KOCHAMY KRZYŻAKÓW Oczywiście, wiemy: Krzyżak wyje przy księżycu, straszy dzieci nocą, toczy krew niewinną, kradnie drób z kurnika. Ale Polak go ukochał. Bo Polak w Krzyżakach ukochał sam siebie. Ukochał swą wielkość i-co naturalne - lubi ją objawiać. MAREK STOKOWSKI* Weźmy takich Szwedów. Albo weźmy: Rosjan, Czechów, Prusaków czy Prusów. Albo na ten przykład: Tatarów, Kozaków, Litwinów lub Turków. Czy Polaka ekscytuje myśl o którymkolwiek z owych niegdysiejszych przeciwników z pól bitewnych i z dyplomatycznych szranków? Oczywiście, nie jest obojętny. Bywa, że nie lubi, i to nawet bardzo, albo - wbrew wszystkiemu - lubi, lubi wielkodusznie. Może się interesować, może tolerować, doceniać, zazdrościć, rozumieć, mieć za złe. Ale fascynacja? Tę Polak ma tylko dla jednego wroga. Kiedy słyszy o Krzyżakach, natychmiast się budzi, jakby go ktoś dotknął w czułe miejsce wyobraźni, w emocje ukryte tuż pod cienką skórą. Bo Polak Krzyżaków nienawidzi z serca. Bo Polak Krzyżaków podziwia, Polak Krzyżakami gardzi. Polak Krzyżaków kocha. Czołgi, emocje, płaszczyk Zakon Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie jest jedną z najwększych tajemnic w wewnętrznej krainie Polaka. Co ciekawe, Polak - poza epoką, kiedy z Krzyżakami rzeczywiście walczył - przez całe stulecia prawie o nich nie pamiętał. W jakiejś mierze nie istnieli dlań, przepadli. Julian Ursyn Niemcewicz w swoich "Śpiewach historycznych" (1816) nie poświęca im uwagi. Nie są jeszcze ważni, nie mieszkają jeszcze w narodowej wyobraźni. Sytuacja zmieni się. gdy u Mickiewicza mistrz Konrad wytraci żelazne zastępy Zakonu, ale przede wszystkim od tej chwili, kiedy Jurandowi w Szczytnie utną język i wyłupią oczy, chociaż - kto o tym pamięta? - "Krzyżacy" to dzieło opowiadające w gruncie rzeczy o innej opresji, o innym mocarstwie. I jeszcze Matejko, i w Krakowie pomnik. Zdaje się, że oprócz dzieła Sienkiewicza zasadniczy wpływ na obraz Zakonu w polskiej świadomości miała najstraszliwsza z wojen. Nazizm posługiwał się z lubością mitem, symboliką niezłomnych niemieckich rycerzy na Wschodzie (ciekawe, że realnie istniejący wówczas w Austrii i w Czechosłowacji Zakon został przez Hitlera rozwiązany, a jego majątek uległ konfiskacie!). Jednocześnie Polacy, poddani fizycznej i moralnej przemocy, cierpieniu, w latach okupacji traktowali historyczny spór z Zakonem, a szczególnie Grunwald, jako znak nadziei, bajkę z dobrym zakończeniem, pramodel zwycięstwa. Nic zatem dziwnego, że gestapo polowało z pasją na obraz Matejki, a nasi rodacy dokonali cudów, by go dobrze - i z sukcesem - ukryć. Później, w latach 60., diaboliczny obraz germańskiego szubrawcy-Krzyżaka . podsycała albo kreowała propaganda gomułkowska, stawiająca odpór rewanżystom z zachodniego, niedobrego terytorium Niemiec. I już wszystko pomieszało się ze wszystkim - czołgi ze zbrojami, płaszczyk historyczny z płaszczami Zakonu, emocje z rozsądkiem, legendy z historią, fakty z symbolami. Kilka zastanawiających zjawisk "Krzyżacy" Henryka Sienkiewicza to jedyna polska powieść, którą chcą ponownie sfilmować aż dwie różne ekipy. Naród pasjonuje się wyścigiem reżyserów, przewidując jakieś starcie, być może "na ostre". Wyścig ten nie dziwi, jeśli przypomnimy sobie, że powstały w roku 1960 film "Krzyżacy" w reżyserii Aleksandra Forda jest jedynym obrazem w dziejach kinematografii polskiej, jaki obejrzało grubo ponad 30 milionów kinowych widzów. Bitwa pod Grunwaldem jest jedynym odległym w czasie wydarzeniem historycznym, którego data dzienna znana jest niemal wszystkim naszym rodakom potrafiącym czytać. Nic zatem dziwnego, że podjęta w latach 90. coroczna inscenizacja grunwaldzkiej Wiktorii stała się ogromnym wydarzeniem. Z roku na rok wzrasta lawinowo liczba uczestników rekonstrukcji bitwy oraz liczba publiczności. Niewątpliwym sukcesem było również tegoroczne oblężenie Zamku Malbork, kolejna impreza masowa w historyczno-teatralnym stylu. Podwórkowe zabawy w Ulryka, Zawiszę Czarnego, Zyndrama to jedyne fabularne harce dzieci, które idą z pokolenia w pokolenie, niezłomnie obecne obok zmieniających się co sezon bohaterów nowych czasów. Powyższe zjawiska przekonują snadnie - w wolnych chwilach Polak lubi bawić się w Krzyżaków. Psychologia uczy, że gry i zabawy- oprócz tego, że ofiarowują radość - pomagają jednocześnie w rozwoju człowieka, w jego dojrzewaniu. Godzi się zapytać: czy ogólnonarodowe zabawy w Krzyżaków - poza niewątpliwą frajdą, jaką .nam sprawiają-stymulują także nasz duchowy, intelektualny i społeczny rozwój? Ośmielam się twierdzić, że fenomen niemieckiej korporacji mnichów, a zwłaszcza fenomen państwa zakonnego w Prusach, jest wręcz wymarzonym materiałem intelektualnym do pasjonującej analizy wewnętrznych dramatów cywilizacji zachodniej. Jeżeli przyjrzymy się temu zjawisku nic tylko i nie przede wszystkim z perspektywy dziejów politycznych Polski, ale nieco szerzej i zarazem głębiej, ofiaruje nam ono doskonałą szansę spotkań z kluczowymi problemami chrześcijańskiej Europy. Odnajdziemy tam pytania o siłę materii i o siłę ducha, o wojnę i pokój, gwałt i miłosierdzie, o władzę i służbę. Królestwo Niebieskie i królestwa ziemskie, o utopię i o rzeczywistość, dzikość i kulturę, budowanie i niszczenie, o bogactwo i ubóstwo, i o to, kim sami jesteśmy, my-tutaj i teraz, jaki świat tworzymy, na jakiej oparty opoce. A naprawdę było tak Tak naprawdę było ich niewielu. U szczytu potęgi Zakonu, na przełomie XIV i XV stulecia, rycerzy i księży krzyżackich mogło rezydować w Prusach od 700 do 1000. Sprawowali niepodzielną władzę i ścisłą kontrolę nad około 450 tysiącami poddanych, to jest szlachtą, mieszczanami, chłopstwem oraz niekrzyżackim klerem. Jednym z fundamentów owej władzy stał się niewątpliwie system murowanych zamków (niem. Burgensystem). Kraj pomiędzy dolną Wisłą a brzegami Niemna został spięty siecią warownych budowli - najgęstszą i być może najsilniejszą w historii ludzkości. W skład tego systemu wchodziło około 120 zamków z cegły i z kamienia, w tym największa i najpotężniejsza twierdza średniowiecznej Europy - Malbork (niem. Marienburg - Gród Maryi). Tak naprawdę powiedzieć, że te legendarne zamki wznosili Krzyżacy, jest poważnym uproszczeniem. Zakon odgrywał rolę inwestora. Prace konstrukcyjne, na podstawie spisanych kontraktów, prowadzili doskonali budowniczowie oraz inni rzemieślnicy mieszkający w miastach pruskich. Rycerze zakonni byli raczej funkcjonariuszami państwa niż wojownikami z romantycznych wizji. Każdy brat w konwencie obarczony był urzędem, a wraz z nim określonymi zadaniami. Ktoś musiał zarządzać handlem i administracją, pocztą, stawami rybnymi, połowami w jeziorach i rzekach, folwarkami, stadninami, uzbrojeniem, tresurą sokołów, ściąganiem podatków, gospodarką leśną, zaopatrywaniem zamków, szpitalami w miastach, warsztatami rzemieślników na przedzamczach, dyplomacją, skarbem, mennicami, sądownictwem czy podejmowaniem honorowych gości. Siły zbrojne państwa zakonnego w Prusach w swej przeważającej części nie składały się z Krzyżaków. Rycerze zakonni stanowili w istocie rodzaj wyższej kadry dowódczej, byli organizatorami czy "menedżerami" wojen, a także wchodzili w skład chorągwi doborowych. Na polach Grunwaldu w kilkunastotysięcznej armii Zakonu znajdowało się nie więcej niż 400-450 rycerzy w białych płaszczach z czarnym krzyżem. Gros kombatantów stanowili wojownicy z pospolitego ruszenia ludności Prus i Pomorza, rycerze goście i siły zaciężne. Także podbój plemion pruskich, dokonany w stuleciu XIII, prowadzony był siłami przede wszystkim peregrines, to znaczy świeckich rycerzy krzyżowych, w tym licznych Polaków. To wcale nie armia była fundamentem państwa mnichów. Zasadniczym fundamentem jego siły - naturalnie oprócz dyscypliny, ambicji i poczucia misji zakonnych rycerzy i księży tworzących niemiecką kolonię na Wschodzie - byt po prostu pieniądz, gospodarka, zwłaszcza wielki, międzynarodowy handel. Handlowano głównie zbożem, drewnem i bursztynem. Dochody Krzyżaków u schyłku XIV i w początkach XV wieku były wprost niewyobrażalne. W stuleciu XIV Prusy pod rządami wielkich mistrzów stanowiły jedyne państwo bez długów w całej chrześcijańskiej Europie. Już w połowie XIV wieku wielki mistrz zaczyna się odziewać jak udzielny książę, bracia nazywani są "panami", reguła zakonna staje się raczej postulatem, a nie realizowanym co dzień prawem, praktyki duchowe traktowane są swobodnie, a życie klasztorne dryfuje w stronę wygód i rozrywek dworskich. Państwo mnichów zawaliło się nie tyle w wyniku konfliktów zewnętrznych, co sprzeczności i napięć wewnątrz jego granic. W dobie kryzysu po przegranej Wielkiej Wojnie (1409-11) krzyżacki monopol władzy oraz narzucane poddanym monopole i ciężary gospodarcze doprowadziły do powstania zorganizowanej opozycji mieszczan i rycerzy świeckich (Związek Pruski). Temu konfliktowi społecznemu towarzyszyły głębokie konflikty w łonie samej Korporacji. To rewolta poddanych - owszem, wsparta przez polskiego króla - zakończyła w połowie XV wieku długi proces rozpadu jednej z najdziwniejszych i największych potęg politycznych, militarnych oraz gospodarczych wieków średnich. Nowe zabawy w Krzyżaków Czy grube mury twierdz zakonnych, ogromne bogactwa, skrzętna, niemal fanatyczna gospodarność, straszliwy głód władzy nie stanowią znaków głębokiego duchowego konfliktu chrześcijan, znaków braku zaufania do Bożych obietnic, znaków rozpaczliwych starań o poczucie bezpieczeństwa, na niepewnej, wrogiej człowiekowi Ziemi? Czy w praktyce państwa mnichów i w samej konstrukcji warownych klasztorów nie skrywa się dramat zachodniego świata, gdzie siły duchowe ustępują miejsca siłom materialnym, bo te zdają się o wiele bardziej godne zaufania. konkretne, sprawdzalne, bliższe naszym ciałom przerażonym śmiercią, żywiołami. chorobami i zimnem Północy? Czy owa tendencja - przeciwstawna propozycji św. Franciszka z Asyżu i jemu podobnych biedaków i szaleńców Bożych - nie ukształtowała w końcu naszej Europy, nie stała się w końcu naszą najprawdziwszą wiarą? Tak naprawdę to ledwie okruchy krzyżackich tajemnic. Zaledwie okruchy, przy tym chaotycznie rozrzucone, ale czy nie poruszają myśli, czy nie przekonują, że poprzez paradoks krzyżackiego państwa, tego swoistego eksperymentu cywilizacyjnego na wschodnich rubieżach Zachodu, dotykamy samych nerwów Europy, jej szaleństwa, piękna, wielkości i grozy? Naturalnie, nie odkrywam nowych lądów. Owe treści są obecne w tekstach pióra wielkich historyków: Górskiego. Biskupa, Labudy, Powierskiego, Nowaka, Samsonowicza, Nadolskiego czy Nowakow-skiego, że wspomnę tu tylko o uczonych polskich. Lecz nie łudźmy się. Te ze swej natury dosyć hermetyczne dzieła nie są w stanie konkurować z siłą wyobraźni Sienkiewicza, z emocjami zrodzonymi w XIX i w połowie XX wieku - a więc z mitem. Potrzebny jest chyba mit nowy, legenda krzyżacka z końca XX wieku, jeszcze lepiej - z początku nowego stulecia. Mit prowokujący do myślenia, pomocny w widzeniu sprzeczności i wielkich dramatów naszej części świata, także w postrzeganiu samych siebie w niejasnym pejzażu dziejów i kultury Europy, w duchowym dramacie Zachodu. Zdaje się, że tę legendę mogą stworzyć i skutecznie popularyzować tylko dzieła fabularne. Nie znam jeszcze takich tekstów, przedstawień, wydarzeń, obrazów, ale może już się rodzą, łącząc w sobie przenikliwość myśli z wielką wyobraźnią, łącząc doświadczenia naszego krwawego stulecia z pogłębioną świadomością tajemnic przeszłości. Oczywiście, wiemy: Krzyżak wyje przy księżycu, straszy dzieci nocą, toczy krew niewinną, kradnie drób z kurnika, ostrzy miecz o ludzką skórę. Ale Polak go ukochał. Bo Polak w Krzyżakach ukochał sam siebie. Ukochał swą wielkość, i -co naturalne - lubi ją objawiać. Czy nowe zabawy w Krzyżaków - oba planowane filmy, sceny historyczne na grunwaldzkich polach, pod murami Zamku Malbork i gdziekolwiek indziej - staną się wyłącznie erupcją zbiorowych emocji, powieleniem starych klisz i mitów, czy będą tworzyły legendę potrzebną nam dzisiaj? Czy oprócz radości, a nawet rozkoszy, dadzą Polakowi także szansę głębszego namysłu nad pełnym sprzeczności, pomyłek, dramatów i bólu budowaniem człowieczego świata na planecie Ziemia? Czy zachęcą nas do poszukiwań i odczytywania znaków fenomenu krzyżackiego świata, który kryje w sobie klucze do wielu tajemnic, w tym także tajemnic Polaka? * MAREK STOKOWSKI kustosz w Muzeum Zamkowym w Malborku