Pomoc w rachunku sumienia Znak Ks. Józef Tischner Pomoc w rachunku sumienia Projekt okładki Janusz Wysocki ISBN 83-7006-978-9 Copyright by Wydawnictwo Znak, 2000 ZAMÓWIENIA: DZIAŁ HANDLOWY 30-105 KRAKÓW, UL. KOŚCIUSZKI 37 BEZPŁATNA INFOLINIA: 0800-130-082 ZAPRASZAMY TEZ DO NASZE] KSIĘGARNI INTERNETOWEJ: www.znak.com.pl Nikt nie jest w stanie robić rachunku sumienia za kogoś innego. Nikt nie mieszka w środku serca człowieka. Nie znaczy to jednak, by nie można było pomóc bliźniemu w tropieniu win. Niniejszy szkic jest pomyślany jako taka pomoc. Pisałem go z myślą o Czytelnikach Przekonać Pana Boga. Ale bezpośrednią przyczyną j ego powstania by ta prośba ks. Ryszarda Juszczaka, duszpasterza z Londynu, który chciałby dać swoim penitentom materiał do reflek- sji nad winą we współczesnym świecie. Mam wobec ks. Ryszarda ogromny dług wdzięczności. Cieszę się, że mogłem coś dla Niego zrobić, na dodatek coś takiego, z czego i inni będą -jak mniemam - mieli jaki taki pożytek. "Przed oczy Twoje, Panie, winy nasze składamy..." O tym, że na świecie jest wiele zła, wiemy wszyscy. Często robimy rachunek sumienia światu. Szczególnej odwagi i dojrzałości potrzeba jednak do tego, by w ogromnej rzece zła wykryć maty strumyk, którego początki są we mnie; nie byłoby tego strumyka, gdyby nie było mnie. Jestem początkiem, częścią rzeki, zgrzytem w harmonii. Odkrycie takie jest początkiem osobistego rachunku sumienia. Przestajemy rozliczać świat, a zaczynamy rozliczać siebie. Aby jednak rachunek sumienia mógł być dobrze przeprowadzony, potrzeba szczególnych warunków. Rachunek sumienia robi chrześcijanin. Ma za chwilę przystąpić do sakramentu pokuty. Nawet uświadamiając sobie własny grzech, nie zapomina o tym, że jest chrześcijaninem. A być chrześcijaninem znaczy przede wszystkim umieć być wdzięcznym Bogu za wszystko, co nas spotyka, i za wszystkich, których my spotykamy. Św. Paweł pisze: Wdzięcznymi bądźcie". Pokuta jest także wyrazem wdzięczności. Z poczuciem wdzięczności stajemy w obliczu Miłosiernego Boga. Uwalniamy się od zakłamania. W życiu codziennym niewiele jest takich sytuacji, w których możemy stanąć wobec ludzi bez jakiegoś zakłamania. Nie zawsze musi ono być grzeszne, ale zawsze oznacza jakąś grę. Zastępujemy twarz - maską. W rachunku sumienia inaczej. Tu maski nie mają już sensu. Syn marnotrawny wraca, ot i cała prawda. Zbliża się do progu pełen ufności. Pisze św. Jan Ewangelista: "A jeśli nasze serce oskarża nas, to Bóg jest większy od naszego serca i zna wszystko". Uświadamiamy sobie również naszą wolność. Trzeba się jej dobrze przyjrzeć. Chodzi o wolność wobec dobra i zła. Oczywiście, nie jesteśmy bezgranicznie wolni. Jesteśmy wolni wobec dobra i zła i z tego robimy rachunek. Wszelkie zło oznacza chorobę wolności. Tak, to ja je- stem początkiem strumyka zła, który wpada do rzeki. Co to znaczy, że ja jestem? Może znaczyć: miałem "złą wolę", czyli wolę czynienia zła. Na przykład: ten, z kim jestem skłócony, szukał pojednania ze mną, a ja konsekwentnie odpowiadałem pogardą; jego wyciągnięta dłoń wprawiała mnie w tym większą wściekłość. Może również znaczyć: miałem wprawdzie "dobrą wolę" czynienia dobra, ale wola ta nie była dość konsekwentna. Niekonsekwencja może przybrać dwie formy: braku rozeznania lub słabości. "Przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią". "Nie rozeznałem" dokładnie sytuacji, "nie pomyślałem", "zagubiłem się" w pośpiechu życia, choć "dobrze chciałem". Poza tym jestem słaby. "Duch wprawdzie ochoczy, ale ciało mdłe". Człowiek jest tylko człowiekiem, podlega naciskom, nosi w sobie mnóstwo 10 lęków i choć ma "dobrą wolę", niewiele może. Często dopada go słabość. Nawet w Ogrojcu. W obydwu przypadkach -a więc w przypadku "zaćmienia rozumu" i "spętanej woli" - należy rozważyć, jak wielkie było zrodzone stąd zło, czy zatem przewinienie było "ciężkie" czy "lekkie". Czy w danych warunkach było do uniknięcia? Czy jest do naprawienia? Pytamy, stając w obliczu Boga, który jest Prawdą. Rachunek sumienia jest integralną częścią nawrócenia. Rachunek sumienia robi ten, kto chce się nawrócić, a w jakimś sensie już się nawrócił. Nawrócenie jest wykwitem wolności. Wolność chrześcijanina wyraża się nawróceniem. Czym jest nawrócenie? Trzeba rozróżnić między "nawróceniem" a "poprawą". Wyobraźmy sobie podróżnika, który wsiadł do niewłaściwego pociągu. Ma 11 wykupiony bilet, w czasie podróży stara się pomagać bliźnim, dzieli się chlebem z głodnymi. Wszystkie te i tym podobne dobre uczynki nie ratują go jednak od błędu podstawowego. Jego błąd nie tkwi bowiem w uczynkach, lecz w całym "sposobie bycia". Jeśli nasz podróżnik chce dojechać do celu, musi zmienić kierunek jazdy, musi się "nawrócić". Z "poprawą" mamy natomiast do czynienia wtedy, gdy "pociąg" jest właściwy, kierunek jazdy słuszny, jedynie zachowanie w pociągu nie jest właściwe. Rachunek sumienia musi objąć nie tylko sferę uczynków, ale musi sięgnąć głębiej ku podstawom, ku celom, ku ich źródłom, ku sposobom otwierania się na świat. Nawrócenie - cudowny przywilej wolności - oznacza więc najpierw i przede wszystkim wyzbycie się "śmiertel- 12 nego grzechu", jakim jest "wola zła". W miejscu "woli zła" musi zapanować "wola dobra": "zło dobrem zwyciężaj". Nawrócenie oznacza również wyzwolenie z przesądów, złudzeń, kłamstw, które powodują, że "ci, co mają oczy ku widzeniu, nie widzą, a ci, co mają uszy ku słyszeniu, nie słyszą". Oznacza wreszcie umocnienie woli; trzeba poznać własną słabość i nie wystawiać siebie na próby ponad siły; trzeba szukać pomocy w czynieniu dobra w Bogu i bliźnim. I wreszcie trzeba wciąż zastanawiać się nad sensem wolności. Nasza wolność ma się stać naszym osobistym dobrem, które otwiera nas na prawdę i dobro wokół. Nawrócenie oznacza niekiedy również wyzwolenie od swoistego lęku, który dopada sprawiedliwych - lęku przed własnym miłosierdziem. Pytamy: "Do- 13 kąd mnie to zaprowadzi?". Dziś dajemy palec, jutro rękę, a co damy w przyszłości? Trzeba splatać miłosierdzie z roztropnością i to też jest "nawróceniem". A wszystko to ma się dokonywać w duchu prawdy. Nie chodzi o to, by "grzechów" było mało lub dużo, lecz chodzi o odnalezienie siebie - swej wielkości i nędzy-w świetle prawdy. Sumienie żyje z prawdy. Prawda odnajduje w sumieniu swe życie. Przechodząc przez młyn sumienia, prawda staje się naszym chlebem codziennym. Rysują się trzy kierunki, którymi pobiegnie refleksja naszego sumienia: stosunek do Boga, stosunek do bliźnich, stosunek do siebie samego. 1.Nasz stosunek do Boga. "Będziesz miłował Pana Boga swego z ca- 14 łego serca swego..." Św. Jan pisał: "Bóg jest miłością". W tradycji Kościoła pojawiły się dwie formuły, które odsłaniały głębiej dojrzewanie chrześcijańskiej wiary: "wiara szuka zrozumienia" i "rozumienie szuka wiary". Przykładem wiary szukającej rozumienia jest Maria Panna, która podczas zwiastowania postawiła aniołowi pytanie: "Jak mi się to stanie?". Przykładem rozumienia, które szukało wiary, była postać Nikodema wsłuchującego się w nauki Chrystusa. Trzeba jednak powiedzieć, że w codziennym życiu religijnym te dwie postawy zazębiają się i krzyżują. Są sprawy, w które wierzymy, choć nie do końca je rozumiemy, i są sprawy, które rozumiemy, a rozumienie to jest odskocznią dla naszej wiary. Czasem nasza wiara szuka rozumienia, czasem rozumienie szuka wiary. Jedno po- 15 zostaje istotne: związek wiary i rozumienia. Wiara i rozumienie to dwie duchowe moce, ściśle ze sobą powiązane. Kto chce mieć samo rozumienie bez wiary, ten błądzi - i błądzi ten, kto chciałby wierzyć, nie próbując rozumieć. Tajemnice wiary nie zabijają rozumu, ale go uskrzydlają. Ani rozum nie powinien lękać się wiary, ani wiara rozumu. Bóg jest Miłością. Ale czym jest miłość? Nie ma innej drogi do odpowiedzi jak otwarcie się na przykłady miłości wśród ludzi. Ludzie naprawdę się kochają. Trzeba również spojrzeć w głąb własnej miłości. Ale miłość ludzka jest tylko dalekim odblaskiem miłości Boga. Wielką księgą Miłości jest Ewangelia. Kto chce zobaczyć Miłość Boga ku człowiekowi, niech się przyjrzy życiu Chrystusa i wsłucha w Jego nauki. Powinien uświa- 16 domić sobie wtedy, że niezawodnym znakiem miłości jest zmartwychwstanie. Coś, co obumarło, zaczyna na nowo żyć. Gdzie przejdzie miłość, powstaje życie. Albowiem "przyszedł, by życie dać". Na podstawie tego, co powiedzieliśmy, możemy pokusić się o wskazanie kilku przykładów "grzechu" przeciwko wierze. Grzechem bodaj najbardziej dziś powszechnym jest "niedojrzałość wiary". Wiara niedojrzała zatrzymuje się jakby w połowie drogi. Wiara taka myśli o Bogu, szuka Boga, może nawet modli się do Boga. Nie jest jednak w stanie sięgnąć do Boga, który jest Miłością. Wiara niedojrzała to wiara, która nie wie, czym naprawdę jest miłość. Gdy więc wznosi się do Boga, omija to, co w Bogu jest naprawdę Boskie. Można zapytać: czy Boga czci czy bożka? Oczywiście, nigdy nie 17 będzie tak, abyśmy w ziemskich warunkach mogli wypracować w sobie doskonały obraz Boga, który jest Miłością. Ważne jest jednak, abyśmy mieli świadomość kierunku, w którym mamy podążać. I abyśmy wiedzieli, że doskonaląc własną miłość, doskonalimy w sobie obraz Boga, który jest Miłością. Innym przykładem niedojrzałości jest zapominanie o Bogu nadziei. Miłość i nadzieja idą ze sobą w parze. Czasem na pierwszy plan wysuwa się miłość, czasem nadzieja. Bóg nadziei to Bóg naszych życiowych prób, gdy tym, co nam grozi, jest rozpacz. W takich sytuacjach nagle bliskie stają się nam takie postacie Biblii jak Abraham, Hiob, jak umierający na krzyżu Chrystus. Jesteśmy dziećmi tego, w kim złożyliśmy nasze nadzieje. 18 Dojrzewanie wiary wyraża się spełnianiem aktów religijnych, religio" znaczy: więź. Akty te są niczym kroki na drodze ku Bogu. Dla chrześcijanina aktem zasadniczym jest udział w Eucharystii. Eucharystia jest uobecnieniem Boga Miłości wśród ludzi. Odejście od Eucharystii Kościół uważa za grzech. To zrozumiałe. Wystarczy dobrze "wczuć się" w prawdę o Eucharystii, by zrozumieć i uznać naukę Kościoła. Podobnie odejście od modlitwy. Także nieświęcenie dnia Bogu poświęconego. Pytamy więc: jak wyglądało moje uczestnictwo w niedzielnej Mszy św, jak wyglądała moja modlitwa? Gdzie leżą źródła ewentualnych przewinień? Wędrówka w stronę Boga Miłości nie jest łatwa. Dlatego dobrze mieć obok siebie "mistrzów" tej wędrówki. Myślę 19 przede wszystkim o wielkich pisarzach religijnych, mistykach i teologach, którzy wyprzedzili nas w tym wędrowaniu, takich jak św. Augustyn, św. Jan od Krzyża, Mistrz Eckhart, Jan Tauler czy współczesny nam Tomasz Merton. Czy nasza wiara ma takiego mistrza? Czy może pewni siebie udajemy się tam bez jakiejkolwiek pomocy? Byłby to niewybaczalny błąd i przejaw pychy rozumu, który się zamknął w samym sobie. 2. Nasz stosunek do bliźnich. A. "... a bliźniego swego jak siebie samego". Tak brzmi druga część najważniejszego z przykazań. Ewangelia dodaje do niego istotne uzupełnienie: "Miłujcie się, jak Ja was umiłowałem". Drogowskaz stał się jeszcze bardziej konkretny. 20 Także w tej dziedzinie musimy odróżnić warstwę przekonań - to, w jakim pociągu jedziemy - w której mogą znaleźć się źródła błądzenia, i warstwę uczynków, które płyną lub nie płyną z przekonań. "A kto jest moim bliźnim?" - pytano Chrystusa. Obok pobitego przez zbójców przechodzili obojętnie rozmaici ludzie. Zapewne uważali, iż pobity nie jest ich bliźnim. Takie były ich przekonania, ich "pociąg", do którego zostali "wtłoczeni". Pojęcie bliźniego może przyjmować rozmaite znaczenia. Ewangelia uczy, że bliźnim jest każdy człowiek, a szczególnie człowiek potrzebujący naszej pomocy. Jeśli w tej szczególe] sytuacji ty nie pomożesz, to znaczy, że on zginie. Bliźni jest tym bardziej bliźnim, im bardziej ty, właśnie ty, możesz mu pomóc. Dlatego pojęcia bliźnie- 21 go nie da się "zamrozić" i ująć w martwą "definicję". Trzeba je traktować jako kierunek naszego otwarcia na ludzi - ludzi, którzy przychodzą jako "dar Boga". "...bliźniego jak siebie samego". Oznacza to najpierw uznanie dla miłości siebie. "Dobrze uporządkowana miłość zaczyna się od miłości siebie" -mówią teologowie. Istotnie. Gdyby nie było miłości do siebie, nie byłoby też miary miłości do bliźnich. Miłość do siebie nie może być jednak większa niż miłość do bliźnich. Gdy staje się większa, człowiek popada w błąd egoizmu. Może się jednak zdarzyć błąd przeciwny, gdy miłość do bliźniego staje się większa niż miłość do siebie. Człowiek popada wtedy w chorobliwy altruizm. Altruizmem takim byłoby, gdyby ktoś na przykład celem ratowania bliźniego od 22 wiecznego potępienia, sam skazał się na potępienie. Utrzymanie właściwej proporcji między miłością do siebie a miłością do bliźniego jest zasługą cnoty roztropności. Teksty objawione mówią nam, że główną przyczyną błądzenia w naszym stosunku do bliźnich jest zazdrość. Dziś mówi się często o "resentymencie". Zazdrość i resentyment stały u początków grzechu Kaina. Nie pozwoliły one Kainowi przyznać, że ktoś - jego brat - może być lepszy od niego. Zazdrość nienawidzi bliźnich nie dlatego, że są źli, ale dlatego, że są dobrzy, a nawet lepsi od nas. W gruncie rzeczy nienawidzi ona dobra, o ile nie jest "jej dobrem". Zazdrość rzuca podejrzenia, oskarżenia, wiecznie "demaskuje" innych, nie spocznie, dopóki nie "dowiedzie", że bliźni jest nie- 23 cnym obłudnikiem. Ustawia między ludźmi krzywe zwierciadła, a następnie skłania ich do tego, by się nawzajem "prostowali". Ludzie mogą się nawet zabijać, wierząc, że "Bogu wyrządzają przysługę". Dlatego nasza praca nad miłością bliźniego musi zacząć się od "nawrócenia", które polega na "oczyszczeniu oka i ucha". Patrzeć na człowieka tak, jak patrzył Chrystus. Słuchać człowieka, jak słuchał Chrystus. "Źdźbło w jego oczach widzicie, ale belki we własnych oczach nie widzicie". Trzeba wciąż "uczyć się człowieka", odkrywając w nim Boże dziecięctwo. Trzeba mieć oko "dobrego Pasterza". Wymaga to bezustannej, wewnętrznej polemiki z ideologiami przemocy, z rasizmem, nacjonalizmem, ksenofobią, antysemityzmem i tysiącami 24 innych uprzedzeń, czyli duchowych "pociągów", w które zostaliśmy "wciśnięci". Przede wszystkim jednak należy przezwyciężyć postawę, wedle której grzech bliźniego ma być usprawiedliwieniem mojego grzechu. "Jeśli jemu wolno, to i mnie". To ogromny błąd. Życie sumienia nie polega na "równaniu w dół". Celem pracy nad sobą jest zaprowadzenie ładu w miłości. Miłość jest siostrą mądrości. W głupim nie ma dość materiału na dobroć. To właśnie mądrość wprowadza porządek w świat miłości. Dzięki mądrości miłość wie, komu, co i kiedy jest winna. Spróbujmy wskazać na główne zasady tego ładu - ładu, który powinien przejawić się na poziomie uczynków. Fundamentem ładu w miłości jest wierność. Oznacza ona, że bliźni może 25 na nas liczyć. Nie zawiedziemy słusznych nadziei, jakie się nam powierza: mąż -nadziei żony, żona - męża, rodzice - nadziei dzieci, dzieci - nadziei rodziców, nauczyciel - uczniów, lekarz - pacjentów itp. Grzechem głównym przeciwko wierności jest zdrada. Zdrada polega na "wydaniu krwi sprawiedliwego" (Judasz). W tradycji chrześcijańskiej zdrada jest grzechem najcięższym, jest urzeczywistnieniem największego zła, do jakiego zdolny jest człowiek. Od zdrady w sensie radykalnym należy jednak odróżnić różne odmiany "niewierności" jako pozostawienia bliźniego bez należnej pomocy. Oto Piłat umywający ręce, oto Piotr, który zarzeka się: "nie znam tego człowieka". Pytamy więc sumienia: czy nie jestem winny winą Judasza, winą Piłata, winą Piotra? 26 Wielkim problemem ładu miłości może być niekiedy przebaczenie komuś, kto nas zdradził lub jakoś inaczej skrzywdził. "Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom". Czasem trudno wybaczyć. Trudno mówić, że nie boli, gdy wszystko boli. Bolejąc nad doznaną krzywdą i niemożnością przebaczenia, trzeba usunąć pewne nieporozumienie. Trzeba pamiętać, że przebaczenie nie oznacza uniewinnienia. Gdy przebaczam, to wcale nie twierdzę, że nie było zła. Wręcz przeciwnie, zło było i właśnie dlatego mogę przebaczyć. Przebaczenie oczyszcza mnie, a nie mego winowajcę - oczyszcza z pragnienia odwetu. Mogę teraz złożyć sprawę w ręce Boga: niech On będzie sędzią. I jeszcze jedno: dlaczego przebaczam? Przebaczam, bo Bóg pierwszy przeba- 27 czył. Nic tak nie odsłania obrazu Boga w człowieku jak właśnie zdolność do wybaczania. Bóg wybaczył mnie, ja wybaczam tobie. Przebaczenie może wyrażać się rozmaicie. Najgłębszym wyrazem ewangelicznego przebaczenia jest szczera modlitwa za krzywdziciela: "Boże, przebacz mu, bo nie wiedział, co czyni". B.Życie rodzinne. Chrześcijańska etyka życia rodzinnego jest głęboko zakorzeniona w tekstach biblijnych. Dlatego robiąc rachunek sumienia ze spraw płci, należy przypomnieć sobie biblijne teksty o rodzinie, o małżeństwie. "Nie jest dobrze, aby mężczyzna był sam". Bóg daje mężczyźnie niewiastę, "kość z jego kości, ciało z jego ciała", istotę równą mu i bliską, "pomoc przychodzącą od Pana". "Dlatego to mężczyzna 28 opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem". W Ewangelii św. Mateusza czytamy: "A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało". Biblia ukazuje również cel owego związku: niech będą płodni i niech czynią sobie ziemię poddaną. Oznacza to, że w cielesności człowieka ma swe zakorzenienie jedna z największych nadziei człowieka - nadzieja na spotkanie z Bogiem rodziców i ich potomstwa w niebie. "Czynić sobie ziemię poddaną" znaczy przede wszystkim zbudować na tej ziemi "dom", by tu, wśród obcych żywiołów tego świata, mogła "zadomowić się" ludzka wolność. Dla człowieka bowiem być wolnym na tej ziemi to "być sobą u siebie". Człowiek powinien jednak również pamiętać, że jego "prawdziwe 29 mieszkanie" znajduje się dopiero w niebie. Ziemski dom ma być znakiem, symbolem "zadomowienia" w Bogu. Miłość mężczyzny i kobiety wymaga troskliwej pielęgnacji. Pielęgnujemy miłość między innymi również poprzez medytację nad miłością. Mistrzowie życia duchowego polecają szczególnie medytację nad Hymnem o miłości św. Pawła: "Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współ-weseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma...". Grzech pierworodny wprowadził głębokie zaburzenie w ludzką cielesność. 30 Polega ono na oderwaniu cielesności od podstawowej nadziei, jakiej cielesność służy - nadziei potomstwa i domu. Ogołocona z nadziei i - co za tym idzie -miłości, cielesność została oddana w niewolę "pożądliwości" i wszystkim w niej zakorzenionym lękom. Jakieś "obce prawo" zamieszkało w ciele. Celem rozkoszy stała się sama rozkosz. Miłość nie otwiera już człowieka na "Innego" -Boga i bliźniego - którzy są poza człowiekiem, ale zmusza go do tego, by zalękniony kręcił się wokół samego siebie. To, co wtedy nazywamy "miłością", nie jest już cierpliwe, nie jest łaskawe, lecz pełne zazdrości i pychy, na każdym kroku "szuka swego", dopuszcza się bezwstydu, nie jest w stanie przetrzymać najmniejszych trudności, wciąż unosi się gniewem, jest "pamiętliwe" i zasmuco- 31 ne prawdą o ludzkiej dobroci. Ale bo też miłość nie jest już miłością, lecz co najwyżej "uciechą" z zaspokajania pożądań. U podstaw owej "uciechy" leży lęk przed potomstwem. Człowiek chciałby "mieć" drugiego bez odpowiedzialności za niego i za potomstwo. Bliźni jest tu dosłownie "drugim", ponieważ tym pierwszym "jestem Ja". Mężczyzna i niewiasta nie są mężem i żoną, lecz co najwyżej "partnerem" i "partnerką" w związku, który niezależnie od tego, jaką mu nadać nazwę, nie jest rodziną człowieka. Miłość stała się pozorem miłości, zachowania erotyczne zaś - "grą pozorów". Kościół uczy, że tzw. grzech cielesny ma w sobie coś głęboko "nienaturalnego". Człowiek stara się popłynąć pod prąd dążeń swej ludzkiej natury. Nie chodzi zatem o jakiś zewnętrzny zakaz, lecz 32 rzeczywiste "obce prawo", które wtargnęło do wnętrza człowieka. Naruszona zostaje "natura" jakiejś sprawy - sprawy ważnej, dotykającej człowieczeństwa człowieka - jego wolności i zadomowienia. Następuje "uprzedmiotowienie" drugiego. "Mam drugiego", jak się "ma" narzędzie zaspokajania potrzeb. Grzech cielesny - lęk przed potomstwem, uprzedmiotowienie - może prowadzić nawet do przerwania poczętego już życia i do powstania "cywilizacji śmierci". Współczesny człowiek stara się zapobiegać poczęciu za pomocą rozmaitych środków technicznych. Kościół jest i temu przeciwny, ponieważ sprawą, o którą chodzi, nie jest pewność lub niepewność poczęcia, lecz podstawowe otwarcie na Innego, wpisane w naturę erotyzmu. 33 Tak więc, robiąc rachunek sumienia ze spraw erotyzmu, pytamy, czy "obce prawo" nie stało się "moim prawem", i raz jeszcze pochylamy się w medytacji Hymnu św. Pawła. C.Dobro wspólne. Nikt nie jest samotną wyspą, żyjemy we wspólnocie, losy wspólnoty są również naszymi losami. Troska o dobro wspólne wyraża się głównie przez udział we władzy. Może to być władza gospodarcza lub władza polityczna. W obydwu przypadkach sytuacja każdego jest taka, że "rządzi i jest rządzony". Ewangelia widzi rządzenie jako formę służby. "Lecz kto by między wami chciał być wielki, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym, na wzór Syna Człowieczego, który nie przy- 34 szedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu". Zarys dobra wspólnego pojawia się już w nauczaniu św. Jana Chrzciciela. Ludzie pytali Jana, co mają czynić. On odpowiadał: "Kto ma dwie suknie, niech jedną odda temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni". Celnikom mówił: "Nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono". Żołnierzom powiedział: "Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie". Z kolei Chrystus zapytany o płacenie podatków odpowiedział: "Oddajcie, co cesarskie, cesarzowi, a co boskie, Bogu". Św. Paweł pisał: "Każdy niech będzie poddany władzom sprawującym rządy nad innymi. Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga, a te, które są, 35 zostały ustanowione przez Boga. Kto więc przeciwstawia się władzy, przeciwstawia się porządkowi Bożemu". Swoje uwagi na temat władzy kończy następująco: "Oddajcie każdemu to, co się mu należy: komu podatek - podatek, komu cło - cło, komu uległość - uległość, komu cześć - cześć". Zalecenia te nie wykluczają dążeń do zmiany i polepszenia władzy. Władza wprawdzie pochodzi od Boga, ale nie od Boga pochodzi przemoc władzy i nie od Boga pochodzą nadużycia władzy. W sprawie dobra wspólnego mamy dwa drogowskazy: drogowskaz sprawiedliwości i drogowskaz prawdomówności. Drogowskaz sprawiedliwości mówi: każdemu to, co mu się słusznie należy. Dotyczy on przede wszystkim dziedziny gospodarczej. Reguluje stosunki między 36 pracodawcami i pracobiorcami. Idzie nie tylko o to, by pracodawca nie wyzyskiwał pracobiorcy, ale i odwrotnie, by pracobiorca nie wyzyskiwał pracodawcy, wyłudzając od niego wynagrodzenie za złą pracę. Do tego dołącza się drogowskaz prawdomówności: "nie będziesz dawał fałszywego świadectwa przeciwko bliźniemu swemu". Drogowskaz ten jest szczególnie aktualny w systemach demokratycznych, gdzie władzę osiąga się poprzez wybór. Każdy wybór jest poprzedzony "agitacją". "Agitacja" także musi być poddana regułom moralności, zwłaszcza zasadzie prawdomówności. Każdy, także przeciwnik polityczny, ma prawo do czci i szacunku. Nie osiąga się władzy przez posądzenia, oszczerstwa, pomówienia ani przez składanie próż- 37 nych obietnic. Kłamstwo polityczne nie przestaje być kłamstwem przez to tylko, że jest polityczne. 3. Stosunek do samego siebie. Wyznacznikiem tego stosunku są słowa Chrystusa: "Kto chce zachować życie, ten straci życie, a kto straci życie, ten zachowa życie". Człowiek jest jak obumierające ziarno, które kiełkując, coś traci i coś odzyskuje. Tak "dojrzewa" do królestwa niebieskiego. Miłość człowieka do siebie samego jest zarazem miłością jedynego w swoim rodzaju, niepowtarzalnego obrazu i podobieństwa Boga, jakie każdy nosi w sobie. Urzeczywistniamy tę miłość jako "naśladowanie Chrystusa". Czy jednak obowiązek naśladowania Chrystusa i obowiązek bycia sobą nie są 38 ze sobą sprzeczne? Naśladując innego, nie jestem sobą, lecz innym - tym, kogo naśladuję. Im bardziej cię naśladuję, tym bardziej jestem tobą, a nie sobą. Jeśli mam zachować tożsamość, nie mogę naśladować, lecz muszę być wierny sobie. Do tego dochodzi jeszcze jedno niebezpieczeństwo: w naśladowaniu bardzo łatwo przekroczyć pewną granicę i popaść w udawanie, a nawet parodiowanie. Zamiast chrześcijanina, który naśladuje Chrystusa, mamy wtedy "chrześcijanina", który parodiuje Chrystusa, kompromitując siebie i swą wiarę. Trzeba wyjaśnić dwa pytania: co znaczy "być sobą" oraz co znaczy "naśladować"? Nie można podać definicji "bycia sobą". Jedno wydaje się jednak pewne: 39 bycie sobą ukazuje się zawsze w wymiarze dobra - jest jednym ze sposobów przejawiania się dobra między nami. "Być sobą" to być dobrym na swój szczególny, niepowtarzalny sposób. Można również powiedzieć: być sobą to być wolnym na swój sposób. Bycie sobą buduje się bowiem ze splotu wolności i dobroci. Dobro nie istnieje inaczej, jak tylko jako konkretna dobroć i wolność konkretnego człowieka. Być złym to nie być do końca sobą, lecz pozwolić na to, by nas "poniosły" obce nam żywioły. A jak się sprawy mają z "naśladowaniem"? "Naśladowanie" jest przeniesieniem pojęcia z dziedziny sztuki na dziedzinę wychowania. Grecy mówili, że na przykład taniec jest "naśladowaniem muzyki". Muzyka potrzebuje do swego ist- 40 nienia czasu, taniec - przestrzeni. Jak można "przełożyć" czas na przestrzeń? Jak można znaleźć podobieństwo? A jednak artysta-tancerz potrafi: tańcząc, kroczy niejako "po śladach" muzyki. Coś podobnego ma się dokonać w religii, w naśladowaniu Chrystusa. Chrystus jest jakby muzyką, która brzmi przez wieki i pociąga ludzi do szczególnego "tańca". "Ludzie patrzą na was i chwalą Boga, który jest w niebie". Troska o siebie ma także swą drugą, negatywną stronę. Sumienie ostrzega nas, mówiąc: "nie marnuj siebie". Pamiętamy przypowieść o talentach. Bóg ubogacił nas rozmaitymi "talentami", abyśmy - rozwijając je - mogli służyć innym. Czy nie marnujemy darów Bożych? Czy nie marnujemy siebie? Czy nie narażamy na szwank zdrowia i życia? 41 Czy nie popadamy w nałogi, z których trudno nam się wygrzebać? Alkohol, nikotyna, narkotyki, brak snu i mądrego wypoczynku? Bycie sobą, autentyzm - to po prostu szczerość. To prawda wcielona w człowieka. Jestem, jaki jestem. Znam swoje miejsce wśród ludzi i ani się nie poniżam, ani nie wywyższam. Nie wchodzi się do nieba w cudzym przebraniu. 4. Zaczęliśmy te medytacje nad sumieniem od pytania o wolność. Czy jesteśmy wolni? Wiemy, że nie zawsze i nie wszędzie. Wiele w tym życiu "musimy". Ale nie musimy czynić zła. A jeśli nawet jakaś siła, jakiś strach, zmusza nas do czynienia zła, to nie zmusi nas do tego, byśmy tego zła chcieli. Tym bardziej nie zmusi nas do 42 tego, abyśmy trwali w tym chceniu. W każdej chwili możemy wznieść się ponad siebie i zacząć wszystko od nowa. STOWARZYSZENIE POMOCY OBYWATELSKIEJ IM. ANNY FISZEROWEJ Stowarzyszenie działa od lipca 1990 roku (do 1998 jako Apteka Darów Komitetu Obywatelskiego Solidarność Osiedla Widok i Widok-Zarzecze w Krakowie). Współpracuje z polskimi i zagranicznymi organizacjami humanitarnymi w zakresie pozyskiwania i przekazywania leków, sprzętu medycznego dla szpitali, domów opieki, domów dziecka, ośrodków dla bezdomnych i uzależnionych, organizacji zajmujących się dziećmi chorymi. Wysyła transporty humanitarne do szpitali ukraińskich i organizacji i ośrodków polonijnych na Ukrainie i w innych krajach byłego ZSRR. Lista stałych polskich i zagranicznych odbiorców liczy kilkadziesiąt pozycji. Nieprzerwanie od 10 lat prowadzi punkt wydawania leków-darów. Wspiera finansowo leczenie chorych dzieci. Członek honorowy Fundacji LIVER i Polskiego Towarzystwa Walki z Mukowiscydozą. Wszyscy członkowie Stowarzyszenia pracują społecznie. Dla tych, którzy chcieliby wesprzeć finansowo działalność Stowarzyszenia, podajemy numer konta: Stowarzyszenie im. Anny Fiszerowej, BGŻ Oddział Kraków: 20301459-6464-2706-1. WYDAWNICTWO POLECA: PRZEKONAĆ PANA BOGA Z KS JÓZEFEM TISCHNEREM ROZMAWIAJĄ DOROTA ZANKO I JAROSŁAW GOWIN Wybitny filozof, kapłan i duszpasterz mówi,) ak wychowywać dzieci i) jak kształtować własne su mienie Jak ocalić miłość w małżeństwie. Czy filozof może być księdzem' Czy dokonywać wyborów najtrudniejszych czy najprostszych' Czy spowiedź jest przekreśleniem wolności. Czego chrześcijanin może nauczyć się od agnostyka. Jak odróżnić naśladowanie Chrystusa od udawania Go. Czy można miłością przekonać Pana Boga. Ksiądz Tischner mówi tez o podziwie, jakim darzy tych, którzy przekraczają siebie O tym, jak leczył się z agresji w stosunku do ludzi słuchających jego kazań O teologu wdzięczności, o tym, ze świadomość Sprawy pozwala uwalniać się od lęków A także o tym, by na trudne pytania nie odpowiadać zbyt pospiesznie WYDAWNICTWO i POLECA: Ks Józef Tischner KSIĄDZ NA MANOWCACH Ksiądz na manowcach to głęboka refleksja nad tożsamością kapłana - a może po prostu każdego człowieka wierzącego -w "czasach przełomu" Albowiem - jak pisze ks Józef Tischner- "być kapłanem to być gotowym do poświęceń, "składać ofia-rę za siebie i z siebie" W te) książce "me idzie o to, zeby się dowiedzieć, co słychać na manowcach, ale przede wszystkim o to, by zrozumieć te miliony małych i większych stosów ofiarnych, które stały się ołtarzami ludzi - czasem wierzących, a czasem niewierzących Zawsze jednak ze świadomością, ze na nich człowiek jakby dopełniał siebie Jako ze .nie sobie żyjemy i nie sobie umieramy .«". Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków 2000. Wydanie I. Druk i oprawa: Drukarnia GS, ul. Zabłocie 43, Kraków.