BARONOWA
Autor : Oparski
HTML : Argail
Notka autora:
Wszystkie postaci występujące w tej historyjce są, tak naprawdę, nieprawdziwe.
Jeśli ktokolwiek znajdzie sposób na zrobienie pieniędzy na tej historyjce, życzę
sobie działkę.
- Panie, posłaniec przyniósł wiadomość.
- Niech wejdzie.
Wszedł umorusany pyłem z traktu człowiek. Książę przyjrzał mu się uważnie.
- Przynoszę smutną wiadomość Wasza Wysokość Wolny Książę Opara. Jej Wysokość
Hrabina Bułka zaniemogła.
- Co? - wyrwało się Wolnemu Księciu zanim zdążył sobie przypomnieć o
etykiecie. - Znaczy, co proszę? Naprawdę? Toż to niesłychane. Jakaż
przygnębiająca wieść.
Głowę skrył w dłoniach. Po chwili wyprostował się z wyrazem bólu na twarzy.
- Ginu mi tu, a chyżo - zawołał. - Musimy urządzić sobie jakąś taką lokalną,
nazwijmy to, stypę, chociaż Księżna jeszcze żyje. Właśnie, jak rokują znachorzy?
I w ogóle co Hrabinie dolega?
- Nie wiem dokładnie, Wasza Wysokość Wolny Książę alem posłyszał, że Jej
Wysokość Hrabina musi leżeć w łożu nie ruszać się zanadto przez najbliższe dni
siedem a i potem przez kolejne siedem nie nadwerężać się zbytnio.
- Toś mi kamień zdjął z serca. Najpewniej ma katar, czy jak to zwą, nieżyt.
Żyć będzie.
Lokaj wniósł złotą tacę z dwoma kryształowymi karafkami, jedną większą i
drugą mniejszą, potężną szklanicą z ciętego szkła i pokrajaną na porcelanowym
talerzyku cytrynę.
- Otrzep no się trochę - powiedział Wolny Książę Opara do posłańca - i
przyłącz się do mnie. Razem będziemy dzielili się smutkiem z powodu choroby
Hrabiny Bułki. Na pewno jesteś spragniony po podróży.
Posłaniec kiwnął ochoczo głową.
- W podarunku od Jej Wysokości Hrabiny przywiozłem kosz najlepszych bułek z
książęcej piekarni.
Wolny Książę Opara ucieszył się. Wiadomo, że bułki Hrabiny Bułki są
najlepsze w znanych królestwach.
- Zawołać grajków! - krzyknął Wolny Książę, lecz szybko się zreflektował -
albo nie! Przecież mamy się smucić. Boże, kiedy ja się nauczę tego tam, taktu.
Późnym popołudniem, kiedy na stole w sali jadalnej walały się już trzy
przewrócone karafki po ginie a czwarta była poważnie napoczęta zaś wszystkie
bułki zostały zjedzone, przyjechał kolejny posłaniec.
- Od Generała-Księcia Sowińskiego, powiadasz - wybełkotał Wolny Książę Opara
do szambelana. - Niech no wejdzie.
Wszedł utytłany pyłem z traktu posłaniec.
- Zanim coś powiesz otrzep no się i połącz się z naszym smutkiem, znaczy,
przyłącz się do tego tam, zaraz, jak ja to mówiłem? No wiesz, Bułeczka
zaniemogła, pijemy, żeby wyzdrowiała. Wypijesz chyba za zdrowie Hrabiny Bułki?
- Naturalnie, Wasza Wysokość Wolny Książę. Jednakże przynoszę inną
niepomyślną wiadomość. Jego Wysokość Generał-Książę Sowiński usłyszawszy o
chorobie Jej Wysokości Hrabiny Bułki popadł w smutek i umartwił się. A potem
zdecydował, że musi Jej Wysokość Hrabinę Bułkę odwiedzić, aby być przy niej, gdy
będzie wracać do zdrowia, więc musi odwołać tradycyjne cotygodniowe spotkanie
biesiadne w ten piątek. Niestety.
- A niech go! - wykrzyknął Wolny Książę Opara. - Czy inni uczestnicy już o
tym wiedzą?
- Naturalnie, Wasza Wysokość Wolny Książę. Posłańcy zostali wysłani we
wszystkie strony.
Wolny Książę Opara nagle uświadomił sobie, że dawno sam nie wysyłał
posłańców.
- No, wołać mi tu szambelana! Szambelan! Do mnie!
Wszedł szambelan w białej peruce i eleganckim stroju.
- Pięknie wyglądasz, szambelan, jakbym był kobietą niskiego rodu to bym się
w tobie zakochał - zaczął Wolny Książę. - Słuchaj. Trzeba rozesłać wiadomość
następującej treści, że jedziemy w odwiedziny do Jej Wysokości Hrabiny Bułki, w
czwartek, czyli, moment, pojutrze, żeby jej nie było smutno. Do: Baronowej
Ziuty, znaczy Baronowej Konczerewicz, Cesarza Harczuka, powiadomić też
Generała-Księcia Sowę i Hrabinę. Albo poczekaj - Księciu przyszło coś do głowy.
- Ty - zwrócił się do leżącego głową na stole posłańca od Hrabiny Bułki. -
TY! - potrząsnął nim. - Jak jutro będziesz wracał to uprzedzisz Hrabinę, że
przyjedziemy do niej, tak? Słyszysz mnie!
Posłaniec stoczył się pod stół.
- Dobra - stwierdził Wolny Książę. - Wyślij naszych posłańców do Sowy i do
Bułeczki, bo ten się już nie nadaje a ten drugi też się pewnie spije, bo założę
się, że ciągnęli losy kto przyjedzie tu do nas napić się ginu Wolnego Księcia
Opary, który jak wiadomo jest najlepszy w znanych królestwach.
Kiedy następnego dnia Wolny Książę Opara obudził się koło czternastej i
stwierdził, że słońce pięknie świeci nad jego Wolnym Księstwem pomimo
koszmarnego bólu głowy, czekały już na niego dwie informacje. Pierwsza od
Baronowej Konczerewicz, która mówiła, że w czwartek nie może, gdyż:
a) jest sama na zamku i wreszcie ma jedyną w życiu okazję obejrzeć wszystkie
jego komnaty,
b) musi wyprowadzić psy, żeby wreszcie coś sobie upolowały,
c) jeszcze nie wie co będzie w czwartek robić i czy czasem nie ma jakichś na
ten dzień planów.
Książę pokiwał stoicko głową i odłożył wiadomość na bok, gdyż będąc władcą
doświadczonym wiedział, że każdy ma swoje charakterystyczne zachowania, także
Baronowa. Druga wiadomość, dla odróżnienia, była od Baronowej Konczerewicz i
mówiła, że w zasadzie w czwartek służba ma wolne, nie trzeba nikogo pilnować czy
nie wynosi portretów przodków, więc jej pasuje. No, pomyślał Książę, są rzeczy
pewne na tym świecie.
Później tego dnia przyjechał posłaniec od Cesarza Harczuka z odpowiedzią, że
w zasadzie wszystko w porządku, tylko będzie musiał odprowadzić powóz, więc może
się spóźnić. Coś tam pisał o nowym modelu, świetnych osiągach, sześciu koniach
ale Wolny Książę nawet nie starał się zrozumieć. Generał-Książę Sowiński
odpisał, że to dobrze i że przyjeżdżajcie, ale on to już wyjeżdża dzisiaj. A
Hrabina Bułka odpisała, że jest bardzo chora, czuje się ogólnie źle więc będzie
jej bardzo miło, jeśli się ją odwiedzi. Czyli wszystko gra, pomyślał Wolny
Książę.
Po wypiciu klina na bolący łeb Wolny Książę Opara wpadł na nowy pomysł.
Przypomniał sobie, że po drodze do zamku Hrabiny Bułki, na rozdrożu, jest taka
ciekawa karczma "Na Rozdrożu", gdzie wszystkim im trzem będzie po drodze i gdyby
spotkać się tam i dalej pojechać razem, byłoby bardziej interesująco. A jeżeli,
pomyślał sobie Wolny Książę, pojawię się tam wcześniej, będę mógł jeszcze wypić
jakiegoś egzotycznego drinka. To go przekonało. Zawołał szambelana i rozkazał
nadać wiadomość odpowiedniej treści i już wieczorem po wyjaśnieniu Cesarzowi
Harczukowi, że fakt podwiezienia ich do zamku Hrabiny Bułki ma same zalety, gdyż
będzie miał okazję zaprezentować swój nowy powóz a zawsze można zostać u Hrabiny
na noc, więc nie trzeba się umartwiać pijąc samą wodę źródlaną i po uzyskaniu
już za drugim podejściem akceptacji Baronowej Konczerewicz mógł spokojnie wypić
w celach leczniczych lampkę wina, popić szklanką ginu i położyć się spać.
Następnego dnia Wolny Książę Opara obudził się wcześnie rano, ubrał jak na
festyn, zafarbował jak trzeba włosy i pojechał do karczmy. Umówili się wprawdzie
dopiero na szesnastą, ale Wolny Książę wolał zawsze dysponować pewnym zapasem
czasu. Zdążył wypić trzy egzotyczne, zagrać w bilard, postawić na takiego
jednego z dużym bicepsem, że wygra na rękę z takim drugim chudszym i przegrać
zanim przybyła Baronowa Konczerewicz. Pomimo budzącego skojarzenia tytułu
Baronowa Konczerewicz była młoda i śliczną kobietą, ubierającą się w sposób
jednoznacznie podkreślający zalety jej urody, co nieodmiennie wywoływało
określoną reakcję mężczyzn, gdy tylko pojawiała się w ich pobliżu.
- Jak zdróweczko, Ziuteczko? - zagaił Wolny Książę Opara machając na barmana
aby podał kolejne dwa egzotyczne. - W porządku?
- Jak najbardziej.
Wolny Książę wypił jeszcze trzy egzotyczne asystując Baronowej przy połowie
jednego ćwicząc przy tym swój kunszt krasomówczy, zanim pojawił się Cesarz
Harczuk.
- Strzałka, Harry.
- Cześć.
Baronowa dokończyła drinka, Wolny Książę wypił jeszcze dwa, wsiedli do
powozu Cesarza Harczuka i pojechali. Cesarz Harczuk opowiadał zawzięcie o
osiągach swojego nowego cacka, tłumacząc dlaczego sześć koni jest lepsze od
czterech, pięciu a nawet ośmiu (w przypadku ośmiu trzeba mieć dłuższy bicz, aby
dosięgnąć pierwszej pary, z kolei taki dłuższy bicz jest nieporęczny w obsłudze
i nie daje takiego wzrostu mocy jakiego można by oczekiwać, natomiast dobrze
podrasowane sześć koni ze standardowym biczem ma wydajność w zupełności
zadowalającą i zdarzyło mu się wziąć na trakcie nie najlepiej prowadzoną ósemkę,
co dowodzi jego racji jednoznacznie).
Przybyli na miejsce. Lokaj wprowadził ich na pokoje, gdzie Generał-Książę
Sowiński opiekował się Hrabiną Bułką tak troskliwie, że postanowili wyjść na
chwilę do salonu i tam poczekać. Wolny Książę Opara kazał wyciągnąć z powozu
skrzynię z ginem, którą przywiózł nie chcąc czuć się niepewnie z dala od swego
ducha opatrznościowego. Baronowa Konczerewicz zniknęła na bardzo długą chwilę
celem poprawienia makijażu a Cesarz Harczuk założył nogę na nogę i zaczął
towarzyszyć Wolnemu Księciu w wypijaniu ginu.
Otworzyły się drzwi i do salonu wjechało łoże Hrabiny, wymoszczone jedwabną
pościelą i z przedniej jakości baldachimem rozpostartym nad głową leżącej.
Wkroczył Generał-Książę Sowiński, tocząc dumnie przed sobą brzuch i kończąc
zajadać przedwieczorną przekąskę. Na widok otwartej skrzyni z karafkami ginu
twarz mu się uśmiechnęła, klasnął i służba wtoczyła beczkę piwa, a potem drugą i
trzecią i gdyby Generał-Książę chciał wejść do którejś z nich, po uprzednim
wypiciu jej zawartości oczywiście, mógłby uczynić to bez problemu a jego głowa
nie wystawałaby ponad krawędź.
Wszyscy jednocześnie zatroszczyli się o zdrowie chorej Hrabiny. Ktoś zaczął
śpiewać sto lat i każdy chciał Hrabinę zapewnić jak bardzo mu zależy na tym,
żeby wyzdrowiała.
Potem usiedli.
- Hrabino - zagadnął po pół godzinie Wolny Książę starając się przerwać
słowotok Baronowej Konczerewicz, której skutecznie udawało się nie dopuszczać do
głosu nikogo innego. Po pięciu dramatycznych próbach ostatecznie zdołał zwrócić
na siebie uwagę.
- Na cóż właściwie jesteś chora, Hrabino i co jest przyczyną twojej choroby?
- zapytał.
Hrabina zwróciła ku niemu wzrok i spoważniała.
- Nie wiem na co jestem chora ale wiem co jest mej choroby przyczyną. Smok
ohydny założył sobie jamę niedaleko, u stóp góry i podłą zarazę rozsiewa. Smok
ten zimno wokół siebie wydziela, mrożąc otoczenie temperaturą niską, powodującą
choroby wszelakie.
- Jestem pewien, Hrabino, że potrafisz się pięknie wyrażać, ale przy nas
możesz mówić jak ci jest wygodnie.
- Chyba mam jakąś grypę, naprawdę. Ten smok przeleciał nad zamkiem, zawiało
zimnem a że akurat opalałam się na tarasie i byłam w kostiumie, więc i mnie
zawiało. Najpierw zaczęło mnie coś boleć w okolicach łopatki, ale na drugi dzień
rozłożyłam się na dobre. Dostałam od znachorów jakieś mikstury i tabletki,
gorzkie i obrzydliwe, każą mi to łykać i podobno nie mogę po nich nic pić.
Wolny Książę Opara wzdrygnął się na samą myśl o takiej kuracji.
- Najlepiej jest zrobić sobie dobrą nalewkę i zażywać w dużych ilościach -
powiedział. - Wszelkie choroby wyłażą od razu.
- Żabko, czy ten smok nie jest aby groźny? - zaniepokoiła się Baronowa
Konczerewicz.
- Ależ skąd, złotko - odparła Hrabina. - Grzeczny i w ogóle. Spokojny. Je
trawę, krzewy, podobno strasznie lubi jałowiec. Całe zbocze góry oczyścił już
ponoć z jałowca, więc chyba rozkażę posadzić nowe krzaki. Daje się głaskać, wozi
dzieci na grzbiecie. Jedyny z nim problem to ten jego zimny oddech. No naprawdę,
tak mnie urządzić w środku lata...
Wolny Książę Opara obrócił się w stronę Generała-Księcia Sowińskiego i
Cesarza Harczuka. Pociągnął ze szklanki.
- Jeśli dobrze zrozumiałem - zaczął - przyczyną choroby Reńki jest jakiś
smok, nie mam racji? Skoro tak, trzeba go wyeliminować. Słyszałem, że smoki
potrafią rozsiewać śmiertelne zarazy, nieuleczalne i zabójcze, które można
powstrzymać jedynie zabijając smoka, który jest ich powodem. Zgadzacie się?
- Hm...
- Słyszałem - ciągnął Wolny Książę nie zważając - że jest dobry i sprawdzony
sposób na zabicie smoka. Podobno działa. Trzeba wypchać barana, alternatywnie
owcę siarką, podłożyć smokowi, on wypchane zwierzę zjada i zaczyna czuć
pieczenie w środku. Leci do rzeki, wypija nieprawdopodobne ilości wody i
ostatecznie pęka z przepicia.
- Siarką? - zapytał Generał-Książę Sowiński.
- No tak, siarką. Siarką. - dostrzegł zdziwienie na twarzach słuchających.
- Co? Nie macie jeszcze siarki? No, u mnie ją ostatnio wynaleźli. Wiecie,
postęp. Nauka, nie? Taka siarka może mieć wiele zastosowań. Poza zabijaniem
smoków służy na przykład do zapalania papierosów. Popatrzcie - wyciągnął pudełko
zapałek.
- Pracuję nad tym - powiedział zaciągając się dymem - żeby wynaleźć benzynę.
Wiecie, taką do zapalniczki. Napełniasz benzyną zapalniczkę i zapalasz.
Rewelacja. I nic nie grzechocze w kieszeni.
Patrzyli na niego z dziwnymi wyrazami twarzy.
- Podobno - kontynuował wcale nie zakłopotany - benzyna może też służyć do
innych celów. Na przykład jako paliwo do pojazdów. To coś dla ciebie, Harry.
- U mnie ostatnio wynaleźli szminkę - wtrąciła się Baronowa Konczerewicz,
nie mogąc już tego słuchać. - Zobacz.
Wyciągnęła szminkę z torebki, z którą nigdy się nie rozstawała i pokazała
Hrabinie.
- Nie do oczu - zawołała. - Poczekaj, tego się używa do ust. No wiesz. Tylko
jej nie jedz. Po prostu pomaluj sobie usta.
- Barana na pewno da się łatwo skombinować - kontynuował monolog Wolny
Książę - tylko ta rzeka... Masz tu gdzieś rzekę? - zwrócił się do Hrabiny. -
Znaczy gdzieś w okolicach tej góry?
- Nie. Rzeka przepływa przez miasto ale od góry płynie raczej daleko.
- Cóż - zastanowił się Wolny Książę. - Trzeba będzie ją zawrócić.
- Nie moglibyście pokonać tego smoka jakoś bardziej klasycznie? - włączyła
się do dyskusji Baronowa. - Bardziej po męsku. Mój ostatni małżonek...
- Właśnie, jak tam Herr Baron? - wtrącił szybko Wolny Książę. - Facet zdaje
się być w porządku.
- Ech, - powiedziała Baronowa - nie żyje.
- ?
- ?
- ?
- ?
- Jak to?
- No tak, zmarł na jakieś zatrucie pokarmowe. To znaczy, zatruł się winem.
- Poważnie?
- A ile można słuchać od faceta, że cię kocha, że chce być z tobą aż do
śmierci, że chce mieć z tobą dzieci i inne takie głupotki. Nie, Reńka?
Generalnie, szukam teraz kogoś nowego na stanowisko Barona. Tak sobie
pomyślałam, że jeśli ktoś zabije tego smoka to mógłby nim zostać.
Panowie popatrzeli się po sobie.
- Jestem słabego zdrowia - powiedział niepewnie Wolny Książę. - Miałem już
dwa zabiegi i...
- Jaka dziś ładna pogoda, popatrzcie - zwrócił uwagę Cesarz Harry. - W sam
raz na przejażdżkę powozem gdzieś nad jezioro.
Za oknem była ciemna noc
- No właśnie - podchwycił Generał-Książę Sowa. - Zrobić sobie kiełbaskę z
grilla albo jakiś befsztyk.
- Wznieśmy toast - zaproponował Wolny Książę Opara. - Żeby nasze dzieci
miały bogatych rodziców.
- Przecież mają - zauważył Generał-Książę Sowiński.
- Reńka, twoje zdrowie.
- Zdrowiej, Bułeczko.
Bawili się aż skończyli i wszyscy rozjechali się do swoich zamków.
Na drugi dzień smok odleciał, zjadłszy ostatni krzak jałowca. Kiedy oddalił
się poza obszar 10 mil, co jest zwyczajowym zasięgiem wszelkiej smoczej
influencji Hrabina Bułka wyzdrowiała i wszyscy żyli, jak należy, długo i
szczęśliwie.