Muzyka mnie niekiedy Ogarnia jak morze! Ku mojej gwieździe bladej Pod stropem mgty lub W puste eteru przestworze Rozpinam żagiel. (Charles Baudelaire) BEATA ZAWIEJA PIOTR KOSLNSKI KING CRIMSON NA DWORZE KARMAZYNOWEGO KRÓLA WYDAWNICTWO "ROCK-SERWIS", KRAKÓW, 1991 Projekt okładki: ADAM HIDEŁKA Redakcja, projekt strony tytułowej oraz wybór ilustracji: PIOTR KOSIŃSKI Korektor: ARLETA KOSINSKA Wykonanie reprodukcji zdjęć: ANDRZEJ JAMKOWSKI Skład: ZAKŁAD SKŁADU TEKSTÓW KRAKSĘ T Druk i oprawa: DRUKARNIA NARODOWA W KRAKOWIE Every effon has been madę to tracę the copyright holders of the pholographs in this book but some were unreachable. We would be graleful if the photographers concerned would contact us. (c) Copyright by WYDAWNICTWO "ROCK-SERWIS", Kraków, 1991 ISBN 83-85335-01-3 WYDAWNICTWO "ROCK-SERWIS" al.Wi.Beliny-Prażmowskiego 28 31-514 Kraków SPIS TREŚCI Wstęp ......................................................................................................................... 7 Giles. Giles And Fripp ............................................................................................ 9 Karmazynowy Król .................................................................................................. 12 McDonald And Giles ............................................................................................... 19 Posejdon .................................................................................................................... 22 Jaszczurka .................................................................................................................. 30 Wyspy ........................................................................................................................ 32 Kryzys ....................................................................................................................... 37 Języki skowronków w auszpiku .............................................................................. 41 Pożegnanie ................................................................................................................. 49 Frippertronics ............................................................................................................ 56 Nowy rozdział ........................................................................................................... 60 Fripp i Toyah ........................................................................................................... 63 Epilog ........................................................................................................................ 65 Koncerty, koncerty ................................................................................................... 67 Piraci na start! .......................................................................................................... 79 Dyskografia King Crimson .............'......................................................................... 81 Dyskografia Roberta Frippa ................................................................................... 84 Wideografia ............................................................................................................... 88 WSTĘP Każdemu zapewne człowiekowi zdarzyło się chociaż raz w życiu pomyśleć o tym, czym jest człowiek we wszystkich przejawach swojego istnienia. Kiedy zastanawiam się nad tym, zawsze nieodparcie nasuwa mi się określenie Antoine'a de Saint-Exupery'ego, który powiedział, że człowiek jest niczym "twierdza", która kruszy swe mury, żeby zapewnić sobie wolność, ale gdy to już uczyni, staje się zburzoną i wydaną na pastwę gwiazd fortecą. Wtedy rodzi się w nim lęk przed bezsensem własnego istnienia. Zaczyna gwałtownie poszukiwać sposobu w jaki mógłby wyrazić własne ja. Chce się samo-zrealizować, czyniąc to według własnej recepty. Najwspanialszym z przejawów jego działalności jest sztuka. Są tacy wśród nas, którym wystarcza po prostu odczuwanie jej, ale są i tacy, którzy muszą ją tworzyć. To oni - plastycy, literaci, architekci, aktorzy, muzycy - dzięki szczególnym predyspozycjom danym im przez naturę są w stanie wykrzyczeć to, czego my nie możemy wyrazić nawet szeptem. Wielkie dzieła sztuki od lat budzą tęsknotę tych, którzy je oglądają, obrastając legendą, której nie jest w stanie unicestwić nawet wszechwładny i bezwzględny czas. Ich przykłady można mnożyć. "Zbrodnia i kara" (F. Dostojewski). "Ukrzyżowanie" (Salwador Dali). "Czas Apokalipsy" (F. Coppola) czy "In The Court Of The Crimson King" (King Crimson). Zapewne umieszczenie tej nazwy wśród wyżej wymienionych nazwisk może budzić zdziwienie. Choćby dlatego, że muzyce rockowej rzadko nadaje się rangę dzieła sztuki, nie zauważa się wszystkich niezaprzeczalnych wartości, które ze sobą niesie, podkreślając za to związane z nią zjawiska ujemne. Sądzę jednak, że obok kiczu i muzycznej tandety powstają w jej ramach utwory o wartościach ponadczasowych. Dlatego też nie pozostaje mi nic innego jak tylko mieć nadzieję, iż ludzie którzy za kilkaset lat wsłuchiwać się będą w brzmienie elektronicznej perkusji i syntezatorów n-tej generacji przypomną sobie, że istniał kiedyś w muzyce nurt zwany rockiem, a jednym z jego najwybitniejszych przedstawicieli był zespół King Crimson. King Crimson to nazwa, która zdążyła obrosnąć już legendą. Czy ktoś, kto choć trochę interesuje się muzyką nie zna tytułu ich pierwszej płyty, takich nazwisk jak Fripp. Wetton czy Bruford? King Crimson to tajemnica, zagadka i wielka niespodzianka dla tych, którzy wciąż poszukują w muzyce nowych wartości. King Crimson to synonim awangardyzmu, w fenomenalny sposób połączonego z klasyką i subtelnym, artystycznym pięknem. King Crimson to także jeden z niewielu zespołów, którego członkowie od samego początku dokładnie wiedzieli czego chcą. Wybrali się bowiem w wielką podróż do krainy improwizacji pragnąc, aby razem z nimi poszedł rock. Poprzez zastosowanie instrumentów, których istnienie było wcześniej niezauważane przez rockmanów, nadali swojej muzyce niepowtarzalną barwę. Dokonali syntezy form i stylów muzycznych, które przez długie lata uchodziły za hermetycznie zamknięte, rządzące się własnymi prawami. King Crimson dążyli do obalenia stereotypowych poglądów na temat estetyki rocka. Dlatego to w ich kompozycjach można dopatrzyć się wpływu tak wielu gatunków. Znajdziemy tam i wagnerowską monumentalizację. i jazzowy feeling. i eksplodujące energią elektroniczne pasaże. Ich twórczość może wydawać się chaotycznym zbiorem różnorodnych środków stylistycznych, ale to tylko złudzenie. Na bazie dosyć łatwo wpadających w ucho linii melodycznych pokazali, że ciąg przypadkowych fraz muzycznych może posiadać swoją logikę. Zresztą sama melodia nie była dla nich najważniejsza. Za sprawę pierwszoplanową uważali umiejętne budowanie nastroju. Oddziaływanie na emocje było dla nich o wiele bardziej zajmujące, niż odwoływanie się do gustów i estetyki słuchaczy. Od samego początku swojej działalności byli zespołem pełnym zagadek. Wyrośli z rodzącego się na przełomie lat 60. i 70. klasycyzującego nurtu rocka, znacznie jednak od niego odstawali. Udało im się uniknąć dominującego w tym stylu patosu, pozostali natomiast wierni istocie rock and roiła. Mimo to. że wielu ludzi traktowało ich jako grupę awangardową, bardziej precyzyjne określenie ich tożsamości było rzeczą prawie niemożliwą. I tak np. w USA klasyfikowano ich jako grupę hard-rockową, w Europie - art-rockową, a dosyć często przed koncertami zapowiadano ich jako zespół funky, folk-rockowy czy też wręcz grający do tańca! King Crimson nie wywoływali skandali, stronili od blichtru związanego z show-businessem. ale ich niecodzienna muzyka i teksty wystarczyły, aby zakwalifikować ich do grona zespołów kontrowersyjnych. Przysporzyło im to zarówno zagorzałych zwolenników, jak i przeciwników. Jednak i jedni, i drudzy zgodnie twierdzą, że w crimsonowskich koszmarach jest coś niesamowitego. Beata Zawieja G ILE S. G ILE S AND FRIPP Początków grupy King Crimson należy szukać już w 1967 r., kiedy zawiązała się formacja o nazwie Giles, Ćiles And Fripp. Powstała ona w nadmorskim ośrodku wypoczynkowym Bournemouth leżącym na południu Anglii. W jej skład wchodzili: Robert Fripp (ur. 16.05.1946 r. w Wimborne, w hrabstwie Dorset) grający na gitarze oraz dwaj bracia Giles, Mikę - grający na perkusji i śpiewający oraz basista Pete. Fripp: Powiedziano mi, ze bracia Giles odeszli ze wojego zespolił Trendsetters Lid. i szukają śpiewającego organisty. Ponieważ byłem gitarzystą, który nie śpiewa zglosifem się do tej pracy. Po próbach trwających miesiąc i nagraniu taśmy w Beacon Hotel w Bournemouth spytalem Mikea, czy daje mi tę robotę? A on wyjął papierosa, spojrzał na niego, włożył do ust, zapali!, zaciągną! się i powiedzieli - ,,Nie ma co się z tym tak spieszyć". We wrześniu 1967 r. przenieśliśmy .się do Londynu. Wiedziałem, że jako profesjonalny muzyk muszę tam pojechać - to bylo jedyne w swoim rodzaju miejsce. Dosyć szybko, bo już 1.06.1968 r. ukazała się w prasie notatka, która zapowiadała ukazanie się na rynku ich pierwszej, małej płytki. Brzmiała ona w sposób następujący: Będzie to jeszcze jeden singel, jednej z tych niezliczonych grup, które przyjechaly do Londynu z próżnymi nadziejami zrobienia kariery. W tym roku zostanie na próbę wydany także longplay z ich kompozycjami, który zapewne znajdzie swoje miejsce w grubym katalogu obok setek innych plyt obecnie wydawanych. Nie było to specjalnie zachęcające. Giles, Giles And Fripp postanowili jednak zagrać parę koncertów. Początkowo występowali w restauracji przy Jermyn Street, towarzysząc pewnemu włoskiemu piosenkarzowi, którego 1968_______________________ ochrzcili przezwiskiem "Hot Lips" Moreno. Trwało to jednak zaledwie tydzień. 7.06.1968 r. trio powiększyło się do kwintetu. (Na szczęście nie wydłużono w związku z tym nazwy zespołu). Jego szeregi zasilili: łan McDonald (ur. 25.06.1946 r.) - były członek orkiestry wojskowej (!) - i Jego dziewczyna Judy Dybie (pierwsza wokalistka Fairport Convention). Już w piątkę dokonali w warunkach domowych kilku próbnych nagrań. Znalazły się między nimi takie utwory jak: "I Talk To The Wind" i "Lnder The Sky". W tym samym miesiącu Giles. Giles And Fripp wydali singla: "One In A Milion" "Newly--Weds". który określony został jako nudny i niczym nie różniący się od produkcji wielu innych zespołów grających a'la Jan Sebastian Bach. Po miesiącu bytności w grupie, w lipcu 1968 r., odeszła Judy Dybie, a na jej miejsce łan McDonald wprowadził swojego przyjaciela Pete'a Sinfielda. Judy: Wrą: z łanem McDonaldem przyłączyliśmy się do Giles, Giles And Fripp. Potem odeszłam, a oni utworzyli King Crimson. Dlaczego odeszłam? Cóż, to sprawa osobista. Kręcilam z łanem i kiedy to się rozleciało, sytuacja stalą się krępująca. Niezbyt dobrze ukladalv się również stosunki z Bobem Frippem. Wielu ludziom się to przytrafiało. Geniusze są zawsze trudni we wspólżyciu. Praca z nimi bywa czasami nieznośna. 12 września Giles. Giles And Fripp wystąpili w trio jako zespół akompaniujący Alowi Stewartowi w programie Radia BBC - ..My Kind Of Folk". Następnego dnia - 13.09.1968 r. - na rynku ukazał się ich pierwszy album nagrany w ciągu czterech dni marca i kwietnia dla wytwórni Deram. Nosił tytuł "The Cheerful Insanity Of Giles, Giles And Fripp", a jego producentem był Wayne Bickerton. Wydanie tej płyty zostało z dumą odnotowane przez prasę rodzinnego miasteczka braci Giles. Nagłówek Bournemouth Echo z 19.09 1968 r. głosił: nasi chłopcy radzą sobie nieźle. Byt to chyba jednak przedwczesny optymizm. Płyta nie odniosła prawie żadnego sukcesu. Rozeszła się w ilości 600 egzemplarzy, w tym 40 sprzedano w Kanadzie, a jeden (!) w Szwecji. Wraz z jej wydaniem ukazał się także singel "Thursday Mor-ning"/"Elephant Song". Utwory te pochodziły z płyty długogrającej, przy czym wersja singlowa "Thursday Morning" została uzupełniona o partię klarnetu i wokal lana McDonalda. Mimo tego, że pierwsze dzieło Frippa i jego kolegów nie spotkało się ze zbytnim zainteresowaniem angielskich słuchaczy, ludzie "robiący" w muzycznym businessie wyrażali się o niej w dość przychylny sposób. Suń: Wdzięczne piosenki przetykane dziwnym monologiem; Record Mirror: To mile, stonowane i całkiem melodyjne brzmienie. To rzeczywiście wspaniały album. Czuje się w nim osobowość wykonawców; Decca: Giles, Giles And Fripp to trzech młodzieńców posiadających dość talentu by obdzielić nim cala grupę innych młodych ludzi. Ostatnio wydali album, który idzie jak woda (czyżby? - przyp. aut.). Ich nowy singel pochodzi właśnie 10 1968 z niego. Nazywa się ,, Thursday Morning" - jeśli go posłuchacie raz, to będziecie go puszczać ciągle. Za każdym razem znajdziecie w nim cos nowego; John Peel: Ciekawy album wydany przez Deram - powinniście czasem go posłuchać. Warto dodać, że propozycje tria nie miały muzycznie nic wspólnego z tym co później tworzył King Crimson. Mimo dość pochlebnych recenzji, grupie nie udało się wystąpić na żadnym koncercie. Trwało to okrągły rok, podczas którego niewiarygodną aktywność wykazywał Fripp. Występował co piątek na dodatkowych benefisach w Cam-den Town, a \\ pozostałe dni godzinami ćwiczył palcówki, akordy i solówki gitarowe. Ostatecznie, 30 listopada 1968 r., po 15 miesiącach żywota, efemery-da o nazwie Giles, Giles And Fripp "wyzionęła ducha". Peter Giles odszedł z muzycznego businessu. Początkowo pracował jako operator komputera, później został urzędnikiem w firmie prawniczej. Mimo to od czasu do czasu brał udział w różnych sesjach nagraniowych (grał m.in. na "Posejdonie" - drugim albumie King Crimson oraz LP. "McDonald And Giles"; w lecie 1977 r. zasilił sekcję rytmiczną zespołu Elvisa Costello, współpraca jednak niezbyt się układała ze względu na bardzo ostry i jazzujący styl Pete'a). Tak więc jeden z braci Giles zrezygnował z kariery muzyka, natomiast pozostała dwójka czyli Robert i Mikę (wraz z Smfieldem i McDonaldem) postanowiła założyć nowy zespół o nazwie King Crimson. KARMAZYNOWY KRÓL Pomysł stworzenia tej formacji zrodził się jeszcze za "życia" Giles, Giles And Fripp. między północą, a 4 rano w nocy z 14 na 15 listopada 1968 r. Był rezultatem bezowocnej sesji tria dla firmy Decca. 16 listopada 1968 r. Fripp zawiadomił Petera. że miejsce jednego z nich może zająć Greg Lakę. Wszystko było uzależnione od tego co postanowią McDonald i Michael Giles. Tego samego dnia grupa zarejestrowała telewizyjny show dla BBC pod tytułem ..Colour Me Pop". Podkłady nagrywano w pokoju na Brondesbury Road 93 A, na starym Revoxie obsługiwanym przez Pete"a. Po emisji programu (30.11.1968 r.) muzycy otrzymali propozycję współpracy od dwóch managerów: Davida Enthovena i Johna Gaydona, z której skwapliwie skorzystali. W tym czasie zapadła decyzja o odejściu Pete'a, po czym 2 grudnia 1968 r. w Londynie pojawił się Greg Lakę. Za pożyczone od jakiegoś wujka pieniądze zakupił niezbędny sprzęt i 13 stycznia 1969 r.. już z nim. grupa King Crimson rozpoczęła oficjalną działalność. W jej skład wchodzili wtedy: Robert Fripp (gitara), łan McDonald (instrumenty dęte drewniane i klawiszowe). Greg Lakę (gitara basowa, śpiew), Michael Giles (perkusja, śpiew) i Pcte Sinfieid (teksty^ iluminacja). Początkowo próby zespołu odbywały się w piwnicach Fulham Pałace Cafe na Fulham Pałace Road 193. Pomieszczenie to zostało udostępnione im przez Petera i Georga Calatychosów. Crimson korzystali z ich uprzejmości przez ponad dwa i pół roku, a pierwszymi utworami jakie grali na próbach były "Michael From Mountains" Joni Mitchell, "Lucy In The Sky With Diamonds" - The Beatles i "Get Thy Bearings" -Donovana. W tym czasie zaczęli również swoje pierwsze występy "na żywo". Kierownikiem tras koncertowych został 12 _______________________1969 Pete Sinfield. którego wkrótce wsparł Dik Fraser. Obaj panowie wykazywali duże zdolności organizacyjne. Do zadań Pete'a jako szefa należało także przygotowanie odpowiedniej oprawy scenicznej. Stanowił ją osobliwy light--show, do którego używano reflektorów skonstruowanych z metalowej folii i sklejki. Dzięki tym wszystkim zabiegom K-ing Crimson powoli zaczęli wypływać na szersze wody. Ludzie, którzy przychodzili do Fulham Pałace Cafe wychodzili z niej oszołomieni oryginalnością muzyki King Crimson. Nie była ona podobna do niczego co dotychczas grano, chociaż próbowano ją określać jako mieszankę twórczości The Famiły. The Pretty Things i The Moody Blues. Te koncerty w podziemiach kafejki w pierwszym okresie ich działalności stały się tradycją. Do ludzi, których urzekła wtedy muzyka Crimsonów należeli m.in. B.P. Fallon, Andy Dunkley i Simon Stable (dziennikarze muzyczni). Robert Fripp: Po kilku latach niepowodzeń traktowaliśmy King Crimson jako ostatnią próbę zagrania tego, w co wierzyliśmy. Ta twórcza frustracja byla glównym powodem desperackiej energii grupy. Postawiliśmy sobie niemożliwie wysoko poprzeczkę, lecz dążyliśmy do jej przeskoczenia, ponieważ mieliśmy w swojej historii bezrobocie, tudzież wojskową orkiestrę. Byliśmy porażeni spontaniczną reakcją naszych gości. W najśmielszych marzeniach nie przewidywaliśmy tego. King Crimson zaczęli więc zdobywać powoli poklask publiczności. Cieszyli się z tego, gdyż zdawali sobie sprawę, że bez niej daleko nie zajdą. Dlatego też, bardzo często na początku swojej działalności zapraszali na próby ludzi, na uznaniu których szczególnie im zależało. 27 stycznia 1969 r. Enthoven i Gaydon zdecydowali się ostatecznie na objęcie opieki nad grupą, swoją chęć współpracy z Crimsonami wyraził także producent Tony Ciark. King Crimson początkowo podpisali z nim umowę, współpraca ta jednak - jak się później okazało - nie trwała zbyt długo. Od 23 lutego do l marca Fripp i spółka zostali zaangażowani do klubu Change Is w Newcastle. Grali tam jeszcze pod szyldem Giles, Giles And Fripp. zdobywając spore uznanie miejscowych wyznawców rocka. Potrafili doprowadzić słuchaczy do stanu ekstazy bez pomocy LSD czy czegoś w tym rodzaju. Po powrocie do Londynu rozpoczęli pracę nad utworem "In The Court Of The Crimson King". Było to 24 marca. Dwa dni później odwiedzili ich Justin Hayward i Graham Edge z The Moody Blues. Byli zachwyceni muzyką King Crimson i zaproponowali im wspólne tournee po Wielkiej Brytanii. Nic jednak z tego nie wyszło. Fripp: Graham wypil trochę pewnego wieczoru i zwierzy! się wtedy Entliovenowi, ze byliśmy dla nich za dobrzy... . Mimo że każdy członek King Crimson był wybitną artystyczną osobowością, potrzebowali oni duchowego przywódcy, którym z czasem stał się Robert Fripp. To on napisał do prasy oświadczenie, które stanowiło twórcze credo zespołu. Głosiło ono co następuje: Fundamentalnym celem King Crimson jest organizowanie anarchii, wykorzystanie sUy Chaosu i spowodowanie interakcji 13 1969______________________ różnych wpływów, celem znalezienia przez nie własnej równowagi. Muzyka ma się wyzwalać raczej niż rozwijać. Jednoznacznie określony zostaje tylko główny temat. Dzięki temu w kompozycjach zespołu odbić się mogą szerokie zainteresowania wszystkich instrumentalistów. Fripp odżegnywał się więc od autokratyz-mu. Wielokrotnie powtarzał, że chce on tworzyć muzykę na zasadzie partnerstwa. Pragnie, aby każdy członek zespołu mógł się realizować w dialogu z innymi kolegami. Mimo tych zapewnień nie da się jednak ukryć, że Bob jako genialny kompozytor i wirtuoz był w grupie postacią dominującą. To za jego przyczyną w zespole trwała ciągła rotacja muzyków. gdvż niewielu z nich potrafiło znieść morderczy wysiłek, jakiego wymagała praca pod czujnym okiem Frippa. Crimson stali się po prostu z czasem narzędziem w jego ręku, służącym realizacji artystycznych wizji, odbiciem jego samoświadomości, łan McDonald: Bardzo lubię grać na gitarze, lecz z Crimson w ogóle nie mialem ku temu okazji. Jeśli masz w zespole Boba Frippa, to po prostu nie pograsz sobie. Nie ulega wątpliwości, że w środowisku awangardy Fripp był niezwykle ceniony i otoczony niemalże mitem świętości. Francuski zespół Heldon poświęcił mu nawet utwór zatytułowany ..Śladami Króla Frippa", a sam Hendrix wyraził mu swoje uznanie słowami: uscisnij moją lewą rękę człowieku, jest bliższa mojemu sercu. Pierwszy oficjalny koncert King Crimson odbył się 9 kwietnia 1969 r. w klubie Speakeasy w Londynie. Tego dnia Robert zapisał w swoim pamiętniku: olbrzymi sukces, zaczyna się ruch w interesie. Dwa dni później grali w Lyceum. również w Londynie, u boku Tyrannosaurus Rex. Występ ten oglądał Bili Bruford. który po latach przyznał się, że tego dnia dotarł do domu o godzinie 5.30 rano, gdyż przez całą drogę rozmyślał o tym. co widział i słyszał. Nie wszyscy byli jednak tak zachwyceni ich muzyką, jak Bili. 19 kwietnia Melody Maker doniósł: Szal wokół King Crimson w Speakeasy nie oznacza, że i nam się podobają. 2 maja zespół dzięki utworowi "Schizoid Mań" wypłoszył ludzi z parkietu na dancingu w Top Rank Suitę w Bristolu (zgłoszono ich tam przez pomyłkę jako zespół soulowy). 6 maja 1969 r. King Crimson dokonali nagrań dla radia BBC. Owocem tej sesji były kompozycje "In The Court Of The Crimson King"(z innym, niż później na albumie, tekstem). "21-st Century Schizoid Mań" oraz "I Talk To The Wind", które pojawiły się na antenie 11 maja. Po tym wydarzeniu King Crimson rozpoczęli 12-tygodniowe tournee, które recenzent International Times. Mark Williams, reklamował w ten oto sposób: Na wypadek gdybyście byli niezorientowani- King Crimson to najwspanialsza grupa jaka pojawiła się na brytyjskiej scenie w ostatnich dwóch laiach. Z cala powagą doradzam wam zobaczenie ich teraz kiedy możecie, ponieważ mocno wierzę, że za sześć miesięcy będą bardzo trudno uchwytni, a ceny biletów będą słone. Proszę, zobaczcie ich. Zapomnicie o cynizmie, zaostrzą się wam apetyty - muzyka rockowa odnajduje się w zespole King Crimson. Możecie i wy się o tym przekonać. Tak samo 14 1969 entuzjastycznie pisał zresztą o występach Crimson Simon Stable. który od samego początku był gorącym propagatorem ich muzyki. Jednak ponownie znaleźli się także jej przeciwnicy. Podczas koncertu jaki Crimson zagrał 5 sierpnia w Speakeasy, na scenę wdarło się parę osób z widowni wraz z członkami Deviants i Tyrannosaurus Rex - chcieli oni udaremnić ich występ. Fripp był zaszokowany, a zarazem przerażony tym co zaszło. Miałem przeczucie, że cos się może zdarzyć. Powiedziałem Johnowi Gaydonowi, że może to być zarówno cos dobrego, jak i złego. Silą ich nienawiści bytu dla mnie szokiem... Na tym się zresztą nie skończyło. Jeden z członków Deviants - Mick Farren wystosował do tygodnika Melody Maker oświadczenie, w którym stwierdził: Myślę, że jesteśmy przeciwni temu co dzieje się na tak zwanej undergroundowej scenie rockowej. Nie jesteśmy zainteresowani perfekcją techniczną, którą reprezentują tacy ludzie jak King Crimson. Wszystko to jest zbyt sterylne. Podczas tych pierwszych koncertów. Crimson często występowali jako zespół towarzyszący różnym wykonawcom. Grali m.in. z Donovanem, którego najpierw skutecznie zagłuszyli, a następnie zmusili do udziału we wspólnym jam session. podczas którego grano rock'n'rollowe kawałki z lat 50. W okresach pomiędzy koncertami Crimson próbowali także nagrywać. 14 czerwca 1969 r. w M organ Studios rozpoczęli rejestrację utworów, za które odpowiedzialni byli Tony Ciark i Andy Johns. Członkowie Crimson nie byli jednak zadowoleni z tego co powstało i 18 czerwca zniszczyli wszystkie taśmy jakie do tej pory nagrali. Kolejną znaczącą datą w karierze King Crimson był 5 lipca 1969 r. - dzień ogromnego koncertu w Hyde Parku, który poświęcony był pamięci zmarłego nieco wcześniej Briana Jonesa. Widownia liczyła 650.000 widzów. Obok naszych bohaterów na scenie pojawili się: Rolling Stones, Battered Or-naments, Third Ear Band, Alexis Korner. Famiły i Screw. Publiczność i krytycy byli zgodni - poza sensacyjnymi King Crimson większość produkcji była przeciętna. Grupa reprezentowała muzykę stanowiącą zupełnie coś nowego, nasyconą brzmieniem melotronu. pełną niemożliwie szybkich uniso-nowych riffów. a do tego opatrzoną mistycznymi tekstami Sinfielda. Koncert ten stał się prawdziwym sukcesem zespołu i przysporzył im ogromnych rzesz wielbicieli. Zostali oni uznani za najbardziej ekscytujące zjawisko końca lat 60. Byli żywym przykładem tego, że kończyła się pewna era w muzyce, że następował gwałtowny zwrot w stronę kompozycji, które apelowały raczej do głowy, niż do stóp. Słuchaczy, którzy przychodzili na występy Karmazynowe-go Króla, zaskakiwała ogromna zmienność, a zarazem niezwykła precyzja z jaką wykonywali poszczególne utwory. Szokowało także niekonwencjonalne instrumentarium składające się z całej baterii zelektryfikowanych gitar, saksofonów itp. Na uwagę zasługiwały efekty świetlne, których autorem był Sinfield. Były one zsynchronizowane z muzyką, dyskretnie podkreślały 15 1969_______________________ i urozmaicały jej odbiór. Crimson byli na jak najlepszej drodze do zrobienia ogromnej kariery, potrzebna była jednak płyta. Zespół wszedł do Wessex Studios i od 7 lipca wraz z Tonym Ciarkiem rozpoczął nagrywanie materiału. który zamierzał na niej umieścić. 16 lipca, muzycy niezadowoleni z uzyskanych rezultatów, zniszczyli jednak ponownie wszystkie taśmy, a Tony"emu podziękowali za współpracę (po rozwiązaniu umowy z Frippem i jego kolegami zajął się on m.in. produkcją płyt grupy Camel). Kolejnych nagrań dokonali 17 lipca, a następnie pomiędzy 21. i 25 lipca. Produkcją zajęli się sami. Ponieważ nie mieli jednak pieniędzy na opłacenie studia. David Enthoven musiał zdecydować się na zastawienie swego domu. Sytuacja finansowa Crimson w ogóle nie przedstawiała się w owym czasie zbyt różowo, poza tym mieli pewne problemy z nagraniami oraz prawne nieporozumienia z Deccą. Mimo tych kłopotów praca nad pierwszą płytą była bardzo zaawansowana i ostatecznie ukończono ją 21.09.1969 r. o godz. 8.30 rano. 29 września odbyły się jeszcze w ich mieszkaniu ostatnie przesłuchania. w których uczestniczyli członkowie grupy wraz z przyjaciółmi, a 10 października 1969 r. album "In The Court Of The Crimson King (z podtytułem: "Ań Observation By King Crimson") ujrzał światło dzienne. Nagrany został w Wessex Sound Studios w Londynie pomiędzy 12 czerwca, a 20 sierpnia. Firmowali go i wyprodukowali Robert Fripp, łan McDonald, Greg Lakę. Michael Giles oraz Pete Sinfield. Inżynierem nagrań był Robin Thompson. a jego pomocnikiem Tony Page. Longplay został przyjęty z ogromnym entuzjazmem. Zapewnił on Crimsonom popularność nie tylko w Wik. Brytanii, ale także i w Stanach. Trudno się temu dziwić, płyta stanowiła niezwykle oryginalny debiut, od początku do końca pomyślana tak, aby słuchaczy wprawić w zdumienie. Już przy pierwszym zetknięciu z nią zwracała uwagę niezwykła szata graficzna, której autorem był Barry Godber. Okładka utrzymana w niebiesko--fioletowej tonacji przedstawiała zniekształconą grymasem bólu ludzką twarz. Był to przedsmak tego co oczekiwało wewnątrz. Są takie płyty, które mają moc przenoszenia w inne wymiary rzeczywistości i do nich należy zapewne "In The Court Of The Crimson King". Jest to longplay zaiste przedziwny, który wyznaczył nowy kierunek w muzyce, który stworzył coś, co do dnia dzisiejszego określane jest mianem ,,rocka melo-tronowego". Zarówno muzyka jak i teksty na nim zawarte mają pewne powiązania z twórczością surrealistyczną, próbują odkryć wszystko to. co tajemnicze. Jest w nich jakby zaklęta mądrość prastarych, grozę budzących legend, ta płyta dusi nas jak zmora, a jednocześnie przynosi ze sobą, zwłaszcza w utworze "Epitaph" ogromny ładunek wzniosłości i uspokojenia, a z nim tragiczne samooczyszczenie. Każe nam wierzyć, że cały świat jest tylko ciemnym przedsionkiem wiodącym ku niepojętym dla człowieka obszarom 16 1969 doskonałości. "In The Court..." jest tajemniczym snem, należy jej słuchać w samotności, w chwilach kiedy człowiek może pozwolić sobie na odpoczynek w ekskluzywnym towarzystwie własnych myśli. Ta płyta przynosi spokój, a ludziom przecież trzeba tej ciszy, wytchnienia od tempa życia w dzisiejszej cywilizacji. Album otwiera przerażający utwór "21-st Century Schizoid Mań", zaczynający się cichym szumem, który w pewnym momencie narasta i wybucha, wyrzucając z siebie kaskady dźwięków będących kompilacją hard-rocka i ostrego jazzu, na tle których zniekształcony głos przepowiada zgubę całemu światu, opowiadając o odwiecznej walce człowieka z wewnętrznym chaosem. Po nim następuje całkowite wyciszenie nastroju - melancholijna ballada "I Talk To The Wind", przypominająca nieco pieśni średniowiecznych bardów. Utwór posiada rozbudowaną część instrumentalną, będącą próbą zaadaptowania na rockowe potrzeby zasad jazzowej improwizacji. I znowu, tak jak w poprzednim obrazku i tu z muzyką doskonale współbrzmią słowa mówiące o człowieku, który będąc u kresu drogi zastanawia się nad bezsensem życia. "I Talk To The Wind" niepostrzeżenie przeradza się w "Epitaph" - majestatyczną kompozycję, która tak jak ta pierwsza nie wróży ludziom nic dobrego. Sinfield w niezwykle plastyczny i poetycki sposób ostrzega w niej ludzi przed przyszłością. Pękają mury Z inskrypcjami proroków Blask słońca jasny odbija się w narzędziach śmierci. Gdy każdego człowieka drą na strzępy koszmary nocne i sny Nikt nie założy laurowego wieńca gdy cisza zatopi krzyk. Między żelaznymi bramami przeznaczenia Zasiano ziarna czasu Podlane uczynkami Uczonych i znanych Wiedza jest śmiertelnym przyjacielem, Gdy nikt nie ustala reguł. Los całej ludzkości jak widzę Jest w rękach szaleńców Chaos będzie moim epitafium Gdy pełznę popękaną, połamaną ścieżką Jeśli nam się uda, możemy usiąść i się śmiać Lecz obawiam się, ze jutro będę plakat Tak, obawiam się, że jutro będę płakał. 17 1969 Utwór ten zupełnie niespodziewanie stał się przebojem i jest dla King Crimson ich sztandarową kompozycją. Zdradza on wyraźnie zainteresowanie Frippa muzyką symfoniczną, które zaszczepi) mu nauczyciel ze szkoły średniej. Drugą stronę longplaya otwiera niezwykły w nastroju, nostalgiczny obrazek "Moonchild". który został przez brytyjskich jazzmanów uznany za najciekawszy utwór 1969 r.. a kończy płytę tytułowy "In The Court Of Thc Crimson King", utrzymany w konwencji balladowo-marszowej. opowiadający o baśniowym zamku Karmazynowego Króla. Swoją pompatycznością przypomina kompozycje muzyki barokowej. Podkreśla to orkiestrowa instrumentacja. którą zespól wprowadził dzięki zastosowaniu melotronu. Wobec tej płyty nie można być obojętnym. Do dziś zadziwia różnorodnością środków wyrazu i zmiennością nastrojów i melodii. Ukazuje bogactwo wyobraźni muzyków, którzy po mistrzowsku wpletli w poszczególne utwory ogromne ilości delikatnych ornamentów. Stała się ona wyznacznikiem nowej ery w muzyce rockowej. Stanowiła antidotum na skomercjalizowany rock lat 60. Pisząc o tym longplayu koniecznie należy dodać, że chociaż jest on firmowany przez cały zespół, to jednak największy w nim udział mieli Robert Fripp i łan McDonald. Jest on w zasadzie odbiciem muzycznych wizji tych dwu instrumentalistów, którzy odmalowali na nim zniewalającą aurę siły i zła. Oprócz samej muzyki niewątpliwą zaletą "In The Court Of The Crimson King" jest niezwykle plastyczne rozłożenie planów dźwiękowych. Płyta została przyjęta z entuzjazmem, znaleźli się jednak jak zwykle i tacy, którym się nie spodobała. Mick Watts, na przykład, dziennikarz z Observera, określił King Crimson jako zespół wtórny i pozbawiony oryginalności. W utworach z ich pierwszej płyty dopatrywał się zapożyczeń z McCartneya (,,I Talk To The Wind"), Pink Floyd (,.21-st Century Schizoid Mań") oraz The Moody Blues (..Epitaph"). Zwracano również uwagę na teksty napisane przez Sinfielda. Dla jednych były one szczytem rockowej poetyki, a dla innych grafomańskimi zwierzeniami psychopaty. Mimo tych sprzeczności w ocenach "In The Court Of The Crimson King", wielu ludzi nie miało wątpliwości, że album został skomponowany, zaaranżowany i wyprodukowany przez najbardziej oryginalną grupę tego okresu. McDONALD AND GILES Po wydaniu pierwszej płyty, King Crimson rozpoczęli trasę koncertową. 17 października wystąpili jako grupa uzupełniająca popis The Nice. Stali się jednak główną atrakcją wieczoru dzięki wspaniałej interpretacji utworu "Mars" z cyklu ..Planety" - Holsta. będącej przykładem tego, w jaki sposób nowoczesny rock może wskrzeszać klasykę. Jak utrzymywało wielu ludzi płyta nie pokazywała ich rzeczywistej wartości, gdyż nie byli w stanie odtworzyć na niej, tej elektryzującej atmosfery, która zniewalała słuchaczy podczas koncertów. Na scenie prezentowali się o wiele korzystniej niż na płytach. Grając dla publiczności wznosili się na wyżyny swoich umiejętności, tryskali muzykalnością i pomysłami. Będąc instrumentalistami o ogromnych umiejętnościach technicznych mogli sobie pozwolić na improwizacje i wyjście poza rockowy schemat. Pokazywali ludziom inteligentnie skonstruowany show, oparty na kontrastach dynamicznych doskonale podkreślanych przez efekty świetlne. Po paru występach w Wik. Brytanii zespół wyruszył na krótkie tournee do USA (jego zapisem jest bootleg ..Dead Fucking Bollocks", który został wydany w Japonii). Swój pierwszy amerykański koncert zagrali 29 października 1969 r. na Goddard College w Yermont dla widowni, której znaczną część stanowili turyści spodziewający się radosnego zespołu soulowego. Po pierwszych taktach ,,21-st Century Schizoid Mań" publiczność zamarła z przerażenia i nie otrząsnęła się do końca wieczoru. Mimo to King Crimson podobali się. l listopada ich płyta weszła na 6. miejsce listy najpopularniejszych albumów i była na dobrej drodze do osiągnięcia pozycji pierwszej. Wszystko to stało się w ciągu 6 krótkich miesięcy, bez występów w TV i bez jakiejkolwiek reklamy, którą grupa nigdy się nie 19 1969_______________________ przejmowała. Mogli się więc cieszyć z osiągniętego sukcesu, choć obawiali się trochę napięć i stresów jakie niesie ze sobą popularność. Fripp: Już zdążyliśmy odczuć nieprzyjemne skutki zarówno przychylnych, jak i nieprzychylnych reakcji. Wydaje się, że ludzie są albo zdecydowanie za nami, albo zdecydowanie przeciwko nam. Jeśli czegoś nam jeszcze brakuje, to wyczucia jak wyważyć nasze życie, jak pracować ciężko i nie dostać przy tym flota. Trzech spośród nci\ chorowało podczas ostatnich miesięcy. Oni poznali ryzyko popularności. 1 listopada King Crimson wystąpili wraz z Iron Butterfiy i Poco w klubie Kinetic Playground w Chicago, gdzie zdarzył się przykry wypadek. Po koncercie grupa chuliganów urządziła sobie "zabawę", na skutek czego zespół stracił melotron. No cóż, ryzyko występów. King Crimson błyskotliwie przeistoczyli się z przeciętnego zespołu, w atrakcję undergroundu i musieli być przygotowani na podobne "przyjemności". To nas martwi - powiedział Mikę Giles - lecz nie wiem co u diabla moglibyśmy zrobić'.'. Jedvną pociechą było dla nich ogólne przekonanie, że zmienne szczęście, długie podróże i nieuniknione okresy bezczynności, cementują zespół. Tak, zgadza się - przyznał Mikę - ale my jeszcze nie doświadczyliśmy efektów tego. Podążali więc naprzód dając kolejny koncert 5 grudnia w Whisky, w Hollywood, gdzie udowodnili, że są rasową grupą z kręgu progresywnego rocka. Zaprezentowali surowy emocjonalizm przerywany wyraźnie kontrolowanymi trzyminutowymi wybuchami energii. Pokazali, że ich specjalnością jest poetyka, pełne fantazji teksty i godny pozazdroszczenia umiar nawet wtedy, gdy łan McDonald dmie frenetycznie w swój saksofon altowy. grając w różnych przedziałach rytmicznych 10-minutowe solówki. King Crimson każdym swoim występem udowadniali, że są artystami zdolnymi do manipulowania rozlicznymi technikami rocka, a nie gitarowymi awanturnikami, których głównym atutem są decybele. Następnym ważnym koncertem amerykańskiej trasy zespołu był występ w Filimore East - 21 listopada. Zakasowali zupełnie takie gwiazdy jak Joe Cocker czy Fleetwood Mac. Zmusili słuchaczy do zaangażowanego uczestnictwa w tym, co prezentowali. Greg Lakę z mistrzostwem oddał poetykę gotyckich tekstów Pete'a, którego proroctwa oślepiały wizją Sądu Ostatecznego. King Crimson zaprezentowali utwory pełne pseudoreligijnej egzaltacji, opartej na kanwie rockowej interpretacji kosmicznego jazzu. Mimo. że współpraca w grupie układała się dosyć dobrze, podczas pobytu w Los Angeles Mikę i łan postanowili odejść z King Crimson. Zawiadomili o tym Frippa w nocy z 7. na 8 grudnia 1969 r. Mój żołądek zamarł - wspominał o tym swego czasu Robert. King Crimson byli dla mnie wszystkim. Aby utrzymać zespól zaofiarowałem się, że zamiast nich sam odejdę, lecz łan powiedział, że to oni odejdą, ponieważ duchem zespołu byłem raczej ja. niż oni. Fripp zdawał sobie sprawę, że była to w dużej mierze jego wina. Zaczął sobie powoli uświadamiać, jak ogromny jest jego wpływ na resztę muzyków w zespole. Po powrocie z tournee specjalny przedstawiciel grupy podał do prasy następujące oświadczenie: Pobyt w Ameryce zaowocował wieloma 20 _______________________1970 doświadczeniami, czego efektem jest m.in. to, że łan i Mikę postanowili poświęcić się bardziej komponowaniu i nagraniom niż koncertom. Pozostali członkowie grupy Robert Fripp, Greg Lakę i Pete Sin fieid mają zamiar zaangażować dwóch nowych członków. Odwołali wszystkie występy planowane na styczeń i luty 1970 r. Planują jakieś trzy miesiące poświęcić próbom, zanim pokażą się publiczności w nowym składzie. Prawdopodobnie nastąpi to około 5 kwietnia 1970 r. Odejście McDonalda i Gilesa było zapewne sporą stratą dla zespołu - szcze-aólnie jeśli chodzi o pierwszego z nich. którego wkład w powstanie debiutanckiej płyty nigdy nie został w pełni doceniony. A był on zapewne niemały, jeśli nagrany po jego odejściu longplay ..In The Wake Of Poseidon" zawierał jeszcze jego pomysły. No cóż, Fripp żądał od muzyków pełnego zaangażowania. Crimson musi być sposobem życia - mówił. Oczekiwał od swoich współpracowników, że będą angażować swój talent w realizację jego koncepcji. a McDonaldowi i Gilesowi niezbyt to odpowiadało. Poza tym przeraziło ich tournee po Ameryce. Bylo ono totalnie sztuczne - jak twierdził łan (ostatecznie przyzwyczaił się jednak do tej amerykańskiej sztuczności, gdyż osiadł w Nowym Jorku i zasilił szeregi formacji Foreigner - której muzyka stanowiła zaprzeczenie tego, co kiedyś było hasłem przewodnim jego poczynań). Po odejściu z macierzystej grupy nagrali własną, bardzo dobrą płytę, która mimo przychylnych opinii krytyków stalą się kompletnym fiaskiem finansowym. Ukazała się w 1970 r. pod tytułem "McDonald And Giles". Wydała ją wytwórnia Połydor, a w nagraniach lana i Michaela wspomogli m.in. Peter Giles na basie i Steve Winwood na organach i pianinie. Muzykę do albumu prócz utworu "Tomorrow's People - The Chiidren OfToday". który był autorstwa Michaela Gilesa, w całości skomponował łan McDonald. Skład zespołu pracującego nad płytą zasilił także Pete Sinfieid, który napisał słowa do utworu "Birdman". zajmującego całą jej drugą stronę. Świadczyło to o tym. że prawdopodobnie rozstali się oni z King Crimson w przyjaźni, łan i Michael rozpoczęli więc drugi, a Crimson zakończyli pierwszy etap swej kariery. Fripp: Pierwszy zespół miał pewien urok, który jednak z czasem się ulotnił. Miał błogosławieństwo dobrej wróżki. Było to cos nieuchwytnego, co jednak zanikło podczas robienia pierwszego albumu... No cóż, zjednoczyła nas dominacja frustracji i animozji do całego świata, a względem siebie w szczególności. Mikę Giles zakochał się, łan McDonald także - i gdy te sprawy rozwinęły się, znaleźli w tych związkach więcej satysfakcji, niż mógł im zaoferować zespół. Przy tym łan stając się mniej sfrustrowany, zaczął gorzej grać. Zespól umarł podczas nagrywania pierwszego albumu, lecz silą bezwładności trwał aż do pobytu w San Francisco w grudniu 1969 r. Byłem w drodze, zatrzymałem się w małym motelu Sunset Strip, kiedy łan i Mikę zdecydowali się odejść. Zazdrościłem im, że nie mogę zrobić tego samego. Czułem, że King Crimson był zbyt ważny by pozwolić mu umrzeć. Był początek 1970 r. 21 POSEJDON Odejście Gilesa i McDonalda znacznie popsuło humory pozostałym członkom King Crimson, zwłaszcza że zaczęły też krążyć pogłoski o planowanym opuszczeniu grupy przez Grega Lake'a. Crimson byli po prostu zdesperowani i zaskoczeni tak niespodziewanym obrotem sprawy. Wrócili jednak do Wielkiej Brytanii i zabrali się do gromadzenia materiału na druga płytę. Powstała ona w niezbyt sprzyjających warunkach. Zewsząd odzywah się głosy niedowiarków, którzy szeptali, że choć powstaną nowi King Crimson, to kto nam zagwarantuje, ze dorównają poprzednim, których wszysi. r znaliśmy i tak bardzo lubiliśmy. Jednak pod koniec stycznia 1970 r. muzycy rozpoczęli próby w podziemiach skromnej kawiarni w zachodnim Londynie (tej samej, w której zaczynali rok wcześniej). 24 stycznia Fripp i McDonald spotkali się w redakcji New Musical Express i obaj złożyli oświadczenie dla prasy, które miało na celu wyświetlenie przyczyn rozpadu pierwszego składu Crimson. By f o to tak - twierdził łan - gratem muzykę, którą lubiłem, lecz chciałem poświęcić się twórczości, która miałaby dla mnie bardziej osobiste znaczenie. Nie mogłem tego realizować w King Crimson. Graliśmy różne rzeczy, ale nie czułem się w tym najlepiej. To nie byla muzyka radosna. A ja chciałbym pisać muzykę, która traktuje o rzeczach dobrych, a nie zlych. Moja muzyka będzie inna. Wątpię w to, czy będzie w niej paranoja lub agresja. Będzie też w niej o wiele mniej frustracji. Z dalszej części rozmowy wynikało. że jego niezadowolenie z pracy w grupie sięgnęło zenitu podczas tournee po USA. Decyzja odejścia dojrzewała zresztą w nim i w Gilesie od dłuższego czasu. Nigdy nie traktowali King Crimson jako czegoś ostatecznego w swojej karierze. 22 ________________________1970 Fripp musiał więc poszukać nowych współpracowników. Czuł się odpowiedzialny za cały zespół, był jego spiritus movens. Poza tym, to na nim w zasadzie spoczywał ciężar wszystkich długów grupy, dlatego też musiał doprowadzić za wszelką cenę do nagrania drugiej płyty. Jeszcze jeden człowiek związany z King Crimson w ich pierwszym okresie działalności, opuścił ich na zawsze. Był to Barry Godber - projektant okładki LP. "In The Court...". który w lutym, w wieku 24 lat, zmarł nagle na atak serca. 28 lutego New Musical Express zapowiedział na 13 marca wydanie singla "Cat Food"/"Groon", który miał pilotować nowy longplay Crimson. Zespół muzyków powołany w celu nagrania tej małej płytki przedstawiał się następująco: Robert Fripp, Greg Lakę, Mikę Giles, Pete Giles i pianista jazzowy Keith Tippett. Mikę zgodził się wziąć udział w nagraniu, ponieważ pozostawał z Frippem nadal w przyjacielskich stosunkach, a ten nie zdołał jeszcze skompletować całkowicie nowego składu grupy. Nowe dzieło naszych bohaterów zostało przyjęte z lekkim zdziwieniem. Phii Penfold i łan Key - recenzenci Sunday Suń - Nie wahamy się powiedzieć, ze jest to największa bzdura, jaką zdarzylo się nam słyszeć, od kiedy zaczęliśmy redagować tę kolumnę. Zdecydowanie kwalifikuje się to do S.S.O.R. (Sunday Suń Order Of The Raspberry - Order Szmiry Gazety Sunday Suń). Dla większości słuchaczy był to po prostu muzyczny żart. Fripp tymczasem mało zastanawiał się nad tym jakie wrażenie wywołała ich nowa propozycja. Nadal był zajęty kompletowaniem składu zespołu. Miał nadzieję, że King Crimson wkrótce będą mogli wyruszyć na trasę koncertową. Zastępcę za lana McDonalda udało mu się znaleźć dosyć szybko. Został nim Mel Collins (wcześniej w Circus). Miał jednak pewne kłopoty ze znalezieniem perkusisty. Ponieważ chciał doprowadzić do jak najszybszego wydania drugiej płyty, zdecydował się więc na pewien kompromis. On, Sinfieid i Lakę mieli stanowić trzon grupy, natomiast pozostali muzycy mieli brać okazyjnie udział w sesjach Crimson. Fripp: W ten sposób nie będziemy uziemieni z określoną liczbą uczestników. To będzie elastyczna baza. z której będzie można dogodnie startować. King Crimson to pewna idea i sposób podchodzenia do spraw. Sposób gromadzenia ludzi, by grali muzykę, a także sposób myślenia. Stało się jednak inaczej. W marcu Greg Lakę opuścił grupę, aby nawiązać współpracę z Keithem Emersonem (efektem tego stało się założenie 11 kwietnia 1970 r. formacji Emerson, Lakę And Palmer). Greg miał ochotę na współpracę z Keithem już od dosyć długiego czasu. Pomysł ten zrodził się u niego kiedy to Crimson towarzyszyli podczas koncertów w Ameryce grupie The Nice. Początkowo Lakę nie był pewny swojej decyzji i miał pozostać w Crimson. Fripp dał mu jednak do zrozumienia, że nie zrezygnuje z pozycji lidera w grupie, co pociągało za sobą konieczność bezwzględnego poporządkowania się mu we wszystkim. To przesądziło sprawę i Lakę ostatecznie opuścił formację King Crimson. Mimo to w dalszym ciągu żywił uczucie przyjaźni do Roberta. 23 1970 Uważał, że dzięki niemu wiele się nauczył. Dał temu wyraz m.in. w wywiadzie jakiego udzielił w lutym 1971 r. dziennikarzowi New Musical Express Nickowi Loganowi. - Gdzie spotkałeś po raz pierwszy Frippa? G.L.: Znam go cale lata. Pochodzi r Wimhorne, w hrabstwie Dorset, a ja z Poole, miejscowości oddalonej o kilka mil. Mikę Giles także pochodzi stamtąd. Wszyscy urodziliśmy się w Dorset. Fripp i ja uczyliśmy się grać na gitarze u tego samego nauczyciela. Bob pracował wtedy z Mike'm Gilesem. Ja grafem z inną lokalną grupą. Już wtedy Fripp byl cenionym gitarzystą, ja natomiast byłem mato znany. Kiedy zaczęto o mnie mówić wybrał się na koncert tylko po to, aby stwierdzić, ze nie stanowię dla niego żadnej konkurencji. Słyszalem coś o nim, ale go nie znalem. przy/echa! i zaczai ze mną rozmowę na temat mojego stylu gry. Sądziłem, ze on w ogóle się na tym nie zna i chciałem wytłumaczyć mu to tak, jakbym to tłumaczył laikowi. Kiedy skończyłem, wziął do ręki gitarę i wtedy przekonałem się kim naprawdę był. Darzę go ogromnym szacunkiem. Jest świetnym gitarzystą. Być może najlepszym w kraju. Nikt nie wie na co go rzeczywiście stać. To co pokazuje na płytach to tylko cząstka tego, co potrafi. Jest taki kawałek Paganiniego, tak szybki, ze nikt nie umie go zagrać z wyjątkiem Boba. Pamiętam, że kiedy Crimson się rozeszli, bylo to dla mnie wielkim rozczarowaniem. chociaż wyszedłem z tego obronną ręką. Moja muzyczna kariera faktycznie rozpoczęta się w Crimson. Byłbym całkiem szczęśliwy gdyby moje życie rozpoczęło się w momencie, gdy zacząłem z nimi grać. Crimson dało mi pierwszą szansę wypowiadania się przez muzykę. Po raz pierwszy mogłem pracować z zawodowcami, z dobrymi muzykami. I nie tylko z dobrymi muzykami, ale i dobrymi ludźmi i to też było korzyścią, która całej sprawie nadaje wartość. - Czy po odejściu z King Crimson utrzymywałeś przyjacielskie stosunki z Frippem i Gilesem? G.L.: Z Bobem tak, lecz nigdy nie byłem przyjacielem Mike'a Gilesa. Rozmawiamy ze sobą, mówimy sobie ,,hello", jesteśmy dla siebie uprzejmi lecz w istocie ja go nigdy nie znalem. To znaczy nie tak jak znałem Boba. Z Bobem to jest tak. Ja mam coś czego on potrzebuje, a on ma coś czego potrzebuję ja. On mci silę woli i wolę przetrwania, której mnie brak. Ja z kolei mam coś w rodzaju spontanicznej energii, której jemu z kolei brak. Mieszkałem z Frippem, kiedy grałem z Crimson i sądzę, że nikt inny nie mógłby z nim mieszkać. To były tylko trzy lub cztery miesiące, co może się wydawać niezbyt dhigim okresem, lecz kiedy pracuje się razem w jednej grupie, to tak jak gdyby mieszkało się wzajemnie we własnych kieszeniach. Crimson byli bardzo dziwnym zespołem. Składali się z czterech muzyków, z których każdy miał własną energię. Prywatnie niezbyt wiele nas z sobą łączyło i postępowaliśmy tak, by jak najmniej wchodzić sobie w drogę. - Tak więc były między wami różnice zarówno muzyczne, jak i osobiste? 24 1970 G.L.: Tak, muzyczne i osobiste. Można powiedzieć, że między naszą czwórką było 50% niezgodności muzycznej, a 75% osobistej. Crimson mieli dla mnie szczególne znaczenie, gdyż byłem wcześniej bardzo surowy. Grając z nimi zacząłem doceniać różne muzyczne subtelności. - King Crimson rozpadli się, kiedy łan McDonald i Mikę Giles odeszli po powrocie z amerykańskiego tournee. Czy chodziło o sprawy muzyczne czy osobiste? G.L.: Na 100% osobiste. Według nich zaś była to sprawa muzycznych kierunków itd... Rzeczywisty powód byl natury osobistej, gdyż Mikę i łan zasadniczo różnili się temperamentem od Boba i mnie. To były korzenie tego wszystkiego. Wyjaśnili swoje powody Bobowi i mnie w kategoriach muzycznych, lecz to nie bylo to. Zepsuł ich pobyt w Ameryce, oni należeli do ludzi bardzo spokojnych. Zaś w Ameryce wszystko jest agresją. - Mikę i łan twierdzą, że Fripp jest szalony. G.L.: Też tak myślę. Nie jest bynajmniej chory, ale jest inny. Ale to jest rodzaj szaleństwa, który mi odpowiada. Nie sądzę za to, aby oni byli szaleni. Myślę, że są slabi. Nie mówię tego złośliwie, słabość też może być zaletą. Nie wydaje mi się jednak by mogli wytrzymać w grupie, która stalą się trudna do zniesienia. Przedtem pracując w studio, nie odczuwaliśmy napięć. Oni nie mieli tej wytrzymałości, co Bob i ja. - Czy twoja decyzja odejścia nastąpiła bezpośrednio po odejściu Mike'a i lana? G.L.: Kiedy Mikę i łan odeszli, Bob oznajmił nam co zamierza robić. Był projekt by zdobyć dwóch nowych muzyków. Miałem wrażenie, że zacznie się wszystko od nowa, że nie będzie kontynuacji Crimson. Tak powinien byl zrobić Bob. Lecz Bob chciał kontynuować sprawę widząc siebie za kołem kierowniczym, z innymi muzykami, zostawiając mnie w cieniu. Odszedłem więc w okresie Bożego Narodzenia, po Mikę'u i lanie. Spotkałem się z Keithem Emersonem wcześniej w Ameryce, a on powiedział - ,,Czy nie wpadłeś na to, by stworzyć nową grupę?". Potem przyszły te wszystkie trudności. Ważąc to wszystko ujrzałem swą przyszłość z Keithem, podczas gdy równocześnie widziałem wiele kłopotów związanych ze sprawą King Crimson. - Jeśli Mikę i łan nie odeszliby. Czy sądzisz, że dalej byłbyś w Crimson? G.L.: Jeśli zespól nie rozpadłby się, gralbym z nimi dalej. Gdybym nawet nie zgadzał się z chłopakami, pozostałbym, gdyż muzyka byłaby ważniejsza. - Jaki był twój udział w nagraniach King Crimson? G.L.: Miałem udział w większości piosenek na pierwszym albumie. Ja napisałem riffy do "Schizoid Mań" i muzykę do ,,Epitaph", napisałem także linię melodyczną "In The Court Of The Crimson King". Z moim udziałem powstały też pewne elementy, które choć istotne, nie stanowiły szerszych partii końcowego produktu. 25 1970____________________ Po raz ostatni Greg Lakę wystąpił z zespołem 25 marca 1970 r. w programie telewizji BBC - "Top Of The Pops", w którym zaprezentowali na żywo "Cat Food". Po odejściu Grega przyszłość Crimson znów stanęła pod znakiem zapytania. 25 kwietnia 1970 r. Record Mirror napisał: King Crimson nie będą występować u maju. To kwestia czasu, nie chodzi o sprawy merytoryczne. Ich głównym celem jest obecnie skończenie albumu. Powinno to nastąpić w przy-szlym tygodniu. A potem Bob Fripp i Pete Sinfieid muszą zdecydować o stworzeniu nowej grupy. Początkowo Fripp także myślał o współpracy z Emersonem. Propozycja jego nie została jednak przyjęta, gdyż Keith nie palił się do zaangażowania gitarzysty. W tym też czasie, jakby na osłodzenie goryczy związanej z tą odmową, Robert otrzymał zaproszenie od członków grupy Yes. Miał zastąpić Pete"a Banksa. Odmówił, gdyż bał się, że w nowej grupie nie będzie mógł realizować w pełni swoich zamierzeń. Nie przystał również na propozycję Aynsleya Dunbara, który chciał, aby Fripp przyłączył się do zespołu Blue Whale. W odpowiedzi Robert zaprosił Dunbara do współpracy z Crimson, na co ten nie miał jednak zbyt wielkiej ochoty. Po odejściu Lake'a. Fripp dokooptował do zespołu swojego przyjaciela Gordona Haskella, który zaśpiewał w utworze "Cadence And Cascade". W pierwszej wersji wokalistą na "Posejdonie" miał być wynajęty za 250 funtów, nikomu nie znany piosenkarz... Elton John. Fripp uznał jednak, że jego głos nie pasuje do muzyki Crimson. Elton bvl zaklepany do wykonania wszystkich piosenek na ,,Posej-donie" jako sesyjny wokalista - ponieważ jednak nie znalem jego produkcji, Mark Fenwick z E.G. dal mi egzemplarz pierwszego albumu E/tona. Jego styl nie pasowal mi do King Crimson. Plyta byla slaba, więc odwołałem te nagrania. Planowaliśmy zamiast niego wykorzystać pewnego murzyńskiego wokalistę, który mial zostać z nami na sta/e, lecz jego manager okazal się zbyt ambitny. Całe to zamieszanie znacznie opóźniło wydanie albumu "In The Wake Of Poseidon", który ukazał się ostatecznie 15 maja 1970 r. Powstał w Wessex Sound Studios w Londynie, a jego producentami byli Fripp i Sinfieid. Patrząc z perspektywy lat ..In The Wake Of Poseidon" wydaje się być kopią ,,In The Court Of The Crimson King". Większość utworów na nim zawartych jest echem kompozycji z pierwszej płyty. W zasadzie wśród utworów zamieszczonych na krążku jedyną w miarę nowatorską pozycją jest wspomniany już wcześniej ,.Cat Food" z groteskową partią fortepianu K. Tippetta i tekstem utrzymanym w tym samym tonie. Ogólnie ,,ln The Wake Of Poseidon" wskazuje na pewną stagnację i rozprężenie. jakie udzieliło się Frippowi i jego kolegom. Jest to trochę dziwne. Skończenie dopracowany longplay - "In The Court OfThe Crimson King" - był dowodem na to, że Fripp posiada jasno sprecyzowany i skrystalizowany pogląd na to, jak powinna wyglądać jego muzyka. Druga płyta 26 _______________________1970 sugerowała jednak coś innego. Okazało się, że Robert wie dokładnie co chce za jej pomocą osiągnąć, ale jeszcze nie bardzo wie jak to zrobić. Jako twórca wiecznie poszukujący postanowił zawrócić ze ścieżki, którą wyznaczył pierwszy album i spróbować odnaleźć się na nowo. W wirze trudności organizacyjnych jego artystyczne wizje nie mogły się jednak w pełni rozwinąć i ostatecznie otrzymaliśmy longplay jakby zawieszony w próżni - wyraźnie nawiązujący do pierwszej płyty, a jednocześnie będący rezultatem nieustannego poszukiwania nowych środków wyrazu. Ocena ta jednak jest wystawiona po latach, bowiem teraz, kiedy jesteśmy bogatsi o kolejne albumy Crimson. kiedy patrzymy na ..Posejdona" z perspektywy całego nagraniowego dorobku grupy taktycznie może nam się wydawać, że nie była to płyta najlepsza. W 1970 r. jednak, gdy album ukazał się na rynku, a jego wydanie było sporym wydarzeniem, wystawiono mu zupełnie niezłą cenzurkę i o dziwo, podobał się on niemałej rzeszy krytyków. NME: To wspanialy album, wypolerowany jak cięte szkio, znakomicie wyprodukowany. pełen drogowskazów dla umocnienia popu. Disc: D/a sceptyków ten drugi LP jest nareszcie tym, co przekonało ich do muzyki Crimson. Record Mirror: Crimson dorośli. Ich pierwszy album wykorzystywal naiwność skrzyżowaną z paranoicznym ekscesem, ,,/n The Wake O f Poseidon" zwraca natomiast uwagę szczególną dyscypliną i kontrolą. Jest on nienagannie zaaranżowany i wyprodukowany, trzeba go traktować jako jeden z najważniejszych przyczynków do rozwoju muzyki progresywnej. Beckenham Journal: Ten zlowróżebny, pretensjonalny pakunek, który przyciąga oczy okładką w stylu bożonarodzeniowym, zawiera w sobie płytę pełną szarlatańskiej muzyki, godnej najwyższego uwielbienia. Sussex Express: Przez ostatnie dwu tygodnie dojrzałem do tego by pokochać ten album. Ta przygniatająca silą płynąca z kompozycji tytułowej i ,,The Devil's Triangle" jest czymś co nie dotarto do mnie przy pierwszym przesłuchaniu. Teraz wszystko co jest związane z Crimson wydaje mi się mocniejsze. Tak więc 17 lat temu "Posejdon" został przyjęty wręcz entuzjastycznie. My dzisiaj patrzymy nań nieco chłodniejszym okiem. Nie ulega jednak wątpliwości, że zawierał on parę nowych pomysłów, które były zapowiedzią obsesyjnych melodii, będących w późniejszym okresie znakiem rozpoznawczym grupy. Plyta z pewnością nie jest, jako całość, tak przekonująca jak największe osiągnięcia zespołu. Nie sposób jednak zaprzeczyć, iż stanowi w jego karierze pozycję przełomową. Dzieje się tak nie tylko z uwagi na utwór ,,Cat Food", dzięki któremu po raz pierwszy w kanonie wyrazowym King Crimson pojawiła się groteska. Bardziej doniosły wydaje się tu ,,The Devil's Triangle" -jedno z najoryginalniejszych przedsięwzięć w historii dużej formy rockowej. Oryginalność tej ponad 11-minutowej kompozycji polega na jej osobliwym minimalizmie 27 1970__________________ artystycznym, który wyraża się przede wszystkim w kompletnej eliminacji czynnika melodycznego. Akcja muzyczna zasadza się tu bowiem na jednostajnym eksponowaniu pojedynczego akordu melotronowego na tle obsesyjne]. quusi-bolerowej, figury rytmicznej. Dokonuje się ono wśród wzrastającego chaosu efektów taśmowych oraz instrumentalnych. Dynamika rośnie stopniowo od pianissimo do fortissimo, w szczytowym zaś momencie atonalnego zgielku pojawia się diabolicznie zdeformowany cytat głównego tematu utworu ,,/n The Court Of The Crimson King... Trudno zaiste o bardziej wyrazistą artykulację intencji estetycznych szefa King Crimson. ,,Tlie Devil's Triangle" to przecież nie tylko swoista ..satyra" na dużą formę ,,symfoniczno-rockową": to prawdziwy cios w samo sedno tej estetyki, której wyrazem byla ptyta poprzednia. (A. Dorobek. MM-Jazz) W tym miejscu można pokusić się o ogólną refleksję dotyczącą twórczości Pete'a Sinfielda. Staje się to niezwykle ważne, gdy weźmiemy pod uwagę jak ogromne znaczenie miały jego dzieła . w całości artystycznego wymiaru zespołu. Wiele z nich urzekało swoją metaforyką i niespotykanymi skojarzeniami (..Peace-An-End"). Nie da się jednak zaprzeczyć, że były wśród nich i takie, które stanowiły po prostu ..sałatkę słowną" - zestaw niczym nie powiązanych ze sobą i nic nie znaczących zdań (..Pictures Of A City"). Sinfieid dosyć często opowiadał o przeżyciach człowieka skazanego na udrękę samotności, zmagającego się beznadziejnie z anonimowymi siłami, które zagrażają jego istnieniu. Budował swoje utwory na zasadzie daleko posuniętych skojarzeń, stwarzał opisy sytuacji, które były wręcz wyabstrahowanymi z materialnej rzeczywistości odpowiednikami konkretnych pojęć. Posiadały one swoje odwzorowania w umyśle każdego z nas, jednak ze względu na dosyć zagmatwany, mało klarowny i bardzo osobisty sposób przekazywania treści, stawały się często mało czytelne i pozbawione sensu. Sinfieid nie ukazywał zdarzeń takimi jakimi były dosłownie i namacalnie, jego teksty rejestrowały jedynie urywane fragmenty tego czego doświadczamy, stanowiąc miejscami dosyć chaotyczny zapis przypadkowych odczuć i myśli. To tak jak gdyby ktoś rozbił lustro, a później próbował z tysiąca nie pasujących do siebie kawałków złożyć je na nowo. Nie ma wątpliwości, że Sinfieid należał do ludzi obdarzonych ogromną wyobraźnią, stosował jednak niezwykle zwięzły i epi-gramatyczny styl. dzięki czemu jego fantastyczne pomysły czasami traciły na swojej oryginalności. Dlatego trudno jest odpowiedzieć jednoznacznie na pytanie, czy teksty Pete'a należą do szczytowych osiągnięć rockowej poetyki, czy są jedynie nieudolnymi próbami wychodzenia poza stereotypy ludzkiego myślenia. Jest to problem, który każdy powinien chyba rozwiązać na swój własny, prywatny użytek w zależności od tego, na ile pozwoliły mu one zrozumieć otaczający go świat. Nawet jeśli jednak ocena jego literackich poczynań wypadłaby na niekorzyść Sinfielda, to nie ulega wątpliwości, że w początkowej fazie istnienia grupy on to wraz z Frippem był odpowiedzialny za kształt tego, co robili Crimson. 28 _______________________1970 2.01.1971 r.. Pete Sinfieid zwierzył się na łamach Melody Maker: King Crimson to piramida lub stożek z Bobem Frippem i ze mną siedzącymi na jej szczycie. Poniżej są różni muzycy i przyjaciele, których możemy zwoływać. Oni tworzą bardzo solidną bazę. To wszystko zaczęto się dosyć dawno. Włóczyłem się po Hiszpanii i Maroku pobrzękując na gitarze i śpiewając. Kiedy zacząłem grać z zespołem, łan (McDonald - przyp.aut.) był jednym z trzech gitarzystów, którzy nie zagrzali u nas miejsca dlużej niż parę dni. Tacy byliśmy okropni. Zaproponował mi byśmy napisali wspólnie kilka piosenek. Zaczai grać z Giles, Giles And Fripp, powiedział im, że zna faceta, który pisze teksty. Kiedy Pete Giles odszedł, a Greg przyszedł, stalom się ich ulubionym hippie, ponieważ zawsze potrafiłem wskazać im miejsce, gdzie mogli kupić fantazyjne stroje, które widzieli u innych. Robiłem efekty świetlne i przez trzy miesiące kierowałem za frajer ich trasą koncertową, ponieważ wierzyłem w nich jako muzyków. Ja wykułem drogę do tego miejsca, w którym znajdują się obecnie. Bob mówi, że używa mnie jako barometru. Ja wymyślilem nawę zespolił. Właściwie dokładnie nie wiem w jakim charakterze występuję - teksty są rzecz jasna najważniejsze, ale sprawy osiągnęły ten etap, że np. na albumie ..Lizard" nic nie przeszło bez mojej aprobaty. Ja nadzorowałem tłoczenie i okładkę... Zawsze chciałem pisać piosenki i marzyłem o tym, by moje nazwisko znalazło się w Melody Maker. Marzyłem i o innych podobnych sprawach, które są udziałem gwiazd popu. Piszę znowu z łanem, co jest miłym urozmaiceniem. Piszę także samodzielnie oraz z Bobem. Musiałem zająć się czymś nowym ponieważ... cóż... Bob to Boh, to mnie ogranicza. Nie lubię pisać cały czas z tą samą osobą... Jestem wyczerpany po tych wszystkich zmaganiach, ale ponieważ ja nie gram na żadnym instrumencie, to martwię się tym mniej niż Bob. Ja naprawdę stawiałem na pierwszy skład. Czy stałem się cynikiem w ciągu tych dwóch lat działalności muzycznej - trudno mi powiedzieć, lecz wydaje mi się, że w tej chwili już nie jestem tak zaangażowany. Ale mówiąc serio, dwa lata to bardzo długi okres w tym businessie. Mam nadzieję, że kiedy znajdziemy nowych ludzi, uwierzę w to znowu mocno. JASZCZURKA Rok 1970 był dla King Crimson niezwykle pracowity. Po nagraniu "In The Wake Of Poseidon" ostro wzięli się do pracy nad trzecią płytą. Mieli na to sporo czasu, gdyż w zasadzie nie koncertowali. Robert skompletował na nowo zespół i w sierpniu chłopcy rozpoczęli próby w podziemiach londyńskiej Fulham Pałace Cafe z trzema dopiero co pozyskanymi muzykami: flecistą i alcistą Melem Collinsem. który grał już kilka fragmentów na .,Posejdonie", basistą i wokalistą Gordonem Haskellem (poprzednio we Fleur de Lys), który zaśpiewał na "Posejdonie" utwór ..Cadence And Cascade" i perkusistą Andy McCullochem (ex - Shy Limbs). Dwaj ostatni pochodzili z tego samego okręgu, co Fripp, zaś Gordon i Bob chodzili nawet razem do szkoły. Jak się okazało, grupa nie miała jednak z Haskella zbyt wielkiego pożytku. Odszedł dwa dni po ukończeniu pracy nad trzecim krążkiem by poświęcić się karierze solowej. Fripp skomentował to następująco: Wedlug mnie Crimson to pewien sposób życia. To sprawa bardzo angażująca i - juk sądzę - Gordon uświadomi) to sobie. Niedługo potem w jego ślady poszedł także Andy. który zasilił kolejno szeregi formacji Kingdom Come (przypadkowa zbieżność z nazwą aktualnie działającego zespołu). Fields i Greenslade. Kolejny album King Crimson - "Lizard" - został jednak dokończony i ukazał się 11.12.1970 r. Jawił się jako propozycja w pełni nowatorska i świeża, wyznaczająca nowy kierunek muzycznego rozwoju grupy. Rozwiał wszelkie wątpliwości tych, którzy obawiali się, że gwiazda King Crimson tak jak szybko się zapaliła, tak szybko zgaśnie. "Jaszczurka" jest płytą ogromnie przestrzenną i malarską oraz niezwykle spójną stylistycznie. Poszczególne kompozycje na niej zawarte płyną leniwie. 30 ________________________________1970 przerywane jedynie dynamicznymi, niespodziewanymi solówkami poszczególnych instrumentów, które rozładowują chwile zadumy i liryzmu. Album otwiera kompozycja "Cirkus: Entry Of The Chameleons", a po niej następuje utwór "Indoor Games", w którym melodeklamacja Gordona Haskella przypomina nieco wokalizę Petera Gabriela z ..Battie Of Epping Forest". Trzeci utwór - "Happy Famiły" - eksponuje wokal, a co jakiś czas włącza się jazzujący fortepian, który wraz z perkusją odpowiedzialny jest za główny temat melodyczny przerywany pojedynczymi, krótkimi frazami poszczególnych instrumentów. Ostatnia kompozycja ze strony A: "Lady OfThe Dancing Water" to liryczna, bardzo spokojna ballada śpiewana przy akompaniamencie fletu i gitary. Stronę B zajmuje w całości suita "Lizard", opowieść słowno--muzyczna o wyprawie księcia Ruperta przeciw tajemniczej Jaszczurce, którą otwiera niezwykle delikatny i melodyjny fragment "Prince Rupert Awakes", z aksamitnym głosem Jona Andersena. ..Lizard" jawi się jako najbardziej ujazzowiona propozycja Crimson wśród tych, które stworzyli. Spotkały się na niej modern jazz i progressive rock. Fripp wyzwolił się ze wszystkich ograniczeń kompozytorskich i dokonał syntezy rocka oraz jazzu łącząc ze sobą najbardziej ekscytujące elementy obu gatunków. Po raz kolejny udowodnił, że rock można tworzyć na skalę zdolną do rywalizowania z muzyką klasyczną. Surrealistyczne fantazje Frippa przyprawiają o zawrót głowy, zdają się być melanżem sprzecznych dźwięków i pomysłów. Jest to longplay uwikłany w wewnętrzne konflikty nastroju i brzmienia, przeznaczony dla tych, którzy lubią błyskotliwą muzykę, graną subtelnie, z dowcipem i inwencją. Fripp - odwieczne światło, strażnik i samoświadomość Crimsonów był z niego zadowolony. Uważał, że 95% muzyki jest dobre, a w dużej zapewne mierze przyczynili się do tego brytyjscy jazzmani biorący udział w sesjach nagraniowych. "Lizard" był po prostu rzadkim, prowokującym i inspirującym dziełem. WYSPY Po wydaniu albumu, członkowie King Crimson rozpoczęli poszukiwanie zastępcy na miejsce Gordona Haskella. Chcieli bowiem wyruszyć na trasę koncertową z początkiem 1971 r. Fripp w wywiadzie dla Melody Maker stwierdził: Potrzebujemy basisty, który śpiewa, lec: byioby tez dobrze, gdybyśmy znaleźli osobno basistę i wokalistę. Musieliby reprezentować szerokie zainteresowania muzyczne, lecz wokalistą mógłby być w tej chwili nawet facet z chóru lub ktoś występujący w hotelowym zespole tanecznym. Faktem jest, ze serio zabraliśmy się do szukania kandydatów. Wśród ludzi, których przesłuchiwaliśmy byli John Gaydon, jeden z naszych managerów, który śpiewał z The Band O f Angels oraz Bsyan Ferry. Obaj wypadli bardzo dobrze, choć nie byli odpowiedni. Zarekomendowalem Bryana do E.G. Management i jakieś 18 miesięcy później usłyszałem o nim w związku z Roxy Musie. Ten czas hyi dla nas czasem desperacji - te przesłuchania byty koszmarem. Poprosiłem Keitha Tippetta, by zechciał się do nas przyłączyć i ściągnąć Marka Chariga i Nicka Evansa, lecz on nie uważa! by było to właściwe pociągnięcie. Crimson poszukiwali także perkusisty, którego znaleźli dosyć szybko, lecz ze względów kontraktowych nie chcieli zdradzić jego nazwiska. Był koniec 1970 r. Rok 1971 rozpoczął się dla Crimsonów kolejnymi przesłuchaniami. Jednym z kandydatów na wokalistę był 16-letni chłopak, który przysłał Frippowi list z typowym: Przyjaciele mówią, że dobrze śpiewam. Robert odpowiedział: Dobrze, przyjeżdżaj i za parę dni młodzieniec stawił się na miejscu. Fripp: Zaśpiewał jeden numer, a w połowie drugiego powiedzieli "O Boże, zdaje się, że zemdleję!" i faktycznie to zrobił. Ten incydent był nagrywany podobnie 32 _________________________1971 jak wiele innych przesłuchań. Podczas ..Lady Of The Dancing Water" miody człowiek upadl do triu na fotel sprytnie ustawiony za nim. Szansę King Crimson na stanie się w najbliższym czasie zespołem koncertującym zaczęły maleć z dnia na dzień. Przyszłość grupy nie po raz pierwszy i nie ostatni stanęła pod znakiem zapytania. W styczniu 1971 r. zespół składał się z Boba Frippa. Pete'a Sinfielda, Mela Collinsa (który w okresie ostatniego roku wstępował do zespołu czterokrotnie, co jak stwierdził, strasznie go sfrustrowało), anonimowego perkusisty i basisty (którym okazał się Rick Kemp później grający w grupie Steeleye Span). Crimson przesłuchali 30 basistów (z czego 25 według Frippa nigdy nie powinno wziąć instrumentu do ręki). Kemp, który wreszcie zdawał się być tym, którego szukali, po 3 dniach zrezygnował ze współpracy mówiąc, że nigdy nie osiągnie tego, czego od niego oczekują. Fripp skomentował to w następujący sposób: Mel będzie gorzko rozczarowany, jest z nami od roku, a nie zagra! na żadnym koncercie i wyznaczył sobie termin ostatecznego skompletowania grupy na trzeci tydzień lutego dodając, że termin ten może jednak się przesunąć. Fripp: Jeśli czekaliśmy 13 miesięcy, czy robi różnicę jeszcze jeden tydzień? Sinfieid: Lecz jeśli czekaliśmy 13 miesięcy możemy calkiem dobrze czekać w nieskończoność. W taki oto przyjacielski sposób dwaj niezmordowani członkowie King Crimson dochodzili do wniosku, że nie mogą się zgodzić w sprawach zasadniczych. W końcu basistą zespołu został Boz Burrell, a nastąpiło to 13 lutego 1971 roku. Nomen omen - tydzień później zadzwonił do Boba John Wetton, bezrobotny po rozpadzie zespołu Mogul Thrash. Na razie nie miał szczęścia... Fripp postawił na Boża z typową dla siebie perwersją, gdyż nowy nabytek nie umiał nic a nic grać na basie. Robert stwierdził jednak: Nic się nie martw, ja cię nauczę - i rzeczywiście zrobił to. Boz Burrell pełnił także rolę wokalisty, a gdy na dobre zadomowił się w Crimson. Fripp zdradził wreszcie nazwisko nowego perkusisty. Został nim łan Wallace. poprzednio zasilający szeregi zespołu Neił Innes World. Aktualny skład grupy przedstawiał się więc następująco: Robert Fripp, Pete Sinfieid, Mel Collins, łan Wallace i Boz. Po trwającej ponad rok przerwie w koncertach King Crimson wreszcie mogli powrócić na scenę. Uczynili to niezwłocznie. Swoje występy zainaugurowali w Zoom Ciub we Frankfurcie. Grali tam od 12. do 15 kwietnia 1971 r. Były to swego rodzaju przedbiegi przed zaplanowanym na maj tournee PO Wik. Brytanii. Crimson sprawdzali w Zoom Ciub swoje możliwości. Woleli upewnić się przed trasą w kraju, że nadal są zespołem zdolnym swoją muzyką porwać publiczność. We Frankfurcie zagrali 8 koncertów, wszystkie były rejestrowane, niestety wyłącznie dla celów kronikarskich. Występy w Zoom Ciub udowodniły, że mimo to, iż wykonywali utwory stworzone przez poprzedni skład grupy, to jednak każdy z nich nosił piętno artystycznego image'u obecnego wcielenia King Crimson. Muzycy po prostu zdążyli już 33 1971 zgrać się z sobą, a przy okazji wykształcili w sobie pewien indywidualn' styl. Ten nowy team nie posiadał w zasadzie słabych punktów. Saksofoi Collinsa brzmiał pewnie i czysto, Wallace często improwizował udowad niając. że jest mistrzem w swej profesji. Wprawdzie nie był tak precyzyjn' jak Mikę Giles. ale za to niezwykle spontaniczny. Na pochwałę zasługiwa także Boz. obdarzony soczystym i pełnym energii głosem. Trochę słabie było z jego grą na basie, co nie mogło dziwić skoro grał na tyn instrumencie dopiero od dwóch miesięcy. Co na to wszystko Fripp? Nc cóż, kipiał po prostu z radości. Miał ogromną tremę przed tymi występami a gdy okazało się, że nowi Crimsoni mogą usatysfakcjonować fanowi kamień spadł mu z serca. 11 maja 1971 r. King Crimson rozpoczęli w Guildhall, w Płymoutt 14-koncertową trasę po Zjednoczonym Królestwie, podczas której zdarzył. się parę potknięć. Mimo to mogli ją jednak zaliczyć do udanych. _ Do najlepszych koncertów tego tournee należą! chyba londyński wieczór w Lyceiim. na który przybyło 2000 gości. Wszyscy oni czuli się tak, jak gdyby przyszli na spotkanie ze starym przyjacielem i zapewne każdy z widzów wybaczyłby grupie, gdyby koncert nie byt zbyt udany. Stało się jednak inaczej gdyż występ ten miaf klimat tak rzadkich wydarzeń jak spotkania ze Sfonesum- czy Neilein Youngiem. Dzięki niemu słuchacze przekonali się, ze tak zwanej ,,progressive heavy musie" w wykonaniu formacji King Crimson jest tak samd^ atrakcyjna i ekscytująca jak dawniej. Ich show nie mógł rozczarować publiczna f ści, nowi muzycy znaleźli odpowiedni sposób ekspresji muzycznej, kfórw zadowala! zarówno pod względem emocjonalnym i intelektualnym, jak i technicznym. Wykonali w większości muzykę znaną ludziom z wcześniejszych ph't. alt nabrała ona jak gdyby nowych odcieni, przeniknęły ją idee i osobowość- artystyczne poszczególnych członków. Jest rzeczą znamienną, ze najbardziej bliski pierwowzorowi utwór ,,In The Court Of The Crimson King" zabrzmiał tego wieczoru najmniej ciekawie. Najważniejszy stal się dla nich sposób grania. Poszczególne kompozycje stanowiły tylko bazę dla improwizacji i muzycznego szaleństwa. Na szczególną uwagę zasługiwały popisy Mela Collinsa. Nie gorszy był Boz, który udowodni/, że jest rasowym basistą i wokalistą (mimo tego, że cały czas oscylował między perfekcją - często i klęską - rzadko) oraz - co podczas występów ,,na żywo" ważne - showmanem. Dobre wrażenie wywari także łan Wallace, zmieniając perkusyjne solo z żartobliwej mieszanki dźwięków w efektowny i przemyślany kawałek muzyki. (Steve Peacock, Sounds) Mimo to nie ulega jednak wątpliwości, że centralnym punktem twórczości Crimson były gitarowe produkcje Roberta. Jego gra stanowiła po prostu o sile grupy. Wielu krytyków w ówczesnym czasie wzdrygało się przed stwierdzeniem. że King Crimson to zespól Frippa, ale też wielu z nich podkreślało, że delikatne "Lady Of The Dancing Water", głębokie i wielowymiarowe"Devil's Triangle" czy ostre "Pictures Of A City" bez jego gitary brzmiałyby zupełnie 34 ________________________1971 inaczej. Tak więc kolejne brytyjskie tournee Karmazynowego Króla okazało -ie udane. Warto dodać, że podczas niemal każdego z koncertów grupa wykonywała, podobnie jak w 1969 r.. rozbudowaną wersję kompozycji !)onovana ,.Get Thy Bearings", w trakcie której każdy z muzyków miał .ikazję zaprezentować swe indywidualne możliwości techniczne. Utwór ten nie /nalazł się na żadnej z oficjalnych płyt zespołu, stanowi za to okrasę wielu nootlegów. Po zakończeniu tej krótkiej trasy formacja skoncentrowała się na pracy nad czwartym albumem, a koncerty ograniczyła do minimum. Crimson powrócili m.in. po 2 latach przerwy do londyńskiego klubu Marquee, gdzie wystąpili 9. i 10 sierpnia. W tym samym mniej więcej czasie Sinfieid zdecydował, że wkrótce opuści zespół. To będzie ostatni album spółki Fripp - Sinfield. Zaczynamy po trochu odczuwać obecność pozostałych członków. Boh pisze dużo, ale będzie musiał pójść do pewnego stopnia na kompromis. Tymczasem po powrocie Crimson na scenę zaczęło wrzeć w rockowym światku. Jedni byli zachwyceni produkcjami grupy, inni ..mieszali je z błotem". Steve Gadd: Gotuje się we mnie, kiedy czytam długie artykuły o tak zwanym geniuszu Yes lub King Crimson. To jest sprawa typu - ,,popatrz na nas, czyż nie jesteśmy wspaniali'.'". Otóż wcale nie są. Prawda jest taka, że każdy mógłby grać ich muzykę, jeśli by się nauczył tych szczególnych riffów. Nie mam nic przeciwko muzyce Crimson, lecz nigdy nie poszedłbym na ich występ. Spójrzmy prawdzie w oczy. Tymczasem Crimson pełni żalu, że Steve Gadd nie ma ochoty zobaczyć ich na scenie wyruszyli na kolejne, tym razem jesienne tournee po Zjednoczonym Królestwie. W tym też czasie, 16 października, ukończyli swoją czwartą płytę "Islands", po czym 10 listopada wyjechali na występy do USA. Powrócili do Anglii dopiero 13.12.1971 r. Było to już po wydaniu ich kolejnego longplaya, który ukazał się 3 grudnia 1971 r. Po niezwykle ujazzowionym albumie "Lizard", płyta ta stanowiła zgoła odmienną propozycję. Nie ulega wątpliwości, że jest dosyć zróżnicowana stylistycznie, szczególnie w warstwie muzycznej, ale jednocześnie o wiele łatwiejsza w odbiorze. To po prostu zbiór utworów penetrujących różne obszary rocka - od niemalże popowej piosenki "Ladies Of The Road" poprzez liryczną balladę "Islands", instrumentalną "Prelude: Song Of The Gulis", aż po najbardziej ambitną kompozycję "Sailor's Tale", zawierającą mnóstwo kontrastów dynamicznych, zmian melodii i nastroju. Cały album Jest jednak utrzymany w konwencji typowo crimsonowskiej, zawiera muzykę pełną tajemniczości, nostalgii i subtelnego piękna. Miejscami brzmi niezwykle delikatnie, jak gdyby chciał ukoić cały ból tego świata, a chwilami wybucha, lamentuje i oskarża dźwiękami ,,wypalającymi" duszę. "Islands" jest po prostu płytą niezwykle niespokojną, brzmi tak, jak gdyby Fripp próbował 35 1971_________________ muzyką opowiedzieć o tym. jak różne odcienie może mieć życie. Po okresit doskonalenia swojej zdominowanej przez melotron wizji "śmierci wszech' świata", zawartej na pierwszych trzech albumach zespołu, nie w pełni zresztc docenionych (poza debiutanckim), jego geniusz skierował się ku bardziej poważnym, kompleksowym formom, a la awangarda nowoczesnego jazzu i muzyki symfonicznej. ..Islands" brzmi niczym jeden wielki orkiestrowy utwór, składający się jednak z zestawu zmieniających się stylów i nastrojów. Mimo. że muzyka na płycie me jest jednorodna, zespalają album w całość teksty Sinfielda. których tematykę można określić jednym zdaniem: n' poszukiwaniu mifości. Opowiadają o różnych odcieniach tego uczucia, o odwiecznej pogoni za prawdziwą miłością. Każdy utwór na tym longplayu to jedna z tytułowych ,,wysp", na których bohater - żeglarz przechodzi kolejne stopnie wtajemniczenia. Od miłości pełnej egoizmu (..The Letters"), przez miłość beztroską i bezmyślną (..Ladies Of The Road"), aż po upragniony spokój i miłość doskonałą ("Islands"). Krytycy różnie wyrażali się o płycie, jednak nie brak byto też drastycznych opinii, że zespół osiągnął dno, od którego będzie teraz miał okazję się odbić. Zarzucano muzykom brak wzajemnego porozumienia, co odbijało się na spójności poszczególnych kompozycji. Nie ulegało wątpliwości, że grupa przeżywa kryzys KRYZYS Początek 1972 r. przyniósł kolejne zmiany personalne w zespole. Tandem Fripp-SinfieId osiągnął szczyt swoich możliwości twórczych, w wyniku czego w grudniu 1971 r. Peter opuścił grupę. (Zajął się produkcją płyt - m.in. pierwszego albumu Roxy Musie, pisaniem angielskich tekstów dla włoskiego zespołu Premiata Fomeria Marconi; w 1973 r. wydał solowa album "StiIF, w nagraniu którego pomogli mu m.in. Greg Lakę i Mel Collins). Wszyscy przeżyliśmy różne zmiany, Pete i ja znaleźliśmy się ir różnych miejscach - powiedział wtedy Robert. Myślę, że skończyło się już twórcze partnerstwo pomiędzy nami. Przestojem po prostu wierzyć w Pete'a i myślę, że nadszedł już czas, uh y przyznać się do tego. Nasz układ skończył się już jakiś czas temu. Doszliśmy do punktu, w którym miałem świadomość, że nie uda się nam już nic udoskonalić, byłoby to tylko obniżanie lotu. Dalej Fripp rozwodził się na temat, że nie tylko sprawy muzyczne były powodem rozejścia z Sinfieldem, lecz również jego działalność jako operatora świateł. Zespóf często byl niezadowolony ze światek Zasługi Pete'a na tym polu ograniczały się do roku 1969, zauważyłem wtedy nawet jego wplyw na ustawienie świateł wielu zespolów. Ale nie sądzę by potem wniósł coś więcej. Fripp zadzwonił więc po prostu do Sinfielda i powiedział: Nie mogę już pracować z tobą. Wprawdzie Peter zdecydował się już wcześniej, że nie pojedzie z grupą na kolejne, amerykańskie toumee, ale nie sądził, że Bob będzie zdolny do tak drastycznego posunięcia. Ameryka stała się więc po raz kolejny katalizatorem dla King Crimson. Wcześniej wyprawa do Stanów stała się bezpośrednią przyczyną odejścia Gilesa i McDonalda, teraz zaś Sinfielda. Po jego odejściu Fripp postanowił opracować nową taktykę. Bob: Jest problemem to w jakim powinniśmy iść kierunku. Kiedy objeżdżaliśmy Anglię, ktoś w Portsmoufh napisał na wozie szminką do ust: ..Grajcie stare kawałki, 37 1972___________ nowe to lipa". Boję się, abv napięcia związane ze ścieraniem się idei dotyczącyc tego, co mamy grać nie zmniejszyły naszych możliwości. Jeżeli mam być szczery to sukces jaki odnieśliśmy podczas tournee po Wielkie] Brytanii, osiągnęlism nie dzięki muzyce, ale różnym sztuczkom. W przyszłym roku będziemy potrzebowali czegoś innego niż Anglia, w której mamy już ustaloną opinię Potrzebujemy miejsca, które będzie nas odpowiednio stymulować, może to hn Ameryka lub Europa. W Ameryce przy ocenie zespołu bierze się pod uwagę ti jak gra, a nam o to chodzi. A co do spraw osobistych, to nie chcę by widziano ir< mnie osobę odpowiedzialną za wszystkie poczynania grupy. Tymczasem w tyglu o nazwie King Crimson znowu zaczęto wrzec Nagłówek Melody Maker z 22.01.1972 r. głosił: Crimson rozwiązują się. W artykule, który znalazł się w środku można było przeczytać, iż grupa postanowiła definitywnie zawiesić działalność w następstwie awantury jaka miała miejsce podczas próby w Bournemouth. Dwa dni później reaktywowała się jednak, lecz tylko po to. by wypełnić swoje zobowiązania związane z 6-tygodniową trasą koncertową po USA wyznaczoną na luty. Wszystko wskazywało na to, że będzie to ostatnie tournee w obecnym składzie. Kłótnia, która wywiązała się pomiędzy Frippem, a trzema pozostałymi członkami dotyczyła w głównej mierze wymagań tego pierwszego, który żądał bezwzględnego posłuszeństwa we wszystkim, co dotyczyło zespołu, łan Wallace: Wiele nauczyłem się od Boba w czasie ostatniego roku, lecz Mel, Boz i ja mamy naszej wiosnę pomysły i on musi się na nie zgodzie. To sprawa zwykłej akceptacji... !uhH kompromisu. To może się skończyć. To enigmatyczny zespół. Ameryka /ess bardzo dziwnym miejscem. Lubimy tam grac. Jest możliwe, że razem z Bozein i Molem będziemy mogli stworzyć grupę, może jeszcze z jakimś muzykiem: Dobrze się czujemy ze sobą i dobrze się nam gra razem. Mimo tych wypowiedzi formacja wyruszyła 11.02. na kolejną, amerykańską trasę, która rozpoczęła się w Wilmington. 27 marca wystąpili wraz z Yes w Aquarius Theatre w Bostonie. Był to ostatni koncert, na którym Bili Bruford grał z Yes. W tym czasie plotki o rozpadzie kolejnego składu Crimson zaczęły szerzyć się na coraz większą skalę. W związku z tym jeden z dziennikarzy New Musical Express, Chris Van Ness, postanowił przyprzeć Frippa "do muru" po koncercie w Santa Monica, w celu ostatecznego wyjaśnienia tej sprawy. Oto jego sprawozdanie: Zapytałem prosto z mostu - ,,Czv pozostaniecie razem po powrocie'/". Patrzyl na mnie przez minutę, potrząsnął glową i powiedział- ,,Nie". Lecz powiedział też, że będzie jeszcze jeden album King Crimson, najprawdopodobniej z fragmentami bieżącego tournee. Następnego dnia usłyszałem nieco inną wersję. Jadłem z Frippem śniadanie w hotelu. Powiedział mi- ..Jestem na nogach od 6. rano z Bozem i łanem, którzy nie chcą abyśmy się rozeszli. Chcę to jakoś utrzymać." Wpatrywał się w swoją filiżankę kawy. ..Nie różnimy się tak bardzo w sprawach muzycznych. Napisałem parę utworów, które się im niespecjalnie spodobały, ale to nie szkodzi, nasze podstawowe rozbieżności polegają na filozofii. Niekiedy gra się 38 7972 razem bardzo dobrze. Jedyny szkopuł w tym, że nie myślimy podobnie". Po-^tunowilem zapytać jeszcze raz wprost - "Czy grupa się utrzyma?" ...Nie wiem" - powiedział i dodał - "gdybym jednak miał dać definitywną odpowiedź, powiedziałbym - wątpię. Ale nie jest wykluczone, że zrobimy jeszcze jedna trasę". Niestety, nie zrobili. Panowie Wallace, Collins i Burrell ostatecznie opuścili King Crimson. Pogodzenie chłodnej i powściągliwej osobowości Frippa z ich trochę narwanymi i pomylonymi naturami okazało się sprawą niemożliwą. Wszyscy trzej pozostali w Ameryce i każdy z nic zajął się realizacją własnych planów. Początkowo połączyli się z Alexisem Kornerem i Peterem Thoru-pem, by pod szyldem Snape nagrać płytę ,,Accidentally Bom In New Orleans". Później Boz brał udział w różnych sesjach nagraniowych, by wreszcie związać się z zespołem Bad Company, kierowanym przez Paula Rodgersa (ex-Free). Mel grał m.in. z Kokomo, Alvinem Lee i grupą Camel. łan z kolei uczestniczył m.in. w sesjach Boba Dylana i zespołu Streetwalkers. Kiedy po paru miesiącach spytano ich o przyczyny odejścia z grupy, powiedzieli: Boz: Kiedy King Crimson zaczęli skłaniać się ku komplikowaniu muzyki, my chcieliśmy wrócić do korzeni, a nie można być bliżej korzeni, niż gdy się jest z Alexisem Kornerem. Fripp dysponuje ogromną techniką, ale jest wyzuty z uczucia, podczas gdy A!exis zachowuje cały ładunek uczucia przy wystarczającej dozie techniki. Mel: Muzyka Crimson nie tyle jest skomplikowana, co perfekcyjnie dopracowana, tak, że robi to wrażenie mniej więcej takie jak Yes. Nie ma tam spontaniczności. Kiedy miałem 16 lat byłem pod wrażeniem Modern Jazz Quurtet po prostu dlatego, że nie mogłem zrozumieć tego co oni grali, lecz teraz uświadamiam sobie, że grać trzeba z sercem, to tak samo ważne, jak umiejętności techniczne. łan: Muzyka powinna bazować na emocjach, a nie na sztywnym schemacie, powinna być grana szczerze. Pierwszy skład King Crimson byl bardzo scementowany, ale gdy to wszystko stało się takie poważne, przestało nas cieszyć. Boz: Pamiętam, że ilekroć podczas tej ostatniej trasy w Stanach wywoływano nas na bis, natychmiast zaczynaliśmy grać podkład do klasycznego bluesa. Fripp nie potrafił tego zagrać, a dla nas była to świetna baza wyjściowa dla solówek! Po odejściu kolegów z grupy Fripp powrócił do ojczyzny. Zabrał z USA pewną kobietę, którą sam ochrzcił mianem "wiedźma", z zamiarem nagrania z nią płyty. Choć album "Cosmic Chiidren Of Rock" firmowany przez Walii Elmlark, został ukończony, nigdy nie ukazał się na rynku. Jak to wcześniej zapowiadał. Bob faktycznie zdecydował się na wydanie koncertowego longplaya stanowiącego epitafium dla kolejnego wcielenia King Crimson. Ukazał się on 9 czerwca 1972 r. tylko w Wielkiej Brytanii (w USA wytwórnia Atlantic nie zgodziła się na jego wydanie ze względu na słabą jakość 39 7972_______________________ nagrań) pod tytułem "Earthbound", a muzyka na nim zawarta pochodziła z koncertów, które odbyły się 11, 26 i 27 lutego oraz 10 marca 1972 r. w Stanach Zjednoczonych. Występy te wchodziły w skład drugiej części ostatniego, amerykańskiego tournee King Crimson, które zakończyło się l kwietnia 1972 r. w Birmingham w stanie Alabama. "Earthbound" jest kawałkiem rocka granym przez wyśmienitych muzyków, którzy jednak musieli się rozstać, gdyż ich zainteresowania zmierzały w różnych kierunkach. Fripp nie był zdolny, a może po prostu nie chciał pójść na kompromis. Twierdził, że nie chce brać odpowiedzialności za to. co zrobili Crimson, a jednak robił to i z desperacją zabierał się do tworzenia nowego składu. ,, Earthbound" jest wytworem zjednoczonych sil zespołu, ule rzecz w /r/n, że kiedy odkryłem o co każdemu chodzi, stwierdziłem, że mnie odeszła na to ochota. Doceniam wysiłki ludzi, którzy podejmują trud określenia istoty Crimson jako tradycji, jako sposobu robienia czegoś, lecz Crimson są i zawsze byli czymś więcej niż mną. Moja obecność tu jest tylko zbiegiem okoliczności w ich rozwoju. A jakaż była muzyka na nowej płycie Karmazynowego Króla? Trudno powiedzieć, bowiem jakość techniczna nagrań pozostawia wiele do życzenia. Brzmią one gorzej, niż ze średniej klasy bpotlega. Z tego jednak co słychać jasno wynika, że muzycy musieli się rozstać. Większość płyty stanowią przeciętnie wykonane kompozycje uzupełnione utworami zbudowanymi na zasadzie jam session, w których trudno dopatrzyć się jakiejkolwiek idei. » Niezłą próbą cierpliwości dla słuchacza jest 15-minutowa wersja singlowego nagrania ..Groon", choć ratuje ją nieco saksofonowy popis Collinsa, który ostro zarysowaną kulminacją kończącą tę kompozycję, daje świadectwo swego nieprzeciętnego kunsztu. Całość płyty zamyka gromka, wstrząsająca koda i gitarowy pisk. JĘZYKI SKO WRONKÓ W W A U SZPIKU Kolejne wcielenie Crimson przestało istnieć, a Fripp rozpoczął... kompletowanie nowego składu. Wbrew pozorom był dobrej myśli, a w jednym z wywiadów powiedział: Crimson jest daleki od odłożenia na polkę. Kiedy wystartujemy znowu, będzie to magiczny zespól... Konstytucja King Crimson jest dokladnie taka jak brytyjska - niepisana i elastyczna. Magia jest istotnym elementem w tworzeniu nowego zespołu. Fripp za wszelką cenę chciał wskrzesić grupę. Chociaż może to się wydawać dziwne z uwagi na to co powiedział wcześniej: Nie czuję się filarem King Crimson. Fripp z nowymi muzykami chociaż dobrymi, to nie King Crimson. Myślę, że byłby to jałowy zespół. Mimo to Robert rozpoczął wysiłki mające na celu reaktywowanie zespołu. No cóż, nie ma się czemu dziwić, podchodził przecież do niego ze szczególną wrażliwością. Był dla niego nie tylko możliwością realizacji własnego JA w sztuce, a też filozofią, sposobem widzenia świata, sposobem na życie. Początkowo po powrocie do Anglii Robert ..zakopał się" w swoje chacie w Dorset, kiedy jednak pokazał się z nową ekipą, została ona uznana za najlepszą w dotychczasowej historii grupy. Ale nie uprzedzajmy wypadków. 22 lipca 1972 r. tygodnik Melody Maker podał: Członek Yes przechodzi do Crimsonów. Był nim oczywiście perkusista Bili Bruford (ur. 17.05.1950 r.). Uważał on wstąpienie do King Crimson za swoistą nobilitację. Zwłaszcza, że w jednym z wcześniejszych wywiadów powiedział: Fairport Convention, Fetę Townshend i King Crimson to ci, którzy tworzą mocne uderzenie współczesnej brytyjskiej muzyki. Świadczą o tym również odpowiedzi jakich udzielił podczas bardzo interesującej rozmowy krytykowi periodyku Sounds - Steve'owi Peacockowi. 41 1972_______________________ - Czy opuściłbyś Yes gdyby nie znaleźli nowego perkusisty? B.B.: Jeśli nie znaleźliby nowego perkusisty i powstałby problem czy odejść, to prawdopodobnie nie zdecydowałbym się. Nie odszedłbym ot tak, dla byle kogo. Myślę, ze Robert jest jedyną osobą, dla której mogłem to zrobić. Kiedy taka okazja się trafia, trzeba być wyjątkowo niewrażliwym, by odmówić. - Czy znałeś Frippa wcześniej? B.B.: Znalem go słabo. Przyszedł kiedyś do studia i pozostał do momentu ukończenia ..Close To The Edge". Jamie'go widziałem kiedyś przelotnie, ali znalem jego grę. Słyszałem tez o bardzo dobrej reputacji Johna. O Daridzu nigdy wcześniej nie sły szalem, ule zrobi! na mnie wrażenie (mowa o artystach którzy wraz z Brufordem stworzyli nowy skład Crimson - przyp. aut.). Nit ' bylo żadnych przesłuchań. Była to wspaniała okazja hr stworzyć grupę. Rober\ już wcześniej rozmawia/ z Jolinem Wettonem ir sprawie jego gry w King^f Crimson. ale on odmówi!, bo nie odpowiadali mu ówcześni muzycy. Lecz tym' razem byio inaczej. Im bardziej człowiek się poci i mówi: ,, Proszę, przyłącz się do nas" lub przesłuchuje kandydatów, czy coś w tym rodzaju, tym gorzej to wychodzi. Lecz kiedy oni wszyscy spotkają się w tvm samym miejscu, to jest to wspaniała okazja, której nie powinno się zaprzepaścić. - Czy nie miałeś obaw związanych z zespołem, bądź ze współpracą z Robertem, który uchodzi za twardego kierownika? B.B.: Nie, nic z tych rzeczy. Myślałem jedynie o tym, czy mój standard muzyczny będzie odpowiedni do kalibru zespołu. Mówię całkiem serio. Rozwinęliśmy w Crimson niezwykły styl grupowej improwizacji, gdzie nie ma miejsca dla solisty - koncepcja faceta biorącego wszystko na siebie z zespoleni w tle jest nieco przestarzała. Fajnie jest, gdy wszyscy są na fali i rozwija się coś w rodzaju fantastycznego muzycznego sparringu. To jest wspaniale. Wszyscy biorą w tvm udział. - Czy jest możliwe określenie na ile zmieniło cię obcowanie z King Crimson? B. B.: Dało mi to znacznie więcej wiary w siebie. Bytem dotąd perkusistą w Yes, co było dobre do pewnego momentu. Teraz jestem Billem Brufordem. Nigdy nie wiemy jak ludzie będą reagować, mogą wyjść z koncertu, mogą nas znienawidzić. Życie staje się niebezpieczne, zdecydowanie niebezpieczne i tak jest dobrze. Praca z Jamie'm i Robertem jest dla mnie swego rodzaju terapią. Powraca mój krytycyzm. Nikt przez trzy lata nie powiedział mi, że jestem do tylu, co bylo fatalne. W pewnym momencie usłyszałem wreszcie, że powinienem się podszkolić. To bria najwspanialsza rzecz jaka magla mi się przytrafić. Oprócz Billa nowymi członkami Crimson zostali wcześniej już wspomniani, basista i wokalista John Wetton (przed związaniem się z King Crimson grał w grupach Mogul Thrash, poprzednia nazwa James Litherland's Brother-hood - od września 1969 r. do lutego 1971 r. i Famiły - od czerwca 1971 r. do lipca 1972 r.) oraz dwaj mało znani muzycy, grający na instrumentach 42 _______________________7972 perkusyjnych Jamie Muir (występował w różnych grupach o krótkim żywocie m.in. Boris i Assagai) i skrzypek David Cross. Oni zajęli się sprawą muzyki, natomiast nowym dostawcą tekstów został Richard Palmer-James. Nowi Crimson rozpoczęli próby 4 września 1972 r., po czym 13, 14 i 15. października 1972 r. zadebiutowali tradycyjnie koncertami w Zoom Ciub we Frankfurcie. 17 października wystąpili w klubie Beat w Bremie, 29 października w Jazz Ciub. w Redcar. po czym - 10 listopada - ruszyli na 27-koncertowe brytyjskie tournee. Recenzje z ich ..pokazów" były entuzjastyczne. Zwracano uwagę na to, że zespół działa wielopłaszczyznowo, dzięki czemu ich muzyka sprawia wrażenie raz przypadkowej, innym razem zaplanowanej do ostatniego szczegółu. Profesjonalni i doświadczeni muzycy John Wetton i Bili Bruford stanowili swego rodzaju przeciwwagę, a jednocześnie wsparcie dla nieobytych ze sceną Jamie'go Muira i Davida Crossa. Chociaż właściwie jak na początkującego Jamie poczynał sobie całkiem nieźle. Chwilami zachowywał się jak dzikus. Rzucał się na estradzie, nosił coś w rodzaju futrzanych skrzydeł, od czasu do czasu porzucał perkusję, zwijał się, wymachiwał pałeczkami i łańcuchami pobrzękując o talerze. Nie raz i nie dwa zdarzyło mu się zaczepić w czasie przedstawienia o widownię. Kulminację jego solówek stanowiło... plucie krwią. Do tego grupa miała jeszcze w rękawie swego asa atutowego - chłodnego i powściągliwego Frippa. który chcąc nie chcąc stanowił epicentrum poczynań zespołu. Dalekie to było jednak od jakiejkolwiek dominacji. Wprawdzie jego gitarowe riffy stanowiły oś dookoła której kręciły się produkcje pozostałych instrumentalistów, ale w żaden sposób nie dusiło to ich talentu. Wpływ Frippa był odczuwalny, ale nie było to w żadnym przypadku ograniczenie twórczych ambicji jego współpracowników. Uwidoczniło się to zresztą już na kolejnej płycie Crimsonów, na którą - co znamienne - muzykę skomponowali wszyscy członkowie formacji, w przeciwieństwie do poprzednich albumów, które prawie w całości były autorstwa Frippa. Czyżby zaowocowały doświadczenia z ostatnich paru lat i Robert zdecydował się wreszcie na partnerstwo nie tylko w teorii, ale i w praktyce? Na to wyglądało, łan McDonald (dziennikarz NME. zbieżność nazwisk z ex-członkiem King Crimson przypadkowa): ^poprzednich okresach często dziwiłem się temu, jak człowiek o takiej przenikliwości, pewności siebie, energii i dobrym smaku jak Robert Fripp mógł być silą motoryczną całej tej serii tajemniczych albumów produkowanych pod egidą Island, a stanowiących produkt najbardziej enigmatycznego brytyjskiego combo King Crimson. Sprawa wydaje mi się jeszcze bardziej zagadkowa od czasu, gdy pierwszy raz usłyszałem aktualny skład Crimson. Ten zespól Przedstawi! pól godziny najbardziej cudownego rocka, jakiego miałem możność kiedykolwiek słuchać. Nowi Crimson to 90 % improwizacji, to normalne dla standardów jazzu, nieco za śmiałe jednak, jak na rock. Lecz główna innowacja 43 1973___________________ polega na tvm, że koncepcja ..solista plus zespól akompaniujący" adaptowani prze: niemalże każdą grupę od Soft Machinę, po Black Sahbath jest t\ generalnie unikana na rzecz hardziej kolektywnego podejścia. King Crimson ni, grają spokojniej niż inne zespoły, za to zachowują lepszą równowagę, dysponuji większym zróżnicowaniem dynamicznym i większym zgraniem. Oni nie tyłki chcą siebie słyszeć, lecz jeszcze słuchać się wzajemnie. A to jest przeciwieństwen celów zespołów rockowych ostatnich 20 lat. Crimsonom zależy nie tyle m dźwięku i wrażeniu fizycznym ile na improwizowanej formie i integralności. W rezultacie tych wszystkich zmian King Crimson mogli zaoferować swoim zwolennikom solidny kawał totalnej muzyki połączony z artystycznym szturmem. Mogli się po prostu podobać. Byli tym odrobinę oszołomieni. Wszystko to przecież potoczyło się w ogromnym tempie. Bili Bruford: Jestem zaskoczony, że ludzie to kupują. W końcu chodzimy po estradzie i gramy przez godzinę z kwadransem muzykę, której wcześniej /»eJB słyszeli, które/ nie ma na piycie; często brak w niej tonalnego lub rytmicznego^ oparcia. ^" John Wetton: Trafiłem do Crimsonów po tym, jak pewnego popoludnit wpadliśmy z Robertem na siebie w Wimhorne - nasze ścieżki krzyżowały si( w ckigii ostatnich czterech lat regularnie co pól roku. Jamie Muir: Kiedy Bob zadzwoni! do mnie, nie miałem wątpliwości co będę robił. Od razu, od pierwszego telefonu bylo to nieuniknione. David Cross: Trudno mi jest przystosować się do aparatury o tak wysokiej mocy. Jest różnica między sytuacją, gdy się jest częścią instrumentu, a świadomością, że idzie to przez wzmacniacze, monitory, głośniki odsłuchowe i nawet nie wie się jak brzmi to wszystko, co się gra. Nowy 1973 r. zaczął się dla Crimson w dosyć nieoczekiwany sposób. Rozpoczęli go 10. i 11 stycznia koncertami w Marquee. na których nie pojawił się Jamie Muir. Fripp zapisał w swoim pamiętniku: Jamie nieodpowiedzialnie zrani! się poprzedniego wieczora, nie mógl więc brać udziału w koncercie i po raz pierwszy wystawiliśmy jako kwartet. Jamie już nigdy z nami nie zagral. Muir odszedł po prostu z Crimson w tajemniczych okolicznościach i jak głosiły plotki zamknął się w klasztorze. Trudno powiedzieć, czy była to strata, czy zysk dla zespołu. łan McDonald: Oczywistym jest pytanie - czy dziura nie będzie widoczna? Cóż, Jamie Muir byli jest świetnym muzykiem o totalnej integralności i godnym pozazdroszczenia zdecydowaniu - i istotnie Crimson ponieśli stratę. Jednakże jako kwartet, grupa zyskala jasną perspektywę jej naturalnego kierunku. Będą teraz z pewnością szczęśliwsi jako grupa rockowa zamiast niewygodnego kompromisu między rockiem i jazzem, gdzie znajdowali się, gdy Jamie byl z nimi. Każdy z nich gra świetnie i byłoby niesprawiedliwe wyróżnienie kogoś. Muszę jednak podkreślić, że sztuka Roberta Frippa staje się doskonalsza z występu na występ. Nie ma z pewnością w muzyce rockowej nikogo, kto 44 _______________________1973 brzmiałby tak tajemniczo. Jest on jeszcze jednym dowodem na to, że muzyk srający na gitarze elektrycznej może wykorzystać możliwości instrumentu daleko bardziej, niż gdyby grał na gitarze klasycznej. Wszystko co Bob gra jest fascynujące i - jeśli jest to Biała Magia - jestem wierzący. Oczywiście nie może to przesianie istotnego udziału pozostałej trójki. Począwszy od dźwięków nowego utworu granego na otwarcie, a zatytułowanego ,,Doctor Diamond", aż no ostatni akord ,,Larks' Tongues In Aspic Part 2", zespół tworzy integralną całość dając pokaz dobrego smaku - szczególnie, co stwierdziłem z zadowoleniem, w partiach improwizowanych. Innymi stówy King Crimson nadają się obecnie do masowej konsumpcji gwarantując zachwyt u najbardziej krnąbrnych słuchaczy. Crimson dawali więc sobie radę bez Muira, nie ulega jednak wątpliwości, że współpraca z nim była dla formacji cennym doświadczeniem. Bili Bruford: Muszę powiedzieć, że te 6 miesięcy, kiedy Jamie byl z nami bylo nieocenione w kategoriach eksperymentów i rozszerzania horyzontów - szczególnie dla mnie. To on sprawił, że musiałem zweryfikować wszystko to, co dotyczyło mojej muzyki. Pobudził mnie do eksploracji muzycznych obszarów, których istnienia zaledwie się domyślałem. Fascynującą rzeczą, związaną z tym składem King Crimson było to, że zdramatyzowala ona centralny konflikt w rocku polegający na tym, iż muzyka staje się coraz bardziej wyrafinowana i technicznie doskonała, dzięki czemu coraz hardziej traci na jasności. King Crimson grają dobrą muzykę, wartą zarekomendowania. O wiele ważniejsze wydaje mi się jednak to by wypełnić nią czas i rozwiązać problemy, które pogrążyły inne zespoły, a z którymi my staramy się uporać przy pomocy swego intelektu. Zanim Jamie odszedł na dobre zdążył jednak jeszcze wziąć udział w nagraniu kolejnego albumu King Crimson "Larks' Tongues In Aspic", który został wydany w Wielkiej Brytanii 31.03.1973 r. w czasie, gdy grupa odbywała tournee po Zjednoczonym Królestwie. W USA wydanie longplaya znacznie się opóźniło i ujrzał on światło dzienne dopiero 7.05.1973 r. W jego nagraniu, oprócz podstawowych muzyków, wziął udział specjalnie zaproszony gość, ex-członek legendarnej formacji Velvet Underground John Cale. O ,,Larks' Tongues In Aspic" można rzec, iż jest to płyta King Crimson, na której Fripp nareszcie zaprezentował się jako otwarta osobowość twórcza. Zaakceptował pomysły pozostałych członków grupy, pozwolił im na realizowanie się w niezbyt przecież sztywnych ramach konwencji crimsonowskiej. Nie ulega wątpliwości, że nie abdykował, nadal sprawował urząd lidera, zrezygnował jednak z dyktatury i zaczął skłaniać się ku systemowi demokratycznemu. W wyniku tego otrzymaliśmy album, który obok "In The Court OfThe Crimson King" zaliczany jest do szczytowych osiągnięć grupy. Tak jak "a poprzednim albumie studyjnym "Islands", tak i tu zadbano o różnorodność stylów i nastrojów. Całość jest jednak umiejętnie skompletowana tak, 45 1973___________________ aby tworzyła harmonijny ciąg fraz muzycznych. Przy miksowaniu ptyty wykorzystano całą gamę dynamicznych możliwości zapisu - od muzycznego szeptu po zgrzytliwy krzyk. No cóż. Robert Fripp i King Crimson nie pisali ani nie grali w owym czasie piosenek, ich typowymi kompozycjami były studia rytmiczne oraz melodyczne kontrasty, zmieniające się w szalonym tempie. Pełne momentów elektryzujących i płomiennych, które znienacka przeradzały, się w łagodne, ale zarazem zawiłe frazy. Nawet poziom głosu był poza, kontrolą. Wszystko na tej płycie jest niezwykłe i niespodziewane. W jednej' chwili w głośniku pobrzmiewają cichutko chińskie dzwoneczki, a w następnej, atak melotronu i gitary dosłownie powala z nóg. Płyta ta to kolejny przykład! rocka bazującego na technicznych eksperymentach, l Jak na ironię losu wydawnictwo niezbyt spodobało się ówczesnym koneserom.: Gary Lucas: W lecie Fripp żułoby t szereg ważnych oświadczeń dla brytyjskiej prasy odnośnie nowego składu, który obejmował perkusistę Bil/a Bruforda z Yes, basistę i wokalistę Johnu Wettona z Famiły, grającego na instrumentach perkusyjnych Jamie'go Muira z mętnej, angielskiej grupy Boris oraz mtodego\ nieznanego skrzypka Davida Crossa. Zespól mial grac ..białą magie". Disc\ opublikował niezamierzenie wesoły artykuł o duchowej bazie ich muzyki zanim zdążyli zagrać choćby jedną nutę. Zespól wszedł do studia, aby nagrać album i oto on. Jak to jest z tym, Bohby'.' Nie ma nic magicznego >r twojej muzyce. Jest tylko grupa, która także magią nie jest. Zamiast mówić wam, abyście nie wyrzucali swoich pieniędzy, wolę zaoferować wam cos w rodzaju muzycznej analizy: 1. Nie ma tu żadnej oryginalnej idei, którą kilka lat wstecz mial rozwinąć Fripp lub ktokolwiek inny. Zapomnijcie o tym, jeśli kiedykolwiek słyszeliście, ze nazywają ich awangardą. \ 2. Muzykę można zaszeregować do dwóch kategorii - rozbudowane utwory i instrumentalne i mdlawe kawałki pop. Nie ma w utworach instrumentalnych nic: godnego zarekomendowania za wyjątkiem topornego piana Muiru, które otwiera pierwszą stronę. Starają się stosować starą jak świat koncepcję oddzielnych temp. Nie brak fu też oczywiście elektroniki. Niektóre z tych efektów jednak - np. nierozróżnialne glosy - są tak wyświechtane, że nie warto nawet kręcić gaikami aparatury odtwarzającej by zrozumieć o co im chodzi. 3. Jamie Muir to nie Airto (Moreira - przyp. aut.), ale trzeba przyznać, że jego efekty perkusyjne są od czasu do czasu interesujące. Niekiedy wydaje mi się jednak, że ich celem jest jedynie uatrakcyjnienie słabych kompozycji i zrekompensowanie innych braków instrumentalnych zespolił. Naśladujący glos J ona Andersena, Wetton (??? - przvp. aut.) jest permanentnie dublowany drugą ścieżką, a następnie filtrowany tak, że w rezultacie brzmi jak poprzedni wokalista Crimsonów - Boz. To wszystko jest jeszcze jednym przykładem diaholicznego wplywu Frippa. David Cross posiada jedną poważną wadę - nie umie grać na skrzypcach i chyba dlatego wykonuje jedynie najbardziej rudymentarne fragmenty instrumentalne. 4. Pocieszenie - przynajmniej Peter Sinfieid nie pisze już dla nich tekstów. 46 l ______________________1973 No właśnie. Teksty na najnowszym albumie King Crimson nie były już dziełem Pele'a, przez co subtelna, wyrafinowana i wręcz nieziemska muzyka zespołu nie mogła znaleźć oparcia w tak harmonizujących z nią Sinfieldows-kich baśniach. Teraz Wetton swoim smutnym, głębokim głosem śpiewał o realiach codzienności. Chyba najlepszym komentarzem do całego longplaya były słowa amerykańskiego dziennikarza Billa Bliny, który napisał: ,,Larks' Tongues In Aspic" to wybryk Frippa, przy którym wszystkie jego dotychczasowe ekscesy bledną. W okresie od 16.03.1973 r. do 2.07.1973 r. muzycy zagrali 62 koncerty w Wielkiej Brytanii. RFN, Holandii. Włoszech, Szwajcarii, Francji, USA i Kanadzie. W sierpniu Crimson rozpoczęli próby nowych utworów. Wśród nich znalazły się takie kompozycje jak "Fracture". "The Night Watch" i "Lament". W tym czasie Bob pozwolił sobie na mały odskok. Nagrał wraz z Brianem Eno płytę "No Pussy-Footing", kora została wydana w listopadzie 1973 r. Na krążku tym. będącym jak gdyby odpowiedzią na ograniczenie możliwości realizacji własnych pomysłów w King Crimson, Fripp po raz pierwszy zastosował, jeszcze zresztą bardzo nieśmiało, wynalezioną przez siebie technikę syntezy dźwięków nazwaną frippertronics. Kiedy Bob zakończył nagrywanie płyty z Eno, King Crimson rozpoczęli gigantyczny ciąg koncertów, podczas którego odwiedzili niemalże cały świat. Na początku odbyli kolejne, amerykańskie tournee, które rozpoczęło się w Quebec. Recenzenci tej trasy donosili, iż jednym z najsilniejszych punktów grupy był Bili Bruford. a zwracano uwagę na cechującą go, niemalże dziecięcą radość, która tak kontrastowała z powagą Frippa. Jego nieprawdopodobne akcenty i kontrapunkty perkusyjne pomagały stworzyć swego rodzaju wibrację ożywiającą muzykę Crimson. Było to uzupełnieniem chłodnej postawy Roberta, który realizował jednak konsekwentnie wizję samego siebie - wizję dżentelmena wywodzącego się z klasy średniej, który przez przypadek gra na gitarze. Siedząc na wysokim stołku i grając ze zwykłym dla siebie zaangażowaniem harmonicznym i koncepcyjnym Bob sprawiał, że wielu jego kolegów po fachu czuło się po prostu niedoszkolonymi. Dlatego też pewien swoich umiejętności i wartości tego co robi, tylko on jeden mógł sobie pozwolić na rzucanie ze sceny zaszokowanej widowni wyznań w stylu: My nie Sramy żeby was zabawić, jesteśmy zespołem intelektualistów. Alan Niester z tygodnika Rolling Stone napisał: ,,Lw-ks' Tongues In Aspic" nie Jest plytą do tańca, wybijania rytmu i nawet nie stanowi dobrego podkładu do ^mywania naczyń. Aby w pełni docenić ten album trzeba siedzieć blisko kolumn r glową wetkniętą między głośniki, z całkowicie otwartym umysłem i wówczas Próbować w pełni ocenić, czy jest wartościowym doświadczeniem muzycznycm, ^y też towarem gorszego gatunku. Amerykańska trasa zakończyła się 15.10.1973 r. w Santa Monica. Dokumentuje ją monofoniczny bootleg 47 1973 "Groon". nagrany podczas koncertu 6.10.1973 r. w Ariington, w stanie Texas. Po powrocie do Anglii King Crimson odpoczywali parę dni i 23 października ruszyli w następną trasę, tym razem po Zjednoczonym Królestwie (fragmenty koncertów tej trasy znalazły się na prawie czterech stronach, wydanego w Japonii, 3-płytowego bootlega ,.Revised"). Podczas pierwszego występu, który miał miejsce w sali Apollo, w Glasgow, zagrali m.in. utwór "We'11 Let You Know". Korespondent Melody Maker - Steve Lakę, napisał: Wieczory z King Crimson można podzielić na dwie kategorie: wielkie i niewiarygodne. Koncert w Olasgow można bez wątpienia zaliczyć do tej drugiej. Byt on jedną z nielicznych okazji, kiedv muzyka nie pozostawia absolutnie miejsca na jakikolwiek komentarz. Nie ma żadnej możliwości bv dźwięk mógl być jeszcze w jakiś sposób udoskonalony. Cala czwórka bvla nieustannie twórcza, nie marnując ani chwili na jałowe produkcje. Jako dodatkowy element pozytywny - widownia w Glasgow byta naprawdę wspaniała, dostarczała zespołowi tego, czego rzeczywiście potrzebował - sluchala uważnie spokojnych sekwencji, by skakać na równe nogi niczym publika jootballowa na końcu każdego utworu. Atmosfera bvlci po prostu elektryzująca. Tournee po kraju zakończyło się 29 października w Colston Hali, w Bristolu. Był to ostatni występ King Crimson w Anglii przed 8-letnią przerwą w działalności. Po nim przyszedł szereg występów w Europie, które rozpoczęły się • 2 listopada w Hamburgu. Podczas tej trasy Robert w jednym z wywiadów oświadczył, że jest rzeczą możliwą, iż King Crimson opuszczą na stałe Wielką Brytanię. Tournee europejskie zakończyło się 29.11.1973 r. w Madrycie. Pierwsze oficjalne zdjęcie King Crimson .;