskiem w dziedzinie średniowiecznej numizmatyki chrześcijańskiego świata. W naszej literaturze naukowej od dawna, bo już od Lelewela począwszy, zwracano baczną uwagę na te numizmaty, poświęcając sporo ¦wysiłków celem wyjaśnienia ich charakteru, znaczenia wyrytych na nich napisów oraz wyciągnięcia należytych wniosków z tego osobliwego faktu46. Zarysowało się jednak wiele i ważnych różnic w wyrażonych na ten temat zapatrywaniach. Rzecz nie może jeszcze dziś uchodzić za definitywnie rozstrzygniętą, ale należy uważać za poważny krok na drodze ku temu rozstrzygnięciu dwie prace wybitnego specjalisty--nuimizmatyka, poświęcone zagadnieniu tych monet iz hebrajskimi napisami, a mianowicie Zygmunta Za-krzewskiego. Pierwsza z nich: O brakteatach z napisami hebrajskimi, zaczęła się drukować jeszcze w r. 1909 w „Wiadomościach Numizmatyczno-Archeologicznych", zakończono zaś jej druk dopiero w r. 1922; druga rozprawa: Gniezno i Kalisz, dwie mennice wielkopolskie za czasów Mieszka III, ukazała się w tym samym czasopiśmie w roczniku 1926, przy czym obie ukazały się 46 Odnośną literaturę zestawił świeżo R. Kiersnowski, Wstęp do numizmatyki polskiej wieków średnich, Warszawa 1964, s. 71, przyp. 12. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 631 też w książkowym wydaniu w r. 1922 (z fałszywą datą 1909) i 1927. Nie mogę oczywiście na tym miejscu omawiać szczegółowo całokształtu zagadnień związanych z tymi brakteatami o napisach hebrajskich; ograniczę się jedynie do tych faktów i tych spostrzeżeń i wniosków, które z nich płyną i które rzucają światło na rolę Żydów w całej tej sprawie ówczesnego menniotwa w Polsce. Ale — aby się dobrze zorientować co do stopnia pewności i wartości tych wniosków — należy w paru słowach objaśnić metodyczną stronę badań nad tymi brakteatami. Otóż napisy na odnośnych monetach są najczęściej bardzo niewyraźne. Częściowo wynika to ze stanu zniszczenia, jakiemu podlegały one z biegiem wieków przez leżenie w ziemi, częściowo zaś stąd, że ówczesna technika rytownicza i technika wybijania poszczególnych sztuk denarów stała tak nisko, iż zupełnie świeżo wybite monety od początku nie miały wyraźnego napisu, który by przez każdego bez żadnych wątpliwości mógł być odczytany (oczywiście każdego znającego pismo hebrajskie). Z fachowych uwag Zygmunta Zaknzewskiego wynika, że np. trzy różne litery hebrajskie: „daleth", „kaph" i ,,res", lub „mem", ,,sa-mekh", „gimel" i „nun" są bardzo kształtem do siebie zbliżone, a przy niedokładnym technicznie wyryciu i odbiciu zupełnie się niemal od siebie nie różnią. Wskutek tego przy odczytywaniu tych napisów trzeba było zupełnie na ślepo próbować w tym samym znaczku odczytywać najpierw jedną, potem kolejno drugą lub trzecią i czwartą literę, aż się nadarzył taki zespół odczytanych dźwięków, który dawał jakikolwiek wyraz zrozumiały. Stąd wynika, że niejedno odczytanie może być dziełem przypadku. A na dowód tego można przy- 632 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. toczyć okoliczność, że różni badacze zupełnie odmiennie odczytywali te same napisy na tych samych egzemplarzach monet. Otóż wobec tych i podobnych trudności metodycznych należy z wielką ostrożnością opierać się na tym materiale, by nie dojść do wniosków zupełnie wątpliwej wartości, opartych na równie wątpliwych tekstach napisów. Dlatego na razie wolę raczej ograniczyć się do tych tylko monet, których napisy przez różnych autorów jednakowo lub prawie jednakowo były odczytywane, gdzie więc w tej zgodności lekcji znajduje się poniekąd probierz jej względnej trafności w porównaniu z innymi, u których odczytanie wypadło rozbieżnie. Np. pewien napis czytany jest przez pewnych badaczy „Klis" w rozumieniu Kalisz, co oznaczałoby miejsce wybicia tej monety, podczas gdy inni autorzy czytają „Lisk", rozumiejąc, że chodzi tu o Leszka Białego i jego monetę. Gdy się zważy, że Leszek Biały nigdy Kaliszem nie władał, uprzytomni się w całej pełni niebezpieczeństwo wyciągania wniosków z tak rozibieżnie odczytanego napisu: przynależność monety do terytorium i do osoby monarchy są tu zupełnie wątpliwe. Tego rodzaju wątpliwe napisy wolę na razie pominąć zupełnie. W zasadzie zaś opieram się na lekcjach Zygmunta Zakrzewskiego, który oparł się na najliczniej zebranym materiale numizmatycznym, częściowo nie znanym jego poprzednikom; znał osobiście pismo i język hebrajski w wystarczającym stopniu, przy czym znaczende oidczytanych wyrazów kontrolował profesor UJ Tadeusz Kowalski. Muszę jednak zwrócić uwagę, że jedynie część numizmatyczna w pracach Z. Zakrzewskiego ma znaczenie i wartość naukową, natomiast jego wywody historyczne stoją znacznie niżej Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 633 pod względem znajomości dziejów pieniądza i dziejów mennictwa w Polsce średniowiecznej. Wyniki osiągnięte w tej części historycznej jego obu rozpraw trzeba traktować z wielką przezornością. Ograniczając się więc tylko do tej części materiału numizmatycznego, którego napisy hebrajskie można uważać za poprawnie odczytane, można stwierdzić następujący stan faktyczny sprawy: W drugiej połowie XII i z początkiem XIII w. wybijano w Polsce jednostronnie bite denary srebrne, tzw. brakteaty, z napisami ułożonymi przy pomocy liter hebrajskich. Pod względem rzeczowej zawartości napisy te podają albo imię i tytuł władcy kraju, albo nazwę miejscowości, albo też imiona starozakonne, jak Józef, Jakub, Abraham, Izaak itp., albo wreszcie wyrazy hebrajskie wyrażające życzenia szczęścia i błogosławieństwa. Co do punktu pierwszego to najczęściej powtarza się imię Mieszka Starego, księcia wielkopolskiego od r. 1138 do 1202, a wielkiego księcia całej Polski ze stolicą w Krakowie w latach 1173 - 1177 oraz później w latach 1198-1202 z przerwą roczną. Raz pojawia się imię Bolesława, które może oznaczać jedynie Bolesława Wysokiego, księcia Śląska (1163-- 1201), raz imię Władysława, które oznacza Władysława Laskonogiego, rządzącego Wielkopolską od r. 1202, raz wreszcie mamy napis „Kasi" co może oznaczać w skróceniu Kazimierza Sprawiedliwego, zmarłego w r. 1194. Wedle tych imion książęcych i innych kryteriów numizmatycznych te monety z napisami hebrajskimi wyszły z mennic polskich w najszerszych granicach lat 1138-1206. Do oznaczenia tytułów tych władców użyty został język hebrajski („Khameleh", „Karin u Melech" = król, książę i król) albo też ła- 634 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. ciński („ducus" = ,,dux" = książę), albo — co najciekawsze dla nas ¦— język polski, co prawda w jednym tylko typie brakteatowym: „Mszka król Polski". Wprawdzie uczony żydowsko-niemiecki Bloch, nie znający języka polskiego, odczytywał ten napis „Me-szko hol pilski" 47, ale poza tym istnieje zgoda wśród reszty numizmatyków co do brzmienia „król polski". Mimo wszystko ten tytuł, który przecież Mieszkowi nie przysługiwał, wydaje się wielce zagadkowy i wątpliwy: wszak w dokumentach swych i na pieczęciach tytułował się on dux maximus, dux magnus, lub dux totius Poloniae, ale tytułu rex nie używał nigdy, ani nikt z kronikarzy lub rocznikarzy mu go nie przypisywał. Co się tyczy nazw miejscowości, oddanych literami hebrajskimi, to pewny jest zupełnie Kalisz, powtarzający się kilkakrotnie w różnych typach denarów. Znacznie mniej pewne wydaje się Gniezno w brzmieniu „Kne" i „Knesiden", zwłaszcza ta druga lekcja jest wielce wątpliwa. Ale inne argumenty numizmatycznej ściśle natury, dotyczące techniki rytowniczej, a zaczerpnięte też z całego materiału innych brakteatów z napisami łacińskimi, czynią wielce prawdopodobne przypuszczenie, że te denary z napisami hebrajskimi bite były prócz Kalisza także w Gnieźnie, Krakowie i Wrocławiu. Imiona starozakonne oddawane literami hebrajskimi są następujące: Józef, Izaak, Menachem, Nagid, Jakub, Dawid, Juda, najważniejsze z nich są napisy: „Rabi Abraham ben Icehak Nagid" względnie: „D'bes Abraham bar Icehak Nagid", co ma oznaczać: „Nagid, syn 47 z. Zakrzewski, O brakteatach z napisami hebrajskimi, Kraków 1909 (1922), s. 17. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 635 Izaaka, pochodzący z rodu Abrahama" albo też: „Z domu [= z warsztatu] Abrahama, syna Izaaka Nagida", oraz drugi napis: „Jusef bar Jehuda ha Kohen, Kalisz", co znaczy „Józef syn Judy, pochodzenia kapłańskiego, Kalisz". Niektóre z tych imion na niektórych typach monet nie odnoszą się do żyjących ówcześnie osób, lecz mają charakter cytatów z ksiąg Starego Zakonu, np. „Abraham hje braha" z księgi Genesis. Inne jednak, a zwłaszcza te dwa dłuższe napisy, które przytoczyłem, wyraźnie mają na myśli osoby żywe współcześnie i stojące w jakimś związku z mennicą. Ten ich związek z mennicą nieco oświetlają napisy czwartej grupy, zawierające wyrazy hebrajskie, jak najczęstsze: „bra-cha" = błogosławieństwo, „hacalas" = ocalenie, „mazał tobh" = „dobre szczęście" albo „na szczęście", „simha tobh" = „dobra radość", „braha u Hacala" = „błogosławieństwo i zbawienie" itp. Są one identyczne znaczeniowo z innymi denarami polskimi owego czasu, które te same mniej więcej lub pokrewne pojęcia oddają w łacinie, jako „iustitia", „caritas" itp., a nawet w języku polskim: „Milost", choć ten wyraz może oznaczać też imię własne, używane w owym czasie (Miłost, Radosit, itp.). W każdym razie te wyrazy hebrajskie oddane literami hebrajskimi wskazują wyraźnie, że ówczesny personel menniczy posiadał w swym składzie rytowników żydowskiej narodowości. Do tych rytowników można by odnieść też owe imiona żydowskie, o ile pojawiają się one pojedynczo, bez żadnych bliższych określeń. Jeśli jednak przyjmiemy za Z. Za-krzewskim ową lekcję dłuższą: „Jusef bar Jehuda ha Kohen, Kalisz" i drugą: „Rabi Abraham ben Icehak Nagid", oraz wykładnię, potwierdzoną też przez 636 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. prof. Kowalskiego, w brzmieniu: „Z domu [= z warsztatu] Abrahama, syna Izaaka Nagida", i drugą: „Józef, syn Judy, pochodzenia kapłańskiego, Kalisz", to nasuwałoby przypuszczenie, że tu już chodzi nie o rytownika, lecz o zarządcę mennicy. W tym 'kierunku też poszły przeważnie próby wyjaśnienia roli tych Żydów w ówczesnym mennictwie w Polsce. Ale należy tu wziąć pod uwagę tę trudność, jaka wynikała z charakteru stanowiska ówczesnego mincerza. Opracowałem tę kwestię w osobnej rozprawie i8, gdzie wykazałem, że był to urząd obarczony rozlicznymi funkcjami, pełnionymi nie tylko wewnątrz mennicy, jako warsztatu, lecz na zewnątrz, w całym kraju, w ustawicznej bliskiej styczności z ogółem ludności, tak szlachty, jak wieśniaków. Były to funkcje w pewnej mierze policyj-nosądowe, funkcje -poborców ceł i podatków, zawiadowców górniczych dochodów księcia, handlarzy soli z wa-rzelń książęcych itp., do których pełnienia mincerz miał zapewnioną egzekutywę wobec ludności. Trudne do pogodzenia z ówczesnymi pojęciami i urządzeniami w chrześcijańskim państwie jest przypuszczenie, że te rozliczne funkcje wobec ludności kraju pełnili Żydzi. Najwcześniej znani nam imiennie czterej mincerze polscy z r. 1212 należą do rodów szlacheckich49, które wówczas jedynie były uprawnione do pełnienia urzędów państwowych i tego prawa już od XI w. zazdrośnie strzegły. Jeśli więc na podstawie jednego napisu, gdzie właściwie wyraz „z domu", tj. z warsztatu (menniczego), jest domniemany tylko, jest uzupełnieniem sensu defeiktywnego, przyjmiemy, że ów Abraham, syn Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 637 48 R. Gródecki, Mincerze we wcześniejszym średniowieczu polskim, Kraków 1921. 49 Kodeks dyplomatyczny katedry krakowskiej św. Wacława, wyd. F. piekoslński, t. I, Kraków 1874, nr 8. Izaaka Nagida, był zarządcą mennicy, to należałoby go pojmować tylko jako zarządcę technicznego samego warsztatu, bez owych funkcji mincerskich w kraju w stosunku do ogółu ludności, bo te musieli nadal pełnić mincerze — urzędnicy książęcy, a więc ludzie rycerskiego pochodzenia. Obok koncepcji „zarządu" mennicy przez Żydów w owym czasie brano też pod uwagę ewentualność, że byli to kapitaliści-dzierżawcy, którzy z tego tytułu kierowali pracą menniczą. System jednak dzierżawienia mennic jest znany dopiero ze znacznie późniejszych czasów, a dla całego XIII w. nie można wykazać źródłowo ani jednego wypadku dzierżawy. Panującym wydaje się korzystny system własnego zarządu państwowego przez mincerzy^urzędników „ad fideles ma-nus". Zachodzi więc wątpliwość, czy dzierżawę można uznać za prawdopodobną już w XII w. Bezwzględnie tego wyłączyć nie można, ale też uważać za pewnik, jak to czyni np. Z. Zakrzewski 50, też nie ma dostatecznych podstaw, skoro cały dowód tkwi właściwie w jednym napisie, uzupełnionym już co do treści domysłem dzisiejszego badacza. Poza tym używanie liter i wyrazów oraz imion hebrajskich zupełnie by się godziło z pojęciem roli Żydów w ówczesnym mennictwie jako książęcych złotników, rytowników stempli i fachowych kierowników pracy technicznej w mennicach, bez jakichkolwiek funkcji na zewnątrz mennicy. Rolę dzierżawców mennic, a więc kapitalistów mogących się podjąć prowadzenia przedsiębiorstwa, które wymagało dużych wkładów finansowych, można im przypisywać z zastrzeżeniem bardzo wielkiej hipotetyczności tego domysłu. A już zupełną dowolnością i bałamuc- 50 Z. Zakrzewski, op. cit., s. 62. 638 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. twem jest teoria Z. Zakrzewskiego, że ci Żydzi-dzier-żawcy mieli prawo wybijać obok monety książęcopań-stwowej także jakąś swoją własną z ograniczonym polem jej obiegu 51. Teoria ta polegała na fałszywym zrozumieniu ustępu kroniki Kadłubka, gdzie jest mowa o bieżącej monecie książęcej („currens numisma prin-cipis") w przeciwstawieniu do wycofanej już z obiegu monety starego stempla, uchodzącej w obliczu prawa za monetę fałszywą52. O żadnej monecie specjalnej dzierżawców mowy tam nie ma, a w tej postaci, jak sobie to wyobraża Zakrzewski, należy ją uważać za najzupełniej nieprawdopodobną. Skoro jednak taki pomysł został rzucony, pragnę wskazać na to, że wyobrażenia przedstawione na monetach z napisami hebrajskimi są bez wyjątku związane z osobą księcia lub też z zakresem pojęć wybitnie religijnych chrześcijańskich, jak Baranek Boży, pastorał, św. Wojciech itp., nie mogą więc żadną miarą uchodzić za monety specjalne żydowskich dzierżawców. Wszystkie te godła są najzupełniej identyczne z wyobrażeniami na monetach beznapisowych i na denarach z napisami łacińskimi i wszystkie razem stanowią jedną kategorię publicznej monety państwowej, gdyż inne wówczas nie istniały. Najstarsze przywileje mennicze przyzwalające niektórym instytucjom kościelnym, a później i miastom, na wybijanie własnej moneta specialis lub moneta libera, pochodzą dopiero z lat trzydziestych XIII w. Ostatecznie z rozpatrzenia tych zabytków numizmatycznych doszlibyśmy do następujących faktów i wniosków: 51 Tamże, s. 61 - 63. 52 Mon. Poi. Hlst., t. II, s. 381. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 639 • W latach 1138 - 1206, głównie w Kaliszu, ale także sporadycznie w Gnieźnie, Wrocławiu i Krakowie, zatrudnieni byli w mennicach państwowo-książęcych Żydzi jako rytownicy stempli i być może zarządcy techniczni pracy menniczej całego personelu. Gminy żydowskie we Wrocławiu i w Krakowie dają się stwierdzić — jak o tym była mowa — już dla XII w. ze źródeł pisanych, obecnie przybywa Kalisz (z owym „Rabini Józefem, synem Judy, pochodzenia kapłańskiego") oraz być może Gniezno, jako miejscowości posiadające pewną ilość Żydów. Czy ci Żydzi, których imiona są niekiedy obok książęcych wyryte na monetach, byli też, przynajmniej niektórzy z nich, kapitalistami--dzierżawcami mennic, nie da się to na pewno udowodnić, ale równocześnie nie ma dość danych, by tę możliwość zupełnie wyłączyć. W związku z tym nasuwa się tu jeszcze jedna uwaga. Wielu naszych autorów, którzy przyjmowali dzierżawienie mennic za Mieszka Starego przez Żydów, rozpisywało się też na temat domniemanych oszustw menniczych, jakie mieli oni popełniać ze szkodą ludności całego kraju. Szczególnie dużo własnej pomysłowości okazał w dziedzinie możliwych oszukańczych operacji i podstępów Zygmunt Zakrzewski, przypisując je wszystkie owyrn domniemanym dzierżawcom-Żydom 53. Biadali i inni autorzy nad zachłannością nigdy nienasyconych mincerzy Mieszka Starego itp. 54 Otóż trzeba stwierdzić najpierw indywidualnie co do monet wchodzących tu w grę, że wszystkie denary z napisami hebrajskimi, a więc pochodzące z czasu dzierżawy żydowskiej czy też z czasu 53 Z. Zakrzewski, op. cit., s. 62. 54 Por. S. S m o 1 k a, Mieszko Stary i jego wiek, Warszawa 1881, s. 291 - 294. r 640 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 641 zatrudniania w mennicy personelu żydowskiego, posiadają 15 próbę srebra, a więc najwyższą możliwą do osiągnięcia w ówczesnych warunkach techniki wytapiania srebra i uchodziły za „argentum purum", srebro czyste. Należą pod względem próby srebra do najlepszych polskich monet. W tym zakresie zatem nie ma żadnych podstaw do przypuszczania oszustw i nadużyć, polegających na pogarszaniu kruszcu w monecie przy zatrzymaniu wyższej wartości nominalnej. Ówczesne zyski mennicze płynęły z innego źródła, mianowicie z systemu częstej wymiany monety, wybijanej pod coraz innym stemplem, ale bez pogarszania jej jakości. Płynął stąd znaczny zysk, stosownie do tego, jaką ustalono relację wymienną. W pracy swojej o polityce menniczej za Piastów wykazałem, że relacja ta przedstawiała się jak 3 nowe denary za 4 stare o tej samej wartości lub nawet 2 nowe za 3 stare, co równało się legalnej konfiskacie przez państwo jednej czwartej lub jednej trzeciej kapitałów ludności kraju55. Ale tę relację określał monarcha, który sobie niepodzielnie zachowywał swą zwierzchność menniczą, tj. prawo wydawania najwyższych zarządzeń co do kursu monety w kraju, zaś cały ten olbrzymi haracz ze swego mienia płaciło ówczesne społeczeństwo monarsze, a nie dzierżawcy czy rytownikowi żydowskiemu. Obok tej indywidualnej kwalifikacji denarów z napisami hebrajskimi, jako denarów pełnowartościowych o 15-tej próbie srebra, wchodzi tu w grę wzgląd ogólny. Memnictwo średniowieczne przeniknione było we wszystkich krajach chrześcijańskich duchem wyzysku fiskalnego; kwestia maksimum zysku dyktowała mo- 55 H. Gródecki, Polityka mennicza książąt polskich vi okresie piastowskim (odb. z „Wiad. Numłzm.-Arch.", 1921), s. 10 -13. narchom ich wyrafinowane systemy mennicze, ograbiające ludność z jej dorobku gospodarczego. Jeśli więc — jak kiedyś na jednym z posiedzeń PAU z dużą dozą słuszności stwierdził prof. Adam Krzyżanowski — polityka mennicza władców średniowiecznych polegała na jednym wielkim oszustwie pod różnymi formami, to nie jest rzeczą trafną i sprawiedliwą zarzut tego oszustwa jednostronnie kierować pod adresem ludzi, którzy przelotnie byli tylko wykonawcami systemu menniczego. Dowodów zaś jednostkowych oszustw któregokolwiek dzierżawcy żydowskiego nikt nie przytoczył. Do oceny ich działalności w mennicach polskich XII w. pod względem etycznym brak nam danych. Nie można twierdzić ani że była zła, ani że była dobra. Pod względem zaś technicznego wykonania denary z hebrajskimi napisami należą do najpiękniejszych monet owego czasu i dowodzą niepośledniej fachowości personelu rytowniezego i mincerskiego, tak w zakresie pomysłowości w motywach, jak i w ich wykonaniu ograniczonymi środkami technicznymi. Tyle wiadomości posiadamy o pobycie Żydów w Polsce przed r. 1264, o ich położeniu prawnym i gospodarczej roli. Obecnie przedstawię treść najstarszego u nas przywileju na rzecz ludności żydowskiej, wydanego w r. 1264 przez księcia Bolesława Pobożnego w Kaliszu dla Żydów żyjących w obrębie Wielkopolski, której rządy sprawował ten właśnie książę 56. Już przedtem omówiłem jego zasadnicze znaczenie, które dość jest doniosłe, by jego datą rozgraniczać dwa okresy dziejów Żydów w Polsce w obrębie średniowiecza. Przywilej ten zaczyna nowy okres, stwarzając nowe 56 Koci. Wpolski, t. I, nr 605. 41 — Polska piastowska r 642 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. podstawy dla bytu ludności żydowskiej, tj. prawo pisane, które miało być dla niej gwarancją bezpieczeństwa i sprawiedliwości pod opieką władzy państwowej. Ale równocześnie przywilej ten zamyka okres poprzed-, ni i w pewnej mienze do tego zamykającego się okresu należy, ponieważ zawiera skodyfikowane pisemnie pewne zasady ogólne i przepisy szczegółowe, które jednak — jako prawo zwyczajowe — wytworzyły się wcześniej i obowiązywały w praktyce życia na długo przed r. 1264. Toteż nie treść tych postanowień jest ta'k doniosła, bo ona nie jest nowa, lecz fakt jej ujęcia w pisany przywilej, czyli nadanie jej postaci iuris scripti daje temu aktowi przełomowe znaczenie. Przywilejem tym zajmował się już cały szereg tak żydowskich, jak polskich uczonych, ale brak dotąd szczegółowego, systematycznego opracowania jego treści. Główne wysiłki badawcze poszły w kierunku wyjaśnienia jego formalnej genezy, tj. wykrycia tych zagranicznych, obcych źródeł, z których, jako z pierwowzoru, zostały zaczerpnięte jego postanowienia. Część wyników osiągnął w tym względzie już L. Gumplo-wicz (1867 r.)57, po nim zaś dalej F. Bloch (1891)5S. Treść najwydatniej omówił M. Schorr 59, chociaż ograniczył się tylko do organizacyjno-sądowych spraw Żydów, zaś I. Schipper 60 poświęcił uwagę przepisom regulującym gospodarczą działalność żydowskiej ludności. Poza tym Bloch zajął się krytycznym ustaleniem pierwotnego brzmienia tekstu tego przywileju, który Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 643 57 L. Gumplowicz, Prawodawstwo polskie wzglądem Żydów, Kraków 1867, s. 121 - 135. 58 f. Bloch, Die Generalprivilegien der polnischen Judenschajt, „Zeitschrift d. Hist. Gesell. f. d. Frovinz Posen", t. 6, 1891, s. 69-72. 59 M. Schorr, op. cit., s. 487-488. »I, Schipper, op. cit., rozdz. VI. nie zachował się w oryginale, lecz znany jest z późnej kopii, bo aż z początku XVI w. Bloch zakwestionował w szczególności brzmienie § 25, usiłując wykazać, że mamy w nim do czynienia z celowym późniejszym sfałszowaniem tekstu, który pierwotnie w zaginionym dziś już oryginale 'brzmiał zgoła inaczej. Kwestią tą zajmę się później szczegółowiej, by sobie wyrobić właściwy pogląd na tę sprawę. Najpierw omówię treść tych 36 paragrafów, z których składa się przywilej, rozważając je wedle pewnych rzeczowo dających się wyodrębnić grup, których jednak w stylizacji i układzie aktu nie przestrzegano, podając poszczególne przepisy w zupełnym, chaotycznym pomieszaniu. Te przepisy dadzą się mianowicie podzielić na 4 grupy rzeczowo odrębne, a dotyczące 1) władzy sądowej nad ludnością żydowską, 2) jej działalności kredytowozastawniczej, 3) jej handlu, i wreszcie 4) jej stosunku do ludności chrześcijańskiej, nb. poza sferą stosunków kredytowych i handlowych. Sprawa podległości sądowej, zawsze i wszędzie doniosła, ma szczególne znaczenie w ramach społeczeństwa średniowiecznego, zorganizowanego w stanowy sposób. Wiek XIII w Polsce, to najwcześniejsza faza formowania się stanów, posiadających odrębne sądownictwo, tylko dla siebie kompetentne i we właściwy .sobie sposób zorganizowane. Żydzi nie tworzyli stanu w znaczeniu społecznoprawnym, lecz grupę ludności odmiennego pochodzenia, wyodrębnioną na zasadzie odmiennej religii, różniącej ją od ogółu ludności. Sądownictwo jednak dla Żydów zorganizowane zostało na podobieństwo sądownictwa stanowego, oparte na analogicznych zasadach organizacji i kompetencji. Co :>i<; tyczy organizacji sądownictwa nad Żydami, to skła- I 644 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. da się ono z trzech instancji, mianowicie z księcia, wojewody i tzw. sędziego żydowskiego (iudex Iudeo-rum). Specjalnego wyłączenia kompetencji sądów grodowych czy kasztelańskich w dokumencie nie ma, ale rozumie się to tsamo przez się; natomiast wyraźnie stwierdzono zasadę wyłączenia Żydów spod sądownictwa sądów miejskich w łych miastach, w których zamieszkiwali. Sądownictwo tzw. sędziego żydowskiego oparte było na zasadzie stałego sądu lokalnego, analogicznie do lokalnych sądów wiejskich i miejskich na prawie niemieckim. Sąd żydowski miał siedzibę przy synagodze (zwanej „schola") względnie w innym miejscu, które sobie wybierali sami Żydzi. Jest to sąd dla spraw, w których obie strony procesujące się stanowili Żydzi, oraz dla spraw, w których stroną pozwaną byłby Żyd; w myśl zasady stanowego sądownictwa, że „actor seąuitur forum rei", znajdował on ochronę przed sądem złożonym ze współwyznawców względnie przez nich wyznaczonym. Ale w sprawach między Żydami tylko wtedy mógł interweniować ów „iudex Iu-deorum", gdy jedna ze stron wniosła przed niego skargę. Nie miał więc kompetencji prokuratora wkraczającego urzędowo w znanym sobie wypadku przestępstwa, lecz tylko na wyraźne wezwanie przynajmniej jednej strony. Jest tu tendencja umożliwienia polubownego załatwiania pewnych zatargów przez Żydów między sobą i przed swymi „starszymi", bez odwoływania się do sądu. Tendencja znamienna, bo tym „sędzią żydowskim", choć tego nie wiemy z dokumentu, lecz z późniejszej praktyki, mógł być chrześcijanin wyznaczony przez wojewodę czy księcia, zatem musiało zależeć Żydom na tym, by nie byli zobowiązani udawać się przed niego z każdą sprawą. Poza tym lokalnym Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 645 sądem żydowskim władzę sądową nad Żydami wykonywał wojewoda i książę. Przywilej nie podaje zakresu kompetencji wojewody, tylko przyznaje mu na równi z księciem moc powoływania Żydów przed swój sąd na dowolnie obrane miejsce poza ich lokalnym sądem przy synagodze oraz przyznaje wojewodzie pobór dochodów sądowych z kar płaconych przez chrześcijanina za bezkrwawe pobicie Żyda lub też za zranienie i za utrudnianie Żydom swobodnego handlu oraz znieważenie synagogi. W sprawie zaś zabicia Żyda przez chrześcijanina, jako też w razie bójki między Żydami, która by spowodowała śmierć jednego ze zwaśnionych, sądownictwo i pobór kary oraz zabór skonfiskowanego mienia zastrzegł książę wyraźnie dla siebie. Inne przepisy dotyczą: 1) sprawy przysięgi żydowskiej w tzw. causae maiores (do wysokości 50 grzywien) na tzw. Rodał, zaś w sprawach drobniejszych na tzw. kolczę, tj. łańcuch czy rodzaj zapory przy drzwiach wchodo-wych do synagogi, dalej 2) kar za trzykrotne niestawiennictwo mimo pozwu sądowego, wreszcie 3) kompetencji mincerza książęcego, który, schwytawszy Żyda na gorącym uczynku posługiwania się fałszywą monetą itp., mógł go aresztować jedynie w obecności komornika książęcego lub wojewodzińskiego, a co najmniej w obecności nieposzlakowanych mieszczan jako świadków, nie zaś na własną rękę; celem tego przepisu było uchylenie możliwych nadużyć władzy policyjno-sądowej ze strony mincerzy książęcych w stosunku do ludności żydowskiej. Znamienny pod względem swej intencji jest przepis, że w żadnej sprawie, czy pieniężnej i jakiejkolwiek innej cywilnej, czy też kryminalnej, nie mógł być dopuszczony jako jedyny świadek przeciw Żydowi chrze- 646 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. ścijanin, lecz obok chrześcijanina musiał też być świadek Żyd. Jest tu na dnie tego przepisu supozycja i ubliżające podejrzenie, że chrześcijanin będzie świadczył fałszywie, więc jego świadectwo musi być wzmocnione przez takież samo świadectwo Żyda i wtedy dopiero będzie traktowane jako ważne. Ale łatwo sobie wyobrazić, w ilu spratwach brakło i musiało braknąć skarżącemu chrześcijaninowi świadlka-Żyda, a w takim razie świadectwo chrześcijanina nie wystarczało i sprawa z góry była przegrana, skoro tego świadka chrześcijanina w ogóle nie dopuszczono do złożenia świadectwa. Pozostawał tylko dowód z przysięgi, o'- ile ją sąd dopuścił. Również w tym duchu znamienny wielce jest przepis, w myśl którego książę gwarantował, że jeśli jakiś Żyd zostanie zabity, ale nie da się świadkami udowodnić, kto go zabił, zaś współwyznawcy zabitego powezmą po odpowiednim dochodzeniu podejrzenie co do osoby zabójcy, to książę udzieli im pomocy prawnej przeciw podejrzanemu przed sądem kompetentnym dla oskarżonego. W innych przywilejach, o których powiem później, a które opierają się na niniejszym, ten przepis jest o tyle bardziej rozwinięty, że książę obiecuje Żydom dostarczyć do ewentualnego pojedynku sądowego człowieka, który by stoczył ów „sąd boży" z podejrzanym o zabójstwo. Łatwo zrozumieć, że książę w interesie Żydów mógł wyznaczyć do pojedynku takiego szermierza, że wynik „sądu bożego" z góry mógł uchodzić za przesądzony. I ten więc przepis jest faworyzowaniem Żydów. Wreszcie ostatnia z tych spraw sądowych, których uregulowanie przez księcia wyraźnie ma na celu już nie ochronę, ale poniekąd właśnie otwarte faworyzo- Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 647 I wanie Żydów, to sprawa częstych już wówczas podejrzeń, że Żydzi używają do celów rytualnych krwi chrześcijańskiej i w tym celu mordują dzieci chrześcijańskie. Książę powołał się najpierw na bullę jednego z papieży w tej sprawie, gdzie papież, biorąc Żydów w obronę przed tego rodzaju podejrzeniami, orzekł, że jest to zasadniczo nieprawda, bo prawo żydowskie wzbrania Żydom w ogóle przelewu jakiejkolwiek krwi61; w wypadku jednak podobnego oskarżenia książę nakazał udowodnić zarzut za pomocą sześciu świadków, w tym trzech chrześcijan i trzech Żydów. Nie wchodząc w to, czy zarzuty tego rodzaju były uzasadnione, czy nie, łatwo zauważyć, że udowodnienie takiego zarzutu wedle tej procedury stawało się wręcz niemożliwe, bo przecież z gruntu jest nieprawdopodobne, by mordowanie chłopca chrześcijańskiego przez Żyda dla domniemanych celów rytualnych odbywało się w obecności trzech Żydów i trzech chrześcijan, i z gruntu też jest nieprawdopodobne, by ci trzej Żydzi w takiej sprawie złożyli świadectwo w sądzie, iż widzieli dokonywanie morderstwa. W razie gdyby oskarżony Żyd wykazał swą niewinność, a świadkowie nie poświadczyli jego zbrodni, miał donosiciel podlegać tej karze, która czekała Żyda w razie udowodnienia mu zbrodni, tj. oczywiście jakiejś kwalifikowanej karze śmierci. Przepis ten miał tendencję przytłumienia tego rodzaju podejrzeń i zarzutów przeciw Żydom, a zarazem uniemożliwiał wprowadzenie takiej sprawy na porządek dzienny sądu, bo przecież chyba nigdy żaden oskarżyciel nie mógł postarać się o trzech 61 Chodzi o bullę papieża Innocentego IV z 1253 r., Codex lurls municipalis Regni Bohemiae, wyd. J. C e 1 a łc o w s k y, t. I, Praha 1886, nr 4. 648 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. świadków Żydów, którzy by w takiej sprawie świadczyli przeciw współwyznawcy. Przechodzę teraz do drugiej grupy przepisów, która dotyczy kredytowopieniężnej działalności Żydów, czyli pożyczania pieniędzy na procent, zwany wówczas lichwą i wzbroniony przepisami kościelnymi ludności chrześcijańskiej. Zasadnicze postanowienia regulujące tę działalność ludności żydowskiej są następujące: 1. Żyd pożyczał pieniądze na zastaw (pignus), a w zastaw wolno mu było przyjąć każdą rzecz ruchomą, bez dochodzenia, czy oferujący posiadał ją legalnie, z wyjątkiem szat pokrwawionych, gdzie zachodziło podejrzenie, iż pochodzą one z rabunku, oraz szat liturgicznych kościelnych, gdzie też zachodziło podejrzenie kradzieży. 2. Konie mogły być brane w zastaw tylko przy świetle dziennym i przy świadkach, publicznie, by w razie zarzutu, że koń jest skradziony, Żyd mógł łatwo udowodnić swą bona fides. 3. Pożyczka miała być zwrócona Żydowi w tej postaci, w jakiej była udzielona, a więc jeśli pieniądze bieżące, to pieniądze, jeśli zaś srebro lub złoto w sztabach, to ma być zwrócone jako złoto lub srebro, by nie było powodów do sporu o ekwiwalent przy zrównywaniu np. złota z denarami. 4. Pożyczanie na zastaw nieruchomości, tj. na majętności ziemskie, i na skrypty dłużne opiewające na ziemię było wzbronione w ten sposób, iż gdyby taka sprawa wpłynęła do sądu, to choćby Żyd udowodnił swe pretensje skryptem dłużnym i choćby nawet dłużnik przyznał, iż istotnie pożyczył odnośną sumę na skrypt na nieruchomości, to książę nakazał wydać wyrok odsądzający Żyda i od skryptu i od pożyczonej sumy. Było to odmówienie pomocy prawnej ze strony państwa wierzycielowi, celem uniemożliwie- Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 649 nia w ogóle takich transakcji, którym zwyczajny zakaz, wydany szlachcie, nie mógłby zapobiec. Odtąd Żyd mógł jedynie na własne ryzyko dawać szlachcie pożyczkę na majątek ziemski; jeśli szlachcic nie chciał długu zwrócić, nie mógł go wierzyciel ścigać drogą sądową, bo skrypt dłużny nie był uznawany przez sąd za środek dowodowy. W takich warunkach oczywiście kredyt na skrypty dłużne na majętności ziemskie nie miał szans rozwoju i musiał się ograniczyć tylko do zastawów ruchomych, a więc musiał z natury rzeczy opiewać na kwoty drobniejsze. 4. Wierzycielowi należała się od pożyczonej gotówki usura, czyli lichwa (procent), której wysokości przywilej nie ograniczał, pozostawiając to dowolnej umowie. W razie gdyby procent w terminie wraz z sumą kapitalną nie został zwrócony, to po miesiącu zaczynał też podlegać oprocentowaniu, tworząc łączną sumę wraz z kwotą pożyczoną pierwotnie. Reszta przepisów ma charakter szczegółowy, dotyczy spraw spornych wynikłych na tle interesów kredytowych między Żydem a chrześcijaninem, a więc sprawy przeprowadzania dowodu co do kredytów, zniszczenia zastawu, spalenia się przedmiotów danych w zastaw, gwałtownego odebrania zastawu przez dłużnika i podobnych drobiazgów. Trzecia grupa przepisów dotyczy handlu żydowskiego w owym czasie. Wiadomości, jakie już w tym zakresie posiadamy z wcześniejszych źródeł, znajdują tu potwierdzenie i rozwinięcie. Mianowicie spotykamy się tu z jasno sformułowaną zasadą, że Żydom wolno handlować wszelkimi towarami i że ten handel mogą prowadzić na warunkach równych z ludnością chrześcijańską. Że jednak jest to już czas, gdy na naszych 650 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 651 I ziemiach zorganizowały się miasta na prawie niemieckim i otrzymały różne przywileje handlowe, zatem powyższą zasadę ujęto tak, że Żyd przewożący towary ma opłacać takie cła na komorach celnych, do płacenia których zobowiązany jest też kupiec chrześcijański z tego miasta, gdzie stale mieszka dany Żyd. Choć więc ludność żydowska nie wchodziła w skład mieszczan w ówczesnym rozumieniu, to jednak korzystała z przywilejów celnych odnośnych miast i została przez księcia zrównana co do uprawnień celnohandlowych. Osobny paragraf gwarantował z naciskiem, że Żydzi mieli prawo kupować i sprzedawać wszystko: „omnia vendant libere et emant, panem tangant similiter ut christiani". Napomknięty tu pewien szczegół obyczajowy, charakterystyczny dla tego przedziału, jaki wówczas pod wpływem przepisów 'kościelnych istniał między ludnością żydowską a chrześcijańską, że przy kupnie chleba i w ogóle środków żywności nie pozwalano ich Żydom dotykać. Przywilej wystąpił przeciw temu postępowaniu i groził karami na rzecz wojewody temu, kto by wbrew przywilejowi okazywał Żydom w tak otwarty sposób wstręt i niechęć. Ostatnia grupa przepisów zawiera osobne karne klauzule co do pewnych specjalnych kategorii przestępstw przeciw Żydom, jak: 1) znieważenie cmentarza żydowskiego, 2) znieważenie synagogi, 3) uprowadzenie dziecka żydowskiego (zdaje się celem ochrzczenia go), wreszcie 4) osobną surową karą miał być ukarany ten, kto-by — słysząc w nocy wołanie o pomoc napadniętego i bitego Żyda — nie pospieszył mu na ratunek. Już tu zaznaczę, że ten humanitarny przepis jest jednym z nieliczych w tym przywileju oryginalnych przepisów polskich, nie znany w Niemczech, Cze- chach i na Węgrzech, skąd inne przepisy zostały przejęte w dosłownym niemal brzmieniu. Z osobna zasługuje na uwagę postanowienie, że Żydowi nie wolno przyjmować u siebie w gościnę chrześcijan. Ten przepis powstał pod wyraźnym wpływem synodalnych uchwał kościelnych, którymi zajmę się później, a które wszelkimi sposobami zdążały do tego, by styczność chrześcijan z Żydami ograniczyć do minimum lub w ogóle przerwać. Taka jest w ogólnych zarysach treść przywileju dla Żydów wielkopolskich z r. 1264. Zagwarantował on im odrębne uprzywilejowane sądownictwo, oparte na zasadzie wyłączenia spod kompetencji normalnych sądów publicznych, zagwarantował swobodny handel na warunkach równych z chrześcijańską ludnością oraz zapewnił im niemal na wyłączną własność sferę stosunków kredytowych, a choć je ograniczył tylko do pożyczek na zastaw ruchomości, to jednak ulegalizował pobór procentu podówczas wysokiego, a wzbronionego ludności chrześcijańskiej. W zakresie swego życia religijnego i wszelkich konfliktów na tym tle z ludnością chrześcijańską zostali Żydzi wzięci pod szczególną protekcję monarchy; część tych przepisów chlubnie świadczy o humanitarności i poczuciu etycznym ich twórców, ale niektóre z nich wręcz zadziwić mogą tak niezwykłym w owej epoce faworyzowaniem tej grupy ludności, która poza tym wystawiona była wszędzie na upośledzenie i prześladowania. Ta ochrona i protekcja monarsza wynikała z owej prawnej koncepcji, że Żydzi są własnością władcy i jego skarbu, są jego „servi camerae". Wprawdzie przywilej tego wyrażenia wprost ani razu nie użył, a w ogóle zdaje się pierwszy Jagiełło wyraził się u nas o Żydach „fideles nostrae 652 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. camerae servi" 62, jednakże kilka pokrewnych wyrażeń w tekście przywileju 1264 r. wyraźnie tę koncepcję potwierdza. Wystarczy powołać się ma § 29, gdzie jest mowa o tym, że za przestępstwo gwałtownego odebrania zastawu od Żyda z jego domu ma być napastnik surowo ukarany „ut dissipator nostre camere", jako marnotrawca, krzywdziciel książęcego skarbu, gdzie więc szkoda wyrządzona Żydowi utożsamiona została ze szkodą skarbu monarszego. Ale — jak już przedtem wykazałem — ta koncepcja, znana na zachodzie już w XI w., u nas weszła w życie już za rządów Mieszka Starego w latach 1173-1177, a więc blisko sto lat przed przywilejem z r. 1264. Przeanalizowawszy treść przywileju Bolesława Pobożnego z r. 1264 dla Żydów wielkopolskich, zajmę się obecnie genezą zawartych w nim postanowień, tzn. pochodzeniem ich tak co do treści, jak i co do ich redakcyjnego ujęcia, albowiem •— jak wykazały dotychczasowe badania — część jego postanowień została przejęta z zagranicy nie tylko co do swego rzeczowego wątku, ale także nawet pod względem formalnym jest percepcją cudzych przepisów w dosłownym brzmieniu. Druga część przepisów uległa pewnym zmianom w redakcji, a także zmianom rzeczowym, bo musiała być przystosowana do warunków polskich, gdzie już samoistnie wytworzyła się odmienna niż za granicą praktyka prawna w stosunku do Żydów. Tu właśnie występują wzmianki o consuetudo antiąua, które nam pozwolą część tych postanowień odnieść do dalszej przeszłości. Reszta, tj. kilka przepisów, ma charakter oryginalny polski, jest wytworem samoistnego ustawodawstwa polskiego w stosunku do Ży- 62 Druk F. Bloch, op. cit., s. 140 - 141. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 653 dów i charakteryzuje najdobitniej nasze lokalne stosunki. Co się tyczy pierwszej kwestii, to już Ludwik Gumplowicz w r. 1867 ustalił filiacyjny stosunek naszego przywileju do zagranicznych w ten sposób, że za pierwotne źródło tych przepisów, regulujących stanowisko i prawa żydowskiej ludności w stosunku do chrześcijańskiego społeczeństwa, uznał przywilej cesarza Fryderyka II z r. 1238 wydany dla Żydów wiedeńskich, potwierdzony następnie i rozszerzony przez księcia Austrii Fryderyka Bitnego w r. 1244. Ten książę dodał 14 nowych artykułów do owych 16, które już zawierał przywilej Fryderyka II, wobec czego powstała łączna całość złożona z 30 artykułów. Z drobnymi odmianami podrzędnego znaczenia przyjął ten przywilej król Węgier Bela IV i ze swej strony nadał go Żydom węgierskim w r. 1251. Gumplowicz przejął za najbliższy chronologicznie po przywileju Beli IV właśnie przywilej kaliski z r. 1264 i uznał, że Bolesław Pobożny, żonaty z królewną węgierską, wzorował się bezpośrednio na węgierskim przywileju żydowskim, a kaliski przywilej posłużył z kolei — zdaniem Ludwika Gumplowicza — jako wzór dla Czech, gdzie Ottokar II nadał go dla Żydów morawskich wr. 1268 63. Wywody Gumplowicza sprostował i uzupełnił w tym względzie Bloch w swej rozprawie o przywilejach generalnych dla polskiego żydostwa, gdzie wskazał na istnienie nie znanego Gumplowiczowi wcześniejszego przywileju Ottokara II dla Żydów czeskich z r. 1254 64, z czego wynikało, że nie Ottokar od Bolesława Pobożnego, lecz, na odwrót, książę polski zapożyczył się w tej materii od króla Czech. Ostatecznie udowodnio- 68 L. Gumplowicz, op. cit., s. 127 -128. «4 F. Bloch, op. Cit., s. 70. 654 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 655 "ii na i przyjęta przez Blocha filiacja przedstawia się w ten sposób, że na austriackim przywileju Fryderyka Bitnego oparł się niemal równocześnie i Bela IV, i Ottokar II, a na nich — ale głównie na czeskich, nie zaś węgierskim, oparł się z kolei przywilej kaliski 1264 r. Nie należy tej percepcji pojmować w ten sposób, jakoby była ona wynikiem jakiegoś porozumienia między tymi monarchami i jakoby była percepcją kancelaryjną. Raczej to sami Żydzi polscy, którzy do naszego kraju już od końca XI w. z Czech właśnie przybywali, przenieśli do nas z Czech znajomość tego przywileju, uzyskanego przez ich współwyznawców w Czechach i uprosili księcia Wielkopolski, by go im ze swej strony zatwierdził. Bolesław Pobożny przychylił się do tej prośby, przyjął owe 30 artykułów z czeskiego (względnie pierwotnie: austriackiego) przywileju, a od siebie dodał 6 nowych, oryginalnych. Tu dochodzimy do drugiej kwestii, tj. do zmian, jakim uległy przepisy czeskie w zastosowaniu do stosunków wielkopolskich, bo przejęcie ich bynajmniej nie było bezduszne i nie na ślepo dokonane, lecz z rozumnym dostosowaniem do własnych, wcześniej już wytworzonych i ustalonych zasad i zwyczajów prawnych. Dwie kategorie dokonanych zmian tekstu przywileju zasługują na uwagę, mianowicie: 1) w czeskich przywilejach sądową władzę z ramienia monarchy miał wykonywać nad Żydami tzw. najwyższy komornik, summus camerarius, później camerarius Regni Bohe-miae. Był to urząd, którego najwyższej pieczy poddany został cały majątek państwa i jego wszelkie prawa majątkowe. Logiczne było zatem, że i Żydzi, jako ,,servi camerae", mieli podlegać owemu komornikowi. U nas tego urzędu o tej samej rozległości uprawnień i władzy nie było, prócz krótkiego okresu rządów czeskich, gdy to przez Wacława II ustanowiony został wzorem czeskim camerarius Regni Poloniae65. Ale istniał urząd komornika względnie podkomorzego o analogicznym, choć ciaśniejszym zakresie działania, któremu podlegały regalia (jak np. górnictwo) oraz obrona ziemskich domen państwowych. Gdyby niewolniczo naśladowano u nas przywilej czeski, niezawodnie poddano by Żydów władzy podkomorzego. Nie uczyniono tego jednak, ponieważ już dawniej objął u nas najwyższą jurysdykcję nad Żydami inny dostojnik, mianowicie wojewoda. W jaki sposób i kiedy mogło dojść do tego? Jaka jest geneza władzy wojewody nad Żydami? Wydaje mi się, że tę jurysdykcję objął u nas wojewoda nie dlatego, że był — podobnie jak komornik w Czechach -— najwyższym w hierarchii urzędniczej dostojnikiem, bo np. w małopolskiej dzielnicy kasztelan krakowski miał pierwszeństwo przed wojewodą, a zdaje się, że podobnie na Śląsku kasztelan wrocławski górował też nad tamtejszym wojewodą. Przypuszczalnie wchodziły tu w grę inne względy. Przypominam mianowicie, że urząd wojewody w XIII w. właściwie powstał przez zrośnięcie się dwóch odrębnych dygni-tarstw, tj. princeps militiae, czyli właściwego „wojewody", oraz tzw. comes palatinus, u Kadłubka „sacri palatii comes"66, który był najwyższym sądowym zwierzchnikiem i zarządcą dworu książęcego. Że zaś Żydzi podlegali dworskiemu sądownictwu księcia, a „comes palatii" był zastępcą księcia w tej funkcji sądowej, zatem stąd wynikła u nas podległość Żydów 65 Koci. Wpolski, t. II, nr 850, 856, 868, 886. 66 Mon. Poi. Hist., t. II, s. 315; por; też-s. ;406 (militiae princeps). 656 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. temu właśnie dygnitarzowi. A stać się to musiało wówczas, gdy ten urząd („comes palatii") istniał jeszcze jako samodzielna funkcja, nie związana z województwem, a więc w XI w., jak ją nam przedstawia Gali za Sieciecha 67, i następnie w XII w., a zatem w czasach najwcześniejszego osiedlania się Żydów w Polsce na trwały [pobyt. Dlatego też właśnie, że już od dawna ustalona była u nas zasada podległości Żydów wojewodzie, nie przyjęto na ślepo postanowień przywileju Ottokara II, lecz zmieniono je stosownie do panującego już w Polsce faktycznie stanu prawnego. Druga grupa zmian poczynionych w przepisach przywilejowych dotyczy różnych kar, jakie winowaj-cy-chrześcijanie mieli płacić skarbowi książęcemu za krzywdy i szkody wyrządzone Żydom. Przywileje austriackie szafowały tu karami tak okrutnymi, jak ucięcie ręki za zranienie Żyda lub też wysokimi karami w grzywnach złota. Bela IV niemal bez zmiany przyjął te przepisy na Węgrzech, podobnie też stało się w Czechach. W Polsce jednak tych przepisów nie przyjęto, może nie dlatego — jak myślał Gumplowicz — że były niehumanitarne i zbyt surowe, lecz po prostu dlatego, że już tutaj posiadano inne, własne normy prawne i już je od dawna w praktyce życia stosowano. Nie było więc celu przyjmować nowych i zmieniać bez wyraźnej potrzeby własnych. Niestety tych własnych przepisów nasz przywilej nie podaje i nie wiadomo, czy były liberalniej sze od czesko--austriackich i węgierskich i na czyją korzyść: Żydów czy chrześcijan? Przywilej we wszystkich niemal tych przypadkach orzeka, że kara ma być zapłacona, ,,ut iura terre nostre reąuirunt et exigunt" lub „secundum Kronika Galia, ks. II, § 4. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 657 terre nostre consuetudinem", lub „ąuemadmodum in terra nostra est consuetum", albo też „secundum terre nostre consuetudinem et iura", „secundum quod ius terre nostre exegerit". Najważniejsze są dwa terminy, mianowicie kara tzw. wandil68, mająca określoną wysokość: funt pieprzu, „que ab antiquo est imposita", inna zaś za nie usprawiedliwione niestawiennictwo w sądzie żydowskim, choć jej wysokość nie jest podana, jest w podobny sposób określona: „pena, que con-sueta est ab antiquo" (§ 16 i 17). Z określeń tych wynika ponad wątpliwość, że przed przejęciem przepisów przywileju czeskiego wytworzyły się w Polsce (Samoistnie i istniały odmienne przepisy, określane tu jako „prawo naszej ziemi" lub „zwyczaj naszej ziemi", przy czym z dwóch określeń widać, że był to zwyczaj starodawny: „consuetudo antiqua", a więc zwyczaj, którego początku już współcześnie nie pamiętano. Wobec tego nie od rzeczy będzie stwierdzić, że wszystkie te liczne odwoływania się do owego starego zwyczaju mieszczą się w artykułach, które dotyczą przestępstw karnych wobec Żydów (tj. zabójstwa i zranienia) oraz funkcjonowania ich specjalnego „sądu żydowskiego", natomiast bez zmian zostały przejęte przepisy dotyczące lichwy, bo prawdopodobnie u nas nie wytworzyły się jeszcze oryginalne, więc percepcja była uzasadniona, wypełniała rzeczywistą lukę, rzeczywisty brak. Ale nie zostały one też przejęte bezdusznie, owszem, w jednym doniosłym przypadku polski ustawodawca zmodyfikował bardzo silnie przedłożone mu do zatwierdzenia obcokrajowe koncepcje prawne. Chodzi tu o ów ważny artykuł (25), dotyczący 68 Jest to kara prawa niemieckiego, por. Codex diplomaticus Sile-siae, wyd. G. K o r n, t. VIII, Breslau 1867, nr 32, § 12. 42 — Polska piastowska 658 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. pożyczania pieniędzy na skrypt dłużny, opiewający na zastaw majętności ziemskiej. Przepis austriaeko-czeski brzmiał, że w razie pożyczki na zastaw dóbr ziemskich i udowodnienia ich listem dłużnym, monarcha uznaje prawa Żyda do ziemi, podobnie jak do każdego innego zastawu. W redakcji polskiej przepis ten uległ radykalnej zmianie: książę Bolesław Pobożny orzekł, że jeśli Żyd pożyczy pieniądze na dobra ziemskie lub na skrypt dłużny opiewający na dobra ziemskie i jeśli to nawet przyzna ten, kto jest ich właścicielem, czyli dłużnik, to mimo to książę nakazuje odsądzić Żyda i od pożyczonej kwoty, i od skryptu dłużnego. Jak już to wyjaśniłem, jest to odmowa pomocy ze strony sądu w takiej sprawie spornej, mająca na celu uniemożliwienie tego rodzaju pożyczek na majętności ziemskie. Pozostaje kwestia nie rozstrzygnięta, czy i tu należy się dopatrywać starego zwyczaju, w myśl którego pożyczki takie były w Wielkopolsce niedopuszczalne, czy też raczej, że to ten właśnie książę z własnej inicjatywy chciał uniemożliwić Żydom nabywanie dóbr ziemskich od lekkomyślnie zadłużającej się szlachty. Ale ten właśnie przepis statutu kaliskiego dla Żydów został zakwestionowany co do swej autentyczności przez Blocha. Zrobił on trafne spostrzeżenie, że dwa śląskie przywileje dla Żydów z r. 1295 i 1299, które niżej omówię, zawierają w sobie wszystkie te artykuły, które są oryginalną właściwością przywileju kaliskiego i stanowią nadwyżkę wyróżniającą go od pierwowzoru czeskiego, zatem te przywileje śląskie czerpały z kaliskiego i na nim się opierały. Skoro zaś oba one posiadają ów kwestionowany artykuł o zastawie na nieruchomości w brzmieniu austriacko-czeskim, dopuszczającym tego rodzaju zastaw i dającym mu ochronę Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 659 prawa, to — wedle rozumowania Blocha — widocznie i kaliski przywilej w swym pierwotnym, autentycznym brzmieniu posiadał ten sam artykuł, a dopiero później uległ on sfałszowaniu i przekręceniu 69. Jednym słowem Bloch broni tezy, że Bolesław Pobożny przejął bez zmiany wszystkie przepisy dotyczące lichwy z czeskiego przywileju. Tymczasem nie ma żadnej potrzeby, by przyjmować koniecznie tak bezduszną percepcję, skoro można wielokrotnie wykazać, że ona taka nie była, że, owszem, zastanawiano się nad poszczególnymi klauzulami i dostosowywano je do własnych poglądów i zwyczajów. Np. jeden z książąt śląskich — o czym już wspomniałem — nie przejął artykułu o postępowaniu sądowym w sprawie podejrzeń rzucanych na Żydów z racji mordów rytualnych dzieci chrześcijańskich, lecz zastrzegł sobie czas do namysłu, odkładając decyzję na później, a więc nie dokonywał ślepej, bezdusznej percepcji cudzych, przedłożonych mu do zatwierdzenia przepisów prawnych. Również co do dopuszczania Żydów do sądów bożych przywileje śląskie przyrzekają Żydom dostarczenie zastępcy do pojedynku sądowego, podczas gdy przywilej kaliski tego nie obiecuje, lecz ogólnie zapewnia pomoc sądową. A co się tyczy owego artykułu, poświęconego sprawie zastawu na nieruchomości, to król Bela IV, choć inne przepisy austriackie przejął bez zmian, tutaj przecież miał skrupuły i również rzecz poddał dojrzałej rozwadze, a dozwalając ostatecznie tych pożyczek na nieruchomości, dodał od siebie oryginalne zastrzeżenie, obowiązujące w tej formie tylko na Węgrzech, że w razie gdy Żyd-wierzyciel zajmie majątek ziemski chrześcijańskiego dłużnika, to będzie miał je- F. Bloch, op. cit., s. 75 - 76, 395 - 399. 660 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. dynie prawo do poboru dochodów z tego majątku, natomiast nie może wykonywać żadnej jurysdykcji nad ludnością chrześcijańską, żyjącą w tym zajętym przez siebie majątku. Właściciel, tj. dłużnik, ma prawo swoje posiadłości wykupić w każdej chwili. Zatem dopuszczenie Żyda do posiadania majątku ziemskiego było tu pomyślane jako czasowe tylko, a nie na prawach pełnej własności. Było tylko rodzajem nacisku na dłużnika, by co rychlej zwrócił Żydowi dług. Zatem i na Śląsku i na Węgrzech — jak widać — zastanawiano się i ostrożnie, a odmiennie, potraktowano poszczególne przepisy. Dlatego odrzucam podejrzenie Blocha, jakoby artykuł kaliski wzbraniający pożyczki na zastaw na nieruchomości uległ celowemu późniejszemu przekręceniu, nie wiadomo przez kogo i w jakim celu, a uważam go za dojrzały owoc namysłu Bolesława Pobożnego i jego doradców lub też za dostosowanie się do dawniejszej już w tej dziedzinie praktyki stosowanej w Wielkopolsce. Najlepszy dowód, że w tym właśnie brzmieniu, uniemożliwiającym zastaw na nieruchomość, miał ten artykuł w Wielkopolsce obowiązywać, zawiera się w analogicznych przepisach statutu wielkopolskiego Kazimierza Wielkiego. W przeciwstawieniu do Małopolski, gdzie zastaw na skrypt dłużny na nieruchomość został dopuszczony, aczkolwiek z ograniczeniem ważności prawnej tylko do dwu lat, to w Wielkopolsce miał obowiązywać następujący artykuł, oparty na dotychczasowej, tzn. wcześniejszej praktyce: „Ponieważ zapędy żydowskiej przewrotności ku temu zmierzają, by chrześcijan nie tyle w ich wierze ukrzywdzić i zachwiać, ile w ich bogactwach, godzi się postanowić, by żaden więcej Żyd chrześci- Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 661 janinowi jakiemukolwiek ... nie pożyczał swych pieniędzy na skrypt dłużny, lecz tylko ma odpowiedni zastaw ruchomy wedle starego obyczaju od dawna zachowywanego" („secundum consuetudinem antiąui-tus observatam")70. Widać więc, że w Wielkopolsce w połowie XIV w. za stary zwyczaj uchodziło to, co właśnie zawierało się w odpowiednim artykule przywileju 1264 r., który najwidoczniej w tej postaci, w jakiej jest znany, obowiązywał i był przestrzegany, a Kazimierz Wielki zgodnie z wolą szlachty wielkopolskiej uważał za stosowne zapewnić mu dalszą moc obowiązującą przez powtórzenie go w swoim statucie. Ale zdaje się, że podobnie było do połowy XIV w. także w Małopolsce, bo Kazimierz Wielki, dopuszczając tu możliwość (ograniczoną zresztą) skryptów dłużnych na nieruchomość, określił ją znamiennie jako nowość, 'którą w ostatnich czasach dopiero zaczęli Żydzi stosować; wyraża się bowiem, jak następuje: „A jeżeli Żydzi, którzy przez nowe oszustwa (per novas decep-ciones) pożyczają obecnie pieniądze na skrypty dłużne, nie zaskarżą dłużnika do sądu w ciągu dwóch lat 70 Starodawne prawa polskiego pomniki, wyd. A. Z. H e 1 c e 1, t. I, Kraków 1876, s. 177, § 26, gdzie jednak został przez Helcla zaliczony do „statutu pierwszego wiślicko-małopolskiego z roku 1347". Do statutu małopolskiego nie zaliczył tego artykułu ani F. P i e k o-s i ń s k i (Uwagi nać. ustawodawstwem wiślicko-piotrkowskim króla Kazimierza Wielkiego, Kraków 1891, s. 71 - 91), ani O. B a 1 z e r (Statuty Kazimierza Wielkiego, Poznań 1947), który zrekonstruował pierwotny statut wiślicki. Do statutu wielkopolskiego ów artykuł należy w wydaniu w Kod. Wpolskim, t. II, nr 1261, S. Kutrzeba (Historia źródeł dawnego prawa polskiego, t. X Lwów—Warszawa—Kraków 1925, s. 176) zaliczył odnośny artykuł nie do właściwego statutu wielkopolskiego, lecz do tzw. petytów tej dzielnicy. Do grupy „pe-tytów" zakwalifikował go też R. Roman (Geneza statutów Kazimierza Wielkiego. Studium źródłoznawcze, Kraków 1961, s. 115 -132), z tym jednak, że całą tę grupą wywodził raczej z Małopolski. 662 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 0 zwrot długu i 'procentu", to później procent przestaje już rosnąć, a wierzyciel traci prawo sądowego dochodzenia swych pretensji 71. Na gruncie więc przepisów statutów Kazimierza Wielkiego można stwierdzić, że praktyka pożyczania na skrypt dłużny, opiewający na nieruchomości, zaczęła się wytwarzać pod koniec pierwszej połowy XIV w. w Małopolsce, zaś Wielkopolska trwała przy zasadach przywileju z r. 1264. Podejrzenia Blocha co do odmiennego brzmienia tego artykułu w przywileju z r. 1264 w pierwotnym oryginale należy uważać za zupełnie nie uzasadnione. Dopiero za Kazimierza Wielkiego i to w drugiej połowie jego panowania zdołali Żydzi uzyskać zmianę tego ograniczającego ich działalność kredytową artykułu w osobnym przywileju, którym się zajmę później. Z kolei parę słów się należy tym kilku przepisom przywileju z r. 1264, które stanowią owoc miejscowego, polskiego ustawodawstwa wobec Żydów. Jest to paragraf (34) ograniczający jurysdykcję mincerzy wobec Żydów, niezbędny w Polsce ze względu na wyjątkową rolę mincerzy, jakiej nie odgrywali oni w Czechach lub Austrii, gdzie też nie było potrzeby nimi specjalnie się zajmować w przywilejach dla Żydów. Tu należy też artykuł (33) o braniu konia w zastaw tylko w dzień i przy świadkach, co miało na celu ochronę wierzycieli żydowskich przed podejrzeniem 1 zarzutem, że świadomie brali w zastaw konie kradzione. Wreszcie ów artykuł (35) zobowiązujący ludność chrześcijańską do spieszenia z pomocą Żydowi napadniętemu w nocy i wołającemu o ratunek. Prze- 71 Statuty Kazimierza Wielkiego, oprać. O. B a 1 z e r, Poznań 1947, s. 57, art. 18. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 663 pis humanitarny, owiany większą dla Żydów życzliwością niż równoczesne synodalne ustawodawstwo kościelne. Ale do tego działu oryginalnych polskich artykułów ustawodawczych zaliczyć należy także te, które nie zostały przejęte bez zmian ze wzoru zagranicznego, ale przerobione w sposób odbiegający od zagranicznych zwyczajów prawnych. Więc tu należy ów artykuł (25) wzbraniający pożyczki na nieruchomości i artykuł o wolności handlu (36). Wprawdzie tę wolność handlu poręczał Żydom Fryderyk II w swym przywileju z 1238 r., ale tylko w tej postaci, że pozwalał im sprzedawać swobodnie pewne towary. Artykuł zaś przywileju kaliskiego mówi o swobodnym sprzedawaniu i kupowaniu i o owej nie skrępowanej możności dotykania kupowanego chleba i innych artykułów żywności, podobnie jak to wolno było chrześcijanom. Jest więc sformułowany w sposób bardziej dla Żydów korzystny i przychylny. Jeszcze z osobna chcę poruszyć sprawę, jak należy rozumieć owe „consuetudines et iura terre nostre", na które powołuje się przywilej z r. 1264. Gumplowicz wykazał, że ów obowiązek niesienia pomocy napadniętemu był zwyczajem prawnym, obowiązującym u nas ogół ludności chrześcijańskiej i na tej zasadzie orzekł, że Żydom przyznano tu podobne prawa sądowe itp., jakie przysługiwały szlachcie 72. Niepodobna się na to zgodzić. Właśnie z połowy XIII w. wiadomo, że inną główszczyznę płaciło się u nas za szlachcica, inną za włodykę, inną za chłopa, co było ostrym wyrazem przedziału stanowego. Przywilej z r. 1264 nie zrównywał Żydów w zakresie owych nie wyszczególnionych bliżej kar z żadnym z tych stanów wyraźnie, nie może 72 L. Gumplowicz, op. cit., s. 130 -135. 664 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 665 też być rozumiany jako zrównujący z ogółem chrześcijańskiej ludności, bo jak widać, ten ogół nie miał jednakowych praw, lecz zupełnie różne. Najwidoczniej miano na myśli jakieś szczególne „iura et eonsuetudi-nes", obowiązujące z osobna Żydów w Polsce, wytworzone wcześnie i znane współcześnie. Czy były one już spisane, jak to przypuszcza Gumplowicz 73, wydaje się więcej niż problematyczne. Wszak właśnie przywilej z r. 1264 jest pierwszą i dość krótką ich pisemną kodyfikacją. Z kolei należy się zastanowić nad tym, czy zasady i przepisy, zawarte w przywileju z r. 1264, zostały wyłączną własnością Wielkopolski, czy też i kiedy przyswoiły je sobie inne dzielnice, inaczej mówiąc, w jakim tempie dokonało się rozpowszechnienie ich w reszcie Polski. Przy ¦ rozstrzygnięciu tego zagadnienia skazani jesteśmy na ten tylko skromny materiał, który się zachował do naszych czasów, wnioski zatem nasze nie we wszystkich wypadkach będą zupełnie ścisłe i pewne. Więc mianowicie księstwa środkowej i pół-nocno-wschodniej Polski niejako wymykają się spod jakiegokolwiek orzeczenia; nic o nich nie wiadomo w tej kwestii ani bezpośrednio, ani pośrednio. O Mało-polsce, tj. ziemi krakowskiej i sandomierskiej, można wnioskować, że skoro dopiero Kazimierz Wielki w r. 1364 i 1367 rozciągnął na nie moc obowiązującą przepisów przywileju z r. 1264, to widocznie tutaj ani Bolesław Wstydliwy, ani Leszek Czarny, ani Wacław II, ani Łokietek żadnych rozporządzeń ogólnych w sprawie Żydów nie wydali, czyli że w ciągu XIII w. byt Żydów opierał się tu na prawie zwyczajowym, a do ,,ius seriptum." doszło dopiero za tego wielkiego ustawodawcy, jakim był Kazimierz Wielki. Odmiennie się rzecz miała na Śląsku, który był jeszcze w XIII i pierwszej połowie XIV w. krajem etnicznie i politycznie polskim. Tutaj dzielnicowi książęta wydali cały szereg przywilejów dla Żydów, które w zasadzie są niemal identyczne z omówionym już przywilejem* z r. 1264 dla Wielkopolski. Niemal wyłącznie zna się i cytuje tak w pracach monograficznych, jak i w podręcznikowych opracowaniach te dwa przywileje z r. 1295 i 1299, które szczęśliwym trafem zachowały się w pełnym tekście 7i. Wobec tego pragnę z naciskiem stwierdzić, że zostały one wyprzedzone przez dwa lub nawet trzy inne przywileje, które zaginęły i nie są dziś znane w pełnym tekście, ale które nie tylko zostały wcześniej w innych księstwach wydane, ale właśnie posłużyły jako bezpośredni wzór dla tych przywilejów śląskich znanych dzisiaj, które błędnie uważa się za oparte bezpośrednio na przywileju z r. 1264. Filiację ich proweniencji wypadnie odpowiednio zmie- nić. 73 Tamże. Mianowicie zachowały się przywileje: z r. 1295 Bolka księcia świdnickiego i z r. 1299 Henryka księcia głogowskiego. Ale pierwszy z nich podaje swoje źródło,, z którego zaczerpnął tekst, na co tylko Bloch zwrócił uwagę, choć niezupełnie dokładnie rzecz wyjaśnił i nie wyciągnął nasuwających się wniosków 75. Mianowicie Bolko świdnicki stwierdza, że swój przywilej dla Żydów oparł na dwu wcześniejszych przywilejach, nadanych Żydom wrocławskiej dzielnicy „przez księcia wrocławskiego brata naszego stryjecznego śp. Hen- 74 Silesiacarum rerum scriptores, wyd. F. W. de S o m m e r s-b e r g, Lipsiae 1730, cz. II (Diplomatarii BoTiemo-Silesiaci continua-tio), nr 84 i 105. 75 F. Bloch, op. cit., s. 70 - 71. 666 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. ryka i brata naszego rodzonego Henryka, obecnego księcia Wrocławia" 76. Brat stryjeczny, to Henryk Pro-bus, syn Henryka III, zmarły w r. 1290. Zaś brat rodzony, to książę Henryk legnicki, od r. 1290 także wrocławski, który wraz z Bolkiem świdnickim był synem księcia Bolesława Rogatki. Widać więc, że najstarszy dziś nam znany przywilej dla Żydów śląskich bynajmniej nie był najstarszy, bo go poprzedził przywilej dawniejszy, zaginiony już, Henryka Probusa z lat 1273 - 1290 i następny Henryka V legnicko-wrocław-skiego z lat 1290 - 1295, będący zapewne zwykłym potwierdzeniem tamtego. Nadto okazuje się, że błędne jest mniemanie, jakoby przywilej Bolka świdnickiego opierał się wprost na przywileju kaliskim z r. 1264, bo w rzeczywistości oparł się on bezpośrednio na dwóch przywilejach wrocławskich, które — jak analiza ich brzmienia wykazuje — opierały się z kolei nie tylko na kaliskim, ale również i na czeskim przywileju Otto-kara z r. 1254, bo niektóre postanowienia 'przejęły z kaliskiego (np. o mincerzach), inne zaś wedle czeskiego pierwowzoru, inaczej niż w kaliskim (np. ów artykuł o zastawie na skrypt dłużny lub o pojedynku sądowym Żyda). Dalej mamy przywilej Henryka głogowskiego z r. 1299, zachowany w pełnym tekście, który wprawdzie nie wymienia cudzego przywileju, jako swej podstawy, ale natomiast — na co Bloch i inni historycy nie zwrócili uwagi — powołuje się na swój własny dawniejszy przywilej dla Żydów, nadany im „tempore iuventus nostre"77. Że zaś rządy swe młodzieńcze rozpoczął Henryk głogowski po śmierci ojca Konrada Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 667 76 Silesiacarum rerum scriptores, cz. II, nr 84. 77 Tamże, nr 105. w r. 1274, zatem ta data musi stanowić terminus a quo dla jego pierwszego przywileju. Kolejność chronologiczna przywilejów śląskich będzie zatem się przedstawiała tak, że na czele postawione być powinny zaginione przywileje Henryka Probusa (po r. 1273) i Henryka głogowskiego (po r. 1274), następnie również zaginiony dokument Henryka V legnicko-wrocławskie-go (1290 - 1295), po czym dopiero następują na nich oparte, a do dziś zachowane: akt Bolka świdnickiego z r. 1295 i drugi przywilej Henryka głogowskiego z r. 1299. Filiacja też musi być odmiennie ustalona: ces. Fryderyk II, 1238 \ Fryderyk Bitny, 1244 Ottokar II, 1254 Bolesław Pobożny, 1264 Henryk Probus, 1273 - 1290 Henryk głogowski I przywilej po 1274 Henryk legnicki 1290-1295 Henryk głogowski II przywilej 1299 Bolko legnicko-wrocławski, 1295 Przedstawiłem najstarszy zabytek świeckiego, pań stwowego ustawodawstwa dla Żydów w Polsce i sta tuty od niego pośrednio pochodne. Ale ustawodaw stwo świeckie w owych czasach zawierało się z na 668 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. tury rzeczy w ramach ogólnych poglądów na rolę i stanowisko Żydów wśród społeczeństw chrześcijańskich, poglądów opartych na uczuciowym nieraz podłożu, a wytwarzających się nie tylko spontanicznie wśród poszczególnych narodów, ale nadto szerzonych oficjalnie przez międzynarodową organizację kościoła katolickiego. W szczególności ustawodawstwo soborowe miało na celu stwarzać i rozszerzać jednakowe dla całego chrześcijaństwa normy postępowania. Nie mogło też ono pominąć sprawy stosunku chrześcijan do Żydów i, owszem, od dawna i coraz żywiej nią się interesowało. Wpływ tego ustawodawstwa na Polskę istniał już niewątpliwie w XI i XII w., ale tylko w minimalnej mierze. Polska pozostawała nieco w tyle w dostosowywaniu sią do norm wytwarzanych na zachodzie i przyswajała je sobie z pewnym opóźnieniem. Nie wiadomo, czy nasi biskupi brali udział w soborach XI i XII w., a legaci papiescy przybywali do Polski rzadko i nie mogli szybko "zaszczepić tu tych norm i zasad, które już obowiązywały w innych krajach, bliższych Rzymu i pozostających w ściślejszych z nim stosunkach. Dopiero na pewno wiadomo o udziale arcybiskupa Henryka Kietlicza i wszystkich biskupów polskich (prócz poznańskiego i płockiego) w IV soborze lateraneńskim 1215 r. 78 A na tym właśnie soborze uchwalono 4 ważne kanony przeciw Żydom; stało się to przy udziale naszych biskupów, którzy je więc musieli dobrze poznać, a Henryk Kietlicz właśnie przeprowadzał w Polsce z niezwykłą energią postulaty najszerzej pojętej reformy kościelnej; te dwa względy przemawiają za tym, że kanony dotyczące Żydów mu- Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 669 siały niewątpliwie zostać opublikowane w Polsce i zapewne episkopat usiłował je wprowadzić w świadomość ogólną i w życie praktyczne. Bo zresztą osobna uchwała soboru nakładała to na arcybiskupów i biskupów jako ich bezwzględny obowiązek 79. Kanony soborowe dotyczyły następujących kwestii: Przyzwalając Żydom pożyczanie pieniędzy na procent, sobór wystąpił przeciw pobieraniu przez nich nadmiernego procentu i wezwał ludność chrześcijańską do zupełnego bojkotu Żydów, do zerwania stosunków handlowych z Żydami itp., by ich tym sposobem zmusić do obniżenia nadmiernej „lichwy". Sobór przewidywał, że taki bojkot może być niemile widziany przez monarchów ciągnących zyski ze swych ,,servi camerae", toteż zabronił wyraźnie jakichkolwiek represji na ludności za bojkot Żydów, owszem, wezwał monarchów, by ze swej strony powściągnęli Żydów przed nadmiernym wyzyskiwaniem chrześcijan przy pożyczkach pieniężnych. Inny kanon zajął się istosunkami Żydów z ludnością chrześcijańską w potocznym życiu, a chcąc zapobiec niebezpieczeństwom, jakie by stąd dla wiary i religijności chrześcijan mogły wyniknąć, nakazał Żydom noszenie specjalnych znaków na odzieży, po których by ich łatwo i zawsze można odróżnić od chrześcijan, by w każdym wypadku chrześcijanin z góry wiedział, że ma sprawę z Żydem i by się wystrzegał stykania się z ludnością żydowską poza najkonieczniejszą potrzebą. Równocześnie uchwalono przepis ograniczający swobodę ruchów Żydów, żyjących z chrześcijanami w miastach, w piątek, jako dzień pokuty i smutku dla chrze- ?8S. Kętrzyński, Wiadomości o udziale Polski w IV Soborze lateraneńskim, „Przegl. Hist.", t. 3, 1906, s. 139 -142. » J, U m i ń s k i, Henryk arcybiskup gnieźnieński zwany Kietli-czem (1199 - 1219), Lublin 1926, s. 146 - 148. 670 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. ścijanina. Zabraniano im po prostu pojawiania się na ulicach. Następny przepis zabraniał powierzania Żydom przez monarchów jakichkolwiek urzędów i funkcji publicznych w stosunku do chrześcijan. Tam gdzie takie fakty już zaszły, wzywał sobór Żydów do natychmiastowego złożenia urzędów i do rozdania nagromadzonych dochodów między ubogich chrześcijańskich. Ostatni kanon zajmował się neofitami, przykładając wielką wagę do upewnienia się, że nawrócenie się Żyda jest zupełnie bezinteresowne i szczere i raczej w zasadzie niechętnie i nieufnie odniósł się do tych, zresztą rzadkich wówczas, nawróceń. Czy i w jakiej mierze przepisy te, w których uchwalaniu episkopat nasz wziął udział, zostały w Polsce wprowadzone w życie, niełatwo wykazać. Owe funkcje Żydów w mennicach urywają się istotnie z początkiem XIII w., więc być może, że pod wpływem uchwał soborowych nastąpiło usunięcie ich z mennic polskich. Nadto ze statutu synodalnego z r. 1267, który zaraz omówię, dowiadujemy się, że Żydzi niegdyś w Polsce zwykli byli nosić „rogaty kapelusz" („cornutum pi-leum") dla wyróżnienia od chrześcijan, ale później ośmielili się zarzucić używanie tego odznaczającego ich specjalnego kapelusza80. Zdaje się, że to właśnie po r. 1215 wprowadzono stosownie do nakazu soboru ten rogaty kapelusz, a później, gdy niedość go przestrzegano ze strony chrześcijańskiej, Żydzi powoli — ale jeszcze przed r. 1267 — zaniechali tego stroju narzuconego im celem ich odróżniania od chrześcijan. Takie są ślady — słabe i nieliczne — wprowadzenia Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 671 80 Kod. Wpolsfci, t. I, nr 423. w Polsce w życie uchwał antyżydowskich soboru z r. 1215. Znamienne jest to, że statuty synodalne polskie z r. 1233, 1248 i 1262 całkiem się sprawami Żydów i ich stosunku do chrześcijan nie zajmowały81. Dopiero na wielką sikalę zrobiły to nasze czynniki kościelne w r. 126782, a więc po przywileju Bolesława Pobożnego z r. 1264 i być może w pewnej mierze reagując przeciw jego zasadom i nowościom, jakie przynosił. Stało się to na synodzie we Wrocławiu pod przewodnictwem legata papieskiego kardynała Gwidona. Najpierw stwierdzić należy, że przepisy antyżydowskie zawarte w tym statucie niemal pokrywają się co do swej treści z uchwałami soboru z r. 1215, są więc ponowną i ostateczną próbą zaszczepienia w Polsce i przeprowadzenia zasad tam zaleconych do wykonania. Są one znacznie szczegółowiej rozprowadzone, osnute na stosunkach faktycznie panujących w Polsce, są jakby rozporządzeniem wykonawczym do ustawy soborowej. Mianowicie statut z r. 1267 zabronił chrześcijanom wspólnego biesiadowania z Żydami, uczt i pijatyk, wspólnej zabawy i tańców na weselach itp., co widocznie dotąd się odbywało w Polsce. Nadto zabronił chrześcijanom kupowania u Żydów mięsa i innych środków żywności, przy czym w sposób znamienny umotywowano ten zakaz tym, żeby Żydzi, którzy chrześcijan uważają za swych wrogów, podstępnie nie truli tymi pokarmami. Ten duch, jakim owiany i przeniknięty jest ten przepis oraz dalsze, pochodzi niewątpliwie od legata Gwidona, który w imieniu papieża narzucił te przepisy prowincji kościelnej polskiej do wykonania. 81 Tamże, nr 150, 274 i 402. 82 Tamże, nr 423. 672 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. Przepisy o lichwie powtórzono niemal bez zmiany za uchwałą soborową z r. 1215. Osobny obszerny paragraf zarządzał, by Żydzi nie mieszkali pomieszani z chrześcijanami, bo mogą ludność chrześcijańską „zarazić zabobonami i przewrotnością obyczajów, aby tym łatwiej i szybciej religię chrześcijańską zgasić w sercach Polaków". Postulował więc wydzielenie Żydów i osiedlenie odrębne w wyznaczonej im okolicy miasta, a ta ich osada miała być oddzielona od osiedleń chrześcijan płotem lub murem i fosą. A gdzie dotąd było inaczej, tam książę i biskup danej diecezji mieli zarządzić i dopilnować, by w terminie kilku miesięcy Żydzi przez sprzedaż lub zamianę pozbyli się dotychczasowych domów i osiedlili się w wyznaczonej im dzielnicy. Statut groził księciu i biskupowi klątwą za niewykonanie tego nakazu. Inne przepisy nakazywały Żydom chować się i zamykać w domach w razie, gdy ksiądz z sakramentami zdąża do chorego przez ulice miasta, nakazywały z powrotem zacząć nosić owe zarzucone rogate kapelusze pod karą pieniężną „ad morem terre", przepisał, że tylko jedną synagogę mogą mieć Żydzi w jednym mieście, zakazał bezwzględnie chrześcijanom i chrześcijankom służby u Żydów i nocowania w ich domach lub przebywania w dzień, Żydom znów zabronił uczęszczania do karczem i łaźni chrześcijańskich itp., przerywając niemal zupełnie wzajemny kontakt. Osobno zabronił statut dzierżawy ceł przez Żydów i piastowania jakichkolwiek urzędów. Statut nakazywał co rok na synodach diecezjalnych powtarzać te przepisy i zasady, a za pośrednictwem proboszczów pouczyć ludność całego polskiego kraju, jak ma postępować z Żydami. Widać tu, jak pewne ogólne normy, regulujące wza- Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 673 jemny stosunek chrześcijan do Żydów, szerzone były u nas przez naczelne władze kościelne, wprowadzane surowymi zarządzeniami i pod groźbą kar duchowych na książąt i biskupów, gdyby tych zasad nie wprowadzili w życie. Myślą przewodnią przeważnej części tych przepisów jest naturalna u najwyższej władzy kościelnej troska o czystość religii i o ustrzeżenie chrześcijan przed możliwymi ujemnymi wpływami ze strony Żydów w tym zakresie. Ale urządzenia, które wprowadzono w życie celem osłonięcia chrześcijan przed tymi wpływami, oddzielały w ostry sposób Żydów od ludności chrześcijańskiej, a oparte na podejrzeniach, takich jak podstępne trucie itp., wytwarzały antysemityzm i pogłębiały uczuciowo wrogie przeciwstawianie się obu grup ludności. W okresie poprzednim tego w tym stopniu nie było; takie podejrzenia w Polsce się nie zrodziły; współżyto razem, bawiono się i tańczono, jak wynika to z odnośnego ustępu statutu. To nowe zaostrzenie wzajemnych stosunków zostało więc przeprowadzone przez obcy, postronny czynnik, przez władze centralne kościoła, tj. legata papieskiego i uchwały soboru powszechnego. Jeszcze w r. 1279 legat Filip, biskup Fermo, powtórzył dla Polski nakaz, by Żydzi nosili specjalne odznaki na odzieży (kółko z czerwonego sukna na lewej piersi na wierzchniej sukni) pod groźbą odmówienia im wody do picia i ognia do użytku domowego. Również ponowiono przepisy o niewydzierżawianiu Żydom ceł i niepowierza-niu urzędów pod surowszymi rygorami na książąt83. Natomiast normalne stosunki kupieckie i pożyczko-wopieniężnę z Żydami nie zostały chrześcijanom zabronione (prócz ograniczenia co do kupowania żywności 83 Tamże, nr 487, s. 454 - 455. 43 — Polska piastowska 674 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. u Żydów). Nie było tu więc konsekwentnego, pełnego programu antyżydowskiego, lecz tylko chęć ograniczenia stosunków chrześcijan z Żydami w tych dziedzinach, gdzie religia i obyczajowość chrześcijańska mogła być narażona — wedle ówczesnych poglądów — na ujemny wpływ ze strony Żydów. Jeśli więc można te przepisy określać jako antysemickie, to w tym rozumieniu, że są one wyrazem tylko religijnego, wyznaniowego antysemityzmu. Warto też zwrócić na to uwagę, że częściowo te przepisy godziły w ustawy świeckie i nakazywały monarchom podporządkowanie się dyrektywom najwyższych władz kościelnych. Ten rys wspólny z ustawodawstwem soborów i legatów papieskich miało też lokalne ustawodawstwo synodalne polskich biskupów, które poza tym posiadało pewne cechy korzystnie je wyróżniające spośród ustaw Kościoła powszechnego. Bardzo charakterystyczne 'mianowicie są uchwały synodu prowincjonalnego w Łęczycy w 1285 r. pod przewodnictwem Jakuba Świnki. Choć nigdzie wyraźnie nie wspominał on o ustawodawstwie świeckim dla Żydów, tj. o przywileju z r. 1264, to jednak widocznie miał na celu ustosunkowanie się do jego norm. W pewnych wypadkach stanowisko kościoła wobec Żydów było surowsze, w innych liberalniejsze. Dwie szczegółowe kwestie zostały tu przez kościół unormowane. O ile przywilej z r. 1264 zabraniał Żydom przyjmować w zastaw szaty kościelne, to statut synodalny jednak odstąpił od tej zasady i przyzwalał na oddawanie — oczywiście przez księży — Żydom w zastaw „res sacras et libros", więc sprzęty i książki kościelne służące kultowi religijnemu, ale uzależniał to od przyzwolenia zwierzchności kościelnej, tj. bisku- Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 675 pów, i tylko w koniecznej potrzebie, „in gravi neces-sitate". Była to sprawa wewnątrzkościelna, więc synod mógł swobodnie powziąć decyzję odmienną, niż ustawodawca świecki. Ale druga sprawa była tego rodzaju, że kościół najwyraźniej wkraczał w dziedzinę sobie nie przynależną, lecz należącą do władzy państwowej. Mianowicie istniało u nas prawo, w myśl którego chrześcijanin, który kupił w dobrej wierze rzecz skradzioną, gdy mu następnie udowodniono, że to jest rzecz cudza, skradziona, musiał ją zwrócić właścicielowi bez odszkodowania, a sam w ten sposób tracił cenę kupna zapłaconą złodziejowi. Tymczasem przywilej z r. 1264 dla Żydów wielkopolskich przyjął ze swego czeskiego pierwowzoru przepis odmienny od obowiązującego w polskim prawie zwyczajowym, mianowicie że jeśli się okaże, iż przedmiot przyjęty przez Żyda w zastaw jest skradziony i jeśli właściciel go rozpozna i udowodni swe prawa własności, wówczas Żyd oczyści się przysięgą, iż „bona fide" przyjmował zastaw, nie przypuszczając, że pochodzi z kradzieży, a wtedy, jeśli właściciel zechce odzyskać swą własność, musi Żydowi zwrócić pobraną przez złodzieja kwotę pożyczonych pieniędzy i dopłacić Żydowi procent przypadający za ubiegły już czas zastawu. W stosunku do prawa polskiego była ta nowość wyraźnym faworyzowaniem wierzycieli żydowskich. Synod stanął na stanowisku, że „Żydzi nie powinni mieć lepszych praw, niż chrześcijanie", i zarządził, iż ci Żydzi, u których zostaną rozpoznane rzeczy pochodzące z kradzieży, muszą je — tak jak chrześcijanie, zwrócić bez żadnego odszkodowania. A jeśliby kto obstawał przy tym, że Żydom się należy od właściciela zwrot pożyczonej kwoty i gdyby im 676 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 677 w tych pretensjach użyczył pomocy i obrony, ma być obłożony kościelną ekskomuniką84. Było " to ostatnie wystąpienie Kościoła polskiego do walki z ustawodawstwem państwowym, tj. z przywilejem 1264 r. Klątwa nie zwracała się oczywiście przeciw Żydom, bo ich dotknąć nie mogła, lecz przeciw księciu, który by sam lub przez wojewodę czy innych urzędników bronił uprawnień żydowskich. W odróżnieniu od niektórych zarządzeń kościelnych o wyraźnym charakterze antysemickim z pobudek religijnych, niniejsza uchwała synodu ma na celu obronę ludności chrześcijańskiej, a raczej obronę zasady jej (co najmniej) równouprawnienia z Żydami. Zwalczała tu bowiem te prawa, nadane Żydom przez władzę świecką, które były w stosunku do praw ludności chrześcijańskiej wyraźnym uprzywilejowaniem Żydów, bo im przyznawały lepsze warunki prawne, niż miała równocześnie upośledzona w porównaniu z nimi ludność chrześcijańska. Niestety nie wiadomo, czy to wkroczenie władz kościelnych w dziedzinę uprawnień ustawodawczych państwa wywołało jakiś otwarty konflikt i w jaki sposób on został załatwiony. Jednakże wystąpienie kościoła okazało się w praktyce życia bezskuteczne, bo ustawodawstwo państwowe podtrzymało ów artykuł bez zmiany. Dla XIV w. wiadomo z konkretnych faktów, np. podanych w memoriale miasta Krakowa Kazimierzowi Wielkiemu w r. 1369, że wynikiem praktyki opartej na tym przepisie było wielkie rozwielmożnienie się kradzieży, bo złodzieje znajdowali chętnych nabywców u Żydów, którym skradzione rzeczy oddawali w zastaw za gotówkę85. Żydzi zaś przyjmowali je z peł- 84 Tamże, nr 551, s. 514. 85 Najstarsze ksiągi i rachunki m. Krakowa, cz. II, s. 23 - 24. nym poczuciem bezpieczeństwa, bo nawet w przypadku udowodnienia im, że przedmiot pochodzi z kradzieży, nie narażali się na żadną stratę, skoro właściciel, chcąc odzyskać swą własność, musiał im zwrócić sumę pożyczoną wraz z procentem. Jeśli więc wziąć pod uwagę, że takie konsekwencje życiowej rzeczywistości wynikały z owego artykułu przywileju żydowskiego, to akcja episkopatu za zniesieniem tego paragrafu przywileju przedstawi się nam jako natchniona też pewną dążnością etyczną utrudnienia kradzieży przez odjęcie jej widoków powodzenia. Gdyby bowiem żydowski kapitalista tracił rzecz skradzioną wraz z pożyczoną sumą, to by się dobrze zastanawiał przy niejednym zastawie, czy nie jest rzeczą ryzykowną go przyjmować. Zaś na gruncie omawianego artykułu nie ryzykował niczego, nawet utraty procentu. Musiał mu go bowiem właściciel skradzionej rzeczy zapłacić. Tak się przedstawia ustawodawstwo kościelne w Polsce XIII w. wobec Żydów. Wiadomości nieliczne i niewyczerpujące, ale jasne co do intencji i myśli przewodnich. Równocześnie — o ile chodzi o powody stopniowej zmiany w (Ustosunkowaniu się społeczeństwa polskiego do ludności żydowskiej — należy wziąć w rachubę jeszcze inny czynnik, także obcy, mianowicie kolonistów niemieckich napływających do naszych miast. Niektóre z tych miast, i to największe, najludniejsze i odgrywające w życiu kraju najwybitniejszą rolę, były w XIV i XV w. niemal niemieckie, a w każdym razie miały silną przewagę ludności niemieckiej. Otóż ci koloniści przybywali z krajów, gdzie nienawiść do Żydów, wyhodowana na religijnoobyczajowym podłożu, wybuchała już wielokrotnie w postaci maso- 678 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. wych pogromów i rabunków, zwłaszcza w związku z propagandą krucjatową. Uczucia, którymi sami byli przeniknięci, przynosili koloniści do Polski i przyswajali je miejscowej ludności. I charakterystyczne będzie na tym tle, że najwcześniejsze pogromy Żydów z początku XV w. w Polsce, np. w Krakowie, miały za winowajców, o ile tylko nazwiska ich są znane, samych Niemców, a nie Polaków 86. Pobudki religijnowyznaniowe były tylko czymś zewnętrznym w stosunku ludności chrześcijańskiej do Żydów. Właściwe powody tarcia i niechęci tkwiły w konkurencji gospodarczej, a tylko wyładowywały się pod hasłami antagonizmu religijnego i szukały w nim dla siebie osłony czy też uzasadnienia. W ciągu XIV i XV w. uległy znacznym ograniczeniom praiwa Żydów polskich, jeśli nie ustawodawczym, to w praktyce życia stosowanym. W szczególności ograniczony został ich handel, a niemal zamknięte dla nich zostały rzemiosła, skoro nie mieli dostępu do cechów rzemieślniczych monopolizujących wytwórczość dla swych członków. Pozostała tylko jako nieograniczona, ale nawet raczej rozszerzona dziedzina: „usu-ra." — lichwa, która była głównym polem działalności gospodarczej Żydów. Należy pamiętać, że te ograniczenia były wynikiem zmiany w stosunkach ludności chrześcijańskiej do żydowskiej, zmiany wywołanej u nas przez te dwa obce, częściowo nawet z dala działające czynniki: władze centralne Kościoła katolickiego, działające uchwałami soborowymi i zarządzeniami legatów, oraz koloniści niemieccy w Polsce. Z XIII w. zachowało się niewiele wiadomości o Ży- 86 i. Schipper, op. eit., s. 327-334 (Materiały, nr 1). Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 679 dach, poza tymi zabytkami świeckiego i kościelnego ustawodawstwa, które przedstawiłem. A te konkretne fakty, które źródła przechowały, częściowo pozostają w zgodzie z przepisami prawnymi, częściowo są przeciwne normom mającym obowiązywać w życiu. Więc np. wspominałem już ów fakt na Tamże, s. 590; Mon. Poi. Hist., t. II, s. 880 (rocznik Sędziwoja), gdzie jednak odnośna informacja znajduje się pod datą 1360 r. Por. też Mon. Poi. Hist., t. V, s. 889 (1347 r.). żydowscy wnioskując odmiennie, mianowicie że skoro w zapiskach miejskich z lat 1342 - 1356 nie ma wiadomości o jakichkolwiek transakcjach żydowskich, tj. nabywaniu lub sprzedawaniu domów i parcel w mieście, to widocznie z powodu przypadających na ten czas prześladowań97. Zwracam uwagę, że w myśl tej metody rozumowania prześladowania te trwałyby w Krakowie 14 lat i miałyby się zacząć już w 1342 r., podczas gdy z owych historiograficznych zabytków wiadomo już, że był to jednorazowy wybuch w r. 1349 w związku z zarazą, tzw. „czarną śmiercią", której wybuch przypisano „truciźnie żydowskiej". Przeciw rzezi Żydów w Krakowie w r. 1349 przemawia zresztą fakt, że wszyscy ci najwybitniejsi Żydzi, którzy działali w Krakowie i są znani z akt sprzed 1349 r., występują nadal i działają w Krakowie także po r. 1349, więc i życia i majątków nie stracili. Być może, że obecność króla w stolicy stała się tarczą ochronną dla tutejszych Żydów, toteż nie przecząc, że stosownie do zapiski kroniki oliwskiej były może w innych miastach polskich zajścia antyżydowskie, można spokojnie Kraków wyeliminować stąd, bo wszystko przemawia za tym, że tu spokój nie został krwawymi zajściami zakłócony. Ale podłoże do rozruchów dojrzewało powoli i na terenie Krakowa. Stanowiła je gwałtowna, kłująca w oczy i wywołująca zawiść kumulacja kapitałów przez niektóre bankierskie rodziny żydowskie, przy czym społeczeństwo naocznie widziało, w jaki sposób ta kumulacja kapitałów dochodziła do skutku, mianowicie przez niesłychany wyzysk przy braniu lichwy („usura") od pożyczonych pieniędzy. Że świadomość w tym względzie rosła w społeczeństwie chrześcijań- •' Por. I. Schipper, op. cit., s. 64 - 65. 686 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. skim, mamy na to dowód nader interesujący w memoriale, jaki krakowska rada miejska przedstawiła królowi Kazimierzowi Wielkiemu w r. 1369, wyszczególniając różne bolączki miasta, a wśród nich charakteryzując jaskrawo rolę Żydów w życiu wewnętrznym Krakowa98. Znamienne jest właśnie to, że ludność nie uciekała się tu do gwałtów i wymierzania sobie sprawiedliwości na własną rękę i wedle własnego uznania, lecz z uniżoną prośbą zwróciła się do króla, tj. tego czynnika, pod którego ochroną byli Żydzi jako „servi camerae", by ukrócił tę ich działalność, która destrukcyjnie działała na życie miasta i na dobre w nim obyczaje. Memoriał ten pragnę bliżej omówić ze względu na to, że autorzy żydowscy, jak Schipper i Bałaban ", tylko w bardzo delikatny sposób zeń skorzystali, nie wyczerpując jego treści, tak jak ona na to zasługuje, jako ważne oświetlenie wzajemnego stosunku w tym czasie ludności chrześcijańskiej z Żydami krakowskimi. Memoriał zaczyna się od stwierdzenia faktu, że miasto popadło w niewiarygodne wprost zubożenie (,,in paupertate non bene credibili"). Jako pierwszą i główną przyczynę memoriał wymienia to, że faktycznie miasto utraciło wiele swych praw „circa Iu-deorum dominacionem" z powodu panowania czy panoszenia się Żydów, którzy „srożą się w tym mieście okrutnie przeciw chrześcijanom i różnymi sposobami niesłychane w całym świecie krzywdy i gwałty zadają mieszczanom, publicznie łamiąc prawa miejskie i królewskie przywileje łaskawie miastu użyczone". 98 Najstarsze księgi i rachunki m. Krakowa, cz. II, s. 23 - 24. 99 i. Schipper, op. cit., s. 118; M. Bałaban, Dzieje Żydów vi Krakowie i na Kazimierzu, Kraków 1912, s. 19. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 687 Oczywiście można się zgodzić, że wiele przesady kryje się zapewne w tym ogólnikowym oskarżeniu, dlatego też więcej uwagi należy poświęcić konkretnym faktom, które w dalszym ciągu memoriał wylicza: I tak: pewien Żyd, mając skrypt dłużny mieszczanina Niczka Burharda, zajął jego majątek i zmusił go wraz z żoną, ludzi zacnych i godnych, do opuszczenia miasta. Inny Żyd przy pomocy fałszywego skryptu dłużnego wydziedziczył znowu z posiadłości zacnego rzemieślnika Merklina i wraz z żoną i dziećmi „de civitate fugavit", zmusił do opuszczenia miasta. Trzeci fakt podobny podaje memoriał, przypominając królowi, że tylko jego osobista interwencja ocaliła owego trzeciego mieszczanina Ułusza przed tułaczką, jaka groziła mu też wskutek fałszywego skryptu dłużnego na jego dom wystawionego. Dalej memoriał donosi, że syn znanego bogacza--finansisty, Żyda Lewka, został przypadkiem przez kogoś lekko zraniony; napastnik zdołał uciec, a ów przychwycił innego chrześcijanina, całkiem w tej sprawie niewinnego, ciężko go zranił i oddał do więzienia do grodu, gdzie długi czas przebywał. Wśród tych faktów mogło miasto dostrzegać łamanie swych praw jedynie w ostatnim, bo istotnie w myśl przywilejów miejskich mieszczanin nie mógł być więziony w grodzie, lecz w więzieniu miejskim. Trzy poprzednie sprawy, w tym jedna z powołaniem się na samego króla jako świadka, dotyczyły skryptów dłużnych na nieruchomość w mieście. Pretensje miasta mogą tu trochę zadziwić, skoro ostatecznie egzekucję wyroku uznającego skrypt dłużny przeprowadzał przecież miejski sąd ławniczo-wójtowski jako €88 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 689 jedynie dla podsądnych kompetentny sąd stanowy; skoro zatem ten sąd uznał ważność tych skryptów dłużnych i zarządził przewłaszczenie domów na rzecz wierzyciela-Żyda, trudno zrozumieć zarzut, że były to fałszywe listy dłużne. Jedynie byłoby to w pewnym sensie zrozumiałe, że miasto podnosiło takie pretensje, mianowicie w tym wypadku, jeśli owe skrypty dłużne uznawał i egzekucję zarządzał nie miejski sąd, lecz wyższy, królewski landwójt, który mógł w interesie króla popierać jego ,,servi camerae". Ale na to memoriał się nie sikarży — więc rzecz jest niejasna. W każdym razie widać z tych faktów, ile fermentu budził system pożyczania pieniędzy od Żydów za skryptem dłużnym na nieruchomości, skoro ich egzekucja prowadziła następnie do usuwania mieszczan z ich domów i z ich mienia. Dalsze żale memoriału też dotyczą tej finansowo-kredytowej działalności Żydów, ale w sferze pożyczek na zastaw ruchomości. I tu widać, do jakich ubolewania godnych konsekwencji prowadził system zastawów ruchomości zagwarantowany owymi przywilejami generalnymi z XIII w. Oto krakowska rada miejska żali się, że w mieście namnożyło się złodziei, którzy z ukradzionymi rzeczami uciekali — nieraz przyłapani na gorącym uczynku — do domów żydowskich i tam znajdowali schronienie. Właściciele zaś tych rzeczy, gdy je chcieli odzyskać, musieli za nie Żydom płacić dwakroć i trzykroć więcej, niż były warte. Oczywiście należy to zrozumieć w ten sposób, że złodziej je zastawił Żydowi za pewną sumę, którą potem — wedle obowiązujących przepisów — prawny właściciel musiał zapłacić, o ile chciał odebrać swą własność. Przypominam, że Kościół polski usiłował uchwałami swych synodów przeprowadzić zasadę, która w chrześcijańskim społeczeństwie winna była obowiązywać, że skradziona rzecz ma być właścicielowi oddana bez żadnej zapłaty z jego strony. Ale widać, że ta zasada nie przyjęła się w życiu, o ile chodzi o praktykę w stosunku do Żydów. W mocy pozostały owe specjalne przepisy, znane z ich przywilejów, że — choćby Żyd skradzioną rzecz „bona fide" przyjął za gotówkę w zastaw — to właściciel musi mu zwrócić pobraną przez złodzieja sumę zastawną, by odzyskać swoją własność. Memoriał kładzie nacisk, że tu o „bona fides" po stronie wierzyciela żydowskiego nie może być mowy, bo to były jawne fakty kradzieży. I dodaje tu memoriał taki fakt konkretny, że sąd miejski pojmał przy stole w domu żydowskim jednego z publicznie znanych złodziei, po czym go osądzono i powieszono. Drugi fakt był analogiczny: wójt miejski, ścigając złodzieja, wpadł za nim do domu pewnego Żyda, gdzie w imieniu sądu zażądał wydania. Na to Żyd zaręczył, że w jego mieszkaniu nie ma żadnego złodzieja, w dowód czego otwarł izby wójtowi i pozwolił na rewizję domu. W czasie rewizji znaleziono złodzieja zamkniętego w dużej skrzyni, którego też natychmiast powieszono. Niewątpliwie plaga kradzieży mogła się szerzyć na tym tle, że złodzieje mieli stałych i pewnych odbiorców dla swego złodziejskiego łupu. Żydzi zaś chętnie brali w zastaw za niskie zapewne sumy pieniędzy te przedmioty, skoro — w myśl swego przywileju —¦ mieli pewność, iż nic na tym nie tracą, bo nawet, jeśli udowodnione zostanie, że dany przedmiot pochodzi z kradzieży, nie poniosą straty, gdyż sumę zastawną wraz z ewentualną lichwą-procentem będzie 44 — Polska piastowska 690 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. im musiał wypłacić właściciel, jeśli zechce odzyskać swą własność. Ostatnia skarga, delikatnie sformułowana, zwraca się pośrednio przeciw samemu monarsze. Chodziło o to, że król Kazimierz Wielki zażądał od rady miejskiej, by uzupełniła należycie uzbrojenie miasta i fortyfikacje miejskie. Na to usprawiedliwia się rada — między innymi — tym, że rzemieślnicy miejscy muszą królowi płacić czynsz w groszach czeskich, a więc w wy-sokowartościowej monecie i, aby się z tego obowiązku należycie dla króla wywiązać, pozastawiali u Żydów swe ruchomości, w szczególności broń cechową. Ta wymówka pod adresem króla miała rzeczywiście uzasadnienie, bo Kazimierz Wielki, aczkolwiek zabronił używania w obiegu wewnętrznym groszy czeskich, to jednak w czynszach na rzecz swego skarbu polecił urzędnikom domagać się groszy srebrnych, które ludność musiała przepłacać lichszą monetą krajową. Utyskiwania były uzasadnione i zapewne celowo unaoczniono królowi jako konsekwencję tej praktyki zastawianie Żydom broni rzemieślniczej. Byłoby rzeczą interesującą stwierdzić, czy i jakie bezpośrednie skutki odniósł niniejszy memoriał rady miejskiej krakowskiej do króla Kazimierza Wielkiego. Niestety, brak tu jakichkolwiek wiadomości. Może jednak warto wskazać na opublikowany przez Stanisława Estreichera akt z 1 III 1370 r., a więc wydany w kilka miesięcy po memoriale, mocą którego rada miejska krakowska na wyraźne —• jak zaznacza — życzenie i żądanie króla, za zgodą wszystkich starszych mieszczan, przyrzekła, że Żyda Lewka i jego żonę oraz ich potomków, nadto Żyda Kasyma, którego nazywa ich episcopus (przełożony synagogi), i jego następców bę- Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 691 dzie traktować odtąd jak każdego współobywatela („quemcumque nostrum concivem"), wzięła ich ,,in defensionem, proteccionem, tuicionem" i to w imieniu całego pospólstwa krakowskiego. Za uzasadnienie służył fakt zasług, jakie Lewko i jego ojciec Jordan przez długi czas wyświadczali miastu Krakowowi i będą w przyszłości wyświadczać 10°. Zasługi te — to pożyczanie pieniędzy w ciężkich dla miasta okolicznościach. Poznamy je bliżej, gdy zajmiemy się osobą Lewka, jako najznaczniejszej osobistości spośród polskich Żydów średniowiecza. Na razie Chodzi o to, że na osobistą interwencję króla miasto dało jakby glejt bezpieczeństwa oraz patent równouprawnienia jednej rodzinie żydowskiej, wybranej przez samego króla. Jakie to miało znaczenie? Chyba 'to, że zawiść i niechęć ogólna mieszczaństwa przeciw tej rodzinie głównie się zwracała, a znowu królowi zależało na jej wyłączeniu spod możliwych animozji mieszczan. Że to była osoba bliska Kazimierzowi Wielkiemu, nie ulega wątpliwości. W r. 1368 był on dzierżawcą żup soli w Bochni i Wieliczce, równocześnie też wraz z bratem podkanclerzego Janka z Czarnkowa prowadził mennicę królewską w Krakowie „ad fideles manus"101. Pożyczał pieniądze królowi, jako jego prywatny bankier, nawet pożyczał za gminę krakowską, gdy ta nie mogła królowi służyć gotówką. Dlatego król chciał zabezpieczyć osobę swego bankiera, mincerza i żupnika przed objawami nieżyczliwości mieszczan i wymusił na radzie ów dokument, poręczający rodzinie Lewka ochronę i opiekę, jako współobywatelom. Być może, 100 Najstarszy zbiór przywilejów i wllUierzy miasta Krakowa, wyd. S. Estreicher, Kraków 1936, cz. I, nr 7. 101 Starod. prawa poi. pomn,, t. I, s. 217 - 218. I 692 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. że owo pobicie syna Lewka spowodowało to schronienie się pod skrzydła opiekuńcze króla, a miasto — choć tyle miało skarg na Żydów z Lewkiem włącznie ¦— musiało na życzenie króla uznać jego „zasługi" dla siebie i dać mu ten dokument gwarancyjny. Zdziwić może, dlaczego Kazimierz Wielki nie zapewnił swej opieki w równym stopniu wszystkim Żydom krakowskim, lecz resztę, poza rodziną Lewka, zostawił jak gdyby poza nawiasem swej protekcji. Otóż podobnie było i w innych krajach, że władcy interesowali się rzeczywiście 'bliżej wybranymi rodzinami czy jednostkami spośród swych „servi camerae", a resztę traktowali jako pozostającą na łasce udzielonych im przywilejów i losem ich bliżej się nie przejmowali. Co więcej — choć dawali im pewną ochronę przed agresywnością chrześcijańskiego społeczeństwa, niechętnego przybyszom — "to sami nieraz bezceremonialnie postępowali z Żydami, jako swoimi ,,servi camerae", rozumiejąc, że w stosunku do Żydów mają władzę niczym — nawet własnymi przywilejami — nie ograniczoną. Toteż znamienne jest, że z jednej strony w owych przywilejach ze szczególnym naciskiem poręczono nienaruszalność cmentarzy żydowskich, a z drugiej —gdy uznano ich naruszenie za uzasadnione wyższą potrzebą — czyniono to bez skrupułów. Tak np. w r. 1345 otrzymało miasto Wrocław od króla Jana Luksemburczyka pozwolenie ,,universos lapides de ci-miterio Iudeorum ..., qui super terram aut sub terra poterunt inveniri, accipere, effodere aut deducere de-beant et in usus pro muri reparacione necessarios ... convertere, non obstante Iudeorum ... repugnancia, qui-bus silencium ... imponimus in hac parte" 102. Nie był 102 Breslauer Urkundenbuch, wyd. G. K o r n, Breslau 1870, nr 183. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 693 to wypadek odosobniony, bo niemal równocześnie uczyniono to samo w Legnicy, gdzie książęta Wacław i Ludwik dla celów również wzmocnienia obronności swego stołecznego miasta udzielili mu „licenciam lapides de cymiterio Iudeorum abducere pro structura muri civi-tatis" 103. W Krakowie stało się coś podobnego dopiero po wypędzeniu Żydów z miasta i przeniesieniu ich do osobnego getta w mieście Kazimierzu na samym schyłku średnich wieków 104. W XIV w. szanowano i utrzymywano w pełnej mocy przyznane im przywileje. W r. 1369 doszło do jakichś — nie znanych bliżej co do podłoża — zajść z Żydami w Krakowie. W księdze miejskiej znajduje się zapiska sądowa tej treści, że Żyd Mussa w domu swoim, położonym koło łaźni żydowskiej w dzielnicy żydowskiej, zabił pewnego krawca chrześcijanina, mianowicie brała Ulryka, cyta-rzysty królowej Polski; zabójstwa dokonał z wielu innymi Żydami („cum allis Iudeis pluribus") i na mocy wyroku sądu miejskiego zostali z miasta pro-skrybowani105. Ale zajście musiało zamienić się w jakąś większą 'bójkę, bo wraz z tymi wypędzonymi z miasta Żydami zostali równocześnie proskrybowani trzej chrześcijanie, między nimi nauczyciel szkoły od św. Stanisława na Skałce w Kazimierzu. Zajście to wybuchło przypuszczalnie nie na tle gospodarczym; zlikwidowane wyrokiem dotykającym na równi obie strony, zapewne podnieciło atmosferę wzajemnej niechęci, a sprawy gospodarcze, tj. owe dokuczliwe konsekwencje operacji lichwiarskich, podtrzymywały tę niechęć w dalszym ciągu. 103 Urkundensammlung z. Gesch. d. Urspr. d. Sttidte, nr 156. J04 Źródła tej informacji wydawcy nie udało się odszukać. 105 Najstarsze księgi i rachunki m. Krakowa, cz. II, s. 26. 694 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. Obecnie pragnę zwrócić uwagę, jak przedstawiała się lichwa średniowieczna i jakie rozmiary miały operacje kredytowe ówczesnych Żydów krakowskich. Najpierw omówię ówczesną stopę procentową. Jak już wspomniałem, ustawodawstwo nasze długo nie regulowało wysokości stopy procentowej; pinowała więc dowolność. Wierzyciel mógł wyzyskiwać trudne położenie tego, który chciał zaciągnąć dług i dając mu pożyczkę, mógł dyktować ciężkie warunki, tj. wysoki procent. Ale na pochwałę ustawodawstwa Kazimierza Wielkiego należy stwierdzić, że król ten usiłował ograniczyć wysokość lichwy już w statucie z r. 1347, zezwalając na procent ih grosza tygodniowo od grzywny100, czyli 54% rocznie; później jednak dozwolił lichwę 1 grosza tygodniowo107, czyli 108% rocznie, ograniczając czas legalnego pobierania lichwy do 2 lat. Czyli przez dwuletni pobór takiej lichwy dłużnik zwiększał swój dług przeszło trzykrotnie, bo o 216%! I to było legalne, dopuszczone statutami państwowymi. A jakże działo się w rzeczywistej praktyce życia? Schipper przytoczył jeden przypadek lichwy 577% rocznie108, ale ten można usunąć z rachuby, bo tekst dokumentu jest z całą pewnością mylny; jest tam mowa o tym, że grzywna liczy 6 groszy, a podobnej grzywny nigdy nie było; zawsze liczyła 48 groszy w Krakowie, a na Mazowszu i Kujawach 36 groszy. Gdyby przyjąć, że w tekście dokumentu opuszczono 30 i że powinno być 36 groszy (zamiast 6 groszy), to by wypadło 145% rocznie. Drugi przypadek podany przez Schippera, dotyczący Lwowa, stwierdza 240% rocznie109. I taka 106 Statuty Kazimierza Wielkiego, oprać. O. B a 1 z e r, art. 18. i»? Statod. prawa poi. pomn., t. I, s. 176, § 25. łosi. Schipper, op. cit., s. 80; por. Kod. Wpolskl, t. III, nr 2007. 109 I. Schipper, op. cit., S. 81. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 695 wysoka stopa procentowa nie była podówczas czymś wyjątkowym. Ale ten sam albo i lepszy wynik osiągali wierzyciele żydowscy innego rodzaju umowami dłużniczymi, które omijały przepisy obowiązującego statutu. Mianowicie pozornie czynili zadość wymaganiom doktryny kościelnej, pozwalającej na pożyczanie, ale od czasu Tomasza z Akwinu — na pobór umówionego z góry odszkodowania na wypadek przekroczenia terminu przez dłużnika. Ta bezprocentowa pożyczka była oczywiście krótkoterminowa, wiadomo było z góry, że dłużnik nie zdoła długu zwrócić w tak krótkim czasie. Wtedy wchodziła w życie klauzula, podwyższająca kapitał pożyczony o owo umówione odszkodowanie, będące w gruncie rzeczy olbrzymim procentem. Więc np. Mikołaj i Stanisław, ziemianie z Chot-licz, pożyczyli 80 grzywien od Żyda Josmana (1397 r.) i zgodzili się, że jeśli w określonym terminie tej sumy nie zwrócą, dług ich podskoczy na 400 grzywien, czyli zwiększy się pięciokrotnie i nadal będzie się procentował wedle stopy 1 grosz, od grzywny tygodniowo110, jak statut pozwalał, czyli 108% od pięciokrotnie podwyższonej sumy długu początkowego rzeczywistego. Był to więc okropny wyzysk, umożliwiony tylko jakąś beznadziejną sytuacją dłużnika albo zupełną jego lekkomyślnością. Inny podobny przypadek, gdy dług początkowy 13 grzywien urastał po terminie płatności na 35 grzywien i miał się nadal procentować wedle stopy 108%m. W innym jeszcze przypadku 12 grzywien zwiększało się do 20 grzywien i dalej następowała lichwa 108%112. no Starod. prawa poi. pomn., t. VIII, nr 6141. ni Tamże, CL (8). na Tamże, nr 8588. , 696 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 697 Co się tyczy czasu oprocentowania, to statut wiślicki przepisywał okres dwuletniU3 jako maksimum przy owej wysokiej stopie, fbo już dwa lata wiodły do trzykrotnego zwiększenia się długu, więc rujnowały dłużników. Ale — rzecz dziwna — znajdowali się dłużnicy, którzy — choć ten przepis pomyślany był jako dobrodziejstwo dla nich i ochrona — nie korzystali z niego, lecz osobną umową przeciw statutowi zobowiązywali się płacić lichwę dłużej, aż do pełnego zwrotu długu i wypłacenia narosłego procentu. Widocznie ciężkie położenie lub lekkomyślna chęć uzyskania pożyczki za wszelką cenę wiodły do tego rodzaju umów. Co dziwniejsze, sądy nie stały na straży statutu, lecz z reguły uznawały tego rodzaju umowy i egzekwowały lichwę za większą ilość lat, niż dwa. Raz tylko sędzia odłożył sprawę, by pełny wiec sądowy zadecydował, czy dłużnik ma płacić lichwę za 'kilka lat wedle skryptu, „iuxta litteram", czy też „usura duorum annorum iuxta statuta tantum solvi debet"114. Ale zdaje się wątpliwość wynikła stąd, że skrypt nie zawierał ilości lat podanej wyraźnie, tylko opiewał ogólnie: aż do wypłacenia długu głównego. Sąd chciał więc podsądnego wziąć w obronę. Jak się to skończyło, nie wiadomo, ale w wielu innych przypadkach sądy nie żywiły takich wątpliwości i zasądzały zapłatę lichwy (i egzekucję długu na dobrach ziemskich) za kilka, kilkanaście i więcej lat. Rośniecie długu z powodu wysokiej stopy i długiego jego trwania prowadziło do zupełnej ruiny dłużnika; suma dłużna rosła błyskawicznie, można powiedzieć z dnia na dzień, bo i narastająca tygodniowa lichwa sama z kolei podlegała oprocento- 113 statuty Kazimierza Wielkiego, oprać. O. B a 1 z e r, art. 18. 114 starod. prawa poi. pomn., t. VIIII, nr 7015. waniu. Dla przykładu weźmy dług główny kasztelana nakielskiego Wincentego z Granowa u Hosmana Żyda krakowskiego z r: 1398, wynoszący 34 grzywny groszy praskich i lichwę za 9 lat po 1 groszu tygodniowo od grzywny 115, czyli 104%> w rocznym stosunku. Wyniosło to za 9 lat aż 332 grzywny procentu, czyli że suma główna zwiększyła się za 9 lat niemal dziesięciokrotnie. W innym przypadku wyegzekwował tenże Żyd Hosman (w r. 1403) dług główny 30 grzywien „prin-cipalis debiti et 60 usurarum marcas" lie, czyli lichwa urosła na podwójną wysokość długu (o 200%), bo widocznie krótszy toył termin trwania długu. W innym przypadku dług za 18 lat zwiększył się blisko dwudziestokrotnie m i doprowadził zapewne do przewłaszczenia majętności ziemskiej. Dziesiątki wyroków w takich sprawach notują z roku na rok krakowskie księgi sądowe ziemskie, niektóre bardzo tragicznie opiewają, gdy dłużnik szlachcic cały majątek oddaje Żydowi na umorzenie długu i lichwy, zostawia sobie tylko dwór mieszkalny z tym, że jeśli reszty długu nie spłaci w terminie, to i ten dwór odda wierzycielowi118, czyli „pójdzie z torbami", jak owi mieszczanie, o których mówił memoriał z r. 1369. Najważniejsze środki ubezpieczenia długu — poza zastawem — były dwa: 1. Dłużnik dawał ręczycieli, fideiussores, na których, w razie jego niewypłacalności, mógł wierzyciel dochodzić swego długu. Częsty to sposób upewniania się w stosunku do monarchy. Wprawdzie nie mógł on uchodzić za niewypłacalnego, ale starano się o uchy- H5 Tamże, t. II, nr 315. no Tamże, nr 990. in Tamże, t. VIII, nr 9301. »8 Tamże, t. II, nr 992. i 698 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. lenie tej drażliwej dla obu stron ewentualności, by władcę pociągać do sądu o długi; byłoby to obrazą i Żyd by tego nie śmiał robić, więc król zastępował się dostojnikami, na których żydowski finansista dochodził swych pretensji z większą śmiałością. Ale bywały w tej dziedzinie rzeczy dziwne, gdy np. z polecenia królowej Jadwigi dał jeden z jej dworskich urzędników rękojemstwo za jakiegoś szlachcica, który pragnął zaciągnąć pożyczkę u Żyda, ale nie mógł znaleźć wśród swoich krewnych i znajomych wystarczającego rękojęmcy. W ten sposób z rozkazu królowej jej dworzanin stał się dłużnikiem żydowskim, jako ręczyciel dłużnika, który długu nie spłacił w terminie 119. 2. Drugi sposób gwarancji długu, to instytucja tzw. załogi (rodzaj niewoli za dług), „sub fide et honore", zwykle w domu chrześcijańskim, ale o chlebie i wodzie, iby nakłonić rodzinę do uregulowania długu krewniaka 12°. Gdy się rozpatrzeć w całokształcie operacji kredytowych Żydów krakowskich w XIV w., a zwłaszcza w drugiej połowie tego stulecia, to można stwierdzić, że są oni bankierami nie lokalnymi, ale generalnymi dla całej Polski, bo mają dostojnych dłużników ze wszystkich ziem, w których widocznie tamtejsi Żydzi nie dysponowali jeszcze większymi kapitałami, skoro trzeba się było o pożyczkę zwracać aż do Krakowa. I tak dłużnikami krakowskich Żydów, a głównie rodziny Lewka 'byli: -1. Królowie i ich żony (Kazimierz Wielki, Ludwik ns> Tamże, nr 1175. 120 Por. P. Dąbkowski, Załoga w prawie polskim średniowiecznym, Lwów 1903, Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. 699 I Węgierski, Jadwiga i Władysław Jagiełło) oraz książęta. U Lewka i innych Żydów krakowskich („iudei nostre civitatis Cracoviensis") zadłużył się np. na nie znaną bliżej, ale zdaje się poważną sumę książę Zie-mowit mazowiecki, a dług jego wraz z przyrosłymi procentami przejęła na siebie królowa Jadwiga w związku z układem co do zastawu Kujaw. Sprawa tych długów wlokła się długo, aż wreszcie synowie zmarłego już Lewka w r. 1398 wraz z innymi zainteresowanymi w tej sprawie wierzycielami żydowskimi z Krakowa uznali swe pretensje do księcia Ziemowita za zaspokojone i długi za wyrównane m. Długi królów urastały niekiedy do olbrzymich kwot, np. do 33 000 •florenów złotych122, tj. sumy, za którą zastawiano całe księstwa i ziemie. 2. Dostojnicy państwowi ze wszystkich ziem, np. wojewodowie: kaliski Sędziwój, krakowski Jan z Tarnowa, poznański, Bartosz z Wisemburga, łęczycki Jan Ligęza, kanclerz Królestwa Zaklika, kasztelanowie: biedki, sądecki, nakielski, wiślicki i wielu innych. Niektórzy z nich byli dłużnikami, jako właśnie ręczyciele królewscy,: ale przeważnie zaciągali długi też we własnym imieniu123. Także arcybiskup gnieźnieński Mikołaj był dłużnikiem Żydów, ale spłacił długi swego ojca Klemensa z Kurowa m. 3. Szlachta średnia i niższa zaciągała długi na zastaw nieruchomości, które zrazu szły w ręce Żydów tymczasowo, do czasu uiszczenia długu, a następnie na : 121 Kod. Mpolski, t. IV, nr 1043. ..... 122 i. s ch ip p e r, op. cit., s. 119. 123 Liczne świadectwa źródłowe w tej sprawie zawierają księgi sądu ziemskiego krakowskiego, Starod. prawa poi. pomn.r t. II i VIII, passim. 124 Tamże, t. II, nr 1247. 700 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. pełną własność z prawem sprzedaży. Zwykle też Żydzi sprzedawali te majątki lub wydzierżawiali, sami zaś nie zamieniali się w ziemian 125. 4. Rada miasta Krakowa, jako reprezentantka gminy, pożyczała na potrzeby miasta, niekiedy zaś, by zadośćuczynić finansowym wymaganiom króla 126. 5. Wreszcie pożyczali poszczególni mieszczanie, kupcy i rzemieślnicy. Ich kredyt miał w przeciwstawieniu do szlacheckiego, konsumpcyjnego kredytu, charakter produkcyjny, bo służył celom ich pracy zawodowej. Były to więc na ogół niższe pożyczki, dostosowane do potrżet) i możliwości mieszczańskich, i szybciej spłacane z dochodów zawodowych. Ale i tu nieraz dochodziło do wyzucia dłużnika z mienia i z domu127. Na parę szczegółów jeszcze należy zwrócić uwagę. Czyta się niekiedy w aktach dłużniczych, że wierzyciel zgodził się łaskawie umorzyć część długu, byle odebrać resztę. Np. Rada miasta Krakowa wypisała specjalne podziękowanie Lewkowi w uroczystym akcie za to, że „dez wuchers dez meiste teyl dirlise" 128 — „opuścił przeważną część lichwy"; oczywiście Toyła to jego dobra wola, tj es 738 J. Wyrozumski skiego do państwa w wiekach średnich, choć w pracach drukowanych w pełni tego nie ujawnił. Należy tu jednak wymienić jego artykuł O charakterystykę Kietlicza, opublikowany w 1930 r. na łamach „Wiadomości Historycznych" (dod. do „Kwart. Hist.", R. 44) w związku z książką ks. J. Umińskiego Henryk arcybiskup gnieźnieński zwany Kietliczem (Lublin 1926). Polemizując z apologetyczną oceną Kietlicza, jaką dał ks. Umiński, Gródecki ukazał arcybiskupa jako wytrawnego polityka. W 1931 r. przedstawił w Krakowskim Kole PTH pracę o biskupie Iwonie Odrowążu, w szczególności jego roli politycznej. Wbrew zamierzeniom nie ogłosił jej jednak drukiem, a tylko spożytkował już na krótko przed śmiercią w biografii tego biskupa w Polskim Słowniku Biograficznym (t. 10, 1963). Stosunkowi kościoła do państwa polskiego w średniowieczu Gródecki poświęcił wykład uniwersytecki w r. akad. 1936/1937, który do początku XIII w. opracował na piśmie. Charakterystyka Romana Gródeckiego jako historyka dziejów politycznych nie byłaby pełna, gdyby nie wspomnieć jego artykułu U źródła przyjaźni pol-sko-węgierskiej, ukazującego najwcześniejszy okres stosunków politycznych Polski z Węgrami, recenzji podręczników szkolnych, zwłaszcza J. Dąbrowskiego i A. Zanda, która znalazła bardzo żywy oddźwięk w prasie, dalej licznych artykułów w Polskim Słowniku Biograficznym o książętach, biskupach i innych osobistościach, a wreszcie książki Kongres krakowski w roku 1364, która zamyka niejako twórczość Romana Gródeckiego na polu historii politycznej w dwudziestoleciu międzywojennym. Ta ciekawa publikacja, wydana nakładem Ministerstwa Spraw Zagranicznych, a zawierająca szczególnie cenny rozdział o „obyczaju dyplomatycznym" w Polsce piastowskiej, najpierw padła ofiarą cenzury, która wykreśliła w niej kilka ustępów, niepożądanych z uwagi na stosunki polsko-nie-mieckie w 1939 r., a następnie wskutek działań wojennych przepadł jej nakład, ocalały zaś tylko bardzo Posłowie 739 nieliczne egzemplarze, które wcześniej opuściły wydawnictwo, w tym także egzemplarze autorskie. Roman Gródecki zasłużył się szczególnie jako tłumacz zabytków średniowiecznej historiografii polskiej, wydawca źródeł historycznych ad usum scholarum, a wreszcie jako badacz i komentator naszego piśmiennictwa historycznego w średniowieczu. Jako tłumacz zadebiutował przekładem kroniki Galia, która ukazała się w „Bibliotece Narodowej" w 1923 r., opatrzona doskonałym i obszernym wstępem. W tym samym roku opublikował na łamach „Rocznika Krakowskiego" (R. XIX) cenne studium Mistrz Wincenty Kadłubek biskup krakowski, w „Przeglądzie Współczesnym" (R. 2, nr 11) — artykuł W siedemsetlecie pierwszego dziejopisarza — Polaka, oraz w „Nowej Reformie" (R. 42, nr 56) poświęcony Kadłubkowi felieton Siedemsetlecie nauki polskiej. W tym wreszcie roku wyszedł z druku w serii „Teksty źródłowe do nauki historii w szkole średniej" dokonany przez Gródeckiego wybór tekstów w jego przekładzie na język polski, Budowa państwa polskiego (963-1138), a w roku następnym ukazały się dwa dalsze zeszyty: Podziały i zjednoczenie państwa polskiego (1138 - 1320) oraz Budowa wewnętrzna Polski piastowskiej. W 1925 r. wydał wspólnie z Janem Dąbrowskim powielany skrypt Teksty dla proseminarium historycznego (w języku łacińskim), w 1926 r. — z kolei dwuczęściowy skrypt Źródła do dziejów gospodarczych Polski, który był powieloną krótszą wersją wykładu pod tym samym tytułem z r. akad. 1922/1923 i 1925/1926. Autor omówił tu różne kategorie źródeł do gospodarczych dziejów Polski przedrozbiorowej, największy nacisk położył jednak na źródła średniowieczne. Wreszcie w 1930 r. opublikował skrypt powielony Wybór tekstów źródłowych do ćwiczeń proseminaryjnych z zakresu historii gospodarczej (cz. I). Wspomnieć tu również należy wykład uniwersytecki z r. akad. 1933/1934 Średniowieczne dziejopisarstwo polskie. Napisany ini extenso, omawia zabytki historiograficzne do kroniki wielkopolskiej włącznie. W 1934 r. wyszedł wre- I 740 J. Wyrozumski szcie z druku w Słowniku Starożytności Słowiańskich artykuł Gródeckiego Gall-Anonim i jego kronika. Jeszcze dwa przedsięwzięcia Gródeckiego zasługują tutaj na uwagę, a mianowicie przekłady księgi hen-rykowskiej i kroniki Wincentego Kadłubka. W r. 1936, lub może nawet jeszcze w r. 1935, podjął się na zamówienie Instytutu Śląskiego w Katowicach przetłumaczenia księgi henry kowskiej. W lutym 1937 r. zawiadomił Instytut, że jest ona w całości przetłumaczona. Pozostało jeszcze kolacjonowanie, przypisy i wstęp. Chyba jeszcze w 1937 r. Instytut Śląski otrzymał ów przekład i powierzył jego druk Drukarni Dziedzictwa w Cieszynie. W lipcu 1939 r. wypadła druga korekta, a 21 VIII 1939 r. jeszcze nadszedł egzemplarz druku do rewizji, wnet jednak wybuch wojny przerwał całe przedsięwzięcie wydawnicze i przekład mógł być ponownie wydrukowany dopiero w 1954 r. Przekład kroniki Kadłubka miał inne koleje. Umowę na jego wykonanie zawarł Gródecki z Wydawnictwem Ossolineum w grudniu 1938 r., a miał go ukończyć w ciągu roku lub najdalej do stycznia 1940 r. Do wybuchu wojny zdołał jednak przełożyć tylko część tekstu, która zresztą zaginęła w czasie rewizji dokonanej przez gestapo w mieszkaniu Gródeckiego. Ocalał jedynie drobny fragment księgi IV. Dla dopełnienia charakterystyki twórczości naukowej Romana Gródeckiego w dwudziestoleciu międzywojennym wspomnieć jeszcze należy artykuły Oswald Balzer („Przegl. Współcz.", R. 5, 1926, nr 54), Prace i zasługi ś. p. St. Zakrzezoskiego jako historyka średniowiecznej Polski („Przegl. Współcz.", R. 16, 1937, t. 63), czy drobną pracę Biblioteka Kiełcza kustosza kolegiaty łęczyckiej z 1411 roku (,,Exlibris", z. V, Kraków 1924), która wiązała się z zamierzonym przez autora wydaniem z rękopisu Komisji Historycznej PAU rachunków gospodarczych zarządców dóbr kolegiaty łęczyckiej z początku XV w. Dalej wspomnieć należy o zainteresowaniach językoznawczych Gródeckiego, którym dał wyraz w kilku artykułach zamieszczonych w „Języku Polskim", jak zwłaszcza: Łazy, załazy, łazęki (R. 10, 1925), Więźnica lub wież- Posłowie 741 nica (R. 14, 1929), Przyczynek do dziejom dziesięciny „in gonitwam" (R. 17, 1932), po części w pracy Wole i Lgoty. Przyczynek do dziejów osadnictwa w średniowiecznej Polsce, dalej w paru nie drukowanych artykułach, jak Parę słów o księdzu i panu w wiekach średnich (na marginesie pracy H. Uła szyna Polski ksiądz w wiekach średnich, Belgrad 1937). Sambor czy samborza?, Lafirynda, a wreszcie w obszernej recenzji Księgi imion w Polsce używanych J. By:;tronia (Warszawa 1938), która to recenzja została wydrukowana w numerze wrześniowym r. 1939 „Przeglądu Współczesnego" i przepadła wraz z całym nakładem tego numeru i czystopisem, a nawet jedyna odbitka szczotkowa zaginęła w czasie powstania warszawskiego-w mieszkaniu prof. Wędkiewicza w Warszawie, tak że ocalał jedynie niekompletny brudnopis. Rzecz dziwna, że Gródecki w swojej wielkiej twórczości naukowej stosunkowo mało uwagi poświęcił dyscyplinie swego mistrza Stanisława Krzyżanow-skiego, tj. naukom pomocniczym historii. Najważniejszą pozycją z tego zakresu jest jeszcze młodzieńcza praca Nieznane pieczęcie miasta Krakowa (1912), z kolei drobny przyczynek Pieczęć kongregacji włóczkom krakowskich (1920), a wreszcie ogłoszony w 1932 r. Przyczynek do sprawy pochodzenia orła polskiego-(„Wiad. Numizm.-Arch.", t. 15), ale wszystko to stanowi tylko wąski margines zainteresowań badawczych Gródeckiego. Wybuch drugiej wojny światowej przerwał pracę twórczą Gródeckiego w jej najbujniejszym rozkwicie. Pozostały nie zrealizowane dwa czołowe jego zamierzenia, do których — jak oświadczył w 1935 r. —-sposobił się we wszystkich swoich wykładach uniwersyteckich i dotychczasowych studiach, a mianowicie synteza dziejów Polski, jakiej „próbny zarys" znalazł się w 1928 r. w wydawnictwie Polska, jej dzieje i kultura, oraz synteza dziejów gospodarczych Polski do końca XVIII w.15 Gródecki nie podzielił losu większości profesorów 15 Nad czym pracują przedstawiciele humanistyki? (wywiad z profesorami UJ), „Czas", nr 192, 1935. 742 J. Wyrozumski Posłowie 743 UJ, uwięzionych 20 XI 1939 r. i wywiezionych do obozu w Sachsenhausen, bo wówczas znajdował się we Lwowie, natomiast już w pierwszych dniach okupacji, bo we wrześniu 1939, ibył poszukiwany przez gestapo, tak jak autor książki Bismarck a Polska, Józef Feldman, który też wspominał w przedmowie do drugiego jej wydania w 1945 r.: „Tak zaszczytne wyróżnienie ze strony wroga spotkało w owym momencie jednego tylko z moich starszych kolegów, prof. Romana Gródeckiego, autora szeregu prac z dziejów stosunków polsko-niemieckich w dobie piastowskiej oraz najwybitniejszego badacza przeszłości Śląska". Jako oficer rezerwy Gródecki opuścił Kraków w nocy z 4 na 5 IX 1939 r. i podążył wraz z prof. Janem Safarewiczem na wschód w poszukiwaniu Dowództwa Okręgu Wojskowego. Odnaleźli je w Łańcucie, skąd samochodem wojskowym zostali przewiezieni do Lwowa. Do wojska jednak Gródecki nie został wcielony i przyszło mu tylko przeczekać we Lwowie działania wojenne. Podejmowane w grudniu 1939 r. i w czerwcu 1940 r. próby powrotu do Krakowa nie dały rezultatu, trzeba się więc było jakoś we Lwowie ustabilizować. Zrazu do końca r. 1939 Gródecki korzystał z gościnności prof. Franciszka Bujaka, potem przez pół roku mieszkał w wynajętym mieszkaniu, a z kolei był gościem i sublokatorem prof. Wojciecha Hejnosza. Przy pomocy Juliusza Klei-nera, Stefana Inglota i Jerzego Borejszy, ówczesnego dyrektora Ossolineum, a przy życzliwym poparciu ukraińskich profesorów C. Studyńskiego i J. Krypia-kiewicza, uzyskał Gródecki na jesieni 1940 r. zajęcie w Muzeum Państwowym we Lwowie, a z kolei od 15 III 1941 r. w Bibliotece Ossolińskich, która była wówczas placówką Ukraińskiej Akademii Nauk w Kijowie. Był tu zrazu konsultantem naukowym, a z kolei ku swemu dużemu zadowoleniu dostał się do działu rękopisów. Od września 1943 r. do maja 1944 r. brał udział w tajnym nauczaniu uniwersyteckim. Raz tylko w tym okresie, tj. w grudniu 1941 r., był krótko w Krakowie, gdzie dowiedział się, że jest przez gestapo poszukiwany i że we wrześniu 1939 r. w jego mieszkaniu dokonano rewizji. Dopiero w maju 1944 r., kiedy nastąpiła dezorganizacja władz okupacyjnych Lwowa, Gródecki opuścił to miasto i osiadł bliżej Krakowa u kuzynów w Okocimiu. Stąd trzykrotnie incognito odwiedzał Kraków, ale powrócił doń na stałe dopiero w dwa tygodnie po jego wyzwoleniu, 2 II 1945 r. Podjął natychmiast obowiązki uniwersyteckie (formalnie z datą 20 I 1945 r.), obejmując swoją dawną Katedrę Historii Gospodarczej i Społecznej, przemianowaną z dniem 1 IX 1952 r. na Katedrę Historii Polski Feudalnej, a z kolei z dniem 26 IX 1957 r. na Katedrę Historii Polski do XV w., na której pozostawał do' przejścia w stan spoczynku, tj. do 30 IX 1960 r. Równocześnie w 1945 r. powrócił do obowiązków wykładowcy historii handlu w Akademii Handlowej w Krakowie, gdzie wykładał do końca r. akad. 1948/1949, tio w następnym r. akad. przedmiotu tego już w programie nie było, a pozostały jeszcze tylko zaległe egzaminy, które się przeciągnęły na r. 1950. Wreszcie w latach 1949 -1953 Gródecki wykładał historię gospodarczą w Państwowej Wyższej Szkole Pedagogicznej w Krakowie 16. Zaraz po powrocie do Krakowa Gródecki włączył się czynnie w życie naukowe ośrodka i działał bardzo żywo na polu organizacji nauki. Był pierwszym redaktorem wznowionego po wojnie w Krakowie „Kwartalnika Historycznego" 17, zrazu w r. 1946 przy współudziale Kazimierza Lepszego, z kolei w r. 1948 wspólnie z Janem Dąbrowskim i Kazimierzem Lepszym, a w r. 1948 samodzielnie. W pierwszym wydanym w Krakowie roczniku za lata 1939 - 1945 dał wspólnie z Kazimierzem Lepszym zasługujące na uwagę Słowo od Redakcji, w którym został zakreślony obszernie naukowy program działania pisma w powojennych ie Por. Wyższa Szkoła Pedagogiczna w Krakowie w pierwszym piątnastoleciu rozwoju 1946 - 1961, Kraków 1965, s. 52. 17 Por. R. Gródecki, „Kwartalnik, Historyczny" w Krakowie, „Dziennik Polski", R. II, 1946, nr 176 (502). 744 J. Wyrozumski warunkach. W latach 1949 - 1952 Gródecki był przewodniczącym Komisji Historycznej PAU, w latach 1953 -1957 prezesem Oddziału PTH w Krakowie, współpracował z Redakcją Polskiego Słownika Biograficznego, wchodził w skład Rady Redakcyjnej Słownika Łaciny Średniowiecznej, wszedł do Rady Naukowej Instytutu Historii PAN (1952 r.) i jako rzeczoznawca naukowy — do Centralnej Komisji Kwalifikacyjnej dla Pracowników Nauki, przewodniczył w konferencjach i zjazdach naukowych. Przyszły zaszczyty i wyróżnienia. W czerwcu 1946 r. Gródecki otrzymał godność członka czynnego PAU, w r. 1953 Nagrodę Państwową II stopnia, w roku następnym Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski, w r. 1956 został wybrany członkiem honorowym PTH, w r. 1957 honorowym prezesem Oddziału PTH w Krakowie, a wreszcie w 1959 r. Senat Uniwersytetu Warszawskiego nadał mu doktorat honoris causa UW. Było to ostatnie wyróżnienie Gródeckiego i bodaj najwyżej przez niego cenione. Członkiem PAN nie został. W twórczości naukowej Romana Gródeckiego wojna spowodowała dotkliwe straty, o wiele większe niż luka pięciu lat w bibliografii jego prac. Badacz o bardzo specyficznej umysłowości i nie mniej specyficznym warsztacie badawczym, znający niemal na pamięć zawartość treściową naszych źródeł średniowiecznych, ale weryfikujący ją stale wprost w wydawnictwach źródłowych według własnego klucza znaków i podkreśleń, został na długo od swego warsztatu odcięty, gdy równocześnie czas zacierał ostrość konturów jego wiedzy, a trud dnia codziennego trawił siły fizyczne i umysłowe. Toteż po wojnie nigdy już Gródecki mie zdołał nie tylko osiągnąć dawnego rozmachu pisarskiego, ale nie mógł też w pełni spożytkować dawniejszych płodów swej myśli. Nie dopisywało mu już zdrowie i nie sprzyjały warunki życiowe. W 1949 r. przebywał na leczeniu szpitalnym, w 1957 r. złamał kość biodrową i znowu znalazł się w szpitalu. Później nie opuszczał już prawie domu, a wnet związał się na Posłowie 745 stałe z łóżkiem. Tuż po wojnie wywiązała się długoletnia nieuleczalna choroba żony, dr Stefanii z Kniazio-łuckich Gródeckiej, zmarłej po ciężkich cierpieniach w 1958 r. W latach wojennych Gródecki niewiele czasu mógł poświęcić twórczej pracy naukowej. W czasie pobytu we Lwowie kontynuował tłumaczenie kroniki Kadłubka i pisał pracę o prawie składu, ale pozostawione tam rękopisy tych prac zaginęły. W Okocimiu zaczął pisać rozprawę Dzieje polskiej skarbowości państwowej (cz. I, wieki średnie), lecz trudności warsztatowe uniemożliwiły to przedsięwzięcie. Próba zrywu w aktywności naukowej Gródeckiego nastąpiła po jego powrocie do Krakowa. Oprócz normalnych zajęć w Uniwersytecie i w Akademii Handlowej, włączył się do akcji uniwersyteckich wykładów powszechnych, oddał się niełatwej w powojennych warunkach pracy redakcyjnej w „Kwartalniku Historycznym", na łamach pisma „Śląsk" ogłosił w 1946 r. dwa cenne artykuły: Plany koronacyjne ks. wrocławskiego Henryka IV (R. I, nr 2) oraz Ziemia Lubuska i jej rola w dziejach Polski (R. I, nr 7), w tym samym roku dał nowe wydanie w zmienionej nieco wersji Powstania polskiej świadomości narodowej, powracając w ten sposób do problematyki stosunków polsko-niemieckich w wiekach średnich. Napisał nekrologi: swego byłego asystenta Stanisława Trojanowskiego, straconego przez hitlerowców w 1942 r., oraz Edmunda Długopolskiego, opracował kilka życiorysów do Polskiego Słownika Biograficznego. Na rok akad. 1946/1947 opracował w formie pisanej nowy wykład uniwersytecki Rewizja dziejów Polski w epoce Piastów, w którym rozwinął swój pogląd na sprawę św. Stanisława (w niniejszym tomie), bronił swego dawnego stanowiska w sprawie Zbigniewa i poddał analizie uchwały i rolę zjazdu łęczyckiego 1180 r. (w niniejszym tomie). Wykład ten powtórzył w r. akad. 1952/1953. I jeszcze tylko jeden nowy wykład Gródecki przygotował w latach powojennych (r. akad. 1948/1949), a mianowicie Świadczenia ludności na rzecz obrony kraju w dawnej Poi- 746 J. Wyrozumski sce. Poza tym posługiwał się już tylko skryptami wykładów przedwojennych, trochę je niekiedy modyfikując. Na miarę sił w dwudziestoleciu międzywojennym . zakroił również swoje plany naukowe. W sierpniu 1945 r. Gródecki zobowiązał się przygotować dla Instytutu Zachodniego Dzieje Ziemi Lubuskiej w. wiekach średnich, o objętości 10 - 12 arkuszy wydawniczych. Już w styczniu 1946 r. zawarł umowę z wydawnictwem „Czytelnik" na pracę około 8 arkuszy pt. Ustrój agrarny w dawnej Polsce i jego dzieje, z półrocznym terminem jej napisania. W marcu 1947 r. podjął się napisać dla Wydawnictwa Ossolineum w krótkim kilkumiesięcznym terminie Dzieje handlu w zarysie, o objętości 25 arkuszy wydawniczych. Z końcem 1951 r. podpisał w Państwowym Wydawnictwie Naukowym umowę na dwudziestoarkuszową pracę Geneza poddaństwa chłopów w Polsce feudalnej, a w maju 1953 r. w Ossolineum na przejęty po prof. Bujaku V tom Kodeksu dyplomatycznego Małopolski, obliczonego na 35 arkuszy wydawniczych. Żadnej z tych publikacji Gródecki nie zdołał doprowadzić do końca. O Ziemi Lubuskiej napisał tylko krótki wspomniany już artykuł, z „Czytelnikiem" zapewne rozwiązał umowę, do planowanych Dziejów handlu opracował tylko starożytny Wschód, a następnie w 1952 r. zaproponował w miejsce tego dzieła przekład kroniki Kadłubka, którego również nie wykonał, zamiast wreszcie Genezy poddaństwa chłopów zaproponował Państwowemu Wydawnictwu Naukowemu w 1956 r. czteroarkuszową pracę Przynależność klasowa sołtysów i zagadnienie skupu sołectw w XV i XVI w., ale i tej sprawy nie sfinalizował. Druk Kodeksu nie doszedł również do skutku. Z wyjątkiem Dziejów Ziemi Lubuskiej i V tomu Kodeksu dyplomatycznego Małopolski w pozostałych planowanych pracach Gródecki nawiązywał bardzo ściśle do swoich prac i studiów przedwojennych. Wyraźnie z przedwojennego dorobku badawczego wyrastały również prace drukowane po wojnie. Wydana Posłowie 747 w 1949 r. przez Instytut Zachodni Księga henrykowska zawierała przekład polski dokonany niedługo przed wojną do owego już będącego na ukończeniu wydania cieszyńskiego Księgi, a tylko wstęp — co prawda obszerny i gruntowny — powstał po wojnie. Również wydane w 1951 r. Rachunki wielkorządowe krakowskie z r. 1471, cenne uzupełnienie ogłoszonych w 1913 r. przez Stanisława Krzyżanowskiego w tomie XI „Archiwum Komisji Historycznej" rachunków wielkorzą-dowych z 1461/1462 i 1471, przynajmniej przepisane zostały jeszcze przed wojną. Referowana w Polskiej Akademii Umiejętności i opublikowana w 1951 r. w „Sprawozdaniach PAU" (t. 51, 1950, nr 1) Państwowość polska w tzw. dobie dzielnicowej, przechowana również w szerszej wersji referatowej, wyrosła z dawnych badań nad dziejami wewnętrznymi Polski XIII w., choć miała odpowiedzieć na odrębną kwestię, czy Polska doby dzielnicowej przedstawia się jako wiele zupełnie luźnych dziel-nic-państewek (S. Zachorowski), czy też jako państwo typu związkowego (O. Balzer, Z. Wojciechowski). Gródecki opowiedział się za poglądem Zachorowskiego. Konfederacje w Polsce w XV w., ogłoszone niemal w pełnej referatowej wersji w „Sprawozdaniach PAU" w 1953 r. (t. 52, 1951, nr 10), dające wiele sprostowań do faktografii poszczególnych konfederacji, były efektem również jeszcze przedwojennych badań, których pierwsza część została opublikowana w skrócie w 1936 r. Do tych samych badań nawiązywała późniejsza nieco praca O konfederacjach duchowieństwa w Polsce średniowiecznej („Rocz. Dziej. Społ. i Gosp.", t. 15, 1953, druk 1955), uwypuklająca klasowy aspekt walki szlachty z duchowieństwem o „dziesięcinę swobodną". Z rozległych dawniejszych badań nad dziejami wsi w Polsce średniowiecznej wyrosły z kolei prace: Po-l czątki gospodarki folwarcznej w Polsce (Studia z dzieą jów kultury polskiej, Warszawa 1947) oraz Przynależ-¦ ność klasowa sołtysów i zagadnienie skupu sołectw w XV i XVI wieku, drukowana w 1954 r. w „Spra- 748 Posłowie wozdaniach PAU" (t. 53, 1952) i zachowana w wersji referatowej, a w projektowanej obszerniejszej cztero-arkuszowej wersji miała być wydana w PWN. W pierwszej z tych prac autor ukazał precyzyjnie drogę rozwoju folwarku produkującego zboże na własne potrzeby pana w oparciu o pracę najemną wolnych ratajów, a dającego się stwierdzić już w XII w., do folwarku pańszczyźnianego o towarowej produkcji zbożowej. W drugiej zajął się zagadnieniem klasowej przynależności sołtysów, wyjaśniając m. in. genezę artykułu ,,o sołtysie krnąbrnym i nieużytecznym" ze statutu warckiego 1423 r., oraz problem zaniku samorządu wiejskiego we wsiach na prawie niemieckim. Było to nowe spojrzenie na zagadnienie sołectw, ponieważ do tego czasu badano przeważnie sprawę narodowości sołtysów. W opublikowanej w 1954 r. na łamach „Kwartalnika Historycznego" pracy Z dziejów walki klasowej w rzemiośle i górnictwie polskim Gródecki powrócił do problematyki miejskiej i górniczej, zajmując się teraz jednym tylko, ale ważnym dziejowo jej aspektem. Ukazał tło i główne przejawy walki klasowej w cechach rzemieślniczych i w górnictwie solnym w XIV i XV w. Do problematyki miejskiej należy omówiony już artykuł Początki rady miejskiej w Krakowie, który ukazał się w druku już po śmierci Gródeckiego, a który — jak wspomniano — powstał z odczytu jeszcze sprzed wojny. W artykule Zgon Kazimierza Wielkiego (1370), ogłoszonym w 1961 r. w Medievalia ku czci Jana Dąbrowskiego, Gródecki powrócił do swej dawnej tematyki seminaryjnej. Uzupełniwszy w sposób ciekawy metodycznie ustęp kroniki Janka z Czarnkowa dotyczący choroby Kazimierza Wielkiego i oparłszy się o diagnozę wybitnego internisty prof. Leona Tochowicza, ustalił, że król Kazimierz nie umarł w wyniku upadku z konia i stłuczenia nogi, lecz wskutek powikłań po krupowym zapaleniu płuc. Z powojennego dorobku naukowego Romana Gródeckiego na uwagę jeszcze zasługuje nie opublikowany Posłowie 749 dotąd (dopiero w niniejszym tomie) odczyt z 1947 r., z cyklu powszechnych wykładów UJ, o św. Wojciechu w 950-tą rocznicę jego śmierci, z tegoż cyklu i roku Niewola i poddaństwo chłopów w dawnej Polsce, dalej, nie opublikowana praca Rugi chłopów i ich zbie-gostwo w oświetleniu poznańskich „Ksiąg uposażeń z r. 1422 i 1510", ocena dorobku naukowego Józefa Widajewicza w zakresie gospodarczej historii Polski, w związku ze śmiercią tego uczonego (1955 r.), oraz obszerna, drukowana w „Kwartalniku Historycznym" (R. 57, 1949), recenzja wydanej w Krakowie w 1946 r. pracy W. Taszyckiego Słowiańskie nazwy miejscowe (Ustalenie podziału); podejmując dyskusję z autorem pracy Gródecki przedstawił stanowisko nauki historycznej w sprawie przydatności nazw miejscowych do badań nad dziejami osadnictwa. Wreszcie wymienić tu jeszcze można skrypt uniwersytecki Wybór źródeł do dziejów społeczno-gospodarczych Polski feudalnej, wydany w 1959 r. przy współudziale J. Mitkowskiego, A. Podrazy i J. Wyrozumskiego. Złamanie kości 'biodrowej w 1957 r., a potem postępująca astma, spowodowały, że Gródecki powoli wycofywał się z życia naukowego. Miewał jeszcze plany ukończenia lub kontynuacji różnych prac i studiów, ale przy pełnej sprawności umysłu zawodziły siły fizyczne. Odszedł 17 IV 1964 r. pozostawiwszy nie dokończone dzieło swego życia. Rękopiśmienna spuścizna naukowa Romana Gródeckiego składa się z wykładów uniwersyteckich, referatów naukowych i prac przeznaczonych do druku, ale przeważnie nie ukończonych. Wszystko to napisane jest z reguły na kartkach formatu 8°, dość starannie, bez większych skreśleń, natomiast z wstawkami i uzupełnieniami, niepaginowane, z wyłączanymi niekiedy z całości pewnymi ustępami, potrzebnymi doraźnie do innych tematów, pozbawione aparatu przypisów. Wy- 750 J. Wyrozumski kłady uniwersyteckie pisane były niekiedy w skrócie, wskutek czego nie będą się nadawały do publikacji, większość jednak — oparta na własnych badaniach źródłowych autora — opracowana została in extenso i przedstawia się czy to w formie rozpraw naukowych, czy też monograficznych opracowań pewnych zagadnień. Referaty, przeznaczone na posiedzenia naukowe lub dla szerszego audytorium, napisane są z reguły bez skrótów i przechowane w zwartych całościach. Najmniej liczną grupę stanowią nie ukończone prace przeznaczone do druku. Cały ten dorobek rękopiśmienny stanowi oryginalny wkład do nauki badacza, który wszystkie swoje prace — niezależnie od ich przeznaczenia — opierał bezpośrednio na źródłach, a cudze tezy i pomysły zawsze weryfikował. Celność spostrzeżeń, oryginalność pomysłów i mocna podbudowa źródłowa tych prac stanowi o ich dużej wartości dla nauki, jeśli nawet na ten sam temat powstały juz inne prace. Do niniejszego tomu wybrano prace obrazujące w istotnych naukowo przejawach najbardziej ulubioną epokę autora, czasy piastowskie. Tylko praca o przeszłości Żydów w Polsce wykracza nieco poza tę epokę, ale merytorycznie do niej w pełni należy. Przy opracowaniu redakcyjnym pism zamieszczonych w niniejszym tomie nie ingerowano na ogół w merytoryczną zawartość tekstów, opuszczenia i skróty stosowano tylko w wypadku zbędnych powtórzeń, ustępów wprowadzających itp., które były pomyślane do celów wykładowych, przede wszystkim natomiast opatrzono teksty aparatem odsyłaczy do źródeł i opracowań. Niekiedy tylko zwracano uwagę w przypisach na odmienność zapatrywań nowszej nauki na pewne kwestie szczegółowe, poniżej zaś znajdą się ważniejsze uzupełnienia bibliograficzne. Dziejowa rola Bolesława Chrobrego powstała jako polemika z wydanym w 1933 r. pod redakcją A. Brackmanna dziełem zbiorowym uczonych nie- Posłowie 751 mieckich Deutschland und Polen. Była pomyślana jako odczyt, ale trudno ustalić, przed jakim audytorium został wygłoszony. Obok krytycznej oceny dzieła uczonych niemieckich, recenzowanego zresztą u nas w różnych czasopismach w 1933 i 1934 r., Gródecki dał pozytywny wykład swego poglądu na rolę Bolesława Chrobrego. Nie ograniczył się jednak do tej charakterystyki, którą ogłosił drukiem w dziewięć-setną rocznicę koronacji Chrobrego (Znaczenie dziejowe Bolesława Chrobrego, „Przegl. Współcz.", R. 6, 1925, nr 36, s. 3 - 9), ale w wielu szczegółach znacznie ją poszerzył i rozwinął. Od 1933 r. przybył naszej historiografii obszerny artykuł o Bolesławie Chrobrym pióra K. Tymienieckiego, zamieszczony w Polskim Słowniku Biograficznym (t. II, 1936, s. 248 - 253), a w ostatnich latach 'książka F. A. Grabskiego, Bolesław Chrobry (wyd. I, Warszawa 1964, wyd. II, Warszawa 1965), zajmująca się jednak głównie dziejami wojen Chrobrego. Powstała natomiast wielka literatura, dotycząca kwestii szczegółowych, której wyliczanie byłoby tu niecelowe. Wspomnieć jednakże wypada artykuł M. Gumowskiego Bolesław Chrobry w Czechach. Szkic numizmatyczny („Rocz. Hist.", R. X, 1934, z. II, s. 165-201), czy J. Widajewicza Ujemne opinie o Bolesławie Chrobrym (,,Slavia Occidentalis", t. 18, 1947, s. 11-20), który podjął obronę dobrego imienia naszego pierwszego króla w związku z opinią A. Małeckiego i K. Tymienieckiego. Śladem rozprawy Z. Wojciechowskiego, Mieszko I i powstanie państwa polskiego (Toruń 1936), nowsza historiografia w nieco większym stopniu, niż to czynił Gródecki, podnosi dziejowe zasługi Mieszka I. Problem udziału Normanów w tworzeniu się państwa polskiego został szeroko opracowany w rozprawie H. Łowmiańskiego, Zagadnienie roli Normanów w genezie państw słowiańskich (Warszawa 1957, rozdz. I). Od dawna żywo interesujące historyków zagadnienie stosunku państwa Chrobrego do cesarstwa podejmowali m. in. M. Z. Jed-licki (Stosunek prawny Polski do cesarstwa do r. 1000, Poznań 1939), Z. Wojciechowski (Bolesław Chrobry I 752 J. Wyrpzumski i rok 1000, „Przegl. Zach.", R. IV, 1948, nr 3, s. 237-- 252; Bolesław Chrobry i kryzys stosunków polsko--niemieckich, tamże, nr 10, s. 369 - 383; Patrycjat Bolesława Chrobrego, „Rocz. Hist.", R. XVIII, 1949, s. 27 - 48), G. Labuda (Zagadnienie suwerenności Polski wczesnofeudalnej w X - XII wieku, „Kwart. Hist.", R. 67, 1960, nr 4, s. 1035 - 1068) i W. Dzięcioł (Imperium i państwa narodowe około r. 1000, London 1962). Prawny stosunek Polski do papiestwa w związku z aktem „Dagome iudex" rozważył i sprecyzował, inaczej niż Gródecki, G. Labuda w rozprawce Znaczenie prawno-polityczne dokumentu ,,Dagome iudex" („Nasza Przeszłość", t. IV, 1948, s. 33—60). Wspomnieć tu należy nową rozprawę K. Buczka, Zagadnienie wiarygodności regestu Dagome iudex („Studia Żródłoznaw-cze", t. X, 1965, s. 117- 139), która sumuje na gruncie dużego krytycyzmu naukowego całą dotychczasową wielką dyskusję na temat tego aktu. D. Borawska, inaczej niż R. Gródecki i cała niemal dotychczasowa historiografia, dopatruje się ostatnio w pracy Kryzys monarchii wczesnopiastowskiej w latach trzydziestych XI wieku (Warszawa 1964) początku tego kryzysu już u schyłku panowania Chrobrego, a nie dopiero po jego śmierci. Inną wreszcie dziś treść przypisujemy pojęciu „naród", niż to czynił Gródecki (por. J. Baszkiewicz, Powstanie zjednoczonego państwa polskiego na przełomie XIII w XIV wieku, Warszawa 1954, s. 448 - 460). Jednakże Dziejowa rola Bolesława Chrobrego, oparta na gruntownej znajomości źródeł, stanowi ciekawą syntetyczną ocenę panowania naszego pierwszego koronowanego władcy. Rola św. Wojciecha w dziejach Polski i Czech to popularny odczyt, przygotowany w 1947 r. w ramach wykładów powszechnych UJ, z okazji 950-lecia śmierci św. Wojciecha. Nie przynosi naukowych rewelacji, bo opiera się na faktach dawniej już w nauce znanych, ale daje ciekawe i oryginalne spojrzenie na postać tego świętego i związaną z nim tradycję w aspekcie dziejowych stosunków Polski i Czech. Wprawdzie w dwudziestoleciu 1947-1967 literatura naukowa Posłowie 753 0 św. Wojciechu urosła bardzo pokaźnie, ale praca Gródeckiego może dalej uchodzić za aktualną, a w każdym razie interesującą. Wszechstronnie postać św. Wojciecha i dzieje jego kultu oświetla publikacja Kurii Metropolitalnej w Gnieźnie, Święty Wojciech 997-1947, powstała z tej samej okazji i w tym samym roku, co odczyt Gródeckiego. Do pracy bliżej dotyczących św. Wojciecha należą w niej: T. Silnic-kiego, Sw. Wojciech ¦— człowiek i święty oraz jego działalność na tle epoki (s. 23 - 71), Z. Wojciechowskie-go, Rola św. Wojciecha w dziejach narodu polskiego (s. 73 - 87), G. Labudy, Sw. Wojciech w literaturze 1 legendzie średniowiecznej (s. 89-112), J. Mitkow-skiego, Św. Wojciech a jego bezpośredni następcy w męczeństwie (s. 113-131), J. Nowackiego, Z dziejów kultu św. Wojciecha w Polsce (s. 133 -177), E. Iwanoyki i S. Wilińskiego, Sw. Wojciech w malarstwie i rzeźbie (s. 179 - 204). Do dziejów kultu św. Wojciecha wiele wnosi praca zbiorowa Drzwi gnieźnieńskie pod red. M. Walickiego (t. I - II, Wrocław 1956 - 1959), a w szczególności zawarty w niej artykuł J. Karwasińskiej Drzwi gnieźnieńskie a rozwój legendy o św. Wojciechu (t. I, s. 20-41). Ta sama autorka wydała krytycznie tzw. Żywot pierwszy św. Wojciecha (Mon. Poi. Hist., ser. II, t. IV, cz. I, Warszawa 1962), a świeżo ogłosiła Piśmiennictwo czasów Bolesława Chrobrego (Warszawa 1966), w którym znalazły się w przekładzie polskim K. Abgarowicza dwa najstarsze żywoty św. Wojciecha (pierwszy — Kanaparza i drugi — św. Brunona). Kwestii źródłoznawczych dotyczą J. Karwasińskiej Studia krytyczne nad żywotami św. Wojciecha, biskupa praskiego („Studia Źró-dłoznawcze", t. II, 1958, s. 41 - 79, t. IV, 1959, s. 9 - 32, t. IX, 1964, s. 15 - 45, t. XI, 1966, s. 67 - 78). Wreszcie można tu jeszcze wymienić kilka nowszych pozycji, dotyczących spraw szczegółowych i wnoszących pewne korektury do faktografii dziejów św. Wojciecha, jak zwłaszcza pracę H. Kapiszewskiego, Droga św. Wojciecha z Saksonii do Polski wiodła przez Pannonię („Nasza Przeszłość", t. VI, 1957, s. 289-299), i B. — Polska piastowska 754 J. Wyrozumski Krzemieńskiej, W sprawie chronologii wyprawy Brze-tysława I na Polskę („Zesz. Nauk. Uniw. Łódzkiego. Nauki Humanist.-SpoŁ", z. 12, 1959, s. 23 - 37), gdzie, inaczej niż u Gródeckiego i niektórych dawniejszych badaczy, data najazdu Brzetysława na Polskę została ustalona na lato 1039 r. Zagadnienie wyprawy św. Wojciecha do Prus rozpatrzył ostatnio szczegółowo S. Mielczarski w pracy Misja pruska św. Wojciecha (Gdańsk 1966). Wspomnieć tu jeszcze należy, że postać św. Wojciecha znalazła nowe oświetlenie w literaturze czeskiej, a mianowicie w książce O. Kralika, Slavnikovske interludium. K ćesko-pol-skym kulturnim vztahum kołem roku 1000 (Teśin 1966, zwłaszcza s. 126 - 166). Sprawa św. Stanisława powstała jako wykład z cyklu Rewizja dziejów Polski w epoce Piastów, głoszonego przez Romana Gródeckiego dwukrotnie w Uniwersytecie Jagiellońskim, a mianowicie w r. akad. 1946/1947 i 1952/1953. Autor ustosunkował się w tym wykładzie do przedwojennej literatury przedmiotu, sygnalizując tylko nowe pozycje wydane po wojnie. Chodziło mu głównie o pełne wyzyskanie dla „sprawy św. Stanisława" bulli Paschalisa II, datowanej na lata 1099-1118. Tymczasem zainteresowanie sprawą św. Stanisława było ciągle żywe. W 1948 r. wyszedł z druku artykuł ks. J. Umińskiego, W sprawie zatargu św. Stanisława z Bolesławem Szczodrym („Przegl. Hist.", t. 37, s. 138-152), w którym autor wyłączył z badań nad „zatargiem" zarówno chrzcielnicę w Tryde, jak i wspomnianą bullę Paschalisa II. Starał się natomiast pogodzić uznane dotąd za sprzeczne i inspirujące diametralnie różne interpretacje przekazy Galia i Kadłubka. Prawie równocześnie z ks. Umińskim wystąpił z rozprawą O sprawie św. Stanisława K. Górski („Nasza Przeszłość", t. IV, 1948, s. 61 - 81). Stanął wprawdzie na gruncie przynależności bulli Paschalisa II do Polski, ale zajął się głównie „winą" biskupa, którą widział w próbie zmuszenia króla Bolesława do publicznej pokuty, a nadto starał się dać jak gdyby prawną kwalifikację owej winy Posłowie 755 według rodzaju zastosowanej kary. Tu doszedł do ubocznego wniosku, że św. Stanisław był z pochodzenia „niewolnym ministeriałem". Wypada nadmienić, że już nieco wcześniej za przynależnością bulli Paschalisa II do Polski opowiedział się K. MaleczyńskI (Bolesław Krzywousty, Kraków 1947, s. 191). W 1948 r. P. Bohdziewicz przedstawił na posiedzeniu Towarzystwa Naukowego KUL referat Zjazdy łęczyckie XII wieku a powstanie kultu św. Stanisława Biskupa („Sprawozdania Tow. Nauk. KUL", nr 2, 1949, s. 42 -- 45), w którym wyraził przypuszczenie, że płaskorzeźba zdobiąca portal tumu łęczyckiego, a wyobrażająca biskupa przed jakąś postacią na tronie, może być wyrazem zrodzonego już około połowy XII w. kultu św. Stanisława, do czego przyczyniły się prawdopodobnie wiece łęczyckie z lat 1144 i 1160. Domysłu swego autor jednak wystarczająco nie udowodnił. W 1950 r. dyskusję nad sprawą św. Stanisława podsumował M. Plezia, Problem św. Stanisława biskupa („Homo Dei", R. 19, z. 4-5, s. 504 - 515). Autor wysunął wiele zastrzeżeń co do listu Paschalisa II jako źródła do sprawy św. Stanisława i dał wyraz przekonaniu, że w sprawie tej nie padło jeszcze ostatnie słowo. Równocześnie zagadnieniem początku kultu św. Stanisława zajęła się D. Borawska w pracy Z dziejów jednej legendy (Warszawa 1950). Autorka wykazała, że narodziny tego kultu należy odnosić do początków XIII w. i stwierdziła znaczny wpływ na jego wątek hagiograficzny żywotów św. Tomasza Becketa, a także żywotu św. Dominika pióra Piotra Ferranda. Problemem kultu św. Stanisława, jego translacji i kanonizacji zajął się ks. J. Lisowski w opublikowanej w 1953 r. w Rzymie rozprawie Kanonizacja św. Stanisława. Z kolei w 1958 r. wyszła w wydawanych w Londynie „Tekach Historycznych" (t. IX, listopad, s. 1-15) praca K. Lanckorońskiej W sprawie sporu między Bolesławem Śmiałym a św. Stanisławem. Autorka próbowała wyjaśnić tło przyczynowe sporu biskupa z królem; miało je stanowić usiłowanie ze strony monarchy, popartego przez Grzegorza VII, 756 J. Wyrozumski przeprowadzenia podziału diecezji krakowskiej, i obrona jej całości ze strony biskupa, przy czym biskup miał się związać ze stronnictwem politycznym Władysława Hermana. Ale są to tylko co najwyżej dopuszczalne naukowo domniemania, których jednak udowodnić niepodobna. W otwartej jeszcze ciągle „sprawie św. Stanisława" praca Gródeckiego, pisana z największym umiarem, a wykorzystująca nie uwzględniane dotąd dla tego celu źródło, będzie na pewno bardzo cennym przyczynkiem. Zjazd łęczycki 1180 r. powstał również jako wykład z cyklu Rewizja dziejów Polski w epoce Piastów z r. akad. 1946/1947 i 1952/1953. Wprawdzie nauka historyczna wzbogaciła się o cenną pracę A. Gieysztora, Nad statutem łęczyckim 1180 r. Odnaleziony oryginał bulli Aleksandra III z 1181 r. {Księga pamiątkowa 150-lecia Archiwum Głównego Akt Dawnych, Warszawa 1958, s. 181 - 207), omawiającą całość zagadnienia i zawierającą wiele ciekawych spostrzeżeń, ale jej intencją nie było zamknięcie dyskusji na temat uchwał zjazdu łęczyckiego. Praca A. Gieysztora ważna jest przede wszystkim dlatego, że autor oparł się na oryginale bulli papieża Aleksandra III, zatwierdzającej owe uchwały zjazdu łęczyckiego, gdy dotąd badacze mogli korzystać tylko z kopii. Ten odnaleziony przez Gieysztora w Bibliotece Akademii Nauk ZSRR w Leningradzie oryginał nie uprawnia wprawdzie do jakichś nowych interpretacji tekstu, ale upewnia badacza, że ma do czynienia z tekstem nie skażonym. Że sprawa zjazdu łęczyckiego przynajmniej dla szerszego grona historyków jest jeszcze ciągle zagadnieniem otwartym, o tym przekonuje podręcznik Historia Polski PAN (t. I, cz. I, Warszawa 1957), gdzie w tej samej kwestii zastosowano dwie różne wykładnie: na s. 323 powtórzono opinię S. Kutrzeby, że „już na zjeździe łęczyckim (1180) dokonano pierwszego wyłomu w uprawnieniach fiskalnych księcia i jego urzędników", a na s. 182 Michał Sczaniecki pisze, że „osiągane od książąt immunitety, ... zapewne pojawiły się w dobrach kościelnych już w XI w." Ten sam autor Posłowie 757 na s. 239 pisze, że „bulla gnieźnieńska 1136 r. ujawnia sporo dochodów z monopoli [monarszych — J. W.] w rękach arcybiskupów gnieźnieńskich". Bardzo precyzyjne ujęcie zagadnienia przez R. Gródeckiego, choć nie we wszystkim usuwające wątpliwości i choć powstało przed dwudziestu laty, jest chyba cennym naukowo przyczynkiem. Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. to wykład uniwersytecki z r. akad. 1928/1929, powtórzony z pewnymi uzupełnieniami i pod zmienionym tytułem Dzieje wewnętrzne Polski piastowskiej w roku akad. 1947/ /1948. Głównym zamierzeniem autora było uchwycić „procesy twórcze", zachodzące w Polsce XIII w. i wiodące do ukształtowania się państwa i społeczeństwa stanowego. Była to w przeświadczeniu autora próba historii integralnej, która miała dać nie przekrojową charakterystykę epoki, ale ujawnić ewolucję najważniejszych elementów naszej społecznopaństwowej struktury, tj. władzy monarszej, społeczeństwa i ekonomiki, tyle tylko, że przemiany gospodarcze (w swoich najistotniejszych przejawach) znalazły się dopiero na trzecim miejscu. W obrazie tej ewolucji zabrakło co prawda charakterystyki sytuacji politycznej i kultury duchowej Polski XIII w., ale traktował je autor najwyraźniej jako elementy drugorzędnego znaczenia, jako elementy nadbudowy. Gródecki nawiązał do badań O. Balzera, S. Zacho-rowskiego, Z. Wojciechowskiego, F. Bujaka i innych,, ale i w szczegółach, i w koncepcji ogólnej dał rzecz w pełni oryginalną i ze wszech miar godną uwagi, choć badania nad wiekiem XIII w latach powojennych bardzo postąpiły. Wspomnieć więc wypada syntezy wewnętrznych dziejów Polski średniowiecznej, jakimi są wśród nowszych prac: Z. Wojciechowskiego Państwo polskie w wiekach średnich (wyd. I, Poznań 1945,. wyd. II, Poznań 1948), M. Friedberga Kultura polska a nierręecka (t. I - II, Poznań 1946), J. Bardacha Historia państwa i prawa Polski do połowy XV wieku (wyd. I, Warszawa 1957, wyd. II, Warszawa 1964), a w mniejszych rozmiarach także A. Yetulaniego Poi- 758 J. Wyrozumski ska za Piastów. Ustrój polityczny i różnicowanie się społeczeństwa (Warszawa 1949). Najpełniejszą bodaj w powojennej literaturze charakterystykę przemian zachodzących w Polsce XIII w. dał J. Baszkiewicz w dziele, nie wolnym zresztą od zastrzeżeń, Powstanie zjednoczonego państwa polskiego na przełomie XIII i XIV w. (Warszawa 1954). Niepodobna przytaczać tu bardzo licznych powojennych prac, dotyczących węższych zagadnień, które wchodzą w obręb XIII w. i zostały poruszone przez R. Gródeckiego, ale na niektóre z nich wypadnie zwrócić uwagę. Sprawę podziału państwa przez Krzy-woustego w 1138 r. Gródecki przedstawił według teorii T. Wojciechowskiego, gdy tymczasem została ona gruntownie zrewidowana przez G. Labudę (Testament Bolesława Krzywoustego, Opuscula Casimiro Tymie-niecki septuagenario dedicata, Poznań 1959, s. 171 - - 194). Dyskusja na VIII Powszechnym Zjeździe Historyków Polskich w 1958 r. w Krakowie wykazała, że niewolnictwo w Polsce średniowiecznej i w ogóle w krajach słowiańskich nie może być ujmowana w kategoriach prawa rzymskiego, jak to w dużym stopniu czyni R. Gródecki (materiały zjazdu: Historia Polski do połowy XV wieku, Warszawa 1960, s. 43 - - 92). Zagadnienie regaliów znalazło nowe ujęcie, zarówno co do genezy, jak i co do treści, w pracach K. Buczka (por. m. in. Głos w dyskusji nad początkami państwa polskiego, „Kwart. Hist.", R. 67, 1960, nr 4, 1079-1104). Bardzo pogłębione zostały w latach powojennych badania nad początkiem miast w Polsce (por. T. Lalik, Z zagadnień genezy miast w Polsce, „Przegl. Hist.", t. 49, 1958, z. 3, s. 460 - 485), a najnowsze osiągnięcie naszej nauki w tym zakresie przedstawia praca K. Buczka, Targi i miasta na prawie polskim (Wrocław-Warszawa-Kra-ków 1964). Inaczej niż R. Gródecki ujmujemy dziś zagadnienie narodu, narodowości i świadomości narodowej w wiekach średnich (por. cytowana praca J. Baszkiewicza). Różnice zapatrywań na kwestie szcze- Posłowie 759 gółowe nie mogą jednak umniejszać zasadniczych walorów pracy Gródeckiego, wnikającej w złożony mechanizm przemian Polski XIII w. Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego była przedmiotem wykładu uniwersyteckiego w trzecim trymestrze r. akad. 1926/1927. Od tego czasu napisano wiele prac dotyczących zarówno Polski pod panowaniem ostatniego Piasta, jak i osoby tego wielkiego monarchy. Jego działalnością gospodarczą zajmowano się jednak niewiele. Najwięcej uwagi poświęcił jej Z. Kaczmarczyk w tomie I Monarchii Kazimierza Wielkiego (Poznań 1939), zwłaszcza w rozdziale o ówczesnej skarbowości państwowej. W późniejszych pracach Z. Kaczmarczyka (Kazimierz Wielki 1333 - 1370, Warszawa 1948 i Polska czasów Kazimierza Wielkiego, Kraków 1964) sprawy te zeszły jednak na margines wobec tylu ważnych problemów epoki. Na uwagę zasługują także prace: S. Nowogrodzkiego, Polityka Kazimierza Wielkiego wobec północnego handlu Polski („Jantar", R. III, 1939, z. 2, s. 70-76) oraz W. Ter-leckiego, Reforma monetarna Kazimierza Wielkiego („Wiadomości Numizmatyczne", R. VI, 1962, z. 3/4, s. 251 - 252). J. Dąbrowski poświęcił w swej książce Kazimierz Wielki twórca Korony Królestwa Polskiego (Wrocław-Warszawa-Kraków 1964) zaledwie 3 strony działalności gospodarczej tego króla. Tym większa wydaje się wartość studium R. Gródeckiego. Podkreślenia godne jest to, że autor wyszedł poza sferę skarbowości państwowej, w zakresie której siłą rzeczy musiała się w większym stopniu zaznaczyć gospodarcza działalność monarchy, a starał się także uchwycić wpływ króla i aparatu państwowego na wzrost — że użyję nowoczesnej nomenklatury — dochodu narodowego. W takich sprawach, jak poradlne za Kazimierza Wielkiego, ustawodawstwo gospodarcze tego króla itp., praca Gródeckiego może do dziś uchodzić za nowatorską. W pewnych kwestiach, ale raczej dla głównego tematu marginalnych, nowsza historiografia różni się od zapatrywań Gródeckiego. Tak więc E. Maleczyńska 760 J. Wyrozumski Posłowie 761 (Książęce Lenno mazowieckie 1351 - 1526, Lwów 1929, s. 28) przyjmuje, inaczej niż Gródecki, że książęta Trojdenowice złożyli między r. 1346 a 1350 hołd lenny na rzecz Czech, J. Sieradzki (Polska wieku XIV, Warszawa 1959, rozdz. I i IV) dał odmienne ujęcie zagadnienia Regnum Russiae, S. Roman (Geneza statutów Kazimierza Wielkiego. Studium źródłoznaiocze, Kraków 1961) pogłębił bardzo pokaźnie naszą wiedzę o ustawodawstwie tzw. wiślicko-piotrkowskim Kazimierza Wielkiego, przybyły nowe prace do charakterystyki Janka z Czarnkowa (cytowana książka J. Sieradzkiego, rozdz. II, J. Dąbrowski, Dawne dziejopisarstwo polskie do roku 1480, Wrocław-Warszawa-Kra-ków 1964, s. 140 - 163), do postępów kolonizacji na prawie niemieckim w Polsce XIV w. (por. zwłaszcza Z. Kaczmarczyk, Kolonizacja niemiecka na wschód od Odry, Poznań 1945, S. Piekarczyk, Studia z dziejów miast polskich w XIII - XIV w., Warszawa 1955), wreszcie wzrosła liczba wydanych dokumentów Kazimierza Wielkiego (por. zwłaszcza Zbiór dokumentów małopolskich, wyd. S. Kuraś, cz. I, Wrocław-Warsza-wa-Kraków 1962). Praca Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w. była przedmiotem wykładu uniwersyteckiego w trzecim trymestrze r. akad. 1936/1937. Napisana sine ira et studio, w oparciu o własne badania źródłowe autora, stanowi bardzo cenny wkład polskiej nauki do dziejów Żydów w ogóle. Należy tu jednak poczynić pewne uzupełnienia. Za L. Gumplowiezem i F. Blochem Gródecki widzi pierwowzór dla naszego przywileju nadanego w 1264 r. na rzecz Żydów dzielnicy kaliskiej przez Bolesława Pobożnego w przywileju cesarskim Fryderyka II dla Żydów wiedeńskich z 1238 r. Można by tu jednak cofnąć się znacznie bardziej wstecz do przywileju Fryderyka Barbarossy z 1157 r. dla Żydów niemieckich, który ma wiele podobnych lub nawet wspólnych klauzul z przywilejem z 1238 r. (wyd. Mon. Germ. Hist., Leges, sectio IV, t. I, s. 227 -- 229). W niniejszej pracy Gródecki pominął zupełnie skomplikowane zagadnienie przywilejów Kazimierza Wielkiego dla Żydów, ale osobną pracę poświęcił im S. Kutrzeba, co prawda drukowaną tylko w formie bardzo krótkiego streszczenia (Przywileje Kazimierza W. dla Żydów, „Sprawozd. PAU, t. 27, 1922, nr 10, s. 4 - 5). Kutrzeba zajął się jednak tymi przywilejami tylko od strony dyplomatycznej, analizę zaś treści podali już wcześniej L. Gumplowicz, F. Bloch, R. Hubę (Przywilej żydowski Bolesława i jego potwierdzenia, „Bibl. Warsz.", 1880, t. I). Wśród nowszych badań nad dziejami Żydów w Polsce średniowiecznej na uwagę zasługuje praca Sz. Hu-berbąnda, Źródła do historii Żydów w krajach słowiańskich, ze specjalnym uwzględnieniem Polski i Rosji („Biul. Żyd. Inst. Hist.", nr 2, 1951, s. 16 - 46), napisana w getcie warszawskim w 1942 r. Autor wydobył informacje do dziejów Żydów w Polsce i na Rusi z tzw. Responsów wielkich rabinów obcych (od X w.) i polskich (od XVI w.). Przekazy obce nie zawsze jednak były pewne i nie zawsze wiernie charakteryzowały sytuację Żydów w Polsce w XII czy XIII w., jak np. informacja o wielkiej ich nędzy. Ważniejsza jest tradycja o sięgającym XII w. zasiedleniu przez Żydów Przemyśla (por. też Źródła hebrajskie do dziejów Słowian i niektórych innych ludów środkowej i wschodniej Europy, wyd. F. Kupfer, T. Lewicki, Wrocław-Warszawa 1956, s. 37). Na uwagę zasługuje również praca F. Rosenthala, Najstarsze osiedla żydowskie na Śląsku (w przekł. z jęz. niem. D. Dąbrowskiej, „Biul. Żyd. Inst. Hist.", nr 34, 1960, s. 3-27), gdzie zostały skrupulatnie zestawione wzmianki źródłowe z XII - XIV w., dotyczące najstarszych gmin żydowskich na Śląsku. Autor często jednak opierał się tylko na domyśle lub na przekazach nie w pełni wiarygodnych. Nie zwrócił natomiast uwagi na najstarsze zaginione przywileje dla Żydów śląskich, co czyni dopiero Gródecki. Wreszcie wspomnieć należy pracę M. Gumowskiego, Monety hebrajskie za Piastów („Biul. Żyd. Inst. Hist.", nr 41, 1962, s. 3-19, nr 42, 1962, s. 3-44), która zagadnienie monet hebrajskich rozpatruje w oparciu o szerszą pod- 762 J. Wyrozumski stawę materiałową, niż dawniejsi badacze, ale tylko potwierdza lub pozwala uściślić wywody Gródeckiego na ten temat. Zamykając to posłowie, wydawca pragnie wyrazić wdzięczność Panu Prof. Drowi Aleksandrowi Gieyszto-rowi, który był inicjatorem niniejszej edycji pism Romana Gródeckiego, i Państwowemu Wydawnictwu Naukowemu w Warszawie, które wzięło na siebie trud jej realizacji. Indeks osób Abgarowicz Karol 753 Abraham Władysław 42, 51, 52, 99, 152, 207, 263, 268, 357, 375, 377, 414, 415, 467 Adalbertus zob. Wojciech św. Adamus Jan 100, 101, 107- 110, 112- 114, 129 Agnieszka c. Bolesława Krzy- woustego 165 Aja św. 67 Al-Bekri 606 Aleksander II papież (1061 - -1073) 80 Aleksander III papież (1159- - 1181) 69, 80, 101, 108, 110, 127, 166, 290, 371, 756 Aleksander Koriatowic ks. włodzimierski 506 Andegawenowie 504, 510 Anonimus Maiestatis rzeźbiarz 70 Arnold bp poznański 372, 373, 379, 380 Arnold Stanisław 260, 502 Arpadzi 504 Augustyn św. 86 Awdańce ród 68, 140 Balicki Zygmunt 705 Balzer Oswald 19, 98, 107, 145 - 147, 151, 206, 218, 241, 242, 251, 263, 329, 426 - 429, 431, 433, 447, 478, 480, 492, 494, 495, 500, 505, 543, 661, 662, 696, 721, 727, 747, 757 Bałaban Majer 598, 600, 686 Baran komes 196 Bardach Juliusz 757 Baronius Cesare historyk Kościoła 80 Bart bp kujawski 396 Bartosz z Wisemburga woj. poznański 699 Baszkiewicz Jan 752, 758 Bela IV król węgierski 653, 654, 656, 659 Benedykt IX papież 44 Berg Nikołaj W. 705 Bezprym s. Bolesława Chrobrego 19, 28 Bielejewice 212, 213, 230 764 Indeks osób Bielowski August 102 Bieniarzówna Janina 706 Bieńkowski Piotr 710 Bloch Filip 599, 634, 642, 643, 652 - 654, 658 - 660, 662, 665, 666, 760, 761 Bobrzyński Michał 120, 427, 436, 452, 462, 720 Bodzęta bp krakowski 514 Boguchwał s. abpa gnieźnieńskiego Wincentego 387 Bogumił abp 89, 94 Bogusław kaszt, bydgoski 209 Bohdziewicz Piotr 755 Bolesław Chrobry Wielki (Bo-leslaus Polonus, Bolesław Polak) 9 - 17, 19 - 29, 35 --38, 42, 136, 138, 157, 158, 181, 417, 429, 475, 476, 608, 707, 734, 735, 751, 752 Bolesław Kędzierzawy 126,127, 164, 206, 270, 272 Bolesław Krzywousty 23, 45, 46, 59, 68, 75, 87, 92, 99, 108, 115, 124- 129, 132, 157, 158, 160, 161, 164, 167- 169, 172, 173, 180, 274, 275, 482, 734, 758 Bolesław ks. mazowiecki s. Konrada I 212, 338 Bolesław ks. płocki s. Wacława płockiego 501, 502 Bolesław Pobożny ks. wielkopolski 604, 641, 652 - 654, 658 - 660, 667, 671, 761, Bolesław Rogatka ks. śląski 200 - 202, 242, 290, 400, 402 - 405, 666 Bolesław Swerkerson s. Ry- chezy, c. Bolesława Krzy- woustego 68 Bolesław Śmiały 28, 57, 60 - 64, 77, 82, 88 - 91, 94, 95, 138, 164, 180, 265, 391, 754 Bolesław Trojdenowic ks. mazowiecki 503 Bolesław Wstydliwy 72, 139, 140, 182, 183, 193, 213, 237, 238, 245, 296, 371, 400, 402, 431, 458, 547, 624, 626, 664 Bolesław Wysoki ks. śląski 127, 267, 633 Bolko ks. jaworsko-świdnicki 501, 628, 665 - 667 Bonifacy IX papież (1389 - - 1404) 701 Borawska Danuta 752, 755 Borejsza Jerzy 742 Boso historyk Kościoła 80 - 82 Brackmann Albert 5, 6, 9, 735, 750 Brann M. 611 Bretholz Bertold 38, 168, 615 Briickner Aleksander 424, 735 Bruno z Kwerfurtu 10, 21, 22, 25, 26, 31, 34, 608, 753 Brzetysław ks. czeski 38, 40, 754 Brzeziński Józef 710 Buczek Karol 752, 758 Budkowa Zofia zob. Kozłow- ska-Budkowa Zofia Bujak Franciszek 146, 222, 484, 528, 707 -709, 711, 721, 722, 742, 746, 757 Burhard Niczek mieszczanin krakowski 687 Bystroń Jan Stanisław 741 Indeks osób 765 Caro Jakub 598 Cazlao zob. Czasław bp krakowski Celakowsky J. 647 Chaskel 610 Chmiel Adam 700, 709 Chrystian bp pruski 734 Chrzanowski Ignacy 710, 717 Cyprian bp wrocławski 373, 377 Czacki Tadeusz 596, 597 Czapla Jan scholastyk katedry płockiej 289, 399, 400, 406, 414 Czasław bp krakowski 92, 93 Czermak Wiktor 709 Dago, Dagome zob. Mieszko I David Peirre 72 Dąbkowski Przemysław 340, 350, 698 Dąbrowska D. 761 Dąbrowski Jan 99, 418, 482, 503, 510, 521, 522, 571, 575, 576, 734, 735, 738, 739, 743, 748, 759, 760 Demetrykiewicz Włodzimierz 710 Długopolski Edmund 745 Długosz Jan 102, 414, 562, 572 - - 575, 616 Dmowski Roman 705 Dobrogost zob. Osten Dobro- gost von Dominik św. 755 Donat św. 67 Du Cange Charles du Fresne 59 Dzierżko 446 Dzięcioł W. 752 Elżbieta matka Ludwika Węgierskiego 510 Emmeram kaszt, śląski 446 Emnilda ż. Bolesława Chrobrego 157 Estreicher Stanisław 690, 691, 717 Eugeniusz III papież (1145- - 1153) 80, 93, 97 Falkenberg Jan 19 Federic zob. Fryderyk Barba-rossa Feilchenfeld Wolf 598 Feldman Józef 730, 742 Ferrand Piotr 755 Fijałek Jan 47, 52, 64, 65, 118 Filip legat papieski 415, 673 Finkel Ludwik 58 Fridolin św. 67 Friedberg Marian 704, 757 Friedrich G. 608 Fryderyk II ces. 653, 663, 667, 760 Fryderyk Barbarossa ces. 108, 127, 760 Fryderyk Bitny ks. Austrii 653, 654, 667 Fulco zob. Pełka bp krakowski Gali Anonim 45 - 47, 49, 54 - - 58, 61, 63, 65 - 70, 76, 83, 90, 92, 95, 96, 157, 186, 227, 333, 417, 419, 429, 482, 607, 619, 656, 707, 734, 739, 754 Garbacik Józef 624 766 Indeks osób Indeks osób 767 Gedko bp krakowski 378 Gedko bp płocki 363, 364, 375, 383, 384, 395, 398 Gębarowicz Mieczysław 50 - -53, 65, 69-71, 73-79, 82- - 85, 95 Gieysztor Aleksander 102, 527, 756, 762 Gollenhofer Józef 706 Gorylska Karolina 704 Goworek woj. sandomierski 175- 178 Górski Karol 54, 754 Grabieński Władysław zob. Smoleński Władysław Grabowski Tadeusz 710 Grabski Feliks Andrzej 751 Gródecka z Kniaziołuckich Stefania 745 Gródecki Jan 704 Gródecki Kazimierz 704 Gródecki Roman 8, 65, 99, 102 - 104, 144, 244, 253, 261, 271, 287, 303, 314, 365, 375, 386, 417, 418, 446, 453 - 456, 458, 459, 513, 530, 636, 640, 703 - 718, 720 - 723, 725 - 749 751 - 754, 756 - 762 Griinhagen Colmar 502 Gryfici ród 68, 296 Gryfina ż. Leszka Czarnego 183 Grzegorz VII papież (1073 - - 1085) 62, 64, 88 - 91, 94 - - 96, 755 Grzegorz IX papież (1227 - 1241) 393 Grzybowski Konstanty 113 Grzymisława ż. Leszka Białego 139, 199, 212 Gumowski Marian 313, 446, 751, 761 Gumplowicz Ludwik 597, 642, 653, 656, 663, 664, 760, 761 Gumplowicz Maksymilian 615, 625, 628 Gunter dziekan kapituły płockiej 396 Gwalo legat papieski 92 Gwidon legat papieski, kard. 410, 671 Hadrian IV papież (1154 - 1159) 80 Halecki Oskar 734 Handelsman Marceli 434, 452 Hanko z Zakliczyna 518 Hasselbach K. 449 Heinrich Władysław 710, 713 Hejnosz Wojciech 742 Helcel Antoni Zygmunt 19, 254, 483, 661 Helena matka Leszka Białego 130, 131, 171, 176, 187 Henryk abp 89, 94 Henryk II ces. 11 - 14, 25 Henryk IV ces. 61, 64, 90, 96, 163, 164 Henryk V ces. 167 Henryk I Brodaty 133, 137, 138, 142-144, 148-150, 181, 187, 188, 196-200, 287, 297, 356, 369, 372, 373, 376 - 378, 380, 393, 419, 477, 486, 586, 588, 610, 612 Henryk III Biały ks. wrocławski 666 Henryk ks. głogowski 518, 665 - -667 Henryk V ks. legnicko-wro- cławski 666, 667 Henryk II Pobożny 181, 200 Henryk IV Probus 183, 192, 202 - 205, 214, 242, 290, 314, 523, 666, 667 Henryk ks. sandomierski 266, 271, 708 Herbord 163 Hinczek podskarbi 552 Holtzmann Robert 6 Honoriusz III papież (1216 - - 1227) 148, 384 - 386, 388, 734 Hosman 697 Hubę Romuald 599, 761 Huberband Sz. 761 Ibrahim ibn Jakub 17, 606, 607, 619 Idzi legat papieski 265, 294 Inglot Stefan 742 Innocenty III papież (1198 - -1216) 93, 248, 360, 363, 369, 371, 372, 374, 375, 377, 379, 381, 392, 394, 467 Innocenty IV papież (1243 - - 1254) 647 Iwanoyko Eugeniusz 753 Iwo Odrowąż bp krakowski 140, 196, 382, 385, 386, 388, 738 Jadwiga królowa polska 683, 698, 699 Jagiellonowie 508 Jaksa 103 Jakub Erlandsen abp lundzki 74 Jakub legat papieski, archidiakon leodyjski 408, 413 Jakub św. 86 Jakub ze Żnina abp gnieźnieński 170 Jan abp gnieźnieński 567 Jan Luksemburczyk 499, 692 Jan z Tarnowa woj. krakowski 550, 551, 699 Janisław abp gnieźnieński 519 Janko z Czarnkowa 482, 483, 511, 516, 520, 565, 566, 568, 569, 574, 691, 748, 760 Janota E. 154, 570 Jaromir ks. czeski 11 Jarosław abp gnieźnieński 540 Jarosław ks. opolski, bp wrocławski 376 Jedlicki Marian Zygmunt 751 Jerzy Narymuntowic ks., lennik polski 506 Jerzy św. 37 Jerzy Trojdenowic zob. Bolesław Trojdenowic Johannes 358 Josman 695 Józef 610 Judyta 1 ż. Władysława Hermana 607 Judyta Maria wdowa po kr. węgierskim Salomonie, 2 ż. Władysława Hermana 163, 265 Kaczmarczyk Zdzisław 278, 759, 760 ^¦¦^¦¦¦¦¦¦¦¦iMMHj' 768 Indeks osób Indeks osób 769 Kanaparz (Kanapariusz Jan) 753 Kanut V s. Rychezy, c. Bolesława Krzywoustego 68 Kapiszewskł H. 753 Karbowiak Antoni 710 Karol IV Luksemburski 253, 501 Karol Wielki 721 Karwasińska Jadwiga 753 Kasym 690 Kazimierz Jagiellończyk 561 Kazimierz Konradowie ks. kujawski, łęczycki, sieradzki 208, 209, 211, 235, 285 - 286, 291, 332, 337, 399 --401, 448, 583, 625, 626 Kazimierz I ks. opolski i raciborski 275, 356, 367 Kazimierz Odnowiciel (Karol) 7, 15, 43, 44, 419 Kazimierz Sprawiedliwy (Ca-simirus) 98, 100 - 102, 106, 108-113, 115, 125-130, 132, 135, 166, 167, 171, 232, 264, 268 - 272, 274, 275, 371, 384, 482, 633, 708 Kazimierz I Trojdenowic ks. mazowiecki 501 - 503 Kazimierz Wielki 9, 16, 27, 136, 151, 192, 253, 255, 256, 306, 321 - 326, 345, 349, 432, 441, 447, 449, 450, 475 - 477, 480 - 485, 487 --517, 519-526, 531, 533-- 535, 537 - 541, 543, 544, 546, 548 - 551, 553, 554, 558 - 565, 572 - 582, 584, 585, 588 - 593, 604, 660 - 662, 664, 665, 676, 683, 686, 690 - - 692, 694, 698, 702, 725, 735, 736, 748, 759 - 761 Kehr Paul 21, 734 Kętrzyński Stanisław 51, 52, 58, 83, 484, 493, 668 Kętrzyński Wojciech 22, 193, 211, 271 Kiersnowski Ryszard 630 Kietlicz Henryk abp gnieźnieński 93, 104, 152, 153, 275, 287, 350 - 352, 355 - 360, 363 - 367, 369, 371 - 376, 378- 384, 386, 387, 392 -396, 398, 399, 405, 406, 408, 414, 467, 668, 738 Kinga ż. Bolesława Wstydliwego 431, 547 Kleiner Juliusz 742 Klemens z Kurowa 699, 701 Klemens z Ruszczy 296, 297, 299 Kłodziński Adam 495 Kochanowski Jan Karol 206, 609 Koloman król halicki 503, 504 Konopczyński Władysław 717 Konrad I ks. głogowski 405, 666, 667 Konrad mazowiecki (Conra-dus) 129, 132, 139, 181, 198, 199, 201, 205-209, 211, 235, 243, 274, 275, 289, 308, 356, 367, 371, 375, 399-- 401, 496 Kopera Feliks 710 Korn G. 581, 657, 692 Kosegarten J. 449 Kosmas kanonik praski 33, 46, 615 Kot Stanisław 717 Kowalski Tadeusz 17, 607, 632, 636 Kozłowska-Budkowa Zofia 52, 77, 166, 271, 378, 515 Kożuszek 548 Królik O. 754 Kraushar Aleksander 597 Krotoski Kazimierz 65 Krypiakiewicz Ivan 742 Krzemieńska Barbara 754 Krzyżanowski Adam 641 Krzyżanowski J. 726 Krzyżanowski Stanisław 56, 265, 272, 700, 706-711, 719, 721, 741, 747 Kulczyński Leon 710 Kunze Edward 705 Kupfer Franciszek 761 Kuraś Stanisław 570, 760 Kutrzeba Stanisław 98,100,103, 106, 128, 152, 220, 223, 263, 410, 417, 428, 433, 435, 450, 493 - 495, 535, 538 - 540, 543, 544, 561, 598-600, 602, 661, 701, 705, 710, 722, 727, 732, 756, 761 Labuda Gerard 752, 753, 758 Lalik Tadeusz 758 Lambert zob. Mieszko II Lambert bp krakowski 92 Lanckorońska K. 755 Lange Oskar 462 Lelewel Joachim 630 Leon opat 34 Leon XIII papież (1878 -1903) 64 Leonard Gawłowa 515 49 — Polska plastowi-kn Lepszy Kazimierz 730, 743 Leszek Biały (Lestko) 108, 129 - 131, 133, 139 - 141, 143, 155, 170 - 181, 187, 198, 206, 212, 232, 238, 268, 275, 355, 356, 367, 371, 372, 375, 384, 385, 632, 734 Leszek Czarny 183, 192, 193, 217, 244, 245, 664 Leszek ks. mazowiecki i kujawski 127, 206, 274 Lewicki Anatol 445 Lewicki Tadeusz 761 Lewko 687, 690 - 692, 698 - 702 Ligięza Jan woj. łęczycki 699 Likowski Henryk 46, 47 Lis Pakosław 140 Lisiewicz Z. 51 Lisk zob. Leszek Biały Lisowski Jerzy 755 Lityński L. 705 Lubomirski Jan Tadeusz 501 Ludwik XIV 138 Ludwik I ks. brzeski i legnicki 693 Ludwik Węgierski (Andegaweński) 151, 249, 321, 322, 370, 389, 503 - 505, 509, 510, 516, 517, 562 - 568, 571 -- 577, 593, 683, 698, 699, 702 Luksemburgowie 499, 736 Laguna Stosław 382 Łodyński Marian 290, 400 Łoś Jan 717 Łowmiański Henryk 751 Macko Borkowic woj. poznański 513 770 Indeks osób Magnus możnowladca na Śląsku 103, 159, 160, 162 Magnus Nielson król Danii 68 Maleczyńska Ewa 759 Maleczynski Karol 89, 157, 267, 461, 462, 529, 609, 623, 730, 755 Małecki Antoni 751 Marcin abp gnieźnieński 63, 83 - 85, 89, 92 - 95 Marek Gryfita woj. krakowski 140, 154 Markgraf Hermann 502 Masław cześnik Mieszka II 15, 44, 419, 707, 708, 734 Matuszewski Józef 278, 297, 609 Matylda szwabska, ks. lota- ryńska 26 Mengoz proboszcz klasztoru w Trzemesznie 396 Merklin 627, 628, 679 Mesco, Meszko, Mszko zob. Mieszko III Stary Michał bp włocławski 291 Michał kanclerz 63 Michał komes 548 Mielczarski S. 754 Mieszko 16-9, 11, 15, 17, 21, 313, 415, 606, 751 Mieszko II 7, 15, 20, 23, 26, 28, 707 Mieszko Plątonogi ks. racibor-sko-opolski 115, 131, 133, 378 Mieszko III Stary 106, 109, 113, 115, 126- 134, 143, 153, 165, 167, 170-173, 176, 177, 179, 181, 199, 270, 272, 275, 315, 378, 391, 393, 430, 582, 619, 620, 625, 630, 633, 634, 639, 652 Mieszko s. Bolesława Śmiałego 61 Mikołaj abp gnieźnieński 699, 701 Mikołaj kanclerz Henryka Brodatego 137, 187 Mikołaj Kurnik bp poznański 568 Mikołaj woj. krakowski 130, 171, 174-178, 180, 187, 206, 232 Mikołaj z Chotlicz 695 Miodoński Adam S. 56, 710 Mirosław s. abpa gnieźnieńskiego Wincentego 387 Mitkowski Józef 196, 704, 749, 753 Mochnacki Maurycy 705 Morawski Kazimierz 710 Mroczek komes 236 Mszczuj kaszt, wiślicki 140 Muczkowski Antoni 210, 559 Muratori historyk Kościoła 80 Miiller Eugeniusz 597 Nakielski S. 570 Nicolaus zob. Mikołaj woj. krakowski Meorza woj. krakowski 551 Nil św. 33, 34 Nitsch Roman 710 Nowacki Józef 753 Nowakowski R. 145 Nowogrodzki Stanisław 759 Odo s. Mieszka Starego, ks. wielkopolski 127 Indeks osób 771 Odrowąże ród 298, 386 Ogerius bp JLujawski 357 Olto s. woj. mazowieckiego Żyro 275, 292, 301 Ortlieb z Zwiefalten 165 Ossoliński M. 107 Osten Dobrogost von 506 Osten von ród 493, 506 Otryk mistrz św. Wojciecha 32 Otto (Otton) św. bp bamber- ski 24, 163 Ottokar II zob. Przemysł Ottokar II Otton I Wielki ces. 13 Otton II ces. 13 Otton III ces. 13, 14, 22, 26, 27, 34, 35, 42, 43, 47 Oziembor komes 298 Pałuki ród 469, 473 Papee Fryderyk 418, 734 Paschalis II papież (1099 -- 1118) 51 - 53, 77 - 80, 82 - 86, 90, 92, 95, 96, 754, 755 Paweł bp krakowski 183 Paweł magister, bp poznański 247, 381, 384 Paweł św. 88 Pawlicki Stefan 710 Pazdro Zbigniew 601 Pazyra Stanisław 463 Pełka bp krakowski 108, 130, 171, 174, 187, 206, 232 Perles J. 597 Pfitzner Josef 278 Piastowie 18, 19, 31, 43, 68, 98, 103, 106, 107, 120, 125, 127, 129, 132, 133, 194, 195, 218, 222, 246, 257, 259, 310, 556, 575, 576, 606, 640, 720, 759 Piekarczyk Stanisław 760 Piekosiński Franciszek 7, 28, 115, 133, 145, 151, 182, 218, 271, 313, 334, 410, 427, 436, 446, 462, 487, 510, 516, 541, 616, 636, 661 Piłsudski Józef 720 Piotr archidiakon poznański 469 Piotr (Petrus) rycerz 71 - 73, 227 - 229 Piotr św. 24, 25, 87, 88 Piotr Włast woj. 608, 610 Piotr z Kapui legat papieski 357 Plezia Marian 227, 755 Podraża Antoni 749 Poppe Danuta 334 Potkański Karol 511, 518, 519, 522 Prandota bp krakowski 182 Prandota Odrowąż możno-władca 275, 292, 293, 301 Przemysł ks. inowrocławski i sieradzki 497, 498 Przemysł I ks. wielkopolski 144, 298 Przemysł II 28, 192, 217, 235, 244, 548 Przemysł Ottokar II król czeski 333, 653, 654, 656, 666, 667 Przemyślidzi 11, 31, 32 Przeździecki Aleksander 102, 414, 562, 616, 621 Ptaśnik Jan 14, 393, 421, 484, 598, 600, 710 772 Indeks osób Radzikowski Eliasz 715 Radzim Gaudenty abp gnieźnieński 34, 41, 42, 46 Rafael brat kaszt, krakowskiego Jana z Tarnowa 551 ...:¦.-. Rakoń rycerz 298 Rawer K. 705 Rawicze ród 68 Reinbern bp pomorski 23 Ręgorowicz L. 710 Roman Stanisław 661, 760 Romanowicze 503 Roosval Jan 66, 70, 71 Roselli de Aragonia Mikołaj kard. 80 Rosenberg M. 621 Rosenthal F. 761 Rozwadowski Jan 711 Rubczyński Witold 710, 713, 717 Ruryk ks. ruski 6 Rutkowski Jan 722, 732 Rybarski Roman 726 Rycheza c. Bolesława Krzy-woustego 68, 75 Rzyszczewski Leon 210, 559 Saenger Grigorij 59 Safarewicz Jan 742 Salomea ż. Bolesława Krży- woustego 164, 165 Salomon król węgierski 163 Sawicki Ludomir 710 Schipper Ignacy 597, 599, 602, 613, 615, 617, 618, 621, 625, 626, 642, 678, 685, 686, 694, 699 Schorr Mojżesz 598, 603, 604, 642 Schwarzenberg-Czerny Franciszek 710, 711 Sczaniecki Michał 756 Semkowicz Władysław 8, 50, 65 - 71, 75 - 78, 152, 329, 418, 427, 469, 511, 518, 519, 520, 717 Sewer bp praski 39, 40, 44, 46 Sędziwój woj. kaliski 699 Sieciech palatyn 62, 156, 159 --162, 177, 186, 313, 417, 418, 443, 446, 607, 608, 656 Sieradzki Józef 760 Silnicki Tadeusz 753 Sinko Tadeusz 717 Siro zob. Żyro Sławiiik Sławnikowic komes z rodu Pałuków 473 Sławnikowice 31, 32 Smoleński Władysław 705 Smolka Stanisław 99, 132, 152, 158, 452, 639, 720, 734 Sobieski Wacław 710, 717 Stachowska K. 704, 715 Stanisław św. bp krakowski 49-51, 53 - 55, 57, 62, 65 -- 69, 71 - 77, 84, 86, 89, 91, 94, 96, 227, 228, 237, 290, 359, 391, 402, 745, 754-756 Stanisław z Chotlicz 695 Stefan Batory 312 Stenzel Gustaw Adolf 190, 225, 427, 560, 587, 612, 680 Sternbach Leon 710 Sternberg Herman 597 Straszewski Maurycy 710 Stronczyński Kazimierz 705 Studyński C. 742 Swerker I król Szwecji 68 Indeks osób 773 Sygański Jan 570 Sylwester II papież (999- 1003) 22 Szajnocha Karol 7 Szczepanowski Stanisław 705 Szelągowski Adam 135 Szujski Józef 249, 410, 516 Ścibor właściciel wsi Czesła- wice na Śląsku 627 Swiętosław możnowładca 103 Swiętosław rycerz 468 Świnka Jakub abp gnieźnieński 366, 470, 674 Switalski Stanisław 705 Targ Alojzy 736 Taszycki Witold 749 Teodor woj. krakowski 297 Terlecki Władysław 759 Thietmar bp merseburski 10, 13, 20, 27, 32, 33, 47, 608, 707, 734 Tochowicz Leon 748 Tokarz Wacław 709, 712 Tomasz I bp wrocławski 200, 290, 402, 412 Tomasz II bp wrocławski 214, 290 Tomasz z Akwinu 695 Tomasz Becket św. 755 Tomkowicz S. 616 Toporczycy ród 68, 75 Trojanowski Stanisław 745 Trojdenowice 760 Tuni opat włoski 26 Turzynici ród 68, 75 Tyc Teodor 735 Tymieniecki Kazimierz 268, 272, 287, 303, 304, 333, 348, 459, 460, 495, 530, 712, 728, 751 Tynell Knut O. L. 66 Tzschoppe G. A. 427, 680 Udarlyk ks. czeski 11, 12 Ulanowski Bolesław 208, 483, 498, 710, 713 Ułaszyn H. 741 Ułusz mieszczanin krakowski 687 Umiński Józef 54, 350 - 353, 376, 398, 669, 738, 754 Urban III papież 378 Vetulani Adam 100, 102-106, 413, 414, 757 Vorbrodt Władysław 717 Wacław II król czeski i polski 183-185, 189, 190, 192, 431, 444, 453, 518, 523, 545, 546, 548, 655, 664 Wacław I ks. legnicki 693 Wacław (Wańko) ks. płocki 499, 501 Waldemar I król duński 68 Walicki Michał 753 Warcisław ks. pomorski 45, 48 Wawrzyniec bp wrocławski 376, 386, 388, 612 Wędkiewicz Stanisław 741 Widajewicz Józef 572, 749, 751 Wierzbięta 548 Wilhelm legat papieski 75 Wiliński Stanisław 753 Wincenty Kadłubek 56, 66, 67, 71, 72, 77, 102-104, 107- 774 Indeks osób Indeks osób 775 - 115, 128, 166, 170, 173, 174, 177, 179, 186, 227, 232, 315, 333, 373, 375, 377, 382 - - 384, 391, 392, 430, 433, 444, 482, 619 - 621, 638, 655, 739, 740, 745, 746, 754 Wincenty kanclerz, abp gnieźnieński 379, 386 Wincenty z Granowa kaszt, nakielski 697 Wincenty z Kielc 227 Windakiewicz Stanisław 711, 717 Władysław Biały ks. gniew-kowski 507 Władysław I ks. czeski 61 Władysław (Wladislaus) I Herman 7, 24, 48, 57, 58, 60 - 63, 82, 89, 92, 126, 143, 156, 159 - 165, 180, 186, 219, 232, 313, 417, 607, 734, 756 Władysław Jagiełło 18, 432, 450, 541, 544, 569, 651, 683, 699, 703 Władysław (Wladislaus) I król węgierski 57, 58, 59, 60, 63 Władysław ks. dobrzyński i łęczycki 497 - 499, 537 Władysław ks. opolski 196 Władysław Laskonogi 131, 139 - 144, 148 - 150, 152 -156, 166, 179- 184, 191, 193, 199, 216, 287, 356, 360, 363, 369, 372, 373, 378 - 381, 385, 386, 392, 393, 419, 467, 477, 487, 633 Władysław Łokietek 9, 16, 72, 118, 136, 322, 323, 326, 487, 494, 496 - 499, 548, 563, 583, 625, 664, 683, 737 Władysław Odonic 144, 150, 154, 155, 181, 216, 237, 275, 287-289, 298, 314, 355, 356, 367, 371, 372, 375, 469 Władysław Opolczyk ks. 566 Władysław Wygnaniec 93, 126, 127, 134 Włodko zob. Władysław ks. dobrzyński i łęczycki 537 Włodzimierz ks. kijowski 8 Włodzimierz ks. nowogrodzki 68 Wojciech św. bp praski 21, 22, 25, 26, 29 - 48, 608, 638, 749, 752 - 754 Wojciechowski Tadeusz 41, 54 - 60, 65, 69, 70, 89, 103, 169, 416 Wojciechowski Zygmunt 221, 277 - 279, 292, 294, 295, 299, 426, 431 - 433, 440, 495, 747, 751, 753, 757, 758 Wolfarth W. 335 Wolimir bp włocławski 291 Wszebor woj. 170 Wyrozumski Jerzy 624, 704, 749 Zachorowski Stanisław 99, 117, 118, 140, 145, 146, 152, 153, 183, 194, 195, 206, 212, 218 - 223, 226, 229, 233 -- 236, 240, 241, 246, 247, 250, 251, 256, 362, 380, 398, 418, 490, 711, 713, 718, 733-735, 747, 757 Zajączkowski Stanisław 269 Zaklika kanclerz 699 Zakrzewski Ignacy 93, 97, 507, 604 Zakrzewski Stanisław 8, 27, 99, 100, 106, 128, 475, 734 Zakrzewski Wincenty 709, 710 Zakrzewski Zygmunt 630 -- 632, 634, 635, 637 - 639 Zand Andrzej 738 Zawisza bp krakowski 568 Zbigniew s. Władysława Hermana 59, 159 -161, 167, 168, 180, 734, 735, 745 Zdzisław kaszt, włocławski 209 Zenger zob. Saenger Grigorij Zieliński J. 704 Ziemomysł ks. kujawski 217, 243, 244, 246 Ziemomysł o. Mieszka I 7 Ziemowit ks. mazowiecki 699 Ziemowit III Trojdenowic ks. mazowiecki 501 - 503 Ziemowit Ziemowitowic ks. mazowiecki 500 Zofia c. Rychezy i Włodzimierza ks. nowogrodzkiego 68 Zygmunt Stary 307 Żyro woj. mazowiecki 206 274, 292, 293, 301 Indeks nazw geograficznych 777 Indeks nazw geograficznych Alemania 684 Anglia 83 Arabowie 613, 614 Asyż m. 75 - 77 Austria 653, 662 Awentyn g. 34 Azja 614 Bałtyk 6, 8 Baskowie 710, 711 Bełzka ziemia 506 Bizancjum 16, 606, 607, 613, 619 Błonie (pod Krakowem) 616 Bochnia m. 238, 318, 326, 446, 463, 490, 540, 546 - 548, 550, 691, 704, 713, 730 Bohemia zob. Czechy Bolesław m. 44 Borzykowa w. 366 Brody m. 727 Brzesko m. 463 Brześć m. 720 Brześć Kujawski m. 151 Bug rz. 8 Bunzlau zob. Bolesław, Busko m. 463, 709 Bużanie 207 Byczyna m. 502 Bydgoszcz m. 559 Bytom Odrzański m. 612 Bytomska kasztelania 612, 613, 617, 629 Canossa m. 90, 405 Cesarstwo Rzymskie (Narodu Niemieckiego) 12, 14, 17 - -19, 24, 134, 311 Chazaria 618 Chazarowie 613, 615, 616 Chazary zob. Kozary Chełmińska ziemia 151, 736 Chełmska ziemia 506 Chotlicze w. 695 Chroberz w. 224 Chropska kasztelania 269 Chropy 269 Ciechanowska ziemia 501, 502 Cienia, w. 139, 148, 199, 487 Cieszyn m. 740 Corona Regni Poloniae zob. Korona Królestwa Polskiego Cracovia zob. Kraków Cracoviensis terra zob. krakowska ziemia Czarna Wieś 616 Czchów (nad Dunajcem) m. 580 Czechy 11, 12, 15, 21, 22, 29- - 31, 34, 36 - 38, 42, 60, 115, 184, 189, 190, 333, 496, 499 - 501, 523, 546, 606, 607, 615, 650, 651, 653- - 656, 662, 725, 736, 760 Czerska ziemia 501, 502 Czerwińsk m. 274 Czesi 8, 11, 29, 30, 35, 38, 42, 44-48, 548, 608 Czesławice (koło Henrykowa) w. 627 Dalmatyńskie arcybiskupstwo 81 Dania 6, 66, 68, 74 Dankowice w. 196 Dobrzyń m. 498 Dobrzyńska dzielnica 497 — ziemia 151, 498, 499, 535, 567 Dolny Śląsk 612 Drezdenko kasztelania 506, 507 Duńczycy 88 Dzierzążnia w. 206, 207 Elbląg m. 37 Europa 16, 26, 62, 86, 90, 596 — zachodnia 17, 26, 242, 258, 293, 556, 614 Fermo m. 673 Francja 73, 293, 413 Galicia zob. Halicz Galicja 719 Gąsawa m. 212 Gdańsk 37 Germania 684 Głogów (nad Odrą) m. 380, 680, 681 Głogów Małopolski m. 704 Gniewkowskie księstwo 507 Gniezno 14, 27, 30, 37, 38, 42, 43, 46 - 48, 128, 199, 355, 356, 367, 382, 385-388, 392, 634, 639 Gnieźnieńska archikatedra 288, 355, 382, 386 — diecezja 395, 401, 570 — katedra 389, 392 Gnieźnieńskie arcybiskupstwo 22, 25, 30, 43, 263, 266, 272, 1 276, 287, 400, 517 Goldberg zob. Złotoryja Gostyńska ziemia 501, 502 Gotlandia 70 ¦¦.... Grody Czerwieńskie 8, 11 Halicz m. 503, 504 Henryków w. 197, 358, 627 Hiszpania 614 Horodło w. 152 Hungaria zob. Węgry Iłża ni. 463 Inowrocław m. 151 Italia 27 Jadźwingowie 22 778 Indeks nazw geograficznych Indeks nazw geograficznych 779 Jarocin m. 463 Jasło m. 510, 518, 624 - 626, 628 Jerozolima 468 Jędrzejów m. 273, 571 Kabaroi-Kabary zob. Kawiory Kabarowie 615 Kabary zob. Kawiory Kaliska ziemia 139, 760 Kalisz m. 151, 463, 511, 580, 627, 629, 632, 634 - 636, 639, 641, 682 Kalocsa m. 81, 83 Kalocskie arcybiskupstwo 83 Kalwaria Zebrzydowska m. 727 Karpaty 8 Katowice 740 Kawiory w. 615 Kawiory (pod Krakowem) w. 614 - 617, 682 Kawiory (pod Sandomierzem) w. 616, 617 Kazary w. 615 Kazimierz (pod Krakowem) m. 693 Kazimierz (pod Poznaniem) 22 Kielce 284, 463 Kijów 10, 16, 742 Klis zob. Kalisz Kluczbork m. 502 Kne, Knesiden zob. Gniezno 634 Kolonia 81, 83 Kołobrzeskie biskupstwo 22 Kołomyja m. 704 Koniary w. 616 Kopernia w. 245 Koprzywnica m. 624 - 628 Korczyn m. 213, 224 Korona Królestwa Polskiego 500 - 502, 507 Kosarzów zob. Kozarzów Kozara w. 614 Kozarów zob. Kawiorów Kozary w. 614 - 616 Kozarzów w. 616 Kozarzów w. 614 Krakowianie 174 - 179 Krakowska diecezja 263, 570, 756 — dzielnica 128, 179, 181, 199, 238, 386, 487 — katedra 237, 240, 264, 269, 284, 290, 343, 371, 382 — ziemia 125, 127, 129, 133, 139, 140, 148, 153, 174, 175, 184, 185, 189, 213, 231, 367, 431, 444, 496, 498, 499, 517, 532, 533, 535, 540, 541, 546, 583, 664 Krakowskie biskupstwo 22, 238, 264, 272, 276, 290, 367, 386 Krakowskie księstwo zob. krakowska ziemia Krakowsko-sandomierska — dzielnica 545 — ziemia 532 Kraków 63, 75, 95, 110, 115, 125, 126, 129-131, 133, 151, 154, 161, 173, 174, 177, 180, 181, 184, 192, 199, 213, 216, 224, 245, 253, 265, 275, 298, 375, 383, 385, 391, 410, 430, 463, 466, 483, 485, 491, 493, 494, 515, 532, 545, 546, 559, 570, 580, 606, 607, 616, 617, 619, 620, 626, 627, 629, 633, 634, 639, 676, 678, 682, 684 - 686, 691, 693, 694, 698 - 702, 714, 730, 731, 742 - 745, 749, 758 Krosno Odrzańskie m. 682 Królestwo Czeskie 189 Królestwo Polskie 9, 19, 120, 123, 147, 255, 321, 323, 326, 370, 475, 476, 478, 480, 496 - 499, 502, 503, 537, 571, 604, 682, 725 Krzyżacy 18, 151, 216, 332, 477, 498, 519 Kujawianie 8, 14 Kujawska dzielnica 217 — katedra 289 — ziemia 496, 535 Kujawskie biskupstwo 285 Kujawskie księstwo zob. kujawska ziemia Kujawsko-łęczycka dzielnica 402 Kujawsko-łęczyckie księstwo zob. kujawsko-łęczyckie ziemie -------ziemie 236, 284, 285, 517, 625 Kujawy 22, 125, 129, 151, 205, 209, 244-246, 254, 279, 283, 367, 400, 404, 463, 493, 496-499, 507, 511, 516, 517, 533, 539, 581, 622, 694, 699, 725 Ląd w. 217, 244, 273, 291 Legnica m. 200, 693 Leningrad 102, 756 Libica m. 31, 32 Libickie księstwo 31 Licykawiki 16 Litwa 504, 566 Liwska ziemia 501, 502 Lodomaria 503 Lubelska kasztelania 588 Lubiąż w. 267, 291 Lubuska Ziemia 369, 733, 746 Lubuskie biskupstwo 137, 36T Lubuszanie 8 Lundzkie arcybiskupstwo 84 Lutycy 12, 22, 25, 36 Lwów 504, 581, 682, 694, 721, 742, 743, 745 Łańcut m. 742 Łekno m. 469, 473, 513 Łęczyca m. 99, 105 - 110, 127 -- 129, 140, 164, 209, 493,. 494, 674 Łęczycka ziemia 22, 125, 127, 129, 139, 174, 205, 279, 367, 400, 463, 496 - 499, 514, 535,, 537 Łęczyckie księstwo zob. łęczycka ziemia Łęczycko-sieradzka ziemia 51T Łęczycko-sieradzko-kujaw- skie ziemie 325 Łobzów w. 516 Łowicka kasztelania 262, 266,. 276, 316 Łódź 729, 732 Łukowska kasztelania 588 Łużyce 8, 10, 13 - 15 Magdeburg m. 32, 36, 606 i 780 Indeks nazw geograficznych Magdeburskie arcybiskupstwo 21, 734 Mała Azja 613 Małopolanie 148, 545 Małopolska 22, 139, 143, 146, 148, 149, 154, 155, 173, 181, 182, 184, 188 - 190, 194, 208, 225, 231, 235-241, 246, 253, 254, 256, 267, 279, 283, 284, 291, 325, 393, 400, 402, 404, 431, 433, 444, 456, 463, 484, 487 - 489, 496, 510, 511, 515-518, 523, 532, 533, 538, 539, 545, 546, 588, 589, 660 - 662, 664, 682, 726 Małopolska dzielnica 655 Mazowieckie księstwo 496 Mazowszanie 8, 14 Mazowsze 22, 44, 129, 146, 198, 205 - 207, 210, 212, 267, 279, 283, 301, 349, 367, 419, 427, 428, 456, 460, 463, 499, 502, 503, 506, 694, 725 Michałowska ziemia 151 Miechów (Miechov) m. 270, 463, 515, 519, 570 Miedzna (koło Żarnowa) w. 212 Międzyrzecz m. 22, 25, 41 Milsko 14 Miśnia 8, 10, 13, 15, 608 Miśnieńska marchia 617 Mogilno m. 392, 519 Mogiła (pod Krakowem) w. 275, 516, 570 Moguncja m. 36, 611 Mogunckie arcybiskupstwo 22 Monte Cassino 33 Morawy 622 Mozgawa rz. 129, 132, 170, 176 Nadrenia 611 Nida rz. 266, 271 Niemcy 5, 10 -14, 18, 22, 25, 26, 30, 90, 104, 163, 165, 183, 293, 460, 615, 650, 682 Niemcy (naród.) 8, 10, 11, 13, 18, 19, 21, 32, 60, 243, 244, 267, 298, 460, 464, 472, 473, 478, 527, 548, 585, 617, 629, 678 Niemcza m. 14 Niepołomice m. 515 Normanowie, (Nordmannowie) 6, 7, 751 Nowodworska ziemia 501 Nowy Dwór m. 502 Nowy Sącz m. 151, 454, 463, 683 Nowy Targ m. 730 Nysa m. 314, 468 Nysko-otmuchowska kasztelania 262 Odra rz. 6, 8, 12, 66, 613 Okocim w. 743, 745 Olesno m. 609, 621, 622 Olkusz m. 318, 319, 458, 466 Opoczno m. 533 Opolanie 8 Opole m. 236, 356, 496 Opolska ziemia 130, 496, 621 Opolskie księstwo zob. opolska ziemia Ostrów m. 459, 460 Ostrzyhom arcybiskupstwo 84 Owczary w. 616 Palermo arcybiskupstwo 81 Palestyna 612 Indeks nazw geograficznych 781 Paryż 711 Pełczyska w. 196 Pieczeniegi w. 615 Piotrków m. 712 Piotrowin w. 72 - 74, 227, 728 Płock (Płock) m. 161, 206, 363, 384, 46-3, 494, 501 - 503, 623, 624, 627, 629, 682 Płocka diecezja 399 — dzielnica 501 — katedra 289, 363, 400 —¦ ziemia 499, 501, 502 Płockie biskupstwo 289, 367 Płockie księstwo zob. płocka ziemia Płońsk m. 502 Podhale 298, 589 Podkarpacie 589 Polacy 6, 18, 25, 28, 122, 267, 346, 460, 464, 473, 617, 625, 629, 672, 678, 737 Polanie 7, 8, 14, 16 Połówce w. 615 Pomiechowo 609 Pomorzanie 8, 14, 23, 24, 59 Pomorzany w. 615 Pomorze 6, 22 - 24, 29, 45, 125, 128, 151, 163, 279, 683, 737 — Zachodnie 125 Potrawin zob. Piotrowin Poznań 22, 65, 151, 216, 245, 247, 380 - 383, 387, 463, 494, 511, 559, 597, 682, 728 Poznańska diecezja 568 - 570 — katedra 287, 288, 568 Poznańskie biskupstwo 137, 287, 367 Praga 11, 12, 29-36, 38, 41, 43, 46, 606, 608, 618 Prandocin m. 275 Prosna rz. 207 Prusowie 22, 25, 29-31, 37, 736 Prusy 37, 683, 734, 754 Prusy w. 615 Przemyśl m. 8, 761 Psary w. 616 Pstroszicze (Pstroszyce) w. 515 Raciborsko-opolska ziemia 367 Radanici zob. Żydzi Radomsko m. 249 Rawska ziemia 501, 502 Rozegroch (Rozegroh) w. 196, 227, 230 Rugia 66 Rusini (Rusowie) 606, 707 Ruska ziemia (Rusiae terra) 505, 535 Ruś 8, 11, 15, 25, 61, 115, 165, 222, 504, 505, 539, 606, 761 Ruś Halicka 503 - 506, 615 Ruś Włodzimierska 503 Ryczywół w. 533 Rytro w. 683 Rzeszów 703 Rzym 24, 27, 33 - 35, 43, 44, 48, 87, 88, 91, 97, 169, 209, 247, 280, 363, 373, 374, 376, 383, 393, 412, 467, 468, 668, 755 Rzymska kuria 359, 389 Sachsenhausen 742 Saksonia 159 Sandomierska ziemia( Sando-miriensis terra) 127, 139, 782 Indeks nazw geograficznych 184, 185, 189, 367, 431, 444, 496, 498, 499, 517, 533, 535, 541, 546, 664, 708, 734 Sandomierskie księstwo zob. sandomierska ziemia Sandomierskie, Sandomier-szczyzna 129, 140, 175, 581 Sandomierz m. 151, 161, 174, 176, 177, 385, 454, 463, 493, 580, 616, 617, 682 Santok kasztelania 506, 507 Sasi 88 Schónwalde zob. Szywałd Secymin m. 213 Sieradz m. 140, 493 Sieradzka ziemia 22, 125, 127, 129, 139, 174, 205, 236, 269, 279, 367, 463, 496-499, 535 Sieradzkie księstwo zob. sieradzka ziemia Siewierz m. 609, 621, 622 Skalbmierz m. 284 Skała m. 291 Skania 66 Skaryszew m. 212 Skawina m. 580 Sławków m. 463 Słowianie 30, 31, 48, 606 — wschodni 22 — zachodni 222 Słowiańszczyzna 16, 31, 48 Sochaczew m. 501 Sochaczewska ziemia 501 Sochaczewsko-rawsko-wiskie księstwo 500 Sokolniki w. 610, 611 Split, Spalato m. 81, 84 Staniątki w. 570, 571 Stary Sącz m. 291, 463, 570, 683 Strzelno m. 396 Sulejów m. 273 Sycylia 81, 83 Szczyrzyc w. 570 Szwecja 66, 68, 73 - 75 — południowa 68, 70 Szywałd w. 196 Śląsk 10, 14, 15, 22, 24, 103, 126, 130, 137, 142, 143, 148, 150, 159, 160, 187, 188, 197, 199, 200, 202, 203, 205, 208, 214, 215, 225, 235, 236, 239, 242, 246, 262, 267, 279, 314, 358, 369, 377, 393, 400, 402, 405, 454, 455, 463, 466, 468, 496, 499, 506, 525, 560, 581, 586, 610, 612, 627, 629, 633, 655, 660, 665, 679, 736, 742, 761 Śląsko-opolska dzielnica 199 Śląsko-opolskie księstwo 497 Ślązanie (Ślęzanie) 8, 14, 160 Sreniawa 227 Środa m. 682 Świdnica m. 679, 681 Świdnicko-jaworskie księstwo 502 Świniary w. 616 Tarczek m. 463 Tatarzy 10 Toruń m. 581 Tryde w. 66-71, 73-77, 754 Trzebnica m. 610 Trzemeszno m. 396 Turcy 606 Indeks nazw geograficznych 783 Tyniec (pod Krakowem) w. 265 Tyniec (we wrocławskiem) w. 610 Ungaria zob. Węgry Waregowie ruscy 9, 10 Warszawa 736, 741 Warszawska ziemia 501 - 503 Warszawskie księstwo zob. warszawska ziemia Warta rz. 16 Wąchock m. 519 Węgry 25, 40, 56, 61, 63, 83, 93, 95, 196, 500, 503, 504, 523, 580, 606, 619, 651, 653, 656, 659, 660, 738 Węgrzy 505, 548 Wieliczka m. 238, 318, 326, 463, 490, 540, 546 - 548, 691 Wielkopolanie 510, 546 Wielkopolska 16, 22, 125, 126, 128, 130, 139, 146, 148--150, 153-155, 183, 199, 216, 235, 237, 239, 245, 254 - 256, 267, 279, 287, 288, 298, 325, 367, 369, 373, 393, 462, 463, 469, 487, 489, 493, 496, 498, 499, 506, 511 --513, 516, 517, 533, 538, 539, 545, 546, 581, 604, 633, 641, 654, 658, 660-662, 664, 665, 682 Wielkopolska ziemia 463 Wieprz rz. 8 Wikingowie 6 Wilno 596 Wiślicia 255 Wisła rz. 12, 72, 274, 498, 502 Wiślanie 8, 14 Wiślicka kasztelania 712 Wiślickie księstwo 708 Witów w. 709 Wizna m. 501, 502 Włochy 19, 25 Włocławek m. 494, 580 Włocławska diecezja 401 — katedra 285, 400 Włocławskie biskupstwo 210, 290, 367 Włodzimierska ziemia 506 Włosi 25, 548, 629 Wolborska kasztelania 316 Wolborz m. 396 Wołga rz. 613 Wormacja m. 611 Wrocław (Wratislavia) 160 - - 162, 196, 214, 378, 386, 404, 463, 468, 601, 610, 611, 617, 626, 628, 629, 634, 639, 671, 680 - 682, 692 Wrocławska katedra 204, 205, 376, 428 Wrocławskie biskupstwo 22, 137, 262, 290, 367 — księstwo 203, 290 Wschodniorzymskie Cesarstwo zob. Bizancjum Wschowska ziemia 506 Wyszegród (nad Wisłą) m. 502 Zagość w. 266, 271, 272 Zakroczymska ziemia 502 Zawichost m. 463 Ząbkowice Śląskie m. 468 Ziębice m. 468, 679 784 Indeks nazw geograficznych Złotoryja m. 404 Zurich 729 Żnińska kasztelania 266, 289 Żydowo w. 617 Żydowska Wola w. 617 Żydów w. 617 Żydzi 445, 467, 468, 470-472, 595-614, 616-629, 631, 636 - 639, 641 - 695, 697 --702, 750, 760, 761 Spis treści Dziejowa rola Bolesława Chrobrego....... 5 Eoła św. Wojciecha w dziejach Polski i Czech ... 29 Sprawa św. Stanisława.........-. 49 Zjazd łęczycki 1180 r........... 97 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w........ 117 I. Ustrój państwowy Polski w XIII w. . . . 124 II. Ewolucja społeczeństwa....... 327 III. Przemiany gospodarcze w Polsce XIII w. . . 451 Działalność gospodarcza Kazimierza Wielkiego . . . 475 Dzieje Żydów w Polsce do końca XIV w...... 595 Posłowie.............. 703 Indeks osób............. 763 Indeks nazw geograficznych........ 776 PAŃSTWOWE WYDAWNICTWO NAUKOWE Wydanie I. Nakład 3800 + 200 egz. Ark. wyd. 34,5. Ark. druk. 49i/8 + 1 wkl. Papier druk. sat. III kl. 80 g, 82 X 104. Oddano do składania 1 VII 1968 r. Podpisano do druku 2 I 1969 r. Druk ukończono w styczniu 1969 r. Zam. 704/68. R-9. Cena zł 80.— WROCŁAWSKA DRUKARNIA NAUKOWA WAŻNIEJSZE BŁĘDY DOSTRZEŻONE W DRUKU Wiersz T Qnł Strona 0 c o X 4-T KJ W ii.lIiVJ ^ł/ ^ od góry od dołu 37 8 skutki w skutki 59 10 „defre", „in „defre", ,,in fre' 9 fre" 114 7 sporu oporu 236 4 XII w. XIII w. 252 1 rex, suo con- rex cum suo con- silio silio 392 16 affigis affligis 430 3 r. 1174 r. 1177 559 2 Ryszczewski Rzyszczewski 570 1 1934 1634 661 3 R. Roman S. Roman 716 7/8 „Sprawozda- „Rozprawach niach AU" AU" Roman Gródecki — „polska piastowska" 1 a o