Daniel Goleman Inteligencja Emocjonalna Przedmowa do wydania polskiego PISAŁEM Inteligencję emocjonaln¦ w poczuciu głębokiego kryzysu społecznego w Ameryce, wyznaczonego gwałtownym wzrostem brutalnych przestępstw, samobójstw, narkomanii i in- nych wskaźników zapaści emocjonalnej, szczególnie wśród mło- dzieży. Moim zdaniem receptą na te dolegliwości publiczne jest poświęcenie większej uwagi emocjonalnym i społecznym umiejęt- nościom naszych dzieci i naszym własnym oraz intensywniejsze kształcenie i doskonalenie tych przymiotów ludzkiego serca. Moi polscy przyjaciele twierdzą, że w ich życiu społecznym niewiele można znaleźć podobieństw do kryzysu społecznego w Ameryce, że polska kultura, historia i problemy są odmienne. A mimo to moja recepta dla Polski jest podobna. Wiem bowiem od moich polskich przyjaciół, że żyją w atmosfe- rze coraz większego zagrożenia brutalną przestępczością oraz że muszą stawiać czoło wyzwaniom demokracji, w której inteligencja emocjonalna ma zasadnicze znaczenie dla rozwoju zdrowych sto- sunków obywatelskich. W przeciwnym razie poczueie alienacji społecznej może pewnego dnia doprowadzić do poważniejszych za- burzeń w tkance życia społecznego. We współczesnych społeczeństwach istnieją coraz powszech- niejsze tendencje do zwiększania autonomii jednostki, czego skut- A kiem jest rosnąca rywalizacja - niekiedy brutalna, co możemy obserwować w szkołach wyższych i innych miejscach pracy - oraz zanikająca solidarność, prowadząca do izolacji i uwiądu po- 10 Inteligencja emocjonalna wiązań społecznych. Ta powolna dezintegracja społeczeństwa, wzrost egoizmu i bezwzględności następują w czasach, w których realia ekonomiczne i społeczne wymagają coraz pełniejszego współdziałania i wzajemnej troski. Atmosferze pogarszającego się samopoczucia ogółu społeczeń- stwa towarzyszą oznaki narastającego kryzysu emocjonalnego. Kiedy to piszę, gazeta lokalna donosi, że młodzi ludzie w Polsce czarno widzą swoją przyszłość, ponieważ gospodarka rynkowa przyniosła ze sobą wielkie bezrobocie, że - mimo iż gospodarka polska należy do najzdrowszych w Europie Środkowej - pogor- szyły się warunki życiowe, a wzrostowi przedsiębiorczości towa- rzyszy poczucie coraz większej niepewności. Takie tendencje społeczne i emocjonalne są wcżesnymi ostrze- żeniami, świadczącymi o pilnej potrzebie opanowania abecadła emocjonalnego, podstawowych umiejętności ludzkiego serca. W na- szej epoce są one nie mniej ważne niż umiejętności intelektualne, równoważąc racjonalizm współczuciem. Alternatywą dla nich jest zubożony intelekt, ster, na którym nie można zbytnio polegać w zmiennych czasach. Grlowa i serce potrzebują się wzajemnie. Za tak poważnym traktowaniem emocji przemawiają odkrycia neurologii. Dostarczają nam one krzepiących wieści. Mówią, że jeśli poświęcimy więcej uwagi inteligencji emocjonalnej - pod- niesieniu samoświadomości, skuteczniejszemu panowaniu nad ogarniającymi nas przykrymi uczuciami, zachowaniu optymizmu i wytrwałości mimo niepowodzeń, rozwijaniu zdolności empatii i troskliwości, współpracy oraz nawiązywaniu i podtrzymywaniu poprawnych stosunków z innymi - to możemy spoglądać w przy- szłość z większą nadzieją. Daniel Goleman  istnieją możliwości kształtowania nawyków emocjonalnych u naszych dzieci. W Części II zobaczymy, jak odkryte przez neurologów czynniki kształtują podstawową umiejętność życiową zwaną inteligencj¦ emocjonalnq,, a więc zdolność hamowania impulsów emocjonal- nych, odczytywania najskrytszych uczuć innych osób, gładkiego układania sobie stosunków międzyludzkich - jak ujął to Arysto- teles - rzadką umiejętność "złoszczenia się na właściwą osobę, we właściwym stopniu i właściwym momencie, we właściwym celu i we właściwy sposób." t Postulat Ar stotelesa BYŁO nieznośnie parne sierpniowe popołudnie w Nowym Jorku. W taki dzień koszula lepi się do ciała, a ludzi ogarnia roz- drażnienie i ponury nastrój. Wracałem do hotelu. Kiedy wsiadałem do autobusu na Madison Avenue, zaskoczył mnie kierowca, czarno- skóry mężczyzna w średnim wieku, który z przyjaznym uśmiechem zawołał entuzjastycznie: "Cześć! Jak leci?" W ten sam sposób witał każdego następnego pasażera wsiadającego do przedzierającego się z trudem przez gęsty ruch uliczny autobusu. Każdy był tak samo zaskoczony jak ja, a ponieważ posępny nastrój tego dnia udzielił się wszystkim, tylko nieliczni odpowiadali na jego pozdrowienie. Jednak w miarę jak autobus pełzł przez zapchaną sznurami pojazdów sieć ulic, w jego wnętrzu następowała powolna, niemal magiczna przemiana. Kierowca wygłaszał z myślą o naszym po- żytku nie kończący się monolog, żywo i barwnie komentując sceny przesuwające się za oknami: "W tym sklepie jest fantastyczna wyprzedaż, w tamtym muzeum cudowna wystawa... a słyszeliscie o tym nowym filmie, który właśnie zaczęli grać w ¦inie za ro- giem?" Jego zachwyt nad bogatymi możliwościami, które oferowa- ło miasto, był zaraźliwy. Każdy, zanim wysiadł, zdążył otrząsnąć się z przygnębienia otaczającego go niczym skorupa i kiedy kie- rowca krzyczał: "Na razie, życzę przyjemnego dnia!", uśmiechał A się w odpowiedzi. Od tamtego wydarzenia z¦inęło blisko dwadzieścia lat, ale na- dal tkwi ono w mojej pamięci. Byłem wówczas tuż po doktoracie 12 Inteligencja emocjonalna z psychologii, ale w owych latach nauka ta nie poświęcała wiele uwagi takim przemianom ani ich przyczynom. Psychologia nie wiedziała nic albo prawie nic o mechanice emocji. Mimo to, wy- obrażając sobie rozprzestrzeniające się po całym mieście wirusy dobrych uczuć, które musieli rozsiewać pasażerowie opuszczający ów autobus, zrozumiałem, że jego kierowca jest swego rodzaju orędownikiem pokoju, posiadającym magiczną niemal moc prze- kształcania przepełniającej pasażerów drażliwości i posępności w cieplejsze uczucia i skłaniania ich do tego, by choć trochę otwo- rzyli swe serca. W jaskrawym kontraście z tym wydarzeniem sprzed dwudzie- stu lat pozostają takie oto choćby wiadomości z gazety z bieżącego tygodnia: ¦ W miejscowej szkole dziewięciolatek dopuszcza się aktów wandalizmu, oblewając farbą ławki, komputery i drukarki oraz uszkadzając samochód stojący na szkolnym parkingu. Powód: paru trzecioklasistów nazwało go "dzidziusiem", po- stanowił więc udowodnić im, do czego jest zdolny. @ Przypadkowe zderzenie dwóch nastolatków w tłumie tłoczą- cym się przed klubem rapowym na Manhattanie doprowa- dziło do przepychanki, która zakończyła się tym, że jeden z odepchniętych wyciągnął pistolet automatyczny kalibru 38 i zaczął strzelać na oślep. Ośmiu nastolatków odniosło rany. Dziennikarz relacjonujący to zdarzenie zauważa, że podobne strzelaniny spowodowane drobnymi oznakami lekceważenia odbieranymi jako wyraz braku szacunku stały się w ostat- nich latach powszechnym zjawiskiem w całym kraju. @ Raport donosi, że sprawcami 57 procent morderstw popeł- nionych na dzieciach poniżej dwunastego roku życia są ich naturalni lub przybrani rodzice. Prawie połowa z nich ¦.m¦ tłumaczy, że "starali się po prostu nakło ¦ć dziecko do po- słuszeństwa". Powodem owych pobić ze tkiem śmiertel- nym były najczęściej takie "złe zachowania", jak blokowanie przez dziecko dostępu do telewizora, jego płacz albo pobrudze- nie pieluszki. 'L*d ¦ I ¦~ ; a Postulat Arystotelesa 13 @ Młody Niemiec staje przed sądem oskarżony o podpalenie zamieszkanego przez Turków domu. W pożarze zginęło pięć kobiet i dziewcząt. Oskarżony jest członkiem ugrupowania neonazistowskiego. Opowiada o niemożności utrzymania się w pracy, o piciu, o obwinianiu za własne niepowodzenia ob- cokrajowców. Ledwie słyszalnym głosem mówi: "Nie prze- staje mnie dręczyć myśl o tym, co zrobiliśmy i jest mi ogrom- nie wstyd". Każdego dnia docierają do nas podobne doniesienia o zaniku kultury, wrażliwości i uprzejmości, o stale wzrastającym poczuciu zagrożenia, o złych impulsach, które rozładowują się w napadach furii. W rzeczywistości ukazują one jedynie powiększony obraz tego, co odczuwamy w naszym życiu codziennym i dostrzegamy u otaczających nas ludzi - obraz emocji wymykających się spod kontroli. Nikt z nas nie jest uodporniony na owe gwałtowne przy- pływy niepohamowanej złości i następującego po nich żalu; w taki czy inny sposób pojawiają się one w życiu wszystkich. W ostatnich dziesięciu latach obserwujemy stały napływ podo- bnych doniesień świadczących o coraz większym niedostosowaniu emocjonalnym, desperacji, lekkomyślności i szaleńczych zachowa- niach w naszych rodzinach, społecznościach i życiu zbiorowym. Odnotowujemy narastającą wściekłość i rozpacz znajdującą także swój wyraz w cichej samotności dzieci z kluczami zawieszonymi na szyi i pozostawianymi z telewizorem w roli opiekuna, w bólu dzieci porzuconych, zaniedbanych czy maltretowanych, w skry- tych w czterech ścianach mieszkania ohydnych aktach przemocy i znęcania się nad małżonkami. Gwałtowny wzrost liczby przy- padków depresji na całym świecie oraz zjawiska świadcźące o na- rastającej fali agresji - nastolatki z rewolwerami i pistoletami w szkołach, kończące się strzelaniną wypadki na szosach, niezado- woleni pracownicy masakrujący swych byłych kolegów i szefów - wskazują na zataczającą coraz szersze kręgi emocjonalną za- paść. W ostatniej dekadzie weszły do codziennego słownika takie określenia jak r,t>ykorzystywanie emocjon¦lne, ostrzelanie z jad¦ce- go samochodu i r,¦strz¦s pour¦zou¦y, a życzliwy potoczny zwrot 14 Inteligencja emocjonalna "Miłego dnia!" ustąpił miejsca gniewnemu i zaczepnemu "To bę- śro dzie twój ostatni dzień!* em Książka ta jest przewodnikiem wskazującym, jak znaleźć sens w tym bezsensie. Jako psycholog, a przez ostatnich dziesięć lat sia również jako dziennikarz "The New York Timesa", śledziłem po- Ch stępy w naukowym poznaniu i zrozumieniu sfery irracjonalno- mi¦ ści. Patrząc z tej perspektywy, dostrzegłem dwie przeciwstaw- nie ne tendencje - z jednej strony, stałe pogarszanie się naszego da¦ życia emocjonalnego, z drugiej, pewne budzące nadzieję środki mó zaradcze. WIE Dlaczego zają¦em się tym w¦aśnie teraz W ostatniej dekadzie, mimo napływu opisanych wyżej złych wie- ści, byliśmy świadkami niesłychanego rozkwitu naukowych badań nad emocjami. Najbardziej ekscytujące są obrazy pracującego móz- gu, których ujrzenie umożliwiły takie nowoczesne metody, jak te- chniki tomografii komputerowej. Po raz pierwszy w historii na- szego gatunku ukazały one to, co zawsze pozostawało głęboką tajemnicą, a mianowicie: jak właściwie działa ta niezwykle skom- plikowana masa komórek w chwilach, gdy myślimy i czujemy, snujemy wyobrażenia i marzenia lub śnimy. Zalew danych neuro- biologicznych pozwolił nam lepiej zrozumieć, w jaki sposób ośrodki mózgowe wprawiają nas we wściekłość lub skłaniają do wylewania łez oraz jak na naszą dolę i niedolę reagują starsze części mózgu, które motywują nas do miłości i do walki. Dzięki owej bezprece- densowej jasności obrazu działania emocji wraz z ich wszystkimi wadami pojawiły się w centrum zainteresowania pewne nowe * "Make my day" zamiast potocznego grzecznościowego "Have a nice day"; w ten sposób Clint Eastwood grający w filmie "Brudny Harr¦' brutalnego policjanta zwracał się do swoich oponentów, co miało znaczyć: "Rób coś, żeby mój dzień był interesujący, kiedy do ciebie strzelam" - przyp. red. 4¦¦ r I¦,¦ ;t Ś¦; ł 3 ¦ ¦IÄ I Postulat Arystotelesa 15 środki zaradcze umożliwiające nam wyjście ze zbiorowego kryzysu emocjonalnego. Z napisaniem tej książki, będącej pokłosiem owych badań, mu- siałem poczekać, aż ich wyniki staną się wystarczająco kompletne. Chwila ta nadeszła tak późno dlatego, że nauka odnosiła się do miejsca uczuć w życiu psychicznym z zaskakującym lekceważe- niem, pozostawiając odkrywanie kontynentu emocji przyszłym ba- daczom. W pustkę tę wdarła się rychło fala książek z rodzaju "po- móż sobie sam", wypełniając ją zamętem rad udzielanych w dobrej wierze, ale opierających się w najlepszym wypadku na opiniach klinicystów i w większości pozbawionych jakichkolwiek podstaw naukowych. Teraz nauka może wreszcie odpowiedzieć autoryta- tywnie na owe pilne i niepokojące pytania dotyczące najbardziej irracjonalnych sfer naszej psychiki i nakreślić w miarę precyzyjnie mapę ludzkiego serca. Mapa ta stanowi wyzwanie dla wszystkich, którzy przyjmują wąską definicję inteligencji, dowodząc, że jej iloraz jest czymś genetycznie określonym i danym z góry, czego nie może zmienic doświadczenie życiowe, a nasz los i nasze życie wyznaczone są w dużym stopniu przez zdolności, których jest on miarą. Argu- ment ten pomija bardziej istotne pytanie: co możemy zmienić w naszych dzieciach, aby lepiej wiodło im się w życiu? Jakie czyn- niki wchodzą w grę w sytuacjach, kiedy osoby o wysokim ilorazie inteligencji zawodzą, a osoby o miernych wynikach tego ilorazu radzą sobie nadspodziewanie dobrze? Upierałbym się przy twier- dzeniu, że wspomniane różnice są spowodowane poziomem zdol- ności określanych tutaj mianem inteligencji enzocjonalnej - do których należą: samokontrola, zapał, wytrwałość i zdolność moty- wacji. A umiejętności tych, jak śię przekonamy, można dzieci na- uczyć, dając im tym samym większą szansę wykorzystania poten- cjału intelektualnego wygranego na loterii genetycznej. Do stworzenia im tej możliwości skłania nas silny imperatyw A moralny. Żyjemy w czasach, kiedy coraz szybciej zdaje się zanikać tkanka życia społecznego, coraz bardziej rwą się spajające ludzi więzi, a egoizm, przemoc i bezduszność wydają się rozkładać pod- stawowe dobra wspólnej egzystencji. Znaczenie inteligencji emo- 16 Inteligencja emocjonalna cjonalnej wynika z powiązań istniejących między uczuciami, cha- rakterem i instynktem moralnym. Jest coraz więcej dowodów na to, że podstawowe postawy etyczne wywodzą się z leżących u ich podłoża możliwości emocjonalnych. Emocje przejawiają się przede wszystkim w postaci impulsów, źródłem zaś wszystkich impulsów jest uczucie, które musi wyrazić się w działaniu. Osoby, które zdane są na łaskę i niełaskę impulsów, którym brakuje zdolności samokontroli, cierpią na swego rodzaju deficyt moralny, ponieważ zdolność panowania nad impulsami jest podstawą woli i chara- kteru. Z tej samej przyczyny korzenie altruizmu tkwią w empatii, czyli zdolności wczuwania się w emocje innych osób, natomiast brak zrozumienia dla potrzeb innej osoby i niezdolność pojęcia jej rozpaczy prowadzą do nieliczenia się z nią. A jeśli istnieją ja- kieś dwie postawy moralne, które są szczególnie potrzebne w na- szych czasach, to z całą pewnością są nimi właśnie opanowanie i współczucie. I\Tasza podróż W książce tej służę za przewodnika w podróży przez odkrycia naukowe dające nam wgląd w emocje. Jej celem jest umożliwienie lepszego zrozumienia niektórych z najbardziej kłopotliwych sytu- acji w naszym życiu i w otaczającym nas świecie po to, by zrozu- mieć, co to znaczy włączyć inteligencję do emocji i jak to zrobić. Pomóc nam może już samo zrozumienie tego, ponieważ uczynienie przedmiotem poznania sfery uczuć ma na nią wpływ nieco podo- bny do tego, jaki wywiera ¦obserwator zjawisk zachodzących na kwantowym poziomie w fizyce, przez sam fakt obserwowania ä,¦¦¦¦ zmieniający to, co obserwuje. Naszą podróż zaczynamy w Części I ksią d nowych odkryć w dziedzinie emocj onalnej architektury m , wyj aśniaj ących najbardziej kłopotliwe momenty w naszym życiu, kiedy to uczucie zagłusza wszelkie racjonalne argumenty. Zrozumienie wzajemne- go oddziaływania struktur mózgowych, które rządzą naszym po- ł i9 ¦ I¦E¦ ' ¦' ś * ¦'¦¦ ¦ I¦" ` ¦; Postulat Arystotelesa 17 stępowaniem w chwilach szału i trwogi albo uniesienia i radości, mówi dużo o tym, w jaki sposób uczymy się nawyków emocjonal- nych, które mogą niweczyć nasze najlepsze intencje, jak również o tym, co możemy zrobić, aby stłumić nasze destrukcyjne czy auto- destrukcyjne impulsy emocjonalne. Co najważniejsze, przedsta- wione tam dane neurobiologiczne sugerują, że istnieją możliwości kształtowania nawyków emocjonalnych u naszych dzieci. W Części II zobaczymy, jak odkryte przez neurologów czynniki kształtują podstawową umiejętność życiową zwaną inteligencj¦ emocjonalnq,, a więc zdolność hamowania impulsów emocjonal- nych, odczytywania najskrytszych uczuć innych osób, gładkiego układania sobie stosunków międzyludzkich - jak ujął to Arysto- teles - rzadką umiejętność "złoszczenia się na właściwą osobę, we właściwym stopniu i właściwym momencie, we właściwym celu i we właściwy sposób." (Czytelnicy, których nie interesują szcze- góły neurobiologiczne, mogą przejść od razu do tej części.) W tym rozszerzonym modelu "bycia inteligencji", emocje zaj- mują centralne miejsce wśród potrzebnych w życiu uzdolnień. W Części III analizujemy niektóre kluczowe różnice wynikają- ce z posiadania lub nieposiadania wspomnianych uzdolnień, wska- zując, w jaki sposób pomagają utrzymać związki z najbardziej cenionymi przez nas osobami albo jak ich brak niszczy owe związ- ki, jak siły rynkowe, które przekształcają nasze życie zawodowe, uzależniają w niespotykanej dotąd mierze sukcesy w pracy od in- teligencji emocjonalnej oraz dlaczego toksyczne emocje stwarzają identyczne zagrożenie dla naszego zdrowia fizycznego jak wypa- lanie kilku paczek papierosów dziennie, gdy tymczasem równo- waga emocjonalna pomaga nam zachować zdrowie i szczęście i osiągnąć powodzenie. Każdy z nas otrzymuje w dziedzictwie genetycznym pewien zespół cech emocjonalnych, które określają nasz temperament. Jednak wchodzące tu w grę połączenia mózgowe są niezwykle A elastyczne, a zatem nie jesteśmy skazani na taki czy inny tempe- rament. Jak pokazuje Część IV, lekcje emocji, których uczymy się jako dzieci w domu i w szkole, kształtują obvc¦ody emocjonalne, sprawiając, że lepiej, lub gorzej, opanowujemy podstawy inteli- 18 Inteligencja emocjonalna gencji emocjonalnej. Znaczy to, że dzieciństwo i dojrzewanie są okresami krytycznymi dla tworzenia się zasadniczych nawyków emocjonalnych, które kierują naszym życiem, i że dają one szanse na nauczenie dziecka tego, co w tym zakresie jest pożądane. Część V przedstawia niebezpieczeństwa, na jakie naraża się osoba, która w procesie dojrzewania nie zdoła przyswoić sobie umiejętności panowania nad sferą emocji. Ukazuje, jak deficyt inteligencji emocjonalnej zwiększa naszą podatność na całą gamę zagrożeń: od depresji, poprzez skłonność do stosowania przemocy, aż do zaburzeń łaknienia i narkomanii. Omawia również osiąg- nięcia pionierskich szkół uczących dzieci emocjonalnych i społecz- nych umiejętności, które potrzebne są im, by mogły w przyszłości prowadzić przyzwoite życie. Najbardziej chyba niepokojące z przedstawionych w tej książce danych pochodzą z wielkiej liczby ankiet przeprowadzonych wśród rodziców i nauczycieli. Ukazują one ogólnoświatowe "dążenia" do tego, by obecne pokolenie dzieci było bardziej niespokojne niż po- przednie, by dzieci były bardziej samotne, przygnębione, nerwowe, skłonne do martwienia się, bardziej impulsywne i agresywne, by łatwiej wpadały w złość i trudniej dawały się utemperować. Jeśli jest na to jakieś lekarstwo, to musi nim być sposób przy- gotowania naszego potomstwa do życia. Jak dotąd pozostawiamy bowiem emocjonalną edukację naszych dzieci przypadkowi, co daje coraz bardziej zgubne wyniki. Jedynym rozwiązaniem jest nowe spojrzenie na zadania szkoły, na to, co może ona zrobić, by wy- chować i ukształtować całego człowieka, zajmując się jednocześnie jego umysłem i sercem. Książkę kończy przegląd innowacyjnych metod stosowanych przez nauczycieli chcących nauczyć dzieci pod- staw inteligencji emocjonalnej. Jestem pewien, że nadejdzie dzień kiedy programy kształcenia obejmować będą rutynowe uczenie podstawowych ludzkich umiejętności, takich jak samoświadomość, samokontrola i empatia oraz sztuka słuchaz¦ rozwiązywania konfliktów i współdziałania. W Etyce nikomachejskiej, filozoficznym traktacie o cnocie, cha- rakterze i dobrym życiu, Arystoteles nawołuj.e do inteligentnego kierowania naszym życiem emocjonalnym. Dobrze wykorzystane, 1 ¦ :E '¦¦~¦ ¦ ¦s ¦ ; ; i;5¦t¦ r ;i ,i¦ '; E ` ¦ i¦; ; ax* ' 'i;¦¦ . ~i¦ 'ä ' ä¦ ¦ ¦¦t¦a 1¦¦ ¦ i;¦5 ¦¦ł 1¦ ¦: ¦'rć Postulat Arystotelesa 19 własne namiętności są źródłem mądrości; kierują naszym myśle- niem, wyznaczają pożądane wartości, zapewniają nam przetrwa- nie. Mogą jednak łatwo sprowadzić nas na manowce i zdarza się to stanowczo zbyt często. W ujęciu Arystotelesa problem polega nie na naszym emocjonalnym reagowaniu, ale na odpou¦iedniości emocji i jej wyrazu. Pytanie brzmi: jak włączyć inteligencję do naszych emocji i przywrócić kulturę i uprzejmość w codziennych tt kontaktach, a troskę w życiu społecznym? Część I Rozdzia¦ I Po co nam emoc¦e¦ Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. Antoine de Saint-Exupery, Mały ksiq,żę* ZASTANÓWMY SI¦ nad ostatnimi chwilami życia Gary'ego i Mary Jane Chaunceyów, małżeństwa całkowicie oddanego swej jedenastoletniej córce Andrei przykutej na skutek porażenia mózgowego do fotela na kółkach. Rodzina Chaunceyów podróżo- wała przez bagniste tereny Luizjany pociągiem Amtraku, który stoczył się do rzeki z mostu uszkodzonego przez przepływającą pod nim barkę. Myśląc przede wszystkim o córce, Chaunceyowie robili, co mogli, aby ocalić ją z pogrążającego się w odmętach rzeki pociągu. Udało im się jakoś podać Andreę przez okno ratownikom. Potem, wraz z tonącym wagonem, zniknęli na zawsze pod powie- rzchnią wody.l Historia Andrei i jej rodziców, których ostatnim, heroicznym czynem było ocalenie dziecka, jest przykładem niema¦ mitycznej odwagi. Takie przypadki poświęcenia się rodziców dla uratowania ¦ t potomstwa przed śmiercią zdarzały się bez wątpienia niezliczoną ¦ ¦ liczbę razy w historii i prehistorii rodzaju ludzkiego i nawet jesz- I cze wcześniej w długim okresie ewolucji naszego gatunku.2 Z pun- ¦ ; ktu widzenia ewolucjonistów takie poświęcenie własnego życia * Cytat z pol. przekładu Jana Szwykowskiego, Warszawa 1988, s. 65. 24 Inteligencja emocjonalna przez rodziców dla dobra potomstwä zapewnia "sukces reproduk- cyjny" i służy przekazaniu ich genów przyszłym pokoleniom. Jed- nak z punktu widzenia rodzica podejmującego w krytycznej chwili desperacką decyzję nie jest to nic innego niż miłość. Dając nam pewne pojęcie o potędze emocji i celach, którym służą, ten wzorowy akt heroizmu rodziców świadczy o roli, jaką odgrywa altruistyczna miłość - i wszystkie inne odczuwane przez nas emocje - w ludzkim życiu.3 Sugeruje on, że kierują nami nasze najgłębsze uczucia, namiętności i pragnienia i jako nasz gatunek zawdzięczamy w znacznej mierze swe istnienie ogro- mnej roli, jaką odgrywają one we wszystkich ludzkich sprawach. Potęga ich jest niezmierna. Tylko ogromna miłość - potrzeba ocalenia hołubionego dziecka - mogła przemóc w rodzicach im- puls skłaniający przede wszystkim do ratowania własnej skóry. Z punktu widzenia rozumu ich poświęcenie było zupełnie irracjo- nalne, ale z punktu widzenia serca był to jedyny wybór. Snując rozważania, dlaczego ewolucja wyznaczyła emocjom tak centralną rolę w ludzkiej psychice, socjologowie wskazują na prze- wagę porywów serca nad wskazaniami rozumu w takich jak po- wyżej opisana sytuacjach. Powiadają oni, że emocje kierują nami wtedy, kiedy mamy stawić czoło zadaniom i wyzwaniom zbyt waż- nym, aby zmierzenie się z nimi pozostawić samemu rozumowi. Dzieje się tak wówczas, gdy zagraża nam niebezpieczeństwo, gdy mimo niepowodzeń z uporem dążymy do celu, gdy staramy się zdobyć partnera, gdy zawieramy z nim związek i tworzymy rodzi- nę. Każda emocja daje nam szczególną, inną od pozostałych goto- wość do działania, każda popycha nas w kierunku zachowań, które okazały się skuteczne w określonych, powtarzających się sytu- acjach, kiedy ludzie musieli sprostać wyzwaniom, jakie rzucało im życie.4 Ponieważ sytuacje takie powtarzały się przez cały okres ewolucji naszego gatunku, znaczenie, jakie repertuar emocjonalny ' miał dla naszego przetrwania, zostało potwi zone faktem wdru- kowania ich w nasz system nerwowy jako wewnętrznych, auto- matycznych skłonności ludzkiego serca. Każdy pogląd na naturę człowieka, który ignoruje potęgę emo- ' cji, jest bardzo krótkowzroczny. W świetle nowych ocen i obrazu ¦% ! ^ r¦¦¦ . p i¦'¦ ¦ pp :f ¦r¦" I;;'¦j J r F¦ ':¦ ¦ Po co nam emocje? 25 miejsca emocji w naszym życiu, który kreśli obecnie przed nami nauka, sama nazwa homo sapiens, gatunek myślący, okazuje się myląca. Jak wszyscy dobrze wiemy z własnego doświadczenia, gdy przychodzi do podejmowania decyzji i działań, uczucie liczy się tak samo, a często bardziej niż myśl. Posunęliśmy się za daleko w podkreślaniu wartości i znaczenia tego, co czysto racjonalne i co mierzy iloraz inteligencji w ludzkim życiu. Bez względu na to, czy to dobrze czy źle, inteligencja może okazać się bezużyteczna, kiedy ogarną nas silne emocje. Kiedy namiętności górują nad rozumem Była to tragedia pomyłek. Czternastoletnia Matilda Crabtree chciała po prostu zażartować sobie z ojca i nastraszyć go - wy- skoczyła z szafy, krzycząc "Buuu!", kiedy pewnego ranka rodzice wrócili do domu z wizyty u znajomych. Bobby Crabtree i jego żona byli przekonani, że Matilda spędza tę noc u koleżanki. Słysząc podczas wchodzenia do domu dobie- gający z wewnątrz hałas, Crabtree sięgnął po pistolet kalibru 357 i zajrzał do sypialni córki. Kiedy Matilda wyskoczyła z ukrycia, postrzelił ją w szyję. Zmarła dwanaście godzin później.5 Jednym ze składników emocjonalnego dziedzictwa, które prze- kazała nam ewolucja, jest strach mobilizujący do ochrony rodziny przed niebezpieczeństwem. To ten właśnie impuls popchnął Bob- by'ego Crabtree do chwycenia za broń i przeszukania domu w celu znalezienia intruza, który - jak mu się wydawało - tam bu- szował. Strach zmusił go do od¦ania strzału, zanim źdołał rozpo- znać głos córki. Biologowie-ewolucjoniści przypuszczają, że tego rodzaju reakcje automatyczne zostały utrwalone w naszym syste- mie nerwowym, ponieważ w długim i przełomowym dla naszego A gatunku okresie prehistorycznym od nich zależało, czy przeżyjemy czy zginiemy. Jeszcze ważniejsze było to, że odgrywały one wielką rolę w wypełnianiu podstawowego zadania ewolucji - zdolności do spłodzenia potomstwa, które mogłoby przejąć te predyspozycje 2fi Inteli¦encia emocjonalna genetyczne. Jest to go¦zka ironia losu w świetle tragedii, która wydarzyła się w domu państwa Crabtree. Chociaż emocje dobrze i mądrze prowadziły nas przez niewyob- rażalnie długi okres rozwoju, to nowa rzeczywistość, którą stwo- rzyła cywilizacja, pojawiła się tak gwałtownie, że powolny proces ewolucji nie może dotrzymać jej kroku. Pierwsze zbiory praw i za- sad etycznych - Kodeks Hammurabiego, Dziesięć Przykazań He- brajczyków, edykty króla Aśoki - można interpretować jako próby okiełznania, poskromienia i oswojenia życia emocjonalnego. Jak pisze Freud w C'yr.uiliza,cji ż jej rozczaror,uani;I¦ł Korzenie empatii 167 trzebą przytulenia czy pieszczenia - to zaczyna ono unikać wy- rażania, a być może również odczuwania tych emocji. W ten spo- sób zaczynają prawdopodobnie znikać z repertuaru emocjonalnego dziecka zarezerwowanych dla stosunków intymnych całe gamy emocji, szczególnie jeśli zniechęca się je otwarcie bądź pośrednio do ich okazywania. Z tego samego powodu dzieci mogą zacząć preferować pożało- wania godne emocje, w zależności od tego, jakie ich nastroje od- wzajemniają rodzice. Nawet niemowlakom "udziela się" nastrój innych osób. Trzymiesięczne dzieci ogarniętych depresją matek odzwierciedlały ich nastroje. W zabawie okazywały dużo więcej złości i smutku, ä mniej spontanicznej ciekawości i zainteresowa- nia niż niemowlęta, których matki nie znajdowały się w depresji.9 Jedna z matek, które poddał badaniom Stern, reagowała stale na poziom ożywienia swego dziecka stępioną wrażliwością i w re- zultacie nauczyło się ono bierności. "Niemowlę traktowane w ten sposób uczy się, że: Kiedy coś mnie ekscytuje, to nie potrafię wpra- wić mojej matki w podobną ekscytację, a zatem równie dobrze mogę w ogóle nie próbować tego robić", twierdzi Stern. Jest jednak nadzieja, którą dają związki "naprawcze". "Związki z innymi oso- bami - na przykład z przyjaciółmi czy krewnymi albo nawiązy- wane podczas psychoterapii - stale przekształcają nasz roboczy model stosunków międzyludzkich. Nierównowagę w jednym pun- kcie można naprawić później; jest to stały, trwający przez całe życie proces". Wiele teorii psychoanalitycznych ujmuje związek między pa- cjentem a terapeutą w taki właśnie sposób, jako emocjonalną ko- rektę, "naprawcze" przeżycie dostrojenia się. Niektórzy teoretycy psychoanalizy używają na określenie ukazywanego przez terapeu- tę stanu ducha jego pacjenta terminu odzr¦ierciedlenie, który od- daje to, co matka przekazuje swemu dziecku w okresie niemow- lęcym. Emocjonalne zestrojenie się dokonuje się poza sferą świadomości, aczkolwiek pacjent może doznawać błogiego uczucia akceptacji i zrozumienia. Ponoszone przez całe życie emocjonalne koszta braku dostro- jenia się rodziców do dziecka mogą być bardzo duże, i to nie tylko 168 Inteligencja emocjonalna dla niego. Badania prźestępców, którzy popełnili najbardziej okrutne i przerażające zbrodnie, wykazały, że jedyną cechą, która różni lata ich wczesnej młodości od tego samego okresu życia in- nych kryminalistów, jest to, że przerzucano ich z jednej rodziny zastępczej do drugiej albo że wychowywali się w sierocińcach. Historie ich życia zdają się świadczyć o emocjonalnym zaniedba- niu i braku okazji do dostrojenia się do innych osób.lo Aczkolwiek zaniedbanie emocjonalne zdaje się tłumić empatię, to konsekwencje intensywnej, trwałej przemocy emocjonalnej, w tym okrutnych, sadystycznych gróźb, upokorzeń i zwykłej pod- łości, bywają paradoksalne. Dzieci, które padły ofiarą takiej prze- mocy, stają się niekiedy nadzwyczaj czułe na emocje osób ze swe- go otoczenia, a ich reakcje przypominają charakterystyczne dla wstrząsu pourazowego przewrażliwienie na sygnały świadczące o zagrożeniu. Takie obsesyjne zaabsorbowanie uczuciami innych jest typowe dla osób, które w dzieciństwie były psychicznie mal- tretowane. W wieku dojrzałym cierpią one na gwałtowne wzloty i upadki emocjonalne, które czasami diagnozowane są jako "za- burzenia osobowości z pogranicza". Wiele z tych osób obdarzonych jest zdolnością wyczuwania tego, co czują ludzie znajdujący się wokół nich, i często zdarza się, że informują one, iż w dzieciństwie były emocjonalnie wykorzystywane.ll Neurologia empatii Jak często zdarza się w neurologii, wśród pierwszych sygnałów wskazujących na to, że podstaw empatii należy szukać w funkcjo- nowaniu mózgu, znalazły się doniesienia o dziwacznych przypad- kach. W 1975 roku przedstawiono kilka przypadków pacjentów, u których pewne uszkodzenie prawego płata czoł ego doprowa- dziło do dziwnego braku: Otóż nie potrafili zrozu komunikatu emocjonalnego przekazywanego poprzez ton głosu mówiącej osoby, mimo że doskonale rozumieli jej słowa. Słowo "Dziękuję" wypo- wiedziane sarkastycznym tonem, z wdzięcznością oraz ze złością Korzenie empatii 169 ziej miało dla nich zawsze to samo, neutralne znacźenie. Dla odmiany óra biuletyn z 1979 roku opisuje pacjentów z uszkodzeniami innych in- części prawej półkuli, w których percepcji emocjonalnej istniała :iny inna luka. Pacjenci ci nie potrafili wyrażać swoich uczuć tonem ¦ch. głosu ani gestami. Wiedzieli, co czują, ale po prostu nie umieli iba- tego przekazać. Wielu autorów zauważa, że wszystkie te rejony kory mózgowej są silnie połączone z układem limbicznym. ¦tię, Badania te zostały dokładnie omówione w artykule na temat lnej, @ biologii empatii pióra Lesliego Brothersa, psychiatry z Kalifornij- pod- skiego Instytutu Technologii, który na ich podstawie sformułował ¦rze- interesujące wnioski.l2 Przedstawiając zarówno odkrycia neurolo- swe- gii, jak i wyniki-badań porównawczych prowadzonych na zwierzę- @ dla tach, Brothers wskazuje na kluczową rolę ciała migdałowatego ;zące i jego połączeń z okolicą asocjacyjną kory wzrokowej w leżących nych u podłoża empatii układach powiązań nerwowych. mal- Znaczna część dotyczących tego zagadnienia odkryć pochodzi zloty z badań na zwierzętach, zwłaszcza na naczelnych. To, że małpy ¦ "za- okazują empatię - albo, jak woli mówić Brothers, umiejętność inych "komunikacji emocjonalnej" - jasno wynika nie tylko z anegdo- ;y się tycznych opowieści, ale również takich oto badań: nauczono rezusy stwie bać się pewnego tonu, odgrywając go i jednocześnie aplikując im wstrząs elektryczny. Potem nauczyły się unikać elektrowstrząsu poprzez naciśnięcie dźwigni za każdym razem, kiedy usłyszały przejmującyje lękiem ton. Następnie pary tych małp umieszczono ¦ w osobnych klatkach, a jedynym środkiem komunikacji między nimi był zamknięty obwód telewizyjny, który każdej małpie z pary pozwalał widzieć twarz drugiej. Potem pierwsza małpa, ale nie nałów druga, słyszała napełniający ją przerażeniem ton, co wywoływało .nkcjo- grymas strachu na jej twarzy. W tym momencie druga, widząc zypad- trwogę na twarzy pierwszej, naciskała dźwignię, która zapobiega- entów, ła doznaniu wstrząsu, co było aktem empatii, jeśli nie altruizmu. ¦rowa- Po ustaleniu, że naczelne naprawdę odczytują emocje swych nikatu towarzyszy z wyrazu ich twarzy, badacze wprowadzili łagodnie do osoby, mózgów małp długie, cienko zakończone elektrody. Elektrody te wypo- pozwalały zarejestrować aktywność poszczególnych, pojedynczych złością neuronów. Te z nich, które tkwiły w korze wzrokowej i ciele mig- 170 Inteligencja emocjonalna dałowatym, pokazywały, że gdy jedna małpa ujrzała twarz dru- giej, informacja o tym prowadziła do uaktywnienia neuronu naj- pierw w korze wzrokowej, a później w ciele migdałowatym. Jest to, oczywiście, typowa droga pobudzającej emocjonalnie informa- cji. Zaskakujące w wynikach badań jest to, że pozwoliły one rów- nież na identyfikację w korze wzrokowej neuronów, które zdają się uaktywniać jedynie w reakcji na specyfczne miny czy gesty, takie jak groźne otwarcie paszczy, grymas strachu czy wyrażające uległość przykucnięcie. Neurony te różnią się od innych w tej samej okolicy, które rozpoznają znane twarze. Oznaczałoby to, że mózg jest od samego początku zaprogramowany na reagowanie na specyficzne oznaki emocji, czyli że empatia jest uwarunkowana biologicznie. Innego rodzaju dowodów na kluczową rolę drogi nerwowej pro- wadzącej od kory do ciała migdałowatego dostarczają - twierdzi Brothers - badania, w których żyjącym na wolności dzikim mał- pom przecinano po ich schwytaniu połączenia między korą i cia- łem migdałowatym. Po wypuszczeniu małpy te potrafły poradzić sobie ze zwykłymi zadaniami, takimi jak zdobywanie pożywienia i wspinanie się na drzewa, ale zatraciły zupełnie zdolność odpo- wiedniego reagowania emocjonalnego na inne osobniki w stadzie. Nawet jeśli któraś z ich towarzyszek zbliżyła się do nich w przy- jaznych zamiarach, te nieszczęsne zwierzęta uciekały i ostatecznie zaczynały żyć samotnie, unikając kontaktów ze swym stadem. Te same okolice kory, w których koncentrują się reagujące na poszczególne emocje neurony, są jednocześnie - zauważa Bro- thers - tymi, które są najsilniej połączone z ciałem migdało- watym; odczytywanie emocji angażuje połączenia między korą a ciałem migdałowatym, które odgrywają kluczową rolę w przy- gotowaniu odpowiednich reakcji. "Wartość takiego układu dla przetrwania naczelnych jest oczywista - pisze Brothers. - Spo- strzeżenie zbliżającego się innego osobnika powinno uruchomić specyficzny schemat [reakcji fizjologicznej] ¦rdzo szybko dosto- sować zachowanie do jego zamiaru, którym może być ugryzienie, spokojne zabiegi pielęgnacyjne albo kopulacja."13 O podobnym podłożu fizjologicznym empatii u nas, ludzi, zdają Korzenie empatii 171 się świadczyć badania psychologa z Uniwersytetu Kalifornijskiego z siedzibą w Berkeley, Roberta Levensona, nad małżeństwami, w których jedno z małżonków starało się odgadnąć, co czuje drugie podczas gorącej dyskusji.14 Jego metoda jest prosta: podczas roz- mowy o jakichś kłopotliwych sprawach - jak przywołać do po- rządku dzieci, jak i na co każde z partnerów wydaje pieniądze i tak dalej - nagrywa się oboje na taśmie wideo i mierzy ich reakcje fizjologiczne. Potem każde z małżonków ogląda taśmę i mówi, co czuło w poszczególnych momentach. Następnie ogląda taśmę po raz drugi, starając się tym razem odczytać uczucia dru- giej strony. Największa zgodność empatii występowała u tych mężów i żon, których u¦fasne reakcje fizjologiczne biegły tym sarizym torem, co oglg,dane przez nich reakcje ich partneróu¦. To znaczy, kiedy ich partner reagował zwiększonym wydzielaniem potu, oni też bar- dziej się pocili, kiedy spadała liczba uderzeń serca małżonka, zwalniał się również rytm pracy ich serca. Mówiąc krótko, ich ciała naśladowały fizjologiczne reakcje małżonków w poszczegól- nych momentach. Jeśli jednak, oglądając kasetę, małżonkowie po- wtarzali tylko swoje własne zachowania podczas sfilmowanej roz- mowy, to bardzo słabo radzili sobie z odgadywaniem tego, co czuł wtedy partner. Empatia występowała tylko wtedy, kiedy istniała zgodność między ich reakcjami fizjologicznymi. Sugeruje to, że kiedy mózg emocjonalny zmusza ciało do silnej reakcji - do wybuchu złości, powiedzmy - to nie jesteśmy w ogóle zdolni do empatii albo w najlepszym razie jest ona nie- wielka. Empatia wymaga pewnego spokoju i odpowiedniej wrażli- wości, tak aby nasz mózg emocjonalny mógł odbierać i naśladować subtelne sygnały o tym, co czuje inna osoba. 172 Inteligencja emocjonalna Empatia i etyka korzenie altruizmu "Nigdy nie posyłaj [kogoś], żeby się dowiedzieć, komu bije dzwon; bije on tobie" to jedno z najbardziej znanych zdań w literaturze angielskiej. Opinia Johna Donne'a ukazuje sedno związku pomię- dzy empatią a troską: ból innej osoby jest naszym własnym bólem. Dzielić z kimś jego uczucia znaczy przejmować się jego troskami. W tym sensie przeciwieństwem empatii jest antypatia. Postawa empatyczna dochodzi stale do głosu w osądach moralnych, ponie- waż dylematy moralne powstają wtedy, kiedy bierze się pod uwagę osobę potencjalnej ofiary naszych decyzji: Czy powinienem skła- mać, aby nie zranić uczuć przyjaciela? Czy powinienem dotrzymać obietnicy i odwiedzić chorego przyjaciela, czy też przyjąć w ostat- niej chwili zaproszenie na przyjęcie? Kiedy nie powinno się odłą- czać aparatury podtrzymującej życie osoby, która bez tej pomocy zmarłaby? Te problemy moralne przedstawia badacz empatii, Martin Hoffman, który twierdzi, że korzenie moralności tkwią w empatii, ponieważ tym, co popycha nas do pomagania innym ludziom, jest "empatyzowanie" z potencjalnymi ofiarami - osobami pogrążo- nymi w bólu, ludźmi, którym coś odebrano, którzy coś stracili albo którym zagraża niebezpieczeństwo.15 Hoffman stawia hipotezę, że oprócz tego bezpośredniego związku między empatią a altruizmem w osobistych kontaktach, zdolność empatii - stawiania się na miejscu innej osoby - skłania nas do przestrzegania pewnych zasad moralnych. Hoffman dostrzega naturalny rozwój empatii od wczesnego dzieciństwa po okres dorastania. Jak się przekonaliśmy, jednoro- czne dziecko czuje niepokój, kiedy widzi, że inne przewraca się i zaczyna płakać; jego reakcja jest tak silna i natychmiastowa, że wkłada kciuk do buzi i kładzie głowę na kolanach matki, jakby to ono się zraniło. Po ukończeniu roku, kie¦aczynają zdawać sobie sprawę, że są inne od pozostałych osób, dzieci zaczynają aktywnie próbować uspokajać płaczących, dając im na przykład swoje pluszowe misie. Już w wieku dwóch lat zaczynają uświada- Korzenie empatii 173 miać sobie, że uczucia innych osób różnią się od ich własnych, a zatem stają się bardziej wrażliwe na sygnały ujawniające to, co czują inni; w tym okresie mogą już na przykład zorientować się, że najlepszym sposobem dopomożenia innemu dziecku i ukojenia łez bez urażania jego dumy jest niezwracanie na to nadmiernej uwagi. W późnym dzieciństwie, kiedy jesteśmy zdolni dostrzec niedolę nie tylko w sytuacjach, z którymi stykamy się bezpośrednio, i zro- zumieć, że czyjaś sytuacja albo warunki, w jakich żyje, mogą być stałym źródłem niedoli, empatia osiąga najwyższy poziom. W tym okresie dzieci mogą litować się nad losem całych grup ludzi, takich jak biedacy, uciemiężeni czy wyrzuceni poza nawias życia społe- cznego. Zrozumienie to może umocnić w okresie dojrzewania prze- konania moralne, które koncentrują się na chęci ulżenia takim osobom w niedoli czy na chęci walki ze spotykającą ich niespra- wiedliwością. Empatia leży u podłoża różnych aspektów ocen i działań mo- ralnych. Jednym z takich aspektów jest "gniew empatyczny", któ- ry John Stuart Mill opisuje jako "naturalne uczucie odwetu [...] wywoływane przez intelekt i współczucie odnoszące się do [...] tych krzywd, które ranią nas przez to, że ranią innych". Uczucie to określił Mill mianem "strażnika sprawiedliwości". Innym przypad- kiem, w którym empatia prowadzi do podjęcia działania moralne- go, jest sytuacja, w której postronny obserwator wkracza do akcji w obronie ofiary, przy czym badania wskazują, że im większą empatię czuje ów obserwator do oflary, tym większe jest pra- wdopodobieństwo jego interwencji. Istnieją również pewne dowody na to, że poziom odczuwanej przez nas empatii zabarwia nasze oceny moralne. Prowadzone w Niemczech i Stanach Zjednoczo- nych badania wykazały, że im więcej empatii wykazujemy, tym bardziej cenimy zasadę moralną, zgodnie z którą wszelkie zasoby powinny być rozdzielane między ludzi według ich potrzeb.16 A 174 Inteligencja emocjonalna Życie bez empatii: umys¦ pedofila, moralność psychopaty Eric Eckardt zamieszany był w nikczemne przestępstwo. Będąc ochroniarzem łyżwiarki Tonyi Harding, wynajął zbirów, którzy napadli na Nancy Kerrigan, główną rywalkę Harding do złotego medalu w łyżwiarstwie figurowym kobiet na olimpiadzie zimowej w 1994 roku. Poważnie zranione kolano uniemożliwiło napadnię- tej łyżwiarce trening przez kilka miesięcy przed igrzyskami. Kiedy jednak Eckardt zobaczył w telewizji płaczącą Kerrigan, poczuł nagłe wyrzuty sumienia i podzielił się swym sekretem z przyja- cielem, co zapoczątkowało ciąg zdarzeń, który doprowadził w koń- cu do aresztowania napastników. Taka bywa siła empatii. Jednak, co jest tragiczne w skutkach, empatii z reguły brakuje tym, którzy popełniają najbardziej podłe przestępstwa. Wspólną dla gwałcicieli, pedofilów i wielu osób stosujących przemoc wobec swych własnych dzieci wadą psychiczną jest niemożność odczuwa- nia empatii. Ich niezdolność do wczucia się w skórę ofiary i przeży- wania jej bólu pozwala im na samookłamywanie się, które zachęca ich do popełniania przestępstw. U gwałcicieli do takich kłamstw na- leżą: "Tak naprawdę to kobiety chcą być gwałcone" albo: "Skoro ona się opiera, to tylko świadczy, że udaje"; u osób napastujących dzie- ci: "Ja nie czynię temu dziecku żadnej krzywdy, po prostu okazuję mu miłość" albo: "To tylko inna postać uczucia"; u rodziców znę- cających się nad dziećmi: "To tylko surowa dyscyplina". Zdaniem terapeutów osoby leczone z podobnych zaburzeń takimi właśnie twierdzeniami samousprawiedliwiają popełnione brutalne czyny. Wypieranie empatii jest prawie zawsze częścią cyklu emocjo- nalnego prowadzącego do okrutnych zachowań. Weźmy typowy ciąg emocji, który prowadzi do przestępstw na tle seksualnym, takich jak uwodzenie dzieci.l¦ Cykl ten zacz a się od tego, że pedofil czuje się wytrącony z równowagi i zły, zygnębiony i sa- motny. Uczucia te może wywołać, powiedzmy, obejrzenie w te- lewizji szczęśliwych par, co zwiększa dotkliwość przygnębienie z powodu samotności. Wtedy pedofil szuka pocieszenia w ulu- Korzenie empatii 175 bionych fantazjach, których tematem jest z reguły przyjaźń z dzieckiem. Fantazje przybierają charakter seksualny i kończą się masturbacją. Przynosi to tymczasową ulgę i łagodzi smutek, ale trwa krótko; przygnębienie i poczucie osamotnienia wracają z jeszcze większą siłą. Pedofil zaczyna wówczas myśleć o zreali- zowaniu swych fantazji erotycznych, przywołując samouspra- wiedliwienia w rodzaju: "W rzeczywistości, jeśli nie sprawiam dziecku bólu, to nie wyrządzam mu żadnej krzywdy" i "Gdyby dziecko naprawdę nie chciało się ze mną kochać, to mogłoby to przerwać." W tym momencie pedofil postrzega- dziecko przez soczewkę swej zboczonej fantazji erotycznej, nie zastanawiając się, co pra- wdziwe dziecko czułoby w tej sytuacji. Ta emocjonalna obojętność i oderwanie od rzeczywistości charakteryzują wszystkie jego dal- sze poczynania, od obmyślenia planu znalezienia się z dzieckiem sam na sam, poprzez szczegółowe przećwiczenie w myślach tego, co będzie potem, aż po zrealizowanie planu. Wszystko to odbywa się tak, jak gdyby dziecko nie miało żadnych uczuć; pedofil na- kłada nań swe projekcje chętnego do zabaw erotycznych dziecka ze swych fantazji. Jego uczucia - niechęć, strach, odraza - nie są brane pod uwagę i rejestrowane. Gdyby były, to "zniszczyłoby" to pedofilowi całą przyjemność. Ten zupełny brak empatii, zdolności wczucia się w sytuację ofiar jest jednym z głównych punktów, na których koncentrują się opracowywane obecnie metody leczenia pedofilów i innych osób popełniających przestępstwa na tle seksualnym. W jednym ze stwarzających największe nadzieje programów terapii przestępcy czytają wyciskające łzy z oczu opisy takich czynów, przedstawio- nych z punktu widzenia ofiary. Oglądają też zarejestrowane na taśmach magnetowidowych pełne szlochu i wzburzenia opowieści ofiar o tym, co czuły, będąc napastowane i wykorzystywane se- ksualnie. Następnie przestępcy poddani tej terapii opisują swe ¦ własne czyny z punktu widzenia swych ofiar, wyobrażając sobie, co one wówczas czuły. Odczytują później te opisy przed grupą terapeutyczną i starają się odpowiadać na pytania dotyczące tych przestępstw, zadawane z punktu widzenia ich ofiar. Na koniec 176 Inteligencja emocjonalna przestępca odgrywa całą sytuację, ale tym razem on występuje w roli ofiary. William Pithers, psycholog z więzienia w stanie Vermont, któ- ry stworzył omawianą terapię, powiedział mi: "Empatia dla ofiary zmienia postrzeganie tak, że zaprzeczenie faktowi sprawiania bó- lu staje się trudne nawet w fantazji". Wzmacnia to motywację owych mężczyzn do przeciwstawienia się swym perwersyjnym po- pędom seksualnym. Przestępcy, którzy przeszli ten program le- czenia w więzieniu, popełniają po wyjściu na wolność o połowę mniej przestępstw na tle seksualnym od tych, którzy nie zostali poddani terapii. Bez owej początkowej, pobudzonej empatią mo- tywacji cała reszta terapii nie zdałaby się na nic. Chociaż istnieje pewna niewielka nadzieja na wzbudzenie uczucia empatii u takich przestępców jak uwodziciele dzieci, to jest ona zupełnie znikoma u innego typu przestępców - psycho- patów (określanych ostatnio w psychiatrii mianem socjopatóu,). Psychopaci znani są z tego, że są zarówno czarujący, jak i zupełnie pozbawieni litości i nie odczuwają najmniejszych wyrzutów sumie- nia po popełnieniu najbardziej odrażających zbrodni. Psychopatia, niezdolność do odczuwania empatii czy najmniejszego choćby współczucia, jestjednym z najbardziej kłopotliwych defektów emo- cjonalnych. Zasadniczą przyczyną chłodu psychopaty zdaje się być niezdolność do jakichkolwiek, oprócz najpłytszych, połączeń emo- cjonalnych. Najokrutniejsi zbrodniarze, tacy jak sadystyczni wie- lokrotni zabójcy, którzy rozkoszują się cierpieniami swych ofiar przed śmiercią, stanowią niejako kwintesencję psychopatii.ls Psychopaci są również zręcznymi kłamcami - kłamią jak z nut, żeby dostać to, na czym im zależy. Z takim samym cyni- zmem manipulują emocjami swoich ofiar. Przyjrzyjmy się zacho- waniu niejakiego Faro, siedemnastoletniego członka jednego z młodzieżowych gangów w Los Angeles, który postrzeliwszy z przejeżdżającego samochodu kobietę z małym d ckiem, dopro- wadził do trwałego kalectwa obojga. Opisując ten ydent, wyka- zywał więcej dumy niż wyrzutów sumienia. Jadąc samochodem z Leonem Bingiem, który pisał książkę o działających w Los An- geles gangach Grips i Bloods, Faro chce się popisać. Mówi Bingo- ` "'f-¦ üi::¦¦ ¦)¦ . ¦ y-:x ¦¦r 7 ¦ä 0 I¦, , Korzenie empatii 177 ij e wi, że zaraz "będzie świrował", patrząc na "tych dwóch frajerów" w samochodzie obok. Bing tak oto relacjonuje tę sytuację: tó- ¦ry Kierowca, czując, że ktoś patrzy na niego, odwraca głowę. Jego oczy napotykają wzrok Faro i rozszerzają się na chwilę. Potem od- wraca spojrzenie, patrzy na dół, w drugą stronę. I jest dla mnie zu- ¦ję , pełnie jasne, że tym, co dostrzegłem w jego oczach, był strach. Potem Faro demonstruje, w jaki sposób spojrzał na tamtego kierowcę, Bing zaś pisze: Patrzy prosto na mnie, a w jego twarzy wszystko przeobraża się i zmienia, jak¦gdyby na jakimś zdjęciu trikowym. Jest to twarz z koszmarów sennych; jej widok przyprawia człowieka o drżenie. Jej wyraz mówi ci, że jeśli odwzajemnisz mu to spojrzenie, jeśli rzucisz wyzwanie temu dzieciakowi, to lepiej byłoby dla ciebie, gdybyś potra- fił się bronić. Jego wzrok mówi, że nie dba o nic, ani o twoje życie, ani o swoj e .19 Oczywiście przestępstwo można wyjaśnić na wiele różnych spo- sobów, które nie odwołują się do podstaw biologicznych. Można tłumaczyć, że pewien rodzaj wynaturzonej umiejętności emocjo- nalnej - zastraszanie i onieśmielanie innych osób - ma duże znaczenie dla przetrwania jednostki w dzielnicach, gdzie przemoc i przestępstwo są na porządku dziennym. Takie samo znaczenie może mieć wejście na drogę przestępczą. Wówczas zbyt duża em- patia byłaby szkodliwa dla jednostki. Prawdę powiedziawszy, oportunistyczne wyzbycie się empatii jest "zaletą" w wielu rolach życiowych, od "złego gliny" począwszy, a na brnącym po trupach do celu właścicielu czy szefie przedsiębiorstwa skończywszy. Na przykład mężczyźni, którzy torturowali więźniów w¦ państwach totalitarnych, opisują, jak uczyli się nie dopuszczać do swej świa- domości uczuć ofiar, aby dobrze wykonywać swoją "pracę". Mani- pulować uczuciami można na wiele sposobów. Jedna z bardziej ponurych postaci, w jakich może przejawiać ¦ się ów brak empatii, została przypadkowo odkryta w trakcie ba- dań nad maltretującymi swe żony mężami. Badania te ujawniły pewną fizjologiczną anomalię występującą u wielu spośród naj- 178 Inteligencja emocjonalna bardziej brutalnych mężów, którzy regularnie bili swe żony albo grozili im nożami czy pistoletami. Otóż nie robili oni tego w po- rywach gwałtownej wściekłości, ale raczej z chłodnym wyracho- waniem.2o Anomalia ta pojawia się w chwilach, gdy ich złość osią- ga najwyższy poziom - rytm pracy ich serca, zamiast wzrastać, co normalnie dzieje się w chwilach największej wściekłości, spada. Oznacza to, że fizjologiczne uspokojenie wiąże się ze wzrastającą wojowniczością i napastliwością. Ich gwałtowne czyny wydają się zatem wykalkulowanymi aktami terroryzmu, metodą trzymania żon w garści za pomocą wzbudzania u nich strachu. Postępujący brutalnie, ale zachowujący przy tym zimny spokój mężczyźni należą do zupełnie odmiennego gatunku niż większość bijących swe żony przedstawicieli ich płci. Po pierwsze, są o wiele bardziej skłonni do stosowania przemocy również poza domem, wdając się w bójki w barach i prowadząc wojny ze współpracowni- kami i innymi członkami rodziny. Po drugie, w odróżnieniu od większości mężczyzn, którzy posuwają się do rękoczynów pod wpływem chwilowego impulsu, czując wściekłość z powodu ode- pchnięcia albo zazdrości, czy też z obawy przed porzuceniem, ci wyrachowani oprawcy zaczynają tłuc swe żony bez żadnego za- uważalnego powodu, a kiedy raz zaczną, żadne starania żony, nawet rozpaczliwe próby ucieczki, nie są w stanie powstrzymać ich przed znęcaniem się. Niektórzy badacze zajmujący się psychopatycznymi przestę- pcami podejrzewają, że ich chłodne manipulowanie innymi osoba- mi, brak empatii i nieliczenie się z czyimiś uczuciami, mogą nie- kiedy wynikać z jakiegoś uszkodzenia układu nerwowego.* Na * Trzeba jednak przestrzec prżed wyciąganiem pochopnych wniosków. Jeśli w niektórych rodzajach przestępczości wchodzą w grę jakieś uwa- runkowania biologiczne, takie jak uszkodzenie układu nerwowego w wy- padku niezdolności do empatii, to nie znaczy to, że wszyscy przestępcy mają wady biologiczne albo że istnieje jakiś biolo y znacznik kry- minogenności. Sprawy te są przedmiotem gorących polemik, ale wypada się zgodzić z tym, że nie ma takiego biologicznego znacznika, a już z całą pewności¦ "genu przestępczości". Nawet jeśli w pewnych przypadkach brak empatii ma podłoże biologiczne, to nie znaczy to, że wszyscy, u któ- ł ; ¦ ri ;x , i ¦ ;:I i¦ ,i Korzenie empatii 179 możliwość istnienia fizjologicznego podłoża psychopatii wskazują wyniki dwóch odrębnych rodzajów badań. Oba zdają się świad- czyć, że przyczyny tych zaburzeń tkwią w nieprawidłowym fun- kcjonowaniu dróg nerwowych łączących mózg limbiczny z resztą ; mózgowia. W badaniach jednego rodzaju mierzono fale mózgowe ! osób próbujących odcyfrować słowa z wymieszanych bezładnie li- ter. Słowa te wyświetlano bardzo krótko, przez około jedną dzie- siątą sekundy. Większość ludzi reaguje na słowa nacechowane emocjonalnie, takie jak zabić, inaczej niż na słowa o neutralnym zabarwieniu emocjonalnym, takiejak krzesło; potrafią one szybciej stwierdzić, czy słowo z poprzestawianymi literami ma zabarwienie emocjonalne, a schemat ich fal mózgowych podczas reakcji na takie słowa jest inny niż w wypadku postrzegania słów neutral- nych. Jednak u psychopatów nie stwierdzono żadnej z tych reakcji: zapis ich fal mózgowych nie układa się w inny schemat w reakcji na słowa nacechowane emocjonalnie, nie reagują też na nie szyb- ciej niż na słowa o znaczeniu neutralnym, co nasuwa przypusz- czenie, że istnieje jakaś przerwa w połączeniach między rozpozna- jącymi słowa ośrodkami mowy znajdującymi się w korze mózgowej a mózgiem limbicznym, który nadaje im znaczenie emocjonalne. Robert Hare, psycholog z Uniwersytetu Prowincjonalnego Ko- lumbii Brytyjskiej, który prowadzi te badania, uważa, że psycho- paci charakteryzują się słabym rozumieniem słów nacechowanych emocjonalnie, co odzwierciedla ogólną płytkość ich emocji. Nieczu- łość psychopatów, uważa Hare, spowodowana jest częściowo in- nym schematem fizjologicznym (odkrył to we wcześniejszych ba- daniach), który zdaje się świadczyć o nieprawidłowościach w fun- kcjonowaniu ciała migdałowatego i jego połączeń. Otóż psychopaci, którzy mają zostać poddani wstrząsowi elektryczneniu, nie wyka- zują żadnych oznak strachu, co jest normalną reakcją u ludzi rych da się stwierdzić istnienie takiego podłoża, staną się przestępcami; ¦ większość z nich nie zejdzie na drogę przestępstwa. Brak empatii powi- nien być rozpatrywany łącznie z wszystkimi innymi psychologicznymi, ehonomicznymi i społecznymi czynnikami, które składają się na wektor shierowany w stronę przestępczości. 180 Inteligencja emocjonalna spodziewających się bólu.21 Hare twierdzi, że ponieważ perspekty- wa cierpienia nie wywołuje u psychopatów fali niepokoju, nie przejmują się oni ewentualną karą czekającą ich w przyszłości za różne postępki. A ponieważ sami nie odczuwają strachu, nie żywią ani empatii, ani współczucia z powodu strachu i cierpień swych ofiar. a ¦¦a * t ś;:R ¦¦ ś=t ¦; ¦ 1 ¦kty- Rozdzia¦ VIII . nie Sztuka ws ółż cia JAK TO CZ¦STO ZDARZA SI¦ pięciolatkom mającym młodsze rodzeństwo, Len stracił cierpliwość, kiedy jego dwuipółletni brat, Jay, po raz kolejny pomieszał klocki lego, którymi wspólnie się bawili. Ogarnięty falą wściekłości, Len gryzie Jaya, który wybu- cha płaczem. Matka, słysząc okrzyk bólu i płacz Jaya, wpada szybko do pokoju, łaje Lena i każe mu odłożyć przedmiot niezgody - klocki lego. Na to Len, który z pewnością uważa, że jest to wielka niesprawiedliwość, wybucha potokiem łez. Matka, nadal zła na niego, nie robi nic, żeby go pocieszyć. Ale oto Len otrzymuje pociechę z niespodziewanego źródła - Jay, mimo że został pokrzywdzony pierwszy i to przez Lena, jest teraz tak przejęty jego łzami, że podejmuje starania, aby go uspo- koić. Scenka wygląda tak:l - Len, nie płacz - nalega Jay. - Nie płacz. Ale Len nadal płacze. Ponieważ jego bezpośrednia prośba nie przyniosła skutku, Jay zwraca się o pomoc do matki: - Mamo, Len płacze! Patrz, Len płacze. Widzisz? Len płacze. Potem, zwracając się na powrót do Lena, Jay przybiera macie- rzyńską postawę i, głaszcząc szlochającego brata, mówi uspokaja- jącym tonem: - No, Len, nie płacz już. Mimo pocieszycielskich słów brata i głaskania, Len łka dalej. Jay obiera więc inną taktykę i pomaga Lenowi wkładać z powro- tem klocki do worka, mówiąc przy tym przyjaźnie: 182 Inteligencja emocjonalna - Len. Włożę to za Lenniego, co? Ale łzy ciekną dalej. Niezmordowany Jay próbuje jeszcze innej metody i stara się odwrócić uwagę brata od klocków. Pokazując mu samochodzik, mówi: - Tam jest człowiek w środku. Co to jest, Len¦ Co to jest, Len¦ Len nie wykazuje żadnego zainteresowania zabawką. Jest niepocieszony; jego płacz zdaje się nie mieć końca. Tracąc cier- pliwość, matka ucieka się do klasycznej, stosowanej przez rodzi- ców groźby: - Chcesz, żebym ci dała klapsa? - na co Len odpowiada niezdecydowanym: - Nieee. - No więc przestań płakać - mówi stanowczo, choć z lekką irytacją matka. Len, z trudem opanowując łkanie, zdobywa się na wykrztusze- nie żałosnych słów: - Staram się. Zachęca to Jaya do użycia ostatniego fortelu - naśladując stanowczy i rozkazujący głos matki, mówi: - Przestań płakać, Len. Dostaniesz klapsa w pupę! Ten mikrodramat ukazuje niezwykłą sprawność emocjonalną, z jaką dwuipółletni zaledwie maluch stara się pokierować emo- cjami innej osoby. W swych usilnych próbach uspokojenia i po- cieszenia brata Jay potrafi zastosować cała gamę metod, od zwy- kłej prośby, poprzez szukanie sojusznika w matce (która wszakże nie udziela mu żadnej pomocy), pocieszycielskie gesty, ofiarowa- nie się z pomocą przy wykonaniu zadania, próbę odwrócenia uwagi od źródła smutku, aż do gróźb i bezpośrednich poleceń. Jay bez wątpienia korzysta z arsenału środków, które zastoso- wano wobec niego samego w podobnych chwilach. Nieważne. Li- czy się to, że w tak młodym wieku potrafi w razie konieczności zrobić z nich użytek. Oczywiście, jak dobrze wiedzą wszyscy rodzic ałych dzieci, pokaz empatii i starań pocieszenia brata w wykonaniu Jaya nie jest w żadnej mierze zjawiskiem powszechnym. Jest chyba równie prawdopodobne, że dziecko w jego wieku potraktuje przygnębienie ;¦ Sztuka r.uspółżycia 183 brata czy siostry jako okazję do zemsty i zrobi, co będzie mogło, aby jeszcze wzmóc to przygnębienie. Tych samych umiejętności, którymi wykazał się Jay, można z równym powodzeniem użyć w celu drażnienia czy dręczenia rodzeństwa. Jednak nawet takie ich wykorzystywanie świadczy o wytworzeniu się zdolności emo- cjonalnej o zasadniczym znaczeniu - zdolności do rozpoznawa- nia uczuć innych osób i zachowywania się w sposób kształtujący je dalej. Zdolność kierowania emocjami innych osób jest istotą sztuki nawiązywania i utrzymywania stosunków towarzyskich i społecznych. Po to, by zademonstrować taką zdolność do kontaktów inter- personalnych, nialuchy muszą najpierw osiągnąć pewien poziom samokontroli, muszą pojawić się u nich zaczątki zdolności tłumie- nia złości i otrząsania się z przygnębienia, panowania nad impul- sami i podnieceniem, nawet jeśli zdolność ta często szwankuje. Dostrojenie się do innych wymaga niewielkiego choćby spokoju wewnętrznego. Pierwsze, nieśmiałe jeszcze oznaki tej zdolności do panowania nad swoimi emocjami pojawiają się mniej więcej w tym samym okresie: maluchy zaczynają przejawiać zdolność czekania bez płaczu, argumentowania i przypochlebienia się za- miast brutalnego stosowania siły w celu spełnienia ich zachcianki - nawet jeśli nie zawsze wybierają takie metody. Jako alterna- tywa dla napadów złości wywoływanych chęcią uzyskania czegoś natychmiast pojawia się, przynajmniej od czasu do czasu, cierpli- wość. A w wieku dwóch lat pojawiają się oznaki empatii; to właś- nie empatia, podstawa współczucia, skłoniła Jaya do tak upartych prób pocieszenia łkającego brata. A zatem umiejętność wpływania na emocje innych osób - wspaniała sztuka współżycia - wy- maga opanowania dwóch innych umiejętności emocjonalnych: pa- nowania nad sobą i empatii. Na tej podstawie tworzą się i rozwijają umiejętności obcowania z ludźmi. Są to owe umiejętności społeczne, które stanowią o sku- teczności w naszych stosunkach z innymi; braki w tej sferze pro- wadzą do niedostosowania się do społeczeństwa albo powtarzają- cych się niepowodzeń w relacjach interpersonalnych. To właśnie brak tych umiejętności może powodować, że osoby o najwyższej 184 Inteligencja emocjonalna inteligencji nie potrafią właściwie postępować w kontaktach z in- nymi, jawią się jako ludzie aroganccy, przykrzy, nieznośni czy nieczuli. Owe umiejętności społeczne pozwalają nam odpowiednio kształtować stosunki z innymi, mobilizować ich i inspirować, cie- szyć się związkami intymnymi, perswadować i wpływać na in- nych, sprawiać, że czują się w naszej obecności swobodnie. Okaż trochę emocji Jedną z kluczowych umiejętności społecznych jest właściwe wyra- żanie swoich uczuć. Na określenie przyjętych w danym społeczeń- stwie reguł ustalających jakie, kiedy i w jaki sposób jego członko- wie mogą wyrażać emocje, Paul Ekman używa terminu regufy oknzyu¦ania uczuć. W tym względzie istnieją olbrzymie różnice między poszczególnymi kulturami. Na przykład Ekman, wraz ze współpracownikami, badał w Japonii wyrażane mimiką twarzy reakcje studentów na film przedstawiający straszny rytualny za- bieg obrzezania młodych chłopców praktykowany przez Aboryge- nów. Kiedy studenci oglądali te sceny w obecności kogoś cieszą- cego się poważaniem, na ich twarzach widać było tylko śladowe reakcje. Kiedy jednak myśleli, że są sami (choć w rzeczywistości byli filmowani ukrytą kamerą), ich twarze kurczyły się w gryma- sie udręki, obrzydzenia i przerażenia. Są różne podstawowe rodzaje reguł okazywania emocji.2 Jedną z nich jest wymóg minimalizowania, którego przestrzegają Japoń- czycy w obecności osoby cieszącej się poważaniem albo sprawują- cej jakiś urząd. Do tej właśnie reguły stosowali się studenci skry- wający swe emocje za maskami pokerzystów. Inna określa, że w pewnych sytuacjach należy przesadnie okazywać to, co się czuje, poprzez potęgowanie środków wyrażania emo ¦i. Do takiego for- telu ucieka się sześcioletnia dziewczynka, któ iegnąc do matki ze skargą na drażniącego się z nią starszego brata, dramatycznie wykrzywia twarz. Jeszcze inna reguła nakazuje zastępou¦anie jed- nego uczucia innym. Obowiązuje ona w niektórych kulturach azja- Sztuka wspófżycia 185 tyckich, w których odmowę uważa się za wielką nieuprzejmość, i dlatego zamiast mówić "nie", składa się (fałszywe) zapewnienia i obietnice. To, w jaki sposób jednostka potrafi wykorzystać te metody oraz to, czy wie, kiedy się do nich uciec, świadczy o jej inteligencji emocjonalnej . Uczymy się tych reguł bardzo wcześnie, częściowo dzięki wy- raźnym i szczegółowym instrukcjom rodziców. Udzielamy dziecku lekcji reguł okazywania uczuć, kiedy mówimy, żeby nie robiło za- wiedzionej miny, ale podziękowało z uśmiechem dziadkowi za okropny, ale wręczony w najlepszych intencjach prezent urodzi- nowy. Jednak znacznie częściej edukacja przebiega drogą wzoro- wania się: dzieci uczą się robić to, co widzą, że robią ich rodzice, rodzeństwo i tak dalej. Emocje są więc zarówno środkiem prze- kazu, jak i samym przekazem. Jeśli rodzic, mówiąc dziecku, że ma "uśmiechać się i powiedzieć dziękuję", jest oschły, surowy i wy- magający, jeśli zamiast przekazać radę ciepłym szeptem, syczy dziecku do ucha - to jest bardziej prawdopodobne, że lekcja ta będzie miała zupełnie odwrotny skutek i odpowie ono dziadkowi szorstkim "Dziękuję", marszcząc przy tym czoło. Oczywiście wra- żenie, jakie wywiera to na dziadku, jest w każdej z tych sytuacji inne: w pierwszym wypadku jest on szczęśliwy (choć wprowadzony w błąd), w drugim urażony niespójnym wewnętrznie komunika- tem, którego elementy przeczą sobie nawzajem. Manifestowanie swoich uczuć ma, rzecz jasna, bezpośredni wpływ na osobę, której je komunikujemy. Regułę, której uczy się dziecko w opisanej wyżej sytuacji, da się sformułować mniej więcej tak: "Maskuj swoje prawdziwe uczucia, kiedy mogą one zranić kogoś, kogo kochasz; wyrażaj zamiast nich uczucia udawane, ale mniej raniące te osoby." Takie reguły wyrażania ¦mocji są czymś więcej niż tylko częścią leksykonu towarzyskiej poprawności, po- nieważ decydują o tym, jaki wpływ wywierają nasze uczucia na kogoś innego. Stosować się ściśle do tych reguł znaczy mieć opty- malny wpływ; nie przestrzegać ich w dostatecznym stopniu ozna- A cza powodować emocjonalne spustoszenie. Mistrzami w okazywaniu emocji są oczywiście aktorzy; ich eks- presyjność wywołuje reakcje publiczności. Niektórzy z nas są bez 186 Inteligencja emocjonalna wątpienia urodzonymi aktorami. Jednak - częściowo dlatego, że nauki o regułach okazywania uczuć, które pobieramy, są tak od- mienne, jak odmienne są nasze wzory - ludzie znacznie różnią się między sobą stopniem opanowania tej umiejętności. Ekspresyjność i zaraźliwość emocji Było to na początku wojny wietnamskiej. Huraganowy ogień Viet- congu zmusił pluton amerykańskich żołnierzy do zapadnięcia po- śród poletek ryżowych. Nagle pojawiło się sześciu mnichów bud- dyjskich, którzy zaczęli iść wzdłuż ziemnych ław oddzielających jedno poletko od drugiego. Z absolutnym spokojem i w skupieniu mnisi szli wprost na linię ognia. "Nie patrzyli w prawo, nie patrzyli w lewo. Szli wprost przed siebie - wspomina David Busch, jeden z członków tego plutonu. - Było to naprawdę dziwne, bo nikt do nich nie strzelił. A kiedy przeszli przez groblę, nagle straciłem cały zapał do walki. Czułem się, jak gdybym nie miał już na to żadnej ochoty, przynajmniej tego dnia. Wszyscy musieli się tak czuć, bo wszyscy przestali strzelać. Po prostu przestaliśmy walczyć."3 Siła oddziaływania spokoju odważnych mnichów, która uśmie- rzyła zapał bitewny żołnierzy w samym ogniu walki, jest dosko- nałą ilustracją podstawowej zasady życia społecznego, zgodnie z którą emocje są zaraźliwe. Opisany tu przypadek jest z pewno- ścią krańcowy. Zarażenie emocjami jest w większości sytuacji dużo subtelniejsze i trudniej zauważalne. Jest częścią milczącej wymia- ny, do której dochodzi podczas każdego kontaktu międzyludzkiego. Przenosimy i łapiemy od siebie nawzajem nastroje w ramach cze- goś, co urasta do swego rodzaju podziemnej gospodarki psychiki, w której pewne kontakty bywają trujące, inne pożywne i le- cznicze. Ta wymiana emocjonalna odbywa się gół na subtel- nym, niemal niedostrzegalnym poziomie; sposób, w jaki sprzedaw- ca powie nam "dziękuję", może sprawić, że poczujemy się zlekce- ważeni, urażeni albo autentycznie mile widziani i cenieni. Sztuka współżycia 187 Chwytamy jedni od drugich uczucia zupełnie tak, jak gdyby były one jakimś rodzajem wirusów społecznych. Sygnały emocjonalne wysyłamy podczas każdego kontaktu z innymi osobami. Sygnały te wywierają na nie wpływ. Im spraw- niej radzimy sobie w kontaktach z innymi, im większe mamy obycie, tym lepiej kontrolujemy wysyłane przez nas sygnały; re- zerwa, z jaką odnoszą się do siebie nawzajem osoby z tak zwanego dobrego towarzystwa, niejest w końcu niczym innym niż środkiem zapewniającym, że spotkania nie zakłócą żadne porywy czy wy- buchy emocjonalne (jest to reguła współżycia, której przeniesienie w sferę stosunków intymnych prowadzi do ich uwiądu). Umiejęt- ność właściwego obcowania z innymi jest cechą inteligencji emo- cjonalnej; "lubiany" i "czarujący" są terminami używanymi na określenie osób, z którymi chętnie przestajemy, ponieważ ich umiejętności emocjonalne sprawiają, że czujemy się dobrze w ich towarzystwie. Osoby, które potrafią pomóc innym opanować emo- cje, są szczególnie cenionym "towarem" społecznym; są one owymi dobrymi duszami, do których zwracają się inni w chwilach naj- większej potrzeby emocjonalnej. Weźmy taki oto zadziwiający pokaz finezji, z jaką emocje prze- chodzą z jednej osoby na drugą. W prostym eksperymencie dwoje ochotników wypełniało formularze zawierające punkty określające samopoczucie, zaznaczając te, które odpowiadały ich nastrojowi w danej chwili, a potem po prostu siedziało naprzeciw siebie, cze- kając na powrót eksperymentatorki. Wracała ona po dwóch mi- nutach i prosiła ich o ponowne wypełnienie takich samych formu- larzy. Pary dobierano w taki sposób, aby jedna z osób cechowała się wysokim stopniem okazywania emocji, druga zaś była za- mknięta w sobie. Nastrój osoby o bardziej ekspresyjnym usposo- bieniu nieodmiennie udzielał się bierniejszemu partnerowi.4 W jaki sposób dochodzi do tej magicznej transmisji emocji? Najbardziej przekonujące jest wyjaśnienie, że nieświadomie imi- tujemy okazywane przez kogoś emocje poprzez mimowolne, me- chaniczne naśladowanie jego mimiki, gestów, tonu głosu i innych niewerbalnych wskaźników uczuć. W wyniku tego naśladowania odtwarzamy w sobie emocje tej osoby. Jest to uproszczona wersja 188 Inteligencja emocjonalna metody Stanisławskiego, polegającej na tym, że po to, by przywo- łać przeżywane kiedyś uczucia, aktorzy przypominają sobie gesty, ruchy i inne sposoby, którymi wyrażali je wówczas. Zdarzające się na co dzień naśladowanie uczuć innych osób przybiera zwykle bardzo subtelną postać. Ulf Dimberg, szwedzki badacz z Uniwersytetu Uppsalskiego, stwierdził, że kiedy widzimy uśmiechniętą albo wykrzywioną złością twarz, to na naszych twa- rzach, dzięki drobnym zmianom napięcia mięśni, pokazują się oz- naki takiego samego nastroju. Zmiany te wykazują czujniki ele- ktroniczne, bo na ogół nie są dostrzegalne gołym okiem. Podczas interakcji przekaz ten odbywa się od osoby, która , silniej wyraża emocje, do tej, która jest bardziej bierna. Niektóre osoby są szczególnie podatne na zarażenie emocjonalne; ich wra- żliwość powoduje, że ich autonomiczny układ nerwowy (wskaźnik aktywności emocjonalnej) łatwiej ulega pobudzeniu. Ta wrażli- wość zdaje się sprawiać, że łatwiej ulegają one wpływom innych; ckliwe reklamy potrafią wzruszyć je do łez, a krótka rozmowa z kimś w radosnym nastroju podnieść na duchu (może to też zwiększyć ich empatię, jako że łatwo poruszająje uczucia innych osób). John Cacioppo, socjopsycholog z Uniwersytetu Stanowego w Ohio, który zajmuje się badaniem tego ledwie uchwytnego prze- kazywania emocji, zauważa: "Już sam widok osoby wyrażającej jakieś uczucie może u ciebie wywołać ten sam nastrój, bez względu na to, czy zdajesz sobie sprawę z wyrazu jej twarzy czy nie. Zdarza się to bez przerwy - jest to taniec, zsynchronizowanie, transmi- sja emocji. Ta synchronizacja nastrojów decyduje o tym, czy czu- jesz, że kontakt jest dobry, czy nie." To, jak bardzo zgrane są ruchy dwóch rozmawiających ze sobą osób, odzwierciedla stopień ich emocjonalnego porozumienia i do- stosowania się podczas rozmowy. Jest to wskaźnik zażyłości czy bliskości, który na ogół uchodzi naszej uwadze. J dna osoba kiwa głową, kiedy druga coś stwierdza, obie zmieniają ej samej chwi- li pozycję na krzesłach albo jedna pochyla się do przodu, gdy inna odchyla się do tyłu. Zgranie to może przejawiać się czymś tak ledwie zauważalnym jak kręcenie się w tym samym rytmie na Sztuka współżycia 189 fotelach obrotowych. Ruchy osób, które odczuwają bliskość emo- cjonalną, łączy ta sama wzajemna zależność, którą Daniel Stern stwierdził u dostrojonych do siebie matek i dzieci. Ta synchronia zdaje się ułatwiać wysyłanie i odbieranie na- strojów, nawet jeśli są to nastroje negatywne. W jednym z badań synchronii fizycznej ogarnięte depresją kobiety przychodziły do laboratorium ze swymi partnerami i omawiały problemy istniejące w ich związkach. Im większa istniała między nimi i ich partne- rami synchronia na poziomie niewerbalnym, tym gorzej czuli się ich partnerzy po tej rozmowie - zarażali się od swoich dziew- czyn złym nastrojem.5 Ujmując to krótko - bez względu na to, czy mamy dobre czy złe samopoczucie, im bardziej jesteśmy do siebie fizycznie dostrojeni podczas kontaktu, tym bardziej upodob- niają się nasze nastroje. Synchronia pomiędzy nauczycielami a uczniami czy studenta- mi wskazuje, jak dobre istnieje między nimi porozumienie. Bada- nia przeprowadzone podczas lekcji wykazały, że im silniejsza jest koordynacja ruchowa między nauczycielem a uczniem, tym wię- kszą czują do siebie życzliwość, z tym większym rozmawiają en- tuzjazmem, zainteresowaniem i zadowoleniem i tym łatwiej im to przychodzi. Ogólnie biorąc, wysoki poziom synchronii podczas in- terakcji oznacza, że uczestniczące w niej osoby czują do siebie sympatię. Frank Bernieri, psycholog z Uniwersytetu Stanowego w Oregonie, prowadzący te badania, powiedział mi: "To, czy czu- jesz się w czyjejś obecności skrępowany czy swobodny, jest w pew- nym stopniu zdeterminowane fizycznie. Musicie oboje zsynchro- nizować swoje zachowania, skoordynować ruchy, czuć się swobod- nie. Zsynchronizowanie odzwierciedla głębię zaangażowania obu partnerów; jeśli jesteście oboje bardzo zaangażowani, to wasze nastroje zaczynają się mieszać i przenikać, bez względu na to, czy są dobre czy złe." Mówiąc krótko, koordynacja nastrojów jest istotą porozumienia emocjonalnego, występującą u ludzi dojrzałych odmianą dostroje- nia się matki do małego dzie¦ka. Cacioppo proponuje, by za jeden ze wskaźników skuteczności w stosunkach interpersonalnych i jedną z jej determinant uznać zręczność w doprowadzaniu do tej 190 Inteligencja emocjonalna synchronii emocjonalnej. Jeśli ktoś potrafi dobrze dostrajać się do nastrojów innych osób albo łatwo narzucać im swój nastrój, to jego interakcje z nimi układają się gładko na poziomie emocjonal- nym. Świadectwem wielkości przywódcy czy wykonawcy jest zdol- ność poruszania w taki sposób tłumów tysięcy osób. Cacioppo wskazuje, że z tego samego powodu osoby, które kiepsko przeka- zują i odbierają emocje, napotykają problemy w związkach z in- nymi, gdyż ludzie czują się w ich towarzystwie nieswojo, nawet jeśli nie potrafią wytłumaczyć przyczyn tego stanu rzeczy. _ Nadawanie emocjonalnego tonu interakcji jest w pewnym sen- ; sie oznaką dominacji na głęboko ukrytym poziomie; oznacza ono kierowanie stanem emocjonalnym innej osoby. Ta moc wyznacza- nia emocji zbliżona jest do znanego w biologii i określanego mia- nem zeitgeber (co dosłownie znaczy "zagarnięcie czasu") procesu (takiego jak cykl dnia i nocy czy fazy księżyca), który narzuca rytmy biologiczne. Tańczącej parze rytm ciał wyznacza muzyka. W sferze kontaktów interpersonalnych osobą, której emocje na- rzucają się drugiej osobie, jest z reguły ta o większej sile ekspresji - albo większej mocy emocjonalnej. Dominujący partner więcej mówi, natomiast partner podporządkowany częściej obserwuje twarz dominującego, co stwarza dogodne warunki do transmisji uczuć. Na tej samej zasadzie siła przekazywania dobrego mówcy - powiedzmy, polityka albo kaznodziei - porywa emocje słu- chaczy.s To właśnie mamy na myśli, mówiąc: "Trzymał ich w gar- ści". Narzucanie innym emocji jest sednem wywieranego na nich wpływu. Podstawy inteligencji spofecznej W przedszkolu grupa chłopców biegnie przez tr nik. Reggie po- tyka się, rozbija kolano i zaczyna płakać, ale p tali chłopcy - oprócz Rogera, który zatrzymuje się - biegną dalej. Kiedy płacz Reggiego cichnie, Roger rozciera sobie kolano i mówi: - Ja też uderzyłem się w kolano! Sztuka współżycia 191 Thomas Hatch, kolega Howarda Gardnera ze Spektrum, szko- ły, której program opiera się na koncepcji wielorakiej inteligencji, podaje Rogera jako przykład osoby o wyjątkowej inteligencji inter- personalnej.¦ Wydaje się, że Roger niezwykle wprawnie rozpoznaje uczucia swych towarzyszy zabaw i szybko oraz gładko nawiązuje z nimi stosunki. Tylko on dostrzegł przykre położenie i ból Reg- giego i tylko on starał się go jakoś pocieszyć, mimo iż jedyną rzeczą, którą mógł mu w tej sytuacji zaoferować, było rozcieranie własnego kolana. Ten drobny gest świadczy o wielkim talencie do nawiązywania porozumienia z innymi, umiejętności emocjonalnej, która ma zasadnicze znaczenie dla podtrzymywania bliskich związków z inrtymi, czy to w małżeństwie, czy w przyjaźni, czy w spółce handlowej. Takie umiejętności u przedszkolaków są za- lążkami talentów, które rozwijają się w miarę dorastania. Talent Rogera jest przykładem jednej z czterech osobnych zdol- ności, które Hatch i Gardner określają mianem części składowych inteligencji interpersonalnej. Należą do nich: " ięcej Organizowanie grup - podstawowa umiejętność przywód- wuje cy, na którą składa się inicjowanie i koordynowanie wysił- nisji ków zespołu ludzi. Jest to talent spotykany u reżyserów czy 5wcy producentów teatralnych, oficerów wojska i skutecznie dzia- słu- łających szefów wszelkiego rodzaju organizacji i jednostek. ar- Na placu zabaw zdolność tę przejawia dziecko, które decy- nich duje o tyzn, w co się będą wszyscy bawić albo zostaje kapi- tanem drużyny. @ Negocjou¦anie rozr,vi¦zań - talent mediatora, zapobieganie konfliktom albo gaszenie tych, które już wybuchły. Osoby obdarzone tą zdolnością przewyższają innych ¦zmiejętnością zawierania umów, rozsądzaniem sporów i mediowaniem w ich załatwianiu; mogą zrobić karierę w dyplomacji, arbi- ie po- trażu, sądownictwie czy adwokaturze, jako pośrednicy albo ¦ _ menedżerowie zajmujący się przejmowaniem jednych firm płacz rzez inne. Talent ten posiadają dzieci, które rozstrzygają Ta też spory na placu zabaw. ¦ Nawiqczyu¦nnie stosunkóu¦ osobistych - talent Rogera, po- 192 Inteligencja emocjonalna legający na empatii i łatwości wchodzenia w kontakty z in- nymi osobami. Ułatwia on zawieranie znajomości, rozpo- czynanie rozmów, prawidłowe rozpoznawanie uczuć i trosk innych ludzi oraz reagowanie na nie. Jest to sztuka współ- życia. Osoby takie doskonale sprawdzają się w pracy zespo- łowej, są małżonkami, na których można polegać, dobrymi przyjaciółmi i partnerami w interesach. Osiągają znakomite wyniki jako sprzedawcy i menedżerowie, bywają też świet- nymi nauczycielami. Dzieci takie jak Roger dobrze współżyją prawie ze wszystkimi, łatwo włączają się do wspólnej zaba- wy i są z tego powodu szczęśliwe. Najlepiej ze wszystkich odczytują emocje z wyrazu twarzy i są najbardziej lubiane przez kolegów czy koleżanki z klasy. @ Przeprowadzanie analiz spofecznych - zdolność do wykry- wania i intuicyjnego domyślania się uczuć, motywów i trosk innych. Wiedza o tym, jak i co czują inni, może prowadzić do łatwego wytworzenia się zażyłości z nimi albo do poczucia wzajemnego zrozumienia. W swej najdoskonalszej postaci zdolność ta czyni z obdarzonej nią osoby znakomitego, zna- jącego się na rzeczy terapeutę, a w połączeniu z talentem literackim - dobrego powieściopisarza czy dramaturga. Razem wzięte umiejętności te składają się na interpersonalną ogładę i są niezbędnymi składnikami czaru, sukcesu towarzyskie- go i społecznego, a nawet charyzmy. Osoby obdarzone inteligencją społeczną potrafią gładko nawiązywać stosunki z innymi, właści- wie odczytywać ich uczucia i interpretować reakcje, przewodzić i organizować oraz zapobiegać sporom, które są trudne do unik- nięcia w każdej sferze ludzkie3 działalności. Są one naturalnymi przywódcami, tymi, którzy potrafią wyrażać nie wypowiedziane uczucia całej zbiorowości i artykułować je tak, aby prowadziły całą grupę ku jej celom. Jest to ten rodzaj ludzi, z którymi wszyscy lubią przebywać, ponieważ kontakt z nimi jes¦ywczy emocjo- nalnie - po spotkaniu każdyjest w dobrym nastroju i myśli: "Co za przyjemność być z kimś takim." Na tych zdolnościach interpersonalnych nadbudowują się inne Sztuka współżycia 193 składowe inteligencji emocjonalnej. Osoby, które wywierają wspa- niałe wrażenie, potrafią na ogół doskonale kontrolować wyrażanie swoich emocji, są też wyczulone na sposoby reagowania innych osób, dzięki czemu potrafią stale dostosowywać swoje zachowania do cudzych emocji, aby mieć pewność, że osiągną pożądany efekt. W tym sensie są zdolnymi aktorami. Jeśli jednak tych zdolności interpersonalnych nie równoważy dogłębne zrozumienie własnych potrzeb i uczuć oraz sposobów ich zaspokojenia, to mogą one prowadzić do osiągnięcia fałszywego sukcesu towarzyskiego - popularności zdobytej kosztem własne- go zadowolenia. Wnioski takie wysnuł Mark Snyder, psycholog z Uniwersytetu Minnesoty, na podstawie badań ludzi, których własne umiejętności społeczne uczyniły istnymi kameleonami to- warzyskimi, mistrzami w robieniu dobrego wrażenia.s Ich psycho- logicznym credo mogłaby być uwaga W.H. Audena o jego prywat- nym obrazie samego siebie: "bardzo różni się od obrazu, który chcę stworzyć w umysłach innych po to, by mnie kochali". Do takiej wyprzedaży może dojść wtedy, kiedy umiejętności społeczne prze- wyższą zdolność rozpoznawania i szanowania własnych uczuć: po to, by być kochanym, a przynajmniej lubianym, kameleon społe- czny dostosuje się do wszystkich wymogów tych, z którymi w danej chwili przebywa. Oznaką, że ktoś zalicza się do tej właśnie kate- gorii - stwierdza Snyder - jest to, że choć na wszystkich wy- wiera świetne wrażenie, tylko z niewieloma osobami łączą go trwałe czy satysfakcjonujące bliskie związki. Znacznie zdrowiej jest, oczywiście, zrównoważyć dotrzymywanie wierności samemu sobie z umiejętnościami społecznymi; korzystać z nich bez utraty własnej tożsamości. Kameleony społeczne nie mają wszakże żadnych źahamowań przed mówieniem jednego, a robieniem czegoś zupełnie innego, jeśli dzięki temu mogą zdobyć aprobatę społeczną. Żyją, godząc się ze sprzecznością między ich wizerunkiem publicznym a pry- A watną rzeczywistością. Psychoanalityk Helena Deutsch nazywa takich ludzi "osobowościami jak gdyby", zmieniającymi z zadzi- wiającą plastycznością swe wizerunki, stosownie do sygnałów wy- chwytywanych od otaczających osób. "U niektórych ludzi - uwa- 194 Inteligencja emocjonalna ża Snyder - osoba publiczna i osoba prywatna zazębiają się zu- pełnie dobrze, podczas gdy u innych zdaje się istnieć jedynie ka- lejdoskop zmieniających się pozorów. Przypominają oni zupeł- nie postać stworzoną przez Woody Allena - Zeliga rozpaczliwie starającego się dopasować do osób, z któryzni w danej chwili się znajduje." Ludzie tacy, zanim zareagują na czyjeś zachowanie, starają się w nim znaleźć jakąś, niejasną choćby, wskazówkę, czego się od nich oczekuje, zamiast powiedzieć wprost, co czują. Po to, by utrzymać dobre stosunki z osobami, których nie darzą sympatią, i być przez nie lubianymi, pragną wytworzyć u nich przekonanie, że są przyjaźnie nastawieni. Poza tym korzystają ze swych zdol- ności społecznych w celu kształtowania takich zachowań, jakich wymagają zupełnie odmienne sytuacje społeczne, w wyniku czego mogą - w zależności od tego, z kim w danym momencie prze- bywają - zachowywać się jak zupełnie różne osoby, przerzucając się od totumfackiej gadatliwości do roli pełnego rezerwy milczka. Oczywiście w takim stopniu, w jakim cechy te pozwalają na sku- teczne kontrolowanie wrażenia wywieranego na innych, osoby ta- kie bywają bardzo cenione w pewnych profesjach, szczególnie w aktorstwie, adwokaturze, handlu, dyplomacji i polityce. Inny, prawdopodobnie najważniejszy rodzaj samosterowania, zdaje się odróżniać osoby miotane na wszystkie strony niczym pozbawione kotwicy statki, społeczne kameleony, próbujące wy- wrzeć na wszystkich dobre wrażenie, od tych, które wykorzystują swe obycie społeczne w zgodzie ze swymi prawdziwymi uczuciami. Chodzi tu o zdolność do - jak głosi znane powiedzenie - "by- cia sobą", która umożliwia działanie zgodne z własnymi najgłęb- szymi odczuciami i przekonaniami bez względu na możliwe kon- sekwencje społeczne. Taka integralność emocjonalna może - na przykład - prowadzić do celowego prowokowania konfrontacji po to, by skończyć z dwulicowością albo w ¦eraniem się czegoś i w rezultacie oczyścić atmosferę, na co n nie zdobyłby się kameleon społeczny. Sztuka współżycia 195 Skąd sig bierze brak zdolności spoiecznych Cecil był bez wątpienia bystry; był specjalistą od języków obcych i znakomitym tłumaczem. Jednak w pewnych sprawach wykazy- wał absolutną nieudolność. Wydawał się zupełnie pozbawiony umiejętności społecznych. Nie potrafił pogadać z kimś o bła- hych sprawach przy kawie i zacinał się, kiedy musiał wziąć udział w jakiejś ożywionej rozmowie; krótko mówiąc, wydawał się nie- zdolny do nawiązywania naj zwyklej szych, codziennych kontaktów z innymi osobami. Ponieważ brak wyrobienia towarzyskiego ujaw- niał się najmocniej, kiedy Cecil przebywał w towarzystwie kobiet, zgłosił się na leczenie, zastanawiając się, czy przypadkiem nie ma - j ak to uj ął - "ukrytych skłonności homoseksualnych", mimo że nigdy nie miewał fantazji erotycznych o takim charakterze. Jednak jego rzeczywisty problem polegał - jak wyznał tera- peucie - na obawie, że nie ma nic ciekawego do powiedzenia. To właśnie było przyczyną głębokiego braku zalet towarzyskich. Zde- nerwowanie podczas spotkań i rozmów z innymi osobami spra- wiało, że śmiał się i chichotał w najmniej odpowiednich momen- tach, natomiast nawet się nie uśmiechnął, kiedy ktoś powiedział coś autentycznie zabawnego. Jego skrępowanie w obecności in- nych osób ujawniało się - jak powiedział terapeucie - już w dzieciństwie; przez całe życie czuł się swobodnie tylko w towa- rzystwie swego starszego brata, który w jakiś sposób pomagał mu się rozluźnić. Kiedy jednak brat wyniósł się z domu, jego niedo- stosowanie stało się porażające - obecność innych osób działała na niego paraliżuj ąco. Historię tę opowiada Lakin Phillips, psycholog z tTniwersytetu im. Jerzego Waszyngtona, którego zdaniem kłopoty Cecila wzięły się stąd, że nie nauczył się w dzieciństwie najbardziej elementar- nych podstaw interakcji społecznych: Czego mógł się Cecil nauczyć wcześniej? Zwracać się wprost do tych, którzy do niego mówią; inicjować kontakty, a nie czekać zawsze, aż inni to zrobią; brać żywy udział w rozmowach, a nie tylko ograni- czać się do "tak" i "nie" i jednowyrazowych odpowiedzi; wyrażać 196 Inteligencja emocjonalna wdzięczność, przepuszczać innych przodem przy wchodzeniu do po- mieszczeń; czekać, aż się go obsłuży [...] dziękować; mówić "proszę", dzielić się z innymi i wszystkich pozostałych podstawowych interakcji, których zaczynamy uczyć dzieci już w wieku dwóch lat.9 To, czy braki Cecila były wynikiem zaniedbań wychowawczych ; osób, które nie nauczyły go podstaw obycia towarzyskiego, czy jego własnej niezdolności przyswojenia sobie tych zasad, nie jest jasne. Jednak bez względu na to, jakie były tego przyczyny, historia Ce- cila jest pouczająca, świadczy bowiem o istotnym znaczeniu, jakie mają niezliczone lekcje synchronizowania interakcji i niepisanych reguł społecznej harmonii, które pobierają dzieci od dorosłych. ; Skutkiem nieumiejętności stosowania się do tych reguł są niekon- ! trolowane przypływy emocji i zachowań, które sprawiają, że inne ! osoby czują się w naszym towarzystwie nieswojo. Funkcją tych reguł jest, rzecz jasna, zapewnienie każdemu uczestnikowi inter- akcji poczucia swobody, ponieważ skrępowanie i niezgrabne zacho- wania rodzą niepokój. Osoby, nie radzące sobie z subtelnościami stosunków społecznych, niewłaściwie reagujące na emocje osób, ; z którymi mają kontakty, wywołują chaos i zakłopotanie. Wszyscy znamy takich Cecilów, ludzi o irytującym braku ogła- dy towarzyskiej, którzy zdają się nie wiedzieć, kiedy wypada za- kończyć wizytę albo rozmowę telefoniczną, z kim dalej rozmawiać, a z kim nie, nie zauważających żadnych napomknięć czy aluzji, że pora już się pożegnać, którzy przez cały czas koncentrują roz- mowę na sobie, nie przejawiając najmniejszego zainteresowania sprawami innych, którzy ignorują nieśmiałe próby sprowadzenia dyskusji na inny temat, ludzi, którzy wtykają nos w cudze sprawy albo zadają wścibskie pytania. Te zboczenia z gładkich dróg sto- sunków międzyludzkich świadczą o braku znajomości podstawo- wych elementów, z których buduje się interakcję. Psycholodzy ukuli termin dyssenzia (od greckich słów dys - trudność i semes - sygnał) na określenie s stej niezdolności nauczenia się przekazów niewerbalnych. Pr my w tej sferze ma jedno na dziesięcioro dzieci.lo Problem taki polegać może na ' słabym wyczuciu przestrzeni osobistej, co objawia się w ten spo- sób, że dziecko podczas rozmowy stoi zbyt blisko osoby, do której ;¦ '1 ś¦ Sztuka u¦spółżycia 197 się zwraca, albo rozkłada swoje rzeczy na terytorium należącym do kogoś innego; na ubogim używaniu i interpretowaniu ,¦ęzyka ciała"; na błędnym odczytywaniu i niewłaściwym korzystaniu z mimiki, co przejawia się - na przykład - unikaniem konta- ktu wzrokowego; na kiepskim wyczuciu prozodii, emocjonalnego zabarwienia rozmowy, co sprawia, że mówią matowym, jednostaj- nym głosem albo zbyt ostro. Dużo badań koncentruje się na wykrywaniu dzieci, wykazują- cych oznaki braku umiejętności społecznych, których nieporad- ność w kontaktach sprawia, że koledzy ignorują je albo odrzucają. Oprócz dzieci unikanych z powodu ich awanturniczego usposobie- nia wszystkie ¦inne spotykające się z odtrąceniem wykazują bez wyjątku brak podstawowych umiejętności koniecznych do nawią- zywania bezpośrednich stosunków, a zwłaszcza nieznajomość re- guł, które rządzą nawiązywaniem i utrzymywaniem poprawnych kontaktów z innymi. Jeśli ktoś ma kłopoty z wysłowieniem się, to zakłada się, że nie jest zbyt bystry albo że ma kiepskie wykształ- cenie, jeśli jednak nie przestrzega niepisanych reguł interakcji niewerbalnych, to inne osoby - a w wypadku dzieci, koledzy - postrzegają ich jako "dziwnych" i stronią od nich. Są to dzieci które nie wiedzą, jak z wdziękiem przyłączyć się do zabawy, które dotykają rówieśników w sposób wywołujący u nich raczej skrępo- wanie czy zażenowanie niż poczucie przyjaźni albo koleżeństwa, krótko mówiąc te "poza nawiasem". Są to dzieci, którym nie udało się opanować niemego języka emocji i nieświadomie wysyłają syg- nały wywołujące niepokój albo zakłopotanie. Stephen Nowicki, psycholog z Uniwersytetu Emory'ego, bada- jący niewerbalne zdolności dzieci, ujął to tak: "Dzieci, które nie potrafią odczytywać ani wyrażać emocji, czują się stale sfrustro- wane. W istocie rzeczy nie rozumieją, co się dzieje. Ten rodzaj komunikacji jest stałym podtekstem wszystkiego, co robisz. Nie możesz powstrzymywać swej zziimiki czy gestykulacji ani ukryć tonu głosu. Jeżeli popełniasz błędy w wysyłanych przez siebie komunikatach emocjonalnych, to stale spotykasz się z dziwnymi reakcjami innych - odtrącają cię, a ty nie wiesz dlaczego. Jeżeli myślisz, że zachowujesz się radośnie, ale w rzeczywistości wyda- 198 Inteligencja emocjonalna jesz się za bardzo ożywiony albo zły, to stwierdzasz, że inne dzieci złoszczą się na ciebie i nie rozumiesz, dlaczego. Na koniec zaczy- nają odczuwać, że nie mają żadnego wpływu na to, jak traktują je inni, co się im przydarza. W rezultacie czują się bezsilne, przy- " gnębione i apatyczne . ; Oprócz odtrącenia przez rówieśników, co napełniaje poczuciem " ; izolacji społecznej, dzieci takie mają również kłopoty w nauce. Klasa szkolna stwarza sytuacje nie tylko edukacyjne, ale i społe- czne; nieporadne społecznie dziecko może tak samo błędnie inter- pretować wyrazy emocji nauczyciela i tak samo niewłaściwie na nie reagować jak na zachowania innego dziecka. Wynikające z te- go niepokój i zakłopotanie mogą upośledzać zdolność skutecznego uczenia się. I faktycznie, jak wykazują sprawdziany niewerbalnej wrażliwości dzieci, te z nich, które błędnie odczytują sygnały emo- cjonalne, radzą sobie z reguły w szkole gorzej, niż można by ocze- kiwać na podstawie ich potencjału intelektualnego, wykazywane- go w testach do badania inteligencji.11 " I\Tienawidzimy cię" Nieporadność społeczna ujawnia się chyba najwyraźniej i w naj- boleśniejszej formie w jednym z najbardziej ryzykownych momen- tów w życiu dziecka, kiedy stoi ono obok bawiącej się grupy ró- wieśników i chce się przyłączyć do zabawy. Jest to niebezpieczna ' chwila, ponieważ to, czy się jest lubianym czy niecierpianym, zo- staje ujawnione publicznie. Z tego właśnie powodu ów przełomowy moment stał się przedmiotem skrupulatnych analiz dokonywa- nych przez specjalistów zajmujących się badaniem rozwoju dzie- cka. Badania wykazały, że metody włączenia się do zabawy sto- sowane przez dzieci ogólnie lubiane i przez społecznych "banitów" różnią się diametralnie. Potwierdzają też, j¦istotne znaczenie dla wytworzenia się kompetencji społecznej ma dostrzeganie, in- terpretowanie i reagowanie na sygnały emocjonalne i interperso- nalne. Aczkolwiek przykro jest widzieć dziecko kręcące się wokół Sztuka r.uspófżycia 199 bawiących się rówieśników i bezskutecznie próbujące się do nich przyłączyć, to jednak takie kłopotliwe sytuacje są zjawiskiem po- wszechnym. Odtrącane są czasami nawet najbardziej lubiane dzieci - badania drugo- i trzecioklasistów wykazały, że dzieci cieszące się największą sympatią rówieśników w 26 przypadkach na 100 spotykają się z odmową, kiedy chcą przyłączyć się do wspólnej zabawy. Małe dzieci wyrażają z brutalną szczerością są- dy emocjonalne, które leżą u podłoża takiego odrzucenia. Świadczy o tym następująca rozmowa czterolatków w przedszkolu.12 Linda chce przyłączyć się do Barbary, Nancy i Billa, którzy bawią się zabawkami przedstawiającymi zwierzęta i klockami. Przygląda się im przez minutę, a potem podchodzi do nich, siada obok Bar- bary i zaczyna bawić się zwierzątkami. Barbara obraca się do niej i mówi : - Nie możesz się bawić! - A właśnie, że mogę - odcina się Linda. - Ja też mogę wziąć parę zwierzątek. - Nie możesz - odpowiada bez ogródek Barbara. - Dzi- siaj cię nie lubimy. Kiedy Bill protestuje i bierze stronę Lindy, do ataku przyłącza się Nancy: - Dzisiaj jej nienawidzimy. Bojąc się, żeby nie powiedziano im wprost: "Nienawidzimy cię" albo nie dano tego pośrednio do zrozumienia, dzieci przejawiają - co zupełnie zrozumiałe - wielką ostrożność na progu, które- go przekroczenie umożliwia przyłączenie się do grupy. Niepokój ten nie różni się prawdopodobnie od tego, który odczuwa osoba dorosła na przyjęciu, trzymając się z dala od radośnie rozprawia- jącej grupki osób, które wydaje się łączyć zażyła ¦znajomość. Po- nieważ moment rozterki na progu strefy zajmowanej przez grupę ma tak doniosłe znaczenie dla dziecka, ma on również - jak to ujął jeden z badaczy - "duże znaczenie diagnostyczne [. . .) , ujaw- niając szybko różnice w opanowaniu umiejętności społecznych."13 A Na ogół "nowi" po prostu przyglądają się przez pewien czas, a potem bardzo ostrożnie przyłączaj ą się do grupy, okazuj ąc wię- kszą pewność siebie dopiero w następnych, ostrożnie stawianych 200 Inteligencja emocjonalna krokach. O akceptacji¦decyduje umiejętność wejścia w układ sy- tuacyjny danej grupy, zorientowanie się, na czym polega zabawa, a co nie jest dopuszczalne. Dwoma kardynalnymi błędami, które prawie zawsze prowadzą do odtrącenia, jest zbyt wcześnie podjęta próba przejęcia przewod- nictwa oraz niedostosowanie się do układu sytuacyjnego grupy. A to z reguły robią dzieci nielubiane: pchają się do grupy na siłę, starają się zbyt nagle albo zbyt wcześnie zmienić temat dyskusji czy zabawy, wyrażają, nieproszone, swoje opinie albo po prostu od razu nie zgadzają się z innymi. Wszystkie te zachowania są oczy- wistymi próbami zwrócenia na siebie uwagi. Przynosi to skutek zupełnie odwrotny do zamierzonego, w postaci odtrącenia albo ig- norowania. Dzieci mile widziane przez rówieśników przed próbą przyłączania się do grupy poświęcają dużo czasu na obserwację, a potem robią coś, co świadczy o tym, że akceptują reguły gry. Przed przejęciem inicjatywy (polegającym na zaproponowaniu tego, co grupa ma robić) czekają na potwierdzenie swojej w niej pozycji. Powróćmy teraz do Rogera, owego pięciolatka, który wpadł w oko Thomasowi Hatchowi, ponieważ wykazał się wysokim po- ziomem inteligencji interpersonalnej.14 Taktyka stosowana przez Rogera w celu przyłączenia się do grupy polegała na jej obserwo- waniu, następnie naśladowaniu tego, co robiło inne dziecko i na koniec zagadnięciu tego dziecka i pełnym włączeniu się do zaba- wy. Była to taktyka zwycięska. Roger wykazał swoje umiejętno- ści, bawiąc się z Warrenem w zrzucanie "bomb" (którymi były kamyki). Na pytanie Warrena, czy chce być w helikopterze czy w samolocie. Roger spytał przed podjęciem decyzji: - A tyjesteś w helikopterze? To pozornie niewinne pytanie ukazuje wrażliwość chłopca na sprawy innych i zdolność działania na podstawie uzyskanej tą drogą wiedzy w sposób zapewniający podtrzymanie kontaktu. Hatch tak oto komentuje zachowania Rogera: "On zgrywa się z to- warzyszem zabawy, dzięki czemu bawią się ¦lnie. Obserwuję mnóstwo innych dzieci, które po prostu wsiadają do swoich heli- kopterów i samolotów i dosłownie oraz w przenośni odlatują każde w swoją stronę." 4 ¦ ¦¦¦F.i : F K Sztuka współżycia 201 Doskona¦ość emocjonalna Jeśli sprawdzianem umiejętności postępowania z innymi jest zdol- ność uśmierzania ich przykrych emocji, to uspokojenie kogoś, kto szaleje z wściekłości, jest zapewne dowodem największego mistrzo- stwa. Dane dotyczące opanowywania złości i zarażenia emocjonal- nego zdają się świadczyć o tym, że skuteczną metodą może być w takim wypadku najpierw odwrócenie uwagi rozzłoszczonej osoby, potem wczucie się w jej sytuację i ujrzenie spraw jej oczami, na koniec zainteresowanie jej inną sprawą, która wywoła u niej bar- dziej pozytywne uczucia - czyli coś w rodzaju emocjonalnego judo. Najlepszego chyba przykładu takiego doskonałego opanowania sztuki emocjonalnego wpływania na innych dostarcza historia opowiedziana mi przez mojego starego przyjaciela, nieżyjącego już Terr¦ego Dobsona, który był jednym z pierwszych Amerykanów uczących się w Japonii sztuki walki aikidol5. Było to w latach pięćdziesiątych. Pewnego popołudnia, kiedy wracał do Tokio pod- miejską kolejką, do wagonu wszedł potężny, pijany, wojowniczo nastawiony robotnik w uwalanym ziemią ubraniu. Z miejsca za- czął terroryzować pasażerów; miotając przekleństwa, popchnął trzymającą w ramionach małe dziecko kobietę, która poleciała na kolana jakiejś pary starszych osób. Staruszkowie poderwali się z miejsc i razem z ową kobietą rzucili się do panicznej ucieczki na koniec wagonu. Pijak, wymierzywszyjeszcze kilka ciosów (któ- re z powodu zamroczenia alkoholem i wściekłości na szczęście nie doszły do celu), chwycił z rykiem za metalowy drążek pośrodku wagonu i usiłował go wyrwać. W tyzn momencie Terry, który był w szczytowej ¦kondycji fizy- cznej, ćwicząc codziennie po osiem godzin aikido, poczuł, że musi wkroczyć do akcji, bo w przeciwnym wypadku ktoś może odnieść poważne obrażenia. Pamiętał jednak słowa swego nauczyciela: nAikido jest sztuką pojednania. Ten, kto myśli o walce, przerywa swą więź z wszechświatem. Jeśli starasz się zapanować nad ludź- mi, to już jesteś pokonany. Uczymy się jak rozwiązywać konflikty, a nie jak je wszczynać." 202 Inteligencja emocjonalna Prawdę powiedziawszy, nauczyciel Terry'ego zgodził się na- uczyć go sztuki walki tylko pod warunkiem, że nigdy nie zacznie ani nie sprowokuje żadnej bójki i będzie stosował aikido tylko dla obrony. Terry miał teraz okazję wypróbować swe umiejętności w rzeczywistej sytuacji, nie na sali ćwiczeń, a przy tym nie złamać danego mistrzowi przyrzeczenia. A zatem, podczas gdy inni pasa- żerowie zamarli ze strachu na swoich miejscach, Terry podniósł się, rozmyślnie powoli. Ujrzawszy go, pijak wrzasnął: - A, cudzoziemiec! Musisz się nauczyć japońskich manier! - i jął się zbierać w sobie, żeby rzu- cić się na Terry'ego. 5yt,ueic¦i vni ¦yn. - 11¦ Pobrzmiewało w nim radosne zaskoczenie kogoś, kto spotkał przypadkiem dawno nie widzianego przyj aciela. Zaskoczony pij ak odwrócił się i ujrzał drobnego, wyglądającego na siedemdziesiąt parę lat mężczyznę w kimonie. Staruszek patrzył promieniującymi radością oczami na pijaka i przyzywał go do siebie, machając lekko ręką i mówiąc wesoło: - Chodź tutaj. Pijak podszedł do niego, stawiając wielkie kroki i rzekł zacze- pnie: - Dlaczego, do diabła, miałbym z tobą rozmawiać? - Tym- czasem Terry gotów był skoczyć na awanturnika, gdyby ten wy- konał najmniejszy gwałtowny ruch. - Co piłeś? - spytał staruszek, patrząc promiennie na pijaka. - Sake, ale to nie twój zakichany interes - wrzasnął tamten. - O, to cudownie, wprost cudownie - odparł ciepłym tonem staruszek. - Widzisz, ja też lubię sake. Co wieczór ja i moja żona... ma siedemdziesiąt sześć lat, wiesz... podgrzewamy sobie buteleczkę sake, idziemy z-nią do ogrodu i siadamy na starej drewnianej ławeczce... - Potem zaczął mówić o śliwie na pod- wórku, swoim ogródku i przyjemności picia wieczorem sake. W miarę opowieści twarz pijaka zaczęła ł dnieć, jego zaciś- nięte pięści rozluźniły się. - Taa... ja też ę śliwy... - po- wiedział cichym głosem. - No tak - odparł staruszek wesoło - i jestem pewien, że masz cudowną żonę. 6 5 ¦¦3 ¦¦ 7 ¦ 9 I¦5' ' '¦ł 1 Sztuka współżycia 203 - Nie - odparł pijany. - Moja żona ńie żyje... - I łka- jąc, zaczął smutną opowieść o utracie żony, domu, pracy i o tym, że wstyd mu samego siebie. Pociąg zatrzymał się wkrótce na stacji Terry'ego. Wysiadając, odwrócił się jeszcze w samą porę, aby usłyszeć, jak staruszek zaprasza pijaka, aby usiadł obok niego i opowiedział mu całą swoją historię, i zobaczyć jak tamten pada na siedzenie i kryje głowę w objęciach staruszka. To właśnie jest doskonałość emocjonalna. ¦ YY Ä I I I I : ¦F feHf I ' ¦r Ii5 i F ; : s ¦, 1 Ii b: 'Y 1 Czę¦ I; SI f¦ : ¦ läy ifL I ¦ I¦ 1 ( ; tj ¦ ,' ¦¦ ¦ ; ¦ ¦ää Część III Infeli enc ¦a emoc ¦onalńa sfosowana 3 ", ` i¦, I , ; ¦ i¦rt ¦¦¦¦§ ¦ ¦B, ¦t ¦ 1 1 ¦¦i¦ i i ¦ ¦5 ;¦ ¦ Yd , i ¦ 55Y ¦ if¦; i ^ i i¦(¦ H¦ Rozdzia¦ IX BIlSC Wr0 OWle ZDOLNOŚC DO MIŁOSCI I ZDOLNOŚĆ DO PRACY, powiedział kiedyś Zygmunt Freud swemu uczniowi, Erikowi Eriksonowi, oz- nacza pełną dojrzałość. Jeśli to prawda, dojrzałości zagraża w na- szych czasach poważne niebezpieczeństwo - utrzymujące się obecnie tendencje odśrodkowe w sferze życia małżeńskiego i roz- wody sprawiają, że inteligencja emocjonalna staje się ważniejsza niż kiedykolwiek dotąd. Weźmy wskaźniki rozwodów. Roczny wskaźnik rozwodów mniej więcej się ustabilizował. Można jednak na te wskaźniki spojrzeć także z innej strony i widać wówczas, że wykazują one niebezpieczną tendencję wzrostową; otóż coraz bardziej zwię- ksza się prawdopodobieństwo, że nowo zawierane małżeństwa skończg się rozwodem. Chociaż roczny wskaźnik rozwodów prze- stał piąć się w górę, to ryzyko rozwodu przesunęło się w stronę nowożeńców. W¦idać to wyraźnie, kiedy porówna się wskaźniki rozwodów małżeństw zawieranych w poszczególnych latach. I tak rozwodem zakończyło się około 10 procent małżeństw zawartych w roku 1890, około 18 procent małżeństw zawartych w roku 1920 i 30 procent małżeństw z roku 1950. Szanse pozostania razem albo rozejścia się par, które pobrały się w roku 1970, wynoszą pół na ¦ pół. Natomiast dla osób, które wstąpiły w związek małżeński w ro- ku 1990, prawdopodobieństwo rozwodu obliczono na przyprawia- jące o zawrót głowy 67 procent!1 Jeśli szacunki te okażą się pra- ; ä 208 Inteligencja emocjonalna wdziwe, to tylko trzy na dziesięć osób, które pobrały się w tym okresie, mogą liczyć na przetrwanie małżeństwa. Można by dowodzić, że wzrost ten jest w dużej mierze spowo- dowany nie tyle pogarszaniem się inteligencji emocjonalnej, ile stałym zmniejszaniem się nacisków społecznych - zanikiem złej aury otaczającej osoby rozwiedzione czy malejącą zależnością eko- nomiczną żon od mężów - które to czynniki zapewniały dawniej trwałość najgorszym nawet związkom. Jeśli jednak presja społe- czna nie jest już spoiwem utrzymującym małżonków razem, to tym ważniejsze stają się więzi emocjonalne między nimi, jeśli 1 widłowości i wady, które mogą doprowadzić do ich rozerwania - zostały w ostatnich latach przeanalizowane z nieznaną dotąd pre- cyzją. Chyba największego przełomu w zrozumieniu, co łączy mał- żonków, a co ich rozdziela, prowadząc do rozbicia małżeństwa, dokonano, stosując wyrafinowane metody pomiaru reakcji fizjo- logicznych, które umożliwiają śledzenie emocjonalnych niuansów wzajemnych stosunków pary małżeńskiej chwila po chwili. Na- uui¦iiuuii,y u iii¦¦u, oiiviu ¦¦Sv ¦,¦"¦¦¦w ale wiele mówiące mikroemocje odbijające się na twarzy żony. Te reakcje biologiczne ujawniają ukryty biologiczny podtekst kłopo- tów danej pary, krytyczny poziom rzeczywistości emocjonalnej, normalnie niedostrzegalny dla małżonków albo lekceważony przez nich. Metody te obnażają siły emocjonalne, które spajają małżeń- stwo albo niszcząje. Nieprawidłowości w funkcjonowaniu małżeń- stwa mają początek w różnicach między światami emocjonalnymi dziewcząt i chłopców. ¦d 'u ¦a '1 `.J Bliscy wrogowie 209 Jego i jej obraz ma¦żeristwa. Korzenie tkwiące w dzieciństwie Kiedy niedawno wchodziłem wieczorem do restauracji, z jej drzwi wyszedł wielkimi krokami młody mężczyzna z ponurym, zaciętym wyrazem twarzy. Za nim wybiegła równie młoda kobieta, bijąc go pięściami po plecach i wrzeszcząc: "Niech cię szlag! Wracaj tu i bądź dla mnie miły!" To przejmujące, wewnętrznie sprzeczne wezwanie do powrotu ukaz je w skondensowanej formie schemat, który najczęściej występu¦e w małżeństwach przeżywających kło- poty: ona chce bliskości, a on się wycofuje. Terapeuci zajmujący się usuwaniem problemów małżeńskich już dawno zauważyli, że zanim jakaś para trafi do poradni małżeńskiej, jej stosunki zaczy- nają się układać według wzoru: zaangażowanie - wycofanie się, przy czym on skarży się na jej "nierozsądne" żądania i wybuchy, a ona rozpacza nad jego obojętnym traktowaniem tego, co ona mówi. Ten pat małżeński odzwierciedla fakt, że w istocie rzeczy w małżeństwie istnieją dwie odmienne rzeczywistości emocjonal- ne - jego i jej. Korzeni tych różnic emocjonalnych, mimo iż czę- ściowo mogą być one zdeterminowane biologicznie, szukać należy w dzieciństwie, w odmiennych światach emocjonalnych zamieszki- wanych przez podrastających chłopców i dziewczynki. Istnieje bo- gaty materiał badawczy dotyczący tych dwóch oddzielnych świa- tów. Bariery między nimi umacniają nie tylko odmienne gry i zabawy, ale także obawa małych dzieci, by nie posądzono ich o to, że mają "dziewczynę" czy "chłopaka".2 W badaniach na temat dziecięcych przyjaźni stwierdzono, że zgodnie z tym, co mówią trzyletnie dzieci, połowa ich przyjaciół jest płci odmiennej, u pię- ciolatków przedstawiciele drugiej płci stanowią 20 procent przy- jaciół, natomiast w wieku siedmiu lat prawie żaden chłopiec czy dziewczynka nie przyjaźnią się z kimś należącym do płci prze- ciwnej.3 Te oddzielne światy społeczne zachodzą na siebie w nie- wielkim stopniu aż do czasu, gdy nastolatki zaczynają umawiać się na randki. ¦ 4 ¦ ¦'¦¦¦ä 210 Inteligencja emocjonalna Nim wszakże do tego dojdzie, chłopcy i dziewczynki uczą się zupełnie odmiennych rzeczy o radzeniu sobie z emocjami. Rodzice ¦ ::¦ częściej rozmawiają o emocjach - z wyjątkiem złości - z cór- kami niż z synami.4 Dziewczęta otrzymują więcej informacji ¦7¦ ¦f o emocjach niż chłopcy; układając historyjki, opowiadane dzieciom w wieku przedszkolnym, rodzice używają więcej odnoszących się. do emocji słów, jeśli mają rozmawiać z córkami; matki bawiące "łd¦ się z niemowlętami ukazują córkom większy wachlarz emocji niż ;¦¦ synom. Kiedy rozmawiają ze swymi córkami o emocjach, opowia- : ¦4 dają im bardziej szczegółowo niż synom o samych stanach emo- cjonalnych, chociaż w rozmowach z synami zajmują się bardziej szczegółowo (traktując to prawdopodobnie jako opowieści ostrze- gawcze) przyczynami i skutkami takich emocji jak złość. r .I . Leslie Brody i Judith Hall, którzy podsumowali badania różnic w emocjach między obu płciami, twierdzą, że ponieważ dziewczyn- ki opanowują umiejętności językowe wcześniej niż chłopcy, mają ł¦ 3 li = większe doświadczenie i wprawę w artykułowaniu swoich emocji, co zastępuje im np. wszczynanie bójek, natomiast "chłopcy, dla ¦ ¦k których werbalizacja afektów pozbawiona jest wielkiego znacze- nia, mogą być w znacznej mierze nieświadomi stanów emocjonal- nych, zarówno własnych, jak i innych osób."5 W wieku dziesięciu lat nieskrywaną agresję i skłonność do "; ¦¦F 'r¦ ,: otwartej konfrontacji w chwilach złości przejawia ten sam procent dziewcząt i chłopców. Jednak już trzy lata później pojawia się znacząca różnica między obu płciami - dziewczęta opanowują ;@+ lepiej niż chłopcy takie wyrafinowane metody agresji, jak ostra- cyzm, złośliwe plotki i zemsta pośrednia. Chłopcy, ogólnie biorąc, nadal dążą po prostu do konfrontacji, kiedy ogarnie ich złość, nie myśląc o bardziej zakamufl¦owanych metodach ataku.s Jest to tyl- ko jeden z wielu przykładów świadczących o tym, że chłopcy - a później mężczyźni - wykazują mniejszą orientację w zakamar- kach życia emocjonalnego. Kiedy dziewczęta bawią się razem, to ro to w małych, zży- tych grupkach, kładąc nacisk na minimalizowanie wrogości czy niechęci i jak największą współpracę, natomiast chłopcy preferują gry w dużych grupach, uwypuklając współzawodnictwo. Zasadni- G; ¦x ¦ ¦ 1 ł Bliscy wrogowie 211 czą różnicę można zaobserwować wtedy, kiedy gra lub abawa zostanie przerwana przez kogoś, kto się potłukł lub zran ł. Jeśli chłopiec, któremu coś się stało, wpada w przygnębienie albo wy- bucha płaczem, to pozostali oczekują, że usunie się na bok i prze- stanie "ryczeć", żeby zabawa mogła toczyć się dalej. Jeśli to samo zdarzy się w grupie bawiących się dziewczynek, to zabau¦a ustaje, a wszystkie dziewczynki zbierają się wokół tej, która płacze, aby jej pomóc. Ta różnica między bawiącymi się dziewczętami i chło- pcami ukazuje w skondensowanej formie to, na co wskazuje Carol Gilligan z Harvardu jako na podstawową odmienność między za- chowaniami przedstawicieli obu płci: chłopcy szczycą się wyniosłą niezależnością¦i autonomią, natomiast dziewczęta postrzegają się jako część skomplikowanego układu powiązań. Dlatego też chłopcy traktują jako zagrożenie wszystko, co mogłoby zmniejszyć ich nie- zależność, dziewczęta natomiast bardziej obawiają się pęknięć w stosunkach łączących je z koleżankami. Te odmienne punkty wi- dzenia oznaczają - jak wykazała to w książce You ¦lust Don't Understand [Po prostu nie rozumiesz] Deborah Tannen - że mężczyźni i kobiety oczekują czegoś zupełnie innego od rozmowy: mężczyźni zadowoleni są, mogąc rozmawiać o "rzeczach", podczas gdy kobiety szukają więzi emocjonalnych. Krótko mówiąc, te kontrasty w edukacji emocjonalnej kształ- tują zupełnie odmienne umiejętności - dziewczęta nabierają "biegłości w odczytywaniu zarówno werbalnych, jak i niewerbal- nych sygnałów w wyrażaniu i komunikowaniu swoich uczuć" a chłopcy nabierają wprawy w "minimalizowaniu emocji związa- nych z podatnością na zranienie, winą, strachem i bólem".¦ Lite- ratura naukowa dostarcza silnych dowodów na istnienie tych róż- nych postaw. Setki badań wykazały na przykład, że przeciętnie biorąc, kobiety są bardziej empatyczne niż mężczyźni, przynaj- mniej jeśli mierzyć to ich zdolnością do odczytywania czyichś nie ujawnionych wprost emocji z wyrazu twarzy, tonu głosu i innych oznak niewerbalnych. Podobnie, na ogół łatwiej jest odczytać uczu- cia z twarzy kobiety niż z twarzy mężczyzny; jakkolwiek nie ma żadnych różnic w ekspresyjności mimiki małych chłopców i dziew- cząt, to w miarę przechodzenia do coraz wyższych klas szkoły ' 212 Inteligencja emocjonalna podstawowej twarze chłopców zaczynają coraz słabiej, a twarze J ¦¦ "¦% r ¦ dziewcząt coraz mocniej odzwierciedlać nurtujące ich emocje. Mo- że to być częściowo odbiciem innej ważnej różnicy, a mianowicie tego, że kobiety, przeciętnie biorąc, doświadczają całego zakresu emocji bardziej intensywnie i żywiołowo niż mężczyźni; w tym sensie kobiety są bardziej "emocjonalne" niż mężczyźni.s *K¦Li Wszystko to oznacza, że kobiety zazwyczaj wstępują w związek ä f 47 małżeński, będąc przygotowane do roli "menedżera emocji", pod- czas gdy mężczyźni, zawierając małżeństwo, nie doceniają znacze- nia tego zadania dla przetrwania związku. I faktycznie, jak wy- kazały badania 264 małżeństw, najważniejszym dla kobiet - ale ¦ ¦ d ¦ nie dla mężczyzn - elementem zadowolenia ze związku małżeń- skiego było poczucie, że między nimi a ich mężami istnieje "dobre ¦ ¦¦4¦ ¦ ¦ ¦ F ¦¦ KY I porozumienie".9 Ted Huston, psycholog z Uniwersytetu Teksań- fi ¦ ¦ h t r W : : *) .F ,i skiego, który dokładnie badał te pary, zauważa: "Dla żon intym- r ¦ ¦ ¦ F¦ ¦ P ¦ ¦ ność oznacza rozmawianie o różnych sprawach, szczególnie o sa- i u mym małżeństwie. Mężczyźni, ogólnie biorąc, nie rozumieją, czego YG 4 chcą od nich ich żony. Mówią: Chcę robić z nią wspólnie konkretne rzeczy, a ona chce tylko gadać". W okresie zalotów, stwierdził 5 ¦¦ Huston, mężczyźni wykazują większą gotowość i ochotę do roz- 7 ¦ mów, które zaspokajają pragnienie zażyłości ich przyszłych żon. 6 ¦ ' ¦¦i Po ślubie - zwłaszcza w bardziej tradycyjnych małżeństwach - ' r i poświęcają coraz mniej czasu na takie rozmowy, a poczucie bli- skości daje im po prostu raczej wspólne działanie, na przykład p;! praca w ogrodzie, niż rozmowy. ' ¦¦ź= Może to częściowo wynikać z faktu, że jeśli w ogóle zastana- 7 wiają się nad stanem swego małżeństwa, to mają o nim opinię przypominającą nieco stosunek do życia Pollyanny, podczas gdy żony koncentrują się na sprawach kłopotliwych. Badania wskazu- j ą, że mężczyźni maj ą bardziej różowy niż ich żony obräz niemal wszystkiego w swoich małżeństwie - stosunków seksualnych, fi- nansów, stosunków z rodziną, tego, z jaką uwa wysłuchują się wzajemnie, jak duże znaczenie mają ich wady k dalej.lo Żony ,aG'¦ na ogół częściej wylewają swoje żale niż ich mężowie, szczególnie w nieudanych małżeństwach. Połączmy różowe kolory, w jakich mężczyznom jawi się własny związek, z ich niechęcią do konfron- , 1 ':iih" 7 F r ä:¦ 1¦ ¦ r¦¦ 4 ¦ ' 'i 5 Bliscy wrogowie 213 tacji emocjonalnych, a stanie się jasne, dlacźego żony tak często skarżą się, że mężowie starają się wykręcić z rozmów o kłopotli- wych sprawach w małżeństwie. (Oczywiście, to uogólnienie nie dotyczy każdego przypadku; znajomy psychiatra narzekał, że jego żona niechętnie rozmawia o ich stosunkach emocjonalnych i że to on zawsze jest stroną, która porusza te sprawy.) Ociąganie, z jakim mężczyźni poruszają problemy małżeńskie, wiąże się niewątpliwie z ich względnym brakiem umiejętności od- czytywania emocji z wyrazu twarzy. Kobiety są o wiele bardziej wyczulone na wyraz smutku na twarzy mężczyzny niż odwrot- nie.ll A zatem po to, by mężczyzna w ogóle dostrzegł jej uczucia, nie mówiąc ju¦ o tym, by zapytał, dlaczego jest przygnębiona, kobieta musi być pogrążona w naprawdę głębokim smutku. Zważmy, jakie konsekwencje ma to emocjonalne zróżnicowanie między płciami w radzeniu sobie z rozlicznymi wzajemnymi pre- tensjami i nieporozumieniami, do których nieuchronnie dochodzi w każdym intymnym związku. W istocie rzeczy czynnikami spa- jającymi czy rozbijającymi małżeństwo nie są wcale konkretne sprawy, takie jak częstotliwość stosunków seksualnych, sposoby karania dzieci czy wysokość oszczędności i długów, które mogą nie pozwalać obojgu spać spokojnie. Większy wpływ na losy związ- ku ma raczej sposób, u¦ jaki dyskutują o takich bolesnych spra- wach. Kluczem dla przetrwania małżeństwa jest po prostu dojście do porozumienia,jak objawiać swoją niezgodę; mężczyźni i kobiety muszą przezwyciężać wrodzone różnice między płciami, aby móc konstruktywnie rozmawiać o swoich emocjach. Małżonkowie, któ- rym nie uda się tego osiągnąć, narażeni są na ryzyko znalezienia się po dwóch stronach emocjonalnej przepaści, co ostatecznie może zniszczyć związek. Jak się wkrótce przekonamy, prawdopodobień- stwo powstania takiej przepaści jest szczególnie duże, jeśli jedno z małżonków lub oboje mają jakieś braki w inteligencji emocjo- nalnej . ¦! x = 214 Inteligencja emocjonalna Linie podzia¦ów ma¦że¦skich Fred: Odebrałaś moje ubranie z pralni chemicznej¦ k * A , ¦ : !¦¦ In¦rid: (Przedrzeźniając go) "Odebrałaś moje ubranie z pralni chemicznej". Sam sobie odbieraj swoje cholerne ubranie. Co to, ¦ 9 jestem twoją służącą? Fred: Oczywiście, że nie. Gdybyś była służącą, to przynajmniej umiałabyś wyczyścić ubranie. *¦ Gdyby był to dialog z komedii sytuacyjnej, mógłby brzmieć zabawnie. Ale do tej wymiany uszczypliwości doszło między mał- żonkami z krwi i kości, którzy (co chyba nie jest zaskoczeniem f ¦ rozwiedli się w parę lat później.12 Rozmowa ta odbyła się w labo- ratorium kierowanym przez Johna Gottmana, psychologa z Uni- wersytetu Waszyngtońskiego, który poddał najbardziej chyba dro- ¦f A !¦ 5 biazgowej analizie spoiwo emocjonalne wiążące partnerów i żrące uczucia, które mogą zniszczyć ich związek.13 W jego laboratorium rejestruje się na taśmach magnetowidowych rozmowy małżonków, które następnie analizuje się szczegółowo, aby odkryć wchodzące w grę "podziemne" prądy emocjonalne. To sporządzanie mapy linii podziałów małżeńskich, które mogą doprowadzić do rozwodu, do- ¦ ¦¦' , ,@¦¦Ey .¦ starcza przekonujących dowodów na kluczową dla przetrwania małżeństwa rolę inteligencji emocjonalnej. q A Przez ostatnich dwadzieścia lat Gottman śledził wzloty i upad- ~ r; ki ponad dwustu par małżeńskich, z których część była tuż po ¦ ł E; ślubie, a część żyła razem od kilkudziesięciu lat. Gottman sporzą- dził tak precyzyjną mapę emocjonalnej ekologii małżeństwa, że w jednym z eksperymentów przewidział z dziewięćdziesięcioczte- roprocentor,uqc dokładnościqc; które z par oglądanych w jego labo- ratorium (takich jak cytowani na wstępie rozdziału Fred i Ingrid) rozwiodą się w ciągu najbliższych trzech lat! Jest to precyzja nie spotykana dotąd w badaniach nad małżeństwami. Duża niezawodność analiz Gottmana jes¦,nikiem starannie opracowanej metody i sumiennie prowadzonych badań. Kiedy mał- żonkowie rozmawiają ze sobą, czujniki rejestrują najmniejsze na- wet zmiany w ich fizjologii, a dokonywana co sekundę analiza C! Ir ;¦ ¦+, ; :"¦r¦¦ t¦ Bliscy wrogowie 215 wyrazu ich twarzy (w której wykorzystuje się stworzony przez Paula Ekmana system odczytywania emocji) pozwala na wykrycie najbardziej ulotnych i subtelnych odcieni odczuwanych przez nich emocji. Po zakończeniu rozmowy każde z małżonków przychodzi indywidualnie do laboratorium, ogląda nagranie sesji na taśmie wideo i opowiada o swych ukrytych myślach podczas najgoręt- szych momentów dyskusji. W efekcie powstaje coś w rodzaju zdję- cia rentgenowskiego emocji danej pary. Wczesnym sygnałem ostrzegającym, że małżeństwo jest w nie- bezpieczeństwie - stwierdza Gottman - są ostre uwagi kryty- czne. W zdrowym małżeństwie mąż i żona mogą swobodnie wygar- nąć sobie, có im leży na wątrobie. Jednak pod wpływem złości zbyt często wyraża się pretensje w sposób destrukcyjny, robiąc złośliwe uwagi na temat charakteru małżeństwa. Na przykład, Pamela i Tom wybrali się z córką na zakupy. Pamela poszła z córką do sklepu obuwniczego, a Tom do księgarni. Umówili się, że za godzi- nę spotkają się przed pocztą, a potem pójdą do kina na seans przedpołudniowy. Pamela przyszła punktualnie, ale Toma nie było nigdzie widać. - Gdzie on się podziewa? Film zaczyna się za dzie- sięć minut - powiedziała do córki. - Jeśli jest tylko jakaś mo- żliwość, żeby coś zepsuć, to twój ojciec na pewno z niej skorzysta. Kiedy dziesięć minut później pojawił się Tom, promieniejąc z radości, ponieważ spotkał przyjaciela, i przepraszając za spóź- nienie, Pamela rzekła z sarkazmem: - Nic się nie stało. Dało to nam okazję do porozmawiania o twojej zadziwiającej zdolności do psucia wszystkiego, co zaplanujemy. Jesteś bezmyślnym egoistą! Słowa Pameli są czymś więcej niż skargą; jest to atak na cha- rakter Toma, krytyka osoby, nie zachowania. W rzeczywistości Tom przeprosił przecież za spóźnienie, a jednak Pamela nazywa go "bezmyślnym egoistą". Chwile, kiedy żal do partnera z powodu czegoś, co zrobił, przybiera zamiast krytyki jego czynu formę ata- ku na niego, zdarzają się w życiu większości małżeństw. Jednak takie złośliwe docinki, których celem stają się rzeczywiste lubA w¦rimaginowane wady charakteru małżonka, mają dużo bardziej szkodliwy wpływ emocjonalny niż wyważone i rozsądne uwagi krytyczne. A do takich napaści, co chyba łatwo zrozumieć, docho- ¦ ¦ IP , 216 Inteligencja emocjonalna 4 ¦ f¦¦ ¦¦ r ¦ ¦ dzi najczęściej wówczäs, kiedy mąż czy żona mają wrażenie, że ich skargi i wymówki są ignorowane albo puszczane mimo uszu. P¦ ¦ (¦ 4 * ¦¦+ Różnice między wymówkami a krytyką osoby małżonka są pro- bl ¦tI4 ste. Czyniąc mężowi wymówki, żona stwierdza, co konkretnie ją denerwuje i krytykuje nie jego, ale jego działanie, mówiąc, jaki wpływ ma ono na jej samopoczucie: "Kiedy zapomniałeś odebrać ;ł:4 ¦ =¦ ¦¦.¦t,, 4E nie obchodziła". Wykazuje w ten sposób inteligencję emocjonalną: jest pozytywnie pewna siebie (asertywna), a nie wojownicza czy bierna. Natomiast podczas krytyki osoby męża żal z tego konkret- E¦ E nego powodu staje się punktem wyjścia do frontalnego ataku na niego: "Zawsze myślisz tylko o sobie. To kolejny dowód, że nie 4 ł ¦¦ mogę na tobie polegać". Ten rodzaj krytyki sprawia, że osoba, nn 4. która jest jej przedmiotem, czuje się upokorzona, niepełnowarto- ¦ r4¦ ściowa, nielubiana i potępiana, co w sumie skłoni ją raczej do 1 , ( przyjęcia postawy obronnej niż do podjęcia działań naprawczych. Taka reakcja staje się jeszcze bardziej prawdopodobna, jeśli krytyka podszyta jest pogardą, będącą szczególnie destrukcyjną emocją. Pogarda łatwo dołącza się do złości; zazwyczaj okazujemy ją nie tylko słowami, ale również tonem głosu i odpowiednim wy- razem twarzy. Jej najbardziej ewidentnym wyrazem jest, oczywi- ście, szyderstwo lub zniewaga - słowa takie jak: "dureń", "su- ; I¦ ka", "wymoczek". Równie obraźliwy jest język ciała, szczególnie ; F ;¦ś 1 pogardliwy uśmiech albo skrzywienie ust, które są stosowanymi na całym świecie sygnałami odrazy, czy też wywracanie oczu, odpowiadające słowom: "O rany!" ronyP Wyraz pogardy na twarzy wywołuje skurczenie się mięśnia, który przesuwa kąciki ust w bok (zazwyczaj w lewo), podczas gdy 9¦ P¦ fI ' ¦ oczy zwracają się ku górze. Kiedy grymas taki pojawia się na twa- - o2 rzy jednego z małżonków, to drugie z nich odczuwa - w ramach tej szośc: 3a ¦¦ niemej wymiany uczuć - wzrost liczby uderzeń serca o dwa lub które ¦tisx trzy na minutę. Ta milcząca rozmowa zbiera oźne żniwo; Got- gradz :¦:=k: ; tman stwierdził, że jeśli mąż regularnie okaz ¦onie pogardę, to ataku staje się ona bardziej podatna na różne choroby, od częstych gryp się m¦ ` i ¦ i przeziębień, po infekcje pęcherza, jak również na zaburzenia żo- falny ¦9 łądkowo jelitowe. A kiedy, cztery lub więcej razy podczas piętnasto- InOŻlli ¦k a ' ¦ ¦ ł ¦E ¦ ¦ h + aE ¦(I k f ¦k ¦ tC ä ' 'E " !¦ ¦f.E ¦ aa ? ¦¦¦i , ¦ ¦¦d ¦ ¦ t r ¦¦¦ ' 1 Bliscy wrogowie 217 minutowej rozmowy, twarz żony wyraża odrazę, bliską krewną pogardy, to jest to cicha oznaka świadcząca o tym, że w ciągu naj- bliższych czterech lat małżeństwo prawdopodobnie się rozpadnie. Oczywiście sporadyczna manifestacja pogardy czy odrazy nie zniszczy małżeństwa. Takie emocjonalne przytyki można raczej porównać do czynników zwiększających ryzyko wystąpienia cho- roby serca, takich jak palenie czy wysoki poziom cholesterolu; im częściej i dłużej występują, tym większe stwarzają niebezpieczeń- stwo. Każdy z nich zapowiada pojawianie się następnego, a ich potęgowanie się wytycza drogę do rozwodu. Ustawiczne krytyko- wanie, pogarda lub odraza są znakami ostrzegającymi przed nie- bezpieczeństwern, ponieważ wskazują, że mąż lub żona dokonali już cichej oceny partnera, która wypadła na jego niekorzyść. W je- go czy jej myślach małżonek jest przedmiotem stałego potępienia. Takie negatywne i wrogie myśli prowadzą w naturalny sposób do ataku, który zmusza drugą stronę do przyjęcia postawy obronnej, kontrataku czy akcji odwetowej. Sposób odpowiedzi małżonka na atak wyznaczają dwa bieguny reakcji: "walcz albo uciekaj". Najbardziej oczywistym zachowa- niem w takiej sytuacji jest przeciwstawienie się - pełen złości kontratak. Zazwyczaj kończy się to obustronnym wykrzykiwaniem zniewag i obelg, bezowocną kłótnią. Jednak reakcja alternatywna może okazać się jeszcze bardziej zgubna, szczególnie kiedy "ucie- czka" staje się wycofaniem za mur milczenia. Otoczenie się murem milczenia jest ostatecznym środkiem ob- rony. Osoba, która ucieka się do tej metody, staje się obojętna; unika rozmowy, odpowiadając na wszystko kamiennym wyrazem twarzy i milczeniem. Milczenie to jest jednak bardzo wymowne - oznacza coś w rodzaju połączenia lodowatego dystansu, wyż- szości i wstrętu. Mur milczenia wyrasta głównie w małżeństwach, które brną w tarapaty; w 85 procentach przypadków to mąż od- gradza się murem milczenia w reakcji na zachowania żony, która atakuje go, krytykując i okazując mu pogardę.14 Jeśli odgradzanie się murem milczenia wejdzie małżonkowi w nawyk, ma katastro- falny wpływ na zdrowie związku, ponieważ przekreśla wszelkie możliwości załagodzenia i usunięciä nieporozumień. ¦ M9 218 Inteligencja emocjonalna . Toksyczne myśli Dzieci wrzeszczą i hałasują i Martina, ich ojca, zaczyna to drażnić. Zwraca się do żony, Melanie, ostrym tonem: - Kochanie, nie uważasz, że dzieciaki mogłyby się trochę uciszyć? '"a Mówiąc to, myśli: "Za bardzo pobłaża dzieciom". W reakcji najego irytację Melanie ogarnia fala złości. Jej twarz tężeje, brwi sciągają się i marszczą. Odpowiada mężowi: Dzie- ,¦¦3¦d ci dobrze się bawią. Zresztą i tak zaraz pójdą spać. Mowiąc to, myśli: "Znowu zaczyna; stale mu coś przeszkadza . Martin jest już wyraźnie wściekły. Pochyla się groźnie ku żo- ~, nie, zaciska pięści i mówi podniesionym głosem: - Mam je po- 1a6 Myśli w tym czasie: "We wszystkim mi się przeciwstawia. Le- i7 piej sam się za nie wezmę". Melanie, przestraszona nagle jego wściekłością, mówi pokor- nym tonem: - Nie, zaraz je sama położę. ¦, ; Przez głowę przebiegają jej tymczasem takie myśli: "Traci pa- nowanie nad sobą. Może zrobić im krzywdę. Lepiej się poddam". Te równoległe rozmowy - głośną i cichą - przytacza Aaron Beck, twórca terapii kognitywnej, jako przykłady myślenia, które mogą zatruć małżeństwo.15 Prawdziwą, emocjonalną wymianę zdań między Melanie i Martinem kształtują ich myśli, które z ko- lei zdeterminowane są przez inną, głębszą warstwę procesów my- ,¦ ślowych, nazwanych przez Becka "myślami automatycznymi". Te ostatnie są ulotnymi, pojawiającymi się jakby w tle i najczęściej nie uświadamianymi sobie przez nas, ale odzwierciedlającymi na- sze najgłębsze postawy emocjonalne przekonaniami na temat nas samych i innych, szczególnie bliskich nam, osób.* U Melanie tą ukrytą w tle myślą jest: "On zawsze terroryzuje mnie swoją zło- ścią". Zasadniczą automatyczną myśl Martina można by nato- ł¦ P miast wyrazić takimi oto słowami: "Ona ma prawa tak mnie F: *Polski przekład książki A. Becka, pt. Miłość nie wystarczy, ukazał się w 1996 roku nakładem wydawnictwa Media Rodzina of Poznań. 6 " !j t7 I !!I¦¦¦< i ";¦E¦ $lä Bliscy wrogowie 219 traktować". Melanie czuje się w swym małżeńśtwie niewinną ofia- rą, a Martin odczuwa słuszne oburzenie z powodu tego, co odbiera jako niesprawiedliwe traktowanie. Myśli o tym, że jest się Bogu ducha winną ofiarą albo umac- niające w słusznym oburzeniu typowe są dla małżeństw dysfun- kcjonalnych, w których partnerzy stale podsycają swój gniew i ra- nią się.ls Kiedy takie niepokojące myśli staną się automatyczne, to zaczynają się same potwierdzać: mąż, który uważa, że żona go tyranizuje, obserwuje bacznie wszystkie jej zachowania, szukając najmniejszej choćby oznaki świadczącej o tym, że ma rację, igno- rując albo odrzucając każdy akt uprzejmości czy dobroci z jej stro- ny, który obal¦łby lub podawał w wątpliwość ten pogląd. Myśli te mają przemożny wpływ na nasz układ nerwowy - stawiają go w stan pogotowia. Gdy tylko automatyczna myśl męża wyzwoli reakcję porwania emocjonalnego, to wydobywa on bez trudu z zakamarków pamięci wspomnienia o wszelkich doznanych od żony krzywdach i rozpamiętuje sposoby tyranizowania go, nie przypominając sobie, żeby chociaż raz w ciągu całego ich wspól- nego pożycia zrobiła coś, co zadałoby kłam jego opinii, iż jest niewinną ofiarą. Stawia to jego żonę na z góry przegranej pozycji - nawet te jej działania, które podejmuje specjalnie po to, aby sprawić mu przyjemność, jawią mu się w negatywnym świetle i są przez niego odrzucane jako nieudane próby zaprzeczenia, iż jest tylko i wyłącznie tyranem. Partnerzy, którzy wolni są od takich wywołujących alarm ukła- du nerwowego myśli, mogą tworzyć sobie bardziej życzliwe dla drugiej strony interpretacje jej zachowań w podobnych sytuacjach, dzięki czemu rzadziej dochodzi u nich do porwania emocjonalnego, a jeśli już dojdzie, to szybciej odzyskują równowagę. Myśli, które utrzymują albo łagodzą nieprzyjemne napięcie, biegną torem bar- dzo podobnym do naszkicowanego przez Martina Seligmana (patrz s.147 -149) schematu poglądów pesymistycznych i optymistycz- nych. Wedle poglądu pesymistycznego małżonek ma wadę, której nie da się usunąć, która zatem będzie stałą przyczyną niedoli: "On jest samolubny i zajęty tylko sobą; tak go wychowano i taki będzie zawsze; oczekuje, że będę skakała koło niego i traktuje mnie jak r ¦¦¦# 4 ł ' 7 ł 220 Inteligencja emocjonalna I r psa; nie dba ani troćhę o to, jak się czuję". Przeciwstawny temu pogląd optymistyczny można by wyrazić mniej więcej tak: "Za dużo teraz ode mnie wymaga, ale przedtem był troskliwy, więc może jest w złym nastroju - zastanawiam się, czy nie ma ja- kichś kłopotów w@ pracy". Pogląd ten nie spisuje męża (ani mał- ¦¦6G r żeństwa) na straty, bowiem sytuacja nie przedstawia się tu jako beznadziejna i nie do naprawienia. Przeciwnie - jawi się jako wynik chwilowego złego nastroju wywołanego okolicznościami, które można zmienić. Pierwsza postawa prowadzi do stałego przy- gnębienia, druga daje pocieszenie. 3I Małżonkowie, którzy przyjmują postawę pesymistyczną, są nadzwyczaj podatni na porwania emocjonalne; złości ich, sprawia im ból i dręczy na inne sposoby to, co robią ich żony czy mężowie, 5 a kiedy już dojdzie do porwania, to przez długi czas nie mogą 4 ¦ się z tego otrząsnąć. Oczywiście zły nastrój i pesymistyczna po- #5 stawa sprawiają, że jest bardzo prawdopodobne, iż w konfrontacji z partnerem uciekną się do bezwzględnego krytykowania go ;¦'s ¦' i okazywania mu pogardy, co z kolei zwiększa prawdopodobień- stwo przyjęcia przez niego taktyki obronnej i otoczenia się mu- rem milczenia. Najbardziej chyba jadowite spośród takich toksycznych myśli spotkać można u mężów, którzy posuwają się do agresji ¦izycznej 9¦ 3¦¦¦F¦ G¦¦ ' ¦¦ wobec żon. Badania agresywnie zachowujących się mężów pro- wadzone przez psychologów z Uniwersytetu Indiany wykazały, że myślą oni w sposób charakterystyczny dla szukających za- rv )*ksar czepki osiłków z boiska szkolnego: dopatrują się złych intencji nawet w neutralnych działaniach swych żon i traktują te błędne interpretacje jako usprawiedliwianie swoich aktów przemocy (mężczyźni wykazujący agresję seksualną wobec kobiet, z któ- ,¦*@ ¦¦ rymi się umawiają, przyjmują podobną postawę, traktując je po- dejrzliwie i lekceważąc ich sprzeciwy).17 Jak wykazaliśmy w roz- 4 7 r;¦¦ ¦' :¦ dziale VII, mężczyźni tacy są wyjątkowo u uleni na wszelkie 1 przejawy tego, co postrzegają jako lekcewa e, odrzucenie czy ¦ d7! 6 publiczne ośmieszanie ich przez żony. A oto typowa sytuacja, I7I która wyzwala u bijących żony mężów myśli "usprawiedliwiają- ce" ich postępowanie: "Jesteś na spotkaniu towarzyskim i wi- ¦ ¦ r II4 5 u! s¦Gr ' 4 r1 E 9 ¦ 7 ¦; ji Z"¦ ä; Bliscy wrogowie 221 dzisz, że żona od pół godziny rozmawia, śmiejąc się przy tym często, z tym samym atrakcyjnym mężczyzną. Wydaje się, że on z nią flirtuje". Kiedy tacy mężczyźni spostrzegają, że żona robi coś, co może sugerować odtrącenie lub porzucenie, reagują na to oburzeniem i wściekłością. Przypuszczalnie pojawiają się wte- dy u nich myśli automatyczne typu: "Ona chce mnie rzucić", zapoczątkowujące porwanie emocjonalne, w którym to stanie re- agują impulsywnie, a ich "reakcje behawioralne są - jak okre- ślają to badacze - niewłaściwe" - co w tym wypadku oznacza że zaczynają stosować przemoc.ls Zatopienie. Pogrążanie się ma¦żeristwa Ostatecznym rezultatem tych przygnębiających i wywołujących niepokój postaw jest permanentny kryzys, ponieważ wyzwalają one częste porwania emocjonalne i sprawiają, że ciężko jest po- zbyć się wywoływanego przez nie bólu i wściekłości. Gottman uży- wa trafnego terminu zntopienie na określenie takiej podatności na częste kryzysy emocjonalne; "zatopionych" mężów i żony tak przygniata negatywny stosunek do nich ich małżonków i własne reakcje na te negatywne postawy, że grzęzną w strasznych, nie- kontrolowanych uczuciach. Osoby w tym stanie nie potrafią przyj- mować wypowiedzi swych małżonków bez zniekształceń ani trzeź- wo na nie reagować; trudno im zapanować nad myślami, a ich reakcje są prymitywne. Chcą po prostu przerwać to wszystko, uciec albo - czasami - oddać cios. Zatopienie jest samoutrwa- lającym się porwaniem emocjonalnym. U niektórych osób próg powstrzymujący emocje, które grożą zatopieniem, jest tak wysoki, że fale złości i pogardy prawie nigdy go nie przekraczają, natomiast u innych nawet łagodna krytyka ze strony małżonka wywołuje natychmiast powódź. Fizjologicznie opisuje się zatopienie w kategoriach wzrostu liczby uderzeń serca ponad poziom charakterystyczny dla stanu spokoju.l9 W spoczyn- ku rytm serca u kobiet ma częstość około 82, u mężczyzn około Bliscy wrogowie 223 katastrofalna zmiana wzajemnych stosunków. Ulegający zatopie- niu partner praktycznie przez cały czas myśli jak najgorzej o mał- żonce, postrzegając wszystko, co ona robi, w negatywnym świetle. Błahe sprawy stają się przyczynami poważnych konfliktów, oboje ranią stale swoje uczucia. Po pewnym czasie pogrążony w topieli przykrych uczuć małżonek zaczyna traktować wszystkie problemy małżeńskie jako niemożliwe do rozwiązania, ponieważ zatopienie samo w sobie niweczy w zarodku wszelkie próby naprawienia sto- sunków. Jeśli sytuacja taka utrzymuje się, rozmawianie o czym- kolwiek traci sens i oboje małżonkowie zaczynają szukać ulgi i wy- tchnienia na własną rękę. Każde z nich zaczyna wieść życie równoległe do ż¦cia drugiego; żyją niby razem, ale osobno, czując się w tym związku samotnie. Gottman stwierdza, że najczęściej następnym krokiem jest rozwód. Ta prowadząca do rozwodu droga ukazuje aż nazbyt dobrze tragiczne konsekwencje braku zdolności emocjonalnych. Kiedy małżonkowie uwikłają się w powtarzający się cykl krytykowania i pogardzania, defensywności i odgradzania się murem milczenia, przykrych myśli i zatapiania się w emocjach, to sam ten cykl odzwierciedla dezintegrację samoświadomości i samokontroli emo- cjonalnej, empatii i zdolności do uśmierzania niepokojów partnera i swoich własnych. Mężczyźni - wrażliwa pieć Wróćmy jeszcze do różnic w życiu emocjonalnym obu płci, które okazują się ukrytymi stymulatorami napięć w stosunkach mał- żeńskich. Weźmy takie oto odkrycie: nawet po trzydziestu pięciu lub więcej latach pożycia istnieje między mężami i żonami zasad- nicza różnica w podejściu do utarczek emocjonalnych. Kobiety, przeciętnie biorąc, nie wykazują nawet w przybliżeniu tak wielkiej jak mężczyźni niechęci do wdawania się w nieprzyjemne sprzeczki czy kłótnie małżeńskie. Do takiego wniosku doszedł Robert Le- venson z Kalifornijskiego Uniwersytetu Stanowego w Berkeley na 224 Inteligencja emocjonalna podstawie świadectw 151 małżeństw o długim stażu. Stwierdził on, że mężowie bez wyjątku uważali, że wpadanie w zły nastrój podczas nieporozumienia małżeńskiego jest czymś absolutnie nie- ';. miłym, a nawet odrażającym, natomiast ich żony nie miały nic przeciwko temu.2o Mężowie podatni są na zatopienie przy niższym niż żony na- tężeniu okazywanych im uczuć negatywnych; więcej mężczyzn niż kobiet reaguje na uwagi krytyczne poddaniem się zalewowi nie kontrolowanych uczuć. Organizmy mężczyzn, którzy znajdują się w takim stanie, wydzielają do krwiobiegu więcej adrenaliny niż organizmy kobiet w takiej samej sytuacji, przy czym ten zwiększo- ny przypływ adrenaliny spowodowany jest stosunkowo niskim po- ziomem uczuć negatywnych żony; poza tym mężowie potrzebują więcej czasu, aby ich reakcje fizjologiczne wróciły potem do nor- my.21 Świadczy to o tym, że stoicki, niewzruszony spokój, który prezentują na ekranie postaci grane przez Clinta Eastwooda, mo- że być sposobem obrony przed uczuciem emocjonalnego przytło- czenia. Powodem tak częstego uciekania się mężczyzn do odgradzania się murem milczenia jest - zdaniem Gottmana - pragnienie zabezpieczenia się przed zatopieniem. Jego badania wykazały, że kiedy mężczyźni zaczną otaczać się murem milczenia, to rytm serca spada u nich o około dziesięć uderzeń na minutę, wywołując subiektywne uczucie ulgi. Ale - paradoksalnie - zwiększa się wtedy rytm serca ich żon do poziomu świadczącego o wielkim strapieniu. To limbiczne tango, w którym obie płci szukają spokoju ducha w przeciwstawnych gambitach, prowadzi do zupełnie od- miennych postaw wobec konfrontacji emocjonalnych: mężczyźni starają się unikać ich równie- skwapliwie, jak ich żony odczuwać przymus szukania do nich okazji. Tak jak mężczyźni są dużo bardziej predestynowani do odgra- dzania się murem milczenia, tak kobiety są acznie bardziej skłonne do krytykowania swoich mężów.22 Ta metria jest re- zultatem przejmowania przez żony roli menedżerów emocjonal- nych. Im bardziej starają się one poruszać sprawy nieporozumień cR i kłopotów, tym większą niechęć okazują ich mężowie do podjęcia ' ¦; +¦¦ ¦' ł, :¦a Bl.iscy wrogowie 225 rozmów, które muszą przerodzić się w zażartą dyskusję. Żona, widząc, że mąż unika rozmowy, podnosi głos, a jej narzekania przybierają na sile, przeradzając się powoli w krytykę męża. On przyjmuje wtedy postawę obronną albo odgradza się murem mil- czenia, co wprawia ją w taką frustrację i złość, że jej uwagi kry- tyczne zaczynają zabarwiać się pogardą. Kiedy mąż stwierdza, że stał się przedmiotem krytyki i pogardy żony, zaczynają mu przez głowę przebiegać myśli o tym, że jest jej niewinną ofiarą i narasta w nim słuszne oburzenie, które coraz łatwiej prowadzi do reakcji zatopienia. Broniąc się przed zatopieniem, przybiera coraz bar- dziej defensywną postawę albo odgradza się zupełnie od żony. Pamiętajmy jednak o tym, że kiedy mąż odgradza się murem milczenia, to wyzwala to z kolei reakcję zatopienia u żony, która czuje się w sytuacji bez wyjścia. Kiedy ten cykl waśni małżeńskich przybierze na sile, może łatwo wyrwać się spod kontroli. On i ona. Rada dla ma¦żeństw Ponieważ potencjalne konsekwencje różnic w radzeniu sobie przez mężczyzn i kobiety ze swymi uczuciami są tak ponure, wypada się zastanowić, co mogą zrobić małżonkowie, aby ocalić miłość i przywiązanie, które do siebie wzajemnie czują, mówiąc krótko - co chroni małżeństwo. Na podstawie obserwacji interakcji mał- żonków, których związki trwają i kwitną przez wiele lat, badacze opracowali specjalne rady dla mężczyzn i kobiet oraz trochę ogól- nych porad dla obojga płci. Ogólnie biorąc, mężczyźni i kobiety potrzebują odmiennego do- strojenia się do siebie. Rada dla mężczyzn jest taka, żeby nie starali się obejść konfliktu, ale uświadomili sobie, że rozmowa na temat jakichś kłopotów czy nieporozumień może być przejawem miłości, próbą utrzymania zdrowych stosunków (chociaż równie dobrze mogą kierować nią inne motywy, a jej wrogość może wy- pływać z innych przyczyn). Jeśli pretensje i urazy nawarstwiają się i kipią w duszy, nie znajdując ujścia, dochodzi do wybuchu; 226 Inteligencja emocjonalna jeśli natomiast wydobędzie się je na światło dzienne i omówi, to zmniejsza się ich ciśnienie. Mężowie muszą wszakże zdać sobie sprawę z tego, że złość i niezadowolenie nie są tożsame z napaścią na nich - emocje ich żon świadczą często jedynie o wadze, jaką przywiązują do spraw wywołujących u nich te uczucia. Mężczyźni powinni również wystrzegać się ucinania dyskusji, zbyt wcześnie proponując praktyczne rozwiązania, ponieważ z re- guły dla żony ważniejsze jest to, że mąż słucha jej narzekań i oka- zuje zrozumienie dla uczuć, które budzi w niej dana sprawa (cho- ciaż niekoniecznie musi się z nią zgadzać). Może ona odebrać propozycję rozwiązania problemu jako próbę zamknięcia jej ust świadczącą o tym, że mąż bagatelizuje jej uczucia. Mężowie, któ- rzy potrafią przetrzymać wybuch złości żony bez puszczania mimo uszu jej narzekań i skarg, nawet jeśli uważają je za błahe, utwier- dzająją w przekonaniu, że jest słuchana i poważana. Żonom szcze- gólnie zależy na tym, by mężowie okazywali szacunek dla ich uczuć, nawet jeśli się z nimi nie zgadzają. Świadomość, że mąż słyszy, jak przedstawia mu swój punkt widzenia i że zauważa towarzyszące temu uczucia, najczęściej uspokaja żonę. Rada dla kobiet jest podobna. Ponieważ mężczyzn najbardziej denerwuje to, że ich żony za bardzo dają się ponieść emocjom, wyrażając swe pretensje, powinny starać się powstrzymać od na- paści - krytykować postępowanie, a nie osobę i nie okazywać pogardy. Skarga nie jest napaścią na czyjś charakter, ale raczej jasnym stwierdzeniem, że jakieś konkretne działanie czy zacho- wanie sprawia nam przykrość. Pełna złości napaść na charakter męża doprowadzi z pewnością do tego, że przyjmie on postawę obronną albo odgrodzi się murem milczenia, co będzie jeszcze bar- dziej frustrujące i tylko zaogni stosunki. Dobrze jest też przedsta- ¦¦ ¦ & :;f wić swoje pretensje w szerszym kontekście, zapewniając męża o miłości do niego. ny¦ra 6N ¦ d - C . ¦ `N: ¦3 1x ¦ ¦ I P f ¦¦ x9 ¦,:,äi ¦ t N b¦ ¦: !r ` ' ä¦ Bliscy wrogowie 227 Dobra k¦ótnia Poranna gazeta daje nam lekcją pokazową tego, jak nie należy rozwiązywać nieporozumień w małżeństwie. Marlene Lenick po- kłóciła się z mężem, Michaelem, bo on chciał obejrzeć mecz po- między "Kowbojami z Dallas" a "Orłami z Filadelfii", a ona wia- domości. Kiedy mąż usiadł w fotelu, aby obejrzeć mecz, pani Lenick powiedziała mu, że "ma już dosyć tego futbolu", poszła do sypialni, wzięła pistolet kalibru 38 i dwukrotnie do niego strzeliła. Została oskarżona o próbę zabójstwa i zwolniona za kaucją w wy- sokości 50 tysięcy dolarów, stan jej męża określono jako dobry - dochodzi do zdrowia po dwóch ranach postrzałowych. Jedna z kul trafiła go w brzuch, druga przeszła przez bark, naruszając mięś- nie karku.23 Na szczęście niewiele kłótni małżeńskich przebiega aż tak gwałtownie i pociąga za sobą takie ofiary i straty. Kłótnia może stać się znakomitą okazją do rozwinięcia inteligencji emocjonalnej i wykorzystania jej w małżeństwie. Na przykład, małżonkowie pozostający w trwałych związkach mogą w czasie kłótni trzymać się jednego tematu i stworzyć sobie wzajemnie możliwość przed- stawienia już na wstępie własnego punktu widzenia.24 Nie powin- ni ograniczać się do tego, ale iść o krok dalej: każde z nich daje drugiemu odczuć, że go słucha. Ponieważ skrzywdzonemu czy ma- jącemu żal partnerowi zależy często właśnie na tym, by go wysłu- chano, akt empatii znakomicie obniża napięcie emocjonalne. W małżeństwach, które ostatecznie kończą się rozwodem, naj- bardziej widoczny jest brak starań któregokolwiek z partnerów, aby zredukować napięcie wywołane kłótniami. Spory ¦niędzy mał- żonkami, których związek jest zdrowy, różnią się od sporów mię- dzy partnerami, których pożycie kończy się rozwodem, przede wszystkim tym, że ci pierwsi znają sposoby usunięcia pęknięć we wzajemnych stosunkach i korzystają z nich.25 Mechanizmy, które zapobiegają przekształceniu się sprzeczki w nie kontrolowany w-y- buch o pożałowania godnych skutkach, składają się z prostych posunięć, takich jak trzymanie się tematu dyskusji, okazywanie ¦ + F4 k ¦¦ ¦ E9 f i ¦ ¦¦¦ ¦h ¦ ¦ f ł ¦ ¦ 7 228 Inteligencja emocjonalna F¦ empatii i redukowanie napięcia. Mechanizm ten jest czymś w ro- dzaju emocjonalnego termostatu, nie dopuszczającego do przejścia ¦ ¦ 'i uczuć w stan wrzenia i do stłumienia zdolności partnerów do sku- 3¦ ¦7 ; pienia się na przedmiocie sporu. Ogólna godna polecenia strategia zapewniająca prawidłowe funkcjonowanie małżeństwa polega na tym, by nie koncentrować się na konkretnych sprawach - wychowaniu dzieci, seksie, pie- niądzach czy pracach domowych - o które małżonkowie toczą spory, ale by raczej starać się wspólnie rozwijać inteligencję emo- cjonalną, zwiększając w ten sposób szanse rozwiązania trudnych ¦r ¦ kwestii. Nieco umiejętności emocjonalnych - przede wszystkim " f v zdolność uspokajania się (i uspokajania partnera), empatia i umie- jętność uważnego słuchania - może sprawić, że małżonkowie zaczną skutecznie wyjaśniać i łagodzić nieporozumienia. Umożli- wia to prowadzenie zdrowych sporów, owych "dobrych kłótni", któ- re pozwalają na rozkwit wzajemnych stosunków i przezwyciężenie pretensji i uprzedzeń, które pozostawione samym sobie mogą zni- szczyć związek małżeński. 26 Oczywiście, żaden z tych nawyków emocjonalnych nie zmieni t¦a' 7 ¦¦f się z dnia na dzień; potrzeba do tego wytrwałości i czujności. Małżonkowie zdołają przeprowadzić zasadnicze zmiany tylko w takim stopniu, w jakim będą mieli do tego motywację. Wiele ¦4 a może nawet większość, reakcji emocjonalnych ważnych dla ¦ ¦¦C 6 * wspólnego pożycia ukształtowało się już w dzieciństwie. Naucz - ; ~. ¦;¦¦¦ liśmy się ich w naszych najbardziej intymnych związkach albo wzorowaliśmy je na zachowaniach naszych rodziców, a do mał- żeństwa wnieśliśmy je już w całkowicie rozwiniętej formie. A za- tem jesteśmy przygotowani do rozwinięcia u siebie pewnych na- "¦, wyków emocjonalnych ¦ do, powiedzmy, przesadnego reagowa- nia na rzekome czy rzeczywiste zniewagi albo zamykania się r¦ w sobie na widok pierwszych oznak zbliżającej się konfrontacji - i to nawet jeśli wcześniej zarzekaliśmy s że nie będziemy za- ;. ¦ ¦ chowywać się jak nasi rodzice. ¦6i¦ü¦;¦ ¦ 'ä E¦ ' 5¦ ¦ ' e#E 1 L i; r Bliscy wrogowie 229 I.l5¦10¦ Ca¦aYll2 S1¦ U podłoża każdej silnej emocji leży impuls do działania; podstawą inteligencji emocjonalnej jest kierowanie tymi impulsami. Może to być jednak szczególnie trudne w związkach opartych na miłości, gdzie mamy dużo do stracenia. Reakcje wyzwalane w takich związkach dotykają niektórych z naszych najgłębszych potrzeb: potrzeby bycia kochanym i szanowanym, lęku przed odrzuceniem albo deprywacją emocjonalną. Nic dziwnego zatem, że podczas kłótni małżeńskiej zachowujemy się tak, jak gdyby zagrożony był sam nasz byt. - Jednak niczego nie da się pozytywnie załatwić, kiedy męża albo żonę ponoszą emocje. Oboje partnerzy powinni się nauczyć jednej z kluczowych dla dobrego pożycia umiejętności, jaką jest uśmierzanie swoich wzburzonych uczuć. Polega to na opanowa- niu zdolności szybkiego dochodzenia do siebie po zatopieniu wy- wołanym porwaniem emocjonalnym. Ponieważ podczas takiego wzburzenia emocjonalnego drastycznie obniża się zdolność jas- nego słyszenia, myślenia i mówienia, uspokojenie się jest nie- zwykle konstruktywnym krokiem, bez którego niemożliwy jest jakikolwiek postęp w rozmowie zmierzającej do załatwienia spor- nej kwestii. Ambitne pary małżeńskie mogą nauczyć się śledzić mniej wię- cej co pięć minut w trakcie kłopotliwej rozmowy swój puls, przy- tykając palec do tętnicy szyjnej, kilka centymetrów poniżej dolne- go koniuszka ucha i żuchwy (osoby, które ćwiczą aerobic, mogą się tego łatwo nauczyć).2¦ Mierząc puls przez piętnaście sekund i mnożąc wynik przez cztery, otrzymuje się liczbę uderzeń serca na minutę. Zmierzenie sobie pulsu w stanie spoczynku i w spo- kojnym nastroju daje podstawę do dalszych obliczeń; jeśli liczba uderzeń wzrasta o - powiedzmy - dziesięć na minutę to syg- nalizuje to rozpoczęcie się zatapiania. Jeśli puls skacze tak wyso- ¦j ko, to małżonkowie się odseparować od siebie na dwadzieścia mi- nut, zanim podejmą dyskusję na nowo. Chociaż może się nam wydawać, że wystarczy przerwa pięciominutowa, to rzeczywiste 230 Inteligencja emocjonalna uspokojenie fizjológiczne jest procesem stopniowym i trwa znacz- nie dłużej. Jak przekonaliśmy się w rozdziale V, tląca się w głębi nas złość może w każdej chwili wybuchnąć większym płomieniem, a zatem dłuższe czekanie daje ciału więcej czasu na wyjście ze stanu pobudzenia. Parom, które - co zupełnie zrozumiałe - uznają, że śledze- nie rytmu serca podczas dyskusji jest krępujące, prościej będzie umówić się z góry, że każda ze stron może zaproponować przerwę, kiedy tylko dostrzeże oznaki zatapiania. Podczas tej przerwy moż- na przyspieszyć proces uspokajania się za pomocą relaksacji albo ćwiczeń aerobicznych (czy też którejkolwiek z innych metod omó- wionych w rozdziale V). Odtrucie poprzez rozmowę z samym sobą Ponieważ zatopienie zapoczątkowują negatywne myśli o partne- rze, dobrze jest, jeśli mąż czy żona stawią im czoło. Takie myśli jak: "Nie będę tego dłużej tolerował(a)" czy "Nie zasługuję na takie traktowanie" są charakterystyczne dla osób przekonanych o tym, że są niewinnymi ofiarami małżonków albo że ich oburzenie jest usprawiedliwione. Jak wykazuje ojciec terapii kognitywnej, Aaron Beck, poprzez pochwycenie tych myśli i przeciwstawienie się im - zamiast się wściekać albo odczuwać ból - może się wyzwolić spod ich wpływu.2s Jednak, by to osiągnąć, nie należy dawać wiary takim my- ślom, a potem śledzić je i zdobyć się na świadomy wysiłek po- szukania dowodów, które im przeczą, albo też spojrzeć na nie r¦ ¦*¦ z innego punktu widzenia. Na przykład żona, która pod wpły- wem chwilowego zawodu uważa, że "on w ogóle nie dba o moje potrzeby - zawsze jest takim egoistą", ogłaby zakwestiono- wać tę myśl, przypominając sobie o wielu czach świadczących o tym, że troszczy się o nią. Pozwoli to na zmodyfkowanie myśli i nadanie jej takiego oto kształtu: "Chociaż postąpił nieładnie i sprawił mi przykrość, to przecież czasami okazuje, że zależy : äd Bliscy wrogowie 231 mu na mnie". To drugie sformułowanie otwiera możliwość zna- lezienia pozytywnego rozwiązania, natomiast pierwsze podsyca tylko złość i potęguje ból. I\Tiedefensywne słuchanie i mówienie On: - Ty krzyczysz! Ona: - Oczywiście, że krzyczę, bo nie słyszałeś ani słowa z tego, co powiedziałam. Nigdy nie słuchasz! Słuchanie jest umiejętnością, która spaja małżeństwa. Nawet w ferworze kłótni, kiedy oboje małżonkowie stali się ofiarami po- rwania emocjonalnego, jedno z nich, a niekiedy oboje, potrafią się zdobyć na to, by - mimo złości - słuchać i słyszeć partnera i odpowiadać na jego pojednawcze gesty. Jednak małżonkowie, którzy dążą do rozwodu, są tak pochłonięci swoją złością i skon- centrowani na szczegółach przedmiotu sprzeczki, że nie słyszą - nie mówiąc już o odwzajemnianiu - żadnych ofert pokojowych, które mogą być zawarte w tym, co mówi partner. Defensywność słuchacza przyjmuje formę ignorowania albo natychmiastowego odpierania zarzutów małżonka, traktowanych jak niewątpliwa na- paść. Oczywiście, zdarza się, że wypowiedzi małżonków podczas kłótni przybierają formę ataku albo mają tak silne zabarwienie negatywne, że trudno jest odebrać to inaczej niż napaść. Nawet wszakże w tym najgorszym wypadku małżonkowie mo- gą decydować o tyzn, co słyszą, ignorując wrogie i negatywne ele- menty wypowiedzi drugiej strony - przykry ton, zniewagi, po- gardliwe uwagi krytyczne - po to, by wyłapać główny komuni- kat przekazywany w tej zniekształconej formie. Pomaga w tym potraktowanie negatywnego zabarwienia wypowiedzi małżonka jako pewnego pośredniego sposobu podkreślenia, jak ważna jest dla niego dana sprawa, jako żądanie zwrócenia na nią uwagi. Jeśli wtedy ona wrzeszczy: "Przestań mi przerywać, do cholery!", to on może zdoła opanować chęć odpłacenia jej za okazywaną wrogość i powiedzieć: "W porządku, mów dalej". 232 Inteligencja emocjonalna Najsilniejszą formą niedefensywnego słuchania jest, oczywi- ście, empatia - zdolność wyczuwania uczuć kryjących się za tym, co mówi małżonek. Jak przekonaliśmy się w rozdziale VII, po to, by jeden z małżonków mógł naprawdę wzbudzić w sobie empatię, jego czy jej własne emocje muszą opaść do poziomu, na którym odczuwa on swoje reakcje fizjologiczne w stopniu wystarczającym do odzwierciedlenia uczuć drugiej strony. Bez tego fizjologicznego dostrojenia się wyobrażenie sobie tego, co czuje partner, będzie prawdopodobnie nietrafne. Kiedy uczucia jednej strony są tak sil- ne, że nie pozwalają na fizjologiczne zgranie się i przesłaniają wszystko, empatia zanika. Powszechnie stosowaną w terapii małżeństw metodą skutecz- nego słuchania emocjonalnego jest tak zwane "odzwierciedlanie". Kiedy jedno z partnerów skarży się na zachowania drugiego, to drugie przedstawia tę samą skargę własnymi słowami, starając się uchwycić nie tylko samą myśl, ale również towarzyszące jej uczucia. Małżonek odzwierciedlający uczucia drugiego upewnia :ł, się, czy trafił; jeśli nie, próbuje aż do skutku. Wydaje się to proste, ale jest zadziwiająco trudne w praktyce.29 Jeśli czyjeś uczucia zostały trafnie odzwierciedlone, to czuje się on nie tylko zrozu- miany, ale ma też poczucie dostrojenia się emocjonalnego. Może to niekiedy powstrzymać przygotowywany atak i w znacznym sto- pniu zapobiega przeradzaniu się wzajemnych zarzutów w kłótnię. Sztuka niedefensywnego mówienia polega na ograniczaniu się do konkretnej skargi czy zarzutu i pilnowaniu, by skarga ta nie przerodziła się w atak na małżonka. Psycholog Haim Ginott, twór- ca programów skutecznego porozumiewania się, zaleca jako naj- lepszy sposób przedstawiania zarzutów formułę XYZ. "Kiedy zro- biłeś X, to poczułem (poczułam) się Y, i wolał(a)bym, żebyś zrobił(a) zamiast tego Z". Na przykład: "Kiedy nie zadzwoniłeś, aby mnie uprzedzić, że spóźnisz się na obiad, to poczułam się zlekceważona i ogarnęła mnie złość. Chciałab , żebyś na przy- szłość zadzwonił i powiedział, że się spóźni zamiast: "Jesteś samolubnym sukinsynem i masz wszystkich w nosie", jak często ujmuje się tę sprawę w małżeńskich sporach. Krótko mówiąc, otwarte porozumiewanie się nie dopuszcza żadnych gróźb, obelg '91: ." ( 1 "¦ i : 5¦ Bliscy wrogowie 233 ani zastraszania. Nie pozwala również na żadną z niezliczonych form defensywności - usprawiedliwienia i wymówki, zaprzecza- nie zarzutom, kontratakowanie docinkami i tym podobne. Tutaj też skutecznym narzędziem jest empatia. Na koniec, jak we wszystkich dziedzinach życia, tak i w mał- żeństwie wrogość usuwają szacunek i miłość. Jednym ze skutecz- nych sposobów zapobieżenia przerodzeniu się sporu w otwartą walkę jest danie partnerowi do zrozumienia, że potrafi się spojrzeć na sprawę z jego punktu widzenia i że uznaje się jego prawo do takiego oglądu, nawet jeśli się z nim nie zgadzamy. Innym jest przyznanie się do winy, a nawet przeproszenie, jeśli widzisz, że jesteś w błędzie. Uznanie prawa partnera do własnego zdania na dany temat oznacza, że przynajmniej okazujemy mu, iż go słu- chamy i że dostrzegamy wyrażane przez niego emocje, nawet jeśli nie zgadzamy się z jego argumentami: "Widzę, że jesteś wytrącony z równowagi". W innych momentach, kiedy akurat się nie spiera- my, uznawanie prawa partnera do własnego zdania i dowartościo- wywanie go przybiera formę komplementów, znajdowania u niego czegoś, co rzeczywiście cenimy i chwalenia go za te przymioty. Dowartościowanie partnera jest, rzecz jasna, sposobem ukojenia małżonka albo zgromadzenia kapitału emocjonalnego w postaci pozytywnych uczuć. CZlllCZeYlle Ponieważ do forteli tych trzeba się uciekać w ferworze konfron- tacji, kiedy pobudzenie emocjonalne jest z całą pe¦nością duże, trzeba się ich dobrze wyuczyć, aby móc z nich skorzystać, kiedy są najbardziej potrzebne. Jest tak dlatego, że mózg emocjonalny uruchamia te zwyczajowe reakcje; których nauczyliśmy się w naj- wcześniejszym okresie życia, w powtarzających się momentach A złości i bólu, dzięki czemu stały się one dominujące. Ponieważ pamięć i reakcje są skorelowane z emocjami, niełatwo jest w ta- kich chwilach przypomnieć sobie i powtórzyć te, które związane 234 Inteligencja emocjonalna są ze spokojniejszymi ¦sytuacjami. Jeśli bardziej konstruktywna reakcja emocjonalna jest nam obca albo niedostatecznie wyćwi- czona, to nadzwyczaj trudno wypróbować ją w chwili zdenerwo- wania. Jeśli jednak stała się automatyczna, to szansa na to, że dojdzie do głosu podczas kryzysu emocjonalnego, jest dużo wię- ksza. Z tych powodów przedstawione wyżej metody trzeba ćwiczyć i wypróbowywać podczas rozmów, które nie są aż tak stresujące, jak również w apogeum kłótni, by miała szansę stać się nabytą pierwszą reakcją (a przynajmniej nie nazbyt spóźnioną wtórną reakcją) w repertuarze naszych zachowań emocjonalnych. Przed- stawione środki zaradcze na dezintegrację małżeństwa są w isto- cie rzeczy krótkim kursem wyrównawczym z zakresu inteligencji emocjonalnej . ;¦ kata sięć ¦ü biec, leniu zawa się, ¦ ¦O, G nizac Rozdzia¦ X Kierowanie Z SerCel¦l MELBURN MCBROOM był apodyktycznym szefem o uspo- sobieniu, które onieśmielało osoby z nim pracujące. Fakt ten mógłby pozostać nie zauważony, gdyby McBroom pracował w biu- rze albo w fabryce. Ale był on pilotem. Pewnego dnia 1978 roku samolot McBrooma zbliżał się do Port- land w stanie Oregon, kiedy zauważył on, że są jakieś kłopoty z me- chanizmem uruchamiającym podwozie. Zaczął więc krążyć na du- żej wysokości nad lotniskiem, manipulując przy tym mechanizmie. Kiedy McBroom zajmował się uparcie mechanizmem urucha- miającym podwozie, strzałki wskaźników paliwa zbliżały się do zera. Jednak pozostali członkowie załogi tak bali się gniewu McBrooma, że milczeli, mimo iż nad samolotem zawisło widmo katastrofy. Samolot rozbił się, a w wypadku poniosło śmierć dzie- sięć osób. Historię tego wypadku opowiada się ku przestrodze pilotów na kursach z zakresu bezpieczeństwa lotu.l W 80 procentach katastrof samolotowych piloci popełniają błędy, którym można .byłoby zapo- biec, gdyby załoga współpracowała bardziej harmonijnie. W szko- leniu pilotów kładzie się teraz nacisk nie tylko na umiejętności zawodowe, ale też na pracę zespołową, otwarte porozumiewanie się, współpracę, umiejętność słuchania i mówienia bez ogródek te- A go, co się myśli, czyli na podstawy inteligencji emocjonalnej. Kabina pilotów jest miniaturą wszelkiej funkcjonującej orga- nizacji. Jednak bez dramatycznego wydźwięku w postaci katastro- ii I: 236 Inteligencja emocjonalna fy samolotowej destrukcyjne skutki niskiego morale, onieśmielo- nych pracowników, aroganckich szefów czy dziesiątki innych od- mian niedostatków inteligencji emocjonalnej ujawniających się w miejscu pracy mogą przejść w dużej mierze nie zauważone przez osoby spoza sceny wydarzeń. Koszty tego widać w obniżeniu wy- dajności, wzroście liczby nie dotrzymywanych terminów, błędach i nieszczęśliwych wypadkach oraz exodusie pracowników do przy- jemniejszych biur i zakładów. Niski poziom inteligencji emocjo- nalnej w pracy nieuchronnie naraża firmy na wielkie straty. Kie- dy jest on szczególnie niski i dotyczy ogółu pracowników, firma może splajtować. Rachunek strat i zysków wynikających z inteligencji emocjo- nalnej lub jej braku jest stosunkowo nowym pojęciem w biznesie ¦` i niektórym menedżerom może być trudno go zaakceptować. Ba- r' dania 250 osób pracujących na kierowniczych stanowiskach wy- kazały, że większość z nich uważała, iż praca wymaga od nich "głowy, nie serca". Wielu z nich obawiało się, że empatia albo współczucie dla podwładnych doprowadziłyby do konfliktu z obo- wiązkami wobec firmy. Jeden z nich uważał, że pomysł wczuwania R- się w uczucia osób pracujących dla niego jest absurdalny, ponie- waż w takiej sytuacji "byłoby niemożliwe właściwe postępowanie z ludźmi". Inni mówili, że gdyby nie zachowywali dystansu emo- ¦' cjonalnego, to nie byliby w stanie podejmować "trudnych" decy- zji, jakich wymaga prowadzenie interesów - aczkolwiek według wszelkiego prawdopodobieństwa powiadamialiby podwładnych o tych decyzjach w bardziej ludzki sposób.2 Badania te przeprowadzono w latach siedemdziesiątych, kiedy środowisko biznesu było zupełnie inne. Moim zdaniem postawy ta- kie są anachroniczne, są przeżytkiem dawnych, dających poczucie luksusu czasów; nowa, zmuszająca do rywalizacji rzeczywistość sprawia, że inteligencja emocjonalna jest dobrem przynoszącym zyski zarówno w produkcji, jak i na rynku. J ujęła to Skoshona Zuboff, psycholog z Harvardzkiej Szkoły Bizn . "Korporacje prze- szły w tym stuleciu radykalną przemianę, a wraz z nią dokonała się transformacja krajobrazu emocjonalnego. Był długi okres do- minacji dyrektorów w hierarchii stanowisk firm, kiedy opłacało się Kierowanie z sercem 237 być zręcznie manipulującym ludźmi, walczącym według zasad dżungli szefem. Ale ta sztywna hierarchia zaczęła się załamywać w latach osiemdziesiątych, pod naciskiem globalizacji i technik informacyjnych. Szefwalczący według zasad panujących w dżungli symbolizuje miejsce, w którym niegdyś znajdowała się firma, jej przyszłością jest wirtuoz umiejętności interpersonalnych."3 Niektóre przyczyny tego są oczywiste - wyobraźmy sobie, ja- kie konsekwencje dla grupy współpracowników ma to, że ktoś nie potrafi powstrzymać wybuchu gniewu albo nie ma zielonego po- jęcia o tym, co czują osoby, z którymi pracuje. Wszystkie szkodliwe dla myślenia skutki niepokoju opisane w rozdziale VI występują również w miejsEu pracy: będąc w złym nastroju, nie potrafimy zapamiętywać, uważać, uczyć się ani podejmować rozsądnych de- cyzji. Jeden z doradców do spraw zarządzania ujął to tak: "Stres powoduje, że ludzie głupieją". Jeśli natomiast chodzi o stronę pozytywną, to wyobraźmy so- bie, jakie pożytki dla pracy płyną z posiadania podstawowych umie- jętności emocjonalnych - dostrojenia się do uczuć osób, z którymi się kontaktujemy, zdolności łagodzenia nieporozumień, aby nie przeradzały się w konflikty, czy zdolności osiągania podczas wy- konywania zadań stanu uskrzydlenia. Przywództwo nie jest do- minacją, lecz sztuką przekonywania ludzi do współpracy dla osiąg- nięcia wspólnego celu. A jeśli chodzi o kierowanie naszą własną karierą, to chyba nie ma ważniejszej sprawy niż rozpoznanie na- szych najgłębszych uczuć w stosunku do tego, czym się zajmujemy i ewentualne dokonanie takich zmian, aby praca dawała nam pra- wdziwe zadowolenie. Niektóre z mniej oczywistych przyczyn wysuwania się zdolno- ści emocjonalnych na pierwsze miejsce wśród umiejętności po- trzebnych ludziom interesu odzwierciedlają ogromne zmiany, ja- kie dokonały się w firmach. SprÄbuję wykazać to na przykładzie praktycznego zastosowania inteligencji emocjonalnej w trzech spra- wach: zdolności traktowania skarg i zarzutów jako przejawów A konstruktywnej krytyki, tworzenia atmosfery, w której inność za- miast stawać się źródłem tarć jest cenionym dobrem oraz skute- cznego ustanawiania sieci połączeń interpersonalnych. 238 Inteligencja emocjonalna Krytyka jest sprawą pierwszorzędną Był doświadczonym inżynierem, szefem zespołu opracowującego nowe oprogramowanie. Przedstawiał właśnie wiceprezesowi firmy odpowiedzialnemu za wdrażanie nowych technik wyniki wielomie- si cznej rac swo¦e o zes ołu. Towarz sz li mu odwładni ę P y J g P y y P i współpracownicy, z którymi ślęczał całymi tygodniami nad owym projektem, dumni, że mogą zaprezentować owoc swej ciężkiej pra- cy. Jednak kiedy skończył, wiceprezes obrócił się do niego i zapytał sarkastycznie: "Kiedy skończył pan szkołę? Te specyfikacje są - śmieszne. Nie ma mowy, żeby wyszły poza mój gabinet". Zupełnie zdruzgotany tym inżyner przesiedział resztę zebrania w ponurym milczeniu. Ludzie z jego zespołu wymienili parę chao- tycznych, po części wrogich, uwag, broniąc swego dzieła, które kosztowało ich tyle trudu. W pewnym momencie odwołano wice- prezesa do telefonu i zebranie skończyło się nagle, pozostawiając wszystkich w nastroju goryczy i złości. Przez następne dwa tygodnie wypowiedź wiceprezesa nie da- wała inżynierowi spokoju. Zniechęcony i przygnębiony, przekona- ny był, że nie otrzyma już żadnego poważnego zadania w firmie i mimo że lubił swoją pracę, przemyśliwał o zwolnieniu się. Na koniec zdecydował się pójść do wiceprezesa i przypomnieć mu o tym zebraniu, jego krytycznych uwagach i ich podkopujących morale zespołu wpływie. Starannie dobierając słowa, powiedział: "Nie bardzo rozumiem, co chciał pan osiągnąć. Zakładam, że nie próbował pan wprawić mnie w zakłopotanie... Czy miał pan jakiś inny cel?" Wiceprezes był absolutnie zaskoczony - nie miał najmniejsze- go pojęcia, że jego rzucona mimochodem uwaga wywoła takie spu- stoszenie w psychice członków zespołu. Okazało się, że w rzeczy- wistości uważał, iż projekt jest dobry, tylko potrzeb ¦e dopracowa- nia i nawet przez chwilę nie myślał o tym, żeby drzucić jako bezwartościowy. Powiedział, że po prostu nie zdawał sobie sprawy z tego, że tak nieudolnie przedstawił swoje opinię i że zranił czy- jekolwiek uczucia. I, choć z opóźnieniem, przeprosił za to.4 Kierowanie z sercem 239 Jest to istocie rzeczy kwestia sprzężenia zwrotnego między ludźmi zbierającymi informacje konieczne do utrzymania się na właściwym kursie i odpowiedniego ukierunkowania swych wysił- ków. W sensie pierwotnym, w którym termin ten używany jest w teorii systemów, sprzężenie zwrotne oznacza wymianę danych o działaniu jednej części jakiegoś systemu po to, by - opierając się na założeniu, że jedna część wpływa na wszystkie pozostałe składające się na ten system - można było skorygować działanie części, która zacznie funkcjonować nieprawidłowo. W przedsię- biorstwie każdy pracownik jest częścią systemu, a zatem sprzę- żenie zwrotne jest duszą organizacji - wymianą informacji, któ- ra pozwala ludztom orientować się, czy praca, którą wykonują, idzie dobrze, czy też może trzeba w niej coś poprawić, doszlifować albo zupełnie zmienić. Bez sprzężenia zwrotnego pracownicy po- ruszają się po omacku - nie wiedzą, jak są oceniani przez szefa, przez kolegów, czego się od nich oczekuje, a w miarę upływu czasu wszelkie problemy tylko się zaostrzają. Krytykowanie jest w pewnym sensie jednym z najważniejszych zadań menedżera. Mimo to należy do tych, których szefowie naj- bardziej nie lubią i starają się unikać. Podobnie jak ów sarkasty- czny wiceprezes, wielu - zbyt wielu dyrektorów, kierowników i prezesów kiepsko opanowało bardzo istotną sztukę sprzężenia zwrotnego. Koszta tego niedoboru są wielkie - tak jak nasze zdrowie emocjonalne zależy od tego, jak radzimy sobie z preten- sjami czy zarzutami, tak samo efektywność, wydajność i zadowo- lenie z pracy zależą od tego, jak informuje się nas o palących problemach. To, w jaki sposób wyrażamy i odbieramy uwagi kry- tyczne, określa w dużym stopniu nasze zadowolenie z pracy, z tych, z którymi pracujemy, i z tych, przed którymi jesteśmy odpowiedzialni. 240 Inteligencja emocjonalna IVajgorszy sposób zvzbudzenia w kimś motywacji Emocjonalne przeciwności losu, którym musimy stawić czoła w związku małżeńskim, występują również w miejscu pracy. Uwa- gi krytyczne, które powinny być wyrażane w formie wątpliwości, co stwarza dobrą podstawę do usunięcia ich przyczyn, zamieniają się niekiedy w ataki personalne. Pod naszym adresem kierowane są pełne odrazy, sarkazmu i pogardy oskarżenia, a wszystko to skłania nas do przyjmowania postawy defensywnej i unikania odpowiedzialności, i - na koniec - do odgradzania się od in- nych murem milczenia lub do biernego oporu, który wynika z po- czucia, że traktuje się nas niesprawiedliwie. Jedną z najbar- dziej powszechnych form destrukcyjnej krytyki w miejscu pracy są - zdaniem pewnego doradcy - takie ogólne stwierdzenia jak: "Wszystko partaczycie", wygłaszane ostrym, sarkastycznym, gniew- nym tonem, nie dające żadnej szansy na rzeczową replikę ani nie podsuwające żadnych sugestii, jak można by wywiązywać się le- piej ze swych zadań. Sprawiają one, że osoba, ku której są skie- rowane, czuje się bezradna i wściekła. Z punktu widzenia inteli- gencji emocjonalnej taka krytyka świadczy o lekceważeniu uczuć, jakie wywołuje ona u osób będących jej przedmiotem oraz o kata- strofalnym wpływie, jaki uczucia te wywierają na ich motywację do pracy, energię i wiarę w sens tego, co robią. Tę destrukcyjną dynamikę ujawniło badanie menedżerów, któ- rych poproszono, by sięgnęli myślą do chwil, kiedy wybuchnęli złością na swoich podwładnych i, dając się jej ponieść, zaatakowali ich ad personam.5 Te pełne złości ataki miały podobne skutki jak napaść na małżonka: podwład¦i będący ich celem reagowali na nie najczęściej przybraniem postawy obronnej, wymyślaniem wy- mówek albo uchylaniem się od odpowiedzialności. Zdarzało się też, że odgradzali się murem milczenia, to znacz unikali jakich- kolwiek kontaktów z szefem, który ich zwymy . Gdyby umie- szczono ich pod takim samym wykrywającym emocje mikrosko- pem jak ten, którego używał dla badania par małżeńskich John Gottman, to bez wątpienia okazałoby się, że ci rozgoryczeni pra- Kierowanie z sercem 241 cownicy myślą to samo, co rozczarowani mäłżonkowie, którzy uważają, że napada się na nich bez żadnego powodu, że są nie- winnymi ofiarami i czują usprawiedliwione oburzenie. G-dyby zmierzono ich reakcje fizjologiczne, to prawdopodobnie okazałyby się one typowe dla zatopienia, które nasila takie myśli. A mimo to takie reakcje jeszcze bardziej rozdrażniały i prowokowały me- nedżerów, wskazując na to, że zapoczątkowują oni cykl, który w świecie biznesu kończy się odejściem albo zwolnieniem pracowni- ka, co jest odpowiednikiem rozwodu. I faktycznie, badania, którymi objęto 108 menedżerów i pra- cowników umysłowych, wykazały, że na liście przyczyn konfliktów w pracy niestosowne albo niewłaściwie wyrażone uwagi krytyczne uplasowały się na pierwszym miejscu, przed brakiem zaufania, różnicami charakteru i wysokością wynagrodzenia.6 Eksperyment przeprowadzony na Politechnice Rensselaera pokazuje, jak de- strukcyjny wpływ mogą wywierać na stosunki w pracy ostre uwagi krytyczne. Podczas symulacji zlecono ochotnikom opracowanie re- klamy nowego szamponu. Inny ochotnik (współpracujący z ekspe- rymentatorami) oceniał przygotowane reklamy, wyrażając jed- ną z dwóch przygotowanych wcześniej opinii krytycznych. Jedna z nich była konkretna i wyważona, druga natomiast koncentro- wała się na wytykaniu twórcy reklamy braku wrodzonych zdol- ności i niechęci do skorzystania z jego usług w przyszłości, co wyrażało się w takich uwagach jak: "Niech pan da sobie z tym spokój. Wygląda na to, że nie potraf pan nic zrobić tak, jak trze- ba", "Może po prostu brak panu talentu. Postaram się, żeby zrobił to ktoś inny". Zrozumiałe jest, że ci, których zaatakowano, poczuli się ura- żeni, ogarnęła ich złość i ostro zaprotestowali, mówiąc; że nie chcą w przyszłości współpracować z osobami czy ¦racować dla osób, które skrytykowały ich projekt. Wielu dało jasno do zrozumienia, że będą unikać jakichkolwiek kontaktów z tymi osobami, że - mówiąc innymi słowy - mają ochotę odgrodzić się od nich mu- A rem milczenia. Ostre uwagi krytyczne sprawiły, że osoby, do któ- rych je kierowano, nabrały takiej niechęci do pracy, że nie starały się już tak jak dawniej i - co chyba najgorsze - twierdziły, że " 242 Inteligencja emocjonalna nie potrafią dobrze wywiązać się ze stojącego przed nimi zada- nia. Tak niszczycielski wpływ na ich morale miała napaść perso- nalna. Wielu szefów chętnie krytykuje podwładnych, ale skąpi im po- chwał, skutkiem czego słyszą oni opinie o swojej pracy tylko wte- dy, kiedy popełniają błędy. Co gorsza, szefowie mają skłonność do odkładania na później rozmów z podwładnymi: utrzymujący się przez dłuższy czas brak sprzężenia zwrotnego, w połączeniu ze skłonnością do krytykowania, daje fatalne rezultaty. "Większość problemów z jakością pracy nie pojawia się nagle; narastają one z wolna - twierdzi J.R. Larson, psycholog z Uniwersytetu Sta- nowego Illinois w Urbanie. - Jeśli szef nie powie od razu, co czuje w związku z konkretną sprawą, to powoli narasta u niego frustracja. Potem, któregoś dnia, wybucha. Gdyby przekazał pra- cownikowi uwagi krytyczne wcześniej, to mógłby on naprawić swe błędy. Ludzie zbyt często zaczynają przedstawiać swoje zarzu- ty dopiero wtedy, kiedy wszystko w nich się gotuje, kiedy nie ,: mogą pohamować złości. A wtedy przedstawiają je w najgorszej z możliwych formie, tonem pełnym jadowitego sarkazmu, przy- taczając długą listę pretensji albo posuwając się do gróźb. Ta- kie ataki prowokują do odwetu. Odbierane są jako afront, a za- tem złość ogarnia dla odmiany osobę, która jest ich celem. Jest to najgorszy sposób wzbudzania w kimś motywacji do lepszego działania". 1,Imiejętna krytyka Rozpatrzmy teraz inną możliwość. Umiejętnie sformułowana uwaga krytyczna może być jednym z najbardziej użytecznych komunikatów, j przekazuje szef podległym mu pracownikom. Na przykład, ów gancki szefmógł - ale nie zrobił tego - powiedzieć inżynierowi kierującemu ze- społem opracowującym nowe oprogramowanie coś takiego: "Pod- stawowy kłopot na tym etapie polega na tym, że wasz plan zajmie Kieror¦anie z sercem 243 za dużo czasu, co zwiększy koszta. Chciałbym, żebyście jeszcze pomyśleli nad tym projektem, zwłaszcza nad szczegółowym opi- sem wdrożenia oprogramowania, i sprawdzili, czy nie da się tego zrobić szybciej". Takie przedstawienie uwag miałoby zupełnie od- wrotny skutek niż miażdżąca krytyka; zamiast wywoływać u pod- władnych uczucie bezradności i złości oraz skłaniać ich do buntu, napawałoby ich nadzieją, że uda im się ulepszyć projekt i suge- rowało, jak mają się do tego zabrać. Umiejętnie sformułowane uwagi krytyczne koncentrują się ra- czej na tym, co dana osoba zrobiła i co może zrobić, niż na doszu- kiwaniu się przyczyn kiepskich wyników w pracy w wadach tej osoby. Jak zauważa Larson: "Napadanie na czyjś charakter, na- zywanie kogoś głupim czy niekompetentnym mija się z celem. Zmuszasz go z miejsca do przyjęcia postawy obronnej; w wyniku czego nie trafiają już do niego żadne uwagi i rady, w jaki sposób może wykonywać swoją pracę lepiej." Oczywiście, jest to dokładnie ta sama rada, której udziela się parom małżeńskim rozmawiają- cym o wzajemnych pretensjach. Ujmując to natomiast w kategoriach motywacji do działania, trzeba wyraźnie stwierdzić, że kiedy sądzimy, iż nasze niepowo- dzenia są wynikiem jakichś naszych wad czy braków, tracimy nadzieję i przestajemy się starać, żeby wypaść lepiej. Pamiętajmy o tym, że podstawą naszego optymizmu jest przekonanie, iż wszy- stkie niepowodzenia i porażki wynikaj ą z nie sprzyj aj ących oko- liczności, którym możemy jakoś zaradzić. Harry Levinson, psychoanalityk, który został doradcą przed- siębiorców, daje takie oto rady, jak opanować sztukę krytykowa- nia, która łączy się nierozerwalnie ze sztuką chwalenia: @ B¦dź konkretny. Wybierz jakiś charakterystyczny przypa- dek, wydarzenie, które jest dobrym przykładem tego, co na- leży zmienić - jakieś niedociągnięcia albo powtarzające się braki, takie jak nieumiejętność prawidłowego wykonania A pewnych elementów zadania. Ludzi demobilizuje wysłuct¦i- wanie narzekań, że robią "coś" źle, bez sprecyzowania za- rzutów, które mogłyby ich skłonić do zmiany zachowań. 244 Inteligencja emocjonalna Skoncentruj się na szczegółach, mówiąc, co dana osoba zro- biła dobrze, a co źle i jak można to zmienić. Nie owijaj spraw w bawełnę ani nie mów ogródkami, bo zaciemni to sens tego, co chcesz przekazać. Jest to, rzecz jasna, rada zbliżona do omawianego wcześniej zalecenia dla małżonków, aby przed- stawiali swoje pretensje według formuły XYZ: powiedz do- kładnie, na czym polega problem, co jest nie tak, jak być powinno albo jakie wywołuje to u ciebie uczucia i jak można temu zaradzić. "Konkretność - zauważa Levinson - jest równie ważna przy pochwałach, jak przy uwagach krytycznych. Nie twierdzę, że ogól- na pochwała nie wywiera żadnego wpływu, ale wpływ ten jest niewielki, a poza tym niewiele można się z niej dowiedzieć".¦ @ Zaproponujjakieś rozwiq,znnie. Uwagi krytyczne, podobnie jak wszelkie inne użyteczne sprzężenia zwrotne, powinny ' wskazywać sposób rozwiązania problemu. W przeciwnym razie zniechęcają one, pozbawiają ochoty do działania albo osłabiaj ą motywacj ę osoby, do której je kieruj emy. Uwagi krytyczne mogą ukazywać nowe możliwości czy alternatywy, z których istnienia osoba ta nie zdawała sobie sprawy, albo po prostu uwrażliwić ją na to, co wymaga dopracowania, jednak pod warunkiem, że zawierają one sugestie, jak po- radzić sobie z tymi problemami. ¦ B¦dź obecny. Krytyka, podobnie jak pochwała, jest najbar- dziej skuteczna wtedy, kiedy przeprowadzamy ją podczas rozmowy w cztery oczy. Osoby, dla których krytykowanie kogoś jest krępujące, mogą ułatwić sobie zadanie, robiąc to na odległość, na przykład w formie pisemnych uwag czy upomnień, jednak nadaje to kontaktom charakter bezosobo- wy i pozbawia adresata tych uwag możliw¦ci ustosunkowa- nia się do nich i wyjaśnienia sprawy. @ Bg,dź wrażliu¦y. Jest to wezwanie do okazywania empatii, do wczucia się w skórę osoby, która odbiera krytykę. Levin- son wskazuje, że szefowie, którzy mają niewielką zdolność Kierowanie z sercem 245 empatii, są wyjątkowo skłonni do aroganćkiego traktowania podwładnych, co przejawia się - na przykład - miażdżącą krytyką i zamykaniem im ust. Ostateczny wynik takiej kry- tyki jest destrukcyjny - zamiast ukazywać sposób wyjścia czy naprawienia sytuacji, wywołuje ona niechęć, gorycz i oburzenie, skłania do przyjęcia postawy obronnej i stwarza trudny do przezwyciężenia dystans między szefem a pod- władnym . Levinson daje pewne rady także tym, ku którym kierowane są uwagi krytyczne. Radzi na przykład, by traktować uwagi nie jako atak personalny:, ale jako cenne wskazówki umożliwiające popra- wę działania. Namawia też, by wystrzegać się przybierania posta- wy defensywnej i poczuwać się do odpowiedzialności. A jeśli roz- mowa staje się zbyt przykra, radzi odłożyć ją do czasu, aż prze- trawimy niemiłą opinię i trochę ochłoniemy. Na koniec proponuje, żebyśmy widzieli w uwagach krytycznych szansę wspólnej pracy z osobą krytykującą w celu usunięcia problemu, a nie coś, co stawia nas w przykrym położeniu. Oczywiście wszystkie te mądre rady są bezpośrednim odbiciem wskazówek dla małżeństw, które mają umożliwić im przedstawienie wzajemnych pretensji w taki sposób, by nie miało to szkodliwych konsekwencji dla trwałości ich związku. W pracy dzieje się podobnie jak w małżeństwie. Jak postępować z odmiennością Sylvia Skeeter, która mając trzydzieści parę lat wycofała się w stopniu kapitana z czynnej służby woj skowej , pracowała później jako kierowniczka sali w restauracji Denny'ego w Kolumbii, w Ka- rolinie Południowej. Pewnego upalnego popołudnia weszła do re- stauracji grupka czarnych klientów - pastor, wikary i dwójka przybyłych do nich z wizytą śpiewaków gospel. Usiedli przy sto- liku i siedzieli tam, i siedzieli, nie mogąc doczekać się obsługi. Kel- nerki po prostu ignorowały ich. "Stały tam - wspomina Skeeter 246 Inteligencja emocjonalna - patrzyły na nich z rękami opartymi na biodrach, a potem wró- ciły do rozmów między sobą, zupełnie jakby czarny stojący o pięć stóp od nich po prostu nie istniał". Oburzona Skeeter zwróciła kelnerkom uwagę i poskarżyła się szefowi, który tylko wzruszył ramionami i powiedział: "Tak zosta- ły wychowane i nic na to nie mogę poradzić". Skeeter z miejsca ' rzuciła tę pracę - sama jest czarna. Gdyby był to odosobniony przypadek, to owa jaskrawa manife- stacja uprzedzeń rasowych mogłaby przejść nie zauważona. Ale Sylvia Skeeter była tylko jedną z wielu setek osób, które poświad- czyły istnienie w sieci restauracji Denny'ego powszechnych uprze- ¦ dzeń rasowych, co doprowadziło do wytoczenia firmie procesu w imie- niu tysięcy czarnoskórych, którzy doświadczyli na własnej skórze takiego traktowania. Proces kosztował firmę 54 miliony dolarów. Wśród powodów znajdowało się, między innymi, siedmiu czar- nych agentów służb specjalnych, którzy w drodze do Annapolis, gdzie mieli ubezpieczać wizytę prezydenta Clintona w Akademii Marynarki Wojennej, wstąpili do Denny'ego na śniadanie. Czekali na kelnerkę przez godzinę, podczas gdy ich białych kolegów, sie- dzących przy stoliku obok, obsłużono natychmiast. W sądzie wy- stąpiła też czarna dziewczyna ze sparaliżowanymi nogami z Tam- py na Florydzie, która pewnego wieczoru, po koncercie, czekała na swym wózku inwalidzkim przez dwie godziny na zamówione jedzenie. Ta dyskryminacja - dowodzili oskarżyciele - brała się z powszechnego wśród personelu restauracji Denny'ego, szcze- gólnie na szczeblu szefów rejonów i oddziałów, przekonania, że czarni psują im interes. Obecnie, głównie dzięki werdyktowi sądu oraz nagłośnieniu sprawy przez środki masowego przekazu, sieć Denn¦ego naprawia szkody -wyrządzone czarnej społeczności. Wszyscy jej pracownicy, a zwłaszcza personel kierowniczy, muszą brać udział w kursach, na których wykazuje się im, jakie korzyści płyną z posiadania wielorasowej klienteli. Seminaria takie stały się jednym z głównyc ementów szko- lenia wewnętrznego w firmach całej Ameryki, a wśród ich szefów rośnie świadomość, że nawet jeśli pracownicy mają jakieś uprze- dzenia, to muszą się tak zachowywać w pracy, jakby ich nie mieli. Kierowanie z sercem 247 ró- Przemawia za tym nie tylko wzgląd na zwykłą ludzką przyzwoi- tość, ale też - co dla przedsiębiorstwa jest dużo ważniejsze - aspekty czysto pragmatyczne. Jednym z nich jest zmieniające się oblicze klasy pracującej, w miarę jak biali mężczyźni, którzy kie- dyś byli grupą dominującą, powoli stają się mniejszością. Ankieta przeprowadzona w kilkuset przedsiębiorstwach amerykańskich wykazała, że ponad dwie trzecie nowo przyjętych pracowników nie należy do rasy białej. To przesunięcie demograficzne odzwier- ciedla również w znacznej mierze zmieniający się skład klienteli.s Inną przyczyną jest wzrastająca w frmach międzynarodowych potrzeba zatrudniania pracowników, którzy nie tylko potrafią od- łożyć na bok wszelkie uprzedzenia przeszkadzające im w ocenia- niu ludzi należących do innych kultur (i tworzących nowe rynki), ale także wykorzystać tę otwartość dla dobra firmy (i pomnożenia jej zysków). Trzecią motywującą do takich działań przyczyną jest kryjąca się w różnorodności potencjalna siła, która manifestuje się bardziej twórczym działaniem zespołowym i większą przedsię- biorczością. Wszystko to oznacza, że kultura przedsiębiorstwa musi ulec zmianie i konieczne jest rozwijanie tolerancji nawet wtedy, kiedy poszczególni pracownicy zachowują swoje indywidualne uprzedze- nia. Jak to osiągnąć¦ Trzeba ze smutkiem stwierdzić, że jedno- dniowe czy też jednoweekendowe szkolenia w akceptowaniu róż- norodności zdają się nie przełamywać niechęci pracowników wynikającej z głęboko zakorzenionych uprzedzeń jednej grupy do drugiej: białych do czarnych, czarnych do Azjatów czy Azjatów do ludności hiszpańskojęzycznej . Prawdę mówiąć, ostatecznym rezul- tatem takich niewłaściwie przygotowanych i nieumiejętnie prowa- dzonych szkoleń - które rozbudzają fałszywe nadzieje, obiecując zbyt dużo albo zamiast atmosfery zrozumienia wytwarzają klimat konfrontacji - może być wzrost napięcia między poszczególnymi grupami pracowników. Po to, by zrozumieć, co można zrobić w tej szko- dziedzinie, trzeba przede wszystkim pojąć, na czym polega uprze- zefów dzenie. iprze- rnieli. 248 Inteligencja emocjonalna KOYZEYlle 1¦¦7YZEL¦ZEY1 Doktor Vamik Volkan jest teraz psychiatrą na Uniwersytecie w Wirginii, ale pamięta, co oznaczało dorastanie w rodzinie tu- reckiej na Cyprze, o prawo władania którym walczyli wówczas bez pardonu Turcy z Grekami. Będąc chłopcem, Volkan słyszał plotki o tym, że każdy węzeł na sznurze, którym przepasywał się miejscowy grecki duchowny, upamiętnia tureckie dziecko, które udusił. Pamięta też, z jaką odrazą mówiło się w jego domu o tym, że Grecy jedzą świnie, których mięso uważane jest w kulturze tureckiej za nieczyste. Zajmując się obecnie badaniem konfliktów etnicznych, Volkan relacjonuje własne wspomnienia z dzieciń- stwa, aby ukazać, w jaki sposób przez całe lata utrzymuje się wzajemną wrogość między różnymi grupami narodowymi czy ra- sowymi i jak w każdym nowym pokoleniu ugruntowuje się takie wrogie uprzedzenia.9 Psychologiczną ceną płaconą za lojalność wo- bec własnej grupy może być antypatia do innej grupy, szczególnie wtedy, kiedy istnieje między nimi zadawniona wrogość. Uprzedzenia należą do repertuaru postaw emocjonalnych, któ- rych uczymy się we wczesnym okresie życia, co sprawia, że trudno się ich całkowicie pozbyć. Dotyczy to nawet osób, które uważają, że nie powinno się nigdy i wobec nikogo żywić żadnych uprzedzeń. "Emocje związane z uprzedzeniami kształtują się w dzieciństwie, natomiast przekonania, które je usprawiedliwiają, pojawiają się później - wyjaśnia Thomas Pettigrew, socjopsycholog z Uniwer- sytetu Kalifornijskiego w Santa Cruz, który od kilkudziesięciu lat zajmuje się badaniem uprzedzeń. - W późniejszym okresie życia możesz chcieć pozbyć się uprzedzeń, ale o wiele łatwiej jest zmie- nić swoje przekonania niż uczucia. Wielu południowców wyznało mi na przykład, że chociaż nie mieli już żadnych uprzedzeń wobec czarnych na poziomie intelektualnym, to nadal czu ię nieswojo, podając im rękę. Uczucia te są pozostałością tego, go nauczyli się w domu rodzinnym".lo Siła stereotypów, które podtrzymują uprzedzenia, bierze się częściowo stąd, że dynamika ich powstawania i funkcjonowania Kierowanie z sercem 249 w umyśle jest stosunkowo obojętna dla cäłości zachodzących w nim procesów, co sprawia, że wszelkiego rodzaju stereotypy potwierdzają się same.ll Łatwo zapamiętujemy wydarzenia, które świadczą o słuszności stereotypowego przekonania, natomiast przypadki przemawiające na jego niekorzyść z reguły ignorujemy. Spotykając na przyjęciu otwarcie okazującego swe uczucia i wy- lewnego Anglika, który jest zaprzeczeniem stereotypu chłodnego i podchodzącego do wszystkiego z rezerwą Brytyjczyka, mówimy sobie, że jest nietypowym przykładem swojego narodu albo że "podpił sobie". To ciągłe utrzymywanie się ukrytych uprzedzeń może wyjaś- niać dlaczego ¦ mimo że w ciągu ostatnich mniej więcej czter- dziestu lat postawy białych Amerykanów wobec czarnych stały się znacznie bardziej tolerancyjne - mamy wciąż do czynienia z sub- telniejszymi formami przejawów uprzedzeń rasowych: wprawdzie biali odżegnują się od rasistowskich zapatrywań, ale nadal w ich postępowaniu widać ukrytą niechęć.12 Przeczą temu, ale w niejas- nych sytuacjach postępują w sposób świadczący o tym, że w głębi duszy czują uprzedzenie, aczkolwiek podają rozsądne powody, dla- czego zachowują się tak, a nie inaczej. Uprzedzenia takie obja- wiają się w formie - powiedzmy - odrzucenia przez białego szefa podania o przyjęcie do pracy czarnego kandydata, rzekomo nie ze względu na kolor skóry, ale dlatego, że jego wykształcenie i praktyka zawodowa nie odpowiadają wymogom stanowiska, o które się ubiega, i przyjęcia białego kandydata o mniej więcej takich samych kwalifikacjach. Mogą też przybrać formę dawania białemu agentowi praktycznych pouczeń, jak przeprowadzać roz- mowy z potencjalnymi klientami, i zapominania o takim samym poinstruowaniu agenta o czarnej skórze albo latynoskim pocho- dzeniu. 250 Inteligencja emocjonalna Brak tolerancji dla nietolerancji Nie da się wprawdzie tak łatwo wyplenić głęboko zakorzenionych uprzedzeń, ale rizożna przynajmniej zmienić nasz stosunek do nich. Na przykład, kelnerki i szefowie filii sieci restauracji Denny'ego, ' którzy uciekali się do dyskryminujących czarnych praktyk, rzad- ko, jeśli w ogóle, spotykali się z krytyką. Niektórzy dyrektorzy wydawali się wręcz zachęcać ich, przynajmniej pośrednio, do dys- kryminowania czarnych, sugerując nawet stosowanie takich me- tod, jak pobieranie od nich z góry zapłaty za posiłki, odmawianie - prawa do korzystania z szeroko reklamowanych bezpłatnych śnia- ; dań urodzinowych albo zamykanie drzwi przed grupami czarnych konsumentów pod pozorem, że lokal jest nieczynny. John P. Rel- man, adwokat, który wniósł do sądu pozew przeciwko Denny emu w imieniu wspomnianych wcześniej czarnych agentów służb spe- cjalnych, ujął to tak: "Kierownictwo Denny'ego przymykało oczy na to, co robi podległy mu personel. Musiały być jakieś sygnały [. . .] , które usunęły hamulce wzbraniaj ące lokalnym szefom działać " 13 zgodnie z ich rasistowskimi poglądami . Jednak z tego, co wiemy o korzeniach uprzedzeń i o skutecz- nych sposobach walki z nimi, wynika, że taki właśnie stosunek - przymykanie oczu na przejawy uprzedzeń - sprzyja szerze- niu się dyskryminacji. W takiej sytuacji niepodejmowanie żadnych przeciwdziałań przynosi poważne konsekwencje, bowiem wirusy uprzedzeń rozprzestrzeniają się bez żadnych przeszkód. Bardziej celowe niż szkolenia mające wykształcić tolerancję dla odmienno- ; : ści i różnorodności - a być może wzmagające skuteczność takich ` szkoleń - są starania zmierzające do definitywnej zmiany norm uznawanych przez daną grupę. Powinny się one przejawiać zde- cydowanym potępieniem wszelkich aktów dyskryminacji na wszy- stkich szczeblach drabin¦łużbowej, od jwyższego kierownic- twa aż po szeregowych pracowników. musi to wprawdzie zmniejszać uprzedzeń, ale w zmienionym klimacie nie będą one dochodzić do głosu. Jak ujął to jeden z szefów IBM: "Nie toleru- jemy lekceważącego czy obraźliwego zachowania w żadnej formie; . ¦:1 Kierowanie z sercem 251 szacunek dlajednostki zajmuje poczesne miejsće w kulturze pracy w IBM".14 Jeśli z badań nad uprzedzeniami płyną dla przedsiębiorstw jakiekolwiek nauki, to sprowadzają się one do tego, że aby zwię- kszyć tolerancję pracowników dla odmienności, trzeba ich za- chęcać do przeciwstawiania się nawet najmniejszym przejawom dyskryminacji czy szykanowania, takim jak choćby opowiadanie obraźliwych dowcipów czy wieszanie w pomieszczeniu, w którym pracują kobiety, kalendarzy ze zdjęciami rozebranych dziewczyn. Badania wykazały, że jeśli w jakimś zespole ktoś zacznie szydzić z innej grupy etnicznej, to reszta pójdzie wkrótce w jego ślady. Zwyczajne nazwanie takiego zachowania po imieniu albo naty- chmiastowy sprzeciw stwarzają zniechęcającą do szyderstwa at- mosferę, natomiast milczenie oznacza na nie zgodę.15 Kluczową rolę w tych staraniach odgrywają osoby znajdujące się na wie- rzchołkach władzy; jeśli nie potępiają przejawów uprzedzeń, to dają tym samym do zrozumienia, że w aktach takich nie ma nic zdrożnego. Natomiast upomnienie dającej wyraz swym uprze- dzeniom osoby jest wyraźnym sygnałem, że sprawy takie nie są bynajmniej błahe, ale grożą rzeczywistymi - nieprzyjemnymi - konsekwencjami. Również w takiej sytuacji bardzo przydają się umiejętności wchodzące w skład inteligencji emocjonalnej. Szczególnie cenny jest talent polegający na tym, aby wiedzieć nie tylko kiedy, ale także jak przeciwstawiać się uprzedzeniom. Uwagi takie należy czynić z całym taktem właściwym skutecznej krytyce, aby nie były przyjmowane defensywnie. Jeśli szefowie i współpracownicy robią to w sposób naturalny, to jest bardziej prawdopodobne, że takie incydenty nie będą się powtarzać. Bardziej skuteczne metody propagowania tolerancji w miejscu pracy obejmują ustalanie nowych, jasnych, obowiązujących w ca- łej organizacji reguł, które po prostu uznają wszelkie formy dys- kryminacji za niedopuszczalne i w ten sposób zachęcają osoby A będące dotychczas niemymi świadkami takich zachowań do da- wania głośnego wyrazu swemu niezadowoleniu i sprzeciwowi. Innym aktywnym elementem kursów uczących tolerancji dla od- 252 Inteligencja emocjonalna mienności jest uczenie umiejętności patrzenia na sprawy z pun- ktu widzenia drugiej strony. Postawa ta sprzyja powstawaniu empatii, ponieważ jeżeli jesteśmy w stanie zrozumieć ból osób dyskryminowanych, to jesteśmy bardziej skłonni występować przeciw nietolerancji. Mówiąc krótko, próby stłumienia przejawów uprzedzeń przy- noszą dużo lepszy wyniki niż próby wykorzenienia leżących u ich podstaw przesądów; stereotypy zmieniają się powoli, jeśli w ogóle się zmieniają. Zwykłe połączenie różnych grup ludzi nie zmniejsza nietolerancji albo zmniejsza ją w niewielkim stopniu, o czym świadczą przypadki desegregacji rasowej w szkołach, których re- zultatem był raczej wzrost niż spadek nienawiści międzygrupowej . Płynie stąd praktyczny wniosek, że rozliczne programy uczenia tolerancji, które rozpleniły się w świecie przedsiębiorczości, po- winny skupić się na realistycznym celu, jakim jest odrzucenie _ przyjętych w danej grupie norm okazywania uprzedzeń i szyka- nowania czy dokuczania przedstawicielom innych grup. Programy takie mogą się znacząco przyczynić do zakodowania w świadomo- ści zbiorowej przekonania, że fanatyzm i okazywanie innym nie- chęci czy pogardy są niedopuszczalne i nie będą tolerowane. Ale oczekiwanie, że program taki usunie głęboko zakorzenione uprze- dzenia, jest nierealistyczne. Skoro jednak uprzedzenia są pewną odmianą wyuczonych emo- cji, to możliwe jest ich oduczenie się, chociaż wymaga to czasu i nie można oczekiwać, że doprowadzi do tego jednorazowy kurs tolerowania odmienności. Pozytywne efekty przynieść natomiast może podtrzymywanie koleżeńskich stosunków między osobami wywodzącymi się z odmiennych grup i połączenie ich codziennych starań dla osiągnięcia wspólnego celu. Potwierdzają to doświad- czenia z desegregacją rasową w szkołach: tam, gdzie członkowie poszczególnych grup nie mieszają się ze sobą i nie utrzymują stosunków towarzyskich, tworzą się wzajem wrogie kliki, a ne- gatywne stereotypy utrwalają się. Tam na iast, gdzie ucznio- wie pracują jak równy z równym, dążąc do osiągnięcia wspólnego celu, czy to w drużynie sportowej czy w zespole muzycznym, ste- reotypy zanikają. To samo zdarza się w sposób naturalny w miej- Kierowanie z sercem 253 scu pracy, kiedy ludzie pracują ze sobą na koleżeńskiej stopie przez wiele lat.ls Zaniechanie walki z uprzedzeniami w zakładzie pracy oznacza też zaprzepaszczenie wielkiej szansy, jaką jest wykorzystanie twórczych możliwości i przedsiębiorczości tkwiących w zróżnico- wanym zespole pracowników. Jak się przekonamy, zespół składa- jący się z osób o różnych zdolnościach i punktach widzenia może - jeśli współpraca układa się harmonijnie - dojść do lepszych, bardziej twórczych i skuteczniejszych rozwiązań niż ta sama gru- pa osób pracujących oddzielnie. Pomysfowość organizacyjna i gYupowy iloYaz inteligencji Pod koniec obecnego stulecia jedną trzecią czynnych zawodowo Amerykanów stanowić będą tzw. "pracownicy wiedzy", osoby, któ- rych efektywność mierzy się wartością dodaną do informacji - analitycy rynku, pisarze czy programiści komputerowi. Peter Drucker, wybitny teoretyk biznesu, który stworzył termin "pra- cownicy wiedzy", wskazuje, że osoby takie są wprawdzie znako- mitymi specjalistami, ale w wąskich dziedzinach i że ich wydaj- ność zależy od skoordynowania pracy w ramach zespołu, jako że pisarze nie są wydawcami, a programiści komputerowi nie zajmu- ją się dystrybucją oprogramowania. Aczkolwiek ludzie zawsze pra- cowali w zespołach, to - zauważa Drucker - wraz z pojawieniem się pracowników wiedzy "praca zespołowa staje się ważniejsza niż praca indywidualna".l¦ Dlatego też inteligencja emocjonalna, zbiór umiejętności, które pomagają w harmonijnym układaniu stosun- ków z innymi, powinna w nadchodzących latach stać się szczegól- nie cenioną w pracy zaletą. Chyba najbardziej podstawową formą organizacyjną pracy ze- społowej jest zebranie, ów nierozerwalnie związany z pełnieniem funkcji kierowniczej obowiązek uczestniczenia w posiedzeniach 254 Inteligencja emocjonalna odbywających się w pokoju narad, sali konferencyjnej czy w czy- imś gabinecie. Zebrania, gromadzące wszystkich w jednym pomie- szczeniu są zapewne najbardziej oczywistym, choć nieco już prze- starzałym, przykładem współuczestniczenia w pracy. Nowymi, bardziej funkcjonalnymi formami pracy zespołowej są elektroni- czne sieci połączeń, poczta elektroniczna, telekonferencje i powią- zania nieformalne. Jeśli hierarchia służbowa firmy, którą przed- stawia sporządzony na papierze schemat organizacyjny, jest jej szkieletem, to te połączenia między pracownikami są jej ośrodko- wym układem nerwowym. Kiedy ludzie zbierają się, aby wspólnie pracować, to bez wzglę- du na to, czy tworzą zajmujący się planowaniem strategii zespół kierowniczy czy brygadę wytwarzającąjakiś produkt, można mó- wić - bynajmniej nie w sensie przenośnym - o grupowych ilo- razie inteligencji, ogólnej sumie zdolności i umiejętności wszy- stkich wchodzących w skład tej grupy osób. Poziom wykonania zadania, jakość uzyskanego produktu zależeć będą od wysokości tego ilorazu. Okazuje się, że najważniejszym elementem inteligen- cji grupowej jest nie tyle przeciętny iloraz czysto akademickiej inteligencji jej członków, ile raczej inteligencji emocjonalnej. De- cydujący wpływ na wysokość ilorazu inteligencji grupowej mają panujące w grupie stosunki. To właśnie umiejętność harmonijnego kształtowania stosunków między członkami grupy sprawia, że je- den zespół jest utalentowany, pracuje wydajnie i odnosi sukcesy, a drugi - którego członkowie nie ustępują talentem ani umie- jętnościami członkom pierwszego - ma marne wyniki. Myśl, że w ogóle istnieje coś takiego jak inteligencja zbiorowa, nasunęła się psychologowi z Uniwersytetu Yale, Robertowi Stern- bergowi i Wendy Williams, studentce ostatniego roku, którzy sta- rali się zrozumieć, dlaczego pewne zespoły odnoszą dużo większe sukcesy niż inne.ls Każdy, kto zaczyna pracować w zespole, wnosi do niego pewne talenty, powiedzmy - znako ą umiejętność formułowania wypowiedzi, pomysłowość czy wi ę specjalisty- czną. Aczkolwiek grupa nie może być "bystrzejsza" niż pozwala na to ogólna suma wszystkich tych zdolności, to jednak może swój poziom zaniżyć, jeśli wewnętrzne stosunki uniem¦liwiają jej Kierowanie z sercem 255 członkom wykazanie się swymi talentami. Stałó się to jasne, kiedy Sternberg i Williams podzielili uczestników eksperymentu na ze- społy, którym postawiono to samo, wymagające twórczej pracy zadanie opracowania kampanii reklamowej rzekomo rewelacyjne- go słodzika mającego zastąpić cukier. Pierwszym zaskoczeniem było to, że osoby, które zbyt paliły się do wzięcia udziału w tym przedsięwzięciu, okazały się kulą u nogi, obniżając sprawność działania swoich zespołów władczymi zapędami i chęcią kierowania innymi. Osobom takim wydaje się brakować podstawowego elementu inteligencji społecznej - zdol- ności rozpoznawania, co jest właściwe, a co nie na miejscu w po- lityce wzajemnyeh ustępstw. Negatywnie na jakość pracy zespołu wpływali również członkowie, którzy nie kwapili się do wspólnych działań i byli dla grupy balastem. Najważniejszy z pojedynczo rozpatrywanych czynników maksy- malizujących efekt pracy zespołu był stopień, w jakim jego człon- kom udało się stworzyć atmosferę harmonijnej współpracy, która pozwalała im w pełni wykorzystać swoje zdolności. Osiągnięcia takiego zgranego zespołu były jeszcze wyższe, jeśli któryś z jego członków był szczególnie uzdolniony, natomiast zespoły, w któ- rych dochodziło do większych tarć, nie potrafiły należycie wyko- rzystać faktu, że w ich składzie znajdowały się osoby bardzo uta- lentowane. W zespołach, w których poziom napięć emocjonalnych i towarzyskich jest wysoki - bez względu na to, czy stan ten jest wynikiem obaw, złości, urazów czy rywalizacji - ludzie nie mogą dać z siebie wszystkiego. Natomiast zgodne współdziałanie pozwa- la na maksymalne wykorzystanie zdolności najbardziej twórczych i utalentowanych członków zespołu. Wynika stąd oczywisty morał dla zespołów pracowniczych, ale odkrycia te mają też bardziej ogólne implikacje, ważne dla każ- dego, kto pracuje w jakimkolwiek przedsiębiorstwie. Powodzenie wielu spraw, którymi zajmujemy się w pracy, zależy od naszej umiejętności zorganizowania luźno powiązanej sieci pracowników A różnych działów, ponieważ rozmaite zadania mogą stwarzać po- trzebę angażowania do współpracy ludzi różnych specjalności. Sieć taka daje możliwość doraźnego formowania zespołów, których 256 Inteligencja emocjonalna skład w wypadku danego zadania jest optymalnym połączeniem talentów, umiejętności i funkcji. To, jak udanie potrafimy wyko- rzystywać taką sieć, powołując ad hoc zespoły do konkretnych jednorazowych zadań, ma kluczowe znaczenie dla naszego sukce- su w pracy. Przyjrzyjmy się wynikom badań, którym poddano sposób pra- cy wyróżniających się pracowników Laboratoriów Bella [Bell Labs], znanego na całym świecie sztabu naukowców mającego swą siedzibę koło Princeton. W laboratoriach tych roi się od naukowców i inżynierów, którzy osiągają najwyższe wyniki w te- stach na iloraz inteligencji. Jednak w tej zbiornicy talentów nie- którzy błyszczą niczym gwiazdy, a inni mogą się pochwalić tylko miernymi osiągnięciami. Tym, co odróżnia owe gwiazdy od po- zostałych, nie jest iloraz inteligencji akademickiej, ale iloraz in- teligencji emocjonalnej. Potrafią oni lepiej motywować się do pra- cy i przekształcać swoją sieć nieformalnych powiązań w tworzone ad hoc zespoły. Badano "gwiazdy" jednego z wydziałów laboratoriów, jednostki projektującej elektroniczne łączniki, które sterują systemami tele- fonicznymi, bardzo wyrafinowanym i wymagającym wielkich umie- jętności działem elektroniki.l9 Ponieważ zadaniu temu nie byłaby w stanie podołać jedna osoba, zajmują się tym zespoły liczące od 5 do 150 inżynierów. Żaden inżynier nie zna się na tym wystar- czająco dobrze, aby samodzielnie wykonać ową pracę; potrzebna jest tu wiedza fachowa wielu specjalistów. Chcąc odkryć, co od- różniało osoby mające duże osiągnięcia od tych, które uzyskiwały zaledwie średnie wyniki, Robert Kelley i Janet Caplan poprosili ich szefów i kolegów o sporządzenie listy od 10 do 15 procent wybijających się inżynierów. ¦ Kiedy porównali "gwiazdy" z resztą personelu, na początku najbardziej uderzyły ich niewielkie różnice zdolności czysto inte- lektualnych między tymi dwoma grupami. "Opi jąc się na sze- rokim wachlarzu miar kognitywnych i socjal , od standar- dowych testów do badania inteligencji poczynając, na kwestioria- riuszach osobowości kończąc, stwierdziliśmy nieznaczne istotne różnice w zdolnościach wrodzonych - piszą Kelley i Caplan Kierowanie z sercem 257 iem w "Harvard Business Review". - Jak się okazuje, talent akade- micki nie jest dobrym prognostykiem wydajności w pracy". Podo- bnie iloraz inteligencji. Szczegółowe wywiady z "gwiazdami" ujawniły jednak zasadni- cze różnice dotyczące interpersonalnych strategii, z których ko- rzystały, aby wykonać swą pracę. Przede wszystkim istotnie róż- niły się ich kontakty z osobami na stanowiskach mających kluczowe znaczenie dla właściwego wykonania zadania. Realiza- cja zamierzeń przebiegała gładko, ponieważ poświęcały sporo cza- su na podtrzymywanie dobrych stosunków z osobami, których usługi mogły okazać się potrzebne w krytycznym momencie. Po- trafią one wejść- w skład powołanego na poczekaniu zespołu dla rozwiązania jakiegoś problemu technicznego. "Inżynier osiągający przeciętne wyniki - piszą Kelley i Caplan - opowiadał nam, jak stanął wobec problemu technicznego, którego nie potrafił roz- wiązać. Prosił rozpaczliwie o pomoc różnych asów techniki i cze- kał, tracąc cenny czas, a tymczasem nikt nie oddzwaniał ani nie odpowiadał na wezwania wysyłane pocztą elektroniczną. Nato- miast liderom rzadko zdarzają się takie sytuacje, ponieważ tworzą oni sieć osób, na których mogą polegać, zanim pojawi się potrzeba skorzystania z ich pomocy. Kiedy "gwiazda¦¦ zadzwoni do kogoś z prośbą o radę, prawie zawsze otrzymuje ją szybko". Nieformalne sieci powiązań okazują się szczególnie cenne, kiedy pojawiają się niespodziewane problemy. "Organizacje formalne tworzone są dla rozwiązywania problemów łatwych do przewidze- nia - czytamy w jednym ze studiów takich sieci. - Kiedy jednak wyłaniają się nieoczekiwane problemy, włączają się organizacje nieformalne. Złożona sieć powiązań i układów towarzyskich pozwa- la w każdej chwili skontaktować się z kolegami i z c¦asem prze- zątku kształca się w zadziwiająco trwały system. Łatwo dostosowujące inte- się do zmiennych sytuacji sieci nieformalne składają się z przebie- ¦ sze- gających na ukos i wokół układów i zależności służbowych, omijając ndar- różne szczeble struktury firmy, aby załatwić sprawę".2o tioria- Analiza sieci nieformalnych wykazuje, że fakt, iż ludzie pra- ;totne cują razem i spotykają się codziennie, niekoniecznie musi ozna- aplan czać, że darzą się takim wzajemnym zaufaniem, aby dzielić się 258 Inteligencja emocjonalna poufnymi informacjami (takimi jak chęć zmiany pracy, oburzenie z powodu zachowania szefa albo kolegów) czy zwracać się o pomoc w sytuacji kryzysowej. Bardziej szczegółowy ogląd sieci nieformal- nych prowadzi do wniosku, że istnieją przynajmniej trzy ich od- ' miany: siatka komunikacji, określająca kto z kim rozmawia, sieć wiedzy fachowej, obejmująca osoby, do których inne zwracają się z prośbą o pomoc, oraz sieć zaufania. Jeśli ktoś zajmuje główną pozycję w sieci wiedzy fachowej, to znaczy, że cieszy się opinią świetnego eksperta, co często prowadzi do awansu. Nie ma jednak ¦' praktycznie żadnego związku między byciem ekspertem a byciem osobą, którą inni postrzegają jako wystarczająco dyskretną, by zwierzyć się jej ze swych sekretów, wątpliwości czy słabości. Mały tyran biurowy czy mikromenedżer może posiadać znakomitą wie- dzę fachową, ale cieszyć się tak niskim zaufaniem, że osłabia to 5 jego zdolność kierowania podwładnymi i skutecznie wyłącza z sieci nieformalnych. "Gwiazdami" firmy bywają często te osoby, które ¦d¦ a: mają liczne i silne powiązania z innymi w ramach wszystkich sieci ;. - komunikacji, wiedzy fachowej i zaufania. Oprócz mistrzowskiego opanowania umiejętności funkcjonowa- nia w takich podstawowych sieciach nieformalnych, "gwiazdy" La- boratoriów Bella wykazują się też innymi formami organizacyjnej pomysłowości: skutecznym koordynowaniem pracy zespołów, prze- wodzeniem w staraniach zmierzających do tworzenia konsensusu, umiejętnością patrzenia na sprawy z punktu widzenia innych osób - klientów i pozostałych członków zespołu - zdolnością przeko- nywania oraz tworzenia atmosfery współpracy i unikania konfli- któw. Chociaż wszystkie te cechy wynikają z umiejętności społe- cznych, to liderzy wyróżniają się inną jeszcze umiejętnością - przejmowaniem inicjatywy, to znaczy silną motywacją, aby podej- mować się zadań nie należących do ich obowiązków służbo ch, oraz umiejętnym kierowaniem własnym czasem i pracą. szy- stkie takie umiejętności są rzecz jasna p ejawami inteligencji emocjonalnej . Wiele wskazuje, że system działania, z którym badacze zetk- nęli się w Laboratoriach Bella, upowszechni się w przyszłości we wszystkich firmach. Wydaje się niewątpliwe, że podstawowe umie- Kierowanie z sercem 259 jętności wchodzące w skład inteligencji emocjonalnej będą się co- raz bardziej liczyły w pracy zespołowej, współpracy i uczeniu się, jak pracować efektywniej. W miarę jak wymagające wysokiej wie- dzy usługi i kapitał intelektualny zajmować będą coraz ważniejszą pozycję w działalności przedsiębiorstw, doskonalenie sposobów współpracy stawać się będzie główną metodą wykorzystania tego kapitału, decydującą o konkurencyjności firmy. Po to, by się roz- wijać, a może nawet po to, by przetrwać, firmy powinny pobudzać swą zbiorową inteligencję emocjonalną. I Zozdzia¦ XI Um sł i med c na - Kto pana nauczył tego wszystkiego, doktorze? Odpowiedź padła natychmiast: - Cierpienie.* Albert Camus, Dżuma NIEOKftEŚLONY BóL W PACHWINIE zmusił mnie do odwie- dzenia lekarza. Wszystko wydawało się w normie, dopóki nie spoj- rzał na wynik analizy moczu. Okazało się, że znaleziono w nim ślady krwi. - Chcę, żeby poszedł pan do szpitala i zrobił tam pewne ba- :i dania. . . funkcjonowanie nerek, cytologia powiedział rzeczo- wym tonem . Nie wiem, co mówił potem. Na słowo cytologia mój umysł za- marł. Rak. Pamiętam niejasno, jak tłumaczył mi, gdzie i kiedy mam się udać na te badania diagnostyczne. Była to najzwyklejsza instru- kcja, ale musiał powtarzać ją trzy czy cztery razy. C'ytologia - słowo to wciąż rozbrzmiewało mi w głowie. Czułem się, jakbym został napadnięty w drzwiach własnego domu. - * W pol. przekładzie Dżumy autorstwa J¦tny Guze, (Warszawa 1973, s. 114), odpowiedź brzmi: "Bieda". Nie potrafię stwierdzić, czy do- kładniejszy jest przekład polski czy angielski, ale ponieważ polska wersja nie byłaby dobrym mottem tego rozdziału, przetłumaczyłem ten fragment z angielskiego - przyp. tłum. Umyst i medycyna 261 Dlaczego zareagowałem tak silnie`? Mój lekarz postępował zgod- nie z zasadami sztuki medycznej, sprawdzając różne możliwości przed ostatecznym postawieniem diagnozy. Prawdopodobieństwo, że przyczyną moich kłopotów jest rak, było niewielkie. Ale w tym momencie racjonalna analiza nie zdała się na nic. W krainie cho- rych emocje rządzą niepodzielnie; dominującą reakcją jest lęk. Jesteśmy tak wątli emocjonalnie, kiedy nam coś dolega dlatego, że nasze dobre samopoczucie opiera się częściowo na złudnym przekonaniu, iż nic się nam nie może stać. Choroba - zwłaszcza poważna - rozwiewa te złudzenia, kwestionując założenie, że nasz prywatny świat jest bezpieczny. Zaczynamy nagle czuć się słabi, bezradni i bezbronni. Problemy pojawiają się wtedy, kiedy personel medyczny igno- ruje emocjonalne reakcje pacjentów, nawet jeśli troszczy się o ich kondycję fizyczną. Niezważanie na emocjonalną rzeczywistość cho- roby świadczy o lekceważeniu rosnącej liczby danych wskazujących na to, że stany emocjonalne odgrywają niekiedy ważną rolę w po- ¦atności na zachorowania i w powracaniu do zdrowia. Współczes- ej opiece medycznej zbyt często brakuje inteligencji emocjonalnej. f¦äź¦e¦atkanie z pielęgniarką czy lekarzem może być dla pacjenta szansą uzyskania krzepiących informacji, otuchy i pocie- chy albo - jeśli informacje te przekazywane są nieumiejętnie - powodem do rozpaczy. Tymczasem personel medyczny zbyt często spieszy się albo odnosi się obojętnie do niepokoju pacjenta. Z całą pewnością są pielęgniarki okazujące chorym zrozumienie i współ- czucie oraz lekarze, którzy nie szczędzą czasu nie tylko na pomoc medyczną, ale też na informowanie pacjentów i dodawanie im otuchy, ale dominuje tendencja do stworzenia profesjonalnego świata usług medycznych, w którym wymogi instytucjonalne spra- wiają, że służba medyczna nie zwraca uwagi na nadwrażliwość pacjentów albo czuje się zbyt obciążona obowiązkami, aby się tym odpowiednio zająć. W obecnym systemie opieki zdrowotnej, coraz bardziej skrępowanym przez rozliczających personel medyczny księgowych, sprawy wydają się przybierać jeszcze gorszy obrót. Oprócz argumentu humanitarnego obecnie można już dostar- czyć dowodów naukowych na to, że zarówno w profilaktyce, jak Umyst i medycyna 261 Dlaczego zareagowałem tak silnie? Mój lekarz postępował zgod- nie z zasadami sztuki medycznej, sprawdzając różne możliwości przed ostatecznym postawieniem diagnozy. Prawdopodobieństwo, że przyczyną moich kłopotów jest rak, było niewielkie. Ale w tym momencie racjonalna analiza nie zdała się na nic. W krainie cho- rych emocje rządzą niepodzielnie; dominującą reakcją jest lęk. Jesteśmy tak wątli emocjonalnie, kiedy nam coś dolega dlatego, że nasze dobre samopoczucie opiera się częściowo na złudnym przekonaniu, iż nic się nam nie może stać. Choroba - zwłaszcza poważna - rozwiewa te złudzenia, kwestionując założenie, że nasz prywatny świat jest bezpieczny. Zaczynamy nagle czuć się słabi, bezrad¦zi i bezbronni. Problemy pojawiają się wtedy, kiedy personel medyczny igno- ruje emocjonalne reakcje pacjentów, nawet jeśli troszczy się o ich kondycję fizyczną. Niezważanie na emocjonalną rzeczywistość cho- roby świadczy o lekceważeniu rosnącej liczby danych wskazujących na to, że stany emocjonalne odgrywają niekiedy ważną rolę w po- , datności na zachorowania i w powracaniu do zdrowia. Współczes- ¦ej opiece medycznej zbyt często brakuje inteligencji emocjonalnej. ¦äźde ś¦>ś¦anie z pielęgniarką czy lekarzem może być dla pacjenta szansą uzyskania krzepiących informacji, otuchy i pocie- chy albo - jeśli informacje te przekazywane są nieumiejętnie - powodem do rozpaczy. Tymczasem personel medyczny zbyt często spieszy się albo odnosi się obojętnie do niepokoju pacjenta. Z całą pewnością są pielęgniarki okazujące chorym zrozumienie i współ- czucie oraz lekarze, którzy nie szczędzą czasu nie tylko na pomoc medyczną, ale też na informowanie pacjentów i dodawanie im otuchy, ale dominuje tendencja do stworzenia profesjonalnego świata usług medycznych, w którym wymogi instytucjonalne spra- wiają, że służba medyczna nie zwraca uwagi na nadwrażliwość pacjentów albo czuje się zbyt obciążona obowiązkami, aby się tym odpowiednio zająć. W obecnym systemie opieki zdrowotnej, coraz bardziej skrępowanym przez rozliczających personel medyczny A księgowych, sprawy wydają się przybierać jeszcze gorszy obrót. Oprócz argumentu humanitarnego obecnie można już dostar- czyć dowodów naukowych na to, że zarówno w profilaktyce, jak 262 t Inteligencja emocjonalna i w leczeniu istnieje pewien próg skuteczności medycyny, który można podnieść, dbając o stan emocjonalny pacjentów tak samo jak o ich stan fizyczny. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich przy- padków ani każdego stanu zdrowia. Jednak oceniając dane doty- czące wielu setek przypadków, łatwo dostrzec, że korzyści czysto medyczne płynące z takiego podejścia są - przeciętnie biorąc - tak duże, że interwencja emocjonalna powinna stać się normal- nym elementem opieki medycznej w poważnych chorobach. Medycyna współczesna koncentruje się na leczeniu jednostki chorobou,ej - zaburzeń w działaniu narządów, pomijając choro- bę - subiektywne doznania i przeżycia cierpiącego pacjenta. Pa- cjenci, przyjmując ten sposób widzenia swych problemów ze zdro- wiem, przyłączają się do spisku, którego celem jest ignorowanie ich własnych reakcji emocjonalnych na te problemy albo ich baga- telizowanie jako błahych i nie mających wpływu na przebieg cho- roby. Postawę tę umacnia ogólnie przyjęty model medycyny, któ- rego twórcy całkowicie odrzucają myśl, że umysł może w jakikol- wiek istotny sposób wpływać na ciało. Istnieje równie nieproduktywny pogląd przeciwny, zgodnie z którym możemy się wyleczyć z najgroźniejszych nawet chorób, zachowując pogodę ducha i myśląc pozytywnie, albo wręcz kurio- zalny, że to, iż w ogóle zachorowaliśmy, jest w jakimś sensie naszą wyłączną winą. Rezultatem przekonania, że odpowiednia postawa jest lekiem na wszystkie dolegliwości, jest szeroko rozpowszech- nione błędne i szkodliwe mniemanie o stopniu, w jakim umysł może stłumić chorobę, oraz - co chyba jeszcze gorsze - wywo- ływanie w nas poczucia winy za to, że zachorowaliśmy, zupełnie jak gdyby świadczyło to o jakiejś naszej skazie moralnej albo o ubóstwie duchowym. Prawda leży gdzieś między tymi dwiema skrajnościami. Moim celem jest objaśnienie - poprzez przedstawienie odpowiednich danych naukowych - sprzeczności oraz zastąpienie nonsen- sów jasnym ukazaniem, w jakim stopniu¦tsze emocje - i in- teligencja emocjonalna - wywierają wpływ na nasze zdrowie i choroby. Umysł i medycyna 263 "L.lmysf cia¦a", czyli jakre znaczenie ¦mają emocje dla zdrowia W 1974 roku w laboratorium Wydziału Medycyny i Stomatologii Uniwersytetu w Rochester dokonano odkrycia, które zmieniło bio- logiczną mapę ciała - psycholog Robert Ader stwierdził, że sy- stem immunologiczny potrafi, podobnie jak mózg, uczyć się. Wy- niki jego badań były prawdziwym szokiem dla świata medycznego, ponieważ aż do tamtej pory uważano, że tylko mózg i ośrodkowy układ nerwowy mogą reagować na różne doznania, zmieniając schematy swe¦o działania. Odkrycie Adera skłoniło naukowców do dalszych poszukiwań, które zaowocowały znalezieniem wielu połączeń, za pomocą których ośrodkowy układ nerwowy i system immunologiczny komunikują się ze sobą. Dzięki tej sieci dróg bio- logicznych umysł, emocje i ciało nie są od siebie oddzielone, ale przeciwnie - blisko połączone. W eksperymencie przeprowadzonym przez Adera podawano szczurom medykament zmniejszający sztucznie liczbę zwalczają- cych drobnoustroje komórek T obecnych w ich krwi. Za każdym razem lek ten rozpuszczano w osłodzonej sacharyną wodzie. Otóż Ader odkrył, że podawanie szczurom samej tylko wody z sacha- ryną, bez owego leku, nadal powodowało obniżenie liczby komórek T - aż do poziomu, kiedy zaczynały chorować i zdychać. Ich system immunologiczny nauczył się zmniejszać produkcję komó- rek T w reakcji na osłodzoną wodę. Było to coś, co zgodnie z ów- czesnym stanem wiedzy nie powinno się było nigdy zdarzyć. System immunologiczny jest - jak ujął to Francisco Varela z paryskiej Ecole Polytechnique - "mózgiem ciała", określają- cym jego poczucie samego siebie, to znaczy rozeznanie tego, co do niego należy, a co nie.l Komórki odpornościowe krążą z krwią po całym ciele, stykając się praktycznie ze wszystkimi pozostałymi komórkami. Te spośród nich, które rozpoznają, zostawiają w spo- koju, te zaś, których nie rozpoznają, atakują. Atak taki albo broni nas przed wirusami, bakteriami i komórkami rakowymi, albo - jeśli komórki odpornościowe błędnie zidentyfikują jako obce ko- 264 Inteligencja emocjonalna mórki własnego ciała - wywołują chorobę z autoimmunizacji, tak jak alergia czy toczeń. Aż do dnia, w którym Ader dokonał swego nieoczekiwanego odkrycia, każdy anatom, każdy lekarz i¦każdy biolog był przekonany, że mózg (razem z jego odgałęzie- niami sięgającymi za pośrednictwem ośrodkowego układu nerwo- wego do wszystkich części ciała) i układ odpornościowy są oddziel- nymi systemami i że żaden z nich nie może wpływać na funkcjo- nowanie drugiego. Nie było żadnej drogi łączącej ośrodki w mózgu, które "śledziły", jaki smak ma to, co je szczur, z tymi obszarami szpiku kostnego, gdzie wytwarzane są komórki T. W każdym razie sądzono tak przez sto lat. Skromne odkrycie Adera zmusiło wszystkich do nowego spoj- rzenia na sprawę powiązań między systemem immunologicznym i ośrodkowym układem nerwowym. Psychoneuroimmunologia, na- uka, która się tym zajmuje, jest teraz przodującą dziedziną me- dycyny. Na powiązania te wskazuje już sama nazwa tej dyscypli- ny: psycho odnosi się do psychiki (w tym do umysłu), neuro do układu neuroendoktrynalnego (który obejmuje układ nerwowy i układ wewnątrzwydzielniczy), natomiast immunologia do ukła- du odpornościowego. Badacze stwierdzają, że neuroprzekaźnikami chemicznymi o najszerszym działaniu zarówno w mózgu, jak i w systemie od- pornościowym, są te same neuroprzekaźniki, których zagęszczenie jest największe w obszarach nerwowych regulujących emocje.2 Części najsilniejszych dowodów na istnienie bezpośredniej drogi fizycznej pozwalającej emocjom wpływać na układ odpornościowy dostarczył David Felten, współpracownik Adera. Felten zaczął od stwierdzenia, że emocje mają silny wpływ na działanie autonomi- cznego układu nerwowego, regulującego wszystkie czynności ży- ciowe niezależne od naszej woli, od ilości wydzielanej insuliny po ciśnienie krwi. Następnie, we ¦współpracy ze swą żoną Zuzanną oraz innymi badaczami, odkrył ¦unkt kontakto , w którym auto- nomiczny układ nerwowy spotyka się bezpoś io z limfocytami i makrofagami, to jest kom¦kami systemu immunologicznego.3 Podczas badań prowad¦onych za pomocą mikroskopu elektro- nowego odkryli oni podobhe do synaps miejsca, w których zakoń- Umyst i medycyna 265 czenia neuronów autonomicznego układu ńerwowego stykają się bezpośrednio z tymi komórkami systemu immunologicznego. To miejsce fizycznego styku pozwala komórkom nerwowym na wysyłanie neuroprzekaźników, które regulują działanie komórek odpornościowych; w istocie rzeczy wysyłają one sygnały w obie strony. Jest to rewolucyjne odkrycie. Nikt nie przypuszczał, że komórki odpornościowe mogą być adresatem przekazów wysyła- nych przez nerwy. Aby sprawdzić, jak ważną rolę odgrywają te zakończenia ner- wów w funkcjonowaniu systemu odpornościowego, Felten posu- nął się o krok dalej. Usunął zwierzętom doświadczalnym część nerwów z w:ęzłów limfatycznych i śledziony - miejsc, w któ- rych wytwarzane są albo gromadzone komórki odpornościowe - a potem zainfekował je wirusami, prowokując w ten sposób sy- stem odpornościowy do działania. Reakcje immunologiczne były dużo słabsze. Felten wyciągnął stąd wniosek, że bez tych zakoń- czeń nerwowych system odpornościowy po prostu nie reaguje na atak bakterii czy wirusów tak jak powinien. Mówiąc krótko, układ nerwowy nie tylko ma połączenia z systemem odporno- ściowym, ale ma istotne znaczenie dla jego prawidłowego fun- kcjonowania. Innym ważnym łącznikiem między układem nerwowym a sy- stemem odpornościowym są hormony, które organizm wydziela pod wpływem stresu. Należą do nich aminy katecholowe (epinefryna i norepinefryna, zwane także - odpowiednio - adrenaliną i nora- drenaliną), kortyzol i prolaktyna oraz wytwarzane przez nasz or- ganizm związki chemiczne o działaniu podobnym do pochodnych opium - beta endorfina i enkefalina. Każdy z tych hormonów silnie oddziaływuje na komórki odpornościowe. Aczkolwiek zależ- ności te są złożone, to oddziaływanie sprowadza się głównie do tego, że gdy organizm zalewa fala hormonów, aktywność komórek odpornościowych ulega zahamowaniu. Stres zmniejsza, przynaj- mniej przejściowo, opór systemu immunologicznego, przypuszczal- A nie po to, by zaoszczędzoną dzięki temu energię organizm mógł wykorzystać w pojawiającej się nagle krytycznej sytuacji, stwarza- jącej bardziej bezpośrednio zagrożenie dla naszego życia. Jeśli jed- 266 Inteligencja emocjonalna nak stres jest silny i utrzymuje się stale, to obniżenie sprawności systemu odpornościowego może być długotrwałe.4 Mikrobiolodzy i inni naukowcy, którzy musieli się pogodzić z rewolucyjną niegdyś tezą, że między mózgiem a układem serco- wo-naczyniowym i układem odpornościowym istnieją w ogóle ja- kieś połączenia, odkrywają ich coraz więcej.5 Toksyczne emocje. Dane kliniczne Pomimo oczywistych dowodów wielu (może nawet większość) le- karzy odnosi się nadal z rezerwą do twierdzenia, że emocje wy- wierają wpływ na stan zdrowia. Sceptycyzm ten bierze się stąd, że chociaż wiele badań wykazało, iż stres i negatywne emocje osłabiają działanie różnych komórek odpornościowych, to nie za- wsze jest pewne, czy zmiany te są wystarczająco duże, aby nie były obojętne z medycznego punktu widzenia. Mimo to coraz większa liczba lekarzy potwierdza rolę emocji w medycynie. Na przykład dr Camran Nezhat, znakomity chirurg- ginekolog, specjalista w zakresie operacji przeprowadzanych me- todą laparoskopii, twierdzi: "Jeśli pacjentka, której operację wy- znaczono na dany dzień, mówi mi, że jest spanikowana i nie chce być operowana tego dnia, to przekładam zabieg na inny termin". - I wyjaśnia, dlaczego to robi: "Każdy chirurg wie, że pacjenci, którzy się bardzo boją, źle znoszą operację. Za bardzo krwawią, częściej niż u innych dochodzi u nich do zakażeń i powikłań po- zabiegowych. Trudniej wracają do zdrowia. Jest dużo lepiej, jeśli przed operacją są spokojni". Przyczyna jest prosta - panika i niepokój podnoszą ciśnienie krwi, a rozszerzone pod wpływem podniesionego ciśnienia żyły obficiej krwawią pod nożem chirurga. Nad ¦erne krwawienie jest jedną z najbardziej kłopotliwych komplika ooperacyjnych i cza- sami prowadzi nawet do śmierci. Oprócz lekarskich opowieści są też, oczywiście, poważniejsze dowody na duże kliniczne znaczenie emocji, a ich liczba stale wzra- ¦ I i¦¦i t s ¦, r ¦ I t w f ¦I ¦t¦ % f ¦ ¦ ¦ d , i r I¦¦ II¦ e¦ l¦ ¦ I ¦ ¦9 . r Umyst i medycyna 267 sta. Najbardziej chyba przekonujących danych w tym względzie dostarczyła zbiorcza analiza 101 badań, z których każde obejmo- wało wprawdzie niezbyt liczną grupę osób, ale w sumie dało zu- pełnie pokaźne studium paru tysięcy kobiet i mężczyzn. Badania te potwierdzają tezę, że przykre emocje są - w pewnym stopniu - szkodliwe dla zdrowia.6 Okazało się, że osoby targane chroni- cznym niepokojem, nastawione pesymistycznie, odczuwające przez długi okres smutek, nieustanne napięcie albo nie przemijającą wrogość, przesiąknięte cynizmem albo podejrzliwością są narażo- ne na du¦ukrotnie większe ryzyko zapadnięcia na różne choroby, w tym astmę, artretyzm, wrzody trawienne, choroby serca i upor- czywe bóle głowy (przy czym każda z wymienionych tu jednostek chorobowych jest jedynie przykładem szerokiej kategorii scho- rzeń). Ta skala wielkości sprawia, że nieprzyjemne emocje są tak samo toksycznym czynnikiem ryzyka jak - powiedzmy - pa- lenie albo wysoki poziom cholesterolu w chorobach serca, czyli, innymi słowy, dużym zagrożeniem dla zdrowia. Z pewnością jest to zależność statystyczna i w żadnej mierze nie może być interpretowana w ten sposób, że każdy, u kogo uczu- cia takie przybiorą formę chroniczną, łatwiej padnie ofiarą choro- by. Jednak jest dużo więcej dowodów świadczących o wielkiej roli, jaką odgrywają emocje w zwiększaniu się naszej podatności na choroby, niż przedstawia tojedno zbiorcze studium. Dokładniejsza analiza danych na temat konkretnych emocji, szczególnie owej wielkiej trójki - złości, niepokoju i depresji - ukazuje jaśniej pewne, swoiste aspekty oddziaływania uczuć na stan zdrowia, acz- kolwiek biologiczne mechanizmy, za pomocą których emocje wy- wierają ten wpływ, nie są jeszcze w pełni wyjaśnione.¦ Kiedy z¦ość jest zabójcza W bok samochodu pewnego mężczyzny uderzył inny samochód, co żniejsze stało się przyczyną irytujących i bezskutecznych peregrynacji - le wzra- po nie kończących się zmaganiach z biurokracją towarzystwa ubez- 268 Inteligencja emocjonalna pieczeniowegó i wielu wizytach u blacharzy, którzy jeszcze bar- dziej uszkodzili wóz, mężczyzna ów nadal miał dług w wysokości I¦ ośmiuset dolarów. A wypadek nie zdarzył się wcale z jego winy. Miał tego wszystkiego tak dość, że kiedy wsiadał do samochodu, przejmował go wstręt. Na koniec sprzedał pojazd. Jeszcze po wielu = latach na samo wspomnienie o tym trząsł się z wściekłości. Te gorzkie wspomnienia przywołane zostały celowo, kiedy ów niefortunny kierowca poddany został badaniom w ramach prze- prowadzanego przez Wydział Medyczny Uniwersytetu Stanforda studium złości u pacjentów z uszkodzeniami serca. Wszyscy pa- cjenci, podobnie jak ów rozgoryczony właściciel samochodu, byli po pierwszym zawale, a badania miały odpowiedzieć na pytanie, czy złość może mieć jakikolwiek znaczący wpływ na pracę serca. Rezultat był zadziwiający: kiedy pacjenci opowiadali o wydarze- ¦ niach, które doprowadziły ich do wściekłości, wydolność ich serca spadała o pięć procent.s U niektórych z nich spadek ten sięgał nawet siedmiu i więcej procent, czyli osiągał poziom uważany ' przez kardiologów za oznakę niedokrwienia mięśnia sercowego - niebezpieczne zmniejszenie się dopływu krwi do serca. E' Spadku wydolności serca nie zaobserwowano przy innych przy- krych uczuciach, np. niepokoju, ani przy wysiłku fizycznym; emo- cją, która najbardziej szkodzi sercu, wydaje się być złość. Wspo- minając denerwujące wydarzenie, pacjenci mówili, że czują się tylko mniej więcej w połowie tak wściekli jak w czasie rzeczywi- stego zajścia, co świadczy o tym, że dopływ krwi do ich serca j¦; zostałby jeszcze bardziej zatamowany, gdyby podczas badania zdarzyło się coś, co wywołałoby już nie wspomnienie złości, ale samą złość. Odkrycie to jest@ tylko jednym z elementów bogatego, zgro- madzonego podczas dziesiątków badań materiału dowodowego f . wskazującego na to, że złość jest czynnikiem, który może dopro- wadzić do uszkodzenia serca.9 Stara teoria, zgodnie z którą lu- dzie o osobowości typu A - stale szący się, zagonieni, ży- jący w napięciu - są wyjątkowo narażeni na ryzyko wystąpienia chorób serca, nie znalazła wprawdzie potwierdzenia, ale badania mające sprawdzić słuszność tej, błędnej - jak się okazało - q¦¦ Ey¦¦ Y ¦Ł¦g ¦ ¦ % t ¦ ¦I C 1 ¦ ¦ ¦ ¦C ¦ ¦ 'li¦¦¦¦ Umysl¦ i medycyna 269 koncepcji doprowadziły do nowego odkrycia: podatność na cho- roby serca zwiększa złość. Wiele danych na temat złości i wrogości dostarczyły badania Redforda Williamsa z Uniwersytetu Duke.lo Williams stwierdził na przykład, że lekarze, którzy jeszcze w trakcie studiów uzyski- wali najwyższe wyniki w testach do mierzenia poziomu wrogości, byli siedmiokrotnie bardziej narażeni na ryzyko śmierci przed osiągnięciem pięćdziesiątego roku życia niż ci, którzy uzyskiwali niskie wyniki - a zatem skłonność do łatwego wpadania w złość okazała się lepszym prognostykiem prawdopodobieństwa zgonu w młodym wieku niż inne czynniki ryzyka, takie jak palenie, wy- sokie ciśnie¦ie krwi i wysoki poziom cholesterolu. Natomiast od- krycia Johna Barefoota z Uniwersytetu Północnej Karoliny wska- zują, że u pacjentów poddanych angiografii (badaniu uszkodzeń serca przy użyciu środka kontrastującego wprowadzonego do tęt- nicy wieńcowej) wyniki uzyskane w teście do mierzenia poziomu wrogości korelują z rozległością i stopniem schorzenia tętnic wień- cowych. Nikt oczywiście nie twierdzi, że złość jest jedyną przyczyną choroby wieńcowej; jest ona tylko jednym z kilku współdziałających czynników. Jak wyjaśnił mi Peter Kaufman, urzędujący szef Od- działu Medycyny Behawioralnej Narodowego Instytutu Serca, Płuc i Krwi: "Nie potrafimy jeszcze określić, czy złość i wrogość odgry- wają sprawczą rolę we wczesnym stadium rozwoju choroby naczyń wieńcowych, czy przyspieszają jej przebieg po pojawieniu się cho- roby, czy też przyczyniają się i do jej powstania, i nasilenia. Ale weźmy dwudziestolatka, który często wpada w złość. Każdy atak złości dodatkowo obciąża serce, zwiększając rytm jego pracy i ciś- nienie krwi. Kiedy to się stale powtarza, może@ doprowadzić do uszkodzenia serca", szczególnie dlatego, że gwałtowny napływ krwi do tętnicy wieńcowej wraz z każdym uderzeniem serca "może spo- wodować drobne pęknięcia w naczyniach, w których tworzą się blaszki miażdżycowe. Jeśli rytm twego serca jest szybszy, a ciśnie- A nie krwi wyższe, bo jesteś ciągle zły, to może to doprowadzić w prze- ciągu trzydziestu lat do szybszego nawarstwienia się blaszek miaż- dżycowych, co prowadzi do choroby naczyń wieńcowych".11 270 Inteligencja emocjonalna Kiedy już rozwińie się choroba serca, mechanizmy, które wy- zwala złość, upośledzają - jak wykazały omówione wyżej bada- nia - jego wydolność. A zatem złość jest szczególnie niebezpieczna dla osób, które już chorują na serce. Przeprowadzone na Wydziale Medycznym Uniwersytetu Stanforda badania 1012 mężczyzn i ko- biet, których stan zdrowia kontrolowano do ośmiu lat po pierwszym zawale, wykazały, że najwięcej drugich zawałów zdarzało się w grupie mężczyzn, którzy na początku byli najbardziej agresywni i wrogo nastawieni do otoczenia.12 Podobne wyniki dały przepro- wadzone na Wydziale Medycznym Uniwersytetu w Yale badania 929 mężczyzn poddanych dziesięcioletniej obserwacji kontrolnej po pierwszym zawale.13 Ci, których na podstawie odpowiednich testów określono jako osoby łatwo unoszące się złością, byli trzy razy bar- dziej narażeni na zgon z powodu zatrzymania pracy serca niż ci, którzy mieli bardziej zrównoważone usposobienie. Jeśli mieli jed- nocześnie wysoki poziom cholesterolu, to dodatkowy czynnik, któ- rym była złość, podnosił to ryzyko pięciokrotnie. Badacze z Yale wskazują, że ryzyko śmierci z powodu choroby serca może zwiększać nie tyle sama złość, ile raczej wszelkie ne- gatywne emocje, które regularnie wyzwalają zwiększone fale za- lewających organizm hormonów wydzielanych pod wpływem stre- su. Jednak ogólnie biorąc, potwierdzone naukowo związki między emocjami i chorobą serca najsilniejsze są w wypadku złości: w ba- daniach przeprowadzonych na Wydziale Medycznym Uniwersyte- tu Harvarda poproszono ponad półtora tysiąca osób, które przeszły zawał serca (mężczyzn i kobiet) żeby opisały swój stan emocjonal- ny w godzinach poprzedzających atak. Okazało się, że złość ponad dwukrotnie zwiększała ryzyko zatrzymania pracy serća u osób, które już były chore, przy. czym ryzyko to utrzymywało się przez około dwie godziny po pojawieniu się złości.14 . Odkrycia te nie oznaczają, że powinniśmy starać się stłumić złość, kiedy jest zasadna. Prawdę mówiąc, istnieją dowody na to, że próby zupełnego zduszenia negatywnyci¦tczuć w najbardziej gorących momentach zwiększają tylko nasze pobudzenie i mogą podnieść ciśnienie krwi.15 Z drugiej strony, jak przekonaliśmy się w rozdziale V, dawanie upustu złości za każdym razem kiedy ją Umysl¦ i medycyna 271 odczuwamy, podsyca ją tylko, wskutek ¦czego wzrasta prawdopo- dobieństwo, że w taki właśnie sposób będziemy reagować na każdą irytującą nas sytuację. Paradoks ten rozwiązuje Williams, kon- kludując, że to, czy okazujemy złość czy nie, jest mniej ważne od tego, czy utrzymuje się ona stale, czy tylko ogarnia nas przejścio- wo. Okazjonalne okazywanie złości nie jest niebezpieczne dla zdro- wia; problem pojawia się z chwilą, gdy wrogie nastawienie do otoczenia staje się cechą do tego stopnia stałą, że określa nasz styl bycia jako antagonistyczny. Charakterystyczna dla niego jest nieufność, cynizm, skłonność do drwin i szyderczych komentarzy oraz bardziej rzucające się w oczy wybuchy gniewu i wściekłości.ls NadziEją napawa wiadomość, że złość nie musi być wyrokiem śmierci; jest pewnym nawykiem, którego można się pozbyć. Na Wydziale Medycznym Uniwersytetu Stanforda poddano grupę pa- cjentów po zawale specjalnemu szkoleniu, które miało pomóc im w zmianie postaw powodujących łatwe wpadanie w złość. Wyni- kiem tego treningu panowania nad złością było zmniejszenie się wskaźnika drugiego zawału o 44 procent w porównaniu z osobami, które nie próbowały zmienić swych wrogich postaw.l¦ Program opracowany przez Williamsa dał tak samo pozytywne rezultaty.ls Podobnie jak program stanfordzki uczy on podstawowych elemen- tów inteligencji emocjonalnej, szczególnie umiejętności dostrzega- nia złości w chwili, gdy zaczyna się rodzić, zdolności kierowania nią, gdy już ogarnęła człowieka, i empatii. Pacjentów prosi się, aby zapisywali wrogie lub cyniczne myśli, kiedy tylko zdadzą sobie z nich sprawę. Jeśli myśli te utrzymują się, pacjenci starają się ich pozbyć mówiąc (albo myśląc) sobie: "Stop!" Zachęca się też ich do zastępowania racjonalnymi wyjaśnieniami cynicznych, nieuf nych czy podejrzliwych konstelacji pojawiających się w wystawia- jących ich nerwy na próbę sytuacjach; jeśli na przykład czekają długo na windę, powinni starać się znaleźć jakąś nieszkodliwą przyczynę jej opóźnienia zamiast złościć się na wyimaginowaną, bezmyślną osobę, która przytrzymuje windę. Uczą się też umi¦ jętności patrzenia na sprawy będące przyczyną ich frustracji i nie- porozumień z punktu widzenia drugiej strony, jako że empatia jest balsamem na złość. 272 Inteligencja emocjonalna Jak powiedział zńi Williams: "Antidotum na wrogość jest ufne serce. Potrzeba do tego tylko odpowiedniej motywacji. Kiedy wi- dzimy, że złość może nas wpędzić wcześnie do grobu, nabieramy ochoty do tego, by spróbować się zmienić". Stres - nieproporcjonalny i nieuzasadniony niepokój Przez cały czas czuję się niespokojna i spięta. To wszystko zaczęło się w szkole średniej. Byłam piątkową uczennicą i stale niepokoiłam się o swoje oceny, o to, czy lubią mnie inne dzieci i nauczyciele, o to, czy nie spóźnię się na lekcje i inne takie sprawy. Rodzice wywierali na mnie dużą presję, żebym się dobrze uczyła i w ogóle była wzorem dla innych... Myślę, że poddałam się tej presji, bo kiedy byłam w drugiej klasie liceum, zaczęły się u mnie problemy z żołądkiem. Od tamtej pory muszę naprawdę uważać z piciem kawy i ostrymi daniami. Za- uważyłam, że kiedy jestem zmartwiona albo spięta, wywraca mi się żołądek, a ponieważ cały czas niepokoję się albo martwię czymś, za- wsze mam mdłości.19 Niepokój - strapienie wywoływane przeciwnościami i kłopo- tami, których nie szczędzi nam życie - jest emocją, której związ- ki z początkiem choroby i przebiegiem procesu zdrowienia zostały potwierdzone dowodami naukowymi o największym chyba cięża- rze. Kiedy niepokój pomaga nam stawić czoło jakiemuś niebezpie- czeństwu (co przypuszczalnie było korzystną dla naszego gatunku cechą w procesie ewolucji), to dobrze spełnia swoje zadanie. W ży- ciu współczesnym natomiast niepokój jest najczęściej niepropor- cjonalny do rozgrywających się wydarzeń i nieuzasadniony - strapienie ogarnia nas w sytuacjach, z którymi musimy żyć albo ; które sobie wyimaginowaliśmy, a nie w obliczu rzeczywistych nie- bezpieczeństw, z którymi musimy się zmierz ć. Powtarzające się napady niepokoju świadczą o dużym stresi ytowana wyżej ko- bieta, której ciągłe martwienie się zapoczątkowało dolegliwości żoładkowo jelitowe, jest podręcznikowym przykładem szkodliwego wpływu, jaki niepokój i stres wywierają na nasze zdrowie. Umyst i medycyna 273 W zamieszczonym w 1993 roku w "Archives of Internal Me- dicine" przeglądzie rozległych badań nad związkiem między stre- sem a chorobami psycholog z Yale, Bruce McEwan, podaje długą listę negatywnych skutków stresu. Obejmuje ona obniżenie od- porności organizmu do poziomu, w którym następuje gwałtowne przyspieszenie przerzutów raka, zwiększenie podatności na za- każenia wirusowe, spotęgowanie procesu odkładania się blaszek miażdżycowych, prowadzące do arteriosklerozy i nadkrzepliwości powodującej zawał mięśnia sercowego, przyspieszanie początku cukrzycy typu I i rozwoju cukrzycy typu II oraz - u astmaty- ków - pogorszenie się ich stanu albo wyzwalanie ataków ast- my.2o Stres może również prowadzić do owrzodzenia układu tra- wiennego, wywołując symptomy wrzodziejącego zapalenia jelita grubego i zapalenia jelit. Nawet sam mózg odczuea długofalowe negatywne skutki przedłużającego się stresu. Jednym z nich jest uszkodzenie hipokampa, a zatem upośledzenie pamięci. Ogólnie biorąc - pisze McEwen - ,¦est coraz więcej dowodów na to, że w rezultacie stresujących przeżyć układ nerwówy ulega "zu- życiu¦¦".21 Szczególnie przekonujących dowodów na negatywny wpływ stresu na zdrowie dostarczyły badania nad chorobami zakaźnymi, takimi jak przeziębienia, grypa i opryszczka. Jesteśmy bez prze- rwy wystawieni na działanie wywołujących je wirusów, ale nor- malnie nasz system immunologiczny potrafi je zwalczyć. Rzecz w tym, że gdy jesteśmy w stresie, te środki obrony częściej zawo- dzą. W eksperymentach, w których wystawiono bezpośrednio na próbę siłę systemu immunologicznego, stwierdzono, że wprawdzie stres i niepokój osłabiają go, ale ich rezultaty nie dają jasnej odpowiedzi na pytanie, czy osłabienie to jest znaczące klinicznie, to znaczy tak duże, by otworzyć drogę chorobie.22 Mocniejszych dowodów naukowych potwierdzających związek między stresem a zwiększoną podatnością na choroby należy oczekiwać od przy- szłych badań, w których najpierw prześledzi się wzrost niepokojz¦ i stresu u zdrowych osób, następnie obniżenie sprawności systemu immunologicznego i na koniec początek choroby. Sheldon Cohen, psycholog z Uniwersytetu Carnegiego-Mello- 274 Inteligencja emocjonalna na, współpracująć z naukowcami ze specjalistycznego ośrodka ba- dań nad przeziębieniami w Sheffeld w Anglii, dokładnie oszaco- wał poziom stresu odczuwanego przez osoby, które następnie wystawiono na działanie wirusa wywołującego przeziębienie. Nie wszystkie się przeziębiły; silny system immunologiczny może oprzeć się - i stale to robi - wirusowi przeziębienia. Cohen stwierdził, że im bardziej stresujące było czyjeś życie, tym większe istniało prawdopodobieństwo, że złapie przeziębienie. Spośród osób, które odczuwały niewielki stres, po wystawieniu na działanie wirusa przeziębiło się 27 procent, natomiast wśród tych, których życie było najbardziej stresujące, odsetek ten wyniósł 47 procent, co jest bezpośrednim dowodem, że sam stres osłabia system odpornościo- wy.23 (Aczkolwiek wynik tego eksperymentu można uważać za potwierdzenie tego, co wszyscy od dawna widzą lub co podejrze- wają, to ze względu na jego rygory naukowe uważany jest on za przełomowe odkrycie.) Podobnie rzecz się miała z małżonkami, którzy przez trzy mie- siące zapisywali codziennie wszystkie przygnębiające wydarzenia, takie jak sprzeczki i kłótnie małżeńskie. Tu również ujawnił się charakterystyczny schemat: trzy-cztery dni po szczególnie dotkli- wej porcji zawodów i frustracji albo gwałtownych sprzeczek kładli się do łóżka z przeziębieniem albo infekcją górnych dróg oddecho- wych. Ponieważ różnica czasowa między wystąpieniem stresu a za- chorowaniem odpowiada dokładnie okresowi inkubacji wielu po- wszechnie spotykanych wirusów, które wywołują przeziębienie, sugeruje to, że wystawienie na działanie tych wirusów w chwilach największego przygnębienia i zmartwienia szczególnie zwiększyło ich podatność na zarażenie.24 Ten sam schemat, stres - infekcja, sprawdza się w przy za- rażeniu wirusem opryszczki i to zarówno typem, który powoduje pojawienie się bolesnych pęcherzyków na wargach, jak i typem, wywołującym wypryski na narządach płciowych. Kiedy ktoś już zaraził się tym wirusem, pozostaje on v<¦anie uśpienia w jego ciele, uaktywniając się co jakiś czas. Na aktywność wirusa opry- szczki wskazuje poziom obecnych w krwi przeciwciał przeciw jego antygenom. Korzystając z tego miernika, stwierdzono ponowne Umysł i medycyna 275 uaktywnienie się tego wirusa u studentów medycyny zdających egzaminy semestralne, u kobiet będących tuż po separacji z mę- żem oraz u osób znajdujących się pod ciągłą presją z powodu obowiązków związanych z opieką nad cierpiącym na chorobę Alz- heimera członkiem rodziny.25 Niepokój zbiera takie żniwo nie tylko dlatego, że osłabia odpor- ność organizmu; inne badania wykazują bowiem, że wywiera on szkodliwy wpływ na układ sercowo-naczyniowy. Podczas gdy u męż- czyzn największe ryzyko zapadnięcia na chorobę serca stwarza chroniczna wrogość i powtarzające się napady złości, to dla kobiet najbardziej niebezpiecznymi emocjami mogą być niepokój i lęk. W badaniach prowadzonych na Wydziale Medycznym Uniwersyte- tu Stanforda, którymi objęto ponad tysiąc osób obojga płci po pier- wszym zawale, okazało się, że kobiety, które przeszły później drugi zawał, odróżniał od reszty wysoki poziom lęku i niepokoju. W wielu wypadkach lęk ten przybierał formę utrudniającej życie fobii: po pierwszym zawale pacjentki bały się usiąść za kierownicą samo- chodu, porzucały pracę albo przestawały wychodzić z domu.2s Zdradliwe skutki fizjologiczne stresu i niepokoju - w rodzaju tych, jakie wywołuje praca w ciągłym napięciu albo ustawiczne miotanie się samotnej matki między pracą zawodową a opieką nad dzieckiem - uchwytne są na poziomie mikroanatomicznym. Stephen Manuck, psycholog z Uniwersytetu w Pittsburghu, pod- dał trzydziestu ochotników ciężkiej, wywołującej niepokój pró- bie, kontrolując jednocześnie skład ich krwi, a konkretnie poziom wytwarzanej przez płytki krwi substancji zwanej kwasem adeno- zynotrójfosforowym albo ATP, która może wyzwalać w naczy- niach krwionośnych zmiany prowadzące do zawału serca i udaru mózgu. W czasie kiedy ochotnicy znajdowali się w silnym stresie, poziom ich ATP rósł gwałtownie, podobnie jak rytm serca i ciś- nienie krwi. Największe zagrożenie dla zdrowia wydaje się, co zrozumiałe istnieć w zawodach, w których pracy stale towarzyszy napięci a przy konieczności sprostania wysokim wymogom nie ma się żad- nego albo prawie żadnego wpływu na jej ostateczny rezultat (w takim kłopotliwym położeniu znajdują się, na przykład, kierowcy autobu- 276 Inteligencja emocjonalna sów). Badanie 569 pacjentów z rakiem odbytnicy i odpowiednio dobranej grupy porównawczej wykazało, że ci spośród bada- nych, którzy twierdzili, że w ostatnich dziesięciu latach przeży- wali ciężkie okresy w pracy, byli pięć i pół razy bardziej narażeni na powstanie tej choroby niż osoby, które nie przeżywały takich stresów2¦. Ponieważ szkodliwe skutki, jakie ma strapienie dla zdrowia, są tak rozległe, stosuje się obecnie klinicznie, w celu złagodzenia symptomów szerokiej gamy różnych schorzeń, techniki, które bez- pośrednio zmniejszają powodowane stresem pobudzenie fizjologi- czne. Techniki te stosowane są między innymi w chorobie wień- cowej, niektórych rodzajach cukrzycy, artretyzmie, astmie, zabu- rzeniach żołądkowo-jelitowych i chronicznym bólu. Skoro stres, niepokój i zmartwienie zaostrzają wszelkie symptomy choroby, to pomaganie chorym w rozładowaniu napięcia i opanowaniu niespo- kojnych uczuć może często przynieść pewną ulgę.2s Medyczne koszta depresji Parę lat po operacji raka piersi, która - jak się jej wydawało - zakończyła się pomyślnie, stwierdzono przerzuty. Lekarz nie próbo- wał już nawet mówić jej o wyleczeniu, a chemioterapia mogła jej dać w najlepszym razie parę dodatkowych miesięcy życia. Jest zupełnie zrozumiałe, że ogarnęła ją depresja. Była tak przygnębiona, że pod- czas każdej wizyty u lekarza wybuchała w którymś momencie pła- czem. Onkolog reagował za każdym razem tak samo - prosił, żeby natychmiast wyszła z gabinetu. Pomińmy bolesną nieczułość i brak wrażliwości onkologa i za- stanówmy się, czy fakt, iż nie chciał on albo nie mógł zająć się rozpaczą swej pacjentki, miał jakieś znaczenie z medycznego pun- ktu widzenia? Skoro choroba poczyniła¦Cż takie postępy, to jest nieprawdopodobne, by jakakolwiek emocja mogła mieć zauważal- ny wpływ na jej przebieg. Aczkolwiek depresja tej kobiety najpew- niej zatruła jej jeszcze bardziej ostatnie miesiące życia, to jak Umyst i medycyna 277 dotąd nie ma jednoznacznych dowodów na to, że melancholia może przyspieszyć rozwój raka.29 Zostawmy jednak raka na boku, po- nieważ istnieje cała masa badań, które świadczą o tym, że depre- sja odgrywa niebagatelną rolę w innych chorobach, szczególnie wpływając na pogorszenie się stanu osób, które już na nią zapadły. Stale przybywa dowodów, że u osób poważnie chorych, a przy tym przygnębionych, opłaca się z medycznego punktu widzenia lecze- nie również depresji. Usuwanie depresji u osób chorych komplikuje fakt, że jej ob- jawy, w tym brak apetytu i senność, można łatwo poczytać za symptomy innych chorób, co zdarza się szczególnie lekarzom nie mającym zbyt wielkiej wprawy w diagnozowaniu zaburzeń psy- chicznych. Ta nieumiejętność diagnozowania depresji może sama w sobie pogłębić problem, ponieważ oznacza ona, że przygnębienie pacjenta - jak w przypadku owej nie mogącej powstrzymać się od płaczu pacjentki chorej na raka piersi - umyka uwadze le- karza i nie jest brane pod uwagę przy leczeniu. A ta niemożność właściwego rozpoznania i leczenia może zwiększyć ryzyko zgonu pacjenta przy poważnej chorobie. Na przykład w grupie 100 pacjentów, którym przeszczepiono szpik kostny, 12 z 13 ogarniętych największą depresją zmarło w ciągu roku od operacji, podczas gdy 34 z pozostałych 87 żyło jeszcze w dwa lata później.3o Podobnie, ci spośród pacjentów cier- piących na ostrą niewydolność nerek i poddawanych dializie, u których stwierdzono głęboką depresję, mieli najmniejsze szanse przeżycia następnych dwóch lat; depresja była w tym wypadku silniejszym prognostykiem zgonu niż jakiekolwiek inne objawy kliniczne.31 Tutaj wpływ emocji na stan zdrowia przebiegał nie przez teren biologii, ale postaw: pogrążeni w depresji pacjenci dużo gorzej niż pozostali radzili sobie z dostosowaniem się do surowych zaleceń lekarskich, nie przestrzegali na przykład diety, co zwiększało ryzyko zgonu. Depresja zdaje się również zaostrzać choroby serca. Prowadzo- A ne przez dwanaście lat badania 2832 mężczyzn i kobiet w średnim wieku wykazały, że wskaźnik umieralności z powodu chorób serca wyższy był w grupie osób, które odczuwały głębszą depresję i re- tł ¦¦¦ ¦ t4l ¦ włä¦ ¦ a P ¦ ¦ ¦ f E iś¦ ¦ f ¦' f f I¦ ¦f f ¦ 4¦ ¦ f ¦ t 2i¦¦ ¦ ¦ ¦ ¦i¦ ¦sk r¦ ¦ ' Ѧ i a ¦ f ¦¦3 I + d ¦ ¦¦ a ¦ ¦ 278 Inteligencja emocjonalna zygnację.32 Natomiast w około trzyprocentowej grupie osób z naj- ostrzejszą depresją wskaźnik umieralności był czterokrotnie wy- ższy niż wśród tych, którzy nie okazywali żadnych oznak depresji. Depresja zdaje się być szczególnie wysokim czynnikiem ryzyka u osób, które przeszły zawał serca.33 W jednym z montrealskich szpitali badano losy pacjentów, których wypisano po wyleczeniu skutków pierwszego zawału. Okazało się, że ryzyko zgonu w ciągu pół roku po wyjściu ze szpitala gwałtownie rosło u pacjentów po- datnych na depresję. Na głęboką depresję cierpiał jeden na ośmiu pacjentów, a wskaźnik umieralności wśród tych osób był pięcio- krotnie wyższy niż w grupie o porównywalnym stanie zdrowia, ale nie poddających się depresji, co oznacza, że wywiera ona rów- nie duży wpływ jak czynniki stwarzające największe ryzyko zgonu na atak serca, takie jak dysfunkcja lewej komory serca czy wcześ- niej przebyte zawały. Do mechanizmów, które wyjaśniałyby, dla- czego depresja tak bardzo zwiększa niebezpieczeństwo późniejszego zawału, zaliczyć trzeba jej wpływ na zmianę rytmu pracy serca, co potęguje ryzyko wystąpienia zagrażającej życiu arytmii. Stwierdzono także, że depresja utrudnia powrót do zdrowia po złamaniu stawu biodrowego. W ramach studium starszych kobiet ze złamaniem biodra poddano parę tysięcy pacjentek badaniu psy- chiatrycznemu przy przyjęciu do szpitala. Te z nich, które w czasie hospitalizacji znajdowały się w depresji, zostawały w szpitalu przeciętnie o osiem dni dłużej niż inne, o porównywalnym stanie zdrowia, ale nie przygnębione, a prawdopodobieństwo, że znowu zaczną chodzić, było o dwie trzecie mniejsze. Jednak te spośród pogrążonych w depresji pacjentek, które oprócz opieki chirurgicz- nej otrzymały pomoc psychiatryczną umożliwiającą im wyjście z załamania, potrzebowały mniej terapii fizycznej, aby zacząć na nowo chodzić i były rzadziej hospitalizowane ponownie w ciągu trzech miesięcy od powrotu do domu. Również badania pacjentów, których o ólny stan zdrowia był tak zły, że znajdowali się w najwyższej, dzi cioprocentowej gru- pie osób najczęściej i w największym zakresie korzystającym z usług medycznych - często z powodu wielu jednocześnie wystę- pujących schorzeń, takich jak choroba serca i cukrzyca - ujaw- Umysł i medycyna 279 niły, że mniej więcej jeden na sześciu cierpiał na poważną depre- sję. Kiedy poddano ich stosownej terapii psychiatrycznej, liczba dni w roku, przez które przykuci byli do łóżka, spadła - u pa- cjentów z głęboką depresją - z 79 do 51, a pacjentów z łagodną depresją z 62 do zaledwie 18.34 Zdrowotne pożytki piynące z pozytywnych uczuć Zebrane razem dowody świadczące o negatywnym wpływie na na- sze zdrowie złości, niepokoju i depresji są zatem nie do odparcia. Zarówno złość, jak i niepokój mogą, jeśli utrzymują się stale, zwię- kszyć naszą podatność na wiele chorób. A depresja, chociaż może nie osłabia naszej odporności na choroby, zdaje się utrudniać po- wrót do zdrowia i zwiększać ryzyko śmierci, szczególnie u osób wątłych, cierpiących na poważne schorzenia. Choć emocje negatywne mogą być toksyczne, to przeciwstawny im wachlarz emocji może mieć działanie w pewnym stopniu wzmacniające organizm. Nie znaczy to, że emocje pozytywne dzia- łają leczniczo albo że śmiech czy poczucie szczęścia zahamują albo odwrócą postępy poważnej choroby. Wpływ pozytywnych uczuć na stan naszego zdrowia wydaje się subtelny i trudno zauważalny, ale na podstawie badań dużych grup ludzi można wydzielić go z całej masy złożonych czynników, które oddziałują na przebieg choroby. Cena pesymizmu i korzyści z optymizniu Z pesymizmu, podobnie jak z depresji, wynikają koszty dla zdro- wia, natomiast z optymizmu płyną odpowiadające im korzyści. A Zmierzono na przykład poziom optymizmu lub pesymizmu 122 mężczyzn po pierwszym zawale. Osiem lat później nie żyło już 21 z 25 najbardziej pesymistycznych z nich, ale tylko 6 z 25 cechu- @i 280 Inteligencja emocjonalna jących się najwiękśzym optymizmem. Ich nastrój okazał się le- pszym prognostykiem szans przeżycia niż jakikolwiek medyczny czynnik ryzyka, włącznie ze stopniem uszkodzenia serca podczas pierwszego zawału, blokadą arterii, poziomem cholesterolu i ciś- nieniem krwi. Inne badania wykazały, że ci spośród pacjentów poddanych zabiegowi ominięcia arterii, którzy byli większymi op- tymistami, o wiele szybciej dochodzili do zdrowia oraz że zarówno podczas, jak i po operacji zdarzało się u nich mniej powikłań niż u tych, którzy byli większymi pesymistami.35 Nadzieja, podobnie jak jej bliski krewny - optymizm, ma moc 5 uzdrawiania. Osoby, które patrzą z wiarą w przyszłość potrafią - co zrozumiałe - zachować pogodę ducha w nie sprzyjających oko- licznościach, również borykając się z kłopotami zdrowotnymi. Ba- dania osób sparaliżowanych w wyniku urazów rdzenia kręgowego wykazały, że ci, którzy mieli więcej nadziei, byli bardziej aktywni fizycznie w porównaniu z pacjentami o podobnym stopniu inwali- dztwa, ale o niższym poziomie nadziei. Pożytki płynące z nadziei widać szczególnie dobrze u osób sparaliżowanych z powodu urazu kręgosłupa, ponieważ tragedia ta spotyka na ogół ludzi młodych, mających po dwadzieścia lat, którzy ulegli wypadkowi i pozostaną przez resztę życia przykuci do wózka inwalidzkiego. Życie emocjo- nalne młodego człowieka będzie miało wielki wpływ na wysiłki, mogące zapewnić mu lepsze fizyczne i społeczne funkcjonowanie.3s Dlaczego optymistyczny albo pesymistyczny pogląd na świat ma tak duże znaczenie dla zdrowia pozostaje kwestią nie wyjaś- nioną. Jedna z teorii utrzymuje, że dzieje się tak dlatego, iż pe- symizm prowadzi do depresji, która z kolei osłabia system immu- nologiczny broniący nas przed nowotworami i infekcjami, ale na razie brakuje dowodów potwierdzających słuszność tej hipotezy. Być może bierze się to stąd, że pesymiści nie dbają o swoje zdrowie w niektórych badaniach stwierdzono, że więcej palą i piją, rza- r. dziej uprawiają ćwiczenia fizyczne niż opt iści i generalnie nie starają się wykształcić u siebie zdrow ch ków. Nie ¦est też y J wykluczone, że któregoś dnia okaże się, iż fizjologia nadziei jest sama w sobie w jakiś sposób biologicznie pomocna w walce orga- nizmu z chorobami. Umyst i medycyna 281 Z niewielką pomocą ¦przyjacióf¦ medyczna wartość bliskich związków z innymi Dodajmy dźwięk ciszy do listy emocjonalnych zagrożeń dla zdro- wia i bliskie związki emocjonalne do listy czynników obronnych. Badania, które prowadzono przez ponad dwadzieścia lat i którymi objęto więcej niż trzydzieści siedem tysięcy osób, pokazują, że izo- lacja towarzyska - poczucie, że nie ma się nikogo, z kim można podzielić się uczuciami albo nawiązać bliski kontakt - podwaja ryzyko choroby albo zgonu.3¦ Sama izolacja, konkluduje zamiesz- czony w numerze "Science" w 1987 roku raport, "ma równie istotny wpływ na wskaźnik umieralności jak palenie, wysokie ciśnienie krwi, wysoki poziom cholesterolu, otyłość i brak ćwiczeń fizycz- nych". Prawdę powiedziawszy, palenie zwiększa groźbę przedwczes- nej śmierci tylko o 1,6 procent, podczas gdy izolacja towarzyska o 2,0 procent, co sprawia, że jest ona większym czynnikiem ryzyka.3s Izolację ciężej jest znieść mężczyznom niż kobietom. Prawdopo- dobieństwo przedwczesnej śmierci było w wypadku mężczyzn ży- jących w izolacji dwukrotnie większe niż u mężczyzn utrzymują- cych bliskie związki towarzyskie z innymi osobami; natomiast wśród kobiet było ono półtora razy większe u tych, które nie utrzy- mywały kontaktów niż u udzielających się towarzysko. Różnica w skutkach izolacji w zależności od płci może brać się stąd, że towarzyskie związki kobiet są z reguły oparte na mocniejszej więzi emocjonalnej niż związki między mężczyznami; kilka przyjaciółek może zapewniać kobiecie znacznie większy komfort psychiczny niż kilku przyjaciół mężczyźnie. Oczywiście nie należy mylić izolacji z samotnością; dużo żyją- cych samotnie albo mających niewielu przyjaciół osób jest zado- wolonych z życia i cieszy się dobrym zdrowiem. Ważne jest raczej subiektywne poczucie odcięcia od innych i świadomość, że nie ma się do kogo zwrócić. To właśnie poczucie osamotnienia jest czyn- A nikiem ryzyka. Odkrycie to ma złowieszczą wymowę w świetle coraz bardziej potęgującej się izolacji spowodowanej nawykiem samotnego oglądania telewizji i stopniowym zanikiem we współ- 282 Inteligencja emocjonalna czesnych społeczeństwach takich zwyczajowych form kontaktów towarzyskich jak wizyty w klubach i domach przyjaciół; uzmysła- wia ono dodatkową wartość, jaką dla osób osamotnionych mają takie grupy samopomocowe, jak np. Anonimowi Alkoholicy, peł- niące rolę wspólnot zastępczych. Siłę izolacji towarzyskiej jako czynnika ryzyka przedwczesnej śmierci oraz uzdrowicielską moc bliskich stosunków z innymi uka- zuje badanie losów setki pacjentów po przeszczepieniu szpiku ko- stnego.39 Po dwóch latach od dokonania przeszczepu żyło nadal 54 procent pacjentów, którzy mieli silne emocjonalne oparcie w małżonku, rodzinie albo przyjaciołach, i tylko 20 procent tych, ¦ którzy twierdzili, że na coś podobnego nie mogą liczyć. Również osoby starsze, które przeszły zawał serca, ale mogą polegać na emocjonalnym wsparciu dwóch lub więcej osób, mają dwukrotnie większe szanse na przeżycie powyżej roku od ataku niż pacjenci, którzy nie znajdują takiej pomocy.4o Chyba najbardziej wymownym świadectwem leczniczego dzia- ' łania więzów emocjonalnych są wyniki studium opublikowanego w 1993 roku przez szwedzkich badaczy.41 W ramach tych badań zaproponowano wszystkim urodzonym w 1933 roku mężczyznom mieszkającym w Göteborgu bezpłatne badania lekarskie, a po sied- miu latach skontaktowano się ponownie z wszystkimi 752 męż- czyznami. Okazało się, że w tym czasie zmarło 41 z nich. Wskaźnik śmiertelności wśród mężczyzn, którzy podczas ba- dań powiedzieli, że żyją w silnym stresie, był trzykrotnie wyższy niż wśród ich rówieśników, którzy twierdzili, że prowadzą spokoj- ne i pogodne życie. Napięcie emocjonalne spowodowane było ta- " kimi czynnikami, jak poważne kłopoty finansowe, niepewność utrzymania posady albo ¦zwolnienie z pracy, toczące się przeciw badanemu postępowanie sądowe albo trwająca sprawa rozwodo- wa. Pojawienie się w ciągu roku poprzedzającego badania trzech lub więcej kłopotów tego rodzaju okazało bardziej niezawod- nym prognostykiem zgonu badanego w o ie następnych sied- miu lat niż wskaźniki fizjologiczne, takie jak wysokie ciśnienie krwi, wysokie stężenie trójglicerydów we krwi czy wysoki poziom cholesterolu w osoczu. Umyst i medycyna 283 Jednak nie stwierdzono absolutnie żadnego zwiqczku między wysokim poziomem stresu a wskaźnikiem umieralności wśród męż- czyzn, którzy mówili, że utrzymują ścisłe i bliskie stosunki z in- nymi osobami - żoną, przyj aciółmi i tak dalej . Fakt, że maj ą się do kogo zwrócić w potrzebie i z kim porozmawiać, że są w ich otoczeniu osoby, służące im pociechą, pomocą i radami, chronił przed stwarzającymi śmiertelne zagrożenie dla ich życia kłopota- mi i wstrząsami. Istotne znaczenie w niepoddawaniu się stresowi ma nie tylko liczba bliskich związków z innymi osobami, ale także ich jakość. Nieudane związki zbierają bowiem swoje własne żniwo. Kłótnie małżeńskie na przykład mają ujemny wpływ na system immu- nologiczny.42 W badaniach studentów mieszkających w jednym pokoju w domu akademickim stwierdzono, że im bardziej się nie lubili, tym bardziej podatni byli na przeziębienia i grypę i tym częściej chodzili do lekarza. John Cacioppo, psycholog z Uniwer- sytetu Stanowego w Ohio, który prowadził te badania, powiedział mi: "Stosunki z osobami, z którymi spotykasz się codziennie, są najważniejsze w twoim życiu i zdają się mieć kluczowe znaczenie dla twojego zdrowia. A im większą przywiązujesz do nich wagę, tym bardziej wpływają na twoje zdrowie".43 1,lzdrowicielska moc oparcia emocjonalnego W Wesofych przygodach Robin Hooda tytułowy bohater radzi mło- dzieńcowi, który chce pójść w jego ślady: "Opowiedz nam o swoich kłopotach i mów swobodnie. Potok słów sprawia-zawsze ulgę sercu przepełnionemu smutkiem, jest to zupełnie tak, jakbyś otworzył stawidło i dał upust wodzie, której za wiele zebrało się za tamą powyżej młyna". W tym charakterystycznym dla mądrości ludowej wyjaśnieniu kryje się głęboka prawda: zrzucenie ciężaru z serc¦ okazuje się dobrym lekiem. Naukowego potwierdzenia rady Robi- na dostarczył James Pennebaker, psycholog z Południowego Uni- wersytetu Metodystycznego, który wykazał w serii eksperymen- 284 Inteligencja emocjonalna tów, że skłonienie ludzi do podzielenia się z innymi trapiącymi ich myślami ma dobroczynny dla ich zdrowia skutek.44 Jego me- toda jest zadziwiająco prosta: prosi on pacjentów, by przez mniej więcej pięć dni zapisywali przez piętnaście do dwudziestu minut dziennie na przykład "najbardziej wstrząsające przeżycie w całym swoim życiu" albo to, co najbardziej martwi ich w danym momen- cie. Każdy, jeśli chce, może swoje zapiski zatrzymać wyłącznie dla siebie i nie musi pokazywać ich nikomu. Ogólny efekt takiego wyznania jest zdumiewający; składa się nań zwiększona odporność organizmu, znaczący spadek wizyt w ośrodkach zdrowia w najbliższym półroczu, mniejsza liczba opu- szczonych dni w pracy, a nawet zwiększenie produkcji enzymów przez wątrobę. Co więcej, największą poprawę funkcji odporno- ściowych obserwuje się u tych osób, których notatki zawierają opisy najbardziej burzliwych emocji. Z badań Pennebakera wy- łania się specyficzny schemat "najzdrowszego" sposobu dawania upustu niepokojącym nas uczuciom: najpierw wyraża się smutek, niepokój, złość czy jakiekolwiek inne przykre uczucia, które wzbu- dza w nas dany temat, w dużym natężeniu, a potem, w ciągu kilku następnych dni, snuje się coraz spokojniejszy ich opis, od- ' najdując pewne znaczenie tego wstrząsu czy bólu. Proces ten wydaje się, oczywiście, zbliżony do przeżyć osób ; odkrywających swe uczucia podczas psychoterapii. W istocie rze- czy wyniki badań Pennebakera zdają się wskazywać przyczynę stwierdzonego w innych badaniach faktu, że pacjenci cierpiący na schorzenia somatyczne, których oprócz leczenia chirurgicznego czy farmakologicznego poddaje się psychoterapii, wykazują często `; większą poprawę stanu zdrowia somatycznego niż ci, których leczy się wyłącznie środkami czysto medycznymi.45 Najsilniej chyba ujawniła się lecznicza moc oparcia emocjonal- nego w badanych na Wydziale Medycznym Uniwersytetu Stanfor- da grupach kobiet w zaawansowanym stadiu raka piersi z prze- rzutami. Po wstępnym leczeniu, często chir cznym, rak odna- wiał się i dawał przerzuty w całym ciele. Pewne było, że choroba doprowadzi w końcu do śmierci, zagadką było tylko to, czy stanie się to wcześniej czy później. Dr David Spiegel, który prowadził te Umysł i medycyna 285 badania, był sam, podobnie jak całe środowisko lekarskie, zasko- czony ich wynikami: kobiety w zaawansowanym stadium choroby, które uczestniczyły w cotygodniowych spotkaniach z towarzyszka- mi niedoli, żyły du,a razy dłużej niż inne, będące w takim samym stanie, które jednak same próbowały stawić czoło nowotworowi.4s Wszystkie kobiety miały zapewnioną standardową opiekę me- dyczną; jedyna różnica polegała na tym, że część z nich brała udział w tych grupowych spotkaniach, na których mogły zrzucić z serca nieznośny ciężar i podzielić się swym lękiem, bólem i zło- ścią z innymi, które doskonale je rozumiały i miały ochotę słuchać ich wynurzeń. Często było to jedyne miejsce, w którym mogły mówić zupełnie otwarcie o swych emocjach, ponieważ bliskie im osoby wzdragały się na samą myśl o rozmowie na temat ich cho- roby i nieuchronnej, bliskiej śmierci. Uczestniczki tych spotkań żyły przeciętnie trzydzieści siedem dodatkowych miesięcy, nato- miast kobiety, które nie brały udziału w spotkaniach, umierały - przeciętnie biorąc - po siedemnastu miesiącach. Przedłużenie życia takich pacjentek o dwadzieścia jeden miesięcy jest rezulta- tem będącym poza zasięgiem którejkolwiek ze stosowanych obec- nie metod leczenia. Jimmie Holland, główny psychiatra-onkolog w Szpitalu Pomniku Sloana-Ketteringa, centrum leczenia raka w Nowym Jorku, w rozmowie ze mną ujął to tak: "Każda chora na raka pacjentka powinna się znaleźć w takiej grupie". Dodać do tego można jedynie, że gdyby jakiś lek przedłużał o tyle życie, to o prawo jego produkcji biłyby się wszystkie firmy farmakolo- giczne. Włączenie inteligencji emocjonalnej do opieki medycznej Owego dnia, w którym rutynowa analiza wykazała ślady krt¦ w moczu, lekarz skierował mnie na specjalistyczne badanie diag- nostyczne. Wstrzyknięto mi dożylnie wskaźnik promieniotwórczy, a potem poproszono, bym położył się na stole. Zawieszona u góry 286 Inteligencja emocjonalna aparatura rentgenowska robiła jedno po drugim zdj ęcia ukazuj ące rozprzestrzenianie się wskaźnika w moich nerkach i pęcherzu. Nie byłem sam w gabinecie - siedział przy mnie przyjaciel, sam będący lekarzem, który akurat wpadł z kilkudniową wizytą i za- proponował, że dotrzyma mi towarzystwa podczas badania. Sie- dział więc w gabinecie, a ja leżałem, podczas gdy sterowana auto- matycznie aparatura nad moją głową warczała, trzaskała, obracała się, aby robić zdjęcia pod coraz to innym kątem, i znów warczała, trzaskała i obracała się. Badanie trwało półtorej godziny. Pod sam koniec wpadł do gabinetu specjalista od chorób nerek, przedstawił się szybko i znikł, aby przejrzeć zdjęcia rentgenowskie. Nie wrócił, aby powiedzieć mi, co wykazały. Wychodząc z gabinetu, natknęliśmy się na owego nefrologa. Czując się nieco wstrząśnięty i oszołomiony badaniem, nie miałem wystarczającej przytomności umysłu, aby zapytać go o to, co przez cały ranek chodziło mi po głowie. Mój przyjaciel zrobił to za mnie. - Doktorze - powiedział - ojciec mojego przyjaciela zmarł na raka pęcherza. Przyjaciel niepokoi się i chciałby się dowiedzieć, czy dojrzał pan na zdjęciach jakieś oznaki raka. - Wszystko w normie - rzucił krótko nefrolog, spiesząc do następnego pacjenta. Z tak ak mo a w ow momencie niezdolnością d o zadania i' tego jednego, najbardziej dręczącego pytania i uzyskania odpowie- dzi, na której zależało mi najbardziej, spotykamy się tysiące ra- zy każdego dnia we wszystkich szpitalach i klinikach. Ankieta przeprowadzona wśród pacjentów w poczekalniach lekarskich wy- kazała, że każdy z nich układał sobie w głowie przeciętnie trzy pytania, które chciał zadać lekarzowi. Okazało się jednak, że pa- cjenci opuszczali gabinet, uzyskawszy odpowiedź na, przeciętnie biorąc, półtora pytania.4¦ Wyniki te świadczą o tym, że dzisiejsza medycyna nie zaspokaja wielu emocjonalny potrzeb pacjentów. P zostawione bez od owiedzi ania rod niepewność, obawę, o p PY¦ niepokój i wywołują katastroficzne myśli. Sprawiają też, że pa- cjenci niechętnie poddają się rygorom leczenia, których nie rozu- mieją w pełni. Umyst i medycyna 287 Istnieje wiele sposobów, by medycyna, objęła również emocjo- nalną rzeczywistość choroby. Przede wszystkim można wprowa- dzić zwyczaj pełniejszego informowania pacjentów o szczegółach mających istotne znaczenie dla decyzji, które muszą podejmować, poddając się leczeniu. Niektóre ośrodki oferują teraz dostęp do literatury medycznej na temat różnego rodzaju schorzeń, wyszu- kiwanej przez nowoczesny, profesjonalny sprzęt komputerowy, aby pacjent mógł stać się bardziej równorzędnym partnerem le- karza podczas podejmowania wymagających rozeznania, przemy- ślanych decyzji.4s Inna metoda polega na tworzeniu specjalnych programów, które w ciągu paru minut uczą pacjentów, jak zada- wać pytania lekarzom, tak aby obmyśliwszy w poczekalni swoje trzy pytania, wyszli z gabinetu z trzema odpowiedziami.49 Chwile oczekiwania na operację albo na bolesne, inwazyjne badanie pełne są niepokoju, a jednocześnie stanowią doskonałą okazję do zajęcia się wymiarem emocjonalnym choroby. Niektóre szpitale opracowały przedoperacyjne szkolenie dla pacjentów, któ- re pomaga im uśmierzyć obawy i zapanować nad złym samopo- czuciem psychicznym. Szkolenie takie obejmuje m.in. techniki re- laksacyjne, udzielanie odpowiedzi na pytania dotyczące operacji i precyzyjne wyjaśnianie pacjentom na kilka dni przed zabiegiem, co będą prawdopodobnie odczuwać podczas rekonwalescencji. Sku- tek tego jest taki, że pacjenci wracają po operacji do zdrowia przeciętnie o dwa-trzy dni wcześniej.5o Przebywanie w szpitalu w charakterze pacjenta może być okro- pnym przeżyciem, napełniającym chorego poczuciem osamotnie- nia i bezradności. Dlatego niektóre szpitale zaczęły przygotowy- wać specjalne pokoje dla pacjentów, w których mogą przebywać z nimi przez cały czas pobytu w szpitalu członkawie rodzin, gotu- jąc im i troszcząc się o nich tak, jak w domu. Zakrawa na ironię, że ten postępowy krok jest zwyczajną praktyką w szpitalach kra- jów Trzeciego Świata.51 Trening relaksacyjny może pomóc pacjentom uporać się czę-A ściowo ze stresem, jaki wywołują objawy choroby, i emocjami, które mogą wyzwalać albo nasilać te objawy. Klinika Redukcji Stresu Jona Kabata-Zinna w Ośrodku Medycznym przy Uniwer- 288 Inteligencja emocjonalna sytecie Massachusetts zapewnia pacjentom dziesięciotygodniowy kurs samoświadomości i jogi. Nacisk kładzie się na uświadamia- nie sobie epizodów emocjonalnych w momencie, w którym wystę- pują, oraz na codzienne uprawianie ćwiczeń powodujących głęboką relaksację. Inne szpitale nagrały ten kurs na kasetach magneto- fonowych i odtwarzają go na ekranach telewizorów zainstalowa- nych w pokojach pacjentów. Jest to z całą pewnością lepsza dieta emocjonalna dla osoby przykutej do łóżka niż pokazywane zazwy- czaj opery mydlane.52 Relaksacja i joga są głównymi elementami nowatorskiego pro- gramu leczenia choroby naczyń wieńcowych opracowanego przez Deana Ornisha.53 Po roku stosowania się do tego programu, obej- mującego również dietę niskotłuszczową, w organizmach pacjen- tów, których stan był tak poważny, że uzasadniał założenie by- passów, zaczęły się odwracać procesy odkładania się blaszek miażdżycowych. Ornish powiedział mi, że trening relaksacyjny jest jedną z najważniejszych części tego programu. Podobnie jak metoda stosowana przez klinikę Kabata-Zinna wykorzystuje on ' zjawisko, które Herbert Benson określił mianem "reakcji relaksa- cyjnej", będącej fizjologicznym przeciwieństwem pobudzenia stre- sowego przyczyniającego się do powstawania wielu schorzeń i do- legliwości. Na koniec wspomnieć trzeba o dodatkowej wartości medycznej, jaką przedstawia zdolny do empatii lekarz czy pielęgniarka, któ- rzy potrafią słuchać i mówić tak, aby ich słuchano. Jest to rów- noznaczne z wykształceniem "opieki koncentrującej się na więzi osobistej", z uświadomieniem sobie, że związek między lekarzem a pacjentem jest sam w sobie znaczącym czynnikiem leczenia. Związki takie kształtowano ¦by chętniej, gdyby edukacja lekarzy obejmowała niektóre podstawowe narzędzia inteligencji emocjo- nalnej, szczególnie samoświadomość i empatię sztuki słuchania.54 Umyst i medycyna 289 Ku medycynie, która okazuje troskę Takie kroki to dopiero początek. Po to, by medycyna poszerzyła pole widzenia o wpływ, jaki mają emocje na nasze zdrowie, trzeba wziąć sobie do serca dwie ważne implikacje omawianych tu odkryć naukowych: 1. Pomaganie Iudziom u, Iepszym kierowaniu przykrymi emo- cjami - złości¦, niepokojem, pesymizmem i poczuciem osamot- nienia - jest formą zapobiegania chorobom. Ponieważ dane świadczą o tym, że toksyczność tych emocji, jeśli,stają się chro- niczne, jest taka sama jak toksyczność papierosów, pomaganie ludziom w lepszym panowaniu nad nimi mogłoby dać równie duże korzyści dla zdrowia jak skłonienie namiętnych palaczy do rzucenia nałogu. Jednym ze sposobów osiągnięcia tego było- by wyuczenie dzieci podstawowych umiejętności wchodzących w skład inteligencji emocjonalnej, aby stały się utrzymującymi się przez całe życie nawykami. Miałoby to wielki wpływ na ogól- ny stan zdrowia społeczeństwa. Inną bardzo opłacalną strategią prewencji mogłoby być uczenie zasad kierowania swymi emocja- mi osób wchodzących w wiek emerytalny, gdyż dobre samopo- czucie emocjonalne jest jednym z czynników, które determinują to, czy starszy człowiek szybko niedołężnieje i umiera czy też kwitnie. Trzecią grupą, ku której powinny kierować się te sta- rania, byłyby tak zwane populacje żyjąc¦ w warunkach zagro- żenia - osoby bardzo ubogie, samotne pracujące matki, mie- szkańcy dzielnic o wysokim wskaźniku przestępczości itp. - które żyją na co dzień w niezwykłym stresie, a zatem pomoc w radzeniu sobie z emocjonalnym ciężarem tego¦ stresu mogłaby mieć korzystny wpływ na ich zdrowie. 2. Wielu pacjentóu, może odnieść r,t>ymierne korzyści, jeśli za- spokaja się nie tylko ich czysto medyczne, aIe rór,unież emocjonalne A potrzeby. Pocieszanie przez lekarza czy pielęgniarkę zmartwione- go lub przygnębionego pacjenta i dodawanie mu otuchy jest kro- kiem ku bardziej ludzkiej opiece, lecz można zrobić więcej. Tym- czasem możliwość emocjonalnej opieki jest szansą zbyt często tra- 290 Inteligencja emocjonalna coną przez współczesną medycynę; jest wręcz jej słabym punktem. Mimo stale rosnącej liczby danych na temat korzyści medycznych płynących z dbania o potrzeby emocjonalne oraz dowodów potwier- dzających tezę o istnieniu połączeń między emocjonalnym ośrod- kiem mózgu a systemem immunologicznym wielu lekarzy nadal odnosi się sceptycznie do twierdzenia, że emocje pacjentów mają wpływ na ich stan zdrowia, odrzucając te dowody jako błahe cie- kawostki, "drobiazgi" albo - co gorsza - jako przesadne donie- sienia nielicznej garstki uprawiającej autoreklamę. Aczkolwiek coraz więcej pacjentów poszukuje bardziej huma- nitarnej medycyny, to ta jej postać jest coraz bardziej zagrożona. Oczywiście nadal spotkać można pełne poświęcenia pielęgniarki i lekarzy, którzy zapewniają swym pacjentom czułą i troskliwą opiekę, ale zmieniająca się kultura medycyny, jej dostosowywanie się do wymogów i nakazów biznesu sprawia, że opiekę taką jest coraz trudniej znaleźć. Z drugiej wszakże strony niewątpliwe są korzyści finansowe I A płynące z bardziej humanitarnego traktowania pacjentów: lecze- nie emocjonalnego złego samopoczucia pacjentów pozwoli zaosz- i czędzić pieniądze w takiej mierze, w jakiej opieka ta zapobiega powstaniu choroby, opóźnia jej postęp lub też pomaga pacjentowi szybciej powrócić do zdrowia. Badania osób w podeszłym wieku ze złamaniem stawu biodrowego, prowadzone w Akademii Medy- cznej Mt. Sinai w Nowym Jorku oraz na Uniwersytecie Północno- zachodnim wykazały, że pacjentki, które oprócz normalnego lecze- nia ortopedycznego poddano terapii antydepresyjnej, opuszczały szpital przeciętnie dwa dni wcześniej niż te, u których nie leczono depresji, co w odniesieniu do stu pacjentek daje oszczędność w wy- sokości 97 361 dolarów.55 Opieka taka powoduje również, że pacjenci są bardziej zado- woleni ze swoich lekarzy i leczenia. Na powstającym rynku usług medycznych, oferującym możliwość wybo pomiędzy konkuren- cyjnymi programami opieki zdrowotnej, iom zadowolenia na pewno stanie się jednym z decydujących elementów w procesie podejmowania tych bardzo osobistych decyzji. Niemiłe doświad- czenia mogą skłonić pacjentów do szukania opieki gdzie indziej, Umyst i medycyna 291 natomiast przyjemne zachęcą ich do pozostania przy tej samej placówce służby zdrowia. Na koniec, podejścia takiego może wymagać etyka lekarska. W artykule wstępnym w "Journal of the American Medical Asso- ciation", zawierającym komentarz na temat raportu, zgodnie z któ- rym depresja zwiększa pięciokrotnie prawdopodobieństwo zgonu po wyleczeniu ataku serca, czytamy: "Jasne wykazanie, że czynniki psychologiczne, takie jak depresja i osamotnienie, wyróżniają pa- cjentów z chorobą wieńcową narażonych na największe ryzyko przedwczesnej śmierci, oznacza, że byłoby nieetycznie nie próbo- wać ich usunąć".56 Opieka medyczna, która lekceważy to, co czujemy, kiedy wal- czymy z poważną chorobą, jest nieodpowiednia. Nadszedł czas, aby medycyna zaczęła bardziej metodycznie wykorzystywać związki między emocjami i zdrowiem. To, co jest teraz wyjątkiem, może - i powinno - stać się regułą, aby troskliwsza opieka medycz- na stała się dostępna dla wszystkich. W najgorszym wypadku sprawi, że medycyna stanie się bardziej humanitarna. A u nie- których osób z pewnością może przyspieszyć powrót do zdrowia. "Współczucie - jak ujął to jeden z pacjentów w liście do swego chirurga - nie jest tylko podaniem ręki. Jest dobrym leczeniem".5¦ '¦ä , t ¦s ¦P lgn ' 1' Część IV P¦zedzia¦ możliwości Tä mogła Rozdzia¦ XII Kociołek rodzinn JEST TO MAŁA TRAGEDIA RODZINNA. Carl i Ann pokazują swej zaledwie pięcioletniej córeczce Leslie, jak grać w nową grę kompute- rową. Ale kiedy Leslie zaczyna grę, jej nazbyt skorzy do "pomocy" rodzice tylko przeszkadzają dziewczynce swymi radami. W powietrzu krzyżują się sprzeczne polecenia. - W prawo, w prawo. . . Stój ! Stój ! - komenderuje matka coraz bardziej przejętym i niespokojnym głosem, gdy Leslie, zagryzając usta i patrząc rozszerzonymi z napięcia oczami w ekran monitora, usiłuje zastosować się do jej wskazówek. - Patrz, nie stoisz w szeregu... przesuń to w lewo! W lewo! - dyryguje szorstko ojciec. Tymczasem Ann, wywracając oczy w poczuciu zawodu, przekrzy- kuje Carla: - Stój! Stój! Leslie, nie mogąc zadowolić ani matki, ani ojca, wykrzywia usta i zaczyna mrugać powiekami, gdyż w oczach zbierają się łzy. Rodzice, nie zwracając na to uwagi, zaczynają jej dogadywać. - Nie przesunęła joysticka nawet o tyle! - pokazuje wyprowadzona z równowagi Ann Carlowi. Po policzkach Leslie zaczynają spływać łzy, ale żadne z rodziców nie okazuje ani jednym gestem, że to zauważa albo że się tym przej- muje. Kiedy Leslie podnosi rączkę, aby otrzeć łzy, ojciec warczy: - No dobra, kładź rękę z powrotem na joysticku... musisz być gotowa do strzelania. No zrób to! - A matka mówi ostro: - No przesuń to choć trochę! A Teraz Leslie płacze już na całego, samotna w swym bólu. Takie chwile są dla dzieci niezapomnianymi lekcjami. Leslie mogła wyciągnąć z tej bolesnej dla niej sytuacji wniosek, że ani 9¦ I¦ Ł ¦ ' 3 ¦F& ¦?ä G¦ 296 Inteligencja emocjonalna jej rodziców, ani nikogo innego w ogóle nie obchodzą jej uczucia.l Jeśli takie sytuacje powtarzają się w dzieciństwie niezliczoną ilość razy, to przekazują niektóre z najbardziej podstawowych komu- nikatów emocjonalnych, stając się nauczkami, które mogą określić cały bieg życia. Życie rodzinne jest pierwszą szkołą, w której uczy- my się, co czuć do samych siebie i jak inni będą reagować na nasze uczucia, co myśleć o tych uczuciach i jaki mamy wybór możliwych reakcji, jak odczytywać i wyrażać nadzieje i obawy. Na to nauczanie emocjonalne składa się nie tylko to, co rodzice mówią bezpośrednio do dzieci i jak się w stosunku do nich zachowują, ale także ich sposoby radzenia sobie z własnymi uczuciami i wza- jemne okazywanie sobie uczuć przez męża i żonę. Sposoby te są dla dziecka wzorami. Niektórzy rodzice są utalentowanymi na- uczycielami w tej dziedzinie, inni okropnymi. Istnieją setki analiz wykazujących, że sposób, w jaki rodzice _ traktują dzieci - czy stosując surową dyscyplinę, czy też oka- ', zując empatię i zrozumienie, ciepło czy obojętność - ma głę- bokie i trwałe konsekwencje dla życia emocjonalnego dziecka. Jednakże dopiero niedawno przedstawiono niezbite dane świad- i czące o tym, że posiadanie inteligentnych emocjonalnie rodziców jest samo w sobie wielkim dobrodziejstwem dla dziecka. Sposoby, w jakie małżonkowie okazują sobie nawzajem uczucia, są - w uzupełnieniu bezpośrednich kontaktów z dzieckiem - waż- nymi naukami dla dzieci, które są bystrymi uczniami i dostra¦a¦ą się do najtrudniej nawet uchwytnych przekazów emocjonalnych w rodzinie. Kiedy zespół naukowców z Uniwersytetu Waszyng- tońskiego (pod kierunkiem Carole Hooven i Johna Gottmana) pod- dał analizie interakcje małżonków związane z ich postępowaniem z dziećmi, okazało się, że małżonkowie, którzy lepiej radzili sobie z emocjami w stosunkach między sobą, pomagali również naj- bardziej skutecznie swoim dzieciom w ich emocjonalnych wzlo- tach i upadkach.2 Po raz pierwszy spotkano się z tym dzinami, kiedy jedno z dzieci miało pięć lat, po raz drugi, kiedy skończyło dziewięć. Naukowcy przysłuchiwali się rozmowom małżonków oraz obser- wowali zachowania całej rodziny (w tym również rodziny Leslie), Kociołek rodzinny 297 kiedy ojciec lub matka starali się zaznajomić dziecko z nową grą komputerową. Jest to pozornie niewinna interakcja, ale mówi bar- dzo dużo o emocjonalnych prądach przepływających między rodzi- cem a dzieckiem. Niektóre matki i ojcowie byli tacy sami jak Ann i Carl: zacho- wywali się apodyktycznie, łatwo tracili cierpliwość, podnosili głos z oburzenia czy irytacji, a niektórzy nawet upokarzali dziecko twierdząc, że jest "głupie"; krótko mówiąc, dawali się ponieść tym samym skłonnościom do pogardy i oburzenia, które rozkładają małżeństwo: Inni wszakże patrzyli cierpliwie na błędy dziecka i zamiast narzucać swój sposób rozwiązania problemów, które stwarzała gra, pomagali mu obmyślić własną metodę uporania się z nimi. Gra komputerowa była zadziwiająco czułym barometrem emocj onalnego stylu rodziców . Trzema najpowszechniej spotykanymi stylami niewłaściwego emocjonalnego zachowania rodziców okazały się: @ C'afkou¦ite lekceu,ażenie uczuć dziecka. Tacy rodzice traktują zaniepokojenie i zdenerwowanie dziecka jako rzecz błahą albo niepotrzebne zawracanie głowy, jako coś, co samo przej- dzie, co trzeba po prostu przeczekać. Nie potrafią wykorzy- stać brzemiennych w emocje chwil jako okazji zbliżenia się do dziecka czy do udzielenia mu praktycznej lekcji umiejęt- ności emocjonalnych. @ Okazyr,¦anie nadmiernego pobłażania. Ci rodzice z kolei za- uważają wprawdzie, co czuje dziecko, ale uważają, że każdy jego sposób radzenia sobie z targającymi nim burzami emo- cjonalnymi jest dobry, ba - nawet znakomity! Podobnie jak ci, którzy lekceważą uczucia dziecka; rodzice ci nader rzadko wkraczają do akcji, by postarać się ukazać dziecku alternatywną reakcję emocjonalną. Starają się raczej łago- dzić wszelkie jego zdenerwowanie czy przygnębienie, prze- kupując dziecko różnymi obietnicami i prezentami, aby prze¦ stało się smucić lub złościć. @ Pogarda i brak jakiegokolu,iek szacunku dla uczuć dziecka. Rodzice tacy demonstrują na ogół swoje niezadowolenie, ga- u 298 Inteligencja emocjonalna niąc i karząc surowo dziecko. Mogą na przykład zabraniać dziecku okazywania jakichkolwiek oznak złości i karać je za najdrobniejszy przejaw irytacji. Są to ci rodzice, którzy na próbę przedstawienia przez dziecko jego punktu widzenia drą się: "Nie odszczekuj mi się!" Są, na koniec, rodzice, którzy potrafią wykorzystać chwile złego samopoczucia psychicznego dziecka jako dogodne momenty do odegrania roli swego rodzaju trenera albo nauczyciela postaw emocjonalnych. Traktują oni uczucia dziecka tak poważnie, że sta- rają się dokładnie zrozumieć, co jest przyczynąjego złego nastroju ("Czy jesteś zły dlatego, że Tommy zranił twoje uczucia?"), i pomóc mu znaleźć pozytywne sposoby uśmierzenia przykrych uczuć ("Za- miast go uderzyć, mógłbyś znaleźć jakąś zabawkę i pobawić się sam, aż przejdzie ci złość i będziesz mógł się z nim znowu bawić".) Jeśli rodzice mają być dobrymi trenerami emocji, to sami mu- szą dobrze znać podstawy inteligencji emocjonalnej. Jedną z naj- bardziej elementarnych lekcji emocji jest nauczenie dziecka roz- różniania rozlicznych odcieni tych samych emocji; ojciec, który nie potrafi uchwycić, powiedzmy, zabarwienia swego własnego smut- ku, nie jest w stanie pomóc dziecku zrozumieć, na czym polega różnica pomiędzy smuceniem się po utracie kogoś, uczuciem smut- ku ogarniającym nas podczas oglądania przygnębiającego filmu a smutkiem, który odczuwamy, gdy kogoś drogiego dziecku spo- tyka coś złego. Poza umiejętność dostrzegania takich różnic wy- kraczają intuicyjne, bardziej subtelne spostrzeżenia, na przykład, że złość często poprzedza uczucie zranienia. W miarę rozwoju dziecka zmienia się jego przygotowanie do odbioru konkretnych lekcji emocji i zapotrzebowanie na nie. Jak przekonaliśmy się w rozdziale VII, lekcje empatii zaczynają się w niemowlęctwie, kiedy rodzice dostrajają się do uczuć niemow- lęcia. Aczkolwiek dzieci szlifują niektóre u iejętności emocjo- nalne w trwających latami kontaktach z prz ciółmi, to zorien- towani w emocjach rodzice mogą im bardzo pomóc w opanowaniu każdej z podstawowych cech inteligencji emocjonalnej, ucząc, jak mają rozpoznawać swoje uczucia, kierować nimi i powściągać je, Kociołek rodżinny 299 jak okazywać empatię oraz jak radzić sobie z uczuciami rodzą- cymi się w związkach z innymi osobami. Wpływ takich pouczeń rodzicielskich na dzieci jest ogromny.3 Zespół z Uniwersytetu Waszyngtońskiego stwierdził, że jeśli ro- dzice - w porównaniu z innymi, którzy kiepsko radzą sobie ze swoimi uczuciami - doskonale orientują się w swoich emocjach i potrafią panować nad nimi, to ich dzieci, co jest zrozumiałe, lepiej układają sobie z nimi stosunki, okazują im więcej uczucia i są bardziej odprężone. Na tym jednak nie koniec, bowiem dzieci te radzą sobie również lepiej z własnymi emocjami, potrafią się szybciej pocieszyć, kiedy wpadną w przygnębienie, a przede wszy- stkim rzadziej w nie wpadają: Są one poza tym bardziej zrelakso- wane biologicznie - wykazują niższy poziom charakterystycznych dla stresu hormonów i innych wskaźników pobudzenia emocjonal- nego (jak wiemy z rozdziału XI, schemat ten może zapowiadać dobre zdrowie fizyczne, jeśli utrzyma się przez całe życie). Płyną z tego też korzyści towarzyskie, a - szerzej biorąc - społeczne, mianowicie dzieci te cieszą się większym powodzeniem wśród ró- wieśników i są przez nich bardziej lubiane, a nauczyciele postrze- gają je jako umiejące znaleźć się w każdej sytuacji społecznej. Zarówno rodzice, jak i nauczyciele zgodnie twierdzą, że swym zachowaniem dzieci te przysparzają niewiele problemów, rzadko postępują niegrzecznie i agresywnie. Ostatnia grupa korzyści do- tyczy umiejętności poznawczych: takie dzieci potrafią lepiej niż inne koncentrować uwagę, a zatem uczą się bardziej efektywnie. Przy tym samym ilorazie inteligencji pięciolatki, których rodzice byli dobrymi trenerami emocji, uzyskiwały w trzeciej klasie - kiedy poddano ich ponownemu badaniu - lepsze wyniki w ma- tematyce i czytaniu niż ich rówieśnicy (co jest ważnym argumen- tem za tym, aby uczyć dzieci umiejętności emocjonalnych w celu ich lepszego przygotowania zarówno do szkoły, jak i do życia w ogóle). Tak więc rodzice, którzy biegle opanowali umiejętności emocjonalne, zapewniają dziecku zaskakująco wiele w zakresie A inteligencji emocjonalnej, ale również poza tą sferą. ¦Ał¦¦" A I¦ 1ą f3 ¦ r' 300 Inteligencja emocjonalna Program przygotowawczy Oddziaływanie wychowania na umiejętnoścci emocjonalne zaczy- na się już w kołysce. T. Berry Brazelton, wybitny pediatra z Har- vardu, ma bardzo prosty sposób sprawdzenia poglądu niemowlęcia ¦ na życie. Daje ośmiomiesięcznemu dziecku dwa klocki, a potem pokazuje mu, jak ma je razem zestawić. Dziecko - powiada Bra- ¦ zelton - które patrzy z nadzieją na życie, które wierzy w swe zdolności: podniesie jeden klocek, włoży go do buzi, potrze nim o włosy, rzuci na stół, patrząc, czy mu go podasz. Kiedy to zrobisz, wykonuje na koniec postawione przed nim zadanie - zestawia oba klocki razem. Potem podnosi główkę i patrzy na ciebie jasnym, pełnym oczekiwania wzrokiem, który mówi: "Powiedz mi, jaka jestem wspaniała".4 Niemowlęta takie otrzymują od dorosłych ze swego otoczenia solidną porcję aprobaty i zachęty; nabierają pewności, że uda im się stawić czoło drobnym (nie dla nich) wyzwaniom życiowym. Dla odmiany dzieci z domów, w których panuje chłód uczuciowy i po- nura atmosfera, których rodzice prowadzą chaotyczne życie albo zaniedbują je, zabierają się za to samo zadanie w sposób, który świadczy o tym, że z góry spodziewają się, że się im nie uda. Rzecz nie w tym, że niemowlęta te nie potrafią zestawić razem klocków, bowiem rozumieją instrukcję i mają odpowiednią koordynację ru- chów, aby to wykonać, ale w tym, że nawet kiedy robią to, czego się od nich chce, to - jak stwierdza Brazelton - mają minę "zbitego psa", spojrzenie, które mówi: "Jestem do niczego. Zobacz, nie udało mi się". Dzieci takie będą prawdopodobnie miały defe- tystyczny pogląd na świat i będą iść przez życie, nie spodziewając się ani zachęty, ani zainteresowania ze strony nauczycieli, uwa- żając szkołę za smutne miejsce, a może nawet jej nie ukończą. Różnica między tymi dwoma poglądami ¦życie - poglądem dzieci, które mają wiarę w siebie i są optymistami, a poglądem tych, które spodziewają się porażki - zaczyna kształtować się w kilku pierwszych latach życia. Rodzice - uważa Brazelton - Kociołek rodzinny 301 "powinni wiedzieć, jak mogą swymi działaniami pomóc dziecku nabrać pewności siebie i wytworzyć u niego ciekawość świata umiejętność znajdowania przyjemności w nauce i świadomość ograniczeń", co w sumie pozwala mu odnieść w życiu sukces. Jego rady opierają się na stale rosnącej masie dowodów świadczących o tym, że sukces w szkole zależy w zdumiewająco dużym stopniu od cech emocjonalnych ukształtowanych u dziecka w okresie przedszkolnym. Jak przekonaliśmy się w rozdziale VI, zdolność oparcia się czterolatka impulsowi chwycenia cukierka zapowiada dwieściedziesięciopunktową przewagę nad rówieśnikami w wyni- kach testów SAT czternaście lat później. Pierwsza okazja kształtowania składników inteligencji emocjo- nalnej pojawia się w najmłodszych latach, aczkolwiek zdolności te formują się nadal w latach szkolnych. Zdolności emocjonalne, które dziecko nabywa w późniejszym okresie życia, nadbudowują się na tych, które wykształciły się w najwcześniejszym dzieciństwie. A zdol- ności te, jak wynika z rozdziału VI, są niezbędną podstawą wszel- kich form uczenia się. Raport Krajowego Centrum Klinicznych Pro- gramów Dla Niemowląt jednoznacznie stwierdza, że o sukcesie dziecka w szkole decyduje nie tyle nadzwyczajna umiejętność czy- tania czy znajomość faktów, ile zbiór cech emocjonalnych i społe- cznych: pewność siebie i ciekawość, wiedza o tym, jakiego zacho- wania oczekuje się od niego i jak ma powściągnąć impuls, aby nie zachować się źle, umiejętność czekania, stosowania się do wskazó- wek i zwracania się do nauczycieli po pomoc oraz zdolność wyra- żania swoich potrzeb w kontaktach z innymi dziećmi.5 Prawie wszystkim uczniom, którzy nie radzą sobie w szkole - donosi raport - brakuje co najmniej jednego z tych elemen- tów inteligencji emocjonalnej (bez względu na ta, czy mają także trudności kognitywne, takie j ak brak zdolności do j akiegoś przed- miotu). Skala tego problemu nie jest mała; w niektórych stanach prawie jedno na pięcioro dzieci musi powtarzać pierwszą klasę, a potem, w miarę upływu lat, dystans między nimi a rówieśnika-A mi powiększa się, wskutek czego coraz bardziej zniechęcają się do nauki, nie cierpią szkoły i sprawiają coraz większe kłopoty swoim zachowaniem . !& g ?¦ ¦ä ¦ r.¦i ; ¦"` ¦ j: 3i '¦4 ; '; ¦ ,x w 6 I ¦k ; ;¦ ¦' &; ; 302 Inteligencja emocjonalna Gotowość dziecka do rozpoczęcia nauki w szkole zależy od naj- bardziej podstawowej formy wiedzy, od tego, jak się uczy. Raport wymienia siedem kluczowych składników tej najważniejszej umie- jętności, z których wszystkie związane są z inteligencją emocjo- nalną.6 Oto one: l. Wiara u, siebie. Jest to poczucie posiadania kontroli i pano- wania nad swoim ciałem, zachowaniem i otaczającą rzeczywisto- ścią; przekonanie dziecka, że najprawdopodobniej uda mu się zro- bić to, czego się podejmie i że dorośli pomogą mu w razie potrzeby. 2. Ciekar,vość. Przekonanie, że dowiadywanie się nowych rzeczy jest czymś pozytywnym i sprawia przyjemność. 3. Intencjonalność. Chęć i zdolność wpływania na bieg spraw oraz wytrwałe do tego dążenie. Związane to jest z poczuciem po- siadania odpowiednich umiejętności i własnej skuteczności. 4. Samokontrola. Zdolność kształtowania i kontrolowania swo- ich działań w odpowiedni do wieku sposób; poczucie kontroli we- wnętrznej . 5. Tor,varzyskość. Zdolność nawiązywania kontaktów z innymi, opierająca się na poczuciu bycia przez nich rozumianym i na ro- zumieniu ich. 6. Uriziejętność porozumiewania się. Chęć i zdolność do wymia- ny myśli, uczuć i pomysłów z innymi. Związane to jest z ufaniem innym i poczuciem przyjemności, jakie daje dziecku rozmowa z in- nymi osobami, również z dorosłymi. 7. Umiejętność wspófdziafania. Zdolność traktowania swoich potrzeb na równi z potrzebami innych członków grupy i harmoni- zowania ich . To, czy dziecko, przekraczając po raz pierwszy próg szkoły, będzie posiadało te umiejętności czy nie, zależy od tego, jak dużo uwagi poświęcili jego rodzice - i nauczyciele w przedszkolu - jego edukacji emocjonalnej. Kociofek rodzinny 303 I\Tauka emocjonalnego abecadfa Dwumiesięczne niemowlę budzi się o 3 nad ranem i zaczyna pła- kać. Podchodzi do niego matka, bierze je na ręce i przez następne pół godziny dziecko z ukontentowaniem ssie jej pierś, podczas gdy matka spogląda na nie z miłością, mówiąc mu, jak się cieszy, że je widzi, nawet w środku nocy. Niemowlę, syte mleka i uczuć, z zadowoleniem pogrąża się na powrót w sen. A teraz weźmy inne dwumiesięczne niemowlę, które również obudziło się z płaczem nad ranem, ale jego matka jest spięta, rozdrażniona, bo położyła się zaledwie przed godziną, po kłótni z mężem. Dziecko również zaczyna zdradzać napięcie w chwili, kiedy matka gwałtownie podnosi je, mówiąc: "Bądź cicho - tego już nie zniosę! No dalej, załatwmy to". Kiedy dziecko ssie pierś, matka patrzy ponurym wzrokiem gdzieś ponad jego główką, prze- trawiając kłótnię z ojcem dziecka i czując narastającą złość. Dziec- ko, wyczuwając jej rosnącą irytację, kręci się, sztywnieje i prze- staje ssać. "Taki byłeś głodny¦ - mówi matka. - To nie jedz". Tak samo gwałtownie jak je podniosła, kładzie je z powrotem do łóżeczka i wychodzi wielkimi krokami, pozwalając mu płakać, do- póki wyczerpane nie zaśnie. Te dwie scenki przedstawia wspomniany wyżej raport Krajo- wego Centrum Klinicznych Programów dla Niemowląt jako przy- kłady takich rodzajów interakcji, które - jeśli stale się powta- rzają - ugruntowują w maluchu zupełnie odmienne uczucia w stosunku do siebie samego i do najbliższych.¦ Pierwsze dziecko uczy się, że może wierzyć, iż osoby znajdujące się koło niego do- strzegają jego potrzeby i może liczyć na ich pomoc oraz że jego "prośby" o pomoc odniosą skutek; drugie stwierdza, że nikt o nie naprawdę nie dba, że nie można liczyć na innych i że jego wysiłki znalezienia pociechy zakończą się niepowodzeniem. Oczywiście większość niemowląt poznaje przynajmniej smak obu tych rodza- jów interakcji. Ale to, który rodzaj jest typowy dla sposobu tra- ktowania dziecka przez rodziców w ciągu wielu lat, przesądza o podstawowych naukach emocjonalnych, które przyswaja sobie 4 ¦¦¦7 ¦ = : dr¦t' ; 7d¦%, ¦Y 1'¦¦ ¦ : ¦ä ¦5 &' t¦ ¦ E ¦=p 'tl?r; 304 Inteligencja emocjonalna dziecko: o tym, jak bezpiecznie czuje się na świecie, za jak sku- teczne uważa swoje działania, w jakim stopniu może polegać na innych. Erik Erikson ujął to w takich kategoriach: decyduje to o tym, czy dziecko zaczyna odczuwać "podstawowe zaufanie" czy r : brak podstawowego zaufania. Takie emocjonalne uczenie się zaczyna się w najważniejszych chwilach życia i trwa przez całe dzieciństwo. Wszystkie drobne interakcje między rodzicami i dzieckiem mają emocjonalny pod- tekst, a powtarzanie tych komunikatów przez całe lata tworzy podstawowy zrąb emocjonalnego światopoglądu i emocjonalnych umiejętności dziecka. Mała dziewczynka, która nie może poradzić sobie z układanką i prosi zajętą matkę o pomoc, otrzymuje inny komunikat, jeśli reakcją na jej prośbę jest zadowolenie matki, a zupełnie inny, jeśli odpowiedzią jest krótkie: "Nie przeszkadzaj mi - mam ważną pracę do zrobienia". Jeśli takie rozmowy między dzieckiem a matką czy ojcem staną się typowe, to kształtują one emocjonalne oczekiwania dziecka związane ze stosunkami z inny- mi osobami, poglądy, które zabarwią, na dobre czy złe, jego fun- kcjonowanie we wszystkich dziedzinach życia. Na największe niebezpieczeństwo niewłaściwego ukształtowa- nia tego rodzaju oczekiwań narażone są dzieci, których rodzice są sami straszliwie nieporadni emocjonalnie - niedojrzali, narko- tyzujący się, pogrążeni w depresji albo stale źli, czy po prostu pozbawieni celu w życiu i prowadzący chaotyczną egzystencję. Po rodzicach takich trudno się spodziewać, że zapewnią dziecku wła- ściwą opiekę, nie mówiąc już o zaspokojeniu jego potrzeb emocjo= nalnych. Jak pokazują wyniki badań, zwykłe zaniedbanie może mieć bardziej druzgocący wpływ niż ordynarne i brutalne trakto- wanie.s Badanie ujawniło, że najgorzej ze wszystkich radziły so- bie dzieci zaniedbane - były najbardziej niespokojne, nieuważ- ne i apatyczne, na przemian agresywne i zamknięte w sobie. Wskaźnik powtarzających pierwszą klasę wynosił w tej grupie 65 procent. Pierwsze trzy-cztery lata życia są okresem, kiedy mózg malu- cha rośnie do około dwóch trzecich swej pełnej wielkości i rozwija skomplikowane struktury w tempie, które nigdy się już nie po- Kociofek rodzinny 305 wtórzy. W tym okresie procesy uczenia się głównych umiejętności, a przede wszystkim umiejętności emocjonalnych, przebiegają dużo łatwiej niż kiedykolwiek później. W tym też okresie silny stres może uszkodzić ośrodki uczenia się znajdujące się w mózgu (a tym samym spowodować katastrofalne skutki dla intelektu). Chociaż, jak się przekonamy, szkody te mogą w pewnym stopniu naprawić późniejsze doświadczenia życiowe, to wpływ tego wczesnego ucze- nia się jest głęboki. Konsekwencje tego, jak stwierdza raport pod- sumowujący kluczowe lekcje emocjonalne pierwszych czterech lat życia, są wielkie: Dziecko, które nie może skupić na niczym uwagi, które jest raczej godejrzliwe niż ufne, raczej smutne albo złe niż nastawione optymistycznie, raczej okazujące chęć niszczenia niż szacunek, które przepełnia niepokój, które snuje napełniające je strachem fantazje i generalnie czuje się nieszczęśliwe - takie dziecko ma niewielkie szanse, nie mówiąc już o równych szansach, skorzysta- nia z możliwości, jakie oferuje mu świat.9 Jak wychować fobuza Wiele można się dowiedzieć o utrzymujących się przez całe życie skutkach emocjonalnie nieudolnego wychowania - szczegól¦ie o roli, jaką odgrywa ono w uczeniu dzieci agresywności - z dłu- gookresowych badań, takich jak te, którymi objęto 870 dzieci ze stanu Nowy Jork.lo Śledzono losy tych dzieci od ósmego do trzy- dziestego roku życia. Najbardziej wojownicze spośród nich - te, które pierwsze i z byle powodu wszczynały bójki i notorycznie używały siły, aby uzyskać to, czego chciały - należały do dzieci, co do których istniało największe prawdopodobieństwo, że nie ukończą szkoły, a w wieku trzydziestu lat będą miały za s wyrok za brutalne przestępstwo. Wydawały się też przekaz ukłonność do gwałtowności swemu potomstwu - ich dzieci były w szkole podstawowej takimi samymi łobuzami jak rodzice. Wielce pouczające jest stwierdzenie, jak z pokolenia na poko- p¦ ¦ ' i ¦;¦¦ Y 306 Inteligencja emocjonalna lenie przekazuje się agresywność. Niezależnie od wszelkich mo- żliwych dziedzicznych skłonności, ci, którzy sprawiali kłopoty w szkole, zachowywali się jako osoby dorosłe w sposób, który po- wodował, że życie rodzinne stawało się szkołą agresji. Jako dzieci awanturnicy ci mieli rodziców, którzy karali ich z arbitralną, bez- litosną surowością; a jako rodzice powtarzali ten schemat w od- niesieniu do własnych dzieci. Było tak bez względu na to, czy to ojciec czy matka ocenieni zostali w dzieciństwie jako jednostki niezwykle agresywne. Agresywne dziewczynki, dorósłszy, prze- dzierzgały się w równie arbitralne i surowo karzące matki jak agresywni chłopcy w brutalnych ojców. I chociaż i matki, i ojcowie karali dzieci ze szczególną bezwzględnością, ani one, ani oni nie przejawiali szczególnego zainteresowania życiem dzieci, w gruncie rzeczy ignorując je przez większość czasu. Jednocześnie rodzice dostarczali dzieciom barwnych i pełnych brutalnej przemocy przy- kładów agresywności, stwarzając wzór, który naśladowały one w szkole i na placu zabaw i do którego stosowały się później przez całe życie. Rodzice ci niekoniecznie byli podli, nie mniej niż inni życzyli swoim dzieciom wszystkiego najlepszego, ale raczej wyda- wali się po prostu powielać styl wychowania, który reprezentowali ich rodzice. Dzieci karane były przy tym niekonsekwentnie, wedle chwilo- wego usposobienia rodziców: jeśli rodzice byli akurat w złym na- stroju, karali dzieci surowo, jeśli natomiast byli w dobrym humo- rze, to dzieciom uchodziło wszystko na sucho. A zatem kara nie była konsekwencją tego, co dziecko zrobiło, ale wynikała z samo- poczucia rodzica. Jest to znakomity przepis na wzbudzenie w dziec- ku uczucia bezwartościowości i bezradności oraz przekonania, że zagrożenia czyhają wszędzie @i mogą pojawić się i uderzyć zniena- cka. W świetle tego, co dzieje się w ich domach rodzinnych, wo- jownicze i wyzywające postawy takich dzieci wobec świata jawią się jako nie pozbawione sensu, aczkolwiek nie zmienia to faktu, że są one nieszczęściem dla nich samych i dl¦innych. Przygnę- biające jest to, jak wcześnie można się nauczyć tych postaw i jak wielkie koszta może to mieć dla emocjonalnego życia dziecka. Kociołek rodzinny 307 Zngcanie się zanik empatii W wirze bezładnej zabawy w ośrodku opieki dziennej zaledwie dwu- ipółletni Martin otarł się o równie małą dziewczynkę, która - mimo iż nic się jej nie stało - wybuchnęła nagle płaczem. Martin chciał wziąć ją za rękę, ale kiedy łkająca dziewczynka odsunęła się, uderzył ją w ramię. Kiedy dalej wylewała łzy, spojrzał w bok i zaczął krzyczeć, coraz szybciej i głośniej: - Zamknij się! Zamknij się! Potem Martin raz jeszcze próbował ją pogładzić, ale znowu odsu- nęła się. Wtedy obnażył zęby jak warczący pies i zaczął na nią syczeć. Po pewnym czasie zaczął ją gładzić i poklepywać, ale to poklepywanie szybko przerodziło się w walenie. Martin nie ustawał w biciu biednej dziewczynki, nie zważając na jej krzyki. To przykre zdarzenie świadczy o tym, jak znęcanie się - czę- sto powtarzające się bicie dziecka spowodowane napadem złego humoru rodziców - wykrzywia naturalną skłonność dziecka do empatii.11 Dziwna, niemal brutalna reakcja Martina na przygnę- bienie i płacz towarzyszki zabawy jest typowa dla dzieci takich jak on, które same są ofiarami, bitymi i maltretowanymi fizycznie i w inny sposób od niemowlęctwa. Reakcja ta ostro kontrastuje z normalnymi dla maluchów przejawami współczucia i próbami pocieszenia płaczącego towarzysza zabawy, które przedstawione zostały w rozdziale VII. Gwałtowna i brutalna reakcja Martina odzwierciedla być może to, czego nauczono go w domu o łzach i bólu - płacz spotyka się najpierw z apodyktycznym gestem po- cieszenia, ale jeśli nie ustaje, to po tym geście następują złe spoj- rzenia i krzyki, które wkrótce przechodzą w razy, a te zamieniają się w ordynarne lanie. Najbardziej chyba niepokojące jest to, że Martinowi zdaje się już brakować najbardziej prymitywnego ro- dzaju empatii, instynktownego zaprzestania agresywnych działań przeciwko komuś, kto jest zraniony. W wieku dwóch i pół roku wykazuje on kiełkujące cechy okrutnego i sadystycznego brutala. Podłość, która zastąpiła u Martina empatię, jest typowa¦ dzieci, które w tak młodym wieku zostały okaleczone psychicznie fizycznym i emocjonalnym znęcaniem się rodziców. Martin był jednym z grupy dziewięciu takich maluchów, w wieku od jednego 308 Inteligencja emocjonalna roku do trzech lat, których poddano dwugodzinnej obserwacji w ośrodku opieki dziennej. Maltretowane dzieci porównano z dzie- więcioma innymi z tego samego ośrodka, pochodzącymi z podobnie ub¦gich, żyjących w wielkim stresie rodzin, które jednak nie były ¦a¦ycznie maltretowane. Różnice w reakcjach tych dwóch grup na ból innego dziecka były ogromne. W dwudziestu trzech takich wydarzeniach pięcioro z dziewięciorga dzieci, które nie były bite przez rodziców, zareagowało na przygnębienie innego dziecka wy- razem troski, smutku albo empatii. Natomiast w dwudziestu sied- miu przypadkach, w których mogły tak zareagować dzieci maltre- towane, ani jedno nie okazało najmniejszej oznaki współczucia; zamiast tego reagowały na płacz towarzysza zabawy lękiem, zło- ścią albo - tak jak Martin - agresją fizyczną. ¦edna z maltretowanych dziewczynek wykrzywiła na przykład twarz w srogim, groźnym grymasie, kiedy jej koleżanka wybuch- nęła płaczem. Jednoroczny Thomas, inne z maltretowanych dzieci, zastygł w przerażeniu, kiedy usłyszał płaczące dziecko po drugiej stronie pokoju; siedział bez ruchu, z twarzą pełną trwogi, sztywno wyprostowany, a w miarę nasilania się płaczu rosło jego napięcie, zupełnie jak gdyby sam przygotowywał się na bicie. Natomiast mająca dwa lata i cztery miesiące Kate, również maltretowana w domu, zachowywała się niemal sadystycznie: doskoczywszy do Joeya, młodszego od siebie, kopnęła go tak mocno, że przewrócił się na podłogę, a kiedy tam leżał, zanosząc się płaczem, spojrzała na niego z litością i zaczęła go łagodnie gładzić po plecach, ale te odruchy współczucia przerodziły się szybko w coraz silniejsze ra- ¦y. ¦iła go bez opamiętania, nie zwracając uwagi na jego wycie. Rąbnęła go jeszcze sześć czy siedem razy, zanim się odczołgał. Te dzieci traktują, oczywiście, innych tak, jak same są trakto- wane. A okazywany przez nie brak serca jest po prostu bardziej ekstremalnym wydaniem tego, co obserwuje się u dzieci, których rodzice są przesadnie krytyczni, groźni i stos ą surowe kary. One również mają skłonność do nieokazywania ółczucia, kiedy ich towarzysze zabaw płaczą albo odczuwają ból. Ich reakcje zdają się reprezentować jeden koniec continuum chłodu, na którego drugim końcu znajduje się brutalność dzieci maltretowanych. Istnieje du- Kociofek rodzinny 309 że prawdopodobieństwo, że jako grupa mieć będą w przyszłości kognitywne trudności w uczeniu się, że będą agresywne i nielu- biane przez rówieśników (czemu trudno się dziwić, jeśli się zważy, że brutalność okazywana przez nie w wieku przedszkolnym jest zwiastunem ich postępowania w przyszłości), bardziej niż inne skłonne do wpadania w depresję, a jako osoby dorosłe, łatwiej będą popadać w konflikt z prawem i popełniać brutalne przestę- pstwa .12 Ten brak empatii czasami, jeśli nie często, przekazywany jest z pokolenia na pokolenie, ponżeważ brutalni rodzice padali sami w dzieciństwie ofiarami brutalności swoich rodziców.13 Stanowi to dramatyczn¦ kontrast z empatią normalnie przejawianą przez dzieci, których rodzice są opiekuńczy i zachęcają sw ¦¦;ä¦chy do okazywania innym współczucia, uświadamiając im, jak ¦¦z¦¦¦¦ ¦¦¦ inne dzieci, kiedy są traktowane podle. Ponieważ dzieci¦m ¦ym brakuje lekcji empatii, zdają się jej w ogóle nigdy nie uczyć. Najbardziej chyba niepokojące w zjawisku maltretowanych maluchów jest to, jak wcześnie wydają się one uczyć reagować jak miniaturowe wersje swych własnych, brutalnych rodziców. Biorąc jednak pod uwagę bicie, które czasami jest codziennie wymierzaną im porcją bolesnych doświadczeń, jasno widać, jakie nauki emo- cjonalne otrzymują w domu. Pamiętajmy, że prymitywne inklina- cje limbicznych ośrodków mózgu zaczynają odgrywać dominującą rolę w chwilach, gdy zaczyna nas ogarniać pasja albo gdy znajdu- jemy się w kryzysowej sytuacji. W takich momentach, bez względu na wszystko, górę biorą nawyki, których mózg emocjonalny uczył się bez przerwy. Fakt, że brutalność - albo miłość - wpływa tak na sam mózg, zdaje się wskazywać na to, że dzieciństwo jest szczególnym przedziałem możliwości nauczania emocjonalnego. Bite dzieci wcześnie otrzymują stałą porcję urazów. Chyba najbardziej po- uczającym paradygmatem dla zrozumienia szkolenia emocjonal- nego, jakie przechodzą takie dzieci, jest przyjrzenie się, jak uraz A pozostawia trwały ślad w mózgu... i jak nawet takie bolesne ślady można usunąć. . ¦n ¦ir ¦ rf'= H:¦* P ¦ 7 ł¦ ¦ ¦ Rozdzia¦ XIII Uraz 1 OnOWne emoc¦onalne uczenie si SoM CHIT, uciekinierka z Kambodży, stanowczo odmówi- ła, kiedy jej trzej synowie, mający sześć, dziewięć i jedenaście lat, poprosili ją, aby kupiła im do zabawy kopie karabinów maszyno- wych AK-47. Chcieli się bawić w Purdy'ego, popularną w ich szko- le zabawę. Gra polegała na tym, że czarny charakter, Purdy, strze- lając z pistoletu maszynowego, masakrował grupę dzieci, a potem kierował broń na siebie i popełniał samobójstwo. Czasami jednak gra kończyła się inaczej - to dzieci zabijały Purdy'ego. Zabawa ta była makabrycznym odtworzeniem tragicznych wy- darzeń, które rozegrały się 17 lutego 1989 roku w Szkole Podsta- wowej Clevelanda w Stockton w Kalifornii. Podczas rannej prze- rwy dla pierwszo-, drugo- i trzecioklasistów Patrick Purdy, który sam chodził do tej szkoły mniej więcej dwadzieścia lat wcześniej, stanął na skraju boiska i otworzył ogień do bawiących się dzieci. Słał serię za serią kul kalibru 7,22 mm. Przez siedem minut siekł po setkach dzieci, a potem przyłożył lufę do głowy i zabił się. Kiedy przyjechała policja, pięcioro dzieci było w stanie agonalnym, dwa- . dzieścioro dziewięcioro ranych. W następnych miesiącach w grach chłopców i dziewczynek ze Szkoły Podstawowej Clevelanda pojawiła się spontanicznie zaba- wa w Purdy'ego, jeden z wielu znaków świadczących o tym, że te siedem minut grozy i ich krwawe pokłosi¦ryły się głęboko w pa- mięć dzieci. Odwiedziłem tę szkołę - znajdującą się tak nieda- leko od Uniwersytetu Pacyfku, gdzie sam dorastałem - w pięć Uraz i ponor¦ne emocjonalne uczenie się 311 miesięcy po przekształceniu przez Purdy'ego radosnej zabawy w koszmar. Mimo tego, że zaraz po strzelaninie usunięto najbar- dziej przerażające jej pozostałości - kałuże krwi, kawałki ciała i kości, strzępy skóry i kępki zdartych kulami z głów wraz ze skórą włosów - oraz zagipsowano dziury po pociskach, obecność Purdy'ego była nadal namacalnie wyczuwalna. Po tych kilku miesiącach najgłębsze ślady od kul zostały nie na murach budynku szkoły, ale w psychice uczniów i nauczycieli, którzy próbowali żyć tak j ak dawniej .1 Najbardziej uderzające było to, jak nawet drobny szczegół, który choć w najmniejszym stopniu przypominał tamten horror, odświeżał pamięć o owych kilku stra- szliwych minutach. Jeden z nauczycieli powiedział mi na przy- kład, że wszystkich przeniknął dreszcz grozy na wzmiankę o tym, że zbliża się Dzień św. Patryka, bowiem dzieci ubzdurały sobie, że dzień ten ma uczcić pamięć zabójcy, Patricka Purdy'ego. "Kiedy słyszymy karetkę pogotowia jadącą do domu starców, tam, w dole ulicy - powiedział mi inny nauczyciel - wszystko zamiera. Dzieci nasłuchują, czy karetka zatrzyma się tutaj, czy pojedzie dalej". Przez kilka tygodni dzieci przejawiały paniczny strach przed lustrami w toaletach, ponieważ po szkole rozniosła się plotka, że czai się w nich "Krwawa Panna Maria", jakiś prze- rażający potwór. W wiele tygodni po strzelaninie wbiegła do ga- binetu dyrektora szkoły, Pata Buschera, przerażona dziewczynka, krzycząc: - "Słyszę strzały! Słyszę strzały!" Dźwięk, któryją tak wystraszył, wydawał kołyszący się w podmuchach wiatru łańcuch na maszcie. Wiele dzieci przejawiało niezwykłą czujność, jakby cały czas obawiały się powtórzenia horroru; niektórzy chłopcy i dziewczynki trzymali się podczas przerw w pobliżu klasy, n¦e mając odwagi wyjść na boisko, na którym doszło do zbrodni. Inne bawiły się tylko w małych grupkach, wystawiając jedno ze swego grona na warcie. Wiele dzieci przez całe miesiące unikało "złych" miejsc, to znaczy miejsc, gdzie ponieśli śmierć ich koledzy. Wspomnienia te wracały też w postaci strasznych snów wkra- dających się w nie mające się na baczności podczas wypoczynku nocnego umysły dzieci. Oprócz koszmarów, w których w jakiś spo- 312 Inteligencja emocjonalna sób pojawiały się sceny samej strzelaniny, dzieci miewały sny wywołujące w nich przeczucie, że one też wkrótce umrą. Niektóre próbowały spać z otwartymi oczami, żeby tylko nie śnić. Wszystkie te reakcje są dobrze znane psychiatrom jako głów- ne symptomy wstrząsu pourazowego. Jego rdzeniem - mówi Spencer Eth, psychiatra dziecięcy, który specjalizuje się w lecze- niu wstrząsu pourazowego u dzieci - jest "natrętnie powracają- ce wspomnienie głównego elementu gwałtownego aktu przemocy i ostatniego ciosu pięścią, pchnięcia nożem czy błysku wystrzału strzelby. Są to wspomnienia intensywnych doznań zmysłowych - widoku i huku strzelby oraz zapachu spalonego prochu, krzyku albo nagłego milczenia ofiary, bryzgającej krwi, syren wozów po- licyjnych". Te przerażające momenty, twierdzą obecnie neurolodzy, st¦ją się wspomnieniami utrwalonymi w emocjonalnych połączeniach i obwodach mózgu. W wyniku tego objawy wstrząsu pourazowego są oznakami nadmiernego pobudzenia ciała migdałowatego, które zmusza jaskrawe wspomnienia momentu urazu do narzucania się naszej świadomości. Wspomnienia traumatycznych przeżyć stają się umysłowymi przyspiesznikami, gotowymi do wszczęcia alarmu na najmniejszy znak wskazujący na to, że okropna chwila ma się raz jeszcze powtórzyć. Zjawisko to jest znamieniem wszelkich ro- dzajów urazów emocjonalnych, w tym również urazu wywołanego maltretowaniem przez rodziców. Takie działające jako przyspiesznik wspomnienia może wszczepić w ciało migdałowate każde traumatyczne wydarzenie: pożar albo wypadek samochodowy, przeżycie katastrofy żywiołowej, takiej jak trzęsienie ziemi albo huragan, padnięcie ofiarą gwałtu albo napadu. Tego typu nieszczęścia przeżywają każdego roku setki tysięcy osób i wiele z nich wychodzi z tego z emocjonalnymi ra- nami, które zostawiają trwały ślad w mózgu. Akty gwałtu wywierają bardziej zgub wpływ na naszą psy- chikę niż katastrofy żywiołowe w postaci ęsienia ziemi czy hu- raganu, ponieważ, w odróżnieniu od ofiar kataklizmów, ofiary przemocy uważają, że zostały celowo wybrane przez złoczyńców jako obiekty ich wrogości. Fakt ten wstrząsa podstawami ufności Uraz i ponowne emocjonalne uczenie się 313 wobec innych oraz burzy przekonanie o bezpieczeństwie świata interpersonalnego, przekonanie, którego nie naruszają katastrofy żywiołowe. Świat społeczny przekształca się w jednej chwili w złowrogie, niebezpieczne miejsce, w którym inni są potencjal- nym zagrożeniem dla naszego bezpieczeństwa. Ludzkie okrucieństwa wyciskają na wspomnieniach ofiar trwa- łą pieczęć, która sprawia, że odnoszą się one później z trwogą do wszystkiego, co zdradza odległe nawet podobieństwo do pierwo- wzoru. Mężczyzna, którego uderzył ktoś w tył głowy, odczuwał potem taki strach, że zawsze starał się iść ulicą przed jakąś sta- ruszką, bo tylko wtedy czuł się bezpieczny i nie bał się, że zostanie znowu zaatakowany z tyłu przez niewidzialnego napastnika.2 Ko- bieta, którą sterroryzował w windzie mężczyzna i grożąc nożem zmusił, by wysiadła na piętrze, na którym nikt nie mieszkał, bała się później przez parę tygodni panicznie wejścia nie tylko do win- dy, ale także do metra i każdego zamkniętego pomieszczenia, któ- re mogło stać się dla niej ponownie pułapką; uciekła z banku, kiedy zobaczyła, że jakiś mężczyzna wkłada dłoń pod marynarkę, tak jak zrobił to napastnik w windzie. Zapis przerażenia w pamięci i wynikająca stąd nadzwyczajna czujność mogą, jak dowiodły badania ofiar holokaustu, utrzymy- wać się przez całe życie. Niemal pięćdziesiąt lat po wyzwoleniu z hitlerowskich obozów śmierci, gdzie znajdowali się na skraju śmierci głodowej, byli świadkami mordowania swoich bliskich i żyli w nieustannym strachu, ludzi tych nadal nawiedzały żywe wspomnienia tamtych chwil. Jedna trzecia z nich mówiła, że od- czuwa ogólny strach. Prawie trzy czwarte twierdziło, że nadal wpada w niepokój na widok wszystkiego, co przypomina im prze- śladowania, jakich doznali ze strony nazistów¦ widok munduru, pukanie do drzwi, szczekanie psów czy słup dymu unoszący się z komina. Około 60 procent powiedziało, że nawet po pół wieku myśli o holokauście prawie codziennie; wśród tych, którzy wyka- zywali utrzymujące się objawy wstrząsu, ośmiu na dziesięciu naA dal miewało koszmarne sny. Jak powiedziała jedna z ocalałych osób: "Jeśli przeżyłeś Auschwitz i nie masz koszmarów, to nie jesteś normalny". ¦,¦ * . ,¦: ¦¦lLt¦ ¦4 aa ¦ f h t I t ¦ł ¦ Is¦ p d 55 ¦ ¦ + I Y¦a t¦ g I h H ¦x łf `5; IP ÄG¦ ;¦ F¦ ¦ , ¦ i+ 5 ' 314 Inteligencja emocjonalna PYZEYaŻEYllE ZaSfyg¦E 7.U pa¦'llęC1 Oto słowa czterdziestoośmioletniego weterana wojny wietnam- skiej, wypowiedziane blisko dwadzieścia cztery lata po przeżyciu strasznych chwil w odległym kraju: Nie mogę oswobodzić się od tych wspomnień! Te obrazy powracają jak żywe, ze wszystkimi szczegółami, przywoływane rzeczami mają- cymi z nimi minimalny związek, takimi jak trzaśnięcie drzwi, widok kobiety o orientalnych rysach, dotyk bambusowej maty albo zapach wieprzowiny pieczonej na rożnie. Ostatniej nocy poszedłem spać i wreszcie spało mi się dobrze. Wczesnym rankiem nadeszła burza i nagle z hukiem uderzył piorun. Obudziłem się w jednej chwili, zdjęty lękiem. Jestem z powrotem w Wietnamie, w środku pory deszczowej, na pierwszej linii walki. Jestem pewien, że zostanę trafiony następną salwą i zginę. Mam ręce zimne jak lód, ale po ciele spływa pot. Czuję, że wstaje mi każdy włos na głowie. Nie mogę złapać tchu, a serce wali jak młot. Czuję zapach mokrej siarki. Nagle widzę, co zostało z mojego kumpla Troya... resztki przesłane na bambusowej tacy przez Vietcong z powrotem do naszego obozu... Następna błyskawica i łoskot gromu sprawiają, że tak wysoko podskakuję na łóżku, że spadam na podłogę.3 To straszne wspomnienie, tak żywe i szczegółowe mimo iż od czy tamtej chwili minęło ponad dwadzieścia lat, ma nadal taką samą j siłę wzbudzania strachu w tym byłym żołnierzu jak wydarzenie, s które zostało w nim utrwalone. Wstrząs pourazowy jest niebez- neg piecznym obniżeniem nerwowego progu alarmu sprawiającym, że odczuwająca go osoba reaguje na normalne w życiu sytuacje tak, nzy ; jakby przedstawiały one zagrożenie dla jej życia. Zasadniczą rolę ¦ w tym potężnym oddziaływaniu na umysł zdaje się odgrywać oma- bieg, wiane w rozdziale II połączenie wyzwalające reakcję porwania - że je im bardziej brutalne, wstrząsające albo straszne jest wydarzenie, 7 jest ¦ które uruchamia reakcję porwania, tym trudniej jest je wymazać ności z pamięci. Nerwową podstawą takich w¦mnień zdaje się być F szeroko rozprzestrzeniający się proces zmian chemicznych w móz- ¦ gu, który rozpoczyna jeden jedyny przypadek porażającego stra- ¦ chu.4 Aczkolwiek odkrycia dotyczące natury i charakteru wstrząsu mn ie, Uraz i ponowne emocjonalne uczenie się 315 pourazowego dotyczą z reguły pojedynczych wydarzeń, to podobne konsekwencje mogą wynikać z okrucieństw, których pada się ofia- rą w przeciągu wielu lat, co ma miejsce w wypadku dzieci, które ¦ 1 są maltretowane fizycznie i emocjonalnie oraz wykorzystywane seksualnie. Najbardziej szczegółowe badania tych zmian w mózgu prowa- dzone są w Krajowym Centrum Badań nad Wstrząsem Pourazo- wym [National Center for Post-Traumatic Stress Disorder], które obejmuje sieć placówek badawczych zlokalizowanych w szpitalach Urzędu do Spraw Weteranów, gdzie przebywa wielu weteranów wojny wietnamskiej i innych wojen cierpiących na wstr¦ąs poura- zowy. Większa część naszej wiedzy o tej chorobie pochodzi właśnie z badań weteranów. Jednak obserwacje te odnoszą się również do dzieci, które przeżyły ostry uraz emocjonalny, takich jak ucznio- wie Szkoły Podstawowej Clevelanda. "Ofiary niszczącego urazu mogąjuż nigdy nie odzyskać dawnej tożsamości biologicznej" powiedział mi Dennis Charney.5 Charney, psychiatra z Yale, jest dyrektorem kliniki neurologii w Krajowym Centrum Badań nad Wstrząsem Pourazowym. "Nie jest ważne, czy jego przyczyną było nieustające przerażenie wywołane walką, torturami albo powtarzającym się maltretowaniem w dzieciństwie czy też jednorazowe przeżycie, takie jak zaskoczenie przez szale- jący huragan albo znalezienie się o krok od śmierci w wypadku samochodowym. Każdy stres, na którego przyczynę nie mamy żad- nego wpływu, wywiera takie same skutki biologiczne". Kluczowe znaczenie ma tu zwrot: na którego przyczynę nie ma- my żadnego r,upfyi,vu. Jeśli ktoś uważa, że może coś zrobić w ka- tastrofalnej sytuacji, że może uzyskać pewien wpływ na jej prze- bieg, to radzi sobie emocjonalnie dużo lepiej niż osoba, która czuje, że jest całkowicie bezradna. Tym, co sprawia, że dane wydarzenie jest subiektyu¦nie przytłaczające, jest właśnie ów element bezrad- ności. Jak powiedział mi John Krystal, dyrektor Laboratorium Farmakologii Klinicznej Centrum: "Powiedzmy, że ktoś zaatako- A wany nożem wie, jak się obronić, i podejmuje w tym celu stosowne działania, a ktoś inny myśli w tym samym położeniu ,¦Już po mnie¦¦. Ta druga, bezradna osoba jest później bardziej podatna na i ł 1 .:i ¦r¦:: '! ¦ ¦lć? @ 7 i ! t;Ś3i : !¦:; 316 Inteligencja emocjonalna wystąpienie wstrząsu pourazowego. Chwila, w której czujesz, że twoje życie jest zagrożone i nie możesz nic zrobić, aby tego unik- nq,ć, jest momentem, w którym zaczynają się zmiany w mózgu". Tego, że decydującą rolę w powstaniu wstrząsu pourazowego odgrywa bezradność, dowiodły dziesiątki eksperymentów na pa- rach szczurów laboratoryjnych, z których każdy znajdował się w osobnej klatce i otrzymywał łagodne, ale dla szczura bardzo stresujące wstrząsy elektryczne o zmiennym natężeniu. Tylko je- den z każdej pary miał w klatce dźwignię, po naciśnięciu której ustawały wstrząsy aplikowane im obu. Oba szczury przez wiele dni i tygodni otrzymywały taką samą dawkę wstrząsów, ale tylko ten, który mógł zatrzymać mechanizm sprawiający mu ból, nie wykazywał trwałych śladów stresu. Wywołane stresem zmiany w mózgu występują tylko u tego z pary, który jest bezradny.6 Bezradność musiała być szczególnie dojmująca dla dziecka, do którego strzelano na boisku szkolnym, które widziało wykrwawia- jących się i umierających kolegów, oraz dla nauczyciela, który nie był w stanie położyć kresu tej masakrze. Wstrząs pourazowy jako choroba ukfadu limbicznego Minęły miesiące od chwili, kiedy potężne trzęsienie ziemi wyrzuciło w ją z łóżka. Krzycząc ze strachu, biegła przez pogrążony w ciemności dom, aby ratować czteroletniego synka. Kiedy go znalazła, przycu- pnęła z nim w dającym osłonę wejściu. Tkwili tam całymi godzina- mi, w chłodnych ciemnościach nocy, bez jedzenia, wody i światła, z podczas gdy kolejne fale wstrząsów wywracały ziemię pod ich no- ¦ gami. Teraz, po wielu miesiącach od tej strasznej nocy w Los An- objs geles, pozbyła się już w znacznej mierze po ażającego, panicznego ¦ lęku, jakim przez pierwsze dni po trzęsi ziemi napełniało ją ¦ każde trzaśnięcie drzwi. Jedynym utrzymującym się symptomem była niemożność zaśnięcia, którą odczuwała tylko w te noce, kiedy z pr mąż znajdował się poza domem, jak w noc trzęsienia ziemi. Uraz i ponowne emocjonalne uczenie się 317 ¦rłówne objawy takiej wyuczonej strachliwości - w tym bę- dącego jej najsilniejszą formą wstrząsu pourazowego - wywo- łane są zmianami w układzie limbicznym, którego centrum jest ciało migdałowate.¦ Niektóre z kluczowych zmian zachodzą w strukturze regulującej wydzielanie przez neurony pnia mózgu dwóch substancji zwanych aminami katecholou¦ymi: adrenaliny i noradrenaliny. Hormony te mobilizują w wypadku zagrożenia ciało do działania; napływ tych samych katecholamin sprawia, że wspomnienia utrwalają się szczególnie silnie. We wstrząsie pourazowym dochodzi do nadczynności tego systemu; zaczyna on wydzielać bardzo duże dawki tych neurohormonów w reakcji na sytuacje,, które nie stwarzają żadnego zagrożenia albo naj- wyżej niewielkie zagrożenie, ale w jakiś sposób przypominają pierwotny uraz. Było tak w wypadku uczniów Szkoły Podstawo- wej Clevelanda, którzy wpadali w panikę, ilekroć słyszeli syrenę karetki pogotowia, taką samą jak ta, którą słyszeli po masakrze na boisku szkolnym. Miejsce sinawe i ciało migdałowate są ze sobą ściśle połączone, podobnie jak inne części układu limbicznego, takie jak hipokamp i podwzgórze; obwody nerwowe odpowiedzialne za wydzielanie amin katecholowych rozszerzają się też na korę mózgową. Zmiany w tych obwodach i połączeniach uważa się za zjawiska leżące u podłoża objawów wstrząsu pourazowego, obejmujących niepo- kój, lęk, nadmierną czujność, skłonność do łatwego wpadania w przygnębienie i nadmiernego pobudzenia, gotowość do walki albo do ucieczki oraz kodowania nie dających się wymazać inten- sywnych wspomnień emocjonalnych.s Weterani wojny wietnam- skiej cierpiący na wstrząs pourazowy mają, jak wykazało jedno z badań, o 40 procent mniej receptorów powstrzymujących wy- dzielanie amin katecholowych niż mężczyźni nie wykazujący tych objawów. Zdaje się to świadczyć, że w ich mózgach dokonała się trwała zmiana, której efektem jest słaba kontrola procesu wydzie- lania amin katecholowych.9 Inne zmiany zachodzą w obwodach łączących mózg limbiczny z przysadką mózgową, która reguluje wydzielanie adrenokorty- kotropiny (ACTH), głównego hormonu wydzielanego przez orga- 1 1 I ,¦ ¦ w ¦ IR% i ;¦ I @ ; C ¦ ¦t ¦ Pt I ;' i i e ¦ ł, C :;ä i ¦ ¦rü:¦ 318 Inteligencja emocjonalna nizm w stresującej sytuacji, mobilizującego ciało do walki lub ucie- czki. Zmiany te powodują nadmierne wydzielanie się tego hormo- nu - szczególnie w ciele migdałowatym, hipokampie i miejscu sinawym - alarmując ciało o zagrożeniu, którego w istocie nie ma.lo Charles Nemeroff, psychiatra z Uniwersytetu Duke, powie- dział mi: "Zbyt wysoki poziom ACTH sprawia, że reagujesz prze- sadnie. Jeśli na przykład jesteś weteranem wojny wietnamskiej ze wstrząsem pourazowym i na parkingu przy supersamie strzeli w gaźniku jakiegoś samochodu, to wyzwoli to ACTH, które powo- duje, że ogarniają cię te same uczucia co podczas pierwotnego urazu: zaczynasz się pocić, jesteś wystraszony, trzęsiesz się i cierp- nie ci skóra, mogą ci migać przed oczami sceny towarzyszących urazowi wydarzeń. Osoby, w organizmach których wydzielają się nadmierne ilości ACTH, mają bardzo niski próg wrażliwości na bodźce wprawiające w popłoch. Jeśli na przykład zajdziesz kogoś od tyłu i głośno klaśniesz w dłonie, to w większości wypadków :¦' taka osoba podskoczy z przestrachu, kiedy zrobisz to drugi i trzeci raz, to nie zareaguje już w taki sposób. Osoby o zbyt wysokim poziomie ACTH nie przyzwyczajają się do takich sytuacji - na i " każde kolejne klaśnięcie reagują tak samo jak na poprzednie .11 Inne zmiany zachodzą w mózgowym systemie wydzielania opiatów, gdzie produkowane są endorfiny, uśmierzające uczucie bólu. Również ten system nadmiernie się uaktywnia. On też zwią- zany jest z ciałem migdałowatym, które w tym wypadku działa ! zgodnie z pewnym obszarem kory mózgowej. Endorfiny są pro- dukowanymi przez mózg związkami chemicznymi o silnym dzia- łaniu znieczulającym, podobnym do działania opium i innych nar- kotyków będących ich@ chemicznymi kuzynami. Przy wysokim po- ziomie opiatów ("własnej morfiny mózgu") mamy zwiększoną tolerancję na ból. Jest to zjawisko doskonale znane lekarzom woj- skowym, którzy podczas walk wielokro ie stwierdzali, że ciężko ranni żołnierze otrzebowali mniejszy dawek narkotyków dla uśmierzenia bólu niż cywile z o wiele lżejszymi obrażeniami. Coś podobnego zdaje się występować we wstrząsie pourazo- wym.12 Zmiany w poziomie endorfin nadają nowy wymiar mie- Uraz i ponowne emocjonalne uczenie się 319 szance nerwowej, którą wyzwoliło ponowne wystawienie na uraz. Tym wymiarem jest stępienie niektórych uczuć. Wydaje się to wy- jaśniać zespół negatywnych objawów psychicznych od dawna ob- serwowanych u osób cierpiących na wstrząs pourazowy: anhedo- nię (niezdolność odczuwania przyjemności) oraz ogólne odrętwienie emocjonalne, poczucie odcięcia od bieżących wydarzeń albo od tro- ski o uczucia innych osób. Bliscy takich osób mogą odbierać ten brak zainteresowania jako oznakę braku empatii. Innym z możli- wych skutków tej zmiany ilości endorfin może być rozstrojenie uwagi, w tym niemożność zapamiętania przełomowych chwil, go- dzin, a nawet całych dni, w których doszło do wywołującego uraz wydarzenia. @ Neuronalne zmiany składające się na wstrząs pourazowy wy- dają się również czynić osobę, która mu uległa, bardziej podatną na dalsze urazy. Liczne badania prowadzone na zwierzętach wy- kazały, że jeśli wystawione one były w młodości na nawet nieu,ieI- ki stres, to w późniejszych okresach życia były bardziej wrażliwe niż zwierzęta nie poddawane wcześniej stresowi na spowodowane urazem zmiany w mózgu (co wskazuje na pilną potrzebę leczenia dzieci ze wstrząsem pourazowym). Wydaje się, że to właśnie jest powodem, iż z dwóch osób, które przeżyły tę samą katastrofę, u jednej rozwija się wstrząs pourazowy, a u drugiej nie: ciało migdałowate uczulone jest na odkrywanie zagrożeń i kiedy życie stawia taką osobę jeszcze raz wobec rzeczywistego niebezpieczeń- stwa, wzniesiony alarm jest gwałtowniejszy. Wszystkie te zmiany neuronalne są na krótką metę korzystne, ponieważ pomagają nam stawić czoło ponurym i strasznym oko- licznościom, które zmiany te spowodowały. W warunkach zagro- żenia dobrze jest być niezwykle czujnym, pobudzonym, gotowym na wszystko, nieczułym na ból, mieć ciało przygotowane do tego, by sprostało niezwykłym wymogom fizycznym oraz zachowywać obojętność wobec tego, co - w danej chwili - mogłoby odwieść naszą uwagę od niebezpieczeństwa. Jednak te krótkookresowe ko- A rzyści przeradzają się w długotrwałe problemy, kiedy mózg zmieni się tak, że stają się one predyspozycjami. Można to porównać do samochodu, którego silnik utrzymuje się stale na wysokich obro- 6i .¦IL :, ; . . ¦ ¦¦¦I¦¦ ¦ 7¦ ' ¦ " ¦ł ¦ ¦ h ¦ '¦łlä :,r4 ä a¦ ; 320 Inteligencja emocjonalna tach. Kiedy ciało migdałowate i połączone z nim inne obszary ; mózgu nastawią się w chwili głębokiego urazu na nowy próg po- budzenia, to ta zmiana - to podwyższenie gotowości do stanu, w którym wyzwala ono porwanie neuronalne - oznacza, że wszy- stko, z czym stykamy się w życiu, znajduje się tuż pod progiem, którego przekroczenie równoznaczne jest ze stworzeniem stanu zagrożenia, i nawet zupełnie niewinne wydarzenie może spowo- dować wybuch niepohamowanego strachu. Emocjonalne oduczanie sig Takie traumatyczne wspomnienia zdają się pozostawać w mózgu na stałe i zakłócać jego funkcjonowanie, ponieważ przeszkadzają w uczeniu się nowych reakcji, a konkretnie w ponownym wyucze- niu się normalnych reakcji na takie same wydarzeniajak te, które ¦;=¦ wywołały uraz. W nabytym lęku, takim jak wstrząs pourazowy, mechanizmy uczenia się i zapamiętywania ulegają zupełnemu roz- regulowaniu. I w tym wypadku kluczową rolę odgrywa ciało mig- dałowate. Jednak w rzezw ci żaniu w czonego lęku zasadnicze P y ę znaczenie ma kora mózgowa. Na określenie procesu, w wyniku którego zaczynamy bać się czegoś, co nie stwarza najmniejszego zagrożenia, ale kojarzy się w naszym umyśle z czymś przerażającym, psycholodzy używają terminu r,varunkowanie lęku. Charney zauważa, że jeśli wzbudzi się taki lęk w zwierzętach laboratoryjnych, to może się on utrzy- mywać całymi latami.13 Obszarem mózgu, który uczy się tej lę- kowej reakcji, zapamiętuje ją i uruchamia zgodne z nią zacho- wania, jest połączenie między wzgórzem, ciałem migdałowatym i przednimi częściami płatów czołowych, będące drogą porwania neuronalnego. Normalnie, jeśli ktoś nauczy bać si egoś w wyniku warun- kowania lęku, obawa ta z czasem zmniejsza się i ustępuje. Zdaje się to zachodzić w wyniku naturalnego powtórnego uczenia się, kiedy to ponownie napotykamy obiekt wzbudzający strach w sy- Uraz i ponowne emocjonalne uczenie się 321 tuacji, w której naprawdę nie ma żadnego zagrażającego elemen- tu. I tak dziecko, które zaczęło bać się psów, ponieważ gonił je, warcząc, owczarek niemiecki, pozbywa się swego strachu, jeśli - powiedzmy - pójdzie do sąsiada, który ma przyjaźnie nasta- wionego do ludzi psa tej samej rasy i pobawi się z nim przez pewien czas. U osób ze wstrząsem pourazowym nie występuj¦ zjawisko spontanicznego ponownego uczenia się. Charney uważa, że może to być wynikiem zmian w mózgu, które powoduje ów wstrząs, a które są tak wielkie, że za każdym razem kiedy zdarza się coś choćby w odległy sposób przypominającego uraz pierwotny, docho- dzi do porvuania organizowanego przez ciało migdałowate, co utwardza" drogę nerwową, po której przemieszcza się lęk. Ozna- ¦ b cza to, że nigdy nie zdarza się tak, by to, czego się boimy, zostało !5t i połączone z uczuciem spokoju - ciało migdałowate nigdy nie uczy się ponownie łagodniejszej reakcji. "Wygaszenie" obawy - za- ¦1" =i uważa Charney - "wydaje się wymagać procesu aktywnego ucze- nia się", który u osób cierpiących na wstrząs pourazowy jest sam w sobie zakłócony, "co prowadzi do nienormalnego utrzymywania się wspomnień emocjonalnych".14 Jeślijednak zapewni się osobom strachliwym odpowiednie wa- runki, to może ustąpić nawet wstrząs pourazowy; silne wspomnie- 1'¦ nia emocjonalne oraz schematy myślenia i reagowania, które one uruchamiają, mogą z czasem zblaknąć. Według hipotezy Charneya ten proces ponownego uczenia się zachodzi w korze. Pierwotny lęk zakorzeniony w ciele migdałowatym nie mij a całkowicie; j est raczej tak, że przednie części płatów czołowych aktywnie tłumią wysłany z ciała migdałowatego do pozostałych części mózgu roz- 6 kaz, aby zareagować trwogą. "Problem polega na tym, jak szybko pozbywasz się wyuczonego lęku - mówi Richard Davidson, psycholog z Uniwersytetu Wi- sconsin, który odkrył, że przednia część lewego płata czołowego spełnia rolę tłumika złego nastroju. Przeprowadziwszy ekspery- A ment laboratoryjny, w którym ochotnicy nauczyli się najpierw awersji do głośnych dźwięków, co było paradygmatem wyuczone- go lęku i niezbyt silnego wstrząsu pourazowego, Davidson stwier- ł¦ 9 I .I.. . IA , ; s: ä 4 ¦9 :: ; h ; 3ł¦¦ 322 Inteligencja emocjonalna dził, że osoby, charakteryzujące się większą aktywnością lewej części przedniego płata czołowego szybciej wyzbywały się nabytego lęku, co również sugeruje, że w pozbywaniu się wyuczonych nie- przyjemnych stanów emocjonalnych zasadniczą rolę odgrywa kora mózgowa.15 Ponowna edukacja mózgu emocjonalnego Jednego z najbardziej napawających optymizmem odkryć dotyczą- cych wstrząsu pourazowego dostarczyły badania osób, które prze- wyi żyły holokaust i u których stwierdzono objawy szoku pourazowego chi¦ jeszcze w pół wieku po tych wydarzeniach. Pozytywne było to, że dzie u jednej czwartej ocalałych z zagłady osób, które wcześniej wyka- late: zywały objawy szoku, ustąpiły one bez śladu; późniejsze naturalne wydarzenia życiowe przyćmiły je i zagłuszyły. U tych, u których sied¦ nadal występowały te objawy, stwierdzono związane ze zwiększo- nym wydzielaniem się amin katecholowych zmiany w mózgu ty- powe dla wstrząsu pourazowego, natomiast osoby, które powróciły do zdrowia, nie wykazywały żadnych zmian tego rodzaju.ls Od- ä w krycie to, wespół z innymi podobnymi, stwarza umotywowaną ¦ nadzieję, że zmiany w mózgu spowodowane wstrząsem pourazo- wym nie są nieodwracalne i że możemy pozbyć się śladów nawet ¦ najstraszniejszego emocjonalnego wdrukowania, że - mówiąc s ęw krótko - obwody emocj onalne można poddać ponownej , pomyśl- co był nej edukacji. A zatem dobrą wiadomością jest to, że można wyle- ¦Ze czyć urazy tak głębokie jak te, które wywołują wstrząs, i że droga T ¦ ,¦ do tego uleczenia wiedzie.przez ponowne uczenie się. Po¦ Jednym ze sposobów spontanicznego wyleczenia, przynajmniej ¦ Ps u dzieci, wydają się zabawy i gry, takie jak zabawa w Purdy'ego. ¦tinień Częste uczestniczenie w takich grach pozwala dzieciom na bez- ¦rZa¦ pieczne ponowne przeżycie sytuacji, które¦ywołały uraz. Tego ¦ ¦ie rodzaju zabawy otwierają dwie możliwe drogi dojścia do stanu ¦a normalnego: z jednej strony, powtarza się utrwalone w pamięci ar swoi¦ straszne wydarzenia w kontekście wywołującym tylko lekki nie- ¦ ¦,o¦ po, Uraz i ponowne emocjonalne uczenie się 323 zością lewej pokój, pozbawiając je w ten sposób powodującej przewrażliwienie sięnabytego i uczulenie siły oddziaływania oraz umożliwiając wyuczenie się czonych nie- zespołu nie odnawiających urazu, skojarzonych z nimi reakcji. dgrywa kora Z drugiej strony, dzieci nadają w swej wyobraźni, a więc w swych umysłach, inne, lepsze zakończenie tragedii - niekiedy, bawiąc się w Purdy'ego, dzieci zabijają go, wytwarzając u siebie poczucie panowania nad sytuacją, w której w rzeczywistości były zupełnie bezradne. Wymyślanie tego typu zabaw często zdarza się u młodszych dzieci, które przeżyły akty przemocy i okrucieństwa. Te maka- kryć dotyczą- bryczne zabawy dzieci, które znalazły się wcześniej w sytuacji b, które prze- wywołującej uraz, odnotowała po raz pierwszy Lenore Terr, psy- pourazowego chiatra dziecięcy z San Francisco.l¦ Zaobserwowała je ona wśród ne było to, że dzieci w Chowchilla, w Kalifornii, które zostały uprowadzone ześniej wyka- latem 1973 roku, kiedy wracały autobusem z wycieczki szkolnej. sze naturalne Porywacze przetrzymywali autobus z dziećmi przez dwadzieścia ¦ch, u których siedem godzin. e ze zwiększo- Terr odkryła, że po pięciu latach od tamtych wydarzeń porwa- i w mózgu ty- nie odżywa wciąż na nowo w zabawach dzieci, które były jego .tórepowróciły ofiarami. Dziewczęta odgrywały symbolicznie scenę porwania rodzaju.l6 Od- w swych zabawach z lalkami Barbie. Jedna z dziewczynek, którą umotywowaną mierził zapach moczu oddawanego przez inne dzieci zbijające się ąsem pourazo- ze strachu ciasno do kupy, stale obmywała swoją Barbie. Inna śladów nawet bawiła się w "Podróżującą Barbie", w której to zabawie lalka udaje że - mówiąc się w podróż - nieważne dokąd - i powraca z niej bezpiecznie, ownej, pomyśl- co było punktem kulminacyjnym zabawy. Ulubiony scenariusz je- :e ritożna wyle- szcze innej dziewczynki kończył się uwięzieniem lalki w dziurze, rząs, i że droga w której dusi się ona z braku powietrza. się. ¦ Podczas gdy dorośli, którzy przeżyli ciężki uraz, wykazują czę- a,przynajmniej sto psychiczne odrętwienie, blokowanie albo wypieranie wspo- ra w Purdy'ego. mnień o katastrofle i związanych z nią uczuć, to psychika dzieci ¦ ¦" zieciom na bez- nierzadko radzi sobie z tym w zupełnie inny sposób. Terr uważ łały uraz. Tego że dzieci o wiele rzadziej paraliżuje doznany uraz, ponieważ ojścia do stanu wracają do niego i odgrywają sytuację, w której do niego doszło, ilone w pamięci w swoich fantazjach i zabawach. Takie przedsiębrane z własnej tylko lekki nie- woli powtórki wywołującej uraz sytuacji zdają się wyprzedzać po- ¦E ¦¦z ł E f¦ E ¦',I=t ' ¦! 1 ¦ ł ¦b ¦ 1 E CI I lüi 1t ¦ 324 Inteligencja emocjonalna trzebę zatamowania wspomnień, które później mogą dojść do gło- su. Jeśli uraz jest niewielki, taki jak choćby spowodowany wizytą u dentysty w celu zaplombowania zęba, to wystarczy jedno- albo dwukrotne odegranie tej sytuacji. Jeśli uraz jest znaczny, to dziec- ku potrzeba nie mających końca powtórek, ciągłego odgrywania sytuacji, w której doszło do urazu, zgodnie z tym samym ponurym rytuałem. Do utrwalonego w ciele migdałowatym obrazu najlepiej jest dotrzeć przez sztukę, która sama w sobie jest środkiem wyrazu tego, co nieświadome. Mózg emocjonalny jest znakomicie wyczu- lony na znaczenia syznboliczne i na tryb przekazu, który Freud określił mianem "procesu pierwotnego": metafory, mity, opowia- dania, dzieła sztuk pięknych. Z drogi tej często korzysta się przy ; leczeniu dzieci cierpiących na wstrząs pourazowy. Czasami sztuka może otworzyć przed dziećmi możliwość opowiadania o chwilach grozy, o których w innych okolicznościach bałyby się mówić. Spencer Eth, psychiatra z Los Angeles, który specjalizuje się w leczeniu takich dzieci, opowiada o pięcioletnim chłopcu, którego uprowadził razem z matką jej były kochanek. Zawiózł ich do po- koju w motelu, gdzie kazał chłopcu przykryć głowę kocem i zatłukł ¦e o matk na śmierć. Chłopiec, co zrozumiałe, nie chciał powie- dzieć Ethowi ani słowa o tym, co słyszał i widział, leżąc pod kocem. Wobec tego Eth poprosił go, żeby narysował obrazek - jakikol- F¦ wiek obrazek. Rysunek przedstawiał kierowcę samochodu wyścigowego o za- skakująco wielkich oczach, wspomina Eth. Zdaniem Etha te ogromne oczy odnoszą się do chłopca, który odważył się podglądać zachowanie mordercy. Takie ukryte aluzje do sceny, która stała się przyczyną urazu, spotyka się prawie zawsze w pracach pla- stycznych dzieci cierpiących na wstrząs pourazowy. Eth rozpoczy- na terapię od nakłonienia dziecka do zrobienia rysunku. Dręczące je wspomnienia wdzierają się do tres rysunku z taką samą siłą, k wciska@ si do ¦e o m śli. P tym rysowanie ma samo z Ja ą Ją ę J g y w sobie działanie terapeutyczne i zapoczątkowuje proces przezwy- ciężania urazu. Uraz i ponowne emocjonalne uczenie się 325 Ponowne uczenie się emocjonalne i pozbywanie się urazu Irena poszła na randkę, która skończyła się usiłowaniem gwałtu. Cho- ciaż udało się jej obronić, niedoszły gwałciciel nadal niepokoił ją, wy- dzwaniając do niej i mówiąc świństwa, grożąc jej, że na nią napadnie, budząc ją telefonicznie w środku nocy, śledząc i obserwując każdy jej ruch. Kiedy zwróciła się o pomoc do policji, zbyto ją, mówiąc, że "prze- K ' cież nic się nie stało". Zgłaszając się na leczenie, Irena wykazywała objawy wstrząsu pourazowego, przestała się widywać z ludźmi i czuła się więźniem we własnym domu. Przypadek Ireny podaje Judith Lewis Herman, psychiatra z Harvardu, której przełomowe dokonania wytyczają drogę do wy- leczenia ze wstrząsu pourazowego. Herman wyróżnia trzy stadia leczenia: zdobycie poczucia bezpieczeństwa, zapamiętanie szcze- gółów sytuacji, w której nastąpił uraz, oraz żalu po stracie tego, co spowodował i, na koniec, podjęcie na powrót normalnego życia. Jak się niebawem przekonamy, takie uporządkowanie jest logicz- ne z biologicznego punktu widzenia, ponieważ zdaje się. ono od- zwierciedlać schemat, zgodnie z którym mózg emocjonalny uczy się na nowo, że różne wydarzenia składające się na nasze życie nie mogą być traktowane jako zagrożenia czy też zapowiedzi za- grożeń. Pierwszy krok, którym jest odzyskanie poczucia bezpieczeń- stwa, przekłada się prawdopodobnie na takie wyciszenie zbyt ła- i ¦9 ¦1 two ulegających panice, zbyt łatwo uruchamianych obwodów emo- gonalnych, które umożliwia ponowne uczenie się.ls Zaczyna się :i t0 często od tego, że pomaga się pacjentom zrozumieć, iż ich ner- wpwość i koszmary senne, nadmierne wyczulenie i napady pani- cznego lęku są objawami wstrząsu pourazowego. Zrozumienie tego spx'awia, że objawy te, same w sobie, stają się dla wykazujących je nsób mniej przerażające. Innym sposobem pomagającym pacjentom w odzyskaniu przy- najmniej niewielkiego poczucia kontroli nad tym, co się im przy- darza, jest bezpośrednie oduczenie się bezradności, której nabawił 9Q ¦ r¦¦ ¦r=:F ^ 1 I Sr D 326 Inteligencja emocjonalna ich uraz. Irene, na przykład, zmobilizowała rodzinę oraz przyja- ciół, którzy stworzyli barierę między nią a prześladowcą, i potra- fiła w porę wezwać policję. Poczucie braku bezpieczeństwa, które gnębi osoby cierpiące na wstrząs pourazowy, wykracza poza obawy przed czyhającym ze- wsząd niebezpieczeństwami, ich lęk ma bardziej wewnętrzne pod- łoże, gdyż bierze się z wrażenia, że nie mają żadnego wpływu na to, co dzieje się z ich ciałem i emocjami. Można to zrozumieć, jeśli weźmie się pod uwagę ową niezwykłą łatwość, z jaką dochodzi do porwania emocjonalnego, łatwość, która jest wynikiem niezwykłe- go wyczulenia ciała migdałowatego, wywołanego przez wstrząs pourazowy. Przywrócenie pacjentom wiary w to, że nie muszą bezwolnie reagować na alarmy emocjonalne napełniające ich niewytłuma- czalnym niepokojem, uniemożliwiające zasypianie albo powodu- jące koszmarne sny, można też osiągnąć dzięki lekom. Farma- kolodzy mają nadzieję, że pewnego dnia uda się im wynaleźć środek, który będzie precyzyjnie usuwał skutki wstrząsu poura- zowego w ciele migdałowatym i związanych z nim drogach neuro- przekaźników. Obecnie dysponujemy jedynie lekami, które prze- ciwdziałają tylko pewnym z tych zmian, a mianowicie środkami przeciwdepresyjnymi, które powstrzymują wydzielanie serotoni- ny, oraz beta-blokerami, takimi jak propranolol, zapobiegającymi pobudzeniu układu współczulnego. Chorzy mogą się również na- uczyć technik relaksacji, które pozwalają opanować drażliwość i nerwowość. Spokój fizjologiczny stwarza możliwość dopomo- żenia sponiewieranym obwodom emocjonalnym w ponownym odkryciu, że życie nie jest jednym wielkim zagrożeniem i w od- tworzeniu u pacjentów częściowego choćby poczucia bezpieczeń- n stwa, które mieli przed znalezieniem się w sytuacji, w której ¦ doznali urazu psychicznego. Inna metoda leczenia polega na skło ¦eniu pacjenta do opo- ¦ ¦ wiedzenia i zrekonstruowania w bezpie ym otoczeniu okolicz- ¦ ¦ ności, w których doszło do urazu, co umożliwia obwodom emo- * )¦, cjonalnym nowe, odmienne zrozumienie sytuacji traumatycznej r ¦ i wyzwalających ją czynników oraz nowe sposoby reagowania na ¦ Ur¦z i ponowne emocjonalne uczenie się 327 nią. Kiedy chorzy opowiadają o przerażających szczegółach takiej sytuacji, ich pamięć zaczyna ulegać przeobrażeniom, zarówno w sensie emocjonalnym, jak i w odniesieniu do wpływu, jaki wywiera ona na mózg emocjonalny. Tempo tego relacjonowania faktów jest bardzo delikatnej natury; w formie idealnej jest ono takie samo jak u osób, które potrafią dojść do siebie po urazie i nie wykazują żadnych objawów wstrząsu. W takich sytuacjach td ¦' zdaje się często działać "wewnętrzny zegar", który reguluje "do- zowanie" natrętnych wspomnień okoliczności urazu, przeplata- nych całymi tygodniami, a nawet miesiącami, podczas których ¦ F : ' f osoby, które go doznały, nie pamiętają prawie nic z tych stra- ; Ʀ¦ä ' sznych wydarzeń.19 :¦¦,i ¦ ' To naprzemienne występowanie okresów "ponownego przeży- wania" traumatycznych wydarzeń i okresów niepamięci wydaje się umożliwiać spontaniczne przeanalizowanie urazu i nauczenie się odmiennej nań reakcji emocjonalnej. U osób, u których wstrząs pourazowy trudniej poddaje się leczeniu, relacjonowanie okolicz- ności, w których doszło do urazu, może - powiada Herman - wywołać czasami paraliżujący strach. W takim wypadku terapeu- ta powinien zwolnić tempo odtwarzania przez pacjenta owych oko- liczności, aby nie przeszkadzało to w jego ponownym emocjonal- nym uczeniu się. Terapeuta zachęca pacjenta, aby dał jak najwierniejszy opis traumatycznych wydarzeń, aby przedstawił jak na taśmie wideo wszelkie, najbardziej nawet wstrętne czy przerażające ich szcze- góły. Obejmuje to nie tylko to, co pacjent widział, słyszał i czuł nosem, ale również jego reakcje - przerażenie, wstręt, obrzydze- nie. Celem jest wyrażenie wszystkich wspomnień słowami, co oz- nacza uchwycenie również tych ich fragmentów, które mogły ulec wyparciu, a zatem są nieobecne w świadomym relacjonowaniu ¦4¦ ¦I ¦ wydarzeń. Ujmując słowami doznania zmysłowe i uczucia, podda- jemy prawdopodobnie wspomnienia większej kontroli kory móz A gowej, dzięki czemu wywoływane przez nie reakcje mogą przyjąc bardziej zrozumiałą postać i łatwiej jest nimi kierować. Ponowne uczenie się emocjonalne polega wówczas na powtórnym przeżyciu wydarzeń, które wywołały uraz, oraz towarzyszących im emocji, '¦i5 ¦ ,5i 4I % 1.; = v i ^'r ¦¦t" = ¦e¦;¦ ä $; ' 328 Inteligencja emocjonalna ale tym razem w poczuciu zupełnego bezpieczeństwa, które za- pewnia obecność darzonego zaufaniem terapeuty. Zapoczątkowuje to ponowne uczenie się doznań emocjonalnych, przesyłając po- przez zaangażowane w to połączenia nerwowe wieść o tym, że wspominając okoliczności urazu, można zamiast przerażenia do- świadczyć uczucia bezpieczeństwa. Wspomniany wyżej pięcioletni chłopiec, który narysował kie- rowcę o ogromnych oczach po tym, jak był świadkiem zabójstwa własnej matki, nie wykonał już więcej żadnego rysunku. Leczący go terapeuta bawił się z nim i grał w różne gry, co wytworzyło między nimi więź porozumienia. Powoli chłopiec zaczął opowiadać o morderstwie, początkowo w stereotypowy sposób, powtarzając za każdym razem dokładnie te same szczegóły. Jednak relacja zaczęła stopniowo stawać się coraz bardziej otwarta i swobodna, a jego mięśnie podczas opowiadania tej strasznej historii były coraz mniej napięte. W tym samym czasie przestały go prześla- dować koszmarne sny, w których odżywała na nowo scena zbrodni. Wskazywało to, jak powiada Eth, że chłopiec zaczął w pewnym stopniu "panować nad urazem". Ich rozmowy zaczęły stopniowo odbiegać od lęków wywołanych urazem i skupiać się na zmianach w życiu chłopcu, w miarę jak przyzwyczajał się do nowego domu, w którym zamieszkał z ojcem. Na koniec straszne wspomnienia zbladły do tego stopnia, że mógł swobodnie rozmawiać o swych codziennych sprawach. Herman stwierdza na koniec, że pacjenci muszą opłakać spo- wodowaną urazem stratę, bez względu na to, czy sprowadza się ona do zranienia, śmierci ukochanej osoby, zerwania stosunków z kimś, na kim im zależało, żalu z powodu niepodjęcia jakichś działań, które mogłyby kogoś ocalić albo po prostu utraty wiary w to, że można ufać ludziom. Żal, który ogarnia nas przy opowia- daniu o takich przykrych i bolesnych wydarzeniach, służy ważne- mu celowi - określa zdolność do pozbycia się w pew stopniu samego urazu. Oznacza, że zamiast być wiecznie s ni wspo- mnieniami i tkwić psychicznie w przeszłości, możemy zacząć spo- glądać w przyszłość, a nawet żywić nadzieję i zbudować sobie na nowo życie wolne od stalowego uchwytu, w jakim trzymał nas b 1 ; a E& ib k P ¦ ; "i G I ;ä Uraz i ponowne emocjonalne uczenie się 327 nią. Kiedy chorzy opowiadają o przerażających szczegółach takiej sytuacji, ich pamięć zaczyna ulegać przeobrażeniom, zarówno w sensie emocjonalnym, jak i w odniesieniu do wpływu, jaki wywiera ona na mózg emocjonalny. Tempo tego relacjonowania faktów jest bardzo delikatnej natury; w formie idealnej jest ono takie samo jak u osób, które potrafią dojść do siebie po urazie i nie wykazują żadnych objawów wstrząsu. W takich sytuacjach zdaje się często działać "wewnętrzny zegar", który reguluje "do- zowanie" natrętnych wspomnień okoliczności urazu, przeplata- nych całymi tygodniami, a nawet miesiącami, podczas których osoby, które go doznały, nie pamiętają prawie nic z tych stra- szńych wydarzeń.Is To naprzemienne występowanie okresów "ponownego przeży- wania" traumatycznych wydarzeń i okresów niepamięci wydaje się umożliwiać spontaniczne przeanalizowanie urazu i nauczenie się odmiennej nań reakcji emocjonalnej. U osób, u których wstrząs pourazowy trudniej poddaje się leczeniu, relacjonowanie okolicz- ności, w których doszło do urazu, może - powiada Herman - wywołać czasami paraliżujący strach. W takim wypadku terapeu- ta powinien zwolnić tempo odtwarzania przez pacjenta owych oko- liczności, aby nie przeszkadzało to w jego ponownym emocjonal- nym uczeniu się. Terapeuta zachęca pacjenta, aby dał jak najwierniejszy opis traumatycznych wydarzeń, aby przedstawił jak na taśmie wideo wszelkie, najbardziej nawet wstrętne czy przerażające ich szcze- góły. Obejmuje to nie tylko to, co pacjent widział, słyszał i czuł nosem, ale również jego reakcje - przerażenie, wstręt, obrzydze- nie. Celem jest wyrażenie wszystkich wspomnień słowami, co oz- nacza uchwycenie również tych ich fragżnentów, które mogły ulec wyparciu, a zatem są nieobecne w świadomym relacjonowaniu wydarzeń. Ujmując słowami doznania zmysłowe i uczucia, podda- jemy prawdopodobnie wspomnienia większej kontroli ko móz- gowej, dzięki czemu wywoływane przez nie reakcje mog rzyjąć bardziej zrozumiałą postać i łatwiej jest nimi kierować. Ponowne uczenie się emocjonalne polega wówczas na powtórnym przeżyciu wydarzeń, które wywołały uraz, oraz towarzyszących im emocji, 328 Inteligencja emocjonalna ale tym razem w poczuciu zupełnego bezpieczeństwa, które za- pewnia obecność darzonego zaufaniem terapeuty. Zapoczątkowuje to ponowne uczenie się doznań emocjonalnych, przesyłając po- przez zaangażowane w to połączenia nerwowe wieść o tym, że wspominając okoliczności urazu, można zamiast przerażenia do- świadczyć uczucia bezpieczeństwa. Wspomniany wyżej pięcioletni chłopiec, który narysował kie- rowcę o ogromnych oczach po tym, jak był świadkiem zabójstwa własnej matki, nie wykonał już więcej żadnego rysunku. Leczący go terapeuta bawił się z nim i grał w różne gry, co wytworzyło między nimi więź porozumienia. Powoli chłopiec zaczął opowiadać o mórderstwie, początkowo w stereotypowy sposób, powtarzając za każdym razem dokładnie te same szczegóły. Jednak relacja zaczęła stopniowo stawać się coraz bardziej otwarta i swobodna, a jego mięśnie podczas opowiadania tej strasznej historii były coraz mniej napięte. W tym samym czasie przestały go prześla- dować koszmarne sny, w których odżywała na nowo scena zbrodni. Wskazywało to, jak powiada Eth, że chłopiec zaczął w pewnym stopniu "panować nad urazem". Ich rozmowy zaczęły stopniowo odbiegać od lęków wywołanych urazem i skupiać się na zmianach w życiu chłopcu, w miarę jak przyzwyczajał się do nowego domu, w którym zamieszkał z ojcem. Na koniec straszne wspomnienia zbladły do tego stopnia, że mógł swobodnie rozmawiać o swych codziennych sprawach. Herman stwierdza na koniec, że pacjenci muszą opłakać spo- wodowaną urazem stratę, bez względu na to, czy sprowadza się ona do zranienia, śmierci ukochanej osoby, zerwania stosunków z kimś, na kim im zależało, żalu z powodu niepodjęcia jakichś działań, które mogłyby kogoś ocalić albó po prostu utraty wiary w to, że można ufać ludziom. Żal, który ogarnia nas przy opowia- daniu o takich przykrych i bolesnych wydarzeniach, służy ważne- mu celowi - określa zdolność do pozbycia się w pewnym pniu samego urazu. Oznacza, że zamiast być wiecznie spęta spo- mnieniami i tkwić psychicznie w przeszłości, możemy zacząć spo- glądać w przyszłość, a nawet żywić nadzieję i zbudować sobie na nowo życie wolne od stalowego uchwytu, w jakim trzymał nas P i ¦ I r ¦ I ¦¦ t I ¦ I , ¦ s moc onalne uczenze sz 329 Uraz r ponowne e ¦ ę uraz. Wygląda to zupełnie tak, jak gdyby stałe przeżywanie na ¦ nowo przez obwody emocjonalne przerażenia związanego z urazem było złym urokiem, który może być na koniec z nas zdjęty. Nie W F 'I każda syrena musi wpędzać nas w panikę, nie każdy dźwięk sły- szany nocą musi wywoływać przerażenie. ., ¦ "I 5 . 4 Często utrzymują się, mówi Herman, pozostałości objawów ¦ ł¦ ¦ PI . wstrząsu, niekiedy powracają same objawy, ale widać też swoiste oznaki przezwyciężania urazu. Należy do nich zmniejszenie się , ; jego objawów fizjologicznych do poziomu, przy którym można sobie z nimi poradzić, oraz zyskanie zdolności znoszenia uczuć c P MI I towarzyszących wspomnieniom urazu. Szczególnie ważne jest ¦ to, że nie dochodzi już do nie kontrolowanego napływu wspo- y mnień urazu w najmniej odpowiednich momentach, ale że mo- żemy je snuć z własnej woli, jak wszelkie inne wspomnienia, oraz - co jest chyba najważniejsze - odsuwać je od siebie jak każde inne wspomnienie. Oznacza to na koniec odbudowanie so- bie życia i zadzierzgnięcie nowych, silnych, opartych na zaufaniu więzi z innymi oraz stworzenie systemu przekonań, który po- zwala nam doszukać się znaczenia nawet w świecie, w którym zdarzają się takie niesprawiedliwości.2o Wszystkie te oznaki świad- czą o tym, że reedukacja mózgu emocjonalnego zakończyła się powodzeniem. .f ¦ Psychoterapia jako seminarium emocjonalne Na szczęście w życiu większości z nas takie chwile, w których ¦ dochodzi do katastrofalnych, powracających później w traumaty- ' cznych wspomnieniach wydarzeń, zdarzają się rzadko. Jednak te same połączenia nerwowe, które prowadzą do trwałego odciśnięcia ; się w naszym mózgu bolesnych wspomnień urazu, działają przy- ¦ ~ puszczalnie również w spokojniejszych momentach. Bardziej zwy- A czajne bolesne doświadczenia dzieciństwa, takie jak stałe ignoro- wanie dziecka przez rodziców albo niepoświęcanie mu należytej uwagi, porzucenie albo odrzucenie przez rodzinę czy rówieśników r fi ji1l FgL :Ʀ ; 33 0 Inteligencja emocjonalna mogą nigdy nie osiągnąć poziomu urazu, ale na pewno odciskają ślad na mózgu emocjonalnym, prowadząc do deformacji - a tak- że łez i wybuchów wściekłości - w późniejszych stosunkach in- tymnych. Jeśli można uleczyć wstrząs pourazowy, to można też usunąć owe mniej widoczne blizny emocjonalne, które ma wielu z nas. Jest to zadaniem psychoterapii. A inteligencja emocjonalna pomaga umiejętnie postępować z osobami obarczonymi ciężarem urazowych reakcji wyuczonych w przeszłości. Neuroanatomicznego modelu przekształcania przez psychote- rapię głęboko zakodowanych w naszym umyśle niewłaściwych schematów reakcji emocjonalnych dostarczyć mogą dynamiczne związki. zachodzące między ciałem migdałowatym a opierającymi się na pełniejszych informacjach reakcjami przednich części pła- tów czołowych mózgu. Jak przypuszcza Joseph LeDoux, neurolog, który odkrył, że rolę wyzwalacza wybuchów emocjonalnych odgry- wa ciało migdałowate: "Kiedy twój układ emocjonalny już raz się czegoś nauczy, to wydaje się nigdy tego nie zapominać. Terapia uczy cię, jak masz to kontrolować - uczy twoją korę, w¦ jaki sposób może zahamować działanie ciała migdałowatego. Skłon- ność do działania ulega stłumieniu, natomiast podstawowa emo- cja, którą wywołuje u ciebie jakieś wydarzenie, utrzymuje się wprawdzie, ale w złagodzonej formie". Biorąc pod uwagę architekturę mózgu, stwierdzić trzeba, że nawet po pomyślnie zakończonej psychoterapii zdaje się pozosta- wać pewna szczątkowa reakcja będąca pozostałością pierwotnego przewrażliwienia czy lęku, która leży u podłoża schematu niepo- kojącej reakcji emocjonalnej.21 Przednie części płatów przedczoło- wych mogą wysubtelnić albo zahamować płynące z ciała m¦gdało- watego impulsy do gwałtownego zareagowania, ale nie są w! stanie zapobiec ich powstaniu. A zatem, choć nie możemy wpłynąć na to, kiedy zdarza się nam wybuch emocji, to możemy mieć większą kontrolę nad tym, jak długo wybuch tak ędzie trwał. Krótszy czas potrzebny do ochłonięcia po takim w chu może zatem być jedną z oznak dojrzałości emocjonalnej. Tym, co wydaje się przede wszystkim zmieniać w wyniku psychoterapii, są nasze zachowcznin w chwili kiedy zapoczątko- iI ¦3= 7;¦ Uraz i ponowne emocjonalne uczenie się 331 f: wana zostanie reakcja emocjonalna, natomiast skłonność do wyzwolenia takiej reakcji nie znika całkowicie. Dowodów na to dostarczyła seria badań nad psychoterapią prowadzonych przez r:f" ' F Lestera Luborsky'ego i jego kolegów na Uniwersytecie Pensyl- wańskim.22 Przeanalizowali oni interpersonalne konflikty, które skłoniły dziesiątki pacjentów do poddania się psychoterapii. U podłoża tych zatargów leżały takie problemy, jak głębokie pra- a ¦ r gnienie akceptacji lub bliskości, lęk przed staniem się nieuda- 4 r cznikiem albo całkowitym uzależnieniem się od innych. Nastę- i e; 'r¦ pnie poddali oni analizie typowe (zawsze autodestrukcyjne) reakcje tych pacjentów w sytuacjach, gdy pragnienia te czy oba- ¦ 1 wy uaktywniały się w związkach z innymi osobami. Zachowania te obejmowały zbyt roszczeniowe postawy, które wywoływały złość albo oziębłość drugiej strony, czy też wycofywanie się i za- mykanie w sobie w geście samoobrony przed przewidywaną ob- razą, co napełniało partnera irytacją, ponieważ wyglądało na lekceważenie lub odrzucenie. Podczas takich niefortunnych kon- ¦! h taktów pacjentów ogarniały, co jest zrozumiałe, przykre uczu- cia - bezradność i smutek, oburzenie i złość, napięcie i lęk, poczucie winy i gniew na siebie i tak dalej. Identyczne reakcje wydawały się pojawiać w większości ważnych dla pacjentów związków - z małżonką lub kochanką, dzieckiem lub rodzicem, a także z kolegami i szefami w pracy. ¦I&¦ Podczas długotrwałej psychoterapii dochodziło u leczonych ¦ 1I t¦ osób pacjentów do zmian dwojakiego rodzaju: ich reakcje emocjo- ;¦¦ nalne na wyzwalające je wydarzenia stawały się mniej przykre, a nawet bywały spokojne, a ich ogólne zachowanie sprawiało, że lepiej udawało się im osiągnąć w danym związku to, czego od ¦ ł niego oczekiwali. Nie zanikało jednak leżące u podłoża tych reakcji ¦¦f G pragnienie czy obawa ani pierwszy poryw uczucia. Pod koniec terapii, zdarzało im się j¦dnak o połowę mniej negatywnych re- akcji emocjonalnych i dwukrotnie wzrastało prawdopodobieństwo uzyskania pożądanych reakcji ze strony drugiej osoby. Nie zmie- niało się jednak w najmniejszym stopniu owo szczególne przewra- żliwienie, które leżało u podstaw tych potrzeb. Możemy domniemywać, że odbywa się to mniej więcej tak: ¦¦lj ¦' I,i 1 A A 4^1¦t " ;t ä.1 i 332 Inteligencja emocjonalna układ limbiczny wysyła w reakcji na oznaki wydarzenia, którego się obawiamy, sygnały alarmowe, ale przednie części płatów czo- łowych i związane z nimi obszary nauczyły się już nowej, zdrowej reakcji. Mówiąc krótko, nawyki emocjonalne, nawet najgłębiej ugruntowane "nawyki serca", których wyuczyliśmy się w dzie- ciństwie, mogą zostać ukształtowane ponownie w inny sposób. Emocjonalne uczenie się jest procesem, który trwa przez całe życie. ¦li ń I ¦ I . brI . ä;' ; :tórego Rozdzia¦ XIV ¦6b $ :¦j ' ' IW CZO- ' H¦' ¦ ' ¦¦9 P drowej . . ,s r głębiej Tem erament n¦e ¦est ¦ dzie- ¦* P sposób. w rokiem ez całe przeznaczenia ¦a¦ TYLE NA TEMAT zmieniania wyuczonych schematów re- akcji emocjonalnych. Ale co z reakcjami, które są częścią naszego dziedzictwa genetycznego, co z przekształceniem zwyczajowych reakcji osób, które są - powiedzmy - z natury nieśmiałe albo uaic¦y uv a¦c¦y ¦¦¦ll¦r¦luuic¦iruu, ¦¦¦yri .¦JuuYr¦.¦J¦.t¦ stkich naszych poczynań stałego szmeru uczuć określających na- sze podstawowe usposobienie. Temperament zdefiniować można w kategoriach nastrojów, które są typowe dla naszego życia emo- cjonalnego. Każdy z nas ma w jakimś stopniu taki preferowany zakres emocji. Temperament otrzymujemy przy urodzeniu, jest on częśäą loterii genetycznej, która ma tak przemożny wpływ na rozwój życia. Wszyscy rodzice wiedzą z własnego doświadczenia o tym, że dziecko już od chwili narodzin jest albo pogodne i spo- kojne, albo rozdrażnione i marudne. Pytanie sprowadza się do ¦&¦II ; b li tego, czy doświadczenia życiowe mogą zmienić taki biologicznie zdeterminowany rysopis emocjonalny. Czy biologia wyznacza na- sze emocjonalne przeznaczenie, czy też nawet dziecko z wrodzoną 7¦ u nieśmiałością może wyrosnąć na bardziej pewną siebie osobę? Najjaśniejszej odpowiedzi na to pytanie dostarczają badania ;t!¦ Jerome'a Kagana, wybitnego przedstawiciela psychologii rozwojo- A wej pracującego na Uniwersytecie Harvarda.l Kagan uważa, że istnieją przynajmniej cztery typy temperamentu - nieśmiały, śmiały, radosny i melancholijny - i że każdy z nich wynika z in- A p II ¦ aN i ¦L i* p ¦¦,5¦a,¦ i t! ¦¦' 4 ¦ ä t< 4: ;bxl¦; ?; P I 334 Inteligencja emocjonalna nego schematu aktywności mózgu. Istnieje prawdopodobnie nie- skończenie wiele różnic między temperamentami, spowodowanych wrodzonymi różnicami w połączeniach emocjonalnych mózgu, po- nieważ możemy räżnić się między sobą nie tylko łatwością wy- zwalania się, ale także długością utrzymywania się oraz inten- sywnością każdej emocji. Badania Kagana koncentrują się na jednym z tych aspektów - na wymiarze temperamentu, który rozciąga się na osi od śmiałości do nieśmiałości. Od paru dziesiątków lat do kierowanej przez Kagana Pracowni Rozwoju Dziecka, mieszczącej się na czternastym piętrze Kole- gium Williama Jamesa Uniwersytetu Harvarda, przychodzą mat- ki z niemowlętami i trochę tylko starszymi maluchami, aby zba- dać, jak rozwijają się ich pociechy. To właśnie tam Kagan, wraz ze swymi współpracownikami, stwierdził wczesne oznaki nieśmia- łości u dwudziestojednomiesięcznych dzieci. Podczas eksperymen- tu niektóre dzieci zachowywały się swobodnie i spontanicznie, nie wykazując najmniejszych oznak niezdecydowania przed przystą- pieniem do zabawy z rówieśnikami. Inne wahały się i ociągały, stojąc niepewnie z boku albo trzymając się matek i patrząc w mil- czeniu na zabawę. Prawie cztery lata później, kiedy dzieci te cho- dziły już do przedszkola, zespół Kagana poddał je ponownej ob- serwacji. W czasie tych kilku lat dzielących obie sesje żadne z zachowujących się swobodnie i bez skrępowania dzieci nie stało się nieśmiałe, natomiast dwie trzecie z tych, które wcześniej były nieśmiałe, nadal zachowywało się powściągliwie i nieufnie. Kagan stwierdził, że przewrażliwione i bojaźliwe dzieci stają się, kiedy dorosną, nieśmiałymi i lękliwymi osobami oraz że od około piętnastu do dwudziestu procent dzieci cierpi od urodzenia na - jak to określa - "zahamowania behawioralne". Jako nie- mowlęta dzieci te lękają się wszystkiego, czego nie znają. Sprawia to, że grymaszą, widząc nowe potrawy, nie lubią przebywać w nie znanych sobie miejscach, odnoszą się z niech cią do nowych zwie- rząt i boją się obcych. To przewrażliwien bjawia się również w inny sposób - są skłonne do obwiniania się i czynienia sobie samym wyrzutów. Dzieci te obezwładnia lęk w sytuacjach społe- cznych: w klasie i na placu zabaw, przy spotkaniach z nieznanymi Temperament nie jest wyrokiem przeznaczenia 335 ludźmi, w każdych okolicznościach, w których stają się obiektem ¦ r zainteresowania innych. Kiedy dorosną, będą podpierać ściany na zabawach, tkwić w kącie na przyjęciu i panicznie obawiać się wygłoszenia mowy przed szerszym audytorium oraz wszelkich wy- k M 6 stąpień publicznych. Tom, jeden z chłopców badanych przez Kagana, jest charaktery- stycznym przedstawicielem typu nieśmiałego. Wszystkie prowa- dzone w dzieciństwie pomiary - w wieku dwóch, pięciu i siedmiu lat - plasowały go w grupie najbardziej nieśmiałych dzieci. Kiedy przebadano go w wieku trzynastu lat, był sztywny i napięty, za- gryzał usta i wykręcał dłonie, miał ściągniętą twarz - rozjaśnił ją tylko raz, gdy mówił o swojej dziewczynie, niewyraźny uśmiech - odpowiadał krótko i cichym głosem.2 Pamięta, że do mniej więcej jedenastego roku życia pocił się jak mysz, kiedy musiał zbliżyć się do rówieśników. Nie dawały mu spokoju różne silne obawy, na przykład, że spłonie jego dom. Bał się skoczyć do basenu i zostać sam w ciemnościach. Miewał często koszmarne sny, w których napadały go potwory. Chociaż od prawie dwóch lat nie jest już tak nieśmiały, to nadal odczuwa lekki lęk, kiedy znajduje się w towa- rzystwie innych dzieci, a głównym przedmiotem jego zmartwień i niepokoju stały się wyniki w nauce, mimo że jest jednym z na lep- szych uczniów w klasie. Tom jest synem naukowca i pociąga go ta- ki model kariery, ponieważ względna samotność, jaką zapewnia te- go rodzaju praca, odpowiada jego introwertycznym skłonnościom. Ralph, dla odmiany, był w każdym wieku jednym z najśmiel- szych i najbardziej otwartych dzieci. Zawsze rozluźniony i roz- mowny, podczas badań w wieku trzynastu lat siedział swobodnie na krześle, nie wykazując żadnych objawów zdenerwowania i mó- wił przyjaznym, pewnym siebie tonem, jak gdyby osoba prze- prowadzająca ankietę - starsza od niego o dwadzieścia pięć lat - była jego rówieśnikiem. We wczesnym dzieciństwie zdarzyły się tylko dwa krótkotrwałe okresy, kiedy odczuwał lęk - w wie- ku trzech lat przed psami, po zaatakowaniu go przez dużego psa, i w wieku siedmiu lat przed lataniem, kiedy usłyszał o katastro- fach samolotowych. Towarzyski i lubiany przez innych, Ralph nigdy nie uważał się za nieśmiałego. ¦a t, i#¦ I 1 ¦k h¦ ¦¦¦ ¦ k f ¦ 336 Inteligencja emocjonalna Dzieci nieśmiałe wydają się przychodzić na świat z połączenia- mi nerwowymi, które sprawiają, że czułe są one na niewielki na- wet stres - od urodzenia ich serca biją szybciej niż serca innych niemowląt w reakcji na nieznaną sytuację. Kiedy mające dwadzie- ścia jeden miesięcy nieufne maluchy stroniły od zabawy z rówieś- " nikami, monitory pracy serca wskazywały, że rytm pracy ich serc przyspiesza do poziomu charakterystycznego dla silnego niepoko- ju. Właśnie ten łatwo powstający niepokój zdaje się leżeć u pod- staw utrzymującej się przez całe życie nieśmiałości: każdą nową osobę czy sytuację traktująjako potencjalne zagrożenie. Być może w rezultacie tego kobiety w średnim wieku, które pamiętają, że w porównaniu ze swymi bardziej towarzyskimi rówieśniczkami były szczególnie nieśmiałe w dzieciństwie, mają z reguły więcej zmartwień, obaw i poczucia winy oraz częściej cierpią na związane ze stresem takie dolegliwości, jak migrenowe bóle głowy, rozstroje żołądka i inne zaburzenia układu trawiennego.3 ¦Ell YOChEYl11a Yll EŚr Yl lafOŚ C1 Różnica między ostrożnym Tomem a śmiałym Ralphem polega, zdaniem Kagana, na odmiennej pobudliwości obwodu nerwowego, którego głównym ośrodkiem jest ciało migdałowate. Kagan wysu- wa hipotezę, zgodnie z którą u osób takich jak Tom, mających skłonność do łatwego wpadania w lęk, procesy neurochemiczne są ' od chwili urodzenia tak ukierunkowane, że prowadzą do łatwego pobudzenia tego obwodu, skutkiem czego osoby te unikają rzeczy nieznanych, napełniających je niepewnością i odczuwają w takich sytuacjach niepokój. Natomiast osoby takie jak Ralph, u których próg pobudzenia ciała migdałowatego jest dużo wyższy, nie wpa- dają tak łatwo w lęk, są z natury bardziej otwarte i towarzyskie oraz chętnie poznają nowe miejsca i z¦ych ludzi. Na to, który schemat reagowania odziedziczyło dziecko, wska- zują pewne oznaki występujące już w niemowlęctwie, bowiem nie- które dzieci łatwiej i częściej denerwują się i sprawiają więcej Temperament niejest wyrokiem przeznaczenia 337 kłopotu, a także wykazują większy niepokój w obecności kogoś lub r ¦ czegoś nieznanego. Oznaki takie, świadczące o przynależności do kategorii dzieci nieśmiałych, występują u mniej więcej co piątego dziecka, natomiast śmiałe usposobienie - przynajmniej w chwili urodzenia - ma dwoje na pięcioro niemowląt. ¦ 4 ¦¦4¦, Część dowodów na poparcie swojej teorii czerpie Kagan z ob- ¦ 4¦¦¦ serwacji niezwykle bojaźliwych kotów domowych. Mniej więcej co 6 ¦¦ siódmy kot wykazuje lękliwość bardzo zbliżoną do tej, która wy- ¦ F d ¦j ,¦¦ ¦ ¦ stępuje u nieśmiałych dzieci. Koty takie (zamiast przejawiać przy- słowiową kocią ciekawość) stronią od wszelkich nowości, niechęt- E6¦ä nie badają nowe terytoria i atakują tylko najmniejsze gryzonie, bojąc się skoazyć na większe, które ich bardziej odważni kuzyni ścigaliby z zapałem. Bezpośrednie badania mózgu nieśmiałych ko- tów wykazały niezwykłe pobudzenie pewnych części ciała migda- łowatego, zwłaszcza wtedy, kiedy słyszały groźny pomruk inne- go kota. Bojaźliwość kotów rozwija się pod koniec pierwszego miesiąca życia, kiedy ciało migdałowate osiąga już wystarczającą dojrza- łość, aby objąć kontrolę nad obwodami mózgu sterującymi reakcją zbliżania się do czegoś albo unikania tego. Jeden miesiąc w pro- cesie rozwoju mózgu kocięcia odpowiada ośmiu miesiącom w doj- rzewaniu mózgu ludzkiego niemowlęcia, a właśnie w ósmym albo dziewiątym miesiącu, zauważa Kagan, pojawia się u dzieci lęk przed obcymi - jeśli matka wyjdzie z pomieszczenia, w którym przebywa jakaś nie znana dziecku osoba, to rezultatem tego jest płacz. Zdaniem Kagana bojaźliwe czy nieśmiałe dzieci mogą mieć zdeterminowany genetycznie, a więc będący cechą dziedziczną, utrzymujący się stale wysoki poziom norepinefryny albo innego wydzielanego przez mózg i aktywizującego ciało migdałowate związku chemicznego, co obniża próg pobudzenia ciała migdało- watego, sprawiając, że łatwiej wyzwala ono takie reakcje emocjo- nalne. Jedną z oznak takiej zwiększonej wrażliwości jest na przykład to, że kiedy bada się w laboratorium reakcje na stres wywołany przykrym zapachem występujące u młodych osób, które w dzie- ciństwie były bardzo nieśmiałe, to przyspieszony rytm serca utrzy- ¦!.¦ ;¦ + 6 :G i `I ; ¦5¦ ;;7¦ I ¦ C;r 33 8 Inteligencja emocjonalna muje się u nich dłużej niż u ich bardziej towarzyskich rówieśni- ków. Świadczy to, że przypływ norepinefryny utrzymuje ciało mig- dałowate i połączony z nim poprzez drogi nerwowe układ współ- czulny w stanie pobudzenia.4 Kagan stwierdza, że na zwiększone pobudzenie nerwowego układu współczulnego u nieśmiałych dzie- ci wskazuje cały szereg dających się dokładnie zmierzyć obja- wów, od wyższego ciśnienia krwi w pozycji spoczynkowej i wię- kszego rozszerzenia źrenic aż po większe stężenie norepinefryny w moczu. Innym barometrem nieśmiałości jest milczenie. W każdej sy- tuacji, w której zespół Kagana obserwował nieśmiałe i śmiałe dzie- ci w ich naturalnym otoczeniu - w grupach przedszkolnych, w to- warzystwie innych, nie znanych im dzieci albo podczas rozmowy z ankieterem - dzieci nieśmiałe mówiły mniej. Pewna nieśmia- ła dziewczynka z przedszkola nie odzywała się w ogóle do zaga- dujących ją dzieci i przez większość dnia przyglądała się tylko, jak się bawią inni. Kagan uważa, że powodowane onieśmieleniem milczenie wobec czegoś nowego albo postrzeganego jako zagroże- nie jest oznaką aktywności obwodu nerwowego przebiegającego 9 od płatów czołowych do ciała migdałowatego i położonych obok niego struktur układu limbicznego, który steruje zdolnością mó- ; wienia (te same obwody sprawiają, że w chwilach stresu nie mo- żemy wydobyć z siebie głosu . Istnieje wielkie niebezpieczeństwo, że u tych wrażliwych dzieä wystąpią zaburzenia nerwowe na tle niepokoju, takie jak ataki lękowe, zaczynające się już w szóstej czy siódmej klasie. Badania, którym poddano 754 chłopców i dziewcząt z tych klas, wykazały, że 44 z nich przeżyło już przynajmniej jeden atak lękowy albo zdradzało jego początkowe objawy. Ataki te wyzwalały zwykle nor- malne w okresie dorastania sytuacje alarmujące, takie jak pier- wsza randka albo egzamin, sytuacje, z którymi większość dzieä radzi sobie bez poważnych problemów dla zdrowia. Jednak u na- stolatków, które miały bojaźliwe usposol¦Zie i odczuwały niezwy- kłą obawę przed nowymi sytuacjami, występowały typowe dla ata- ku lękowego objawy, takie jak palpitacja serca, krótki oddech albo uczucie duszenia się, którym towarzyszyło wrażenie, że za chwilę 338 Inteligencja emocjonalna muje się u nich dłużej niż u ich bardziej towarzyskich rówieśni- ków. Świadczy to, że przypływ norepinefryny utrzymuje ciało mig- dałowate i połączony z nim poprzez drogi nerwowe układ współ- czulny w stanie pobudzenia.4 Kagan stwierdza, że na zwiększone ¦`¦ pobudzenie nerwowego układu współczulnego u nieśmiałych dzie- ci wskazuje cały szereg dających się dokładnie zmierzyć obja- wów, od wyższego ciśnienia krwi w pozycji spoczynkowej i wię- kszego rozszerzenia źrenic aż po większe stężenie norepinefryny w moczu. Innym barometrem nieśmiałości jest milczenie. W każdej sy- tuacji, w której zespół Kagana obserwował nieśmiałe i śmiałe dzie- ci w ich naturalnym otoczeniu - w grupach przedszkolnych, w to- warzystwie innych, nie znanych im dzieci albo podczas rozmowy z ankieterem - dzieci nieśmiałe mówiły mniej. Pewna nieśmia- ła dziewczynka z przedszkola nie odzywała się w ogóle do zaga- dujących ją dzieci i przez większość dnia przyglądała się tylko, jak się bawią inni. Kagan uważa, że powodowane onieśmieleniem milczenie wobec czegoś nowego albo postrzeganego jako zagroże- nie jest oznaką aktywności obwodu nerwowego przebiegającego od płatów czołowych do ciała migdałowatego i położonych obok niego struktur układu limbicznego, który steruje zdolnością mó- wienia (te same obwody sprawiają, że w chwilach stresu nie mo- ¦P żemy wydobyć z siebie głosu). Istnieje wielkie niebezpieczeństwo, że u tych wrażliwych dzieci wystąpią zaburzenia nerwowe na tle niepokoju, takie jak ataki lękowe, zaczynające się już w szóstej czy siódmej klasie. Badania, którym poddano 754 chłopców i dziewcząt z tych klas, wykazały, ś że 44 z nich przeżyło już przynajmniej jeden atak lękowy albo zdradzałojego początkowe objawy. Ataki te wyzwalały zwykle nor- malne w okresie dorastania sytuacje alarmujące, takie jak pier- wsza randka albo egzamin, sytuacje, z którymi większość dzieä radzi sobie bez poważnych problemów dla zdrowia. Jednak u na- stolatków, które miały bojaźliwe usposobi¦e i odczuwały niezwy- kłą obawę przed nowymi sytuacjami, występowały typowe dla ata- ku lękowego objawy, takie jak palpitacja serca, krótki oddech albo uczucie duszenia się, którym towarzyszyło wrażenie, że za chwilę t! :¦i:n Temperament nie jest wyrokiem przeznaczenia 339 stanie się z nimi coś strasznego, że umrą albo zwariują. Naukowcy są zdania, że aczkolwiek epizody te nie były tak znaczące, aby na * ich podstawie postawić diagnozę psychiatryczną stwierdzającą "nerwicę lękową", to sygnalizują one możliwość występowania ta- ¦ich zaburzeń w przyszłości. Wielu dorosłych cierpiących na ataki ä:"¦ * lękowe mówi, że zaczęły się one, kiedy mieli kilkanaście lat.5 Pojawienie się ataków lękowych było ściśle związane z pokwi- I 19 5 x ¦ ¦ taniem. Dziewczęta, które nie wykazywały wielu oznak dojrzałości ¦ ¦s d4t płciowej, twierdziły, że nigdy nie zdarzały się im takie ataki, ale 8 procent z tych, które osiągnęły już dojrzałość płciową, powie- dzieło, że przeżyły ataki panicznego lęku. Skoro raz już ogarnął je paroksyzm lę¦u, to może się wytworzyć u nich obawa przed je¦o powtórzeniem się, która skłania osoby cierpiące na ataki lę- kowe do wycofania się z czynnego życia. Nic mnie nie dręczy: radosny temperament W latach dwudziestych moja ciotka June, młoda wówczas kobieta, wyjechała z rodzinnego domu w Kansas City i puściła się sama w podróż do Szanghaju. W owych latach było to niebezpieczne przedsięwzięcie dla samotnej kobiety. W Szanghaju, owym cen- trum międzynarodowego handlu i intryg, poznała angielskiego de- tektywa, który pracował w policji kolonialnej, i wyszła za nie- go. Kiedy na początku II wojny światowej Japończycy zagarnęli Szanghaj, ciotka i jej mąż zostali internowani w opisa- nym w książce Imperium słońca i pokazanym w filmie pod tym samym tytułem obozie. Kiedy po pięciu strasznych latach zostali uwolnieni, nie mieli nic. Stracili dosłownie wszystko. Bez pensa przy duszy zostali repatriowani do Kolumbii Brytyjskiej. Pamiętam, jak po raz pierwszy, będąc jeszcze dzieckiem, zo- baczyłem ciotkę June. Była tryskającą humorem i energią starszą penią, której życie potoczyło się niezwykłym torem. W później- szych latach przeszła udar mózgowy, skutkiem którego był czę- śäowy paraliż. Po długotrwałej i żmudnej rekonwalescencji mogła 6f q ¦ x ¦ö ¦ w¦55 I ¦ ¦ t .z;¦ K t¦I ¦r s; ¦ 3e ¦; 340 Inteligencja emocjonalna znowu chodzić, ale utykała. Pamiętam, jak w tamtym czasie wy- brałem się z ciotką, wówczas siedemdziesięcioparoletnią, na spa- cer. Ciotka odeszła gdzieś na bok i po paru minutach usłyszałem słaby krzyk - wzywała pomocy. Okazało się, że upadła i nie mogła wstać o własnych siłach. Podbiegłem i pomogłem jej. Za- miast narzekać czy lamentować zaczęła się śmiać ze swojego wy- padku. Jej jedyny komentarz ograniczał się do niefrasobliwego stwierdzenia: "No, przynajmniej mogę znowu iść". Emocje niektórych osób wydają się, jak u mojej ciotki, natu- ralnie krążyć wokół pozytywnego bieguna; osoby takie są z natury pogodne i niefrasobliwe, podczas gdy inne smutne i melancholijne. Ten wymiar temperamentu, na którego jednym końcu znajduje się wesołość, a na ¦rugim melancholia, zdaje się związany ze względną aktywnością prawego i lewego obszaru przedniej części płatów czołowych, biegunów mózgu emocjonalnego. Spostrzeżnie to opiera się w znacznej mierze na badaniach Richarda Davidsona, psychologa z Uniwersytetu Wisconsin. Od- krył on, że osoby, u których lewy płat czołowy wykazuje większą aktywność niż prawy, mają pogodne i wesołe usposobienie; na ogół cieszą ich kontakty z innymi i to, co przynosi życie, dochodzą do siebie po porażkach i niepowodzeniach, tak jak moja ciotka June. ¦eł Natomiast osoby, u których bardziej aktywnie pracuje prawy płat czołowy, są podatne na przykre uczucia i przypływy złego nastro- giez r!I I ju oraz łatwo zrażają się trudnościami; wydają się bez ustanku cierpieć, ponieważ nie mogą otrząsnąć się ze zmartwień i przy- gnębienia . Podczas jednego ze swych eksperymentów Davidson porównał ochotników o największej aktywności lewego płata czołowego z piętnastoma osobami; u których najwyższą aktywność przeja- wiał płat prawy. Ci drudzy wykazywali w teście osobowośä wyraźnie negatywne postawy; pasowali idealnie do stworzonych przez Woody Allena komicznych, ale nie zęśliwych postaci pa- ¦ie ¦ nikarzy postrzegających najdrobniejsze owodzenie jako stra- szliwą katastrofę, bojaźliwych i łatwo wpadających w przygnębie- nie, podejrzliwych i traktujących świat jako miejsce pełne piętrzą- cych się wszędzie trudności i zagrażających na każdym kroku ¦ A r¦!¦ :¦ ¦¦ r fl P I f ¦ A d ¦¦ A A ¦ t¦ ę ¦1 ¦ A Temperament niejest wyrokiem przeznaczenia 341 niebezpieczeństw. Całkowite przeciwieństwó tych melancholij- ¦ k G ! ¦s r ¦F¦ ę I ¦ ¦ hl nych osobników stanowili ci, u których silniejszą aktywność wy- A !Z Y b ¦ ¦ E ¦ kazywał lewy płat czołowy. Postrzegali oni świat, zupełnie inaczej . #¦a 1 : ¦ Byli towarzyscy i pogodni, na ogół cieszyli się wszystkim, często ! C ` h 1P s A A bywali w dobrym nastroju, odznaczali się dużą pewnością siebie H I¦¦ i i z przyjemnością oddawali się różnym zajęciom życiowym. Wyniki ¦¦ir uzyskiwane przez nich w testach psychologicznych świadczyły, że w niewielkim stopniu zagraża im depresja i inne zaburzenia emo- ,Af ¦ ' cjonalne.6 Davidson odkrył, że u osób, które kiedyś cierpiały na kliniczną depresję, poziom aktywności mózgu w obrębie lewego płata czoło- wego był niższy, a w obrębie prawego wyższy niż u tych, które nigdy nie wpadły w depresję. Ten sam schemat aktywności mózgu stwierdził u osób, u których niedawno rozpoznano depresję. Da- vidson przypuszcza, że osoby, którym udało się pokonać depresję, nauczyły się zwiększać poziom aktywności lewego płata czołowego, ale są to spekulacje, które wymagają eksperymentalnego potwier- dzenia. Z¦vierdzi on, że aczkolwiek jego badania dotyczą mniej więcej trzydziestu procent osób, które plasują się na przeciwstawnych biegunach, to prawie każdego można na podstawie wzoru jego fal mózgowych zaliczyć do grupy skłaniającej się ku jednemu lub dru- giemu typowi. Kontrast między ponurym a pogodnym usposobie- niem ujawnia się na wiele, bardziej i mniej wieloznacznych, spo- sobów. W jednym z eksperymentów ochotnicy oglądali krótkie filmy. Niektóre były zabawne - ukazywały biorącego kąpiel go- ryla albo bawiące się szczenię. Inne, jak choćby instruktażowy film dla pielęgniarek, pokazujący straszne szczegóły operacji, były przygnębiające. Osoby o większej aktywności prawej @półkuli, a za- tem skłonne do ponuractwa, uważały, że filmy o wesołej treści były tylko średnio zabawne, natomiast widok krwi i ran na obra- zie kręconym w sali operacyjnej napełniał je lękiem i wstrętem. W grupie osób o pogodnym usposobieniu reakcje na scenę operacji były niewielkie, najsilniej reagowały one, rzecz jasna rozbawie- niem, oglądając filmy wesołe. A zatem wydaje się, że temperament usposabia nas do reago- :¦ ¦¦ ä¦ ;¦:¦" 342 Inteligencja emocjonalna 5 wania na różne sytuacje życiowe albo w wesołej (pozytywnej), albo w smutnej (negatywnej) tonacji emocjonalnej. Skłonność do me- lancholijnego albo pogodnego usposobienia, podobnie jak skłon- ność do śmiałości lub nieśmiałości, pojawia się w pierwszym roku życia, co zdaje się świadczyć, że również jest zdeterminowana genetycznie. Podobnie jak większość innych części mózgu, płaty czołowe w kilku pierwszych miesiącach życia nie sąjeszcze w pełni :5 rozwinięte, a zatem aż do chwili osiągnięcia przez dziecko mniej więcej dziesięciu miesięcy nie można wiarygodnie mierzyć ich aktywności. Ale Davidson stwierdził, że już u tak małych dzieä poziom aktywności płatów czołowych pozwalał przewidzieć, c2y będą płakać, kiedy matka wyjdzie z pokoju. Korelacja była niemal stuprocentowa: spośród dziesiątków przebadanych w ten sposób dzieci każde, które płakało, wykazywało większą aktywność płata prawego, natomiast u tych, które nie płakały, aktywniejszy był płat lewy. Ale nawet jeśli ten podstawowy wymiar temperamentu ukształ- towany zostaje w chwili narodzin albo tuż po nich, to ci z nas, ' którzy mają raczej ponure usposobienie, nie są bynajmniej skaza- ni na to, by kroczyć przez życie pogrążeni w posępnych myślach i smutnym nastroju. Nauki emocjonalne, które otrzymujemy w dzieciństwie, mają głęboki wpływ na nasz temperament, albo wzmacniając, albo tłumiąc wrodzone predyspozycje. Wielka pla- r t I styczność mózgu dziecka oznacza, że doświadczenia tych lat mogą trwale wpłynąć na rzeźbienie dróg nerwowych i ukształtować je na resztę życia. Chyba najlepszą ilustracją przeżyć, które mogą zmienić temperament na lepszy, są spostrzeżenia Kagana wyni- kające z jego badań nad nieśmiałymi dziećmi. Temperament nie jest wyrokiem przeznaczenia 343 Okiełznanie nadmiernie pobudliwego ciała migdałowatego Krzepiąca na duchu wiadomość dotyczy tego, że badania Kagana wykazały, iż nie wszystkie bojaźliwe niemowlęta odwracają się w późniejszym okresie plecami do życia, że zatem temperament ,:,: , nie jest nam dany raz na zav¦sze, nie jest wyrokiem przeznacze- nia. Odpowiednie doświadczenia mogą okiełznać nadmiernie po- budliwe ciało migdałowate. Decydującą rolę w tym procesie od- ł¦ I I Ʀi ?I' grywają lekcje emocjonalne oraz reakcje, których dziecko uczy się, rosnąc. W w¦padku dziecka nieśmiałego ważne jest przede wszy- stkim to,jak traktująje rodzice ijak uczy się radzić sobie ze swoją naturalną nieśmiałością. Rodzice, którzy stwarzają dziecku okazje do ośmielających je przeżyć, dają mu.tym samym szanse pozbycia ;r się, być może na całe życie, bojaźliwości. Jest to działanie kore- kcyjne, które trudno przecenić. ś Mniej więcej jedno na troje dzieci, które przychodzą na świat ze wszelkimi oznakami nadmiernie pobudliwego ciała migdałowa- tego, wyzbywa się nieśmiałości, jeszcze zanim pójdzie do przed- szkola.' Z obserwacji tych niegdyś lękliwych dzieci prowadzonych w ich domach jasno wynika, że kluczową rolę w tym, czy nieśmiałe od urodzenia dziecko nabierze z czasem odwagi, czy też dalej stro- nić będzie od wszelkich nowości i wpadać w przygnębieriie z po- wodu każdego wyzwania, któremu musi sprostać, odgrywają jego rodzice, a szczególnie matka. Zespół Kagana stwierdził, że niektó- re matki hołdują filozofii, zgodnie z którą powinny chronić swoje dzieci przed wszystkim, co wprawia je w zły nastrój, natomiast inne uważają, że dużo ważniejsze jest nauczenie dzieci, jak radzić sobie w takich przygnębiających sytuacjach, a zatem jak oswoić się z tym, że w życiu zmagać się trzeba z różnymi problemami. Postawa opiekuńcza zdawała się potęgować bojaźliwość, prawdo- podobnie dlatego, że pozbawiała dzieci okazji nauczenia się, jak mają pokonywać nurtujące je obawy. Natomiast filozofia wycho- wenia opierająca się na zasadzie "oswojenia dzieci z trudnościami" zdawała się pomagać im w przełamaniu lęku. E < 344 Inteligencja emocjonalna Obserwacje prowadzone w domach dzieci, kiedy miały one po pół roku, pozwoliły stwierdzić, że opiekuńcze matki, starając się uspokoić płaczące albo zdenerwowane dzieci, brały je na ręce i trzymały częściej i dłużej niż matki, które starały się pomóc swym dzieciom w nauczeniu się opanowywania chwil przygnę- bienia czy irytacji. Opiekuńcze matki brały dzieci na ręce częściej w okresach ich przygnębienia lub zdenerwowania niż w okresach spokoju. Inna różnica ujawniła się, kiedy dzieci miały około roku: opie- kuńcze matki były bardziej pobłażliwe i mniej konsekwentne w ustalaniu granic, których nie wolno było przekroczyć malu- chom, oraz rzadko zabraniały wprost robienia czegoś niebezpie- cznego, na przykład wkładania do ust przedmiotów, które mogły połknąć. Inne matki natomiast okazywały więcej empatii, wyzna- czały stanowczo granice tego, co wolno było dzieciom robić i bez- pośrednio zabraniały pewnych rzeczy, powstrzymując dziecko i wymuszając posłuszeństwo. W jaki sposób stanowczość może prowadzić do zmniejszenia bojaźliwości? Kagan przypuszcza, że niemowlę uczy się, kiedy wy- trwale pełznąc ku czemuś, co wydaje mu się intrygującym (nato- miast matce niebezpiecznym) przedmiotem, zostanie powstrzyma- ne ostrzegawczym: "Odejdź od tego!" Dziecko jest nagle zmuszone uporać się z lekką niepewnością. Ponieważ sytuacja taka powtarza się setki razy w pierwszym roku życia, daje to dziecku możliwość oswojenia się ze stopniowo dozowanymi wyzwaniami i nieocze- kiwanymi okolicznościami. Dla dzieci bojaźliwych jest to właśnie ten typ sytuacji, w których muszą zapanować nad sobą i nauczyć się z nimi radzić, a stosunkowo niegroźny charakter takich drob- nych, ale często powtarzających się wyzwańjest dobrą tego szkołą. Jeśli sytuacje takie zdarzają się w obecności rodziców, którzy - chociaż kochają dziecko - nie podrywają się z miejsca, aby je pocieszyć po każdym niewielkim niepowo niu, to maluch sto- pniowo uczy się sam dawać sobie radę w ch chwilach. Kiedy takie bojaźliwe wcześniej maluchy przyprowadza się po ukończe- niu dwóch lat ponownie do pracowni Kagana, to jest dużo mniej prawdopodobne, by wybuchnęły płaczem, gdy spojrzy na nie, mar- ¦ä ¦¦~ ' ' rv ¦ Temperament nie jest wyrokiem przeznaczenia 345 G¦ * " ¦ ¦ ł szcząc brwi, obca osoba albo gdy członek zespołu badawczego owi- ¦¦1 nie im ramię rękawem aparatu do mierzenia ciśnienia krwi. ł ¦ i ,¦ rr.I: A oto wniosek Kagana: "Okazuje się, że matki, które chronią swoje bardzo wrażliwe dzieci przed frustracją i lękiem w nadziei, ¦ 7 ¦¦E że będzie miało to dobroczynne skutki, zdają się jeszcze bardziej pogłębiać niepewność dziecka i przynosić zupełnie odwrotny sku- tek".s Innymi słowy, strategia opiekuńcza obraca się w swoje za- przeczenie, ponieważ pozbawia nieśmiałe dzieci możliwości na- uczenia się sposobów uspokajania się w obliczu nieznanego i zy- skania w ten sposób pewnej władzy nad swymi lękami i obawami. Na poziomie neurologicznym oznacza to przypuszczalnie, że ob- wody nerwowe znajdujące się w korze przedniej części płatów czo- łowych pozbawione zostają szansy wyuczenia się reakcji odmien- nych od odruchowego lęku; zamiast tego, poprzez zwykłe powta- rzanie się takich sytuacji, może ulec wzmocnieniu ich skłonność do nadmiernej bojaźliwości. Natomiast, jak powiedział mi Kagan, "dzieci, które w chwili pójścia do przedszkola nie przejawiały już takiej nieśmiałości jak poprzednio, miały rodziców, którzy zdawali się wywierać na nie łagodny nacisk, aby były bardziej otwarte, towarzyskie. Chociaż tę cechę temperamentu jest, zdaje się, nieco trudniej zmienić niż inne - prawdopodobnie ze względu na jej podstawę fizjologiczną - to nie ma takiej ludzkiej cechy, której nie dałoby się ani trochę zmienić". W miarę czasu i zyskiwania nowych doświadczeń życiowych, które nadal kształtują kluczowe obwody nerwowe, niektóre nie- śmiałe dzieci stają się śmielsze. Jedną z oznak świadczących o tym, że dziecko może pozbyć się tego naturalnego zahamowania, jest wysoki poziom jego kompetencji społecznej, który wyraża się w gotowości do współdziałania i współżycia z innymi dziećmi, oka- zywaniu empatii, skłonności do dawania i dzielenia się, liczeniu się z otoczeniem i zdolności zawierania przyjaźni. Cechy te wy- różniały grupę dzieci, u których stwierdzono w wieku czterech lat nieśmiałe usposobienie, ale które pozbyły się nieśmiałości przed osiągnięciem dziesiątego roku życia.9 I przeciwnie, te bojaźliwe w wieku czterech lat dzieci, których =¦ ; ¦GI ,¦L5 i ¦j¦i r :ł¦&'¦ sxr f¦= ł 7 Ś k : 346 Inteligencja emocjonalna temperament niewiele zmienił się w ciągu owych sześciu lat, wy- f , kazywały większy brak zdolności emocjonalnych; częściej wybu- chały płaczem i wycofywały się pod wpływem stresu, nie potrafiły dostosować się emocjonalnie do sytuacji, często okazywały lęk, dąsały się i reagowały złością na błahe niepowodzenia, z trudem odkładały na później zaspokojenie swych pragnień, były przesad- nie wrażliwe na uwagi krytyczne albo nieufne. Te emocjonalne niedomogi mogą, rzecz jasna, sprawić, że jeśli dzieciom takim uda się przełamać niechęć do kontaktów z innymi dziećmi, to stosunki te nie będą układały się harmonijnie. Łatwo jest natomiast zrozumieć, jak doszło do tego, że dzieci sprawne emocjonalnie, choć o bojaźliwym usposobieniu przezwy- ciężyły samorzutnie swoją nieśmiałość. Posiadając większe umie- jętności społeczne, miały większe szanse na zdobycie całego ciągu pozytywnych doświadczeń w kontaktach z innymi dziećmi. Nawet jeśli wahały się, czy - powiedzmy - odezwać się do nowego towarzysza zabawy, to kiedy zostały przełamane pierwsze lody, mogły zabłysnąć swymi umiejętnościami społecznymi. Regularne powtarzanie się przez wiele lat takich sukcesów towarzyskich sprawia, że dzieci nieśmiałe stają się w naturalny sposób bardziej pewne siebie. Te osiągnięcia w pozbywaniu się nieśmiałości są krzepiące, . świadczą bowiem, że można w pewnym stopniu zmienić nawet wrodzone cechy i schematy emocjonalne. Dziecko, które od uro- dzenia wpada z byle powodu w popłoch, może nauczyć się zacho- wywać spokój w obliczu tego, co nie jest mu znane, a nawet od- nosić się do tego z zainteresowaniem i bezpośredniością. Lękli- wość, czy jakakolwiek inna cecha temperamentu, może być czymś danym z góry, częścią biologicznych uwarunkowań życia emocjo- nalnego, ale cechy dziedziczne nie skazują nas koniecznie i nie- odwołalnie na ograniczenie się do jakiegoś konkretnego, ściśle określonego repertuaru emocji. Nawet amach genetycznie zde- terminowanych ograniczeń istnieje pe zakres swobody i mo- żliwości. Jak twierdzą na podstawie obserwacji genetycy behawio- ralni, same geny nie określają całkowicie zachowania; na sposób, w jaki rozwiną się i wyrażą nasze predyspozycje, w tym cechy ,¦ś ¦¦ ¦ ' Temperament nie jest wyrokiem przeznaczenia 347 temperamentu, wpływa środowisko, a w szczególności to, czego bu- do¦wiadczamy i uczymy się, rosnąc i dojrzewając. Nasze zdolności fiły emocjonalne nie są ukształtowane z góry i dane nam w gotowej i lęk, postaci raz na zawsze; przy właściwym uczeniu się możemy je lem rozwinąć i lepiej wykształcić. Możliwości takie stwarza specyficz- ¦ * ,¦ ¦ Y ;ad- ny proces rozwoju mózgu. ¦lne uda Dzieciństwo - okres szans :ieci ;wy- Mózg ludzki niejest bynajmniej w pełni uformowany w momencie I tnie- narodzin dziecka. Kształtuje się nadal przez znaczną część życia, ' a jego najbardziej intensywny rozwój przypada na okres dzieciń- ¦wet stwa. Dzieci rodzą się z o wiele większą liczbą neuronów niż za- ¦ vego wierać będzie ich w pełni już uformowany mózg; w wyniku procesu ¦¦ ¦ody, zwanego "oczyszczaniem" mózg traci mniej używane połączenia '¦ arne neuronalne, natomiast umacnia powiązania między stykami (sy- ;kich e napsami) neuronów, które są najczęściej wykorzystywane. Pozby- dziej wanie się przez mózg zbędnych synaps poprawia stosunek sygna- łów do szumów (zakłóceń), ponieważ usuwa ich źródło. Proces ten ¦iące jest stały i przebiega szybko; połączenia między neuronami mogą awet utworzyć się w ciągu paru dni, a nawet godzin. A zatem doświad- uro- czenia, szczególnie doświadczenia dzieciństwa, "rzeźbią" mózg. acho- Klasycznym przykładem wpływu doświadczeń na rozwój móz- ¦t od- ¦ gu stał się eksperyment przeprowadzony przez laureatów nagrody ¦ę¦i- Nobla w dziedzinie medycyny, neurologów Thorstena Wiesela zymś i Davida Hubela.lo Wykazali oni, że u kotów i małp okresem de- l0Cj0- ¦¦ cydującym o rozwoju synaps przenoszących odbierane przez oko i nie- bodźce do kory wzrokowej, gdzie są one interpretowane, jest pier- ściśle wszych kilka miesięcy życia. Jeśli przez ten okres jedno oko było e zde- zamknięte, to drastycznie zmniejszała się liczba synaps w ner- i mo- wach wzrokowych biegnących od tego oka do okolicy wzrokowej ¦ ¦awio- hoi'y mózgowej, natomiast zwiększała się liczba synaps w nerwie posób, wzrokowym biegnącym od drugiego, otwartego, oka. Jeśli po za- cechy kończeniu się tego decydującego okresu (nazywanego okresem ł ¦Yr , 348 Inteligencja emocjonalna krytycznym) otwarto ponownie drugie oko, to zwierzę nic nim nie widziało. Aczkolwiek samo oko było zdrowe, to istniało między nim a korą wzrokową zbyt mało połączeń, aby mogła interpreto- wać przekazywane przez nie bodźce. U ludzi takim decydującym o widzeniu okresem jest pier- wszych sześć lat życia. W tym czasie normalne widzenie stymuluje powstawanie niezwykle złożonego połączenia nerwowego (drogi wzrokowej), która zaczyna się w oku, a kończy w korze wzrokowej. Jeśli oko dziecka jest szczelnie zakryte przez choćby kilka tygodni, to może to zauważalnie ograniczyć jego zdolność widzenia tym okiem. Jeśli natomiast dziecko miało w tym okresie jedno oko zamknięte przez kilka miesięcy, to po ponownym otwarciu będzie ono miało upośledzoną zdolność dostrzegania nim szczegółów. W przekonujący sposób ukazały wpływ doświadczeń życiowych na rozwój mózgu badania nad "bogatymi" i "biednymi" szczura- mi.ll Szczury "bogate" żyły w niedużych grupkach w klatkach, w których pełno było urządzeń dostarczających im rozrywki, ta- kich jak drabinki i bębenki ze szczeblami, które szczury wprawia- ły w obrót, naciskając szczebelki łapkami. "Biedne" szczury trzy- mano w takich samych, ale zupełnie pustych i pozbawionych urzą- dzeń zapewniających rozrywkę klatkach. Po kilku miesiącach w korze mózgowej "bogatych" szczurów ! wykształciły się dużo bardziej skomplikowane niż u szczurów "biednych" sieci połączeń synaptycznych między neuronami. Róż- " nica była tak duża, że mózgi "bogatych" szczurów stały się cięższe ' niż ich ubogich pobratymców. Nie dziwi też chyba fakt, że dawały sobie one znacznie lepiej radę w labiryncie niż szczury ubogie. Podobne eksperymenty na małpach wykazały takie same różnice między osobnikami o "bogatym" i "ubogim" doświadczeniu. Z pew- nością to samo zjawisko występuje również wśród ludzi. Psychoterapia - to jest systematyczne ponowne uczenie się emocjonalne - jest dobrym przykładem na to, jak doświadczenia mogą zmieniać matryce emocjonalne i ksz¦wać mózg. Najbar- dziej przekonująco siłę jej oddziaływania ukazały badania osób leczonych na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne (nerwicę na- tręctw).12 Jednym z najczęściej spotykanych przymusów odczuwa- Temperament niejest wyrokiem przeznaczenia 349 nych przez takie osoby jest konieczność ciągłego mycia rąk. Przy- mus ten jest tak silny, że chorzy myją ręce nawet po kilkaset razy dziennie, co prowadzi do pękania skóry. Emisyjna tomografia po- zytronowa (PET) pozwoliła stwierdzić, że u chorych na nerwicę natręctw czynność przednich części płatów czołowych utrzymuje się na poziomie wyższym od normalnego.13 Połowę pacjentów poddano standardowemu leczeniu farma- ł ¦ ¦5[ kologicznemu za pomocą fluoksetyny (lepiej znanej pod nazwą handlową Prozac), połowę zaś terapii behawioralnej. Podczas te- rapii pacjenci byli systematycznie stawiani w sytuacjach wywołu- jących u nich obsesję lub przymus, ale nie dawano im możliwości wykonania ezynności przymusowej, na przykład pacjentów odczu- wających natrętną potrzebę mycia rąk stawiano przy umywalce, ale nie pozwalano im z niej skorzystać. Jednocześnie uczono ich, jak mają przeciwstawiać się napełniającym ich lękiem myślom, które zmuszały ich do wykonywania takich czynności, na przykład myśli, że jeśli nie umyją rąk, to zachorują na poważną chorobę i umrą. Natręctwa stopniowo zanikały i po paru miesiącach takich sesji psychoterapeutycznych pacjenci uwalniali się od nich całko- wicie, tak jak po kuracji farmakologicznej. Ten rodzaj terapii stosuje się z powodzeniem od lat, ale dopiero analiza obrazów uzyskanych za pośrednictwem emisyjnej tomo- grafii pozytronowej pozwoliła stwierdzić, na czym w istocie rzeczy polega jej działanie. Otóż okazało się, co było zdumiewającym od- kryciem, że u pacjentów po terapii behawioralnej obniżała się znacząco, podobnie jak u pacjentów leczonych z powodzeniem fluo- ksetyną, aktywność istotnej części mózgu emocjonalnego - ją- dra ogoniastego. A zatem doświadczenia zmieniały sposób funkcjo- nowania mózgu - i usuwały objawy zaburzeń - tak samo sku- tecznie j ak leki ! ¦^ć¦ ä ¦ ¦ r; ;.. G¦t ¦ ;i;ś; 3 1 350 Inteligencja emocjonalna Okresy decydujące Spośród wszystkich gatunków najwięcej czasu do pełnego rozwoju i ukształtowania się mózgu potrzebuje człowiek. Aczkolwiek różne pola mózgu rozwijają się w dzieciństwie w różnym tempie, to po- czątek dojrzewania oznacza okres najbardziej intensywnego "oczy- szczania" i umacniania się połączeń nerwowych. Niektóre pola mózgu mające decydujące znaczenie dla życia emocjonalnego na- leżą do dojrzewających najwolniej. Podczas gdy pole sensoryczne kształtuje się w pełni we wczesnym dzieciństwie, a układ limbi- czny przed okresem dojrzewania, to płaty czołowe - ośrodek sa- mokontroli emocjonalnej, rozumienia i umiejętnych reakcji - rozwija się nadal w latach dorastania, aż gdzieś do szesnastego - osiemnastego roku życia.14 W modelowaniu tych połączeń czynną rolę odgrywają powta- rzaj¦ce się stale w okresie dzieciństwa i dorastania, stopniowo wchodzące nam w zwyczaj sposoby kierowania emocjami. Spra- wia to, że dzieciństwo jest okresem decydującym o kształtowaniu się utrzymujących się przez całe życie skłonności emocjonalnych; nabyte w dzieciństwie zwyczaje zostają utrwalone w podstawo- wych połączeniach synaptycznych sieci nerwowej i dlatego jest je później trudno zmienić. Biorąc pod uwagę rolę przednich części płatów czołowych w kierowaniu emocjami, można przyjąć, że ten bardzo długi okres modelowania połączeń synaptycznych w tej części mózgu oznacza, iż dziecięce doświadczenia, zbierane przez wiele lat, mogą wytworzyc trwałe połączenia w obwodach regu- lacyjnych mózgu emocjonalnego. Jak się przekonaliśmy, do de- cydujących doświadczeń należą przeżycia związane z reagowa- niem rodziców na potrzeby dziecka i z sytuacjami, w których uczy się ono, przy ich współudziale i pomocy, kontrolować swój niepokój i przygnębienie oraz panowa' nad impulsami, a także sytuacjami, w których ćwiczy się w ywaniu empatii. Na tej samej zasadzie trwały ślad może wycisnąć na jego obwodach emocjonalnych zaniedbywanie albo maltretowanie, nieumiejęt- ność właściwego dostrajania się do dziecka zajętych swoimi spra- i I I \ C¦ Temperament nie jest wyrokiem przeznaczenia 351 wami albo obojętnych rodziców oraz surowa dyscyplina i brutal- ne traktowanie .15 Jedną z najważniejszych lekcji emocjonalnych, które przyswa- jamy sobie w niemowlęctwie i pogłębiamy w późniejszych latach dzieciństwa, jest sposób uspokajania się w chwilach zdenerwowa- ; G, nia czy niepokoju. W pierwszych miesiącach życia płaczące nie- mowlę uspokaja matka, biorąc je na ręce i huśtając, dopóki się nie uciszy. Zdaniem niektórych teoretyków to biologiczne dostro- jenie się pomaga dziecku w uczeniu się, jak może to zrobić samo.ls W przełomowym okresie między dziesiątym a osiemnastym mie- siącem życia kora przednich części płatów czołowych tworzy szyb- ko połączenia@ z mózgiem limbicznym, dzięki którym stanie się głównym przełącznikiem włączającym albo wyłączającym nieprzy- jemne uczucia. Według tej hipotezy niemowlę, któremu podczas niezliczonych chwil rozdrażnienia rodzice pomagają nauczyć się, jak się uspokajać, będzie miało silniejsze połączenia w tym kon- trolującym zły nastrój, obwodem, dzięki czemu będzie później le- piej umiało opanować się w takich chwilach. Z pewnością, sztukę opanowywania się i uspokajania doskona- limy całymi latami, przy użyciu coraz to nowych środków, w miarę jak dojrzewający mózg daje dziecku coraz bardziej wyrafinowane i subtelne narzędzia kontrolowania emocji. Pamiętajmy, że płaty czołowe, odgrywające tak ważną rolę w regulowaniu dopływu im- pulsów wysyłanych przez układ limbiczny, kształtują się w pełni w okresie dorastania.l¦ Ośrodkiem innego ważnego obwodu ner- wowego jest nerw błędny, którego jeden koniec reguluje pracę serca i innych narządów wewnętrznych, a drugi przesyła sygnały od ciała migdałowatego do nadnerczy, skłaniając je do wydzielania amin katecholowych, które wyzwalają reakcję walki lub ucieczki. Zespół badaczy z Uniwersytetu Waszyngtońskiego, który oceniał wpływ wychowania na układ nerwowy dzieci, odkrył, że emocjo- nalnie dojrzali rodzice oddziałują korzystnie na funkcjonowanie nerwu błędnego. John Gottman, psycholog, który kierował pracami zespołu, wyjaśnia to tak: "Rodzice łagodzą napięcie nerwu błędnego [mia- rę łatwości jego pobudzenia) u swych dzieci, udzielając im le- 352 Inteligencja emocjonalna kcji ze sfery eniocji: rozmawiając z nimi o ich uczuciach i dając wskazówki, jak należy je rozumieć, nie krytykując ich i nie przy- bierając postawy sędziowskiej, rozwiązując problemy wynikające z kłopotów emocjonalnych, radząc im, co należy robić w róż- nych sytuacjach, na przykład czy zaatakować, czy wycofać się w chwili smutku". Jeśli rodzice robili to dobrze, to dzieci potra- fiły lepiej tamować aktywność nerwu błędnego pobudzającego ciało migdałowate do mobilizowania organizmu do walki lub ucieczki za pomocą sterowanego przez nie napływu hormonów i w konsekwencji zachowywały się lepiej, czyli "były lepiej wy- chowane . To oczywiste, że o rozwoju każdej z umiejętności wchodzących w skład inteligencji emocjonalnej decyduje wszystko, co dzieje się w okresie obejmującym kilka lat dzieciństwa. Okres ten jest prze- działem czasowym, w którym można pomóc dziecku wykształcić dobre nawyki emocjonalne. Jeśli zmarnuje się tę szansę, to później bardzo trudno to naprawić. Owo modelowanie i "oczyszczanie" oraz wzmacnianie połączeń nerwowych w dzieciństwie może być przyczyną tego, że przeżyte w tym okresie przykre doświadczenia i urazy emocjonalne mają tak trwały i rozległy wpływ, iż ich skut- ki utrzymują się jeszcze długo po osiągnięciu dojrzałości, nieraz przez całe życie. Może to również wyjaśniać, dlaczego trzeba nie- kiedy bardzo długo stosować psychoterapię, aby zmienić niektóre z tych tak mocno utrwalonych schematów reagowania oraz dla- czego, nawet po zakończeniu terapii, schematy te - jako utajone skłonności - utrzymują się pod warstwą nowych postaw i wy- ¦¦': uczonych na nowo reakcji. :E; ä Mózg zachowuje z pewnością plastyczność przez całe życie, acz- kolwiek nie jest już ona nigdy tak wielka jak w dzieciństwie. Wszystkie formy uczenia się pociągają za sobą zmiany w mózgu wyrażające się wzmocnieniem połączeń synaptycznych. Zmiany w mózgach pacjentów leczonych z zaburzeń obsesyjno-kompul- sywnych pokazują, że przy odpowiedni¦zżym i długim wysiłku zwyczaje emocjonalne, nawet na poziomie neuronalnym, można zmieniać przez całe życie. To, co dzieje się z mózgiem we wstrząsie pourazowym (albo, jeśli już o tym mowa, podczas psychoterapii), Temperament nie jest wyrokiem przeznaczenia 353 jest odpowiednikiem dobrych czy złych skutków, jakie wywierają 4 Ł ¦ wszystkie intensywne przeżycia emocjonalne. Wiele najbardziej znaczących lekcji tego rodzaju udzielają F i ¦ä dziecku rodzice, wyrabiając u dziecka bardzo różne zwyczaje emo- w¦¦¦rt cjonalne. Zwyczaje te zależą od tego, czy rodzice rozumieją, uznają ' i zaspokajają emocjonalne potrzeby dziecka, czy narzucając mu ¦G , s; pewną dyscyplinę, kierują się empatią, czy też są tak zajęci swoi- ;; ,. mi sprawami, że ignorują zły nastrój dziecka albo w przypływie " złego humoru drą się na nie i biją je. W tym sensie psychoterapia jest w znacznej części naprawianiem lub nadrabianiem tego, co ; zostało wypaczone albo zaprzepaszczone we wcześniejszych okre- :¦ sach życia. Dlaczego jednak nie zrobić przede wszystkim tego, co ¦ możemy, aby nie dopuścić do powstania potrzeby poddania się terapii, zapewniając dzieciom odpowiednią dla kształtowania pod- stawowych umiejętności emocjonalnych opiekę i służąc im stosow- nynZi radami i przykładami? ¦; A '¦ " t üi¦( ; M, ¦ ¦;¦,¦ ä ft¦ ; ' M C¦ ¦' ł ¦¦łl ¦¦¦ 4'I; :"¦ rÄ i; ik. ' ¦ ;¦.r: *¦ i F E Część V W ¦szta¦cenie emoc ¦onalne '1 ¦ r.¦ 'j ¦ R¦ dziła ucze¦ z kol zaczt ńiósł śtóp ödleg TE 10¦0 C¦ ź pan¦ :: '¦ 1 ¦k. . i c; Rozdzia¦ XV Koszt analfabet zmu emoc¦onalne o WSZYSTKO ZACZĘŁO SI¦ od drobnej sprzeczki, ale przero- dziło się w prawdziwą wojnę. Ian Moor, uczeń ostatniej klasy broo- ¦lyńskiego Liceum im. Tomasza Jeffersona, oraz Tyrone Sinkler uczeń przedostatniej klasy tego samego liceum, posprzeczali się z kolegą, piętnastoletnim Khalilem Sumpterem. Potem zaczęli go zaczepiać i grozić pobiciem. W pewnym momencie nastąpił wybuch. Khalil, bojąc się, że Ian i Tyrone spełnią swoje pogróżki, przy- niósł pewnego dnia do szkoły pistolet kalibru 38 i o piętnaście stóp od zatrudnionego przez szkołę strażnika zastrzelił z bliskiej odległości obu chłopców. Ten mrożący krew w żyłach incydent potraktować można, mi- mo całej jego okropności, jako jeszcze jeden sygnał świadczący o palącej potrzebie wprowadzenia do programów szkolnych lekcji z panowania nad emocjami, załatwiania sporów w sposób pokojo- wy i po prostu normalnego współżycia. Pedagodzy, choć od daw- na zaniepokojeni coraz gorszymi ocenami uczniów z matematy- ki i czytania, zdają sobie sprawę, że pojawił się zupełnie nowy i bardziej niepokojący rodzaj braku wiedzy i umiejętności - anal- fabetyzm emocjonalny.l I chociaż podejmuje się godne pochwały wysiłki w celu podniesienia poziomu wykształcenia uczniów, to w ogólnie obowiązujących programach i rozkładach zajęć nie uwz- A ględnia się w najmniejszym stopniu potrzeby uzupełnienia tego nowego, tak kłopotliwego braku. Jak ujął to jeden z brooklyńskich nauczycieli, to, na co kładzie się obecnie w szkole nacisk, zdaje ¦ ei c 7Ń; ! 3ä '; ¦¦'i¦ Ä' ¦ ' 358 Inteligencja emocjonalna się świadczyć, że "bardziej dbamy o to, żeby dzieci umiały dobrze czytać i pisać, niż żeby dożyły do przyszłego tygodnia". Oznaki tego niedoboru dostrzec można w aktach przemocy, ,ł takich jak zastrzelenie Iana i Tyrone'a, które stają się coraz bar- dziej powszechne w szkołach amerykańskich. A nie są to bynaj- mniej odosobnione przypadki; na coraz większe zaburzenia okresu dojrzewania i kłopoty dzieciństwa w Stanach Zjednoczonych - które zawsze zapoczątkowują ogólnoświatowe tendencje - wskazu- ją takie oto dane statystyczne.2 W 1990 roku nastąpił w Stanach Zjednoczonych największy od dwudziestu lat procentowy wzrost aresztowań młodocianych za najgroźniejsze przestępstwa; liczba nastolatków aresztowanych za gwałt podwoiła się, za morderstwo - wzrosła czterokrotnie, głównie wskutek zwiększenia się przypadków użycia broni palnej .3 W tym samym okresie potroiła się liczba samobójstw wśród mło- docianych, jak również liczba dzieci w wieku poniżej czternastu lat, które padły ofiarami zabójstw.4 Coraz więcej i coraz to młodszych dziewcząt zachodzi w ciążę. Dane z 1993 roku świadczą o tym, że przez pięć kolejnych lat stale wzrastał procent rodzących dziewcząt w wieku od dziesięciu do czternastu lat - niektórzy nazywają je "dziećmi mającymi dzieci" - jak również procent nastolatek zachodzących w ciążę oraz nacisk będących w ich wieku chłopców na nawiązywanie kon- taktów seksualnych. W stosunku do sytuacji sprzed trzydziestu lat potroiła się liczba przypadków chorób wenerycznych wśród młodzieży.5 Dane te są niepokojące, a jeśli ograniczymy je do Afroamery- kanów, zwłaszcza mieszkających w centrach dużych miast, budzą wręcz przerażenie - wszystkie wskaźniki są dużo wyższe, nie- kiedy dwu-, niekiedy trzykrotnie, albojeszcze więcej. Na przykład zażywanie heroiny i kokainy wśród białej młodzieży wzrosło w dwu dekadach przed rokiem 1990 o 300 procent, ale wśród czarnej młodzieży skoczyło aż o 13 razy w¦j niż wynosiło dwa- dzieścia lat wcześniej.s Najczęściej spotykaną przyczyną opuszczania zajęć szkolnych są choroby psychiczne. Objawy ostrej lub łagodnej depresji wystę- P= " Koszty analfabetyzmu emocjonalnego 359 r i3¦; pują u niemal jednej trzeciej nastolatków; wśród dziewcząt liczba przypadków depresji podwaja się w okresie pokwitania. Częstot- liwość zaburzeń łaknienia u kilkunastoletnich dziewcząt wzrosła zastraszająco.' Na koniec, jeśli nic się w tej dziedzinie nie zmieni, to szanse dzisiejszych dzieci na znalezienie męża czy żony i szczęśliwe, trwałe i długie pożycie małżeńskie będą znikome. Jak przekona- liśmy się z lektury rozdziału IX, podczas gdy w latach siedem- dziesiątych i osiemdziesiątych wskaźnik rozwodów wynosił 50 pro- cent, to na początku lat dziewięćdziesiątych wzrósł do tego stopnia, że statystycznie biorąc, można przewidywać, iż dwa na trzy nowo zawierane małżeństwa skończą się rozwodem. Zapaść emocjonalna Te alarmujące dane statystyczne są niczym kanarek w chodni- ku górniczym, którego śmierć wówczas, gdy nie było jeszcze auto- matycznych urządzeń pomiarowych, ostrzegała, że drastycznie zmniejszyła się ilość tlenu. Oprócz takich zmuszających do otrzeź- wienia liczb, opłakane położenie, w jakim znalazły się obecnie dzieci, ukazują również mniej na pierwszy rzut oka widoczne co- dzienne problemy, które nie przerodziły się jeszcze w zupełny kry- zys. Wymownych danych, będących bezpośrednim wskaźnikiem stale obniżającego się poziomu umiejętności emocjozialnych, do- starczają badania reprezentatywnej próbki dzieci w wieku od sied- miu do szesnastu lat z całego obszaru Stanów Zjednoczonych, porównujące ich kondycję emocjonalną z kondycją .dzieci z połowy lat siedemdziesiątych i końca lat osiemdziesiątych.s Opierają się one na ocenach rodziców i nauczycieli i wykazują stałe pogarsza- nie się ich stanu. Ani jeden problem nie ustabilizował się na nie zmienionym poziomie; wszystkie wskaźniki pięły się stopniowo A i nieubłaganie w złym kierunku. Przeciętnie biorąc, dzieci wyka- zywały rosnącą skłonność do: ,3 1 ,I3 ¦.i ä,f aR != 3 ¦ )I ¦ r' l: 360 Inteligencja emocjonalna @ Zamykania się u¦ sobie albo też nieprzystosou,anie do życia spofecznego: wolały przebywać same, były małomówne, po- nure albo nadąsane, brakowało im energii, czuły się nie- szczęśliwe i były nadmiernie uzależnione od innych osób. @ Niepokoju i depresji: czuły się samotne i niekochane, gnębiły je przeróżne lęki i obawy, odczuwały potrzebę perfekcyjno- ści, były nerwowe, smutne albo przygnębione. @ Problemóu, z ur,vagą i myśleniem: nie potrafiły skupić uwagi ani siedzieć spokojnie, śniły na jawie, postępowały bezmy- ślnie, były zbyt nerwowe, aby się skoncentrować, wypadały marnie w szkole, nie potrafiły pozbyć się pewnych myśli. @ Chuligaństwa i agresyr,uności: zadawały się z dziećmi, które weszły w konflikt z prawem, kłamały i oszukiwały, kłóciły się, odnosiły się źle do innych, starały się znaleźć w centrum uwagi, były uparte i nieposłuszne w domu i w szkole, miały napady złego humoru, za dużo mówiły, drażniły się z inny- mi, były wybuchowe, niszczyły rzeczy będące własnością in- nych. Aczkolwiek każdy z tych problemów z osobna nie jest wielkim powodem do zmartwienia, to wzięte razem są niczym wskazówka barometru przesuwającą się na pogodę sztormową i ostrzegają przed nowym rodzajem trucizny przenikającym coraz szybciej do tkanki społecznej i zatruwającej doświadczenia dzieciństwa. Świadczą one zarazem o wielkim deficycie umiejętności emocjo- nalnych. Ta zapaść emocjonalna zdaje się być ceną, którą płacą dzieci na całym świecie za wzrastanie we współczesnych społe- czeństwach. Chociaż Amerykanie często uskarżają się, że trapiące ich problemy są wyjątkowo duże w porównaniu z innymi kultu- rami, to badania prowadzone na całym świecie pokazują, że w in- nych krajach sytuacja wygląda tak samo źle, a nawet w niektórych jeszcze gorzej niż w Stanach Zjednoczonych W latach osiemdzie- siątych nauczyciele i rodzice w Holandii, I¦inach i Niemczech ocenili, że dzieci w tych państwach przysparzają im tyle samo problemów, co dzieci amerykańskie swoim nauczycielom i rodzi- com w 1976 roku. A w niektórych krajach, takich jak Australia, Koszty analfabetyzmu emocjonalnego 361 Francja i Tajlandia, stwierdzono, że dzieci są w jeszcze gorszym stanie niż obecnie dzieci w Ameryce. Jednak potężne siły nakrę- cające opadającą w dół spiralę zaniku umiejętności emocjonal- nych zdają się w Stanach Zjednoczonych oddziaływać - w po- równaniu z innymi rozwiniętymi krajami - z coraz większą szybkością.9 Żadne dziecko, biedne czy bogate, nie może uwolnić się od tego ryzyka; są to problemy uniwersalne, występujące we wszystkich grupach etnicznych, rasowych i we wszystkich klasach i katego- riach społecznych, bez względu na dzielące je różnice dochodu. I choć dzieci żyjące w ubóstwie osiągają najgorsze wyniki w po- miarach urniejętności emocjonalnych, to tempo pogarszania się tych wskaźników na przestrzeni kilku dziesiątków lat nie było bynajmniej w ich wypadku większe niż w grupie dzieci z rodzin należących do klasy średniej i dzieci z rodzin zamożnych: we wszy- stkich trzech grupach odnotowuje się ten sam, stały spadek zdol- ności emocjonalnych. Nastąpił równocześnie trzykrotny wzrost licz- by dzieci korzystających z pomocy psychologów (co jest dobrym znakiem, świadczącym o tym, że pomoc taka staje się coraz bar- dziej dostępna) oraz podwoiła się niemal liczba dzieci z tak poważ- nymi problemami emocjonalnymi, że powżnny otrzymać taką po- moc, ale jej nie uzyskały (co jest z kolei złym znakiem), liczba ta wzrosła z około 9 procent w 1976 roku do 18 procent w roku 1989. Urie Bronnfenbrenner, wybitny specjalista z zakresu psycho- logii rozwojowej z Uniwersytetu Cornella, który przeprowadził po- równanie samopoczucia dzieci w różnych krajach, mówi: "Wobec braku dobrych systemów pomocy i wsparcia, zewnętrzne stresy stały się tak wielkie, że rozpadają się nawet silne rodziny. Po- śpiech, niestabilność i dezorganizacja codziennego życia rodzinne- go stają się coraz powszechniejszym zjawiskiem we wszystkich hręgach naszego społeczeństwa, nie wyłączając warstw dobrze wy- hształconych i bardzo zamożnych. Stwarza to poważne zagroże- nie dla następnego pokolenia, szczególnie dla mężczyzn, którzyA w o¦resie dorastania są wyjątkowo nieodporni na działanie takich niszczycielskich sił jak rozwód, ubóstwo i bezrobocie, siejące spu- st¦szenie w ich psychice. Położenie amerykańskich dzieci i rodzin 362 Inteligencja emocjonalna nigdy jeszcze nie było tak rozpaczliwe [...) Pozbawiamy miliony dzieci zdolności i oparcia moralnego".lo Jest to zjawisko występujące nie tylko w Stanach Zjednoczo- nych, ale także na całym świecie, towarzyszące globalnemu pędo- wi do obniżania kosztów pracy poprzez stwarzanie warunków eko- nomicznych, które wywierają wielką presję na rodzinę. Żyjemy w czasach finansowego oblężenia rodzin, zmuszającego oboje ro- dziców do wielogodzinnej pracy, co odbywa się kosztem ich dzieci, pozostawionych samym sobie i spędzających czas wedle własnych, nie zawsze mądrych pomysłów albo przesiadujących całe dnie przed telewizorem. Są to jednocześnie czasy, kiedy coraz więcej dzieci dorasta w biedzie, kiedy samotna matka z dzieckiem staje się coraz bardziej normalnym elementem życia społecznego, kiedy coraz więcej rodziców zostawia dzieci w tak marnie prowadzonych żłobkach i przedszkolach, że zamiast dumnej nazwy ośrodków opieki dziennej powinny raczej nosić nazwę ośrodków zaniedba- nia. Wszystko to oznacza, że nawet pełni jak najlepszych chęci rodzice mają coraz mniej okazji do ożywczych kontaktów z dziec- kiem, wykształcających u niego umiejętności emocjonalne. Jeśli rodziny nie funkcjonują już tak skutecznie, aby zapewnić dzieciom stabilne podstawy życia, to co należy robić? Dokładniej- sze przyjrzenie się mechanizmom powstawania konkretnych pro- blemów pokazuje, w jaki sposób pewne braki umiejętności emo- cjonalnych i społecznych wpływają na ich pojawianie się oraz jak właściwie przemyślane środki naprawcze i zaradcze mogą utrzy- mać dzieci na właściwej drodze. T¦umienie agresji W mojej szkole podstawowej najwięk ym łobuzem był Jimmy. Kiedy chodziłem do pierwszej klasy, o ył w czwartej. Można si ! było po nim spodziewać wszystkiego - kradł kolegom pienią= dze, które rodzice dali im na obiad, zabierał rowery, żeby sobie pojeździć, w trakcie rozmowy potrafił ni z tego ni z owego walnąć Koszty analfabetyzmu emocjonalnego 363 pięścią. Jimmy był klasycznym okazem osiłka wszczynającego bój- ki z byle powodu albo i bez powodu. Wszyscy baliśmy się go i trzy- ¦,¦ maliśmy się w odpowiedniej odległości od niego. Każdy czuł przed ;t nim strach i każdy go nienawidził; nikt nie chciał się z nim bawić. ;:¦ : Kiedy pojawiał się na boisku, wszędzie gdzie się skierował, robiło się z miejsca pusto, zupełnie jak gdyby kroczył przed nim niewi- dzialny ochroniarz i usuwał wszystkie dzieci z drogi. Dzieci takie jak Jimmy cierpią na swoiste zaburzenia. Jest to zupełnie oczywiste. Być może mniej oczywiste jest to, że taka niezwykła agresywność u dziecka jest oznaką przyszłych zabu- rzeń emocjonalnych i innego rodzaju kłopotów. Przed ukończe- niem szesnastu lat Jimmy wylądował w więzieniu za napad. Obraz dożywotniego dziedzictwa dziecięcej agresywności u dzie- ci takich jak Jimmy wyłania się z wielu badań.ll Jak się przeko- naliśmy, nieodłącznym elementem życia rodzinnego takich agre- sywnych dzieci są rodzice, którzy na przemian zaniedbują dziecko i surowo karzą za byle co, kiedy są akurat w złym humorze. Łatwo chyba zrozumieć, że taki system wychowania sprawia, iż dziecko staje się wojownicze albo zaczyna cierpieć na lekką paranoję. Nie wszystkie reagujące złością i agresją dzieci są siejącymi postrach łobuzami; niektóre z nich są zamkniętymi w sobie od- ludkami reagującymi niezwykle gwałtownie na drwiny i zaczepki albo na to, co poczytują za kpinę, szyderstwo lub wyrządzoną im niesprawiedliwość. Łączy ich jednak z chuliganami jedno - swoista wada percepcji: i pierwsi, i drudzy doszukują się obrazy t,am, gdzie jej nie było, wyobrażając sobie, że rówieśnicy odnoszą się do nich bardziej wrogo, niż dzieje się to w rzeczywistości. Skutkiem tego postrzegäją oni zachowania neutralne jako zagro- żenia - przypadkowe zderzenie czy uderzeni@e traktowane jest jako atak - i broniąc się przed nimi, rzucają się bójki. Sprawia t,fl, oczywiście, że inne dzieci unikają ich, pogłębiając jeszcze mę- czącą izolację. Takie skore do złości, wyizolowane dzieci są bardz czułe na wyrządzane im krzywdy i niesprawiedliwe traktowani Postrzegają siebie na ogół jako ofiary i mogą przedstawić długą listę sytuacji, kiedy to na przykład nauczyciel obwiniał je za coś, czego nie zrobiły. Inną charakterystyczną cechą takich dzieci jest r¦ , t¦ :<=I ;¦x ¦ ¦¦) l t =": ,i 5¦ e Yß% Ħ ,! 364 Inteligencja emocjonalna to, że kiedy ogarnie je gniew, przychodzi im na myśl tylko jeden sposób reakcji - atak. Wpływ tych uprzedzeń postrzeżeniowych na interpretację zda- rzeń widać doskonale w eks er mencie, w którym dobierano ta- kich łobuzów w pary z bardziej pokojowo nastawionymi dziećmi i pokazywano im scenki zarejestrowane kamerą wideo. W jednej ze scen pewien chłopiec upuszcza książki, kiedy wpada na niego inny, a stojące obok dzieci wybuchają śmiechem; chłopiec, które- mu wypadły książki, wpada w złość i próbuje uderzyć jedno ze śmiejących się dzieci. Kiedy chłopcy, którzy oglądali tę scenę, roz- mawiali potem o niej, to łobuz zawsze uważał, że chłopiec, który rzucał się na śmiejącego się obserwatora, był usprawiedliwiony. Jeszcze bardziej wymowne jest to, że kiedy widzowie mieli ocenić stopień agresywności bohaterów scenki, to łobuzy nieodmiennie twierdzili, że chłopiec, który wpadł na drugiego, był bardziej wo- jowniczo usposobiony, natomiast- złość tego, który upuścił książki, była usprawiedliwiona jako reakcja na zaczepkę.12 To pochopne osądzanie potwierdza głębokie skrzywienie po- strzeżeniowe u osób, które są niezwykle agresywne: działają one ¦r' na podstawie założenia o wrogości lub zagrożeniu, poświęcając zbyt mało uwagi temu, co się rzeczywiście dzieje. Kiedy tylko założą, że ktoś im zagraża, natychmiast rzucają się do ataku. Jeśli na przykład agresywny chłopiec gra w warcaby z innyzn, który przesunie pionek poza kolejnością, to zinterpretuje on ten ruch jako "oszukiwanie", nie próbując nawet sprawdzić, czy partner nie zrobił tego przez pomyłkę. Zakłada od razu nie niewinność, lecz złą wolę drugiej strony, a jego automatyczną reakcją jest wrogość. Z odruchowym postrzeżeniem tego zachowania jako aktu wrogośä połączona jest równie automatyczna agresja; zamiast, powiedzmy, wskazać partnerowi, że popełnił błąd, z miejsca zaczyna go oskar- żać o próby szachrowania, krzyczy, a nawet rzuca się do bicia. A im częściej robią to takie dzieci, tym.b ziej automatyczną ich reakcją staje się agresja i tym bardzie¦ zy się i słabnie zasób reakcji alternatywnych - grzecznego zwracania uwagi, żartowa- nia i tak dalej. Dzieci takie są emocjonalnie uwrażliwione na zranienie w tym Koszty analfabetyzmu emocjonalnego 365 sensie, że mają niski próg odporności na niepokój i rozdrażnienie, w wyniku czego irytuje je więcej rzeczy i zdarza im się to częściej niż innym, a kiedy już wpadną w rozdrażnienie, ich myśli zaczy- nają się mącić, tak że zachowania życzliwe postrzegają jako wro- gie i zachowują się zgodnie z wyuczonym zwyczajem, rzucając się do ataku .13 Ta tendencja do doszukiwania się w zachowaniach innych osób wrogości jest już dobrze ugruntowana w pierwszych klasach szkoły. Chociaż w przedszkolu i pierwszej klasie szkoły podsta- wowej większość dzieci, szczególnie chłopców, jest swarliwa i skłonna do bójek, to przed końcem pierwszego roku nauki za- czyna powoli¦ tracić pierwotną zadziorność, natomiast dzieci bar- dziej agresywne nie potrafią się nauczyć ani odrobiny samokon- troli. Kiedy inne dzieci coraz częściej starają się rozwiązywać sprzeczki i nieporozumienia na boisku za pomocą negocjacji i kompromisów, to łobuzy coraz bardziej polegają na argumen- tach siłowych i pogróżkach. Płacą za to wysoką cenę społeczną, ponieważ po pierwszych dwóch-trzech godzinach kontaktu z ło- buzem na placu zabaw czy boisku inne dzieci zaczynają go uni- kać i mówią, że go nie lubią.14 Badania dzieci rozpoczęte w chwili kiedy chodziły do przed- szkola i kontynuowane do osiągnięcia przez nie kilkunastu lat, wykazały, że blisko połowa pierwszoklasistów - którzy łatwo wybuchają złością, nie potrafią współżyć z rówieśnikami, nie słu- chają rodziców i nie wykonują poleceń nauczycieli - wejdzie w wieku kilkunastu lat w konflikt z prawem.15 Oczywiście nie wszystkie z takich agresywnych dzieci znajdują się na drodze pro- wadzącej do przestępstwa, ale spośród wszystkich dzieci one właś- nie narażone są najbardziej na znalezienie się w grupie brutal- nych kryminalistów. To dryfowanie ku przestępstwu ujawnia się zadziwiająco wcześnie. Wjednym z przedszkoli montrealskich oceniono stopień wrogości przejawianej przez pięcioletnie dzieci w stosunku do ró- A wieśników oraz ich skłonność do zwad i kłótni. Pięć do ośmiu lat później te, które uzyskały najwyższe (a więc najgorsze) oceny w tych badaniach, miały na swym koncie o wiele więcej wykroczeń ! ¦¦¦ ¦1 I, ¦¦ ¦ ;4 ¦ 366 Inteligencja emocjonalna i przestępstw niż cała reszta. Trzykrotnie częściej przyznawały się do pobicia kogoś, kto nic im nie zrobił, do kradzieży w sklepach, do używania broni podczas bójek, do włamywania się do samo- chodów i kradzieży ich wyposażenia oraz do upijania się - i to przed ukończeniem czternastu lat.ls Na drogę prowadzącą do aktów przemocy i przestępstw wkra- czają z reguły dzieci, które są agresywne i nad którymi trudno zapanować w pierwszej i drugiej klasie.l¦ Na ogół też ich słaba kontrola nad impulsami przyczynia się do tego, że są kiepskimi uczniami, postrzeganymi przez innych i przez samych siebie jako "tępi". Ocenę tę potwierdza fakt, że odsyłane są do klas albo szkół ¦ specjalnych (i chociaż mogą być bardzo nadpobudliwe albo cierpieć na zaburzenia procesu uczenia się, to w żadnej mierze nie dotyczy to każdego z nich). Nauczyciele "spisują na straty" dzieci, które w momencie pójścia do szkoły przyswoiły już sobie w domu "siło- wy" model rozwiązywania wszelkich problemów, ponieważ utrzy- manie ich w dyscyplinie pochłania zbyt wiele czasu. Naturalne dla tych dzieci lekceważenie zasad regulaminu szkolnego oznacza, że tracą czas, który mogłyby poświęcić na uczenie się; zazwyczaj _ zanim dojdą do trzeciej klasy, staje się oczywiste, że spełni się to, co było im pisane, czyli że nie skończą szkoły albo ukończą ją z wielkimi kłopotami. Chociaż chłopcy znajdujący się na drodze prowadzącej do przestępstwa mają z reguły niższy iloraz inteli- gencji niż ich rówieśnicy, to bardziej istotną, bezpośrednią przy- czyną wejścia na tę drogę jest ich impulsywność: impulsywność wykazywana przez dziesięciolatków pozwala z prawie trzykrotnie większą pewnością niż iloraz inteligencji przewidzieć, że wejdą w przyszłości w konflikt z prawem.ls W czwartej albo piątej klasie dzieci te - postrzegane już j ako łobuzy albo po prostu "trudne dzieci" - odrzucane są przez ró- wieśników i jest im trudno zawierać przyjaźnie, zazwyczaj w ogóle nic z tego nie wychodzi. W tym też czasie już opóźnione w na- uce. Ponieważ nie mają przyjaciół i czują osamotnione, grawi- tują ku innym odtrąconym przez środowisko dzieciom. Między klasą czwartą a dziewiątą wiążą się ściśle ze swą grupą wyrzu- conych poza nawias społeczeństwa i zaczynają wieść życie w po- /: Koszty analfabetyzmu emocjonalnego 367 gardzie dla prawa: pięciokrotnie częściej wagarują, piją i zażywają narkotyki, a szczytowe nasilenie tych zjawisk występuje w klasach siódmej i ósmej. Mniej więcej w połowie edukacji szkolnej dołącza do nich inny typ dzieci, tak zwanych "łobuzów o opóźnionym star- cie", których pociąga ich buntowniczy styl. Dzieci "o opóźnionym starcie" są często zupełnie pozbawionymi kontroli rodziców nasto- latkami, które zaczęły się włóczyć po ulicach już w szkole podsta- wowej. W szkole średniej członkowie takiej grupy "z marginesu" na ogół przerywają naukę, staczając się coraz bardziej i popełnia- jąc coraz więcej drobnych przestępstw, takich jak kradzieże skle- powe, włamania i rozprowadzanie narkotyków. (Istnieje ¦asadnicza różnica między chłopcami a dziewczętami wkraczającymi na tę drogę. Badania wykazały, że 40 procent dziewcząt, które w czwartej klasie były złymi uczennicami, miały kłopoty z nauką i nauczycielami, łamały regulamin, ale były lu- biane przez rówieśników, rodziło dziecko przed ukończeniem szko- ły średniej.l9 Wskaźnik liczby ciężarnych w tej grupie był trzy- ¦rotnie wyższy niż w grupie pozostałych dziewcząt z ich szkół. A zatem aspołeczne nastolatki nie wchodzą w konflikt z prawem, ale zachodzą w ciążę.) Do aktów przemocy i przestępstw nie prowadzi oczywiście jed- na tylko droga. Jest wiele innych czynników stwarzających nie- bezpieczeństwo wejścia dziecka w konflikt z prawem. I tak ryzyko t¦n jest znaczne, jeśli mieszka ono w dzielnicy o wysokiej przestęp- czości, gdzie narażone jest stale na pokusę popełniania czynów niezgodnych z prawem, jeśli pochodzi z rodziny żyjącej w wielkim stresie albo w biedzie. Jednak żaden z tych czynników nie spra- wia, że czeka go nieuchronnie los przestępcy. Przy nie zmienio- nych pozostałych warunkach siły dochodzące do głosu w psychice agresywnego dziecka znacznie zwiększają prawdopodobieństwo, że skończy ono jako brutalny przestępca. Jak ujął to Gerald Pat- t¦rson, psycholog, który dokładnie śledził losy setek chłopców aż do osiągnięcia przez nich dojrzałości, "aspołeczne zachowania pię- A Giolatka mogą być prototypami zachowań aspołecznych człowieka dorosłego".2o ¦a¦ " i, ¦ i¦; : ¦a :ł :, i: .;A¦-"K¦ " ¦¦;5¦ l 368 Inteligencja emocjonalna Szko¦a dla ¦obuzów To specyficzne nastawienie czy też skrzywienie percepcyjne, które kładzie się takim cieniem na życie agresywnych dzieci, prawie zawsze wpędza je w końcu w poważne kłopoty. Badania młodo- cianych przestępców skazanych za brutalne czyny i agresywnych uczniów szkół średnich wykazały, że jedni i drudzy mają takie sa- mo nastawienie: kiedy napotykają trudności w kontakcie z kimś, 5 " to natychmiast zaczynają postrzegać tę osobę jako antagonistę, wyciągając pochopnie wniosek, że jest do nich wrogo nastawiona i nie szukając żadnych dodatkowych informacji, które potwierdza- łaby ten wniosek, ani nie próbując myśleć o pokojowym załatwie- niu sporu i omówieniu różnic. Jednocześnie nawet nie przemknie im przez głowę myśl o negatywnych następstwach siłowego roz- wiązania, którym na ogół jest bójka. Swoje agresywne nastawienie usprawiedliwiają takimi przekonaniami jak: "Jeśli uderzysz ko- goś, bo kipisz ze złości, to wszystko jest w porządku", "Jeśli uchy- lisz się od walki, to wszyscy pomyślą, że jesteś tchórzem" oraz "Ludzie, którzy porządnie oberwą, wcale nie cierpią tak bardzo".21 ,¦. W porę udzielona pomoc może doprowadzić do zmiany tej po- stawy i zawrócić dziecko z drogi prowadzącej do przestępstwa. Kil- ka eksperymentalnych programów pomocy dla agresywnych dzie- ci, uczących ich opanowania aspołecznych postaw, zanim przyspo- rzą im poważnych kłopotów, zakończyło się dość dużym sukcesem. Jednym z takich programów, przygotowanych przez Uniwersytet ; Duke'a, objęto łatwo wpadających w złość i wywołujących awan- tury uczniów szkół podstawowych. Program składał się z trwają- cych od sześciu do dwunastu tygodni, odbywających się dwa razy tygodniowo, czterdziestominutowych sesji. Chłopców uczono na przykład dostrzegać, że zachowania interpretowane przez nich '; jako wrogie i wymierzone przeciw ni są w rzeczywistości obo- jętne, a nawet niekiedy przyjazne. zyli się też przyjmować punkt widzenia innych dzieci, aby móc pojąć, jak byli przez nie postrzegani i co inne dzieci mogły myśleć i czuć w sytuacjach, które ich napełniły taką złością. Aranżując z ich udziałem sceny, Koszty analfabetyzmu emocjonalnego 369 które mogły prowadzić do utraty kontroli nad sobą (takie jak draż- nienie przez inne dzieci), uczono ich też bezpośrednio panowania nad złością. Jedną z wpajanych, kluczowych dla zdobycia takiej kontroli umiejętności było śledzenie swoich uczuć - uświada- mianie sobie reakcji fizjologicznych, takich jak uderzenie krwi do głowy czy napięcie mięśni w chwilach, gdy ogarniała ich złość, oraz traktowanie takich uczućjako sygnału oznaczającego, że trze- ba się powstrzymać przed odruchowym działaniem i zamiast za- atakować, zastanowić się, co robić. John Lochman, psycholog z Uniwersytetu Duke'a, który jest jednym z twórców tego programu, powiedział mi: "Omawiają sy- tuacje, w których ostatnio się znaleźli, na przykład taką: wpada na niego na korytarzu jakiś chłopiec, a on myśli, że tamten zrobił to@celowo. Rozmawiają o tym, jak mogliby się wtedy zachować. Jeden chłopiec stwierdził, że po prostu popatrzyłby na tego, który wpadł na niego, powiedział mu, żeby więcej tego nie robił, i spo- kojnie odszedł. Dzięki temu udało mu się zapanować nad sobą i nad sytuacją, a jednocześnie zachować godność bez wszczynania ¦j¦n To skutkuje; wielu agresywnych chłopców martwi się tym, że tak łatwo wpadają w złość, więc chętnie uczy się sposobów panowania nad sobą. Oczywiście taka wyważona reakcja jak od- dalenie się albo wolne policzenie do dziesięciu, umożliwiające przeczekanie impulsu zmuszającego do wymierzenia ciosu, nie pojawia się w chwili pobudzenia automatycznie, dlatego chłopcy Ewiczą je, odgrywając różne scenki, na przykład takie, jak wsia- danie do autobusu przy akompaniamencie drwin znajdujących eię w nim innych chłopców. W ten sposób mogą przetrenować akcje, które - stwarzając alternatywę dla bójek, wyzwisk al- ¦ ¦o sromotnej ucieczki - pozwalają im zachować poczucie włas- nej godności. Trzy lata po zakończeniu tego treningu Lochman porównał tych chłopców z innymi, którzy byli równie agresywni, ale nie A skorzystali z dobrodziejstwa sesji uczących panowania nad złością. 8twierdził, że w okresie dojrzewania chłopcy, którzy wzięli udział w programie, zachowywali się w szkole spokojniej, żywili w sto- rM: ¦;¦ , I¦i M [ ¦a I; ä 370 Inteligencja emocjonalna sunku do samych siebie więcej dodatnich uczuć oraz byli mniej skłonni do picia alkoholu i zażywania narkotyków. A im dłużej uczestniczyli w programie, tym mniej byli agresywni. Zapobieganie depresji Szesnastoletnia Dana zawsze wydawała się łatwo nawiązywać kon- takty z innymi. Jednak któregoś dnia, ni z tego ni z owego, stwier- dziła, że nie może porozumieć się z innymi dziewczętami i, co zanie- pokoiło ją jeszcze bardziej , nie potrafi się związać z żadnyzn chłopcem, mimo iż z wieloma sypia. Zaczęła odczuwać przygnębienie, była stale zmęczona, przestała się interesować jedzeniem, nic jej już nie bawiło. Mówiła, że czuje się bezradna, że straciła wszelką nadzieję, iż udajej się kiedykolwiek uciec przed tym nastrojem, i zaczęła myśleć o po- 5 pełnieniu samobójstwa. Depresję tę wywołało ostatnie zerwanie z chłopakiem. Powiedzia- ła, że nie wie, jak chodzić z kimś, nie idąc z nim od razu do łóżka, nawet jeśli nie ma na to absolutnie ochoty, i jak zakończyć związek, nawet jeśli jest z niego zupełnie niezadowolona. Powiedziała, że od- daje się chłopcom, chociaż tak naprawdę to chce po prostu nawiązać z nimi bliższą znajomość. Właśnie przeniosła się do innej szkoły i nie miała odwagi zaprzyja- 4 źnić się z nowymi koleżankami. Unikała zaczynania rozmowy, odzywa- jąc się tylko wtedy, kiedy ktoś się do niej zwrócił. Czuła, że nie potrafi powiedzieć im, jakajest naprawdę i wydawało sięjej, że nie wie nawe co powiedzieć, kiedy ktoś powita ją słowami: "Cześć, co u ciebie?"22 Dana poddała się psychoterapii w ramach eksperymentalnt programu leczenia ogarniętej depresją młodzieży, prowadzont przez Uniwersytet w Columbii. W jej przypadku skoncentrow¦ się na nauczeniu, jak lepiej układać sobie stosunki z innymi o bami, jak zawierać przyjaźnie, jak być bardziej pewną sie w kontaktach z innymi nastolatkami, j ograniczyć stosunki ksualne, jak utrzymywać zażyłe więz innymi i jak wyra; swoje uczucia. W istocie rzeczy były to korepetycje z niektór; najbardziej podstawowych umiejętności emocjonalnych. I przyx sły efekty - depresja minęła. Koszty analfabetyzmu emocjonalnego 371 Depresję wyzwalają często, szczególnie u młodych ludzi, pro- blemy pojawiające się w stosunkach z innymi. Trudności takie występują zarówno w stosunkach dziecka z rodzicami, jak i z rówieśnikami. Ogarnięte depresją dzieci i młodzież często nie po- trafią albo nie chcą rozmawiać o swoim smutku. Wydaje się, że nie umieją precyzyjnie określić a¦¦i: nazwać swoich uczuć, przeja- wiając zamiast tego niezwykłą d¦¦ażliwość, niecierpliwość i złość, zachowując się kapryśnie i dziwacznie - szczególnie w stosunku do rodziców. To z kolei sprawia, że rodzicom jest tym trudniej zapewnić dziecku emocjonalne oparcie i opiekę, której ono w rze- czywistości bardzo potrzebuje, i nakręca spiralę wzajemnych ura- zów, prowädzącą do nieustannych kłótni i wyobcowania. Nowe spojrzenie na przyczyny depresji u dzieci i młodzieży ujawnia braki w dwóch obszarach sprawności emocjonalnej: umie- jętności nawiązwvania i podtrzymywania stosunków z innymi oso- bami - z jednej strony, oraz zapobiegającym powstawaniu de- presji interpretowaniu niepowodzeń - z drugiej. Aczkolwiek skłonność do depresji niemal na pewno spowodowana jest po czę- ści czynnikami genetycznymi, to zdaje się też po części wynikać z odwracalnych, pesymistycznych nawyków myślenia, które pre- dysponują dzieci do reagowania na drobne porażki - takie jak zła ocena, kłótnia z rodzicami czy odrzucenie przez koleżanki lub kolegów - wpadnięciem w przygnębienie. A istnieją dowody na to, że skłonność do depresji, bez względu na to, co jest jej podsta- wą, staje się coraz powszechniejsza wśród młodzieży. Cena nozuoczesności rosnące wskaźniki depresji Ostatnie lata drugiego tysiąclecia są początkiem Wieku Melan- cholii, tak jak dwudzieste stulecie stało się Wiekiem Niepokoju Dane z wielu krajów świadczą o tym, że świat zaczyna ogarnia etna epidemia depresji, która zatacza coraz szersze kręgi w miarę przyswajania sobie przez różne narody nowoczesnego stylu życia. Od początku bieżącego stulecia każde kolejne pokolenie narażone YG 1 c G¦ ¦,i f. ia r t; ¦¦tr¦ ¦ł ¦¦ = ¦ II =:t ¦ 5¦ rI ;i 4: ;¦s¦r I¦t ä ' 1łi 372 Inteligencja emocjonalna jest na większe niż pokolenie ich rodziców ryzyko wpadnięcia w głęboką depresję - nie w zwykły smutek, lecz w paraliżującą wszelkie działania apatię, przygnębienie i litość nad samym so- bą.23 A ataki te występują u coraz młodszych ludzi. Depresja u dzieci, zjawisko kiedyś niemal nie znane (a przynajmniej nie zauważane), staje się stałym elementem sceny współczesnego świata. Chociaż prawdopodobieństwo wpadnięcia w depresję potęguje się z wiekiem, to największy wzrost jej przypadków notuje się wśród ludzi młodych. W wielu krajach prawdopodobieństwo po- grążenia się w którymś momencie życia w głębokiej depresji jest dla osób urodzonych po roku 1955 trzykrotnie większe niż dla ich dziadków. Wśród Amerykanów urodzonych przed rokiem 1905 od- setek osób, które w całym swyzn życiu uległy poważnej depresji, wynosił zaledwie 1 procent; wśród tych, którzy urodzili się po roku 1955, 6 procent uległo jej przed ukończeniem dwudziestu czterech lat. Dla osób urodzonych między rokiem 1945 i 1954 ryzyko wy- stąpienia depresji przed ukończeniem trzydziestu czterech lat jest dziesięć razy większe niż dla tych, które urodziły się między ro- kiem 1905 a 1914.24 W każdym kolejnym pokoleniu pierwszy atak depresji występuje w coraz młodszym wieku. Prowadzone na całym świecie badania, którymi objęto ponad trzydzieści dziewięć tysięcy osób, wykazały, że ta sama tendencja istnieje w Puerto Rico, Kanadzie, Włoszech, Niemczech, Francji, Libanie, Nowej Zelandii i na Tajwanie. VV Bejrucie wzrost przy- padków depresji był ściśle skorelowany z wydarzeniami politycz- nyzni - szczególnie gwałtownie liczba ich skoczyła w górę pod- czas wojny domowej. W Niemczech w depresję przed skończeniem trzydziestu pięciu lat wpadało tylko 4 procent osób urodzonych przed rokiem 1914, ale aż 14 procent urodzonych w dekadzie 1934- 1944. Na całym świecie odsetek osób, które uległy depresji, wyższy był w pokoleniach, które dorastały w okre niepokojów polity- cznych, aczkolwiek ogólna tendencja wzro a nie jest związana z żadnymi wydarzeniami politycznymi. Ogólnoświatowym zjawiskiem wydaje się też obniżanie się wie- ku, kiedy po raz pierwszy odczuwamy depresję, aż do dzieciństwa. Koszty analfabetyzmu emocjonalnego 373 Kiedy poprosiłem ekspertów, aby zaryzykowali i stworzyli jakąś hipotezę będącą próbą wyjaśnienia tego zjawiska, przedstawili mi kilka różnych teorii. Frederick Goodwin, w owym czasie dyrektor Krajowego Insty- tutu Zdrowia Psychicznego, powiedział: "Nastąpiła straszliwa ero- zja rodziny - podwoiła się liczba rozwodów, drastycznie zmalał czas, który rodzice poświęcają dzieciom, zwiększyła się mobilność społeczna. Dorasta się, nie znając swojej rodziny. Utrata tych źró- deł będących stałymi punktami odniesienia przy określaniu włas- nej tożsamości oznacza większą podatność na depresję. David Kupfer, szef Instytutu Psychiatrii na Wydziale Medy- cznym Uniw¦rsytetu w Pittsburgu, wskazał na inną tendencję: "Po II wojnie światowej coraz bardziej postępujące uprzemysło- wienie sprawiło, że w pewnym sensie niktjuż nie czuł się nigdzie jak u siebie. W coraz większej liczbie rodzin wzrastała obojętność na potrzeby dorastających dzieci. Nie jest to bezpośrednią przy- czyną depresji, ale zwiększa podatność na nią. Występujące w dzieciństwie czynniki stresujące mogą wpływać ujemnie na rozwój komórek nerwowych, co może prowadzić do depresji, jeśli znajdziesz się pod wpływem ciężkiego stresu nawet kilkadziesiąt lat później". Martin Seligman, psycholog z Uniwersytetu Pensylwańskiego, wysunął inną hipotezę: "Od trzydziestu czy czterdziestu lat jeste- śmy świadkami wzrostu indywidualizmu i zaniku wiary religijnej oraz zmniejszania się oparcia, które dawniej znajdowaliśmy w na- szej społeczności i rodzinie. Oznacza to utratę źródeł, w których szukamy pomocy i otuchy w chwilach niepowodzeń i porażek. Jeśli postrzegasz porażkę jako coś trwałego, co położy się na zawsze ¦ieniem na całym twoim życiu, to chwilowe niepowodzenie może stać się dla ciebie stałym źródłem braku nadziei. Ale jeśli masz szersze horyzonty, trwały punkt oparcia, taki jak wiara w Boga i życie wieczne, to kiedy stracisz pracę, traktujesz to jako przej- ściową, chwilową porażkę". Bez względu na to, co jest jej przyczyną, depresja u dzieci i młodzieży jest palącym problemem. Opracowywane w Stanach Zjednoczonych szacunkowe dane dotyczące liczby młodych osób, 374 Inteligencja emocjonalna które każdego roku ulegają depresji, w zestawieniu z prognozami ¦f ich podatności na nią w okresie całego życia, bardzo różnią się między sobą. Niektóre opierające się na surowych kryteriach - takich jak oficjalnie stwierdzona liczba osób z objawami depresji - badania epidemiologiczne wykazują, że wskaźnik poważnej de- n¦ó presji u chłopców i dziewcząt pomiędzy dziesiątym a trzynastym rokiem życia wynosi od 8 do 9 procent, natomiast według in- nych badań jest on o połowę niższy (autorzy niektórych opracowań twierdzą nawet, że nie przekracza dwu procent). Pewne dane świadczą o tym, że prawie podwaja się on wśród dziewcząt w okre- sie dojrzewania; w grupie dziewcząt między czternastym a szes- nastym rokiem życia sięga 16 procent, natomiast u chłopców utrzymuje się na nie zmienionym poziomie.25 Przebieg depresji u dzieci To, że depresji u dzieci nie powinno się jedynie leczyć, ale też zapobiegać jej, jasno wynika z alarmującego odkrycia. Otóż stwier- ' dzono, że okresy nawet lekkiej depresji u dziecka mogą zapowia- dać poważniejszą depresję w późniejszych latach.2s Przeczy to utrzymującej się od dawna opinii, że depresja u dziecka nie ma na dłuższą metę wielkiego znaczenia, ponieważ dziecko "z niej wyrasta". Oczywiście każde dziecko ogarnia od czasu do czasu smutek; w dzieciństwie i w latach młodzieńczych zdarzają się, podobnie jak w wieku dojrzałym, większe i mniejsze rozczarowa- nia i straty, którym towarzyszy żal. Nie chodzi rzecz jasna o to, żeby zapobiegać takim nastrojom, ale żeby zająć się dziećmi, u których smutek przeradza się w trwałą posępność, w ciężką me- lancholię, która sprawia, że dzieci takie są stale przygnębione, skłonne do irytacji i zamknięte w sobie. Z danych zebranych przez Marię Kova¦psychologa z Zachod- niego Instytutu Psychiatrii i Kliniki w Pittsburgu, wynika, że trzy czwarte dzieci, u których depresja była tak ostra, że skierowano je na leczenie, miało później okresy poważnej depresji.2¦ Kovacs Koszty analfabetyzmu emocjonalnego 375 zajmowała się dziećmi, u których stwierdzońo depresję, kiedy mia- ły po osiem lat, i badała je aż do osiągnięcia przez nie dwudzie- stego czwartego roku życia. U dzieci cierpiących na głęboką depresję choroba trwała prze- ciętnie jedenaście miesięcy, choć u co szóstego dziecka utrzymy- wała się aż przez półtora roku. Łagodna depresja, która zaczynała się u pewnych dzieci już w wieku pięciu lat, była wprawdzie mniej obezwładniająca, ale trwała dłużej, średnio cztery lata. Kovacs stwierdziła też, że u dzieci, które mają lekką depresję, może ona przybrać ostrą postać, tak zwanej podwójnej depresji. Te, u któ- rych rozwinęła się depresja podwójna, są dużo bardziej niż inne narażone na jej powroty w następnych latach. W okresie dojrze- wania i w pierwszych latach po uzyskaniu dojrzałości u dzieci, które wcześniej miewały ataki depresji, zdarzają się przeciętnie raz na trzy lata jej nawroty albo pojawiają się zaburzenia mania- kalno-depresyjne. Cena, jaką płacą za to dzieci, wykracza poza cierpienia spowo- dowane samą depresją. Kovacs powiedziała mi: "Dzieci uczą się umiejętności społecznych poprzez stosunki z rówieśnikami, na przykład, co robić, jeśli się chce czegoś i nie dostaje się tego. Patrzą, jak radzą sobie w takiej sytuacji inne dzieci, a potem próbują robić to samo. Ale dzieci ogarnięte depresją należą do najbardziej pozbawionych towarzystwa w całej szkole - inne dzieci nie bardzo chcą się z nimi bawić".2s Przygnębienie czy smutek, który odczuwają takie dzieci, spra- wia, że unikają one kontaktów towarzyskich, nie inicjując ich albo spoglądając w bok, kiedy inne dziecko próbuje wciągnąć je do zabawy, co dla próbującego jest znakiem odmowy. Końcowy efekt jeet taki, że ogarnięte depresją dzieci są osamotnione na boisku czy placu zabaw. Ta luka w ich doświadczeniach interpersonal- nych oznacza, że pozbawione zostają tego, czego normalnie mo- głyby się nauczyć w różnorodnych sytuacjach zdarzających się podczas zabawy. W efekcie są zapóźnione społecznie i emocjonal- ¦ nie i mają mnóstwo do nadrobienia w tych sferach, kiedy depresja minie.29 Kiedy porównano pogrążone w depresji dzieci z ich zdro- ¦mi rówieśnikami, okazało się, że faktycznie są one bardziej 1 E ¦t ¦ ¦7 376 Inteligencja emocjonalna ' niewyrobione społecznie, mają mniej przyjaciół, są mniej lubiane i rzadziej wybierane do wspólnych zabaw, a ich stosunki z innymi układają się trudniej. Inną ceną, jaką płacą te dzieci, są mierne wyniki w nauce, ponieważ depresja obniża ich sprawność pamięciową i zakłóca koncentrację, wskutek czego jest im trudniej skupić uwagę na lekcjach i zapamiętać ich treść. Dziecku, któremu nic nie sprawia radości, trudno jest zebrać energię potrzebną do wyuczenia się złożonych zagadnień, a o tym, żeby doznało uskrzydlenia podczas nauki, nie ma w ogóle mowy. Zrozumiałe jest, że im dłużej dzieci, które badała Kovacs, pogrążone były w depresji, tym gorsze były ich oceny i tym gorzej wypadały w testach osiągnięć szkolnych, co stwarzało niebezpieczeństwo, że będą powtarzały poszczególne klasy. Prawdę mówiąc, istniała ścisła korelacja między długością okresu depresji a średnią uzyskiwanych przez dziecko ocen - im dłużej trwała depresja, tym bardziej obniżała się średnia. Oczy- wiście te niepowodzenia w szkole jeszcze bardziej pogłębiają de- presję. Jak zauważa Kovacs: "Wyobraź sobie, że jesteś już przy- gnębiony; do tego zaczynasz odstawać od reszty klasy i siedzisz sam w domu, zamiast bawić się z innymi dziećmi". Wywofujące depresję sposoby myślenia Podobnie jak u dorosłych, tak i u dzieci leżące u podłoża depresji poczucie bezradności i beznadziei wydają się wywoływać i nasilać pesymistyczne sposoby interpretowania niepowodzeń. O tym, że już ogarnięci depresją ludzie myślą w ten sposób, wiadomo od dawna. Jednak dopiero niedawno odkryto, że dzieci, które są naj- bardziej skłonne do melancholii, zdradzają tendencję do takiego ; pesymistycznego nastawienia, zanim wp dną w depresję. Odkry- cie to sugeruje, że istnieje możliwość czepienia ich przeciw depresji, zanim zdąży ona zaatakować. Dowodów na to dostarczają badania nad przekonaniami dzie¦ o ich możliwości wpływania na to, co zdarza się w ich życiu, na Koszty analfabetyzmu emocjonalnego 377 przykład o możliwości zmienienia aktualnego stanu rzeczy na le- pszy. Określa się to na podstawie tego, jak dzieci oceniają same siebie. Są to takie wypowiedzi, jak: "Kiedy mam kłopoty w domu, to radzę sobie lepiej niż większość dzieci z ich rozwiązywaniem" i "Kiedy ciężko pracuję, to dostaję dobre stopnie". Dzieci, które mówią, że nie pasuje do nich żaden z tych pozytywnych opisów, mają wrażenie, że posiadają niewielki albo żadnego wpływu na to, co ich dotyczy; to poczucie bezradności najsilniejsze jest u dzie- ci ogarniętych największą depresją.3o Wymowne są też wyniki badań, których autorzy przyjrzeli się absolwentom klas piątych i szóstych w kilka dni po otrzymaniu przez nich świadectw szkolnych. Jak wszyscy pamiętamy, świa- dectwa szkolne sąjednym z największych źródeł radości i rozpaczy w dzieciństwie. Otóż badacze odkryli, że to, jak dzieci oceniają stopień, w jakim same przyczyniły się do uzyskania przez nie ocen gorszych, niż oczekiwały, ma doniosłe znaczenie dla ich samopo- czucia. Te, które uważały, że zła ocena wynika z ich niedomogów albo wad charakteru czy intelektu ("Jestem głupi"), były bardziej przygnębione niż te, które tłumaczyły sobie, żejest ona rezultatem czegoś, co mogą zmienić ("Jeśli będę się bardziej przykładał do matematyki, to uzyskam lepszą ocenę"),31 Badacze wyodrębnili grupę uczniów klas trzecich, czwartych i piątych, którzy byli odrzucani przez kolegów i koleżanki, i spraw- dzili, którzy z nich pozostali "wyrzutkami społecznymi" w nastę- pnym roku szkolnym. Okazało się, że kluczową rolę w tym, czy dzieci te wpadły w depresję czy nie, odegrał sposób, w jaki wyjaś- niały sobie przyczyny tego odtrącenia. Bardziej przygnębione były t¦, które uważały, że wynika ono z ich winy, ponieważ jest skut- hiem jakichś ich wad. Natomiast optymiści, którzy byli przekona- ni, że mogą jakoś wpłynąć na to, aby sytuacja poprawiła się, nie okazywali specjalnego rozgoryczenia z powodu tego stałego odtrą- cenia.32 A w badaniach dzieci przechodzących do klasy siódme które zawsze narażone są na największy stres, okazało się, że e spośród nich, które miały nastawienie pesymistyczne, reagowały na większe kłopoty w szkole i na wszelkie dodatkowe stresy de- presj ą.33 378 Inteligencja emocjonalna Najbardziej bezpośrednich dowodów na to, że pesymistyczne nastawienie sprawia, iż dzieci są szczególnie podatne na depresję, dostarczają prowadzone przez pięć lat badania dzieci, które ucz: w chwili ich rozpoczęcia były w trzeciej klasie.34 W grupie tej naj- lepszym prognostykiem depresji był pesymistyczny pogląd na świat, na który nakładał się silny cios, taki jak rozwód rodziców się ; albo śmierć w rodzinie, co sprawiało, że dziecko było niespokojne, przygnębione i prawdopodobnie pozbawione zapewniającej mu dem ochronę opieki zaabsorbowanych czym innym rodziców. W miarę >¦i u przechodzenia tych dzieci do coraz wyższych klas szkoły podsta- tom wowej dostrzec można było znamienną zmianę w ich myśleniu o dobrych i złych wydarzeniach z ich życia - coraz większą rolę r¦połt w ich zaistnieniu przypisywały one swym cechom, mówiąc na przykład: "Dostaję dobre stopnie, bo jestem bystry" albo "Nie mam wielu przyjaciół, ponieważ nie jestem interesujący". Zmiana ta . ¦ wydaje się dokonywać stopniowo, w klasach od trzeciej do piątej. W jej wyniku dzieci, u których wykształca się nastawienie pesy- mistyczne, to znaczy u tych, które przyczyn swoich niepowodzeń _ życiowych upatrują w jakichś złych cechach swego charakteru czy w swoich wadach, zaczynają coraz częściej reagować na porażki depresją. Co więcej, owe pesymistyczne sposoby myślenia zdaje się umacniać sama depresja, tak że nawet kiedy mija stan przy- gnębienia, pozostaje po nim coś, co można by nazwać blizną emo- cjonalną - zespół przekonań utrwalanych przez depresję w umy- śle dziecka, takich jak to, że nie potrafi ono dać sobie rady w szkole, że nikt go nie lubi i że nie jest w stanie nic zrobić, aby uwolnić się od przygnębienia. Utrwalenie się tych poglądów spra- wia zaś, że dziecko staje się jeszcze bardziej podatne na kolejne przypływy depresji. Zapobieganie depresji A teraz dobra wiadomość: wszelkie znaki na niebie i ziemi wska- zują, że nauczenie dzieci bardziej konstruktywnych metod patrze- nia na piętrzące się przed nimi trudności obniża ryzyko ich po- Koszty analfabetyzmu emocjonalnego 379 grążenia się w depresji.* Badania przeprowadzone w jednej ze szkół średnich w stanie Oregon wykazały, że jeden na czterech uczniów miał; jak określają to psycholodzy, "niskoobjawową de- presję", to znaczy depresję nie tak ostrą, by przekraczała granice zwykłego przygnębienia.35 Być może u części z nich rozwinęłaby się za parę tygodni lub miesięcy w pełnoobjawową depresję. Podczas specjalnych, pozaprogramowych zajęć nauczono sie- demdziesięcioro pięcioro znajdujących się w stanie łagodnej depre- sji uczniów przeciwstawiania się łączącym się z depresją schema- tom myślowym, sposobów zawierania przyjaźni, lepszego układa- nia sobie stosunków z rodzicami oraz angażowania się w działania społeczne, w-których uczestniczenie sprawiało im przyjemność. Pod koniec ośmiotygodniowego szkolenia otrząsnęło się z owej łagodnej postaci depresji 55 procent uczniów, natomiast w grupie uczniów znajdujących się w takiej samej depresji, ale nie objętych progra- mem, zaczęło wychodzić z niej około 25 procent. Rok później po- ważna depresja ogarnęła około jednej czwartej uczniów z grupy porównawczej, ale tylko 14 procent tych, którzy objęci zostali pro- gramem prewencji. Mimo iż zajęcia te odbyły się w sumie zaledwie osiem razy, wydaje się, że zmniejszyły o połowę ryzyko wpadnięcia w depresję.3s Równie obiecujące wyniki przyniosły specjalne, organizowane raz w tygodniu zajęcia polekcyjne dla dzieci w wieku od dziesięciu do trzynastu lat, które nie mogły znaleźć wspólnego języka z ro- * U dzieci, w odróżnieniu od dorosłych, leczenie farmakologiczne nie jest alternatywą psychoterapii czy edukacji zapobiegającej depresji, po- nieważ leki wyzwalają u nich odmienne niż u dorosłych procesy metabo- liczne. Rygorystycznie Prowadzone badania wykazały,@ że przeciwdepre- syjne środki trójcykliczne, które często skutecznie usuwają depresję u osób dorosłych, u dzieci nie działają ani trochę lepiej niż placebo. Nie sprawdzono na razie, jak oddziałują na dzieci nowsze leki przeciwdepre- syjne, w tym Prozac. Natomiast dezypramina, jeden z najpowszechniej ¦j stnsowanych (i najbezpieczniejszych) w leczeniu depresji u dorosłych śmtików trójcyklicznych, stał się w chwili pisania tej książki przedmiotem dociekań Federalnej Administracji do Spraw Leków, ponieważ istnieją podejrzenia, że jej podawanie stało się przyczyną zgonów wielu dzieci. 380 Inteligencja emocjonalna dzicami i zdradzały pewne objawy depresji. Podczas zajęć tych nauczyły się niektórych podstawowych umiejętności emocjonal- nych, w tym sposobów łagodzenia nieporozumień, zasady, że za- nim się coś zrobi, trzeba pomyśleć oraz przeciwstawiania się zwią- zanym z powstawaniem depresji przekonaniom, na przykład po- stanowienia, że zamiast myśleć "Nie jestem zbyt bystry", wezmą się solidnie do nauki. "Dziecko uczy się podczas zajęć, że takie uczucia i nastroje jak niepokój, smutek i złość nie spadają na nie znienacka i nie znajdują się poza zasięgiem jego kontroli, lecz że - przeciwnie - może ono swymi myślami wpłynąć na to, co czuje i zmieniać to" - mówi psycholog Martin Seligman, jeden z twórców pro- gramu. Ponieważ kwestionowanie wywołujących przygnębienie myśli odpędza ogarniający dziecko posępny nastrój, dodaje Se- ligman, to "jest ono czymś w rodzaju zastrzyku otuchy i staje się zwyczajem". Również i w tym wypadku specjalne lekcje doprowadziły do obniżenia wskaźnika występowania depresji o połowę, a ich skutki utrzymywały się jeszcze przez dwa lata. W rok po zakończeniu szkolenia test na depresję wskazywał, że jej lekkim i ostrym po- staciom uległo zaledwie 8 procentjego uczestników i aż 29 procent dzieci z grupy porównawczej. Natomiast po dwóch latach objawy i przynajmniej lekkiej depresji wykazywało około 20 procent ucze- stników szkolenia i 44 procent dzieci z grupy porównawczej. Przyswojenie tych umiejętności emocjonalnych na progu okre- su dojrzewania może być niezwykle pomocne. "Dzieci te - za- uważa Seligman - wydają się radzić sobie lepiej z normalnymi wśród nastolatków bolesnymi uczuciami wywołanymi odtrące- niem. Wygląda na to, że nauczyły się one tego w okresie kluczo- wym dla pojawienia się ryzyka wpadnięcia w depresję, to znaczy wtedy, kiedy wchodziły w wiek młodzieńczy. Co więcej, zdaje się, że nie tylko nie zapominają tego, czego nauczyły, ale utrwalają to w następnych latach, co sugeruje, orzystają z tych wiado- mości na co dzień". Inni specjaliści z zakresu depresji u dzieci gorąco popierają ten program. "Jeśli chce się zmienić coś na lepsze w wypadku takich Koszty analfabetyzmu emocjonalnego 381 chorób psychicznychjak depresja, to trzeba robić coś, zanim dzieci na nie zapadną - komentuje Kovacs. - Prawdziwym rozwią- zaniem jest szczepionka psychologiczna". Zaburzenie łaknienia Kiedy pod koniec lat sześćdziesiątych byłem na ostatnim roku psy- chologii klinicznej, znałem dwie kobiety, które cierpiały na zabu- rzenia łaknienia, chociaż to, że były chore, uświadomiłem sobie dopiero po upływie wielu lat. Jedna z nich była wyjątkowo utalen- towaną studentką ostatniego roku matematyki na Uniwersytecie Harvarda, moją znajomą z dawnych lat, druga zaś pracownikiem Instytutu Technologicznego w Massachusetts. Matematyczka, choć chuda jak szkielet, nie mogła zmusić się do przełknięcia czegokol- wiek; jak mówiła - jedzenie odpychało ją. Druga, bibliotekarka, miała krągłe kształty i zjadała całe fury lodów, ciastek i innych deserów, a potem - jak wyznała mi kiedyś z wielkim zażenowa- niem - szła ukradkiem do toalety i zmuszała się do zwrócenia wszystkiego, co zjadła. Dzisiaj u matematyczki rozpoznano by ano- reksję, natomiast u bibliotekarki bulimię. W tamtych latach nie było takich określeń. Klinicyści dopiero zaczynali omawiać ten problem; Hilda Bruch, pionierka badań w t,¦j dziedzinie, opublikowała swój brzemienny w skutki artykuł o zaburzeniach łaknienia w roku 1969.3¦ Bruch, zaintrygowana kobietami, które głodziły się na śmierć, wysunęła hipotezę, że jedną z przyczyn tych zaburzeń jest niezdolność określenia i wła- śäwego reagowania na potrzeby organizmu, głównie, oczywiście, na głód. Od tamtej pory obserwujemy prawdziwy zalew literatury f¦chowej na temat zaburzeń łaknienia; pojawiło się też mnóstwo hipotez co do ich przyczyn, poczynając od przypuszczenia, że coraz nałodsze dziewczęta starają się zbliżyć do niemal nieosiągalnego wmru urody kobiecej, a kończąc na teorii, wedle której apodykty- czne matki oplątują córki siecią wytwarzających poczucie winy p¦etensji i zarzutów, wpędzających je w chorobę. 382 Inteligencja emocjonalna Wielkim minusem wszystkich tych hipotez jest fakt, iż są uogólnieniami obserwacji prowadzonych podczas terapii. Z na- ukowego punktu widzenia pożądane byłyby kilkuletnie badania dużych grup ludzi pozwalające stwierdzić, które z objętych nimi osób zaczynają mieć w pewnym momencie tego rodzaju problemy z jedzeniem. Pozwoliłoby to odpowiedzieć na pytanie, czy rze- czywiście władczy rodzice wytwarzają u dziewcząt predyspozy- cję do zaburzeń łaknienia. Poza tym mogłoby doprowadzić do ustalenia zespołu okoliczności wpływających na powstawa- nie tego typu zaburzeń i odróżnienia ich od czynników, które mogą wydawać się ich przyczynami, a jednak stwierdza si¦ je tak samo często u osób nie mających, jak i mających omawiane problemy. Kiedy takim właśnie badaniom poddano ponad dziewięćset dziewcząt z klas od siódmej do dziesiątej. Stwierdzono, że wśród głównych czynników wywołujących zaburzenia łaknienia znala- zły się braki emocjonalne, zwłaszcza nieumiejętność odróżnienia jednych przykrych uczuć od innych i panowania nad nimi.3s W znajdującej się w bogatej, willowej dzielnicy Minneapolis szkole średniej , gdzie prowadzono badania, aż sześćdziesiąt jeden dziewcząt wykazywało poważne objawy anoreksji lub bulimii je- szcze przed przejściem do klasy dziesiątej. Im większe były te zaburzenia, tym bardziej dziewczęta reagowały na niepowodze- nia, trudności i drobne kłopoty negatywnymi uczuciami, których nie potrafiły uśmierzyć i tym słabiej zdawały sobie sprawę z te- go, co właściwie czują. Kiedy tym dwom skłonnościom emocjo- '; nalnym towarzyszyło wielkie niezadowolenie z własnego ciała, rezultatem była albo anoreksja, albo bulimia. Stwierdzono, że nadmiernie kontrolujący rodzice nie odgrywali większej roli w powstawaniu zaburzeń łaknienia, a w każdym razie na pewno nie byli ich przyczyną. (Zresztą sama Bruch przestrzegała, że jest mało prawdopodobne, by teorie for łowane ex post okazały się słuszne; rodzice mogą na przykład ząć ściśle kontrolować córkę u¦ reakcji na powstałe u niej zaburzenia łaknienia, chcąc za wszelką cenę jej pomóc.) Nietrafne okazały się również takie popularne wyjaśnienia jak te, które przyczyn zaburzeń upatry- Koszty analfabetyzmu emocjonalnego 383 wały w lęku przed seksualnością, wczesnym początku pokwitania czy niskiej samoocenie. Badania ujawniły, że łańcuch przyczynowo-skutkowy prowa- dzący do zaburzeń łaknienia zapoczątkowuje dorastanie w społe- czeństwie, które za ideał urody kobiecej uważa nienaturalną szczupłość, wręcz chudość. Dziewczęta troszczą się o swoją wagę na długo przedtem, zanim wejdą w wiek dojrzewania. Pewna sze- śäolatka wybuchnęła płaczem, kiedy matka zaproponowała jej, że pójdą popływać, ponieważ - jak mówiła - wygląda na grubą w kostiumie kąpielowym. Tymczasem jej pediatra, który przyta- cza tę historię, uważał, że jej waga była zupełnie normalna w sto- sunku do w¦rostu.39 W innych badaniach połowa z 271 nastolatek twierdziła, że są za grube, mimo iż znaczna ich większość miała normalny ciężar ciała. Jednakże badania w Minneapolis wykaza- ły, że obsesja na punkcie nadwagi nie jest sama w sobie wystar- czającym wyjaśnieniem, dlaczego u niektórych dziewcząt rozwija- ją się zaburzenia łaknienia. Niektóre osoby otyłe nie potrafią powiedzieć, na czym polega różnica między lękiem, złością i głodem, a więc wrzucają wszy- stkie te uczucia do jednego worka i traktują je jako oznaki głodu, wskutek czego objadają się nadmiernie, kiedy tylko ogarnie je jakieś niemiłe uczucie.4o Wydaje się, że coś podobnego występuje u tych dziewcząt. Gloria Leon, psycholog z Uniwersytetu Stano- wego w Minnesocie, która prowadziła opisane wyżej badania nad zaburzeniami łaknienia, zauważa, że badane dziewczęta "są w niewielkim stopniu świadome swych uczuć i sygnałów wysyła- nych przez ciało; spośród wszystkich rozpatrywanych pojedynczo oznak wskazujących na możliwość pojawienia się u nich w naj- bliższych dwóch latach zaburzeń łaknienia ta była najbardziej niezawodna. Większość dzieci uczy się rozróżniać swoje doznania, poznawać, czy czują się znudzone, złe, przygnębione czy głodne - jest to podstawowa część emocjonalnego uczenia się. Jednak dziewczęta te mają trudności z rozróżnianiem swoich najbardziej A podstawowych uczuć. Jeśli wynikł jakichś problem między którąś z nich a jej chłopcem, to nie jest ona pewna, czy czuje złość, niepokój czy przygnębienie - odczuwa po prostu burzę niejas- 384 Inteligencja emocjonalna nych emocji, z którą nie wie, jak się uporać. Zamiast tego uczą ł się poprawiać sobie nastrój poprzez jedzenie, co może się stać silnie utrwalonym nawykiem emocjonalnym". Kiedy wszakże na ten zwyczaj uspokajania się nałożą się od- "¦ czuwane przez dziewczęta naciski, aby zachować szczupłą sylwet- kę, to droga do rozwinięcia się zaburzeń łaknienia stoi otworem. "Najpierw dziewczyna zaczyna od objadania się - mówi Leon. - Ale po to, żeby nadal pozostać szczupła, może później uciekać się do stosowania środków przeczyszczających, wywoływania u siebie wymiotów albo uprawiania intensywnych ćwiczeń fizycz- nych, które mają zbić dodatkowe kilogramy będące skutkiem prze- jadania się. Te usilne próby zapanowania nad emocjonalnym za- mieszaniem mogą się też zwrócić w innym kierunku - żeby w ogóle nie jeść. Może to być sposób, który daje im poczucie pewnej przynajmniej kontroli nad przytłaczającymi je uczuciami". Połączenie niskiej świadomości własnych uczuć i mizernych umiejętności społecznych oznacza, że kiedy taką dziewczynę zde- nerwują przyjaciółki albo rodzice, to nie potrafi ona ani załagodzić nieporozumienia, ani uśmierzyć swego zdenerwowania. Zamiast tego ponury nastrój wyzwala zaburzenia łaknienia - bulimię, anoreksję albo po prostu orgię jedzenia. Leon uważa, że terapia dla takich dziewcząt powinna obejmować również szkolenie w za- kresie umiejętności emocjonalnych, których im brak. "Klinicyści stwierdzają - powiedziała mi - że jeśli zacznie się usuwać te braki, to leczenie daje lepsze wyniki. Dziewczęta te muszą nauczyć się rozpoznawać swoje uczucia i nauczyć się sposobów uspokajania się albo lepszego układania swoich stosunków z innymi bez ucie- kania się do swych złych nawyków jedzeniowych". Osamotnienie dzieci, które¦ie kończą szkofy Oto dramat ze szkoły podstawowej: czwartoklasista Ben, mający niewielu przyjaciół, dowiedział się od swego najlepszego kolegi, Jasona, że nie będzie się z nim bawił podczas przerwy na lunch, Koszty analfabetyzmu emocjonalnego 385 ponieważ chce się w tym czasie pobawić z innym chłopcem, Cha- dem. Załamany Ben zwiesza głowę i płacze. Kiedy jego szlochanie ustaje, Ben podchodzi do stolika, przy którym jedzą lunch Jason i Chad. - Nienawidzę cię! - krzyczy Ben do Jasona. - Dlaczego? - pyta Jason. - Bo mnie okłamałeś - mówi Ben oskarżycielskim tonem. - Powiedziałeś, że przez cały ten tydzień będziesz się ze mną bawił i skłamałeś. Potem, łkając cicho, Ben odchodzi do swojego stolika. Jason i Chad podchodzą do niego i próbują z nim porozmawiać, ale on whłada palce w uszy, nie chcąc ich słuchać, a potem wybiega ze stołówki i chowa się za śmietnikiem szkolnym. Dziewczynki, które były świadkami tej sceny, starają się odegrać rolę mediatorek - podchodzą do Bena i mówią, że Jason chce się bawić także z nim. Jednak Ben nie chce w ogóle z nimi rozmawiać i mówi, żeby go zostawiły. Nadąsany, ze łzami w oczach, rozpamiętuje swoje rany w samotności.41 Jest to na pewno chwytający za serce widok; prawie każdy przeżywa w którymś momencie dzieciństwa albo dorastania doj- mujące uczucie odtrącenia przez innych i brak przyjaciół. Jednak w reakcji Bena najbardziej rzuca się w oczy jego niezdolność do życzliwego przyjęcia wysiłków Jasona starającego się naprawić nadwątloną przyjaźń. Jest to postawa, która pogłębia jego przykre położenie w chwili, kiedy wszystko mogłoby się dobrze skończyć. Taka niezdolność do odbierania mających kluczowe znaczenie przekazów charakterystyczna jest dla dzieci nie cieszących się rrrzięciem wśród rówieśników; jak przekonaliśmy się w rozdziale VßI, odtrącane albo ignorowane przez swoje środowisko dzieci s reguły nie umieją dobrze odczytywać sygnałów emocjonalnych i społecznych, a jeśli nawet potrafią to robić, to ich repertuar >¦kcji na takie sygnały jest bardzo ograniczony. Dzieci odtrącane są narażone na szczególne ryzyko nieukoń- A ¦nia szkoły. Procent nie kończących szkoły jest w tej grupie od ¦óch do ośmiu razy większy niż wśród dzieci, które mają przy- ¦ół. Jedno z badań wykazało, że nie ukończyło szkoły średniej 386 Inteligencja emocjonalna około 25 procent dzieci, które nie były uważane w szkole podsta- wowej za atrakcyjnych towarzyszy zabaw, podczas gdy ogólny wskaźnik nieukończenia tej szkoły wynosił 8 procent.42 I nie ma się czemu dziwić: wyobraźmy sobie, że musimy spędzać trzydzieści godzin tygodniowo w miejscu, gdzie nikt nas nie lubi. Do tego, że dzieci kończą jako swego rodzaju "wyrzutki społe-¦ czne", prowadzą dwa rodzaje inklinacji emocjonalnych. Jak się przekonaliśmy, jedną z nich jest skłonność do wybuchania złością i do postrzegania wrogości tam, gdzie jej nie ma. Drugą jest ten- dencja do nieśmiałości, niepokojenia się i zakłopotania w sytu- acjach społecznych. Jednak dużo większy wpływ na takie koleje ich losu ma fakt, że dzieci te zachowują się tak niezręcznie i niezgrabnie w towarzystwie, że inne osoby odczuwają z tego po- wodu zażenowanie i zakłopotanie, w związku z czym starają się ich unikać. Jedną z oznak nieprzystosowania społecznego takich dzieci są¦ wysyłane przez nie sygnały emocjonalne. Kiedy proszono uczniów szkoły średniej, którzy mieli niewielu przyjaciół, aby skojarzyli takie emocje jak odraza lub złość z odpowiednim wyrazem twarzy wybranym spośród obrazków przedstawiających miny osób wyra- żających różne emocje, to popełniły znacznie więcej błędów niż dzieci, które cieszyły się dużą popularnością wśród rówieśników. ;) ; Kiedy natomiast poproszono przedszkolaków, aby wyjaśniły, w ja- ; ki sposób mogą z kimś zawrzeć przyjaźń albo jak mogą nie dopu- ścić do bójki, to dzieci najbardziej nielubiane, te z którymi inne nie chciały się bawić, opisywały najbardziej nieskuteczne, wręcz destrukcyjne metody (na przykład w sytuacji, kiedy dwoje dzieä sięgało po tę samą zabawkę, mówiły: "Uderz go") albo zwracały: się po pomoc do dorosłych. A kiedy, dla odmiany, proszono nasto- latków, by odegrały role osób smutnych, złych albo złośliwych, to najmniej przekonująco wypadły kreacje tych, którzy byli najbar- _ dziej niechciani i nielubiani. Nie jest chy¦żadnym zaskoczenie że dzieci takie dochodzą do wniosku, iz nigdy nie będą mogły si z nikim zaprzyjaźnić i że zaczynają odczuwać wielką bezradno' w kontaktach z innymi - ich brak umiejętności społecznych staj się samospełniającą się przepowiednią. Zamiast nauczyć się n . Koszty analfabetyzmu emocjonalnego 387 wych sposobów zawierania przyjaźni, trwają po prostu w posta- wach, które nie sprawdziły się w przeszłości, albo zaczynają sto- sować jeszcze gorsze, bardziej niezręczne metody.43 Dzieci te przegrywają na loterii sympatii, ponieważ nie speł- niają ważnych kryteriów emocjonalnych: nie są postrzegane jako takie, z którymi można miło spędzić czas, i nie wiedzą, co robić, żeby inni dobrze się czuli w ich towarzystwie. Obserwacje nielu- bianych dzieci podczas zabawy prowadzą do wniosku, że są one bardziej skłonne niż inne do oszukiwania, dąsania się, wycofywa- nia się z gry, kiedy przegrywają, oraz popisywania się i zadziera- nia nosa, kiedy wygrywają. Oczywiście wygrać chce prawie każde dziecko, ale większość dzieci, bez względu na to, czy akurat wy- grywają czy przegrywają, potrafi zapanować nad swoimi reakcja- mi emocjonalnymi, tak że nie psuje to stosunków z kolegami, z ktbrymi grają. Chociaż dzieci, które są głuche na płynące do nich sygnały towarzyskie - stale mają trudności z odczytywaniem emocji i re- agowaniem na nie - stają się w konsekwencji osobami wyizo- lowanymi społecznie, to zasada ta nie stosuje się, rzecz jasna, do tych dzieci, które mają od czasu do czasu wrażenie, że rówieśnicy się od nich odsunęli. Jednak bolesne piętno wyrzutka, odszcze- pieńca albo odludka przywiera na całe lata do tych, którzy są stale odrzucani i wyłączani z gier i zabaw. Potencjalne skutki zepch- nięcia na margines społeczny są szczególnie groźne w okresie, hiedy dziecko osiąga próg dorosłości. Przede wszystkim w usta- wicznym rozgardiaszu zabaw i w tyglu bliskich przyjaźni dzieci doskonalą umiejętności społeczne i emocjonalne, które wniosą do swych związków z innymi w latach późniejszych. Dzieci, które wyłączone są z tej sfery nauki, znajdują się siłą rzeczy na gorszej pozycji. Jest zrozumiałe, że dzieci odrzucane przez rówieśników uskar- ż¦ją się na dręczący je silny niepokój, że są zmartwione, przygnę- bione i czują się samotne. W istocie rzeczy udowodniono, że to, A ja¦ dużą sympatią rówieśników cieszą się dzieci w trzeciej klasie e¦koły podstawowej, daje dużo pewniejsze podstawy do przewidy- aenia możliwości pojawienia się zaburzeń psychicznych w wieku 388 Inteligencja emocjonalna osiemnastu lat niż jakiekolwiek inne wskaźniki - oceny nauczy- cieli i pielęgniarek, wyniki uzyskiwane w testach osiągnięć szkol- ` nych i badania inteligencji, a nawet wyniki testów psychologicz- nych.44 Jak się przekonaliśmy, w późniejszych okresach życia osoby, które mają niewielu przyjaciół i są chronicznie samotne, ¦:; narażone są na większe ryzyko zapadnięcia na zdrowiu i przed- wczesnej śmierci. _ Jak wykazał psychoanalityk Harry Stack Sullivan, w naszych pierwszych związkach przyjacielskich z osobami tej samej płci uczymy się, jak negocjować zażyłe stosunki - jak pokonywać różnice i dzielić z innymi nasze najgłębsze uczucia. Dzieci, które są odrzucane przez rówieśników, mają o połowę mniejsze szanse znalezienia przyjaciela podczas tych decydujących lat spędzonych w szkole podstawowej, a zatem pozbawione są jednej z najwięk- szych okazji rozwoju emocjonalnego.45 Sytuację zmienia zupełnie posiadanie już jednego przyjaciela - nawet jeśli wszyscy inni odwracają się plecami (i nawet jeśli przyjaźń ta nie jest wcale tak silna). Ćwiczenie umiejętności zdobywania przyjació¦ Mimo całej nieudolności nawiązywania kontaktów z innymi od- rzucane dzieci mogą mieć nadzieję na poprawę swej pozycji spo- łecznej. Steven Asher, psycholog z Uniwersytetu Illinois, opraco- wał dla dzieci nie cieszących się sympatią rówieśników program r i ćwiczenia umiejętności nawiązywania przyjaźni, który zakończył się pewnym sukcesem.4s Asher udzielił najmniej lubianym ucz- niom klasy trzeciej i czwartej sześciu lekcji, ucząc je, jak "starając ; się być życzliwym, miłym i wesołym", można sprawić, że "gry i zabawy stają się przyjemniejsze". Ab¦ie dać dzieciom odczuć że są nieżyczliwe i niemiłe, mówił im, ze są "konsultantami" tre- nera, który stara się dowiedzieć, co uprzyjemnia gry i zabawy. Dzieci te uczono zachowań, które - jak twierdził Asher - są typowe dla dzieci lubianych. Zachęcano je na przykład, aby Koszty analfabetyzmu emocjonalnego 389 (zamiast wszczynać bójki) myślały o alternatywnych propozycjach i kompromisach, kiedy nie zgadzają się z innymi co do reguł za- bawy, aby słuchały tego, co mówi towarzysz zabawy, i patrzyły, jak sobie radzi, aby zawsze powiedziały coś miłego, kiedy partne- rowi się powiodło oraz aby uśmiechały się i proponowały pomoc albo dodawały zachęty i udzielały wskazówek. Dzieci te miały się również wykazać tymi podstawowymi elementami grzeczności podczas gry w bierki z kolegami z klasy, a potem mówiono im, do jakiego stopnia im się to udało. Ten minikurs współżycia dał za- dziwiające efekty: rok później dzieci, które go przeszły - a które zostały przecież wybrane dlatego, że były najmniej lubiane w kla- sie - znajrlowały się w grupie cieszącej się średnią sympatią rówieśników, a ich pozycja wydawała się niezachwiana. Żadne z nich nie stało się gwiazdą towarzystwa, ale żadne też nie było już odtrącane. Podobne wyniki osiągnął Stephen Nowicki, psycholog z Uni- wersytetu Emory'ego.4' Jego program koncentruje się na podnie- sieniu u dzieci odrzucanych zdolności odczytywania uczuć innych dzieci i odpowiedniego na nie reagowania. Nagrywano na przykład na taśmie wideo dzieci podczas ćwiczenia przez nie okazywania uczuć takich, jak szczęście i smutek, a potem uczono je, jak mają poprawić swą ekspresyjność emocjonalną. Potem wypróbowywały swe świeżo udoskonalone umiejętności w kontaktach z dziećmi, z którymi chciały się zaprzyjaźnić. Stopień skuteczności takich programów podnoszenia atrakcyj- nośi towarzyskiej u odrzucanych dzieci wynosi od 50 do 60 pro- ¦ent. Wydają się one (przynajmniej w tej postaci, jaką mają obe- ¦>aie) oddziaływać najkorzystniej raczej na dzieci z klas trzecich i ¦wartych niż na uczniów klas starszych oraz dawać lepsze wyniki w grupie dzieci społecznie nieprzystosowanych niż w grupie dzieci be¦dzo agresywnych. Jest to jednak kwestia dopracowania tych p¦mgramów; nadzieją napawa fakt, że dzięki krótkiemu przeszko- ¦u w dziedzinie podstawowych umiejętności emocjonalnychA ¦ożna wielu odrzucanym dzieciom, a nawet ich większości, otwo- rzyć drogę do przyjaźni. ¦f ' 390 Inteligencja emocjonalna _ `:¦ ¦f Alkohol i narkotyki - st : uzależnienie jako leczenie się Studenci z tutejszego miasteczka uniwersyteckiego nazywają to ¦ iciem na umór - o i¦aniem się piwem do utraty przytomności. p PJ Jedna z metod polega na przymocowaniu lejka do węża ogrodo- ¦¦ wego i wlewania weń piwa; w ten sposób puszkę piwa można opróżnić do sucha w dziesięć sekund. Nie jest to bynajmniej jedyna dziwaczna metoda. Jedno z badań wykazało, że dwie piąte stu- ¦¦ dentów płci męskiej wypija za jednym posiedzeniem siedem lub więcej drinków, natomiast 11 procent określa samych siebie jako `; "potężnie pijących".4s Około połowa studentów i prawie 40 procent studentek upija się przynajmniej dwa razy w miesiącu.49 Podczas gdy zażywanie narkotyków wśród młodych ludzi w USA generalnie zmniejszyło się w latach osiemdziesiątych, to obserwuje się stałą tendencję wzrostową do zwiększonego spoży- cia alkoholu, i to w coraz młodszym wieku. W przeprowadzonej r ."¦ w 1993 roku ankiecie 35 procent studentek powiedziało, że pije i' odczas d w 1977 roku takiej odpowiedzi po to, zeby slę up c, p g y udzieliło tylko 10 procent; ogólnie biorąc, jeden student na trzech pije po to, żeby się upić. Stwarza to inne zagrożenia - 90 procent wszystkich zgłoszonych na policji gwałtów, do których doszło w domach studenckich, zdarzyło się w sytuacji, kiedy pijana była albo ofiara, albo gwałciciel, albo oboje.5o Wypadki, do których do- chodzi po spożyciu alkoholu, są główną przyczyną śmierci młodych ' ludzi między piętnastym a dwudziestym czwartym rokiem życia. 51 Eksperymentowanie z narkotykami i alkoholem może wyda-= wać się dorastającej młoäzieży inicjacją, pasowaniem na dorosłe- go, ale u niektórych osób może pozostawić długotrwałe skutki. U większości alkoholików i narkomanów początków uzależnienia można się doszukać już we wczesnej młod 'ci, kiedy mieli po kil- kanaście lat, ale stwierdzić trzeba, że ni le z osób, które pró- buje narkotyków czy alkoholu w tak młodym wieku, kończy jako alkoholicy czy narkomani. Pod koniec szkoły średniej smak alkw holu zna ponad 90 procent uczniów, ale tylko około 14 procen Koszty analfabetyzmu emocjonalnego 391 staje się w końcu alkoholikami; z milionów Amerykanów, którzy eksperymentowali z kokainą, uzależniło się mniej niż 5 procent.52 Jaka jest przyczyna tej różnicy? Z pewnością najbardziej narażone na niebezpieczeństwo uza- leżnienia się od narkotyków są dzieci mieszkające w dzielnicach, w których na każdym rogu można kupić "działkę", a handlarz narkotyków jest najbardziej przemawiającym do wyobraźni wzo- rem kariery i sukcesu finansowego. Niektóre dzieci mogą skończyć jako narkomani, ponieważ same rozprowadzają na małą skalę narkotyki, a inne dlatego, że mają do nich łatwy dostęp lub też kultura młodzie2owa czy podkultura grupy, do której należą, glo- ryfikuje narkotyki. Ten ostatni czynnik zwiększa ryzyko narko- manii w każdej, nawet (a może raczej szczególnie) najbogatszej dzielnicy. Nadal jednak pozostaje bez odpowiedzi pytanie, u któ- rych spośród dzieci wystawionych na te pokusy i presje oraz eheperymentujących z narkotykami lub alkoholem zażywanie ich lub picie alkoholu może stać się trwałym nawykiem. Wedługjednej z najnowszych teorii naukowych ci, którym zwy- czaj ten wchodzi w krew i którzy coraz bardziej uzależniają się od alkoholu czy narkotyków, używają tych środków jako swego rodzaju leków, pomagających uśmierzyć uczucie niepokoju, złość elbo depresję. Eksperymentując z używkami, trafiają na substan- cję chemiczną, która pozwala im stłumić gnębiące od dawna uczu- cie niepokoju albo usunąć melancholię. I tak spośród kilkuset ob- serwowanych przez dwa lata uczniów klas siódmych i ósmych w największym stopniu ulegli alkoholizmowi albo narkomanii ci, u których stwierdzono najwyższy poziom złego samopoczucia emo- cjonalnego.53 Może to wyjaśniać, dlaczego tak wielu młodych ludzi e¦sperymentuje z narkotykami i alkoholem, nie wpadając w uza- leżnienie, podczas gdy inni uzależniają się niemal od samego po- cz¦tku: najbardziej podatni na uzależnienie, zdają się znajdować w narkotykach lub alkoholu natychmiast działający środek uśmie- rr¦nia nieprzyjemnych emocji, które doskwierały im od lat. Ralph Tarter, psycholog z Zachodniego Instytutu Psychiatrii i Klinil¦ w Pittsburghu , uj ął to tak: "U osób , które maj ą ku temu b¦ologiczne predyspozycje, pierwszy kieliszek czy dawka narkoty- 392 Inteligencja emocjonalna ku staje się środkiem ogromnie wzmacniającym te predyspozycje, działając na nie w sposób, którego inne osoby nie doświadczają. Wielu powracających do zdrowia narkomanów mówi mi: "W chwi- li, kiedy wziąłem pierwszy narkotyk, poczułem się po raz pierwszy normalnie.¦¦ Stabilizuje ich to fizjologicznie, przynajmniej na krót- ki czas."54 Jest to, oczywiście, pakt z diabłem: krótkotrwałe dobre samopoczucie, za które płaci się później zniszczeniem całego życia. Pewne schematy emocjonalne zdają się sprawiać, że osoby, u których występują, znajdują ulgę emocjonalną w zażywaniu ta- kiej , a nie innej , substancji psychoaktywnej . Na przykład do al- koholizmu prowadzą dwie drogi emocjonalne. Na jedną z nich wkraczają osoby, które w dzieciństwie żyły w napięciu i niepokoju i mając kilkanaście lat odkryły, że alkohol łagodzi ich niepokój. Bardzo często są to dzieci - zwykle synowie - alkoholików, się- gające po alkohol dla ukojenia nerwów. Jednym z biologicznych wskaźników tego stanu jest upośledzone wydzielanie GABA, neu- roprzekaźnika regulującego niepokój - zbyt mała jego ilość po- woduje wysokie napięcie psychiczne. W jednym z badań stwier- dzono, że synowie alkoholików mieli niski poziom tego neuroprze- kaźnika i byli bardzo niespokojni, ale kiedy pili alkohol, rósł jego poziom, a opadał niepokój.55 Synowie alkoholików piją, żeby obni- żyć napięcie psychiczne, znajdując w alkoholu odprężenie, którego wydają się nie znajdować nigdzie indziej. Osoby takie mogą mieć skłonność do nadużywania zarówno alkoholu, jak też środków uspokajających w tym samym celu - dla zmniejszenia dręczą- cego niepokoju. Neuropsychologiczne badania synów alkoholików, którzy w wie- ku dwunastu lat wykazywali takie oznaki niepokoju, jak przyspie- szony rytm pracy serca w reakcji na stres, jak również odznaczali się impulsywnością, pozwoliły stwierdzić, że u chłopców tych słabo funkcjonują również płaty czołowe.5s A zatem te pola mózgu, które mogłyby pomóc im opanować niepokój albo zapanować nad impul- sywnością, nie spisywały się tak dobrze¦ u innych chłopców. A ponieważ kora przedniej części płatów czołowych zawiaduje również pamięcią operacyjną - która przekazuje konsekwencje różnych możliwości działania i przypomina o nich podczas procesu Koszty analfabetyzmu emocjonalnego 393 podejmowania decyzji - to ta niedoczynność może ułatwiać ich pogrążanie się w alkoholizmie, pomagając im ignorować długo- trwałe ujemne skutki picia w chwili, kiedy alkohol momentalnie uśmierza dręczący ich niepokój. To usilne dążenie do znalezienia spokoju zdaje się być emocjo- nalnym wyznacznikiem genetycznej skłonności do alkoholizmu. Badania tysiąca trzystu krewnych alkoholików wykazały, że spo- śród dzieci alkoholików najbardziej narażone na ryzyko uzależ- nienia się od alkoholu były te, u których niepokój stale utrzymy- wał się na wysokim poziomie. Badacze doszli do wniosku, że u takich osób alkoholizm rozwija się jako "metoda leczenia obja- wów niepokoj-u".5¦ Druga emocjonalna droga do alkoholizmu zaczyna się od stanu st.ałego dużego pobudzenia, popędliwości i znudzenia. Ten sche- mat objawia się u niemowląt niespokojnym zachowaniem, kapry- szeniem i niesfornością, u uczniów szkoły podstawowej "fochami", nadmierną ruchliwością i skłonnością do wpadania w kłopoty, któ- re - jak się przekonaliśmy - mogą ich popchnąć do szukania przyjaciół wśród dzieci z marginesu, prowadząc czasami do karie- ry przestępczej albo orzeczenia o "osobowości aspołecznej". Naj- większą dolegliwością emocjonalną takich osób (a są to głównie mężczyźni) jest nadmierna pobudliwość, największą słabością - niepohamowana popędliwość, a zwykłą reakcją na nudę - którą często czują - poszukiwanie ryzyka i podniecenia. Jako ludzie dorośli osoby o takim schemacie emocjonalnym (który wiąże się być może z niedoborem dwóch innych neuroprzekaźników - se- mtoniny i MAO) stwierdzają, że ich pobudzenie może zmniejszyć al¦ohol. Natomiast fakt, że nie mogą znieść monotonii, sprawia, że gotowi są spróbować wszystkiego; co w połączeniu z ogólną popędliwością czyni ich podatnymi na zażywanie przeróżnych narkotyków, nie tylko na nadużywanie alkoholu.5s Aczkolwiek niektóre osoby może skłaniać do picia depresja, to metaboliczne skutki działania alkoholu po chwilowym usunięciu ¦ ¦to pogłębiają ją jeszcze bardziej. Ludzie, którzy traktują alko- b¦oljako środek uśmierzający, używają go o wiele częściej dla usu- ¦ia uczucia niepokoju niż depresji; uczucia osób ogarniętych de- 394 Inteligencja emocjonalna presją koi, przynajmniej chwilowo, zupełnie inna grupa substancji psychoaktywnych. Ludzie, którzy ustawicznie czują się nieszczę- śliwi, narażeni są na większe ryzyko uzależnienia od środków stymulujących, takich j ak kokaina, stanowiących bezpośrednie an- tidotum na uczucie przygnębienia. W jednym z badań stwierdzo- no, że u ponad połowy pacjentów leczonych klinicznie z uzależnie- nia od kokainy stwierdzono by poważną depresję, gdyby przeba- dano ich przed wpadnięciem w nałóg oraz że im głębsza była depresja poprzedzająca uzależnienie, tym silniejszy był nałóg. 59 Do jeszcze innego rodzaju podatności na uzależnienie może _ prowadzić stała złość. W badaniach czterystu pacjentów leczonych z uzależnienia od heroiny i innych pochodnych opium stwierdzono, że najbardziej rzucającym się w oczy schematem emocjonalnyzn _ była utrzymująca się przez całe życie nieumiejętność zapanowania nad złością i porywczość. Niektórzy z pacjentów mówili, że dopiero po zażyciu narkotyku czuli się normalnie i byli odprężeni. so Chociaż predyspozycje do alkoholizmu i narkomanii mogą mieć r w wielu wypadkach swe źródło w funkcjonowaniu mózgu, to - i;. jak od dziesiątków lat dowodzą Anonimowi Alkoholicy i inne pro- gramy leczenia z uzależnień - nad uczuciami, które zmuszają ludzi do "leczenia się alkoholem albo narkotykami", można za- panować bez uciekania się do środków chemicznych. Nabycie ,¦ umiejętnosci opanowywania tych uczuć - zmniejszania niepoko- ju, łagodzenia depresji i uśmierzania złości - usuwa bodziec do zażywania narkotyków lub picia alkoholu. Tych podstawowych umiejętności emocjonalnych uczy się pacjentów ,w ramach progra- i mów leczenia alkoholizmu i narkomanii. Byłoby, oczywiście, dużo lepiej, gdyby nauczyli się tego wcześniej, zanim wpadli w nałóg. Dosyć wojen - metoda zapob ¦ ania W ostatnich dziesięciu latach wydawano "wojny" po kolei: zacho- dzeniu w ciążę kilkunastoletnich dziewcząt, przerywaniu nau¦i, narkotykom, a ostatnio przemocy. Kłopot z takimi kampaniami Koszty analfabetyzmu emocjonalnego 395 polega na tym, że są one spóźnione, organizowane wtedy, kiedy problem, który mają zwalczać, osiągnął już rozmiary epidemii i głęboko zapuścił korzenie w środowisku młodzieżowym. Są to interwencje nagłe, podejmowane w momencie kryzysu, przypomi- nające wysyłanie karetki pogotowia do umierającego, kiedy ruty- nowe szczepienie mogło zapobiec chorobie. Zamiast ogłaszać takie wojny, powinniśmy postępować zgodnie z logiką prewencji, ucząc nasze dzieci umiejętności, które zwiększą szanse uniknięcia każ- dego z tych niebezpieczeństw z osobna i wszystkich razem.sl To, że koncentruję się na znaczeniu, jakie w wytwarzaniu po- datności na te problemy ma brak umiejętności emocjonalnych i społecznych, nie oznacza bynajmniej, że lekceważę inne czynniki ryzyka, takie jak wychowywanie się w rodzinie niepełnej czy dys- funkcjonalnej, stosującej przemoc wobec dziecka albo w środowi- shu biedoty, w którym szerzy się przestępczość i narkomania. Nędza sama w sobie nie szczędzi dziecku ciosów emocjonalnych: pochodzące z ubogich warstw społeczeństwa pięcioletnie dzieci są już w tym wieku bardziej bojaźliwe, niespokojne i smutne niż ich wywodzący się z zamożniejszych rodzin rówieśnicy. Stwarzają też więcej problemów swym zachowaniem, wszczynając często burdy i niszcząc przedmioty ze swego otoczenia, co jest tendencją utrzy- mującą się w latach późniejszych. Ciężar nędzy niszczy też życie todzinne - matki (nierzadko samotne i bez pracy) są częściej pogrążone w depresji, rodzice okazują dziecku mniej ciepła i bar- dziej polegają na surowych karach, takich jak krzyki, bicie i po- grbż¦i fizyczne .s2 Umiejętności emocjonalne mają jednak pewną cechę, która sta- wiaje ponad czynnikami rodzinnymi i ekonomicznymi; otóż mogą odegrać decydującą rolę w określeniu stopnia, w jakim dane dziec- ho czy nastolatek poddają się w obliczu trudności albo znajdują ¦ aobie dość siły, aby im się oprzeć. Długookresowe badania setek t¦ieci, które wychowały się w nędzy albo w rodzinach, gdzie prze- ¦moc była na porządku dzienn¦zn, czy też wychowywane były przez¦ ¦ca cierpiącego na poważną chorobę psychiczną wykazują, że ¦- a nich, które nie ugięły się nawet pod najcięższymi ciosami u, posiadają kluczowe umiejętności emocjonalne.s3 Do umiejęt- 396 Inteligencja emocjonalna ności tych należy niezrównana towarzyskość, która przyciąga in- s pi¦ nych ludzi, wiara w siebie, optymizm, wytrwałość w obliczu po- rażek i niepowodzeń, zdolność szybkiego powracania do równowa- gi po przygnębiających doświadczeniach oraz niefrasobliwy ;ä charakter. Jednak znakomita większość dzieci napotykających trudności nie ma takich zalet. Oczywiście wiele z tych umiejętności jest wrodzonych i dziecko ma po prostu szczęście, że odziedziczyło takie geny, ale jak przekonaliśmy się w rozdziale XIV, zmienić można nawet cechy charakteru i temperament. Jedną z możli- ¦` wości przeciwdziałania podobnemu stanowi rzeczy są, oczywiście, odpowiednie posunięcia polityczne i ekonomiczne, zmierzające do usunięcia nędzy i innych warunków społecznych, które rodzą wspomniane problemy. Prócz tych posunięć (które zdają się zaj- ¦`¦ mować coraz niższe pozycje na liście priorytetów społecznych) można sporo zrobić, aby pomóc dzieciom w zmaganiach z pozba- ` wiającymi je sił przeciwnościami losu. ' ¦¦ : ¦,: Weźmy sprawę zaburzeń emocjonalnych, dolegliwości, które od- =; . czuwa przynajmniej raz w ciągu życia co drugi Amerykanin. Ba- dania reprezentatywnej próbki społeczeństwa, składającej się z 8098 osób, wykazały, że 48 procent Aznerykanów miało w ciągu swego życia przynajmniej raz problemy ze zdrowiem psychicz- nym.64 W najgorszej sytuacji znalazło się 14 procent osób, u których wystąpiły jednocześnie objawy przynajmniej trzech różnych rodza- ' ' jów zaburzeń psychicznych. W tej grupie też zdarzało się 60 procent ¦ wszystkich zaburzeń psychicznych pojawiających się w każdym okresie czasu oraz aż 90 procent najostrzejszych i najbardziej upo- śledzających funkcjonowanie pacjentów chorób psychicznych. Oso- by te potrzebują intensywnej opieki, ale optymalne podejście po- winno polegać przede wszystkim na zapobieganiu wszędzie tam, gdzie jest to możliwe, pojawianiu się takich problemów. Rzecz jas- na nie każdej chorobie psychicznej można ¦obiec, ale są takie, może nawet jest ich wiele, którym da się zapobiec. Ronald Kessler, socjolog z Uniwersytetu Michigan, powiedział mi: "Musimy inter- weniować jak najwcześniej. Weźmy dziewczynkę, która w szóstej klasie ma fobię społeczną, a na początku szkoły średniej zaczyna Koszty analfabetyzmu emocjonalnego 397 pić, aby stłumić niepokój, jaki wywołują u niej wszystkie kontakty społeczne. Koło trzydziestki, kiedy zostaje objęta naszymi badania- mi, nie tylko nadal odczuwa lęk, ale jest poza tym alkoholiczką, narkomanką i żyje w ciągłej depresji, ponieważ zagmatwała sobie życie. Pytanie brzmi: co mogliśmy dla niej zrobić, kiedy była jeszcze dzieckiem, aby nie dopuścić do tego staczania się¦" To samo odnosi się, oczywiście, do porzucania szkoły, przemocy i w ogóle większości z listy niebezpieczeństw zagrażających dzisiaj młodzieży. W ostatnich latach namnożyło się programów szkole- niowych mających zapobiegać takiemu czy innemu niepokojącemu zjawisku, tworząc swego rodzaju minirynek usług edukacyjnych, jednak wiele - w tym najbardziej zręcznie reklamowane i naj- szerzej rozpowszechniane - okazało się nieskutecznych. Parę z nich nawet, ku rozpaczy władz oświatowych, zdawało się nasilać zjawiska, którym miały zapobiegać, szczególnie narkomanię i seks wśród nieletnich. Informacja nie wystarczy Pouczającym przykładem w tym względzie jest seksualne wyko- rzystywanie dzieci. W 1993 roku zgłoszono w Stanach Zjednoczo- ¦¦ch dwieście tysięcy udokumentowanych spraw tego rodzaju, a ich liczba rośnie każdego roku o około 10 procent. I choć sza- cunhi różnią się bardzo znacznie między sobą, to większość eks- pertßw zgadza się, że ofiarami jakiejś formy wykorzystywania se- ¦ualnego pada przed siedemnastym rokiem życia od 20 do 30 pzocent dziewcząt i około połowę mniej chłopców (lićzby są większe mniejsze w zależności między innymi od tego, jak definiuje aię wykorzystywanie seksualne).s5 Nie ma żadnego ogólnego etu psychologicznego dzieci, które są szczególnie narażone ¦ ¦t ryzyko wykorzystywania seksualnego, ale większość czuje się bawiona ochrony, nie jest zdolna sama przeciwstawić się takim ¦ ¦om bezprawia i ma poczucie izolacji społecznej z powodu tego, się im przydarzyło. 398 Inteligencja emocjonalna i Z myślą o takich niebezpieczeństwach zaczęto w wielu szkołach wprowadzać programy zapobiegania wykorzystywaniu seksualne- mu. Większość z nich koncentruje się ściśle na podstawowych in- ; formacjach o wykorzystywaniu seksualnym, ucząc dzieci na przy- kład odróżniania "dobrego" dotykania od "złego", uczulając je na zagrożenia i zachęcając do mówienia o wszystkim dorosłym, jeśli przytrafiło się im coś niestosownego. Jednak ogólnokrajowa ankie- :;;¦¦ ta, którą objęto dwa tysiące dzieci, wykazała, że to podstawowe szkolenie niewiele pomogło - a w istocie rzeczy raczej zaszkodziło - dzieciom w podejmowaniu starań, by nie paść ofiarą jakiegoś rozwydrzonego osiłka w ich własnej szkole albo potencjalnego gwał- ciciela.6s Co gorsza, dzieci, które przeszły tylko takie podstawowe szkolenie, a potem stały się ofiarami napastowania seksualnego, _ były o połor,¦ę mniej skłonne niż dzieci, które w ogóle nie uczest- niczyły w szkoleniu, poinformować dorosłych o tym zdarzeniu. Jaskrawo kontrastuje z tym fakt, że dzieci, które przeszły bar- dziej całościowe szkolenie - obejmujące również rozwijanie umie- jętności emocjonalnych i społecznych - potrafiły o wiele lepiej " , bronić się przed napastowaniem seksualnym. Mówiły, żeby zosta- wić je w spokoju, krzyczały albo szarpały się, groziły, że powiedzą o tym i rzeczywiście mówiły, jeśli mimo wszystko przytrafiło się im coś złego. Ten ostatni środek obrony - mówienie rodzicom czy policji o napastowaniu albo wykorzystaniu seksualnym - ma szczególne znaczenie zapobiegawcze, ponieważ wielu amatorów wdzięków dziecięcych wykorzystuje setki dzieci. Badania wyko- rzystujących dzieci czterdziestolatkow wykazały, ze mnie¦ więce¦ od ukończenia przez nich kilkunastu lat, ich ofiarą padało jedno dziecko miesięcznie. Śledztwo prowadzone w sprawie pewnego kierowcy autobusu i nauczyciela prowadzącego kurs komputero- wy w szkole ujawniło, że każdego roku wykorzystywali wspólnie trzysta dzieci; sprawa wyszła na światło dzienne dopiero wtedy¦ kiedy jeden z chłopców wykorzystanych ez nauczyciela zaczą#; nagabywać seksualnie swoją siostrę.s7 Dzieci, które uczestniczyły w całościowym programie, był¦¦ trzykrotnie bardziej skłonne niż te minimalnie szkolone do infor¦ mowania o przypadkach wykorzystywania seksualnego. Co spra¦ Koszty analfabetyzmu emocjonalnego 399 wiło, że szkolenie to dało takie dobre skutki? Otóż nie ograniczało się ono do jednego, raz przedstawionego tematu, ale składało się z wielu, prowadzonych na różnym poziomie i obejmujących różne aspekty wykorzystywania seksualnego zajęć wchodzących w skład normalnych lekcji higieny i wychowania seksualnego w różnych klasach. Zapewniono też sobie pomoc rodziców w utrwalaniu prze- kazywanych wiadomości (dzieci, których rodzice potraktowali to poważnie, najlepiej dawały sobie radę z przeciwstawieniem się niebezpieczeństwu wykorzystania seksualnego). Znaczną rolę odegrało również kształcenie umiejętności emo- cjonalnych. Nie wystarczy po prostu powiedzieć dziecku o różnicy między "dobrym" a "złym" dotykaniem. Musi ono mieć rozwiniętą samoświadomość, aby zorientować się, kiedy sytuacja wyglq,da niedobrze albo niepokojąco na długo przed tym, nim dojdzie do dotykania. Wymaga to zresztą od dziecka nie tylko samoświado- mości, ale również pewności siebie, aby mogło poważnie potrakto- wać swoje obawy i przeczucia, nawet jeśli osoba dorosła zapewnia je, że wszystko ,¦est w porządku". Poza tym musi dysponować repertuarem środków pozwalających przeszkodzić w tym, co może się ¦darzyć, obejmującym szeroki wachlarz zachowań, od ucieczki do grożenia, że powie o tym. Z tych powodów dobre programy uczą dzieci twardo obstawać przy tym, czego chcą, domagać się respe- ktowania przysługujących im praw zamiast zachowywać bierną postawę, oraz poznać granice, których nikomu nie wolno przekro- czyć, i bronić ich. A zatem najskuteczniejsze programy uzupełniały podstawowe wiadomości o wykorzystywaniu seksualnym nauką umiejętności emocjonalnych i społecznych. Programy te uczyły dzieci znajdo- wania bardziej pozytywnych sposobów rozwiązywania konfliktów międzyludzkich, większej pewności siebie, nieobwiniania się, jeśli coś się rzeczywiście zdarzyło i dawały im poczucie oparcia w na- uczycielach i rodzicach, do których mogły się zwrócić w razie po- A ń'zeby. A jeśli mimo wszystko zdarzyło im się coś złego, to były dużo bardziej skłonne mówić o tym. 400 Inteligencja emocjonalna ¦ Aktywne sk¦adniki @s Odkrycia te doprowadziły do rewizji poglądów na to, z jakich ele- mentów powinien składać się optymalny program prewencji. Wzięto pod uwagę programy, które według bezstronnych ocen oka- zały się naprawdę skuteczne. W ramach finansowanego przez Fundację W.T. Granta pięcioletniego programu badawczego zespół naukowców przeanalizował dokładnie całe zagadnienie i wyodręb- nił pięć aktywnych czynników, które wydawały się odgrywać za- sadniczą rolę w sprawdzonych programach prewencji.ss Lista klu- czowych umiejętności, które zdaniem tego zespołu powinny zostać uwzględnione w każdym programie, bez względu na to, jakiemu _ konkretnemu problemowi miałby on zapobiegać, pokrywa się do- kładnie z listą składników inteligencji emocjonalnej (zobacz Do- datek D, gdzie zamieszczona jest pełna lista). ss Do tych umiejętności emocjonalnych należą: samoświadomość, rozpoznawanie i wyrażanie uczuć oraz panowanie nad nixn i, pa- nowanie nad impulsami i zdolność odkładania zaspokojenia pra- gnień na później oraz umiejętność radzenia sobie ze stresem i nie- pokojem. Zdolnością mającą kluczowe znaczenie w panowaniu nad impulsami jest odróżnianie uczuć od działań oraz uczenie się le- pszego podejmowania decyzji .emocjonalnych poprzez opanowywa- ; " , nie najpierw impulsu do działania, a potem odkrywanie i anali- zowanie alternatywnych sposobów działania i ich konsekwencji. Wiele umiejętności należy do zakresu intełigencji interpersonal- nej; są to: odczytywanie sygnałów emocjonalnych i społecznych, słuchanie, zdolność opierania się ujemnym wpływom, umiejętność patrzenia z punktu widzenia innej osoby i zrozumienie, jakie za- chowanie jest dopuszczalne w danej sytuacji. Wymienione umiejętności emocjonalne i społeczne należą do najważniejszych w życiu i są przynajmn częściowym remedium na większość, jeśli nie na wszystkie, tr ści, jakie omówiłem w tym rozdziale. Wybór konkretnych problemów, przed którymi mo- gą one uodpornić dzieci, jest niemal dowolny - można by przy- toczyć podobne argumenty świadczące o roli umiejętności emocjo- Koszty analfabetyzmu emocjonalnego 401 nalnych i społecznych w zapobieganiu zachodzeniu nastolatek w ciążę albo samobójstwom nieletnich. Przyczyny wszystkich tych problemów są z całą pewnością zło- i ele- żone, splatają się tu w różnych proporcjach wyposażenie biólogi- ¦ncji. czne, dynamika życia rodzinnego, polityka wobec ubóstwa i kul- oka- ¦ tura ulicy. Interwencja w jednej tylko z tych sfer, nie wyłączając przez ¦ sfery emocji, nie usunie zatem problemu do końca. Trzeba jednak espół zwracać uwagę na remedia emocjonalne w takim samym stopniu, dręb- * w jakim deficyt umiejętności emocjonalnych zwiększa ryzyko, na ¦ć za- @ które narażone jest dziecko - a przekonaliśmy się, że zwiększa ¦ klu- je znacznie - stosując te środki zapobiegawcze nie zamiast, ale :ostać obok innych. Następne pytanie brzmi: jak powinna wyglądać edu- ¦iemu kacja emocjonalna? ię do- ;z Do- imość, Zi, pa- a pra- i i nie- iu nad się le- ¦wywa- anali- wencji. rsonal- ¦znych, jętność ¦kie za- leżą do nedium viłem w ymi mo- ¦y przy- emocjo- Rozdzia¦ XVI . .. Kształcenie emoc¦l Główną nadzieją narodu jest właściwa edukacja młodzieży Erazm z Rotterdamu DZIWNIE WYGLĄDA to sprawdzanie listy obecności. Na- ki : uczyciel, otoczony kręgiem siedzących po turecku na podłodze piętnastu pięcioklasistów, obraca się ku każdemu dziecku, a kiedy wyczytuje jego imię, nie odpowiada ono pustym "obecn¦', co słyszy się we wszystkich standardowych szkołach, ale zamiast tego wy- mienia liczbę określającą, jak się czuje w danej chwili. Jeden oz- "; nacza podły nastrój, dziesięć - werw . Dzisiaj nastroje są znakomite: - Jessica. esięć. Rozpier ergia - - Dzi a mnie en dzisiaj jest piątek. , Patrick. - Dziewięć. Jestem podniecony i trochę się denerwuję. - Nicole. - Dziesięć. Czuję się spokojna i szczęśliwa. Jest to lekcja wiedzy o sobie w Nueva Learning Center [Ośrode¦ Kształcenia Nueva], szkole znajdującej się w przerobionej i przy¦ stosowanej do jej potrzeb dawnej siedzibie¦dowe¦ Crockerow, dyn stii, która założyła jeden z największych banków w San Francis Teraz budynek ten, przypominający Operę w San Francisco w mi niaturze, mieści szkołę prywatną, oferującą dzieciom program n uki, który może być wzorem dla kursów inteligencji emocjonaln ¦¦ Ksztafcenie emocji 403 Tematem zajęć z wiedzy o sobie są uczucia - twoje własne i te, które wybuchają w związkach z innymi osobami. Temat ten wymaga z samej swej natury, by nauczyciele i uczniowie koncen- trowali się na emocjonalnej tkance życia dziecka, czyli na tym, co z uporem ignoruje się we wszystkich prawie pozostałych szkołach w Ameryce. Przyjęta tu strategia polega między innymi na wyko- rzystywaniu napięć i urazów dzieci jako tematów dnia. Nauczy- ciele mówią o rzeczywistych problemach dzieci - o bólu odczu- wanym z powodu odtrącenia, o zazdrości, o nieporozumieniach, które mogą przerodzić się w bójkę na podwórku szkolnym. Jak ujęła to Karen Stone McCown, twórczyni programu samowiedzy i dyrektorka¦ośrodka: "Uczenie się nie przebiega w izolacji od uczuć dzieci. Znajomość alfabetu emocjonalnego jest równie ważna dla uczenia się jak znajomość zasad czytania i liczenia".1 Samowiedza jest pierwszym skowronkiem idei, która zyskuje coraz więcej zwolenników w szkołach w całej Ameryce. Nazwy tego przedmiotu są różne: od "rozwoju społecznego", przez "umie- jętności życiowe", po "społeczne i emocjonalne uczenie się". Nie- ¦tßrzy, nawiązując do koncepcji inteligencji wielorakiej Howarda Gardnera, używają na jego określenie terminu "inteligencja per- sonalna". Nicią przewodnią wszystkich tych programów jest chęć podniesienia u dzieci poziomu umiejętności społecznych i emocjo- nalnych w ramach normalnego programu kształcenia i traktowa- nie tych umiejętności nie jako metody korekcyjnej dla tych okre- ślanych mianem "cierpiących na zaburzenia", ale jako zespołu umiejętności i przekonań mających zasadnicze znaczenie dla każ- dego dziecka. Odległych korzeni kursów alfabetyzacji emocjonalnej doszuki- weć się można w ruchu edukacji afektywnej z lat sześćdziesiątych. ¦ Iy:ślano wówczas, że lekcje psychologiczne i motywacyjne zapa- d¦)ą głębiej w pamięć, jeśli pozna się empirycznie to, czego uczy się l¦onceptualnie. Jednak ruch alfabetyzacji emocjonalnej odwra- ca do góry nogami zasadę edukacji afektyu,nej - zamiast wyko- r¦stywać uczucia do uczenia, uczy samych uczuć. ¦ Bezpośrednich bodźców do organizowania takich zajęć dostar- realizowane w szkołach programy zapobiegania różnym kon- 3 I,i I 'i 'i ¦ ; ; ¦x äm" 404 Inteligencja emocjonalna 4 kretnym niekorzystnym zjawiskom: paleniu papierosów, narko- manii, ciążom nieletnich, porzucaniu szkoły, a ostatnio przemocy. J k rzekonaliśmy się w poprzednim rozdziale, zespół działający a p pod auspicjami Fundacji W.T. Granta stwierdził, że kursy takie dają dużo lepsze wyniki, jeśli uczą dzieci podstawowych zrębów umiejętności społecznych i emocjonalnych, takich jak kontrolowa- nie impulsów, panowanie nad złością i znajdowanie twórczych !i rozwiązań w trudnych sytuacjach społecznych. Zasada ta dała po- czątek nowej generacji programów. Jak przekonaliśmy się w rozdziale XV, działania interwencyjne zmierzające do usunięcia leżących u podłoża takich zjawisk jak agresja czy depresja deficytów konkretnych umiejętności emocjo- nalnych i społecznych mogą zapewnić dzieciom bardzo skuteczną ochronę przed tymi niepożądanymi zjawiskami. Jednak te podej- mowane ze szlachetnych pobudek działania były przeważnie pla- nowane przez psychologów jako eksperymenty naukowe. Nastę- pnym krokiem jest wyciągnięcie lekcji z takich bardzo wąskich i koncentrujących się z reguły na jednej grupie dzieci programów i uogólnienie ich w celu opracowania środków zapobiegawczych dla wszystkich dzieci, stosowania których mogliby uczyć zwykli nauczyciele. To bardziej przemyślane i skuteczniejsze podejście do prewen- cji obejmuje przekazywanie informacji o takich problemach, jak AIDS, narkotyki itp. wówczas, kiedy dziecko zaczyna się z nizni stykać. Najważniejszyjestjednak zespół kluczowych umiejętności które mają wielkie znaczenie dla radzenia sobie z tymi specyficz- nymi dylematami - inteligencja emocjonalna. Nowe spojrzenie na wprowadzenie kształcenia emocjonalnega w szkołach sprawia, że zamiast traktować najważniejsze aspekt¦ codziennego życia dziecka jako nieistotne wtręty albo - kied¦ prowadzą one do wybuchów - odsyłać dzieci do wychowawcy 1 gabinetu dyrektora, żeby dostały burę, cz¦i się zycie emoc¦o naln i społeczne tematem zajęć. Same zajęcia mogą się na pierwszy rzut oka ¦vydawać nijal¦ i nie podsuwać żadnego rozwiązania problemów, z którymi dzi mają się nauczyć sobie radzić. Wrażenie takie bierze się w główn Kształcenie emocji 405 mierze stąd, że - podobnie jak dobre wychowanie domowe - udzielane rady i wskazówki są drobne, ale wymowne i znaczące, przekazywane regularnie przez całe lata. Tak właśnie wpaja się nauki emocjonalne; są to ciągle powtarzające się przeżycia i do- świadczenia, na które mózg reaguje wzmacnianiem odpowiednich dróg nerwowych, dzięki czemu stają się nawykami, dochodzącymi do głosu w chwilach napięcia, frustracji i bólu. A więc chociaż codzienna treść zajęć z zakresu kształcenia emocjonalnego może wydawać się szara i bezbarwna, to ich rezultat - przyzwoici lu- dzie - ma dużo większe znaczenie dla naszej przyszłości niż kie- dykolwiek przedtem. IVauka współdziafania Porównajmy taki oto moment z lekcji samowiedzy z naszymi włas- nymi wspomnieniami szkolnymi. Grupa piątoklasistów ma właśnie zacząć grę uczącą umiejęt- ¦ współpracy. Chodzi w niej o to, aby wspólnie ułożyć z chao- tycznie wymieszanych kawałków figury w kształcie kwadratów. ¦'¦udność polega na tym, że cały zespół musi zachować absolutne milczenie, niedozwolone są też żadne gesty. Nauczycielka, Jo-An Varga, dzieli klasę na trzy grupy, z któ- rych każda siada przy osobnym stole. Grze przygląda się trójka jących ją i jej reguły obserwatorów, zaznaczając na specjal- nych arkuszach, kto i w jakim stopniu obejmuje przewodnictwo ar grupie i organizuje jej pracę, kto się wygłupia, a kto prze- dza. Uczniowie wysypują kawałki układanki na stół i przystępu- do pracy. Mniej więcej po minucie staje się jasne, że jedna ¦@grup działa wyjątkowo sprawnie jako zespół; kończą już po ¦rtru minutach. Członkowie drugiego, czteroosobowego zespołt¦ ¦dejmują samotne, nieskoordynowane wysiłki; każdy z nich zaj- ¦e się układanką oddzielnie i nic z tego nie wychodzi. Potem @¦ają z wolna działać wspólnie przy ułożeniu pierwszego 406 Inteligencja emocjonalna kwadratu, a dalej pracują już jako zespół, aż do ułożenia wszy- stkich fgur. Trzecia grupa nadal zmaga się z zadaniem, kończą układać dopiero pierwszą figurę, a i tak bardziej przypomina trapezoid niż kwadrat. Sean, Fairlie i Rahman muszą dopiero nauczyć się współdziałania, które udało się osiągnąć pozostałym dwom zespo- łom. Są wyraźnie sfrustrowani, gorączkowo przeglądają rozłożone ¦i na stole kawałki układanki, chwytając te, które wydają się paso- wać i dołączają je do prawie ukończonej figury po to tylko, by doznać kolejnego rozczarowania. Napięcie trochę się zmniejsza, kiedy Rahman bierze dwa ka- wałki i zakrywa nimi oczy; jego towarzysze zaczynają chichotać. Okaże się to kluczowym momentem lekcji. Nauczycielka dodaje im nieco otuchy mówiąc: - Dzieci, które skończyły, mogą udzielić jednej konkretnej rady kolegom, którzy jeszcze pracują. Do nadal zmagającej się z zadaniem grupy podchodzi Dagan, wskazuje na dwa kawałki wystające z figury kwadratu i mówi: - Musicie obrócić te dwa kawałki do góry nogami. Nagle Rah- man, ze zmarszczoną ze skupienia twarzą, chwyta nowego ducha i elementy pierwszego kwadratu szybko znajdują się na swoich miejscach, a potem grupa szybko układa pozostałe figury. Wybu- cha spontaniczny aplauz, kiedy trzecia grupa kładzie ostatni ka- wałek, kończąc układanie ostatniej figury. Punkt niezgody Kiedy klasa zaczyna omawiać praktyczną lekcję pracy zesp i wej, którą właśnie otrzymała, wywiązuje się gwałtowna wyr na zdań między Rahmanem, wysokim ¦opcem o gęstych, c nych, przystrzyżonych na jeża włosach, i Tuckerem, blondyi o przylizanych włosach i opadającej na czoło grzywce, który jednym z obserwatorów. Tucker ma na sobie obszerną kos; z krótkimi rękawami i wymalowanym na piersiach napisem "E Kształcenie emocji 407 Odpowiedzialn¦', który w pewien sposób zdaje się podkreślać jego oficjalną rolę. - Ty też możesz podsunąć kawałek - to nie jest gestykulo- ' wanie - mówi Tucker do Rahmana przekonującym tonem, pod- kreślając pewne słowa. - Ale ¦ojest gestykulowanie - upiera się wzburzony Rahman. Varga słyszy podniesione głosy i agresywne staccato tej roz- mowy, więc zbliża się do stołu, przy którym siedzą obaj chłopcy. Jest to przełomowe wydarzenie, spontaniczna wymiana zdań dy- ktowanych wzburzonymi uczuciami; to właśnie w takich momen- tach widać cały pożytek z przerobionych już lekcji, wtedy też moż- i na najskut:eczniej nauczyć nowych rzeczy. A jak wie każdy dobry nauczyciel, wiadomości przekazane w takich elektryzujących chwilach najlepiej utrwalają się w pamięci uczniów. - To nie jest krytyka - poucza Varga - bardzo dobrze współpracowaliście, ale Tucker, staraj się przekazać to, co chcesz, tonem, który nie brzmi tak krytycznie. Tucker powtarza więc Rahmanowi spokojniejszynr głosem: - ¦ożesz po prostu położyć jakiś kawałek tam, gdzie wydaje ci się, że powinien być, dać komuś to, czego twoim zdaniem potrzebuje, bez gestykulowania. Po prostu zaproponować. Rahman odpowiada gniewnym tonem: - Mógłbym zrobić coś t¦t¦ego - tu przekrzywia głowę w niewinnym ruchu - a on by zaraz powiedział: "Bez gestykulowania!" VVidać wyraźnie, że złość Rahmana nie wynika tylko ze sprze- a¦ o to, co jest, a co nie jest gestykulacją. Jego wzrok bez przerwy b¦iegnie ku arkuszowi ocen, który wypełnił Tucker i który - choć na razie nie wspomniano o nim ani słowem - stał się w rzeczywi- st¦Śi przyczyną napięcia między nim a Tuckerem. W rubryce pod ns¦ówkiem "Kto rozrabia?" Tucker umieścił nazwisko Rahmana. Nauczycielka, widząc, że Rahman bez przerwy spogląda na naj- .-¦idoczniej obraźliwą dla niego formę zaklasyfikowania, domyśla się o co chodzi i mówi do Tuckera: - On uważa, że użyłeś w odniesie¦ niu do niego negatywnego słowa - rozrabia. Co miałeś na myśli? - Nie miałem na myśli tego, że to jest złośliu¦e rozrabianie - mówi pojednawczo Tucker. FF' 408 Inteligencja emocjonalna Rahman nie przyjmuje tego za dobrą monetę, ale też ścisza głos: - Trochę to naciągane, jeśli chcesz znać moje zdanie. Varga podkreśla pozytywny sposób spojrzenia na to. - Tu- cker próbuje powiedzieć, że to, co można uważać za rozrabianie, może być też sposobem odprężenia podczas trudnych chwil. - Ale - protestuje Rahman, teraz bardziej rzeczowym to- nem - rozrabin się wtedy, kiedy wszyscy koncentrują się bardzo na czymś, a ja robię coś takiego - wykrzywia twarz w śmieszny, 1 .i błazeński sposób, wywracając oczy i nadymając policzki - to jest rozrabianie. Nauczycielka kontynuuje lekcję emocji, mówiąc do Tuckera: - Próbując mu pomóc, nie miałeś na myśli tego, że on rozrabia złośliwie. Ale sposób, w jaki o tym mówiłeś, wskazywał na coś innego. Rahman chce, żebyś go wysłuchał i zrozumiał, co czuje. Mówił, że używanie takich negatywnych słów jak rozrabia jest nie w porządku. Nie chce, żeby tak o nim mówiono. Potem, zwracając się do Rahmana, dodaje: - Podoba mi się sposób, w jaki obstawałeś przy swoim, rozmawiając z Tuckerem. Nie atakowałeś go. Ale nie jest ci przyjemnie słuchać, jak ktoś używa w stosunku do ciebie takich słów jak rozrabiaka. Kiedy zakryłeś oczy kawałkami układanki, to wydawało się, że jesteś zniechęcony i chcesz zmniejszyć napięcie. Natomiast Tucker na- zwał to rozrabianiem, ponieważ nie zrozumiał twoich intencji. Zgadza się? Obaj chłopcy kiwają potakująco głowami, podczas gdy inni koń- czą zbieranie układanek do pudełek. Małe klasowe spięcie zbliża się do finału. - Czujecie się już lepiej? - pyta Varga. - Czy może nadal jesteście zirytowani? - Czuję się dobrze - odpowiada Rahman, a jego spokojny głos świadczy o tym, że czuje się wysłuchany i zrozumiany. Tucker również kiwa z uśmiechem głową. Potem obaj, spostrzegłszy że wszysc inni wyszli już z klasy, obra się jak na komendę i razem wybiegają. Kształcenie emocji 409 Analiza post factum. Bójka, do któYej nie dosz¦o Kiedy nowa grupa zaczyna zajmować miejsca, nauczycielka prze- prowadza analizę tego, co się przed chwilą wydarzyło. Wzburzenie obu chłopców na początku rozmowy i ochłonięcie pod jej koniec świadczą o tym, czego obaj nauczyli się na temat rozwiązywania konfliktów. Rozmowa, która z reguły przeradza się w konflikt, zaczyna się - jak ujmuje to Varga - "nie od komunikowania, ale od przyjmowania pewnych założeń, pochopnego wyciągania z nich wniosków i wysyłania twardych przekazów w sposób, który sprawia, że innym trudno usłyszeć to, co mówisz". Uczniowie uczą się na lekcjach samowiedzy, że nie chodzi o to, by zupełnie unikać konfliktów, ale o to, by wyjaśnić nieporozu- mienie i przełamać wzajemną niechęć i urazy, zanim doprowadzą do otwartej walki. Ślady tych wcześniejszych lekcji widać w spo- sobie, w jaki Tucker i Rahman prowadzili rozmowę. Obaj podjęli pewne starania, aby wyrazić swój punkt widzenia tak, aby nie doprowadziło to do otwartego konfliktu. Takiej asertywności (nie będącej ani złością, ani biernością) uczy się w Nueva od trzeciej hlsy. Podkreśla się znaczenie wyrażania uczuć wprost, ale w spo- sób, który nie przerodzi się w agresję. Chociaż na początku sprze- czki żaden z nich nie patrzył na drugiego, to w miarę rozmowy zaczęli objawiać oznaki "aktywnego słuchania", patrząc sobie pro- st4 w twarz, nawiązując kontakt wzrokowy i wysyłając nieme sygnały, które pozwalały partnerowi zorientować się, że jest sły- szany i słuchany. Dzięki praktycznemu zastosowaniu tych narzędzi oraz przy pewnej pomocy nauczycielki "asertywność" i "aktywne słuchanie" s¦ły się dla tych chłopców czymś więcej niż tylko pustymi fraze- s¦nai, których znajomością mogliby pochwalić się podczas quizu ¦-- stały się one sposobami reagowania, z których obaj mogli sko- ¦stać w chwilach, kiedy potrzebowali ich najbardziej. Mietrzostwo w sferze emocjonalnej jest szczególnie trudno ąć, ponieważ umiejętności te musimy opanować akurat wte- d9, lńedy zazwyczaj jesteśmy najmniej zdolni do odbioru nowych 410 Inteligencja emocjonalna 7 i ' informacji i uczenia się nowych nawyków reagowania - kiedy jesteśmy w złym nastroju. Instruowanie bardzo pomaga w takich momentach. "Każdy, dorosły czy piątoklasista, potrzebuje pew- nej pomocy przy obserwowaniu samego siebie, kiedy jest zdener- wowany - mówi Varga. - Wali ci serce, pocą się ręce, a ty starasz się uważnie słuchać i jednocześnie zapanować nad sobą, aby spokojnie wytrwać do końca, nie wrzeszcząc, nie obwinia- jąc drugiej osoby i nie zamykając w akcie samoobrony uszu na to, co mówi". Dla każdego, kto zna chaotyczne sprzeczki piątoklasistów, naj- bardziej zdumiewające musi być to, że zarówno Tucker, jak i Rah- man starali się przeforsować swój punkt widzenia bez uciekania się do oskarżania, wyzwisk czy krzyków. Żaden nie dał się ponieść uczuciom do tego stopnia, by warknąć pogardliwie "odp. . . . się!n albo rzucić się z pięściami na adwersarza czy też uciąć dyskusję, odwracając się na pięcie i wychodząc z klasy. To, co mogło stać się zarzewiem prawdziwej wojny, pozwoliło obu chłopcom nauczyć się nowych niuansów praktycznego rozwiązywania konfliktów. Jakże odmiennie mogłoby się to wszystko potoczyć w innych oko- licznościach! Dzieci i młodzież codziennie puszczają w ruch pięści - a nawet stosują bardziej niebezpieczne metody ataku - ze znacznie błahszych powodów. Codzienne zmartwienia W kręgu siedzących na podłodze uczniów, od czego tradycyjn rozpoczyna się każda lekcja, liczby nie zawsze są tak wysokie, j; były dzisiaj. Kiedy są bardzo niskie - jedynki, dwójki albo trój wskazujące na fatalne samopoczucie - to stwarzają możliwo postawienia pytania: "Chcecie poroz¦iać o tym, dlaczego ¦ tak czujecie?" I jeśli uczniowie tego chcą (nikt nie nalega, al rozmawiali o sprawach, o których nie mają ochoty mówić), to mo¦ podzielić się z innymi swoimi kłopotami, co stwarza szansę rc ważenia twórczych sposobów uporania się z nimi. Kształcenie emocji 411 W miarę dorastania zmieniają się też problemy. W niższych klasach najbardziej trapią docinki rówieśników, obawy, uczucie odtrącenia. Mniej więcej w szóstej klasie pojawia się nowy zespół zmartwień, których przyczyną staje się niezaproponowanie randki elbo odtrącenie, niedojrzałość przyjaciół czy przyjaciółek, różne przykre sytaucje werbalizowane w skargach typu: "Czepiają się mnie większe dzieci", "Moi przyjaciele palą i zawsze próbują mnie namówić, żebym ja też spróbował". Są to sprawy o doniosłym znaczeniu dla dziecka. Zwierza się ono z takich problemów, jeśli w ogóle to robi, niejako na peryfe- riach szkoły - podczas obiadu w stołówce, w autobusie, w domu u przyjaciela czy przyjaciółki. Najczęściej jednak zatrzymuje swoje l¦łopoty dla siebie, przeżuwając je samotnie w nacy i nie mając nikogo, z kim mogłoby się nimi podzielić. Podczas lekcji samowie- dzy dręczące dzieci problemy mogą stać się tematami zajęć. Keżda z takich dyskusji dostarcza środków do osiągnięciajasno sformułowanego już w samej nazwie celu - wiedzy o sobie, czyli wytworzenia poczucia własnej tożsamości, znajomości siebie i sto- aunhów z innymi osobami. Choć każda lekcja przebiega według określonego planu, to jest on do tego stopnia elastyczny, że kiedy ¦arzą się takie konflikty jak między Rahmanem i Tuckerem, n¦tuczyciel może wykorzystać nadarzającą się okazję do zademon- etrowania, jak skorzystać w praktyce z nowych umiejętności. 8prawy, które podnoszą uczniowie, są żywymi przykładami, tak więc zarówno uczniowie, jak i nauczyciele mogą wypróbować nmiejętności, których się uczą, rozwiązując takie konfliktyjak ten, -¦ępuje do działania, nie zastanawiając się ani chwili nad tym, co rbi. Szybkość jego reakcji wyklucza jakąkolwiek refleksję czy A ¦lizę, która jest znakiem szczególnym umysłu myślącego. r procesie ewolucji ta szybkość działania związana była najpra- dopodobniej z koniecznością podejmowanie owej najbardziej pod- 5 Ei 446 Inteligencja emocjonalna stawowej decyzji - na co zwrócić uwagę, a po jej skierowaniu, powiedzmy na inne zwierzę, z koniecznością podejmowania nastę- pnych, błyskawicznych decyzji w rodzaju: "Czy ja to zjem, czy to zje mnie?" Istoty, które musiały zbyt długo zastanawiać się nad odpowiedzią na takie pytanie, miały niewielką szansę dochowania się licznego potomstwa i przekazania mu swych wolniej działają- cych ¦enów. ' Działaniom, które inicjuje mózg emocjonalny, towarzyszy szczególnie silne poczucie pewności, będące produktem ubocznym , uproszczonego sposobu patrzenia na świat, który dla umysłu ra- cjonalnego może być absolutnie szokujący. Kiedy emocje opad- ną, a nawet już w trakcie działania, chwytamy się na tym, że myślimy: "Po co ja to zrobiłem?" Jest to znak, że przebudził się umysł racjonalny, ale daleko mu do szybkości reakcji umysłu emo- cjonalnego. Ponieważ wybuch emocji następuje niemal natychmiast po jej wyzwoleniu, mechanizm oceny postrzeżenia musi działać bardzo szybko, nawet w kategoriach czasu pracy mózgu, którą mierzy się w tysięcznych częściach sekundy. Ta ocena potrzeby działania mu- si być automatyczna, tak szybka, że nigdy nie przedostaje się do naszej świadomości.3 Zaczynamy reagować emocjonalnie, zanim ¦; zorientujemy się, co się właściwie dzieje. W tym trybie postrzegania poświęca się dokładność na rzecz szybkości, polegając na pierwszym wrażeniu, reagując na ogólny obraz sytuacji albo najej najbardziej rzucające się w oczy aspekty. Ogarnia się całość jednym spojrzeniem i reaguje, nie tracąc czasu na rozsądną analizę tego, co się dostrzega. Wrażenie mogą zdó- minować i określić jaskrawe elementy sytuacji, przeważając nad dokładną oceną jej pozostałych szczegółów. Wielkim plusem ta- kiego schematu reagowania jest to, że umysł emocjonalny potrafi błyskawicznie odczytać emocjonalne znaczenie sytuacji (on jest na = mnie zły; ona kłamie; to napawa go smu¦em), przeprowadzając jej natychmiastową ocenę, na podstawie której mówi nam, ko mamy się strzec, komu ufać, kto jest przygnębiony. Umysł em cjonalny jest radarem, ostrzegającym nas przed niebezpieczeń stwem; gdybyśmy (czy też nasi ewolucyjni przodkowie) czekali, Znamiona umysfu emocjonalnego 447 niektóre z tych sądów wyda umysł racjonalny, to nie tylko mogli- byśmy się pomylić, ale też moglibyśmy być już martwi. Minusem jest to, że wrażenia te i intuicyjne oceny mogą być błędne albo pochopne, ponieważ doznajemy tych pierwszych i dokonujemy tych drugich w drobnym ułamku chwili. Paul Ekman uważa, że szybkość, z jaką opanowują nas emocje, zanim zdamy sobie w pełni sprawę z tego, że w ogóle je odczuwa- my, odgrywa zasadniczą rolę szybkim dostosowaniu się do sytuacji - mobilizują nas one do reakcji na wymagające natychmiasto- wego działania wydarzenia bez tracenia cennego czaśu na zasta- nawianie się, czy zareagować, a jeśli tak, to jak. Korzystając z opracowanej przez siebie metody odkrywania emocji na podsta- wie obserwacji drobnych zmian w wyrazie twarzy, Ekman może śledzić mikroemocje, których oznaki ukazują się na twarzy w cza- sie krótszym niż pół sekundy. Ekman i jego współpracownicy od- ¦li, że emocja uwidacznia się na twarzy w postaci zmian w na- pięciu mięśni już w parę tysięcznych sekundy po wydarzeniu, htóre ją wyzwoliło, oraz że zmiany fizjologiczne typowe dla danej emocji - takie jak nagłe uderzenie krwi do głowy i przyspiesze- mie rytmu pracy serca - zaczynają się również w ułamkach se- hundy. Jest to szczególnie wyraźne przy emocjach intensywnych, ¦ch jak strach przed nagle pojawiającym się zagrożeniem. Eltman twierdzi, że z czysto technicznego punktu widzenia piełne natężenie emocji trwa bardzo krótko i utrzymuje się raczej z kilka sekund niż przez długie minuty, godziny czy dni. Uza- ¦a swoją tezę twierdzeniem, że gdyby dana emocja utrzymy- ¦rałg umysł i ciało w stanie napięcia przez długi czas, bez względu ¦t zmieniające się okoliczności, to byłoby to niekorzystne dla pro- a¦ przystosowywania się. Gdyby emocje wywołane jednym wy- i¦zeniem stale się utrzymywały, mimo iż od tego momentu ¦ęło wiele czasu i bez względu na to, co dzieje się wokół nas, ¦ ¦zucia byłyby marnymi wskazówkami co do tego, jakie mamy ¦ ¦¦ć kroki. Po to, by emocja utrzymywała się przez dłuższy czas, ba przedłużonego działania bodźca, który stale wywołuje ją ~¦nowo, na przykład wtedy, kiedy rozpaczamy po stracie uko- j osoby. Jeśli jakieś uczucia utrzymują się godzinami, to są 448 Inteligencja emocjonalna one zwykle nastrojem, stłumioną ich formą. Nastrój nadaje na- szym zachowaniom pewien ton uczuciowy, ale nie wpływa tak silnie na nasze postrzeganie i zachowanie jak emocja w całym swym natężeniu. I\Tajpierw uczucia, potem myśli Ponieważ odebranie sygnału i zareagowanie nań zabiera umysło- _ wi racjonalnemu więcej czasu niż umysłowi emocjonalnemu, to "pierwszy impuls" w sytuacji emocjonalnej płynie nie z głowy, lecz 5 z serca. Istnieje też drugi rodzaj reakcji emocjonalnych, wolniej- , szych niż poprzednio omówione, które zanim wyrażą się uczuciem, gotują się wpierw i dojrzewają w myślach. Ten drugi sposób wy- zwolenia emocji jest siłą rzeczy bardziej racjonalny i z reguły f;. zdajemy sobie w pełni sprawę z myśli, które je wywołały. Ocena ¦ ' ¦ sytuacji zajmuje wówczas więcej czasu, a kluczową rolę w decy- dowaniu o tym, jakie emocje zostaną wyzwolone, odgrywają nasze myśli i rozpoznanie. Po dokonaniu oceny - "ten taksówkarz chce mnie oszukać" albo "to dziecko jest urocze" - następuje odpo- wiednia reakcja emocjonalna. W tym wolniejszym ciągu wydarzeń uczucie poprzedzajaśniej sformułowana myśl. Tę wolniejszą drogę obierają bardziej złożone emocje, takie jak zakłopotanie czy zde- =: nerwowanie przed zbliżającym się egzaminem, pojawiające się po kilkunastu czy kilkudziesięciu sekundach albo nawet po wielu¦ minutach od zaistnienia sytuacji, która je zapoczątkowała. Są to emocje wywołane myślami o danej sytuacji. Natomiast w układzie elementów powodujących natychmiasto@ wą reakcję emocjonalną uczucie zdaje się wyprzedzać myśl allb¦ co najwyżej pojawiać się równocześnie z nią. Taka gwałtowna re¦ akcja występuje w sytuacjach, kiedy n¦chmiastowe dział może decydować o naszym przetrwaniu. Na tym właśnie pole siła takich raptownych decyzji - mobilizują nas one w uła sekundy do stawienia czoła krytycznej sytuacji. Nasze najinten: sywniejsze uczucia są bezwiednymi, odruchowymi reakcjami; ni Znamiona umysfu emocjonalnego 449 na- mamy żadnego wpływu na to, kiedy wybuchną. "Miłość - pisał tak Stendhal - jest niczym gorączka, która pojawia się i przecho- łym dzi niezależnie od naszej woli". W taki sposób ogarnia nas nie tylko miłość, ale także złość i strach, które zdają się raczej napa- dać nas niż wypływać z naszego wyboru. Z tego powodu mogą one często służyć jako usprawiedliwianie naszych zachowań: "Jest faktem, że nie możemy wybierać emocji, które nas ogarniajqc", za- uważa Ekman. Pozwala to nam tłumaczyć się niekiedy, że zrobi- liśmy coś niewłaściwego, ponieważ znajdowaliśmy się pod wpły- wem emocji."4 Tak jak istnieje szybka i wolna droga prowadząca do wyzwo- lenia emocji - jedna poprzez błyskawiczną percepcję sytuacji, druga poprzez refleksję myślową - tak też zdarzają się emocje pojawiające się na zawołanie. Przykładem może być tu rozmyślne wywoływanie u siebie określonych uczuć, jeden ze środków war- sztatu aktorskiego, jak choćby przywoływanie smutnych wspo- mnień po to, by w oczach pokazały się łzy. Nie znaczy to wcale, by tylko aktorzy byli do tego zdolni; mają po prostu większą wpra- wę niż reszta w świadomym wykorzystywaniu tego sposobu wy- woływania emocji, w korzystaniu z drogi prowadzącej do uczucia poprzez myśl. Aczkolwiek niełatwo jest wpłynąć na to, jakie kon- kretne uczucia wywołuje określony rodzaj myśli, to możemy wy- bierać to, o czym myślimy. Tak jak fantazje erotyczne mogą wy- woływać podniecenie seksualne, tak też wspomnienia o szczę- śliwych chwilach mogą poprawić nam nastrój, a melancholijne rozważania wprawić w zadumę. Jednak umysł racjonalny zwykle nie decyduje o tym, jakie "po- winniśmy" mieć uczucia. Nachodzą nas one na ogół jako coś nie- uniknionego i stajemy przed faktem dokonanym. Tym wszakże, co umysł racjonalny może zazwyczaj kontrolować, jest przebieg tych reakcji. Z nielicznymi wyjątkami, nie decydujemy o tym, kie- dy się wściekać, kiedy smucić, i tak dalej. 450 Inteligencja emocjonalna ¦ ¦ Rzeczywistość s¦mboliczna Mózg emocjonalny kieruje się logiką asocjacyjn¦; bierze on ele- menty symbolizujące rzeczywistość albo wyzwalające wspomnie- nia o niej za nią samą. Dlatego właśnie porównania, metafory i obrazy przemawiają, podobnie jak korzystające z nich dzieła sztuki - powieści, filmy, poematy, pieśni, sztuki teatralne i ope- ry - bezpośrednio do umysłu emocjonalnego. Wielcy nauczyciele duchowi, tacy jak Budda i Jezus, poruszali serca swych uczniów, przemawiając do nichjęzykiem emocji, nauczając za pomocą przy- pow ci, baśni i opow ieś ieści. W istocie rzeczy, z racjonalnego pun- ktu widzenia, religijne symbole i obrzędy mają niewiele sensu¦ wyrażają się one w języku serca. Tę logikę serca - mózgu emocjonalnego - dobrze opisuje Freud w swej koncepcji pierwotnego procesu myślowego; jest to logika religii i poezji, psychozy i dzieci, snu i mitu (jak ujął to Joseph Campbell: "Sny są prywatnymi mitami, mity są wspólnymi ='i snami"). Pierwotny proces myślowy jest kluczem, który otwiera )' i drzwi do znaczenia takich dzieł jak Ulisses Jamesa Joyce'a: w pier- wotnym procesie myślowym luźne skojarzenia określają potok nar- racji; jeden przedmiot symbolizuje inny; jedno uczucie zastępuje inne i oznacza je, a całości kondensują się w częściach. Nie istnieje tam czas, nie obowiązują prawa przyczynowości. Prawdę rzekłszy, nie ma w języku tego procesu takiego słowa jak "nie"; wszystko est możliwe. Metody psychoanalizy są po części sztuką odszyfro- wywania i rozsupływania tych znaczeń zastępczych. Skoro umysł emocjonalny kieruje się zasadami tej logiki, zgod- nie z którymi jeden element przedstawia drugi, to rzeczy nieko- niecznie musi określać ich obiektywna tożsamość; ważne jest to, jak są one postrzegane, czym wydają się być. To, co nam przypo- mina jakiś przedmiot, może być du ważniejsze od tego, czym on ,¦est". W życiu emocjonalnym r y mogą być hologramami, w tym sensie, że część przywołuje obraz całości. Seymour Epstein wskazuje, że podczas gdy umysł racjonalny doszukuje się logicz- nych powiązań między przyczynami i skutkami, to umysł emocjo- Znamiona umysłu emocjonalnego 451 nalny nie przeprowadza takiej analizy, tworząc powiązania mię- dzy rzeczami, które mają jedynie pewne podobne, ale wyraźnie rzucające się w oczy cechy.5 Umysł emocjonalny funkcjonuje w wielu sprawach podobnie jak umysł dziecka, a podobieństwa te są tym większe, im silniej- szymi ogarnięty jest emocjami. Jedną z takich infantylnych cech jest myślenie kategoryczne, w którym wszystko jest albo białe, albo czarne, bez żadnych pośrednich odcieni szarości; w głowie kogoś, kto zamartwia się tym, że popełnił faux pas, może natych- ¦ miast pojawić się myśl: "Zawsze palnę jakieś głupstwo". Inną ce- i chą tego infantylnego stylu jest myślenie spersonalizowane, pole- ¦ gające na traktowaniu własnej osoby jako centralnego punktu ! każdego wydarzenia, na przyjmowaniu wszystkiego jako zachowa- nia czy działania skierowanego ku nam. Przykładem takiego my- ¦ ślenia jest wypowiedź kierowcy, który po spowodowaniu wypadku ; wyjaśniał: "Słup telefoniczny nagle wjechał prosto na mnie". Ten infantylny sposób myślenia ma do siebie to, że takie myśli potu¦ierdznj¦ się same, tłumiąc albo "ignorując" wspomnienia fa- któw, które przeczą przekonaniom umysłu emocjonalnego, oraz skwapliwie wychwytując te, które je podtrzymują. Przekonania ¦ umysłu racjonalnego nie są nieodwołalne; nowe dowody mogą i sprawić, że odrzuci stare przekonanie albo zastąpi je nowym, po- nieważ opiera swe rozumowanie na dowodach obiektywnych. Na- tomiast umysł emocjonalny traktuje swoje przekonania jako ab- solutnie prawdziwe i niepodważalne, a zatem odrzuca wszelkie stojące z nimi w sprzeczności dowody. To właśnie dlatego jest tak trudno dyskutować z osobą przygnębioną czy zdenerwowaną: bez względu na to, jak przekonująco wyglądają nasze argumenty z lo- gicznego punktu widzenia, nie liczą się zupełnie, jeśli nie zgadzają się z nastawieniem emocjonalnym w danej chwili. Uczucia same potwierdzają swoją słuszność, opierając się na swych własnych "postrzeżeniach" i "dowodach". 452 Inteligencja emocjonalna PYZ2SZ¦OŚĆ k¦aL¦ąCLl 51ę ClęŻaYEYYl Yla feYLlŹ¦llE¦SZOŚC1 Kiedy jakaś cecha wydarzenia wydaje się podobna do niosącego z sobą silny ładunek emocjonalny wspomnienia z przeszłości, to umysł emocjonalny reaguje na to wydarzenie, wyzwalając uczucia, które towarzyszyły zapamiętanemu wydarzeniu. Reaguje on na ¦ ¦ ' to, co się dzieje obecnie tak, jak gdyby dziafo się to u, przeszfości.6 , Kłopot w tym, że kiedy oceny wydarzenia dokonujemy szybko i automatycznie, możemy nie zdawać sobie sprawy, że sytuacja _ jest inna niż dawniej. Ktoś, kto nauczył się w dzieciństwie, na przykład przez bolesne bicie, reagować intensywnym strachem i odrazą na pełne złości spojrzenie, będzig reagował do pewnego stopnia w ten sposób jako osoba dorosła nawet wtedy, kiedy złe spojrzenie nie niesie ze sobą takiej groźby. Jeśli takie uczucia są silne, to wyzwalana przez nie reakcja jest oczywista. Ale jeśli uczucia są nieokreślone albo bardzo słabe, to możemy nie zdawać sobie w pełni sprawy z naszej reakcji emo- cjonalnej, mimo iż zabarwia ona nasze zachowanie w danej chwili. W takim momencie nasze myśli i reakcje nabierają tego samego zabarwienia, które miały w podobnej sytuacji w przeszłości, cho- ciaż może się nam wydawać, że wywołują je jedynie aktualne okoliczności. Nasz umysł emocjonalny wykorzystuje umysł racjo- nalny dla swoich celów, w wyniku czego tworzymy wyjaśnie- nia naszych uczuć i reakcji - racjonalizacje - usprawiedliwia- jąc je okolicznościami chwili obecnej, nie zdając sobie sprawy z wpływu, jaki wywiera nań pamięć emocjonalna, chociaż możemy być przekonani, że doskonale to widzimy. W takich chwilach umysł emocjonalny zaprzęga umysł racjonalny do swych włas- nych zadań. 452 Inteligencja emocjonalna Przesz¦ość k¦adąca się ciężarem na teraźniejszości Kiedy jakaś cecha wydarzenia wydaje się podobna do niosącego z sobą silny ładunek emocjonalny wspomnienia z przeszłości, to umysł emocjonalny reaguje na to wydarzenie, wyzwalając uczucia, które towarzyszyły zapamiętanemu wydarzeniu. Reaguje on na to, co się dzieje obecnie tak, jak gdyby dziafo się to w przeszfości.6 Kłopot w tym, że kiedy oceny wydarzenia dokonujemy szybko i automatycznie, możemy nie zdawać sobie sprawy, że sytuacja jest inna niż dawniej. Ktoś, kto nauczył się w dzieciństwie, na przykład przez bolesne bicie, reagować intensywnym strachem i odrazą na pełne złości spojrzenie, będzie reagował do pewnego stopnia w ten sposób jako osoba dorosła nawet wtedy, kiedy złe spojrzenie nie niesie ze sobą takiej groźby. Jeśli takie uczucia są silne, to wyzwalana przez nie reakcja jest oczywista. Ale jeśli uczucia są nieokreślone albo bardzo słabe, to możemy nie zdawać sobie w pełni sprawy z naszej reakcji emo- cjonalnej, mimo iż zabarwia ona nasze zachowanie w danej chwili. W takim momencie nasze myśli i reakcje nabierają tego samego zabarwienia, które miały w podobnej sytuacji w przeszłości, cho- ciaż może się nam wydawać, że wywołują je jedynie aktualne okoliczności. Nasz umysł emocjonalny wykorzystuje umysł racjo- nalny dla swoich celów, w wyniku czego tworzymy wyjaśnie- nia naszych uczuć i reakcji - racjonalizacje - usprawiedliwia- jąc je okolicznościami chwili obecnej, nie zdając sobie sprawy z wpływu, jaki wywiera nań pamięć emocjonalna, chociaż możemy być przekonani, że doskonale to widzimy. W takich chwilach umysł emocjonalny zaprzęga umysł racjonalny do swych włas- nych zadań. Znamiona umysłu emocjonalnego 453 Rzeczywistość specyficzna dla stanu emocjonalnego Funkcjonowanie mózgu emocjonalnego jest w znacznym stopniu określone stanem, w jakim się znajduje, stanem, który wytwarza konkretne, wzbierające w nas w danej chwili uczucie. Nasze myśli i działania w chwilach, kiedy czujemy romantyczny poryw, są zupełnie odmienne od naszych zachowań w momentach wściekło- ści albo przygnębienia. W mechanice emocji każdemu uczuciu to- , warzyszy odmienny repertuar myśli, reakcji, a nawet wspomnień. Taki swoisty dla stanu emocjonalnego repertuar zaczyna domino- wać zwłaszcza t¦r momentach intensywnych uczuć. Jedną z oznak jego uaktywnienia się jest pamięć selektywna. Reakcja umysłu na sytuację emocjonalną składa się po części ; z ułożenia wspomnień i możliwości działania w taki sposób, że te z nich, które mają największy związek z daną sytuacją, umiesz- czone zostają na samej górze hierarchii zachowań, a więc są naj- chętniej wybierane. A jak się przekonaliśmy, każda ważniejsza emocja ma swą charakterystyczną sygnaturę biologiczną, pewien wzór zmian, które zaczynają zachodzić w ciele, kiedy dana emo- l cja zaczyna dominować, oraz unikatowy zespół sygnałów, któ- ; re zaczyna wysyłać nasze ciało, kiedy emocja ta weźmie nas we władanie.¦ Dodatek C ¦ Mechanizm ovVstawan¦a strachu R : W POWSTAWANIU STRACHU centralną rolę odgrywa ciało migdałowate. Kiedy rzadka choroba mózgu zniszczyła u pacjentki, której tożsamość neurolodzy skrywają pod inicjałami S.M. ciało migdałowate (nie naruszając wszakże innych części mózgu), z jej repertuaru psychicznego zniknął strach. Nie potrafiła rozpoznać strachu na twarzach innych osób ani sama przybrać przestraszo- nej miny. Jak powiedział leczący ją neurolog: "Gdyby ktoś przy- łożył jej pistolet do głowy, to wiedziałaby, że powinna się bać, ale nie czułaby strachu jak pan czy ja". Ze wszystkich mechanizmów powstawania uczuć naukowcy najdokładniej chyba przebadali mechanizm powstawania strachu i sporządzili szczegółową mapę biorących w tym udział dróg ner- wowych, chociaż na obecnym etapie wiedzy żadna z emocji nie jest jeszcze całkowicie przebadana. Prześledzenie procesu powsta- wania strachu pozwala lepiej zrozumieć neuronalny mechanizm emocji. Strach odegrał szczególnie ważną rolę w ewolucji, ponie- waż bardziej chyba niż jakiekolwiek inne uczucie przyczynił się do przetrwania gatunków. Oczywiście w czasach obecnych nieuza- sadnione obawy stały się naszą zmorą, sprawiając, że cierpimy z powodu różnych lęków czy obaw albo - w postaci patologicznej - z powodu ataków lękowych, fobii cz¦terwicy natręctw. Powiedzmy, że siedzisz wieczorem sam w domu i czytasz książ- kę, kiedy nagle słyszysz dobiegający z sąsiedniego pokoju łoskot. To, co dzieje się w następnych chwilach w twoim mózgu, pozwala Mechanizm powstawania strachu 455 przyjrzeć się neuronalnemu mechanizmowi powstawania strachu oraz roli ciała migdałowatego jako systemu alarmowego. Pierwszy zaangażowany w to obwód nerwowy odbiera dźwięk jako fale fi- zyczne i przekłada je na język mózgu, aby postawić cię w stan czujności. Ta droga nerwów biegnie od ucha do pnia mózgu i dalej, do wzgórza. Potem rozwidla się: mniejsza wiązka połączeń ner- wowych prowadzi do ciała migdałowatego, położonego w jego po- i bliżu hipokampa; druga, większa, do okolicy słuchowej kory móz- ¦ gowej, znajdującej się w płacie skroniowym, gdzie są klasyfikowa- ' ne i interpretowane dźwięki. Hipokamp, główne siedlisko pamięci, szybko porównuje ten ło- skot z in¦ymi podobnymi dźwiękami, które już "słyszał", aby zo- rientować się, czy dźwięk ten jest mu znany - czy łoskot jest dźwiękiem, który natychmiast rozpoznajesz. W tym samym czasie ¦ okolica słuchowa przeprowadza bardziej dogłębną analizę tego dźwięku, starając się wyjaśnić jego źródło - czy to kot? Czy mo- ¦ że okiennica poruszona wiatrem? A może złodziej? Potem kora okolicy wzrokowej przedstawia swoją hipotezę - być może to kot strącił, powiedzmy, lampę ze stołu, ale może to też być włamywacz - i wysyła tę wiadomość do ciała migdałowatego i hipokampa, które szybko porównują ją z podobnymi wiadomościami przecho- wywanymi w pamięci. Jeśli wniosek jest uspokajający (to tylko okiennica, która ło- mocze w mur za każdym razem, gdy poruszy ją wiatr), to stan ogólnego pogotowia nie ulega podwyższeniu. Jeśli jednak nadal nie masz pewności, to inny zwój obwodu nerwowego znajdujący się pomiędzy ciałem migdałowatym, hipokampem i korą przedniej części płatów czołowych zwiększa twój niepokój i skupia uwagę na owym dźwięku, zmuszając cię do poszukiwania jego źródła. Jeśli i ta dalsza, szczegółowa analiza nie da satysfakcjonującej odpowiedzi, to ciało migdałowate włącza alarm, a jego okolica środkowa pobudza do działania podwzgórze, pień mózgu i auto- nomiczny układ nerwowy. W tym momencie lęku i podświadomego niepokoju ujawnia się cała misterna architektura ciała migdałowatego jako centralnego systemu alarmowego mózgu. Każda poszczególna wiązka neuro- 456 Inteligencja emocjonalna nów w ciele migdałowatym ma swój własny, odmienny od reszty, zbiór przedłużeń, z receptorami nastawionymi na różne neuro- przekaźniki, tworząc coś, co porównać można do firm obsługują- cych domowe systemy alarmowe, gdzie operatorzy gotowi są po- ' stawić natychmiast na nogi straż pożarną, policję i sąsiadów, gdy tylko system zabezpieczenia domu zasygnalizuje jakieś kłopoty. Różne części ciała migdałowatego odbierają różne informacje. Do jądra bocznego ciała migdałowatego dochodzą wypustki ze wzgórza oraz okolic słuchowej i wzrokowej. Do śródkorowej części dochodzą, poprzez opuszkę węchową, impulsy o zapachach, nato- miast informacje o smaku oraz sygnały z trzewi kierują się do środkowej części ciała migdałowatego. Wszystkie te sygnały utrzy- mują ciało migdałowate w stanie nieustannego czuwania; spraw- dza ono, niczym wartownik, każdą docierającą do niego wiadomość. Ciało migdałowate połączone jest ze wszystkimi ważniejszymi częściami mózgu. Z obszarów środkowego i przyśrodkowego bieg- nie połączenie do okolic podwzgórza, które wydzielają związek uruchamiający reakcje ciała na sytuacje krytyczne - hormon uwalniający kortykotropinę (CRH), mobilizujący ciało za pośred- nictwem strumienia innych hormonów do walki lub ucieczki. Z okolicy leżącej u podstawy ciała migdałowatego biegnie droga do ciała prążkowanego, łącząca ciało migdałowate z ośrodkami ruchowymi mózgu. Natomiast poprzez leżące w pobliżu jądro mo- stu oraz dalej, przez rdzeń, ciało migdałowate przesyła sygna- ły do autonomicznego układu nerwowego, wywołując szeroki wa- chlarz reakcji w układzie sercowo-naczyniowym, mięśniowym i trawiennym. Z okolicy znajdującej się z boku podstawy ciała migdałowa- tego wyłania się konar łączący je z korą obręczy oraz włóknami zwanymi "istotą szarą środkową", czyli zespołem komórek regu- lujących pracę dużych mięśni szkieletowych. Te właśnie komórki sprawiają, że pies warczy, a kot na wido truza wkraczające- go na ¦ego terytorium wygina grzbiet w pałąk, przyjmując po- stawę grożącą. U ludzi te same układy nerwowe napinają mięś- nie strun głosowych, co powoduje, że osoba przerażona mówi wysokim głosem. Mechanizm powstawania strachu 457 Jeszcze inna droga prowadzi z ciała migdałowatego do miejsca sinawego w pniu mózgu, który z kolei wytwarza norepinefrynę (zwaną też noradrenaliną) i rozsyła ją do różnych części mózgu. Norepinefryna zwiększa ogólną reaktywność obszarów mózgu, które ją otrzymują, dzięki czemu ośrodki czuciowe stają się bar- dziej wrażliwe na docierające do nich impulsy. Zalewa ona korę mózgową, pień i sam układ limbiczny, stawiając cały mózg w stan pogotowia. Teraz nawet zwykłe trzeszczenie mebli może wywołać dreszcz przerażenia. Większość z tych zmian zachodzi poza naszą świadomością, tak że możesz nawet nie zdawać sobie jeszcze spra- wy z tego, że czujesz strach. Kiedy jednak zaczynasz rzeczywiście odczuwać strach, to zna- czy kiedy nieświadomy dotąd niepokój przebije się do twojej świa- domości, ciało migdałowate przechodzi do drugiego etapu zadania. Wysyła do komórek pnia mózgu sygnały nakazujące wywołać na twarzy grymas przerażenia, wprawia w zdenerwowanie i popłoch, powstrzymuje nie związane z napawającą cię przerażeniem sytu- acją ruchy mięśni, nawet dopiero co rozpoczęte, przyspiesza rytm serca, podnosi ciśnienie krwi i zwalnia oddech (może sam zauwa- żysz, że kiedy po raz pierwszy poczujesz strach, wstrzymujesz nagle oddech, aby wyraźniej słyszeć to, co cię przeraża). Jest to zaledwie część szerokiego wachlarza ściśle skoordynowanych ze sobą zmian, które wywołuje w twoim organizmie ciało migdało- wate i połączone z nim ośrodki, kiedy obejmują w sytuacji kryzy- sowej komendę nad mózgiem. Jednocześnie ciało migdałowate, wespół z połączonym z nim podwzgórzem, nakazuje komórkom, które wysyłają najważniejsze neuroprzekaźniki, aby wyzwoliły, na przykład, wydzielanie dopa- miny prowadzące do skoncentrowania uwagi na źródle twego prze- rażenia - dziwnych odgłosach dobiegających z sąsiedniego po- koju - oraz napięcia mięśni, aby gotowe były do odpowiedniej reakcji. W tym samym czasie ciało migdałowate wysyła sy ały do ośrodków czuciowych sterujących widzeniem i uwagą, a a- kazały oczom wypatrywanie wszystkiego, co ma znaczenie dla na- szego położenia w danej chwili i ściśle łączy się z krytyczną sytu- acją, w której się znaleźliśmy. Równolegle do tego przetrząsane f 458 Inteligencja emocjonalna ł . są korowe zasoby pamięci, aby wiedza i wspomnienia mające naj- większy związek z nagłą potrzebą emocjonalną mogły być jak naj- prędzej przywołane w decydującej chwili. Nie związane z tą sytu- acją pasma myśli usuwane są na bok. Po wysłaniu tych sygnałów ogarnia cię pełnoobjawowy strach: odczuwasz charakterystyczny ścisk żołądka, serce bije w przyspie- szonym rytmie, napinają się mięśnie karku i ramion albo cały trzęsiesz się; zamierasz w miejscu, wytężając uwagę, aby dosły- szeć dalsze dźwięki, a w twoim umyśle trwa gorączkowa gonitwa myśli o możliwych czających się w drugim pokoju niebezpieczeń- , stwach i o sposobach zareagowania na nie. Cały ten proces prze- " chodzenia jednej emocji w inną - zaskoczenia w niepewność, niepewności w obawę, obawy w strach - może trwać okołojednej sekundy. (Więcej informacji na ten temat dostarcza Jerome Ka- gan, Galen's Prophecy, New York: Basic Books 1994). Dodatek D Zes ół Fundac¦i W . T . Granta : Akt wne składniki ro ramów .. prewenc¦l Do głównych składników skutecznych programów należą: Umiejętności emocjonalne @ Rozpoznawanie i nazywanie uczuć. @ Wyrażanie uczuć. @ Ocenianie intensywności uczuć. ¦ Kierowanie uczuciami. @ Odkładanie zaspokoj enia pragnień na później . @ Panowanie nad impulsami. @ Redukowanie stresu. Rozpoznawanie różnicy między uczuciami a działaniami. Umiejętności poznawcze ¦ Rozmowa z samym sobą - prowadzenie "dialogu wewnętrz- nego" jako sposobu radzenia sobie z tematem, stawiania czo- ła wyzwaniu albo wzmocnienia swojego zachowania. ¦ Odczytywanie i interpretowanie sygnałów społecznych, na przykład umiejętność dostrzegania wpływu otoczenia na za- chowania jednostki i widzenia siebie jako części społeczno- ści. A @ Korzystanie z poszczególnych kroków procesu skutecznego rozwiązywania problemów i podejmowania decyzji, takich jak: panowanie nad impulsami, ustanawianie sobie celów, 460 Inteligencja emocjonalna dostrzeganie alternatywnych posunięć, przewidywanie skut- ków. @ Rozumienie punktu widzenia innych. @ Rozumienie norm zachowania (tego co jest, a co nie jest dopuszczalnym zachowaniem). @ Pozytywne nastawienie do życia. ¦ fł @ Samoświadomość, na przykład tworzenie sobie realistycz- nych oczekiwań co do własnej osoby. Umiejętności społeczne @ Niewerbalne - komunikowanie poprzez kontakt wzrokowy, wyraz twarzy, ton głosu, gesty itp. ¦ Werbalne - jasne stawianie pytań, skuteczne reagowanie na uwagi krytyczne, opieranie się negatywnym wpływom, uważne wysłuchiwanie innych osób, pomaganie innym, przynależność do przyzwoitych grup rówieśników. Źródło: W.T. Grant Consortium on the School-Based Promotion of Social Competence, "Drug and Alcohol Prevention Curricula", w: J. David Hawkins i in., C'ommunities Thnt C'are, San Francisco: Jossey-Bass, 1992. anie skut- Dodatek E o nie jest Pro ram nauki realistycz- samowiedz ¦zrokowy, ¦agowanie Crlówne składniki: wpływom, ie innym, @ Samośr,viadomość: obserwowanie siebie i rozpoznawanie swoich uczuć; tworzenie własnego słownika uczuć; znajo- mość związku między myślami, uczuciami i działaniami. Promotion @ Podejmowanie decyzji: analizowanie podejmowanych dzia- ;urricula", łań i przewidywanie ich konsekwencji; rozpoznawanie, czy Francisco: przy podejmowaniu decyzji kieruje tobą myśl czy uczucie; korzystanie z tych umiejętności w sprawach takich jak współ- życie seksualne i narkotyki. ¦ Kierowanie uczuciami: śledzenie przebiegu "rozmów z sa- mym sobą" w celu wychwycenia negatywnych przekazów, takich jak niepochlebne myśli o własnej osobie; uświadomie- nie sobie, co kryje się u podłoża danego uczucia (np. ból, który wywołuje złość); przyswajanie sposobów opanowywa- nia obaw i niepokojów, złości i smutku. ¦ Radzenie sobie ze stresem: poznanie wartości ćwiczeń fizy- cznych, ukierunkowanych wyobrażeń i metod relaksacji. @ Empatia: rozumienie uczuć i trosk innych osób i patrzenie na świat z ich punktu widzenia; respektowanie różnic w uczuciach, które budzą w ludziach te same rzeczy. A @ Porozumieu¦anie się: skuteczne rozmawianie o uczuciach - umiejętne słuchanie i zadawanie pytań; rozróżnianie między tym, co mówi albo robi ktoś inny, a tym, co sądzisz lub jak 462 Inteligencja emocjonalna na to reagujesz ty; zamiast obwiniania, mówienie w pier- wszej osobie o własnych odczuciach spowodowanych kon- kretnym zachowaniem rozmówcy. ` Otu¦artość: cenienie otwartości i budowania zaufania w sto- sunkach z innymi osobami; orientowanie się w tym, kiedy można bezpiecznie zaryzykować rozmowę o swoich własnych uczuciach. ` Wnikliwość: roz z o nawanie schematów rz dz c h P ą ą yc twoim życiem emocjonalnym i reakcjami; dostrzeganie takich sa- mych schematów u innych osób. ` Samoakceptacja: odczuwanie dumy z siebie i postrzeganie się w korzystnym świetle; rozpoznawanie swoich słabych i silnych punktów; zdolność śmiania się z siebie. ` Odpor,viedzialność osobista: branie odpowiedzialności na sie- bie; ponoszenie konsekwencji swoich decyzji i działań, akceptowanie swoich uczuć i nastrojów, wywiązywanie się z obowiązków (np. obowiązku uczenia się). ` Asertyu,ność: przedstawianie swoich uczuć i trosk bez złości '¦'" i rezygnacji. ` Dynamika grupor,va: współdziałanie; umiejętność rozpozna- wania kiedy i jak przewodzić, a kiedy iść za kimś innym, kiedy kierować, a kiedy dawać sobą kierować. ` Rozu¦iq,zyr,vanie konfliktóu,: jak uczciwie spierać się z innymi dziećmi, rodzicami i nauczycielami; zawierać kompromisy według zasady, że wygrywają obie strony. Źródło: Karen F. Stone i Harold Q. Dillehunt, SeIfScience: The Subject Is Me, Santa Monica: Goodyear Publishing Co., 1978. Dodatek F S ołeczne i emoc@onalne uczenie si¦. I Zezultat Projekt Rozwoju Dziecka Eric Schaps, Development Studies Center, Oakland, Kalifornia. Ocena przeprowadzona przez niezależnych obserwatorów w klasach szóstych w Północnej Kalifornii, oparta na porównaniu z uczniami szkół kontrolnych. ftezultaty @ [dzieci] bardziej odpowiedzialne, ¦ bardziej pewne siebie, @ bardziej lubiane i otwarte, @ [wykazujące] bardziej prospołeczne nastawienie i większą chęć pomocy innym, @ lepiej rozumiejące innych, @ troskliwsze i delikatniejsze, @ [stosujące] bardziej prospołeczne sposoby rozwiązywania problemów w stosunkach interpersonalnych, @ bardziej zgodne, @ bardziej "demokratycznie" nastawione @ o lepszych umiejętnościach rozwiązywania konfliktów. A Źródła: E. Schaps, V. Battistich, "Promoting Health Develop- ment Through School-Based Prevention: New Approaches", OSAP Prevention Monograph, no. 8: Preventing Adolescent Drug Use: 464 Inteligencja emocjonalna From Theory to Practżce. Eric Gopelrud (red.), Rockville, MD: Of fice of Substance Abuse Prevention U.S. De t. of Health and , P Human Services 1991. D. Solomon, M. Watson, V. Battistich, K. Delucci, "Creating a Caring Community: Educational Practices That Promote Chil- dren's Prosocial Development", w: F.K. Oser, A. Dick, J.-L. Patry (red.), Effective and Responsible Teaching: The Neu¦ Synthesis, San Francisco: Jossey-Bass, 1992. PATHS¦ Mark Greenberg, Fast Track Project, University of Washington. Ocena przeprowadzona przez nauczycieli klas I-V szkół podstawo- wych w Seattle, oparta na porównaniu z grupami kontrolnymi utworzonymi spośród:1) zwykłych uczniów, 2) uczniów głuchych, 3) uczniów szkół (klas) specjalnych. Rezultaty ` Poprawa społecznych umiejętności poznawczych, ` Poprawa stanu emocjonalnego, zdolności rozpoznawania i rozumienia, ` lepsza samokontrola, ` lepsze planowanie przy rozwiązywaniu zadań poznawczych, @ więcej zastanowienia przed przystąpieniem do działania, ` korzystniejsza atmosfera w klasie. Uczniowie specjalnej troski Lepsze zachowanie w klasie w zakresie: ` znoszenia frustracji, ` asertywnych umiejętności społeczny ` skupienia się na zadaniach, ` kontaktów z rówieśnikami ` partycypacji, Społeczne i emocjonalne uczenie się. Rezultaty 465 VID: Of ' samokontroli lth and ' towarzyskości. ;ating a Lepsze zrozumienie emocji te Chil- ' rozpoznawanie emocji, L. Patry ' nazywanie emocji, ¦nthesis, @ mniej skarg uczniów na ogarniające ich uczucie smutku i przygnębienia, @ mniejszy niepokój i rzadsze zamykanie się w sobie. Źródła: Conduct Problems Research Group, "A Developmental and Clinical Model for the Prevention of Conduct Disorder: The Fast Track Program", Development and Psychopathology 4 (1992). M.T. Greenberg, C.A. Kusche, Promoting Social and Emotional zington. Development in Deaf Children¦ The PATHS Project, Seattle: Uni- ¦dstawo- versity of Washington Press, 1993. trolnymi M.T. Greenberg, C.A. Kusche, E.T. Cook, J.P. b Zuamma, ;łuchych, "Promoting Emotional Competence in School-Aged Children: The Effects of the PATHS Curriculum", Development and Psycho- pathology 7 (1995). ;nawania Projekt Spo¦ecznego Rozwoju z Seattle awczych, J. David Hawkins, Social Development Research Group, Univer- ¦łaziia, sity of Washington. Ocena przeprowadzona w podstawowych i niższych szkołach śred- nich w Seattle według niezależnych i obiektywnych kryteriów, porównująca wyniki uczniów z wynikami ich rówieśników w szko- łach nie objętych programem. Rezultaty @ bardziej pozytywne przywiązanie do rodziny i szkoły, @ mniejsza agresywność u chłopców, mniej zachowań autode- strukcyjnych wśród dziewcząt, 466 Inteligencja emocjonalna @ mniej zawieszeń i usunięć ze szkoły w grupie słabych uczniów, @ mniejsza liczba uczniów sięgających po raz pierwszy po nar- ' ¦ kotyki, ¦ mniejsza przestępczość, y¦ @ lepsze wyniki w standardowych testach osiągnięć. Źródła: E. Schaps, V. Battistich, "Promoting Health Develop- _ ment Through School-Based Prevention: New Approaches", OSAP ,: Prevention Monograph, no. 8¦ Preventing Adolescent Drug Use: From Theory to Practice, Eric Gopelrud (red.), Rockville, MD: Of ¦ fice of Substance Abuse Prevention, U.S. Dept. of Health and Human Services, 1991. J.D. Hawkins i in., "The Seattle Social Development Project", w: J. McCord, R. Tremblay (red.), The Prevention ofAntisocinl Behavior in Children, New York: Guilford, 1992. J.D. Hawkins, E. Von Cleve, R.F. Catalano, "Reducing Early ' Childhood Aggression: Results of a Primary Prevention Program , ¦Tournal of the American Academy of C'hild and Adolescent Psy- chiatry 30, 2 (1991), s. 208-17. J.A. O Donnell, J.D. Hawkins, R.F. Catalano, R.D. Abbott, L.E. ¦9, Day, "Preventing School Failure, Drug Use, and Delinquency Among Low-Income Children: Effects of a Long-Term Prevention Project in Elementary Schools", Americnn ¦lournal of Orthopsy- chiatry 65 (1994). Program Podwyższenia L.lmiejętności Spo¦ecznych Yale - new Haven Roger Weissberg, University of Illinois w icago. Ocena rze rowadzona rzez niezależn ch erwatorów w klasach P P P V-VIII szkół publicznych w New Haven, opierająca się również na informacjach uczniów i nauczycieli oraz na porównaniu z grupą kontrolną. Społeczne i emocjonalne uczenie sig. Rezultaty 467 Rezultaty ` lepsza umiejętność rozwiązywania problemów, ` większe zaangażowanie w kontaktach z rówieśnikami ` lepsze panowanie nad impulsami, ` lepsze zachowanie, ` większa skuteczność w stosunkach interpersonalnych i wię- ksze powodzenie wśród rówieśników, ` lepsza umiejętność radzenia sobie, ` lepsze rozwiązywanie problemów interpersonalnych, ` lepsze radzenie sobie z niepokojem, ` mniej nagannych zachowań i wykroczeń, ` większa umiejętność rozwiązywania konfliktów. Źródła: M.J. Elias, R.P. Weissberg, "School-Based Social Com- petence Promotion as a Primary Prevention Strategy: A Tale of l¦vo Projects", Prevention in Human Services 7,1 (1990), s. 177 - 200. M. Caplan, R.P. Weissberg, J.S. Grober, P.J. Sivo, K. Grady, C. Jacoby, "Social Competence Promotion with Inner-City and Suburban Young Adolescents: Effects of Social Adjustment and Alcohol Use", ¦Tournal of Consulting and Clżnical Psychology 60, 1(1992), s. 56 - 63. Program Twórczego Rozwiązywania Konfliktów Linda Lantieri, National Center for Resolving Conflict Creatively ; Program (inicjatywa Educators for Social Responsibility), New :znych York City ! Ocena przeprowadzona przez nauczycieli w klasach 12 -12 szkół nowojorskich, przed i po zrealizowaniu programu. ¦ w klasach ; Rezultaty również na i ` mniej przemocy w klasach, tiu z grupą , ` mniej prób poniżania kolegów, ` bardziej przyjazna atmosfera, 468 Inteligencja emocjonalna @ większa chęć współdziałania @ większa empatia, @ poprawa umiejętności komunikowania się. Źródło: Metis Associates, Inc., The Resolving Conflict Creati- vely Program: 1988 -1989. Summary of Significant Findings of RCCP Neu¦ York Site, New York: Metis Associates, May 1990. Projekt Poprawy Świadomości Społecznej i Rozwiązywania Problemów Spofecznych Maurice Elias, Rutgers University Ocena przeprowadzona w szkołach w New Jersey w klasach K-6, na podstawie ocen nauczycieli, szacunków uczniów i ocen w dzien- I nikach, porównująca osiągnięcia uczniów z umiejętnościami ich rówieśników nie objętych programem. Rezultaty 4 @ większa wrażliwość na uczucia innych, @ lepsze zrozumienie konsekwencji swoich zachowań, @ zwiększona zdolność oceny sytuacji interpersonalnych i pla- nowania odpowiednich działań, wyższa samoocena, @ bardziej prospołeczne zachowanie :I @ zwracanie się rówieśników z prośbą o pomoc, :I @ mniej problemów z przejściem do szkoły średniej, @ Mniej antyspołeczne, autodestrukcyjne, wskazujące na nie- dostosowanie społeczne zachowanie, nawet w szkole śred- niej , ':! lepsza umiejętność uczenia się, ¦ większa samokontrola, świadomoś¦ołeczna i podejmowa- nie decyzji w sprawach społecznych w klasie i poza nią. Społeczne i emocjonalne uczenie się. Rezultaty 469 Źródło: M.J. Elias, M.A. Gara, T.F. Schuyler, L.R. Branden- Muller, M.A. Sayette, "The Promotion of Social Competence: Lon- gitudinal Study of a Preventive School-Based Program", American Creati- ¦lournal of Orthopsychiatry 61 (1991), s. 409 - 417. ¦ings of M.J. Elias, J. Clabby, Building Social Problem Solving Skills¦ 1990. Guidelines From a School-Based Program, San Francisco: Jossey- Bass, 1992. ach K-6, w dzien- iami ich ,ch i pla- e na nie- ole śred- iejmowa- a nią. Prz is Rozdział I. Po co nam emocje? lAssociated Press, 15 sierpnia 1993 r. 20 ponadczasowym charakterze bezinteresownej, gotowej do wszel- i kich poświęceń miłości świadczy fakt, że temat ten przewija się w mitach na całym świecie. Opowiadania z cyklu ¦lataka, krążące w Azji od tysiąc- leci, zawierają różne odmiany takich przypowieści o gotowości do poświę- cenia własnego życia dla ocalenia ukochanej osoby. 3 Miłość altruistyczna i przetrwanie: Teorie ewolucji, które podkreśla- ją płynące z altruizmu korzyści dla przetrwania jednostki, zostały dobrze streszczone w: Malcolm Slavin, Daniel Kriegman, The Adaptive Design of the Human Psyche, New York: Guilford Press, 1992. 4 Znaczna część tego omówienia opiera się na podstawowym artykule Paula Ekmana "An Argument for Basic Emotions", C'ognition and Emo- tion, 6, 1992, s. 169 - 200. To spostrzeżenie jednak powtarzam za arty- kułem P.N. Johnson-Laird, K. Oatley, zamieszczonym w tym samym nu- ' '¦ merze tego czasopisma. SPostrzelenie Matildy Crabtree: "The New York Times", Nov. 11, 1994. s Spostrzeżenie Paula Ekmana z Kalifornijskiego Uniwersytetu Sta- nowego w San Francisco. ¦ Niektóre z tych zmian udokumentowane zostały w: Robert W. Le- venson, Paul Ekman, Wallace V. Friesen, "Voluntary Facial Action Gene- rates Emotion-Specific Autonomous Nervous System Activity", Psycho- , physiology 27, 1990. Powyższa lista, sporządzona została na podstawie tego artykułu oraz innych źródeł. W chwili obecnej jest ona w pewnym stopniu oparta na domysłach; wśród naukowcóv<¦czy się spór o to, czy każda emocja ma swą specyfczną, dokładną sygnaturę biologiczną. Nie- którzy badacze uważają, że wśród emocji jest znacznie więcej różnic niż wzajemnego zachodzenia na siebie albo że nasza zdolność mierzenia bio- logicznych korelatów emocji jest jeszcze zbyt mało rozwinięta, abyśmy Przypisy 471 mogli przeprowadzić wiarygodne ich rozróżnienie. W sprawie tego sporu zob.: Paul Ekman, Richard Davidson (red.), Fundamental ¦luestions About Emotions, New York: Oxford University Press,1994. sJak ujął to Paul Ekman: "Złość jest najgroźniejszą emocją. Spośród sił niszczących w naszych czasach społeczeństwo sporo związanych jest z szalejąca złością. Jest to ponadto najmniej obecnie przydatna w przy- stosowywaniu się do nowych warunków emocja, ponieważ wyłącznie mobili- zuje do walki. Nasze emocje rozwijały się w czasach, kiedy działając pod ich wpływem, nie mogliśmy używać takich potężnych narzędzi jak dziś. W cza- sach prehistorycanych, kiedy opanowała cię wściekłość i przez sekundę chciałeś zabić kogoś, to zrealizowanie tego nie było takie łatwe. Teraz jest." 9Erazm z Rotterdamu, Pochwała głupoty, przeł. E.Jędrkiewicz, Wrocław 1953, s. 34. loTakie podstawowe reakcje składały się na to, co moglibyśmy okre- ślić mianem "życia emocjonalnego", a dokładniej - "życia instynktowe- go" tych gatunków. Z punktu widzenia ewolucji są to decyzje, które mają najbardziej istotne znaczenia dla przetrwania każdego gatunku; zwierzę- ta, które potrafiły robić to dobrze albo wystarczająco dobrze, przetrwały i mogły przekazać swe geny potomstwu. W owych czasach życie psychi- czne istniało jedynie w najbardziej elementarnej formie: zmysły oraz nie- skomplikowany repertuar reakcji na docierające do nich bodźce pozwalały jaszczurowi, żabie, ptakowi czy rybie, a może też brontozaurowi, przeżyć kolejny dzień. Jednak ich mały mózg nie stwarzał jeszcze warunków do pojawiania się w nim tego, co moglibyśmy uznać za emocję. 11 Układ limbiczny i emocje: R. Joseph, "The Naked Neuron: Evolution and the Languages of the Brain and Body", New York: Plenum Publi- shing,1993; Paul D. MacLean, The Triune Brain in Evolution, New York: Plenum, 1990. 12"Aspects of emotion conserved across species", Ned Kalin, M.D., Departments of Psychology and Psychiatry, University of Wisconsin, re- ferat przygotowany na MacArthur Affective Neuroscience Meeting, spot- kanie, które odbyło się w listopadzie 1992 r. Rozdział II. Anatomia porwania emocjonalnego lPrzypadek mężczyzny bez żadnych uczuć został opisany przez R. Josepha, dz. cyt., s. 83. Z drugiej strony, u osób, które nie mają ciał migdałowatego, mogą zachować się pewne ślady uczuć (zob.: Paul Ekma , Richard Davidson (red.), Questions About Emotion, New York: Oxford University Press,1994). Te różne odkrycia mogą zależeć od tego, których części ciała migdałowatego i związanych z nią obwodów brakuje u osób 472 Inteligencja emocjonalna badanych; do opracowania szczegółowej neurologii emocji jest jeszcze da- leko. 2Jak wielu innych neurologów, LeDoux pracuje nad zagadnieniami o różnym poziomie ogólności, badając na przykład jak konkretne uszko- dzenia mózgu szczura wpływają na zmiany w jego zachowaniu, śledząc żmudnie drogę pojedynczych neuronów, opracowując skomplikowane eks- perymenty w celu warunkowania strachu u szczurów, których mózgi zo- stały chirurgicznie zmienione. Jego odkrycia, podobnie jak wiele innych tu opisywanych, stanowią forpocztę badań neurologicznych, dlatego też wypływające z nich wnioski, szczególnie te, które - opierając się na surowych danych - wydają się umożliwiać zrozumienie naszego życia emocjonalnego, mają charakter nieco spekulatywny. Jednak odkrycia Le- Doux potwierdza stale rosnąca liczba dowodów dostarczanych przez in- nych neurologów, którzy wytrwale obnażają neuronalne podstawy emocji. Zob. na przykład: Joseph LeDoux, "Sensory Systems and Emotion", In- tegrative Psychiatry, 4, 1986; Joseph LeDoux, "Emotion and the Limbic System Concept", Concepts in Neuroscience 2, 1992. i 3 Myśl o tym, że układ limbiczny jest emocjonalnym ośrodkiem mózgu, wysunął neurolog Paul MacLean już ponad czterdzieści lat temu. Odkry- cia ostatnich lat, (np. LeDoux), do rowadził do dokładnie¦sze P y ¦ go opraco- ` wania tej koncepcji, wykazując że niektóre z centralnych struktur układu limbicznego, takie jak hipokamp, nie są tak bezpośrednio związane z po- wstawaniem emocji, jak dotąd sądzono, natomiast dużo większe znacze- nie odgrywają obwody nerwowe łączące ciało migdałowate z innymi czę- ściami mózgu, zwłaszcza przednimi częściami płatów czołowych. Poza tym staje się coraz bardziej jasne, że różne emocje mogą angażować różne części mózgu. Ostatnio uważa się, że nie ma w mózgu żadnej takiej części, którą można by określić jako "mózg emocjonalny", ale że raczej istnieje kilka układów połączeń nerwowych, które rozdzielają funkcję kierowania daną emocją pomiędzy różne, ale działające w koordynacji, części mózgu. Neurolodzy spekulują, że kiedy zakończone zostanie dzieło sporządzania "mózgowej" mapy emocji, to każda ważniejsza emocja będzie miała swoją własną topografię, odrębną mapę, która przedstawiać będzie drogi ner- wowe określające jej unikatowe cechy, chociaż jest wielce prawdopodobne, że połączenia te zbiegać się będą w kluczowych punktach układu limbi- cznego, takich jak ciało migdałowate i przednie części płatów czołowych. Zob.: Joseph LeDoux, "Emotional Memory Systems in the Brain", Beha- vioral and Brain Research, 58, 1993. ¦ 4Analiza ta opiera się na wspaniałym syntentycznym opracowaniu tego zagadnienia w: Jerome Kagan, Galen's Prophecy, New York: Basic Books, 1994. SPisałem o badaniach Josepha LeDoux w "The New York Times" Przypisy 473 z 15 sierpnia 1989 r. Omówienie ich w tym rozdziale opiera się na wy- wiadach z nim i kilku spośród jego artykułów, w tym: Joseph LeDoux, " Emotional Memory Systems in the Brain", Behavioral Brain Research 58, 1993; Joseph LeDoux, "Emotion, Memory and the Brain", Scienti¦c American, June 1994; Joseph LeDoux, "Emotion and the Limbic System Concept", C'oncepts in Neuroscience 2, 1992. William Raft Kunst-Wilson, R.B. Zajonc, "Affective Discrimination of Stimuli That Cannot Be Recognized", Science (Feb. 1, 1980). ¦ John A. Bargh, "First Second: The Preconscious in Social Interac- tions", referat przedstawiony na posiedzeniu Amerykańskiego Towarzy- stwa Psychologicznego [American Psychological Society] w Waszyngtonie (w czerwcu 1994 roku). s Larry Cahill i in., "Beta-adrenergic activation and memory for emo- tional events", Nature (Oct. 20, 1994). 9Teoria psychoanalityczna i dojrzewanie mózgu: najbardziej szcze- gółowe omówienie pierwszych lat życia i emocjonalnych konsekwencji rozwoju mózgu zawiera: Allan Schore, Affect Regulation and the Origin of Self, Hillsdale, N.J. Lawrence Erlbaum Associates, 1994. lo LeDoux, cytat w: "How Scary Things Get That Way", Science (Nov. 6, 1992), s. 887. llZnaczną część tych teoretycznych rozważań o dostosowywaniu re- akcji emocjonalnej przez korę zaczerpnąłem z: Ned Kalin, dz. cyt. 12 Dokładniejsze przyjrzenie się neuroanatomü ukazuje, w jaki sposób przednie części płatów czołowych kierują emocjami. Wiele dowodów wskazuje na to, że tam właśnie zbiega się większość albo wszystkie ob- wody korowe uczestniczące w reakcji emocjonalnej. U ludzi najsilniejsze połączenia między korą a ciałem migdałowatym prowadzą do prze- dnich części lewego płata czołowego i znajdującego się niżej płata skro- niowego oraz do bocznych części płata czołowego (decydującą rolę w iden- tyfikacji przedmiotu odgrywa płat skroniowy). Oba te połączenia biegną razem, co zdaje się świadczyć, że jest to droga, po której biegną wyjąt- kowo szybko bardzo silne impulsy, prawdziwa autostrada nerwowa. Ta składająca się z pojedynczych neuronów droga łączy ciało migdałowate i przednią część płata czołowego w miejscu zwanym "korg nadoczodo- łou¦¦". Jest to obszar, który wydaje się spełniać najważniejszą rolę w oce- nie podjętych już reakcji emocjonalnych i wprowadzaniu do nich pop- rawek. Kora "nadoczodołowa" odbiera sygnały od ciała migdałowatego, a ma też swoją własną, skomplikowaną i szeroko rozgałęzioną sieć wyp stek sięgających do mózgu limbicznego. Poprzez tę sieć kieruje w pier- wszym stopniu reakcjami emocjonalnymi, powstrzymując między innymi docierające do innych obszarów kory impulsy wysyłane przez mózg lim- 474 Inteligencja emocjonalna biczny i osłabiając w ten sposób ich wagę. Połączenia kory "nadoczodo- łowej" z mózgiem limbicznym są tak rozległe, że niektórzy neuroanatomo- i` wie nazywają ją czymś w rodzaju "kory limbicznej" - myślącej części mózgu emocjonalnego. Zob. Ned Kalin, Departments of Psychology and Psychiatry, University of Wisconsin, "Aspects of Emotion Conserved Across Species", maszynopis nie publikowany przygotowany na MacArt- hur Affective Neuroscience Meeting, konferencję, która odbyła się w li- stopadzie 1992 roku; Allan Schore, Affect Regulation and the Origin of Self, Hillsdale, N.J. Lawrence Erlbaum Associates, 1994. Pomiędzy ciałem migdałowatym a przednią częścią płatów czołowych istnieje nie tylko most strukturalny, ale - jak zawsze w takich przy- _ padkach - biochemiczne połączenie: zarówno w odbierającym sygnały z wnętrza ciała obszarze przedniej części płatów czołowych, jak i w ciele migdałowatym znajduje się wyjątkowo dużo receptorów neuroprzekaź- ł: nika serotoniny. Hormon ten wydaje się między innymi wzmagać chęć współdziałania - małpy o bardzo dużym zagęszczeniu receptorów sero- toniny w obwodzie łączącym przednie części płatów czołowych z ciałem migdałowatym są "dobrze przystosowane społecznie", natomiast te, u któ- rych zagęszczenie to jest niewielkie, przejawiają wobec członków stada postawy wrogie i antagonistyczne. Zob.: Antonio Damasio, Descartes' Er- ror, New York: Grosset,/Putnam, 1994. l3gadania na zwierzętach wykazują, że kiedy uszkodzi się obszary przedniej części płatów czołowych, tak że nie modulują już sygnałów płynących z układu limbicznego, to zwierzęta zaczynają zachowywać się kapryśnie i dziwacznie, wybuchając niespodziewanie wściekłością albo kuląc się ze strachu. A.R. Łuria, znakomity neuropsycholog rosyjski, po- stawił już w latach trzydziestych tezę, że przednia część płatów czołowych odgrywa kluczową rolę w samokontroli i powstrzymywaniu wybuchów emocji; zauważył on, że pacjenci, u których ta część mózgu uległa uszko- dzeniu, byli bardzo impulsywni i skłonni do gwałtownych wybuchów zło- ści oraz wpadania w trwogę. Również prowadzone metodą tomografii pozytronowej, dającej obraz mózgu, badania dwudziestu mężczyzn i ko- biet, którym udowodniono popełnienie zabójstw w afekcie wykazały, że ;4 ' te same obszary kory przedniej części płatów czołowych funkcjonowały u nich słabiej niż u innych osób. l4Część mających podstawowe znaczenie badań nad uszkodzeniami płatów "przedczołowych" wykonał Victor Dennenberg, psycholog z Uni- wersytetu Stanowego Connecticut. G. Gianotti, "Emotional behavior and ¦nis heric side of lesion , C'ortex 8, 1972. lsprzypadek pacjenta, który po wylewie stał się radośniejszy niż po- przednio, opisała na sympozjum Międzynarodowego Towarzystwa Neuro- Przypisy 475 fizjologicznego [International Neurophysiological Society], które odbyło się w dniach 13 -16 lutego 1991 roku w San Antonio, Mary K. Morris z Wydziału Neurologii Uniwersytetu Stanowego Florydy. l¦Lynn D. Selemon i in., "Prefrontal Cortex", American ¦lournal of Psychiatry 152, 1995. lsPhilip Harden, Robert Pihl, "Cognitive Function, Cardiovascular Reactivity, and Behavior in Boys at High Risk for Alcoholism", ¦Tournal ofAbnormal Psychology 104, 1955. 19¦tonio Damasio, Descartes' Error: Emotion, Reason and the Hu- man Brain, New York: Grosset/Putnam, 1994. Rozdział III. Kiedy mądry jest głupi 1 Historię Jasona H. opisano w artykule "Warning by a Valedictorian Who Faced Prison", "The New York Times", June 23, 1992. 2 Howard Gardner, "Cracking Open the IQ Box", The American Pro- spect, Winter 1995. 3Richard Herrnstein, Charles Murray, The Bell Curve: Intelligence and Class Structure in American Life, New York: Free Press, 1994, s. 66. 4 George E. Vaillant, Adaptation to Life, Boston: Little, Brown,1977. Przeciętna wyników testów SAT w grupie harvardzkiej wynosiła 584, przy maksymalnej możliwej do zdobycia liczbie punktów 800. Vaillant, pracujący obecnie na Wydziale Medycznym Uniwersytetu Harvarda, po- wiedział mi, że wyniki testów są względnie słabą podstawą do snucia przewidywań o odniesieniu sukcesu w życiu przez mężczyzn należących do tej mającej przewagę nad innymi grupy. 5 J.K. Felsman, G.E. Vaillant, "Resilient Children as Adults: A 40-Year Study", w: E.J. Anderson, B.J. Cohler (red.), The Invulnerable C'hild, New York: Guilford Press,1987. s Karen Arnold, która wspólnie z Terrym Denny prowadziła na Uni- wersytecie Stanowym Illinois badania nad prymusami, cytuje "The Chi- cago Tribune" z 29 maja 1992 r. ¦ Głównymi współpracownikami Gardnera przy opracowywaniu Pro- jektu Spektrum byli Mara Krechevsky i David Feldman. sWywiad z Howardem Gardnerem na temat inteligencji wielorakiej zamieściłem pt. "Rethinking the Value of Intelligence Tests" w "The York Times Educational Supplement" z 3 listopada 1986 roku. Od ta pory przeprowadzałem z nim wywiady kilkakrotnie. 9 Porównanie testów do mierzenia ilorazu inteligencji i zdolności uczo- nych i rozwijanych w ramach programu Spectrum przeprowadzili w jed- 476 Inteligencja emocjonalna nym z rozdziałów swej książki Multiple Intelligences@ The Theory in Prac- tice, New York: Basic Books,1993, Howard Gardner i Mara Krechevsky. loHoward Gardner, Multiple Intelligences, s. 9. llHoward Gardner, Thomas Hatch, "Multiple Intelligences Go to School, Educational Researcher 18, 8 (1989). l2Ten model inteligencji emocjonalnej przedstawili po raz pierwszy Peter Salovey i John D. Mayer, "Emotional Intelligence", Imagination, Cognition and Personality 9 (1990), s. 185 - 211. 13 Robert J. Sternberg, Beyond 1¦1. , New York: Cambridge University Press, 1985. l4Tę podstawową definicję "inteligencji emocjonalnej" dają Salovey i Mayer w "Emotional Intelligence", s. 189. lSJack Block, Uniwersytet Kalifornijski w Berkeley, maszynopis nie publikowany, luty 1995. Block, zamiast pojęcia "inteligencja emocjonal- na", używa określenia "elastyczność ego", ale uważa, że główne składniki tej elastyczności obejmują samoregulację emocjonalną, przystosowawcze panowanie nad impulsami, przekonanie o skuteczności swoich starań i inteligencję społeczną. Ponieważ są to główne elementy inteligencji emocjonalnej, elastyczność ego traktować można jako zastępczą miarę inteligencji emcojonalnej, podobnie jak wyniki testów osiągnięć szkolnych jako miernik ilorazu inteligencji. Block przeanalizował dane z wielolet- nich badań, którymi objęto setkę mężczyzn i kobiet w wieku kilkunastu lat i które kontynuowano aż do osiągnięcia przez nich dwudziestu paru lat, i korzystając z metod statystycznych oszacował osobowościowe i za- chowaniowe korelaty wysokiego ilorazu inteligencji niezależnie od inte- ligencji emocjonalnej oraz inteligencji emocjonalnej niezależnie od ilorazu inteligencji. Stwierdza on, że pomiędzy ilorazem inteligencji a elastycz- nością ego istnieje pewna korelacja, ale że są one niezależnymi od siebie sferami. Rozdział IV. Poznaj siebie 1 Terminu samoświadomość używam tu w odniesieniu do refleksyjne- go, introspektywnego skupienia na swoich własnych przeżyciach. 2 Zob. też: Jon Kabat-Zinn, Wherever You Go, There You Are, New York: Hyperion, 1994. 3 Wnikliwe porównanie skupionego podejścia psychoanalityka i samo- świadomości znaleźć można w: Mark Epstein, Thoughts Without a Thin- ker, New York: Basic Books,1995. Epstein zauważa, że jeśli dobrze wy- kształci się tę zdolność, to może ona zejść poniżej progu świadomości Przypisy 477 obserwatora i stać się "elastyczniejszym i odważniejszym rozwiniętym ego, zdolnym do objęcia swą uwagą całości życia". 4 William Styron, Darkness Visible: A Memoir ofMadness, New York: Random House, 1990, s. 64. S John D. Mayer, Alexander Stevens, "An Emerging Understanding of the Reflective (Meta) Experience of Mood", maszynopis nie publikowa- ny, 1993. 6 Mayer i Stevens, "An Emerging Understanding". Niektóre z okre- śleń tych stylów samoświadomości emocjonalnej są moimi własnymi adaptacjami wprowadzonych przez nich kategorii. ¦ Dużą część tych badań przeprowadził samodzielnie albo wspólnie z Dienerem jego były magistrant, Randy Larsen, pracujący obecnie na Uniwersytecie Stanowym Michigan. s Gary, emocjonalnie głuchy chirurg, opisany jest w: Hillel I. Swiller, "Alexithymia: Treatment Utilizing Combined Individual and Group Psy- chotherap¦', International ¦lournal for Group Psychotherapy 38,1 (1988), s. 47 - 61. 9 Terminu analfabeta emocjonalny użyli M.B. Freedman i B.S. Sweet, "Some Specific Features of Group Psychotherapy", International ¦lournal for Group Psychotherapy 4 (1954), s. 335 - 368. lo Kliniczne objawy aleksytymii opisane są w: Graeme J. Taylor, "Ale- xithymia: History of the Concept", referat przedstawiony na dorocznym zebraniu Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego [American Psychiatric Association] w Waszyngtonie w maju 1986 roku. llTen opis aleksytymii podaję za: Peter Sifneos, "Affect, Emotional Conflict, and Deficit: An Overview", Psychotherapy-and-Psychosomatics 56 (1991), s. 116 -122. lzKobieta, która nie wiedziała, dlaczego płacze, opisana jest w: H. Warnes, "Alexithymia, Clinical and Therapeutic Aspects", Psychothe- rapy-and-Psychosomatics 46 (1986), s. 96-104. l3 Rola emocji w rozumowaniu, zob.: Damasio, Descartes' Error. 14 gadania nad wrażeniami, jakie wywołują u ludzi zdjęcia węży, opi- sane są w: Kagan, Galen's Prophecy. Rozdział V. Niewolnik namiętności 1 W sprawie szczegółów stosunku uczuć pozytywnych do negatywnych i dobrego samopoczucia zob.: Ed Diener, Randy J. Larsen, "The - ' rience of Emotional Well-Being", w: Michael Lewis, Jeannette Ha d ; (red.), Handbook of Emotions, New York: Guilford Press, 1993. 2W grudniu 1992 roku przeprowadziłem wywiad z Diane Tice na temat jej badań nad otrząsaniem się ludzi ze złego nastroju. Ona sama 478 Inteligencja emocjonalna opublikowała wyniki badań nad złością w napisanym wspólnie z mężem, Royem Baumeistrem, jednym z rozdziałów książki pod redakcją Daniela Wegnera i Jamesa Pennebakera, Handbook ofMental Control, t. V, En- glewood Cliffs, New York: Prentice-Hall, 1993. 30pisuje to również Arlie Hochschild, The Managed Heart, New " York: Free Press, 1980. 4 To wystąpienie przeciwko złości a za samokontrolą opiera się głów- nie na: Diane Tice, Roy F. Baumeister, "Controlling Anger: Self Induced , Emotion Change", w: Wegner, Pennebaker, Handbook ofMental Control, ale zob. też: Carol Tavris, Anger: The Misunderstood Emotion, New York: ¦' Touchstone, 1989. 5 Te badania nad wściekłością opisane są w: Dolf Zillmann, "Mental Control ofAngry Aggression", w: Wegner, Pennebaker, Handbook ofMen- taI Control. s Opis uspokajającego spaceru przytacza Tavris, Anger: The Misun- derstood Emotion, s. 135. ¦ Opracowane przez Redforda Williamsa metody panowania nad wro- gością i zdenerwowaniem opisane są szczegółowo w: Redford Williams, Virginia Williams, Anger Kills, New York: Times Books, 1993. s Zob. na przykład: S.K. Mallick, B.R. McCandless, "A Study of Catha- rsis Aggression", Journal of Personality and Social Psychology 4 (1966). Streszczenie tych badań, zob.: Tavris, Anger: The Misunderstood Emotion. Kiedy przeprowadzony pod wpływem złości atakjest skuteczny opi- suje Tavris, Anger@ The Misunderstood Emotion. loLizabeth Roemer, Thomas Borkovec, "Worry: Unwanted Cognitive Activity That Controls Unwanted Somatic Experience", w: Wegner, Pen- nebaker, Handbook ofMental Control. ¦' r 11 David Riggs, Edna Foa, "Obsessive-Compulsive Disorder", w: David Barlow (red.), Clinical Handbook ofPsychological Disorders, New York: Guilford Press, 1993. l2Cytat za: Roemer, Borkovec, "Worry", s. 221. 13 Metody leczenia zaburzeń lękowych zob. na przykład: David H. Bar- low (red.), Clinical Handbook ofPsychological Disorders, New York: Guil- ford Press, 1993. 14 William Styron, Darkness Visible: A Memoir ofMadness, New York: Random House, 1990. 150 zmartwieniach osób przygnębionych pisze Susan Nolen-Hoe¦s- ma, "Sex Differences in Control of Depression'¦: Wegner, Pennebaker, Handbook ofMental Control, s. 307. ls Terapia depresji: K.S. Dobson, "A Meta-analysis of the Efficacy of Cognitive Therapy for Depression", Journal of Consulting and Clinical Psychology 57 (1989). 478 Inteligencja emocjonalna ! opublikowała wyniki badań nad złością w napisanym wspólnie z mężem, Royem Baumeistrem, jednym z rozdziałów książki pod redakcją Daniela Wegnera i Jamesa Pennebakera, Handbook ofMental Control, t. V, En- glewood Cliffs, New York: Prentice-Hall, 1993. 30pisuje to również Arlie Hochschild, The Managed Heart, New York: Free Press, 1980. 4 To wystąpienie przeciwko złości a za samokontrolą opiera się głów- nie na: Diane Tice, Roy F. Baumeister, "Controlling Anger: Self Induced Emotion Change", w: Wegner, Pennebaker, Handbook ofMental C'ontrol ale zob. też: Carol Tavris, Anger¦ The Misunderstood Emotion, New York: Touchstone, 1989. 5 Te badania nad wściekłością opisane są w: Dolf Zillmann, "Mental Control ofAngry Aggression", w: Wegner, Pennebaker, Handbook ofMen- tal Control. * ' s Opis uspokajającego spaceru przytacza Tavris, Anger: The Misun- derstood Emotion, s. 135. ¦ Opracowane przez Redforda Williamsa metody panowania nad wro- gością i zdenerwowaniem opisane są szczegółowo w: Redford Williams, Virginia Williams, Anger Kills, New York: Times Books, 1993. s Zob. na przykład: S.K. Mallick, B.R. McCandless, "A Study of Catha- rsis Aggression", Journal of Personality and Social Psychology 4 (1966). Streszczenie tych badań, zob.: Tavris, Anger: The Misunderstood Emotion. 9 Kiedy przeprowadzony pod wpływem złości atak jest skuteczny opi- suje Tavris, Anger¦ The Misunderstood Emotion. loLizabeth Roemer, Thomas Borkovec, "Worry: Unwanted Cognitive , Activity That Controls Unwanted Somatic Experience", w: Wegner, Pen- nebaker, Handbook ofMental Control. 11 David Riggs, Edna Foa, "Obsessive-Compulsive Disorder", w: David Barlow (red.), Clinical Handbook ofPsychological Disorders, New York: Guilford Press, 1993. l2Cytat za: Roemer, Borkovec, "Worry", s. 221. 13 Metody leczenia zaburzeń lękowych zob. na przykład: David H. Bar- low (red.), Clinical Handbook ofPsychological Disorders, New York: Guil- ford Press, 1993. 14 William Styron, Darkness Visible: A Memoir ofMadness, New York: Random House, 1990. 150 zmartwieniach osób przygnębionych pisze Susan Nolen-Hoeks- ma, "Sex Differences in Control of Depress¦", w: Wegner, Pennebaker, Handbook ofMental Control, s. 307. lsTerapia depresji: K.S. Dobson, "A Meta-analysis of the Efficacy of Cognitive Therapy for Depression", Journal of Consulting and Clinical Psychology 57 (1989). Przypisy 479 ¦nie z mężem, 1¦ Studium schematów myślowych osób pogrążonych w depresji przed- ¦kcją Daniela stawia Richard Wenzlaff, "The Mental Control of Depression", w: Wegner, trol, t. V, En- Pennebaker, Handbook of Mental Control. ls Shelley Taylor i in., "Maintaining Positive Illusions in the Face of ' Heart, New Negative Information", ¦lournal of Clinical and Social Psychology 8 (1989). iera się głów- l9 Przypadek ten opisuje Daniel A. Weinberger, "The Construct Vali- Self Induced dity of the Repressive Coping Style", w: J.L. Singer (red.), Repression ental Control, and Dissociation, Chicago: University of Chicago Press, 1990. Weinber- in, New York: ger, który w swych wczesnych pracach, pisanych wspólnie z Garym F. Schwartzem i Richardem Davidsonem, stworzył pojęcie osób wypierają- iann, "Mental cych (osób tłumiących złość), stał się przodującym badaczem tego zagad- dbook ofMen- nienia. : The Misun- Rozdział VI. Mistrzowska zdolność 1 Daniel Goleman, Vital Lies, Simple Truths: The Psychology of Self Deception, New York: Simon and Schuster, 1985. 2Alan Baddeley, Working Memory, Oxford: Clarendon Press, 1986. 3 Patricia Goldman-Rakic, "Cellular and Circuit Basis of Workin Me- mory in Prefrontal Cortex of Nonhuman Primates", Progress in Brain Research 85,1990; Daniel Weinberger, "A Connectionist Approach to the Prefrontal Cortex", ¦lournal ofNeuropsychiatry 5 (1993). 4Anders Ericsson, "Expert Performance: Its Structure and Acquisi- tion", American Psychologist (August 1994). sIloraz inteligencji i zajęcia Amerykanów pochodzenia azjatyckiego: James Flynn, Asian-American Achievement Beyond 1¦1, New Jersey: Law- rence Erlbaum, 1991. ¦ Studium odkładania zaspokojenia pragnień na później przedstawia Yuichi Shoda, Walter Mischel, Philip K. Peake, "Predicting Adolescent Cognitive and Selfregulatory Competencies From Preschool Delay of Gratification", Developmental Psychology 26, 6 (1990), s. 978 - 86. sTej analizy danych SAT dokonał Phil Peake, psycholog ze Smith College. 9Informacja osobista od Phila Peake'a, psychologa ze Smith College, który analizował dane SAT w przeprowadzonym przez Waltera Mi ela studium odkładania zaspokojenia pragnień na później. loZob. omówienie zagadnienia impulsywności i zachowań przestę- pczych w: Jack Block, "On the Relation Between IQ, Impulsivity, and Delinquency", ¦Tournal ofAbnormal Psychology 104 (1995). 480 Inteligencja emocjonalna llZwierzenia zatroskanej matki cytuję za: Timothy A. Brown i in., "Generalized Anxiety Disorder", w: David H. Barlow (red.), Clinical Handbook of Psychological Disorders, New York: Guilford Press, 1993. 12W.E. Collins i in., "Relationships ofAnxiety Scores to Academy and Field Training Performance of Air Traffic Control Specialists", FAA Office ofAviation Medicine Reports (May 1989). 13 gettina Seipp, "Anxiety and Academic Performance: A Meta-analy- sis", Anxiety Research 4, 1 (1991). 14 Richard Metzger i in. , "Worry Changes Decision-making: The Ef fects of Negative Thoughts on Cognitive Processing", Journal of Clinical '. Psychology (January 1990). 15 Ralph Haber, Richard Alpert, "Test Anxiety", Journal ofAbnormal ' and Social Psychology 13 (1958). ls Theodore Chapin, "The Relationship of Trait Anxiety and Academic Performance to Achievement Anxiety", Journal of College Student Deve- lopment (May 1989). 1¦ Negatywne myśli i wyniki testów: John Hunsley, "Internal Dialogue During Academic Examinations", Cognitive Therapy and Research (De- tic ' cember 1987). en Alice Isen i in., "The Influence of Positive Affect on Clinical Problem to¦ Solving", Medical Decision Making (July-September 1991). Ini ls C .R. Snyder i in. , "The Will and the Ways: Development and Vali- so, , dation of an Individual-Differences Measure of Hope", Journal of Perso- nality and Social Psychology 60, 4 (1991), s. 579. No 2o Mój wywiad z C .R. Snyderem ukazał się w "The New York Times" ses: 24 grudnia 1991 roku. 2lMartin Seligman, Learned Optimism, New York: Knopf, 1991. [Przekład polski: Optymizmu można się nauczyć, Media Rodzina of Po- ¦¦ znań 1993) 1 22 Zob. na przykład: Carol Whalen i in., "Optimism in Children's Judg- ments ofHealth and Environmental Risks", Health Psychology 13 (1994). ¦¦ ¦ ¦; 23 Mój wywiad z Martinem Seligmanem na temat optymizmu ukazał ; tutu się "The New York Times" 3 lutego 1987 roku. Nati 24 Mój wywiad z Albertem Bandurą na ten temat ukazał się w "The New York Times" 8 maja 1988 roku. wyct 25 Mihaly Csikszentmihalyi, "Play and Intrinsic Rewards", Journal of ; s Humanistic Psychology 15, 3 (1975). ` Patt, zsMihaly Csikszentmihalyi, Flow: The Psychc¦y of Optimal Expe- Deve¦ rience, I wyd., New York: Harper and Row,1990. 1984 2¦ "Newsweek", February 28, 1994. 2s Mój wywiad z Mihalym Csikszentmihalyim ukazał się w "The New Basic York Times" 4 marca 1986 roku. Przypisy 481 2sJean Hamilton i in., "Intrinsic Enjoyment and Boredom Coping Scales: Validation With Personality, Evoked Potential and Attention Measures", Personality and Individual Differences 5, 2 (1984). 3oErnest Hartmann, The Functions of Sleep, New Haven: Yale Uni- versity Press, 1973. 3l Jest to wypowiedź Csikszentmikalyego z wywiadu, który przepro- wadziłem z nim dla "The New York Times". Wywiad ukazał się w nume- rze z 22 marca 1992 roku. 32Jeanne Nakamura, "Optimal Experience and the Uses of Talent", w: Mihalyi Csikszentmihalyi, Isabella Csikszentmihalyi, Optimal Expe- rience: Psychological Studies ofFlow in Consciousness, Cambridge: Cam- bridge University Press, 1988. Rozdział VII. Korzenie empatii lZob. na przykład: John Mayer, Melissa Kirkpatrick, "Hot Informa- tion-Processing Becomes More Accurate With Open Emotional Experi- ence", University of New Hampshire, maszynopis nie publikowany (Oc- tober 1994); Randy Larsen i in., "Cognitive Operations Associated With Individual Differences in Affect Intensity", ¦lournal of Personality and Social Psychology 53 (1987). Robert Rosenthal i in., "The PONS Test: Measurin Sensitivit to Nonverbal Cues", w: P. McReynolds i in., Advances in Psychological As- sessment, San Francisco: Jossey-Bass, 1977. 3 Stephen Nowicki, Marshall Duke, "A Measure of Nonverbal Social Processing Ability in Children Between the Ages of 6 and 10", referat wygłoszony na zebraniu Aznerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego [American Psychological Society] w 1989 roku. 4 Matki te zostały przeszkolone przez Marian Radke-Yarrow i Carolyn Zahn-Waxler w Laboratorium Psychologii Rozwojowej Krajowego Insty- tutu Zdrowia Psychicznego [Laboratory of Developmental Psychology, National Institute of Mental Health]. 5 O empatii, jej korzeniach i leżących u jej podłoża procesach nerwo- wych pisałem w "The New York Times" z 28 marca 1989 roku. sMarian Radke-Yarrow, Carolyn Zahn-Waxler, "Roots, Motives and Patterns in Children's Prosocial Behavior", w: Ervin Staub i in. (red.), Development and Maintenance ofProsocial Behavior, New York: Plenum, 1984. ¦Daniel Stern, The Interpersonal World of the Infant, New York: Basic Books, 1987, s. 30. s Tamże. 482 Inteligencja emocjonalna 9Przygnębione niemowlęta opisane są w: Jeffrey Pickens, Tiffany Field, "Facial Expressivity in Infants of Depressed Mothers", Develop- mental Psychology 29, 6 (1993). loStudium dzieciństwa sprawców okrutnych gwałtów przeprowadził Robert Prentky, psycholog z Filadelfii. 11"Giftedness and Psychological Abuse in Borderline Personality Di- sorder: Their Relevance to Genesis and Treatment", ¦lournal of Persona- lity Disorders 6 (1992). l2 Leslie Brothers, "A Biological Perspective on Empathy", American ¦Tournal ofPsychiatry 146, 1 (1989). 13 Tamże, s. 16. 14 Fizjologia empatii: Robert Levenson, Anna Ruef, "Empathy: A Phy- siological Substrate", Journal of Personality and Social Psychology 63, 2 (1992). 15 Martin L. Hoffman, "Empathy, Social Cognition, and Moral Action", w: W. Kurtines, J. Gerwitz (red.), Moral Behavior and Development: Ad- vances in Theory, Research, and Applications, New York: John Wiley and Sons, 1984. l6Studium związków pomiędzy empatią i etyką przeprowadza Hof fman, "Empathy, Social Cognition, and Moral Action". 1¦ O cyklu emocjonalnym, którego kulminacją są przestępstwa na tle seksualnym, pisałem w "The New York Times" z 14 kwietnia 1992 roku. Źródłem, z którego czerpałem wiedzę na ten temat, były rozmowy z Wil- liamem Pithersem, psychologiem z Zarządu Więzień w Vermont. ls Naturę psychopatii przedstawia bardziej szczegółowo artykuł, który zamieściłem w "The New York Times" 7 lipca 1987 roku. Znaczna część tego, o czym tutaj piszę, opiera się na pracach Roberta Hare, psychologa z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej, eksperta w dziedzinie psychopatii. l9Leon Bing, Do or Die, New York: Harper Collins, 1991. 2oNei1 S. Jacobson i in., "Affect, Verbal Content, and Psychophysio- logy in the Arguments of Couples With a Violent Husband", ¦lournal of Clinical and Consulting Psychology (July 1994). 2l Jednym z najnowszych opracowań potwierdzających spostrzeżenie, że psychopaci nie czują najmniejszego lęku jest: Christopher Patrick i in., " Emotion in the Criminal Psychopath: Fear Image Processing", ¦lournal ofAbnormal Psychology 103 (1994). Rozdział VIII. Sztuka współżycia ¦ l Rozmowę między Jayem i Lenem przytaczają Judy Dunn i Jane Brown w: "Relationships, Talk About Feelings, and the Development of Przypisy 483 Affect Regulation in Early Childhood" w: Judy Garber, Kenneth A. Dodge (red.), The Development ofEmotion Regulation and Dysregulation, Cam- bridge: Cambridge University Press, 1991. Dramatyczne ozdobniki są moim dziełem. 2 Reguły okazywania emocji opisują Paul Ekman i Wallace Friesen w: Unmasking the Face, Englewood Cliffs, NJ: Prentice Hall, 1975. 3 Historię tę opisuje David Busch w: "Culture Cul-de-Sac", Arizona State University Research, Spring/Summer 1994. 4 Badania nad udzielaniem się nastroju opisuje Ellen Sullins w Per- sonality and Social Psychology Bulletin z kwietnia 1990 roku. 5 Badania nad udzielaniem się i upodobnianiem nastrojów prowadził Frank Bernieri, psycholog z Oregońskiego Uniwersytetu Stanowego; pi- sałem o jego pracy w "The New York Times". Wiele jego badań opisanych jest w: Frank Bernieri, Robert Rosenthal, "Interpersonal Coordination, Behavior Matching, and Interpersonal Synchrony", w: Robert Feldman, Bernard Rime (red.), Fundamentals ofNonverbal Behavior, Cambridge: Cambridge University Press, 1991. s Teorię porwania emocji słuchaczy zaproponowali Bernieri i Rosent- hal, Fundamentals of Nonverbal Behavior. 7Thomas Hatch, "Social Intelligence in Young Children", referat przedstawiony na dorocznym spotkaniu Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego w 1990 roku. s Mark Snyder, "Impression Management: The Self in Social Inter- action", w: L.S. Wrightsman, K. Deaux, Social Psychology in the '80s, Monterey CA: Brooks/Cole, 1981. 9 E . Lakin Phillips, The Social Skills Basis of Psychopathology, New York: Grune and Stratton, 1978, s. 140. loStephen Nowicki, Marshall Duke, Helping the Child Who Doesn't Fit In, Atlanta: Peachtree Publishers,1992. Zob. też: Byron Rourke, Non- verbal Learning Disabilities, New York: Guilford Press, 1989. ll Nowicki, Duke, Helping the C'hild Who Doesn't Fit In. 12 Scenę tę oraz przegląd badań zajmujących się wchodzeniem do gru- py przytaczam za: Martha Putallaz, Aviva Wasserman, "Children's Entry Behavior", w: Steven Asher, John Coie (red.), Peer Rejection in Childhood, New York: Cambridge University Press, 1990. 13 Tamże. l4 Hatch, "Social Intelligence in Young Children". 150powieść Terry'ego Dobsona przytaczam za pozwoleniem zarząd dóbr Dobsona. Przytaczają ją również Ram Dass i Paul Gorman w: Ho Can 1 Help? New York: Alfred A. Knopf, 1985, s. 167 - 71. 484 Inteligencja emocjonalna Rozdział IX. Bliscy wrogowie lJest wiele sposobów obliczania wskaźnika rozwodów, a wynik obli- czeń określają zastosowane w nich metody statystyczne. Niektóre metody pokazują, że wskaźnik ten wzrósł do około 50 procent w okresie szczyto- wym, a potem nieco spadł. Kiedy za podstawę obliczeń przyjmuje się ogólną liczbę rozwodów w danym roku, to widać, że ich wskaźnik był najwyższy w latach osiemdziesiątych. Jednak dane, które tu przytaczam, wynikają z zastosowania innej metody. Nie bierze się tu pod uwagę liczby rozwodów przeprowadzonych w danym roku, ale stopień prawdopodo- bieństwa, że para osób pobierających się w danym roku rozwiedzie się. Dane statystyczne uzyskane tą metodą ukazują, że od stu lat wskaźnik rozwodów stale rośnie. Więcej szczegółów znaleźć można w: John Got- tman, What Predicts Divorce@ The Relationship Between Marital Processes and Marital Outcomes, Hillsdale, NJ: Lawrence Erlbaum Associates, Inc., 1993. 2 Eleanor Maccoby, C.N. Jacklin, "Gender Segregation in Childhood" w: H. Reese (red.), Advances in Child Development and Behavior, New York: Academic Press, 1987. p g " John Gottman, "Same and Cross Sex Friendshi in Youn Children , w: J. Gottman, J. Parker (red.), Conversation ofFriends, New York: Cam- bridge University Press, 1986. 4Spostrzeżenia te oraz podane niżej podsumowanie różnic między płciami w zakresie socjalizacji emocji opierają się na znakomitym prze- glądzie tych zagadnień w: Leslie R. Brody, Judith A. Hall, "Gender and Emotion", w: Michael Lewis, Jeannette Haviland (red.), Handbook of Emotions, New York: Guilford Press,1993. " Brod i Hall, "Gender and Emotion , s. 456. s Robert B. Cairns, Beverly D. Cairns, Lifelines and Risks, New York: Cambridge University Press, 1994. " Brod i Hall, "Gender and Emotion , s 454. sOdkrycia dotyczące różnic płciowych w sferze emocji omówione są " w: Brod i Hall, "Gender and Emotion . 9 O znaczeniu, jakie ma dla kobiet rozmowa, piszą Mark H. Davis, H. Alan Oathout, "Maintenance of Satisfaction in Romantic Relationships: Empathy and Relational Competence", ¦Tournal of Personality and Social Psychology 53, 2 (1987), s. 397 - 410. loRobert J. Sternberg, "Triangulating Love'¦: Robert Sternberg, Michael Barnes (red.), The Psychology ofLove, New Haven: Yale Univer- sity Press, 1988. llgadania te prowadził Ruben C. Gur z Wydziału Medycznego Uni- wersytetu Pensylwańskiego. Przypisy 485 l2Rozmowę Freda i Ingrid cytuje Gottman, What Predicts Divorce, s. 84. 13 gadania Johna Gottmana i jego współpracowników z Uniwersytetu Waszyngtońskiego opisane są bardziej szczegółowo w dwóch książkach: John Gottman, Why Marriages Succeed or Fail, New York: Simon and Schuster, 1994 oraz What Predicts Divorce. l4 Gottman, What Predicts Divorce. lSAaron Beck, Love is Never Enough, New York: Harper and Row, 1988, s. 145 - 46. [Polski przekład pt. Mifość nie wystarczy, Media Ro- dzina of Poznań, 1996] . ls Gottman, What Predicts Divorce. l¦ Zdeformowany proces myślenia u mężów stosujących przemoc wo- bec żon opisują Amy Holtzworth-Munroe i Glenn Hutchinson. "Attribu- ting Negati¦e Intent to Wife Behavior: The Attributions of Maritally Violent Versus Nonviolent Men", Journal ofAbnormal Psychology 102, 2 (1993), s. 206 - 211. Podejrzliwość agresywnych seksualnie mężczyzn zob.: Neil Malamuth, Lisa Brown, "Sexually Aggressive Men's Percep- tions of Women's Communications", Journal of Personality and Social Psychology 67 (1994). ls Są trzy rodzaje mężów stosujących przemoc wobec żon: ci, którzy rzadko uciekają się do rękoczynów, ci, którzy robią to pod wpływem na- głego impulsu, kiedy ogarnie ich wściekłość, oraz ci, którzy robią to na zimno i z wyrachowaniem. Terapia zdaje się pomagać tylko dwóm pier- wszym rodzajom. Zob.: Neil Jacobson i in., Clinical Handbook ofMarital Therapy, New York: Guilford Press,1994. ls Gottman, What Predicts Divorce. 2o Robert Levenson i in. , "The Influence of Age and Gender on Affect, Physiology, and Their Interrelations: A Study of Long-term Marriages", Journal ofPersonality and Social Psychology 67 (1994). 21 Gottman, What Predicts a Divorce. 22 Tamże. 23 "Wife Charged with Shooting Husband Over Football on TV", "The New York Times", November 3, 1993. 24 Produktywne kłótnie małżeńskie zob. : Gottman; What Predicts Di- vorce. 25Brak umiejętności naprawy stosunków u małżonków, zob.: Got- tman, What Predicts Divorce. 26Cztery kroki, które prowadzą do "korzystnych sprzeczek", podaję za: Gottman, Why Marriages Succeed or Fail. 2¦ Tamże. 2sBeck, Love is Never Enough [polskie tłum. Miłość nie wystarczy. Poznań: Media Rodzina, i996] . 486 Inteligencja emocjonalna 2sHarville Hendrix, Getting the Love You Want, New York: Henry Holt, 1988. Rozdział X. Kierowanie z sercem 1 Wypadek ten opisuje Carl Lavin, "When Moods Affect Safety: Com- munications in a Cockpit Mean a Lot a Few Miles Up", "The New York Times", June 26, 1994. 2 Michael Maccoby, "The Corporate Climber Has to Find His Heart" Fortune, December 1976. 3 Cytat z rozmowy, którą przeprowadziłem z Shoshoną Zuboffw czerw- cu 1994 roku. W sprawie wpływu technik informatycznych zob. jej książkę In the ¦ge of the Smart Machine, New York: Basic Books,1991. 4Historię o sarkastycznym wiceprezesie opowiedział mi Hendrie Weisinger, psycholog z Podyplomowej Szkoły Biznesu przy Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles [UCLA Graduate School of Business]. Za- sady umiejętnego przedstawiania uwag krytycznych w miejscu pracy po- dał on w książce The C'ritical Edge: How to Criticize Up and Down the Organization and Make It Pay Off, Boston: Little, Brown, 1989. S Ankietę na temat przypadków wybuchów złości kierowników i dy- rektorów na podległych im pracowników przeprowadził Robert Baron, psycholog z Instytutu Politechnicznego Rensselaera, z którym przepro- wadziłem wywiad w "The New York Times" z 11 września 1990 roku. 6 Robert Baron, "Countering the Effects of Destructive Criticism: The Relative Efficacy of Four Interventions", ¦lournal of Applied Psychology 75, 3(1990). Harr Levinson, "Feedback to Subordinates , Addendum to the Le- vinson Letter, Levinson Institute, Waltham, MA (1992). s O przeglądzie 645 firm, który przeprowadzili doradcy do spraw za- rządzania z Towers Perrin na Manhattanie, donosił "The New York Ti- Ame¦ mes" 26 sierpnia 1990 roku. sVamik Volkan, The Need to Have Enemies and Allies, Northvale, naIit, NJ: Jason Aronson, 1988. anali Io Mój wywiad z Thomasem Pettigrew zamieścił "The New York Ti- które mes" 12 maja 1987 roku. na m 11 Samuel Gaertner, John Davidio, Prejudice, Disc ination, and Ra- na du cism, New York: Academic Press,1987. mogłc 12 Tamże. 13 ¦ " C at za: Howard Kohn, "Service With a Sneer , "The New York z wyż Times Sunday Magazine", November 11, 1994. wości Przypisy 487 ienry 14"Responding to a Diverse Work Force", "The New York Times", August 26, 1990. 15 Fletcher Blanchard, "Reducing the Expression of Racial Prejudice", Psychological Science, t. 2, 1991. ls Gaertner i Davidio, Prejudice, Discrimination, and Racism. l¦ Peter Drucker, "The Age of Social Transformation", The Atlantic Monthly, November 1994. Com- ls pojęcie inteligencji grupowej wprowadzają Wendy Williams i Robert York Sternberg, "Group Intelligence: Why Some Groups Are Better Than Others", InteIIigence, 1988. eart" ; 19 Studium wybijających się pracowników Laboratoriów Bella przepro- wadzają Robert Kelley i Janet Caplan, "How Bell Labs Creates Star ;zerw- Performers", Harvard Business Review, July-August 1993. ;iążkę 2opożytki- płynące z nieformalnych sieci połączeń opisują David Krackhardt i Jeffrey R. Hanson, "Informal Networks: The Company Be- @ndrie hind the Chart", Harvard Business Review, July-August 1993, s. 104. Rozdział XI. Umysł i medycyna ¦ i dy- l Francisco Varela na trzecim sympozjum "Umysł i życie", które od- śaron, było się w grudniu 1990 roku w Dharamsali w Indiach. zepro- 2Zob.: Robert Ader i in., Psychoneuroimmunology, wyd. II, San Diego: ¦ku. Academic Press, 1990. Z:The 3David Felten i in., "Noradrenergic Sympathetic Innervation of iology Lymphoid Tissue", ¦lournal oflmmunology 135(1985). 4 B.S. Rabin i in., "Bidirectional Interaction Between the Central he Le- Nervous System and the Immune System", Critical Reviews in Immuno- Iogy 9 (4), (1989), s. 279 - 312. ¦w za- SZob. na przykład: Steven B. Maier i in., "Psychoneuroimmunology", rk Ti- American Psychologist, December 1994. sHoward Friedman, S. Boothby-Kewley, "The Disease-Prone Perso- hvale, nality: A Meta-Analytic View", American Psychologist 42 (1987). W tej analizie wielu różnych studiów zastosowano podejście "metaanalityczne", rk Ti- które umożliwia statystyczne połączenie wyników wielu prowadzonych na małą skalę badań w jedno wielkie studium. Pozwala to, ze względu zd Ra- na dużą ogólną liczbę przebadanych osób, łatwiej odkryć skutki, których mogłoby nie ujawnić żadne badanie na mniejszą skalę. ¦ Sceptycy twierdzą, że obraz osobowości emocjonalnej łączący się ¦ York z wyższym wskaźnikiem zachorowalności jest klasycznym opisem osobo- wości neurotycznej - nękanego niepokojem, przygnębionego i miewają- 488 Inteligencja emocjonalna cego częste napady złości "rozbitka emocjonalnego" - i że liczne choro- by, na które uskarżają się takie osoby, są nie tyle odbiciem faktycznego stanu ich zdrowia, ile skłonności do narzekań i przesady w traktowaniu drobnych w istocie rzeczy dolegliwości. Jednak Friedman i inni utrzymu- ją, że dowodów na istnienie związku między emocjami i chorobami do- starczają nie narzekania pacjentów, lecz badania, w których lekarze oce- niają obserwowalne oznaki choroby, i wyniki badań laboratoryjnych dające bardziej obiektywną podstawę do określenia stanu zdrowia. Oczy- wiście zawsze istnieje możliwość, że złe samopoczucie nie tylko przyczy- nia się do pogorszenia zdrowia, ale jest też tego wynikiem; dlatego naj- bardziej przekonujących danych dostarczają badania, w których ocenia się stan emocjonalny przed wystąpieniem choroby. Gail Ironson i in., "Effects ofAn er on Left Ventricular E ection Frac- tion in Coronary Artery Disease", The American ¦lournal of Cardiology 70, 1992. Pojemność serca, nazywana niekiedy "wyrzutem sercowym" albo "po- jemnością wyrzutową", określa zdolność serca do wytłaczania krwi z lewej komory do tętnic; mierzy ona objętość krwi wytłaczanej przez każdą z ko- mór podczas jednego skurczu serca. Zmniejszanie się pojemności wyrzuto- wej w chorobie wieńcowej oznacza osłabienie mięśnia serca. 9Z około tuzina badań nad związkiem między wrogością a zgonami z powodu choroby wieńcowej w niektórych nie stwierdzono istnienia ta- kiego związku. Może być to jednak skutkiem różnic w metodach, takich jak korzystanie z niedoskonałych sposobów pomiaru wrogości, oraz względnie trudno uchwytnego charakteru tego związku. Na przykład naj- większa liczba zgonów spowodowanych "efektem wrogości" zdaje się wy- stępować w grupie ludzi w średnim wieku. Jeśli w badaniach nie szu- ka się takich przyczyn zgonów osób w tym wieku, to przeocza się ten efekt. loRedford Williams, The Trusting Heart, New York: Times Books/ /Random House, 1989. llMoją rozmowę z Peterem Kaufmanem zamieścił "The New York Times" 1 września 1992 roku. 12W¦¦ przeprowadzonych na Uniwersytecie Stanforda badań nad złością i drugim zawałem przedstawił Carl Thoreson na Międzynarodowym Kongresie Medycyny Behawioralnej w Uppsali (Szwecja) w lipcu 1990 roku. 13 Lynda H. Powell, "Emotional Arousal as a Predictor of Lon -Term Mortality and Morbidity in Post M.I. Men", Cir¦ation, v. 82, nr 4, Supplement III, October 1990. l4Murray A. Mittleman, "Triggering of Myocardial Infarction Onset by Episodes of Anger", Circulation, t. 89, nr 2 (1994). 15 Robert Levenson, "Can We Control Our Emotions, and How Does Such Control Change an Emotional Episode?", w: Richard Davidson, Paul Przypisy 489 Ekman (red.), Fundamental Questions About Emotions, New York: Ox- ford University Press, 1995. ls0 badaniach Redforda Williamsa nad związkiem między złością i funkcjonowaniem serca pisałem w "The New York Times Good Health Magazine" z 16 kwietnia 1989 roku. l¦Thoreson, dz. cyt. lsWilliams, The Trusting Heart. l9Wynurzenia zamartwiającej się kobiety za: Timothy Brown i in., " Generalized Anxiety Disorder", w: David H. Barlow (red.), Clinical Handbook of Psychological Disorders, New York: Guilford Press,1993. 20 Bruce McEwan, Eliot Stellar, "Stress and the Individual: Mecha- nisms Leading to Disease", Archives oflnternal Medicine 153 (September 27,1993). Badania, które tam opisują, to: M. Robertson, J. Ritz, "Biology and Clinical Retevance of Human Natural Killer Cells", Blood 76 (1990). 2l Fakt, że ludzie żyjący w ustawicznym stresie są bardziej podatni na choroby, może, oprócz biologicznych, mieć różnorakie przyczyny. Jed- ną z nich może być to, że sposoby, za pomocą których osoby takie starają się złagodzić stres - na przykład palenie, picie alkoholu albo objadanie się tłustym jedzeniem - są same w sobie niezdrowe. Inną zaś to, że ciągłe martwienie się i niepokój powodują bezsenność albo sprawiają, że odczuwające go osoby zapominają o przestrzeganiu zaleceń lekarskich, takich jak regularne zażywanie leków, co pogłębia choroby, które już mają. Najprawdopodobniej wszystkie te przyczyny działają łącznie, two- rząc związek przyczynowy między stresem i chorobą. 22 Na przykład badania studentów medycyny przeżywających stres przedegzaminacyjny wykazały, że nie tylko obniża się u nich odporność immunologiczna na wirusa opryszczki, ale też zmniejsza się zdolność białych ciałek krwi do zabijania zainfekowanych komórek, jak również wzrasta poziom związku chemicznego powodującego stłumienie zdolności immunologicznych limfocytów, białych komórek krwi pełniących główną rolę w reakcji odpornościowej organizmu. Zob.: Ronald Glaser, Janice Kiecolt-Glaser, "Stress-Associated Depression in Cellular Immunity", Brain, Behavior, and Immunity 1 (1987). Jednak z większości badań wykazujących osłabienie odporności organizmu przez stres nie wynikało jasno, czy poziom odporności obniżył się w takim stopniu, aby stwarzać ryzyko zapadnięcia na chorobę. 23 Sheldon Cohen i in., "Psychological Stress and Susceptibility to the Common Cold", New England Journal ofMedicine 325 (1991). 24 A¦.thur Stone i in. , "Secretory IgA as a Measure of Immunocompe- tence", ¦lournal ofHuman Stress 13 (1987). W ramach innego programu badań 246 osób - mężów, żon i ich dzieci - zapisywało w dziennikach codziennie, przez cały okres "sezonu grypowego", jakie stresy nękają ro- 490 Inteligencja emocjonalna dzinę. Najwyższy wskaźnik zachorowalności na grypę, mierzony zarówno liczbą dni, przez które osoby te miały gorączkę, jak i poziomem przeciw- fai ciał przeciw antygenom wirusów grypy, występował w tych rodzinach, ¦ 19 które przeżywały najwięcej kryzysów. Zob.: R.D. Clover i in., "Family ¦ Functioning and Stress as Predictors of Influenza B Infection", Journal ¦ ofFamily Practice 29 (May 1981). sza 25Uaktywnienie się wirusa opryszczki i stres zob.: cykl studiów au- dzi torstwa Ronalda Glasera i Janice Kiecolt-Glaser, np. "Psychological In- ws; `` fluences on Immunity", American Psychologist 43 (1988). Związek między bio: stresem i wzmożoną aktywnością wirusa opryszczki jest tak silny, że cho ukazano go na podstawie badań zaledwie dziesięciu pacjentów, traktując nia jako miernik pojawianie się na skórze wyprysków; im bardziej pacjenci z ct ci uskarżali się na dręczący ich niepokój, kłótnie i stresy, tym większe =; cie było prawdopodobieństwo, że w najbliższych tygodniach pojawią się na ich skórze pęcherzyki wywołane wirusem opryszczki, natomiast w okre- sach spokoju wirusy przechodziły w stan uśpienia. Zob.: H.E. Schmidt i in., "Stress as a Precipitating Factor in Subjects With Recurrent Herpes Per¦ Labialis", Journal ofFamily Practice 20 (1985). 2s Referat na temat związku pomiędzy niepokojem a chorobą wieńcową Dep u kobiet przedstawił na Międzynarodowym Kongresie Medycyny Behawio- 61, ¦ ralnej w Uppsali w lipcu 1990 roku Carl Thoreson. Niepokój może również w pewnym stopniu przyczyniać się do zwiększenia podatności na tę chorobę 29, ) u niektórych mężczyzn. W badaniach przeprowadzonych przez Wydział Me- Smit dycyny Uniwersytetu Alabamy sporządzono portrety emocjonalne 1123 mężczyzn i kobiet w wieku od czterdziestu pięciu do siedemdziesięciu sied- 3! miu lat. Ci spośród mężczyzn, którzy w wieku średnim najczęściej ulegli biolo; niepokojowi i zmartwieniu, byli dwadzieścia lat później najbardziej nara- ships żeni na wystąpienie nadciśnienia. Zob.: Abraham Markowitz i in., Journal of the American Medical Association (November 14,1993). i zmr 2¦Joseph C. Courtney i in., "Stressful Life Events and the Risk of . giej c Colorectal Cancer", Epidemiology (September 1993), 4(5). " rytmi 2s Zob. na przykład: Daniel Goleman, Joel Gurin, Mind Body Medici- ¦¦ htóre ne, New York: Consumer Reports Books/St. Martin's Press,1993. w oeh 29Zob. na przykład Seymour Reichlin, "Neuroendocrine-Immune In- teractions", New England Journal ofMedicine (October 21, 1993). 3oDane te cytuję za: James Strain, "Cost Offset From a Psychiatric kajgj¦ Consultation-Liaison Intervention With Elderly Hip Fracture Patients", podwz American Journal of Psychiatry 148 (1991). A 3l Howard Burton i in., "The Relationship of Depression to Survival ¦ in Chronic Renal Failure", Psychosomatic Medicine (March 1986). 32Ro)¦¦ q¦da i in., "Depressed Affect, Hopelessness, and Risk of Is- pr¦sp chemic Heart Disease in a Cohort of U.S. Adults", Epidemiology (July 1993). objaw5 Przypisy 491 33Nancy Frasure-Smith i in., "Depression Following Myocardial In- farction", ¦lournal of the American Medical Association (October 20 1993). 34Michael von Korff, psychiatra z Uniwersytetu Waszyngtońskiego, który przeprowadził te badania, powiedział mi o pacjentach, którzy mu- szą stawiać czoło wielkim wyzwaniom po to tylko, by przeżyć kolejny dzień: "Jeśli leczy się depresję, to widać poprawę znacznie przekraczającą wszelkie zmiany w stanie ich zdrowia fizycznego. Jeśli jesteś przygnę- biony, to wszystkie symptomy odczuwasz ze wzmożoną siłą. Chroniczna choroba fizyczna wystawia na ciężką próbę twoją zdolność przystosowa- nia się. Jeśli znajdujesz się w depresji, to trudno nauczyć ci się żyć z chorobą. Natomiast jeśli masz odpowiednią motywację, energię i poczu- cie własnej wartości - a wszystko to jest zagrożone w stanie depresji - to możesz przyzwyczaić się nawet do ciężkiego uszkodzenia ciała i cie- szyć się z życia". 35 Ch¦s Peterson i in., Learned Helplessness: A Theory for the ¦ge of Personal Control, New York: Oxford University Press, 1993. 3s Timothy Elliott i in., "Negotiating Reality After Physical Loss: Hope, Depression, and Disability", ¦lournal ofPersonality and Social Psychology 61, 4 (1991). 3¦ James House i in., "Social Relationships and Health", Science (July 29,1988). Zob. też odkrycia, których wymowajest niejednoznaczna: Carol Smith i in., "Meta-Analysis of the Associations Between Social Support and Health Outcomes", ¦lournal ofBehavioral Medicine (1994). 3s Inne badania zdają się świadczyć, że działa tu pewien mechanizm biologiczny. Odkrycia te - opisane w artykule House "Social Relation- ships and Health" - wykazały, że u ludzi znajdujących się na oddziale intensywnej terapii sama obecność drugiej osoby może obniżyć niepokój i zmniejszyć przykre objawy fizjologiczne. Stwierdzono, że obecność dru- giej osoby wpływa nie tylko na obniżenie ciśnienia krwi i spowolnienie rytmu serca, ale także zmniejsza wydzielanie się kwasów tłuszczowych, które prowadzić mogą do zamknięcia tętnic. Jedna z teorii stworzonych w celu wyjaśnienia leczniczego wpływu kontaktów towarzyskich zakłada, że uruchamiają one pewne mechanizmy w mózgu. Twórcy tej teorii wska- zują na dane uzyskane w badaniach na zwierzętach, świadczące o uspo- kajającym wpływie, jaki wywierają kontakty społeczne na tylną część podwzgórza, część układu limbicznego mającą liczne połączenia z ciałem migdałowatym. ¦godnie z tym poglądem obecność drugiej osoby hamuje ¦ działanie układu limbicznego, zmniejszając wydzielanie acetylocholiny, kortyzolu i amin katecholowych, związków chemicznych, które powodują przespieszenie oddechu i rytmu serca oraz wywołują inne fizjologiczne objawy stresu. 492 Inteligencja emocjonalna 39 " Strain, "Cost Offset . 40 , Lisa Berkman i in., "Emotional Support and Survival After Myo- cardial Infarction, A Prospective Population Based Study ofthe Elderly", Annals oflnternal Medicine (December 15, 1992). 4l Annika Rosengren i in., "Stressful Life Events, Social Support, and Mortality in Men Born in 1933", British Medical ¦lournal (October 19, 1993). 42Janice Kiecolt-Glaser i in., "Marital l¦uality, Marital Disruption, and Immune Function", Psychosomatic Medicine 49 (1987). 43 Mój wywiad z Johnem Cacioppo ukazał się w "The New York Times" z 15 grudnia 1992 roku. 44 James Pennebaker, "Putting Stress Into Words: Health, Linguistic and Therapeutic Implications", referat wygłoszony na spotkaniu Amery- kańskiego Towarzystwa Psychologicznego w Waszyngtonie w 1992 roku. 45 Lester Luborsky i in., "Is Psychotherapy Good for Your Health?" referat przedstawiony na spotkaniu Amerykańskiego Towarzystwa Psy- chologicznego w Waszyngtonie w 1993 roku. 4sDavid Spiegel i in., "Effect of Psychosocial Treatment on Survival of Patients with Metastatic Breast Cancer", Lancet nr 8668, ii (1989). 4¦ O odkryciu tym powiedział dr Steven Cohen-Cole, psychiatra z Uni- wersytetu Emory'ego, w wywiadzie, którego udzielił mi dla "The New York Times" z 13 listopada 1991 roku. 4s Na przykład w ramach programu Planetree w Pacyficznym Szpitalu Prezbiteriańskim [Pacific Presbyterian Hospital] w San Francisco wyszu- kuje się dla pacjentów lekarstwa oraz literaturę na dowolny temat me- dyczny. 4s Jeden z takich programów opracowany został przez Macka Lipkina Juniora z Wydziału Medycyny Uniwersytetu Nowojorskiego. 5opisałem o tym w "The New York Times" z 1 grudnia 1987 roku. 51 I tu znowu przykładem jest program Planetree, jak również domy Ronalda McDonalda, gdzie rodzice przebywają tuż obok hospitalizowa- nych dzieci. 52 Zob. : Jon Kabat-Zinn, Full Catastrophe Living, New York: Delacor- te, 1991. 53 Zob.: Dean Ornish, Dr Dean Ornish's Program for Reversing Heart Discase, New York: Ballantine, 1991. 54Health Professions ¦ducation and Relatio ip-Centered C'are. fte- port of the Pew-Fetzer Task Force on Advan Psychosocial Health Education, Pew Health Professions Commission and Fetzer Institute at the Center of Health Professions, University of California at San Fran- cisco, San Francisco (August 1994). 55 " Strain, "Cost Offset . Przypisy 493 56 Redford Williams, Margaret Chesney, "Psychosocial Factors and Prognosis in Established Coronary Heart Disease", ¦Tournal of the Ame- rican Medical Association (October 20, 1993). 5¦ A. Stanley Kramer, "A Prescription for Healing", Newsweek (June 7, 1993). Rozdział XII. Kociołek rodzinny Beverly Wilson, John Gottman, "Marital Conflict and Parentin : The Role of Negativity in Families", w: M.H. Bornstein (red.), Handbook ofParenting, t. IV, Hillsdale, NJ: Lawrence Erlbaum, 1994. 2 Badania nad emocjami w rodzinie były ciągiem dalszym omówio- nych w rozdziale IX badań Johna Gottmana. Zob.: Carole Hoovan, Lynn Katz, John Gottman, "The Family as a Meta-emotion Culture Co nition and Emotion (Spring 1994). 3 Hooven, Katz, Gottman, "The Family as a Meta-emotion Culture. 4 T. Berry Brazelton, przedmowa do Heart Start: The Emotional Foundations of School Readiness, Arlington VA: National Center for Cli- nical Infant Programs, 1992. 5 Heart Start. 6 Tamże, s. 7. ¦ Tamże, s. 9. s M. Erickson i in., "The Relationship Between l¦uality of Attach- ment and Behavior Problems in Preschool in a High-Risk Sample", w: I. Betherton, E. Waters (red.), Monographs ofthe Society ofResearch in C'hild Development 50, nr w serii 209. 9 Heart Start, s. 13. io L.R. Huesman, Leonard Eron, Patty Warnicke-Yarmel, "Intellectual Function and Aggression", The ¦Tournal of Personality and Social Psycho- logy (January 1987). O podobnych odkryciach donieśli w numerze Child Development z września 1988 roku Alexander Thomas i Stella Chases, którzy regularnie oceniali zachowania siedemdziesięciorga pięciorga dzieä od roku 1956, kiedy miały one od siedmiu do dwunastu lat. Zob.: Alexander Thomas i in., "Longitudinal Study of Negative Emotional States and Ad- justments From Early Childhood Through Adolescence", Child Develop- ment 59 (1988). Po dziesięäu latach od rozpoczęcia badań dzieci, które zdaniem nauczycieli i rodziców należały do najbardziej agresywnych w¦,) szkole podstawowej, miały najwięcej kłopotów emocjonalnych w końcowym okresie dorastania. Dzieci te (niemal dwa razy więcej było wśród nich chło- pców niż dziewcząt) nie tylko prowokowały bójki, ale też odnosiły się z po- gardą, a nawet otwartą wrogością do członków swych rodzin i nauczycieli. 494 Inteligencja emocjonalna Ich wrogie nastawienie nie zmieniło się na przestrzeni lat nawet na jotę; w wieku młodzieńczym wchodziły stale w konflikty z rówieśnikami i rodzi- nami i miały kłopoty w szkole, a kiedy skontaktowano się z nimi, gdy dorosły, borykały się z całym wachlarzem problemów, od konfliktów z pra- wem poczynając, a na atakach niepokoju i depresji kończąc. 11 Obserwacje z ośrodków opieki dziennej i poczynione tam odkrycia opisane są w: Mary Main, Carol George, "Responses of Abused and Dis- advantaged Toddlers in Distress in Agemates: A Study in the Day-Care Setting", Developmental Psychology 21, 3(1985). Takich samych odkryć dokonano podczas obserwacji dzieci z klas zerowych, zob.: Bonnie Kli- mes-Dougan, Janet Kistner, "Physically Abused Preschoolers' Responses to Peers' Distress", Developmental Psychology 26 (1990). 12 Robert Emery, "Family Violence", American Psychologist (February 1989). 13 Czy maltretowane dzieci zostają w przyszłości rodzicami maltre- tującymi własne dzieci czy nie jest sprawą sporną. Zob. na przykład: y P ,¦ Cath S atz Widom, "Child Abuse, Neglect and Adult Behavior , Ame- rican ¦lournal of Orthopsychiatry (July 1989). Rozdział XIII. Uraz i ponowne emocjonalne uczenie się 1 O wstrząsie pourazowym u dzieci będących świadkami masakry w Szkole Podstawowej im. Clevelanda pisałem w dziale "Education Life" "The New York Times" z 7 stycznia 1990 roku. 2 Przykłady wstrząsu pourazowego u ofiar przestępstw przedstawiła mi Shelly Niederbach, psycholog w Ośrodku Porad dla Ofiar [Victim's Counselling Service] w Brooklynie. 3 Za: M. Davis, "Analysis of Aversive Memories Using the Fear-Po- tentiated Startle Paradigm", w: N. Butters, L.R. Squire (red.), The Neu- ropsychology ofMemory, New York: Guilford Press,1992. 4 Naukowe wyjaśnienie przyczyn szczególnie uporczywego utrzymy- wania się takich wspomnień przedstawił LeDoux w: "Indelibility of Sub- cortical Emotional Memories", ¦lournal of Cognitive Neuroscience (1989), t. 1, s. 238 - 43. 5 Mój wywiad z Dennisem Charneyem ukazał się w "The New York Times" z 12 czerwca 1990 roku. s O eksperymentach na parach zwierząt la¦'atoryjnych opowiedział mi John Krystal. Zostały one powtórzone w wielu laboratoriach nauko- wych. Najważniejsze badania z tego zakresu przeprowadził Jay Weiss z Uniwersytetu Duke'a. ¦ Najlepszy opis zmian w mózgu leżących u podłoża wstrząsu pourazo- Przypisy 495 wego oraz roli, jaką odgrywa w tym ciało migdałowate, znajduje się w: @odzi- Dennis Charney i in., "Psychobiologic Mechanisms of Posttraumatic Stress , gdy Disorder", Archives of General Psychiatry 50 (April 1993), s. 294 - 305. ; pra- s Części dowodów na spowodowane urazem zmiany w sieci połączeń nerwowych mózgu dostarczyły badania, podczas których cierpiącym na rycia wstrząs pourazowy weteranom wojny wietnamskiej wstrzykiwano johim- i nis- binę, środek, którym Indianie południowoamerykańscy smarują groty @Care strzał, aby obezwładnić zwierzynę. W małych dawkach johimbina blokuje ikryć działanie pewnego receptora (punktu znajdującego się na neuronach , KIi- i wychwytującego jeden z neuroprzekaźników), który normalnie działa onses hamująco na wydzielanie się amin katecholowych. Johimbina znosi to działanie hamujące, nie pozwalając owym receptorom na rozpoznawanie katecholamin, w wyniku czego wzrasta ich poziom. Paraliżując działanie hamulców nerwowych niepokoju, johimbina wywołała ataki lękowe altre- u dziewięciu spośród piętnastu cierpiących na wstrząs pourazowy pacjen- ¦kład: tów, a u sześciu z nich wspomnienia te ujawniły się jak żywe. Jednemu Ame- z nich wydawało się, że widzi zestrzelony helikopter, spadający na ziemię w obłoku dymu, a potem błysk eksplozji. Inny widział wybuchającego i rozsypującego się na drobne kawałki jeepa z kumplami, który wjechał na minę; obraz tej sceny prześladował go w snach i znienacka pojawiał się przed jego oczyma podczas zwykłych czynności życiowych. Badania te prowadzone były pod kierunkiem Johna Krystala, dyrektora Labora- sakry torium Psychofarmakologii Klinicznej w Krajowym Centrum Leczenia Life" Wstrząsu Pourazowego w West Haven, Conn., w Szpitalu dla Weteranów [Laboratory of Clinical Psychopharmacology, National Center for PTSD, ;awiła VA Hospital] . ctim's 9 Zob.: Charney, "Psychologic Mechanisms". lo Mózg, starając się zmniejszyć wydzielanie się CRF, redukuje liczbę ¦r-Po- uwalniających ten hormon receptorów. Jednego z dowodów na to, że to ¦ Neu- właśnie zjawisko występuje u osób cierpiących na wstrząs pourazowy, dostarczyły badania, w których ośmiu pacjentom wstrzyknięto CRF. Nor- z m - malnie wstrzyknięcie CRF wyzwala duże ilości ACTH (kortykotropiny), hormonu, który z kolei pobudza wydzielanie amin katecholowych. Jednak f Sub- u pacjentów ze wstrząsem pourazowym, w odróżnieniu od osób nie cier- 1989)' piących na wstrząs, nie stwierdzono zauważalnych zmian w poziomie ¦ York ACTH, co wskazuje, że ich mózgi zahamowały działanie receptorów CRF, ponieważ były już przeciążone hormonami wydzielanymi podczas stre- edział su. Badania te opisał mi Charles Nemeroff, psychiatra z Uniwersytetu Duke'a. iauko- 11 Mój wywiad z Nemeroffem ukazał się w "The New York Times" Weiss z 12 czerwca 1990 roku. tzrazo- 12 Na przykład podczas jednego z eksperymentów pokazano weteranom 496 Inteligencja emocjonalna wojny wietnamskiej ze wstrząsem pourazowym 15-minutowy fllm składa- jący się ze specjalnie dobranych, ukazujących z wyjątkową plastycznością okrucieństwa wojny, scen z fllmu "Pluton". Weteranów podzielono na dwie grupy. W jednej grupie wstrzyknięto weteranom naloxone, substancję blo- kującą wydzielanie się endorfin; po obejrzeniu filmu osoby te nie wykazy- wały żadnych zmian wrażliwości na ból. Natomiast w grupie mężczyzn, któryzn nie podano substancji blokującej endorfiny, wrażliwość na ból zmniejszyła się o 30 procent, co wskazywało na wzrost poziomu endorfin. ¦; Te sazne sceny nie wpływały w taki sposób na weteranów, którzy nie cier- pieli na wstrząs pourazowy, co sugeruje, że u ofiar wstrząsu pourazowego drogi nerwowe regulujące wydzielanie i przepływ endorfin były nadmiernie czułe czy też przeczulone, ale ujawniało się to dopiero wtedy, kiedy znaleźli się wobec czegoś, co przypominało pierwotny uraz. W takiej sytuacji ciało migdałowate ocenia najpierw wagę tego, co widzimy. Badania te przepro- wadził Roger Pitman, psychiatra z Harvardu. Podobnie jak w wypadku innych objawów wstrząsu pourazowego, mózg uczy się takich zmienionych reakcji w opresji i może je na powrót wywołać sytuacja przypominająca straszne wydarzenie, które stało się przyczyną urazu. Pitman stwierdził na przykład, że szczury laboratoryjne, które doznały wstrząsu, wykazywały takie samo, wynikające ze zwiększenia się poziomu endorfin, znieczulenie na ból, jak weterani po obejrzeniu "Plutonu". Kiedy po paru tygodniach szczury te przeniesiono ponownie do klatek, w których zaaplikowano im wstrząs to - mimo iż nie włączono prądu - stały się ponownie niewra- żliwe na ból, tak jak wtedy, gdy poddawano je elektrowstrząsom. Zob.: Roger Pitman, "Naloxone-Reversible Analgesic R¦sponse to Combat-Rela- ted Stimuli in Posttraumatic Stress Disorder", Archives of General Medicine (June 1990). Zob. też: Hillel Glover, "Emotional Numbing: A Possible En- dorphin-Mediated Phenomenon Associated with Post-Traumatic Stress Disorder and Other Allied Psychopathologic States", ¦lournal of Traumatic Stress 5, 4 (1992). 13 Omówione w tym podrozdziale dowody zaczerpnąłem ze znakomi- tego artykułu Dennisa Charneya "Psychobiologic Mechanisms". 14 Charney, tamże, s. 300. 15 W badaniach Richarda Davidsona mierzono u ochotników potliwość (reakcję będącą barometrem niepokoju) podczas odtwarzania im pewnego tonu, po którym następował głośny, nieprzyjemny dźwięk. Dźwięk ten powodował zwiększone wydzielanie się potu. P wnym czasie do wy- wołania tej reakcji wystarczał już tylko ton pop zający nieprzyjemny dźwięk, co świadczyło o tym, że osoby badane nauczyły się awersji do tego tonu. Kiedy dalej słuchały tego tonu bez towarzyszącego mu przy- krego dźwięku, wyuczona awersja zanikała - pot nie wydzielał się ob- ficiej niż normalnie. Im większą aktywność wykazywała kora przedniej Przypisy 497 części lewego płata czołowego, tym szybciej ochotnicy pozbywali się wy- uczonego strachu. W innym eksperymencie ukazującym rolę kory przednich części pła- tów czołowych w przezwyciężaniu strachu szczury laboratoryjne - które często wykorzystuje się w tych badaniach - nauczyły się obawiać tonu, któremu towarzyszył wstrząs elektryczny. Następnie część tych szczurów poddawano lobotomii, to znaczy zabiegowi chirurgicznemu polegającemu na przecięciu połączeń między przednimi częściami płatów czołowych i ciałem migdałowatym. Potem przez kilka dni wszystkie szczury słyszały ten ton, ale nie doznawały wstrząsu elektrycznego. Powoli zapominały o strachu, którym nauczyły się reagować na ten ton. Jednak szczury z przeciętymi połączeniami między płatami czołowymi i ciałem migdało- watym potrzebowały prawie dwukrotnie dłuższego czasu niż pozostałe na oduczenie się lęku. Świadczy to o tym, że przednie części płatów czołowych odgrywają kluczową rolę w panowaniu nad strachem i - ogólnie - w przyswajaniu wiedzy emocjonalnej. Eksperyment ten prze- prowadziła Maria Morgan, magistrantka w kierowanym przez LeDoux Centrum Neurologii na Uniwersytecie Nowojorskim. 16 O badaniach tych opowiedziała mi Rachel Yehuda, neurochemiczka i dyrektorka Programu Badań nad Wstrząsem Pourazowym w Szkole Medycznej Mt. Sinai na Manhattanie. O wynikach tych badań pisałem w "The New York Times" z 6 października 1992 roku. l¦ Lenore Terr, Too Scared to Cry, New York: Harper Collins, 1990. ls Judith Lewis Herman, Trauma and Recovery, New York: Basic Books, 1992. 19 Mardi Horowitz, Stress Response Syndromes, Northvale, NJ: Jason Aronson, 1986. zo powtórne uczenie się następuje też - przynajmniej u dorosłych - na poziomie filozoficznym. Trzeba tu postarać się odpowiedzieć na odwieczne pytanie, jakie zadają ofiary - "Dlaczego ja?" Doznanie urazu niszczy wiarę ofiary w to, że świat jest bezpiecznym miejscem i że to, co przydarza nam się w życiu, jest sprawiedliwe, to znaczy, że żyjąc uczciwie mamy kontrolę nad swym losem. Oczywiście na pytanie ofiary, dlaczego taka rzecz przydarzyła się właśnie jej, nie można udzielać odpowiedzi filozoficznych ani religijnych; zadanie polega tu na odbudowaniu systemu przekonań czy wierzeń, który umożliwia jej dalsze życie tak, jak gdyby można było darzyć zaufaniem świat i ludzi. 21 To, że strach utrzymuje się, choć stłumiony, udowodniły badani w których uczono szczury bać się jakiegoś dźwięku, na przykład dźwię dzwonka, synchronizując go ze wstrząsem elektrycznym. Po takim prze- życiu szczury reagowały strachem na dzwonek, chociaż nie towarzyszył mu wstrząs. Stopniowo, mniej więcej po roku (co dla szczura jest bardzo 498 Inteligencja emocjonalna długim okresem czasu, równym około jednej trzeciej długości jego życia), szczury traciły lęk przed dźwiękiem dzwonka. Wracał on jednak z pełną siłą, kiedy dźwięk połączono ponownie ze wstrząsem elektrycznym. Strach powraca w jednej chwili, ale usunięcie go zajmuje długie miesiące. Z podobnym zjawiskiem mamy, oczywiście, do czynienia u ludzi, kiedy uśpiony od lat, wywołany niegdyś urazem strachem wraca z całą siłą w sytuacji przypominającej w jakiś sposób tę, która wywołała wstrząs pourazowy. 2z gadania Luborsky'ego nad skutecznością psychoterapii opisane są szczegółowo w: Lester Luborsky, Paul Crits-Christoph, Understanding Transference@ The CCRT Method, New York: Basic Books, 1990. Rozdział XIV. Temperament nie jest wyrokiem przeznaczenia 1 Zob. na przykład: Jerome Kagan i in., "Initial Reactions to Unfami- liarity", Current Directions in Psychological Science (December 1992). Najpełniejszy opis biologii temperamentu daje: Kagan, Galen's Prophecy. 2 Tom i Ralph. archetypowy typ bojaźliwy i odważny, opisane są w: Kagan, Galen's Prophecy, s. 155 - 57. 3 Iris Bell, "Increased Prevalence of Stress-related Symptoms in Mid- dle-aged Women Who Report Childhood Shyness", Annals of Behavioral Medicine 16 (1994). 4 Iris R. Bell i in., "Failure of Heart Rate Habituation During Cogni- tive and Olfactory Laboratory Stressors in Young Adults With Childhood Shyness", Annals of Behavioral Medicine 16 (1994). 5 Chris Hayward i in., "Pubertal Stage and Panic Attack History in Sixth- and Seventh-grade Girls", American ¦lournal of Psychiatry, vol. 149(9) (September 1992), s.1239 - 43; Jerold Rosenbaum i in., "Behavio- ral Inhibition in Childhood: A Risk Factor for Anxiety Disorder", Harvard Review of Psychiatry (May 1993). 6 Badania nad związkami różnic osobowości z różnicami w funkcjono- waniu półkul mózgowych prowadzili Richard Davidson z Uniwersytetu Wisconsin oraz Andrew Tomarken, psycholog z Uniwersytetu Vanderbil- ta. Zob.: Andrew Tomarken, Richard Davidson, "Frontal Brain in Repres- sors and Nonrepressors", ¦lournal ofAbnormal Ps hology 103 (1994). ¦ Obserwacje sposobów, za pomocą których m mogą nauczyć swo- je dzieci większej śmiałości, prowadziła Doreen Arcus. Szczegóły opisane są w: Kagan, Galen's Prophecy. s Kagan, Galen ś Prophecy, s. 194 - 95. 9 Jens Asendorpf, "The Malleability of Behavioral Inhibition: A Study Przypisy 499 ¦cia), of Individual Developmental Functions", Developmental Psychology 30, ¦ełną 6 (1994). nym. lo David H. Hubel, Thorsten Wiesel, S. Levay, "Plasticity of Ocular ;iące. Columns in Monkey Striate Cortex", Philosophical Transactions of the iiedy Royal Society ofLondon 278 (1977). E siłą 11 Badania Marian Diamond i innych opisane są w: Richard Thom- trząs pson, The Brain, San Francisco: W.H. Freeman, 1985. 12 L.R. Baxter i in., "Caudate Glucose Metabolism Rate Chan es With Ze są Both Drug and Behavior Therapy for Obsessive-Compulsive Disorder", cding Archives of General Psychiatry 49 (1992). 13 L.R. Baxter, "Local Cerebral Glucose Metabolic Rates in Obsessi- ve-Compulsive Disorder", Archives of General Psychiatry 44 (1987). 14 gryan Kolb, "Brain Development, Plasticity, and Behavior", Ame- ;enia rican Psychologżst 44 (1989). 15 Richard Davidson, "Asymmetric Brain Function, Affective Style and Psychopathology: The Role of Early Experience and Plasticity", De- fami- velopment and Psychopathology, vol. 6 (1994), s. 741- 58. 992). 1s Schore, Affect Regulation. hecy. 1¦ M.E. Phelps i in., "PET: A Biochemical Image ofthe Brain at Work", są w: w: N.A. Lassen i in., Brain Work and Mental Activit @ uantitative Stu- dies with Radioactive Tracers, Lopenhagen: Munksgaard, 1991. Rozdział XV. Koszty analfabetyzmu emocjonalnego 1 Pisałem o takich programach w "The New York Times" z 3 marca 1992 roku. 2 Dane statystyczne dotyczące przestępczości nieletnich zaczerpnąłem z Uniform Crime Reports, Crime in the U.S., 1991, publikacji Departa- mentu Sprawiedliwości. 3 W 1990 roku wskaźnik zatrzymań młodocianych podejrzanych o po- pełnienie przestępstw z zastosowaniem przemocy skoczył do 430 na 100 000, co oznacza 27-procentowy wzrost w porównaniu z rokiem 1980. Wskaźnik zatrzymań młodocianych sprawców brutalnych gwałtów wzrósł w okresie od roku 1965 do 1990 ponad czterokrotnie, z 2,8 na 100 000 do 12,1; w 1990 roku trzy na cztery zabójstwa popełnione przez nieletnich doko- nane zostały przy użyciu broni palnej, co oznacza 79-procentowy wzrost ¦ podczas dekady. W porównaniu z rokiem 1980 liczba rozbojów, których sprawcami byli młodociani, skoczyła w 1990 roku o 64 procent. Zob. na przykład: Ruby Takanashi, "The Opportunities ofAdolescence", American Psychologist (February 1993). 500 Inteligencja emocjonalna 4 W roku 1950 wskaźnik samobójstw w grupie wiekowej od 15 do 24 lat wynosił 4,5 na 100 000 osób. W roku 1984 był już trzykrotnie wyższy ' i wynosił 13,3. W latach między rokiem 1968 i 1985 prawie potroił się wskaźnik samobójstw wśród dzieci w wieku od 10 do 14 lat. Dane dot - " czące samobójstw, zabójstw i nastolatek zachodzących w ciążę pochodzą z: Health, 1991, wydawnictwa Amerykańskiego Departamentu Zdrowia oraz publikacji Sieci Bezpieczeństwa Dzieci [Children's Safety Network], A Data Book of Child and Adolescent Injury, Washington, DC: National Center for Education in Maternal and Child Health, 1991. 5 W ciągu trzydziestu lat, od roku 1960, wskaźnik zachorowań na rzeżączkę wzrósł z 10 do 14 w grupie dzieci w wieku od 10 do 14 lat i trzykrotnie w grupie wiekowej od 15 do 19 lat. W 1990 roku 20 pro- cent chorych na AIDS miało po dwadzieścia parę lat, a wielu z nich zaraziło się, mając lat kilkanaście. Nacisk na wczesne rozpoczynanie życia seksualnego staje się coraz silniejszy. Przeprowadzona w 1990 ro- ku ankieta wykazała, że ponad jedna trzecia młodych kobiet zdecydowa- ła się na pierwszy stosunek seksualny pod presją otoczenia, nato- miast w pokoleniu poprzednim na przyczynę tę wskazało tylko 13 procent kobiet. Zob.: Ruby Takanashi, "The Opportunities of Adolescence" oraz Children's Safety Network, A Data Book of Child and Adolescent Injury. s Liczba osób zażywających heroinę i kokainę zwiększyła się z 18 na 100 000 w roku 1970 do 68 w roku 1990, co oznacza niemal trzykrotny wzrost. Jednak w tym samym dwudziestoleciu wskaźnik ten wzrósł wśród czarnych z 53 na 100 000 w roku 1970 do porażających 766 w roku 1990, co oznacza 13-krotny wzrost. Dane na temat zażywania narkotyków po- chodzą z: Crime in the U.S., 1991, U.S. Department of Justice. ¦ Według badań przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych, na No- wej Zelandii, w Kanadzie i Puerto Rico aż jedno na pięcioro dzieci ma jakieś trudności natury psychologicznej. Najczęściej spotykanym proble- mem u dzieci do jedenastego roku życia jest niepokój, który u 10 procent z nich przybiera formę tak silnych fobii, że uniemożliwiają im one nor- malne funkcjonowanie. U 5 procent stwierdza się niepokój ogólny i stałe martwienie się, natomiast 4 procent zdradza wyraźne obawy przed odse- parowaniem od rodziców. Liczba pijatyk wzrosła w przedziale wiekowym do 20 lat o 20 procent. Wiele z tych danych dotyczących zaburzeń emo- cjonalnych u dzieci przytoczyłem w artykule opu kowanym na łamach "The New York Times" 10 stycznia 1989 roku. s Thomas Achenbach, Catherine Howell, "Are America's Children's Problems Getting Worse? A 13-Year Comparison", ¦lournal of the Ame- rican Academy of Child and Adolescent Psychiatry (November 1989). 9 Porównanie to przeprowadził Urie Bronfenbrenner, w: Michael Przypisy 501 Lamb, Kathleen Sternberg, Child Care in C'ontext: Cross-Cultural Per- spectives, Englewood, NJ: Lawrence Erlbaum, 1992. lo Z referatu Uriego Bronfenbrennera wygłoszonego na sympozjum na Uniwersytecie Cornella 24 września 1993 roku. 11 Zob. na przykład: Alexander Thomas i in., "Longitudinal Study of Negative Emotional States and Adjustments from Early Childhood Through Adolescence", Child Development, t. 59 (September 1988). 12 John Lochman, "Social-Cognitive Processes of Severely Violent, Mo- derately Aggressive, and Nonaggressive Boys", Journal of Clinical and Consulting Psychology, 1994. 13 Kenneth A. Dodge, "Emotion and Social Information Processing", w: J. Garber, K. Dodge, The Development of Emotion Regulation and Dysregulation, New York: Cambridge University Press, 1991. 14 ¦.D. Co¦e, J.B. Kupersmidt, "A Behavioral Analysis of Emerging Social Status in Boys' Groups", Child Development 54 (1983). 15 Zob. na przykład: Dan Offord i in., "Outcome, Prognosis, and Risk in a Longitudinal Follow-up Study", Journal of the American Academy of C'hild and Adollescent Psychiatry 31 (1992). ls Richard Tremblay i in., "Predicting Early Onset of Male Antisocial Behavior from Preschool Behavior", Archives of General Psychiatry (Sep- tember 1994). 17 W w¦warzaniu skłonności do agresji odgrywa, oczywiście, kluczo- wą rolę to, co dzieje się w rodzinie dziecka, zanim pójdzie ono do szkoły. Pewne badania wykazały na przykład, że prawdopodobieństwo, iż dzieci, które zostały porzucone przez matki przed ukończeniem pierwszego roku życia oraz te, których poród przebiegał z komplikacjami, popełnią przed osiągnięciem 18 lat przestępstwo z użyciem przemocy, było czterokrotnie większe niż w odniesieniu do innych dzieci. Adriane Raines i in., "Birth Complications Combined with Early Maternal Rejection at Age One Pre- dispose Violent Crime at Age 18 Years", Archives of General Psychiatry (December 1994). ls Aczkolwiek okazało się, że niski iloraz inteligencji werbalnej po- zwala przewidzieć, że dziecko wkroczy na drogę przestępczą (w jednym z badań stwierdzono tu ośmioprocentową różnicę między dziećmi popeł- niającymi przestępstwa i nie popełniającymi ich), to istnieją dowody, że bardziej bezpośrednią i silniejszą przyczyną zarówno tego niskiego ilora- zu, jak i skłonności do wchodzenia w konflikt z prawem jest impulsyw- ność. Jeśli chodzi o niskie wyniki w testach inteligencji, to impulsywne dzieci nie przywiązują należytej uwagi do uczenia się zdolności języko- A wych i umiejętności przekonywania, które są podstawą mierzenia inteli- gencji werbalnej. W prowadzonych w Pittsburghu Badaniach Młodzieży, dobrze zaprogramowanym, długookresowym projekcie, w ramach którego 502 Inteligencja emocjonalna mierzono zarówno iloraz inteligencji, jak i impulsywność u dzieci w wieku od dziesięciu do dwunastu lat, okazało się, że impulsywność była prawie trzykrotnie silniejszym prognostykiem niż iloraz inteligencji w przewidy- waniu skłonności do przestępstw. Zob. omówienie w: Jack Block, "On the Relation Between Ib¦, Impulsivity, and Delinquency", ¦lournal ofAbnor- ' mal Psychology 104 (1995). is Marion Underwood, Melinda Albert, "Fourth-Grade Peer Status as a Predictor of Adolescent Pregnancy", referat przedstawiony na spotkaniu Towarzystwa Badań nad Rozwojem Dziecka [Society for Research on Child Development] w Kansas City, w stanie Missouri, w kwietniu 1989 roku. 2o Gerald R. Patterson, "Orderly Change in A Stable World: The An- tisocial Trait as Chimera", ¦lournal ofClinical and Consulting Psychology 62 (1993). 21 Ronald Slaby, Nancy Guerra, "Cognitive Mediators of Aggression in Adolescent Offenders", Developmental Psychology 24 (1988). 22 przypadek Dany podaję za: Laura Mufson i in., Interpersonal Psy- chotherapy for Depressed Adolescents, New York: Guilford Press, 1993. 23 Cross-National Collaborative Group, "The Changing Rate of Major Depression: Cross-National Comparisons", ¦Tournal of the American Me- dical Association (December 2,1992). 24 peter Lewinsohn i in., "Age-Cohort Changes in the Lifetime Occur- rence of Depression and Other Mental Disorders", ¦lournal ofAbnormal Psychology 102 (1993). 25 patricia Cohen i in., New York Psychiatric Institute, 1988; Peter Lewinsohn i in., "Adolescent Psychopathology: I. Prevalence and Inciden- ce of Depression in High School Students", ¦Tournal ofAbnormal Psycho- logy 102 (1993). Zob. też: Mufson i in., Interpersonal Psychotherapy. Prze- gląd niższych danych szacunkowych zob.: E. Costello, "Developments in Child Psychiatric Epidemiology", ¦lournal of the Academy of Child and Adolescent Psychiatry 28 (1989). 2sMaria Kovacs, Leo Bastiaens, "The Psychotherapeutic Manage- ment of Major Depressive and Dysthymic Disorders in Childhood and Ado- lescence: Issues and Prospects", w: I.M. Goodyear (red.), Mood Disorders in Childhood and Adolescence, New York: Cambridge University Press, 1994. 2¦ Kovacs, dz. cyt. 2s Mój wywiad z Marią Kovacs ukazał się w " e New York Times" z 11 stycznia 1994 roku. 29 Maria Kovacs, David Goldston, "Cognitive and Social Development of Depressed Children and Adolescents", ¦lournal of the American Aca- demy of Child and Adolescent Psychiatry (May 1991). 30 John Weiss i in., "Control-related Beliefs and Self reported Depres- Przypisy 503 :eku sive Symptoms in Late Childhood", ¦lournal ofAbnormal Psychology 102 ¦wie ( 1993). idy- 31 Judy Garber, Vanderbilt Uniwersity. Zob. np.: Ruth Hilsman, Judy the Garber, "A Test of the Cognitive Diathesis Model of Depression in Chil- nor- dren: Academic Stressors, Attributional Style, Perceived Competence and Control", ¦lournal of Personality and Social Psychology 67 (1994); Judith Garber, "Cognitions, Depressive Symptoms, and the Development in Ado- ¦niu lescents", ¦lournal ofAbnormal Psychology 102 (1993). ;hild 32 Garber, "Cogńitions". ¦u. 33 Tamże. 34Susan Nolen-Hoeksema i in., "Predictors and Consequences of logy Childhood Depressive Symptoms: A Five-Year Longitudinal Study", ¦lour- nal ofAbnormal Psychology 101 (1992). sion 35 Gregory Clarke, University of Oregon Health Sciences Center, "Pre- vention of Depression in At-Risk High School Adolescents", referat przed- ¦ stawiony Amerykańskiej Akademii Psychiatrii Dziecięcej w październiku 1993 roku. Cajor 3s Garber, "Cognitions". Me- 3¦ Hilda Bruch, "Hunger and Instinct", ¦lournal ofNervous and Mental Disease 149 (1969). Jej książka The Golden Cage: The Enigma ofAnorexia ;cur- Nervosa (Cambridge, MA: Harvard University Press), która wywołała ¦mal głęboki rezonans, ukazała się dopiero w 1978 roku. 3s Gloria R. Leon i in., "Personality and Behavioral Vulnerabilities 'eter Associated with Risk Status for Eating Disorders in Adolescent Girls" den- ¦lournal ofAbnormal Psychology 102 (1993). ¦cho- 39 Sześciolatka ta była pacjentką doktora Williama Feldmana, pedia- 'rze- try pracującego na Uniwersytecie w Ottawie. ts in 4o Zauważył to i odnotował Sifneos w: "Affect, Emotional Control, and and Deficit". 41 przykład urazy Bena przytoczony został za: Steven Asher, Sonda Gabriel "The Social World of Peer-Rejected Children", referat przedsta- Ado¦ wiony na dorocznym spotkaniu Amerykańskiego Towarzystwa Badań ders Edukacyjnych w San Francisco w marcu 1989 roku. 42 " Asher, Gabriel, "The Social World of Peer-Rejected Children . 43 Odkrycia dotyczące niskich umiejętności emocjonalnych dzieci nie- lubianych przez równieśników za: Kenneth Dodge, Esther Feldman, "So- ¦nes" cial Cognition and Sociometric Status", w: Steven Asher, John Coie (red.), Peer Rejection in Childhood, New York: Cambridge University Press, nent 1990). Aca- ¦ Emory Cowen i in., "Longterm Follow-up of Early Detected Vulne- rable Children", ¦lournal of Clinical and Consulting Psycholo'gy 41 (1973). pres- 45 Jeffrey Parker, Steven Asher, "Friendship Adjustment, Group Ac- 504 Inteligencja emocjonalna ceptance and Social Dissatisfaction in Childhood", referat przedstawiony i na dorocznym zebraniu Amerykańskiego Towarzystwa Badań Edukacyj- nych w Bostonie w 1990 roku. 46 S¦ven Asher, Gladys Williams, "Helping Children Without Friends in Home and School Contexts", w: C'hildren's Social Development¦ Infor- mation for Parents and Teachers, Urbana and Champaign: University of ; Illinois Press, 1987. 4¦ Stephen Nowicki, "A Remediation Procedure for Nonverbal Proces- ¦ sing Deficits", maszynopis nie publikowany, Uniwersytet Duke'a,1989. ¦ 4s Dane z przeprowadzonej przez Project Pulse [Projekt Puls) w Uni- ' wersytecie Massachusetts ankiety, przedstawione w "The Daily Hamp- ¦ It shire Gazette" z 13 listopada 1993 roku. ; 4s Liczby te podał Harvey Wechsler, dyrektor programu College Alco- ¦ '= hol Studies w Harvard School of Public Health [Harwardzkiej Szkole ¦ Zdrowia Publicznego] w sierpniu 1994 roku. 5o Raport Columbia University Center on Addiction and Substance 'Y Abuse z maja 1993 roku. 5l Alan Marlatt, doniesienie przedstawione na dorocznym zebraniu ¦¦¦ Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego w sierpniu 1994 roku. 52 Dane na temat alkoholizmu i uzależnienia od kokainy przedstawio- ne zostały przez Meyera Glantza, pełniącego obowiązki szefa Sekcji Ba- dań Etiologii Krajowego Instytutu do Spraw Narkomanii i Alkoholizmu. 53 Jeanne Tschann, "Initiation of Substance Abuse in Earl Adole- scence", Health Psychology 4 (1994). 54 Mój wywiad z Ralphem Tarterem ukazał się w "The New York Times" z 26 kwietnia 1990 roku. 55 Howard Moss i in., "Plasma GABA-like Activity in Response to Ethanol Challenge in Men at High Risk for Alcoholism", ¦lournal ofAb- normal Psychology 104 (1995). 5s philip Harden, Robert Pihl, "Cognitive Function, Cardiovascular , Reactivity, and Behavior in Boys at High Risk for Alcoholism", ¦lournal ofAbnormal Psychology 104 (1995). 5¦ Kathleen Merikangas i in., "Familial Transmission of Depression and Alcoholism", Archives of General Psychiatry (April 1985). ; 5s Moss i in. 59 Edward Khantzian, "Psychiatric and Psychodynamic Factors in Co- caine Addiction", w: Arnold Washton, Mark Gol¦d.), Cocaine: A Cli- nicianś Handbook, New York: Guilford Press, 1987. so Edward Khantzian, Harvard Medical School, w rozmowie, w na podstawie wyznań ponad 200 pacjentów, których leczył z uzależnienia od heroiny. sl Zwrot ten zasugerował mi Tim Shriver z Zespołu do Spraw UIe- Przypisy 505 ony pszania Metod Uczenia się Umiejętności Społecznych i Emocjonalnych cyj- w Ośrodku Studiów Nad Dziećmi Uniwersytetu Yale. 62 Economic Deprivation and Early Childhood Development" oraz nds "Poverty Experiences of Young Children and the Quality of Their Home ¦or- Environments". Greg Duncan i Patricia Garrett opisali wyniki swych ¦ of badań w osobnych artykułach w Child Development (April 1994). s3 Norznan Garmezy, The Invulnerable Child, New York: Guilford ¦es- Press, 1987. O dzieciach, które wspaniale stawiają czoło przeciwień- 39. stwom, pisałem w "The New York Times" z 13 października 1987 roku. 64 Tni- Ronald C. Kessler i in., "Lifetime and 12-month Prevalence of DSM- np- III-R Psychiatric Disorders in the U.S.", Archives of General Psychiatry (January 1994). lco- s5 Dane dotyczące chłopców i dziewcząt powiadamiających o wykorzy- ;ole stywaniu seksualnym w Stanach Zjednoczonych pochodzą od Malcolma Browna the Violence and Traumatic Stress Branch of the National In- nce stitute of Mental Health; liczba przypadków udowodnionych z: National Committee for the Prevention of Child Abuse and Neglect. Ogólnokrajo- niu wa ankieta wykazała, że wskaźnik ten wynosi 3,2 procenta dla dziew- :u. czynek oraz 0,6 procenta dla chłopców w danym roku: David Finkelhor, rio- Jennifer Dziuba-Leatherman, "Children as Victims of Violence: A Natio- Ba- nal Survey", Pediatrics (October 1984). nu. ss Ogólnokrajową ankietę na temat programów zapobiegania seksu- ¦le- alnemu wykorzystywaniu dzieci przeprowadził David Finkelhor, socjolog z Uniwersytetu w New Hampshire. ork s¦ Dane o tym, ile ofiar mają na swoim koncie osoby molestujące seksualnie dzieci, pochodzą z wywiadu z Malcolmem Gordonem, psycho- to logiem z Oddziału Badań nad Gwałtem i Spowodowanym Urazem Stre- 4b- sem Krajowego Instytutu Zdrowia Psychicznego. ssW.T. Grant Consortium on the School-Based Promotion of So- .lar cial Competence, "Drug and Alcohol Prevention Curricula", w: J. David ¦al Hawkins i in., Communities That Care (San Francisco: Jossey-Bass, 1992). ion s9 W.T. Grant Consortium, "Drug and Alcohol Prevention Curricula", s. 136. Rozdział XVI. Kształcenie emocji Mój wywiad z Karen Stone McCown ukazał się w "The New York Times" z 7 listopada 1993 roku. 2 Karen F. Stone, Harold Q. Dillehunt, Self Science: The Subject Is Me, Santa Monica: Goodyear Publishing Co., 1978. 506 Inteligencja emocjonalna 3 Committee for Children, "Guide to Feelings", Second Step 4 - 5 (1992), s. 84. 4 Zob. np.: Daniel Solomon i in., "Enhancing Children's Prosocial Be- ; havior in the Classroom", American Educational Research Journal (Win- _ ter 1988). SRaport High/Scope Educational Research Foundation, Ypsilanti, Michigan (April 1993). s Carolyn Saarni, "Emotional Competence: How Emotions and Rela- _. tionships Become Integrated", w: R.A. Thompson (red.), Socioemotional DevelopmentlNebraska Symposium on Motivation 36(1990). 7 David Hamburg, Today's Children: Creating a Future for a Gene- ration in Crisis, New York: Times Books,1992. s Tamże, s. 171- 72. s Tamże, s. 182. lo Mój wywiad z Lindą Lantieri ukazał się w "The New York Times" z 3 marca 1992 roku. ' ll Hawkins i in., Communities That Care. 12 Tamże . l3Roger P. Weisberg i in., "Promoting Positive Social Development and Health Practice in Young Urban Adolescents", w: M.J. Elias (red.), Social Decision-making in the Middle School, Gaithersburg, MD: Aspen Publishers,1992. l4Amitai Etzioni, The Spirit of Community, New York: Crown,1993. 15 Steven C. Rockefeller, ¦lohn Dewey: Religious Faith and Democratic Humanism, New York: Columbia University Press, 1991. lsThomas Lickona, Educating for Character, New York: Bantam, 1991. 1¦ Francis Moore Lappe, Paul Martin DuBois, The Quickening ofAme- rica, San Francisco: Jossey-Bass, 1994. lsAmitai Etzioni i in., Character Building for a Democratic, Civil Society, Washington, DC: The Communitarian Network, 1994. 1s"Murders Across Nation Rise by 3 Percent, but Overall Violent Crime is Down", "The New York Times" (May 2,1994). 20 "Se¦ous Crimes by Juveniles Soar", Associated Press (July 25,1994). Dodatek B. Znamiona umysłu emocjonalnego 1 Pisałem przy kilku okazjach w "The New York Times" o stworzonym przez Seymoura Epsteina modelu "nieświadomości emocjonalnej". Znacz- na część niniejszego skrótowego opisu tego modelu oparta jest na moich z nim rozmowach, jego listach do mnie oraz na jego artykule "Integration Przypisy 507 of the Cognitive and Psychodynamic Unconscious" (American Psycholo- gist 44 (1994)) i książce, którą napisał wspólnie z Archiem Brodskym, You're Smarter Than You Think (New York: Simon & Schuster, 1993). Chociaż jego model "umysłu doświadczającego" natchnął mnie myślą stworzenia modelu "umysłu emocjonalnego", to zinterpretowałem to na mój własny sposób. 2 Paul Ekman, "An Argument for the Basic Emotions", Cognition and Emotion 6,1992, s.175. Lista cech odróżniających emocje od pozostałych procesów psychicznych jest trochę dłuższa, ale pominąłem cechy, które nas tu nie interesują. 3Ekman, dz. cyt., s. 187. 4 Tamże, s. 189. SEpstein, 1993, s. 55. J. Toobey, L. Cosmides, "The Past Ex lains the Present: Emotional Adaptations and the Structure of Ancestral Environments", Ethology and Sociobiology, 11, s. 418 -19. ¦ Chociaż może wydawać się oczywiste, że każda emocja ma własny, odmienny od innych, wzór biologiczny, to nie jest to takie oczywiste dla naukowców zajmujących się psychofizjologią emocji. Nadal trwa bardzo szczegółowa dyskusja nad tym, czy pobudzenie emocjonalne jest zasad- niczo takie samo we wszystkich emocjach czy też można wykryć osobny schemat pobudzenia dla każdej emocji. Nie wdając się w szczegóły tej debaty, przedstawiam ten przypadek tym, którzy uważają, że każda z głównych emocji ma odrębny od innych obraz biologiczny. Podzi¦kowania PO RAZ PIERWSZY usłyszałem zwrot "wykształcenie emo- cjonalne" od Eileen Rockefeller-Growald, założycielki i ówczesnej prezeski Instytutu Propagowania Zdrowia. To właśnie rozmowa z nią zaostrzyła moje zainteresowanie tym tematem i ukształto- wała ramy poszukiwań, których końcowym rezultatem stała się ta książka. Przez te lata obserwowałem z przyjemnością jak Ei- leen uprawia to pole wzdłuż i wszerz. Pomoc finansowa, której udzielił mi Instytut Fetzera w Kala- mazoo, w stanie Michigan, pozwoliła mi skorzystać z owego lu- ksusu, jakim jest wolny czas, który mogłem poświęcić na pełniej- sze zbadanie tego, co może oznaczać "wykształcenie emocjonalne". Jestem też wdzięczny Robowi Lehmanowi, prezesowi Instytutu, za zachętę, której udzielił mi na samym początku, a która w istotny sposób wpłynęła na moje postanowienie ukończenia tej pracy. Wy- razy wdzięczności za stałą współpracę należą się również Davido- wi Skoyterowi, dyrektorowi programowemu Instytutu. To właśnie Rob Lehman namówił mnie, na początku moich poszukiwań, do napisania książki na temat wykształcenia emocjonalnego. Mam olbrzymi dług wdzięczności wobec setek badaczy, którzy przez te lata dzielili się ze mną swymi odkryciami, a których wysiłki zostały tu syntetycznie przedstawione. Peterowi Saloveyowi z Yale zawdzięczam sam pomysł "inteligencji emocjonalnej". Wiele zyska- łem też dzięki pedagogom i realizatorom sztuki pä¦encji, którzy znajdują się w czołówce rodzącego się ruchu na rzecz wykształcenia emocjonalnego, a którzy wtajemniczyli mnie w arkana swej sztuki. Ich wysiłki w celu polepszenia społecznych i emocjonalnych umie- Podziękowania 509 jętności dzieci oraz przekształcenia szkół w środowisko bardziej przyjazne człowiekowi były dla mnie źródłem nieustającej inspi- racji. Do osób tych należą: Mark Greenberg i David Hawkins z Uniwersytetu Waszyngtońskiego, David Schaps i Catherine Le- wis z Centrum Badań Rozwoju Dziecka w Oakland, w Kalifornii, Tim Shriver z Ośrodka Badań Dziecka w Yale, Roger Weissberg z Uniwersytetu Illinois w Chicago, Maurice Elias z Uniwersytetu Rutgersa, Shelley Kessler z Instytutu Nauczania i Uczenia im. Goddarda w Boulder, w Kolorado, Chevy Martin i Karen Stone McCown z Ośrodka Kształcenia się Nueva w Hillsborough, w Ka- lifornii oraz Linda Lantieri, dyrektorka Krajowego Centrum Twór- czego Rozwiązywania Konfliktów w Nowym Jorku. Szczególny dług mam wobec osób, które przejrzały różne części maszynopisu tej pracy i podzieliły się ze mną uwagami na jej temat: Howarda Gardnera z Wydziału Pedagogiki Uniwersytetu Harvarda, Petera Saloveya z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Yale, Paula Ekmana, dyrektora Laboratorium Interakcji Między- ludzkich Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco, Michae- la Lernera, dyrektora Wspólnoty w Bolinas, w Kalifornii, Denisa Pragera, ówczesnego dyrektora programu ochrony zdrowia w Fun- dacji Johna D. i Catherine T. MacArthurów, Marka Gerzona, dy- rektora Wspólnego Przedsięwzięcia w Boulder, w Kolorado, Mary Schwab-Stone z Ośrodka Badań Dziecka przy Wydziale Medycz- nym Uniwersytetu Yale, Davida Spiegla z Instytutu Psychiatrii Wydziału Medycznego Uniwersytetu Stanforda, Marka Greenber- ga, dyrektora Programu Szybkiej Ścieżki na Uniwersytecie Wa- szyngtońskim, Shoshony Zuboff z Harvardzkiej Szkoły Biznesu, Josepha LeDoux z Centrum Neurologii na Uniwersytecie Nowo- jorskim, Richarda Davidsona, dyrektora Laboratorium Psychofi- zjologii na Uniwersytecie Wisconsin, Paula Kaufmana z Umysłu i Środków Przekazu w Point Reyes w Kalifornii, Jessiki Brack- man, Naomi Wolf oraz - szczególnie - Fay Goleman. Pomocnymi konsultacjami służyli mi: Page DuBois, klasycyst¦ specj alizuj ący się w grece z Uniwersytetu Południowej Karoliny, Matthew Kapstein, etyk i religioznawca z Uniwersytetu Columbia oraz Steven Rockefeller, biograf Johna Deweya z Middlebury Col- 510 Inteligencja emocjonalna lege. Przykłady różnych sytuacji emocjonalnych zebrała Joy No- lan, natomiast Margaret Howe i Annete Spychalla sporządziły dodatki na temat skutków programów kształcenia emocjonalnego. Zasadniczego wyposażenia dostarczyli Sam i Susan Harrisowie. ;& Moi redaktorzy w "The New York Times" pomagali mi wręcz ¦ cudownie w poszukiwaniu nowych odkryć w sferze emocji, których wyniki ukazywały się po raz pierwszy na łamach tego pisma i które stały się podstawą wiele zawartych w tej książce twierdzeń i spo- strzeżeń. Toni Burbank, redaktor tej książki w Bantam Books, pobudzał mnie swoim entuzjazmem i wnikliwymi uwagami do wytrwania zamiarze i do myślenia. ; A moja żona, Tara Bennett-Goleman, zapewniła mi otoczkę ciepła, miłości i inteligencji, która pozwoliła mi doprowadzić ten zamiar do końca. 1/ 1