prof. dr hab. med. Zbigniew Lew-Starowicz "Wiek średni - blaski i cienie" Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich Warszawa 1992 r. Producent wersji brajlowskiej: Altix Sp. z o.o. ul. W. Surowieckiego 12A 02-785 Warszawa tel. 644 94 78 WSTĘP Pojęcie wiek średni uzyskało w drugiej połowie XX wieku ogromną popularność i cieszy się coraz większym zainteresowaniem badaczy różnych dyscyplin naukowych. Dotyczy to głównie psychologii, nauk medycznych, socjologicznych i innych. Temat ten stał się przedmiotem dyskusji na łamach cza- sopism - zarówno popularnych, jak i specjalistycznych. Polemiki oparto na wszechstronnych wyni- kach badań naukowych. Główną przyczyną zainteresowania wiekiem średnim stało się wydłużenie czasu trwania życia. Jakkolwiek w przeszłości zdarzały się jednostki dożywające wieku matuzalemowego, czyli około 100 lat, to jednak średni okres trwania życia był znacznie krótszy i wydłużał się stopniowo, w miarę upływu stuleci. Nasi praprzodkowie dożywali np. tylko wieku 20-25 lat, zatem wszystkie fazy ich ży- cia były krótkotrwałe. Od XX wieku zarówno postęp medycyny, skuteczna walka z wieloma choro- bami, jak i coraz szybciej toczące się przeobrażenia cywilizacyjne przyczyniły się do stopniowego wydłużania średniego czasu trwania życia. Z danych przedstawionych w Małym Roczniku Statys- tycznym GUS z 1989 roku wynika, że w krajach Europy Wschodniej przeciętne trwanie życia w 1980 roku wynosiło 63 lata, a w 1986 roku - 69 lat; w krajach rozwiniętych gospodarczo w 1986 roku - 76, a w krajach rozwijających się - 61 lat. W porównaniu z okresem sprzed 100 lat oznacza to wydłużenie trwania życia o ponad 10 lat! Przewidywania futurologów wskazują na utrzymywanie się tego proce- su, jakkolwiek zapewne w wolniejszym tempie. Oznacza to, iż rośnie liczbowo populacja w wieku średnim i w jesieni życia, a to pociąga za sobą następstwa w postaci koniecznych przeobrażeń w ży- ciu ekonomicznym, społecznym, w opiece zdrowotnej, uczestniczenia w kulturze, a ponadto wydłu- żenie się aktywności seksualnej, trwania życia małżeńskiego. Wiek średni, obejmujący średnio łącznie 25 lat życia, w przypadku kobiet oznacza wiek 30-55 lat, a w przypadku mężczyzn 35-60 lat. Łączy okres osiągania pełni dojrzałości społecznej z jesienią ży- cia zaczynającą się od okresu przekwitania u kobiet (andropauzy u mężczyzn). Jak wynika z tabeli 1, wiek średni w Polsce dotyczy populacji obejmującej blisko 12 milionów osób. Jest to wiek, w którym człowiek osiąga maksymalny rozwój w zakresie swojej aktywności za- wodowej, społecznej, życia rodzinnego oraz seksualnego i pełną dojrzałość psychiczną. Wiek średni bywał i bywa różnie oceniany. W kulturze Zachodu, która nastawiona jest na aktyw- ność, rolę zawodową, pracę, utożsamiano go z przydatnością produkcyjną i rozrodczą. Jednostka po zakończeniu kształcenia się, w tym właśnie czasie powinna oddać najlepsze swoje siły i energię ży- ciową dla dobra ogółu, państwa, narodu. Dopiero model konsumpcyjnego życia, upowszechniający się w okresie po II wojnie światowej, nadał temu wiekowi bardziej hedonistyczne wartości. Z tą zmianą w interpretacji wieku średniego należy łączyć rozkwit przemysłu turystycznego i przemysłu rozrywkowego. W kulturach Dalekiego Wschodu spotykamy się z odmienną koncepcją. W tradycyjnej kulturze chińskiej wiek człowieka liczono od poczęcia, a wiek średni oznaczał proces dochodzenia do pełni mądrości i dojrzałości psychicznej, którą osiąga się w jesieni życia. Tabela 1 Populacja w wieku średnim w Polsce (Według GUS, 1987). Wiek, Ludność miejska w tys. (K, M), Ludność wiejska w tys. (KiM); 30-34 lata,1137, 1070, 519, 628; 35-39, 1080, 1034, 463, 529; 40-44, 728, 701, 332, 343; 45-49, 635, 594, 337, 333; 50-54, 654, 597, 390, 375; 55-59, brak danych, 569, brak danych, 395; Razem, 4234, 3495, 2041, 1975; Ogółem kobiet - 6275; Ogółem mężczyzn - 5470; Kult rodziców, wiążący się z szacunkiem dla ich wieku, mądrości i koniecznością sprawowania nad nimi opieki, z natury rzeczy wyznaczał jesień życia jako okres osiągnięcia pełni dojrzałości, od- powiedzialności i cenionego doświadczenia. Lata średnie życia były zatem drogą do osiągnięcia tego celu. W kulturze Indii nieco odmiennie wyodrębniano fazy życia. Według Bhagavad-gity człowiek pierwszą ćwiartkę swego życia powinien poświęcić nauce. Drugi okres zaczynał się w momencie za- warcia małżeństwa i powinien wiązać się z poświęceniem życiu zawodowemu i rodzinnemu. Zajęcie się ziemskimi sprawami zostaje przerwane z chwilą narodzin pierwszego wnuka i od tego czasu jed- nostka powinna poświęcać się życiu duchowemu. Znany myśliciel hinduski Bhaktivedanta Swami Prabhupada głosi: "Wraz z nadejściem jesieni uspokajają się wody oceanu. Osobom, które ukończyły pięćdziesiąty rok życia, radzi się, aby porzuciły życie rodzinne i wykorzystywały energię swojego cia- ła jedynie dla uczynienia postępu w świadomości Kryszny". Wiek średni - według tej koncepcji - oznacza zatem stopniową ewolucję w kierunku rozwoju duchowego. Ceni się tych, którzy wcześniej weszli na tę drogę życia. Zgodnie z tą teorią pełnię rozwoju osiąga się dopiero w jesieni życia, a wiek średni jest jedynie etapem rozwojowym, który należy przeżyć godnie, zachowując pewien dystans wobec uroków świata materialnego. Współczesne przemiany obyczajowe i wydłużenie czasu trwania życia sprawiły, iż wiek średni co- raz częściej zaczyna być postrzegany zarówno w kulturze Zachodu, jak i Wschodu jako wyraz tzw. pełni życia. Zmiana trybu życia, odżywiania, więcej wolnego czasu i inne czynniki sprawiły, iż jest to wiek nader interesującej fazy w rozwoju jednostki. Jeśli zachowa ona atrakcyjność, witalność, umie- jętność radowania się wieloma przyjemnościami, może uczynić wiek średni pociągającym, bogatym w wydarzenia. Pozytywny stosunek do życia i ludzi może przyczynić się do maksymalnego wydłuże- nia tego okresu i jednocześnie opóźnienia nadejścia jesieni życia. Zaspokajaniu tych oczekiwań i potrzeb służy współczesna medycyna, chirurgia plastyczna, system rekreacji, wypoczynku, przemysł turystyczny, liczne poradniki typu "radź sobie sam", "bądź wiecznie młodym", "żyj racjonalnie i przewidująco" itp. Niewątpliwie tego rodzaju zmiany stylu bycia złożyły się na fakt, że wielu zadowolonych z życia i optymistycznych "przedstawicieli" wieku średniego cie- szy się radością dnia codziennego, zachowuje dystans do różnych spraw - i czasem są o pokolenie młodsi od swych rówieśników. Tak więc celem tej pracy jest przedstawienie panoramy wieku średniego z jej biologicznymi, psy- chologicznymi i kulturowymi uwarunkowaniami, problemami, zaburzeniami i ukazanie możliwości uczynienia z tego okresu życia etapu twórczego, pozytywnego w wielu pełnionych rolach: płciowej, zawodowej, społecznej, rodzinnej. Zanim przejdę do omówienia panoramy wieku średniego na dwa zagadnienia pragnę zwrócić Czy- telnikowi uwagę. Wiek średni - przeciętnie obejmujący 25 lat życia - jest zróżnicowany. Szerzej o tym mówię w części pracy poświęconej latom trzydziestym i czterdziestym życia oraz przekwitaniu u kobiet i andropauzie u mężczyzn. Ponadto - sądząc z wyglądu zewnętrznego, i nie tylko - u wielu ludzi wiek metrykalny nie zawsze koresponduje z wiekiem biologicznym czy psychicznym. Osoba li- cząca np. 37 lat w porównaniu z rówieśnikami może wyglądać albo na o wiele młodszą, albo na o wiele starszą. Dotyczy to również poziomu dojrzałości psychicznej, samopoczucia, zdrowia psy- chicznego, temperamentu seksualnego i wielu jeszcze innych czynników. Pojęcie wieku jest zatem bardzo niejednorodne, złożone i zróżnicowane. Dlatego właśnie w 1 rozdziale omawiając takie tema- ty, jak cechy psychiki, miłość, małżeństwo, rola zawodowa i praca nie stosuję żadnych kryteriów i granic wiekowych właśnie z uwagi na ich płynność. Bardziej rozwijam ten temat w poszczególnych rozdziałach tej pracy. 1. Ewolucja życia w wieku średnim Zmiany biologiczne Wygląd, stan zdrowia, sprawność czynności narządów i układów ciała wpływają na samopoczucie, samoocenę własnej atrakcyjności w roli męskiej czy kobiecej, na pełnienie roli zawodowej i codzien- ny tryb życia. Zdrowa, atrakcyjna, pełna rozpierającej ją energii kobieta ma pełne podstawy do zado- wolenia z siebie, podobnie jak zdrowy, interesujący i pełen energii życiowej mężczyzna. Wiek średni bywa niekiedy związany z pewną dozą niepokoju i lęku przed możliwością pogorsze- nia się własnej atrakcyjności, sprawności biologicznej. Często powtarzane opinie, iż procesy starzenia się zaczynają się praktycznie od wczesnych lat życia, nie poprawiają samopoczucia. Na ile te niepoko- je i lęki są uzasadnione? Jakie zmiany biologiczne dokonują się w wieku średnim? Zanim odpowiem na te pytania, zacznę od pewnego wprowadzenia. Jeżeli przyjrzymy się kilku osobom będącym w tym samym wieku, np. 40 lat, możemy zauważyć duże zróżnicowanie w ich wyglądzie. Jedne wyglądają na znacznie młodsze, inne "normalnie", a jesz- cze inne na mogące być starszym rodzeństwem, lub nawet rodzicami swych rówieśników. Nasuwa się zatem pytanie, jaka jest przyczyna tego zróżnicowania? Czy stan zdrowia, obciążenie pracą, czy może tryb życia? Odpowiedzi te tylko częściowo są prawdziwe. Znam wiele osób ciężko pracujących przez całe życie, które swym wyglądem przypominają 30-latków. Znam też osoby, które nie pracują zawo- dowo, które w domu obsługuje służba, które opływają we wszelkie możliwe dobra, są zdrowe, a wy- glądają znacznie starzej od swych rówieśników. Okazuje się z zatem, że na wygląd wpływają jeszcze inne czynniki poza wymienionymi wyżej, które, jak się okazuje, mają znaczenie względne. Do takich czynników należą: program genetyczny, zdrowie psychiczne, życie osobiste, postawa wobec własne- go wieku. Rodzimy się z już określonym wyposażeniem genetycznym, które programuje wiele cech naszego wyglądu, stan narządów, tempo starzenia się itd. Obecnie trwają studia nad dokładnym poznaniem stopnia uwarunkowania naszego rozwoju i poznaniem zakresu możliwości przewidywania już od niemowlęctwa, na co jesteśmy szczególnie narażeni, co stanowi mocną, a co słabą stronę naszego or- ganizmu. Wrodzone uwarunkowania możemy zaobserwować w poszczególnych rasach, strefach kli- matycznych, w dokładnej analizie kolejnych pokoleń danej rodziny. Zdarza się zatem, iż osoby nale- żące do tej samej rodziny cieszą się lepszym stanem zdrowia, długowiecznością, wysokim poziomem energii życiowej, określonym wyglądem, temperamentem seksualnym. Takie obdarzenie przez naturę ukierunkowuje dalszy rozwój, ale należy pamiętać i o tym, że nasz tryb życia również na niego wpły- wa. Możemy np. przyspieszać procesy naszego starzenia się poprzez używki, brak wypoczynku, brak dbałości o ciało i higienę psychiczną oraz inne czynniki. Niekiedy dzieci tych samych rodziców mogą być wyposażone w różny garnitur genetyczny - jedne w lepszy, odziedziczony po "lepszych" przod- kach, inne w gorszy, po "gorszych" przodkach. Zdrowie psychiczne również wpływa na nasz stan biologiczny. Znane jest powiedzenie: "szczęśli- wi żyją dłużej". Równowaga psychiczna, umiejętność cieszenia się każdym przeżytym dniem, dystan- sowania się wobec nieuchronnych problemów życiowych, poczucie humoru i autoironii - to wszystko opóźnia procesy starzenia się, sprzyja zachowaniu zdrowia i młodości. Z kolei czynniki zakłócające stan zdrowia psychicznego wpływają na wcześniejsze starzenie się i zachorowalność. Zdrowie psy- chiczne determinuje również nasz wygląd, wyraz twarzy, sposób poruszania się itd. Nasze życie osobiste jest kolejnym czynnikiem warunkującym zmiany biologiczne. Osoby zado- wolone ze swego życia, mające udane małżeństwo, cieszące się z dzieci, osiągające satysfakcję w ży- ciu seksualnym starzeją się w wolniejszym tempie i są zdrowsze. Potwierdzeniem tego faktu są cho- ciażby wyniki badań dotyczące wpływu osamotnienia w wyniku rozwodu, porzucenia, utraty rodziny na stan zdrowia, wyglądu i tempa zachodzących zmian biologicznych. Im bardziej zaburzone jest na- sze życie osobiste, tym głębsze są negatywne zmiany biologiczne. Wspomniałem już o tempie starzenia się i chciałbym na chwilę zatrzymać się przy tym pojęciu. Niektórzy zachowują przez dłuższy okres nie zmieniony wygląd, nie widać, aby przybywało im lat, ale procesy starzenia się mimo to postępują. Mogą wprawdzie pojawić się znacznie później, ale też i bardzo szybko zacząć narastać. U innych z kolei zmiany biologiczne zachodzą stopniowo, ale rów- nomiernie. Bywa i tak, że przyspieszenie zmian biologicznych przypada na stosunkowo młody jesz- cze wiek i np. dana osoba do 40 roku życia sprawiała wrażenie zgoła młodej, a następnie w szybkim tempie "nadrobiła zaległości" i zdystansowała rówieśników. To tempo zmian biologicznych zależy zarówno od uwarunkowań genetycznych (tzw. wrodzonego zegara biologicznego), jak również od stanu zdrowia psychicznego, bardziej lub mniej pomyślnego biegu wydarzeń. Postawy wobec własnego wieku są kolejnym ważnym czynnikiem wpływającym na wygląd, sa- mopoczucie, tempo zachodzących zmian biologicznych. Jeżeli np. przywiązuje się zbyt duże znacze- nie do wieku metrykalnego i identyfikuje się z nim psychicznie, to niejako poprzez psychikę mobili- zuje się własny organizm do specyficznych zmian biologicznych. Osoby czujące się młodo mogą opóźniać procesy starzenia się, a te czujące się starzej - przyspieszać je. Te wszystkie mechanizmy wskazują na psychosomatyczną jedność naszego organizmu i współzależność czynników biologicz- nych i psychicznych. Obecnie przedstawię niektóre prawidłowości zmian biologicznych zachodzących w wieku śred- nim, ale należy je traktować jako jedynie statystycznie prawdopodobne. U jednych te zmiany zachodzą szybciej, a u innych wolniej. Długość kości nie ulega w zasadzie zmianie po zakończeniu 20-25 roku życia. W wieku średnim może zmniejszyć się wzrost w wyniku zaniku dysków między kręgami w kręgosłupie lub garbienia się. U niektórych ludzi może powiększyć się nos lub uszy jako objaw zmian w miękkich częściach ciała. Największa siła mięśniowa przypada na wiek 25-30 lat. Później następuje powolne zmniejszenie siły skurczów i zdolności do wysiłku mięśni. Stają się one mniej elastyczne. Jednak odpowiednie tre- ningi mogą ten proces zatrzymać i do 50 roku życia masa mięśniowa może wzrastać. Mięśnie gładkie (tworzące ściany układu pokarmowego, oddechowego, naczyń i większości narządów) w małym stopniu ulegają zmianie w tym wieku. Zdarza się, że ulegają osłabieniu mięśnie pęcherza moczowego lub jelit. W miarę upływu lat ściera się powierzchnia niektórych stawów, tkanka łączna jest mniej rozciąg- liwa, kolagen ulega zwapnieniu. Widoczne stają się zmiany skóry, szczególnie twarzy (zwiotczenie, zmarszczki). U mężczyzn przerzedzają się i siwieją włosy, skóra staje się mniej elastyczna, bardziej sucha i blada. W dużym stopniu wpływa na to odżywianie się i higiena skóry. Zmiany skórne potrafią być źródłem pogorszenia samooceny własnej atrakcyjności, wielu kompleksów. Dlatego liczne gabi- nety kosmetyczne, masażu, chirurgii plastycznej robią kokosowe interesy. Z wiekiem zmniejsza się wydzielanie śliny, wrażliwość węchowa, smakowa i stężenie lipazy wy- dzielanej przez trzustkę. Zmusza nas to do zmiany zasad odżywiania z uwagi na mniejszą przyswajal- ność tłuszczu. Wątroba i pęcherzyk żółciowy ulegają niewielkim zmianom, ale są za to bardziej po- datne na działanie szkodliwych czynników. W przypadku wzroku z wiekiem powiększa się widzenie odległości, soczewka ulega zmianom, zmniejsza się średnica źrenicy, płowieje tęczówka, rogówka staje się grubsza, powstają zmiany w siatkówce. To wszystko sprzyja pogorszeniu linii widzenia, powoduje zwolnienie reakcji na zmniejszenie natężenia światła, pogarsza reakcję na oślepienie światłem, zmniejsza ostrość widzenia, rozróżniania barw, kontrastów, adaptację do ciemności. Słuch zazwyczaj pogarsza się bardzo wolno i niezauważalnie. Zmiany głosu wywołane pogorsze- niem elastyczności chrząstek krtaniowych kończą się w 40 roku życia. W wyniku zmian w ośrodko- wym układzie nerwowym mowa staje się wolniejsza. W miarę upływu wieku zmniejsza się wydolność oddychania i krążenia. W EEG obserwuje się za- pisy świadczące o niższym poziomie pobudzenia. W autonomicznym układzie nerwowym obserwuje się pogorszenie procesów uwarunkowania i przyspieszenie wygasania reakcji na bodziec. Od 30 roku życia słabnie czynność gruczołów nadnercza, co wpływa na zmniejszenie libido i po- gorszenie uwłosienia. Stężenie hormonów płciowych utrzymuje się na podobnym poziomie do poło- wy wieku średniego, a następnie wolno zmniejsza się. Z badań przeprowadzonych przez parę amerykańskich badaczy Masters i Johnson wynika, że po 40 roku życia zaczynają się zauważalne następujące zmiany w fizjologii seksualnej. U kobiet zmniej- sza się przekrwienie piersi oraz skóry w trakcie podniecenia seksualnego, napięcie układu mięśnio- wego, nabrzmienie łechtaczki, zdolność podnoszenia warg sromowych, zmniejsza się również wy- miar podłużny i poprzeczny pochwy, opóźnia się wydzielanie lubricatio, skraca się faza orgazmu, a trzon i szyjka macicy kurczą się. W przypadku mężczyzn opóźnia się ustępowanie erekcji brodawek piersiowych w fazie odprężenia po stosunku, zmniejsza się rumieniec seksualny na skórze, wydłuża się czas erekcji członka, zmniejsza się ciśnienie wytrysku nasienia, elastyczność moszny i powiększe- nie jąder w trakcie podniecenia. Zmiany te mają charakter bardzo indywidualny, nasilają się w okresie przekwitania u kobiet (andropauzy u mężczyzn), a wpływ na nie wywiera wiele czynników biolo- gicznych, wiążących się np. ze stanem zdrowia, odżywianiem, paleniem papierosów, piciem alkoholu itd. Wymienione zmiany biologiczne niekoniecznie muszą wpływać na pogorszenie atrakcyjności wy- glądu i życia seksualnego. Zdarza się np., że dany mężczyzna zyskuje na atrakcyjności dzięki siwie- niu włosów, a szpakowate włosy bywają dla wielu kobiet wręcz pociągającym atrybutem dojrzałej męskości. Wydłużenie się czasu osiągania pełnej erekcji sprzyja stosowaniu dłuższych pieszczot wstępnych i technikom przedłużonego współżycia. Noszenie okularów czasem podnosi atrakcyjność, ponieważ twarz zyskuje dzięki nim inny wyraz. Zmiany stylu odżywiania się (np. zmniejszenie spo- życia tłuszczów, cukru, a zwiększenie spożycia białka) mogą odbić się pozytywnie na ogólnym wy- glądzie sylwetki. Zmiany biologiczne nie są więc jednoznaczne z utratą jakichś wartości, a niekiedy przyczyniają się nawet do rozwoju nowych, dla otoczenia bardziej pociągających i cenionych. Nie zamierzałem w tych rozważaniach kierować się motywem pocieszenia zainteresowanych tym wiekiem Czytelników. Przy- gnębiająco wpływa na wiele osób powszechne gloryfikowanie młodości i piękna młodego ciała w mas mediach, zwłaszcza frustruje to osoby upatrujące jedynie ten wiek życia jako atrakcyjny i god- ny zazdrości. Tymczasem wiek średni, porównywany do pełni rozkwitłego kwiatu, wiąże się przecież z czarem jego atrakcyjności. Cechy psychiki Wiek średni kojarzy się z pełnią dojrzałości psychicznej, zdrowiem psychicznym, mądrością ży- ciową i sprawnością intelektualną. Ma to uzasadnienie w fakcie, że rzeczywiście wiele ludzi w tym okresie życia osiąga szczyty możliwości psychicznych. Są to lata, w których owocuje zdobyte uprzednio wykształcenie, osiąga się pełnię możliwości zawodowych, społecznych, rodzinnych. Psy- chika wieku średniego nie jest jednak czymś jednorodnym ani statycznym, a ewoluuje w miarę upły- wu lat, a także wykazuje pewną specyficzną odmienność w różnych fazach wieku średniego (o czym będzie mowa w odrębnej części pracy). Wpływa na nią również typ osobowości, płeć, środowisko, poziom wykształcenia, typ pracy zawodowej. I o niektórych tych zjawiskach zamierzam opowiedzieć w tym i następnych rozdziałach. Zacznijmy od pojęcia dojrzałości psychicznej. Oznacza ona harmonijne scalenie wszystkich struk- tur psychicznych, integrację ich na wysokim poziomie kierowanym przez spójny system wartości o prospołecznym charakterze, umiejętności realizacji celów życiowych, zdolność do samopoznania, osiągnięcie niezależności emocjonalnej, ekonomicznej, zdolność do pełnienia ról społecznych, trwa- łych związków uczuciowych, umiejętność kierowania swymi potrzebami, zachowaniami seksualnymi. Tak zarysowany model dojrzałości psychicznej nie jest reprezentowany przez całą populację wieku średniego. U części spotykamy się z trwaniem w roli Dziecka, u innych z różnie zaawansowanym procesem dojrzewania psychicznego. Zdarza się również patologia osobowości, obejmująca wg róż- nych badaczy od 3 do 10% populacji. Tak więc wiek średni niekoniecznie oznacza bycie w pełni dojrzałym. Dojrzałość to model rozwo- jowy, postulat, a nie zawsze rzeczywistość. Zróżnicowane również bywa tempo osiągania tej dojrza- łości. Jedni stają się dojrzali jeszcze przed wkroczeniem w wiek średni, a inni dopiero u schyłku tego wieku. Wpływa na to samowychowanie, środowisko i wiele innych czynników. Jak twierdził Goethe - młodzieniec jest idealistą, dojrzały mężczyzna - sceptykiem, a starzec - mistykiem. Przyjrzyjmy się obecnie wynikom badań naukowych na temat ewolucji psychiki w wieku średnim. Dr Bromley w swojej książce pt.: "Psychologia starzenia się" wiele uwagi poświęca wiekowi śred- niemu, opierając się na bogatym materiale empirycznym. Porównując zachowania młodego i starsze- go pokolenia w trakcie uczenia się i wykonywania testów stwierdził, że młodsze pokolenie wykazuje mniej zainteresowania i mniejszą koncentrację uwagi niż starsze, które jest bardziej zaangażowane, uważne i staranne. Okazuje się także, że w miarę upływu wieku stwierdza się charakterystyczne ce- chy ewolucji psychiki: 1. Stopniowo zmniejsza się współdziałanie między różnymi zmysłami; proces ten jest bardziej zauważalny w końcu lat czterdziestych i w pięćdziesiątych latach życia. 2. W młodszym wieku więcej zwraca się uwagi na rozumowanie logiczne, a w późniejszym - na odnoszenie do własnych doświadczeń, dostosowywanie do istniejących już wzorów w świadomości. 3. W pracy umysłowej stopniowo zwiększa się liczba popełnianych błędów, zmniejsza się tempo pracy, oczekuje się więcej informacji. 4. Szybkość działania i ryzykanctwo w pracy umysłowej ustępuje większej ostrożności, skupieniu, a w celu zwiększenia dokładności rezygnuje się z szybkości operacji umysłowych. 5. W wieku średnim osiąga się maksymalny poziom sprawności intelektualnej, która następnie stopniowo maleje. 6. Spowolnienie procesów myślowych jest wyraźniejsze u mężczyzn niż u kobiet. 7. Myślenie abstrakcyjne zastępuje myślenie konkretne. 8. W późniejszym okresie wieku średniego u niektórych ludzi nikną zainteresowania, następuje osłabienie motywacji, a częstym źródłem tych procesów bywa brak wiary w siebie i osobiste proble- my emocjonalne. 9. Aktywność intelektualna dotyczy głównie zastosowania nabytych umiejętności i dopasowania doświadczeń do ustalonego układu odniesienia. 10. Uzdolnienia przestrzenne osiągają swój szczyt we wczesnych latach dojrzałych i długo utrzy- mują się na stałym poziomie. Interesujące są wyniki badań dotyczące możliwości twórczych i naukowych. Marconi skonstruo- wał aparat radiowy mając 21 lat, a Galileusz największych odkryć dokonał w wieku 73 lat. Tego typu przykłady, świadczące o epokowych odkryciach i wynalazkach dokonanych w bardzo różnym wieku, możemy mnożyć. Na podstawie analizy grupy twórców okazało się jednak, iż są pewne typowe przedziały wieku sprzyjające osiąganiu największych osiągnięć. Przypadają one na różne lata: w filozofii 35-40, w chemii 30-34, w metafizyce 40-49, w psychologii 35-39, w astronomii 30-40, w poezji 32-35, w muzyce 35-70 w twórczości dramatycznej 35-39. W naukach medycznych i literaturze nie zauważa się takich prawidłowości i szczyty twórczych możliwości osiągane są w bardzo różnym wieku. Wielu sławnych pisarzy zaczęło pisać dopiero w je- sieni życia, a inni opublikowali swoje najlepsze utwory przed 40 rokiem życia. Amerykański uczony Lehman wymienia kilka czynników, które przyczyniają się do spadku osiąg- nięć w dziedzinie sztuki i nauki u ludzi w wieku średnim: zmniejszenie się energii życiowej i zdol- ności sensorycznych, pogorszenie stanu zdrowia, kondycji psychicznej, złe przystosowanie społeczne, zanikanie zainteresowań naukowych, zmiany motywacji, narastanie obowiązków administracyjnych, rosnąca apatia i bierność, przestarzałe poglądy i metody, wzrost wykształcenia u osób młodszych. In- ni badacze do tej listy dodają jeszcze: osłabieniewyobraźni, zmniejszenie ilości czasu poświęconego na czytanie i badania naukowe, zmiany bodźców w pracy, pojawienie się coraz bardziej nowoczesnej i skomplikowanej aparatury. Wyniki najnowszych badań wskazują na fakt, iż szczyty twórczości naukowej przypadają na lata trzydzieste-czterdzieste, a następnie zdolności te stopniowo zmniejszają się, aczkolwiek w bardzo różnym tempie, w zależności od indywidualności, pasji poznawczych, warunków życiowych i życia osobistego twórców. W miarę upływu wieku procentują natomiast te formy twórczości, którym sprzy- ja doświadczenie życiowe, np. literatura, filozofia, medycyna. W wieku średnim zauważalne są również pewne kierunki ewolucji w sferze życia uczuciowego. U mężczyzn zauważa się przechodzenie od dominanty racjonalności do rozbudowy życia uczuciowe- go. Zjawisko to znajduje szczególny wyraz w życiu rodzinnym. W miarę upływu wieku mężczyźni coraz większą wagę przywiązują do spraw sercowych, wzajemnego oparcia i zrozumienia, stają się też bardziej wyrozumiałymi, ciepłymi i cierpliwymi ojcami, którzy potrafią radować się kontaktem z małym dzieckiem. U wielu z nich właśnie w latach czterdziestych rośnie potrzeba rodzicielstwa i bywają wówczas najlepszymi ojcami. Dystansują się stopniowo wobec aspiracji zawodowych, wy- ścigu w osiąganiu sukcesów, w rywalizacjach, a coraz większą uwagę poświęcają potrzebie harmonii w życiu osobistym. Z kolei u kobiet sprawa często ma się akurat odwrotnie. Od uczuciowości ewoluu- ją do racjonalności, od uległości do dominacji, od bierności do aktywności, od rodzinności do pasji zawodowych i społecznych, od macierzyństwa do potrzeby niezależności i uwolnienia od ciężarów wiążących się z opiekowaniem dziećmi. Istnieją jeszcze inne cechy życia uczuciowego kobiet w wieku średnim, które tylko pozornie oka- zują się sprzeczne wobec zarysowanych prawidłowości. Wiele kobiet w tym wieku potrzebuje opar- cia psychicznego, stabilnego ogniska domowego, trwałego związku uczuciowego. Dla wielu kobiet powątpiewanie w wierność męża, jego romansowanie, to najtrudniejszy problem tej fazy życia. Oczekują one od męża wyrazów czułości, adoracji, pragną być dowartościowywane w roli kobiety i są na tym punkcie czułe praktycznie niezmiennie przez całe swe życie. Wystarczy drobny przejaw czułości i słowo kocham cię ze strony męża, aby cały dzień był uskrzydlony i wiązał się z dobrym na- strojem. U kobiet stan emocjonalny wiąże się z fazami cyklu miesiączkowego i ta prawidłowość u więk- szości z nich utrzymuje się aż do okresu przekwitania. W okresie po miesiączce, w miarę zbliżania się do jajeczkowania są coraz bardziej zalotne, energiczne, pogodne, a w okresie przed miesiączką stają się drażliwe, napięte, złośliwe, "szukają dziury w całym"; niektóre wpadają w stany depresji. U obu płci w wieku średnim romantyczne oczekiwania i potrzeby utrzymują się nadal, a dla nie- których osób stają się w życiu najważniejsze. Dobrze, jeżeli są one w udanym związku małżeńskim zaspokajane i uzewnętrzniane. Niezaspokojenie tych potrzeb wiąże się często z ich ukrywaniem w głębi własnego życia psychicznego i przysłonieniem ich maską racjonalności, rzeczowości, a bywa że i cynizmu. Może się na pozór wydawać, iż romantyczność zanika na rzecz życia racjonalnego, a nawet i nader prozaicznego, zwanego "chodzeniem po ziemi". Dopiero wyraz twarzy w trakcie czy- tania romansowej lektury, oglądanego filmu czy obserwowania zakochanych młodych ludzi ujawnia prawdziwy stan ducha i nie milknące tęsknoty. Stąd tak często przytrafiają się niektórym romanse, których nawiązanie świadczy na pozór o naiwności. Wystarczy nastrojowa oprawa, pozór romantycz- ności, czułe i ciepłe słowa ze strony drugiej osoby, aby ujawniły się utajone potrzeby. Stąd wielu znawców życia małżeńskiego radzi małżonkom, aby nie ukrywali przed sobą romantycznych oczeki- wań i potrafili wzajemnieje sobie przekazywać i zaspokajać. W miarę upływu wieku i zbliżania się do czterdziestu lat życia rośnie potrzeba dowartościowania w roli mężczyzny-kobiety i tęsknota do romantycznych doznań. Nie jest to bynajmniej wpływ lęku przed utratą atrakcyjności, chociaż i taki mechanizm jest możliwy. Najczęściej potrzeby te wynikają z narastającego dystansu wobec roli zawodowej, z mniejszego zaabsorbowania wychowywaniem dzieci i z doświadczenia względności zachodzących przemian społecznych przy rosnących oczekiwa- niach na uzyskanie satysfakcji w życiu uczuciowym. Niejako pośrednim potwierdzeniem tego zja- wiska jest powszechność ukrywania przez kobietę swego prawdziwego wieku. Czują nadal potrzeby seksualne i uczuciowe, ale czują się zagrożone upływającym wiekiem i zainteresowaniem mężczyzn młodszymi kobietami. "The Guardian" z 24 września 1986 roku w artykule poświęconym temu zja- wisku stwierdza, że obecnie na potrzebę odmładzania się na siłę u kobiet w dużym stopniu wpływa kultura masowa gloryfikująca atrakcyjność młodości. W niektórych krajach Zachodu kobiety ulegają tej presji wieku metrykalnego (np. w USA). W finezyjnej erotycznie kulturze francuskiej z kolei już od dawna mężczyźni bardziej cenili dojrzałość umysłową i fizyczną kobiety niż urodę i mentalność nastolatek. Presja wieku jest zatem w dużej mierze uwarunkowana kulturowo. U osób będących w wieku zwanym jesienią życia lub starych właśnie wiek średni najczęściej by- wa oceniany jako najbardziej przyjemny w ich całym życiu, i nie bez przyczyny. W tym właśnie okre- sie życia osiągali bowiem największe sukcesy zawodowe, twórcze, realizowali się w roli społecznej. W nim osiągali pełnię satysfakcji z własnej męskości kobiecości, życia seksualnego, rodzinnego, ze stanu zdrowia, życia pełnego energii i pasji. Stosunkowo najmniej doświadczyli chorób, cierpień, po- czucia samotności. W kontaktach z młodszym pokoleniem, znajdującym się właśnie w wieku średnim i skarżącym się na różne utrapienia i dolegliwości, reagują apelem o umiejętność dystansowania się wobec zmartwień i radowania życiem, czerpania z niego wszystkich możliwych uroków. Rola zawodowa i praca W wieku średnim jedną z najważniejszych ról życiowych jest aktywność zawodowa. Codziennie w rannych godzinach miliony ludzi w Polsce udaje się do swego miejsca pracy i spędza w niej zna- czącą część dnia. W skali całego przeżytego życia, jeżeli przyjmiemy statystyczną normę dla Polski - 67 dla mężczyzn i 75 dla kobiet, około 10-15% przypada na wykonywanie pracy, a biorąc pod uwagę dojazdy i powroty oraz prace dodatkowe, jeszcze więcej. Z tego na wiek średni przypada najwyższa aktywność zawodowa, zajmująca najwięcej czasu. Praca zawodowa wiąże się z wieloma następującymi czynnikami: stanowi źródło zarobku, umoż- liwia realizację zainteresowań i pasji twórczych, zaspokaja aspiracje, jest miejscem zróżnicowanych kontaktów międzyludzkich, wiąże się z poczuciem własnej wartości, samorealizacji itd. Może też być traktowana jako konieczność, przymus, ale i jako szansa rozwijania talentów i służe- nia innym, np. w chrześcijańskim etosie pracy. Praca zawodowa wpływa również na osobowość. Znane powiedzenie: "kto z kim przestaje, takim się staje" i w tym przypadku może być zastosowane. Były przeprowadzane badania analizujące wpływ wykonywanego zawodu na cechy osobowości. Oczywiste jest, że praca biznesmena, pełna ru- chu, podróży, kontaktów z ludźmi i rejestrująca wszelkie ekonomiczne zmiany, polega na rozwijaniu przedsiębiorczości, pomysłowości, zdolności podejmowania niekiedy ryzykownych decyzji. Z kolei praca pedagoga sprzyja rozwijaniu uporządkowanego stylu myślenia, oceniania, dominacji. Można w ten sposób mówić o wpływie różnych zawodów na cechy psychiczne, które rozwijają się w miarę upływu lat. Tak więc praca zmienia człowieka - kształtuje jego życie osobiste, kierunek myślenia, za- interesowań. Wpływa również na więzi partnerskie, życie rodzinne. Małżonkowie wykonujący iden- tyczną pracę mają wprawdzie wiele możliwości, aby wzajemnie zrozumieć się, ale zdarza się, iż ujawniają tendencje rywalizacyjne. Małżonkowie pracujący w zupełnie odmiennych zawodach, np. w elektronice i w pedagogice, mogą odczuwać obcość, inność swych zawodów, ale ta właśnie inność może ich jednak fascynować. Wykonywane zawody mogą zatem w więzi partnerskiej przybierać cha- rakter "do" lub "od". Ponadto małżonkowie wracają do domu ze swymi przeżyciami z miejsca pracy, oczekują pomocy, chociażby ich wysłuchania, możliwości odreagowania napięć. Praca zawodowa i życie małżeńskie są ze sobą wielorako powiązane i wzajemnie na siebie oddziałują. Wiadomo np., iż ludzie mający udane życie seksualne i małżeńskie są sprawniejsi zawodowo i życzliwsi w kontaktach międzyludzkich. Inni z kolei przenoszą do pracy własne frustracje i problemy rodzinne, co odbija się zarówno na jakości pracy, jak i na kontaktach z innymi. Wpływ roli zawodowej na osobowość i życie rodzinne wiąże się również z jej prestiżem, osiągnię- tą pozycją, zaspokajaniem aspiracji. Zrozumiałe, że wykonywanie zawodu cieszącego się powszech- nym prestiżem sprzyja pozytywnej samoocenie. Widać to codziennie i w mojej pracy terapeuty. W odpowiedzi na zadane pacjentowi pytanie, jaki wykonuje zawód, dowiaduję się nie tylko, jaki to jest zawód, ale również, jaki jest stosunek pacjenta do tego zawodu i jakie on ma dla niego znaczenie - ujawnia to barwa i ton głosu, potrzeba pochwalenia się lub forma lakonicznego udzielenia informa- cji. Od razu wiadomo, czy praca ta daje pozytywną samoocenę, czy też nie. W wieku średnim osiąga się zazwyczaj szczyt możliwości w roli zawodowej, w pełnionych funkcjach. Nieco inaczej wygląda to w nauce i w zawodach twórczych, w których największe uznanie, sukcesy czy pozycja mogą przyjść w jesieni życia. Osoby mające świadomość, że zrobiły karierę zawodową, osiągnęły sukces, mogą cieszyć się tym, mieć poczucie wysokiej własnej wartości i pozycji w życiu społecznym. Z ko- lei ci, którzy nie zaspokoili własnych aspiracji, nie osiągnęli sukcesu, przeżywają na tym tle frustra- cje, które odbijają się na ich samopoczuciu, zdrowiu, życiu osobistym, rodzinnym. Z pracą zawodową we wcześniejszych latach wieku średniego często związane są napięcia, wyni- kające z potrzeby sukcesu, zachowań rywalizacyjnych, oczekiwania na awans. Ta droga w "górę" w roli zawodowej angażuje wiele sił, czasu i pomysłowości. W końcowych latach wieku średniego zazwyczaj bilansuje się własną rolę zawodową, dokonuje jej oceny, i wtedy również nabiera się w stosunku do niej pewnego dystansu. Wynika to z osiągniętego pułapu, który w przyszłości prowadzi do przechodzenia na emeryturę. Tak więc wiek średni charakte- ryzuje pięcie się w górę w roli zawodowej, szczytowe osiągnięcia i możliwości, a następnie bilanso- wanie sukcesów czy porażek i wzrost zainteresowania pozazawodowymi rolami. Szerzej na ten temat będę pisał przy omawianiu faz wieku średniego. W XX wieku znakiem czasu stała się aktywizacja zawodowa kobiet. W przeszłości tradycyjny model męskości-kobiecości mężczyźnie przypisywał wykonywanie pracy zawodowej, utrzymywanie całej rodziny, a kobiecie zajmowanie się domem. Najlepiej ten model wyraża niemieckie Kirche (koś- ciół), Kindern (dzieci), Küchen (gotowanie). Mężczyźni, z natury skłonni do teoretyzowania, wiele papieru poświęcili na uzasadnienie tego modelu. Mówiono np. o słabszej płci kobiecej, jej nieodpowiedzialności psychicznej, szybszym starzeniu się w przypad- ku podjęcia pracy zawodowej, a nawet o braku odpowiednich predyspozycji psychicznych (w podtek- ście intelektualnych) do parania się wieloma zawodami. Godzono się co najwyżej na prace o charak- terze opiekuńczym (np. pielęgniarki), zbliżone do gospodarstwa domowego (pomoce domowe, służą- ce, kucharki, sprzątaczki). Nieliczne emancypantki, które potrafiły się przebić przez uprzedzenia i ste- reotypy, zdobywające wykształcenie i kwalifikacje, traktowano z przymrużeniem oka, a ich sukcesy tłumaczono albo wyjątkowym darem natury (czyli mutacją w genach), albo męską psychiką tych ko- biet, co jedynie stanowiło potwierdzenie funkcjonujących stereotypów. Rosnąca aktywizacja kobiet zaczęła prowokować powstawanie nowych stereotypów, formowa- nych niejednokrotnie z winy samych kobiet, głoszących poglądy, mające na celu łagodzenie zranionej ambicji u mężczyzn, zaniepokojonych wchodzeniem kobiet w ich rewiry. Zaczęto więc mówić np. o zmuszaniu się kobiet do pracy li tylko z motywów materialnych, przy braku psychicznej potrzeby. Może to i w wielu przypadkach było prawdziwe, ale niejednokrotnie mogłem się przekonać w trakcie terapii małżeńskiej, iż żona usiłowała w ten sposób jedynie neutralizować niepokoje swego męża wiążące się z jej pracą zawodową i kierowała jego uwagę na drugorzędne motywacje tej pracy. Gło- szono i inne poglądy, np. "praca niszczy kobiecość", "kobieta staje się męska", "kobiety pracują, bo muszą plotkować", "kobiety traktują pracę jako ucieczkę od monotonii codziennego życia w domu". We wszystkich tych poglądach dominuje postrzeganie pracy kobiet bez związku z jej możliwościami samorealizacji, jakby była mniej lub bardziej przydatnym dodatkiem w życiu mężczyzny, a nie miała dla niego wartości sama w sobie. W popularnych książeczkach, szczególnie z I połowy stulecia, autorzy upatrywali w aktywizacji zawodowej kobiet wiele potencjalnego zła: łatwość nawiązywania z mężczyznami kontaktów prowa- dzących do niewierności, zaniedbywanie dzieci i domu, przybieranie męskiego stylu zachowania i myślenia, który zaburza relacje między płciami itp. Poglądy głoszone przez ruchy emancypacyjne, feministyczne były w tych publikacjach traktowane z przymrużeniem oka, jako niepoważne opinie schłopiałych bab. W miarę upływu czasu, kiedy aktywizacja zawodowa kobiet stawała się powszechna, łagodzono te poglądy i częściej sięgano do wyrażania niepokoju o wpływ pracy na psychikę kobiet i ich stan zdro- wia. W wydanej u nas w 1967 roku książce pt: "Żona też człowiek" autorstwa dr Hutchina czytamy np.: "...jeśli pominąć kobiety samotne, niezbyt wiele niewiast można określić jako zarabiające na chleb. Częściej chodzi o zarobek na papierosy czy inne niekonieczne dodatki. W tych przypadkach, jeśli nie ma pomocy domowej, kobieta nie powinna narażać swojego zdrowia przez pracę zawodową w pełnym wymiarze godzin. Warto wówczas ograniczyć budżet i zrezygnować z niektórych przyjem- ności i niekoniecznych wydatków... Pomijając już sprawy zdrowia, trzeba powiedzieć, że kobieta pra- cująca zawodowo i równocześnie prowadząca bez żadnej pomocy dom, na pewno żadnego z tych obowiązków nie wykonuje zbyt dokładnie. I skoro Twoja żona wyobraża sobie, że potrafi pogodzić te rzeczy, to uważa się za inną od wszystkich kobiet." Dr Hutchin stwierdza również, iż praca zawodowa jest kobietom potrzebna tylko wtedy, gdy dys- ponują wolnym czasem. Widzi w tej pracy również inny sens: "Nie ma wątpliwości, że wiele kobiet jest śmiertelnie znudzonych pracą domową. Trudno się dziwić, że codzienne, powtarzające się czyn- ności nie dają zadowolenia. Piękne słowa o obowiązkach żony i matki, które powinny wypełniać całe życie kobiety, są tylko frazesem bez pokrycia. Kobiety pragną dziś od życia czegoś więcej. Pranie i szorowanie podłóg nie może wyczerpać i zaspokoić pragnień inteligentnej kobiety... w wielu wy- padkach pracę trzeba nawet zalecić jako skuteczny lek na szarzyznę życia domowego". Podobne opinie głosi wielu współczesnych mężczyzn, a obserwacja pracy części kobiet zdaje się to potwierdzać: w pracy wypoczywają,czują się swobodnie, mogą poplotkować, napić się kawy i po- słuchać radia, przeczytać gazety i wyrwać się po zakupy, a nawet do kina. To rekreacyjne, a nawet zabawowe traktowanie pracy kobiet, możliwe zresztą tylko dla części z nich, straciło na aktualności. Nowe publikacje głoszą idee samorealizacji osobowości kobiety przez pracę (co ma uzasadnienie w przypadku wykonywania zawodu zgodnego z uzyskanymi kwalifikacjami i wykształceniem), moż- liwość rozwijania zainteresowań, odkrywania ukrytych i drzemiących uzdolnień, talentów itp. Pod- kreśla się zatem wartość twórczą pracy kobiet. Jaki jest jej zakres, warto teraz przyjrzeć się temu bli- żej. Z danych Międzynarodowej Organizacji Pracy w Genewie wynika, że liczba pracujących kobiet w populacji czynnej zawodowo jest zróżnicowana i np. w RFN obejmuje 34% tej populacji, w Wiel- kiej Brytanii 36, we Włoszech 26,6, a w krajach skandynawskich około 25%. Nadal na aktywność zawodową kobiet oddziaływają także negatywne czynniki, jak: niechęć pracodawców, opory przed powierzeniem im kierowniczych stanowisk, niższe wynagradzanie w porównaniu do mężczyzn, utrzymywanie się uprzedzeń i stereotypów. W Polsce, jak pisze Barbara Tryfan w książce pt.: "Dylematy emancypacji", kobiety stanowią po- łowę siły roboczej, a większość z nich jest aktywna zawodowo. Poziom aktywności należy do naj- wyższych na tle krajów Europy Zachodniej, a ponadto w tych krajach aż 80% kobiet pracuje w nie- pełnym wymiarze godzin, gdy tymczasem w Polsce - tylko poniżej 5%. Tabela 2 Dane (w %) o zatrudnieniu kobiet (na pełnym etacie) w poszczególnych branżach (Według GUS, 1989). Rodzaj pracy, %; Przemysł, 38,6; Budownictwo, 19,7; Rolnictwo, 27,9; Leśnictwo,19,5; Transport, 21,3; Łączność, 56,3; Handel, 71,6; Gospodarka komunalna, 28,5; Nauka i rozwój techniki, 42,6; Oświata i wychowanie, 74,7; Kultura i sztuka, 60,7; Ochrona zdrowia, opieka społeczna, 80,6; Administracja państwowa i wymiar sprawiedliwości, 60,9; Do tych danych należy dodać jeszcze inne: wzrasta liczba kobiet zatrudnionych (po 30 roku życia) w rolnictwie indywidualnym, zawód rolnika ulega wyraźnej feminizacji. Coraz więcej kobiet pracuje w zawodach technicznych (stanowią one ogółem 20% inżynierów). W nauce ze wzrostem pozycji zawodowej liczba kobiet maleje. Zauważalna jest jeszcze inna prawidłowość: w nowych zawodach przeważają mężczyźni, a kobie- ty obejmują opróżniane przez nich miejsca pracy. Istniejące u nas prawidłowości należy oceniać spo- kojnie i obiektywnie. Rosnąca aktywizacja zawodowa kobiet jest faktem i wiąże się ze wzrostem ich wykształcenia oraz kwalifikacji zawodowych. Wiele kobiet dzięki pracy wzbogaca swoją osobowość, zaspokaja zainteresowania, przyczynia się do wzrostu poziomu standardu życia w rodzinie. Jakkol- wiek godzenie różnych obowiązków często powoduje stany zmęczenia, nerwowości, poczucia prze- ciążenia, to jednak kobiety w porównaniu z mężczyznami okazują się być bardziej odporne i na ogół starają się wywiązać ze swych rodzinnych funkcji i obowiązków. Są też i negatywne następstwa tej aktywizacji zawodowej: przemęczenie, wyczerpanie, niedobór snu, wyższa zachorowalność, a niekie- dy i szybsze tempo starzenia się. Niepokój budzi fakt feminizacji zawodów, które wiążą się z rozwo- jem psychoseksualnym dzieci i młodzieży. Przewaga kobiet w oświacie, służbie zdrowia, kulturze sprawia, iż chłopcy począwszy do wieku przedszkolnego mają do czynienia z dominacją znaczących kobiet i z brakiem znaczących mężczyzn. Ponieważ w rodzinie często osobą bardziej zaradną i domi- nującą jest matka, może to prowadzić do zakłóceń w identyfikacji z płcią. Natomiast dziewczęta uzyskują wiele wzmocnień, mają wiele obiektów do identyfikowania się, a w związku z tym coraz częściej młode pokolenia kobiet ujawniają dążenie do dominacji, podporządkowania sobie mężczyz- ny. Fakt ten może bardzo zaważyć w przyszłości na relacjach partnerskich i życiu małżeńskim. Wzrost wykształcenia i aktywizacji zawodowej kobiet wpływa również na ich dzietność, życie ro- dzinne. Jak wynika z badań przeprowadzonych przez Bożenę Jakóbiak i Franciszka Stokowskiego, najwyższą dzietność stwierdza się u kobiet nie mających pełnego wykształcenia podstawowego, a najniższą u legitymujących się najwyższym poziomem wykształcenia. Wraz ze wzrostem wykształ- cenia następuje ograniczanie rodzenia kolejnych dzieci i powrót do macierzyństwa w starszym okre- sie wieku rozrodczego. U większości kobiet zawarcie małżeństwa i urodzenie dzieci, czyli powstanie pełnej rodziny, przypada na lata poprzedzające wiek średni. Zjawisko to należy ocenić jako pozytyw- ne. W wieku średnim kobiety aktywizują się zawodowo, a jeżeli decydują się na kolejne dzieci, to już w późniejszej fazie wieku rozrodczego. Obciążenie macierzyństwem tylko częściowo ogranicza rolę zawodową, czego dowodem są dane o powrocie do pracy po urlopie macierzyńskim. Poza rolą zawodową kobiety zajmują się także gospodarstwem domowym. Z pracy Danuty Gra- niewskiej wynika, iż 81,8% kobiet skarży się na nadmierne obciążenie pracami domowymi, rozpo- czynające się już po przekroczeniu 25 roku życia. Okazało się również, iż pomoc w prowadzeniu do- mu ze strony członków rodziny w takim samym stopniu dotyczy kobiet pracujących, jak i nie pracują- cych zawodowo. W domach kobiety zajmują się gotowaniem w 85,2% przypadków, a zmywaniem naczyń w 62,4%. O ile statystyczny mąż poświęca na prace domowe 2 godz. 12 minut, o tyle statys- tyczna żona 5 godz. 29 minut. Co 10 mężczyzna i co 12 dziecko wykonuje prace domowe wspólnie z żoną (matką). Jak z tego wyliczenia wynika, pracujące zawodowo kobiety są u nas w znacznym stopniu obarczone gospodarstwem domowym, a jeżeli doda się do tego stan wyposażenia w sprzęt (pralki, odkurzacze itp.), to okaże się, iż powiedzenie o pracujących na dwu etatach kobietach jest aż nadto prawdziwe. Nie jest to bynajmniej nasza rodzima specyfika. Sigrid Metz-Göckel i Urszula Mül- ler z RFN badając ten sam problem w RFN stwierdziły, iż wprawdzie współcześni mężczyźni dekla- rują popieranie idei partnerstwa i emancypacji, ale w przypadku gospodarstwa domowego stoją na straży tradycyjnego podziału ról. Warto zacytować wnioski autorek: "Pozytywny stosunek do kobiet pracujących zarobkowo utrzymuje się tak długo, jak długo nie mają one dzieci. Opieka nad dziećmi powinna bowiem spoczywać - zdaniem większości mężczyzn - na barkach kobiet. Udzielając odpo- wiedzi na pytanie, jak powinien się przedstawiać podział zajęć obejmujących pracę zawodową, pro- wadzenie domu i wychowanie dzieci w małżeństwie mającym dzieci w wieku poniżej 10 lat, przy- gniatająca większość respondentów (80%) opowiedziała się za następującym modelem: kobieta zosta- je w domu - mężczyzna pracuje zarobkowo; 44% mężczyzn opowiedziało się za tradycyjnym podzia- łem ról - i tylko 1% za podziałem odwrotnym. Blisko połowa mężczyzn wyraziła pełne poparcie dla stanowiska: kiedy jest dziecko, kobieta nie powinna pracować zawodowo; 92% mężczyzn stwierdza, iż nie odczuwa żadnego obciążenia pracami domowymi". Tak więc nasze panie powinny nieco łaskawiej oceniać poglądy i zachowania swych mężów, któ- rzy bardziej pomagają im w prowadzeniu gospodarstwa domowego i są bardziej liberalnie nastawieni do pracy zawodowej kobiety. Zapewne jednak to bardziej realna sytuacja ekonomiczna zmusza ich do zajmowania tego stanowiska niż wewnętrzna potrzeba. Aktywność zawodowa mężczyzn w wieku średnim zajmuje centralną pozycję w ich życiu psy- chicznym. Dla większości mężczyzn właśnie rola zawodowa (a także i seksualna) jest podstawą do tworzenia obrazu własnego "Ja" i samooceny. Z badań przeprowadzonych w wielu krajach wynika również, iż zadowolenie z pracy zawodowej sprzyja zadowoleniu z życia rodzinnego i odwrotnie. Również w oczach kobiet pozycja mężczyzny wiąże się z ich aktywnością zawodową. Dotyczy to kil- ku czynników: wysokości zarobków, psychicznego zaangażowania w wykonywaną pracę, uzyskiwa- nia awansów i sukcesów, roli w strukturze zawodowej. Te czynniki kształtują prestiż mężczyzny w oczach kobiety. Być może część mężczyzn jest tego świadoma i przez aktywność zawodową prag- nie pozyskać akceptację, wywołać podziw i uznanie dla siebie. Często jednak praca zawodowa wcią- ga ich niejako sama przez się i wyżywają się w niej w celu zaspokojenia różnych potrzeb. Może to w niektórych przypadkach przybrać formę amoku pracy, czyli takiego zatracenia się w niej, iż będzie ona przesłaniała im całe życie, co odbije się negatywnie na osobowości i w życiu rodzinnym. Najlep- szym tego przykładem, aczkolwiek skrajnym, są Japończycy. Więź z zakładem pracy utrzymuje się jeszcze po jej zakończeniu, do domów wracają późno i do końca dnia są zaaferowani myśleniem o sprawach zawodowych. Stają się zgoła niewolnikami pracy i podporządkowują jej całą energię. Znana jest występująca u mężczyzn choroba zwana aleksytymią, kiedy nadmierne zaabsorbowanie sprawami pracy zawodowej prowadzi do zaburzeń snu, braku relaksowania się, spłyceniu uczuć, za- burzeń chorobowych. Ważny jest więc umiar w godzeniu różnych ról życiowych, a także pewien dys- tans wobec aspiracji zawodowych, które nie powinny przesłaniać całego życia i stanowić jego główną wartość. Część populacji wieku średniego przechodzi na wcześniejszą emeryturę. Nie będę zajmował się przyczynami tego zjawiska, lecz jego następstwami. Z wyników badań okazało się, iż zaledwie 39% żon potencjalnych lub realnych wczesnych emerytów cieszy się z tej decyzji. Większość żon obawia się adaptacji mężów do nowej sytuacji, możliwości ich nadmiernego wtrącania się w sprawy domu; cierpi również na tym prestiż mężczyzny. Brunon Synak badając 284 osoby w 1983 roku, które prze- szły na wcześniejszą emeryturę, stwierdził, iż większość badanych przejęła znaczną część obowiąz- ków domowych, głównie zakupy, prace porządkowe, kulinarne, opiekę nad wnukami. Natomiast "gdy na emeryturę przechodzi żona (mąż nadal pracuje) jest to dla niej prawdziwe dobrodziejstwo. Nie- rzadko praca zawodowa obojga małżonków przysparzała nieporozumień, konfliktów, zwiększonych kłopotów z dziećmi". Miłość Wiele powstało dzieł poświęconych miłości. Jest ona klasyfikowana na wszelkie możliwe sposoby. Ocenia się jej zróżnicowanie w zależności od płci, wieku, środowiska, wykształcenia, zawodu, dziet- ności, czasu trwania związku, poczucia satysfakcji lub rozczarowania życiem małżeńskim itd. W star- szych opracowaniach analizowano naturę i zróżnicowanie miłości w zależności od płci. Przykładem tego podejścia jest chociażby studium Stendhala, książki Balzaka, Fromma, Maslowa. W nowszych opracowaniach znajdujemy wyniki badań empirycznych przeprowadzonych w różnych populacjach mężczyzn i kobiet. Nie zostały one wydane u nas, ale warto dla przykładu podać tytuły i autorów najważniejszych prac tego rodzaju, np. Johna Lee "Colors of love" ("Barwy miłości") czy Roberta Sternberga i Michaela Barnesa "The Psychology of love" ("Psychologia miłości"). Ta ostatnia, wyda- na w 1988 roku w USA, porządkuje wszystkie wyniki dotychczas przeprowadzonych badań dotyczą- cych miłości. Wyłaniają się z tych badań następujące ogólne wnioski: miłość jest zróżnicowana, uwa- runkowana przynależnością do danej płci, typu osobowości i czasu trwania związku. John Lee, opierając się na dokładnie przejrzanej literaturze oraz wynikach badań empirycznych, wyróżnia sześć typów miłości; Eros, Ludus, Storg, Mania, Pragma, Agape. Szerzej o tych typach mi- łości piszę w swojej innej pracy, pt: "Vademecum sztuki miłosnej", wydanej w 1989 r. Najkrócej te rodzaje miłości można scharakteryzować następująco: Eros - to wzajemna fascynacja, pożądanie, romantyzm, przyciąganie odmienności płci, atrakcyj- ności drugiej osoby. Traktowana jest poważnie i towarzyszy jej poczucie bezpieczeństwa. Ludus - to szukanie przyjemności, zabawy seksualnej. Seks dominuje nad uczuciami. Jest on ego- centryczny, poligamiczny z natury. Storge - dominuje przyjaźń, potrzeba stworzenia gniazda rodzinnego, rozsądek, umiar, wzajemne zrozumienie. Rozwija się stopniowo i później ważne jest przyzwyczajenie. Mania - dominują emocje, zaborczość, potrzeba posiadania drugiej osoby, zazdrość. Pełno w niej niepokoju, brak poczucia bezpieczeństwa. Pragma - wyraża się potrzebą podobieństwa, dominuje w niej praktyczne podejście do wyboru osoby partnera i wspólnego z nią życia. Trwa dopóty, dopóki jest postrzegana jako dobra inwestycja. Agape - to miłość altruistyczna, pełna wzajemnej życzliwości, bezinteresowności, troski o wza- jemne uszczęśliwianie. U mężczyzn przeważa Eros i Ludus, a u kobiet Storge, Mania i Pragma. U mężczyzn jest większa skrajność typów miłości, a u kobiet większe zróżnicowanie. Okazało się również, iż u osobowości męskich (niezależnie od płci) dominuje Eros i Ludus, u osobowości kobiecych podobnie, u andro- gynnych (współistnienie męskich i żeńskich cech psychicznych) Storge i Eros, a u nie zróżnicowa- nych Pragma i Agape. W wieku średnim większość populacji mężczyzn i kobiet żyje w stałym związku partnerskim (naj- częściej małżeńskim), a mniejszość w tzw. kohabitacji. Ich miłość i wybór osoby partnera przypadły na lata poprzedzające wiek średni. Trudno jednak powiedzieć, ile osób stworzyło związki partnerskie oparte na takiej lub innej miłości, a ile z czystego rozsądku, czy innych pozauczuciowych motywów. Zajmijmy się obecnie osobami, które w wiek średni wkroczyły w ramach stałego związku opartego na miłości. W tym przypadku pierwsze lata więzi były przepojone uczuciowością, wzajemnym odkry- waniem i poznawaniem się, przystosowywaniem do siebie. W wieku średnim następuje przyzwycza- jenie, lepsze poznanie drugiej osoby, stabilizacja, zmniejsza się intensywność uczuć. Miłość staje się bardziej stateczna, zrównoważona, spokojna, swojska. Daje poczucie bezpieczeństwa i oparcia, stwa- rza wspólnotę psychiczną. W udanych związkach ta wspólnota może być tak duża, iż małżonkowie mają poczucie bycia jednością, upodabniają się do siebie, reagują podobnie, mają też wspólny system wartości, podobny styl bycia, te same upodobania. Zdarza się nawet, iż upodabniają się do siebie wy- glądem, mimiką twarzy. W życiu seksualnym stworzyli już styl zachowań zaspokajający wzajemne upodobania i oczekiwania, oparty na wzajemnym poznaniu swych reakcji i potrzeb. Miłość w wieku średnim czyni z małżonków jedność, prawdziwą wspólnotę o wszechstronnej więzi. Ona pozwala im przeżywać wspólne troski, wychowywać dzieci, daje poczucie zrozumienia, jest oazą i miejscem ra- dosnego przebywania ze sobą. W badanych przeze mnie małżeństwach w Warszawie blisko 62% tak właśnie oceniało swoją miłość, niezależnie od tego, jakiego była ona rodzaju. Można jednak stwier- dzić, iż takiemu optymalnemu wzajemnemu przystosowaniu małżonków sprzyja raczej Storge, Agape i Eros, które łączą elementy stabilności psychicznej, przyzwyczajenia i przyjaźni z pociągiem ero- tycznym. Niekiedy słyszy się opinie, iż atrakcyjność erotyczna wygasa w miarę upływu czasu. Dzieje się tak w przypadku miłości typu Ludus i Mania; w innych typach atrakcyjność ta może się utrzymywać na niezmiennym poziomie przez cały wiek średni. Badani przeze mnie małżonkowie znajdujący się w wieku średnim, na pytanie: "jak oceniają Pańs- two atrakcyjność swojej więzi seksualnej" w 61% przypadków określili ją jako wysoką i utrzymującą się niezmiennie od chwili wzajemnego poznania. Na pytanie: "gdybyście mogli Państwo rozpocząć swoje życie od początku, to wybralibyście tę samą osobę lub inną" - odpowiedzieli, że tę samą (76% mężów i 67% żon). Jak z tego wynika, w większości przypadków małżeństwa osiągnęły dobre przy- stosowanie uczuciowe i erotyczne. Nie potwierdzają się zatem opinie, iż większość związków mał- żeńskich przeżywa poważny kryzys, iż dominują wzajemne rozczarowania, kryzysy miłości. Te nega- tywne zjawiska obejmują około 40% badanych małżeństw, które nadal trwają. Część populacji wieku średniego z takich lub innych przyczyn nie osiągnęła satysfakcji ani powo- dzenia w swych związkach. Jedni pozostają w małżeństwie kierując się dobrem dzieci i utrzymania domu, inni lękają się samotności i zmian w swym życiu, a jeszcze inni tworzą nowe związki. Przy- czyn tych niepowodzeń i rozczarowań może być wiele. Więcej o tym będę pisał w dalszej części tej pracy, a tu ograniczę się do kryzysu miłości. Okazuje się, iż częściej niepowodzeń doznają ci, którzy reprezentują typ miłości Ludus, Mania, a następnie Pragma. W przypadku typu miłości Ludus źród- łem niepowodzeń bywa najczęściej niewierność, niezdolność do życia w ramach stałego związku, opór ze strony drugiej osoby przeciw traktowaniu jej jak przedmiot, zabawkę przez partnera. W przy- padku Manii źródłem niepowodzenia bywa najczęściej zmęczenie u drugiej osoby stałymi przejawa- mi zazdrości, zaborczości i długotrwałych konfliktów. Początkowa atrakcyjność tej miłości, schlebia- jąca miłości własnej, po pewnym czasie staje się źródłem udręki. Do upadku miłości typu Pragma przyczyniają się rozczarowania z powodu pogarszania się warunków wspólnego życia, niezaspokoje- nia określonych potrzeb, szansy poprawy swego życia w bardziej atrakcyjnym nowym związku. Istnieją pewne charakterystyczne zagrożenia miłości w wieku średnim, którym teraz poświęcę nie- co uwagi. Jedną z nich bywa traktowanie drugiej osoby jak własność. Rodzi to opór i bunt, poczucie duszenia się w takim związku. Im bardziej dana osoba podkreśla własną niezależność i indywidual- ność, tym bardziej druga dąży do podporządkowania jej sobie i stłamszenia. Do kryzysu miłości może dojść w wyniku romansu. Z przeprowadzonych badań wynika, że około 40% mężów i 22-30% żon zdradza współmałżonków. Zdarza się jednak, iż romans - traktowany wy- łącznie jako przygoda - staje się źródłem rozpadu związku w wyniku zaangażowania uczuciowego, zajścia w ciążę partnerki, ostrej reakcji ze strony zdradzonego partnera. Niektóre osoby, jakkolwiek kochają niewiernego małżonka, w wyniku ujawnionej zdrady nie są już w stanie żyć z nim nadal. Rozpada się w ten sposób zupełnie dobry związek, a obie strony mają poczucie utraty cennej wartoś- ci, jaką był dotychczasowy związek. W terapii małżeńskiej przypadki takie bywają bardzo dramatyczne. Zgłasza się np. małżeństwo, które dotychczas było bardzo kochającym i udanym związkiem. Doszło do romansu, który był trak- towany jak przygoda, nic nie znaczące przeżycie. Zdradzony partner dowiedział się o tym, i teraz mówi, że wprawdzie przebacza, ale nie jest w stanie przemóc w sobie niechęci erotycznej, odmawia współżycia, nie znosi czułego dotyku, stale ma przed oczami małżonka w ramionach tamtej osoby. Inną przyczyną kryzysu miłości jest jej zaniedbanie. Obie strony zaabsorbowane budowaniem do- mu, zarabianiem, całkowicie oddane wychowaniu dzieci, niewiele mające dla siebie czasu, stwierdza- ją po pewnym czasie, iż stały się dla siebie zgoła obcymi ludźmi. Mają poczucie przegranej, utraty czegoś cennego, nie potrafią wzajemnie się odnaleźć. Zrodziła się obcość, dystans, pojawił się między nimi jakiś mur. Ten proces bywa jedną z najczęstszych przyczyn kryzysu i zaniku miłości, a jest, nie- stety, na ogół niedoceniany przez zainteresowanych. Kierowali się przecież szlachetnymi pobudkami, chcieli np. zbudować domek, wiele zarobić, poprawić swój standard. W tym celu harowali całymi dniami, wyjeżdżali na kontrakty, praca poza krajem itp. Okazało się jednak, że po drodze zaniedbali to, co najważniejsze w życiu - miłość. Zapomina się o tym, że podobnie jak kwiat, wymaga ona pie- lęgnowania, rozwijania, poświęcania czasu na bycie razem. Inną przyczyną kryzysu miłości bywa nadmierne zaabsorbowanie dziećmi i pozostawienie współ- małżonka niejako na uboczu, zmniejszenia zainteresowania jego osobą, więzią seksualną. Ten dzie- ciocentryzm, częściej spotykany u kobiet, może przyczynić się do kryzysu najpiękniejszej miłości. Kolejną przyczyną kryzysu miłości bywa nadmierne zaangażowanie w rolę zawodową. Dążenie do osiągnięcia awansów, sukcesów, wejście w rozgrywki, rywalizacje, a także zatracanie się w pracy kosztem rodziny i czasu na więź ze współmałżonkiem mogą sprawić, iż zacznie on uważać, że bar- dziej liczy się praca aniżeli jego osoba. Stopniowo narasta rozczarowanie, konflikty, wzajemne pre- tensje, aż wreszcie może dojść do głębokiego kryzysu. Takie sytuacje, nie należące do rzadkości w początkowym okresie wieku średniego, prowadząc do rozpadu związku, dopiero w przyszłości bywają oceniane we właściwych proporcjach i z należytego dystansu. Kiedy praca przestaje być treś- cią życia, kiedy zacznie się widzieć jej wartość we właściwych ramach, nieuchronnie przychodzi opamiętanie i świadomość, że niepotrzebnie poświęciło się dla innej pasji życie i szczęście osobiste. Tego rodzaju refleksje bywają częstym tematem w psychoterapii osób znajdujących się w jesieni ży- cia, które retrospektywnie oceniają swoje życie. W sytuacjach kryzysowych miłości nader często partnerzy reagują urażoną ambicją, emocjami, deklarowaniem gotowości rozpoczęcia wszystkiego od nowa, ale z kimś innym. Takie reakcje sprzy- jają rozpadowi dotąd udanych związków i powstaniu nowych, które pozornie na początku wydają się lepszym rozwiązaniem, ale po upływie czasu okazują się wielką życiową pomyłką. Zbyt rzadko rejes- truje się sygnały świadczące o kryzysie miłości i usiłuje ją leczyć, poprawiać. Na zakończenie rozważań o miłości zacytuję refleksje Elżbiety Wójcik ("Chrześcijanin w świe- cie", nr 4 z 1967 roku), poświęcone miłości dojrzałej: "Miłość dojrzała jest przede wszystkim prawdziwie i głęboko życzliwa. Stopniowo rozwija się wrażliwość na potrzeby towarzysza życia. Wyrazem tego procesu jest zanik postawy pretensji, posta- wy wyliczania ofiar i obowiązków oraz dążność do wyjaśniania sobie ewentualnych niejasności, za- miast reagowania gniewem czy żalem. Pojawia się więcej łagodnego humoru i skłonność do żartob- liwego traktowania ewentualnych drobnych konfliktów, a nawet do życzliwego pożartowania z wza- jemnych słabostek charakteru. Cechą miłości dojrzałej jest wzajemna akceptacja małżonków, wza- jemne uznanie, zrozumienie i porozumienie, wzajemne pomaganie sobie w osobistym rozwoju i rea- lizacji dążeń i pragnień, wspólna radość z macierzyństwa i ojcostwa, uzgadnianie postępowania i za- sadniczej linii wychowawczej. Przy takim wzajemnym uczuciu i życzliwości nie dochodzi do znu- dzenia i nie zanika wzajemne podobanie się sobie, nawet mimo przybywających zmarszczek. Mał- żonkowie lubią i cenią wzajemnie swoje towarzystwo. Zwykle łączy się z tym również duża życzli- wość i otwartość na innych, chęć niesienia pomocy, a także włączanie się w sprawy społeczności są- siedzkiej. Miłość wzajemna zaczyna promieniować na innych ludzi. Miłość dojrzała jest spokojniej- sza i głębsza, nie jest już właściwie zagrożona w swej trwałości, stanowi podstawę wzajemnego zau- fania oraz poczucia bezpieczeństwa w małżeństwie i rodzinie, zarówno dla małżonków, jak i ich dzieci". Dodajmy, że ta dojrzała miłość jest także najlepszym miejscem dla wzbogacania i kultywowania więzi erotycznej, dla dostarczania dzieciom pozytywnych wzorców wychowawczych, które mogą przenieść na swoje związki uczuciowe, przyszłe życie małżeńskie i rodzinne. Sprzyja ona zdrowiu psychicznemu, wykonywaniu pracy zawodowej, kontaktom z innymi ludźmi oraz zachowaniu zdro- wia i pogody ducha. Opóźnia również starzenie się, ułatwia przechodzenie przez kolejne fazy kryzy- sowe wiążące się z wiekiem, tłem społecznym. Wiek średni potencjalnie rzecz biorąc jest najwyższą formą wyrażania miłości, życia miłością, promieniowania nią i cieszenia się z niej. Męskość-kobiecość Obraz męskości-kobiecości, w głównej mierze uwarunkowany przez środowisko rodzinne, ró- wieśnicze i czynniki kulturowe, jest jednym z najważniejszych mechanizmów w rozwoju psychosek- sualnym. Powstaje już w okresie dzieciństwa, a kreowany w dalszych fazach rozwojowych dzięki identyfikacji z nim, wpływa na postrzeganie siebie w konkretnej roli płciowej i postawy wobec dru- giej płci. W wieku średnim ten etap formowania własnej męskości-kobiecości jest na ogół zakończo- ny i realizowany w codziennym życiu. Wyraża się w odpowiednim stylu bycia, ubiorze, w zachowa- niach seksualnych, w poglądach, stereotypach dotyczących płci, w relacjach międzyludzkich. W wie- ku średnim mamy poczucie bycia kobietą-mężczyzną w formie w pełni ukształtowanej. O ile w po- przednich fazach życia rozwijaliśmy się w tej dziedzinie, o tyle obecnie uzewnętrzniamy swoją spe- cyficzną inność płci. Ona przenika nasz styl myślenia, uczuciowość, wpływa na zachowania. Męskość-kobiecość może być naszą naturą, istotą życia psychicznego i seksualnego, ale może być również maską, kostiumem zakładanym w zależności od sytuacji i np. kobieta o wybitnie męskich ce- chach psychicznych może grać rolę słodkiej idiotki, wyczuwając takie zapotrzebowanie ze strony oto- czenia. Miękki i zniewieściały mężczyzna może grać w podobnej sytuacji rolę rycerza, kowboja, don Juana. Ta rozbieżność miedzy wewnętrznym a uzewnętrznianym "Ja", często wiążąca się z konsek- wencjami, obyczajami, może prowadzić do sprzeczności w sobie i konfliktów w związkach partners- kich. Często jesteśmy tego świadkami w wychowaniu rodzinnym: np. bierny, zniewieściały ojciec i jego dominująca zmaskulinizowana żona mobilizują swego syna do męskich zachowań, odwołując się do stereotypów męskości (gorzej, jeżeli także do własnej osoby jako modelu). Syn otrzymuje zgo- ła sprzeczne sygnały i zaburzać to może jego proces identyfikacji z męskością. Ta rozbieżność mię- dzy realną a życzeniową formą "Ja" przybierać może także inne rodzaje, i np. mężczyzna tulący po sobie uszy w miejscu pracy, lękający się jak ognia szefa, cierpliwie znoszący uległość i podporząd- kowanie się innym, po powrocie do domu odczuwa potrzebę "bycia mężczyzną" i odgrywa się na bliskich osobach za doznane upokorzenia. W terapii rodzinnej spotykałem się z sytuacjami, kiedy współmałżonek doznawał wprost szoku widząc drugą osobę w relacjach zawodowych, "to jakby inny człowiek" słyszę. Bywa i odwrotnie: typowy pantoflarz w miejscu pracy staje się tyranem. Ciekawe, gdzie jest bardziej prawdziwy? Tak więc rola męska-kobieca w wieku średnim nie zawsze bywa spójna, stała, niezależna od miej- sca, sytuacji, osób. Jednym z elementów dojrzałości psychicznej jest wyraźne uformowanie własnego "Ja" w roli płciowej i bycie sobą niezależnie od sytuacji. Oczywiście konieczna jest pewna elastycz- ność, stosowna do sytuacji, ale zmieniająca się jak kameleon osoba może budzić wątpliwości, czy aby na pewno osiągnęła dojrzałość i sama wie, kim jest i kim chciałaby być. Na nasze zachowania w dużej mierze oddziaływają stereotypy ról płciowych. Obecnie, w epoce emancypacji i zróżnicowania wzorców osobowych, większe są szanse na bycie autentycznym. Im bardziej jednak tradycyjne jest społeczeństwo i sztywny rozdział płci, tym większy nacisk na granie roli przypisanej płci. Niektóre kultury tradycyjne znalazły miejsce dla tzw. trzeciej płci lub dla osób z odwróceniem ról płci. W krajach arabskich np. między tradycyjną męskością i kobiecością znajduje się trzecia płeć, w Omanie określana mianem xanithowie. Mężczyźni ubierają się w strój częściowo męski i częściowo kobiecy, wykonują przeznaczone wyłącznie dla nich zawody. Mit androgyna - mit trzeciej płci, znany w wielu kulturach, wiązał się zarazem ze stwarzaniem szans na bycie sobą w for- mach określonych przez obyczajowość. W kręgu naszej kultury nie znaleziono w przeszłości takiego rozwiązania. Mężczyzna mógł wybierać między byciem don Juanem, Casanovą, Żołnierzem, Kupcem lub Du- chownym, ale we wszystkich tych postaciach kryły się tradycyjne męskie zachowania. Dla odmień- ców nie było miejsca i czuli się oni źle w narzuconej im przez obyczajowość skórze. Męskie kobiety długo nie mogły znaleźć miejsca dla bycia sobą, umożliwiły im to dopiero ruchy feministyczne. Nic więc dziwnego, iż część populacji odbiegającej od tradycyjnych ról płciowych znajdowała dla siebie miejsce w kontaktach homoseksualnych. W wieku średnim kontynuuje się role uformowane w poprzednich fazach rozwojowych. Jak już wspomniałem, w dużej mierze wpływają na nie czynniki kulturowe. Jeszcze do niedawna od męż- czyzny oczekiwano siły, pewności siebie, dominacji, powściągliwości w okazywaniu uczuć, utrzy- mywania rodziny, bycia głową rodziny. Od kobiety oczekiwano bierności, podporządkowania, zaj- mowania się domem. Przypisywano jej niedojrzałość psychiczną, kierowanie się uczuciami, brak sta- łości, zmienność nastrojów. Notman w książce poświęconej wiekowi średniemu pisze, iż przez stule- cia w Europie poza ww. cechami przypisywano kobiecie cechy masochistyczne, psychiczne uzależ- nianie się do mężczyzn, co wpływało na izolowanie ich od pracy zawodowej i utrudniało osiąganie wyższych kwalifikacji. Samotny mężczyzna mógł swobodnie żyć, wybierać kobiety, pracować, tym- czasem samotna kobieta była traktowana jako słaba, niezaradna, budziła współczucie i litość. Psycho- analiza podtrzymywała tradycyjne podziały płci. Freud przypisywał kobietom zazdrość o brak człon- ka, a mężczyznom lęk przed możliwością jego utraty. Jego zdaniem kobieta będzie szczęśliwa i w pełni kobieca wówczas, gdy urodzi syna i w ten sposób zostanie zmazane upokorzenie, iż urodziła się kobietą. Wielu psychoanalityków uzasadniało tę koncepcję utożsamiając np. kobiecość z biernoś- cią, masochizmem, narcyzmem. Tymi cechami tłumaczyli istnienie określonych relacji między płcia- mi i dominującą, opiekuńczą rolę mężczyzn. Nowsze badania naukowe podważyły te schematy i ukazały względność ról płciowych w zależ- ności od uwarunkowań kulturowych, a nie rzekomo wrodzonych. Do niedawna jednak i u nas także ukazywały się publikacje, w których męskość-kobiecość przedstawiano zgodnie z tradycyjnymi po- glądami. Autorzy książek o życiu małżeńskim i rodzinnym pisali, co powinna robić i jak zachowywać się kobieta, a jak mężczyzna. Wiek średni miał być kontynuacją tego tradycyjnego schematycznego podziału płci, a dotąd wiele osób opiera się jeszcze na takich poglądach. Nawet we współczesnej kul- turze masowej można zaobserwować dominację tradycyjnego podziału ról płciowych. Kevin Durkin, autor monografii o rolach płciowych, stwierdza, że w kulturze masowej Zachodu dominuje obecnie biegun męski nad żeńskim w proporcji 70:30. Blisko 81% fotografii w popularnych wydawnictwach powiela stereotypy płciowe. Podobnie się dzieje w filmach. Prymat męskiej stanowczości i dominacji głoszą postacie z filmów wojennych, z tzw. Dzikiego Zachodu, sensacyjnych, a kobiety są ukazywane jako słabe, bierne, podporządkowane, uczuciowe. Nieco bardziej zróżnicowany świat płci ujawnia z kolei współczesna literatura. Kosiński, Maile, Portnoy częściej sięgają do tradycyjnych modeli płci, a Rotha, Updike czy Stone częściej przedstawia- ją biernych mężczyzn. Współczesna literatura ukazuje zróżnicowany podział męskości-kobiecości i zaczyna on stopniowo przenikać i do kultury masowej. W powszechnym myśleniu nadal jednak utrzymują się stereotypy dotyczące ról płciowych. Barba- ra Tryfan pisze: "przejawiają one tendencję do negowania wartości kobiet i dziewcząt, przeceniają zaś rolę mężczyzn i chłopców. Daje się zauważyć pewną jednostajność przedstawiania charakterów żeńskich i męskich, co sprzyja tworzeniu bariery między tymi dwoma grupami. Specyficzne cechy jednej istoty krytykowane są przez drugą. Innymi słowy, cechy męskie i żeńskie są zredukowane do stereotypu w takim stopniu, że gloryfikacja mężczyzn nieuchronnie zakłada poniżenie kobiet (...) Twierdzenie, że mężczyźni są agresywni, jest stereotypem, gdyż zakłada, iż agresja jest wrodzoną ce- chą mężczyzn. Ignoruje się wpływ wychowania (...). Teksty i ilustracje opisujące kobiety jedynie jako żony i matki są stereotypem. Nie bierze się pod uwagę, że nie wszystkie kobiety są żonami i matkami (...). Nie można oceniać życia wszystkich kobiet jedynie w zależności od ich stosunków z mężami i dziećmi. Na świecie istnieją miliony kobiet prowadzących niezależne życie. Systematyczne opisy- wanie mężczyzny jako głowy rodziny, ponad żoną i dziećmi, jest stereotypem, gdyż w wielu rodzi- nach mężczyźni i kobiety biorą udział w decydowaniu o gospodarstwie domowym, o dzieciach i po- dziale pracy. Podobnie zresztą stereotypem jest twierdzenie, że mężczyźni niezdolni są do pielęgno- wania dzieci i okazywania im miłości". Badania przeprowadzone w wielu krajach przez UNESCO ujawniły, iż stereotypy męskości-ko- biecości dominują w wychowaniu rodzinnym, w programach szkolnych, w kulturze masowej, w oby- czajowości życia codziennego. Są one jawne lub ukryte. Jawnym stereotypem jest np. twierdzenie, iż prawdziwy mężczyzna nie płacze. Ukryte są bardziej zawoalowane i subtelne i polegają np. na tym, że chwali się daną kobietę za makijaż, strój, a nie za osiągnięty sukces w pracy, gdy chwali się ją za to, że urodziła wiele dzieci i jest dobrą matką, a nie za to, że jednocześnie potrafiła zrobić doktorat itp. Utrzymywanie się tych stereotypów wpływa na relacje partnerskie w wieku średnim. Maria Ziem- ska stwierdza: "Kobiety silniej od mężczyzn odczuwają brak zadowolenia z małżeństwa. Dane z po- równawczych badań międzynarodowych wskazują również, że więcej kobiet niż mężczyzn doznaje małżeńskich frustracji, więcej żon niż mężów uważa swoje małżeństwo za nieszczęśliwe, więcej ko- biet niż mężczyzn przyznaje się do negatywnych uczuć i rozważa problem rozwodu czy separacji lub żałuje swego zamążpójścia mówi o pozytywnym partnerstwie". Obecnie zyskuje popularność koncepcja ról płciowych Bem. Opiera się na założeniu, iż niezależ- nie od płci należymy do kilku możliwych typów osobowości: męskiej, kobiecej, androgynnej i nie zróżnicowanej. Tak więc np. mężczyzna może być męski (w sensie tradycyjnej roli), kobiecy (ciepły, podporządkowujący się, przyjacielski, konformistyczny, liberalny, z małymi aspiracjami), androgyn- ny (spokojny, pogodny,łagodny, uspołeczniony), niezróżnicowany (ze słabą samooceną, podatny na depresje i stresy, podporządkowujący się). Podobnie kobiety mogą należeć do jednego z tych czterech typów osobowości. Nieco inny jest natomiast rozkład cech. Z międzynarodowych badań z zastosowa- niem takiej skali męskości-kobiecości wynika, iż np. w krajach Europy Zachodniej połowa populacji ujawnia cechy androgynne, a 20% tradycyjne. Zachodzące przemiany obyczajowe umożliwiają bycie w tych rolach i samorealizację własnego "Ja". Na przykład kobiecy mężczyzna w związku z męską kobietą przejmuje wiele funkcji gospodarstwa domowego, opiekuje się dziećmi, a żona zaspokaja swoje aspiracje zawodowe i robi karierę w pracy, uzyskuje wysoką pozycję społeczną. Pewne relacje między partnerami sprzyjają powstaniu harmonii i dobrego przystosowania: np. męski mężczyzna i kobieca kobieta, androgynni partnerzy. Zdawałoby się, iż odwrócenie ról typu: kobiecy mężczyzna i męska kobieta powinno również sprzyjać harmonii w małżeństwie. Okazuje się, że bywa z tym różnie. Wprawdzie część takich związków dobrze się przystosowuje, ale zdarza się, iż istnieje sprzeczność między rolą realną a życzeniową. W podanym wyżej przykładzie żona może ma- rzyć o bardziej męskim partnerze, bo wychowana została w takim stereotypie ról płci, a mężczyzna może czuć się źle w roli odbiegającej od jego stereotypu i negatywnie ocenianej przez otoczenie. Każde z nich może czuć się źle w swej skórze tylko dlatego, że kłóci się ona ze stereotypami. Jak wynika z tych dywagacji, w wieku średnim mogą istnieć problemy wiążące się z rolami męs- kimi i kobiecymi zarówno w wymiarze rodzinnym, partnerskim, jak i zawodowym, środowiskowym i społecznym. W wielu związkach małżeńskich kłótnie na tle domniemanych, stereotypowych różnic płci zaburzają harmonię, pogarszają życie seksualne, a mogą nawet prowokować zaburzenia seksual- ne, wyrażone brakiem satysfakcji ze współżycia. Dzieci mogą otrzymywać sprzeczne sygnały od ro- dziców co do ról płciowych. Zdarza się również, że potrzeby wynikające z tych stereotypów zaspoka- jane są w pozamałżeńskich związkach. Jak dowodzą własne obserwacje u pacjentów, jedną z przy- czyn romansów jest chęć dowartościowania się w roli męsko-kobiecej. Męska kobieta może w ramio- nach męskiego kochanka poczuć się słabą nieodpowiedzialną kobietką, a kobiecy mężczyzna w ra- mionach uległej kochanki prawdziwym don Juanem. Może to być pozorna i przejściowa satysfakcja, gdyby bowiem ten romans przerodził się w trwały związek i partnerzy ujawniliby swoje prawdziwe natury, to mogłoby dojść do konfliktów, a tak pozostaje złudzenie i podporządkowanie się stereoty- powi. Sprzeczność odczuwana między realną a życzeniową rolą płciową nie zawsze kończy się roman- sem. Zdarza się, iż dana osoba dojrzewa do zmiany w roli seksualnej. Może to być zmiana zgodna ze stereotypem lub niezgodna, częstsza bywa ta pierwsza możliwość. Tak więc i w wieku średnim może się okazać, iż dana osoba czując się źle w narzuconej czy w dobrowolnie przyjętej roli, zacznie od- czuwać potrzebę jej zmiany. Najczęściej wynika to z narastania konfliktów na tym tle w małżeństwie, z utraty autorytetu u dzieci (np. zniewieściały ojciec jest lekceważony przez męskiego syna), z braku satysfakcji w roli zawodowej czy z innych rozczarowań. Stąd niektóre osoby w tym wieku dokonują prawdziwej rewolucji życiowej, zmieniają partnera, tworzą nowy związek i rodzinę. Małżeństwo W wieku średnim większość populacji mężczyzn i kobiet żyje w ramach stałego związku, najczęś- ciej małżeńskiego, rzadziej w kohabitacji, która u nas jeszcze nie stała się tak popularna, jak w wielu krajach Zachodu. Większość małżonków znajdujących się w tym wieku ma już za sobą pewien staż wspólnego życia, zdążyła nawzajem się poznać i w lepszym lub gorszym stopniu przystosować do siebie. Wiek średni to najczęściej kontynuacja wcześniej zawartego małżeństwa i powstanie rodziny. Ten model nie jest jednak jedynym dla osób w wieku średnim. Część populacji żyje samotnie, albo w kolejnych związkach, albo znajduje się w trakcie rozpadania małżeństwa lub przymierza się do je- go zawarcia. Zarówno dla "weteranów" pożycia małżeńskiego, jak i nowicjuszy przydadzą się wybra- ne wyniki badań naukowych dotyczące psychologii małżeństwa, które zostało opracowane przez Jana Rostowskiego w jego bardzo interesującej pracy na ten temat. Autor stwierdza, że związek małżeński jest tym bardziej dobrany, im: - bardziej dojrzała i podobna potrzeba miłości występuje u partnerów, - większa jest dojrzałość osobowości partnerów, komplementarność potrzeb, - bardziej jest zróżnicowana oraz intensywniejsza ekspresja uczuciowa względem siebie partne- rów, - silniejsze jest wyrosłe z miłości, przez nią podtrzymywane i jej służące wzajemne uzależnienie uczuciowe partnerów, - bardziej wzajemna miłość mobilizuje do rozwoju osobowości partnerów, - bardziej szczera i głęboka jest miłość romantyczna, - bardziej wspaniała jest forma koleżeństwa łącząca partnerów, - częstsze są różne zachowania świadczące o pamięci, o swoim partnerze oraz gotowości zaspoko- jenia jego oczekiwań, - większe i bardziej szczere jest wzajemne uznanie, szacunek, troska o satysfakcjonujące relacje wzajemne, - większa jest łatwość i sprawność wzajemnej komunikacji, efektywność kontaktu słownego, szczególnie pod kątem rozwiązań kompromisowych, - większy jest zakres i sprawność komunikacji bezsłownej, empatii, - większe zrozumienie i porozumienie, czułość, wrażliwość, - bardziej jest podobne środowisko rodzinne partnerów, a mniejsza różnica pod względem statusu materialno-społecznego, postaw religijnych i poziomu realizacji obowiązków religijnych, - większe podobieństwo pod względem przynależności rasowej, narodowościowej, poziomu wyk- ształcenia, inteligencji, systemu wartości, - mniejsza jest różnica wieku, - bardziej pozytywny jest związek między partnerami a ich rodzicami, - większa występuje zgodność w spostrzeganiu ról, ich komplementarność, - większa występuje zgodność między oczekiwaniami związanymi z rolami, własną koncepcją roli oraz zachowaniem wynikającym z roli partnerów, - bardziej dopracowany i akceptowany jest podział ról małżeńskich, skuteczny i zadowalający spo- sób rozwiązania konfliktu ról, - większe jest zadowolenie partnerów z ich wspólnie wypracowanego stylu życia, - mniejszy jest zakres neurotyzmu a bardziej dojrzała uczuciowość, - bardziej podobni są partnerzy w sferze wydajności w pracy, - większe jest podobieństwo pod względem atrakcyjności fizycznej, wyższy poziom identyczności fizycznej, - większe jest podobieństwo poziomu libido, zgodności co do częstotliwości i formy współżycia seksualnego, uwzględniania subiektywnych uwarunkowań seksualności każdego z partnerów, wyższy poziom satysfakcji seksualnej, podobieństwa reaktywności seksualnej, - bardziej dana para sprawuje zgodnie uzgodnioną kontrolę płodności, - większe jest podobieństwo w zakresie moralności seksualnej, postaw seksualnych, rozumienia i akceptacji ról seksualnych, identyfikacji seksualnej, w zakresie filozofii seksualnej, - bardziej dojrzała jest motywacja rodzicielstwa, wyższy poziom akceptacji dziecka, dojrzałości rodzicielskich postaw, - większe jest uznanie i akceptacja partnerów ze strony ich rodziców, wsparcie i uznanie wyboru partnera przez osoby znaczące, - bardziej jest odpowiednia i dojrzała motywacja wyboru partnera, niezależna od sytuacyjnych czynników, nacisków, manipulacji, - w mniejszym stopniu przedmałżeńska ciąża była traktowana jako decydujący motyw zawarcia związku małżeńskiego. Z badań Marii Braun-Gałkowskiej opublikowanych w 1980 roku wynika, że znaczne nasilenie pewnych cech nie sprzyja powodzeniu w małżeństwie. U kobiet dotyczy to: silnej tendencji do domi- nacji, pewności siebie, agresji, podejrzliwości i zazdrości. U mężczyzn: niedojrzałości emocjonalnej, neurotyczności, łatwości rezygnowania, lenistwa, braku skrupulatności, szorstkości, małej wrażliwoś- ci, niezręczności w zachowaniu, trudności w kontakcie, podejrzliwości, wysokiemu napięciu sfery popędowej bez umiejętności odprężenia. Z badań 120 małżeństw w Warszawie przeprowadzonych w 1981 roku przez Marię Ziemską wy- nika, że obraz mężów w oczach żony jest znacznie bardziej pozytywny niż obraz żon w oczach mę- żów. Poziom zadowolenia z małżeństwa jest u mężów wyższy niż u żon. Mężowie i żony uważają się za bardziej szczęśliwych niż to oceniają i dostrzegają ich partnerzy. W większości kultur świata, a zwłaszcza w kulturze Zachodu, aż do XX wieku dominuje tradycyj- ny model małżeństwa, w którym kobieta podporządkowana jest mężczyźnie, a on sam kieruje się za- sadą podwójnej moralności. Kultura ta akceptowała swobodę i egoizm seksualny mężczyzny, nato- miast większe wymagania stawiała kobiecie, dyskryminowała samotne macierzyństwo i dziecko po- zamałżeńskie. W XX wieku w wyniku przemian społeczno-kulturowych, emancypacji kobiet, zmian w pełnieniu ról zaczyna się upowszechniać model małżeństwa partnerskiego, w którym obie strony mają podobne prawa i obowiązki, tę samą moralność, odpowiedzialność, w którym podkreśla się to, co łączy, a nie dzieli partnerów, wspólnie wychowuje dzieci, prowadzi gospodarstwo domowe. Partnerstwo dotyczy również sfery seksu. Model partnerstwa stał się obecnie bardzo popularny i jest popierany przez środ- ki masowego przekazu, poradnictwo małżeńskie, rodzinne i terapię małżeńską. Pojawia się również i w programach przygotowania do małżeństwa w systemie oświatowym. Mikołaj Kozakiewicz pisze: "Rodzina patriarchalna słabnie i zanika, gdyż w radykalnie zmienionych warunkach nie może spełniać swojej funkcji. Jaka może być podstawa dominacji mężczyzny, jeśli przestał być jedynym żywicielem rodziny (żona dostarcza 60-80% budżetu rodzinnego), ma takie samo lub niższe wyksz- tałcenie oraz taką samą pozycję społeczną jak żona? Jeśli żona pół dnia spędza w pracy poza domem i ma własny krąg przyjaciół, zakres obowiązków i władzy, nieraz bardziej odpowiedzialny od męża? W takich warunkach dom po prostu musi być prowadzony przy udziale wszystkich członków rodziny (...). Oto niektóre tylko konieczności, po prostu zmuszające ludzi do układu partnerskiego. Upieranie się przy modelu patriarchalnym w radykalnie zmienionych warunkach społecznych funkcjonowania współczesnej rodziny prowadzi do konfliktów, dysfunkcjonalności rodziny, a w krańcowych przy- padkach do jej rozpadu." Model partnerski wiąże się także z pewnymi postawami wobec niego. Część mężczyzn nie chce o nim nawet słyszeć, nie odpowiada bowiem ich wpojonym poglądom, przyzwyczajeniom, pragnie- niom. Inni wprawdzie godzą się z jego koniecznością, ale powoduje ich frustrację. Część mężczyzn, jak i kobiet, ma dość współczesnego trybu życia i tęskni za "starymi, dobrymi czasami", w których ro- le mężczyzny i kobiety były rozdzielone. Nawet część feministek jest zmęczona emancypacją i marzy im się powrót do tradycyjnego modelu małżeństwa. Konflikty na tym tle są często spotykane w mał- żeństwach partnerów znajdujących się w wieku średnim i ujawniają się w przebiegu terapii małżeńs- kiej. Partnerstwo nie przez wszystkich jest akceptowane i cenione jako optymalny model małżeństwa. Powiedzmy sobie prawdę, że ten model jest bardziej życzeniem aniżeli rzeczywistością. W dniu dzi- siejszym większość małżonków na świecie żyje w ramach tradycyjnych modeli małżeństwa charakte- rystycznych dla lokalnych kultur. Idea partnerstwa nie jest im znana nawet z nazwy. Jedynie tam, gdzie upowszechnia się wykształcenie, praca zawodowa kobiet i sprzyjające im prawodawstwo - par- tnerstwo ma szanse powstania, ale rodzi się to stopniowo, bardziej w związkach należących do grup o wyższym poziomie wykształcenia, żyjących w ośrodkach wielkomiejskich. W Polsce idea partnerstwa została upowszechniona i coraz częściej jest realizowana w praktyce. Nie wiemy jednak, w jakim stopniu została wymuszona przez warunki życia, a w jakim jest wew- nętrznie akceptowana przez zainteresowanych. Postrzeganie małżeństw w wieku średnim jako wyłącznie tradycyjnych (zdominowanych przez mężczyzn) lub partnerskich byłoby znacznym uproszczeniem. Znawcy spraw małżeńskich wyróżniają o wiele więcej możliwych relacji małżeńskich. Dla przykładu zacytuję dwie klasyfikacje związków małżeńskich, które zostały opracowane przez znane autorytety w tej dziedzinie i bywają często oma- wiane w piśmiennictwie. Sager w monografii poświęconej małżeństwu i wydanej w 1976 roku wyróżnia następujące typy związków małżeńskich: Związek partnerski, który opiera się na równych prawach i obowiązkach. Związek kumplowski, zbliżony do partnerskiego, ale w większym stopniu "demokratyczny" i ko- leżeński; częsty jest w nim uniseks. Związek niezależny, w którym każde z małżonków prowadzi swoje własne życie, ma własny krąg znajomych, oddzielnie spędza wczasy. W pozostałych trzech typach małżeństw mamy do czynienia z dominacją jednego z partnerów, ale wyraża ona bardzo odmienne postawy wobec siebie: Partner romantyczny. Więź opiera się na prymacie uczuć, nastrojowości, przy wyraźnym rozdzie- leniu ról męsko-kobiecych. Partner rodzicielski. Jedno z małżonków pełni rolę Rodzica, a drugie Dziecka. Ten typ związku odpowiadać może wielu osobom. Partner racjonalny. Dominuje nad partnerem bardziej kierującym się uczuciami. Zdrowy rozsądek, chłodna kalkulacja, często połączone z doświadczeniem życiowym dominują w postawie wobec współpartnera. Druga z klasyfikacji, opracowana przez badaczy amerykańskich Cubera i Harroffa, może nas bliżej zainteresować. Opiera się na analizie 437 osób w wieku 35-55 lat ze średniej klasy społeczeństwa amerykańskiego, które pozostawały co najmniej przez 10 lat w małżeństwie i oceniały je jako udane. Autorzy (cyt. za K. Cieślakiem, 1988) wyodrębnili pięć typów małżeństw: Związek nawykowo-konfliktowy (conflict-habituated). Istnieją w nim częste stany napięcia, kłót- nie, dążenie do postawienia na swoim. Jednocześnie partnerzy ukrywają te problemy przed otocze- niem. Żadne z małżonków nie jest zdolne do kompromisu. Przeważają w nim tendencje "od", konflikt jest osią takiego związku, jego przyczyny z czasem są nawet zapominane. Związek wygasły (devitalized). Stopniowo zanikają w nim uczucia i rodzi się poczucie obcości między małżonkami. Każde z nich żyje obok siebie. Jedni to akceptują, a inni buntują się. Związek trwa, partnerzy bowiem traktują zanik uczuć w miarę upływu czasu jako coś oczywistego i naturalne- go w wieku średnim. Związek utylitarny (passive-congenial). Styl życia małżonków jest podobny do stylu związku wy- gasłego, ale w tym przypadku małżonków nie łączyła w przeszłości miłość. Małżeństwo zostało za- warte np. dla robienia kariery, posiadania własnego domu. Dostarcza im pewnych satysfakcji w po- staci wygody, zabezpieczenia. Unikają konfliktów i starają się nie wchodzić sobie w drogę. Małżon- kowie ujawniają dużą aktywność poza małżeństwem, np. poświęcając się pracy zawodowej. Związek żywy (vital). Dominuje w nim wzajemna silna więź uczuciowa, potrzeba przebywania ra- zem, współuczestniczenia w większości zadań życia codziennego. Sytuacje konfliktowe szybko są neutralizowane. Związek zupełny (total). Podobny do powyższego, różni się jednak tym, że małżonkowie prak- tycznie we wszystkim uczestniczą razem, wspólnie przeżywają, myślą, działają i wynika to z ich wewnętrznych potrzeb. Rzadko mają do siebie pretensje, konflikty prawie nie występują i szybko są likwidowane. Ten typ związków należy, niestety, do rzadko spotykanych. Zdaniem autorów te dwa ostatnie typy małżeństw reprezentuje co szósty związek. Zainteresowany tą klasyfikacją próbowałem zorientować się, jaki zakres obejmuje ona w małżeńs- twach o podobnym przedziale wieku, które również oceniają swój związek jako udany, a partnerzy deklarują gotowość dalszego wspólnego życia. W ramach prowadzonego programu badawczego uda- ło mi się ocenić 97 małżeństw z Warszawy. Stwierdziłem następujące prawidłowości: - 21 związków (21,6%) ujawnia cechy nawykowo-konfliktowe. Najczęściej występowała w nich walka o dominację w związku, przenoszenie podobnych wzorców zachowań z własnych środowisk rodzinnych. - 39 związków (40%) to związki wygasłe. Małżonkowie pozostają razem ze względu na dobro dzieci, ciężko zdobytego standardu, wspólnego mieszkania. Główną przyczyną zaniku więzi było od- dalenie się od siebie w wyniku braku pielęgnowania uczuć, nadmiernego zaabsorbowania dziećmi ze strony żony, a pracą zawodową ze strony męża. - 11 związków (11,3%) to utylitarne, które zrodziły się w celu ucieczki z własnego domu rodzin- nego, urządzenia się w stolicy, spotkania partnera gwarantującego spokojne i ustabilizowane życie. - 19 związków (19,6%) można zakwalifikować do żywych, a 7 (7,2%) do zupełnych. Trudno na podstawie tak małej grupy badanych małżeństw wyciągać wnioski natury ogólnej, ale myślę, że każdy z Czytelników umieści własny związek w powyższej klasyfikacji. Część populacji znajdującej się w wieku średnim traci współmałżonka i pozostaje w stanie samot- ności z wyboru. O ile w przypadku osób rozwiedzionych były przeprowadzane badania ustalające przyczyny rozpadu więzi i typów małżeństw, o tyle w przypadku osób owdowiałych tego rodzaju ba- dania należą do nielicznych. Czy sam fakt owdowienia wpływa w jakimś stopniu na ocenę osoby współmałżonka? Z badań przeprowadzonych przez Annę Kwak u 34 wdów wynika, że oceniały one swych zmarłych mężów bardziej pozytywnie aniżeli kobiety mające aktualnie mężów. Wdowy rela- cjonowały, że małżeństwa ich oparte były na akceptacji, porozumieniu, wrażliwości, szacunku, oso- bistym zaangażowaniu, autonomii. Autorka stwierdza: "Uzyskane wyniki sugerują, iż wdowy mają tendencję do idealizowania postaw nie żyjących mężów (...). Śmierć bardziej niż rozwód pozwala na idealizację postaw nie żyjącego męża, może też rzutować na dalsze kontakty, utrudniając nawiązywa- nie nowych". Okazało się również w tych badaniach, że życie owdowiałych kobiet nie należy do łat- wych, muszą borykać się z trudnościami wychowawczymi, załamaniem psychicznym, kłopotami ma- terialnymi. Tylko 18% deklarowało gotowość powtórnego zamążpójścia, 50% pogodziło się z sytua- cją wdowy, a 47% nie chce nowego związku ze względu na dzieci. Na zakończenie rozważań o małżeństwie osób w wieku średnim przedstawię jeszcze kilka wyni- ków badań i refleksji pochodzących od badaczy i samych zainteresowanych. Kabath-Taddei opierając się na badaniach 313 małżeństw w Hamburgu stwierdza, że małżeństwo dla ludzi w wieku średnim spełnia bardzo ważną rolę i wiąże się z poczuciem bezpieczeństwa i zadowolenia u większości bada- nych. Jourard (1958) do czynników sprzyjających harmonii małżeńskiej w tym wieku zalicza: dobrą zna- jomość partnera, lubienie go, dążenie do uszczęśliwienia go, troszczenie się o jego dobro, wzajemną tolerancję i rozsądne wymagania wobec drugiej osoby. Kratochvil, znany czeski psychoterapeuta, na czesko-polskiej konferencji seksuologów w Myśle- nicach w 1988 roku tak oto definiuje typowe oczekiwania żon: "posiedzieć, porozmawiać", "duchowe porozumienie", "wyczuć, czego potrzebuje żona", "przejawiać miłość całym życiem". A oczekiwania mężów?: "ugotować, posprzątać", "seks, gdy tylko ma na to ochotę", "stały po- dziw", "nie obciążać kłopotami". Ten mini poradnik życia małżeńskiego może okazać się zbawienny dla trwałości oraz harmonii wielu związków i odznacza się prostotą. Na zakończenie zacytuję najczęściej przejawiające się wypowiedzi małżonków znajdujących się w wieku średnim, udzielone w odpowiedzi na pytanie: "Co Pana/Pani zdaniem w największym stop- niu wpływa na losy życia małżeńskiego? W odpowiedzi usłyszałem: - należy pielęgnować uczucia, poświęcać czas dla małżeństwa, - udane małżeństwo wymaga niezbędnej dyscypliny, - ważny jest wspólny światopogląd, pogląd na życie, małżeństwo, wychowywanie dzieci, - bardzo ważna jest umiejętność poświęcania się, okazywania dobroci, przyjaźni, kompromisu, dialogu, zaufania, unikanie nudy, - dobrze jest sięgać do wspólnych wspomnień, co uaktywnia uczucia, - należy adorować drugą osobę i nie zapominać, że jest kobietą -mężczyzną, - wspólne przeżywanie radości podwaja ją, a cierpienia zmniejsza je. Rodzina Zdecydowana większość populacji wieku średniego żyje w obrębie rodziny. W Polsce jest nieco ponad 10 milionów rodzin, w tym 6,5 miliona to małżeństwa z dziećmi, 1,3 miliona to matki z dzieć- mi i 160 tysięcy ojców z dziećmi. Z danych GUS za 1984 rok wynika, że ogółem w tych rodzinach żyje 33191000 osób, w tym około 14 milionów to rodzice. Na temat rodziny napisano bardzo wiele książek, prac naukowych, artykułów, wygłoszono wiele pogadanek w programach radiowych. Temat "rodzina" znany jest w perspektywie historycznej, kultu- rowej, ekonomicznej, psychologicznej, pedagogicznej itd. Istnieją ośrodki naukowe, towarzystwa naukowe, kierunki wiedzy specjalizujące się w problematyce rodzinnej. Po II wojnie światowej wy- dane u nas książki poświęcone życiu rodzinnemu tworzą bogatą bibliotekę. Przedstawienie chociażby najważniejszych wyników badań naukowych wymagałoby opracowania monografii, kolejnej zresztą, z tego zakresu. Nie chcąc zatem powtarzać wielokrotnie publikowanych danych, ograniczę się do kilku refleksji ogólnej natury i przedstawienia wybranych najnowszych wyników badań. W pracach, które ukazały się przed II wojną światową, wielu autorów ostrzegało przed kryzysem rodziny, zagrożeniem samej instytucji małżeństwa i przewidywało nadejście schyłku tradycyjnego ży- cia rodzinnego. Obawy te nie tylko okazały się bezpodstawne, ale wprost przeciwnie - atrakcyjność rodziny w oczekiwaniach młodego pokolenia wciąż rośnie, co wiąże się z pragnieniem stabilizacji. Wynika to z faktu, iż zaspokajane są w niej najbardziej istotne potrzeby egzystencjonalne: miłości, bezpieczeństwa, więzi, akceptacji, zakorzenienia. Wprawdzie stwierdza się zakłócenia w relacjach partnerskich i wewnątrzrodzinnych, często rodziny rozpadają się, ale nie jest to wyrazem schyłku ro- dziny, lecz objawem kryzysu jej wzrostu i rozwoju w zmieniającym się świecie. Irena Pospiszyl (1988) pisze: "Wobec tych wszystkich zmian współczesna rodzina przyjęła bardzo specyficzny cha- rakter. Stała się mechanizmem obronnym człowieka przeciwko zjawiskom, które zatapiają jednostkę w bezkształtnej masie zbiorowego życia (...). W sytuacji, kiedy, wydawałoby się, społeczeństwo po- siada wszelkie atrybuty, aby zapewnić jednostce pełny, niezależny rozwój, rodzina nie tylko nie chyli się ku upadkowi, ale stała się tarczą ochrony indywidualności jednostki, źródłem zdrowia psychicz- nego". W wieku średnim rodzina, poza zaspokajaniem ww. potrzeb, realizuje także potrzebę rodzicielst- wa, przynależności do bliskich sobie osób, stwarza warunki i podstawy do wypoczynku, rekreacji, ułatwia wykonywanie pracy zawodowej, która zresztą służy zaspokajaniu różnorodnych potrzeb członków rodziny. W hierarchii oczekiwań życiowych młodego pokolenia życie rodzinne, udane i szczęśliwe, znajduje się na pierwszym miejscu. Jak to wygląda w miarę upływu lat? Z badań GUS z 1989 roku ("Prokreacja w rodzinie") wynika, że kobiety po 12 latach trwania małżeństwa na pierw- szym miejscu wymieniały: posiadanie dzieci, zadowolenie ze współżycia seksualnego, osiągnięcie do- robku materialnego. Kobiety z wyższym wykształceniem po 12 latach małżeństwa stwierdzały, że w momencie zawierania małżeństwa oczekiwały przede wszystkim miłości i wierności małżonka oraz macierzyństwa. Większość kobiet o najniższym poziomie wykształcenia oczekiwała trwałości mał- żeństwa, 48% - posiadania dzieci, 39% - miłości i wierności małżonka i 35% - jego pomocy w chwi- lach trudnych. W większości przypadków te najważniejsze potrzeby po 12 latach trwania małżeństwa zostały zrealizowane. Okazało się również, że 1/3 kobiet ma w pełni zaspokojone potrzeby seksualne, a 1/4 dzięki małżeństwu znacznie poprawiły się warunki materialne. Jak z tego wynika, wyłania się raczej optymistyczna wizja życia rodzinnego w wieku średnim, przynajmniej w zakresie zaspokojenia potrzeb psychicznych i rodzicielstwa. Udane życie rodzinne z lekarskiego punktu widzenia sprzyja zachowaniu zdrowia zarówno biolo- gicznego, jak i psychicznego. Istnieje wiele wyników badań potwierdzających tę prawidłowość. Z ko- lei patologia w relacjach między członkami rodziny wpływa na powstawanie chorób psychosoma- tycznych, nerwicowych, niektórych zaburzeń psychicznych i seksualnych. Między życiem rodzinnym a stanem zdrowia istnieją zatem współzależności, które szczególnie dotyczą dzieci oraz populacji wieku średniego. W tym ostatnim przypadku mamy wiele tego typu przykładów, np. choroby układu krążenia u matki czy ojca mogą wpływać na życie rodzinne w wyniku poczucia stałego zagrożenia, pogorszenia standardu materialnego, konieczności opiekowania się chorym itd. Z kolei patologia ro- dzinna może prowokować pojawienie się tych chorób i często jest ich główną przyczyną. Inaczej też przebiega rehabilitacja i powrót do zdrowia osoby znajdującej w swojej rodzinie oparcie i opiekę, a inaczej w rodzinie okazującej wrogość i niechęć. Życie rodzinne - poza aspektami biologicznymi i psychicznymi - wiąże się także z aspektami spo- łecznymi, kulturowymi i etycznymi. Rodzina stanowi komórkę społeczną, w której przekazywane są tradycje narodowe, formowany jest system norm moralnych, postawa wobec innych, pracy, społe- czeństwa. Dzięki rodzinie rozwija się i zmienia nasza osobowość. Wpływa ona wszechstronnie na na- sze "Ja" u wszystkich członków rodziny. Interakcje między członkami rodziny są matrycą kontaktów z innymi ludźmi, co zwłaszcza ma znaczenie w przypadku młodego pokolenia. W wielu kulturach, np. Chin, Polski, życie rodzinne znajduje się na szczycie systemu wartości. Silne więzy rodzinne, klany rodzinne, wpływają na sposób myślenia i codziennego życia w wielu kul- turach Afryki, Europy Pd. Nawet wyjazd i przebywanie daleko poza rodziną nie zmniejsza w tych kulturach poczucia więzi. Wiele mamy dowodów na spójność i okazywanie więzi w rodzinach emi- grantów. Więzy krwi, rodowe, może mniej znaczą w społeczeństwach krajów wysoko cywilizowa- nych, ale i w nich zakorzenienie w rodzinie jest deklarowaną wartością. Rodzicielstwo W wielu krajach Azji, Afryki, Ameryki Śr. i Pd. dominuje model rodziny wielodzietnej i lawina populacyjna wiąże się z przyrostem populacji młodej. Inaczej mówiąc - dominują prężne prokreacyj- nie i młode społeczeństwa. Duża liczba dzieci wiąże się z wysokim prestiżem społecznym i jest wbu- dowana w pozycję kobiety. Niepłodność lub jedynactwo traktowane są jako patologia, nawet jako hańba. W przypadku Zachodu zauważalny jest proces odwrotny - zmniejsza się dzietność i starzeje się społeczeństwo. Ten stan rzeczy określony został jako zagrażający do tego stopnia, że organizuje się różne formy zachęty dla zwiększenia dzietności. Rząd Francji premiuje rodziny wielodzietne, podobnie jak rząd Anglii, RFN i innych krajów Europy. W RFN obecnie odnotowuje się najniższą liczbę urodzeń w całej historii Niemiec (na jedną kobietę przypada statystycznie 1,3 dziecka). W Ang- lii o 1/3 spadła płodność. W krajach tych z niepokojem mówi się, że nauczyciele nie będą mieli kogo uczyć, armia nie będzie miała rekrutów, a firmy nie znajdą pracowników. W wielu państwach na przełomie XX/XXI wieku zacznie się zmniejszać liczba ludności, w tym przeważać zacznie populacja zbliżająca się do końca wieku średniego i w jesieni życia. Co 4 obywatel będzie miał powyżej 60 lat. W Polsce również zauważa się tendencję do zmniejszania się dzietności rodzin (tab. 3). Tabela 3 Ruch naturalny ludności na ziemiach polskich w latach 1000-1989 (Według GUS, 1989) Lata, Urodzenia na 1000, Dzietność, Długość trwania życia (w latach); 1000-1500, 37.0, 5.59, 23.0; 1500-1650, 37.0, 5.63, 24.2; 1675-1800, 38.0, 5.69, 25.4; 1800-1850, 39.5, 5.84, 28.0; 1900, 44.0, 6.23, 34.2; Tabela 4 Dzietność kobiet w Polsce w zależności od wieku Wiek kobiet, Liczba dzieci (w odsetkach) 1, 2, 3, 4, 5 i więcej; Ogółem, 2.1, 14.6, 53.2, 21.1, 6.4, 2.6; 28-31 lat, 0.8, 10.5, 49.0, 26.0, 10.3, 3.4; 32-36 lat, 1.8, 14.6, 55.6, 20.2, 5.3, 2.5; 37-41 lat, 5.3, 20.9, 48.2, 18.2, 5.8, 1.6; Z tabeli 4 wynika, iż dominującym modelem dzietności jest posiadanie dwojga dzieci, z tym że w miarę upływu czasu ten model zyskuje coraz większą akceptację, a zmniejsza się populacja rodzin z trojgiem dzieci. Badania wykazują, że ten stan rzeczy wiąże się z psychicznym modelem dzietności. Nie okazało się prawdą twierdzenie, że duży wpływ na dzietność wywierają warunki mieszkaniowe. Jest raczej odwrotnie - dzietność wpływa na potrzebę zmiany tych warunków. Obecnie poziom wyk- ształcenia kobiet nie rzutuje na zróżnicowanie modelu dzietności; niezależnie od wykształcenia prefe- rowany jest model posiadania dwojga dzieci. Najczęstszymi motywami posiadania więcej niż jednego dziecka były u badanych kobiet: niechęć do jedynactwa (46% kobiet), pragnienie posiadania dziecka o odmiennej płci (19%). Innym, ważnym motywem posiadania następnego dziecka jest poczucie lęku i osamotnienia kobie- ty, co ma ogromne znaczenie, ponieważ u mężatek to poczucie osamotnienia nasila się w wyniku za- absorbowania mężów pracą i karierą zawodową. Potwierdziły to wyniki badań Pospiszyla ("Psycho- logia kobiety"). W ciągu 12 lat trwania małżeństwa przeciętna kobieta zachodziła trzykrotnie w ciążę; 15% tych kobiet nie stosuje żadnej antykoncepcji, 11% stosuje metody naturalne, 49% stosuje metody sztuczne, a 30% - zarówno naturalne, jak i sztuczne. Po 12 latach trwania małżeństwa 41% par stosuje stosunek przerywany, 12% kalendarzyk, 1% metodę termiczną lub Billingsów. Spośród tych kobiet, które przynajmniej raz przerwały ciążę w ciągu 12 lat trwania małżeństwa, 70% byłoby skłonne usunąć na- stępną: 51,6% z nich oceniało aborcję jako dopuszczalną, a 46,2% jako niedopuszczalną, w tym 15,9% kierowało się względami religijnymi. W populacji mężatek z 12-letnim stażem małżeńskim 78% pracuje zawodowo, w tym 65% ze względów materialnych, a 12,5% z uwagi na zainteresowania zawodowe, potrzebę przebywania z ludźmi. Jednym z bardziej interesujących badań dotyczących życia rodzinnego jest praca dr Ewy Frątczak, przeprowadzona na populacji 5104 osób powyżej 45 roku życia (cyt. za "Życie Warszawy" z 24.08.1989 roku). Wynika z niej, iż w Polsce pierwsze związki małżeńskie są na ogół trwałe: prze- ciętne małżeństwo trwa 33 lata. Mąż jest zwykle starszy od żony o 3 lata, natomiast drugie żony są młodsze średnio o 5 lat. Co 5 kobieta i co 30 mężczyzna z tej grupy żyją samotnie. W wieku 45-49 lat jest samotnych 3,1% mężczyzn i 19,6% kobiet. Pierwsze dziecko pojawia się najczęściej do 2 lat po zawarciu małżeństwa, a między urodzeniem pierwszego i ostatniego dziecka upływa najczęściej 7-8 lat. Więzi międzypokoleniowe w polskich rodzinach okazują się być bardzo silne: 72% ankietowa- nych utrzymuje bliskie kontakty z dorosłymi dziećmi. Charakterystyczny jest jednostronny kierunek udzielanej pomocy: to raczej rodzice pomagają dzieciom (38,5% finansowo, a 34,1% w opiece nad wnukami) niż odwrotnie. Co czwarta ankietowana osoba mieszka wspólnie z dziećmi, ale wynika to z sytuacji mieszkaniowej, a nie z wyboru. Gdy ostatnie dziecko opuszcza dom rodzinny, ojciec ma przeważnie 60 lat, a matka ponad 56. Obciążenie obowiązkami rodzicielskimi trwa zatem przez około 30 lat. To pokolenie okazało się bardzo pracowite: tylko 1,6% mężczyzn i 12,8% kobiet nigdy nie praco- wało zawodowo, a około 40% badanych nie miało przerw w pracy. Ponad 60% badanych jest zado- wolonych ze swego życia (częściej mężczyźni). Tylko 1% ocenia swój stan zdrowia jako bardzo dob- ry, 25% jako zły, a 50% jako średni. Matka Pozycja matki w wielu kulturach jest dominująca, a w Polsce matriarchat, określany jako model Matki-Polki, uwarunkowany jest naszymi trudnymi dziejami. Z wielu badań przeprowadzonych w in- nych krajach wynika, iż matki są na ogół wyżej oceniane przez dzieci niż ojcowie. Nasi badacze stwierdzili, że około 65% córek i 45% synów bardzo pozytywnie ocenia matki. Wyższy odsetek dob- rej więzi między matką a córką wynika nie tylko z identyfikacji z płcią, ale i ze zróżnicowania postaw matek wobec dzieci. Interesujące dane na ten temat, oparte na badaniu 144 chłopców i 156 dziewcząt w wieku 12 lat, przedstawia Mieczysław Plopa (1981). Caplan (1981) w swej monografii poświęconej relacji między kobietami stwierdza większą konf- liktowość między kobietami w wieku średnim a ich dojrzewającymi córkami. Wynikają one z rywali- zacji kobiecej, z oporów wobec postrzegania córki w roli kobiety, z lęku przed wejściem córki w niewłaściwy (zdaniem matek) związek uczuciowy, czy możliwość zajścia w ciążę. Dla wielu kobiet w tym wieku są to trudne problemy. Matki córek w wieku dojrzałym również zajmują zróżnicowane wobec nich postawy: jedne widzą w nich drugie "Ja", inne rywalki w atrakcyjności kobiecej, a jeszcze inne traktują je jak dzieci, z podświadomego lęku przed akceptowaniem swego wieku w myśl zasady: im dłużej będziesz dzieckiem, tym dłużej będę młodą. Tabela 5 Ocena zachowania matek przez dzieci Zachowania matek, Dziewczęta, Chłopcy (w odsetkach) Racjonalne rozwiązywanie konfliktów, 24.3, 33.3; Przywiązanie uczuciowe, opiekuńczość, 22.4, 18.1; Rozumienie potrzeb dziecka, 27.0, 13.5; Wspólne spędzanie wolnego czasu, 10.3, 2.1; Troska o przyszłość dziecka, 9.0, 9.0; Stosowanie kar fizycznych, 18.6, 21.5; Ograniczanie swobody, 17.9, 16.7; Izolacja - chłód uczuciowy, 18.6, 13.9; Postawa autokratyczna, 5.1, 10.4; Ograniczanie kontaktów z młodzieżą płci odmiennej, 12.2, 2.6; Istnieje typ matek zwany nadopiekuńczymi (overprotection). Badacze przypisują im zdecydowanie negatywne oddziaływania wychowawcze wobec dzieci, które prowadzą do zakłóceń w rozwoju oso- bowości, psychoseksualnym i zdrowia psychicznego. Ewa Korniluk (1985) na podstawie badania 111 uczniów pierwszych klas licealnych i ich matek stwierdziła, że takie matki w kontakcie z dziećmi ujawniają napięcia, lęki o stan zdrowia dziecka, tłumią jego impulsywność, utrzymują je w stałej za- leżności. W wyniku nadopiekuńczości rozwijają się u dzieci takie cechy, jak: pobudliwość, drażli- wość, nerwowość, mała odporność na stres, nieśmiałość, lękliwość, brak wiary we własne możliwoś- ci, oziębłość, agresywność, zamknięcie w sobie, brak poczucia zespolenia z grupą, indywidualizm, sumienność, obowiązkowość, idealizm. W wyniku takiego wychowania u dzieci rozwijają się de- struktywne cechy osobowości, takie jak: lękliwość, egoizm, nieprzystosowania społeczne, które za- grażają zdrowiu psychicznemu. Z moich doświadczeń terapeutycznych wynika, iż nadopiekuńcze matki przyczyniają się do nie- dojrzałości psychoseksualnej u dzieci, rozwoju trudności w identyfikacji z płcią, braku "odpępnienia" psychicznego w przypadku zawarcia małżeństwa przez dzieci, a później różnorodnych trudności w życiu seksualnym. U części synów rozwijają się tendencje homoseksualne, a u córek oziębłość sek- sualna i lęk wobec mężczyzn. U synów nadopiekuńczych i silnie dominujących matek może powstać tzw. kompleks Samsona (Huston, 1986), polegający na identyfikacji z siłą, agresywnością, przy jednoczesnym idealizowaniu kobiety i byciu wobec niej bezbronnym (przykładem Samson i Dalila). Przemiany obyczajowe i praktyczny matriarchat naszej kultury, dominacja kobiet w rodzinie spra- wiają, iż wielu synów miewa trudności w identyfikacji z rolą męską i w swoich związkach małżeńs- kich traktuje żony jak matki. Niektóre matki ujawniają niechęć do synowych, które postrzegają jako rywalki w roli kobiecej i jako zabierające syna. Wiąże się to z wieloma rodzinnymi konfliktami. Spo- tykałem się również z pewnymi formami ograniczania aktywności seksualnej u żonatych synów, np. z przypadkami zwracania się do synowej niejako z wymówką: "on jest taki delikatny i nie należy tak go eksploatować". Kontakty teściowych z synowymi bywają złożone i mają wiele ukrytych możli- wych podtekstów. Z kolei relacje zięciów z teściowymi też bywają zróżnicowane. Jedne kobiety zaj- mują wobec nich postawy negatywne, wynikające z oceny małżeństwa jako nie zaspokajającego aspi- racji i oczekiwań. Z kolei inne kobiety zachowują się wobec zięciów zalotnie i kokieteryjnie, wyraź- nie im sprzyjając, a wobec córek nastawione są krytycznie i czynią z nich kozła ofiarnego za wszelkie niepowodzenia czy konflikty w ich małżeństwie. Wiele tego rodzaju emocjonalnych zachowań jest wypieranych ze świadomości i pozorowanych, dopiero głębsza analiza pozwala ujawnić prawdziwe przyczyny danego zachowania. Zdarza się również, iż zazdrosne lub zaborcze matki potrafią zakłócić harmonię małżeństw swych dzieci, a nawet sprowokować ich rozpad. Część kobiet w wieku średnim znajduje się w roli macochy, która obrosła wieloma negatywnymi znaczeniami. Według tygodnika "Die Zeit" z 8 lipca 1983 roku 35 milionów dorosłych ludzi w USA żyje w rodzinach z macochami, a każdego dnia zakładana jest rodzina z pasierbami w wieku poniżej 18 roku życia. W 1978 roku powstało w USA stowarzyszenie macoch liczące 2000 członków. Na po- stawy wobec macochy może w większym stopniu oddziaływają negatywne ich archetypy z bajek niż rzeczywistość. Wiele kobiet świadomych tej negatywnej opinii stara się udowodnić, iż ten stereotyp nie odpowiada prawdzie, inne szukają porad u specjalistów. Ojciec W ostatnich latach znacznie wzrosło zainteresowanie rolą ojca i pojawiło się (także i u nas) wiele na ich temat publikacji. W tradycyjnym modelu patriarchalnej rodziny ojciec twardą ręką sterował ro- dziną, wymierzał kary dzieciom, swój autorytet opierał na tym, że dostarczał środków utrzymania, pracował zawodowo, przynosił powiew świata zewnętrznego. Modelem osobowym ojcostwa był su- rowy, ale sprawiedliwy mężczyzna, który oczekiwał posłuszeństwa ze strony dzieci i realizacji włas- nych wobec nich oczekiwań. W miarę rozwoju nowych obyczajów i idei partnerstwa postać i rola oj- ca ulegały daleko idącemu przeobrażeniu. Nastąpiło zatarcie ról. Od ojca zaczęto oczekiwać uzew- nętrzniania czułości, wrażliwości i troski o dziecko już od jego poczęcia. Postuluje się obecność ojca przy porodzie, współudział w wychowywaniu i w opiece nad dzieckiem, partnerską postawę wobec rodziny. Ogromną popularnością na Zachodzie zaczęły cieszyć się książki zawierające porady i wskazówki, jak być dobrym ojcem. Coraz częściej zaczyna się mówić o tym, że ojciec może również sprawować opiekę nad dzieckiem i zastępować matkę. Rośnie liczba niepełnych rodzin, w których ojcowie zajmu- ją się dziećmi: w Polsce jest takich ok. 150 000. Ojcowie ruszyli do walki o zrównanie ich praw z matkami i np. u nas od niedawna działa taka organizacja, zrzeszająca ojców czujących się pokrzyw- dzonymi przez werdykt sądów rodzinnych. Badania psychologów dowiodły, iż rola ojców w rozwoju psychoseksualnym dzieci jest tak samo ważna, jak rola matek. Wielu ojców odnajduje prawdziwą przyjemność w byciu ojcem. W przeszłości częściej obserwowało się to u ojców starszych wiekiem, których aspiracje zawodowe zostały już za- spokojone lub przestały odgrywać dominującą rolę. Teraz coraz więcej ojców wyżywa się w tej roli niezależnie od wieku. Z publikowanych prac wynika, iż synowie oczekują od ojców konkretnych wzorców do identyfi- kacji, chcą być z nich dumni. U córek problem ten jest bardziej złożony. Ursula Owen wydała w Anglii książkę noszącą tytuł: "Ojcowie - refleksja córek". W większości tych wspomnień daje się odczuć nieco erotyczny stosunek córek do ojców. Oczekują od nich czułości, opiekuńczości, miłości. Ojcowie są dla nich substytutami przy- szłych mężczyzn w ich życiu, modelem męskości. Wysoki prestiż osoby ojca i podziw dla niego wią- żą ze zwiększonymi oczekiwaniami wobec swego partnera, który przynajmniej powinien dorównać ich ojcu. Im niższy prestiż ojca w oczach córek, tym większe mogą one mieć problemy w swoich związkach. Relacje ojców z córkami bywają skomplikowane w wyniku zazdrości przejawianej wobec ich sympatii. Miesięcznik "Brygitte" nr 3 z 1987 roku nazywa to "zespołem Nessie". Zazdrość ojców o miłość córki wobec in- nego mężczyzny może powodować prawdziwe męki i u bardziej popędliwych ojców prowokować agresywne zachowania oraz utrudniać kontakty z ukochanym. Nie bez przyczyny tak wiele kultur przestrzega tabu kazirodztwa, które w głównej mierze dotyczy relacji ojców z córkami. Mieczysław Plopa (1981) na podstawie badania 144 chłopców i 156 dziewcząt w wieku 12 lat stwierdził, iż 52,6% dziewcząt i 34,7% chłopców wypowiadało się pozytywnie o swych ojcach (tab. 6). Tabela 6 Ocena zachowań ojca przez dzieci Zachowania ojców, Dziewczęta, Chłopcy, (w odsetkach); Racjonalne rozwiązywanie konfliktów, 23.1, 9.7; Przywiązanie uczuciowe, opiekuńczość, 8.3, 8.3; Rozumienie potrzeb dziecka, 33.3, 17.4; Wspólne spędzanie wolnego czasu, 1.3, 2.8; Troska o przyszłość dziecka, 5.1, 4.8; Stosowanie kar fizycznych, 16.7, 34.7; Ograniczanie swobody, 12.8, 11.8; Izolacja psychiczna - chłód uczuciowy, 23.1, 31.2; Postawa autokratyczna, 5.8, 18.8; Ograniczanie kontaktów z młodzieżą płci odmiennej, 1.9, 1.4; Powyższe dane, znajdujące potwierdzenie w innych badaniach, można oceniać jako niepokojące. Większość synów ocenia swoje kontakty z ojcami jako konfliktowe, ujawnia bunt wobec ojców i po- czucie żalu. Wielu autorów stwierdza, że na ogół córki nawiązują lepszą więź z ojcami niż synowie. Przyczyny należy upatrywać w fakcie, że ojcowie wobec synów bywają bardziej wymagający, a wobec córek bardziej pobłażliwi i uczuciowi. Fromm w swej książce o "Sztuce miłości" pisze, że ojcowska miłość polega na tym, że trzeba sobie na nią zasłużyć. W przypadku córek może to być łatwiejsze, ponieważ czułość uzewnętrzniana wobec ojców może wyzwalać tę miłość. W stosunku do synów adresowane są większe oczekiwania: zdobywania kwalifikacji, dobrej nauki, posłuszeństwa itd. Te ustalenia dotyczą tylko części kontaktów ojców z dziećmi. Znane są prawdziwe przyjaźnie, długotrwałe udane relacje między ojcami a dziećmi, a nawet większa uczuciowość tych więzi w po- równaniu do uczuciowości w stosunku do matek. Ojcowie w wieku średnim, jak już wspomniałem, w miarę upływu lat stają się często bardziej libe- ralni, spragnieni kontaktu z dziećmi, a nawet zaczynają odczuwać pragnienie posiadania znów dziec- ka, mija bowiem zafascynowanie pracą i pragnienie wspinania się po szczeblach kariery. Niektórzy z nich rozwodzą się z żoną i zakładają nową rodzinę, kiedy kochanka urodzi im dziecko. Odczuwają przypływ uczuć ojcowskich i radość przebywania z małym dzieckiem. Wielu mężczyzn w tym wieku stając się dziadkami potrafi wnukom poświęcać znacznie więcej czasu i okazać więcej czułości i wy- rozumiałości niż własnym dzieciom. Może dlatego model dziadka jest powszechnie pozytywny i pe- łen ciepła. Dzieci a rodzice Pokutuje stereotyp nienajlepszych lub zgoła złych rodziców i dobrych dzieci. Jeżeli dziecko scho- dzi na tzw. złą drogę, wykoleja się, przejawia antysocjalne zachowania, to zazwyczaj wini się za to rodziców. Oni sami nader często poczuwają się do winy za niewłaściwe zachowanie dzieci, ich orien- tację homoseksualną, niepowodzenia w życiu osobistym czy zawodowym. Rodzice szukają w prze- szłości błędów popełnionych w wychowaniu dzieci i żyją z przejmującym poczuciem winy. Niewiele się pisze i mówi o odwrotnej relacji wobec tego stereotypu, a przecież codzienność dostarcza wielu na to przykładów. Do niedawna znano tylko Zespół maltretowanego dziecka, ale i od niedawna zaczyna się mówić również i o Zespole maltretowanych rodziców. W przeszłości, kiedy omawiano dzieje rodzin na wsi, często wskazywano na przykłady zaniedby- wania rodziców przez dzieci, zwłaszcza gdy zaczęły one samodzielnie kierować gospodarką. Tłuma- czono to tym, że autokratyczny ojciec, nie ujawniający uczuć, starający się opóźniać dojrzewanie i odpowiedzialność synów, nie dopuszczający dzieci do prowadzenia gospodarstwa, wzbudzał agre- sję, którą w przyszłości dzieci ujawniały wyżywając się na bezbronnych i starych rodzicach. Agresja rodzić miała agresję. Jest to rzeczywiście dość typowy, ale nie wyłączny mechanizm relacji w rodzi- nie. Inny wynika z przeobrażeń kulturowych. W wielu kulturach pozycja rodziców była wysoka, a od dzieci oczekiwano opiekowania się starymi rodzicami i zapewnienia im opieki. Zwłaszcza w kulturze Chin i Indii ten model stosunków wewnątrzrodzinnych dominował i dominuje nadal. W miarę prze- mian rodziny tradycyjnej na nowoczesną, upowszechniania w kulturze masowej młodości, wzrostu poziomu wykształcenia, za którym często nie nadąża starsze pokolenie, a także podważenia tradycyj- nych norm moralnych, sytuacja uległa zmianie. Rodzice utracili nie kwestionowany uprzednio autory- tet oraz pozycję i stali się słabszą stroną w rodzinie. Wystarczy chociażby przeanalizować epitety, którymi określa się rodziców, aby zjawisko to potwierdzić. W wielu krajach Zachodu dość typowy jest też obraz rodziny, w której dzieci prowadzą samo- dzielne życie, kontaktują się z rodzicami jedynie telefonicznie, i w ten sposób informują ich również o zawarciu małżeństwa. Osobiste kontakty zdarzają się tylko z okazji jakiegoś święta. Dzieci wcześ- nie usamodzielniają się, opuszczają dom, a rodzice pozostają sami. Zwiększająca się populacja osób starych wiąże się z koniecznością rozbudowy systemu opieki społecznej i wielu rodziców dożywa swych dni może i wygodnie, ale w osamotnieniu, rzadko kontaktując się z dziećmi. Ta samotna sta- rość jest w tych społeczeństwach dramatem. U nas wygląda to o tyle inaczej, iż rodzice niemal do ostatnich dni pomagają swym dzieciom zarówno finansowo, np. oddając im swe oszczędności, renty, emerytury, jak i fizycznie w wychowywaniu wnuków. Z jednej strony opóźnia to wprawdzie osiąga- nie dojrzałości u dzieci, ale z drugiej strony przedłuża i umacnia więzi rodzinne. Dzieciocentryzm naszej kultury sprawia, iż młode pokolenia oczekują zrozumienia ich potrzeb, nastawione są na branie, bardziej skłonne do czynienia z rodziców kozłów ofiarnych swych niepowo- dzeń życiowych. Prawie każdy mój pacjent uskarża się na swych rodziców, np. za brak uświadomie- nia seksualnego, właściwego przygotowania do życia małżeńskiego itp. Z kolei psychika rodziców w wieku średnim jest prawie nie znana dzieciom i wielu z nich w ogóle nie interesuje. Prowadzi to do poczucia samotności, niezrozumienia i cierpienia u rodziców. Wydano u nas wiele książek poświęco- nych wychowywaniu dzieci, uświadamianiu seksualnemu, przygotowywaniu ich do życia rodzinnego, brak natomiast książek mówiących o rodzicach, ich psychice, potrzebach, fazach kryzysowych. Rodzina a środowisko Relacje między członkami rodziny w dużej mierze wiążą się z wpływem czynników środowisko- wych. Nieco inne są w tradycyjnych rodzinach wiejskich, inne w robotniczych czy w inteligenckich. Również zauważalny jest wpływ zawodu wykonywanego przez rodziców: np. rodziny nauczycielskie są nieco odmienne od lekarskich. Praca nie jest wprawdzie monografią poświęconą życiu rodzinne- mu, aby jednak lepiej zrozumieć warunki życia populacji wieku średniego, nie można pominąć cho- ciażby kilku refleksji o tych środowiskowych uwarunkowaniach. Dla przykładu omówię niektóre z nich. W rodzinach wiejskich (gospodarstwach indywidualnych) z natury rzeczy dominuje więź ekono- miczna. Codzienne życie we wspólnym gospodarstwie stanowi treść życia rodzinnego. W tradycyjnej rodzinie dominował autokratyzm ojca, pełnia jego władzy, dzieciom okazywano mało uczuć, dość wcześnie musiały pomagać rodzicom. Ojciec twardą ręką wymierzał sprawiedliwość dopóty, dopóki ze względu na wiek czy stan zdrowia nie poczuł się zmuszony powierzyć gospodarstwo synowi. Obecne przemiany obyczajowe stały się zauważalne także w rodzinach wiejskich. Autokratyzm prze- radza się w bardziej demokratyczne relacje między członkami rodziny. Zwiększa się zakres relacji uczuciowych, ale nadal główną powierniczką dla dzieci jest matka, rzadko ojciec. Większość badanej wiejskiej młodzieży pozytywnie ocenia małżeństwo swoich rodziców, podkreśla łączącą ich serdecz- ność, zaufanie, więź psychiczną. Starzejący się rodzice dzięki systemowi opieki socjalnej mniej oba- wiają się warunków życia w przyszłości. Mają większe poczucie bezpieczeństwa, lepszą też więź z dziećmi. Nieco odmienny obraz kształtuje się w rodzinach pracujących w PGR-ach. Z badań (Dzun, 1984) wyłania się model wielodzietnych rodzin, kobiet przeciążonych pracą, rzadko wykorzystujących urlo- py. Niepokoi bardzo małe uczestnictwo w kulturze: tylko 4% badanych czyta książki czy czasopisma, 3% ma czas na oglądanie TV czy słuchanie radia. Mimo to 89% badanych stwierdza, że jest zadowo- lonych z życia, a 40% na pierwszym miejscu w hierarchii wartości stawia udane życie rodzinne, a na drugim zdrowie. Odmienny natomiast jest obraz rodziny inteligenckiej żyjącej na wsi. Jak pisze Nowak (1989), przeważa model 2-dzietności, 61% ocenia swój standard materialny negatywnie. Większość rodziców przywiązuje ogromne znaczenie do wykształcenia dzieci; 70% badanych rodziców czuwa nad prze- biegiem nauki i pomaga dzieciom. W wychowywaniu dzieci przeważa model demokratyczny, mało stosuje się kar fizycznych, więcej natomiast nagradzania i perswazji. Zdaniem autora rodziny te są pionierskie w środowisku wiejskim w zakresie skali okazywania uczuć. W rodzinach inteligenckich żyjących w dużych aglomeracjach miejskich dominuje wysoki poziom aktywności zawodowej małżonków, model 1- lub 2-dzietności. Duże znaczenie przywiązuje się do re- lacji uczuciowych między członkami rodziny i uczestnictwa w kulturze. To ostatnie jest szczególnie cenione w rodzinach nauczycieli (Błażejewski, 1985). W domach często są nieźle wyposażone biblio- teczki, dużo się czyta, mężowie często też pomagają żonom w gospodarstwie domowym. W wycho- wywaniu podkreśla się wartość pracy i wiedzy. Natomiast często mankamentem tych rodzin bywa apodyktyczność i dominacja matek, co wynika z wpływu wykonywanego zawodu na ich osobowość. Kobiety te w wieku średnim nader często bywają mentorskie, oceniające, "wychowując" innych. O polskich rodzinach lekarskich piszę niechętnie, obraz ich bowiem nie przedstawia się różowo. Lekarze-rodzice często są nad miarę zapracowani, mają kilka miejsc pracy, na ogół mijają się w domu idąc z dyżuru na dyżur, a ich standard materialny należy do opłakanych. Przepracowani i zmęczeni nie mogą wiele czasu poświęcać dzieciom, a dodatkowo nie sprzyja temu wydłużony czas zdobywa- nia kwalifikacji (specjalizacje, doktoraty). Regionalne zróżnicowanie rodzin W większości krajów czarnej Afryki, Azji, Ameryki Śr. i Pd. dominuje tradycyjny, patriarchalny model życia rodzinnego. Model partnerski upowszechnia się od niedawna, głównie w kulturze świata zachodniego. Nadal jednak stare tradycje i modele ról płciowych wpływają na różnorodne konflikty we współczesnych rodzinach. Badacze z RFN twierdzą, że 92% mężów nie pomaga żonom w gospo- darstwie domowym i pozytywnie ocenia tradycyjny model rodziny. W tak nowoczesnej zdawałoby się Szwecji, w której system prawny i socjalny dowartościował kobietę oraz wymienność ról między par- tnerami, nadal jednak żony-matki czują się nadmiernie obciążone obowiązkami. W Europie najlepiej czują się Angielki, a gorzej od nich tylko Niemki i Francuzki, skarżące się, że tradycyjne oczekiwania ich mężów w stosunku do nich trwają nadal. W krajach Europy Pd. dominuje nadal model rodziny patriarchalnej. W Grecji i we Włoszech zmniejsza się wyraźnie dzietność i zauważalne są pewne przemiany emancypacyjne. W Andaluzji na- dal utrzymuje się bardzo silny patriarchat, małżeństwa są zawierane w młodym wieku, a 25% rodzin ma 4 i więcej dzieci. W USA zróżnicowanie rodzin jest nadal duże. W środowiskach wywodzących się z krajów Azji, Ameryki Śr. i Pd. i u Murzynów dominują tradycje patriarchalne, podobnie jak u Żydów. Największe zmiany są zauważane w populacji anglosaskiej. W niej zmniejsza się dzietność, popularyzuje się mo- del partnerstwa, małżeństwa zawierane są w późniejszym wieku, ale między płciami obserwuje się wiele przejawów walki o dominację i konflikty ról. W świecie islamu Koran i obyczajowość, systemy prawne podtrzymują tradycje silnie patriarchal- ne, a pozycja kobiety jest niska. Przemiany obyczajowe są mało jeszcze zauważalne. Dopiero kobiety w wieku średnim, kiedy synowie przyprowadzają do domu żony, odczuwają pewną poprawę swego losu. O rodzinie polskiej pisałem wyżej, teraz chciałbym ukazać jej specyficzną odmienność w kultu- rach świata. Pięknie wyraził ją Władysław Łoziński w książce "Życie polskie w dawnych wiekach": "Najsurowszy nawet sędzia przyszłości przyznać musi, że rodzina polska spełniała wielki obowią- zek, że była najsilniejszym fundamentem obywatelskim i narodowym i że w najgorszych nawet cza- sach być nim nie przestała (...) topniał w niej i miarkował się krnąbrny i porywczy temperament naro- dowy, poskramiał wybujały i aż do niesforności niezawisły indywidualizm szlacheckiego charakteru. Etyczna siła rodziny długo była jedynym ratunkiem spraw publicznych." Znawcy problemu zgodnie stwierdzają, że cechą wyróżniającą polską rodzinę była wysoka pozycja w niej kobiety. Prawodawstwo było dla niej łaskawe od najdawniejszych czasów. Kobieta miała pra- wo zarządzać majątkiem. W Polsce było wiele wyróżniających się utalentowanych kobiet. Kazimierz Pospiszyl (1982) pisze: "Wydaje się nawet, że nasz polski patriotyzm - przekazany nam w poważnej mierze przez nasze matki - nosi w sobie wiele cech "kobiecych", czyli eskpresyjnych. Zawiera on bowiem szczególnie wiele m.in. takich elementów, jak: irracjonalnie rzewny stosunek do tradycji na- rodowej, przywiązanie do różnego rodzaju symboli narodowego bytu, spontaniczność i żywość reak- cji emocjonalnych, prowadzących w efekcie do czynów heroicznych w momentach zagrożenia. Moż- na nawet niekiedy mówić o braku w naszym polskim patriotyzmie pewnych elementów "ojcowskich", do których należą m.in.: umiłowanie porządku, dyscypliny, systematyczności". Fryderyk II powiedział, że w Polsce kobiety są faktycznie mężczyznami, i ta ocena i w dniu dzi- siejszym wydaje się być aktualna. Wiek średni w religiach i kulturach świata Częściowo pisałem już na ten temat, teraz chciałbym więc dokonać pewnego podsumowania. W judaizmie oceniono życie rodzinne jako służące prokreacji, wychowaniu religijnemu, ale także i podtrzymaniu tradycji żydowskich. Od dojrzałych wiekiem rodziców oczekiwano pobożności, życia zgodnego z nakazami religii i tradycji, pracowitości. Mężczyzna był głową rodziny, a żona miała mu być podporządkowana. Jej miejscem był głównie dom, a rolą - wychowywanie dzieci i prowadzenie gospodarstwa domowego. Całe życie obwarowane było normami i obyczajami. Ponadto od mężczyz- ny w wieku dojrzałym oczekiwano dobrej znajomości świętych ksiąg. W chrześcijaństwie przez wiele stuleci życie rodzinne podporządkowane było idei prokreacji, as- cezy w życiu seksualnym. Od dojrzałych wiekiem partnerów oczekiwano pobożności, pracowitości, dobrego wychowywania dzieci, przewagi sfery sacrum nad profanum, czyli ducha nad materią. Wy- soko ceniono małżonków, którzy po wychowaniu dzieci oddawali się ascezie, żyli jak brat i siostra, poświęcali się miłosierdziu. Inaczej mówiąc wiek średni postrzegano (w modelu idealnym) na kształt życia zakonnego, a ułatwiać to miały rozwijające się tzw. trzecie zakony, zwłaszcza zalecane wdo- wom. Po II Soborze Watykańskim doceniono znaczenie miłości i seksualności człowieka, ideę part- nerstwa, która ewoluowała stopniowo, aż stała się jednym z postulatów w naukach papieża Jana Paw- ła II. Trzeba przyznać, iż uczynił on wiele w przywracaniu kobiecie należnego jej miejsca w Kościele i w życiu społecznym. W nurtach protestanckich wiek średni przeważnie był utożsamiany z etosem pracy. Idea pracującego człowieka, podporządkowującego Ziemię i służącego dobru ogółu, stała się powszechnie dominującym modelem. W religiach Wschodu - w hinduizmie, buddyzmie, konfucjanizmie - wiek średni utożsamiano z pełnią życia rodzinnego, dojrzałością (dotyczącą mężczyzn, kobietom bowiem przypisywano natu- ralną niedojrzałość) z oddawaniem się życiu duchowemu. Dojrzały mężczyzna powinien w tym wie- ku poświęcić się ascezie, powściągać zmysłowość i dążyć do pełni rozwoju duchowego. Okazywano szacunek ludziom, którzy zdobywali się na porzucenie życia rodzinnego, pracy i oddanie kontempla- cji. W jednym ze znanych mi ośrodków naukowych 50-letni mężczyzna, ceniony naukowiec, nagle doznał olśnienia i rzucając wszystko zaczął wieść życie pustelnika. Zostało to przez otoczenie potrak- towane z pełnym zrozumieniem i szacunkiem. Tego rodzaju przypadki nie należą do rzadkości, a tra- dycje religijne nobilitują taką zmianę życia. W islamie wiek średni nieco odmiennie wygląda w przypadku kobiet i mężczyzn. Kobieta, ograni- czona do granic domu, podporządkowana mężowi, powinna okazywać mu posłuszeństwo, zajmować się rodziną, zaspokajać potrzeby seksualne męża. W przypadku pojawienia się kolejnych żon powin- na bez słowa zaakceptować decyzje męża, swego pana i władcy. Wiek średni w tradycyjnych rodzi- nach islamskich to często utrata poczucia bezpieczeństwa i niepewność jutra, wzbudzające u kobiety lęk. Obawia się nie tylko młodszej żony (w przypadku społeczeństw poligamicznych), ale przede wszystkim możliwości rozwodu, który mężczyzna nader łatwo może uzyskać. Kobieta pozbawiona wówczas praktycznie wszystkich praw zdana jest na smutne samotne życie. Wiek średni kobiety przepojony jest zatem lękiem i gotowością do zaspokajania zachcianek męża, aby tylko zyskać jego akceptację. Pozycja kobiety zmienia się na lepsze w przypadku pojawienia się w domu synowej. Teś- ciowa rządzi nią, na nią zrzuca większość swoich dotychczasowych obowiązków, ma poczucie włas- nej wartości. Wiek średni w przypadku mężczyzny wiąże się z wieloma przywilejami. Jako głowa ro- dziny korzysta z autorytetu i wysokiej pozycji. Przyjemności łoża i stołu są dla niego dostępne i ce- nione. Nawet nie musi lękać się śmierci. Koran przybliża mu bowiem wizję raju pełnego pięknych i dziewiczych kobiet. W większości tradycyjnych kultur świata wiek średni kobiety wiąże się z ciężką pracą, zajmowa- niem się domem, wychowywaniem dzieci, wnuków, zanikiem atrakcyjności kobiecej. Jedynie tam, gdzie ceniona jest rola matki, macierzyństwo nobilituje kobietę i nadaje sens jej życiu. W przypadku mężczyzn wiek średni to pełnienie roli zawodowej, bycie głową rodziny, a zarazem obyczajowe prawo do zaspokajania potrzeb seksualnych, niekoniecznie w ramach legalnego związku. W tzw. społeczeństwach prymitywnych wiek średni trwa stosunkowo krótko, co wynika z krótkiego czasu trwania życia. W społecznościach o większej długowieczności tradycyjna obyczajowość wiąże się z wysoką pozycją głowy rodziny, rządzącego nią i wymuszającego posłuszeństwo i okazywanie szacunku. W społeczeństwach żyjących w świecie kultury zachodniej, w których wydłużył się znacznie śred- ni czas trwania życia, wiek średni to wieloletni okres o specyficznych fazach, o czym będę mówił w następnej części pracy. II. Fazy wieku średniego Wiek średni to około 25 lat życia, statystycznie jedna trzecia trwania życia. W poprzedniej części pracy omówiłem różne cechy tego wieku i ewolucję zmian biologicznych, psychicznych oraz ról płciowych. Podobnie jak w innych fazach rozwoju osobowości, i te lata życia nie są ani jednorodne, ani jednakowe. Okres dojrzewania, który obejmuje średnio łącznie 10 lat, jest dzielony na wczesną, środkową i późną fazę. I nie budzi niczyich wątpliwości, że np. między 13-letnią, 17-letnią i 22-letnią przedsta- wicielką płci pięknej różnice są ogromne. Podobnie w wieku średnim mamy pewne fazy o specyficz- nej odmienności. Najprościej rzecz ujmując, możemy mówić o trzydziestu, czterdziestu i pięćdziesię- ciu latach życia. To na prawdę duże uproszczenie, ale umożliwiające ukazanie pewnych zróżnicowań. Nie należy jednak sztywno trzymać się tych granic wieku, często one bowiem zacierają się, nachodzą na siebie, a nawet ujawniają pewne paradoksy. Niejeden mężczyzna w wieku 40 lat bywa bardziej atrakcyjny fizycznie niż wtedy, gdy miał lat 30. Niektórzy na początku wieku średniego ujawniają wyższy poziom dojrzałości psychicznej niż w dziesięć lat później. Zdarza się również, że średnie lata życia w porównaniu z młodszym wiekiem u danej osoby niewiele się różnią w zakresie cech biolo- gicznych czy psychicznych. Mówiąc o fazach tego wieku mamy na myśli typową populację, statys- tyczną większość, i to w dodatku dotyczącą naszej strefy klimatycznej. Lata trzydzieste życia Lata trzydzieste to okres największej dynamiki życia psychicznego, zawodowego, małżeńskiego i rodzinnego. Większość populacji ma już za sobą zdobywanie wykształcenia, osiągnęła pewne kwa- lifikacje zawodowe. Początek lat trzydziestych najczęściej zbiega się z pełnieniem już określonej roli zawodowej, odbyciem pewnego stażu życia małżeńskiego, posiadaniem jednego lub więcej dzieci. W życiu kobiety to lata pełni rozkwitu kobiecości. Znawcy porównują kobiety w tym wieku do rozkwitającego w pełnym blasku kwiatu, dojrzałego wina o pięknym aromacie. Te obrazowe porów- nania nie są pozbawione sensu. Kobieta żyjąca w związku małżeńskim, mająca zaspokojone najważ- niejsze potrzeby psychiczne, posiadająca dziecko przeżywa bujny rozkwit urody, temperamentu, sek- sowności, powabu. Choć mężczyźni cenią urodę raczej młodszych wiekiem kobiet, a konkursy miss dotyczą młodszych wiekiem generacji, to jednak w latach trzydziestych swojego życia kobieta osiąga pełnię swych kobiecych możliwości. Z wielu badań wynika jednoznacznie, iż seksualność, erotyzm kobiet rozwija się stopniowo i dopiero właśnie w tych latach osiąga szczyty atrakcyjności i możliwoś- ci. Kobiety znają już w pełni swoje ciało, jego możliwości, nauczyły się ars amandi i osiągają w niej biegłość. Ich reaktywność seksualna osiąga wysoki poziom, podobnie jak wydzielanie feromonów - tych zapachowych substancji o silnie wabiącym charakterze. Ciąża i poród, poprzez zmiany biologiczne, hormonalne, psychiczne, na ogół dodatnio wpływają na seksualność i atrakcyjność kobiety. W tych właśnie latach kobiety okazują największe zainteresowanie życiem seksualnym, częstotliwoś- cią współżycia, szukają w nim radości i satysfakcji, potrafią cieszyć się seksem. Ich atrakcyjność fi- zyczna może bardzo wzrosnąć, czego dowodem mogą być fotografie z okresu, kiedy miały 18, 25 lat. Ich porównanie z wyglądem obecnym wypada na niekorzyść tych dawniejszych. Zauważalny jest rozkwit kobiecego piękna. Niekiedy trudno uwierzyć, że mamy na tych fotografiach do czynienia z tą samą kobietą. Zdarza się również, iż matki bywają w tym wieku bardziej atrakcyjne od swych córek. Często można to zaobserwować na konkursach piękności par matka-córka. Należy tylko życzyć cór- kom, aby w przyszłości osiągnęły podobną klasę, jak ich matki. Najwięksi znawcy kobiet, słynni uwodziciele, zawsze głosili urodę i atrakcyjność kobiet w tym właśnie wieku i przedkładali je nad młodszą generację. Pisał o tym Owidiusz w "Sztuce kochania", Casanova. Podobne sądy głoszą autorzy wielu traktatów erotycznych. Balzak zachwycał się kobietami w tym wieku. Dla niego kobieta trzydziestoletnia była uosobieniem atrakcyjności i powabu. W tym wieku kobiety bywają też najczęstszymi bohaterkami romansów, dramatów miłosnych i rywalizacji między mężczyznami. W modnej obecnie teorii socjobiologii, która naturę człowieka i jego zachowania opiera na dzie- dzictwie świata przyrody, również się twierdzi, że atrakcyjność kobiet w tym wieku osiąga szczyty, a wynikać to ma z potrzeb prokreacyjnych. Kobieta wabi samca w celu zapłodnienia i posiadania po- tomstwa, a ten wiek najbardziej sprzyja pełnieniu roli macierzyńskiej. Jak wiadomo, większość kobiet rodzi pierwsze dziecko w 2-3 lata po ślubie, czyli w młodszym wieku. Utrzymanie zdolności rozrodczej i rodzenie kolejnych dzieci musi wiązać się z wabieniem i wzbudzaniem pożądania u mężczyzn. W myśl tej teorii temu właśnie celowi służy wzrost atrakcyj- ności kobiecości w latach trzydziestych. Nie ogranicza się to jedynie do zapłodnienia i urodzenia dziecka, ale także do opieki nad młodym potomstwem. Atrakcyjność matki sprzyja zainteresowaniu jej osobą i domem ze strony mężczyzny, który zapewnia opiekę, ochronę i pomoc nie tylko przecież dlatego, iż czuje się głową rodziny, ale i dlatego, że czuje pociąg do swej partnerki. Można dyskuto- wać, na ile socjobiologia jest trafną teorią, ale nie można przejść do porządku nad tymi jej wnioskami. Słuszność ich potwierdza wiele obserwacji: np. kobiety opóźniające macierzyństwo starzeją się szyb- ciej, natomiast po ciąży i porodzie wyraźnie młodnieją. Pojęcie staropanieństwo nie tylko oznacza brak męża, ale także i brak szansy na rozkwit kobiecości. To również okres niekiedy burzliwych konfliktów między rolą macierzyńską a zawodową i aspira- cjami w zakresie samorealizacji psychicznej. Wiele kobiet ma poczucie ograniczenia czy wręcz za- przeczenia swej osobowości, a macierzyństwo traktuje jako konieczność, obciążenie, a nawet regres. Jeżeli jednak przyjrzymy się temu procesowi z perspektywy całego życia kobiety, łatwo zauważymy, iż zaległości wynikające z poświęcenia się rodzicielstwu bywają szybko odrabiane i kobiety w latach późniejszych z powodzeniem pełnią role zawodowe, społeczne, niekiedy wyprzedzając mężczyzn w aktywności i w skuteczności pełnienia ról zawodowych. Czyż nie jest to dowodem, iż natura sprzy- ja macierzyństwu w optymalnym dla niej wieku? U kobiet, które łączą rolę macierzyńską i zawodową, a także prowadzenie gospodarstwa domowe- go, często zauważa się niebywałą witalność i umiejętność godzenia tych wszystkich ról. Gdyby na ich miejscu znalazł się mężczyzna, to najczęściej nie byłby w stanie prowadzić takiego życia. Może właśnie dlatego dzieci są pełne podziwu i uznania dla swych matek, widząc ich umiejętność pełnienia wielu czynności jednocześnie. Nie chciałbym zostać źle zrozumiany, że widzę w łączeniu tych funkcji jedynie same plusy, a nie widzę minusów. Wiele kobiet w wyniku nadmiernego obciążenia obowiąz- kami płaci wysoką cenę, jaką jest pogorszenie stanu zdrowia, trwałe przemęczenie, niewyspanie, roz- drażnienie, a nawet przedwczesne starzenie się. Uważam jednak, że typowa kobieta w porównaniu z typowym mężczyzną w tym właśnie wieku przewyższa go witalnością, umiejętnością godzenia wie- lu ról, przystosowaniem do warunków życia, tak często trudnych i pełnych niepewności. Poruszę obecnie pewien problem, który dla wielu kobiet może okazać się drażliwy i rodzić pewien niepokój, ale trudno go nie dostrzec. Otóż specyfika naszego życia w trudnych warunkach ekono- micznych, zwłaszcza w zakresie usług (kolejki, zła komunikacja itd.), wysoki poziom aktywności zawodowej kobiet w tym wieku, a także zaabsorbowanie obowiązkami domowymi sprawiają, iż po- pulacja kobiet trzydziestoletnich bywa zróżnicowana pod względem atrakcyjności, wyglądu, powabu kobiecego. Takim przełomowym okresem bywa najczęściej wiek 35-36 lat. Początek lat trzydziestych w małym stopniu różnicuje kobiety. Mam na myśli, oczywiście, specyfikę życia w tym wieku, a nie różnice urody i atrakcyjności między kobietami, istniejące od wcześniejszych lat życia. Inaczej mó- wiąc, kobiety o zbliżonym poziomie atrakcyjności niewiele się w tym czasie zmieniają. Różnice stają się zauważalne właśnie w wieku 35-36 lat. Odtąd u części z nich pojawiają się wyraźne zmiany bio- logiczne, które wpływają na zmniejszanie się atrakcyjności fizycznej. Między uprzednio podobnymi do siebie rówieśnicami zaczyna narastać dystans. Jedne pozostają nadal pełne powabu i wdzięku, a inne zaczynają wyglądać, jak ich starsze siostry, a zdarza się, że jak ich ciocie. Dystans między ró- wieśniczymi kobietami, podobnie jak i mężczyznami, bywa zauważalny w każdym wieku, ale w za- kresie urody, atrakcyjności, seksowności właśnie w latach 35-36 jest największy. Między dwiema ko- bietami liczącymi sobie np. 37-38 lat, które na początku lat trzydziestych były oceniane jako podobnie pociągające, pojawiają się teraz różnice. Dla samych kobiet świadomość zmiany wyglądu już w tym wieku bywa źródłem wielu stresów, napięć, kompleksów. Łatwiej przychodzi im godzić się z takim stanem rzeczy w późniejszym wieku, ale w tym sprawia im wiele cierpienia. Wobec bardziej atrak- cyjnie wyglądających rówieśnic pojawia się zazdrość, rywalizacja, niekiedy między nimi dochodzi do sytuacji pełnych napięć i uczucia wrogości. Często winę za zmniejszanie się atrakcyjności ponosi sa- ma kobieta. Niektóre kobiety nie dbają o wygląd, nie zachowują racjonalnej diety. Czasem bagatelizu- ją zmiany swego wyglądu i figury, które następują po porodach. Całkowite oddanie się życiu rodzin- nemu sprawia, że przestają przywiązywać wagę do swej powierzchowności. Spotykałem się z przy- padkami, kiedy sam fakt posiadania męża i dzieci demobilizował w takim stopniu, że kobieta traciła motywację do bycia powabną i pociągającą. Cel, jakim było założenie rodziny, został osiągnięty i przestawały działać motywy wabiące mężczyznę. U części kobiet rozkosze stołu i wygodnego spania zaczynają przeważać nad innymi, co również pomniejsza ich atrakcyjność. Podobnie nadmierne zaa- ferowanie pracą zawodową, aspiracjami w osiąganiu awansów czy sukcesów też mogą zabijać urok kobiecości i atrakcyjności. Zdarza się iż pełnione role w domu czy w miejscu pracy mobilizujące do dominacji zmieniają osobowość części kobiet i powodują maskulinizację psychiczną, a to pociąga za sobą zmiany w stylu ubierania się, wyglądu, stylu bycia. W końcu lat trzydziestych wiele kobiet powinno starać się o zachowanie własnej atrakcyjności. Wizyty u kosmetyczek, odpowiednia dieta, ruch, ćwiczenia sylwetki ciała są koniecznością do za- chowania uroku i powabu. Wymaga to mobilizacji i po prostu chcenia. Nie wszystkie kobiety odczu- wają takie potrzeby i nie wszystkie przywiązują do tego wagę. Tak więc rówieśnice z początku lat trzydziestych życia, podobnie atrakcyjne, im bardziej zbliżają się do czterdziestki, tym bardziej za- czynają się różnić. W części wynika to z ich genów, w części z warunków życiowych, a w części z własnego stylu bycia. Mężczyźni - jakkolwiek trzydzieste lata życia są dla nich z natury (biologicznej) łaskawsze i zróż- nicowanie poziomu atrakcyjności bywa u nich mniejsze - również różnią się wyglądem w zależności od warunków życia, genów, dbałości o siebie. Często zresztą ujawniają zupełny brak zainteresowania tymi sprawami. Aktywność zawodowa, dorabianie się,role społeczne, życie rodzinne, hobby tak dale- ce zapełniają im czas, że o innych sprawach często po prostu nie myślą. Ten wiek optymalnej aktyw- ności umysłowej i zawodowej mężczyzn, wiek, w którym osiągają sukcesy, awansują, stabilizują się dzięki zawartemu małżeństwu i ojcostwu, wiąże się ze zdumiewającym niekiedy brakiem zaintereso- wania swym wyglądem zewnętrznym. Stąd tak wielu mężczyzn już w tym wieku przybiera na wadze, ma wydatny brzuszek i nader pełne biodra, z trudem wypełniające spodnie. U wielu wynika to z braku aktywności ruchowej, polegiwania w domu po powrocie z pracy, oglądania przez wiele godzin tele- wizji, "jak leci", palenia papierosów i picia piwka. Taki tryb życia już po kilku latach daje widoczne efekty. W życiu seksualnym ich pomysłowość najczęściej ulega wyczerpaniu. Po bujnej młodości i wy- próbowaniu różnych przygód i odmienności, teraz stają się rutyniarzami w ars amandi, a często za- niedbują fazę wstępnych pieszczot na rzecz aktywności koitalnej. W okresie godowym, kiedy starali się o względy kobiety i darzyli ją uczuciami, pieszczoty wstępne były praktykowane. Obecnie wielu tych mężczyzn ujawnia wobec nich zobojętnienie, a zbliżenie seksualne pozbawione zostaje uczu- ciowego charakteru. Pieszczoty - jeżeli w ogóle są - przybierają rutynowy charakter i są rozumiane tylko jako spełnienie oczekiwań kobiety, rozbudzenie jej, nie są natomiast wyrazem ciepła, czułości, fascynacji. Na ogół jednak, co potwierdzają wyniki badań naukowych, partnerzy zaspokajają swoje potrzeby seksualne w stworzonym i dostosowanym do siebie stylu współżycia seksualnego. Lata czterdzieste życia Biorąc pod uwagę biologiczny potencjał rozwojowy, lata czterdzieste nie powinny różnić się znacznie od lat trzydziestych życia. Są raczej kontynuacją poprzedniej fazy życia i zapewniają, ze sta- tystycznego punktu widzenia, kontynuowanie wszystkich ról życiowych. Zauważalny jest jednak w tym czasie większy w porównaniu do lat wcześniejszych wpływ trybu życia na wygląd, stan zdro- wia, sprawność biologiczną i psychiczną. Nikotynizm, alkoholizm, używki, niewłaściwe odżywianie się, brak rekreacji fizycznej i psychicznej, życie w stresie - to wszystko przyczynia się do pogorszenia poten- cjału biologicznego. Zaczynają pojawiać się wynikające z tego zaburzenia: psychosomatyczne, będą- ce skutkiem tzw. zużycia się, pogorszenia czynności narządów i układów. W Polsce narasta zjawisko nadumieralności mężczyzn w wieku produkcyjnym i właśnie w tym wieku śmierć zbiera szczególnie obfite żniwo. O problemach chorób będę jeszcze mówił, tu jedynie sygnalizuję je. Przemiany obyczajowe, wydłużenie średniego trwania życia dzięki postępowi opieki medycznej sprzyjają pewnej stabilizacji w zakresie potencjału biologicznego i seksualnego. Również wygląd zewnętrzny, atrakcyjność fizyczna często utrzymują się na dobrym poziomie. Wprawdzie wymagają one dbałości i starań, ale skutki są widoczne dla oka. Jak już wspomniałem, niejedna matka bywa bardziej atrak- cyjna odcórki. Wiele kobiet zachowuje urodę, atrakcyjność, seksowność. Pełniadojrzałości psychicz- nej, doświadczenie życiowe powodują, że nadal sąnader interesujące i pociągające. Kobiety pełnią role zawodowe, czemu sprzyja zmniejszenie płodnościi mniejsze obarczenie doras- tającymi dziećmi. Stabilizacja życia zawodowego, rodzinnego, osiągnięcie pewnego standardu sprzy- jają poczuciu bezpieczeństwa i trwaniu w tym układzie życiowym. Wielu mężczyzn osiąga w tych la- tach szczytowe sukcesy zawodowe, naukowe, wysoką pozycję społeczną. Problemem lat czterdziestych stają się natomiast stany psychiczne,zróżnicowane w zależności od płci. U kobiet zaczyna pojawiać siępoczucie zagrożenia atrakcyjności kobiecej. Najlepiej oddaje to w swoich książkach Doris Lessing. Opisuje ona kobiety, które doświadczają różnego traktowania ze strony mężczyzn w zależności od tego, jak dalece potrafią o siebie zadbać. Ta sama kobieta jednego dnia bywa niezauważalna przez przechodzących mężczyzn - zerkających z zainteresowaniem na młodsze od niej kobiety - a drugiego dnia ściąga na siebie uwagę otoczenia. A przyczyną tej zmiany bywa po prostu dobrymakijaż i ubiór. To przechodzenie od zainteresowania własną osobą doobojęt- ności frustruje wiele kobiet, które zaczynają być na tym punkciewyczulone. Część z nich poddaje się magii wieku, metrykalnego, co jebardzo przygnębia. Inne chcą udowodnić sobie i innym, że wiek ten niema w ich przypadku najmniejszego znaczenia, ale swych lat nie chcą ujawniać! Zrozumiałe, iż kobiety zachowujące atrakcyjność czują się psychicznie lepiej i mają poczucie sa- tysfakcji z własnego wyglądu, podobnie jak te, które osiągają tę atrakcyjność dzięki różnym zabie- gom i staraniom. Zdarza się jednak, iż frustracja własną atrakcyjnością i uleganie magii wieku przy- czyniają się do powstania pewnych reakcji obronnych i szukania kompensacji. Przybiera to różny charakter - czasem pozytywny, niekiedy destruktywny. Zacznijmy od tych pozytywnych. U części ko- biet zwiększa się zainteresowanie sprawami rodziny, osobą męża. Cementują trwałość i atrakcyjność środowiska rodzinnego i są postrzegane jako bardzo cenione osoby w rodzinie. Inne wyżywają się bardziej w pracy i w rolach społecznych, co dostarcza im poczucia własnej wartości i podnosi samoo- cenę. Te pozytywne mechanizmy sprawiają, że wiele kobiet w tym wieku wybija się w życiu społecz- nym, a ich życie rodzinne można oceniać jako zgoła idealne i przyciągające ciepłem wszystkich członków rodziny. Częstym źródłem niepokojów kobiet w tym wieku bywa ujawnianie przez męża zainteresowań młodszymi kobietami. Czują się wówczas zagrożone, a dobrze znając swoją płeć, wiedzą, iż dobrze ustawiony zawodowo mężczyzna, dysponujący gotówką, może przyciągać do siebie młode kobiety szukające okazji do zrobienia kariery i urządzenia się. Znając psychikę mężczyzn wiedzą również, że kobieta, zwłaszcza atrakcyjna i młoda, łatwo może okręcić ich wokół małego palca i uczynić bezwol- nymi w swoich rękach. Nic więc dziwnego, iż czują się zagrożone i ujawniają zazdrość, zaczynają bardziej kontrolować czas pracy i powrotu do domu mężów, jego wydatki itp. Potrzeba utrzymania trwałości rodziny i wierności ze strony partnera zaczyna być w życiu tych kobiet dominująca. Często prowokuje to do irracjonalnej zazdrości. Aktywność seksualna mężczyzny z upływem lat maleje, w ars amandi staje się on rutyniarzem, a niekiedy wolałby poczytać spokojnie czy popatrzeć w szkla- ny ekran, niż oddawać się przyjemnościom łoża. Zdarza się, iż przytrafi mu się niepowodzenie we współżyciu seksualnym. Dla zazdrosnej kobiety może to oznaczać, iż w jego życiu pojawiła się ry- walka, zapewne młodsza, i niewiele trzeba, aby na tym tle wybuchły konflikty. Bywają także i inne, typowe, destruktywne reakcje sfrustrowanych kobiet. A oto i one: Potrzeba dominacji, władzy. Nie bardzo wiadomo, na ile te zachowania wynikają z mechanizmów życia psychicznego, a na ile z gry hormonów. Faktem jest, iż coraz więcej kobiet w tych latach zaczy- na ujawniać takie cechy, które mogą prowokować konflikty między partnerami, z dziećmi, a także w środowisku pracy. Poprzez osiągniętą władzę kobieta podbudowuje poczucie własnej wartości, znaczenia, ale jednocześnie rzutuje to na zmniejszenie atrakcyjności, kobiecości. Powstaje zatem sy- tuacja błędnego koła. Postawy hipochondryczne. Skoncentrowanie uwagi na własnym zdrowiu i przesadne reagowanie na wszelkie objawy i zakłócenia ze strony organizmu, ujawniany lęk przed chorobami, to wszystko wyrażać może chęć ucieczki od własnych problemów życiowych, próbę pobudzenia członków rodzi- ny do zainteresowania własną osobą, silniejszego przywiązania do siebie męża i odwrócenia jego uwagi od innych kobiet, uczynienia z siebie osoby centralnej w rodzinie i wymagającej opieki. Nie- rzadkie są to zachowania, dla lekarzy i rodziny będące także prawdziwym utrapieniem. Taki mecha- nizm może okazać się skuteczny w skoncentrowaniu na sobie uwagi i zapewnieniu poczucia bezpie- czeństwa, ale zdarza się, że zachowania te zaczynają być irytujące i mąż zaczyna coraz intensywniej zerkać w stronę tych roześmianych, zdrowych, umiejących cieszyć się życiem kobiet. Materializm. Gromadzenie złota, innych dóbr, zwiększanie stanu konta to wszystko może zwięk- szyć poczucie własnej wartości, wynikające z potrzeby zabezpieczenia się na przyszłość. Można się temu gromadzeniu dóbr oddać bez reszty i dzięki temu poprawić standard rodziny. Dla wielu mężów może to być także nader atrakcyjna wartość i nawet myśl romansu, przynajmniej jawnego, nie zrodzi się w ich głowie. Ilość łatwo jednak przechodzi w jakość i to dążenie do gromadzenia dóbr może również zmienić osobowość kobiety, pozbawić ją romantyczności, fantazji i szczypty szaleństwa. Urocza kobieta przeistacza się w skąpca, pazernego na pieniądze i walczącego dosłownie o każdą zło- tówkę. Obserwując takie kobiety w trakcie wojaży po świecie, w sklepach, ze smutkiem można zau- ważyć pozbawione wdzięku oczy, rozbiegane i pożądliwie oceniające wartość oglądanych rzeczy. Myślenie ogranicza się wyłącznie do oceny spodziewanych zysków, a ubiór świadczy o wyzywającej zamożności. Kobieta przeradza się w kantor lub w bank, a niekiedy w chodzący bazar. Moralizatorstwo. Niektóre kobiety sfrustrowane własną kobiecością poprawiają samoocenę po- przez prawienie morałów i ocenianie (najczęściej krytycznie) innych. A ponieważ nietrudno znaleźć ku temu obiekt, krytykuje się konduitę jednych, nieuczciwość innych, złe wychowanie dzieci, brak gustu itd. Często sięga się do VI przykazania, które stawia się na pierwszym miejscu w dekalogu. Nietrudne to zadanie do wykonania i jakżeż nęcące. Myszkując po sypialniach krewnych, znajomych, sąsiadów podbudowuje się własny obraz; często przy tym zaczyna szwankować pamięć. Znana jest prawidłowość, że najbardziej zapiekłe dewotki i moralizatorki w przeszłości prowadziły dość bujne życie erotyczne i przekraczały nader łatwo VI przykazanie. Tego typu postawa bywa ujawniana także wobec seksu. Takie kobiety są najczęstszymi autorkami najbardziej napastliwych listów do redakcji drukujących artykuły na tematy seksu oraz autorkami telefonów do radia i telewizji za emisję progra- mów o seksie. Niektóre sięgają wyżej, do władz, aby przerwać "demoralizację". Argumentują bardzo podobnie i nieraz wydaje mi się, jakby całą taką akcję prowadziła ta sama osoba. Ocenie moralnej podlega też własna rodzina. Romans męża zwalnia je od wszelkiego poczucia winy za rozpad więzi małżeńskiej, najczęściej czynią go kozłem ofiarnym. W przypadku sprawy rozwodowej na ogół przy- bierają pozy osoby pokrzywdzonej i porzuconej przez niemoralnie prowadzącego się partnera. Projekcja własnych potrzeb. To bardziej zawoalowany mechanizm, w którym nie dopuszcza się do świadomości poczucia zagrożenia, potrzeb seksualnych itp., natomiast przypisuje się je innym. Jedna z moich pacjentek, 43-letnia pani, która bardzo pragnęła zdradzić swego męża, aby dowartościować się w ramionach innego mężczyzny, szybko wyparła tę potrzebę, a następnie... przypisała własnemu mężowi. Ten Bogu ducha winny mąż, zmęczony bezpodstawnymi oskarżeniami, postanowił udać się z żoną do terapeuty. Wspomniany mechanizm ujawnił się dość szybko, ale sama zainteresowana blo- kowała skutecznie jego poznanie i trwało to przez kilka lat! Zdarzają się i bardziej złożone projekcje tego typu: np. przypisuje się znajomemu czy obcemu mężczyźnie dybanie na cnotę i wybujałe hucie, całą rodzinę buntuje się przeciw takiej osobie.Spotykałem się także z oskarżeniami o rzekomy gwałt, czyn kazirodczy itp. - czyny powstałe w wyniku rozbudzonej wyobraźni i projekcji własnych potrzeb. Amok seksualny. Zagrożone poczucie atrakcyjności w roli kobiecej i niezaspokojenie potrzeb sek- sualnych, które często u wielu kobiet w tych latach przybiera na sile, mogą prowadzić do gwałtowne- go wybuchu namiętności do drugiej osoby. Wiem z własnego terapeutycznego doświadczenia, że wie- le kobiet w tym wieku staje się pierwszymi seksualnymi partnerkami młodych mężczyzn, których wprowadzają w arkana ars amandi. Ten typ relacji bywa jednak często traktowany jako doraźny, po- nieważ lęk przed ośmieszeniem się wobec rodziny i znajomych sprawia, iż nie widzi się - poza pew- nymi wyjątkami - przyszłości takiego związku. Częściej natomiast powstają romanse z mężczyznami bardziej dojrzałymi i tu amok seksualny wybucha z całą siłą, a do tego dołącza się życzeniowo prze- konanie o wielkiej miłości. Odgrywa się rolę zakochanej bez pamięci kobiety i często taką samą mi- łość (przez mechanizm projekcji) przypisuje się kochankowi. Słynni kochankowie i uwodziciele, jak to wynika z ich pełnych, a nie okrojonych pamiętników, wyraźnie unikali romansowania z takimi ko- bietami, wyczuwając, że to nie skończy się na kilku pobytach w łóżku, ale przerodzi się w coś więk- szego, nad czym mogą stracić kontrolę i uwikłać się w wiele konfliktów. Chciałbym być dobrze zrozumiany. Nie negują wartości kobiet w tym wieku w roli kochanek, po- mijając etyczny problem romansów. Bywa zgoła odwrotnie, są one świetnymi kochankami, dysponu- ją bowiem doświadczeniem, dużą reaktywnością i pobudliwością, potrafią wykrzesać z mężczyzny pułap możliwości. Mam tu na myśli wyłącznie zagrożone i sfrustrowane kobiety, które usiłują dzięki romansowi załatwić swoje wewnętrzne problemy i rozczarowania. Przygoda ma służyć złudnemu re- nensansowi młodości i chęci zaczęcia życia od nowa. W takich przypadkach kochanek może być wmanipulowany w sytuację bardzo trudną, a z uczuciowego punktu widzenia - złudną. Pożądany i kochany nie jest on, ale mężczyzna jako taki. Zespół paniki zamykających się drzwi. Frustracja wynikająca z lęku przed upływającym wiekiem i utratą kobiecej atrakcyjności przybiera u części kobiet cechy zespołu zachowań o tej bardzo obra- zowej nazwie. Najczęściej pojawia się on w końcowym okresie czterdziestych lat życia, ale niekiedy wcześniej. Wpadają w ten stan zazwyczaj kobiety, dla których własna atrakcyjność była bardzo waż- na w hierarchii wartości życiowych, które otoczone wianuszkiem adoratorów, czerpały satysfakcję ze swej urody, seksowności, wyglądu, były świadome potęgi swego oddziaływania na mężczyzn i do- świadczały w życiu różnych miłych, wypływających z tego faktu udogodnień. Czując się nadal biolo- gicznie i psychicznie młodo, odczuwają dużą energię witalną, temperament seksualny, nie mogą się pogodzić z upływającym wiekiem i lękają się starzenia. Chciałyby nadal pozostać młode, atrakcyjne, podziwiane przez mężczyzn. Zespół ten polega na pojawianiu się intensywnych zmian nastroju, nie- kiedy bez dostrzegalnych przyczyn, a niekiedy uzależnionych od wydarzeń i biegu codziennego życia. Nowa fryzura, sukienka, buty, zwiększające poczucie atrakcyjności, rzucony komplement i wyraz po- dziwu, pożądania w oczach mężczyzny "uskrzydla" je i wywołuje bardzo dobry nastrój. I odwrotnie - brak zainteresowania ze strony interesującego mężczyzny zmienia ten nastrój diametralnie na depre- syjny. Mobilizacja starań o zwiększenie własnej atrakcyjności często wiąże się ze wzrostem poziomu potrzeb seksualnych, zainteresowań seksem, z ubieraniem się i stylem bycia charakterystycznym dla młodych kobiet. Wobec młodszych wiekiem kobiet ujawniana bywa zazdrość: połączona z lepiej lub gorzej maskowaną wrogością. Kobiety te zaczynają zwracać uwagę na młodszych od siebie męż- czyzn, ponieważ fakt wywołania u nich zainteresowania i pożądania stanowi potwierdzenie własnej atrakcyjności i młodości. Wobec tych mężczyzn zachowują się kokieteryjnie i uwodzicielsko, nie- rzadko nawiązują z nimi romanse. Trzeba przyznać, że wielu mężów nieświadomie prowokuje te ro- manse, przestaje bowiem adorować żony, nie zaspokaja ich potrzeb seksualnych, a co gorsze - brak pociągu seksualnego tłumaczą żonie przypominając jej wiek metrykalny i krytycznie oceniając zabie- gi o podtrzymanie atrakcyjności wyglądu. Kobiety przenoszą wówczas własne problemy na relacje z ludźmi, np. w miejscu pracy, gdzie wy- raźnie wyróżniają młodych mężczyzn, zabiegają o ich względy, a wobec rywalek stają się napastliwe i agresywne. Gorzej, jeżeli te nieuświadamiane sobie mechanizmy wpływają na pewien specyficzny charakter pracy, jakim jest np. sądownictwo rodzinne czy poradnictwo małżeńskie. Stają się wówczas sprzymierzeńcami jednych osób, a wrogo są usposobione wobec innych. Rzutuje to na przebieg pro- wadzonych spraw sądowych, poradnictwa i terapii małżeńskiej. W przypadku mężczyzn czterdzieste lata życia, nazwane za Conradem "smugą cienia", również wiążą się z różnymi problemami wewnętrznymi. Typowe jest w tym czasie dokonywanie bilansu suk- cesów i niepowodzeń życiowych. Jeżeli ta retrospekcja wypadnie pomyślnie, rośnie poczucie własnej wartości i pozytywna samoocena. Jeżeli natomiast wypadnie negatywnie, zaczynają pojawiać się cha- rakterystyczne następstwa: wpadanie w stany apatii i przygnębienia, szukanie zastępczych satysfakcji, dowartościowywanie się w ramionach młodszych kobiet, zwiększanie zarobków i podnoszenie w ten sposób swego prestiżu. Inni mężczyźni zaczynają na gwałt odmładzać się, najczęściej przez zmianę ubioru czy stylu bycia. U czterdziestolatków mężczyzn dają o sobie znać wieloletnie nałogi: picie alkoholu, palenie papie- rosów, brak rekreacji, wypoczynku. Pojawiają się zmiany w wyglądzie, różne zaburzenia chorobowe. Często na tym tle, a także z innych przyczyn, zauważalne bywają trudności w pożyciu seksualnym, które silnie godzą w poczucie wartości w roli partnera i wywołują niepokój. Stąd różne próby "sprawdzania się" z innymi kobietami, romanse, wyczulenie wobec własnej potencji i sprawności sek- sualnej. Część populacji czterdziestolatków przeżywa prawdziwy renesans swego życia. Osiągnięta pozy- cja zawodowa i społeczna, stabilizacja materialna, wysoki poziom dojrzałości psychicznej, a nawet i korzystne cechy wyglądu (np. przyprószone siwizną włosy, smukła wysportowana sylwetka) spra- wiają, iż w tych właśnie latach zaczynają bardziej cieszyć się swym życiem. Dystans wobec roli za- wodowej sprzyja wzrostowi zainteresowania życiem małżeńskim, rodzinnym, towarzyskim, turysty- ką, wypoczynkiem, zaspokajaniu zainteresowań i hobby. Wielu mężczyzn w tych właśnie latach w większym stopniu zaczyna też interesować się dziećmi i pragnie mieć kolejne dziecko. Jeżeli osiągnięta została pełnia dojrzałości psychicznej i doświadczenia, pojawia się umiar, harmonia włas- nego "Ja" i więzi z innymi, autoironia, spokojna ocena zachodzących przemian w życiu społecznym, politycznym. Dla wielu kobiet właśnie mężczyźni w tym wieku okazują się najbardziej interesujący i pociągający. Dobrze, kiedy takim właśnie partnerem okazuje się mąż, wówczas bowiem i związek przeżywa prawdziwy renesans. Związki małżeńskie czterdziestolatków mogą być zatem nadal atrakcyjne, a nawet lepiej funkcjo- nujące w porównaniu z latami poprzednimi. Nie jest to jednak regułą. Część związków przeżywa kry- zysy, a o ich źródłach już pisałem. Partnerzy mogą nie rozumieć zmian zachodzących u drugiej osoby, ich rozterki wewnętrzne mogą bagatelizować lub oceniać jako hamletowskie, zbędne, wydumane. Niektóre zmiany w stylu bycia mogą drażnić, śmieszyć, rodzić zgoła współczucie i pogardę. Wrogiem dla wielu związków okazują się w tych latach: znudzenie sobą, życiem seksualnym, stagnacja, nawią- zywanie romansów. Nie bez przyczyny mówi się o kryzysach w 15-20 lat po zawarciu małżeństwa. Dowodem tego są sprawy rozwodowe, separacje ustanie więzi uczuciowej, seksualnej. Lata czter- dzieste życia wiążą się więc z różnymi przeżyciami wewnętrznymi, z przebiegiem związku partners- kiego, satysfakcją ogólną z dotychczasowego życia, ze współżyciem seksualnym, z poziomem dojrza- łości i doświadczenia życiowego oraz znajomości prawidłowości pojawiających się w kolejnych fa- zach życia małżeńskiego. Przekwitanie (menopauza) Obecnie odchodzi się od terminu przekwitanie na rzecz nowego - menopauza. Jedną z przyczyn zmiany tej terminologii jest kojarzenie przekwitania kobiet głównie z aspektami negatywnymi. Już sama nazwa sugeruje więdnięcie, starzenie się, podobnie jak więdnie kwiat. Tymczasem w wielu przypadkach ustanie miesiączkowania, czynności rozrodczej i zmiany w układzie hormonalnym nie muszą wpływać na atrakcyjność wyglądu, stylu bycia, aktywność sek- sualną i zawodową kobiet. Menopauza jest bardziej neutralnym terminem i nie ma tego pesymistycz- nego podtekstu. Objawy menopauzy zazwyczaj pojawiają się w okresie 2 lat przed zakończeniem miesiączkowa- nia. Połowa kobiet w Europie wchodzi w ten okres między 45 a 50 rokiem życia, 25% wcześniej, a 12% po 50 roku życia. W Anglii, w RFN, USA, Holandii, Australii dotyczy to kobiet najczęściej w 49-51 roku życia. W Indiach, Oceanii menopauza następuje między 44 a 47 rokiem życia. Badacze radzieccy stwierdzają, że u Litwinek średnio w 49 roku życia, w RFSRR w 47, w Moskwie w 49,5, a w Suchumi w 50 roku życia. Na terenie RFSRR do 40 roku życia w menopauzę wkracza 12,8% ko- biet, w wieku 41-45 lat 26,8%, w latach 46-50 - 42,8%, a po 50 roku życia 17,6%. Istnieje zatem zróżnicowanie, i to znaczne, w zależności do regionu świata i wieku kobiet. Badacze stwierdzili, że na wiek pojawienia się menopauzy wpływają pewne czynniki, np.: palenie 15 papierosów dziennie przyspiesza menopauzę o 1,8 roku, podobnie jak życie w gorącym klimacie, otyłość. Nie ustalono natomiast wyraźnego związku między menopauzą a rozrodczością czy wiekiem pojawienia się pierwszej miesiączki. Wiele kobiet lęka się menopauzy; w znacznej mierze wynika to z pokutujących stereotypów i obiegowych poglądów, złej prasy kobiet w tym wieku. W dziejach wielu kultur świata przedmiotem zainteresowania były młode kobiety, natomiast starsze wiekiem nie tylko nie cieszyły się pozytywnym zainteresowaniem, ale stawały się bohaterkami, w negatywnym tego słowa znaczeniu. Chociażby w świecie legend i baśni z nich właśnie wywodzą się różne jędze, czarownice. Jakżeż rzadko bywają nimi młode kobiety. Również w dziejach chrześcijaństwa symbolami piękna i dobra są raczej młode lub dojrzałe wiekiem kobiety; ich uosobieniem są Maria, Estera, Rut, Judyta. W przypadku starszych biblijnych postaci kobiet ich wartość wiąże się z możliwością rozrodczości wbrew prawom natury (np. Sara, Elżbieta). Czyli spóźnione macierzyństwo nobilitowało starsze wiekiem kobiety. Inną pod- stawą nobilitacji była pobożność, np. postać Anny z Ewangelii. W literaturze zainteresowaniem również cieszyły się głównie młode lub dojrzałe wiekiem kobiety, natomiast psychika kobiet w późniejszym wieku była pomijana i historie wielu dzieł kończyły się w momencie zawarcia małżeństwa. Jak pisze Marie DuMont Low (1989), praktycznie do XX stulecia w literaturze Zachodu nie przejawiano zainteresowania kobietami w tym wieku. Szekspir ośmieszał starzejące się kobiety, np.: "stara szkapa bez jednego zęba w szczęce, a przy tym może mieć tyle cho- rób co 25 koni". W jego dziełach są albo młode, albo wyłącznie stare kobiety, a nie ma wchodzących w menopauzę. Lady Makbet, która prawdopodobnie miała nieco ponad 40 lat, stała się uosobieniem kobiety fatalnej. W wielu dziełach innych autorów kobiety po 40 roku życia traktowano jak matrony, a ich życie na kartach tych ksiąg nie przedstawia się zachęcająco. Najczęściej są to kobiety osamot- nione, smutne, zrzędliwe. W II połowie XX wieku zaczęły pojawiać się dzieła, których obiektem zainteresowania stały się kobiety wkraczające w menopauzę, np. autorstwa Alison Lurie, Marylin French, Anny Tołstoj. Ale i w tej literaturze więcej miejsca poświęcono problemom wiążącym się z frustracją kobiecości, atrak- cyjności, a mniej pokazano pozytywnych przeżyć. Dopiero w latach osiemdziesiątych zaczęły poja- wiać się dzieła literackie, w których kobiety będące w okresie menopauzy są zadowolone ze swego życia, ale to dopiero pierwiosnki tego rodzaju motywu. W najnowszej specjalistycznej literaturze wyodrębnia się pewne pojęcia wiążące się z menopauzą: Menopauza - zanik miesiączkowania. Premenopauza - okres poprzedzający menopauzę, najczęściej lata czterdzieste życia. Perimenopauza (klimakterium) - okres przed menopauzą, w którym zauważalne są biologiczne i kliniczne objawy zbliżającej się menopauzy i trwające co najmniej 12 miesięcy po menopauzie. Pomenopauza - zaczyna się po 12 miesiącach od samoistnego zaniku miesiączkowania. Menopauza jatrogenna - objawy menopauzy powstałe w następstwie zabiegów chirurgicznych w obrębie miednicy, leczenia radiologicznego lub cytostatycznego, w wyniku których nie ma czyn- ności jajników. Przedwczesne przekwitanie - menopauza występująca przed 40 rokiem życia. Zespół klimakteryczny - typowe zmiany zachodzące w perimenopauzie i utrzymujące się jeszcze przez kilka lat. Zatrzymajmy się przez chwilę przy tym ostatnim pojęciu. Według Kuhla (1987) zespół ten wystę- puje u 75% kobiet w USA, u 74% w Szkocji i u 50% w RFN. Najczęściej obejmuje wiek 45-54 lata. Występują w nim następujące objawy: Uderzenia gorąca do głowy 60-70% Zaburzenia snu - 50-70% Drażliwość - 90% Bóle głowy - 40-80% Nudności - 50-90% Zawroty głowy - 20% Bicie, kołatanie serca - 20-50% Bóle mięśniowe i stawowe - 40-55% Stany depresyjne - 20-80% Parestezje - 25% Zaburzenia libido - 20-80% Przyczyną powstania tego zespołu są zmiany zachodzące w układzie hormonalnym, w nueroprze- kaźnikach, endorfinach. Zmiany biologiczne dotyczą narządów układu moczowo-płciowego, zmniej- szenia się owłosienia łonowego, podatności na zmiany krzepliwości krwi, wytrzymałości układu kos- tnego, zmniejszenia się stężenia estrogenów, ścieńczenia błon śluzowych w obrębie narządów płcio- wych itd. O biologicznych aspektach menopauzy czytelnik może się wiele dowiedzieć z wydanej w 1989 roku monografii "Menopauza" autorstwa Buchsbauma (tłumaczenie z wydania niemieckie- go). Moim zadaniem jest zwrócenie większej uwagi na tło psychiczne i seksualne menopauzy. Do typowych objawów psychicznych towarzyszących menopauzie należą: zmniejszona energia, chwiejność nastrojów, drażliwość, stany napięcia, niepokój, bóle głowy, zaburzenia snu, dysforia, de- presja. Wynikają one zarówno ze specyfiki zachodzących zmian w organizmie, jak i z przeżywania tego okresu. Dla wielu kobiet utrata czynności rozrodczej stanowi duży stres, ponieważ utożsamiana jest z utratą kobiecości. Często pojawiają się stany depresyjne, które mogą przejawiać się w łagod- niejszych lub cięższych postaciach: niektóre z nich wymagają leczenia psychiatrycznego. Kobiety o depresyjnym nastawieniu skłonne są do ujawniania poczucia winy i grzebania w swej przeszłości w celu znalezienia "zła". Zaczynają np. poczuwać się do winy za skrzywdzenie kogoś w przeszłości, za dokonany zabieg przerwania ciąży, za nieudane małżeństwo czy błędy popełnione w zachowaniach wobec współmałżonka czy w wychowywaniu dzieci. Jednym z psychicznych stanów występujących w okresie menopauzy jest tzw. Zespół opuszczone- go gniazda. Wiąże się on z uczuciem pustki i braku sensu życia, ustały bowiem czynności opiekuńcze wobec dzieci, które się usamodzielniły. Jakkolwiek kobieta może odczuwać ulgę, iż nie będzie musia- ła znosić ciąży, porodów i opiekować się dziećmi, to jednak wspomina utracone lata i życie rodzinne z dziećmi, które wyfrunęły w świat. Psychiatra angielski - Dominian - znany z wydanych w Polsce książek stwierdza, że rozpacz i uczucie pustki prowadzą do zaburzeń zdrowia psychicznego kobiet w tym okresie życia. Wiele z nich nie potrafi urządzić sobie życia, porozumieć się z partnerem i szuka swego sensu życia w potrzebie pomagania dorosłym dzieciom. Nie tyle dziecko potrzebuje wtedy matki, co matka dziecko. W krajach Zachodu, gdzie dzieci prowadzą w pełni samodzielne życie, jest to zjawisko bardziej jaskrawe i znacznie silniej przeżywane. W naszych warunkach, kiedy pokolenia często mieszkają razem, matki opiekują się wnukami, zespół ten jest rzadziej spotykany i ma lżejszy przebieg. W okresie menopauzy pojawiają się również trudności i problemy w pożyciu seksualnym. Niekie- dy mają one bardzo zawoalowany charakter i np. kobieta przenosi swoje uczucia miłości z męża na syna, zięcia, a psychoanalitycy widzą w tym podtekst erotyczny. Inne kobiety odczuwają potrzebę romansowania w celu udowodnienia sobie, że nie wszystko stracone, że są jeszcze atrakcyjne. Nie- które uważają, że romanse te są ostatnią szansą przeżycia jakiejś przygody. Jakkolwiek zachodzą zmiany w obrębie narządów płciowych i w układzie hormonalnym, wpływa- jące na przebieg reakcji seksualnych, większość kobiet zachowuje zdolność przeżywania orgazmu, i to nawet wielokrotnego. Zmiany zanikowe w genitaliach mogą sprzyjać pojawianiu się dyspareunii (bolesności stosunków), co zresztą można z powodzeniem leczyć. U części kobiet wynika ona ze zmniejszania w wydzielaniu lubricatio; łatwo temu zapobiec używając specjalnych kremów i maści. Przyczyną problemów w życiu seksualnym może być również brak partnera, konflikty między par- tnerami, wpływ chorób, leków, pogorszenie samooceny, zdrowia psychicznego, zaburzenia spraw- ności czy impotencja partnera itd. Zauważam obecnie zwiększenie się liczby kobiet szukających po- mocy u seksuologa. Edukacja seksualna i postęp opieki zdrowotnej spowodowały, że wiele kobiet odczuwających problemy seksualne szuka ich rozwiązania u specjalisty. Ogromny wpływ miały również zmiany w obyczajowości seksualnej. W przeszłości wiele kobiet po ustaniu miesiączkowania przyjmowało rolę matrony i rezygnowało ze współżycia, które wydawało im się czymś nienaturalnym w ich wieku. Obecnie zmieniły się postawy wobec seksu i ani menopau- za, ani wiek późniejszy nie oznaczają już ustania aktywności seksualnej, która u części kobiet nawet wzrasta. Wynika to z zaniku lęku przed ciążą, z dobrego samopoczucia w roli kobiety, z udanego związku partnerskiego. W gorszej sytuacji znajdują się osamotnione kobiety, nie mające partnera, a odczuwające libido i potrzeby seksualne. Wiele z nich prosi o leki zmniejszające popęd, inne za- spokajają się zastępczo przez masturbowanie się itd. Kobiety w okresie menopauzy ujawniają pewne charakterystyczne reakcje obronne, np. rezygna- cyjne czy neurotyczne, albo nadmierną aktywność życiową, wzrost aktywności seksualnej. Neutralizu- ją one niepokój, lęki, niekiedy są wyrazem przyjęcia postawy rezygnacji z radości życia. Stąd w wielu krajach rozwijają się wyspecjalizowane dla tych kobiet formy poradnictwa i pomocy psychologicznej. Czeski lekarz - Donat - zaleca kobietom w menopauzie: Unikanie nadwagi, palenia papierosów, alkoholu, nadmiernie częstego picia kawy, zażywania le- ków. Równomierne rozłożenie pracy, odpoczynku i rekreacji. Unikanie stresowych sytuacji. Odwiedzanie lekarza. Masaże chłodną wodą, leczenie klimatyczne. Można dodać do tego starania o trwanie udanego związku partnerskiego, podtrzymywanie aktyw- ności seksualnej. Andropauza Męskie przekwitanie, czyli andropauza, jest o wiele mniej znanym procesem niż menopauza u ko- biet. Dotąd trwają spory, jaka właściwie populacja mężczyzn i w jakim wieku przechodzi ten okres. W zasadzie objawy andropauzy najczęściej ujawniają się po 50 roku życia mężczyzny, u niektórych po 55, a nawet później. Najogólniej mówiąc polega ona na zmniejszeniu czynności gonad, malejącym stężeniu testosteronu w surowicy krwi, zakłóceniu w układzie neurohormonalnym. W następstwie tych zmian zmniejsza się libido, następuje zaburzenie pamięci, koncentracji uwagi, snu, sprawności umysłowej, zwiększa się drażliwość, nastawienia hipochondryczne. Janczewski (1989) wyodrębnia trzy grupy mężczyzn w okresie andropauzy: 1. Dominują problemy w życiu seksualnym. Najpierw pojawiają się trudności w uzyskaniu pełnej erekcji członka, która zanika w trakcie przebiegu stosunku. Później następują niepełne erekcje, a nie- kiedy zupełna impotencja. Poziom samego popędu nie zmienia się lub jest nieco osłabiony. Objawy te mogą narastać powoli i utrzymywać się przez wiele lat. Mężczyźni cierpią z powodu pogorszenia sa- mooceny w roli partnera, a niektórzy szukają możliwości sprawdzenia się z innymi kobietami. 2. Andropauza jest bardziej zaawansowana i poza zaburzeniami seksualnymi pojawiają się objawy osłabienia wydolności fizycznej. Mężczyzna szybciej się męczy w trakcie wysiłku, zmniejsza się jego masa mięśniowa. Również pojawiają się zmiany psychiczne: zmniejsza się odporność psychiczna, napęd, zdolność koncentracji uwagi, pojawiają się zmiany nastrojów, stany depresyjne. 3. Nasilenie znaczne ww. dolegliwości. Poza impotencją, złym stanem psychicznym i fizycznym występują również uderzenia krwi do głowy, zlewne poty. Zdaniem wielu badaczy około 25-45% mężczyzn nie ma żadnych objawów andropauzy. U wielu mężczyzn w pięćdziesiątych latach życia pojawia się poczucie lęku i zagrożenia związane ze sprawnością seksualną i atrakcyjnością w roli partnera. Jakkolwiek mogą nie ujawniać się znaczą- ce zmiany w aktywności seksualnej, to jednak te nastawienia lękowe sprzyjają przyjmowaniu pełnej wyczulenia postawy obserwatora własnych reakcji seksualnych. Taka postawa może sprowokować trudności w życiu seksualnym, błędnie utożsamiane z andropauzą. Niektórzy mężczyźni pragną do- wartościować się w roli mężczyzny. Jeżeli nie mają okazji do tego we własnym związku, to szukają poza nim. Nawiązują romanse, często ze znacznie młodszymi kobietami. W przypadku zajmowania znaczącej pozycji społecznej, zawodowej, dysponowania wysokim poziomem standardu w sposób na- turalny przyciągają do siebie złaknione poprawy startu życiowego i materialnego młode kobiety. Nie- którzy z mężczyzn na tyle okazują rozsądek, iż orientują się, o co w tym wszystkim chodzi, ale inni okazują daleko idącą naiwność, wierząc, że to ich urok osobisty i czar męskości przyciąga do nich damy. Oczywiście zdarza się, iż mężczyźni po 50 roku życia, a nawet w starszym wieku mają dużo osobistego uroku, męskości i rzeczywiście podobają się kobietom. Mówmy jednak o typowych rela- cjach między płciami, a nie rzadziej spotykanych. Życzeniowe ocenianie własnej osoby i względów okazywanych przez kobiety może prowadzić nie tylko do romansów, ale i amoków seksualnych. Taki mężczyzna pragnie wszystko zacząć od początku, a wiele przykładów z otoczenia czy z biografii róż- nych wybitnych osobistości skłania ich do podjęcia takiej rewolucyjnej zmiany swego życia. W po- radnictwie małżeńskim na co dzień spotyka się wiele takich przypadków, kiedy żony zgłaszają się za- niepokojone rozpadającym się związkiem lub sami zainteresowani proszą o pomoc, nie mogą bowiem zdecydować się na podjęcie ostatecznej decyzji. Niektórzy żyją z dwiema kobietami i ich sprawność zaczyna szwankować. Zgłaszają się zatem z prośbą o dopingujące leki, a często kryją się z trwającym romansem. Zauważalna jest jeszcze inna prawidłowość. Otóż wielu mężczyzn o bujnej przeszłości erotycznej w tym okresie życia spokojnie traktuje upływający czas, natomiast mężczyźni z opóźnioną inicjacją seksualną, z małym doświadczeniem seksualnym, całe życie wierni żonom, niekiedy w tym właśnie wieku zaczynają szaleć, jakby chcieli wyrównać braki w seksualnej biografii. Żona mająca jako part- nera doświadczonego mężczyznę i znająca chociażby ogólnie jego przeszłość może wprawdzie lękać się dochowania przez niego wierności, ale jego epizodyczne romanse może również traktować jako normalne i typowe. Ważne, aby nie zagrażały trwałości rodziny. W innej natomiast sytuacji znajduje się żona pewna uczuć i wierności męża, postrzegająca go jako ascetycznego zgoła w tej dziedzinie życia, kiedy nagle przekonuje się, że ma do czynienia z zupełnie innym wcieleniem męża. Jego ro- manse traktuje wówczas z większym uczuciem niepokoju, i słusznie zresztą, ich następstwa bowiem bywają bardziej dramatyczne niż w podanym pierwszym przypadku. Na trwałość i jakość związku partnerskiego w dużej mierze wpływa postawa żon wobec mężów w tym wieku. Jeżeli traktują ich jak mebel w domu i nie dostarczają im żadnych pozytywnych wzmocnień, to nic dziwnego, iż pokusa dowartościowania się w ramionach innej kobiety może oka- zać się nader nęcąca. Jeśli natomiast dostarczają partnerowi satysfakcji i wzmocnień, również w ich męskiej roli, może to być czynnikiem hamującym zainteresowanie innymi kobietami. U części mężczyzn w tym wieku pojawiają się nowe cechy psychiczne: czułość, romantyzm, wraż- liwość, subtelność. Partnerka może ich nie zauważać lub je bagatelizować, a nawet - co gorsza - wyśmiewać. Przejście do porządku dziennego nad tą metamorfozą osoby partnera może odbić się ne- gatywnie na losach całego małżeństwa. Z kolei u innych mężczyzn przebieg andropauzy, miażdżyca, zły stan zdrowia może prowokować napięcia, konflikty, rozdrażnienia. Na tym zmienionym tle biologicznym może pojawić się erotyzacja psychiki u mężczyzny, a nawet dewiacyjne zainteresowania, np. małymi dziewczynkami, tendencje ekshibicjonistyczne, potrzeba nietypowych form współżycia seksualnego, nadmierne zainteresowanie seksem. Libido może się zwiększyć. Kobieta ma do czynienia z nową seksownością partnera, która ją niepokoi i przeraża. Zgłasza się wiele par z tego rodzaju problemami, a niekiedy same zaniepokojone tym stanem rzeczy kobiety. Seksualność i psychika mężczyzn w pięćdziesiątych latach życia bywa zatem zróżnicowana, często trudna do przewidzenia i stawiająca nowe wymagania, stwarzająca nowe problemy, wyzwania dla związku. Z analizy badań przeprowadzonych w wielu krajach wyłania się jednak obraz bardziej optymis- tyczny. Większość mężczyzn przechodzi łagodnie przez andropauzę, ceni sobie ustabilizowane i trwa- łe życie rodzinne, seksualne, z powodzeniem pełni rolę ojca, męża i kochanka, a także rolę zawodo- wą. W wyniku upowszechniania oświaty zdrowotnej procesy starzenia postępują u nich znacznie wolniej, dbają o zachowanie zdrowia przez rzucanie palenia, ograniczanie spożycia alkoholu, uży- wek, zmiany dietetyczne, ruch, ćwiczenia sportowe, bardziej racjonalny tryb życia. Wielu mężczyzn w tym wieku zachowuje dużą sprawność fizyczną, seksualną i psychiczną, ma smukłą i wysportowa- ną, zadbaną sylwetkę. III. Problemy i zaburzenia w wieku średnim Zachorowalność W Polsce w 1932 roku kobiety żyły średnio 51,4 lat, a mężczyźni 48,2. Różnica przeżycia między płciami była zatem niewielka. Podobne wskaźniki przeciętnego trwania życia były u Węgrów, ale w krajach Skandynawii i w Europie Zachodniej już znacznie wyższe: np. we Francji 57 lat, w Nie- mczech 61,3 lat, a w Szwecji 64,3 lat. W okresie półwiecza w Polsce życie mężczyzn w porównaniu z 1932 rokiem wydłużyło się o 18, a u kobiet o 24 lata. Różnica zatem znaczna. W wielu rozwiniętych krajach kobiety średnio żyją dłużej od mężczyzn o 6-8 lat. Wiele czynników wpływa na długość trwania życia. Poza genetycznymi, w dużej mierze środo- wiskowe, i tak np: w Polsce - w porównaniu z okresem przedwojennym - mężczyźni żyją dłużej w miastach, a krócej na wsi, a kobiety odwrotnie - dłużej na wsi, a krócej w mieście. Ogółem żyje się dłużej w regionach wschodnich, a krócej w regionach silnie uprzemysłowionych. Te prawidłowości nie wymagają zatem komentarza. Rodzimą specyfiką jest natomiast zwiększająca się nadumieralność mężczyzn w wieku średnim, która w znacznej mierze zależna jest od środowiska i trybu życia (alko- hol, papierosy, stresy, brak rekreacji). Z danych statystycznych wynika, że kobiety żyją dłużej, ale i częściej chorują. Należy jednak tę prawidłowość widzieć w szerszym kontekście demograficznym, ekonomicznym i psychologicz- nym. Fakt, iż kobiety częściej zgłaszają się do lekarzy wynika m.in. z tego, iż w porównaniu z męż- czyznami przywiązują większe znaczenie do zachowania zdrowia. Wyższy poziom absencji choro- bowej u kobiet często się wiąże z potrzebą poświęcenia czasu dzieciom. Potwierdzeniem tej zależ- ności jest fakt, że im starsza kobieta, tym rzadziej choruje i ma mniej zwolnień. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) definiuje zdrowie jako brak choroby i dobre samopo- czucie w wymiarze biologicznym, psychicznym i społecznym. Dość szeroka i pojemna to definicja. Obecnie coraz częściej zagadnienia zachorowalności wiąże się z uwarunkowaniami biologicznymi, osobowościowymi, środowiskowymi, społecznymi. Przyjrzyjmy się im nieco bliżej, mając na uwadze wiek średni. Czynniki biologiczne W dużej mierze wiążą się z dziedzicznością, uwarunkowaniem genetycznym. Niektóre osoby otrzymują dobre wyposażenie biologiczne, które sprzyja większej odporności na oddziaływanie szkodliwych czynników chorobotwórczych. Z kolei inni są bardziej podatni na zachorowania, a w związku z tym ich stan zdrowia jest znacznie gorszy. Istnieją również predyspozycje płci do typów zachorowań, i tak np.: kobiety częściej chorują na: robaczyce, półpasiec, różę, jaskrę, nowotwory, chorobę reumatyczną, nadciśnienie tętnicze krwi, zapalenie żył, choroby tętnic, przerost migdałków, kamicę żółciową, stany zapalne dróg żółciowych, wyrostka robaczkowego, choroby układu moczo- wo-płciowego, kości, narządów ruchu, wrodzone wady rozwojowe, powikłania ciąży, porodu, poło- gu. Mężczyźni z kolei częściej chorują na: choroby pasożytnicze, zakaźne, przenoszone drogą płcio- wą, układu nerwowego, narządów zmysłów, chorobę wieńcową, dusznicę bolesną, choroby układu oddechowego, owrzodzenie żołądka i dwunastnicy, przepukliny jamy brzusznej, niedrożność jelit, marskość wątroby, choroby zębów, kamice układu moczowego, choroby skórne. Częściej też ulegają wypadkom,urazom i zatruciom. W przypadku mężczyzn ogólna zachorowalność w większym stopniu niż u kobiet zależy od oddziaływania czynników środowiskowych, aktywniejszego trybu życia, nato- miast we wczesnych fazach życia - od czynników biologicznych. Czynniki te mogą zatem wiązać się z odmiennością budowy i fizjologii płci, jak również z od- miennym wpływem czynników środowiskowych, o których będę jeszcze pisał. Omówienie ich wszystkich wymagałoby napisania oddzielnej monografii. W tej pracy sygnalizuję więc jedynie problem w odniesieniu do populacji wieku średniego, pomijając bardziej specjalistyczne rozważania. Nie można jednak nie wziąć pod uwagę pewnych czynników, których wpływ na stan zdrowia jest ogromnie ważny. Jednym z nich jest antykoncepcja i zabiegi przerwań ciąży. Z badań przeprowadzonych w populacji kobiet z 12-letnim stażem trwania małżeństwa, czyli znaj- dujących się w wieku średnim, wynika, że blisko połowa stosuje metody sztucznej antykoncepcji, a 1/3 jednocześnie metody sztuczne i naturalne; 8% mężatek żyjących w miastach i 4% na wsi ma za- łożone wkładki domaciczne. Tabletki doustne stosuje mniej kobiet. Obecnie coraz popularniejsze są metody dopochwowe, np. Patentex Oval, Secural i inne. Należy zdawać sobie sprawę z faktu, że bar- dzo często wygoda w stosowaniu danej metody i uwolnienie się od lęku przed ciążą wiążą się zara- zem z nieświadomością jej biologicznych następstw. Ile np. kobiet przyjmujących przez wiele lat tab- letki hormonalne bada krzepliwość, morfologię krwi, próby wątrobowe? Ile kobiet z założoną wkład- ką poddaje się badaniom kontrolnym u ginekologów, pilnuje terminu ważności wkładki? Nic więc dziwnego, iż brak dbałości o własne zdrowie, często połączone z niewiedzą o możliwych następst- wach stosowanych metod antykoncepcyjnych, przyczynia się do wzrostu zachorowalności kobiet, które zapominają lub nie wiedzą, iż np. kobietom po 35 roku życia zaleca się unikania tabletek hor- monalnych. Istnieją również przeciwwskazania zdrowotne do niektórych metod i powinny być za- wsze przeprowadzone badania laboratoryjne i ginekologiczne przed ich zastosowaniem. Przechodze- nie nad tym do porządku dziennego i poprzestawanie na wygodzie może odbić się negatywnie na sta- nie zdrowia. Z kolei inne kobiety po przeczytaniu sensacyjnych doniesień w prasie o kancerogennym wpływie hormonalnej antykoncepcji, zarzucają stosowanie tej metody, która akurat w ich przypadku jest wskazana ze względów zdrowotnych, reguluje bowiem cykl miesięczny - zwiększa stężenie hor- monów i może właśnie zapobiegać powstaniu procesu nowotworowego. Kobiety niewielkie okazują zainteresowanie, a ich postawa wobec antykoncepcji jest mało racjonalna. W Polsce dokonuje się około 650 000 zabiegów przerwań ciąży rocznie. W dużej mierze dotyczy to kobiet w wieku średnim, z których część poddaje się tym zabiegom wiele razy. Wprawdzie wraz z postępem medycyny znacznie zmniejszył się procent powikłań po zabiegach, nie można jednak tych zagrożeń bagatelizować. Powikłania te mogą dotyczyć zarówno wczesnych, jak i odległych zachoro- wań w obrębie narządów rodnych, układu hormonalnego, krwi itd. Zbierając wywiady od wielu ko- biet mogłem przekonać się, iż problem następstw interrupcji jest bagatelizowany. Wystarczy fakt sub- iektywnego braku pogorszenia zdrowia, aby uznać nieszkodliwość tego zabiegu. Niektóre kobiety opierają się na opinii koleżanek, które twierdzą, że zabieg nie wpłynął ujemnie na ich stan zdrowia. I na ogół tak bywa, ale zdarza się również, że taki jeden jedyny zabieg powoduje poważne zdrowotne następstwa. Wiele kobiet zaniedbuje badania profilaktyczne, nie chodzi do lekarzy, ponieważ nie odczuwa wy- raźnych dolegliwości. Brak objawów jeszcze nie jest dowodem braku choroby. Kłyszejko wraz z ze- społem przeprowadził w 1981 roku badanie u 7442 kobiet w rejonie Żnina.Okazało się, że u 10,2% stwierdzono choroby kwalifikujące się do leczenia szpitalnego (żylaki, cukrzyca, przepukliny, nadciś- nienie), u 20 kobiet wykryto choroby nowotworowe w obrębie narządów rodnych, a u 21,1% - nad- żerki szyjki macicy. Te wyniki badań profilaktycznych nie wymagają chyba komentarza i dowodzą, że wiele kobiet nie zdaje sobie sprawy, że w ich organizmie rozwija się choroba wymagająca lecze- nia. Gdyby zarówno mężczyźni, jak i kobiety przywiązywali większe znaczenie do badań profilak- tycznych, można by było uniknąć wielu zachorowań, skuteczniej leczyć różne choroby i zmniejszyć umieralność. Czynniki środowiskowe W ostatnich latach coraz więcej uwagi poświęca się ekologicznym zagrożeniom zdrowia człowie- ka. Jedna trzecia powierzchni Polski znajduje się w rejonie oddziaływania szkodliwych czynników, zakłócających równowagę środowiska biologicznego; dotyczy to zwłaszcza przemysłowych regio- nów, np. Śląska. Okazuje się jednak, że mężczyźni są bardziej podatni na oddziaływanie tych nega- tywnych czynników. Kobiety mają większą odporność biologiczną i większy zakres zdolności adap- tacyjnych organizmu. Co nie znaczy, że z tego powodu nie chorują. Na zachorowalność wpływają: Pył, dwutlenek siarki, powodujące powstanie chorób układu oddechowego, zmniejszające wenty- lację płuc. Tlenki azotu, których źródłem są różne spalane paliwa. Wywołują zaburzenia enzymatyczne, he- matologiczne, immunologiczne, zmniejszają zawartość witaminy C w organizmie, sprzyjają choro- bom infekcyjnym układu oddechowego. Ozon i utleniacze, powodujące powstanie głównie chorób układu oddechowego, a ponadto wywo- łujące zaburzenia metaboliczne i enzymatyczne, podrażnienie spojówek oczu. Związki fluoru, emitowane głównie przez huty aluminium, nawozów fosforowych, szkła, stali, ce- gielnie. Powodują choroby układu oddechowego, odwapnienie kości, bóle kręgosłupa i stawów, zmniejszają siłę skurczu mięśni, zaburzają działanie "pompy" sodowo-potasowej, pogarszają spraw- ność układu nerwowego i sprawność psychiczną. Tlenek węgla. Należy do najbardziej rozpowszechnionych gazów toksycznych w środowisku. Jego źródłem jest niepełne spalanie węgla, spaliny samochodowe, dym papierosowy. Pogarsza utlenienie tkanek, prowadzi do zmian we krwi, uszkadza tkanki i narządy, przyspiesza rozwój miażdżycy. Wpływa też na powstawanie bólów i zawrotów głowy, pobudzenie, osłabienie, śpiączkę, zmiany oso- bowości, zaburzenia w rozwoju płodowym. Rtęć. Na skażenie środowiska wpływa rtęć zużywana w przemyśle, spalana w węglu. Przyczynia się do rozwoju chorób układu nerwowego, pokarmowego, zmian osobowości i wielu innych zabu- rzeń. Ołów. Na skażenie środowiska w największym stopniu wpływa ołów pochodzący z benzyny uży- wanej do samochodów, z tytoniu papierosowego. Sprzyja występowaniu niedokrwistości, zmniejsze- niu energii, pogorszeniu sprawności umysłowej, powoduje uszkodzenie nerek. Kadm. Należy do najbardziej toksycznych metali ciężkich. Jego źródłem są: spalany węgiel, barw- niki stosowane do produkcji tworzyw sztucznych, dym papierosowy. Wywołuje choroby płuc, nerek, niedokrwistość, zaburzenia wątroby, osteoporozę, przerost prostaty. Wymieniłem jedynie część z bogatego asortymentu negatywnych czynników środowiskowych, których stężenie stale rośnie. Tymczasem ochrona środowiska pozostaje u nas nadal pobożnym ży- czeniem, wymaga bowiem olbrzymiego nakładu czasu i pieniędzy, zastosowania odpowiedniej apara- tury, benzyny bezołowiowej itd. Wpływ tych czynników daje o sobie znać już w rozwoju prenatalnym, gdyż coraz więcej rodzi się noworodków z różnymi wadami i chorobami lub z predyspozycjami do zachorowań. Oddziaływanie tych czynników przez wiele lat sprawia, że właśnie przede wszystkim populacja wieku średniego jest narażona na zachorowanie. Stąd tak wiele występuje u niej zachorowań uwarunkowanych środowis- kowo. Dodajmy do tego liczne tzw. choroby zawodowe, będące skutkiem wieloletniej pracy w środowis- ku emitującym różne szkodliwe substancje, pracy powodującej zużycie różnych układów i narządów, przyczyniającej się do powstawania urazów, wypadków itd. Populacja wieku średniego płaci zatem zaburzeniami zdrowia w wyniku zanieczyszczenia środowiska, w którym pracuje. Łącznie mamy do czynienia z setkami tysięcy kobiet i mężczyzn na rentach inwalidzkich i wcześniejszych emeryturach, leczących się latami. Pogorszenie stanu zdrowia, długotrwały przebieg wielu chorób wpływają za- równo na stan biologiczny organizmu, jak i samopoczucie, życie rodzinne i zdrowie psychiczne. Istnieją jeszcze inne ważne czynniki środowiskowe warunkujące nasz stan zdrowia, np. hałas. Jak wynika z przeprowadzonych badań, jest on przyczyną bardzo wielu chorób, a także powoduje zmiany funkcji psychicznych (drażliwość, nerwowość, pobudliwość, agresywność). W ośrodkach wielkomiejskich hałas wielokrotnie przekracza dopuszczalne normy decybeli, ale bywa również wywoływany przez nadmierne ugłośnienie domowego sprzętu elektronicznego. Wprawdzie odbiorcami głośnej muzyki są głównie nastolatki, ale jakżeż często jesteśmy świadkami bezradności rodziców usilnie nakłaniających dziecko do przyciszenia muzyki. W odpowiedzi słyszą, że to niemoż- liwe lub w ogóle brak jakiejkolwiek reakcji. Słuchawki nie cieszą się popularnością i jęczący od dźwięków dom wywołuje bóle głowy, rozdrażnienie, a po pewnym czasie i różne choroby u ludzi starszych, bardziej podatnych na zmiany chorobowe niż młodzież. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wiele zaburzeń somatycznych wywołanych jest przez hałas. Inną przyczyną zachorowań jest zakłócenie biorytmów. Niewielka jest ich znajomość w społe- czeństwie. Nie zna się rytmów biologicznych i psychicznych, które oddziaływają na homeostazę or- ganizmu. Istnieje np. pojęcie "dołka" biorytmów, czyli nałożenie się na siebie spadku poziomu energii biologicznej i psychicznej. W tym stanie rośnie ryzyko zachorowań z uwagi na zmniejszenie odpor- ności psychobiologicznej organizmu. Jeżeli forsuje się na siłę wysiłek fizyczny, natężenie pracy, kosztem odpoczynku, snu i relaksu, to w następstwie mamy do czynienia z pogorszeniem stanu zdro- wia. W ostatnich latach rozwija się dynamicznie nowa gałąź wiedzy: psychoneuroimmunologia. Bada ona oddziaływanie czynników psychicznych na stan biologiczny organizmu, głównie na poziom od- porności i sprawności mechanizmów adaptacyjnych. Okazuje się, iż długotrwałe stresy, postawy re- zygnacyjne i rozczarowanie życiem mogą spowodować załamanie układu odpornościowego i w efek- cie - chorobę. Jedną z możliwości jest proces nowotworowy. Dotyczy to szczególnie populacji w wieku średnim, kiedy przeżywane stresy, frustracje, rozczarowania, prowadzące do utraty umiejęt- ności radowania się życiem i braku wiary w udaną przyszłość, wiążą się z załamaniem odporności. Tak więc między czynnikami natury biologicznej i psychicznej istnieje ścisły związek. Dochodzimy w ten sposób do czynników osobowościowych, które należy jednak widzieć nie w opozycji wobec biologicznych, ale w ścisłej od nich zależności. Czynniki osobowościowe Szerzej będę o nich pisał przy omawianiu zaburzeń psychosomatycznych. Tu poprzestanę na kilku stwierdzeniach. Z wielu przeprowadzonych badań wynika, iż stan psychiczny ma wpływ na stan zdrowia, sprawność pracy narządów i układów. Jeżeli np. dany mężczyzna przez dłuższy czas tłumi ujawnienie negatywnych uczuć i agresji wobec swego zwierzchnika i zmusza się do okazywania spo- koju, zrównoważenia, to te wypierane, tłumione i zalegające negatywne emocje mogą przyczynić się do powstania choroby wrzodowej. Niektórzy mężczyźni w wieku średnim lubią odgrywać rolę twar- dych, nie poddających się stresom, nie interesujących się stanem swego zdrowia. W ich mniemaniu dowodzi to ich męskości i ustawia ich wyżej w samoocenie wobec mięczaków. Bagatelizują różne po- jawiające się dolegliwości, likwidują je własnymi metodami, a do lekarza udają się wówczas, gdy choroba rozwinęła się w pełni. Tego rodzaju postawa, z punktu widzenia medycznego zgoła irracjo- nalna i szkodliwa, przyczynia się do wysokiej zachorowalności w populacji mężczyzn. Osoby o hipochondrycznym nastawieniu, które z byle dolegliwością pędzą w pośpiechu do lekarza i zażywają z przyjemnością leki, często nie zdają sobie sprawy z tego, iż nadmierne przyzwyczajenie organizmu do farmakologii też może obniżać jego odporność i wyzwalać uboczne następstwa stoso- wanych z przesadą leków. Kiedy układ odpornościowy pogarsza się w wyniku zadziałania silnego czynnika chorobotwórczego, wówczas leczenie jest trudne i długotrwałe. Hipochondryczne postawy są często spotykane w populacji osób wieku średniego, o ich przyczynach już pisałem. Jest to prob- lem na skalę społeczną. W wielu krajach rośnie spożycie leków, rosną też negatywne skutki lekoma- nii. U nas dołączają się do tego jeszcze skutki kryzysu zaopatrzenia w leki. Zbiera się je na zapas, gromadzi w apteczkach domowych i później przyjmuje nie sprawdzając nawet daty ważności. W ta- kiej sytuacji działanie leku, które jest uzasadnione, okazuje się nieskuteczne i po przyjęciu pewnej dawki zmienia się lek na inny. W wielu krajach ukazują się różne medyczne poradniki domowe w olbrzymich nakładach. Jest to tendencja zrozumiała. Dużą wagę przywiązuje się bowiem do profilaktyki, ponieważ leczenie jest bardzo kosztowne i może doprowadzić do ruiny finansowej. W naszym kraju, gdzie zgodnie z powie- dzeniem "każdy jest lekarzem", tego rodzaju poradniki, informatory o lekach - wykupywane natych- miast, mimo wznawianych nakładów - służą nie tyle profilaktyce, co zupełnie innym celom. Po pier- wsze, sprawdza się przebieg leczenia zalecony przez specjalistę. Często mam do czynienia, podobnie jak inni lekarze o różnych specjalnościach, z pacjentem, który wyczytał w "Lekach współczesnej te- rapii", iż zaordynowany mu lek wywołuje określone skutki uboczne. Dobrze, jeżeli zgłosi się z prośbą o wyjaśnienie. Często jednak przerywa zażywanie leku lub wcale go nie przyjmuje i leczy się na własną rękę. Tego rodzaju postawa również przyczynia się do zwiększenia zachorowalności i zakłó- cenia procesu leczenia, jego wydłużenia w czasie i innych negatywnych następstw. Po drugie, obecna moda na unikanie leków, a zainteresowanie paramedycznymi metodami leczenia sprawia, iż ich za- stosowanie w niektórych przypadkach również pogarsza stan zdrowotny. Mnożą się poradniki o aku- presurze, książki typu "Teoria i praktyka Huny" itp. Nie odrzucam ich w czambuł ani nie zamierzam negować ich wartości, ale przecież nie stanowią one panaceum na zdrowie i długowieczność dla wszystkich zainteresowanych. Irracjonalne postawy wobec własnego zdrowia i choroby dają w wy- miarze społecznym wyraźne następstwa i wiele można mnożyć tego rodzaju przykładów. Ze względu na fakt, iż właśnie w wieku średnim zaczyna się zwiększać poziom zachorowalności na choroby układu krążenia, pokarmowego, hormonalnego, nowotworowe i inne, racjonalna postawa wobec własnej choroby sprzyja powrotowi do zdrowia i wydłużeniu trwania życia. Narastanie postaw irracjonalnych może zatem martwić i niepokoić. Istnieją kolejne mody na jakieś cudowne leczenia, była np. moda na kit pszczeli, na zioła, korzenie żeń-szenia itd. Były mody na bioenergoterapię, hip- nozę. Niektóre wracają ponownie, np. w 1989 roku nastąpił renesans zainteresowania hipnozą w wy- niku popularyzowania osoby uzdrowiciela w telewizji i na publicznych występach z masowym udzia- łem publiczności. Jeżeli przyjrzeć się bliżej wiekowi zainteresowanych, to dominuje właśnie wiek średni. Te kolejne mody mijają, ale każda z nich jest częściowo prawdziwa, ponieważ i kit pszczeli, zioła, żeń-szeń, hipnoza, akupunktura i akupresura mają lecznicze zastosowanie, ale w konkretnych zaburzeniach i przypadkach, a nie jako uniwersalna metoda lecznicza. Wszystkie z wymienionych metod leczenia są znane od wieków, a przecież nie zapewniły nieśmiertelności ani nie wyeliminowały zachorowań. Zapomina się jednak o tym, ulegając irracjonalnej modzie. W przypadku wspomnianej hipnozy jej teatralność może robić duże wrażenie: oto np. pacjent od lat cierpiący na niedowład, le- czony bez efektu metodami biologicznymi, na oczach tysięcy ludzi wstaje i porusza się swobodnie. Czyli metoda okazała się zgoła cudem! Nawet nie trzeba udawać się do Lourdes czy Częstochowy, w których komisje lekarskie ogłaszają przecież nie wyjaśnione z punktu widzenia współczesnej wie- dzy przypadki uzdrowień. Nie wie się jednak o tym, iż wiele w ten sposób "cudownie" wyleczonych publicznie pacjentów przez uzdrowicieli miało chorobę na tle psychogennym, a nie organicznym. Na przykład nerwica histeryczna potrafi przybierać postacie bardzo wielu różnych schorzeń typowo so- matycznych: ślepotę, głuchotę, niedowłady, parestezje itd. Sugestywnie działające formy oddziaływa- nia na pacjenta rzeczywiście usuwają objaw, ale u chorych na tle biologicznym oczekiwania na cud są złudne, a doznane rozczarowanie przeżywa się bardzo boleśnie. Tryb życia Na zachorowalność w wieku średnim wpływa również tryb życia. Mam na myśli zarówno nawyki i przyzwyczajenia wieloletnie, których następstwa zdrowotne zaczynają dawać znać o sobie, jak rów- nież nawyki i przyzwyczajenia powstające od niedawna, a wynikające np. ze zmiany w roli zawodo- wej, pozycji społecznej. Skoncentruję się na najważniejszych z nich. Siedzący tryb życia sprzyja po- gorszeniu funkcji wielu układów i narządów, otłuszczeniu, zmniejszeniu odporności itd. Może wiązać się z charakterem wykonywanej pracy zawodowej, ale przez wiele osób po powrocie do domu jest kontynuowany. Tego, co teraz powiem, proszę nie traktować jako złośliwości z mojej strony, ale jako obserwację. Jeżeli np. dana osoba zaczyna piastować wysokie stanowisko w hierarchii społecznej, a przypada to z reguły na wiek średni, obserwując ją w telewizji czy w otoczeniu możemy stwierdzić, jak stopniowo przybiera na wadze, jak zaokrągla się jej twarz, biodra. To następstwo narad, konfe- rencji, przyjęć służbowych. Po całym dniu takich zajęć marzy się tylko o położeniu do łóżka, a nie o spacerze czy innej formie rekreacji. Przypomina mi się w tym miejscu film z wizyty prezydenta Busha w Polsce. Kamera towarzyszyła prezydentowi w biegu na ścieżce zdrowia. Okazało się, że jest on bardzo wysportowany i utrzymuje szczupłą sylwetkę, mimo upływającego wieku. Jego tryb życia powinien być przykładem do naśladowania przez piastujących wysokie stanowiska społeczne. Z kolei problemem kobiet jest wielogodzinne stanie w kolejkach, na przystankach, w kuchni, z jednoczesnym siedzącym lub również stojącym charakterem pracy. Sprzyja to powstawaniu żyla- ków, obniżeniu narządów rodnych w późniejszym wieku. W zasadzie każda kobieta powinna co- dziennie poleżeć z uniesionymi wysoko nogami. Niedosypianie, zwłaszcza kobiet w wieku średnim, jest na porządku dziennym. Wielu lekarzy zgodnie stwierdza, że właśnie kobiety odczuwają większą potrzebę snu niż mężczyźni, a regułą jest odwrotność czasu snu. One wstają wcześniej, później kładą się spać, nie mają czasu położyć się na chwilę w dzień. Prawie od każdej kobiety w trakcie zbierania wywiadu słyszę skargi na niedospanie. Jakie to daje następstwa zdrowotne, można sobie wyobrazić: procesy starzenia ulegają przyspiesze- niu, narządy wewnętrzne zużywają się, nasilają się stany rozdrażnienia, nerwowości, pojawia się znu- żenie i senność w czasie dnia. Ponadto wiele kobiet kładzie się do łóżka z wieloma problemami, mar- twi się, jak będzie wyglądać dzień następny, co uda im się kupić, a czego nie uda i za co kupią, inne przeżywają jeszcze konflikty z członkami rodziny, w miejscu pracy itp. Nie sprzyja to ani zaśnięciu, ani pogodnym, przyjemnym snom. Płaci się za to wszystko bezsennością, a to z kolei prowadzi do rozregulowania układu autonomicznego i zachorowalności. Tabletki nasenne, które stały się zmorą czasów współczesnych, dają sztuczny, a nie fizjologiczny sen, nie chronią zatem zdrowia, lecz mu szkodzą. W przypadku mężczyzn często mamy do czynienia z niedosytem snu. Nie mają czasu na wyspanie się, oglądają bowiem do późnych godzin telewizję, przeżywają różne problemy zawodowe i rodzinne. To wszystko również pogarsza po pewnym czasie ich stan zdrowia. Fizjologia snu jest mało znana. Nie wie się np., jaki dana osoba ma rytm i czas snu. Jednej wystar- cza tylko 5-6 godzin, a druga musi spać 7-8 godzin. Biorytmy snu wiążą się również z rytmem dobo- wym. Jedni odczuwają potrzebę wcześniejszego położenia się do łóżka i zaśnięcia, a inni wolą póź- niej zasnąć, ale za to i później wstać. Nielicznym udaje się powiązać te biorytmy z życiem codzien- nym i zawodowym. Zakłócenie biorytmów i indywidualnej specyfiki odbija się niekorzystnie na sta- nie zdrowia, zarówno biologicznego, jak i psychicznego. Wyspanie się w wolny dzień nie oznacza au- tomatycznie odrobienia zaległości, podobnie jak wysypianie się w czasie urlopów. Brak psychohigie- ny snu to jedna z najczęściej występujących przyczyn zachorowalności w tym wieku. Podobnie wiele można mieć uwag co do sposobu odżywiania się. W naszej kryzysowej sytuacji głoszenie idei racjonalnego odżywiania zakrawać może na ironię lub naiwność, ale przecież nie można tego problemu pominąć. Nasze rodzime nawyki nie sprzyjają za- chowaniu zdrowia: odżywiamy się nadmiernie i niewłaściwie, zbyt dużo spożywamy tłuszczów zwie- rzęcych i węglowodanów, lubimy mięso wieprzowe, czyli najgorsze ze wszystkich możliwych, zbyt mało spożywamy jarzyn, warzyw, soków owocowych, chudych mięs itp. Wyszło u nas wiele publika- cji poświęconych racjonalnemu odżywianiu się, ale jak dotąd nie widać większych rezultatów. Sto- sunkowo młode osoby są otyłe, mają zawyżone stężenie cholesterolu we krwi, frakcji węglowodanów i tłuszczów. Nic zatem dziwnego, że zaawansowana miażdżyca występuje powszechnie w populacji wieku średniego, a nawet w młodszej. Wielokrotnie kobiety proszą mnie o przepisywanie różnych le- ków "na wątrobę", np. preparatu Raphacholin lub odchudzenie. Jeżeli jednak mam okazję popatrzeć, co spożywają na drugie śniadanie, to włosy stają mi dęba: ciastka, torciki, czekoladki, grube od masła i chleba kanapki itp. Nie dziwi zatem widok 40-letniej kobiety czy mężczyzny z pokaźnym brzuchem i biodrami. Populacja osób z nadwagą jest u nas znacznie wyższa w porównaniu z innymi krajami. Większość nie wie, że zalecane jest np. spożywanie jabłek przed zaśnięciem, wypijanie soków owocowych, ograniczenie cukrów, tłuszczów, energii (kalorii) w diecie itd., a ogromnie szkodliwe najadanie się do stanu sytości. Wiele chorób powstaje w wyniku niewłaściwego odżywiania się, nie mówiąc już o jego wpływie na wygląd sylwetki i tryb życia. Weekendy, święta, to znowu suto zastawione stoły i prze- ciążone żołądki, a karetki pogotowia mają w tym czasie co robić. Bez zmiany nawyków żywienio- wych, które powstały w odległych czasach, nie możemy mówić o żadnej profilaktyce zachorowalnoś- ci i przedłużeniu trwania życia, zachowaniu atrakcyjnej sylwetki i wyglądu. Dodajmy do tego fakt, iż wiele zaburzeń seksualnych u mężczyzn w wieku średnim powstaje również z tej przyczyny: miażd- życowo zmienione naczynia miednicy są jedną z najczęstszych przyczyn impotencji. Kolejnymi przyczynami zachorowalności w wieku średnim są różnego rodzaju nałogi i używki. Sumują się w tym czasie wieloletnie często przyzwyczajenia. W Polsce pali 66% mężczyzn i 25% kobiet, a zaczyna się to często już w okresie dojrzewania. Dodajmy, że najczęściej pali się papierosy najgorszej jakości, co zostało potwierdzone wynikami po- równawczych badań międzynarodowych. Eugeniusz Nikodemowicz w książce pt: "Ekologiczne zagrożenia zdrowia człowieka", opublikowanej w 1989 roku, pisze: "Spostrzeżenia kli- niczne, a także wyniki badań epidemiologicznych ostatnich 5 lat wskazują na dym tytoniowy jako czynnik patogenny, często pierwszorzędny, w rozwoju wielu chorób. Najczęstszą chorobą w następs- twie palenia tytoniu jest przewlekły nieżyt oskrzeli i rozedma płuc. Dzisiaj coraz częściej jest stoso- wane określenie "rozedma papierosowa". Dym tytoniowy jest głównym, potwierdzonym czynnikiem powodującym raka płuca, a także raka języka, krtani, przełyku. Znany jest od dawna wpływ dymu ty- toniowego na rozwój choroby niedokrwiennej serca, chorób naczyń krwionośnych, miażdżycy. Dym tytoniowy uszkadza płód, wywołuje poronienia i zwiększa liczbę okołoporodowych zgonów nowo- rodków. Palenie tytoniu ma udział w powstawaniu choroby wrzodowej żołądka i dwunastnicy. W Polsce pali aktualnie tytoń około 10 milionów osób z dorosłej populacji, w tym 3/4 mężczyzn. Przewlekły nieżyt oskrzeli występuje u około 1,4 miliona osób palących. Oznacza to, że 1,4 miliona osób zagrożonych jest rozedmą płuc, poważnym schorzeniem, które prowadzi do niewydolności od- dechowej, ciężkiego inwalidztwa i przedwczesnego zgonu. Jeśli do tych liczb dodać zgony z powodu raka płuc i zawału serca, to liczba chorych w następstwie palenia tytoniu wzrasta o kilka dalszych mi- lionów. Zaprzestanie palenia pozwoliłoby zmniejszyć te liczby 5-10-krotnie". Z mojego własnego "podwórka" mogę dodać, iż wypalanie przez 20 lat paczki papierosów dzien- nie prowadzi u 85% mężczyzn do zaburzeń seksualnych, najczęściej impotencji. Dane te pochodzą z badań naukowych. Obecnie coraz częściej u mężczyzn, zwłaszcza w wieku średnim, rozpoznawana jest impotencja nikotynowa. Muszę przyznać, iż niewiedza o tym sięga tak daleko, iż wielu pacjen- tów usiłuje przekonać mnie, że to niemożliwe, a jako dowód przytacza przykłady starszych wiekiem znajomych czy członków rodziny, którzy palili i zachowali sprawność seksualną do późnego wieku. To prawda, akurat bowiem zmieścili się w tych 15 pozostałych procentach, a przecież nie sposób przewidzieć wcześniej, który nałogowy palacz znajdzie się w pierwszej, a który w drugiej grupie. Niektórzy sądzą, że wystarczy ograniczenie palenia, aby przeciwdziałać tym negatywnym następst- wom. Prawda jest jednak nieubłagana: wystąpienie zaburzeń w życiu seksualnym jednoznacznie wią- że się z koniecznością całkowitego rzucenia palenia. O spożyciu alkoholu w Polsce pisze się i mówi bardzo wiele, nie ma zatem potrzeby cytowania tych danych. Wystarczy stwierdzić, iż codziennie kilka milionów osób w wieku średnim spożywa nadmierne dawki alkoholu. Jacher (1981) stwierdził, iż częściej niż raz w tygodniu pije wódkę 10,4% mężczyzn i 4,6% kobiet. Systematycznie rośnie odsetek kobiet pijących alkohol - od 56% w 1961 ro- ku do 75% w latach osiemdziesiątych. Alkohol jest przyczyną bardzo wielu chorób narządowych i układowych: przewodu pokarmowego, układu krążenia, wielu innych. Często nie wie się o tym, że niedobory witamin, mikroelementów i enzymów w organizmie są również przyczyną zaburzeń seksu- alnych u 55% nadużywających alkoholu. Dodać do tego należy różnorodne następstwa w życiu ro- dzinnym, małżeńskim, w standardzie ekonomicznym, w wypadkowości, w problemach z wykonywa- niem pracy zawodowej, zaburzenia psychiczne itd. O ile palenie papierosów w wieku średnim najczęściej jest nawykiem utrwalonym od lat, o tyle uzależnienie od alkoholu pojawia się również jako forma ucieczki od stresów i problemów w tym okresie życia. Do kieliszka zaczynają zaglądać osoby rozczarowane życiem małżeńskim, rozwiedzio- ne, owdowiałe, doznające niepowodzeń w karierze zawodowej, naukowej, politycznej, w życiu sek- sualnym. Alkohol staje się zatem "lekiem" na zapomnienie, mechanizmem obronnym wobec trudnoś- ci i niepowodzeń życiowych. Psychoanalitycy mają rację twierdząc, że różnego rodzaju używki, niko- tynizm i alkoholizm są wyrazem szczególnie ukrytych problemów wewnętrznych i zastępczą formą osiągania rozładowania napięcia, zaspokojenia potrzeb uczuciowych. Mówi się też o współmałżon- kach nieświadomie prowokujących u drugiej osoby powstanie uzależnienia. Jeżeli pomija się te me- chanizmy, to wszelkie usiłowania walki z uzależnieniami nie zostaną uwieńczone pełnym powodze- niem. Podobny mechanizm zachowań wiąże się z lekomanią, również często spotykaną w populacji wie- ku średniego. Od leku oczekuje się nie tylko usunięcia przykrych dolegliwości, ale także przejścio- wego zapomnienia, poprawy nastroju, zaśnięcia. Stąd tak wielkie jest spożycie leków psychotropo- wych. W tabletce szuka się ratunku, ale bagatelizuje się jej wpływ na stan narządów wewnętrznych i możliwość powstania zależności. Nasza sprawność intelektualna, seksualna czy fizyczna w wieku średnim stopniowo słabnie. Wiele osób ratuje się przed tym procesem stosując doping farmakologiczny. Przecież niezmiernie trudno nam akceptować pogorszenie różnych form sprawności, wiążących się z upływem wieku. Większość pragnie zachować niezmienny poziom aktywności za wszelką cenę. Jednak leki mobilizujące energię i sprawność działają krótko, a jednocześnie powstaje uzależnienie, a także pojawiają się objawy uboczne. Na poziom zachorowalności wpływa również życie małżeńskie i rodzinne. Niekoniecznie muszą to być kłótnie, rozwody, separacje. Hutchin tak oto postrzega prawdopodobieństwo osiągnięcia stanu wdowieństwa przez żony: "Na wstępie trzeba stwierdzić, że pewne formy współżycia małżeńskiego są równie zabójcze, jak trucizna. Jednym z takich delikatnych sposobów mordowania się jest co- dzienne organizowanie spotkań towarzyskich, wieczorem, gdy mąż przychodzi zmęczony po pracy. Inna metoda to namawianie go do pracy w rozmaitych komitetach honorowych i do udziału w bankie- tach, gdzie dostaje się wiele nieodpowiedniego jedzenia z nadmiernie dużymi dawkami alkoholu. Dobrym sposobem jest także planowe organizowanie rozmów telefonicznych w czasie każdego po- siłku. Im więcej telefonów, tym pewniejsze osiągnięcie wdowieństwa. Trzeba też przekonywać stale męża, że jest niezastąpiony w pracy i że nie powinien dzielić jej z innymi. Pilnuj, aby mąż stale przy- nosił pracę do domu i spędzał nad nią wieczory, bez chwili odpoczynku. Namawiaj go, aby porozmawiał z Tobą o kłopotach biurowych przed pójściem spać. A gdy wyjeż- dża w podróż służbową, niech podróżuje zawsze nocą, aby nie tracić nic z cennego dnia pracy. Poży- teczne jest także zachęcanie małżonka do palenia. Trzeba dbać, aby zawsze miał je pod ręką, a gdy tylko siedzi bezczynnie - częstować go. To samo trzeba robić rano, gdy tylko wstanie. Rano nie budź go za wcześnie - niech po obfitym śniadaniu gna do pracy jak szalony. Pomyśl także o odpowiednio ciężkich zajęciach dla męża na wieczór, po powrocie z pracy... Jest jeszcze bardzo wiele metod wy- kończenia męża. A najistotniejsze w nich wszystkich jest wprawienie męża w zły humor. Utrzymuj go zawsze w stanie wrzenia - to jest niesłychanie ważne, szczególnie gdy cierpi na schorzenie serca lub nadciśnienie. Nie pozwalaj mu nic robić tak, jak ma ochotę. Traktuj go zawsze jak durnia, a gdy się złości - uś- miechaj się z politowaniem. Nie daruj mu niczego. Jeśli popełnił błąd - wytknij mu natychmiast, i to raczej wobecności dzieci, znajomych. A najlepiej przy szefie męża. Podczas posiłków należy zaczy- nać sprzeczki. Traktuj go, jak niemądre dziecko. Sprzeczki są wskazane także i w momencie, gdy mąż wychodzi do pracy. Zdenerwowany i przygaszony rano, przez cały dzień nie wróci do równowa- gi ducha. Trzeba więc wyostrzyć sobie odpowiednio język i dowcip tak, aby na pewno wygrywać słowne pojedynki. Wówczas, w drodze do pracy, będzie mógł rozmyślać, co powinien Ci odpowie- dzieć. Wytrwałe dążenie żony do tego, aby ostatnie słowo zawsze należało do niej zrealizuje się kie- dyś - mąż na pewno zamilknie na wieczne czasy". Hutchin nie udzielił podobnego rodzaju rad mężom, wychodząc z założenia, iż mają oni mniejsze szanse na bycie wdowcem, ale można sobie wyobrazić, jak powinien postępować mąż, aby jego żona zestarzała się przedwcześnie i zaczęła chorować: powinien przypominać jej, ile liczy sobie lat, w do- mu należy zrzucić na jej barki prowadzenie gospodarstwa, robienie zakupów, ułatwić późne kładzenie się do łóżka, oszczędzać pieniądze na kosmetyczki, fryzjera, nowe stroje. Należy również traktować ją jako biologicznie silniejszą i w związku z tym nie przejmować się jej dolegliwościami, które są wyrazem babskiego rozmemłania. Pożycie seksualne należy wymuszać na niej, kiedy tylko ma się na nie ochotę, bo przecież z racji biologii jest zawsze zdolna do współżycia seksualnego. Nie należy też przejmować się jej dołkami psychicznymi - to przecież wyłącznie kobiece zrzędzenie i histeria. Naj- lepiej zamknąć ją w granicach domowego ogniska, a jedynie kilka razy w roku udać się z nią na przy- jęcia towarzyskie. Filmy może sobie obejrzeć w telewizji, nie ma po co iść do kina, teatru. Obiadów, jako że najzdrowsze są te domowe, nie należy nigdy w jej towarzystwie spożywać w restauracjach. Potańczyć może na sylwestra lub na imieninach, nie ma potrzeby wydawać pieniędzy na nocne lokale. Najlepiej też niech ona potańczy z kimś innym, Ty wyłącznie zajmij się innymi kobietami, zwłaszcza atrakcyjniejszymi i młodszymi od niej. Prowokuj ją do uczuć zazdrości, niech się niepokoi i lęka o Twoją wierność i chęć dalszego z nią życia. Problemy i zaburzenia seksualne Problemy i zaburzenia seksualne w populacji wieku średniego stopniowo zaczynają obejmować coraz większą liczbę osób. Ujawniają to rozmowy prowadzone w gabinetach lekarzy różnych specjal- ności. W wielu krajach nie ma seksuologów - stąd konieczność szukania pomocy u innych specjalis- tów. Ponadto, dla niektórych ludzi zgłoszenie się do seksuologa może być nader krępujące, dlatego wolą udać się do innego lekarza. Często zaburzenia seksualne są rozpoznawane przy okazji leczenia innej choroby, i np. ginekolog zbierając wywiad od pacjentki dowiaduje się, że odczuwa ona boles- ność w trakcie stosunku i nigdy dotąd nie leczyła się z tego powodu. Zaburzenia seksualne mogą być odrębną jednostką chorobową, jednym z objawów wielu chorób lub następstwem danej choroby czy stosowanego w niej leczenia. Jak z tego wynika, mają z nimi do czynienia lekarze różnych specjalności. Obecnie w wielu monografiach z zakresu ginekologii, urolo- gii, chorób wewnętrznych, psychiatrii, onkologii itd. zamieszczane są rozdziały poświęcone patologii seksualnej. Lekarze orientują się, z jakimi postaciami zaburzeń seksualnych mogą mieć do czynienia w obrębie własnej specjalności i albo sami starają się im zaradzić, albo kierują pacjentów do seksuo- logów. Jeszcze przed dwudziestu laty wielu pacjentów i pacjentek wstydziło się ujawniać trudności w ży- ciu seksualnym, usiłowało rozwiązywać je na własną rękę lub godziło się z faktem i rezygnowało ze współżycia. Obecnie, w wyniku rosnącego uświadomienia i popularyzacji tych problemów, coraz więcej osób szuka pomocy u specjalistów, traktuje swoje trudności bez skrępowania, mówi o nich otwarcie i przywiązuje wagę do pozbycia się ich. Istnieje pewna prawidłowość - w miarę upływu lat zwiększa się zakres patologii seksualnej na tle organicznym, a zmniejsza się liczba zaburzeń na tle psychogennym. Z badań przeprowadzonych przez seksuologów wynika np., że impotencja u 30% mężczyzn w wieku 18-35 lat, u 60% w wieku 35-50 lat i 85% po 50 roku ma charakter organiczny. Zaburzenia te w mniejszym stopniu wynikają z samego wieku, w większym natomiast z różnych chorób i zaży- wanych leków oraz trybu życia (alkohol, nikotyna, inne używki, przemęczenie, brak snu itp.). Do naj- częściej spotykanych przyczyn organicznych zaburzeń seksualnych w tej grupie wiekowej należą: choroby układu krążenia, hormonalnego, nerwowego, nerek, wątroby, psychiczne, urazy kręgosłupa. Do czynników ryzyka, sprzyjających powstaniu impotencji u mężczyzn, należą w tym wieku głównie: miażdżyca, choroba nadciśnieniowa, cukrzyca, hiperlipemia, nikotynizm i alkoholizm. Bardzo się często zdarza, iż współistnieją i nakładają się na siebie różne czynniki chorobotwórcze. Stąd mówi się o zespole czynników przyczynowych. W wielu najnowszych monografiach są zamieszczane specjalne tablice, które przedstawiają zakres patologii seksualnej w różnych chorobach i w trakcie zażywania leków. Dla przykładu podam, że zaburzenia erekcji członka występują u 14% pacjentów zażywają- cych propranolol, u 46% - rezerpinę i u 44% tiorydazynę. Czynniki psychogenne zaburzeń seksualnych są kolejną istotną przyczyną występowania zaburzeń seksualnych. W wieku średnim do najważniejszych należą: znudzenie osobą partnera, nerwice, lęki, niska kultura współżycia seksualnego, długotrwałe konflikty partnerskie, rozczarowanie drugą osobą, zanik atrakcyjności partnera, uwikłanie się w romanse itp. Czynniki te mogą współwystępować i na- kładać się na czynniki organiczne. Niekiedy patologia seksualna zaczyna być wyrazem uzewnętrznie- nia długotrwałego konfliktu między partnerami, i np. tłumione i zalegające negatywne uczucia wobec drugiej osoby mogą prowadzić do pojawienia się anorgazmii, zmniejszenia libido, impotencji, dyspa- reunii czy awersji seksualnej. Obecnie przejdę do omówienia najczęściej spotykanych w wieku średnim problemów i zaburzeń seksualnych, opierając się na własnych obserwacjach. Czytelnik więcej informacji na ten temat może znaleźć w wielu wydanych u nas publikacjach, np. w "Seksie dojrzałym mego autorstwa", w "Zarysie seksuologii i seksiatrii" Imielińskiego czy w innych pracach. Wielu czytelników sięga do lektur wy- dawanych w krajach zachodnich, należy jednak pamiętać i o tym, że przyczyny i rodzaje patologii seksualnej są zróżnicowane w poszczególnych regionach, a niekiedy bywają specyficzne tylko dla danego kraju. U nas np. mniej jest patologii seksualnej w następstwie palenia marihuany, która jest bardziej dostępna i powszechnie stosowana w USA. Podobnie kokainizm, leki stymulujące ośrodko- wy układ nerwowy. Natomiast więcej jest u nas zaburzeń w wyniku palenia w dużych ilościach złych tytoniów. Przykłady różnic między krajami można mnożyć. Kiedy porównuje się wyniki badań sek- suologów pracujących w różnych krajach, ośrodkach, a nawet różnych narodowości, to zauważalne jest to zróżnicowanie przyczyn i przebiegu zaburzeń seksualnych. Będę zatem opierał się na włas- nych spostrzeżeniach. Hipolibidemia. Zaburzenie to, polegające na zmniejszeniu poziomu potrzeb seksualnych i osłabie- niu reaktywności seksualnej, w miarę upływu lat zaczyna pojawiać się coraz częściej. Do jego typo- wych przyczyn należą: przewlekłe choroby i długotrwałe zażywanie wielu leków, przemęczenie, za- burzenia hormonalne, alkoholizm, nikotynizm, intensywny i nadmiernie wyczerpujący tryb życia, przewlekające się konflikty między partnerami, niechęć do osoby partnera. Stopniowo zaczyna zmniejszać się częstotliwość współżycia seksualnego, bodźce erotyczne zaczynają być coraz słabiej odbierane, zanika zainteresowanie współżyciem seksualnym. U części kobiet hipolibidemia jest na- stępstwem porodów, ukrytych zaburzeń hormonalnych powstałych w okresie ciąży i po porodzie, sta- nów depresyjnych. Zdarza się, iż zmęczenie, brak snu również zmniejszają zainteresowanie współży- ciem seksualnym. Jeżeli dojdzie do zbliżenia, to wszystko przebiega dobrze, ale musi być ono sprowokowane, trzeba się do niego zmuszać. Przestaje być chciane, oczekiwane. W niektórych związkach współżycie prak- tycznie z tej przyczyny zanika. Niektórzy zainteresowani szukają możliwości "sprawdzenia się" z kimś innym. W tych przypadkach już sam fakt nowości i inności może działać mobilizująco i poprawiać doznania seksualne. Nic zatem dziwnego, iż niejeden romans przeradza się w trwały, nowy związek. Zazdrość patologiczna. Ten typ zazdrości to jedna z przyczyn patologii seksualnej i partnerskiej. Często wynika z przebiegu alkoholizmu, ale może być również formą reakcji obronnej w trakcie od- czuwalnego pogorszenia sprawności seksualnej, obojętności partnera, lęku przed upływającym wie- kiem. Dokuczliwa zazdrość może zniechęcać drugą osobę do współżycia, co bywa traktowane jako uzasadnienie własnych podejrzeń w stosunku do partnera. Zazdrość może prowokować zaburzenia sprawności seksualnej, zwiększać lub zmniejszać poziom libido, może również przerodzić się w ob- sesję na tym tle. Jakkolwiek jest ona spotykana w różnym wieku, to jednak w populacji wieku śred- niego należy do najczęściej spotykanych. Zespół prowokowanej zdrady. Specyfika tego typu zespołu polega na tym, że nakłania się drugą osobę do drobiazgowych zwierzeń ze współżycia z innymi partnerami, następnie do nawiązywania romansów i ich równie drobiazgowego odtwarzania. Niekiedy prowadzi to do wymiany partnerów, seksu zbiorowego. U podstaw tego zespołu kryją się cechy sadomasochistyczne, potrzeba dopingu erotycznego oddziaływającego na wyobraźnię, chęć poniżenia osoby partnera. W wielu związkach partnerskich tego rodzaju potrzeby zaczynają burzyć harmonię więzi, napawają niepokojem, ale zda- rza się, iż partnerzy wspólnie znajdują w tym przyjemność i zaspokajają różne nowe potrzeby i ocze- kiwania seksualne. Panika seksualna. Różnego rodzaju lęki, fobie seksualne zazwyczaj występują w młodszym wieku i poprzedzają inicjację seksualną, są typowe dla pierwszego okresu więzi małżeńskiej. W przypadku populacji wieku średniego najczęściej pojawiają się jako reakcja na doznane niepowodzenie we współżyciu seksualnym u mężczyzn. Dotyczy to zwłaszcza mężczyzn, którzy nie odczuwali dotąd żadnych trudności we współżyciu, do własnej sprawności seksualnej przywiązują wielkie znaczenie i jest ona dla nich źródłem poczucia własnej wartości w roli męskiej. Nieudany kontakt, który mógł być przecież epizodycznym niepowodzeniem, jest przeżywany tak, jakby zawalił się świat. Cierpi po- czucie własnej wartości, pojawia się odczucie kompromitacji i lęku przed impotencją. W następnej próbie współżycia taki mężczyzna czuje się niepewnie, zaczyna siebie obserwować, koncentruje się na stanie erekcji członka. Nic zatem dziwnego, że to wszystko sprzyja ponownemu niepowodzeniu. Wybucha paniczny lęk, który skłania do wizyty u lekarza i próby uzyskania od niego leków gwarantu- jących sprawność seksualną. Stany paniki pojawiają się również u histerycznych czy przewrażliwio- nych na punkcie własnej sprawności mężczyzn, którzy doznali niepowodzenia w trakcie współżycia z inną kobietą. Uczucie upokorzenia może być dla nich tak silne, iż czują tak jakby się skończyli jako partnerzy seksualni. Pojawia się panika, oddziaływająca również na współżycie ze stałą partnerką. U mężczyzn z hipochondrycznym nastawieniem niepowodzenie we współżyciu jest sygnałem koń- czenia się, zaczynają oni ujawniać lęk, depresję, niewiarę w przyszłość i niekiedy pojawiają się u nich postawy rezygnacyjne z seksu. U kobiet stany paniki seksualnej są o wiele rzadziej spotykane w porównaniu z mężczyznami. Fakt ten w dużej mierze wiąże się z powszechnie występującym u mężczyzn kompleksem kastracji, wy- czulającym ich - w każdym wieku - na sprawność własnych zachowań seksualnych. W moim doświadczeniu terapeuty spotykałem się z takimi przypadkami u kobiet, które zostały odrzu- cone przez mężczyzn za brak orgazmu i doznały kolejnego niepowodzenia w trakcie próby współży- cia z mężczyzną, z którym chciały urządzić sobie życie. Panika była formą reakcji na kolejne niepo- wodzenie. Zespół Kehrera. Zespół ten polega na występowaniu u kobiet świądu pochwy, upławów, żylaków miednicy i odbytnicy, przykrego uczucia napięcia w obrębie miednicy. Powstaje w przypadku dłu- gotrwałego braku zaspokojenia seksualnego, orgazmu. Przez wiele kobiet jest traktowany jako doleg- liwość ginekologiczna bez związku z seksem. Leczenie nie daje rezultatów i dopiero odkrycie rze- czywistego tła zaburzenia wyjaśnia sprawę. Sprzyja jego powstaniu tłumienie i wypieranie potrzeb seksualnych, brak współżycia lub współżycie, które nie kończy się orgazmem, a przekrwienie miedni- cy w wyniku nie rozładowanego podniecenia seksualnego ustępuje bardzo wolno. Jest to jedno z częściej spotykanych zaburzeń u kobiet w wieku średnim. Zaburzenia erekcji członka. O ile w młodszych populacjach mężczyzn dominują za szybkie wy- tryski nasienia, o tyle w przypadku mężczyzn wieku średniego zaczynają przeważać zaburzenia erek- cji członka. Ich źródłem mogą być zróżnicowane przyczyny organiczne i psychogenne, o których już pisałem. Istnieje dość prosty test pozwalający różnicować impotencję na tle organicznym i psycho- gennym; jeżeli erekcje są prawidłowe po obudzeniu się, w wyniku działania pornografii, w masturba- cji, przy pobudzeniu ręcznym przez partnerkę, a zaburzenia pojawiają się tylko przy próbach współ- życia, to impotencja z całą pewnością ma charakter psychogenny. U wielu mężczyzn organiczne przyczyny impotencji wiążą się z pogorszeniem rozwoju erekcji w trakcie pieszczot, w trakcie stosunku, a wszelkie formy pobudzania ze strony partnerki dają albo krótkotrwałą poprawę, albo wcale nie skutkują. Zdarza się również, że erekcja zmienia się w trakcie trwania współżycia, co dowodzi lżejszego przebiegu tego zaburzenia. Impotencja jest dla mężczyzny bardzo dotkliwie przeżywanym zaburzeniem, godzi w jego poczu- cie męskości, wyzwala lęk przed skończeniem się w tej roli. Prowokuje również uruchamianie wielu mechanizmów obronnych, próby ukrywania tego faktu, usiłowania sprawdzania się z inną kobietą. Niektórzy mężczyźni próbują pomóc sobie sami zmianą diety, zażywaniem leków pobudzających, różnych witamin. Może to wprawdzie dać poprawę, ale ważne jest odkrycie tła zaburzeń. W przypad- ku impotencji naczyniopochodnej, która powstała np. w przypadku miażdżycy, chorób układu krąże- nia, zmian w naczyniach członka, konieczne jest leczenie specjalistyczne. W impotencji nikotynowej u nałogowych palaczy, prowadzącej do uszkodzenia ośrodka erekcji w rdzeniu kręgowym, samo za- rzucenie palenia nie wystarcza i również konieczne jest leczenie. Impotencja alkoholowa, wynikająca z zaburzeń układu hormonalnego, uszkodzenia gonad, również wymaga bardzo złożonego leczenia. Impotencja, która jest objawem różnych chorób, np. cukrzycy, nadciśnienia, wymaga specjalistyczne- go leczenia. Wiele przypadków impotencji wiąże się z nadmiernie wyczerpującym trybem życia, z używkami, z brakiem wypoczynku. Leczenie jej związane jest ze zmianą trybu życia. Niektórzy pacjenci cierpią na pseudoimpotencję w wyniku porównywania aktualnej sprawności z tą dawną, przed laty. Zgłasza się np. pacjent, który uważa się za impotenta, ponieważ nie jest w sta- nie bisować we współżyciu. Tymczasem nie jest to objawem żadnej choroby, ponieważ w miarę upływu lat zdolność powtarzania stosunku i wielokrotny wytrysk zanika. Innym przykładem pseudo- impotencji jest sytuacja, kiedy dany mężczyzna współżyje jednocześnie z żoną i z kochanką "na bo- ku". Wówczas zwiększona aktywność seksualna, wynikająca z faktu współżycia z dwiema partner- kami, może w jego przypadku przekraczać zdolności organizmu. Impotencja może być również jednym z objawów hipolibidemii, awersji seksualnej, patologii wię- zi partnerskiej itd. Jej leczenie wymaga sięgnięcia do pierwotnej, a nie do wtórnej przyczyny tego za- burzenia. W niektórych przypadkach sam fakt powolniejszego powstawania erekcji członka w trakcie piesz- czot wstępnych bywa postrzegany jako impotencja. Wiele osób uważa, iż erekcja powinna być na- tychmiastowa, na zawołanie, i pomija prosty fakt, iż w miarę upływu lat powstaje coraz wolniej lub wymaga zabiegów ze strony partnerki. Te naturalne i wiążące się z wiekiem cechy reaktywności sek- sualnej mężczyzny bywają oceniane błędnie jako impotencja. Może to prowokować rozwój impoten- cji nerwicowej. Zaburzenia wytrysku nasienia. W wieku średnim najczęściej występują wytryski opóźnione (może też ich w ogóle nie być), anestetyczne lub bolesne, a rzadziej przedwczesne lub zbyt wczesne. Brak wytrysków lub wytryski opóźnione mogą być następstwem wielu chorób (np. cukrzycy, alkoholizmu, przerostu gruczołu krokowego), zażywanych leków, a także uprzednio stosowanych stosunków prze- rywanych. Mogą być skutkiem zmian w dopasowaniu fizjologicznym partnerów, np. powstałych w wyniku rozszerzenia pochwy po porodach. Często są wyrazem stanów przemęczenia, dużej częstot- liwości kontaktów seksualnych. Wytryski anestetyczne (bez czucia) mogą świadczyć o zaburzeniach neurologicznych, stanów pozapalnych dróg moczowych, a także cech histerycznych. Z kolei wytryski bolesne często występują w przypadku chorób w obrębie układu moczowo-płciowego. U mężczyzn operowanych z powodu przerostu gruczołu krokowego mogą pojawiać się wytryski wsteczne, czyli do pęcherza moczowego, a nie na zewnątrz cewki moczowej. Wszystkie te zaburzenia wymagają przeprowadzenia dokładnej diagnozy i leczenia. W miarę upływu lat zmniejsza się ciśnienie wytrysku nasienia, objętość ejakulatu. Niekiedy nie ma wytrysku, a jest wyłącznie wyciek nasienia. To wszystko deprymuje mężczyznę i pogarsza je- go samoocenę. Wytryski przed- i zbyt wczesne u mężczyzn w wieku średnim są wprawdzie rzadziej spotykane niż u mężczyzn młodszych, ale mają zróżnicowane przyczyny organiczne i psychogenne. Przeważają (statystycznie) te pierwsze. W przypadku zaburzeń wytrysku często jest konieczna konsultacja u innego specjalisty (głównie urologa), badanie USG miednicy i nasienia w laboratorium. Anorgazmia i oziębłość. W wyniku przemian obyczajowych anorgazmia u kobiet zaczęła być zja- wiskiem spotykanym coraz rzadziej. Jeśli w poprzednich pokoleniach około połowa kobiet nie prze- żywała orgazmu, to obecnie jedynie 4-5%. W wieku średnim kobiety dotychczas nie przeżywające orgazmu mogą odczuwać większy niepokój na tym tle, obawiają się bowiem np. możliwości utraty partnera. Wiele z nich zgłasza się do przychodni z takim wieloletnim wywiadem i dopiero teraz ocze- kuje zmiany tego stanu rzeczy, aby przytrzymać przy sobie partnera interesującego się innymi kobie- tami. Niektóre zgłaszają się w sytuacji, kiedy mąż nawiązał trwały romans z inną kobietą. Częściej jednak zgłaszają się kobiety, które zaobserwowały u siebie niekorzystne zmiany w odczuwaniu or- gazmu lub jego zanik. U kobiet w wieku średnim taki stan rzeczy może wynikać np. z wielu chorób organicznych, z przemęczenia, niewyspania, zmian poporodowych. Powodem mogą być również: le- ki, interrupcje, wieloletnie zażywanie doustnych tabletek antykoncepcyjnych, zmiany pozapalne, za- burzenia hormonalne (głównie hiperprolaktynemia). Źródłem anorgazmii lub oziębłości bywają nie- kiedy czynniki psychogenne, a do takich należą: neurotyzm, długotrwałe konflikty małżeńskie, roz- czarowanie osobą partnera, reakcje na zdradę z jego strony, Zespół opuszczonego gniazda itp. Zdarza się również, iż te zaburzenia rozwijają się w następstwie nawiązanego romansu, a nawet przygody, kiedy porównanie męża z innym mężczyzną jest niekorzystne lub zanika uczucie do niego, a miłość do kochanka nie ma szans na realizację. Anorgazmia lub oziębłość często bywa wyrazem ujawnienia się tłumionego długotrwałego konfliktu małżeńskiego i jest to pierwszym sygnałem uzewnętrznienia zaleganych negatywnych uczuć, formą oporu czy buntu wobec partnera. U części kobiet w wieku średnim zaburzenia te wynikają z bardziej ukrytego tła: zaspokojenia po- trzeby posiadania rodziny, dzieci, zmniejszenia zainteresowania życiem seksualnym i osobą partnera. Dyspareunia. Bolesność odczuwana w trakcie współżycia seksualnego należy do bardzo często spotykanych zaburzeń seksualnych w wieku średnim, na ogół u kobiet. Dotyczy ona około 20% zgła- szających się kobiet w tym wieku do lekarzy seksuologów czy ginekologów. Przeważają czynniki or- ganiczne, np. stany zapalne, grzybicze, poporodowe, pooperacyjne, choroby jajnika, dyski, duże he- moroidy, spirale domaciczne, ścieńczenie błony śluzowej narządów rodnych i zmniejszenie wydzie- lania lubricatio, wiążące się z wiekiem. Do rzadszych należą czynniki psychogenne, np. utrwalona pamięć bolesności stosunków (po ustaniu ich przyczyny), negatywne postawy wobec partnera, reak- cje lękowe, depresyjne itp. Dyspareunia może być odczuwana z obszaru sromu, przedsionka pochwy, środkowego i głębokiego odcinka pochwy. W każdym przypadku wymaga najpierw konsultacji i badania przez ginekologa. U mężczyzn w wieku średnim dyspareunia należy do rzadziej spotykanych zaburzeń. Najczęściej rozwija się w następstwie stanów pourazowych, pozapalnych, pogrzybiczych, zmian skórnych, cho- rób układu moczowo-płciowego, przepuklin, zmian w rdzeniu kręgowym, ale zdarzają się (wpraw- dzie rzadziej) i czynniki psychogenne. U niektórych kobiet dyspareunia może być objawem wieloletnich zaburzeń seksualnych, np. po- chwicy. Zgłaszają się pacjentki, które mimo ukończenia 30 i więcej lat pozostały nadal dziewicami, a ich małżeństwo nie zostało spełnione. Dyspareunia może być również następstwem pochwicy istnie- jącej uprzednio, a ponadto fobii i lęków seksualnych czy awersji wobec partnera. Ze wszystkich możliwych form patologii seksualnej dyspareunia na tle organicznym jest najczęst- sza i często bywa objawem różnorodnych chorób. Należy też do zaburzeń o najwyższej skuteczności leczenia. Nieco inaczej to wygląda w przypadku dyspareunii na tle psychogennym, ponieważ stanowi ona niekiedy przysłowiowy wierzchołek góry lodowej, którą jest wieloletni nawarstwiający się konf- likt między partnerami. Awersja seksualna. Wśród zgłaszających się do seksuologa ten typ zaburzenia należy do rzadziej spotykanych, jedynie bowiem część zainteresowanych widzi potrzebę jego leczenia, większość uwa- ża, że i tak już nie ma sensu i jest na to zbyt późno. Uczucie wstrętu do partnera to zaburzenie, które przypada na średnie lata życia. Najczęściej jest ono następstwem długotrwałego narastania negatyw- nych uczuć wobec osoby partnera. Zdarza się jednak, iż rozwija się w formie szybkiej reakcji, np. w przypadku odkrycia romansu partnera. Należy do jednego z najcięższych i najtrudniej poddających się leczeniu zaburzeń seksualnych. Awersja może ograniczyć się wyłącznie do samego współżycia seksualnego, ale może też przybrać rozszerzone formy i np. wstręt wywołuje pocałunek, dotyk partne- ra, a nawet sam jego widok. Zmiany czucia seksualnego. Wiele przypadków przeczulic,znieczulenia w różnych regionach na- rządów rodnych, stref erogennych, a także dysocjacji orgazmu powstaje w przebiegu chorób neurolo- gicznych, psychicznych, a także bywa objawem histerii. W tym ostatnim przypadku może to być for- mą reakcji na osobę partnera, wyrazem konfliktu partnerskiego, buntu czy oporu wobec niego. Wymienione postacie patologii seksualnej mogą pojawiać się w wyizolowanej formie, ale w popu- lacji wieku średniego często występują jako wieloobjawowe zaburzenia seksualne, np. impotencja i wytrysk opóźniony u mężczyzn, anorgazmia i dyspareunia u kobiet oraz wiele innych możliwych kombinacji. Zaburzenia te mogą przechodzić jedno w drugie (np. anorgazmia w dyspareunię czy awersję), mogą mieć odrębne przyczyny (np. impotencja nikotynowa i opóźnienie wytrysku w wyniku praktykowania stosunków przerywanych) albo identyczne (np. w cukrzycy pojawia się zarówno im- potencja, jak i hipolibidemia, zaburzenia wytrysku nasienia). Wiele zaburzeń seksualnych wieku średniego przybiera formy indukowane przez partnera i np. wieloletnia anorgazmia kobiety może prowokować impotencję czy hipolibidemię u partnera, impo- tencja mężczyzny może prowokować hipolibidemię, zespół Kehrera czy anorgazmię kobiety. Niekie- dy trudno rozeznać się, co było źródłem, a co następstwem wieloletniej patologii seksualnej w danym związku. Innym problemem seksualnym wielu związków bywają utrwalone nawyki masturbacyjne. Zdarza się zatem, iż równolegle ze współżyciem praktykowana jest masturbacja, a nawet ta druga forma mo- że dominować w zaspokajaniu potrzeb seksualnych danej osoby. Bywa następstwem uwarunkowań z młodości, ale także bardziej atrakcyjną i skuteczną formą doznawania satysfakcji seksualnej. Wielu partnerów z wieloletnich związków może nawet nie wiedzieć o tym, iż druga osoba prowadzi to w pewnym sensie podwójne życie seksualne, skrzętnie ukrywane. W populacji wieku średniego mamy do czynienia z następującymi rodzajami dewiacji seksualnych: Dewiacje jako dominująca forma zaspokajania potrzeb seksualnych (brak możliwości nawiązania związku heteroseksualnego). Niektóre osoby wybrały życie w samotności, ich potrzeby dewiacyjne uniemożliwiały bowiem powstanie związku partnerskiego. Dotyczy to zwłaszcza form dewiacji, które ukierunkowane są na nieosobowe obiekty erotyczne, np. fetyszyzm, transwestytyzm. Dewiacje jako dominująca forma zaspokajania potrzeb seksualnych, przy współistnieniu nie- dewiacyjnego związku partnerskiego. Znam wiele przypadków w których druga osoba - partner - nie domyśla się nawet, iż współmałżonek zaspokaja własne potrzeby seksualne głównie w formie dewia- cyjnej, w ukryciu. Zazwyczaj na partnerów w takim przypadku wybiera się osoby o małym tempera- mencie i potrzebach seksualnych. Dewiacje jako dominująca forma zaspokajania potrzeb seksualnych w ramach związku partners- kiego. Spotyka się wiele związków sadomasochistycznych, czy też takich, w których partner wpro- wadza do współżycia elementy fetyszyzmu, ekshibicjonizmu, transwestytyzmu, tolerowane czy wręcz akceptowane przez współmałżonka. Często związki takie nie widzą potrzeby szukania jakiejkolwiek pomocy i zmiany tego stanu rzeczy. Dewiacje jako zanikająca forma aktywności seksualnej na rzecz więzi partnerskiej. Aktywność o charakterze dewiacyjnym mogła dominować w przeszłości, a obecnie pojawiła się potrzeba zawar- cia małżeństwa, założenia rodziny i heteroseksualna aktywność seksualna zaczyna wypierać dewia- cyjną. Zdarza się również, iż udane małżeństwo i życierodzinne zaczynają oddziaływać w pewnym sensie leczniczo na dominującą w przeszłości aktywność o charakterze dewiacyjnym. Współmałżonek może nawet nie zdawać sobie sprawy z faktu, że w przeszłości partnera istniała taka forma realizacji potrzeb seksualnych. Dewiacja zaczyna ujawniać się dopiero w wieku dojrzałym i zaczyna być stopniowo dominującą formą zaspokojenia potrzeb seksualnych. Pojawia się w wieku średnim jako forma zastępcza współ- życia (wynikająca z braku partnera), możliwość uzewnętrznienia nie uświadomionych cech i potrzeb dewiacyjnych, objaw zaburzeń psychicznych itp. Ten rodzaj zachowań dewiacyjnych bywa źródłem dramatów w wielu związkach małżeńskich. Pojawiła się np. u mnie niedawno zapłakana żona, która przyprowadziła ze sobą męża. Od półtora roku zaczął on ujawniać zainteresowania pedofilne, a nie- dawno doszło do molestowania seksualnego córki sąsiadów. Okazało się, że potrzeby pedofilne roz- winęły się w ostatnim czasie na tle szybko postępującego procesu miażdżycowego. Podobne przykła- dy można mnożyć i wiążą się one niekiedy z tragediami rodzinnymi. Nie zawsze zainteresowani go- dzą się na wizytę u specjalisty i bywa, iż wchodzą w kolizję z prawem. Inną przyczyną ujawnienia się zachowań dewiacyjnych w wieku dojrzałym jest regresja (cofanie się) danej osoby do wcześniejszych etapów rozwoju psychoseksualnego. Może to być wynikiem uruchamiania mechanizmów obronnych wobec aktualnego współżycia, z różnych względów nie dostarczającego satysfakcji w typowych hete- roseksualnych kontaktach. Może to też wynikać z bardziej złożonych i ukrytych mechanizmów, które mogą ujawniać się w wyniku badania najbardziej głębokich i podświadomych motywów zachowań i potrzeb danej osoby. Dewiacja jako wyraz postępującej patologii rodzinnej. Zdarza się np., iż niektóre przypadki kon- taktów kazirodczych są następstwem patologii całej struktury rodzinnej i pojawiają się w wieku śred- nim. Zetknąłem się niedawno z przypadkiem podświadomego nakłaniania córki przez matkę do ero- tycznej więzi z ojcem, z którym ona sama nie chciała już współżyć, a w osobie córki widziała partne- ra zastępczego. W innym ze znanych mi przypadków żona impotenta nawiązała kontakty seksualne z własnym sy- nem, aby zachować go przy sobie i nie dopuścić do związku z innymi kobietami; zarazem odczuwała do syna pociąg. Takich sytuacji jest więcej niż się na ogół sądzi. W populacji wszystkich zgłaszających się do lekarzy pacjentów z zaburzeniami seksualnymi właś- nie osoby znajdujące się w wieku średnim stanowią większość. Jak z tego wynika, leczenie wiąże się często z koniecznością współpracy lekarzy różnych specjalności, przeprowadzania badań laboratoryj- nych i diagnostycznych, stosowania w dużym zakresie farmakoterapii. W przypadku udanych związków partnerskich leczenie jest bardziej skuteczne i wiąże się z możliwościami zastosowania różnych form treningowych ze współudziałem partnera. Poprawa współżycia seksualnego sprzyja podtrzymaniu atrakcyjności związku partnerskiego, zachowaniu zdrowia u obojga. Postęp medycyny umożliwia obecnie uzyskanie poprawy i wyleczenia w zdecydowanej większości przypadków patologii seksualnej. Poza leczeniem farmakologicznym, treningowym, psychoterapią, są powszechnie stosowane metody operacyjne, protezy członka, umożliwiające aktywność seksualną w przypadkach zaburzeń do niedawna zdawałoby się beznadziejnie ciężkich. Problemy małżeńskie O różnych problemach w relacji między partnerami już pisałem, zwłaszcza przy omawianiu faz wieku średniego. W tym rozdziale przedstawię ważniejsze wyniki badań i wnioski na te tematy. Istnieje pogląd, iż kryzysy małżeńskie są cykliczne, mają rzekomo pojawiać się co 7 lat. Inni twierdzą, i jest to równie popularny pogląd, iż kryzysy najczęściej występują w 1, 3, 7, 15 roku trwa- nia małżeństwa. Badania nie potwierdzają związku kryzysów z konkretną liczbą lat jego trwania. Wy- różnia się natomiast charakterystyczne fazy kryzysowe i tak np., zdaniem amerykańskich badaczy Bermana i Liefa(1975), w czasie trwania małżeństwa wyróżnia się takich sześć faz: pierwsza przypa- da na okres tuż przed zawarciem małżeństwa i wiąże się z poszukiwaniem komplementarności, prze- wagi brania nad dawaniem. Drugi kryzys wiąże się z przyjściem na świat dziecka, ponieważ zmienia- ją się wówczas oczekiwania i role partnerów. U niektórych małżeństw ten kryzys przypada na wiek średni, kiedy mamy do czynienia z późnym rodzicielstwem. Trzeci kryzys wiąże się z odczuwaniem sprzeczności między oczekiwaniami a rzeczywistością. Jest on bardzo poważny. W zasadzie można powiedzieć w tym przypadku o "kryzysie wzrostu" dojrzałości życiowej. Niektórym jednak małżon- kom trudno się pogodzić z tymi rozczarowaniami i nie są oni zdolni do zaakceptowania partnera ta- kim, jakim jest. Nieraz zmagają się z tym problemem przez wiele lat. Jeżeli zdecydują się na nowy związek, to wybierają partnera pozbawionego tych wad, ale to nie znaczy, iż ich poczucie rzeczywis- tości jest lepsze i często w nowych związkach też doznają rozczarowania. Czwarty kryzys dotyczy już ustabilizowanych związków i z pewnym stażem. Źródłem kryzysu są czynniki zewnętrzne, np. eko- nomiczne, zawodowe, niezależność dzieci, choroba. Piąty kryzys wiąże się z Zespołem opuszczonego gniazda i zmianami wiążącymi się z menopauzą (andropauzą). Wreszcie szósty kryzys dotyczy jesieni życia, kiedy zwiększa się zainteresowanie własnym światem wewnętrznym. Sujak, autorka wielu wydanych u nas książek na temat małżeństwa twierdzi (1988), że do zagro- żeń współczesnego małżeństwa należą: błędne oczekiwania, niewiedza (nieumiejętność akceptacji drugiej osoby, brak znajomości zasad wzajemnego kontaktu, komunikacji, instrumentalne traktowa- nie seksu i egocentryzm w tej dziedzinie, nieumiejętność prowadzenia gospodarstwa domowego i ob- chodzenia się z finansami), przeciążenie, rozczarowanie i pretensje, usiłowanie wychowania sobie partnera, walka o dominację w małżeństwie, społecznie uznana zdrada małżeńska. W tym ostatnim przypadku chodzi o wyobcowanie uczuciowe ze związku i zaangażowanie np. w pracy zawodowej, w rodzicielstwie. Buunk i Bringle (1987) zwracają uwagę na iluzje miłości jako źródła problemów małżeńskich. Kierowanie się różnymi iluzjami wiąże się z chęcią posiadania na własność drugiej osoby, wyklucze- nia jego prawdziwego "Ja", egocentryzmem, z przykrymi dla partnera zachowaniami. Następstwem ulegania tym iluzjom może być brak poczucia rzeczywistości, pogorszenie samooceny u siebie i u drugiej osoby, utracenie partnera, dążenie do jego wychowania, awersja. Autorzy stwierdzają, że wiele osób również w wieku średnim żyje takimi iluzjami i w podejściu do miłości brakuje im poczu- cia rzeczywistości. Baucom (1987) zwraca uwagę na pewne zachowania partnera, które mogą prowokować konflikty i nieporozumienia, np. niemożliwe do przewidzenia reakcje partnera. W początkowym okresie trwa- nia związku może to być nawet intrygujące i pociągające, ale w miarę upływu lat zaczyna być irytują- ce i destrukcyjne. Podobnie mogą oddziaływać zachowania obliczone na oryginalność, negatywne, zbyt serio traktowane, bez poczucia dystansu i pozbawione krzty humoru. Hinchliffe i wsp. (1987) do konfliktów wieku średniego w pożyciu małżeńskim zaliczają: cytowa- ne wyżej "puste gniazdo", menopauzę, zmiany w życiu i pozycji zawodowej, przesadną troskę o dzie- ci. Zwracają również uwagę na wpływ żałoby po utracie członków rodziny, np. rodziców. Wyzwala to stany napięcia, depresje, z którymi trudno się uporać i które rzutują na relacje między partnerami. Wiele małżonków, zwłaszcza kobiet, silniej przywiązuje się do dzieci i u nich szuka zrozumienia. W niektórych związkach, w których wcześnie urodziły się dzieci i małżonkowie z racji opieki nad nimi nie mieli dla siebie czasu, dopiero w wieku średnim mogą ujawniać się różnice, brak zrozumie- nia i przystosowania. Często w tym okresie życia małżonkowie wpadają w depresje: "mężczyźni w systemie depresyjnym łatwiej popadają w regresywne uzależnienie, wobec czego ich żony przyjmu- ją rolę matki i opiekunki. Z drugiej strony, kobiety w depresji zajmują stanowisko regresywne, bier- no-agresywne, na co ich mężowie nie potrafią odpowiedzieć rolą niańki czy wychowawcy, dlatego właśnie utrzymuje się schemat komunikacji zakłóconej". Problemy małżeńskie wiążą się również ze środowiskiem partnerów; nieco odmienne bywają prob- lemy w małżeństwach inteligenckich, robotniczych czy wiejskich. Omówienie tego wymagałoby opracowania monografii i dlatego dla przykładu przedstawię wyniki badań Smiłowskiego (1984) do- tyczące konfliktów w małżeństwach robotniczych. Jak z nich wynika, konflikty są w tych związkach zjawiskiem powszechnym i najczęściej wynikają z różnic co do wychowywania dzieci, budżetów ro- dzinnych, podziału pracy w gospodarstwie domowym, współżycia seksualnego i spędzania czasu wolnego. Dominują konflikty krótkotrwałe, które nie prowadzą do głębszych dysonansów w relacjach małżeńskich. Konflikty rosną w miarę upływu lat partnerów i czasu trwania związku. Na podstawie własnych obserwacji mogę stwierdzić, iż źródłem konfliktów małżeńskich w wieku średnim są: zaburzenia we wzajemnej komunikacji, zanik więzi uczuciowej, dysharmonia seksualna, niedojrzałość osobowości, walka o dominację i rywalizacje między partnerami, brak tolerancji i zro- zumienia inności psychoseksualnej i osobowości partnera, Zespół opuszczonego gniazda, romanse, obniżenie standardu, przenoszenie frustracji zawodowych do domu, patologia psychiczna (np. cechy psychopatyczne), alkoholizm partnera, zazdrość, brak pomocy w prowadzeniu gospodarstwa domo- wego i nadmierne obciążenie żon obowiązkami. Okazuje się, że w wielu związkach - mimo długiego stażu - komunikacja między małżonkami ma charakter destrukcyjny. Posłużę się typowymi przykładami: Nadmierny krytycyzm. Jeżeli druga osoba przez wiele lat otrzymuje sygnały, iż jest źródłem roz- czarowań, nie daje tego, co powinna i nie jest taka, jaka powinna być, prowokuje to konflikty i agre- sywne zachowania, a niekiedy prowadzi do szukania satysfakcji u innych partnerów czy w pracy za- wodowej, społecznej, albo zapomnienia w alkoholu. Małżonkowie zbyt mało, lub też wcale nie do- starczają sobie pozytywnych sygnałów, wzmocnień. Generalizacje. Uogólnienia typu "ty zawsze taki(a) jesteś" potrafią działać irytująco. Są te uogólnienia odbierane jako totalny brak akceptacji partnera. Im dłużej trwa małżeństwo, tym łatwiej wydobyć z zakamarków pamięci jakieś stare urazy, które podsycają konflik- ty. Obie strony obwiniają siebie i zarazem bronią własnego "Ja". Przypisywanie destrukcyjnych motywów. We wzajemnych konfliktach słyszy się np. zarzuty: "to- bie nie zależy na dobru rodziny", "myślisz tylko o sobie", "chcesz mnie zniszczyć i poniżyć". Jeżeli drugiej osobie przypisuje się głównie takie destrukcyjne motywy, to początkowo usiłuje się ona bro- nić, a później rezygnuje, wszystko bowiem, co zrobi i tak wyjdzie na jej niekorzyść. Przyniesiony żo- nie kwiat może być przecież oceniony negatywnie: "chcesz mnie oszukać, coś znów przeskrobałeś", dobry obiad może być potraktowany jako wyraz ukrytego poczucia winy lub chęć manipulacji w myśl zasady "przez żołądek do serca". Ocenianie partnera jako złego z natury. W przypadku narastających nieporozumień często kreo- wany jest czarny obraz drugiej osoby. Powstaje litania skarg pod jej adresem, lista win. Łatwo o ge- neralizację negatywną. Jeśli siedzącej naprzeciw mnie parze małżeńskiej - po wyczerpaniu tej ciemnej listy - zadaję pytanie: "a jakie zalety i wartości znajduje Pan(i) u współmałżonka?", często jestem świadkiem ogromnego zaskoczenia. Przez pewien czas panuje cisza i w końcu zaczynają pojawiać się pozytywne oceny. Okazuje się wtedy,że najbardziej nimi zaskoczony jest dotąd oskarżany współmał- żonek. Nie spodziewał się nawet w najśmielszych przypuszczeniach, że druga osoba widzi u niego coś dobrego, od dawna bowiem nic na ten temat nie słyszał. Również mówiąca na ten temat osoba wyraźnie jest zaskoczona. Dopiero bowiem teraz przekonuje się, iż wizerunek nie jest tak czarny, jak to sobie wyobrażała. W terapii małżeńskiej nieraz od tego momentu zaczyna się punkt zwrotny w re- lacji między partnerami. Przygważdżanie logicznymi argumentami. W przypadku, kiedy jedno z partnerów znajduje się pod wpływem emocji i kieruje negatywne w treści sygnały do drugiej osoby, tamta, co się nie tak rzadko zdarza, nie musi bynajmniej odpowiadać agresją na agresję. Bywa, że odpowiada i logicznie zbija punkt po punkcie. Nie neutralizuje to konfliktu. Po pierwsze bowiem argumenty te nie są przyjmo- wane do wiadomości, a po drugie jest się oskarżonym o cynizm, chłód i bezwzględność. Podnoszenie głosu. To częsta forma komunikacji między partnerami. Mężczyźni głośno krzyczą, ale trwa to krótko. Żona czuje się obrażona i uważa, że "z takim chamem nie ma sensu rozmawiać". Z kolei kobiety nie tylko różnią się barwą głosu, ale i dłuższym czasem trwania tego typu wypowiedzi. U mężczyzn może to prowadzić do za- ciskania zębów, pięści, ale niektórym krew zaczyna wrzeć w żyłach i wybuchają. Agresja słowna kobiety często prowokuje agresję fizyczną mężczyzny. Jedno i drugie jest agresją. Nie oceniamy co lepsze, a co gorsze. Następstwa tej agresji są natomiast odmienne. Przejaw agresji fizycznej zawsze będzie poczytany za złe mężczyźnie, jeżeli nawet został doprowadzony do szewskiej pasji. Nawet sądy rodzinne nie wdają się w subtelności co do form i źródeł agresji. Mężczyzna za- wsze przegra stosując agresję fizyczną, a poszkodowana żona zarówno we własnych, jak i w oczach otoczenia uważana jest za ofiarę chamstwa, brutalności, słowem - niesłusznie źle potraktowaną i nie- szczęśliwą. Mówimy rzecz jasna o obyczajach w niektórych krajach i środowiskach, ponieważ w wie- lu regionach świata rękoczyny ze strony mężczyzny wobec żony są traktowane jako naturalne, a na- wet bywają cenione. Nie demonizujemy jednak samego faktu konfliktów małżeńskich w wieku średnim i form wymie- nionych na nie reakcji. Konflikty jako takie są nieuniknione i w zdecydowanej większości małżeństw nie prowadzą do destrukcji więzi. Małżonkowie znają siebie na tyle dobrze, iż zdążyli się przyzwy- czaić do typowych reakcji drugiej osoby w sytuacjach konfliktowych i potrafią je przewidzieć. Odbie- rają zachowania partnera jakby były zaprogramowane. To nie znaczy, że jednocześnie są one i akcep- towane; z niektórymi formami można się przecież nie pogodzić. Gorzej, jeżeli w miarę upływu czasu druga osoba przestaje reagować na sytuację konfliktową, a w małżeństwie pojawiają się coraz częś- ciej tzw. ciche dni. Może to być sygnał niepokojący, świadczący o zobojętnieniu wobec partnera lub przechyleniu czary goryczy i cierpienia. To może być bardziej niebezpieczne dla trwałości związku niż burzliwe reakcje. Rusbult (1987) twierdzi, że reakcje partnerów na odczuwaną dyssatysfakcję więzi małżeńskiej są następujące: wyjście, ugłośnienie, lojalność i bagatelizowanie. Wyjście to może być np. separacja, rozwód. Ugłośnienie to ujawnienie problemu wobec drugiej osoby. Lojalność to poprzestanie na powinności zasady zachowania małżeństwa i w związku z tym znoszenie różnych problemów, godzenie się z nimi. Bagatelizowanie to omijanie problemu, pomniej- szenie lub w ogóle nie przyjmowanie go do wiadomości. Optymalnym rozwiązaniem jest uzewnętrz- nienie problemu, co może umożliwić nawiązanie dialogu. Lojalność nie musi być złym rozwiązaniem, w końcu przecież wiele osób w imię dobra trwania związku godzi się na wiele niedogodności. Przeprowadzone badania ujawniły, że wymienione formy reakcji zależą od kilku czynników: wie- ku, płci, wykształcenia, osobowości.Rozwiązanie w postaci wyjścia częściej wybierają typy tradycyj- nie męskie, o wyższej samoocenie, nawet wyczulone na punkcie własnej godności. W przypadku ko- biet częściej sięgają po to rozwiązanie osobowości męskie, o wysokim poczuciu własnej godności, narcystyczne. Ugłośnienie najczęściej wybierają osoby z wyższym wykształceniem, osobowości o kobiecej psychice. Lojalność to bardziej typowa forma reakcji u osób w starszym wieku, z niższym poziomem wykształcenia, kobiety przeważają nad mężczyznami. Z kolei bagatelizowanie spotykane jest częściej w przypadku męskich osobowości, u osób z niższym poziomem wykształcenia, w star- szym wieku. Rosnąca lawina rozwodów, konfliktowych małżeństw wpłynęła m.in. na pojawienie się na rynkach księgarskich w wielu krajach różnych podręczników i poradników sztuki życia małżeńskiego. Złośli- wi twierdzą, iż ich autorami są głównie osoby, które same sparzyły się w życiu i doznały niepowo- dzenia. Nie ma takiej zależności. Ich autorami najczęściej są ludzie o zróżnicowanych doświadcze- niach we własnym życiu osobistym. Pamiętajmy również, że wiele z tych publikacji opiera się na so- lidnej podstawie naukowej i terapeutycznej, a jedynie część na projekcji problemów ich autorów. Po- radniki te spełniają bardzo pożyteczną rolę, przyczyniły się do uratowania niejednego małżeństwa, do poprawy w nich więzi i komunikacji. Słyszy się opinie, że już sam fakt potrzeby korzystania z tego typu publikacji źle świadczy o od- biorcach, którzy nie potrafią sami rozwiązać swoich problemów. Byłbym bardziej ostrożny w defi- niowaniu takich zarzutów. Łatwo mówi się o tym nie będąc samemu w kłopocie, ale jeżeli jest się uwikłanym w konflikt, to trudniej nabrać dystansu i kierować się rozsądkiem. Ponadto życie małżeń- skie jest obecnie bardziej złożone. Trwa o wiele dłużej w porównaniu z poprzednimi pokoleniami. Z domów rodzinnych, z systemu oświatowego nie wynosi się przygotowania do życia we dwoje. Związek tworzą osobowości zróżnicowane, z różnych środowisk, często dysponujące różnymi do- świadczeniami osobistymi, a i samo życie ulega obecnie szybkim przeobrażeniom. Nic zatem dziw- nego, że sama miłość może nie wystarczyć dla rozwiązania problemów i potrzebna jest wiedza na te tematy, oparta na wiedzy i doświadczeniu terapeutycznym. Poradniki życia małżeńskiego są dobrym przygotowaniem do życia we dwoje i lepiej sięgać do nich zanim powstaną konflikty, umożliwiają one bowiem przeciwdziałanie im lub wybór optymal- nych form ich neutralizowania i rozwiązywania. Lepiej uczyć się z nich pewnych umiejętności postę- powania niż sięgać do nich wyłącznie wówczas, gdy powstanie sytuacja kryzysowa. Nawet nie o to chodzi, że może już być za późno na jej zażegnanie, ale o to, że w sytuacji, gdy do głosu dochodzą silne emocje, dąży się bezkrytycznie do podbudowania własnego stanowiska, kosztem pozycji partne- ra. Piszę o tym dlatego, że niekiedy zgłaszający się na terapię małżeńską partnerzy bywają podmino- wani lekturą podsuwaną im przez drugą osobę, lub też irracjonalnie dokonują wyboru rozwiązań i in- terpretacji, które akurat w ich przypadku przynoszą więcej szkody niż pożytku. Rozwody Rozpad więzi małżeńskiej prowadzący do rozwodu obserwuje się w wielu związkach populacji wieku średniego. Przyczyny, jak też następstwa rozwodów, są bardzo zróżnicowane i mają związek z pochodzeniem społecznym, wykształceniem, rolą zawodową, dzietnością, światopoglądem, stan- dardem ekonomicznym, typem osobowości małżonków i wieloma innymi czynnikami. Rosnąca fala rozwodzących się małżeństw w wielu krajach świata skłoniła do przeprowadzania wszechstronnych badań naukowych. Można mówić wręcz o powstaniu nowego kierunku nauki zajmującego się rozwo- dami. Zmieniła ona nasze spojrzenie, często stereotypowe, na postrzeganie przyczyn i następstw roz- bicia małżeństwa. O ile w przeszłości koncentrowano się wyłącznie na negatywnych aspektach roz- wodów i kreowano czarny obraz ich następstw, o tyle obecnie opinie są bardziej wyważone. Obser- wuje się obecnie panoramę postaw od skrajnie negatywnie oceniających rozwody do ukazujących je jako kryzys "wzrostu" instytucji małżeństwa i rodziny oraz relacji międzyludzkich w środowisku ro- dzinnym. Zacznijmy najpierw od analizy faktów i ustaleń (tab. 7). Jak wynika z danych zawartych w tabeli 7 w USA statystycznie rozpada się co 2 małżeństwo, w Polsce co piąte, a np. w Hiszpanii co dziesiąte. Nie mówią one jednak o tym, ile osób chciałoby się rozwieść, ile małżeństw rozpadło się de facto, a nie wyłącznie de jure. Zauważalny jest w miarę upływu lat wyraźny wzrost rozwodzących się małżeństw. W Polsce na 1000 ludności w 1946 roku rozpadło się 0,3 związków, w 1955 roku 0,5 związków, w 1970 - 1,1, a w 1988 1,3. Oznacza to praktycznie czterokrotny wzrost rozpadu małżeństw, zakończonego orzecze- niem rozwodu. Raschke (1987) na podstawie analizy lat 1860-1985, czyli na przestrzeni 124 lat w USA stwierdzi- ła, iż w 1860 roku na 1000 ludności przypadał 1 rozwód, a w 1985 roku - 23 rozwody. Mamy zatem do czynienia z ponad dwudziestokrotnym wzrostem wskaźnika rozwodów. Z danych tych wynika również, że w latach 1860-1914 wzrost był wprawdzie zauważalny, ale jeszcze na dość niskim po- ziomie. Natomiast po każdej wojnie światowej liczba rozwodów gwałtownie wzrastała, a w latach kryzysów ekonomicznych - malała. W latach osiemdziesiątych wskaźnik znów uległ dużemu wzros- towi. Praktycznie rozwodzi się co drugie małżeństwo. Tabela 7 Proporcje między zawieranymi a rozwodzącymi się małżeństwami na 1000 ludności (Według GUS, 1987). Kraj, Małżeństwa, Rozwody (1000 ludności); Austria, 9.9, 1.9; Belgia, 5.7, 1.9; Czechosłowacja, 7.8, 2.5; Francja, 4.8, 2.0; Grecja, 6.3, 0.9; Hiszpania, 5.3, 0.5; Japonia, 5.7, 1.4; NRD, 8.5, 3.0; Polska, 6.7, 1.3; Portugalia, 6.6, 0.9; RFN, 6.2, 2.0; USA, 10.0, 4.8; Węgry, 6.2, 2.9; ZSRR, 9.8, 3.4; Przeciętny wiek rozwodzących się osób w Polsce przypada akurat na wiek średni, i np. w 1981 ro- ku u mężczyzn wynosił on 36,8 lat, a u kobiet 34,3 lat. W 1982 roku w wieku 30-34 lat rozwodziło się 25,3% badanych mężczyzn i 22% kobiet, w wieku 35-39 lat 13,4% mężczyzn i 10,9% kobiet. Ogółem na wiek 35-49 lat przypadało 31,9% rozwodzących się mężczyzn, a na wiek 30-49 lat 51,4% rozwodzących się kobiet. Najwięcej rozwodzi się małżeństw po 2-4 latach trwania związku, następnie po 5-9 latach trwania, na trzecim miejscu - po 15 latach trwania. Więcej rozwodzi się małżeństw w miastach. Im wyższy poziom wykształcenia małżonków, tym więcej rozwodów. W USA zauważalny jest wpływ przynależności religijnej - najwięcej rozwodzi się osób należących do wyznania protestanckiego, a najmniej do żydowskiego. Katolicy są pośrodku. Przyczyny rozwodów formalnie są łatwe do ustalenia, akta sądowe dostarczają bowiem takich da- nych. Rosset (1986) - na podstawie analizy 167101 orzeczonych rozwodów w latach 1979-1982 - stwierdza, że w 30,4% przyczyną była niewierność małżeńska, w 27,3% alkoholizm, w 26,7% nie- zgodność charakterów, w 9,5% naganny stosunek do rodziny, w 1,9% nieporozumienia na tle finan- sowym, a w 1,2% trudności mieszkaniowe. Wbrew pozorom dane te niewiele mówią o faktycznych przyczynach rozwodów. Po pierwsze dlatego, że często podawane są takie powody, które umożliwia- ją uzyskanie rozwodu. Niektóre przyczyny są przysłowiowym workiem, jak np. niezgodność charak- terów. Ponadto nie znamy przyczyn kryjących się za tymi motywami. Niewierność małżeńska może być np. wyrazem infantylnego, nieodpowiedzialnego podejścia do małżeństwa, następstwem przy- padkowego romansu, ale zdarza się i tak, że współmałżonek swoim postępowaniem sam rzuca part- nera w ramiona innej osoby. Kto zatem jest winien? Z litery prawa osoba, która dopuściła się nie- wierności. A faktycznie? Wiadomo z doświadczenia, że różnie z tym bywa i jako biegły sądowy wiele mógłbym powiedzieć na ten temat. Podobnie alkoholizm może być wyrazem winy danej osoby, ale może być też formą ucieczki, objawem mechanizmu obronnego wobec nieudanego związku i nagan- nego postępowania współmałżonka. Zdarza się również, iż niektóre osoby nieświadomie prowokują uzależnienie od alkoholu współmałżonka. Podobnie możemy podawać w wątpliwość pozostałe przy- czyny rozwodów. Motyw podawany w sądzie niekoniecznie oddaje prawdziwy obraz rozpadającego się związku, a często rozmija się wręcz z prawdą. W tych cytowanych danych nie było informacji o seksualnych przyczynach rozwodów, a przecież są one jednym z najistotniejszych motywów. Małżonkowie albo wcale o tym nie mówią, lub podają inny motyw. Może dlatego, że taka przyczyna rozpadu małżeństwa może być w ich ocenie kompromi- tująca, mogą również nie wierzyć w szansę uzyskania orzeczenia rozwodu z takiego powodu. O tym, że z tymi motywami bywa różnie, mogłem się przekonać opiniując wiele rozwodzących się związków. Często w pozwie podana była inna przyczyna rozwodu, a w trakcie rozprawy okazywało się, że motyw był zupełnie inny. Zdarza się również i tak, iż seks bywa motywem pozornym, a kryje się za nim zgoła inny. Niektórzy małżonkowie obwiniają drugą osobę o impotencję, oziębłość, homo- seksualizm, a okazuje się, że partner na żadne z tych zaburzeń nie cierpi. Tak więc zgłaszane formal- nie motywy niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. W niektórych krajach motywy seksualne są łatwiej i bez oporów ujawniane - chociażby u naszych południowych sąsiadów. Sipova analizując 160 ekspertyz sądowych dotyczących motywów seksual- nych stwierdziła, iż z powodu zaburzeń seksualnych rozpadło się 40% małżeństw o stażu małżeńskim od 6 do 14 lat i 34% o ponad 15-letnim stażu. Rozwód to najczęściej tylko jeden z etapów kryzysu małżeństwa. Może on trwać wiele lat i naras- tać stopniowo lub przybierać formę eksplozji tłumionych dotąd negatywnych uczuć i rozczarowań. Wyobraźmy sobie lata poprzedzające orzeczenie rozwodu: narastające konflikty, nieporozumienia, wciąganie dzieci w rozgrywki między rodzicami, codzienne stany napięcia i rozdrażnienia. Dojrze- wanie do decyzji rozwodu przebiega stopniowo i zazwyczaj powiązane jest z dużym stresem. Wise- man (1975) wyróżnia kilka faz kryzysowych w okresie rozwodu: psychiczny szok, depresja, ambiwa- lencja lub złość,reorientacja oraz akceptacja i nowa integracja psychiki. Sprawa rozwodowa może przebiegać formalnie w każdym z wyżej wymienionych etapów i stąd zróżnicowanie zachowań part- nerów na sali sądowej, niezależnie od poziomu ich kultury i postawy wobec współmałżonka. O ile rozwodzenie się w młodszym wieku częściej bywa kierowane impulsywnością, poczuciem zranionej ambicji, złością, potrzebą ukarania współmałżonka, infantylną postawą wobec życia, o tyle w przy- padku wieku średniego trudniej dojrzewa taka decyzja i boleśniejsze towarzyszą jej przeżycia. Niezależnie od przyczyny stres związany z rozwodem jest oceniany jako najwyższy i podobny w liczbie punktów do stresu związanego ze śmiercią bliskiej sobie osoby. Zgodnie z tą koncepcją punktów stresowych człowiek ma określoną odporność psychiczną i w przypadku przekroczenia 150 punktów narażony jest na zaburzenia stanu zdrowia. Rozwód to 100 takich punktów. Nic zatem dziwnego, że wiele rozwodzących się osób ma zaburzenia psychosomatyczne, nerwicowe czy inne. Do tego należy dodać atmosferę towarzyszącą rozwodom: przeciągające się sprawy, wydłużone w czasie, konieczność poddawania się różnym ekspertyzom w przypadku posiadania małoletnich dzieci, udział świadków, rolę adwokatów, a niekiedy i niektórych sędziów rodzinnych. Znam osobiś- cie przypadki, kiedy sprawa rozwodowa spowodowała poważne zaburzenia zdrowia. Jest to zatem poważny problem, a w dodatku wiele małżonków prowadzi walkę ze sobą metodami bardzo nie fair. W procesie rozwodu wielokrotnie biorą udział dalsi członkowie rodziny, znajomi, przyjaciele, a to niekoniecznie ułatwia sprawę. Pamiętam jeszcze czasy, kiedy interweniowały zakłady pracy, komitety partyjne, zwierzchnicy, organizacje społeczne. Przyczynia się to wszystko do pogłębienia stresu związanego z rozwodem. Najwięcej niejasności wiąże się z oceną następstw rozwodów. W wielu wydanych u nas pracach na ten temat podkreślano takie konsekwencje, jak: osamotnienie kobiet, dramaty dzieci i ich wykole- jenie się, pogorszenie stanu zdrowia byłych małżonków, wzrost zachorowalności i śmiertelności, po- gorszenie funkcjonowania w roli zawodowej. Jednym słowem jawi się obraz wszechstronnej patolo- gii zdrowotnej, rodzinnej i społecznej. Na 11 międzynarodowym kongresie psychiatrii dziecięcej w Paryżu w 1988 roku Judith Wallerstein przedstawiła interesujące dane następstw rozwodów rodzi- ców u dzieci. Przez 15 lat po orzeczeniu rozwodu obserwowano ponad 100 dzieci. Okazało się, że 40% z nich miało okresy depresji. Najbardziej ucierpieli chłopcy, których rodzice rozwodzili się, kie- dy oni mieli 6-8 lat. Potrzeba więzi z ojcem rosła u nich w okresie dojrzewania. Dziewczęta lepiej znosiły rozłąkę rodziców. Okazało się jednak, że z upływem czasu są bardziej podatne na urazy psy- chiczne, lękają się w przyszłości bycia porzuconą. Wallerstein twierdzi, że blizny duchowe pozosta- wione u dzieci w wyniku rozwodu są niewymazywalne i przyczyniają się do niewiary w osobiste udane życie rodzinne. Ważne jest postępowanie rodziców wobec dzieci zarówno przed, w trakcie, jak i po rozwodzie. Ja- rosz (1987) stwierdziła, że demonizuje się negatywne następstwa rozwodu u dzieci. Sam fakt rozwo- du w niektórych przypadkach może przynieść uczucie ulgi, kończy się bowiem długo trwający układ konfliktowy w rodzinie. U dzieci w wieku szkolnym w wyniku rozwodu liczba postaw życzliwych wobec ojca zmalała o 11,9%, obojętnych wzrosła o 12,9%, a wrogich zmalała o 0,6%. Życzliwy sto- sunek do ojca po rozwodzie ujawniło blisko 40% badanych dzieci, wrogi 16,2%, a obojętny 41,6%. W dużej mierze stosunek ten wynika z zachowań matki. Faktem jest również, że 42,5% dzieci nie utrzymuje kontaktów z ojcem po rozwodzie, a 30,5% ma z kolei częstsze z nim kontakty. W przypadku populacji wieku średniego niepokojącymi następstwami rozwodów są wzrost zacho- rowalności i śmiertelności. Wiele osób szuka zapomnienia w alkoholu, inne wybierają samobójstwo. Często jest również odczuwana dokuczliwa samotność, uczucie przegranej w życiu, pustki, czego nie są w stanie wypełnić kontakty z dziećmi. W krajach, w których liczba rozwodów jest bardzo duża i ceni się optymistyczną wizję życia, osiąganie sukcesów (np. w USA), niektórzy badacze mają skłonność do minimalizowania następstw rozwodów. Popularyzują pozytywne możliwe następstwa, opisują przykłady osób osiągających sukcesy w następnych związkach, rodzaje pozytywnego rozwią- zania kontaktu z dziećmi. Owszem, zdarza się, że dzieci mają dobry kontakt, byli małżonkowie współdziałają w ich wychowywaniu, a w nowych rodzinach nawiązywane są dobre relacje między członkami różnych rodzin. Nie zmienia to jednak wymowy faktów, iż rozwód jako taki najczęściej jest dramatem, pewną porażką życiową i pociąga za sobą wiele negatywnych następstw. Często prze- cież tylko jedno z małżonków układa sobie na nowo życie, a drugie cierpi, porzucone, i żyje w osa- motnieniu. W wielu krajach zostały rozbudowane różne formy poradnictwa przedrozwodowego i porozwo- dowego. Specjaliści udzielają pomocy w dostosowaniu się do nowej sytuacji życiowej, łagodzą skutki stresu, umożliwiają powrót do zdrowia psychicznego. Biorą również udział w sprawach rozwodo- wych, stosują terapię rodzinną w celu oszczędzania dzieciom następstw rozłąki rodziców. Szkoda, że u nas praktycznie nie ma tych form pomocy. Są wprawdzie kosztowne, wymagają lokali, wyszkolo- nego personelu, odpowiedniej kadry, ale biorąc pod uwagę bilans strat i zysków taka sieć poradnict- wa - nawet z punktu widzenia ekonomicznego czy dobra państwa - godna jest upowszechnienia, nie mówiąc już o takiej potrzebie dla samych zainteresowanych. Brak fachowej pomocy skazuje cierpią- cych ludzi na kontakty z tzw. życzliwymi osobami. Ich pomoc może przynieść często więcej szkody niż pożytku. Wspólnie spotykające się rozwiedzione kobiety czy rozwiedzeni mężczyźni przenoszą swoje doświadczenia, mechanizmy obronne na innych i często przyczyniają się do pogłębienia istnie- jącego zła. Tego typu samopomoc bywa źródłem przewlekających się dramatów rodzinnych i utrwala szkodliwe mechanizmy obronne, wypacza spojrzenie na własną i drugą osobę, zaciera rzeczywiste przyczyny niepowodzenia małżeństwa, co może wpłynąć na dalsze nieudane nowe związki, w któ- rych będą powtarzane te same negatywne formy zachowań, nierealne postrzeganie siebie, drugiej płci itd. Irracjonalne postawy wychowawcze wynikające z potrzeby ukarania winnego, ograniczenia kon- taktu z dziećmi, powodują niepowetowane straty i następstwa psychiczne. To również jedno z na- stępstw zachowań życzliwych osób. Przykłady można mnożyć i zapewne każdy Czytelnik mógłby dopisać nowy rozdział na ten temat. Dla kontrastu podam bardziej pozytywne przykłady, z którymi miałem możność się zetknąć. Otóż niektórzy rozwiedzeni małżonkowie potrafią zachować wobec siebie szacunek, a nawet przyjaźń, zro- zumienie. Wobec dzieci przyjmują wspólne rozwiązania, nie ograniczają kontaktów. Nowo powstałe rodziny kontaktują się ze sobą, dzieci z rozwiedzionych związków przychodzą do nowych rodzin i mają dobre kontakty z przyrodnim rodzeństwem. Obchodzone są wspólnie święta rodzinne. Dzieci wyjeżdżają na wakacje z nowymi rodzinami. Byli małżonkowie spotykają się ze sobą nawet w posze- rzonym gronie (czyli z nowymi małżonkami), udzielają sobie pomocy. Przeszłość oceniają pod kątem tego, co było dobre w ich związku, a wspomnienia pielęgnują. To nie obraz z innej planety, ale z wie- lu znanych mi osobiście związków. Niektóre z takich byłych małżeństw wzajemnie wspomagają się finansowo, pomagają sobie w sy- tuacjach trudnych, np. w chorobie. Mamy do czynienia jakby z nową poszerzoną rodziną. Może to nie idylla, ale jakieś rozwiązanie dające poczucie bezpieczeństwa i łagodzące stresy. Muszę przyznać, że spotkałem się z takimi pełnymi subtelności i delikatności postawami, które wzbudzały szacunek i po- dziw. Okazuje się, że nie tyle wykształcenie, środowisko, co osobowość sprzyja takim zachowaniom. Szkoda, że te i inne pozytywne rozwiązania, przykłady, nie znajdują w naszych publikatorach od- dźwięku. Dominują te dramatyczne przykłady w czasopismach, w telewizyjnym programie "Telewi- zja nocą", w kinematografii, a nawet w literaturze. Zastanawiałem się nieraz nad tym, czy nie zebrać kiedyś takich przykładów i nie opublikować ich ku "pokrzepieniu serc". Dowodzą bowiem, że nawet w takich kryzysowych sytuacjach niektórzy ludzie zachowują dojrzałość, a powiedziałbym, że nawet humanitaryzm. Powtórne związki małżeńskie i rodziny zrekonstruowane Powtórne małżeństwa i rodziny zrekonstruowane w ostatnich latach zaczęły szczególnie intereso- wać badaczy. Przeprowadzono badania w różnych krajach (przede wszystkim na Zachodzie), na spo- rych populacjach. Wynika to z faktu, iż stały się one zjawiskiem powszechnie spotykanym, i np. w USA stanowią 40% ogółem zawieranych małżeństw. Małżeństwa te zawierane są po śmierci współmałżonka lub po rozwodzie. Samo zjawisko znane jest od dawna i spotyka się je w wielu krajach. Społeczeństwa, kultury i religie zajmowały jednak wobec nich zróżnicowane postawy. W wielu kulturach, zwłaszcza prymitywnych, znany jest lewirat i sororat, które są formą powtórnego małżeństwa. Lewirat polega na tym, że w przypadku śmierci męża lub narzeczonego kobieta ma prawo, lub nawet obowiązek wyjść za mąż za jego bliskiego krewnego. Prawa rodzicielskie wobec dzieci zrodzonych w nowym związku pozostają przy poprzed- nim mężu. Sororat polega na tym, że w przypadku śmierci żony czy narzeczonej lub rozwodu z przy- czyn nie zawinionych przez męża, ma on prawo ożenić się z siostrą lub inną krewną żony. Obyczaje te, znane nam również z Biblii, miały na celu podtrzymanie związków rodowych, ciągłości rodu, prawa posiadania. W Chinach i Indiach nie było wolno wdowom ponownie zawierać małżeństwa. Traktowano je ja- ko własność rodziny męża i były zobowiązane do dochowania mu wierności do śmierci. W chrześci- jaństwie przez wiele wieków niechętnie traktowano powtórne małżeństwa owdowiałych osób, szcze- gólnie kobiet. Św. Paweł w I liście do Koryntian powiedział: "Żona związana jest tak długo, jak długo żyje jej mąż. Jeżeli mąż umrze, może poślubić kogo chce, byleby w Panu. Szczęśliwszą jednak bę- dzie, jeżeli pozostanie tak, jak jest, zgodnie z moją radą". W kościele prawosławnym, który dopusz- cza możliwość rozwodu, powtórne małżeństwo również nie było cenione, a ceremonia zawarcia po- wtórnego małżeństwa była mniej uroczysta od pierwszej i zawierała akcenty pokuty. Ta niechęć do powtórnego małżeństwa owdowiałych osób w krajach pozostających pod wpływem oddziaływania Kościoła katolickiego stworzyła pewne obyczajowe tradycje. Starsze pokolenie pamię- ta zapewne wiele przypadków pozostających w samotności wdów, rzadziej wdowców, co było trak- towane jako zachowanie godne naśladowania. Wdowy powinny opiekować się dziećmi, poświęcać się członkom bliższej i dalszej rodziny, żyć pobożnie i modlić się za duszę zmarłego męża. One głównie zapełniały kościoły w trakcie codziennych nabożeństw, kiedy inni udawali się do pracy lub z niej wracali. Wiele osób pamięta - a nawet i teraz spotyka - te czarno ubrane kobiety przesuwające paciorki różańca w kościołach. Życie we wdowieństwie podkreślało dochowanie wierności nieżyją- cemu mężowi i wartość wychowywania jego dzieci. I dziś wiele kobiet wybiera - tyle, że dobrowolnie - taki tryb życia, jako wyraz szacunku, pamięci i miłości do swego męża. W przypadku wdowców obyczajowość bardziej była tolerancyjna i akceptowała powtórne zawar- cie małżeństwa. Było to oczywiste w przypadku, kiedy mąż pozostawał z małymi dziećmi, ale nawet bez tego obciążenia rozumiano, że samotny mężczyzna nie da sobie sam rady w życiu i potrzebna jest mu pomoc drugiej osoby. W wydawanych w okresie międzywojennym książeczkach poświęconych życiu rodzinnemu ceniono życie kobiet w stanie wdowieństwa. Natomiast w przypadku mężczyzn cy- towano przykłady rozdzierające serce, kiedy umierająca żona ze łzami w oczach usilnie prosi swego męża, aby związał się z inną kobietą dla dobra dzieci i własnego. Ten model był powszechnie powie- lany i obyczajowo sankcjonowany. Rosnąca fala rozwodów w wielu krajach sprawia, iż zwiększa się liczba powtórnych małżeństw. Widoczny jest jednak wpływ wyznaniowej przynależności i np. w krajach katolickich powtórne mał- żeństwo zawiera łącznie niecałe 30% zainteresowanych, a w krajach protestanckich ponad połowa. Mężczyźni niezależnie od tego, czy owdowieli, czy też rozwiedli się, częściej zawierają powtórne małżeństwa niż kobiety. Wiele interesujących danych o powtórnych małżeństwach podaje Rosset (1986). Okazuje się, że powtórne małżeństwa w wielu krajach Zachodu stanowią 15-21% ogółu zawieranych małżeństw. W Polsce w 1981 roku na 322 659 zawartych małżeństw - było 21700 rozwiedzionych mężczyzn i 17697 kobiet. Najwięcej powtórnych małżeństw zawierają mężczyźni w wieku 30-34 lat i kobiety w wieku 25-29 lat; w latach późniejszych wskaźnik zawieranych powtórnie związków zaczyna się zmniejszać. Im więcej jest udzielanych rozwodów, tym więcej jest zawieranych powtórnych mał- żeństw. Do lat sześćdziesiątych większość rozwiedzionych kobiet w wielu krajach zawierała nowe małżeństwa, natomiast w latach późniejszych liczba ta wyraźnie malała. Do przyczyn tego zjawiska należy upowszechnianie się kohabitacji, wybieranie młodszych wiekiem żon przez rozwiedzionych starszych wiekiem mężczyzn, masowość rozwodów. W Polsce w ostatnich latach obserwuje się wzrost powtórnie zawieranych małżeństw; w latach sześćdziesiątych było ich około 30 tysięcy, a w latach osiemdziesiątych - ponad 40 tysięcy, czyli 14% ogółu zawieranych małżeństw. Rosset przytacza dane na temat różnych kojarzeń się par małżeńskich: W 1982 roku pobrało się: - 271500 kawalerów z pannami, - 2600 kawalerów z wdowami, - 9300 kawalerów z rozwódkami, - 2000 wdowców z pannami, - 4000 wdowców z wdowami, - 1700 wdowców z rozwódkami, - 13200 rozwiedzionych z pannami, - 2400 rozwiedzionych z wdowami, - 9200 rozwiedzionych z rozwódkami. Wśród rozwiedzionych osób wyróżnia się różne kategorie pod kątem możliwości i potrzeby za- warcia powtórnego związku małżeńskiego. Osoby chore mają mniejsze szanse. Osoby skłonne do zmian partnerów pobierają się częściej, ale za to kilkakrotnie, podobnie osoby cechujące się brakiem dojrzałości do roli partnera. Są również osoby mogące liczyć na sukces i powtórne małżeństwo; naj- częściej są one młode, dysponują mieszkaniem, nie mają dzieci, osiągnęły dobry standard, są otwarte psychicznie wobec drugiej płci, zrównoważone psychicznie. Wiele kobiet uważa, że sam fakt posiadania dzieci zmniejsza szanse powtórnego małżeństwa. Ba- dania przeprowadzone w wielu krajach wskazują, że dotyczy to najczęściej kobiet mających troje i więcej dzieci. Na temat trwałości i satysfakcji z powtórnego małżeństwa krążą sprzeczne opinie. Oceńmy argu- menty za i przeciw: Oceny pozytywne. Powtórne małżeństwa są bardziej udane, zawierają je bowiem bardziej dojrzałe i doświadczone osoby. Może to być prawdziwe i często potwierdza się w praktyce. Można z czasem "wydorośleć" i unikać błędów popełnionych w pierwszym małżeństwie. Wiele osób w pierwszym małżeństwie pełniło rolę Dziecka, kierowało się infantylnymi motywami, traktowało małżeństwo bar- dziej jak przygodę niż trud życia we dwoje. Niektóre związki były sprowokowane przez ciążę, a part- nerzy nie osiągnęli ani dojrzałości, ani wzajemnego przystosowania. Nic zatem dziwnego, że w wy- niku niepowodzenia pierwszego małżeństwa i osiągnięcia dojrzałości psychicznej inaczej patrzy się na życie, relacje partnerskie - i stąd szansa na sukces w drugim związku. Niepowodzenia z pierwszego małżeństwa uczą i ukierunkowują na bardziej istotne relacje i za- chowania między partnerami. Rzeczywiście można nauczyć się na własnych błędach i wyciągnąć właściwe wnioski. Przeżycia związane z pierwszym małżeństwem, rozwodem i jego następstwami sprzyjają wyboro- wi bardziej optymalnego partnera i wzajemnego stylu życia. Stąd większa tolerancja, akceptacja in- ności drugiej osoby, gotowość do współpracy i współdziałania z nią. Powtórne małżeństwo umożliwia neutralizację lęku przed samotnością, sprzyja zdrowiu psychicz- nemu, utrzymaniu aktywności seksualnej, dostarcza dzieciom opieki i wzorców osobowych wiążą- cych się z osobą partnera, umożliwia rekonstruowanie życia pełnej rodziny. Powtórne małżeństwo podbudowuje samoocenę, samopoczucie w życiu społecznym i towarzys- kim, neutralizuje stresy i frustracje. Oceny negatywne. Powtórne małżeństwo jest często nieudane dlatego, że powtarzane są przez par- tnerów identyczne konfliktorodne postawy i zachowania, jak w pierwszym związku. Często się zda- rza, iż dana osoba nie wyciągnęła żadnych wniosków, błędnie ocenia przyczyny rozpadu pierwszego małżeństwa i popełnia te same błędy. Są osoby nie nadające się do życia małżeńskiego, w każdym związku prowokują konflikty i brak im umiejętności nawiązania właściwej komunikacji. Pierwsze małżeństwo może ciążyć nad powtórnym w wyniku zazdrości ze strony drugiego współ- małżonka, wyczulenia na pewne sprawy, które negatywnie zaważyły na losach pierwszego związku, powstania nawyków i przyzwyczajeń seksualnych nie akceptowanych przez nowego małżonka, braku akceptacji nowego partnera ze strony dzieci z pierwszego związku. Rodziny, znajomi mogą nie akceptować nowego związku i nie utrzymują bliższych kontaktów. Nowy związek może wiązać się z koniecznością zmiany miejsca zamieszkania, pracy, zawodu, standardu materialnego itp., i to wszystko może w porównaniu z pierwszym związkiem wypadać na niekorzyść drugiego. Osoby zawierające powtórne małżeństwa, a zaangażowane religijnie (dotyczy to katolików), mogą odczuwać frustrację w wyniku niemożności przystępowania do sakramentów, statusu konkubinatu w Kościele i wynikających z tego restrykcji (np. utrudnienia w byciu chrzestnymi, świadkami na ślu- bie kościelnym, pogrzebu katolickiego itp.). Przytoczyłem tylko część ze znanych argumentów za i przeciw powtórnemu małżeństwu i ogólne oceny szansy uzyskania w nim satysfakcji. Wyniki badań naukowych nie ułatwiają zadania, dostarcza- ją bowiem sprzecznych ze sobą danych. Analiza badań z USA ujawnia np., że im więcej zawartych małżeństw w życiu danej osoby, tym większa szansa na ich niepowodzenie. Na przykład na 20% pierwszych małżeństw ulegających rozpadowi, przypada 40% drugich. W przypadku trzecich i dal- szych małżeństw liczby te ulegają zwielokrotnieniu. Obecnie wcale niemało jest osób, które w wieku 40 lat były wiele razy zamężne lub żonate. Wprawdzie w Polsce wielokrotne zawieranie małżeństw należy do rzadkości, ale w innych krajach Zachodu (głównie w USA, Szwecji) jest to zjawisko spo- tykane dość często. Dla nas, przyzwyczajonych do tradycyjnego systemu rodziny, mogą to być nieco szokujące doświadczenia. Kiedy w trakcie wizyty w takim domu małżonkowie pokazują albumy ro- dzinne z fotografiami kolejnych małżonków i dzieci zrodzonych w tych związkach, to dla rozeznania się w tym galimatiasie trzeba nieraz konstruować genealogie rodzinne z wieloma gałęziami. Osoby prowadzące w naszym kraju terapię rodzinną najczęściej mają do czynienia z patologią układu rodzinnego pierwszego małżeństwa, a rzadziej drugiego. W przypadku terapii rodzinnej w niektórych krajach Zachodu trzeba konstruować tablice, na których umieszczani są wszyscy człon- kowie obecnej rodziny, i dawnych rodzin oraz relacje między nimi. Przypomina to zaiste labirynt! Interesujące dane na temat rodzin zrekonstruowanych na terenie Warszawy podaje Markowska (1989). Badania przeprowadzono w 1987 roku na populacji 61 zrekonstruowanych rodzin. W 29 ro- dzinach mąż był w stanie wolnym, a żona była uprzednio rozwódką lub wdową, w 15 związkach obo- je małżonkowie byli uprzednio rozwiedzeni lub owdowiali, w 12 związkach żona była uprzednio w stanie wolnym, a mąż był rozwiedziony lub był wdowcem. Ogółem badane rodziny posiadały 129 dzieci, w tym 6 dzieci przedmałżeńskich żony, 51 dzieci żony z pierwszego małżeństwa, 28 dzieci męża z pierwszego małżeństwa oraz 44 dzieci wspólnych. Większość małżonków znajdowała się w wieku średnim. U żon dominowało wykształcenie średnie, a u mężczyzn wyższe lub podstawowe. Ogółem 68,2% żon i 65,4% mężów pozostawało w niepełnej rodzinie do 3 lat. Pierwsze małżeństwa były oceniane jako pomyłka życiowa; 50% mężczyzn i 38% kobiet nie utrzymywało żadnych kontak- tów z byłymi małżonkami. W rodzinach zrekonstruowanych zawodowo pracuje 93,4% mężów i 73,8% żon, ale blisko 1/3 małżonków pragnie, aby współmałżonek zmienił pracę i więcej czasu poświęcił życiu rodzinnemu, aby poprawił się standard życia. W nowych związkach małżonkowie znacznie częściej rozmawiają ze sobą i więcej poruszają tematów w porównaniu z pierwszymi małżeństwami; 80% mężów i 78% żon stwierdza, że konflikty w nowym małżeństwie bywają bardzo rzadko lub nie ma ich wcale; 54% żon i 59% mężów bardzo pozytywnie ocenia miłość, odpowiedzialność i szacunek w nowym związku (kobiety z reguły bardziej krytycznie oceniają swój związek i są bardziej wymagające); 75% małżon- ków łączy realizacja wspólnych celów, dość standardowych: dobre wychowanie dzieci, polepszenie standardu. Badania ujawniły, iż dzieci osób uprzednio rozwiedzionych lub owdowiałych uczą się gorzej; 48% kobiet uważa, że przystosowanie dzieci do nowych warunków rodzinnych i kontaktów z przybranym rodzicem wygląda znacznie lepiej niż w poprzednim domu, 23% ocenia, że tak samo, a 10%, że nieco lepiej. Ocena mężów w tym zakresie jest bardziej umiarkowana; tylko 23% uważa, że współżycie dzieci z przybraną matką układa się lepiej niż w poprzednim domu. Autorka we wnioskach z tych ba- dań stwierdza: "Rysuje się obraz powtórnego małżeństwa jako swego rodzaju ucieczki przed boles- nym okresem po rozwodzie oraz przed samotnym rozwiązywaniem wielu problemów... Fakt, że męż- czyźni szybciej niż kobiety wstępują w nowy związek może wynikać z różnych przyczyn. Mają oni większą wartość niż kobiety na "rynku powtórnych małżeństw" z racji swej atrakcyjności, zarobków, braku stałego sprawowania opieki nad dziećmi itp. Poza tym w kulturze zachodniej ekspresja nie- szczęścia, depresji, bezradności jest udziałem kobiet, które mogą w związku z tym oczekiwać pomocy ze strony otoczenia, nie przystoi zaś mężczyznom. Typowe jest również to, że mężczyźni, którym przydzielono stałą opiekę nad dziećmi, prawie nie kontaktują się ze swoimi byłymi żonami, a często stosunki między nimi są wrogie (...) powtórne małżeństwo stanowi życiową strategię obronną nie tyl- ko dla mężczyzn,ale i dla kobiet. Wydaje się poza tym, że kobiety w dużo większym stopniu niż męż- czyźni starają się zracjonalizować swoją decyzję ponownego zawarcia związku małżeńskiego, czasa- mi "na siłę" znajdują dobre strony nowego związku oraz wyraźnie starają się tłumić problemy wynik- łe z rozwodu i jego konsekwencji dla dzieci. Niemniej jednak odnosi się ogólne wrażenie, że powtór- ne małżeństwo jest bardziej stabilne i udane niż pierwsze (...) wspólne dziecko wyraźnie scalało mał- żeństwo, wnosiło dużo szczęścia i radości, ale też dopingowało do równego i sprawiedliwego trakto- wania wszystkich dzieci w rodzinie i dbania o dobro całej rodziny (...) stosunki między rodzeństwem przyrodnim były bardzo dobre lub dobre". Z badań tych wyłania się zatem optymistyczny obraz powtórnych małżeństw i rodzin zrekonstruo- wanych, a w dużej mierze wpływa na to urodzenie wspólnego dziecka, co konsoliduje rodzinę. Samotność Pojęcie samotność kojarzy się wielu osobom z czymś przykrym. Dla jednych oznacza ono narzucone przez okoliczności bycie bez bliskiej sobie osoby. Innym ko- jarzy się z odrzuceniem lub porzuceniem. Samotność bywa również utożsamiana ze starością. Nawet samotność z wyboru, np. życie w celibacie, w zakonie kontemplacyjnym, tzw. trzecia droga (czyli po- za małżeństwem i stanem duchownym) ludzi poświęcających się nauce, misjom itd., są oceniane jako coś smutnego i przykrego, wzbudzającego współczucie, a nawet litość. Pojęciu samotności towarzy- szy aura szarości nastroju, przygnębienia. Postrzega się wyłącznie jej negatywne strony, a nie widzi żadnych pozytywnych. Nic zatem dziwnego, iż lęk przed samotnością, byciem osamotnionym należy do najczęściej spotykanych i przypada przede wszystkim na wiek średni. Życie małżeńskie i rodzinne jest oceniane jako nie-samotność, jako zaprzeczenie samotności. A przecież samotność jest stanem egzystencjalnym, znanym każdemu człowiekowi, niezależnie od tego czy żyje w obrębie dużej rodziny, w rodzinie zwanej nuklearną, czy wręcz w tłumie. Poczucia samotności doświadcza dziecko, dojrzewający, dorosły, starzec. Oczywiście, że zróżnicowany jest czas trwania tego doświadczenia - może ono rozciągać się na minuty, godziny, dni czy tygodnie, a nawet dłuższe okresy. Od poczucia samotności nie można uciec, jest ono bowiem związane z istotą natury człowieka; samotność należy poznać, oswoić się z nią, widzieć zarówno jej dobre, jak i złe strony. W wieku średnim, kiedy osiąga się pełnię dojrzałości psychicznej, doświadczenia życiowego, świadomość i odczuwanie samotności staje się problemem, często prowokującym lęk, poczucie za- grożenia. Samotność ta wynika z poczucia dystansu między własnym "Ja" a otoczeniem. "Ja" jest nie- powtarzalne, jedyne, nie ma identycznego "Ja" u wszystkich ludzi. Oczywiście te granice między "Ja" a "Inni" bywają zróżnicowane, podobnie jak zakres dystansu "Ja-Inni". Istnieją proste testy, które po- zwalają to poznać. Jednym z nich jest odczuwanie bariery wobec innych. Test polega na tym, że poleca się jednej osobie zamknąć oczy, stać nieruchomo w miejscu, a innej wolno się do niej zbliżać. Najpierw ma się zbliżać bliska osoba, a następnie obcy ludzie. Jeżeli osoba poddana testowi odczuje potrzebę zatrzymania zbliżającej się drugiej osoby, ma powiedzieć "stop". W przypadku udanego związku uczuciowego dopuszcza się bliską sobie osobę do zetknięcia z sobą. Im mniejsza więź uczuciowa z partnerem, tym wcześniej zatrzymuje się go w pewnej odległości od siebie. Podobnie w przypadku obcych sobie ludzi: jedni dopuszczają je blisko siebie, a inni zatrzymu- ją w różnych odległościach od siebie. Daje to pewien obraz dystansu (lub braku dystansu) odczuwa- nego przez "Ja". W przypadku obcych ludzi mówi to o zakresie otwartości wobec innych. Drugi z testów polega na tym, że badana osoba wybiera pocztówki i fotografie, z którymi powinna się identyfikować. Przedstawiają one zamki, ogrody, otwarte i zamknięte przestrzenie, jasne i ciemne, brak ludzi lub kilka osób czy tłum. Jedne osoby wybierają fotografie, które sugerują, iż istnieje u nich "Ja" zamknięte i odgraniczające się od innych. W przypadku innych dominuje "Ja" otwarte, potrzeba bycia w tłumie itp. Na te wybory wpływa wiele różnych czynników; np. osoba mieszkająca w zatło- czonym mieszkaniu i zmęczona brakiem kąta dla siebie, intymności, wybiera puste przestrzenie po- zbawione ludzi. Z kolei osoba odczuwająca dotkliwie brak innych osób wybiera fotografie, na któ- rych są ludzie. Osoby, dla których dom jest oazą prywatności i odczuwające zmęczenie kontaktami z innymi ludźmi, wybierają fotografie np. przedstawiające wnętrze mieszkania, domek otoczony ogrodem i płotem. Przykłady można mnożyć, ale te wymienione proste testy wiele mogą powiedzieć o granicach między "Ja" a "Inni", o potrzebie samotności lub jej unikania. Fotografie przedstawiające samotną postać siedzącą w ogrodzie czy przebywającą na pustyni u jednych wyzwalają lęk, poczucie dyskomfortu, a u innych uczucie przyjemności, tęsknoty za ucieczką w taką samotnię, kiedy można być z samym sobą. W gabinetach terapeutów małżeńskich, seksuologów, najczęściej spotyka się osoby ujawniające lęk przed samotnością, szczególnie w wieku średnim. Wiele kobiet mających nieudane małżeństwo, któremu grozi rozpad, odczuwa lęk przed życiem w samotności, nawet jeżeli ma dzieci. W imię unik- nięcia samotności gotowe są znosić wiele, ratować za wszelką cenę związek. Nie wierzą, że w przy- padku osamotnienia znajdą bliskie sobie osoby. Uważają, że lepiej żyć nawet w nieudanym związku niż w samotności. Uczucie lęku potęgują jeszcze znajome samotne kobiety, a wyobraźnia podsuwa im obrazy samotnie spędzanych wieczorów z nosem wetkniętym w telewizor czy w jakąś lekturę. Do nikogo nie można powiedzieć chociażby słowa, nikt na nie odpowie. Ta wizja samotnego życia spę- dza im sen z powiek i starają się za wszelką cenę utrzymać związek. Lęk przed samotnością ujawniają również osoby, którym nie udało się z nikim związać. W młod- szym wieku istniała nadzieja na spotkanie kogoś, w wieku średnim jest jej coraz mniej i pojawia się dręczący niepokój wraz z coraz szybciej upływającym czasem. Przestaje wystarczać spędzanie wol- nego czasu przy lekturach, w pracy, na przyjęciach, w kinach, teatrach. Odczuwana jest dotkliwa po- trzeba bycia z kimś na co dzień. Osoby żyjące w separacji czy po rozwodzie, porzucone przez współmałżonka, który urządził sobie na nowo życie, również lękają się samotności i często z tego powodu szybko wchodzą w nowe związki, które niekoniecznie odpowiadają oczekiwaniom czy aspi- racjom, ale dostarczają poczucia bezpieczeństwa i nadziei na uniknięcie samotności. Samotność w wieku średnim jest odczuwana, mimo życia w małżeństwie i w rodzinie. Wiele skła- da się na to przyczyn, o których będę jeszcze mówił. Samotność należy postrzegać w wymiarach: in- trapsychicznym, diadycznym, rodzinnym, społecznym i transcendentalnym. Przyjrzyjmy się im bliżej. Intrapsychiczny wymiar samotności Bardzo często wiąże się on z przewagą "Ja" zewnętrznego nad "Ja" wewnętrznym. Dana osoba nie potrafi być sama z sobą, czuje się wówczas obco i samotnie. Odczuwa potrzebę stałego dopływu bod- źców z zewnątrz, przebywania wśród innych, dziania się czegoś. Jeżeli musi byś sama, to włącza ra- dio, muzykę, telewizję, aby chociaż w ten sposób być z innymi. Trudności przebywania sam na sam z własnym "Ja" przeżywa wiele osobowości neurotycznych, a także osoby, u których nie nastąpiła in- tegracja osobowości, rozwój życia wewnętrznego, refleksyjności, zainteresowań. Własne "Ja" wew- nętrzne nie jest samowystarczalne, nie dzieje się w nim nic specjalnego, jest jakby puste. Wypełniają je wyłącznie bodźce z zewnątrz, inne osoby. Z kolei występuje przewaga "Ja" wewnętrznego nad "Ja" zewnętrznym. Są oni samowystarczalni, dobrze czują się we własnym towarzystwie. Mówimy o nich, że są samotnikami. W terminologii spe- cjalistycznej określani są jako typy schizoidalne. Prowadzą dialog same ze sobą, często o czymś myś- lą, snują plany, mają bogatą wyobraźnię, świat wewnętrznych przeżyć. Potrzeba bycia z sobą może osiągnąć wymiar skrajny, do tego stopnia, że zbędny będzie jakikolwiek kontakt z kimkolwiek. Za- mkną się jakby w wieżach, do których nikogo nie wpuszczą. Nie odczuwają potrzeby stałego związ- ku, założenia rodziny. Spędzają życie w osamotnieniu i z trudem znoszą towarzystwo innych. Poczucie samotności może wynikać również z odczuwania własnej inności wobec drugich ludzi. Kalectwo, przewlekła choroba, wyjątkowo skomplikowane losy i dzieje życia, nietypowe zaintereso- wania i hobby, to wszystko może stwarzać poczucie inności. Są ludzie, którzy mają takie poczucie wobec swego środowiska, które przerosły, które nie zgadzają się z utartymi konwencjami, tradycjami, normami. Żyją wśród innych, ale czują się obco. Z podobnymi zjawiskami spotykałem się u osób, które przeżyły gehennę obozów zagłady, łagrów i straciły rodziny. Te specyficzne doświadczenia ży- ciowe odczuwają jako nieprzekazywalne i nie do zrozumienia przez innych, którym los oszczędził ta- kich przeżyć. Lepiej czują się natomiast wśród podobnych sobie, ale tylko do pewnej granicy. O sobie nie chcą mówić, sądząc, że kto tego nie przeżył, ten nie jest w stanie zrozumieć. Podobnie czują się osoby, które doświadczyły czegoś, co dla otoczenia było niedostępne i niezna- ne, niewyobrażalne. Badania przeprowadzone wśród pierwszych kosmonautów ujawniły, iż po po- wrocie na Ziemię wielu z nich czuło się już inaczej w swych rodzinach i w otoczeniu znajomych. Zmieniali swój tryb życia, rozumowania, ulegał zmianie ich system wartości. Dla najbliższego oto- czenia przemiany te były niezrozumiałe i tłumaczono to szokiem kosmosu, przeciążeniem układu nerwowego itp. czynnikami. Niekoniecznie trzeba sięgać do tak spektakularnych przykładów. Znane są przecież liczne sytuacje, kiedy ludzie wyrośli ponad swoje środowisko i wracając do niego dotkli- wie odczuwają swoją inność. Relacje "Ja" - "Inni" przebiegają tylko na pewnych kanałach wzajemnej komunikacji, natomiast inne kanały są nieprzekazywalne i niejasne dla otoczenia. Takie trudności we wzajemnym porozumiewaniu się, łączące się z odczuwaniem samotności, miewają ludzie, którzy wrócili po dłuższej nieobecności w innych regionach świata do swego domu czy środowiska. Ze swojej praktyki lekarskiej znam relacje małżeństw, które zgłaszały się do mnie w okresie, kiedy jedno z małżonków wracało z internowania. Aureola męczeństwa za słuszną sprawę początkowo ce- mentowała te związki, ale z czasem codzienność narzucała określone wzajemne relacje między part- nerami, którzy w tej nowej sytuacji nie potrafili się odnaleźć. Pojawiało się między nimi uczucie ob- cości i dystansu. Każde z małżonków żyło jakby w innym świecie, kierowało się odmiennymi syste- mami wartości, dysponowało innymi wspomnieniami. Takie doświadczenia również mogą rodzić po- czucie własnej inności wobec najbliższego nawet otoczenia. Specyficzne jest doświadczanie samotności wśród osobowości narcystycznych. Z jednej strony bowiem ich "Ja" jest źródłem podziwu i miłości, skłania ku samowystarczalności, odczuwania włas- nej inności, postrzeganej jako doskonalszej, usytuowanej na wyższym poziomie. Z kolei z drugiej strony to "Ja" wymaga i oczekuje widowni, która może podziwiać i wyrażać hołd. Narcyzm wbrew obiegowym opiniom jest bardzo samotny. Samotne "Ja" może się również wiązać z pustką wewnętrzną, którą zagłusza się bodźcami z ze- wnątrz, lekturami, nawiązywaniem kontaktów, szukaniem zapomnienia i wypełnienia tej wewnętrznej pustki w świecie rozrywki, dźwięków, nieustannego "dziania się". U niektórych osób samotność "Ja" wynika z potrzeby ucieczki od samego siebie. To "Ja" może nie być akceptowane, lubiane, może być przepojone poczuciem winy, a nawet nienawiści do siebie, może rodzić lęk i grozę przed samym sobą. Bycie z własnym "Ja" niepokoi, irytuje, wyzwala dokuczliwą i pełną negatywnych uczuć samotność. Na ten mechanizm zwraca uwagę wielu współczesnych psy- choterapeutów i filozofów. Inną formą samotności "Ja" jest samotność wielkich ludzi, twórców, którzy wyrośli ponad otocze- nie i wędrują po ścieżkach nie znanych innym. Starają się przekazać własne doświadczenia, badania, refleksje, ale odczuwają, że są albo niezrozumiani, albo też odbierani opacznie. Skazani są na samot- ność, w której ich sfera ducha pozostaje dostępna im samym. Liczą na to, że może ktoś, kiedyś, ich zrozumie, odkryje, będzie kontynuował ich badania, prace, odkrycia. Historia nauki pełna jest przy- kładów takich wielkości, które zostały odkryte znacznie później. Niektórzy akceptowali własną sa- motność i niezrozumienie, inni buntowali się przeciw temu, a nawet niszczyli własną twórczość. Obecnie coraz więcej ukazuje się prac poświęconych życiu osobistemu wielkich ludzi. Okazuje się, iż pokutujący stereotyp cierpiącego z powodu niezrozumienia i małości współmałżonka twórcy, który dzięki cierpieniu i samotności uszlachetnia się, nie jest przekonywający. Na ogół zrozumienie ze stro- ny bliskiej osoby, udane życie rodzinne i zdolność empatii bliskich mobilizowały zdolności twórcze. Pamiętajmy, że to przecież głównie w wieku średnim osiąga się pełnię twórczych zdolności i nie bez znaczenia jest, czy towarzysząca jej samotność ma twórczy czy też destrukcyjny charakter. Kilka słów należy poświęcić samotności erotycznej. Mam na myśli zachowania seksualne, które nie wiążą się z drugą osobą lub nie są ujawniane wobec innych. Najprostszym przykładem jest mas- turbacja. Jest to właściwie autoerotyzm, w którym obiektem erotycznym jest własne "Ja". W okresie dojrzewania większość masturbujących się wybiega w przyszłość, ich wyobraźnia kreuje obraz bycia z kimś razem. Jest to zatem jedynie częściowa samotność. Zdarza się jednak, iż masturbacja przybiera formy samowystarczalności seksualnej, ulega rozbudowaniu i tylko własne "Ja" jest jej obiektem i wypełnia treść wyobraźni. Takie formy masturbacji mogą występować również w wieku dojrzałym. Samotność tego rodzaju może być akceptowana, a nawet postrzegana jako bardziej atrakcyjna od więzi heteroseksualnej. Zmienia to jednak sens i cel życia seksualnego, które często traci charakter więziotwórczy i prokreacyjny, a zaczynają w nim dominować treści i potrzeby narcystyczne, ukierun- kowane na własne "Ja", czyniąc je samowystarczalnym w tej dziedzinie życia. Przypominają mi się zwierzenia pewnej pacjentki, która prowadziła podwójne życie seksualne: miała stosunki z mężem, a ponadto masturbowała się strumieniem wody w łazience. Mówiła, że w porównaniu z masturbacją współżycie z mężem jest dla niej zbyt ubogie w formy i doznania, że le- piej się czuje, kiedy samotnie się pobudza, ponieważ wówczas nie tylko lepiej reaguje, zna swoje cia- ło, ale ma także o wiele bardziej intensywny orgazm. Te samotne doświadczenia były dla niej nie- zmiernie satysfakcjonującym przeżyciem seksualnym. Podobnie niektórzy żonaci mężczyźni wyżej oceniają atrakcyjność masturbacji, powiązanej z wy- obraźnią, rytuałami niż pożycie z żoną. Samotność oznacza samowystarczalność i daje satysfakcję seksualną. Inną formą samotności erotycznej jest nie akceptowana homoseksualność. Z jednej strony odczuwana jest bariera i niemożność nawiązania więzi z osobami drugiej płci, z drugiej strony od- czuwana jest bariera i bolesna inność seksualnego "Ja". Rodzi to wiele dramatów, o których dużo mogliby powiedzieć terapeuci i spowiednicy. Dana osoba czuje się skazana na samotność erotyczną, i to bez własnej winy, jakby ukarana została przez ciążące nad nią fatum. Wystarczy przeczytać listy pisane przez te osoby lub odtworzyć ich zwierzenia w gabinecie terapeuty, aby poznać, jak dalece do- tkliwa i bolesna może być ta forma samotności. W przypadkach dewiacji seksualnych, w których osiąga się satysfakcję seksualną w pozaosobo- wych relacjach, (np. fetyszyści, transwestyci itd.) z odczuwaniem samotności bywa różnie. U jednych dominuje przykre poczucie inności i niemożności nawiązywania standardowych, typowych kontak- tów heteroseksualnych, z kolei u innych uzyskana samowystarczalność seksualna i samotność nie jest przykrym przeżyciem. Kilka słów należy powiedzieć o osobach, które odczuwają samotność erotyczną w wyniku braku partnera. W wieku średnim obejmuje to niemałą populację osób, które nigdy nie nawiązały związku, zostały osamotnione, porzucone itp. Samotność ta może rozciągać się od poziomu zmysłowego aż do wymiaru więzi osobowej. Masturbacja nie przez wszystkich jest akceptowana, u wielu pogłębia jedy- nie dramat odczuwanej samotności. Przypominam sobie zwierzenia pewnej 40-letniej kobiety, która ze łzami w oczach skarżyła się, że jej ciała nigdy nie pieścił żaden mężczyzna, nie urodziła dziecka i czuła się jakby była wysychającym strumieniem. Nie była w stanie pogodzić się z tym i uskarżała się na krzywdzący ją los. W niektórych kulturach dziewictwo kobiety nie jest bynajmniej oceniane jako wartość, a trakto- wane jest jako utrata czegoś cennego, jako brak poznania własnego ciała, mężczyzny, macierzyństwa, jako samotność erotyczna, której należy współczuć i litować się nad nią. Diadyczny wymiar samotności Związek partnerski nie oznacza bynajmniej braku doświadczenia samotności. Często jest ona udziałem osób w wieku średnim, ale także doznawane bywa i w innych etapach życia. Źródłem po- czucia samotności może być sam fakt inności płci. Są rzeczy i przeżycia nieprzekazywalne. Jedną z nich jest chociażby macierzyństwo. Ciąża, poród, połóg to doświadczenie dane tylko kobiecie i ob- darzony najwyższym poziomem empatii mąż nie jest w stanie przekroczyć pewnej bariery odczuwa- nia i rozumienia. Stąd poczucie samotności u partnerów oczekujących dziecka. Wprawdzie nie jest to specjalnie dokuczliwe, ale u bardziej wrażliwych osób wyzwala refleksje natury egzystencjalnej nad losem i niepowtarzalną innością płci. Inność płci zaznacza się też w ars amandi, w przeżywaniu or- gazmu. Wystarczy przejrzeć wydawnictwa, w których mężczyźni i kobiety opisują swoje doznania seksualne (np. prace pani Hite), aby przekonać się, jak dalece różnią się światy płci w tym zakresie. Mitologizacja satysfakcji seksualnej w kulturze masowej i w wielu popularnych wydawnictwach z zakresu seksuologii sprawia, iż partnerzy oczekują pełni jedności, zjednoczenia, a i tożsamości przeżyć w ars amandi. Powiedzmy tu sobie szczerze, iż taki stan jedności jest raczej rzadkością. Na- wet w bardzo udanych związkach każde z partnerów czuje, przeżywa i reaguje odmiennie, a niepo- radność języka w opisywaniu tych przeżyć sprawia, iż czują odmienność i barierę w przekazywalnoś- ci swych przeżyć. Inność płci doświadczana jest szczególnie w tradycyjnych modelach męskości-kobiecości. Każde z partnerów żyje w obrębie znaków, symboli, stylu ubioru, myślenia, przeżyć charakterystycznych dla własnej płci. Istnieje dynamika tendencji "od" i "do" ich światów psychicznych. Ta inność zarazem przyciąga i oddala, zbliża i dzieli. Ponadto odmienny dla obu płci styl wychowania, kreowania cech psychicznych i roli społecznej sprawia, iż przebywają one w innych światach począwszy od dziecińs- twa. Znamy powiedzenia typu: "mężczyzna nie jest w stanie tego zrozumieć", "to typowo babskie" itd. W tradycyjnych związkach źródłem poczucia samotności bywa zatem sam fakt inności ról płcio- wych. Obecne przemiany obyczajowe sprawiły, iż światy płci zbliżyły się do siebie, a w kategoriach psychicznych granice między nimi ulegają zatarciu. U partnerów o osobowości androgennej możliwe jest wnikanie w świat partnera, odczuwanie wspólnoty psychicznej. Wiele jednak związków powstaje między partnerami o różnych typach osobowości płciowych, np. męska kobieta z kobiecym mężczyz- ną itd. Przecież odwiedzający gabinety terapeutów i autorzy listów pisanych do różnych redakcji prowadzących kąciki porad sercowych często skarżą się na swoją samotność, wynikającą z faktu, że pewne ich potrzeby, oczekiwania i przeżycia są niezrozumiałe dla drugiej osoby. Bariera płci może zatem rodzić samotność. Innym źródłem poczucia samotności może być różnica wieku między partnerami. W przeszłości, kiedy życie płynęło w wolniejszym tempie i w ramach tradycyjnej obyczajowości, obie strony, mimo różnicy wieku, przebywały w tym samym świecie symboli, pojęć, wartości. Obecne przemiany spra- wiają, iż między kolejnymi pokoleniami zauważalna jest inność mód, systemów wartości, stylu bycia. Jeśli małżonków dzieli duża różnica wieku, to wiadomo, że każde z nich wyrastało z innego systemu pojęciowego, co może owocować poczuciem obcości i samotności. Poczucie samotności może również wywodzić się z odmiennych środowisk partnerów, ich różnych zawodów, poziomów wykształcenia, doświadczenia życiowego. Te różnice mogą zarówno zbliżać, jak i oddalać. U niektórych rodzą poczucie niezrozumienia, inności, a nawet obcości. Wiele badań dotyczących małżeństw ujawnia, iż im większe jest w tych zakresach podobieństwo partnerów, tym większe prawdopodobieństwo udanego związku. Osoby, które przez wiele lat żyły w innych związkach w aktualnym małżeństwie również mogą doświadczać poczucia samotności. Wynika ono z odmienności osoby partnera, z konieczności odejś- cia od pewnych nawyków, przyzwyczajeń itd. Bardziej dokuczliwym źródłem samotności mogą być: nieprzystosowanie charakterologiczne, uczuciowe i erotyczne małżonków. Wiele przecież związków, mimo wieloletniego stażu, nie potrafiło stworzyć wspólnoty psychicznej. Każde z partnerów żyje bardziej własnym niż wspólnym życiem, a relacje między nimi są powierzchowne, sytuacyjne, lub łączy ich dom, dzieci, a nie więź psychiczna. Zaabsorbowanie pracą zawodową, gospodarstwem domowym, wychowywaniem dzieci może łago- dzić poczucie inności i samotności. Samotność odczuwana bywa okazjonalnie i nie ciąży długo nad związkiem. Sytuacja zmienia się, kiedy dzieci opuszczają dom. Zespół opuszczonego gniazda to na- zwa dobrze oddająca stan takiego związku. Małżonkowie mają teraz więcej czasu na bycie razem, mniej są obciążeni obowiązkami i okazuje się, że bardzo różnią się od siebie. Wielu partnerów nie po- trafi poznać się i zbliżyć do siebie. Odczuwają barierę inności, dystansu, rodzącą samotność. Jedni zagłuszają to zwiększeniem aktywności zawodowej, społecznej, opieką nad wnukami, inni zamykają się w sobie, jak w opancerzonej twierdzy, a inni z kolei szukają zrozumienia u kogoś nowego. Wspomniany zespół bywa źródłem wielu zaburzeń psychosomatycznych, psychicznych (np. stanów depresyjnych, hipochondrycznych), które są wymiarem tłumienia i ucieczki od stresującej sytuacji w związku. Zapewne każdy z czytelników zna takie związki z wieloletnim stażem, w wieku średnim, dostrzega, jak niewiele ich łączy ze sobą, są oni wobec siebie opryskliwi, niemili, zgoła obcy. Rodzą się pytania, jak to się stało, że po wielu latach wspólnego życia mogli stać się obcymi sobie ludźmi? Czy to wspólne życie nie stworzyło wspólnoty? Okazuje się, że w niektórych przypadkach małżeńst- wo pozostało jakby w punkcie startu: oboje nie potrafili stworzyć więzi i wspólnoty psychicznej, po- zostali praktycznie obcymi sobie ludźmi, których łączyły tylko wspólne ściany, dzieci, dorobek i przez pewien czas seks. W związkach partnerów w wieku średnim źródłem samotności może stać się również odmienna ewolucja ich osobowości. Takie niebezpieczeństwo rodzi się wówczas, gdy jedno z małżonków osią- ga coraz wyższy poziom wykształcenia, pozycji zawodowej i społecznej, a drugie zatrzymuje się w miejscu, a jednocześnie nie wytwarza się między partnerami właściwa komunikacja. Po prostu żyją wspólnie, ale każde podąża w innym kierunku. Jeżeli nie towarzyszą sobie w tej drodze, nie komuni- kują się wzajemnie i dopuszczają do rosnącego oddalenia, to nic dziwnego, iż po pewnym czasie mo- gą odczuć obcość, inność, a w następstwie - samotność. Wzajemnie obwiniają się za to oddalenie od siebie. Niektórzy, zgodnie z panującą modą na samorealizację stwierdzają, że w tym związku czują się ściągani do dołu itp. Uważają za oczywiste, że znajdując się na nowym poziomie powinni mieć nowego partnera, bardziej odpowiadającego temu poziomowi. Muszę przyznać, że niektórzy doradcy małżeńscy wyrządzają im niedźwiedzią przysługę prawiąc o tej samorealizacji. Pod tym żargonowym terminem kryje się często zwykły egoizm, chęć usprawiedliwienia siebie i umotywowania nowego związku. Oczywiście, że byłoby najlepiej, gdyby się wspólnie samorealizowali, ale to przecież model życzeniowy, często mało realny. Bywa przecież, iż jedno z małżonków zachęca drugie do robienia ka- riery, zdobywania wykształcenia, kwalifikacji i odciąża go z wielu obowiązków. A później okazuje się, że odstaje i nie pasuje do pozycji swego partnera. Niektórzy małżonkowie po prostu nie mają szans na towarzyszenie partnerowi w tym wspinaniu się w górę, nie wszystkim bowiem zostały dane zdolności, umiejętności robienia kariery. Mówienie w takiej sytuacji o konieczności samorealizacji u boku kogoś innego zakrawa na ironię, jest zwykłym egoizmem i wyrazem braku lojalności. Źródłem poczucia samotności w związkach wieku średniego mogą stać się również sprawy seksu. Odmienność potrzeb, oczekiwań, upodobań, trudności i zaburzenia seksualne - to wszystko może ro- dzić samotność. Kobiety z reguły są bardziej wylewne, skarżą się na nieprzespane noce, nie zaspoko- jone potrzeby, zobojętnienie partnerów, ich niechęć do leczenia zaburzeń seksualnych itp. W porów- naniu do mężczyzn znoszą cierpliwiej i dłużej taki stan rzeczy. Wielu mężczyzn rozczarowanych ży- ciem seksualnym szuka zaspokojenia w innych związkach, nawiązuje romanse, okazuje się, że są mniej cierpliwi. Wiadomo również, o czym mówiłem już wcześniej, że w poszczególnych etapach wieku średniego zmienia się sprawność, zainteresowania i możliwości seksualne. Jeżeli małżonkowie tego nie rozumieją, nie dopuszczają do świadomości, nie współdziałają ze sobą, to w następstwie mo- że się zrodzić frustracja seksualna, samotność erotyczna - ten wróg trwałości małżeństw i przyczyna rozpadu wielu związków. Rodzinny wymiar samotności Samotność bywa przeżywana w relacjach między członkami rodziny. Wiele badań wskazuje, iż matki z reguły mają lepszą więź i porozumienie z dziećmi. Bardziej złożone i konfliktowe bywają re- lacje ojców z dziećmi. Tu trzeba powiedzieć, że samotni mogą czuć się zarówno rodzice, jak i dzieci. Mogą bowiem żyć w innych światach pojęciowych, w innych systemach wartości. Rodzice często za- pominają jakimi byli w okresie dojrzewania, odcinania pępowiny psychicznej od swych rodziców. Dzieci z kolei mogą nie rozumieć natury oczekiwań, lęków, niepokojów swych rodziców. Erich Fromm powiedział, że na miłość ojca trzeba sobie zasłużyć. To zróżnicowanie miłości matczynej i oj- cowskiej często jest mało znane i pomijane. W czasach, kiedy rodziny były duże i wielopokoleniowe, żyły w określonych tradycjach obycza- jowych, poczucie jedności rodzinnej było większe. W obecnych rodzinach typu nuklearnego przy szybkim tempie przeobrażeń społecznych, zaniku tradycyjnych norm i obyczajów, między członkami rodziny może narastać obcość, poczucie inności, samotności. Bywa, że więzy rodzinne ciążą i są trak- towane jako dopust boski, a lepsza jest przyjaźń i więź ze znajomymi. Drogi życiowe członków rodziny dalece rozchodzą się od siebie. Zbierając wywiady od pacjentów mogłem niejednokrotnie usłyszeć, że święta rodzinne traktują jak przysłowiowe odrabianie pańsz- czyzny. Czują się zmuszeni do zasiadania przy wspólnym stole z osobami, z którymi łączą ich jedynie więzy pokrewieństwa, natomiast wszystko inne dzieli. W rodzinach polskich ten proces nie jest jesz- cze tak głęboki ani powszechny, ale w wielu krajach Zachodu, gdzie dzieci szybko się uniezależniają życiowo, jest już zauważalny. Dla nas szokujący może być typowy na Zachodzie sposób telefonicz- nego informowania rodziców o zawarciu małżeństwa. Rodzice życzą dziecku wszystkiego najlepsze- go i spokojnie wracają do patrzenia w szklany ekran. Podobnie może nas dziwić, że dzieci i rodzice wizytują się rzadko, nieraz jeden raz w roku albo i rzadziej, nie czując potrzeby częstszych kontak- tów. W Polsce proces usamodzielniania się dzieci jest wydłużony, albo w ogóle nie następuje, a ro- dzice do końca swoich dni pomagają im materialnie i opiekują się wnukami. Jest to traktowane jako oczywiste, ale nie wszędzie na świecie tak bywa. Społeczny wymiar samotności Życie w małych miejscowościach ma swoje dobre i złe strony. Dobre, to poczucie przynależności do środowiska, znalezienie własnego miejsca,system wzajemności, mniejsze poczucie społecznego osamotnienia. Nawet samotne osoby nie czują się osamotnione, spotykają znajomych, są znane, mogą liczyć na pomoc. Są jednak i złe strony: wścibstwo, wszyscy wiedzą wszystko o innych, sfera prywat- ności jest zmniejszona, a samotność z wyboru pogwałcana. Z kolei życie w ośrodkach wielkomiejskich zwiększa sferę prywatności, samotności z wyboru, by- cia nie skrępowanym, swobodnym. Wprowadza jednak i ujemne następstwa: depersonalizację relacji międzyludzkich, agresywność, znieczulicę, automatyzm odruchów i reakcji, alienację, a samotność jest bardziej dokuczliwa i smutna. Wiele mówi się o natarczywości oddziaływania hałasu, kultury masowej, o zimnych, cementowych blokach i unikaniu sąsiadów, zobojętnieniu na cierpienia innych. W wielkich metropoliach samotność neutralizowana jest przez życie rodzinne, getta narodowościowe, wyznaniowe, zakłady pracy starają- ce się integrować społeczność, jak to na dużą skalę jest praktykowane w Japonii. Nie da się jednak ukryć faktu, że w tych metropoliach częściej spotyka się sfrustrowanych samotnych ludzi, których stan samotności pogłębia tłum, obojętność sąsiadów, anonimowość życia. Samotność narzucona Część populacji wieku średniego odczuwa samotność wynikającą z pobytu w zakładach karnych. Szczególnie jest się na nią narażonym w przepełnionych celach pogwałcających prywatność. Niektóre osoby przeżywają celibat jako samotność im narzuconą. Wprawdzie mieli możliwość do- konania wyboru, ale z czasem ich postawy życiowe uległy zmianie i chcieliby łączyć życie rodzinne z pracą duszpasterską. Jako psychoterapeuta mam do czynienia np. z księżmi w wieku średnim, któ- rym trudno przestawić się na inną pracę, często dobrze się czują w tej roli, a zarazem odczuwają do- tkliwy brak bliskiej sobie osoby, dzieci. Dla niektórych z nich wymóg celibatu jest zbyt wielką ceną, jaką przyszło im płacić. W krajach, w których pozycja Kościoła jest mniejsza niż u nas, to poczucie doskwierającej samotności jest bardziej dramatycznie przeżywane. Nie dość, że nie ma się bliskich osób, do tego kościół świeci pustkami, a kontakt z wiernymi jest ograniczony do okoliczności świąt, chrztów, pogrzebów, małżeństwa. To połączenie samotności osobistej i społecznej jest dla niektórych bardzo trudnym doznaniem. Samotność transcendentalna Wysoki poziom aktywności religijnej powiązanej z żywą wiarą może tak dalece łagodzić poczucie samotności, niezależnie od jej przyczyn, iż przestaje być dotkliwa, a przeradza się nawet w wartość. Niektórzy ludzie z kolei odczuwają samotność we wszechświecie. Bóg dla nich umarł lub nie istniał. W młodszym wieku samotność transcendentalna bywa najczęściej przejściową refleksją i odczuciem. Aktywność zawodowa, małżeńska, rodzinna wypełnia uczucie pustki i nadaje sens życiu. Im później- szy wiek, tym częściej pojawiają się refleksje natury eschatologicznej: Co tam jest? Co mnie czeka? Jaki jest los człowieka? Sens jego istnienia? Każdy musi sobie znaleźć odpowiedź na te pytania. W wieku średnim, zwłaszcza w późniejszej jego fazie, rośnie zainteresowanie tymi sprawami i sięga się do lektur na ten temat, a także własnych refleksji. Świadomość bycia w wymiarze tu i teraz może rodzić gorzką samotność i lęk przed przyszłością. Najlepiej widać, co się dzieje z tymi egzys- tencjalnymi rozterkami np. w USA. Nawet śmierć oddala się od człowieka i nadaje jej "ludzką" for- mę. Ceremonie trwają krótko, ciało zmarłego przypomina "kwitnącą młodość", specjalne zakłady usługowe ułatwiają jak mogą omijanie tych smutnych obrzędów i czynności. Obecnie i nauka przy- szła w sukurs i sprzyja postawie optymistycznej, mówi się np. o drodze przez tunel do nowego życia, o reinkarnacji, ciele astralnym we wszechświecie, lub kopii osobowości we wszechświecie. Łagodzi to wielu osobom eschatologiczne rozterki i napawa optymizmem. Przypominam sobie jednego ze zna- jomych, który smętnie rozważał nicość bytu, a po przeżyciu hipnozy regresywnej do "poprzedniego wcielenia" jakby na nowo się narodził, przestał odczuwać jakiekolwiek niepokoje. Wiek średni, a zwłaszcza jego późniejsza faza, to zarazem czas nowych przemyśleń, kreowania fi- lozofii w wymiarze transcendentalnym, a zarazem szansa na pogłębienie swego świata wewnętrznego. Odczuwanie samotności wynikającej z tych refleksji ma twórcze znaczenie, umożliwia bowiem osiągnięcie dystansu wobec wielu spraw i przewartościowanie hierarchii celu i sensu życia. Nie u wszystkich jednak oznacza to pogłębienie życia wewnętrznego. Niektórzy uciekają od tego w ucie- chy stołu, łoża, życia i w kreowanie u siebie drugiej młodości, jakby wszystko miało zacząć się od początku. Następstwa samotności Jak już wspomniałem na samym początku rozważań o samotności, w potocznym myśleniu jest ona postrzegana jako coś negatywnego, przykrego. Wiele zdaje się sprzyjać temu poglądowi. Samotność może sprzyjać zgorzknieniu, przedwczesnemu starzeniu się, drażliwości, izolowaniu od ludzi, za- zdrości tym, którym się powiodło i promieniują radością życia. U innych samotność jest przewlekają- cym się stanem stresowym, który prowadzi do zaburzeń psychosomatycznych, zdrowia psychicznego, głównie stanów depresyjnych. Samotni i smutni chorują częściej, żyją krócej. Samotność rzutuje na życie zawodowe, małżeńskie, rodzinne. Uruchamia mechanizmy obronne, utrudnia relacje między- ludzkie itp. Należy jednak widzieć i pozytywne, twórcze aspekty samotności. Stwarza ona szansę wzbogacania życia wewnętrznego, rozwoju refleksyjności, otwierania się ku innym, może mobilizować do twór- czości w wielu dziedzinach. Stanom samotności artystów zawdzięczamy powstanie wielu wybitnych dzieł literackich, malarskich, rzeźbiarskich, prac naukowych, działalność charytatywną itp. Przejście z destrukcyjnego do pozytywnego znaczenia samotności można osiągnąć dzięki spełnie- niu kilku warunków. Wymienię ważniejsze: Należy akceptować i lubić własne "Ja". Oczywiście nie oznacza to popadnięcia w narcyzm. Każdy jest niepowtarzalną innością i każdy ma jakieś zadanie do wykonania w swym życiu. Naszą wartość określają również nasze czyny, to, co uczyniliśmy dla dobra społeczności. W każdym człowieku jest jakieś dobro i wartość, zaleta, należy to w sobie rozpoznać, a nie zdawać się na ocenę jedynie z ze- wnątrz. Należy stale rozwijać własną osobowość przez pielęgnowanie zainteresowań, hobby, lektury, ref- leksyjność. Uczyć się można i należy przez całe życie. Nikt nie jest samotną wyspą i każdy człowiek w większym lub mniejszym zakresie doświadcza samotności, a jej źródła i rodzaje były wymienione wyżej. Nie demonizujmy zatem swego stanu ani nie traktujmy jako rzadkiego i wyjątkowego. Inni również to przeżywają i doświadczają. Jest to wy- raz naszego ludzkiego myślenia i istnienia. Należy przekroczyć granice własnego "Ja" i otworzyć się ku innym, należy wyjść z wieży, zamku, kryjówki, w której dobrowolnie się zamknęliśmy. W każdym przecież człowieku tkwi dobro, wartość, każdy ma coś interesującego do powiedzenia, należy mu tylko umożliwić ich ujawnienie. Umiejmy słuchać i rozmawiać w oddaleniu od zgiełku i powodzi bodźców. Wielu czeka na dobre słowo, chociażby uśmiech, pomoc. Im bardziej czujemy się samotni, tym więcej możemy dać potrzebującym kontaktu z drugim człowiekiem. Nasze "Ja" jest ponadczasowe, umiejmy znaleźć swoje miejsce w świecie i w transcendencji. Seks, małżeństwo, dzieci nie wypełniają całej treści i sensu naszego życia. Są one związane z pewnym okresem naszego życia, a nie z całym naszym życiem. Musimy wypełnić to życie jeszcze innymi wartościami, jak praca, działanie dla dobra innych, rozwój naszej osobowości. One mają taką samą wartość, jak tamte, nie są ani lepsze, ani gorsze od nich, są inne. To tylko pewne wskazówki, a nie rozwiązanie problemu samotności, z którym każdy sam musi się zmagać i sam go rozwiązać. Niektóre problemy rodzinne W rozdziałach poświęconych małżeństwu i rodzinie przedstawiłem typowe problemy rodzinne. W tym rozdziale uwagę czytelnika kieruję w stronę wybranych problemów życia rodzinnego, doty- czących osób w wieku średnim. Oczywiście nie jestem w stanie w tej publikacji omówić całego za- kresu patologii rodziny, wymagałoby to odrębnej pracy na ten temat. Trudno jednak przy omawianiu panoramy wieku średniego pominąć pewne, często spotykane zjawiska. Porzucenie rodziny Przypadki porzucania rodziny przez osoby znajdujące się w wieku średnim były zazwyczaj zjawis- kiem marginesowym. Zdarzało się, że np. mężczyzna ulegał silnemu amokowi erotycznemu, porzucał żonę i rodzinę, wiązał się z nową partnerką i zapominał o całym świecie. Niekiedy właśnie ta nowa partnerka prowokowała go do całkowitego porzucenia rodziny i zainteresowania się nowym związ- kiem i dziećmi, które w nim się zrodziły. Przypadki porzucania rodziny przez kobiety były wyjątkowo rzadkie i silnie piętnowane przez opinię społeczną. Model kobiety-matki we wszystkich prawie kultu- rach świata jest niezwykle silny i o ile zdarza się odejście ojca od rodziny, o tyle nie wyobrażano so- bie odejścia matki. Obecne badania dotyczące patologii życia rodzinnego ujawniają, że coraz więcej jest przypadków porzucania rodziny i to zarówno przez mężczyzn, jak i przez kobiety. Ojcowie najczęściej odchodzą wtedy, gdy zaangażowali się w nowy związek uczuciowy, a dzieci z poprzedniego związku przyjęły wobec niego zdecydowanie negatywną postawę. Socjobiolodzy tłumaczą to zjawisko poligamiczną naturą samca, zgodnie z którą odczuwa on słabszą więź z człon- kami swej rodziny, a od samicy zależy, czy potrafi, i na jak długo, utrzymać go przy sobie. Podobne spostrzeżenia - przenoszone na ludzi - potwierdzają się w rodzinach patriarchalnych, w których mię- dzy mężczyzną a kobietą istnieje ostre rozgraniczenie ról, a obyczajowość liberalnie ocenia kontakty pozamałżeńskie mężczyzn i zakładanie przez nich nowych rodzin. W wielu społeczeństwach latyno- amerykańskich dzieci praktycznie nie mają ojca. Mężczyźni, kierując się modelem machismo, na ogół mają kochanki i dzieci z nimi, a brak obowiązku alimentacji sprawia, że od ich widzimisię zależy, w jakim stopniu będą poczuwali się do jakiejkolwiek odpowiedzialności wobec dzieci małżeńskich i pozamałżeńskich. Jeden z moich przyjaciół mieszkający w Gwatemali dopiero w dniu pogrzebu swego ojca dowiedział się, że miał on, poza pięciorgiem legalnych małżeńskich dzieci, jeszcze 18 dzieci z różnymi kobietami, a finansowo pomagał tylko jednej ze swych kochanek. Takie przypadki w tym regionie świata nie należą do rzadkości. U nas pojawiło się zjawisko porzucenia rodziny przez mężczyzn, którzy wyemigrowali z kraju w celach zarobkowych. Niektórzy z nich przestawali się odzywać i dopiero po czasie okazywało się, że założyli nową rodzinę w odległym państwie. W USA znane jest zjawisko "wychodzenia z walizką" przez mężczyznę, który po amerykańsku, czyli niespodziewanie, zabiera samochód, swoje osobiste rzeczy i przestaje kontaktować się z rodziną. Zjawisko to tłumaczy się następstwem procesów emancypacyjnych, brakiem poczucia zrozumienia i oparcia w rodzinie, kryzysem wieku średniego, kiedy wszystko pragnie się rewolucyjnie zmienić i zacząć życie od początku. W naszych warunkach zdarza się to wprawdzie jeszcze rzadko, ale wciąż narasta z podobnych przyczyn. Porzucone rodziny mają o tyle łatwiejszą sytuację, iż są zdolne przy- najmniej do wyegzekwowania alimentów. W niektórych krajach Zachodu, głównie w USA i w Kanadzie, obserwuje się przypadki porzuca- nia rodziny przez kobiety. Tendencje te wciąż rosną. Badacze twierdzą, że dotyczy to kobiet, które są już nazbyt zmęczone swoją rolą rodzinno-małżeńską, brakiem możliwości zaspokajania aspiracji za- wodowych, komunikacji z mężem. Inne odchodzą dlatego, ponieważ nie czują się powołane do roli matki i obowiązki macierzyńskie stały się zbyt obciążające. Kolejną przyczyną porzucania rodziny jest romans z mężczyzną, który daje kobiecie do wyboru: ja albo twoja rodzina. Silne zaangażowanie uczuciowe, amok seksualny mogą przechylić szalę na rzecz porzucenia rodziny. I u nas zdarzają się podobne rzeczy i znam przypadki porzucania przez kobiety nawet bardzo małych dzieci. Porzucanie rodziny zdarza się również w niektórych środowiskach zaliczanych do subkultur o cha- rakterze patologicznym: prostytucja, alkoholizm, narkomania, przestępczość. Możliwe jest również jako objaw psychopatologii danej osoby, np. głębokiego zaburzenia osobowości itd. Rodzinne triady Pojęcie to oznacza sytuację, w której - w wyniku napięć między rodzicami - szuka się osoby trze- ciej jako sojusznika i powiernika. Osobą trzecią może być dziecko. Inny wariant w wielodzietnej ro- dzinie to sojusz rodziców z jednym z dzieci i opozycja tak powstałej triady wobec innych dzieci. Ta- kie sytuacje nie należą do rzadkości i przyczyniają się do destrukcji układu rodzinnego. Rodziny neurotyczne Czabała (1988) badając rodziny osób chorych na nerwice stwierdził brak zaufania w relacjach między ich członkami. Często dąży się do zmiany partnera, usiłuje się dopasować go do swoich po- trzeb i oczekiwań. Między małżonkami toczy się stała walka, zmierzająca do pomniejszenia wartości partnera i uzależnienia go od siebie. Takie tendencje mogą utrzymywać się przez wiele lat i wciągane są w nie dzieci. Ponadto rodzice przenoszą na dzieci mechanizmy neurotyczne, co wiąże się z posta- wą nadmiernego krytycyzmu wobec dziecka, które traci zaufanie do siebie i do swych możliwości. W rodzinach neurotycznych rozwijają się pewne charakterystyczne typy relacji między członkami ro- dziny: rywalizacja, izolowanie się, brak uzewnętrzniania konfliktów, obciążanie innych odpowie- dzialnością i obowiązkami, dążenie do osiągania przywilejów, przyjmowanie roli Dziecka, a unikanie roli Dorosłego, Opiekuna, Przyjaciela, przewaga zachowań karzących nad nagradzającymi. U mał- żeństw w wieku średnim jest to o tyle istotne, iż mechanizmy neurotyczne zostały już utrwalone, są na ogół długotrwałe i w małym stopniu podatne na zmianę. Rodziny osób z zaburzeniami psychicznymi Rodzin, wśród których są osoby z zaburzeniami psychicznymi, jest wiele, proporcjonalnie do iloś- ci różnych zaburzeń psychicznych występujących w społeczeństwie. O tych rodzinach szerzej pisze się w wielu publikacjach, np. w wydanej u nas popularnej pracy pod redakcją Brodniaka "Społeczne problemy leczenia zaburzeń psychicznych" (PZWL, 1985). Z przeprowadzonych badań wynika, że w rodzinach tych małżonkowie akceptują siebie w większym stopniu niż w rodzinach neurotycznych. Chory członek rodziny jest traktowany jako Dziecko, niezależnie od wieku, i częściej chroniony, ob- darzany opieką i wsparciem. Wiąże się to jednak z brakiem zaufania do chorego członka rodziny, do jego możliwości, niedocenianiem jego indywidualności, wyolbrzymianiem wszystkich niekorzyst- nych zdarzeń, pogłębianiem braku poczucia bezpieczeństwa, izolowaniem się rodziny od świata ze- wnętrznego. Trudności mieszkaniowe, materialne, opiekuńcze itp. również zwiększają zakres prob- lemów, przyczyniają się do wzrostu izolacji i poczucia dyskomfortu u członków rodziny. Obecnie prowadzi się w wielu krajach, a także i u nas, terapię rodzinną, obejmującą również tego typu środo- wiska rodzinne. Brak wyszkolonej kadry i ośrodków utrudnia jednak upowszechnienie tak potrzebnej formy pomocy rodzinie. Rodziny inwalidzkie Ludzie niepełnosprawni, niezależnie od tego, w jakim są wieku, często odczuwają problemy w ży- ciu rodzinnym, a ich uczuciowe potrzeby są nie zaspokojone i wiążą się z brakiem poczucia bezpie- czeństwa. Osoby takie pragną przede wszystkim miłości, nadziei, chcą uniknąć samotności, a prag- nienia te w głównej mierze zaspokajać może rodzina. Mamy wiele przykładów rodzin wznoszących się na szczyty poświęcenia, miłości, dostarczających członkom rodziny poczucia bezpieczeństwa, op- tymalnej opieki. Zdarza się jednak, że w tego typu rodzinach pojawiają się problemy, przejawy ego- centryzmu, braku zrozumienia stanu psychicznego osoby chorej, przypadki porzucania chorego współmałżonka lub dziecka. Jedni członkowie rodziny usiłują uwolnić się od kłopotu przez przerzu- canie swych opiekuńczych funkcji na państwo, inni traktując chorego jak Dziecko, uzależniają go od siebie i izolują od otoczenia. W wielu rodzinach bagatelizuje się potrzeby seksualne chorych. Dzie- ciom utrudnia się nawiązywanie kontaktów heteroseksualnych, znajomości, a praktyki masturbacyjne są oceniane jako patologiczne lub niewłaściwe. Metody rehabilitacji seksualnej w różnych chorobach prowadzących do inwalidztwa są na ogół nie znane. To wszystko zwiększa u chorego poczucie frus- tracji i osamotnienia. Dla wielu inwalidów telefon to kontakt ze światem, a przecież są i tego pozba- wieni. W większości bloków i osiedli mieszkaniowych nie istnieją żadne udogodnienia mające ułat- wić poruszanie się inwalidów, co też utrudnia im znoszenie własnej choroby. Ubezwłasnowolnienie członka rodziny W wielu przypadkach ubezwłasnowolnienie członka rodziny jest koniecznością i rzeczywiście słu- ży dobru danej osoby, np. umożliwia załatwianie wielu spraw formalnych, leczenie, dysponowanie rentą itp. Zdarza się jednak, a występując w roli biegłego sądowego w takich sprawach mogłem się o tym niejednokrotnie przekonać, iż ubezwłasnowolnienie ma służyć pozbyciu się uciążliwego człon- ka rodziny, skierowaniu go na stałe do domów opieki, ograniczeniu w dysponowaniu własnymi pie- niędzmi. Obserwuję niejednokrotnie prawdziwe dramaty osoby nie kochanej, odczuwającej, że jest uciążliwa i zbędna. Istnieje jeszcze wiele innych wariantów rodzin problemowych np. mających dzieci opóźnione w rozwoju, z wadami wrodzonymi, chorych na nowotwory, gruźlicę, AIDS itd. Niekiedy rodzina jest już problemowa nasamym punkcie startu, np. w wyniku zawarcia małżeństwa z inwalidą. Najczęściej jednak problemy powstają w wyniku zdarzeń losowych, nie przewidzianych, a nawet nagłych, np. inwalidztwo po wypadku. Czasem członkowie rodziny potrafią stanąć na wysokości zadania, przy- jmują wyzwanie życiowe, wywiązują się z pełnym poświęceniem ze wszystkich obowiązków, darzą siebie wzajemnie miłością, czułością, opieką. Znam rodziny, które przez kilkadziesiąt lat zmagały się ofiarnie z wieloma utrapieniami życia codziennego w wyniku inwalidztwa, choroby. Są jednak, nie- stety, i takie rodziny, których członkowie nie zdają egzaminu życiowego, w których dominuje egocen- tryzm, rzutujący na losy wszystkich zainteresowanych. Znawcy życia rodzinnego zgodnie twierdzą, że jakość człowieka sprawdza się w trudnych sytua- cjach, a nie w łatwych. Zawarcie małżeństwa i założenie rodziny wiąże się z dość typowymi raczej oczekiwaniami i scenariuszem życia. Jednak życie rodzi niespodzianki, narzuca konieczność doko- nywania wyborów; zmiany planów, a nawet i stylu bycia, aspiracji zawodowych itp. Wiele jest rodzin z problemami, które muszą sami rozwiązać. U nas w małym jeszcze stopniu dostępna jest rehabilita- cja, właściwy poziom usług, pomocy socjalnej. Większość obowiązków spoczywa na barkach człon- ków rodziny i od nich zależy, na ile i w jakim stopniu będą zaspokajane wzajemne potrzeby, jaka bę- dzie atmosfera w środowisku rodzinnym i jakie stworzone zostaną możliwości samorealizacji wszyst- kich zainteresowanych. Homoseksualność w wieku średnim O homoseksualistach i lesbijkach w wieku średnim niewiele się pisze i mówi. W środkach maso- wego przekazu dominują raczej młodzi homoseksualiści, którzy domagają się tolerancji, zrozumienia ze strony społeczeństwa i stworzenia im organizacyjnych i społecznych możliwości życia we włas- nym kręgu. Problem AIDS zwiększył zainteresowanie populacją osób o homoseksualnej orientacji, ale nabrało ono zdecydowanie negatywnego znaczenia. Mówi się o promiskuityzmie homoseksualis- tów, o tym, że stanowią grupę wysokiego ryzyka zachorowania na AIDS itp. problemach. Problemy wieku średniego tej populacji nie są na ogół znane i raczej pomijane są milczeniem. Rozwój psychoseksualny populacji homoseksualnej - głównie mężczyzn - jest wydłużony w po- równaniu z populacją heteroseksualną. Dotyczy to zwłaszcza samoakceptacji swej inności, która przypada na koniec lat dwudziestych życia, a często obejmuje lata trzydzieste i późniejsze. Część ho- moseksualistów do późnego wieku nie jest w stanie pogodzić się z własną innością i cierpi z tej przy- czyny. Jeżeli nawet samoakceptacja dokonała się, to jednak wiek średni przynosi różne problemy. Wymienię te najważniejsze: W miarę upływu lat rośnie potrzeba stworzenia stałego związku uczuciowego. O ile w młodszym wieku partnerzy homoseksualni często się zmieniali i byli dostępni, o tyle w późniejszym wieku szan- sa stworzenia trwałego związku jest coraz mniejsza. Jedynie części homoseksualistów to się udaje. Inni skazani są na doraźne zawierania znajomości. Jeżeli dysponują wysoką pozycją zawodową, spo- łeczną, odpowiednim standardem materialnym, to mają większe szanse znalezienia partnera. Wielu jednak ogranicza się do okazjonalnych znajomości, wyrywania sobie partnerów. Problem pogarsza fakt, że cenieni są zazwyczaj młodzi wiekiem partnerzy, ale ci są mniej skłonni do wchodzenia w trwałe związki. Część z nich uprawia prostytucję, a niektórzy są na utrzymaniu zamożniejszych partnerów, których po pewnym czasie zmieniają. Dramat homoseksualizmu u mężczyzn w mniejszym stopniu wiąże się z postawą wobec nich spo- łeczeństwa, systemu prawnego i obyczajowości, aw większym - z szansami ustabilizowania się w wieku średnim, szczególnie w jego późniejszej fazie. Jako terapeuta mam do czynienia z wieloma takimi pacjentami, którzy oczekują psychoterapii pomagającej im w zmaganiu się z własnym losem. W miarę upływu lat coraz bardziej dokuczliwa staje się samotność, brak bliskich osób, dzieci. Nic zatem dziwnego, że wielu homoseksualistów właśnie w wieku średnim cierpi na nerwice, depresje, zaburzenia psychosomatyczne, alkoholizm, a nawet usiłuje popełnić samobójstwo. W populacji homoseksualnych mężczyzn andropauza przypada na wcześniejsze lata życia w po- równaniu z populacją heteroseksualną. W znacznej mierze wiąże się to z czynnikami psychicznymi, brakiem stałego partnera, przeżywaniem osamotnienia, koniecznością radzenia sobie z codziennością, brakiem nadziei na urządzenie sobie szczęśliwego życia i stabilizację. Populacja homoseksualna odznacza się wysokim wskaźnikiem zachorowalności na choroby prze- noszone drogą płciową w wyniku częstej zmiany partnerów i stosowania specjalnych form kontaktów (oralnych, analnych itd.). W społeczeństwach ujawniających postawy tolerancyjne wobec homoseksualistów, w których po- wstały organizacyjne i społeczne formy życia tej populacji w wieku średnim, większe są możliwości uchronienia się przed zaburzeniami zdrowia psychicznego, samotnością i znalezienia partnera seksu- alnego. Z przeprowadzonych badań wynika np., że blisko połowa tej populacji w wieku 50 lat zaspo- kaja potrzeby seksualne z innymi partnerami oraz odczuwa satysfakcję ze swego życia. W ostatnich latach problem AIDS zmienił w pewnym stopniu te odczucia zarówno ze względu na zaostrzenie re- akcji społeczeństwa, jak i lęk przed zachorowaniem. Część homoseksualnych mężczyzn w wieku średnim ma rodziny, które zostały stworzone z róż- nych motywów: z potrzeby ukrywania swych skłonności i tendencji biseksualnych, z potrzeby posia- dania dzieci, uchronienia się przed samotnością, uzyskania odpowiedniej pozycji w życiu społecznym itd. Wiążą się jednak z tym zjawiskiem pewne problemy. Często prowadzenie podwójnego, ukrytego życia stwarza napięcia. Niektóre związki uległy rozpadowi w wyniku ujawnienia homoseksualnych kontaktów. Jako terapeuta mam do czynienia z wieloma takimi przypadkami. Zgłaszają się np. zaszo- kowane odkryciem żony, które nie chcą żyć pod jednym dachem ze "zboczeńcem", lękają się nieko- rzystnego ich zdaniem oddziaływania męża na dzieci, czują się oszukane. Niektórzy homoseksualiści wybierają na żony kobiety o małych potrzebach seksualnych, lubiące zajmowanie się domem i wy- chowywaniem dzieci. Dzięki temu mogą w ukryciu realizować swoje potrzeby seksualne. Zdarza się jednak, że unikanie współżycia z żoną rodzi u niej niepokój. Sytuacja staje się nie do wytrzymania, podawane są nieprawdziwe motywacje braku więzi i zainteresowania osobą partnerki. Przypomina mi się tu sprawa, w której brałem udział jako biegły. Były dwa zaprzyjaźnione ze sobą małżeństwa. Przez ponad 15 lat utrzymywały one ze sobą dobre kontakty, razem wyjeżdżały na wa- kacje. Mężczyźni prowadzili wspólne interesy i ich częste przebywanie razem poza domami było traktowane przez żony jako zrozumiałe. Obie powierzały sobie różne sekrety i m.in. stwierdziły, że ich mężowie unikają od wielu lat kontaktów z nimi, że stają się one coraz rzadsze, a od pewnego cza- su ustały zupełnie. Początkowo myślały, że panowie wspólnie chadzają na dziewczynki, ale śledzenie ich ujawniło szokującą prawdę - byli kochankami. Okazało się, że ich związek homoseksualny po- przedzał zawarcie małżeństw. Szok u tych żon był zrozumiały. Sprawa rozwodowa, która równolegle toczyła się w obu małżeństwach, nie rozwiązała problemu, co zrobić z dziećmi w tej sytuacji. Pano- wie wyemigrowali,zabierając ze sobą synów, będących w okresie dojrzewania. Żony mające homoseksualnych mężów często się niepokoją, czy nie odbije się to na orientacji psychoseksualnej dzieci. W przeprowadzonych w różnych krajach badaniach stwierdzono, że takie prawdopodobieństwo istnieje, ale nie jest regułą. W przypadku lesbijek znajdujących się w wieku średnim spotykamy się najczęściej z dwiema możliwościami. Pierwsza, bardziej typowa i powszechna, to stworzenie stałego związku homoseksu- alnego, który potrafi być trwały i wieloletni, nawet do starości. Dwie lesbijki mieszkają wspólnie ze sobą, stworzyły satysfakcjonujący związek uczuciowy i seksualny. W życiu społecznym mniej budzi on podejrzeń ze strony otoczenia, ponieważ wspólne przebywanie i mieszkanie kobiet nie musi pro- wokować podejrzeń o lesbijstwo. Zresztą same zainteresowane wobec bardziej wścibskich członków dalszej rodziny czy sąsiadów potrafią stworzyć dobrą zasłonę dymną. W końcu to nic dziwnego, jeże- li np. kuzynki zamieszkują razem, jeżeli rzekomo owdowiała czy rozwiedziona kobieta wynajmuje innej mieszkanie itp. Niektóre lesbijki, a nie wiemy, jaki to odsetek tej populacji, decydują się na po- siadanie dziecka. Nie ma problemu ze znalezieniem ojca dla dziecka, czy też adopcji. Druga partnerka najczęściej wtajemniczona jest w ten plan i współdziała. Obie kobiety wychowują wspólnie dziecko, co również na otoczeniu nie wywiera wrażenia. Tak wiele jest przecież obecnie samotnych matek, za- tem jedna więcej czy mniej nie robi różnicy. Związki lesbijskie są z natury bardziej trwałe, ukryte i więcej mają szans na wspólne życie. Inny ma problem kobieta, która skłonności lesbijskie odkryła u siebie dopiero w wieku średnim (tzw. późny homoseksualizm). Zaczyna odczuwać niechęć do męża, unika współżycia z nim, szuka partnerki i prowadzi podwójne życie, kryjąc się z nim wobec męża i dzieci. Jeśli ma już dorosłe dzie- ci, niekiedy rozwodzi się, podając inne przyczyny. Wówczas łatwiej realizuje swoje potrzeby seksu- alne z partnerem tej samej płci. Często rodzina nic o tym nie wie, wszystko jest bowiem zakamuflo- wane. Inność życia homoseksualistów i lesbijek sprawia, iż w przypadku kobiet o homoseksualnej orien- tacji rzadziej mamy do czynienia z zaburzeniami zdrowia psychicznego, zachorowalnością, z potrze- bą reorientacji, z ostracyzmem w życiu społecznym i szukaniem pomocy u terapeutów. Czytelnik może obecnie zadać pytanie, co się dzieje z dziećmi z takich związków lesbijskich? Przeprowadzone badania ujawniły, iż mamy do czynienia z następującymi wariantami: U mniejszej części dzieci ze związków lesbijskich rozwijają się cechy homoseksualne. W więk- szym stopniu narażone są na nie córki. W przypadku lesbijek, które macierzyństwo opierały bardziej na instynkcie i w procesie wycho- wawczym zaspokajały własne oczekiwania i aspiracje, brak ojca i specyfika relacji w takiej "rodzinie" przyczyniają się do zakłócenia rozwoju psychoseksualnego dzieci i ich zdrowia psychicznego. Dzieci pozbawione są męskiego wzorca osobowego i wychowują się w nietypowej więzi łączącej matkę i jej przyjaciółkę. W przypadku lesbijek, które macierzyństwo traktują w bardziej racjonalny sposób, proces wycho- wywania dzieci przebiega normalnie, dzięki ukrywaniu przed nimi charakteru związku lesbijskiego, zapewnieniu kontaktów ze środowiskiem rówieśniczym i wzorców męskich, np. przez bliższe kontak- ty z dalszymi członkami rodziny, ze znajomymi mężczyznami itp. Nie wiemy jeszcze dokładnie, jakie są zakresy omawianego zjawiska i postaw macierzyńskich, wychowywania dzieci. Niewiele przeprowadzono badań na reprezentatywnych populacjach, szcze- gólnie u nas. Przenoszenie na nasz grunt obserwacji z innych społeczeństw mija się z celem, mamy bowiem do czynienia z odmiennymi warunkami życia, a często i z odmiennymi tradycjami życia ro- dzinnego i wychowania. Choroby psychosomatyczne Światowa Organizacja Zdrowia jako zaburzenia i choroby psychosomatyczne określa takie choro- by somatyczne, których główną i jedyną przyczyną są czynniki psychiczne. Inaczej mówiąc są to cho- roby, w których czynniki te doprowadzają do zmian w funkcjonowaniu różnych narządów i układów, a nawet do ich zmian anatomopatologicznych. Czynniki psychiczne mogą być wyłączną przyczyną danej choroby (np. nerwice narządowe, bóle głowy z napięcia, jadłowstręt psychiczny), bardzo ważną, chociaż nie wyłączną przyczyną (np. cho- roba wieńcowa, wrzodowa, dychawica oskrzelowa), mogą też powodować zaostrzenie przebiegu da- nej choroby (np. cukrzyca, gościec pierwotny przewlekły). Choroby i zaburzenia psychosomatyczne należą do najczęściej spotykanych schorzeń populacji wieku średniego i przede wszystkim dominują w tej grupie wiekowej, jakkolwiek występują również w innym wieku. Ujawniają jedność psychobiologiczną człowieka oraz wpływ na jego stan zdrowia czynników społeczno-kulturowych. Do czynników psychicznych wywołujących lub zaostrzających przebieg chorób należą: Stres. Określamy nim różnego rodzaju urazy psychiczne, przykre przeżycia, trwałe stany napięcia, lęki i inne czynniki. Stres wiąże się z pobudzeniem czynności układu neurohormonalnego, odpornoś- ciowego, zmianą czynności różnych narządów. Organizm dysponuje zdolnościami homeostazy i dla- tego wraca do normy po ustaniu stresu. Jeżeli jednak stresy powtarzają się lub są długotrwałe, to układ odpornościowy organizmu załamuje się i pojawiają się zaburzenia czynności, a nawet anato- mopatologiczne zmiany w różnych narządach i układach. Istnieją tabele stresowe określające średnią wytrzymałość organizmu. Przekroczenie 150 punktów stresu doprowadza do rozwoju zaburzeń zdro- wia w okresie do 2 lat. Wpływ na to ma wiele innych czynników, np. indywidualna odporność orga- nizmu (jedni ludzie zaczynają chorować po przekroczeniu mniejszej liczby punktów stresowych, a inni są bardziej wytrzymali), typ czynników stresowych i ich subiektywna ważność dla danej osoby (np. jedna osoba bardziej przeżywa problemy zawodowe, a inna rodzinne), stan narządów organizmu (np. człowiek z przebytą chorobą wrzodową jest bardziej podatny na działanie pewnych czynników stresowych niż człowiek ze zdrowym przewodem pokarmowym). Typ reaktywności. Jedni w większym stopniu reagują na stresowe sytuacje pobudzeniem układu pokarmowego, a inni układu krążenia czy hormonalnego. Ponadto próg wrażliwości zmysłowej też jest zróżnicowany. Ludzie mają różne konstrukcje charakterologiczne i stąd zróżnicowana reaktyw- ność organizmu. Czynniki świadome i nieświadome. Jedne sytuacje stresowe mogą bardziej dotyczyć życia świa- domego, a inne bardziej podświadomego, przy tym nie zawsze są w tym ostatnim przypadku uświa- damiane. Stąd np. choroba wieńcowa u jednego mężczyzny może być następstwem jego stresowej sy- tuacji zawodowej, w której doznał wielu niepowodzeń, a u innego mężczyzny pozornie może nie być poprzedzona żadnymi przeżyciami, jakąś konkretną sytuacją stresową. Dopiero po wejrzeniu w pod- świadomość tego pacjenta można się przekonać, iż przez kilka lat tłumił on w sobie stres, związany z brakiem awansu w pracy; pacjent był nawet przekonany, że to nie jest w jego życiu najważniejsze. Czynniki wiążące się z życiem społecznym, np. pogorszenie standardu życia, migracje, emigracje, lęki wywołane niepewną atmosferą polityczną, również mogą prowokować stresy i pojawienie się za- burzeń. Relacje małżeńskie i rodzinne. Są one jedną z częściej spotykanych przyczyn zaburzeń i chorób psychosomatycznych. Wielu badaczy stwierdza, iż separacje, rozwody, długotrwałe sytuacje konflik- towe,brak poczucia bezpieczeństwa, Zespół opuszczonego gniazda, żałoba, nieudane życie seksualne, nie zaspokojone potrzeby uczuciowe, utrzymywanie małżeństwa na siłę ze względu na dzieci itd. również przyczyniają się do rozwoju zaburzeń psychosomatycznych. Zofia Butrym (1987) na podstawie badania 349 pacjentów z chorobami psychosomatycznymi stwierdziła, że w ich życiu małżeńskim i rodzinnym obserwuje się zaburzone relacje partnerskie w o wiele wyższym stopniu niż w populacji zdrowej. W rodzinach wrzodowców matki są bardziej ob- ciążone zarówno w działaniach na rzecz osiągania komfortu emocjonalnego, jak i w działaniach za- robkowych, usługowych i opiekuńczych. W rodzinach osób z chorobą układu krążenia wyższy jest poziom niepartnerskiej aktywności ojców. Ojcowie wyraźnie wyznaczają status materialny rodziny przy mniejszym poziomie partnerstwa. Typ osobowości. Wolman (1988) w swej monografii poświęconej zaburzeniom psychosomatycz- nym stwierdza, iż pewne cechy osobowości predysponują do określonych zachorowań. Osobowość skłonna do zachorowania na chorobę wieńcową (tzw. typ A) cechuje się: agresywnością, rywalizacją, niepokojem, nadmierną aktywnością życiową, niecierpliwością, silnym zaangażowaniem w rolę za- wodową. W wieku 39-49 lat typ A stwierdza się u 10,5 osób z chorobą wieńcową / 1000 populacji, a w wieku 50-59 lat już u 18,7 / 1000 osób. Osoby skłonne do zachorowania na chorobę wrzodową cechuje: nieufność, drobiazgowość, nie- śmiałość, chłód uczuciowy, wygórowane ambicje, duża potrzeba uzależnienia. Najczęściej nie widzą one tych cech u siebie. W kontaktach międzyludzkich często występują lęki i tendencje do ich tłumie- nia. Podobne profile osobowości o cechach predysponujących do zachorowania opracowano w przy- padku innych zaburzeń psychosomatycznych. Tak więc pewien typ myślenia, przeżywania, zachowań rzutuje na nasz stan zdrowia, reakcję na sytuacje stresowe. W przypadku populacji wieku średniego ma to o tyle szczególne znaczenie, iż właśnie w tym wieku osobowość jest uformowana, mało podat- na na zmiany i w związku z tym wystawiona na określone czynniki stresujące. Poniżej przedstawię, z konieczności w dużym uogólnieniu, niektóre zaburzenia psychosomatyczne pod kątem ich przyczyn psychicznych. Astma. Choroba ta występuje u około 6% populacji krajów Zachodu, rzadko natomiast jest spoty- kana u Indian, Eskimosów, Murzynów w Afryce Wschodniej. W połowie przypadków obejmuje po- pulację poniżej 40 roku życia. Współudział czynników psychologicznych i fizjologicznych obserwuje się w 97% przypadków. Mogą ją wywoływać nawet fantazje dotyczące chorób, poczucie braku bez- pieczeństwa, niepokoje, brak miłości, problemy w pracy zawodowej. Brositymia. Choroba ta polega na potrzebie połykania różnych leków. Często jest następstwem problemów rodzinnych, małżeńskich, uczuciowych, tłumionej agresji. Nerwica żołądka. Błona śluzowa żołądka bardzo czule reaguje na stresy. W przypadku silnych emocji blednie w wyniku niedokrwienia, zmniejsza się wydzielanie soku żołądkowego. Emocje nega- tywne, a szczególnie wściekłość, agresja, lęki, nienawiść powodują silne przekrwienie błony śluzo- wej, wzrost wydzielania soku, gwałtowne skurcze mięśni żołądka. U pacjenta pojawiają się bóle nad- brzusza, pieczenie, odbijania, uczucie pełności, niepokój, obniżony nastrój. Po pewnym czasie może rozwinąć się przewlekły nieżyt żołądka. Jest to jedno z częściej spotykanych zaburzeń psychosoma- tycznych. Choroba wrzodowa żołądka i dwunastnicy. Na chorobę tę cierpi około 10% populacji; znacznie częściej występuje u mężczyzn, przeważnie w wieku średnim. Sprzyjający zachorowaniu typ osobo- wości omówiłem wyżej. Wielu badaczy jako przyczyny psychiczne zachorowania podaje: nie zaspo- kojone aspiracje, potrzeba dominacji, wykazania się męskością, chęć uzyskiwania pochwał ze strony otoczenia, uczucie mściwości i potrzeba ukarania innych postrzeganych jako wrogów. Wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Ten typ zaburzeń obejmuje O,5% populacji w USA, głów- nie w młodszym wieku, częściej w społeczności żydowskiej. Ujawnia związki z konfliktami rodzin- nymi. Otyłość. W wielu przypadkach do otyłości w wyniku spożywania nadmiernych ilości pokarmów prowadzą: frustracje uczuciowe, erotyczne, rozczarowanie małżeństwem, lęk przed starzeniem się, brak poczucia własnej atrakcyjności, tłumienie i wypieranie agresji wobec innych osób, problemy w życiu seksualnym, romanse współpartnera, brak poczucia własnej wartości, bierność i chęć podpo- rządkowania się, niemożność dawania sobie rady z obowiązkami i różnymi rolami itd. Ten mecha- nizm ucieczki w jedzenie jest często spotykany, głównie u kobiet. Przyczyny psychiczne często nie są uświadamiane i szuka się ich w złej przemianie materii, w zaburzeniach hormonalnych, w niewłaści- wej diecie itd. Zrozumiałe, że wszelkie metody odchudzania się specjalnymi dietami, lekami czy hip- nozą - jeżeli pominie się czynniki psychiczne - nie doprowadzą do żadnej stałej poprawy i tendencja do objadania pojawi się ponownie. U części kobiet jedzenie hamowane w dzień przybiera na sile w nocy. Dla otoczenia może to być niezrozumiałe, dlaczego dana kobieta niewiele je w dzień, a w no- cy wstaje, otwiera lodówkę i objada się smakołykami. U niektórych kobiet ten proces odbywa się po- za świadomością i nawet nie zdają sobie sprawy ze swych nocnych wizyt do kuchni. Bóle głowy. Bóle okolicy czołowej, potylicznej najczęściej mają tło psychosomatyczne. Towarzy- szy im napięcie mięśni karku. Przyczyną bólu bywają różne lęki, niepokoje, mała odporność psy- chiczna na stresy; częściej występują u kobiet. Choroba wieńcowa. Czynniki stresowe powodują wzrost adrenaliny i noradrenaliny, zwiększenie się stężenia cholesterolu i inne zaburzenia enzymatyczne oraz czynnościowe. W wyniku tych proce- sów dokonują się zmiany w naczyniach tętniczych, w mięśniu sercowym, następnie pojawiają się skurcze naczyń, niedokrwienie mięśnia sercowego, a w ostatnim stadium - zawał. O predyspozycjach osobowościowych już pisałem. Mężczyźni chorują częściej, ale zauważa się wzrost zachorowalności i u kobiet, które przestają ochraniać hormony antystresowe (estrogeny). Często przyczynami psychogennymi są różnorodne długotrwałe sytuacje stresowe w życiu rodzinnym, małżeńskim, zawodowym, społecznym, erotycznym, politycznym. Zachorowalności sprzyja picie al- koholu jako środka neutralizującego stresy, niewłaściwe odżywianie się, brak wypoczynku, snu, nad- ciśnienie. Jest to jedna z najczęściej obecnie występujących chorób psychosomatycznych. Jej zapo- bieganie, rehabilitacja wiąże się ze zmianą nie tylko trybu życia, ale i postaw wobec wielu spraw ży- ciowych, które należy traktować z odpowiednim dystansem. Jeśli sytuacje stresowe utrzymują się, na- leży je eliminować, np. przez zmianę miejsca pracy, terapię małżeńską, rodzinną, indywidualną, sek- sualną itd. Nadumieralność mężczyzn w wieku średnim, wynikająca z tej choroby, skłoniła do rozbu- dowy lecznictwa w tym kierunku, zwiększenia liczby publikacji popularnych, w których m.in. podaje się wskazówki, jak żyć i jak zmieniać własną postawę wobec wielu zagadnień życiowych. Choroba nadciśnieniowa. Przyczyną choroby mogą być długotrwałe, wieloletnie tłumione nega- tywne emocje i stany napięcia, pokrywane maską spokoju i opanowania. Na początku wielu pacjen- tów odczuwa bóle głowy, znużenie, zaburzenia snu, a stopniowo rozwija się nadciśnienie. Tło psychosomatyczne stwierdzane jest w wielu innych jeszcze chorobach, np. skórnych, nowot- worowych, układu hormonalnego, trzustki, pęcherzyka żółciowego, seksualnych, ginekologicznych. W tym ostatnim przypadku dotyczy różnych bólów miednicy, zespołu napięcia przedmiesiączkowego i innych zaburzeń. Od wielu lat są wydawane na ten temat monografie, oparte na licznych badaniach populacji pacjentów i analizie ich całego życia. Powstały w niektórych krajach wyspecjalizowane kli- niki i oddziały psychosomatyczne, towarzystwa naukowe, centra badawcze. Należy jednak stwierdzić, iż w zasadzie czynniki psychiczne towarzyszą większości chorób, a w przypadku populacji wieku średniego bardzo często mają one związek z trybem życia, pracą zawodową, życiem małżeńskim i ro- dzinnym. Nie zdajemy sobie nawet sprawy z tego, jak dalece nasze życie i jego psychiczne aspekty rzutują na stan zdrowia i przebieg chorób. Również leczenie chorób somatycznych wiąże się z następ- stwami psychicznymi. Zażywanie różnych leków odbija się przecież na stanie zdrowia psychicznego, sprawności seksualnej, co z kolei wpływa na nasze role małżeńskie i zawodowe. Choroba przewlekła któregoś członka rodziny może zmienić relacje wewnątrzrodzinne. Mogą one pomóc w wyjściu z choroby, ale i przedłużyć, a nawet i pogorszyć jej przebieg. Leczenie chorób psychosomatycznych ograniczające się wyłącznie do usuwania dolegliwości mija się z celem. Nie wyleczy się tych chorób, jeśli nie rozpozna się i nie wyeliminuje ich przyczyny. Nie- kiedy leczenie wymaga przeprowadzenia rewolucyjnych zmian we własnym życiu: zmiany pracy, de- cyzji co do losów małżeństwa, zmiany hierarchii celów i wartości itp. Jak już wspomniałem, w wieku średnim osobowość bywa skonstruowana i w małym stopniu podatna jest na zmiany. Wielu pacjen- tów nie chce też podejmować ważnych życiowo decyzji. Ma się zatem do wyboru: trwanie choroby lub jej eliminację. Niektórzy pacjenci poznając tło psychosomatyczne swej choroby decydują się na usunięcie przyczyn. Nie zawsze przychodzi to z łatwością, niełatwo bowiem zmienić nawyki, dotych- czasowy styl życia, rozumowania. Szczęśliwi są ci, którzy mają oparcie w bliskich sobie osobach, ro- zumiejących ważność wyborów i dostarczających poczucie bezpieczeństwa, zrozumienia, udzielają- cych pomocy. Spotykałem się np. z przypadkami, kiedy dzieci rezygnowały z wielu swoich potrzeb, aby tylko oszczędzić rodzicowi nadmiernie obciążającej go pracy, stwarzały mu poczucie ciepła i oparcia w domu. Znam i takie, które nadal bezlitośnie domagały się zaspokajania własnych potrzeb, nie licząc się z niczym. Przypominają mi się sesje terapeutyczne, w trakcie których bez skutku apelo- wałem do żony, aby okazała gotowość do zmniejszenia swych wymagań finansowych w stosunku do swego męża. W następstwie tych roszczeń - ciężko pracujący i mający poczucie zagrożenia w domu mąż przebył jeden, następnie drugi zawał i niedługo cieszył się życiem. Znam również przypadki, kiedy zarówno sugestie ze strony lekarza, jak i najbliższych osób pozostawały bez echa, pacjent nadal kontynuował swój tryb życia, wiedząc, na co się naraża. Wybrał własne "Ja", a nie dobro najbliż- szych. Takie postawienie sprawy nie należy do rzadkości i utrudnia, a nawet może uniemożliwić uzyskanie efektów leczniczych. Zdarza się również, iż w przypadku choroby postrzega się wyłącznie jej biologiczny wymiar, a zaprzecza się jej psychicznym aspektom. Liczy się na usunięciu dolegli- wości i na nic więcej. Niektórym wydaje się jakąś pomyłką przypisywanie tła psychicznego, np. cho- robie wieńcowej. Nie widzą związku między jednym a drugim. Wspomniane postawy w przypadku zaburzeń i chorób psychosomatycznych mogą utrudniać lub uniemożliwiać ich leczenie. Depresje w wieku średnim Depresje należą do najczęściej spotykanych i powszechnych zaburzeń psychicznych i zdaniem wielu badaczy cierpi na nie blisko 10-15% populacji, a najwięcej przypadków przypada właśnie na wiek średni życia. Występują częściej u kobiet niż u mężczyzn; proporcja płci wynosi przeciętnie 3:1. Ich rozpowszechnienie wiąże się również z typami osobowości: męskich lub kobiecych. Otóż więcej przypadków depresji zauważa się u osobowości kobiecych i nie zróżnicowanych, najmniej u osobo- wości męskich. Osobowości androgenne znajdują się pośrodku tej skali. Zjawisko to daje wiele do myślenia. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, iż większe roz- powszechnienie depresji u kobiet i osobowości kobiecych jest potwierdzeniem większej uczuciowoś- ci, wrażliwości natury kobiecej, chwiejności nastrojowej, sterowania przez emocje, a w mniejszym stopniu przez rozum. Okazuje się, że nie tylko w tych cechach tkwi problem. Kobiecość jako taka w większym stopniu w porównaniu z męską ukierunkowana jest na relacje uczuciowe z otoczeniem. Jak wynika z przeprowadzonych badań psychologicznych, niemowlęta płci żeńskiej ujawniają wyższy poziom wrażliwości w porównaniu z niemowlętami płci męskiej na pokazywane im twarze na foto- grafiach. Seria fotografii przedstawiających różne twarze o wyraźnej mimice w większym stopniu jest uczuciowo odbierana przez niemowlęta płci żeńskiej. Towarzyszą temu również i bardziej zróżnico- wane reakcje uczuciowe - od uśmiechu do płaczu. W przypadku osób w wieku średnim osobowości kobiece występujące u obu płci ujawniają rów- nież większe zróżnicowanie reakcji uczuciowych i wrażliwości na osoby, sytuacje, nastroje. W późnej fazie wieku średniego, kiedy wiele kobiet ulega cechom maskulinizacji psychicznej, a wielu męż- czyzn cechom feminizacji psychicznej, zauważalne jest przesuwanie się dominanty stanów depresyj- nych od kobiet do mężczyzn. Pojęcie depresja jest bardzo ogólne. Obejmuje bardzo różne stany, rozpoznania, czas trwania, nasi- lenie i charakter objawów. Czytelnik zainteresowany tym tematem może sięgnąć do bardziej specja- listycznej literatury, np. "Melancholii" Kępińskiego czy "Depresji" Pużyńskiego. W tym rozdziale zajmę się ogólnymi cechami depresji wieku średniego, z którymi mam możność najczęściej się ze- tknąć w swej działalności terapeutycznej. Stan smutku, przygnębienia - tak charakterystyczny dla depresji występuje w różnym nasileniu: od lekkiego obniżenia nastroju, poczucia zobojętnienia aż do poczucia pełnej beznadziejności, rozpaczy. W lżejszych stanach depresji pacjent jest cichy, pesymistyczny, czuje się nieszczęśliwy, odczuwa zmęczenie, znużenie, zniechęcenie, ma poczucie mniejszej wartości. Z trudem podejmuje decyzje, praca umysłowa wydaje się męcząca, a on sam staje się drobiazgowy. Niektórzy pacjenci będący w stanie depresji stają się opryskliwi, drażliwi, nieufni, konfliktowi w relacjach międzyludzkich. W głębszych stanach depresji pojawiają się stany trwałego napięcia, poczucie cierpienia, nieszczęścia, brak zadowolenia z czegokolwiek, brak miłości, przekonanie o samotności, niezrozumieniu, odtrące- niu przez innych. Wielu depresyjnych pacjentów odczuwa różnego rodzaju lęki, pogorszenie sprawności intelektu- alnej, apatię. Mogą również występować objawy somatyczne, np. bóle głowy, uczucie ucisku w gło- wie, zmęczenie, zaparcia, utrata apetytu, zaburzenia snu (np. trudności w zasypianiu, sen przerywany, wcześniejsze budzenie się). W najgłębszych stanach depresyjnych pojawiają się różnego typu uroje- nia, głębokie poczucie winy, samooskarżanie się, tendencje samobójcze. W depresji nastrój pełen smutku i przygnębienia wpływa na zmianę interpretacji zdarzeń z prze- szłości, zniekształceniu ulega rzeczywistość, a przyszłość rodzi lęk, nieufność, pozbawiona jest nad- ziei. Zmniejsza się aktywność życiowa. Pacjent staje się bierny, apatyczny, a każdy wysiłek fizyczny czy umysłowy sprawia mu trudności. Nawet wypowiadanie się wiąże się z uczuciem zmęczenia. Pro- wadzi to do zamykania się w sobie, osamotnienia, izolowania się, co jednocześnie pogłębia przygnę- bienie, poczucie niezrozumienia przez innych, narastanie dystansu. Depresja wpływa na styl zachowania, mimikę i zaczyna być czytelna dla otoczenia. Twarz wyraża smutek, zakłopotanie, niekiedy lęk. Czoło jest pomarszczone. Dolne powieki opadają, oczy są opusz- czone w dół. Sylwetka jest zgarbiona, jakby coś dźwigała na sobie (garb psychiczny). Ruchy są spo- wolniałe. Chód jest wolny, niepewny. Następuje spadek wagi. Nie przywiązuje się wagi do ubioru, wyglądu - stąd częste zaniedbania w wyglądzie, brak troski o estetykę ubioru. Kobiety często przesta- ją stosować makijaż, kosmetyki, a mężczyźni nie golą się itd. W wieku średnim do najczęstszych psychogennych źródeł depresji należą: Utrata bliskiej osoby, np. w wyniku separacji, rozwodu, zgonu, odjazdu. Pogorszenie stanu zdrowia, pojawianie się różnych chorób, dokuczliwych objawów, a także lęku przed zachorowaniem. Często towarzyszą temu postawy hipochondryczne, tendencje do wyolbrzy- miania dolegliwości. Utrata pozycji społecznej czy zawodowej. Pogorszenie życia seksualnego, sprawności, pojawienie się zaburzeń czy różnych trudności w po- życiu seksualnym. Poczucie zaniku atrakcyjności fizycznej, seksowności. Rozważania egzystencjonalne, eschatologiczne, np. w "smudze cienia" 40-letnich mężczyzn. Omawiany t.zw. Zespół opuszczonego gniazda, kiedy dzieci opuszczają rodzinny dom i zakładają własne rodziny, mają własne dzieci. Sytuacje losowe i życiowe, np. konieczność emigrowania, zmiany miejsca zamieszkania, pracy itd. Poczucie rozczarowania osobą partnera, małżeństwa, życiem rodzinnym. Często depresjom towarzyszy przekonanie o dokonaniu niewłaściwego wyboru towarzysza życia, utraceniu szansy, jaką byłoby związanie się z inną osobą. Z perspektywy czasu ocenia się inaczej dzieje poprzednich związków uczuciowych i może np. zrodzić się myśl, iż zrobiło się błąd zrywając znajomość z daną osobą. Niektóre osoby życzeniowo oceniają swoje możliwości w przeszłości i np. twierdzą: "gdybym nie związała się niepotrzebnie z Tobą, to miałabym szanse inaczej ułożyć sobie życie, poznać kogoś innego". Niekiedy spotkanie byłej sympatii rozwija takie refleksje, zwłaszcza gdy okazuje się, iż zajmuje ona wysoką pozycję społeczną, prezentuje się nader atrakcyjnie i wizja wspólnego życia z nią jawi się jako bardziej atrakcyjna wobec aktualnego związku. Niektóre osoby retrospektywnie oceniają swoje zachowania wobec byłych partnerów, z którymi się rozwiodły. Rodzi się przekonanie, że niepotrzebnie doprowadziło się do tak nasilonego konfliktu, że można było inaczej go rozwiązać, wybrać inne metody walki o zachowanie trwałości związku, utrzymania przy sobie byłego małżonka itd. Retrospekcja może również dotyczyć postępowania wobec dzieci. Ostrzej widzi się obecnie sto- sowane niegdyś metody wychowawcze, styl zachowań wobec dzieci. Może to prowokować poczucie winy za złe wychowanie dziecka lub niepotrzebne, przesadne oddanie się i poświęcenie dziecku kosz- tem własnego życia i przyjemności. U wielu kobiet pojawia się poczucie winy wobec przerwanych ciąż. Z perspektywy czasu ocenia się to jako błąd, utratę szansy urodzenia dziecka, które mogłoby teraz dostarczać radości, wypełniać pustkę itd. Znam wiele małżeństw mających poczucie winy za fakt jedynactwa swego dziecka, któ- remu nie dana była szansa posiadania rodzeństwa. Pojawia się lęk przed tym, co się stanie z dziec- kiem, "kiedy nas już nie będzie", kto będzie bliską mu osobą. U osób przeżywających renesans zainteresowania życiem religijnym pojawia się niekiedy poczucie winy za dotychczasowe życie, popełnione błędy, złe czyny. Pamiętam, jak jeden z uwodzicieli, który uwiódł i porzucił wiele mężatek czy panien, w tym właśnie okresie zaczął żałować, iż wdarł się nie- potrzebnie w ich życie, sprawił im ból, był przyczyną wielu problemów w ich związkach. Odtwarzał dzieje tych związków w pamięci i cierpiał z tego powodu. Po ogłoszeniu stanu wojennego, kiedy część osób zwróciła się w stronę religii, częste były przy- padki depresji, wynikające z bilansowania dotychczasowego życia. W gabinecie słyszałem skargi na błędy i świadomie popełnione nieuczciwości w miejscach pracy, w swoich związkach uczuciowych, nadużywanie władzy, przywilejów, stanowisk itd. Wyrażane były pełne smutku i poczucia winy sądy o nieuczciwej drodze do osiągnięcia pozycji zawodowej, naukowej czy standardu materialnego, wy- korzystywaniu i skrzywdzeniu innych ludzi. Mógłbym przytaczać wiele takich sytuacji, które przyta- czane były z pełnym dramatyzmem przez moich pacjentów w trakcie sesji psychoterapeutycznych. Zdarza się również, iż depresja rozwija się u danej osoby niejako u szczytu jej osiągnięć, kiedy wieloletnie zabiegi zdobycia określonego standardu, pozycji, władzy uwieńczone zostały powodze- niem. Osiągnąwszy ten szczyt zaczyna się odczuwać gorycz, a i sam sukces, dotąd postrzegany jako uosobienie szczęścia, okazuje się względny i nie daje satysfakcji. Niekiedy nie dopuszcza się do świadomości pewnych zachowań i metod prowadzących do osiągnięcia celu w myśl zasady "cel uś- więca środki". Bywa, że rozwijane są mechanizmy obronne osobowości, które dostarczają pozornego poczucia zadowolenia z siebie oraz pozytywnej oceny własnej przeszłości i drogi prowadzącej do osiągania sukcesu. Stan depresji tłumaczy się czynnikami biologicznymi czy innymi, odległymi od prawdziwych. Oczekiwana jest pomoc w formie leków poprawiających nastrój. Psychoterapia, jeśli nie spełnia oczekiwań, tzn. potwierdzenia słuszności własnego zachowania, myślenia, podejmowa- nych decyzji w przeszłości, rodzi opór i niepokój. Źródłem depresji u niektórych wyemancypowanych kobiet bywa poczucie winy, że zbyt mało cza- su i energii poświęcają małżonkowi i dzieciom. Zaangażowanie w roli zawodowej, społecznej, wiążą- ce się z ograniczeniem dawania siebie najbliższym, teraz prowokuje poczucie winy. Okazało się bo- wiem, iż sukcesy zawodowe czy społeczne zostały wprawdzie osiągnięte, ale za cenę pogorszenia więzi uczuciowej i bliskości z członkami najbliższej rodziny. Słyszy się obecnie zarzuty typu: "dla Ciebie ważniejsza była praca niż ja", "nie zajmowałaś się nami, chodziło Ci tylko o zaspokojenie am- bicji". Stąd u niektórych emancypantek pojawia się w tym wieku niechęć do tej emancypacji i doko- nuje się zwrotu w kierunku tradycyjnego modelu ról męsko-kobiecych. Czytelnicy czytali zapewne w prasie wywiady z czołowymi emancypantkami, które osiągnąwszy późne lata wieku średniego przyznają się do popełnienia życiowych błędów i krytycznie oceniają sam proces nadmiernego ich zdaniem usamodzielnienia się kobiet. Podobnie wielu mężczyzn osiągnąwszy szczyty pozycji zawodowych i społecznych, po zaspokoje- niu swych aspiracji, słyszy od członków rodziny, do której teraz usiłuje się bardziej zbliżyć, słowa pełne wyrzutów: "teraz zależy Ci na mnie, a przez wiele lat myślałeś tylko o sobie", "teraz poczułeś się tatusiem, a co robiłeś dotąd?" itd. Tego rodzaju sytuacje życiowe, które są przecież typowe dla wieku średniego, bywają źródłem depresji i reorientacji systemu wartości. Depresje pojawiają się również w przypadku śmierci rodziców. Nie chodzi mi tutaj o dość typową i zrozumiałą depresję w stanie żałoby, mijającą po pewnym czasie. Mam na myśli sytuację, kiedy do- piero utrata rodziców uświadamia, że bezpowrotnie utraciło się rolę Dziecka, że "teraz na mnie przy- jdzie kolej". Formy depresji. Depresje w wieku średnim obejmują wiele możliwych form zarówno co do czasu trwania, jak i rozpoznań. Mogą to być epizodyczne, krótkotrwałe stany depresyjne, przejściowe i na- wracające, ale mogą to być również stany trwające wiele lat. Depresja może być niewielka, ale może też prowadzić do stanów psychotycznych. Obecnie zwrócę uwagę na kilka form depresji, często spotykanych w wieku średnim. Wiele osób nie szuka w ogóle pomocy, inne udają się do lekarzy różnych specjalności w celu usunięcia takich do- legliwości, jak np. bóle głowy, bezsenność, zaparcia itp. Zdarza się również, iż depresja przybiera formy łagodniejsze w wyniku autopsychoterapii. Zmiany w systemie wartości, sprzyjające budowaniu nowych postaw wobec życia mogą w wielu przypadkach dokonać się w wyniku refleksji nad sobą, sensem istnienia i odmiany stylu swego życia. Nie wiemy, jaki zakres populacji dotkniętej depresją pomaga sobie tą autopsychoterapią. Zbierając wywiady od wielu pacjentów mogłem się przekonać, iż dokonali oni z powodzeniem tej pracy nad własnym "Ja" i depresja minęła. Wiele osób łagodzi lub usuwa stany depresyjne dzięki pomocy okazywanej przez najbliższych, przyjaciół, znajomych. Przypomina mi się w tym miejscu historia pacjenta, który niedawno zgłosił się do mnie z żoną ze skargami na pogorszenie życia seksualnego. Okazało się, że trudności seksualne były w jego przy- padku ostatnim z objawów depresji powstałej w wyniku utraty pozycji zawodowej. Pacjent chorował na cukrzycę i miał tak nasilone dolegliwości, iż nie był w stanie kontynuować pracy zawodowej, w której piastował odpowiedzialne stanowisko. Przeszedł na rentę chorobową i wówczas załamał się psychicznie, miał wszystkie klasyczne objawy zespołu depresyjnego. Wyleczyła go z tego żona, która nie poprzestawała na okazywaniu mu czułości, zrozumienia, ale pomogła mu w zmianie hierarchi sys- temu wartości, w odkryciu zalet innych czynności, w nabraniu dystansu wobec tak ważnej dotychczas roli zawodowej. Zastosowała psychoterapię, której nie powstydziłby się wytrawny specjalista. Oczywiście zdarzają się przypadki, kiedy depresja ulega utrwaleniu czy pogłębieniu w wyniku niezrozumienia ze strony najbliższych, popełnianych przez nich błędów lub wręcz ujawniania nie- właściwych postaw. Przypomina mi się historia jednego ze znanych naukowców, który osiągnął wy- soką pozycję zawodową i profesurę w 43 roku życia. Załamał się psychicznie w wyniku odrzucenia monografii przez wydawnictwo, kiedy uznano, iż godzi ona w interes państwa. Chodziło o pracę z zakresu historii współczesnej. Pracował nad nią przez wiele lat, materiały do niej zbierał w archi- wach zagranicznych i była ona naprawdę odkrywcza na ówczesne czasy. Jego żona, dumna z pozycji męża, zaczęła mu zarzucać, że nie powinien ryzykować kariery i pozycji rodziny poprzez zajmowanie się takimi ryzykownymi tematami. Obciążyła go odpowiedzialnością za to, że próba opublikowania pracy uniemożliwiła wyjazd na placówkę dyplomatyczną. Pacjent załamał się psychicznie, a żona i dzieci dolewały oliwy do ognia. Skończyło się na tym, że musiał poddać się leczeniu psychiatrycz- nemu w warunkach szpitalnych. Po wyjściu ze szpitala wyjechał z kraju. Kontakty z żoną zostały ze- rwane z jej inicjatywy, oceniła bowiem, że nie może żyć dalej z takim przegranym człowiekiem i na- leży się jej coś więcej od życia. Dzieci, zbuntowane przez nią, również nie chciały utrzymywać z nim kontaktu. Jakkolwiek w innym kraju osiągnął sukces zawodowy i materialny, powtórnie załamał się w wyniku problemów rodzinnych i popełnił samobójstwo. Depresja reaktywna. Depresja tego typu powstaje jako wyraz reakcji na nagłą, trudną sytuację ży- ciową. Może nią być np. utrata bliskiej osoby, pracy, stanowiska itd. Uruchamiane mechanizmy ob- ronne najczęściej przyczyniają się do przezwyciężenia trudnej sytuacji, ale w niektórych przypadkach depresja utrwala się i choroba nabiera charakteru przewlekłego. W wielu krajach istnieją specjalne formy poradnictwa dla osób, które znalazły się w sytuacjach kryzysowych, umożliwiające przezwy- ciężenie depresji i powrót do zdrowia. Depresja nerwicowa. Ten typ depresji jest to długotrwały (trwający co najmniej dwa lata) stan ob- niżenia nastroju, nieproporcjonalny do przyczyny. Często towarzyszą mu: lęki, trudności z zasypia- niem, utrata zainteresowania codziennością, uporczywe myślenie o wydarzeniach poprzedzających zachorowanie, niepokój, apatia, nerwowość, napięcie, rozdrażnienie, bóle głowy, serca. Niekiedy po- jawia się również drażliwość, agresja wobec siebie czy otoczenia, negatywna samoocena, tendencja do uzależnienia się od innych. Według Kępińskiego smutek często pokrywa tłumioną wrogość, nie- nawiść i inne negatywne uczucia oraz postawy wobec najbliższych osób. Przebieg najczęściej jest wieloletni, zmienny w nasileniu i w charakterze objawów. Depresja egzystencjalna. Często depresja tego typu rozwija się w wyniku zmian w systemie war- tości, poczucia winy, bilansowania dotychczasowego życia. Często pojawia się u mężczyzn wchodzą- cych w "smugę cienia". Bywa często wyrazem kryzysu wzrostu dojrzewania psychicznego. Stan ta- kiego przewartościowania życia oddaje tekst Księgi Koheleta ze Starego Testamentu: "Marność nad marnościami - wszystko marność. Cóż przyjdzie człowiekowi z całego trudu, jaki zadaje sobie pod słońcem? Pokolenie przychodzi i pokolenie odchodzi, a ziemia trwa po wszystkie czasy... Mówienie jest wysiłkiem, nie zdoła człowiek wyrazić wszystkiego słowami. Nie nasyci oko patrzeniem ani ucho napełni słuchaniem... Przyjrzałem się wszystkim dziełom, jakich dokonały moje ręce, i trudowi, jaki sobie przy tym zadałem. A oto: wszystko to marność i pogoń za wiatrem! w niepamięć idzie wszystko; czyż nie umiera mędrzec tak samo jak i głupiec? Cóż bowiem ma człowiek z wszelkiego swego trudu i z pracy ducha swego, którą mozoli się pod słońcem? Bo wszystkie dni jego są cierpieniem, a zajęcia jego utrapieniem... Kto kocha się w pieniądzach, pieniądzem się nie nasyci... Gdy dobra się mnożą, mnożą się ich zjadacze. I jakiż pożytek ma z nich właściciel?... A któż to wie, co w życiu dobre dla człowieka, dopóki liczy marne dni swego życia, które jakby cień przepędza?... są sprawiedliwi, którym zdarza się to, na co zasługują grzesznicy, a są grzesznicy, którym zdarza się to, na co zasługują sprawiedliwi. I to jest marność". (Cytaty z "Pisma Świętego", Pallotinum, 1986). Tego rodzaju i inne refleksje często są doświadczane w wieku średnim, kiedy osiąganiu wyzna- czonych celów, codziennemu zabieganiu, życiu rodzinnemu zaczynają towarzyszyć wątpliwości: Po co ten cały wysiłek? Kto to doceni? Co ja z tego mam? Czy rzeczywiście tak warto żyć? W jaki spo- sób mam spędzać życie? Depresja egzystencjalna oznacza zatem kryzys dotychczasowego systemu wartości i ocenę przeszłości, teraźniejszości, niepewność przyszłości. Wielu ludzi rozwiązuje te prob- lemy egzystencjalne w wyniku autopsychoterapii, inni szukają porad i wskazówek w dziełach cenio- nych autorów, jeszcze inni w religii czy w aktywności społecznej dla dobra innych. Depresja maskowana. Objawy tej depresji są nietypowe, co stwarza trudności diagnostyczne. Po- lega ona na cyklicznym przebiegu, wahaniach w skali doby, obniżeniu nastroju o różnym nasileniu, męczliwości, zaburzeniach snu, lękach. Serry (1969) podaje zespół objawów występujących w tej po- staci depresji: Ogólne, nie sprecyzowane dolegliwości somatyczne - 18,1% Osłabienie czynności mózgowych - 26,7% Objawy ze strony żołądka i jelit - 22,2% Objawy ze strony układu ruchu - 11,5% Objawy ze strony układu krążenia - 10,7% Zaburzenia oddychania - 3,0% Zaburzenia układu moczowego-płciowego - 4,8% Objawy ze strony narządów zmysłów - 1,9% Objawy skórne - 1,1% O tym, że mamy do czynienia z depresją, dowodzi wywiad, jak i skuteczność leków przeciwdepre- syjnych. Inne depresje. Badacze wyróżniają również depresje z wyczerpania, w reakcji żałoby, z alienacji, a także w przebiegu chorób afektywnych. Jak już wspomniałem, depresje często występują w populacji wieku średniego. W części przypad- ków wymagają leczenia specjalistycznego. To, że zwiększa się populacja chorych w krajach Zachodu, tłumaczy się tym, że procesy przemian cywilizacyjnych potęgują ryzyko zachorowania w tym wieku. Nadto do powstawania stanów depresyjnych przyczyniają się typowe kryzysy wiążące się z fazami życia. Depresja często jest np. wyrazem kryzysu wzrostu dojrzewania "Ja", przebudowy systemu war- tości w tym wieku. Jakkolwiek wiąże się z cierpieniem, tkwi w niej szansa pozytywnego rozwoju. Samobójstwa w wieku średnim Codziennie około 1300 ludzi na świecie odbiera sobie życie, a 20 000 usiłuje je sobie odebrać. Większość z nich znajduje się w wieku średnim. Zagadnieniem samobójstw zajmuje się wiele dzie- dzin wiedzy, począwszy od medycyny, kryminalistyki, a na socjologii, etyce kończąc. Powstała spe- cjalna nauka - suicydologia - o charakterze interdyscyplinarnym, która wszechstronnie analizuje przy- czyny, zakres i rodzaje zamachów samobójczych. Zostały wydane specjalistyczne monografie na ten temat, odbywają się międzynarodowe kongresy, ukazuje się coraz więcej doniesień naukowych. War- to dodać, iż problemem samobójstw interesuje się również literatura, sztuka. Wiele dzieł poświęcono okolicznościom sprzyjającym targnięciu się na własne życie. Najwięcej samobójstw na 100000 ludności popełnianych jest na Węgrzech, w Czechosłowacji, Danii, Japonii, Austrii, a najmniej w Egipcie, Paragwaju, Kostaryce, Grecji. Dla przykładu podam, że wskaźnik zamachów samobójczych na Węgrzech obejmuje 40,6/100000 mieszkańców, a w Paragwa- ju - 0,1. Różnice są zatem znaczne. Polska należy do krajów o średnim wskaźniku - 13,7/100000 mieszkańców. Wiele powstało teorii tłumaczących rozpowszechnienie samobójstw. Jedne podkreślają bardziej przyczyny psychogenne, inne społeczne, niektóre sięgają do czynników ekologicznych. Jak wynika z przeprowadzonych badań międzynarodowych, samobójstwa częściej popełniają męż- czyźni. W Polsce proporcja samobójstw mężczyzn i kobiet wynosi 4:1. Są kraje, w których przewaga mężczyzn jest znacznie większa, np. Puerto Rico (5,3:1), Chile (4,7:1). W innych różnica między płciami jest niewielka, np. Tajlandia, Singapur, Egipt, Hongkong czy Izrael. W krajach tych na 1 za- mach samobójczy kobiet przypada 1,1-1,3 zamachów mężczyzn. Mężczyźni najczęściej odbierają sobie życie w wyniku użycia broni palnej, powieszenia, a kobiety - w wyniku zażycia środków nasennych, otrucia gazem. Z innych badań wynika, że najczęściej popełniają samobójstwa osoby samotne, owdowiałe, wy- znania protestanckiego lub niewierzące, zamieszkałe w dużych ośrodkach miejskich. Częstość zama- chów samobójczych wzrasta w sytuacjach kryzysów ekonomicznych, a zmniejsza się w czasie wojen. Mężczyźni popełniający samobójstwo najczęściej znajdują się w przedziale wieku 35-60 lat, a szczyt przypada na lata 50-55. W przypadku kobiet częstość zamachów samobójczych rośnie stopniowo wraz z wiekiem. U około 1/3 osób samobójstwo poprzedzały różne zaburzenia psychiczne, najczęściej zespoły de- presyjne. To ustalenie jest bardzo ważne, często bowiem utożsamia się osoby odbierające sobie życie z chorym psychicznie. Mówi się przecież, iż "nikt normalny tego czynu nie popełnia". To nader uproszczone wyjaśnienie problemu. Wprawdzie choroby i zaburzenia psychiczne stanowią czynnik wysokiego ryzyka, to jednak wiele osób odbierających sobie życie można ocenić jako zdrowe psy- chicznie. Przyczyny samobójstw bywają zróżnicowane, wymienię niektóre z nich: Stan samotności. Niektóre osoby owdowiałe, porzucone, rozwiedzione targają się na życie, ponie- waż sensem ich egzystencji był związek uczuciowy. W przypadku, kiedy zabrakło bliskiej osoby, wszystko to utraciło sens. Można poczuć się niezdolnym do życia w osamotnieniu, mieć poczucie by- cia nikomu niepotrzebnym. Niektórzy lękają się perspektywy samotnego życia, konieczności przeby- wania w zakładach opiekuńczych i dlatego wolą same decydować o swym życiu. Brak miłości. Ten motyw częściej występuje u kobiet. Dla wielu z nich miłość jest sensem życia i nie mogą bez niej wyobrazić sobie swego istnienia. Odejście bliskiej osoby pozbawia je najważniej- szej potrzeby egzystencjalnej i powoduje utratę poczucia sensu i wartości życia. Kryzysy zawodowe i pozycji społecznej. Utrata lub niepowodzenia w pracy, degradacja w hierar- chii życia społecznego są częstymi motywami zamachów samobójczych u mężczyzn. Starsze pokole- nie pamięta zapewne przypadki samobójstw ludzi, którzy zbankrutowali czy zawiedli zaufanie innych. Bankructwo. Ten motyw, częściej spotykany u mężczyzn, nasila się w przypadku recesji i kryzy- sów ekonomicznych, kiedy bankrutują firmy. Do targnięcia się na własne życie może również przy- czynić się utrata majątku, np. w wyniku przegrania w gry hazardowe. Wciąż takie dramaty zdarzają się jeszcze w kasynach gry, i to nie tylko o światowej renomie, jak np. słynne Monte Carlo. Kryzys systemu wartości. Zamachy samobójcze na tym tle, częściej spotykane wśród mężczyzn, towarzyszą np. zmianom ustrojów, rządów, kompromitacji elit władzy. Zdarzają się również przy- padki, kiedy w wieku średnim, w wyniku refleksji nad sensem istnienia, traci się poczucie wartości własnego życia czy wyznawanej ideologii. Pojawia się egzystencjalna pustka, dotychczasowe życie traci swój sens i wartość, a przyszłość pozbawiona jest nadziei. Wiele badań wskazuje na fakt, iż osoby wierzące i praktykujące mniej są skłonne do popełniania samobójstwa. Istotnie, wiara, nadają- ca transcedentalną wartość życiu, może chronić przed pustką egzystencjalną. Zdarza się jednak, iż nawet u osób głęboko wierzących rodzi się pokusa odebrania sobie życia. W przypadku katolików nauka Kościoła głosi, iż samobójstwo jest wyjątkowo nagannym czynem (z wyjątkiem specjalnych okoliczności, jak np. konieczność uchronienia ważnych tajemnic, które mogłyby zostać ujawnione w trakcie torturowania). Ojcowie Kościoła twierdzą, iż samobójcy są szczególnie niemili Bogu i nie mogą liczyć na miłosierdzie, stąd lęk przed losem w innym życiu może ograniczać potrzebę samobój- stwa. Z kolei w innych religiach świata (np. buddyzm, hinduizm) samobójstwo jest oceniane inaczej i nie hamuje tak radykalnych decyzji. Kryzysowe sytuacje małżeńskie i rodzinne. Zdarzają się przypadki, iż w danym związku czy ro- dzinie życie staje się nie do zniesienia, rodzi się poczucie nieprzekraczalności kryzysu, niemożności zmiany tego stanu rzeczy. Samobójstwo może być wyrazem rezygnacji, bezradności, braku nadziei, ale zdarza się, że bywa formą potrzeby ukarania otoczenia, potrzebą zemsty "zza grobu". Jest wów- czas wyrazem agresji i ma na celu wzbudzenie uciążliwego poczucia winy u winowajcy. W tych przypadkach decyzja może zostać podjęta nagle. Często rodzi się w formie irracjonalnej reakcji. W publikatorach najczęściej omawia się takie przypadki w kontekście młodych ludzi, np. popełniają- cych samobójstwo w wyniku zajścia w ciążę, którą bardzo negatywnie i drastycznie ocenili rodzice, lub braku zgody rodziców na związanie się z nie akceptowaną przez nich osobą. W wieku średnim natomiast zdarzają się częściej reakcje ostre i decyzja odebrania sobie życia, np. w wyniku ujawnionej zdrady ze strony współmałżonka, może być formą agresji wobec niego lub wyrazem potrzeby ukara- nia go i unieszczęśliwienia na całe życie. Przewlekła, ciężka choroba. Niektóre osoby cierpiące na przykre dolegliwości, mające rozpoznaną chorobę nowotworową, AIDS itp., lękając się bólu, cierpienia, inwalidztwa, odbierają sobie życie. In- ne czynią to dlatego, iż nie chcą być ciężarem dla otoczenia. Problemy i zaburzenia seksualne. Te przyczyny samobójstw stosunkowo rzadko są ujawniane przez statystyki i nie wiemy, jaki jest ich rzeczywisty zakres występowania. Seksuolodzy, w porów- naniu z innymi specjalistami, częściej mają z tym do czynienia. Dowiadują się o tym od współpartne- rów, a niekiedy i od samych zainteresowanych, którzy wypowiadają myśli samobójcze. Na podstawie własnej praktyki terapeutycznej mogłem się przekonać, iż ten motyw zdecydowanie częściej występu- je u mężczyzn niż u kobiet. Samobójstwo może być formą reakcji na doznane niepowodzenia we współżyciu, uczucie kompromitacji, zwłaszcza gdy negatywnie reaguje na nie partnerka. Trwała im- potencja może również zniechęcać do życia. Niektórzy z moich pacjentów ujawniali taką postawę i wyznaczali sami sobie i mnie czas oczekiwania na poprawę. Wprawdzie najczęściej są to histerycz- ne reakcje, które kończą się na pogróżkach, ale nigdy nie wiadomo, czy nie przerodzą się w zamach na własne życie. Zamachy samobójcze często zdarzają się w populacji osób o orientacji homoseksualnej. Wynikają one z różnych przyczyn: niemożności akceptacji własnej inności, trudności w znalezieniu partnera seksualnego, z lęku przed samotnością, z konfliktów między partnerami, doświadczenia zdrady, po- rzucenia przez partnera. W przypadku lesbijek zamachy na życie na takim tle zdarzają się rzadziej. Zamachy samobójcze popełniają również osoby o skłonnościach dewiacyjnych, w przypadku, kie- dy nie mogą się z nimi pogodzić, kiedy zostały one ujawnione w środowisku, lub kiedy grozi postę- powanie karne za popełnione czyny z zakresu przestępczości seksualnej. Zdarzają się w takich przy- padkach sytuacje bardzo dramatyczne. Znane mi są osoby, które targnęły się na własne życie, ponie- waż próby leczenia dewiacjinie dały poprawy, a pragnienie zaspokojenia potrzeb dewiacyjnych było niemożliwe do opanowania. Spotyka się również stany reaktywne na tle trudności seksualnych prowadzące do samobójstw, np. nieudany kontakt z kobietą, na której danemu mężczyźnie bardzo zależało i nie jest w stanie znieść porażki. Zdarza się, iż ośmieszenie ze strony kobiety, kolejne niepowodzenia w związkach heterosek- sualnych, kompleks małego członka prowokują tak drastyczne rozwiązania własnych problemów. W wielu przypadkach samobójstwa były poprzedzane zapowiedziami jego popełnienia, co często było bagatelizowane przez otoczenie. Istnieje stereotypowy pogląd, iż osoba mówiąca o popełnieniu samobójstwa, najczęściej go nie popełnia. Bardzo to myląca opinia. W większości zbadanych przy- padków samobójstw otoczenie otrzymywało wcześniej sygnały na ten temat. Suicydolodzy opracowali wykaz następujących czynników ryzyka samobójstwa: Silne poczucie winy, sytuacja bez wyjścia. Stany bezsenności. Myśli samobójcze, wypowiedzi na ten temat. Wiek powyżej 45 lat. Utrata domu rodzinnego przed 15 rokiem życia. Przypadki samobójstw w rodzinie, wśród osób znaczących. Niska samoocena. Samotność. Trudności bytowe. Kryzys systemu wartości. Międzynarodowe Stowarzyszenie Zapobiegania Samobójstwom (IASP) na IX Kongresie w 1979 roku opracowało program profilaktyki; m.in. obejmuje on następujące postulaty: Należy upowszechniać działalność organizacji Samarytan, która dzięki wyszkolonemu personelo- wi, telefonom zaufania czynnym całą dobę, ośrodkom poradnictwa zapewnia pomoc kandydatom na samobójców. Nie należy bagatelizować ani lekceważyć wypowiedzi danej osoby o chęci popełnienia samobójs- twa, a szczególnie należy zwrócić uwagę na zmiany w jej zachowaniu, trybie życia, podejmowanych decyzjach. Kiedy domyślamy się, że dana osoba dojrzewa do decyzji popełnienia samobójstwa, wówczas na- leży przeprowadzić z nią szczerą rozmowę, zapewnić jej opiekę i fachową pomoc. Należy szczególną opieką otaczać osoby cierpiące na depresję i być czujnym w przypadku, kiedy stan psychiczny pozornie poprawia się. Zaburzenia psychiczne Przeprowadzone w wielu krajach badania dotyczące rozpowszechnienia zaburzeń psychicznych ujawniły, iż cierpi na nie znaczna część populacji. Według danych z USA w ciągu całego życia do- świadczyło jej około 30-38% populacji. Obejmuje to zarówno krótkotrwałe, epizodyczne, jak i dłu- gotrwałe zaburzenia. Zdaniem wielu badaczy liczba ich stale rośnie. W USA, w lecznictwie podlega- jącym państwowej służbie zdrowia, w 1955 roku przypadało 233 pacjentów / 100 000 populacji, a w roku 1975 już 2185 / 100 000. Nie wiadomo jeszcze, w jakiej mierze oznacza to rzeczywisty wzrost zachorowalności, a w jakiej - większą częstotliwość zgłaszania się do specjalistów. Według badań międzynarodowych na nerwice choruje 8-15% populacji, na schizofrenię 0,6%, na uzależnienie od alkoholu 3-4%, na depresje 15-20%. Zaburzenia psychiczne zdecydowanie są częstsze u kobiet, podobnie jak nerwice, choroby afek- tywne i psychosomatyczne. Z kolei u mężczyzn częstsze są zaburzenia osobowości, uzależnienie od alkoholu. Te różnice rodzaju zaburzeń w zależności od płci tłumaczy się wieloma czynnikami biolo- gicznymi, psychologicznymi i społecznymi: np. kobiety są bardziej podatne na nerwice z racji labil- ności emocjonalnej i uleganiu stresom uczuciowym. Uważa się również, iż bardziej dbają o swe zdrowie i chętniej w porównaniu do mężczyzn szukają pomocy u lekarza. Badania ujawniły, iż zaburzenia psychiczne częściej występują u osób samotnych, owdowiałych, rozwiedzionych, porzuconych, u osób z sumującymi się negatywnymi doświadczeniami życiowymi, u osób obciążonych pełnym konfliktów i stresów dzieciństwem, u osób, które nie potrafiły radzić so- bie w trudnych sytuacjach, emigrantów, oraz w społeczeństwach o wysokim poziomie dezintegracji. Skala występowania pewnych zaburzeń i chorób psychicznych niewiele zmienia się w kolejnych latach (np. schizofrenia), inne występują rzadziej (np. psychozy kiłowe) lub są częstsze, np. uzależ- nienie od alkoholu, narkomania, lekomania. Na ten stan rzeczy wpływają różne czynniki, np. wcześniejsze wykrywanie i skuteczniejsze lecze- nie kiły, wzrost spożycia alkoholu i używek, kryzysy cywilizacyjne i stresy sprzyjające większej za- chorowalności na depresje, nerwice, choroby psychosomatyczne itp. Obecnie coraz większą wagę przykłada się do badań transkulturowych, oceniających wpływ danej kultury na zachorowalność i typ dominujących objawów chorobowych. Okazało się, że system kultu- rowy i społeczny w znacznym stopniu warunkują występowanie i przebieg zaburzeń psychicznych. Marsella - porównując przebieg depresji w różnych kulturach - stwierdził np., że u Japończyków częściej występują zakłócenia relacji międzyludzkich, u Chińczyków dominują objawy somatyczne, a u Amerykanów objawy zaburzeń egzystencjalnych: brak sensu życia, niska samoocena. O depresjach i zaburzeniach psychosomatycznych występujących w wieku średnim już pisałem. W przypadku uzależnienia od alkoholu nadal wprawdzie dominują mężczyźni, ale systematycznie zwiększa się populacja uzależnionych kobiet. A zjawisko to wytłumaczyć można w prosty sposób: kobiety przyjmują męskie wzorce zachowań, wzrasta zakres stresów i frustracji, głównie w sferze ży- cia osobistego i zawodowego, a alkohol jest jedną z form neutralizacji lęku i niepokoju. Wieloletnie uzależnienie w przypadku wieku średniego daje o sobie znać różnymi powikłaniami somatycznymi i zaburzeniami psychicznymi. Jedną z przyczyn uzależnienia od alkoholu są problemy seksualne i partnerskie, mogą być one również jednym z ważniejszych następstw tego uzależnienia. Należy różnicować nerwice od zespo- łów rzekomo nerwicowych (czyli objawów przypominających nerwice, ale występujących na podłożu zmian organicznych), np. zatrucia, infekcje, urazy głowy, zaburzenia hormonalne, niedokrwistości, stwardnienie rozsiane. Warto o tym pamiętać, ponieważ "moda" na nerwice sprawia, iż nazbyt często rozpoznaje się ją u siebie i szuka pomocy psychoterapeutycznej. Zespoły nerwicowe często są spotykane w populacji wieku średniego. Mają na to wpływ różne stresy zawodowe, małżeńskie, rodzinne, seksualne i inne czynniki. Dominuje pogląd, iż u kobiet częściej mamy do czynienia z histerią, hipochondrią, nerwicą lęko- wą, a u mężczyzn - z nerwicą neurasteniczną czy psychasteniczną. Dokładne badania nie potwierdziły tych supozycji. Obecnie zespoły histeryczne, lękowe, hipo- chondryczne czy inne są często spotykane u obu płci, natomiast inaczej się wyrażają. Histeria jest dla- tego rzadziej rozpoznawana u mężczyzn, ponieważ przez dziesiątki lat utożsamiano ją z kobiecością; u mężczyzn natomiast nazywano ją inaczej. Leczenie psychoterapeutyczne w przypadku populacji wieku średniego wiąże się z pewną innością przyczyn i przebiegu niż u pacjentów w młodym wieku, jak również z osobą psychoterapeuty. W naszym kraju do niedawna pomoc psychologiczna i psychoterapia były głównie stosowane przez młodych wiekiem terapeutów. Często sięgali do niej absolwenci studiów psychologicznych. Dla pacjenta w wieku średnim już sam fakt, iż ma do czynienia z młodszym od siebie terapeutą mógł rodzić pewne opory i brak zaufania nie tyle do kwalifikacji, ile do doświadczenia życiowego te- rapeuty. Nie jest to zresztą pozbawione podstaw, ponieważ niektórzy młodzi psychoterapeuci dyspo- nujący przede wszystkim wiedzą teoretyczną, mają trudności z nawiązaniem kontaktu terapeutyczne- go, a i niektóre modne kierunki oraz szkoły psychoterapii również nie zawsze odpowiadają psychice pacjentów. Depresje i zamachy samobójcze u osób z ukierunkowaniem parafilnym (dewiacyjnym) najczęściej dotyczą: transseksualistów, ekshibicjonistów, pedofilów. W przypadku pedofilii obserwuje się naras- tający rozmiar tego zjawiska. Dotyczy to zarówno sprawców, jak i ofiar. U sprawców zamach samo- bójczy może wynikać z poczucia bezradności wobec własnych potrzeb, z lęku przed kompromitującą sprawą karną, a w przypadku pobytu w zakładzie karnym - z odrzucania ich przez środowisko, poni- żającego traktowania, gwałcenia przez współwięźniów. W wielu zakładach karnych pedofile znajdują się na samym dole hierarchii społeczności więźniów i nie są w stanie znieść wrogiego wobec siebie nastawienia. Zamachy samobójcze popełniają również osoby nawiązujące kontakty kazirodcze. W tym przy- padku, wg mego rozeznania, najczęściej dotyczy to osób, które zostały odrzucone przez swoje ofiary - dzieci. Kontakty kazirodcze między ojcami a dziećmi nie należą do rzadkości, coraz częściej mówi się też o kontaktach matek z synami. Kontakty te po pewnym czasie trwania w wielu przypadkach ulega- ją zerwaniu przez "zbuntowaną" ofiarę, która dąży do wyzwolenia się i znajduje oparcie w związku uczuciowym. Zdarza się, że ofiara dąży do "wyzwolenia" się ze związku kazirodczego, np. na drodze prawnej (oskarżając sprawcę). Inne ofiary uciekają z domu. IV. Autopsychoterapia i higiena życia w wieku średnim Dietetyka Upodobania i nawyki żywieniowe rozwijały się w wielu kulturach w związku z trybem życia, do- stępnością surowców i obyczajowością. Badania porównujące te tradycje w odżywianiu się ujawniły, iż np. dieta Japończyków - bogata w ryby, jarzyny, tłuszcze roślinne - sprzyja małemu stężeniu cho- lesterolu, a dieta w zamożnych krajach Zachodu - wysokiemu stężeniu cholesterolu (tłuszcze zwierzę- ce, mięso wieprzowe, mało jarzyn i owoców). Postęp wiedzy dotyczącej odżywiania się i postęp nauk medycznych ujawnił, iż począwszy od dzieciństwa wpływamy na stan naszych narządów, a pewne procesy degeneracyjne, przedwczesne starzenie się, mają źródła w stylu odżywiania już w młodym wieku. Zaczęto zmieniać nawyki żywienia, upowszechniać wiedzę na ten temat - i to w głównej mie- rze stało się przyczyną wydłużenia średniego trwania życia, lepszego stanu zdrowia, m.in. w wieku średnim, opóźniania procesów starzenia się. Mamy zatem teraz do czynienia z prawdziwą gałęzią wiedzy na te tematy, publikowane są poradniki i podręczniki z tego zakresu. W wielu krajach na opa- kowaniach produktów żywnościowych podawane są dane na temat ich kaloryczności, składu, wska- zań i przeciwwskazań. Populacja wieku średniego powinna zwracać szczególną uwagę na styl odży- wiania się i dietę. Wiąże się to z ogólnym metabolizmem tego wieku, podatnością na zachorowania na różne choroby, zużyciem pewnych narządów, osłabieniem funkcji narządów i układów. Wiadomo np., że w średnim wieku zmniejsza się wydzielanie soków trawiennych, wątroba pracuje słabiej, pe- rystaltyka jelit jest osłabiona, pogarsza się wchłanianie pewnych pokarmów. Wiąże się to nie tylko z koniecznością stosowania określonej diety, ale także ze stylem odżywiania się, któremu powinno poświęcać się więcej czasu, ponieważ estetyka jedzenia poprawia trawienie, a pośpiech jest szczegól- nie szkodliwy. Ogólne zasady odżywiania się w wieku średnim: Należy bardziej troszczyć się o urozmaicenie niż ograniczenie. Wskazane jest zwiększanie ilości spożywanego białka. Minimalne zapotrzebowanie na nie wynosi 40 g/dobę. Właściwa jest proporcja: 50% białka pochodzenia zwierzęcego i 50% pochodzenia roślin- nego. Białko zawarte w nabiale jest dobrze przyswajalne, a zawarte w rybach morskich ma działanie an- tycholesterolowe. Dieta bogata w białko, witaminy i składniki mineralne zwiększa odporność organizmu, co ma szczególne znaczenie dla populacji wieku średniego. Ważny jest stały dopływ witamin. Witamina "A" działa przeciwzapalnie, poprawia skórę i wzrok, szczególnie zalecana jest palaczom. Witamina "C" zapobiega niedokrwistości, chorobom serca, opóź- nia starzenie się. Witamina "PP" działa dobrze na układ naczyniowy i ruchowy. Witaminy "B" mają pozytywny wpływ na układ nerwowy, potencję. W zasadzie wszystkie witaminy powinny być dostar- czane w optymalnej ilości; ich źródłem są owoce, warzywa, mięsa. Obecnie coraz większe znaczenie zyskują mikroelementy, które szczególnie są ważne w przypad- ku zagrożenia ekologicznego. Nadmiar ołowiu i innych szkodliwie działających pierwiastków wyma- ga dopływu cynku, magnezu, manganu itd. Czytelnik może uzyskać wiele informacji na temat wita- min, pierwiastków, soli mineralnych w wydanych u nas książkach, których w ostatnich latach ukazało się bardzo dużo. Tabela 8 Zawartość cholesterolu w 100 g niektórych produktów spożywczych (Według S. Ziemlańskiego). Rodzaj produktu, Cholesterol (w mg); Mleko odtłuszczone, 3-5; Mleko pełne, 11-14; Mleko w proszku pełne, 85-109; Ser twarogowy chudy, 7; Ser twarogowy tłusty, 24; Maślanka, 2; Ser edamski, 133; Wołowina, 70; Cielęcina, baranina, 90; Wieprzowina, 100-180, Mięsa białe (indyki, kurczaki), 80; Wątroba wołowa, cielęca, 320-360; Wątroba wieprzowa, 430; Nerki, 740-800; Płuca, 350; Ryby, 50; Smalec, 95; Łój wołowy, 105-120; Jaja, 550; Białko jaja, 0; Żółtko jaja świeżego, 1500; Żółtko jaja w proszku, 2950; Szpik kostny, 3000; Wskazane jest ograniczanie w pokarmie ilości cholesterolu, który wpływa na rozwój miażdżycy, zmian naczyniowych i przyspiesza starzenie się. W zasadzie, wg norm amerykańskich, jego stężenie nie powinno przekraczać 200 mg w surowicy krwi. Po przekroczeniu tej granicy zaczyna działać nie- korzystnie na zdrowie. Należy ograniczać się do spożywania pokarmów dostarczających do 300 mg cholesterolu na dobę. Zmniejszają jego stężenie następujące czynniki: ruch, ćwiczenia gimnastyczne, dieta niskoenerge- tyczna (niskokaloryczna), oleje roślinne, pektyny. Te ostatnie, spożywane przez miesiąc w dawce 15 g dziennie, zmniejszają jego stężenie o około 1/3. Pektyny zawarte są w owocach świeżych i jarzy- nach. Tabela 9 Zawartość pektyn w owocach i jarzynach (Według Michajlika i Bartnikowskiej) Rodzaj owoców i jarzyn, Pektyny (w %); Maliny, 0,97; Jabłka, 0,71-0,84; Brzoskwinie, 0,71-1,32; Banany, 0,59-1,28; Fasola, 0,27-1,11; Czarna porzeczka, 0,68-1,19; Marchew, 1,17-2,92; Wiśnie, 0,24-0,59; Ogórki, 0,10-0,50; Jeżyny, 0,51-1,00; Winogrona, 0,09-0,28; Grejpfruty, 3,30-4,50; Cytryny, 2,80-2,99; Pomarańcze, 2,34-2,38; Rodzynki, 0,84-1,04; W odżywianiu należy dążyć do diety niskoenergetycznej, jako ogólnej zasady dla wieku średniego. Inne rodzaje produktów żywnościowych, jak np. otręby, miód pszczeli, soki itp., są również godne uwagi. Warto więc w tym wieku zajrzeć do różnych publikacji w celu zmiany nawyków żywienio- wych. Nie podaję żadnej cud-diety, każdy bowiem może wybrać to, co go przekona i będzie zgodne z jego upodobaniami smakowymi, zdrowym rozsądkiem i oceną swego stanu zdrowia. Używki Najlepiej byłoby uwolnić się od wszelkiego rodzaju używek i nałogów, ale do takiej ascezy nie wszyscy czują się zdolni. Uważam, że w naszej propagandzie antynikotynowej, przeciwalkoholowej podaje się słuszne przestrogi i porady. Wymóg zupełnej abstynencji czy zarzucenia palenia są jak najbardziej godne poparcia, ale powiedzmy sobie prawdę, że decyduje się na to mniejsza część zain- teresowanych. Zatem chciałbym dać kilka wskazówek tym, którzy nie zamierzają zrezygnować z używek, w celu częściowego chociażby ograniczenia i zmniejszenia ich szkodliwego wpływu na stan zdrowia. Palenie tytoniu. Jeżeli nie chcesz zupełnie zrezygnować z palenia, to przynajmniej zwróć uwagę na kilka spraw: - nie pal na czczo, przed posiłkami, w zamkniętych pomieszczeniach, jednego papierosa za dru- gim, - nie wypalaj papierosa do samego końca, - unikaj papierosów produkcji krajowej; lepiej wypal mniej, ale za to papierosów w dobrym ga- tunku, z filtrem, - w przypadku zaburzeń ze strony gardła, krtani, oskrzeli, płuc, układu krążenia, impotencji musisz koniecznie zarzucić palenie, - spróbuj przerzucić się na fajkę; jeżeli ten pomysł przypadnie ci do gustu, to kup sobie kilka fajek; nie są jeszcze takie drogie i w danym dniu nie pal kilka razy tej samej fajki; zawsze czyść fajki wy- ciorem, - cygara należy koniecznie odrzucić; są o wiele bardziej szkodliwe od papierosów i fajek, - staraj się ograniczać liczbę wypalanych papierosów na dobę; już same zmniejszenie liczby wypa- lonych papierosów z typowej paczki na 10 i mniej dziennie przysłuży się Twojemu zdrowiu, - spróbuj ssać Nicorette, pastylki zastępujące papierosy; wielu osobom udało się w ten sposób rzu- cić palenie. Alkohol. Nasz narodowy styl picia to dużo mocnego alkoholu wypitego w krótkim czasie. Wpływa to bardzo niekorzystnie na stan zdrowia i przyczynia się do upicia ze wszystkimi z tego wypływają- cymi następstwami. Jeżeli nie chcesz zrezygnować zupełnie z alkoholu, to staraj się przynajmniej za- stosować pewne ograniczenia i zmiany w stylu picia: Lepiej pić mniej, ale częściej, do 50 g/dobę. Lepiej unikać win krajowej produkcji, tanich alkoholi, pochodzących z importu. Wiele win i wódek sprowadzanych z Zachodu w ostatnich latach zawiera składniki chemiczne, które działają bardziej niekorzystnie od samego alkoholu. Jeżeli zatem lubisz wino, to pij wysokiej jakości, jeżeli możesz sobie na nie pozwolić. Z tańszych win zupełnie dobre są wina pochodzące z Bułgarii, Rumunii, Węgier, Słowacji. Lepiej wypić wino oryginalne z tych krajów, anieżeli wątpli- wej jakości wina z Francji, RFN czy Włoch (z wyjątkiem, rzecz oczywista, win wysokiej jakości, co jest oznaczone na butelkach napisem VSOP). W przypadku wina dopuszczalna dawka nie powinna przekraczać pół butelki jednorazowo. Najlepiej spożywać wino przy posiłkach, zachowując znane ogólnie zasady: czerwone wytrawne do potraw mięsnych, słodkie do słodyczy, białe wytrawne do mięs białych, a szampany do wszystkiego. Mitem jest twierdzenie, iż koniak dobrze wpływa na zaburzenia układu krążenia, a takie sądy wy- raża wielu pacjentów z chorobą wieńcową; jeżeli lubisz koniaki, to pamiętaj, że jednorazowa dawka nie powinna przekraczać 25 g. Zakochani w piwie powinni pamiętać, że to również alkohol, że sprzyja tyciu, zaburzeniom seksu- alnym i innym negatywnym następstwom. Jeżeli bardzo lubisz piwo, to lepiej pij piwa dobrej jakości, a nie młode i byle jakie. Nie ucz nigdy dzieci picia alkoholu; jeżeli sądzisz, że dając im lampkę uchronisz przed pijańst- wem w przyszłości, to się mylisz; euforyzujące działanie alkoholu już w młodym wieku może być ce- nione i wprowadzi w uzależnienie. Kawa. Picie kawy stało się u nas nawykiem i często towarzyszy mu niewłaściwy sposób parzenia, co jedynie pogarsza jej wartości smakowe.Wiele osób z małym ciśnieniem tętniczym krwi uważa, że kawa zwiększa im ciśnienie. To nie jest prawdą; kawa tylko nieznacznie podnosi ciśnienie krwi, usu- wa natomiast towarzyszące podciśnieniu dolegliwości, np. uczucie senności czy zmęczenia. Jeżeli chcesz pić kawę, to najlepiej z dodatkiem mleka lub śmietanki, co zapobiega jej niekorzystnemu dzia- łaniu na błonę śluzową żołądka. Kawę powinno się pić z tygielka lub ekspresu, z małą ilością cukru, w filiżance, a nie w szklance, ponieważ poprawia to jej wartości smakowe i aromat. Przy okazji wspomnę, że tak powszechne używanie u nas szklanek do picia kawy czy herbaty jest złym przyzwy- czajeniem. Szklanki nie tylko pogarszają walory smakowe i zapachowe, ale są też i niewygodne. Le- piej używać filiżanek. Kawy nie należy pić na czczo, przed posiłkami. Nie powinno się również wypi- jać więcej niż dwie kawy dziennie. Wypijanie większych ilości wpływa niekorzystnie na zdrowie, a u mężczyzn wiąże się także z możliwością pogorszenia sprawności seksualnej. Herbata. Powinno się ją pić z użyciem dobrej wody, naparzać w czajniczku. Mocna herbata jest bardziej szkodliwa od kawy. Należy unikać picia jej późnym wieczorem, utrudnia bowiem zasypianie i powoduje bezsenność. Jeżeli lubisz mocną herbatę, to lepiej pij ją rano, przynajmniej będzie ci się lepiej pracowało. Herbata jest dobrym napojem przy tłustych posiłkach, podczas upałów. Słodycze. Słodycze są jedną z najczęstszych przyczyn otyłości pań, a także źródłem nadmiaru w organizmie zbędnych węglowodanów. W wielu krajach są w użyciu niskoenergetyczne słodycze. U nas jest to raczej rzadkość, a szkoda. Higiena życia codziennego W wieku średnim stosowanie zasad higieny życia codziennego, jest koniecznością, wiąże się bo- wiem ze zmniejszaniem zachorowalności, poprawą zdrowia biologicznego i psychicznego, opóźnia- niem starzenia się. Warto zapamiętać kilka podstawowych reguł: Mycie. Rano najlepiej myć się w chłodnej wodzie, co sprzyja zwiększaniu odporności organizmu, chroni przed infekcjami i działa pobudzająco. Wieczorem lepiej myć się w ciepłej wodzie. W przy- padku mężczyzn pragnących zachować sprawność seksualną i zdolność płodności zaleca się unikanie leżenia w gorącej wodzie, przegrzewania jąder. Wystarcza ciepły prysznic. Ruch. W wieku średnim spacery na świeżym powietrzu, ćwiczenia gimnastyczne, umiarkowany codzienny bieg dobrze wpływają na stan zdrowia. Posiadaczom samochodów zaleca się zwiększenie dawki ruchu, aby przeciwdziałać następstwom przekrwienia i siedzącego trybu życia. Im późniejszy wiek, tym lepiej ograniczać czas spędzany za kółkiem. Wielu osobom pomaga praca w ogródkach, na działkach, jazda rowerem. Te proste czynności bardzo poprawiają stan zdrowia organizmu. Muzyka. Obecnie rozwinęła się nowa dziedzina wiedzy - muzykoterapia - badająca wpływ muzyki na czynności organizmu i zalecająca słuchanie pewnych utworów w celu osiągnięcia określonych ce- lów, np. relaksująco działa muzyka hawajska, nokturn H-dur op. 9 nr 3 Chopina czy nokturn cis-moll op. 27. Można się relaksować przy słuchaniu wielu utworów Mozarta, Bacha, Vivaldiego, a także muzyki nastrojowej, pogodnej, w wolnym wykonaniu solo na skrzypcach, gitarze klasycznej, forte- pianie. W wielu krajach, od niedawna również i u nas, wydawane są specjalne płyty i kasety z muzy- ką odprężającą, relaksującą. Działa ona pozytywnie nie tylko na nastrój, ale również i na pracę auto- nomicznego układu nerwowego i czynności wielu narządów. Dobrze jest codziennie posłuchać sobie przez 15-20 minut tego typu muzyki, szczególnie po męczącym i pełnym stresów dniu zajęć. Niekie- dy wskazana jest muzyka działająca mobilizująco, uaktywniająco. Takie działanie ma np. V Symfonia c-moll op. 67, I cz. Beethovena czy Ballada f-moll op. 52 Chopina, muzyka latynoamerykańska, ta- neczna. U śpiochów, którzy rano poruszają się jak mucha w smole i odczuwają skutki małego ciśnie- nia, z trudem rozbudzają się, taka żywiołowa muzyka o szybkich rytmach i optymistyczna z natury może działać pobudzająco. Lepsze to niż słuchanie muzyki z radia, która jest monotonna, często wręcz drażniąca i przedzielana wieloma słownymi audycjami. Ten typ muzyki zalecany jest również podróżującym na długich trasach czy kierowcom w godzinach nocnych. Często wpływ muzyki nie jest doceniany, a przecież działa ona zarówno na świadomość, jak i pod- świadomość, na czynności wielu narządów i ośrodkowego układu nerwowego. Muzyka rzeczywiście wpływa na obyczaje i dlatego słuchanie muzyki w domu, z niezłej jakości aparatury, jest prawdziwą ucztą duchową. Hobby, zainteresowania. Ludzie ogarnięci jakąś pasją - jak wynika z badań - czują się zdrowsi, starzeją się później, mają większą energię i optymizm życiowy. Hobby, niezależnie od rodzaju, jest własnym światem psychicznym, często wypełnia wolny czas i dostarcza prawdziwej satysfakcji. Po- dziw wzbudzają osoby, które osiągają mistrzowski poziom swoich hobby, wysoki poziom wtajemni- czenia i erudycji w swych zainteresowaniach, tak często odbiegających od posiadanego wykształce- nia, kwalifikacji zawodowych, wykonywanej pracy. Jest to jedna z najlepszych metod służących zdrowiu psychicznemu, poczuciu własnej wartości. Lektury. Rozwinęła się nowa dziedzina wiedzy - libroterapia - wykorzystująca pewne lektury w leczeniu różnych chorób, nie tylko zaburzeń psychicznych. Lektury można zatem dobierać zarówno pod kątem własnych upodobań, jak również określonych zaleceń leczniczych i np. ludzie pozostający w depresyjnym nastroju powinni czytać pogodne i optymistyczne lektury, a unikać pogłębiających depresję lektur typu wspomnień z łagrów, obozów koncentracyjnych. Powstaje bowiem niebezpie- czeństwo pogłębienia się depresji i odczucia bezsensu życia, niewiary w dobro człowieka. Niepokoją- cy jest fakt, że blisko połowa Polaków nie czyta żadnych książek. Nie tylko ogranicza to uczestnictwo w kulturze, kształceniu się, co jest ważne niezależnie od wieku, ale wpływa również na spłycenie za- interesowań i niewykorzystanie drzemiących w każdym człowieku twórczych, rozwojowych możli- wości mózgu. W wieku średnim osoby odczuwające wątpliwości natury egzystencjalnej, światopoglądowej częs- to odczuwają potrzebę sięgania po lektury mówiące o sensie życia i wartościach egzystencjalnych. Te cele zaspokaja cała seria wydawnictw z zakresu filozofii, religii. Godne zalecenia są lektury dzieł Se- neki "Myśli", "Dialogi", Pascala "Myśli" czy inne. Wbrew pozorom nie są to elitarne i trudne lektury, a dla wielu oznaczają kontakt z najwyższym lotem ludzkiej myśli. Osoby przeżywające różne problemy i postrzegające je jako wyjątkowe i niespotykane u innych, mogą sięgnąć do lektury pamiętnikarskiej, wspomnieniowej, a wtedy przekonają się, że inne znane osoby również przeżywały różne trudności życiowe. Dzięki temu nabieramy pewnego dystansu do wyjątkowości własnego "Ja". Niektóre osoby znajdujące się w wieku średnim na nowo sięgają do dawnych lektur szkolnych i dopiero teraz odkrywają na nowo głębię myśli naszych klasyków. Inni wolą literaturę współczesną, wspomnieniową, czy też reportaże i inne lektury oddające prawdziwe życie. Gusta czytelnicze zmie- niają się i zależy to nie tylko od mody, ale także od dostępności pewnych lektur, np. obecnie wyda- wanych jest wiele publikacji dawniej zakazanych i niedostępnych, ujawniających kulisy II wojny światowej i okresu powojennego. Mają one oczywiście ogromną wartość poznawczą. Chciałbym tyl- ko zaznaczyć, że nasze narodowe skłonności do ciążenia ku martyrologii mogą dzięki takim lekturom pogłębiać skłonności depresyjne, zamykanie się w przeszłości, sprzyjać rodzeniu się uczucia niepoko- ju. Lektury pełnią również rolę catharsis, ucieczki od siebie, od stresów. Dotyczy to szczególnie ro- mansów, lektur typu historycznego, których poczytność jest u nas niezmiernie wysoka. Ma to swoje dobre i złe strony. Dobre, bo wypełniają czas, umożliwiają kontakt z łatwo przyswajalną lekturą, po- magają unikać uciążliwości czasów współczesnych. Złe - zmniejszają bowiem zainteresowania teraź- niejszością, przywołują nieaktualne obecnie zasady i normy zachowań, czy też rozwijają wyobraźnię w formie kompensacyjnej. Jeżeli np. dana kobieta cierpiąc z powodu osłabienia więzi uczuciowej w małżeństwie, niezaspokojenia potrzeb uczuciowych, rozczarowana osobą partnera sięga do starych romansów i płacze czytając Mniszkówkę czy Rodziewiczównę, to może to jedynie pogłębiać uczucie dyskomfortu, rozczarowania i sprzyjać bujaniu w obłokach. Nie mam nic przeciw tym lekturom, ale należy oceniać je po następstwach, jakie przynosi w życiu danej osoby. Starsze pokolenia często sięgają do lektur faktograficznych, które dotyczą czasów młodości i doj- rzałości. Zrozumiała to potrzeba, umożliwiająca lepsze poznanie znanej im z doświadczenia prze- szłości. Może to jednak powodować tendencje do nadmiernej ucieczki w przeszłość, zamykania się w świecie, który bezpowrotnie minął, a współczesność odbierać jako obcą własnemu "Ja". Dla rów- nowagi wskazane są zatem lektury typu reportażowego, oddające przemiany zachodzące w świecie współczesnym oraz popularnonaukowe, ukazujące postęp wielu dziedzin wiedzy. Ułatwia to postrze- ganie świata, w którym poza złem i nieszczęściem są również dobre rzeczy, godne podziwu i fascyna- cji. Osoby zapracowane, które nie mają czasu na dłuższe lektury i obawiające się możliwości wciąg- nięcia w jakąś książkę pozbawiającą ich cennego czasu, powinny sięgać do krótkich form, np. nowel, opowiadań, poezji, myśli, rozważań. Sen. W wieku średnim zdrowy sen jest sprawą bardzo ważną. Sprzyja zachowaniu zdrowia, opóź- nia procesy starzenia się, jest niezbędny dla regeneracji organizmu. Z kolei właśnie w tym wieku wie- le osób ma problemy ze snem. Są one różnego rodzaju. Bywają i pozorne, np. niektóre osoby martwi fakt skrócenia czasu snu. Może to być zjawisko najzupełniej normalne, z upływem lat może się bo- wiem zmniejszać czas snu. Często pojawiają się problemy z zasypianiem. Mogą one wynikać z oglą- dania do późnych godzin interesujących programów telewizyjnych lub głęboko przeżywanych fil- mów. Podobnie mogą działać czytane przed pójściem spać lektury i wspomnienia z całego dnia. W celu ułatwienia zaśnięcia zaleca się spacer, myślenie o czymś pogodnym i przyjemnym, a w przy- padku trudności z zaśnięciem - słuchanie lekkiej, łagodnej, usypiającej muzyki lub czytanie pogodnej lektury. Zażywanie tabletek nasennych wprawdzie ułatwia zasypianie, ale zakłóca sen fizjologiczny. Kilka nieprzespanych nocy to jeszcze nie powód, aby uciekać się do chemii. Często organizm sam za- czyna regulować swoje biorytmy snu i czuwania. Do leków uciekajmy się w ostateczności. Życie seksualne. Kontynuowanie aktywności seksualnej zgodnej z potrzebami i możliwościami sprzyja zachowaniu zdrowia i opóźnia procesy starzenia się. W wieku średnim jej wrogiem może być monotonia, rutyna, znudzenie partnerem. Zalecane są zatem pewne urozmaicenia, popularyzowane w publikacjach na te tematy. Dzięki temu można do późnego wieku zachować zainteresowanie ży- ciem seksualnym i jego atrakcyjność. Życie rodzinne, zawodowe i społeczne. W wieku średnim są one nadal ważne, ale większą zwraca się uwagę na jakość relacji międzyludzkich, poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji. Małżonkowie - dzięki wzajemnej tolerancji, współdziałaniu - często potrafią stworzyć harmonijny układ wzajemnych relacji. Praca zawodowa dzięki doświadczeniu, rutynie i biegłości może być satysfakcjonująca, a często towarzyszy jej pojawiający się dystans, sprzyjający umieszczeniu jej na właściwym miejscu w systemie wartości. Aktywność społeczna i polityczna wypełnia treść życia wielu osób w wieku średnim. Wielu przy- wódców związków zawodowych, partii, organizacji społecznych znajduje się właśnie w wieku śred- nim. Nadaje to sens ich życiu. Należy jednak pamiętać o tym, że funkcjom tym często towarzyszy po- kusa nadmiernego zaangażowania się, co odbija się niekorzystnie na zdrowiu, życiu małżeńskim, ro- dzinnym, nie sprzyja samorozwojowi. Niektórym wydaje się, iż są niezastąpieni i taka iluzja może ich wiele kosztować w przypadku, kiedy okazuje się, iż jednak są do zastąpienia. Aktywność w życiu społecznym i politycznym ze wszechmiar godna jest uznania, ale powinna być połączona z nieodzownym umiarem, możliwościami rekreacji, snu, dbałości o jakość kontaktów z najbliższymi. Autopsychoterapia Autopsychoterapia w wieku średnim służy kilku celom jednocześnie: pogłębieniu samopoznania i samorealizacji, zapobieganiu zaburzeniom zdrowia, chorobom psychosomatycznym i psychicznym, przewartościowaniu systemu wartości, poprawie funkcjonowania w roli zawodowej, małżeńskiej, seksualnej i rodzinnej. Jakkolwiek autopsychoterapia może być stosowana w innych, również w młodszych latach życia, szczególnie w wieku średnim zyskuje na znaczeniu. Zainteresowanie autopsychoterapią jest zauważalne w wielu krajach. Ukazało się w nich wiele różnych publikacji z rodzaju: "Radź sobie sam", "Bądź zdrowy", "Rozwijaj się". Tego typu samoucz- ki autopsychoterapii spełniają bardzo pożyteczną rolę, ich autorami są bowiem wytrawni specjaliści, którzy przenoszą na język potoczny dorobek pokoleń psychoterapeutów. Zdarzają się wprawdzie i nieudane pozycje, a i zgoła szalbiercze, obiecujące prawie nieśmiertelność wyznawcom różnych sekt i orientacji - takie również spotyka się na naszych bazarach. Dzięki poradnikom życia codziennego i autopsychoterapii wiele ludzi odczuło wyraźną poprawę stanu swego zdrowia, samopoczucia, lepszą zdolność porozumiewania się z innymi, funkcjonowania w różnych rolach. Autopsychoterapia stała się dziedziną, która wymaga opracowania odrębnej na jej temat pracy. Trudno nawet w formie skróconej podać jej główne idee i metody. Zresztą każdy powinien sobie z niej wybrać to, co odpowiada mu najbardziej. Jednym dobrze służą techniki relaksacyjne, innym medytacyjne, czy joga, innym metody orientalne. Na zakończenie chciałbym zacytować tekst, który zrobił prawdziwą furorę i przyczynił się do po- prawy zdrowia psychicznego, relacji międzyludzkich wielu osób, o czym mogłem sam się przekonać, a dzięki swej prostocie jest bardzo komunikatywny i uniwersalny. Jest to anonimowy tekst z 1692 ro- ku, znaleziony w kościele w Baltimore: "Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech i pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy. O ile to możliwe, bez wyrzekania się siebie, bądź na dobrej stopie ze wszystkimi. Wypowiadaj swą prawdę jasno i spokojnie i wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych; oni też mają swoją opowieść. Unikaj głośnych i napastliwych, są udręką ducha. Porównując się z innymi, możesz stać się próżny lub zgorzkniały, zawsze bowiem znajdziesz gor- szych i lepszych od siebie. Niech twoje osiągnięcia, zarówno jak i plany, będą dla ciebie źródłem radości. Wykonuj swą pracę z sercem, jakkolwiek byłaby skromna: ją jedynie posiadasz w zmiennych ko- lejach losu. Bądź ostrożny w interesach, na świecie bowiem pełno jest oszustwa, niech to ci jednak nie zasłoni prawdziwej cnoty. Wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie jest pełne heroizmu. Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia, ani nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wo- bec oschłości i rozczarowań jest ona wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby cię mogła osłonić w nagłym nieszczęściu. Nie dręcz się tworami wyob- raźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności. Obok zdrowej dyscypliny bądź dla siebie łagodny. Jesteś dzieckiem wszechświata nie mniej niż drzewa i gwiazdy. Masz prawo być tutaj. I czy to jest dla ciebie jasne, czy nie, wszechświat jest bez wątpienia na dobrej drodze. Tak więc żyj w zgodzie z Bogiem, czymkolwiek się trudnisz i jakiekol- wiek są twoje pragnienia. W zgiełku i pomieszaniu życia zachowaj spokój ze swą duszą. Przy całej złudności i znoju, i roz- wianych marzeniach jest to piękny świat. Bądź uważny. Dąż do szczęścia".