Vera Peiffer "Myśl pozytywnie" Przedsiębiorstwo Wydawnicze Związku Niewidomych "Print 6" Lublin 1994 Tytuł oryginału: Positive Thinking Przełożył: Wojciech Wiśniewski Spis rzeczy Przedmowa - proszę nie czytać. Część pierwsza Umysł ponad materią. Umysł podświadomy. Czym jest pozytywne myślenie?. Dziesięć minut odosobnienia. Część druga O czym myślisz?. Kontakt z podświadomością. Ćwiczenia oddechowe. Ćwiczenie "wakacje na niby". Tworzenie programu życiowego. Niektóre rysy osobowościowe i związane z nimi strategie. Nadzorca. Mysz. Cierpiętniczka. Szpaner. "Skrytobójca". Pracuś. Część trzecia Jak korzystać z tej części książki. Komunikacja. Nie znoszę sprzeczek. Sprawia mi trudność mówienie innym, czego chcę. Kiedy czuję się skrzywdzony, dąsam się. Stres. Pierwsza pomoc. Mam wrażenie, że nie poradzę sobie z tą całą robotą. Obawiam się, że jeśli popełnię choćby najmniejszy błąd, będę musiał robić wszystko od początku. Przez długi czas nie mogę dojść do siebie, kiedy wracam z pracy do domu. Jestem wciąż poddenerwowany, agresywny albo zapłakany. Wszelkie uczucie rozluźnienia po wakacjach znika z chwilą, gdy wchodzę po raz pierwszy do biura. Od kiedy czuję się zestresowany, miewam problemy seksualne. Miałem właśnie atak serca. Nie mam czasu na przerwy. Zmartwienia i żale. Kiedy myślę o jakimś problemie, nie mogę zasnąć. Zamartwiam się z powodu egzaminów. Gdy się o coś martwię, wszystko inne idzie mi źle. Lękam się o moje dzieci. Byłbym szczęśliwszy, gdybym ożenił się z inną kobietą. Czuję się okropnie z powodu błędu, jaki popełniłem. Mam poczucie winy z powodu niesprawiedliwości, jakiej dopuściłem się wobec drugiego człowieka. Gdyby rodzice dali mi lepsze wykształcenie, zarabiałbym teraz więcej pieniędzy. Samotność. Przyjaźnie nawiązuję z wielkim trudem. Mówienie o swoich uczuciach sprawia mi ogromną trudność. Kiedy kogoś potrzebuję, nie mogę nikogo znaleźć. Gdy ktoś mówi mi: "Cześć!", nie potrafię mu odpowiedzieć. Straciłem przyjaciół, których zwykle miałem. Jestem nieszczęśliwy. Myślę, że ludzie mnie nie lubią. Ostatnio porzucił mnie partner. Jestem osobą towarzyską, ale wciąż jestem sam. Choroba. Relaksacja kolorami. Mam problemy z żołądkiem. Często miewam bóle głowy lub pleców. Mam nowotwór łagodny lub złośliwy. Mam problemy ze skórą. Muszę iść do szpitala. Zazdrość i zawiść. Kiedy widzę, że moja dziewczyna rozmawia z innym mężczyzną, wściekam się. Wydaje mi się, że jestem brzydka. Nienawidzę pięknych kobiet. Ogromnie przejmuję się faktem, że mój mąż jeździ mniejszym samochodem niż inni. Nasz związek jest wolny, ale nie potrafię żyć z dziewczyną mającą romanse. Jestem drugą żoną. Odczuwam zazdrość o poprzednią rodzinę mojego męża, ponieważ poświęca jej dużo uwagi. Część czwarta Hipnoza i samohipnoza. Prowadzona imaginacja emocjonalna. Podsumowanie. Uwagi. Przedmowa - proszę nie czytać Przepraszam, czy już od dawna masz problem ze wzrokiem? Nie masz żadnego problemu ze wzrokiem, rozumiem. Wobec tego czy mógłbyś jeszcze raz przeczytać nagłówek? W porządku, a teraz po prostu przeskocz przedmowę i przejdź do następnego rozdziału. Dziękuję. Nie wierzę, że tak zrobiłeś. W dalszym ciągu tutaj czytasz, chociaż wyraźnie poprosiłam cię o coś innego! Wiesz, gdy rozpoczynałam pracę nad tą książką, pewien przyjaciel zapytał mnie, ile już napisałam. Odpowiedziałam, że właśnie zaczęłam przedmowę. Człowiek ów machnął pogardliwie ręką i zapewnił mnie, że nigdy jeszcze nie przebrnął przez żadną przedmowę oraz że - jak dobrze sobie przypomina - nie zna nikogo, kto by to czytał. Opinia ta skłoniła mnie do zastanowienia. Skoro chciałam, aby moja przedmowa była jednak czytana, dlaczegóż by nie użyć jej do udowodnienia jakiegoś zjawiska? Fakt, że z zasady nie czytałbyś przedmowy, stanowi bardzo dobrą do tego okazję - mimo wszystko wciąż ją czytasz, nieprawdaż? Uwaga: Im usilniej starasz się czegoś uniknąć, tym mniej ci się to udaje. W trakcie czytania tej książki napotkasz implikacje podobnych uwag, a w dalszych rozdziałach zaprezentuję ich działanie i wskażę, jak mógłbyś je spożytkować dla własnego rozwoju. Ponadto jestem przekonana, że z powodzeniem będziesz stosować w praktyce idee tu zawarte dla twego dobra - pod warunkiem, że w działaniu będzie przyświecać ci intencja wydobycia z życia czegoś więcej. Wiedza teoretyczna jest czymś wspaniałym. Wzmacnia poczucie własnej wartości, robi wrażenie na twoich przyjaciołach i dobrze wygląda na kwestionariuszu kariery zawodowej. Są to rzeczy niezwykle użyteczne i z pewnością pożądane,ale sama wiedza teoretyczna nie spowoduje zmiany: nigdy cię nie przeobrazi z nieszczęśnika w osobę szczęśliwą czy z nieudacznika w człowieka sukcesu. Aby uczynić lepszym własne życie, musisz zastosować teorię w praktyce. Oznacza to oczywiście, że konieczne jest przyjęcie na siebie odpowiedzialności za własny los i zaprzestanie zrzucania winy na innych za wszystko złe, co cię w życiu spotyka. Nie jest to łatwe, gdyż, przyznajmy, o wiele wygodniej jest obwiniać rodziców, rząd czy pogodę o to, że nie potrafimy sobie poradzić z pewnymi sprawami w życiu, niż przyznać się, że to z powodu naszej niedostatecznej aktywności wciąż tkwimy przy tym samym stanowisku pracy, wciąż nie mamy swojego partnera czy wciąż wiedzie się nam równie kiepsko jak dwa lata temu. Ostatecznie przyjęcie odpowiedzialności za własne czyny to strategia gwarantująca zwycięstwo, ponieważ otwiera przed nami nowe możliwości stania się człowiekiem sukcesu. Gdy mówię o sukcesie, mam na myśli wiele różnych zagadnień, jak zdrowie, bogactwo, szczęście i osobiste spełnienie. W praktyce nie ma ograniczeń, jeżeli chcesz coś osiągnąć, pod warunkiem, że się w to zaangażujesz wewnętrznie. Lektura tej książki może ci pomóc, ale sam musisz zastosować teorię w praktyce. Ten ostatni krok należy do ciebie, i tylko do ciebie. Zabierz się do dzieła teraz, nie czekaj na "odpowiednią chwilę" ona może nigdy nie nadejść. Uwaga: Najlepszy czas na wcielanie w życie nowych postanowień jest teraz (a nie pierwszego stycznia). Jestem pewna, że możesz to zrobić! Vera Peiffer Część pierwsza Umysł ponad materią: eksperyment z wahadełkiem. Zanim przejdziemy do dyskusji o mechanizmie działania umysłu, chciałabym, abyś przeprowadził pewien eksperyment. Weź kawałek sznurka i na jednym jego końcu zamocuj kółeczko. Nie ma właściwie żadnego znaczenia, jakiego użyjesz sznurka i jakiego użyjesz przedmiotu - jeżeli nie masz kółeczka, weź klucz bądź pióro z zaciskiem. Ważne jest jedynie, abyś przedmiot ten zamocował na końcu sznurka. Drugi koniec owiń wokół palca wskazującego prawej ręki. Istotne jest, by prawą rękę trzymać zupełnie nieruchomo, dlatego też proponuję, abyś usiadł przy stole, mocno oparł na nim oba łokcie i lewą dłonią wsparł prawy nadgarstek. Skłoń prawy palec wskazujący tak, aby przedmiot spoczął na blacie stołu, a po chwili podnieś go delikatnie, nie powodując jego poruszenia. Przeprowadzając ten eksperyment należy pamiętać, aby nie poruszać ręką. Skoncentruj teraz wzrok na przedmiocie i zacznij wyobrażać sobie, że wahadełko zaczyna kołysać się na boki. "Zobacz" ten ruch w swoim umyśle, wyobrażaj sobie ruchy przedmiotu to w prawo, to w lewo. Powtarzaj w myślach: "W prawo, w lewo..." Stwierdzisz, że rzeczywiście wahadełko zaczyna kołysać się w taki sposób. Z początku nieśmiało, nieznacznie. Kontynuuj zatem pracę wyobraźni, "obserwując" okiem wewnętrznym, jak ruch staje się coraz wyraźniejszy. Przekonasz się, że tak się stanie. Skłoń rękę po raz drugi, opierając przedmiot na stole, i znów podnieś go delikatnie. Tym razem wyobrażaj sobie, że wahadełko porusza się ruchem kolistym, zgodnie ze wskazówkami zegara. Zataczaj wzrokiem koła wokół przedmiotu, "zobacz" ruch, a po chwili zauważysz, że, z początku bardzo powoli, wahadełko zacznie krążyć. Przez cały czas staraj się nie poruszać ręką. Oczywiście możesz spowodować także wirowanie wahadełka w przeciwnym kierunku bądź do przodu i do tyłu. Skutek zawsze jest ten sam: wahadełko podąża za wyobrażanym kierunkiem. Czyż nie jest to fascynujące? Zanim jednak rzucisz pracę, aby zostać światowej sławy "poruszaczem" wahadełka, przyjrzyjmy się bliżej temu zjawisku. Starałeś się nie poruszać dłonią, lecz w tym samym czasie wyobrażałeś sobie ruch wahadełka w jakimś kierunku. Innymi słowy, twoja siła woli stanęła w konflikcie z twoją własną wyobraźnią. Uwaga: Kiedy twoja siła woli staje w konflikcie z wyobraźnią, zawsze zwycięża wyobraźnia. Posłużmy się innym przykładem. Jestem przekonana, że znasz kogoś, kto przystępował do egzaminu na prawo jazdy, ale go oblał, mimo że w innych warunkach potrafił zupełnie dobrze wykonywać wszystkie wymagane manewry. Nerwy dające o sobie znać w sytuacji testowej są niczym innym jak właśnie stanem konfliktu siły woli z wyobraźnią. Zdający egzamin chcą zadziałać prawidłowo... ale wyobrażają sobie, że popełnią błąd. Popadają w stan napięcia i ogarnia ich panika, co owocuje niezdaniem egzaminu, gdyż, jak stwierdziliśmy na podstawie powyższego eksperymentu, wyobraźnia jest silniejsza od woli. Aby więc wspierać swe pragnienia w sposób efektywny, należy wyobraźnię skierować na ten sam tor, jakim biegną pragnienia (więcej na ten temat niżej). Co zamierzasz teraz zrobić, jeżeli twoje wahadełko nie kołysało się, wskutek czego oblałeś się purpurą i rozważasz możliwość użycia kartek tej książki do zawijania kanapek? Uwaga: Nigdy się nie poddawaj. Różnica pomiędzy człowiekiem sukcesu a nieudacznikiem jest taka, że człowiek sukcesu kontynuuje działanie tam, gdzie nieudacznik daje za wygraną. Zatem spróbuj jeszcze raz! Częste posługiwanie się wyobraźnią może nie leżeć w twoich zwyczajach, ale jest to z pewnością umiejętność, jaką da się rozwinąć przez odpowiednie ćwiczenie. Dzieci na ogół mają bardzo dobrą wyobraźnię, jeżeli więc utraciłeś tę cechę jako człowiek dorosły, będziesz po prostu musiał przyswoić ją sobie ponownie, ćwicząc według wskazań. Z wyobraźnią jest tak jak z jazdą na rowerze: nigdy nie zapominasz jej całkowicie. Umysł podświadomy Umysł to jakby góra lodowa. Składa się z dwóch części. Umysł świadomy - niczym wierzchołek góry - ułatwia nam codzienne podejmowanie decyzji, a także asystuje w nowych sytuacjach wymagających racjonalnego myślenia, by znaleźć właściwą odpowiedź na pytanie, co i jak robić. Umysł podświadomy odgrywa o wiele ważniejszą rolę - jest niczym zanurzona część góry lodowej. Powtarza wyuczone zachowania. Pomaga sprostać sytuacjom o wiele szybciej, w przypadku gdy mieliśmy już z podobnymi do czynienia. Jeżeli podjęliśmy kiedyś właściwe działanie w danej sytuacji, następnym razem będzie nam łatwiej, ponieważ wykorzystamy zgromadzone uprzednio informacje. Na przykład skoro kiedyś przekonaliśmy się, że drzwiczki piekarnika są gorące, następnym razem użyjemy do ich otworzenia rękawicy i nie poparzymy sobie palców ponownie. Jeżeli nauczyliśmy się zmieniać biegi w samochodzie, nie musimy już zbyt wiele myśleć na ten temat, gdyż przechowywane informacje automatycznie się ujawnią w określonej sytuacji. Poznaliśmy kiedyś położenie znaków na maszynie do pisania i po pewnym czasie posiedliśmy umiejętność pisania bez spoglądania na klawisze, ponieważ umysł wytworzył w warstwie podświadomej mentalny obraz klawiatury. Informacje z umysłu świadomego wpływają bezpośrednio do umysłu podświadomego. Oba ściśle się wiążą ze sobą. Wszystko co widzimy, słyszymy czy doświadczamy, odbierane jest przez umysł świadomy i przekazywane do umysłu podświadomego w celu zapamiętania. Zapamiętywany jest sam fakt oraz towarzyszące mu doznanie. Przypuśćmy, że ugryzł cię pies. Przeżywasz sam fakt i doświadczasz uczuć zaskoczenia, bólu i niepokoju, jakie temu mogą towarzyszyć. Fakt i doznania przenoszone są do podświadomości. Pamięć ma wpływ na twoje zachowanie w podobnych sytuacjach. Gdy następnym razem zobaczysz psa, zachowasz się zgodnie ze wzorcem narzuconym przez pamięć, czyli przechodząc obok zwierzęcia doświadczysz niepokoju bądź, jeżeli szok był szczególnie silny, możesz nawet przejść na drugą stronę ulicy, aby uniknąć bezpośredniego zagrożenia. Niech mi wolno będzie podać jeszcze jeden przykład. Przyjmijmy, że ktoś ci wciąż powtarza, iż jesteś beznadziejny. Może to być twój ojciec, matka, żona, dziewczyna, chłopak, szef czy ktokolwiek inny, kto ma nad tobą jakąś władzę albo jest ci w jakiś sposób bliski. Zarzut może być zupełnie bezpodstawny lub przesadzony, ale gdy powtarzany jest nieprzerwanie przez dłuższy czas, usadowi się dobrze w umyśle podświadomym wraz z uczuciem złości, rezygnacji i depresji, jakiego doświadczasz, słysząc takie słowa. Jeśli osoba taka ma możliwość ciągłego powtarzania podobnych ocen, zaczniesz rzeczywiście odczuwać, że jesteś beznadziejny i niezdolny do zrobienia czegokolwiek w sposób właściwy, ponieważ taka jest właśnie informacja automatycznie płynąca do ciebie z umysłu podświadomego, gdy napotykasz sytuację, w jakiej musisz się sprawdzić. Dostajesz się w zaklęty krąg: ponieważ przekonany jesteś o własnej bezużyteczności, będziesz postępować zgodnie z tym przekonaniem; skoro nie stajesz czoło w czoło z nowymi sytuacjami, masz odczucie niepowodzenia, doznajesz niepowodzenia. Pierwotny zarzut materializuje się niczym samospełniająca się przepowiednia, choćbyś tak naprawdę na początku nie był wcale kimś bezużytecznym. Oba te przykłady dowodzą istnienia powiązania między informacjami czy zdarzeniami, jakich doświadczamy w sposób świadomy (fakty), następującym w tym czasie gromadzeniem się informacji wraz z towarzyszącymi uczuciami (pamięć) a sposobem naszego zachowania, gdy znajdziemy się powtórnie w podobnej sytuacji. Jeżeli odkryjemy, że z jakiegoś powodu nie poradzimy sobie z sytuacją, do umysłu podświadomego przedostanie się informacja negatywna, pamięciowy ślad niepowodzenia, i jeżeli podobna sytuacja powtórzy się, automatycznie przyjmiemy, iż nie potrafimy z niej wybrnąć. Orzeczenie takie oznacza, że spodziewamy się ponownego niekorzystnego obrotu sprawy, wyobrażamy sobie, jak złe jest nasze działanie, i ostatecznie stajemy się niewolnikami własnej wyobraźni. Uwaga: Skoro utworzył się łańcuch fakty pamięć-zachowanie, działać będzie automatycznie. Oczywiście istnieje jeszcze możliwość, że nie będziesz za każdym razem przypominać sobie danego incydentu, lecz mimo to w podobnych sytuacjach doświadczysz tego samego uczucia. Mogłeś już na dobre zapomnieć o ugryzieniu przez psa, gdy miałeś dwa lata, ale twoja podświadomość "przypomni" ci o tym przez wyemitowanie uczucia tamtego strachu. Uczucia nie spływają na nas z niebios, są zawsze powiązane z konkretnymi wypadkami, o których z wielu przyczyn mogliśmy już zapomnieć. Im silniejsze było negatywne uczucie, tym bardziej prawdopodobne jest, że incydent został przytłumiony w naszej świadomości, tym bardziej prawdopodobne jest, że o nim zapomnieliśmy. Uwaga: Uczucia przechowywane w pamięci zawsze ujawnią się w zachowaniu. Dobrą wiadomością jest to, iż łańcuch fakty-pamięć-zachowanie pracuje także w kierunku pozytywnym. Jeżeli ktoś powiedział ci, że jesteś kochany, to, chociaż popełniasz błędy, twój umysł podświadomy zarejestruje tę informację jako uczucie bezpieczeństwa wraz z sugestią, że jesteś kochany. Wyruszysz w życie spróbujesz czegoś nowego i nie będziesz się zbytnio lękał o skutki, gdyż będziesz przeświadczony, że nawet jeżeli ci się coś nie uda, nie umniejszy to twego poczucia bezpieczeństwa i własnej wartości. Zauważyłeś na pewno mój akcent na to, że informacja musi być podawana wielokrotnie, nim zakorzeni się w podświadomości, oraz że zdarzeniu musi towarzyszyć jakaś szczególnie silna emocja, aby wycisnęła piętno na umyśle podświadomym i poprzez to wpłynęła na późniejsze postępowanie. Zawsze należy pamiętać o poniższych uwagach. Uwaga: Im częściej dana sugestia jest powtarzana, tym głębiej zapada w podświadomość. Uwaga: Im silniejsza emocja towarzyszy zdarzeniu, tym silniej odciska się w podświadomości. Czym jest pozytywne myślenie? Pozytywne myślenie to wykorzystywanie podatności na sugestie własnego umysłu podświadomego w kierunku pozytywnym. W poprzednich rozdziałach była mowa o tym, że informacja przechodzi z umysłu świadomego do podświadomego. Umysł podświadomy nie analizuje, nie osądza, czy jakaś informacja jest dobra, czy zła, sensowna czy głupia, prawdziwa czy fałszywa - on jedynie magazynuje niczym wierny sługa po to, by na dalszym etapie zaprezentować informację w postaci odpowiedniego do niej zachowania. Jeżeli pragniemy w jakiś sposób wpłynąć na nasze zachowanie musimy czynić to za pośrednictwem umysłu podświadomego. Oznacza to, iż powinniśmy wybrać nowe, pozytywne myśli, które w sposób świadomy i wielokrotnie będziemy wprowadzać do umysłu świadomego, ponieważ myśli powtarzane zakorzeniają się w umyśle podświadomym. Powtarzane myśli negatywne wpływać będą na podświadomość negatywnie, a ich ujemne skutki zmaterializują się, gdyż myśli, pragnienia i idee przenoszone są do rzeczywistości właśnie przez umysł podświadomy. Musimy to wszystko odwrócić tak, aby uzyskać pozytywną zmianę postępowania. Uwaga: Jakość twoich myśli stanowi o jakości twojego życia. Tak naprawdę to jesteś tym, co myślisz. Wyobraź sobie następującą sytuację. Jest siódma trzydzieści rano. Właśnie się przebudziłeś. Gdy otwierasz oczy, twój umysł powoli nabiera obrotów i zaczynasz rozmyślać o dniu, który cię czeka. Myślisz o naradzie, w której musisz uczestniczyć rano i na której będziesz się musiał wytłumaczyć z tego, że nie potrafiłeś rozwiązać jakiegoś problemu, oraz o tym, że po południu czeka cię spotkanie z wielce kłopotliwym klientem. Jest wciąż siódma trzydzieści rano, nic się jeszcze nie wydarzyło, ale ty już jesteś w podłym nastroju. Słyszę już głośny okrzyk protestu: "Chciałbym ciebie widzieć na moim miejscu, jak radzisz sobie z tą bandą półgłówków z którymi nie da się współpracować!" albo "Jak jesteś taka mądra, to chodź i załatw tę sprawę z moim klientem! On nic innego nie robi, jak tylko na mnie krzyczy!", i tak dalej. Ale chwileczkę. Wcale nie zaprzeczam, że narada jest trudna, a twój klient to osoba niedorozwinięta, chcę ci tylko powiedzieć, że nie pomagasz sobie, jeśli popadasz w zły nastrój, jeszcze zanim się cokolwiek wydarzy, bo już samo to czyni wszystko znacznie trudniejszym. Jeżeli jesteś w złym nastroju, świadczy to o twojej nie najlepszej formie. Jesteś spięty, drażliwy i dlatego nie panujesz nad sobą. Nie możesz się skoncentrować, ogarnia cię lęk i wpadasz w panikę. Ale na tym historia się nie kończy. Skoro jesteś w złym nastroju, w czasie śniadania mówisz monosylabami i zrzędzisz co nie służy najlepiej twoim relacjom z najbliższymi. W stosunku do kolegów w pracy będziesz niezbyt uprzejmy, a oni z kolei skomentują odpowiednio twój humor, co dostarczy ci nowej pożywki ("Dlaczego nie zajmą się swoimi sprawami?"). Tymczasem narada zostaje odłożona do następnego tygodnia. To właściwie najgorsza rzecz z możliwych, oznacza bowiem kolejny tydzień zamartwiania się. Jeżeli jednak narada odbywa się tego dnia, brakuje ci już uprzednio zużytej energii, która teraz mogłaby ci pomóc w dojściu do równowagi. Wieczorem udasz się do domu wyczerpany, kopniesz psa i pomyślisz, czy tak naprawdę płacą ci dostatecznie dużo za tak wymagającą pracę... Tak, teraz już powinno ci coś zaświtać w głowie. Powiem ci to: ty jesteś odpowiedzialny za marnowanie twojej energii w taki sposób - to nie praca, to ty! To twoje poranne negatywne myślenie skierowało cię na zły tor. Wobec pewnych spraw w życiu niewiele można wskórać - narady będą się odbywały, klienci będą czasami kłopotliwi - ale z całą pewnością możesz coś zrobić w kwestii wyboru sposobu patrzenia na to wszystko. Umieszczając siebie w pozytywnych ramach umysłu, nie tylko sam się będziesz czuć lepiej, ale też lepiej poradzisz sobie z daną sytuacją i, co dużo ważniejsze, będziesz pozytywnie oddziaływać na swoje otoczenie. Ludzie wolą przebywać z człowiekiem zrelaksowanym i szczęśliwym, a twoja pozytywna postawa szybko znajdzie odzwierciedlenie w sposobie, w jaki cię będą traktować. Uwaga: Wszystko, co posyłasz innym, powróci do ciebie jak bumerang. Powyższa uwaga jest słuszna - zawsze. To tylko kwestia czasu, abyś zebrał, co zasiałeś. Sprawdza się to we wszelkich sferach w życiu prywatnym czy w interesach. Bycie pozytywnym to bycie otwartym i życzliwym. Nie znaczy to wcale, że należy być czyimś podnóżkiem. Oznacza mówienie o tym, czego się chce, i podążanie za tym. Nie oznacza to bycia tyranem. Bycie pozytywnym to świadomy wybór dostrzegania pozytywnej strony. Nie należy utożsamiać tego z oglądaniem świata przez różowe okulary. Bycie pozytywnym oznacza sympatię dla siebie i innych, a także zainteresowanie sprawami ludzi wokół ciebie. Uwaga: Człowiek zainteresowany jest człowiekiem interesującym. Bycie pozytywnym oznacza mniej martwienia się, a więcej radowania, wybór dostrzegania strony dobrej, a nie wypełnianie własnego umysłu mrokiem i ponurością, wybór bycia szczęśliwym w przeciwieństwie do bycia nieszczęśliwym. Twoim najważniejszym obowiązkiem jest dbałość o to, byś w swoim wnętrzu czuł się dobrze. Uwaga: Sprawą zasadniczej wagi jest, abyś dbał o siebie i pracować nad zapewnieniem sobie szczęścia. Jeżeli powyższa zasada wydaje ci się egoistyczna, spójrz na nią nieco inaczej. Dopóki sam nie będziesz szczęśliwy, dopóty nie będziesz mógł kogokolwiek uszczęśliwić ani komukolwiek pomóc w końcu nie osiągniesz sukcesu w tym, co robisz. Wyobraź sobie nieszczęśliwego psychoterapeutę, jak stara się odwieść klienta od zamiarów samobójczych. Wyobraź sobie rozzłoszczonego sprzedawcę, gdy usiłuje wcisnąć towar kupującemu. Wyobraź sobie zrzędliwego męża, starającego się podtrzymać swoje małżeństwo. A więc jak jesteś szczęśliwy? Zróbmy inwentaryzację. Dziesięć minut odosobnienia Spróbuj zrobić coś takiego. Usiądź zupełnie sam w jakimś pomieszczeniu, gdzie nie jest włączone radio czy telewizor, i przez dziesięć minut nie rób nic. Jeżeli nic się nie robi, te dziesięć minut może wydawać się wiecznością, gdy nie ma niczego, co rozpraszałoby twoją uwagę jeśli siebie nie lubisz. Sytuacja taka wymusza na tobie konfrontację z potencjalnie nieprzyjemnymi myślami o sobie i ostatecznie uniemożliwia ci relaks i wyłączenie się. Wiele osób, a zwłaszcza kobiet, ma poczucie winy w związku z relaksowaniem się i przebywaniem z dala od innych. Przejawiają skłonność do interpretowania słowa "relaks" jako "siedzenie i nierobienie niczego produktywnego" albo jako "pragnienie bycia tylko z sobą", jako "bycie osobą niespołeczną i przez to nie dbającą o innych". Drogie panie, czy rozpoznajecie tu swoje myśli? Jeśli tak, to jest to chwila, w której już zmieniłyście postawę. Na dalszych stronach odnajdziecie opisy ćwiczeń dla fizycznego i psychicznego rozluźnienia, a także analizy pewnych problemów. Dobrze by było, gdybyście od razu podjęli próbę rozwiązania poszczególnych problemów, nim uzyskacie zdolność rozluźniania się. Zacznijcie od ćwiczeń relaksacyjnych, gdyż pomogą wam określić obecny stan waszych umysłów, a następnie powtórzcie je już po analizie danego problemu. W chwili gdy zaczniecie się z nim zmagać, odkryjecie, że poprawia się wasza zdolność rozluźniania się. Część druga O czym myślisz? Chciałabym, abyś zaczął od przyjrzenia się temu, o czym rozmyślasz przez cały dzień. Sprawdź jakość swoich myśli. Czy stwierdzasz, że pogrążony jesteś w myślach destruktywnych takich jak nienawiść, wina, gniew czy zawiść? Zduś je w zarodku i zastąp myślami pozytywnymi. Jeżeli natychmiast nie pozbędziesz się myśli negatywnych zacznie ich przybywać i urosną do niebywałych rozmiarów. Wsłuchaj się w myśli. Zaskoczy cię twoja tendencja do myślenia w sposób negatywny wobec określonych sytuacji. Zrób postanowienie, aby już nigdy do tego nie dopuścić. Gdy tylko wykryjesz, że myśli wymknęły się i podążają ścieżką negatywną, powiedz sobie: stop i myśli negatywne zastąp pozytywnymi. Oto garść klasycznych negatywnych myśli oraz parę sposobów zamiany ich na myśli pozytywne. - Ze słabości uczynić siłę Negatywnie "Boże, wolałbym nie iść dzisiaj na to przyjęcie. Nigdy nie wiem, o czym rozmawiać z nowymi ludźmi". Pozytywnie "Z przyjemnością pójdę na to przyjęcie i spotkam się z interesującymi osobami. Lubię ludzi i jestem dobrym słuchaczem. Ludzie uwielbiają opowiadać mi różne historie". - Przestań być ofiarą Negatywnie "Jestem zaniepokojony, gdyż szef wciąż mi jeszcze nie powiedział, czy dostanę podwyżkę". Pozytywnie "Zasługuję na podwyżkę. Dałem wystarczająco dużo czasu szefowi, aby się zastanowił, dlatego też mogę dzisiaj otwarcie pójść i zapytać go o decyzję w mojej sprawie". Negatywnie "Czuję się oszukany, moja gosposia nigdy nie myje okien". Pozytywnie "Moja gosposia wykonuje kawał dobrej roboty oprócz okien. Mogę zwrócić jej uwagę na to w sposób uprzejmy, ale dosadny". (Jeśli twoja gosposia przychodzi sprzątać, gdy ciebie nie ma w domu, zostaw jej kartkę albo do niej zadzwoń. Jeżeli o tym nie powiesz, nic się nie zmieni). - Troska o siebie samego Negatywnie "Życie przecieka mi przez palce. Nic dobrego nigdy mi się nie przytrafia". Pozytywnie "Dzisiaj jest pierwszy dzień reszty mojego życia. Dzisiaj rzeczy mają się zupełnie inaczej. Postanawiam zafundować sobie nieco luksusu (spacer, kino, sauna, dobry posiłek), zasługuję na to!" Negatywnie "Jestem zupełnie wyczerpana, ale nie mam czasu na relaks, ponieważ muszę jeszcze pozmywać naczynia". Pozytywnie "Panuję nad swoim życiem. Ja decyduję, kiedy mam zmywać naczynia. Jestem teraz zmęczona, więc najważniejszy dla mnie jest w tej chwili odpoczynek. Zasługuję na to. Zmywanie może poczekać" - Widzenie siebie Negatywnie "Obawiam się mojej prezentacji, jaka ma nastąpić w przyszłym tygodniu. Wszyscy będą patrzeć, a ja zupełnie stracę głowę". Pozytywnie "Jestem dobrze przygotowany do mojej prezentacji. Wiem, co chcę powiedzieć, i z podnieceniem oczekuję możliwości podzielenia się moją wiedzą z innymi. Ludzie są bardzo ciekawi, co też mam im do powiedzenia". (Oczywiście, koniecznie trzeba wykonać "pracę domową". Żadne pozytywne myślenie ci nie pomoże, jeżeli do tej prezentacji się nie przygotujesz). Istnieje kilka zasad, których powinieneś przestrzegać, gdy przygotowujesz nowe, pozytywne myśli. - Unikaj fraz negatywnych Nie mów: "Nie będę przestraszony", powiedz: "Jestem spokojny i rozluźniony". Innymi słowy, myśl o tym, czego chcesz a nie o tym, czego nie chcesz. - Używaj czasu teraźniejszego Staraj się unikać w miarę możliwości czasu przyszłego. Mów: "Jestem pewny siebie, kiedy przemawiam wobec innych osób" zamiast mówić: "Gdy będę przemawiać, będę pewny siebie". Twój umysł podświadomy przyjmuje wszystko dosłownie zatem jeżeli mówisz o czymś, co wydarzy się w przyszłości, twój umysł podświadomy będzie wraz z tobą czekał w nieskończoność, przecież ważne jest, abyś odczuwał pewność siebie teraz abyś odczuwał ją, gdy zdarzenie owo nastąpi rzeczywiście. - Swoich nowych, pozytywnych myśli używaj wielokrotnie. Przekonasz się, że stare myśli negatywne napływają, gdy "nie patrzysz". Zakorzenione nawyki zanikają z wielkim trudem i będziesz musiał wytrwać w wypieraniu ich za każdym razem, gdy się na nich przyłapiesz. Jednakże przekonasz się później, iż wysiłki twoje są nagradzane: myśli pozytywne napływają automatycznie, a myślenie konstruktywne staje się twoją drugą naturą. - Zacznij dzisiaj Uprzednio powiedziałam, że pierwsze myśli w danym dniu warunkują, jaki będzie dla ciebie ten dzień. Oto kilka przykładów, jak można się zaprogramować, aby dzień był udany. "Oczekuję dobrego dnia. Jestem osobą kompetentną i otwartą na nowe idee, wszystko mi się udaje i jest bardzo łatwe" "Lubię siebie i innych. Dobrze układa mi się współpraca z innymi ludźmi, bardzo to lubię, nakłanianie ludzi do kooperacji przychodzi mi niezwykle łatwo". "Wszystko mi się udaje. Do problemów podchodzę ze spokojem i na luzie. Problemy są dla mnie tylko odskoczniami ku nowym ideom. Pozwalają mi nabyć nowych umiejętności". "Dzisiaj jest dzień harmonii. Jestem zestrojony ze światem wokół mnie. Widzę wyraźnie swoje cele i wiem, że osiągnę je z łatwością". "Dzisiaj jest wspaniały dzień, przynoszący mi miłe niespodzianki. Jestem szczęściarzem. Przyciągam dobry los niczym wielki magnes". To jedynie kilka przykładów. Wybierz z nich ten, z którym czujesz się najlepiej. Połącz kilka, zmień je tak, aby pasowały do twojej obecnej sytuacji. Dbaj jedynie o przestrzeganie zasad wcześniej podanych. Pomocne może się okazać dla ciebie zapisywanie pozytywnych myśli na papierze i wielokrotne ich odczytywanie w ciągu dnia. Po kilkakrotnym przeczytaniu nauczysz się ich na pamięć. Powtarzaj je bezustannie, aby trwale odcisnęły się w umyśle podświadomym. Słowo ostrzeżenia. Gdy zaczynasz powtarzać jakiekolwiek z tych pozytywnych motto, możesz poczuć się nieco głupio. Kiedy mówisz do siebie: "Co za wspaniały dzień!", cichy głosik ci podpowie: "Wcale taki nie jest! Pada deszcz i nie mam ochoty iść do pracy". Takie przeszkadzające myśli negatywne mogą początkowo pojawiać się dość często. Przypomina to starą taśmę magnetofonową grającą w głowie - ta stara taśma zdaje się ośmieszać nowe myśli ("Kogo ty chcesz oszukać? Wiem, że to nie jest żaden cudowny dzień!"). Na tym początkowym etapie pojawia się wielka pokusa, aby się poddać. Nikt nie chce czuć, że jest kimś śmiesznym, nawet wobec siebie samego, ale, będąc już "myślicielem pozytywnym", nie należysz do tych, co się poddają. Aby pokonać tę początkową trudność, posłuż się pewną sztuczką. Udawaj, że odgrywasz jakąś rolę, że jesteś inną osobą, kimś, kto jest stanowczy, pewny siebie, spokojny i zorganizowany. Wybierz sobie jakiś model i udawaj, że jesteś tamtym człowiekiem. Z całą pewnością superman nigdy się nie martwi czy jego wspaniały ekwipunek się zmaterializuje bądź czy nie zostanie przypadkiem w majtkach, gdy przeobraża się w budce telefonicznej. Możemy na przykład tutaj zdecydować, że jesteś Supermanem czy Superkobietą. Działaj z ufnością wobec siebie choćby sprzeciwiały się temu twoje uczucia. Podkreślaj sobie słuszność zmian wzorców myślowych na lepsze. Ten pierwszy krok jest dla ciebie: zanim zaczniesz przekonywać innych o swojej nowej, pozytywnej sylwetce, musisz przekonać sam siebie. A zrobić to można tak. - Stań przed lustrem i uśmiechnij się do siebie zwycięsko. - Powiedz sobie, że od dzisiaj wszystko się zmienia na lepsze. - Powiedz sobie, że zaczynasz na nowo. Wszystko, co powiedziano o tobie w przeszłości, jest nieważne i nieaktualne. Od dziś ty decydujesz, co o tobie należy myśleć, a ty będziesz myślał o sobie dobrze. - Powtarzaj wciąż swoje nowe motto bez względu na wszystko. W ten sposób nie oszukujesz siebie. Po prostu zapewniasz sobie ochronę własnej energii. Bliski jesteś osiągnięcia wielkich rzeczy i nie pozwalasz sobie na to, aby powstrzymywały cię jakieś głupstwa. Kontakt z podświadomością. Twój umysł podświadomy zajmuje się nie tylko przechowywaniem wspomnień i uczuć, ale jest również siedliskiem zdolności twórczych, intuicji i idei, czyli właściwości niezwykle trudnych do uchwycenia. Intuicja pojawia się nagle, zwracając cię w jakimś kierunku. W umyśle wyłania się idea, gdy właśnie kosisz trawnik, i w ciągu sekundy masz rozwiązanie problemu, nad którym głowiłeś się przez wiele dni. Twój umysł podświadomy pomógł ci stworzyć rozwiązanie. Jeżeli nawet jesteś artystą, podświadomość pomaga ci w taki sam sposób: dostarcza ci inspiracji bądź twórczych myśli dla kolejnego dzieła. W przypadku profesji związanych z tworzeniem łatwiejszy jest kontakt z podświadomością niż w przypadku wielu prac biurowych. W środowisku biurowym twórczość jest zazwyczaj niepożądana, gdyż narusza jakiś porządek, a także bywa traktowana jako zagrożenie dla autorytetu szefa, zwłaszcza gdy celna myśl pojawia się w głowie osoby niższej rangą, a nie w głowie szefa! Dobrych pomysłów często się nie akceptuje bądź nie stosuje w praktyce i pośród czytelników na pewno wielu przyzna mi rację, że dla każdej nowej i dobrej idei znajdziemy przynajmniej dziesięć osób przekonanych, że tego nie da się wykonać. Bardzo często rutyna wypiera elastyczność i sprawia, że nasza praca oraz życie stają się dużo trudniejsze, pełne niepotrzebnych ograniczeń i nudy. Obecnie nadmiernie wyolbrzymia się znaczenie osiągnięć umysłu racjonalnego (który, raczysz pamiętać, stanowi jedynie niewielką część naszego mentalnego potencjału) i jednocześnie w równym stopniu bagatelizuje się wartość sił podświadomości. Z reguły wierzymy tylko w to, co widzimy czy czego dotykamy. Wierzymy jedynie w rzeczy, które da się zmierzyć i którym towarzyszą tablice zapisane symbolami, cyframi i danymi eksperymentalnymi. Twórczość, intuicja i idee wykazują tendencję do zajmowania bardzo niskich pozycji w rankingu wartości (oprócz sytuacji, gdy dowiodły, że można na nich dużo zarobić). Ponieważ nie są możliwe do zmierzenia, oficjalnie nie istnieją. Ale jeżeli się nad tym zastanowimy, dojdziemy do przekonania, że wszystko, co zostało osiągnięte, początek miało w idei. Ktoś kiedyś doznał przebłysku intuicji i założył przedsiębiorstwo w którym teraz pracujesz. Komuś przyszła do głowy pewna myśl i zaczął konstruować pierwszy samochód... i tak dalej. Uwaga: Każde osiągnięcie poprzedzała idea. Pomyśl o tym. Co skłoniło cię do kupienia tej książki? Może zobaczyłeś tytuł albo okładkę i podsunęło ci to myśl, jak mógłbyś rozwiązać jakiś swój problem? Zapewne przejrzałeś spis rzeczy, aby przekonać się, czy jest jakiś rozdział poświęcony twojemu problemowi, potem przeczytałeś pół strony i kupiłeś egzemplarz. Idee mogą nachodzić nas samoistnie. Nie można ich przymuszać. Nie mają nic wspólnego z siłą woli. Im usilniej starasz się uchwycić ideę, tym staje się to trudniejsze. Im bardziej wytężasz siłę woli, tym mniej prawdopodobne staje się dla ciebie wniknięcie w podświadomość. Idee pojawiają się, gdy twoja uwaga jest odwrócona, gdy myślisz o czymś zupełnie innym. Intuicja także nie ma nic wspólnego z siłą woli. Stanowi przymuszającą siłę wewnętrzną, która kieruje tobą w wyraźnie irracjonalny sposób i, jak się później okazuje, najczęściej jest niezawodna. Umysł podświadomy zawsze pracuje dla ciebie. Nawet jeżeli przestałeś już myśleć o jakimś problemie, podświadomość w dalszym ciągu z nim się zmaga, a kiedy rozluźnisz się dostatecznie, aby usłyszeć ten wewnętrzny głos, podświadomość podsunie ci rozwiązanie w formie przebłysku intuicyjnego lub pod postacią pomysłu. Może to nastąpić albo w ciągu dnia, albo we śnie w nocy (aczkolwiek w zamaskowanej formie). Marzenia senne stanowią sposób na pozbywanie się niepokojów i lęków nagromadzonych w ciągu dnia, tym samym umożliwiają wypoczynek. Gdyby takich marzeń nie było, niepokoje nie pozwoliłyby nam zmrużyć oka i nie moglibyśmy odbudować naszej energii. Aby czynić użytek z tych podświadomych możliwości, konieczne jest rozbudzenie w sobie wrażliwości na ten "wewnętrzny głos". Niezmiernie ważne jest, abyśmy sprawowali kontrolę nad umysłem racjonalnym, w przeciwnym razie zwycięża on i blokuje podświadomość. Stałe zamartwianie się i pogrążanie w myślach "katastroficznych" sprawia, że stajemy się zupełnie niewrażliwi na wszelkie konstruktywne pomysły. Jeżeli pragniesz odnosić jakieś korzyści z intuicji i twórczych idei, musisz nauczyć się częściowego wyłączania umysłu świadomego. Czynisz to czasami bezwiednie. Przypomnij sobie,jak siedziałeś za biurkiem i gapiłeś się w okno, nie wpatrując się jednocześnie w nic konkretnego, nie uczestnicząc praktycznie w tym, co się wokół ciebie działo, pogrążony w rozmyślaniach o czymś tak głęboko, że mógłbyś to niemalże ujrzeć przed sobą. W takim stanie przełączyłeś się na tryb marzeń dziennych. Twój umysł racjonalny jest nieco ospały i pozwala ci odpłynąć wraz z myślami i uczuciami pojawiającymi się w tym momencie. Gdy tak śnisz na jawie, pogrążasz się w tym całkowicie i nie poruszasz się. Możesz tak trwać jedynie wtedy, gdy umysł twój jest wolny od zmartwień - gdy cię one nachodzą, zaczynasz się wiercić. Zmartwienia to impulsy z umysłu świadomego i aby korzystać z dobrodziejstw podświadomości, musisz opanować umysł świadomy. Chciałabym, abyś spróbował następujących ćwiczeń. - Określ, jak trudno bądź łatwo jest ci się rozluźnić. - Uświadom sobie różnicę pomiędzy stanem pobudzenia a stanem zrelaksowania. - Znajdź dostęp do swojej podświadomości. Ćwiczenia oddechowe - Przyjmij wygodną pozycję. Możesz leżeć albo siedzieć. - Nie krzyżuj rąk ani nóg (wywołuje to fizyczne napięcie). Uwaga: Napięcie fizyczne wywołuje napięcie psychiczne. Napięcie psychiczne wywołuje napięcie fizyczne. - Jedną dłoń połóż na brzuchu, nieco ponad pępkiem. rozluźnij szczęki, opuść ramiona, otwórz dłonie. - Zamknij oczy i uświadom sobie pozycję twego ciała w fotelu czy na łóżku. Skoncentruj się przez chwilę na głowie, następnie na ramionach, tułowiu, nogach. - Prześledź około dziesięciu oddechów, wsłuchując się w nie. Nie rób niczego. Nie ma znaczenia, czy oddychasz szybko, czy powoli - po prostu słuchaj. - Zacznij teraz pogłębiać oddechy. Gdy wdychasz, staraj się to robić przez brzuch. Jeżeli wykonujesz to poprawnie, dłoń na brzuchu powinna się unosić w miarę jego powiększania się. Podczas wydychania brzuch będzie się cofał, obniżając w ten sposób położenie dłoni. - Zrób dziesięć głębokich oddechów, za każdym razem wstrzymując wciągnięte powietrze przez pięć sekund i następnie wydychając je. - Pozwól, aby oddech powrócił do normalnego rytmu. - Delikatnie napnij wszystkie mięśnie, a gdy po chwili je rozluźnisz, otwórz oczy. Teraz powinieneś odczuć pewne uspokojenie fizyczne. Jeżeli masz problemy Czy sprawia ci trudność wyokrąglenie brzucha przy wdechu? Mając oczy otwarte, staraj się zaokrąglić brzuch, wypychając go przy użyciu mięśni. Połóż na brzuchu dłoń, by lepiej go wyczuć. Teraz połącz wypychanie mięśni z oddechem. Ostatecznie próbuj wdychać tak, aby to siła oddechu wypychała brzuch. Czy może stwierdzasz, że pod koniec ćwiczenia wcale nie jesteś rozluźniony? Czy masz jakiś problem? Wszelkie problemy mogą przeszkadzać ci w tym ćwiczeniu, utrudniając koncentrację. To jest normalne. Nie opieraj się tym rozpraszającym myślom, ponieważ opór wzmaga napięcie. Powiedz tylko sobie: "Odczuwam, że martwię się czymś - w porządku. Wrócę do zmartwień po zakończeniu tego ćwiczenia". Zawsze, gdy jakieś natrętne myśli uniemożliwiają ci relaks, powtarzaj sobie te słowa oraz postanowienie kontynuacji procesu rozluźniania. Czy zbyt usilnie starasz się zrelaksować? Nie staraj się być doskonałym. Ćwiczenie to nie rozwiąże żadnych twoich problemów w sposób definitywny, umożliwi ci tylko zlikwidowanie wszelkich fizycznych napięć, nie spodziewaj się zatem, że na koniec wejdziesz w stan jakiejś śpiączki! Wykonywanie tego ćwiczenia jest czymś w rodzaju chwilowego wycofania się z codziennego życia, niczym mniej, niczym więcej. Uwaga: Im usilniej starasz się zrelaksować, z tym większym trudem to osiągasz. Czy jesteś na siebie zły, dlatego że relaks nie wychodzi ci najlepiej? Czy nie do zniesienia jest dla ciebie sytuacja, że nie jesteś mistrzem we wszystkim, co robisz? Czy przy wszystkich swoich przedsięwzięciach wyciskasz z siebie siódme poty? Jeżeli na te pytania odpowiesz twierdząco, jest to najwyższy czas, byś zaczął siebie traktować nieco lepiej. Jesteś w tej chwili zbyt krytyczny i niecierpliwy, inaczej mówiąc, jesteś dla siebie okropny. Przestań! Zasługujesz na odpoczynek i masz pełne prawo do pomyłek i wad, tak jak wszyscy inni. Traktuj siebie niczym małe dziecko: daj sobie dużo miłości i delikatności. Wykonaj powtórnie podane ćwiczenie. Zauważysz, że tym razem relaks przychodzi ci łatwiej. Ćwiczenie to możesz wykonywać wszędzie, w autobusie w metrze, siedząc w poczekalni u dentysty, gdy czujesz zmęczenie i nie masz czasu na drzemkę, gdy jesteś w stresie. Poprawne oddychanie pozwala umknąć przed niepokojem, doładować twoje baterie i usprawnić myślenie. Głębokie oddychanie powoduje napełnienie całych płuc powietrzem (zamiast tylko górnych części), wskutek czego więcej tlenu przedostaje się do krwi. Mózg potrzebuje tlenu do właściwego funkcjonowania. Co więcej, głębokie oddychanie rozluźnia i relaksuje mięśnie brzucha i splot słoneczny, czyli miejsce w rejonie brzucha z wielką ilością włókien nerwowych. Relaksacja splotu słonecznego poprawia pracę narządów wewnętrznych. Przez głębokie oddychanie uzyskujesz wewnętrzną harmonię. Ćwiczenie "wakacje na niby" - Próbuj wykonywać to ćwiczenie zaraz po ćwiczeniu oddechowym albo wybierz do tego czas, gdy będziesz w miarę zrelaksowany. "Wakacje na niby" trzeba ćwiczyć w warunkach bezstresowych, nim uzyska się zdolność stosowania ich w sytuacjach trudnych, a więc strzeżcie się, perfekcjoniści! - Znajdź dla siebie wygodną pozycję i zamknij oczy. - Zacznij od wyobrażenia sobie swojej walizki albo torby podróżnej. W umyśle zobacz ten przedmiot leżący na łóżku, pełen rzeczy potrzebnych ci w drodze. Patrząc na zapakowaną walizkę, powtarzaj sobie słowo "wakacje". Spróbuj wejść w nastrój wyjazdu. Zobacz tę scenę w umyśle i przywołaj ów stan podniecenia związanego z podróżą do twojego ulubionego miejsca wypoczynku. Pieniądze tutaj nie odgrywają roli, im drożej, tym lepiej. - Jesteś gotowy do drogi. Zamknij walizkę. Znajdujesz się teraz na lotnisku, stacji czy w porcie (nie trzeba dodawać, że dojechałeś tam limuzyną prowadzoną przez szofera), wsiadasz do samolotu, pociągu bądź na statek. - Przybyłeś do miejsca, gdzie spędzisz wakacje. Wszystko jest wspaniałe i dokładnie takie, jak chciałbyś, by było. Przyglądaj się wszystkiemu dokładnie: górom, morzu, plaży, drzewom, krajobrazowi... Zobacz siebie, jak się tam przemieszczasz, jak radujesz się widokami, odczuwaj uniesienie, które dostrzegasz w sobie, gdy przebywasz w takich wspaniałych okolicach. Bądź tam - oddaj się marzeniom - niech stanie się.to dla ciebie jak najprzyjemniejszym przeżyciem. - Kiedy przyjdzie ci ochota na powrót, napnij jedynie mięśnie, rozluźnij je i otwórz oczy - uśmiech pozostaw na twarzy, ponieważ pasuje do ciebie! Jeżeli masz problemy - Czy trudno jest ci wyobrazić sobie idealne wakacje? Być może, iż nawet przez chwilę nie posługiwałeś się wyobraźnią. Aby posiąść umiejętność wyobrażania sobie rzeczy i fantazjowania, popracuj z jakimś przedmiotem z twojego otoczenia - może to być roślina, aparat telefoniczny, obraz czy cokolwiek innego. Przyglądaj się takiemu przedmiotowi uważnie, obserwując wszystkie jego szczegóły. Po pewnym czasie zamknij oczy i staraj się odtworzyć obiekt w swojej wyobraźni, przywołując jak najwięcej zapamiętanych szczegółów. Otwórz ponownie oczy i sprawdź, czy twoje wewnętrzne widzenie było dokładne. Im częściej będziesz to ćwiczyć, tym lepszą osiągniesz zdolność obrazowania rzeczy w umyśle. Zapamiętywanie oznacza wytwarzanie wewnętrznych obrazów. Nie jesteś w stanie opisać jakiejś rzeczy, jeżeli nie możesz jej sobie wyobrazić. Poprawa wyobraźni automatycznie spowoduje polepszenie pamięci. - Czy trudno jest czerpać radość z wakacji? Co przeszkadza ci snuć marzenia? Czy wydaje ci się niemożliwe abyś wyobraził sobie coś całkowicie przyjemnego, bez żadnych ciemnych stron? Może sądzisz, że ćwiczenie to nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, i chcesz mi powiedzieć, że ostatnio na Majorce wylądowałeś w jakiejś paskudnej dziurze przy szosie i że to na pewno pokojówka zabrała te kolczyki, ponieważ twoja żona nie mogła ich nigdzie znaleźć... Obawiam się, że nie pojmujesz sensu tego ćwiczenia. Wszyscy wiemy, że życie nie jest doskonałe. Zawsze będą wzloty, upadki i nieprzewidziane przeszkody. Jest tak, jak jest, bez względu na to, czy nam się to podoba, czy nie. Nic nie poradzimy na sytuacje nie do przewidzenia, ale z całą pewnością możemy nauczyć się radzić sobie z nimi. Od nas zależy, jak będziemy widzieć nasze problemy: pozytywnie czy negatywnie. Niezależnie od tego będą się one stale pojawiać, a więc albo będziemy siedzieć w kącie i się denerwować, oczekując, co też znowu złego się zdarzy i unieszczęśliwi nas jeszcze bardziej, albo stawimy czoło problemom i będziemy je pokonywać najlepiej jak potrafimy, zachowując przez ten czas całkiem dobry nastrój. A tak między nami, czy pewien jesteś, że te kolczyki nie zostały przypadkiem na plaży...? Wakacje na niby to z pewnością ćwiczenie eskapizmu - i tym właśnie ma być. Podobnie jak ćwiczenie oddechowe, daje ciału i umysłowi sposobność zrelaksowania się i odtworzenia utraconej energii. Pozwala ci zyskać odrobinę dystansu do codziennych zajęć, odświeża i poprawia nastrój. Wakacje takie wymyślono po to, abyś poczuł się dobrze, i tylko gdy wyobrazisz sobie coś naprawdę pięknego, ćwiczenie to dostarczy ci wspaniałych doznań. Tworzenie programu życiowego Każdy otrzymuje w życiu to, na co zasługuje - ale zgodzą się z tym jedynie ludzie sukcesu. Nie istnieje żadne niebiańskie ministerstwo dystrybucji szczęścia. Każdy z nas musi pracować nad zdobyciem własnego szczęścia i nad własnym sukcesem. Często ludzie przychodzący do mnie na zajęcia mówili, że są sterowani przez ich własne środowisko, ich sytuację finansową, partnerów, szefów czy wykonywaną pracę. Odczuwają pewien rodzaj bezradności w stosunku do własnych szans na jakieś korzystne zmiany w życiu. Wszystkie czynniki zewnętrzne wydają się wszechwładne, toteż osobiste wysiłki człowieka jawią się jako skazane na niepowodzenie od samego początku. Kiedy pytałam te osoby, co właściwie uczyniły, by osiągnąć swe cele, to albo wychodziło na jaw, że nie uczyniły niczego, gdyż przekonane były, że to nie ma sensu, albo okazywało się, iż po pierwszej próbie poddawały się, mimo iż nie napotkały żadnego oporu ze strony świata zewnętrznego. Szansa może budzić lęk i, chociaż twoja obecna sytuacja prawdopodobnie nie jest najlepsza, bardziej ci może odpowiadać niż zakręty i upadki związane ze stawianiem kroków na nowym terenie oraz ryzyko niepowodzenia. To trochę jest jak z zębem, który przestaje cię boleć w poczekalni u dentysty. Nagle odkrywasz, że nie jest przecież tak źle i że nie ma potrzeby zawracania dentyście głowy. Albo gdy masz jakąś nieprzyjemną sprawę do kolegi - zauważ, jak skrupulatnie zaczynasz układać wszystkie swoje papiery i jak wykonujesz różne prace, o które zazwyczaj nie dbasz - po to tylko, aby uniknąć trudnej rozmowy z kolegą. Podobnie jest z dokonywaniem jakichś zmian w swoim życiu. Boimy się i staramy się ich uniknąć, nawet gdyby ich skutki miały być korzystne. Lubimy sygnał końca podróży, ale nie lubimy samej podróży - "Boże, spraw, abym straciła na wadze, ale niech to nie będzie takie męczące". Zmienianie życia na lepsze oznacza uczenie się nowych rzeczy. To może nie zawsze jest łatwe, ale nie ulega najmniejszej wątpliwości, iż wspaniale jest wyłonić się ostatecznie jako osoba przedsiębiorcza i pewna siebie. Przekonasz się też niebawem, że zmagania z nowymi sytuacjami stają się coraz łatwiejsze, gdyż mniej czasu tracisz na "przeżywanie" stresu, a więcej przeznaczasz na działanie. Wstajesz i pokonujesz problem zamiast grać na zwłokę. Odkładanie niczego nie załatwi, a jedynie pomnaża przyszłe trudności. Istnieje pewien związek pomiędzy nawykiem odkładania na później a tym, czy jesteśmy szczęśliwi. W szkole mówiłeś sobie: "Kiedy skończę tę szkołę, będę szczęśliwy". Gdy kończysz szkołę, myślisz: "Będę szczęśliwy, gdy dostanę pracę". Masz już pracę, ale wciąż uzależniasz swoje szczęście od posiadania żony czy męża, domu, a potem od opuszczenia tego domu przez dzieci. Zanim się zorientujesz, zrobisz się już stary i stwierdzisz, że życie przeszło obok. Większość ludzi marnuje życie w oczekiwaniu na "to" wielkie szczęście i nie zwraca uwagi na krótkie i radosne chwile, jakie się im przytrafiają. Nie pozwól, aby tak samo było z tobą. Zacznij cieszyć się życiem już teraz. Kiedy zaczniesz żyć tu i teraz, a nie w przeszłości czy przyszłości, odkryjesz moc rzeczy przysparzających ci radości. Do ciebie należy tylko nastawienie się na nie, a zobaczysz, że jest ich wszędzie wiele. Spodziewaj się szczęścia dzisiaj, a będziesz szczęśliwy. Spróbuj, to działa. Na drodze do lepszego życia twoim największym wrogiem (prócz samego siebie) jest nawyk. Tak bardzo przyzwyczajamy się do wykonywania pewnych czynności w określony sposób, do myślenia utartymi koleinami, do automatycznego reagowania na dane zjawiska, że wydawać by się mogło, iż nasze umysły przełączają się na "automatycznego pilota" w niektórych sytuacjach, co, jak się zdaje, jest nie do przezwyciężenia. Tak długo, jak nawyk jest czymś oczywistym, na przykład palenie papierosów czy spożywanie niezdrowej żywności, skłonni jesteśmy wyobrażać sobie, że uporanie się z nim jest całkiem proste, zwłaszcza gdy wypiliśmy dużo szampana, jest właśnie 31 grudnia i spodziewamy się jeszcze więcej tego trunku. Sądzimy, iż przełamanie takich nawyków,jak zamartwianie się czy wyhamowywanie gniewu, leży poza zasięgiem naszych możliwości, ponieważ - o czym jesteśmy głęboko przekonani - powodowane są przez czynniki zewnętrzne. Wydaje się nam, że nie potrafimy tak po prostu przestać się niepokoić, gdy nasi mężowie czy nasze żony nie są w domu na czas. Uważamy, że nie ma sensu skarżyć się na podłą potrawę w drogiej restauracji; zamiast tego powiemy raczej: "Nigdy tu więcej nie przyjdę", a potem pójdziemy do domu i przeżuwać będziemy swoją złość przez tydzień. Wciąż słychać usprawiedliwienia z powodu niechęci do zmiany: "Muszę się tak niepokoić, ponieważ tak mi jest drogi(a)", albo: "Nie mogę robić awantury, bo byłoby to niegrzeczne". Nonsens! Przemyśl to dokładnie. Poprzez zamartwianie się nie można niczego osiągnąć. Jeżeli żona ma wypadek, nic się na to nie poradzi, jeżeli ma romans, lepiej zapytać ją o to, a nie dręczyć się miesiącami. Jeżeli wyrazisz swoją negatywną opinię w restauracji, wcale nie musisz być niegrzeczny. Nie ma niczego złego w wytknięciu im, że posiłek był źle przyrządzony. Takie nawyki można zmienić. Inni to robili, dlaczegóż ty byś nie mógł? Jeżeli chciałbyś wpasować swoje życie w nieco bardziej pozytywne ramy, oto pewne kwestie, na które radziłabym ci zwrócić uwagę. - Trzeba wziąć na siebie odpowiedzialność za własne działania i uczucia. One należą do ciebie i ty jesteś jedyną osobą, która może coś z nimi zrobić. Nie czekaj, aż świat zewnętrzny dokona tej zmiany, gdyż on tego nie zrobi. - Zrób remanent. W jakiej znajdujesz się obecnie sytuacji? Przyjrzyj się wszystkiemu: zdrowie, finanse, praca, partner, własny image i tak dalej. Co chciałbyś poprawić? - Sporządź listę rzeczy, które chciałbyś zmienić, i określ skalę ich ważności. Zabieraj się do poszczególnych problemów zgodnie z ustaloną kolejnością - lepiej jest zmagać się w danej chwili z jedną sprawą niż z wieloma "na pół gwizdka", z połowicznym zaangażowaniem. - Popatrz na pierwszy punkt ze swojej listy. Na czym dokładnie polega ten problem? Poddaj go analizie i spróbuj określić, jakie wpływają nań czynniki zewnętrzne, a w jakim zakresie zależny jest od twojej postawy. Przypuśćmy, że unosisz się gniewem ponieważ panie sprzedające w sklepie gawędzą sobie w najlepsze, gdy ty czekasz, aż zwrócą na ciebie uwagę. Czynnik zewnętrzny to fakt, iż sprzedawczynie nie wykonują swoich powinności. Natomiast czynnikiem wewnętrznym jest twoja nieśmiałość i nieumiejętność przyciągnięcia ich uwagi. Zawsze istnieć będą sprzedawczynie, które wolą plotkować niż pracować, ale ty nie musisz wcale do końca życia pozostać osobą nieśmiałą. - Przekonasz się, że często nie da się zbyt wiele wskórać wobec czynników zewnętrznych. Obiekt ataku musi więc znajdować się w sferze twoich postaw. - Określ cel dla siebie. Sprecyzuj, czego pragniesz. Nie mów: "Chciałbym zdobyć popularność", powiedz raczej: "Chciałbym czuć się swobodniej, gdy idę na przyjęcie". Kieruj się realizmem. Nie mów: "Chcę mieć figurę Raquel Welch", powiedz raczej: "Chcę zrzucić ten nadmiar wagi". - Pracę zaczynaj od podstaw. Jeżeli celem twoim jest w końcu zdobycie prawa jazdy, trening jest nieodzowny. Nie pomoże ci całe pozytywne myślenie świata, jeśli nie przystąpisz do egzaminu. Jeżeli chcesz przyciągnąć partnera, musisz zadbać o swój atrakcyjny wygląd. Zmierzwione włosy i papieros zwisający z kącika ust raczej nie przyciągną osoby oszalałej z pożądania, podobnie jak przepocona koszula uwypuklona na obwisłym brzuchu i ogólny wygląd łachmyty nie spowodują rzucenia się tłumu kobiet do twoich stóp. - Wyeliminuj ze swego słownika zwrot: "Ja nie mogę". Jeżeli mówisz, że czegoś nie możesz, stawiasz sobie barierę. Pomyśl o trzmielu. Zgodnie z prawami aerodynamiki obiekt o takim stosunku ciężaru ciała do powierzchni skrzydeł nie może latać, ale trzmiel o tym nie wie i po prostu lata. Uwaga: Możesz, bo myślisz, że możesz. - Przygotuj się fizycznie i mentalnie. Postaraj się być w jak najlepszej formie, aby zmierzyć się z pierwszym punktem. Przynajmniej przez trzy tygodnie wykonuj codziennie pierwsze z ćwiczeń relaksujących, opisane na poprzednich stronach. Wyrób w sobie nawyk relaksu przynajmniej raz dziennie, a przekonasz się, że łatwiej będzie "wyłączyć się". W ten sposób oszczędzisz energię na późniejsze przedsięwzięcia. - Dzień rozpoczynaj od stanięcia przed lustrem i powtarzania: "Od teraz wszystko idzie ku lepszemu" - staraj się to odczuwać. - Zobacz siebie, jak osiągasz zamierzony cel. Co potrafisz zrobić w wyobraźni, potrafisz zrobić w rzeczywistości. Jeśli pragnieniem twoim jest zrzucenie kilogramów, wyobraź sobie siebie jako osobę szczupłą, w nowym ubraniu, mniejszym o parę rozmiarów, przyjrzyj się sobie w tym przyodziewku w lustrze, uśmiechnij się do siebie z dumą. Jeżeli kiedyś byłeś szczuplejszy, odszukaj fotografię z tamtych lat i noś ją przy sobie. Wyciągnij z szafy koszulę czy spodnie, które obecnie są za ciasne, i przyglądaj się im mówiąc: "Zamierzam je znowu nosić!" Umysł wypełnij obrazami siebie nowego. Jeżeli jesteś mężczyzną, który jest nieśmiały i nie potrafi rozmawiać z kobietami wyobraź sobie, jak prowadzisz z paniami konwersację, zobacz swoją pewność siebie, usłysz płynne wypowiedzi, popatrz na rozmówczynie słuchające ciebie z zaciekawieniem, zadowolone z rozmowy z tobą, zobacz, jak uśmiechają się do ciebie. Widzisz że wszystko udaje ci się tak, jak chcesz, żeby ci się udawało. - Skończ z usprawiedliwianiem się i zacznij teraz. Niektóre rysy osobowościowe i związane z nimi strategie W tym rozdziale spotkasz się z pewnymi typami osobowości i charakterystycznymi dla nich nawykami. Należy podkreślić, że nie istnieje taki człowiek, którego można by zakwalifikować do jednej tylko kategorii - wszyscy posiadamy w sobie rozmaite cechy osobowościowe, ewoluujące w nas przez lata. Osobowość jest czymś, z czym przychodzimy na świat, ale podlega także czynnikom zewnętrznym. Jeżeli masz dzieci, przyznasz zapewne słuszność tezie, iż przejawiają one swoją osobowość już od najwcześniejszych lat. Jedno dziecko prześpi całą noc, podczas gdy inne będzie często płakać. Jedno jest ruchliwe, ciekawe i chętne do nauki, inne spokojne, ciche i rozwija się raczej wolniej. W późniejszych latach wiele zależy od środowiska tychże dzieci. Jeżeli ruchliwość postrzegana jest jako cecha pozytywna, dziecko prawdopodobnie opanuje sztukę kanalizowania swojej energii w sposób pożyteczny. Jeżeli ruchliwość traktowana jest jako coś pożądanego (co dotyczy częściej chłopców niż dziewczynek), ale dziecko ma pełną swobodę ustawicznego manifestowania tej cechy, może się stać bardzo niesforne, gdyż będzie brakowało mu umiaru. Jeżeli w przeciwieństwie do tego rodzice bądź nauczyciele określają takie "żywe" dziecko jako nadaktywne i nieznośne, może ono mieć różne kłopoty. Za przejawianie temperamentu spotyka je kara. Dziecko takie albo nauczy się swoją żywiołowość tłumić, albo zacznie ją przejawiać w sposób nie kontrolowany, prowokując tym samym dalsze represje. To z kolei spowoduje, iż będzie ono reagowało postawami zupełnie nie akceptowalnymi dla otoczenia, aż ostatecznie stanie się nieznośnym, małym łobuzem, za jakiego rodzice zawsze je uważali. Jest to klasyczny przykład samospełniającej się przepowiedni. Nieśmiałość także może otrzymywać rozmaite etykietki. Może być albo rozumiana jako "dobre maniery" i przez to uważana za cechę pożądaną, albo może być karana i łajana jako coś "głupiego" i "opóźnionego". Od takiego wstępnego określenia dziecka zależy jego późniejsze traktowanie. Dziecko określone jako "posiadające dobre maniery" może wyrosnąć na osobę bardzo zamkniętą i niezdolną do manifestowania uczuć, czy to dobrych, czy złych. Dziecko określone jako "opóźnione" może wyrobić w sobie kompleks niższej wartości i nigdy niczego nie osiągnąć. Jest niezwykle ciężko poradzić sobie z czymś takim, nieprawdaż? Jeżeli jesteś rodzicem, powinieneś raczej wybaczyć swoim rodzicom podobne błędy, bo i ty je zapewne popełniasz. Skoro sugestie napływające od rodziców, rodzeństwa, nauczycieli i kolegów z klasy są szczególnie silne w okresie dzieciństwa i młodości, staje się oczywiste, iż postawy otoczenia wywierają zasadniczy wpływ na życie młodej osoby. Sześciolatek nie może ot tak po prostu spakować walizek, zawołać: "Dobrze, mam już dość traktowania mnie jak idiotę! Mimo wszystko jestem tutaj jedyną osobą, która zna się na komputerze!" i wyjść, ale będzie musiał wysłuchiwać narzekań rodziców, jaki to on jest niedobry, do chwili, aż powstaną warunki umożliwiające mu odejście w swoją stronę - lecz do tego czasu upłynie jeszcze wiele lat. Myśl, że nie jest on dobry, będzie miała doskonałą sposobność, by zakodować się w jego umyśle. Szkicujemy tutaj pewien eksperymentalny obraz tego, jak każdy z nas otrzymywał w dzieciństwie dla siebie mieszankę pochwał i nagan. Jednakże raczej się nam nie uda wydostać z kokonu dzieciństwa bez odrobiny wysiłku. Pewne wydarzenia czy opinie wywarły na nas silniejszy wpływ, niż mogliśmy się wówczas spodziewać, i wywierają ten wpływ do dzisiaj. Każdy z nas ma swoją historię. Każdy z nas toczy swoją walkę, to samo dotyczy naszych rodziców, którzy musieli jakoś radzić sobie ze swoimi rodzicami w taki czy inny sposób. Nie oznacza to wszakże, iż przeszłość determinuje nas już na zawsze. Jeżeli nie spodoba ci się sposób traktowania ciebie przez rodziców, zawsze możesz znaleźć przyjaciół, którzy będą inni. Jeśli przez ostatnie dwadzieścia lat reagowałeś ze wściekłością na każdego, kto przypadkowo potrącił cię na ulicy, to pozbycie się owego uczucia złości wymagać będzie trochę czasu, ale ty to możesz zrobić, i to jest tylko ta mała cena uniknięcia wrzodu żołądka. W rozdziale tym znajdziesz także pewne typy osobowościowe nakreślone przesadnie, niemalże karykaturalnie. W rzeczywistości raczej rzadko spotkać można takich ludzi, ale zazwyczaj będziesz natrafiać na osoby bardziej lub mniej podobne do jednego z typów tu opisanych. Szkice niniejsze mają pomóc ci w autoanalizie i określeniu słabych punktów własnej osobowości, wymagających pewnych dawek pozytywnego myślenia. A więc podejdź do tego z odrobiną humoru i potraktuj jako pewien zespół wskazówek. Nie ma potrzeby rzucać się pod pociąg dlatego, że posiadłeś większość cech negatywnych. Świadczy to jedynie o tym, że jesteś uczciwy wobec siebie, a to z kolei pomoże ci stać się kimś lepszym, niż jesteś obecnie. Nadzorca Nadzorca (mężczyzna lub kobieta) ma w swoim umyśle ostry wyraźny obraz świata. Cokolwiek słyszy, widzi bądź doświadcza natychmiast opatruje jednoznaczną etykietką jako dobre albo złe, prawidłowe albo nieprawidłowe. Nadzorcy zdecydowali już raz i na zawsze, do jakich kategorii przynależą poszczególne przedmioty i co jest co. Nadzorca nie zawraca sobie głowy odcieniami szarości pomiędzy czarnym i białym. Obdarzony gromkim głosem, nadzorca wyrusza, aby głosić dobrą nowinę. Czy chcesz tego słuchać, czy nie, nadzorca przedstawi ci swoje zdanie na dany temat. Jeżeli byłeś kiedyś w szpitalu, przypomnisz sobie z łatwością tę pielęgniarkę-wodza, wkraczającą do twojej sali o piątej rano, aby zmierzyć ci temperaturę, z okrzykiem na ustach: "Jesteśmy leniuszkami! Jeszcze śpimy! Proszę, panie Winterbottom, otwieramy buzię!" A jeżeli przyjdzie ci ochota dowiedzieć się, co to za nowe tabletki właśnie połknąłeś, popatrzy na ciebie z wyrzutem i rzeknie: "Musimy teraz stosować się do zaleceń lekarza, czyż nie, panie Winterbottom?" Innymi słowy, ona kładzie ciebie na właściwym miejscu, albowiem, zgodnie z jej instrukcją, pacjentowi nie wolno kwestionować władzy lekarza (czyli jej), a to właśnie przed chwilą usiłowałeś uczynić. Zauważ też owo regularne używanie słowa "my" zamiast "ty". Nie jesteś już osobą samodzielną i, jakkolwiek by było, pielęgniarka wie lepiej, a więc bierze cię pod swoje macierzyńskie, a raczej wściekle patriarchalne skrzydła, wchłaniając w siebie twoją osobę. Tak rodzi się "my". Słowa krytyki wypowiadane przez nadzorców docierają do nas z wielkim trudem i nie zawsze odnoszą pożądany skutek. Choć mogą oni mieć całkiem dobre pomysły, to zazwyczaj odrzuca się ich sugestie jedynie z powodu sposobu ich podawania. Pozytywne cechy nadzorcy Nadzorca jest często naprawdę osobą pojętną i głęboko zainteresowaną niesieniem pomocy dla innych. Kwestie problematyczne nadzorcy Nadzorcy przejawiają skłonność do sztywnego spojrzenia na rzeczy. Bywa, że prezentowane przez nich opinie wywodzą się z zamierzchłych czasów i nigdy nie były weryfikowane i aktualizowane. Z reguły są nieco staromodni i należą do grona osób czujących się nieswojo wobec nowoczesnego magnetofonu. Nadzorcy są tak przekonani o słuszności własnych opinii, że zazwyczaj wygłaszają kazania zamiast podjąć dialog z innymi. Nie uświadamiają też sobie, że ranią uczucia innych ludzi ("To tylko dla twojego dobra!"), gdy ostro ich krytykują. Staje się to przyczyną niepopularności nadzorców, ponieważ albo się ich nie lubi, albo czuje się lęk przed nimi. Stan wewnętrzny nadzorcy Sztywność opinii świadczy o fundamentalnym braku poczucia bezpieczeństwa. Jeżeli świat jawi się jako miejsce straszne i niepokojące, to wówczas skostniała struktura myśli może się stać czymś w rodzaju wentyla bezpieczeństwa. Brak elastyczności stwarza jednak pewne zagrożenia. Mosty i drapacze chmur są tak budowane, aby mogły się lekko kołysać pod wpływem wiatru, i to właśnie ta elastyczność chroni je przed zawaleniem. Tak samo jest z ludźmi. Najlepiej radzą sobie ci, którzy potrafią zaadaptować się do nowych warunków. Nadzorcy mają skłonność do marnowania ogromnej ilości energii na przeciwstawianie się zmianom, i czasami tracą doskonałe szanse na poprawę losu dlatego jedynie, że nowa sytuacja nie pasuje do ich koncepcji, co łączy się z lękiem ("W moim biurze nie ma żadnych tych cholernych komputerów i bardzo się z tego cieszę!"). Mysz Mysz to chodzące przeprosiny. Nawet dziś są to przede wszystkim kobiety. Mysz jest przekonana, że musi przepraszać za to, że żyje, a na własnym nagrobku najchętniej wyryłaby: "Wybaczcie mi moje prochy" Myszy dręczą obawy, że stają komuś na drodze i że są dla kogoś niewygodne. Będą czekać pół godziny, aż sprzedawczynie przestaną gadać i zwrócą na nie uwagę. Mysz zazwyczaj waha się w każdej sprawie. Nie jest pewna, czy ma poczekać na rodzinę, nie jest przekonana, czy powinna wejść do pokoju szefa na jego wołanie. Zapytana o zdanie, nie wie, co odpowiedzieć, gdyż nie potrafi zejść na jedną ze stron płotu, na którym siedzi. Gdyby miała tam dłużej posiedzieć, to na pewno by spadła, jest bowiem głęboko przekonana o własnej bezużyteczności (a jak wiemy, jeżeli myślisz, że jesteś bezużyteczny, takim się w końcu staniesz). Myszy zwykle nie lubi się, ponieważ ich gotowość do obwiniania się poczytywana jest często za przejaw głupoty, a ciągłe przeprosiny ludzi raczej denerwują, niż radują. Słowo "nie" mogłoby nie istnieć dla myszy, bo brakowałoby jej śmiałości, aby je wypowiedzieć. Pozytywne cechy myszy Mysz jest pomocna, delikatna i bez reszty oddana ludziom potrzebującym. Dla innych ma zwykle wiele współczucia (co jednakże nie jest równoznaczne ze zrozumieniem) i potrafi niezmordowanie troszczyć się o chorych czy w jakiś sposób pokrzywdzonych. Małe starsze panie nazywają mysz aniołkiem. W obecności osób potrzebujących pomocy mysz czuje się bezpiecznie i nabywa umiejętności zadziwiających ją samą i innych. Jeżeli cechy te przynoszą innym pożytek, uznawane są za pożądane. Należy jednak podkreślić, że jeżeli niesienie pomocy realizowane jest w sposób szkodliwy dla pomagającego, nie baczącego na własne zdrowie czy dobro, przestaje być działaniem pozytywnym i nabiera cech autodestrukcji. Kwestie problematyczne myszy Silniejsze osobowości z łatwością potrafią zdominować mysz. Nieumiejętność powiedzenia "nie" oraz silne poczucie obowiązku wobec innych sprawiają, że osoby takie nie mogą uniknąć bezsensownych żądań pod swoim adresem. Myszy niekoniecznie lubiane są za swoją uczynność, a otoczenie często denerwują ich wahania i niezdolność do podejmowania decyzji. Dlatego też działania myszy nie zawsze spotykają się z uznaniem. Stan wewnętrzny myszy Wewnętrznie mysz jest o wiele bardziej skomplikowana, niż mówiłyby o tym pozory. Panuje w niej zamęt i dokonują się wstrząsy, ponieważ gdzieś w środku znajduje się "Ja", które pragnie ujrzeć światło dzienne, które ma jakieś potrzeby i które przez lata przymuszane było do posłuszeństwa. Wielka potrzeba bycia uznaną i docenioną popycha mysz ku kolejnym, coraz liczniejszym dobrym uczynkom i aktom miłosierdzia, a gdy to nie spotyka się ze spodziewaną nagrodą ze strony otoczenia, mysz popada we frustrację dostarczającą napędu do jeszcze obfitszych szlachetnych czynów. W końcu bywa tak, iż mysz dosłownie biegnie za człowiekiem, starając się zrobić dla niego coś dobrego, w oczekiwaniu potencjalnej nagrody pod postacią uznania z jego strony. Jeśli jednak tak się nie staje, mysz jest zła, ale złość jest uczuciem zakazanym dla "aniołków", stąd musi zostać stłamszona, a małe "Ja" jeszcze się pomniejsza. Mysz ma skłonność do chorób wynikłych z wyczerpania oraz do chorób nerwowych, związanych z hamowanymi emocjami i pragnieniami. Cierpiętniczka Cierpiętniczka (kolejny typowo damski typ będzie wszystkim opowiadała, jaka to ona jest słaba, podczas gdy w rzeczywistości jest silna jak wół. Cierpiętniczki posiadają ogromny zasób sił życiowych i dużo determinacji, a całą energię wkładają w realizację swoich zamierzeń i na przyciąganie ku sobie uwagi otoczenia, ponieważ tak naprawdę potrzebują tej uwagi, uważają, że na nią zasługują i że mają do niej prawo. Rozwodzić się będą, jak to nieegoistycznie pożyczyły ci piątaka trzy lata temu, i żądać będą dozgonnej wdzięczności za swoją hojność. Choć cierpiętniczki zdają się jedynie używać innych ludzi jako audytorium dla siebie, to jednak uzależnione są od ich oceny i poważania. Ich głównym celem w życiu jest uzyskanie poczucia własnej wartości i szacunku dla samych siebie za pośrednictwem innych (zdają sobie z tego sprawę lub nie) i czynią wszystko, aby tak się stało. Są ekspertami w sprawach dolegliwości i ich symptomów i zawsze dbają, abyś był na bieżąco w sprawach ich stanu zdrowotnego, rzekomo zawsze kiepskiego bądź dającego powody do zmartwień. Matki często uciekają się do tego typu zachowań jako emocjonalnego szantażu, aby nie dopuścić do opuszczenia domu rodzinnego przez ich jedyne dziecko lub zapobiec jego wyjściu z domu wieczorem czy też uniemożliwić, by miało jakie życie prywatne. W chwili, gdy córka lub syn chwytają za klamkę, dłoń matki unosi się i wędruje ku sercu, po czym, przy bolesnym ale dzielnym małym uśmieszku, mama życzy swojemu dziecku miłego wieczoru, lecz prawdziwe przesłanie brzmi: "Na rany boskie, nie wychodź! Czy nie ma to dla ciebie znaczenia, że kiedy bawić się będziesz wesoło, ja umrę tutaj na atak serca?" Jeżeli dziecko jest myszą, nie zignoruje takich sygnałów i pozostanie w domu. Prawdziwy teatr rozgrywa się, gdy spotykają się dwie cierpiętniczki. Rozmowa staje się coraz szybsza i żywsza i wkrótce zmienia się w słowny pojedynek o to, kto jest bardziej chory, czyja choroba jest poważniejsza i kto miał więcej operacji ("Chirurg nie mógł uwierzyć, jak można przeżyć z kamieniem żółciowym tych rozmiarów!"). Obie te osoby przemawiają jednocześnie i w ogóle nie słuchają rozmówcy, są bowiem zbyt zajęte przypominaniem sobie szczegółów historii własnej choroby, aby zatriumfować nad przeciwnikiem. Pozytywne cechy cierpiętniczki Osoby te mają wysoki poziom energii i determinacji. Niestety, nie jest to skierowane we właściwym kierunku. Kwestie problematyczne cierpiętniczki Cierpiętniczka atakuje mysz. Przypomina to związek sado-masochistyczny: cierpiętniczka jęczy, mysz słucha z przejęciem i czuje się potrzebna. Ludzie starają się trzymać od nich z dala, trudno bowiem wytrzymać takie lamenty. Gdy goście przestają odwiedzać cierpiętniczki, zaczynają one wymyślać nowe symptomy, aby wszyscy poczuli się winni i przybiegli karnie do ich wezgłowia, gdyż... tym razem to już naprawdę są chore. Cierpiętniczki ryzykują zdrowie - mogą dorobić się chorób najzupełniej prawdziwych, już z samej tej przyczyny, że ciągle o nich myślą. Stan wewnętrzny cierpiętniczki Cierpiętniczki to osoby prawdziwie samotne i lękliwe, które nigdy nie były darzone przez otoczenie większą uwagą. Udało się im kiedyś przyciągnąć tę uwagę przez chorobę, dlatego później robiły to coraz częściej. Jeżeli szczęśliwie napotkają kogoś, kto nie da się zaszantażować i zainteresuje się nimi do tego stopnia, że pokaże im inne pozytywne sposoby przyciągania uwagi, będą mogły nauczyć się kanalizowania energii w bardziej konstruktywnym kierunku i zamanifestują zadziwiające, nowe cechy osobowościowe. Szpaner Obecnie szpanerzy chadzają pod wieloma płaszczykami. Szpaner nie jest już tylko "błyskotliwie" przyodzianym tępakiem, jakim kiedyś bywał. Może być ubrany ze smakiem, może mieć ze sobą mały radiotelefon i może być stałym bywalcem stylowej winiarni w biurowym rejonie city. Choć z pozoru jest osobą wyluzowaną i szczerą, szpaner ma jedno tabu: prawdę o jego seksualnych zachowaniach, które zazwyczaj pozostawiają wiele do życzenia. Szpaner jednakże nie dopuści, aby prawda psuła dobrą opowieść, a ma on wiele historii do opowiedzenia, zwłaszcza w towarzystwie innych mężczyzn bądź, czasami, w obecności chichotliwych dziewcząt. Rozmowę dominują jego ostatnie podboje i nie szczędzi słuchaczowi szczegółów, jak to zrobił, ile razy, jak ta dziewczyna się nazywa i gdzie mieszka. Będąc sam na sam z kobietą, szpaner snuje swoje opowieści o innych kobietach, padają oczywiście dane osobowe i adresy, a takie zachowanie jest niezmiernie szkodliwe dla intymności, jaka powinna się wytworzyć, i jest czymś nieprzyjemnym dla słuchającej go kobiety. Całe to gadanie, świadomie bądź nieświadomie, ma na celu odwrócenie uwagi od kiepskiego działania szpanera w łóżku. A przyznać trzeba, że sztuczka ta się udaje i wiele kobiet zastanawia się, czy to może one coś robią źle bądź nie są takie jak trzeba, gdyż taki skądinąd wspaniały mężczyzna stygnie z nimi w łóżku. Wstawszy z łoża, szpaner odgrywa na szosie scenę: "Oto ja tu jestem". Jadąc szybkim pasem, trzyma się blisko twojego zderzaka i daje sygnały światłami, podczas gdy widać zupełnie wyraźnie, że przed wami są dwie ciężarówki, a po prawej stronie jeszcze trzy i nie ma możliwości ustąpienia mu z drogi. Te manewry są niczym innym, jak dorosłą wersją wołania małego chłopczyka: "Mamo, mamo, popatrz na mnie!" Jedyną różnicą jest to, iż teraz chłopczyk ma samochód, a nie trzykołowy rowerek. Poziom dojrzałości jest, z grubsza biorąc, taki sam. Pozytywne cechy szpanera Jest cudownie, kiedy przestaje mówić. Kwestie problematyczne szpanera Szpaner przede wszystkim stwarza ludziom problemy - zwłaszcza kobiecie, z którą w danej chwili jest - ponieważ nie może znieść prawdziwej intymności. Ślizga się po powierzchni życia i woli pozostawać w stosunkach nie wymagających od niego zbyt wiele. Szpaner to typ polujący, ale także na którego się poluje. Poluje on na następną kobietę, zanim jeszcze zakończył poprzednią przygodę, ale umykać musi przed własną niezdolnością do pełnego zaangażowania się w związek. Stan wewnętrzny szpanera Człowiek ten jest samotny, jego niedojrzałe zachowanie ma zamaskować mocno zachwiane poczucie własnej wartości i dotkliwe poczucie zagrożenia, wywodzące się z chłodnych relacji emocjonalnych z rodzicami we wczesnych latach życia. Jego niezdolność lub niechęć do przyznania się, że coś jest źle, sprawia, iż prawie niemożliwe jest, aby ten człowiek poszukiwał pomocy. "Skrytobójca" Skrytobójcami mogą być mężczyźni i kobiety. Można ich spotkać nie tylko w środowisku biurowym. Skrytobójczość to cecha, jaką odkrywamy w ludziach z kompleksem niższości. Mówią "tak", gdy w rzeczywistości chcieliby powiedzieć "nie". Słowa więzną im w gardle, kiedy mają zaprezentować własne zdanie, odmienne od zdania rozmówcy, zwłaszcza gdy rozmówcą jest dla nich ktoś wyższy rangą. Skrytobójca będzie słodki jak ptyś tak długo, jak długo będzie rozmawiał z drugą osobą, ale gdy tylko ta wyjdzie z pokoju, zaczyna być popełniane skrytobójstwo. W oka mgnieniu zmienia się wyraz twarzy naszego bohatera. Znika promieniejący uśmiech, a w spojrzeniu pojawia się cynizm mordercy. Zaczyna się obmawianie nieobecnego lub nawet rzucanie nań potwarzy. Skrytobójcy stosują pośrednią metodę upustu pary, gdy czują na sobie czyjś kciuk. Jest to destruktywny sposób współżycia z ludźmi, gdyż to, co skrytobójcy właściwie czynią, to zatruwanie atmosfery i powodowanie jeszcze większego napięcia wewnętrznego, bez zrobienia czegokolwiek na rzecz rozwiązania problemu. W miejscu pracy skrytobójca będzie brał na siebie coraz więcej obowiązków wiedząc, że sobie z tym nie poradzi. Skrytobójcy są przekonani, że się ich wykorzystuje i źle traktuje, i gorzko się nad tym użalają. Ich rozwiązanie problemu polega na przejściu się po biurze i powiadomieniu wszystkich, jakiego to paskudnego mają szefa. Jedyną osobą, która od skrytobójcy nie usłyszy żadnych skarg, jest osoba mogąca właśnie jakoś pomóc skrytobójcy, - czyli szefa. Pozytywne cechy skrytobójcy Moc energii, lecz źle sterowanej. Kwestie problematyczne skrytobójcy Jeden skrytobójca potrafi zatruć życie wszystkim, z którymi współpracuje bądź obcuje na co dzień. Skrytobójcy wpadają w utarte koleiny użalania się nad sobą. Ponieważ nie potrafią się zmierzyć z problemem w sposób bezpośredni, zaczynają, odczuwać że wszystko wymyka się im spod kontroli, to z kolei unicestwia resztki wiary w siebie, którą posiadali. Tworzy się błędne koło. Stan wewnętrzny skrytobójcy Skrytobójczość może się rozwijać (choć nie musi), gdy daną osobę często ganiono za wyrażanie własnej opinii bądź za skargi. Najsilniej jest to zakorzenione, jeżeli działo się tak w dzieciństwie lub w okresie dorastania, ale może się także zrodzić później, o ile osoba, z którą przebywasz, "gasi" cię ustawicznie. Uniemożliwianie człowiekowi wypowiadania się może wykształcić w nim poczucie własnej bezwartościowości albo przynajmniej wartości mniejszej od innych. Ludzie tacy nie mają okazji do manifestowania swojej złości czy frustracji, dlatego poszukują innych sposobów pozbywania się nagromadzonego napięcia - takim sposobem może być właśnie skrytobójstwo. Pracuś Dla niektórych ludzi praca jest co najwyżej słowem. Inaczej jest z pracusiem. Pracuś je, śpi oraz myśli pracując i nie potrafi przestać, nawet gdyby chciał. Tak jak myszy, postawa pracusia jest dla innych użyteczna i dlatego akceptowana jako coś pozytywnego, choć dla pracusia oznacza zgubę. Są ludzie pracujący ciężko, ale nie oznacza to, że są pracusiami. Głównym przedmiotem zainteresowania pracusiów jest praca i jeżeli nie mają akurat niczego do zrobienia, to zawsze coś wymyślą. Nie potrafią się zrelaksować, bo w ogóle nie chcą tego robić. Relaks dla nich to marnowanie cennego czasu, gdy właśnie mogliby popracować nad tym nowym zleceniem. Kobiety pracusie zazwyczaj lokują się w środkowych partiach zarządów, firm, a pracusiami stają się z wewnętrznej potrzeby bycia kimś lepszym od ich kolegów-mężczyzn po to, aby zyskać ich akceptację. Nikt i nic nie powstrzyma pracusiów: gdy dochodzą jeszcze do siebie w szpitalu po ostatnim ataku serca wywołanym stresem udaje się im potajemnie zatelefonować do biura i namówić kogoś do przemycenia im ostatnich dokumentów - o sprawie "...Krawczyka przeciwko Maliniakowi... no przecież muszę się orientować..." Pierwszą połowę życia spędzają na rujnowaniu sobie zdrowia w pogoni za pieniędzmi, a drugą spędzają na wydawaniu tych pieniędzy na odzyskanie zdrowia. To nie ma żadnego sensu, nieprawdaż? Pozytywne cechy pracusia Pracusie to osoby sumienne, pracowite, z silnym poczuciem obowiązku. Kwestie problematyczne pracusia Pracusie nie zawsze bywają wydajne i z całą pewnością to nie one kontrolują pracę, lecz to praca sprawuje władzę nad nimi. (To właśnie dzięki temu pracusie podejmują ze mną współpracę, kiedy przychodzą do mnie po rady, jak walczyć ze stresem. Jak ich znam, to niezbyt lubią słuchać, że padną martwi za pół roku jeżeli dalej tak będą harować. Mówię im, że osiągną dużo więcej, jeśli zmienią sposób działania - i o dziwo! - okazują się bardzo chłonni na podobne sugestie!). Związki z ludźmi nie mają dla nich racji bytu. Nie chcą przeznaczać nawet odrobiny cennego czasu na inne cele niż praca. Zdrowie pracusia jest bardzo poważnie zagrożone. Do maksimum wyczerpuje swój organizm, nie dając mu możliwości zregenerowania się. Stan wewnętrzny pracusia Bezustanna praca może być oznaką skrywanej depresji. Stałe zaabsorbowanie działaniem chroni cię przed konfrontacją z krytycznymi myślami na swój temat. Inną przyczyną wewnętrznego przymusu do pracy może być uczucie niższej wartości w stosunku do kolegów, przeświadczenie, że zajmowane przez nas stanowisko przerasta nasze możliwości, bądź może to także stanowić formę ucieczki od trudnej do zniesienia sytuacji w domu. Część trzecia Jak korzystać z tej części książki? W tej części znajdziesz omówienie kilku specyficznych problemów, o jakich mówią uczestnicy moich kursów, a najczęściej klienci indywidualni - problemów szczególnie uciążliwych. Na początku każdego podrozdziału znajduje się wykaz stwierdzeń charakteryzujących dany problem. Przeczytaj wszystkie punkty i zastanów się, czy mają związek z tobą. Nie trzeba wyliczać, ile stwierdzeń z rozdziału Samotność dotyczy ciebie. Nie okaże się, że jesteś bardziej samotny, jeżeli zdobędziesz dziesięć punktów zamiast tylko jednego. Stwierdzenia te mają jedynie pomoc ci w lepszym zrozumieniu czynników, które zdaniem ludzi, wywołują w nich uczucie samotności. Następujący po wspomnianym wykazie tekst stanowi niejako zbiór analiz poszczególnych stwierdzeń, prób określenia postaw, z których te stwierdzenia wynikają, oraz sugestii co do sposobu patrzenia na problem z innej perspektywy i pozytywnego o nim myślenia. W tej części znajdują się również skrypty, które mają ci pomóc w stworzeniu nowego, konstruktywnego wzorca myślowego w twoim umyśle podświadomym. Ważne jest, abyś czytał swój skrypt wielokrotnie w ciągu dnia. Przepisz go na kartce i noś ją wszędzie ze sobą. Naucz się tekstu na pamięć i powtarzaj w myślach, "zasadź" głęboko w podświadomości przez stałe powtarzanie. Ponieważ skrypty zawierają pozytywne myśli, doświadczysz także korzystnych ich wpływów na twój stan fizyczny. Gdy w umyśle przepływają przyjemne i twórcze myśli, ciało się relaksuje. Jeśli wątpisz w to, spróbuj czegoś przeciwnego. Przywołaj ostatnie doświadczenie, które wywołało w tobie złość. Po chwili spostrzeżesz, jak twoje ciało reaguje na takie negatywne myśli: zaciskają się mięśnie szczękowe, w rejonie brzucha pojawia się napięcie, podnosi się ciśnienie krwi, co powoduje w głowie ucisk, i ogólnie czujesz się źle. Szczęśliwie się składa, iż system ten działa tak samo w obie strony. Kiedy nasycasz umysł miłymi wspomnieniami, zanikają w tobie napięcia, mięśnie i narządy wewnętrzne rozluźniają się i współdziałają w harmonii, a całe ciało napełnia uczucie błogości. Aby wspomóc działanie skryptów, poświęć każdego wieczoru trochę czasu na relaks i wizualizację pozytywnych rozwiązań swoich problemów. Nie marnuj już czasu na rozmyślania o problemie, poświęć czas na myślenie o udanym rozwiązaniu. Na wszystko, co hamuje cię na twej drodze, wobec każdej przeszkody w twoim dążeniu do sukcesu, znajdziesz dwa nowe sposoby radzenia sobie. Jeżeli jedne drzwi zamykają się, dwie inne furtki stają otworem. Nie trać czasu na gapienie się w ścianę, poszukaj w ścianie przejścia. W podejściu do problemów bądź konstruktywny. Często się zdarza, że rozpaczasz, bo nie potrafisz nawet sobie wyobrazić możliwego rozwiązania, ogarnia cię szaleństwo bądź, tracąc wszelką nadzieję, wpadasz w depresję. Pomyśl, nie po raz pierwszy przecież masz problem. Co było ostatnim razem? Nagle, z nieba, znikąd, spadło na ciebie rozwiązanie i założę się, że o takim rozwiązaniu nawet nie marzyłeś. O wiele rozsądniej jest się uspokoić, zrelaksować i uwierzyć, że pomysł rozstrzygnięcia kwestii przyjdzie we właściwej chwili, niż wyrywać sobie włosy z głowy i zgrzytać zębami. Chociaż radzimy sobie z kłopotami codziennie, wciąż brakuje nam przekonania, że kolejny problem także znajdzie swoje rozstrzygnięcie. Nasze umysły są zbyt ograniczone, aby od razu przewidzieć finalne rozwiązanie. Przestańmy przeceniać wartość swoich mózgów, nie są one tak cudownie kompetentne, jak wynikałoby to z wyników testów na inteligencję. Człowiek, który chełpi się wysokim ilorazem inteligencji, przypomina więźnia dumnego z obszernej celi. Intuicja rodząca się w podświadomości jest o wiele sprawniejsza w rozwiązywaniu naszych problemów. Zwróć uwagę na swoje sny i myśli-przeczucia, a na pewno niejednokrotnie stwierdzisz, że podsuwają ci sposoby wyjścia z trudnej sytuacji. Rozwiązywanie problemu nie ma nic wspólnego z ciężką pracą, jest to dziecinna igraszka, wyłoniona w stanie relaksu. Największe idee, najgenialniejsze wynalazki rodziły się w chwili, gdy człowiek nie myślał nawet o problemie. Albert Einstein powiedział, że gdy próbował rozwiązać problem matematyczny, formułował go precyzyjnie w swojej głowie, po czym przestawał o nim myśleć. Odpowiedź nieodmiennie pojawiała się po chwili w sposób spontaniczny. Umysł podświadomy pracuje dla nas bezustannie, nawet kiedy śpimy, i dostarcza nam pomysłów na rozwiązywanie naszych problemów. Oprócz skryptów znajdziesz Formę krótką, czyli coś w rodzaju miniskryptu, która może być ci pomocna w nocy. Jeżeli w ciągu dnia masz jakieś kłopoty, zdarza się, że wstajesz w środku nocy i zaczynasz o tym myśleć. Nocą problemy zdają się uzyskiwać gigantyczne rozmiary, monopolizując przestrzeń umysłu, tocząc się spiralnie bez końca, tak że nie możesz już zasnąć. Forma krótka jest łatwa do zapamiętania i powinna być powtarzana w sposób mechaniczny, gdy leżysz w łóżku. I tu również jej pozytywne znaczenie pozwala ci się zrelaksować, umożliwiając zaśnięcie. Skoro w środku nocy nie możesz niczego wskórać wobec problemu, odłóż myślenie na ten temat do następnego dnia. Komunikacja - Nie lubię sprzeczek. - Sprawia mi trudność mówienie innym, czego chcę. - Kiedy czuję się zraniony, wpadam w posępny nastrój. Komunikacja odbywa się na różnych poziomach i w rozmaitych formach. Otacza nas zewsząd, w listach, w reklamach, w filmach, poprzez radio. Nieustannie wysyłane są ku nam komunikaty, a my na nie odpowiadamy. Komunikacja umożliwia kontakt ze światem wokół nas oraz wysyłanie wiadomości i przyjmowanie ich od innych ludzi. Komunikacja jest zjawiskiem bardzo złożonym. My nie tylko komunikujemy się z innymi przez mowę i pismo, ale także wyrażamy siebie, używając języka znaków fizycznych. Nawet jeżeli odmawiamy komunikowania się, przesyłamy tym samym pewną wiadomość innym ludziom. Komunikacja jest czymś nieodzownym dla rozwoju i podtrzymania związków międzyludzkich. Jeżeli z biegiem czasu związki ulegają przeobrażeniu, pojawia się konieczność dostosowania ich do zmienionych warunków i powiadomienia innych o naszych intencjach i pragnieniach. Ażeby relacje te były właściwe i zadowalające nas, musimy dowiadywać się, o czym myślą inni, i jednocześnie dostarczać im informacji na swój temat. Nie możemy oczekiwać, że ludzie będą czytali nam w myślach. Od nas zależy, czy będą wiedzieć, jakie mamy życzenia i czego się spodziewamy. Informacje nie muszą być przekazywane werbalnie. Uniesienie brwi może powiadomić rozmówcę o twoich wątpliwościach co do prawdziwości tego, co powiedział, bądź o twoim zdumieniu. Ciało daje nam do dyspozycji wiele środków komunikacji. Zmiana tonu głosu, wyraz twarzy, nieznaczny ruch lub zmiana postawy dodają dodatkowych sugestii do tego, co mówisz. Językiem ciała można coś akcentować bądź bagatelizować można dać komuś do zrozumienia, że się tylko żartuje albo że się wyjawia jakiś sekret. Ciałem mówimy więcej niż słowami. Jeżeli ktoś podczas rozmowy z tobą unika kontaktu wzrokowego, ma to określone konsekwencje. Możesz pomyśleć, że osobnik ten jest nieśmiały, i dasz mu trochę więcej swobody, albo też dojdziesz do przekonania, że facet jest zarozumiały, co wywoła twoje zniecierpliwienie i ograniczysz odpowiedzi do minimum. Możesz przekonać się, jak łatwo dochodzi do nieporozumień: jeżeli pomyślałeś, że facet jest zarozumiały, podczas gdy on w rzeczywistości był nieśmiały, twoja reakcja okazuje się zupełnie niestosowna, a gdyby powiedziano ci później, że rozmówca jest niewidomy, poczułbyś się głupio. Czy przyjmiesz, że człowiek jest nieśmiały czy zarozumiały, zależeć będzie od twoich odczuć, a te wynikają z nagromadzonego doświadczenia. Podobnie, jeżeli rozmówca przemawia do ciebie w określony sposób i odwraca od ciebie wzrok, to także świadczy o jego odczuciach na twój temat. Mógłby on spodziewać się, że zachowasz się wyniośle i spojrzysz na niego z góry, dlatego może odwracać wzrok, aby uniknąć ewentualnych ataków agresji z twojej strony. Komunikacja jest procesem dwukierunkowym. Nadawca i odbiorca cały czas ze sobą współdziałają i każdy jest i nadawcą, i odbiorcą jednocześnie. Kiedy mówisz coś do partnera, cały czas obserwujesz jego reakcje - mogą one wpłynąć na twoje dalsze komunikowanie się. Jeśli dostrzegasz, że partner wyraża miną niezadowolenie, kiedy opowiadasz mu o incydencie w biurze, możesz zdecydować, że nie opowiesz o innym zajściu, aby już go nie denerwować. Jeżeli się denerwuje, denerwujesz się i ty, a więc zadbaj o spokój swego umysłu i przerwij konwersację. Innym czynnikiem wpływającym na twój sposób komunikowania się jest środowisko. Wchodzisz w rozmaite role w zależności od tego, z kim rozmawiasz i gdzie ta rozmowa się odbywa. Kobieta będzie mówić w określony sposób, gdy gra rolę "matki", a w zupełnie inny, kiedy przyjmie na siebie rolę "szefowej" w pracy. Mężczyzna będzie wyrażał się zupełnie inaczej w rozmowie oficjalnej w biurze, a zupełnie inaczej opowie o swej pracy przyjaciołom na prywatce. Skoro w ciągu życia musimy wchodzić w wiele ról, nasz sposób komunikowania się powinien być elastyczny. Przy każdej nowej roli - studenta, rodzica, narzeczonej, pracownika - musimy opanować odpowiedni język, odpowiednie sposoby komunikowania się, typowe dla nowego kontekstu. Nasza zdolność adaptacyjna uzależniona jest w najwyższym stopniu od nagromadzonego doświadczenia. Sztuka porozumiewania się wywodzi się z tego, czego nauczyliśmy się jako dzieci od naszych rodziców. Przyswojone umiejętności decydują o sposobie komunikowania się z innymi, o rozwijaniu przez nas tej sztuki i o tym, jak potrafimy utrzymać ją w relacjach z ludźmi. Komunikacja jest zagadnieniem ogromnie złożonym, nic więc dziwnego, że zdarzają się błędy. Ważną rolę w przenoszeniu informacji odgrywają emocje. W pewnych sytuacjach możemy aż zaniemówić, gdyż inni ludzie wprawiają nas w stan takiego osłupienia, że nie znajdujemy języka w gębie. Najdrastyczniejszymi przykładami odcięcia się od świata zewnętrznego są stany wywołane przez schizofrenię i ciężką depresję. Gdy świat jawi się jako miejsce groźne i gdy człowiek nie widzi żadnych sposobów na uporanie się z problemami bądź nie widzi możliwości obrony przed żądaniami napływającymi ze środowiska, to sytuacja taka przedstawia się człowiekowi jako wielkie dla niego zagrożenie, a podświadomość zaczyna budować zaporę ochronną przeciwko światu zewnętrznemu. Umysł podświadomy jedynie odcina człowieka, uniemożliwiając światu dostęp do niego i krzywdzenie go. Częścią tego mechanizmu obrony może być stworzenie świata wewnętrznego posiadającego swój własny język, swoje własne znaczenia i symbole niezrozumiałe dla innych ludzi. Jest to niejako nowy język wewnętrzny, odmienny sposób myślenia o świecie, który oddziela schizofrenika od jego środowiska. W stanie poważnego załamania człowiek wciąż utrzymuje z rzeczywistością kontakt mentalny, ale czyni wszystko, aby uniknąć kontaktów z ludźmi. Wszystko, co nowe, wszystko, co wykracza poza sprawy codzienne, jawi się choremu jako groźne, zatem człowiek ten czym prędzej się od tego odetnie. Jedynym miejscem, gdzie czuje się bezpiecznie, jest łóżko, na którym, przykrywszy się dokładnie kocem, bohater zasłania sobie mentalnymi żaluzjami świat. Przypomina to ucieczkę w łono, gdzie jest dosyć pożywienia i gdzie jest bezpiecznie i ciepło, gdzie nie trzeba robić nic, nie trzeba myśleć ani działać, gdzie można tylko "być" bez żadnych konfliktów czy przepychanki. Zarówno schizofrenia, jak i depresja, a także wszystkie inne choroby, przenoszą pewien komunikat. Zaburzony przepływ informacji przekazuje środowisku, że nastąpiło zachwianie równowagi w systemie relacji i że konieczna jest zmiana. Choroba psychiczna ma jakąś przyczynę, to nie spada na człowieka z nieba. Jeżeli istnieje objaw, istnieje także przyczyna. W każdej rodzinie istnieją specyficzne zasady dotyczące komunikacji. Nie są to zasady ustanawiane w sposób oficjalny. Wszyscy rozumieją, że są pewne tematy, których się w rozmowie nie porusza (na przykład seks albo krewny wyklęty), pewne uczucia, których nie wolno manifestować (na przykład gniew). Mogą być też normy podwójne, gdzie jeden zestaw zasad obowiązuje dorosłych, a inny dzieci, albo też jeden zestaw jest dla ojca, a inny dla matki i dzieci, jeden kodeks dla dziecka chorego, a inny dla zdrowego rodzeństwa. Rodzice mogą mieć prawo do kłamstw, podczas gdy dzieci za to samo otrzymywać będą karę. Bywa, że ojciec ma prawo nie ruszyć w domu nawet palcem, ale reszta rodziny besztana jest i nazywana leniuchami w razie odmowy pomocy w pracach domowych. Choremu dziecku przysługuje prawo do niegrzecznego zachowania, inne dzieci w tym domu spotyka kara za najdrobniejsze przewinienia. Każdy z domowników na swój sposób odnosi się do tych zasad i inaczej wciela je w życie. Przyjmijmy, że w rodzinie jest dziecko chore na astmę. Lekarz powiedział rodzicom, że nie wolno dziecka niepokoić, bo to wywołałoby atak - zasada nr 1. Istnieje też ojcowska zasada, że dzieciom nie wolno skakać po kanapie - zasada nr 2. Kiedy dziecko z astmą zaczyna skakać po kanapie, rodzice stają wobec dylematu. Pragną podtrzymać ważność swojej zasady, ale nie mogą też zagrozić zdrowiu dziecka. Będą rozumować tak: "Jeśli zgonimy go z kanapy, może się zdenerwować i będziemy mieli atak. Musimy po prostu przełknąć tę żabę i pozwolić mu na to. Nie możemy go powstrzymać bez szkody dla niego". Siostry i bracia ze złością i zazdrością spoglądają to na rodziców, to na skaczącego brata, mówiąc: "To nie jest w porządku, jemu wolno wszystko tylko dlatego, że jest chory. Cóż my winni, że nie jesteśmy chorzy. Potrzebujemy tyle samo troski i swobody". A dziecko chore na astmę myśli sobie tymczasem: "Mimo wszystko nie jest tak źle być chorym. Dbają o mnie i na wszystko mi pozwalają. Bardzo łatwo jest manipulować rodzicami. Zróbmy jeszcze coś lepszego!" Sprzeczność zasad kompromituje pozycję rodziców i naraża ich na szantaż. Zdrowe dzieci mają odczucie, że przy chorym braciszku grają tylko drugie skrzypce. Rodzice też wyglądają na słabych i nie grają fair, gdyż poddają się łobuziakowi. Dzieci te nie mogą uczynić niczego, czy to złego, czy dobrego, aby przyciągnąć ku sobie więcej uwagi rodziców, niż otrzymuje dziecko chore. Rzeczywiście jest to frustrujące. Sprzeczne zasady stwarzają wiele problemów, nawet dla chorego malca. Skoro choroba dostarcza mu tak wiele korzyści nie jest on w ogóle zainteresowany odzyskaniem zdrowia. Choroba wydaje mu się niewielką ceną za tak wygodną pozycję w rodzinie. Dwuznaczna sytuacja w sferze komunikacji stwarza inne jeszcze problemy. Dzieje się tak, gdy człowiek coś mówi, ale językiem ciała wyraża coś zupełnie innego. Matka może, na przykład, mieć już dość dziecka, lecz zamiast powiedzieć: "Daj mi wreszcie spokój, mam ciebie dość", mówi: "Marsz do łóżka, wyglądasz na zmęczonego, idź się prześpij". Jeżeli dziecko przyjmie macierzyńskie zainteresowanie nim, malujące się na jej twarzy, i podejdzie jeszcze bliżej, kobieta może zareagować w sposób gwałtowny, ponieważ zachowanie dziecka będzie sprzeczne z jej pragnieniem. Malec będzie zszokowany. Nie będzie mógł pojąć, cóż takiego zrobił, że matka tak się zdenerwowała. Jeżeli zarzuci jej niezgodność słów i czynów, odpowiedzią może być reakcja "krzywdzonej", wymagająca od dziecka poczucia winy, tak aby nie zostało jednak uwolnione od odpowiedzialności. Kobieta może być jednak przekonana, że nie można powiedzieć dziecku, iż powinno zostawić ją w spokoju, gdyż kłóciłoby się to z jej wyobrażeniem o dobrej matce. Ona właśnie chce być dobrą matką, nie może więc pozwolić sobie na zniecierpliwienie wobec brzdąca. W końcu zostaje pokonana przez własne reakcje. Nie znoszę sprzeczek Niektórzy ludzie potrafią uczynić wszystko, aby uniknąć sprzeczek. Pyskówki są dla nich czymś tak strasznym, że czują się wtedy niedobrze i chorują. Nawet samo przysłuchiwanie się "ożywionej" dyskusji prowadzonej przez innych ludzi może spowodować u nich przykre dolegliwości fizyczne oraz stany lękowe. Zaczyna ich boleć głowa, pojawiają się nudności, podnosi się ciśnienie krwi, serce kołacze i narasta ogólne nieprzyjemne uczucie. Objawy te nasilają się zwłaszcza wówczas kiedy nie możesz zejść ze sceny, gdy na przykład jedziesz ze zwaśnionymi w samochodzie. Jeżeli kłótnie wywołują w tobie tak negatywne stany, bardzo prawdopodobne jest, że jako dziecko byłeś świadkiem paru podobnych zdarzeń i że ogromnie się wtedy przestraszyłeś. Spróbuj na sprzeczki spojrzeć z punktu widzenia dziecka. Rodzice krzyczą i biją się, mówiąc zapewne rzeczy, których nie chcieliby powiedzieć. Kiedy tak się zachowują, sprawiają wrażenie, jakby dzieliła ich nienawiść (i w tej chwili rzeczywiście tak jest). Dziecko obserwuje to wszystko i ogarnia je przerażenie. Jest dużo hałasu, a dwoje najważniejszych w jego życiu ludzi okłada się pięściami. Czy chcą coś sobie zrobić? Krzyczą. Dlaczego krzyczą? Czy to dziecko coś zrobiło? Może gdyby nie było dziecka, rodzice nie musieliby bić się o pieniądze albo matka byłaby szczęśliwsza, bo mogłaby częściej wychodzić? Niektórzy rodzice otwarcie oskarżają dzieci, iż są sprawcami ich kłopotów ale nawet bez tego potomstwo nierzadko przypisuje sobie winę. Dziecko jest całkowicie i bez reszty uzależnione od rodziców. Oni dostarczają mu pożywienia, odzieży, zapewniają schronienie, miłość i bezpieczeństwo. Od nich zależy spełnienie wszystkich jego pragnień, gdy więc jedność rodziny w jakiś sposób zostaje zagrożona, dziecko odczuwa zagrożenie własnego istnienia. Kiedy awantury stają się regularne, poczucie zagrożenia dziecka może się pogłębić. Będzie ono wówczas robić wszystko aby rodziców uspokoić, albo będzie się starało odwrócić ich uwagę. Jednym ze sposobów (podświadomym) może być tutaj choroba. Jeżeli dziecko jest chore, rodzice muszą skoncentrować się na nim i odłożyć prezentację różnic zdań. Innym sposobem, do jakiego uciekają się dzieci celem pozbycia się poczucia zagrożenia i winy, jest przestępstwo. Zapewnia im to pewnego rodzaju odskocznię od problemów i dopasowuje czyny do emocji. Skoro i tak, i tak czują się winne, to przecież mogą zrobić coś naprawdę złego, co będzie odpowiadało temu poczuciu winy. Kradzież może być czymś złym, ale przynajmniej wiesz, dlaczego masz poczucie winy. Możesz także odczuwać lęk przed kłótniami, ponieważ nigdy ci nie pozwalano podnosić głosu. Może w twojej rodzinie nie było wypowiadania słów skargi w sposób otwarty i winowajcę karano nakazem milczenia. W niektórych rodzinach z osobami, które uczyniły coś złego, po prostu się nie rozmawia. Dla dziecka taka forma kary jest szczególnie sroga. Być ignorowanym to być odrzuconym, a być odrzuconym, kiedy się jest bezbronnym, to wielce bolesne. Choć może wiele lat upłynęło od tamtego czasu, wciąż możesz nosić w sobie owe uczucia niepokoju, winy i odrzucenia. Twój strach przed sprzeczkami może do ciebie powrócić po długim okresie. Przyjrzyj się przeszłości. Zwróć się do sióstr czy braci lub innych krewnych o pomoc w przypomnieniu sobie owych chwil. Jeżeli potrafisz rozpoznać przyczynę swego lęku, łatwiej ci będzie sobie z tym poradzić. Uświadom sobie, że nie jesteś już tamtym dzieckiem, że urosłeś, że twoja sytuacja jest inna. Owe lęki należą do czasu minionego. Potrafisz teraz ustanowić nowe zasady. Jeżeli ludzie się spierają, nie spierają się z twojej przyczyny. Jeśli ktoś się denerwuje na ciebie, nie ma potrzeby, abyś czuł się winny. Rozumiesz teraz, że ludzie mają swoje własne powody, aby wpaść w zły nastrój czy dać się wyprowadzić z równowagi, lecz w 99 % przyczyną ich złego humoru nie jesteś ty. Naucz się koncentrować na tych 99 %, a nie na tym 1 %. Niechaj stanie się to twoją zasadą, że jesteś niewinny, dopóki nie udowodnią ci winy. Jeżeli będziesz przestrzegał tej nowej zasady, pozwolisz sobie także na powiększenie zakresu swoich działań. Gdy postanowisz zerwać z poczuciem winy, będziesz mógł przyjąć nowe strategie podczas rozmów. Pojawią się nagle nowe możliwości. Możesz zacząć się przysłuchiwać z zaciekawieniem kłótniom toczonym przez innych. Możesz słuchać uważnie i starać się określić własne stanowisko. Kto ma rację? (Bez względu na twoją ocenę zachowaj ją dla siebie). Wyobrażaj sobie, że jesteś dziennikarzem obserwującym ciekawe zdarzenie i później napiszesz o tym w gazecie. Do zacietrzewionych możesz przemawiać z zupełnym spokojem, bo przecież nie masz z tym nic wspólnego. Kiedy ktoś na ciebie krzyczy, zamiast uciszać go za wszelką cenę możesz powiedzieć, że nie będziesz z nim rozmawiać dopóki się nie uspokoi. W rezultacie ostudzisz krzykacza lub opuścisz pomieszczenie. Gdy pozbędziesz się lęku przed sprzeczkami, stwierdzisz, iż twoja pozycja społeczna znacznie się umocni. Staniesz się silniejszy i bardziej wpływowy, gdyż nie będziesz odczuwać przymusu poddawania się tym nazbyt wygadanym, obciążającym cię nadmiernie pracą bądź wymagającym od ciebie bzdurnych rzeczy. Kiedy przestaniesz się już obawiać ostrych dyskusji, będziesz mógł podjąć ryzyko prowokowania ich z zachowaniem większej pewności siebie. Ludzie odczują zmianę, jaka w tobie zaszła, i mogę ci zagwarantować, że nie będą już tak często wciągać cię w sprzeczki jak wówczas, gdy byłeś taki łatwy do zagłuszenia i gdy robiłeś wszystko, by takiej sytuacji uniknąć. Skrypt Ja mam rację, jestem w porządku. Nie popełniłem wcale więcej błędów niż inni. Jestem wartościowym członkiem społeczeństwa. Zostawiam teraz winę i strach za sobą. Inni ludzie są odpowiedzialni za własne nastroje i uczucia, ja jestem odpowiedzialny za swoje. Jestem zawsze spokojny i zrównoważony. Pewien jestem mojej własnej wartości, a inni ludzie to czują. Sprzeczki to jedynie różnice zdań. To rzecz normalna. Mam prawo mówić to, co myślę, podobnie jak inni. Ze spokojem mówię to, co myślę, i jasno określam swoje potrzeby. Ludzie mnie słuchają. Zawsze można znaleźć rozwiązanie. Potrafię ubiegać się o swoje. Jestem silny i ufny we własne siły. Forma krótka Sprzeczki są w porządku, oznaczają tylko różnice zdań. Zachowuję spokój i jestem rozluźniony. Sprawia mi trudność mówienie innym, czego chcę Cóż cię powstrzymuje? Czy sprawia ci trudność powiadamianie innych ludzi o twoich pragnieniach, czy rzecz jednak polega na tym, iż tak naprawdę to nie wiesz, czego chcesz? Możesz nawet odkryć, że oba te aspekty składają się na twój problem. Kiedy jesteś małym dzieckiem, sprawą największej wagi dla ciebie jest mówienie, czego chcesz. Gdy jesteś mały, wystarczy ci narobić trochę hałasu i już ktoś biegnie z jedzeniem bądź też sprawdza, czy nie trzeba cię przewinąć. Także nieco później bezpośredni sygnał gwarantuje dobry skutek. Palcem wskazujesz jakiś przedmiot i mówisz "lala" albo "misiu", a zachwycona i rozgorączkowana ciocia wpycha ci w rączkę żądaną przez ciebie rzecz. Kilka miesięcy później musisz jednak pójść na pewne ustępstwa, jeżeli chcesz dostać to, co chcesz, kiedy twoja mama zaczyna naciskać, abyś wołał "proszę" i "dziękuję", ale wciąż wszystko jest O.K. Szybko przechodzi ci entuzjazm związany z nabyciem zdolności do mówienia prostych słów, lecz strumień potrzeb jest coraz silniej hamowany. Mówią ci, żebyś przestał, żebyś nie robił, przypominają ci, że nie jest grzecznie tak mówić. Dzieci powinny być widziane, ale nie słyszane. Tłumaczą ci, że dzieci powinny być wdzięczne za to, co otrzymują, i nie mogą żądać więcej. Uspołecznienie zaczyna zbierać swoje żniwo. Indywidualizm przestaje być tolerowany w takiej grupie, jaką jest rodzina, zatem nowy członek tej grupy musi przejść odpowiedni instruktaż adaptacyjny. Może to oznaczać odrobinę walki, gdyż dziecko zmuszone jest do rezygnacji z niektórych przywilejów. Kiedyś mogłeś puścić bąka, a cała rodzina wiwatowała. Po paru latach za to samo spotyka cię dezaprobata i "Fe!" Mogłeś się kiedyś gapić bezczelnie na ludzi, ale teraz jest to niegrzeczne. Wolno ci było biegać nago, ale obecnie każą ci wyjść. To, co kiedyś było "słodkie", teraz jest "okropne" i "niegrzeczne". To, do czego kiedyś cię zachęcano, teraz staje się zakazane bądź nawet karalne. To tak jakby odebrano ci pensję za pracę, a dodano obowiązki nie ujęte w Zakresie obowiązków z dnia w którym zaczynałeś. Nie można się dziwić, że dzieci tego nie lubią. Wszyscy musimy przez to przejść i dostosować się do warunków, jakie ten proces narzuca. Problem powstaje jedynie wtedy, gdy jesteś przystosowywany na siłę w taki sposób, że uświadamiasz sobie, iż nie możesz już być sobą. Jeżeli sprawiono, że zrodziło się w tobie poczucie winy z powodu mówienia, co myślisz, bądź wskutek twojego sprzeciwu wobec woli rodziców ("Ty niewdzięczniku!"), zaczynasz traktować swoje własne opinie jako drugorzędne, a konsekwencje głośnego ich wypowiadania jako nieprzyjemne. Nie tylko spotyka cię dezaprobata rodzicielska, ale także powstaje w tobie dyskomfort emocjonalny, ponieważ nauczyłeś się już niesprzeciwiania się rodzicom czy przełożonym. Nawet gdy po latach opuszczasz dom rodzinny, wciąż rozbrzmiewają ci w głowie rodzicielskie upomnienia. Zjawisko to znane jest powszechnie jako "sumienie" i działa na poziomie podświadomości, co sprawia, iż trudno je wyłączyć. Ta wyuczona reakcja w postaci niemówienia celem uniknięcia nieprzyjemnych stanów emocjonalnych jest dla otoczenia wygodna, gdyż wszyscy wokoło mogą robić swoje i nikt nie będzie im w tym przeszkadzał ani nie będzie ich krytykował. Dlatego też bojaźliwość jest często chwalona jako "dobre maniery", a w rzeczywistości stanowi straszny ciężar dla nieśmiałej osoby. Gdy człowiek taki odczuwa wielkie pragnienie opowiedzenia o czymś, ale nie czuje się wystarczająco pewnie, aby to uczynić narasta w nim wewnętrzny konflikt. Emocje raczej się kondensują zamiast eksplodować i jeżeli to trwa dłuższy czas, konsekwencją mogą być problemy mentalne bądź fizyczne. Jeżeli od wieku dziecięcego powtarzano ci, że twoje życzenia są zupełnie nieważne lub mało ważne, zaczniesz je wytłumiać. Myślisz o "trzeba" i "koniecznie trzeba", a własne potrzeby bagatelizujesz. Skutek jest taki, iż one przestają istnieć, ale ty czujesz się coraz gorzej. Uświadamiasz sobie, że nic nie sprawia ci radości, ale nie potrafisz pojąć, dlaczego. Aby odnaleźć własne potrzeby, pomyśl o swojej aktualnej sytuacji. Co byś chciał zmienić, gdybyś miał czarodziejską różdżkę? Pomyśl o tym wszystkim, co powoduje, że nie jesteś szczęśliwy. Sprawdź stan swoich stosunków z innymi ludźmi, swoją sytuację zawodową, stan zdrowia oraz całe życie. Nie oceniając, czy takie zmiany są możliwe, wyobrażaj sobie idealną postać rzeczy. Oto masz to, co chciałeś. Chcesz właśnie tego! Nie przestrasz się zuchwalstwem swojej wyobraźni. Będziesz musiał zapewne trochę popracować nad zaufaniem do samego siebie, nim rozpoznasz własne ambicje, ale przynajmniej wiesz, o co ci chodzi. Teraz pojawia się druga część problemu związanego z wyrażaniem swoich pragnień. Być może wbito ci do głowy, że nie wolno ci prosić, lecz musisz czekać, aż zostanie ci dane. W przypadku rachunku telefonicznego działa to znakomicie. Nie musisz o niego prosić, dostaniesz go i tak. Jeżeli nawet rachunek gdzieś ci się zawieruszy, przyślą ci drugi. Jak dotąd, zasada się sprawdza. Lecz gdy chcesz od kogoś dostać trochę pieniędzy, to jest już inaczej. Niepodobna raczej, aby do twoich drzwi zapukał przedstawiciel banku czy jakaś dobra wróżka albo krasnoludek z kopertą wypchaną gotówką. Oczekiwanie, że szef da ci kiedyś ciekawszą pracę, przyniesie jedynie gorzkie rozczarowanie. Jeżeli nic nie powiesz, nic się też nie stanie. Tylko mówienie o tym, czego chcesz, daje ci jakąś szansę otrzymania tego. Jakkolwiek by było, rachunek telefoniczny prosi cię o twoje pieniądze, czyż nie? Rodzice też cię prosili, gdy chcieli, byś coś zrobił - zatem nie ma w tym nic złego. Jesteś teraz osobą dorosłą, masz więc to samo prawo, jakie wówczas mieli twoi rodzice. Kiedy wypowiadasz swoje życzenia, nie musisz być wcale głośny, niegrzeczny czy agresywny. Możesz być miły i mówić ściszonym głosem, i wtedy też otrzymasz to, o co prosisz. Przetrenuj to najpierw na drobnych sprawach. Zapytaj przechodnia na ulicy o kierunek albo godzinę. Zrób to kilkakrotnie aż poczujesz się w tym pewnie, a następnie przejdź do rzeczy trudniejszych. W pracy zwróć się do kolegi z prośbą, aby przyjmował za ciebie telefony podczas twojej nieobecności. Powiedz szefowi, że dzisiaj chcesz wyjść wcześniej. Powiedz swoim dzieciom, aby wykonały jakieś drobne prace wokół domu. Jest o wiele lepiej mówić o tym, czego się chce, niż przeżuwać myśl, że wszyscy dostają, co chcą, oprócz ciebie. Stwierdzisz, że o wiele lepiej panujesz nad swoim życiem po prostu dlatego, iż wiesz, że jeśli czegoś chcesz, to możesz to dostać. Skrypt Jest w porządku chcieć czegoś. Mam prawo, aby chcieć czegoś dla siebie. Obstaję przy swoim. Nalegam, aby pewne moje potrzeby zostały zaspokojone, i osiągnę to w sposób kulturalny. Rozumiem, że ludzie nie potrafią czytać w moich myślach, więc do mnie należy powiadamianie ich o moich życzeniach. Dbam o utrzymanie odpowiedniej równowagi pomiędzy dawaniem i braniem. Jestem sam za siebie odpowiedzialny. Moje szczęście jest dla mnie rzeczą ważną. Forma krótka Dbam o to, by inni ludzie wiedzieli o moich życzeniach. Powiadamiam ich o tym w sposób miły i uprzejmy. Kiedy czuję się skrzywdzony, dąsam się Dąsy to pewien sposób przerywania komunikacji, by ukarać innych za niespełnianie naszych życzeń. Postawa ta jest zazwyczaj typowa dla osób przekonanych, że muszą natychmiast otrzymywać wszystko, czego chcą, i to bez proszenia - albo przynajmniej bez powtarzania prośby więcej niż raz. Dąsanie się to nawyk, który funkcjonuje czasami w całych rodzinach od pokoleń. Jest ściśle związany z zawziętością i może poważnie zaburzyć relacje międzyludzkie w obrębie familii. Częstokroć zdarzenie, które sprowokowało "obrazę", było bez znaczenia, lecz kara okazywała się niezwykle surowa. Istnieją rodziny, których członkowie nie rozmawiają ze sobą od lat, czasami od dziesiątków lat. Nikt nie potrafi tak naprawdę podać przyczyny tego "superobrażenia" - ale musiało to być coś poważnego - przecież nie rozmawiacie z wujem Harrym od piętnastu lat... Im dłużej takie dąsy trwają, tym trudniej jest je zakończyć. Poczytuje się komuś za przejaw słabości, jeżeli pierwszy przemówi do drugiego. To tak jakby przyznać się, że piętnaście lat temu nie miało się racji - a to jest właśnie ostatnia rzecz, jaką chciałoby się uczynić. Sytuacja utyka w martwym punkcie. Na poziomie mniej ekstremalnym dąsy przejawiać się mogą w postaci tupania nogą, gdy czujesz się ignorowany. Dąsasz się, kiedy nie interesują się tobą, kiedy ktoś inny otrzymuje pracę, na którą miałeś chęć, gdy prezent urodzinowy nie jest wystarczająco okazały. Przekonany jesteś, iż przysługuje ci automatyczne prawo do wszystkiego, czego zapragniesz, ale wcale nie masz ochoty na to zapracować. Wymigujesz się zręcznie. Jeśli w głowie zagnieździła się jakaś myśl, chcesz, aby twoje życzenie zostało spełnione natychmiast tak, jak tego pragniesz. Pomysł pierwotny jest niezły, ale metoda nieodpowiednia. Dobrze jest wiedzieć, czego się naprawdę chce - to wspaniale, iż wiesz, że chcesz tę nową pracę - ale to dziecinne nalegać na tę konkretną pracę i czuć się urażonym, jeżeli się jej nie otrzyma. Przestań podnosić wrzawę o sprawiedliwość. Może rzeczywiście byłeś lepszym facetem na to stanowisko, ale go nie dostałeś, bo jesteś rudy. To jest z pewnością krzywdzące, ale nic na to nie poradzisz. Masz tutaj dwie rzeczy do wyboru: możesz usiąść, nadąsać się i snuć utyskiwania na niesprawiedliwość życia i niesprawiedliwość wobec ciebie w szczególności; możesz też złożyć wniosek o inną pracę. Jeśli twoja potrzeba nowej pracy jest rzeczywiście poważna, szczerze doradzam ci wybrać to drugie. Uwaga: Nigdy się nie poddawaj. W życiu nie ma rzeczy zagwarantowanych, są jedynie okazje i jest ich zawsze więcej tam, skąd nadeszła ta ostatnia. Drugą sytuacją powodującą dąsanie się jest brak uwagi ze strony innych. Przypuśćmy, że twoja żona znalazła nową pracę i bardzo się w nią zaangażowała. Zaangażowała się tak głęboko, że nie ma już zbyt wiele czasu dla ciebie. Choć jesteś szczęśliwy i dumny, że twojej kobiecie idzie dobrze, to jednak masz wrażenie, że jej entuzjazm dla pracy pozbawia cię jej uwagi. Lecz zamiast powiedzieć, o co chodzi, dąsasz się. Kiedy kobieta pyta cię, co się z tobą dzieje, nie odpowiadasz. Może wówczas pomyśleć, iż masz problemy w firmie, i zdenerwować się na ciebie za takie zachowanie. Kiedy to, co robi partner, wywołuje w tobie złość i poczucie krzywdy doprowadzające cię do dąsów, hamujesz swoją miłość. Obrażenie się jest formą zemsty czy kary, która odpycha drugiego człowieka i ostatecznie niszczy zaufanie i intymność. Jest to negatywna forma reakcji, która prowadzi ciebie bądź kogoś innego do nikąd. Poprzez dąsy nie można niczego uzyskać. Nie osiągasz więc tego, czego pragniesz, to jest czułej troski ze strony drugiej osoby. Aby cię mogło to spotkać, musiałbyś o to poprosić. Nie możesz więc dopuścić, aby dopadł cię szwadron myśli litowania się nad samym sobą. Do ciebie należy wyjaśnienie, jakie są twoje potrzeby. Uwaga. Ludzie nie potrafią czytać w twoich myślach. Kiedy się dąsasz, nie jesteś szczęśliwy, inni wówczas też nie są szczęśliwi - po co więc to ciągnąć? Na pewno lepiej spędzisz czas w inny sposób i zwiększysz tym samym szansę na uzyskanie tego, na czym ci zależy. Skrypt To bardzo dobrze, że wiem, czego chcę. Zdecydowanie dążę do swoich celów. Czujnie wypatruję pojawiających się sposobności, i to pozwala mi urzeczywistniać swoje zamiary. Ze spokojem i pewnością pokonuję wszystkie problemy, jakie napotykam na swojej drodze. Przeszkody pomagają mi w wyszukiwaniu nowych dróg. Moje potrzeby mają dla mnie wielkie znaczenie i nie sprawia mi trudności przedstawianie ich innym ludziom w sposób miły i uprzejmy. Zachowuję elastyczność i z ufnością sięgam po rzeczy, których chcę. Forma krótka Moje potrzeby są dla mnie ważne. Pomagam innym w pomaganiu mi, abym dostał to, co chcę. lub Z pewnością siebie urzeczywistniam swoje zamiary. Stres - Mam wrażenie, że nie poradzę sobie z tą całą robotą. - Obawiam się, że jeśli popełnię najmniejszy błąd, będę musiał robić wszystko od początku. - Przez długi czas nie mogę przyjść do siebie, gdy wracam z pracy do domu. - Jestem nieprzerwanie rozdrażniony, agresywny bądź zapłakany. - Wszelkie poczucie rozluźnienia po wakacjach znika z chwilą, gdy wchodzę po raz pierwszy do mojego biura. - Od czasu, gdy zacząłem czuć się tak zestresowany, miewam problemy seksualne. - Miałem już atak serca. - Nie mam czasu na odpoczynek. Stres jest przywilejem wyższych sfer zarządzania, ale dotyka ludzi na wszystkich poziomach społecznych. Wszyscy musimy radzić sobie ze wzlotami i upadkami życia codziennego, wciąż dostosowując się do nowych sytuacji. Jest w porządku tak długo, jak długo mamy wrażenie, że jesteśmy górą. Gdy tylko pojawia się myśl, że tracimy kontrolę, że nie poradzimy sobie ze stojącym przed nami problemem, ujawniają się w nas symptomy stresu. Na przykład twój syn wygląda jak znerwicowany wrak i istota całkowicie wyczerpana jedynie po krótkiej godzinie powtórki z gramatyki języka francuskiego, ale potrafi przesiedzieć całą noc nad komputerem, bez najmniejszej oznaki zmęczenia czy irytacji, gdy rozwiązuje jakieś interesujące go zagadnienie. Czy reagujesz na stres pozytywnie, czy negatywnie, zależy w głównej mierze od tego, czy traktujesz swoją pracę jako wyzwanie, czy jako przykrą dolegliwość. Ciało ludzkie jest doskonale przygotowane do procesu adaptacyjnego, jakiemu poddawani jesteśmy nieprzerwanie. Mózg pomaga nam odbierać sytuację jako trudną lub jako potencjalnie niebezpieczną i wysyła sygnały do systemu nerwowego. Ten zaś natychmiast dostosowuje funkcje fizyczne do sytuacji, tak aby dostarczały one większej ilości energii, niezbędnej do pokonania problemu. Na przykład, gdy pali się twój dom, twój mózg (via twoje oczy) rejestruje płomienie i natychmiast wysyła sygnały alarmowe do współczulnego układu nerwowego. W następstwie do naczyń krwionośnych pompowana jest adrenalina, serce przyspiesza swój rytm, podnosi się ciśnienie krwi, uwalnia się cukier, napinasz mięśnie, oddech staje się płytki i rzucasz się do ucieczki z domu. Wszystko to dzieje się w ułamku sekundy. W takich warunkach jest to reakcja z pewnością użyteczna, gdyż zapewne ocali ci życie. Lecz jeżeli w taki sam sposób reagujesz, kiedy przystępujesz do egzaminu na prawo jazdy albo gdy chcesz wygłosić mowę, jest to uciążliwość, ponieważ normalne myślenie ulega zablokowaniu. Fizyczne reakcje na stres to bardzo stare mechanizmy warunkujące przetrwanie. Aby umknąć przed stadem pędzących bizonów, człowiek prymitywny musiał rozpocząć bieg natychmiast, nawet bez myślenia o tym. Fizyczna postać paniki, w jaką wpadał, chroniła go przed rozważaniami, czy ma jeszcze wrócić do szałasu, żeby zabrać pięściaki, czy nie. Myślenie racjonalne było automatycznie wyłączane, ponieważ wszelkie wahania mogłyby go przyhamować i zagrozić jego przetrwaniu. Obecnie dość rzadko mamy do czynienia z prawdziwym zagrożeniem fizycznym, które zmuszałoby nas do sięgnięcia po mechanizm: "walczyć czy uciec", jak czasami się go określa, lecz mechanizm ten i tak działa samoistnie. To, co kiedyś pozwalało prymitywnemu człowiekowi ocalić skórę, dzisiaj stało się zachowaniem niestosownym. Dzisiaj ten, kto właśnie wolniej reaguje na sytuacje stresowe, ma największe szanse przetrwania. Nie jesteśmy już otoczeni dzikimi zwierzętami i większość z nas nie musi walczyć o zaspokojenie podstawowych potrzeb życiowych, jak pożywienie czy schronienie, możemy więc przenieść ostrzeżenie "Niebezpieczeństwo" na inne, bardziej współczesne nam realia, na przykład na utrzymanie posady, na testy, na egzaminy czy przeciążenie pracą. Zawsze należy pamiętać, że to nie sytuacja jako taka wywołuje stres, lecz to twoja postawa wobec niej decyduje, czy reagować będziesz stresem czy nie. Jeżeli na przykład traktujesz swój egzamin jako zagrożenie, masz mniejsze szanse na pomyślny wynik niż osoba, która podchodzi do tego egzaminu jak do pewnego rodzaju wyzwania. Stres nie jest połączony z sytuacją w sposób integralny. Gdyby tak było, niektórzy ludzie nie mogliby przystępować do egzaminów ze spokojem, kiedy inni w tej samej chwili salwują się ucieczką bądź nie potrafią myśleć jasno. Wszyscy reagowaliby na egzamin w taki sam sposób. Sytuacja jest identyczna dla tych, którzy reagują stresowo, i dla tych, którzy zachowują spokój - oni jedynie inaczej ją postrzegają. Znaczne obciążenie pracą nie jest tożsame ze stresem, a to, że masz wiele spraw na głowie, nie oznacza wcale, że dorobisz się wrzodów albo bezsenności. Ciało i mózg ściśle współpracują. Wszelkie informacje, zsyłane w dół przez mózg (umysł racjonalny) z mostku dowodzenia przenoszone są przez załogę (system nerwowy). Jeśli mózg przekazuje systemowi nerwowemu, że ten będzie musiał sprostać szczególnym wymaganiom, układ współczulny przełącza się na dopalanie. To dzieje się niczym reakcja łańcuchowa w ułamku sekundy. Jeżeli ta zdolność adaptacyjna wykorzystywana jest przez dłuższy czas, system ulega uszkodzeniu. Dorabiasz się choroby serca, załamania nerwowego lub choroby wrzodowej, ale na długo przedtem, zanim się to stanie, ciało udzieli ci ostrzeżenia. Oto symptomy fizyczne, sugerujące konieczność przyhamowania: - zadyszka, zawroty głowy, nudności - przejadanie się lub utrata apetytu - nadmierne palenie lub picie - problemy ze snem - problemy seksualne - pocenie się - nerwowe ruchy i ogryzanie paznokci - bóle głowy, pleców lub karku. Symptomy mentalne, sygnalizujące stany stresowe: - zaburzenia pamięci - uczucia frustracji, agresji lub skłonność do płaczu - chwiejność - wrażenie "bycia pomyłką" - brak zdolności koncentracji - depresja - niepokój. Jeżeli masz jakiś problem i reagujesz nań stresem, znajdziesz w sobie niektóre z tych fizycznych i mentalnych symptomów. Jeżeli masz kłopoty ze spaniem lub jesteś w stanie załamania raczej mniejsze są twoje szanse na rozwiązanie problemu wywołującego ten stres, i to jeszcze bardziej pogarsza sytuację. Ponieważ masz trudności z koncentracją, nie potrafisz znaleźć wyjścia z sytuacji. W konsekwencji zaczynasz myśleć o klęsce. Załamanie nerwowe nadal się pogłębia i jeszcze trudniej jest ci się skoncentrować. Ażeby przerwać ten zaklęty krąg, wykonaj podane niżej zalecenia. Pierwsza pomoc - Jak najszybciej znajdź spokojne miejsce i usiądź tam. - Zrób głęboki wdech, a przy wydychaniu zamknij oczy. - Zrób następny głęboki wdech (zawsze brzuszny) i rozluźnij szczęki. - Zrób kolejny głęboki wdech i opuść ramiona. - Zrób jeszcze jeden głęboki wdech i otwórz dłonie. - Oddychaj głęboko, zatrzymując powietrze w płucach i licząc wówczas do pięciu. Zrób przynajmniej pięć takich oddechów. Powyższa pierwsza pomoc ułatwi ci złagodzenie symptomów. Umożliwi uzyskanie jasności umysłu z tej prostej przyczyny, że cię uspokaja i pozwala na dotarcie tlenu do mózgu. Gdy jesteś zestresowany, napinasz wszystkie mięśnie i narządy wewnętrzne, łącznie z układem oddechowym. Sprawia to, iż oddech staje się płytki i do mózgu dociera mniej tlenu, wskutek czego obniża się poziom jego aktywności. Przejdźmy teraz do szczegółów. Mam wrażenie, że nie poradzę sobie z tą całą robotą Niech mi wolno będzie podkreślić, że to, iż pracujesz od siódmej rano do dziewiątej wieczorem bez przerwy, wcale nie oznacza, że jesteś dobry w tym, co robisz. Nie myl ilości z jakością. Jeżeli nie możesz poradzić sobie z pracą w normalnych granicach dnia roboczego, to na pewno jest coś nie w porządku. Co starasz się udowodnić przesiadywaniem w firmie do późna? Że jesteś osobą nieodzowną i że bez ciebie interes upadnie? Nie oszukuj się. Czy w dalszym ciągu starasz się udowodnić rodzicom, że jesteś "dobrym chłopcem"? Czy wciąż szukasz ich aprobaty i pochwały? Skoro tego nie otrzymujesz, pracujesz jeszcze ciężej. Jesteś coraz bardziej zmęczony i popełniasz błędy, które będziesz zmuszony naprawić, a to pochłonie jeszcze więcej czasu. Są to pytania, które kiedyś musisz sobie zadać. Ale przyjrzyjmy się teraz bliżej problemom "wołu roboczego". Jeżeli masz wrażenie, że nie potrafisz podołać obowiązkom zawodowym, to czyż powodem tego nie jest twój brak zorganizowania? Czy należysz do grona osobników, których biurka tak zawalone są papierami, że pół godziny trzeba szukać, aby dokopać się do sprawozdania z ubiegłomiesięcznej narady zarządu? Możesz się śmiać, ale nie ma tutaj powodu do dumy. Nieporządek na biurku odpowiada nieporządkowi w twojej głowie: chaos wewnątrz jest taki sam jak chaos na zewnątrz. Zorganizuj się i taki pozostań. To należy do ciebie, a nie do twojej sekretarki. Zrób porządek, posegreguj papiery. Przyjmij zasadę, że nigdy nie będziesz dotykać dokumentu dwa razy. Innymi słowy, jeżeli chwyciłeś list i nie wiesz w danej chwili, do jakiej teczki należy go włożyć, poczekaj i zastanów się. Nie dotykaj żadnych innych listów do momentu umieszczenia pierwszego na właściwym miejscu. Określ skalę ważności. Staraj się nie wykonywać trzech rzeczy na raz. Nie możesz jednocześnie dyktować tekstu nagrywając go na magnetofon, przyjmować telefonu i porządkować biurka. Kiedy wkraczasz do biura, nie możesz natychmiast gnać do koszyczka z korespondencją. Pierwsza rzecz, jaką należy uczynić po przyjściu rano do biura, to zdjęcie płaszcza i zajęcie miejsca na fotelu. Przez chwilę nie rób nic. Oddychaj głęboko. Weź kartkę papieru i sporządź listę wszystkich spraw, jakie musisz załatwić tego dnia bądź w najbliższej przyszłości. Kiedy to już masz, zaznacz punkty do realizacji na dzisiaj. Nim zaczniesz pracować nad poszczególnymi pozycjami, pomyśl, czy którychś nie da się wyeliminować. Z pozostałych wybierz sprawę, którą najmniej lubisz, i zacznij od niej. Takim sprawom dawaj pierwszeństwo. Twój poziom energii jest najwyższy rano. Po obiedzie ciało i umysł w znacznym stopniu zwalniają obroty, sprawiając, że stajesz się mniej wydajny. Jest to korzystne także z psychologicznego punktu widzenia, gdyż przez resztę dnia czujesz się lepiej, jeśli załatwiłeś już najprzykrzejsze rzeczy, nie odkładając ich na później. Jeżeli pod koniec dnia stwierdzasz, że nie mogłeś uporać się z wszystkimi punktami określonymi przez ciebie jako "pilne" i jeżeli dzieje się to regularnie, możesz stanąć wobec konieczności zastanowienia się nad poniższym. Czy jesteś mułem rodziny bądź firmy? Czy wszystko ląduje na twoim biurku lub w twoich rękach dlatego, że inni tego nie zrobili? W tym kontekście jest rzeczą istotną, czy jesteś szefem, czy sekretarką, ojcem czy matką. Jeżeli inni ludzie posługują się tobą, by pozbyć się swoich śmieci, musisz z tym skończyć. Należy ich powiadomić, że dłużej nie będziesz tego tolerować. Nie obiecuj dotrzymania terminów których z pewnością nie dotrzymasz. Nie przyjmuj więcej pracy, jeżeli jesteś już nią przysypany po uszy. Oto kilka przykładów radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Szef wpada do pokoju, dzierżąc w prawicy plik rękopisów. Koszyk korespondencyjny sekretarki już się przelewa, a ona sama stuka w maszynę od ósmej trzydzieści rano, starając się opanować sytuację. Pracuje obecnie nad ważną prognozą, która musi być dostarczona jutro o dziesiątej rano. Szef (w biegu): "Oto protokół. Postaraj się, żeby to było gotowe jutro do obiadu!" (Biegnie dalej). Sekretarka (wyraźnie): "Obawiam się, że to nie jest możliwe". Szef (odwraca się zdenerwowany): "No, to jest mi potrzebne. Będziesz musiała zostać po godzinach". Sekretarka: "Bardzo mi przykro, ale moje możliwości nie są nieograniczone. Mogę powiedzieć jedynie, iż nie ma sposobu, aby to było gotowe o tej porze". Szef (rozdrażniony): "Nie obchodzi mnie, jak to zrobisz, ale masz to zrobić". Sekretarka: "Jeżeli chce pan, aby to było rzeczywiście gotowe, to sugeruję, że może zrezygnujemy jutro z tego wyjazdu rano. To jedyne wyjście". Szef "No... dobra, ale żeby to było zrobione". (Szef wychodzi, drzwi trzaskają). Przyjmijmy, że jesteś sekretarką i że nie będziesz mogła czegoś zrobić. Ważne jest, abyś nie udowadniała rozwlekle, dlaczego inna rzecz jest ważniejsza do zrobienia. Nie daj się też zaszantażować złym humorem szefa. Jego zły humor jest jego problemem, a nie twoim. On był już zdenerwowany, kiedy wchodził, a więc ty nie jesteś tu winowajczynią. Staraj się także powtarzać, że rzecz, o którą cię prosił, nie jest wykonalna, i nie przestawaj powtarzać tego, dopóki nie znajdzie się inne rozwiązanie. Inny przykład. Wyobraź sobie starszą matkę, niecierpliwie oczekującą na powrót syna (ciebie) z pracy. W końcu w drzwiach ktoś przekręca klucz i do mieszkania wkracza syn. Jest wycieńczony. Opada na najbliższe krzesło. Matka: "Gerald, czy mógłbyś łaskawie wynieść śmieci?" Syn: "Pewnie, ale niech trochę odetchnę. Za minutę. Jestem zmęczony". (Po pauzie) Matka: "No dobrze, więc będę musiała zrobić to sama, o ile pozwoli mi na to mój kręgosłup..." Syn (siedzi dalej): "W porządku, mamo, jeżeli za dziesięć minut okaże się, ze trzeba dzwonić po doktora, to obawiam się, iż nic nie będę mógł na to poradzić". Matka (początkowo nie wiedziała, co powiedzieć. W końcu): "Ty niewdzięczniku. Za to wszystko, co ja dla ciebie zrobiłam..." Syn (wciąż na krześle): "Nie martw się, mamo, wyniosę śmieci za chwilę ". (Matka z gderaniem opuszcza pokój). Np. Nie daj się zbić z pantałyku komentarzami zawierającymi szantaż w rodzaju: "Za to wszystko, co ja dla ciebie zrobiłam". Nie mają one związku z tematem rozmowy. Np. Bądź nieugięty, aby twoja wola nie została zagadana. Np. Zachowaj grzeczność. Np. Powtarzaj swoje stanowisko, aż odniesie skutek. Możesz mówić "nie" w sposób dobitny, wcale nie zachowując się agresywnie czy niekulturalnie. Cała sztuczka polega jedynie na wielokrotnym powtarzaniu danej sugestii. Nie ugnij się wobec zarzutów czy emocjonalnego szantażu. Wytrwaj, a otrzymasz to, czego chcesz. Jeżeli zrobisz tak kilka razy, ludzie zaczną myśleć, iż nie masz ochoty przyjmować dodatkowych prac, nie pozwalasz, aby tobą pomiatano, a po niedługim czasie spostrzeżesz, że nie wysuwają już pod twoim adresem nonsensownych żądań. Stałeś się człowiekiem stanowczym, a inni zaczną cię za to darzyć szacunkiem. Obawiam się, że jeśli popełnię choćby najmniejszy błąd, będę musiał robić wszystko od początku Czy jeśli piszesz list i popełnisz jakiś błąd, źle napiszesz jakieś słowo, tak że będziesz musiał je przekreślić, to drzesz całą kartkę? Czy jeśli właśnie odkurzałeś w pokoju, a ktoś przechodząc nakruszył odrobinkę cukru z pączka, to biegniesz z odkurzaczem, żeby usunąć tę skazę na idealnej powierzchni? Czy dla ciebie jest rzeczą nie do przyjęcia, że inni nie są doskonali? W takim razie nie możesz znieść też własnych wad i błędów. Kiedy przebywasz w domu czy w biurze, wygląda to tak, że jesteś do tego stopnia zajęty poprawianiem drobnych szczegółów, iż zapominasz, co naprawdę chciałeś zrobić. Gdy masz do napisania trzy ważne listy i do załatwienia dwie sprawy przez telefon, to cały plan dnia posypie ci się beznadziejnie, jeżeli poświęcisz zbyt wiele czasu na debaty, czy odpowiada ci układ graficzny listu, który sekretarka właśnie dla ciebie przepisała na czysto. Podczas wykonywania prac domowych roztrwonisz ogromne ilości energii, jeżeli sterczeć będziesz przy zlewie, zmywając każdą łyżeczkę, jaką domownicy ci dostarczą. Prawidłowo ustal skalę ważności. Nigdy nie będziesz mógł kontrolować wszystkiego i wszystkich wokół ciebie; również twoje własne zachowanie ulega zmianom. Nikt nie jest doskonały cały czas - wszyscy popełniamy błędy, to jest normalne. Wcale nie jesteś gorszy od innych jedynie dlatego, że popełniasz błędy. Kiedy pomyślisz o przeszłości, to z pewnością przypomnisz sobie, jak trudno ci było zadowolić rodziców, gdy byłeś mały. Zapewne otaczałeś czcią twoją matkę, ale nigdy nie byłeś dostatecznie grzeczny, aby uzyskać jej aprobatę. Może byłeś kochany wyłącznie wówczas, gdy postępowałeś zgodnie ze wszystkimi rodzicielskimi zasadami. Dzieci pragną czuć, że są kochane, będą więc za wszelką cenę starały się to osiągnąć. Może się to stać frustrujące niczym sytuacja z "Paragrafu 22", jeżeli pomimo usilnych starań nie będziesz mógł pozyskać tej miłości, gdyż nie spełnisz wszystkich wymagań. Nie ma jednak potrzeby przedłużania tej gry, kiedy jesteś już osobą dorosłą - zasługujesz na coś lepszego. Sporządź listę wszystkiego, co u siebie lubisz. Zastanów się nad tym, możesz jeszcze dodać jakieś punkty. Czy bawi cię to? Czy jesteś człowiekiem delikatnym, czy jesteś dobrym słuchaczem? Czy jesteś przedsiębiorczy? Czy jesteś niezawodnym kumplem? Czy jesteś skrupulatny? Napisz to wszystko. Codziennie czytaj tę listę. To jesteś ty! Zacznij traktować siebie jako miłą osobę, którą przecież jesteś. Przestań już wymagać od siebie niemożliwego. Daj sobie trochę wolnego. Poluzuj wszystkie zasady, jakie dla siebie ustanowiłeś kiedy byłeś mały. Zasady te są już nieaktualne i wymagają poprawek. Zmieniły się warunki, nie mieszkasz już z rodzicami. Pora, abyś ustanowił nowe zasady, twoje własne, takie, które będą ci odpowiadały. Przekonasz się, że wyrozumiałość wobec siebie samego ogromnie pomaga ci w pracy i zmniejsza stres - z tej prostej przyczyny, że jesteś zrelaksowany. Uwaga: Jesteś swoim najlepszym przyjacielem. Bądź dla siebie miły. Przez długi czas nie mogę dojść do siebie, kiedy wracam z pracy do domu Wszedłeś już w spiralę stresu. Sytuacja taka jest do przyjęcia, jeśli trwa krótko. Kiedy czasy są dla ciebie stresowe, musisz dbać o to, aby weekendy zawsze mieć dla siebie. Jeśli nie jest to możliwe, staraj się wychodzić do pracy później albo wychodzić z niej odpowiednio wcześniej, kiedy tylko się da. Staraj się także zapewnić sobie jakieś wolne chwile po wykonaniu tej szczególnej pracy, nim pojawi się następna "pilna" robota. Powiedz głośno i wyraźnie, że wyjeżdżasz. Ogłoś to natychmiast, gdy będziesz wiedział, iż możesz jechać. Jeżeli wyłoni się coś pilnego, znajdą kogoś, kto ciebie zastąpi na czas twojej nieobecności. Nie bierz zmartwień swojej firmy czy całego świata na swoje barki. Złamiesz sobie tylko kręgosłup, a wówczas nie będziesz wiele dla nich wart. Nie ulegaj złudzeniu, że jesteś nie do zastąpienia. Jeżeli twoja firma albo twoja rodzina chcą, abyś dobrze dla nich pracował, muszą ci pozwolić na odpoczynek dla naładowania baterii. Dzieci muszą się dowiedzieć, że nie jesteś ich sługą. Nauczą się tego właśnie od ciebie; kiedy osiągną odpowiedni wiek, będą musiały przejąć od ciebie część obowiązków, abyś nie czekał, aż łaskawie się ruszą. Nalegaj, aby dano ci czas dla ciebie samego, nawet jeżeli byłoby to pół godziny dziennie. Umożliwi to oswojenie się twojej rodziny z tą myślą, tak abyś w przyszłości mógł ten czas wydłużyć. Często dobrym sposobem na wyciszenie jest zmiana otoczenia. Może to przybrać formę wyjazdu na weekend, odwiedzin starych kumpli, wyjścia na imprezę czy podjęcia jakiejkolwiek ciekawej działalności pozazawodowej. Im wyższy jest poziom stresu w pracy, tym mniej wyczerpująco powinieneś spędzać swój wolny czas. Z zasady należy dopasowywać popołudniowe zajęcia do poziomu stresu. Nonsensem jest pójść pograć w koszykówkę po wyrwaniu się z pełnego napięć środowiska zawodowego. Potrzebujesz wówczas oderwania, a nie destrukcji. Choć może siedziałeś cały dzień za biurkiem, nie wykonawszy nawet jednego przysiadu, nie oznacza to wcale, że jesteś fizycznie świeży jak stokrotka. Stres mentalny, jak widzieliśmy, posiada swoje fizyczne konsekwencje. Gdy podczas pracy poddany jesteś silnym napięciom, działa to na ciało tak samo, jakbyś przerzucał tony węgla. Dlatego też nie jest dobrym pomysłem zabierać się do czegoś równie wyczerpującego zaraz po powrocie z biura. Jeżeli tak robisz, przeciążasz swój system. To jest tak, jakby prowadzić samochód z włączonym przez cały czas ssaniem. Pewnego dnia pojawią się problemy z silnikiem. Zamiast tego wybierz jakiś sport, który dostarcza rozrywki i umożliwia ciału trochę ruchu, ale w sposób umiarkowany. Popatrz potem na siebie w lustrze. Jeżeli wyglądasz jak spocona śmierć, przeforsowałeś się. Jeżeli jednak sport cię nie pociąga, podobnie jak jakieś wieczorne wykłady, to przynajmniej zmień porządek zajęć, kiedy wracasz do domu. Wykonywanie różnych rzeczy w sposób rutynowy daje dużo czasu do rozmyślań. Przebierz się i pogadaj z domownikami, pokochaj się z żoną w salonie zamiast w sypialni (wypędzając przedtem dzieciaki do kina!), posłuchaj muzyki zamiast gapić się w telewizor, weź kąpiel przy świetle świec, zabierz partnerkę do restauracji. Świętuj to, że żyjesz, zapomnij o pracy. Oddziel życie prywatne od zawodowego. Nie dopuść, aby twoja praca opanowała wszystkie aspekty twojego życia. Ważne jest też życie prywatne. Ludzie żyjący wyłącznie swoją pracą stają wobec trudnej sytuacji, kiedy przechodzą na emeryturę, gdyż poza pracą nigdy niczym się nie zajmowali, a tu pojawiła się jakaś dziura. Pracy już nie ma i nie ma też niczego, co mogłoby ją zastąpić. Jestem wciąż poddenerwowany, agresywny albo zapłakany Oznaki te pojawiają się nieco dalej na spirali stresu. Jeśli z zasady jesteś dość cierpliwy i cechuje cię raczej pogodny nastrój, to irytacja i skłonność do płaczu stanowią tylko chwilowe zmiany w twojej osobowości. To nie jesteś ty. Denerwowanie się, agresja i skłonność do płaczu mają jedną wspólną cechę: stanowią odmiany strachu. Niektórzy ludzie wycofują się w obliczu lęku (płaczliwość), inni atakują (nerwy,agresja), ale podłoże jest takie samo. Uczucie bycia zagonionym w kozi róg czy przypartym do ściany wywiera takie napięcie w człowieku, że dosłownie "wychodzi z siebie". W takim stanie umysłu ludzie czynią i mówią rzeczy, których nigdy by nie uczynili i nie powiedzieli, a kiedy się uspokajają, zaczynają żałować tych czynów bądź słów, ale wówczas szkody zostały już wyrządzone i często trudno je naprawić. Podczas gdy skłonność do płaczu nie wywiera zbyt szkodliwego wpływu na innych, to jednak agresja i skłonność do gniewu czynią to. Mogą stanowić niebagatelny problem dla osób przebywających z takim zestresowanym człowiekiem. Zazwyczaj najwięcej ataków spada na ludzi zajmujących niższe szczeble drabiny społecznej. Stałe poddenerwowanie powoduje o wiele poważniejsze wiry w środowisku, niż to się na ogół wydaje. Zły nastrój związany z niepomyślnymi wydarzeniami w pracy nie jest czymś, co zostawiasz za sobą, kiedy przekraczasz bramę zakładu. Zabierasz to ze sobą i jeżeli nie miałeś okazji wyładować się, ponieważ cały dzień siedziałeś na naradzie, a twoja sekretarka uciekała do toalety za każdym razem, gdy pojawiałeś się w swoim biurze, wówczas jedyną okazją, by dać sobie niezły upust, jest ostre natarcie na żonę albo dzieciaki. Nawet jeżeli nie krzyczysz, to stwarzasz taką atmosferę, że wszyscy chodzą koło ciebie na palcach - dzieci dekują się w pokojach, żona pyta, o co chodzi, a ty odpowiadasz: "Nic! Czy nie mogę nawet zjeść obiadu w spokoju?! " Kobieta, wyprowadzona z równowagi, milknie. Nagle doznajesz olśnienia: nikt cię nie kocha. Wskaźnik rozwodów jest szczególnie wysoki w małżeństwach, w których jeden partner bądź oboje pracują w miejscu, gdzie występują silne czynniki stresotwórcze. Stres jest przekazywany, jak widzieliśmy na powyższym przykładzie, z jednego partnera na drugiego, z rodziców na dzieci. Zestresowani rodzice mogą stanowić przyczynę rozwoju u ich dzieci dolegliwości, takich jak moczenie nocne, nadaktywność, spazmy, a także poważnych chorób. Praktyka wykazuje, że objawy chorobowe ustępują, gdy tylko ojciec albo matka poddadzą się terapii przeciwstresowej. Zachwianie równowagi po jednej stronie układu rodziny spowoduje niechybnie kolejne problemy. Warto dodać, że "trudne" dziecko często służy za kozła ofiarnego i jest bardzo użyteczne dla rodziców, ponieważ mogą w nim dostrzegać element zaburzający porządek. Nie muszą już patrzeć na własne problemy i myśleć, że to oni sami doprowadzili swoje małżeństwo do takiego stanu. Stąd też niezwykle trudno jest przekonać rodziców o konieczności przejścia odpowiedniego treningu terapeutycznego. Będą z uporem powtarzać, że to dziecko ma problem, a nie oni. Jeżeli lubisz swoją pracę i nie chcesz jej zostawić, będziesz musiał przyjąć wobec niej nową postawę. Dzień ma dla wszystkich dwadzieścia cztery godziny. Jeżeli pod koniec dnia nie masz czasu, aby cieszyć się tym, co osiągnąłeś, wówczas coś robisz źle. Zacznij stwarzać dla siebie małe wysepki spokoju. - Jeżeli możesz, nie przyjmuj żadnych telefonów przez dziesięć minut po wejściu do biura. - Zrelaksuj się. Oddal się mentalnie od swojej pracy. Sprawdź stan szczęk, oddechu, ramion i dłoni. Utrzymuj je w stanie rozluźnienia. - Przypomnij sobie swoje sukcesy, czasy, kiedy dobrze ci się wiodło. Nie ma to znaczenia, czy było to wczoraj, czy dwadzieścia lat temu - sukces to sukces. Myślenie o sukcesie stwarza sukces. - Na koniec dnia zadaj sobie pytanie, czy wykorzystałeś wszystkie swoje możliwości. Jeżeli tak, to nic już nie pozostaje do zrobienia. Jeśli nie osiągnąłeś wszystkiego, co sobie zamierzałeś, to i tak dałeś z siebie wszystko. Zanotuj sprawy, które wymagają załatwienia, i pozostaw tę kartkę na biurku do następnego dnia. Skoro jest to na papierze, to nie jest już w twoim umyśle. - Jeżeli przypomnisz sobie jeszcze inne sprawy w ciągu wieczora, wypisz je wszystkie w domu, abyś o nich nie zapomniał. - Zastanów się, czy wiedziesz takie życie, jakie chciałbyś wieść. - Staraj się wyrobić w sobie nawyk powolnego mówienia, jedzenia i chodzenia. Zacznij od tego, co wydaje ci się najłatwiejsze. Nakłoń kogoś, aby przypominał ci o twoim postanowieniu. Działaj powoli, z rozmysłem. Jeżeli zwolnisz tempo w swoich czynnościach, twój umysł także się uspokoi. Wszelkie uczucie rozluźnienia po wakacjach znika z chwilą, gdy wchodzę po raz pierwszy do biura Wakacje oraz uczucie rozluźnienia, jakie one wywołują, powinny trwać jeszcze przynajmniej kilka dni po powrocie do pracy. Jeżeli tak nie jest, oznacza to, iż nie udało ci się odpowiednio wykorzystać urlopu albo masz nieodpowiednią dla siebie pracę i jesteś na nieodpowiednim stanowisku. Usiądź i zastanów się nad swoją pracą. Czy taka właśnie posada ci odpowiada? Czy harmonizuje z wyznawanymi przez ciebie wartościami moralnymi? Czy pozwala ci na prezentację twoich talentów? Jaka panuje tam atmosfera - spokojna czy napięta? Czy lubisz rano wychodzić do pracy, czy może to budzi w tobie grozę? Czy ogólnie to, co robisz, dostarcza ci uczucia satysfakcji? Czy wystarczająco ci płacą? Czy musisz dużo podróżować? Jeśli tak, to czy powoduje to jakieś problemy w twoim życiu prywatnym? Jeżeli nie ty wybrałeś dla siebie tę osadę, to kto to uczynił? Czy wciąż starasz się zadowolić swoich rodziców, którzy chcieli, abyś przejął interes rodzinny? Czy jesteś pracownikiem państwowym, gdyż w owym czasie uznawane to było za odpowiednie zajęcie? Czy do pracy zostałeś zmuszony z potrzeby pieniędzy, podczas gdy chciałeś raczej kontynuować naukę? Ja wcale nie staram się zasugerować, że jutro rano powinieneś zanieść wymówienie i zostać ogrodnikiem albo hodowcą psów rasowych w odległej części kraju. Ważne jest jednakże, abyś był świadom motywów wyboru takiej, a nie innej pracy. Gdybyś odkrył, że to, co robisz, nie odpowiada temu co tak naprawdę chciałbyś robić, możesz wówczas zacząć jakoś działać aby sytuację uzdrowić. Możesz dojść do przekonania, że robota jest całkiem niezła, ale twoją mocną stroną jest raczej sfera administracyjna, a nie zarządzanie, którym się teraz zajmujesz. W stosownej chwili może pojawić się wolny etat w dziale administracji, a ty skorzystasz z tej szansy. Sposobność będziesz mógł uchwycić jedynie wtedy, gdy uświadomisz sobie swoje preferencje. Może też być tak, że ze swojej pracy nie jesteś zbyt zadowolony, ale zdajesz sobie sprawę, iż nie masz możliwości w tej chwili zrezygnować z niej ani też nie masz szansy na przesunięcie w obrębie firmy. W takim razie zechciałbyś może zrekompensować sobie brak stymulacji w pracy poprzez uczęszczanie na wieczorne wykłady czy kursy, które służyłyby realizacji twoich rzeczywistych zainteresowań. Zajęcia te nie muszą mieć charakteru edukacyjnego, mogą być zupełnie "bezużyteczne", o ile sprawiają ci radość. Jedno jest ważne: nie ma znaczenia, jaką wykonujesz pracę, ale wykonuj ją najlepiej, jak potrafisz. Ma to ogromne znaczenie dla twojej samooceny. Nawet jeżeli szorujesz podłogi, staraj się robić to dobrze. Jeżeli praca warta jest wykonania, warta jest wykonania prawidłowego. Koncentruj się na tym, co robisz. Nie przepisuj na maszynie listu i nie wręczaj go do podpisania, jeżeli uprzednio nie przeprowadzisz korekty. Nie stwarzaj szefowi okazji do wypowiadania uszczypliwych uwag. Dbaj, aby udzielano ci jasnych instrukcji. Jeżeli szef czy szefowa chcą, abyś działał właściwie, muszą dostarczyć ci odpowiednie wskazówki. Bądź dumny ze swojej pracy: ona jest odbiciem ciebie. Jeśli wykonujesz ją niechlujnie, to jaki jesteś w innych sprawach? Uwaga: To, co na zewnątrz, odzwierciedla to, co wewnątrz. Od kiedy czuję się zestresowany, miewam problemy seksualne Jest to kolejny nieprzyjemny objaw stresu: zamyka się twój ośrodek czerpania przyjemności. Jak już uprzednio wyjaśniałam, ciało reaguje na stres poprzez "nastrajanie" się do walki albo do ucieczki. Popędy reprodukcyjne jedynie stoją na przeszkodzie tym reakcjom i dlatego ulegają wyciszeniu. Ciało napina się, zwłaszcza w rejonie pleców, ramion i brzucha, i jeżeli nie potrafisz się zrelaksować, w tych właśnie miejscach napięcie pozostaje. Aby obudzić w sobie seksualne podniecenie, musisz pozbyć się napięcia, ale stać się tak może tylko wówczas, gdy przestaniesz rozmyślać o sprawach, które zainicjowały owo napięcie. Oto mamy kolejny przykład, jak ciało reaguje na nasze procesy myślowe. Istnieje bezpośrednie połączenie pomiędzy umysłem świadomym a podświadomym, pomiędzy mózgiem a systemem nerwowym. Seks jest jednym z ostatnich instynktownych popędów, jakie nam zostały, a harmonijna jedność ciała i umysłu jest dla niego nieodzowna. Seks zaczyna się w twojej głowie. Czujesz podniecenie, ponieważ myślisz o osobie, którą kochasz, ponieważ patrzysz na pobudzające zdjęcie, ponieważ marzysz o czymś, co cię podnieca. Innymi słowy, umysł musi oddać się myślom bądź obrazom, które oddziałują nań podniecająco. W konsekwencji ciało rozluźnia się, mięśnie stają się zwiotczałe, a krew napływa posłusznie do odpowiednich części ciała sprawiając, że pojawia się tam wspaniałe uczucie. Zachowaniom seksualnym zawsze towarzyszą wyobrażenia o treści seksualnej. Spróbuj podniecić się myślą o wczorajszym obiedzie. Gwarantuję ci, że to niemożliwe. Jest jeszcze gorzej, gdy rozmyślasz o czymś nieprzyjemnym, ponieważ stresująca sytuacja stwarza napięcie fizyczne - a to jest czymś zupełnie przeciwnym do tego, czego potrzebujesz, by osiągnąć aktywność seksualną. Seks nie pojawia się, jeżeli jesteś poddenerwowany czy poirytowany. W takim stanie ludzie nie znoszą dotyku innych, wolą być sami. Fakt pojawienia się u ciebie problemów seksualnych wskazuje, że albo jesteś wyczerpany fizycznie, albo nie potrafisz przestać myśleć o sprawach wywołujących w tobie stres. Twoje ciało pracuje stale na najwyższym biegu i nie potrafi już powrócić do normy. Wygląda to tak, jakby twój układ nerwowy stał się przewrażliwiony. Stan głębokiego stresu przypomina alergię na problemy. Najmniejsze niepowodzenie czy kłopot natychmiast wywołują "migotanie" całego zespołu reakcji stresowych. Ten sam problem przeszedłby zupełnie nie zauważony, gdybyś był bardziej zrelaksowany. W taki oto sposób relacje ciało-umysł stają się błędnym kołem od kiedy pojawił się w tobie stres: problemy pogłębiają stres, stres pogłębia problemy. Masz mniejsze możliwości radzenia sobie i stopniowo one się pogarszają, a nacisk na ciebie, abyś działał właściwie powiększa się. Tak samo dzieje się w łóżku. Im bardziej starasz się uzyskać erekcję czy orgazm, im silniej się powstrzymujesz, aby nie mieć przedwczesnego wytrysku, tym gorzej ci to wychodzi. Uwaga: Im więcej siły woli angażujesz w osiągnięcie celu, tym mniejsze masz na to szanse. Seks nie ma nic wspólnego z determinacją, ma natomiast wiele wspólnego z relaksacją i wyobraźnią. Twoje ciało nie może przygotować się do stosunku, jeżeli myśli są rozproszone - nie możesz wtedy skoncentrować się na pieszczotach. Miałem właśnie atak serca To także nie spadło z nieba, nieprawdaż? Miałeś bóle w klatce piersiowej i w ramionach. Przedtem miałeś kłopoty ze snem problemy z rozluźnieniem, bóle głowy, palpitacje, wysokie ciśnienie krwi i ogólne uczucie wyczerpania. Lekarz zapewne tłumaczył ci, że narażasz się na niebezpieczeństwo ataku serca, jeżeli nie przestaniesz tak ciężko pracować, ale łatwiej było łykać tabletki od bólu głowy, na obniżenie ciśnienia i nasenne. Nie ma to znaczenia, czy zażyjesz pigułki nasenne, czy wypijesz pół butelki wódki przed pójściem spać. Nie daje ci to także niczego dobrego. Do dziś skutki uboczne środków nasennych i alkoholu znane są powszechnie. Otrzymywałeś bardzo wiele sygnałów, ale ty wolałeś je zignorować, dlatego twoje ciało poszło o jeszcze jeden krok dalej i zmusiło cię, przepalając bezpiecznik, do zaprzestania tak ciężkiej pracy. Teraz już musisz odpocząć, bo twój system wysiadł. Masz pewien wybór. Mogłeś temu zapobiec, gdybyś coś zrobił dobrowolnie. Teraz leżysz w szpitalnym łóżku, jesteś na jakiś czas wyłączony z akcji, dlatego nic nie stoi na przeszkodzie, abyś wykorzystał ten czas na przemyślenie, co się stało i co trzeba zrobić, aby to się nie powtórzyło. A powtórzy się, jeżeli nie zmienisz stylu życia. Sam fakt, że miałeś atak serca, skłoni cię do takiej zmiany. Całkowicie do przyjęcia jest żądanie zmniejszenia obciążenia pracą i ograniczenie obowiązków po tak poważnej chorobie. Ludzie, którzy wiedzą o twoim ataku, będą nieco bardziej rozważni, gdy zechcą przerzucić na ciebie swoje problemy. Staraj się wyciągnąć jak najwięcej z tego okresu wstępnego. Jest to najlepsza okazja do wprowadzenia zmian w twojej postawie i stylu życia. Pamiętaj: jeżeli nie zaczniesz działać i nie sprowadzisz swojego życia na nowe tory, twoje ciało będzie wymuszać takie zmiany. Jakie miałeś argumenty przed atakiem? W jaki sposób usprawiedliwiałeś samobójcze zapracowanie? Że bez ciebie firma nie dałaby sobie rady? No, teraz muszą, czyż nie? Że nie chciałeś się dać młodszym kolegom? Mając taki cel i działając w taki sposób, sprawiłeś, że najgorsze koszmary stały się rzeczywistością, bo teraz firma będzie musiała znaleźć kogoś na twoje miejsce i niewykluczone, że zajmie je młodszy kolega. Twoje motywy były może szlachetne, ale krótkowzroczne. Czy szef był u ciebie z podziękowaniami za lojalne wsparcie i poświęcenie zdrowia sprawie przedsiębiorstwa? Wątpię. A jakiż pożytek przynieść ci może sympatyczny nekrolog w gazecie, jeżeli wąchasz stokrotki od dołu? To jest twoje życie, a czas ucieka ci przez palce niczym piasek. Zanim się spostrzeżesz, dzisiaj zmienia się w jutro. Życie dzieje się każdego dnia, a więc staraj się korzystać z chwili. Uczestniczysz w przedstawieniu na żywo, nie ma żadnych prób. Osiągnięcie szczęścia jest ważne i nie powinno być odkładane do następnego tygodnia, gdyż następny tydzień dla ciebie może nigdy nie nadejść. Uświadom sobie, że dziś jest naprawdę pierwszy dzień reszty twojego życia. Cenny jest każdy dzień i nigdy nie jest to bardziej oczywiste niż w obliczu śmiertelnej choroby. Zacznij myśleć o czymś, co było dla ciebie kiedyś ważne: o twojej rodzinie, o przyjaciołach, o podróżach, o wylegiwaniu się na plaży, o hobby. Dokąd odeszły wszystkie te sprawy? Porzuciłeś je i zastąpiłeś pracą i ambicjami, ale to jest niewłaściwe stawianie rzeczy: rządzi głowa, a serce cierpi. Jedynie gdy przywrócisz właściwą równowagę, zabezpieczysz się przed kolejną katastrofalną chorobą. Kiedy przypomnisz sobie teraz sprawy, które w pracy stanowiły dla ciebie taki problem, uzmysłowisz sobie, jak niewiele one znaczą wobec szansy dożycia do jutra. Problemy stają się zadziwiająco banalne, jeżeli spojrzeć na nie z perspektywy łóżka na oddziale intensywnej terapii. Przywróć rzeczom właściwe proporcje. Praca nie jest najważniejsza - szczęście i zadowolenie kryją się także w wielu innych aspektach życia, nie powiązanych z nią wcale. Wciąż jeszcze żyjesz. Dano ci jeszcze jedną szansę. Korzystaj. Nie mam czasu na przerwy Znajdź więc taki czas. Przerwy są ważne. Im ciężej pracujesz, tym więcej potrzebujesz odpoczynku. Przerwy nie są luksusem, one są koniecznością. Potrzebne są do usunięcia z głowy zamętu, do zebrania nowych sił, zachowania obiektywnego spojrzenia oraz ochrony własnego zdrowia; a wszystko to oznacza, że dzięki przerwom pracować będziesz wydajniej. Błędem jest myśleć, że człowiek pracujący non stop wytwarza więcej i lepiej. Prawdą jest coś zupełnie przeciwnego. Pracusie nie wytwarzają więcej niż ludzie robiący sobie pauzy, wytwory ich nie są też najwyższej jakości - oni jedynie wyglądają na zapracowanych. Nie należą także z całą pewnością do tych, którzy wychodzą z najlepszymi pomysłami rozwiązania problemu, gdyż zazwyczaj nie widzą właściwej perspektywy. Praca nie przysparza im również żadnej radości. A przecież wcale nie musi być balastem. Wielka odpowiedzialność nie oznacza bynajmniej obnoszenia się ze śmiertelną powagą na obliczu. Czy zauważyłeś, że w biurze zazwyczaj spotkać można dwie grupy ludzi? Jedna chadza na obiad regularnie, a druga (zwykle mniej liczna) wcina kanapki za biurkiem, skrobiąc jednocześnie coś na papierze i krusząc chleb na dokumenty. Co jest przyczyną, że należysz do tej drugiej grupy? Może sądzisz, że robienie przerwy w pracy to to samo co bycie leniwym, ale ty wiesz, że nie jesteś leniwy, czyż nie tak? Tak naprawdę chodzi ci o to, aby inni nie pomyśleli, że jesteś leniwy. Sygnalizuje to zarazem całkowity brak wiary w jakość tego, co robisz. Gdybyś był spokojny o wyniki, zdecydowałbyś się na pauzę bez wahania, myślałbyś bowiem, że na to zasługujesz. Tak czy inaczej, skąd możesz wiedzieć, że komuś nie podoba się twoje wyjście na obiad? Czy szef kiedykolwiek coś o tym wspominał? Jeżeli nie, to możesz założyć, iż nie ma on nic przeciwko temu. Jeśli twój szef wychodzi na obiad, to sugerować mogę jedynie, abyś traktował to jako przyzwolenie. Jeżeli szef ma prawo do przerwy, to i ty automatycznie takie prawo otrzymujesz. Jeżeli twój przełożony nie robi sobie takich przerw, to ty możesz wyświadczyć mu wielką przysługę, demonstrując, jak to się robi. To jedynie, iż szef jest pracusiem, nie oznacza, że musisz zrujnować sobie zdrowie przez solidaryzowanie się z nim. W kwestii wychodzenia bądź stanowczy. Swój kontrakt o pracę włóż do szuflady i przyglądaj mu się za każdym razem, kiedy wychodzisz. Jest tam powiedziane: "Godziny pracy to czas pomiędzy 9.00 a 17.00 z godzinną przerwą na obiad". To jest tam czarno na białym. Radzę ci, trzymaj się tej umowy. Jeżeli jesteś szefem, twój kontrakt nic ci nie powie o przerwach obiadowych. Miast tego sporo mówi o różnych przywilejach, jak samochód firmowy, udział w zyskach i premie. Pamiętaj,że wszystkie te dobrodziejstwa nie będą miały znaczenia, jeżeli wyprodukujesz wrzód albo gdy skończysz załamaniem nerwowym. Jeżeli firma zapewnia ci to wszystko, musi zapewne chcieć, aby sprawiało ci radość, a tak może być jedynie wtedy, gdy jesteś zdrowy. Skrypt Jestem osobą twórczą z pozytywnym spojrzeniem na życie. Kocham siebie i swoje ciało. Regularnie korzystam z przerw. Relaksuję się i pozwalam mięśniom rozluźnić się. Czuję się wygodnie. Jestem bezpieczny. Jestem spokojny i skoncentrowany, mój oddech jest równomierny. Jestem głęboko zrelaksowany, a wspaniałe uczucie ukojenia napełnia moje ciało i umysł. Rzeczy, które mnie niepokoiły, teraz mnie uspokajają i relaksują. Cokolwiek robię, robię właściwie i z łatwością. Wiem, że umiem poradzić sobie ze wszystkim, co pojawia się na mojej drodze, i wiedza ta czyni mnie mocnym. Cokolwiek sobie postanowię, zdobywam bez trudu. Moja wiara we własne siły i zdolności wzmacnia się codziennie. Z każdym dniem staję się coraz silniejszy. Gdy tylko wychodzę z pracy, wyłączam się, a gdy idę do łóżka, zasypiam natychmiast. Rano wstaję odświeżony i pełen energii. Z radością przyjmuję każdy nowy dzień i czuję się szczęśliwy. Mam pewność sukcesu w mojej pracy. Forma krótka Jestem spokojny. Moja wiara w siebie jest mocna niczym skała. lub Sukces to rzecz pewna. Z łatwością osiągam swoje cele. lub Relaksacja przychodzi łatwo. Moje ciało szybko odzyskuje siły i po każdej przerwie jestem napełniony nową energią. Zmartwienia i żale - Kiedy myślę o jakimś problemie, nie mogę zasnąć. - Bardzo martwię się swoimi egzaminami. - Gdy mam jakieś zmartwienie, wszystko inne mnie drażni i idzie źle. - Niepokoję się o swoje dzieci. - Byłbym szczęśliwszy, gdybym ożenił się z inną kobietą. - Czuję się paskudnie z powodu błędu, jaki popełniłem. - Mam poczucie winy wskutek krzywdy wyrządzonej komuś. - Gdybym tylko miał lepsze wykształcenie, mógłbym teraz zarabiać więcej pieniędzy. Zmartwienia i żale to dwa największe pożeracze czasu na świecie. Zużywają wielkie ilości energii i niczego nie dają. Nie zmieniają faktów, ale sprawiają, że czujesz się podle. Zarówno zmartwienia, jak i żale są złymi nawykami, podobnymi do palenia papierosów i nadmiernego jedzenia, i nie ma potrzeby zmagania się z nimi przez resztę swojego życia. Zmartwienia to niepokój o przyszłość. Czy ułoży mi się z chłopakiem? Co będzie, gdy nie będę mógł zapłacić tego rachunku? Czy moja córka zda te egzaminy? Czy nowa praca będzie mi dobrze szła? Zmartwienia to wątpienie, czy jakaś sytuacja szczęśliwie zakończy się, czy sobie poradzisz. I ponieważ wątpisz, zaczynasz tworzyć wizje katastrofy i porażki. Czy uświadamiasz sobie, co czynisz? Wyobrażasz sobie rzecz negatywną, podczas gdy tak naprawdę oczekujesz sytuacji pozytywnej ! Uwaga: Kiedy twoja siła woli staje w konflikcie z wyobraźnią, zawsze zwycięża wyobraźnia. Zamartwiając się, nie tylko czynisz siebie głęboko nieszczęśliwym, ale też zwiększasz prawdopodobieństwo niepożądanego stanu rzeczy. Jeżeli zmartwieniem twoim jest jutrzejsze przemówienie, wypełnisz umysł negatywnymi wizjami: jak potykasz się wchodząc na mównicę, jak zapominasz języka w gębie, jak zasycha ci w gardle albo dusisz się kaszlem, drżącymi rękoma starasz się nakłonić do posłuszeństwa wiszący rzutnik i nie potrafisz skupić na sobie uwagi audytorium. Snując takie myśli w przeddzień wielkiego dnia, gwarantujesz sobie bezsenną noc, a rano wstaniesz okropnie zmęczony. To z kolei wzmoże negatywne myśli. Nie potrafisz ich zebrać, co potęguje twój niepokój, że zapomnisz tekstu i będzie ci burczeć w brzuchu. Uczucie to sygnalizuje po raz kolejny, że system nerwowy wykonuje polecenia otrzymywane z mózgu: "Przed nami niebezpieczeństwo, wszystkie systemy w pełnej gotowości!" Jeżeli już musisz myśleć o jutrzejszym przemówieniu, myśl o nim jako o sukcesie. Gdy stwierdzisz wpełzanie negatywnych myśli w obręb świadomości, natychmiast przystępuj do kontrataku. Przypomnij sobie, że jesteś osobą konstruktywną i dlatego nie masz już ochoty na myślenie katastroficzne. Gdy tylko w umyśle wykwita negatywna myśl, zaraz zastępuj ją myślą pozytywną. Zobacz siebie w myślach, jak wstępujesz na mównicę ze spokojem i pewnością siebie, jak przemawiasz głosem wyraźnym i stanowczym. Zobacz w umyśle ludzi słuchających ciebie z zainteresowaniem, przytakujących głowami, uśmiechających się do ciebie, śmiejących się z twoich dowcipów. Wyobraź sobie odgłos aplauzu na zakończenie twojej mowy, którą wygłosiłeś z wielką wprawą. Zobacz, jak schodzisz z mównicy, odczuj dumę i satysfakcję z siebie i ze swego osiągnięcia. Zobacz, jak ludzie ściskają ci prawicę i klepią po ramieniu. Takie pozytywne myśli pozwolą ci skupić się na sukcesie. Jeżeli przygotowałeś się do przemówienia, to nie ma powodów do obaw o wynik. Myśleniu pozytywnemu poświęć tyle czasu, ile tylko możesz. Rozpocznij w chwili, gdy dowiadujesz się, że masz wygłosić mowę. Pozytywny obraz odciśnie się w podświadomości i zaprezentuje automatycznie, gdy nadejdzie dzień wystąpienia. Technika ta działa niezawodnie, gdyż umysł podświadomie nie potrafi odróżnić, czy daną rzecz zrobiłeś w rzeczywistości czy tylko w wyobraźni. Umysł podświadomy jedynie rejestruje to, co mu posyłasz do zmagazynowania. Gdy więc napełniasz swój umysł wyobrażeniami spokoju i sukcesu w związku z przyszłą mową, to jest to tak, jak gdybyś już odniósł sukces. Dokonałeś sprzężenia "wygłaszania mowy" z uczuciem "jestem spokojny i skoncentrowany", i taka informacja przenoszona jest do podświadomości celem przechowania. Owego dnia umysł podświadomy odtworzy nagraną "taśmę" i sprawi, że mowa będzie łatwa i zagwarantuje sukces, a twój system nerwowy będzie ciebie wspomagał, utrzymując stan zrelaksowania. Pozytywne myślenie jest właśnie tym, co się odbywa w czasie modlitwy. Modlisz się, aby uwolnić się z trudnej sytuacji, prosisz o pomyślny wynik, a jednocześnie myślisz o pomyślnym wyniku i o uldze, jaką odczujesz, gdy problem zostanie załatwiony. Modlisz się, gdyż jesteś przekonany, iż to pomaga. Spełniasz w ten sposób wszystkie warunki pozytywnych skutków: wyobrażasz sobie sukces i wierzysz weń. Modlitwa nie zmienia Boga, ale osobę, która się modli. Gdy zamartwiasz się brakiem pieniędzy, masz wrażenie, że nie panujesz nad sytuacją, i przez to nie możesz przestać biadolić. Wciąż obstaję przy twierdzeniu, że nawet w trudnej sytuacji finansowej niczego się nie zyska w ten sposób. Nie jest to zapewne pierwszy raz, gdy brakuje ci pieniędzy. Czy słuszność mam zakładając, że czytasz właśnie te stronice w swoim mieszkaniu, a nie na przykład w pudle kartonowym pod mostem? Innymi słowy, jakoś udało ci się uprzednio poradzić finansowo. Nie ma powodu mniemać, że tym razem będzie gorzej. Uwaga: To tylko, że nie widzisz teraz żadnego sposobu, nie oznacza, że go nie ma. Sięgnij myślą wstecz ku tamtym dylematom i przypomnij sobie, jak zostały rozstrzygnięte. Jedyną rzeczą godną uwagi jest tutaj to, że problemy są rozwiązywane zawsze. Jedna z klientek mówiła mi, że pewnego razu brakowało jej pieniędzy i nie wiedziała, skąd je wziąć, żeby zapłacić jakiś rachunek. Zamiast oddać się rozpaczy zdecydowała się czekać, aż sprawa się sama ułoży. Po kilku dniach otrzymała czek na taką właśnie sumę, jakiej potrzebowała - był to zwrot za obuwie, które okazało się wadliwe. Uwaga: W cuda nie wierz - polegaj na nich. W skrajnych sytuacjach ludziom przychodzą do głowy najlepsze pomysły. Brak pieniędzy to najlepsza motywacja, aby podjąć starania o zwiększenie dochodów. To zadziwiające, skąd ludzie biorą pieniądze, by zdobyć rzeczy, których mocno pragną. Marzą o jakichś systemach stereo, mają więc oczy otwarte na okazje zarobienia dodatkowych pieniędzy. Sposobności takie zawsze trafiają się we właściwym czasie. Jeżeli nie dostajesz tego, czego pragniesz, oznacza to tylko, że na twojej drodze jest jeszcze coś lepszego. Jeśli nie przydzielono ci domu, na który złożyłeś wniosek, nie wpadaj w złość, gdyż stało się tak dlatego, iż nie był to właściwy dla ciebie dom. Pewnego dnia wyszłam, aby kupić sobie jakiś orientalny dywan. Szukałam czegoś z drugiej ręki, poszłam więc na targ uliczny. Po chwili znalazłam coś, co mi odpowiadało, ale stwierdziłam, że zapomniałam książeczki czekowej. Wróciłam po nią do domu, ale gdy dotarłam do sprzedawcy, okazało się, że facet sprzedał już ten dywan komuś innemu. Miast dać się ponieść złości powiedziałam sobie, że to był dobry znak ponieważ z całą pewnością gdzieś czeka na mnie jeszcze lepszy dywan. W kilka dni później poszłam na inny targ, gdzie rzeczywiście znalazłam atrakcyjniejszy dywan i za połowę tamtej ceny. Uwaga: Sprawy z natury idą w dobrym kierunku. Oczekuj, że wszystko będzie dobrze, uwierz, że jesteś szczęściarzem. Nie oszukujesz siebie, ale sobie pomagasz. Wzmacniasz dobre przyczyny i zwiększasz prawdopodobieństwo otrzymania tego, czego pragniesz. Żal jest podobny do zmartwienia, z tym jedynie, że zwraca się wstecz, ku sprawom, które odbyły się w przeszłości. Czujesz się winny albo jest ci wstyd, ponieważ popełniłeś jakiś błąd, i nosisz to w sobie. Starasz się odepchnąć od siebie te myśli, ale one natrętnie powracają, przypominając o wszystkim i sprawiając, że czujesz do siebie wstręt. Szkoda została już uczyniona i nie ma znaczenia, jak wielkie będziesz miał poczucie winy, i tak tego nie odkręcisz. Nie możesz cofnąć zegara. Stało się to, co się stało, dlaczegóż by nie użyć tego w sposób konstruktywny? Dobrą stroną pomyłek jest to, że na nich się uczymy. Gdybyśmy zawsze wszystko robili dobrze, dreptalibyśmy w miejscu. Jedynie gdy nam coś nie wychodzi, gdy popełniamy błędy, zmuszeni jesteśmy do poszukiwania nowych dróg, nowych rozwiązań. Kiedy na swej drodze spotykasz problemy, nie broń się przed nimi. Jesteś najsilniejszy, gdy zachowujesz się elastycznie. Może przyjść pech i zmieść ciebie, i niczym przybój morza, powalić. Czy utoniesz, czy ujdziesz z życiem, zależy od tego, jak uda ci się ujeździć falę. Usiłowanie płynięcia pod wiatr kosztować cię będzie nerwy i o wiele więcej energii, niż możesz z siebie dać, a i tak nie masz szansy na zwycięstwo. Staraj się unieść na grzbiecie fali. W ten sposób nie zmarnujesz energii i zachowasz świadomość kierunku ruchu. Odnoś się do problemu z szacunkiem, oznacza to, że winieneś pozwolić mu na pojawienie się przed tobą i spojrzeć nań ze spokojem. Problemy wyglądają coraz groźniej w miarę zbliżania się do nich. Kiedy stajesz oko w oko z problemem, przypatrz mu się uważnie, a następnie zacznij dzielić go na części składowe, aby zdecydować, z której strony przypuścić atak. Analizowanie, a nie dramatyzowanie problemu pozwoli ci nadać mu mniejszy wymiar i znaleźć właściwe rozwiązanie. Jeżeli twój mąż został zwolniony z pracy, natychmiast przystąp do działania. Rozpatrz sytuację finansową rodziny, zbierz wszystkich i zastanówcie się, jak moglibyście się dostosować do nowej sytuacji. Czy inni członkowie rodziny mogliby dołożyć się do dochodów? Czy spodziewasz się trudności w znalezieniu podobnej pracy w miejscu, gdzie teraz mieszkacie? Jeśli tak, to czy w innych częściach kraju jest to łatwiejsze? Weź przykład z wytwórcy narzędzi z północnych Niemiec, który stracił pracę. Szukał pracy ponad rok, a jego zasoby finansowe wyczerpały się niemalże zupełnie, kiedy nagle zdecydował się zabrać rodzinę na małe wakacje na południe Niemiec. Pewnego ranka siedział na progu przyczepy campingowej, przeglądając lokalną gazetę, gdy oto wyczytał z niej, że w pobliżu miejsca jego obozowania są jakieś wolne stanowiska dla wytwórców narzędzi. Udało mu się umówić na rozmowę kwalifikacyjną na najbliższy poniedziałek - i dostał tę pracę. Innym przykładem odwrócenia problemu jest historia pewnej wiejskiej szkoły we Francji. Szkoła mogła działać jedynie wówczas, gdy liczba dzieci wynosiła przynajmniej dwanaścioro. Pewnego dnia liczba ta jednak zmniejszyła się - starsze dzieci odeszły, a młodszych nie było dla uzupełnienia, ponieważ młode rodziny przeniosły się ze wsi do sąsiedniego miasta. Domostwa stały opustoszałe, a szkole groziło zamknięcie, gdyby nic się nie zmieniło. Zamiast poddać się takiej przeciwności losu sołtys umieścił ogłoszenie w jednej z ogólnokrajowych gazet, że poszukuje rodzin z co najmniej sześciorgiem dzieci, które chciałyby zamieszkać na wsi, oraz że oferuje im tanie zakwaterowanie i możliwość korzystania z miejscowej szkoły. Było tak wiele zgłoszeń, że musiano ciągnąć losy, aby wybrać szczęśliwe rodziny! Szkoła mogła działać nadal. Kiedy myślę o jakimś problemie, nie mogę zasnąć Jeżeli czymś się mocno zamartwiasz, źle to wpłynie na twój sen. Albo nie możesz zasnąć pomimo wyczerpania, albo pogrążasz się w płytkim śnie, aby zbudzić się w środku nocy i nie zasnąć ponownie. Trzecia możliwość jest taka, że śpisz w nocy ale budzisz się wcześnie rano, kiedy do wstania pozostało jeszcze parę godzin. Noc jest trudnym czasem, gdy masz jakiś problem. Ciemności i cisza nie przerywają toku myślenia, a fakt, że leżysz biernie na łóżku, sprzyja krążeniu myśli wokół jednego tematu, gdyż nie ma niczego, co mogłoby w tym przeszkodzić. Nie zadzwoni telefon ani dzwonek do drzwi, nikt cię nie zawoła, nigdzie nie musisz iść. Nie ma nic do roboty. A jednocześnie ty chcesz zasnąć, gdyż boisz się, aby na drugi dzień nie być zmęczonym, dlatego trapią cię już dwa problemy zamiast jednego. A gdyby tego było mało, nie masz wcale jasności myślenia, gdyż umysł świadomy jest tylko na półobrotach, a jednocześnie podświadomość wtłacza ci wszystkie swoje straszliwe wizje. Stąd strategie pokonywania zmartwień nocnych różnią się nieco od tych, jakie polecam dla zmartwień dziennych. Nim bliżej przyjrzymy się rozmaitym trapiącym ludzi problemom ze snem, niech mi wolno będzie omówić kilka zasadniczych wskazówek, jak radzić sobie w przypadku bezsenności. - Nie pij herbaty ani kawy po godzinie osiemnastej. Napoje te pobudzają, i organizm potrzebuje wielu godzin na pozbycie się tych następstw. - Wieczorem, jeśli w ogóle musisz pić alkohol, pij go w niewielkich ilościach. Trunek wywołuje depresję. - Dwie godziny przed zwykłą porą udawania się na spoczynek powinieneś zacząć przyhamowywać się, zarówno mentalnie, jak i fizycznie. Krwista posoka tryskająca z telewizora nie jest tym, co mogłoby ukoić twój umysł, a zatem w okresach wzmożenia dolegliwości staraj się zastąpić telewizję czymś spokojniejszym. Idź na spacer albo posłuchaj cichej muzyki porób coś w ogródku albo zaceruj dziurę w skarpetce. Stopniowo przygotowuj ciało i umysł na spoczynek. - Określ sobie "porządek chodzenia spać". Kładź się o stałej porze. - Nie zażywaj tabletek nasennych przez długi czas. - Nie ucinaj sobie popołudniowych drzemek. Oszczędzaj sen aż do wieczora. - Gdy już znajdziesz się w łóżku, wykonaj jedno z opisanych tu ćwiczeń relaksacyjnych. Możesz też zaopatrzyć się w taśmy ze specjalnymi nagraniami. Słuchaj ich, leżąc w łóżku. Jeżeli, będąc w łóżku, nie możesz jednak zasnąć, pomyśl, czy zastosowałeś się do powyższego. Jeżeli w dalszym ciągu nie możesz usnąć, spróbuj "intencji paradoksalnej". Technika ta z wielkim powodzeniem stosowana była przez wielu moich klientów. Idea jej jest następująca. Uwaga: Im więcej siły woli angażujesz w osiągnięcie celu, tym mniejsze masz na to szanse. Oznacza to, że im usilniej starasz się zrelaksować, tym gorzej ci to wychodzi. Oznacza to również, że im usilniej próbujesz czuwać, tym gorsze są tego rezultaty. Ażeby wykorzystać tę prawidłowość, musisz podejść do swojej bezsenności z innej strony. Zamiast myśleć: "Muszę zasnąć", myśl: "Cokolwiek by się stało, nie wolno mi teraz zasnąć. Muszę czuwać przez całą noc. Muszę zrobić wszystko, aby mieć otwarte oczy. Pod żadnym pozorem nie mogę ich zamknąć, nawet na chwilkę. Muszę czuwać za wszelką cenę". I naprawdę staraj się czuwać. Przekonasz się, że utrzymanie otwartych oczu stanie się niezmiernie trudne. Ty jednak wytrwaj przy swoim i wysilaj się nadal. Im mocniej się starasz, tym gorsze są rezultaty; nim się spostrzeżesz, zaśniesz. Gdybyś przebudził się w środku nocy, nie złość się na siebie, przewróć się tylko na drugi bok i odszukaj swoją wygodną pozycję, która pozwoli ci zasnąć, gdy będziesz gotowy. Wyobraź sobie, że leżysz w łóżku, oglądając jakby film o sobie. Leżysz i wyjmujesz z głowy wszystkie swoje myśli (nie wiem, dlaczego moje myśli zawsze wyglądają jak kiełki fasoli) i wkładasz do małego szmacianego woreczka. Wiążesz woreczek mocno, wstajesz, wychodzisz do kuchni i kładziesz go na jednej z półek kredensu. Następnie wyobraź sobie swój powrót do łóżka i ułożenie się w takiej pozycji, jaką w danej chwili zajmujesz. Następnie zacznij powtarzać jedną z krótkich form. Powtarzaj takie zdania po wiele razy w wiązkach. Pomyśl zdanie dziesięć razy, potem dwadzieścia i trzydzieści bez robienia przerw pomiędzy wiązkami. Rozmyślaj o tym i przyjmuj znaczenie zdań. Nie rezygnuj, jeżeli sprawia ci to trudność. Sens i tak dotrze do twojej podświadomości. Oczywiście nużące jest powtarzanie po wielekroć tego samego. Jest to tak monotonne, że aż usypiające, a dodatkową korzyścią z tego jest blokowanie wszelkich zmartwień przez wytłumianie myśli negatywnych myślami pozytywnymi. Innym sposobem radzenia sobie z bezsennością jest wstanie i robienie czegoś uspokajającego. Jeszcze raz posłuchaj muzyki relaksacyjnej, poczytaj skrypt. Traktuj to jako rzecz zwykłą -nie ma powodu do niepokoju. Wiadomo, rano czułbyś większą świeżość, gdybyś spał przez całą noc, ale denerwowanie się z powodu braku snu pogorszyć może tylko sprawę. Jeśli nie możesz zasnąć, to przynajmniej niech cię to nie wprawia w zły nastrój. Im bardziej buntujesz się przeciw tej sytuacji, tym trudniej jest ci sobie z nią poradzić. Jeżeli możesz przespać noc, ale budzisz się wczesnym rankiem powinieneś postarać się jednak pospać jeszcze trochę, nawet jeśli wydawałoby się, że nie warto. Powinieneś stopniowo ćwiczyć ciało, aby spało dłużej. Kiedy system nerwowy pobudzi się, ponowne uspokojenie go może trochę potrwać, nawet gdyby twoja zła passa już minęła, a problem, który cię trapił, już został załatwiony. Ciało reaguje zazwyczaj z pewnym opóźnieniem i unormowanie działań zajmuje nieco czasu. Dlatego zastosuj Krótką formę w opisany niżej sposób - nawet jeżeli wcale to cię nie usypia, a jedynie odrobinę uspokaja. Jeżeli będziesz tak czynić regularnie, spostrzeżesz pewnego dnia, że twoje ciało "zapomni" obudzić się wcześnie, a skoro nawyk budzenia się zostanie przerwany, będziesz mógł spać, aż zadzwoni budzik. Skrypt Miękka, cicha noc delikatnie bierze mnie w objęcia. Wszystko wokół tonie w ciszy. Przyrodę ogarnął spokój, wsuwam się delikatnie w jej kojące ramiona. Jestem częścią natury i zestrajam się ze wszystkim dookoła. Mój umysł jest spokojny, moje ciało jest zrelaksowane, zapadam w błogostan. Wszystkie dzienne myśli ulatują niczym małe chmurki na letnim niebie, pozostawiając po sobie tylko spokój. Z każdą chwilą odmierzaną przez zegar moje myśli stają się coraz bardziej mgliste. Oddalam się od świata. Dryfuję ku słodkim marzeniom, a moje ciało wiotczeje w głębokim, naturalnym śnie. Z każdym oddechem coraz bardziej pogrążam się w rozluźnieniu. Krótka forma Uwalniam teraz swoje dzienne myśli. Rozwiązanie mojego problemu zbliża się. lub Rozwiązanie mojego problemu pozostawiam podświadomości. Wiem, że pojawi się ono rano. lub Odpływam w noc. Stanowię jedność z naturą. W moim wnętrzu mieszka spokój. Zamartwiam się z powodu egzaminów Masz wszelkie powody do zmartwień, jeżeli w przygotowanie do egzaminu nie włożyłeś dość pracy. W takiej sytuacji jedyną moją radą jest, abyś usiadł i powtórzył cały materiał. Zabierze ci to trochę czasu, który przeznaczyłbyś na zamartwianie się, ale zwiększą się twoje szanse na sukces. Powtórkę rób systematycznie. Materiał podziel na części i na każdą z nich przeznacz jeden dzień. Staraj się zrozumieć, co czytasz, nim przejdziesz do następnych części. W planie powtórki pozostaw sobie dość czasu na sprawdzenie, co zapamiętałeś, by mieć pewność właściwego przyswojenia materiału. Częste powtarzanie sprawia, że informacje lepiej zapadają w umyśle. Jeżeli przymierzasz się do złożenia egzaminu na prawo jazdy, mam nadzieję, że nie uczynisz tego, dopóki nie nabierzesz pewności, że potrafisz wykonać wszystkie wymagane tam zadania. W niektórych przypadkach może być konieczne poddawanie się testom bez okresów przygotowawczych, ale nawet w razie testów na iloraz inteligencji czy testów osobowościowych łatwo odnaleźć literaturę zawierającą pożyteczne w tym zakresie sugestie. Bez względu na to, do jakiego siadasz testu czy do jakiego przystępujesz egzaminu, pamiętaj, że wyniki zawsze są względne. Zależą od twojego ogólnego stanu w danym dniu oraz od tego na przykład, czy egzaminator miał następną utarczkę ze swoją żoną tego ranka czy nie. W pewnych dziedzinach o wiele trudniej jest uzyskać obiektywny osąd niż w innych. Test o literaturze może wymagać szerszej skali ocen niż na przykład test, z matematyki. Pewne popularne czasopismo niemieckie zwróciło się kiedyś do sławnego pisarza z prośbą o napisanie pracy na temat, który na egzaminach otrzymali osiemnastolatkowie. Redaktorzy wręczyli następnie ów tekst nauczycielom w kilku liceach z sugestią, że powstał on pod piórem osiemnastolatka. Nauczyciele ci zazwyczaj sprawdzali sterty takich prac. Wyniki były zadziwiające: tekst napisany przez uznanego w świecie autora zyskał oceny w całym przedziale od najgorszych do najlepszych, czasami otrzymywał komentarze w rodzaju "ciekawe", a czasami "beznadziejne". Podczas egzaminu na prawo jazdy jeden egzaminator przepuści cię, nawet jeśli kilkakrotnie będziesz próbował zrobić "kopertę", a inny od razu cię obleje. Jeżeli zrobisz pozytywne ogólne wrażenie, przymkną oczy na pewne niedociągnięcia, dlatego twoim najlepszym zabezpieczeniem jest dobre przygotowanie, wytrwałe i świadome ćwiczenie oraz pójście na egzamin z myślą, że to, co potrafisz w domu, potrafisz także na egzaminie. Kiedy będziesz przygotowywać się do egzaminu, zastosuj się do następujących wskazówek. - Dobrze się przygotuj. Podejdź profesjonalnie do sposobu uczenia się. Włóż serce w to dzieło, abyś mógł sobie powiedzieć, że uczyniłeś wszystko, co mogłeś. - W czasie powtórek rób przerwy. Nie przeciążaj pamięci przez wciskanie w nią zbyt wielu informacji za jednym razem. Przerwy powinny być regularne - co godzina lub dwie - i nie muszą być długie (dziesięć do piętnastu minut wystarczy w zupełności). Przejdź się wokół bloku albo przenieś się do drugiego pokoju. Pomożesz w ten sposób swojej pamięci zaabsorbować informacje. - Właściwie się odżywiaj. Twoje ciało musi dobrze funkcjonować, więc dbaj, aby otrzymywało wszystko, czego potrzebuje. Spożywaj raczej lekkie posiłki zamiast ciężkich i unikaj potraw bezwartościowych. Częste drobne porcje są bardziej wskazane niż rzadsze, ale obfitsze, gdyż obfity posiłek wywołuje uczucie zmęczenia. Krew przepływa z mózgu do brzucha, ażeby wspomóc trawienie, i to właśnie utrudnia koncentrację oraz spowalnia procesy myślowe. - Na pół dnia przed egzaminem zaprzestań uczenia się. Odłóż książki i przestań ćwiczyć. Jeżeli jeszcze czegoś nie wiesz to już wiedzieć nie będziesz. - Pozostały czas przeznacz na lekkie ćwiczenia fizyczne i relaksację. Idź na pływalnię, do kina, odwróć uwagę od egzaminu. - Nagraj na taśmę na zasadzie katarynki skrypt zamieszczony poniżej. Mów spokojnie i wyraźnie. Nagraj skrypt dwu- lub trzykrotnie. Słuchaj nagrania podczas przerw, przed snem i w "bezrobotnym" okresie przed samymi egzaminami. Umożliwi ci to lepsze wchłonięcie pozytywnych sugestii. Skrypt Czuję się bezpiecznie wiedząc, że dobrze przygotowałem się do egzaminu. Moje gruntowne powtarzanie materiału daje dobre rezultaty. Wszystko, czego się nauczyłem, pozostaje w moim umyśle w stanie gotowości do przywołania i łatwego zaprezentowania podczas egzaminu. Odnoszę wielki sukces. Widzę, jak wkraczam do sali egzaminacyjnej, głęboko spokojny, zrelaksowany, pewny siebie. Siadam za stołem, oddychając swobodnie i lekko, widzę swoich przyjaciół i posyłam im uśmiech. Jestem opanowany i skupiony. Gdy powiedzą nam, abyśmy odwrócili kartki z pytaniami, uczynię tak i ze spokojem przeczytam pytania. Rozumiem każde z nich i zaczynam kolejno na nie odpowiadać, spokojnie i prawidłowo. Mój umysł jest całkowicie skoncentrowany na moich czynnościach, dłoń jest spokojna, pismo równomierne. Wszystko, o czym się uczyłem, jest teraz do mojej dyspozycji. Odpowiedzi nasuwają się same, gdy czytam pytanie, lekko i bez wysiłku. Pracuję systematycznie i nieprzerwanie, szybko zapełniam swój arkusz. Kontrolujący podchodzi do mnie, aby odebrać pracę, ja wstaję i wychodzę z sali. Jestem pełen wspaniałego uczucia satysfakcji. Wiem, że zrobiłem to dobrze, i jestem ogromnie dumny ze swojego osiągnięcia. Forma krótka Moja nauka skutkuje. Z łatwością wszystko sobie przypominam. Na wszystkie pytania odpowiadam poprawnie. Skrypt Jestem dobrze przygotowany. Ufam swoim umiejętnościom kierowania pojazdem. Idę na egzamin wiedząc, że go zdam. Widzę, jak wsiadam z egzaminatorem do samochodu. Moje myśli są czyste, odczuwam radość, jestem zrelaksowany. W sposób niemalże automatyczny wykonuję właściwe czynności. Moje ćwiczenia przynoszą teraz dobry efekt. Jestem ufny we własne siły, jestem nie do pokonania. Wszystkie stawiane sobie zadania realizuję kompetentnie. Czuję, jak dobrze wszystko mi idzie. Widzę, jak pięknie robię "kopertę" (w tym miejscu opisz szczegółowo wszystkie swoje czynności i "zobacz" to). Jadę potem dalej, cały czas skupiony i spokojny. Podoba się to egzaminatorowi. Prosi mnie teraz o ruszanie pod górę. Wiem, że dla mnie to drobiazg. Wykonuję to natychmiast (i znów opisz ze szczegółami co robisz: puszczasz hamulec ręczny i tak dalej - "zobacz" siebie, jak to wszystko pięknie wykonujesz). Wszystko przebiega doskonale i rzeczywiście jest takie śmiesznie łatwe. Na koniec egzaminator przepytuje mnie z zasad ruchu drogowego. Na każde jego pytanie odpowiadam poprawnie i wyczerpująco. Z łatwością przypominam sobie wszystko, czego się nauczyłem. Egzaminator zapewnia, że jest ze mnie zadowolony, a ja odczuwam radość i dumę z tego, że tak dobrze zdałem egzamin na prawo jazdy. Forma krótka Jestem kompetentnym kierowcą. Zdaję egzamin z łatwością i bez wysiłku. W tym kontekście chciałabym dodać jeszcze jeden skrypt. Może się on okazać przydatny dla czytelników, którzy zdali egzamin na prawo jazdy, ale od tamtego czasu nie prowadzili auta. Często ludzie tracą odwagę, jeżeli przez jakiś czas nie praktykują. Potem niechętnie próbują przypomnieć sobie jazdę, obawiając się spowodowania wypadku przez brak doświadczenia. Skrypt Jestem doskonałym kierowcą. Zdałem egzamin i dowiodłem, że mogę prowadzić pojazd bezpiecznie. Szukam sposobności, aby prowadzić samochód. Ogarnia mnie wspaniałe uczucie spokoju, gdy biorę do ręki kluczyki i wychodzę. Mój oddech jest spokojny, umysł skupiony. Otwieram drzwi pojazdu i wsiadam. Jestem w swoim żywiole. Kiedy siedzę w fotelu, przybywa do mnie wszystko to, czego nauczyłem się w związku z prowadzeniem. Wszystko dokładnie pamiętam i wzrasta moja pewność siebie. Włączam silnik. Ruszam. Sprawdzam lusterko wsteczne, włączam kierunkowskaz i wjeżdżam na ulicę, gdy jest wolna. Jadę, umiejętnie kierując pojazdem. Całkowicie kontroluję każdą sytuację. Wiem, że wszystko robię dobrze, a nowo zdobyta wolność dostarcza mi wielkiej radości. Zawsze jestem uważny, gdy prowadzę. Forma krótka Prowadzę samochód śmiało i uważnie. Kierowanie sprawia mi radość. lub Jazda sprawia mi przyjemność. To łatwe i przyjemne. Gdy się o coś martwię, wszystko inne idzie mi źle Jeżeli twoja praca psuje ci humor, nie będziesz bawić się zbyt dobrze na przyjęciu, na które się wybierasz. Kiedy dręczą cię sprawy finansowe, nie sprawia ci radości pomyślnie zdany egzamin córki. Gdy jesteś zmartwiony, nic innego się nie liczy. Twój nastrój rzuca cień na każde radosne zdarzenie, które pomogłoby ci poczuć się dobrze. Wszystko, co pozytywne, jest natychmiast kasowane przez twoje zmartwienie - szczęście i radości odkładane są do czasu rozwiązania problemu. Postawa taka może się stać czymś paskudnym, gdyż zawsze możesz znaleźć coś, co popsuje ci humor. Zauważyłam, że reagujący w ten sposób ludzie bardzo często mają poczucie winy związane z rozmaitymi sprawami. To jest tak, jakby chcieli ukarać samych siebie przez niedanie sobie szansy na szczęście, a zmartwienie odgrywa tu rolę jedynie wymówki, aby pod jej osłoną można było się ukarać. Istnieje wielość możliwych przyczyn takiego zachowania, ale jedna wydaje się wysuwać na pierwsze miejsce: jest to zupełny brak szacunku dla samego siebie. Wywodzi się on zazwyczaj z okresu dzieciństwa, kiedy to dany osobnik był regularnie "gaszony", upokarzany i fizycznie maltretowany. Wszystko to rodzi w dziecku poczucie winy. Może się to wydawać dziwną reakcją, ale warto pamiętać, iż dziecko nie ma możliwości zrozumienia, dlaczego rodzice to robią. Jeżeli nie zrobiło niczego złego, wówczas jedyną dlań prawdopodobną przyczyną może być to, iż nie zasługuje na rodzicielską miłość. Jest złe i dlatego nie jest kochane. Inną przyczyną poczucia winy w ludziach może być to, iż w niektórych rodzinach pokutuje przekonanie, że radość i zabawa są czymś złym, a nawet grzesznym, i jedynym akceptowalnym spojrzeniem na życie jest postrzeganie go jako doliny czy padołu łez, a właściwe postępowanie musi opierać się na "dobrych manierach". Szczęśliwość jest więc rodzajem frywolności, dlatego należy mieć poczucie winy i frywolność tę konsekwentnie tłumić. Niektórzy ludzie dosłownie boją się szczęścia, są bowiem przekonani, że stanie się coś złego, jeżeli opuszczą swój "posterunek", jeżeli sobie pofolgują. Ludzie o powyższych motywacjach mają trudności w pozwoleniu sobie na dobrą zabawę, gdy więc pojawia się jakiś problem, mogą odetchnąć z ulgą, bo wówczas wszystko pasuje do ich mentalnego obrazu świata. Nie można powiedzieć, że oni nie cierpią z powodu stałego zamartwiania się. Woleliby nie czuć się zmuszonymi do tego, ale jest w nich coś, co opiera się zmianom. W takich przypadkach może okazać się konieczne wykrycie podświadomych przyczyn istnienia w nich poczucia winy, zanim przystąpi się do wprowadzania jakichkolwiek zmian w sferę postawy. Możliwe, że w niektórych z powyższych przykładów rozpoznałeś coś ze swego dzieciństwa. Możesz także mieć w tej chwili ogromny stres i wszystko wali ci się na głowę - i taka jest teraz przyczyna tego, że nie możesz cieszyć się życiem. Bez względu na powód twego obecnego stanu musisz pamiętać, że nawet pośród kłopotów zdarzają się dobre rzeczy - my po prostu ich nie dostrzegamy, gdyż zbyt pochłaniają nas zmartwienia. Dlatego też pamiętaj o kilku poniższych sprawach. - Wszystko i tak idzie dobrze. Życie z natury ma być radosne (nie ma znaczenia, co ci kiedyś powiedzieli). - Zasługujesz na szczęście i beztroskę. Każdy ma do tego prawo. Staraj się to wykorzystać. - Uwagę koncentruj na tym, co przyjemne. Zmień perspektywę z negatywnej na pozytywną. Im więcej czasu poświęcasz jakiemuś problemowi, tym większy się on staje w twoim umyśle. Napełnij umysł myślami pozytywnymi, a wówczas nie pozostanie miejsca na negatywne. - Zwróć uwagę na swój sposób mówienia. Staraj się mówić spokojnie, porzuć wszelkie dramatyzowanie. Przemawiaj ze spokojem i w sposób rozsądny o sprawach ciebie dotyczących nie przesadzaj. Obniż ton głosu i dobieraj słowa, które umniejszają nieco problem. To umożliwi ci opanowanie swoich emocji. Skrypt Mam dobre życie. Moja uwaga skupiona jest na wszystkich tych dobrych rzeczach, jakie pojawiają się w moim życiu każdego dnia. Im bardziej się staję świadomy dobrych rzeczy wokół mnie, tym szczęśliwszy się staję. Problemy to moi przyjaciele i ufam, że zawsze mogę je rozwiązać właściwie i łatwo. Gdy codziennie moja wiara w samego siebie oraz moje zdolności wzrastają, życie staje się coraz radośniejsze. Przeszłość zostawiam za sobą i zaczynam wszystko na nowo. Zrzucam z siebie smutek i ból i ruszam naprzód ku światu jako nowa, pozytywna osoba. Wkraczam w nowe życie. Forma krótka Patrzę na jasną stronę. Moje pozytywne spojrzenie dodaje mi sił. lub Wszelkie problemy pokonuję z łatwością. Moje życie jest radosne i pozytywne. Lękam się o moje dzieci Rodzice mają pewne swoje wyobrażenia, jakimi ludźmi powinny się stać ich dzieci. W niektórych rodzinach mówi się już o tym przed przyjściem dziecka na świat. Znane mi są rodziny, w których po urodzeniu się córeczki zapanowało ogólne uczucie rozczarowania, chciano bowiem chłopca ("Tylko córka!"). Matka, która w głębi duszy nienawidzi mężczyzn, może być równie nieszczęśliwa, gdyby urodziła chłopca. Bardzo trudno jest dziecku przystosować się do takiej sytuacji. Często stara się ono ze wszystkich sił sprostać wymaganiom i marzeniom rodziców. Jeżeli martwisz się o swoje dzieci, oznacza to, iż w danej chwili nie spełniają twoich oczekiwań. Może planujesz dla syna karierę naukowca, ale on, na złość, ciągnie do miejscowego środowiska teatralnego. Może chciałeś, aby córka podjęła pracę biurową, lecz ona oświadcza, że chce kształcić się na stolarza. Chciałeś dziecko spokojne i rozsądne, a tymczasem masz bachora, który nie potrafi pokonać przekątnej pokoju bez wierzgnięcia nogami i wystukania na czymś rytmu. Innymi słowy, istnieje stały konflikt pomiędzy tym, czego oczekujesz, a tym, co dostajesz. Gdy opracowywałeś wszystkie swoje plany dotyczące dziecka chciałeś, aby było szczęśliwe i żeby wiodło mu się lepiej niż tobie. Dzieci często są używane do rekompensowania tego, co stracili ich rodzice. Gdy byłeś młody, nie mogłeś iść na uniwersytet, więc teraz pchasz tam dzieciaka, czy chce on, czy nie. Pragniesz, aby spełniło się dawne marzenie zrobi to dla ciebie twój syn. Ale pechowo się składa - synalek zawsze marzył o wstąpieniu do policji! Kiedy więc snujesz sobie plany co do przyszłości dziecka zastanów się nad swoimi motywami. Co z tego będziesz miał jeżeli syn zostanie lekarzem? Czy oczekujesz, że sąsiedzi będą się odnosili do ciebie z większym szacunkiem? Czy przyjaciele będą gryźć wargi z zazdrości? Dlaczego tak oponujesz, by córka została stolarzem? Sąsiedzi będą się śmiać? Znajomi będą z politowaniem kiwać głowami? Zaprzątnięty własnymi myślami, nie możesz zapomnieć, że dzieci mają swoje własne osobowości i będą się starały odnaleźć w życiu własne drogi - pod warunkiem, że otrzymają od ciebie dość swobody. Jeżeli uprzesz się i będziesz upychać małolata do formy, która nie pasuje do jego osobowości, czekają cię ciągłe bitwy, sceny, trzaskające drzwi i ogólnie paskudne czasy. Możesz też spowodować, że dziecko pozornie będzie robiło to, co chcesz będzie ci mówiło "tak", a gdy się odwrócisz, zrobi swoje. Twoje zamiary mogą być poczciwe, ale nie ma sposobu, w jaki mógłbyś uchronić dzieci przed wyrządzeniem sobie krzywdy nim staną się dorosłe. Aby posiąść wiedzę, będą musiały zdobyć własne doświadczenia. Możesz doradzać i dawać oparcie, ale nie możesz przecież przeżyć za nie życia. Na wiele sposobów dzieci pozostają dla ciebie kimś obcym kimś, kim były, gdy przyszły na świat. Nawet jeżeli pod pewnymi względami są do ciebie podobne, na przykład z charakteru czy wyglądu, to w innych aspektach różnicie się, i dlatego nie możesz przewidzieć, jakiego dokonają wyboru. Zamiast więc martwić się o dzieci staraj się wydobyć z nich to co najlepsze, odkryć i rozwinąć wszystkie ich talenty i uzdolnienia, jakiekolwiek by były. Możesz uczyć je cierpliwości, która pomoże im w rozmaitych sytuacjach w życiu. Możesz poświęcić im czas, aby miały przeświadczenie, że ktoś się nimi interesuje i komuś na nich zależy - dzięki temu w przyszłości będą umiały zaopiekować się kimś innym. Możesz dać im miłość, gdyż jest ona fundamentem na którym opiera się cała przyszłość. Możesz zademonstrować im szacunek, bo jedynie w taki sposób mogą nauczyć się szacunku dla siebie i innych. Traktuj dziecko tak, jakbyś chciał aby ono traktowało ciebie. To wszystko wcale nie oznacza, że musisz kapitulować wobec każdego żądania wysuwanego przez dzieciaka ani też że masz unikać starć i kosztów. Bądź jednak uczciwy wobec niego i licz się z tym, że łatwo je przestraszyć, ponieważ jest nowicjuszem na tym świecie. Wysłuchaj je i pozwól mu powiedzieć, co ma do powiedzenia. Jeżeli to w ogóle możliwe, staraj się doprowadzić do kompromisu w sferze wzajemnych życzeń. Jeśli naprawdę zależy ci na szczęściu potomstwa, to nawet na chwilę nie przerywaj komunikacji, bez względu na sytuację. Pomagać możesz jedynie wówczas, gdy okazujesz gotowość do wysłuchania, nawet jeżeli wasze zdania są odmienne. Sam musisz prezentować wartości i sposoby zachowania jakich oczekiwałbyś od dziecka: nie możesz spodziewać się, że dzieciak będzie cierpliwy, jeżeli przy każdej okazji wybuchasz, nie oczekuj miłości, jeżeli sam jej nie dajesz, nie wymagaj odwagi, jeżeli sam zachowujesz się tchórzliwie. Dzieci powielają to, co widzą. Stanowią odbicie tego wszystkiego, co dzieje się w ich środowisku, a ty jako rodzic jesteś najbliższą osobą dla dziecka przez długi czas. Jeżeli sam potrafisz być szczęśliwy, to możesz pomóc dziecku znaleźć zadowolenie w życiu - niezależnie od tego, czy będzie ono kiedyś profesorem, czy zamiataczem ulic. Jeżeli od dzieci oczekujesz miłości a nie tylko wdzięczności, porzuć zmartwienia i zacznij pomagać im rozwijać to, co w nich najlepsze. Przyjmij do wiadomości, że są to osoby o odrębnych osobowościach, i obdarz je szacunkiem należnym ludziom posiadającym własne prawa. Nie trać już więcej czasu na niepokoje o ich los. Pogadaj z nimi i dowiedz się, na czym polega problem. Wysłuchaj ich bez osądzania i postaraj się wspólnie znaleźć jakieś rozwiązanie. Martwienie się o los dzieci jest jednoznaczne z przerwaniem komunikacji. Ty jesteś osobą dorosłą: zrób coś z tym. Byłbym szczęśliwszy, gdybym ożenił się z inną kobietą (Przybiera to także formę: "Moja żona mnie nie rozumie"). Zdania zaczynające się od czegoś w rodzaju "żeby tylko" wypowiadane są zazwyczaj przez osoby obwiniające innych za własne problemy. Nie są one przygotowane do przyjęcia odpowiedzialności za swoją własną dolę czy niedolę, gdzie indziej szukają winowajców. Jeżeli rzeczy mają się źle, a widzisz, że taki osobnik się uśmiecha, to istnieje spore prawdopodobieństwo, że myśli o kimś, na kogo będzie można zwalić winę... Jeżeli więc nawet poślubiłbyś inną kobietę, to najpewniej i tak siedziałbyś tu, opowiadając kumplowi, że wybrałeś źle. Na czym tak naprawdę polega problem? Czy przestaliście ze sobą rozmawiać? Czy seks stał się nudny? Czy masz przekonanie, że żona nie wspomaga cię w realizacji twoich ambicji zawodowych? Zaraz po ślubie wszystko było w porządku. Kupiliście swój pierwszy dom, urodziły się dzieci, wkrótce dostałeś lepszą pracę, ale nagle spostrzegłeś, że to wszystko jest nie takie, jak sobie wyobrażałeś. Wszystko jest do przewidzenia, zwycięża rutyna. Jedną z cech wspólnego życia jest to, że stajesz się mniej aktywny. Kiedy byłeś sam, musiałeś wykazywać więcej inicjatywy, aby ze wszystkim sobie poradzić. Jeżeli nie chciałeś być samotny, wychodziłeś i poznawałeś ludzi. Gdy znalazłeś kogoś i zamieszkaliście razem, nie ma już potrzeby tych wszystkich działań. Kochacie się, poznajecie się coraz bliżej, masz więc dość podniet w domu. Później zmagacie się wspólnie z problemami finansowymi, wychowujecie dzieci, wspinasz się sam lub z partnerem po szczeblach kariery zawodowej i, nim się spostrzeżesz, masz czterdzieści pięć lat. Jesteście już udomowieni i osadzeni w życiu jako para. Rozgościła się wygoda, odeszła ekscytacja. Co było do zrobienia, jest już zrobione, pozostała pustka. To nie tylko jest tak, że twoja żona stała się nudna, ty sam także straciłeś dawny blask. Powinieneś zapamiętać, że to, co widzimy w innych, jest zazwyczaj odzwierciedleniem tego, czym jesteśmy sami. Jeżeli w życiu seksualnym popadasz w rutynę, nie możesz się dziwić, że nie spotyka cię entuzjastyczna reakcja. Jeżeli nie chcesz z żoną mówić o rzeczach, które dla ciebie są ważne, spowoduje to przerwanie komunikacji. Jeżeli nie uczynisz wysiłku w kierunku zorganizowania jakichś wspólnych z nią działań, życie stanie się nudne. Nie ma sensu żałować, że ożeniłeś się właśnie ze swoją żoną. W owym czasie było to słuszne. Ty potrzebowałeś jej i ona z jakiejś przyczyny potrzebowała ciebie, więc się zeszliście. Relacje międzyludzkie z czasem się zmieniają i bywa, że okres miodowy zastępuje nostalgia. To czas, gdy zdarzają się romanse. Romanse nie zawsze mają fatalne skutki, pod warunkiem jednak, że nie trwają zbyt długo i prowadzone są dyskretnie. W niektórych przypadkach mogą nawet i ocalić małżeństwo gdyż dzięki nim można sobie uświadomić, co dobrego odnajdujemy w naszym partnerze. Jednakże odnosi się to do niewielu przypadków i generalnie nie zalecałabym robić boków. Jest to krzywdzące dla partnera i gdyby się o sprawie dowiedział, wasz związek mógłby ulec zniszczeniu na jakiś czas albo na zawsze. Prócz tego minimalne są szanse na udany związek z kimś, kogo spotykasz, gdy pozostajesz w związku małżeńskim z inną osobą. Nawet jeżeli się rozwiodłeś, marne szanse mają wszelakie późniejsze związki, gdyż nie zakończyłeś jeszcze sprawy z rozwodem. Popracuj nad sobą, popraw się, naucz się żyć o własnych siłach i, bez względu na wszystko, nie zawieraj małżeństwa zbyt szybko. Jeżeli w obecnym związku czujesz się źle (niezależnie od tego, czy trwa on długo, czy nie), masz dwie rzeczy do wyboru. Możesz ten związek ożywić albo rozwiązać. Na nic się zda wysiadywanie i żałowanie tego, co stało się dwadzieścia lat temu. Zastanów się i określ, czego tak naprawdę chcesz, a potem działaj z całkowitym zdecydowaniem. Znów popracuj nad sobą. Wciągnij się w coś ciekawego, znajdź nowe hobby, a zaczniesz żyć na nowo. Jeżeli chcesz z żoną rozpocząć od nowa, zacznij znów z nią rozmawiać. Powiedz, że wydaje ci się, iż wpadliście w jakąś koleinę i że pragniesz, abyście z niej wyszli. Zainteresuj się, czym ona się zajmuje, co w twoim przypadku może na przykład oznaczać odłożenie gazety, gdy ona coś do ciebie mówi. Opowiedz coś o sobie i swojej pracy. Jeżeli jednak żywisz nadzieję, że żona odejdzie z innym i przez to zyskasz powód do rozstania się z nią, dajesz wyraźny dowód, że nie masz ochoty na kontynuację związku. W takiej sytuacji i tak będziesz musiał z małżonką porozmawiać. Nie zataj faktu, że tkwisz w małżeństwie, którego nie chcesz - zrób z tym coś. W tej chwili brakuje ci spokoju ducha i z pewnością nie odzyskasz go do czasu wyprowadzki bądź załatwienia rozwodu. Zerwanie jest jedną z najtrudniejszych rzeczy, jeśli tylko na kimś ci kiedykolwiek zależało. Dlatego, jeśli masz pewność, że to jedyne rozwiązanie w tej chwili, zabierz się do tego jak najszybciej. Nie ma sensu przedłużać agonii. Czuję się okropnie z powodu błędu, jaki popełniłem Błędów nie należy się wstydzić. Zdarzają się nam wszystkim regularnie. Błędy muszą istnieć, abyśmy mieli pewność, że nie drepczemy w miejscu. Pomagają nam się rozwijać, zdobywać nowe umiejętności i poszerzać wiedzę. Błędy stanowią niejako witaminę w procesie życia, a zatem jeżeli je popełniasz, oznacza, że działasz, oznacza, że żyjesz. Traktuj błędy jako część nieustannego procesu uczenia się, procesu czyniącego z ciebie najlepszą osobę, jaką tylko możesz się stać. Korzystaj z własnych błędów. Jeżeli popełniłeś pomyłkę, dobrze ją przemyśl i przeanalizuj, co było źle. Dlaczego tak się stało? Czy działałeś bezmyślnie? Czy zbyt długo się wahałeś i w końcu straciłeś okazję? Czy w tym czasie byłeś zbyt nerwowy i dlatego tak się stało? Skoro znalazłeś przyczynę, łatwiej ci będzie w przyszłości uniknąć tego samego. Przywilejem twoim jest bliskie przyjrzenie się temu, co było złe. Po dokładnym zbadaniu sprawy wepnij ją w swoim umyśle do teczki "Doświadczenie". Błędy są po to, by pomagać, a nie po to, by karać. Nie wszystkie błędy są nieodwracalne. Jeżeli kupujesz parę butów i po powrocie do domu stwierdzasz, że nie pasują do koloru ubrania, możesz jeszcze je zwrócić. Następnym razem, gdy się chce będziesz wiedzieć, że warto zabrać ubranie ze sobą, kupić pasujące do niego buty. Bywa, że robimy coś niewłaściwego, ale nie ze swojej winy. Na przykład pytamy dziewczynę kolegi, jak on się czuje, bo nie widzieliśmy się długo, otrzymujemy jednak odpowiedź, że łobuz zostawił ją kilka tygodni temu. Czepiamy się dziecka, że niby coś przeskrobało, ale potem okazuje się, że to była nasza wina. Okażmy naszą wspaniałomyślność - przeprośmy. Najczęściej jest tak, że nasze pomyłki nie są tak wielkie, jak się nam wydaje. Zapominasz przekazać komuś wiadomość od kolegi, a potem okazuje się, że oni i tak się spotkali, więc wiadomość jednak została przekazana. Zapomniałeś do kogoś zadzwonić w sprawie pewnego interesu, a później dowiadujesz się, że przeszło koło nosa. Przejmujemy się często drobnymi sprawami, które nie mają dla innych żadnego znaczenia. Cóż takiego, jeżeli miałaś wypadek, a ludzie z pogotowia być może odkryją, że twoje majtki nie pasują do biustonosza? Czy tym warto się przejmować? Z pewnością nie. Nie ma sposobu na zupełne uniknięcie pomyłek. Starając się być doskonałym, bierzesz na siebie ogromny ciężar, który może złamać ci kark. Wyluzuj się, wybacz sobie. Powtarzane obwinianie siebie samego doprowadzi do depresji, a ta jest już czymś zupełnie bezużytecznym, gdyż uniemożliwia ci właściwe zachowanie przy następnym podejściu czy okazji. Jeżeli chcesz sobie wyświadczyć przysługę, nie dręcz się tym. Jeśli w dzieciństwie po każdym przewinieniu upokarzano cię, nie trzymaj się już dłużej tej szkodliwej tradycji. Że zdarzyło się to kiedyś, nie oznacza, iż musi zdarzyć się także w przyszłości. W tej chwili do ciebie należy wybór: czy chcesz pozostać przy starych zasadach, czy chcesz wprowadzić nowe. Dlaczego taką trudność sprawia ci wybaczanie samemu sobie? Czy popełnianie błędów było w twoim dzieciństwie jakimś grzechem śmiertelnym? Czy gdy robiłeś coś źle, winiono cię o zbyt małe starania? Czy może winiono cię o celowe działanie, kiedy ty byłeś jedynie niedbały? Jeżeli z taką postawą otoczenia wobec ciebie miałeś do czynienia w dzieciństwie, to teraz jesteś obarczony jedynie nadaktywnym sumieniem, które w sposób automatyczny przywołuje poczucie winy, gdy tylko popełniasz błąd. Bardzo trudno jest przywrócić to sumienie do normalnych rozmiarów, ale jest to wykonalne. Potrzebna jest ci tylko wytrwałość. Za każdym razem, kiedy przyłapiesz się na zarzucaniu sobie błędów, spojrzyj na to, jak na pewne przesłanie. Przyjmijmy, że jesteś sekretarką i że zapomniałaś odwołać spotkanie. Niespodziewanie trzech gości wkracza do biura i wyraża chęć spotkania się z twoim szefem, który właśnie szykuje się do wyjścia na inne spotkanie. Szef musi się tłumaczyć, goście są nieco zirytowani, ale w końcu wynoszą się, a szef ma okazję do zajęcia się niezborną sekretarką. Przepraszasz. W tydzień później wciąż jeszcze pamiętasz o tym epizodzie. Co parę chwil w dole brzucha pojawia się owo nieprzyjemne uczucie, płoną ci policzki, widzisz to wszystko po raz kolejny: trzech facetów w biurze, wzburzony szef itd. Jest prawie niemożliwe, aby zabronić tym myślom nawiedzania cię, a więc nie stawiaj im oporu. Pozwól im robić swoje. Napisz do siebie coś takiego: W zeszły poniedziałek zapomniałam odwołać spotkanie. Planuję teraz kroki zapobiegawcze, ażeby nigdy więcej to się nie zdarzyło. Notuję wszystkie rzeczy, jakie w danym dniu mam do zrobienia, i regularnie do tych notatek zaglądam. Z każdym dniem poprawiam się. Zawsze, gdy przyłapiesz się na poczuciu winy czy zmieszania z powodu jakiegoś podobnego zdarzenia, zajrzyj do tego, co napisałaś. Swój umysł zajmij rozwiązaniem, a nie błędem. Jeżeli z dawnymi błędami będziesz w ten sposób postępować, zauważysz, że nieprzyjemne poczucie winy czy żalu zanika o wiele szybciej, a ty zyskujesz sposobność, by podążać ku bardziej pozytywnym sprawom. Mam poczucie winy z powodu niesprawiedliwości, jakiej dopuściłem się wobec drugiego człowieka Może się zdarzyć, że wobec kogoś zachowasz się niegodnie tylko dlatego, że byłeś pod jakimś naciskiem czy w złym humorze, czy też w innej podobnej sytuacji, i ta osoba cierpi z tego powodu. Może się również zdarzyć, iż w sprzeczce słowa partnera tak bardzo cię dotkną, że wybuchasz i intencjonalnie uderzasz w jego słaby punkt. Wybuchy takie mogą być szkodliwe dla waszych wzajemnych stosunków. Dlatego też sprawą zasadniczej wagi jest, abyś przeprosił za to, co powiedziałeś. Nie ma potrzeby korzyć się i padać na kolana, ale bezwzględnie istnieje potrzeba rozmowy, choćby tylko po to, by wyjaśnić, dlaczego tak niespodziewanie eksplodowałeś. Nie możesz oczekiwać, że natychmiast zostanie ci odpuszczone tylko dlatego, że przeprosiłeś. Rana wymaga czasu, aby się zasklepiła. Relacje także potrzebują paru chwil do uzdrowienia. Im częściej zdarzają ci się podobne stany oszołomienia, tym trudniej będzie dogadać się z tym człowiekiem i unormować z nim stosunki. Jeżeli rzecz polega na twoich napadach złego humoru, kiedy to serwujesz obecnym nieprzyjemne i krzywdzące oceny, narażasz na niebezpieczeństwo swoje z nimi relacje, zwłaszcza gdy w trakcie tego ludziom tym ubliżasz. W kłótni od czasu do czasu nie ma niczego złego dopóty, dopóki nie pojawiają się upokorzenia, oskarżenia i obelgi. Najprostszym sposobem na uniknięcie takowych jest dbałość o rozpoczynanie swoich wypowiedzi od słowa "ja" zamiast od "ty". Powiedz: "Bardzo się zdenerwowałem, czekając tak godzinami na ciebie", zamiast: "Jesteś nie do wytrzymania!" Powiedz raczej: "Nie wiem, jak ja mam się zachować wobec twoich wybuchów", niż: "Jesteś skończonym gburem. Wszyscy cię nienawidzą". Poprzez takie wyrażanie swoich emocji stwarzasz sprzężenie zwrotne pomiędzy tym, co dzieje się w tobie, a zachowaniem partnera. Powiedz: "Jestem bardzo niezadowolony z tej oferty, jaką przysłaliście do działu handlowego", zamiast: "Wasza oferta to śmieć". Krytyczne opinie bądź skargi podawaj w formie możliwej do zaakceptowania. Jeżeli chcąc powiedzieć, co masz na myśli zaganiasz rozmówcę w kozi róg, skutki nie będą satysfakcjonujące. Obelgi i agresja rodzą krzywdę i zemstę. Jeśli oczekujesz dla siebie szacunku i zrozumienia, ty pierwszy powinieneś je okazać. Nie oznacza to wszak, że jesteś tu, na tym świecie, po to, abyś był tym, czym inni chcą, abyś był. Masz prawo być tym, czym w tej chwili jesteś. Chciałabym jednak powiedzieć, że jeżeli masz z ludźmi jakieś problemy, wszelkie przejawy uczucia winy traktuj w sobie jako sygnały konieczności skontrolowania własnej postawy. Wina spełniła swoją powinność i może być odesłana tam, skąd przyszła, w chwili gdy zaczniesz snuć przemyślenia na temat swego postępowania. Wina powinna być pierwszym krokiem w procesie twojej samopoprawy, to wszystko. Nie powinna być twoim stałym towarzyszem. Ostatecznie sądzony będziesz ze swych osiągnięć, a nie z tego, jakie to wielkie poczucie winy miałeś z powodu swych niedociągnięć. Do ciebie należy decyzja, co zrobisz z poczuciem winy, czy pozwolisz, aby cię przygniotło do ziemi, czy użyjesz go do odnalezienia nowych dróg. Poczucie winy oraz żal to bezużyteczne brzemiona. Zbyt wielu ludzi je nosi w przekonaniu, iż życiową powinnością jest cierpienie. Świadczy to jedynie o tym, że wierzą w niedolę, a nie w szczęście, raczej w zło niż w dobro. Uwaga: Sprawy z natury idą w dobrym kierunku. Jeżeli uczyniłeś coś złego, jeżeli dopuściłeś się wobec kogoś niesprawiedliwości, bądź na tyle uczciwy, aby przyznać to wobec tamtej osoby. Jeżeli to jeszcze możliwe, staraj się oczyścić sytuację. Jeżeli nie możesz tego uczynić wobec konkretnego człowieka, postaraj się stale pomagać komuś innemu. Nie jest to wyznaczaniem sobie kary, ale jest to aktywne samodoskonalenie. Nie ma potrzeby samopotępienia, wstydu czy wpadania w depresje. Ucz się na błędach, odkryj nową kartę. Nie poddawaj się, jeżeli nie osiągasz postępów natychmiast. Wiele lat minęło, zanim stałeś się tym, czym jesteś. Wszelkie zmiany, jakich pragnąłbyś, także wymagają czasu. Tak długo, jak trwać będzie w tobie chęć zmiany, dostrzegać będziesz oznaki poprawy, aż do końca, do pełnego sukcesu. Nawet jeszcze bardziej polubisz siebie samego za dotarcie do celu. Jesteś tego wart, działaj więc! Gdyby rodzice dali mi lepsze wykształcenie, zarabiałbym teraz więcej pieniędzy A wtedy byłbyś pewnie szczęśliwszy, tak? W tym, co mówisz, jest myśl, że twoje szczęście zależy od jakiejś sumy pieniędzy, ale ona jest niemożliwa do zdobycia, gdyż nie masz odpowiedniego wykształcenia. A zatem twoje obecne nieszczęście wynika z błędu popełnionego niegdyś przez twoich rodziców. W obecnych warunkach nie możesz być szczęśliwy. Wymagasz od życia pewnych warunków, a gdy nie zostają spełnione, nie wiesz, co począć. Zaszywasz się w kącie i chlipiesz. Życie jednak nie biegnie takim kursem, działa na innych zasadach. Jeżeli jesteś szczęśliwy, zarabiasz więcej pieniędzy. Szczęście i pozytywne myślenie muszą zaistnieć pierwsze, a w ślad za nimi pójdzie zdrowie, majątek i dobre relacje z innymi ludźmi. Kiedy czujesz się szczęśliwy, jesteś zrelaksowany. Jesteś inspirowany, gdyż masz czas na wsłuchanie się w swój wewnętrzny głos. Na powierzchnię wychodzą wszystkie twoje dobre cechy i pomagają ci w realizacji zamierzeń. Ufnie wyciągaj dłoń po wszystko, czego pragniesz, czy jest to edukacja, czy więcej pieniędzy. Nigdy nie jest za późno: wiek nie odgrywa tu żadnej roli. Jeżeli dano ci życzenie, musiano ci dać także jakiś sposób spełnienia go. Zmartwienia z powodu finansów są czymś, bez czego wszyscy moglibyśmy się obyć, i z całą pewnością jest rzeczą najzupełniej słuszną posiadać majątek. Osobiście nie dostrzegam żadnej oznaki cnoty w byciu biedakiem. Jeżeli jesteś biedny, nie masz nic do zaoferowania. Jedynymi ludźmi, którzy pogardzają pieniędzmi, są ci, którzy ich nie mają. Przyciągasz do siebie tylko to, co lubisz. Jeżeli nie aprobujesz pieniędzy, twoja postawa sprawi, że ominą cię okazje do ich zdobycia. Jeśli myślisz: "ubóstwo", będziesz biedny. Twój stan finansowy do pewnego stopnia zależny jest od twojego sposobu myślenia, tak samo jak twoje relacje z ludźmi, twoje zdrowie oraz sukces osobisty i zawodowy. Jeżeli masz pieniądze, możesz służyć za pozytywny przykład. I nie tylko: możesz też użyć tych pieniędzy do niesienia pomocy innym. Według mnie jest to o wiele pożyteczniejsze niż deklarowanie swej solidarności z ubogimi. Wszystko w życiu może się udać, to samo dotyczy twoich finansów. Jeżeli pragniesz używać życia, musisz być do tego przygotowany finansowo. Dobra praca powinna być nagradzana dobrą zapłatą. Jeśli więc w obecnej pracy z powodu niedostatecznych kwalifikacji nie otrzymujesz pieniędzy, których byś oczekiwał, musisz coś z tym zrobić. Masz o wiele większe szanse powodzenia w zdobywaniu edukacji teraz niż wówczas, gdy byłeś młody - teraz masz motywację. Jesteś dziś na tyle dojrzały, aby o to zadbać. Jeżeli potrzebujesz dodatkowych kwalifikacji, zdobędziesz je. Jak zwykle, jedyną osobą władną przeszkodzić ci w uzyskaniu dyplomu czy stopnia naukowego jesteś ty. Jednakże zarabianie pieniędzy nie musi koniecznie wiązać się ze szczególnymi kwalifikacjami. Świat jest pełen wysoce wykształconych osobników, którzy nie wykonują właściwie swojej pracy. Aby dobrze ci się powiodło, musisz kochać to, co robisz. Jeśli jakaś matka nie lubi być matką, nie potrafi sprawić, aby jej dziecko było szczęśliwe. Jeśli księgowy nie lubi liczb, nie osiągnie wyżyn swej profesji. Ażeby odnieść sukces, należy być w harmonii z tym, co się wykonuje, musisz pogrążyć się całkowicie w swej pracy. Ludzie czerpiący radość z pracy mają wrażenie posiadania większej kontroli nad życiem, a także mniej są podatni na problemy związane ze stresem. Jeżeli chcesz zarabiać pieniądze, istotne jest również, abyś siebie dobrze poznał. Musisz wiedzieć, w czym tkwi twoja siła, tak abyś mógł wyruszyć w rejony, gdzie wykorzystasz w pełni swój potencjał. Człowiek dobry w sprzedaży będzie umiał sprzedać wszystko: od szkła okiennego do kartek świątecznych. Człowiek lubiący ryzyko dobrze poradzi sobie jako kierowca rajdowy, kaskader czy jako komornik. Twój wybór pracy dużo mówi o tobie jako o człowieku. Popatrz na obecną swoją posadę. Jeśli sam ją wybrałeś, stanowi ona świadectwo tego, gdzie dostrzegasz swoją mocną stronę. Jeżeli pracujesz na stanowisku nie sięgającym twoich możliwości, świadczy to o twoim braku ufności we własne siły: przekonany byłeś, że nie możesz starać się o lepszą pracę, bo nie poradziłbyś sobie. W wielu biurach gnieździ się mrowie pracowników, którzy spoglądają bykiem na szefa i myślą: "Potrafiłbym robić to co on (czy ona)", lecz przy nadarzającej się okazji nie składają własnej kandydatury. Dzieje się tak po części z powodu wątpienia we własne siły, a po części z lęku przed rozczarowaniem: "Co będzie, jeżeli poproszę o tę pracę i jej nie dostanę? Lepiej nie szukać upokorzenia i siedzieć cicho". Bądź z lęku przed myślą: "Czy koledzy będą kręcić nosami na moją kandydaturę?" Może zdarzyć się, że się rozczarujesz i nie dostaniesz tego stanowiska, ale przynajmniej spróbowałeś. Jeżeli, twoim zdaniem, potrafisz więcej, niż obecnie się od ciebie wymaga, ruch w górę drabiny zależy od ciebie. Składając własną kandydaturę, demonstrujesz, że wierzysz własne siły. Czynisz w ten sposób ważny ruch, który zostanie zauważony przez innych. Rzeczywiście, podanie do publicznej wiadomości, jaki jesteś dobry, jest wyłącznie twoją sprawą. Skromność tylko przyhamuje karierę. Staraj się, aby szef albo szefowa wiedzieli o twoich osiągnięciach; przełożeni muszą wiedzieć, że mierzysz wysoko - i to właśnie umieszcza cię pośród kandydatów do promocji. A jeżeli nie dostaniesz jednak upragnionego stanowiska w innym wydziale, pomyśl, że to ich strata, a nie twoja. To oni tracą wspaniałego kumpla i szefa. Wkrótce pojawi się inna możliwość, jeżeli nie tu, to w innej firmie. Tobie trzeba przede wszystkim wytrwałości, a jeżeli ją masz, nie możesz przegrać. Skoro zdecydowałeś się znaleźć lepszą pracę, jesteś już w połowie drogi. Pojawienie się kolejnego wakującego miejsca jest tylko kwestią czasu. Skrypt Idę na szczyt. Jestem pewny swego i z łatwością radzę sobie ze swoją pracą. Gotów jestem na dalszy rozwój i na kolejne przedsięwzięcia. Pozytywnie patrzę na siebie. Świadom jestem mego pragnienia sukcesu i dlatego otwieram się na nowe okazje. Ufam sobie i moim uzdolnieniom. Wyższe stanowisko stanowi dla mnie radosne wyzwanie. Wspinam się na szczyt z pewnością siebie. Fakt, że poszukuję lepszej pracy, wprawił już w ruch koło fortuny. Dobra praca idzie ku mnie. Forma krótka Idę na szczyt. Odpowiednia dla mnie praca jest już w drodze. Samotność - Przyjaźnie nawiązuję z wielkim trudem. - Sprawia mi wielką trudność mówienie o swoich uczuciach. - Kiedy kogoś potrzebuję, nigdy nie mogę nikogo znaleźć. - Gdy ktoś mówi mi: "Cześć!", nie potrafię mu odpowiedzieć. - Straciłem przyjaciół, których zwykle miałem. - Jestem nieszczęśliwy. - Myślę, że ludzie mnie nie lubią. - Ostatnio porzucił mnie partner. - Jestem osobą towarzyską, ale wciąż jestem sam. Dlaczego więc jesteś samotny? Samotność to cierpienie zadawane samemu sobie. Jesteś samotny, bo wybrałeś samotność. Nawet jeżeli mieszkasz w wiosce, gdzie jest dwoje ludzi i pies, to i tak masz tych dwoje, żeby pogadać. Jeśli mieszkasz w wielkim mieście, masz bardzo dużo kandydatów do nawiązania kontaktów: ludzi mieszkających nad tobą, obok, vis-a-vis, ludzi pragnących z kimś porozmawiać. Otoczony jesteś ludźmi, z którymi możesz się komunikować, z którymi możesz wyjść, dobrze spędzić czas. Tam są tysiące osób chętnych do poznania ciebie, do ucięcia sobie z tobą pogawędki. I znów wszystko zależy od ciebie. Będziesz musiał wyjść i pokazać twarz, wyrazić gotowość do komunikacji, przyjaźni czy miłości. Musisz zaprosić ludzi do swego życia. Jeśli zamykasz się w domu z telewizorem i rodzinnych rozmiarów torbą chipsów, nie dziw się, że jesteś samotny. Ludzie zapomnieli o twoim istnieniu. Ludzie mogą nie chcieć kontaktować się z tobą, gdyż stałeś się człowiekiem nudnym. Jeśli twoje zainteresowania ograniczyły się do kolejnego odcinka Dynastii, to twoja wartość jako towarzysza do rozmów natychmiast sięga zera. Nie masz nic do powiedzenia gdyż nie uczestniczysz w życiu. Uwaga: Człowiek zainteresowany jest człowiekiem interesującym. Człowiek siedzący dzień w dzień przed telewizorem staje się jak program telewizyjny: nudny. I nie wmawiaj mi, że próbowałeś coś zmienić. Uczyniłeś jedynie to, iż wyjrzawszy za drzwi natychmiast zawróciłeś, przestraszyłeś się bowiem złej miny listonosza. Tego nie można uznać za poważną próbę. Przemyślmy kolejno powyższe stwierdzenia. Przyjaźnie nawiązuję z wielkim trudem Zakwalifikujmy jakoś to stwierdzenie. Czy dlatego nie nawiązujesz znajomości, że jesteś nieśmiały, czy może dlatego, że zawrzeć nową znajomość jest trudno? W zależności od tego, która z tych odpowiedzi wydaje ci się bliska, będziesz musiał popracować albo nad pewnością siebie, albo nad swym kalendarzem towarzyskim. Jeśli jesteś osobą nieśmiałą, to czy kiedyś może było tak, że miałeś więcej pewności siebie? Co sprawiło, że ją straciłeś? Usiądź i przemyśl to. Czy pamiętasz, jaki byłeś, kiedy częściej wychodziłeś? Jeśli kiedykolwiek miałeś ufność we własne siły (choćby i wiele lat temu), to jest ona wciąż w tobie i może być ożywiona. Spróbuj. - Zrelaksuj się. - W myślach wróć do czasów, gdy byłeś pewny siebie. Przywołaj rzeczy, które wtedy mogłeś robić, w wyobraźni przywołaj dawne sukcesy. Sukcesy te niekoniecznie muszą wiązać się z kontaktami międzyludzkimi, ale dotyczyć mogą i innych spraw, gdy działałeś zdecydowanie i zdobywałeś to, co chciałeś zdobyć. Umysł swój napełnij obrazami dawnego zwycięstwa, ale nie wpadaj w nostalgię. Dawne sukcesy niech ci służą jako generatory zaufania do samego siebie; przywołuj je do udowadniania sobie, że w głębi serca jesteś kimś, komu się wszystko udaje i kto dzięki temu zachowuje pewność siebie. Uwaga: Co mogłeś zrobić raz, możesz i drugi. Wyobrażaj sobie pewność siebie, a zdobędziesz ją. Inni ludzie dostrzegą to i zareagują na ciebie w sposób bardziej pozytywny. Jak wiemy, wszyscy kochają zwycięzców, i jeśli myślisz jak człowiek pewny siebie, to postępujesz jak człowiek pewny siebie, a ludzie tak właśnie będą cię oceniać. Twój sposób myślenia sprawi, że pewność siebie, którą sobie przypomniałeś, stanie się rzeczywistością tutaj i teraz. Czy nigdy nie miałeś pewności siebie? Jeśli jesteś całkowicie przeświadczony, że absolutnie niczego pozytywnego w życiu nie osiągnąłeś, nic nigdy nie dostarczyło ci powodu do uczucia pewności siebie, to zapewne miałeś trudny start życiowy. Możliwe, że twoi rodzice nie byli zbyt cierpliwi i odpowiadali za ciebie za każdym razem, gdy ktoś cię o coś pytał. W takim przypadku pozostaw przeszłość za sobą, tam bowiem jest jej miejsce. Szkoda czasu na trzymanie się starych śmieci. Uświadom sobie, że w tej chwili ty jesteś panem sytuacji. Możesz zmienić swoje życie, możesz uwolnić się od przestarzałych wzorców postępowania. Do ciebie należy tylko podjęcie decyzji, by zacząć na nowo, a to jest już połowa bitwy. Jeżeli w życiu nigdy nie odniosłeś sukcesu, to po prostu znajdź sobie jakiś. Wyszukaj sytuację, w której, twoim zdaniem rozegrałbyś sprawy lepiej, gdybyś miał więcej pewności siebie i weź się do tego. Spróbuj. - Zrelaksuj się. - Zamknij oczy i odtwórz ten stary film, ale tym razem z tobą w roli bohatera. Wyobraź sobie siebie jako szczęśliwego i pewnego siebie zwycięzcę, człowieka opanowanego, gdy wszystko wokół niego przybiera formę chaosu, człowieka stającego na wysokości zadania, cokolwiek by się działo człowieka darzącego sympatią innych i przez wszystkich lubianego. Aby sobie dopomóc, obserwuj ludzi, którym nie sprawia trudności załatwianie spraw, stanowiących dla ciebie problem. Przyjrzyj się ich sposobowi działania, mówienia, sposobowi poruszania się. Przemyśl to, co widzisz, i popróbuj przyswoić to sobie w sposób możliwy do przyjęcia. Potem wyobrażaj sobie, jak sam z łatwością pokonujesz wszelkie przeszkody. Zobacz siebie jako popularnego kolegę, osobę ciekawą, dobrego przyjaciela. Nie ma niczego złego w byciu pewnym siebie i w osiąganiu sukcesów. To nie to samo co arogancja, apodyktyczność czy agresywność. Mieć pewność siebie to wiedzieć, czego się chce od życia, i darzyć siebie sympatią dostateczną, aby pójść i wziąć to, czego się pragnie. Pewność siebie oznacza osiąganie tego, co chce się osiągnąć, w sposób korzystny dla ciebie i innych. Noś ze sobą swój skrypt, czytaj go regularnie, tak często, jak to możliwe, aż nauczysz się go na pamięć. Zacznij od rzeczy łatwych. Przypatrz się innym ludziom, zaglądaj im w twarze i uśmiechaj się do nich (tylko wtedy, gdy ich lubisz). Zaskoczony będziesz, ile otrzymasz uśmiechów zwrotnych. Jeżeli ktoś nie odpowiada ci uśmiechem, nie przejmuj się. Spotkałeś tylko człowieka nieśmiałego, jakim sam przedtem byłeś. Jeśli masz ubogi lub zupełnie pusty kalendarz spotkań, to czy nie jesteś zbyt zapracowany, aby mieć czas na jakieś kontakty towarzyskie? Jeżeli zaniedbywałeś życie prywatne na rzecz pracy, to na przyszły tydzień wyznacz sobie spotkanie z samym sobą. Każ sekretarce zapisać w notesie, że w przyszłą środę o osiemnastej masz ważne spotkanie z niejakim J.S. (Ja Sam), i powiedz jej, by ci przypomniała. Zrób to samo, jeśli ty jesteś sekretarką i nawał pracy nie pozwala ci prowadzić normalnego życia. Ogłoś wyraźnie, że musisz wyjść jak zawsze (o piętnastej), gdyż masz ważne spotkanie (ze sobą, oczywiście). Przyzwyczajaj siebie oraz szefa do faktu, że masz życie prywatne. Wychodź z pracy o ludzkiej porze - zasługujesz na to. Musisz zrównoważyć pracę z zabawą, a z całą pewnością jest jeszcze jakieś życie poza porą pomiędzy dwudziestą pierwszą a piątą. Korzyści z życia prywatnego mają także wymiar dalekosiężny. Stwierdzono, że ludzie, mający jakieś zainteresowania poza pracą, lepiej radzą sobie ze zmęczeniem niż ci, którzy cały swój żywot poświęcają pracy. Zadzwoń do starych kumpli, miłych sąsiadów czy krewnych, których lubisz szczególnie, i zaproś ich do siebie. Podtrzymuj stare znajomości, gdyż one nieuchronnie prowadzą do znajomości nowych, z których parę może zamienić się w przyjaźnie. Jeśli jesteś panią domu z dziećmi, staraj się regularnie wychodzić na pewien czas. Zorganizuj sobie kogoś do dzieci i wychodź. Zrób ten kurs, który zawsze chciałaś zrobić. Zrób go póki masz jeszcze do tego energię. Gdy oklapniesz, uzyskując "syndrom kury domowej", będzie ci już coraz trudniej wyrwać się ze stanu letargu i zainicjować jakąś działalność. Wychodząc, odpoczniesz nieco od dzieciaków, a dzieciaki odetchną od ciebie. Mieć dość małych słoneczek to rzecz zupełnie naturalna - nie oznacza to wcale, że jesteś złą matką, ale oznacza, że potrzebujesz odpoczynku. Załatw to jakoś. Im będziesz szczęśliwsza, tym szczęśliwsze będą twoje latorośle (i twój mąż). I nie bądź zaskoczona, jeśli okaże się, że dzieci ze zniecierpliwieniem oczekują twojej nieobecności - oznacza to po prostu, że opiekunka pozwala im oglądać komiksy jeszcze przed odrobieniem zadań domowych. Skrypt Moje szczęście i życie biorę we własne ręce. Wiem, że potrafię pozostawić przeszłość za sobą i zacząć wszystko od nowa. Otwieram się teraz na świat. Powoli i delikatnie pozwalam innym na zbliżanie się do mnie i pomagam im, wychodząc naprzeciw. Lubię ludzi i oni mnie lubią. Jestem osobą wartościową i jestem dumny z siebie oraz swoich osiągnięć. Od tej chwili przyjmuję na siebie całkowitą odpowiedzialność za swoje szczęście. Nic mnie teraz nie może powstrzymać. Cokolwiek wysyłam, przychodzi do mnie z nawiązką. Wysyłam przyjaźń i miłość. Forma krótka Lubię siebie i innych. Łatwo nawiązuję nowe przyjaźnie. lub Jestem osobą szczęśliwą. Inni ludzie lubią przebywać ze mną. Mam wiele do zaoferowania. Mówienie o swoich uczuciach sprawia mi ogromną trudność Możesz być dobrym przyjacielem albo partnerem, możesz być dobrym słuchaczem, gdy inni otwierają przed tobą swoje serca i mówią ci o swoich uczuciach, lecz jeżeli pragniesz, aby związek wyszedł poza ramy powierzchowności, samo słuchanie nie wystarczy. Mówienie o własnych uczuciach jest niczym odsłanianie rąbka twojej głębokiej, intymnej sfery osobowości. W pierwszej fazie przyjaźni ludzie cechują się ostrożnością w opowiadaniu o sobie. "Cedzą" sprawy drobniejsze, by wysondować grunt. Jeśli ta druga osoba powie w końcu coś poważniejszego, wówczas gotowi są zrobić krok dalej i powiedzieć coś bardziej intymnego. Ten następny etap jest jednak uzależniony od tego, czy druga osoba okaże się godna zaufania. Jeżeli tak się nie dzieje, rozwój związku ulega zahamowaniu z braku wzajemnego zaufania. Znajomi stają się przyjaciółmi dopiero wówczas, gdy powstanie równowaga między mówieniem a słuchaniem, dawaniem a braniem, zaufaniem a dyskrecją. Jeżeli jedna osoba z tych dwojga nie jest przygotowana, aby mówić o swoich uczuciach, druga osoba ma uczucie bycia "odsłoniętą". Jeżeli w związku takim nie potrafisz przyznać się do własnych uczuć, druga osoba nie może mieć poczucia bezpieczeństwa. Jeśli ktoś mówi ci, że cię lubi, a ty, choć go lubisz, nie potrafisz tego powiedzieć, człowiek ten przez chwilę dozna uczucia odrzucenia. Ty możesz myśleć sobie, że to przecież oczywiste, że go lubisz, ale dla tego przekonania nie ma odpowiedniej ekspresji słownej z twojej strony. Uwaga: Ludzie niepotrafią czytać w twoich myślach Jeżeli druga osoba zdobyła się na odwagę mówienia o sprawach osobistych, to ty powinieneś uczynić to samo. Jeżeli tego nie potrafisz, narażasz się na niebezpieczeństwo utraty tej osoby. Kiedy kogoś potrzebuję, nie mogę nikogo znaleźć. Stwierdzenie to ma pewien związek z poprzednim. Jeśli nie potrafisz się przyznać, że doskwiera ci samotność i że czujesz się nieszczęśliwy, inni pomyślą, że z tobą wszystko w porządku. Jeżeli potrzebujesz pomocy, musisz się przyznać, że jej potrzebujesz. Nie dają medali za odgrywanie bohatera, kiedy serce płacze. Wielu ludzi boi się mówić o swoich problemach, gdyż sądzą, że zrobią z siebie głupców, jeżeli w trakcie tego nagle się rozpłaczą. W przypadkach poważnych, gdy na przykład człowiek utracił kogoś bliskiego, może żywić obawę, iż gdy zacznie płakać, to już nie będzie się mógł powstrzymać; gdy żal się uzewnętrzni, stanie się tak potężny, że nic nie zdoła mu się oprzeć. Ludzie z takimi obawami starają się tłumić emocje, bywa, że przez długi czas, a to może prowadzić do różnych fizycznych i psychicznych problemów. W podobnych przypadkach dobrze jest zasięgnąć porady profesjonalnej. Jeśli nie potrafisz już płakać pomimo doświadczania rzeczy tragicznych i pomimo odczuwania wielkiego emocjonalnego napięcia, poszukaj dobrego konsultanta, który by ci pomógł coś z tym zrobić. Jeżeli rzeczywiście sygnalizujesz innym, iż potrzebujesz pomocy, lecz nie otrzymujesz jej, wówczas powinieneś bliżej się przyjrzeć przyjaciołom. Czy oni są naprawdę przyjaciółmi, czy przychodzą do ciebie, kiedy czegoś potrzebują, uciekając potem do swoich robótek na drutach albo do majsterkowania? Zastanów się nad tym. Czego ludzie od ciebie oczekują? Sporządź listę takich wymagań. Potem sporządź drugi wykaz tego, czego ty oczekujesz od nich. Jeżeli druga lista jest krótsza od pierwszej, coś jest nie tak. Jeżeli wydaje ci się, że tobie przypadają jedynie obowiązki, a nie masz żadnych praw, jeśli czujesz, że to ty wciąż musisz się do czegoś zobowiązywać, ale nie możesz od nich niczego wymagać - wówczas twoja pewność siebie waha się gdzieś poniżej zera i pilnie wymaga zajęcia się nią. Gdy ktoś mówi mi:"Cześć!", nie potrafię mu odpowiedzieć. No, jedyna odpowiedź przychodząca do głowy w takiej sytuacji to rzucić: "Cześć!" i uśmiechnąć się. W przedłużaniu rozmowy nie ma niczego superskomplikowanego. Nie trzeba popisywać się ogromnymi zasobami wiedzy, sprytu czy inteligencji. Nie przejmuj się, że w szkole nie szło ci zbyt dobrze - to nie ma nic do rzeczy. Najnudniejszy okres w moim życiu spędziłam z osobą z doktoratem. Pamiętaj, że wielki dlatego jest wielki, iż my jesteśmy na kolanach. Odnosi się to do twojego lekarza, nauczyciela, teściów i wszystkich innych, którzy w szkole byli nieco lepsi od ciebie. A jeżeli stan twojej edukacji stanowi dla ciebie powód zmartwień, postaraj się coś z tym zrobić. Istnieje mnóstwo kursów wieczorowych, które pozwolą ci zdobyć to, czego nie zdobyłeś, gdy byłeś w szkole. Spojrzyj na innych. W jaki sposób zaczynają rozmowy. Zauważysz, że ich taktyka zmienia się w zależności od osoby, z którą chcą porozmawiać, oraz od otoczenia. Zachodzi ogromna różnica pomiędzy sposobem toczenia dyskusji prywatnie i na przykład na przyjęciu. Ludzie inaczej rozmawiają z szefami i inaczej z ekspedientką. Niektórzy łatwiej podejmują rozmowę z komornikiem zjawiającym się po ich własność niż na przykład z własnymi rodzicami. Niektórym facetom odbiera mowę, gdy widzą piękną kobietę, to samo spotyka kobiety usiłujące nawiązać kontakt z mężczyzną, który im się podoba. Na czym więc polega twoja trudność w nawiązywaniu kontaktów? Wobec jakiej grupy osób tracisz poczucie bezpieczeństwa i stajesz się nieśmiały? Tylko coś powiedz - nie masz nic do stracenia. Jeśli tamta osoba jest wobec ciebie niegrzeczna, to już wiadomo, iż nie musisz marnować czasu dla kogoś, kto w sposób widoczny na to nie zasługuje. Pogratuluj sobie zdrowego rozsądku i wiedzy o ludziach. A jeśli dana osoba jest dla ciebie miła, wówczas osiągnąłeś cel: ucinasz sobie miłą pogawędkę. Pogratuluj tej osobie dobrego smaku przejawionego w tym, że rozmawia z kimś tak interesującym jak ty! Rzecz polega zapewne na niezbyt wielkich oczekiwaniach. Mogłeś na przykład przez wiele tygodni siedzieć za biurkiem podniecając się na widok tego wspaniałego okazu płci przeciwnej, przechodzącego koło ciebie, ale nie zapominaj, że obiekt twojej afektacji może nie być tak samo ustosunkowany do ciebie. Ażeby zbadać sprawę, musisz z osobą tą porozmawiać - na pewno więcej niż raz. Jeżeli dowiesz się, że ona ma stałego chłopaka albo że jest mężatką, nie pozwól sobie na stan załamania nerwowego. Jeżeli odczuwasz rozczarowanie, to tylko dlatego, że dzieliłeś już skórę na niedźwiedziu, który jeszcze biega. Miałeś nieuzasadnione złudzenia i doznałeś rozczarowania, lecz pokazałeś też, iż jesteś człowiekiem czynu, że potrafisz stanąć do walki, która twoim zdaniem jest tego warta. Dobrze jest rozmawiać z ludźmi, wkładać wysiłek w podtrzymywanie konwersacji, ponieważ pewnego dnia być może odkryjesz, że ona wcale nie ma chłopaka i że nie jest też mężatką, a ty wówczas będziesz gotów. Uwaga: Aby wygrać, trzeba coś postawić. Skrypt Jestem osobą towarzyską. Ciekawią mnie inni ludzie i coraz łatwiej jest mi z nimi rozmawiać. Jestem spokojny i skupiony. Mówię łatwo i płynnie. Konwersację prowadzę w sposób naturalny. Jasno wyrażam swoje myśli. Rozmawiam swobodnie. Z każdym dniem wzrasta moje poczucie pewności siebie. Inni ludzie lubią ze mną rozmawiać. Forma krótka Jestem spokojny i zrelaksowany. Zachowuję pewność siebie w czasie rozmowy i dyskutuję swobodnie. Straciłem przyjaciół, których zwykle miałem Może się to zdarzyć z rozmaitych przyczyn. Klasyczne przykłady to: "świeżo zakochani" i "rodzice po raz pierwszy". Świeżo zakochani w sposób drastyczny ograniczają swoją sferę zainteresowań w środowisku i pośród przyjaciół. Nikt i nic się nie liczy oprócz nowego partnera. Cały możliwy czas wolny spędzają razem i nic już nie zostaje dla dawnych kumpli. Kiedyś spotykali się ze znajomymi co weekend, ale teraz nie widują ich w ogóle. Rodzice po raz pierwszy są niezwykle zajęci dzidziusiem. Muszą przystosować się do nowej roli życiowej, która wymaga nabycia mnóstwa rozmaitych umiejętności, gdyż nie ma znaczenia, jak wiele przeczytasz książek na ten temat, rzeczywistość i tak zapewni ci sporo niespodzianek. To jest tak, jakby do domu wkroczył ktoś zupełnie obcy, robiący ponadto dużo hałasu i wciąż skarżący się na coś w nie znanym ci języku. W tej sytuacji także nie ma już czasu na przyjaciół. Po paru latach jednakże człowiek przyzwyczaja się nieco do nowego partnera, a dziecko także nabiera umiejętności zgłaszania swych roszczeń w zrozumiałym dla ciebie języku. Lecz ty nie utrzymujesz już żadnych kontaktów z paczką. W tym momencie ruch należy do ciebie. Nie ma większego sensu siedzieć przy telefonie i czekać, aż ktoś do ciebie zadzwoni kiedy przyjaciele przekonani są, że nie ma cię na powierzchni ziemi. Pogodzili się z myślą, że nie jesteś już osiągalnym uczestnikiem prywatek czy zebrań, i jeśli nie powiadomisz ich, że sprawy mają się nieco inaczej, nikt się do ciebie nie zgłosi. Inną przyczyną utraty kontaktu ze znajomymi jest to, że czasami przyjaciele nam się żenią, a my pozostajemy kawalerami czy pannami. W takim przypadku jest to rzeczywiście sprawa szczęścia: jeżeli ożeniony kumpel da się namówić na wyjście od czasu do czasu, jest w porządku. Nim się poddasz, musisz spróbować kilka razy skłonić go do tego. Jeżeli jednak sprawa okaże się beznadziejna, to chyba lepiej pomyśl o nawiązaniu nowych znajomości. Jeśli czujesz się nieswojo jako osoba samotna w towarzystwie par to przyczyna tkwi w tobie samym. Jeżeli idziesz na proszony obiad, to zazwyczaj gospodarz stara się zapewnić partnera czy partnerkę, abyś miał kogoś przy sobie. Jeżeli jest to okazja nieformalna, także nie masz powodu do zmartwienia, gdyż o ile nie jesteś osobą zbyt nieśmiałą, na pewno znajdziesz jakiegoś partnera do rozmowy. Możesz poprosić gospodarza, aby przedstawił cię osobie, z którą masz ochotę pogawędzić. Możesz zaproponować pojemnik z fistaszkami i posłużyć się nimi jako otwieraczem konwersacji. W gromadzie ludzi nie jest czasami jasne, kto jest z kim. Jeżeli inni są przystępni, możesz starać się podejść do nich z kimś gadatliwym. Jestem nieszczęśliwy Dlaczego? Pewnie dlatego, że jesteś przekonany, iż powinieneś tak się czuć. Wierz mi, nie ma takiego prawa. Bycie samemu nie oznacza bycia samotnym. Posiadanie partnera nie jest tożsame z byciem szczęśliwym. Możesz się czuć bardzo samotny z żoną i trojgiem dzieci. Przyczyną jest zapewne to, iż wielu ludzi trwa w przekonaniu, że nie mogą być szczęśliwi i że pierwszy krok należy zawsze do innych. I tu także natrafiamy na sprawą odpowiedzialności. To zależy tylko od ciebie, czy będziesz szczęśliwy, czy nieszczęśliwy. Do ciebie należy podjęcie się jakiegoś dzieła, zarabianie pieniędzy, zdobycie szacunku do samego siebie i samospełnienie. Aktywnie twórz własną przyszłość, nie możesz czekać i wypatrywać, co ona przyniesie. Staraj się zdobyć to, co ci się podoba, albo będziesz zmuszony pokochać to, co dostajesz. Kiedy zaczniesz brać swoje życie we własne ręce, będziesz tak zajęty uporządkowywaniem i prostowaniem spraw, że nie starczy ci czasu na rozmyślania o własnej samotności. Gdy weźmiesz się do poprawiania swoich relacji międzyludzkich, swojego wykształcenia, sytuacji zawodowej, będziesz toczyć rozmowy z tak wieloma osobami, zawierać tak wiele przyjaźni, że nie będziesz nawet wiedzieć, jak znaleźć czas na wypranie skarpetek na sobotnią imprezę. Nie marnuj czasu na rozmyślania o rzeczach, które chcesz wyrzucić ze swego życia. Myślenie o problemach to tylko nadawanie im większych rozmiarów - to nie pomoże ci w pozbyciu się ich. Uwaga: Jeżeli myślisz o czymś przez dłuższy czas, sprawiasz, że nabiera to większych rozmiarów. Poinformuj swoją podświadomość, czego pragniesz. Zobacz siebie otrzymującego to, do czego tęskni twoje serce. Wejdź w rytm pozytywnego myślenia. Jeśli jesteś pozytywny, jesteś atrakcyjny. Jeśli jesteś atrakcyjny, odnosisz sukcesy. Jeżeli odnosisz sukcesy, masz pieniądze, przyjaciół, zdrowie i wspaniałego partnera. Naucz się cieszyć swym własnym towarzystwem. - Popatrz w lustro i podziwiaj swoją twarz, ciało i włosy. - Przygotuj wytworny posiłek, podaj go pięknie do stołu, zapal świece i włącz delikatną muzykę. Pogratuluj sobie wspaniałego towarzystwa. - Pomyśl o weekendach. Rób długie spacery, ucieknij od życia codziennego. Zacznij myśleć o tym wszystkim, czego chciałbyś w przyszłości. Planuj, myśl w wielkiej skali. Jedynie to, co najlepsze, jest dostatecznie dobre dla osoby tak wspaniałej, inteligentnej, utalentowanej i czarującej, jaką jesteś ty. Raduj się tym wszystkim. Obiecuję ci, że przyniesie to ogromną zmianę w twoim życiu w stosunku do okresu, gdy rozmyślałeś o błędach i niedostatkach. - Nastaw ulubioną płytę tak głośno, jak tylko potrafisz wytrzymać, i udawaj, że jesteś wokalistą. Myślę, że ludzie mnie nie lubią Czy wydaje ci się, że nie lubi cię wiele osób, czy jest to tylko jedna, konkretna osoba? Jeżeli jest to jedna osoba, to zapewne znasz przyczynę. Jeżeli się jej nie domyślasz, to nie zostawiaj tak tego. Usilnie namawiam cię, abyś porozmawiał o tym z tą osobą. Jeżeli twoje problemy dotyczą wielu ludzi, sprawdź, czy robisz coś z poniższych rzeczy. - Czy jesteś pesymistycznie nastawiony do wszystkich i wszystkiego? - Czy za plecami ludzi mówisz o nich źle? - Czy jesteś wstydliwy i trzęsiesz się? - Czy masz skłonności do syndromu DJPB (Działania Jak Pan Bóg)? - Czy masz brzydki zapach albo cuchnący oddech? - Czy masz zwyczaj wtrącania się, gdy inni rozmawiają? - Czy bez względu na wszystko musisz być w centrum uwagi? - Czy kpisz z ludzi? Jeśli któryś z powyższych punktów odnosi się do ciebie, możesz zapewne zauważyć, że gdy wchodzisz do pokoju, wszyscy milkną. Czasami trudno jest nam stwierdzić, czy mamy podobne cechy, gdyż przyzwyczajamy się do nich i nie potrafimy już ich zauważyć. Wspaniale, jeżeli przy tobie jest ktoś, komu możesz ufać, ktoś, kto cię lubi i kto dostarczy ci uczciwej opinii na twój temat. Czy ostatnio doświadczyłeś jakichś słów krytyki pod swoim adresem? Weź to poważnie. Czy ocena ta była zasadna? Jeżeli nie wiesz, o co chodziło tamtej osobie, powiedz to. Nie przyjmuj krytyki, której nawet nie możesz zrozumieć, i nie płacz z jej powodu całą noc. Zapytaj! Jeżeli dowiesz się, jakie ludzie wysuwają pod twoim adresem zastrzeżenia, i jeżeli uznasz, że mają w tym trochę racji, podejmij decyzję o rozpracowaniu i zlikwidowaniu tego słabego punktu. Jeżeli sądzisz, że zarzuty były niesprawiedliwe albo przesadzone bądź jeżeli mocno uderzają w twoje powodzenie życiowe i zdrowie, może zaistnieć konieczność wycofania się z tego miejsca, czy to będzie związek, czy zakład pracy, ale nie wcześniej, niż spróbujesz pogadać z oskarżycielem czy oskarżycielami. Jeśli masz jedynie ogólne wrażenie, że inni cię nie lubią, to najprawdopodobniej rzeczy mają się zupełnie na odwrót: to ty nie lubisz innych ludzi. Może obawiasz się ich, lękasz się, że cię skrzywdzą. Czy kiedy byłeś mały, ktoś mocno cię skrzywdził? Czy ufanie innym sprawia ci wielką trudność? Czy podejrzewasz, że ludzie chcą ci zamydlić oczy i wykorzystać do swoich niecnych celów? Jeśli ktoś za tobą w autobusie śmieje się głośno, to wydaje ci się, że śmieje się z ciebie? Jeżeli na te pytania odpowiadasz "tak", oznacza to, że siebie nie lubisz. Kiedy nie lubisz siebie, nie potrafisz lubić innych. Uwaga: Wszystko, co posyłasz innym, powróci do ciebie jak bumerang. Przystąp do pracy nad pewnością siebie. Jeśli dominuje nad tobą przeszłość, uniemożliwiając ci samodzielne zmaganie się z problemami, poszukaj pomocy u drugiej osoby, lecz przedtem przez trzy tygodnie próbuj korzystać ze skryptu umieszczonego na końcu tego rozdziału. Wielu ludzi stwierdza, że to wystarcza, aby w życiu pojawiły się zmiany na lepsze. Nie ma potrzeby borykać się z brakiem zaufania do samego siebie. Ostatnio porzucił mnie partner A teraz znowu siedzisz na dnie dużej czarnej dziury i nie możesz się wygramolić. Rozejść się to paskudna sprawa, ale zostać porzuconym to coś o wiele gorszego, gdyż, jak się zdaje, oznacza, iż nie jesteśmy dość ładni czy przystojni, inteligentni, dowcipni, seksowni, interesujący, odpowiedni do kochania itd. Prócz utraty pracy to najpewniej najsilniejszy cios w ego. Czujesz się strasznie, oczy masz pełne łez, ziemia usuwa się spod nóg, myślisz: "Nigdy już nikogo nie znajdę!", potem ogarnia cię złość: "Co za łajdak (co za suka)! I pomyśleć, że tej kreaturze podarowałem(am) taki ładny zegarek na święta!", pogrążasz się w bezmiernym żalu nad samym sobą. W takich uczuciach nie ma niczego złego. Pozwól im wydobyć się. Posłuchaj łzawej płyty i dobrze sobie popłacz. Płacz przynosi wielką ulgę. Jeśli ogarnia cię wściekłość, wal w poduszkę jakieś pół godziny. Gdy złościsz się na swoją(ego) "eks", jesteś już w połowie drogi gramolenia się z dziury. Złość przywraca cię do działania - pozostaje ci jedynie zwrócić tę energię w kierunku konstruktywnym. Możesz się przekonać, że już są inni chętni do zajęcia wakującego stanowiska przy tobie. Jest to oczywiście sytuacja bardzo wygodna i sprzyjająca procesowi poprawy twojego stanu. Nie oznacza to jednak, że masz już wszystko za sobą. To przypomina nieco rzucanie palenia: wiesz, że te przeklęte papierosy są dla ciebie złe, ale wciąż masz na nie ochotą. Nie możesz powiedzieć, że z nimi skończyłeś, dopóki nie spojrzysz na nie bez najmniejszej emocji. W taki sam sposób każdy, kto zajmie miejsce twojego poprzedniego partnera, ma u ciebie dość małe szanse, gdyż służy jedynie jako pocieszyciel albo zatkaj-dziura. Musisz zachować tego świadomość. Związki oparte na czymś takim rzadko się udają. Jeżeli więc nie masz teraz nikogo chętnego pod ręką, powinieneś wykorzystać tę nadarzającą się okazją, by skanalizować uwolnioną energię do pracy nad karierą i rozwojem w innych dziedzinach życia. Zrób to, nim znowu wpakujesz się w poważny związek, nim ponownie ogarnie cię ta przyjemna, choć antyproduktywna inercja. To pomiędzy związkami masz największe szanse na rozpoczęcie czegoś nowego, wkroczenie na nowe tereny i podbudowanie się tak, abyś stał się osobą silną i pełną wiary w siebie. Nie możesz wciąż liczyć na to, że ktoś pozostanie przy tobie i bezustannie będzie się troszczył o ciebie. Związki nie są koniecznie wieczne. Wymagają od obu stron zaangażowania i elastyczności. Możecie mieć różne zdania, możecie walczyć ze sobą, jeden z partnerów może doznać poważnych lub trwałych uszkodzeń ciała, może się stać kaleką, może nagle umrzeć. Wszyscy mamy nadzieję, że takie rzeczy nigdy się nie zdarzą, ale one się zdarzają. To w takich okresach człowiek potrzebuje czegoś, na czym mógłby się oprzeć, a to coś może być tylko w nim. Gdy człowiekowi brak wyczucia samego siebie, gdy brak mu wiary w siebie i ogólnego pozytywnego spojrzenia na życie kataklizm uderza w niego szczególnie mocno. Gdy już się dobrze wypłaczesz z powodu eks-partnera, wyjdź z dołka i rozejrzyj się dokoła, poszukaj czegoś, od czego mógłbyś zacząć, aby pomóc sobie w rozwoju. Przez chwilą skoncentruj się na sobie. Wiek nie ma tu nic do rzeczy. Zawsze jest przestrzeń na wprowadzenie usprawnień życiowych, czy masz siedemnaście czy siedemdziesiąt lat. Zawsze na horyzoncie jest potencjalny partner i nie jest ważne, jak wiele masz zmarszczek. Nie martw się o swój wiek. Moje osobiste motto brzmi: "Jeśli facet skarży się na moje zmarszczki, to niech sobie idzie facet, a nie moje zmarszczki". Jesteś tak młody, jak twoje nadzieje, i tak stary, jak twoje lęki. Dopóki masz jakieś ambicje, dopóki masz jakieś plany, jesteś młody. Gdy porzucasz nadzieją, przychodzi na ciebie starość. Brak nadziei wynika z braku zrozumienia podstawowych pryncypiów życiowych. Zawsze jest jakiś sposób. Jedynie dlatego, że nasze umysły są zbyt ograniczone, aby to dostrzec, nie mamy świadomości istnienia takiego sposobu. Kiedy pojmiesz tą fundamentalną prawdą, nie będziesz już mieć powodów do zmartwień. Skrypt Używam swojego czasu wolnego z korzyścią dla siebie. Jestem twórczy i produktywny. Nadszedł czas dalszego mojego rozwoju, mam teraz szansę na wielki krok naprzód. Całą energią angażują we wspomaganie mego rozwoju. Wszystkie wysiłki kieruję na realizacją pozytywnych zamierzeń. Wierzą w siebie. Niesie mnie moja wewnętrzna moc. Forma krótka Oto moja wielka szansa. Jestem konstruktywny i postępowy. Zaczynam budować swoją przyszłość. Jestem osobą towarzyską, ale wciąż jestem sam Możesz należeć do grona osób, które cieszą się wielką popularnością, mają mnóstwo przyjaciół, ale wciąż nie potrafią znaleźć partnera. Wszyscy przychodzą do ciebie ze swoimi problemami, szukają u ciebie porady, pomocy czy otuchy. Dzwonią do ciebie o każdej porze dnia i nocy, aby zdać raport z katastrofalnego obrotu spraw w ich nieudanym związku, i trzymają ciebie godzinami przy aparacie. Jesteś dla wszystkich najlepszym przyjacielem, ale niczyim kochankiem. W obliczu cudzych problemów twoje wydają ci się mało znaczące, dlatego też nie przestajesz przyjmować zdesperowanych telefonów o północy i przyjeżdżać następnego dnia z podkrążonymi z niewyspania oczyma do biura. Zrozum, proszę, że nie jesteś publicznym śmietnikiem emocjonalnym. Ważne jest, aby wytrwać przy przyjacielu w trudnych dla niego chwilach - to w porządku - ale wystrzegaj się jęczących dusz. To ludzie zupełnie nie zainteresowani zrobieniem czegokolwiek z własnymi problemami, oni tylko uwielbiają zawodzić. Jeśli przez dłuższy czas będziesz dawać ucha takim osobnikom, również wpadniesz w depresją. Gdy pozwolisz, aby otoczono cię niepokojami i brakiem nadziei, zaczniesz to wszystko "łapać" i stanie się to twoje. Obowiązkiem twoim jest uniknięcie tego, dlatego oddal od siebie płaczków, którzy tylko cię wykorzystują, a pozostaw przy sobie przyjaciół, którzy rzeczywiście potrzebują i chcą pomocy. Daj ludziom swój czas, aby mogli wystartować, rozmawiaj z nimi, sugeruj sposoby poradzenia sobie z problemem, a potem sprawdź, czy rzeczywiście coś zrobili. Jeżeli nie, to nie potrafisz już im pomóc. Jeżeli ktoś po prostu cię wykorzystuje do jakiegoś celu, musisz powiadomić go o swoim spostrzeżeniu oraz o tym, że od tej chwili wyrażasz gotowość do rozmowy z nim jedynie wtedy, gdy ma ci do powiedzenia coś pozytywnego. Nie obawiaj się, że już nigdy nie odezwie się do ciebie słowem. Przynajmniej będziesz spać w nocy spokojnie. W większości przypadków wyświadczysz im ogromną przysługę wskazując, jak bardzo są nastawieni negatywnie. Kiedy uświadomią sobie, iż nie jesteś już dla nich dostępny jako Ściana Płaczu, mogą poczuć się nakłonieni do podjęcia działań i rozprawienia się z problemem. Miej pewność, że nie tylko dajesz, ale że też bierzesz. Uwaga: Każdy ma zarówno prawa,jak i obowiązki. Jeżeli interesują cię wyłącznie czyjeś problemy, a swoje potrzeby i życzenia ignorujesz, to właściwie nie dbasz o siebie. Ludzie, którzy czują, że ich własne problemy są przeogromne często starają się pozbyć związanego z tym napięcia poprzez udzielanie pomocy innym. W ten sposób mogą uniknąć starcia z własnymi problemami, a jednocześnie zyskać nieco pozytywnych punktów społecznych. Zdobądź się na odwagę i zacznij polegać na innych. W potrzebie zwróć się do przyjaciela o pomoc i czas dla ciebie. Przysługuje ci prawo do korzystania z pomocy jak wszystkim innym. Nada ci to również nieco bardziej ludzkie oblicze w oczach ludzi. Kiedy pomagasz innym, spotyka cię zapewne wiele wyrazów wdzięczności oraz podziw ze strony otoczenia, ale zarazem zostanie ci przypisany charakter osoby nieco niedostępnej. Człowiek na piedestale, który wygląda na osobę zupełnie samowystarczalną, może być dla przeciętnych kimś budzącym bojaźń, gdyż wywołuje wrażenie, iż nie mogliby mu dorównać, nie dorośliby do jego poziomu. Skrypt Lubię siebie i innych. Zasługują na to, co w życiu najlepsze, i wyruszam, aby to zdobyć. Moje szczęście jest dla mnie ważne. Sam tworzę swoją przyszłość. Jestem w trakcie stawania się najlepszą osobą, jaką mogą się stać. Wszystko, czego potrzebuję do szczęścia, jest już we mnie. Jestem doskonały. Jestem zharmonizowany, zestrojony z otaczającym mnie światem. Napełnia mnie poczucie głębokiego spokoju i pozostaję w stanie rozluźnienia we wszystkim, co robię. Niczym wielki magnes przyciągam do siebie wszystko, co najlepsze. Z każdym dniem wzrasta moja pewność siebie. Jestem atrakcyjny. Napełnia mnie wspaniałe uczucie miłości. Kocham swoje życie i podążam za głosem wewnętrznym, który mnie zawsze prowadzi. Mój idealny partner już na mnie czeka, spotkamy się we właściwym miejscu i we właściwym czasie. Forma krótka Pozostają w harmonii ze sobą i ze światem wokół mnie. lub Mój głos wewnętrzny zawsze mnie prowadzi. Jestem bezpieczny. lub Mój idealny partner czeka na mnie. Wszystko jest na swoim miejscu. Choroba - Mam problemy z żołądkiem. - Często miewam bóle głowy lub pleców. - Mam nowotwór złośliwy lub łagodny. - Dokucza mi skóra. - Muszę iść do szpitala. Choroby mają konkretną przyczynę. To nie tylko przykre dolegliwości, ale też sygnały ostrzegawcze. Niestety, większość ludzi lepiej traktuje swój samochód niż swój organizm. Kiedy jedziesz szosą i wskaźnik poziomu paliwa zaczyna migotać, zjeżdżasz do najbliższej stacji benzynowej. Gdyby facet z obsługi powiedział ci: "W porządku, zajmę się tym!", a potem wziął śrubokręt i odłączył światełko na tablicy rozdzielczej, zapewniając, że teraz wszystko będzie w porządku, pomyślałbyś, że gość jest dobrze stuknięty, no bo przecież wskaźnik poziomu paliwa jest dobry, źle jest jedynie z poziomem paliwa. Identyczna sytuacja powstaje, kiedy masz problem z żołądkiem. Organizm daje ci sygnał ostrzegawczy, że coś jest nie w porządku. Jeżeli ty wtedy łykasz jakieś pigułki, to jedynie odcinasz światełko sygnalizacyjne, a to nie ma nic wspólnego z problemem. Chwilowo leczysz objaw, ale nie likwidujesz przyczyny. Jeśli przez dłuższy czas będziesz w taki sposób traktować swój organizm, pojawią się następne i o wiele poważniejsze objawy, gdyż przyczyna nie została usunięta. Jednym z problemów doby obecnej jest to, że medycyna leczy tylko chorobę, czyli objawy. Lekarze analizują, diagnozują, starają się wybadać, co to za przypadek i jakie trzeba podać leki. Choroba ogniskuje na sobie całą uwagę i pacjent nie liczy się już zupełnie. Lekarz zwalcza dolegliwości, nie zwracając uwagi na pacjenta. Posłuchajcie lekarzy w szpitalu, jak chodzą od łóżka do łóżka, omawiając przypadki: "Wrzód ma się dobrze, jutro lecimy z wyrostkiem". A jeżeli chorobę spowodował pacjent? Jak ich działania mają się do tego, że pacjent zachorował, bo nie umiał sobie poradzić w życiu? Choroba pojawia się, gdy osłabieniu ulega twój system obronny, gdy zamartwiasz się czymś, gdy czujesz się zaszczuty, gdy rzeczy mają się źle. Zdarzyć się to może dlatego, że albo zbyt ciężko pracowałeś, albo w przeszłości doświadczyłeś jakichś traumatycznych sytuacji. Mogła to być śmierć krewnego bądź przyjaciela, utrata pracy czy rozwód, a może coś innego. Każde zdarzenie prowadzące do drastycznej zmiany trybu życia wywołuje w tobie stan napięcia, nawet jeśli zdarzenie to ma charakter przyjemny, jak na przykład promocja, ożenek czy przyjście na świat dziecka. Choruje ten, kto z trudem przystosowuje się do nowych warunków. Zamartwianie się, żale, złość, frustracja, zawiść i nienawiść to złe uczucia sprzyjające chorobie. Wprowadzają organizm w stan szczególnego obciążenia, zużywając tym samym energię, która potrzebna jest do utrzymania systemu obronnego we właściwym stanie. Są na to dowody naukowe. W pewnym eksperymencie grupie ochotników zaaplikowano wirusy grypowe, ale tylko kilku z nich zachorowało. Choć wszyscy znajdowali się w tym samym pomieszczeniu i poddani byli oddziaływaniu tych samych drobnoustrojów, tylko niewielu dotknęła choroba. Okazało się, iż osobnicy cechujący się odpornością byli ludźmi stwierdzającymi, że w życiu są szczęśliwi i że sprawują nad nim kontrolę. Ci zaś, których dopadła grypa, cierpieli na brak poczucia bezpieczeństwa i żyli w ciągłym napięciu stresowym. Obecnie szacuje się, że przynajmniej siedemdziesiąt procent wszystkich schorzeń ma charakter psychosomatyczny, co oznacza, że symptomy fizyczne to przejawy stresu emocjonalnego. Nie wypływa jednak stąd wniosek, iż problemy fizyczne mają wymiar jedynie iluzoryczny. Wrzody, palpitacje serca czy bóle głowy są faktem. Człowiek ich nie wymyśla. Termin "psychosomatyczny" oznacza, że przyczyna choroby nie leży w genetycznej wadliwości narządu, ale że psychika utraciła równowagę i ten brak równowagi oddziałuje na daną część ciała, wywołując określone skutki. Miejsce ataku stresu fizycznego na ciało zależy od umiejscowienia naszego słabego ogniwa, a nawet od tego, gdzie według nas ono się znajduje: "Mój ojciec był astmatykiem, tak samo mój dziadek, teraz ta sama dolegliwość u mnie się pojawia. To sprawa "rodzinna". Spodziewamy się pojawienia jakiegoś problemu i nasze oczekiwania są nagradzane. Można dorobić się jakiejś choroby, spędzając tylko odpowiednią ilość czasu na rozmyślaniach o niej. Pewien hipnotyzer zademonstrował kiedyś działanie tej zasady. Zahipnotyzował "ofiarę", po czym ze swego portfela wyjął monetę. Powiedział ofierze, że położy na jej dłoni bardzo zimny kawałek metalu, i położył na jej prawej dłoni wspomnianą monetę. Ofiara stwierdziła, że traci czucie w prawej dłoni z powodu owego niezwykłego chłodu. Hipnotyzer zabrał monetę i powiedział, że teraz położy coś bardzo gorącego na lewą dłoń ofiary, i położył tam tę samą monetą. Ofiara tym razem orzekła, że odczuwa dotkliwe gorąco i palący ból w tym miejscu. Hipnotyzer usunął monetą, a na lewej dłoni pozostał pęcherz oparzeniowy. Lęk przygotowuje grunt pod podatność na mentalne i fizyczne problemy. Obawy przed czymś oznaczają myślenie o tym w sposób negatywny. Im bardziej obawiasz się choroby, tym większe jest prawdopodobieństwo, że ją do siebie przyciągniesz. Zrozumiesz nieco lepiej ten proces, kiedy przypomnisz sobie jak ostatni raz zaglądałeś do encyklopedii zdrowia. Zaczynasz czytać tekst i oglądać fotografie, i im bardziej się w to zagłębiasz, tym bardziej się tym przejmujesz i zaczynasz dostrzegać u siebie niektóre symptomy. Nagle wychwytujesz uczucie kłucia na skórze głowy. Czy to twoje włosy wychodzą? Potem coś w nodze. Zanik mięśni! Nie można powiedzieć, że nie istnieje coś takiego jak wada genetyczna przekazywana z pokolenia na pokolenie, jak na przykład hemofilia czy zaburzenia chromosomowe, wywołujące syndrom Downa. Jednakże ogromna większość chorób to choroby środowiskowe, a nie dziedziczne czy wrodzone. Artretyzm jest chorobą dziedziczną, ale dotyka także dzieci adoptowane. Choroba ta powstaje nawet bez podobnego materiału genetycznego. Obecnie sądzi się, że szczególnie sztywna i emocjonalnie chłodna atmosfera zwiększa prawdopodobieństwo artretyzmu. Gdy tłumione są uczucia, zaburzeniu ulega równowaga psychiczna, a to prowadzi do symptomów fizycznych. Symptomy mogą mieć nawet charakter symboliczny, nawiązujący do problemu stanowiącego podłoże: sztywność w myśleniu może wywoływać sztywnienie kończyn, hamowanie emocji może prowadzić do obstrukcji; niezdolność do dawania upustu złości może sprawić, że złość ta skieruje się do wewnątrz, owocując depresją; niechęć do zaakceptowania własnej kobiecości może wywołać problemy menstruacyjne i seksualne. Jeżeli obawiamy się jakiegoś przyszłego zdarzenia, często mamy kłopoty ze zdrowiem. Jest to pewien sposób na uniknięcie nieprzyjemnej sytuacji. Możesz zauważyć, że twoje dziecko dostaje gorączki i kaszlu w przeddzień klasówki z matematyki. Czasami pewnie doświadczasz bólu głowy bezpośrednio przed ważnym spotkaniem. Im większy jest lęk przed nadchodzącą sytuacją, tym silniejsze są objawy. Gdy masz pewność, że nie dasz sobie rady, twój system nerwowy zadba, aby ciało zostało na chwilą wyłączone z akcji. Także i dawne zdarzenia wywierają na nas wpływ. Ciężkie przeżycie, poważny szok czy jakaś katastrofa rok czy dwa lata temu, wsparte poczuciem winy, lękiem i żalem, mogą spowodować powstawanie tkanki nowotworowej czy innych śmiertelnych chorób. Sprawa, której nie załatwiliśmy na poziomie emocjonalnym, manifestuje się fizycznie do czasu, gdy rozprawimy się z tym problemem, bądź do czasu, gdy umrzemy. Umysł może sprawić, że będziemy chorzy, lecz umysł potrafi także uzdrowić. Posłużmy się przykładem. Twój sympatyczny lekarz przepisuje ci pigułki, które, jego zdaniem, skutecznie ci pomogą. Już po wyjściu z jego gabinetu czujesz się lepiej, gdyż spodziewasz się, iż wszystko teraz będzie dobrze. Twój umysł właśnie zainicjował proces uzdrawiania. Kiedy bierzesz do ust tabletkę, myślisz o tym, co powiedział ci doktor, że są to bardzo skuteczne tabletki. Dowiedziono, że ludzie czują się lepiej, ponieważ spodziewają się, że poczują się lepiej. Podczas przeprowadzania testów z pewnym środkiem antydepresyjnym w warunkach szpitalnych podzielono pacjentów na dwie grupy. Grupa A otrzymała nowy środek, a grupa B - placebo (lek przypominający wyglądem lek prawdziwy, ale nie posiadający aktywnych substancji). Ani lekarze, ani pacjenci nie wiedzieli, kto dostał lek prawdziwy, a kto połknął placebo. Przy końcu eksperymentu w grupie A zanotowano pozytywne efekty u 70 % pacjentów, ale u członków grupy B, którzy przyjęli placebo, wskaźnik efektywności także wynosił 70 %. Zażycie pigułki uruchamia mechanizm podświadomej asocjacji "poprawy", i to właśnie wystąpiło. Inny przykład. Jeden z moich kolegów opowiedział mi, że pewien jego klient skarżył się na bezsenność, stąd miał zwyczaj zażywania środków nasennych co wieczór. Pewnego razu klient nieświadomie pomieszał tabletki i zażył zamiast nasennych lekki środek na przeczyszczenie. Człowiek ów spał twardo całą noc, ale rano stwierdził u siebie biegunkę. To samo zdarzało się przez kilka kolejnych dni, aż klient odkrył, że zażywał niewłaściwe tabletki. Uświadomił sobie, że mógł doskonale spać bez żadnych środków, więc zaprzestał ich używania. Jaskrawszym przykładem działania tej zasady jest przypadek pewnego amerykańskiego skazańca, który wybrał śmierć przez przecięcie żył zamiast na krześle elektrycznym. Zawiązano mu oczy. Funkcjonariusz więzienny przesunął po nadgarstkach nieszczęśnika piórkiem - skazaniec zmarł. Wszyscy mamy w sobie ogromną siłę wiary. O czymkolwiek myślimy z przekonaniem, urzeczywistnia się, czy to rzecz dobra czy zła. Staraj się wiedzieć, co dzieje się w twojej świadomości, gdyż to jedyny sposób, w jaki możesz kontrolować podświadomość. Jeśli sam nie kierujesz swoim umysłem podświadomym, ktoś inny będzie to czynił za ciebie, a wówczas zapełnisz się rupieciami, których nie chcesz. Świadomość posiadania mocy podświadomości obliguje cię do ich używania. Fakt, że masz wolną wolę, czyni cię automatycznie odpowiedzialnym za to, co dzieje się z tobą. Robienie złych rzeczy może być złe, ale gorsze jest nieczynienie rzeczy dobrych, kiedy się wie, jak to czynić. Niekorzystanie z wiedzy, czasu i talentów w sposób pozytywny dla poprawienia mentalnego i fizycznego zdrowia i szczęścia jest zapewne jedynym prawdziwym grzechem tego świata. Ważne jest, abyś w czasie każdej choroby umiał się zrelaksować. W części pierwszej niniejszej książki podanych jest kilka ogólnych ćwiczeń uspokajających oddech i przygotowujących do przyjęcia pozytywnej postawy mentalnej. Na dalszych stronach chciałabym opisać inne ćwiczenie, które stanowi podstawę wszelkiej sugestii pozytywnej, jaką chciałbyś sobie ofiarować dla odzyskania dobrego samopoczucia. Poniższe ćwiczenie opracowane jest szczególnie z myślą o relaksie fizycznym. Uspokojone ciało stanowi warunek wstępny odzyskania zdrowia, bo gdy ciało jest zrelaksowane, zmniejsza się napięcie skóry. Na oddziale oparzeń pewnej kliniki wobec grupy pacjentów stosowano relaksacją opartą na hipnozie raz dziennie przez dwa tygodnie. Stwierdzono, że u osób tych oparzenia goją się w czasie o połową krótszym niż u pozostałych. Zmniejszone napięcie skóry powoduje ograniczenie bólu, wcześniejsze ustąpienie stanu zapalnego i tym samym przyśpieszenie procesu odbudowy tkanki. Na początku musisz zdecydować, gdzie mieścić się będzie sanktuarium twojego uzdrowienia. Musi ono być gdzieś, w rzeczywistości lub w wyobraźni, gdzie możesz się uspokoić rozluźnić. Może to być tropikalna wyspa, leśna jaskinia, przytulny pokój albo ogród - nie ma to większego znaczenia, o ile jest to miejsce idylliczne i dające wrażenie spokoju. Dla poniższego przykładu wybrałam ogród. Jeśli tobie odpowiada inne umiejscowienie, to zmień wszystko odpowiednio do tego. Ilekroć mówię o oddechu, mam na myśli oddech brzuszny. Relaksacja kolorami - Zajmij wygodną pozycją, siedzącą bądź leżącą. Sprawdź, czy nie masz na sobie zbyt obcisłej odzieży (może czujesz potrzebę rozsunięcia zamka lub rozpięcia guzika). - Zamknij oczy. Skup się na dźwiękach dobiegających z zewnątrz. Wsłuchaj się w nie. Będą ci towarzyszyć podczas całego ćwiczenia, ale nie będą ci przeszkadzać, lecz raczej pomogą ci się zrelaksować. - Przenieś teraz swoją uwagę do pomieszczenia, w którym się znajdujesz, na siebie. Uświadom sobie, w jaki sposób leżysz, gdzie jest twoja głowa, gdzie są ramiona, tułów, nogi i stopy. W razie potrzeby popraw pozycję. Zapewnij sobie wygodę. - Wyobraź sobie teraz klatkę schodową i siebie stojącego u jej szczytu, spoglądającego w dół. Dziesięć stopni wiedzie na dół. W umyśle zacznij schodzić, krok po kroku, licząc wstecz od dziesięciu do zera. Wyobraź sobie, że z każdym krokiem coraz głębiej wchodzisz w stan relaksu. - Gdy znajdziesz się na dole, staniesz przed okutymi w żelazo wrotami, które zaprowadzą cię w miejsce szczególne. Jedynym sposobem na dostanie się do środka jest pozostawienie codziennych myśli na zewnątrz. Wszystkie swoje zmartwienia i problemy zamknij w drewnianej skrzyni stojącej przy drzwiach. Gdy to uczynisz, drzwi się otworzą. - Wchodzisz teraz do swojego sanktuarium, miejsca ukojenia doskonałego. Jest tu niezwykle pięknie, drzewa i krzewy, kwiaty i trawy, wszystkie twoje ulubione rzeczy i wszystko to do ciebie należy. Powietrze jest słodkie, słońce jasno świeci na błękitnym niebie, ptaki śpiewają, a lekka bryza sprawia, że temperatura jest odpowiednia. - Znajdź w tym ogrodzie jakieś wygodne miejsce. Połóż się i zrelaksuj. - Weź głęboki wdech, a przy wydechu wyobrażaj sobie kolor czerwony. W trakcie tego relaksuj głowę - czubek głowy, czoło, oczy i wszystkie mięśnie wokół oczu oraz mięśnie szczęk. - Weź kolejny głęboki wdech; tym razem przy wydechu wyobrażaj sobie kolor pomarańczowy. Jednocześnie pozwól, aby rozluźniły się twoje ramiona i dłonie, zrelaksuj też mięśnie klatki piersiowej. Czynisz to poprzez wyobrażanie sobie tych wszystkich części ciała w stanie relaksu - automatycznie stają się takie. - Kolejny głęboki wdech. Przy wydechu widzisz kolor żółty. Tym razem rozluźniasz rejon brzucha oraz nogi. Wyobrażaj sobie, że wszystkie mięśnie i włókna nerwowe stają się obwisłe i bezwładne. Odczuj, że całe twoje ciało staje się tak luźne i leniwe, że w ogóle nie można nim poruszać. - Następny wdech, a z wydechem kolor zielony. Pozwól odpocząć swemu umysłowi. Wszystkie błąkające się jeszcze myśli uspokajają się. Kiedy nachodzą cię, nie stawiaj im oporu, pozwól jedynie, aby odleciały w dal jak małe białe obłoczki. - Zrób głęboki wdech, a z wydechem pojawia się przed tobą kolor błękitny. Spokój mentalny i fizyczny zaczyna się pogłębiać, zatapiasz się coraz głębiej w relaksacji. - Kolejny wdech i z wydechem kolor liliowy. Umysł jest całkowicie wyciszony, a całą twoją istotę przenika uczucie głębokiego spokoju. - Z następnym wydechem wyobraź sobie kolor fioletowy. Spokój w każdej komórce twojego ciała. Stałeś się spokojem. Jesteś teraz w centrum swojej istoty. Stanowisz jedność ze wszystkim co znajduje się w twoim ogrodzie, jesteś częścią przyrody, w stanie harmonii ze sobą samym i twoim środowiskiem. Jesteś całkowicie wolny. - Utrzymuj ten stan tak długo, jak chcesz. Gdy przyjdzie ci ochota zakończyć, wyobraź sobie, jak wstajesz i wychodzisz poza bramę. Zamknij ją za sobą, zacznij wchodzić na schody, odliczając od jednego do dziesięciu. Stanąwszy na ostatnim poziomie, otwórz oczy. Przez chwilę nie rób nic, pozwól umysłowi powrócić do rzeczywistości. Uczucie spokoju i rozluźnienia pozostanie z tobą przez chwilę. Im częściej wykonujesz to ćwiczenie, tym łatwiej i szybciej będziesz uzyskiwać stan relaksu. Znajdź czas, aby przynajmniej przez trzy tygodnie raz dziennie wykonywać relaksację kolorami. Jeżeli masz trudności Czy trudność sprawia ci wyobrażanie sobie kolorów? Jeśli tak, to pomocne może się dla ciebie okazać myślenie o przedmiotach określonego koloru, na przykład o pomidorach pomarańczach czy cytrynach. Wyobraź sobie całą ścianą cytryn aby nabrać "poczucia" barwy żółtej. Jeśli w dalszym ciągu masz z tym trudności, popatrz na jakiś żółty przedmiot, zamknij oczy i spróbuj ponownie wyobrazić sobie ten kolor. Powtarzaj to wielokrotnie, a przekonasz się, że umysł zaczyna formować "wrażenie" barwy, które możesz odtworzyć, gdy zamkniesz oczy. Czy trudność sprawia ci niezwracanie uwagi na przeszkody fizyczne? Niektórzy ludzie irytują się, gdy muszą przełknąć śliną albo zakasłać, lub gdy odczuwają konieczność kichnięcia czy podrapania się za uchem. Nie pozwól, aby takie odruchy ci przeszkadzały, aby powstrzymywały cię w wykonywaniu ćwiczenia. Jeżeli musisz oczyścić gardło, oczyść je; jeżeli musisz podrapać się za uchem podrap się. Cokolwiek byś miał zrobić nie opieraj się tym impulsom, ponieważ wiesz, iż prawdą jest poniższe (czy pamiętasz to przysłowie?). Uwaga: Im usilniej starasz się czegoś uniknąć, tym mniej ci się to udaje. Im bardziej opierasz się pokusie podrapania się w nos, tym silniejsza staje się tego potrzeba, lepiej jest zrobić to od razu. Umożliwi ci to ograniczenie podobnych odruchów do minimum. Gdy będziesz miał za sobą już kilka takich ćwiczeń powyższe objawy się nie pojawią. Nie pozwól, aby błahe sprawy ci przeszkadzały. Im mniejszą wagą do nich przykładasz, tym mniejszą władzą będą miały nad tobą. Czy masz problem z natrętnymi myślami? I w tym przypadku nie stawiaj oporu. Gdy tylko przyłapiesz się na dryfowaniu ku nie naprawionemu bojlerowi czy ku szkolnym problemom syna, delikatnie (delikatnie!) wróć do miejsca, w którym byłeś. Jeśli po wielekroć utykasz w tym samym miejscu, przejdź po prostu do następnego etapu. Twoim najważniejszym celem jest samo wykonywanie ćwiczenia, celem drugim jest przejście przezeń od początku do końca, a dopiero na trzecim miejscu znajduje się wykonanie ćwiczenia dobrze. Po prostu idź do przodu, a stawać się będziesz w tym coraz lepszy. Raczej nie jest prawdopodobne, że będziesz mógł całkowicie uniknąć pojawiania się luźnych myśli, chyba że praktykujesz od dawna medytację, dlatego też zaakceptuj to jako część ćwiczenia. Myśli takie nie czynią większej szkody i nie uniemożliwiają pojawienia się efektu relaksacji. Mam problemy z żołądkiem Czy wiesz, co właściwie jest tym problemem? Czy czasami bądź często miewasz zgagę? Czy problemy te ciągną się już od dłuższego czasu? Dowiedz się, proszę, co ci właściwie dolega. Nie ma sensu ignorować objawów w nadziei, że znikną same - zwłaszcza że nękają cię od dawna. Odwiedź lekarza, aby cię zbadał i sprawdził, czy przypadkiem nie jest to już coś poważnego. Odmowa przyjrzenia się problemowi nie sprawia, że on od nas odejdzie, uczyń więc pierwszy krok i stań z nim twarzą w twarz, czymkolwiek by był. Wiedząc dokładnie, na czym ten problem polega, będziesz lepiej wyposażony do walki z nim. Jak już uprzednio zauważyłam, choroby są sygnałami ostrzegawczymi, wskazującymi na istnienie negatywnego łańcucha reakcji w układzie umysł-ciało, wynikającego z dysharmonii emocjonalnej. Gorzkie myśli nadają gorycz żołądkowi. Bądź uczciwy wobec siebie. Z iloma osobami masz w tej chwili na pieńku? Na ilu ludzi wściekasz się w przekonaniu, że nadepnęli ci na odcisk? O ilu myślisz, że chcą cię wykolegować w interesach? Jeśli nie masz pewności co do ludzi, zamknij oczy i pomyśl o nich przez chwilę. Jeżeli twój żołądek reaguje, wpisz daną osobą na listę "pieńkowców". Policz, ilu ludzi widnieje na liście. Im większa jest to liczba, tym gorzej musi się mieć twój żołądek. Nie mówię wszak, że są to ludzie, którzy rzeczywiście chcą twojej krzywdy, ale twierdzą, że tak jest według ciebie. Może masz słuszność co do nich, ale też możesz się zupełnie mylić. Im więcej osób uznajesz za swoich wrogów, tym bardziej narastają twoje lęki. Zaczynasz mieć wrażenie, że przypierają cię do muru, a to sprawia, że stajesz się agresywny i działasz chaotycznie. Twoje ciało przysposabia się do ucieczki albo do walki, rejon brzucha doznaje skurczu, staje się twardy, przygotowuje się na przyjęcie ciosu ze strony potencjalnego adwersarza. Jeśli brzuch pełen jest ciężkiego i tłustego pokarmu i jeśli jednocześnie jego właściciel dużo pali i pije, proces destrukcji przebiega znacznie szybciej. Żołądek nie może zająć się właściwie pożywieniem, gdyż sytuację jego utrudniają skurcz i napływ substancji toksycznych. Nieuchronnie następuje objaw przeciążenia, kiedy brzuch zaczyna wysyłać coraz silniejsze sygnały ostrzegawcze. Bóle są coraz ostrzejsze - formuje się wrzód. Można to, rzecz jasna, zignorować - weźmie się tabletki i dalej będzie się robić to co dotychczas. Naturalnie, wrzód będzie przyjmować coraz groźniejszą postać, aż nie będzie już możliwości zapanowania nad nim za pomocą medykamentów. Kolejny etap nadchodzi nieodwołalnie, niczym po nocy dzień. Trzeba będzie usunąć chirurgicznie część żołądka. Nie mam zamiaru cię straszyć. Podaję ci jedynie bezlitosne fakty z życia zestresowanego żołądka. Będziesz musiał teraz zdecydować, jakie miejsce w hierarchii problemu żołądkowego zajmujesz ty sam. Od tej chwili od ciebie zależy, czy stan twój się poprawi, czy pogorszy. Wybór należy do ciebie. Pamiętaj, nawet jeśli nie podejmiesz decyzji, to i tak ją podejmiesz - wybierzesz to gorsze. Nie byłoby nawet sensu, abyś dalej czytał ten rozdział. Jeżeli postanowiłeś zaradzić jakoś problemom żołądkowym, czeka cię praca na dwóch poziomach. Jeden to aspekt stresu. Uporządkuj rozkład zajęć, zorganizuj sobie przerwy w pracy, zadbaj o wyjazdy wakacyjne i weekendowe aby poświęcone były tylko życiu prywatnemu. Drugi poziom to aspekt fizyczny. Wesprzyj swoje ciało poprzez ćwiczenia relaksacyjne i przyśpiesz w ten sposób proces powracania do zdrowia. Przejdź na zdrowszą dietę i zaaplikuj sobie trochę ćwiczeń fizycznych. Choroba to brak zdrowia. Abyś znowu miał się dobrze powinieneś zaprzestać rozmyślań o chorobie, a skoncentrować się na zdrowiu. Myślenie o chorobie stwarza chorobę, myślenie o zdrowiu stwarza zdrowie. Myśl o rzeczach, których chcesz, a nie o rzeczach, których nie chcesz. Przebywanie w szpitalu sprawia, że czujesz się gorzej, gdyż jesteś tam otoczony przedmiotami nasuwającymi myśli o chorobie - tabletki, urządzenia do prześwietleń, strzykawki, zapach środków dezynfekujących. Niektórzy ludzie wzbraniają się przed odwiedzaniem znajomych bądź członków rodziny w szpitalu, gdyż wszystkie te rzeczy wywołują w nich wielki niepokój. O ile gorszą rzeczą dla takiego człowieka jest przeniesienie się tam z powodu własnej choroby! Gdyby nie miłe pielęgniarki, byłaby to wizja niezwykle groźna. Zdrowie jest stanem normalnym, choroba nim nie jest. Pomimo całej tej wiedzy, badań i postępu technicznego oraz wspaniale wyposażonych szpitali wydajemy się mniej zdrowi niż przedtem. Dzieje się tak, ponieważ nasze zharmonizowanie jest obecnie dużo mniejsze. Wyścig szczurów i współzawodnictwo sprawiają, że tracimy kontakt z samym sobą, z naszymi pragnieniami i marzeniami. To, że tak wielu ludzi trzyma się kurczowo tego destruktywnego stylu życia, nie oznacza wcale, że właśnie tak trzeba. Jest takie powiedzenie: "Sto milionów pcheł pije krew. Sto milionów pcheł nie może się mylić". Kiedy zniknie dysharmonia pomiędzy wartościami zewnętrznymi a wewnętrznymi, twoje ciało powróci do pierwotnego stanu dobrego zdrowia. Oto sposób na pokonanie twojego problemu żołądkowego od strony mentalnej. Uznaję za pewnik, że spróbowałeś już relaksacji kolorami i zadomowiłeś się w swoim sanktuarium. Gdy przebywasz w swoim prywatnym miejscu ukojenia, a twoje ciało doznało już odpowiedniego rozluźnienia kontynuuj ćwiczenia. - W myślach prześledź swoją listę ludzi, których nienawidzisz czy się lękasz. Pomyśl o wszystkich po kolei i poślij każdemu czy każdej najlepsze życzenia. Szczerze. Wybacz wszystko, co ci uczynili, nawet jeśli byłoby to jedynie na czas ćwiczenia. Bądź wielkoduszny, bądź wspaniałomyślny, bądź bohaterem, wielkim pośród ludzi, ale wybacz im. Jesteś od nich mądrzejszy, możesz pozwolić sobie na taką postawę (prócz tego pragniesz pozbyć się wrzodu). Jest to z całą pewnością najważniejsza część ćwiczenia. - Zacznij koncentrować się na rejonie żołądka. Początkowo dobrze jest położyć tam jedną dłoń. - Wyobraź sobie jasne światło (jeżeli twoje sanktuarium położone jest w miejscu otwartym, może to być słońce) padające na żołądek. - Wyobraź sobie, że żołądek staje się coraz cieplejszy, aż stanie się niczym grzejnik promieniujący ciepłem we wszystkich kierunkach: ku płucom, klatce piersiowej, ku plecom i podbrzuszu, lecz umysł wciąż utrzymuj w koncentracji na rejonie żołądka i na cieple stamtąd pochodzącym. Oczywiście pewna ilość ciepła napływać będzie z dłoni, ale nawet jeżeli dłoni nie przyłożysz, to i tak będziesz mógł wytworzyć tam uczucie ciepła. Gdy tak się dzieje, żołądek się relaksuje. - Wyobraź sobie, że możesz uczynić siebie bardzo małym, coraz mniejszym, tak małym, że będziesz mógł wejść do żołądka i pospacerować po nim. - Wyobraź sobie wnętrze żołądka. Możesz wizualizować je jako norę albo jaskinię (dokładność anatomiczna nie ma tutaj znaczenia). Zobacz ścianki ociekające wilgocią. To nadmiar kwasu, stanowiący przyczynę twojego problemu. - Chodzisz po żołądku z ogromną, miękką gąbką o wielkiej zdolności wchłaniania płynów. Usuwasz nią delikatnie nadmiar kwasu ze "ścianek" i "podłogi". Zajrzyj we wszystkie kąty. Bądź dokładny. - Gdy praca zostanie wykonana, wyobraź sobie miękki, aksamitny materiał i zacznij wykładać nim powierzchnię wewnętrzną żołądka. Wyobraź sobie, jak przyjemnie jest mieć taką warstwę zabezpieczającą w żołądku. - Wyjdź teraz z żołądka. Wyobrażaj sobie, jak powracasz do normalnych rozmiarów. Powróć do sanktuarium. Zrelaksuj się chwilę po pracy, po czym opuść sanktuarium, wychodząc zeń tak, jak przyszedłeś. - Zamykając bramę za sobą, wrzuć gąbkę do tej drewnianej skrzyni stojącej przy drzwiach. Utrzymuj sanktuarium w czystości! Wykonuj to ćwiczenie regularnie. Kiedy dobrze już opanujesz relaksację, kiedy będzie ona następować szybciej, fazy wstępne możesz wykonywać prędzej. Cały ten proces z kolorami okaże się teraz zbędny, gdyż umysł podświadomy nauczy się wiązać kolor fioletowy ze stanem głębokiego relaksu. Wystarczy tylko pomyśleć o tej barwie, aby wejść w ten stan. Im poważniejsze są twoje problemy żołądkowe, tym częściej powinieneś wykonywać to ćwiczenie. Częścią, której nie należy opuszczać ani skracać, jest przebaczanie. Nie potrafię nawet opisać, jak wielkie to ma znaczenie. Spostrzeżesz najbardziej zadziwiające rezultaty i doświadczysz najwspanialszych efektów ubocznych, jakie to stwarza. Widziałam to mnóstwo razy u klientów stosujących powyższą metodę. Nagle ich relacje z ludźmi, których uznali za swoich wrogów nabierały bardzo pozytywnego kształtu. Dzieje się tak, bo kiedy myślisz o kimś dobrze i posyłasz mu swoje najlepsze życzenia zmienia się twoja wobec niego postawa. Stajesz się przy takim człowieku bardziej zrelaksowany i będzie to widoczne. Zamiast gniewać się będziesz się śmiać. Tamten z kolei także poczuje się przy tobie lepiej i dojdzie zapewne do wniosku, że nie ma potrzeby być agresywnym, oziębłym czy hardym wobec ciebie. Zawsze pamiętaj, że agresja i pogarda są oznakami strachu i braku pewności siebie. Inni mogą się ciebie obawiać, ponieważ jesteś taki dokładny, poważny i wymagający. Zmieniając własną postawę wobec innych, stwarzasz im i sobie lepszą szansę na uzyskanie harmonii, a wszyscy są wówczas szczęśliwi. Pokaż, jaką wspaniałą osobą jesteś w głębi serca. Bądź bohaterem, przejdź na pozytywne myślenie. Możesz tylko zwyciężyć. Często miewam bóle głowy lub pleców Tutaj także pierwszym krokiem jest dowiedzieć się czegoś więcej o tych bólach. Zaprowadź dziennik i notuj wszystko, co zdarzyło się na krótko przed pojawieniem się tych bólów i po nim. Czasami może to być uczulenie na czekoladę, ser czy wino. Inną przyczyną może być zła pozycja ciała, niewłaściwe krzesło czy rodzaj pracy, wywołujący zbytnie wysilenie kręgosłupa bądź oczu, jak na przykład pisanie na maszynie czy pisanie ręczne przez wiele godzin dziennie. Podobne sprawy można załatwić dość szybko. Nie ma potrzeby znosić w pracy kiepskie krzesło, które przyprawia nas o bóle. Masz prawo do właściwych narzędzi pracy w swoim zakładzie, a krzesło jest jednym z nich. Powiedz szefowi, że chcesz pracować dobrze, ale aby to było możliwe, musi dać ci właściwe siedzisko. Jeżeli sam nie zadbasz o swoje zdrowie, nikt inny tego nie zrobi za ciebie. Bóle głowy i pleców nie zawsze są skutkiem problemów żywieniowych czy mechanicznych. Uważnie przeczytaj swój notatnik. Czy bóle te pojawiają się zawsze, ilekroć w pracy powstaje określona sytuacja? Czy dzieje się to zawsze, gdy masz zrobić coś, czego się obawiasz? Może zabrzmi to banalnie, ale czy dostajesz może bólu głowy, gdy mąż ma ochotę na seks? Strach leży u podłoża każdej choroby. Sprawia, że ciało staje się sztywne, "sztywne ze strachu". Stwarzane w ten sposób napięcie objawia się w postaci bólu. Może masz wrażenie, że nie otrzymujesz moralnego czy emocjonalnego wsparcia, jakiego potrzebujesz, że nikt cię nie popiera, i to jest dla ciebie bolesne. Jednocześnie możesz mieć wrażenie, iż jesteś zbyt słaby, aby zapanować nad sytuacją. Brakuje ci siły i "kręgosłupa", aby się bronić. Przyjmijmy, że każdego piątkowego popołudnia odbywasz ze swym szefem narady poświęcone postępom jakiegoś przedsięwzięcia. Załóżmy, że narady takie zawsze kończą się dla ciebie bólami kręgosłupa. Wiążesz ze sobą obie te sprawy i dochodzisz do wniosku, że przyczyną bólu jest twój szef oraz fakt, iż musisz składać mu raporty. Lecz gdy bliżej przyjrzysz się kolejności zdarzeń, stwierdzisz, że problem z kręgosłupem pojawia się o wiele wcześniej niż narada. Wiedząc, że w piątek czeka cię nieprzyjemna narada i mając dość czasu, przygotowujesz się mentalnie do tego, i to właśnie wtedy formuje się to przykre zjawisko w postaci bólu fizycznego. Sprawdź to teraz dokładniej. Zamknij oczy i pomyśl o następnym spotkaniu z szefem. Jeżeli zdarzenie to nie jest dla ciebie przykre, twoje ciało nie będzie reagowało. Jeśli obawiasz się jednak spotkania, zauważysz pewną fizyczną reakcję w postaci napięcia mięśni. Stopień napięcia będzie wprost proporcjonalny do poziomu lęku. Kiedy napięcie osiąga określony próg, ulega przekształceniu w jakiś szczególny symptom fizyczny. Może to być między innymi ból brzucha, głowy, pleców i karku. Zamiast mówić, że twój szef jest twoim bólem w karku, powinieneś raczej rzec, że to ty stwarzasz sobie ból w karku. To nie narada jako taka wywołuje dany objaw fizyczny, ale to twój sposób myślenia o tej sytuacji decyduje, czy potem czujesz się dobrze, czy źle. Przyjrzyj się swoim myślom o naradzie. Mogą one zaczynać się już we wtorek czy środę. Co przebiega ci przez myśl, gdy myślisz o piątkach? Niech zgadnę. Coś w rodzaju: "Nie mogłem w tym tygodniu dotrzeć do wykonawcy. Po prostu nie miałem czasu za nim ganiać. Stary będzie o to wściekły", albo: "Nie jestem pewien, czy podjąłem właściwą decyzję. Może powinienem poprosić szefa o sprawdzenie moich kalkulacji, zanim przekażę to do produkcji", bądź: "Boże, on jest dzisiaj w takim podłym nastroju! Co to jutro będzie na tej naradzie i jak ja mu powiem, że nie wykonałem tej pracy, którą mi zlecił!", czy też: "Wychodziłem z siebie, ale nie potrafiłem wynegocjować lepszego kontraktu z tym klientem. Szef może pomyśleć, że jestem do niczego". Zamartwiasz się, niepokoisz, dostrzegasz w sobie nieudacznika i osobnika do poganiania, twój system nerwowy niezawodnie to wszystko śledzi i przełącza się na funkcję "ciemno i ponuro". Poprzez myślenie podszyte lękiem nadałeś wydarzeniom negatywny przebieg. Zauważ, że gdy okazuje się, iż szef nie ma już ochoty na dalsze interesy z tym wykonawcą, twoje bóle ulatują i rozpływają się. Nagle nie ma znaczenia, że nie mogłeś tego wykonawcy złapać. Nie poddawaj się wątpliwościom we własne siły. Trudności mogą pojawić się w każdej chwili, gdy pracujesz nad jakimś dziełem. Tak długo, jak długo wkładasz w to dzieło serce, nie masz sobie niczego do zarzucenia. Nie pozwól sobie czy innym na mówienie, że jesteś mało wydajny, kiedy ty wiesz, że to nie jest prawda. Broń decyzji, które podejmujesz. Zawsze istnieje kilka sposobów poradzenia sobie z problemem, dlatego musisz jedynie wybrać ten, który w danej chwili gwarantuje najlepsze rezultaty. Wyjaśniaj, dlaczego wybrałeś właśnie to, ale nie przepraszaj za to. Niektórzy ludzie stwierdzają, iż bóle głowy nachodzą ich za każdym razem, ilekroć mają zmierzyć się z sytuacją nieprzyjemną. Jedna z moich klientek dorobiła się migrenopodobnych bólów głowy, nieodmiennie towarzyszących wizytom u rodziny męża. Okazało się, że w towarzystwie tym czuła się zagrożona, ponieważ teściowie byli ludźmi o wysokim wykształceniu i na znaczących stanowiskach i patrzyli na nią z góry. W toku dalszych badań okazało się, iż moja klientka żywiła urazę do teściów za to, "że im wiodło się w życiu lepiej od niej", co stało się przyczyną zerwania kontaktów i zaprzestania "odzywania się". Każda próba ze strony rodziców męża, aby kontakty unormować, natrafiała na opór. Synowa wolała ich ignorować albo replikować w sposób niegrzeczny. Stopniowo rodzina zaczęła ograniczać swoje próby nawiązania z nią rozmowy, co z kolei ona poczytała im za świadectwo "obrażenia się". Jej najgorsze obawy ziściły się. Gdy w umyśle jej głęboko osadziła się myśl, iż nowi krewni gardzą nią, coraz gwałtowniej zaczął narastać niepokój związany z wizytami w tamtym domu. Doszło także do sprzeczek z mężem, który zarzucił jej sobkostwo i paranoję. Kiedy zaczęły pojawiać się bóle głowy związane z koniecznością odwiedzenia teściów, nie było to wcale takie złe. Gdzieś w głębi przynosiło to ulgę, gdyż stanowiło dobrą wymówkę chroniącą przed wizytą. Wielką trudność sprawiło jej pozbywanie się uczuć zawiści lecz była to kobieta inteligentna, która w końcu zrozumiała, iż to jej kompleks niższości wywołał tę nieprzyjemną atmosferę podczas wizyt i owe nieszczęsne bóle. Uświadomiła sobie, co leżało u podstaw problemu, udało jej się zmienić swoją postawę, a bóle głowy ustały. Relacje z teściami układają się jej teraz doskonale i z chęcią ich odwiedza. Jeżeli cierpisz z powodu braku zaufania we własne siły, wątpisz w siebie samego. Wątpisz, że zdolny jesteś zrealizować swoje zamierzenia, wątpisz, że ci się uda. Wątpliwości sprawiają, że wahasz się tam, gdzie niezbędna jest pewność; poddajesz się, gdzie trzeba przeć do przodu. Wątpliwość stoi w sprzeczności z produktywnością. Nie marnuj czasu na wątpienie, zacznij wierzyć. Uwierz, że to zrobisz. Lepiej uwierz w siebie, niż miałbyś zmarnować jeszcze jedną minutę na wątpienie. Uwaga: Uwierz w siebie. Jesteś jedyny w swoim rodzaju. Jesteś kimś ważnym. Na świecie jest miejsce, które tylko ty możesz wypełnić i nikt inny. Idź ku najlepszemu. Dlaczego jedziesz samochodem, kiedy możesz polecieć samolotem? Zadbaj o swoje szczęśliwe życie. Im więcej uzyskasz wiary w siebie, tym łatwiej zdobędziesz wszystko, czego pragniesz. Pewność siebie nie jest tym samym, co zarozumiałość. Osoba zarozumiała pyszni się swoimi osiągnięciami w sposób taki, że wątpić zaczynasz, czy osobnik ten poradziłby sobie z kromką chleba, lecz w rzeczywistości zarozumiałość oznacza właśnie brak pewności siebie i brak wiedzy na temat osiągnięć innych ludzi. Osoba pewna siebie, ufna we własne siły, nie odczuwa potrzeby pomniejszania innych: przyjemność jej sprawia to, że innym też się dobrze wiedzie, gdyż osoba ta ma pewność, wie, że sama też na swój sposób odnosi sukces. Zawiść oraz zazdrość stają się zbędne, gdy zaczniesz wierzyć w siebie. Bóle głowy związane z lękiem przed seksem są zasadniczo bardzo podobne do powyższego przypadku mojej klientki i teściów. Tutaj także strachem podszyte myślenie stanowi podłoże bólów głowy i problemów seksualnych. Jak już mówiłam w rozdziale o stresie, seks jest możliwy wtedy jedynie, gdy jesteś zrelaksowany. Jeśli z jakiejś przyczyny uważasz, że seks jest niemoralny, zły, groźny czy wstydliwy, twój umysł podświadomy będzie się starał go zablokować. Twoje ciało zareaguje na negatywne myśli i "zamknie się", sprawiając, że stosunek będzie bolesny bądź niemożliwy. Pomaga to oczywiście ugruntować jeszcze bardziej twoje myśli, że seks jest zły i nieprzyjemny, więc to samo stanie się następnym razem. Zaczniesz seks darzyć nienawiścią i pogardą, a bóle głowy powracać będą regularnie. Wiele kobiet nie ma dostatecznej wiedzy o swoim ciele. Wychowano je w przekonaniu, że ciało jest czymś brudnym, dlatego należy je regularnie myć. Rzeczy dziejące się "tam na dole" rzadko są dyskutowane przez matkę i córkę. Miesiączka oraz ciąża omawiane są w sposób najbardziej skrótowy, i na tym kończy się edukacja seksualna. Dziewczynka w takich warunkach ma swój pierwszy okres i wie, że o narządach płciowych się nie mówi, podobnie i inne pytania natrafią na wymowną ciszę. Wszelka fizyczna przyjemność, nawet odlegle związana z seksem, rozumiana jest jako coś złego. Nie dziw więc, że w takiej atmosferze akt seksualny przywołuje nawet większe poczucie winy u kobiety dojrzałej. To ignorancja wytwarza lęk przed seksem. Ponieważ narządy płciowe są ignorowane, dziewczyna dochodzi do przekonania, że to jest rejon tabu, na który nawet nie należy patrzeć. Gdy się dotyka, czyni to sekretnie, czasami nawet nie wiedząc, która to część genitaliów dostarcza jej przyjemnego uczucia. Wiele kobiet nie wie zupełnie nic o czasie potrzebnym do uzyskania podniecenia, o sposobach stymulacji najbardziej dla nich odpowiednich ani o strefach erogennych, nie mówiąc już o tym, czego oczekiwałyby od mężczyzny podczas stosunku. Uzupełnienie tego rodzaju wiedzy nie stanowi takiego wielkiego problemu. Jesteś dorosła. Pozwól sobie na obejrzenie swojego ciała w lustrze. Zajmij się wszystkimi szczegółami. Daj sobie na to czas. To jest twoje ciało, i ważne jest, abyś dokładnie wiedziała, jak ono wygląda. - Przypatrz się swoim rękom i nogom, obejrzyj kształty ramion i piersi, talii i bioder. Popatrz na siebie ze wszystkich stron i perspektyw. Przyzwyczajaj się do kształtu swojego ciała. Rób to codziennie, aż poczujesz się w tym wygodnie, dobrze. Nie czynisz tym niczego złego, poznajesz jedynie siebie. - Weź małe lusterko i obejrzyj swoje narządy płciowe. Nie ma powodu, aby czuć się winną. Najwyższy czas, by zapoznać się ze swoim ciałem. Seks dostarcza radości i jest czymś zupełnie normalnym - bez względu na to, co mówiła ci mama. Myliła się, czyż nie? Seks to część życia i przysparza szczęśliwości, i jako taki stanowi istotny składnik samospełnienia. Jeśli masz przed seksem opory, pozbądź się ich. Tak samo jak przy wszystkim innym musisz zachować cierpliwość. Zmiana postawy wymaga czasu. Wytrwaj, a powoli dostrzegać będziesz stopniowe zmiany, choć dotychczas wydawały się czymś niemożliwym. Gdy poznasz siebie i swoje ciało, możesz dojść do wniosku, że masz jakieś potrzeby, których twój partner nie zaspokaja. Jeśli robi on coś, czego ty nie lubisz, powstrzymaj go. Jeżeli robi coś co nie przynosi żadnych efektów, powiedz mu o tym - w miły sposób. Nie wyciągaj spod poduszki czasopisma i nie zacznij go czytać dla zademonstrowania, iż to, co on usiłuje robić, wcale cię nie podnieca. Takt jest w łóżku niezwykle istotny, ale mówienie nie jest zakazane. Powiedz wszystko, co chcesz, ale bez rzucania oskarżeń czy obelg, w przeciwnym razie wywołasz w partnerze stres, a wiemy już doskonale, jakie konsekwencje to ma dla życia seksualnego. Jeśli jest coś, czego byś od niego chciała, to albo poprowadź go delikatnie, na przykład dłonią, albo powiedz, czego chcesz. Pamiętaj, że on, nie wiedząc, czego od niego oczekujesz, nie potrafi ciebie usatysfakcjonować. Może zechcesz jeszcze przed wszystkim wytłumaczyć mu, iż masz ochotę popróbować czegoś nowego. W ten sposób partner będzie przygotowany na zmiany w działaniach seksualnych i lepiej zareaguje na twoje wymagania. Uwaga: Jest w porządku mówić, czego się chce. Skrypt Odczuwam wolność. Napełnia mnie harmonia i miłość. Kocham siebie i swoje ciało. Nasycam swoje ciało dumą i coraz lepiej je poznaję. Z każdym dniem czuję się coraz lepiej. Moje nastawienie wobec siebie samego jest coraz bardziej pozytywne. Przeszłość zostawiam za sobą i rozpoczynam nowe życie. Raduję się świeżo odnalezioną wolnością i z ufnością patrzę w przyszłość. Z każdym dniem wzrasta moja pewność siebie. Delektuję się pięknem mojego ciała. Czuję się wspaniale wiedząc, że oto otwiera się przede mną nowy obszar życia. Forma krótka Poznawanie siebie jest dla mnie ważne. Kocham moje ciało i rozkoszuję się jego pięknem. Mam nowotwór łagodny lub złośliwy To chwila bardzo nieprzyjemna, gdy odkryje się, że gdzieś w ciele mamy jakąś narośl, której nie powinno tam być. Możemy odkryć to przypadkiem albo podczas rutynowych badań lekarskich. Bez względu na lokalizację pierwsza myśl, jaka nasuwa się, to "rak", co rzeczywiście budzi grozę. Mówię to z własnego doświadczenia, gdyż przydarzyło mi się to w młodości. Gdy miałam siedemnaście lat, w prawej piersi stwierdziłam obecność guza. Byłam przerażona. Udałam się do lekarza, który zalecił po usunięciu nowotworu zbadanie tej tkanki. Powiedział, że rak może okazać się łagodny, ale trzeba to potwierdzić. Pomimo zapewnień, że wszystko będzie dobrze, wpadłam w trwogę. Wizja operacji przeraziła mnie. Martwiłam się, jak potem wyglądać będzie mój biust. Jak wielka będzie blizna? Czy jedna pierś będzie mniejsza od drugiej? Wszystkie te pytania wydają się błahe wobec faktu, że groziła mi choroba nowotworowa, ale taka możliwość jawiła mi się jako coś niezwykle odległego w porównaniu z wcześniejszymi lękami o oszpecające skutki operacji. Poddałam się operacji, która po miejscowym znieczuleniu trwała około dwudziestu minut. Zaraz potem pozwolono mi wrócić do domu, a w kilka dni później ku mojej wielkiej radości otrzymałam wiadomość, iż nowotwór okazał się łagodny. Rana zagoiła się dobrze i pozostawiła tylko ledwo widoczną bliznę. Piętnaście lat później wykryłam kolejny guz, lecz tym razem dużo większy, przynajmniej trzykrotnie, od poprzedniego. Rozumowałam w ten sposób: skoro poprzedni był łagodny, to zgodnie z wszelkim prawdopodobieństwem ten drugi też powinien być łagodny, przerażała mnie jednak wielkość guza. Jeśli mieliby go usunąć, oznaczałoby to usunięcie mi połowy piersi, stałaby się ona obwisła. Przez kilka tygodni bałam się nawet zgłosić do lekarza. W końcu zdobyłam się na odwagę. Po przebadaniu lekarz stwierdził, że prawdopodobieństwo, iż nowotwór może być złośliwy, jest minimalne. Powiedział też, że nie widzi powodu, aby guz usuwać, przynajmniej teraz. Z jednej strony ulżyło mi, ale z drugiej miałam wrażenie, że w moim ciele noszę coś w rodzaju bomby zegarowej, która w każdej chwili może się przeobrazić w nowotwór złośliwy. Chciałam się tego pozbyć, lecz nie za cenę utraty połowy piersi. Mentalnie wypowiedziałam guzowi wojnę. Stwierdziłam, że nowotwór jest niepożądanym dodatkiem do mojego ciała. Wyobrażałam sobie to jako czarną torbę na śmieci. W myślach kopałam to świństwo, aż oderwało się od podłoża, stoczyło i wpadło do kanału ściekowego, skąd poniesione zostało w dal. Śmiałam się z tego, gdyż pochodzę z rodziny, gdzie nie wolno było kopać worków ze śmieciami, a zwłaszcza dziewczynkom. Było to coś w rodzaju buntu przeciwko moim rodzicom, ale sprawiało mi ogromną frajdę. W umyśle wciąż kopałam i kopałam ten worek, a po kilku tygodniach spostrzegłam, że guz jakby się zmniejszył. Przez dalsze dwa tygodnie kopałam ile wlezie i okazało się, że guza nie ma. Nie wiedząc wówczas o tym posłużyłam się techniką pozytywnego myślenia. Naturalnie, nie dysponuję możliwością udowodnienia w sposób naukowy, że to moje wysiłki wywołały tę zmianę. Być może nowotwór zanikł samoistnie. Jest jednakże faktem, iż nasze myślenie wpływa na to, co dzieje się w ciele. Dysponujemy dziś technikami, które ponad wszelką wątpliwość dowodzą, że skład chemiczny krwi ulega zmianom zgodnie z wolą człowieka wyobrażającego sobie określone rzeczy. Urządzenia "biofeedback" na przykład pomagają człowiekowi opanować sztukę regulacji ciśnienia krwi, rytmu, serca czy wytwarzania soków żołądkowych, co oznacza kontrolę nad czynnościami nie pozostającymi normalnie pod kontrolą świadomości. W czasie pracy nad ciśnieniem krwi klient podłączany jest do urządzenia biofeedback i otrzymuje sugestię, aby pozwolił swojemu umysłowi na "odpłynięcie", na swobodną grę. W chwili, gdy ciśnienie jego krwi spada poniżej określonej wartości, zapala się światełko. Stanowi to sygnał dla klienta, który może wówczas uświadomić sobie, jakie myśli powodują obniżenie ciśnienia, i w przyszłości wywoła ten efekt samodzielnie. Pozytywne myślenie wpływa także na funkcjonowanie mózgu. Można zmierzyć to za pomocą elektroencefalogramu (EEG), który notuje wykresy drobnych fal elektrycznych emitowanych przez mózg. Podczas medytacji czy wykonywania ćwiczeń relaksacyjnych zmianie ulega wzór fal mózgowych. Mózg emituje fale alfa, które są podobne do rytmów emitowanych w czasie snu i które są bardziej regularne niż fale charakterystyczne dla zwykłych stanów czuwania. Kiedy myśli wywołują silne emocje, konsekwencje fizyczne są nawet jeszcze dalej idące. Dwie siostry w wieku lat ośmiu i dziesięciu pozostawiono w pokoju z lustrem półprzenikliwym oddzielającym je od rodziców przebywających w sąsiednim pomieszczeniu. Dziewczynki widziały rodziców, lecz rodzice ich nie widzieli. Obie siostry cierpiały na cukrzycę: starsza była w poważniejszym stanie, z młodszą było nieco lepiej. Gdy dziewczynki obserwowały rodziców przez wspomnianą szybę, aparaty monitorowały skład chemiczny ich krwi. W pewnym momencie rodzice wszczęli sprzeczkę i wówczas nastąpiły gwałtowne zmiany we krwi dziewczynek: nawet ta młodsza przez chwilę doznała gwałtownego ataku cukrzycy. Wysokie poziomy cukru utrzymywały się jeszcze przez długi czas, kiedy "rozmowa" rodziców była już dawno zakończona. Wiedza na temat ścisłej zależności pomiędzy umysłem i ciałem doprowadziła do stworzenia strategii ułatwiających chorym wpływanie na stan ich organizmów, aby mogli pokonać swoje dolegliwości i odzyskać zdrowie. Kliniki onkologiczne przez wiele lat stosowały te techniki, a niektóre rezultaty są zadziwiające. Pacjent osobiście może zadecydować, czy podda się terapii konwencjonalnej, takiej jak naświetlanie i chemioterapia, a jako dodatek może użyć technik mentalnych. Bez względu na to, jaką podejmiesz decyzję, do ciebie należy wsparcie terapii konwencjonalnej poprzez wzmocnienie fizycznych mechanizmów obronnych dzięki użyciu siły umysłu podświadomego. Zmobilizuj siły wewnętrzne. Przywróć ciału harmonię. - Musisz być dobrze zorientowany, jak się naprawdę rzeczy mają. Nie ignoruj guza - udaj się do specjalisty, by dowiedzieć się, co to jest. - Zdobądź wszystkie informacje na temat dostępnych metod terapii. Dowiedz się, jakie efekty uboczne mogą wystąpić, gdyż w porę ostrzeżony to w porę uzbrojony. - Natychmiast rozpocznij ćwiczenia relaksacyjne. Pozwolą ci zapanować nad możliwymi, nieprzyjemnymi efektami ubocznymi, a twój system obronny będzie działał sprawniej. - Znajdź jakiś swój symbol dla nowotworu. Wyobraź go sobie jako przedmiot. W moim przypadku była to czarna torba na śmieci, ale ty możesz na przykład widzieć to jako skorodowaną powierzchnię, którą trzeba oskrobać, bądź jako spory kamień, który trzeba wytoczyć. Może to być wreszcie warstwa tkaniny, którą trzeba spruć włókno po włóknie, aby znajdująca się pod spodem skóra mogła swobodnie oddychać. - Zdecyduj, jak chcesz pozbyć się guza. Jak będziesz walczyć z rakiem płuc czy z plamami na skórze? Możesz to wyskrobać, możesz wyciąć nożem, możesz do tego strzelać, aż rozleci się w kawałki, które wyrzucisz na śmieci. Możesz to rozdeptać na drobno, a resztki wrzucić do morza. - Znajdź dowolną formę aktywności fizycznej, która ma na ciebie dobry wpływ. Powinno to dawać ci satysfakcję i dostarczać bodźców. Zyskasz poczucie jakiegoś osiągnięcia. Nie nastawiaj się na pewien rodzaj ataku, gdyż to cię tylko rozdrażni i unicestwi proces uzdrawiania. - Jeśli czujesz, że dobrze byłoby, gdyby w tym procesie uzdrawiania mentalnego ktoś udzielił ci wsparcia, poszukaj kogoś takiego. Może to być wymyślony gigant albo kolos, mogą to być zwykli ludzie bądź postaci fantazyjne. Wprowadź je do swojej strategii walki z rakiem, "patrz", jak pomagają ci i niszczą twojego wroga. Przyjmijmy, że postanowiłeś postrzegać swój guz na płucu jako wielką, czarną, betonową bryłę. Weźmiesz młot i dłuto i rozbijesz ją w kawałki. Wygląda to mniej więcej tak. - Przede wszystkim relaksujesz się. Jest to sprawa niezwykle ważna, gdyż poprzez relaks przywracamy organizmowi równowagę, i już samo to działa uzdrawiająco. - Wyobraź sobie tę wielką, czarną bryłę przed sobą. Ty jesteś mocarnym Herkulesem. Dzierżysz w dłoniach wielki młot i ciężkie dłuto kamieniarskie. Do rozkuwania zabierasz się z jednej strony i posuwasz się ku stronie drugiej. Pojawia się pierwsze pęknięcie, pierwsze odpryski spadają na ziemię. Kuj dalej, aż zniszczysz cały blok. - W myślach pstryknij palcami, sprawiając, że cały ten gruz zgromadzi się w jednym miejscu. Podjeżdżasz wywrotką, ładujesz wszystko do skrzyni i wywozisz na wysypisko. Możesz też wywołać gwałtowną ulewę, która wszystko zmyje. - Poczuj satysfakcję z wyczynu. Poczuj dumę z samego siebie. - Powtarzaj to wszystko przynajmniej dziesięć razy dziennie. Przynajmniej! Dodatkowo możesz sobie pomóc czytając poniższy tekst. Skrypt Moje ciało jest silne i zdrowe. Wszystkie moje mięśnie i narządy działają w doskonałej harmonii. Całą moją istotę napełnia miłość i ona unicestwia wszystko, co dla mego zdrowia jest szkodliwe. Ciało wypełnione jest głębokim spokojem i harmonią, od koniuszków palców do czubka głowy. Zdrowie i wspaniałe samopoczucie wypełniają wszystkie komórki mego ciała. Miłość, którą w sobie czuję, jest potężna, opanowuje całe moje istnienie. Wypełnia mnie harmonia. Tworzę harmonię. Jestem harmonią. Forma krótka Wszystkie komórki mojego ciała napełnione są miłością i harmonią. Jestem zdrowy. Mam problemy ze skórą Może to być trądzik, egzema czy łuszczyca - oznaczają one zaburzenia metabolizmu. Nasza przemiana materii uzależniona jest od sposobu odżywiania, a także od całego trybu życia. Przede wszystkim musimy przyjrzeć się temu, co spożywamy. Czy stosujesz zasadę dietetyczną: jedz-tak-dużo-paczek-chipsów ile-tylko-zdołasz-i-popij-to-paroma -puszkami-coli-plus-kilka- tabliczek-czekolady dla wypełnienia ostatnich pustych miejsc w żołądku? Mam nadzieję, że uświadamiasz sobie, iż takie odżywianie się jest niezdrowe, zakłóca przemianę materii tak skutecznie, że organizm nie potrafi już nic normalnie strawić. Substancje, które należałoby wydalić, nie są wydalane, pozostają w ciele, ale gdzieś podziać się muszą, więc wychodzą przez skórę. Szkodliwość nawyków żywieniowych zależna jest od typu osobnika. Niektórzy potrafią całymi dniami przeżuwać czekoladę i nie widać po nich, by miało to na nich jakiś negatywny wpływ, podczas gdy inni, gdy spojrzą na kawałek ciasta, od razu dostają plam na skórze. Dlaczego między ludźmi istnieją takie różnice? W poprzednich rozdziałach mówiłam, że funkcje organizmu zależą od tego, co do niego wkładamy. Nie odnosi się to wyłącznie do żywności, ale też do wszelkiego pokarmu mentalnego. Jakość myśli sprawi, że twój stan zdrowia będzie taki, a nie inny. Pozytywne myśli wywołują pozytywne emocje, te zaś - dobre zdrowie. Negatywne myśli i emocje powodują "usztywnienie" umysłu, podobnie jak ciała. Jeśli jesteś w stanie równowagi emocjonalnej, jesteś zdrowy. Równowaga mentalna sprawia, że ciało funkcjonuje doskonale, dlatego nawet z pokarmem-śmieciem potrafi się dobrze rozprawić, pod warunkiem, że nie jest tego zbyt wiele. Ciekawe, że po duże ilości pokarmów tłustych i słodkich nie sięgają ludzie emocjonalnie stabilni, ale osobnicy z problemami. Można stąd wyciągnąć wniosek, iż nawyki żywieniowe zależą od stanu emocjonalnego człowieka. Wyjaśnia to także, dlaczego ludziom łatwiej jest trzymać się zasad prawidłowego żywienia, gdy są zadowoleni z życia, a staje się to prawie niemożliwe, gdy znajdą się "w dołku". Jeżeli porównamy swój organizm do naczynia z kanałem odprowadzającym, który otwiera się tylko wówczas, gdy jesteśmy w dobrym humorze, moglibyśmy rzec, że ludzie zrównoważeni utrzymują swoje "wyloty" w stanie właściwym i mogą przez to pozbywać się niezdrowych substancji, podczas gdy osoby o zachwianej równowadze akumulują trucizny w naczyniu, którego odprowadzenie uległo zatkaniu. Poziom trucizn wzrasta, aż zaczyna się przelewać. To właśnie wtedy dotykają cię problemy wysypek, egzem czy innych chorób skóry. Metabolizm może ulec zaburzeniu także z powodu stresu. Jeśli jesteśmy w ciągłym napięciu, organizm po jakimś czasie zaczyna działać niewłaściwie. System trawienny cierpi nie z powodu nieodpowiedniego pokarmu, ale z powodu niemożności właściwego funkcjonowania. Spięty żołądek nie będzie dobrze pracował, podobnie jak skurczone jelito grube i kiszka stolcowa. Skóra stanowi odzwierciedlenie stanu ducha. Jest jak ekran ukazujący film wyświetlany wewnątrz. Jeśli brak ci harmonii z samym sobą, jeśli siebie nie lubisz, skóra to pokaże. W okresie dojrzewania, oprócz zmian hormonalnych, jakie wówczas w organizmie zachodzą, trądzik może łączyć się także z lękami na tle seksualnym. Człowiek stara się tłumić uczucia, których się obawia, ponieważ są czymś nowym i niezwykle silnym. Starasz się przed nimi obronić, ale na próżno. Nie można tego powstrzymać, zatem wychodzi przez skórę. Egzema to zaburzenie pojawiające się w konsekwencji naszej degradacji i przytłumienia. Młody człowiek zazwyczaj traktuje upokarzanie kogoś jako sposób na uniknięcie upokorzenia. Przekazać możesz jedynie to, co wiesz, lecz jeżeli miłość i zrozumienie nie znajdują miejsca w twoim słowniku emocjonalnym, nie potrafisz mówić językiem miłości. Drwina jest bronią impotenta emocjonalnego. Jeżeli kogoś "gasisz", sprawiasz, że czuje się on mały, okrywasz go wstydem, lecz jednocześnie wywołujesz w tej osobie nienawiść i sprzeciw, ponieważ niszczysz jej godność. Dlatego też upokarzanie człowieka w celu dania mu nauczki czy powstrzymania go przed czymś nigdy nie jest dobre. Ażeby zyskać czyjąś współpracę, musisz podjąć negocjacje w sposób możliwy do zaakceptowania dla obu stron. Możesz powstrzymać dziecko od bicia braciszka poprzez upokorzenie, lecz z chwilą, gdy odwrócisz się plecami, lanie zostanie wznowione. Niczego więc nie zdołałeś dziecka nauczyć. Ponieważ zdeptana została jego godność, czuje się ono bezradne. Ażeby odbudować szacunek do samego siebie, musi sobie udowodnić, że potrafi jeszcze coś zrobić, że dysponuje jakąś władzą, jakąś siłą. Jedyną osobą słabszą jest mały braciszek, kosztem którego usiłuje się dowartościować. Musi on teraz obrywać niejako dla zasady. Uczucie bycia beznadziejnie podporządkowanym okrutnemu rodzicowi prowadzi do agresji, frustracji i strachu. Skoro nie jesteśmy stworzeni do żywienia nienawiści wobec rodziców, jako dzieci odczuwamy tylko winę wobec nich, a to prowadzi do konfliktu wewnętrznego: dziecko chce kochać rodziców, lecz zostaje odrzucone, dziecko złości się, lecz nie może tego okazywać, jeżeli pragnie tę miłość pozyskać. Bez względu na to, co to dziecko uczyni, i tak będzie źle. Jeżeli powyższe w jakimś stopniu dotyczy ciebie, pozwól, że powiem, co następuje: - inni ludzie muszą zasłużyć na twoją miłość - nikt nie ma automatycznego prawa do twojej miłości - odnosi się to do twoich rodziców, a także do wszystkich innych. Jedynie to, że rodzice są twoimi rodzicami, nie oznacza, że mają prawo do nadużywania tego i jednoczesnego oczekiwania, że będziesz ich darzyć miłością. Nie jesteś wcale neurotykiem jeżeli nie chcesz, by tobą pomiatano. Konflikty wewnętrzne wywołują napięcie, a napięcie to, tak czy inaczej, musi ulec rozładowaniu. Jeżeli twoim słabym punktem jest skóra, to właśnie na niej ujawni się twój problem. Skrypt Jestem osobą silną i pozytywną. Jestem odważny i bezpieczny, wiedząc, że jądro mojej osobowości jest zdrowe i niedosięgłe dla ciosów. Nie ma rzeczy, która mogłaby mi przeszkodzić. Kocham siebie i innych. Akceptuję siebie i jestem otwarty na nowe rzeczy. Mój seks to część mnie samego. Jestem pełen. Jestem zdrowy i szczęśliwy. Widzę, że moja skóra jest miękka, czysta i zdrowa. Wspaniałe uczucie spokoju ogarnia całe moje ciało i likwiduje wszystkie napięcia. Moja pozytywna postawa mentalna wspomaga proces uzdrawiania. Moja skóra odzwierciedla moją nową postawę. Jestem spokojny i zrelaksowany. Czuję, jak ciało me napełnia się miłością i szczęśliwością. Moja skóra jest czysta. Forma krótka Jestem silny i pozytywny. Mój umysł wypełniony jest spokojem, a moja skóra jest zdrowa. lub Wnętrze mojej istoty jest nienaruszone. Moja skóra jest czysta. Muszę iść do szpitala Pobyt w szpitalu może budzić przestrach, ale może być też czymś pożądanym. Może stanowić ucieczkę przed stresem i problemami życia codziennego. Szpital może być schronieniem i choroba, która tam człowieka umieszcza, może być czymś w rodzaju ucieczki. Schorzenia fizyczne zawsze są oznaką dysharmonii emocjonalnej. Gdy tłumisz swoje uczucia, stwarzasz napięcie. Napięcie wytwarza agresję i jeżeli w jakiś sposób nie jest ona uwalniana, zostaje skierowana do wewnątrz i daje początek chorobie fizycznej bądź umysłowej. Wiele schorzeń fizycznych jest wywoływanych podświadomie w celu zabezpieczenia cierpiącego przed czymś. Kobieta, która lubi się zabawić, może cierpieć z powodu nadwagi i ogólnej swej nieatrakcyjności, ale przecież jaką wspaniałą uzyskuje w ten sposób obronę przed ewentualnym stosunkiem seksualnym z przygodnie spotkanym mężczyzną! Przejście na dietę i strata kilogramów może sprawić jej ogromną trudność, gdyż podświadomie ona tego wcale nie chce. Przeciwieństwem tego jest wychudzenie. Choć raczej nie ma to nic wspólnego z hulaszczym trybem życia, służy podobnemu celowi. Poprzez zagłodzenie ciała wszelkie ślady kobiecości zredukowane są do minimum. Im marniejsza postura, im drobniejsze piersi, tym mniejsze jest niebezpieczeństwo przyciągnięcia uwagi ze strony płci przeciwnej. Choroba może być także jednym ze sposobów przyciągania uwagi otoczenia. Zapewne w dzieciństwie doświadczyłeś pewnego rodzaju satysfakcji, gdy matka skakała wokół ciebie, kiedy zmogła cię jakaś choroba. Odwiedzali cię koledzy, przynosili małe podarki, kotu wolno było usadowić się na twoim łóżku gotowano dla ciebie ulubione smakołyki. Przekonałeś się, że choroba dostarcza pewnych korzyści i pamiętasz to do dziś. Teraz więc, gdy problemy zdają się odnosić nad tobą zwycięstwo, a ty nie nauczyłeś się jeszcze radzić sobie z nimi w sposób dojrzały, podświadomie wybierzesz inne wyjście. Tworzysz w sobie chorobę, chyba że twoja postawa życiowa ulegnie zmianie. Lądujesz w szpitalu, gdzie uwolniony jesteś od wszelakiej odpowiedzialności. Cokolwiek teraz dzieje się z tobą, zależne jest od woli lekarzy - tak ci się przynajmniej wydaje. Leżąc w szpitalu, masz dużo czasu dla siebie. Mądrze nim gospodaruj. Zacznij regularne praktyki relaksacyjne. Kiedy wrócisz do domu,,możesz nie mieć na to czasu. Otrzymałeś szczególną sposobność, by dokonać zmian w sposobie widzenia świata. Zacznij zaprzątać swój umysł wynikami, jakie chciałbyś osiągnąć. Nie trwoń czasu na rozmyślania o problemach, które napotkać możesz na drodze do swojego celu. Jeżeli miałeś atak i nie możesz poruszać lewymi kończynami, wyobrażaj sobie, jak po powrocie do domu grasz z dzieciakami w piłkę, swobodnie poruszając wszystkimi członkami i biegając bez żadnego wysiłku. Jeśli problem dotyczy płuc, wyobrażaj sobie, jak oddychasz lekko i głęboko. Nikt nie może zmusić cię do poddania się negatywnym myślom, jeżeli więc twoje myśli ci się nie podobają, zastąp je myślami konstruktywnymi i dającymi radość. Gdy tylko przyłapiesz się na tym, że ogarnęły cię wizje ponure i złowrogie, odetnij się od nich i postaw w tym miejscu pieczęć wizji zdrowia, wizji pozytywnych. Nalegaj na poprawę. Stale myśl o swoim celu. Przestań winić innych za to, co ci się przytrafiło. Pozbądź się wszelkich emocjonalnych śmieci. Odrzuć urazy, nienawiść i zawiść. Otwórz się na innych, postaw sobie za cel dostrzeganie ich dobrych stron. Zrób postanowienie, że od teraz siebie i innych darzyć będziesz sympatią. Sobie oraz innym przebacz wszystko, co zdarzyło się w przeszłości, i zacznij życie na nowo. Odepchnij stare bariery i zrób przestrzeń dla wspaniałych nowych możliwości. Zadziw sam siebie. Pozwól teraz na pojawienie się ciebie prawdziwego, tej, zaiste, doskonałej istoty, którą jesteś obecnie. Wymieć wszelkie emocjonalne zahamowania, jakie przez te lata w sobie nosiłeś - nie są one żadną częścią ciebie prawdziwego i jedynie ci przeszkadzają. Spoglądaj na siebie jako na kogoś silnego i pozytywnego, zobacz w sobie stwórcę własnego przeznaczenia, niech będzie to dla zdrowia, dobrobytu i szczęścia. Jeżeli czeka cię operacja, sporządź sobie taśmę z nagraniem, które odtwarzać będziesz w trakcie zabiegu oraz potem, w okresie rekonwalescencji. Niektóre szpitale stosują już tę metodę. Gdy trwa operacja, pacjent słucha nagrania przez słuchawki. Nagranie zawiera sugestie szybkiego powrotu do zdrowia, które podświadomość pacjenta rejestruje pomimo narkozy. Dowiedziono, że proces rekonwalescencji pacjentów, którzy mieli możność słuchania takich taśm w czasie operacji, przebiega znacznie szybciej, niż dzieje się to w normalnych przypadkach; pacjenci tacy ponadto nie cierpią po operacji na nudności i stany depresyjne. Nie daj się przygasić pesymistycznym prognozom. To, że lekarz nie dostrzega żadnych szans, nie oznacza, że stan twój nie może się poprawić. Znaczy to jedynie, że lekarz wyczerpał swój zasób środków. Istnieją niezliczone przykłady, gdy lekarze poddali się, a pacjent i tak wyzdrowiał. Pewnemu mężczyźnie powiedziano, że zostały mu tylko dwa miesiące życia. Kiedy usłyszał ten wyrok śmierci, przez chwilę nie mówił nic, a potem zaczął się śmiać. Nagle zrozumiał, jak mało znaczące były wszystkie te sprawy, którymi tak bardzo się przejmował. Obecni byli przekonani, że facet z rozpaczy zwariował. On jednak poszedł do domu i zaczął żyć nowym życiem. Priorytet odebrał zamartwianiu się, a przyznał go zabawie - i wyleczył się całkowicie. Lekarze nie potrafili podać jakiegokolwiek wytłumaczenia. Tak długo, jak długo się nie poddajesz, możesz wrócić do zdrowia. W sobie nosisz najsilniejszy lek: swoją wiarę w wyleczenie. "Dane wam będzie według wiary waszej" - powiedziano w Biblii. Do ciebie należy jedynie ożywienie tego systemu wiary pozytywną mocą, a resztę pozostaw naturze. Jak zwykle, twój umysł podświadomy wiernie wykona to, co mu przesyłasz w formie obrazów. Obrazy zdrowia wytwarzają zdrowie. Przyciągasz rzeczy, ku którym posyłasz wiele myśli. Twoje słowa są otwartym sezamem, który usuwa przeszkody i unicestwia przeciwności. Twoje myśli mają moc przenoszenia gór. Skrypt Moje ciało jest pełne zdrowia i siły. Mój umysł ogniskuje się na powrocie do zdrowia. Moje myśli wypełnione są optymizmem i szczęściem. Od teraz spędzam dużo czasu na myśleniu o swoich celach. Ruszają do dzieła moje naturalne siły uzdrawiające, zestrajają całą moją istotę, wytwarzają potężną energię, która pomaga mi w realizacji zamierzeń. Zupełnie wyraźnie postrzegam siebie jako osobę zdrową, radującą się życiem. Moje pozytywne myśli przyciągają wszystko, co jest dobre i zdrowe. Zdrowieję szybko i z łatwością. Wypełnia mnie wdzięczność za to, że znów jestem zdrowy. Forma krótka Wracam do zdrowia szybko i łatwo. Wierzę w uzdrawiające moce mojego umysłu. Jestem chroniony w boski sposób. Zazdrość i zawiść - Kiedy widzę, że moja dziewczyna rozmawia z innym mężczyzną, wściekam się. - Wydaje mi się, że jestem brzydka. Nienawidzę pięknych kobiet. - Ogromnie przejmuję się faktem, że mój mąż jeździ mniejszym samochodem niż inni. - Nasz związek jest wolny, ale nie potrafię żyć z dziewczyną mającą romanse. - Jestem drugą żoną. Odczuwam zazdrość o poprzednią rodzinę mojego męża, ponieważ poświęca jej dużo uwagi. Jesteśmy zazdrośni, gdy staramy się zawładnąć drugą osobą. Zazdrość nie ma nic wspólnego z miłością, za to ma wiele wspólnego z usiłowaniem wzmocnienia swojego kruchego ego niepodzielną uwagą ze strony partnera. Partner staje się dozownikiem miłości, tymczasem osoba zazdrosna może być szczęśliwa jedynie wówczas, gdy. przez dwadzieścia cztery godziny na dobę znajduje się w centrum zainteresowania partnera, ale i to jest za mało. Człowiek zazdrosny jest całkowicie egoistyczny i zupełnie nie zainteresowany potrzebami drugiej osoby. Ludzie tacy przekonani są, że partnera kochają, gdyż im na nim zależy, ale ich zachowanie nie ma wiele wspólnego z troską. Nie ufają partnerowi i wciąż wietrzą romans w późnych powrotach z biura. W przypadkach ekstremalnych ludzie tacy zdolni są do wszystkiego, aby tylko dowiedzieć się, co też ich partner porabia gdy go nie ma. Są owładnięci myślą, że partner może znaleźć sobie kogoś atrakcyjniejszego i zostawić ich. Dlatego też przeszukują odzież, torebki, listy, sprawdzają, czy partner jest w pracy, dzwonią do domu w tym samym celu, gdy są w delegacji. Potrafią także wynająć prywatnego detektywa, aby nieszczęśnika albo nieszczęśniczkę śledził. A jeśli detektyw zapewni ich, że nic złego się nie dzieje, nie wierzą. Ich kompleks niższości jest tak przeogromny, że nie przyjmują do wiadomości, iż partner może zechcieć z nimi zostać. Nic nie zdoła przekonać ich o lojalności partnera, nie usatysfakcjonuje ich nawet cała uwaga świata. Są niczym naczynia bez dna, które możesz napełniać miłością i zrozumieniem dzień po dniu, a jedyny skutek będzie taki, że kolejny dzień zacznie się od gderania. Konsekwencje takiego zachowania są oczywiste. Zbierasz to, co siejesz. Podejrzliwy stosunek do człowieka sprawia, że podejrzenia zyskują podstawę. Skoro partner nie potrafi przekonać zazdrośnika o swojej niewinności, w końcu organizuje sobie romans. Wtedy przynajmniej twoje zarzuty okazują się prawdziwe. Jeżeli masz ochotę rozbić związek, to zazdrość jest tu nie byle jaką okazją. Zawiść jest trochę podobna do zazdrości, z tą jednak różnicą, że odnosi się do czyjejś sytuacji lub własności, która wydaje się nam lepsza, okazalsza czy bardziej na czasie. Szczęście zależy nie tylko od posiadania określonych prestiżowych przedmiotów, ale w dużo większym stopniu od tego, czy widziani jesteśmy jako ci, którzy mają to, co najlepsze. W taki właśnie sposób wynaleziono zabawę "nie dać się Kowalskim". Zawiść zależna jest od obecności innych. Nie może istnieć na wysepce z jednym tylko mieszkańcem. Nie jest to wyłącznie sprawa potrzeby posiadania kosiarki z napędem na cztery koła do koszenia trawników przy domu, ale nie możemy znieść, jak na naszych oczach śmiga nią sąsiad. Doprowadza cię do szału myśl o jego uśmieszku wyższości. Jeżeli cierpisz na zawiść, jesteś zapewne osobą "gdyby tylko": "Gdybym miał większą pensję, byłbym szczęśliwy", "Gdybym miał większy dom, byłbym szczęśliwy". Ale nie byłbyś, bo gdy sąsiad sprawi sobie coś nowego, rozpoczniesz "gdyby-tynkowa-nie" od nowa. Zawiść umieszcza ciebie na pozycji przegranego,gdyż zawsze można będzie znaleźć kogoś, kto ma coś większego, lepszego i nowszego. Możesz też żywić to uczucie z powodu czyjegoś stylu życia. Przyjaciółka wychodzi co wieczór, ponieważ nie jest mężatką. Ty tego nie możesz, bo masz męża i dzieci. Może właśnie dlatego nie protestujesz, gdy ktoś wygłasza uszczypliwe uwagi pod adresem twojej przyjaciółki? Szemranie przeciwko komuś to paskudna sprawa. Zazdrość i zawiść to niezawodni niszczyciele związków. To trucizna mącąca w głowie i psująca wzrok. Zazwyczaj kopiowane są z rodziców, a źródło swe znajdują w fundamentalnym braku wiary w samego siebie, który żąda kompensacji w postaci gromadzenia własności: czy to przedmiotów, czy ludzi. Kiedy widzę, że moja dziewczyna rozmawia z innym mężczyzną, wściekam się Pewien młodzieniec, w wieku dwudziestu sześciu lat, nazwijmy go John, odwiedził mnie, ponieważ spostrzegł, że jego zazdrość zagrażała związkowi z pewną dziewczyną. Działo się to już nie po raz pierwszy - dwa poprzednie związki zakończyły się klęską z powodu jego, jak sądził, postawy. Powiedział, że czuł się dobrze, gdy zaczął z nią chodzić, ponieważ na tym etapie nie był jeszcze tak mocno związany, ale wkrótce zaczął wypełzać stary problem i chłopiec miał jej za złe, że spotykała się z przyjaciółmi, choć nawet go tam zapraszano. Sprawa się pogorszyła, gdy ona zapragnęła spędzić jakiś czas bez niego i gdy zamieniła parę słów z innym facetem. Mój klient natychmiast wyciągnął stąd wniosek, że dziewczyna już go nie chce. Starał się za wszelką cenę widywać ją codziennie, aby uzyskiwać zapewnienia, iż nadal jej na nim zależy. Skoro chłopiec przychodził do niej każdego dnia i skoro nie miała zamiaru zrywać znajomości z przyjaciółmi, zaprosiła wszystkich do siebie. Niestety, chłopiec wciąż czuł się odrzucany i cierpiał. Jednocześnie dziewczyna mówiła mu, że go kocha, lecz on miał wrażenie, że sygnały brzmią fałszywie, że to nie on znajduje się w centrum jej uwagi. Zdał sobie sprawę, iż to jego zazdrość leży u podstaw problemu, i wyraził gotowość zmiany, aby ten związek ocalić, jeżeli tylko będzie wiedział, jak. Nie widział wyjścia z sytuacji spowodowanej swoją zazdrością. Wydawało mu się, że ogląda po raz setny ten sam film. Znał wszystkie sceny na pamięć i nie widział sposobu, jak powstrzymać się od takich uczuć. Zazdrość traktował niczym rzecz samoistną, nad którą nie sposób zapanować. Najważniejszą jak dotąd informacją było to, iż John snuł obawy, że dziewczyna może go już nie chcieć, ilekroć jej uwaga kierowała się ku komuś innemu, zwłaszcza ku mężczyznom. Mówiąc o tym John podał mi klucz do swego problemu. Przesłanie, jakie przekazywała mu podświadomość, było takie, że gdy zaczynał się kimś interesować, pojawiało się zagrożenie, iż zostanie odrzucony. Im bardziej się angażował, tym większy ogarniał go lęk i tym silniej starał się partnerkę przytrzymać przy sobie. Jak mówiłam już w rozdziale o podświadomości, przesłania takie czerpią swój rodowód z przeszłości. Gdy więc zaczęliśmy rozmawiać o dzieciństwie Johna, okazało się, że rodzice oddali go, gdy był mały, razem z bratem do jakiejś rodziny na wychowanie, ponieważ musieli oboje pracować na utrzymanie rodziny i nie mieli czasu opiekować się dziećmi. Kiedy rodzice po pięciu latach stanęli już jako tako finansowo na nogach, zgłosili się po odbiór dzieci. Przez ten jednak okres dzieci zdążyły się przyzwyczaić do opiekunów i nie chciały wracać do domu. Płakały i zapierały się, lecz powiedziano im, że muszą iść z tymi ludźmi, których nawet nie znały. A w końcu użyto siły. To ciężkie przeżycie, w połączeniu ze strachem i niepokojem z powodu konieczności opuszczenia ukochanych opiekunów mocno odcisnęło się w umyśle młodego Johna. Ponieważ dzieci zawsze siebie obwiniają o to, co się z nimi dzieje. John podświadomie założył, że dla rodziców zastępczych nie był dobrym obiektem do kochania, gdyż pozwolili go zabrać ludziom, których prawie nie znał. John kochał opiekunów, lecz zdawało mu się, iż skoro go oddali, to z nim musiało być coś nie tak. Uczucie to zostało później jeszcze wzmocnione przez ojca, który, zirytowany, że syn go nie kocha i nie akceptuje, nazywał go "złym" i bił pod byle pretekstem. W owym czasie John całkowicie niemal stracił zaufanie do ludzi i do siebie samego. Gdy opuścił w końcu dom rodzinny, historia jakby się powtórzyła. Jego brak pewności siebie przyciągał ku niemu dziewczęta, którym też takiej pewności brakowało i które nie potrafiły wyleczyć jego ego. Skądinąd jego przesycone zazdrością zachowanie wywoływało w nich uczucie zagrożenia, toteż w końcu nie pragnęły niczego innego, jak tylko odejść. Zdarzało się im też odchodzić z kimś innym, co jedynie potwierdzało najgorsze obawy Johna. Długo trwało, zanim John wyzwolił się z tego stanu psychicznego, ale w końcu udało mu się, i to własnymi siłami. Jest z tą dziewczyną już dwa lata i wszystko dobrze im się układa. Skrypt Jestem osobą świetnie nadającą się do kochania. Jestem atrakcyjny i ludzie lubią ze mną przebywać. Ufam sobie i swoim zdolnościom, wierzę, że można mnie kochać. Moje przekonanie czyni mnie silnym i właśnie ta siła sprawia, że ufam partnerowi. Związek ten sprawia mi radość i z łatwością pozwalam partnerowi na swobodne wyrażanie się i zachowanie. Jestem szczęśliwy widząc, że mój partner jest na luzie, że cieszy się wolnością. Moja wiara w siebie pomaga naszemu związkowi przetrwać. Jestem wolny i szczęśliwy. Forma krótka Jestem pewny siebie i swobodny. Ufam sobie i mojemu partnerowi. Wydaje mi się, że jestem brzydka. Nienawidzę pięknych kobiet Ten rodzaj myślenia może mieć dwie przyczyny. Albo właśnie rzucił cię mężczyzna, albo w dzieciństwie rodzice czy inni ludzie takie zdanie w tobie wyrobili i od tamtego czasu żyjesz z tym przekonaniem. Kiedy wydaje ci się, że twój związek dobrze się układa, lecz oto nagle partner od ciebie odchodzi, jest to rzeczywiście silny cios w twoje ego. Dotąd wszystko było dobrze, do czasu, gdy przyszłaś do domu i znalazłaś bilecik mówiący, że on już do ciebie nie wróci, bo znalazł kogoś innego, albo że nie chce się angażować (co często także oznacza, że znalazł kogoś innego). Po wstępnym szoku zaczynasz zadawać sobie pytania, cóż złego uczyniłaś. Zawsze się starałaś, nie było poważniejszych sprzeczek, nigdy się na nic nie skarżył, a teraz ot tak, po prostu, odszedł. Przechodzisz na dziecięcy sposób rozumowania: "to na pewno ja", który stanowi chwilową regresję do wczesnego dzieciństwa. Pomimo że sprawy mają się zupełnie odwrotnie, obwiniasz siebie. Zarzucasz sobie naiwność, że mogłabyś zatrzymać przy sobie takiego mężczyznę - ty, z taką aparycją. Wzdragasz się na myśl o wyjściu na ulicę, gdzie można spotkać tyle ładnych dziewcząt, chociaż przedtem nie stanowiło to żadnego problemu. Teraz czujesz się odrzucona i patrzysz na nie innymi oczyma. Patrzysz na nie oczyma swojego eks-partnera, i zawsze, gdy widzisz inną kobietę, bezwiednie pytasz sama siebie, czy jest ona w typie twojego eks i czy może to dla niej ciebie porzucił. Może właśnie ten typ urody go podnieca... Okazuje się nagle, że całe miasto pęka w szwach od pięknych łabędzic, a ty jesteś jedynym brzydkim kaczątkiem w stawie. Możesz się czuć nieszczęśliwa, lecz nie da się tego porównać z sytuacją kogoś, kto przez całe życie uważał się za osobę brzydką. Z chwilą, gdy znajdziesz kogoś nowego, znowu podnosisz głowę, odrzucasz wszystkie poprzednio wysnuwane negatywne myśli na temat własnego wyglądu. Wracasz do przekonania, że jesteś urodziwa i atrakcyjna. Lecz jeżeli wychowywałaś się z ideą, że "nie wyglądasz jak by należało", że "nie możesz nic na to poradzić" oraz że "tylko ludzie próżni interesują się swoim wyglądem", wówczas sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. Ponieważ sugestie takie oddziaływały na twoją podświadomość od najwcześniejszych lat, to bardzo mocno się tam usadowiły. Jeżeli uwierzysz w pierwsze i drugie twierdzenie, to uwierzysz też w trzecie. Nie ma znaczenia, co ludzie mówią ci później, gdy jesteś starsza; trzymasz się mocno tego, co powiedziano na początku. Jest to tak, jakby pierwsza myśl została ukryta w zapieczętowanej szkatule w twoim umyśle, by dopiero teraz zostać odpieczętowaną, tak że nie można już dodać żadnej późniejszej informacji. Tak długo, jak twoje myśli nie natrafią na zdecydowany opór, stanowić będą prawa dla twojego życia. Dlatego też należy wydobyć szkatułę, wyjąć ów list z wiadomością, dobrze ją zbadać, by określić, w jakim stopniu jest jeszcze ważna. Przyjrzyjmy się zdaniu: "Nie wyglądasz, jak by należało". Proszę pamiętać, że piękno to kategoria subiektywna. Jeżeli twoja matka woli pulchne dzieci, a ty jesteś szczupła, nie znaczy to wcale, że jesteś brzydka. Znaczy to, że matka woli dzieci pulchne. Gdybyś wyszła na ulicę i zapytała stu mężczyzn o ich preferencje, to zapewne 50 % orzekłoby, że wolą szczupłe, a 50 % - że pełniejsze. Nie ma to więc znaczenia, czy jesteś szczupła, czy obfitsza, ponieważ zawsze znajdzie się ktoś, kto się tobą zainteresuje. Pod warunkiem, że nie będziesz spacerować z nieszczęśliwym wyrazem twarzy. Uwaga: Wszystkich nie możesz zadowolić, bo to nierealne. A jeśli idzie o stwierdzenie: "Nie możesz nic na to poradzić" - to bzdura! Przecież dużo możesz zrobić, by korzystnie zaprezentować się otoczeniu. Czy widziałaś kiedy modelki bez makijażu i nie uczesane? Wyglądają zupełnie zwyczajnie, jak ta dziewczyna z drugiej klatki. Nic specjalnego. Jako kobieta znajdujesz się w korzystnej sytuacji, ponieważ do dyspozycji masz ogromny arsenał kosmetyków, jeśli tylko zechcesz. Nie trzeba tego dużo. Przyjrzyj się swojej twarzy. Jakie rysy chciałabyś podkreślić? Poświęć trochę czasu próbom. Zobacz, jak wyglądasz z tuszem do rzęs, z jakimś cieniem. Kremuj, pudruj. Wypróbuj szminki. Skorzystaj z pomocy przyjaciółki, do której masz zaufanie i która się na tym zna. Zajmij się uczesaniem. Może trzeba coś zmienić? Spróbuj. Jeżeli pozwolisz sobie na to, abyś się sobie podobała, to co zrobiłabyś z włosami? Zainteresuj się ciuchami, ale jeszcze przedtem swoją figurą. Tym razem poszukaj punktów dobrych. Czy poprzez sposób ubierania się uwidaczniasz te miejsca? Jeśli nie, zmień to natychmiast. Niegustowne szatki nie poprawią ci nastroju - sygnalizują raczej, że nie warto się za tobą oglądać. Nie mam tu na myśli jakichś szczególnie drogich i wystrzałowych strojów, powiedzieć chcę jednak, że możesz być ubrana dobrze, mimo że jesteś, jak sądzisz, zbyt gruba czy chuda albo niska. Stwierdzenie trzecie - "Tylko ludzie próżni interesują się swoim wyglądem" - nie ma żadnego uzasadnienia. Nie musisz być osobą próżną, aby interesować się, jak wyglądasz. Próżni spędzają wiele godzin przed lustrem każdego dnia, sprawdzają i poprawiają bez końca swoją aparycję. Kobieta taka pod żadnym pozorem nie opuści domu bez makijażu. Swoją popularność i zwycięstwo w powszechnym wyścigu uzależnia w wielkim stopniu od własnego wyglądu. Pragnie, by uznano ją za czarującą księżniczkę. Ponieważ nie ma pojęcia o innych czynnikach, takich jak charyzma, umiejętność darzenia miłością, osobowość i łagodne usposobienie - które są nie mniej istotne w układzie partnerskim - koncentruje się wyłącznie na swoim wyglądzie. Siłą rzeczy w następstwie znajdzie swojego mężczyznę. Będzie to oczywiście osobnik lubujący się w szykownych kobietach, ale niekoniecznie ceniący charakter i inteligencję. Jest w porządku, o ile nie masz nic przeciwko facetowi o niskich standardach wewnętrznych. Jeżeli aparycja to jedyna rzecz, która ma dla ciebie znaczenie w życiu, to gdy uroda przeminie, znajdziesz się w niemałym kłopocie. Wszystkie swoje jajka włożyłaś do jednego koszyka, z jajek wylęgły się pisklęta, a ty zostałaś z pustym koszykiem. Jeżeli nie kultywowałaś innych zainteresowań, nic ci nie pozostało; twoje wielkie dni przeminęły. Zainteresowanie własnym wyglądem nie musi zdominować twojego życia. Chodzi o to, abyś trochę czasu poświęciła poznaniu siebie i potrafiła wyeksponować w swojej sylwetce to co lubisz szczególnie i uważasz za atrakcyjne. Nie ma w tym nic złego. Może twoja twarz wydaje ci się zbyt pociągła, ale dlaczego nie zaakcentować oczu? Może masz odrobinę nadwagi, ale po co ukrywać dobrze ukształtowane łydki? Jeżeli nie potrafisz w swojej twarzy i figurze dostrzec niczego dobrego, to wcale nie znaczy, że jesteś brzydka, tylko że nie patrzyłaś właściwie. Spróbuj jeszcze raz. Kiedy zaczniesz doceniać swoją aparycję, zauważysz, jak zanikać będzie zawiść wobec innych. Twój nowy image sprawi, że pojednasz się z owymi dobrze ukształtowanymi, pięknymi kobietami, jakie spotykasz na ulicy. Skrypt Wszystko, czego potrzebuję, aby być atrakcyjną, jest już we mnie. Pomagam wyłonić się mojemu pięknu. Interesuje mnie mój wygląd. Jestem szczęśliwa i zadowolona. Otwieram się na nowe pozytywne postawy wobec siebie i innych. Dostrzegam teraz swoje piękno i rozkoszuję się nim. Czuję, że jestem piękna, dlatego też jestem piękna. Radość sprawia mi widok innych pięknych kobiet, gdyż przypomina mi, że jestem jedną z nich. Forma krótka Moje oczy otwierają się na moje piękno. Ogarnia mnie wspaniałe uczucie szczęścia. Ogromnie przejmuję się faktem, że mój mąż jeździ mniejszym samochodem niż inni Dlaczego przeszkadza to tobie, jeśli nie przeszkadza twojemu mężowi? Czy sądzisz, że jego stanowisko wymaga, aby jeździł czymś większym? Czy może sądzisz, że to ze względu na ciebie powinien w ten sposób demonstrować swoją pozycję w stosunku do innych? Niektóre żony postrzegają swoich mężów jako kontynuację samych siebie. Sukces ich męża jest ich sukcesem. Awans męża jest ich awansem. Jest to niemalże tak, jakby ego żony żerowało na ego męża, jakby pomiędzy tymi dwojgiem istniała pępowina sprawiająca, że żona osiąga swoje cele za pośrednictwem sukcesu małżonka. Układ ten nie ma nic wspólnego z zapewnianiem wsparcia czy poczucia bezpieczeństwa. Wspieranie drugiej osoby oznacza pomaganie jej w osiągnięciu tego, czego pragnie, ale to wcale nie musi być tym, czego wspierający pragnie dla wspieranego. Jeżeli kogoś traktujemy jak nasze przedłużenie, manipulujemy nim, by osiągnąć swoje zamierzenia, i nie obchodzi nas, czego tamta osoba pragnie. Ten rodzaj manipulacji dostrzegalny jest także w przypadku rodziców usiłujących ukształtować dzieci w określony sposób i narzucić im określony zawód. To niegodziwe postępowanie ogłasza się jako akt miłości, gdy tymczasem jest to rodzaj samozaspokojenia. Nie zezwala się drugiej osobie na zachowanie odrębności. Ponadto w osobach manipulowanych w ten sposób rodzi się poczucie winy, gdy pragną pójść swoją drogą, wypacza się im obraz własnej osobowości i blokuje ogólny rozwój. Manipulacja jest potężnym narzędziem w ręku osoby bezsilnej. Jeżeli masz potrzebę wyrażania się za pośrednictwem kogoś innego, to brakuje ci odwagi, aby samodzielnie wcielać w życie swoje plany. Może w dzieciństwie dawano ci do zrozumienia, że to, co ty chcesz, nie liczy się; może nawet nie uświadamiasz sobie, że masz jakieś potrzeby, które nie zostały zaspokojone. Twoją bezsilność wywołuje brak wiedzy o sobie samym. Manipulacja nie zawsze jest procesem świadomym. Strona manipulująca może działać w głębokim przekonaniu, że oto służy awansowi partnera. Nie zmienia to faktu, że motywacja jest natury egoistycznej. Nie oznacza to jednak, że posiadanie potrzeb i pragnienie ich zaspokojenia jest czymś egoistycznym. Wprost przeciwnie - jest to konieczne i pożądane dla twego dobra. Egoistyczne natomiast jest posługiwanie się kimś jako wehikułem do własnych celów. Jeżeli pragniesz mieć wpływ, możesz go uzyskać własnym wysiłkiem. Jeżeli pragniesz podbudować swój szacunek do samego siebie, zrób coś, co by tobie zaimponowało. Zdobywaj podziw innych ludzi własnymi osiągnięciami. Lecz zrzucanie tego brzemienia na barki kogoś innego jest nie fair. Nie maskuj się deklaracjami w rodzaju: "Chcę dla ciebie jak najlepiej", gdy tak naprawdę chodzi ci o to, aby tobie było najlepiej. Jeżeli tak się rzeczy mają, to dlaczego sam tego nie zdobędziesz czy nie zrobisz? Gderanie i ciosanie kołków na głowie partnera to droga donikąd, jest to jedynie wyobcowywanie się. Odpychasz go od siebie. Jeżeli jest to twój mąż, to nie będzie ci już opowiadał, co zdarzyło się w pracy, a prędzej czy później komunikacja się przerwie. Gdy w sercu twoim panuje zawiść, masz wrażenie, jakbyś był pokrzywdzony przez los. Złościsz się i wpadasz w furię bo nie dostajesz tego, co, twoim zdaniem, słusznie ci się należy. Najgorsze, że mają to wszyscy inni. To tak jakby wszyscy dostali wielkie prezenty choinkowe, a tobie ofiarowano tylko jeden okropny drobiazg. Mierzysz własną wartość jako człowieka wartością przedmiotów, jakie cię otaczają. Pragnienie posiadania pieniędzy i majątku jako takie nie jest złe czy niemoralne. Bardzo dobrą rzeczą jest radowanie się znośnym żywotem i dostatkiem. Nie do przyjęcia jest natomiast sytuacja, gdy dobra gromadzi się z zamiarem wypełnienia pustki wewnętrznej, gdy majątek zaczyna uzewnętrzniać pragnienie spełnienia się, gdy staje się celem życia. Zawiść jest wyraźną oznaką, że majątkowi nadajesz funkcję zastępczą. Większość ludzi, którym zazdrościsz, zapracowało na to, co mają. Niesłuszne jest mniemanie, że spadło im to z nieba. Dostajesz to, co chcesz dostać, i płacisz odpowiednią cenę. Jeżeli więc pragniesz więcej od życia, to sam osobiście będziesz musiał więcej dać. Spójrz na tych, którzy zdobyli to, o co walczyli. Niech szczęście innych ludzi stanowi dla ciebie inspirację. Zrozum, że jeśli im się udało, to i tobie może się udać. Zacznij wykorzystywać swoje talenty. Nie jest to zadanie, które możesz komuś zlecić, to jest sprawa twoja, prywatna - a nie twojego męża. Masz własną wolę i własny umysł, na tobie więc spoczywa odpowiedzialność za wszystko, co w twoim życiu się dzieje. Przestań wyładowywać się na partnerze za swoją niedolę. On nie jest po to na tym świecie, aby nadać znaczenie twojemu życiu. To należy do ciebie. Masz własne prawa i z tego tytułu ponosisz odpowiedzialność za własny rozwój, spełnienie i zadowolenie. Tylko ty możesz nadać życiu sens - osobisty, indywidualny sens. Najlepszym sposobem na znalezienie celu życia jest poszukiwanie go. Kiedy zaczniesz go szukać, to już znalazłeś. Pytanie zawiera już odpowiedź. Skrypt Szukam szczęścia i zadowolenia. Od tej chwili przyjmuję na siebie odpowiedzialność za swoje osobiste powodzenie. Zaczynam wyznaczać sobie cele, które osiągam własnym wysiłkiem. Jestem silny i pełen wiary w siebie. Podbudowuję swoją osobowość i życie. Nic nie może mnie powstrzymać. Z ciekawością i przyjemnością przyglądam się osiągnięciom innych ludzi. Utwierdzają mnie w tym, abym wcielał w życie swoje własne plany. Co inni potrafią osiągnąć, potrafię i ja. Radośnie wyruszam w swoją własną drogę. Wsłuchuję się w mój wewnętrzny głos, który zawsze mnie prowadzi. Wiem, że zawsze jest jakiś sposób. Fakt, że otrzymałem życzenie, oznacza, że otrzymałem także sposób na jego spełnienie. Spodziewam się sukcesu i dlatego przyciągam sukces. Forma krótka Z przyjemnością spoglądam na sukcesy innych. Moja dobra fortuna jest już w drodze ku mnie. lub Wyznaczam teraz nowe cele. Szczęście stwarza pomysły, pomysły stwarzają dobrobyt. Nasz związek jest wolny, ale nie potrafię żyć z dziewczyną mającą romanse Jaka była pierwotna myśl? Wygląda na to, że obie strony miały ochotę na ciastko i zjadły je. Aby wolny związek utrzymywał się, to albo musisz bardzo mocno kochać partnera, albo nie kochać go wcale. To, że nie możesz sobie w takim układzie poradzić, świadczy o tym, że jesteś gdzieś pomiędzy. Istnieją przynajmniej trzy okoliczności, w których zawiązują się wolne związki. - Idea ta zrodzić się może w początkowej fazie związku, kiedy to zazwyczaj postrzegamy swoją zdolność kochania przez szkło powiększające. - Wchodzimy w taki związek, gdy partner widuje się jeszcze z kimś. Godzimy się na taki układ w nadziei, że z czasem sprawa rozstrzygnie się na naszą korzyść i będziemy tą jedyną osobą. - Schodzimy się z kimś dla wygody i seksu, bez zamiaru wiązania się. Istnieją również trzy powody, dla których układy takie kończą się klęską. - Człowiek, nawet najbardziej oderwany od ziemi, zawsze kiedyś choć na chwilę na nią zstąpi. Po pięknym okresie wzajemnej fascynacji i miodowym miesiącu rzeczywistość ogarnia nas w sposób zapierający dech. Hiszpanie mają takie przysłowie: kiedy kobieta wychodzi za mąż, wymienia zainteresowanie ze strony wielu mężczyzn na brak zainteresowania ze strony jednego. Nie jest to takie pozbawione sensu, nieprawdaż? Odnosi się to nie tylko do kobiet. Zżycie się nie zawsze owocuje lekceważeniem, ale z pewnością sprawia, że sposób widzenia danej osoby, zauroczenie nią oraz pierwotne uczucia ulegają pewnym zmianom. Wady partnera nie są już dłużej tolerowane, gdy odsłonią się jego gliniane nogi. Nagle wyłania się problem, bo trudno jest ci wytrzymać z partnerem, który wychodzi, aby spędzić noc z kimś innym. Romantyczne spojrzenie traci punkty, a twoja wiara w miłość partnera czy partnerki ulega tym samym pewnemu zachwianiu. Wolałbyś, aby została z tobą i pokazała, że ciebie lubi najbardziej. Sprawy pomiędzy wami uległy zmianie, ale układ jest wciąż ten sam. - Tak naprawdę to nie chcesz wolnego związku, ale wchodzisz weń w nadziei, że po chwili wszystko się zmieni, lecz to nie następuje. Nie możesz uskarżać się na swój los, ponieważ usłyszałeś wyraźnie, jak się rzeczy mają, a teraz cierpisz. Chociaż czujesz się nieszczęśliwy, to taka sytuacja jest lepsza niż nic, lepsza jest od samotności. Zostajesz więc tam, gdzie jesteś, nieszczęśliwy, ale niezdolny do odejścia. - Choć początkowo, gdy wasz związek zaczynał się, czułeś się mile swobodny, to teraz już tego nie czujesz. Jakoś tak dziwnie się stało, że zbliżyłeś się i przywiązałeś, i nie jesteś już obojętny. Stwierdzasz w sobie potrzebę posiadania i wolałbyś, aby druga strona bardziej się zaangażowała. Czujesz się ignorowany i krzywdzony i choć nie masz ochoty iść z kimś innym do łóżka, robisz to w celu kompensacji. Musisz udowodnić, że się tym wszystkim nie przejmujesz, że wciąż jesteś tym chłodnym draniem, jakim byłeś na początku, ale ty wiesz, że nim nie jesteś. Romanse miewasz nie dlatego, że ich chcesz, ale dlatego, że używasz ich jako broni, aby uderzać w drugą osobę. We wszystkich tych przypadkach rzeczywistość nie pasuje do twoich pierwotnych zasad, nie ma więc większego sensu trzymanie się dotychczasowego układu. Nadszedł czas na renegocjacje i uaktualnienie zasad związku. Jeżeli partner nie potrafi lub nie ma ochoty przejść na zasady związku stałego z tobą, masz dwie rzeczy do wyboru: albo zbierzesz manatki i wyjdziesz; albo zrobisz miły uśmiech i dalej wszystko będziesz cierpliwie znosić. Jeżeli wybierzesz to drugie, ogranicz się lepiej do okazyjnych romansów i znoś swoje w milczeniu, ponieważ w przeciwnym razie sytuacja dla was obojga stanie się nie do zniesienia. Tylko ty potrafisz określić, czy gotów jesteś płacić taką cenę za związek, w który partner nie ma ochoty się angażować. Lepiej byłoby dla ciebie przeciąć wszystko i odejść - wtedy przynajmniej będziesz mógł poszukać kogoś, kto będzie chciał trwalszego związku. Jestem drugą żoną. Odczuwam zazdrość o poprzednią rodzinę mojego męża, ponieważ poświęca jej dużo uwagi Zapewne słyszałaś już wszystko o jego poprzednim małżeństwie, jego pierwszej żonie, dzieciach i emocjonalnych oraz finansowych problemach, z którymi się borykali, zanim nastąpił krach. Wiesz zapewne wszystko o okresie po rozwodzie, gdzie mieszkał, jakie miał trudności, by stanąć na nogi, do chwili, gdy spotkał ciebie. Teraz jesteście małżeństwem. Abyśmy byli dokładni, poślubiłaś jego oraz jego poprzednią rodzinę. Wiesz, czego nie znosił u pierwszej żony, dlatego się tego wystrzegasz. Godzinami wysłuchiwałaś jego opowieści o problemach stwarzanych przez pierwszą żonę podczas rozwodu i po nim. Miałaś nadzieję, że wszystko jest już za wami, ale teraz wydaje ci się, że żadnego końca nie było. Jeżeli z dziećmi coś jest nie tak, ona dzwoni do niego. Jeżeli trzeba zapłacić za szkołę albo kupić mundurki, ona dzwoni do niego. Ona dzwoni do niego wciąż i w każdej sprawie, więc w głowę zachodzisz, czy to się kiedyś skończy. W tej chwili raczej się na to nie zanosi, stąd twoja niecierpliwość. Nie czujesz, aby poświęcano ci należytą uwagę. Mimo wszystko to ty jesteś teraz jego małżonką i możecie nawet mieć dzieci. Za każdym razem, gdy ona dzwoni, denerwujesz się. Pachnie wojną, gdy dwie żony ciągną męża za ręce w dwie przeciwne strony. Wymaga się od niego, aby uwagę podzielił pomiędzy dwie rodziny, i to stawia go na pozycji straconej. Pierwsza zdaje się nie rozumieć, że on teraz ma inną rodzinę, druga irytuje się, że jej partner nie potrafi otrząsnąć się z przeszłości i zacząć wszystkiego tak, jakby nigdy nie było poprzedniego małżeństwa. Czy twoje żądania są rozsądne? Rozważ to uczciwie. Czy mąż rzeczywiście poświęca im tak dużo czasu, czy może denerwuje cię sam fakt, że w ogóle rozmawia z poprzednią żoną? Musisz pamiętać o dwóch poniższych sprawach. - Twój mąż spędził jakieś lata - często wiele lat - z inną osobą. Czas ten w pewnym stopniu ukształtował go i stał się jego częścią, dlatego też nie można mówić, że nic nie było. Niegdyś mąż kochał poprzednią żonę i być może coś z tej miłości pozostało po rozwodzie. Wielce prawdopodobne jest też, że wciąż kocha swoje dzieci z tamtą kobietą. Spędził z nimi jakiś czas i obserwował, jak rosły. Były mu wówczas drogie i drogie są teraz. Czy chciałabyś mieć męża, który z lekkim sercem zerwałby te więzi? Jeśli mąż twój jest człowiekiem kochającym nie możesz od niego wymagać, aby kochał wyłącznie ciebie. Miłość to nie ciastko, którego przypadnie ci mniej, gdy podzielisz się z innymi. Jest natomiast niczym woda z kranu, której wypływ może być regulowany przez obracanie kurkiem. Miłość jest postawą, jest rzeką, która płynie bezustannie. Twój mąż być może otwiera zawór na 100 % dla ciebie i 60 % dla pierwszej rodziny, ale to, że oni dostają 60 %, nie oznacza, że ty dostajesz tylko 40 %. Człowiek ten opuścił pierwszą rodzinę i wybrał związek z tobą. Świadczy to o tym, że jesteś kobietą posiadającą jakieś cechy dla niego atrakcyjne. Postanowił związać z tobą swoją przyszłość. To, że pierwszą rodzinę wciąż kocha, nie oznacza,że ciebie kocha mniej. Dlaczego nie spróbujesz mu zaufać? Fakt że nie chce on wymazać z pamięci własnej przeszłości, świadczy raczej na jego korzyść niż na niekorzyść. Niewątpliwie jest to człowiek z poczuciem odpowiedzialności. Tutaj nie ma o co walczyć, więc może zaakceptujesz tę sytuację? Nienawiść i zazdrość nie służą związkowi małżeńskiemu. Jeżeli jednak przekonana jesteś, że twój mąż spędza zbyt wiele czasu z pierwszą rodziną, porozmawiaj z nim o tym. Nie rzucaj oskarżeń, podaj jedynie fakty. Powiedz, że chciałabyś spędzać z nim więcej czasu. Zapytaj go, czy widzi możliwość, abyście mogli sobie zorganizować więcej wspólnie spędzanego czasu. Może w przyszły weekend poszlibyście gdzieś, aby zrobić dobry początek? Czy kiedykolwiek widziałaś jego eks-małżonkę? Nie zapominaj, że jak dotąd znasz tylko jedną stronę tej historii. Możesz odnieść wielką korzyść z przyjrzenia się obu, więc może spotkałybyście się gdzieś na neutralnym gruncie, aby się bliżej poznać? Do stracenia nie masz nic, a do zyskania wszystko. Zdziwisz się zapewne, że tamta kobieta może tak samo martwić się z twojego powodu jak ty z jej. Nie musicie zostać najlepszymi przyjaciółkami, ale poczujesz się o wiele lepiej, gdy dowiesz się, kim jest ta druga, na drugim końcu linii telefonicznej. - Poślubiłaś tego mężczyznę na dobre i na złe. Wspieraj go. On tego potrzebuje. Skrypt Ja wybrałam swojego męża i on wybrał mnie. Mamy dobry związek oparty na miłości. Kocham go, gdyż jest troskliwy. Bardzo stara się uporządkować sprawy pomiędzy obu rodzinami. Życzę im wszystkiego najlepszego. Ufam sobie. Moja siła wewnętrzna pomaga mi wspierać męża w tym trudnym okresie. Pracujemy wspólnie. Nasza więź umacnia się z każdym dniem. Ja ufam jemu, a on ufa mnie. Ja wspieram jego, a on mnie. Jesteśmy sobie bliscy i dbamy o siebie wzajemnie. Czuję się bezpiecznie wiedząc, że jestem kochana. Forma krótka Więź pomiędzy mną a moim mężem jest silna. Wspieram go i życzę wszystkiego najlepszego jego pierwszej rodzinie. Część czwarta Hipnoza i samohipnoza W części pierwszej mówiliśmy o umyśle podświadomym -jak pracuje i jak możemy używać jego sił, by poprawić swoje życie. Przypominam, że umysł podświadomy zachowuje się jak magazyn dla przeżytych doświadczeń, gromadzący zarówno zdarzenia, jak i uczucia im towarzyszące. Uczucia mogą mieć charakter albo fizyczny, albo emocjonalny, albo i taki, i taki. Na przykład gdy umiera twoja ukochana ciocia, bierzesz udział w pogrzebie (zdarzenie fizyczne) i doświadczasz wielkiego smutku (uczucie emocjonalne); gdy rodzice zaczęli się kłócić i krzyczeć na siebie (zdarzenie fizyczne), przestraszyłeś się (uczucie emocjonalne) i miałeś trudności z oddychaniem (uczucie fizyczne), gdyż taki byłeś zaniepokojony. Twoja podświadomość przechowuje wszystkie te uczucia i im częściej występowało dane zdarzenie, tym głębszy ślad pozostawia w twojej pamięci. Zazwyczaj z dzieciństwa pamiętamy kilka rzeczy. Możemy wciąż pamiętać wygląd podwórka, gdzie się bawiliśmy, mając cztery lata. Pamiętamy pierwszy dzień w szkole i parę spraw z nią związanych. Możemy nie umieć przypomnieć sobie wszystkiego szczegółowo, ale od wieku lat sześciu informacji tych jest coraz więcej. Jest także bardzo wiele rzeczy, których nie pamiętamy i o których nie wiedzielibyśmy, gdyby ktoś nam o nich nie powiedział. Twoja matka może dobrze pamiętać, jak na wujka Mateusza rzuciłeś brudne śpioszki, gdy miałeś trzy latka, a ojciec może powiedzieć ci, jak pięknie poobrywałeś pączki tulipanów w ogrodzie. Lecz my nie potrafimy sobie przypomnieć podobnych zdarzeń i mamy wrażenie, jakby one się nigdy nie zdarzyły. Wierzymy w te opowieści, gdyż mamy do rodziców zaufanie, i nie przypuszczamy, że mogliby nas oszukiwać. Zastanów się chwilę, co by się stało, gdyby nie było wtedy nikogo, kto mógłby ci o tym powiedzieć; gdyby nikt nie widział co tobie się przytrafiło. Ponieważ nie pamiętasz, zdarzenie jest stracone dla twojej pamięci. Choć umysł podświadomy wciąż przechowuje obraz tamtych wypadków, to informacje te nie wydobywają się już na powierzchnię twojej pamięci, do umysłu świadomego, gdyż składowane są na niezwykle głębokim poziomie podświadomości. Informacje i wspomnienia, które mają istotne znaczenie dla twojego obecnego życia, muszą być łatwiej dostępne i dlatego przechowywane w miejscach, do których dotrzeć można stosunkowo łatwo. Informacja przechowywana jest na głębokich poziomach z dwóch przyczyn. Albo już jest niepotrzebna, nie ma związku z aktualnym życiem, albo jest tak straszna i niepokojąca, że w owym czasie istniała potrzeba pozbycia się jej. Tłumienie nie jest aktem dobrowolnym, odbywa się automatycznie i pełni funkcję mechanizmu samoobrony umysłu. Jeżeli obraz jakiegoś zdarzenia ulega wytłumieniu, przestajesz to pamiętać i jest tak, jakby to się nigdy nie zdarzyło: mężczyzna, któremu ufałaś, nigdy się do ciebie nie dobierał, pies, którego kochałeś, nigdy nie wpadł pod samochód, szafka na miotły w której cię zamknięto, nigdy nie istniała. Ale wydarzeniom towarzyszyły pewne uczucia: wina, wstyd, żal, przerażenie. Jakiekolwiek by były, kiedyś się ujawnią, ponieważ uczuć zapomnieć nie można, nawet jeśli zapomni się zdarzenie. Uczucia zawsze manifestują się i będą się manifestować, aż odnajdziesz to zdarzenie, które je wywołało. Tylko gdy połączysz uczucie winy i wstydu z sytuacją, kiedy to twój ukochany wujek zalecał się do ciebie niedwuznacznie, możesz uwolnić się od owego poczucia winy i wstydu. Tylko gdy skojarzysz to zamknięcie w szafie - co miało stanowić karę za jakąś psotę; kiedy miałeś pięć lat - z uczuciem trwogi, które ogarnia ciebie, jako już dorosłą osobę, ilekroć popełnisz jakiś błąd, tylko wówczas będziesz mógł odesłać owo uczucie tam, gdzie jest jego miejsce, czyli do przeszłości. Jeśli to ci się uda, będziesz mógł zacząć wszystko od nowa za pomocą sugestii podbudowujących osobowość i skierujesz życie na właściwe tory. Tłumienie może przejawiać się w rozmaitych formach. Tłumione wspomnienia mogą się uwidaczniać jako stany niepokoju, ataki lęków, depresje lub choroby psychosomatyczne, aby wymienić tylko kilka z możliwych. Każdy, kto miał kiedyś atak lęków, wie, jak ogarniają one człowieka bez wyraźnej przyczyny. Depresja może sprawić, że będziesz chciał zakopać się w łóżku, nakryć głowę kołdrą i po prostu odciąć się od całego świata, ale jednocześnie sam nie wiesz, dlaczego tak się dzieje. Jeżeli w życiu wiedzie się nagle nie najlepiej, może potrzeba ci pomocy z zewnątrz. Nim rozpoczniesz nowe życie, musisz się koniecznie rozprawić z przeszłością. Nie ma sensu ignorować przeszłości ani jej zaprzeczać. Im bardziej będziesz starać się od niej uciec, tym szybciej będzie cię ona ścigać. Ucieczka nie jest sposobem na uwolnienie się od czegokolwiek. Trzeba zmierzyć się z problemem - wtedy tylko zniknie on na dobre. Poszukaj dobrego hipnoterapeuty analitycznego. Pomoże ci on odnaleźć podświadomą przyczynę w stosunkowo krótkim czasie (zazwyczaj między ósmą a piętnastą sesją). Ażeby zilustrować to zagadnienie, podam przykład pewnej klientki, która pokonała swoje problemy dzięki hipnoanalizie. Ta czterdziestopięcioletnia kobieta, nazwijmy ją Maria, zgłosiła się do mnie, ponieważ cierpiała na uporczywe niepokoje, miała poczucie zagubienia oraz utraty kontroli nad własnym życiem. Cierpiała na rozliczne fobie, przerażenie wywoływała w niej jazda samochodem. Mówiła też, że zawsze odczuwała osobistą odpowiedzialność za wszystko złe, co działo się w rodzinie, nawet jeżeli nie ona była winna. Rozpoczęliśmy od ćwiczeń relaksacyjnych, w które weszła dość szybko. Sporządziliśmy dla niej taśmę autohipnotyczną i zaleciłam, aby używała jej przynajmniej raz dziennie przez trzy tygodnie. Jednocześnie klientka spisywała skrypt pomagający jej przezwyciężyć lęk przed jazdą samochodem. Po dwóch tygodniach stosowania skryptu klientka powiedziała, że znów prowadzi samochód. Z dumą wskazała mi zaparkowany przed przychodnią mini i powiedziała, że dzisiaj wolała przyjechać samochodem niż przyjść pieszo. Była bardzo zadowolona ze swojego osiągnięcia, i słusznie. Aby dobrać się do jej problemów, poddałam ją hipnozie. Okazała się bardzo podatna na tę metodę. Poleciłam jej przywołać do swej pamięci zdarzenia z młodości, a zwłaszcza z dzieciństwa. Powiedziałam, aby opowiadała mi o wszystkim, co sobie przypominała niezależnie od tego, czy wydawało jej się to istotne, czy nie. Maria przypomniała sobie ogromną ilość szczegółów z dzieciństwa, mających powiązanie z obecnymi problemami. Była jednym z sześciorga rodzeństwa, matka ich miała trudności z okazywaniem miłości. Ojca Maria darzyła wielkim podziwem za jego inteligencję i popularność wśród ludzi, ale jednocześnie lękała się go z powodu gniewu, w jaki zwykł wpadać po wypiciu alkoholu. Niestety, zdarzało mu się to często. Nie mogła sobie przypomnieć, aby rodzice kiedykolwiek za coś ją pochwalili. Podczas jednej z sesji Maria przypomniała sobie, jak jej ojciec przyszedł kiedyś do domu pijany. Gdy stwierdził, że matki nie ma w domu, kazał dzieciom iść na górę do sypialni i nie wychodzić stamtąd. Matka w tym czasie szukała męża po całej wsi, ale on już czekał na nią w domu wściekły. Podejrzewał, że kobieta poszła go zdradzić, więc wygłaszał obłąkańcze przemowy, wydobył strzelbę i krzyczał, że ją zabije, jak tylko się pokaże. Dzieci, przestraszone, siedziały w swoich łóżkach. Młodsze siostry i bracia Marii zaczęli płakać. Maria też się bała, ale poczuła, że musi wyjść i ostrzec matkę. Uzbroiwszy się w odwagę, zeszła na dół, ale została zatrzymana przez ojca, który jej zagroził i nakazał wrócić natychmiast do łóżka. Maria była tak przestraszona, że podporządkowała się. Poszła na górę, ale nie mogła zasnąć. Była zrozpaczona i bezradna, nie wiedziała, jak zapobiec nadciągającej katastrofie. Matka w końcu dotarła do domu i zajrzała przez okno. Ojciec spostrzegł małżonkę i zawołał, aby odeszła, bo ją zastrzeli. Matka odeszła, ale po chwili wróciła z sąsiadem. Ojciec trochę zmiękł i wpuścił oboje do domu. Na początku kolejnej sesji Maria powiedziała, że wielką ulgę przyniosło jej przypomnienie sobie owej sceny i że obecnie łatwiej jest jej myśleć o przeszłości. Ten wstępny sukces bardzo mnie ucieszył, ale podejrzewałam, że podobnych spraw jest więcej. Po kilku następnych sesjach Maria przypomniała sobie czas, gdy miała dziesięć lat, kiedy to musiała spać w jednym łóżku z ojcem podczas wspólnie odbywanej podróży. Maria ze wzburzeniem opowiadała, jak usiłował ją dotykać i jak ona starała się go odepchnąć, jak później odczuwała winę i zawstydzenie. Lecz nie potrafiła nikomu o tym opowiedzieć. Jakiś czas zanosiła się płaczem, a później się uspokoiła. Przez całe życie nosiła w sobie owo poczucie winy, ale teraz pojawił się w niej gniew skierowany na ojca. Gdy w końcu wywołałam ją ze stanu hipnozy, mogłyśmy odbyć ostateczną rozmowę o tym, co właściwie jej się przytrafiło. Maria powiedziała, że oto nagle wszystko wraca na swoje miejsce. Teraz wiedziała, dlaczego przez całe życie miała poczucie winy, i przekonała się, że to nie było potrzebne, gdy zrozumiała, skąd pochodzi to negatywne uczucie. Niepokoje zanikły. Jeżeli spróbowaliście podanych w tej książce ćwiczeń relaksacyjnych, to macie już pewne wyobrażenie, jak to bywa, gdy się jest zahipnotyzowanym, ponieważ ćwiczenia relaksacyjno-imaginacyjne to nic innego jak samohipnoza. Kiedy ktoś inny nas hipnotyzuje, to zapewne czujemy się trochę bardziej rozluźnieni i trochę bardziej "oderwani" niż w procesie autosugestii. Jednak-że nigdy nie przestajemy być świadomi. Hipnoterapeuta nie może narzucać wam swojej woli ani robić z wami czegoś, czego nie chcecie, ani też nakłaniać do odsłaniania sekretów, których odsłonić nie macie zamiaru. Hipnoterapeuta uzależniony jest od waszej współpracy - tylko wtedy potrafi pomóc. Ażeby znaleźć właściwego hipnoterapeutę, zadzwońcie do odpowiedniej instytucji, która wskaże wam kogoś w waszym pobliżu. Odwiedźcie go i dobrze mu się przyjrzyjcie. Jeżeli osoba ta nie podoba się wam, nie zaczynajcie z nią niczego. Trzeba ufać swojej intuicji. Jeśli mówi ci ona "nie", to ma rację. Marnować będziecie tylko pieniądze i czas, a szanse na sukces będą z pewnością niewielkie. Jeżeli już rozpoczniecie sesje, musicie przejść je do końca. Terapeuci doskonale wiedzą, że po pewnej liczbie sesji pacjent doświadcza stanów przygnębienia i niepokojów. Jest to normalne i świadczy tylko o tym, że wchodzicie w decydującą fazę. Psychoanaliza poprzez hipnoterapię może być nieoceniona w docieraniu do istoty problemu. Różni ludzie w różny sposób poddają się hipnozie. Niektórzy mówią mi po sesji, że w ogóle nie byli zahipnotyzowani, że czuli się zupełnie zwyczajnie, tak jakby tylko leżeli sobie i słuchali mojego głosu. Mogą nawet czuć się nieco rozczarowani, gdyż czasami oczekują czegoś w rodzaju transu, ale to nie jest to, ku czemu zmierza hipnoza. Opowieści o transie to mity stwarzane przez filmy ukazujące osobnika o przeszywającym spojrzeniu, odzianego w czarną kapotę, kiwającego zegarkiem przed dobrze wyglądającą młodą panią. Oczy młodej pani zasnuwają się mgłą, a ona sama łapie za nóż kuchenny i wbija go w pierś męża. Tak się szczęśliwie składa, że poprzez hipnozę nie da się nikim tak manipulować. Inne osoby mogą doświadczać pod wpływem hipnozy fizycznego uczucia lekkości bądź ciężkości. Niektórzy oświadczają, że podczas sesji czuli się najzupełniej normalnie, lecz gdy potem otwierali oczy, doznawali uczucia, jakby spali przez wiele godzin. Oczywiście, że nie spali, gdyż dokładnie pamiętają wszystko, co do nich mówiłam podczas sesji. Cokolwiek dzieje się z tobą podczas sesji, czy czujesz się jakoś inaczej, czy nie, nie ma żadnego wpływu na skutki. Miałam klientów, którzy mnie zapewniali, że wcale nie zostali zahipnotyzowani, tymczasem po tygodniu powiadamiali mnie, że rzucili palenie. Rozstrzyganie, czy "weszliście", czy nie, pozostawcie terapeucie. Terapeuta, rozpoznając pewne oznaki, potrafi stwierdzić, czy osiągnęliście pożądany stan. Jeżeli u kogoś występuje duże napięcie, to może powstać potrzeba przygotowania poprzez jedną lub dwie sesje relaksacyjne. Hipnoterapia jest zawsze godna zalecenia, gdyż ułatwia zaktywizowanie wewnętrznych zasobów bez uciekania się do tabletek. Jedna tylko sesja hipnozy z terapeutą pomogłaby ci wzmocnić swoją siłę sugestii, gdybyś się zdecydował na taką sesję na przykład po zapoznaniu się z programem zaprezentowanym w tej książce. To, czym karmimy swoją podświadomość, determinuje nasze doświadczenia życiowe, dlaczego więc nie postarać się, by była ona pozytywna? Prowadzona imaginacja emocjonalna Inna technika odkrywania i opracowywania zawartości umysłu podświadomego nosi nazwę "Prowadzona imaginacja emocjonalna" (Guided Affective Imagery - GAI). Używam tej metody do pracy z pacjentami, którym trudność sprawia wejście w stan hipnotyczny bądź którzy mają problemy z przypominaniem sobie dzieciństwa. Zamiast poddawania hipnozie pacjent wprowadzany jest tylko w stan relaksu. Zamiast słów: "Jesteś teraz zrelaksowany" terapeuta powie raczej: "Pozwól, aby twoje nogi rozluźniły się, niech rozluźnią się twoje ręce", i tak dalej. Różnica polega na tym, że w indukcji hipnotycznej pacjentowi mówi się o tym, co się zaraz stanie, podczas gdy w GAI klienta zachęca się do uczynienia tego samemu. GAI posługuje się symbolicznymi odpowiednikami podświadomych problemów. Klient jest proszony, aby wyobraził sobie jakiś krajobraz. Może to być, na przykład, łąka, strumyk, las i jakaś góra. Terapeuta sugeruje jeden z tych elementów powiedzmy - łąkę, i prosi, aby klient opisał mu ją ze szczegółami dokładnie to, co jawi mu się przed oczyma wyobraźni. Klient poda opis jakiejś spontanicznie pojawiającej się wizji, która pozwoli na uzyskanie pewnego wglądu w jego postawy oraz ogólną sylwetkę wewnętrzną. Na przykład łąka z miękką, zieloną trawą i mnóstwem kwiatów świadczy o osobie stabilnej emocjonalnie, podczas gdy opis kępy krótkiej i twardej trawy, ogrodzonej wysokim żywopłotem, wskazuje na mechanizmy obronne osoby pełnej zahamowań i niepokojów. Problemy emocjonalne manifestują się poprzez symbole zawarte w opisie krajobrazu oraz wszelkich znajdujących się tam zwierząt i przedmiotów. Ludzie mogą być percypowani jako odległe domostwa, co wskazywałoby na wyobcowanie doświadczane przez klienta. Sytuacja niebezpieczna może pojawić się w GAI pod postacią groźnych zwierząt, jak na przykład lwa czy jakiegoś potwora. Język symboliczny w GAI często posługuje się postaciami ze świata fantazji i bajek. Uzależnione jest to od cech indywidualnych klienta. GAI nie tylko umożliwia terapeucie uzyskanie wglądu w stan emocjonalny klienta, ale stanowi także pewnego rodzaju narzędzie służące do wprowadzania pozytywnych zmian oraz pokonywania zadawnionych lęków poprzez wspomaganie klienta w konfrontacji z wyobrażeniami. W celu zilustrowania sposobu działania GAI podam kilka przykładów. Przypadek 1 Jedna z moich klientek cierpiała na depresję i niepokoje. Wyobraziła sobie łąkę otoczoną wysokim, ciernistym żywopłotem, uniemożliwiającym jej ujrzenie czegokolwiek poza tym małym skrawkiem trawy. Czuła się źle w tym odciętym od świata miejscu, ale jednocześnie ogarniał ją lęk przed tym, co mogłoby być na zewnątrz. Poradziłam, aby poszła wzdłuż żywopłotu i poszukała sobie przejścia. Po chwili klientka znalazła tam dziurę. Po długich wahaniach zdecydowała się w końcu przeleźć przez nią i sprawdzić, czy lęki przed tym, co na zewnątrz, były uzasadnione. Zdziwiła się, gdy ujrzała tam całkiem ładny, otwarty krajobraz, aczkolwiek nadal starała się trzymać w pobliżu własnego terytorium (ograniczonej łączki), uzyskała też poczucie niejakiego sukcesu w związku z wykonaniem kroku w nieznane. W czasie następnej sesji powiadomiła mnie, że jest już w miasteczku i dokonuje zakupów, czyli robi coś, czego nie robiła od dawna. Przypadek 2 Inny klient miał problem związany z niedoprowadzaniem swoich przedsięwzięć do końca. Gdy tylko pojawiała się jakaś przeszkoda, porzucał realizację swojego zamierzenia, a w konsekwencji czuł się zły sam na siebie. Miał negatywne o sobie wyobrażenie, i to ono odbierało mu wytrwałość, a wynikający stąd brak osiągnięć wzmacniał z kolei ów negatywny obraz. Człowiek był dosłownie uwięziony. W wyobraźni ujrzał na końcu łąki wielką górę. Powiedział, że byłoby niezwykle przyjemnie stanąć na szczycie i rozkoszować się pięknymi widokami, lecz gdy tylko dotarł do stóp góry, spostrzegł, jak strome jest zbocze, i gotów był porzucić zamiar wejścia na górę. Zasugerowałam, aby poszukał wokół siebie jakichś narzędzi, które pomogłyby we wspinaczce. Po chwili znalazł zestaw alpinistyczny. Zaczął się powoli wspinać i opisywać swoje postępy. W pewnym miejscu poczuł zmęczenie, więc usiadł, aby odpocząć. Wkrótce znów podjął wspinaczkę. Zapytałam, czy jest coś albo ktoś, kto mógłby mu pomóc w pokonaniu pozostałego odcinka. Odrzekł zupełnie spontanicznie, że właśnie widzi jakiegoś człowieka, który już siedzi na szczycie. Zawołał do niego, aby poprosić o pomoc. Człowiek ze szczytu zrzucił linkę, którą nasz klient się przepasał. Klient podciągał się, a człowiek z góry pomagał mu ze swej strony, tak że ostatecznie nasz bohater znalazł się na szczycie, z którego rozciągał się przepiękny widok. W tej samej chwili napełniło go wspaniałe uczucie szczęścia i spełnienia. Kiedy otworzył oczy, powiedział, że czuje się wyczerpany, jak gdyby pokonał tę górę w rzeczywistości. Po kilku następnych sesjach mój klient - gdy tak z powodzeniem pokonywał coraz to nowe przeszkody i przeciwności oraz poznawał proces stanowiący podłoże jego braku wytrwałości - stwierdził, że zdolny jest do wcielania swych wyimaginowanych sukcesów w życie. Zdecydował się przystąpić do egzaminu, który odkładał od bardzo dawna, a ostatnią wiadomością, jaką od niego usłyszałam, było to, że zdał go i że znalazł pracę przysparzającą mu wielu radości i satysfakcji. Przypadek 3 Pewnego dnia do mojego gabinetu zgłosiła się dwudziestojednoletnia dziewczyna. Dręczyły ją niepokoje i od szesnastego roku życia zażywała środki uspokajające. Ponieważ była bardzo znerwicowana, pierwsze dwie sesje poświęciłam na ćwiczenia relaksacyjne, które zaleciłam jej wykonywać w domu. Potem zaczęłyśmy pracę w GAI, co w jej przypadku okazało się dość naturalne. Sceny "widziała" w żywych kolorach i bardzo szczegółowo. Z łąki wiodła ścieżka do jakiegoś domu pośrodku pustkowia. Nie było nikogo w pobliżu, poprosiłam, aby weszła do środka i powiedziała, co się tam znajdowało. Najpierw znalazła się w kuchni, która była cała biała i schludna. Nie leżało w niej nic na zewnątrz. Gdy jednak otworzyła szafki, znalazła tam mnóstwo żywności. Salon okazał się wygodnie urządzony, znajdowały się tam miękkie fotele i kanapy, ale na ścianach nie było obrazów. Wąskimi schodami udała się na górę i weszła do dwóch małych sypialni, które jednak ziały pustką. W trzeciej mieściło się łóżeczko dziecięce, ale nie było w nim dziecka. Obok łóżeczka stało krzesło. Nie było tam niczego innego. Żadnych zabawek ani ubranek. Klientka zauważyła ponadto, że w budynku panował mrok, mimo iż na zewnątrz było zupełnie jasno, a okna nie były wcale takie małe. Powiedziałam, aby poszukała piwnicy. Dziewczyna wyszła na zewnątrz i znalazła małe drzwi obok głównego wejścia. Nie chciała jednak tych drzwi otworzyć. Miała wrażenie, że dom ten należał do kogoś, kto bywał tu jedynie w weekendy. Jej zdaniem zejście do piwnicy nie należało do najlepszych pomysłów, gdyż miejsce to było "najbardziej prywatne w całym domu". W jednej z kolejnych sesji udało mi się namówić dziewczynę, by jednak zajrzała do piwnicy. Ponieważ bardzo się tego obawiała, "wyposażyłam" ją w magiczny miecz, aby w razie konieczności mogła się nim obronić. Schodząc po schodach, usłyszała i spostrzegła warczące zwierzę, podobne nieco do psa, zbliżające się i obnażające kły. Była przerażona, ale zaczęła używać miecza, okładając nim zwierzaka, aż ten padł martwy u jej stóp. Zalała się łzami i powiedziała, że zwierzakiem tym był jej ojciec, który przez całe życie terroryzował rodzinę. Był alkoholikiem, potrafił wrócić w środku nocy, zdemolować dom i pobić każdego członka rodziny, jakiego udało mu się dopaść. Puste łóżeczko okazało się symbolicznym wyobrażeniem aborcji dokonanej przez klientkę kilka lat temu, z powodu czego nosiła w sobie poczucie winy. Gdy zaczęła uświadamiać sobie te związki, uświadomiła też sobie, że dom symbolizował jej życie, a piwnica odpowiadała dzieciństwu. Zrozumiała nagle, że dom ten należał do jakiegoś mężczyzny. Przez całe życie uważała kobiety za słabe i bezradne, a mężczyzn za grupę panującą i posiadającą. Dlatego też niemożliwością było, aby ona, kobieta, miała na własność cokolwiek, nawet swoje ciało. Poddała się presji ze strony swojego chłopaka i usunęła ciążę, chociaż pragnęła urodzić dziecko. Ataki niepokoju ustały od czasu, gdy stoczyła bitwę z ojcem, a teraz stopniowo odzwyczaja się od środków uspokajających pod kontrolą lekarza. Podsumowanie GAI, tak jak hipnoza i samohipnoza, czyni użytek z mocy umysłu podświadomego. Niektórzy ludzie nie są zadowoleni z faktu, że tylko "poprawiają sprawy", lecz jeżeli weźmiemy pod uwagę, że spośród wielu różnych rzeczy, które możemy sobie wyobrazić, wybieramy tylko jedną wersję, wówczas staje się oczywiste, iż wybór nasz dyktowany jest naszym obecnym stanem emocjonalnym oraz naszą przeszłością. Obraz, który wybieramy, zawsze jest związany z czymś, co rzeczywiście zdarzyło się w naszym życiu, aczkolwiek tutaj otrzymuje zniekształconą formę symboliczną. Imaginacyjny proces GAI pozwala umysłowi podświadomemu na wyrażanie się w sposób nieco mniej drastyczny dla klienta, niż gdyby miał on sobie przypomnieć owo realne zdarzenie. Jak już wiemy, umysł podświadomy nie rozróżnia imaginacji od rzeczywistości. Jeżeli ktoś zmierzył się z jakimś problemem z przeszłości w sposób emocjonalny, problem ten traci nad nim swoją władzę. To, czy uczyni to w drodze symbolicznej, czy poprzez "powtórne przeżycie" danego wydarzenia w hipnozie, nie ma wpływu na pozytywne efekty obu tych metod. Pozytywne myślenie to tylko jeszcze jedno narzędzie, za pomocą którego możemy zmienić swoje życie na lepsze. Używajcie mocy swoich umysłów podświadomych z korzyścią dla siebie, możecie osiągnąć wszystko, czego tylko zapragniecie. Uwaga: Nieważne, jak wieje wiatr. Ważne jest tylko, jak ustawisz swój żagiel.