Wiera Iwanowna Krzyżanowska Pięcioksiąg ezotoryczny dziewięciotomowy ELIKSIR ŻYCIA wydane przez POWRÓT DO NATURY Katolickie publikacje 80-345 Gdańsk-Oliwa ul. Pomorska 86/d tel/fax. (058) 556-33-32 Spis Rozdziałów Rozdział I str 21 Rozdział II str 31 Rozdział III str 40 Rozdział VI Str 49 Rozdział V str 60 Rozdział VI str 69 Rozdział VII Str 77 Rozdział VIII str 86 Rozdział IX str 97 Rozdział X str 108 Rozdział XI str 115 Rozdział XII str 123 Rozdział XIII Str ¦130 W naszej bibliotece elektronicznej znajdziesz ciekawą literaturę" duchową - leczniczą. 2 JP t m (§ dlmmw m którą warto przeczytać Wiera Iwanowna Krzyżanowskaja urodziła się dnia 2 lipca 1861 r. w Petersburgu, jako córka generała wojsk carskich. Dziecinne lata spędziła szczęśliwie w warunkach całkowitej niezależ- ności materialnej, otoczona dobrobytem, pod opieką gorąco kochającej ją matki. Ojciec, zajęty stale służbą, wychowanie córki w zupełności powierzył żonie, toteż dziecię wzrastało w atmosfe- rze ogólnej miłości i szacunku, było posłuszne i ułożone, lecz jednocześnie pełne życia i tempe- ramentu. Szczególnym zaufaniem darzyła dziewczynka starszą swą siostrę, w której miała nie tylko przyjaciółkę, lecz i niezawodną powiernicę swych dziecięcych sekretów; i mimo dzielącej je dość dużej różnicy lat, ta głęboka i szczera przyjaźń przetrwała aż do śmierci siostry. Gdy podrosła, oddano ją do Instytutu Katarzyny w Petersburgu, gdzie przebywała kilka lat ja- ko pensjonarka. Niestety, późniejszy bieg zdarzeń nie pozwolił jej ukończyć Instytutu; nawiedzi- ła bowiem w tych latach rodzinę zupełna ruina majątkowa, spowodowana poręką, nieopatrznie udzieloną przez generała Krzyżanowskiego za jednego z przyjaciół, wskutek czego cały majątek został sprzedany na licytacji, a wkrótce potem nieoczekiwana śmierć ojca zakończyła tę bolesną tragedię rodzinną. W niedługim czasie po śmierci ojca, mając zaledwie 18 lat, rozpoczyna Wiera działalność li- teracką, która z czasem przyniesie jej sławę pisarską i materialny dobrobyt. W tym czasie wychodzi za mąż za szambelana Siemianowa, człowieka o wiele od niej star- szego, zajmującego poważne stanowisko na dworze carskim. Wkrótce rodzi im się córka Tama- ra. Sława literacka Wiery Iwanowny jest już wtedy mocno ugruntowana, niemniej jednak popu- larność jej rośnie w dalszym ciągu, a wydawnictwo książek przynosi rodzinie Wiery poważne do- chody, pozwalające jej na wysoką stopę życia. Pracuje niezmordowanie i bezustannie na polu li- terackim, a jedyną poważną przeszkodą w tej pracy jest gruźlica płuc, która mimo wszelkich wy- siłków lekarzy, stopniowo osłabia jej siły. W pewnym momencie jej życia zostaje - jak sama opowiada - wyleczona w cudowny spo- sób przez swego duchowego opiekuna, nieżyjącego księcia Rochestera, który drogą wewnętrz- nego słowa przekazał jej, całą spuściznę literacką, i z podwójną energią oddaje się swemu po- wołaniu. Nowy i to fatalny okres życia W.Krzyżanowskiej otwiera rewolucja rosyjska. Nieszczęścia i cierpienia stają się odtąd stałymi towarzyszami gasnącego jej życia. W ciągu ostatnich siedmiu lat swego ziemskiego bytowania przeżywa prawdziwą gehennę: tragiczną śmierć męża, utratę bliskich i kochanych przyjaciół, bezdomność, poniżenie i głód, a w ślad za tym odnowienie się zżerającej ostatnie siły choroby. Jest to straszna i nie dająca się opisać niedola wygnańcza. Wyemigrowawszy z Rosji, Krzyżanowskaja schroniła się w Estonii. Nie znalazła tam jednak środków na znośną egzystencję. Zmuszona więc była pracować fizycznie przez przeszło dwa lata na tartaku „Forestę w Narwie i ta ciężka praca, a poza tym poniewierka po różnych bara- kach i szałasach, głód i nędza, wszystko to współdziałało w nawrocie gruźlicy. Przenosi się więc do Rewia. Jednakże nie zmienia to na lepsze tragicznego jej położenia, bo brak jakichkolwiek środków finansowych uniemożliwia, ponowne wydanie jej dzieł. W tym czasie w całej kulturalnej Europie, po strasznych wstrząsach wojennych, zaintereso- wanie okultyzmem było minimalne, a ludzie skłaniali się raczej ku materialistycznym teoriom, szukając dróg wyjścia z materialnego kryzysu i lekarstwa na blizny i rany, jakie pozostawiła po sobie wojna. 3 Kilkakrotne próby wydawnicze Wiery Iwanowny Krzyżanowskiej kończyły się więc fiaskiem, gdyż trafiała zwykle na ludzi nieuczciwych, którzy wykorzystując łatwowierność autorki, umieli ją eksploatować dla swego zysku i swych celów. Jedyną pociechą i osłodą ostatnich jej męczeń- skich lat była córka Tamara oraz kilku starszych i wiernych przyjaciół. Wiera Krzyżanowskaja zmarła dnia 29 grudnia 1924r. w 64 roku życia. Przy śmierci jej była obecna tylko córka Tamara oraz jeden z dawnych przyjaciół ich domu. Śmiertelne szczątki wiel- kiej pisarki pochowane zostały w Rewelu na Aleksandro-Newskim cmentarzu. Spuściznę literacką Krzyżanowskiej podzielić możemy na 3 grupy. Pierwsza grupa to powie- ści współczesne, drugą grupę stanowią powieści o podłożu ezoterycznym. Zajmiemy się kolejno każdą z tych grup. Powieści współczesne obejmują swymi tematami przeważnie życie społeczeństwa rosyjskie- go. Powieść „Sieć Pajęczaę zrywa śmiało zasłonę z rozkładu i zgnilizny moralnej społeczeństwa, uwypukla niemoc duchową rosyjskiego kolosa na glinianych nogach oraz rysuje początek rozła- mu społecznego i politycznego, uwydatniającego się z jednej strony przegraną wojną rosyjsko- japońską, a z drugiej strony aktami rewolucji 1904-5 roku. Przygotowujący się rozpad moralny Rosji piętnuje autorka w powieściach „Zemsta Żydaę i „Hrabina Rekensteinę. Powieści historyczne przynoszą autorce szersze już uznanie i ugruntowują jej pisarską sła- wę. Krzyżanowskaja ma wybitny talent i zdolność żywego odtwarzania bytowania, zwyczajów, obyczajów i duchowego podłoża epoki, którą opisuje. Zdolności te uznała i oceniła należycie instytucja tak poważna, jak Akademia Francuska, któ- ra za powieść „Żelazny Kanclerz Starożytnego Egiptu" przyznała autorce wawrzyny literackie i zaszczyciła ją stopniem i tytułem „Oficera Akademii". Autorka władała językiem francuskim równie dobrze, jak rosyjskim i dlatego wiele jej powie- ści było wydawanych we Francji. Stąd też pochodzi owo wyróżnienie przez Akademię Francu- ską. Drugą nagrodę i wyróżnienie otrzymała Krzyżanowskaja tym razem ze strony Akademii Ro- syjskiej za powieść z czasów walk religijnych w Czechach, zatytułowaną „Pochodzenie Cze- chów". Tematem tej powieści są czasy przejściowe z XIV na XV-ty wiek - okres budzenia się świadomości narodowej i religijnej narodu czeskiego. Do epoki staroegipskiej odnosi się jeszcze bardzo ciekawa powieść „Faraon Mernefa", która opisuje wystąpienie Mojżesza, tak jak widzieli je rodowici Egipcjanie. Krzyżanowskaja zajmuje się również epoką rzymską, której poświęca szereg utworów. Są to powieści: „W Tym Znaku Zwyciężysz", „Z Życia Tyberiusza", „Herkulanum" i inne. Za najcenniejszą z nich uchodzi bezprzecznie powieść: „W Tym Znaku Zwyciężysz", która omawia czasy prześladowania chrześcijan za Dioklecjana. Autorka nadzwyczaj interesująco i wiernie zestawia tu dwa obrazy: obraz rozsypującego i chylącego się do upadku świata pogańskiego oraz cichą i świetlaną glorię męczeństwa po- wstającego chrześcijaństwa, krzepnącego w swej etycznej sile i niezłomnej wierze. Epokę średniowiecza, poza wspomnianą już powieścią „Pochodzenie Czechów", odtwarzają jeszcze inne powieści. Obszerna nowela „Na Rubieży" maluje obraz światów staroruskiego i germańskiego, walczących z sobą na terenie Inflant, na rubieżach budzącego się do życia mo- skiewskiego kolosa. Inne ciekawe, a mało dotąd wyjaśnione tematy średniowiecza, porusza autorka w powie- ściach: „Templariusze", „Słudzy Złego". „Noc Św. Bartłomieja", Benedyktyńskie Opactwo", „Trzy Spowiedzi" i w szeregu innych. u W powieściach tej grupy talent literacki autorki rozbłysnął już w całej pełni. Są to piękne, za- mknięte w sobie, po mistrzowsku kreślone dzieła, odtwarzające daną epokę niezmiernie żywo przed naszymi oczami, malujące szczegóły nadzwyczaj plastycznie i wyraziście i pozostawiają- ce niezatarte wrażenie. Stanowią one również jakby łagodne przejście od tematów historycz- nych do tematów już wyraźnie ezotorycznych. 0 trzeciej grupie, to jest, o powieściach ezotorycznych Krzyżanowskiej należy pomówić nie- co szerzej. Uwaga - trzeba tu powiedzieć, że zastąpienie terminu „okultyzmę terminem „ezoteryzmę - z czym stykamy się w powieściach Krzyżanowskiej - nie jest całkiem słuszne. Okultyzm bowiem zajmował się (i w dalszym ciągu zajmuje się) tym wszystkim, co stanowi naturę szeroko pojmo- waną, czyli całokształt przedmiotu wiedzy rzeczy stworzonych, a przez naukę niewyjaśnionych, natomiast „ezoteryzmę traktuje o tajemnej stronie religii. Nietajemna jej strona, to znaczy, religia oficjalna (czyli doktryna oficjalna) bywa określaną religią egzotoryczną, to znaczy, ukazującą tyl- ko zewnętrzną stronę rzeczy. O tym co jest w religii ukryte, czyli o wewnętrznej stronie religii, traktuje ezoteryzm. Jak zatem widzimy, różnica jest istotna. 1 tu należy podziwiać odwagę i śmiałość autorki. Przed stu laty, gdy wszechwładnie panoszył się gruby materializm, gdy nauka oficjalna potępiała w czambuł i ośmieszała każdego, kto o sprawach ducha i o sprawach światów nadzmysłowych odważał się mówić, a tym bardziej pi- sać, ogromny cykl, wydanych przez Wierę Krzyżanowską, wybitnie okultystyczno- ezotorycznych powieści, uważać musimy za dzieło dużej, osobistej odwagi i zaparcia się siebie. Pamiętamy, że były to czasy, gdy spirytyzm dopiero nieśmiało torował sobie drogę w Amery- ce i na zachodzie Europy, a dzieła Krzyżanowskiej, przeszczepiające zasadnicze tezy wschod- niego ezotoryzmu, z trudem przesiąkały przez twardy i zbity mur ironii i uprzedzeń, drwin i szy- derstwa, a także fanatyzmu i kołtuństwa religijnego. Wiemy dobrze, co przeszedł nasz wielki rodak prof. Julian Ochrowicz, który jako mąż nauki stworzył zasadnicze podstawy parafizyki i parapsychologii. Rzucano mu złośliwie na różne spo- soby kłody pod nogi, i jak się mówi „psy na nim wieszanoę, tak iż zirytowany głupotą, krótko- wzrocznością i zawiścią rodaków, opuścił Polskę i osiadłszy we Francji, zaczął pisać po francu- sku; co znów miano mu za złe; przedtem jednak nikt nie stanął odważnie w jego obronie, jak również i w obronie nowych prądów w nauce. I w tym to właśnie czasie Krzyżanowskaja rzuca w świat tom za tomem swych pięknych inte- resujących i inspirujących powieści. Może fabuła jest czasem zbytnio fantastyczna i nie na mia- rę nauki, ale dla tego, kto chce w nich szukać najważniejszych prawd i zasad okultyzmu i ezote- ryzmu, są one w tych powieściach łatwe do zauważenia i do znalezienia. Autorka uczy, bawiąc, w myśl przysłowia łacińskiego: „ludendo discimusę. Nie każdy jest zdolny do ściśle naukowych badań, syntezy, analizy i samodzielnych dociekań. Ogół chce do- stać te prawdy w formie lekkiej, powieściowej - na tle fabuły, błyskotliwej i fantastycznej. Chce ponadto widzieć i podziwiać bohaterów- wtajemniczonych, śmiało wkraczających w życie i losy, ludzi rządzących naturą i kierujących losem wypadków. Postulat ten spełniają przewybornie okultystyczno- ezotoryczne powieści Krzyżanowskiej. Pisze o nich sama autorka następująco: „Dzieła niniejsze, wydane w formie powieści, są przystępne dla szerokich kół czytelników, dając im możność łatwiejszego orientowania się w trudnych do zrozumienia, oderwanych i nie- kiedy mglistych początkach wiedzy tajemnej. Można by wyłożyć te prawdy i teorie w formie su- chych, naukowo-filozoficznych traktatów, ale czy wielu znajdzie się czytelników, poświęcających się poważnym studiom okultyzmu i czy będą oni w możności, ze względu na warunki życia, cza- su i miejsca, prowadzić systematyczne zajęcia praktyczne z dziedziny wiedzy tajemnej? Wszak nie każdy może być lekarzem, a jednak, nawet najbardziej ogólne pojęcie o anatomii 5 i fizjologii okazuje się w życiu rzeczą pożyteczną. Wiedza tajemna, dzięki tym powieściom, do- stępna jest dla każdego, kto pragnie zapoznać się z nią..." WIARA - ta najpotężniejsza w świecie siła, to niewyczerpane źródło dobra, ostatnimi czasy słabnie coraz bardziej pod rozkładowym wpływem zwątpienia; przestała ona już być cichą przy- stanią dla poszukujących prawdy i pragnących się doskonalić. Szczęśliwym jest, kto ma w sobie wiarę, kto nie pozbył się tego boskiego ognia, ale o prawdziwą wiarę trudno w obecnej epoce lekceważenia zasad religii i filozofii. Już dawno i bezpowrotnie wygasło bohaterskie pokolenie męczenników, którzy życiem płacili za wiarę; dzisiaj spotykamy coraz mniej wzniosłych czynów, widzimy na każdym kroku egoizm i niskie instynkty; stopniowo zanika w nas potrzeba życia du- chowego i co za tym idzie, gaśnie wiara, jak lampka bez oliwy. Zimny, analizujący rozum obec- nego wieku wymaga na wszystko pewnych dowodów. I oto przyszedł czas, kiedy unosi się rą- bek zasłony Izydy i ludzkość jakby wkracza w przepowiedziany przez Apostoła okres czasów, w którym „...prorokować będą synowie wasi i córki wasze, i młodzieńcy wasi będą mieli objawie- nia i starców waszych sny nauczać będą..." ... Z przyczyn powyższych, uważałam za właściwe przedstawić w ogólnych zarysach obraz tajemnego świata, by czytelnik mógł sobie dobrze uświadomić, czym może stać się człowiek, który zwalczył w sobie zwierzę. ...Wzrok ludzki nie jest doskonały, nie może przejrzeć otaczającej nas przestrzeni i poznać ukrytych w niej wrogów; należy więc uświadomić człowieka co do tajemnych źródeł grzechu i przekonać, że prawa moralności to nie są tylko martwe litery, wymyślone w tym celu, by krępo- wać jego wolę; że przekroczenie tych praw prowadzi bezwzględnie do nieobliczalnie zgubnych skutków. ...Jaka higiena ogólna w walce z chorobami zakaźnymi zabrania zakażenia ulic przez nie- czystości materialne, tak samo nieczystości nie mogą wsiąkać w sferę astralną, ażeby nie służy- ły za pożywienie dla pasożytów niewidzialnego świata. Przeto w tym celu najwyższa mądrość Boska przez usta swych posłów zapowiedziała po- trzebę hamowania zwierzęcych instynktów w człowieku, a pierwsi prawodawcy ustanowili suro- we kary na tego, kto by się ośmielił przekroczyć te, związane z człowiekiem, prawa Boskie. Jako przykład może służyć dziesięcioro przykazań Mojżesza: są one krótkie, ścisłe i jasne. Dawniej ludzkość godziła się na surowy i normalny układ życia, ustanowiony przez prawodawcę; bez szemrania przyjmowała karę za wykroczenia przeciw prawu, nie pytając się „dlaczego" i „za co?" Dzisiaj zły duch kusi ludzi, jak niegdyś skusił Ewę w raju i człowiek waha się, szemrze, za- przecza i żąda wyjaśnień." I na zakończenie czyni taką uwagę: „W serii niniejszych dzieł okultystycznych czytelnik pozna drogę po której kroczy mag, wta- jemniczony i odważny badacz, dążący do prawdy po wąskiej ścieżynie pomiędzy światłem i ciemnością. Coraz wyżej wspina się po drabinie wiedzy, przy czym każdy wyższy stopień tej drabiny jest nieodzownie związany ze stopniowym zwalczaniem i uduchowieniem istoty cielesnej, z rozwo- jem woli i całkowitym opanowaniem duszy. Dla profana, książki te stanowią również pewnego rodzaju wtajemniczenie, poznaje on świat astralny i całą przeszłość planetarną. Niebo już daje znać o sobie, „Gniew Boży" wybucha nie- kiedy, ostrzegając ludzi i nawołując ich do podjęcia trudnej, ale niezbędnej pracy nad udoskona- leniem duszy, serca, ciała i umysłu. Nie marzę o tym, aby dało się powstrzymać te całe strumienie zła; które przechodzą od ludzi do obszarów światowych, nie marzę, by walczyć zwycięsko z piekielnymi hordami, lub wreszcie powstrzymać fizyczny i moralny rozkład ludzkości; jednak zdaje mi się, że owa zapalona we właściwym czasie latarnia morska, może przeszkodzić wielu katastrofom, może oświetlić drogę e ratunku wielu tonącym. Może i te książki przyczynią się do ukojenia niejednej duszy, którą trapią wątpliwości i która w tych książkach znajdzie to, czego szuka. Jak górnik wydobywa z głębin ziemi cenny metal, tak ja chciałabym z głębi zwątpień i nieświadomości wskazać drogę do świa- tła, prawdy i wiary w Boga". Słowa powyżej przytoczone malują nam jasno cel okultystyczno-ezotorycznych utworów Krzyżanowskiej. Chciała ona pod formą powieści otworzyć współczesnym choć trochę wrota, wiodące w świat ducha, pouczyć ich o budowie złożonej istoty ludzkiej, która własną pracą i wy- trwałością doprowadzić może do wyższego rozwoju, ukazać przepastne głębie świata eterycz- nego, astralnego i myślowego, a ponadto wykazać im, że wszystko, co znajduje się w całym bezmiernym kosmosie, jest - z czego wielu nie zdaje sobie sprawy -jednością, i że wobec tego wszystkie jego człony pozostają z sobą w stałym związku. To, co teozofia usiłowała rozszerzyć jako prawdy naukowe, Krzyżanowskaja podawała w lżejszej formie tym, którzy do naukowych badań jeszcze nie dojrzeli, a którzy mimo to szukają czegoś więcej w świecie, niż materii, pieniądza, maszyn i muskułów. I cel swój osiągnęła. Ezote- ryczne jej powieści budziły w tym czasie ogromne zainteresowanie i były tłumaczone na wiele języków. Materiał objęty przez te powieści jest olbrzymi, nie sposób go szczegółowo omówić. Z ko- nieczności przeto zajmiemy się tutaj tylko „Pięcioksiągiem", jako że dotyczy on wydanych obec- nie książek. Pięcioksiąg składa się z następujących części: 1. Elkiksir życia 2. Magowie 3. Gniew Boży (2 tomy) 4. Śmierć Planety (2 tomy) 5. Prawodawcy (3 tomy) Przejrzyjmy po krotce treść całego cyklu. Młody lekarz angielski o nastawieniu uczonego, Ralf Morgan, dogorywa na suchoty w wilgot- nych mgłach jesiennych Londynu. Specjalnością jego są choroby umysłowe, trapiące ludzkość. Chce on ulżyć cierpiącej ludzkości i zdjąć z niej brzemię strasznych umysłowych chorób, ale ten właśnie pierwiastek psychiczny w człowieku, który nie chce się poddać skalpelowi wiedzy pozy- tywnej, wymyka się wszystkim materialistycznym badaniom, jest nieuchwytny a pomimo to za- wsze istniejący i w stosownych momentach dający znać o sobie. Niespodziewanie młody lekarz zostaje spadkobiercą członka bractwa wtajemniczonych i zostaje przez nich uzdrowiony ze swej śmiertelnej choroby oraz obdarzony długim planetarnym życiem (Eliksir Życia). Jako rzeczywisty członek tego bractwa, pracującego dla dobra ludzkości i przygotowującego powoli kadry pra- cowników nowej ery, przechodzi w drugiej części cyklu (Magowie), pierwsze swe „wtajemnicze- nie". Pod kierownictwem innego członka bractwa, Dachira, zaznajamia się z otaczającymi nas re- gionami dolnego niewidzialnego świata, tj. ze sferą eteryczną i astralną. Rozwija w sobie w tym czasie potężne siły psychiczne, jakie człowiekowi może dać świadoma usilna i celowa praca nad rozwojem swej wyższej jaźni. Następny stopień nauki przechodzi Ralf Morgan, a obecnie książę Supramati, wraz z towa- rzyszem swym Dachirem, w katakumbach egipskich starożytnego bractwa. Zostaje tam wtajem- niczony w prawa kosmicznych związków między planetami, poznaje siłę wibracji astralnych i myślowych, a w końcu zostaje jako misjonarz wysłany przez bractwo na sąsiednią planetę, aby tam głosić słowo Boże i śmiercią potwierdzić wielkość swej nauki i świętość głoszonych przez siebie prawd. Na ziemi tymczasem dojrzewają brzemienne w następstwa wypadki - wielkie kataklizmy. 7 Zmaterializowane do ostatnich granic społeczeństwo nie chce nic wiedzieć o duchu i prawach ewolucji powszechnej ku dobru, i oddane rozkoszom wysokiej (w ich mniemaniu) cywilizacji technicznej, wiedzie rozwiązły i próżniaczy żywot, używając życia, ile tylko się da. Jest to zresztą typowe dla wszelkiej cywilizacji technicznej, gdyż ta, tak lub owak odwodzi człowieka od Boga. Bo ufając swym osiągnięciom techniczno-materialnym i na nich głównie się opierając, dążąc, przede wszystkim do ich udoskonalenia, człowiek coraz bardziej traci kontakt ze światem duchowym. Coraz więcej od niego się oddala, bo coraz więcej idzie w materię. Nie pracuje bowiem nad rozwojem pierwiastka duchowego, posiadanej w swym wnętrzu Iskry Bożej (Monda), lecz pracuje głównie nad urabianiem rzeczy na zewnątrz niego się znajdujących - nie pracuje nad tym co posiada wewnątrz, lecz, tym samym jego praca jest z punktu widzenia wyż- szej mądrości daremnym trudem, ponieważ nie jest zdobywaniem cnót, które są wewnętrznym dobrem człowieka (tj. jego duchowymi doskonałościami), lecz tego, co z natury rzeczy jest nie- trwałe i czego z sobą nie weźmie, przechodząc z egzystencji planu materialnego w inne wyższe istnienie. Nasi „wtajemniczeni", widząc, co się dzieje na planecie Ziemi, przygotowują się do wzięcia incjatywy w swe ręce. Traktuje o tym „ Śmierć Planety". Następnie kataklizm teluryczny, jakich już kilka ludzkość i ziemia przechodziły. Zła i występna ludzkość zostaje zmieciona z kontynentu przez olbrzymi potop i wybuch podziemnych ogni, a zaś część mieszkańców, która nie dała się unieść ogólnej fali zwyrodnienia i nie wyzbyła się zasad moralności oraz silnej wiary, zostaje przez członków Bractwa przeniesiona na sąsiednią młodocianą planetę i pod przewodnictwem „Wtajemniczo- nych" zakłada tam nową cywilizację, przyspieszając i kierując rozwojem tamtejszej niskiej jesz- cze ludzkości, stawiając ją na stopniu prawdziwego człowieczeństwa. Ostatni tom tej części cyklu, który jest zatytułowany „Prawodawcy", opisuje dzieje organizacji pierwszych państw na nowej dziewiczej ziemi. Spostrzegawczy i inteligentny Czytelnik zauważy tutaj rzeczy, które rzucają nieco światła na nagłe i niezrozumiałe dotąd dla nauki oficjalnej powstanie dosłownie nie wiadomo skąd wielkich starożytnych cywilizacji. (Warto w związku z tym zwrócić uwagę na jeszcze jeden bardzo ważny i zapomniany szcze- gół, jeśli idzie o wielkich nauczycieli ludzkości: Lao Tsy, Kung Fung Tse, Kriszna, Budda, Zoro- aster, Mahomet. Wszyscy oni trudzili się i zajmowali się nie czym innym, tylko duchowym ura- bianiem człowieka. Nie pracowali oni nad żadnymi wynalazkami i udoskonaleniami techniczny- mi, lecz głównie i przede wszystkim zajmowali się uczeniem ludzi, jak mają się stać lepszymi do- skonalszymi i jak powinni dążyć do tego. Już to samo jest rzeczą informującą, dla inteligentnego obserwatora, co jest naprawdę ważnym i potrzebnym w życiu człowieka). W toku akcji - w dużej mierze niezwykle fantastycznej - przewija się przed naszymi oczami szereg ciekawych postaci i zdarzeń. Supramati, Dachir, dowcipny i rezolutny Narajana, czcigod- ny i wielce uczony mędrzec Ebramar, piękna i uduchowiona Nara i inne postacie kobiece - pra- cują, uczą się, cierpią, mają wzloty i upadki, ale w jednym są silni: w pracy nad sobą, nad rozwo- jem swej wyższej jaźni i w chęci ofiarnego służenia ludzkości, a także pomagania tym, którzy na drabinie ewolucji stoją o stopień niżej i mozolnie usiłują występować na stopień wyższy. Wszelkie te osoby - (bohaterowie powieści) - malowane są żywo na tle różnych epok, w któ- rych występują w swym długowiecznym życiu, a w całą fabułę wplecione są poglądy autorki na ewolucję powszechną obecnej ludzkości, na kierunki i cele tejże ewolucji i na drogę, jaką obec- na ludzkość obiera, popełniając w wyborze szereg poważnych błędów, które kiedyś mogą się krwawo zemścić. I tu znowu trzeba powiedzieć, iż owe osobiste poglądy autorki dla uważnego Czytelnika są pośrednio ważnymi wskazaniami, kierującymi go ku wtajemniczeniu; co bardziej dokładnie zo- 8 stanie objaśnione dalej. Spotykamy się jednak z szeregiem zarzutów, których krytycy nie szczędzą autorce - mowa tu oczywiście o krytykach współczesnych, że fabuła jest zbyt fantastyczna, że autorka, że tak powiem, zbytnio „materializuje" ezoteryzm, każąc magom i wtajemniczonym, posługiwać się ta- lizmanami, mieczami, formułami oraz innymi magicznymi rzeczami, umożliwiającymi im wgląd w świat nadzmysłowy i kontakty w tym świecie. Zarzuty te zgoła są nieusprawiedliwione, gdyż rzeczy tego rodzaju mają w magii swe miejsce i swe specjalne zastosowanie, jako że są to instrumenty magiczne (o ile są one, rzecz oczywi- sta, odpowiednio wykonane, konsekrowane i poświęcone). Nie wiedzą o tym najczęściej ci, któ- rzy te rzeczy ośmieszają. Ich „uczoność" w tej mierze jest żadna, a tym samym i krytyka ich jest faktycznie krytyką ich samych. Doskonale to wyraża powiedzenie starożytnych Rzymian: „Si tacuisses, philosophus mansi- sesę (przekład - gdybyś milczał, uchodziłbyś za filozofa). Albowiem w sprawach Wiedzy Tajem- nej, prawdziwie sensownie wypowiadać się może tylko jej adept, a nie ktoś, kto nim nie jest, kto tyle na niej się wyznaje, „co kura na pieprzu". Trzeba wszelako powiedzieć, że dziś nawet niewtajemniczeni ogólnie orientują się już coś niecoś w niektórych dziedzinach wiedzy tajemnej, jakkolwiek jest to orientacja najczęściej tylko powierzchowna. Dziś jednak, trzeba to również powiedzieć, istnieje już olbrzymia literatura z tej dziedziny, wychodzą miesięczniki i czasopisma, analizujące każdą z wyłaniających się kwestii z tej dziedzi- ny badań; chociaż bardzo wiele rzeczy jest nadal poza zasięgiem nawet orientacji większości lu- dzi. Można zatem mieć odpowiednio jasny i nawet naukowy pogląd na większość faktów z tej dziedziny, chociaż nadal mimo wszystko pozostaje ona domeną wtajemniczonych. W dziedzinie tej zbyt daleko idące uogólnianie jest faktycznie spłycaniem jej, jako że jest to dziedzina ENERGII I DUCHA, a nie MATERII; o czym się zwykle nie wie, gdy bada się te rze- czy, a wiedzieć trzeba, by mieć właściwy pogląd na ich istotę. Wyjaśnienie tych zagadnień, trudnych i zawiłych z natury rzeczy, a nadto przedstawianych przeważnie w tak samo trudnej do zrozumienia symbolicznej formie, w dialogach akcji powieści daje możność poznać je i pojąć szerszym kołom Czytelników, tak by choćby ogólnie zaznajomi- li się z zasadniczymi tezami Wiedzy Tajemnej. Przypatrzmy się, jak autorka przedstawia nam główne zasady „wtajemniczenia". Otóż na pierwszy rzut oka widzimy, że zasady te, zgodne są w ogólnych zarysach z zasada- mi indyjskiej jogi. Ralf Morgan jest człowiekiem takim, jak setki innych, którzy własną pracą du- chową nad sobą, ciężkim wiekowym trudem i znojem, zaparciem się siebie i pracą dla dobra drugich, rozwija tkwiące w każdym człowieku zalążki władz wyższych i staje się nadczłowie- kiem, magiem o trzech promieniach. Dochodzi do tego nie jakimś cudem, nie zostaje mu to da- rowane jako coś gotowego, ale pracuje długi szereg lat, popełnia błędy, kaleczy się nieraz bole- śnie na tej ciężkiej i żmudnej ścieżce uduchawiania, zdobywa wyższą wiedzę, lecz także uczy się pokory, pokonuje wreszcie wszystkie przeszkody i dochodzi do upragnionego celu. Korzysta z pomocy i opieki tych, którzy na drabinie ewolucji stoją wyżej od niego, ale musi sam w tej pra- cy, przerabiając do gruntu swą istotę, oraz wszystkie swe niewidzialne ciała. To samo powiada i dziś joga nowoczesna. Twierdzi ona, że oddający się ćwiczeniom jogi - ten, który „wstąpił na ścieżkę" - osiągnąć musi wszystko sam swoją własną pracą nad sobą. Ko- rzysta on rzecz jasna z pomocy innych, wyżej od niego stojących, ale tylko to, co sam dla siebie „wypracujeę, to ma dla jego rozwoju istotną i prawdziwą wartość! Bo inni, jak mawiają nauczy- ciele jogi, są tylko współtowarzyszami drogi, których spotyka się na ścieżce. By uzmysłowić Czytelnikowi, czym jest wtajemniczenie, podaje się tu krótkie objaśnienie. Wtajemniczenie - słowo to posiada w okultyzmie (wiedza tajemna) specjalne znaczenie. 9 W formie zlatynizowanej oddaje się je zwykle przez „inicjację". Jest to, mówiąc najogólniej, wprowadzenie poznawcze w coś, co jest tajemnym, przedmiotem poznania, co poznać warto, co poznać trzeba, ażeby mieć szerszy i głębszy pogląd na rzeczywistość, a co poznać można tylko i jedynie przez wprowadzenie w to przez kogoś innego, kto już takie poznanie posiada (choć wiedzieć trzeba, że wtajemniczyć można się też samemu, co jednak jest trudniejsze, jest niezwykle czasochłonne i wymaga dużej łaski Ducha Świętego). Chodzi tu rzecz oczywista nie o zwykłe poznanie, lecz o poznanie wyższe, poznanie Świata Ducha, które jest dostępne dla uzyskującego je tylko w pewien określony sposób, poprzez prze- jęcie go od Hierofanta (czyli od wtajemniczonego) ; z racji czego ten, kto je w ten sposób uzy- skuje, staje się adeptem. Pojęcie to wydać się może dla wielu na pewno dziwnym, a nawet irytującym, w czasach współczesnych, gdy nauka poczyniła tak wiele odkryć, gdy przedmiotem badań stały się tak roz- ległe dziedziny, gdy wymyślono tak wiele przeróżnych precyzyjnych aparatów i instrumentów, czyniących badania łatwiejszymi i bardziej doskonałymi, a nawet w ogóle czyniące je dzięki nim możliwymi. Jednakże nie wyklucza to niedoskonałości nauki współczesnej, jej ograniczoności i w wielu wypadkach, jej nieporadności, jako że badania naukowe zależą w dużej mierze najczę- ściej od tychże właśnie aparatów i instrumentów; z czego zdaje sobie sprawę wielu poważnych naukowców; a o czym zwykle nie wie szary człowiek. Albowiem nauka nie może traktować o rzeczach, które ją przerastają, do których nie ma dostępu, ani też nie wie, jak się do nich za- brać. Jest to oczywiste samo przez się, choć godzi w pychę i zarozumiałość. Tak więc wychodzące z tradycji pojęcie „wiedza tajemnaę bynajmniej dotychczas się nie zdezaktualizowała, zważywszy, że rozciąga się ono równocześnie na trzy plany: - plan material- ny, plan astralny oraz plan mentalny, podczas gdy badania nauki współczesnej zajmują się tylko jednym planem, dotyczy to wiedzy oficjalnej, chociaż i ta ostatnio wkracza powoli żmudnie i mo- zolnie w plany wyższe. Bo wtajemniczony (inaczej Poświęcony) jest autorytetem w sferze mentalnej, astralnej i ma- terialnej, podczas gdy współczesny uczony (Profan) jest autorytetem tylko w sferze materialnej i to najczęściej w sferze grubej materii. Tak więc mamy tu do czynienia z jednej strony z kompe- tencją trójpoziomową (autorytet Wtajemniczonego), z drugiej zaś strony, z kompetencją jedno- poziomową (autorytet Profana) Różnica jest istotna i oczywista. Nauka bowiem, wychodząc od skutków (opierając się na skutkach), znając skutki i to najczę- ściej ze sfery grubej materii, szuka przyczyn, które stara się poznać i określić. Mądrość natomiast, (a do tej należy wtajemniczenie) sięgając w przyczyny (mając je(, mia- nowicie poprzez wtajemniczenie, może wyrokować zarazem o skutkach. Jest więc tym samym tyle bogatsza od nauki ile ta jest uboższa od mądrości. Mądrość jest wiedzą a priori. Nauka jest wiedzą a p o s t e r i o r i. Nie każdy zdaje so- bie z tego sprawę. Pierwsza jest wiedzą przyczyn (w których tkwią skutki). Druga jest wiedzą skutków (w których nie są bezpośrednio widoczne przyczyny) - lecz na podstawie których moż- na je wyśledzić. Jak widzimy, są to dwie różne rzeczy, choć z sobą analogicznie związane. Dla ścisłości trzeba tu powiedzieć, że zagadnienie odniesienia przyczyny do skutku było sze- roko ongiś omawiane w filozofii indyjskiej. Joga, na przykład należy do systemów uznających doktrynę o skutku istniejącym w przyczynie. Wiedza Wtajemniczonego jest więc prawdziwie autorytatywna (tzn. dojrzała), jako że rozcią- ga się na trzy plany: - plan archetypiczny: - (plan zasad, plan mentalny) plan astralny: (plan praw, plan formalny) oraz plan materialny: (plan faktów, plan dokonań fizycznych), plan konkret- ny. Natomiast wiedza uczonego akademickiego, a nawet rzetelnego badacza- eksperymentatora który nie jest wtajemniczonym, jest z gruntu wiedzą niepełną, ponieważ dotyczy tylko planu ma- 40 terialnego. Należy tu także dodać, że wtajemniczenie jest zawsze nurtem tradycji, niekiedy rozciągają- cej się na całe tysiąclecia. Natomiast nauka oficjalna nie posiada tak daleko sięgających korze- ni, i przeto zaczynać musi często od nowa. Wiemy, iż nie ma pewności, lecz bawi się w zgady- wanie (hipotezy naukowe); a poza tym jej miarodajność opiera się tylko na jednoplanowej oczy- wistości, która nie jest, jak już wyżej zostało powiedziane, pełną rzeczywistością, lecz tylko czę- ścią rzeczywistości. Drugą ciekawą rzeczą poruszaną przez autorkę, jest przymus łączenia się co jakiś czas z tłu- mem, niestronienia od życia, niedrapowania się w togę wyższości, i tajemniczości, a podejmo- wanie pracy i życia wśród ludzi i dla ludzi. Jest to zupełnie odmienna teza od średniowiecznych mnichów. Kandydat na „świętegoę musiał w średniowieczu odseparowywać się od świata i od życia, szedł na pustynię, do jakiejś groty, czy jaskini, gdzie zazwyczaj pędził żywot w poście, na rozmyślaniu i modlitwach. Usuwał się od życia i przez to tracił z nim kontakt. Krzyżanowskaja każe swoim „wtajemniczonymę często mieszać się z tłumem, żyć i działać wśród tego tłumu, przeżywać wszystko czym drga i wybucha dusza ludzka, aby nie stać się oschłym, ekscentrycznym, zimnym i nieczułym na ludzkie bóle i cierpienia egoistą, a ponadto po to, aby rozwój duszy nie był jednostronny. Posłuchajmy co mówi w tej kwestii Mistrz i nauczyciel młodych adeptów, sędziwy Ebramar, gdy strofuje ich za chęci odseperowania się od świata i zamknięcia się w dostojeństwie swej własnej wiedzy. Powiada on: - „Nigdy nie stronić od ludzi, aby w niezmąconym spokoju beznamiętnego maga nie pogasły wszystkie wzruszenia duszy ludzkiej. Dopóki żyjesz w świecie, nurzaj się bez obawy w kołowrocie życia, prawdziwe światło nie powinno jaśnieć i grzać na samych tylko szczytach, a powinno rozjaśniać również głębie bez dna. Czysta miłość bynajmniej nie poniża maga, gdy ty sam wiesz, że miłość to siła natury, to boskie uczucie, choćby nawet w nikczemnym stworzeniu. Maleńki ptaszek, który drży o swoje gniazdko i troszczy się o małe pisklęta, już porusza struny wielkich boskich uczuć...ę (Gniew Boży). A dalej zamiast wyrzutu, tak określa on dążenia pseudo-magów: „...Panowie magowie boją się najmniejszego naruszenia swoich przyzwyczajeń, jakiegokolwiek zmącenia błogosławione- go stanu ich wiedzy; chcieliby oni objechać współczesny świat w charakterze ciekawszych tury- stów, żywiąc dumną świadomość, że mogą odwrócić się od niego i odejść, kiedy im się spodo- ba. Oprócz tego wiadomo im, że są nietykalni: ani żywioły, ani nienawiść i namiętności ludzkie nie mogą im zaszkodzić, a chełpliwość jest im obca i bogactw zdobywać nie mają potrzeby. Jed- nym słowem, chcielibyście skamienieć w waszym spokoju i jasnej pomyślności? To, moi przyja- ciele i uczniowie, byłoby niepowetowanym błędem dla was i nieszczęściem dla tych, którymi macie w przyszłości kierować. Nie, nie, moje dzieci. Chcecie, czy nie chcecie, lecz oto nadszedł moment zamącenia wa- szego niezmiennego spokoju i pozbycia się egoizmu waszej wyższości. Podobnie jak rodzice powinni znać serca swoich dzieci, żeby rozumieć, przebaczać i daro- wywać wykroczenia przeciwko literze prawa, dokonanego przeciw słabostkom ciała, lecz nie przewidującego stopnia ruiny waszej duszy, tak samo i prawodawca powinien wiedzieć, znać rozumieć każdy ruch i drgnienie ludzkiego serca, żeby przystosować wprowadzaną przez siebie ustawę do poziomu pojęć i możności rozumienia jej przez tych, dla których została ona nadana." (Gniew Boży II). A teraz dla porównania posłuchajmy, co mówi w tej kwestii J.A.S. (prof. Świstkowski; w swo- jej książce pt. „Droga w Światy Nadzmysłowe": „... W miarę twego wstępowania w górę po szczeblach ścieżki otrzymywać będziesz coraz wyższe uzdolnienia, będziesz po prostu stawał się coraz bardziej nadczłowiekiem. Nie sądź jed- // nak, że te zdolności otrzymasz dla siebie. Od zdolnego żąda się więcej, niż od mniej uzdolnio- nego; zasada ta obowiązuje nawet w szkołach, nie tylko na ścieżce. Wszystkie więc uzdolnienia wyższe, które na ścieżce będziesz otrzymywał kolejno, dane ci będą na to, abyś mógł tym wy- datniej pomagać drugim. A jakże zdołasz im pomagać, jeżeli odsuniesz się od nich z pogardą, lub choćby tylko z urazą tajoną? Jak nazwałbyś tę matkę, która dla swoich dzieci miałaby pogar- dę za to, że mniej wiedzą od niej, lub która by miała do nich niechęć za to, że sprawiają jej przy- krość swą niewiedzą? Nie mów że bliźni, to nie twoje dzieci, bo właśnie są twoimi dziećmi. Masz im być opiekunem duchowym, masz ich uczyć i prowadzić, a przede wszystkim masz im świecić przykładem. Masz każdemu z nich mówić - nie słowem - lecz przykładem własnym: « zdołałem ja nieco się wznieść i oczyścić, to i ty; zechciej tylko». Jak w fabule powieści odbywa się owe „wtajemniczenie?". Otóż musi najpierw uczeń (kandydat) przejść pewne przygotowanie, oczyścić się, uspokoić wewnętrznie, uzyskać równowagę duchową, wyzbyć się gniewu, zgryźliwości, zarozumiałości i zapoznać się z prawami i stosunkami w świecie niewidzialnym. Przygotowanie to przechodzi Ralf Morgan najpierw przy boku żony Nary, a następnie w zam- ku szkockim pod kierownictwem Dachira. Drugim stopniem wtajemniczenia jest praca nad pro- cesem myślowym. Jest to owo uzyskiwanie ezotorycznej wiedzy, którą Supramati nabywa pod kierownictwem Dachira, Ebramara i starożytnego bractwa egipskiego w katakumbach pod pira- midami. Jako sprawdzian nabytej wiedzy służy praca obu adeptów na pustynnej wyspie, którą wiedza ich przemienia w żyzny zakątek ziemi. Trzeci stopień wtajemniczenia, polega na zupeł- nym przerobieniu astralnego ciała, tak aby odczuwało się tylko szlachetne uczucia, jak miłość bliźniego i miłość Boga. Supramati, jako misjonarz na sąsiedniej planecie, cierpi i ginie dla idei, doprowadziwszy przedtem występną tamtejszą ludzkość z powrotem do stóp Najwyższego. Podobne zasady pracy duchowej nad sobą spotykamy też w jodze. Najpierw ma miejsce przygotowanie, które ma oczyścić duszę i ciało od błędów, przywar i nałogów, aby przygotować godne mieszkanie dla jaźni wyższej. Potem idzie ścieżka oświecenia, gdzie uczeń gromadzi wiedzę i przekształca zupełnie swe niewidzialne ciała, dbając o równoległy harmonijny rozwój wszystkich władz duszy, tj. myśli, uczucia i woli. Prześwietla wtedy te wyższe swoje ciała, zosta- je oświeconym i zbliża się przez to do bram wtajemniczenia. Stąd zarówno w klasycznej jodze indyjskiej, jak i w buddyzmie, a także w sufiźmie, najpierw ćwiczy się stronę moralną, a dopiero potem ćwiczy się stronę intelektulną; bez czego same ćwi- czenia medytacyjne mogą być niebezpieczne dla ćwiczącego. Chodzi bowiem o to, by najpierw się oczyścić zanim przystąpi się do ćwiczeń, mających dać jak to bywa określane, kulturę umysłu. Rozłożenie tej pracy na wieki całe, dzięki nieśmiertelności Morgana, ma nam pokazać, jak żmudna jest to praca i że niejednokrotnie nie sposób jej dokonać w ciągu jednego żywota. Na szczęście nie ma nic straconego, bo żywotów tych mamy do dyspozycji więcej niż jeden i czego dziś nie dokonamy, to osiągnąć możemy w następnym naszym wcieleniu. W tym świetle nasi adepci stają się żywym przykładem i obrazem tego, jakie wspaniałe moż- liwości kryją się w duszy ludzkiej i do jakich wyników doprowadzić może systematyczna i celowa praca nad rozwojem ducha w myśl zasad wiedzy ezotorycznej. Drugą zasadniczą tezą, którą Krzyżanowskaja śmiało stawia i przeprowadza w pięcioksiągu, jest teoria reinkarnacji i prawa karmy. Jest wielką zasługą autorki, że w czasach, kiedy w Euro- pie o reinkarnacji zgoła się nie słyszało, a jeszcze mniej mówiło, stawia ona Czytelników przed tą prawdą, jako przed faktem dokonanym. Przepiękna opowieść Nary o swych losach, przeżywanych w Rzymie, jako westalki i rozpo- znanie przez Morgana posągu jej, kory rzeźbił w jednym z poprzednich swoich wcieleń, jako rzeźbiarz grecki Kreon, wzrusza nas do głębi i czaruje głębokim odczuciem ciężkich przeżyć 42 przeszłości. Tak samo pięknie przedstawiona jest śmierć Olgi, błąkanie się jej i praca w zaświa- tach w stanie odcieleśnionym i ponowny jej żywot, jako Taissy, zakończony męczeńską śmier- cią z ręki Szeloma. Jasno także i wyraźnie przedstawione jest w życiu bohaterów kosmiczne prawo karmy. Wie- lokrotnie wykazuje autorka, że każda wina, każdy błąd i uchybienie prawu ewolucji i moralności zostaje bezapelacyjnie poddane ekspiacji w tym życiu lub w następnych wcieleniach, że czło- wiek sam zbiera to, co zasiał, a dzisiejsze nasze życie jest tylko wypadkową poprzednich na- szych żywotów, czynów i pociągnięć. Tłumaczy dalej, że kiedyś, gdy uczeń przezwycięży swą cielesność i rozwinie wyższe władze duszy, rozpozna ten łańcuch karmiczny wszystkich swoich żywotów odległych i związek, jaki między nimi zachodził. Wyraża to Ebramar następującymi słowami, zwróconymi do Ralfa Morgana:- „...W tej chwili synu mój, borykasz się z cielesnością, która cię przygniata niby góra, ukrywając przeszłość i przyszłość. Przemawia w tobie tylko uczuciowy instynkt, lecz nie możesz go zrozumieć. Nie szukaj i nie męcz swego umysłu w celu odnalezienia mego nazwiska w kronikach swej duszy. Przyjdzie czas, kiedy dzięki wtajemniczeniu opadną zasłony tajemnicy i poznasz swych bli- skich i przyjaciół w okrywającej ich nowej cielesnej powłoce" (Eliksir życia). Idea reinkarnacji i karmy jest w całym cyklu powieściowym przedstawiona jasno i konse- kwentnie i zaciekawić musi, a także pobudzić do myślenia, nawet takiego Czytelnika, który jesz- cze nie spotkał się z ezoterycznymi terminami. Otwiera nam dalej autorka oczy na budowę, składu i piękna niewidzialnego świata, opisuje istotności w nim działające i sposoby, przy pomocy których człowiek może uzyskać władzę nad tymi istotami. Wkracza tu częściowo w dziedziny Magii, ale podaje z niej tylko to, co bez niebez- pieczeństwa można poznać. Nie ujawnia bowiem szczegółów ani cytacji, ani formuł magicz- nych, ani obrzędów (Magii Ceremonialnej) oraz nie naraża na pokusę próbowania tych niebez- piecznych dla profana praktyk; wprowadza wszakże w świat niewidzialny, opisując go i wskazu- jąc na związki jakie nas z nim łączą. Wykazuje przy tym, że świat niewidzialny - w całej swej przebogatej, różnorodnej złożoności - jest światem przyczyn, a zaś świat fizyczny jest światem skutków, zależnych od tych właśnie przyczyn; o czym zazwyczaj mało kto wie. Mag panując nad światem przyczyn, może dzięki swej wiedzy, wywoływać w świecie fizycz- nym skutki uwarunkowane tymi przyczynami. Tworzy on wtedy to, co nie znający tychże przy- czyn nazywają cudami, a co jest tylko zastosowaniem nowych, acz nieznanych czy też tylko ma- ło znanych praw przyrody i świata astralnego. Przyjrzyjmy się temu tajemniczemu światu, tak jak autorka przedstawia. Twierdzi ona, że ży- ją w nim istoty eteryczne, czyli duchy żywiołów pracujące w niższych królestwach przyrody, a związane z czterema żywiołami będącymi ich naturalnym środowiskiem, to jest; Ziemią, Wo- dą, Ogniem i Powietrzem, (nazwy w Tarocie i w Magii Obrzędowej dotyczą czterech głównych klas Duchów Przyrody, zwanych Elementami). Wywołane z przestrzeni i widziane odpowiednio wysubtelnionym na wibracje eteryczne wzrokiem, przedstawiają się one, według opisu autorki, który jest zbliżony do relacji starych ma- gów w następujący sposób: ... „Były to szarawe o niewyraźnych konturach istoty, przyodziane w rozwiewające się szaty... Jedne z tych zjaw były czerwone jak ogień i jakby odlane z rozpalo- nego żelaza; inne zielonkawe, utworzone z błotnej zaskrzepłej piany, zresztą oprócz fosforyzu- jących oczu, nie miały w sobie nic ludzkiego. Trzecia grupa wyróżniała się dziwacznymi formami i posiadała skrzydła w kolorze błękitnym. Grupa ta bezustannie unosiła się koło trójnoga, na któ- rym płonął niebieski ogień. Wreszcie wśród kłębów czarnego dymu poruszały się obrzydliwe maleńkie istoty o złowro- gich, ziemisto-szarych twarzachę (Magowie). Zajmuje się dalej autorka straszliwą siłą eteryczną, którą mieli już poznać Atlantowie, a której /J próbkę dał nam genialny a niezrozumiany wynalazca amerykański John Worrel Kely. O wyna- lazku tym mówiła szeroko Bławacka w „Wiedzy Tajemneję, przedstawiając perypetie, jakie z nim przechodził nieszczęśliwy wynalazca i jak wreszcie wynalazek ten, jako przedwczesny i groźny w skutkach zniknąć musiał z pola widzenia współczesnych. Opis przygód tegoż wyna- lazcy oraz jego wynalazku znajduje się w części pięcioksiągu. (Prawodawcy). O tej sile mówi również pisarz Surya w swej książce pt. „Modernę Rosenkreuzer". Siłą wibracyjną eteru, posługują się wtajemniczeni na nowej planecie, celem zniszczenia ol- brzymów Abraska, atakujących święte miasto magów. Purany indyjske określają tę siłę jako „spojrzenie mędrca Kapilię, który spojrzeniem zamieniał w proch sześćdziesiąt tysięcy żołnierzy króla Sagara. Autorka stara się nas dalej wprowadzić również w sferę astralną. Zajmuje się przede wszyst- kim aurą ludzką, jej barwą i skutkami, jakie poszczególne uczucia wywołują w ciele astralnym człowieka. Fatalne skutki gniewu i podobnych mu uczuć Dachir przedstawia następująco: ...„Dla zwy- kłego śmiertelnika czas jest brzemieniem rozgoryczeń i braków w przeszłości, ciężkich trosk i kłopotów w teraźniejszości, niepewności i pragnień w przyszłości. Spokój i cisza, tak cenione przez uczonych, wydają się nudnymi dla istoty niedoskonałej i bezmyślnej, która uważa czas za wielkiego i okrutnego tyrana, jeżeli nie może go zapełnić niskimi rozrywkami, intrygami i nigdy niezaspokojonymi namiętnościami. A ta burza wzajemnej nienawiści, próżnej zazdrości i dzikich żądz, wstrząsa i miota mikrokosmosem, który się zwie ludzkim organizmem i niszczy go podob- nie jak trzęsienia ziemi niszczą fizyczny świat. W purpurowym oceanie krwi, płynącym w żyłach naszych, unoszą się tysiące małych światów, na których odzwierciedlają się burze serca ludz- kiego, przekazując im nasze instynkty , uczucia i cierpienia, zachcianki i żądze. Gdyby obdarzo- ne jasnowidzeniem oko człowieka mogło widzieć spustoszenia, jakie czyni każda burza moralna w jego duszy w przystępie gniewu! Tam, w tej burzącej się krwi dokonują się katastrofy podobne do kosmicznych; miliony komórek i kuleczek giną zatopione, spalone, a pozostałe resztki zmar- łych mikroskopijnych organizmów wyrzucone z ciała unoszą się w powietrzu, jako zarazki, a wy- czerpany wewnętrznym wstrząsem człowiek odczuwa wtedy ciężar, słabość, strach i rozpacz. Człowiekowi zaś oczyszczonemu i pracującemu duchem, wschód i zachód słońca wskazują tylko, że zaczyna się i kończy dzień pracy. Świat ducha - kontemplacja, modlitewny zachwyt, stwarzają pełen błogosławieństwa spokój, dający człowiekowi fizyczne i duchowe zdrowie; nic nie mąci rządzącego w nim wewnętrznego świata i drażniące powiewy otaczającego go ludzkie- go mrowiska, nie wywierają nań żadnego wpływu. (Śmierć Planety I). Również o potędze wibracji myślowych mówi Dachir następująco: ... „Niewtajemniczony człowiek nie zdaje sobie sprawy z olbrzymiej, pracującej w jego mózgu siły. Ludzie nie domyśla- ją się nawet, że tworzone przez nich z taką łatwością myśli, dla których z tego właśnie powodu nie przywiązują wielkiej wagi, są sprawą jednej z największych w świecie dźwigni, jakie są wi- bracyjne fale eteru; im bardziej zdyscyplinowany jest umysł, tym staje się on silniejszy, podob- niejszy do posługiwania się nim i korzystania zeń, delikatniejszy i wrażliwszy, partycypujący we wszystkich formach, tworzący wszelkie dźwięki zdolny do przyswajania i przekazywania wszyst- kich aromatów. Wy to wszak rozumiecie, lecz profan, niestety nie uświadamia sobie, jak dalece straszna i niebezpieczna może być ta subsancja, znajdując się w rozporządzaniu rozwiniętego, lecz wyćwiczonego w złym kierunku rozumu, ze względu na jej ogromną siłę przyciągania lub odpychania. Oprócz tego pomimo całej swej zdumiewającej wrażliwości i łatwości oddziaływania, ten cu- dotwórczy czynnik przedstawia przy tym fizyczną materię, dzięki czemu pozostawia ślad na każ- dym przedmiocie, po którym się prześlizgnie, odbijając na nim wyrażoną przezeń w tej chwili myśl. A odbicie to do tego stopnia jest silne, że jeśli nawet po upływie szeregu lat wziąć do ręki M podobny przedmiot, to przeszłość odżywa a świadomość napełnia się wrażeniami, pomysłami i zdarzeniami tej chwili, które w owym czasie zetknęły się z tym przedmiotem". (Prawodawcy I). Niepodobna cytować tu dalszych ustępów, odnoszących się do opisu stref, eterycznej, astralnej i myślowej, do praw w tych strefach panujących i do istot te strefy zaludniających. Uważny Czytelnik wyszuka sam dla siebie te miejsca i wyłuska z nich szereg ciekawych prawd okultystycznych i ezotorycznych. Obecnie rozpatrzymy jeszcze jeden z działów strefy astralnej, mianowicie teorię dźwięku, muzyki i modlitwy, którymi autorka zajmuje się tak obszernie. Posłuchajmy co mówi Dachir swemu uczniowi Kalitynowi (który przez nieopatrzne skando- wanie mantramów wywołał małą powódź: o potężnej sile wibracji dźwiękowych, tj. słowa mówio- nego i muzyki: „...Pytałeś mnie wczoraj, dlaczego w starożytności religijna i ezotoryczna historia każdego narodu była przekazywana w mglistych symbolach, a nie po prostu literami lub słowa- mi? Przyczyna tych alegorii i przypowieści, zakrywających sens minionych zdarzeń, jest ta sa- ma, dla której poleciłem ci zamilknąć, kiedy na całe gardło wykrzykiwałeś formuły i zaklęcia. Wiedz o tym, mój przyjacielu, że wypowiedziane słowo posiada moc, którego siły z wielką dla siebie szkodą prostak nie uświadamia sobie. Rzecz w tym, że dźwięk i rytm są ściśle związane z czterema żywiołami; dlatego też ta czy inna wibracja w powietrzu musi nieuchronnie pobudzić odpowiadające siły, powinowactwo z którymi wywołuje zależnie od okoliczności, dobre lub złe następstwa. ...wymawiane przez ciebie słowa są tak dobrane, by mogły wywołać dźwięki lub wibracje w celu otrzymania żądanych zjawisk. Oprócz tego, powtarzam, wypowiedziane słowo posiada straszną siłę i dodam przy tym, że już od niepamiętnych czasów, nauka tajemna potrafiła w spo- sób naukowy ochronić przejawianie się czterech żywiołów. Wiedząc o tym, że w przejawianiu się żywiołów towarzyszą rozumne siły, starożytni mędrcy znaleźli sposób zwracania się do tych kosmicznych sił w zrozumiałym dla nich języku. W starych aktach pozostawionych nam przez tych przedhistorycznych krzewicieli światła, mówi się po prostu: «Słowo ludzi ziemskich nie mo- że dosięgnąć władców, dlatego też do każdego z nich trzeba się zwracać w języku odpowiada- jącego mu żywiołu». Ten język żywiołów nie składa się ze słów, a składa się on z dźwięków, liczb i form. Ten kto potrafi zharmonizować wszystkie te postacie zwrotów, wywołuje odpowiedź kierującej siły, czyli ducha rządzącego danym żywiołem. Język ten bowiem jest językiem zaklęć czyli «m a n t r». (Prawodawcy I). Ciekawa fantazja! - powie z pewnością niejeden. Tak, ciekawa, nawet bardzo. Ale jeżeli udamy się na brzeg morza czy wielkiej rzeki i wsłu- chamy w szum jej wód czy fal, to czyż nie uchwycimy tam jakiegoś potężnego a głębokiego to- nu, zasadniczo związanego z tym żywiołem? A jakżeż odmiennym dźwiękiem wyraża się znów szum boru lub wycie halnego wichru! Spróbujmy się wsłuchać uważnie w ton szalejącego przy pożarze ognia! Żywioły mają też swoją mowę i kto wie czy pewne grupy dźwięków nie są jednak z tymi żywiołami związane?! (Powinni się nad tym zastanowić ci wszyscy, którzy te rzeczy zbyt pochopnie krytykują bez zrozumienia ich, bez wiedzy o duchowej stronie rzeczy zjawisk, bez zbadania ich - co wszakże najpierw zrobić powinni, by ich krytyka była słuszna i by mogli w tej sprawie sensownie się wy- powiadać). Przepięknym jest obraz kościoła widzianego od strony astralnej. Wzruszony Supramati widzi tam pełno astralnego światła i brylantowych obłoków unoszących się nad ołtarzem. O ochronnym działaniu modlitwy w świecie astralnym mówi autorka następująco: „Wiara,, modlitwa, miłosierne uczynki - oto jest straż niebieska, która ochrania świat ziemski od wkra- czających doń wrogów świata niewidzialnego. Prawo jest jedno. Podobnie jak materialna dezyn- fekcja dokonywania się przez światło, słońce i odpowiednie aromaty, lub jak zapobiega się zara- za zie czystością i zdrowym pokarmem. Tak samo zupełnie modlitwa i wiara, te źródła światła i cie- pła, unieszkodliwiają duchową zarazę, a zebrawszy umysłowy pokarm chroni czystość duszy od moralnej zarazy. Dla tej to właśnie przyczyny nauki okultystyczne, nauki o duszy, były zawsze pogardzane i ścigane, obrzucane błotem, obsypywane drwinami i szyderstwem. A przecież ta pogardzana nauka nigdy nikomu nie uczyniła nic złego; przeciwnie, rozjaśniała ona i rozprasza- ła otaczający ludzi mrok i uzbrajała ich przeciwko niebezpiecznym i nieuchwytnym wrogom, od- słaniając istnienie istot, które nade wszystko starały się, by ich znano - bo wówczas mogłyby bezpiecznie i bez żadnych przeszkód żerować na nieświadomości ludzkości. Ludzie nie wiedzą i nie chcą pojąć, jak olbrzymią potęgą jest w astralnym świecie odblask czystego fluidu gorącej modlitwy, porywu woli, jaki przy tym pożar wznieca, ile okropnych mia- zmatów, ile larw, szkaradnych niewidzialnych istot i wszelkich astralnych odpadków niszczy taki czysty ogień, a jednocześnie oczyszcza się powietrze, ludzie przychodzą do równowagi umysłu. Gdyby w domach dla obłąkanych równocześnie z kąpielą stosowano również zaklęcia egzorcy- zmujące, poważną i podniosłą muzykę w rodzaju kościelnej, gdyby odmawiano bezustannie mo- dlitwy, a chorych zraszano święconą lub namagnetyzowaną wodą - zdumiano by się osiągnięty- mi w ten sposób rezultatami (Śmierć Planety). (Widzimy, że nie rozeznawanie się w tych rzeczach wynika najczęściej z braku odpowiedniej wiedzy, co najczęściej jest wynikiem duchowego lenistwa oraz pysznego, zarozumiałego, duf- nego i wygodnego doktryniarstwa, charakterystycznego dla akademickich uczonych tudzież dla mocno spasionych duchownych, którym sadło do tego stopnia mózg zalało i ugniata, że nie po- zwala im na myślenie o tych rzeczach; co prowadzi znów do powierzchownych opinii oraz płyt- kiej krytyki, wygłaszanej apodyktycznie „ex cathedraę. Zakłada to tym jegomościom na głowę czapki z oślimi uszami; ponieważ krytykują to, na czym się nie znają). Z cytowanych urywków widzimy, jak autorka ceni dobrą i prawdziwą modlitwę i jak tłumaczy działanie modlitewnych fluidów. Zajmuje się również ezotoryczną stroną działania miejsc świę- tych i źródeł (Lurdes), potęgą i mocą znaku Krzyża i wysokością oraz godnością i dostojeń- stwem urzędu kapłańskiego, jakim powinien on być w swym boskim posłannictwie, a jakim czę- sto niestety nie jest. (Tu znowu należy wyrazić niezbyt pochlebną opinię: kler współczesny jest po większej czę- ści zmaterializowany, pyszny i zrutynizowany, dla którego kapłaństwo jest tylko rzemiosłem - owszem dobrze płatnym rzemiosłem; którego nawet dobrze nie trzeba wykonywać i na którym także nie trzeba się znać, by je pełnić. Doprawdy są dziś wśród duchownych uczciwi kapłani, którzy godnie wykonują swe kapłańskie obowiązki, a tym samym godnie reprezentują również stan kapłański. Wielu spośród nich niewiele różni się od trutniów). Pozostaje jeszcze do omówienia antropogeneza okultystyczna, której zasadnicze tezy śmia- ło zostały zarysowane przez autorkę w ostatnim cyklu powieści, tj. w „Prawodawcach". Jak wiadomo ezoteryzm wschodni podaje, że w długim łańcuchu ewolucyjnym - ziemia, a z nią i jej ludzkość, a także inne królestwa natury podlegają ustawicznym przemianom, prze- chodząc kolejno w nowe, coraz wyższe formy i rozwijając w sobie coraz to nowe właściwości i zdolności. Takich właśnie przemian (licząc także obecną fazę) w życiu naszej ziemi było już pięć i ludzkość znajduje się obecnie w piątej fazie swego rozwoju. My Aryjczycy, jesteśmy piątą z kolei rasą ludzką i żyjemy na piątym lądzie, który dla naszej rasy wyłonił się przed tysiącami lat z głębin oceanu. W szczegóły nie mogę tu wchodzić. Zaznaczę tylko, że właściwy rozwój dzi- siejszej ludzkości, tj. przejście z form na poły zwierzęcych do form ludzkich i pierwsze początki intelektu rozpoczęły się podczas bytowania rasy trzeciej, tzw. lemuryjskiej. Ona to porzuciła ostateczne formy zwierzęce i rozwijać zaczęła kształt ludzki, zaczęła też budować mózg i rozwi- jać jego funkcje. Jednakże sama, bez impulsu zewnętrznego nie mogła by tego dokonać; po- trzebne były jakieś wyższe duchowe bodźce, które by ten rozwój popchnęły naprzód i skierowa- /