tytuł: "SFINKS - Tajemnice historii" Pod redakcjš Hansa-Hristiana Hufa Tytuł oryginału: Sphinx. Geheimnisse der Geschichte pRZEKłAD Andrzej Posmyk: Państwo Króla Minosa Hannibal u bram Rzymu Dobrosław Dowiat-Urbański: Kleopatra - ostatni uœmiech faraonów Hunowie podbijajš Europę W poszukiwaniu Bursztynowej Komnaty Opracowanie map: Halina Szajor Redakcja typograficzna i graficzna wydania polskiego: Jerzy Kuœmierz Okładka: Bogusław Trybus Skład i łamanie: Pracownia Komputerowa B.R. Wydanie I, sierpień 1994 by Gustav Lubbe Verlag GmbH, Bergisch Gladbach 1996 for the Polish edition by Videograf II, Katowice Spis treœci Państwo Króla Minosa Michael Gregor Kreta - raj utracony * Labirynt Minotaura * Pałac Króla Minosa * Minotaur czy potwór? * Złote czasy Krety * Zagadkowe pismo z Fajstos * Pałac umarłych * Gdzie rodzš się bogowie * Ofiary z ludzi w Anemospilii * Klštwa bogów czy dzieło ludzkie * Naród wojow- ników * Upadek Królestwa Minojskiego Hannibal u bram Rzymu Heiner Stadler O bajkach i mitach * Najbogatsze miasto œwiata * Młodzież na wojnie * Awans na naczelnego wodza * Wypowiedzenie wojny * Dro- ga na Wschód * Atak przez Italię * Drugi rok wojny * Kanny * Kar- ta~na * Demoralizacja zwycięzcy * Hannibal u bram Rzymu * Upadek * Epilog Kleopatra - ostatni uœmiech faraonów Niespodzianka * Pałace na dnie morza * Niezwykłe odkrycie * Złote miasto * Imperator kobieciarz * Podróż kochanków * Tytuł * Sławni przodkowie Kleopatry * "Nienawidzę królowej" * Zapach Orientu * Misteria dionizyjskie * Nowe monety * Wschód przeciw Zachodowi * Zdraiczyni * Zmierzch bogów * Kim była Kleopatra? Hunowie podbijajš Europę Jens-Peter Behrend i Eike Schmitz Inwazja ze Wschodu * Zrodzeni na bagnach * Niezwykła broń * Mię- so pod siodłem * Wielka wędrówka * Narodziny bohatera * Krew za złoto * Umarł król... * Objęcie władzy * "Postrach całego œwiata" * Granice władzy * Bitwa na Polach Katalaunijskich * Ku zagładzie * Œmierć w noc poœlubnš * Opłakiwani krwiš wojowników * Zmierzch imperium W poszukiwaniu Bursztynowej Komnaty Ulrich Lenze i Nina Steinhauser Œlady * Morskie złoto * Prezenty podtrzymujš przyjaŸń * Rabunek na rozkaz Fiihrera * Poczštek sensacji * "Goršczka bursztynu" w Stasi * Cuda trwajš nieco dłużej * Zeznania gauleitera Kocha * Tajemnica Borysa Jelcyna * Kto szuka, ten znajduje? Wydanie I, sierpień 1998 Spis treœci Tęsknota za nieœmiertelnoœciš. Ramzes - ulubieniec bogów Hans-Christian Huf 8 Droga do władzy y Wojna i pokój y Pan haremu y Umarł król, niech żyje król y Nowa rezydencja y Gigantyczne plany budowlane y Naj- piękniejszy grób dla najpiękniejszej y Największy grób dla najwięk- szego y Wiecznie młody y Dom wiecznoœci y Boski spokój zostaje zakłócony Polowanie na ludzi w imię Boga Ingo Hermann Atak przeszłoœci y Zabójstwa dzieci w jaskini La Guardia y Brat Tomasz y Duch czasu y Od Adama i Ewy y Inkwizytor i królowa y Poœwięcone płomienie stosów y Autodafe - "Akt wiary" y Od heretyków do czarowników i czarownic y Biblia tych, którzy polujš na ludzi y Jezuita przeciw polowaniu na czarownice y Codzienna praktyka y Codzienny strach y Męka wspomnień "Zabijcie tę dziwkę" - sprawa Marii Stuart Ulrich Lenze i Nina Steinhauser Kapitulacja y Młoda królowa y Szkocka mademoiselle y Na tronie Szkocji y Maria potrzebuje męża y Zgubna decyzja? y Droga odwrotu? y W niewoli y Epilog Siedem cudów œwiata Giinter Klein Wielka Gra - finałowe pytania y Zapomniane cuda? y Sic transit gloria mundi y Magiczna siódemka y Kryształy na pustyni y Zniszczone marzenia y Tęsknota za wiecznoœciš y Oryginał czy imitacja? y Goršcz- ka podróży y Drogi i mury y Nie pomógł nawet cud œwiata y Raj na ziemi y Obalony bóg Słońca y Tajemnice morskich głębin y Narodziny bogów y Piekło płomieni y Żyć w ludzkiej pamięci y Nowe cuda œwiata Neron - mowa obrończa w sprawie bestii Martin Papirowski Sprawca czy ofiara? y Oskarżenia y Lata młodzieńcze boga y Od syna do władcy y Morderca z miłoœci y Strateg pokoju y Piekło y Złoty Dom y Spisek y Artysta y Epilog Magik na smoczym tronie. Pierwszy Cesarz Chin i jego grób Bernd Liebner i Cheng Wei Atrakcja turystyczna y ródła y Zjednoczenie królestwa y Ostatnia inspekcja y Eliksir nieœmiertelnoœci y Œmierć naturalna? y 7 000 gli- nianych wojowników broni tajemnicy WSTĘP OD MARCO POLO DO RASPUTINA SPIS TREŒCI Burza nad Azjš. Aleksander Wielki zdobywa œwiat )ens-Peter Behrend, Eike Schmitz Bojownik o zjednoczenie * Narodziny boga * Uczeń Arystotelesa * KRólobójstwo * Objęcie władzy * Na podbój Azji * Mistrz propagan- dy * Organizacja i planowanie * Znaki i symbole * Decydujšca bitwa pod Issos * Skarby Orientu * Faraon i potomek bogów * Pan Azji * Babilońska rozpusta * Persepolis w ogniu * Œmierć Dariusza * Gniew Aleksandra bogini głoœ... * Wojna podjazdowa * Spiskowcy i zamachowcy * Koniec œwiata * Wojna nad Indusem * Decyzja w dżungli * Ranny, lecz nieugięty * Marsz œmierci przez pustynię * Wesele i œmierć Wikingowie - przybysze z krainy chłodów Giinther I(lein Dzielni wojownicy * Chłód i nędza * Genialny wynalazek * Na morzu * Historia pewnego sukcesu * Szczęœliwe życie * Wyspa ognia i lodu * Wcišż naprzód * Drogi przez morskie pustkowie * Zagadka Win- landii * Wielka mistyfikacja * Moda na wikingów * Odkrycie na pustkowiu * Œwiatowe targowisko między dwoma morzami * Tajem- nica wydarta otchłaniom * Bratobójcze wojny zryderyk II Michael Gregor Zamek pełen tajemnic * Mistyka liczb * Wirtualna wizyta u cesarza * Brama do wiecznoœci * Tyran Sycylii * Wzlot orła * Między Wscho- dem a Zachodem * Droga do władzy * Mecenas nauki * W skarbcu Watykanu * ZaGiniony manuskrypt * Klštwa Południa * Morderca żon czy ulubieniec kobiet? * Tajna broń papieża * Kto jest pierwszy po Bogu? * Upadek dynastii Staufów * Ratunek dla mumii Fantastyczne podróże Marco Polo Hans-Christian Huf "II Milione", czyli połowa prawdy * Wenecja, miasto œw. Marka * JeŸdŸcy Apokalipsy czy niebiański raj? * Kto odkrył Chiny? * Kto napisał "Dziwy œwiata"? * Tajemnicza misja * Na jedwabnym szlaku * Chanbałyk - stolica chana * O dziwnych zwyczajach i dwunożnych wężach * Raj na ziemi * Droga powrotna * Prawda o "II Milione"? Lukrecja i ród Borgiów w Watykanie Ingo Hermann Przy grobie księżnej * Kim jest Lukrecja? * Co za człowiek... * Pod presjš Savonaroli * Zły braciszek Lukrecji * Cezar, Machiavelli i racja stanu * Epoka pełna sprzecznoœci * Narodziny legendy * DŸwiganie klštwy * Papież - ofiarš swoich dzieci? * Sprawcza siła legend * Sprawcza siła oskarżenia * Sprawcza siła ksenofobii * Sprawcza siła antyfeminizmu * Sprawcza siła zazdroœci * Epilog nad grobami w Ferrarze Rasputin - "œwięty demon" na dworze carów Ulrich Lenze, Nina Steinhauser Zwłoki pod lodem * Chłopiec z Syberii * Chłopak z Petersburga * Niepojęte zauroczenie * Rasputin na dworze carskim * U szczytu potęgi * Nieszczęœcie nad Rosjš * "Jeœli coœ mi się stanie" sfinks TAJEMNICE HISTORII Dla człowieka z jego wrodzonš ciekawoœciš zarówno zdarzeń przy- szłych, jak i minionych, obcowanie z tym, co się kiedyœ wydarzyło, jest fundamentem samopotwierdzenia, cišgłoœci i kultury. Nurtujš nas odwieczne pytania: kim jesteœmy? skšd pochodzimy i dokšd zmierzamy? Historia jest próbš rekonstrukcji dšżeniem do stworzenia pozornej jednoœci pomiędzy przeszłoœciš, teraŸniejszoœciš i przy- szłoœciš. Nie wszystkie zwišzki pomiędzy zdarzeniami, postaciami, przed- sięwzięciami, triumfami i katastrofami, które znamy jako częœć historii ludzkoœci, zostały wyjaœnione. Na tym właœnie polega magia prze- szłoœci. Celem tej publikacji nie jest w żadnym razie odtworzenie pełnego ~obrazu historycznego z rozrzuconych przez wieki cegiełek. Nie bez powodu symboliczny patronat nad ksišżkš sprawuje Sfinks. ĐĎॹá>ţ˙ ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ěĽÁIż8íbjbj˛ł˛ł%ôĐŮĐŮœô˙˙˙˙˙˙]˘˘˘˘˘˘˘śśśśś  śĄśÚÚÚÚÚÚÚÚZ\\\\\\$WôKž€!˘ÚÚÚÚڀÚ˘˘ÚÚÚÚÚÚÚ˘Ú˘ÚZśś˘˘˘˘ÚZڀÚZ˘˘ZÚÎ ŔQĐ#öĂŔśśÚZW POSZUKIWANIU BURSZTYNOWEJ KOMNATY ZLADY Niestety - gBos w sBuchawce jest uprzejmy, lecz stanowczy - ge- neraB nie przyjmie nas w domu. Nie, adresu te| nie dostaniemy. GeneraB jest w koDcu wci| w posiadaniu wielu tajemnic paDstwo- wych, chocia| nie peBni ju| |adnej oficjalnej funkcji. Wywiadów nie udziela, a zwBaszcza zagranicznym dziennikarzom. Jedyne miejsce, gdzie mo|emy si z nim spotka, to który[ z midzynarodowych hoteli. Filip Bobkow, byBy dBugoletni zastpca szefa KGB, pojawia si w hallu moskiewskiego "Metropolu" minut przed ustalon godzin. Nosi elegancki, ciemnogranatowy pBaszcz, natomiast Bysina czyni jego gBow jeszcze wiksz ni| w rzeczywisto[ci. Chcemy zapyta go o losy zaginionego przed prawie 50 laty skarbu. GeneraB nie ma wtpliwo[ci: "Bursztynowa komnata to nie zBudzenie. Ona istnieje naprawd". Po raz pierwszy w cigu dwuletnich poszukiwaD od- nosimy wra|enie, |e kto[ tu wie wicej ni| gotów jest powiedzie. Historia legendarnego skarbu, którego warto[ szacuje si dzi[ na 250 milionów marek, rozpoczBa si blisko 300 lat temu. Wówczas to pewnemu wBadcy wpadB do gBowy szaleDczy pomysB: wyBo|y caB komnat bursztynem. Tak powstaB "ósmy cud [wiata". W roku 1716 król pruski Fryderyk Wilhelm I podarowaB go Piotrowi Wielkiemu, carowi Rosji i wysBaB do Petersburga. Przez nastpne 200 lat panowaBa wokóB skarbu cisza. Potem rozpoczB si dramat, którego zawiBo[ci nie rozwikBano do dzisiaj. Historia ta przypomina powie[ sensacyjn, której pointy nie sposób przewidzie - poniewa| ostatni rozdziaB wci| jeszcze powstaje. Po raz ostatni widziano komnat w 1944 r. w królewcu*. Pod koniec wojny, gdy III Rzesza legBa w gruzach, spBonBa tak|e Bursztynowa komnata, twierdz niektórzy. A mo|e przewieziona w bezpieczne miejsce, dotrwaBa do naszych czasów? Legendy na jej temat kr|yBy jeszcze przed jej znikniciem. Fascy- nowaBa ludzi ró|nych epok - od czasów feudalizmu do wspóBczes- no[ci. Jednak silniej ni| wspomnienie o rzeczywistej egzystencji kom- naty (niewielu ju| jest takich, którzy j widzieli) rozpala umysBy * królewiec - Konigsberg (niem.), Kaliningrad (ros.). Odpowiedniej nazwy u|ywa si w odniesieniu do wydarzeD historycznych. zagadka jej aktualnej kryjówki. Poszukiwania ba[niowych kosztow- no[ci trwaBy dziesitki lat, braBy w nich udziaB tajne sBu|by, politycy ze Wschodu i Zachodu, zawodowi poszukiwacze skarbów i historycy, dziennikarze, awanturnicy i psychopaci. Czas nie zatarB pamici o za- ginionym skarbie. Po okresach ciszy nowe pogBoski pobudzaj wyob- razni: wschodnioniemiecka Stasi wysyBa setki agentów rejestrujc ich gorczkowe poszukiwania w tomach akt, prezydent Jelcyn twier- dzi, |e zna miejsce ukrycia klejnotu. Ale nawet koniec zimnej wojny nie pomaga w rozwikBaniu tajemnicy. Im wicej czasu mija od zagi- nicia komnaty, tym wiksze s spekulacje na temat jej zniknicia z królewca. kto si do tego przyczyniB? Specjalna jednostka SS, której czBonkom zamknito potem usta, ju| na zawsze? Stalinowscy Bowcy trofeów, którzy zaprzeczaj istnieniu komnaty, jak przez prawie pidziesit lat wypierali si posiadania skarbu króla Priama? Zawo- dowi szabrownicy, czy zwyczajni rabusie, wykorzystujcy chaos ostat- nich tygodni wojny? A mo|e byBy amerykaDski oficer, który dzi[ w Teksasie, w prywatnym bunkrze, wyBo|onym bursztynem popija swe ostatnie whisky? Wynajtym od rosyjskiej te- lewizji samochodem jedziemy w kierunku morza, nad Zalew KuroDski. Poniewa| spaliny z niezna- nych powodów przedostaj si do [rodka wozu, musimy pomimo chBodu otworzy okna. Chmury zwieszaj si nisko, niebo, ziemia i woda zlewaj si w szar caBo[. Na krótko pojawia si sBoDce, ukazujc surowe pikno tego kraju i ostry kontrast, jaki stanowi jasna plama pla|y na tle ciemnogranatowego morza i bujnej zieleni wy- brze|a. Tu wBa[nie znajduj si najbogatsze na [wiecie zBo|a jantaru. Dzisiaj olbrzymie koparki przebijaj si przez 30-40 metrow warstw gliny, wydobywajc jantar metod odkrywkow. Indywidualne, prywatne poBowy drogocennego sukcynitu s na rosyjskim wybrze|u zabronio- ne. Mimo to czasami widuje si o brzasku m|czyzn, którzy, stojc po kolana w wodzie, zarzucaj siatki w poszukiwaniu "morskiego zBota". Podczas burz i sztormów morze szczególnie chtnie wyrzuca na brzeg swoje bogactwo. Kilkaset metrów dalej czujemy si nagle jakby przeniesieni w czasy dziewitnastowiecznej gorczki zBota. Kilkoro biedaków i chmara zaniedbanych dzieci przeczesuj goBymi rkami [cieki wypBywajce z przetwórni bursztynu, wyBawiajc mikroskopijne odBamki, które prze[liznBy si przez sita. Za te okruchy mo|na dosta od turystów troch twardej waluty - a tylko ona si tutaj liczy. MORSKIE ZAOTO Czym jest - albo czym byBa - Bursztynowa komnata? W 1912 r. rosyjski historyk sztuki S.N. Wilckowski pisaB o niej: " .. to prawdziwe cudo, nie tylko ze wzgldu na warto[ surowca, kunsztowne wyko- nanie i lekko[ formy - ale gBównie dziki piknemu, raz ciemnemu, raz jasnemu, ale zawsze ciepBemu odcieniowi bursztynu, który nadaje caBo[ci niewypowiedziany urok. Wszystkie [ciany sali pokryte s mozaik z wypolerowanych kawaBków bursztynu, ró|norodnych co do wielko[ci i ksztaBtu... Poprzez wyrzezbione w bursztynie wypukBe obramowania [ciany podzielone s na pola, których [rodek zajmuj alegoryczne wyobra|enia czterech spo[ród piciu ludzkich zmysBów". Powstanie zaginionego skarbu datuje si na pierwszy rok osiem- nastego stulecia, a jego historia rozpoczyna si tam, gdzie po 250 latach widziano go po raz ostatni - w Królewcu. W roku 1701 ksi| Fryderyk III Hohenzollern, dziadek sBynnego Fryderyka Wielkiego, koronuje si we wschodniopruskiej metropolii na pierwszego króla Prus. Podobnie jak pózniej Napoleon sam na- kBada koron na gBow - sobie i swojej maB|once. Fryderyk I, jak si od tej pory tytuBuje, osiga godno[ królewsk bez wojen z s- siadami - rzecz niezwykBa jak na owe czasy. Pierwszy król pruski nie jest wybitnym m|em stanu. Bardziej ni| polityk kocha sztuk i kultur oraz wszelki mo|liwy przepych. To utracjusz, wzorujcy si zazdro[nie na manii wielko[ci dworu francuskiego. Same uroczysto[ci koronacyjne trwaj sze[ miesicy i pochBaniaj bajoDskie sumy z i tak ju| pustawej paDstwowej kiesy. Prusy nie posiadaj przy tym prawie |adnych bogactw naturalnych i w wikszym stopniu ni| inne paDstwa niemieckie zale|ne s od dobrej woli pot|nego ssiada - Rosji. Fryderyk I uwielbia ozdoby: berBa, ordery... W Królewcu, mie[cie pruskich królów (w którym Immanuel Kant sformuBuje nastpnie swój "imperatyw kategorycz- ny") [wie|o upieczony suwe- ren poznaje materiaB, któremu do tej pory nie po[wicaB wik- szej uwagi: bursztyn. Bursztyn pochodzi z morza, gBównie z wybrze|y BaBtyku i nie jest niczym innym jak ko- paln, skamieniaB |ywic. Jego pocztki sigaj pierwszych drzew iglastych na planecie Ziemia, pochBonitych po mi- lionach lat przez morze. Potem nastaje epoka lodowcowa. Pidziesit milionów lat dzieli powstanie bursztynu z pBynnej |ywicy drzew iglastych od jego odkrycia jako kamienia ozdob- nego, zwanego odtd "mors- kim zBotem". Std, z bursztynowego wybrze|a, prowadziB niegdy[ przez caB Europ wa|ny szlak handlowy. W 1701 r., podczas uroczysto[ci koronacyjnych w Królewcu Fryderyk I zleciB wykonanie z jantaru kilku precjozów. W drodze powrotnej do Berlina przychodzi mu do gBowy zuchwaBy i niesamowity pomysB - pokój w swej rezydencji chciaBby wyBo|y bursztynem. Szybko znaleziono wykonawców, materiaBu byBo jeszcze wtedy pod dostatkiem. Fryderyk nie szczdzi grosza. Mimo to prace trwaj 10 lat. Pocztkowo do dzieBa bierze si DuDczyk Gottfried Wolffram, okazuje si jednak za drogi. W koDcu nieBatwe zadanie dzieli midzy siebie kilku artystów. Podobno jednym z nich byB sBawny Andreas Schliiter (miaByby na to wskazywa charakterystyczne maski umieraj- cych wojowników); pewne jest natomiast wspóBuczestnictwo gdaDsz- czanina Goffina Tousseau, emigranta z Francji. Przedsiwzicie pochBa- nia olbrzymie sumy, rujnuje prawie pruski bud|et. Wreszcie w 1711 r. gotowe pByty zostaj zamontowane w naro|nym pokoju na trzecim pitrze berliDskiej rezydencji, w tzw. "palarni", gdzie król zwykB byB prowadzi przy fajce pogawdki z go[mi i wybranymi dworzanami. (Od redakcji: na Bursztynow komnat skBadaBo si wiele elementów: kartusze, ramy obrazów, medaliony, herby, pBaskorzezby przedstawia- jce sceny biblijne, posgi bogini rzymskich Minerwy i Pomony.) Palarni jak i reszty paBacu nie mo|na niestety zwiedzi. Cz[ budowli, która przetrwaBa wojn i nadawaBa si do restauracji, padBa w 1950 r. ofiar trzynastu ton dynamitu - wysadzona w powietrze na polecenie ówczesnego szefa SED* Walthera Ullbrichta, jako symbol pruskiego militaryzmu. Na jej miejscu stoi dzi[ olbrzymia makieta przedstawiajca fasad zamku. Wsparta na rusztowaniach ma 120 m dBugo[ci i 30 m wysoko[ci i reklamuje projekt odbudowy historycz- nego gmachu. kosztowna okBadzina [cian, dodajca paBacowi od 1711 r. dodat- kowego blasku, to jedyne w swoim rodzaju dzieBo barokowej techniki inkrustacyjnej. Tysice bursztynowych pBytek o rozmaitych odcieniach, naklejonych na drewniane pByty, tworzy mozaik z powtarzajcymi si motywami: monogram Fryderyka I (Fridericus Rex) i pruski, her- bowy orzeB. Oto najdro|sza tapeta [wiata. W rok pózniej Fryderyk umiera, na tron wstpuje jego syn, Fryderyk Wilhelm I. Ten dla odmiany jest bardzo skpy - od momentu prze- jcia przez niego wBadzy w Prusach zaczyna si oszczdzanie. Nowy król unika wszelkiego przepychu, po [mierci ojca sprzedaje zbdne klejnoty. kocha za to wojsko, dlatego te| przeszedB do historii jako "król-|oBnierz". PREZENTY PODTRZYMUJ PRZYJAyD SBynny naro|ny pokój berliDskiego zamku, zwany palarni, uwiecz- niony zostaB na pBótnie. Widzimy na nim Fryderyka Wilhelma I w krgu zaufanych - pali fajk, popija wino, dyskutuje. Na pierwszym planie * SED - Sozialistische Einheitspartei Deutschlands (Socjalistyczna Partia jedno[ci Nie- miec - NRD-owska partia komunistyczna malutka posta - to pózniejszy Fryderyk Wielki. Z opisu pewnego dworzanina dowiadujemy si, co dziaBo si w tej najbardziej eks- kluzywnej cz[ci królewskich pokoi: " .. i pod|aj do naro|nej komnaty, gdzie niekiedy w towarzystwie jednej albo dwóch dam pojawia si te| król. Dziesiciu czy dwunastu oficerów, szczególn Bask królewsk obdarzanych, tako| si tam znajduje. Graj tedy| w piqueta, I'hombre i trik-traka, pal tytoD. W owo miejsce przywoBuje król tych, którym rzec chce co[ szcze- gólnego - tak jak i mnie dwukrotnie tam przyby poleciB. Nie ma w tym towarzystwie nijakiego skrpowania, ka|demu wolno siedzie, jako |e król od nale|nych mu oznak czci nieco odstpuje. O jedenas- tej wieczorem odprawia towarzystwo i udaje si do swojej komnaty". A sam wBadca powiada: "Tu dopiero jestem czBowiekiem, tu wolno mi nim by". Na obrazie widzimy jednak tylko goBe [ciany, Bursztynowej Kom- naty nie byBo ju| wówczas w Berlinie, Fryderyk Wilhelm oddaB j w darze. A oto, jak do tego doszBo: W 1716 przybywa z wizyt car Piotr I, mBody monarcha, który chce zreformowa swoje zacofane, prawie [redniowieczne paDstwo na zachodni modB. Wielkie europejskie metropolie bierze za wzór dla swojej nowej stolicy - Sankt Petersburga, który ma sta si "oknem na Zachód". Ludno[ nie chce jednak dobrowolnie osiedli si na nowym miejscu. Dopiero pod batami bezlitosnych nadzorców Sankt Petersburg dosBownie dzwiga si z bagien. W 1703, po roz- poczciu robót, trzeba przede wszystkim umocni grzski grunt. Praca w trudnych warunkach klimatycznych pociga za sob tysice ofiar. Dwie[cie pidziesit razy powodzie niwecz dzieBo budow- niczych. Aby zapewni staBy dopByw siBy roboczej, car postawiB swych poddanych przed alternatyw: albo pójd do wojska, albo bd pracowa przy budowie stolicy. Przymus sprawia, |e nawet szlachta i mieszczanie osiedlaj si w nowej metropolii. Piotr I to kapry[ny despota. ku przera|eniu swego dworu regularnie opuszcza ojczyzn i wyrusza do zachodniej Europy, poznawa tam- tejsze |ycie i kultur. Czasami podró|uje incognito. SBawny staB si jego pobyt w Amsterdamie, gdzie - nie rozpoznany - zatrudniB si jako cie[la w miejscowej stoczni. Na tym motywie osnute jest libretto opery "Car i cie[la" Gustava Alberta Lortzinga. W drodze do Amsterdamu Piotr I zatrzymuje si w 1697 r. na dworze ksi|nej Zofii w Hanowerze. Nie wywiczony w taDcach (z wyjtkiem kozackich) krzepko chwyta w salonowych plsach de- likatne biodra dam dworu i dziwi si: "|e |ebra niemieckich niewiast s tak twarde i |e znajduj si nie w poziomym, lecz w pionowym poBo|eniu". Nie wie, |e czuB pod palcami fiszbinowe, paryskie gor- sety, a nie |ebra niemieckich panien. W 1716 roku Piotr odwiedza Berlin, co ciekawe w do[ niezwykBy sposób. Przed bramami miasta przesiada si z karety na zwykBy wóz. Delegacja powitalna wiwatuje wic na cze[ pustego powozu, a tym- czasem car bocznymi uliczkami wje|d|a do pruskiej stolicy. Kiedy pewnego ranka razem z Fryderykiem Wilhelmem I spaceruje po berliDskim zamku, wchodzi do palarni - i staje jak ra|ony gromem. Zachwycony, daremnie szuka wBa[ciwych sBów, wie tylko jedno, musi mie taki bursztynowy gabinet. Król Prus decyduje si szybko. Po- trzebuje cara jako sprzymierzeDca w wojnie ze Szwecj, tak wic niezwykBy prezent przypiecztowuje prusko-rosyjskie przymierze. Panele zostaj zdemontowane, zapakowane w osiemna[cie skrzyD i pod wojskow eskort przewiezione wod i ldem do Sankt Peters- burga. Tam zdobi pocztkowo stary, a w sze[ lat pózniej nowy PaBac Zimowy. Jeszcze tego samego roku car wysyBa 55 wysokich drabów do Prus - bd sBu|y w ulubionej gwardii "króla-|oBnierza". W 1755 r. komnat czeka kolejna przeprowadzka. Córka Piotra I El|bieta poleca umie[ci j w letniej rezydencji w Carskim Siole (dzisiejsze Puszkino). Piotr Wielki podarowaB na pocztku stulecia ów pagórkowaty teren - 25 km na pd.-zach. od Sankt Petersburga - swej |onie, Katarzynie I. Zbudowany przez ni w tajemnicy (aby sprawi carowi niespodziank) dwupitrowy, wiejski dworek w ni- czym nie przypominaB pózniejszego sBynnego paBacu. Rozrzutna El|bieta ka|e sze[ciokrotnie rozbiera budowl a| do fundamentów i wznosi na nowo - jeszcze wiksz, jeszcze wspanialsz. Prze- kazy mówi, |e w podró|ach z Petersburga do Carskiego SioBa to- warzyszyBa jej dwudziestoczterotysiczna [wita, dzwigajc umeblo- wanie i sprzty. Rozmiary sali w ukoDczonym w 1752 r. paBacu katarzyny ( 10,55 na 10,5; 6 metrów wysoko[ci) s o wiele za du|e, by mo|na j byBo wypeBni istniejcymi panelami. "Boazeria" zostaje wic uzupeBniona o dalsze mozaiki i 24 weneckie lustra - powstaje fantastyczna (niektórzy mówi: kiczowata mieszanka pruskiego baroku z rosyjskim rokokiem. Pochodzcy z WBoch nadworny architekt Bartolomeo Ras- trelli i sze[ciu jego wspóBpracowników potrzebowali na to Bcznie o[miu lat. Lustra i trzy wielkie okna tworzyBy we wntrzu caB gam [wietlnych refleksów. Wieczorem, gdy w |yrandolach i kinkietach zapalano [wiece, caBo[ sprawiaBa niezapomniane wra|enie. Rozmawiali[my z dwojgiem miBo[ników sztuki, którzy w Carskim Siole widzieli komnat na wBasne oczy. "NiezwykBy, ba[niowy, jedyny w swoim rodzaju [wiat" -wspomina dBugoletni ambasador radziecki w Bonn, Walentin Falin. "Widok tego skarbu wzbudziB we mnie prze- konanie, |e w |yciu mo|e by co[ naprawd piknego". Pochodzca z Prus Wschodnich hrabina Marion Donhoff, wydawca tygodnika "Die Zeit" trafia w sedno: "Przede wszystkim podziw, |e co[ podob- nego mo|na zrobi z bursztynu. Chyba to wBa[nie najbardziej przy- czyniBo si do powstania legendy, jak owiana jest Komnata. Gdyby to byB jakikolwiek inny materiaB, u|ywany jako okBadzina [cian czy podBóg - ale bursztyn... ByBo w tym co[ niesamowicie nowego i niepojtego". RABUNEK NA ROZKAZ FUHRERA Dzisiaj ta niegdy[ najpikniejsza sala carskiego paBacu stoi pusta. Rozbrzmiewaj w niej gBosy rosyjskich przewodników oprowadzaj- cych turystów z Zachodu: "Teraz znajdujemy si w Bursztynowej Komnacie". Odrestaurowany jest tylko sufit, wszystko inne trzeba sobie wyobrazi. Przewodnik wyja[nia: "Kosztowna okBadzina [cian zostaBa usunita podczas wojny. Nie wiadomo, gdzie si znajduje". "PodBo[" - mruczy pod nosem starszy turysta z Niemiec. Usta- wiamy lampy, aby sfilmowa sal. Ka|dy metr, który obejmujemy kamer kosztuje dodatkowe dewizy, ka|dy nasz krok obserwuje podejrzliwie caBy zastp stra|ników, chocia| przecie| Niemcy ju| przed 50 laty ogoBocili to pomieszczenie. ZBocisty klejnot pozostaB w paBacu prawie 200 lat, przetrwaB I wojn [wiatow i rewolucj pazdziernikow, bdc uczt dla oczu dostoj- nych go[ci, dworzan i wreszcie obywateli radzieckich. W 1941 r. potomkowie Fryderyka odbieraj jego wielkoduszny prezent. Ju| w trzy tygodnie po rozpoczciu "Operacji Barbarossa" (kryptonim napadu na ZSRR) 15 lipca 1941 r. dywizje Hitlera staj u bram Leningradu. Obl|enie miasta, któremu przywrócono teraz pierwotn nazw Sankt Petersburg, trwaBo 900 dni. Ani jednemu niemieckiemu |oBnierzowi nie udaBo si przekroczy granic miasta, jednak zdobyli car skie SioBo. Miejscowo[ od 1937 r. nazywa si zreszt Puszkino - na cze[ najbardziej rosyjskiego z wszystkich rosyjskich poetów, który tu wBa[nie uczszczaB do liceum. "Wielki PaBac" znalazB si na linii frontu. Rosyjska bomba zniszczyBa olbrzymi sal, poBo|on tu| obok Bursztynowej Komnaty. Niemiecki ostrzaB dopeBniB spustoszenia - lecz Komnata cudem ocalaBa. W wiel- kim po[piechu, prowizorycznie tylko przykryto [ciany deskami. Wiatr i deszcz swobodnie hulaBy po paBacu - podobnie jak niemieccy |oBdacy. Gdy ju| nasycili si pornograficzn kolekcj Katarzyny Wiel- kiej, zaczli dobiera si do "ósmego cudu [wiata". Kapitan Hans Hunsdorfer uwa|a, |e tylko jego przybycie ocaliBo skarb przed dewas- tacj. "Sporo ju| pozrywali ze [cian - opowiada pózniej - przy- mierzali si wBa[nie do luster i malowideB na ko[ci sBoniowej. Mu- siaBem przepdzi dwóch podoficerów, którzy próbowali wyrba sobie bagnetami maBe pamitki. Tak nie mo|na powiedziaBem im, to przecie| wielkie dzieBo sztuki". "MaBe pamitki" to dopiero pocztek. Teraz przyszBa kolej na rabusiów wikszego kalibru. MarszaBek Rzeszy Hermann Goring wi- dziaBby chtnie "jantarowy cud" w swojej wiejskiej rezydencji karin- hall, albo w innej ze swych siedmiu posiadBo[ci. Minister spraw zagranicznych Joachim von Ribbentrop chciaBby u|y tego dzieBa jako asa atutowego w przyszBych rokowaniach pokojowych ze Zwizkiem Radzieckim. Naczelne dowództwo Wehrmachtu te| ma swoje plany, chtnie uczyniBoby z niezwykBej zdobyczy gBówn atrakcj planowa- nego Muzeum SiB Zbrojnych. Na osobiste polecenie Hitlera grasuje natomiast w okupowanych krajach "Sztab Interwencyjny reichsleitera Rosenberga" i "zabezpiecza" odnalezione dzieBa sztuki. Od pocztku wojny istnieje tzw. "Misja Specjalna Linz". Hitler chce stworzy tam muzeum, przewy|szajce ogromem i bogactwem kolekcji wszystkie inne muzea [wiata. Po rozpoczciu dziaBaD zbrojnych plan zbudo- wania "niemieckiego Rzymu" jeszcze bardziej si poszerza. Po "o- statecznym zwycistwie" wszystkie dobra kulturalne Europy maj zosta na nowo podzielone, a dzieBa pochodzce z tzw. germaDskich stref wpBywów - przewiezione do Niemiec. Ze wszystkich zajtych obszarów Hitler ka|e wywozi dzieBa sztuki uznane przez narodowych socjalistów za warto[ciowe. Wybór odbywa si na podstawie wielo- tomowych "katalogów fiihrera", które sporzdziB dla wodza dyrektor generalny Galerii DrezdeDskiej, Hans Posse. W razie wtpliwo[ci niedoszBy malarz osobi[cie decyduje o losie zagarnitych obrazów, rzezb, a nawet ksi|ek, dywanów i broni. Czy na li[cie trofeów fi- gurowaBa te| Bursztynowa Komnata? Trudno powiedzie, nie za- chowaBy si bowiem dokumenty na ten temat, ale mo|na przypusz- cza, |e tak byBo. Propaganda hitlerowska maskowaBa konfiskaty hasBem "SBu|ba bezpieczeDstwa ratuje skarby kultury przed zniszczeniem" - drwic w |ywe oczy z konwencji haskiej, która przewiduje wprawdzie ewa- kuacj dzieB sztuki z obszarów przyfrontowych, ale nie przywBasz- czanie ich sobie. Powrómy do paBacu w Carskim Siole. W cigu 36 godzin SS demontuje komnat i wywozi j w 24 skrzyniach do Rzeszy. Wpis w dzienniku 50 korpusu z 14 pazdziernika 1941 r. brzmi: "Transport zabezpieczonych przez rzeczoznawców - rotmistrza hr. Solms i ka- pitana Poensgen - (...) dzieB sztuki, m.in. okBadzin Sali Bursztynowej paBacu w Puszkino, do królewca" (rotmistrz Ernst Otto hrabia Solms-Laubach i jego towarzysz, kapitan Georg Poensgen podlegali szefowi muzeum siB zbrojnych. W cywilu byli historykami sztuki i pra- cowali w pruskim zarzdzie zespoBów parkowo-paBacowych). Jednym z najwierniejszych i najbardziej brutalnych wasali Hitlera byB Erich koch, gauleiter Prus Wschodnich z siedzib w Królewcu. To on zapewne postanowiB sprowadzi Bursztynow Komnat do Konigsbergu, chcc prawdopodobnie wyprzedzi "Sztab Interwen- cyjny reichsleitera Rosenberga". Odpowiednich argumentów dostarczaB Kochowi Alfred Rhode, dy- rektor królewieckiego muzeum. 9 sierpnia 1941 r., podczas walk o Leningrad, napisaB do swojego gauleitera: "Nale|y bezwarunkowo przedsiwzi wszelkie [rodki dla sprowadzenia dzieBa do ojczyzny. Wykonane z pruskiego bursztynu, powinno powróci do Prus Wscho- dnich, do Konigsbergu". Koch wszystko starannie obmy[la i wreszcie bezcenny konwój, czujnie strze|ony i utajniony, bezpiecznie dociera do wschodnio- pruskiej metropolii. "Konigsberger Allgemeine Zeitung" donosi 13 listopada 1941 r.: "Bursztynowe [ciany w zamku". W królewieckim zamku, dawnej twierdzy zakonu krzy|ackiego zBo- cista "tapeta" ponownie wdruje na [ciany - poBudniowe skrzydBo, trzecie pitro, sala nr 37. Prowizoryczne pomieszczenie jest zbyt maBe, dlatego fragmenty Komnaty zapakowane w skrzynie lduj w piwnicach zamku. Intarsjowany parkiet, freski na suficie i |yrandole musiaBy oczywi[cie zosta w Puszkino. Prawdziwie bajkowy charakter dzieBa tworzyBy dopiero wszystkie te elementy. Dyrektor Alfred Rhode, nie posiadajc si z zadowolenia, triumfalnie obwieszczaB w po[wiconym sztuce czasopi[mie "Panteon" z czer- wca 1942 - "powrót Bursztynowej Komnaty do ojczyzny, powrót w najlepszym i najpeBniejszym tego sBowa znaczeniu". Powrót? Wic nikt nie my[laB o zwrocie skarbu po zakoDczeniu wojny, nie chodziBo wcale o jego tymczasowe zabezpieczenie. Nazi[ci ostentacyjnie udo- stpniaj "ósmy cud [wiata" do zwiedzania. W jaki[ sposób trzeba przecie| pokaza, |e wojenna katastrofa jednak si opBaca. POCZTEK SENSACJI W niedBugim czasie wojna nie oszczdza tak|e Królewca. W sier- pniu 1944 r. bombowce brytyjskiego RAF-u zrzucaj przez dwie noce na wschodnioprusk metropoli [mierciono[ny Badunek. Zród- mie[cie legBo w gruzach, zamek spBonB prawie doszcztnie. Ale dyrektor Rhode nie daB si zaskoczy. Po wypadku, jaki wydarzyB si na wiosn tego roku, kiedy to w poBudniowym skrzydle wybuchB po|ar, a dym zaszkodziB tak|e komnacie, kazaB zapakowa skradzione kosztowno[ci w skrzynie i ukry w piwnicach. Co staBo si z owymi skrzyniami podczas dwóch nocnych nalotów w sierpniu 1944 r.? Odpowiedzi dwojga |yjcych jeszcze [wiadków na to zasadnicze pytanie s ze sob sprzeczne. Friedrich Henken- siefken, byBy administrator zamku, w dzieD po nalotach oglda wraz z dyrektorem wyrzdzone szkody. "Przy tej okazji Rhode mimo- chodem powiedziaB, |e bursztynowa komnata dziki Bogu ocalaBa". Liesl Amm, przyjacióBka córki Rhode'go, tego samego dnia spotkaBa dyrektora na dziedziDcu zamku i twierdzi co[ zupeBnie przeciwnego: Co z Bursztynow komnat - zapytaBam, a on odpowiedziaB mi: Wszystko przepadBo. Liesl Amm dzi[ jeszcze blednie, wspominajc jak Alfred Rhode zaprowadziB j wtedy do piwnicy. "ZobaczyBam |óBtaw mas, przetykan resztkami drewna. To wszystko, co pozo- staBo z Bursztynowej komnaty". Friedrich Henkensiefken zdecydo- wanie zaprzecza. Jest przekonany, |e zdenerwowana kobieta nie- uwa|nie patrzyBa i sBuchaBa. Przeprowadzili[my maBy test: podpalili[my mianowicie kawaBek bursztynu, |eby zobaczy co si stanie. Jantar pBonie w temperaturze 375 stopni C i topi si. Nie pozostaje wszak|e z niego |óBtawa, podobna do miodu masa, lecz zielonoczarny substytut, w niczym nie przypominajcy oryginaBu. Co widziaBa wic pani Amm? Mo|liwe, |e Rhode twierdziB tego ranka raz tak, raz inaczej. Mo|liwe, |e niektóre panele - przecho- wywane osobno - rzeczywi[cie spBonBy. Poza wszelk wtpliwo[ci pozostaje jednak fakt, |e w dwa dni pózniej, 2 wrze[nia 1944 r. dyrektor napisaB do swego przeBo|onego, szefa BerliDskiej Galerii Malarstwa: "Bursztynowa komnata ocalaBa - z wyjtkiem sze[ciu paneli". W grudniu tego samego roku Rhode osobi[cie poszukuje w Turyngii i Saksonii odpowiedniego schronienia dla królewieckich zbiorów. W jego ostatnim zachowanym li[cie z 12 stycznia czytamy: "WBa[nie pakujemy Komnat". 14 stycznia za[ stwierdziB w rozmowie z synem Wolfgangiem, |e skarb jest bezpieczny. Sprzeczne ze sob wyja[nienia Alfreda Rhode rozpoczynaj caBy szereg pytaD na temat dalszych losów "ósmego cudu [wiata". Niewy- kluczone, |e chciano zatai jego zniszczenie przed narodem - "o- stateczne zwycistwo" jako[ si oddalaBo. Ale gdzie tu sens, skoro wszdzie midzy Moz a Niemnem* le|aBy w gruzach zabytki znacz- nie wikszych rozmiarów? Bardziej prawdopodobne jest, |e próbo- wano ukry komnat przed wojskami alianckimi. Od 30 stycznia 1945 r. twierdza konigsberg otoczona jest przez Armi Czerwon i bezustannie ostrzeliwana. 10 kwietnia oddziaBy niemieckie poddaj si. Jak wszdzie, tak i tu za radzieckimi jednostkami frontowymi pod- |a sBu|ba bezpieczeDstwa i znawcy sztuki. Stalin tak|e ceni sobie wojenne Bupy. CzBon- kowie utworzonej przez niego "komisji Zdo- byczy Wojennych", przeszukujcy królewiecki zamek, znajduj jednak - oprócz bezwarto- [ciowej tandety - jedynie troch ksi|ek i obrazów. Ostatni nadziej Rosjan pozostaje dyrektor Rhode, który zostaB w Konigsbergu. Radziecki wywiad wojskowy GRU znajduje go palcego dokumenty. Alfred Rhode nie jest |arliwym nazist - ale jest niemieckim urzdnikiem i niezBomnym stra|nikiem powierzonych mu rzeczy. PrzesBuchiwany tygodniami lawiruje, udaje zdezorientowanego. Nie chce albo nie mo|e wyjawi tajemnicy. * Aluzja do drugiej strofy hymnu niemieckiego (obecnie nie wchodzcej w skBad hymnu RFN. która w ten wBa[nie sposób zakre[laBa granice ..wielkich Niemiec" Nagle umiera, wedBugo oficjalnej wersji na tyfus. Podobny los spotkaB w Królewcu w zimie 1945 r. setki ludzi. Ale grób Alfreda Rhode na miejscowym cmentarzu jest pusty, mo|na wic wtpi w naturaln [mier. Potwierdza to Walentin Falin, dBugoletni kierow- nik wydziaBu w Komitecie Centralnym KPZR. Mo|liwe wszak|e, |e "odgrzewa" on tylko star plotk: w latach pidziesitych "Kalinin- gradskaja Prawda" opublikowaBa raport pewnego rosyjskiego ofice- ra, donoszcy, |e Rhode zostaB otruty, zanim zakoDczono prze- sBuchania. Tu zaczyna si szalone, groteskowe czasami polowanie na Bur- sztynow komnat. Od 1945 r. przeprowadzono niezliczone po- szukiwania, nie sposób wymieni wszystkich spekulacji i pogBosek na ten temat. Ka|da, najbardziej nawet nieprawdopodobna wskazów- ka mobilizowaBa zastpy tropicieli. Dla niektórych zaginiony skarb staje si obsesj. Byli |oBnierze przypominaj sobie nagle tajemnicze spotkania, uciekinierzy ze Wschodu od[wie|aj w pamici dawno zapomniane szczegóBy i wci| na nowo kto[ powraca do tematu tajemniczych skrzyD. Tymczasem wszystko wskazuje na to, |e kom- nata - zapeBniajca bdz co bdz kilka ci|arówek - rozpBynBa si w powietrzu. Dwaj m|czyzni, urodzeni w Prusach Wschodnich, niezale|nie od siebie zbierali wszystkie dostpne im wskazówki i [lady, niezmor- dowanie badajc losy skarbu - a| do niemal równoczesnej [mierci w 1987 r. (przypadek? - pytaj niektórzy). Ci dwaj to Georg Stein, rolnik z okolic Hamburga oraz Paul Enke, prawnik i miBo[nik sztuki w sBu|bie Stasi. 20 sierpnia 1987 r. w pewnym bawarskim lasku spacerowicze odkrywaj straszliwie zmasakrowane zwBoki. Obok le|y nó| i skalpel. Denat nazywa si Georg Stein. Policja stwierdza samobójstwo i pew- nie ma racj. Ów czBowiek bez reszty po[wiciB si poszukiwaniom, anga|ujc caBy swój majtek. Niepowodzenie i finansowa ruina do- prowadziBy go do rozpaczy i wreszcie do [mierci. Sposób, w jaki po|egnaB si z |yciem, wzbudziB jednak podejrzenia; mo|e Stein wpadB na wBa[ciwy trop i dlatego zostaB zamordowany? W muzeum miejskim w Królewcu przegldamy spu[cizn Steina, dotyczc Bursztynowej Komnaty: wyniki wieloletnich badaD, od- kupione od rodziny zmarBego przez jego byBego protektora - barona Eduarda Falz-Feina z Liechtensteinu. Kiedy ów baron przekazaB na- stpnie dokumentacj do kaliningradu, radzieccy eksperci pokBadali w niej wielkie nadzieje. Oto jak opisywaB przybycie caBego archiwum do miasta (nota bene: pocigiem pospiesznym "Jantar") przewod- niczcy tamtejszej Fundacji Kulturalnej: "Ach, wreszcie przyjechaB! Niebieskie wagony z |óBtymi pasami przelatuj obok mnie. widz mój, trzynasty! Przez okno wyglda Nina Pietrowna, zastpujca mnie w Fundacji. U[miecha si, kiwa gBow: - Mam, mam!. Archiwum, które próbowano ostatnio ukra[, dotarBo do nas. Sze[ sporych kartonów zajmuje caBy przedziaB. Na ka|dym z nich du|y, staranny napis: GEORG STEIN. Witamy w kalinin- gradzie!" Rolnik rodem spod Hamburga zbadaB za |ycia setki [ladów, równie wiele porzuciB. Przy jednym z nich upieraB si do koDca: kryjówk miaBa by wedBug niego sztolnia "Wittekind" w miejscowo[ci Volp- riehausen koBo Getyngi, gdzie od 1938 r. mie[ciB si skBad amunicji. Jesieni 1944 r. w podziemnych chodnikach zBo|ono zawarto[ 24 wagonów. Naoczni [wiadkowie widzieli w[ród Badunku wielkie skrzy- nie. Co w nich byBo? Z caB pewno[ci tak|e bursztyn - a mianowicie kolekcja Uniwersytetu w królewcu, odnaleziona po wojnie i prze- chowywana od 1958 r. w Instytucie Geologicznym Uniwersytetu w Getyndze. Ale to nie wszystko - w nocy z 28 na 29 wrze[nia 1945 r. mieszkaDców Volpriehausen budzi ogBuszajca detonacja. W sztolni nastpiBa eksplozja. Nastpne noce przynosz dalsze wy- buchy. Czy byB to samozapBon resztek amunicji, czy te| kto[ chciaB na zawsze zasypa szyb? Byli esesmani - a mo|e |oBnierze alianckich wojsk okupacyjnych, kamuflujcy kradzie| dzieB sztuki? Szyb w Volpriehausen jest dzi[ niedostpn ruin. Georg Stein spodziewaB si, |e zaginiony skarb spoczywa na gBboko[ci 600 m. "Ten czBowiek byB optany swoj ide" - przypomina sobie hrabina Marion Donhoff, która w latach osiemdziesitych udostpniBa mu Bamy "Die Zeit". Stein za wszelk cen chciaB spowodowa otwarcie szybu, pisaB nawet do kanclerza Helmuta Kohla, od którego zreszt nie dostaB |adnej odpowiedzi. UdaBo mu si za to przekona berliD- skiego deputowanego do Bundestagu z ramienia SPD, Nilsa Dideri- cha, który interpelowaB w tej sprawie w parlamencie. W imieniu rzdu odpowiedziaB parlamentarny sekretarz stanu i pózniejszy nad- burmistrz Frankfurtu Andreas von Schoeler: z braku wystarczajcych przesBanek i ze wzgldu na wysokie koszty prace wydobywcze nie zostan podjte. PozostaBa zamknita sztolnia - i wiele znaków zapytania. Raz tylko u[miechnBo, si do Steina szcz[cie. W muzeum ikon w Recklinghausen odkryB dzieBa sztuki z Peczerskiej Aawry, zrabowane w 1944 przez "Sztab Interwencyjny reichsleitera Rosenberga". Zbiór ten zostaB w 1973 r. zwrócony Zwizkowi Radzieckiemu. Od tamtej pory Georg Stein staB si ulubieDcem Rosjan. Jako pierwszy obywatel kraju zachodnioeuropejskiego otrzymaB od rosyjskiej cerkwi prawo- sBawnej "Order Zw. WBodzimierza". Pisarz Julian Siemionow uwiecz- niB go za[ w sztuce teatralnej, w której pada zreszt ofiar agentów. GORCZKA BURSZTYNU" W STASI We wschodnich Niemczech w tym samym czasie tropi zaginione cudo Paul Enke. Nie mniej fanatycznie - ale wyposa|ony w wiksze [rodki i otoczony [cisB ochron. Nie bez powodu - Enke dziaBa bowiem na zlecenie Ministerstwa BezpieczeDstwa PaDstwowego. Aby nie rzuca si w oczy udaje emerytowanego pracownika Ministerstwa Spraw Wewntrznych. Jego szef, Erich Mielke jest zafascynowany pomysBem odnalezienia komnaty i przekazania towarzyszom w Mos- kwie jako symbolu niezBomnej przyjazni niemiecko-radzieckiej. Paula Enke - niezale|nie od oficjalnego zadania - w pewnym momencie równie| ogarnBa "bursztynowa gorczka". W przeciwieDstwie do swego zachodnioniemieckiego konkurenta, Georga Steina, jest on od pocztku doskonale wyposa|ony. Dysponuje wszystkim, co niezbdne do poszukiwaD: pienidzmi, ci|kim i specjalistycznym sprztem. Za caB operacj odpowiedzialny jest w Stasi WydziaB dochodzeniowy HA IX, podlegajcy Gerhardowi Neiberowi, zastpcy Mielkego. Sprawdzono setki nieczynnych kopalD, zasypanych sztolni i pod- ziemi na terenie NRD, przesBuchano niezliczonych [wiadków, nie pomijajc |adnego, najbardziej nawet wtpliwego tropu. Wszystko na pró|no. Ilekro Mielke jechaB do Moskwy, zabieraB ze sob akta operacji, oznaczonej kryptonimem "Puszkin", aby poinformowa "Wielkiego Brata" - KGB - o jej przebiegu. Rosjanie wykazywali szczególne zainteresowanie listami obywateli NRD, którzy zareagowali na pub- likowane w prasie wezwania o nadsyBanie wBasnych wspomnieD i wskazówek. PrzePByw informacji byB zdecydowanie jednokierunkowy, kGB milczaBo. Enke natomiast szukaB dalej. Przy zbadaniu jednego tylko ze [ladów, nieczynnej kopalni glinki porcelanowej w Saksonii, zmarnowano 2,5 miliona marek. Tyle kosztowaBo wypo|yczenie za dewizy supernowoczesnych szwajcarskich sond i specjalnych po- gBbiarek. Jedyny rezultat pracy zespoBu to metrowe regaBy z aktami - wykaz niepowodzeD, pechowych wypadków, rozczarowaD. Pod- czas burzliwych tygodni na przeBomie 1989 i 1990 roku* cz[ tych dokumentów zaginBa. Oferowano je nam pózniej na Zachodzie za wielkie sumy twierdzc, |e zawieraj dokBadn lokalizacj kryjówki. Hans Seuffert, byBy podpuBkownik Stasi i bezpo[redni przeBo|ony Enkego u[miecha si gorzko sByszc takie rewelacje. Uskar|a si jednak, |e niektóre istotne tropy prowadzce na Zachód nie zostaBy gruntownie zbadane. Im dBu|ej NRD-owska sBu|ba bezpieczeDstwa szuka, tym silniejsze |ywi przekonanie, |e imperialistyczny wróg klasowy ingerowaB i tutaj. Wiosn 1945 r. wojska amerykaDskie zajBy du|e obszary w [rod- kowych Niemczech wBczone potem do radzieckiej strefy okupacyj- nej. Przy okazji Amerykanie znajduj wiele skarbów, ukrytych przez nazistów: podziemne muzeum Hitlera, zBoto Banku Rzeszy, sarkofagi pruskich królów... Wikszo[ umieszczaj w specjalnych spisach i zwracaj, ale przecie| nie wszystko. Wiele dzieB sztuki powdrowaBo "za wielk wod". Czy równie| Bursztynowa Komnata? Nie mo|na tego caBkowicie wykluczy, lecz prawdopodobieDstwo jest niewielkie - w podrcznym baga|u nie daBoby si przemyci komnaty. Liczne [lady prowadz natomiast do byBego ZSRR. Piwnice sBawet- nej Aubianki, centrali kGB w Moskwie, peBne s dokumentów trak- tujcych o ludzkich losach i politycznych aferach. Bardzo wolno wydostaj si na [wiatBo dzienne. W koDcu przez dziesiciolecia obowizywaBa tu zasada jak najw|szego krgu wtajemniczonych. Je[li ju| odtajnia si jakie[ informacje, to na ogóB w zamian za "tward walut". I tak pojawiB si nagle na Zachodzie pamitnik z 1945 roku, nale|cy do Aleksandra Briusowa, radzieckiego oficera i eks- perta w dziedzinie sztuki, który miaB sprowadzi do ojczyzny skra- dzione przez Niemców dzieBa. To on wBa[nie rozpowszechniaB po- tem (pod pseudonimem) histori o gwaBtownej [mierci maB|eDstwa Rhode. Pod dat 10 czerwca Briusow zapisaB, jakoby widziaB zglisz- cza Bursztynowej komnaty w ruinach zamku. "Przyczyn znisz- czenia byB prawdopodobnie po|ar wzniecony przez naszych |oB- nierzy". Radzieccy |oBnierze, pijani i oszoBomieni zwycistwem mieli rzekomo zaprószy ogieD, który strawiB tak|e zBo|one w piw- nicach skrzynie. Wielu poszukiwaczy uwierzyBo w ten meldunek i daBo za wygran. Gdy - po wielu daremnych próbach - udaje si nam wreszcie spotka z Filipem Bobkowem, poruszamy oczywi[cie spraw pamit- nika. Bobkow macha rk: "Zapomnijcie o tym. Znamy od dawna te wspomnienia. Uwa|acie, |e szukaliby[my dalej, gdyby[my byli przekonani, |e s wiarygodne? U nas nikt nie traktowaB tego powa|- nie". Rzeczywi[cie, nawet sam autor kontrowersyjnego zapisu nadal szukaB po wojnie paneli z "morskiego zBota". Mo|na to dwojako tBumaczy: Po pierwsze - niewykluczone, |e oficer ów udawaB dalsze zainteresowanie spraw. PowierzyB bowiem tajemnic swemu dzien- nikowi, ale nie odwa|yBby si przyzna Stalinowi, |e sami Rosjanie s odpowiedzialni za zniszczenie "ósmego cudu [wiata". Druga mo|- liwo[: Briusow uznaB swe spostrze|enia z królewca za niepewne, a wycignite na ich podstawie wnioski - za przedwczesne. ByBy zastpca szefa KGB, Bobkow uwa|a w ka|dym razie, |e Komnata ocalaBa i wci| znajduje si w okolicach Kaliningradu. CUDA TRWAJ NIECO DAU{EJ Prace poszukiwawcze w Kaliningradzie mogBy przez dziesitki lat prowadzi wyBcznie rosyjskie instytucje. Dla przybyszów z Zachodu miasto byBo zamknite ze wzgldu na strategiczne znaczenie nie zamarzajcego portu i bazy wojskowej. Dzisiaj jest inaczej. NieBatwo jednak znalez [lady dawnego Konigsbergu. Szczególnie w [ródmie[- ciu - spustoszonym ju| i tak przez wojn - Rosjanie starali si zlikwidowa wszystko, co przypominaBoby wschodnioprusk met- ropoli. OstaB si tylko budynek gieBdy i ruiny katedry. Resztki zamku zrównano z ziemi, budujc w tym miejscu monstrualny wie|owiec, który miaB sta si now siedzib KPZR. Przez dBugie lata nie wpuszczano do kraju turystów z Zachodu, teraz zachca si ich do przyjazdu. Wszdzie mo|na kupi pocztówki z widokami Starego Królewca, [wie|o wydrukowane historyczne plany miasta. Zbierane s datki na odbudow katedry, w której znajduje si grób Immanuela Kanta. NiezwykB lektur znajdujemy w hallu naszego hotelu - mianowicie pisma wydawane przez niemieckie "zwizki wypdzonych". WBadze radzieckie wielokrotnie poszukiwaBy Bursztynowej Komnaty w Kaliningradzie. W 1988 r. przeprowadzono zakrojon na szerok skal akcj w browarze w dzielnicy Ponath. Pewna kobieta widziaBa, jak w styczniu 1945 r. esesmani wnosili do tamtejszych podziemi wielkie skrzynie, a nastpnie wysadzili w powietrze wej[cia. Poczt- kowo Rosjanie szukaj w niewBa[ciwym browarze. Wobec braku rezul- tatów Moskwa chce przerwa prace. Wtedy nadchodzi informacja, |e w Ponath jest jeszcze drugi browar. Przed kamerami rosyjskiej telewizji, w atmosferze napicia i ocze- kiwania otwarto wreszcie zapomniane tunele. Eksperci rozpoczynaj Penetracj. Pomaga im w tym plan sporzdzony podobno przez okultyst, który, posBugujc si wahadeBkiem wyznaczyB na mapie dokBadne miejsce ukrycia skarbu. Wody gruntowe dawno ju| zalaBy wszystkie pomieszczenia, mimo to ka|de zostaje dokBadnie zba- dane. W koDcu rozczarowanie: w podziemnych korytarzach nie ma ani [ladu jantarowej komnaty. Obecnie w browarze wytwarza si lemoniad. Gdy krcili[my tam zdjcia do audycji telewizyj- nej, produkcja stanBa. Nie, nie z naszego powodu, po prostu za- brakBo butelek. Do tej pory Rosjanie sprawdzili na terenie miasta ponad 200 obiektów, poinformowaB nas Andriej OrBow, dBugoletni czBonek paD- stwowej komisji [ledczej. Niektóre jednak tylko pobie|nie. Zdaniem OrBowa, w ostatnich tygodniach wojny niemo|liwe byBo ukrycie skrzyD gdzie indziej, jak tylko w mie[cie lub jego okolicach. Podobnie uwa|a Walentin Falin. Jesieni 1990 r., gdy do wBadz radzieckich zgBosiB si kolejny [wiadek, Falin - wspierany przez KGB - zarzdza intensywn akcj poszukiwawcz na póBnoc od kaliningradu. W cigu 45 lat krajobraz powa|nie si zmieniB, w opi- sanym przez [wiadka miejscu wyrosBy setki nowych drzew, utrud- niajc lokalizacj. Mimo to koparki zabieraj si do roboty. Dopiero z nastaniem zimy przerwano wykopy, poniewa| sondy nie mogBy przenikn przez stwardniaB ziemi. Wczesnym latem Falin i Bob- kow chc kontynuowa prace. "Ale wtedy - mówi ten pierwszy - nadszedB gorcy sierpieD 1991 i wiadome wydarzenia udaremniBy nasze zamiary". "Wiadome wydarzenia" w sierpniu 1991 r. to pucz ortodoksyjnych komunistów przeciw Gorbaczowowi. Po |aBos- nej klsce puczystów Falin musiaB opu[ci swój gabinet w komitecie Centralnym. Do dzi[ jest przekonany, |e nie uczyniB wszystkiego dla odnalezienia skarbu. Potwierdza to równie| Filip Bobkow: "Mie- li[my te| jeszcze powa|niejsze zmartwienia ni| Bursztynowa kom- nata". Mimo tych problemów kreml zleciB w 1980 r. rekonstrukcj dzieBa. Od tamtej pory w dawnych stajniach paBacu w Carskim Siole trwa mozolna praca. Zadanie jest trudniejsze ni| w XVIII w. Istniej wprawdzie rysunki konstrukcyjne i ilustracje oryginaBu, ale w przeciwieDstwie do dawnych mistrzów wspóBczesnym artystom brakuje pienidzy i surowca. Eksport "morskiego zBota" zostaB wprawdzie wstrzymany, caBo[ wydobycia skierowano do Cars- kiego SioBa, ale czy kiedykolwiek uda si zgromadzi tak ogromne ilo[ci jantaru? M. kryBow kierujcy zespoBem rekonstruktorów po- wtpiewa w to. Wchodzimy do warsztatu; dwa, trzy panele stoj wprawdzie go- towe, ale arty[ci zajci s aktualnie produkcj ozdób i breloczków, sprzedawanych turystom w paBacu. Cz[ funduszy i specjalny piec do wypalania bursztynu pochodzi z darów wspomnianego ju| wcze[- niej barona Eduarda Falz-Feina. jednak od dBu|szego czasu ustaBy dostawy wikszych bryB surowca, niezbdnych do kontynuacji pracy. Mimo to KryBow i jego wspóBpracownicy nie rezygnuj. Mo|e chc po prostu udowodni, |e nie brak im umiejtno[ci. Od lat te same fragmenty rekonstrukcji pokazywane s turystom w pustej sali paBacu - tak kiedy[ wygldaBa i znów ma tak wyglda. ZEZNANIA GAULEITERA KOCHA CzBowiek, który mógB oszczdzi Rosjanom syzyfowej pracy, zmarB w 1986 r. Ostatnie dziesiciolecie swego |ycia spdziB w wizieniu w Barczewie; polskim miasteczku we wschodniej cz[ci byBych Prus Wschodnich. Mowa o gauleiterze Erichu kochu. Pod koniec wojny koch zniknB, by pojawi si - z faBszywymi dokumentami - w za- chodnich Niemczech. W 1949 r. Brytyjczycy odnalezli go w pobli|u Hamburga i w rok pózniej wydali Polsce. Na proces czekaB kolejne osiem lat. Oskar|ony o spowodowanie [mierci 400000 Polaków zostaB skazany na [mier. kar zamieniono pózniej na do|ywotnie wizienie. CaBe lata trwaBy przesBuchania nazistowskiego przestpcy - tak|e na temat Bursztynowej komnaty. koch lawirowaB, od czasu do czasu rzucaB jak[ niejasn wskazówk, |eby zwie[ [ledczych i wymóc na nich zBagodzenie rygoru. ByB przebiegBym politycznym graczem. Je- dyna gazeta niemieckojzyczna, któr wolno mu byBo czyta, to "Neues Deutschland". ProtokoBy przesBuchaD dowodz jednak, |e do póznej staro[ci byB doskonale zorientowany w wydarzeniach poli- tycznych - co nie byBo dane innym czytelnikom organu SED. Z Królewca jedziemy do Barczewa - przez granic rosyjsko-polsk, która wydaje si nam jedn z najlepiej strze|onych granic [wiata. Mimo, |e nasze dokumenty s w porzdku, dopiero za drugim podej- [ciem udaje si nam j przekroczy. Barczewo to maBe miasteczko na skraju Pojezierza Mazurskiego, blisko Olsztyna. Znajdujemy sielan- kowo poBo|one wizienie. Naczelnik oczekuje nas, prosi na kaw. ZnaB kocha osobi[cie i podkre- [la znajomo[ szczegóBów. Wiadomo[ o naszym przyjez- dzie bByskawicznie roznosi si w[ród wizniów. Gdy przecho- dzimy przez dziedziniec, stoj za zakratowanymi oknami, gwi|d|, wyj, [piewaj - a jeden odtwarza z ta[my niemieckie marsze. Naczelnik zdaje si by ubawiony. Cela nr 12 - to tutaj przebywaB a| do [mierci Erich Koch. Dyrektor proponuje nam "wizj lokal- n"; Jeden z wizniów, skazanY na [mier za morderstwo, mógBby przespacerowa si przed kamer po ogrodzonej cz[ci dziedziDca - tak jak miaB to w zwyczaju koch. Nie jeste[my jednak zainteresowani [ledzeniem wiziennych spacerów Gauleitera lecz tropem, który tu pozostawiB - [wiadomie bdz nie. Bursztynowa komnata, jak wynika z protokoBów przesBuchania kocha, zostaBa zaBadowana na niemiecki statek. który statek miaB na my[li? Zim 1944/45 wiele jednostek cumowaBo w portach Morza BaBtyckiego. Na przykBad "Emden" i "Pretoria", które w styczniu 1945 r. przewiozBy z Prus Wschodnich do Zwinouj[cia sarkofagi maB|eDstwa Hindenburgów i militaria z pomnika-muzeum w Tan- nenbergu (Stbork - k/Olsztynaj albo "Robert Ley", zatopiony na- stpnie 24 marca 1945 r. przez brytyjskie bomby w Hamburgu. Tragiczny los spotkaB statek o nazwie "Wilhelm Gustloff". Ochrzczony w 1937 r.- w obecno[ci Hitlera - imieniem zamor- dowanego w Szwajcarii przywódcy NSDAP, byB pocztkowo wBas- no[ci nazistowskiej organizacji "SiBa i Rado[". Wkrótce zostaB przy- stosowany do warunków wojennych: sBu|yB najpierw jako lazaret, potem przewoziB uciekinierów. W styczniu 1945 r. szykowaB si do odpBynicia z portu Gotenhafen (Gdynia - byBa to ostatnia szansa ucieczki przed nacierajc Armi Czerwon. Ówczesny rachmistrz Heim Schon nadzorowaB zaBadunek statku: "30 stycznia zabrali[my na pokBad skrzynie, przywiezione ci|arówkami. My[laBem pocz- tkowo, |e to prowiant - ale byBy zbyt ci|kie. Nie mo|na wykluczy, |e zawieraBy panele Bursztynowej Komnaty". Gdy "Wilhelm Gustloff" wypBywaB z portu, na pokBadzie znajdowaBo si 6000 uciekinierów i rannych |oBnierzy. Temperatura spadBa do minus 17 stopni C. Kilka minut po godz. 21.00 radziecka Bódz podwodna S-13 odpaliBa w kierunku statku trzy torpedy. Dowódca, Aleksander Marinesko, pomyliB go w ciemno[ciach z okrtem wojennym. Pociski wbiBy si w burt. ByB to koniec "Wilhelma...". Pi tysicy trzysta ofiar po- chBonBy lodowate fale BaBtyku. Czy Bursztynowa Komnata równie| pogr|yBa si w otchBani niczym skarb Nibelungów? Wrak niemieckiego transportowca le|y 20 mil od Zwinouj[cia, na gBboko[ci 45 m. Na mapie nosi nazw "przeszkoda nawigacyjna nr 73". WypBynli[my z ekip pBetwonurków na morze. Po kilka- krotnych próbach nurkowie znalezli wrak, odczytali zardzewiaBe litery na burcie. Co jaki[ czas musz wypBywa na powierzchni, na takiej gBboko[ci nie mog przebywa zbyt dBugo. We wntrzu kadBuba wida, |e kto[ ju| tu prowadziB poszukiwania. W latach siedem- dziesitych polscy pBetwonurkowie zlokalizowali wrak. Zabrali wszy- stko, co uznali za interesujce i co mogli wydoby na powierzchni. Nie natknli si jednak na skrzynie z bursztynem. Nic nie wskazuje na to, |eby kiedykolwiek spoczywaBy one w[ród szcztków tysicy uciekinierów. TAJEMNICA BORYSA JELCYNA Koniec zimnej wojny i otwarcie "|elaznej kurtyny" stanowiBy dodat- kowy impuls dla poszukiwaczy ze Wschodu i z Zachodu. Nadzieja na nowe informacje, dotychczas okryte tajemnic, wkrótce si speB- niBa. 19 listopada 1991 nagBówek "Raboczej Tribuny" gBosiB: "Bur- sztynowa Komnata odnaleziona". Zecer zapomniaB o znaku zapyta- nia, jak wyja[niaB pózniej autor artykuBu, Aleksander Nad|arow, powoBujc si jednocze[nie na dane wywiadu wojskowego GRU. Reakcja na notatk przypominaBa lawin. W tym samym czasie go[ciB w Niemczech Borys Jelcyn. Na kon- ferencji prasowej pytano go oczywi[cie o Komnat. Z uwodzicielskim u[miechem odrzekB, |e zna miejsce jej ukrycia, aczkolwiek nie mo|e tej informacji obecnie poda. Do tej pory wszyscy zainteresowani próbuj odgadn, co powo- dowaBo rosyjskim prezydentem podczas tej konferencji. Walentin Falin opowiada, |e w tym czasie otrzymaB wBa[nie nowe wskazówki na temat skarbu. Zawiera je miaB pewien list, który - jeszcze nie otwarty - le|aB na jego biurku w moskiewskim KC i podczas tBumienia puczu w sierpniu 1991 r. dostaB si w rce Jelcyna. Ten list miaB skBoni prezydenta do zagadkowej odpowiedzi dziennikarzom. Bardziej prawdopodobne jest to, |e Jelcyn ulegB podpowiedziom wspomnianego ju| barona Eduarda Falz-Feina z Liechtensteinu, który widziaB w wizycie rosyjskiego polityka szans nadania poszukiwaniom nowego rozmachu. I rzeczywi[cie - nastaBo co[ w rodzaju wspóB- czesnej "gorczki zBota". Rzekom kryjówk miaBa by miejscowo[ Jonastal w Turyngii, opuszczona wBa[nie przez wojska rosyjskie. Ty- sice poszukiwaczy skarbów i przygód zjechaBo do opustoszaBej bazy wojskowej z jej labiryntem podziemnych korytarzy. Samochody zakorkowaBy wszystkie drogi dojazdowe, na poboczach wdrowni handlarze sprzedawali kilofy i inne narzdzia. W[ród przybyBych tBu- mów znalez mo|na byBo profesjonalnie wyposa|onych Belgów i Ho- lendrów, rodziny urzdzajce sobie piknik i niemieckich neofaszys- tów. Okolica ta ma bowiem sw wBasn histori. Jesieni 1944 wizniowie pobliskiego obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie wydr|yli w wapiennym masywie 25 sztolni z przeznaczeniem na gBówn kwater Hitlera. Plan oznaczony kryptonimem "Olga" byB oczywi[cie [ci[le tajny, wszystkich wizniów wymordowano wic po zakoDczeniu robót. Naoczni [wiadkowie widzieli podobno, jak w osta- tnich dniach wojny wje|d|aBy tam niemieckie ci|arówki oznaczone faBszywymi znakami szwajcarskiego Czerwonego Krzy|a i zaBadowane du|ymi skrzyniami. Wkrótce potem esesmani wysadzili w powietrze wszystkie wej[cia. Potwierdza to rzekomy radiogram pewnego sturm- bannfiihrera o nastpujcej tre[ci: "Do GBównego Urzdu Bezpie- czeDstwa Rzeszy". Rozkaz wykonany. Akcja Bursztynowa Komnata zakoDczona. Wej[cia zamaskowane i wysadzone. Gustav Wyst". W 1959 r. syn sturmbannfiihrera Wysta zgBosiB si do redakcji pisma "Freie Welt", organu towarzystwa przyjazni niemiecko-radziec- kiej w NRD. Wyja[niB, |e znalazB ów meldunek przed laty w kieszeni munduru zmarBego ojca, ale - rozgoryczony rol, jak ten peBniB w III Rzeszy - od razu spaliB kartk. Teraz przypominaB sobie tre[ dokumentu. Wyst-junior z miejsca wzbudziB zainteresowanie Stasi, a tak|e wy- wiadu radzieckiego, który zaprasza wa|nego, jak si wydaje, [wiadka do Moskwy. Wiarygodno[ tych zeznaD jest jednak wtpliwa. Infor- macji o akcjach objtych najwy|szym stopniem poufno[ci nie prze- kazywano bowiem drog radiow, niezaszyfrowanym tekstem. Do rzeszy jasnowidzów i fantastów ogarnitych "bursztynow gorczk" nale|aB tak|e swego czasu reporter czasopisma "Stern", Borys Gerd Heidemann - ten sam, który daB si zwie[ faBszywym pamit- nikom Hitlera. RozpowszechniaB on w Moskwie ofert wymiany kom- naty - odkrytej rzekomo w paragwajskiej d|ungli - na "zastpc fiihrera", Rudolfa Hessa osadzonego w berliDskim wizieniu. WywoBane spekulacjami Jelcyna poszukiwania w Jonastal zakoD- czyBy si fiaskiem. Nie obyBo si przy tym bez sytuacji zgoBa komicz- nych: kto[ próbowaB opu[ci si w gBb ciasnego szybu na wBasnych szelkach, inni skrobali na [cianach wyimaginowane wiersze miBosne Ewy Braun do Hitlera. WBadze Turyngii uznaj wreszcie, |e caBa ta sytuacja zagra|a porzdkowi publicznemu i... wysyBaj wBasn, ofic- jaln ekip. labirynt rzeczywi[cie zawiera urzdzenia niezbdne dla prowizorycznego centrum dowodzenia. Wielodniowa penetracja nie przyniosBa jednak oczekiwanych rezultatów w postaci [ladów "ósmego cudu [wiata". Czy mo|na byBo zreszt przewiez przez caBe Niemcy dwadzie[cia pi wielkich skrzyD, nie zwracajc niczyjej uwagi? Wej[cia do sztolni w Jonastal s od tamtego czasu znów zamknite. Co kilka tygodni kto[ wyBamuje ci|kie, stalowe kraty, to pogrobowcy Hitlera odbywaj tam swe spotkania i seanse okultys- tyczne. Je[li ju| mowa o dawnych i wspóBczesnych nazistach - wci| zgBaszali si do nas ludzie dysponujcy rzekomo informacjami z kr- gów byBej SS i NSDAP. WedBug nich esesmani i funkcjonariusze par- tyjni wiedz o miejscu ukrycia skarbu. Poprzysigli sobie jednak, |e najwa|niejsza niemiecka zdobycz wojenna nigdy ju| nie dostanie si w rce Rosjan. Tego rodzaju "stuprocentowe wskazówki" otrzymy- wali[my wielokrotnie podczas zbierania materiaBów. Na poBy |artobliwe wypowiedzi prezydenta Jelcyna kieruj uwag na powa|ny polityczny problem. Prób rekonstrukcji dzieBa podjt w Carskim Siole oraz oficjalne rozwizanie komisji [ledczej mo|na by uzna za oznaki rezygnacji i pogodzenia si ze strat. Wielu czBonków komisji nie zna wszak|e do dzi[ prawdziwego powodu zakoDczenia jej dziaBalno[ci i zarzuca wBadzom w Moskwie powierz- chowno[ podejmowanych przedsiwzi. Cisza na temat zaginionego skarbu zostaBa przerwana w 1990 r., po upadku muru berliDskiego i przemianach na kremlu. Podpisany wtedy niemiecko-radziecki ukBad przewiduje stopniowy, wzajemny zwrot zagarnitych podczas wojny dzieB sztuki. W rosyjskich muzeach i magazynach odnajduj si liczne trofea z terenu Niemiec, w tym tak|e tzw. "skarb Priama". Ten zbiór kosztowno[ci, odkryty przez niemieckiego archeologa-amatora Heinricha Schliemanna i przypi- sywany legendarnemu wBadcy Troi, padB w 1945 r. Bupem wojsk radzieckich. Stalin kazaB wywiez go z Berlina i od tej pory stale wypieraB si posiadania skarbu. Rosyjscy eksperci zapobiegliwie spi- suj teraz dzieBa wywiezione przez hitlerowców i znajdujce si rzekomo nadal na terytorium Niemiec. Lista obejmuje przedmioty wycenione Bcznie na kilka bilionów marek - w[ród nich rzecz jasna tak|e bursztynow komnat. Ju| przed laty Irina Antonowa, dyrektor moskiewskiego Muzeum Puszkina i czBonkini komisji rewindykacyjnej ironicznie zapowiadaBa: "Oddajcie nam komnat, wtedy my rozej- rzymy si za skarbem Priama". Mo|liwe wic, |e Rosjanie sztucznie podsycaj plotki na temat kom- naty, a|eby wzmocni wBasn pozycj przetargow. W takim razie Filip Bobkow i wikszo[ byBych czBonków komisji [ledczej, z którymi roz- mawiali[my, dziaBaj wbrew interesom Rosji, wyra|ajc przekonanie bdz przypuszczenie, |e dzieBo wci| znajduje si na rosyjslvej ziemi. Niedaleko Jonastal le|y miasto poetów - Weimar, i dawny obóz koncentracyjny Buchenwald. Zainteresowanie wielu poszukiwaczy Weimarem wynika m.in. z zeznaD gauleitera kocha. Erich koch peBniB od 1941 r. tak|e funkcj komisarza Rzeszy na Ukrainie, brutalnie wyzyskujc ludno[ cywiln. WywoziB wtedy z okupowanych terenów wszystko, co tylko wpadBo mu w rce. Pewnego dnia udzieliB prze- sBuchujcym go w wizieniu Polakom takiej wskazówki: "Tam, gdzie znajdziecie moj prywatn kolekcj sztuki, jest tak|e Bursztynowa Komnata". Koch do koDca nie chciaB zezwoli na ewakuacj, aby nie szerzy w[ród ludno[ci defetyzmu. Cz[ swoich Bupów zd|yB jednak wy- wiez na Zachód. Czy wywiózB tak|e Komnat? To przypuszczenie zdaje si potwier- dza wypowiedz Wilhelma Stolzke, stra|aka z Królewca. Pan Stolzke twierdzi bowiem, |e skrzynie z cenn zawarto[ci przewieziono na rozkaz gauleitera Kocha w lecie 1944 r. - a wci| jeszcze przed brytyjskimi nalotami - na zarnek Lochstadt, 60 km na póBnoc od Królewca. Stamtd mogBy traFi do Saksonii albo Turyngii. Równie dobrze jednak mogBy po bombardowaniach powróci do Królewca. Widzieli je tam przecie| we wrze[niu 1944 i pózniej liczni [wiadkowie - m.in. hrabina Marion Donh off. KTO SZUKA, TEN ZNAJDUJE? Trop kolekcji Ericha Kocha prowadzi do stolicy niemieckiej klasyki. 9 lutego 1945 r. dyrektor weimarskiego muzeum, Walter Scheidig, przyjB i pokwitowaB Badunek z Prus Wschodnich. Urzdowa lista przedmiotów, przekazana po kapitulacji Niemiec Rosjanom potwier- dza, |e byBa to przesyBka z Królewca. W magazynach muzeum pozo- staBa jednak tylko 1/3 zbiorów. ich mniej warto[ciowa cz[. Gdzie podziaBa si reszta? W nocy z 9 na 10 kwietnia 1945 r. pewn liczb eksponatów zaBadowano na ci|arówki (znów ze zna- kami szwajcarskiego Czerwonego Krzy|a i przewieziono w nieznane miejsce. Tyle wynika z zeznaD Scheidiga, przesBuchiwanego wielo- krotnie przez Stasi. Paul Enke, prowadzcy [ledztwo w sBu|bie NRD-owskiej sBu|by bezpieczeDstwa, wywnioskowaB na tej podstawie, |e kolejnym miejscem postoju "ósmego cudu [wiata" byB zameczek my[liwski Reinhardsbrunn w pobli|u Gotha. WBa[ciciel zamku, ksi| Carl Eduard von Sachsen-Coburg-Gotha oddaB sw posiadBo[ w dys- pozycj Kancelarii Rzeszy do celów ewakuacji. Dopiero po [mierci Paula Enke okazaBo si, |e przechowywane w paBacyku skrzynie zawieraBy wprawdzie bursztyn, ale byBa to gdaDska kolekcja zatopio- nych w skamieniaBej |ywicy owadów. Powodem przeniesienia kolekcji byBo - wedBug dyrektora Scheidiga - niedostateczne zabezpieczenie muzealnych piwnic przed nalotami. Odporny na bombardowanie obiekt stoi za to tu| za rogiem. Weimar- skie muzeum ssiaduje bowiem z tzw. Gauforum. Ten olbrzymi kom- pleks, ilustrujcy doskonale narodowo-socjalistyczn mani wielko[ci, wzniósB architekt Hermann Giesler wedBug osobistych wskazówek Hitlera. Cztery gmachy otaczaj byBy plac Adolfa Hitlera (dawniej i obecnie - plac Carla Augusta, w byBej NRD - plac Karola Marksa: "Dom Formacji NSDAP", "Hala Wspólnoty Narodowej", "Dom Pra- cy" i biurowiec okrgu partii. Niektórzy [wiadkowie daj do zro- zumienia, |e ci|arówki wcale nie opu[ciBy Weimaru, wjechaBy tylko w Brennerstrasse i zniknBy za ukryt bram pod Adolf-Hitler -Platz. Pod caBym placem, wielko[ci boiska piBkarskiego znajduje si bowiem ogromny, czterokondygnacyjny bunkier o kryptonimie "Werner". W jego wntrzu s zamurowane korytarze i przewody zasilajce, puste pomieszczenia i podwójne posadzki; caBo[ zbudowana przez wizniów pobliskiego Buchenwaldu. Nie wyglda to na zwykBy schron przeciwlotniczy, podziemny sejf jest jakby stworzony do ukrycia wojennych Bupów. W NRD nigdy nie spenetrowano oficjalnie pod- ziemnego labiryntu, wej[cie do niego Armia Czerwona wysadziBa po zakoDczeniu walk. Nie uczyniB tego tak|e Paul Enke, zwiedziony cz[ciowo niedokBadnymi, cz[ciowo faBszywymi zeznaniami Sche- idiga. Weimarski badacz-amator Hans Stadelmann jeszcze przed prze- Bomem tropiB w swym mie[cie Bursztynow Komnat. Jest przeko- nany, |e spoczywaBa wraz ze zbiorami gauleitera Kocha w piwnicach muzeum i nie mogBa by wywieziona zbyt daleko. Spodziewa si on, |e podziemny bunkier kryje nie tylko skarby, ale tak|e tragiczn tajemnic: zwBoki niemieckich jeDców pogrzebanych tu |ywcem w 1945 r. przez Rosjan. Dlatego wBa[nie - twierdzi Stadelmann - Rosjanie nie dopu[cili do zbadania obiektu. W koDcu, wiedziony przemo|n ciekawo[ci, sam wywierciB otwór do jednego z zamu- rowanych korytarzy i znalazB si w... saunie pobliskiej firmy. Nigdzie nie znalezli[my potwierdzenia teorii Stadelmanna. Tak wic dziaBa on nadal na wBasn rk, zgodnie ze swym mottem "Kto nie szuka, ten nie znajduje". Wkrótce jednak - po wspomnianej konferencji prasowej Jelcyna - Weimar staje si centrum zaintere sowania poszukiwaczy skarbów z caBego [wiata. Nawet rzd krajowy Turyngii czuje si zobowizany do interwencji i zleca przeprowadze nie na placu pomiarów. Wynik negatywny. Tym samym dla wBadz sprawa jest zakoDczona. Dla hobbystów - jak Hans Stadelmann - jeszcze dBugo nie. Zdjcia w podczerwieni wykazaBy, |e stalowe [ciany bunkra sigaj daleko w gBb ziemi, pozostawiajc wiele pustej przestrzeni. Ostateczn odpowiedz mogBoby przynie[ tylko otwarcie bunkra, czego jednak do tej pory nie zrobiono. ' Na pocztku lat dziewidziesitych pojawiBa si w Weimarze profesjonalna firma poszukiwawcza z USA. UsiBowaBa ona pozyska sponsorów, obiecujc, |e prace bd transmitowane przez amerykaD- sk telewizj ABC. Równie| nasza stacja otrzymywaBa propozycje wykupienia praw do transmisji niektórych prób*. Amerykanie siedzieli jednak bezczynnie w weimarskich hotelach, pubach, kawiarniach i nic si nie dziaBo. Lokalne wBadze nie otrzymaBy nawet wniosku o zezwolenie na prowadzenie jakichkolwiek wykopalisk. Z caB pewno[ci w Turyngii i Saksonii s jeszcze setki podziemnych korytarzy, kazamat i zamurowanych sztolni, zamknitych pod koniec wojny i zapomnianych. Co si w nich kryje, tego nie wie nikt. Po dwuletnim pod|aniu [ladami wszelkich mo|liwych plotek, spekulacji i dokumentów wrócili[my do punktu wyj[cia, czyli w okolice królewca, gdzie w 1944 r. ostatni raz widziano Bursztynow Kom- nat. Transport skarbu poza ten obszar - a zwBaszcza do oddalonych setki kilometrów miejsc - musiaBby pozostawi jakie[ [lady (o ile w ogóle byB mo|liwy). Ponadto od 30 stycznia 1945 r. twierdza Konigsberg znajdowaBa si w okr|eniu, 31 stycznia radzieckie czoBgi przerwaBy te| ostatnie poBczenie z portem w Pillau (PiBawa - obec- nie BaBtijsk) - szos nr 131. Trzy tygodnie pózniej Niemcy odzyskali drog, utrzymujc j jeszcze do 6 kwietnia. Najnowsze badania pozwalaj przypuszcza, |e zeznania Ericha Kocha na temat transportu drog morsk nie byBy caBkiem zmy[lone. Czy wiedziaB on jednak, |e komnata prawdopodobnie nigdy nie dotar- Ba do |adnego ze wschodniopruskich portów? Heinz Schon, który prze|yB katastrof statku "Wilhelm Gustloff", opowiedziaB nam his- tori, która zadziwiajco zgadza si z nowymi odkryciami Rosjan. WedBug niego, pewna jednostka Volkssturmu* * otrzymaBa zadanie przewiezienia skrzyD z cenn zawarto[ci na statek. Ju| w drodze czBonkowie oddziaBu stwierdzili niewykonalno[ zadania - zbli|aB si front. Niemcy w |adnym wypadku nie chcieli wiez skarbu z po- wrotem, obawiali si, aby nie wpadB w rce czerwonoarmistów, zatopili go wic w okolicznych bagnach. Wszyscy dostali si potem do niewoli rosyjskiej. jeden z nich wróciB po latach do ojczyzny i wyjawiB tajemnic dopiero teraz, krótko przed [mierci. Równie| Andriej OrBow z paDstwowej komisji [ledczej otrzymaB informacje, wedBug których ci|arówki zaBadowane skrzyniami jechaBy w kierunku wybrze|a. Port, do którego zd|aBy, byB akurat bombar- dowany, wojska radzieckie zbli|aBy si coraz szybciej. {oBnierze wy- Badowali wic skrzynie ju| siedem kilometrów za rogatkami miasta i ukryli je. Filip Bobkow, byBy wiceszef KGB tak|e potwierdza t wersj. Uwa|a, |e chodziBo tu o tajn misj. Niemcy s bowiem tak skrupulatni, |e od razu zapisuj wszystko, co robi. W tym * ZDF - drugi program publicznej telewizji w Niemczech (przyp. tAum.). * * Volkssturm - oddziaBy "pospolitego ruszenia" stworzone w Niemczech pod koniec woiny z m|czyzn nie powoBanych wcze[niei do armii wypadku jednak nie ma w dokumentach najmniejszego [ladu, wska- zujcego na oficjalny transport na Zachód. Bobkow jest przekonany, i| Komnata zostaBa ukryta w samym królewcu lub w pobli|u. I jeszcze jedno - a| do 1949 r. znajdowano w bramie królewieckiego zamku odBamki bursztynu, jakby jedna ze skrzyD ulegBa w czasie przejazdu uszkodzeniu. S [wiadkowie twierdzcy, |e widzieli komnat na zamkowym dziedziDcu - zapakowan i gotow do drogi. Problem w tym, |e nikt do skrzyD nie zagldaB, a daty obserwacji podawane przez [wiad- ków s ró|ne. Gerhard Strauss, pracownik królewieckiego urzdu prowincjalnego podaje dat 30 sierpnia 1944 r. Córka Alfreda Rhode jest pewna, |e skrzynie wywieziono z zamku w kierunku dworca towarowego w styczniu 1945. Sekretarka dyrektora, Magdalena Rau przypomina sobie, |e 25 stycznia 1945 widziaBa drewniane skrzynie jeszcze w piwnicach zburzonego muzeum. Im dBu|ej skarb pozostawaB w królewcu, tym mniej prawdopodobne byBo przewiezienie go w gBb Niemiec - bez natknicia si na wojska radzieckie. Wiele przemawia za tym, |e spoczywa on gdzie[ pomi- dzy Królewcem a BaBtykiem. By mo|e pozostaBo z niego tylko prze- gniBe drewno i rozsypane "puzzle" z bursztynowych pBytek. Mo|e wic lepiej pozosta przy wspomnieniach i legendzie "ósmego cudu [wiata"? 8íů CJhnH";¤‹bXfXtYč‡8íúúúúúúúú$1$";¤‹bXfXtYč‡8í#0P°Đ/ °ŕ=!°‰"°‰#‰$‰%° [.@ń˙. StandardowymHBA@ň˙ĄBDomy[lna czcionka akapituœôô˙˙˙˙8í÷8íř8íů˙˙StanisBaw Jakubowski'F:\BOOKS\SFINKS\Bursztynowa komnata.doc˙@€ü„„ œôPPG‡ŸTimes New Roman5€Symbol3& ‡ŸArial"ˆĐŠ­jTŚ­jTŚb#˛ÉgŽ$˛÷˙˙#W POSZUKIWANIU BURSZTYNOWEJ KOMNATY???StanisBaw Jakubowskiţ˙ŕ…ŸňůOhŤ‘+'łŮ0€ˆźČÔŕô   < H T`hpxâ$W POSZUKIWANIU BURSZTYNOWEJ KOMNATY PO????? Normal.dotNStanisław JakubowskiYNO2anMicrosoft Word 8.0i@@Î6öĂŔ@Î6öĂŔb#˛Éţ˙ŐÍ՜.“—+,ůŽDŐÍ՜.“—+,ůŽT hp€ˆ˜  ¨°¸ Ŕ đâPFRONKŽg˛÷ć $W POSZUKIWANIU BURSZTYNOWEJ KOMNATY Title˜ 6> _PID_GUIDâAN{24F28260-2FFA-11D5-A595-00105A09D6B6}  !"#$%&'()*+,-./0123456789:;<=>?@ABCDEFGHIJKLMNOPQRSTUVWXYZ[\]^_`abcdefghijklmnopqrstuvwxyz{|}~€‚ƒ„…†‡ˆ‰Š‹ŒŽ‘’“”•–—˜™š›œžŸ Ą˘Ł¤ĽŚ§¨ŠŞŤŹ­ŽŻ°ą˛ł´ľśˇ¸šşťź˝žżŔÁÂĂÄĹĆÇČÉĘËĚÍÎĎĐŃŇÓÔŐÖ×ŘŮÚŰÜÝŢßŕáâăäĺćçčéęëěíîďđńňóôőö÷řůúţ˙˙˙üýţ˙ţ˙˙˙  ţ˙˙˙  ţ˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙ţ˙˙˙ţ˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙Root Entry˙˙˙˙˙˙˙˙ ŔFŘ? öĂŔŔťč#öĂŔ€1Table˙˙˙˙˙˙˙˙űWordDocument˙˙˙˙˙˙˙˙%ôSummaryInformation(˙˙˙˙DocumentSummaryInformation8˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ CompObj˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙j˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙ ˙˙˙˙ ŔFDokument Microsoft Word MSWordDocWord.Document.8ô9˛qĐĎॹá>ţ˙ ?Aţ˙˙˙<=>˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ěĽÁIżŔ?bjbj˛ł˛ł%FĐŮĐŮŕ˙˙˙˙˙˙]˘˘˘˘˘˘˘śśśśś  śuśÚÚÚÚÚÚÚÚRTTTTTT+ôtT!˘ÚÚÚÚÚTТ˘ÚÚÚĐĐĐÚ΢ڢÚRśś˘˘˘˘ÚRĐ‚ĐR˘˘RÚÎ  ÉýőĂŔśś¨(RBURZA NAD AZJ. ALEKSANDER WIELKI ZDOBYWA ZWIAT Bojownik o zjednoczenie Gdyby w staro|ytno[ci istniaBa prasa codzienna, w lecie roku 324 p.n.e. nagBówki gazet donosiByby: "Rozruchy w Opis - Aleksander po przejmujcej oracji opanowaB sytuacj -13 prowodyrów straconych". Co si staBo? Kampania dobiegBa koDca, zdobyto wikszo[ obszarów znanego ludziom [wiata. Król odsyBa macedoDskich weteranów do ojczyzny, ale |oBnierze, którzy tak dBugo walczyli pod jego rozkazami, czuj si odsunici, bunt wisi w powiet- rzu. Aleksander zwoBuje wojska na wiec. jego przemowa do zebranych robi wielkie wra|enie, lecz gdy rozlegaj si szyder- cze okrzyki, on rzuca si w tBum, chwytajc jednego z krzy- kaczy. Trzynastu przywódców rewolty Ka|e natychmiast stra- ci. Nastpnego dnia wódz w demonstracyjny sposób zwraca si do Persów w swej armii i koDczy wystpienie sBowami: "Wszyscy, którzy |yj pod panowaniem tego samego króla, mie winni te same prawa". Aleksander MacedoDczyk nadaje wic pokonanym Persom rang swych zaufanych. Dopiero teraz zrezygnowani macedoDscy |oBnierze ustpuj. Odbywa si wielka uczta dla 9000 biesiadników. Greccy kap- Bani i perscy magowie skBadaj ofiary, sam Aleksander odprawia modBy, proszc o "pomy[lno[, zgod i jedno[ w paDstwie MacedoDczyków i Persów". Te dramatyczne wydarzenia uwidaczniaj wszystkie pozyty- wne, jak i negatywne cechy charakteru Aleksandra. ByB mist- rzem propagandy, jego mowy wzruszaBy wojowników do Bez. WierzyB w utopi wielkiego porozumienia ludów, jedno[ci Wschodu i Zachodu - ide aktualn do dzi[. SformuBowaB na dBugo przed ICH urzeczywistnieniem - zasady praworz- dno[ci. Z drugiej strony - powodowaB nim gniew, nie cierpiaB sprze- ciwu. Mówic o pokoju, kazaB u[mierci przywódców rewolty. ByB jednocze[nie sprawiedliwym królem i okrutnym katem, wyznawc idei pacyfistycznych i krwawym zdobywc. UfaB potdze sBowa tak samo, jak sile broni. UosabiaB wBadz ze wszystkimi jej sBabo[ciami i mocnymi stronami; w jego postaci jednoczyBy si staro|ytne Kultury i przeciwieDstwa midzy Wschodem a Zachodem. Kim byB Aleksander MacedoDski, zwany Wielkim, którego losy i dokonania od ponad 2000 lat zajmuj historyków? Czy rzeczywi[cie byB rozjemc, mediatorem midzy narodami, czy tylko bezlitosnym wodzem, z mieczem splamionym krwi setek tysicy ofiar? Rozdarty wewntrznymi sprzeczno[ciami, mo|e byB jednym i drugim - dlatego do dzi[ jest niejedno- znacznie oceniany. W obecnych czasach, w obliczu licznych informacji o kon- fliktach zbrojnych na naszej planecie, bardziej interesujce od wielkich bitew i taktycznych zdolno[ci jest to, jak mo|na byBo - posBugujc si dostpnymi wówczas, skromnymi [rodkami - dokona podbojów na tak skal? Przygotowujc nasz film', podzielili[my wypraw [ladami Aleksandra na etapy - ale i to nie uchroniBo nas przed trudno[ciami zwizanymi z pokonywaniem olbrzymich odlegBo[ci. O ile| bardziej prob- lemy te musiaBy dawa si we znaki naszemu bohaterowi i jego armii! Nasuwa si wic pytanie, jak rozwizano problem transportu, zaopatrzenia, taboru. Niewiele informacji znajdzie- my na ten temat w podrcznikach historii. Kampanie, prowa- dzone przez Aleksandra w cigu 13 lat jego panowania, zmie- niBy [wiat. To on wBa[nie zrewolucjonizowaB technik wojenn i stworzyB now struktur armii. Najnowsze badania potwier- dzaj nawet istnienie sBu|b wywiadowczych. Liczne prace po[wicone królowi mówi o zupeBnie przeciw- stawnych cechach charakteru, jakimi si odznaczaB: roman- tyczna namitno[ i opanowanie, spontaniczno[ i rozwaga, fantazja i wyrachowanie, porywczo[ i poczucie sprawied- liwo[ci. Nadludzka siBa woli, |dza podbojów splatajca si z niewiar w siebie, prowadzc do my[li samobójczych - to symptomy labilno[ci psychicznej, by mo|e nawet choroby. Narodziny boga Nasz podró| w czasie rozpo- czniemy od Grecji, dokBadnie od Macedonii. W Pelli, stolicy ówczesnego paDstwa, oddalonej ok. 40 km od Salonik, panowaB Filip II. 20 lipca roku 356 p.n.e. to wyjtkowo szcz[liwy dzieD dla króla: jego wódz Parmenion wy- grywa decydujc bitw przeciw Ilirom, jego wierzchowiec zwyci- za w igrzyskach olimpijskich, a kró- lowa Olimpias rodzi mu potomka. Nadano mu imi Aleksander. Macedonia czuBa si zwizana z Grecj, Grecy pogardzali jed- nak swymi ssiadami, uwa|ajc ICH za barbarzyDców - cz[cio- wo ze wzgldu na siermi|ny, prostacki dialekt, przede wszystkim jednak na zacofanie rolniczych obszarów Macedonii. W Grecji rozwinBa si demokracja, w paDstwach-miastach (polis) jak Ate- ny, Sparta czy Teby, rzdy sprawowali obywatele. Troszczyli si oni nie tylko o wzrost dobrobytu, ale popierali równie| rozwój sztuki i filozofii. Ludem macedoDskim, trudnicym si gBównie rolnictwem i pasterstwem, wBadaBa natomiast arystokracja, utwier- dzajc sw dominacj przez wojny i przekupstwo. Filip II nie byB pod tym wzgldem wyjtkiem, aczkolwiek - chBodno kalkulujc - potrafiB u|y zarówno siBy militarnej, jak i [rodków dyplomatycznych. Zrcznie wykorzystywaB cigBe wa[nie pomidzy greckimi miastami, d|c do zwierzchno[ci nad nimi. Po decydujcej bitwie pod Cheronej (338 r. p.n.e.) zostaB uznany za naczelnego wodza (hegemona) Greków2 - tytuB ten przejB po nim Aleksander. UczeD Arystotelesa Niewiele wiemy o dzieciDstwie przyszBego bohatera spod Issos. Pierwszy raz wystpiB publicznie, gdy miaB ok. 10 lat: [piewaB i graB na harfie podczas wizyty ateDskiego poselstwa. Demostenes, przez caBe |ycie wróg MacedoDczyków, drwiB, i| tego gBupa- wego maminsynka Grecja nie musi si obawia... Filip ksztaBtowaB wychowanie syna w duchu greckim. Najwikszy wpByw na przyszBego króla wywarB Arystoteles (384-322 r. p.n.e.) uznawany do dzi[ za jednego z najwybitniejszych filozo- fów. ByB on przez 20 lat zwizany z Akademi PlatoDsk, natomiast po [mierci Platona popadB w Atenach w nieBask. W roku 343 p.n.e. zostaB zaproszony do Macedonii jako wycho- wawca Aleksandra i w niewielkiej miej- scowo[ci Mieza, w pobli|u Pelli3, za- poznaB podopiecznego z .,Iliad" Homera. Podczas dBugich spacerów opowiadaB mu o obl|eniu Troi. W owych czasach mity te uwa|ano za rzeczywisto[. MBody ksi| wzorowaB si na legendarnych bohaterach (np. na Achillesie). Heraklesa zaliczaB nawet do swych przodków. Przez caBe |ycie przechowywaB w zBotej szkatuBce, ukrytej pod poduszk, egzemplarz epopei - dowodzi to, jakie znaczenie miaBa dla niego lektura "Iliady". Arystoteles uchodzi za prekursora nauk empirycznych, opartych na do[wiadczeniu. StworzyB podstawy zoologii, botaniki i mineralogii, szczególnie zajmowaBa go geografia i historia. Pod tym wzgldem uczeD pod|aB [ladami mist- rza: wyprawom wojennym towarzyszyli zawsze uczeni, zbie= rajcy i porzdkujcy nowinki naukowe, a tak|e opisujcy liczne odkrycia. Sam Aleksander w obszernych listach infor- mowaB Arystotelesa o zdobytych do[wiadczeniach. Chocia| ich drogi rozeszBy si pózniej, wielki wódz zachowaB szacu- nek dla swego nauczyciela. Wspominajc dzieciDstwo, pisaB: "Ojciec daB mi |ycie, ale Arystoteles pokazaB mi, jak je ksztaB- towa". Gdy ksi| ukoDczyB 16 lat, Filip II uznaB, i| czas przerwa nauk. MianowaB syna swym namiestnikiem, a wkrótce po- tem wysBaB go na wojn. MBodzieniec odniósB wtedy pierwsze sukcesy militarne, wystpujc przeciw zbuntowanym Maj- dom; wykazaB tak|e du| zrczno[ jako dyplomata. Pewien epizod z dzieciDstwa Aleksandra dobrze charakte- ryzuje stosunki midzy ojcem i synem. Filipowi zaoferowano kupno wspaniaBego tesalskiego rumaka, tak narowistego, |e zrzucaB nawet najlepszych jezdzców. Gdy król chciaB ju| zwró- ci ogiera, mBody Aleksander zawoBaB: "Pozwól mi go dosi[, ja go okieBznam". ChwyciB konia za uzd i pomknB naprzód. Zauwa|yB bowiem wcze[niej, |e wierzchowiec pBoszy si na widok wBasnego cienia. Filip zawoBaB na to: "Mój synu, musisz znalez sobie inne królestwo. Macedonia nie bdzie dla ciebie do[ du|a." KoD o imieniu BucefaB4 towarzyszyB od tej pory niezwykBemu wojownikowi niemal do koDca |ycia. Królobójstwo W osiemnastej wio[nie |ycia nadeszBa dla Aleksandra pora wielkiej próby. Zwizek HelleDski pod wodz Aten spróbowaB raz jeszcze uwolni si od macedoDskiej dominacji. 2 sierpnia 338 r. p.n.e. doszBo do rozstrzygajcego starcia - pod Che- ronej armia Filipa II stanBa naprzeciw sprzymierzonych od- dziaBów greckich. MacedoDczycy zastosowali tzw. sko[ny szyk bojowy: zamiast atakowa na caBej linii, jedno skrzydBo za- chowuje si defensywnie, podczas gdy drugie usiBuje przeBa- ma flank nieprzyjaciela, aby zaj[ go od tyBu. MBody ksi| objB dowództwo formacji ofensywnych, walczyB w pierwszych szeregach i w znacznym stopniu przyczyniB si do zwycistwa. Po ostatecznym wyja[nieniu sytuacji w Grecji Filip II zajB si przygotowaniami do wojny z Persj. PaDstwo to, rozcigajce si od Azji Mniejszej po Indie, obejmowaBo tak|e Egipt i obsza- ry Lewantu, Persja byBa od stuleci [miertelnym wrogiem Gre- ków. W dBugiej historii zbrojnych konfliktów zdarzyBo si nawet (w 480 r. p.n.e.), |e Persowie pod wodz Kserksesa spalili [witynie Akropolu. Zmuszali ponadto kolonie greckie w Azji Mniejszej do pBacenia trybutu. WBadca Macedonii mógBby wBa[ciwie nie zwraca uwagi na grecko-perskie antagonizmy. LiczyB jednak, |e przewo- dzc krucjacie przeciw Persji zostanie wreszcie uznany za Greka "z krwi i ko[ci". Poza tym skarbiec byB pusty, a tego rodzaju wyprawa dawaBa szans na zdoby- cze wojenne. Z ogromnym rozma- chem przekonywaB wic do swoich planów, przedstawianych jako "wojna wyzwoleDcza". Zanim Filip II przystpiB do reali- zacji ambitnego projektu, wydarzy- Ba si katastrofa. W lecie roku 336 p.n.e. przyrodnia siostra Aleksan- dra, Kleopatra, miaBa po[lubi w starej macedoDskiej stolicy Ajgaj króla Aleksandra z Epiru, brata Olimpias. Dziki temu w rodzinie zapanowaBaby wreszcie zgoda. Uroczysto[ci trwaBy kilka dni, wino laBo si strumieniami. Najwa|niejszym wyda- rzeniem miaBo by ustawienie w amfiteatrze posgów bóstw, w[ród których znajdowaB si równie| wizerunek Filipa II. Król Macedonii równa si z bogami - Grecy odebrali to jako nie- bywaBe wrcz zarozumialstwo, jak[ ide tyrana. Filip II, chcc udowodni, |e tyranem nie jest, wkroczyB samotnie, bez to- warzystwa stra|y, do wypeBnionego po brzegi amfiteatru. TBum wiwatowaB. Nagle jeden z czBonków stra|y przybocznej, Pau- zaniasz, rzuciB si na niego i wbiB mu w plecy a| po rkoje[ krótki, celtycki miecz o szerokiej klindze. Zmiertelnie zraniony KRól upadB na ziemi. Za uciekajcym morderc natychmiast ruszyB po[cig: pojmano go i zabito. Motywy czynu Pauzaniasza pozostaBy niejasne. KR|yBy pogBoski, jakoby mBodzieniec ów chciaB si zem[ci. ByB bowiem kochankiem Filipa (stosunki homoseksualne byBy wów- czas do[ powszechne), lecz zostaB odtrcony, a nastpnie zgwaBcony przez dworaków. Bardziej prawdopodobne jest jednak podejrzenie, i| Pauzaniasz dziaBaB na zlecenie, jako wynajty skrytobójca. Kto mógB by inicjatorem zbrodni - mo|e Olimpias? Bdz co bdz, postawiBa okazaBy nagrobek nie zabitemu maB|on- kowi, lecz jego mordercy. Ta publiczna, po[miertna gloryfikacja Pauzaniasza pozwala przypuszcza, |e królowa wiedziaBa o pla- nowanym zabójstwie. Aleksandra, któremu przypisywano kazirod- cze stosunki z matk, równie| podejrzewano o wspóBudziaB. Jak by nie byBo, w wieku dwudziestu lat zajB on miejsce ojca na tronie. Objcie wBadzy Krwawy [lad znaczy drog mBodego ksicia do najwy|szego stanowiska w paDstwie - zgodnie zreszt z macedoDsk tradycj. Pierwsz jego ofiar staB si Amyntas, którego niegdy[ zastpiB na tronie Filip - jako regent. Umrze musiaB tak|e inny potencjalny rywal - Karanos, przyrodni brat Aleksandra. Prze- ciwników tego ostatniego skazano i stracono pod zarzutem udziaBu w zamordowaniu Filipa II. Ta seria zabójstw przewy|- szyBa wszystko, czego dotychczas do[wiadczyBa Macedonia. W zakresie polityki zagranicznej nowy wBadca kontynuowaB plany ojca. ZachowaB pozycj hegemona w Grecji i rozwinB ide wyprawy przeciwko Persji. PrzypisywaB jej jednak o wiele wik- sze znaczenie ni| to czyniB Filip. W przeciwieDstwie do niego pragnB bowiem rzeczywi[cie wyzwoli obszary nale|ce - wedBug mitologii - do greckiego krgu kulturowego. Przed wyruszeniem do Azji musiaB zabezpieczy granice wBasnego paDstwa. PomaszerowaB wic na póBnoc, przeciwko zbuntowa- nym Trakom, pobiB ICH w tzw. pierwszej bitwie aleksandryjskiej na przeBczy Szipka i dotarB do Dunaju. CzekaBy tam wysBane zawczasu okrty i armia mogBa przeprawi si przez rzek, któr ówcze[ni Grecy sytuowali gdzie[ na "koDcu [wiata". Charakterystyczne dla Aleksandra, co zauwa|ymy jeszcze wielokrotnie, jest d|enie do przekraczania nowych granic. PotrafiB on zmobilizowa swe wojska do marszu w nieznane, uwolni arystokratycznych wasali - ale przede wszystkim prostych |oBnierzy - od lku przed tym, co czeka ICH w obcym [wiecie, peBnym bóstw i demonów. MBody wódz mógB przy tym polega na swoich oficerach, bezgranicznie mu oddanych, ci z kolei mieli wpByw na swoich podwBadnych. Sukcesy Aleksandra opieraBy si m.in. na tym, |e sam nie cofaB si przed |adnym niebezpieczeDstwem, pojawiajc si zawsze w centrum wydarzeD. NiemaBe wra|enie musiaBo te| wywiera jego rzekomo boskie pochodzenie, na które powo- BywaB si w decydujcych momentach. Któ| by bowiem [miaB odmówi posBuszeDstwa potomkowi Zeusa! W drodze powrotnej znad Dunaju król ponownie rzuciB na kolana zbuntowane plemiona, nastpnie odnowiB przymierze w ramach Zwizku Korynckiego, przejmujc tym samym uprawnienia uzyskane niegdy[ przez Filipa. W Koryncie miaBo miejsce gBo[ne spotkanie z filozofem Diogenesem. Aleksan- der odwiedziB wybitnego cynika, mieszkaj- cego - jak wiadomo - w beczce i wyra|a- jcego tym pogard dla dóbr doczesnych. WBadca zaproponowaB, |e speBni dowolne |y- czenie Diogenesa, ten za[ odpowiedziaB: "OdsuD si, zasBaniasz mi sBoDce". Pózniejszy pogromca Persów rzekB na to nie mniej zna- czco: "Gdybym nie byB Aleksandrem, chciaBbym by Dioge- nesem". Rozpowszechnianie podobnych historii miaBo du|e znaczenie dla sBynnego MacedoDczyka. Pot|ny król, okazujc szacunek sBawnemu filozofowi, dowodzc refleksu i inteligencji w bByskotliwej wymianie zdaD, poprawiB swój wizerunek wBadcy równie umiejtnie, jak wspóBcze[ni politycy, którzy otaczaj si artystami, naukowcami lub gawdz na ulicy z "prostymi ludzmi". Podczas wyprawy przeciwko Trakom niektóre miasta-paD- stwa dostrzegBy szans zrzucenia obcego panowania. Naj- pierw Ilirowie, potem gBównie TebaDczycy próbowali wznieci powstanie. Na wie[, jakoby Aleksander polegB w Ilirii, miesz- kaDcy Teb pozbyli si garnizonu macedoDskiego, a nastpnie - wspierani pienidzmi przez króla perskiego i uzbrojeniem przez nie zdecydowane na walk Ateny - ogBosili niepodleg- Bo[. Heroldowie obwie[cili caBej Helladzie: kto chce razem z wBadc Persji i TebaDczykami obali tyrana, niech przyBczy si do nas. Teraz dopiero, po dBugim wahaniu, MacedoDczyk daB rozkaz do szturmu. Teby, dumne miasto, miejsce naro- dzin Heraklesa i Dionizosa, ojczyzna Antygony i Edypa, ulegBy doszcztnemu zniszczeniu. Sze[ tysicy obywateli padBo w boju, trzydzie[ci tysicy zostaBo sprzedanych w niewol - zreszt za zgod greckich oddziaBów w skBadzie zwycis- kiej armii. Oszczdzono tylko dom poety Pindara i jego potomków. Gniewny wBadca z bezprzykBadn surowo[ci zrównaB z zie- mi miasto, z którym czuB si zwizany poprzez literatur, a ponadto ojczyzn swego mitycznego przodka Heraklesa. OkrucieDstwo to wyja[ni mo|e tylko zamiar udzielenia Gre- kom odstraszajcego ostrze|enia. Teby nie byBy zreszt jedy- nym miastem, które padBo ofiar jego gniewu. Na podbój AzJi Po ujarzmieniu Grecji nastaBa odpowiednia pora na jedn z najbardziej awanturniczych, niesamowitych wypraw wojen- nych w dziejach [wiata. Zabezpieczenie organizacyjne i logis- tyczne tego przedsiwzicia budzi do dzi[ podziw. Na prze- Bomie roku 335/334 p.n.e. powstaBa armia, majca wyruszy na podbój Azji. TworzyBo j ok. 30 000 piechurów i 5000 jezdzców. Mniej wicej poBowa z nich pochodziBa z Macedonii, pozostali to sprzymierzeDcy i najemnicy - Aleksander, jako naczelny wódz grecki, mógB si wszak|e domaga kontyngen- tów z poszczególnych miast. Piechota dzieliBa si na pezetaj- rów i hypaspistów. Tych pierwszych chroniB pancerz, nosili tarcz, miecz i dBug na cztery metry wBóczni; wykorzystywani byli w armii do celów defensywnych. Hypaspi[ci natomiast, uzbrojeni w KRótk wBóczni, wyró|niali si du| ruchliwo[ci, dziki czemu mogli skutecznie prowadzi atak. Trzonem wojsk byBa jednak|e jazda, tzw. hetajrowie - "towarzysze króla". Wywodzili si oni z arystokracji macedoDskiej i podlegali bez- po[rednio rozkazom króla. Obok hetajrów konnic tworzyBo te| 1100 sBynnych jezdzców tesalskich. Szeregi armii zasilali ponadto kreteDscy Bucznicy oraz ci|ko- i lekkozbrojne od- dziaBy z podbitych terytoriów. 160 tryrem - greckich okrtów wojennych - osBaniaBo wypraw od strony morza i speBniaBo jednocze[nie zadania transportowe. Wojownicy stanowili tylko cz[ tej ogromnej, pozostajcej w cigBym ruchu masy ludzkiej. Wojsku towarzyszyB ogromny tabor. Maszerujce kolumny byBy bowiem jednocze[nie jakby ruchom stolic. W orszaku znalezli si historycy, plani[ci, urz- dnicy administracji, "kancelaria paDstwowa", jak równie| in|y- nierowie i mierniczy. Zadaniem tych ostatnich byBo m.in. noto- wanie odlegBo[ci przebytych podczas ka|dego etapu pochodu. Kronikarz Kallistenes, krewny Arystotelesa, miaB upamitni dla potomno[ci czyny inicjatora i wodza tej kampanii. PosBugu- jc si dzisiejsz terminologi, nazwaliby[my go "rzecznikiem prasowym". W otoczeniu MacedoDczyka znalezli si kapBani i wró|bici. Jedni skBadali ofiary, drudzy przepowiadali przyszBo[. Mistrz propagandy Mimo doskonaBej organizacji i planowania Aleksander przy- wizywaB du| wag do proroctw swoich wró|bitów. Wyrocz- nie odgrywaBy zreszt w caBym staro|ytnym [wiecie powa|n rol. DostarczaBy pytajcemu zagadkowych sentencji, które interpretowa mo|na byBo na wiele sposobów, lecz nikt nie kwestionowaB ICH sensu. Ju| ojciec wielkiego zdobywcy prosiB o rad wyroczni delfick - w zwizku z planowan wojn przeciw Persom. Pytia odpowiedziaBa mu: "Spójrz, byk jest przystrojony wieDcem. Nadchodzi koniec. Gotów jest ten, który go ofiarowuje". Filip uznaB, i| to wBa[nie KRól perski jest owym "przystrojonym bykiem" i szykowaB si do "zBo|enia ofiary", czyli podboju Persji. W rzeczywisto[ci jemu samemu przypadBa rola ofiarnego zwierzcia: niewiele pózniej przeszyB go miecz Pauzaniasza. Nastpca Filipa II potrafiB wykorzysta wyrocznie do wBas- nych celów. On tak|e przed wymarszem odwiedziB Delfy, Pytia jednak odmówiBa odpowiedzi, tBumaczc si nieobec- no[ci Apollina - ze wzgldu na zimow por. MacedoDczyk wcignB kapBank do wntrza [wityni, |dajc przepowiedni, na co wykrztusiBa: "O synu, uwa|asz si za nieprzezwyci|o- nego". Trzeba byBo tylko odpowiedniej interpretacji, by prze- kona wojsko o zbli|ajcym si zwycistwie. "Nieprzezwyci- |ony" przerobiono na "niezwyci|ony" i tak odpowiedz Pytii rozpowszechniono. Mimo braku prasy wiadomo[ z pewno[- ci rozniosBa si po caBej Grecji, a nawet dotarBa do Persów. Zarówno wtedy, jak i dzisiaj propaganda byBa warunkiem zwy- cistwa, wBa[ciwy image - kluczem do sukcesu. Wiosn roku 334 p.n.e. fanfary obwie[ciBy wymarsz. W nie- dBugim czasie olbrzymia armia osignBa wybrze|e w okolicy Sestos, gdzie oczekiwaBa ju| flota, aby przetransportowa j przez cie[nin Hellespont (Dardanele). Podczas przeprawy Aleksander kazaB skBada ofiary bóstwom. Na czele armady pBynB okrt króla, ten za[ jeszcze z morza cisnB na azjatycki ld oszczep. NawizaB tym gestem do zwyczaju, wedBug którego wbicie wBóczni w ziemi cudzego teryto- rium oznaczaBo zamiar podboju. Natych- miast po wyldowaniu odwiedziB natomiast miejsce, w Którym rzekomo miaBa sta Tro- ja. UczciB tam swego ulubionego bohatera - Achillesa, zgodnie z tradycj obiegajc nago jego grób, oraz wymieniB wBasn zbro- j na t przypisywan herosowi, a przecho- wywan w miejscowej [wityni. Kolejnym symbolicznym gestem sygnalizowaB tak przeciwnikowi, jak i wBasnym oddziaBom, i| uwa|a si za kontynuatora czynów zdobywców Troi. Oznacza- Bo to obowizek dokoDczenia dzieBa Achillesa, czyli podbój Azji. Wojska macedoDskie zajBy po kolei greckie kolonie w Azji Mniejszej, zaBo|one na wybrze|u dzisiejszej Turcji, nie napo- tykajc przy tym prawie |adnego oporu ze strony perskich gubernatorów. Persja byBa olbrzymim imperium, rzdzonym przez króla - od 336 r. p.n.e. byB nim Dariusz III z dynastii Achemenidów. Kraj dzieliB si na prowincje, tzw. satrapie, których administracj i obron zajmowali si poszczególni satrapowie. BrakowaBo silnej wBadzy centralnej, a tym samym bitnej armii, zdolnej powstrzyma inwazj. SiBy perskie, które w maju 334 r. p.n.e. nad rzek Granik - na poBudnie od dzisiejszego miasta Bursa - zagrodziBy drog najezdzcom, byBy wprawdzie liczne, ale zle zorganizo- wane. Dziki zmyleniu przeciwnika Aleksandrowi udaBo si rozstrzygn t pierwsz wielk bitw na swoj korzy[. Na wie[ o tym wiele miast uznaBo zwierzchno[ nowego wBadcy. Wyzwolonym spod panowania Dariusza Grekom zapewniono autonomi i demokratyczny ustrój. Je|eli musieli pBaci trybut, to tylko na budow [wityD dla helleDskich bogów. Takie po- stpowanie zjednaBo mu przychylno[ nowych poddanych, a tym samym bezpieczeDstwo na tyBach. Opór stawiB jedynie Milet, liczc na wsparcie ze strony zbli|a- jcej si floty perskiej. Okrty greckie zablokowaBy jednak dostp do portu, a oddziaBy ldowe przy u|yciu wielkich ma- chin obl|niczych opanowaBy miasto. Zwyciski wódz zacho- waB si inaczej ni| niegdy[ w stosunku do Teb: mimo i| miesz- kaDcy Miletu stawili opór, sprzeciwili mu si, zagwarantowaB im prawa i wolno[ci porównywalne do swobód miast w Helladzie, greckich najemników za[ uBaskawiB i wcieliB do swych wojsk. Po oswobodzeniu wszystkich kolonii w Azji Mniejszej Alek- sander rozwizaB flot, gdy| jej utrzymanie niosBo ze sob olbrzymie koszty.5 Chocia| osignB pierwszy cel kampanii, nie zmierzyB si do tej pory ze swym najwa|niejszym przeciw- nikiem: Wielkim Królem Dariuszem. Nie miaB zamiaru zado- woli si dotychczasowymi zdobyczami i po[wica czas na ich umacnianie: Azja staBa przed nim otworem. Organizacja i planowanie Podstaw sukcesów genialnego stratega byBo, co wykazaBy najnowsze badania, dokBadne planowanie i kalkulacja ka|dej decyzji. Aby zrozumie, jakim wymaganiom musiaBa sprosta administracja i zaopatrzenie, trzeba wyobrazi sobie wielko[ przedsiwzicia, o którym mówimy. Szacujc liczebno[ wojsk na ok. 48 000 |oBnierzy i przyjmu- jc, i| na trzech zbrojnych przypadaB jeden sBuga, otrzymamy liczb 64 000 ludzi, nie uwzgldniajc taboru. Przecitna dzienna racja |ywno[ciowa w tych warunkach wynosiBa ok. 1,4 kg zbo|a plus minimum dwa litry wody na osob - daje to Bcznie 90 000 kg ziarna i 130 000 l wody. Do transportu takich ilo[ci potrzeba byBo 1100 koni, kolejne 1300 dzwigaBo wyposa|enie: namioty, derki, pledy, narzdzia i sprzty. Gdy dodamy 6100 wierzchowców jazdy, przyj mo|na liczb 8500 zwierzt. Biorc pod uwag trudy, jakim musiaBy one sprosta, ocenia si dzienne zapotrzebowanie na 4,5 kg sBomy lub siana i tak sam ilo[ ziarna, czyli 38 250 kg dla nich wszystkich. Ka|dy koD wypijaB co dzieD przecitnie 32 l wody, ka|dego dnia nale|aBo wic dostarczy 272 000 litrów. Sumu- jc te liczby, uzyskamy astronomiczne wrcz wielko[ci: 400 000 l wody i 130 000 kg zbo|a. Zapewnienie zaopatrzenia miaBo, jak wida, równie du|e znaczenie, jak ka|dy sukces militarny. Ta statystyka jest dzieBem historyka Donalda Engelsa - warto o niej pamita, [ledzc na mapie wy- praw Aleksandra Wielkiego. Plani[ci musieli wyznacza trasy przebiegajce przez obszary zasobne w wod, a w rejonach pustynnych dokBadnie obliczy zapotrzebowanie i zabezpieczy transport. Czsto dostawy skBa- dano na barki zdobytych miast. ICH zarzdcy - nowo mianowani lub pozostawieni przy wBa- dzy - mieli obowizek nie tylko dba o po- rzdek na swoim terenie, lecz przede wszystkim dostarcza |ywno[ i wod. Aby unikn przy- krych niespodzianek, król miaB w zwyczaju przyj- mowa w szeregi swej armii mBodzieDców z naj- znamienitszych rodów danego miasta. ByB to wprawdzie dla nich zaszczyt, ale w gruncie rzeczy stanowili oni rkojmi speBnienia |danych [wiadczeD. Plany kampanii pozostawaBy w [cisBym zwizku z porami roku. Nieprzypadkowo wymarsz odbyB si w takiej porze, by miasta w Azji Mniejszej zdobywa ju| po |niwach. Dzienne zapotrzebowanie wojska odpowiadaBo mniej wicej plonom z 10 km2 upraw. Kwatery zimowe urzdzano zawsze w pobli|u rzek i ziemi uprawnej. Gdy nie byBo to mo|liwe, dzielono armi na samodzielne jednostki, które spdzaBy zim na |yz- nych obszarach. Znaki i symbole Zajmujc obszary Azji Mniejszej, przyszBy pogromca Dariu- sza napotykaB na razie zadziwiajco niewielki opór. Jedynie twierdza Halikarnas, niedaleko dzisiejszego Izmiru, stanowiBa twardy orzech do zgryzienia. Los chciaB, |e jej obron dowodziB Grek o imieniu Memnon. Zdobycie miasta zdawaBo si by niemo|liwe, dopóki nie zasypano fosy, aby podcign kata- pulty na odlegBo[ strzaBu. Po tym zwycistwie karyjska królowa Ada, wypdzona przez sw rodzin, zwróciBa si do Aleksandra o pomoc. Zrczny polityk wykorzystaB dynastyczne wa[nie przeciwników i uczyniB Ad now wBadczyni, ona za[ w zamian za to adoptowaBa go~. MacedoDczyk staB si wic czBonkiem rodziny panujcej, fakt niezwykle istotny dla jego dalszych planów. Od tej pory nie byB traktowany jako obcy najezdzca, lecz jako legalny wBadca. Niepokonany jak dotd wódz zdaB sobie spraw, i| gdzie[ w gBbi perskiego imperium Dariusz sposobi si do decydu- jcego starcia. WykorzystaB wic nadchodzc zim, aby opa- nowa tak|e okoliczne tereny. Poszczególne korpusy poru- szaBy si samodzielnie w ró|nych kierunkach, a| do wiosny roku 333 p.n.e., kiedy to znów poBczyBy si w Gordion. W tym mie[cie rozegraB si epizod, który uwieczniB imi Aleksandra nie mniej ni| jego zdobycze. Stolica Frygii szczyciBa si po- siadaniem prastarego wozu legendarnego króla tych obszarów. Dyszel i jarzmo owego pojazdu, ustawionego w [wityni na terenie miejscowego akropolu, poBczone byBy niezwykle skomplikowanym wzBem. Kto zdoBa rozplta ów wzeB, gBo- siBa wyrocznia, zostanie panem Wszechazji.~ Poznali[my ju| zaufanie naszego bohatera do przepowiedni i mitologii - nie mógB przej[ obojtnie obok sBynnego "wzBa gordyjskiego". DobyB miecza i przeciB pltanin, likwidujc problem w typowy dla siebie sposób - cho nie caBkiem w zgodzie z ustalonymi zasadami. Nie wiadomo do dzi[, czy przekaz ów odpowiada prawdzie, ale - podobnie jak w historii z "jajkiem Kolumba" - liczy si symbolika tego zdarzenia. MacedoDczyk dobitnie wyraziB d|enie do panowania w Azji, Dariusza za[ w obliczu takich znaków zapewne obleciaB strach. I o to wBa[nie chodziBo. Decydujca bitwa pod Issos Persowie zgromadzili tymczasem olbrzymi, niemal stuty- siczn armi, za[ Memnon na czele floty w bitwach na Morzu Egejskim odnosiB sukcesy. GroziBo to przeciciem szlaków zaopatrzeniowych siB inwazyjnych, postanowiono wic zbu- dowa now flot, cho inwestycja owa miaBa kosztowa ok. 1000 talentów. Wysoko[ tej sumy zdumiewa, gdy wezmiemy pod uwag, |e Aleksander, wstpujc na tron, zastaB w kasie paDstwowej zaledwie 70 talentów. Wie[ci kr|ce w[ród miejscowej ludno[ci na temat ma- jtku Dariusza pozwalaBy spodziewa si bajecznych Bupów. W skarbcach Persepolis i Suzy, perskich metropolii, miaBy podobno znajdowa si monety i zBoto o warto[ci 235 000 talentów, czyli prawie 6 miliardów marek niemieckich. Alek- sander d|yB do walnej bitwy, a jego ludzie w obliczu ocze- kiwanych zdobyczy byli gotowi na wszystko. Przeciwnik kryB si jednak za BaDcuchem górskim Taurus. ProwadziBa tamtdy tylko jedna droga - przez Wrota Cylicyjskie, wski przesmyk, w którym mogBo si zmie[ci obok siebie najwy|ej czterech |oBnierzy. OddziaBy zatrzymano wic przed przeBcz, a wódz osobi[cie poprowadziB uderzenie, zmuszajc nielicznych obroDców do ucieczki. PrzyznaB pózniej, |e gBazy zrzucane ze skaB wystarczyByby, aby zatrzyma dalszy pochód. Persowie, przyzwyczajeni do oczekiwania wroga na otwartym polu, nie potrafili wykorzysta nadarzajcej si okazji. Zdolno[ bBys- kawicznego decydowania o najodpowiedniejszej w danym momencie taktyce - która cechowaBa MacedoDczyka - da- lece przewy|szaBa tradycyjny sposób my[lenia Dariusza. Jego sytuacj dodatkowo pogorszyBa [mier Memnona, greckiego dowódcy w sBu|bie perskiej. Magiczna liczba w biografii króla Macedonii to 333, rok bitwy pod Issos. Zanim do niej doszBo, wydarzyBa si rzecz niezrozumiaBa. Przypuszcza si, |e wielki zdobywca posiadaB co[ w rodzaju tajnych sBu|b, dostarczajcych mu informacji. SBu|by te obejmowaBy tak|e oddziaB, który mo|na by nazwa "jednostk zwiadu" - informowaB on dokBadnie o posuni- ciach Dariusza. Tym bardziej dziwi fakt, i| przed rozstrzyga- jcym starciem zawiedli zarówno agenci macedoDscy, jak i perscy. Wielki Król rozbiB si obozem na równinie Sochoj. Alek- sander jednak nie nadcigaB. WBadca perski zdecydowaB si wic przekroczy Wrota AmaDskie, jego przeciwnik za[ pra- wie jednocze[nie daB rozkaz marszu przez poBo|on dalej na poBudnie przeBcz Bejlan (Wrota Syryjskie) - i stwierdziB, |e wojska Dariusza zniknBy. Persowie zdziwili si nie mniej, gdy zobaczyli, i| nieprzyjaciel stoi teraz tam, skd oni nie- dawno wyruszyli; w rce wpadB im tylko wrogi lazaret, na którym wyBadowali sw w[ciekBo[. Obie armie - bdz co bdz 160 000 ludzi z caBym wyposa|eniem - przemasze- rowaBy obok siebie w niewielkiej odlegBo[ci, nie zauwa|yw- szy si wzajemnie. Wielki Król znalazB si na tyBach siB ma- cedoDskich, które pospiesznie odwróciBy front, by pod Issos stawi Persom czoBo. RozgorzaBa zacita walka, a macedoDski wódz szukaB w[ród bitewnej wrzawy rywala, walczcego - perskim zwyczajem - w centrum swych wojsk. Gdy Aleksander wreszcie zbli|yB si na odlegBo[ ciosu mieczem i przeszyB Dariusza spojrze- niem (jak nam to pokazuje sBynna mozaika z Pompei), wBadc Persów ogarnBo przera|enie. ZawróciB wóz bojowy i umknB, unikajc pojedynku. {oBnierze, widzc to, w wikszo[ci rów- nie| ustpili pola, za[ MacedoDczycy wycili w pieD niedobitki. Po dwóch godzinach bitwa byBa zakoDczona - cho poczt- kowo poBo|enie Persów wcale nie byBo zBe. Dopiero ucieczka Wielkiego Króla pozbawiBa ICH szans na zwycistwo. Na polu walki pozostaBy tysice polegBych i rannych, przewa|nie po stronie perskiej. Skarby Orientu Aupem zwycizców padBy niezmierzone bogactwa. jedno ze zródeB podaje 2600 talentów w monetach, wier tony srebra, do tego 277 kucharzy, 13 mleczarzy, 70 piwniczychs, 40 sBu|cych, których zadaniem byBo sporzdzanie wonnych olej- ków i pomad, wreszcie 46 ludzi, którzy wi mieli wieDce triumfalne. Zreszt Dariusz pozostawiB na Basce losu nie tylko swoje oddziaBy, lecz tak|e caB rodzin królewsk. W rce Aleksandra dostaBa si matka Wielkiego Króla - Sisygambis, jego |ona Statejra oraz ICH dzieci. MacedoDczyk w towarzyst- wie najbli|szego zaufanego - Hefajstiona - wkroczyB do królewskiego namiotu i zagwarantowaB kobietom odpowiednie traktowanie. NiecaBe dwa tygodnie pózniej Dariusz nadesBaB list, w Którym uznawaB przegran i proponowaB ukBad pokojowy. ZaoferowaB wysoki okup za sw rodzin, o[wiadczyB tak|e gotowo[ od- stpienia zwycizcy pokaznych cz[ci azjatyckiego imperium. Pogromca spod Issos odrzuciB jednak t propozycj. Jego odpowiedz - której tre[ zachowaBa si - koDcz sBowa: "Poniewa| ja jestem teraz panem Azji, |dam, aby[ przyszedB do mnie. Przed moim obliczem bdziesz prosiB o twoj matk, |on i dzieci. Gdy ponownie bdziesz wysyBaB mi wiadomo[, masz zwraca si do mnie jako do Króla Wszechazji, a nie jak do równego sobie. jestem bowiem panem wszystkiego tego, co niegdy[ byBo twoje. Je[liby[ byB innego zdania, co do tego, kto jest prawowitym wBadc, staD jeszcze raz do walki, a nie uciekaj. Znajd ci bowiem, gdziekolwiek by[ byB." Ten list, podyktowany niewtpliwie pych, pokazuje nowe oblicze Aleksandra: [wiadomo[ przewagi uczyniBa go arogan- ckim i wyniosBym. ZdominowaBo go poczucie triumfu, którego wyrazem byB ostry, obrazliwy ton pisma - aczkolwiek wzgldy taktyczne mogBy równie| odegra pewn rol. Król po raz pier- wszy w peBni pyszniB si chwaB zwycizcy: wszystkie KBopoty finansowe zniknBy, batalia wygrana, rodzina przeciwnika w jego rkach. Nawet Ateny, zgrzytajc zbami, nadesBaBy gratulacje. Po bitwie pod Issos kolejne miasta i prowincje jedna po drugiej poddawaBy si najezdzcom. Jedynie Tyr, port pomidzy Jerozolim i Bejrutem, stawiB opór - ogBosiB neutralno[ i nie wpu[ciB przybyszów. Obl|enie trwaBo siedem dBugich mie- sicy, od stycznia do sierpnia 332 r. p.n.e. Wreszcie twierdza padBa. Aby podcign katapulty bli|ej murów, zbudowano pot|n grobl, a gdy flota cypryjska przeszBa na stron ata- kujcych, przypuszczono szturm z pBywajcych platform. W krwawej rzezi poniosBo [mier 7000 Tyryjczyków, 2 tysice ocalaBych m|czyzn ukrzy|owano nastpnego dnia. Batisowi, gubernatorowi twierdzy, Aleksander kazaB przebi stopy, prze- cign przez nie sznury i wlec za koDmi, póki nie wyzionB ducha, natomiast 13 tysicy kobiet i dzieci sprzedaB w niewol. Nawet Hefajstion, proszc o Bask, nic nie wskóraB. Nowa dewiza wodza brzmiaBa bowiem: "OkrucieDstwo zapobiega przyszBemu przelewowi krwi." Jeszcze podczas obl|enia Tyru nadeszBa druga oferta od Dariusza. Perski monarcha gotów byB odstpi wszystkie zie- mie na zachód od Eufratu i uzna prze[ladowc za równego sobie Wielkiego Króla. Ponadto chciaB zapBaci 10 000 talentów za uwolnienie rodziny i odda MacedoDczykowi rk wBasnej córki. Podczas narady nad odpowiedzi gBos zabraB Parmenion: "Gdybym byB Aleksandrem, zgodziBbym si". Król odrzekB: "Za- iste, ja równie| - gdybym byB Parmenionem". Powy|szy dialog ilustruje rozbie|no[ci, jakie zaczBy pojawia si pomidzy mBodym wBadc a jego zaufanymi ludzmi. Pierwo- tna idea Filipa II - wyzwolenia kolonii greckich i zBamania perskiej potgi - zostaBa ju| dawno zrealizowana, wpBywy Macedonii byBy teraz wiksze ni| kiedykolwiek przedtem. UkBad pokojowy, piecztujcy osignite zdobycze, zdawaB si by rozsdn perspektyw zakoDczenia kampanii. Ale nasz bohater nie miaB zamiaru zadowoli si tym, co uzyskaB. By mo|e chciaB doprowadzi do bezpo[redniej - i najprawdopodobniej osta- tecznej - konfrontacji z Dariuszem; w ka|dym razie, chBodno do tej pory my[lcy strateg zaczB przejawia - przynajmniej w oczach swych towarzyszy - skBonno[ci desperackie. Faraon i potomek bogów Po zwycistwie nad Wielkim Królem armia Hellenów nie- oczekiwanie zwróciBa si ku Egiptowi (nale|cemu równie| do paDstwa Achemenidów), gdzie przyjto j z otwartymi ramio- nami. SBawa Aleksandra otwieraBa przed nim - jako przed wyzwolicielem - wszystkie drzwi. On za[, znajc nienawi[ miejscowej ludno[ci wobec królów perskich, [wiadomie unikaB wystpowania w charakterze ICH sukcesora, koronowaB si za to w Memfis na faraona. W roku 331 p.n.e. wBasnorcznie wyznaczyB w zachodniej delcie Nilu zarysy miasta, które nosi miaBo jego imi - Aleksandria. Wybudowana wedBug wzorów greckich stanie si jedn z najwa|niejszych metropolii staro- |ytno[ci (ju| w I w. p.n.e. liczyBa 300 000 mieszkaDców) oraz centrum naukowym. Biblioteka Aleksandryjska szczyciBa si posiadaniem imponujcego zbioru antycznego pi[miennictwa - póki w roku 48 p.n.e. nie zniszczyB jej po|ar. Prawdziwym celem wyprawy do Egiptu byBa jednak oaza Siwah, podobnie jak Delfy, miejsce kultowe i siedziba sBynnej wyroczni. yródBa historyczne, donoszce o tej podró|y, peBne s sprzeczno[ci, jej motywy niejasne, tym bardziej |e droga byBa mczca i niebezpieczna. Jedynie niewielka grupa przy- jacióB i miejscowi przewodnicy towarzyszyli wBadcy, pod|a- jcemu przez pustyni do [witego przybytku. W piaskowej burzy pielgrzymi zmylili szlak, a od [mierci z pragnienia ura- towaBa ICH nagBa ulewa. Wreszcie po o[miu dniach stado prze- lotnych ptaków, kierujce si do oazy, pomogBo im odnalez szlak i ekspedycja dotarBa na miejsce. KapBani przyjli dostojnego go[cia z honorami nale|nymi faraonowi i dopu[cili do [wityni tylko jego. Nie wiadomo, niestety, na jakie pytania odpowiedziaBa wyrocznia i dlatego tyle pojawiBo si na ten temat spekulacji.~ W ka|dym razie, od wizyty w Siwah MacedoDczyk zdradzaB wyrazne przywi- zanie do boga Amona, uwa|anego przez Greków za wcielenie Zeusa. Na monetach pojawiBy si wizerunki Aleksandra z ba- ranimi rogami - atrybutem Amona; z czasem uznaB si za syna owego boga. Pan Azji Taka koncepcja byBa dla helle- nistycznego antyku czym[ zupe- Bnie nowym. Do tej pory wyzna- wano zasad [cisBego rozdziaBu [wiata nie[miertelnych i [wiata ludzi. Podnoszc lub dajc si podnie[ do rangi potomka bo- gów, ten dumny czBowiek nadaB swemu panowaniu niespotykane dotychczas znaczenie. Arystokra- cja macedoDska w armii przyjBa to nieufnie, wspomniany na po- cztku konflikt w Opis rozgorzaB m.in. wokóB ironicznych aluzji na temat "boskiego potomka". 30 wrze[nia roku 331 p.n.e. wojsko wyruszyBo ponownie, przekraczajc Eufrat. Wypad do Egiptu, trwajcy prawie rok, daB Dariuszowi czas na reform siB zbrojnych. Jako pole walki perski wBadca wybraB równin pod Gaugamel (obecnie Tell Gomel na póBnocy Iraku). Tym razem zamierzaB odpo- wiednio wykorzysta sw przewag: kazaB wyrówna teren, aby wozy bojowe mogBy sprawniej naciera. Staro|ytne zródBa mówi o milionowej armii. Bardziej zbli|ona do rzeczywi- sto[ci jest liczba 200 000 |oBnierzy, w tym 30 000 konnych. Szyki wzmocnili jezdzcy scytyjscy oraz indyjskie sBonie bojowe - po raz pierwszy u|yte przeciw napastnikom. Parmenion ustawiB tymczasem szeregi Hellenów: 40 000 piechoty i 7000 kawalerii, której konie pBoszyBy si czsto na widok sBoni. Sam Aleksander zachowaB - mimo prze- wagi wroga - nadzwyczajny spokój. KazaB obudzi si dBugo po wschodzie sBoDca, objechaB swe linie i wygBosiB mow, po raz pierwszy publicznie wystpujc jako syn Zeusa. Reszt pozostawiB nadwornemu wró|bicie, który ujrzaB na niebie orBa - symbol GromowBadnego. OkoBo poBudnia MacedoDczycy ruszyli do natarcia. Historycy wojskowo[ci zrekonstruowali szczegóBy bitwy, która przebie- gaBa podobnie jak pod Issos. Aleksander silnie naciskaB w centrum, chcc pojma Dariusza, ten jednak ponownie wybraB ucieczk. PodziaBaBo to demoralizujco na jego wojowników, którzy bliscy ju| byli przeBamania falangi macedoDskiej. Zwycizca znad Grani- ku i Issos ruszyB w pogoD za przeciwnikiem, ale wnet zawróciB, by wybawi okr|one jednostki Parmeniona. Po zakoDczeniu zma- gaD ogBosiB si natomiast panem Wszechazji. Niektórzy historycy sBusznie uwa|aj, i| zwycistwo pod Gaugamel zawdziczaB on bardziej nieudolno[ci Dariusza ni| wBasnym zdolno[ciom. BabiloDska rozpusta W listopadzie 331 r. p.n.e. niezwyci|ony jak dotd wódz wkroczyB do Babilonu i daB swym ludziom miesic wytchnienia. Obok wzgldów historyczno-kulturowych ten dBu|szy postój byB tak|e spowodowany czym innym. Kurcjusz Rufus, autor BaciDskiej biografii króla, opisaB pobyt w Babilonie w do[ drastyczny sposób: "Nigdzie dotychczas nie zatrzymywaB si Aleksander tak dBu- go jak w Babilonie, i nigdzie te| nie naruszyB w tym stopniu dyscypliny wojskowej. Ale w |adnym te| mie[cie nie panuje wiksze zepsucie i nie czeka na przybysza tyle wymy[lnych pokus, które pobudzaj i potguj nieopanowane ludzkie na- mitno[ci. Ojcowie i m|owie pozwalaj swoim dzieciom i |o- nom uprawia nierzd z obcymi, byle im tylko za to pohaDbie- nie zapBacono. W caBej Persji tak królowie, jak i dworzanie chtnie urzdzaj biesiady poBczone z rozrywkami, ale Babi- loDczykom odpowiada najbardziej wino i to wszystko, do czego pijatyka prowadzi. Kobiety biorce udziaB w ucztach zachowuj si najpierw skromnie, potem zdejmuj wierzchnie cz[ci stro- ju, stopniowo zapominajc o poczuciu wstydu, i na koniec - nie chciaBbym obrazi niczyich uszu - zrzucaj z siebie pozostaBe cz[ci ubrania. A zachowuj si tak bezwstydnie nie nierzdnice, lecz kobiety zam|ne i dziewczta, u których kup- czenie wBasnym ciaBem uchodzi za okazywanie uprzejmo[ci. Wojsko, które rozgromiBo Azj, pBawiBo si w takiej rozpu[cie przez trzydzie[ci cztery dni i niewtpliwie nie podoBaBoby ju| trudnym zadaniom, jakie by czekaBy, gdyby pojawiB si grozny przeciwnik."" Persepolis w ogniu Po zajciu Babilonu Aleksander zmieniB plany. Zanim ruszyB do kryjcej perski skarbiec paDstwowy Suzy, poBo|onej na terytorium dzisiejszego Iranu, u stóp wysokiego na 4000 m masywu górskiego Zagros - po raz pierwszy zatwierdziB Persa jako satrap i powierzyB mu zarzdzanie Mezopota- mi12. Potem pomaszerowaB na wschód. W tych okolicach w latach osiemdziesitych naszego stulecia toczyBa si wojna midzy Irakiem a Iranem, w której u|ywano gazów bojowych i nowoczesnej broni. Nadal rozciga si tam szeroki pas terenów wojskowych. Niewiele jest rodzin w tym regionie, które nie opBakuj ofiar okrutnej wojny. Nasza ekipa, szuka- jc brodu, przez który przeszBa armia macedoDska, te| od- czuBa napit sytuacj na pograniczu. Mimo wszelkich mo|- liwych zezwoleD materiaB filmowy zostaB zarekwirowany i zniknB w biurokratycznej d|ungli organów bezpieczeDstwa i wojska. W grudniu 331 r. p.n.e. Aleksander dotarB do Suzy, miasta niezmierzonych skarbów, i zasiadB na tronie wBadców Persji. Suza byBa centrum administracyjnym imperium, Persepolis natomiast, oddalone o 500 km na poBudniowy wschód, ucho- dziBo za reprezentacyjn metropoli. Dostpu do niej broniB wski wwóz, zwany Wrotami Perskimi, przez który do dzi[ jeszcze przebiega w poBudniowym Iranie gBówny szlak komu- nikacyjny na osi wschód-zachód. Za cen du|ych strat król zajB przeBcz, a bezbronne Persepolis poddaBo si bez walki. Rado[ z sukcesów przymiBy niepokojce wiadomo[ci z Grecji: Sparta, która nigdy nie przystpiBa do Zwizku Koryn- ckiego, zbuntowaBa si. Los Macedonii le|aB w rku wiernego Antypatra, sprawujcego urzd regenta. Namiestnik nie za- wiódB i pobiB Spartan. Ateny, które jak zwykle czekaBy na to, by zaszkodzi Macedonii, poniechaBy prób nieposBuszeDstwa. Zemst za profanacj Akropolu 150 lat wcze[niej, byBo spl- drowanie i spalenie wspaniaBego paBacu w Persepolis. Wersja, jakoby kurtyzana Tais podczas dzikiej orgii podburzyBa Alek- sandra do tego czynu, jest zapewne legend, majc pomniej- szy jego odpowiedzialno[. Parmenion zwróciB uwag wBadcy, i| niszczy swoj wBasno[ - on za[ miaB pózniej gorzko po- |aBowa bezmy[lnego podpalenia. Bogactwa zagarnite w Persepolis - skarbiec kryB 120 000 talentów - przewieziono do Suzy. SfinansowaBy one cz[cio- wo renowacj grobu zaBo|yciela paDstwa perskiego Cyrusa Wielkiego, w Pasargadaj (ok. 50 km od metropolii). Podczas gdy armia pozostawaBa w zdobytej stolicy na zimowej kwaterze, wódz podbijaB prowincj. Towarzyszcym mu oddziaBom tak daBy si we znaki trudy pochodów w[ród lodu i [niegu, |e po raz pierwszy za|daBy powrotu. Zajcie Persepolis mogBo zreszt oznacza sensowne zakoDczenie kampanii perskiej. Wkrótce potem Aleksander odprawiB kontyngenty greckie, bogato je ogdarowujc- speBniBy ju| bowiem swe sojusznicze zobowi- zania. On sam natomiast podjB po[cig za Dariuszem. Koniec wyprawy przeciw Persji staB si jednocze[nie pocztkiem eks- pedycji, wiodcej na kraDce znanego ówcze[nie [wiata. Zmier Dariusza Poszukiwanie Wielkiego Króla przypominaBo gonitw za cie- niem. Niewielki zastp jazdy gnaB setki kilometrów przez odludne, pustynne tereny - w koDcu zaledwie 60 konnych towarzyszyBo MacedoDczykowi. PogoD trwaBa dzieD i noc, odlegBo[ od [ciga- nego zmniejszaBa si z ka|d godzin. Nagle nadeszBa wiadomo[ o zdetronizowaniu perskiego monarchy: uwiziB go Bessos, satrapa Baktrii. Zaraz potem jezdzcy odkryli porzucony tabor i znalezli sptane zBotymi BaDcuchami zwBoki Dariusza. Aleksander okryB zmarBego wBasnym pBaszczem, kazaB zawiez ciaBo rodzinie i pochowa z honorami w Persepolis. Morderca Bessos uszedB i sam ogBosiB si królem, przyjmujc imi Artakserksesa IV. W wojsku macedoDskim przewa|aBy pogldy, |e nale|y wra- ca, gBównie z powodu upadku morale |oBnierzy. Im dalej na wschód, tym bardziej wBadca zdawaB si zmienia. Ju| tylko starsi oficerowie macedoDscy pamitali ojczyzn, wódz za[ przejmowaB coraz wicej perskich zwyczajów. Konflikty ro- dzce si z ró|nic kulturowych okre[lono mianem "trzech katastrof". Na ICH przykBadzie wida lepiej ni| dotychczas, jak peBne sprzeczno[ci byBo postpowanie Aleksandra. Gniew Aleksandra bogini gBo[... W miejscowo[ci Frada, gdzie wyczerpani |oBnierze rozbili obóz, Filotas - jeden z wy|szych oficerów i syn Parmeniona - dowiedziaB si o spisku na |ycie króla. Nie potraktowaB sprawy powa|nie - prawdopodobnie zreszt miaB sBuszno[ - i dlatego nie poinformowaB wodza. Kto[, kto znaB jednego ze spiskowców, doniósB jednak o sprzysi|eniu: buntowników natychmiast schwytano i stracono. Aleksander podejrzewaB, i| rzeczywistym prowodyrem byB Filotas, oskar|yB wic dBugo- letniego towarzysza broni na wiecu armii. TBum uwierzyB ob- ci|ajcym argumentom, Filotas zostaB skazany na [mier przez ukamienowanie. Siedemdziesicioletni Parmenion, oj- ciec domniemanego spiskowca, pozostawiony z 20 000 |oB- nierzy w Ekbatanie do walki z krnbrnymi szczepami, byB teraz postrzegany jako czBowiek niebezpieczny i niepewny. Po odkryciu rzekomych knowaD Filotasa wysBano zabójców, aby pozby si starego generaBa. Król usprawiedliwiaB krwaw seri dziaBaD prawdopodobieDstwem buntu, któremu podobno zapobiegB. Podejrzani o zdrad otrzymali kary [mierci, banicji lub musieli uczestniczy w karnych ekspedycjach. Rzeczywis- tym celem caBej afery byBo jednak usunicie opozycji macedoD- skiej, która niechtnie patrzyBa na zwrot swego wBadcy ku kulturze perskiej. Na wiosn 329 r. p.n.e. wojsko prze- kroczyBo pasmo górskie Hindukusz, sigajce szczytami 7000 m n.p.m. Bessos vel Artakserkses oddaB bez wal- ki le|c za górami Baktri i umknB. PogoD za nim byBa pasmem udrki: |oB- nierze, którzy dopiero co maszerowali po o[nie|onych wierzchoBkach, musieli w drodze do rzeki Oksos (dzi[: Amu- Daria) przeby rozpalon pustyni. Brak wody i upaB mocno dawaBy si we znaki. Legenda mówi, |e gdy odnaleziono nie- wielki potok, |oBnierze napeBnili wod heBm i podali swemu dowódcy, a on wylaB wod na piasek, chcc pokaza, jak dalece dzieli dol i niedol podwBadnych. Nad Amu-Dari Bessos - w tym czasie uwiziony - zostaB wydany MacedoD- czykom. Okaleczonego i poddanego torturom zdrajc otrzy- maB w koDcu brat Dariusza, co daBo mu okazj do okrutnej zemsty. Wojna podjazdowa Kolejny cel wyprawy to Jaksartes (obecnie Syr-Daria), rzeka na póBnocno-wschodniej granicy imperium perskiego. {yjcy tu Scytowie i Sogdyjczycy od dawna burzyli si przeciw Per- som. Nowy wBadca miaB to odczu na wBasnej skórze. Walki z mieszkaDcami Sogdiany i z Baktryjczykami cignBy si ponad dwa lata. Dowodzcy tu Spitamenes okazaB si najtrudniejszym przeciwnikiem Aleksandra: nie zbieraB wielkiej armii jak Per- sowie, lecz prowadziB wojn podjazdow. Jego taktyka zwi- zaBa oddziaBy najezdzców na dBugi czas. Gdziekolwiek pojawili si MacedoDczycy, tam ju| byB Spitamenes, atakowaB ICH, a potem znikaB w bezkresnych przestrzeniach. WspóBczesne atlasy nazywaj te tereny Stepem GoBodnaja. Nawet posiBki z ojczyzny, 8000 Greków oraz 11 000 Azjatów i Syryjczyków, nie poprawiBy sytuacji. W lecie roku 328 p.n.e. wydarzyBa si druga ze wspomnianych "trzech katastrof". Wieczorem, jak zwykle, w namiocie KRólews- kim biesiadowali |oBnierze, pijc bez umiaru. Klejtos, ten sam, który uratowaB wodzowi |ycie nad Granikiem, nie mógB znie[ drwin i [piewów wykpiwajcych starych wojaków. WybuchBa sprzeczka, powodowana trwajcym od dawna konfliktem mi- dzy MacedoDczykami a Persami. Klejtos i Aleksander pokrzyki- wali coraz gBo[niej, wycigajc zadawnione urazy i obrzucajc si niewybrednymi przekleDstwami. Klejtos, zamiast milcze, prowokowaB jeszcze króla, który szukaB broni - schowanej przezornie przez stra|ników; wreszcie wyrwaB wBóczni jedne- mu z gwardzistów i przeszyB ni Klejtosa. U[wiadomiwszy sobie, co uczyniB, chciaB przebi si t sam lanc. Gdy wytrzezwiaB, popadB w gBbok depresj, zamknB si na trzy dni w swej kwaterze, jczc tarzaB si po ziemi i czyniB sobie gorzkie wy- rzuty. Jeszcze tego samego lata Krateros odniósB decydujce zwy- cistwo nad Spitamenesem. Wkrótce przywódca rebeliantów zginB z rk wBasnych ludzi. Obydwa ostatnie gniazda oporu to niezdobyte skaliste twierdze w za[nie|onych górach. Ma- cedoDczyk wezwaB Sogdyjczyków, kryjcych si w warowni Ariamazesa, do kapitulacji, lecz spotkaB si z zuchwaB od- mow. Tylko "latajcy |oBnierze" mogliby zaj pot|ny bas- tion - brzmiaBa odpowiedz. Podra|niona ambicja zdobywcy nie pozwoliBa mu zrezygnowa: wyszkoliB swych piechurów we wspinaczce i kazaB im wspi si na skaB wznoszc si nad zamkiem. Widzc zagro|enie ze strony, zdawaBoby si, rzeczywi[cie "latajcych" napastników, zaBoga poddaBa si - i zostaBa okrutnie zmasakrowana. Warowni Sisimitresa chroniB z kolei gBboki jar, lecz Aleksander poleciB przerzuci nad nim most. Sisimitres poddaB si po mediacji ze strony pozyskanego wcze[niej Oksyartesa, oszczdzono go wic i pozostawiono Komendantem twierdzy. Taka Baskawo[ mogBa mie zwizek z córk Oksyartesa, Roksan. To jedyna posta kobieca w biografii nieugitego wodza - oprócz matki, Olimpias - z któr BczyBa go silniejsza wiz emocjonalna. Ówcze[ni kronikarze potwierdzaj, i| za- kochaB si od pierwszego wejrzenia. W 327 r. p.n.e. po[lubiB trzynastoletni zaledwie Roksan zgodnie z perskim ceremo- niaBem. MacedoDczycy przyjli to maB|eDstwo z mieszanymi uczuciami, lecz od [mierci Klejtosa nie [mieli wypowiada swych sdów wprost, a krytyka - je[li w ogóle istniaBa - wy- ra|ana byBa tylko nieoficjalnie. Spiskowcy i zamachowcy Sytuacja w otoczeniu króla ponownie si pogorszyBa. Za|daB on bowiem od swej starej gwardii uznania rytuaBu perskiego - m.in., by padano przed nim na twarz (proskynesis). Grecy i MacedoDczycy uznawali ten gest za nadzwyczaj upokarzajcy, tylko niewolnicy padaj swemu panu do stóp. Nowa forma hoBdu miaBa by wypróbowana po raz pierwszy podczas uro- czystej uczty, lecz pokBonu odmówiB dziejopis i filozof Kallis- tenes, uczeD Arystotelesa. Historyk zapisujcy i w pochlebny sposób wyolbrzymiajcy czyny wodza, przypomniaB sobie na- gle o godno[ci Greka, sprzeciwiB si i w ten sposób staB si mimo woli rzecznikiem macedoDskiej opozycji. Na tym tle doszBo do "trzeciej katastrofy". Kilku paziów, synów arystokratycznych rodów, tym razem rzeczywi[cie uknuBo spisek przeciw Aleksandrowi. Przyczyna byBa bBaha: jeden z paziów podczas polowania zlekcewa|yB monarszy przywilej pierwszego rzutu oszczepem i zostaB wychBostany. Mowy Kallistenesa, przypominajce o [wietno[ci Aten i zabój- stwach tyranów, mogBy spowodowa, i| mBodzieDcy widzieli w MacedoDczyku tyrana. Sprzysi|enie odkryto, winni ponie[li [mier przez ukamienowanie. Grecki kronikarz zostaB tak|e oskar|ony, chocia| nie mo|na mu byBo udowodni udziaBu w planach zamachu. Okoliczno[ci jego [mierci s niejasne, niektóre zródBa twierdz, |e natychmiast wykonano egzekucj, inne, i| wleczono go w taborze, zamknitego w klatce, a| zachorowaB i umarB. Polityka usuwania niewygodnych krytyków przy ka|dej nadarzajcej si okazji znów okazaBa si skuteczna. WBadca zaczB rzeczywi[cie wykazywa cechy tyrana, jego rce splamiBa krew, tym razem nie przelana bynajmniej w |ad- nej z bitew. Koniec [wiata Siedem lat minBo ju| od wyruszenia z Macedonii. Imperium perskie zostaBo podbite, powstaBy 24 nowe miasta - w wik- szo[ci nazwane imieniem zaBo|yciela - uczeni towarzyszcy wyprawie dokonali wielu odkry. Sam król przeszedB w tym czasie gBbok przemian, pod wpBywem zupeBnie odmien- nych kultur. Wojsko tak|e zmieniaBo si w trakcie kampanii. OkoBo 17 tysicy |oBnierzy oddaBo |ycie, z tego a| 13 tysicy w wyniszczajcych bojach po opuszczeniu Persepolis. 37 ty- sicy pozostaBo jako zaBoga zdobytych miast. PosiBki z ojczyzny i lokalne zacigi wyrównaBy wprawdzie straty, ale zmieniBy caBkowicie wewntrzn struktur oddziaBów. Armia, niegdy[ macedoDsko-grecka, przeksztaBciBa si w barwn mozaik lu- dów, trzyman w ryzach dziki dyscyplinie, |oBdowi i per- spektywie Bupów. System wynagradzania w zale|no[ci od za- sBug dawaB ka|demu jednakowe szanse kariery. Po dwuletnich zmaganiach Baktria zostaBa wreszcie zajta i spacyfikowana, nadszedB wic - zdawaBoby si - dogodny moment do ogBoszenia powrotu do kraju. Olbrzymie paDs- two, podlegajce wBadzy Aleksandra, potrzebowaBo sprawnej organizacji. Tak przynajmniej uwa|ali jego doradcy, lecz on sam miaB ju| nowy cel: Indie. KierowaBy nim ró|norakie pobu- dki: sny o panowaniu nad caBym globem, ch osignicia kresu znanego ówcze[nie [wiata. Indie, kraj o którym miaB tylko mgliste wyobra|enie, wabiBy go niezwykBo[ci i ta- jemniczo[ci. Wojsko ruszyBo wic raz jeszcze przez Hin- dukusz, tym razem na poBudnie, na wiosn roku 326 p.n.e. i przekroczyBo w dwóch kolumnach Indus. Taksiles, przyjaznie usposobiony rad|a indyjski, przyjB przybyszów w swej stolicy (dzisiejsza- Taksili. Wojna nad Indusem PaDstwo Taksilesa rozcigaBo si na zachód od rozlegBej Baktrii rzeki Hydaspes (obecnie D|helam). Na wschód od niej pa- nowaB Poros, od dawna zwa[niony z Taksilesem. Taksiles po- zyskaB Aleksandra na sojusznika przeciw swemu rywalowi, w zamian dostarczyB dokBadnych informacji o wrogim teryto- rium. Obie armie dBugo obozowaBy bezczynnie po obu stro- nach Hydaspesu, gdy| rzeka o szeroko[ci 800 m wykluczaBa mo|liwo[ ataku z zaskoczenia. Wreszcie nadeszBy statki ma- cedoDskie, rozBo|one nad Indusem na cz[ci, a teraz ponow- nie zmontowane. Król zdecydowaB si na nocn przepraw 30 km w gór rzeki. Aby wprowadzi przeciwnika w bBd, kazaB rozpali w obozie liczne ogniska, a jeden z |oBnierzy w przebraniu udawaB jego samego. Gdy Poros zauwa|yB nie- bezpieczeDstwo i zaalarmowaB gBówne siBy, byBo za pózno, wikszo[ nacierajcych oddziaBów przepBynBa ju| rzek. Rad|a broniB si bohatersko na swoim sBoniu, lecz w koDcu odniósB ci|k ran; bitwa byBa rozstrzygnita. Za odwag Poros zyskaB uznanie zwycizcy, czego dowodem byBo pozo- stawienie pokonanego na stanowisku, aby nadal zarzdzaB paDstwem, a jednocze[nie byB odtd wiernym sprzymierzeD- cem Aleksandra. Decyzja w d|ungli Krateros zostaB nad Hydaspesem, budujc i wyposa|ajc flot, Aleksander natomiast na czele wybranych jednostek wyruszyB jeszcze dalej na wschód, w gBb nieznanego ldu. Pora deszczo- wa okrutnie dawaBa si we znaki ekspedycji, d|ungla, peBna jadowitych w|y, zdziesitkowaBa szeregi. Na skutek niezdrowe- go klimatu, chorób i ukszeD zmarBo pono wicej |oBnierzy ni| w walce. Nienasycony zdobywca wci| liczyB na doj[cie do oceanu. Przeprawa przez rzek Akesines (dzisiaj: Czenab) poci- gnBa za sob wielkie ofiary w ludziach. Poros, uczestniczcy w wyprawie, wróciB, by sprowadzi posiBki hinduskie. MacedoD- czycy, sugerujc si widokiem krokodyli w rzece, przypuszczali, i| Akesines to górny bieg Nilu. Perspektywa szybkiego powrotu rzek byBa a| nadto zachcajca, lecz tubylcy rozwiali ICH zBudze- nia, wynikajce z nieznajomo[ci terenu. To oczywiste niedopa- trzenie w doskonaBej dotd organizacji i dowodzeniu. Do tej pory nigdy nie wyruszano, dopóki zwiadowcy nie dostarczyli dokBad- nych informacji o celu pochodu. "Indyjska przygoda" zaczBa z wolna przerasta siBy i mo|liwo[ci niezwyci|onego wodza. Po przekroczeniu Alcesinesu opór miejscowych plemion gwaBtownie przybraB na sile. Po zacitych bojach udaBo si go wprawdzie zBama, ale za cen niewspóBmiernie du|ych strat. Przy obl|eniu Sangali 1200 wojowników odniosBo rany. W koDcu wojsko - coraz bardziej zdemoralizowane - osig- nBo Hyfasis (dzisiejszy Beas), ostatni z wielkich rzek Pen- d|abu. Król wmawiaB sobie, i| cel jest ju| blisko, ale docierajce do niego wie[ci byBy raczej odstraszajce: z drugiej strony rzeki miaBa rozciga si pustynia; na jej pokonanie potrzeba byBo 12 dni marszu. Dalej pono pBynB Ganges, a za nim le|aBo paDstwo Ksandramesa, dysponujcego czterystutysicz- n armi i tysicami sBoni bojowych. Aleksander nie chciaB w to wierzy, naradzaB si z oficerami. {oBnierze byli bliscy zaBamania. Odzie| wisiaBa na nich w strz- pach, or| pordzewiaB, |ywno[ niszczyBy szkodniki. DrczyBy ich w|e i insekty, wilgo i upaB ponad siBy. Có| mogBo ICH zachci do dalszego marszu? Widzieli i zdobyli ju| wszystko, zebrali bogate Bupy. Nawet pozwolenie wodza na spldrowanie okolicy nie mogBo poprawi nastrojów. Kojnos, jeden z weteranów, wyraziB pogldy wszystkich: ani kroku dalej. PrzypomniaB trudy, jakie znosili - teraz chcieli spokojnie wróci do domu. Niech|e wódz zgromadzi [wie|e siBy i wyrusza z nimi, dokd tylko zechce! Burza oklasków nagrodziBa sBowa Kojnosa, wielu wysBu|onych wojaków ze Bzami w oczach wspominaBo dalek ojczyzn. WBadca spróbowaB raz jeszcze wywrze nacisk psychologicz- ny: prosiB, obiecywaB, groziB, dsaB si - wszystko na nic. Nastpnego dnia, niczym uparte, rozkapryszone dziecko ogBo- siB, |e armia mo|e sobie wraca, on idzie dalej, na pewno znajd si ochotnicy, którzy zechc mu towarzyszy. Powra- cajcy niechaj powiedz w ojczyznie, |e zostawili swego króla na pastw wrogów. Kiedy to równie| nie pomogBo, zamknB si na dwa dni w namiocie, liczc, |e podwBadni zmikn. {oBnierze nie zmienili jednak zdania. Aleksandrowi nie pozo- staBo wic nic innego, jak ustpi. Aby nie straci twarzy, potrzebowaB jednak wymówki. ZapytaB wic o rad bogów, a wró|bici pospiesznie dostarczyli odpowiedniej wyroczni: moce nadprzyrodzone zdecydowanie odradzaj dalszy marsz. Có| robi, skoro sam Zeus daje rozkaz odwrotu. Kojnos wkrót- ce potem zachorowaB i zmarB. MógB to by, oczywi[cie, przy- padek, ale w ka|dym razie zastanawiajcy. Ranny, lecz nieugity Tymczasem dowódca floty, Nearchos, zgromadziB na In- dusie 1000 okrtów, ponadto nadeszBy znaczne posiBki. Na- strój w wojsku, liczcym wówczas okoBo 120 000 |oBnierzy i tabory, wyraznie si polepszyB. Dwie silne kolumny na obu brzegach osBaniaBy zaBadunek cz[ci |oBnierzy, koni i wypo- sa|enia na statki. Purpurowe |agle bByszczaBy z daleka - mo- numentalne widowisko. Tubylcy nigdy nie widzieli czego[ podobnego, zdumieni tBoczyli si nad rzek, taDczc i [pie- wajc towarzyszyli flocie. Beztroska podró| nie trwaBa jednak dBugo: przy uj[ciu Hydaspesu do Indusu Bodzie natrafiBy na zdradzieckie wiry, wiele przewróciBo si i zatonBo. Nawet okrt królewski poszedB na dno, wódz uratowaB si, dopBy- wajc do brzegu. W okolicach dzisiejszego miasta Multan plemi Mallów zgromadziBo pot|ne siBy, by wykorzysta katastrof floty na- jezdzców. Zaskakujca ofensywa przeciw krajowcom przynios- Ba sukces - zmusiBa ICH do szukania schronienia za murami warowni. MacedoDczycy za pomoc drabin szturmowali for- tyfikacje, król jako pierwszy wspiB si na blanki, przeskoczyB koron muru i stanB nagle po[ród gromady wrogów... samo- tnie, gdy| drabiny zaBamaBy si pod ci|arem atakujcych. BroniB si, tnc mieczem we wszystkie strony, kiedy dBuga strzaBa przebiBa napier[nik. Aleksander padB zalany krwi, a w tym momencie pojawili si wreszcie gwardzi[ci i osBonili go tarczami. Po zdobyciu miasta |oBnierze urzdzili w nim krwaw Bazni, nie oszczdzajc nawet kobiet i dzieci. Aleksander tymczasem le|aB w gorczce, bliski [mierci. Kr|yBy nawet pogBoski, jakoby ju| umarB. List do |oBnierzy, informujcy, |e wódz |yje, nie odniósB skutku - odrzucono go jako faBszerstwo. Po tygodniu chory mógB by ju| przewo|ony, le|c na Bodzi przepBynB wic wzdBu| szeregów. {oBnierze wci| jeszcze my[leli, |e widz jedynie zwBoki swego dowódcy, lecz on pozdrowiB ICH podniesion dBoni. Na brzegu rozlegB si pot|ny okrzyk rado[ci. Marsz [mierci przez pustyni Ssiednie plemiona, przera|one klsk Mallów, ratowaBy si ucieczk. Gdy wiosn 325 r. p.n.e. flotylla ruszyBa dalej w dóB Indusu, zabrakBo miejscowych przewodników. Po sied- miu miesicach |eglugi wojsko dotarBo do delty Indusu, w oko- licach miasta Pattala. Sztorm zmusiB statki do zakotwiczenia w pobliskiej zatoce - kilka godzin pózniej wszystkie osiadBy na mieliznie, co wzbudziBo powszechne przera|enie. Rozba- wieni tubylcy opowiedzieli zdumionym przybyszom o zjawisku przypBywów i odpBywów oceanu. {yjcy nad Morzem Zród- ziemnym Grecy i MacedoDczycy nigdy dotd o tym nie sByszeli. Jesieni roku 325 p.n.e. trby ogBosiBy powrót do ojczyzny. Nearchos na czele floty miaB pByn na zachód wzdBu| nie- znanego wybrze|a, natomiast Aleksander z cz[ci armii wy- ruszyB ldem, przez gedrozyjsk pustyni. TowarzyszyBo mu ok. 20-30 tys. |oBnierzy oraz tabor. Weterani i ranni wybrali za[ trzeci, dBu|sz, ale bezpieczniejsz tras. Marsz ten oka- zaB si najwikszym niepowodzeniem caBej kampanii. Logistyka i organizacja, które funkcjonowaBy nawet w Indiach, caBkowicie zawiodBy w tych ekstremalnych warunkach. Na pustyniach Gedrozji w cbu dnia panowaB nieludzki upaB, zupeBnie uniemo|liwiajc marsz; równie| noc tempe- ratury nie spadaBy poni|ej 35oC. Ruchome wydmy raz po raz zagradzaBy drog, zmuszajc do zmiany kierunku lub mozol- nego brnicia w sypkim piasku. Wiele ofiar [miertelnych za- notowano zwBaszcza w[ród kobiet i dzieci, podró|ujcych wraz z taborem, padaBy tak|e zwierzta juczne. Gdy odkry- wano zródBo wody, odwodnieni |oBnierze pili tak chciwie, |e umierali z rozdtymi brzuchami. OddziaBy ldowe resztkami |ywno[ci musiaBy dzieli si z flot. Jednostki, które dostar- czaBy prowiant na odlegBe o 30 km wybrze|e, pldrowaBy zapasy, po raz pierwszy wystpiBy przypadki dezercji, przy czym wikszo[ dezerterów zaginBa na pustyni. W skwarze i palcych promieniach sBoDca ludzie coraz cz[ciej podupadali na duchu i zostawali na zawsze w gorcych piaskach pustyni. PadBe zwierzta dostarczaBy nieco surowego misa, ale ka|dy ubytek utrudniaB posuwanie si naprzód. Spotkanie z plemie- niem zamieszkujcym Makran, |yjcym jak w epoce kamien- nej, na krótko przywróciBo nadziej. Aapczywie pochBonite zapasy tego szczepu - gnijce ryby i niedojrzaBe daktyle - spo- wodowaBy jednak kolejne zgony. Po 500 km takiego bezdro|a ostatni pozostali przy |yciu przewodnicy przyznali, |e zabB- dzili. Resztki dumnej niegdy[ armii stanBy w obliczu [mierci. W tej beznadziejnej sytuacji król raz jeszcze wykazaB niezwykB determinacj. Wraz z niewielkim oddziaBem dotarB a| do wybrze- |a i tam, midzy skaBami, natrafiB na wod. PosBaDcy zawiadomili pozostaBych i przyprowadzili ICH do |yciodajnej studni. Spo[ród ok. 40 tysicy uczestników marszu przez pustyni ocalaBo zaled- wie 15 tysicy. Flota nie dawaBa znaku |ycia, plan równolegBej podró|y morzem i ldem zdawaB si by niewypaBem. Podobne trudno[ci prze|ywali pByncy morzem. Co jaki[ czas przybijali do prawie nie zamieszkanego brzegu, by zaBa- dowa prowiant, który miaBa pozostawia ekspedycja ldowa. W Makranie równie| napotkali to samo plemi i zostali uwik- Bani w ci|kie walki. Dawno zapomnieli o misji zbadania wy- brze|a, liczyBo si tylko prze|ycie. Dopiero pomy[lne wiatry pozwoliBy Nearchosowi doprowadzi okrty do umówionego punktu spotkania - w Zatoce Perskiej, opodal cie[niny Or- muz. Aleksandra uznawano powszechnie za zaginionego, z trudem wic udaBo si przekona zaBogi do oczekiwania na niego. Nearchos wyruszyB z kilkoma ludzmi w gBb ldu, na poszuki- wanie towarzyszy. Napotkany po drodze wychudzony i obdarty m|czyzna przekazaB im po grecku informacj o niedobitkach |oBnierzy obozujcych jakie[ pi dni marszu od tego miejsca. Wódz, gdy tylko dotarB do pierwszego osiedla, wysBaB kurierów do wszystkich okolicznych sat- rapów, |dajc dostaw |ywno[ci. W Karmanii, gdzie zakoDczyB si "marsz [mierci", odprawiono siedmiodniowe obrzdy dzikczynne. Rado[ z ocalenia przymiewaBo wspomnie- nie blisko 45 tysicy ofiar (prawie jedna trzecia caBej armii) pochBonitych przez pustyni i mo- rze. Wyraznie zawiodBa organizacja, cho sta- ro|ytne zródBa próbowaBy to zatuszowa. Na- tomiast wspóBcze[ni badacze odmawiaj caBemu przedsiwziciu jakiegokolwiek sensu, nazywajc go niepotrzebn prób siB z |ywio- Bami natury. By mo|e |oBnierze powinni |a- Bowa, i| wymusili na wBadcy ten odwrót. Zdziesitkowane szeregi pod|aBy teraz spiesznie w kierun- ku Suzy. Powracajcy zdobywca przekonywaB si, |e jego zwierzchnictwo nad opanowanymi obszarami ma charakter jedynie formalny: zastpujcy go satrapowie sami zbijali ma- jtek, okrutnie uciskali i wyzyskiwali poddanych. Przybywszy do Suzy, Aleksander rozpoczB gruntown czystk. Skorum- powani zarzdcy zapBacili za nielojalno[ |yciem, a ICH miejsce zajli przewa|nie oficerowie, popierajcy ide macedoDsko- -perskiej asymilacji ludów i kultur. Swym zastpc, wyposa- |onym w liczne peBnomocnictwa, mianowaB Hefajstiona, przy- jaciela i towarzysza z lat mBodo[ci. By mo|e my[laB ju| o przy- szBym sukcesorze, jako |e nie miaB syna. W Suzie ogBoszono ostateczne zakoDczenie wyprawy, lecz w gBowie króla zrodziBy si ju| plany ekspansji na zachód, do Arabii, póBnocnej Afryki i Italii. PragnB doj[ a| do SBupów Herkulesa, czyli Cie[niny Gibraltarskiej. Tymczasem w dawnej stolicy Dariusza odbyBy si masowe za[lubiny ponad 80 wy- sokich oficerów macedoDskich z córkami najszlachetniejszych rodów perskich. ByB to jaskrawy przejaw usilnych d|eD wodza do integracji dwóch narodów. On sam pojB za |ony córki Dariusza i Artakserksesa III. Zalegalizowano tak|e konkubinaty |oBnierzy i umorzono dBugi, jakie nagromadziBy si podczas kampanii. Wszystko to nie przywróciBo jednak dawnego zaufania Mace- doDczyków do ICH wBadcy. W Opis doszBo do otwartego rozBa- mu, gdzie |oBnierze buntowali si gwaBtowniej ni| dotychczas i oskar|yli go o "azjatycki obBd". Aleksander raz jeszcze, dziki swym oratorskim zdolno[ciom, wyszedB z tego obronn rk. WyliczyB w przemowie wszystkie dokonane podboje i za- grzmiaB: "To was czyni satrapami, oficerami, dowódcami. Có| bowiem mam dla siebie ze wszystkich bojów - oprócz tej purpury i diademu? Nic nie zyskaBem dla wBasnej osoby! Jem te same potrawy, co wy i [pi tym samym snem. Zaiste, sdz, |e nawet gorzej jadam ni| niektórzy marnotrawcy w[ród was. Ja czuwam nocami, aby[cie mogli spokojnie spa... Kto za[ po- legB, tego [mier okryBa chwaB... Teraz za[ chciaBem zwolni ze sBu|by inwalidów, podziwianych w ojczyznie. Ale je[li chcecie wszyscy odej[, to idzcie i opowiedzcie w domu, |e[cie zosta- wili swego pana na Basce zwyci|onych barbarzyDców... Idzcie precz!" Gdy niebezpieczeDstwo buntu w Opis zostaBo za|egnane, jesieni 324 r. p.n.e. urzdzono w Ekbatanie igrzyska ku czci Dionizosa. Podczas przedstawienia teatralnego król otrzymaB wiadomo[, |e Hefajstion jest umierajcy. PospieszyB do Bo|a przyjaciela, ale spózniB si. Ogromny |al po stracie Hefajstiona sprawiB, |e Aleksander popadB w stan przygnbienia. CaBymi dniami i nocami siedziaB przy jego zwBokach, po[ciB i obciB sobie wBosy na znak smutku. Nawet koniom skrócono grzywy. We wszystkich satrapiach ogBoszono |aBob paDstwow. Alek- sander wysBaB posBaDców do wyroczni w Siwah, pytajc, czy wolno czci Hefajstiona jako boga. Babilon miaB by ostatnim eta- pem w |yciu wodza - wró|bici ostrzegali go zreszt przed wkro- czeniem do miasta. ZaplanowaB zgromadzenie ludowe, przybyBo mnóstwo poselstw, oddajc mu hoBd i zasypujc kosztownymi prezentami. Pogrzeb Hefajstiona na jaki[ czas usunB w cieD wszel- kie sprawy paDstwowe, lecz za- raz potem wBadca powróciB do swych zaj: wysyBaB nowe eks- pedycje, planowaB kolejne przed- siwzicia badawcze. Podczas audiencji wydarzyB si dziwny przypadek. Król opu[ciB na krótko sal, aby si czego[ na- pi, gdy jaki[ nie znany nikomu intruz zasiadB na pustym tronie, przystrajajc si diademem i pBa- szczem monarchy. Zdumieni per- scy stra|nicy nie [mieli interwe- niowa. Wreszcie pochwycono nieznajomego i poddano przesBuchaniom, tajemniczy "zwias- tun [mierci" nie wyjawiB jednak swych motywów nawet na torturach; twierdziB tylko, |e my[l t zesBaB mu bóg. Niewiele dni pózniej, 29 maja 323 r. p.n.e. Aleksander za- chorowaB, gorczka nieustannie rosBa, a lekarze nie znajdowali [rodka, by j obni|y. Noszony w lektyce wódz braB udziaB tylko w najwa|niejszych naradach. Rankiem 10 czerwca nie mógB ju| nawet mówi. {oBnierze, przera|eni pogBoskami, za|dali wstpu do paBacu i dBug, nie koDczc si kolumn przeszli obok Bo|a umierajcego. On jeszcze pozdrawiaB, [cis- kaB dBonie. Wieczorem tego samego dnia zmarB w wieku zaled- wie 33 lat. Jako przyczyn [mierci podaje si malari lub zapalenie pBuc, aczkolwiek nie mo|na caBkiem wykluczy otru- cie - tak wersj zreszt rozpowszechniaBa Olimpias. Dopiero dwa lata pózniej, gdy walka o spu[cizn po wielkim zdobywcy rozgorzaBa na dobre, jego ciaBo przewieziono do Egiptu. Kiedy[, odwiedzajc wyroczni w Siwah, o[wiadczyB, |e tam wBa[nie chciaBby spocz po [mierci. Ostatnia wola nie zostaBa speBniona, zBoty sarkofag zBo|ono na pewien czas w Memfis, a po kilku latach przeniesiono do Aleksandrii. Nowi wBadcy wierzyli, |e nawet cieD Aleksandra chroni ICH przed wrogami. Ptolemeusz XI, gdy znalazB si w finansowych tarapatach, poleciB przetopi sarkofag i umie[ci zabalsamowane zwBoki w szklanej trumnie. Grób MacedoDczyka odwiedziB Juliusz Cezar, Oktawian August zBo|yB tam zBoty wieniec, Kaligula ro[ciB sobie prawo do piknie zdobionej zbroi wodza. Sep- tymiusz Sewer, pierwszy cesarz rzymski rodem z Afryki, w mis- tycznej ekstazie rozkazaB zakry trumn wszystkimi ksigami znalezionymi w [witynnych archiwach tak, by nikt nie mógB zobaczy mumii. Pod koniec trzeciego stulecia n.e. w Alek- sandrii wybuchBo powstanie przeciw panowaniu rzymskiemu. Historyczne budowle zmieniBy si w ruin podczas obl|enia, krypta mieszczca grób zostaBa zasypana i mimo licznych poszukiwaD, do dzi[ jej nie zlokalizowano. Po[miertna sBawa bohatera naszej opowie[ci okazuje si znacznie trwalsza ni| wiedza o roli, jak odegraB w dziejach staro|ytnego [wiata. Z perspektywy czasu ka|dy mo|e wybra sobie z biografii wielkiego czBowieka to, co go interesuje. Mamy tu do czynienia z interpretacj historii, z legendami i przekaza- mi. By mo|e przyszBo[ rozwi|e niektóre zagadki, inne pozo- stan tajemnic i dalej bd rozbudzaBy fantazj ludzi. Przypisy 1 Ksi|ka ta - w wersji niemieckiej - towarzyszy wy[wietlanemu w ZDF (drugi program publicznej telewizji niemieckiej) serialowi do- kumentalnemu pod tym samym tytuBem (przyp. tBumacza). 2 PaDstwa greckie ukonstytuowaBy si w federacj zwan Zwizkiem HelleDskim. Filip II byB ju| nie tylko hegemonem, lecz tak|e strategos autokrator - wodzem naczelnym wszystkich polowych siB macedoD- skich i sojuszniczych, i to na caBy czas trwania dziaBaD wojennych. 3 Mieza w pobli|u Pelli - wioska poBo|ona u wschodnich podnó|y gór Bermios, na póBnoc od Beroi (Werria) - cz[ sBynnych "O- grodów Midasa", teren wspaniaBych winnic i sadów. 4 BucefaB - ogier karej ma[ci z biaB strzaBk na czole, na zadzie nosiB wizerunek woBu, oznak stadniny Filonejkosa; std jego imi. ZakoDczyB |ywot w wieku 30 lat, wkrótce po ostatnim wielkim zwy- cistwie swego pana nad rad| Porosem, nad rzek D|elham. 5 Aleksander zatrzymaB tylko kontyngent ateDski i par innych ok- rtów, które miaBy sBu|y jako flotylla transportowa - i dostarczy zakBadników. ZachowaB tak|e swoje eskadry w cie[ninie Hellespontu (sze[ miesicy pózniej braBy udziaB w operacjach na Morzu Egejskim). ~ Owa adopcja oznaczaBa, |e po [mierci Ady bdzie miaB prawo narzuci Karii swojego wicekróla i we wBa[ciwym czasie tak zrobiB. ' Mo|na by wysun argument - i niewtpliwie Aleksander tak zrobiB - |e przepowiednia brzmiaBa dwuznacznie, bo greckie lyejn mo|e znaczy nie tylko "odwiza", "odczepi", ale tak|e "rozB- czy", "rozdrobni", "rozwiza." W ka|dym razie, u|ycie miecza byBo bardzo stosownym symbolem, bo skoro miaB si sta panem Azji, to tylko siB or|a. s Piwniczy: sBuga zarzdzajcy piwnic na dworze, sprawujcy piecz nad trunkami (przyp. tBum.). ~ Kiedy Aleksander wyszedB, w odpowiedzi na chór rozgorczko- wanych pytaD odpowiedziaB tylko, |e "usByszaB to, czego pragnie jego serce". 'o Plan taktyczny uBo|ony przez Aleksandra MacedoDskiego po wiekach mieli na[ladowa Marlborough pod Blenheim i Napoleon pod Austerlitz. Aleksander nie tylko pobiB znacznie silniejsz armi na wybranym przez ni terenie, lecz dokonaB tego bez zbyt wielkich strat. Najwy|sze przekazane nam liczby wynosz 1000 pieszych i 200 konnych. Inne szacunki podaj od trzystu do nie wicej ni| setki. Natomiast straty Persów, wedBug tych samych zródeB, wyniosBy ok. 53 000. " PrzekBad za: Kwintus Kurcjusz Rufus "Historia Aleksandra Wiel- kiego", tBumaczenie zespoBu pod red. Lidii Winniczuk, Warszawa, 1976. 'z Mazajos - satrapa Babilonu. '3 Aleksander nie umiaB pBywa, zdoBaB uj[ z |yciem jedynie dziki pomocy przyjacióB. '4 Usunicie grotu okazaBo si niebezpieczn operacj. MiaB ksztaBt li[cia, byB haczykowaty i mierzyB trzy cale dBugo[ci i dwa szeroko[ci, a tkwiB gBboko w mostku, koBo serca. Kiedy go wreszcie wycito - wedBug jednej z wersji zrobiB to Perdikkas wBasnym mieczem, bo nie mo|na byBo znalez chirurga albo te| |aden nie chciaB si podj takiego ryzyka - nastpiB ci|ki krwotok i Aleksander straciB przytom- no[. Przez tydzieD król walczyB ze [mierci. Ŕ?ů CJhnHb”Ş2^˘ŚŁ¤xĽęřŔ?úúúúúúúúúú$1$ Ş2^˘ŚŁ¤xĽęřŔ?ţ#0P°Đ/ °ŕ=!°‰"°‰#‰$‰%° [.@ń˙. StandardowymHBA@ň˙ĄBDomy[lna czcionka akapituŕF˙˙˙˙Ŕ? Ŕ?!Ŕ?"JOřţqwy|Żłęîđó7=?Buy{QY[a˜ŸŁŻ ˛ ´ ź J N P T 8 = ? D u y {  ë ň ô ů Œ ‘ “ ™ ü  Űŕâé°šÝă÷ý"$()1—šœŸĐ×ŮŰ‘”–˜“•›Öß–›RWY]7=?Bçěîó#ßâJ’@ßâ˙˙StanisBaw Jakubowski(F:\BOOKS\SFINKS\Aleksandr MacedoDski.doc˙@ĐŕPP¤G‡ŸTimes New Roman5€Symbol3& ‡ŸArial"ˆĐŠŹjTŚŹjTŚZ)¸ëxö$z!˙˙BURZA NAD AZJ???StanisBaw Jakubowskiţ˙ŕ…ŸňůOhŤ‘+'łŮ0lˆ¨´ŔĚŕ   ( 4 @LT\dâBURZA NAD AZJĽURZ????? Normal.dotZStanisław Jakubowski83anMicrosoft Word 8.0i@@ˆsâőĂŔ@ˆsâőĂŔZ)¸ëţ˙ŐÍ՜.“—+,ůŽDŐÍ՜.“—+,ůŽ@ü hp€ˆ˜  ¨°¸ Ŕ ŰâPFRONAöxz!ć BURZA NAD AZJĽ Title˜ 6> _PID_GUIDâAN{FE1D6880-2FF9-11D5-A595-00105A09D6B6}  !"#$%&'()*+,-./0123456789:;<=>?@ABCDEFGHIJKLMNOPQRSTUVWXYZ[\]^_`abcdefghijklmnopqrstuvwxyz{|}~€‚ƒ„…†‡ˆ‰Š‹ŒŽ‘’“”•–—˜™š›œžŸ Ą˘Ł¤ĽŚ§¨ŠŞŤŹ­ŽŻ°ą˛ł´ľśˇ¸šşťź˝žżŔÁÂĂÄĹĆÇČÉĘËĚÍÎĎĐŃŇÓÔŐÖ×ŘŮÚŰÜÝŢßŕáâăäĺćçčéęëěíîďđńňóôőö÷řůúűüýţ˙      !"#ţ˙˙˙%&'()*+ţ˙˙˙-./0123ţ˙˙˙56789:;ţ˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙@ţ˙˙˙ţ˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙Root Entry˙˙˙˙˙˙˙˙ ŔF óvůőĂŔ@ş6ýőĂŔB€1Table˙˙˙˙˙˙˙˙$WordDocument˙˙˙˙˙˙˙˙%FSummaryInformation(˙˙˙˙,DocumentSummaryInformation8˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙4CompObj˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙j˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙ ˙˙˙˙ ŔFDokument Microsoft Word MSWordDocWord.Document.8ô9˛qĐĎॹá>ţ˙ œžţ˙˙˙˜™š›˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ěĽÁIżÖ÷bjbj˛ł˛ł%ţĐŮĐŮëy˙˙˙˙˙˙]˘˘˘˘˘˘˘śśśśś  śUśÚÚÚÚÚÚÚÚ>@@@@@@ ô˙ˆ@˘ÚÚÚÚÚ@Ú˘˘ÚÚÚÚÚÚÚ˘Ú˘Ú>śś˘˘˘˘Ú>ÚdÚ>˘˘>ÚÎ ŕżĹ”÷ĂŔśśÚ>MAGIK NA SMOCZYM TRONIE PIERWSZY CESARZ CHIN I JEGO GRóB Atrakcja turystyczna Jest ciepBe popoBudnie, sierpieD 1996 roku. W Lintong koBO Xi'an, tak, jak we wszystkich atrakcyjnych dla turystów miejscowo[- ciach Chin, przed wej[ciem do grobowca Pierwszego CesarzA kBbi si tBum ludzi. Cesarski grób znajduje si dokBadnie po[rodku jeszcze troch wysuwa si obiektyw naszego aparatu fotograficz- nego... i pstryk. "One dollar please!". M|czyzna, którego wyglD zewntrzny zdradza wyraznie chBopskie pochodzenie, wyciGA rk gestem |dania. Natychmiast rzucaj nam si w oczy jego wystajce ko[cI policzkowe, a ich widok porusza nas w szczególny sposób póBtora kilometra dalej na wschód widzieli[my ponad tysic podobnych twarzy. Jedyna ró|nica polega na tym, |e tamte maj tysice lat i s zrobione z gliny, a ta nagle przemawia do nas pO angielsku. 29 marca 1974 roku byB zupeBnie zwyczajnym dniem, a jednaK |ycie wielu chBopów z Lintong miaBo si odtd caBkowicie zmieni Yang Zhifa i Yang Peiyan ze wsi Xiyang poBo|onej póBtora kilometrA na wschód od grobowca kopali studni. Nagle na gBboko[ci mniej wicej dwóch metrów natknli si na co[, co uznali za naczynie gliniane. Gdy oDkryli kolejne skorupy stwierdzili, |e s one cz[ciami figury. Natychmiast poinformowalI odpowiednich urzdników... 1 pazdziernika 1979 roku, z okazji 30 rocznicy powstania ChiD skiej Republiki Ludowej, oczom zdumionej [wiatowej opinii pub LIcznej ukazaB si widok tysicy glinianych posgów, które ludziom z XX wieku dostarczyBy informacji, jak wygldaBa w III wieku przed nasz er siedmiotysiczna armia chiDska. Od tego dnia chBopi z Lintong i ich pikne córki musz si uczy jzyka angielskiego a w ka|dym razie zna zwroty "hello" i "dolar". Niezliczona ilo[ atrakcyjnych przewodniczek, trzymajc w jed (nej rce |óBt chorgiewk, a w drugiej niewielki, tani gBo[nik prowadzi turystów ze wszystkich stron [wiata do wielkich hal w których znajduj si wojownicy cesarza. Kiedy w tym i[cie babiloDskim gwarze jzyków i gBosów, Niemcy usBysz nagle znane dzwiki koldy "Stille Nacht, heilige Nacht" nie oznacza to, |e jest Bo|e Narodzenie, lecz |e jedna z syren turystycznych stara si przy pomocy tej melodii zebra swe rozproszone owie- czki. Xi'an jest starym miastem o bardzo dBugiej historii. Przed 1126 rokiem p.n.e. byBo stolic ponad dziesiciu dynastii. W okolicy mo|na podziwia wiele zamknitych i otwartych grobowców ce- sarzy. A jednak, |aden z nich nie stanowi takiej zagadki, jak gro- bowiec Pierwszego Cesarza, Qin Shi huangdi. W[ród licznych wBad- ców to on byB postaci najbardziej znaczc, bo Chiny przestaBy by konfederacj paDstw lennych i staBy si cesarstwem. Jego ojciec byB ksiciem królestwa Qin i |yB jako zakBadnik w paDstwie Zhao. Taki obyczaj istniaB w okresie Walczcych PaDstw, poniewa| kraje regionalne spieraBy si cigle midzy sob o to, które z nich ma sprawowa wBadz zwierzchni. Dzieci panujcych byBy "gwarancj" pokojowych zamiarów prze- ciwnika. Podczas pobytu w królestwie Zhao ojciec pózniejszego pierw- szego cesarza pojB za |on konkubin bogatego kupca o imieniu Lii Buwei. Mniej wicej dziesi miesicy pózniej, w styczniu 259 roku p.n.e. przyszedB na [wiat Ying Zheng, pózniejszy cesarz. "Zheng" w imieniu wskazuje na miesic jego narodzin. "Zheng Yue" oznacza w kalendarzu chiDskim styczeD. W wieku trzynastu lat zostaB on królem Qin. Jedn z nie rozwizanych do dzisiaj zagadek w historii Chin jest prawdziwe pochodzenie pierwszego cesarza. Czy byB rzeczywi[cie synem króla Zhuangxianga, czy te| raczej podrzuconym dzieckiem bogatego kupca Lii Buwei? Historyk Sima Qian z drugiego tysiclecia p.n.e. twierdziB: "Lii Buwei wziB sobie za kochank najlepsz tancerk i najpikniejsz kurtyzan w mie[cie, a ona oczekiwaBa dziecka. UjrzaB j Zhuang- xiang i zakochaB si... SpytaB, czy mógBby j mie. Lii Buwei byB pocztkowo w[ciekBy..., jednak gdy si zastanowiB, jakie mógBby mie z tego korzy[ci, oddaB mu dziewczyn za |on. PrzemilczaBa przed nim, |e spodziewa si dziecka. Po normalnym okresie ci|y urodziBa syna Yin~ Zhenga". Czy jest to zBo[liwe pomówienie konfucjaDskiego historyka, który nienawidziB Pierwszego Cesarza za to, |e z wyznawcami jego wiary obszedB si do[ brutalnie? A mo|e te i inne nieprzy- jemne plotki powstaBy ju| za czasów dynastii Qin? Od chwili zjednoczenia królestwa cesarz miaB przeciwko sobie uczonych konfucjaDskich', poniewa| odebraB im niejako mo|liwo[ podró- |owania od jednego dworu ksi|cego do drugiego; tym samym pozbawiB ich podstaw egzystencji i jednego z najwa|niejszych elementów ich to|samo[ci. A mo|e w twierdzeniach tych tkwi jednak ziarno prawdy? W koDcu z tego samego zródBa dowiadu- jemy si, |e Lii Buwei po [mierci ojca Ying Zhenga przejB rol jego opiekuna i byB doradc oraz kanclerzem mBodego króla, do- póki opinia publiczna nie dowiedziaBa si o tym, |e ma on romans z jego matk. Mo|e Ying Zheng cierpiaB z powodu tych plotek? To by tBumaczyBo jego nadzwyczajne starania o to, by traktowano go jako legalnego nastpc króla2. Kiedy podczas podró|y inspek- cyjnych mijaB grób którego[ z poprzednich wBadców, kazaB urz- dza wspaniaBe ceremonie, aby uczci "swoich przodków". A w wielu miejscach cesarstwa ustawione zostaBy kamienne stele z inskrypcjami o ich wielkich czynach. Tajemnica jego pochodzenia pozostanie prawdopodobnie nie rozwizana, dopóki nie otworzy si pewnego dnia grobowców ojca i syna, i nie porówna ich "genetycznych kodów". Jednak nie zmieni to biegu wydarzeD historycznych i sposobu ich przed- stawienia - faktu, |e wstpienie na tron trzynastoletniego Ying Zhenga rozpoczBo jedn z naj[wietniejszych epok w historii Chin. Przez wiele stuleci w okresie Walczcych PaDstw prowadzono w Chinach zacite wojny o wBadz zwierzchni; ich rezultatem byBo w koDcu powstanie siedmiu wikszych królestw: najpo- t|niejszego - Qin, Qi, Chu, Han, Zhao, Wei i Yan. Ka|de z tych paDstw marzyBo o zjednoczeniu Chin pod swym pano- waniem. PaDstwo Qin - pisze Erwin Wickert - le|aBo przy zachodniej granicy Chin; za ni rozpoczynaBy si pustynie. W[ród ludno[ci tej ziemi |yBa znaczna liczba Tatarów, którzy mieszkali na pustyni poza granicami cywilizowanego, to znaczy chiDskiego [wiata. Qin byBo w[ród ksi|cych paDstw starych Chin tym samym, czym dla Grecji byBa Sparta lub Prusy dla Niemiec. Poddawano krytyce to królestwo, w którym proste |ycie pod- noszono do rangi cnoty, lecz równocze[nie respektowano je i obawiano si go. W centrum chiDskiego [wiata cywilizowanego mówiBo si, |e "mieszkaDcy Qin mieli te same obyczaje co bar- barzyDskie plemiona Rong i Di". "Maj serce tygrysa i wilka. Nie maj pojcia o dobrym tonie, o ro- dzinnych stosunkach i poprawnym zachowaniu..." Poza tym, ówcze[ni krytycy wskazuj na decydujce braki: "W Qin lekcewa|y si Kon- fucjusza i jego wyznawców. Nie cierpi si ich tam. WBadców Qin niewiele obchodzi opinia [wiata. PaDstwo Qin opieraBo si na wolnej od moralno[ci filozofii wBadzy i paDstwa, jak wyznawaB Shang Yang, który sprawowaB tu urzd kanclerza i którego nauki i polityka sprawiBy, |e Qin staBo si silnym paDstwem"3 A wic, gdy mBody król objB wBa- dz w wieku trzynastu lat, nie mu- siaB zaczyna od zera. IstniaBy ju| podstawy zjednoczenia, a on miaB jedynie ten proces zakoDczy. Poza tym, u jego boku staBo dwóch najzdolniejszych m|czyzn: Lii Buwei, jego opiekun, którego obdarzyB urzdem kanclerza, i Li Si, podopieczny Lii Buweia. Wszystkie wa|ne decyzje poli- tyczne byBy podejmowane przez tego urzdnika i jego sztab. Matka króla i jej kochanek, Lao Ai, stworzyli o[rodek wBadzy w paDstwie. Lii Buwei wyswataB t par, poniewa| obawiaB si |e jego stosunek do tej kobiety zostanie odkryty, gdy bdzie si u niej zbyt czsto pokazywaB. Wydaje si jednak, |e Lao Ai - eu- nuch w orszaku królowej byB stuprocentowym m|czyzn, ponie- wa| udaBo mu si spBodzi z ni dwoje dzieci. Z wiekiem ambicje Ying Zhenga rosBy i zaczBo mu przeszkadza, |e musiaB si dzieli wBadz z innymi. Konflikt pomidzy Lii Buwei i mBodym królem byB nieunikniony. Na krótko przed 22 urodzinami Ying Zhenga, w roku 238 p.n.e, przed dniem przejcia wBadzy, doszBo midzy nimi do starcia. Kiedy król dowiedziaB si o istnieniu swych przyrodnich braci, Lao Ai zorganizowaB powstanie w paBacu, by pozbawi go wBa- dzy, a tym samym utorowa swym dzieciom drog do tronu. Bunt zostaB jednak szybko zdBawiony, Lao Ai i jego 20 pople- czników zginli, rozerwani przez konie. Jego dzieci wsadzono do skórzanych worków i bito tak dBugo, dopóki nie zmarBy. Cztery tysice czBonków rodzin rebeliantów pozbawiono pia- stowanych urzdów i wypdzono do odlegBych regionów kraju. Równie| Lii Buwei straciB swój urzd i po roku zostaB wysBany do prowincji Sichuan. W drodze do miejsca swego przezna- czenia popeBniB samobójstwo. Nawet królewska matka musiaBa na wiele lat opu[ci stolic Xianyang (niedaleko dzisiejszego Xi'an). MBody król udowodniB, |e potrafi kierowa krajem |elazn rk. Teraz sam chwyciB za cugle wBadzy i przygotowywaB sw armi do wyprawy na wschód, aby podbi sze[ pozostaBych królestw i zjed- noczy Chiny. W roku 221 p.n.e. YinB Zheng obwoBaB si "Qin Shi huangdi", "Pierwszym Cesarzem Qin". Wspólnie ze swym nowym doradc Li Si wprowadziB w Chinach instytucj cesarstwa, która utrzymaBa si przez ponad 2 000 lat. UjednoliciB prawa i zasady, miary i wagi, rozstaw osi wozów, znaki pisma chiDskiego4 po to, "by zagarn caBe cesarstwo i unikn dzielenia go na lenna. jako autokrata gardziB tradycj królów Wena i Wu". ZbudowaB ponad 6 500 kilo- metrów cesarskich dróg, tyle, ile w imperium rzymskim. A w obro- nie przed Xiongnu, barbarzyDcami ze wschodu, poBczyB istniejce ju| fragmenty murów obronnych w pierwszy mur chiDski5. yródBa Mniej wicej 60 lat po [mierci Qin Shi huangdi, w roku 145 p.n.e., w prowincji Shaanxi, 200 kilometrów na póBnocny wschód od Hancheng, urodziB si chBopiec, który w wieku dzie- siciu lat zaczB czyta wszystkie ksi|ki na temat okresu Qin. Kiedy ukoDczyB dwadzie[cia lat, rozpoczB podró| przez cesar- stwo chiDskie, w którym doszBa do wBadzy dynastia Han. Od- wiedziB historyczne miejsca i zebraB wszystkie podania, legendy i opowie[ci na temat wczesnej historii swego kraju. Z chBopca wyrósB nadworny kronikarz dynastii Han, Sima Qian. Ju| wkrótce ten pierwszy "[wity" historyk, jak mówi o nim ChiDczycy, przekonaB si, |e jest to zawód niebezpieczny. Po- niewa| wystpiB w obronie wybitnego generaBa, który zostaB zmuszony do poddania si Xiongnu barbarzyDcom z póBnocnego wschodu, pozostawiono mu do wyboru [mier lub kastracj. Chcc ukoDczy swe dzieBo, zdecydowaB si na upokarzajcy los eunucha. Do jednego ze swych przyjacióB napisaB, |e zde- cydowaB si na |ycie w nieBasce, "bo w moim sercu istniej sprawy, których jeszcze nie potrafiBem wyrazi w peBni". Mimo i| cesarz w koDcu przywróciB go do Bask, Sima Qian byB zgorzk- niaBy, |yB w odosobnieniu i skoncentrowaB si caBkowicie na swym monumentalnym dziele o wczesnej historii Chin. Ten zbiór, noszcy tytuB "Shiji", "Zapiski historyczne", skBada si ze 130 rozdziaBów, które s w wikszo[ci biografia- mi. Jest to pierwsze wielkie dzie- Bo historyczne; zawiera ponad póB miliona znaków, rozpoczyna si od okresu sprzed trzech ty- sicy lat, a koDczy na panowaniu ~ dynastii Han. DzieBo to, które staBo si wzorem dla wszystkich nastpnych generacji history- ków, ma zasadniczy wpByw na wyobra|enie ChiDczyków o ich przeszBo[ci. Sposób my[lenia Sima Qiana byB zdominowany przez filozofi konfucjaDsk. WybieraB przede wszystkim te zdarzenia, które na- dawaBy si do ukazania siBy cha- rakteru i poczucia obowizku opisywanej osoby. W przeci- wieDstwie do biografów rzyms- kich, nie interesowaB si punkta- mi zwrotnymi w rozwoju oso- bowo[ci oraz jej cechami szczegól- nymi. ' RozdziaBy po[wicone okresowi Qin zajmuj najwicej miejsca i peB- ne s informacji oraz szczegóBów na temat królestwa. Wszystkie pó-:.:- zniejsze dzieBa bazuj w mniejszym lub wikszym stopniu na "Shiji". Sima Qian tak opisuje wygld ze- ' wntrzny Qin Shi huangdi: "ByB czBowiekiem o wystajcym nosie, . o szeroko rozstawionych oczach, o klatce piersiowej drapie|nego ptaka, o gBosie szakala; byB wyzbyty dobroci, a jego serce byBo sercem tygrysa lub wilka (gotowego) po|e- ra ludzi". Niestety, nie zachowaB si |aden portret króla z tego okresu, najstar- szy jego wizerunek, zapewne wy- idealizowany, pochodzi z okresu dynastii Ming jest to drzeworyt w encyklopedii "Sancai Tuhui, która ukazaBa si okoBo roku 1609. Pózniejsze portrety w jeszcze wi- kszym stopniu idealizuj Qin Shi huangdi. Przedstawiaj one godnego starszego wBadc, z którego emanuje dobro ojca na- rodu, co znajduje si w wyraznej sprzeczno[ci z opisami zawar- tymi w "Shiji". Na temat charakteru Pierwszego Cesarza Sima Qian pisze: "PielgnowaB uczucia chciwe i niskie. Z tyranii uczyniB podstaw cesarstwa. Wymachujc wielkim knutem, sprawowaB rzdy nad [wiatem". Sima Qian przedstawia kilka przykBadów despotyzmu wBadcy: "Kiedy pewnego razu cesarz jechaB do swego paBacu w Liang- shan, zobaczyB z góry, |e jego kanclerz posiada ogromny orszak i wyraziB swe niezadowolenie. Jeden z eunuchów doniósB o tym kanclerzowi, który natychmiast zmniejszyB swój orszak. Cesarz byB w[ciekBy. PowiedziaB: 'Kto[ tu plotkuje!'. A kiedy |aden z eu- nuchów, których przesBuchiwaB osobi[cie, nie przyznaB si do winy, rozkazaB uwizi i zabi wszystkich, którzy mu tego dnia towarzyszyli". Dowodem despotyzmu cesarza jest - wedBug Sima Qiana - tak|e i to, |e kazaB on dla odstraszenia innych, pogrzeba |ywcem 460 konfucjanistów~; kiedy jego pierworodny syn, Fu Su staraB si wpByn na zmian jego decyzji, wypdziB go na póBnocn granic. Ale Qin Shi huangdi byB te| mdrym, silnym, zdecydowanym i pracowitym wBadc. Codziennie czytaB okre[lon liczb akt, których ilo[ sprawdzaB za pomoc wagi, i nie zdarzyBo mu si uda na spoczynek, zanim nie zapoznaB si z przeznaczonymi na dany dzieD aktami. Poza tym, w cigu dziesiciu lat odbyB pi podró|y inspekcyjnych po caBym kraju. Wiele miejsc od- wiedziB kilkakrotnie. Poniewa| podró|e w ówczesnych czasach byBy nad wyraz uci|liwe, a poza tym niebezpieczne dla cesarza; który musiaB obawia si o swe bezpieczeDstwo i nie mógB spa w dowolnym miejscu, kazaB wybudowa w caBym kraju ponad 400 paBaców8. Tak|e i w tej dziedzinie nie dorównaB mu |aden z pózniejszych cesarzy. A jednak zdarzaBo si, |e Qin Shi huangdi okazywaB zdumie- wajco ludzkie cechy. I tak przed jedn z wielkich bitew zapytaB swych generaBów, ilu |oBnierzy potrzebuj, aby odnie[ zwy- cistwo. MBody twierdziB, |e wystarczy mu 200 000. Stary ge- neraB, który wygraB ju| cztery bitwy, za|daB 600 000. Qin Shi huangdi rozgniewaB si na niego i zarzuciB mu, |e jest zbyt sta- ry. Ura|ony generaB poprosiB o przeniesienie go w stan spo- czynku. Kiedy jednak mBody generaB przegraB bitw, Qin Shi huangdi osobi[cie pojechaB do starego czBowieka, przeprosiB go i zaproponowaB, by znów przejB dowództwo. Ten pozwoliB si przebBaga, otrzymaB 600 000 |oBnierzy i oczywi[cie bitw wygraB. Aby uplastyczni swe "Zapiski historyczne", Sima Qian sto- sowaB liczne zabiegi literackie i wplataB w opowie[ wBasne komentarze. Czsto BczyB stare podania ludowe z faktami historycznymi, tak |e w wielu wypadkach trudno odró|ni legend od prawdy. To dotyczy tak|e nastpujcej anegdoty: Jesieni 211 roku p.n.e. posBaniec, znajdujcy si w drodze do paBacu, zostaB zatrzymany pózn noc w górach przez pewnego czBowieka, który daB mu dla cesarza nefryt ze sBo- wami: "W tym roku umrze pierwszy smok". Kiedy posBaniec chciaB wiedzie, co znacz te sBowa, tajemniczy czBowiek zni- knB. PosBaniec przekazaB cesarzowi nefryt i opowiedziaB mu o caBym zdarzeniu. Po dBugiej chwili milczenia Qin Shi huangdi stwierdziB: "Te górskie duchy przewiduj przyszBo[ tylko rok naprzód". A kiedy przeszedB do swych prywatnych komnat, powiedziaB: "Pierwszy smok oznacza pierwszego czBowieka". Gdy kazaB swe- mu skarbnikowi zbada nefryt, stwierdziB on, |e jest to kamieD, który cesarz wyrzuciB kiedy[ podczas swej podró|y inspekcyjnej do rzeki Yangzi. Historia ta w formie nieco bardziej rozbudo- wanej pasowaBaby do jakiego[ zbioru chiDskich opowie[ci o du- chach. Poza barwnymi anegdotami Sima Qian stosowaB te| czsto tzw. literackie chwyty, zwBaszcza gdy chodzi o czas. I tak, in- formujc o zniszczeniu paBacu Efang pod koniec dynastii Qin, pisze, |e pBonB on trzy miesice. W wiadomo[ci tej nie chodzi o dokBadne okre[lenie minionego czasu; "trzy dni", "trzy tygo- dnie" lub "trzy miesice" wyra|aj tylko to, |e co[ trwa dni, tygodnie lub nawet miesice. Ta mieszanka zabiegów literackich i dokBadnych opisów historycznych stwarza do dzi[ cigle nowe problemy. Trudno[ sprawia i to, |e Sima Qian dokBadnie roz- wodziB si na temat wojen i militarnych zale|no[ci, a prawie nie udzielaB informacji na temat warunków gospodarczych i spoBecz- nych. Aby dowiedzie si czego[ na ten temat, trzeba wesprze si innymi zródBami. W roku 1975 w prowincji Hubei, w Shuihudi, w okrgu Yun- meng dokonano znaczcego odkrycia archeologicznego: w gro- bowcu z okresu Qin odnaleziono 1150 zapisanych tabliczek bambusowych. Chodzi tu o paski bambusa o dBugo[ci mniej wicej 28 centymetrów i szeroko[ci 0,6 centymetra, które za- pisane zostaBy od góry do doBu i poBczone nimi w "tekst cig- By". ZmarBy urzdnik dynastii Qin zwany Xi |yB w latach 262 do 217 p.n.e. i nale|aB do lokalnej administracji. "Tabliczki bam- busowe z Yunmeng" zawieraj, poza dokumentami urzdowymi, chronologiczne zapiski wa|nych wydarzeD militarnych pomidzy rokiem 306 a 217 p.n.e., fragmenty kodeksu i dyskusji na temat kwestii prawnych oraz zbiór notatek zatytuBowanych "Jak sta si dobrym urzdnikiem". MateriaB ten pozwala historykom na dokBadne zbadanie roz- woju prawodawstwa i administracji w okresie Walczcych PaDstw oraz podczas tworzenia si chiDskiego systemu cent- ralnego. System prawny kraju Qin zostaB stworzony za pano- wania Shan~ Yanga, który |yB w latach okoBo 390 do 338 p.n.e. i byB wczesnym przedstawicielem tzw. szkoBy legistów. "Zamiast na podstawowych zasadach uczu religijno-etycznych (=kon- fucjanizmie, przyp. Autora), budowaB on swe spoBeczeDstwo na zasadach norm prawa narzuconych przez wBadc" - pisze Otto Franke. Reformy Shang Yanga byBy kontynuowane podczas panowania Pierwszego Cesarza przez jego doradc i kanclerza Li Si. MiaBy na celu umocnienie wBadzy gospodarczej i politycznej w kraju oraz stworzenie systemu autokratycznego. Powszechnym prob- lemem wBadców byBa kwestia, w jaki sposób centrum mogBoby zdominowa lokalne rody. W tym celu Qin popieraBo biurokracj. PaDstwo podzielono na okrgi administrowane przez centralnie mianowanych naczelników, którzy skBadali stolicy sprawozdania na pi[mie. Legistyczne doktryny rzdzenia zmierzaBy do wpro- wadzenia praw popierajcych rolnictwo i wzmacniajcych pozy- cj paDstwa wobec rodów. Na przykBad ustanowiono odpowie- dzialno[ zbiorow nie tylko w obrbie ka|dej rodziny, lecz tak|e jednostek zBo|onych z piciu lub dziesiciu rodzin. W ta- kim systemie najlepsz ochron stanowiBo natychmiastowe do- noszenie o wszystkich zBoczyDcach. Podkopano w ten sposób lojalno[ i wizi grupowe na rzecz posBuszeDstwa wobec paD- stwa. Han Fei, który zostaB pozbawiony |ycia na dworze Qin Shi huangdi, tak okre[liB sens takiego przekonania: "Gdy si rzdzi za pomoc kar, naród zaczyna si ba. Poniewa| si boi, nie bdzie popeBnia zbrodni; ludzie cieszy si bd z tego, co maj. Gdy jednak kierowa si bdzie narodem za pomoc cnót, stanie si on rozwizBy. A gdy ju| raz stanie si rozwiz- Bym, zapanuje baBagan. Gdy jednak panuje baBagan, ludzie zaczynaj cierpie z powodów rzeczy, których wcale nie chcieli". O tym, co taka filozofia oznacza w rzeczywisto[ci, informuj nas niektóre przykBady przedstawione na bambusowych tablicz- kach z Yunmeng: jeden z czBonków picioosobowej grupy ukradB pienidze. W zwizku z tym, wszystkim jej czBonkom obcito lew stop, napitnowano ich jako zBodziei poprzez wypalony znak na czole i skazano na 30 dni przymusowej pracy. Gdy kto[ odwa|yB si publicznie stwierdzi, |e "wrogowie s silniejsi", nara|aB si na [mier. Ju| kradzie| niewielkiej ilo[ci li[ci z drzewa morwowego mogBa by ukarana 30 latami sBu|by na froncie. Cesarze Wcze[niejszej i Pózniejszej Dynastii Han, którzy przejli spu[cizn po Qin Shi huangdi, poszerzali zakres biu- rokratycznej kontroli stosowany przez dynasti Qin. Mimo to w zapiskach historycznych Han znalazBa si uwaga, i| "Qin zniszczyBo prawa dawnych królów i zniosBo funkcje oparte na reguBach moralno[ci... Wszystko pod niebiosami popadBo w smutek i tskniBo za zemst, a| w koDcu doszBo do wybuchu powstania przeciwko Qin". Aby uwieczni swe zasBugi dla kraju oraz równocze[nie poda do wiadomo[ci publicznej nowe, obowizujce normy, Pierwszy Cesarz kazaB wznie[ podczas swych piciu podró|y inspekcyj- nych przez teren cesarstwa siedem kamiennych steli z inskryp- cjami opracowanymi przez Li Si. Stele przetrwaBy wprawdzie cesarstwo Qin, dysponujemy tak|e kopiami inskrypcji midzy innymi dziki "Zapiskom historycznym", w których znalazBa si tre[ piciu z siedmiu napisów jednak wikszo[ z tych steli zostaBa zniszczona. Dzi[ tylko jedna z nich stoi w muzeum his- torii Chin w Pekinie i mo|na na niej odczyta 84 znaki. Poza tym, zachowaBy si jeszcze fragmenty jednej ze steli w [wityni u stóp [witej góry Taishan. Innym zródBem historycznym s "AnnaBy Wcze[niejszej Dynas- tii Han". ich autor, Ban Gu, który |yB w latach 32 do 92 przed Chrystusem, zajB si szczegóBowo przyczynami upadku dynastii Qin. Poza tym, dzieBo to dostarcza cennych informacji na temat systemu prawnego i problemów spoBecznych. Bezpo[rednim materiaBem porównawczym do badaD histo- rycznych s jednak nowe odkrycia archeologiczne, które miaBy miejsce ju| w latach dwudziestych naszego wieku. Wiele infor- macji na temat wojska i sztuki zawdziczamy odkryciu armii z terakoty, a ruiny paBacu w Xianyang s cennym zródBem wia- domo[ci na temat architektury tego okresu. Zjednoczenie królestwa Dziki zdBawieniu rewolty Lao Ai w roku 238 p.n.e. dwudzies- todwuletni król i pózniejszy cesarz Qin zmusiB swych przeciwników wewntrz kraju do posBuszeDstwa i mógB si teraz skupi na walce z wrogiem zewntrznym. Jego postpowanie byBo przy tym w rów- nym stopniu wyrafinowane, jak pozbawione skrupuBów: dziki dyplomacji i pienidzom udaBo mu si pozyska dla siebie najlep- szego w owych czasach stratega wojskowego w paDstwie Wei, Wei Liao. Wspólnie doszli do wniosku, |e mogliby wiele osign, gdyby udaBo im si zasia niezgod pomidzy pozostaBymi sze[- cioma krajami. W zwizku z tym, przestpców, którzy uciekli do Qin, obdarzyli wysokimi urzdami, a nastpnie zaopatrzyli ich w spore sumy pienidzy i wysBali z powrotem do krajów ssiednich, by tam w nikczemny sposób pod|egali je przeciwko sobie. W "Zapiskach historycznych" Sima Qian podaje, |e kiedy plan cesarza si powiódB, "zmiótB tych sze[ paDstw jak wiatr jesien- ny zmiata opadBe li[cie". Pod koniec wojny zjednoczeniowej przeciwnicy Qin opBakiwali 1 650 000 polegBych. Bieda i ndza spowodowana t wojn jest dzi[ nie do wyobra|enia. Gdy si jednak nad tym wszystkim zastanowi, twierdzenie legistów, |e czBowiek jest zBy z natury, staje si zro- zumiaBe. Pierwsz du| wypraw wojenn rozpoczB Qin Shi huangdi w roku 231 p.n.e. przeciwko stosunkowo nie- wielkiemu paDstewku Han, swemu najsBabszemu ssia- dowi na wschodzie. Poniewa| liczca tylko 300 000 ludzi armia Han nie miaBa szans wobec przewa|ajcej siBy wroga, król tego kraju wysBaB do Qin sBawnego filo- zofa Han Fei, jednego z wiodcych my[licieli nurtu legis- tów, by zapobiegB zbli|ajcemu si niebezpieczeDstwu. Chocia| cesarz bardzo go szanowaB, Han Fei nie byB w stanie przekona go, by najpierw zaatakowaB paDstwo Zhao. W wyniku intrygi, spowodowanej przez Li Si, zmu- szono go w wizieniu, by odebraB sobie |ycie, wypijajc zatrute wino. Pomimo tak nierównych siB, wojna z królestwem Han = trwaBa dwa lata. Wprawdzie w pierwszym roku jej trwa- nia Han straciBo wikszo[ swych terytoriów, jednak dopiero wtedy mo|na byBo podbi to paDstwo, gdy w drugim roku wojny udaBo si pojma jego króla. Naj- pierw jednak na polach walki zginBo tysice ludzi, mias- ta zostaBy spldrowane, zniszczone pola i Bki, wymor- dowane bydBo. Dziesitki tysicy ludzi trafiBo do niewoli - m|czyzni jako niewolnicy, kobiety jako konkubiny. Jako nastpne Qin Shi huangdi podbiB w roku 228 p.n.e. wielkie paDstwo Zhao, najsilniejsze z sze[ciu krajów, które graniczyBo z Qin na póBnocnym wschodzie. Qin Shi huangdi zaatakowaB nie- spodziewanie Zhao, które prowadziBo wBa[nie wojn z paDstwem Yan. W pierwszej wielkiej bitwie zginBo ponad 100 000 |oBnierzy wroga. A mimo to nastpne walki nie przyniosBy spodziewanego zwycistwa. Dopiero powszechny gBód i fakt, |e król Zhao, na podstawie plotki, |e na jego dworze znajduj si szpiedzy Qin Shi huangdi, kazaB zamordowa swego najzdolniejszego generaBa, doprowadziBy do zwycistwa Qin. Dwa lata pózniej, w roku 226 p.n.e. pisettysiczna armia Yan poddaBa si paDstwu Qin. W roku 225 p.n.e. poddaBy si równie silne wojska paDstwa Wei, a wówczas Qin Shi huangdi wypowie- dziaB w roku 223 p.n.e. wojn swemu najwikszemu przeciwni- kowi, królestwu Chu, które stale utrzymywaBo milionow armi. Po podbiciu i tego paDstwa, Qin zdobyBo pod koniec roku 221 p.n.e. paDstwo Qi, które liczcej ponad milion |oBnierzy armii Qin mogBo przeciwstawi jedynie 600 000 wojowników. W jakim stop- niu liczby te s niewyobra|alne dla Europejczyka, obrazuje porów- nanie z bitw narodów pod Lipskiem w roku 1813; tam stanBo naprzeciw siebie 205 000 |oBnierzy aliantów i liczca 190 000 ludzi armia Napoleona. W cigu dziesiciu lat Qin Shi huangdi zrealizowaB marzenie swego dziadka i ojca: kraj dotknity dBugoletnimi wojnami i stra- szliwym gBodem zostaB wreszcie zjednoczony. Jak mo|na byBo osign to w tak krótkim czasie? Wielu historyków, szukajc odpowiedzi na to pytanie, znalazBo pi podstawowych przyczyn zwycistwa Qin. Pierwsz z nich bezsprzecznie byBo poBo|enie geograficzne. Qin le|aBo na zachodzie Chin, w przeciwieDstwie do sze[ciu innych paDstw, chronione z jednej strony przez Rzek {óBt, a z drugiej przez góry. Tak wic Batwo byBo obroni wBasne terytorium i bez przeszkód przygotowywa si do wojny, podczas gdy wszystkie inne paDstwa wystawione byBy cigle na niebez- pieczeDstwo ataku ssiadów. Królestwo Qin poprzez systematyczne nawadnianie równiny Chengdu oraz dziki budowie kanaBu Zheng-Guo miaBo po roku 246 p.n.e. coraz to wy|sze zbiory plonów - to drugi czynnik. Niemal zakrawa na ironi losu fakt, |e budowa tego kanaBu byBa wynikiem podstpu króla Han, który wiedziaB, |e w królestwie Qin chtnie przyjmowano cudzoziemskich naukowców. WysBaB wic na dwór mBodego, niedo[wiadczonego króla Ying Zhenga swego najzdolniejszego in|yniera - hydrografa, Zheng Guo, z projektem budowy ogromnego kanaBu. Ten gigantyczny projekt miaB osBabi Qin, tak by przez lata nie byBo w stanie prowadzi |adnych wojen. YinB Zheng zaakceptowaB plan budowy kanaBu, zainwestowaB w nie- go niewyobra|alne ilo[ci pienidzy i zaanga|owaB liczn siB ro- bocz, tym samym nadwer|ajc ponad miar fundusze swego królestwa. Prace byBy ju| w poBowie wykonane, gdy odkryto pod- stp; hydrografowi udaBo si ubBaga go o jeszcze jedno posBu- chanie. "Podstp ten pomo|e królestwu Han tylko przez kilka lat, ale kanaB bdzie ogromn korzy[ci dla królestwa Qin przez na- stpnych 400 pokoleD". Tym samym nie tylko uratowaB swoj gBow; kanaB liczcy 150 kilometrów i Bczcy rzek JinB z Luo He otrzymaB imi swego budowniczego - Zheng Guo. Dziki temu udaBo si przeksztaBci mokradBa o powierzchni 40 000 hektarów w urodzajn ziemi "a królestwo Qin staBo si tak bogate i pot|ne, i| pokonaBo wszystkich panów feudalnych". Trzecim powodem zwycistwa królestwa Qin byBa militarna or- ganizacja caBego |ycia. Jak [wiadcz o tym gliniani wojownicy z Xi'an, militaryzacja kraju byBa bezustannym przygotowywaniem si do odparcia ataku. Szczególna siBa armii Qin polegaBa na wspóB- pracy jazdy i piechoty. W miejsce niewielkich oddziaBów szlachec- kich wczesnego okresu feudalnego, które podobnie jak staro|ytni Grecy z Iliady udawaBy si na pole bitwy w wozach bojowych, pojawiBa si teraz piechota i ogromne oddziaBy kawalerii. Rozwinito te| zupeBnie nowe formy prowadzenia wojny: do sBu|by wojskowej zmuszano chBopów, którzy lekko uzbrojeni cig- nli tysicami na wszystkie pola walki. Poniewa| nie nosili ci|kich pancerzy, byli szybcy i mobilni. Napadali na swych wrogów z nie- opisan brutalno[ci. Ta nowa forma wojny masowej, nowe tech- niki obozowania i walki, jak i znacznie lepsze uzbrojenie przejte od nomadów z póBnocnego wschodu sprawiBy, |e Qin do[ szybko staBo si najsilniejszym paDstwem na terytorium chiDskim. Po czwarte, w zgodzie z militarnym sposobem my[lenia, ju| od najwcze[niejszych lat szczególnie chwalono u dzieci odwag i dziel- no[. Tabliczki bambusowe z Yunmeng mówi o tym, |e nagra- dzano nawet niewolników, którzy wykazali si odwag w czasie bitwy. Ostatni, ale nie najmniej wa|n przyczyn zwycistw Qin oka- zaBa si otwarto[ tego królestwa wobec obcokrajowców. Przed cudzoziemcami, którzy wykazali si szczególnymi uzdolnieniami, droga do wy|szych stanowisk, zwBaszcza w wojsku staBa otwo- rem. I tak wiadomo, |e w okresie od roku 659 p.n.e. do czasów panowania Qin Shi huangdi funkcje wysoko postawionych gene- raBów i ministrów peBniBo 70 obcokrajowców. Równie| Pierwszy Cesarz nadaB dwóm cudzoziemcom bardzo wysokie stanowiska: kanclerzem zostaB Li Si, który pochodziB z paD- stwa Chu, a Meng Tian, z królestwa Qi, peBniB funkcj generaBa. Rzadko jednak przybywali do Qin filozofowie, pisarze i arty[ci, by mo|e dlatego, |e w paDstwie tym nawet sztuka podporzd- kowana byBa przede wszystkim sprawom wojskowym. Bez wzgldu na to, jakie byBy przyczyny zwycistwa króla Ying Zhenga z Qin, wiedziaB on dobrze, w jaki sposób ma utrzy- ma siln pozycj po zjednoczeniu królestwa. Dlatego te| po dokonaniu tego dzieBa obwoBaB si "Pierwszym Dostojnym WBadc Qin". ZdecydowaB si te|, |e bdzie nosiB tytuB Pierwszego Dostojnego WBadcy Qin Shi huangdi, a jego nastpcy bd nosi tytuBy "Drugiego","Trzeciego" i tak dalej "a| po dziesi tysicy pokoleD". Aby zapewni pokój w kraju, Pierwszy Cesarz przesiedliB w sied- miu wielkich etapach ponad 4 miliony ludzi, czyli ponad jedn czwart ludno[ci kraju. Po pierwsze: wszyscy szlachetnie urodzeni musieli |y wraz ze swymi rodzinami na dworze w Xianyang, by w ten sposób cesarz mógB mie nad nimi bezpo[redni kontrol. Poza tym, wzmocniB jedno[ swego kraju, pokrywajc go sieci dróg, kanaBów, murów i paBaców pot|nych projektów budow- lanych, na rzecz których rekrutowano miliony ludzi do pracy przy- musowej i osiedlono w okolicy placów budowy. W koDcu cesarz nakazaB wszystkim, by oddali sw broD, chcc w ten sposób z góry zapobiec wszelkim mo|liwym buntom. W sto- licy Xianyang przetopiono j na dzwony i dwana[cie pot|nych posgów, z których ka|dy wa|yB podobno 30 ton. Wszystkie one zostaBy ustawione na dziedziDcach paBaców. Ostatnia inspekcja Od pocztków istnienia kultury chiDskiej zmarli wBadcy byli grzebani w taki sposób, by le|eli zwróceni twarz w kierunku poBudniowym. W okresie Qin, jeszcze przed wstpieniem na tron Pierwszego Cesarza, zerwano jednak z tym prastarym zwy- czajem. Od tego czasu zmarli patrzyli na wschód, czego do- wodem s gliniane posgi armii z terakoty oraz niektóre otwarte do tej pory grobowce z tego okresu. Eksperci podejrzewaj, |e równie| Qin Shi huangdi pogrzebany byB twarz w tym wBa[nie kierunku. Skd wziBa si ta zmiana? Kiedy u[wiadomimy sobie, |e królestwo Qin byBo poBo|one na kraDcach póBnocno-zachodnich Chin, mo|emy przypu[ci, |e taki sposób chowania zmarBych miaB by wyrazem nadziei wBadców tego paDstwa na zjednoczenie Chin pod ich berBem. Poniewa| marzenie to speBniBo si za czasów Qin Shi huangdi, pozostaje pytanie, dlaczego on i jego gliniana armia mimo to nadal spogldali na wschód. Czy byB to mo|e wyraz obawy przed buntem pokonanych królestw? W niektórych przepowiedniach, jakie pojawiBy si pod koniec panowania Qin Shi huangdi, mowa jest o tym, |e na wscho- dzie nieba pojawi si znak, który oznacza miaB nadej[cie no- wego cesarza. Prawdopodobnie gliniana armia miaBa by w ka|- dej chwili gotowa do ataku przeciw temu wyimaginowanemu wrogowi. A mo|e chodziBo o to, |e Qin Shi huangdi urodziB si w gBbi kraju i przez caBe swe |ycie tskniB za morzem? Cztery z jego piciu podró|y inspekcyjnych prowadziBy w kie- runku wschodnim, a miejscowo[ci, w których zatrzymywaB si najdBu|ej i najchtniej, le|aBy nad morzem. Je[li wic, le|c w grobie spoglda na wschód, mo|e jest to wyrazem jego ts- knoty. Wielokrotnie wysyBaB ludzi za morze w poszukiwaniu eliksiru, który by mu zapewniB |ycie wieczne. Co si jednak znajduje na wschodzie ówczesnego Xianyang, a dzisiejszego Xi'an? Jesieni 1996 roku udali[my si na poszukiwania, pod|ajc szlakiem jego ostatniej podró|y inspekcyjnej. Byli[my wyposa- |eni tak, jakby[my wybierali si na jak[ wielk ekspedycj. Mieli[my ze sob ciepB odzie|, zapasy prowiantu na wiele tygodni, nakrycia stoBowe, caB skrzyni chiDskich lekarstw, aspi- ryny, wgla, latarek kieszonkowych, poza tym kamer, sprzt do o[wietlenia i nagrywania dzwiku. Autobus, w którym mie[ci si zazwyczaj 20 osób, byB tak wyBadowany, |e nasza dziesicio- osobowa grupa ledwo znajdowaBa w nim miejsce do siedzenia. Jako jedyny Niemiec po[ród chiDskiej ekipy filmowej i tele- wizyjnej jestem na pocztku nieco zdziwiony ekwipunkiem wspóBpracowników, którym mogBaby si chlubi banda rabusiów. Dziwi mnie te| ta nieufno[ ludzi z wielkiego miasta, jakim jest Pekin, wobec prowincji. ka|dy ma ze sob wBasne nakrycie i ku- bek na herbat, bo ka|dy jest przekonany, |e na wsi wszystko jest tak brudne, i| nie powinno si niczego dotyka. Zdumiony te| jestem dokBadno[ci, z jak gromadzi si dla mnie wszelkie konieczne zezwolenia, poniewa| nasza podró| prowadzi bdzie przez tereny, które nie s jeszcze dostpne dla cudzoziemców. Przygotowania tej stosunkowo niewielkiej grupy ludzi trwaj wiele dni, wic zadajemy sobie pytanie, jak dBugo musiaBo to trwa w roku 210 p.n.e. zanim olbrzymi orszak Pierwszego Cesarza byB gotowy do drogi. Wyruszamy z |óBtawej ziemi w prowincji Shaanxi, podró|ujc dniem i noc, mimo wiatru i zBej pogody, podczas sBoDca i desz- czu w kierunku wschodnim. SBoDce zasBoniBa chmura kurzu, któr na nie utwardzonych drogach wzbija nie koDczca si kolumna ci|arówek. DokBadnie tak samo byBo ongi[ - sBoDce skryBo si wtedy za morzem czarno-biaBych flag i pyBem wznoszonym przez orszak zBo|ony z 60 000 ludzi oraz niezliczon ilo[ koni i wozów, które Qin Shi huangdi zabraB ze sob w sw ostatni podró| inspekcyjn. Nie wyobra|ali[my sobie takich trudno[ci, na jakie napotyka- my podczas naszej podró|y, mimo i| poruszamy si w dwu- dziestym wieku autobusem w peBni klimatyzowanym; 10 000 kilometrów trasy w[ród [cisku milionów rowerów, pieszych, ci|arówek, samochodów i wozów zaprzgnitych w osBy, które wpadaj na nas z ka|dej strony i walcz o ka|dy metr wolnej przestrzeni. Jeste[my naprawd szcz[liwi, kiedy udaje nam si porusza z prdko[ci 20 kilometrów na godzin. kto[ w naszym autobusie skomentowaB t sytuacj nastpujcymi sBowami: "Pierwszy Cesarz musiaB by bardzo przewidujcy, je[li ju| 2000 lat temu kazaB wybudowa drogi gBówne o szeroko[ci 70 metrów". Jeszcze jedna wspólna rzecz Bczy nasz wypraw z podró| inspekcyjn cesarza - i my nie mo|emy wieczorem zatrzyma si gdziekolwiek, by przenocowa, wic [pimy tam, gdzie akurat dotarli[my, poniewa| obcokrajowcy nie we wszystkich hotelach mog si zatrzymywa. Dostpne s dla nich tylko te, które odpowiadaj europejskim standardom. W niektórych regionach kraju panuje taka bieda, |e s one caBkowicie zamknite dla turystów zagranicznych, a zwBaszcza dla ekip filmowych. Wyobra|ali[my sobie, |e dziki naszemu autobusowi bdzie- my si mogli porusza niezale|nie od czasów przylotu i odlotu samolotów oraz przyjazdu i odjazdu pocigów. Wkrótce mu- sieli[my jednak stwierdzi, |e jest zupeBnie inaczej. Fakt, |e w ekipie znajduje si obcokrajowiec, sprawia, |e znajdujemy si pod ogromn presj - musimy przeby zaplanowany od- cinek drogi, choby zdarzyBy si nieprzewidziane przeszkody, nawet wówczas, gdy jest ju| trzecia nad ranem. By mo|e Qin Shi huangdi te| czsto nie byB w stanie wy- trzyma dBu|ej w swym niewygodnym wozie i miaB ochot na postój. Wtedy kanclerz musiaB go znów ostrzec: "Wasza Wyso- ko[, bardzo mi przykro, nie mo|emy si zatrzyma, musimy dotrze do nastpnego paBacu". Jak|e czsto, wtedy gdy chcemy wBa[nie sfilmowa przepikne krajobrazy, sByszymy podobne stwierdzenia. W " Zapiskach historycznych" czytamy: "W samym terenie górzystym Qin Shi huangdi kazaB wybudowa setki paBa- ców. NiebezpieczeDstwo napa[ci byBo tak wielkie, |e nie mógB si odwa|y na to, by nocowa gdziekolwiek". Na skutek trzech nieudanych zamachów na swoje |ycie cesarz byB bardzo podej- rzliwy. Pierwszy z tych zamachów staB si bardzo sBawny. jego historia opowiedziana zostaBa zarówno w najstarszej noweli chiD- skiej pt."Ksi| Dan z Yan", jak i przedstawiona na jednym z wa|- niejszych dzieB w historii chiDskiego malarstwa. Jest to pierwszy obraz, na którym artysta stara si opowiedzie jak[ histori. ByBo to w roku 227 p.n.e., a wic sze[ lat przed tym, nim cesarz obwoBaB si panem [wiata. Zamachu dokonaB najodwa|- niejszy czBowiek swoich czasów, jing Ke, który sBu|yB u ksicia paDstwa Yan znajdujcego si w regionie dzisiejszego Pekinu. Aby unikn podboju przez Qin, wBadca yan nakazaB zabi Ying Zhenga. Jing Ke udaB si w towarzystwie Wu Yanga na dwór pózniejszego Pierwszego Cesarza i przyniósB mu gBow jego [miertelnego wroga, Yuqi, jednego z wa|niejszych generaBów, który uciekB do Yan. Poza tym, miaB dla niego map Dukeng, najwikszego obszaru Yan. Kiedy dotarli do Xianyang, zameldowali si u stra|nika pa- Bacowego Menga:'nastpca tronu Dan z Yan obawia si Jego Wysoko[ci, Wielkiego Króla, dlatego przekazuje mu gBow Fan Yuqi i map Dunkeng. Pragnie zosta Waszym wasalem na póB- nocnej granicy". Król bardzo si ucieszyB z tego powodu. CaBy dwór zebraB si wokóB miejsca, w którym siedziaB; przed podestem staBy setki halabardników. W taki sposób przyjB posBaDców z Yan. Jing Ke niósB gBow Yuqi, Wu Yang map. Równocze[nie rozbrzmiewaB dzwik dzwonów i bbnów; caBy orszak sBu|by zawoBaB: 'Niech |yje wiecznie'. Wówczas Wu Yanga opanowaB przera|ajcy strach; nie byB w stanie ruszy z miejsca w obecno[ci tych wszystkich ludzi, jego twarz byBa trupioblada. Król Qin byB tym zdziwiony, ale Jing Ke obejrzaB si tylko na Wu Yanga, wystpiB do przodu i poczB go usprawiedliwia: 'On jest tylko maBym czBowieczkiem z plemienia barbarzyDców z póB- nocy. Nigdy do tej pory nie widziaB Syna Niebios. Niech Wasza Wysoko[ da mu Baskawie jeszcze chwilk, bym mógB do koDca wypeBni swe zobowizanie wobec Was, Panie'. 'Niech Jing Ke wstanie' powiedziaB król - 'i przyniesie map Dukeng'. OtworzyB map. Kiedy j rozwinB, ukazaB si ukryty w niej sztylet. Wówczas Jing Ke zBapaB lew rk za rkaw szat królew- skich; praw zamierzyB si na niego, celujc w pier[ i poczB go l|y: 'DBugo ju| prze[ladowali[cie Yan; bezlito[nie ciemi|ycie kraj w obrbie czterech mórz. Nikt nie wie, czy kiedykolwiek bdziecie mieli do[. Yuqi byB niewinny, a jednak wytpili[cie jego rodzin. Ja, Jing Ke, chc si teraz zem[ci w imieniu ca- Bego kraju w obrbie czterech mórz. król Yan i ksi| Dan s chorzy; przyznana mi chwila zaraz minie. PosBuchajcie wic mej rady, a bdziecie |y. Je[li nie, nale|ycie ju| do [mier- ci!'. Król jednak wyszarpnB rkaw, wydobyB miecz i przeskoczyB przez parawan. Wówczas Jing ke wycignB sztylet i rzuciB go. Sztylet uciB królowi ucho i wbiB si w posg z brzu tak, |e poleciaBy z niego iskry. król odwróciB si zaraz z powrotem i obciB mu obie dBonie. Wówczas Jing Ke oparB si o jedn z kolumn i zaczB si [mia. Siedzc wyprostowany, l|yB go dalej: "Biada, |e kraj zostanie nie pomszczony, |e mój zamiar si nie powiódB!". Zamachowiec zostaB zabity, ale staB si w Chi- nach równie sBawny, jak Pierwszy Cesarz. Jednym z wa|niejszych miejsc na drodze ostatniej podró|y inspekcyjnej byB Taishan w prowincji Shandong, naj[witsza z piciu Zwitych Gór. Jest to szczyt poBo|ony najbardziej na wschód, jest w Chinach szczególnie czczony. Od prawieków oczekuje si od wBadców, |e w okresie rozkwitu swego pano- wania wejd na szczyt Taishan, aby tam odprawi ceremoni. W roku 219 p.n.e. równie| Qin Shi huangdi udaB si wraz z 70 konfucjanistami podczas jednej ze swych podró|y inspekcyjnych do stóp Taishan, by przygotowa si do tej ceremonii. Obja[- niono mu, |e koBa wozu cesarskiego powinny zosta owinite materiaBem, by nie raniBy ziemi, kamieni i ro[lin Zwitej Góry. Cesarz uznaB to za absurd i poleciB w tym miejscu wybudowa dla siebie drog. Pózniej przyjechaB do Taishan z kierunku poBudniowego i kazaB wystawi tu stel, na której uwieczniono inskrypcj dla potom- nych, sBawic jego osignicia i bohaterskie czyny. Nic nie wiadomo na temat ceremonii na cze[ NiebiaDskiego Cesarza, istnieje jednak wiele podaD ludowych, które opowiadaj o jego zej[ciu z góry. Cesarz zostaB zaatakowany przez burz, któr zesBaB sam bóg, chcc go ukara. OkazaBy mu jednak lito[ trzy sosny i okryBy go swymi gaBziami. Z wdziczno[ci cesarz pod- niósB je do rangi ministrów pitego stopnia. U stóp Taishan w [wityni Boga Gór (Dai Miao) zachowaB si obraz o dBugo[ci 62 metrów i wysoko[ci 3,30 metra, pochodzcy z okresu dynastii Song, na którym przedstawiono podró| in- spekcyjn Boga Gór. Zobaczy mo|na wszystkie najwa|niejsze jej etapy: wyjazd z paBacu, orszak podczas podró|y, stra|ników, przyjcie po przybyciu na jedno z miejsc, po|egnanie i powrót do paBacu. Wszyscy gBówni bohaterowie oraz caBa [wita, w sumie 675 postaci, namalowano w bardzo realistyczny sposób. Wpra- wdzie przedstawiono tu podró| Boga Gór, lecz jako przykBad sBu|yBa arty[cie zapewne cesarska podró| inspekcyjna. Na wBasnej skórze odczuli[my, jak cenny jest ten obraz. Zjawili[my si w [wityni z ekip i "wielkim [wiatBem" oraz zezwoleniem filmowania uzyskanym od najwy|szych wBadz prowincji i zostali[my przyjaznie przyjci. Jednak jeden ze stra|ników poprosiB, by[my zaczekali, poniewa| jego szef chciaBby z nami porozmawia. Kiedy si wreszcie zjawiB po godzinie, |aBowaB, |e nie mo|e zezwoli nam na krcenie zdj, gdy| w cigu ostatnich 20 lat obraz ten nie byB filmo- wany przez |adn z ekip. Obawiano si, |e na skutek ostrego o[wietlenia mógBby zblakn. Podczas dalszych dBugotrwaBych pertraktacji, prowadzonych przez zarzdzajcego [wityni z naszym kierownikiem produkcji, okazaBo si, |e mimo po- siadanej zgody, lokalny urzdnik uwa|aB, |e zostaB pominity, a w tej "niebezpiecznej sytuacji" nikt przecie| nie chciaBby popeBni bBdu. Odchodzimy, niczego nie osignwszy. Jed- nak dla uniknicia kompromitacji przeBo|onych z administracji prowincji, otrzymali[my zezwolenie sfilmowania obelisku, który Qin Shi huangdi wystawiB u stóp góry Taishan. Mo|emy te| pózniej wysBa czBonka naszej ekipy, który bdzie mógB sfotografowa obraz przedstawiajcy podró| inspekcyjn Bo- ga Gór. Wschód sBoDca ogldany z góry Taishan jest do dzi[ dla ka|- dego ChiDczyka wielkim prze|yciem. Na szczycie o wysoko[ci 524 metrów, poBo|onym na najbardziej wysunitych na wschód rubie|ach Chin, sBoDce wstaje wcze[niej ni| na innych szczytach tego wielkiego cesarstwa. SBoDce, Tai Yang, czyli "Wielki Yang" symbol silnego, jasnego, pozytywnego mskiego pierwiastka, jest w Chinach otoczone szczególn czci. Kto chce by blisko Nieba, musi zBo|y Taishan ofiar. Od ponad 2000 lat wspili si na ten szczyt wBadcy ponad 72 dynastii, by swymi ofiarami zjednoczy Niebo i Ziemi, Yang i Ying, poniewa| na tej duchowej jedno[ci oparty jest ich autorytet,"mandat Nieba". Rzeczywi[cie, gdy przed godzin pit rano stoi si na szczy- cie Taishan i patrzy na sBoDce, ogarnia czBowieka osobliwe uczu- cie - szczyty bardzo czsto ukryte s w chmurach. Ledwo zaczynamy si domy[la istnienia pierwszych promieni na wschodnim horyzoncie, gdy nagle z tysica gardeB wydobywa si okrzyk zachwytu i czujemy si tak, jakby[my znalezli si na stadionie piBkarskim, kiedy wreszcie w 89 minucie pada gol dla naszej dru|yny. A kiedy spojrzymy w mBode twarze zgromadzo- nych tu ludzi, którzy z napiciem spogldaj w kierunku wschod- nim~zrozumiemy, dlaczego Taishan i wschód s dla ChiDczyków tak wa|ne. Kiedy jednak opuszczamy to miejsce w jasnym [wiet- le sBoDca, szybko przychodzi otrzezwienie. Góra wyglda tak, jakby odbyB si tu wBa[nie festyn ludowy. Dawno ju| przebrzmia- Bo konfucjaDskie ostrze|enie skierowane do Qin Shi huangdi, |e "nie wolno kaleczy ziemi, kamieni i ro[lin [witej góry", a "chiD- skie masy ludowe" tak samo nie chc tego sBucha, jak Pierwszy Cesarz Chin. Podczas swej ostatniej podró|y inspekcyjnej Qin Shi huangdi nie zamierzaB wspina si na Taishan. Prawdopodobnie rzuciB jedynie krótkie spojrzenie na Zwit Gór i pojechaB dalej na wschód. A my pod|amy teraz jego [ladem. Po kilku dniach docieramy do ulubionego miejsca cesarza, Langui, na poBudniu prowincji Shandong. WedBug "Zapisków historycznych" pojawiB si tu po raz pierwszy dopiero w roku 219 p.n.e. i podobaBo mu si tutaj tak bardzo, |e pozostaB przez trzy miesice. NakazaB wówczas trzydziestu tysicom rodzin przesiedli si na te tereny i uwolniB je na dwana[cie lat od obowizkowej sBu|by na rzecz paDstwa. Na jednym ze wzgórz zbudowaB taras Langya przeznaczony na wielkie zgro- madzenia. Tak|e i tu kazaB wystawi obelisk, z inskrypcj sBa- wic jego zasBugi dla cesarstwa. ZachowaB si on tylko cz[- ciowo i dzi[ stoi w muzeum historii Chin w Pekinie. W Langya znajdujemy jedynie wspóBczesn kopi obelisku, na której midzy innymi mo|na odczyta nastpujc inskrypcj: " .. wy- konujc z czujno[ci sw wBadz - uczyniB prawa jasnymi i okre[liB je. - Jego wielkie rzdy oczy[ciBy obyczaje. - Wszys- cy zgadzaj si z jego miarami i jego zasadami. - Ludzie znajduj rado[ w jednolitych reguBach. - S szcz[liwi z za- chowania powszechnego pokoju. - Potomni z szacunkiem przyjmuj jego prawa!" O tym, jak rol odgrywa jeszcze i dzi[ Pierwszy Cesarz w po- wszechnej [wiadomo[ci ChiDczyków, [wiadczy przeksztaBcenie ulubionego miejsca wBadcy w teren turystyczny, peBen pomni- ków, [wityD i parków. Wszystko jest przygotowane na przyj[cie zwiedzajcych, jednak oni ka| na siebie czeka, bo poBczenia komunikacyjne w obszarze prowincji Shandong s jeszcze nie- wystarczajce. Kiedy wchodzimy na wzgórze nad morzem, rozpo[ciera si przed nami pikny widok cigncej si kilometrami, opustoszaBej pla|y. Na szczycie napotykamy grup ogromnych biaBych po- mników. Figura centralna przedstawia bez wtpienia Qin Shi huangdi, który praw rk wycignit w kierunku wschodnim wskazuje morze, nad którym wBa[nie wschodzi sBoDce. Obok niego stoi Xu Fu, podró|nik, którego cesarz wielokrotnie wysyBaB na morze w poszukiwaniu eliksiru nie[miertelno[ci. SpotkaB go tu po raz pierwszy w roku 219 i Xu Fu opowiadaB mu: "Na morzu znajduj si trzy Zwite Góry o nazwie Penglai, Fangzhang i Yingzhou. Mieszkaj na nich Nie[miertelni. BBagamy, by[my mieli prawo, po odbyciu rytualnego oczyszczenia, udania si z gromad chBopców i dziewczt na poszukiwanie tych wysp". Kiedy cesarz spotkaB Xu Fu w roku 210 p.n.e. podczas swej ostatniej podró|y inspekcyjnej, byB zawiedziony, |e ten nie zna- lazB dotd eliksiru nie[miertelno[ci". WyBadowaB ju| sw zBo[ na 460 konfucjanistach, których kazaB pogrzeba |ywcem'. Wy- daB te| wtedy rozkaz palenia ksi|ek; Sima Qian odnotowaB to w "Zapiskach historycznych": "KazaBem zebra wszystkie pisane dzieBa cesarstwa i spali te, które s bezu|yteczne. ZebraBem tBumy uczonych i alchemików, by rozpocz rzdy pokoju, w na- dziei, |e ci ostatni znajd cudowne zioBa... Zamiast tego stracili miliony, nie zdobywajc |adnego eliksiru". To prawie zakrawa na cud, |e Xu Fu, inicjator tej akcji, nie zostaB skazany na [mier. MusiaB by czBowiekiem wielkiego formatu, je[li udaBo mu si w tak trudnej sytuacji wytBumaczy cesarzowi, dlaczego nie mógB odnalez tych wysp: podobno drog zagrodziBy mu olbrzymie wieloryby. Qin Shi huangdi po- nownie wysBaB Xu Fu na poszukiwania. Z tej ostatniej wyprawy nigdy nie powróciB. A mimo to na wzniesieniu zwróconym w gBb kraju wystawiono [wityni, w której otaczano czci pomnik Xu Fu. Pikne wzgórze nad morzem, przyjemny, ciepBy jesienny dzieD i wspaniaBa pusta pla|a po raz pierwszy w cigu tej podró|y wzbudzaj w nas ochot, by pozosta dBu|ej w jednym miejscu. Rozumiemy troch tsknot Qin Shi huangdi za wschodem - prócz piknego krajobrazu, obiecuje mu te| nie[miertelno[ oraz wBadz i panowanie nad cesarstwem, które trwa miaBo "a| po dziesi tysicy pokoleD". Eliksir nie[miertelno[cI Kiedy po raz pierwszy zobaczyli[my pomnik Xu Fu, byli[my zdumieni. W "Zapiskach historycznych" pojawia si jako oszust, który wykorzystywaB fakt, |e cesarz bardzo pragnB zdoby eliksir nie[miertelno[ci. Jednak podczas pracy doku- mentacyjnej cigle trafiali[my na liczne szczegóBy, które tworz caBkiem inny obraz. Wprawdzie najpierw wydawaBo si oczywiste, |e Sima Qian przedstawia Pierwszego Cesarza jako osob karmic si mis- tycznymi mrzonkami; jej gBównym celem jest " sta si wiecz- nym jak Niebo i Ziemia". W poszukiwaniu eliksiru nie[miertel- no[ci wysBaB wic oszusta, by odnalazB wyspy, na których przebywaj Nie[miertelni. Jednak w innym rozdziale "Zapisków historycznych" ich autor donosi z caB powag do istnienia tych wysp. "Od czasów ksicia Wei (378-343 p.n.e.), ksicia Xuan (342-324) i króla Zhao (311-279) z Yang zaczto wysyBa ludzi na morze, by szukali trzech tajemniczych gór Penglai, Fangzhang i Yingzhou, które podobno miaBy le|e na morzu Bo Hai. Nie byBa to kwestia odlegBo[ci, problem jednak polegaB na tym, |e akurat w chwili, gdy statek przybijaB do brzegu, zaczynaB wia wiatr, który sprawiaB, |e statek dryfowaB na peBne morze. Kiedy[ udaBo si podpByn marynarzom caBkiem blisko. Zoba- czyli wówczas, |e na wyspie mieszkaj wyBcznie "Nie[mierte- lni', którzy zdobyli eliksir nie[miertelno[ci. Wszystkie istoty, ptaki i zwierzta byBy przejrzy[cie biaBe, a paBace i bramy z czys- tego zBota i srebra. Marynarze widzieli to wszystko z oddali, jak przez mgB. Kiedy jednak wydawaBo im si, |e s ju| blisko ldu, tajemnicze wyspy pogr|yBy si pod wod, a wiatr wiejcy z przeciwnego kierunku spowodowaB, |e ich statek odpBynB. Nigdy ju| nie udaBo im si tam dotrze". Dopiero w dzisiejszych czasach doszBo do spektakularnego odkrycia; w pobli|u miejscowo[ci Penglai, w zatoce Bo Hai, w prowincji Shandong, zaobserwowano i sfilmowano rzadko wystpujc fatamorgan, która mo|e wyja[ni powstanie idei Wysp Szcz[liwo[ci. Gdy si dokBadnie przyjrzymy zdjciom, zrozumiemy na ile trafny byB opis Sima Qiana: W niewielkiej, istniejcej do dzi[ mie[cinie Penglai, w okresie walczcych PaDstw, ludzie zauwa|yli to zjawisko optyczne i zaczli pod|a w kierunku tego fenomenu. Kiedy zmieniBy si warunki [wietlne, wyspy zniknBy. Nazwa jednej z Wysp Szcz[liwo[ci pochodzi zapewne od miejscowo[ci Penglai. Nale|y przypuszcza, |e Xu Fu usByszaB o tym zjawisku i opowiadajc o nim swemu cesa- rzowi, chciaB si mu przysBu|y. Zdaje si, |e czBowiek ten w swoim czasie byB wa|n osobisto[ci. Do dzi[ zachowaBo si we wschodniej prowincji wiele atrakcji turystycznych, które wskazuj na jego istnienie, jak choby "Miasto tysica chBop- ców" (Qian Tong Cheng) w prowincji Shandong. Nazwa ta zwi- zana jest prawdopodobnie z pierwsz podró| Xu Fu, w któr wyruszyB wraz z tysicem czystych chBopców i dziewczt jako danin dla Nie[miertelnych. Równie| w prowincji Shandong, w pobli|u Qingdao, w oko- licy góry Lao istnieje wyspa Xu-Fu. WedBug przekazów, miaB tu kiedy[ mieszka Xu Fu. Na póBnoc od tej wyspy le|y wie[ Deng Ying. Tu równie| mieli zbiera si czBonkowie jednej z zaBóg ekspedycji. Poza tym, w okrgu Huang Shan Guan w prowincji Shandong znajduje si wie[ rodziny Xu (Xu Jia). W jednej ze [wityD przodków wizerunek Xu Fu do dzi[ ota- czany jest czci. Wreszcie w Jiangsu w okrgu Ganju le|y kolejna wie[ o nazwie Xu Fu, w której równie| otacza si czci pami tego czBowieka. Sprawozdanie z podró|y opiera si po cz[ci na faktach, zwBa- szcza je[li chodzi o wiadomo[ci na temat kolejnej wyprawy: "Kiedy powróciB bez niczego, Xu Fu znalazB wymówk i powie- dziaB: 'WidziaBem na morzu wielkiego boga, który powiedziaB do mnie: "Czy jeste[ wysBannikiem cesarza zachodu?". Kiedy to potwierdziBem, a on zapytaB mnie, czego chc, powiedziaBem: "ChciaBbym prosi o eliksir, który przedBu|a |ycie". "Prezenty, które daB ci król Qian", odpowiedziaB bóg, "s niestety zbyt skromne. Mo|esz jedynie obejrze sobie to lekarstwo". Potem wypu[ciB nas w kierunku poBudniowo-wschodnim, a my dotar- li[my do wyspy Penglai. WidziaBem bram paBacu Qi-Cheng. Przed ni staB posBaniec wBadcy wyspy, o ciele smoka jakby rzezbionym z brzu, z którego wychodziBy promienie o[wiet- lajce caBe niebo. PozdrowiBem go dwukrotnie i spytaBem, jakie powinienem przynie[ dary, by otrzyma eliksir. "Kiedy spro- wadzisz nam tu synów i córki z najlepszych rodzin, jak i rzemie[l- ników wszystkich specjalno[ci, otrzymasz go". Qin Shi huangdi ucieszyB si bardzo, kazaB sprowadzi trzy tysice dorastajcych chBopców i dziewczt i przekazaB ich Xu Fu wraz z nasionami piciu gatunków zbó| i rzemie[lnikami wszelkich specjalno[ci. Xu Fu wypBynB w morze i znalazB wreszcie spokojn, pBodn ziemi. Tam osiadB, obwoBaB si królem i nigdy nie powróciB". Opis pierwszej podró|y brzmi fantastycznie i potraktowany zostaB przez autora jako wymówka. Jednak podczas dni zdj- ciowych, które spdzili[my w Japonii, odnalezli[my ogromn ilo[ bardzo ciekawych [ladów, jakie zdaj si [wiadczy o tym, |e ta ostatnia podró| rzeczywi[cie miaBa miejsce. Po [mierci Qin Shi huangdi, Xu Fu wypBynB wraz z trzema tysicami chBopców i dziewczt, mniej wicej setk rzemie[l- ników i ogromn ilo[ci |oBnierzy, w wielkim konwoju, z dzisiej- szej prowincji Shandong (dane te znajdziemy tak|e w zródBach japoDskich). PrzepBynli zatok Bo Hai, pBync przez Morze {óBte wzdBu| Cie[niny KoreaDskiej, dotarli najpierw do japoDs- kiej wyspy Kiusiu. Po krótkim pobycie, popBynli dalej i dotarli wkrótce do dzisiejszego Singu w okrgu Kumano. Stamtd wyruszyli w gBb kraju, poniewa| widzieli w oddali Fuji, któr uwa|ali za poszukiwan gór Penglai. Wielu z nich osiedliBo si u stóp Fuji, wywierajc z czasem du|y wpByw na rozwój japoD- skiej kultury. Za tak hipotez przemawia wiele faktów; przed ich przyby- ciem mieszkaDcy Japonii znajdowali si jeszcze w okresie na- zywanym w historiografii Jomon9, odpowiadajcym kulturze neolitu. Mniej wicej w okolicy roku 200 p.n.e. zauwa|y mo|na wyrazn zmian. I tak ceramika tzw. kultury Yayoi wykazuje podobieDstwo do wyrobów glinianych z okresu Qin. Poza tym, niektórzy historycy japoDscy twierdz, |e kultura Yayoi jest ra- czej wynikiem obcych wpBywów zwizanych z migracj, [lady wida wyraznie w sposobie uprawy roli, produkcji ceramiki i no- wo wprowadzonej hodowli jedwabników. W roku 1982 tajwaDski naukowiec Pan Shansong opublikowaB ksi|k, w której doszedB do wniosku, |e Xu Fu byB cesarzem, tenno - "niebiaDskim wBadc w okresie Yayoi". JapoDscy histo- rycy maj wprawdzie pewne trudno[ci z udowodnieniem tej tezy, jednak w wielu japoDskich miejscowo[ciach jeszcze dzi[ mo|na odnalez [witynie przodków Xu Fu; w Shingu znajduje si jego grób, park Xu Fu i relikwiarz Xu Fu, a inskrypcja na starej tablicy kamiennej informuje, |e byB on legendarnym cesarzem Japonii. Jeszcze i dzi[, nawet przy zBej pogodzie, mo|na zobaczy wczesnym rankiem wielu mieszkaDców Shingu u stóp [witej góry o nazwie Penglai kBaniajcych si na wszystkie cztery strony [wiata, klaszczcych w dBonie, a pózniej dzwonicych dzwone- czkiem przy relikwiarzu Xu Fu. Czcz te| Xu Fu, który wskazaB im sposób Bowienia wielorybów, praktykowany tam do dzi[. Polega on na tym, by zapdzi zwierz przy pomocy Bódek do zatoki i zabi w pobli|u wybrze|a. W niektóre bardzo pogodne dni mo|na z Shingu dostrzec Fuji, [wit gór Japonii. Aatwo sobie wyobrazi, |e Xu Fu wy- ruszyB w tym kierunku ze swymi ludzmi. Kiedy si do niej zbli- |amy, wspominamy opis góry Penglai, pochodzcy ze starego zródBa chiDskiego: "Góra, której szczyt okryty grub warstw biaBego [wieccego [niegu dotyka chmur, to Penglai. U jej stóp kBbi si wszelkiego rodzaju smoki. Dlatego |adna |ywa istota nie odwa|y si do niej podej[". Wydaje si jednak, |e Xu Fu i jego towarzysze dotarli do Fuji i osiedli tam. Jeszcze i dzi[ w pisowni nazwisk rodzin miesz- kajcych w okolicy [witej góry pojawia si stary chiDski znak oznaczajcy Qin, co w japoDskim wymawia si jako "hata" Znak ten dodawany jest do nazwiska danej osoby, tak jak to czytamy na pBycie nagrobnej Xu Fu w Shingu: "Grobowiec Xu Fu z Qin". Zmier naturalna Po rozmowie z Xu Fu, Qin Shi huangdi miaB sen - walczyB w nim z bogiem morza, który pojawiB si pod postaci czBowieka. Ob- ja[niacze snów twierdz, |e bogowie morza symbolizuj zBe duchy, które przyjmuj najró|niejsze postacie; mog wystpowa jako ogromne ryby, w|e morskie czy smoki. Nale|y je przepdzi, by mogBy si pojawi dobre duchy. Dlatego te| cesarz postanowiB, |e przy pomocy strzaB zabije jedno z tych zwierzt. WyruszyB wic ze swym orszakiem z Langya wzdBu| wybrze|a Shandong, nie napotkaB jednak ani jednego wieloryba. Dopiero gdy dotarB do najbardziej na wschód wysunitego cypla Chin, mógB zrealizowa swój zamiar. W Zhifu na szczycie Chengshan, który nazywany jest te| "chiDskim Przyldkiem Dobrej Nadziei", mo|na jeszcze obejrze miejsce, z któ- rego cesarz zabiB wieloryba. Opis tego wydarzenia w "Zapiskach historycznych", jak i samo miejsce [wiadcz o tym, |e cesarz postpiB dokBadnie w taki sposób, jakiego pózniej Xu Fu nauczyB JapoDczyków: kiedy jego pomocnicy zapdzili z otwartego morza zwierz w gBb zatoki, stojc na wzniesieniu, zabiB je za pomoc strzaB. Dopiero teraz, gdy udaBo mu si tym sposobem utorowa drog dla dobrych duchów, udaB si w dalsz podró| w kierunku zachodnim. Pod|amy [ladami Pierwszego Cesarza przez ten najbardziej wie- trzny zaktek Chin. Na skale znajduje si pomnik z napisem: "Koniec Nieba", którego niemal nie sposób sfotografowa, bo silny wiatr wyrywa aparat z rk. Jeszcze niedawno znajdowaB si tu zamknity poligon chiDskiej marynarki. Wszdzie wida stacje radarowe i ukryte w krzakach lufy armatnie. Tu znajduje si [witynia, w której Qin Shi huangdi jeszcze i dzi[ czczony jest jako bóg. W drugim pomieszczeniu oddaje si cze[ bogu SBoDca, który pojawia si tu ka|dego poranka, wyBaniajc si z morza, i rozpoczyna sw wdrówk przez chiDski ld. Niedaleko [wityni zaznaczono na wybrze|u miejsce, w którym Qin Shi huangdi miaB jakoby zabi wieloryba. Poza tym, natykamy si na resztki tak zwanego mostu Qin (Qin-Qiao), który miaB prowadzi poprzez morze ku Wyspom Szcz[liwo[ci. Oczami wyob- razni mo|emy zobaczy cesarza tsknie spogldajcego w dal wypatrujcego posBaDców wracajcych z eliksirem nie[miertelno[ci. Kiedy orszak cesarski dotarB do miejscowo[ci Pingyuan, w dzisiej- szej prowincji Hebei, cesarz nagle zapadB na zdrowiu. Poniewa| w jego obecno[ci nie odwa|ono si mówi o [mierci, wic te| nikt nie zwróciB mu uwagi na to, |e jest ci|ko chory. W koDcu u[wiadomiB sobie powag sytuacji, w jakiej si znalazB, wysBaB wic swego za- ufanego czBowieka, dowódc stra|y przybocznej Meng Li, do [witej góry Taishan, by tam zBo|yB ofiar i modliB si o wyzdrowienie cesarza. Poza tym, Qin Shi huangdi napisaB list do swego najstarszego syna, Fu Su, w którym rozkazaB mu, by powierzyB naczelne dowództwo generaBowi Meng Tianowi, wróciB do Xianyang i zajB si przygoto- waniami do uroczysto[ci pogrzebowych. List ten nigdy nie dotarB do Fu Su. W czerwcu w roku 210 p.n.e. w Shaqiu, w prowincji Pintgai Qin Shi huangdi umarB, majc prawie 50 lat. Ta niewielka miejscowo[ le|y w prowincji Hebei, na póBnocny zachód od Guangzongxian. Stoi tu do dzi[ niewielki pomnik upamitniajcy to zdarzenie. Có| mogBo by powodem [mierci cesarza? Takie pytanie nasuwa si samo przez si, poniewa| wBadca nie byB jeszcze zbyt stary. yródBa nie pisz nic na temat jego cierpieD czy problemów zdrowot- nych. Poza tym, je[li Qin Shi huangdi wyruszyB w mczc podró| inspekcyjn, musiaB si czu wystarczajco dobrze. {adnych przy- puszczeD, |adnych pogBosek czy domniemywaD, jak to si dzieje w wypadku tak wielu zdarzeD z czasów |ycia Qin Shi huangdi. Rów- nie| w "Zapiskach historycznych" nie znajdziemy |adnych spekulacji na temat nagBej [mierci cesarza. Mowa jest tylko o tym, |e podstpny eunuch Zhao Gao najpierw przywBaszczyB sobie list skierowany do nastpcy tronu, a nastpnie otrzymaB zgod na sfaBszowanie tes- tamentu od trzynastoletniego syna cesarza, Hu Hai oraz Li Si, którzy obawiali si, |e utrac sw pozycj, gdy wBadz przejmie pierwszy syn, Fu Su oraz jego zaufany czBowiek, Meng Tian. Stosunki midzy gBównym eunuchem, Zhao Gao a najstarszym synem cesarza od dawna byBy nie najlepsze, podobnie jego kontakt z generaBem Meng Tianem i jego bratem, dowódc stra|y przy- bocznej, Meng Yi, których Qin Shi huangdi obdarzaB zaufaniem. Zhao Gao byB na tyle przebiegBy, by zorientowa si, |e cesarz ze wszystkich swych 30 synów i 15 córek najbardziej lubi osiem- nastego syna, Hu Hai. Dlatego te| po[wiciB si wychowaniu chBopca i wspieraB go ze wszystkich siB. To on przekonaB cesarza, by zabraB Hu Hai ze sob na ostatni wypraw inspekcyjn. Przy takim ukBadzie stosunków i interesów nie dziwi wniosek, do jakiego doszedB w niedawno opublikowanym artykule historyk Zhu Xing: Qin Shi huangdi zostaB otruty przez tego wBa[nie eunucha i jego wspólników. Po dokBadniejszym zastanowieniu odkryjemy, |e wiele przemawiaBo za sBuszno[ci tego przypuszczenia; pózniejszy rozwój wypadków pokazuje, |e Zhao Gao najpierw faktycznie obwoBaB swego wychowanka cesarzem, nastpnie pozbyB si wspólnika Li Si, a po krótkim okresie panowania przyczyniB si do [mierci tak|e Hu Hai i próbowaB zasi[ na tronie, co mu si jednak nie udaBo. Takiego czBowieka mo|na podejrzewa o wszystko, wystarczajcym moty- wem wydaje si by |dza wBadzy. W tym kontek[cie dziwi fakt, |e Li Si równie| znajdowaB si w or- szaku cesarskim. Podczas innych wypraw cesarza zostawaB w stolicy i stamtd kierowaB sprawami paDstwa. Nie mniej podejrzane wydaje si tak|e i to, |e podczas podró|y inspekcyjnej, przedsiwziciu w najwy|szym stopniu niebezpiecznym dla cesarza, nie towarzyszyB mu dowódca stra|y przybocznej, który nie wiedzie czemu zostaB odesBany. Nawet je[li nie dostrze|emy w tym intrygi Zhao Gao, faktem jest, |e w sytuacji, w której zaufany ochroniarz cesarza wy- sBany zostaje na Taishan, trzech spiskowców ma woln rk. Bo od tej chwili w bezpo[rednim otoczeniu Qin Shi huangdi znajdowaB si tylko kanclerz Li Si oraz eunuchowie, którzy byli sprzymierzeDcami Zhao Gao. Wkrótce po obwoBaniu siebie Drugim Cesarzem, Hu Hai kazaB wymordowa caBe swoje rodzeDstwo; nie wydaje si, by wzgldy rodzinne miaBy dla niego jakiekolwiek znaczenie. Czy w zwizku z tym nadal mo|emy wtpi w to, |e i on braB udziaB w zamachu na swego ojca, który byB przeszkod w jego planach zdobycia wBadzy? W historii Chin wielu cesarzy zostaBo zabitych przez eunuchów. Dlaczego wic konfucjaDscy historycy nie wpadli na pomysB, |e po- dobny przypadek mógB mie miejsce równie| w wypadku Pierwszego Cesarza? Tu zdani jeste[my wyBcznie na przypuszczenia; mo|liwe, |e nie chcieli przedstawia Qin Shi huangdi jako ofiary, bo tym samym zaczBby wzbudza sympati u potomnych. Sima Qian dokBadnie opisuje wydarzenia po [mierci cesarza. Wspo- mina, jak eunuch i jego dwaj sprzymierzeDcy wysBali sfaBszowany list cesarza do jego pierwszego syna, desygnowanego nastpcy tronu. ZnajdowaBo si w nim polecenie, by on i generaB Meng Tian odebrali sobie |ycie, poniewa| zawiedli w walce z nomadami. Kiedy t wiadomo[ wysBano - cesarz nie przerwaB podró|y, jakby si nic nie staBo. O jego [mierci wiedzieli jedynie nieliczni z towarzysz- cego orszaku. Zainscenizowano makabryczne przedstawienie; zmar- By cesarz byB transportowany w wyjtkowo solidnym wozie, we- wntrz którego podczas dBugich, upalnych letnich dni nie byBo zbyt gorco. W oficjalnym wozie cesarskim siedziaB Zhao Gao i kilku sprzymierzonych z nim eunuchów. Kiedy cesarski orszak zatrzy- mywaB si w wikszych miejscowo[ciach, do wozu dostarczane byBy sprawozdania miejscowych urzdników, posiBki i napoje. Eu- nuchowie wykonywali prac cesarza i oddawali opracowane doku- menty z odpowiednimi decyzjami. Tak jak zazwyczaj, odbywaBy si posiedzenia rady ministrów, wic nikt z orszaku niczego nie podej- rzewaB. Podró| trwaBa, jak zaplanowano, przez kolejne miesice. Aby "zmyli zapach", musiano zaBadowa towarzyszce orszakowi wozy du| ilo[ci solonych ryb. Dopiero wtedy, kiedy dotarBa wiadomo[ o samobójstwie Fu Su, wypraw przerwano, a orszak zawróciB do Xianyang najkrótsz drog z Yulin, poBo|onego na póBnocnym za- chodzie dzisiejszej prowincj Shaanxi. Tam informacj o [mierci cesarza oficjalnie podano do wiadomo[ci publicznej, a Hu Hai zostaB obwoBany Drugim Dostojnym Cesarzem, "Ershi huangdi". WBadza znajdowaBa si jednak w rkach eunucha Zhao Gao. Wydarzenia, które nastpiBy potem, byBy typowe dla schyBku pa- nowania dynastii; ka|dy z ka|dym walczyB z nieopisan brutalno[ci. Stary kanclerz Li Si zostaB zmuszony do popeBnienia samobójstwa, Drugi Cesarz kazaB publicznie zamordowa w bestialski sposób caBe swoje rodzeDstwo, a wkrótce musiaB sobie odebra |ycie. Kiedy podstpny Zhao Gao próbowaB wstpi na tron, zostaB zamordowany w roku 207 p.n.e. przez bratanka Qin Shi huangdi. Kilka miesicy pózniej, w roku 206 p.n.e. dynastia Qin zostaBa obalona na skutek powstaD chBopskich. Królestwo, które w marzeniach Qin Shi huangdi miaBo trwa a| "po dziesi tysicy pokoleD", przetrwaBo zaledwie pitna[cie lat. Bez wzgldu na to, |e opisane zdarzenia i okoliczno[ci w logiczny sposób uzasadniaj podejrzenia, i| Qin Shi huangdi zostaB zamor- dowany przez Zhao Gao, nale|aBoby jednak przedstawi jakie[ do- wody. Niestety, spekulacje historyka Zhu Xinga s jedyn informacj, jak udaBo nam si znalez. Po tym, jak zakoDczyli[my wypraw [ladami ostatniej podró|y inspekcyjnej cesarza, majc relatywnie maBy zespóB ludzi i nowoczesne [rodki transportu, doszli[my na- tomiast do caBkiem innego przekonania: z Batwo[ci mo|na sobie wyobrazi, |e pod koniec takiej podró|y czBowiek mo|e umrze po prostu z wycieDczenia. Wniosek ten jako uzasadnienie [mierci cesarza wydaje si jednak zbyt banalny, tak wic historyk raczej z niego zrezygnowaB. Zatem przyczyna [mierci Qin Shi huangdi, podobnie jak i jego pochodzenie, pozostanie tak dBugo tajemnic historii, dopóki nie pojawi si pewnego dnia mo|liwo[ otworzenia jego grobu i zbadania zwBok. Oczywi[cie, o ile zostan one w ogóle odnalezione. Sima Qian opowiada jeszcze jedn anegdot na temat [mierci Qin Shi huangdi, w której cesarz zostaB przedstawiony jako bohater tragiczny, podobnie jak w greckich tragediach: w roku 215 p.n.e. kapBan taoistyczny przepowiedziaB; "Qin zostanie zniszczone przez Hu". Qin Shi huangdi postanowiB zrobi wszystko, co w jego mocy, by nie dopu[ci do speBnienia tej przepowiedni. WysBaB swego najstarszego syna i najzdolniejszego generaBa na póBnocn granic paDstwa, gdzie w trakcie gigantycznych wypraw wojennych mieli pokona stepowych nomadów, zwanych Hu lub Hiung-nu. Nastp- nie rozkazaB, by z istniejcych ju| murów o dBugo[ci 10 000 km =5000 kilometrów) zbudowa "Wielki Mur". "Kiedy Qin zjednoczyB [wiat, Meng Tian zostaB wysBany, by wraz z armi 300 000 ludzi wyprze z póBnocy barbarzyDców Rong i Di. OdebraB im teren na poBudnie od Rzeki {óBtej i zbudowaB Wielki Mur, którego bieg dostosowany byB do rzezby terenu. RozpoczynaB si on w Lintao i cignB si na dBugo[ci 10 000 m na wschód (od rzeki) do Liao. Po tym, jak przekroczyB Rzek ({óBt), skierowaB si na póBnoc i dotarB do gór Yang". Ta gigantyczna budowla, która nie ma sobie równej w historii ludzko[ci, wzniesiona przez miliony robotników przymusowych, z których wikszo[ straciBa przy tej pracy |ycie, nie byBa w stanie zmieni losów dynastii Qin. {adna budowla w historii [wiata nie miaBa takiego wpBywu na charakter caBego narodu jak "Wielki Mur", który spowodowaB, i| ChiDczycy w swej dBugiej historii nieustannie izolowali si od reszty [wiata. Trzeba jednak w tym miejscu wspo- mnie, |e z "Wielkiego Muru" z okresu Qin zachowaBy si jedynie resztki. Budowla ta byBa cigle odnawiana i przedBu|ana."Wielki Mur" podziwiany dzi[ przez turystów pochodzi z czasów dynastii Ming. Po wszystkich wysiBkach cesarza, by stworzy paDstwo, które trwa- Boby "a| po dziesi tysicy pokoleD", po jego zwyciskich wypra- wach, dziaBaniach na rzecz zjednoczenia cesarstwa, budowie kana- Bów, dróg, murów obronnych, paBaców i grobowców, poszukiwaniu nie[miertelno[ci - do speBnienia przepowiedni przyczyniB si jego maBy, rozpieszczony syn Hu Hai, który spowodowaB upadek dynastii. Ta historia przypomina dramat Edypa, który tak|e staraB si bez- skutecznie zapobiec speBnieniu si przepowiedni. 7000 glinianych wojowników broni tajemnicy W okolicach Xi'an pochowano ponad trzydziestu cesarzy, jed- nak grób |adnego z nich nie wzbudza takiej ciekawo[ci i zain- teresowania, jak grobowiec Qin Shi huangdi. Dlaczego wic nie zostaB ju| dawno otwarty? ChiDscy archeologowie nie rozumiej takich niecierpliwych pytaD i wymieniaj kilka powodów: zanim rozpocznie si realiza- cj znacznie wikszego projektu, trzeba najpierw odkopa i za- konserwowa armi glinianych wojowników. Poza tym, istnieje obawa, |e [rodki finansowe i mo|liwo[ci sztuki konserwatorskiej s niewystarczajce. Podczas wydobywania glinianych figur stwierdzono, |e warstwa barwników, którymi zostaBy pokryte, o ile jeszcze si zachowaBa, odpada od gliny, za[ rozmiary gro- bowca s tak olbrzymie, |e do tej pory nikt nie byB w stanie ustawi wystarczajco wielkiej hali, która by go chroniBa. Dodat- kowo martwi archeologów du|a zawarto[ rtci w ziemi ponad grobowcem - istniej podejrzenia, |e nie bdzie mo|na dotrze do niego bez problemów. Poza tym, pod ziemi przebiega kilka |yB wodnych. Tak wic 7000 |oBnierzy musi nadal sta na stra|y najwikszej tajemnicy Chin. A mo|e eksperci od dawna podejrzewaj, |e ten grobowiec jest pusty? U wielu historyków znajdziemy wzmianki, |e nekro- polia, znajdujca si ponad poziomem ziemi, zostaBa rozgra- biona pod koniec okresu Qin przez naczelnego wodza Xiang Yu (232 -202 p.n.e.) i jego |oBnierzy. Armia z gliny te| nosi [lady grabie|y, jednak na bramach prowadzcych do grobu nie wida |adnych wikszych zniszczeD. Dyskusja nad tym, czy grobowiec Pierwszego Cesarza zostaB zniszczony, cignie si od czasów dynastii Wei i Jin. Geograf Li Daoyuan przytacza historyjk o pasterzu, którego koza wpadBa do dziury przy bramie wej[ciowej grobowca. Zcigajc zwierz, czBowiek ten podpaliB grób przez nieuwag. Podobno ponad kurhanem przez trzy miesice unosiB si dym. Dzisiaj skBonni jeste[my raczej przypuszcza, |e wntrze nekropolii pozostaBo nienaruszone. W ka|dym razie, ta wielka tajemnica skBania do my[lenia nau- kowców, dziennikarzy, re|yserów, biznesmenów, a nawet jas- nowidzów. Autorzy niezliczonych artykuBów w fachowych pis- mach, magazynach i dziennikach gubi si w przypuszczeniach, jasnowidze dokBadnie opisuj wntrze grobowca, biznesmeni buduj jego kopie i namawiaj turystów do ich ogldania. ich plastikowe skarby s dokBadniej strze|one ni| autentyczna gli- niana armia boskiego cesarza i musieli[my dBugo pertraktowa, zanim otrzymali[my zgod na krcenie naszego filmu w tym "Disneylandzie" chiDskiej prehistorii. Wszdzie odnosimy to samo wra|enie; im mniej konkretne s informacje, tym bardziej rozkwita fantazja. Nic wic dziwnego, |e Pierwszy Cesarz i jego grobowiec pro- wokuj filmowców do coraz kosztowniejszych produkcji. Na rynek europejski dotarBy nawet w ostatnich latach dwa z tego typu filmów. W "Qin Yong" ("Wojownik cesarza") jedna z gli- nianych figur o|ywa znów po 2000 lat i prze|ywa najdziwniejsze przygody w caBkowicie zmienionym [wiecie. Bohater ku swemu zdziwieniu odkrywa, |e nadal budowany jest mur, i ma wielkie problemy, by utrzyma pozbawionych skrupuBów handlarzy an- tykami z dala od grobowca cesarza. Wielkie wra|enie wywiera przedstawienie diabelskich mechanizmów, za pomoc których chroni si ostatnie miejsce spoczynku wBadcy. Je[li budowni- czowie okresu Qin mieli rzeczywi[cie tyle fantazji, ile twórcy tego filmu, prawdopodobne jest, |e komnaty grobowca nie zo- staBy do tej pory otwarte. Spekulacje na temat wyposa|enia grobowca opieraj si na nielicznych wskazówkach zawartych w "Zapiskach historycz- nych". Sima Qian pisze, |e król Zheng z Qin, pózniejszy Pierwszy Cesarz, wydaB w roku swego wstpienia na tron (246 p.n.e.) rozkaz, by rozpoczto budow jego grobowca u stóp góry Li, w pobli|u stolicy Xianyang. MBody monarcha miaB w tym czasie dopiero trzyna[cie lat. Sima Qian wspomina o 700 000 robot- ników przymusowych, którzy zostali [cignici do realizacji tego projektu ze wszystkich stron kraju. Pocztkowo za prace budowlane odpowiedzialny byB Li Si, pózniejszy kanclerz. ZachowaBa si informacja, jakoby napisaB on do mBodego króla, |e podczas budowy grobowca udaBo si dotrze poni|ej trzeciej |yBy wodnej i nie sposób ju| rozpali ognia. Zheng na marginesie listu napisaB: "Omin to miejsce, kopa nadal 900 metrów dalej". Na podstawie wykonanych do tej pory wykopalisk próbnych mo|na powiedzie, |e podziemna komnata grobowa byBa gigantyczna: miaBa 460 metrów dBugo[ci i 392 metry szeroko[ci. Grobowiec, otoczony szerokim i grubym czterometrowym murem z wysuszonych na powietrzu cegieB, le|aB mniej wicej 2,7 do 4 metrów poni|ej poziomu ziemi. Na póBnocnej, poBudniowej i zachodniej stronie muru znajdo- waBy si dBugie rampy prowadzce w dóB, do gBównego gro- bowca, za to po stronie wschodniej odnaleziono pi bram, które wskazuj na usytuowanie budowli w kierunku wschód- -zachód. Na temat budowy mówi Sima Qian: "Robotnicy przekopali si przez trzy |yBy wodne, które odcili, wlewajc w nie brz, aby zbudowa komnat grobow. WypeBnili j modelami paBaców, pawilonów i budynków urzdowych, a tak|e kosztownymi na- czyniami i kamieniami oraz cudownymi osobliwo[ciami. Rze- mie[lnicy otrzymali zadanie zainstalowania Buków, które celo- waBy w intruzów. W dole mechanizmy wprawiaBy bez przerwy w ruch rt symbolizujc rzeki {óBt i BBkitn, a nawet wielki ocean. W górze za[ przedstawiono wszystkie znaki Nieba i wy- posa|ono grobowiec we wszelkie instrumenty astronomiczne i geograficzne. Zwieczniki wypeBniono tranem wielorybim, który powodowaB, |e nigdy nie gasBy i zawsze [wieciBy... W koDcu, zasadzono drzewa i posiano traw na mogile, aby wygldaBa jak góra". WedBug informacji Sima Qiana, kurhan grobowy ce- sarza miaB mie wysoko[ 115 metrów. Ta nadzwyczajna ilo[ ziemi, potrzebna do jego usypania, zostaBa przetransportowana z terenu poBo|onego dwa i póB kilometra dalej. W wyniku tej akcji powstaB tam du|y zbiornik wodny, Yu Chi (Jezioro ryb). Podstawa budowli jest niemal kwadratowa i mierzy 350 met- rów w kierunku póBnocno-wschodnim i 345 metrów w kierunku wschodnio-zachodnim. Podczas mierzenia kurhanu przez chiD- skich archeologów w roku 1982 stwierdzono, |e ma tylko 55,05 metra wysoko[ci. W cigu 2000 lat z powodu osuwania si i erozji ziemi kurhan straciB ponad poBow swej wysoko[ci. Wo- kóB i ponad t budowl istniaBy niegdy[ budynki [wityD i paBa- ców, otoczone przez podwójne mury obronne. Dzi[ z tej ar- chitektury nadziemnej pozostaBy jedynie fundamenty. Pierwszy Cesarz pragnB, by jego nekropolia staBa si od- wzorowaniem modelu [wiata, którym rzdziB, tak wic na wzór idealnej stolicy Chin otoczono zespóB grobowy czworo- bocznym podwójnym murem. Zbudowano go w tradycyjny sposób z ubitej ziemi; pocztkowo miaB od 8 do 10 metrów wysoko[ci, z bramami, które prowadziBy we wszystkie cztery strony [wiata. Do dzi[ zachowaBy si jedynie resztki muru po stronie poBudniowej. O jego istnieniu [wiadcz poza tym je- dynie fundamenty o szeroko[ci 8 metrów. Znaleziska kawaB- ków dachówek i okapów [wiadcz o tym, |e w rogach muru wewntrznego musiaBy istnie wie|e stra|nicze. WedBug "Zapisków historycznych", ju| cztery lata po [mierci Pierwszego Cesarza, w roku 206 p.n.e. na stolic cesarstwa Xianyang napadB generaB Xiang Yu (232-202 p.n.e.), który walczyB z przyszBym cesarzem Han o panowanie nad Chinami. Spld- rowaB paBace i podpaliB je. Jego ofiar padBy równie| naziemne budynki nekropolii Qin Shi huangdi. W komentarzu pochodzcym z okresu dynastii Wei i Jin, geo- graf Li Daoyuan pisze, |e wraz z dowódc Xiang Yu wtargnBo do grobowca Pierwszego Cesarza okoBo 300 000 ludzi. Do wy- niesienia znajdujcych si tam skarbów nie wystarczyBo im jako- by 30 dni. Z komentarza nie wynika, czy zapisek ten dotyczy wyBcznie naziemnych cz[ci budowli, czy tak|e samego gro- bowca. Znów zwracaj uwag dane: 3 miesice, 30 dni, 300 000 ludzi. Wydaje si, |e nale|y traktowa je do[ ostro|nie. Od roku 1981, dziki badaniom naukowym i odkryciom ar- cheologicznym, mo|na byBo zweryfikowa niektóre informacje podane przez Sima Qiana. Instytut Geofizyki ChiDskiej Akademii Nauk potwierdziB na przykBad informacje na temat odwzorowa- nia rzek za pomoc rtci. Próbki ziemi, pobrane z wntrza kur- hanu, wykazuj wyjtkow koncentracj rtci na powierzchni 12 000 metrów kwadratowych. Poza tym, w Xi'an odnaleziono malowidBo [cienne, pochodzce z czasów dynastii Han, na któ- rym ziemia i niebo przedstawione zostaBy w taki sam sposób, jak opisaB je Sima Qian w "Zapiskach historycznych". W okolicy grobowca mo|na si natkn na ró|ne przedmioty wchodzce niegdy[ w skBad jego wyposa|enia. 20 metrów w kie- runku zachodnim odnaleziono dwa wykonane z brzu wozy z koDmi i woznicami, w których miaBa podró|owa dusza wBadcy do ró|nych rejonów cesarstwa. Dziwnym trafem s one tylko o poBow mniejsze od oryginalnych wozów. W poBudniowo-zachodnim rogu, pomidzy zewntrznym a wewntrznym murem, odnaleziono podziemn stajni o dBu- go[ci 100 metrów i szeroko[ci 9 metrów, w której znajdowaBo si 300 do 400 szkieletów koDskich oraz wykonane z terakoty posgi stra|ników naturalnych rozmiarów. W cz[ci wschodniej odkryto poza tym 98 pogrzebanych |ywcem koni. Na ka|dym z nich siedziaB terakotowy stajenny. W cz[ci zachodniej zaBo- |enia grobowcowego odnaleziono szcztki ptaków i rzadkich zwierzt oraz gliniane figurki ich dozorców. Pochowani zostali w glinianych trumnach wraz z glinianymi pojemnikami na |yw- no[ i brzowymi pier[cieniami. ByBa to prawdopodobnie cz[ Ogrodu Rozrywki cesarza. W pazdzierniku 1976 roku na wschód od tego stanowiska dokonano chyba najbardziej znamiennego odkrycia; 17 nekro- polii szybowych, w których znajdowaBy si groby pojedynczych osób. Po cz[ci zostaBy one wyposa|one w komnaty boczne, przeznaczone na dary, co wskazuje na wysok rang zmarBych. W grobach tych znaleziono szkielety kobiet i m|czyzn w wieku od 20 do 30 lat, którzy najwyrazniej zmarli [mierci gwaBtown, poniewa| ich czBonki zostaBy pokawaBkowane. Wyposa|enie grobowca zachowaBo si w caBo[ci i ustawione byBo w tradycyjny sposób, mo|na std wnioskowa, |e zostali brutalnie straceni. ChiDscy archeolodzy doszli do wniosku, |e byBo to rodzeDstwo Drugiego Cesarza, który najwyrazniej kazaB wymordowa wszystkich czBonków swojej rodziny. Trudno nam, ludziom Zachodu, wyobrazi sobie, |e mo|na ludzi skazywa, jak przestpców, publicznie na [mier i równocze[nie grzeba ich z szacunkiem nale|nym cesarzom. Najwiksz niespodziank, jak do tej pory sprawiB archeo- logom grobowiec Pierwszego Cesarza, byBo jednak odkrycie w roku 1974 terakotowej armii wojowników z orszaku pogrze- bowego, poniewa| o jej istnieniu nie wspomniano w |adnym ze zródeB historycznych. Pocztkowo istniaBy nawet wtpliwo[ci, czy ten "ósmy cud [wiata" nale|aB w ogóle do wyposa|enia grobowca, lecz wszelkie wtpliwo[ci na ten temat zniknBy, kiedy zdoBano dokBadnie okre[li wiek tych figur. Jeszcze w latach trzydziestych naszego wieku historycy sztuki twierdzili, |e przed nadej[ciem buddyzmu w I wieku n. e. w Chi- nach nie znano rzezb. Jak|e maBo wiedzieli[my. Produkcja po- sgów naturalnej wielko[ci, w dodatku w tak wielkiej ilo[ci, zakBada rzemie[lniczy i organizacyjny poziom rozwoju, jakiego nic nie zapowiadaBo w okresie dynastii Qin i Han. Kim byli rze- mie[lnicy, którzy stworzyli te monumentalne figury grobowe? Na jakich tradycjach si opierali i jakie innowacje konieczne byBy do realizacji tego imponujcego projektu Pierwszego Ce- sarza? W "Zapiskach historycznych" znajdziemy jedynie drobn wskazówk dotyczc istnienia wikszych rzezb w królestwie Qin, której wcze[niej naukowcy nie brali pod uwag: W paBacu w Xianyan~ miaBy sta ogromne figury z brzu, które wykonane zostaBy z przetopionej broni, skonfiskowanej po zjednoczeniu cesarstwa. Dzi[ zakBada si prawdziwo[ tej informacji, zdoBano nawet odkry, gdzie i kiedy te posgi zniknBy. Kazano te| spo- rzdzi ogromne kopie wspomnianych zaBo|eD paBacowych. Jak to si jednak staBo, |e Sima Qian nic nie pisze na temat armii z terakoty? Niektórzy historycy uwa|aj, |e w okresie Qin figury te nie byBy niczym szczególnym i dlatego nie zostaBy przez niego opisane. Jednak argumenty te wydaj si by wtpliwe z uwagi na niezwykBe rozmiary nekropolii. Yuan Zhongyi, który kieruje od pocztku pracami wykopalis- kowymi, wyja[nia: "Kiedy rozpoczli[my prace, wierzyBem, |e zdoBamy je ukoDczy w cigu 10-20 dni. Tymczasem jeste[my tu ju| ponad dwadzie[cia lat, a cigle nie wida koDca". WedBug niego Sima Qian nie wiedziaB nic na temat istnienia posgów wojowników, poniewa| powstawaBy w [cisBej tajemnicy. Autor "Zapisków" pisze jedynie, |e w roku 231 p.n.e. caBy kompleks grobowy zyskaB nazw Li od poBo|onej w pobli|u góry. Otoczone murem miasto, oparte na planie kwadratu z dwiema symetrycz- nie biegncymi drogami i centralnie poBo|onym publicznym pla- cem sdowym, byBo siedzib administracji. Po zjednoczeniu królestwa w roku 221 p.n.e. Pierwszy Cesarz za namow swego najbli|szego doradcy Li Si sprowadziB po- dobno do "kompleksu grobowego" 700 000 wizniów i robo- tników paDszczyznianych ze wszystkich stron królestwa. Cho- dziBo o przyspieszenie budowy rozpocztej w roku 246 p.n.e, kiedy to cesarz wstpiB na tron, a tak|e o to, by mogBa sprosta coraz wikszym wymaganiom boskiego wBadcy. W roku 213 p.n.e. wkrótce po tym, jak Li Si otrzymaB najwy|sze stanowisko paDstwowe "kanclerza Królestwa po Lewej Stronie", osiedlono na tym terenie dodatkowo jeszcze 30 000 rodzin. Mo|na przypuszcza, |e wszystkie prace wykonywane byBy w najwikszej tajemnicy, a caBy teren otoczono wysokim murem przed w[cibskimi oczami zewntrznego [wiata. Ten, kto praco- waB tu jako zwerbowany rzemie[lnik lub robotnik przymusowy, nie mógB std wyj[ |ywy. Tylko w ten sposób mo|na byBo by pewnym, |e na zewntrz nie przedostan si choby nawet pogBoski na temat armii z terakoty. Na podstawie stempli z imionami oraz podpisów, jakie od- kryto pod pachami lub poni|ej dBugich pBaszczy wojowników, Yuan Zhongyi rozszyfrowaB nazwiska 85 rzezbiarzy. Je[li zaBo- |ymy, |e ka|dy z nich miaB do dyspozycji od dziesiciu do dwu- nastu pomocników i |e dalsi robotnicy zajci byli zdobywaniem materiaBu, oka|e si, |e armi tworzyBo blisko tysic osób. Wsze- lkie próby zrobienia kopii glinianych koni w naturalnej wielko[ci do tej pory nie powiodBy si. Jeste[my zmuszeni zweryfikowa powtarzane cigle twierdze- nie, |e ka|da z tych figur jest unikatowa i ma swój indywidualny wyraz. Istniej [lady [wiadczce, |e zrobiono je nieomal seryj- nie. Seria to na ogóB 5 lub 10 postaci. PosBugiwano si gotowymi formami stóp, tuBowia, ramion i rk, do których wlewano glin. Kiedy ju| podeschBa, Bczono pojedyncze cz[ci i mocowano je za pomoc muBu. Specjalne czopy sprawiaBy, |e caBo[ si nie rozpadaBa. Wydaje si, |e reprezentowane s wszystkie odmiany rasowe ChiDczyków. Indywidualizacja rysów nastpowaBa dopiero w ostatniej fazie pracy. Przygotowane wcze[niej cz[ci -gBowy, nosy, usta, brwi i uszy - Bczono w ró|norodny sposób, by powstaBa wielo[ fizjonomii. Ostatni indywidualny szlif ka|da z figur otrzymywaBa dziki modelowaniu fryzur, bród i oczu. Kiedy na potrzeby naszego filmu tworzyli[my dwie takie figury, przekonali[my si, jak wiele pracy to wymagaBo. Jednak produk- cja seryjna umo|liwiaBa zatrudnianie równie| maBo wykwalifiko- wanej siBy roboczej, choby tylko wizniów czy robotników paD- szczyznianych. Do przygotowania odlewów pojedynczych cz[ci nie potrzeba byBo fachowców. Czynno[ci, jakie nale|aBo wykona przy tworzeniu terakotowej armii, byBy zaprogramowane i pod- dane reguBom, które mo|na byBo skontrolowa. Tak wic, aby otrzyma zadowalajcy efekt koDcowy, nale|aBo tylko ka|d pojedyncz czynno[ wykona w sposób mo|liwie perfekcyjny. WedBug analizy Yuan Zhongyi, mo|na podzieli mistrzów rze- mie[lniczych na dwie grupy; jedni nale|eli do centralnego war- sztatu paBacowego i pochodzili w wikszo[ci z póBnocnych okolic ówczesnej stolicy Xianyang - wykonane przez nich figury cha- rakteryzuj si mocn budow ciaBa, wyraznie zaznaczonym marsowym, heroicznym wyrazem twarzy i wysokim poziomem wykonania. Inne postacie wykonane zostaBy przez mistrzów pochodzcych z ró|nych regionów poBudnia. Cechuje je ogrom- na ró|norodno[ nie tylko poziomu wykonania, lecz równie| budowy ciaBa i indywidualnego wyrazu. Charakterystyczne s na przykBad wyobra|enia postaci w ruchu oraz ró|norodne typy budowy niektórzy wojownicy s tdzy, inni szczupli, niewielcy lub drobni, silniej zaznaczona zostaBa tak|e ró|nica wieku oraz odmienna fizjonomia. Yuan Zhongyi tBumaczy to tym, |e warsz- taty regionalne odzwierciedlaBy w swej produkcji poczucie realiz- mu prostego ludu, podczas gdy warsztaty paBacowe poddane byBy silniejszej kontroli paDstwowej, która w radykalny sposób zmuszaBa rzemie[lników do realizacji idealistycznych zaBo|eD cesarskiego zleceniodawcy. Sposób, w jaki wypalano gliniane ciaBa o takich rozmiarach i ró|norodnych grubo[ciach [cian tak, by nie pkaBy, jest do dzi[ nie rozwizan zagadk. Mniej wicej 200 metrów na poBudnie od szybu pierwszego odnaleziono piec ceramiczny o powierzchni okoBo czterech metrów kwadratowych. Przypu- szcza si, |e figury wypalano po kilka w równie niewielkich piecach, w temperaturze stosunkowo niskiej od 950 do 1050 stopni Celsjusza. Terakota oznacza "wypalon ziemi" - tworzywo ceramiczne z mieszaniny plastycznej gliny i sza- motu, o kolorze ceglastobrzowym, porowate. Po wypaleniu posgi byBy lakierowane i pokrywane ró|nokolorowymi far- bami. Twarze i rce wojowników zbli|one do koloru ciaBa - [wiadcz o tym pozostaBe [lady farb. Mundury i buty byBy wielobarwne - wyró|niono a| trzyna[cie kolorów. Nie mo|na do dzi[ z caB pewno[ci stwierdzi, czy okre[laBy one rang wojownika. Podpalenie grobowca przez generaBa Xiang Yu pod koniec dynastii Qin, sprawiBo, |e wiksza cz[ malunku zniknBa. Re- szta farby zwietrzaBa w wilgotnej ziemi. Podczas prac konser- watorskich nad posgami szczególny problem stanowi fakt, |e wikszo[ z odnajdowanych dzi[ resztek pigmentów silniej przy- lega do otaczajcej ziemi ni| do figur. Aby zachowa malunki, nale|y utrwali pigmenty na wypalonej glinie, zanim uwolni si caBkowicie skorupy z resztek ziemi. Do tego konieczne s liczne analizy u|ytych farb i spoiw. Problemem tym zajmuje si od 1988 roku tak|e grupa konserwatorów z bawarskiego urzdu ochrony zabytków. Armia z terakoty, która znajduje si mniej wicej póBtora kilo- metra na wschód od zewntrznego muru kompleksu grobowego Pierwszego Cesarza, symbolizuje jego centralistyczn wBadz i odzwierciedla skBonno[ci do imponujcego przedstawiania sa- mego siebie, do tworzenia dzieB o nieznanej nigdy wielko[ci i perfekcji. W ogromnym, podziemnym pomieszczeniu o po- wierzchni ponad 20 000 metrów kwadratowych znajduje si ponad 100 drewnianych wozów bojowych, 600 koni i 7 000 wojowników z gliny. Do tej pory odkryto w sumie cztery komory grobowe. Znaczenie tego wyjtkowego kompleksu jest cigle jeszcze przedmiotem dyskusji naukowych. Yuan Zhongyi jest przeko- nany, |e caBa nekropolia jest odwzorowaniem stolicy Xianyang, a gliniana armia strze|e bezpieczeDstwa. Inni naukowcy sdz jednak, |e gliniane posgi s odpowiednikiem ludzi, którzy w dawnych czasach towarzyszyli swemu wBadcy do grobu. Je- den z uczonych reprezentuje nawet teori, |e nekropolia jest pomnikiem wystawionym ku czci zasBu|onych |oBnierzy. Brzmi to jednak maBo przekonywajco, poniewa| pomnik zbudowano by raczej ponad poziomem ziemi. Najprawdopodobniej istnieje jaki[ zwizek pomidzy tym olbrzymim kompleksem i le|cymi nie opodal grobowcami, w których znalazBy si wozy i konie; przedmioty, które od czasów dynastii Shang czsto skBadano na drodze do grobowca wBadcy lub wokóB grobu. Liczba koni i wozów odpowiada w tym wypadku liczbie naczyD rytualnych, wykonanych z brzu, które miaBy wyra|a wBadz i pozycj len- n zmarBego. Pierwszy Cesarz, który kontynuowaB i dokoDczyB dzieBo zjednoczenia zapocztkowane przez przodków, chciaB by po [mierci otoczony symbolami swej wBadzy. Dlatego te| formacje istniejcej armii kazaB stworzy w sposób mo|liwie najbli|szy rzeczywisto[ci, tak aby mogBa mu ona dalej towarzy- szy. Kiedy zakoDczyli[my nagrywanie naszej dBugiej rozmowy z Yu- an Zhongyi, a tury[ci zaczli wraz ze zmierzchem powoli znika, w ogromnych halach zapanowaB nieopisany spokój, a my, bez |adnych przeszkód, mogli[my stan twarz w twarz z pos- gami, które s nieco wy|sze od przecitnego ChiDczyka. Nagle czas sprzed 2 000 lat staB si caBkiem bliski. Zapomnieli[my o zagadkach dotyczcych Qin Shi huangdi, jego pochodzenia i [mierci, eliksiru nie[miertelno[ci, grobowca. Nieistotna byBa technika wykonania posgów, ich znaczenie i warto[ artys- tyczna. Od czasu do czasu uwa|ne spojrzenie bBdziBo jeszcze po ich ubiorach, fryzurach, lecz powoli ogarniaBo nas uczucie gBbokiego spokoju. Patrzyli[my w twarz typowego rolnika z pro- wincji Shaanxi, mogli[my wczu si nieomal w jego rado[ci i smu- tki, spokój i rozpacz, zdecydowanie i gniew. ZdawaBo si, |e dziki temu nawizujemy ze sob dialog, mimo |e dzieli nas przeszBo 2 000 lat. ZwiatBa reflektorów, wspóBpracownicy, kamera i caBa seria "Sfinksa" byBy teraz bardzo daleko. IstniaBa tylko ta chwila, to spotkanie, dla którego przemierzyli[my 1200 kilometrów, wdrujc przez Chiny. WA{NIEJSZE EPOKI I DYNASTIE W CHINACH Dynastia Xia 2200- 1750 p.n.e. Dynastia Shang 1766- 1122 p.n.e. Dynastia Zhou 1122- 256 p.n.e. Dynastia Zachodnia Zhou1122- 770 p.n.e Dynastia Wschodnia Zhou770- 256 p.n.e. Okres Wiosen i Jesieni770- 480 p.n.e. Okres Walczcych PaDstw 480- 221 p.n.e. PIERWSZE ZJEDNOCZENIE CESARSTWA Dynastia Qin 221- 207 p.n.e. Dynastia Han 206 p.n.e.- 220 n.e. Dynastia Zachodnia Han 206 p.n.e.- 9 n.e. Uzurpacja Wang - Manga 9 n.e.- 23 Dynastia Wschodnia Han 23- 220 PIERWSZY PODZIAA CESARSTWA Okres Trzech Królestw 220- 265 Królestwo Wei 220- 265 Królestwo Shu 221- 263 Królestwo Wu222- 280 DRUGIE ZJEDNOCZENIE CESARSTWA Dynastia Jin 265 - 420 Zachodnie Jin 265 - 316 Wschodnie Jin 317 - 420 DRUGI PODZIAA CESARSTWA Epoka PoBudniowych i PóBnocnych Dynastii 420- 589 Dynastia Song420- 479 Dynastia Qi 479- 502 Dynastia Liang 502- 557 Dynastia Chen557- 589 Dynastia PóBnocna Wei 386- 535 Dynastia Zachodnia Wei 535- 557 Dynastia Wschodnia Wei 535- 550 PóBnocna Dynastia Qi 550- 577 PóBnocna Dynastia Zhou 557- 581 TRZECIE ZJEDNOCZENIE KRÓLESTWA Dynastia Sui 589 - 618 Dynastia Tang 618 - 907 TRZECI PODZIAA KRÓLESTWA Okres Piciu DynastII pózny Tang, pózny Jing, pózny Han, pózny Liang i pózny Zhou DALSZE ZJEDNOCZENIE CESARSTWA PóBnocna Dynastia Song 960- 1127 PoBudniowa Dynastia Song 1127- 1276 Dynastia Liao (Qidanowie - Tatarzy) 916- 1125 Zachodnia Dynastia Liao1125- 1168 Dynastia Jin (Ruzhenowie - Tatarzy) 1115- 1234 Dynastia Yuan (MongoBo- wie) 1279- 1368 Dynastia Ming1368- 1644 Dynastia Qing (Mand|uro- wie) 1644- 1911 Republika ChiDska1912- 1949 ChiDska Republika Ludowa 1949 Przypisy 1' KonfucjaDski kodeks postpowania próbowaB z ka|dego czBowieka uczyni istot moraln, gotow do dziaBaD z pobudek idealnych, do obrony cnoty przed wystpkami, a tak|e przed zBym wBadc. W[ród KonfucjaDskich uczonych byBo wielu ludzi szlachetnych, bezkompro- misowych wrogów tyranii. Jednak|e reformatorski zapaB i siBa ich wiary zmierzaBy ku afirmacji i zachowaniu tradycyjnego systemu paD- stwowego, a nie ku zmianie jego podstawowych zaBo|eD. 2 Swego naturalnego ojca zmusiB do popeBnienia samobójstwa i prze[ladowaB sw matk. 3 Legista Shang Yang (Pan Shangu) zmarB w roku 338 p.n.e. i ju| przez caB generacj wprowadzaB w paDstwie Qin reformy. SzkoBa legistów, zwana tak ze wzgldu na swoj wiar w skuteczno[ srogich i niezmiennych reguB, zalecaBa nagrody i kary jako "dwie dzwignie" sBu|ce do utrzymywania ludu w posBuchu. Celem wBadcy miaBo by zachowanie wBadzy bez ogldania si na dobro ludu. Midzy wBadc a ludem nie ma zgodno[ci interesów. " Przeprowadzono standaryzacj i unifikacj pisma w dwu formach, tak zwanego pisma maBopieczciowego (do[ skomplikowanego), którego u|ywano do rytych w kamieniu inskrypcji i oficjalnych napi- sów, oraz pisma prostszego, bardziej odrcznego, kancelaryjnego, do codziennego u|ytku. Druga forma pisma okazaBa si bardziej od- powiednia do pisania pdzlem na bambusowych deseczkach, na jed- wabiu, a pózniej na papierze (stopniowo doskonalonym w I w.n.e.). 5 Mury budowali wBadcy Qin i innych Walczcych PaDstw, a pózniej niektóre dynastie, lecz legenda przypisujca dynastii Qin budow sBynnego Wielkiego Muru zostaBa ju| dawno obalona. Ogldany dzi[ imponujcy wielokilometrowy mur zostaB zbudowany gBównie przez dynasti Ming w wieku XVI. 6 Utrata jder byBa najci|sz kar poza uciciem gBowy, poniewa| uniemo|liwiaBa spBodzenie mskiego potomka, który w [wieckiej religii chiDskiej elity miaB sprawowa rodzinne obrzdy ku czci przodków, przynoszce pociech ich duchom. od roku 99 do [mierci okoBo 85 p.n.e. Sima Qian przypuszczalnie koDczyB swe wielkie dzieBo porzd- kujce chiDsk histori. Czy mamy wierzy, |e nie zostaB zastraszony przez kastracj? ' Ostatnie badania rzucaj cieD wtpliwo[ci na kwesti, czy pierw- szy Cesarz, który nie lubiB narzekaD uczonych, pogrzebaB |ywcem 460 spo[ród nich. Derk Bodde (Chinese Thought, Society,and Science, University of Hawau Press 1991 ) sugeruje, |e przekonanie to wziBo si z bBdnego przekBadu; uczeni zostali tylko zamor- dowani. s Zaraz po wstpieniu na tron poleciB wznie[ w Xianyang wspaniaB rezydencj, w której wybudowano kopie paBaców obalonych ksi|t lennych. Zgromadzono w nich kobiety z zagarnitych haremów, dzwo- ny i bbny pokonanych ksi|t. Do tego miasta przesiedlono naj- bogatszych i najpot|niejszych ludzi w cesarstwie - 120 tys. rodzin. Dwie[cie sze[dziesit paBaców BczyBy kryte drogi, tak i| cesarz mógB niewidocznie dla otoczenia zmienia miejsce pobytu. Kultury i sztuki okresu Jomon nie mo|na nazwa japoDskimi. Jest on bardzo bliski kulturze plemion ogromnego obszaru geograficznego (od Azji PoBudniowo-Wschodniej i Przymorza do Ameryki Zrodkowej). Ceramik Jomon wyró|nia szereg cech pozwalajcych uzna jej przy- nale|no[ do kultury protojapoDskiej. Dopiero w koDcu Jomon, kiedy nowa fala migracji do Japonii ju| bezpo[rednio z kontynentu azjatyc- kiego (z Korei, Chin) doprowadzi do caBkowitego poBczenia kultur neolitu, brzu i wczesnego |elaza - ulega silnemu oddziaBywaniu koreaDskiej kultury Yayoi i bezpo[rednio kultury chiDskiej. Termin Yayoi pochodzi od nazwy ulicy w Tokio, gdzie po raz pierwszy zna- leziono ceramik tego typu. 10 700 000 skazaDców poniosBo kar kastracji. Gdy ciaBo zBo|ono do grobu, zamknito w nim wszystkich rzemie[lników, którzy ustawiali mechanizmy i ukryli skarby. Ponadto cesarzowi po [mierci towarzy- szyBy wszystkie te jego kobiety, które nie miaBy dziecka. " Ponad poBowa postaci ma zaokrglone pBatki uszu, ale niemal 20 proc. ma uszy o kwadratowym ksztaBcie - podobna proporcja jest charakterystyczna dla wspóBczesnej populacji Chin. Wyodrb- niono 25 typów zarostu, w zale|no[ci od wieku, charakteru, ksztaBtu twarzy i stanowiska postaci. Posgi dostarczyBy te| wielu informacji na temat fryzur, ubiorów, umundurowania, broni, sposobu siodBania koni oraz hierarchii obowizujcej w wojsku. S tam generaBowie, oficerowie, piechota, strzelcy, piesi i kawaleria. Ö÷ů CJhnH2žú 6ˆ’¨ď@ýö$ö"ä$Z%Ô%Ř,J7ĘV Œ8Ň ˘ČČÉËÖŃźŐzěÖ÷ü÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷$1$1$2žú 6ˆ’¨ď@ýö$ö"ä$Z%Ô%Ř,J7ĘV Œ8Ň ˘ČČÉËÖŃźŐzěÖ÷#0P°Đ/ °ŕ=!°‰"°‰#‰$‰%° [.@ń˙. StandardowymHBA@ň˙ĄBDomy[lna czcionka akapituëyţ˙˙˙˙Ö÷|Ö÷}Ö÷~˙˙StanisBaw JakubowskiF:\BOOKS\SFINKS\CHINY.doc˙@ëyPG‡ŸTimes New Roman5€Symbol3& ‡ŸArial"ˆĐŠˇjTŚ¸jTŚŤ6ž7Ÿ˜$°~˙˙MAGIK NA SMOCZYM TRONIE ???StanisBaw Jakubowskiţ˙ŕ…ŸňůOhŤ‘+'łŮ0xˆ´ŔĚŘě  4 @ LX`hpâMAGIK NA SMOCZYM TRONIE 0AGI????? Normal.dotOStanisław JakubowskiIE 3anMicrosoft Word 8.0i@@Š×k÷ĂŔ@К÷ĂŔŤ6ž7ţ˙ŐÍ՜.“—+,ůŽDŐÍ՜.“—+,ůŽH hp€ˆ˜  ¨°¸ Ŕ ĺâPFRONA˜Ÿ°~ć MAGIK NA SMOCZYM TRONIE Title˜ 6> _PID_GUIDâAN{959BA540-2FFB-11D5-A595-00105A09D6B6}  !"#$%&'()*+,-./0123456789:;<=>?@ABCDEFGHIJKLMNOPQRSTUVWXYZ[\]^_`abcdefghijklmnopqrstuvwxyz{|}~€‚ƒ„…†‡ˆ‰Š‹ŒŽ‘’“”•–—˜™š›œžŸ Ą˘Ł¤ĽŚ§¨ŠŞŤŹ­ŽŻ°ą˛ł´ľśˇ¸šşťź˝žżŔÁÂĂÄĹĆÇČÉĘËĚÍÎĎĐŃŇÓÔŐÖ×ŘŮÚŰÜÝŢßŕáâăäĺćçčéęëěíîďđńňóôőö÷řůúűüýţ˙      !"#$%&'()*+,-./0123456789:;<=>?@ABCDEFGHIJKLMNOPQRSTUVWXYZ[\]^_`abcdefghijklmnopqrstuvwxyz{|}~ţ˙˙˙‚ƒ„…†‡ţ˙˙˙‰Š‹ŒŽţ˙˙˙‘’“”•–—ţ˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙ţ˙˙˙ţ˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙Root Entry˙˙˙˙˙˙˙˙ ŔF’Q÷ĂŔ Qç”÷ĂŔŸ€1Table˙˙˙˙˙˙˙˙€WordDocument˙˙˙˙˙˙˙˙%ţSummaryInformation(˙˙˙˙ˆDocumentSummaryInformation8˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙CompObj˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙j˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙ ˙˙˙˙ ŔFDokument Microsoft Word MSWordDocWord.Document.8ô9˛qĐĎॹá>ţ˙ ,.ţ˙˙˙)*+˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ěĽÁIżbbjbj˛ł˛ł% ĐŮĐŮ1 ˙˙˙˙˙˙]˘˘˘˘˘˘˘śśśśś  ś‹śÚÚÚÚÚÚÚÚDFFFFFF$Aô5pj!˘ÚÚÚÚÚjÚ˘˘ÚÚÚÚÚÚÚ˘Ú˘ÚDśś˘˘˘˘ÚDÚjÚD˘˘DÚÎ Ŕë߯÷ĂŔśśÚDFRYDERYK II Szczerze mówic, nigdy nie uwa|aBem |ycia i dziaBalno[ci niemieckich cesarzy za zbytnio interesujce. W pamici utkwiB mi tylko czsto ogldany obrazek, przedstawiajcy ostatniego z nich - Wilhelma II Hohenzollerna. Wida na nim wBadc, gdy konno, ze spojrzeniem i gestem zdradzajcym mani wielko[ci, odbiera parad swych |oBnierzy - zanim wy[le ich na [mier na polach bitew pierwszej wojny [wiatowej. Cesarz o imieniu Fryderyk II - czy to nie "stary Fryc", ten od paBacu Sanssouci w Poczdamie? Ale| on nie byB wcale cesarzem, tylko królem pruskim. Zreszt nie zgadza si te| wiek, nasz bohater panowaB piset lat wcze[niej, w XIII stu- leciu. Na lekcjach historii sByszaBem o jego dziadku Fryderyku I, zwanym Barbaross, czyli Rudobrodym. WedBug legend, spo- czywa on w gBbokim [nie na górze Kyffhauser w Turyngii, natomiast podrcznik szkolny mówi, i| utonB w rzece Salef podczas wyprawy krzy|owej. Barbarossa te| byB cesarzem, pochodziB z rodu Staufów. Ale mieli[my przecie| zaj si wnukiem. Nie nazwano jego imieniem - w przeciwieDstwie do "Fryca" z Prus - |adnej ober|y, nie postawiono mu |ad- nego pomnika. Place Barbarossy znajdziemy w wielu niemiec- kich miastach, natomiast Fryderyk II nie pozostawiB - jak si wydaje - |adnych widocznych [ladów. Mo|e wBa[nie nie zrobiB nic takiego, o czym mogliby pamita potomni? MusiaB jednak by pot|nym wBadc, skoro ozdobiB swe skronie koronami Niemiec, Królestwa Jerozolimskiego i bogatej Sycylii. Zwolennicy zwali go "stupor mundi et immutator mi- rabilis, "podziwienie [wiata i cudowny odnowiciel", dla wro-gów byB diabelskim monstrum. Jak mamy wyrobi sobie sd o czBowieku zmarBym przed prawie 800 laty, o cesarzu i królu, na temat którego historycy i pisarze opublikowali w cigu stuleci niezliczone ksigi, nie formuBujc jednoznacznych ocen - raczej przeczc sobie nawzajem? Zamek peBen tajemnic Zmczony zgieBkiem panujcym na zatBoczonych adria- tyckich pla|ach przypadkiem znalazBem si w odludnej, spa- lonej sBoDcem okolicy na poBudniu WBoch. Wska, krta droga biegBa w[ród Bagodnych pagórków i nie koDczcych si plantacji oliwek. Nagle na szczycie wzgórza wyrosBa masywna bryBa zamku Fryderyka II - "Castel del Monte". Przed wej[ciem nauczycielka opowiadaBa szkolnej wycieczce o "Federico Secondo", królu Sycylii. MówiBa o rzeczach zadziwiajcych: wBadca ów miaB podró|owa przez kraj ze swym haremem, towarzyszyBy mu za[ sBonie, leopardy i inne egzotyczne zwierzta. Opowie[ wzbudziBa moj ciekawo[, jeszcze nigdy nie sByszaBem czego[ podobnego o którym[ z niemieckich cesarzy. Sam Castel del Monte te| peBen jest zagadek i tajemnic. Wzniesiony na planie regularnego o[miokta, z wie| na ka|- dym z rogów - równie| o[mioktn. Mury z wygBadzonych ciosów |óBtego piaskowca kryj osiem sal w ksztaBcie trapezów na dwóch kondygnacjach jednakowej wysoko[ci oraz o[mio- ktny dziedziniec, ozdobiony niegdy[ antycznymi figurami. Pisarz Horst Stern nazwaB budowl "orgi ósemek". O[miokt przedstawia w geometrii form po[redni midzy czworo- ktem a koBem. Jako symbol religijny wyobra|a poBczenie ziemskiej skoDczono[ci kwadratu z nieskoDczono[ci niebies- kiego krgu. Stanowi on pomost pomidzy Bogiem i czBowie- kiem, |yciem i [mierci. Fryderyk podziwiaB powstaBy podczas krucjaty w latach 1228/ 1229 meczet na "[witej skale" w Jerozolimie i pytaB arabskiego przewodnika o symboliczne znaczenie oktagonalnej konstrukcji. ZnaB tak|e oktagonaln bazylik San Vitale oraz baptysteria w Rawennie, trzymaB w dBoniach koron Rzeszy - równie| w ksztaBcie tej figury. Czy Castel del Monte powstaB na skutek tych wszystkich do[wiadczeD, jako trwajcy wiecznie testament imperatora, który na ziemi chciaB by zawsze "pier- wszym po Bogu"? Zciany zamku wyBo|one s pBytkami biaBego marmuru, pikne mozaiki ozdabiaj podBogi. Pomy[lano te| o toale- tach, brak natomiast kuchni; w jaki sposób od|ywiaB si wic wybredny dwór? Z pewno[ci nie zadowalaB si suro- wizn i zimnymi potrawami, zwBaszcza |e Fryderyk znany byB z wystawnych uczt. Jeden z ówczesnych biesiadników donosiB z zachwytem: ..Spotka tu mo|na wszelkie rodzaje uciech, [piewajce chóry i purpurowe stroje go[ci stwarzaj pogodny nastrój. Biesiady i zabawy trwaj caBy dzieD, a gdy sBoDce chyli si ku zachodowi, blask pochodni zamienia noc w dzieD". Pikne hurysy zabawiaBy zebranych - przy dzwi- kach cymbaBów i kastanietów, balansujc na wielkich kulach, toczyBy si przez sale paBacu. Przekazy mówi, |e nadworny uczony i astrolog Michael Scotus miaB rzekomo pewnego gorcego, letniego dnia na rozkaz cesarza sprowadzi cza- rami chmury burzowe, by dostarczy ochBody rozbawione- mu towarzystwu. Castel del Monte nie byB jednak najwyrazniej przeznaczony do takich rozrywek. Mo|e sBu|yB celom obronnym? Dlaczego wic schody w wie|ach s lewoskrtne, inaczej ni| we wszys- tkich twierdzach owych czasów? Taki ukBad sprzyjaB przecie| napastnikowi, który mógB atakowa mieczem trzymanym w prawej rce, utrudniaB natomiast fechtunek obroDcy. Wt- pliwe jest, aby do[wiadczeni budowniczowie Fryderyka popeB- nili przypadkowo prosty bBd. Po co w takim razie wzniesiono zamek? Nedim Vlora jest profesorem geografii na uniwersytecie w Bari. Pochodzi z albaDskiej rodziny ksi|cej, jego rodzice uciekli do WBoch przed komunistami. Vlora wraz z zaprzyjaz- nionymi naukowcami od lat prowadzi badania zamku i sdzi, i| potrafi ju| wyja[ni wiele spo[ród jego zagadek. Zdaniem profesora, budowla nieprzypadkowo stoi dokBadnie na linii Bczcej Jerozolim z najwiksz w owych czasach katedr chrze[cijaDsk Notre Dame w Chartres. Cesarz nie chciaB bo- wiem wznie[ zamku, lecz [wityni. Sam sporzdziB plany konstrukcyjne, bazujce na tajemnej wiedzy staro|ytnych Egip- cjan, któr zaczerpnB ze zródeB arabskich. Uczony dokonaB pomiarów zamku i stwierdziB pewne zbie|- no[ci z wymiarami piramidy Cheopsa. Obwód budowli 232,92 m) odpowiada dosy dokBadnie dBugo[ci boku pod- stawy najwikszej egipskiej piramidy, natomiast suma dBugo[ci boków o[mioktnego dziedziDca Castel del Monte wynosi 111 staroegipskich Bokci. ByBa to w czasach faraonów nad- zwyczaj wa|na, magiczna liczba, Która symbolizowaBa - we- dBug kapBanów - caB tradycyjn wiedz, równie| t o rów- nowadze kosmosu, bdc warunkiem dalszej egzystencji wszech[wiata. Faraonów - wraz z mocami niebieskimi - uznawano za gwarantów owej kosmicznej równowagi, std wynikaB pogld o konieczno[ci ich panowania w Egipcie. Ne- dim Vlora twierdzi, |e odnalazB inne jeszcze podobne formuBy liczbowe ukryte w konstrukcji zamku. Podobno wskazuj one nawet dokBadne poBo|enie nieodkrytych dotd komór w pi- ramidzie Cheopsa. Nie dane mu byBo do tej pory przekona si naocznie o sBuszno[ci swych teorii, gdy| rzd egipski od- mawia archeologowi amatorowi pozwolenia na prowadzenie wykopalisk. Profesorowi pozostaj wic tylko spekulacje i prze- mierzanie z calówk wntrz cesarskiego zamczyska. Zwizek konstrukcji budowli z prawidBami astronomii zo- staB natomiast naukowo udowodniony. Chodzi o dBugo[ cienia, jaki rzucaj [ciany dziedziDca w chwili, gdy SBoDce wchodzi w kolejne znaki zodiaku: Wagi, Skorpiona, Strzelca. Rozmiar cienia odpowiada wówczas okre[lonym elementom architektonicznym: zajmuje peBn szeroko[ dziedziDca, opasuje wie|e lub pada tam, gdzie - zdaniem fachowców - dawniej znajdowaBo si oktagonalne ogrodzenie. W lecie cieD zdradza poBo|enie jeszcze jednego obiektu, który nie zachowaB si do naszych czasów. Siga bowiem wtedy do [rodka dziedziDca, gdzie umieszczony byB prawdopodobnie marmurowy basen - tak|e w ksztaBcie o[miokta. Porów- nanie z paBacami arabskimi i perskimi potwierdza to przypu- szczenie - w |adnym z nich nie brak przynoszcej ochBod fontanny. Zamek jest wic swego rodzaju gigantycznym zegarem sBonecznym. Cesarz, zainteresowany matematyk, z pewno[ci znaB reguBy geometryczne, bdce podstaw takiej Konstrukcji - opisaB je ju| w staro|ytno[ci rzymski architekt Witruwiusz. Skomplikowane obliczenia s konieczne, by zrozumie sens odchylenia osi wschód-zachód kasztelu, wyznaczonej przez gBówny portal. Ró|nica w stosunku do kierunku idealnego wynosi 2,5 stopnia. Kt ten odpowiada dokBadnie nachyleniu osi ziemskiej. Ta inklinacja wyznacza rytm pór roku, okresów zimna i ciepBa, zasiewów i |niw na naszej planecie. Uwzgld- nienie praw natury przy budowie Castel del Monte mogBo oznacza, |e Fryderyk II uwa|aB si za pana wszelkich zjawisk, decydujcych o losie jego poddanych - podobnie jak egipscy faraonowie. Wirtualna wizyta u cesarza ZespóB badaczy z uniwersytetu w Tybindze wykorzystaB za- miBowanie wBadcy do mistyki liczb w celu stworzenia nowego programu komputerowego. Przez wiele lat studenci informa- tyki pod kierunkiem swego profesora pod|ali [ladami monar- chy, przygotowujc po[wicone mu dzieBo. Zgromadzili w komputerach miliony danych architektonicznych - w wy- niku tego powstaB wirtualny Castel del Monte, po którym poruszamy si za pomoc komputerowej myszy. Istniej obecnie ró|ne metody generowania cyfrowych ob- razów. Najpopularniejszy jest tzw. raytracing, stosowany m.in. do produkcji reklam, ale tak|e peBnometra|owych fil- mów, jak np. "Toy story". Jakkolwiek obrazy uzyskane za pomoc tej techniki robi du|e wra|enie, razi w nich pewna nienaturalno[. Wynika ona z punktowego przedstawiania zródeB [wiatBa - granice cienia staj si przez to bardzo ostre. Raytracing nie potrafi poza tym uwzgldni o[wietlenia po- [redniego, niezwykle istotnego przy odwzorowywaniu wntrz. Informatycy z Tybingi starali si wic poBczy ró|ne znane metody. Dla laika brzmi to nieskomplikowanie, ale takie przed- siwzicie oznacza czsto konieczno[ wieloletnich badaD i prób. Efektem staraD uczonych staB si program o nazwie "RadioLab". Dziki zastosowaniu w nim ró|norodnych algoryt- mów przyspieszajcych obliczenia, mo|e on generowa nad- zwyczaj realistyczne obrazy skomplikowanych architektonicz- nie pomieszczeD Castel del Monte. "RadioLab" przeszedB w naszym filmie chrzest bojowy, teraz czeka go [wiatowa kariera. Brama do wieczno[ci Castel del Monte daje wiele utrwalonych w kamieniu przy- kBadów autogloryfikacji Fryderyka II. Wszdzie natkn si mo|na na "zBot liczb" 1,618, wyprowadzon z proporcji ciaBa ludzkiego. 1:1,618 to idealny stosunek odlegBo[ci midzy sklepieniem czaszki a ppkiem do wysoko[ci caBego ciaBa lub te| dBugo[ci palców do rozmiarów caBej dBoni. Ta boska har- monia, zwana "zBotym podziaBem", miaBa wyra|a wol mocy niebieskich tak|e w przedmiotach stworzonych ludzk rk. Sale zamczyska maj ksztaBt trapezu. Mno|c najkrótszy bok tej figury przez 1,618, otrzymamy wymiar boku najdBu|szego. Z Kolei iloczyn najkrótszego boku i pierwiastka kwadratowego "zBotej liczby" (czyli 1,272) odpowiada szeroko[ci sali. Tak|e portal gBówny zbudowany jest wedBug zasad "zBotego podzia- Bu". Mo|na weD wpisa picioramienn gwiazd, zBo|on z przecinajcych si linii. Punkty przeci dziel te linie na odcinki, pozostajce wzgldem siebie w proporcjach 1:1,618, I :1,6182 lub 1:1,6183. Taka Konstrukcja stanowi wic miaBa bram dla czBowieka doskonaBego - cesarz miaB tu zapewne na my[li siebie. Nie wiadomo, czy Fryderyk kiedykolwiek przebywaB w tym miejscu. WspóBczesny mu kronikarz tak opisywaB zachowanie monarchy: "Z niezmordowanym zapaBem kazaB wznosi paBace niezwykBych rozmiarów i rzadkiej pikno[ci, jak gdyby miaB |y wiecznie. Wielu z nich nigdy nawet nie ujrzaB. PolecaB budowa warownie i baszty na wierzchoBkach gór i w miastach, jakby Ka|dego dnia spodziewaB si obl|enia. Wszystko to czyniB, aby da [wiadectwo swej potgi, wzbudzi podziw i respekt. ChciaB, by sBawa jego imienia gBboko zapadBa w pa- mi ka|dego czBowieka, aby go nigdy nie zapomniano". Cas- tel del Monte byB wic demonstracj siBy, a mo|e tak|e we- zwaniem do przestrzegania praw niebios. Tyran Sycylii Brama w Kapui, obecnie w ruinie, sBu|yBa nie tylko celom praktycznym, lecz tak|e propagandzie - miaBa obwieszcza wol cesarza. Wykuty na niej napis groziB podró|nym, prze- kraczajcym tu granic midzy PaDstwem Ko[cielnym a Króle- stwem Sycylii: "Na rozkaz Cezara dbam o jedno[ królestwa. Podstpnych - pogr| w haDbie. Niech pewnym krokiem przechodzi, kto |yje uczciwie Lecz zdrajca niechaj lka si kltwy I [mierci w lochu." W[ród gruzów bramy, nisz- czonej w licznych wojnach, le| marmurowe figury, które niegdy[ zdobiBy fasad: rzymska bogini lustitia, po jej bokach dwaj sdziowie. Powy|ej wznosiB si posg cesarza, uwa|anego za gwaranta pokoju i sprawied- liwo[ci. Fryderyk II ogBosiB nowy kodeks dla Królestwa Sycylii, zwany "konstytucjami z Melfi". MiaB on zagwarantowa prawo- rzdno[ i chroni poddanych przed samowol feudaBów, ale jednocze[nie potwierdzaB nieomylno[ monarchy: "Dyskuto- wanie o wyrokach, postanowieniach i statutach cesarskich jest [witokradztwem". WBadca byB [wicie przekonany, |e gBosiciele herezji skie- rowanych przeciw Ko[cioBowi zagra|aj równie| jemu, jako bo|emu pomazaDcowi. Odstpcy byli wic okrutnie karani: "Kacerza, napitnowanego przez biskupa, nale|y postawi przed sdem [wieckim i skaza na [mier w pBomieniach lub na okaleczenie przez wyrwanie jzyka, aby ju| nigdy nie wy- szydzaB Boga". {ydzi musieli zapuszcza brod i umieszcza na odzie|y |óBt plam, aby odró|nia si od chrze[cijan. MaB|eDstwa z cudzoziemcami byBy zakazane, gdy| "mieszanie si ludów sprowadza zepsucie obyczajów w paDstwie". Pro- stytutkom nie pozwalano mieszka w obrbie murów miasta i u|ywa tych samych Bazni, które odwiedzaBy "przyzwoite" niewiasty, "bowiem jedna chora owca zara|a caBe stado". Wdrownych komediantów i [piewaków wyjmowano spod prawa, "je[li wa|yli si obel|ywymi piosenkami zakBóci pokój cesarski". Z drugiej jednak strony, kodeks gBosiB, i| "nikt nie mo|e by niewinnie prze[ladowany dlatego tylko, |e jest {ydem czy Saracenem". W roku 1235 oskar|ono w Niemczech kil- ku {ydów o popeBnienie rytualnego mordu na chrze[cijaDskim dziecku. Taki zarzut po- jawiaB si co jaki[ czas, nara|ajc wszystkich wyznawców judaizmu na powa|ne niebez- pieczeDstwo. Poniewa| Izraelitów uwa|ano w Niemczech za bezpo[rednich poddanych monarchy, Fryderyk osobi[cie zainteresowaB si t spraw. Do zbadania oskar|eD powoBaB komisj, zBo|on z dostojników ko[cielnych i [wieckich. Komisja nie potrafiBa jednak wy- da jednoznacznego wyroku, cesarz powie- rzyB wic dochodzenie {ydom, którzy przyjli wiar chrze[- cijaDsk. Oni bowiem orientowali si w pi[miennictwie |ydow- skim i udowodnili, |e prawo moj|eszowe uznaje ofiary z ludzi za przestpstwo budzce odraz. Fryderyk zagroziB wobec tego kar wszystkim, którzy rozpowszechnialiby podobne osz- czerstwa. Trudno powiedzie, czy motywem takiego post- powania byBa tolerancja wobec innych wyznaD, czy te| caBkiem prozaiczne wzgldy finansowe. WyrozumiaBo[ nie nale|aBa w ka|dym razie do jego przymiotów. Sie donosicieli infor- mujcych o wszystkim wBadc omotaBa paDstwo. "W twoim królestwie sycylijskim nikt nie [mie ruszy rk ani nog bez twego rozkazu" - pisaB ówczesny papie|, z wyrzutem, ale i z niekBaman zazdro[ci. Pewna historyjka - raczej zmy[lona - doskonale ilustruje wyobra|enie wnuka Barbarossy o istocie wBadzy monarszej: "Cesarz Fryderyk wyruszyB niegdy[ na polowanie z sokoBami. ZabraB ze sob znakomitego sokoBa, którego nadzwyczaj sobie ceniB. PosBaB go w po[cig za |urawiem, ten jednak wznosiB si coraz wy|ej i wy|ej. Ptak Bowczy pod|aB za nim, a| ujrzaB w dole mBodego orBa, spadB na niego z impetem i tak dBugo trzymaB w szponach, a| orzeB wyzionB ducha. RozzBoszczony cesarz zawezwaB kata i rozkazaB [ci sokoBowi gBow, ponie- wa| ten zabiB swego pana. OrzeB bowiem stoi wy|ej ni| wszys- tkie inne ptaki i nale|y mu si respekt". Podobnie ka|dy za- mach na wBadc karany byB [mierci. Jeden z kronikarzy tak opisywaB los grupy feudaBów, którzy zawizali spisek przeciw Fryderykowi: "Zamachowców o[lepiono najpierw, gdy| szatan za[lepiB ich du- sze, wleczono ich za koDmi po ziemi, któr za- mierzali splami krwi niewinnego. Niektórych za[ wrzucono |ywcem do morza, bo podawali stronnikom cesarza kielich goryczy; wieszano ich pod goBym niebem, jako |e skazili powietrze swym haniebnym zamiarem. Wreszcie strawiB ich ogieD, gdy| przyBapano ich, pragncych stBu- mi pBomieD wierno[ci." Dodajmy jeszcze do tej listy okrucieDstw zaszywanie nieszcz[ników w workach razem z jadowitymi w|ami. Bohater naszej opowie[ci nie nale|aB wic do ~~~ ~ '. Bagodnych, Bask okazywaB tylko wtedy, gdy wy- magaBo tego polityczne wyrachowanie. Im dBu|ej panowaB, tym bardziej stawaB si zgorzkniaBy i coraz rzadziej wybaczaB. Nawet obraz majestatu KaraB z nikczemn, wyrafinowan brutalno[ci, czego dowodzi poni|szy dekret: "Postanawia- my, aby oskar|onych o przestpstwo obrazy naszego ma- jestatu poddawa dBugim i licznym torturom, a nastpnie wy- kona kar [mierci. ich cierpienia winny napawa lkiem innych". Zaskakujco pojednawczo zachowaB si monarcha w Bitonto. Miasto poddaBo si na krótki czas papieskim na- jemnikom, lecz on okazaB mu ponownie swoj Bask. Jako akt ukorzenia si mieszkaDcy ufundowali nowe, kunsztowne schody na ambon w miejscowej katedrze. ZdobiBy je wize- runki czBonków dynastii Staufów: obok Fryderyka, jego dziad Barbarossa, ojciec Henryk i syn Konrad. Poddani musieli ugi si przed wol cesarza, niezale|ni obywatele wolnych miast byli mu sol w oku. Sprzeciw naruszaB "[wity porzdek" i pocigaB za sob z reguBy bezlitosn interwencj gvardii saraceDskiej. ZachowaB si jeden z rozkazów, kierowanych do jej komendanta: "PeBni zaufania dla waszej szczerej wier- no[ci, której do[wiadczyli[my we wszelkich opresjach, wam wBa[nie powierzamy prowadzenie wojny przeciw miastu Ga- eta i jego mieszkaDcom, jako zemst na zdrajcach. Dlatego rozkazujemy z caB surowo[ci i pod rygorem utraty naszej Baski, aby[cie zaraz po przybyciu zniszczyli winnice i ogrody. Aby zdoby tereny wroga, musicie dzieD i noc bez przerwy czuwa przy katapultach i machinach obl|niczych. Po zajciu miasta macie caB ludno[ z wy|szych stanów wy- gna nago i boso poza mury, wcze[niej o[lepiajc i ob- cinajc im nosy. Kobietom tak|e obcinajcie nosy na znak haDby, ale potem pozwólcie im odej[. Natomiast chBop- ców, których znajdziecie, winni[cie pozbawi msko[ci i pozostawi w mie[cie. Z murów, domów i wie| Gaety niechaj nie zostanie kamieD na kamieniu, z wyjtkiem ko[- cioBów i plebanii, które oszczdzicie. Gdy wie[ o srogiej karze rozejdzie si po [wiecie, wstrz[nie do gBbi ka|dym zdrajc." Takie postpowanie uzna mo|na za przejaw niezwykBego okrucieDstwa Fryderyka. Jednak|e w owych czasach nie byBo ono niczym wyjtkowym. WBadcy Wschodu i Zachodu stoso- wali podobne metody dla umocnienia panowania i ochrony wBasnego |ycia. Nawet papie|e nie cofali si przed morders- twami i torturami. Wnuk Barbarossy byB szczególnie konsek- wentny w urzeczywistnianiu swych planów. Jego ofiar padB nawet jeden z synów - Henryk oraz dBugoletni kanclerz Petrus de Vinea. Skd wziBa si u niego ta przemo|na |dza wBadzy? Wzlot orBa Zimny póBnocny wiatr szarpie du|ym namiotem, ustawio- nym na rynku w lesi, maBym miasteczku [rodkowej Italii, 26 grudnia roku 1194. Konstancja, córka normaDskiego króla Sycylii, Rogera II, udawaBa si wBa[nie do swego maB|onka, cesarza Henryka VI, gdy bóle porodowe zmusiBy j do za- trzymania si w lesi. Rozwizanie w okresie [wit to dobry omen, lecz niebo nad miastem pokryte jest chmurami. Bez- dzietna dotd cesarzowa zaszBa w ci| dopiero w wieku 40 lat - rzecz w owych czasach zadziwiajca. Natychmiast te| pojawiBy si wtpliwo[ci, zBo[liwi szeptali, |e jako nastpca tronu ma by podsunity syn pewnego rzeznika. Aby poBo|y kres tym niebezpiecznym dla przyszBego dziedzica pogBoskom, Konstancja zaprosiBa do asystowania przy porodzie kobiety z lesi - tak w ka|dym razie mówi legenda. Jako ostateczny dowód cesarzowa pokazaBa podobno tBumowi nagie, ocieka- jce mlekiem piersi karmicielki. Narodzinom przyszBego wBadcy towarzyszyBy mroczne prze- powiednie. ByBy opat cystersów, Joachim z Fiore, powiedziaB podobno Henrykowi VI, |e sprawc ci|y jego maB|onki byB demon. Ponadto przewidywaB - opierajc si na pogBbionym studium Biblii - rychBy koniec [wiata, do którego miaB si przyczyni maBy królewicz. Takie objawienia nie nale|aBy w [red- niowieczu do rzadko[ci, powszechnie oczekiwano apokalipsy, dnia Sdu Ostatecznego. Tym razem proroctwa miaBy jednak wyrazne tBo polityczne. Otó| Henryk VI dziki zrcznym rzdom znacznie rozszerzyB granice wpBywów - sigaBy one od BaBtyku i Morza PóBnocnego a| do wybrze|y [ródziemnomorskich. ByB bliski realizacji marzeD dynastii Staufów o wskrzeszeniu pod ich berBem imperium rzymskiego. MaB|eDstwo Henryka z Konstan- cj oznaczaBo grozn dla papie|a mo|liwo[ poBczenia cesar- stwa z Królestwem Sycylii, rozcigajcym si na PóBwyspie ApeniDskim niemal do granic Rzymu. PaDstwo Ko[cielne znalaz- Boby si w ten sposób w pot|nych kleszczach. Papie| musiaB za wszelk cen temu zapobiec, je[li nie chciaB ostatecznie prze- gra rywalizacji ze [wieckimi wBadcami. Midzy Wschodem a Zachodem Niewiele pózniej sytuacja diametralnie si zmieniBa i dzie- dzictwo Fryderyka zdawaBo si rozpBywa w powietrzu. Hen- ryk VI zmarB w 1197 r., wkrótce potem odeszBa tak|e kon- stancja. Osierocony nastpca tronu dostaB si pod kuratel papie|a. Wprawdzie ju| jako maBe dziecko nosiB koron Sy- cylii, mimo to czuB si wizniem w paBacu królewskim w Pa- lermo, a jego |ycie wci| byBo w niebezpieczeDstwie. Podo- bno majc. siedem lat, na widok pilnujcych go stra|ników peBen bólu zerwaB z siebie ubranie i "tncymi jak no|e pa- znokciami okaleczyB swe mBode ciaBo". Je|eli nawet fakt ten jest przejaskrawiony, to pozwala wyobrazi sobie, jak gBboko zakorzenione byBo w chBopcu przekonanie o niezwykBo[ci wBa- snej osoby i znaczeniu godno[ci królewskiej. Tamten okres wywarB niewtpliwie du|y wpByw na Fryderyka, uksztaBtowaB jego pogldy, uczyniB nieufnym wobec obcych i wzbudziB w nim [wiadomo[ wBasnych zdolno[ci oraz uprzywilejowa- nej pozycji. Zredniowieczne Palermo byBo miastem wielu kultur, meczety ssiadowaBy z synagogami i katolickimi katedrami. NormaDscy wBadcy Sycylii zlikwidowali wprawdzie wpBywy muzuBmaDskie na wyspie, ale przejli orientalny styl |ycia. Gruboskórni awan- turnicy z dalekiej PóBnocy zmieniali si w promieniach poBu- dniowego sBoDca w tolerancyjnych mecenasów filozofii, lite- ratury i architektury. W swoich wiejskich posiadBo[ciach, w Palermo. otoczonych rozlegBymi parkami, prowadzili wraz z licznymi kochankami wystawny tryb |ycia. Wschodni przepych panowaB te| w komnatach królewskich, ich [ciany zdobiBy kosztowne mozaiki. Fontanny - niczym w paBacach kalifa - przynosiBy ochBod i relaks. Pewien arabski podró|nik chwaliB króla Ro- gera, który z jaBowego pustkowia uczyniB kwitnce ogrody i |yzne pola. Pszenic i olej palmowy wymieniano w póBnocnej Afryce na zBoto, finansujc w ten sposób budow ko[cioBów i paBaców. Rzemie[lnicy i architekci zje|d|ali zewszd na poBu- dnie WBoch, tworzc specyficzny styl w sztuce. Reszta Europy uwa|aBa Sycyli za kraj z tysica i jednej nocy. Legendy mówi, |e mBody król wBóczyB si po uliczkach Palermo, zaniedbany i gBodny, zdany na jaBmu|n wspóBczu- jcych rodzin. Obcowanie z ulicznicami i wd- rownymi handlarzami nauczyBo go zBych manier, ale dostarczyBo te| wielu do[wiadczeD |ycio- wych. Nale|y wtpi w prawdziwo[ tych prze- kazów: prawdopodobnie - mimo wszelkich per- turbacji w paBacu królewskim - otrzymaB odpowiednie wyksztaBcenie. Papie|owi, sprawu- jcemu oficjaln kuratel, donoszono o znako- mitych umiejtno[ciach jezdzieckich i szermier- czych Fryderyka, a tak|e o jego ogromnej ciekawo[ci [wiata. Po ukoDczeniu 14 lat, w roku 1208, peBnoletni ju| wBadca objB rzdy ogarni- tego chaosem paDstwa. Perspektywa uzyskania korony cesarskiej niepomiernie si oddaliBa, po tym, jak papie| naBo|yB j w 1209 r. Ottonowi', z rodu Welfów2 - od pokoleD nieprzejednanych wrogów Staufów. Innocenty III zyskaB przez to swobod w dal- szym umacnianiu wBasnych wpBywów. Nowy cesarz byB niewy- ksztaBcony, niezbyt majtny, posiadaB te| niewielu stronników. WydawaBo si wic, |e zostanie posBuszn marionetk Rzymu. Gdy Otto zawiódB pokBadane w nim nadzieje, papie| natych- miast przestaB go popiera. Fryderyk znów liczyB si wic w wy- [cigu do tronu - wkrótce potem ksi|ta Rzeszy ofiarowali mu koron króla niemieckiego. Droga do wBadzy ByBy podopieczny papie|a zostaB wcze[nie o|eniony i w wieku 17 lat doczekaB si ju| potomka. W roku 1212 opu[ciB Sycyli, rozpoczynajc niebywale [miaBe przedsi- wzicie. Przez Rzym i Genu udaB si na póBnoc Italii, w to- warzystwie garstki zwolenników. PrzemknB midzy wrogimi Staufom miastami Lombardii, o wBos unikajc wzicia do niewoli przez mediolaDczyków. Na wysoko[ci Werony prze- kroczyB Alpy, cho po niemieckiej stronie gór czyhali ksi|- ta bawarscy, sprzyjajcy Welfom, i przez Szwajcari po- spieszyB do Konstancji. Miasto przygotowywaBo si ju| na przyjcie Ottona, wic tutejszy biskup pocztkowo odmówiB Fryderykowi wstpu. Dopiero po odczytaniu papieskiej klt- wy, rzuconej na konkurenta, brama otworzyBa si. MieszkaD- cy zatarasowali teraz most na Renie, aby z kolei uniemo|- liwi przejazd Welfowi. Plan powiódB si - Otton IV nie dysponowaB wystarczajcymi siBami, musiaB wic wycofa si i zrezygnowa z prób zatrzymania rywala. Pewien kronikarz zapisaB wówczas tak uwag: "Gdyby Fryderyk przybyB do Konstancji trzy godziny pózniej, nigdy nie zdoBaBby opano- wa Niemiec". Wiadomo[ o pojawieniu si wnuka Barbarossy rozeszBa si tymczasem z szybko[ci bByskawicy. Sukces, jaki odniósB na samym pocztku, uznano za znak bo|y. Coraz wicej zwolen- ników przyBczaBo si do orszaku Fryderyka, kolejne poBudnio- woniemieckie miasta otwieraBy przed nim swe bramy, wypie- rajc niepopularnego Ottona coraz dalej na póBnoc. Losy tego ostatniego rozstrzygnBy si ostatecznie w bitwie pod Bouvi- nes, w póBnocnej Francji. Spieszc wiosn 1214 r. na pomoc sprzymierzeDcowi, królowi angielskiemu, starB si tam z woj- skami francuskimi i poniósB druzgocc klsk. Zwyciski wBad- ca Francji, Filip August, wysBaB Staufom zdobytego na przeciw- niku orBa cesarskiego wraz z hojnym datkiem pieni|nym. Teraz nic nie staBo ju| na przeszkodzie wstpieniu Fryderyka na tron króla Niemiec. OdbyBo si to w roku 1215 w Akwiz- granie, tradycyjnym miejscu koronacji monarchów od czasów Karola Wielkiego. Jego prochy spoczBy w tym samym czasie we wspaniaBym, nowym srebrnym relikwiarzu, ufundowanym przez mieszczan. Nasz bohater wBasnorcznie zamknB relik- wiarz, przyrzekajc jednocze[nie wyruszy wkrótce na wy- praw, aby odzyska Jerozolim z rk muzuBmanów. UpBynie jednak wiele czasu, zanim speBni przyrzeczenie - na razie ma wa|niejsze sprawy do zaBatwienia. Kilka lat po[wiciB na uporzdkowanie sytuacji w Niemczech, ale tylko na tyle, by "zabezpieczy tyBy" na czas realizacji szeroko zakrojonych planów. Historia zarzuca mu, |e zaniedbaB kraj w decydujcej fazie jego rozwoju i przyczyniB si do rozdrobnienia Niemiec. Ju| wkrótce Fryderyk powróciB do Italii, zostawiajc w Niem- czech jako regenta maBoletniego syna - Henryka. Na poBu- dniu czekaBa bowiem korona cesarska - przekazana mu przez papie|a w Rzymie, w 1220 r. - oraz Królestwo Sycylii, któremu pragnB przywróci dawn [wietno[. Zrcznie i bez- wzgldnie wykorzystywaB sprzeczno[ci midzy samowBad- nymi feudaBami, wraz z ka|dym zajtym zamkiem wzmacniaB swoj pozycj. W latach 1221-1231 przeksztaBciB Sycyli w nowoczesne, scentralizowane paDstwo: administracj sprawowali oddani cesarzowi urzdnicy. Nie mogli posiada w swoim okrgu ziemi ani innego majtku, zabronione byBo te| prowadzenie wszelkich interesów i przyjmowanie poda- runków, a nawet zawieranie maB|eDstw w granicach obszaru urzdowania. Na dodatek ich kadencja wynosiBa zaledwie jeden rok. Aby "pozyska do sBu|by cesarskiej m|ów rozum- nych i do[wiadczonych", w roku 1224 zaBo|yB w Neapolu uniwersytet. MiaB on ksztaBci Kadry urzdników paDstwo- wych; zakazano jednocze[nie studiowania w uczelniach za- granicznych. DokBadnie kontrolowano przywóz i wywóz towarów, ogra- niczajc przywileje handlowe innych krajów. Wymy[lny system podatkowy zapewniaB paDstwu korzy[ci z wszelkich transakcji handlowych. Monopol na produkcj dóbr, przynoszcych wy- sokie zyski lub wa|nych z wojskowego punktu widzenia, gwa- rantowaB regularne wpBywy do Kasy paDstwowej. Monarcha wprowadziB upraw nowych ro[lin u|ytkowych i wywBaszczaB wBa[cicieli le|cej odBogiem ziemi, osadzajc na niej chBopów. SigaB przy tym czsto do zapomnianych praw, ustanowionych przez swoich normaDskich przodków. Królestwo sycylijskie przynosiBo dochody, pozwalajce utrzymywa du| armi oraz budowa nowe twierdze. Takie posunicia demonstrowaBy siB odrodzonej wBadzy centralnej i stanowiBy przygotowania do przyszBych wojen. Król energicznie wystpowaB przeciw pozostaBym na wyspie Saracenom. Wprawdzie ich potg zBamano ju| dawno, lecz wci| wzniecali niepokoje w odlegBych zaktkach Sycylii. Przy- wódców mniejszo[ci na rozkaz wBadcy stracono, za[ 16 000 muzuBmanów przesiedlono do Apulii. W Lucerii powstaBo caBe araBskie miasteczko z meczetami i minaretami, z których muezini nawoBywali do modlitwy. Papie|, którego posiadBo[ci le|aBy w pobli|u, uznaB to za prowokacj. Ujarzmieni Arabo- wie Byli od tej pory jednymi z najwierniejszych stronników Fryderyka. OddziaB jezdzców arabskich na rczych koniach, bitnych i [lepo posBusznych, towarzyszyB wszdzie cesarzowi niemiecko-rzymskiemu. MuzuBmanie musieli pBaci pogBówne wzamian za gwarancj wolno[ci wyznania. Zgodnie z pra- wem byli bezpo[rednimi poddanymi monarchy. M|czyzni pracowali w wielkich warsztatach, produkujc broD dla kró- lewskich zbrojowni, kobiety tkaBy pBótno na potrzeby dworu. Fryderyk wysoce sobie ceniB wdziki arabskich dziewczt w Europie. i czsto korzystaB z uciech w ich towarzystwie, co dra|niBo papie|a. Archeolodzy znalezli w ruinach paBacu [lady wska- zujce na istnienie haremu. Brak wprawdzie jednoznacznych dowodów, lecz orientalna tradycja Królestwa Sycylii czyni ten fakt prawdopodobnym. Aby zaszkodzi opinii cesarza w [wiecie chrze[cijaDskim, przypisywano mu niemoralne kontakty z "niewiernymi" ko- bietami. W Palestynie kazaB podobno wykonywa chrze- [cijankom nieprzyzwoite taD- ce na oczach wyznawców is- lamu, a potem uprawia z nimi nierzd. Sam za[ miaB spBodzi dziecko z córk suB- tana. Anegdota Bczy nawet kwefy muzuBmanek z imie- niem bohatera tego rozdzia- Bu. Otó| po jego wyjezdzie z Jerozolimy kobiety owe na znak smutku zakryBy oblicza czarn zasBon - i tak ju| zostaBo na zawsze. PogBoski, rozpuszczane przy niemaBym udziale Ko[cioBa, bywaBy ab- surdalne, ale zawsze znalazB si kto[, kto w nie uwierzyB. Szczególna niech Watykanu do Fryderyka datuje si od chwili wyruszenia na dBugo odkBadan wypraw krzy|ow, co nastpiBo w roku 1228. Otó|, zamiast zaatakowa wy- znawców Allacha w Ziemi Zwitej, dziki zrcznej dyploma- cji zawarB on ukBad, przyznajcy chrze[cijanom dziesiciolet- nie rzdy w Jerozolimie. Krucjata bez przelewu krwi to zdrada interesów chrze[cijaDstwa - grzmieli z ambon po- sBuszni Rzymowi ksi|a. Po upadku panowania Staufów i przejciu wBadzy na poBudniu WBoch przez Karola Andega- weDskiego muzuBmanów w Apulii wymordowano lub sprze- dano w niewol. Pró|no by szuka we wspóBczesnej Lucerii [ladów arabskiego miasteczka. ZniknB tak|e paBac królew- ski, wysadzony w powietrze. Mecenas nauki Mimo i| monarcha poBow |ycia spdziB na podró|ach, sta- czaniu bitew, obleganiu miast i obradach sejmów Rzeszy, znaj- dowaB jednak czas na rozwijanie zainteresowaD naukowych. ChciaB zrozumie to, co obserwowaB w przyrodzie, np. zjawi- ska wulkaniczne. StawiaB uczonym precyzyjne pytania: "Skd bierze si ogieD, tryskajcy z ziemi? Tu i ówdzie pojawia si dym - co powoduje erupcj wulkanu?". W Egipcie szukaB wyja[nienia fenomenów optycznych: "Dlaczego wiosBa, wBó- cznie i inne przedmioty, zanurzone cz[ciowo w przejrzystej wodzie, wygldaj, jakby byBy zBamane?". Najwybitniejszemu matematykowi [redniowiecznej Europy, Leonardowi z Pizy, zwanemu Fibonaccim, który zmarB w 1240 r. w wieku 70 lat, przedBo|yB do rozwizania trudny problem: Czy istnieje kwa- drat liczby, z którego - po dodaniu lub odjciu liczby 5 - powstanie za ka|dym razem równie| kwadrat liczby? Zagadnienia tego do dzi[ nie da si rozwiza "z marszu", stosujc elementarne metody. Fibonacci napisaB genialne dzieBo o liczbach kwadratowych i zadedykowaB je Fryderyko- wi. Równie| inne prace matematyka po[wicone byBy osobis- to[ciom zwizanym z dworem cesarskim. Leonardo poznaB w póBnocnej Afryce indyjski system liczenia za pomoc dziewiciu cyfr - i w peBni go doceniB. Wiele podró|ujc opublikowaB now dla Europejczyków wiedz w ksidze "Liber abaci". To w niej wBa[nie znalazBo si sBynne zadanie o królikach: "Par królików umieszczono w zamkniciu, aby stwierdzi, ile potomstwa urodzi si w cigu roku. Przyjmijmy, |e para tych zwierzt wydaje co miesic na [wiat Kolejn par, zdoln do rozmna|ania poczwszy od drugiego miesica po swoich narodzinach. Poniewa| pierwsza para urodzi w pierwszym miesicu eksperymentu dwójk potomstwa, bdziemy mieli ju| dwie pary. Jedna z nich, mianowicie ta pierwsza, urodzi te| kolejn dwójk w drugim miesicu - co daje trzy pary, z których dwie rozmna|a si bd w nastpnym miesicu. W trzecim miesicu przyjd wic na [wiat dwie pary królików, zwikszajc Bczn liczb do piciu par. Spo[ród nich w ci| zajd trzy samiczki i w czwartym miesicu otrzymamy razem osiem par. Kontynuujc eksperyment, po roku dojdziemy do 377 par, pochodzcych od pierwszej dwójki. Teraz powiedz- my, w jaki sposób mo|na to obliczy. Najpierw dodajemy pierwsz i drug liczb, mianowicie 1 i 2, potem liczb drug do trzeciej, trzeci do czwartej i czwart do pitej, i tak dalej, a| zsumujemy liczby dziesit z jedenast, czyli 144 i 233. W ten sposób otrzymali[my powy|sz sum 377 par króli- czych. Rachunek mo|na by zreszt kontynuowa w nieskoD- czono[." Nie wiadomo, czy monarcha potrafiB rozwiza zadania wymy[lone przez Fibonacciego, lecz podczas pobytu w Palestynie zadziwiB Arabów sw wiedz. Historyk al-Makrizi3 nazwaB go m|em uczonym, znawc geometrii, arytmetyki i innych nauk abstrakcyjnych. WpBywy arabskie obejmowaBy caBy szereg krajów - od Afganistanu poprzez afrykaDskie wybrze|e Morza Zródziem- nego a| do Hiszpanii. Poczwszy od VIII w. rozwijaBa si tam filozofia i inne nauki. Matematyka osignBa w cigu 400 lat dziki uczonym arabskim poziom niespotykany od czasów staro|ytnych Greków. Mo|ni zakBadali obserwatoria i biblioteki, kazali sporzdza dokBadne tablice astronomicz- ne i próbowali odkupi rkopisy wielkich mdrców anty- cznej Grecji. Najwa|niejsze dzieBa matematyków greckich i hinduskich przetBumaczono na arabski, korzystaBy z nich caBe pokolenia naukowców. Uzyskali oni doskonaBe wyniki przede wszystkim w optyce; astronomii i algebrze. Fryderyk pragnB t wiedz przenie[ do Europy. Wzorem dla niego - obok Hiszpanii - byBy tradycje przodków, normaDskich królów Sycylii, na ich dworze w Palermo czsto go[cili uczeni z krajów islamskich. Kartograf al-Idrisi4 stworzyB tu map [wiata, wygrawerowan nastpnie na srebrnym stoli- ku. Uwa|aB on, |e nasza planeta ma KsztaBt kuli, i to w cza- sach, gdy chrze[cijaDscy uczeni pisali jeszcze o Ziemi jak o pBaskiej tarczy. SuBtan egipski podarowaB cesarzowi cenne astrolabium, przyrzd astronomiczny, zwykle z brzu lub mosidzu, sBu|cy do okre[lania poBo|enia ciaB niebieskich, pozwalajcy uzyska wiele danych astronomicznych i topo- graficznych. Jednym z podstawowych zastosowaD astrola- bium jest pomiar czasu, bardzo wa|ny dla muzuBmanów ze wzgldu na wyznaczanie godzin modlitwy. Wnuk Barbaros- sy dysponowaB wic wystarczajc wiedz i [rodkami, aby zaprojektowa Castel del Monte jako gigantyczny zegar sBoneczny. W skarbcu Watykanu Najwikszym dokonaniem Fryderyka II w dziedzinie nauk przyrodniczych byBo dzieBo ornitologiczne, zatytuBowane "O sztuce prowadzenia Bowów z ptakami". Chcc ujrze oryginaB ksigi, trzeba otworzy pancerne drzwi i klimatyzowane sejfy, co jest rzecz prawie niemo|liw dla normalnego [miertel- nika. Równie| nasza ekipa miaBa niemaBe kBopoty, wci| pojawiaBy si nowe powody, uzasadniajce odmow. Zarzd- c ogromnych zbiorów biblioteki papieskiej jest irlandzki zakonnik, ojciec Boyle. Niczym Cerber strze|e skarbów nie- oszacowanej warto[ci, w dotarciu do nich wydaje si by nieprzezwyci|on przeszkod. Lakoniczna odpowiedz na liczne pro[by brzmi: Watykan posiada materiaBy filmowe, nagrane przez wBasn ekip i sprzedaje je zainteresowanym. Obejrzeli[my te zdjcia, ale nie odpowiadaBy one wymogom serialu. Kolejny "szturm" pozwoliB dotrze a| do bram królestwa ojca Boyle, jednak nieprzyjazni funkcjonariusze guardia civile energicznie broni dostpu do biblioteki. Ojciec nie przyj- muje nikogo, gdy| jest umówiony na obiad z prezydentem "Bank of America". W tym momencie przyszedB nam z po- moc anioB stró| i odwróciB zB kart: ze wzgldu na chwi- low niedyspozycj zakonnik odwoBaB zaplanowane spo- tkanie. ZlitowaB si wreszcie i uchyliB zabezpieczone wieloma systemami alarmowymi drzwi. PoprowadziB nas obok nie koDczcych si regaBów z ró|nojzycznymi ksi|kami a| do naj[witszego przybytku. Gdy otworzyB sejf, ujrzeli[my kilka foliaBów du|ych rozmiarów, w niepozornych okBadkach. Ich szacunkowa warto[ ubezpieczeniowa wynosi setki mi- lionów marek. Bibliotekarz nie zdradza jednak, czy s w ogóle ubezpieczone, pytania pomija milczeniem. Naj- pierw pokazuje rkopis z Fuldy, ze wspaniaBymi barwnymi ilustracjami, potem otwiera ksig, dla której pokonali[my tak wiele trudno[ci: najstarszy zachowany egzemplarz fry- derycjaDskiej rozprawy o Bowczych sokoBach. Ironia historii sprawiBa, |e dzieBo |ycia cesarza przechowywane jest tak pieczoBowicie wBa[nie tu, w bastionie jego najzacieklejszych niegdy[ wrogów. Manuskrypt znalazB si jako zdobycz wo- jenna we Francji, w XVI w. stanowiB wBasno[ pewnej rodziny lekarskiej z Norymbergi, potem za[ powdrowaB do Heidel- bergu, do sBynnej elektorskiej "Bibliotheca Palatina", a gdy oddziaBy katolickie zdobyBy miasto podczas wojny trzydzie- stoletniej, ich dowódca, Johann Tilly, podarowaB caB biblio- tek papie|owi. Std te| jej zbiory od 1623 r. znajduj si w Rzymie. Fryderyk II - podobnie jak wielu ówczesnych wBadców - byB zapalonym my[liwym. Do nagonki u|ywaB nie tylko psów, lecz tak|e rysi i egzotycznych leopardów. Najbardziej jednak lubiB polowa z sokoBami, na które wydawaB majtek. Ptaki chwytano dla niego na Malcie, za[ z dalekiej PóBnocy sprowadzano przez Lubek szczególnie poszukiwane biaBo- zory. OpiekowaBo si nimi ponad 50 sokolników. Cesarz pra- gnB udoskonali Bowy, kazaB wic poddawa swych ulubieD- ców specjalnemu treningowi, rozwijajcemu ich wrodzone umiejtno[ci. "Polowanie nie jest bowiem - jak pisaB - ni- czym innym, jak tylko wykonywaniem ruchów i wiczeD w ce- lu schwytania dzikich zwierzt". ObserwowaB wic zachowa- nie ptactwa, zwracajc uwag na najdrobniejsze szczegóBy - uderzenia skrzydeB, umi[nienie, [cigna, nerwy, mózg i ko[ciec - i analizowaB je, biorc pod uwag otaczajce [rodowisko. Jego motto - rewolucyjne jak na owe czasy - brzmiaBo: .,Widzie rzeczy takimi, jakie s". Poziom wiedzy przyrodniczej w [redniowieczu byB bardzo niski, co wida na przykBadzie rozpowszechnionego wówczas pogldu na rozmna|anie gsi z rodzaju bernikla. WBadca Sy- cylii tak wypowiadaB si na ten temat: "Panuje ogólne prze- konanie, i| bernikle rodz si ze spróchniaBych drzew. Otó| niektórzy twierdz, |e daleko na póBnocy, w drewnie wylga si na skutek gnicia robak, który jakoby przeobra|a si pózniej w ptaka. Taki ptak czepia si ma podobno dziobem zbu- twiaBego drzewa i wisie, póki nie nauczy si lata. DBugo sprawdzali[my, czy jest w tym cho troch prawdy, poleci- li[my te| Naszym wysBannikom sprowadzi owe kawaBki dre- wna. Zobaczyli[my, i| przyczepione tam twory przypominaj muszle, ale w |adnym wypadku nie s podobne do ptaka. Nie dajemy tedy wiary rzeczonemu mniemaniu, chyba |e otrzymamy przekonywajce dowody". Mimo to prace ornito- logiczne jeszcze przez wiele wieków utrzymywaBy przytoczo- ny przesd. Autor rozprawy o sokoBach wyprzedziB wic swoje czasy, a sama praca dBugo jeszcze pozostawaBa niedo[cigBym wzorem. Wspomniany wcze[niej pisarz Horst Stern opowiadaB, |e wybitny lekarz zoolog, twórca nowoczesnej etologii, laureat Nagrody Nobla Konrad Lorenz wskazywaB, jak dokBadne byBy obserwacje monarchy. Przewy|szyBa go dopiero wspóBczesna nauka, posBugujca si nowoczesnymi przyrzdami - lornetk i noktowizorem. Mimo to trudno nazwa Fryderyka miBo[- nikiem zwierzt - zbyt brutalne byBy jego metody Bowieckie. Sam traktat o sokolnictwie zawieraB wskazówki na temat dr- czenia ptaków. {urawiom - u|ywanym do tresury sokoBów w charakterze |ywej przynty - obcinano pazury i zwizy- wano dzioby, by nie mogBy si broni, a tak|e zaszywano oczy, aby nic nie widziaBy. Czasami krpowano im nawet nogi. Mczenie zwierzt nie byBo wtedy, niestety, niczym nadzwy- czajnym, zreszt ludzi traktowano nieraz podobnie. Fakty te nie umniejszaj oczywi[cie naukowej warto[ci traktatu. Zaginiony manuskrypt NiezwykBe dzieBo spoczywa w skarbcu papieskiej biblioteki. Ojciec Boyle, przewracajc karty, zwraca uwag na zaskaku- jco dobry stan dwucz[ciowego rkopisu. Pierwszy tom opi- suje ogólnie zachowania ptaków, drugi zajmuje si sokoBami. Znajduje si tam uwaga, i| syn wBadcy, Manfred, sporzdziB ksig na podstawie notatek ojca i oryginalnego manuskryptu. Jedna z ilustracji pokazuje Manfreda, jak klczc przed ojcem, prosi go o napisanie rozprawy na temat polowania z sokoBami. Poszukiwania tajemniczego pierwopisu nie przyniosBy rezul- tatu. W roku 1248 cesarz oblegaB Parm, wa|ny wzeB komu- nikacyjny przy trakcie wiodcym na poBudnie WBoch. SiBy sprzyjajce papiestwu przejBy - z poparciem Mediolanu - wBadz w mie[cie i zagra|aBy szlakom zaopatrzeniowym Fryderyka. ProwadziB on obl|enie przez caB zim, chcc wzi obroDców gBodem. Po zwycistwie zamierzaB zrówna Parm z ziemi, przezornie zaBo|yB wic konkurencyjny gród o nazwie Vittoria, w którym stanB obozem. Wszystko zda- waBo si przebiega zgodnie z planem - siBy mieszkaDców miasta byBy na wyczerpaniu. Pewny siebie wódz i jego [wita spdzali czas na polowaniach w okolicy - oczywi[cie nie brakowaBo przy tym sokoBów. Wtem zdarzyBo si co[ zupeB- nie nieoczekiwanego: zdesperowani parmeDczycy zorgani- zowali wypad zza murów i u|ywajc fortelu, zaatakowali obóz przeciwnika. Zaskoczeni |oBnierze cesarscy rzucili si do bezBadnej ucieczki, niedoszBe zwycistwo zamieniBo si w caBkowit klsk. Oblegajce oddziaBy poniosBy wielkie straty, przepadB skarb koronny, harem i zbiory naukowe. Najbardziej bolaBa utrata presti|u - Fryderyk nie uchodziB ju| za niezwyci|onego. W[ród Bupów znajdowa si miaB m.in. cenny oryginaB traktatu o sokolnictwie. W dokumen- tach hrabiego Prowansji i nastpcy Staufów na tronie sycy- lijskim, Karola AndegaweDskiego ( 1226---1285), zachowaB si list kupca mediolaDskiego Bottatiusa. CzBowiek ten chciaB sprzeda ozdobny rkopis dzieBa o ptakach i psach my[liw- skich, rzekomo ze zbiorów Fryderyka II. Handlarz zachwalaB bogato zBocon i srebrzon ksig i opisywaB jej zawarto[. Wprawdzie jego informacje nie pokrywaj si z wygldem zachowanych egzemplarzy, lecz mimo to list uznawany jest za dowód istnienia pierwotnej wersji. Niemiecki historyk Johannes Fried dokBadnie zbadaB ró|ne wydania rozprawy i doszedB do wniosku, i| oferowany przez Bottatiusa rkopis mógB nale|e do cesarza i pa[ Bupem parmeDczyków. uwa|a wszak|e, |e byB to jedynie luzny zbiór tekstów wielu autorów, swego rodzaju biblioteczka podrczna. WedBug niego los pierwopisu pozostaje nadal nie wyja[niony - o ile autor w ogóle takowy pozostawiB. Syn monarchy, Manfred, król Sycylii, zaznaczyB w egzemplarzu, przechowy- wanym w bibliotece Watykanu, |e po [mierci ojca nie zastaB gotowej pracy, lecz niekompletny rkopis, który musiaB uzupeB- ni na podstawie notatek zmarBego. Manfred staraB si ocali naukow spu[cizn ojca, lecz równie| nie doprowadziB dzieBa do koDca. PrzeszkodziBa mu w tym rywalizacja o tron z Ka- rolem AndegaweDskim i wczesna [mier w bitwie pod Bene- wentem w 1266 r.KLTWA PoBudnia Za filmowanie w paDstwowych i w prywatnych obiektach zabytkowych trzeba z reguBy zapBaci. Utrzymanie i konser- wacja takich budowli wymaga wysokich nakBadów, zwyczaj taki jest wic caBkowicie uzasadniony. Wielko[ i sposób po- bierania opBat s jednak bardzo zró|nicowane. Stosujc kry- teria znane z Europy Zrodkowej, w kontaktach z poBudniowo- wBoskimi urzdnikami resortu kultury mo|na Batwo dosta rozstroju nerwowego. Mam przykre do[wiadczenia z nieob- liczalnymi biurokratami krajów arabskich, afrykaDskich i latyno- amerykaDskich, lecz mezzogiorno, poBudnie wBoskiego "buta" szykuje niespodzianki, jakich tu nigdy bym si nie spodziewaB. Gdy w Egipcie lub Meksyku pojawiaBy si trudno[ci z uzys- kaniem pozwolenia, dyskretnie przekazany "datek" szybko je usuwaB. Wszystko ma tam swój porzdek. W Italii za[ nie mo|na by pewnym niczego. Niekiedy kBopotów przysparzaBo nawet uiszczanie oficjalnych opBat - zreszt niezmiernie za- ~vy|onych, co wywoBywaBo w nas bezsiln zBo[. Jako drastyczny przykBad mo|e posBu|y Castel del Monte. Podlega on urzdowi nadzorujcemu wszystkie dobra kultury w okrgu Bari, za[ po[rednio - Ministerstwu Kultury w Rzy- mie. Nawet burmistrz Bari nie ma wic |adnego wpBywu na sprawy zwizane z zamkiem. WysBali[my uprzejme pismo do odpowiedniej referentki, proszc o zgod na zdjcia. Po kilku tygodniach chcieli[my dowiedzie si o bieg sprawy. Urzdniczki nie zastali[my, ale kto[ w biurze sByszaB o nadej- [ciu naszego podania. Niestety, nie doczekaBo si ono roz- patrzenia i w tym czasie zaginBo. Mamy wic ponownie przysBa wniosek - najlepiej w dwóch egzemplarzach, gdy| nieobecnej kole|ance "ju| nieraz co[ si zawieruszyBo". Pi- szemy wic raz jeszcze i cierpliwie czekamy kolejne tygodnie. Czas upBywaB, a ustalony na koniec wrze[nia termin zdj zbli|aB si nieuchronnie. Referentka najpierw zachorowaBa, a pózniej poszBa na wielomiesiczny urlop; nikt jej nie za- stpowaB. Kilka dni przed nagraniem udaBo nam si wreszcie skontaktowa z ni telefonicznie. Oczywi[cie, wszystko jest w najlepszym porzdku - obwie[ciBa ostrym tonem - teraz musimy jeszcze wpBaci w banku wymagan opBat i prze- dBo|y pokwitowanie. Wtedy ostempluje i wyda nam zezwo- lenie. Ze wzgldu na przepeBniony kalendarz zapracowanej przedstawicielki wBadz bdzie to mo|liwe dopiero za dwa dni, wyBcznie midzy 8 a 10 rano. Postpili[my, jak nam nakazano, pokonujc nawet poranny chaos komunikacyjny w Bari, by otrzyma nareszcie uprag- niony dokument. Na dotarcie do Castel del Monte pozostaBy jeszcze peBne dwie godziny. WBa[nie tego dnia ma miejsce jesienne zrównanie dnia z noc; w samo poBudnie chcemy sfilmowa w zamku niepowtarzaln gr cieni. Ju| na miejscu zarzdca obiektu zwraca uwag na brak specjalnego pozwo- lenia na wej[cie na dach! Wyja[nia, i| chodzi o kwestie ubez- pieczeniowe. Pocztkowo po prostu oniemieli[my, potem poprosili[my o natychmiastowy telefon do wszechwBadnej signory w Bari. Dozorca kategorycznie odmówiB, tBumaczc, |e takiej sprawy nie da si zaBatwi telefonicznie. Dzwonimy wic sami, lecz jaki[ urzdnik informuje nas - nieoficjalnie - i| referentka udaBa si ju| na pla|; on sam nie mo|e nam, niestety, pomóc. Dodajmy, |e byB to normalny dzieD roboczy. Wreszcie po zBo|eniu kaucji otworzyB bram. Punktualnie o dwunastej nasz kamerzysta mógB nareszcie wtaszczy swój sprzt do zamku. Opowiedzieli[my t histori znawcy miejscowych stosun- ków, z pro[b o wyja[nienie. Ten za[, ze wspóBczujcym u[miechem rozwiódB si nad histori regionu. Otó| poBu- dniowa cz[ WBoch nigdy nie nad|aBa za rozwojem gos- podarczym PóBnocy, jedynie pBynce stamtd subwencje zapobiegaj caBkowitemu jej upadkowi. WytworzyB si tu specyficzny klimat - z jednej strony uzale|nienia, z drugiej - wygodnictwa. Poniewa| pracownicy aparatu paDstwowego nale| do nielicznych, którzy nie musz martwi si o wy- pBat, stworzono wiele zbdnych stanowisk dla krewnych i przyjacióB wpBywowych polityków. Ludzie ci nie maj wBa[- ciwie nic do roboty, lecz tym bardziej podkre[laj, |e s niezastpieni. Prowadzi to do absurdalnej biurokracji: jeden urzdnik odbiera telefon, drugi zapisuje wiadomo[, kolejny przekazuje j czwartemu, który wystawia wymagany doku- ment. Papier wraca nastpnie do trzeciego referenta, by zosta ostemplowanym, drugi adresuje kopert, a pierwszy - zanosi list na poczt. Reszt czasu wypeBnia opalanie si na pla|y, uczestnictwo w licznych oficjalnych bankietach i prywatne interesy. W KoDcu kto[ musi te| zadba o zbiory oliwek i winobranie. Trzeba przyzna, |e spotkali[my równie| osoby nadzwyczaj przyjazne, które bezinteresownie nam pomogBy. W[ród nich na szczególn uwag zasBuguje kilku starszych panów, których poznaBem u fryzjera w niewielkiej Andrii. Miasto plasuje si w czoBówce statystyk kryminalnych, wic nie spuszczali[my z oka naszych samochodów. Póznym popoBudniem do salonu fryzjerskiego, który akurat odwiedziBem, wkroczyBo kilku gru- basów. Nie zajli jednak wolnych foteli obok mnie, lecz usiedli w poczekalni. Kelner z pobliskiego baru wyrósB jak spod ziemi, przynoszc kaw espresso - tak|e dla mnie. Wkrótce nad- jechaBo na skuterach paru mBodych ludzi, przynoszc wypcha- ne koperty. Rozmowa o|ywiBa si, w[ród ogólnej wesoBo[ci jeden z dziwnych go[ci opowiedziaB mi, jak to za mBodu sie- dziaB we Francji w wizieniu za strczycielstwo. Ja w rewan|u przedstawiBem nasz prac przy filmie. Zainteresowanie sBuchaczy, lokalnych patriotów, rosBo. Najt|szy z grupy zaprosiB caB ekip na obiad w swej restauracji, najlepszej w Andrii, jak zapewniB ze spuszczon skromnie gBow. Na pytanie o bezpieczny parking odrzekB z caB powag, i| nikt nie o[mieliBby si okra[ jego go[ci, a pozostali panowie przytaknli. Wieczorne spotkanie byBo udane. Pracownicy hotelu, gdy opowiedziaBem o zaproszeniu, wymienili midzy sob zdumione spojrzenia i od tej pory traktowano nas wyjtkowo uprzejmie. Miejscowa odmiana mafii nosi w Apulii dzwiczn nazw "Zwita Korona". Nie udaBo mi si dowiedzie, czy ma to zwizek z pobliskim Castel del Monte, który tak|e niczym korona góruje nad okolic. Morderca |on czy ulubieniec kobiet? Ojcostwo Fryderyka jest udowodnione w 16 przypadkach - dzieci zrodziBo mu prawdopodobnie dziesi Kobiet. Mo|na si jednak spodziewa, |e nie[lubnego potomstwa byBo jesz- cze wicej. Po raz pierwszy przyszBy cesarz stanB przed oB- tarzem w wieku 14 lat. Oblubienic wybraB - Kierujc si oczywi[cie motywami politycznymi - opiekun chBopca, czyli papie|. Konstancja AragoDska byBa o dziesi lat starsza i zd- |yBa ju| owdowie. Piciuset hiszpaDskich rycerzy - jej naj- cenniejszy posag - padBo wkrótce ofiar zarazy. Mimo to maB|eDstwo okazaBo si udane. Po [mierci |ony Fryderyk po- chowaB j w rodzinnej krypcie, do trumny wBo|yB wBasn ko- ron, zdobn klejnotami, a na sarkofagu poleciB wyry czuBy dwuwiersz: "Sycylii byBam królow, ja - Konstancja, Tobie za[lubion cesarzow Teraz tu spoczywam, Fryderyku - zawsze Twoja". Druga maB|onka, Jolanta z Brienne, wniosBa do zwizku koron Królestwa Jerozolimskiego. Mimo |e [wite miejsca w Palestynie dawno ju| powróciBy we wBadanie Arabów, dla cesarza nawet symboliczna zwierzchno[ nad tym obszarem byBa wystarczajcym powodem do o|enku. Wci| nie speBniB jeszcze swego przyrzeczenia, i| odzyska Jerozolim dla chrze- [cijaDstwa. Zanim wreszcie wyruszyB na krucjat - w 1228 r. - Jolanta zmarBa, majc zaledwie 17 lat. Jej ojciec, przeciwny pretensjom zicia do jeszcze jednej godno[ci królewskiej, zarzuciB mu otrucie dziewczyny. Równie| po zgonie Izabelli, kolejnej poBowicy Fryderyka, pojawiBo si podejrzenie morder- stwa. Inspiratorami lub przynajmniej uczestnikami oczernia- jcych kampanii byli zwykle papie|e. W roku 1994, 800 lat po [mierci monarchy, uczeni zaprag- nli rozwiza zagadk kryminaln. Biskup Andrii poleciB ot- worzy - w obecno[ci lekarzy, konserwatorów zabytków i no- tariusza - groby w krypcie katedry, w których prawdopodobnie spoczywaj prochy Jolanty oraz Izabelli. Wydobyte drewniane trumny przewieziono na uniwersytet w Pizie, gdzie badania przeprowadziB profesor Fornaciari, [wiatowej sBawy autorytet w zakresie paleopatologii. Dziedzina ta posBuguje si m.in. zdjciami rentgenowskimi mumii bdz rozbitych czaszek dla ustalenia chorób i przyczyn zgonu ludzi sprzed wielu tysicy lat. Profesor poddaB szkielety z Andrii szczegóBowej analizie za pomoc najnowszych zdobyczy techniki. Najpierw trzeba jednak byBo zidentyfikowa zwBoki. Jedna z trumien zawieraBa bowiem ko[ci piciu osób, druga - czterech. Szcztki ciaB poukBadano wic wedBug pBci i okre[lonego w przybli|eniu wieku zmarBych. Uczony pobraB próbki ko[ci, które - po zmie- leniu i rozpuszczeniu w wodzie - zbadaB w spektrografie izotopowym. Przyrzd ten, sprz|ony z komputerem, wykrywa nawet najmniejsze [lady substancji chemicznych. Fornaciari szukaB przede wszystkim arszeniku i innych trucizn u|ywanych w [redniowieczu, a odkBadajcych si w tkance kostnej. Wyniki zdaj si uwalnia wBadc od zarzutu zabójstwa, aparatura nie zanotowaBa bowiem pozostaBo[ci trujcej substancji. Jest to jednak uniewinnienie z powodu braku dowodów, ponadto inni patolodzy wysuwaj zastrze|enia co do zastosowanej przez profesora metody. Wiersze pisane przez cesarza pozwalaj jednocze[nie wi- dzie w nim szarmanckiego wielbiciela niewie[cich cnót. Po- pieraB twórczo[ trubadurów, przyczyniajc si do powstania poezji w jzyku wBoskim - obok wszechobecnej Baciny. Nawet urzdnicy dworscy ukBadali rymy - miejmy nadziej, |e skBad- niej ni| ich pan. Przytoczmy cho maB próbk królewskiego dorobku w tej dziedzinie: "Biada mi, gdy| nie potrafi poj, |aBo[ci co tak do cna wypeBnia dusz, gdy nadszedB z pani m rozstania czas. Opu[ci musz moj miBo[, sBodycz, có| warte |ycie, lepsza odeD [mier." Adresatk lirycznych wynurzeD Fryderyka bywaBa czsto Bianka Lancia, uwa|ana za wielk miBo[ jego |ycia. Mimo i| nigdy nie stanli na [lubnym kobiercu, ich zwizek prze- trwaB wiele lat, za[ jego owocem byBa trójka dzieci, w[ród nich ulubiony syn wBadcy, Manfred. Legenda gBosi, |e Bian- k trzymano w lochu w miejscowo[ci Gioia del Colle, po- niewa| królewski kochanek optany byB [lep zazdro[ci. Podobno - aby odzyska wolno[ i zniweczy ewentualne pomówienia w przyszBo[ci - nieszczsna kobieta odciBa sobie piersi i kazaBa poda je cesarzowi razem z nowo na- rodzonym dzieciciem na srebrnej tacy. Dla upamitnienia owej tragicznej historii nieznany artysta wyrzezbiB piersi Bianki w jednym z kamieni ciosowych, z których wzniesio- no wizienn baszt. Tajna broD "Drug z jego obBdnych idei byB eksperyment, który miaB wyja[ni, jakim jzykiem posBugiwaByby si dzieci, nigdy wcze[- niej z nikim nie rozmawiajce. RozkazaB wic piastunkom, mamkom i niaDkom, by karmiBy dzieci, kpaBy je i przyodzie- waBy, ale nie odzywaBy si ani sBowem. ChciaB bowiem zbada, czy dziatki bd mówi po hebrajsku (bo to najstarszy jzyk), czy po grecku, po Bacinie, arabsku, a mo|e jzykiem rodziców, którzy je spBodzili. Na pró|no si jednak staraB, gdy| biedactwa pomarBy, nie mogc |y bez wesoBych zabaw, klapsów i piesz- czotliwych sBów piastunek. Nastpne szaleDstwo Fryderyka polegaBo na tym, |e obficie nakarmiB dwóch m|czyzn, a na- stpnie jednego posBaB na polowanie, drugiemu poleciB spa. Nastpnego wieczora kazaB rozci brzuchy obu nieszcz[- nikom, by przekona si, który lepiej strawiB posiBek. Lekarze orzekli, |e lepsze trawienie miaB czBowiek [picy caB noc. Cesarz dawaB inne jeszcze dowody obBdu i niegodziwo[ci. PragnB bowiem zobaczy, czy od ciaBa oddzieli si dusza, dlatego pewnego biedaka zamknB w beczce i trzymaB go tam tak dBugo, a| ów zmarB. Poniewa| pomysBodawca nic nie ujrzaB, z zadowoleniem ogBosiB nieistnienie duszy. Jeden z dworzan zauwa|yB jednak, |e krzyków dobiegajcych z beczki te| nie byBo wida - ale wszyscy je sByszeli. WBadca na dBugo zamy[liB si nad tymi sBowami, a| w koDcu zmieniB nieistnienie na brak dowodów istnienia duszy". Fakty te wydaj si na pierwszy rzut oka wiarygodne. Autor, wBoski franciszkanin i kronikarz Salimbene5, relacjonowaB je bardzo rzeczowym - jak na owe czasy - jzykiem. W podob- ny sposób donosiB o wydarzeniach w swym rodzinnym mie[cie - Parmie i ze wzgldu na spory obiektywizm cieszy si on du|ym uznaniem historyków. Nie byBo wic powodów, aby wtpi w prawdziwo[ przytoczonego tekstu, aczkolwiek in- formacje o okrutnych do[wiadczeniach dokonywanych na lu- dziach znalez mo|na tylko u Salimbene. Podejrzenia poja- wiaj si dopiero przy lekturze nastpujcego fragmentu: "A oto jego kolejny obBdny pomysB. CzBowiekowi o imieniu Nicola kazaB wielokrotnie nurkowa a| do dna morskiego, ten za[ za ka|dym razem powracaB na powierzchni. Monarcha, chcc upewni si, |e nurek rzeczywi[cie dociera do samego dna, wrzuciB w wod zBoty pucharek - w miejscu, które uwa|aB za najgBbsze. Nicola zanurzyB si, odnalazB puchar i wydobyB go na powierzchni, co niezwykle zdumiaBo Fryderyka. Kiedy chciaB ponownie wrzuci co[ do wody, pBywak zawoBaB: ~~BBa- gam Was, nie czyDcie tego, morze jest bowiem tak wzburzone, |e drugi raz nie uda mi si uj[ z |yciem!~~ Lecz prosiB na pró|no, tyran posBaB go ponownie w gBbiny i nikt go ju| ~vicej nie ujrzaB." Uwa|ny czytelnik z pewno[ci dostrze|e w tej opowie[ci podobieDstwo do wiersza "Nurek" Fryderyka Schillera. Ge- neza utworu niemieckiego poety nie musiaBa zreszt wiza si z postpowaniem wBadcy - motyw ten jest o wiele star- szy, wystpuje ju| u historyka greckiego Herodota, w odnie- sieniu do faraona egipskiego Psametyka~. Salimbene przywBa- szczyB wic sobie po prostu histori, znan ju| staro|ytnym, ~ pasujc do ka|dego - rzeczywistego lub domniemanego - despoty. Podwa|a to wiarygodno[ jego pozostaBych do- niesieD, mimo to uczeni nadal mu wierz. Widocznie uznali postpowanie cesarza za tak dwuznaczne, |e mo|na si po nim wszystkiego spodziewa. "PrzebiegBy, chytry, zBy, rapto- wny i nieopanowanych |dz" - okre[lali bohatera naszej opowie[ci jemu wspóBcze[ni. Inni znowu widzieli w nim "m|- czyzn dobrze zbudowanego, okazaBej postury, o pogodnym usposobieniu". Obydwie opinie s po cz[ci sBuszne, Fryderyk byB czBowiekiem o wielu twarzach. W Gargano, na "ostrodze" wBoskiego buta le|y Klasztor franciszkaDski San Matteo, istniejcy ju| w [redniowieczu. Od jednego z tamtejszych mnichów, brata Villani, chcieli[my dowiedzie si, dlaczego franciszkanie byli zaciekBymi wro- gami monarchy. Sam zaBo|yciel zgromadzenia - [w. Fran- ciszek - uchodziB za takiego, lecz mnich, sByszc to, za- przeczyB. Dopiero papie| zmusiB zakonników do rebelii, zreszt wbrew regule. Franciszek zamierzaB zupeBnie co in- nego. Jego zakon miaB sprowadzi Ko[cióB z powrotem na wBa[ciw drog, wiodc do ubóstwa i szacunku dla wszys- tkich |ywych istot. Pózniejszy [wity wdrowaB po Kraju, gBodujc i |ebrzc, pocztkowo podejrzewany o herezj, zy- skaB wreszcie powszechne uznanie. Papie|owi nowa idea byBa bardzo na rk - w caBej zachodniej Europie powsta- waBy bowiem liczne sekty i niezale|ne odBamy, coraz radykal- niej zwalczajce zlaicyzowany Ko[cióB. Franciszkanie mogli zBagodzi niezadowolenie wiernych i uratowa papiestwo. Wydali wojn nie tylko heretykom, tak|e cesarz staB si obie- ktem ataków gorliwych mnichów w brzowych habitach. W caBym paDstwie bronili racji Rzymu, rozptujc niewybred- n kampani propagandow. Zdaniem brata Villani, w takich kategoriach trzeba te| pojmowa tyrady Salimbene. WspóB- cze[ni franciszkanie nie uwa|aj Fryderyka za wroga chrze[- cijaDstwa. Nie byB wprawdzie przykBadem cnót, ale te| nie byB "antychrystem". Dowodzi tego chocia|by jego |yczenie, aby umrze przyodziany w habit cystersów. Podobn wol wyraziB te| [w. Franciszek - byBa to demonstracja gBbokiej wiary. Kto jest pierwszy po Bogu? Na soborze w Lyonie w 1245 r. papie| Innocenty IV woBaB: "Nie godzi si oddawa chrze[cijaDskiego narodu pod berBo takiego czBowieka i jego w|owego rodu. Tak nadB si z nadmiaru szcz[cia, |e zapomniaB o swym czBowieczym pochodzeniu, w nieludzki sposób prze[laduje poddanych, niczym owce gnbi ich sw zwierzc nienawi[- ci - a wic zwróciB si przeciwko Stwórcy." Pamflet arcy- biskupa Rainera z Viterbo jeszcze bardziej podgrzaB wrogie nastroje: "Poniewa| ma wBadz, sdzi, i| mo|e lekcewa|y prawa, omija prawd i sprawiedliwo[. Dlatego bluzniB przeciw Najwy|szemu, urgaB Moj|eszowi i Bogu. Nie miej- cie lito[ci dla niegodziwca! Rzucie go na ziemi przed obliczem innych królów, niech widz i ulkn si na[ladowa- nia go! Wyrzucie go z królestwa bo|ego, aby nie panowaB dBu|ej nad chrze[cijaDskim ludem! Zniszczcie imi i ciaBo, potomstwo i nasienie tego babiloDczyka! Niechaj nie zazna miBosierdzia!" Kltwa rzucona na wBadc byBa mia|d|ca. Obwiniano go o krzywoprzysistwo, pogwaBcenie pokoju, bluznierstwo i he- rezj. ZostaB zdetronizowany jako cesarz rzymski i król niemie- cki, Ksi|tom polecono wybra nastpc. Sycylia natomiast przypadBa w udziale PaDstwu Ko[cielnemu. Decyzja soboru wprowadziBa zamieszanie i zasiaBa niepokój, ale nie oznaczaBa automatycznego odsunicia monarchy od wBadzy. Niewt- pliwie jednak wzmocniBa pozycj jego wrogów w Niemczech i Italii, o[mielajc ich do otwartego buntu. Fatalny splot zda- rzeD skomplikowaB losy naszego bohatera, a w konsekwencji napicie na dworze cesarskim wzrosBo. Papie| ju| wcze[niej czsto skar|yB si na szykanowanie duchowieDstwa - lecz teraz zapanowaB prawdziwy terror. Biskupów bezlito[nie prze- [ladowano, utrzymywanie kontaktów z Watykanem groziBo utrat |ycia. Fryderyk nigdy nie zawarB trwaBej ugody z bogatymi mia- stami póBnocnej Italii - fakt ten miaB go drogo kosztowa. Miasta owe nale|aBy wprawdzie formalnie do Rzeszy Niemie- ckiej, ale konsekwentnie broniBy si przed próbami narzucenia im cesarskiej jurysdykcji czy pobierania od nich podatków. Dumny wBadca z kolei nie potrafiB wyobrazi sobie partners- twa, przynoszcego korzy[ci obydwu stronom. Takie rozwi- zanie kBóciBo si z jego polityczn wizj [wiata, w której gos- podarka miaBa by podporzdkowana wojowniczym zapdom panujcego. Papie| znalazB w[ród wpBywowych mieszczan wa|nych sprzymierzeDców, ich sojusz, zawarty w obliczu zagro|enia ze strony rodu Staufów, doprowadziB do klski koronowanego rywala. Ostateczny triumf odniosBy miasta, to one torowaBy drog do nowej epoki - renesansu. Zarówno cesarstwo, jak i papiestwo utraciBy natomiast domi- nujc pozycj w Europie. Upadek dynastii Staufów W zimie roku 1250 Fryderyk zmarB podczas polowania. Papie| ucieszyB si - niezbyt po chrze[cijaDsku - wiado- mo[ci o [mierci swego najwikszego wroga: "Niech trium- fuje niebo, niech raduje si ziemia. Oto straszliwa burza zmieniBa si w letni powiew, odszedB bowiem ten, który zasiaB niepokój w ko[ciele bo|ym." IstniaBa podobno przepo- wiednia, ostrzegajca monarch przed miejscowo[ciami ze sBowem "kwiat" - po wBosku fiore - w nazwie, dlatego te| wystrzegaB si odwiedzin we Florencji. Los dosignB go w Castelfiorentino,"zamku kwiatów". Fryderyk von Hohen- staufen,"najwikszy spo[ród ksi|t, ten, który odmieniB [wiat", jak gBosili jego zwolennicy, po|egnaB si z |yciem. Szesna[cie lat pózniej Manfred, syn zmarBego, utraciB Króles- two Sycylii na rzecz karola AndegaweDskiego. Ten ostatni, przeprowadzajc na zleCenie papie|a wielk polityczn czystk, z fanatycznym uporem prze[ladowaB ostatnich Staufów. Syn Fryderyka, Manfred, polegB w 1266 r. w bitwie pod Benewentem, za[ wnuk - Konradyn - zostaB stracony w Neapolu dwa lata pózniej. Trzej inni wnukowie zginli, zamczeni w okrutny sposób w Castel del Monte. SkoDczyBa si pewna epoka, ale [wiat istniaB dalej, radzc sobie bez Staufów. Zamek, w którym pot|ny niegdy[ wBadca wydaB ostatnie tchnienie, jest dzi[ opustoszaB ruin, omijan przez turystów. WBa[ciciel pizzerii w pobliskim miasteczku Luceria ostrzegaB nas przed albaDskimi pasterzami, zamieszkujcymi tamt oko- lic, zdolnymi pono do ka|dej niegodziwo[ci. OpowiadaB o przypadkach, kiedy podró|ni znikali bez [ladu, innych za[ okradano. Z dusz na ramieniu zbli|ali[my si wic do Cas- telfiorentino, kamerzysta kurczowo [ciskaB swój sprzt. Na wzgórze prowadzi polna droga, za kolejnym zakrtem ujrzeli[- my olbrzymie stado owiec, pilnowane przez grozne psy i Po- stacie o ponurych spojrzeniach. Domy[lili[my si, |e to wBa[nie AlbaDczycy. Gdy w drzwiach walcego si baraku ukazaB si m|czyzna z przewieszon przez rami [rutówk, obleciaB nas strach, jednak dotarli[my do celu bezpiecznie. Na szczycie wzgórza znalezli[my skromne pozostaBo[ci murów, zbyt maBo, by poczu "powiew historii". Zbli|aB si letni wieczór, ale tu, na górze, wiaB zaskakujco chBodny wiatr. Pasterze rozpalili w dolinie wielkie ogniska, a nas na my[l o drodze powrotnej przeszedB dreszcz. Wprawdzie uchodzcy z Albanii sBu| miesz- kaDcom Apulii za "kozBy ofiarne", obwiniane za ka|de prze- stpstwo, ale kilkakrotnie rzeczywi[cie udowodniono im na- pady i morderstwa na tle rabunkowym. Nie zamierzali[my w ka|dym razie sprawdza tych pogBosek. Kamerzysta nakrciB ostatnie ujcia o zachodzie sBoDca, wic pomknli[my z po- wrotem w Kierunku miasteczka i go[cinnej pizzerii. Ratunek dla mumii ZwBoki monarchy przewieziono z Castelfiorentino do Paler- mo, spoczywaj w katedrze, w sarkofagu z czerwonego por- firu, zastrze|onego niegdy[ tylko dla cezarów imperium rzym- skiego. Szata, w jakiej go pochowano, to bynajmniej nie habit, lecz orientalny, jedwabny strój, zdobiony znakami pisma arab- skiego. Gdy w 1781 r. otwarto grób, zabalsamowane ciaBo byBo jeszcze dobrze zachowane. Odkryte wewntrz grobowca kosztowno[ci mo|na dzi[ podziwia w skarbcu katedralnym. Obecnie stan zwBok przysparza naukowcom wielu trosk. Zdj- cia wykonane za pomoc miniaturowej kamery, wprowadzonej przez szpar w kamiennej pokrywie, potwierdziBy najgorsze przypuszczenie. Mumia znajduje si w stanie rozkBadu, czasz- ka jest strzaskana. Po[rodku trumny le|y zawizany worek i uciska szkielet, metalowe jabBko, oznaka godno[ci cesarskiej, rozkruszyBo si. Fachowcy rozwa|aj mo|liwo[ ponownego otwarcia sarkofagu, w celu jego konserwacji. Na Sycylii Fryderyk II staB si postaci mityczn, "cesarzem koDca czasów". MieszkaDcy wci| maj nadziej na lepsze czasy. Legenda ka|e mu |y dalej, w ukryciu, w czelu[ciach Etny, a| do dnia Sdu Ostatecznego. Przypisy Otton IV - Welf ok ( )-1218), Król niemiecki od 1198, cesarz od 1209, syn Henryka Lwa; toczyB walki z Hohen- staufami - Filipem Szwabskim i Fryderykiem II. g"zy~' z Welfowie, ród niemiecki panujcy od XI w. w Bawarii i od XII w. w Saksonii; jego protoplast byB Welf I, ksi| Bawarii od 1070; potga rodu wzrosBa za Henryka Lwa; po dBugoletniej walce z Hohen- staufami posiadBo[ci Welfów ograniczyBy si (od 1235) do Ksistwa brunszwicko-liineburskiego; starsza linia Welfów wygasBa w 1884, mBodsza panowaBa do 1866 w Hanowerze; w latach 1714-1901 jej przedstawiciele zasiadali na tronie brytyjskim. 3 al-Makrizi ( 1364-1442), historyk arabski; zajmowaB si gBównie histori Egiptu i Krajów ssiednich a| po Etiopi. PozostawiB sBynne dzieBo topograficzne "Al-Chitat". Tak|e autor licznych traktatów, np. o miarach, wagach i monetach w krajach muzuBmaDskich. 4 al-Idrisi ( 1100-1165), arabski geograf i kartograf; po podró|ach po póBnocnej Afryce oraz Francji i Anglii przebywaB od 1138 na dworze króla Sycylii - Rogera II. W 1154 sporzdziB ryt w srebrze map [wiata, komentarz do niej - "Ksiga Rogera" - zawiera m.in. in- formacje o Polsce. 5 Salimbene da Parma (1221-1287), kronikarz wBoski, francisz- kanin. Jego kronika, obejmujca lata 1168-1287, jest cennym zród- Bem do historii WBoch. ~ Psametyk I z dynastii XXVI (664-525 p.n.e.) przy pomocy joDskich i karyjskich najemników zmusiB do posBuszeDstwa ksi|ta delty, wypdziB Asyryjczyków z Egiptu i ogBosiB si królem Dolnego i Górnego Egiptu. Reszt swego panowania po[wiciB sprawom administracji, |ycia wewntrznego kraju oraz reorganizacji. bů CJhnHđć”*N‘œŻ€ąÜćÖëţ<ŚUĆh0vÄżŔ Ô bü÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷$1$1$đć”*N‘œŻ€ąÜćÖëţ<ŚUĆh0vÄżŔ Ô b#0P°Đ/ °ŕ=!°‰"°‰#‰$‰%° [.@ń˙. StandardowymHBA@ň˙ĄBDomy[lna czcionka akapitu1  ˙˙˙˙b bb˙˙StanisBaw JakubowskiF:\BOOKS\SFINKS\FRYDER~1.doc˙@€ü„„š1 PPvG‡ŸTimes New Roman5€Symbol3& ‡ŸArial"ˆĐŠ¸jTŚ¸jTŚ&}ŰpÔ$Œ ˙˙ FRYDERYK II ???StanisBaw Jakubowskiţ˙ŕ…ŸňůOhŤ‘+'łŮ0lˆ¨´ŔĚŕ   ( 4 @LT\dâ FRYDERYK II oRYD????? Normal.dot Stanisław Jakubowski82anMicrosoft Word 8.0i@@К÷ĂŔ@К÷ĂŔ&}Űţ˙ŐÍ՜.“—+,ůŽDŐÍ՜.“—+,ůŽ<ř hp€ˆ˜  ¨°¸ Ŕ ŮâPFRONKÔpŒ ć  FRYDERYK II Title˜ 6> _PID_GUIDâAN{B0F15380-2FFB-11D5-A595-00105A09D6B6}  !"#$%&'()*+,-./0123456789:;<=>?@ABCDEFGHIJKLMNOPQRSTUVWXYZ[\]^_`abcdefghijklmnopqrstuvwxyz{|}~€‚ƒ„…†‡ˆ‰Š‹ŒŽ‘’“”•–—˜™š›œžŸ Ą˘Ł¤ĽŚ§¨ŠŞŤŹ­ŽŻ°ą˛ł´ľśˇ¸šşťź˝žżŔÁÂĂÄĹĆÇČÉĘËĚÍÎĎĐŃŇÓÔŐÖ×ŘŮÚŰÜÝŢßŕáâăäĺćçčéęëěíîďđńňóôőö÷řůúűüýţ˙     ţ˙˙˙ţ˙˙˙ ţ˙˙˙"#$%&'(ţ˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙-ţ˙˙˙ţ˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙Root Entry˙˙˙˙˙˙˙˙ ŔF b¸Ť÷ĂŔ€}°÷ĂŔ/€1Table˙˙˙˙˙˙˙˙WordDocument˙˙˙˙˙˙˙˙% SummaryInformation(˙˙˙˙DocumentSummaryInformation8˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙!CompObj˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙j˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙ ˙˙˙˙ ŔFDokument Microsoft Word MSWordDocWord.Document.8ô9˛qĐĎॹá>ţ˙ ‚„ţ˙˙˙~€˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ěĽÁIżŕĂbjbj˛ł˛ł%ĘĐŮĐŮđ_˙˙˙˙˙˙]˘˘˘˘˘˘˘śśśśś  śgśÚÚÚÚÚÚÚÚDFFFFFFô‚F!˘ÚÚÚÚÚFÚ˘˘ÚÚÚÚÚÚÚ˘Ú˘ÚDśś˘˘˘˘ÚDÚjÚD˘˘DÚÎ  Ţę÷ĂŔśśÚDHANNIBAL U BRAM RZyMU O BAJKACH I MITACH "Studia badaczy staro|ytno[ci wprowadziBy do tej pory sporo za- mieszania i prawdopodobnie ju| wkrótce nie bdziemy zbyt wiele wiedzie, je|eli oni bd tak dalej pracowa". Tak pisaB pod koniec ostatniego stulecia amerykaDski pisarz Mark Twain. Twórca Huck- leberry Finna i Tomka Sawyera spdziB dzieciDstwo w maBej miejs- cowo[ci nad Mississippi, dzier|c przydomek "Hannibal". W sto lat pózniej powstaB w Ameryce, obsypany Oskarami, film pod tytuBem "Milczenie owiec" opowiadajcy o psychopacie po|e- rajcym ludzi. GBówny bohater nazywaB si Hannibal Lecter - "Han- nibal kanibal". W szkole opowiadano nam "dzikie" historie o czBowieku, który, caBkowicie zdany na siebie, poraziB strachem pot|ny Rzym, nie baczc na to, |e tysice jego |oBnierzy pochBaniaBy szczeliny lodow- ców, a tuziny sBoni bojowych spadaBy w otchBanie alpejskich przepa[ci. WBa[ciciel gospody w Engadin jeszcze przed rokiem przyjBby ka|dy zakBad, |e Hannibal wraz ze swoimi oddziaBami przemaszerowaB dokBadnie tu, praktycznie przed drzwiami jego domu, udajc si na podbój Rzymu. Niestety, przegraBby ten zakBad. Czy to mo|liwe, |e mity maj dla nas wiksze znaczenie ni| - wy- woBujce sprzeciw - wyniki badaD historycznych? By mo|e Mark Twain miaB racj, |yczc sobie, |eby lepiej pozosta przy historiach peBnych przygód, zamiast zajmowa si badaniami, porównywaniem liczb i faktów. Trudno[ci wystpuj tylko tam, gdzie jedno daje si ledwo odró|ni od drugiego, a mity przeplataj si z faktami histo- rycznymi bez pozostawienia widocznej granicy. Historia "najwik- szego wodza wszechczasów" jest znakomitym tego przykBadem. Znane s ilustracje przedstawiajce Hannibala jako chBopca skBa- dajcego przysig w [wityni w Kartaginie lub jako mBodzieDca patrzcego stanowczo w dal, obrazy dzikiego barbarzyDcy i rozwa|- nego naczelnego wodza. Obraz namalowany przez Giambattist Tiepolo przedstawia Hannibala patrzcego z przera|eniem na [cit gBow swego brata, a francuska ilustracja ukazuje moment popeB- nienia przezeD samobójstwa. Przed 300 laty w okolicach Kapui od- kryto popiersie, które miaBo przedstawia Hannibala. WBoski hrabia, którego siedziba rodowa mie[ci si nad Jeziorem TrazymeDskim, w samym [rodku pola bitwy z 217 roku p.n.e. midzy Hanibalem a armi rzymsk, pokazuje nam "swego" Hannibala. Po bli|szym przyjrzeniu si wida, |e ta pokryta mchem, terakotowa figurka jest replik wykonanego z brzu popiersia z okolk Kapui. OryginaB prze- chowywany w Muzeum Narodowym w Neapolu zaginB w czasie drugiej wojny [wiatowej. Kopia znajduje si w Biurze Turystycznym w Tuoro nad Jeziorem TrazymeDskim i zachca do odwiedzenia poBo|onego nieopodal pola bitwy. Wszystkie wspomniane wizerunki Hannibala maj ze sob co[ wspólnego, mianowicie s wytworem fantazji pózniejszych pokoleD. Autentyczny portret Hannibala jak dotychczas nie zostaB znaleziony. By mo|e najbli|szy rzeczywistemu jest jego wizerunek na pewnej punickiej monecie. Na rewersie znajduje si du|y, stylizowany, af- rykaDski sBoD, a na awersie profil mBodego m|czyzny, którego pukle zdobi wieniec laurowy, jaki zakBadano na skroD zwycizcom. MogBaby to by podobizna Hannibala albo boga Melkarta, uwa|anego za patrona Hannibala, którego czczono na równi z Heraklesem - w kr- gach kultury iberyjskiej, celtyckiej, jak i greckiej. Czy wizerunku Hannibala u|yto do przedstawienia boga? ~ NAJBOGATSZE MIASTO ZWIATA We wtorek 7 kwietnia 1914 roku przed francuskim statkiem pa- sa|erskim "Carthage" wynurzyBo si z mgieB wybrze|e Afryki PóB- nocnej. Na pokBadzie statku byli mBodzi malarze: Paul Klee, August Macke i Louis Moilliet (na li[cie pasa|erów zapisani jako Clery, Market i Noillet). Klee odnotowaB w swoim pamitniku: "Po poBudniu ukazaBo si wybrze|e Afryki. Pózniej zaostrzyBy si kontury pierwszego arab- skiego miasta - Sidi-Bou-Said - poBo|onego na grzbiecie góry, z której w regularnych odstpach wyrastaBy biaBe bryBy domów. Urze- czywistnienie bajki stawaBo si jeszcze do[ odlegBe, jeszcze nie- uchwytne, ale bardzo prawdopodobne. SBoDce jakiej[ ciemnej siBy, barwna, obiecujca oczywisto[ na ldzie". Ten sam widok - z wyjtkiem biaBych domów - musiaBa zobaczy Elissa, zwana te| Dydon, córka fenickiego króla, gdy uciekBa z rodzin- nego Tyru do Afryki PóBnocnej. Jak gBosi legenda, Elissa zostaBa w 814 roku p.n.e. wypdzona przez swego |dnego wBadzy brata Pigma- liona z Fenicji, dzisiejszego Libanu, aby nie dzieliBa z nim tronu. Wraz ze swoimi zwolennikami dotarBa w pobli|e fenickiej kolonii Utylia, gdzie miejscowy król Jarbas zobowizaB si ofiarowa jej taki obszar ziemi, jaki obejmie skóra woBu. Dydona pociBa wic skór na bardzo cienkie paski, które po uBo|eniu jeden za drugim objBy tak wielki teren wokóB góry Byrsa, |e za- Bo|yBa na nim pot|ne miasto Kartagin. Nazwa ta pochodzi od fenickie- go Quart Hadasht, co oznacza "nowe miasto". Prawie 600 lat po za- Bo|eniu Kartaginy, która bogactwem i wBadz przerosBa Tyr, przyszedB na [wiat jej najsBawniej- szy syn - Hannibal. Podaje si, |e byBo to w 246 r. p.n.e. W tym samym roku ojca Hannibala, Hamilkara Barkasa, wybrano naczelnym dowódc kartagiDskich siB zbrojnych w objtej walkami Sycylii. Barkas znaczy "BByskawica", a Barkidowie byli jedn z najbardziej wpBywo- wych rodzin w Kartaginie. Korzenie tego rodu sigaj czasów legen- darnej królewny Elissy. W listopadzie 1992 roku ldujemy na midzynarodowym lotnisku w Tunisie. Czteropasmowa droga wiodca do Kartaginy usiana jest nowymi biurowcami, stacjami benzynowymi, urzdzeniami portowy- mi przy nabrze|ach oraz szynami kolejowymi biegncymi obok, które Bcz Tunis z przedmie[ciami. Przeje|d|amy koBo stacji "Salammbo" i "Hannibal", by wkrótce znalez si w hotelu "La Reine Didon" (lub, je[li kto woli, "Królowa Elissa"). Le|y on bezpo[rednio u stóp góry Byrsa, a przed drzwiami hotelu stoi drzewo cedrowe, tak jakby chciaBo przypomnie o swym fenickim pochodzeniu. Wida std caB Zatok Tunezyjsk i le|ce po przeciwnej stronie Cap Bon. To wszys- tko ma w sobie co[ z bajki, ale nie ma |adnego [ladu po Kartaginie, tej z czasów Hannibala. W oddali w[ród drzew wida okazaBe wille, otoczone wysokimi murami, sBycha ujadajce gdzie[ w oddali psy. Tylko nieliczni Tunezyjczycy mog sobie pozwoli na luksus zamiesz- kania w bezpo[rednim ssiedztwie paBacu prezydenckiego i willi ministrów. Jeste[my umówieni z archeologiem Friedrichem Rakobem, który kieruje najnowszymi pracami wykopaliskowymi u stóp Byrsy. "Ka|dy turysta zna rozczarowanie towarzyszce zwiedzaniu Kartaginy - w drugim co do wielko[ci mie[cie staro|ytnego [wiata nie wida ruin, takich jak np. w Pompejach". Rakob wyja[nia, |e w bezpo- [redniej okolicy brakuje materiaBów budowlanych. Bloki kamienne pozyskiwano dziki pracy niewolników ze skaB w odlegBym o 50 km Cap Bon, a po- tem z wielkim trudem transportowano drog morsk na drugi brzeg. "Doprowa- dziBo to do tego, |e ka|da epoka korzys- taBa z bdcych w zasigu materiaBów bu- dowlanych i gruzu z poprzedniej epoki". Rzymianie wybudowali równie| swoj Kar- tagin cz[ciowo z gruzów miasta, które sami przed 100 laty zburzyli. Ma to nega- tywne skutki dla wspóBczesnej archeologii. Wszystko, co dotyczy czasów rozkwitu Ka- rtaginy, co dzisiaj znajduj archeolodzy, to fundamenty, resztki murów, mozaiki i fa- sady. pozostaBo[ci nosz jeszcze czerwonobrunatne [lady po|arów wywoBanych podczas inwazji Rzymian. UdaBo si cz[ciowo zrekon- struowa plan staro|ytnej Kartaginy na podstawie pojedynczych wy- kopalisk. Odrestaurowano fundamenty murów portowych, zabudo- waD [wityni i pomieszczeD budynków zamieszkiwanych przez wBadców. Rozpoznano te| poBo|enie stajni dla sBoni bojowych. Po- zostaBe odkrycia zawdziczamy raczej szcz[liwym przypadkom, np. znalezieniu przez jakiego[ rolnika, i próbie u|ycia do budowy stajni, jednego z najpikniejszych nagrobków z czasów przed Hannibalem. Podczas wykopywania prywatnego basenu odkryto resztki muru z glinianych cegieB pochodzcego z VIII wieku p.n.e. Na podstawie odkrycia archaicznego "fartucha przemysBowego" ze [ladami obrób- ki metali i resztek pieca do wypalania garnków mo|na ustali dat pierwszych [ladów Kar- taginy na przeBom IX i VIII wieku p.n.e., tj. na czas panowania królo- wej Elissy. W tym miejs- cu legenda i nauka s zgodne. Friedrich Rakob poka- zuje nam najnowsze wy- kopaliska w poBowie dro- gi pomidzy antycznym portem wojennym i Byr- s. Drewniane drabiny B- czyBy poziomy kondyg- nacji po[redniej, sigajc prawie 7 metrów w gBb. Na koDcu wskiego korytarza le|aBy ol- brzymie, Bczone bezspoinowo bloki piaskowca, bdce fundamen- tami [wityni Apolla. Dotychczas w architekturze punicko-fenickiej nie znaleziono [wityni takich rozmiarów. Nawet [witynia Salomona w Jerozolimie jest mniejsza. Na pytanie: Czy mogBaby to by [wi- tynia, w której Hannibal jako dziewicioletni chBopiec skBadaB swoj sBawn przysig "nigdy nie by przyjacielem Rzymu"?, Rakob od- powiada ostro|nie - "by mo|e". MBODZIE{ NA WOJNIE 250 kilometrów na póBnocny wschód od Kartaginy le|y Sycylia, najbogatsza wyspa staro|ytnego [wiata. Przez wiele stuleci Grecy i KartagiDczycy spierali si o te |yzne tereny, bogate lasy, naturalne porty i punkty handlowe. Grecy zasiedlili wschodni cz[ wyspy, a KartagiDczycy zachodni. Pózniej doBczyBa trzecia potga: Rzym. Walka o wpBywy na Sycylii staBa si przyczyn wybuchu pierwszej wojny punickiej pomidzy Kartagin i Rzymem. Kiedy w 246 roku p.n.e. * urodziB si Hannibal - wojna trwaBa ju| 18 lat, ale nie zanosiBo si na jej zakoDczenie. Rzymianie mieli przewag na ldzie, a Kar- tagiDczycy na morzu. Szcz[cie sprzyjaBo raz jednym, raz drugim a| do momentu, kiedy Rzymianom udaBo si opanowa jeden z okrtów kartagiDskich cumujcy przy brzegu. Rzymianie caB flot zbudowali na wzór zdobycznego okrtu. ich okrty nie wygldaBy wprawdzie tak elegancko jak kartagiDski pierwowzór, ale zawieraBy nowe roz- wizanie konstrukcyjne, tj. pomosty aborda|owe oraz - poni|ej dziobu - taran, tzn. belk o trzech ostrych wystpach okut brzem. Pomosty opadaBy z trzaskiem na pokBad kartagiDskich piciorzdow ców, a rzymscy legioni[ci mogli kontynuowa na peBnym morzu walk, jak na ldzie. W jednej z takich decydujcych bitew u wybrze|y Sycylii koBo Wysp Egackich w 241 r. p.n.e. Rzymianie zniszczyli do- szcztnie caB flot kartagiDsk. Niezale|nie od tego, |e Hamilkar - ojciec Hannibala - kont- rolowaB wiksz cz[ wyspy, oba miasta zawarBy w tym samym roku ukBad pokojowy. "Pomidzy Kartagin i Rzymem zapanuje przyjazD pod warunkiem, |e zostanie zaakceptowana przez naród rzymski. KartagiDczycy winni caBkowicie opu[ci Sycyli i wyda Rzy- mowi dotychczasowych jeDców wojennych bez |adnego wykupu. W cigu 20 lat Kartagina wypBaci Rzymowi 2200 talentów" (jeden talent odpowiadaB równowarto[ci 27 kg srebra). Pózniej Rzymianie zaostrzyli swoje warunki. Za|dali dodatkowo 1000 talentów i opu- szczenia wszystkich wysp pomidzy WBochami a Sycyli. Kartagina zaakceptowaBa to wyBcznie z przymusu. Ze wzgldu na wysokie reparacje wojenne i olbrzymie wydatki poniesione na dwudziestotrzyletni wojn, Hamilkar wysyBaB swoich |oBnierzy do Kartaginy maBymi grupami. Rada Starszych winna wy- pBaca bie|ce pBatno[ci |oBdu w maBych ratach, aby nie osBabi niepotrzebnie skarbu paDstwa. Kartagina byBa przecie| miastem kup- ców, którzy próbowali targowa si z |oBnierzami, odwlekajc pBat- no[ci w dalsz przyszBo[, a| zaBamaB si caBy system wojskowy. DoszBo do powstania, do którego doBczyli niewolnicy kartagiDscy i ssiednie plemiona afrykaDskie. Gustaw Flaubert opisaB w powie[ci "Salammbo" trzyletni wojn najemników, niewdziczn rol Hannona - przeciwnika Hamilkara, powrót Hamilkara z Sycylii, jego wojn przeciwko wBasnym |oBnie- rzom i codzienne |ycie w Kartaginie. Autor pisaB o Salammbo, córce Hamilkara (a tym samym siostrze Hannibala), o jej miBo[ci do przy- wódcy |oBnierzy zaci|nych, o biesiadach i ponurych rytuaBach, o gniewie Hamilkara, zwycistwie Kartaginy oraz o [mierci Salammbo. Flaubert odnotowaB jednocze[nie w swoich dziennikach rozczaro- wanie tym, |e na miejscu starej Kartaginy nie mo|na byBo znalez niczego co przypominaBoby KartagiDczyków. ZdaB si wic na staro- |ytnych historyków i wBasn fantazj. Hannibal ma sze[ lat i dorasta w paBacu rodziców. Po raz pierwszy dowiaduje si o czynach swojego ojca nie jak dotychczas - z daleka, ale prze|ywa je bezpo[rednio pod murami Kartaginy. Faktycznie udaBo si Hamilkarowi - w okrutnej walce - zwyci|y oddziaBy, z którymi przed kilku laty walczyB przeciwko Rzymowi. W tym samym czasie zbuntowali si kartagiDscy najemnicy w Sar- dynii. Kartagina wyposa|yBa flot na wypraw w celu stBumienia po- wstania. Rzym uznaB owe uzbrojenie za casus belli* do wypowiedzenia wojny i anektowaB Sardyni oraz podniósB reparacje wojenne wobec Kartaginy o dalsze 1200 talentów. Te zniewagi nie miaBy koDca i roz- paliBy u ojca Hannibala jeszcze wiksz nienawi[ do Rzymu. W roku 237 p.n.e. Hannibal ukoDczyB 9 lat* *. Wojna trwaBa ju| dziewi lat. Kartagina zostaBa pobita i utraciBa Sycyli i Sardyni, a jej okrty wojenne doszcztnie zniszczone. Rzym przejB kontrol nad starymi szlakami handlowymi na Morzu Zródziemnym, a Kartagina - miasto kupców - potrzebowaBa pilnie nowych rynków. Grecki historyk Polibiusz tak to opisaB: "Hamilkar pozbieraB si, wraz ze swoimi oddziaBami i dziewicioletnim wówczas synem Hannibalem, przeprawiB si w pobli|u SBupów Herkulesa (cie[nina Gibraltar) i chciaB podporzd- kowa KartagiDczykom Iberi". Przed wymarszem w gBb Hiszpanii Hamilkar zBo|yB bogom ofiar. Hannibal towarzyszyB mu w drodze do [wityni Melkarta na szczycie Byrsy. Na pytanie ojca, czy chce wyruszy z nim do Hiszpanii, nie tylko odpowiedziaB "tak", ale "prosiB o to usilnie w chBopicy sposób". Wówczas Hamilkar podprowadziB go do oBtarza i kazaB mu przysic, |e "nigdy nie bdzie przyjacielem Rzymu". Czy Hannibal przejB od swego ojca t wielk nienawi[ do Rzymu? Czy to wBa[nie owa nienawi[ bdzie pchaBa go na dBugie wyprawy przeciwko Rzymowi? Czy mo|e jest to konsekwentna kontynuacja polityki poprzedników? Co do tego historycy nie s zgodni. )edni widz w nim opromienionego sBaw bohatera, który niepokonany przez 15 lat walczyB w Italii, inni bezwzgldnego dowódc, dla którego [mier dziesitek tysicy ludzi nic nie znaczyBa, a jeszcze inni uwa|aj go za osob bardzo dobrze wyksztaBcon, poniewa| zwracaB si do swojej armii w piciu jzykach. Nawet Rzymianie uwa|ali go za geniusza. Wszystko, co wiemy o Hannibalu, wyszBo spod pióra Rzymian. Polibiusz (|yB w latach 200 - 119 p.n.e.) opisuje w swojej "Historii powszechnej" doj[cie Rzymu do rangi [wiatowej potgi. Jako grecki zakBadnik mieszkaB w Rzymie przez 17 lat, przyjazniB si ze Scypionem AfrykaDskim MBodszym - tym, który pózniej zniszczyB Kartagin. Poli- biusz napisaB, |e na miejscu Hannibala sam przebyBby drog przez Alpy (zrobiBby to samo, co Hannibal - przyp. tBum.). Tytus Liwiusz z Padwy, (|yB od 59 r. p.n.e. do 17 r. n.e.) napisaB dziesi ksi|ek o drugiej wojnie punickiej, któr pózniej nazwaB "wojn Hannibala". Je|eli porównamy fragmenty prac obydwóch autorów dotyczce bio- grafii Hannibala, to w niektórych miejscach pojawi si istotne roz- bie|no[ci. Ró|ne s nie tylko opisy drogi przez Alpy, ale równie| wielko[ oddziaBów bojowych i miejsca potyczek wojennych oraz cechy charakteru uczestników wyprawy. Czy jednak takie porównanie ma sens? Mamy i tak skBonno[ do porzdkowania historii w przej- rzyste bloki - poczwszy od "staro|ytno[ci", niezale|nie od tego, |e od budowy piramid w Egipcie do wojen Hannibala upBynBo tyle lat, co od czasów Hannibala do wspóBczesno[ci. Dystans midzy kronikarzem Polibiuszem i historykiem Liwiuszem mo|na porówna z tym, jaki dzieli ekspedycj Livingstona* do Afryki od wspóBczesno[ci. ' David Livingstone (1813-1873) szkocki podró|nik i badacz Afryki. lekarz. misjonarz: w wyprawach 1849-1856 odkryB jezioro Ngami i bagna Makarikari, przeszedB kalahari, dotarB do górnego biegu Zambezi, w 1855 r. odkryB i nazwaB Wodospad Wiktorii. Christian Meier, historyk z uniwersytetu w Monachium nie skwitowaB jakim[ prostym wyja[nieniem problemu zawartego w postawionym pytaniu o ksztaBtowanie si dzisiejszego obrazu staro|ytno[ci. "W zasadzie to my niezbyt dobrze wiemy jak przebiegaBy bitwy konnicy podczas pierwszej wojny [wiatowej, a co dopiero przemarsz sBoni przez Alpy! Ja nie wiem, jak mo|na to sobie wyobrazi". ~ AWANS NA NACZELNEGO WODZA Rówie[nicy Hannibala, Hasdrubala i Magona nazywali ich lwim potomstwem, bo w dziko[ci i odwadze nikt nie mógB im dorówna. Trzej synowie towarzyszyli Hamilkarowi Barkasowi w wyprawie wo- jennej do Iberii wiosn w 237 roku p.n.e. Pierwszym celem wyprawy byBa stara fenicka kolonia handlowa Cades (dzisiejsze Cadiz) poBo|ona w pobli|u SBupów Herkulesa. Tutaj mBodzieDcy uczyli si jzyka grec- kiego u prywatnego nauczyciela Sosylosa ze Sparty, iberyjski i celtycki poznawali w[ród |oBnierzy zaci|nych, a ich jzykiem ojczystym byB punicki. SByszeli o bohaterskich wyczynach Aleksandra Wielkiego, o królu Pyrrusie i mit o Herkulesie, który przeprowadziB swoje stado* z Iberii, przez Alpy, a| - do Italii. Szlak ten nazwano "drog Herak- lesa" i wykorzystywali go pózniej kupcy. MBody Hannibal interesowaB si wszystkim, ale najbardziej sprawami wojskowymi. W krótkim czasie zostaB [wietnym jezdzcem i szermierzem. StrzelaB te| dobrze z Buku. Tytus Liwiusz jest peBen podziwu dla talentu tego mBodego czBo- wieka; piszc o Hannibalu: "WykazaB najwy|sz mdro[ tam, gdzie byBo to obowizkowe, w odkrywaniu niebezpieczeDstw; odznaczaB si najwiksz rozwag, gdy znalazB si po[ród niebezpieczeDstw. {adne zmczenie nie mogBo wyczerpa go fizycznie ani zBama jego postawy wewntrznej. Jednakowo znosiB upaBy i zimno. Ilo[ zjedzo- nych potraw i wypitych pBynów okre[laBy mu naturalne potrzeby, a nie zmysB smaku. ZajmowaB bezwzgldnie pierwsze miejsce zarów- no w[ród jazdy jak i piechoty, jako pierwszy garnB si do walki, a gdy ju| bitwa zostaBa rozpoczta, to jako ostatni opuszczaB plac boju". Ale przecie| Liwiusz byB Rzymianinem: "Te tak liczne zalety * Zgodnie z wyrokiem wyroczni delfickiej dla oczyszczenia si ze zbrodni (w przystpie szaBu zesBanego przez Her - Herkules zabiB |on i dzieci) musiaB wykona 12 prac dla króla Myken Eurysteusza. Uprowadzenie wspaniaBych woBów Geryona z Wyspy Erytrei. koBo Hiszpanii. byBo 10 prac Herkulesa. zostaBy okupione przez potworne przywary: nieludzkie okrucieDstwo, wicej ni| punicka perfidia, caBkowita negacja prawdy i [wito[ci, |adnej bojazni przed bogami, niedotrzymywanie przysigi, |adnego szacunku dla spraw boskich". Hannibal skoDczyB 18 lat, gdy jego ojciec polegB w bitwie pod Helike, prowadzonej przeciwko jednemu z iberyjskich ksi|t. Szwa- gier Hannibala- Hasdrubal zwany WspaniaBym (nie jego brat o takim samym imieniu) zostaB wybrany przez armi na nastpc Hamilkara. Kartagina zaakceptowaBa wybór mimo tego, |e nie zostaBa zakoD- czona walka o wBadz pomidzy rodami Hannów i Barkidów. Zdobyta wBa[nie prowincja iberyjska obfitowaBa zarówno w srebro, zBoto, miedz, |elazo jak i w zbo|e, wino i oliw. Wszystkie te bogactwa zabierano drog morsk do Kartaginy gdzie kwitB dochodowy handel i pBynB strumieD towarów. Hasdrubal zaBo|yB w Hiszpanii, w dwa lata po objciu wBadzy, nowe centrum administracyjno-handlowe -Carthago Nova "Nowe Miasto" (dzisiejsza Cartagena). W niewiel- kiej odlegBo[ci znajdowaBy si wydajne kopalnie srebra, a statki han- dlowe mogBy bezpiecznie wypBywa do Kartaginy z dobrze strze|o- nego, przez naturalne uksztaBtowanie terenu, basenu portowego. Rzym [ledziB z rosncym niepokojem wydarzenia w Hiszpanii. Nowe Miasto mogBoby stanowi zagro|enie dla Sardynii, Korsyki i Sycylii. W 227 roku p.n.e. do Hasdrubala wyruszyBo poselstwo w celu zawarcia ukBadu o wzajemnych interesach. Uzgodniono, |e wspóln granic interesów bdzie rzeka Ebro. Na póBnoc od Ebro decyduje Rzym, a na poBudnie Kartagina. {adna z umawiajcych si stron nie przekroczy rzeki z wojennymi zamiarami. Nie uzgodniono, co bdzie z maBym miastem Saguntem le|cym na poBudnie od rzeki Ebro, które Rzym zaliczaB do wBasnej strefy wpBywów. Latem 221 roku p.n.e. Hasdrubal Wielki zostaB zamordowany przez niewolnika. Jego nastpc na stanowisku naczelnego wodza armii kartagiDskiej zostaB, dwudziestopicioletni wówczas, Hannibal. "Wszystko, co przytrafiBo si zarówno Rzymianom jak i KartagiD- czykom, miaBo swe zródBo tylko w jednej woli i w jednym czBowieku - w Hannibalu". - pisaB Polibiusz. Jeden czBowiek dowodziB wielo- narodow armi zaci|n, pochodzc ze wszystkich opanowanych przez Kartagin terenów. ByBa tam jazda Numidów, libijska piechota, byli katapultnicy z Balearów, Iberyjczycy, Celtowie i Galowie. Tylko kadra oficerska pochodziBa z Kartaginy. Bezpo[rednio rozkazom Han- nibala podlegali jego bracia Hasdrubal i Magon oraz generaB afrykaD- skiej jazdy Maharbal. Najpierw Hannibal poleciB dokonanie zmian organizacyjnych w siBach zbrojnych. Dotychczas w armiach rejonu Morza Zródziemnego panowaBa oparta na greckich wzorach strategia walki zwana z grecka phalanx - falanga. ByB to szyk bojowy pole- gajcy na ustawieniu równolegle do frontu zwartej, o[miorzdowej linii ci|kozbrojnych. Bitw zaczynali lekkozbrojni, za nimi nacieraBy oddziaBy ci|kozbrojnych, wspomagane przez konnic. Zgodnie z de- cyzj Hannibala te du|e oddziaBy zostaBy z korzy[ci podzielone na mniejsze, bardziej ruchliwe jednostki. CaBa piechota zostaBa wypo- sa|ona w miecze do walki wrcz. Wzorowano si bardziej na woj- skowej tradycji Iberyjczyków i Libijczyków, dla których wojna nie byBa niczym innym jak sum wielu pojedynków. Nowa forma organizacyjna armii pozwalaBa prowadzi skuteczne operacje niezale|nie od uksztaB- towania terenu. W kolejnych latach wojny w Italii, ta decyzja miaBa mie znaczenie rozstrzygajce. Hannibalowi prawie zawsze udawaBo si narzuca Rzymianom miejsce bitwy, urzdza zasadzki i za po- moc szybkich, niespodziewanych manewrów zaskakiwa nieprzy- jaciela. Ale przecie| wojna z Rzymem, zwana drug wojn Punick, jeszcze si nie rozpoczBa. Hannibal dowiadywaB si, od podró|ujcych kup- ców i klientów, o walkach jakie prowadzili Rzymianie przeciw Celtom w póBnocnej Italii. Jak wszystkie, tak i ta wojna zakoDczy si osBa- bieniem Rzymu, a Celtowie stan si partnerem Hannibala w przy- szBym przymierzu. DowiedziaB si równie| o jednym ze sBabych pun- któw legionów rzymskich - jezdzie. Uwzgldniajc zdobyte informacje Hannibal wzmocniB wBasn kawaleri, która dzieliBa si na dwa oddziaBy: ci|ko- i lekkozbrojne. W pierwszej sBu|yli Celtowie, a pózniej Galowie. U|ywano w niej du|ych, silnych koni wyposa|o- nych w uprz| i siodBa, a jezdzcy mieli okrgB tarcz, miecz i oszczep. Czasami jechali po dwóch na jednym koniu i zsiadali bezpo[rednio na polu walki. Trzon lekkiej jazdy stanowili Numidowie i Maurowie z Afryki PóBnocnej. Byli oni wspaniaBymi jezdzcami u|ywajcymi ma- Bych, ale wytrzymaBych koni ze swych stron ojczystych bez uprz|y i bez siodBa. {ycie |oBnierzy zaci|nych nie ró|niBo si niczym od tego, jakie wiedli wcze[niej u siebie. Zadaniem jazdy lekkozbrojnej byBo sianie zamtu i wywoBywanie niepokoju w szeregach nieprzy- jaciela. Nierzadko rozstrzygaBa ona o wyniku bitwy, odegraBa znaczc rol w ostatniej, w której walczyBa ju| przeciwko Hannibalowi. A co ze sBoniami bojowymi, z legendarn "broni pancern staro- |ytno[ci"? Aleksander Wielki po raz pierwszy spotkaB te wywoBujce strach, nieznane mu zwierzta w czasie swojej wyprawy wojennej do Indii. SBonie siaBy panik w[ród jego |oBnierzy. Olbrzymie zwierzta "uzbrojone po zby" wcinaBy si w jego oddziaBy i rozgniataBy wszys- tko, co znajdowaBo si na ich drodze. Nastpcy Aleksandra Wielkiego zabrali zdobyczne sBonie do Europy, a Pyrrus u|yB ich po raz pierwszy przeciwko oddziaBom rzymskim. ju| w pierwszej wojnie punickiej sBonie walczyBy w szeregach armii Kartaginy. Z pewno[ci Hamilkar zabraB je na swoj wypraw do Hi- szpanii, przeprowadzajc wzdBu| póBnocnoafrykaDskiego wybrze|a. Pózniej, podczas wojennej kampa- nii Hannibala w Italii, uzupeBnienie stanu tych zwierzt byBo przedmio- tem staBej troski. Kartagina musiaBa mie prawie niewyczerpane zródBa zarówno indyjskich jak i afrykaDs- kich sBoni. Zwiadcz o tym stajnie dla 300 zwierzt odkryte podczas prac wykopaliskowych prowadzo- nych przy zachodnich murach mia- sta. Militarna przydatno[ sBoni jest spraw sporn. Aleksander Wielki zwyci|yB oddziaBy wyposa|one w sBonie, a Pyrrus przegraB, mimo, |e u|ywaB swoich sBoni bojowych. Natomiast z do[wiadczeD Han- 'nibala wiemy, |e po jego pierwszej bitwie z Rzymianami pozostaB mu tylko jeden sBoD. Mimo tego Hannibal kroczyB przez Itali nie- pokonany przez 15 lat. SBonie wykorzystaB dopiero do ataku na ~legiony rzymskie podczas ostatniej bitwy przeciwko Scypionowi, na frykaDskiej ziemi. Osiemdziesit zwierzt - najpot|niejszy kon- tyngent, jaki dotychczas widziano, niewiele jednak pomógB - Han- nibal zostaB pokonany. WYPOWIEDZENIE WOJNY "Nigdy nie by przyjacielem Rzymu" - przysigaB Hannibal w [wi- tyni w Kartaginie przed 18 laty. Sagunt, portowe miasto w Hiszpanii le|ce na poBudnie od rzeki Ebro znajdowaBo si pod wpBywami Rzymu. Wiosn 219 r. p.n.e. Hannibal wraz ze 150 tysiczn armi - wedBug Liwiusza - dotarB do Saguntu i rozpoczB obl|enie. W osiem miesicy pózniej mury obronne zostaBy zdobyte, m|czyzni, kobiety i dzieci pomordowani, a Bupy podzielone. Ku zaskoczeniu Hannibala Rzym nie zaatakowaB. UdaB si wic z pielgrzymk do Gades, aby podzikowa bogu Melkartowi za zwy- cistwo. W kieszeni miaB maBy pos|ek Melkarta, który kiedy[ nale|aB do Aleksandra Wielkiego. Po zBo|eniu ofiary opowiedziaB |oBnierzom o swoim [nie. Bogowie zaprosili go na wspóln narad, po czym polecili mu rozpocz wojn z Itali. Jeden z bogów, Herkules miaB zaofiarowa mu swoje towarzystwo na t dBug drog. Czy Aleksan- der, a mo|e Herkules byli wzorcami dla mBodego, nieznanego wodza? By mo|e Rzymianie uwa|ali go za wielkiego szaleDca. Dopiero póB roku pózniej, gdy Hannibal przekroczyB rzek Ebro wraz z 80 tysicami ludzi, 12 tysicami jazdy i 37 sBoniami bojowymi, zrozumieli powag sytuacji. Rzym wypowiedziaB wojn, któr Kartagina przyjBa. Druga wojna punicka, zwana "wojn Hannibala", zostaBa rozpoczta. U|ycie okre[lenia, |e Dawid (Hannibal porwaB si na Goliata (Rzym nie jest z pewno[ci zbyt trafne, poniewa| wówczas Kartagina - mimo przegranej pierwszej wojny - byBa wci| wikszym i bogat- szym paDstwem ni| Rzym. DBugi wojenne zostaBy ju| dawno umo- rzone, a nowa prowincja Iberia, z gospodarczego punktu widzenia, byBa czym[ wicej ni| tylko wyrównaniem za poniesione straty po oddaniu Rzymowi Sardynii i Sycylii. Na rynki Kartaginy trafiaBy wszys- tkie towary: ceramika z Grecji, srebro i cyna z Hiszpanii, zBoto z Afryki, perfumy z dalekiego Wschodu. DocieraBy te| lwie i leopardzie skóry, ko[ sBoniowa i królewska purpura, sBowem wszystko, co mo|na kupi za pienidze. Domy kartagiDskich bogaczy byBy wyposa|one standardowo w Baznie, mozaikowe podBogi i podwórka z podcieniami. Czesali swoje wBosy cyzelowanymi grzebieniami z ko[ci sBoniowej, a skór pielgnowali wspaniale pachncymi ma[ciami i olejkami. Kobiety kartagiDskie nosiBy drog bi|uteri ze zBota, sznurowane buty i szaty z cienkiej weBny. Flaubert donosiB o zgubnym bogactwie KartagiDczyków na przy- kBadzie jedzenia dla |oBnierzy najemnych w pierwszej wojnie punickiej: "Wpierw podawano drób w zielonej zalewie w glinianych misach z czarnymi zdobieniami, potem rozmaite ostrygi, takie jakie s zbie- rane na punickim wybrze|u, zup z pszenicy, fasoli i jczmienia oraz [limaki z kminkiem serwowane na talerzach z bursztynu. Potem stoBy zastawiano daniami misnymi: antylopy przystrojone poro|em, pawie udekorowane piórami, jagnita w sBodkim winie, udzce wielbBda i bawoBu, je|a w bulionie misnym, pieczon szaraDcz i zawijane popielice. W dzie|ach pBywaBy w szafranie du|e, tBuste kluski. Potrawy B przyprawiano truflami i zioBami. Piramidy owoców spadaBy na ciasto ~', miodowe. Nie zapomniano o kilku maBych psach z tBustymi brzuchami i ró|ow delikatn skórk, uBo|onych w wytBoczkach z oliwek, sta- nowicych danie kartagiDskie, przed spo|yciem którego wzdrygaByby si inne narody". W tym czasie Rzym nie byB ju| prowincj poBo|on na bagiennych depresjach Tybru, jednak wci| daleko mu byBo do naszych wyob- ra|eD o staro|ytnym mie[cie. Dopiero w dwadzie[cia lat przed roz- poczciem drugiej wojny punickiej wybrukowano pierwsz ulic. Domy, z maBymi wyjtkami, budowano z gliny i drewna. Koloseum i Panteon powstaBy setki lat pózniej. Dopiero cesarz August, nastpca Cezara zmieniB Rzym z "miasta glinianego w miasto z marmuru". Brak zewntrznego blasku byB przez dBugi czas zwizany z niewBa[ciw ocen polityczno-militarnego znaczenia miasta. Rzym opanowaB wszystkie tereny na staBym ldzie i pobliskich wyspach od czasu podporzdkowania sobie Celtów w póBnocnej Italii. Senat za|daB od wszystkich obywateli list osób zdolnych do obrony. Na papierze powstaBa siedmiusettysiczna armia; sam Rzym daB okoBo jedn trze- ci. Dane te nale|y jednak traktowa z ostro|no[ci. Je|eli trzeba byBo zademonstrowa wBasn potg, przesadzano bez |adnych skrupuBów. Je|eli chciano zwikszy znaczenie wBasnego zwycistwa, podawano przesadnie zawy|one liczby dotyczce wielko[ci oddzia- Bów przeciwnika. Od samego pocztku celem politycznym Hannibala byBo znisz- czenie systemu przymierza pomidzy Rzymem a ró|nymi miasta- mi-paDstwami i regionami. Gdyby Celtowie, Etruskowie lub Apolino- wie przeszli na jego stron, to sprawa rzymskiej wBadzy centralnej nie wygldaBaby tak pewnie, a dane liczbowe, które Hannibal dobrze znaB, mogByby si Batwo zmieni na jego korzy[. Informatorzy wyruszyli w drog, aby rozpozna nastroje w[ród czBonków Rzymskiego Przymierza. Kupcy kartagiDscy dostarczali naj- [wie|szych informacji z zachodniej cz[ci basenu Morza Zródziem- nego. Hannibal wysBaB posBaDców do narodów, przez tereny których musiaB przej[ ze swoj armi. ich zadaniem byBo dokBadne wyja[- nienie zainteresowanym, |e przybdzie w pokojowym nastawieniu, a nie z zamiarem ich podbicia. Wojna dotyczy bowiem bdzie tylko Rzymu. Z góry zawierano umowy, wniesiono opBaty celne, ustalono drogi zaopatrzenia i posiBków, a nawet uzgodniono staBe miejsca, w których miaBy stacjonowa oddziaBy kartagiDskiego wojska, zabez- pieczajce tyBy. Hannibal nie byB hazardzist. Przemie[ciB oddziaBy iberyjskie do Afryki aby ochroni Kartagin, a afrykaDskie do Iberii. Jego brat Hasdrubal przejB odpowiedzialno[ za Hiszpani, a Magon byB "oficerem Bcznikowym" pomidzy poszczególnymi oddziaBami. Dwaj Grecy - Sosilos i Silenos towarzyszyli Hannibalowi jako kore- spondenci wojenni. Wódz naczelny planowaB swoje przedsiwzicia z tak du|ym wyprzedzeniem, jak to tylko byBo mo|liwe. Niestety, nie mógB wtedy jeszcze przewidzie, |e ta wojna potrwa 16 dBugich lat i |e nie zobaczy ju| wicej Iberii, która staBa si jego drug oj- czyzn. Siliusz Italikus, rzymski poeta z czasów cesarza Nerona, opisaB wzruszajc scen po|egnania, gdy Hannibal wysyBaB swoj mBod |on Himilke i maBego synka do Kartaginy dla ich wBasnego bez- pieczeDstwa. Przed rozstaniem przyjB od syna obietnic pomszcze- nia ojca na wypadek, gdyby przytrafiBo mu si co[ zBego. DROGA NA WSCHÓD W 218 roku p.n.e. w Rzymie wybrano dwóch nowych konsulów. Przygotowania do wojny z Hannibalem biegBy peBn par. Jeden z nich, Tyberiusz Semproniusz wyldowaB ze swoimi legionami na Sycylii i stamtd przygotowywaB si do inwazji w Afryce PóBnocnej. Rzym kierowaB dziaBania wojenne na centralne o[rodki wBadzy wroga. Drugi konsul, Publiusz Korneliusz Scypion wyruszyB z Pizy w kierunku Iberii, dysponujc sze[dziesicioma okrtami wojennymi. Flota do- pBynBa do greckiej osady Massilia (dzisiejsza Marsylia. W tym czasie Hannibal, pod|ajc "drog Heraklesa", przekroczyB Pireneje i zbli|yB si ze swoj pot|n armi do delty Rodanu. Od Marsylii dzieliBo go wiele kilometrów bagiennych terenów. ByB to [wiat zupeBnie obcy dla |oBnierzy z Afryki i Iberii. OddziaBy Hannibala poruszaBy si w gór rzeki, a| dotarBy do miejsca, w którym miejscowi przewoznicy zaoferowali im swoje usBugi przewozowe na tratwach i Bodziach rybackich. Ale w jaki sposób przewiez 50 tysicy ludzi i jak mogByby przedosta si na drugi brzeg konie oraz sBonie? W tym czasie na wschodnim brzegu Rodanu zaczli gromadzi si wrogowie Hannibala - |oBnierze armii celtyckiej. Z militarnego punktu widzenia i jako[ci uzbrojenia oddziaBy te byBy daleko mniejsze i sBabsze od kartagiDskich, ale mogByby zniszczy zbli|ajce si pojedyncze Bodzie. Dlatego Hannibal ogBosiB postój. Polibiusz pisaB: "Hannibal czyniB wszystko, a|eby nawiza przyjaz- ne stosunki z ludno[ci zamieszkujc nadbrze|e rzeki, odkupujc od niej wszystkie jednopniowe i wiksze Bodzie, których tubylcy mieli do dyspozycji wystarczajc ilo[, poniewa| zajmowali si handlem morskim. Poza tym kazaB sobie dostarczy drewno, z którego w cigu dwóch dni zbudowano niezliczon ilo[ tratew". Nale|aBoby jeszcze wyja[ni, |e na drugim brzegu Rodanu przebywaBy cigle oddziaBy Celtów. Trzeciej nocy od przybycia nad Rodan Hannibal wysBaB w gór rzeki oddziaB jazdy. PrzekroczyB nie dostrze|ony rzek, zawróciB wzdBu| drugiego brzegu ponownie na poBudnie i przy pomocy sygnaBu dymnego daB zna Hannibalowi o swej gotowo[ci do dziaBaD bojo- wych. Hannibal dowodziB osobi[cie pierwszym atakiem przez Rodan. W tym samym czasie wspomniany oddziaB jazdy zaatakowaB nie- przyjaciela od tyBu. Zaskoczonym Celtom nie pozostaBo nic innego jak tylko ucieczka. Dopiero teraz mo|na byBo przeprawia sBonie na drugi brzeg na tratwach. U Polibiusza czytamy: "Kilka z nich ze strachu spadBo do Rodanu na samym [rodku rzeki. Wszyscy ich przewodnicy stracili |ycie, a sBonie zostaBy uratowane dziki pot|nej sile i dlatego, |e mogBy wystawi dBugie trby nad powierzchni wody i oddycha. ByBa to dla nich ci|ka przeprawa, poniewa| musiaBy przeby naj- dBu|szy odcinek trasy pod wod w peBni zaBadowane". W tym czasie Publiusz Korneliusz Scypion znajdowaB si ze swoj armi jeszcze w Marsylii. WiedziaB jednak o tym, |e Hannibal ma ju| za sob Pireneje i zbli|a si nieoczekiwanie szybko. Wraz z bratem Kneusem planowaB dalsze przedsiwzicia. Czy powinni trzyma si swoich planów i uda si do Iberii, czy próbowa zatrzyma Han- nibala nad Rodanem, wykorzystujc wsparcie Celtów? W tym czasie spadBa na nich wiadomo[ o pomy[lnej przeprawie Hannibala przez Rodan. OddziaB jazdy, który miaB sprawdzi plany nieprzyjaciela, zostaB wBa[nie uwikBany w potyczk z jazd Nomadów. Obydwie strony poniosBy ci|kie straty i wycofaBy si na poprzednie pozycje w celu zdania raportu. Dopiero teraz staBo si dla Scypiona jasne, |e Hannibal odwa|y si na to, co byBo nie do pomy[lenia, to znaczy przejdzie przez Alpy i zaatakuje Rzym od póBnocy. Z ci|kim sercem zdecydowaB si pój[ za Hannibalem, ale po trzech dniach, nic nie osigajc, wycofaB si ponownie do Massylii, a potem z poBow swoich oddziaBów udaB si do Italii. Nale|aBo poinformowa Senat Rzymu o gro|cej inwazji. Gdyby Hannibal, u|ywajc okrtów wojennych, wyldowaB na Sycylii lub w Górnej Italii i stamtd poszedB na wypraw wojenn przeciw Rzymowi, to byBby wtedy wodzem takim jak wielu innych przed nim i po nim. Pochód przez Alpy, gwaBtowny atak na imperium rzymskie nieokieBznanej wysoko[ci Alp - podobne do tego jakiego dokonaB Herakles - byBo czym[ godniejszym wedBug oceny staro|ytnych przewa|nie pisarzy. Cornelius Nepos (w latach 100- 25 p.n.e. pisaB w bio- grafiach znanych ludzi: "Potem udaB si w Alpy stanowice naturaln granic pomidzy Itali a Galli,której przed nim nikt poza .Heraklesem nie przekroczyB, a tym bardziej z armi. Na cze[ wyczynu Greka t cz[ gór jeszcze dzisiaj nazywa si greck. PokonaB Alpejczyków, tych którzy próbowali mu przeszkodzi w przej[ciu, przygotowaB teren, ustaliB drogi i sprawiB, |e tam gdzie pojedynczy, nieuzbrojony czBowiek mógB si ledwo prze[lizgn, prze- szedB sBoD z peBnym wyposa- |eniem". Cornelius Nepos musiaB to lepiej wiedzie: "naturalnie znaB szlaki handlowe, które ju| od lat wiodBy przez Alpy. Ale dlaczego nudzi czytelni- ków opisami przemarszu wojskowego po utartych szlakach? A przede wszyst- kim; gdyby Hannibal nie przebywaB pod szczególn ochron bogów, to jak mógB- by porusza si niepokonany przez 16 lat po wrogiej Ita- lii?" Nepos pisaB dalej: "Gdy si oka|e - w co nikt nie wtpi - |e Rzymianie przewy|szaj wszystkie narody pod wzgldem siBy czynu i odwagi, w tym wypadku Hannibal przewy|szaB bezspornie innych wodzów pod wzgldem strategicznych zdolno[ci, tak jak naród rzymski górowaB nad innymi odwag, poniewa| wychodziB jako zwycizca z ka|dego starcia z Rzymianami w Italii". Polibiusz ju| 120 lat przed Neposem ostro krytykowaB porównywal- ne prace historyczne swoich rówie[ników: "Niektórzy z tych, co relacjonowali to przej[cie, próbowali swoimi cudownymi relacjami z wymienionych okolic, wprawi czytelników w osBupienie i popeBnili przy tym, nie zdajc sobie z tego sprawy, dwa niezgodne z prawdziw histori, bBdy. Zostali oni zmuszeni do kBamstw i znalezli si w sprze- czno[ci sami z sob. Z jednej strony przedstawiaj Hannibala jako naczelnego wodza nie majcego sobie równych pod wzgldem od- wagi i zdolno[ci przewidywania, z drugiej strony pozbawiajc go jednocze[nie wszelkiego rozsdku. Poniewa| nie mogli osign swego celu kBamstwami, zdoBali znalez dla siebie jeszcze jedno wyj[cie, wprowadzili bogów i boskich synów do pragmatycznej his- torii". Spór dotyczy nie tylko przesady i literackiej fantazji, ale zaw|a si do antycznych pisarzy. Poirytowany Ernst Meyer - historyk zaj- mujcy si Hannibalem napisaB w 1958 roku: "Tylko z wielkim wstr- tem chwyc za pióro, aby wzbogaci nawaB literatury o jeszcze jedno kolejne wypracowanie na ten, zdawaBoby si, nie[miertelny temat. ja nie mam równie| nic nowego do powiedzenia, poniewa| wszystko co konieczne ju| dawno zostaBo roztrz[nite". WedBug niego Han- nibal poszedB w gór Rodanu a| do Izery, szedB wzdBu| niej na wschód a| do Grenoble. Potem udaB si wzdBu| rzeczki Arc do Col de Clapier. Natomiast angielski badacz Gavin de Beer twierdzi, |e Hannibal przeprawiB si bardziej na poBudnie, mianowicie w górnym biegu rzeki Durance przez przeBcz przy Col de la Traversette. WedBug najnowszej biografii Hannibala, napisanej przez Jakoba Seiberta, armia zostaBa podzielona na dwie kolumny marszowe. ko- lumna poBudniowa poszBa przez Mont Genevre, a póBnocna przez MaB PrzeBcz Zwitego Bernarda. Energiczny sprzeciw zgBasza burmistrz miasta Bramans poBo|onego we francuskiej dolinie Savine. ProwadziB nas przez sze[ godzin dobrego marszu wzdBu| starej rzymskiej drogi biegncej na wschód, a| osignli[my przykryte [niegiem górskie siodBo na Col de Clapier. "To byBo tutaj!" - powiedziaB burmistrz i zaczB opisywa jak sBonie radziBy sobie ze [niegiem: "Przemarsz Hannibala odbywaB si jesieni, gdy [nieg byB jeszcze [wie|y do tego stopnia, |e sBonie zapadaBy si w nim a| do staBego gruntu, po którym mogBy si porusza. Taki przemarsz wiosn po zeszBorocznym, ziarnistym [niegu nie byBby mo|liwy". Innego zdania jest Francis de Coninck, starszy pan, którego od- wiedzili[my w Grenoble. ZajmowaB si przez 50 lat problemem prze- prawy Hannibala przez Alpy, studiowaB rzymskie mapy i doszedB do wniosku, |e nie mo|na ustali trasy, jak przebyB Hannibal na pod- stawie pism Liwiusza i Polibiusza. On sam jest dzisiaj caBkiem pewny: Hannibal u|yB "drogi Agrypiny". Ta droga prowadzi do Italii przez MaB PrzeBcz Zwitego Bernarda. Naukowcy i lokalni patrioci s zgodni tylko co do celu wyprawy, a byBa nim równina nad rzek Pad i co do czasu, jakiego potrzebowaB Hannibal, aby dotrze znad Rodanu do okolic Turynu, prawie 29 dni. Cztery dni wojsko KartagiDskie maszerowaBo wzdBu| Rodanu, aby dotrze do terenu który |oBnierze nazwali "wysp". ByBa to |yzna dolina usiana celtyckimi osadami. {yli tutaj dwaj zwa[nieni bracia, którzy pokBócili si o godno[ królewsk. Hannibal jako arbiter za- BagodziB spór, za co otrzymaB w podzice prowiant, odzie|, obuwie i now broD. Potem armia maszerowaBa na wschód dziesi dni wzdBu| jednego z dopBywów Rodanu Dróme, a| dotarBa do wBa[- ciwego pasma Alp. Ju| pierwszy dzieD przyniósB problemy, poniewa| jedno z plemion celtyckich zastpiBo im drog. Wywiadowcy Han- nibala odkryli, |e Celtowie opu[cili noc swoje stanowiska, mimo |e z zaBo|enia walka w ciemno[ci nie byBa mo|liwa. Pod osBon nocy Hannibal z cz[- ci swoich oddziaBów przeszedB przez ws- k przeBcz, zajB przylegajce wzgórza, dziki czemu mógB nastpnego dnia ode- prze nieprzyjacielski atak. ZdobyB celtyck osad, w której znalazB bydBo rzezne, zbo- |e, wypoczte zwierzta pocigowe i po- zwoliB swoim |oBnierzom na dzieD wypo- czynku. Wiadomo[ o zajciu tej maBej mie[ciny rozeszBa si bByskawicznie. W efekcie, w na- stpnych dniach KartagiDczycy nie byli ju| nara|eni na najmniejszy nawet atak. Przez doliny alpejskie przemieszczaB si powoli do przodu kilometrowy w| ludzki. Miejscowej ludno[ci naprawd trudno byBo zrozumie, |e ta armia nie jest zainteresowana ich te- renami, ale po prostu maszeruje dalej ku jakiemu[ nieznanemu i dalekiemu celowi. Ludzie nigdy dotd jeszcze nie widzieli na wBasne oczy szarych olbrzymów, które wy- rzucaj ludzi w powietrze i mog za pomoc olbrzymich kBów usun ze swej drogi caBe pnie drzew. Samo pojawienie si tych po- tworów napawaBo strachem i wywoBywaBo panik. Je|eli si pomy[li, co si dziaBo, gdy podczas nocy ryk sBoni odbijaB si echem w wskich dolinach, to mo|na zaBo|y, |e wydarzenia te pamitaBo wiele pokoleD mie- szkaDców gór. Dla potrzeb krcenia filmu w Rajasthan w póBnocno-zachodnich Indiach wynajli[my dwana[cie sBoni roboczych. Nie byBo naszym celem zrekonstruowanie historycznych wydarzeD, ale wyBcznie ch wyrobienia sobie pogldów na podstawie wBasnych obserwacji. Udali[my si ze zwierztami na pustyniopodobne tereny, przez ste- py i gBboko wcite, skalne rozpadliny. To si opBaciBo. Najpierw przekonali[my si, |e powiedzenie "sBoD w skBadzie porcelany" jest pozbawione sensu. Trudno sobie wyobrazi zwierz bardziej czuBe i ostro|niejsze ni| sBoD. Przed ka|dym krokiem sprawdza trb mo- |liwe przeszkody, potem ostro|nie stawia nog, sprawdza pono- wnie, zanim stanie i tak dalej. Pomimo tego, |e kroczcy z przodu przewodnik stada sprawdziB drog, ka|dy sBoD z osobna powtarza osobi[cie t mozoln procedur. To trwa dBugo. Przebycie dziesiciu kilometrów dziennie po kamiennej drodze to pot|ny wysiBek, i je|eli sBoD sam uzna, |e wykonaB ju| prac przeznaczon na dzi[, to |adna siBa nie zmusi go do wykonania ani jednego kroku wicej. Angielski naukowiec John Hoyte jest zwolen- nikiem tezy, |e Hannibal przekroczyB Alpy przez Col de Clapier. Aby to udowodni, udaB si wraz z indyjskim sBoniem we francuskie Alpy i prze- mierzyB je starym rzymskim szlakiem handlowym po to, aby znalez si po wBoskiej stronie. SBoD wytrzymaB trudy ekspedycji. Natomiast filmy, które Hoyte przywiózB z wyprawy pokazuj sBo- nia nie na o[nie|onej przeBczy Col de Clapier, ale na Mont Cenis, przez który wiedzie szeroka droga. "W poszukiwaniu [ladów Hannibala" - tak mo|na w uproszczeniu odpowiedzie na trudne pytanie o cel naszej wyprawy. Przed laty w poBu- dniowo-zachodniej Francji wydobyto szkielet sBonia i zbyt po[piesznie uznano, |e |yB w czasach Hannibala. By mo|e s to ko[ci jakiego[ mamuta. Naukowcy i historycy co do |adnego z miejsc nie maj pewno[ci, |e byB w nim Hannibal podczas swej dBugiej wdrówki. Od czasów Hannibala wiele rzek zmieniBo swój bieg, zatoki morskie zostaBy zasypane piaskiem, a zalesione grzbiety górskie staBy si Bysymi polanami. Tam, gdzie kiedy[ sigaBy jzory lodowca, dzisiaj ro[nie zbo|e. Czasami pragnie si widzie, jak byBo tu przed dwoma tysicami lat. Jak wygldaBa na przykBad delta Rodanu, przeBcze w Alpach, czy dalekie osmalone po|arem pola Apulii, dzi[ przecite drog szybkiego ruchu. Kiedy pod koniec pazdziernika 218 r. p.n.e. Hannibal miaB za sob ponad poBow drogi przez Alpy, zmieniB kolejno[ w szyku mar- szowym po do[wiadczeniach z atakami zimna, które kosztowaBy |ycie wielu legionistów. Pion zaopatrzenia, bdcy najwolniejsz, a tym samym najwra|liwsz cz[ci pochodu, zostaB przesunity do [rodka kolumny, przez co zabezpieczano go ze wszystkich stron. Te [rodki ostro|no[ci okazaBy si ju| wkrótce czynnikiem ratujcym |ycie. KartagiDczycy natrafili na kolejne plemi Celtów, które z gaBz- kami oliwnymi w rkach zaproponowaBo im pokój. Celtowie chcieli zaoferowa przewodnika i zaopatrzy wojsko w |ywno[. Hannibal pozostaB nieufny. Droga, jak wskazali samozwaDczy przewodnicy, prowadziBa do gBbokiej rozpadliny skalnej, gdzie niespodziewanie z obu stron posypaBy si na maszerujce kolumny ci|kie bloki skalne. Naturalnie Celtowie nie byli zainteresowani bitw z Hannibalem. InteresowaBy ich tylko niezmierne bogactwa, które byBy tak blisko - konie, zwierzta juczne, |ywno[, broD - praktycznie caBy tabor obcej armii. I znów udaBo si Hannibalowi odeprze napastników. "Najwiksz zasBug w zwycistwie miaBy sBonie, poniewa| wrogowie w obawie przed tymi niezwyczajnymi zjawami nie odwa|yli si za- atakowa kolumny marszowej, tam gdzie one byBy" - pisaB Polibiusz. Otoczony przez nioscych sztandary, trbaczy i wBasnych oficerów wydawaB si by pewny siebie. Jeszcze tylko proste zej[cie w dolin Padu i tak jakby Rzym byB prawie zdobyty, najwy|ej dwie bitwy i stan si panami [wiatowego mocarstwa. Potem zaczB pada [nieg. "Gdy przeciwstawiali si tak olbrzymim uci|liwo[ciom, które uprzykrzaBy marszrut, byli wyczerpani, to jeszcze opady [niegu wzmagaBy lk. Wszystko byBo przykryte [niegiem, gdy wymaszerowywali o [wicie, armia poruszaBa si wolno, zniechcenie i zwtpienie malowaBo si na ka|dej twarzy" - pisaB Liwiusz. {oBnierze Hannibala byli ju| od póB roku w drodze. GBód, wyczer- panie i nieprzyjacielskie napady przerzedziBy ich szeregi, a teraz - gdy Italia przed oczyma - lawiny [nie|ne i osuwiska górskie uniemo|liwiaBy dalszy marsz. Polibiusz pisaB: "Tymczasem znosili te trudy, bo byli do tego typu dolegliwo[ci przyzwyczajeni. Jednak gdy przybywali na miejsce, gdzie droga byBa tak wska, |e nie mogBy ni przej[ ani sBonie, ani zwierzta juczne, to opuszczaBa ich odwaga i wikszo[ zaczynaBa traci nadziej". kiedy za[ o[nie|one zbocze mieli za sob drog ku le|cemu z dala lasowi zagrodziBa olbrzymia skaBa, która runBa na ziemi. In|ynierowie zabrali si do roboty, by j usun; palili na niej gaBzie, a potem wylali kadz octu na wypra|one kamienie. Pózniej |oBnierze mogli je Bupa ci|kimi oskardami. Wkrótce ludzie i zwierzta zeszli na dóB i znalezli schronienie w lesie. Ale kiedy dobrnli do pierwszej siedziby górskiej Gallów, nie zastali tam tego, czego si spodziewali. ATAK PRZEZ ITALI Wiadomo[ o tym, |e Hannibal przekroczyB Alpy, dotarBa do Rzymu niemal lotem bByskawicy. konsul Publiusz Korneliusz Scypion, ten który przerwaB wypraw do Iberii, staB ju| na równinie nad Padem ze swoim legionem, gotów do walki. Drugi konsul Tyberiusz Semp- roniusz, który cigle czyniB przygotowania do inwazji na PóBnocn Afryk, zostaB po[piesznie skierowany wraz ze swoimi oddziaBami do póBnocnej Italii. Pierwsza walka pomidzy Kartagin i Rzymem, pomidzy Hannibalem i Scypionem byBa tu| tu|, jeszcze zanim Ty- beriusz Semproniusz dotarB na pole walki. ZdawaBo si, |e obie strony nie mogBy doczeka si, aby móc si zmierzy. Scypion tak przed- stawiaB swoim |oBnierzom domniemany, mizerny stan wojsk przeciw- nika: "To s cienie ludzi [miertelnie wyczerpanych z gBodu, zimna, brudu i bezradno[ci, rozproszeni i pobici po[ród gBazów i skalnych terenów. Na dodatek maj odmro|one nogi i rce, od [niegu sztywne mi[nie, od zimna zgrabiaBe palce, pogit i poBaman broD, kulawe i osBabione konie". Jednym sBowem pokonanie Hannibala miaBo przyj[ z Batwo[ci. Zamiast przemówi do armii - Hannibal urzdziB dla niej widowis- ko. Kiedy oddziaBy zebraBy si ju| na stokach doliny, kazaB wypro- wadzi na [rodek grup jeDców. Byli to Gallowie z gór sptani BaD- Cuchami, brudni, sBaniajcy si z gBodu. Oficerowie rzucili im pod nogi dwa komplety kosztownej broni wraz z tarczami i peBnym ryn- sztunkiem. Zapowiedziano jeDcom w imieniu Hannibala, |e ka|da para, która zgBosi si na ochotnika otrzyma broD. Potem bdzie ze sob walczy, a zwycizca odejdzie wolny z broni w rku. Wszyscy jeDcy zgBosili si na t prób. Wojownik, cho konajcy, przedstawiaB pikniejszy widok ni| sptany jeniec. Tysice widzów pojBo sens tego widowiska. Przed nimi staBa ta sama alternatywa: odej[ ze zwyciskim Bupem lub zgin. Pierwsza bitwa nad rzek Ticinus zostaBa wywoBana przez przed- wczesne, przypadkowe spotkanie. Rzymscy oszczepnicy z pierw- szych szeregów ustpili bez walki, a przewa|ajcy KartagiDczycy okr|yli nieprzyjaciela. konsul Scypion zostaB ci|ko ranny, a bitwa zakoDczyBa si szybko. Pobite legiony uciekBy na umocnione pozycje w Piacenza. Ani Polibiusz, ani Liwiusz nie wspomnieli w swoich sprawozdaniach o roli, jak odegraBy KartagiDskie sBonie bojowe, Chocia| wcze[niej napisano, |e |adne z 37 zwierzt nie zginBo podczas przeprawy przez Alpy. Mo|na wic przyj, |e zostaBy u|yte podczas pierwszej i kolejnych bitew w dorzeczu rzek Pad i Trebi. Przed bitw opancerzano sBoniom pier[ i boki za pomoc twardej skórzanej narzuty, trb, uszy i czoBo malowano jaskrawymi farbami a kBy uzbrajano ostrymi metalowymi nasadkami. Drewniana wie|a umieszczona na grzbiecie zwierzcia sBu|yBa za ochron piersi trzech albo czterech Buczników. Czasami trb wyposa|ano w swego rodzaju sierp. Na krótko przed walk sBonie pojono winem ry|owym, które pobudzaBo je do ataku. Naturalnie, rozjuszone zwierz mogBo by te| niebezpieczne dla wBasnych szeregów. Na wypadek, gdyby sBoD zamiast |oBnierzy nieprzyjacielskich zaczB niszczy wBasnych,siedzcy na jego karku hinduski przewodnik trzymaB w pogotowiu mBotek i dButo, aby nimi rozBupa czaszk zwierzcia. Tymczasem do obozu Scypiona dotarB Semproniusz. Obaj nie mogli si porozumie. Scypion, który wci| uskar|aB si na swoj ran, chciaB odczeka z decydujc bitw przeciwko Hannibalowi do wios- ny. Semproniusz nalegaB, aby natychmiast podj walk. Poza tym zostali ju| wybrani nowi konsulowie i nie mógBby wróci do Rzymu w glorii pogromcy KartagiDczyków. Spór w obozie przeciwnika nie umknB uwadze Hannibala. SzukaB odpowiedniego miejsca pomidzy obozem swoim i rzymskim, aby mógB u|y jazdy konnej i które pozwalaBoby mu w niespostrze|ony sposób zastawi puBapk na wroga. Rankiem 21 grudnia wszystko byBo gotowe. KartagiDczycy zregenerowali siBy i byli w dobrej kondycji fizycznej. Numidowie przegalopowali przez rzek Trebia, rzymskie posterunki zatrbiBy do ataku, a Semproniusz rozpoczB pogoD za jazd Numidów. Wszystko poszBo zgodnie z przewidywaniami Hannibala. Rzymianie gBodni, caBkowicie przemoczeni i przemarz- nici [cigali przynt na drugi brzeg rzeki. Czterdzie[ci tysicy KartagiDskich wojowników oczekiwaBo nieprzyjaciela o podobnej sile. Potyczka nie trwaBa zbyt dBugo. Rzymska jazda nie miaBa |adnych szans, bo dowodzone przez brata Hannibala, Magona oddziaBy ukryte w zasadzce uderzyBy od tyBu, bitwa zostaBa rozstrzygnita. Rzymianie zostali okr|eni i pobici. Osiem tysicy z nich straciBo |ycie. Potem wydarzyBo si co[, co wszystkich uczestników wprawiBo w osBupienie: Hannibal kazaB wystpi pojmanym do niewoli i oddzieliB Rzymian od ich sprzymierzeDców. Rzymianie pozostali w niewoli, innych uwolniono bez |adnego okupu. W czasach staro|ytnych przy- jto zasad, |e jeDcy byli albo wymieniani jako zakBadnicy, albo sprzedawani w niewol. Hannibal twierdziB, |e nie prowadzi z nimi |adnej wojny, a wrcz przeciwnie, walczy przeciwko Rzymowi w ich interesie. "Wolno[ od rzymskiego jarzma" oto tre[ci, jakie powinni zabra do swoich ojczyzn, przekaza jako hasBo nakBaniajce do wBczenia si w wypraw wojenn Hannibala. Z kilkoma plemionami celtyckimi na równinie nad Padem udaBo mu si osign swój cel. Zdeklarowanym celem politycznym Hannibala byBo wic wbicie klina pomidzy Rzym i jego BaciDskich sprzymierzeDców. Równie| w drugiej bitwie KartagiDczycy ponie[li tylko niewielkie straty. Jednak z 37 bojowych sBoni prze|yB tylko jeden jedyny, po- chodzcy z Syrii, Surus. Nikt jednak nie wie, czy sBonie zostaBy zabite przez wroga, polegBy z lodowatego zimna, czy te| mo|e ich hinduscy przewodnicy byli zmuszeni sign do wspomnianego mBotka i dButa. Hannibal mógB by zadowolony z rezultatów pierwszego roku woj- ny. ZnajdowaB si ze swoj armi na ziemi wroga, a zaplanowana Inwazja Rzymian w Afryce nie doszBa do skutku. Legiony Scypiona zostaBy pobite, a do najazdu na Iberi jego brat Kneus mógB u|y tylko poBowy swoich siB. W takiej sytuacji Hannibal zaBo|yB swój zimowy obóz na poBudniu równiny nad Pa- dem, niedaleko od Piacenzy. Polibiusz do- nosiB, |e nie mógB on caBkowicie ufa miej- scowym Celtom, mimo ich wsparcia: "Poniewa| obawiaB si ledwo co ustalone- go powizania Celtów z zamachami na swoj osob, woziB ze sob kilka peruk z wBosów ró|nego koloru oraz rozmaite dobrane do nich barw ubrania. W ten spo- sób zmieniaB swój wygld. Poprzez te czyn- no[ci maskujce staB si nierozpoznawalny nie tylko dla tych, co go znali przelotnie, ale nawet dla osób ze swego staBego oto- czenia". W tym czasie w Rzymie miaBy miejsce rzadko spotykane zdarzenia: w Zwityni Nadziei uderzyB piorun, jaka[ krowa weszBa na trzecie pitro domu mieszkalnego i wy- skoczyBa przez okno, w Zwityni Junony zadomowiB si na oBtarzu kruk, a w Forum daB si sBysze gBos sze[ciomiesicznego dziecka woBajcego "triumf". ZdawaBo si, |e bogowie powa|nie pognie- wali si na Rzym. Senat zleciB kapBanom zasign rady w Ksigach SybilliDskich. Zlubowanie i pokuta ofiarna powinny zjedna ludzi i bogów, ale przede wszystkim zapewni powodzenie w wojnie przeciwko barbarzyDcom, którzy wtargnli do Italii. Niestety, to wszystko niewiele pomogBo. Wkrótce potem donoszono, |e z nie- ba spadaj roz|arzone kamienie, |e Ksi|yc wzszedB dwa razy podczas jednego dnia. I jak gdyby tego byBo maBo, ze yródBa Her- kulesa zaczBa wypBywa krew. Rzymianie zmobilizowali si. Zaczli przynosi do [wityni zBoto, srebro i kamienie szlachetne. Ka|da zam|na kobieta musiaBa zBo|y datek pieni|ny bogini Junonie, a Jupiter otrzymaB nowy piorun z pidziesiciu funtów czystego zBota. Mo|na pomy[le, |e przynajmniej z jakiej[ cz[ci tego bogactwa sfinansowano wydatki wojenne. Pobory podatkowe spadBy, bo nie tylko zawodowi |oBnierze, lecz tak|e ci z uzupeBnienia byli zwolnieni od pBacenia podatków, a równocze[nie wzrosBy wydatki na wypo- sa|enie nowo powstaBych legionów. Wówczas, z inicjatywy Senatu, monety z brzu podzielono na póB, nie zmieniajc ich nominaBu. {oBnierze otrzymywali wic dalej taki sam |oBd, ale ilo[ pienidzy podwoiBa si. Zabieg ten powtarzano jeszcze wiele razy w czasach wojny, nie tylko w Rzymie. DRUGI ROK WOJNY ByB marzec roku 217. Nowo wybrani konsulowie Rzymu to Gnejusz Serwiliusz i Gajusz Flaminiusz. ich oddziaBy zablokowaBy Hannibalowi drog na poBudnie. Obstawiono wszystkie trzy gBówne szlaki komu- nikacyjne w kierunku Rzymu. Hannibal zboczyB na bardzo trudn drog biegnc przez Apeniny i bagna Arno. Warunki marszowe i poniesione straty uczyniBy ten przemarsz podobnym do wcze[niej- szej wspinaczki w Alpach. Polibiusz pisaB: "Wszyscy mieli na co narzeka, przede wszystkim na bezsenno[, poniewa| maszerowali nieustannie cztery dni i trzy noce przez wod i bagna. Wicej ni| innym, przemczenie daBo si we znaki Celtom, których zabrano w drog". Liwiusz opisaB ten sam przemarsz znacznie bardziej dramatycznie: "Jedni ledwie powBóczyli nogami, inni umierali, skoro tylko stracili siBy ducha i przewracali si na ziemi, pomidzy walajce si wszdzie zwierzta juczne, i zwBoki ludzkie. Sam Hannibal cierpiaB na schorzenie oczu, wywoBane szybko zmieniajc si wiosenn pogod, charak- teryzujc si przemienno[ci upaBu i zimna. Dlatego jechaB na je- dynym sBoniu, który mu pozostaB, chcc by w ten sposób wy|ej nad wod". Gdy w koDcu dotarli do Etrurii - dzisiejszej Toskanii - Hannibal o[lepB na jedno oko. Dziki temu jego sBawa nabraBa jeszcze wicej blasku, albowiem w staro|ytno[ci posiadanie tylko jednego oka ucho- dziBo za szczególne odznaczenie dowódców legitymujcych si zna- cznymi dokonaniami. Konsul Flaminiusz szalaB. Hannibal przeszedB niezauwa|ony tu| obok niego, oddzielaB ich tylko jeden BaDcuch górski. On, który czuB si wybawicielem Rzymu, po prostu przeoczyB wroga, który w tym czasie przemieszczaB si po |yznej ziemi pldrujc i mordujc. Fla- miniusz podjB po[cig. Polibiusz nie miaB najlepszego zdania o kwa- lifikacjach konsula rzymskiego: "Wielu, z powodu lekkomy[lno[ci i peBnej gnu[no[ci, mogBo wystawi na szwank nie tylko |yciowe interesy paDstwa - mogBo ono z ich powodu upa[ - ale i tak|e wBasny dobytek; wielu z nich oddaBo si naBogowi pijaDstwa do tego stopnia, |e nie mogli nigdy zasn, je|eli si bezmy[lnie nie zalali. Niektórzy z nich na gruncie erotycznych dolegliwo[ci albo braku umiaru seksualnego doprowadzili do upadku nie tylko miasta i utraty swojego dobrobytu, ale stracili wBasne |ycie we wstydzie i haDbie". Wydaje si, |e Hannibal znaB charakter i nadpobudliwo[ nieprzyja- ciela. WystarczyBo mu teraz tylko pozostawi trop i zwabi Rzymian w puBapk. WBa[ciwy czas nadszedB 21 lipca. Na póBnocnym brzegu Jeziora TrazymeDskiego znajduje si lekko opadajce zbocze otoczone z trzech stron pagórkami. Czwart stron stanowi brzeg jeziora. Do tego kotBa jest tylko jedno wskie doj[cie, które zostaBo w obrazowy sposób nazwane "Malpasso". Hannibal miaB jeden dzieD przewagi nad Flaminiuszem. Wykorzystujc to rozmie[ciB swoje oddziaBy na otaczajcych wzgórzach. Naprzeciw wej[cia do kotBa ustawiBy si w szyku bojowym jednostki hiszpaDskie i afrykaDskie. Teraz nale|aBo tylko czeka. OddziaBy Flaminiusza, niczego nie przeczuwajc, wpadBy w zasadzk wczesnym rankiem. Gsta mgBa znad jeziora spowiBa brzeg. Hannibal daB znak do ataku dopiero wtedy, gdy rzymskie kolumny weszBy caBkowicie w najw|sze miejsce. Rzymianie nie mieli nawet czasu, aby si przegrupowa w szyk bojowy. Zostali zamknici ze wszystkich stron, a ka|da fala natarcia spychaBa ich coraz bardziej w stron jeziora. Polibiusz pisaB o upadku armii rzymskiej: "Wikszo[ uciekaBa do wody tak daleko, |e im tylko gBowy wystawaBy nad po- wierzchni. Potem, gdy nadcignBa jazda i widmo klski stanBo przed oczyma, zaczli skomle o Bask, a| w koDcu znalezli [mier z rk nieprzyjaciela". Natomiast Liwiusz donosiB, |e wszyscy walczyli tak zajadle, |e nikt nawet nie spostrzegB nadchodzcego trzsienia ziemi rujnujcego w tym samym czasie miasta i równajcego z ziemi caBe góry przez gwaBtowne osuwanie si ziemi. Krwawy bilans tych niecaBych trzech porannych godzin to 15 tysicy zabitych i 10 tysicy wzitych do niewoli. W[ród ofiar znalazB si równie| konsul Gajusz Flaminiusz. O tamtej masakrze przypominaj dzisiaj nazwy dwóch ulic w Tuoro - maBym miasteczku le|cym na obrze|ach pola bitwy. S to Via Flaminius i Via Cartaginese. W tym miejscu mo|na zapozna si z poszczególnymi stadiami bitwy na swojego rodzaju "[cie|ce dydak- tycznej". Po drodze spotkali[my rolnika hodujcego winoro[la na tej ziemi nawo|onej krwi. Ów rolnik opowiedziaB nam, w jaki sposób jego miejsce zamieszkania otrzymaBo tak makabryczn nazw "San- guineto" (krwawe miejsce. "To miejsce zostaBo tak nazwane po bitwie z Hannibalem. MaBa rzeka Macerone, któr dzisiaj te| nazy- wamy Sanguineto, byBa jakoby czerwona od krwi pobitych Rzymian jeszcze przez trzy dni po bitwie...". Stary hrabia, do którego nale|aBa uprawiana przez chBopów ziemia, mieszka we wBasnym paBacu na samym [rodku ówczesnego pola walki. Na konsoli, we wspaniaBej Sali rycerskiej stoi terakotowa figurka Hannibala, a nad kominkiem krzy|uj si dwa rzymskie miecze. Z wahaniem pokazuje nam naj- wspanialsz cz[ swoich zbiorów, rzymski heBm. na którym s wy- raznie widoczne [lady nieprzyjacielskiego cicia mieczem. Rzym jest oddalony od Jeziora TrazymeDskiego tylko o niecaBe 150 kilometrów. Wiadomo[ o katastrofalnej klsce dotarBa do miasta Ju| nastpnego dnia. Na Forum zbiegli si obywatele, kr|yBy prze- ra|ajce pogBoski, |e wszyscy wzici do niewoli zostali zabici, nikt |ywy nie uszedB z pola walki, nawet sam konsul nie potrafiB si uratowa. Gdy jednak pojawili si pierwsi |oBnierze, którzy uszli z |yciem, skargi przybraBy na sile. PojawiBy si pytania, czy dojdzie "do wymiany jeDców? Czy wBasne dzieci zostan niewolnikami u Kar- tagiDczyków? W ogóle, jak to byBo mo|liwe, |e wielki Rzym mógB ulec barbarzyDcom? Autorytet Senatu upadB. W koDcu pretor przyznaB: "Zostali[my zwyci|eni w wielkiej bitwie". Miasto przygotowywaBo si gorczkowo na atak nieprzyjaciela. Mury miejskie zostaBy wzmoc- nione, zniszczono mosty przez Tybr, a bramy zamknito. Strach i wzburzenie opanowaBy caBy Rzym. Starsze roczniki zostaBy powoBane do armii i uzbrojone, a bogowi wojny, Marsowi zanoszono nowe ofiary. Wkrótce potem przyszedB jeszcze jeden cios: caBa jazda dru- giego konsula zostaBa zmieciona przez Maharbala, oficera Hannibala dowodzcego jazd. Senatorowie widzieli tylko jedno wyj[cie z kryzysu paDstwa - wy- bór dyktatora. ZostaB nim Fabiusz Maksymus, zwany Kunktatorem. Na zastpc dyktatora wybrano Minucjusza Rufusa. Fabiusz za|daB, aby wszyscy mieszkaDcy wsi ewakuowali si do warownych miejs- cowo[ci, a swoje domy, pola i spi|arnie spalili, aby nie dostaBy si w rce wroga. Hannibal zwoBaB rad wojenn. W trzech kolejnych bitwach zwyci|yB Rzymian, ale do politycznego celu, jakim byBo rozbicie przymierza Rzymu i przecignicie na swoj stron jego zwo- lenników, nie zbli|yB si ani na krok. Tak dBugo, jak prowadzi wojn przeciwko Rzymowi od póBnocy, niczym nie niepokojone miasto mo|e dokonywa uzupeBnieD w [rodkowej i poBudniowej Italii. By mo|e dla Hannibala byB to argument rozstrzygajcy o tym, |e skierowaB si na poBudnie omijajc Rzym wielkim Bukiem. Jak twierdzi Polibiusz, ów przemarsz KartagiDczyków miaB by jednym wielkim rabunkiem. KartagiDczycy nabrali pono tyle Bupów, |e nie mogli ich ju| udzwign, a poza tym mordowali wszystkich m|- czyzn zdolnych do noszenia broni. kolejna historia z póznej jesieni roku 217 p.n.e. nale|y prawdo- podobnie równie| do krainy legend. Jest ni znany "chwyt z woBami". Fabiusz kunktator unikaB skutecznie ka|dej walki z Hannibalem. Gdy KartagiDczyk znowu udaB si na wypraw po Bupy, daB si wmanew- rowa w sytuacj bez wyj[cia. ZostaB zamknity na dnie doliny, w po- bli|u miasta Casilinum, z której jedyne wyj[cie wiodBo przez wsk przeBcz, zajt przez Rzymian. Hannibal, kazaB przywiza pochod- nie do rogów 2000 zdobycznych woBów. WidziaB tak rzecz w górach Hiszpanii. Gdy zapadBa noc, woBy z pBoncymi pochodniami zago- niono na wydeptan [cie|k, biegnc grzbietem góry po stronie pozycji zajmowanych przez Rzymian. Legioni[ci przypuszczajc, |e to KartagiDczycy próbuj si przebi, ruszyli szturmem w stron pochodni, a tymczasem nie niepokojony przez nikogo Hannibal wraz ze swoimi oddziaBami przemaszerowaB przez wsk przeBcz. W czasie, gdy KartagiDskie oddziaBy szykowaBy dla siebie zimowy obóz w Apulii, druga wojna punicka zataczaBa swe krgi w caBym basenie Morza Zródziemnego. WBadcy Macedonii, Grecji, Syrii i Egiptu zaczli si zastanawia nad tym, jakie znaczenie dla ich panowania bdzie miaBo spodziewane zwycistwo Kartaginy. Hieron II - sdziwy tyran Syrakuz przysBaB w darze Senatowi 300 tysicy miarek pszenicy, 200 tysicy miarek jczmienia, 1000 Buczników i katapultników oraz zBoty Posg Zwycistwa wa|cy 22 funty. Hieron byB zainteresowany równowag siB. W ka|dym wypadku zwycizca przyBczyBby sobie Sycyli, niezale|nie od tego, czy byBby to Rzym, czy Kartagina. KANNY Fabiusz Maksymus nie miaB dobrej pozycji zarówno w Senacie jak i w[ród swoich |oBnierzy. Zachowawcz taktyk dyktatora interpretowa- no jako tchórzostwo. Jego adwersarz Minucjusz, który d|yB do roz- strzygajcej walki, otrzymaB szans, i dokonano podziaBu armii na poBow. Minucjusz zostaB przez Hannibala szybko wcignity do walki, w której doznaB haniebnej pora|ki. Przed kompletnym rozbiciem urato- waBa go tylko pomoc Fabiusza. Dla Rzymu ten rozdziaB zostaB zamknity. W roku 216 r. p.n.e. wybrano dwóch nowych konsulów majcych do[wiadczenie wojenne. Byli to Gajusz Terencjusz Warron i Emiliusz Paulus. Senat zdecydowaB si zebra wszystkie siBy, |eby pokona KartagiDczyków i wypdzi ich z kraju. Na pocztek ponownie zre- dukowano ci|ar monet i odroczono wypBaty |oBdu dla legionistów. Rzym potrzebowaB pienidzy, bardzo du|o pienidzy. PoBo|ono st- pki pod nowe statki, kuto broD i uzbrojenie, rekwirowano konie i zwierzta pocigowe, a przede wszystkim powoBywano do armii |oBnierzy ze wszystkich zaktków kraju. Podczas gdy w normalnej sytuacji ka|dy konsul dowodziB na polu walki dwoma legionami, teraz miaB ich cztery. Przy dwóch konsulach byBo w sumie osiem legionów, do czego dochodziBy jeszcze oddziaBy sprzymierzone; w su- mie 80 tysicy ludzi, co stanowiBo najwiksz armi w historii Rzymu. Hannibal dowodziB 40 tysicami piechoty i 10 tysicami jazdy. Wiosn zajB maBe, warowne miasteczko Kanny, bdce istotnym punktem zaopatrzeniowym Rzymu. Do sierpnia miasto to pozosta- waBo centralnym punktem KartagiDskiego wojska. Paulus i Warron podeszli pod kanny, aby wyprze Hannibala. Liwiusz sarkastycznie skomentowaB sytuacj: "Utorowali wic drog dla opinii wikszo[ci, |e zrobili to po to, aby uczyni miasto kanny sBawnym z powodu pora|ki Rzymian". DzieD drugiego sierpnia byB bardzo gorcy. Dwie armie staBy na- przeciw siebie, Rzymianie od póBnocy, a KartagiDczycy od poBudnia. Zrodek pola zajmowali lekkozbrojni |oBnierze, za nimi piechota, a po obu skrzydBach jazda. PoBudniowy wiatr sypaB piaskiem w oczy Rzymian, sBoDce ich o[lepiaBo. By mo|e umknB im przez to manewr Hannibala. Za balearyjskimi katapultnikami, naprzeciw wroga, który liczebnie dwukrotnie ich przewy|szaB, rozcigaBa si szerokim Bukiem piechota. Tak osobliwego ustawienia wojska do tej pory nikt jeszcze nie widziaB. RozpoczBa si decydujca bitwa. Jak w klasycznej partii szachóv otwarcia dokonali oszczepnicy i katapultnicy, jednak |adna ze stron nie zdoBaBa osign przewagi. Rzymianie zostali zaskoczeni jedno- czesnym atakiem z lewego skrzydBa w wykonaniu jazdy iberyjskiej i celtyckiej. Wrogowie walczyli niekonwencjonalnie, nie przestrzegajc |adnych reguB wojennych. Ju| po pierwszej fali ataku zeskoczyli z koni i wdali si w walk wrcz, atakujc równocze[nie i konie, i jezdzców, zmuszajc Rzymian do ucieczki. Usytuowana dalej pie- chota rzymska parBa na [rodek Buku kartagiDskiej piechoty, która usunBa si troch do tyBu, tworzc swojego rodzaju póBkole wokóB napastników. W tym samym czasie lewe i prawe skrzydBo jazdy Hannibala poBczyBo si ze sob i wspólnie zniszczyli jazd rzymsk. Teraz puBapka si zatrzasnBa. Zwyciska jazda znalazBa si za plecami Rzymian, którzy, naciskani ze wszystkich stron, zostali schwy- tani w potrzask - w liczbie kilkudziesiciu tysicy - na niewielkiej powierzchni. Dalej mogli ju| tylko bezczynnie obserwowa, jak Kar- tagiDczycy wyrzynaj oddziaBy rzymskie. Wielki zwolennik Hannibala - niemiecki generaB von Schlieffen tak napisaB o tym zdarzeniu: "Bezsilni i bezbronni oczekiwali na [mier. Hannibal z sercem.wypeB- nionym nienawi[ci kr|yB pomidzy miejscami, gdzie laBa si krew, tu dodajc odwagi zapaleDcom, tam wymy[lajc opieszaBym. {oB- nierze jego odstpili nieprzyjaciela dopiero po wielu godzinach. Zm- czeni mordowaniem wzili 3 tysice pozostaBych przy |yciu do nie- woli. Na niewielkiej przestrzeni zrzucono na stosach 48 tysicy trupów". Do dzisiaj w krgach wojskowych operacja zamknicia nieprzyja- ciela w kotle i jego caBkowite zniszczenie jest umownie nazywana "Kanny". GeneraB Schwarzkopf powoBywaB si na strategi okr|enia pod Kannami podczas wojny w Zatoce Perskiej. W czasie pierwszej wojny [wiatowej Niemcy próbowali, wedBug planów generaBa von Schlieffena, przygotowa takie obl|enie dla caBej póBnocnej cz[ci Francji. Plany te speBzBy na niczym. Adolf Hitler przechwalaB si podczas drugiej wojny [wiatowej: "W historii [wiata dotychczas miaBy miejsce tylko trzy wyniszczajce bitwy: Kanny, Sedan i Stbork k/Olsztyna (Tannenberg *. My powinni[my by z tego dumni, |e dwie z nich byBy dzieBem niemieckich dowódców wojs- kowych". ObBd Hitlera na punkcie wy|szo[ci niemieckiej dopro- wadziB jak dotychczas do najwikszego rozlewu krwi w historii [wiata. Równie| Hannibal pozostawiB po sobie peBne okrucieDstwa obrazy. Liwiusz opisaB, co dziaBo si rankiem dnia nastpnego: ,.Niektórzy w kaBu|ach krwi, próbowali wydosta si ze stosu ciaB. Poranny chBód zagoiB nieco rany, co pozwoliBo im odzyska przytomno[ i próbowali wsta. Zostali ponownie "powaleni" przez nieprzyjaciela. Tych, któ- rym przecito np. uda czy stawy kolanowe, znajdowano jeszcze |ywych nastpnego dnia. W[ród ofiar tej bitwy znalezli si: kon- sulowie Paulus i Minucjusz - przegrany z poprzedniego roku. 19 trybunów wojskowych i 80 senatorów. Druzgocca klska Rzymu pod kannami skBoniBa Hannibala do przyjcia zaBo|enia, |e przeciwnik zostaB pokonany. MniemaB, |e Senat jest zdemoralizowany, a ch do obrony zBamana. OczekiwaB oferty zawarcia pokoju. Ludzie z jego najbli|szego otoczenia d|yli do natychmiastowego ataku na Rzym. W cigu piciu dni mogli ucztowa na kapitolu ju| jako zwycizcy. Gdy Hannibal wahaB si, Marhabal - naczelny dowódca jazdy postawiB mu zarzut: "{eby zwyci|y, rozumiesz, ale |eby to zwycistwo wykorzysta, nie ro- zumiesz!" W Rzymie panowaB chaos. Chcc uniemo|liwi ludno[ci ucieczk, zamknito bramy miasta. Senat obradowaB, a ludno[ opBakiwaBa polegBych. Zapytano ksigi SybilliDskie o to. w jaki sposób mo|na znów uBagodzi bogów. Odpowiedz brzmiaBa: "Nale|y pogrzeba |ywcem jedn par celtyck i jedn greck". Rzym zaczB dziaBa. KARTAGINA Rzymianie, którzy po przegranej bitwie pod kannami zBo|yli ludzi na ofiar bogom, ubli|ali KartagiDczykom od barbarzyDców, po|e- raczy psów i dzieciobójców. KartagiDczycy zawdziczaj to ostatnie przezwisko prastaremu, odziedziczonemu po fenickiej tradycji, oby- czajowi skBadania dzieci w ofierze. W opisach staro|ytnych kronikarzy mo|na znalez okrutny rytuaB, wedBug którego w czasach wojny, a nawet pokoju, bogate rodziny byBy zmuszane do zBo|enia jednego z synów w ofierze bogu Baal Hammonowi lub bogini Tanit. Przebieg takiego rytuaBu zrekonstru- owaB Diodor Sycylijski, a powtórzyB go za nim Flaubert. Miejscem rytuaBu byB [wity krg tofet w pobli|u portu wojennego Kartaginy, a ceremonie odprawiano noc, podczas peBni ksi|yca. Dla potrzeb obrzdu kopano zagBbienie w ziemi i ukBadano w nim stos palny~ PBomienie o[wietlaBy brzow statuetk Baal Hammona, którego wycignite rce sigaBy a| do ognia. Flety, cymbaBy i bbny za- gBuszaBy lamenty rodziców i przerazliwe krzyki dzieci. KapBan - sBuga Hammona i Tanit - okr|aB ognisko, odmawiaB modlitwy, i formuBki zakl, i zabijaB dzieci niespodziewanym ciciem przez gardBo. Po- tem ukBadaB ofiar na rkach brzowej figurki. UruchamiaB si jaki[ tajemniczy mechanizm, rce Hammona opuszczaBy si w dóB, a ciaBa dzieci spadaBy w ogieD. "TBum podniecony haBasem i zapachem palonego ciaBa koBysaB si w takt rytmu, który cigle przyspieszaBy uderzenia tamburynu". Mówi si, |e podczas pierwszego obl|enia Kartaginy w 310 roku p.n.e. zBo|ono w ofierze 200 dzieci. Wiele szlacheckich rodzin chcc unikn [mierci wBasnych dzieci - naby- waBo dzieci niewolników i to one byBy skBadane w ofierze bogom. Podczas ostatnich prac wykopaliskowych w okolicy [witego krgu tofet znaleziono tysice maBych, kamiennych sarkofagów - urn z prochami spalonych dzieci. Z przekazów nie wiadomo, czy ten kult ofiarny kontynuowano podczas drugiej wojny punickiej. Powodzenie w wojnie z Rzymem nie wymagaBo przecie| takich ofiar. Z rozkazu Hannibala jego brat Magon po|eglowaB do Kartaginy aby zBo|y przed Rad Starszych sprawozdanie z dotychczasowych sukcesów. KartagiDczycy pobili armie sze[ciu konsulów, zabili 200 tysicy wrogów i wzili do niewoli dalszych 50 tysicy. Dwóch kon- sulów zostaBo zabitych, trzeci ci|ko ranny a czwarty ratowaB si ucieczk. Od Rzymu oderwaBo si wiele miast i wsi na czele z Kapu, drugim co do wielko[ci miastem Italii. Magon przywiózB trzy kosze zBotych pier[cieni, które zdjto polegBym oficerom rzymskim. Rada Starszych poleciBa urzdzi kilkudniowe [witowanie zwycistwa. Magon przywiózB ze sob nie tylko wie[ci o zwycistwie, ale tak|e pro[b swojego brata o pilne uzupeBnienia. Potrzeba byBo |oBnierzy, pienidzy i zbo|a. Hannon, stary antagonista rodu Barkidów, tak to skwitowaB: "Je|eli zwycistwa Hannibala byBy tak rozstrzygajce, to po co potrzebuje teraz dalszych |oBnierzy i pienidzy?" Jego zdaniem najlepszym rozwizaniem byBoby zawarcie pokoju z Rzymem, ponie- wa| lepszych warunków ju| nie da si osign. Z dzisiejszego punktu widzenia trudno rozstrzygn, jakie Hannon miaB zamiary, czy chciaB faktycznie pokoju, czy te| mo|e wolaB unikn dalszych wydatków. W ka|dym razie zostaB przegBosowany. Hannibalowi przydzielono 4000 Numidów, 40 sBoni bojowych i 1000 talentów. Poza tym Magon powinien w Hiszpanii zwerbowa 20 tysicy |oBnierzy piechoty i 4000 jazdy po to, aby wzmocni zarówno armi w Kartaginie, jak i w Italii. Jednak wiksza cz[ oddziaBów przyznanych Hannibalowi nigdy nie dotarBa do Italii. Podczas gdy Hannibal triumfowaB w Italii, pozycja jego brata Hasdrubala w Hiszpanii cigle si pogarszaBa. Rzymianie opanowali tymczasem wody przybrze|ne, a armia ldowa pod dowó- dztwem Scypiona przekroczyBa lini rzeki Ebro i wyparBa KartagiDczy- ków daleko na poBudnie. Wobec takiej sytuacji wspieranie Hannibala oddziaBami z Hiszpanii byBoby beznadziejnym pocigniciem. Hannibal zaBo|yB w kapui zimow kwater. Je|eli Liwiusz nie pomyliB si, to czas przerwy bardziej zaszkodziB ni| pomógB KartagiDczykom: "Przez cigBe spanie i picie, przez ucztowanie i uprawianie nierzdu, przez kpiele i bezczynno[, do czego przywykli z dnia na dzieD, za spraw rosncej gnu[no[ci, pozbawi nerwu swoje ciaBa i umysBy do tego stopnia, |e ich dawne zwycistwa bd stanowiBy dla nich silniejsze oparcie, ni| siBy, jakimi obecnie dysponuj. Nadejdzie czas, gdy do[wiadczeni w sztuce wojennej ludzie uznaj to za wikszy bBd Hannibala ni| ten, który popeBniBby, idc na rzymsk stolic bezpo[rednio z pola bitwy pod Kannami." DEMORALIZACJA ZWYCIZCY Napoleon Bonaparte, który du|o zawdziczaB Hannibalowi jako strategowi, uwa|aB, |e jego podstawowym bBdem byBo odstpienie od ataku na Rzym. Znane s liczne badania i sprzeczne oceny. Syliusz przypisywaB Hannibalowi sen, w którym "Wieczne miasto" chroniB sam ojciec bogów, Zeus, a wic napa[ na miasto byBaby równie| napa[ci na bogów. Sam Hannibal miaB powiedzie, |e nie chciaBby prowadzi wojny, by nie zniszczy Rzymu, ale wBa[ciwie chce od- budowa utracon po pierwszej wojnie punickiej chwaB. By mo|e niezaatakowanie Rzymu nale|y przypisa jego przekonaniu, |e nie dysponowaB wystarczajcymi [rodkami do caBkowitego zniszczenia miasta. Armia Hannibala nie byBa wyposa|ona w urzdzenia do ob- l|enia: dziaBa, drabiny szturmowe, kafary, wie|e na koBach - jednym sBowem wszystko. co a| do póznego [redniowiecza byBo konieczne do zdobycia umocnionego miasta, musieliby |oBnierze Hannibala budowa sami. , Je|eli te powody byBy prawdziwe, to czy wobec tego nie byBoby lepiej kontynuowa dotychczasow strategi, odcign na swoj stron sprzymierzeDców Rzymu i oczekiwa propozycji pokoju? Jednak Rzym nie my[laB o tym, aby si poni|a. Ponownie bito nowe monety, podwojono podatki i przesunito wypBat |oBdu dla wojska. {oBnierze z legionów pobitych pod Kannami musieli i tak na mocy dekretu zrezygnowa ze swojej zapBaty. Nowa ustawa zabra- niaBa rzymskim kobietom noszenia zBotej bi|uterii i kolorowej odzie|y. To wszystko nie wystarczyBo jednak na dalsze finansowanie wojny. Rzym wynalazB "kredyty paDstwowe". Bogaci obywatele pBacili za wyposa|enie nowych legionów i kontynuacj iberyjskiej wyprawy Ich pienidze traktowano jako kredyt z zabezpieczeniem i odsetkami Wojna toczona przez kolejne lata stawaBa si wojn [wiatow. Król Macedonii Filip V zawarB z Hannibalem ukBad o wzajemnym wsparciu. Na Sardynii wrzaBo, a Sycylia byBa do dyspozycji ju| od [mierci ostat- niego tyrana Syrakuz Hierona II. Hiszpania i Italia byBy od lat teatrem dziaBaD wojennych, a Afryka Numidów zostaBa uwikBana w wojn. Wprawdzie Hannibal kontrolowaB caB poBudniow Itali, |yB sBaw niepokonanego, ale jednak nie udaBo mu si zdoby jednego z wa| niejszych miast portowych. WyruszaB trzykrotnie na Neapol, ale nie zdoBaB go zaj. Tarent udaBo mu si zdoby dziki podstpowi ale dostpu do bram portowych broniB zamek pozostajcy nadal w rkach Rzymian. Postpujc bez wyraznego planu, wBóczyB si od miasta do miasta, od krainy do krainy, pldrujc je. Hannibal byB niepokonany, ale sam nie byB ostatecznym zwycizc. Teraz strategia Fabiusza Maksymusa, którego ponownie wybrano konsu- lem, zaczynaBa przynosi rezultaty. UnikaB ka|dej otwartej bitwy z Hannibalem i wykorzystywaB czas na rekrutowanie nowych od- dziaBów. Hannibal natomiast nie miaB ani wystarczajco licznych od- dziaBów ani potrzebnego politycznego wsparcia, aby utrzyma zdo- byte terytoria. Na oczekiwane uzupeBnienia z Kartaginy nale|aBo dalej czeka. Greckie miasto Syrakuzy, znajdujce si w strategicznie wa|nym miejscu pomidzy Sycyli i PóBwyspem ApeniDskim od stuleci cigle byBo oblegane, ale nigdy nie zostaBo zdobyte. Po [mierci Hierona II Syrakuzy zawarBy przymierze z Kartagin. Miasto to, otoczone wielo- ma fortecami i pot|nymi murami obronnymi, dziki swemu cent- ralnemu poBo|eniu mogBoby by portem Bcznikowym na szlaku do ojczystej Kartaginy. Rzym wysBaB drog okr|n flot w sile 70 okrtów, aby zaatakowa Syrakuzy od strony morza. katapultnicy, oszczepnicy i Bucznicy pró- bowali zepchn z murów obroDców miasta. {oBnierze rzymscy usi- Bowali sforsowa waBy ochronne przy u|yciu drabin i wysuwanych pomostów, ale bez powodzenia. Genialny matematyk Archimedes obmy[laB za murami coraz nowsze rodzaje broni dla obrony swojego miasta. Z katapult spadaB na okrty grad pocisków, a gdy te, mimo ostrzaBu zbli|aBy si, z wie|yczek murów obronnych leciaBy na nie odBamy skalne i bryBy oBowiu. Gigantyczny dzwig wycigaB z wody okrty nieprzyjaciela i niszczyB je doszcztnie. Rzymianie po o[miu miesicach niepowodzeD i poniesieniu wiel- kich strat podczas obl|enia zrezygnowali ze zdobycia warownych murów siB. Postanowili wzi miasto gBodem. KartagiDczycy wysBali z odsiecz 25 tysicy |oBnierzy, 3 tysice koni i 12 sBoni bojowych, które wyldowaBy na poBudniowym wybrze|u Sycylii. Jednak gdy oddziaBy te dotarBy do Syrakuz, byBy ju| prawie pokonane przez malari. Przez dwa lata Syrakuzy opieraBy si atakom oddziaBów rzymskich. Dopiero w 212 roku p.n.e. padBy w wyniku zdrady. Podczas wielkiego pldrowania miasta Archimedes zostaB zabity przez rzymskiego |oB- nierza. W opowiadaniach podaje si, |e matematyk byB tak pogr|ony w swoich obliczeniach, i| zd|yB tylko powiedzie: "Nie niszcz moich okrgów", zanim przebiB go miecz. Od wielkiego zwycistwa pod kannami minBy cztery lata. Bracia Hannibala, Hasdrubal i Magon byli caBkowicie pochBonici walk z od- dziaBami rzymskimi w Hiszpanii. Tereny dziaBania samego Hannibala w poBudniowej Italii coraz bardziej kurczyBy si. Rzym okr|yB niewier- ne miasto Kapua, a caBe poBudnie pldrowaBy na przemian legiony rzymskie i oddziaBy Hannibala. Miejscowo[ci, które wspieraBy Han- nibala, naje|d|aBy rzymskie karne ekspedycje i na odwrót. Ci, którzy podczas takich "wizyt" nie stracili |ycia, próbowali si ratowa ucieczk. CaBe okolice pustoszaBy. W koDcu chBopi sami zniszczyli wiosenne zasiewy, aby zbo|e nie dostaBo si w rce |adnego z najezdzców. HANNIBAL U BRAM RZYMU Wraz z przedBu|aniem si dziaBaD wojennych ówczesnym kore- spondentom zaczBo brakowa tematów do sprawozdaD, jakimi na pewno byBy wielkie zdarzenia np. bitwy nad Jeziorem TrazymeDskim czy pod Kannami. Obawiali si, |e zanudz czytelnika wyliczankami maBych bitew i potyczek. Dlatego wyprawa Hannibala na Rzym po- jawiaBa si w ich sprawozdaniach czsto nawet wtedy, gdy "na fron- cie" nic godnego uwagi nie miaBo miejsca. Hannibal znowu próbowaB podstpu. Po tym, jak nie udaBo mu si przebi rzymskiego okr|enia miasta Kapua, udaB si w okolice Rzymu w nadziei, |e jednostki okr|ajce pod| za nim. Je|eli wierzy Polibiuszowi i Liwiuszowi, to caBy Rzym ogarnBo wielkie szaleDstwo. M|czyzni wyrywali sobie brody, dzieci krzyczaBy, a kobiety myBy wBasnymi wBosami posadzki w [wityniach. Ludno[ chciaBa ucieka, gdy Hannibal z zimn krwi przeprowadzaB inspekcj wysoko[ci murów. Okrzyk "Hannibal ad portas" - "Hannibal u bram" straszyB jeszcze nastpne pokolenia. Niestety, na zdobycie Rzymu byBo ju| za pózno. Liwiusz pisaB, |e pono opowiadano Hannibalowi, jakoby podczas jego nieobecno[ci zostaBy zlicytowane, bez jakichkolwiek zni|ek, grunt i ziemia, na której zaBo|yB swój obóz polowy. W odwecie Hannibal kazaB zlicyto- wa Forum Romanum! Jak gBosi inna legenda, Hannibal miaB rzuci oszczepem przez mury Rzymu, aby udowodni, |e mógBby zaata- kowa miasto, gdyby tylko chciaB. W rzeczywisto[ci oblegajcy Kapu nie my[leli o tym, aby opu[ci swoje pozycje. Tak wic Hannibal, nic nie wskórawszy, odszedB znów na poBudnie pldrujc okolice. kapua dostaBa si ponownie w rce Rzymian, a niewiele pózniej ten sam los spotkaB Tarent. Z kolei dwa lata pózniej, w 209 roku p.n.e. zostaBa zajta przez rzymskie oddziaBy Kartagena w Hiszpanii. Europejskie centrum KartagiDczyków upadBo. Jeszcze raz wszystko postawiono na jedn Kart. Magon po|eglowaB na Baleary po to, aby zorganizowa nowe jednostki na odsiecz woj- skom w Italii. Na balearskiej wyspie Menorca znajdowaBo si miasto Mahon, nazwane tak na cze[ Magona. Nazw tego miasta znaBy jeszcze nastpne pokolenia z innego powodu, dajc okre[lenie poBczeniu |óBtka, oleju, soku cytrynowego i musztardy - Salsa Mahnesa, zna- nego w dzisiejszych czasach majonezu. Historia pozostawiBa i tutaj swoje [lady. Trzeci z braci, Hasdrubal wyruszyB z Hiszpanii ze swoim wojskiem, przez Pireneje, Alpy do Italii, aby przyj[ z pomoc Hannibalowi. Jednak wojska Hasdrubala zostaBy caBkowicie pobite przez Rzymian jeszcze na terytorium póBnocnej Italii, nad rzek Metaurus. On sam polegB w tej bitwie. Legioni[ci zanie[li jego odcit gBow a| do obozowiska nad rzek Aufidus, koBo Kann i porzucili pod obozem Hannibala. Zdarzenie to zostaBo uwiecznione na obrazie wBoskiego malarza okresu baroku - Giambattisty Tiepolo. Obraz przedstawiaB pogr|onego w rozpaczy Hannibala spogldajcego na martwego brata. PeBen grozy podnosi rce w obronnym ge[cie, jakby nie wierzyB wBasnym oczom. Czy to byB koniec jego wszystkich planów? Triumf Rzymu? Upadek Kartaginy? Liwiusz pisaB tak: "W tym roku nie doszBo do |adnej potyczki z Hannibalem, poniewa| nie stawiB si do |adnej walki z powodu nie caBkiem zagojonych ran, które odniosBo paDstwo jak i on sam osobi[cie, a Rzymianie pozostawili go w spokoju. By mo|e Hannibal byB bardziej godny podziwu w swoim nieszcz[ciu ni| wówczas, gdy odnosiB sukcesy". UPADEK Rzym zyskaB nowego naczelnego wodza w osobie dopiero trzy- dziestoletniego Publiusza Korneliusza Scypiona (AfrykaDskiego MBod- szego. Jako mBody czBowiek braB on udziaB w pierwszych wielkich bitwach z Hannibalem, które prowadziB jego ojciec - te| Publiusz Korneliusz Scypion. Nowy wódz, który przez minione lata poznaB doskonale techniki wojenne Hannibala, byB zwycizc spod Kartageny. Wreszcie przekonaB Senat, |e wroga nale|y pokona - podobnie jak to czyniB Hannibal - na jego wBasnym terenie. Przez caBy rok przygotowywaB si na Sycylii do inwazji w Afryce PóBnocnej. Jesieni 204 roku p.n.e. wszystko byBo gotowe i Scypion wyldowaB z 40 okrtami wojennymi i 400 |aglowcami towarowymi na póBnoc od Kartaginy. ByB to wielki szok dla miasta, w którym - mimo czternastoletniej wojny z Itali - |yBo si w spokoju jak na "wyspie szcz[cia." Handlowcy zajmowali si swymi interesami, Bodzie przywoziBy wia- domo[ci z ró|nych pól bitewnych, ale w Kartaginie podczas dnia powszedniego nie byBo wida [ladu po po|arach wybuchajcych po drugiej stronie Morza Zródziemnego. A tu nagle na afrykaDskiej ziemi zjawiB si Scypion ze swoim wojskiem i zd|yB ju| nawet odnie[ pierwsze sukcesy w walkach z oddziaBami KartagiDskimi. MinB jednak rok zanim przywoBano Hannibala na pomoc z Italii. Hannibal miaB 28 lat, gdy stanB na ziemi wBoskiej, a 45 gdy j opusz- czaB niepokonany, ale nie jako zwycizca. Gdy wiadomo[ o odej[ciu Hannibala dotarBa do Rzymu, trwaBo [wito dzikczynne przez pi dni we wszystkich [wityniach miasta. Dwaj wodzowie stanli naprzeciw siebie na poBudnie od Tunisu w 202 roku p.n.e. Hannibal zaproponowaB pokój na warunkach, jakie obowizywaBy przed rozpoczciem drugiej wojny punickiej, ale Scy- pion za|daB bezwarunkowej kapitulacji. Bitwa byBa nieunikniona. Hannibal u|yB ponownie, po raz pierwszy od dBu|szego czasu, sBoni bojowych. ByBo ich znacznie wicej ni| dotychczas, bo a| osiem- dziesit. Scypion byB pojtnym uczniem. kazaB swoim |oBnierzom utworzy puste "uliczki", zasBonite dla pozoru lekkozbrojnymi. Roz- pdzone sBonie trafiBy w pustk i zwróciBy si w wojennym zamie- szaniu przeciwko wBasnym |oBnierzom. Na koniec spotkaBo Hannibala dokBadnie to samo, czemu zawdziczaB swe wcze[niejsze sukcesy w Italii. Nieprzyjacielska jazda uderzyBa go od tyBu i, zamykajc w kot- le, pokonaBa jego oddziaBy. Samemu Hannibalowi udaBo si zbiec. W ten oto sposób dobiegBa koDca druga wojna punicka, wojna Han- nibala. Scypion zyskaB przydomek Africanus - zwycizca z Afryki. Nie byBo |adnych pertraktacji z pokonanymi. Zwycizca dyktowaB warunki traktatu pokojowego: wydanie wszystkich jeDców, tych którzy przeszli na drug stron i zbiegBych niewolników. Za|dano znisz- czenia okrtów wojennych i przekazania sBoni bojowych, oddania Iberii i wszystkich wysp pomidzy Itali a Afryk. Rzymianie zabronili KartagiDczykom prowadzenia wszelkich dziaBaD wojennych poza Af- ryk, a na prowadzenie jakichkolwiek wojen w samej Afryce Kartagina musiaBa uzyska zgod rzymskiego Senatu. Do tego doszBy jeszcze reparacje wojenne wysoko[ci 10 tysicy talentów srebrnych, co od- powiadaBo 270 tonom srebra. Dla dotrzymania warunków umowy Rzym wziB 100 mBodych KartagiDczyków jako zakBadników. Scypion Africanus wjechaB triumfalnie na kapitol pojazdem zaprz|onym w cztery konie. ByB przyodziany w purpurow tog ozdobion gwiaz- dami, w lewej rce dzier|yB berBo z ko[ci sBoniowej, a w prawej gaBzk laurow. Niewolnik trzymaB nad jego gBow zbyt ci|k koron ze zBota i szeptaB do ucha rytualne sBowa: "Rozejrzyj si i pomy[l, |e jeste[ czBowiekiem!" Sze[ lat pózniej, w 195 roku p.n.e., Rzym za|daB wydania Hannibala. Ten za[ uciekB do Syrii, gdzie zostaB wojskowym doradc króla Antiocha III w wojnie przeciwko Rzymowi. ZBo|ona przez niego w dzieciDstwie przysiga: "nigdy nie by przyjacielem Rzy- mu" obowizywaBa te| na emigracji. Dalej emigrowaB przez Kret do Bitynii w okolice dzisiejszego IstambuBu. ZostaB tam dowódc floty króla Bitynii Prusjasza w wojnie przeciwko rozwijajcej si potdze miasta-paDstwa Pergamon w Azji Mniejszej. Hannibal po raz ostatni zraniB Rzymian. WedBug jego planu zrzucono na okrty Pergamonu zamknite gliniane naczynia z jadowitymi w|ami. WywoBaBo to olbrzymi panik w[ród zaBogi. Zwycistwo Bitynii staBo si faktem. Pokonany w tej bitwie morskiej Pergamon miaB powizania z Rzymem... Plutarch napisaB tak: "Hannibala nale|y [ciga, zBapa lub zabi, jak ptaka, który jest ju| za stary, aby lata, poniewa| straciB pióra ogonowe..." Hannibal popeBniB samobójstwo w bityDskiej miejscowo[ci Libissa majc 63 lata, poniewa| Rzymianom udaBo si go tam wy[ledzi dziki podstpowi. Plutarch przekazaB jego ostatnie sBowa: "NadszedB czas skoDczy ze strachem przed Rzymianami. Oni nie s w stanie czeka dBu|ej na [mier starego czBowieka, który przysporzyB im tyle kBopotów". Dzisiaj na wzgórzu nad Bosforem stoi popiersie przypominajce najwikszego syna Kartaginy, ale tak naprawd nikt nie wie, gdzie zostaB pochowany. Przera|ajcy okrzyk "Hannibal u bram" jest dzisiaj przeszBo[ci. Jednak strach Rzymian przed Kartagin utrzymywaB si jeszcze dBugo po [mierci Hannibala. "W ogóle to jestem zdania, |e Kartagina musi zosta zniszczona" - Delenda est Carthago tak zakoDczyB Katon swoje wystpienie przed rzymskim Senatem. Jego |yczenie speBniBo si w 146 roku p.n.e. Rzymianie zdobyli i zniszczyli Ka- rtagin po trzyletnim obl|eniu. Nie pozostawili kamienia na ka- mieniu. Przeorali ziemi i rozsiali sól w bruzdy. ich kapBani przeklli to miejsce na 100 lat. EPILOG Johann Wolfgang von Goethe napisaB w swojej "WBoskiej Podró|y" pod dat "Palermo, [roda, 4 kwietnia 1787 roku": "Najpikniejsza wiosenna pogoda i wspaniaBa |yzno[ rozpo[cie- raBy nad caB dolin o|ywajce uczucie pokoju, które psuje mi nie- zdarny przewodnik swoj erudycj, opowiadajc bez przerwy, jak to Hannibal stoczyB tutaj kiedy[ bitw i jakie okropne postpki wojenne miaBy tutaj miejsce. Niezbyt grzecznie wytknBem mu to fatalne wspo- mnienie takich odosobnionych potworów. jest wystarczajco zle, my[laBem, |e od czasu do czasu miasta musz by rozbijane nie tylko przez sBonie, ale tak|e przez konie i ludzi. Przynajmniej nie nale|y wyrywa siB wyobrazni z ich pokojowych marzeD za pomoc takiej wrzawy". Czy tajnemu radcy podczas sporzdzania notatek wkradB si bBd, czy przewodnik si myliB? To nie byB Hannibal, ale Hasdrubal, który zostaB pokonany przez Rzymian pod Palermo. Hannibala nie byBo wtedy jeszcze na [wiecie, co nie jest a| tak wa|ne (historycy niech wybacz. Bardziej istotne jest to, |e Goethe nie pozwoliB sobie zakBóci kontemplacji rzezi, jaka dawno temu miaBa miejsce ŕĂů CJhnH*€xÇ('"˝L˝D"-*KŕĂúúúúúúúúú$1$ *€xÇ('"˝L˝D"-*KŕĂ #0P°Đ/ °ŕ=!°‰"°‰#‰$‰%° [.@ń˙. StandardowymHBA@ň˙ĄBDomy[lna czcionka akapituđ_Ę˙˙˙˙ŕĂbŕĂcŕĂd˙˙StanisBaw JakubowskiF:\BOOKS\SFINKS\HANNIBAL.doc˙@>đ_PP€G‡ŸTimes New Roman5€Symbol3& ‡ŸArial"ˆĐŠşjTŚşjTŚé21"”k$`d˙˙HANNIBAL U BRAM RZyMU???StanisBaw Jakubowskiţ˙ŕ…ŸňůOhŤ‘+'łŮ0tˆ°źČÔč  0 < HT\dlâHANNIBAL U BRAM RZyMU8ANN????? Normal.dotBStanisław Jakubowski83anMicrosoft Word 8.0i@@\!×÷ĂŔ@\!×÷ĂŔé21"ţ˙ŐÍ՜.“—+,ůŽDŐÍ՜.“—+,ůŽD hp€ˆ˜  ¨°¸ Ŕ ââPFRONLk”`dć HANNIBAL U BRAM RZyMU Title˜ 6> _PID_GUIDâAN{EAFDDC60-2FFB-11D5-A595-00105A09D6B6}  !"#$%&'()*+,-./0123456789:;<=>?@ABCDEFGHIJKLMNOPQRSTUVWXYZ[\]^_`abcdefghijklmnopqrstuvwxyz{|}~€‚ƒ„…†‡ˆ‰Š‹ŒŽ‘’“”•–—˜™š›œžŸ Ą˘Ł¤ĽŚ§¨ŠŞŤŹ­ŽŻ°ą˛ł´ľśˇ¸šşťź˝žżŔÁÂĂÄĹĆÇČÉĘËĚÍÎĎĐŃŇÓÔŐÖ×ŘŮÚŰÜÝŢßŕáâăäĺćçčéęëěíîďđńňóôőö÷řůúűüýţ˙      !"#$%&'()*+,-./0123456789:;<=>?@ABCDEFGHIJKLMNOPQRSTUVWXYZ[\]^_`abcdeţ˙˙˙ghijklmţ˙˙˙opqrstuţ˙˙˙wxyz{|}ţ˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙ƒţ˙˙˙ţ˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙Root Entry˙˙˙˙˙˙˙˙ ŔF@ć÷ĂŔ`p&ę÷ĂŔ…€1Table˙˙˙˙˙˙˙˙fWordDocument˙˙˙˙˙˙˙˙%ĘSummaryInformation(˙˙˙˙nDocumentSummaryInformation8˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙vCompObj˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙j˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙ ˙˙˙˙ ŔFDokument Microsoft Word MSWordDocWord.Document.8ô9˛qĐĎॹá>ţ˙ HJţ˙˙˙EFG˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ěĽÁIżQbjbj˛ł˛ł%XĐŮĐŮŒ&˙˙˙˙˙˙]˘˘˘˘˘˘˘śśśśś  śYśÚÚÚÚÚÚÚÚBDDDDDDôˆD˘ÚÚÚÚÚDÚ˘˘ÚÚÚÚÚÚÚ˘Ú˘ÚBśś˘˘˘˘ÚBÚhÚB˘˘BÚÎ ţ÷ĂŔśśÚBHUNOWIE PODBIJAJ EUROP INWAZJA ZE WSCHODU Rok 375 n.e. Europa dr|y jak podczas gigantycznego trzsienia ziemi. Dzikie hordy z dalekiej Azji, poprzedzane wstrzsajcymi opo- wie[ciami o rzeziach, torturach i spalonych wioskach, przekroczyBy swe granice. CaBy rzymski [wiat wpada w panik; Hunowie nad- chodz! Czy|by zbli|aB si koniec [wiata, zapowiedziana w Biblii Apokalipsa? Ju| wcze[niej "barbarzyDcy" z obszarów poBo|onych za pasem rzymskich umocnieD granicznych - zwanych limes - podejmowali zbrojne wypady. Jednak dopiero Hunom udaBo si rzuci imperium na kolana. Jak to byBo mo|liwe? Jak rabujce i pldrujce watahy azjatyckich nomadów mogBy pokona militarn potg Rzymu, za- dajc tym samym [miertelny cios antycznej [wietno[ci? Cesarstwo znajdowaBo si w przeBomowym okresie. Dawni bogowie musieli odej[, nowy kult - boga [wiatBa Mitry - sprofanowaB [wi- tynie Jupitera i Marsa. Z Azji Mniejszej rozprzestrzeniBa si na Zachód religia, zapocztkowana przez maB |ydowsk sekt, by wkrótce wyrosn na najpot|niejsze wyznanie w paDstwie. Mowa oczywi[cie o chrze[cijaDstwie. Antyczne bóstwa przegrywaBy nie tylko na skutek zmian w [wia- domo[ci religijnej swych wyznawców. Walka o bogów byBa równie| walk o wBadz w Rzymie. RozpoczBa si epoka wielkich wdrówek ludów. Pod|ajce na zachód plemiona wywoBaBy w Europie niepokoje, [rodkowo i póB- nocnoeuropejskie szczepy ruszyBy ze swych siedzib. Wszystko to zburzyBo stary porzdek: pax Romana, "rzymski pokój". Odkd Hunowie przed ponad 1500 lat najechali Europ, s uosobieniem azjatyckiego zagro|enia. Od tamtej pory cywilizo- wany, zachodni [wiat lka si niesamowitych przybyszów ze Wschodu. Najazd Hunów na Europ jest jedn z najwikszych zagadek his- torii. Skd pochodziB ten lud? Dlaczego wyruszyB na Zachód i wtargnB tysice kilometrów w gBb nieznanych sobie terytoriów? jaka tajem- nica kryje si za ich zwyciskim pochodem? I w koDcu - w jaki sposób ich wódz - legendarny król Attyla - staB si w cigu paru lat najpot|niejszym wBadc w Europie? Hunowie byli jednym z najsBynniejszych ludów naszego globu, jedynym, który zagroziB trzem wielkim imperiom staro|ytnego [wiata: najpierw chiDskiemu, potem perskiemu a wreszcie rzymskiemu. Mi- mo to niewiele o nich wiadomo, gdy| pozostawili nieliczne tylko [lady materialne. W porównaniu do innych staro|ytnych narodów, zródBa dostarczajce wiedzy o Hunach s bardziej ni| skromne. Znaleziska archeologiczne rozproszone s w wielu krajach na dwóch kontynentach. Naukowcy próbuj obecnie z mozoBem zrekonstruo- wa historyczn spu[cizn nomadów. Hunowie nie znali pisma, pozo- staj wic tylko obce przekazy - zazwyczaj pochodzce od wrogów, a wic odpowiednio jednostronne. Sporzdzone pod wpBywem po- gBosek i makabrycznych opowie[ci, czsto wyolbrzymione, przed- stawiaBy przeciwników w jak najgorszym [wietle. Ponadto Hunowie, a| do pojawienia si na scenie europejskiej historii byli zupeBnie nieznani. Ówcze[ni kronikarze mogli wic jedynie doszukiwa si podobieDstw do innych ludów koczowniczych, chocia|by do Scytów, |yjcych na poBudniu dzisiejszej Rosji. O tych ostatnich donosiB np. grecki "ojciec historiografii" - Herodot. Rzymianie nie interesowali si w zasadzie stepowymi jezdzcami, uwa|ajc ich za naród bezdomny, pozbawiony kultury i zdemorali- zowany. Nasze wyobra|enia - po 1500 latach - s nadal peBne luk i wymagaj korekt. Hunowie nie byli dzik hord anarchistycznych wojowników, jak si ich czsto przedstawia. Wrcz przeciwnie - byli dobrze zorganizowanym ludem z wBasn, wysoko rozwinit kultur, Wiele maBych plemion tworzyBo spoBeczno[ zhierarchizowan. Na dworach poszczególnych ksi|t szczepowych, rzdzcych swymi poddanymi samodzielnie i bez ograniczeD, panowaB [ci[le przestrze- gany ceremoniaB. W cigu prawie stu lat dominacji wschodnich przybyszów w Europie (od 375 do zagBady w 469 r. n.e.) tzw. "Wielki Król" pochodziB z jednego rodu. Hunowie nie zajmowali si wyBcznie hodowl bydBa i wojaczk. Niektórzy byli znakomitymi rzemie[lnikami: ku[nierzami, zBotnikami, cie[lami, snycerzami, stolarzami, rymarzami, kotlarzami, garncarzami, koBodziejami i pBatnerzami. Samo wytworzenie "cudow- nej broni" nomadów - niezwykBego Buku - wymagaBo wysoko roz- winitych rzemie[lniczych umiejtno[ci. Znaleziska archeologiczne potwierdzaj zamiBowanie do przepychu, bogatej ornamentacji, ni- czym nie ustpujcej orientalnej sztuce perskiej. Gar[ informacji na temat Hunów zaczerpn mo|na od greckiego dziejopisa Priskosa, który w roku 449 przebywaB jako czBonek wschod- niorzymskiego poselstwa na dworze Attyli. Opisujc dworskie sto- sunki wspomina on o niezwykBej go[cinno[ci stepowych jezdzców. Mieli oni w zwyczaju oferowa przybyszom, udajcym si na nocny Spoczynek, towarzystwo wBasnych |on. Najwa|niejsze rzymskie zródBo dotyczce "barbarzyDców" za- wdziczamy Ammianowi Marcellinusowi, rzymskiemu kronikarzowi, bdcemu z pochodzenia Grekiem. Hunowie s dla niego niczym wicej, jak tylko prymitywnymi hordami póBdzikich pasterzy. Ammian nie zastanawia si, skd pochodz. Jego relacja opiera si wprawdzie na wBasnym do[wiadczeniu, odzwierciedla jednak przede wszystkim obaw autora przed obcymi, którzy zniszczyli tak|e ojczyzn Mar- cellinusa - Antiochi. Brak nam nie tylko pisanych ale i ikonograficznych zródeB na temat zagadkowego ludu. Jeden z nielicznych zachowanych obrazów po- dziwia mo|na w Crypta Afreschi w Akwilei. Fresk ów powstaB tu| po starciach pomidzy Rzymianami a Hunami. Przedstawia rzyms- kiego jezdzca, uzbrojonego we wBóczni i [cigajcego wschodniego wojownika. Ten ostatni odwraca si w siodle i posyBa swemu prze- [ladowcy strzaB. Mo|na snu przypuszczenia, czy Hunowie [wiadomi byli prze- szBo[ci swojej i innych narodów, co wiedzieli o swym pochodze- niu. Nie jeste[my w stanie stwierdzi, czy - nie u|ywajc pisma - przekazywali t wiedz ustnie nastpnym pokoleniom. Powsze- chne byBy jednak wystpy bardów, prezentujcych mity i legendy. Naukowcy do dzisiaj zastanawiaj si, jakim jzykiem posBugiwali si ci koczownicy, spokrewnieni bardziej z Turkami ni| z Mon- goBami. Znana jest jedynie spora liczba nazw wBasnych, a i to czsto w wersji rzymskiej, gockiej albo greckiej. Imi "Attyla" nadano wBadcy Hunów prawdopodobnie znacznie pózniej - on sam raczej nigdy go nie u|ywaB. SBowo to pochodzi z przekazów gockich i znaczy - "ojczulek". Jak naprawd nazywaB si król, nie wiadomo. Jako |e wdrowne ludy nie budowaBy miast ani domów i nie cho- waBy swych zmarBych w kamiennych grobowcach, pozostaBo po nich niewiele reliktów. Wybierzmy si wic na archeologiczn wypraw, by odnalez "niemych [wiadków" dawno minionej epoki. ZRODZENI NA BAGNACh Prastary mit Gotów opowiada o przepdzeniu przez ludzi czarow- nic na bagna. Wiedzmy poBczyBy si tam ze zBymi duchami i spBodziBy szkaradne plemi Hunów: póBludzi, wydajcych z siebie zwierzce odgBosy. Wydarzy si to miaBo w okolicy Morza Azowskiego, tam gdzie grzzawiska tworz geo graficzn granic midzy Europ a Azj. Tyle gBosi legenda. Prawd o pochodzeniu wscho- dnich wojowników kryj mroki zamierzchBej, wschodnioazjaty- ckiej historii. Pewne znalezisko archeologiczne pozwala zlokali- zowa ich przypuszczaln, pie-: rwotn ojczyzn na wysunitym najdalej na wschód kraDcu kon- tynentu: tam, gdzie dzi[ prze- biega granica Chin z kore PóB- nocn. W okolicach kore- aDskiego miasteczka kyongju. odkryto grób, a w nim glinian figurk przedstawiajc jezdzca na koniu. Z tyBu na grzbiecie konia przymocowany jest kocioB o dziwnym ksztaBcie. Tego rodzaju na- czynia odnaleziono do tej pory tylko wzdBu| tras, którymi poruszali si Hunowie. Odkd istniej historyczne przekazy, dzisiejsza Mongolia (Mon-: goBowie osiedlili si tu dopiero ok. VI w. n.e. lub pózniej) i ssiadujce z ni obszary uchodziBy za ojczyzn wojowniczych, wdrownych plemion. Sw wtpliw sBaw ludy te zawdziczaBy równie| wedBug historiografii azjatyckiej -grabie|om i terrorowi. ChiDskie kroniki ju| w trzecim stuleciu p.n.e. donosiBy o barbarzyDskich szczepach na póBnoc od "PaDstwa Zrodka", wci| naje|d|ajcych |yzne doliny {óBtej Rzeki. ChiDczycy nazywali intruzów "Xiongnu" (Hiung-nuj. Od tego okre[lenia pochodzi prawdopodobnie u|ywane pózniej w Europie sBowo "Hunowie". Wielu historyków wtpi jednak obecnie, czy owych Xiongnu mo|na uto|samia z Hunami. To ostatnie pojcie obejmowaBo wBa[ciwie caBy szereg koczowniczych plemion, których rozró|nienie nie jest ju| dzi[ mo|liwe. Z wy|yn Mongolii nomadowie wdrowali na poBudnie i zachód, podbijajc caBe poBacie azjatyckiego kontynentu. Nawet Chiny poczuBy si zagro|one. Z tego te| wzgldu ok. roku 214 p.n.e. rozpoczto wznoszenie najwikszej budowli w dziejach ludzko[ci - ChiDskiego Muru. Pewien urzdnik na dworze cesarskim tak pisaB o Xiongnu: "W ich piersiach bij serca dzikich zwierzt. Od najdawniejszych czasów nie uwa|a si ich za cz[ ludzko[ci". Pomimo Wielkiego Muru, którego budow zakoDczono dopiero kilkaset lat pózniej, koczownikom udaBo si opanowa póBnocne Chiny. Z roku 176 p.n.e. pochodzi list ich wBadcy Mao Duna do cesarza Chin. Zdobywca domaga si pokoju: "Jako |e póBnocne krainy znajduj si w mej mocy, |dam zBo|enia broni, pokoju dla mych oficerów i |oBnierzy, stajni dla mych koni. ZakoDczmy nasze wa[nie, przynoszc ludno[ci granicznych prowincji upragniony pokój. Pozwólmy mBodym dorosn, dojrzaBym i starcom pozosta na oj- czystej ziemi, niechaj pokolenia |yj w pokoju i rado[ci. Przyjmij ode mnie podarunek: wielbBda, dwa wierzchowce i dwa czterokonne zaprzgi do Twych wozów bojowych." {yczenie Mao Duna zi[ciBo si tylko cz[ciowo. Xiongnu zadomo- wili si na zajtych obszarach Chin i zaBo|yli tam swoje pierwsze paDstwo. ZawBadnli o[rodkami miejskimi i zasymilowali si z chiD- skim spoBeczeDstwem. W kolejnych, niespokojnych stuleciach, po wielu - czsto zbrojnych - konfliktach ich wpBywy znacznie zmalaBy, a| wreszcie w roku 350 n.e. nastpiBy brutalne prze[ladowania et- niczne. Xiongnu, |yjcy na tej ziemi ju| od pokoleD, mieli zosta unicestwieni. Przekazy mówi o 200 tysicach zabitych - starych i mBodych, m|czyzn i kobiet, prostaków i szlachetnie urodzonych. Wstrzsajce do[wiadczenie dla narodu niegdy[ niepodzielnie pa- nujcego. Pozostali przy |yciu uciekali pocztkowo na póBnoc. Ten marsz mógB przyczyni si do wyparcia osiadBych tam Hunów na zachód, lub (je|eli Xiongnu i bohaterowie naszej opowie[ci to jeden i ten sam lud stanowi pocztek ich dBugiej wdrówki, zakoDczonej do- piero w Europie. Inny, by mo|e jeszcze wa|niejszy, powód przemieszczeD ludno[ci stanowiBy zmiany klimatyczne. Warunki do hodowli bydBa na wy|y- nach Mongolii s dzi[ jeszcze nadzwyczaj trudne, ci|kie zimy mog powodowa prawdziwe spustoszenia. W roku 1992 zima byBa tak mrozna i [nie|na, |e nawet odporne na niskie temperatury mongol- skie jaki zamarzaBy stojc, a nomadowie cierpieli gBód. Zmiana klimatu, jaka nastpiBa ok. roku 373 miaBa straszliwe skutki. Po przyjciu uciekinierów z Chin i po latach dobrobytu, kiedy liczba ludno[ci szybko rosBa, szczególnie sroga zima spowodowaBa gwaB- towne pogorszenie sytuacji. Lato wreszcie nadeszBo, ale byBo zbyt krótkie, aby stepy zd|yBy rozmarzn. BrakowaBo |ywno[ci. Na przednówku chBody przetrzebiBy mBode cielaki. GBód i przeludnienie zmusiBy Hunów do wielkiej wdrówki. Poniewa| drog na |yzne PoBudnie zamykaB chiDski Wielki Mur, wybrali inny kierunek: na Za- chód. Z rozlegBych mongolskich wy|yn pod|ali wic zgodnie z przebie- giem pasa stepów, rozcigajcego si od Azji Zrodkowej poprzez ABtaj, Jezioro Aralskie, Morze kaspijskie i Czarne a| do europejskiej niecki karpackiej. Podczas wdrówki pozostawili [lady, odkryte przez wspóBczesnych archeologów: naukowcy natknli si na sBynne kotBy -Pierwszy kocioB wykopano w ubiegBym stuleciu na Zlsku, na nie- wielkim piaszczystym pagórku. (Od redakcji: W Jdrzychowicach koBo OBawy odkryto grób szkieletowy, zapewne kobiecy, zawierajcy zBote okucia diademu wysadzane almandynami, zBote oraz |elazne pozBacane sprzczki, czar brzow i brzowy kocioB pochodzenia wschodniego. Przypuszcza si, |e w grobie tym po- chowano przedstawicielk miejscowej elity plemiennej, by mo|e |on huDskiego zarzdcy ziem Zlska, zale|nych od paDstwa Hunów. ZespóB datowany jest na ok. 400 r n.e. kocioB brzowy oraz dokumen- tacj innych zabytków zaginionych w czasie wojny przechowuje Mu- zeum Archeologiczne we WrocBawiu.) Od tamtej pory midzy Mon- goli a Europ Zachodni znaleziono jeszcze 30 dalszych, lepiej czy gorzej zachowanych. Naczynia maj wysoko[ 50-60 cm. Czasami brzegi zdobi stylizowane motywy li[ci albo grzybów. Podobne or- namenty pojawiaj si równie| na diademach i koronach noszonych przez |eDsk cz[ "arystokracji" Hunów. W korei znaleziono bi- |uteri wykoDczon podobnymi detalami, co staje si kolejnym ar- gumentem przemawiajcym za pochodzeniem nomadów z tego obszaru. Najci|szy z kotBów wa|y ponad 50 kg. Wziwszy pod uwag, |e koczownicy wozili je ze sob przez azjatyckie stepy a| do Europy - pozbywajc si poza tym wszelkiego niepotrzebnego balastu - nale|y przypuszcza, |e naczynia te miaBy jakie[ szczególne zna- czenie. Wtpliwe jest, aby sBu|yBy tylko do przyrzdzania posiBków. Jeden z najpikniejszych egzemplarzy, o surowej formie odnale- ziono w okolicach Noin UBa (Mongolia). Technika wykonania - od- lanie poszczególnych cz[ci w glinianych foremkach, a nastpnie ich zlutowanie, jak równie| ornamenty na powierzchni i brzegach wy- kazuj wprawdzie wpBywy chiDskie, styl caBo[ci jest jednak odrbny, niezale|ny. skomplikowana technologia i bogate zdobnictwo wska- zuj na niecodzienne zastosowanie tych naczyD - prawdopodobnie do celów kultowych. Przemawia za tym fakt, |e wszystkie okazy odkryto w miejscach pochówku ju| umy[lnie zniszczone lub uszko- dzone. Po [mierci wojownika odbywaBa si zapewne uczta pogrze- bowa. JadBo na ni warzono wBa[nie w takich kotBach. Uszkodzenia wskazuj, |e po stypie rozbijano ci|kie naczynia. Dla archeologów s one mimo to bezcenne. NIEZWYKAA BROC Ju| pierwsze spotkanie z oddziaBami Hunów wprawiBo Europej- czyków w zdumienie ze wzgldu na niezwykB harmoni midzy jezdzcem a koniem. "S zro[nici ze swymi wierzchowcami niczym centaury" - pisaB rzymski kroni- karz. Od wczesnego dzieciDstwa nomadowie spdzali wiksz cz[ |ycia na koDskim grzbiecie. Prze- mierzajc stepy Azji Zrodkowej i Wschodniej mo|na zauwa|y, |e rumak odgrywa w tamtejszej kultu- rze - jak przed tysicami lat - gBó- wn rol. Ju| 4-5-letnie dzieci, po- trzebujce jeszcze przy wsiadaniu i zsiadaniu pomocy rodziców, pewnie trzymaj si w siodle i przemieszczaj si na znaczne od- legBo[ci. WspóBcze[ni Hunom kronikarze opisuj ich konie jako maBe, brzyd- kie i wBochate stworzenia. Wyhodowane zostaBy z dziko |yjcych zwierzt, których ostatnie okazy wyginBy w Mongolii dopiero pod- czas drugiej wojny [wiatowej. kilka sztuk prze|yBo w europejskich ogrodach zoologicznych. Harmonia pomidzy jezdzcem a jego wierzchowcem wynikaBa ze specjalnego rodzaju siodBa, budzcego u Rzymian zdumienie. Ci ostatni zadowalali si bowiem zwykBymi skórami, przywizanymi do grzbietu zwierzcia. Zasadniczym elementem siodBa koczowników byB natomiast drewniany stela|, zapewniajcy wojownikowi oparcie i stabilno[. MieszkaDcy azjatyckich stepów do dzi[ stosuj ten wy- nalazek. Oci|ali kawalerzy[ci rzymscy tracili czsto w trakcie bitwy równowag i spadali z konia - co nierzadko koDczyBo si [mierci. Hunowie - jak donosi Ammian Marcellinus - "pdzili jak górski wicher i ledwie ich dostrze|ono, ju| szturmowali obóz". Wierzchowce nomadów byBy silne i wytrzymaBe. W zimie same wyszukiwaBy pod [niegiem po|ywienie. Dziki temu jazda Hunów pozostawaBa w gotowo[ci bojowej przez caBy rok - w przeciwieD- stwie do rzymskiej. Zasoby rezerwowych rumaków byBy bardzo bo- gate. Szacuje si, |e na jednego wojownika przypadaBo siedem koni. Oprócz siodBa przybysze ze Wschodu przywiezli kolejny wynalazek który zrewolucjonizowaB technik walki kawaleryjskiej: nieznane w Eu- ropie strzemiona. Aby unikn szybkiego zmczenia przy dBu|szej jezdzie wierzchem, mocowali do siodeB opaski, skórzane ta[my lub swego rodzaju pBócienne worki, dajce stopom oparcie. Ammian Marcellinus mówi o "kozich skórach obwizanych wokóB owBosionych nóg wojowników". Strzemiona z drewna i |elaza pojawiBy si dopiero ok. poBowy V w., ale ich prymitywny pierwowzór speBniaB wa|ne zadanie. Niezale|nie od wikszej stabilno[ci jezdziec mógB teraz unosi si, obraca i strzela z Buku we wszystkich kierunkach. "Ludy napinajce Buk" - tak nazywaB legendarny wBadca Mao Dun w II w. p.n.e. rzdzony przez siebie zwizek plemion. Ich "cudown broni" byB Buk o niezwykBej konstrukcji i nowego rodzaju strzaBy. Zbrojmistrze sporzdzali z gitkiego drewna Buk z wygiciami po- midzy cz[ci [rodkow, któr strzelec trzymaB w dBoni, a jego koDcami. ZakoDczenia i [rodek drzewca wzmacniali pBaskimi ko[mi. StanowiBy one zaczepy dla ciciwy i koncentrowaBy napicie w drew- nie na obydwu wspomnianych wygiciach w ksztaBcie litery C. W przeciwieDstwie do konwencjonalnego, "okrgBego" Buku, który - zbyt silnie nacignity - traciB spr|ysto[, w broni Hunów na- picie wytwarzaBy wBa[nie te obydwa krótkie, elastyczne wygicia. OdlegBo[ pomidzy [rodkiem drzewca a spoczywajc na ciciwie KoDcówk strzaBy byBa z tego wzgldu niewielka. Górna cz[ Buku byBa nieco wiksza ni| dolna, co dawaBo zwBaszcza strzelajcemu z konia wiksz swobod manewru. Archeolodzy odnalezli kilka sztuk tej groznej broni w grobach wo- jowników. Nie wszystkie byBy oryginaBami - ze wzgldu na du| warto[ dawano czsto zmarBym zastpcze, mniej cenne egzemp- larze. Z biegiem czasu, gdy rosnca odlegBo[ od ojczyzny utrudniaBa dostawy broni, przyjBo si dziedziczenie Buków przechodzcych z ojca na syna. Potga Hunów ucierpiaBa zreszt pod wieloma wzgl- dami z powodu braków w zaopatrzeniu. Trudno byBo zdoby na obcym terenie materiaB niezbdny do produkcji uzbrojenia, coraz mniej rzemie[lników znaBo si na rzeczy. NiezwykBe Buki stawaBy si wic rzadko[ci i obiektem po|dania. (Od redakcji: W Jakuszowicach koBo Kazimierzy Wielkiej, w woj. kieleckim w 1911 r. odkryto przypad- kowo grób mBodego m|czyzny, pochowanego wraz z koniem. Grób zawieraB bogate wyposa|enie: zBot zdobion blach stanowic okucie Buku, miecz |elazny w pochwie ze zBotym, ozdobnym okuciem, zBot sprzczk, sprzczki z rzdu koDskiego, bursztynow gaBk zdobic rkoje[ miecza, fragmenty naczyD ceramicznych. ZespóB grobowy datowany jest na pierwsz poBow V w. n.e.Przypuszcza si, |e pochowano w nim zarzdc ziem MaBopolski, zale|nych od paDstwa Attylli, na co wskazywaBby zBoty Buk bdcy oznak wysokiej wBadzy. Zabytki z Jakuszowic przechowuje Muzeum Archeologiczne w Krakowie. StrzaBy równie| przywdrowaBy wraz z najezdzcami z azjatyckiego ' kontynentu. Dziki specjalnym otworom w drzewcach wydawaBy one w powietrzu [wist o zmiennej wysoko[ci. Ta szczególna wBa[ciwo[ sBu|yBa w czasie bitwy do przekazywania komend, nie rozumianych przez wroga. StrzaBy - dBugo[ci 60-80 cm - zaopatrzone byBy w |elazne groty o trzech krawdziach. PosiadaBy niesamowit siB ra|enia, przebijajc skórzane pancerze rzymskich legionistów jak ' papier i zadajc przeciwnikom straszliwe rany. Auki koczowników pozwalaBy trafia w cel nawet z odlegBo[ci 60 metrów. Pozostawali oni tym samym poza zasigiem mieczy, wBóczni i "zwyczajnych" Buczników. Mo|liwo[ atakowania bez wchodzenia w bezpo[redni styczno[ z wrogiem stanowiBa wa|ny czynnik przewagi militarnej nomadów. Owa militarna przewaga wywoBywaBa panik w[ród mieszkaDców Europy. Zachód nie potrafiB przeciwstawi si sztuce wojennej Az- jatów. Dotychczasowa taktyka, polegajca na wzajemnej wymianie ciosów, a| do zwycistwa silniejszego, byBa teraz zupeBnie nieprzy- datna. Wci| rosnce straty w ludziach zmusiBy Rzym do podjcia [rodków zaradczych - |oBnierzy wyposa|ono w |elazne kolczugi. DawaBy one wprawdzie lepsz osBon, ale ograniczaBy swobod ruchu - a tym samym warto[ bojow legionistów. Taktyka Hunów byBa nadzwyczaj skuteczna. Podzieleni na grupyi liczce 500-1000 wojowników atakowali wroga z kilku stron jedno- cze[nie pod osBon gradu strzaB. Gdy napadnici zwierali szeregi, koczownicy pozorowali ucieczk, wcigajc przeciwnika pod ostrzaB ukrytych Buczników. MaBo kto uchodziB z |yciem z takiej zasadzki. Ostateczny cios zadawali jezdzcy, wdzierajc si do wrogiego obozu. Taktyk t opisaB grecki historyk Zosimos pod koniec V w. w dziele "Nea historia". W pocztkowej fazie bitwy nomadowie zrcznie unikali starcia, lecz potem "zasypywali przeciwnika z flanki chmarami strzaB, urz- dzajc krwaw Bazni". Kogo oszczdziBy strzaBy, tego dosigaB dBugi, obosieczny miecz, uzbrojenie jazdy. Znamy go z licznych wykopalisk. Rkoje[ci zdobione byBy czsto zBotem i póBszlachetnymi kamieniami. Podobnie jak Buk i strzaBy, tak i azjatyckie miecze przewa|aBy nad europejskimi. Prze- wag t zapewniaB im prt, jelec, umocowany poprzecznie midzy rkoje[ci a kling chronicy rk przed ciciem. RzemiosBem Hunów byBa wojna, miejscem pracy - koDski grzbiet. Walczyli na wBasny rachunek lub w sBu|bie innych. W pierwszym przypadku napadali i pldrowali wsie, klasztory, ko[cioBy i miasta, zabierajc tyle, ile mogli unie[. W drugim - sprzedawali si jako najemnicy, mo|liwie najdro|ej. O tym, dla kogo ryzykowali |ycie decydowaB |oBd, a nie przekonania polityczne. Wojna, obojtnie w czyim imieniu prowadzona, byBa ich powoBaniem. Walka nie byBa jedynym zajciem przybyszów z dalekiej Azji. Z du- |ym powodzeniem sprzedawali konie - ich prawdopodobnie jedyny, z caB pewno[ci za[ najwa|niejszy towar eksportowy. Surowy zakaz handlu podczas wojny miaB zapobiec wyposa|eniu kawalerii przeciw- ników w doskonaBe, azjatyckie wierzchowce. CaBkowit nowo[ci byB fakt, |e najezdzcy wcale nie chcieli u- trzymywa zdobytych terenów. Nie przepdzali z pól rolników, by móc samodzielnie zaj si upraw; ani mieszczan, by zamieszkiwa w ich domach. Rabowali, pldrowali i mordowali nieprzejednanie. ich cel pozostawaB jednak dla ofiar zagadk. Dlatego te| obawiano si ich bardziej ni| wszystkich dotychczas znanych napastników. Ojcowie ko[cioBa uznali w swej bezradno[ci Hunów za zesBanych przez niebiosa jezdzców Apokalipsy, egzekutorów Sdu Ostatecz- nego, bicz bo|y. Zw. Augustyn pisaB w obliczu gro|cej zagBady: "Zwiat pogr|a si w odmtach i chyli ku upadkowi". MISO POD SIODAEM Pojawieniu si nomadów na granicach Europy towarzyszyBy liczne legendy. Opowiadano, |e u|ywaj wydr|onych czaszek zabitych przez siebie wrogów jako kielichów. Zabijali rzekomo starców, a przed bitw nasczali groty strzaB w posoce ugotowanych embrionów. . Mieli te| zjada ciaBa dzieci i pi krew kobiet. Twierdzono, |e po- ruszaj si wyBcznie konno (nawet [pi w siodle, bowiem na swych krzywych, krótkich nogach nie mog chodzi. Jak pisaB pod ' koniec IV w. Ammian Marcellinus "s tak zahartowani przez swój tryb |ycia, |e nie potrzebuj ognia ani smacznego po|ywienia. Jedz korzenie dzikich ro[lin i na wpóB surowe miso, które nieco tylko ogrzewaj, wkBadajc pomidzy swe uda a grzbiet konia". Ta najbardziej znana pogBoska o przyzwyczajeniach kulinarnych Hunów nie jest pozbawiona prawdy. Otarcia na grzbietach wierzchowców, spowodowane drewnianymi siodBami, szybko goiBy si pod okBadami z surowego misa. Faktem jest te|, |e przybysze od|ywiali si suszonym na powietrzu misem, które stale wozili przy sobie. W[ród ludów zamieszkujcych stepy ten sposób konserwacji zapasów jest do dzi[ powszechny. Hunowie byli mistrzami wojny psychologicznej. Jeden z ówczes- nych opisów mówi: "Przecinali no|ami policzki, aby samym wygl- dem wzbudzi u wrogów lk i zmusi ich do ucieczki". Okryci skórami i obwieszeni ko[mi i zwierzcymi rogami, na barkach i ramionach tatua|e, w koBczanach krwis- toczerwone strzaBy, wBosy ufarbowane na kasztanowo, cz[ czaszki ogolona - tak wyruszali do boju, wydajc przerazliwe, mro|ce krew w |yBach okrzyki. Niektórzy kronikarze twierdz, |e wo- jownicy rozcinali policzki a nastpnie zszy- wali je tak, |e skpy zarost wyrastaB w bu- dzcy odraz sposób prosto z blizn. "Ciemna cera, oblicza niczym bezksztaBtna masa z czarnymi otworami w miejsce oczu, pBaskie nosy i blizny na policzkach" -donosiB Jordanes, dziejopis Gotów. Gre- cki historyk Zosimos pisaB z kolei o ich "maBpim wygldzie". "Nawet twarze niemowlt s odra|aj- ce. Nosy nie mog wystawa poza obrys oblicza, by zmie[ciBy si w przyszBo[ci pod wizjerem heBmu. Matki obwizaj je wic opask, oszpecajc wBasnych synów, byle tylko wyro[li z nich wojownicy". Te sBowa pochodz od Sydoniusza Apollinarisa, biskupa Clermont, który jako mBody chBopak zetknB si w Galii z wojennym rzemiosBem koczow- ników. WedBug niego spBaszczanie nosów u dzieci sBu|yBo wic lep- szemu osadzeniu heBmu na gBowie. Tego rodzaju opowie[ci wzbudzaBy paniczny strach u Rzymian i ich sprzymierzeDców. Prawdopodobnie byBy wyolbrzymione, aby rozbudzi w Rzymie obaw przed dziko[ci tych, którzy w niedalekiej przyszBo[ci mogliby przej wBadz. W obliczu zbli|ajcego si na- jazdu Hunów wybuchBa wic w Imperium masowa panika. Z drugiej strony Azjaci z krp sylwetk i pBaskimi rysami twarzy nie byli mieszkaDcom cesarstwa obcy. Rzymianie poznali poprzez kontakty dyplomatyczne Alanów i inne koczownicze ludy Azji Mniej- szej i Persji. Równie| moda na niewolników i niewolnice z egzotycz- nych krajów przyczyniBa si do narodowo[ciowej mozaiki na ulicach Wiecznego Miasta. Wzrastajce wpBywy nomadów w Europie doprowadziBy nawet do zaakceptowania ich ideaBu urody. Odkrywajc groby z czasów wd- rówki Hunów - od Mongolii a| po zachodni Francj - archeolodzy natknli si na dziwne zjawisko: gBowy zmarBych nie miaBy naturalnego ksztaBtu. Skronie i czoBa byBy dziwnie spBaszczone, wokóB czaszek przebiegaBy bruzdy. Nie ulega wtpliwo[ci: wydBu|ano ko[ci czaszek, zmieniajc ich ksztaBt. Wida dokBadnie, w jaki sposób odbywaBa si ta sztuczna deformacja. Archeolodzy nazwali te czaszki wydBu|onymi. GBowy niemowlt, których ko[ciec byB jeszcze mikki i podatny na ksztaBtowanie, obwizywano ciasno ta[mami i rzemieniami. Na obszarach zajtych przez Azjatów zwyczaj ten przejBy przede wszystkim rody arystokratyczne i ksi|ce, by odró|ni si tak|e zewntrznie - od ni|szych stanów. Nawet na terenach Germanów - w Turyngii i Odenwald - pozostaBy [lady dowodzce rozpowsze- chnienia si nowego ideaBu pikna. WIELKA WDRÓWKA Plemi Hunów skBadaBo si w okresie wdrówki ludów z dwóch gBównych grup: tzw. biaBych Hunów, osiadBych na Kaukazie i na póBnocy dawnego paDstwa perskiego oraz czarnych Hunów, o ciem- niejszej karnacji. Ci drudzy zamieszkiwali zachodni Ural. Czarni Hu- nowie pod wodz Balamira przekroczyli w 374 r. WoBg i zaatakowali Alanów. Alanowie stali si wic pierwsz ofiar ekspansji swych wojow- niczych ssiadów. Sami byli równie| koczownikami, ale ich wBócznie i miecze nie dorównywaBy broni Hunów. Ze wzgldu na poBo|enie geograficzne paDstwa Alanów - na styku Azji i Europy - po raz pierwszy jakie[ wydarzenie historyczne zostaBo ujte w dwóch kro- nikach z ró|nych krgów kulturowych: w chiDskiej i rzymskiej. Obie zanotowaBy caBkowite zniszczenie królestwa poBo|onego - wedBug dzisiejszych granic - pomidzy poBudniow Rosj a póBnocnym Iranem. MaBym grupkom Alanów udaBo si przebi a| nad Jezioro Genew- skie. Znacznie pózniej utworzyli oni - razem z Wandalami - pot|- ne "królestwo Wandalów i Alanów" w póBnocnej Afryce. Wikszo[ podbitej ludno[ci pozostaBa jednak na euroazjatyckim kontynencie. Zwa[nieni pocztkowo nomadowie wkrótce si sprzymierzyli i ra- zem zaatakowali Gotów Wschodnich (Ostrogotów) - na zachód od Dniepru. Sdziwy król Hermanaryk, wBadajcy germaDskim obszarem od póBnocnej Rosji a| po Krym, w obliczu przewagi wroga poddaB si i popeBniB samobójstwo. Ju| dwana[cie miesicy po przekroczeniu przez czarnych Hunów WoBgi, w roku 375, sytuacja dramatycznie si zaostrzyBa. Uciekajcy Ostrogoci wyparli swych pobratymców, Gotów Zachodnich (Wizy- gotów), osiedlonych midzy Dnieprem a BaBtykiem, a| na wschodni brzeg Dunaju. Opuszczone wioski i cmentarze, zakopane skarby - odkrywane teraz przez archeologów - znaczyBy drog odwrotu tych ostatnich. Poniewa| plemiona Ostrogotów - podobnie jak nieco wcze[niej Alanów - nie byBy w stanie odeprze Hunów, podporzd- kowaBy si im. Zachodni odBam germaDskiego szczepu poczuB si wtedy zagro|ony rysujcym si przymierzem zdobywców z podbi- tymi. Nieustannie prze[ladowani, [cigani a| do brzegów Dniepru, Wizygoci zgromadzili si na granicach Cesarstwa Rzymskiego. Jedyn szans ratunku dla siebie widzieli w zgodzie cesarza na przekroczenie Dunaju. W przeciwnym wypadku czekaBaby ich masakra. Zezwolenie takie otrzymali i w 376 r. wkroczyli na rzymskie terytorium, nie podejrzewajc zapewne, |e jeszcze dwie nastpne generacje czeka za|arta walka z Hunami. Ci stali si za[ nagle panami rozlegBych obszarów od Azji a| po Dunaj. Na terenie dzisiejszych Wgier naj- znamienitsi wodzowie plemienni rozBo|yli swoje obozy. Pomimo olbrzymich zdobyczy terytorialnych nomadowie nie sta- nowili bynajmniej zwartego, jednolitego narodu. Niektóre grupy z oko- lic Morza kaspijskiego nie wziBy udziaBu w pochodzie na Zachód, decydujc samodzielnie z kim i jak chc walczy. Inne szczepy za- trzymaBy si z dala od Dunaju, w dawnym paDstwie Alanów i utrzy- mywaBy tylko luzne stosunki ze swymi brami na granicach Imperium Rzymskiego. Lud ów skBadaB si wic z samodzielnych plemion, w pe- wnym stopniu ze sob powizanych, ale nie tworzcych zwartej potgi. Tak potg stali si dopiero, gdy przyszBo im broni stanu posiadania. Jeden z odBamów biaBych Hunów postanowiB opanowa dzisiejszy Iran oraz Azj Mniejsz, przekroczyB wic Kaukaz. ich celem byBy bogate wschodniorzymskie osiedla i miasta. Najezdzcy mieli nad- spodziewanie Batwe zadanie. Wie[ci o pustoszcych napadach dotarBy do konstantynopola, a stamtd do Rzymu. Cesarz Teodozjusz musiaB przyj do wiadomo[ci, |e koczownicy nie tylko stoj nad Dunajem, ale pldruj te| wschodnie prowincje w Azji Mniejszej. Oni przemierzali tymczasem rozlegBy interior dzisiejszej Turcji i wkrótce dotarli do Antiochii, jednej z wikszych i zamo|niejszych metropolii staro|ytno[ci. {adna siBa nie byBa w stanie ich zatrzyma. Jeden z mieszkaDców opisaB straszliwe prze|ycia zwizane ze zdo- byciem miasta na glinianej tabliczce, która zachowaBa si dla potom- ' no[ci: "Byli w[ród nas, pojawiwszy si nie wiedzie skd. W [witych zródBach poili swe konie, na stopniach [wityD gwaBcili nasze |ony. Rozstrzaskiwali gBowy dzieciom o mury naszego miasta. Nasze córki ' opuszczaBy Antiochi nagie, przerzucone przez koDskie karki. Nigdy ich ju| nie zobaczymy". W przeciwieDstwie do ludno[ci, która wpadBa w panik, cesarz nie poddawaB si hiobowym wie[ciom. WiedziaB doskonale, |e noma- dowie na póBnocnym wschodzie szybko zu|yj zapasy Gotów, a w Azji : Mniejszej musz liczy si na dBu|sz met z przeciwdziaBaniem Cesarstwa Wschodniego i Persji. Teodozjusz zrozumiaB tak|e, |e Hunowie |yj z tego, co zrabuj innym, dlatego s uzale|nieni od sukcesów militarnych. Nie wahaB si wykorzysta tej okoliczno[ci i zawarB z nimi ukBad, aby trzyma w szachu niespokojnych Gotów. Ci ostatni, po przekroczeniu Dunaju podporzdkowali si wprawdzie .; Rzymowi, lecz mimo to próbowali pozosta niezale|ni. Teodozjusz zawieraB równie| przej[ciowe sojusze z biaBymi Hunami, pomimo |e Bupili oni Azj Mniejsz. LiczyB, |e w ten sposób poskromi apetyty ich czarnych braci. Dla pozoru podawaB si za przyjaciela wszystkich koczowniczych plemion, w rzeczywisto[ci jednak pod- burzaB jednych przeciwko drugim. Dziki takiej polityce udaBo mu si na ponad 20 lat za|egna niebezpieczeDstwo. Misterna konstrukcja wymuszonego pokoju zawaliBa si jednak wraz ze [mierci cesarza. Incydenty graniczne nad Dunajem, konflikty nomadów z Germanami, a tak|e poszczególnych szczepów midzy sob doprowadziBy do wrzenia. ByB rok 395. Polityczna destabilizacja Imperium powikszaBa jeszcze panujcy chaos. Po [mierci Teodoz- jusza dokonaB si ostateczny podziaB paDstwa rzymskiego. Od tej pory w konstantynopolu rzdziB cesarz Arkadiusz, w Rzymie - Ho- noriusz, obydwaj zupeBnie niedo[wiadczeni. Przez 20 lat Rzymianie |yli w przekonaniu, |e wróg po tamtej stronie Dunaju czeka tylko na odpowiedni moment. Ten moment zdawaB si by teraz blisko - Teodozjusz po|egnaB si ze [wiatem w tym samym roku, w którym urodziB si Attyla. NARODZINY BOHATERA Pod koniec IV w. Hunowie osignli ju| w Europie mocarstwow pozycj. DzieciDstwo Attyli ró|niBo si wic od mBodo[ci ojca i stryjów. Oni wzrastali podczas dBugiego marszu, ujrzeli po raz pierwszy [wiat w wietrznych namiotach, lub na wozie zaprz|onym w woBy. Attyla byB wprawdzie potomkiem stepowego ludu, ale nale|aB ju| do nowej epoki. OkoBo roku 410, w wieku 14 lat mBody ksi| przybyB na dwór cesarza Zachodu Honoriusza do Rawenny. W owych czasach w zwy- czaju byBo posyBanie dzieci wBadców i arystokracji jako tzw. zakBad- ników na obce dwory, gdzie mieli zaznajomi si z obc kultur. Taka wymiana byBa jednak przede wszystkim wyrazem wzajemnego respektu i gwarancj niepodejmowania wrogich kroków. W Rawennie rezydowaB cesarz. Rzym pozostaB centrum administ- racyjnym. Zachowane do dzi[ wspaniaBe mozaiki i niepowtarzalne obiekty architektury sakralnej pozwalaj wyobrazi sobie |ycie w o[- rodkach wBadzy póznego antyku. Attyla zaprzyjazniB si ze starszym o pi lat Aecjuszem, Rzymia- ninem z arystokratycznego rodu, który przebywaB z kolei wcze[niej jako "zakBadnik" na dworze wBadcy Hunów, Rugii. Attyla spdziB w Italii beztroskie lata. PoznawaB greck i rzymsk histori i obyczaje cywilizowanego [wiata. ZetknB si te| z now religi - chrze[cijaDstwem i z Bacin. NauczyB si patrze na [wiat oczyma Rzymianina. MógB wic sta si idealnym sprzymierzeDcem Imperium, ale tak|e niebezpiecznym przeciwnikiem. Attyla nale|y do tych wielkich, charyzmatycznych postaci historii powszechnej, które do dzi[ pobudzaj nasz wyobrazni. CaBe po- kolenia mBodzie|y fascynowaBy: potga, okrucieDstwo i namitno[ -zwizane z jego imieniem. Niezmierzone bogactwa, które zrabowaB lub otrzymaB na mocy korzystnych ukBadów, duma, z jak stawiaB czoBa rzymskim cesarzom, cigBy niedosyt w zapeBnianiu swego ha- remu pikno[ciami z najdalszych zaktków [wiata, wytrzymaBo[, zarówno w bitwie jak i podczas pijatyk, talent dyplomatyczny i wresz- cie tajemnicza [mier w ramionach mBodej |ony - wszystko to uczyniBo z wodza nomadów posta legendarn. Jako król Etzel z "Pie- [ni o Nibelungach" uwieczniony zostaB w literaturze [wiatowej. KREW ZA ZAOTO Pierwsze lata |ycia Attyli upBynBy pod znakiem wojny midzy jego narodem a Rzymem. Pod koniec IV w. stepowi jezdzcy zaatakowali dualistyczne imperium z kilku kierunków. Przez zamarznity Dunaj wtargnli na BaBkany i podejmowali Bupie|cze wyprawy a| do Alp. Daleko na wschodzie, w Azji Mniejszej, napadali bogate syryjskie miasta kupieckie. "Ze zgroz my[l o upadku, jaki prze|ywamy - pisaB w 396 r. [w. Hieronim - Oto minBo ju| bez maBa 20 lat, jak od konstan- tynopola do Alp Julijskich co dzieD przelewana jest rzymska krew. Goci, Sarmaci, Alanowie, Hunowie, Wandalowie, Markomanowie spustoszyli i spldrowali kraj Scytów, Tracj, Macedoni, Dardani, Dacj, Tesali, Achaj, Epir, Dalmacj i Panoni. Ile| czcigodnych niewiast, ile| bogobojnych dziewic zhaDbili! Brali do niewoli biskupów, mordowali ksi|y i innych dostojników duchownych. ko[cioBy burzyli albo zamieniali w stajnie, relikwie mczenników przepadBy bez [ladu. Jak wiele rzek spBynBo ludzk krwi..." Zwiat ogarnB niepokój. .MieszkaDcy "barbarzyDskiej", pozo- stajcej pod wpBywami Rzymu cz[ci Starego kontynentu uciekali niczym [cigani przez pBomienie. Zw. Ambrozjusz tak opisywaB owe czasy: "Hunowie pokonali Alanów, Alanowie Gotów, Goci Tajfalów i Sarmatów. Nas natomiast wygnali Goci, przepdzeni ze swej ojczyzny - Ilirii. Nie wida koDca tego BaDcucha prze- mocy". W nastpnych latach Hunowie usiBowali doj[ do porozumienia z obydwoma rzymskimi cesarstwami. Takie porozumienie odbywaBo si zazwyczaj kosztem innych, tak mianowicie przegnano plemiona germaDskie. Przede wszystkim Ostrogoci i Wizygoci, lecz tak|e Wandalowie, Skirowie, Frankowie i inne ludy, które znalazBy si w granicach Rzymu, traktowane byBy z otwart wrogo[ci, jako nie- po|dani intruzi. Szczepy te, bdc same ofiarami przemocy, pró- bowaBy teraz powetowa sobie straty kosztem ssiadów, wzgldnie gospodarzy. W tej sytuacji rozbite wewntrznie i zagro|one Imperium po- stanowiBo wykorzysta siB militarn Hunów. Rzym jako pierwsze paDstwo zawarB pakt z nomadami, nie przewidujc, jakie bd tego konsekwencje. Zezwolenie na dziaBania wojskowe koczowników we- wntrz wBasnych granic równaBo si bowiem wpuszczeniu do kraju potencjalnego wroga. Konstantynopol natomiast nie potrafiB uBo|y si z Hunami i wkrót- ce uwikBaB si w zbrojne konflikty. W 408 r. król koczowników, niejaki Uldin daB sygnaB do ataku. Pewien zwycistwa miaB przy tym wskaza na sBoDce, mówic: "je[li tylko zechc, mog zdoby wszystko, na co padaj jego promienie". W tym samym roku Alaryk, wBadca Wizygotów, podpaliB Wieczne Miasto. W dwa lata pózniej opanowaB je ostatecznie. Nastpca Uldina, Ruga - czy te| Rugilas - wymy[liB nieznane do tej pory zródBo dochodów. Po najezdzie na Tracj, któr bez trudu spldrowaB i ograbiB, zawarto pokój. Ruga miaB otrzymywa z kon- stantynopola coroczny trybut. Tym samym rozpoczBa si dla Hunów epoka, w której sama grozba u|ycia przemocy zapeBniaBa skarbiec. je[li danina nie nadchodziBa - grozby byBy realizowane. Podczas gdy Cesarstwo Wschodnie coraz bardziej wpadaBo w za- le|no[ od nomadów, Rzym próbowaB pozyska w nich sojusznika przeciw Germanom. Hunom zale|aBo natomiast gBównie na pieni- dzach. Jednym z tych, którzy "kupili" ich pomoc wojskow i |aBowali tego do koDca |ycia, byB wspomniany wcze[niej Aecjusz. Jako "zakBadnik" na dworze króla Rugi wiczyB jazd konn i strze- lanie z Buku, zaprzyjazniB si z Attyl i poznaB obcy [wiat. Teraz jako oficer w sBu|bie Imperium, przypomniaB sobie dawne znajomo[ci i w roku 424, gdy pewien senator wysunB roszczenia do tronu cesarskiego, uzyskaB ich wsparcie. Oczywi[cie za opBat. Ironia losu sprawiBa, |e gdy Aecjusz na czele wojowniczych ko- czowników wkroczyB do miasta nad Tybrem, faBszywy cesarz byB ju| martwy. Sojusz ze stepowymi jezdzcami - wci| na nowo Bamany i od- nawiany - miaB przedBu|y wegetacj rozpadajcego si cesarstwa do roku 450. Aecjusz, pozostajc wierny prawowitemu nastpcy tronu, uzyskaB spore wpBywy i wpadB z tego wzgldu w nieBask. Galla Placidia, cesarzowa-matka i szara eminencja paDstwa, mianowaBa go gBów- nodowodzcym w Galii, aby w ten sposób pozby si ambitnego oficera z Wiecznego Miasta. On jednak potrafiB odnalez si w nowej sytuacji. ZyskaB uznanie, wyzwalajc okolic od buntowników, nie uznajcych wBadzy Rzymu w prowincji. Równie| w tym wypadku otrzymaB pomoc ze strony Hunów. PodporzdkowaB sobie Wizy- gotów. którzy zajli miasto Arles, a tak|e Franków, osiadBych na póBnocnym wschodzie Galii. Tych ostatnich wyparB cz[ciowo za Ren. Ot, paradoks historii - koczownicy ze Wschodu, którzy nie- gdy[ wypdzili germaDskie plemiona z ich siedzib, teraz stali si sojusznikami Imperium w jego d|eniu do hegemonii w Europie. . Po spacyfikowaniu Galii przyszBa kolej na nastpne prowincje: Recj i Noricum, tereny dzisiejszej Szwajcarii i poBudniowej Austrii Tutaj Aecjusz równie| przywróciB rzymskie panowanie. Zaniepokojona tymi sukcesami Galla Placidia uznaBa Aecjusza za zagro|enie dla swej pozycji. PozbawiBa go wic wszelkich uprawnieD i tytuBów. Po nieudanej próbie odzyskania wBadzy Aecjusz uciekB z kraju. Na dworze króla Rugi przyjto go z otwartymi ramionami. Cesarzowa pomyliBa si co do swego oficera - nie daB si on tak Batwo usun ze sceny politycznej. ZaatakowaB zdemoralizowane legiony i nie napotykajc wikszego oporu wkroczyB do Wiecznego Miasta wraz z oddziaBami Hunów. Od tej pory Galla Placidia staBa si marionetk w jego rkach. Aecjusz za|daB mianowania go naczel- nym wodzem armii rzymskiej, a nomadowie otrzymali w podzice Pannoni (dzisiejsze Wgry, która staBa si dla nich swoist "baz wypadow... UMARA KRÓL.. Niech |yj królowie! Gdy w 434 r. zmarB król Ruga, jego miejsce zajli - zgodnie ze star tradycj - bratankowie: Bleda i Attyla. Na pocztku zatroszczyli si o pusty skarbiec. Konstantynopol pBaciB nale|ny trybut nieregularnie i z opóznieniem. Nastpstwa tego byBy dobrze znane obu stronom; Hunowie chwytali za broD, wojna, ro- zejm, nowe rokowania. Zwyciscy szanta|y[ci solidnie zaostrzyli warunki. Bleda i Attyla, obaj konno, przyjli wysBanników cesarstwa Wschodu, zmuszonych ze wzgldu na etykiet do pozostawania w tej samej, niewygodnej dla nich pozycji. Pokój, zawarty w 435 r. w Margus, maBym miasteczku na póBnocnym stoku Karpat transyl- waDskich (obecnie Rumunia, byB dyktatem nomadów. Imperium zobowizaBo si nie zawiera sojuszu z wrogami koczow- ników - czyli plemionami germaDskimi. Uregulowano wymian jeD- ców, ustanowiono przygraniczne targowiska, których bezpieczeDstwo gwarantowaBy obie strony, za[ roczn danin podwy|szono do ok. 229 kg zBota. UkBad ten, nie zapewniajcy trwaBego pokoju, miaB dla Hunów epokowe znaczenie: potwierdziB niejako ich obszar wpBywów, obejmujcy teraz caB [rodkow i wschodni Europ - a| do Renu. Po drugiej stronie Rzymu le|aBa Galia, rzdzona przez Aecjusza. Gdy Aecjusz objB funkcj naczelnego wodza rzymskiego, przekazaB stepowym jezdzcom uprawnienia policyjne w Galii. Wizygoci musieli jeszcze raz do[wiadczy okrucieDstwa azjatyckich wojowników. Bur- gundowie, osiedli na lewym brzegu Renu, w okolicach Wormacji i Moguncji, nie chcieli si podporzdkowa. Przed kilku laty odwa|yli si nawet zaatakowa przygraniczne oddziaBy Rzymian i Hunów. Dla tych ostatnich nadszedB wic teraz dzieD zemsty. Pod dowództwem Bledy uderzyli na Burgundów i starli ich na proch. Historiografia nie jest zgodna co do dokBadnej daty tej eksterminacji - 435 albo 436 r. Król Burgundów Gunter, podzieliB los swego narodu. ZagBada ple- mienia pozostawiBa gBbok ran w [wiadomo[ci ludów germaDskich, zostaBa tak|e uwieczniona w eposie "Pie[D o Nibelungach". Aecjusz, "ostatni Rzymianin", jak go pózniej nazywano, walczyB o utrzymanie Galii w granicach Cesarstwa ze wzgldu na jej wielkie znaczenie. Bez Hunów Imperium dawno by si ju| rozpadBo, ale z nimi chyliBo si równie| ku upadkowi, hodujc wroga na wBasnej piersi. Tajemniczy przybysze z Azji potrafili wykorzysta ka|d sytuacj. Wida to doskonale na przykBadzie Cesarstwa Wschodniego. Uwik- Bane w walki z Wandalami w Afryce i z Persami w Armenii pozostawiBo naddunajsk granic prawie bez |adnej osBony. Koczownicy, wiedzc o tym, napadli jedno z targowisk. Uwizili wszystkich kupców, wy- muszajc przez to rokowania, zakoDczone jednak fiaskiem. Zdecy- dowali si wic na rozwizanie siBowe i w 440 r. przekroczyli Dunaj. Opanowali póBnocno-wschodnie BaBkany i zajli miasto Singidunum, dzisiejszy Belgrad, po czym dalej niepowstrzymanie parli naprzód. Po kolejnej przegranej bitwie cesarz Wschodu zaczB obawia si o los Konstantynopola. Historia powtórzyBa si wic kolejny raz; rokowania, ukBad pokojowy, nowe daniny i wreszcie - zBoto za pokój. OBJCIE WAADZY PodziaB wBadzy królewskiej midzy dwóch ksi|t odpowiadaB tra- dycji nomadów. Bleda i Attyla przeksztaBcili luzny zwizek plemienny w pr|nie zorganizowane paDstwo. Obaj bezlito[nie rozprawiali si z przeciwnikami we wBasnych sze- regach. PrzykBadem mo|e by prze[ladowanie dwóch dostojników, którzy po przyjciu wBadzy przez braci schronili si w Cesarstwie Wschodu. Gro|c u|yciem siBy Attyla i Bleda za|dali wydania ucie- kinierów. Gdy ich |danie zostaBo speBnione, natychmiast wbili nic szcz[ników na pal. Celem Attyli byBo jednak jedynowBadztwo - musiaB wic usun brata. Po pokonaniu wszystkich pozostaBych konkurentów, w 445 r. zwabiB go w puBapk. Nie da si z pewno[ci ustali, czy osobi[cie popeBniB bratobójstwo, czy posBu|yB si morderc. Na pewno mógB jednak liczy na poparcie swych sprzymierzeDców. Otoczyli oni obóz Bledy, zatrzymujc jego zwolenników, podczas gdy Attyla ze sw przyboczn gwardi dokonaB krwawego czynu. Jednym z niewielu [ladów zbrodni jest skarb odkryty w miej- scowo[ci Szikancs na Wgrzech. Zawiera on 1440 zBotych monet o wadze ponad sze[ciu kilogramów. Cz[ z nich stanowi nowe, nie wprowadzone jeszcze do obiegu monety z 443 roku, tzw. solidy, zakopane krótko przed zamachem na Bled. MógB zrobi to sam ksi|, przeczuwajc niebezpieczeDstwo, albo jeden z jego zaufanych. Owa osoba musiaBa jednak równie| pa[ ofiar spisku, w przeciwnym razie skarb nie zostaBby zapomnany. Attyla nie ufaB swemu dworskiemu otoczeniu. Wszystkich, którzy nie okazywali bezwzgldnego posBuszeDstwa, bezlito[nie prze[ladowaB. Swoich zwolenników nagradzaB wprawdzie hojnie z rzymskich danin, po- zostawaB jednak w stosunku do nich wci| nieufny. Je[li uznaB ko- go[ za podejrzanego, kazaB go likwidowa. jego zachowanie wy- kazywaBo cechy manii prze[ladowczej, ale tak|e manii wielko[ci. Podobnie jak rzymscy cesarze wywodziB swoje pochodzenie od bogów - a konkretnie od boga wojny Marsa. Z biegiem lat sam uwierzyB w pozaziemski rodowód. Zadziwiajce jest, w jaki sposób Attyla sprawowaB kontrol nad ogromnym, podlegajcym mu obszarem - zwBaszcza gdy porówna si jego "aparat wBadzy" z rzymskim systemem administracyjnym. Rzymianie dysponowali gst sieci dobrze zorganizowanych urz- dów. Zarzdzanie paDstwem Hunów opieraBo si natomiast wyBcznie na osobistych zale|no[ciach. W niewielkiej "kwaterze gBównej" króla urzdowaBo kilku sekretarzy znajcych jzyki obce a przede wszystkim umiejcych pisa - ot... caBa biurokracja. Jedyn instytucj paDstwow, docierajc do najodleglejszych za- ktków kraju byBa sie punktów wymiany koni. W gsto rozsianych królewskich stajniach czekaBy zawsze [wie|e, wypoczte wierzchow- ce. Umo|liwiaBo to kurierom przewo|enie wiadomo[ci z Azji do Europy i odwrotnie w cigu kilku tygodni. Pewien rzymski wysBannik, nie znajcy miejscowych zwyczajów dziwiB si, gdy na granicy ode- brano mu rzekomo podarowanego rumaka. konie pozostawaBy zasad- niczo wBasno[ci paDstwow. Do dzisiaj pozostaje zagadk, w jaki sposób Attyla mógB uwzgl- dnia w swoich planach wydarzenia rozgrywajce si w odlegBych miejscach. Skd na przykBad wiedziaB podczas kampanii galijs- kich, jak przebiegaBy dziaBania wojenne w oddalonej o 4000 km Persji? U boku króla stali tzw."logades"- wybraDcy, do których na- le|eli doradca Onegezjusz i jego brat Skotas. Obaj byli zhelleni- zowanymi "barbarzyDcami", którzy przyjli greckie imiona. WBa- dali grek, Bacin i jzykiem Hunów. Onegezjusz sprawowaB urzd "wielkiego wezyra" i cieszyB si, chyba jako jedyny, nieograni- czonym zaufaniem Attyli. Szerszy byB krg tzw. "epitedeioi", "przyjacióB" czy te| "zwolenników". W polityce wewntrznej wódz opieraB si na zwasalizowanych wBadcach germaDskich, m.in. ksi|tach z plemienia Alanów, Ostrogotów Laudaryku i królu Gepidów - Ardaryku."Ardaryk byB najsBynniejszym królem - pisaB Jordanes - i z uwagi na sw wierno[ braB tak|e udziaB w naradach. Attyla darzyB go najwiksz |yczliwo[ci spo[ród wszystkich wBadców". Gepidowie, niegdy[ krwawo zwalczani przez Hunów, okazali si potem ich najwik- szymi sprzymierzeDcami. POSTRACH CAAEGO ZWIATA" Attyla zamieszkiwaB w "drewnianym paBacu" jak donosiB grecki dziejopis Priskos. Nie udaBo si wyja[ni, gdzie znajdowaB si ów paBac. WedBug wszelkiego prawdopodobieDstwa - na poBudniu W- gier, w pobli|u miasta Szeged. Znaleziony w tym regionie tzw."skarb z Szeged-Nagyszeksós" jest jednym z najbardziej pasjonujcych od- kry archeologicznych ostatnich lat. Naukowcy przypuszczaj, |e ma on zwizek albo z grobem króla Rugi, albo jego nastpcy - Attyli. Dyrektor muzeum w Szeged, otto Trogmayer opowiadaB, |e chBopi taczkami wywozili zBoto znalezione na polach. OkoBo 200 sztuk bi|uterii z tej okolicy - zazwyczaj uszkodzonej - rozproszonych jest w muzeach i prywatnych kolekcjach na caBym [wiecie. Przypusz- cza si, |e mamy tu do czynienia z resztkami ofiary po[miertnej dla jednego z wybitnych wBadców koczowniczego ludu. WedBug opisu Priskosa Attyla rezydowaB w budynku z bali i heb- lowanych desek, do którego prowadziB otwarty przedsionek. W[ród Hunów byli rzemie[lnicy obeznani z obróbk drewna. Dowodz tego wyBo|one drewnem komory grobow- ców, siodBa i kunsztowne dzieBa snycerskie. Obóz - |oBnierze spali zapewne w namiotach - chroniBa okrgBa palisada, wzmocniona wie|yczkami. Drugi drewniany paBac nale|aB do Arykany, gBównej maB- |onki króla. ZdobiBy go arkady, a sala audiencyjna wyBo|ona byBa dywanami. SiedziaBy tam mBode dzie- wczta i haftowaBy kolorowe pBótna, tak lubiane przez Hunów. Jedyny kamienny budynek, wyposa- |ony nawet w luksusow greck Bazni, nale|aB do Onegezjusza. Najbli|szy zausznik Attyli nie chciaB najwidoczniej rezyg- nowa z osigni cywilizacyjnych swoich czasów. Priskos pisaB w swoim sprawozdaniu dla cesarza: "Hunom i nam podano na srebrnych póBmiskach wyszukane potrawy, Attyla za[ jadB z drewnianego talerza. Pod ka|dym wzgldem okazywaB wstrzemiz- liwo[; jego go[cie pili ze zBotych i srebrnych kielichów - on sam z drewnianego kubka. NosiB prost szat, odznaczajc si jedynie nienagann czysto[ci. Ani miecz wiszcy u pasa, ani rzemienie sandaBów, ani uprz| konia nie byBy - jak to zwykle u barbarzyDców - zdobne zBotem i drogimi kamieniami". Lud chwaliB sobie prostot i ojcowskie usposobienie wBadcy. Król |yB w[ród |oBnierzy niczym w[ród równych sobie, sprawowaB sdy, nagradzaB i ganiB. ByB pod tym wzgldem przeciwieDstwem rzymskich cesarzy, którzy - odgrodzeni od narodu - podkre[lali swe boskie pochodzenie, otaczajc si wszelkim mo|liwym luksusem. Nadzwy- czajna skromno[ Attyli byBa jednak by mo|e tylko taktyczn zasBon. Jednocze[nie bowiem nie znajdowaB umiarkowania w piciu i zalud- nianiu haremu nowymi pikno[ciami. "M|czyzna krpy, z szerok klatk piersiow i du| gBow. MiaB maBe, szare oczy, pBaski nos i ciemn cer. Jego chód byB ci|ki, oczy rozbiegane, ruchy ciaBa odzwierciedlaBy siB woli, a namitno[ci jego byBa wojna"- tak opisuje go Jordanes w swojej "Historii Gotów" i dodaje: "CzBowiek zrodzony na postrach caBego [wiata, budziB w ka|dym lk z powodu rozpowszechnianych o nim przera|ajcych wie[ci". Priskos, który towarzyszc posBom miaB okazj dokBadniej pozna wBadc, pisaB: "kroczyB dumnie, jego oczy paBaBy, ka|dym ruchem ciaBa wyra|aB sw wBadz. Pomimo, |e walk kochaB ponad wszystko, dziaBaB rozwa|nie, wikszo[ tego co osignB, osignB rozumem. WspóBczuB bBagajcym i okazywaB Bask wszystkim, którzy mu si poddali. ByB mdry i sprytny, uderzaB zawsze tam, gdzie nikt si go nie spodziewaB". Prosper z Akwitanii mówiB o "Bagodno[ci jego oblicza". Nie po- siadamy, niestety, |adnej wiarygodnej podobizny Attyli. Wiele ist- niejcych wizerunków - od ówczesnych monet a| do obrazów Eugene Delacroix i Wilhelma von kaulbacha - przedstawia go z euro- pejskimi rysami twarzy. Na [cianie Pustelni ParmeDskiej widnieje profil wodza, podpisany: "Attila, flagellum Dei". Okre[lenie "flagellum Dei", bicz bo|y pochodzi jednak z pózniejszych czasów. GRANICE WAADZY W styczniu 447 roku gwaBtowne trzsienie ziemi zniszczyBo powa|- n cz[ murów obronnych Konstantynopola. Attyla widziaB w tym szans ostatecznego zwycistwa. ZebraB wszystkie dostpne siBy, Bcznie z oddziaBami germaDskich wasali, wystawiajc ogromn armi. Po pierwszych pora|kach musiaB jednak zrozumie, |e dawna taktyka prze|yBa si. Jego wojsko staBo si - poprzez sw wielko[ - oci- |aBe i niemobilne. Znów udaBo si spldrowa PóBwysep BaBkaDski a| do cie[niny Bosfor, lecz mieszkaDcy konstantynopola zyskali dwa miesice potrzebne do odbudowania murów. Teraz atak na miasto staB si zbyt ryzykowny. Attyla rozpoczB rokowania, ale tym razem trze- ba byBo wielu lat, by je zakoDczy. Gdy wreszcie w 450 r. miaBo nastpi podpisanie ukBadu, ce- sarz Teodozjusz II ulegB wypadkowi; spadB z ko- nia i w nastpstwie odniesionych obra|eD zmarB. Jego nastpca, Marcjan, stary i do[wiadczony |oBnierz, nie miaB zamiaru pBaci za pokój nawet jednego solida. krótko i zwizle zakomuniko- wano koczownikom: je|eli chc pokoju, to dob- rze-je[li nie, niechaj rozstrzygaj miecze. Taki jzyk Hunowie rozumieli a| za dobrze. ich wBadca znalazB si na domiar zBego w powa|nych tarapatach, potrzebowaB bowiem olb- rzymich dochodów, aby wynagrodzi swych wasali. Zbyt silnie uzale|- niB si finansowo od Cesarstwa Wschodniorzymskiego. Bizantyjczycy pojli za[ wreszcie, |e pBacc Attyli, opBacaj jednocze[nie wBasnego grabarza. Europa znalazBa si na progu wojny. Napit sytuacj skomplikowa- Ba jeszcze dodatkowo intryga miBosna. Siostra cesarza Zachodu, Wa- lentyniana III, Justa Grata Honoria, zaszBa w ci| z pretorianinem. Rozsierdzony Walentynian wysBaB j na dwór swego bizantyjskiego kuzyna, gdzie przebywaBa w areszcie domowym. MBoda matka uknuBa brzemienny w skutki plan. WysBaBa wodzowi nomadów pier[cieD i list z ofert maB|eDstwa - chciaBa bowiem za wszelk cen wydosta si ze zBotej klatki. Nie przeszkadzaBo jej, |e wybranek posiadaB bogaty harem, w którym znalez mo|na byBo tak|e córki germaDskich ksi|t. Attyla zyskaB wic niezbdny pretekst. PowiadomiB Honori, |e zamierza j po[lubi i za|daB od cesarza Zachodu poBowy Imperium w posagu. DokBadnie w tym czasie zmarB Teodozjusz II i na tron wstpiB Marcjan. Nowy wBadca wiedziaB, |e tylko nieustpliwo[ci mo|e uratowa paDstwo. Jego konsekwentna polityka wpBynBa te| na postaw Walentyniana III. Galla Placidia, cesarzowa-matka i wci| jeszcze szara eminencja, sprowadziBa Honori z powrotem do Rzymu. Tu znaleziono mBodej matce m|a z odpowiedniego rodu, króla Hunów powiadomiono za[ o odrzuceniu jego |daD. Wstrzymano ponadto wypBat pensji, jaka przysBugiwaBa mu z racji posiadania rzymskiego tytuBu "magister militium" (dowódca wojskowy. Attyla zostaB przyparty do muru. Wszystkie jego |yczenia i plany speBniaBy si do tej pory, a pycha nie znajdowaBa granic. Ale domaga si caBej Galli w posagu - tego byBo Rzymowi za wiele. Attyla zdecydowaB si wic zaj prowincj siB. MiaB nadziej zasta tam konstelacj polityczn uBatwiajc zwycistwo. Miejscowa ludno[ wci| buntowaBa si przeciw Imperium, zmuszajc Aecjusza do interwencji. Hunowie spodziewali si przede wszystkim przecig- n na sw stron Wizygotów, uwikBanych w zaciekBe walki z Cesar- stwem. Rachubom tym nie dane byBo jednak si speBni. Wizygoci znalezli si bowiem w przeciwnym obozie. ich król, Teo- doryk poleciB po dBugim wahaniu przekaza Aecjuszowi nastpujce sBowa: "Wasze |yczenie, Rzymianie, wypeBniBo si. UdaBo si wam roznieci wrogo[ midzy nami a Attyl. Bdziemy go tropi, gdzie- kolwiek by si nie zwróciB. jakkolwiek by si nie cheBpiB zwycistwami nad wieloma pot|nymi narodami, Goci bd potrafili walczy z za- rozumialcem". Do nieprzyjacióB Hunów zaliczali si te| Frankowie i Burgundowie, niegdy[ tak bezlito[nie przez nich zmasakrowani (cho wszak|e w imieniu Rzymian. Najwikszym ich przeciwnikiem byB jednak teraz Aecjusz, wódz rzymski. Aecjusz i Attyla, przyjaciele z mBodo[ci, którzy prawie caBe |ycie walczyli rami w rami, mieli stan naprzeciw siebie jako [miertelni wrogowie. ich drogi rozeszBy si. Aecjusz mógB do tej pory utrzyma jedno[ wielonarodowo[ciowego paDstwa tylko dziki pomocy nomadów. Teraz signB do intrygi, by zapewni sobie wsparcie militarne Wizygotów. Bez nich byBby z góry skazany na Iclsk. "Aecjusz... przez cztery dziesiciolecia faktyczny regent Cesar- stwa Zachodu, jawi si po dokBadniejszej obserwacji w mniej korzys- tnym [wietle" - pisaB historyk Theodor Mommsen. Obaj wodzowie wyzbywaj si wic sentymentów. Biorc pod uwag bezwzgldno[ Attyli wobec wBasnego brata, nie powinno to nikogo dziwi. Obaj byli wszak|e dowódcami wojskowymi, za- interesowanymi wyBcznie najbli|sz przyszBo[ci. Dla króla koczow- ników, który pierwszy wypowiedziaB wojn, nie byBo ju| odwrotu - minBy czasy, kiedy do zapeBnienia skarbca wystarczyBa niewielka ekspedycja karna. BITWA NA POLACH KATALAUNIJSKICH W lutym 451 r. olbrzymia, wielonarodowo[ciowa armia pod wodz Attyli osignBa Ren. Do budowy tratew i Bodzi wycito caBe lasy. Wreszcie piechota i jezdzcy przekroczyli rzek. Po stronie nomadów opowiedzieli si ich germaDscy sprzymierzeDcy, czekajcy tylko na okazj do zaatakowania Rzymu. Ostrogoci pod Teodorykiem obracaj w perzyn Bazyle i Colmar, Gepidowie na czele z Ardarykiem zaj- muj Strasburg, Spir, Wormacj i Moguncj. Dalsza droga prowadzi na Zachód. Attyla pldruje Metz. DzieD, w którym spustoszyB miasto, przeszedB do historii jako "krwawy poniedziaBek wielkanocny". kolej- no ofiar najezdzców padaj Reims, Rouen i Caen. Hunowie i ich sojusznicy niczym jezdzcy Apokalipsy napadaj na bezbronne miasta.bastionu Biskup Reims wychodzi im naprzeciw - w ornacie, z liturgicznymi naczyniami w rku, [piewajc psalmy - aby prosi o lito[. Bar- barzyDcy [cinaj mu gBow. Genowefa, pózniejsza patronka Pary|a, wzywa mieszkaDców mias- ta nad Sekwan do pozostania, aby [piewa pobo|ne pie[ni i od- mawia modlitwy, które maj skBoni wroga do odwrotu. kobiety barykaduj si w ko[cioBach. WedBug legendy Genowefa, odziana w biel wyszBa na spotkanie Attyli, przepowiadajc mu klsk: "Wraz z twoimi jezdzcami, wozami i [wit, w[ród krzyku wyrzutów sumienia rozdzierajcych twe piersi na zawsze odejdziesz na wschód". I oto staje si cud - napastnicy zatrzymuj si - cho praw- dopodobnie ze wzgldów taktycznych; nie chc niepotrzebnie traci czasu i siB na obleganie miasta. Z poBudnia nadcigaj bowiem legiony Aecjusza i ich sojusznicy. koczownicy oszczdzaj wic Pary| i ma- szeruj dalej w stron Orleanu. Po ci|kich walkach zajmuj miasto i [wituj zwycistwo. Nagle role odwracaj si: Aecjusz stoi u bram. Dochodzi do bitwy, zakoDczonej pora|k Azjatów. W wyniku rokowaD Rzymianie gwarantuj im bezpieczeDstwo, pod warunkiem wycofania si na póBnocny-wschód - i to bez Alanów. Attyla zgadza si na to taktyczne posunicie pozwalajce zebra siBy i gromadzi swe wojska na równinach Szampanii midzy rzekami Yonne i Aisne. Hunowie rozkBadaj si obozem na terenie dawnego celtyckiego bastionu, którego waBy mo|na podziwia do dzi[. Wielomiesiczna kampania przyniosBa ju| bogate Bupy. W obliczu gro|cego ataku ,Rzymian trzeba gdzie[ ukry skarby - ale gdzie? Tymczasem zbli|a si decydujce starcie. Bitwa rozpoczyna si krwaw Bazni: Frankowie masakruj Gepi- dów, najwierniejszych sprzymierzeDców Attyli. Ginie 16000 wojow- ników. Nomadowie zwieraj szeregi. Sami wraz z Ostrogotami usta- wiaj si na wschodzie, pozostali sojusznicy - wraz z resztkami Gepidów - na zachodzie. Aecjusz zachowuje jedno tylko skrzydBo, wysyBa najpierw naprzeciw wroga Burgundów, aby potem wzi go w kleszcze za pomoc jazdy Wizygotów. Szcz[cie wojenne nie dopisuje jednak |adnej ze stron. "Zaprawd, musiaBo to by imponujce widowisko: Goci walczcy wBóczniami, Sarmaci na ci|kich wozach bojowych, Gepidzi szalejcy z mieczami, Swewowie wyró|niajcy si szybko[ci i Hunowie ze swoimi niezwykBymi Bukami, Alanowie kroczcy do boju w ci|kich zbrojach i lekkozbrojni Herulowie". Tak opisywaB Jordanes wojow- ników biorcych udziaB w bitwie na Polach katalaunijskich. Historycy odkryli jednak, |e owa masakra nie odbyBa si w rzeczywisto[ci na Polach katalaunijskich koBo Chalons-Sur-Marne, lecz pod Mauriacum, w okolicach miasta Troyes. Do wieczora maBa rzeczka LAube spBynBa krwi rannych. Szam- pania, "rzeznia Europy", przesiknita krwi dymiBa niczym stos ofiarny. Na pokrytych zwBokami polach zapanowaB spokój. Liczb polegBych szacuje si na 150 tys., niektórzy mówi nawet o póB milionie. "Ici la Champagne devora les Huns" "Tutaj Szampania pochBonBa Hunów" - pisaB Victor Hugo. Jeszcze tej samej nocy Rzymianie i Goci, Hunowie i Gepidzi cho- waj swych zabitych towarzyszy. Obie strony s wyczerpane. Przed [witem Hunowie zaczynaj kopa mieczami i goBymi rkoma wielk jam. Potem ukBadaj stos z drewnianych, obcignitych skór siodeB koDskich. Attyla przysiga swym ludziom, |e prdzej wolaBby spBon |ywcem ni| podda si. Do takich dantejskich scen jednak nie do- chodzi - jedna z najwikszych bitew, jakie widziaB [wiat, koDczy si bez rozstrzygnicia. Teodoryk, wBadca sprzymierzonych z Rzymem Wizygotów, padB w bitwie. CaBe plemi ze zwBokami swego wBadcy wycofuje si, by pochowa go w gaju opodal Pól katalaunijskich. MieszkaDcy nazy- waj gsty lasek "Grobem Teodoryka". Niedaleko, koBo wioski Bussy le Chateau wznosi si pi pagórków. Miejscowa legenda mówi, |e usypano je z prochów polegBych w tej bitwie wojow- ników. Nastpnego dnia wódz koczowników jest bezradny. SBucha rad szamanów i, nie uporzdkowawszy nawet wojsk, rozkazuje od- wrót za Ren, w kierunku Pannonii. Rzymianie przygldaj si ucie- czce wroga i [wituj - chocia| rozstrzygnicie wBa[ciwie nie nastpiBo. Czy tylko wyrocznia skBoniBa Attyl do rejterady? Mo|e po prostu nie miaB innego wyj[cia? Z wojskowego punktu widzenia pozostaBy mu tylko dwie mo|liwo[ci: albo ryzykowny atak wszystkimi siBami, albo taktyczny odwrót dla zabezpieczenia Bupów. WybraB - czego niewielu si spodziewaBo - drug wersj. ZaskoczyBo to równie| Aecjusza, który pozwoliB nieprzyjacioBom odej[, chocia| mógB z Bat- wo[ci zada wycofujcym si oddziaBom ci|kie straty i by mo|e raz na zawsze usun Hunów z Europy. Ale wódz rzymski nie byB zainteresowany zmian stosunku siB na kontynencie. LiczyB, |e ste- powy lud bdzie dalej trzymaB w szachu tak niebezpiecznych dla Cesarstwa Germanów - czy to jako swych wasali, czy te| przeciw- ników. KU ZAGAADZIE Za rok Attyla znów wyrusza przeciw Imperium, jak gdyby chciaB zetrze haDb, zwizan z odwrotem z Galii. Zadziwiajce, |e w cigu tak krótkiego czasu zdoBaB wyrówna straty i jeszcze raz zmobilizowa armi - wszystko wskazuje na to, |e chce postawi na jedn kart. Rzymianie ponownie odczuwaj na wBasnej skórze potg azjatyckich intruzów. Podobnie jak poprzedniego roku w Galii, teraz bu- rza ze Wschodu szaleje w Italii póBnocnej. Akwileja, spokojne i malownicze mias- to z 200 tys. mieszkaDców, poBo|one nad Lagun di Grado, niedaleko dzisiejszej Wenecji, zwane w owych czasach Rzy- mem PóBnocy. Hunowie bior je gBodem, a nastpnie obracaj w perzyn. Dawne urzdzenia portowe, resztki forum i zre- konstruowane fundamenty budowli dzi[ jeszcze pozwalaj wyobrazi sobie w przybli|eniu niszczycielski szaB zdoby- wców. Ocaleli z pogromu uciekaj na podmo- kBe tereny nadmorskie, gdzie jazda no- madów nie odwa|a si ich [ciga. Temu wydarzeniu zawdzicza swe powstanie Wenecja. Uciekinierzy mieli bowiem - gdy niebezpieczeDstwo minBo - zawoBa: "Veni etiam" - "Do- td równie| doszedBem", z którego to okrzyku wywodzi si nazwa Venezia. kolejno ofiar najezdzców padaj Pavia, Vicenza, Werona, Mantua i Mediolan. Hunowie nie znaj lito[ci. Ludno[ wiejska ucieka, pozo- stawiajc le|ce odBogiem pola, czego skutkiem jest gBód. WBa[ciwym celem ataku jest jednak Wieczne Miasto. Aecjusz jeszcze raz mo|e mówi o szcz[ciu w nieszcz[ciu; w czasie, gdy otrzymuje wreszcie dBugo oczekiwane wsparcie z Bizancjum, w obozie przeciwnika wy- bucha epidemia malarii. Attyla, mimo osBabienia, nie zamierza rezyg- nowa, ale w koDcu przyjmuje propozycj rokowaD. W roku 452 dochodzi do spotkania przedstawicieli dwóch [wiatów: papie|a Leona I, wysBannika Rzymu i chrze[cijaDstwa oraz króla Attyli, przywódcy barbarzyDskich pogan. Ten ostatni przyjmuje cesar- skich posBów nad rzek Mincio, niedaleko jeziora Garda. Leon I otrzy- maB pózniej -w uznaniu dla talentu dyplomatycznego - przydomek "Wielki", gdy| udaBo mu si przekona koczowników do zaniechania haniebnych zamiarów. Za cen niezwykBych bogactw, zrabowanych w zdobytych miastach, ko[cioBach i klasztorach maj oszczdzi Rzym. Odbywa si te| wymiana jeDców, ograniczona wszak|e tylko do oficerów i |oBnierzy - kobiety, dzieci i niewolnicy pozostaj w rkach Azjatów. Attyla okazuje zamiBowanie do teatralnych gestów; podczas roko- waD pozostaje w siodle, zmuszajc Ojca Zwitego do przyjcia tej samej pozycji. Pózniejsze legendy gBosz, |e chrze[cijaDski blask, jakim emanowaB papie| i ukazujcy si na firmamencie apostoBowie Piotr i PaweB, tak o[lepiBy wodza barbarzyDców, |e pokornie wyrzekB si pogaDskiej wiary i poprosiB o chrzest! ZMIER W NOC POZLUBN Objuczeni Bupami i papieskimi podarunkami Hunowie powrócili do swej "kwatery gBównej" w Pannonii. GwaBtowna miBo[ do Honorii, jak rzekomo miaB odczuwa ich król, minBa bez [ladu. Obiektem jego po|dania staBa si natomiast córka pewnego ksicia germaD- skiego, o imieniu Ildko albo Hildko, znana z literatury jako krymhilda. Tak zaczyna si ostatni, dramatyczny rozdziaB w |yciu Attyli. StaB si on tematem licznych wierszy i powie[ci, opery i filmu. "Po za[lubinach - opowiada Jordanes - nastpiBa uczta, na której król niezgorzej sobie poczynaB. Potem rzuciB si na wznak na Bo|e i zamroczony winem zapadB w gBboki sen. Wtedy fala krwi, spBynBa mu do krtani i zadusiBa go. Nazajutrz, gdy z komnaty nie dochodziB |aden odgBos, zaniepoko- jeni stra|nicy wpadli do [rodka. Zastali tam martwego wodza w kaBu|y krwi, jednak bez |adnej zewntrznej rany, i mBod |on zalewajc si Bzami". Nie wiadomo wBa[ciwie, co zdarzyBo si tej nocy. Tajem- nicza [mier w 453 r. podczas nocy po[lubnej wywoBywaBa rozmaite spekulacje. Niektórzy przypuszczali, |e germaDska oblubienica tu| po akcie miBosnym zamordowaBa [wie|o po[lubionego maB|onka sztyletem. Tak interpretacj znajdziemy te| w kronice bizantyjskiej z VI w. Legendy mówi o zwizku pomidzy zagBad Burgundów w latach 435-436, bitw na Polach katalaunijskich i nagB [mierci Attyli. WedBug "Pie[ni o Nibelungach", germaDskiego eposu narodowego, córa plemienia Burgundów, krymhilda, pom[ciBa swój lud na królu Etzelu, sprawcy masakry. Opisane tu wydarzenia dzieli od powstania "Pie[ni o Nibelungach" 700 lat. Mimo to wielu uwa|a epos za wiarygodne zródBo - zwBaszcza poszukiwacze skarbów, spodziewajcy si tam wBa[nie wskazówek co do miejsca zatopienia legendarnego skarbu Nibelungów. Czy to mo|li- we, |e krymhilda po [mierci Zygfryda pragnBa nie tylko zemsty, ale i pienidzy? Czy| taki scenariusz nie pasuje do reszty legendy; chciwy Etzel alias Attyla bierze za |on mBod wdow, aby si wzbogaci? "Wychodz z zaBo|enia, |e Pie[D o Nibelungach nie jest wyBcznie fikcj literack, lecz dokumentuje rzeczywiste zdarzenia" -wyja[nia Hans-Jorg jacobi, historyk i poszukiwacz skarbów z Moguncji, który postawiB sobie za cel |yciowy wydobycie kosztowno[ci. "W ka|dym razie w eposie czytamy, |e Hagen zatopiB skarb w Renie, aby zeD skorzysta - a wic miaB zamiar go wyBowi". WedBug Jacobiego wspomniana w legendzie miejscowo[ Zemloche to dzisiejsze Loch- heim w pobli|u Gernsheim nad Renem. Na czas wojny zwykle zabezpieczano skarbiec paDstwowy, wypeB- niony zBotem, srebrem i drogimi kamieniami, zakopujc go lub za- tapiajc. OPAAKIWANI KRWI WOJOWNIKÓW Ceremonie pogrzebowe Hunów nawizywaBy do prastarych, wschodnio- i [rodkowoazjatyckich tradycji. We wczesnym okresie grobowce, tzw. kurhany, miaBy form wykopanych w ziemi komór, wzmocnionych drewnianymi palami. Archeologowie odnajdowali tego rodzaju komory na olbrzymim obszarze, sigajcym od wschodniej Mongolii poprzez poBudniow Rosj a| po Ukrain. Najlepiej za- chowane odkryto w miejscowo[ci Permafrost na [rodkowoazjatyckiej wy|ynie. Wikszo[ z nich przypisa nale|y Scytom. Okre[lenie "Scy- towie" pochodzi od Greków, którzy nazywali tak barbarzyDców |y- jcych na póBnoc od kaukazu, a wic prawdopodobnie równie| ple- miona Hunów. Dlatego naukowcy spodziewaj si uzyska z greckich kronik informacje na temat |ycia i obyczajów nomadów. Zwiedzili[my jeden z takich kurhanów w Mongolii. komora gro- bowca o wymiarach 8 x 10 m2 umieszczona byBa w wykopie gBbo- kim na cztery metry. Zciany i sufit wspieraBy si pierwotnie na pot|nych belkach i byBy obBo|one pniami drzew. CaB konstrukcj przysypywano nastpnie ziemi i kamieniami. ZmarBych chowano w ubraniu i z broni u pasa, a czasem nawet razem z ich wierzchow- cami. Grecki historyk Herodot opisaB dokBadnie praktyki pogrzebowe na przykBadzie pochówku pewnego ksicia Scytów. Konie zabijano na skraju wykopu celnym uderzeniem bojowego czekana w czoBo i opu- szczano w dóB na linach. Uroczysto[ci ku czci zmarBego trwaBy ponad 40 dni. W tym czasie zwBoki wo|ono po caBym obszarze ksistwa i urzdzano nie koDczce si uczty. "Po upBywie roku nastpuje cig dalszy ceremonii - pisaB Herodot - Zabijano pidziesiciu najlep- szych wojowników i pidziesit najlepszych rumaków, które - po- zbawione wntrzno[ci - wypychano sBom. Nabite na pale wierz- chowce z martwymi jezdzcami na grzbietach tworzyBy krg wokóB grobowca. Hunowie w Europie przejli te obyczaje, cho nie w peBnym za- kresie. ich kult zmarBych zmieniaB si pod wpBywem cywilizacji za- chodniej i straciB nieco z pierwotnego okrucieDstwa. Z obawy przed rabusiami chowali swych bliskich w zwyczajnych grobach, których dokBadne poBo|enie znaBo niewielu. Wyja[nia to, dlaczego na Wg- rzech nie odnaleziono grobowców z hojnymi darami ofiarnymi. Bogato wyposa|ony grób ksi|cy odkryto natomiast w Szam- panii. ZawieraB on jeden z najpikniejszych i najbardziej warto[- ciowych skarbów z okresu wdrówki ludów: tzw. skarb z Pouan. Odnaleziono go w poBowie ubiegBego stulecia w okolicach Troyes. Tamtejsze ozdoby i broD podobne s do okazów z niecki karpackiej i obszarów poBo|onych dalej na wschód. Obala to postawion pocztkowo tez, jakoby w grobowcu zBo|ono szcztki legendar- nego króla Wizygotów, Teodoryka. Eksponowana w muzeum w Tro- yes bi|uteria wykonana jest ze szczerego zBota. S tam pier[cienie, bransolety, klamry, krótki i dBugi miecz z pozBacanymi rkoje[ciami, zdobionymi rzadk odmian granatów. We wspóBpracy z nauko- wcami z paryskiego Luwru zbadano pochodzenie owych kamieni za pomoc mikroskopu elektronowego. Porównania pozwalaj przypu- szcza, |e przywdrowaBy one z Iranu - jeszcze jeden dowód dalekich wdrówek koczowników. Wgierski historyk Bona uwa|a grób w Pouan za miejsce pochówku króla Laudaryka, wschodnio- germaDskiego sprzymierzeDca Attyli. Niedaleko od Pouan, w Szampanii, le|y wioska Courtisols, cignca si przez 8 km najdBu|sza ulicówka Francji, zaBo|ona rzekomo przez Hunów, którzy nie wrócili do Pannonii. WedBug administratorów wioski Courtisols mieszkaDcy do dzi[ wierz w swe azjatyckie po- chodzenie. Sensacj jest wszak|e uwarunkowana genetycznie tzw. "plama mongolska", wystpujca u niektórych dzieci w gminie Tro- yes, do której nale|y tak|e wspomniana wie[. "Plama mongolska" to przebarwienie skóry na plecach w okolicach ko[ci ogonowej. Ten fenomen obserwowany jest poza tym tylko w[ród ludów Azji i Orientu, na przykBad prawie u wszystkich dzieci urodzonych w Mongolii. Owa plama mo|e wic sBu|y za dowód faktycznego spokrewnienia mieszkaDców okolicy Troyes z nomadami. WedBug rytuaBu pogrzebowego Hunów w 37 albo 49 dni po [mierci czBonka arystokratycznego rodu zabijano konia zmarBego i przekazy- wano rodzinie oraz bliskim. PozostaBe resztki palono nastpnie wraz z uprz|, siodBem i broni na stosie. PopióB z ofiary caBopalnej oraz dary - w tym tak|e zapasy |ywno[ci - zakopywano w pobli|u grobu. Czsto dodawano te| rozbity kocioB z brzu, prawdopodobnie najwa|niejsze naczynie u|ywane na stypie. Spalonych szcztków ludzkich - takich jak w grobach germaDskich - nie znaleziono. "M|czyzni obcinali swe warkocze i znieksztaBcali twarze gBbokimi ranami, by zmarBego bohatera nie opBakiwaBy Bzy kobiet, lecz krew wojowników. ZwBoki ukBadano w jedwabnym namiocie, ustawionym po[rodku obozu, a wybrani z caBego plemienia jezdzcy galopowali wokóB mar, [piewajc |aBobne pie[ni. Potem nastpowaBa pijatyka - smutek mieszaB si z hulankami. W nocy ciaBo skBadano potajemnie do ziemi, spowite najpierw w zBoto, potem w srebro i na koDcu w |elazo". Powy|szy opis autorstwa Jordanesa opiera si na zagi- nionej relacji Priskosa. Grabarzy Attyli spotkaB po pogrzebie okrutny koniec: "Aby tak liczne bogactwa nie padBy Bupem ludzkiej chciwo[ci, bezlito[nie wy- r|nito w pieD grabarzy. NagBa [mier poBczyBa grzebicych z grze- banym". Tak koDczy si opowie[ kronikarza Gotów, Jordanesa o uro- czysto[ciach po[miertnych ku czci króla Hunów, Attyli. Pewne znalezisko zdaje si potwierdza, |e Attyl pochowano w potrójnej trumnie. Zewntrzna wykonana miaBa by z |elaza, [rod- kowa ze srebra, a trzecia, najmniejsza - ze zBota. Na Wgrzech odkryto drewniane fragmenty trumny pokryte |elazem i cieniutk zBot blach. Otto Trogmayer, historyk i dyrektor muzeum w Szeged lokalizuje grób Attyli nad doln Cis, w pobli|u granicy wgiersko- rumuDskiej. ZMIERZCH IMPERIUM Po nagBej [mierci króla olbrzymie paDstwo zniknBo z powierzchni Ziemi jeszcze szybciej ni| powstaBo. Jego potga militarna zaBamaBa si, pozostaBy tylko legendy o [wietno[ci i upadku Imperium, które przetrwaBo tylko osiem lat. Po roku 453 paDstwo rozpadBo si, poniewa| Hunowie nie znalezli godnego nastpcy Attyli. Jego potomkowie nie posiadali genialnej i niebezpiecznej dla wrogów umiejtno[ci kierowania ludzmi i pozys- kiwania ich dla siebie. BrakowaBo im talentu politycznego i wizjoner- skiej siBy - istotnych cech charyzmatycznego przywódcy. Trzech synów wielkiego wodza, uwa|ajcych si za jego dziedzi- ców, podzieliBo midzy siebie Imperium. Wkrótce po [mierci ojca zaczli si wzajemnie zwalcza. W koDcu pozostaB tylko jeden, Den- gizik, który - opuszczany przez kolejnych zwolenników - utrzymaB si jeszcze na tronie przez 15 lat. ZorganizowaB nawet wypraw przeciw Bizancjum, usiBujc wymusi speBnienie dawnych |daD ojca. Jednak germaDscy sprzymierzeDcy odeszli lub zmienili front. Dengizik polegB w roku 469 w bitwie zakoDczonej haniebn klsk Hunów. jego gBow, zatknit na wBóczni, niesiono w[ród wiwatów ludno[ci przez ulice konstantynopola. Wtargnicie Hunów do europejskiego [wiata i wywoBana przez to wdrówka ludów oznaczaBy koniec staro|ytno[ci i zapocztkowaBy now er na caBym kontynencie. Wraz z pojawieniem si nomadów na politycznej scenie Europy minB czas Cesarstwa Rzymskiego. Przy- bysze z azjatyckich stepów nie byli dzik hord ani prymitywnym plemieniem pasterzy; wprowadzili szereg innowacji technicznych, które przyczyniBy si do ich sukcesów: drewniane siodBo, strzemiona, nowy typ Buku i strzaBy z trójktnym, |elaznym ostrzem. Przez krótki okres w dziejach ludzko[ci Attyla wBadaB mocarstwem, rozcigajcym si od kaukazu do Renu i od BaBtyku po Morze Zród- ziemne. Niewiele lat trwaBo panowanie Hunów w Europie, ale lata te przeobraziBy oblicze kontynentu i stworzyBy granice, które do dzi[ niewiele si zmieniBy. Ale gdzie podziaB si ten zagadkowy lud? Cz[ zmczonych i pozbawionych przywódcy wojowników osied- liBa si na poBudniu Rosji i na krymie, porzucajc koczownicze |ycie. Inni ju| wcze[niej pozostali na obszarach Francji, Szwajcarii i Wgier, integrujc si z tamtejsz ludno[ci. Pozostali nomadowie, rozpro- szeni po caBej Europie, powrócili tam, skd przyszli - na rozlegBe stepy [rodkowej Azji. Qů CJhnHv°(N:*^Ä_>zŘŁ@ăĐ5XwĂ\ĚQúúúúúúúúúúúúúú$1$v°(N:*^Ä_>zŘŁ@ăĐ5XwĂ\ĚQ#0P°Đ/ °ŕ=!°‰"°‰#‰$‰%° [.@ń˙. StandardowymHBA@ň˙ĄBDomy[lna czcionka akapituŒ&X˙˙˙˙Q)Q*Q+˙˙StanisBaw JakubowskiF:\BOOKS\SFINKS\HUNOWIE.doc˙@Œ&PG‡ŸTimes New Roman5€Symbol3& ‡ŸArial"ˆĐŠşjTŚťjTŚ›*ßň|$C*˙˙HUNOWIE PODBIJAJ EUROP???StanisBaw Jakubowskiţ˙ŕ…ŸňůOhŤ‘+'łŮ0xˆ´ŔĚŘě  4 @ LX`hpâHUNOWIE PODBIJAJĽ EUROPĘ0UNO????? Normal.dotBStanisław JakubowskiOPĘ3anMicrosoft Word 8.0i@@\!×÷ĂŔ@˘äú÷ĂŔ›*ßňţ˙ŐÍ՜.“—+,ůŽDŐÍ՜.“—+,ůŽH hp€ˆ˜  ¨°¸ Ŕ ĺâPFRON |C*ć HUNOWIE PODBIJAJĽ EUROPĘ Title˜ 6> _PID_GUIDâAN{FF0F7EC0-2FFB-11D5-A595-00105A09D6B6}  !"#$%&'()*+,-./0123456789:;<=>?@ABCDEFGHIJKLMNOPQRSTUVWXYZ[\]^_`abcdefghijklmnopqrstuvwxyz{|}~€‚ƒ„…†‡ˆ‰Š‹ŒŽ‘’“”•–—˜™š›œžŸ Ą˘Ł¤ĽŚ§¨ŠŞŤŹ­ŽŻ°ą˛ł´ľśˇ¸šşťź˝žżŔÁÂĂÄĹĆÇČÉĘËĚÍÎĎĐŃŇÓÔŐÖ×ŘŮÚŰÜÝŢßŕáâăäĺćçčéęëěíîďđńňóôőö÷řůúűüýţ˙      !"#$%&'()*+,ţ˙˙˙./01234ţ˙˙˙6789:;<ţ˙˙˙>?@ABCDţ˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙Iţ˙˙˙ţ˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙Root Entry˙˙˙˙˙˙˙˙ ŔF Łú÷ĂŔ q0ţ÷ĂŔK€1Table˙˙˙˙˙˙˙˙-WordDocument˙˙˙˙˙˙˙˙%XSummaryInformation(˙˙˙˙5DocumentSummaryInformation8˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙=CompObj˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙j˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙ ˙˙˙˙ ŔFDokument Microsoft Word MSWordDocWord.Document.8ô9˛qĐĎॹá>ţ˙ EGţ˙˙˙BCD˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ěĽÁIżÔJbjbj˛ł˛ł%RĐŮĐŮj#˙˙˙˙˙˙]˘˘˘˘˘˘˘śśśśś  ś‹śÚÚÚÚÚÚÚÚDFFFFFF$Aô5|j!˘ÚÚÚÚÚjÚ˘˘ÚÚÚÚÚÚÚ˘Ú˘ÚDśś˘˘˘˘ÚDÚjÚD˘˘DÚÎ Ŕąű"řĂŔśśÚDPolowanie na ludzi "{yjemy w trudnych czasach, w których równie niebezpiecznie jest mówi, jak milcze ". HiszpaDski filozof Juan Luis Vives, w li[cie do Erazma z Rotter- damu, pocztek XVI wieku. Atak przeszBo[ci MaBy chBopiec nagle blednie. Szeroko otwartymi oczami patrzy na swych rodziców, a potem szybko wybiega z izby tortur, w której doro[li za pomoc niezrcznych uwag broni si przed tym, co dla dziecka staBo si niezno[ne: przed u[wiadomieniem sobie niewypo- wiedzianego cierpienia, które czterysta bdz piset lat temu do- tknBo niewinnych ludzi. W meklemburskiej wsi Penzlin stoi budynek urzdowy, w którym wiziono, przesBuchiwano i torturowano kobiety uwa|ane za czarow- nice. Dzi[ tury[ci schodz po wskich schodach do znajdujcych si w piwnicy izb tortur. W korytarzu widzimy maBe, zamknite krat nisze, kute w grubych murach. Tu, na niewielkiej powierzchni, przetrzymy- wano kobiety czekajce na przesBuchanie. W piwnicy eksponowano narzdzia grozy: cgi do wyrywania mi[ni i szczypce, zbate obrcze do [ciskania kostek u nóg, krzesBo z ostrymi kolcami, podgrzewane od spodu, Baw do rozcigania, strappado - przyrzdy do wieszania... Przewodniczka, biegBa znawczyni tego regionu, pokazuje poszcze- gólne przedmioty i tBumaczy sposób ich dziaBania. Doro[li u[miechaj si z zakBopotaniem, dowcipkuj i próbuj uciec przed wra|eniem koszmaru. Tylko maBy chBopiec poddaje si emocjom, jakie wywoBaBy w nim przera|ajce relikty przeszBo[ci, i reaguje jak zdrowy czBowiek: )nie wytrzymuje tego widoku. Morderstwo dzieci w jaskini La Guardia W roku 1490 handlarz weBn, Benito Garcia, nocowaB w Asturii. Podró|owaB w interesach. Gospoda byBa przepeBniona - wielu piel- grzymów byBo w drodze do Santiago di Compostella. Garcia musiaB dzieli pokój z innymi m|czyznami. Kiedy spaB, tamci szukali w jego plecaku pienidzy. Znalezli hosti. WedBug innych przekazów, hostia zostaBa odkryta, poniewa| [wieciBa jasnym [wiatBem. M|czyzni na- tychmiast obezwBadnili Benito Garci i zacignli go do sdziego. Tego ochrzczonego {yda oskar|ono o to, |e ukradB hosti, powróciB do swej starej wiary i u|ywaB ciaBa Chrystusa do obrzydliwych rytu- aBów. Proces Garcii zostaB niemal w caBo[ci udokumentowany w ak- tach Inkwizycji, wic mo|emy nie tylko zrekonstruowa jego przebieg, lecz równie| prze[ledzi ogólne praktyki tej instytucji. W Hiszpanii od dawna mówiBo si o bezczeszczeniu hostii i rytual- nych mordach dokonywanych na maBych dzieciach. Teraz wszyscy uwierzyli w to, |e zBapano jednego z tych zbrodniarzy. Poniewa| Garcia zapewniaB o swej niewinno[ci, poddano go chBo[cie, zatkano mu usta chustk, jak kneblem, a do gardBa wlewano przez lejek wod. Bojc si uduszenia, Garcia zaBamuje si i "przyznaje" wreszcie do tego, |e powróciB do wiary |ydowskiej, gdy| przed piciu laty zostaB zmuszony przez {yda Juana de Ocan do zjedzenia w pitek misa i powrotu do prawa moj|eszowego. Innymi uczestnikami tego zaj[cia mieli by bracia Yuce i Mose oraz ich osiemdziesicioletni ojciec Ca Franco. Obwinieni przez Garci - oprócz Mose, który zmarB zanim przyszli kaci - zostaj uwizieni. Yuce i Ca Franco zamknito razem z Garci w wizieniu w Segovii. Tam dwudziesto- letni Yuce zapadB tak ci|ko na zdrowiu, i| bliski byB [mierci. BBagaB o kontakt z |ydowskim lekarzem i rabinem. To byBa szansa dla pro- wadzcego [ledztwo: o[wiadczyB wic, |e speBni pro[b umieraj- cego. Faktycznie jednak lekarzowi towarzyszyB dominikanin, który udawaB rabina. W malignie spowodowanej gorczk Yuce wyznaB, |e zna okoliczno[ci zabójstwa dziecka. Przed trzema laty kupowaB psze- nic u pewnego mBynarza w La Guardia. Czterech braci z jego rodziny zwierzyBo mu si w tajemnicy, |e uprowadzili chrze[cijaDskiego chBop- ca i ukrzy|owali go w Wielki Pitek. Sdzia natychmiast rozpoznaB znaczenie tej wypowiedzi i poinformowaB o niej Inkwizycj. Wielki Inkwizytor Tomes de Torquemada uznaB ten wypadek za wydarzenie o niezwykle istotnym znaczeniu: wreszcie mógB udowodni, |e kr- |ce pogBoski s prawdziwe i ponowi |danie wypdzenia {ydów z Hiszpanii. Yuce wyzdrowiaB i natychmiast odwoBaB swe zeznania. Wobec tego "odstawiono" go na ponad trzy miesice do wizienia, bez |adnej informacji na temat postpów [ledztwa w jego procesie; pozbawiono go równie| kontaktu z ludzmi. Gdy wreszcie wpadB w obBd i ponow- nie spokorniaB, wznowiono przesBuchania. Oskar|ano go o to, |e sam braB udziaB w ukrzy|owaniu dziecka. Yuce za|daB obroDcy, który przyznaB, |e zarzuty s zbyt mgliste, by mogBy uzasadni oskar|enie. poza tym, Yuce byB {ydem - wic nie mógB by heretykiem pod- , legajcym sdom Inkwizycji. Oskar|ony pozostawaB jednak w wi- zieniu. Po wielu tygodniach odkryB, |e cela Benito Garcii znajduje si dokBadnie pod jego cel. Prowadzili ze sob rozmowy dziki rysie w suficie. Pod drzwiami siedzieli jednak stra|nicy i spisywali ka|de sBowo. Ochrzczony {yd Benito pytaB swego |ydowskiego wspóBwiz- nia, czy nie ma przy sobie no|a lub igBy. ChciaB usun [lady ob- rzezania. Yuce jest przera|ony: Benito umrze, gdy odwa|y si zrobi .co[ takiego. Ten jednak odpowiedziaB, |e woli to ni| pBon |ywcem na stosie. WedBug oskar|ycieli, ów dialog byB równoznaczny z przy- znaniem si do winy. Rozmowa dwóch wizniów na temat hostii oraz wymiana uwag o tym, co o niej sByszeli, stanowi dla sdziów nowy dowód ich wspóBodpowiedzialno[ci, a nawet wspóBdziaBania. Podobnie, gdy dotyczyBa serca chrze[cijaDskiego dziecka. PrzesBu- chania zostaBy wznowione, cigle jednak nastpowaBy w nich dBugie .przerwy. W koDcu caBkowicie "zmikczony" Yuce zdecydowaB, |e powie wszystko co wie, pod warunkiem, |e nic nie stanie si ani jemu, ani jego staremu ojcu. Yuce zeznawaB to, co chcieli usBysze sdziowie. WedBug jego wypowiedzi, rodzi- na mBynarzy uprowadziBa dziecko, torturo- waBa je, na gBow naBo|yBa mu koron cier- niow i ukrzy|owaBa. On i jego ojciec tylko przygldali si bezczynnie temu, co si dziaBo. Widzieli, |e z piersi dziecka wycito serce; zaniesiono je do pewnego czarow- nika z Zamora, by wyprodukowaB z niego trucizn, któr nasczano hostie majce sBu|y do zabicia jak najwikszej ilo[ci chrze[cijan, a tak|e Wielkiego Inkwizytora. Tu si zamknBo bBdne koBo: chocia| oskar|eni zaprzeczyli swym zeznaniom, stwierdzono, |e mord rytualny miaB rzeczy- wi[cie miejsce. Wszystkich skazano na [mier. Zostali straceni 16 listopada 1491 roku w Avili. Trzech ochrzczonych {ydów, tak zwanych conversos, wyraziBo skruch i stwierdziBo, |e znów s czBonkami Ko[cioBa - w dowód Baski zostali uduszeni przed podpaleniem stosu. Po- stanowiono jednak, |e {ydzi - Yuce i jego stary ojciec - powinni umiera powoli: przywizanym do stosu, wyrywano rozgrzanymi do czerwono[ci obcgami rce i nogi. A potem przez dBugi czas utrzy- mywano niewielki ogieD, by si dBugo piekli i odchodzili z tego [wiata w najgorszych mczarniach. Wielki Inkwizytor osignB swój cel: udowodniono, |e zostaB popeB- niony mord rytualny. Teraz nale|aBo jeszcze tylko nagBo[ni "wnioski" wycignite z procesu. Tym samym, inaczej ni| w innych przypad- kach, proces przed trybunaBem staB si procesem pokazowym. {ydzi zostali w nim przedstawieni jako zakaBa spoBeczeDstwa i powa|ne zagro|enie, dlatego te| powinno si ich albo wypleni, albo wypdzi. W 1492 roku wydano odpowiednie dekrety królewskie. Ta czystka mogBa by pocztkiem Holocaustu. Ówcze[ni historycy wymy[laj legend: czteroletni chBopczyk, który zostaB uprowadzony przez wrogów chrze[cijaDstwa, znosiB cierpienia tortur jak [wity i krzyknB dopiero wówczas, gdy liczba wymierzonych mu ciosów pejczem przekroczyBa ilo[ razów, jakie otrzymaB Chrystus przed swym ukrzy|owaniem. NaBo|ono mu te| koron cierniow na gBow, a gdy no|em wycinano z jego piersi serce, spokojnym gBosem wyja[niB zbrodniarzom, którzy nie potrafili poradzi sobie z tym za- daniem, jak maj to uczyni. Po swej [mierci maBy mczennik zostaB zabrany od razu do nieba i dlatego nigdy nie odnaleziono jego ciaBa. Brat Tomas Torquemada, wie[ koBo Valladolid. Tu w 1420 roku urodziB si czBowiek, którego nazwisko do tej pory jest symbolem hiszpaDskiej Inkwizycji: Tomas de Torquemada. W roz|arzonym sBoDcu poBudnia ulice sprawiaj wra|enie, jakby zanikBo wszelkie |ycie. WokóB ruin ko[cioBa zalegBa cmentarna cisza. Starsza kobieta, z wBosami ufarbowanymi na czerwono, krzta si pomidzy grobami. "Czy sByszaBa pani o Wielkim Inkwizytorze nazwis- kiem Torquemada?" - "Oczywi[cie". - "Czy urodziB si w tej miejsco- wo[ci?" - "Tak". - "W którym domu?" - "Tego ju| dzi[ nikt nie wie. Ale tam jest dom, w którym mieszkaB Don Jose Zorillay Moral". - "Kto to jest Zorilla y Moral?" - "Te| sBynny czBowiek z naszej wsi. To poeta". - "Czy Tomas de Torquemada byB zBy, czy dobry?" - "ByB dobry. To byB [wity". Kim byB naprawd Torquemada? Co o nim wiemy? Skd wziBa si jego "Inkwizycja"? Czy byB gorliwym fanatykiem? Pobo|nym zbrodnia- rzem? Lodowato zimnym oprawc zza biurka? Potworem? Wizniem wBasnej ideologii? A mo|e dobroczyDc Ko[cioBa i paDstwa, który oszczdziB królestwu hiszpaDskiemu w XVI wieku wojen religijnych, jakie spustoszyBy Europ? Wielki Inkwizytor Tomas de Torquemada, symbol hiszpaDskiej In- kwizycji, przedstawia si skromnie: "Tomas de Torquemada, mnich zakonu braci modlitewnych, przeBo|ony klasztoru Zwitego Krzy|a w Segovii, spowiednik króla i królowej, naszych wBadców, i Wielki Inkwizytor we wszystkich posiadBo[ciach królewskich i ich dobrach, powoBany i obdarzony peBnomocnictwami przez [wit stolic apos- tolsk przeciwko heretyckim zniszczeniom". TytuB ten niemal nie pozwala podejrzewa tragedii spowodowanych przez instytucj Tor- quemady, która byBa jedn z bardziej zagadkowych organizacji w his- torii Zredniowiecza'. Brat Tomas pochodziB z rodziny, której król Alfons XI nadaB tytuB szlachecki. Jego wuj, kardynaB Juan de Torquemada, byB zwolen- nikiem teorii o nieomylno[ci papie|a. Dziadek, Alvar Fernandez de Torquemada, miaB - jak twierdzi wielu historyków - po[lubi {ydówk. Spora ilo[ badaczy widziaBa w tym fakcie powód fanaty- cznej nienawi[ci do {ydów, z jak Inkwizytor walczyB przeciwko "zanieczyszczeniu" chrze[cijaDstwa. Tomas ju| we wczesnym dzie- ciDstwie wykazywaB niezwykBe uzdolnienia do nauki, tak |e jego droga |yciowa w naturalny sposób prowadziBa do stanu duchow- nego. ByB pilny i dokBadny, surowy i skromny, dbaB o dogmaty wiary, nie zale|aBo mu ani na pienidzach, ani na powodzeniu osobistym. FunkcjonowaB jako idealne wyobra|enie wstrzemiz- liwego mnicha, pozbawionego emocjonalnego stosunku do ludz- kich sBabo[ci. Pod przenikliw inteligencj ukrywaB niezdolno[ do wspóBodczuwania. Wobec siebie byB równie twardy. Po[ciB, nie jadB misa, znosiB gBód oraz zimno, a mnisi habit nosiB na goBym ciele. Nie chciaB zosta arcybiskupem Sevilli. Dochodów uzyskanych w procesach inkwizycyjnych i majtków tych, którzy zostali wyp- dzeni ze swych posiadBo[ci, nie wykorzystywaB dla siebie, lecz przeznaczaB je na sfinansowanie fundacji klasztoru w avila. ByB realist, cho wierzyB w przesdy: towarzyszyB mu zawsze orszak stanowicy jego stra| przyboczn, zBo|ony z 250 uzbrojonych ludzi i 50 rycerzy, a równocze[nie nie rozstawaB si z rogiem jednoro|ca, talizmanem, który chroni go miaB od [mierci przez otrucie. Pomi- mo |e byB caBkowicie oddany Ko[cioBowi, zajmowaB si tak|e struk- turami politycznymi i organizacyjnymi paDstwa. Jako spowiednik królowej i króla znaB problemy korony i do strategii Politycznej wprowadzaB wBasne ideaBy teokratyczne. Nieprzekupny i niezdolny do kompromisów, sprawowaB swój urzd, nie wahajc si stawia nawet biskupów przed sdem Inkwizycji. Papie| Innocenty VIII uparB si jednak, by w tym wypadku stosowa rzymskie usta- wodawstwo prawne. W zwizku z tym Torquemada wysBaB do Rzymu zapiecztowane akta dwóch biskupów pochodzenia |ydowskiego, którzy zostali oskar|eni o herezj. Dwadzie[cia osiem punktów "in- strukcji" dla inkwizytorów, za pomoc których Torquemada regulowaB sposób prowadzenia procesów, jest [wiadectwem jego bezwzgldnej gorliwo[ci: Inkwizycja zostaBa obwoBana tajnym sdem i podniesiona do rangi pierwszej i ostatniej instancji. Inkwizytorów nie obowizywaB [wiecki porzdek prawny. Mogli przetrzymywa oskar|onych w wi- zieniu przez czas nieograniczony, nie mieli obowizku przedstawiania im zarzutów, wolno im byBo tak|e stosowa tortury, aby zmusi heretyków do przyznania si do winy i wymienienia wspólników. Mogli nie tylko przekazywa oskar|onych wBadzy [wieckiej, aby wy- konaBa wyrok przez spalenie na stosie, ale mieli równie| prawo eks- komuniki. Mimo |e w [wietle najnowszych badaD odrzucono teori, i| wBadz Torquemady uto|samiano z wBadz samej Inkwizycji, jego nazwisko staBo si synonimem zaciekBego okrucieDstwa. Instytucja Inkwizycji zakorzeniona jest gBboko w [redniowiecz- nym wyobra|eniu [wiata, które oscyluje pomidzy wiar i strachem przed demonami, oczekiwaniem zbawienia i lkiem przed piekBem, tsknot za rajem a ziemskim d|eniem do osignicia wBadzy. Prze[ladowania ludzi, którzy my[l inaczej ni| ogóB, zaczynaj si ju| w IV wieku, kiedy chrze[cijaDstwo staBo si religi paDstwow. WpByw chrze[cijaDstwa zaznaczyB si najsilniej w dziedzinie usta- wodawstwa paDstwowego. Mno| si prawa inspirowane przez mo- ralno[ chrze[cijaDsk. W praktyce oznaczaBo to, |e odstpstwa od zasad gBoszonych przez Ko[cióB karane byBy na równi z wykro- czeniami przeciw obowizujcemu prawu. W Zredniowieczu - ina- czej ni| w czasach wspóBczesnych - rozdzielenie Ko[cioBa od paD- stwa byBo nie do pomy[lenia; wróg Ko[cioBa byB równocze[nie wrogiem paDstwa. Rozbudowane dogmaty sformuBowane przez Ko[cióB oraz jedno- znacznie okre[lone ustawodawstwo paDstwowe, pozwalaj w okresie Zredniowiecza Batwiej ni| poprzednio zdefiniowa przekonania nie- zgodne z obowizujc norm. Organizacja instytucji paDstwa i Ko[- cioBa staje si coraz bardziej perfekcyjna, dziki czemu mog one szybciej i skuteczniej reagowa na zagro|enia zarówno zewntrzne, jak i wewntrzne. Kiedy w XII i XIII wieku na poBudniu Francji, w bo- gatej Prowansji, ojczyznie trubadurów, kolebce poezji dworskiej, gwaBtowny rozwój herezji (katarów2 i waldensów3) przyniósB zaBa- manie si dotychczasowych form dziaBalno[ci Ko[cioBa - w walk zaanga|owaBy si wszystkie ówczesne autorytety ko[cielne: papie|e, sobory, uniwersytety. W 1179 roku Sobór LateraDski III nawoBuje do wyprawy przeciwko heretykom. Kto signie po broD, otrzyma dwa lata odpustu; kto za[ w walce poniesie [mier, dostpi wiecznego zbawienia. Pocztkowo heretyków i reformatorów próbowano ewangelizowa. Jednak kiedy katarowie w 1167 roku powoBali na soborze w Tuluzie wBasnych biskupów i stworzyli swoj organizacj ko[cieln, signito po bardziej drastyczne [rodki. W walce z katarami rozwinBa si ostatecznie Inkwizycja, a krucjaty, które wysyBaB przeciw nim papie| Innocenty III, zrujnowaBy doszcztnie [wietn kultur prowansalsk. Jest to dopiero pocztek zakrojonej na wielk skal akcji prowadzonej w imi wiary. Jakby nagle przerwana zostaBa jaka[ tama, [rednio- wieczny Ko[cióB wpada w bBdne koBo prze[ladowaD heretyków, polowaD na czarownice, tortur i stosów. Charakterystyczna jest agre- sywna metaforyka ówczesnego jzyka: "szkodniki i robactwo musz zosta wytpione, chwasty wyniszczone". Wszelkie metody zastra- szania i terroru w stosunku do innowierców s na porzdku dziennym w |yciu Ko[cioBa. Duch czasów Jednym z ludzi, których papie| wysBaB na poBudnie Francji do walki z heretykami, byB Domingo de Guzman, czyli kanonizowany w 1234 roku [wity Dominik. Zakon Braci Kaznodziejów (Ordo Fratrum Prae- dicatorum), zwany popularnie dominikaDskim, powstaB na terenach, na których w pocztku XIII w. doszBo do najostrzejszej konfrontacji Ko[cioBa katolickiego z rozsadzajcymi go ruchami heretyckimi, a mia- nowicie w poBudniowo-wschodniej Francji. Pierwotnie jego celem byBo przeciwstawianie si ruchowi albigensów. Cho jako zakon |eb- rzcy dominikanie przestrzegali ubóstwa indywidualnego, stali si wkrótce jednym z najbogatszych zakonów. Brali wybitny udziaB w pro- cesach, prze[ladowaniach i egzekucjach Inkwizycji. W ufundowanym przez Tomasa de Torquemad ko[ciele pod we- zwaniem [w. Tomasza w Avili nad gBównym oBtarzem wisi obraz pdzla Pedro Berruquete, przedstawiajcy sceny z |ycia [witego Tomasza z Akwinu, patrona klasztoru. Podobnie jak [wity Dominik, byB on jednym z Ojców Ko[cioBa i zarazem "twórców" Inkwizycji - [w. Dominik zaanga|owany byB w praktyczne zwalczanie inno- wierców, [wity Tomasz dziaBaB raczej jako teoretyk. ArgumentowaB, |e herezja jest ci|kim grzechem, ci|szym ni| faBszowanie pienidzy - je[li wic faBszerze karani s [mierci, o ile| bardziej na [mier zasBuguje heretyk. Kiedy zastanawiamy si nad prze[ladowaniami innowierców i sta- ramy si zrozumie to, czego w gruncie rzeczy zrozumie nie sposób, powinni[my u[wiadomi sobie, |e Zredniowiecze rysuje si jako [wiat kontrastów, czsto trudnych do pojcia dla wspóBczesnego czBowieka. DominowaBa koncepcja ko[cioBa jako spoBeczno[ci chrze[- cijaDskiej; okre[laBa ona tak|e charakter stosunków ko[cielno-poli- tycznych. Ka|da herezja byBa jednocze[nie wykroczeniem natury politycznej. Zadaniem paDstwa i Ko[cioBa byBo niszczenie wszystkich jego wrogów4. Zwalczanie heretyków postrzegane jest jako walka z zagro|eniem chrze[cijaDskiej wspólnoty. Dlatego te| wielu z tych, którzy prze[ladowali innowierców, i wielu inkwizytorów miaBo tak samo czyste sumienie, jak ludzie, którzy w naszym stuleciu popeBniali zbrodnie ludobójstwa i terroru. Powstanie Inkwizycji za pontyfikatu papie|a Grzegorza IX (1231/32) jest wic konsekwencj panujcego wyobra|enia [wiata. Organizacja ta, obok Ko[cioBa i paDstwa, skutecz- nie potrafiBa dba o swoje interesy. De facto najwa|niejszymi sdziami nie byli ju| biskupi czy miejscowe sdy, lecz inkwizytorzy ustanowieni przez papie|a dla poszczególnych krajów i diecezji - ich oskar|eD obawiali si nawet królowie, cesarzowie i papie|e. Kiedy arcybiskup Toledo, Bartolome de Carranza naraziB si Inkwizycji z powodu pew- nej publikacji, legat papieski zameldowaB w 1565 roku w Rzymie: "Ze strachu przed Inkwizycj nikt nie odwa|y si przemawia na korzy[ Carranzy. {aden Hiszpan nie podejmie ryzyka zwolnienia arcybiskupa, nawet wówczas, gdy uwa|a go bdzie za caBkowicie niewinnego. Taki postpek oznaczaBby opór przeciwko Inkwizycji. Ta ostatnia ze wzgldu na swój niepodwa|alny autorytet nigdy nie przy- zna si do tego, |e niesprawiedliwie uwiziBa Carranz. Tutejsi naj- gorliwsi obroDcy sprawiedliwo[ci uwa|aj, |e lepiej jest skaza na [mier niewinnego czBowieka, ni| dopu[ci do tego, by powstaBa plama na honorze Zwitej Inkwizycji". Strach przed demonami, jaki zdominowaB my[lenie ludzi Zrednio- wiecza, objawiaB si nawet w encyklice jednego z papie|y - znaj- dziemy tam opis diabelskiego sabatu, który pózniej zakorzeniB si w wierzeniach ludowych jako sabat czarownic. W bulli papie|a Grzegorza IX o herezji czytamy: "Kiedy przyjmowany jest (do sekty heretyckiej) nowicjusz (...), pojawia si przed nim rodzaj |aby, któr niektórzy nazywaj nawet ropuch. Wielu skBada haniebny pocaBunek na jej tyBku i wciga jzyk oraz [lin tego zwierzcia do swych ust. Zwierz pojawia si w do[ du|ej postaci, czasem ma wielko[ gsi lub kaczki, a czasem jest tak du|e jak piec. Kiedy nowicjusz idzie dalej, pojawia si przed nim czBowiek niezwykle blady, z czarnymi oczami, i tak wyndzniaBy i wychudBy, |e zda si caBe ciaBo zniknBo i tylko skóra wisi na ko[ciach. Nowicjusz caBuje tak|e jego i czuje, |e jest on zimny jak lód. Po tym pocaBunku z jego serca znika bez [ladu wszelkie wspomnienie wiary katolickiej. Nastpnie zasiadaj do uczty. Gdy po niej znów si podnosz, wkracza tyBem (...) czarny kot wielko[ci psa, z podwinitym ogonem. Tego kota caBuje w tyBek najpierw nowicjusz, potem mistrz, a potem po kolei wszyscy inni, ...). Nastpnie zostaj wygaszone [wiatBa i przystpuje si do obrzydliwej orgii, bez wzgldu na pokrewieDstwo jej uczestników. Je[li oka|e si, |e jest wicej m|czyzn ni| kobiet, to m|czyzni zaspokajaj swe haniebne |dze z m|czyznami. Równie| kobiety zamieniaj pomidzy sob naturalny stosunek pBciowy w nienatural- ny. Gdy dokona si ta niegodziwo[, zostaj znów zapalone [wiatBa (...), z ciemno[ci wychodzi m|czyzna z torsem bByszczcym i [wie- ccym bardziej ni| sBoDce, poni|ej bioder jest on za[ szorstki jak kocur". Ta irracjonalna wiara w demony otrzymaBa wkrótce systematyczne i organizacyjne ramy. Innocenty IV w ogBoszonej 15 maja 1252 roku bulli "ad exstirpanda " uznaB tpienie heretyków za obowizek paD- stwa; od osób panujcych |dano, by traktowali innowierców i cza- rowników równie surowo, oraz by ich oficjalnie potpiono. Ka|dy, kto zdemaskowaB heretyka, miaB prawo przej jego majtek. Wy- starczyBo, by inkwizytor okazaB panujcemu swoj nominacj; nie obowizywaB go [wiecki porzdek prawny, miaB te| prawo do wy- dawania wszelkich rozporzdzeD, które doprowadz do schwytania niewiernego. Pewne wyobra|enie o postpowaniu inkwizytora mo|e da nam fragment wystpienia, jakie wygBaszaB on po dotarciu na miejsce: "PowoBujc si na autorytet apostolski, który poprzez swój urzd ustanowiB mnie odpowiedzialnym za ten obszar, siB [witego posBuszeDstwa, które jeste[cie mi winni, zapowiadam po raz pierw- szy, drugi i trzeci sdom i laikom, bez wzgldu na to, z jakiej s warstwy spoBecznej, |danie, by w cigu sze[ciu dni wskazali mi wszystkich ludzi, o których wiedz lub o których sByszeli, |e hoBduj wierze heretyckiej lub s o to podejrzani i których sposób |ycia ró|ni si od powszechnego. Cz[ciowo ze sByszenia, cz[ciowo z wBasnego do[wiadczenia wiem, |e istniej 'zapowietrzone' osoby, które zostaBy zatrute jadem starego w|a, które nastawione s wrogo do Ko[cioBa i wiary, i które jak lisy czaj si z podwinitym ogonem w winnicy Pana i obra|aj swym niegodnym jzykiem Boga bogów. Wntrzno[ci przewracaj si we mnie, gdy my[l o tym, |e trucizna ta zaraziBa ju| serca tak wielu". Od Adama i Ewy Kiedy prze[ladowania innowierców osigaj po raz pierwszy swój punkt kulminacyjny, podstawowe struktury Inkwizycji s w peBni roz- winite. ZostaBa ju| sformuBowana zasada, z jak spotykamy si pózniej: "Lepiej, by zmarBo stu niewinnych, ni| gdyby jeden winny uniknB kary". Denuncjacja jest jednym z filarów porzdku proceso- wego: oczekuje si, |e o herezje oskar|a bdzie ssiad ssiada, dziecko rodziców, |ona m|a, a m| |on. "Skrupulatne badania", jak okre[lano tortury, byBy uznanym i legalnym [rodkiem, który sto- sowano, by potwierdzi sBuszno[ podejrzeD lub wydoby oskar|enia, zeznania i przyznanie si do winy. Skazanym za herezj mo|na byBo zosta nawet po [mierci. Wówczas zwBoki wycigano z grobu i pa- lono, a rodzina oskar|onego pozbawiona zostawaBa majtku na rzecz Inkwizycji. Nie nale|y jednak sdzi, |e Inkwizycja byBa wynalazkiem hiszpaD- skim. Hiszpanie do[ dBugo wzbraniali si przed jej wprowadzeniem. A gdy rozpoczBa ju| sw dziaBalno[ w Aragonii, musiaB min niemal caBy wiek, zanim zaczBa odgrywa rol równie| w Kastylii. Powodem, dla którego hiszpaDska Inkwizycja przyjBa tak okrutne formy dzia- Bania, byBo prawdopodobnie odzyskanie PóBwyspu Iberyjskiego - re- conquista, której patronowaBa fatalna idea, by zjednoczone teraz królestwo Hiszpanii staBo si fundamentalistycznym paDstwem chrze- [cijaDskim, bez Maurów i {ydów. Metody, jakie stosowano podczas tej czystki, przysporzyBy Hisz- panii wielu wrogów. W czasach O[wiecenia stworzono "czarn legend", która jednak w szczegóBach rozmijaBa si z rzeczywisto[- ci. Jej [ladem pod|yli Juan Antonio Llorente w swej "Krytycznej historii hiszpaDskiej Inkwizycji" ( 1812), Fryderyk Schiller w "Don Carlosie" ( 1787), Fiodor Dostojewski w "Wielkim Inkwizytorze" ( 1880), Wiktor Hugo w "Torquemadzie" ( 1882) i Giuseppe Verdi w operze "Don Carlos" ( 1867). Podobnie cykl grafik "SzaleDstwa" Francisco Goi nawizuje do atmosfery strachu i terroru w |yciu publicznym. IstniaBy równie| próby, w których -. powoBujc si na "ducha czasów" - starano si ten ponury rozdziaB w historii Hiszpanii zBa- godzi (nie byBo 100 000 ofiar, lecz znacznie mniej) lub usprawied- liwi ("Inkwizycja nie stosowaBa tortur"). Nie mo|na potpia hisz- paDskiej Inkwizycji. stosujc dzisiejsz miar. Wa|niejsze, aby zrozumie jej przyczyny dziaBania. Równocze[nie nie powinni[my jednak zapomina o tym, |e prze- Zladowanie innowierców nie byBo wynalazkiem chrze[cijaDstwa czy Ko[cioBa rzymskokatolickiego; Niemal od zarania dziejów we wszystkich spoBecz- no[ciach "odmieDcy" byli traktowani w sposób bar- dziej lub mniej okrutny. IstniaBa wic Inkwizycja przed Inkwizycj. Nasze postpowanie nie ró|ni si od ówczesnego a| tak bardzo i dlatego patrzc w odlegBe odbicie lustrzane Inkwizycji, dostrzec w nim bdziemy mogli równie| wBasn twarz. Inkwizytorzy i ich pomocnicy podró|owali z miej- sca na miejsce, by odnale| tych heretyków, którzy nie zostali jeszcze rozpoznani lub których bronili ksi|a czy miejscowe urzdy. Kiedy przybywali, oko- liczn ludno[ informowano przez herolda, |e ma si zebra w ko[ciele, by wzi udziaB w modlitwie. Kto si nie pojawiaB, stawaB si podejrzanym. Podczas kazania dziaBal- no[ Inkwizycji porównywano niemal z postpowaniem samego Boga, który w przypadku Adama i Ewy odegraB rol inkwizytora - osdziB ich bez wysBuchania [wiadków i bez obroDców, wypdzili ubraB w haniebne stroje zrobione z sier[ci zwierzcej. By wesprze autorytet Inkwizycji, cytowano tak|e fragmenty Pisma Zwitego, jak na przykBad: "Pa[ baranki moje" z Ewangelii [w. Jana (21,15). Pod koniec kazania wzywano wiernych, by w nastpnych dniach zgBosili wszystko, co wiedz na temat heretyków mieszkajcych w danej miejscowo[ci. Kto wska|e winnego po nazwisku, otrzyma odpusz- czenie grzechów. Mówi nale|y o tych, którzy "wypowiedzieli he- retyckie, podejrzane, bBdne, aroganckie, niedopuszczalne, nieprzy- zwoite lub obel|ywe sBowa na temat Boga, naszego Pana i na temat [witej wiary katolickiej". Uwaga inkwizytorów skoncentrowana byBa jednak przede wszystkim na tych, którzy "przynale| do wiary moj- |eszowej lub sekty Mahometa czy Lutra; tych, którzy wypowiadali si na ich rzecz, a tak|e tych, którzy posiadaj lub czytaj ksi|ki autorów heretyckich lub innych, znajdujcych si na indeksie Zwitego Officjum". Ka|dy heretyk, który zgBosiB si i wyparB swej wiary podczas trwajcego od 15 do 30 dni okresu Baski, mógB liczy na wyrozumia- Bo[, zwBaszcza wówczas, gdy podaB informacje na temat znanych mu innowierców. Takie postpowanie prowadziBo szybko do gBbokiej demoralizacji spoBeczeDstwa. Ka|dy ka|dego mógB oskar|y i tym samym pozby si swego wroga lub wierzyciela. Poza tym, wszyscy uczestnicy, równie| osdzani, zobowizani byli do caBkowitego milczenia. Nikt nie miaB prawa komentowa przebiegu procesu; tym samym mógB zosta zmuszony przez pomocników inkwizytora do pBacenia haraczu lub [wiadczenia wszelkich innych usBug. Gdy na podstawie denuncjacji rozpoczynaB si proces, nie byBo ju| niemal odwoBania. Czas trwania aresztu zale|aB caBkowicie od woli sdziego. Sam oskar|ony nie musiaB nawet zna szczegóBów oskar|enia. Podrcznik dla inkwizytorów z roku 1234 proponowaB nastpujcy zestaw pytaD i odpowiedzi: "Czy kobieta zachodzi w ci| za spraw Boga, czy czBowieka? Gdy odpowiedz brzmiaBa: 'poprzez czBowieka', odpowiadasz: 'A wic jeste[ heretykiem, bo to Bóg stworzyB ludzi'. Je|eli odpowiedz brzmie bdzie: 'Bóg jest sprawc poczcia', mo|esz powiedzie: 'Je[li my[lisz, |e Bóg wspóB|yje z kobiet... jeste[ heretykiem"'. Inkwizytor i królowa Gdy katolickiej parze królewskiej, Izabelli i Ferdynandowi udaBo si zakoDczy reconquist i uwolni kraj od trwajcego osiemset lat pa- nowania Maurów, prze[ladowania innowierców i odszczepieDców w Bonie Ko[cioBa osignBy punkt kulminacyjny. Po podbiciu Grenady w roku 1492, Izabelli zale|aBo przede wszystkim na jedno[ci i czys- to[ci królestwa. Cel, do którego zmierzaBa, to limpieza, czysto[ krwi i obrzdów religijnych. SBowa krytyki przeciwko radykalnym wysiedleniom i prze[ladowa- niom padaBy z ust takich m|ów, jak: kardynaB Pedro Gonzalez de Mendoza5, biskup Hernando Talavera6 czy pózniej Ignacy Loyola, teolog moralny Alejo Venegas czy dominikanin Domingo de Valtanas. Nale|eli oni jednak do niewielkiej, odwa|nej mniejszo[ci, która swymi przekonaniami nara|aBa si na niebezpieczeDstwo - ka|dy przeciw- nik mógB by z Batwo[ci postawiony przed trybunaBem, wystarczyB jeden donos. Wikszo[ narodu popieraBa polityk limpiezy, zwBasz- cza |e przesiedlenia i aresztowania BczyBy si z konfiskat majtku; Ko[cióB, paDstwo i pojedyncze osoby dzieliBy midzy siebie czsto pokazny "Bup", poniewa| {ydzi hiszpaDscy byli w wikszo[ci ludzmi zamo|nymi. Tak wic motywy ich prze[ladowaD s mieszanin ideo- logii religijnej i rasistowskiej poBczonej ze zwykB chciwo[ci. Tomas de Torquemada nie kierowaB si jednak pobudkami finan- sowymi. WyBcznie z powodów religijnych i rasistowskich zabraniaB dostpu do urzdów publicznych dzieciom i wnukom ludzi oskar- |onych przez Inkwizycj, a tak|e {ydom. Ci ostatni nie mieli równie| prawa wykonywania takich zawodów, jak: prawnik, lekarz, urzdnik podatkowy czy mierniczy. Izabella miaBa 23 lata, gdy wstpiBa na tron - i narzuciBa sobie ci|kie brzemi szybkiego rozwizania kwestii {ydów, Maurów i he- retyków. Powodem jej dziaBania byBa trwajca wojna z Portugali, niech szlachty wobec jej polityki wewntrznej, podbój Ameryki oraz cigBy przymus zdobywania pienidzy na te przedsiwzicia. Izabella urodziBa si 22 kwietnia 1451 roku w Madrigal de las Altas Torres w prowincji avila. Wprawdzie byBa córk króla Jana I Kastylij- skiego, nie przewidziano jej jednak na nastpczyni tronu. Kiedy umarB jej ojciec - królewna miaBa dopiero trzy lata - pomidzy ni a tronem stali jej dwaj starsi bracia: Henryk i Alfons oraz brat przyro- dni, zrodzony z nieprawego Bo|a, lecz uznany przez króla za syna. Henryk IV byB sBabym wBadc, zabawk w rkach kastylijskich grandów, którzy go w koDcu zdetronizowali, Alfons za[ zmarB w nie wyja[- nionych okoliczno[ciach. Podobno zostaB otruty; przeciwnicy Izabelli wBa[nie j podejrzewali o to morderstwo. Izabella to osoba energiczna. Jej zdecydowanie byBo prawdopo- dobnie reakcj na sBabo[ poprzedników, którzy doprowadzili do utraty autorytetu korony, ustpujc krok po kroku przed |daniami kastylijskich mo|nowBadców. Po wstpieniu na tron odzyskaBa ona dla wBadzy centralnej takie domeny |ycia publicznego, jak prawo- dawstwo, zbieranie podatków i prowadzenie wojen. Poprzez maB|eDstwo z Ferdynandem AragoDskim zjednoczyBa z tym paDstewkiem Kastyli i siln rk przywróciBa znów porzdek pub- liczny. ByBo to naprawd konieczne; przed stu laty wszechwBadni magnaci kastylijscy zamienili si niejako w watahy szlachetnie uro- dzonych rabusiów. Przestali pBaci podatki królowi, który z powodu braku pienidzy utraciB nad nimi kontrol. ChBopi wydani zostali na pastw samowoli swych panów. Rekrutowani byli na wszelkie wy- prawy zbrojne i wojny, a pBody rolne czsto padaBy ofiar grabie|y. ZamarB w kraju handel, wszystkie drogi staBy si nieprzejezdne. Zdrada , i wyzysk zajBy miejsce honoru i wierno[ci. Henryk IV Bezwolny musiaB nawet odda panom regionu prawo do bicia monet, tak i| wkrótce powstaBo ponad 150 mennic, które zarzucaBy Kastyli bez- warto[ciow monet. Po zdobyciu tronu Izabella szybko zaprowadziBa w Kastylii nale|yty porzdek. Miasta, stan szlachecki, Ko[cióB - te trzy siBy przecignBa na swoj stron. Najbardziej krnbrnych magnatów ujarzmiBa siB, niektórych surowo ukaraBa, innych skBoniBa do wspóBpracy. stworzony zostaB aparat paDstwowy. Z prochu, z ndzy wyro[li obroD- cy jedynowBadztwa. Wczorajsi duchowni, wiodcy ndzny |ywot, stali si podskarbimi, zarzdcami majtków, Zawdziczali oni królowej wszystko i nie szczdzili dla niej swego |ycia. Królowa zaanga|owaBa w to dzieBo caB sw inteligencj i pobo|no[, surowo[ oraz spryt. Nie baBa si podejmowania decyzji i ponoszenia ich konsekwencji. Nie zostaBa jeszcze jednoznacznie wyja[niona kwestia, czy Izabella w swej polityce limpiezy kierowana byBa przez Torquemad. Wiele przemawiaBoby za tak teori: to on byB spowiednikiem królowej, jeszcze zanim wstpiBa na tron. Podobno jako przeor konwentu dominikanów w Segovii wymusiB od niej przysig, |e jako królowa po[wici si wytpieniu innowierców i nie spocznie, dopóki wszyscy jej poddani nie stan si posBusznymi czBonkami Ko[cioBa. Wyobrazi sobie mo|na te| sytuacj odwrotn; tak silna osobowo[ jak Izabella mogBa posBu|y si Wielkim Inkwizytorem do realizacji swoich celów. I za t teori wiele przemawia. W przeciwieDstwie do innych paDstw, Hiszpania oparBa si wpBywom Ko[cioBa rzymskiego. Prawo kanonicz- ne nigdy nie byBo tu respektowane, broniono si nawet przed wpro- wadzeniem Inkwizycji, dopóki jej istnienie nie le|aBo w interesie wBadzy [wieckiej. AmerykaDski historyk Henry Charles Lea pisaB w swej Historii hiszpaDskiej Inkwizycji": "Nie byBo tu |adnego szacunku dla papiestwa - [wiadcz o tym ballady o Cydzie' - a zakaz wywozu z kraju pienidzy dla papie|a byB surowszy ni| w Anglii; podobnie jak w Anglii, w caBej Hiszpanii odrzucano |dania Kurii, która chciaBa samodzielnie obsadza urzdy ko[cielne". Ta tradycja i specyficzne poBo|enie Hiszpanii prowadz do caBkowicie wyjtkowej postaci In- kwizycji - [cisBego poBczenia tronu i oBtarza~ oraz kombinacji prze- ZladowaD Maurów, {ydów i heretyków - zwizanej z odzyskaniem póBwyspu Iberyjskiego. Aragonii. Izabella staBa si w XV wieku symbolem wielko[ci królestwa. Jednak jeszcze i dzi[ trudno zrozumie okrucieDstwa, jakie miaBy miejsce za czasów jej panowania. W opublikowanej w 1954 roku biografii królo- wej znany hiszpaDski historyk Cesar Silio Cortes pisze: "Masakry {ydów byBy dzieBem w[ciekBo[ci ludu, dzieBem narodu, który musiaB przyglda si temu jak w jego kraju zagnie|d|a si przebiegBa i praco- wita rasa. Cho w przera|ajcy sposób wykorzystywana, a w pojedyn- czych przypadkach nawet mordowana, zginaBa si pod naporem burz, by si pózniej wznie[ do góry jak najgorszy chwast i przejmowa wszelkie bogactwa, czerpa kapitaB z lichwy i zagarnia wszystko dla siebie". U[wicone pBomienie stosów Torquemada d|yB do tego, by uchroni trybunaB przed powszechn korupcj. Lecz mimo |e tak si staraB o reputacj Inkwizycji, sam te| z bezlitosn surowo[ci realizowaB polityk czystki. Kiedy na przykBad który[ z wyroków sdu inkwizycyjnego wydawaB mu si zbyt niedbaBy, zwracaB akta z |daniem, by nadal szukano elementów herezji. Ponowne [ledztwo oznaczaBo kolejne tortury, co wBa[ciwie wedBug praw Inkwizycji byBo zabronione. Podczas jednego z procesów w Medina, Torquemada nie spoczB, dopóki wszyscy oskar|eni nie zostali spaleni na stosie. Z podobn zacito[ci postpowaB wtedy, gdy sdziB, |e w trakcie jakiego[ procesu uzyska dalsze [lady - jak na przykBad podczas [ledztwa w La Guardia. Wbrew panujcym obyczajom, procesy prowadzone przez Inkwizycj oraz jej wyroki podawane byBy do wiadomo[ci publicznej - tym samym wszyscy mieli zosta uczuleni na problem tzw. conversos. Nawiasem mówic, hostia, która podobno zostaBa zatruta, przechowywana jest do dzi[ w ko[ciele [w. Tomasza w avili. Pomimo wszelkich staraD o to, by dziki powoBaniu [wiadków i ekspertów postpowanie sdowe byBo prowadzone zgodnie z pro- cedur, deptano prawa czBowieka w imi Boga i Ko[cioBa. W Toledo torturowano pewn kobiet, poniewa| nie jadaBa wieprzowiny, a w sobot wkBadaBa czyst bielizn. Tym samym staBa si podejrzana o kultywowanie wiary |ydowskiej. Inn kobiet oskar|ono o to, |e jako dziecko trzymaBa si |ydowskich postów, nie spo|ywaBa boczku i podarowaBa pienidze |ydowskiemu |ebrakowi. ByBa torturowana, trzymana przez siedem lat w wizieniu, a w koDcu spalono j na stosie. Sze[ lat pózniej to samo spotkaBo tak|e jej m|a, poniewa| |aBob po stracie |ony uznano za "recydyw". Ci, którzy chc usprawiedliwi Inkwizycj, wskazuj na fakt, |e w owych czasach ko[cielny porzdek procesowy oraz praktyka wykonywania kar byBy o wiele bardziej humanitarne ni| [wiecki wymiar sprawiedliwo[ci". Informacja ta jest o tyle interesujca, |e dowodzi powszechnego w [redniowiecznej Europie braku poszano- wania praw ludzkich.To, |e kto[ postpowaB w sposób bardziej humanitarny ni| inny, przestaje nas jednak interesowa, gdy| na- szym zamiarem jest wyBcznie opis ówczesnych wydarzeD. I równie nieistotne jest to, czy poddano torturom, pozbawiono praw obywa- telskich i spalono na stosie 10 000 czy tylko 6 000 ludzi. Tym bardziej niedorzeczne wydaj si podejmowane w ramach faBszywe- go apoteozowania tego ponurego rozdziaBu historii Hiszpanii i Ko[- cioBa opinie, jakie pojawiBy si w pi[mie "Analecta ecclesiastica" ze stycznia 1895 r., gdzie pisano: "O wy, u[wicone pBomienie sto- sów! Dziki wam, po wytpieniu pewnych na wskro[ zepsutych ludzi, tysice dusz zostaBo uratowanych od bBdu i wiecznego potpienia. O! Dostojne i szacowne wspomnienie Tomasa de Tor- quemady". Autodafe "akt wiary" Specjalno[ci hiszpaDskiej Inkwizycji byBo autodafe, po hiszpaDsku: auto de fe. Ten akt wiary byB od[witn ceremoni, któr celebrowano z okazji narodzin ksicia, [lubu w rodzinie królewskiej czy te| [wita ko[cielnego. OgBoszenie wyroków Inkwizycji i wymierzanie kar byBo punktem kulminacyjnym trwajcej czsto caBy dzieD uroczysto[ci. Na tak okazj "oszczdzaBo si" mo|liwie jak najwiksz ilo[ skazaD- ców. {dne wra|eD pospólstwo przybywaBo z caBej okolicy i czsto okazywaBo swój gniew, gdy zdarzyBo si, |e skazano na [mier zbyt maBo osób. Przygotowania rozpoczynaBy si od budowania trybun: dla króla, szlachty, go[ci honorowych, mnichów oraz oczywi[cie dla ofiar; na najwy|szym miejscu stawaBa trybuna dla Inkwizytora. Uroczysty cha- rakter widowisku nadawaBy procesje. Pierwsi szli handlarze wglem, którzy dostarczyli materiaB do palenia stosów. Za nimi kroczyli do- minikanie, przed którymi niesiono biaBy krzy|. Nastpnie szedB naj- cz[ciej jaki[ szlachcic ze sztandarem z herbem Zwitej Inkwizycji. Za nim niesiono czarny krzy| z zielon wstg - symbol Inkwizycji. Dalej pod|ali grandowie i ludzie zasBu|eni, którzy jako familiares reprezentowali czBonków Inkwizycji; pózniej stra|nicy w czarno-bia- Bych szatach i m|czyzni z naturalnej wielko[ci kukBami - symbolami skazanych, którym udaBo si umkn, którzy zmarli podczas tortur, albo tych, którzy osdzeni zostali ju| po swej [mierci. KukBy i wize- runki osób skazanych zaocznie przeznaczone byBy do spalenia in effigie, to znaczy do symbolicznego zniszczenia "w obrazie". Wresz- cie pojawiaBy si ofiary, z których cz[ nie wiedziaBa jeszcze, na jak kar zostaBa skazana: m|czyzni i kobiety ze sznurami wokóB szyi, z pochodniami w dBoniach, w wysokich papierowych czapkach, na których opisano i odmalowano ich czyny. Inne ofiary miaBy na sobie sanbenito, |óBty kitel bez rkawów, na którym wymalowano czerwony krzy| [w. Andrzeja; to oskar|eni, którzy |aBowali za swe grzechy, i których pózniej, o ile zostali skazani na stos, w drodze Baski duszono przed spaleniem. Po ceremonii ich sanbenitos wieszano w ko[ciele, jako widoczny znak haDby caBej rodziny. Po procesji rozpoczynaBa si uroczysta msza z modlitwami, [pie- ,vem i muzyk. Mniej wicej koBo poBudnia odczytywano wyroki, co ~nogBo trwa a| do wieczora. Nastpnie znów odprawiano msz, ~ skazanych na [mier przekazywano wBadzy [wieckiej, która wyko- nywaBa egzekucj. SkazaDcy sadzani byli na grzbiecie osBa lub na wozie tyBem do kierunku jazdy i wiezieni na miejsce straceD. Inscenizacja ta rozumiana byBa w gBównej mierze jako sBu|ba Bogu, Jej skutkiem miaB by przede wszystkim ratunek dusz przed wiecznym potpieniem oraz utwierdzanie wiary. Wprowadzenie w obrb |ycia spoBecznego prze[ladowaD heretyków mo|e nam si dzi[ wydawa arogancj i hipokryzj, lecz nale|y do historii chrze[cijaDstwa i euro- pejskiego Zredniowiecza. Przypomnijmy, |e normalny proceder in- kwizycyjny zakBadaB [cisBe wspóBdziaBanie wBadzy ko[cielnej i paD- stwowej. Wszdzie tam, gdzie paleni byli ludzie, pBonBy tak|e i ksi|ki. Zanim wynaleziono druk, palenie ksi|ek byBo sposobem na caBkowite zniszczenie danego dzieBa. Teraz akt ten ma wymiar raczej sym- boliczny, poniewa| zawsze mo|na ocali cz[ wydania lub manu- skrypt. Mimo to - polityka zawsze peBna byBa symboli - cenzura i palenie ksi|ek odgrywaj wa|n rol w ciemi|eniu ludzi. Hisz- paDska Inkwizycja wprowadziBa regularn cenzur w 1526 roku. In- teresujce jest, jakie ksi|ki znalazBy si na indeksie: s to utwory, w których chwali si {ydów lub Maurów, tBumaczenia Biblii, ksi|ki na temat magii, dzieBa humanistów i wszelkie inne, nie do[ uni|one wobec religii. I tak w[ród ksi|ek zakazanych znajduj si dzieBa Las Casasa, Rabelais'go, Ockhama, Savonaroli, Dantego, Abelarda, Mo- rusa, Grotiusa, Bacona i Keplera. Za czytanie, przechowywanie lub rozpowszechnianie tych dzieB groziBa kara [mierci. Od heretyków do czarowników i czarownic W XIV wieku, pocztkowo tylko na poBudniu Francji, uwaga ko[cielnych sdów inkwizycyjnych obejmowaBa coraz wicej dzie- dzin |ycia. Karane byBy nie tylko odstpstwa od dogmatów wiary i zwyczajów ko[cielnych, lecz tak|e wszelkie praktyki, które zo- staBy zakwalifikowane jako czary. Ju| papie| Aleksander IV ogBosiB w 1258 roku, |e zajmowanie si magi jest równoznaczne z here- zj, dlatego te| Inkwizycja interesowaBa si nie tylko innowiercami w znaczeniu teologicznym, lecz równie| czarownikami: wierzono, |e zawarli oni pakt z diabBem i przynale| do tajnej, zbrodniczej armii o nazwie "synagoga szatana", która zagra|a ludzko[ci i spo- tyka si na orgiastycznych sabatach czarownic. Dlatego te| pyta- nie o udziaB w tego typu sabatach odgrywaBo tak wielk rol: cigle ponawiano je podczas skrupulatnych przesBuchaD, infor- mujc oskar|onego, |e Wielki Inkwizytor |da wymienienia rów- nie| nazwisk innych uczestników, by mógB pózniej wystpi tak|e przeciwko nim. HiszpaDska Inkwizycja tropiBa w XV i XVI wieku przede wszystkim heretyków. W Europie Zrodkowej [cigano za[ prostych pasterzy, którzy mieli rzekomo sprowadzi pomór na owce swych panów, lub kobiety - wró|ki i akuszerki, które za pomoc czarów powodowaBy wszelkie nieszcz[cia, grad, deszcz oraz zajmowaBy si mordowaniem dzieci. Oskar|onym niemal zawsze zarzucano, |e brali udziaB w osBa- wionych sabatach, czyli magicznych rytuaBach nocnych, podczas których msz recytowaB nagi pasterz, a szatan pojawiaB si pod postaci olbrzymiego kozBa, by naucza m|czyzn i kobiety, którzy go czcili i skBadali pocaBunek na tylnej cz[ci jego ciaBa, a nastpnie oddawali mu si. UczyB ich, jak wywoBa chorob u zwierzt i ludzi lub pozbawia ich |ycia, albo jak przy pomocy zióB, trucizn, laleczek z wosku albo kawaBków ciaB nieboszczyków uprawia czarn magi. Dlatego te| w latach 1320-1350 prze[ladowano w Carcassonne 400, a w Tuluzie 600 osób oskar|onych o czary, z czego ponad 600 skazano na [mier przez spalenie. Demonologia chrze[cijaDska cigle na nowo opisywaBa wszech- obecno[ diabBa. Twierdzono, |e ten, którego od czasów [w. Augus- tyna nazywa si "maBp Boga", byB zdolny do wszystkiego. Na[la- dowaB Stwórc, bdc równocze[nie Jego przeciwieDstwem; dlatego te| ten wielki magik, cudotwórca i czarownik mógB leczy i niszczy, przybiera ludzk posta, porusza si bez ograniczeD, pojawia si i natychmiast znika. Kto zaprzedaB mu sw dusz, miaB w tym wszystkim udziaB; mógB zdoby pikno, wBadz i bogactwo, szkodzi lub by u|ytecznym. PostpowaB jak czarownik i byB czarownikiem. A wic, tak jak heretyk, wywracaB porzdek boski do góry nogami. Taka nauka na temat diabBa i demonów przekazywana byBa ludziom podczas niemal ka|dego kazania. Tym samym ponure zabobony ludowe - poprzez u[wicenie ich niejako przez teologi - zostawaBy utwierdzone. Nic wic dziwnego, |e fantazja zarówno uczonych, jak i prostego ludu peBna byBa lku przed demonami i strachu przed piekBem, a strach zamieniaB si w masowy obBd, który ci|yB przez ponad trzy stulecia nad chrze[cijaDsk Europ. Biblia tych, którzy poluj na ludzi W 1489 roku ukazaBa si ksi|ka, która dziki technice druku bardzo szybko rozeszBa si i osigajc liczb 29 wydaD, staBa si "bestsellerem". Sdy [wieckie i ko[cielne u|ywaBy jej niemal przez trzysta lat jako podrcznika przydatnego podczas polowaD na czarownice. Zazwyczaj w kolejnych wydaniach towarzyszyBa jej bulla papie|a Innocentego VIII oraz sfaBszowane [wiadectwo, w którym wydziaB teologiczny uniwersytetu w Kolonii zatwierdza i poleca t publikacj jako dzieBo wa|ne w walce o czysto[ wiary katolickiej. Ksi|ka nosi tytuB "Malleus Maleficarum" - "MBot na czarownice". Jej autorami s dwaj dominikanie, Johannes Institoris i Jakob Spren- ger. WedBug nich, ka|dy [rodek, nawet faBszerstwo, jest dobry, by usun zagro|enie, jakim s czarownice. Pocztkowo Johannes Institoris nie traktowaB tych spraw tak powa|nie. Ale w 1482 roku zarzucono mu sprzeniewierzenie pienidzy otrzymanych za odpusty i papie| Sykstus IV wydaB nakaz aresztowania go. UdaBo mu si jednak tego unikn. Mo|na przypuszcza, |e pewn rol odegraBy tu jego "znajomo[ci alzackie" - przeor klasztoru dominikanów w Schlettstadt miaB dobre ukBady z pochodzcym równie| z Alzacji Johannem Burckardem, który peBniB funkcj mistrza ceremonii w Watykanie za pontyfikatu wielu papie|y; go[ciB on Institorisa i Sprengera w swoim rzymskim domu, ilekro ci zatrzymali si w tym mie[cie. Bez wzgldu na to, jakie motywy powodowaBy autorami "MBota na czarownice", ksi|ka byBa przera|ajcym kompendium wiedzy na temat polowaD na czarownice i okrutnych prze[ladowaD niewinnych ludzi, prowadzonych w imi Boga i Ko[cioBa. Podrcznikiem, który uczyB, jak [ledzi, prze[ladowa i niszczy oskar|onych o czary m|- czyzn, kobiety i dzieci. Sdy [wieckie zostaBy równie| obarczone tym obowizkiem, z uzasadnieniem, |e czary s crimen mixtum - zbrod- ni mieszan - w przeciwieDstwie do herezji, która byBa przestp- stwem czysto duchowym, a wic jego tropienie to sprawa wyBcznie Ko[cioBa. "MBot na czarownice" nie traciB swego znaczenia politycz- nego i prawnego, mimo i| koncentrowaB si przede wszystkim na czarach, których konsekwencj byBo zBo (maleficium), a wic krzywda wyrzdzana zwierztom i ludziom, co jako czyn zbrodniczy, le|aBo w gestii paDstwa. Znamienne jest, |e podrcznik ten, wymieniajc wszelkie wystpki, w szczególny sposób koncentruje si na niszczeniu mskiej seksualno[ci. Podczas procesu zadawane s cigle na nowo szczegóBowe pytania o u|ywanie czarów w celu zahamowania mskiej potencji. Znamiona seksizmu nosi tak|e sposób rozpoznawania cza- rownic na podstawie znaków szczególnych oraz golenie im wszyst- kich wBosów przed rozpoczciem tortur. Autorzy "MBota na czarownice" optani byli wizj uwolnienia ludz- ko[ci od czarownic. Wszelkie [rodki byBy wedBug nich dozwolone; denuncjacja traktowana byBa jako dowód winy, prawo gBosu mieli wyBcznie oskar|yciele; obroDcy czy nawet prawnicy zostawali wy- kluczeni ze sprawy, tortury byBy [rodkiem dochodzenia do prawdy i instrumentem, dziki któremu mo|na byBo wymusi nazwiska wspóB- winnych. Praktyki stosowane w tego typu procesach s po cz[ci zgodne z tymi, które obowizywaBy w sdach [wieckich - obroDcy ko[ciel- nego wymiaru sprawiedliwo[ci mog nawet udowodni, |e w wielu wypadkach byBa ona znacznie bardziej "humanitarna" ni| jurysdykcja [wiecka. Jednak splot strachu przed czarami z ko[cieln nauk o de- monach prowadzi bez wtpienia do wyjtkowej formy duchowego okrucieDstwa. Pod koniec Zredniowiecza wiara w zBe duchy, diabBy, czarownice i czarowników zostaBa rozniecona przez kler do tego stopnia, |e staBa si integraln cz[ci |ycia. ObBd ten wzmocniony byB dodatkowo powszechn "kultur wypierania" (Grabner-Haider), w której wrogo[ wobec |ycia i dewaluacja seksualno[ci prowadz do agresji i destrukcji. Wikszo[ argumentów i zaleceD zawartych w "MBocie na cza- rownice" nie byBa odkrywcza. Autorzy, w gruncie rzeczy, zebrali tylko to, co mo|na byBo przeczyta gdzie indziej. DzieBo to mo|na nazwa oryginalnym wyBcznie w jednej kwestii: wedBug jego auto- rów, zBo jest pBci |eDskiej. Ju| sam tytuB maleficarum - "zBoczyD- czynie" wskazywaB na to, |e autorzy uwa|ali, i| wszelkie zBo po- chodzi od kobiety. Niektórzy Ojcowie Ko[cioBa marzyli nawet o [wiecie, w którym nie byBoby kobiet. Tak, jak w opowie[ci o raju m|czyzna zgrzeszyB wyBcznie przez kobiet, tak i demony wkra- czaj w nasz [wiat tylko poprzez ni. Kobieta bli|sza jest diabBu ni| m|czyzna. Poprzez akt pnBciowy zBo, jak zaraza, przenoszone jest na m|czyzn - podobne chorobie wenerycznej, zatacza coraz szersze krgi za spraw "obBdu miBosnego" lub "pBomienia miBo[ci". Jezuita przeciw polowaniu na czarownice "Wprost nie do wiary, jakie w[ród ludu niemieckiego, a zwBaszcza ~wstyd o tym mówi) w[ród katolików, panuj zabobony, jaka jest nie|yczliwo[, jakie padaj oszczerstwa, zniewagi, potajemne plotki i tym podobne. WBadza zwierzchnia toleruje takie zachowanie, a kaz- nodzieje nie pitnuj go. To oni przede wszystkim siej w [wiecie podejrzenia o czary. Wszelkie boskie kary, którymi zagroziB nam Bóg w Pi[mie Zwitym, pochodz (podobno) od czarownic. A wic Bóg i natura nie maj ju| nic do powiedzenia, bo wszystko dzieje si za spraw czarownic". Tak, z sarkazmem i ironi, pisze niemiecki szlachcic, Fryderyk Spee von Langenfeld, jezuita i teolog. Jego his- toryczn zasBug byBo zebranie w przenikliwej i odwa|nej rozprawie "Cautio criminalis" dowodów absurdu, szerzcego si w tamtych czasach w Europie obBdnego strachu przed czarownicami. Ulrodzo- ny 25 lutego 1591 roku w Kaiserwerth, jako dwunastoletni chBopiec wstpuje do gimnazjum jezuickiego w Kolonii. Majc lat 19 przyjty zostaje do zakonu jezuitów. Decyzj wstpienia do zakonu moty- wuje w li[cie skierowanym do generaBa jezuitów w Rzymie chci wyruszenia do zamorskich krajów jako misjonarz. Dalsza nauka pro- wadzi go do Triestu; jako student filozofii przenosi si do Wiirzbur- ga, jako nauczyciel gramatyki jedzie do Spiry, w Worm pracuje jako nauczyciel poezji, a jako student teologii i nauczyciel retoryki dziaBa w gimnazjum w Moguncji. W roku 1622 otrzymuje [wicenia kap- BaDskie i w koDcu obejmuje stanowisko profesora teologii moralnej kolegium jezuitów w Kolonii i Hildesheimie. W 1629 r. zostaje na- padnity przez nieznajomego i ci|ko raniony. Okres rekonwales- cencji spdza w klasztorze Korvey, niedaleko Falkenhagen. Tu napi- saB zbiór pie[ni religijnych pt. "SBowik - buntownik", które zostaBy opublikowane dopiero w 14 lat po jego [mierci. ZnalazBa w nich wyraz |arliwo[ uczu twórcy, jego szczera pasja. Dziki tym pie[- niom wszedB Spee do literatury niemieckiej jako du|ej miary poeta liryczny. Gdy wróciB do Paderbornu, napisaB "Cautio criminalis", swoj "Ksi- g sumienia o procesach przeciw czarownicom". Podstaw tego dzieBa, a zarazem powodem jego powstania, byBy prawdopodobnie do[wiadczenia Fryderyka Spee, który jako spowiednik ofiar procesów w imieniu swego zakonu towarzyszyB im w drodze na stos w Wiirz- burgu. Pierwsze wydanie ukazaBo si w roku 1 ~31. Okoliczno[ci wydrukowania tego dzieBa nie s do koDca jasne. Autor ksi|ki ukrywaB si pod pseudonimem. Wydawca pierwszego wydania, które pojawiBo si w Rinteln nad Wezer, pisaB w posBowiu do czytelników: "Po- niewa| autor tej pracy nie daB si skBoni do wydania jej drukiem, uwa|aBem, |e wolno mi dla ogólnego po|ytku popeBni zbo|n kra- dzie|. PopeBniBem j wic i wysBaBem czym prdzej prac do drukarni w Weser. je|eli postpiBem zle, odpowiedzialno[ spada na mnie. Autor niech mi Baskawie wybaczy..." Wydawca miaB racj, wierzc we wstrzsajce argumenty i bByskotliwe opisy. A mimo to, musiaBo min jeszcze 150 lat, nim wygasBy ostatnie stosy w Niemczech. W koDcu Fryderyk Spee przyznaB si do autorstwa tego dzieBa. ZnalazB obroDców w[ród biskupów; chroniB go przede wszystkim Filip von Schonborn, arcybiskup Kolonii. Ksi|ka nie zostaBa objta zakazem i nie |dano od autora, by odwoBaB te czy inne sformuBo- wania. Kiedy Spee przebywaB jako nauczyciel teologii moralnej w Trewirze, wpadB w okrutny wir wojny trzydziestoletniej. DBugo toczyBy si tam boje uliczne midzy armi francusk i wojskiem cesarskim. Podczas upaBów panujcych w roku 1635 wybuchBa d|uma. Fryderyk Spee zaraziB si, pielgnujc z samozaparciem jeDców francuskich i zmarB 7 sierpnia 1635 roku w wieku 44 lat. Jego grób mie[ci si w krypcie dawnego ko[cioBa jezuitów. Patrzc z perspektywy historycznej, Spee jest najzagorzalszym przeciwnikiem polowania na czarownice. UsiBowaB przemówi do sumienia prze[ladowców bdcych u steru wBadzy, ukaza im absurdalno[ i grzeszno[ ich postpowania. Nie atakowaB wiary w istnienie czarownic. Tej wBa[nie kwestii zamierzaB by mo|e po- [wici nastpn ksi|k. "Cautio criminalis" byBa do koDca XVII w. najwybitniejszym dzieBem polemicznym wymierzonym przeciw pladze czarownic - i to zarówno w krajach katolickich, jak i protestanckich. Zanim jednak jego idee zaczBy naprawd oddziaBywa, w Europie stosy Inkwizycji rozprzestrzeniaBy si jak jeden wielki pBomieD. Sto pidziesit lat dzieliBo Torquemad i "MBot na czarownice" od "Cau- tio criminalis". Liczba ofiar polowania na czarownice w [rodkowej Europie przekroczyBa nawet ilo[ ofiar Inkwizycji hiszpaDskiej. Ludzie ulegli obBdnej sugestii pBoncych stosów. Najwicej czarownic i czarowników zginBo w Niemczech. W oj- czyznie reformacji Ko[cióB czuB si zagro|ony, zwBaszcza |e |ywe byBy tu jeszcze [lady pierwotnych wierzeD celtycko-germaDskich. Walka z czarami byBa równocze[nie zmaganiem si z reliktami wierzeD pogaDskich: magi, rytami kultowymi i obecnymi jeszcze w wierze ludowej praktykami leczniczymi. Inkwizycja staBa si cudown i sku- teczn broni, która miaBa chroni istnienie Ko[cioBa rzymskokatolic- kiego. Zwolennicy reformacji równie| byli przekonani o tym, |e nie powinni rezygnowa z prze[ladowania czarownic. Wszystkie wspól- noty chrze[cijaDskie ogarnB lk przed pierwotnymi bóstwami, sza- manami, wró|bitami, uzdrowicielami i jasnowidzami. Dlatego te| demonizuje si ich obrzdy i bóstwa. Bogowie i duchy starej religii zmieniali si w czarowników i czarownice. Szamanka, która wspinaBa si na drzewa lub podczas ekstatycznego taDca "wychodziBa" ze swego ciaBa, by "unie[ si w przestworza", stawaBa si czarownic, która leci na miotle na sabat. Szaman, znajcy lecznicze i trujce dziaBanie ro[lin, zamieniaB si w czarownika, który mo|e uleczy lub sprowadzi chorob, a nawet zmieni pogod. Akuszerka trak- towana byBa jak czarownica, która zwizaBa si z diabBem, wic pragnie zabija noworodki, by pózniej zBo|y je szatanowi w ofierze - wobec wysokiej [miertelno[ci niemowlt zabobon ten byB cigle |ywy. Zwy- czaje majce na celu zapewnienie pBodno[ci i zwizane z nimi ob- rzdy seksualne, zamieniaj si w nocne orgie, w trakcie których demony i czarownice oddaj si nierzdowi. W piwnicy starego zamku w Penzlin, gdzie przetrzymywano czarownice, znajduje si jeszcze pochodzca z XVI wieku recepta na ma[, dziki której mo|na si wznie[ w powietrze i lata: "Trzeba wzi mandragor, dzik wi[ni, lulek, psiank sBodkogórz i bieluD dzidzierzaw, mo|e by te| blekot, cykuta wodna, niebie- ski tojad i mak; poBczy to z tBuszczem kocim, psim, wilczym, o[lim i dziecicym oraz krwi nietoperza i doprowadzi do konsys- tencji ma[ci". Poza tym, caBy [wiat chrze[cijaDski wierzyB, |e wraz z czarownikami, czarownicami i heretykami zniszczy mo|na równie| wszystkie zBe demony nowych czasów. Amok skierowany przeciwko nowoczesno[ci wyra|aB si midzy innymi w walce z na- uk. Spalenie filozofa Giordano Bruno, pro- ces przeciwko fizykowi Galileo Galilei i naci- ski na astronoma jana Keplera, to tylko niektóre wymowne przykBady walki o za- chowanie [redniowiecznego porzdku. Codzienna praktyka Podrczniki dla Bowców czarownic do- kBadnie opisywaBy sposoby codziennych polowaD na ludzi w imi Boga - uczyBy, w jaki sposób mo|na zdemaskowa cza- rownic, jakie s formy przesBuchaD, ro- dzaje kar, tortur i [mierci. Sumienie opra- wcy pozostawaBo czyste bez wzgldu na to, jak postpiB. Sdziowie skazujcy cza- rownice na [mier czynili to w zasadzie wedBug wBasnego widzimisi. Aowcy cza- rownic przynale|eli w Niemczech do "to- warzystwa katów". Na podstawie koloru oczu lub wBosów, znaków szczególnych na twarzy lub ciele, decydowali o tym, kto jest, a kto nie jest czarownic. Wyrok mo|na zawsze uzasadni zeznaniami wymuszonymi na torturach. W Niemczech polowanie na czarownice odbywaBo si w wielu regionach i miastach. Niektóre domy przeznaczone zostaBy specjalnie na wizienia dla czarownic. W Bambergu na przykBad zbudowano "Malefizhaus" dla "ukarania i nawrócenia (...) zBych ludzi", którzy oskar|eni zostali o "przeklte czary". Jak wynika z pewnego rysunku, dom ten na zewntrz wygldaB bardzo przyzwoicie. Wewntrz zostaB wyposa|ony w 27 cel wiziennych i izb tortur. Napis w jzyku BaciDskim i niemieckim okre[la jeden z powodów polowania na cza- rownice: "Dom ten ma sBu|y za przykBad, przera|ajc przechodniów. Pytaj, dlaczego Pan uczyniB to temu krajowi i temu domowi? Wów- czas odpowiadamy: Dlatego, |e opu[cili swego Pana i Boga i przyjli inne bóstwa. Dlatego Pan dopu[ciB do tego zBa". Oskar|eni osadzeni w wizieniu sami musieli troszczy si o po- |ywienie dla siebie. Na ten cel przeznaczano midzy innymi ich skonfiskowane dobra. Nawet koszta procesu, tortur i egzekucji po- trcano z majtku ofiar i ich krewnych. Miasto Bamberg staBo si centrum polowania na czarownice. W tamtejszym archiwum miejskim znajduj si równie| oryginalne akta z procesu, jaki toczyB si przeciwko kanclerzowi kapituBy kated- ralnej, doktorowi Georgowi Haanowi i jego rodzinie. Kopie tych akt znajduj si w do[ niezwykBym miejscu - w archiwum zaBo|onym przez dowódc SS, Heinricha Himmlera. Nie wyja[niono, co SS i jego "oddziaB do spraw czarownic" zamierzaB uczyni z tym archiwum. czy szukano materiaBów, które mogByby obci|y Ko[cióB i tym samym pozwoliByby na uzasadnienie stosowania przemocy, gwaBtu i przy- musu? Metody jurysdykcji biskupiej w Bambergu byBy jakby rzeczywi[cie stworzone do tego, by stosowa je w systemach totalitarnych. Za- czBo si od chciwo[ci dwóch urzdników, którzy pragnli zaj urzd kanclerza kapituBy katedralnej. Georg Haan objB to rentowne stanowisko w roku 1611, dziki przychylno[ci ksicia metropolity Johanna Filipa von Gebsattel. Od tej pory usiBowaB nada postpo- waniu procesowemu formy bardziej zgodne z przepisami prawa i przyhamowa w ten sposób prze[ladowania. Nie podobaBo si to prawnikowi Ernestowi Vasoldowi, majcemu uprawnienia komisarza do spraw czarownic. Gdyby udaBo mu si pozby Haana, sam zostaBby kanclerzem i mógBby dziaBa na wBasn rk. Ochot na ten urzd miaB tak|e syn poprzedniego kanclerza, Johann Georg Harsee. Obaj panowie wykorzystali szans, oskar|ajc |on Haana, Katarzyn, o czary (jej matka zginBa spalona na stosie ju| przedtem). Oskar|ono równocze[nie jej córk, Katarzyn Rohm. W tej sytuacji kanclerz Haan wyrusza natychmiast do Speyer, by tam w sdzie apelacyjnym uzyska immunitet dla swej |ony i córki. Kiedy wraca do Bambergu, obie ju| nie |yj. Wkrótce i on zostaje oskar|ony o czary. Tak, jak to miaBo miejsce podczas procesu przeciwko jego rodzinie, i teraz wystpuj faBszywi [wiadkowie, którzy zeznaj, |e braB on udziaB w sabatach czarownic. Twierdzono ponadto, |e podczas swej "ucie- czki" do Speyer chciaB otrzyma mandat obci|ajcy ksicia me- tropolit i jego ludzi, by móc tym samym wystpi przeciwko nim. Zarzuty, jakie mu stawiano, byBy do[ standardowe - miaB midzy innymi pogrzeba w ziemi hosti i taDczy na niej. To, co si dziaBo potem, jest dla dzisiejszego czytelnika akt caBkowicie niezrozumiaBe; w trakcie tortur podczas przesBuchaD kanclerz "przyznaB si" do wszystkich stawianych mu zarzutów, a opowie[ci o wspóB|yciu z dia- bBem, o czarnej magii, sabatach czarownic i bluznierstwach przeciwko hostii podaB ze szczegóBami. Pózniej odwoBaB swe zeznania, by w koD- cu przyzna si do winy. ZapadB wyrok skazujcy go na [mier. 14 czerwca 1628 roku o godzinie 4.30 rano, w obecno[ci 80 osób, Georgowi Haanowi [cito gBow. Nastpnego dnia spalono jego ciaBo. Kilka miesicy pózniej w podobnych okoliczno[ciach skazano na [mier równie| jego syna oraz mBodsz siostr. Proces przeciwko rodzinie Haanów [wiadczy o tym, |e mo|na byBo wykorzystywa szaleDstwo polowania na czarownice, aby usun z drogi nie lubiane postaci i konkurentów. Jest te| dowodem na to, |e równie| wysoko postawione osoby i ich rodziny nie mogBy czu si bezpiecznie. W koDcu proces bamberski jest [wiadectwem tego, jak gBboko zakorzeniony w [wiadomo[ci czBowieka XVII wieku byB ten obBd. Prócz aktu oskar|enia z dnia 22 stycznia 1628 roku przeciwko Katarzynie Haan, Katarzynie Rohm i piciu innym osobom, istniaB jeszcze bardzo pouczajcy "dokument Baski", który obrazowaB okru- cieDstwo, jakie dzi[ uznaliby[my za dowód cynizmu organów spra- wiedliwo[ci: "Pomimo i| osoby postawione obecnie przed sdem ze wzgldu na ich ci|kie zbrodnie zasBuguj na [mier przez spalenie po odczytaniu wyroku, szanowany przez wszystkich przewielebny nasz ksi| i pan Bambergu, z przyczyn osobliwie nas poruszajcych, postanowiB jednak okaza im t ksi|c Bask, i| pierwej zostan oni pozbawieni |ycia przy pomo- cy miecza, a dopiero pózniej za pomoc ognia spaleni bd na proch i popióB. Obok tamtych je- dnak, Anna Eberl - z powodu ilo- [ci popeBnionych przez ni zbrod- niczych czynów - ma zosta najpierw potraktowana rozgrzany- mi obcgami, nastpnie obcita jej bdzie wraz z gBow prawa r- ka, któr grzeszyBa w przera|ajcy i niechrze[cijaDski sposób, a do- piero pózniej jej ciaBo, razem z in- nymi, zostanie pochBonite przez pBomienie". Czarownice zawsze koDcz swój |ywot na stosie. We- dBug sdziów i ideologów walki z czarami, tylko ogieD zapewniaB caBkowite zniszczenie zBa, a poza tym, podczas palenia |ywcem mo|na byBo uprzedzi demony czyhajce na dusze oskar|onych, tak wic caBa ta procedura sBu|yBa ratowaniu dusz ludzkich, tak|e i tych osób, które zostaBy skazane na [mier. Aby zrozumie niedorzeczno[ zwyczajowej praktyki przesBuchaD, powinni[my zapozna si z pytaniami, jakie zostaBy przedstawione w takich "podrcznikach", jak na przykBad "Zbiór praw ziemskich z hrabstwa Baden, z 2 stycznia 1588 roku": Czy ona (czarownica) nie pozbawiBa waszych krów mleka? Czy nie stworzyBa gsienic, mgBy lub czego[ podobnego? U kogo si takich rzeczy nauczyBa? Od kiedy i jak dBugo zajmuje si takimi sprawami i jakich [rodków do tego u|ywa? Jak wygldaj jej zwizki ze zBym? Czy wypieraBa si Boga i jakimi sBowami? Kto byB przy tym obecny, jakie ceremonie towa- rzyszyBy temu wyparciu, w jakim miejscu i o jakiej porze doszBo do tego, czy zBo|ony zostaB jaki[ podpis, czy nie? Czy diabeB dotrzymaB swych pisemnych zobowizaD? Czy zostaBy one spisane krwi, je[li tak, to czyj?... Kiedy zBe si jej objawiBo? Czy chciaBo zawrze z ni zwizek maB|eDski, czy tylko odby stosunek pBciowy? Czy utraciBa swe dziewictwo ju| wcze[niej, czy wBa[nie za jego spraw? Jak wy- gldaB jego mski czBonek...? Jakie byBo jego nasienie? Czy odczuwaBa po|danie...? Czy dziki swym zaklciom wyrzdziBa komu[ krzywd i komu? Ilu m|czyzn i ile kobiet poniosBo przez ni [mier? Ile dzie- ci? Ile kobiet ci|arnych? Ile bydBa? Czy potrafi tak|e lata w powiet- rzu i na czym lata? W jaki sposób tego dokonuje? jak czsto lata? Dokd si wtedy udaje?... Jak dawno temu [witowaBa za[lubiny ze swym kochankiem? Co byBo tam do jedzenia? jakie potrawy misne podawano, skd pochodziBo miso? Kto je przyniósB? Czy byBo kwa[ne, czy sBodkie?... Ile maBych dzieci po|arBa przy tym? Komu zostaBy one zabrane, czy te| mo|e wykopano je na cmentarzu? W jaki sposób zostaBy one przyrzdzone, czy byBy sma|one, czy pieczone? Do czego zostaBy zu|yte ich gBówki, rczki, nó|ki? Czy z tych dzieci sporzdzano tak|e smalec i do czego byB on u|ywany? Ile kobiet znajdujcych si w poBogu pomogBa zabi? Czy pomagaBa wygrzebywa na cmentarzu zmarBe poBo|nice? Czy wygrzebywaBa tak|e pochowane dzieci urodzone przedwcze[nie? Czy byli to chBopcy, czy dziewczynki? Co z nimi robiBa? Je[li leciaBa w powietrzu, to na czym? W jaki sposób sporzdzaBa ma[, jaki miaBa ona kolor? Jak czsto u|ywaBa ludzkiego smaku i jak czsto mordowaBa w zwizku z tym? Co robiBa z wygotowanym lub wykopanym ciaBem ludzkim? Ile razy zmieniaBa pogod, powodowaBa grad i mgB, kto jej w tym pomagaB?... Kto byB przy tym? Czy przywBaszczaBa sobie po- [wicon hosti? Czy sprawiaBa, |e m|czyzni nie byli w stanie speBnia swych obowizków maB|eDskich? Jakimi [rodkami?... Czy pojawiaBa si w ko[ciele podczas rozdawania komunii [witej i czy j przyjmo- waBa?" Czy| mo|e nas dziwi, |e ludzie poddawani takim przesBu- chaniom, a w dodatku okrutnym torturom, w koDcu "przyznaj si" do wszystkiego, co oprawcy chc od nich usBysze, a nawet sami zaczynaj wierzy w to, |e s heretykami, czarownikami lub czarow- nicami? Praktyka wizienna, sposób prowadzenia przesBuchaD oraz tortury, które poprzedzaj stos, s godne potpienia nie tylko z po- wodu poni|enia, bólu i mczarni ofiar, lecz tak|e z powodu zimnej, a równocze[nie doktrynerskiej systematyczno[ci, z jak postpuj oprawcy. Codzienny strach Nie mo|na wymaza z pamici lub pomin milczeniem trzystu lat europejskiej historii. My, potomni, zapomnieli[my o wielu faktach, które wizaBy si z procesami o czary, gdy| chcemy wierzy, |e to nie ludzie tacy jak my dopuszczali si wszystkich tych nikczemno[ci nie licujcych z godno[ci czBowieka lub choby tylko godzili si na nie, i bronimy si przed my[l, |e w rzeczywisto[ci ludzie ci nie ró|nili si od nas tak bardzo. Dopiero publiczne przypominanie uru- chamia siBy, które konieczne s do tego, by zlikwidowa przyczyny i zapobiega powtórzeniu si tych obsesji w innej formie. Historyczna jawno[ i nieu[wiadamiany obBd, towarzyszcy polowaniu na cza- rownice, przypominaj szaleDstwo rasowe XX wieku. Istnieje oczywi[- cie wiele przyczyn prze[ladowaD heretyków i czarownic, jak na przy- kBad powszechne zabobony i wszechobecny strach przed demonami; ich powrót jest dzi[ trudny do wyobra|enia. Jednak tendencja do traktowania mniejszo[ci narodowych jak kozBa ofiarnego, czy te| gotowo[ do ich bezlitosnego prze[ladowania, s dzi[ tak samo powszechne, jak skBonno[ do denuncjacji i przemocy. Wskutek nieumiejtno[ci respektowania cudzej odmienno[ci powstaje bez- krytyczne przywizanie do "poczucia narodowego", które ka|e dys- tansowa si wobec tego, co obce. Prze[wiadczenie paDstw, partii, Ko[cioBów i sekt, jednostek i grup, |e maj wyBczno[ na prawd, wydaje si tak|e i dzi[ fatalnym spadkiem po Inkwizycji. Poza tym, wraz z ostatnim stosem nie zniknB wcale strach m|czyzn przed wiedz i siB kobiet. Nieufno[ wobec kobiet, które znaj si na medycynie naturalnej, jest nadal aktualna. W "MBocie na czarownice" znalazBo si stwierdzenie, |e religii chrze[cijaDskiej nikt nie szkodzi bardziej ni| akuszerka. W rzeczywisto[ci prze[wiadczenie to byBo wyrazem strachu przed wyobra|onym niebezpieczeDstwem: akuszerki posiadaBy "tajemn" wiedz na temat seksualno[ci, sposobów kon- troli narodzin i mo|liwo[ci samostanowienia kobiet w tych sprawach. Gdy w XIX wieku zaczto stosowa eter i chloroform, by ul|y cier- pieniom rodzcych, spotkaBo si to z krytyk ze strony Ko[cioBa, który twierdziB, |e sposoby te, jako niezgodne z wol Boga, s grzesz- ne. Konsekwencj takiego stanowiska byBo wydanie pod koniec XIX wieku przez senat Stanów Zjednoczonych - na wniosek American Medical Association - rozporzdzenia, na mocy którego akuszerki pomagajce rodzcym kobietom zastpiono m|czyznami. Mczarnie pamici Penzlin, 1977 rok. Zwiedzajcy sal tortur nadal przygldaj si z przejciem i przera|eniem narzdziom, które sBu|yBy do przyspa- rzania niewypowiedzianych cierpieD innym. Rodzice o[miolatka za- uwa|yli, |e chBopiec zniknB. Matka pdzi po schodach na gór, w poszukiwaniu syna. Czy podczas rozmowy z nim zda sobie spraw z tego, |e jej dziecko, które uprzytomniBo sobie wBa[nie t groz, zareagowaBo wBa[ciwie? Czy siBa, która mo|e w przyszBo[ci zapobiec jakimkolwiek powtórzeniom tego typu wydarzeD i sposobów my[- lenia, rodzi si jedynie ze wspomnieD? Czy w jaki[ inny sposób chrze[cijaDska Europa mo|e nauczy si obchodzi ze sw win, która staBa si cz[ci jej historii, z której wywodzi si nienawi[ do {ydów, prze[ladowanie heretyków, in- kwizycja i masowe mordy? Mówi si, |e histori pisz zwycizcy. Osd tego, co zostaBo zapisane, nale|y jednak do ofiar. Przypisy ' Inkwizycja, Zwite Officium, instytucja Ko[cioBa katolickiego powoBana ok. 1215 r. przez papiestwo do wykrywania i karania ruchów heretyckich i antyko[cielnych, pocztkowo gBównie albigensów. W 1232 r. sdy Inkwizycji podporzdkowane zostaBy wBadzy papie|a, który sprawowanie ich powierzyB zakonom, gBównie dominikanom i franciszkanom. Wyroki wykonywaBa uzale|niona od Ko[cioBa wBadza [wiecka. Inkwizycja objBa nieomal wszystkie kraje europejskie. W 1252 r. wprowadzono oficjalnie stosowanie tortur dla wymuszenia zeznaD. Do wytoczenia procesu wystarczyBa denuncjacja, a oskar|ony nie znaB nazwiska oskar|ycieli ani [wiadków. W 1859 r. zlik- widowana przez Piusa IX. Nie we wszystkich krajach [redniowiecznej Europy przyjmowaBo si po- stpowanie inkwizycyjne. Znane wystpienia polskie na forum midzynaro- dowym w pocztkach XV w. (np. PaweB WBodkowic na Soborze w Konstancji) w obronie tolerancji i praw ludzkich równie| w odniesieniu do niewiernych maj w kontek[cie ówczesnej sytuacji swoj wymow i otwieraj pikn kart w dziejach polskiej tolerancji. 2 Katarowie - ogólna nazwa popularnych dualistycznych [redniowie- cznych grup religijnych w Europie Zachodniej, gdzie kwitBy w okresie upa- dku obyczajów hierarchii Ko[cioBa katolickiego w XI-XIII w., znane pod ró|nymi nazwami, jako albigensi, bogomilcy itd. Ruch ten wywodziB si z gnostycyzmu i manicheizmu; odrzucaB nie tylko zewntrzne symbole katolicyzmu, jak sakramenty, hierarchi, cze[ krzy|a, [witych, obrazów i relikwii, ale tak|e chrze[cijaDski stosunek Boga do czBowieka: Bóg rz- dzcy [wiatem ducha byB w konflikcie z Szatanem, panujcym nad ma- teri. 3 Waldensi - grupa religijna, powstaBa w poBudniowej Francji okoBo 1170 r. pod wpBywem kazaD Pierre'a Valdo, kupca z Lyonu, który rozdaB swe mienie ubogim i zostaB misjonarzem. Podstaw ich doktryny byBa wyBcznie Biblia; praktykowali ubóstwo i czysto[, odrzucali autorytet papie|a, kryty- kowali duchowieDstwo i |dali reformy Ko[cioBa. Byli ekskomunikowani w 1184 r. i 1215 r. i prze[ladowani przez Inkwizycj wraz z albigensami. Znalezli zwolenników w ró|nych krajach, równie| w Polsce, zwBaszcza na Zlsku. Istniej do dzi[ jako samodzielny Ko[cióB zwizany z kalwinami. 4 Poczynajc od czasów cesarza rzymskiego Teodozjusza I (zm. 395), który uczyniB chrze[cijaDstwo religi paDstwow, herezja byBa obrazem majestatu cesarskiego (crimen laese maiestatis). Std "Kodeks Teodozjusza", podobnie zreszt jak pózniejszy "Kodeks Justyniana", kieruj pod adresem heretyków grozb kary [mierci. Ju| wtedy ustawodawstwo paDstwowe nakBadaBo na lokalne wBadze cywilne obowizek wyszukiwania (inquisitio) heretyków. 5 Pedro Gonzales de Mendoza, arcybiskup Toledo i kardynaB, czBowiek, którego nazwano "trzecim królem Hiszpanii". ByB on synem "Kastylijskiego Boccaccia", poety, nowelisty i autora ostrych, politycznych pamfletów- IDigo Gonzalesa de Mendozy, markiza Santillany. Ojciec daB mu wspaniaBe wy- ksztaBcenie, a arystokratyczne pochodzenie zapewniaBo mBodemu markizowi bByskotliw karier. Jako gBowa kastylijskiego Ko[cioBa popieraB we wszystkim królow. Ponad kapelusz kardynalski przedkBadaB on bojowy heBm, ochoczo uczestniczyB w bitwach i potyczkach i nawet na stare lata gotów byB ruszy z broni w rku, by walczy z Maurami z Granady. Chtnie naruszaB [lub czysto[ci i posiadaB wiele nie[lubnych dzieci. Majc jednak niepospolity umysB wyczucie, dawaB królowej [wietne rady; nie mogBa si bez niego obej[, gdy wa|yBy si sprawy paDstwowe. Hernando de Talavera byB typowym przedstawicielem owej cz[ci du- chowieDstwa, która uznaBa za korzystne popiera we wszystkim królow Izabell. Jego przodkowie byli wyznania moj|eszowego, pózniej jednak przyjli chrze[cijaDstwo. Sam de Talavera studiowaB teologi w Salamance, za mBodu wstpiB do zakonu hieronimitów i zostaB przeorem w osadzie Prado w pobli|u ~alladolidu. Kiedy Izabella przygotowywaBa si do objcia tronu, przebywaBa czsto w tym klasztorze i de Talavera zostaB wówczas jej spowiednikiem. dziaBaB on na rzecz wykorzenienia herezji i absolutnego jedynowierstwa, nie byB jednak fanatykiem. Pózniej, po upadku Granady, otrzymaB godno[ arcy- biskupa diecezji granadaDskiej i [cignB na siebie gniew Zwitej Inkwizycji z powodu tolerancji. UchodziB za wielki autorytet w dziedzinie teologii i prawa, i w odró|nieniu od wielu praBatów, wiódB |ycie przykBadne i nienawidziB chciwców i zdzierców. Cyd -wBa[ciwie Rodrigo Diaz de Vivar, zwany El Campeador (waleczny), |yB ok. 1043- 1099. Rycerz kastylijski, najsBynniejszy chrze[cijaDski bohater reconquisty. Posta Cyda szybko obrosBa legend, staBa si wzorem cnót rycerskich, symbolem mstwa i lojalno[ci, tematem kronik hiszpaDskich i arab- skich, kanw anonimowego eposu .. Pie[D o Cydzie" (ok. 1140 r.) oraz licznych ballad ludowych. s Zwitopietrze - denar [w. Piotra, w Zredniowieczu opBata na rzecz papiestwa, uiszczana przez kraje uznajce jego zwierzchnictwo lenne. 9 Ju| w pierwszych latach dziaBalno[ci Zwitej Inkwizycji na stosy posBano tysice wrogów Boga, a do kataloDskiej lub aragoDskiej szkatuBy trafiaBy olb- rzymie sumy pienidzy: caBy majtek ofiar Zwitego TrybunaBu przypadaB bowiem parze królewskiej. Zci[lej mówic - prawie caBy, pewna cz[ wy- pBacana byBa donosicielom. 'o Quemadero - stos upomnienia przed Ogniem Wiecznym. " Tortury stosowane w Zredniowieczu wobec heretyków byBy pozostaBo[ci prawa germaDskiego, a kar [mierci na heretyków ustanowiB po raz pierwszy cesarz Fryderyk II (1224-1238). " Jest to fakt poniekd paradoksalny, |e miejscem wydania ,.Cautio cri- minalis" byBo miasto Rinteln. Rada miejska tego protestanckiego miasta i miej- scowy uniwersytet byBy opanowane przez zagorzaBych prze[ladowców cza- rownic. '3 W Polsce dzieBo Speego wzbudziBo niezwykle |ywe zainteresowanie. W oryginalnym tek[cie BaciDskim wydano je w 1647 r. w Poznaniu. TBuma- czenie polskie wydano pózniej, w 1714 r. w GdaDsku. '4 O poBo|nictwie [redniowiecznym wiemy maBo. W Niemczech mo|na udowodni istnienie poBo|nych jako instytucji od XIII w. Wiadomo, |e poBo|ne od 1560 r. nale|aBy do kolegium chirurgów w Pary|u. ÔJů CJhnH¤ Ş Ú&b(*$BŰöűň NQTĆ–=ÔJúúúúúúúúúúúúúú$1$¤ Ş Ú&b(*$BŰöűň  #0P°Đ/ °ŕ=!°‰"°‰#‰$‰%° [.@ń˙. StandardowymHBA@ň˙ĄBDomy[lna czcionka akapituj#R˙˙˙˙ÔJ&ÔJ' (˙˙StanisBaw JakubowskiF:\BOOKS\SFINKS\INKWIZ~1.doc˙@€ü„„áj#PPĆG‡ŸTimes New Roman5€Symbol3& ‡ŸArial"ˆĐŠŔjTŚŔjTŚ'*Jđ{$'˙˙Polowanie na ludzi???StanisBaw Jakubowskiţ˙ŕ…ŸňůOhŤ‘+'łŮ0pˆŹ¸ÄĐä  , 8 DPX`hâPolowanie na ludziolo????? Normal.dotaStanisław Jakubowski82anMicrosoft Word 8.0i@FĂ#@č§řĂŔ@č§řĂŔ'*Jđţ˙ŐÍ՜.“—+,ůŽDŐÍ՜.“—+,ůŽD hp€ˆ˜  ¨°¸ Ŕ ßâPFRONi{'ć Polowanie na ludzi Title˜ 6> _PID_GUIDâAN{23FC50A0-2FFC-11D5-A595-00105A09D6B6}  !"#$%&'()*+,-./0123456789:;<=>?@ABCDEFGHIJKLMNOPQRSTUVWXYZ[\]^_`abcdefghijklmnopqrstuvwxyz{|}~€‚ƒ„…†‡ˆ‰Š‹ŒŽ‘’“”•–—˜™š›œžŸ Ą˘Ł¤ĽŚ§¨ŠŞŤŹ­ŽŻ°ą˛ł´ľśˇ¸šşťź˝žżŔÁÂĂÄĹĆÇČÉĘËĚÍÎĎĐŃŇÓÔŐÖ×ŘŮÚŰÜÝŢßŕáâăäĺćçčéęëěíîďđńňóôőö÷řůúűüýţ˙      !"#$%&'()ţ˙˙˙+,-./01ţ˙˙˙3456789ţ˙˙˙;<=>?@Aţ˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙Fţ˙˙˙ţ˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙Root Entry˙˙˙˙˙˙˙˙ ŔF€@÷řĂŔ`˘#řĂŔH€1Table˙˙˙˙˙˙˙˙*WordDocument˙˙˙˙˙˙˙˙%RSummaryInformation(˙˙˙˙2DocumentSummaryInformation8˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙:CompObj˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙j˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙ ˙˙˙˙ ŔFDokument Microsoft Word MSWordDocWord.Document.8ô9˛qĐĎॹá>ţ˙ ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ěĽÁIżˆÇbjbj˛ł˛ł%ÎĐŮĐŮÄá˙˙˙˙˙˙]˘˘˘˘˘˘˘śśśśś  śśÚÚÚÚÚÚÚÚFHHHHHH$7ô+ňl˘ÚÚÚÚÚlÚ˘˘ÚÚÚÚÚÚÚ˘Ú˘ÚFśś˘˘˘˘ÚFÚlÚF˘˘FÚÎ íŔÁ˘ÂżśśÚFKLEOPATRA - OSTATNI UZMIECH FARAONÓWNIESPODZIANKABerlin, Muzeum Staro|ytno[ci. Stoimy przed jednym z najcenniej-szych eksponatów - marmurow gBow kobiec. I to ma by Kle-opatra, ostatnia królowa staro|ytnego Egiptu?Sceptycznie oceniamy szczegóBy; niewielka, okrgBa twarz, kdzie-rzawe wBosy przytrzymane szerok opask. Du|e, okrgBe oczy, maBepeBne usta i wski, lekko pochylony nos. Z wygldu raczej dziewczynani| kobieta.Do tej pory byli[my przecie| pewni, |e wiemy, jak wygldaBa Kleopat-ra; zmysBowa, egzotyczna pikno[ o delikatnych, arystokratycznychrysach i kruczoczarnych wBosach spitych królewskim diademem. Uwo-dzicielska, pontna kobieta, jak widzieli[my w filmach z ClaudetteColbert i Liz Taylor. W marmurowym obliczu nie odnajdujemy nicz tamtych obrazów. Dopiero przed dwudziestu laty rzezba ta - do-tychczas wBasno[ prywatna - pojawiBa si znowu na rynku antykwary-cznym. Na podstawiewizerunków na mone-tach uznano j za podo-bizn egipskiej królowej.Profile Kleopatry nanielicznie zachowanychmonetach staro|yt-nych, z imieniem i tytu-Bem "królowa" wykazu-j jednoznaczne podo-bieDstwo: peBne poli-czki, lekko pochylonynos, przede wszystkimjednak - królewski dia-dem. Taki atrybut nosiBy- zdaniem nauko-wców - tylko wBadczy-nie Egiptu w póznejerze ptolemejskiej,a spo[ród nich, szcze-gólnie kleopatra.Arty[ci uwieczniajcy egzotyczn pikno[ przez dwa tysicleciawe wszelkich mo|liwych pozach dawali ponie[ si wyobrazni; w ka|-dej epoce przedstawiano legendarn posta zgodnie z gustami cza-sów. Raz jako [redniowieczn kasztelank z dwoma w|ami w dBo-niach - niczym minojsk kapBank. Innym razem, w oszaBamiajcymprzepychu strojów, trzymajc w palcach olbrzymi perB - jak nabarok przystaBo. W fin de sieclu malowano j w postaci zmysBowej,nagiej odaliski albo przedstawiono jej zwBoki, uBo|one na katafalku.We wszystkich tych podobiznach nie mo|na znalez cech wspólnych,jakby wBadczyni znad Nilu istniaBa tylko w wyobrazni twórców. Po-szukiwania [ladów jednej z najsBynniejszych kobiet w dziejach ludz-ko[ci musimy wic zacz praktycznie od pocztku, mozolnie zbie-rajc nieliczne fakty z tamtych czasów.Co wiemy o Kleopatrze? Urodzona w 69 r. p.n.e., [mier zadaBasobie wBasn rk 39 lat pózniej. Poprzez zwizek z dwoma wybitnymi rzymskimi m|ami stanu, Cezarem i Markiem AntoniuszempróbowaBa zrealizowa sw wizj grecko-orientalnego mocarstwa,wzorowanego na paDstwie Aleksandra Wielkiego.kronikarze bardzo ró|nie opisywali królow. Casius Dio donosiB:"kleopatra byBa niezwykle pikna i znajdowaBa si w peBnym roz-kwicie. Aagodne brzmienie jej gBosu musiaBo oczarowa ka|dego.Swym spojrzeniem i mow potrafiBa omota najbardziej nawet zim-nego i nieporuszonego wroga niewiast".Opis Plutarcha jest bardziej pow[cigliwy i zapewne te| bli|szyrzeczywisto[ci: "Jej uroda nie byBa sama w sobie tak znowu nieporów-nywalna ani rzucajca si od razu w oczy. Wszak przy bli|szymkontakcie roztaczaBa nieprzeparty urok a jej posta, poBczonaz ujmujc konwersacj i elegancj emanujc z caBego jej zachowaniaczyniBy coraz wiksze wra|enie".Szekspir wreszcie, niemal dwa tysice lat pózniej marzyB: "Prze-mijajce lata zdaj si jej nie szkodzi, ani codzienne rozkosze nieniwecz jej powabu wci| [wie|ego. Inne niewiasty gasz po|danie,ona wzmaga je tym bardziej, im wicej daje. Pospolito[ bowiemtak jest uwznio[lona, |e kapBani bBogosBawi jej miBostki".komu wierzy? kim byBa naprawd Kleopatra? PABACE NA DNIE MORZA Aleksandria - Egipt. Z nieba leje si |ar. Wynajta przez nas Bódzrybacka powoli opBywa wielki póBokrg portowej zatoki. W ciasnej kajucietBoczymy si wokóB aparatu, gdzie w monitorze przesuwa si równo-mierna linia; profil dna morskiego na gBboko[ci dziesiciu metrów.Nagle linia odchyla si - sonda wykazuje nierówno[ci gruntu. Zawra-camy i kr|ymy wokóB tego miejsca - wskazania potwierdzaj si.Profesor Jean-Yves Empereur, który w trakcie wieloletnich prac archeo-logicznych w Aleksandrii wyksztaBciB swoisty szósty zmysB, wyczuwajcciekawe znaleziska, patrzy na map i decyduje zarzuci kotwic.Udaje si nam zaprosi francuskiego naukowca na nasz wypraw,która zmierza do odnalezienia pozostaBo[ci paBaców Kleopatry. Mu-sz znajdowa si gdzie[ tutaj - ju| od setek lat zalane wodamiMorza Zródziemnego na skutek zapadnicia si gruntu.Po zaBo|eniu osprztu i sprawdzeniu maBej, podwodnej kameryzanurzamy si w ciepB wod. Poruszony w ostatnich dniach przezburz piasek nie osiadB jeszcze i ogranicza widoczno[. Mimo tooczom naszym ukazuj si przewrócone i poro[nite wodorostamikolumny. Jak|e olbrzymie musiaBy by te budowle, jeszcze we wczesnym[redniowieczu widoczne na powierzchni. CokoBy, fundamenty, balustra-dy-jako pierwsi uwiecznimy ten zatopiony [wiat na ta[mie filmowej.Ostro|nie zdrapujemy no|em algi z fragmentu kolumny, aby sprawdzigrubo[ naro[li i stan kamiennej powierzchni. Poza tym niczego niezmieniamy. DokBadne zbadanie i udokumentowanie tych archeologicz-nych skarbów trzeba pozostawi przyszBym ekspedycjom naukowym. Mimo |e nie znajdujemy zBota ani Klejnotów, spotkanie z prze-szBo[ci powoduje, |e czujemy si wielkimi odkrywcami. Wiemy bowiem, |e to wBa[nie tu, przed z gór dwoma tysicamilat, kleopatra spotkaBa si z najbardziej wpBywowym czBowiekiemtamtych czasów. Tu zaczBa si znajomo[ Cezara i kleopatry, roz-winBa si historia miBosna, której katastrofalne skutki zdecydowaniewpBynBy na dalsze losy [wiata. NIEZWYKAE ODKRYCIE Jak to byBo wtedy, w pazdzierniku 48 r. p.n.e., gdy Cezar wyldowaBna tym wybrze|u i pierwszy raz poczuB pod stopami egipsk ziemi?Gdy skierowaB swe kroki do miasta, uchodzcego wówczas za kul-turaln metropoli [wiata?Aleksandria byBa miastem luksusu, a Egipt od tysicleci szczyciB si sBaw kraju "mlekiem i miodem pByncego".W jaki sposób Cezar - |oBnierz przywykBy raczej do |ycia w woj- skowym obozie ni| w paBacu - mógB zyska sobie subteln Kle- opatr? Legenda mówi, |e poBo|ono mu j u stóp zawinit w dywan. Co to miaBo oznacza? Erotyczny podarunek, sprytny chwyt wyracho- wanego polityka czy wyrafinowanie spragnionej miBo[ci femme fatale? Staro|ytni pisarze okre[lali egipsk wBadczyni jako "królewsk dziwk", "bezwstydn ladacznic" i "pijan bachantk". Byli to przewa|nie Rzymianie, obawiajcy si "egipskiej |mii", która potrafiBazawróci w gBowie politycznej eliciepaDstwa i wykorzysta Imperium dowBasnych celów. Podobne oceny Kleo-patry nie s wolne od uprzedzeD i an-typatii, nale|y wic je dokBadnie spraw-dzi.jednak zanim zd|yli[my si zagB-bi w studiowanie historycznych [wia-dectw na temat naszej bohaterki,otrzymali[my wiadomo[ od Jean-Yves Empereura. ZaproponowaB namasystowanie przy wydobyciu cennegoznaleziska z interesujcych nas cza-sów. Pospiesznie wyruszamy w drog.Przygotowali[my si na dBu|sz po-dró|, std nasze zdziwienie, gdy kie-rowca ju| po przejechaniu kilku ulicskrciB na otoczony pBotem plac bu-dowy.Przed nami widnieje olbrzymi wykop,przeznaczony na fundamenty i piwnicewspóBczesnej budowli. Czas pozostaBy do rozpoczcia robót profesorEmpereur wykorzystuje do przeprowadzenia poszukiwaD archeolo-gicznych.Teraz stoi wraz z kilkunastoma robotnikami na dnie wykopu, ob-serwujc eksponat wydobywany z gliniastego gruntu za pomocsznurów i siBy mi[ni. Chodzi o wielotonowy fragment kolumny,tkwicy jeszcze do poBowy w ziemi. Wyraznie wida na nim greckienapisy, w[ród nich sBowa "Cebasteon Eikon" - swego rodzaju an-tyczny adres placu. Najwyrazniej mamy do czynienia z jedn z kolumndawnego Cezareum aleksandryjskiego, które staBo w tym miejscuw okresie panowania Kleopatry.Czym byBo Cezareum? Rozpoczte przez egipsk wBadczyni, ukoD-czone przez Oktawiana, ozdobione dwoma obeliskami, sprowadzo-nymi z dalekiego Heliopolis, sBynnymi "IgBami kleopatry" (stoj obec-nie w Londynie i Nowym Jorku) - byBo jednym z symbolistaro|ytnego miasta.Z poBo|onej wysoko nad portem budowli rozpo[cieraB si wspa-niaBy widok. kronikarz Filo tak o niej pisaB: "Nie ma na [wieciedrugiej takiej [wityni jak ta, zwana Sebasteion, po[wicona Ce-zarowi, patronowi |eglarzy. Ten wielki i niezwykBy przybytek,któremu równych pró|no by szuka gdziekolwiek, wznosi si majestatycznie nad bezpiecznym portem. PeBen jest darów dzik- czynnych: obrazów, posgów, przedmiotów ze zBota i srebra. We- wntrz znalez mo|na sale kolumnowe, biblioteki, [wite groty, portale, przestronne komnaty i otwarte ku niebu hale - jednym sBowem: cuda architektury. Jest ostoj dla wyruszajcych na morze i bezpieczn przystani dla powracajcych".Nie zawsze dopisuje archeologom takie szcz[cie - na ten dzieD czekali od blisko póB roku.Oto wic nauka pozyskaBa cenne zródBo, a my mieli[my okazj na wBasne oczy ujrze jedno z niewielu materialnych [wiadectw czasów staro|ytnych. Powód maBej sensacji naukowej kryB si po[rodku pul- sujcego centrum Aleksandrii.~ ZAOTE MIASTOPo poBudniu pojechali[my a| na koniec póBwyspu, zamykajcego niczym naturalne molo basen portowy. U stóp fortu, strzegcego wej[cia do zatoki, zatrzymujemy si i podziwiamy panoram miasta. Chylce si ku zachodowi sBoDce nadaje nieruchomej wodzie wygld pBynnego zBota, a jego refleksy odbijaj si na budynkach wzdBu| nadbrze|nej szosy.Pierwszy kontakt z miastem i jego bogactwami musiaB by szokiem dla |oBnierzy Cezara i dla niego samego. Ówczesny Rzym nie mógBsi równa z Aleksandri,byB miastem lepianek,wiosk, która nazbyt szy-bko chciaBa obj rol[wiatowej metropolii.Budowle na Forum Ro-manum, podziwiane dzi[przez turystów, powstaByznacznie pózniej. RzymCezara to byBy wskie uli-czki, walce si domy,smród, zarazy. Tu w Ale-ksandrii Cezar - bymo|e pierwszy raz w |y-ciu - zobaczyB zaprojek-towane z rozmachemulice i budowle, takie jak[witynia Serapeum czysiódmy cud [wiata - la-tarni morsk na Faros.Poza tym wszystkie bu-dynki wykonane byByz kamienia!Pod wpBywem tychwspaniaBo[ci imperatorpoczB snu plany rozbu-dowy wBasnej stolicy.Nie zapominajmy te|,|e nad Nilem zgroma-dzono wszystko, co za-sBugiwaBo na uwagw nauce i sztukach pik-nych. Ju| pradziad kleo-patry, Ptolemeusz II,uczyniB Aleksandri pp-kiem [wiata. Naprzeciwlatarni na Faros staBa bib-lioteka zawierajca na ty-sicach zwojów caB wie-dz ówczesnego [wiata.W mie[cie dziaBali uczenize wszystkich zaktkówglobu. Nauka i sztuka bdc je-dnolit, nie dzieliBy dyscyplin.Tak wic filozof mógB wykazasi zarazem jako matematyk,retor i konstruktor machin wo-jennych; poeta - jako strateglub uzdolniony [piewak.. W ba-senie Morza Zródziemnegotrudno by znalez jak[ znako-mito[, która nie otrzymaBaoferty z Egiptu. Kuszono dosta-tnim |yciem na koszt paDstwa,nieograniczonymi mo|liwo[-ciami prowadzenia badaD.Wielu pielgrzymowaBo wic naów Olimp uczono[ci: filozofo-wie, poeci, mówcy, muzycy,rzezbiarze, malarze... Szcz[li-wa Aleksandria!W porównaniu z tym jak|eubogie zdawaBo si by |yciew Rzymie! Tam, by uchodzi za"o[wieconego" wystarczyBoposiada w domu greckiego nauczyciela - w oczach Rzymian gwa-ranta odpowiedniego wyksztaBcenia.Co[ jeszcze musiaBo rzuci si w oczy Cezarowi; podczas gdy jegoojczyzna wci| uwikBana byBa w wojny domowe, nad Nilem ludzieze wszystkich kraDców ziemi |yli w zgodzie - je[li nie ze sob, toprzynajmniej obok siebie. Miasto, podzielone na kwartaBy, oferowaBoprzybyszom na straganach, w sklepach i tawernach wybór wszelkichmo|liwych dóbr. Aleksandria to wielonarodowo[ciowy tygiel. Obejmu-jcy najodleglejsze kraje zyskowny handel oraz liczne przywileje jed-noczyBy zadowolonych mieszkaDców bogatego miasta.IMPERATOR KOBIECIARZNie tylko pogoD za rywalem - Pompejuszem zaprowadziBa Cezarado Egiptu, lecz tak|e wieczna gonitwa za... pienidzmi. Oto, dlaczegowyldowaB w Aleksandrii, w pazdzierniku roku 48 p.n.e. Pienidzebowiem to rzecz, której akurat najbardziej potrzebowaB; do uspokoje-nia |oBnierzy, do poprawienia wBasnej sytuacji.A sytuacja stawaBa si jak naj-bardziej nieprzyjemna. Najpierwtriumwirat, jaki tworzyB wrazz krassusem i PompejuszemrozpadB si, potem wa[nie prze-ksztaBciBy si w wojn domow,która pochBonBa majtek Juliu-sza. Teraz niezadowoleni byli|oBnierze. Pod jego dowództ-wem zdobyli Hiszpani i Gali.Wówczas postawa wodza, jegokunszt wojenny i wspólne zwy-cistwa spowodowaBy, |e po-szliby za nim w ogieD. Przekro-czyli ze swym mistrzem Rubikoni wystpili przeciw samemu Rzy-mowi, aby zmusi Senat do ule-gBo[ci. Ryzykowne posunicieudaBo si, ale gdzie| ten uprag-niony, ostateczny sukces? PodBugiej nieobecno[ci legioni[cichc wreszcie wypocz wewBasnych domach, na nowo uBo-|y sobie |ycie. Dane jest to tyl-ko nielicznym weteranom, koD-czcym sBu|b ze wzgldu nawiek - ci otrzymuj bogate po-darunki i ziemi. Wszystkich in-nych czeka dalsza tuBaczka poniezmierzonych obszarach Im-perium.{oBnierze Cezara poznaj, co oznacza konieczno[ podporzd-kowania si kaprysom i ambicjom jednostki. Od czasów kampaniigalijskiej wódz zmieniB si, zmieniBa si te| jego armia. W afrykaDs-kim mie[cie Thapsos |oBnierze wymykaj si spod kontroli wodza.Po zwycistwie nad silniejszym przeciwnikiem (znowu zwolennicyPompejusza!) wpadaj w szaB, którego nikt ani nic nie jest w staniepowstrzyma. Masakruj rannych, wyrównuj dawne rachunki,prosty |oBnierz korzysta z okazji do zemsty na swym przeBo|onym- a Cezar musi si temu przyglda, tolerowa zdziczenie oby-czajów. Wojna staBa si przyzwyczajeniem, legioni[ci - nieokieBz-nan hord.Wódz zrozumiaB, |e pora wysBa |oBnierzy na zasBu|ony odpoczy-nek, na który czekaj od lat - podobnie jak na bogate Bupy, wymiernzapBat za lojalno[.Ostatnia akcja musi wic przynie[ sukces; przede wszystkimpienidze. S na to niemaBe szanse. W Egipcie wybuchB zbrojnyspór pomidzy Ptolemeuszem a jego siostr kleopatr, zagra-|ajcy regularnym pBatno[ciom trybutu na rzecz Rzymu. Cezari jego byBy partner - Pompejusz, zagwarantowali ochron ojcuwadzcego si rodzeDstwa, Ptolemeuszowi Auletesowi. Nie zadarmo, rzecz jasna; poparcie obu wpBywowych przywódców ko-sztowaBo króla sum odpowiadajc niemal rocznym dochodomImperium rzymskiego z podatków. Wewntrzne niepokoje nadNilem mogByby przerwa strumieD pienidzy - a to ju| zadaniedla legionów.Gdy Cezar ze sw niewielk armi przybywa do Aleksandrii, sytua-cja jest napita i niewyrazna. Wkrótce po wyldowaniu otaczaj gowojska Ptolemeusza dowodzone przez Achillasa. Czy dla ochrony,czy we wrogich zamiarach, pozostaje tymczasem niejasne; poBo|eniestaje si dosy niejednoznaczne.Nie wiadomo, czy pierwsze spotkanie przyszBych kochanków na-prawd rozegraBo si tak, jak opowiada wspomniana historia z dy-wanem. Jednak legenda ta jest zbyt niezwykBa, by mogBa by zmy[-lona. królowa za[ niewtpliwie musiaBa jako[ przedosta si przezwrogie szeregi, które okr|yBy kwater rzymskiego poselstwa - mo|ewBa[nie zawinita w dywan?Wy[lizgujc si z oryginalnej kryjówki wprost pod nogi Juliusza,postawiBa go w trudnej sytuacji. Oto oddaje mu si Badna, mBodakobieta, roztaczajc wszystkie wdziki, aby zrobi na wodzu jaknajwiksze wra|enie. Ten za[ - zgodnie ze swym charakterem- nie opieraB si specjalnie, podobnie jak w wielu innych przypad-kach."Mieszczanie, ukryjcie wasze niewiasty! Prowadzimy wam tu zalot-nika. ZBoto, które tu wydusiB, przetrwoniB w Galii na dziwki."-grzmieli jego |oBnierze ju| podczas triumfalnego wjazdu do Rzymupo galijskim zwycistwie. Cezar zyskaB opini uwodziciela. ObdarzaBwzgldami wysoko urodzone damy, ale nie stroniB te| podczas swychkampanii od miBostek z autochtonkami - ani w Hiszpanii, ani w Galii,a ju| tym bardziej w zBotym Egipcie.Problemem pozostawaBy konsekwencje polityczne. Cezar wiedziaB,|e przyjmujc królow w swej kwaterze, opowiedziaB si jednoznacz-nie po jej stronie i ingerowaB w wewntrzne sprawy paDstwa, któregobyB go[ciem.Decyzj powziB do[ szybko i z pewno[ci bez wpBywu czarów,o które posdzano potem Kleopatr. Dziki temu romansowi sta-rzejcy si |oBnierz prze|ywa drug mBodo[ i w koDcu oficjalnieosadza sw kochank na tronie egipskim. ot, jak prosta mo|e by~polityka.W berliDskim Muzeum Pergamonu znajduje si najbardziej chybaimponujcy wizerunek Juliusza Cezara. Widzc uderzajce powagoblicze ambitnego zdobywcy zapominamy, |e dotknity byB epilep-sj, traciB wBosy i zby. MiaB wtedy 52 lata - na tamte czasy wiekprawie sdziwy. kronikarz Swetoniusz pisaB o nim: "MiaB jasncer, muskularne czBonki i czarne |ywe oczy. ByB zdrowy, jedyniepod koniec |ycia traciB nagle przytomno[ i nawiedzaBy go nie-spokojne sny. Dwukrotnie te| podczas publicznych zgromadzeD faraonów.ulegB atakom epilepsji. W kwestii pielgnacji ciaBa byB niemal|ekapry[ny: nie tylko regularnie kazaB si strzyc i goli, ale nawetusuwa sobie pojedyncze wBosy na caBym ciele. Najbardziej prze-szkadzaBa mu Bysina, bdca czsto obiektem drwin jego przeciw-ników. Dlatego miaB w zwyczaju zaczesywa skpe wBosy z tyBugBowy do przodu."Cezar, zadufany, starzejcy si kogut jako superman w ramionach21-letniej królowej! To nie orientalna ba[D - to polityka. PODRÓ{ KOCHANKÓWNil - rzeka [wita. kleopatra otacza Gajusza Juliusza Cezara wszel-kim mo|liwym zbytkiem, a on a| nazbyt chtnie oddaje si sBodkiemulenistwu. SkBonno[ do wschodniego luksusu jest jego sBabostk,której nie mo|e zaspokoi w surowym Rzymie okresu póznej repub-liki. Za czasów Nerona, gdy gust rzymski ulegB podobnemu przeob-ra|eniu, poeta Lukan tak opisywaB uczt miBosn egipskiej wBadczyni:"Kleopatra wystawia na pokaz olbrzymie bogactwo i przepych,nieznany w Rzymie. Sala rozlegBa jak [witynia, wypeBniona wszelakimluksusem. Sufit bogato zdobiony, krokwie grubo pozBacane. Zcianyz marmuru, ze szlachetnego porfiru i agatu. Stopy w caBej komnaciestpaj po alabastrze. Drzwi nie tylko obBo|one hebanem, lecz w caBo[ciz tego przepiknego drewna. Portal zdobny reliefem z ko[ci sBoniowej,indyjskim szyldkretem, rcznie malowanym, odrzwia inkrustowanekosztownymi szmaragdami, póBszlachetne kamienie na porczachkrzeseB. Czasze z jaspisu zapeBniaj stoBy. Barwne kilimy okrywaBy sofy,inne z brokatu lub [wiecce gBbok purpur, utkane na egipsk modB".Kleopatra wraz z Cezarem, kochankiem i gwarantem jej wBadzy,udaj si w podró| wzdBu| Nilu, by obejrze pamitki prastaregopaDstwa faraonów. Ta "wyprawa zakochanych" ma ponadto uzmys-Bowi Rzymianinowi wy|szo[ Egiptu; zobaczcie - oto ba[niowakraina, a ja jestem jej królow.Zrodkiem lokomocji jest luksusowy, pBywajcy paBac, dBugo[ci 120 6m, opisany przez staro|ytnego autora kalliksenosa: nadbudówki wy-sokie na 12 metrów, okucia ze zBota i srebra, maBy, jedwabny |agiel.Dziesitki Bodzi wiosBowych towarzysz temu cudowi antycznej tech-niki i cign go w gór rzeki.ju| za |yciaNa prawie dwa miesice najpot|niejszy czBowiek [wiata zamieniasi w turyst, odpoczywa od polityki. Oglda piramidy, odwiedza boginiMemfis i Teby. W obliczu ich potgi pokornieje - wódz staje siofiar wBasnej, drczcej ambicji. Podobno pBacze ze wstydu, porów-nujc wBasne czyny z dokonaniami dawnych wBadców Egiptu.Podró| ta pozostawiBa widoczne [lady: prze|ycia Cezara znalazByodbicie w licznych reformach, upikszeniu i rozbudowie WiecznegoMiasta i okolic. Na wzór melioracji pasa mokradeB, otaczajcegoniegdy[ Aleksandri, zamierzaB osuszy Bagna Pontyjskie u wrót swejstolicy. To gigantyczne przedsiwzicie zrealizowano ostateczniedopiero w pocztkach naszego stulecia.Wreszcie statek dociera do Dendery. Tutaj dynastia PtolemeuszywybudowaBa wBasn [wityni, po[wicon Hathor - bogini miBo[ciz krowimi uszami. Rozmiary przybytku i rozgrywajce si w nim sceny przerastaj wyobra|enia Rzymian; kleopatra ju| za |ycia ota czana jest bosk czci! O takiej pozycji Cezar mo|e tylko marzy~ republikaDski Rzym nawet dla takich jak on ma do zaoferowania jedynie ziemsk sBaw. królowa natomiast ka|e uwieczni si na tylnej [cianie [wityni - w ornacie i tej samej tradycyjnej pozie, jak przybierali faraonowie. Obok wyryty zostanie w kamieniu wizerunek Cezariona - syna, bdcego owocem wspólnej podró|y.Naukowcy wci| spieraj si, czy byBo to naprawd dziecko Cezara.Pomawia si kleopatr, |e wmówiBa je wodzowi, aby przez to jeszczesilniej go ze sob zwiza. Jednak Ptolemeusze, |yjcy w zamknitymkrgu rodowym wybierali partnerów tylko spo[ród równych sobie.W gr wchodzili wic np. diadochowie (gr. diadachos - nastpca;dowódcy Aleksandra Wielkiego, którzy po jego [mierci podzielilimidzy siebie jego monarchi - od Red.) i zapewne równie| czBowiektaki jak Juliusz Cezar - nie koronowany wBadca Rzymu. Mówi si,|e wBa[nie on miaB sta si bezpBodnym na skutek licznych chorób- do[ paradoksalne to twierdzenie w zestawieniu z otaczajc goopini rozpustnika.Ponadto oprócz niego nie pojawia si w pobli|u Kleopatry |adenm|czyzna, któremu mo|na by przypisa ojcostwo. Podobnie sdziBzaciekBy wróg obojga kochanków, Oktawian. PotwierdziB on po[redniopochodzenie dziecka, widzc w nim 18 lat pózniej - po zwycistwienad Antoniuszem pod Akcjum - niebezpiecznego konkurenta, za-gro|enie dla wBasnych ambicji. PozbyB si lku, ka|c zamordowamBodzieDca. Wic chyba Cezarion byB rzeczywi[cie rodzonym synemCezara i Kleopatry. TYTUB Tuna el-Gebel w [rodkowym Egipcie. Odwiedzane przez nas miej-sca rozsiane s po caBym kraju. Nie chcemy bowiem opiera si nafotografiach, reprodukcjach i opisach, lecz z autopsji pozna wszys-tko, co pozostaBo z okresu rzdów naszej bohaterki. Po uci|liwej podró|y w skwarze osignli[my kompleks tzw. "gro-bów z Petosiris" w Tuna el-Gebel - olbrzymi [wityni - nekropolipo[rodku pustyni. Egiptolodzy z uniwersytetu w Monachium od latprowadz badania tego zabytku. W reliefach szczególnie wyrazniedochodzi do gBosu mieszany styl z ostatniego stulecia sprzed naszejery. Ten jedyny w swoim rodzaju pomnik dokumentuje codzienne|ycie za czasów kleopatry. Sceny na [cianach grobowca odpowiadajegipskiej tradycji - uwieczniono w kamieniu caBy doczesny [wiatek. Widzimy wic rolnika przy |niwach, cielc si krow, zbiór i przerób winogron, rzemie[lników produkujcych przedmioty codziennego u|ytku, tak|e wyposa|enie [wityD i posgi. W ten sposób starano si przyda zmarBym w drog "na tamten [wiat" czstk ich dotych- czasowego otoczenia. jednak w przeciwieDstwie do wizerunków w Denderze, przedstawiajcych wci| te same sytuacje, pozy i gesty, tu wszystko zdaje si by peBne |ycia. Postacie s silnie zindywidu- alizowane, ich czynno[ci skBadaj si na dynamiczny obraz rzeczywis- to[ci. Szczególnie rzuca si w oczy plastyczne odwzorowanie ciaB; podziwia mo|emy atletyczne figury z napitymi mi[niami, jak z gre- ckich amfor.Mo|na si domy[la, skd ta zmiana. Ju| trzy wieki przed po- wstaniem grobowców przywdrowaBa do Egiptu - wraz z Aleksan- drem Wielkim - kultura hellenistyczna. Oba [wiaty - egipski i grecki - Bcz si i przenikaj wzajemnie, tworzc mieszany styl dominujcy w nastpnych stuleciach.Mimo |e Aleksander MacedoDski wkroczyB do kraju jako zdobywca, miejscowa ludno[ wiwatowaBa na jego cze[. Dziki zwycistwu nad Persami pod Issos w 333 r. p.n.e. daB bowiem Egipcjanom wolno[. Sam natomiast (i jego nastpcy) potrafiB poBczy wBasn kultur z tradycjami Egiptu. Zawierzajc wyroczni w Siwah staB sidla mieszkaDców znad Nilu uosobieniem boga Ammona, pojawiajcsi na monetach i pBaskorzezbach w postaci tego bóstwa, czyli z ba-ranimi rogami. W ten sposób wszedB do egipskiego panteonu. Kleopatra na[ladowaBa wielkiego przodka jeszcze gorliwiej ni| jejpoprzednicy. Ze wszystkich potomków Aleksandra tylko ona potrafiBaczyta [wite znaki - hieroglify i porozumiewa si z poddanymiw ich ojczystej mowie. ZnaBa ponadto wiele innych jzyków, byBawic rozumn kobiet, potrafic jednoczy tradycj ze wspóBczes-no[ci. Nie staBa si bynajmniej Egipcjank. Profesor Empereur powiedziaBnam przy po|egnaniu w Aleksandrii: "Kleopatra z pewno[ci nieprzypominaBa typowej córy tego kraju. By mo|e miaBa nawet jasnewBosy i niebieskie oczy-jak ówczesne Greczynki". Na koniec dodaB:"Pod jednym wzgldem byBa typow latoro[l dynastii macedoDskiej:tak samo bezwzgldna, ambitna i |dna wBadzy jak jej antenaci.MaB|eDstwa pomidzy rodzeDstwem i zabójstwa krewnych staBywówczas na porzdku dziennym. Dosy niesamowita rodzinka...SAAWNI PRZODKOWIE KLEOPATRY Ptolemeusz, syn Lagosa wiernie sBu|yB swemu przyjacielowi, kre-wnemu i wodzowi, Aleksandrowi Wielkiemu. W wielu bitwach za-sBu|yB sobie - wraz z innymi dowódcami - na prawo wspóBde-cydowania o podziale zdobytego terenu po wczesnej [mierciwBadcy. Nie wiadomo, czy ju| podczas kampanii egipskiej zwróciBuwag na bogaty kraj nad Nilem, w ka|dym razie po odej[ciu Ale-ksandra - który zmarB w wieku 33 lat, prawdopodobnie na malari- zdecydowaB si na t wBa[nie cz[ "spadku". Bdc namies-tnikiem Egiptu przyjB w 306/5 r. p.n.e. godno[ królewsk. Tymposuniciem pragnB umocni suwerenno[ paDstwa i przeciwstawisi d|eniom do odbudowy aleksandryjskiego imperium. Ptole-meusz I ustanowiB si wic nastpc faraonów. potrafiB pozyskasobie nowych poddanych, mimo |e jego panowanie opieraBo sina arystokratach i urzdnikach. Jednocze[nie zrcznie wcigaB ary-stokracj egipsk w administrowanie krajem, potwierdziB wcze[niej-sze nadania ziemskie dla kapBanów, wspieraB budow i restauracj[wityD. Celnym posuniciem, wyra|ajcym szacunek dla dawnejstolicy - Memfis, byBo sprowadzenie tam zwBok Aleksandra Wie-lkiego. kolejni królowie przenosili prochy swych przodków do wspa-niaBego grobowca w Aleksandrii. Licznie odwiedzana w staro|ytno[cibudowla nie dotrwaBa, niestety, do naszych czasów. Wprowadzajc kult Serapisa,"oficjalnego bóstwa", Bczcego cechy boga zmarBychOzyrysa i [witego byka Apisa, jednoczyB Egipcjan i Greków tak|epod tym wzgldem. W okresie panowania Ptolemeusza pojawiBy si w paDstwie monety.kr|ki z miedzi, srebra i zBota zastpowaBy handel wymienny orazzBote i srebrne sztabki. Poborcy podatków oczekiwali wic odtd-obok tradycyjnej daniny w naturze - tak|e sakiewek z pienidzmi. Kleopatra uczy si ju| za mBodu, jakie znaczenie maj te monety.- (Przede wszystkim zBote) - na przykBadzie wBasnego ojca. Miejscowinazywaj go Auletes,"fletnista", poniewa| wicej czasu po[wica muzyce. ni| polityce. Drugi przydomek - Nothos czyli "bastard" jest jak najbar-dziej stosowny. król - w szczególny sposób "odlegBy krewny"- poniesBawnym koDcu panowania swego poprzednika do[ przypadkowo dostaje si na tron. ksi|niczka dostrzega, |e ojciec utrzymuje si u wBadzytylko dziki ogromnemu okupowi, wysyBanemu do Rzymu. W efekciepodatki rosn - co oczywi[cie nie usposabia ludno[ci przychylnie. Przy-szBa królowa widzi wic, co znaczy by zdan na Bask Rzymian.Auletes byB postaci dwuznaczn, podobnie zreszt jak wszystkiegBowy rodu Ptolemeuszy. Na monetach zachowaBy si podobiznyjego tyle| sBawnych, co osBawionych poprzedników. Oto Arsynoe II, córka zaBo|yciela dynastii. Po[lubiwszy Lizyma-chosa z Tracji, kazaBa zgBadzi jego syna z pierwszego maB|eDstwa,na korzy[ trzech swoich synów. Po [mierci m|a uciekBa do ma-cedoDskiej kasandrei i przez zwizek ze swym przyrodnim bratemPtolemeuszem keraunosem zostaBa królow Macedonii. Gdy kerau-nos rozkazaB zamordowa jej dzieci - Lizymachosa i Filliposa(jedynie najstarszy Ptolemeusz zdoBaB uciec), powróciBa przez Sa-motrak do Egiptu. Tu po[lubiBa rodzonego brata, Ptolemeusza II,który wygnaB pierwsz |on - Arsynoe I, knujc przeciw niemuspisek. Oboje ka| oddawa sobie cze[ jako "boskiemu rodzeDs-twu". kazirodztwo staje si staB cz[ci polityki dynastii, której czBon-kowie odtd szukaj partnerów wyBcznie w[ród równych sobie.Zmierzano do brutalnej eliminacji konkurencji politycznej. Niechlubn tradycj kontynuuje Ptolemeusz IV, którego wstpieniuna tron towarzysz krwawe zbrodnie. Rzdzi pocztkowo wspólniez matk, królow-wdow Berenik II, pozostaje jednak pod wpBywemswych ministrów Sosibiosa i Agathoklesa. Ci dwaj usuwaj wszystkich czBonków rodziny królewskiej, mogcych stanowi zagro|enie: matkgerenik II, brata Magasa i wuja Lizymachosa. Prawo azylu i dawnePrzyjaznie te| nic ju| dla Ptolemeusza IV nie znacz. ka|e on pub-licznie powiesi zwBoki króla spartaDskiego Kleomenesa, sprzymie-mierzonego z jego bratem i |yjcego ju| od dawna na wygnaniu w Alek- sandrii. Dzieci, |ona i wszyscy z otoczenia nieszcz[nika zostalitak|e bezlito[nie wymordowani.. Dalej widzimy Ptolemeusza VIII, który bierze za |on wdow po swoim bracie, Kleopatr II i jeszcze tego samego dnia poleca zgBadzi jej syna (wBasnego bratanka), Ptolemeusza VII. Wkrótce potem zgwaB- ciB sw bratanic kleopatr III, a nastpnie... po[lubiB j i uczyniB wspóBregentk obok macochy, kleopatry II. PowstaB wic swoisty"triumwirat", ale wspóBpraca nie ukBadaBa si - obie damy niena-widziBy si bowiem z gBbi serca. Gdy mieszkaDcy Aleksandrii opowiedzieli si za pierwsz |onkróla - uciekB z drug (kleopatr III) na Cypr, zabierajc syna z pier-wszego maB|eDstwa. kazaB go zabi i posieka na wBasnych oczach.Szcztki przekazano matce w noc przed obchodami jej urodzin.Kleopatra II nie waha si wykorzysta zmasakrowanych zwBok synado celów politycznych: wystawia je na widok publiczny, aby jeszczebardziej podsyci w[ciekBo[ obywateli miasta przeciw Ptolemeu-szowi VIII. Po odzyskaniu panowania nad miastem Ptolemeusz VIII m[ci sibrutalnie za okazywan mu niech: pewnego dnia, gdy miejskigimnazjon (boiska i bie|nie pod goBym niebem - od Red.) jestszczególnie przepeBniony, ka|e go otoczy i podpali. Wielu Alek-sandryjczyków pada ofiarami pBomieni. W koDcu, mimo wszystkich doznanych okrucieDstw, kleopatra IIgodzi si znowu z Ptolemeuszem i powraca - wraz ze skarbcempaDstwa - z Syrii. "Triumwirat" istnieje dalej - jak gdyby nic sinie staBo! Wspomnie jeszcze trzeba Ptolemeusza XI, który w dziewitna[ciedni po [lubie zabija swoj |on. Czyn ten wywoBaB wszak|e w[ródkochajcych królow mieszkaDców Aleksandrii takie wzburzenie, |ewywlekli morderc z paBacu i zmasakrowali go w[ród wycia zado-wolonej tBuszczy. Jego nastpc zostaB Ptolemeusz Auletes, ojciec naszej kleopatry.Ona równie| - zgodnie z tradycj dynastii - postara si o usunicierodzeDstwa. Có| za rodzina! Ówczesny Rzym nie ma jednak powodu krytykowa wydarzeDw Egipcie. PaDstwo znajduje si w okresie przej[ciowym midzyrepublik a dyktatur i prze|ywa upadek obyczajów, moralno[ci i da-wnych warto[ci republikaDskich - ku przera|eniu wielu, którzy niechcieli lub nie umieli rozpozna symptomów nowych czasów. Ju|80 lat przed Chrystusem re|im Sulli nadaB zupeBnie nowe znaczenietytuBowi "dyktator" i w bolesny sposób u[wiadomiB Rzymianom, cooznacza jedynowBadztwo. O ile wcze[niej urzd dyktatora zarezer-wowany byB dla sytuacji nadzwyczajnych, gdy dla dobra obywatelipeBni wBadzy otrzymywaBa jedna osoba - teraz otworzyB si dlazaspokojania |dzy wBadzy. Sulla przetarB drog, na któr chtniewstpiBoby wielu polityków - pod pozorem ratowania paDstwa. W owych czasach moralnej dezorientacji, braku celów i warto[ci,zapomniano jednak nawet o terrorze tyrana - znów trzeba byBo"mocnego czBowieka", który zaprowadziBby porzdek. Chtnych nie brak - powoBany do takiego dzieBa czuje si zarówno Pompejusz jak i Gajusz Juliusz Cezar. Obu jednoczy pogarda, jak okazuj Senatowi i Republice. L| wic i zniesBawiaj te instytucje, ale troski i kBopoty ludu tak|e niewiele ich obchodz. Wszystko, co czyni, sBu|y umacnianiu ich wBadzy i najwa|niejszemu celowi: samodziel- nemu panowaniu. Cezar jest typowym dzieckiem swych czasów; |dny pienidza i wBadzy, egocentryczny potentat.~ NIENAWIDZ KRÓLOWEJ" "Rzym "koci rynek". Pozwolili[my sobie na krótki odpoczynek w "Cafffe z trzema f", stojcym na miejscu dawnego ratusza. Tutaj wBa[nie, w dniu id marcowych - 15 marca 44 roku p.n.e. znalazB [mier wielki Juliusz Cezar. Wcze[nie zaczli[my nasz wdrówk i teraz, w poBudniowym skwarze znajdujemy odpr|enie przy kieliszku campari.DokBadnie w tym miejscu musiaB rozegra si dramat, który wstrzs- nB caBym staro|ytnym [wiatem. Zamordowanie Cezara wywoBaBo w Rzymie wieloletni kryzys polityczny i oznaczaBo koniec wszystkich planów kleopatry.Wczesnym rankiem Cezar, nkany w nocy niespokojnymi snami, wstaB, by uda si na posiedzenie Senatu. WstrzymywaBy go nagBe mdBo[ci i zBe przeczucia |ony kalpurnii. Gdy wic pojawili si wy- sBannicy czekajcych senatorów, wyszedB z ociganiem. Podobno senator Decymus Brutus wziB go za rami i pocignB za sob. Na ulicy drog zastpiB im Artemidor, przyjaciel wodza. DowiedziaB si o planach zamachu i opisaB je szczegóBowo, lecz Cezar w po[piechu odwlekaB lektur wrczonego mu zwoju. Oto jak drobiazgi zdecydo- wa mog o |yciu lub [mierci.Zamach byB dokBadnie przygotowany: na stopniach kurii powitano Cezara i wprowadzono do budynku. Tam przystpiB do niego senator Tiliusz Cymber, proszc o Bask dla wygnanego brata. Gdy wódz odmówiB, Tilliusz zerwaB mu tog - umówiony znak dla spiskowców. Senatorowie po kolei zadawali ciosy - umówili si, |e nie bdzie jednego pogromcy tyrana, zgBadz dyktatora wspólnie. krwawicy z wielu ran Cezar upadB. "I ty, Brutusie, przeciwko mnie!" - miaB powiedzie z niedowierzaniem do swego zaufanego i krewnego, zanim ten pchnB go sztyletem.katastrofa nie przyszBa znikd: arogancja i przecenianie wBasnych siB osBabiBy podstawy wBadzy Cezara i w koDcu doprowadziBy go do upadku. W jego prawodawstwie i dalekosi|nych planach przebu-dowy i upikszenia miasta Rzymianie upatrywali zapdy dyktatorskie.Aby zrealizowa swe zamiary kazaB dla przykBadu skre[li 170 tys.osób z listy bezpBatnego rozdawnictwa zbo|a. W ten sposób chciaB zmusi obywateli, by zajli si upraw le|cej odBogiem ziemi i samizapewnili sobie utrzymanie. RozwizaB polityczne stowarzyszeniai Kluby, obsadziB Senat i wy|sze stanowiska swoimi ludzmi. Zwolen-nicy dawnego, republikaDskiego porzdku uderzyli na alarm. Ale tonie wszystko: Cezar nie wahaB si wprowadzi do Senatu Galijczyków,co znalazBo odbicie w paszkwilu: "Cezar triumfalnie prowadzi Galij-czyków, prowadzi ich nawet do ratusza. Galijczycy [cignli spodnie,),narobili na purpur". Prawdziw w[ciekBo[ sprowadziB na siebie pozwycistwie nad swym rywalem Pompejuszem. Prawie ka|da rodzinastraciBa kogo[ w owej wojnie Rzymian przeciwko Rzymianom. A Cezar[witowaB wBa[nie [mier ofiar! Lekcewa|enie zwyczajów i tradycji,zwBaszcza kultu zmarBych, obwie[ciB wszem i wobec na zaBo|onymprzez siebie olbrzymim Forum JuliaDskim. Niejako ukoronowaniemjego arogancji byBo oddanie hoBdu pewnej cudzoziemce, otoczonejw Wiecznym Mie[cie zB sBaw. W [wityni patronki swego rodu,Venus Genetrix, kazaB ustawi obok posgu bogini (!) wspaniaB,zBot statu kleopatry. WiedziaB dobrze, |e okazywanie |yjcymludziom boskiej czci jest dla Rzymian [witokradztwem.Kleopatra - sól w oku Imperium. Prowokacja, jak stanowiBa jejobecno[ mogBa w istotny sposób wpByn na wydarzenia 15 marca44 r. p.n.e. Od momentu, gdy pojawiBa si w mie[cie, ono obróciBosi przeciw niej. W[ród mieszkaDców kipiaBo od plotek.. Oto wicdyktator urzdziB swej wybrance tu| u bram stolicy "miBosne gniaz-dko", w którym swobodnie j odwiedzaB- i to na oczach maB|onka-brata Ptolemeusza. Ona za[ zuchwale pojawiBa si publicznie, razemze swym bastardem Cezarionem, zgBaszajc tym samym imperialneaspiracje. Rzym zostaB zaalarmowany - póB-Egipcjanin potencjal-nym nastpc Cezara, Kleopatra jako regentka egipsko-rzymskiegomocarstwa! Takie obawy przewijaBy si w listach miejscowych poli-tyków.Dwa lata rezydowaBa królowa w Wiecznym Mie[cie, tam gdzie obec-nie stoi Villa Farnese. Mówiono o trzystuosobowej [wicie, orientalnymprzepychu i hucznych biesiadach, a wszystko to w czasach, gdy oby-watelom kazano zaciska pasa."Nienawidz królowej" - pisaB do swego zaufanego - AtticusaCyceron, znany nam przede wszystkim jako utalentowany mówca."Nie mog bez wzburzenia my[le o bezwstydno[ci, z jak |yBa w do-mu Cezara po tamtej stronie Tybru. {adnych kontaktów z takimiludzmi! Wydaje mi si chyba |e, brak im nie tylko rozumu, ale i wsze-lakich uczu". Z listu tego wynika, jak ró|norodne byBy przyczynyantypatii. SigaBy one od zranionej pró|no[ci do caBkowitego odrzu-cenia wszystkiego, co wi|e si z pojciem monarchii. W obliczuorientalnego zbytku wielu Rzymian ogarniaBa "republikaDska odraza".Sdzi mo|na, |e Kleopatra wymagaBa od Cezara wielu ofiar, a im-perator bez sprzeciwu speBniaB jej |yczenia. Czy byBa to miBo[ czytylko wdziczno[? Bdz co bdz Cezar mógB si poszczyci - jakniegdy[ Aleksander Wielki - zdobyciem bogatego Egiptu, i to bez-krwawo. UdaBo mu si poprzez romans wBczy do swej strefy wpBy-wów ostatnie mocarstwo, nie bdce zale|nym od Rzymu. WidziaBsi ju| u szczytu potgi, jako absolutny wBadca - przeliczyB si jednak.Oto le|y w kaBu|y krwi na marmurowej posadzce. {aBosne zwBokiopuszczone przez wszystkich. jego nagBy koniec oznacza dla paDstwakatastrof, powstaje pró|nia, której republikanie nie przewidzieli. Jestte| katastrof dla kleopatry, bowiem w tym momencie wszystkie jejmarzenia o egipsko-rzymskim mocarstwie, tak bliskie zdawaBoby sirealizacji, pryskaj niczym mydlana baDka. Ucieka wic z Rzymu doAleksandrii. Wie[ o zamachu z szybko[ci bByskawicy obiega WieczneMiasto - ale na razie nie ma powodów do niepokoju, republika jestzbyt zajta sob, aby my[le o zbrojnej aneksji Egiptu.Królowa korzystajc z sytuacji czyni syna Cezariona wspóBregentemi zajmuje si wBasnym krajem. ZBy los nie opuszcza jej jednak; bogatyEgipt podczas nieobecno[ci wBadczyni srodze ucierpiaB. GBód, buntyi zaraza (prawdopodobnie d|uma) dotknBy paDstwo. Kleopatra ka|eotworzy królewskie spichrze, aby zBagodzi ndz - i tym czynemna nowo zjednuje sobie poddanych. Niczym w oczekiwaniu koDca[wiata oddaje si bezgranicznemu aleksandryjskiemu luksusowi. CaByten przepych jeszcze raz u|yty bdzie w celach politycznych, abyo[lepi nim nowego czBowieka stojcego na czele Imperium rzyms-kiego - Marka Antoniusza.Gdy na nowo wyznaczone zostaBy strefy wpBywów, przypadB muw udziale Wschód. ZcigaB i pokonaB morderców Cezara a nastpniewdaB si w dBugotrwaBe utarczki z Partami i ich sprzymierzeDcami- nielojalnymi wasalami Rzymu. Po wyprawie przeciwko ArmeniiurzdziB zimow kwater w Tarsos na wybrze|u Azji Mniejszej. Tutajspotka nasz bohaterk - a jej to zrzdzenie losu pozwoli ponowniemarzy o realizacji "snów o potdze".ZAPACH ORIENTU Marek Antoniusz poznaB kleopatr ju| w 55 r. p.n.e. Jej ojciecszukaB wtedy pomocy w Rzymie, i znalazB j - za "drobn" opBat.Kleopatra miaBa wtedy zaledwie 14 lat, Antoniusz - 27. TymczasemzrobiB karier jako oficer i polityk, po [mierci Cezara przez krótkchwil staB na progu jedynowBadztwa. Testament wodza, ustanawia-jcy spadkobierc sBabowitego mBodzieDca Oktawiana (adoptowa-nego syna Cezara) musiaB by dla niego ci|kim ciosem. Jako trzeciwysunB swe roszczenia Lepidus, namiestnik Galii. W koDcu pazdziernika roku 43 p.n.e. w okolicach dzisiejszej Boloniidochodzi do spotkania trzech najpot|niejszych ludzi w paDstwie.Dwa dBugie dni rokowaD rozstrzygaj o przyszBo[ci: ustawa przyznajetriumwiratowi picioletni okres rzdów, podczas których maj zostazdBawione wewntrzne niepokoje. Je[li chodzi o prowincje - An-toniusz otrzymuje Gali, Lepidus Hiszpani a Oktawian Afryk, Sycylii Sardyni. Po niespeBna roku przymierze przyniosBo efekty. 3 pazdziernika 42r. p.n.e. pod Filippi rozgrywa si bitwa z mordercami Cezara. Tymostatnim udaje si jeszcze w pierwszym starciu unikn rozstrzyg-nicia, ale 20 dni pózniej ponosz druzgocc Klsk. Decydujcrol odgrywa w tym zwycistwie Antoniusz, a jego wielkoduszno[w stosunku do pokonanych znajduje uznanie w[ród przyjacióB a nawetwrogów. Stopniowo wyrasta na pierwsz osob w imperium. Znajdujeto odbicie w nowym podziale stref wpBywów: Parweniusz Lepidus,przyjty w skBad triumwiratu tylko ze wzgldu na sprzyjajce okolicz-no[ci musiaB si zadowoli Afryk, Oktawian otrzymaB Itali i Hisz-pani, natomiast Antoniusz zdecydowaB si na Grecj, Azj Mniejszi Orient. Tarsus, Azja Mniejsza - rok 41 p.n.e. Po pBytkich wodach zatokipBynie bajkowy statek, otoczony flotyll holujcych go Bodzi. Nad-budówki wykonane s z |erdzi, cz[ciowo obcignitych kolorowymmateriaBem, inne - otwarte po bokach - przykrywa tylko kawaBpBótna, chronicy przed sBoDcem. Jest to statek morski - miejscowiwidzieli go bowiem, jak przypBynB z otwartego morza - a mimo tolekki i zwiewny jak sen. ZBote, srebrne i miedziane okucia bByszczw sBoDcu, bryza przynosi na ld zapach kwiatów, z pokBadu dochodzimuzyka i [miechy. ZaBoga rzymskiego okrtu patrolowego oraz za-chwyceni i zaciekawieni posiadacze maBych Bódek rybackich nie mogsi nadziwi. Nie |agiel ani wiosBa napdzaj boski pojazd - przy-holowaBy go tutaj towarzyszce mu stateczki. Na pokBadzie nie widamarynarzy ani |oBnierzy. Przez wysokie burty wychylaj si piknedziewczta i obsypuj witajcych pBatkami kwiatów, wieDcami, owo-cami. Nic innego, tylko [wita bogini zaprasza do [witowania. Alekim jest ta bogini?kleopatra, oparta wygodnie o stos poduszek, oczekuje na poja-wienie si peBnicego sBu|b w porcie oficera i jego |oBnierzy. Dotej pory wszystko przebiega wedBug planu. SByszy wiwaty tubylców,[miech sBu|cych i delektuje si atmosfer, obiecujc sukces. ZnowuoddaBa si Rzymianinowi ale tym razem gruntownie go "prze[wiet-liBa", poznaBa jego ambicje, umiejtno[ci, sBabo[ci. Na tej podstawiewyre|yserowaBa swoje przybycie. Marek Antoniusz skBaniaB si ju|bowiem od dawna ku Orientowi z jego stylem |ycia, tak ró|nym odrzymskich cnót.Scen wpBynicia królowej do portu w Tarsus opisaB Plutarch, a Szek-spir uwieczniB j w dramacie "Antoniusz i kleopatra": "Aódz, co w ni wsiadBa, jak ten tron [wieccy - gore na wodzie: rufa bita zBotem, |agle z purpury, a tak spachnidlone, |e wiatry od nich dostawaBy krkajak od lubczyku; wiosBa byBy srebrneporuszane pod fujarki; woda,któr chlastaBy, |eby |ywiej biegBa -jak zadurzona w ich biciu. Co do niej -przez ndzny wszelki opis:, pod baldachimem, zBotogBów, tiul, przy niejrzezbiona Wenus, co przerosBa modelscena z legen- - zdaje si marna. Z obu stron jej stojdy, rozkoszni malcy z doBkami w buziakach,jak u[miechnite kupidyny, dzier|barwne wachlarze, których wiew si zdajegrza jej urocze policzki swym chBodem,potem rozgrzane, chBodzi (...) A te jej niewiastyjak nereidy, tyle tam tych syren,czytaj z oczu jej, tworz oprawjej majestatu. U steru te| jakby syrena: |agle jedwabne wraz puchn na lada dotyk tych rczek ró|anych: wdzicznie peBni powinno[. Z jej Bodzi woD dziwna, lotna bije w nozdrza brzegu, Bódz blisko, tBum ju| kleopatry czeka; Antoniusz w rynku sam jeden na tronie, [wista w powietrze, które te| by zbiegBo, |eby pogapi si na kleopatr, gdyby natura zniosBa pró|ni. (...) Gdy wyldowaBa Antoniusz posBaB po ni i zaprosiB j na wieczerz; odparBa, |e lepiej byBoby, gdyby on chciaB by jej go[ciem kornie go bBaga o to, wic Antoniusz dworny, |e nigdy "nie" damom nie mawia, idzie, a potem sercem pBaci za t uczt" * Jeden z fresków w Wenecji przedstawia scen z legendy, wedBugktórej kleopatra na oczach Antoniusza rozpu[ciBa w winie i wypiBasw najwiksz i najpikniejsz perB. Oto demonstracja niewyob-ra|alnego luksusu. Rzymski wódz jest nie tylko pod wra|eniem - sta-je si wrcz niewolnikiem Orientu. MISTERIA DIONIZYJSKIE Obce zwyczaje i wyznania rozprzestrzeniBy si wówczas w caBejwschodniej cz[ci Imperium. Do gBosu doszedB Dionizos, radosnybóg wina, z wieDcem winoro[li na gBowie. Na jego cze[ odbywajsi w paBacach Aleksandrii oszaBamiajce uczty, kultowe orgie, którymMarek Antoniusz coraz chtniej si oddawaB. Czym byB ów tajemniczy kult Dionizosa? WywodziB si z Tracji,skd rozpowszechniB si poczwszy od VIII w. p.n.e. Dionizos byBbogiem rado[ci, wyzwolenia i wybawienia, symbolizujcym triumf- tak|e nad [mierci. Urodzi si miaB w legendarnym "kraju nimf",odpowiadajcym mniej wicej pojciu raju w naszej cywilizacji. W Egipcie nowy kult wprowadziB Auletes, ojciec naszej bohaterki.ByB to ukBon w stron zaBo|yciela dynastii, Aleksandra MacedoDskiego,uznanego za wcielenie Dionizosa. Aleksander, stajc si bogiem,uczyniB bogami tak|e swych nastpców. Boska cze[, jakiej Au-letes |daB dla siebie i swojej rodziny znajdowaBa wyraz m.in.w kierowanych do niego pismach i petycjach, adresowanych"Nasz bóg i pan, król". Nawet córki i synowie wBadcy ju| za|ycia uchodzili za "istoty nieziemskie" i byli równie| tytuBowani- naszymi panami i najwy|szymi Bogami". kleopatra czuBa si wicBogini ju| na dBugo przed wstpieniem na tron, niejako od uro-dzenia. Starajc si o stworzenie realnego wizerunku swej bosko[ci Auletes nazwaB si Nowym Dionizosem - "Neos Dionysos" i twierdziB, |e jest uosobieniem rzymskiego Bachusa. Jego atrybuty to wieniec z p- dów winoro[li, puchar oraz laska opleciona li[mi bluszczu, zakoD- czona szyszk. Takie wizje, wyobra|enia i skojarzenia zakorzenione byBy w tradycji, Auletes nadaB im jednak caBkiem nowe znaczenie.Egipskie, rzymskie i greckie aspekty kultu zintegrowaBy si w uniwersaln caBo[, promieniujc znad Nilu na caBy antyczny [wiat. W Villa dei Misteri w Pompejach, u stóp Wezuwiusza, zachowaBsi cykl malowideB przedstawiajcych Dionizje. Widzimy sdziwegom|czyzn - by mo|e kapBana - trzymajcego zwoje z opisemrytuaBów. Obok bBazeDskie maski i zagadkowe przebrania, odgrywa-jce w tym kulcie powa|n rol, podobnie jak wino i muzyka. Nale|aBydo niego tak|e rytualne biczowania, wprowadzanie si w trans, którypomagaB odnalez Dionizosa, a poprzez niego - wyzwolenie. WinobyBo [rodkiem do osignicia stanu duchowej ekstazy, ,.boskiegoobBdu", pozwalajcego [miertelnym poczu si równymi bogom.NOWE MONETY W Aleksandrii pojawiBy si nowe monety: po jednej stronie wize-runek piknej, dojrzalszej ju| kleopatry, po drugiej - zmysBowyAntoniusz. Oboje Bcz si nie tylko na monetach. Nastpca Cezarajeszcze bardziej ni| on zafascynowany jest bogatym, egzotycznym|yciem. Pozwala si uwie[ orientalnemu królestwu a nawet czciswe posgi - niczym faraon. koszmarna wizja dla obywateli Rzymu.To jeszcze nie wszystko: ofiarowuje kleopatrze i jej dzieciom jednpo drugiej wschodnie prowincje, przyBczone do Imperium po dBugichi krwawych walkach. CzBowiek, który wyruszyB na podbój nowychkrajów, rozdaje je teraz! "Antoniusz jest bezwoln ofiar tajemnychzióB i czarów miBosnych Egipcjanki" - szeptano w Wiecznym Mie[cie.Jak|e inaczej wytBumaczy fakt, |e rzymski patrycjusz, którego mowanad zwBokami Cezara wstrzsnBa sBuchaczami, który zdawaB siskupia w sobie wszystkie cnoty republikaDskie - staB si niewol-nikiem Orientu? Podarunki, które wódz poczyniB swojej kochanceobejmowaBy rozlegBe obszary Lewantu. Monety, które z tej okazjiwybito, oznaczaBy pocztek nowej epoki, u[wietniaBy wBczenie no-wych terenów do dawnego paDstwa faraonów. Pewne wydarzenie z roku 34 p.n.e. oszoBomiBo Rzymian: w alek- I.i;sandryjskim gimnazjonie zebraB si tBum. Antoniusz i Kleopatra zasiedlina pozBocistych tronach, wysoko ponad gBowami ludu; przed nimi- ich maBoletnie jeszcze dzieci przybrane w stroje i insygnia krajów,nad którymi miaBy obj panowanie. Cezarion, trzynastoletni synnaszej bohaterki ze zwizku z Cezarem uzyskaB potwierdzenie swegopanowania nad Egiptem. Pomidzy wBasne dzieci pary rozdzielonowschodnie prowincje Imperium Rzymskiego. TytuBy monarsze sypaBysi jak z rogu obfito[ci. Sze[cioletni Aleksander Helios zostaB królem Armenii i wBadc obszarówa| po Indus - a wic krajuPartów. Jego siostrze - bli-zniaczce, Kleopatrze Sele-ne, przypadBa Cyrenajka(graniczca z Egiptemcz[ dzisiejszej Libii) i wy-spa Kreta. Dwuletni zaled-wie Ptolemeusz FiladelfosotrzymaB nie tylko terenydawnego paDstwa Seleuki-dów - przyznane ju| zre-szt trzy lata wcze[niej jegomatce - lecz tak|e cz[Azji Mniejszej na wschódod Eufratu a| do cie[ninyHellespont - zwanej dzi[Dardanelami.Tymczasem prawowitamaB|onka wodza, Oktawia,oczekiwaBa w Rzymie wia-domo[ci od m|a, otoczo-na sympati i wspóBczu-ciem obywateli. Nie mogli zrozumie, |e Marek AntoniuszzapomniaB nawet o najbli|szej rodzinie. "Czy on oszalaB? - pytaliRzymianie. WSCHÓD PRZECIW ZACHODOWI akcjum - zachodnie wybrze|e Grecji. Nowy aktor na politycznejscenie staro|ytno[ci ma powstrzyma szaleDca: Oktawian - mBody,blady, wnuk siostry wielkiego Cezara, po którym pocztkowo niespodziewano si niczego szczególnego. Jednak to jemu wBa[nie przy-padBo rozstrzygn w walce z Antoniuszem: Rzym czy te| Aleksandriastan si centrum antycznego [wiata. Po tym, jak najwa|niejszeporty zaopatrzeniowe opanowaB Oktawian, szanse "boskiej pary"nie wygldaj najlepiej. Ze strategicznego punktu widzenia oczywistejest, |e tutaj, na najdalszym zachodnim kraDcu swej strefy wpBywówAntoniusz nic ju| nie zyska. Cios, jaki chciaB zada Imperium poprzezAdriatyk, w oparciu o posiBki z bezpiecznych portów, staB si niemo|-liwy.Czy oboje kochankowie byli [wiadomi tej sytuacji? Przemawiajza tym pewne fakty - aby uwolni si od balastu i nie pozostawiniczego wrogowi, ka| spali wikszo[ swych statków. PozostaByjedynie olbrzymie, podobne do pBywajcych twierdz galery bojowe,nieliczne szybkie Bodzie Bcznikowe - i flota egipska.Mimo wszystko Antoniusz zdaje si szuka wielkiej bitwy, decy-dujcego starcia "Wschodu z Zachodem".ZDRAJCZYNIAkcjum - 2 wrze[nia 31 r. p.n.e. W cigu nocy zatoka portowazamienia si w puBapk. Gdy wczesnym rankiem okrty Antoniuszajeden za drugim mijaj wski przesmyk, drog zagradza im flotaoktawiaDska, rozcignita w dBugim Buku. Wódz chce sformowaklin, by przerwa pier[cieD okr|enia, lecz przeciwnik wycofuje si,wycigajc go na otwarte morze. Stopniowo okrty obu stron grupujsi na skrzydBach. Wreszcie pada rozkaz natarcia i skrzydBa z impetemuderzaj na siebie. Deszcz strzaB i wBóczni spada z wysokich galerAntoniusza na ni|ej poBo|one pokBady wroga. Rzymianie odpowiadajstrzaBami zapalajcymi i pociskami z katapult. WokóB ka|dego pBy-wajcego olbrzyma uwija si kilka rzymskich okrtów, nkajc zaBogz wielu stron jednocze[nie. Aborda| wydaje si niemo|liwy, ale wy-Bomy w ogromnych kadBubach pozwalaj wznieci w ich wntrzugrozne po|ary.Bitwa jeszcze trwa, gdy wydarza si co[ nieprzewidzianego: flotakleopatry wbrew wszelkim ustaleniom stawia |agle i odpBywa nawschód. Antoniusz nie wierzc wBasnym oczom spoglda na od-dalajcy si purpurowy |agiel egipskiego okrtu flagowego. przezchwil stoi jak sparali|owany, potem rzuca gorczkowe rozkazy,wsiada do maBej Bodzi Bcznikowej i pod|a za królow.MaBo kto z za|arcie walczcych zauwa|yB zniknicie przywódców.Dopiero po jakim[ czasie z okrtu na okrt roznosi si wie[: "An-toniusz uciekB! ZostawiB nas na pastw losu!". przecie| bitwa bezwodza to bitwa przegrana.Antoniusz dogoniB wkrótce flot egipsk, przesiadB si na statekkochanki, ale unikaB kontaktu z ni. Wci| jeszcze nie otrzsnB siz szoku, jakim byBa dla niego owa nieprzewidziana ucieczka. Nur-towaBo go to samo pytanie, które nie daje spokoju wspóBczesnymhistorykom: co powodowaBo kleopatr? Dlaczego przedwcze[niewycofaBa si z bitwy, która mogBa oznacza realizacj jej politycznychmarzeD, która rozgrywaBa si wyBcznie z jej powodu? W oczach Antoniusza byBa to zdrada - tak te| twierdzili jego |oBnierze. Ale czy królowa naprawd oszukaBa swego partnera? Z historycznych faktów wynika, |e ju| na dBugo przed bitw wiedziaBa, i| to przedsi- wzicie nie mo|e zakoDczy si sukcesem. Pocztkowe zwycistwa szybko obróciBy si w niepowodzenia, realistycznie my[lca wBadczyni postanowiBa wic ratowa, co mo|na. Jej okrty, wycofujc si, unikn- By zniszczenia, co dawaBo jeszcze cieD szansy. Ale czy rzeczywi[cie u zródeB postpowania kleopatry le|aBo strategiczne my[lenie?;Wielu naukowców my[li inaczej. Poprzez ucieczK otworzyBa sobie mo|liwo[ wcignicia w sw gr trzeciego Rzymianina: Oktawiana. Antoniusz najwyrazniej zawiódB; sny o rzymsko-orientalnym mocar- stwie mogBa wic zrealizowa tylko w przymierzu z nowym przywód- c Imperium. Takiej bezwzgldno[ci mo|na si po kleopatrze spo- dziewa, aczkolwiek ów plan - je[li przyj, |e taki miaBa - ByB równie| wyrazem rozpaczy.Do aliansu z Oktawianem nie miaBo bowiem nigdy doj[. królowa znalazBa si na przegranej pozycji, jej wBadza, jej uroda nale|aBy do przeszBo[ci. Nieprzystpny, 32-letni Oktawian nie daB si omami.ZMIERZCH BOGÓWAleksandria - paBac na wyspie. Gra jest skoDczona, marzeniao [wiatowym imperium brutalnie zniweczone. Nocami w okolicyrozlegaB si podobno przecigBy gwizd. "To bóg Dionizos opuszczamiasto, jak szczury toncy stateK" - twierdzili miejscowi.Marek Antoniusz w obliczu Klski i gro|cego poni|enia ze stronyprzeciwnika przebiB si wBasnym mieczem. kleopatra kazaBa przenie[umierajcego do swego grobowca, który musiaB le|e nieopodalmiejsca pochówku Aleksandra Wielkiego. PochowaBa zwBoki zgodniez tradycj faraonów. Sama schroniBa si w grobowcu przed nad-cigajcymi oddziaBami Oktawiana.Postawiona przed oblicze nowego wBadcy Rzymu, nie miaBa ju||adnych atutów. Przed Oktawianem stanBa kobieta o matowymspojrzeniu, cierpica i rozgorczkowaNA od ran, które sobie zadaBarozpaczajc po [mierci kochanka. Wszystkie bogactwa wpadBy ju|w rce zwycizcy, pozostaBo jej tylko bBaga o darowanie |yciadzieciom. Dla siebie samej nie wa|yBa si o nic prosi, nie |ywiBate| nadziei. WspomniaBa zapewne los siostry, wzitej do niewoliw wojnie aleksandryjskiej i pdzonej w BaDcuchach ulicami Rzymu.Takiego koDca chciaBa sobie oszczdzi, ratujc godno[ samobójs-twem.Nale|y wtpi, czy rzeczywi[cie znalazBa [mier przez ukszeniew|a, jak donosili staro|ytni kronikarze. Raczej signBa po zatruteigBy lub sztylet, Batwe do przemycenia przez krg stra|y. Za takwersj przemawia przede wszystkim fakt, |e wraz ze sw paniwybraBy [mier dwie jej sBu|ce. Jad pojedynczego w|a raczej niewystarczyBby do u[miercenia trzech osób, zwBaszcza je[li byBa tokobra, która zu|ywa caBy swój zapas jadu podczas jednego ukszenia.Wtpliwe te|, aby uwadze legionistów umknBy trzy (albo nawetwicej) gady. W komnatach kleopatry nie znaleziono te| ani jednegow|a, jak zgodnie zanotowali antyczni historycy.Wprowadzenie trucizny za pomoc igBy byBo stosunkowo prosti rozpowszechnion podówczas metod grupowego samobójstwa."Niektórzy twierdz - podkre[la Plutarch - |e na ramieniu ofiaryodkryto dwa ledwie widoczne [lady ukBu". Wygld zwBok [wiadczymo|e o u|yciu wBa[nie jadu kobry. Plutarch pisaB: "Jej ciaBo nie za-czerwieniBo si jednak w |adnym miejscu i nie wykazywaBo te| |ad-nych innych symptomów zatrucia". Taki wBa[nie brak zewntrznychobjawów jest charakterystyczny dla parali|ujcego nerwy ukszeniakobry. Kleopatra nie |yje. Czy zrealizowaBa swój |yciowy cel? Na pewNOnie - Aleksandria nie staBa si stolic [wiata, lecz centrum nowEJrzymskiej prowincji - Egiptu. DokBadne przeciwieDstwo zamiarówBadczyni. Czy osignBa wic cokolwieK? Czy byBa tylko zabawKw rkach dwóch pot|nych Rzymian? WspóBcze[ni naukowcy przyznaj: Cezar wspieraB j jak tylko móGB podczas trwania ich zwizku podarowaB jej wicej ani|eli Auletes, jEJ ojciec, kiedykolwiek uzyskaB za swoje Bapówki. Zimny, rzymski tak nigdy nie zachowywaB si tak irracjonalnie, jak w czasie pobytu w Egip- cie, nigdy do tego stopnia nie lekcewa|yB politycznej kalkulacji. Przy czyn takiego postpowania mogBo by tylko gBbokie przywizaniE do królowej. Antoniusz za[? Pierwszy raz ujrzaBa go jako dziecko gdy w orszaku Gabiniusza go[ciB na dworze jej ojca. Poznali sie podczas pobytu kleopatry w domu Cezara, po spotkaniu w TarsuS Marek Antoniusz ulegB jej wdzikom. Odbywali razem najdziksze orgie, razem wyruszali na nocne wBóczgi po Aleksandrii - beztros- kie, pikne lata, by mo|e najszcz[liwsze w |yciu wBadczyni. kle- opatra finansowaBa nieudane kampanie Antoniusza i znowu wspólnie zd|ali ku zagBadzie. CzBowiek, na którego stawiaBa, z pewno[ci j rozczarowaB - ale czy szalona rozpacz po jego [mierci nie [wiadczyBa o miBo[ci? Plutarch trafnie scharakteryzowaB dusz piknej Egipcjanki: "Wszystko co czyniBa, czyniBa z caBkowitym oddaniem: Gdy kochaBa, kochaBa bez granic. Gdy nienawidziBa - to z zapamitaniem. Gdy pBakaBa, pBakaBa caBym sercem". Tak te| opBakiwaBa Antoniusza.KIM BYBA KLEOPATRA? Berlin - Muzeum Staro|ytno[ci. Nasze poszukiwania dobiegBy koDca. Znów stoimy przed popiersiem królowej. Czy zmieniB si nasz punkt widzenia?Spogldamy na Badn, wytworn kobiet, wygldajc zupeBnie inaczej ni| próbowaBy nam wmówi zmieniajce si gusta w cigu dwóch tysicleci. Co mo|emy o niej powiedzie? Bardzo wcze[nie zdaBa sobie spraw z wBasnej potgi i wBadzy. jako Greczynka z po- chodzenia wzorowaBa si raczej na Aleksandrze Wielkim ni| na fa- raonach, potrafiBa jednak przyswoi sobie dziedzICtwo dawnego Egip-. tu. CzuBa si zwizana z tradycjami dwóch krgów Kulturowychi umiaBa wydoby z obydwu to, co najlepsze. Wizj Egiptu wielkiegoi pot|nego jaK nigdy dotd musiaBa pogrzeba - podobnie jakm|czyzn swojego |ycia. Czy |aBujemy wic obrazu "femme fatale" na tronie faraonów,zmysBowej uwodzicielKi, Która chciaBa narzuci Europie deKadenckiluksus Orientu? Z pewno[ci nie, gdy| poznali[my inn Kleopatr;polityKa pomidzy dwoma [wiatami, siln osobowo[ czerpic na-tchnienie ze swej wizji i dla tej wizji |yjc. OdpowiadaBa nawetdzisiejszym wyobra|eniom "nowoczesnej", wyemancypowanej ko-biety; w |adnym z obu zwizKów nie wpadBa w caBkowit zale|no[.OddawaBa Rzymianom bogaty Egipt jako baz wyj[ciow do realizacjiich ambicji - ale najpierw to oni umacniali jej wBadz. Nigdy niebyBa egzotyczn "maskotk" swych kochanków. Niemniej wiedziaBajednak o roztaczanym uroku i potrafiBa podkre[la sw kobieco[ nawszelkie mo|liwe sposoby. Nie potrzebowaBa zmysBowo-duchowejatmosfery - co przypisywali jej malarze i poeci - aby omotaCezara czy Antoniusza. Mo|e powinni[my zmieni sposób rozumowania i odBo|y ad actalekcewa|enie i niech wobec niej, wynikajce w du|ym stopniuz niewiedzy? Jej |ycie i dokonania domagaj si zrozumienia, uznaniai wspóBczucia. {adna chyba kobieta w dziejach [wiata nie zostaBatak oczerniona przez ludzi nieprzyjaznych. Trudno te| wyobrazi sobie posta bardziej interesujc ni| Kle-opatra do prastarej gry "co by byBo, gdyby..." ˆÇů CJhnHř¨§ţÉ&Ë(ÍJĐ,ÜÂŢŇK~\(f¤sy8y źˆÇüüüüüüüüüüüüüüüü1$ř¨§ţÉ&Ë(ÍJĐ,ÜÂŢŇK~\(f¤sy8y źˆÇţ#0P°Đ/ °ŕ=!°‰"°‰#‰$‰%° [.@ń˙. StandardowymHBA@ň˙ĄBDomy[lna czcionka akapituÄáÎ˙˙˙˙ˆÇäˆÇĺˆÇć˙˙stanislaw jakubowskiD:\books\SFINKS\Kleopatra.doc˙@€tťdÄáPG‡ŸTimes New Roman5€Symbol3& ‡ŸArial"ˆĐŠ߼EĆ߼Eƨ (ş_Q"œä˙˙MKLEOPATRA - OSTATNI UZMIECH FARAONÓWNIESPODZIANKABerlin, Muzeum Staro|ytno[ci???stanislaw jakubowskiţ˙ŕ…ŸňůOhŤ‘+'łŮ0Źˆčô   @L h t €Œ”œ¤âNKLEOPATRA - OSTATNI UŒMIECH FARAONÓWNIESPODZIANKABerlin, Muzeum StarożytnoœciZLEO????? Normal.dot stanislaw jakubowskiŒMI2anMicrosoft Word 8.0i@FĂ#@Bą˘Âż@Bą˘Âż¨ (şţ˙ŐÍ՜.“—+,ůŽDŐÍ՜.“—+,ůŽ|8 hp€ˆ˜  ¨°¸ Ŕ âseisR_œäć NKLEOPATRA - OSTATNI UŒMIECH FARAONÓWNIESPODZIANKABerlin, Muzeum Starożytnoœci Title˜ 6> _PID_GUIDâAN{C2D254C0-2EA6-11D4-9EB4-F9BBB3F66B21}  !"#$%&'()*+,-./0123456789:;<=>?@ABCDEFGHIJKLMNOPQRSTUVWXYZ[\]^_`abcdefghijklmnopqrstuvwxyz{|}~€‚ƒ„…†‡ˆ‰Š‹ŒŽ‘’“”•–—˜™š›œžŸ Ą˘Ł¤ĽŚ§¨ŠŞŤŹ­ŽŻ°ą˛ł´ľśˇ¸šşťź˝žżŔÁÂĂÄĹĆÇČÉĘËĚÍÎĎĐŃŇÓÔŐÖ×ŘŮÚŰÜÝŢßŕáâăäĺćçţ˙˙˙éęëěíîďţ˙˙˙ńňóôőö÷ţ˙˙˙ůúűüýţ˙ţ˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙ţ˙˙˙ţ˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙Root Entry˙˙˙˙˙˙˙˙ ŔFŔÍCÁ˘ÂżŕęÁ˘Âż€1Table˙˙˙˙˙˙˙˙čWordDocument˙˙˙˙˙˙˙˙%ÎSummaryInformation(˙˙˙˙đDocumentSummaryInformation8˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙řCompObj˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙j˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙ ˙˙˙˙ ŔFDokument Microsoft Word MSWordDocWord.Document.8ô9˛qĐĎॹá>ţ˙ +-ţ˙˙˙()*˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ěĽÁIżbjbj˛ł˛ł%ĐŮĐŮ ˙˙˙˙˙˙]˘˘˘˘˘˘˘śśśśś  śyśÚÚÚÚÚÚÚÚ>@@@@@@$/ô#‚d˘ÚÚÚÚÚdÚ˘˘ÚÚÚÚÚÚÚ˘Ú˘Ú>śś˘˘˘˘Ú>ÚdÚ>˘˘>ÚÎ `5ĽřĂŔśśÚ>KRETA - RAJ UTRACONY Kreta pozostaBa do dzi[ wysp peBn zagadek. Jej pocztki tkwiByprzez wiele stuleci w mrokach boskich mitów i bohaterskich opowie-[ci. WspaniaBe wydarzenia, które miaBy miejsce na tej wyspie usytu-owanej, w równej odlegBo[ci od Europy, Azji i Afryki, nie zostaByzapomniane przez Greków i Rzymian. PaDstwo minojskie, które swojnazw otrzymaBo pózniej od imienia legendarnego Króla Minosa,staBo si zródBem grecko-rzymskiego [wiata legend. Tutaj podobnomiaB przyj[ na [wiat ojciec bogów Zeus. Jego matka Rea musiaBa goukry przed po|erajcym swoje dzieci Kronosem w jaskini gór Dikte. Aby uprowadzi ksi|niczk Europ, córk Króla fenickiego Agenora na Kret - zakochany w niej Zeus przyjB posta biaBego byka o zBo- conych rogach, tak Bagodnego, |e usiadBa mu na grzbiecie. Wtedy popBynB z ni na Kret, gdzie urodziBa mu trzech synów: Minosa, Sarpedona i Radamantysa. Minos zasiadB na Królewskim tronie, a po- dania o jego panowaniu przekazywano ustnie. Z czasem zostaBy uzupeBnione przez narratorów i nadano im inne znaczenie.Oddzielenie mitów od prawdy jest przedsiwziciem prawie bez- nadziejnym. Wielu bohaterów owych podaD pojawiaBo si czasami jako Królowie albo ksi|niczki, ale w innych miejscach wystpowali jako bogowie. Przez dBugi czas w badaniach naukowych panowaB pogld, |e to tylko mity. Nie nale|aBo doszukiwa si w nich |adnych faktycznych zdarzeD, które miaBy miejsce w historii. Tak te| byBo w przypadku legendy o Królu Minosie i o Minotaurze.LABIRYNT MINOTAURAJak gBosi legenda, Minos poleciB Dedalowi - architektowi i wynalazcy ateDskiemu zaprojektowanie paBacu z ukrytymi przej[ciami i scho- dami. Dedalowi udaBo si stworzy cudowne dzieBo z kamienia, la- birynt, z którego kto[, kto raz tam wszedB, nie mógB si wydosta. Pózniej Minos miaB uprosi Posejdona o poparcie swoich praw do tronu przez zesBanie byka, którego mógBby zBo|y bogu w ofierze. Gdy byk wynurzyB si z morza, tak mu si zwierz spodobaBo, |ewbrew przyrzeczeniu wBczyB go do swoich stad, a na ofiar zBo|yBinnego byka. Bogów nie nale|y oszukiwa. Posejdon za kar - z po-moc Afrodyty - wzbudziB w Pazyfae - córce Heliosa i Perseis, |onieKróla Minosa, niepohamowan miBo[ do tego wBa[nie byka. KrólowejprzyszedB z pomoc Dedal, który skonstruowaB Krow z drewna,obcignit skór woBow. Pazyfae ukryBa si w [rodku, oszukujcw ten sposób zwierz. Z ich zwizku zrodziB si Minotaur - potwóro ludzkim ciele i gBowie byka (gr. Minos i tauros "byk"). Nie udaBosi tego zatai przed Minosem, który ukryB Minotaura w wybudo-wanym przez Dedala paBacu - labiryncie.Wkrótce spotkaBo Minosa kolejne nieszcz[cie. Jego ukochany synAndrogeusz wyruszyB do Aten, |eby wzi udziaB w igrzyskach. W pi-cioboju okazaB si nie do pokonania i zwyci|yB wszystkich rywali.Ci jednak nie mogli znie[ pora|ki i zabili Androgeusza. Król Minos,ochBonwszy z bólu i |aBoby, wysBaB flot prze-ciwko Atenom, |eby zado[uczyni zbrodni. Po-konawszy Ateny, naBo|yB na nie kontrybucj. Codziewi lat wysyBano na Kret czterna[cioromBodych AteDczyków, siedmiu mBodzieDcówi siedem dziewic, których wrzucano do labiryntuna po|arcie Minotaurowi~. Przez dBugie lata Ate-ny pBaciBy t okrutn danin, do czasu a| Teze-usz, syn Króla Egeusza udaB si na Kret jakojeden z ofiarnych mBodzieDców, za[ ojcu obiecaB,|e je[li zwyci|y Minotaura, to w drodze po-wrotnej na statku umie[ci biaBy |agiel.Gdy AteDczycy dotarli do portu w Knossos,ujrzaBa go Ariadna, córka Minosa i Pazyfae, i za-kochaBa si w nim. W jaki sposób mogBa urato-wa ukochanego przed swoim okrutnym bratem? ZdobyBa dla niegocudowny miecz i wymy[liBa podstp. Przy bramie wej[ciowej dolabiryntu przywizaBa jeden z koDców czerwonego kBbka nici weB-nianej, który daBa Tezeuszowi na drog. W ten sposób mógB pokonaMinotaura i wydosta si z labiryntu. Uwag stra|ników odwróciBobezprecedensowe zdarzenie; dwóch ludzi podobnych ptakom unosiBosi w powietrzu nad wysp. To Dedal skonstruowaB skrzydBa z woskui ptasich piór dla siebie i swego syna Ikara, próbujc uciec z wyspy.Tezeusz zabraB Ariadn ze sob do ojczyzny. ZakochaB si jednak w jej siostrze Fedrze i porzuciB Ariadn na wyspie Naksos, gdzie' WedBug polskich zródeB byB to "coroczny haracz"; por. Parandowski J.: "MitologiaWierzenia i podania Greków i Rzymian".po[lubiB j Dionizos. (Od redakcji: pikny posg [picej Ariadny znaj-duje si w Muzeum WatykaDskim w Rzymie). Po|eglowaB do Ateni dobijajc do brzegu zapomniaB zamieni czarne |agle - |aBobne-na biaBe, umówiony znak zwycistwa.SpowodowaBo to [mier Egeusza, który sdzc, |e wyprawa skoD-czyBa si niepowodzeniem, rzuciB si w morze ze skaBy. Nazwano jepózniej Morzem Egejskim.Gdy grecki poeta Homer okoBo 750 r. p.n.e. po raz pierwszy zapisaBimiona Minosa, Dedala, Tezeusza i Ariadny, Kreta byBa ju| od dawnaKrajem opanowanym i zasiedlonym przez wiele innych narodów: "Jestpo[rodku ciemnego jak wino morza ziemia niejaka, Kreta, piknai |yzna, wokóB wod oblana. Ludzi tam ma i dziewidziesit miast.Ró|ne w[ród nich jzyki pomieszane. S i Achajowie i dumni Eteokrecii Kidonowie i Dorowie podzieleni na trzy szczepy i boscy Pelgazowie.Najwiksze w[ród nich jest miasto Knossos, a królowaB w nim codziewi lat obierany król Minos, wielkiego Dzeusa powiernik"*.jak gBosi legenda, po [mierci Minosa bogowie uczynili go jednymz sdziów w Hadesie. Dopiero kilkaset lat pózniej w literaturze grec-kiej rozumnego i sprawiedliwego Minosa uczyniono okrutnikiem.Ateny, miasto, które osignBo [wietno[, nie mogBo si przecie|przyzna do tego, |e kiedy[ byBo zmuszone pBaci silniejszej w owychczasach Krecie haracz. Tak wic historia zostaBa zmieniona. Filozofi przyrodnik Arystoteles, nauczyciel Aleksandra Wielkiego, który póz-niej sam popadB w nieBask swoich rodaków, wtpiB w stworzony zajego czasów obraz Minosa:"Minos cieszyB si od dawna u naszych poetów zB sBaw. nic munie pomogBo, nawet to, |e przez Hezjoda uwa|any byB za najlepszegokróla, a przez Homera nawet za zaufanego czBowieka Zeusa. Bardziejwierzono poetom tragicznym. Mogli oni przedstawi Minosa nascenie jako zBego i gwaBtownego wBadc, mimo tego, |e w podaniachobiegowych byB mdrym królem i twórc prawa".Bogowie pokonanych byli zazwyczaj wystawiani przez zwycizcówna zniesBawienie i szyderstwa. By mo|e uznany za okrutnego Mi-notaur byB na Krecie tylko bogiem czczo-nym pod postaci byka. Jak wiadomo,równie| w pózniej powstaBych wspólno-tach religijnych "pogaDskie" boginie zo-staBy zmienione w zBe czarownice. Na Kre-cie byk odgrywaB bardzo wa|n rolw kulcie religijnym. MinBy wieki i archeo-lodzy odkryli figury byka wykonane z glinyi wykute ze zBota gBowy z olbrzymimi ro-gami. Byli peBni zachwytu, gdy stanliprzed odkrytymi malowidBami [ciennymi,wyobra|ajcymi ludzi [miaBo skaczcychprzez grzbiety byków. Jednak te znalezis-ka odkryto najpierw nie na Krecie, ale naPeloponezie, greckim póBwyspie. Tam bo-wiem, w Mykenach, a pózniej w Tyrynsie,w 1876 roku rozpoczB prace wykopalis-kowe Niemiec, Heinrich Schliemann.Schliemann urodziB si w ubogiej rodzinie wiejskiego proboszczaw Meklemburgii. Jako kupiec w Rosji, a pózniej w Kalifornii, dorobiBsi wielkiego majtku i mógB zrealizowa swoje mBodzieDcze marze-nia: rozpoczB poszukiwania pod|ajc [ladami starych, antycznychbohaterów. PotraktowaB mity jak prawdziwe historie i faktycznie od-nalazB miejsca, o których byBa mowa w podaniach. Ju| na wybrze|uAzji Mniejszej znalazB opisane przez Homera w Iliadzie miejsce daw-nej Troi. W ruinach odkopano du|e ilo[ci zBota pogrzebanego w kilkuwarstwach, co skBoniBo Schliemanna do przypuszczeD, |e odkryBskarb króla Priama. ByBa to pomyBka, poniewa| wkrótce okazaBo si,|e odnalezione zBoto ukryto w ziemi nie za czasów Priama, ale du|owcze[niej. (Od redakcji: W miejscu wskazanym przez Homera, nawzgórzu Hisarlik, po turecku "zamek", odkryB kilkana[cie miast uBo-|onych - jak tort - jedno na drugim, zakBadane od III tysiclecia p.n.e.do czasów rzymskich. ByBy niszczone, opuszczane i po pewnymczasie zasiedlane na nowo. Dzi[ wyró|nia si 9 warstw. W sumie,jak dowodz najnowsze badania, Troja 43 razy upadaBa i byBa od-budowywana).Z chwil rozpoczcia prac wykopaliskowych Schliemann byB dy-letantem. Profesjonali[ci nazywali go ironicznie poszukiwaczem skar-bów, jednak odkrywca Troi nie poddawaB si. Na Peloponezie podjBposzukiwania zamku Króla mykeDskiego Agamemnona, dowódcyGreków walczcych pod Troj. I znów u[miechnBo si do niegoszcz[cie. OdnalazB prastare grobowce Królewskie wraz ze zBo|o-nymi w nich cennymi przedmiotami. Jego zda-niem wykonana ze szczerego zBota maska, mogBaby tylko mask po[miertn Agamemnona. Schlie-mann znów si pomyliB, jednak nie mogBo tozmniejszy znaczenia tego znaleziska. Pogrzebaniw Mykenach ksi|ta achajscy |yli kilkaset latprzed umown dat wojny trojaDskiej. Tak czyinaczej udowodniB, |e ze starych mitów mo|nawycign pewne wnioski historyczne.Schliemann jednak wci| nie byB zadowolony.UdaB si na Kret, |eby tam poszuka paBaculegendarnego Króla Minosa. Ju| od wielu lat najednym ze wzgórz w Knossos znajdowano skoru-py i gliniane tabliczki z zagadkowymi znakami,jeden z KreteDczyków rozpoczB w tym miejscu wykopaliska i na-trafiB na fundamenty jakiego[ olbrzymiego budynku. Schliemann byBprzekonany, |e w knossos mo|na dokona wielu interesujcychodkry. Niestety, w 1989 roku Kreta nale|aBa do paDstwa otomaD-skiego, a tureccy wBa[ciciele gruntów chcieli je sprzeda, za zbytwygórowan cen. Z ci|kim sercem musiaB zrezygnowa z kupnai, nic nie wskórawszy, opu[ciB Kret.Schliemann miaB zmysB poszukiwacza, co potwierdziBo si, gdy nawysp przybyB Anglik Arthur Evans. Stosunki polityczne zmieniBy sigruntownie, gdy Kreta w 1898 roku uzyskaBa autonomi w obrbiepaDstwa greckiego. Arthur Evans byB dyrektorem Ashmolean-Museum w angielskimmie[cie Oxford. Pewnego dnia handlarz dzieBami sztuki zaoferowaBmu kupno niewielkiej owalnej pieczci z karneolu, która na czterechpowierzchniach bocznych miaBa odci[nite pismo rysunkowe. Tehieroglify z pewno[ci nie pochodziBy z Egiptu. Evans uruchomiBposzukiwania w caBej Europie i natknB si na podobne egzemplarze,które miaBy pochodzi z Krety. W 1894 r. wyldowaB w Heraklioniei przemierzyB caB wysp. Znowu znalazB pieczcie z karneolu. NosiByje przy naszyjnikach mBode chBopki. Wierzono, |e to one sprawiaj,i| w piersiach matki gromadzi si wystarczajca ilo[ pokarmu. Wpra-wdzie |adna z wie[niaczek nie chciaBa sprzeda swego amuletu, alepozwolono Evansowi zrobi ich odciski. kolekcja pieczci z tajem-niczym pismem wci| rosBa i niemaBo takich kamieni znalezionow rejonie knossos. W 1900 roku Evans z pomoc 150 robotników, rozpoczB pracewykopaliskowe w knossos. Ju| po kilku dniach odkryto archiwumz zapisanymi glinianymi tabliczkami. Jednak to pismo byBo bardziejzBo|one ni| hieroglify na pieczciach z karneolu. Rzdy kresek, jakbyzestawienia danych ilo[ciowych wystpujce po znakach pisanych,wskazywaBy na odkrycie swoistej ksigowo[ci. Nastpnie Evans do-konaB najbardziej sensacyjnego odkrycia - na kolorowym tynku wa-piennym widoczna byBa ludzka posta z dBugimi, czarnymi wBosaminiosca przed sob lejkowate naczynie. Z tysicletnich gruzów wy-dobyto kolejne odBamki - fragmenty jakiego[ wielkiego malowidBa[ciennego. Dla Evansa byB to dowód na to, |e natrafiB na [lady jakiej[wielkiej budowli, [wityni lub paBacu. Anglik stanB wic przed tymi samymi problemami, z którymi ze-tknBo si jeszcze przed nim i ju| po nim wielu innych badaczy.ChodziBo o to, jak nale|y zinterpretowa odkryte przez jego robot-ników niezliczone znaleziska, rozbite wazy i figury, resztki kolumni zwglone belki? A fundamenty? Z jakich budynków pochodziBy?Z jakiego okresu? Archeolog musi w swej pracy, podobnie jak ka|dybadacz, kierowa si logik i odkrywczym umysBem. Evans zinterpretowaB odkryte fragmenty malowidBa [ciennego jakoprocesj mBodych m|czyzn. WiedziaB, |e zarówno Minojczycy jak i Egipcjanie przedstawili m|czyzn u|ywajc brzowej glinki, a kobietyza pomoc biaBej farby wapiennej. Kolejne malowidBo [cienne zostaBoznowu zinterpretowane jako procesja, w której udziaB wziBo 448osób. WspóBpracownicy Evansa natrafili nastpnie na nieck dBugo[ci3 m i szeroko[ci 2 m, do której prowadziBy schody. Na pocztkusdzono, |e jest to Bazienka. Jednak potem, bezpo[rednio za nieck,archeolodzy odkryli olbrzymi sal z Baw cignc si wzdBu| trzech[cian. W sali staB tron wykonany z alabastrowego bloku. Nie przy-pominaB tronów egipskich z czasów faraonów czy antycznego Wscho-du. Evans byB [wicie przekonany, |e natrafiB na KreteDski paBacKrólewski, w którym niegdy[ zasiadaB na tronie Król Minos. Od tamtego czasu na temat sali tronowej z Knossos wysuwanoró|ne hipotezy. Niektórzy uczeni widzieli w niej miejsce potajemnychobrzdów kultowych, sprawowanych przez arcykapBana. Wspo-mniana niecka miaBaby by, ich zdaniem [wit Bazni albo doBemze [witymi w|ami, które czczono w Egipcie. Na Krecie w|euwa|ano za dobre bóstwo opiekuD-cze, a tak|e symbol pBodno[ci. PosBu-g w [wityni w|y peBniBy kobietykapBanki. Std z du|ym prawdopodo-bieDstwem mo|na byBo wnosi, |e naodnalezionym tronie zasiadaBa arcyka-pBanka jako wBadczyni paDstwa minoj-skiego.Kobiety odgrywaBy na Krecie znaczcrol, na co wskazuj nie tylko wyobra-|enia w sztuce plastycznej, lecz i fakt,|e w [wiecie bogów postacie kobiecewysunite s na plan pierwszy. Potwier-dziBy to liczne wykopaliska. Podczas ce-remonii kobiety byBy równe m|czyz-nom i wystawiaBy na pokaz swojewspaniaBe szaty, fryzury i nagie piersi,uwa|ajc si jawnie za ziemskie przed-stawicielki wielkiej matki bogów, "wBad-czyni zwierzt". Wizerunki kobiet po-jawiBy si nie tylko na malowidBach[ciennych, ale tak|e na zBotych sygne-tach z pieczciami. TaDczyBy w ekstaziepodczas przywoBywania bogów i celeb-rowaBy rytuaBy ofiarne. Niemniej dotychczasowe znaleziska nie mogby jednoznacznym dowodem na to, |e w minojskiej Krecie domi-nowaB matriarchat. M|czyzni byli przecie| przedstawiani w dum-nych, wBadczych pozach.WBa[ciwie nie mo|na doszukiwa si w malowidBach [ciennychi ozdobach gloryfikowania wojny. Sztuka kreteDska podejmujetematyk zaczerpnit z |ycia dworu i [wiata bujnej przyrodywyspy. Brakuje, znanych z Myken i Egiptu, scen z dzielnymi my[-liwymi, którzy goni uciekajc, dzik zwierzyn, a tak|e pojaz-dów bojowych, do których zaprzgnito galopujce konie. DlategowBa[nie archeolodzy w Knossos byli tak zafascynowani scenamiwidniejcymi na wazach, czarach i naczyniach spi|arnianych. Toco tam widzieli, nie byBo w |adnym wypadku amatorszczyzn.ówcze[ni arty[ci tworzyli z gliny i malowali lekkimi pocigniciamipdzla, z wielkim zamiBowaniem do szczegóBów, kwiaty i trawy,morskie zwierzta i ptaki. Mtwy, o[miornice z dBugimi ramionami.langusty, maB|e, latajce ryby i delfiny [wiadcz o wnikliwej obser-wacji fauny morskiej przez kreteDskich artystów.MINOTAUR CZY POTWÓR?Ostatnie odkrycie Evansa w knossos to fresk "Skaczcy przezbyka". Przedstawia on scen, przypominajc aren cyrkow, z którejw dzikim galopie naciera pot|ny byk. Na jego spuszczonych rogachzawiesiBa si mBoda dziewczyna, która nie ma na sobie nic, próczprzepaski na biodrach i obuwia. Jaki[ mBody czBowiek wykonuje ry-zykowne salto ponad grzbietem zwierzcia; za nim stoi kobieta z roz-postartymi ramionami, jakbychciaBa uchwyci tego [miaBka.Archeolodzy znali podobne mo-tywy ju| wcze[niej - z odkrySchliemanna - zarówno na Pelo-ponezie, jak i w Egipcie czy AzjiMniejszej. Dopiero teraz staBo sijasne, |e takie "zabawy" a raczejsceny walki z bykami, tzw. tau-romachie miaBy swój pocztek naKrecie.Badacze napotykali wszdzie na[lady kultu byka. Skaczcych przezbyka rzezbiono w ko[ci sBoniowej; znaleziono kamienne naczyniaw ksztaBcie czaszki byka z pozBacanymi rogami, oczami z jaspisui krysztaBu górskiego, a tak|e jego wizerunki na wielkich reliefach[ciennych i zBotych sygnetach, na których symbolizowaB jak si zdajeistot bosk.W kulcie religijnym byka tkwi stary mit, którego tre[ci jest po-skromienie i oswojenie dzikiego woBu czyli tura. Nale|y to rozumiejako symbol podporzdkowania sobie przyrody przez czBowieka,którego zawsze fascynowaBa my[l, |eby zmierzy si z bykiem, b-dcym od najdawniejszych czasów symbolem boskich siB przyrody.Na PóBwyspie Iberyjskim do dzi[ zachowaBa si szcztkowa formakultu byka. Triumfalna rzez na arenie straciBa ju| dawno swe powi-zania z prastarym kultem. Teraz nie chodzi ju| tylko o zabicie zwie-rzcia. Gdy dojdzie do spotkania toro i torero, czyli byka z torrea-dorem, byk jest ju| - na skutek ran zadanych mu przez picaderos-tak osBabiony, |e nie ma praktycznie |adnych szans prze|ycia w walcez do[wiadczonym torreadorem. Krwawe zakoDczenie jest integralncz[ci programu, a publiczno[ [wituje |aBosne zwycistwo.Na Krecie, w przeciwieDstwie do Hiszpanii, nie raniono [miertelniebyka, jego wystpienie byBo czsto staBym elementem widowiska.Zaszczyt wykonania skoku przez byka byB zapewne oznak wyró|-nienia, tak jak pózniej wieniec laurowy dla zwycizców olimpijskichw staro|ytnej Grecji.Arthur Evans zasignB opinii u póBnocnoamerykaDskich kowbojówi hiszpaDskich torreadorów na temat stopnia niebezpieczeDstwapodczas walk .byków. ich opinia byBa jednoznaczna. Gdyby kto[spróbowaB zBapa za rogi szar|ujcego byka i pozwoliBby mu sipodrzuci w sposób umo|liwiajcy wykonanie w powietrzu salta,nie miaBby |adnych szans na wyj[cie z tegobez szwanku. Atakujcy byk krci Bbem naboki i przebije ka|dego, kto si do niegoza bardzo zbli|y. Ranne zwierze równie|jest bardzo niebezpieczne. Je|eli torreadornie doceni byka i wykona choby jeden fa-Bszywy ruch - byk opuszcza aren w rolizwycizcy, a torreador mo|e uwa|a si zaszcz[ciarza, gdy wychodzi z tego starcia"jedynie" poturbowany. Dla hiszpaDskichtorreadorów jest nie do pomy[lenia, |ebywyj[ bez broni na aren, do walki przeciw-ko nieosBabionemu bykowi, co zdaje si by-Bo zwyczajem na Krecie.Czy Minojczycy tresowali swoje byki, czyposkramiali je za pomoc narkotyków? CzyopiBowywano iim rogi, na co wskazuj odnalezione czaszki? Na Krecieskoki przez byka nie mogBy odbywa si bez rannych, a nawet [mier-telnych wypadków. Wydaje si, |e jeden z takich nieszcz[liwychskoków zostaB przedstawiony na odnalezionym sygnecie - m|czyznaspadB z byka i ~grozi mu stratowanie. By mo|e dlatego beztroskiezabawy z bykiem Minojczycy zastpili opowiadaniami o potwornymzwierzciu po|erajcym ludzi w labiryncie.Symbol rogów byka pojawia si wielokrotnie w paBacu w Knossos.Jako oznaka kultu zdystansowaB on wraz z podwójnym toporempozostaBe symbole. Rysunki takich toporów widniaBy na murach la-biryntu; nazywaBy si labrys. Arthur Evans odnalazB paBac, w którymlegenda umiejscowiBa króla Minosa i Minotaura. Kto w ogóle mo|edzisiaj z pewno[ci powiedzie, |e skaczcy przez byka wykonywaliswoje akrobacje dobrowolnie? Kto mo|e wykluczy, |e towarzyszcetemu [miertelne wypadki nie tylko zdarzaBy si czsto, ale byBy nawetoczekiwane? Czy te| byBy rytualn ofiar po[wicon pot|nemubogu - bykowi? ZBOTE CZASY KRETYWkrótce po rozpoczciu prac wykopaliskowych w Knossos ArthurEvans pisaB do swojej rodziny w Anglii: "Wierz, |e bd mógB w cigujednego roku zakoDczy tutaj prac". Jednak jeszcze przez wiele latnadal byB zajty badaniem swoich znalezisk. W tym czasie angielskikról nadaB mu szlachectwo za jego zasBugi.Minojska architektura cigle zaskakiwaBa archeologów czym[ no-wym. Wej[cia paBacowe nie prowadziBy bezpo[rednio do komnatwBadcy, ale odwiedzajcy byli prowadzeni poprzez zakamarki dopaBacowych wntrz. Ta "architektura bezpieczeDstwa" wzorowaBasi na budowlach paBacowych staro|ytnego Wschodu, a jej celembyBo zapewnienie bezpieczeDstwa wBadcy. Dlaczego nie wybudowanomurów i umocnieD obronnych wokóB miast i paBaców paDstwa minoj-skiego, kiedy na greckim staBym ldzie i na wybrze|u Azji Mniejszejcyklopowe twierdze chroniBy wBadców? (Od redakcji: achajskie zamki- grody warowne pocztkowo wznoszono bez zaprawy z nieregular-nych olbrzymich gBazów, zwanych cyklopami, pózniej za[, ok. 1400-1200 p.n.e. - z du|ych, sze[ciennych ciosów. Widocznie Minojczycynie potrzebowali ich przez wiele wieków. Czy okrty pot|nej flotyi zazwyczaj niedostpne skaBy wybrze|a dawaBy im wystarczajcobron przed najazdami i zakusami wojowniczych hord, cigle na-pierajcych od póBnocy Morza Egejskiego?A| do 450 roku p.n.e. kiedy to budynki paBacowe w miejscowo[-ciach Malia, Fajstos, Kato Zakros i Hagia Triada oraz liczne posiadBo[ciwiejskie zamieniBy si w gruz i nie zostaBy ju| nigdy odbudowane,panowaB na Krecie tysicletni pokój zapewniajcy jej wBadcom i ichpoddanym dobrobyt.Arthur Evans zainwestowaB cz[ swego olbrzymiego majtku poto, |eby uratowa dla potomnych Knossos i da zwiedzajcym przy-bli|ony obraz pikna paBacu. kazaB wzmocni klatki schodowe, któregroziBy zawaleniem, pokry dachy i dobudowa [ciany. U|ywaB dotego celu nowoczesnych materiaBów budowlanych, takich jak stal czybeton, czym naraziB si na kpiny archeologów. Niektórzy twierdzili,|e uczyniB z knossos minojski Disneyland. Zrekonstruowane przezniego malowidBa [cienne bardziej przypominaBy styl wiktoriaDskiejAnglii z koDca XIX wieku ni| z epoki brzu. Przesadzone osdy za-zdro[ników? Z pewno[ci cz[ krytyki byBa uzasadniona. Jednaknikt nie wysunB zarzutu, |e Evans zniszczyB zabytkowe budowle.Dzi[ wiemy, |e Evans postpowaB sBusznie, |e gdyby nie owe rekon-strukcje, podyktowane chci zabezpieczenia wydobytych ruin, nie-wiele wiedzieliby[my o kulturze staro|ytnej Krety. Ogromny przepych i bogactwo wynikaBy z o|ywionych kontaktówhandlowych, jakie KreteDczycy utrzymywali z mieszkaDcami basenuMorza Zródziemnego. Rozwinite rolnictwo i przemysB drzewny,intensywna uprawa winogron, drzewa oliwkowe dla pozyskania oliwyoraz pszczelarstwo, wszystkie te dobra wypeBniaBy spichlerze domówwiejskich i paBaców. Arthur Evans oszacowaB odkryte w knossosmagazyny na 78 tysicy litrów w 400 beczkach. (Od redakcji: byByto ogromne pitosy - naczynia sigajce do 2 m. wysoko[ci, sBu|cedo przechowywania zapasów - zbo|a, oliwy, wina. Niektóre deko-rowano technik reliefow. KreteDskie manufaktury rzemie[lnicze, przydzielone do dóbr pa-Bacowych, kupowaBy w du|ych ilo[ciach syryjsk ko[ sBoniow, ob-rabiaBy i eksportowaBy na Wschód z wielkim zyskiem gotowe wyroby.Podstaw handlu zamorskiego byBa flota. Drewna do budowy okrtów|aglowych i wiosBowych, galer i statków handlowych byBo na wyspiew nadmiarze, a maBe zatoczki pomidzy stromymi wybrze|ami ofe-ruj jeszcze dzisiaj bezpieczne miejsca pod kotwic. Wraz z uzys-kaniem przez Kret potgi morskiej, tzw. talassokracji, przypadajcejna czasy panowania króla Minosa - osignBa ona swój szczytowyokres. Na wyspach Morza Egejskiego i na wybrze|ach Azji Mniejszejznaleziono [lady przedstawicielstw Krety. Uczeni spieraj si, czybyBy to faktyczne kolonie, czy te| tylko przedstawicielstwa handlowe.Pewne jest to, |e wyspa prawie 4000 lat zajmowaBa przodujcemiejsce w [ródziemnomorskim [wiecie, a wic znacznie wcze[niej,ni| staro|ytna Grecja pisaBa swoj histori. Skd pochodzili Minojczycy? Prawdopodobnie przywdrowali z AzjiMniejszej i przeprawiali si z wyspy na wysp, a| dotarli do Krety.Miejscowa ludno[ nie potrafiBa si przeciwstawi przewy|szajcymj pod wzgldem technicznym przybyszom. ich wspaniaBe osigniciakulturalne ponownie ujrzaBy [wiatBo dzienne nie tylko w Knossos.W póBnocnej cz[ci Krety, w poBo|onej nad morzem Malii podczasprac wykopaliskowych Francuzi natrafili na paBac minojski. W grobiepoBo|onym niedaleko paBacu znalezli wspaniale wykonany, zBoty wi-sior, przedstawiajcy dwie pszczoBy, które skBadaj krople miodu doplastra. Poziom artystyczny prac minojskich zBotników jest porów-nywalny z osigniciami wspóBczesnego zBotnictwa.Minojczycy rozwinli technik freskow - farby nakBadano na mokrytynk. PosBugiwano si zwBaszcza kolorami: czerwonym, niebieskim,|óBtym i czarnym. Pigmenty podczas suszenia wnikaBy gBboko w tynki dlatego stawaBy si bardzo odporne na dziaBanie czynników zewnt-rznych. Ta technika malarska zdawaBa si by szlagierem eksporto-wym KreteDczyków. Archeolog z Heidelbergu, Wolf-Dietrich NiemeierodkryB w stolicy krainy Kanaan le|cej na terenie dzisiejszego Izraela,freski posadzkowe z minojskimi motywami dekoracyjnymi.Austriaccy badacze natrafili równie| we wschodniej delcie Nilu na[lady powizaD pomidzy KanaaDczykami i KreteDczykami. W XVIIwieku p.n.e. nikomu dotychczas nie znany lud Hyksosów przejB pano-wanie nad dolnym Egiptem. Przez prawie sto lat rzdzili oni paDstwemfaraonów ze swojej stolicy Auaris. Zagadkowe pochodzenie HyksosówzostaBo jednak rozszyfrowane. Byli to KanaaDczycy, osiedleni w delcieNilu przez faraonów, którzy pózniej przejli wBadz. Archeolodzy od-kryli w paBacu królewskim w Auaris freski [cienne, na których widocznyjest znany z Krety motyw "skaczcego przez byka". Mo|e jaka[ po-chodzca z Krety ksi|niczka, wychodzc za m| za króla Hyksosów,kazaBa ozdobi swoje komnaty artystom pochodzcym z ojczyzny?Wypdzenie Hyksosów i zaBo|enie nowego paDstwa nie mogBoprzerwa powizaD midzy Kret a Egiptem. W zapisach na zwitkachpapirusowych okre[lano przybyszy z wyspy sBowem "keftiu".(Odredakcji: Archeolodzy odnalezli w Egipcie tabliczk uczniowsk, naktórej wypisane byBy imiona okre[lane jako "keftiu" tj. imiona KreteD-czyków. Byli tu mile widziani, poniewa| przybywali nie jako wojowni-czy zaborcy, ale jako handlarze. Wio[larze z Krety przemieszczali siwraz ze swymi towarami wzdBu| Nilu a| do [witych miejsc faraonów.Ceniono tam cieniutk i piknie malowan ceramik z warsztatówpaBacowych tak jak pózniej na dworach europejskich ksi|t chiDskporcelan. Natomiast handlarzy dziwiBy gigantyczne rozmiary salkolumnowych. Nie znali oni przesadnego kultu osoby panujcego,poniewa| ich królowie nie kazali sobie stawia wielometrowych pos-gów. Miejsca pochówku Minojczyków wygldaBy bardzo skromniew porównaniu ze [wityniami zmarBych w Tebach na zachodnim brzeguNilu, gdzie w gBbokich komnatach skalnych zmarBym w ostatniej ichdrodze towarzyszyBy drogocenne ozdoby, meble, naczynia, tkaniny.Wysocy urzdnicy egipscy równie| budowali grobowce niedalekoswoich wBadców. Na [cianach znalazBy si sceny z ich sBu|by nadworze oraz wizyt poselstw zagranicznych. S tam równie| twarzeminojskich kupców i wspaniaBe podarunki, jakie przywozili ze sob,dziki czemu znamy je dzisiaj.KreteDczyków nie tylko dziwiBy egipskie zwyczaje, ale byli te| pojt-nymi uczniami. Freiburski archeolog i architekt Immo Bayer wierzy,|e znalazB w minojskim paBacu w Fajstos [lady [wiadczce o przejciureligijnych wierzeD Egipcjan. Dowodem sBuszno[ci jego tezy ma bywielosegmentowa budowla sakralna i "okno ukazaD", w którym król-kapBan ukazywaB si ludowi jako bóg.Drugim po knossos o[rodkiem wBadzy na Krecie byBo miasto Faj- stos. Rozpo[cierajca si u jego stóp |yzna równina Messara jest jeszcze dzisiaj spichlerzem zbo|owym Grecji. W epoce minojskiej napeBniaBa paBacowe spichlerze po obfitych |niwach. PoBo|ony w po- bli|u port Kommos gwarantowaB bezpo[redni dostp do szlaków handlowych Morza Zródziemnego i nieprzypadkowo mitologia kazaBa bogu Zeusowi uprowadzi ksi|niczk Europ na to wybrze|e.ZAGADKOWE PISMO Z FAJSTOSZnalezisko z Fajstos jest odkryciem którego dokonali czBonkowie WBoskiego Towarzystwa Archeologicznego, prowadzcy swe prace w tym samym czasie co Evans w Knossos. Jest to maBy, na pierwszy rzut oka niepozorny kr|ek z terakoty o [rednicy 16 centymetrów. Po obu stronach pokrywa go pismo hieroglifowe - odcisk stempla w mokrej glinie. "Dysk z Fajstos" jest najstarsz inskrypcj tBoczon.Archeolodzy wci| podejmuj próby odczytania starego pisma Minoj-czyków, jednak do tej pory nie przyniosBy one rezultatów. Uczeniprzyjmuj, |e ka|dy z 45 ró|nych znaków na dysku, przedstawiaj-cych ludzi, zwierzta i narzdzia, peBni funkcj sylaby. Dla jednychów dysk byB kalendarzem, a dla innych nawet wiadomo[ci od Mar-sjan, jeszcze inni widzieli w nimsprawozdanie z podró|y jednegoz minojskich misjonarzy, który od-wiedziB Numidów z póBnocnegowybrze|a Afryki.Nawet laik po dokBadniejszymobejrzeniu dysku zorientuje si, |enale|y go czyta od zewntrz do[rodka. Znaki drukowane w stron[rodka kr|ka s czasami odbitenad tymi z brzegu. Co oznaczaj,jakie zawieraj posBanie? PismomusiaBo by archaiczne ju| w mo-mencie wykonywania dysku, po-niewa| na pochodzcych z tegosamego okresu tabliczkach glinia-nych znajduj si teksty w pi[mietzw. linearnym A. By mo|e kap-Bani u|ywajc "[witego" archaicznego pisma utrwalili na tym dyskujakie[ zaklcie lub tajemnic? Niektórzy badacze pisma twierdz,|e mo|e chodzi o jaki[ hymn kultowy, poniewa| daje si stwierdzirytmiczne uBo|enie symboli i powtórzenie okre[lonych kombinacjiznaków.Norweski jzykoznawca Kjell Aartun zaproponowaB w 1991 roku,po wieloletnich badaniach, nowy sposób odczytania inskrypcji. Zin-terpretowaB on znaki jako pismo semickie. Semitami zostaBy nazwanenarody staro|ytnego Wschodu, posBugujce si jzykami: aramejskim,hebrajskim, syryjskim, arabskim, akkadyjskim. W epoce brzu dotarByone a| do Etiopii i Górnego Egiptu, a stamtd przed 4500 laty naKret. Aatrun wierzy, |e przez porównanie z innymi, starymi semic-kimi znaleziskami pisanymi mo|e odszyfrowa tajemnice dysku;"Ja chc zwil|y pBug, twoje pole.Ja chc zwil|y pBug gBboki, twoj ziemi uprawn".Aartun zinterpretowaB znaki z "dysku z Fajstos" jako zaproszeniedo stosunku pBciowego, skierowane przez kobiet do m|czyzny.Jego zdaniem te 45 znaków pisarskich to zapisany rytuaB pozbawieniadziewictwa. Dziewczta dojrzaBe do rozpoczcia |ycia pBciowegozbieraBy si licznie ka|dej wiosny w Fajstos, aby przez uczestnictwow rytuale inicjacji swoje dziewictwo po[wici w ofierze jakiemu[bóstwu i sta si kobietami. Zgodnie z interpretacj Aartuna dyskmiaBby by "[piewnikiem" (i instrukcj postpowania dla kapBanów.Masowe defloracje, których dokonywali kapBani jako cz[ obrzdupBodno[ci, miaBy zdarza si równie| w Babilonii. Tak wic propozycjainterpretacji dysku przedstawiona przez Kjella Aartuna nie jest po-zbawiona sensu. Znalezione w archiwum paBacu w Fajstos glinianetabliczki z pismem linearnym A, którego nie zdoBaB odczyta ArthurEvans - s zdaniem Kjella Aartuna uproszczon wersj robocz ob-rzdowo-religijnych hieroglifów z dysku, gromadzc dane z dzie-dziny administracji lub orzeczeD prawnych. PABAC UMARAYCHTajemnicze paDstwo Minojczyków, przez brak dajcych si od-czyta przekazów pisemnych, zachciBo zarówno badaczy jak i ama-torów do wielu spekulacji.Niemiecki geolog ze Stuttgartu wykazaB przy tym tak du|o przenik-liwo[ci, |e archeolodzy musieli zada sobie sporo trudu, aby odrzucijego tezy, lecz mimo to tury[ci nadal przemierzaj wysp zaopatrzeniw wydane w 1972 roku pismo "Dokd poniósB Europ byk - tajemnicaKrety i dorastanie Zachodu". Hans Georg Wunderlich staB si po-strachem nie tylko przewodników wycieczek, którzy musieli wdawasi w dyskusje z grupami zwiedzajcych na temat jego stwierdzeD,ale równie| postrachem archeologów, poniewa| dotknB niedostat-ków ich wiedzy i podwa|alnych prób interpretacji.Gdy Wunderlich odwiedzaB w knossos "prywatne komnaty rodzinypanujcych" jak nazwaB je Evans, czuB si jak przeniesiony do gBbokiejpieczary. ByBo tam wilgotno i zimno, ledwie jaki[ promyk [wiatBadocieraB do pomieszczeD. Tylko obBkany lub martwy, ale nie |adenpanujcy król chciaBby tu mieszka - oceniB Wunderlich. DostrzegBte| inne osobliwo[ci. Posadzki licznych pomieszczeD paBacu w knos-sos (a tak|e innych paBaców s wyBo|one pBytami z biaBego kamieniagipsowego. Odkryte podczas prac wykopaliskowych podBogi i schodynie wykazywaBy prawie wcale [ladów zu|ycia. Dopiero gdy co rokuolbrzymia liczba turystów przemierzaBa komnaty, zmieniBy one swójwygld. Na tej podstawie Wunderlich doszedB do wniosku, |e w tympaBacu nie mógBby mie[ci si |aden wielki dwór.Pomieszczenia nazwane "Bazienkami" równie| miaBy podobne pod- Bogi. Wann nazwaB Evans odkryt w megaronie królowej nieckglinian. (Od redakcji: megaron - gBówne pomieszczenie reprezen-tacyjne w rezydencji wBadcy. Prostoktna sala, z wej[ciem na krótszej[cianie; strop zaopatrzony w dymnik - poniewa| w [rodku pBonBoognisko - wspieraBy cztery kolumny. Wunderlich oceniB prawidBowo,|e wprawdzie wanna miaBa otwór odpBywowy, ale za to pomiesz-czenie nie miaBo |adnej kanalizacji. Dlaczego wic wanna miaBa od-PByw? Rozumujc w ten sposób doszedB do wniosku, |e niecka stanowiBanaprawd miejsce balsamowania, znane z Egiptu. Tam wyspecjali-zowani kapBani balsamowali ciaBa zmarBych u|ywajc pBynnych sub-stancji, takich jak roztwory soli i olej cedrowy. Sprawozdanie z prze-biegu prac wykopaliskowych oddaliBo ten pogld. Owa wannaznajdowaBa si pierwotnie w pomieszczeniu na wy|szych kondyg-nacjach, ale pózniej spadBa przez sufit w dóB. Evans kazaB j tam poprostu zostawi. Wunderlich uwa|aB |e Knossos i inne wielkie budowle minojskiebyBy paBacami zmarBych, w których chowano uprzywilejowanych Mi-nojczyków i gdzie skBadano im ofiary. WedBug niego Minojczycyzamieszkiwali w glinianych budowlach i drewnianych domkach poza"dolin umarBych". To, |e w paBacach nie znaleziono prawie wcaleprzedmiotów towarzyszcych zmarBemu w grobie, tBumaczyB tym, |ei na Krecie od dawna dziaBali zBodzieje grobowców. A co si staBowobec tego z ko[mi pochowanych? W cigu setek lat powinny situtaj znalez szcztki wielu tysicy zmarBych. Czy te| zostaBy skradzio-ne? (Od redakcji: W Knossos mo|na prze[ledzi rozwój budownictwaw cigu 3 tysicy lat trwania neolitu. Pocztkowo wznoszono tamchaty z drewnianymi sBupami i [cianami z gliny, trzciny i gaBzi.W [rodkowej fazie neolitu wystpowaBy maBe jednoizbowe domygliniane, czsto na fundamentach kamiennych; byBy one jednopitrowei miaBy pBaskie dachy. W póznym neolicie budowano m.in. wieloizbowedomy ze staBymi paleniskami. Rozwój architektury nastpiB w okresachwczesno - i [rednioegejskim. PowstawaBy du|e domy, nazywaneniekiedy paBacami. Rozkwit architektury przypadB na lata 2000-1400.Archeolodzy nie od razu potrafili poradzi sobie z tzw. "gipsowympytaniem" geologów i wysun rozstrzygajce kontrargumenty. ichtrafne sprzeciwy opieraBy si znów na znaleziskach archeologicznych.PaBace kreteDskie stoj na pozostaBo[ciach jeszcze starszych budowli,które w 1700 roku p.n.e. zostaBy zniszczone przez trzsienie ziemi.Te "stare paBace" nie byBy jeszcze wyposa|one w podBogi i schodywyBo|one biaBym kamieniem gipsowym, a przecie| nie mogBy sBu|y|adnemu innemu celowi ni| te "nowe paBace". Tak wic wydaje si,|e nowe budowle zostaBy wyBo|one podobnym do marmuru alabas-trem, poniewa| panowaBa wtedy taka moda. Minojczycy mieli sBabo[do kamienia ozdobionego sBojami, o czym [wiadcz liczne kamiennenaczynia i ozdobne motywy. Dyktat mody równie| w nowoczesnejarchitekturze, nie zawsze idzie w parze z techniczno - materiaBowymiwymogami.PodBogi alabastrowe byBy równie| w Mykenach, a zamek ten napewno nie byB paBacem umarBych. By mo|e tamtejsi mistrzowiebudownictwa przejli od KreteDczyków ich wyobra|enia estetyczne.Alabaster obficie wystpujcy na Krecie jest materiaBem budowlanymdajcym si Batwo obrabia. Uszkodzone lub zu|yte w czasie eksploa-tacji pByty mogBy zosta szybko wymienione, odkryto przecie| stareminojskie kamienioBomy. OkazaBo si, |e te u|yte przy rekonstrukcjibudowli w Knossos przez dziesiciolecia byBy zadziwiajco trwaBe.Nie jest te| prawdziwe twierdzenie Wunderlicha, |e profile stolar-skie przy o[cie|ach drzwiowych w paBacu wskazywaBy na to, |ewikszo[ z tych pomieszczeD byBa przewa|nie niedostpna, za-mknita. ByBy one poBczone ze sob drzwiami skBadanymi, któreotwieraBo si na zewntrz, w kierunku tarasu. Tak wic miejsce za-mieszkania króla i królowej byBo domem z przej[ciami, a nie jakim[ciemnym, podziemnym wizieniem, jak je okre[liB Wunderlich. (Odredakcji: w paBacach wielokondygnacyjnych z Knossos powietrzai [wiatBa dostarczaBy tzw. studnie [wietlne. Przy tworzeniu wBasnejinterpretacji bBdnie przyjB on za punkt wyj[cia obraz dzisiejszychwarunków mieszkaniowych z pomieszczeniami peBnymi [wiatBa. Tegorodzaju wyobra|enia s bezpodstawne. Je|eli kto[ zwiedzi niemieckizamek rycerski z czasów [redniowiecza, trudno mu bdzie sobiewyobrazi, |e w tych upiornych murach mieszkaBy damy dworu i szla-chetnie urodzeni m|czyzni. Ponadto Wunderlich przeoczyB fakt, |ewysokie drzewa, zasBaniajce dziedziniec od strony poBudniowo-wschodniej przed dostpem promieni sBonecznych i [wie|ego powiet-rza, zostaBy przecie| posadzone przed kilkudziesiciu laty. Liczneznaleziska lamp oliwnych i zasobników z wglem drzewnym dowodz,|e Minojczycy dysponowali wystarczajcymi zasobami materiaBówopaBowych, takich jak drewno, olej z oliwek i u|ywali ich powszechnie.Dla potrzeb królewskich byBy to caBkowicie wystarczajce zapasy.Ksi|ka Wunderlicha, mimo licznych faBszywych wniosków stanowinadal pasjonujc lektur. W jednym miejscu, zdawaBoby si, miaBon nawet racj; kontakty midzy Kret a Egiptem byBy bardziej o|y-wione i wielopBaszczyznowe ni| sdzili naukowcy. Przypisanie przezWunderlicha paBacom minojskim roli olbrzymich cmentarzysk wydajesi by nieprawdziwe, poniewa| gdzie indziej znaleziono miejscapochówku z epoki minojskiej. ZnajdowaBy si poza terenami paBacówi osiedli w niedostpnych grotach stromych parowów skalnych. Tenrodzaj pochówku miaB nie tylko swoje praktyczne powody.GDZIE RODZ SI BOGOWIETutaj mogli by bli|ej tajemniczych siB na-tury, bli|ej narodzin i [mierci. Sam bóg Zeus,o czym mówi legenda, urodziB si w jaskini.Le|ca powy|ej Amnisos jaskinia po[wico-na bogini narodzin Ejeltyi (gr. EjlethyaJ - jestod ponad 5 tysicy lat miejscem [witym.Tutaj znaleziono figurk "Bogini z w|ami"bdcej uciele[nieniem pBodno[ci. Jaskinianaciekowa jest przepeBniona odBamkami ce-ramicznymi pochodzcymi z naczyD ofiar-nych. Centralny punkt stanowi wielki stalag-mit, falliczny symbol pBodno[ci, otoczonyniskim, kwadratowym murkiem. Jak gBosiznana do dzi[ legenda, ci|arne kobiety do-tykaBy swym ciaBem kamienia po to, aby wy-prosi sobie szcz[liwy poBóg.Grecki archeolog Jannis Sakellarakis prowadziB w ostatnich latachprace wykopaliskowe w pa[mie gór Ida, w jaskini, le|cej na wysoko-[ci 2000 metrów. ZnalazB tam niezliczone ilo[ci monet, pieczci,pier[cieni, figurek i naczyD z wielu epok, które ludzie od najwcze[-niejszych czasów przynosz po to, aby wyprosi sobie bBogosBawieD-stwo bogów. OFIARY Z LUDZI W ANEMOSPILIINajbardziej znaczcego odkrycia dokonaB Sakellarakis w trakcieprac wykopaliskowych w miejscowo[ci Anemospilla na górze Jou-chtas. Wcze[niej, w miejscowo[ci Archanes, oddalonej o kilka kilo-metrów od knossos, w winnicy znalazB fundamenty minojskich za-budowaD, a na cmentarzysku w Furni natrafiB na pierwsze niespldrowane grobowce wBadców Krety. ByB ju| uznanym archeolo-giem, gdy dokonaB zaskakujcego odkrycia w Anemospilii. Wraz z |o-n i kilkoma pomocnikami zaczB usuwa nasyp - w miejscu niewi-docznych ruin - na zboczu góry, z której rozcigaB si daleki widokna morze. NatrafiB wtedy na sensacyjne znalezisko. ByBa to prosto-ktna budowla z trzema jednakowej wielko[ci pomieszczeniami i ws-kim przedsionkiem. Ta prosta podstawowa forma przypomina [wi-tyni, któr na Krecie znano dotychczas jedynie z ilustracji.W przedsionku znaleziono 150 naczyD, sBu|cych z pewno[ci doobrzdów religijnych. Bogom skBadano ofiary w postaci pBynnychpotraw. Do ich przygotowywania sBu|yBy tarki, kielichy i garnki. Pod-Boga w [rodkowym pomieszczeniu [wityni byBa zastawiona maBymidzbankami i czarkami. Z Egiptu i Dalekiego Wschodu znano zwyczajprzygotowywania potraw ofiarnych, a ze staro|ytnej Grecji "boskie"recepty. KapBani musieli by dobrymi kucharzami, zna rytualn kolej-no[ potraw, albowiem ka|da ceremonia wymagaBa specjalnych przy-praw. Na czoBowej [cianie sali [rodkowej znajdowaBa si kamiennaamfora o wysoko[ci 25 cm. StaBa na niej para wykonanych z gliny,ogromnych stóp, przysypana grub warstw popioBu pochodzcegoze spalonego drewna. Takie stopy znaleziono jeszcze w innych miej-scach Krety - wystawaBy spod spódnic glinianych, |eDskich bóstw.Prawdopodobnie w [wityni w mie[cie Arnemospilia staBa te| du|a,drewniana, baBwochwalcza statua bo|ka. Odcisk pieczci z HagiaTriada przedstawia pikno strojów, w które zostaB ubrany bo|ekkapBanek.kopicy natrafili przy drzwiach wej[ciowych do pomieszczenia naszkielet ludzki. Jego poBo|enie wskazywaBo na to, |e osoba ta wBa[nieopu[ciBa [rodkowy pokój i upadBa na twarz. U jej stóp le|aBo rozbitenaczynie - czarka, jakich u|ywano podczas skBadania ofiary bogom.Ozdobiono j rzadko spotykanym na Krecie, reliefem byka otoczo-nego krokusami i gaBzkami, namalowanym czarn i czerwon farb.Miejsce zBo|enia ofiary archeolodzy odkryli dopiero wtedy, gdy uprz-tnli gruz z zachodniego pomieszczenia [wityni. Jannis SakellarakiszanotowaB w swoim sprawozdaniu z prac wykopaliskowych: "WpoBudniowo-zachodnim rogu pomieszczenia znalezli[my szkielet oso-by le|cej na brzuchu, z praw rk przy gBowie i rozrzuconyminogami. ByBa to kobieta w wieku okoBo 28 lat, mierzca 154 centy-metry wzrostu. Jak wykazaBy badania antropologiczne chorowaBa onana [ródziemnomorsk anemi. Kilka metrów na póBnoc znalezionoinny szkielet w pozycji jeszcze bardziej niezwykBej. Osoba ta upadBana plecy z wysunit praw nog i zagit lew. Obydwie rce przy-legaBy do klatki piersiowej. WedBug opinii antropologów byB to m|-czyzna w wieku okoBo 38 lat mierzcy 178 cm. MiaB proporcjonalnbudow ciaBa, byB caBkowicie zdrowy i w dobrej kondycji fizycznej.Pozycja, w jakiej go znaleziono okre[lona zostaBa przez specjalistówz medycyny sdowej jako "bokserska", charakterystyczna dla ludzi,którym na gBow spadB jaki[ ci|ar. W takim wypadku ludzie stawiajjedn nog do tyBu i wyrzucaj ramiona do góry, aby ochroni gBow.Ta "napita" pozycja szkieletu daje si wyja[ni po|arem, który przyprzewadze mi[ni zginajcych nad mi[niami rozcigajcymi dopro-wadziB do skurczu mi[ni rk. Przyczyn zgonu tego m|czyzny byBoprzyci[nicie spadajcymi z dachu kamieniami i drewnem oraz wy-soka temperatura sigajca od 300 do 500 stopni C. (stwierdzono,|e z kilku zbów wypBynBa miazga. Przy szkielecie znaleziono srebrny pier[cieD z |elazn powBoki piecz z agatu. Oba elementy bi|uterii wskazuj, |e ich wBa[cicielmusiaB by wysoko postawion osobisto[ci, poniewa| w XVII wiekup.n.e. |elazo byBo najdro|szym metalem. Badania kolejnego szkieletu, który znajdowaB si na niskim, kamien-nym stole obok wykonanego z brzu no|a ofiarnego przyprawiByantropologów o dreszcz. Prowadzcy wykopaliska wyszli na pocztkuz zaBo|enia, |e s to ko[ci zBo|onego w ofierze zwierzcia, tak przy-najmniej wynikaBo z malowideB na kamiennych [cianach sarkofaguw Hagia Triada. Jak dotychczas jest to jedyny odkryty na Krecie kamienny sarkofag,ozdobiony wokóB freskami. Przedstawiaj one czynno[ci kultowe,bdce cz[ci ceremonii pogrzebowych ludzi piastujcych wysokiegodno[ci. W centralnym punkcie znajduje si scena ofiarowania byka.Zwierz le|y zwizane na stole, a jego ttnica szyjna zostaBa wBa[nie otwarta i krew spBywa do naczynia podobnego do znalezionegow Anemospilii. Podczas gdy jeden m|czyzna gra na podwójnym ~flecie, dwie kapBanki odprawiaj ceremoni. Jedna z kobiet, okryta 'skór skBada na oBtarzu bezkrwaw ofiar w postaci kosza wypeB- ''nionego owocami. OBtarz stoi przed jednym ze [witych dla Minoj- ..czyków drzew, ogrodzonym kultowymi rogami. Przed nim znajdujesi podwójny topór kultowy na którym siedzi czarny ptak - symbolboskiego objawienia.Wiele elementów z tego sarkofagu przypomina znaleziska z Ane-mospilii, z jedn istotn ró|nic: antropolodzy ustalili, |e znalezionetam ko[ci nale|aBy do osiemnastoletniego m|czyzny. WedBug wszel-kich przesBanek, nogi miaB zwizane, a ró|nica w zabarwieniu po-midzy lew a praw cz[ci szkieletu pozwala przypuszcza, |ezmarBy wykrwawiB si, zanim katastrofa zniszczyBa [wityni. Bardzosilne trzsienie ziemi powaliBo mury [wityni w momencie skBadaniaofiary. Mimo wszystkich naukowych odkry Jannisa Sakellarakisaniektórzy z archeologów maj wtpliwo[ci, czy rzeczywi[cie miaBomiejsce zBo|enie ofiary z czBowieka, poniewa| na Krecie nie znale-ziono innych dowodów na takie sprawowanie ofiary.W staro|ytnej Grecji, w przeciwieDstwie do Krety, znaleziono wieleniezbitych dowodów na to, |e tego rodzaju praktyki miaBy miejsce. Homer opowiada w Iliadzie, |e Grecy zBo|yli w ofierze dwunastutrojaDskich jeDców w grobie Patroklesa. ~agamemnon, naczelny do-wódca armii greckiej pod Troj, ofiarowaB nawet swoj córk Ifigeni,|eby ubBaga bogini Artemid i wyprosi lepsze wiatry dla swoichokrtów. (Od redakcji: W chwili, gdy dziewczyna miaBa by zabitana oBtarzu bogini, Artemida otoczyBa j obBokiem i uniosBa na Tauryd,gdzie uczyniBa j swoj kapBank. W 480 r. p.n.e. w przeddzieDbitwy morskiej pod Salamin midzy flotami greck i persk, trzejbratankowie króla perskiego Kserksesa zostali zBo|eni w ofierze przezGreków. Nawet w epoce klasycznej (lata 480-330 p.n.e.. tj. do pocztkówpanowania Aleksandra wielkiego przyp. red. nie zabraniano skBadaniaofiar z ludzi w chwilach najwikszych opresji. Jednak nigdy nie robionotego publicznie, ale w odosobnionych miejscach. Anemospilia byBawic odpowiednim miejscem, a rok 1700 p.n.e. byB naprawd trudny.Silne trzsienia ziemi zniszczyBy nie tylko paBace, ale z pewno[ciw znacznie wikszym stopniu domostwa prostych ludzi. Panujcyówcze[nie królowie-kapBani poczuli si zagro|eni i nie chcieli traciswego statusu ordowników przed obliczem bogów. Dlatego wicjest caBkiem mo|liwe, |e aby zyska ich przychylno[ signli doskrajnych [rodków - rytualnego mordu.KLTWA BOGÓW CZY DZIEBO LUDZKIE Wieczorem 26 lipca 1926 roku Arthur Evans le|aB w Bó|ku swegodomu na obrze|ach terenów na których prowadziB wykopaliska w po-bli|u Knossos. Nagle nastpiBo gwaBtowne tpnicie ziemi, którezniszczyBo dom. Meble "przeleciaBy" przez sypialni, ale [ciany wy-trzymaBy trzsienie. W okolicznych wsiach i w pobliskim Heraklionietak|e miaBy miejsce silne wstrzsy, które spowodowaBy [mier wieluich mieszkaDców. Po tym zdarzeniu Evans doszedB do wniosku, |erównie| wielka kultura minojska z jej paBacami i miastami padaBaofiar wstrzsów tektonicznych. Geolodzy wiedzieli od lat, |e podBo|e Krety nale|y do najbardziejniespokojnych terenów Europy, a archeolodzy napotykali coraz cz[-ciej na [lady niszczcej siBy trzsieD ziemi nie tylko w Anemospilii,ale równie| w innych miejscowo[ciach. Olbrzymie bloki kamiennezostaBy wyrwane ze swoich wizb w sposób, jakiego nie zna ludzkarka, a rozprzestrzeniajcy si ogieD czyniB spustoszenie. Olej z oli-wek, zgromadzony w spi|arniach domowych, rozlewaB si, gdy naskutek wstrzsów pkaBy gliniane naczynia. RozpalaBy go pBonce knotylampek. Przez wej[cia i po schodach wylewaBy si sBupy ognia;zapalajc po drodze drewniane kolumny i belki. DzieBa minojskichbudowniczych wielokrotnie niszczyBy takie katastrofy. Pot|ne trz-.sienie ziemi w 1700 r. p.n.e. spowodowaBo zburzenie "starychpaBaców". KreteDscy mistrzowie budowlani zareagowali nawet natakie wyzwanie. Na ruinach zostaBy wzniesione nowe, jeszczewiksze i pikniejsze ni| dotychczas. Wprowadzili do sztywnychmurów kamiennych specjaln konstrukcj drewnian, która powin-na amortyzowa siB wstrzsów tektonicznych. Podczas klsk |y-wioBowych Minojczycy przejawiali ogromn wol przetrwania. Da-waBo to sporo argumentów krytykom teorii Evansa o upadku kulturymykeDskiej.Czy mo|na inaczej ni| za pomoc teorii o silnym trzsieniu ziemi,wyja[ni caBkowite zniszczenie wielu paBaców i domów wBadcóww 1450 roku p.n.e.?Grecki archeolog Spyridon Marinatos wysunB w 1939 roku tez,|e przyczyn upadku Królestwa Minojskiego byBa gwaBtowna erupcjawulkanu poBo|onego na wyspie Santoryn-Stronghyle, le|cej na Mo-rzu Egejskim okoBo 110 kilometrów na póBnoc od Krety.Marinatos porównaB wybuch na Krecie do erupcji wulkanu Krakatauw Indonezji, jednej z najwikszych, znanych w historii ludzko[cikatastrof wulkanicznych. W 1883 roku nastpiBa erupcja wulkanu,w wyniku czego zatonBa w morzu maBa wyspa Krakatau. Huk eks-plozji daBo si sBysze w odlegBo[ci 5 tysicy kilometrów, a wywoBanewybuchem fale przypBywu przebrnBy nie tylko przez Pacyfik, aledotarBy a| do Atlantyku. Jeszcze w odlegBo[ci 17 kilometrów odmiejsca zdarzenia, w Zatoce Biskajskiej podniósB si poziom wody.Wyrzucone wysoko w niebo masy gazu i pyBu obdarzyBy ludzko[ nacaBej kuli ziemskiej wspaniaBymi zachodami sBoDca. Zrednia tempe-ratura na póBkuli póBnocnej spadBa od 0,5 do 0,8 stopnia C poni|ejwarto[ci dotychczasowych. Jednak najwikszy wpByw wywarBa nassiednie wyspy - Jaw ; Sumatr. Olbrzymie fale przypBywu, do-chodzce do 40 metrów wysoko[ci, nazywane z japoDskiego tsunami,szalaBy na morzu i spustoszyBy wybrze|a obu wysp. StraciBo |ycieprawie 40 tysicy ludzi. MieszkaDcy wsi oddalonych o 40 kilometrówod Krakatau doznali poparzeD. Po erupcji opowiadali, |e gorcypopióB i gazy wciskaBy si do ich domów przez szczeliny pomidzydrzwiami i podBog w sieniach.Ju| w 1815 roku na wyspie Sumbawa zaobserwowano bardzo siln erupcj wulkanu. W wyniku wybuchu 90 tysicy ludzi pochBonBy fale przypBywu i klska gBodu po kataklizmie. Wybuch spowodowaB tak|e fale lodowego zimna, która dotarBa w nastpnym roku doAmeryki PóBnocnej i Europy. Erupcja wyrzuciBa popioBy a| do strato-sfery, gdzie rozcignBy si nad caB kul ziemsk w postaci chmurzatrzymujcych [wiatBo sBoneczne tak skutecznie, |e zostaB zaha-mowany wzrost ro[lin. Nastpstwem tego byBa klska gBodu w Eu-ropie.W 1980 roku mo|na byBo zobaczy z najbli|szej odlegBo[ci takkatastrof podczas erupcji wulkanu Zwitej Heleny w amerykaDs-kim stanie Waszyngton. SiBa wybuchu byBa wtedy o[miokrotniewiksza od najpot|niejszej dotychczas eksplozji bomby atomowej.Erupcja wulkanu Zwitej Heleny trwaBa ponad 9 godzin, a jej siBmo|na porówna z odpaleniem 27 tysicy bomb zrzuconych naHiroszim. Podczas eksplozji szczyt góry o wysoko[ci 2950 m zo-staB wysadzony w powietrze przez ci[nienie z wntrza wulkanu.Gorca magma spBywajc natrafiBa na szczycie góry na [nieg, za-mieniajc go w par strzelajc do atmosfery. Para z kolei wywoBaBalawin gazów i bBota, pdzc w dóB z prdko[ci orkanu od 100do 400 km/h. Dopiero po przebyciu 28 km, zniszczeniu napot-kanych po drodze lasów i pozbawieniu wielu ludzi |ycia, zatrzymaBsi ten niszczcy wszystko |ywioB. Chmura popioBów potrzebowaBa jeszcze trzytylko trzech dni na to, aby przewdrowa caBy póBnocnoamerykaD-ski kontynent.Wiadomo, |e wybuchy wulkanów poczyniBy wielkie spustoszenianie tylko w najbli|szym otoczeniu. Geolodzy zakBadaj, |e równie|podczas erupcji wulkanu Santoryn w epoce brzu góra zostaBa po-zbawiona swego wierzchoBka. PowstaBa na skutek wybuchu olbrzymiachmura nadcignBa na Kret i spadBa w postaci [mierciono[nego deszczu popioBów, niszczc rolnictwo i hodowl bydBa. Jeszcze gorsze w skutkach byBy wysokie, czterdziestometrowe fale przypBywu, wy- woBane przez zrzucenie wierzchoBka góry. W efekcie zniszczeniu ulegBy miasta portowe i flota konieczna do sprawnego funkcjonowania morskiego paDstwa. Odtd zaczB si powolny upadek Krety. Tak brzmiaBa teoria greckiego archeologa Marinatosa.Czy mo|na Bczy upadek legendarnej Atlantydy, który przez Pla- tona na podstawie kronik egipskich zostaB potraktowany jako praw- dziwe wydarzenie historyczne, z zaBamaniem si paDstwa minojs- kiego? Podczas gdy poBo|enie geograficzne Atlantydy jest do dzi[ nie znane, Egipcjanie wiedzieli dokBadnie, gdzie le|aBa Kreta. Egipscy historycy prawdopodobnie opisaliby dokBadnie gwaBtown katastrof na wyspie. Czy papirusy, z ich relacj zaginBy?Spokój na wyspie Santoryn poBo|onej na Morzu Egejskim, w ar- chipelagu Cyklady jest zBudny, poniewa| o ka|dej porze mo|e doj[ ponownie do wywoBujcej spustoszenie erupcji. {ycie na tak niebez- piecznej wyspie wymaga opieki bogów, ale ma ono tak|e swojezalety. Nadzwyczaj |yzna gleba wulkaniczna pozwala na upraw ;winoro[li, u|ywanych do produkcji sBawnego wina, na kunsztownieuBo|onych poletkach tarasowych. Tury[ci odwiedzaj wsie, które 'zbudowano ponownie na malowniczym obrze|u krateru wulkanu pojego wybuchu w 1956 roku.Sielankowy nastrój wyspy Santoryn zwodzi. W 1967 roku Archeo- log Spyridon Marinatos natrafiB w mie[cie Akrotiri, pod grub warstw osadów wulkanicznych na zaginione miasto z epoki brzu. Od przeszBo 30 lat prowadzone s prace wykopaliskowe. Kuchnie i warsztaty opowiadaj jeszcze dzisiaj jak |yli ich u|ytkownicy ponad trzy i póB tysica lat temu. ZachowaBy si nawet ziarenka zbo|a i owoce oliwek znajdujce si w odkrytych dzbanach i szal- kach. 'Odkrywca Akrotiri zginB zabity przez kamienie i pogrzebany przez "swoje" miasto. Nastpca Marinatosa, Doumas, kierowaB dalej pra- cami wykopaliskowymi i zarzdzaB rozrastajcym si archiwum zna- lezisk. Córka Marinatosa, Nanno badaBa liczne malowidBa [cienne, które odkryto w domach Akrotiri. ByBy tam nastpujce sceny:- kapBani skBadaj bogom ofiar, kadzidBo, ryby, kwiaty i wspaniaBe szaty;- inicjacja w dorosBe |ycie dziewczt i mBodzieDców poprzez udziaB w tajemniczym rytuale;- królowie-kapBani w strojach bogów podczas procesji na wodzie i na ldzie.którego[ dnia zapanowaB w Akrotiri wielki chaos. Ziemia zatrzsBasi, a pot|ne siBy przyrody rozniosBy [ciany i schody. Wydaje si,|e mieszkaDcy poczuli si ju| bezpiecznie i rozpoczli nawet praceporzdkowe po trzsieniu ziemi. Dowodem na to s starannie po-ukBadane wzdBu| ulic kupki kamieni. Pózniej mieszkaDcy opu[ciliwysp. Wulkan wyrzuciB natarczywe chmury pary wodnej, czemutowarzyszyBy pot|ne eksplozje. Grubo[ warstwy pumeksu i popioBu,która zasypaBa Akrotiri dochodzi do 60 metrów. Wulkan Santorynpenetruj obecnie dwaj niemieccy badacze Hans Pichler i WalterFriedrich. Gdy przed ponad 30 laty geolog Hans Pichler przybyB poraz pierwszy na Santoryn, jedynym [rodkiem lokomocji byBy muBy.Krajobraz wokóB krateru daje wiele wskazówek do[wiadczonemugeologowi. Pichler poszukiwaB wyja[nienia [ladów sprzed kilku tysicylat, zjawiska "bomb wulkanicznych" tj. wyrzucanych przez wulkan,olbrzymich bloków skalnych. które wbijaBy si w pokBady pumeksu.Na podstawie kta padania "linii strzaBu" mo|na okre[li kierunekwybuchu. Na koniec Walter Friedrich odkryB w wodach jeziora Calderazamienione w gruzy domostwa sprzed 4000 lat. Du|y, poerup-cyjny krater musi by o wiele starszy ni| dotychczas przyjmo-wano, poniewa| wybuch majcy miejsce w epoce brzu niemógB wywoBa tak pot|nej siBy niszczenia, która dotarBaby a|do Krety. Geolodzy poszukiwali dalszych wskazówek. Niepozorne na pier-wszy rzut oka kamienie, które znaleziono w pobli|u wody przydolnej krawdzi krateru, zaczBy opowiada swoj histori dopieropod mikroskopem. Te stromatolity powstaBy ze skamieniaBychdrobnych |yjtek, które rozwijaj si tylko w pBytkiej wodzie mors-kiej. Maj prawie 20 tysicy lat. ich wystpowanie wewntrz kra-teru dowodzi, |e jezioro kraterowe istniaBo ju| na dBugo przedwybuchem wulkanu w epoce minojskiej. Pozostaje wic jeszczeJedna nie rozwizana zagadka: kiedy miaBa miejsce erupcja wul-kanu? Znaleziona w zniszczonym Akrotiri ceramika zostaje porównanaz wyrobami z Krety. Mo|na wic ustali ich wzgldny wiek, poniewa|style dekoracyjne na Krecie zmieniaBy si co 50 lat. Archeolodzyprzyjli dat erupcji wulkanu na wyspie Santoryn na okoBo 1500r p.n.e. i tBumacz ró|nic pomidzy dat erupcji a zniszczeniemwikszo[ci minojskich paBaców w 1450 roku p.n.e. prowincjonalnymcharakterem miasta Akrotiri. Jednak porównawcza data 1450 rok p.n.e. jest wzgldna. Poniewa|nie ma |adnego [wiadectwa pisanego, które mo|na byBoby odczyta-wszystkie epoki minojskie musiaBy by okre[lone po[rednio. Archeolodzy znaj dokBadne daty panowania poszczególnych faraonów w Egipciedziki odczytaniu wielu tekstów hieroglifowych. Przedmioty pocho-dzenia egipskiego s wic pomocne przy okre[leniu chronologii sztukiegejskiej.Geolodzy dysponuj jeszcze jedn dokBadniejsz metod okre[-lenia wieku znalezisk tj. analiz przy u|yciu radioaktywnego izo-topu wgla C 14. Wszystkie ro[liny i zwierzta pobieraj podczasprzemiany materii wgiel C 14. W chwili [mierci rozpoczyna siproces rozpadu czsteczek radioaktywnych. Czas rozpadu jestdokBadnie znany i za pomoc wystarczajcych ilo[ci substancjiorganicznych mo|na okre[li wiek np. ko[ci zwierzcych lub pozo-staBo[ci ro[linnych. W przypadku znalezisk na wyspie Santoryn niezawsze wystarczajca ilo[ produktów spo|ywczych znalezionaw dzbanach spi|arni i domów w Akrotiri, a tak|e spalonych kawaB-ków drewna i resztek lawy pobranych z krateru wulkanu - zostaBapoddana tym badaniom. Tak wic geologom musiaBa przyj[ z po-moc fizyka. W podziemnych salach Instytutu Fizyki Jdrowej duDskiego uniwer-Sytetu w Archus stoi, odizolowana od [wiata zewntrznego grubbetonow [cian, gigantyczna maszyna High-Tech - podwójny ak-celerator czsteczek. Wytwarza on pot|ne, naBadowane elektryczniepole magnetyczne, które wstrzeliwuje do drewnianych próbek z San-toryn wysokoenergetyczne czsteczki. Materia przy takim zderzeniuzostaje celowo tak rozbita, |e komputer mo|e dokBadnie zliczaczsteczki wgla. W wyniku tych prób zostaBa ustalona nowa dataerupcji wulkanu tj. 1650 r. p.n.e., a wic o 150 lat wcze[niej ni| ~dotychczas zakBadano.W wiecznych lodach Grenlandii znaleziono wkrótce potwierdzenie rezultatów duDskiego testu. Temperatura na wy|ynie wy-spy rzadko przekraczaBa punkt topnienia. Opadajcy [nieg ukBadaBsi warstwa po warstwie i w gBbi zostaB sprasowany w lód.Siedem krajów europejskich utrzymywaBo na Grenlandii stacjbadawcz GRIP. W celu rozwizania zagadki z przeszBo[ci prze-wiercono grub 3200 metrow pokryw lodowca. Wydobyte na '...powierzchni rdzenie z od-wiertu maj Bcznie 3 km '.dBugo[ci i odsBaniaj,czas skomplikowanych ba-daD, histori naszej planety.Zmiany klimatyczne i czasyzlodowaceD pozwalaj nau-kowcom zerkn do historiiZiemi sprzed 200 tysicy lat.Erupcje wulkanów równie|pozostawiBy po sobie, [ladyw postaci kwa[nych [niegóww grenlandzkich lodach. Ty-powa dla erupcji wulkanujest wysoka zawarto[ kwa-~, :..... su siarkowego w popiele,który zostaB wyrzucony a|do atmosfery, rozprzestrzeniaB si wokóB Ziemii i opadaB równie|na Grenlandii. Wskazówki przyrzdów pomiarowych High-TechwychyliBy si znacznie na drugiej poBowie 1645 roku p.n.e., po-niewa| minB jaki[ czas zanim chmury popioBów osignBy Gren-landi.Wielu archeologów nie dowierzaBo wynikom badaD przeprowa-dzonych przez przyrodników, poniewa| ustalona przez nich data zabardzo odbiegaBa od dotychczasowych ustaleD. Przecie| na Krecietrwaj cigle prace wykopaliskowe i dokonywane s nowe odkrycia.W Mochlos w pobli|u póBnocnego wybrze|a Krety pracuje od latamerykaDska grupa archeologów z Uniwersytetu North Carolina kie-rowana przez Jeffa Solesa. Mochlos byBo w czasach minojskiegopaDstwa |yjcym w dobrobycie miastem handlowym. Urzdzeniaportowe z tamtych czasów le| dzisiaj pod wod. Przez tysice latpoziom wody podniósB si i ruiny starych domostw znajduj si napoBo|onej przed Kret wysepce.Prowadzenie wykopalisk jest do[ utrudnione, poniewa| w lecietemperatura dochodzi do 40 stopni C. Zdejmuje si warstw powarstwie i troskliwie przesiewa, aby nie straci najdrobniejszegokawaBeczka. Jeffowi Solesowi udaBo si dokona odkrycia o roz-strzygajcym znaczeniu w domu z rozszerzajcym si ku górzetrzonie kolumny. Pod podBog znalazB on warstw popioBu wul-kanicznego z Santoryn o grubo[ci ponad 10 cm. PopióB musiaB wicopa[ zanim ukoDczono budow domu, a daty nie mo|na dokBadnieustali na podstawie znalezionej w jego wntrzu ceramiki. Erupcjawulkanu miaBa miejsce w koDcu pierwszej poBowy epoki póznoegej-skiej, a wic jeszcze przed osigniciem szczytu rozwoju kultural-nego. Pokrywa si to z wynikami prac prowadzonych przez przyrod-ników.Ostatnie wyniki badaD mo|e te| potwierdzi Filip Betancourt,pracujcy na wyspie Psira. Na nisko poBo|onym cypelku ldu roz-poznaB ruiny domu, który zostaB prawdopodobnie zniszczony przeztrzsienie ziemi lub powódz. Mo|na ustali zwizek pomidzyerupcj na Santoryn a zniszczeniem tego domu. Fala przypBywu niewchodzi tutaj w rachub, poniewa| mieszkaDcy budowali swójdom na zboczu góry, ale tym razem z ogromnych kamieni. I tutaj|ycie toczyBo si dalej. Tak wic upadku paDstwa minojskiego naKrecie nie mo|na tBumaczy za pomoc kataklizmów przyrody.Betancourt kontynuowaB poszukiwania mo|liwych przyczyn upadkuI natrafiB na [lady u|ycia przemocy. W kuchni jednego z domostwpozostaBy na swoim staBym miejscu brzowe garnki do gotowaniai kamienne |arna do mielenia zbo|a. Bezpo[rednio przed domemle|aBa wielka sterta potBuczonych dzbanów pochodzcych z okoli-cznych domów. Wszdzie zostaBy brutalnie wyrzucone na ulic.Dla archeologów byB to dowód, |e miasto zostaBo zniszczonepodczas porachunków wojennych. Czy nastpiBo to wskutek wojnydomowej, czy te| mo|e w wyniku jakiej[ zewntrznej agresji przy-byszów zza morza - Betancourt nie potrafiB rozstrzygn.A wic czy byB to gniew bogów, który spadB na przyjaznie uspo-sobion Kret? Czy mo|e Kreta padBa ofiar przemocy? Je|eli tak,to kim byli ci najezdzcy? NARÓD WOJOWNIKÓWNa Peloponezie, póBwyspie le|cym przed greckim staBym ldem,~wyrósB Minojczykom niebezpieczny konkurent, którym byB naródAhajów. Religii i sztuki uczyli si od KreteDczyków, ale w rzemio[lewojennym znacznie ich przewy|szyli. Pot|ne mury obronne zamkóww Mykenach i Tyrynsie ju| z daleka informowaBy przybyszów o tym,|e panowaBo tutaj wojownicze plemi. Heinrich Schliemann znalazBw grobach królewskich Achajów zBote kubki i klejnoty dekorowaneró|nymi motywami; wykonane przez artystów z Krety. Czy byBy totowary handlowe, czy te| mo|e Bupy wojenne?Bi|uteria znaleziona w grobach pochodziBa z okresu, gdy paDstwoMinojczyków byBo w peBni rozkwitu. Czy MykeDczycy podejmowalirabunkowe wyprawy na wybrze|a Krety? Niektóre freski znalezionew Tyrynsie s tak podobne do malowideB na naczyniach glinianych,|e mo|na przypuszcza, |e wykonali je ci sami arty[ci. Mo|e zostaliuprowadzeni? Prawdopodobnie jednak KreteDczycy zostali zapro-szeni do Myken, podobnie jak to miaBo miejsce w Egipcie i nadEufratem.O wpBywie Myken na kultur Krety mo|na mówi dopiero od1450 roku p.n.e. Z tego czasu pochodz groby poBo|one w pobli|upaBaców, w których chowano zmarBych wraz z ich broni. W Ar-chanes grzebano zmarBych wedBug ceremonii mykeDskiej. Tutaji w paBacach w Knossos, które ulegBy zniszczeniu w 1450 r. p.n.e.wida wpByw mykeDskiej twórczo[ci artystycznej, mimo i| pozo-staje pod ogromnym wpBywem sztuki minojskiej (wynik m.in. za-trudnienia artystów kreteDskich wnosi nowe elementy. Achajowies na PóBwyspie BaBkaDskim pierwszym plemieniem mówicym pogrecku. Wskazuje na to tzw. pismo linearne B na glinianych tablicz-kach w knossos i Pylos, odczytane w 1953 r. przez Anglików:Michaela Ventrisa i Johna Chadwicka. Teksty w pi[mie B byByw ogromnej wikszo[ci dokumentami administracyjnymi: s tokwity, listy danin dla ludzi i bogów, wykazy niewolników, inwen-tarza |ywego i martwego.Kanadyjczyk Joseph Shaw natrafiB na [lady Achajów na pla|yw Kommos na poBudniowym wybrze|u Krety. Kommos byBo awan-portem Fajstos i le|aBo dBugi czas pod wysokimi wydmami pia-skowymi. Shaw musiaB nawet u|y koparki By|wowej, aby zapa-nowa nad cigle osuwajcymi si masami piasku. Trud opBaciBsi, spod piasku wydobyto na [wiatBo dzienne mykeDskie dokiportowe, w których przed wielkimi sztormami zim chroniBy sistatki handlowe. Port w Kommos, podobnie jak Knossos, nie zostaBzniszczony przez Achajów, ale byB wykorzystany jako punkt opa-rcia.MykeDczycy budowali równie| w ssiednim Hagia Triada. Olbrzy-mie, odkryte schody prowadz w gór do typowej greckiej ulicytargowej, gdzie ka|dy kupiec miaB swój sklep. ByBa to nowo[ dlaKreteDczyków, a ta struktura orientalnego bazaru zostaBa utrzymanado dzi[. Wydaje si, |e wie[ o podboju Krety przez Achajów dotarBa bardzoszybko do Egiptu. Kanclerz Rechmi-Remus otrzymaB informacj o no-wych wBadcach na krótko przed [mierci. Dowodz tego, jak przy-puszcza wielu archeologów, naprdce wykonane poprawki malowideB[ciennych w jego grobowcu. Zmieniono wystpujcym tam posta-ciom stroje kreteDskie na kostiumy mykeDskie. Jest to dowód, i|spu[cizn po paDstwie minojskim przejli Grecy pochodzcy z My-ken. Musieli jednak opanowa wysp, a mo|e to wBadza padBa przednimi na kolana?UPADEK królESTWA MINOJSKIEGO Teorie o zniszczeniu minojskiej Krety zmieniBy si znacznie z bie-giem lat. W czasach Arthura Evansa i jego nastpców, naukowcytworzyli scenariusze, w których upadaBy nagle i ostatecznie caBekultury. Badacze [ledz dzisiaj rozwój spoBeczeDstw, usiBujc wy-tBumaczy upadek paDstw i mocarstw. Systemy polityczne powstajw wyniku konieczno[ci zaspokojenia potrzeb swoich obywateli lub poddanych. Je|eli nie mog zaoferowa rozwizaD ró|nych prob-lemów, zaBamuj si. Ostatnim przykBadem jest upadek Zwizku Radzieckiego Grecka archeolog Nanno Marinatos jest zdania, |e du|a liczba silnych trzsieD ziemi w okresie wczesno- i póznoegejskim zakoDczyBadefinitywnie panowanie królów-kapBanów, poniewa| kapBani, którzynie potrafi zapobiec katastrofom, trac u swoich poddanych wia-rygodno[. W ten sposób trzsienia ziemi, nie bezpo[rednio, alepo[rednio poprzez swoje skutki, które odczuBa ludno[ Krety, przy-czyniBy si do upadku Królestwa Minojskiego. Osoby majce wtpliwo[ci, czy Minojczycy rzeczywi[cie przejliwBadz musz jednak przyzna, |e w 1450 roku p.n.e. na KreciestaBo si co[ niezwykBego. Zniszczone paBace i zabudowania wiejskie nie zostaBy ju| odbudowane. By mo|e w labiryncie mitów, gdzie spotkali si Tezeusz i Ariadna,,le|y klucz do historii. Kraj zostaB spustoszony przez trzsienie ziemi.Na prowincjach wybuchBa klska gBodu. DoszBo do kolejnych po-wstaD. Królom-kapBanom wy[liznBa si z rk wBadza i silny ssiadZ póBnocnych Myken zostaB wezwany na pomoc. Król Achajów wysBaBksicia, który o|eniB si z córk kreteDskiego wBadcy. By mo|e cigletron dziedziczyBy, zgodnie ze starym matriarchalnym prawem, córkikrólewskie. Tak wic Achaj mógB by królem na Krecie, bez koniecz-no[ci usuwania dynastii minojskiej. Powstania zostaBy stBumionedziki pomocy wojsk mykeDskich. WBadza skupiaBa si w Knossos,gdzie dalej toczyBo si |ycie dworskie bez |adnych zasadniczychzmian.Wydaje si, |e w owym czasie nie doszBo do wielkich potyczekwojennych, poniewa| w odkrytych ruinach zniszczonych paBacównie znaleziono zbyt wielu szkieletów ludzkich. Dla najezdzcy niemiaBoby sensu niszczenie nieobronnych, wspaniale wyposa|onychpaBaców. Je|eli przyjmiemy, |e zniszczenia w paBacach i siedzibacho[rodków wBadzy regionalnej zostaBy dokonane na skutek dziaBaDwojennych, to nale|aBoby wcze[niej przyj za prawdziwe, |e wy-buchBa tutaj fala gniewu narodu. Mo|liwe, |e ogniska oporu byBystopniowo likwidowane.Knossos zostaBo caBkowicie zniszczone dopiero w 1375 roku p.n.e.Od tego czasu datuje si kres [wietno[ci Krety, która rozpadBa sina szereg miast-paDstw rywalizujcych ze sob i toczcych spory gBównie o cha-rakterze teryto-rialnym. Kontro-la Krety przezAchajów pole-gaBa na utworze-niu sieci przed-stawicielstw,które zostaBy ró-wnie| architek-tonicznie do-pasowane dopotrzeb mocars-twa okupacyjne- go. Achajowie wznosz pot|ne zamki warowne jako zabezpieczenieprzed najazdem z póBnocy i buntem podbitej ludno[ci.Oprócz kataklizmów przyrody i walk o wBadz istniaBy te| z pewno[cijeszcze inne przyczyny upadku paDstwa minojskiego. By mo|e obokprzestarzaBej techniki uzbrojenia, tak|e okrty minojskie byBy w tymczasie wBa[ciwie Bodziami bez pokBadu z jednym rzdem wioseB wzdBu|burt. By mo|e jakie[ wyobra|enia religijne utrudniaBy rozwój techniczny.Wspomnienie o zadziwiajcych zdolno[ciach Minojczyków zamazy-waBo si powoli. Pozostawali jednak nadal w przekazach jako wielcyarty[ci i wynalazcy, a do ich wiedzy medycznej sigano jeszcze bardzo dBugo. Kreta byBa dla Greków ojczyzn ich najwa|niejszych bogów.Jedynie stary minojski Minotaur - bóg byk - padB ofiar nowychczasów. StaB si po|erajcym ludzi potworem mieszkajcym w labi-ryncie. Tak wBa[nie zaczli go przedstawia w swoich opowiadaniachzwycizcy. ů CJhnH,>đS$]\ľęźŠßÚüD ŕüüüüüüüüüüü1$ ,>đS$]\ľęźŠßÚüD ŕ #0P°Đ/ °ŕ=!°‰"°‰#‰$‰%° [.@ń˙. StandardowymHBA@ň˙ĄBDomy[lna czcionka akapitu ˙˙˙˙  ˙˙StanisBaw JakubowskiF:\BOOKS\SFINKS\KRETA.doc˙@€ü„„ PG‡ŸTimes New Roman5€Symbol3& ‡ŸArial"ˆĐŠĂjTŚĂjTŚV&ˆÚoŇ$_ ˙˙KRETA - RAJ UTRACONY ???StanisBaw Jakubowskiţ˙ŕ…ŸňůOhŤ‘+'łŮ0tˆ°źČÔč  0 < HT\dlâKRETA - RAJ UTRACONY 8RET????? Normal.dot Stanisław Jakubowski82anMicrosoft Word 8.0i@@şń‰řĂŔ@şń‰řĂŔV&ˆÚţ˙ŐÍ՜.“—+,ůŽDŐÍ՜.“—+,ůŽD hp€ˆ˜  ¨°¸ Ŕ ââPFRON Ňo_ ć KRETA - RAJ UTRACONY Title˜ 6> _PID_GUIDâAN{A62F9D20-2FFC-11D5-A595-00105A09D6B6}  !"#$%&'()*+,-./0123456789:;<=>?@ABCDEFGHIJKLMNOPQRSTUVWXYZ[\]^_`abcdefghijklmnopqrstuvwxyz{|}~€‚ƒ„…†‡ˆ‰Š‹ŒŽ‘’“”•–—˜™š›œžŸ Ą˘Ł¤ĽŚ§¨ŠŞŤŹ­ŽŻ°ą˛ł´ľśˇ¸šşťź˝žżŔÁÂĂÄĹĆÇČÉĘËĚÍÎĎĐŃŇÓÔŐÖ×ŘŮÚŰÜÝŢßŕáâăäĺćçčéęëěíîďđńňóôőö÷řůúűüýţ˙     ţ˙˙˙ţ˙˙˙ţ˙˙˙!"#$%&'ţ˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙,ţ˙˙˙ţ˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙Root Entry˙˙˙˙˙˙˙˙ ŔFŔJĄřĂŔ@ţ.ĽřĂŔ.€1Table˙˙˙˙˙˙˙˙WordDocument˙˙˙˙˙˙˙˙%SummaryInformation(˙˙˙˙DocumentSummaryInformation8˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ CompObj˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙j˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙ ˙˙˙˙ ŔFDokument Microsoft Word MSWordDocWord.Document.8ô9˛qĐĎॹá>ţ˙ :<ţ˙˙˙789˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ěĽÁIżˆ4bjbj˛ł˛ł%<ĐŮĐŮD˙˙˙˙˙˙]˘˘˘˘˘˘˘śśśśś  śƒśÚÚÚÚÚÚÚÚHJJJJJJ$9ô-Śn˘ÚÚÚÚÚnÚ˘˘ÚÚÚÚÚÚÚ˘Ú˘ÚHśś˘˘˘˘ÚHÚnÚH˘˘HÚÎ @ç÷ÎůĂŔśśÚHWIKINGOWIE - PRZYBYSZE Z KRAINY CHAODÓW Dzielni wojownicy ByBa to jedna z tych deszczowych, jesiennych niedziel, kiedy chtnie siedzi si przed telewizorem. Kreskówka dla dzieci, serial familijny, sport, a potem stary film przygodowy z czasów [wietno[ci Hollywood: saga o wikingach! W roli gBównej Kirk Douglas jako syn normaDskiego króla walczy o prawo do korony z podstpnym przeciwnikiem - i oczy- wi[cie wygrywa. Jest te| urocza ksi|niczka, któr trzeba uratowa z rk bezwzgldnych Anglików. Jednym sBowem - miBosna historia z happy endem, zawierajca wszystkie stereotypowe cechy nordyckiego bohatera: odwag, ognisty temperament, nieokieBznan |dz poznawania [wiata i nie- dzwiedzi siB. PrzypomniaBem sobie wówczas skandynawskie sagi, przy- godowe historie, które pochBaniaBem jako dziecko, wychowane na póBnocy Niemiec. WBa[ciwie byBy mi one o wiele bli|sze ni| mitologia grecka i rzymska, któr poznaBem w gimnazjum. Jednak w oczach dorosBych eposy antyczne zdawaBy si mie wiksze znaczenie. Eryk Rudy, Egil, Leif Erikson - te imiona nie brzmiaBy dla nich równie szlachetnie jak Odyseusz czy Herakles. Wiele lat pózniej zrozumiaBem, |e legendy o ludziach PóB- nocy skaziBo zainteresowanie, jakim darzyBa je propaganda narodowosocjalistyczna. Nieszczsna ideologia "nordyckiej rasy panów" przymiBa historyczne przekazy; po roku 1945 owe sagi nie byBy wic mile widziane. Chocia| historyczni wikingowie nie mieli nic wspólnego z nazizmem, wci| zda- rzaj si odra|ajce próby Bczenia tych dwóch poj. Pewne , mBodzie|owe ugrupowanie skrajnej prawicy zwie si na przy- kBad "wikiDsk mBodzie|" (Viking-Jugend). Biedni Norma- nowie! Na domiar zBego okazuje si, |e w dalszej przeszBo[ci równie| nie przejmowano si zanadto historyczn prawd. Patriotyczne uniesienie ubiegBego stulecia wytworzyBo typ Skandynawa-pioniera, zwyciskiego "supermana" [rednio- wiecza, pByncego okrtem po wzburzonym morzu i pod- bijajcego [wiat. Tak przynajmniej przedstawiaBy go histo- ryczne malowidBa o wielkich formatach. Nawet wspóBczesna reklama ulegBa - ju| od dawna - modnemu trendowi: wikingowie symbolizuj to, co prawdziwe, nie podrobione. Na ozdobnych kuflach, duDskim pasztecie z wtróbek, kisielu owocowym, w witrynach biur podró|y i wszdzie tam, gdzie chodzi o morze, |eglug i "prawdziwych m|czyzn", wid- nieje normaDski wojownik w "rogatym" heBmie. W rzeczywis- to[ci |aden wiking nie przytwierdzaB do heBmu rogów - bo i po co? Czy owe stereotypy s jednak caBkiem wyssane z palca, czy mo|na traktowa je jako wytwór fantazji, czy te| maj w sobie ziarnko prawdy? kim byli naprawd bohaterowie naszej opo- wie[ci? ChBód i ndza Wizyta w Muzeum Wikingów Haithabu (Hedeby), niedale- ko miasta Szlezwik, pozbawia wielu zBudzeD. kustosz muze- um, pani Drews, gorco popiera mój zamiar poszukiwania historycznej prawdy. "Jednym z naszych gBównych celów jest sprostowanie faBszywych wyobra|eD o Normanach" - mó- wic to, stawia na stole du|y karton ze znaleziskami archeo- logicznymi, reliktami tamtej epoki. Znajduj si w[ród nich fragmenty ko[ci i czaszek z wykopalisk na terenie dawnej osady. Jeden z eksponatów, który pani Drews bierze do rki, to dolna szczka. "Wyraznie wida, |e korzeD zba byB tak zro- piaBy, i| chroniczne zapalenie doprowadziBo do zaniku ko[ci |uchwowej. Ten czBowiek musiaB cierpie straszliwe bóle" - dodaje wspóBczujcym tonem. Obok le|y cz[ciowo strzas- kana ko[ ramienia z wyraznymi [ladami ciosów. To oczywiste - lud wojowników przy ówczesnym stanie medycyny stawaB si z czasem tak|e ludem inwalidów i kalek. Kustoszka wska- zuje na fragment krgosBupa, zgity w ksztaBcie odwróconej litery u. Tak ekstremalne skrzywienie pozwalaBo czBowiekowi raczej peBza ni| chodzi - |aBosna egzystencja w [wiecie wymagajcym walki o przetrwanie. {ycie wikingów nie byBo najwidoczniej pasmem triumfów, jak gBosz dawne eposy i wspóBczesne stereotypy. Na ogóB byBo caBkiem zwyczajne, odheroizowane. PotwierdzaBo si to szczególnie w regionach, których deszczowy i zimny klimat nie pozwalaB prowadzi beztroskiego "dolce vita". Tutaj ka|da chwila wypeBniona byBa walk z natur - o wiele bardziej bezlitosn ni| w gajach sBonecznego PoBudnia. {ycie we wczesno[redniowiecznej Skandynawii oznaczaBo wegetacj w[ród deszczu i [niegu. Niewielki bBd w uprawie, minimalny kaprys pogody zagra|aB i tak ju| skpym zbiorom, a tym samym egzystencji caBego rodu. Nie znano jeszcze ziemniaków, buraków cukrowych, orientalnych przypraw, ku- kurydzy ani obficie obradzajcych je|yn, miso byBo rzadko- [ci. Jedynie najbogatsi mogli sobie pozwoli na miód - luk- susow sBodycz. Ilo[ pBodów rolnych zmieniaBa si z roku na rok, systematyczne zaopatrzenie zale|aBo wic w du|ej mierze od starannego konserwowania |y- wno[ci: suszenia, wdzenia, pek- lowania. Jak maBo wydajne byBo ówczesne rolnictwo, dowodzi na- stpujce porównanie: ok. roku 800 zbierano zaledwie podwójn ilo[ wysiewanego ziarna, obecnie plony z zasiewu wzrosBy dwudzies- topiciokrotnie. Chleb uchodziB za artykuB luksusowy, a podstawowy- mi skBadnikami po|ywienia byBy ry- by, papka zbo|owa oraz bogaty w biaBko bób, zwany "misem bie- daków". A gdy zabrakBo nawet te- go, pozostawaBy jeszcze kora drzew i morszczyn. Najtrudniej byBo przetrwa zim ze wzgldu na prawie caBkowity brak witamin. Schronienie dawaBy wy- grzebane w ziemi jamy, chaty z da- rni lub z drewna. Dym z ogrzewa- jcego wntrze ogniska czasami uchodziB otworami w dachu, najcz[ciej jednak zalegaB w izdebkach, gsty i gryzcy. Przecitna dBugo[ |ycia ludzi wynosiBa niewiele ponad 30 lat, tylko co drugie dziecko do|ywaBo lat 14. Natura, narzu- cajca wszystkie reguBy gry, byBa nie tyle okrutna, ile twarda i bezkompromisowa. Kto chciaB je[ ryby, musiaB ryzykowa |yciem, wypBywajc na lodowate morze, czsto podczas burzy. SzerzyBy si choroby. Kogo w chBodn i wilgotn zimow noc dopadBo zapalenie pBuc lub nabawiB si gruzlicy - ten miaB niewielkie szanse prze|ycia. Lk przed staro[ci, z jej nieskoDczonymi cierpieniami, prowadziB do tego, |e wysoko ceniono sobie bohatersk [mier w boju. Z gorzkich do[wiadczeD |yciowych tych ludzi skorzystaBo chrze[cijaD- stwo. Nauka o ziemskim padole Bez, przez który trzeba przebrn, aby na tamtym [wiecie odebra nagrod za trudy, odpowiadaBa dokBadnie ich wyobra|eniom. Nic wic dziw- nego, |e wikingowie nadzwyczaj szybko i bez oporów przyjli wiar chrze[cijaDsk. Nieustajce zmagania z przeciwno[ciami losu sprawiaBy, |e rybacy i rolnicy nie mieli zbyt wiele czasu na zajmowanie si sztuk, muzyk i literatur. Dlatego te| nie zachowaBy si ani wybitne dzieBa sztuki, ani przekazy literackie, nie liczc skpych, wyrytych w kamieniu tekstów runicznych. SBynne sagi powsta- waBy dopiero na przeBomie XII/XIII w. O muzyce za[ donosiB kupiec i podró|nik arabski at-Tartusi, który odwiedziB Hedeby ok. roku 950. "Nigdy nie sByszaBem ohydniejszego [piewu ni| ten mieszkaDców Szlezwiku. Z ich gardeB wydobywa si po- mruk, podobny wyciu psów" - brzmiaBa mia|d|ca krytyka. Có| wic w oczach potomnych uczyniBo z tego ubogiego ludu, zamieszkujcego kraDce [wiata, tryskajcych siB boha- terów, uczestników niesamowitych przygód? Po wizycie w Hait- habu powstaje pytanie - kim byli wBa[ciwie wikingowie? "Wikingowie (prawdopodobnie od staronordyckiego ~~wilv~, zatoka) - [redniowieczni piraci skandynawscy, ukrywajcy si po napa[ciach na niedostpnych odcinkach wybrze|a, wcze[niej nazywani czsto Normanami. ich zbrojna ekspansja rozpoczBa si w 793 r. napadem na angielski klasztor Lin- disfarne, a zakoDczyBa w roku 1066 podbojem Anglii przez Wilhelma Zdobywc. Byli postrachem chrze[cijaDskiej Europy." Tak lub podobnie brzmi encyklopedyczne hasBa. Wysuwaj zwykle na pierwszy plan "krwawe najazdy", przemilczajc o|ywion dziaBalno[ handlow Normanów, a tak|e fakt, i| chrze[cijaDscy przeciwnicy w niczym nie ustpowali im pod wzgldem okrucieDstwa. Studiujc historyczne relacje, nie mo|na zapomina o jednym: we wczesnym [redniowieczu czyta i pisa potrafili najcz[ciej tylko duchowni. Mnisi i ksi|a uwa|ali za[ pogan z PóBnocy za "bicz bo|y", wysBany, by ukara grzeszn ludzko[. Owa plaga powodowaBa wprawdzie straty i cierpienia, ale byBa doskonaBym tematem kazaD. WspóB- cze[ni historycy dawno zauwa|yli, |e Skandynawów najzwy- czajniej oczerniano. Teraz spotykamy now teori, która przedstawia ich raczej jako zapalonych kupców ni| wojow- ników. Prawda, jak zwykle, le|y zapewne po[rodku. CaBy sukces normaDskich przedsiwzi - czy to zbrojnych napadów, czy handlu - opieraB si w du|ym stopniu na pew- nej technicznej nowince: konstrukcji sBynnych statków, nadaj- cych si i do walki, i do przewozu towarów. Genialny wynalazekl Znawca problematyki wikingów, Ole Crumlin-Pedersen, któ- rego wraz z ekip filmow odwiedziBem w jego muzeum w Ro- skilde koBo Kopenhagi, z dum prezentuje rekonstrukcj statku: "SmukBy, zwrotny, osiga do 20 km/h. Odpowiednio manew- rujc sterem i |aglem rejowym, mo|na pByn nawet pod prd i pod wiatr! PBaski kadBub pozwala szybko wyldowa na brzegu i szybko odpByn. Wszystko przemy[lane w naj- drobniejszych szczegóBach: podczas bitwy tarcze wojowników podwy|szaBy ochronne nadburcie, czBonkowie zaBogi speBniali ró|ne funkcje - napdzali Bódz siB mi[ni, w razie potrzeby przenosili j na wBasnych barkach, nawigowali i walczyli. Oto optymalne wykorzystanie zasobów energii ludzkiej!"' W Muzeum Okrtów WikiDskich na wyspie Bygd~y w po- bli|u Oslo podziwia mo|na najwspanialsze chyba znalezisko - tzw. statek z Osebergu. Jak|e kunsztownie rzezbiona jest dziobnica, jak umiejtnie uBo|one s na zakBadk klepki po- szycia, a stewa dziobowa i rufowa - doskonaBe w formie. Nietrudno wyobrazi sobie t Bódz, z wydtym na wietrze |aglem, majestatycznie tnc fale. Cudo [redniowiecznego szkutnictwa z pewno[ci nie byBo przeznaczone do walki, zbyt du|ym kosztem je wykonano. Odnalezione w kurhanie w norweskim Osebergu, na zachodnim brzegu Oslofjordu, sBu|yBo do celów reprezentacyjnych i podkre[laBo szacunek dla zmarBych. Pochówki Bodziowe nie byBy niczym nadzwyczaj- nym, odkryto jeszcze wiele innych okrtów peBnicych tak funkcj - cho ju| nie tak piknie wykonanych. By mo|e wikingowie uwa|ali, i| dusze zmarBych potrzebuj [rodka transportu, aby przedosta si w za[wiaty. W ka|dym razie, Bodzie odgrywaBy wa|n kulturow rol, czsto u|ywano je wic w rytuaBach pogrzebowych. Szczególnym przykBadem tego zwyczaju jest du|e cmentarzysko w Lindholm Hoje, w po- bli|u duDskiego miasta Aborg. Z setek gBazów narzutowych uBo|ono tam kontury statków. Jednak okrt z Osebergu pozwala najlepiej wyobrazi sobie prac nordyckich szkutników. Gdy podejdziemy blisko do ty- sicletnich, poczerniaBych dbowych burt i popu[cimy wodze fantazji, by mo|e uka| si nam sceny ze [redniowiecznej stoczni. W wielkich drewnianych wiadrach gotuje si smoBa, nasczone ni wBosie zwierzce sBu|yBo do uszczelniania po- szycia. Snycerz |Bobi w twardym drewnie ozdobne girlandy i postacie zwierzt, inni spajaj burty |elaznymi nitami. Z git- kiej wierzby struga si drewniane gwozdzie, z lekkiego jesionu powstaj wewntrzne nadbudówki. Najbardziej do[wiadczony szkutnik stoi po pas w wodzie obok zwodowanej ju| Bodzi, by silnymi uderzeniami wbi najwa|niejszy trzpieD - ten, który musi utrzyma precyzyjnie zmontowany ster, i to nawet podczas najwikszej burzy. Pozostali budowniczowie stawiaj pot|ny, sosnowy maszt - wysoki na dobre 20 metrów, który uniesie 100 m2 powierzchni |agla. Przemy[ln technik stosuje si do produkcji z wielkich pni dbowych cienkich desek, znacznie lepszych ni| nasze wspóBczesne. W nowo- czesnym tartaku piBuje si pnie bez zwracania uwagi na prze- bieg sBojów, w tamtych czasach natomiast rozszczepiano drze- wo wzdBu| sBojów, wbijajc weD liczne kliny. Tak uzyskane deski - mokre czy suche - nie pacz si i nie trzeba ich poddawa dBugotrwaBemu suszeniu. Max Vinner, szkutnik z muzeum w Roskilde, który na zrekon- struowanej "dBugiej Bodzi" dopBynB do Ameryki, powiedziaB: "Wikingowie posiadali najwspanialsze i najszybsze okrty tam- tej epoki - i to przyniosBo im sukcesy".2 Na morzu Ciemne, oBowiane chmury wisz nisko nad gBowami, o[nie- |one wierzchoBki gór rozpBywaj si, nikn we mgle, nosy i uszy marzn na jednostajnie silnym wietrze. Na szcz[cie przed wypByniciem z portu wBo|yli[my grube, weBniane swet- ry, chronice te| przed cigB m|awk. Ta scena rozgrywa si w peBni lata, na zachodnim wybrze|u Lofotów, archipelagu w póBnocnej cz[ci Norwegii. Znajdujemy si na pokBadzie niewielkiego kutra rybackiego, znacznie jednak wikszego od zwyczajnych statków normaDskich. Nasz kuter jest wyposa|ony w elektroniczne urzdzenia - tutejsze morze uchodzi bowiem za szczególnie niebezpieczne. "Tam dalej - pokazuje kapitan - zaczyna si osBawiony malstrom3, nie- bezpieczny prd morski, który ju| niejeden statek zniósB na skaBy". PBywa za[ w tej lodowatej wodzie nie da si zbyt dBugo. Szyper i zaBoga to rybacy z Lofotów - wykonuj jeden z najci|szych zawodów na [wiecie. Latem |egluga w tych szeroko[ciach geograficznych jest jeszcze zno[na, ale sezon rybacki zaczyna si zwykle na pocztku stycznia i trwa do kwietnia. Wtedy bowiem pojawiaj si Bawice dorszy, ryb wy- znaczajcych rytm |ycia tutejszych mieszkaDców. Czas wiel- kich poBowów przypada wic na miesice, gdy sBupek rtci spada znacznie poni|ej zera, szalej zimowe sztormy, a dzieD za koBem polarnym niewiele ró|ni si od nocy. Morze huczy wówczas w mroku, a maBy kuter podskakuje na falach. Obserwujc lofockich rybaków, mo|na sobie wyobrazi |ycie wikingów. Czterej czBonkowie naszej zaBogi s zreszt potom- kami owych pionierów morza. Poorane zmarszczkami twarze, spracowane dBonie - z natury przyjazni, ale maBomówni. Wycie wiatru nie zachca zreszt do pogawdek. Podobnie dziaBo si przed tysicem lat - w tym [wiecie niewiele si zmieniBo. Te same manewry sieci, te same ruchy, gdy rybie wyrywa si z pyska ci|ki hak. Tutaj nietrudno zro- zumie, dlaczego niewiele narodów opanowaBo |eglug tak, jak wikingowie. Tylko kto[, kto wzrósB w[ród wszechobecno[ci morskiego |ywioBu, miaB szans przezwyci|y zimne noce, gwaBtowne sztormy i wzburzone fale. Aatwo te| poj, dla- czego Normanowie, którzy trudzili si caBe lata w takich warun- kach, szukali szans szybszego i Batwiejszego zarobku. Mo|- liwo[ wypraw Bupie|czych zauwa|yli w cieplejszych porach roku, gdy ryb brakowaBo, a na morzu panowaBy korzystne warunki. Przez stulecia poBowów doskonalili swe |eglarskie umiejtno[ci, a| wreszcie postanowili zbi na nich majtek. Historia pewnego sukcesu Pewnego ciepBego, mglistego ranka w czerwcu 793 r. opat klasztoru w Lindisfarne udawaB si do zakrystii, gdy dosignB go cios topora bojowego. OszczdziBo mu to strasznego widoku: w cigu zaledwie godziny wszyscy mnisi zostali zma- sakrowani, klasztor - spldrowany i spalony. Nie wiadomo, kto doniósB o katastrofie - by mo|e jaki[ zakonnik jednak ocalaB - lecz wiadomo[ poruszyBa caB chrze[cijaDsk Europ, dotarBa nawet na dwór karola Wiel- kiego. Klasztor na maBej wysepce uchodziB przecie| za jedn z najwikszych [wito[ci owych czasów. Teolog Alkuin z Yorku pisaB przera|ony: "Ju| przed 350 laty nasi przodkowie zamie- SzkiWalj ten przepi- kny kraj. Nigdy dotd Brytanii nie ogarnBa taka trwoga, nie wie- rzono w mo|liwo[ napa[ci z morza". To ByB dopiero pocz- tek! W lecie 794 r. Normanowie zrów- nali z ziemi osad Jarrow, 80 km Lindisfarne i spalili kolejne dwa klasztory. W rok pózniej nor- wescy wikingowie urzdzili krwaw rzez w Irlandii. Wszystko wskazywaBo na to, |e przybysze z PóBnocy zasmakowali w roz- bojach. W roku 797 zaatakowali wysp Man, nastpnie klasz- tor na poBudnie od Jarrow i jeszcze jeden - na zachodnim wybrze|u Szkocji. Te bByskawiczne napady stanowiBy jednak tylko przedsmak tego, co miaBo nastpi. Pocztkowo wydawaBo si, i| owe grabie|e stanowi jedy- nie uboczne - cho lukratywne - zajcie dla rybaków, którzy latem nie maj co robi. Jednak setki dobrze zapla- nowanych najazdów w wieku IX przecz temu - zjawisko zaczyna przybiera rozmiary zorganizowanego, systematy- cznego piractwa. Wikingowie wypracowali taktyk wojenn zwan "strandhagg", bazujc gBównie na zaskoczeniu. Na pBaskodennych Bodziach podpBywali do brzegu, wysadzajc "desant". OddziaB bitnych wojowników szturmowaB natych- miast któr[ z najbli|szych posiadBo[ci - najcz[ciej klasz- tor. Najezdzcy, bezlito[nie Bamic ewentualny opór, pld- rowali domy, stajnie, skBady i skarbce, nastpnie wzniecali po|ar i znikali równie szybko jak przybyli. ich Bupem padaBo zBoto, srebro, klejnoty, ale tak|e bydBo i ludzie nadajcy si do sprzeda|y w niewol. "Bo|e chroD nas przed Normanami" - to bBaganie rozlegaBo si coraz cz[ciej w nadbrze|nych miastach. MieszkaDcy nie wierzyli ju| widocznie w jakkolwiek skuteczn pomoc bez udziaBu siB nadprzyrodzonych. Mieli zreszt racj. Po [mierci Karola Wielkiego (814 r.) w rozlegBym paDstwie Franków po- wstaBa militarna pró|nia, co sprzyjaBo najezdzcom. W roku 840 wojska DuDczyków, zBo|one ze specjalnie wyszkolonych, elitarnych oddziaBów, rozpoczBy atak na póBnocne rubie|e osBabionego imperium Karolingów. MaBe grupki Bupie|ców z Norwegii dotarBy wzdBu| wybrze|y Atlantyku do Portugalii, a nawet do póBnocnej Afryki, natomiast w paDstwie zachod- niofrankijskim nikt nie potrafiB stawi czoBo agresji duDskiej. Wikingowie pldruj Hamburg, zdobywaj Rouen, Chartres i Tours, 30 000 wojowników pBynie w gór Sekwany, w kierun- ku Pary|a. Pózniejsza stolica Francji, wówczas jeszcze niewiel- kie miasto, jest wBa[ciwie bezbronna. ZaBoga to |aBosna garstka - zaledwie dwustu rycerzy. Gdy zawiodBy rozwizania militarne, trzeba byBo podj rokowania. Karol Aysy, Karol Gruby, Karol Prosty - wszyscy trzej próbowali odwróci niebezpieczeDstwo, pBacc ogrom- ny trybut, tzw. danegeld. DuDczycy brali pienidze... i grabili tereny ssiadów. Ta niezwykle uci|liwa na dBu|sz met sytuacja wymagaBa niekonwencjonalnych rozwizaD. "Je[li nie mo|esz pokona wroga, obejmij go", mówi stare porzekadBo. Karol Prosty (893-929), nowy król paDstwa Franków, wziB je sobie do serca. W traktacie z Saint-Clair-sur-Epte uczyniB wodza wikingów o imieniu Rollo oficjalnym wBadc Neustrii, krainy odpowiadajcej dzisiejszej Normandii. ByBo to rozsd- ne posunicie: nowo mianowany wasal respektowaB auto- rytet króla, a przede wszystkim chroniB go przed innymi intruzami. Przed otrzymaniem godno[ci ksi|cej Rollo musiaB wszak|e speBni kilka "drobnych" warunków. WykazaB si jednak elas- tyczno[ci i zdolno[ci adaptacji do nowych realiów. Na po- cztek przyjB chrzest, zamieniB skandynawsk demokracj na frankijski feudalizm, a w koDcu uczyniB ze swych wojowników osiadBych chBopów. ZuchwaBy wiking przemieniB si w arysto- krat i spieszyB na pomoc suwerenowi, nawet gdy ten po- chopnie wdaB si w zbrojne utarczki z burgundzkim ssiadem. Taka wBa[nie umiejtno[ przystosowania si uBatwiBa normaD- skie sukcesy w nastpnych stuleciach, przede wszystkim za[ umocniBa dotychczasowe zdobycze. Ukoronowanie podbojów nastpiBo w 1066 r., gdy ksi| Normandii zasiadB na tronie Anglii. ByB nim nie kto inny, jak Wilhelm Zdobywca, praprawnuk Rollona. Szcz[liwe |ycie Wieki IX i X byBy dla wikingów "zBot epok". Wierszowane sagi o bohaterach, jakie przetrwaBy do naszych czasów, sBawi ich nieposkromione mstwo i strategiczn wy|szo[. WspaniaBe zwycistwa nie byBy przecie| jedynie wynikiem nagle rozbudzonego bohaterstwa ani te| wyBcznie rezul- tatem sBabo[ci przeciwników. Badania statystyczne wskazuj na doniosBe zmiany w ówczesnych spoBeczeDstwach nordyc- kich. Pod koniec VIII stulecia pustkowia PóBnocy zamiesz- kiwaBo niewiele ponad dwa miliony ludzi, ale wkrótce potem nastpiBo gwaBtowne zwikszenie przyrostu ludno[ci. Przy- czyn tego zjawiska szuka nale|y w samym [rodowisku naturalnym. Badacze stwierdzili, i| w poBowie VIII w. klimat na Dalekiej PóBnocy wyraznie si ociepliB. OznaczaBo to automatycznie obfitsze plony - a wic lepsze od|ywienie mieszkaDców. Przesad byBoby mówi o rosncym luksusie, w ka|dym razie jednak liczba potomstwa wzrastaBa, a [rednia |ycia wydBu|aBa si. Po pewnym czasie Normanom zaczBo doskwiera przelud- nienie. Wielu mBodych ludzi musiaBo szuka szcz[cia gdzie indziej, tylko najstarszy syn dziedziczyB ojcowskie gospodars- two. Na dodatek zbrodniarzy skazywano czsto na banicj zamiast kary [mierci. Oni wBa[nie odkrywali nowe krainy i za- siedlali je, [wiadomi, |e nie maj dokd wraca. Wyspa ognia i lodu Nikt po[ród wikingów nie wiedziaB tak naprawd, gdzie ma le|e owa tajemnicza wyspa, o której opowiadali starcy. Pe- wien Norweg o imieniu Naddod i Szwed Gardar odkryli j podobno przypadkiem na póBnocnym Atlantyku. Po najwik- szych targowiskach Norwegii rozeszBa si pogBoska o niejakim Thorulfie. Ten marynarz widziaB rzekomo na wBasne oczy, jak trawa rosnca na wyspie spBywaBa kroplami prawdziwego mas- Ba Jednym sBowem - kraj mlekiem i miodem pByncy. By mo|e Ingolf Arnarson z Norwegii mimo to nie zdecydowaBby si szuka legendarnego ldu - gdy- by nie pewne zdarzenie. Otó| z powodu jakiej[ kobiety popadB w konflikt z jednym z mo|nych w swej okolicy. W wyniku afery dwaj synowie wpBywowego rywala stracili |ycie i Arnarson musiaB za- pBaci ogromn gBówszczyzn. Có| byBo robi? Niewiele my[lc, Ingolf wraz z rodzin wyruszyB w karko- Bomn i niebezpieczn podró| przez otwarte morze, aby poszu- kiwa [rodków do |ycia dla siebie i najbli|szych. Samolot skandynawskich linii lotniczych SAS, którym po- dró|owaBem na Islandi, podchodziB do ldowania, przelatujc nisko nad smaganym wichrami Morzem PóBnocnym. Wyob- ra|aBem sobie, jakiej brawury wymagaBa wyprawa Arnarsona. Trasa mojego lotu pokrywaBa si w du|ym stopniu z jego rejsem: z poBudniowej Norwegii przez Szetlandy i Wyspy Ow- cze, jakie[ 1500 km |eglugi. Z okien kabiny wyraznie wida lodowce, [niegi i |wirowiska - nieBatwo byBo osiedli si na tej wyspie. Nawet dzi[ zaledwie 24 procent powierzchni na- daje si pod uprawy, reszt przykrywa wieczny lód i wulkanicz- na lawa. Surowy klimat, nieurodzajna gleba i dBugie, zimowe noce nie odstraszyBy Ingolfa. DotarB, bdz co bdz, do kraju nie- tknitego jeszcze ludzk stop - je[li nie liczy kilku mnichów. Owi pustelnicy przybyli tu prawdopodobnie ju| ok. roku 700, w maleDkich, obcignitych skór Bódeczkach zwanych "korak- lami", co wymagaBo od nich wyjtkowej pogardy dla [mierci. W ka|dym razie, Normanowie nie musieli obawia si na Islandii |adnych wrogów. Osiedli w niewielkich, |yznych do- linach wzdBu| wybrze|a, gdzie mogli - cho w ograniczonym zakresie - uprawia rol i hodowa bydBo. Budowali domy z kamieni i torfu, prowadzc tryb |ycia, do jakiego przywykli w ojczyznie. Mimo trudnych warunków Islandia w magiczny sposób przy- cigaBa wikingów, |dnych nowego terytorium. Potwierdza to dalszy rozwój osadnictwa: ju| po 80 latach od przybycia In- golfa pierwszy islandzki althin85 - powszechny wiec prawo- dawczy - ogBosiB niezale|no[ wyspy. W tym samym okresie liczba ludno[ci wzrosBa do 30 000. Wkrótce pojawiB si jednak problem, dobrze znany jeszcze z Norwegii: brak ziemi uprawnej. Ju| w roku 940 trzeba byBo ogranicza jej posiadanie, stosujc przydziaBy dla nowych osa- dników. ka|dy z nich otrzymywaB tylko taki obszar, jaki byB w stanie obej[ w cigu jednego dnia. Dla kobiet t norm jeszcze bardziej zaostrzono - podczas owego "obchodu" musiaBy cign za sob... dwuletni krow, przez co marsz zamieniaB si w powolny, uci|liwy spacer. Wci| naprzód Racjonowanie roli byBo poBowicznym rozwizaniem, nie zwikszaBo przecie| jej areaBu. W roku 970, po dwóch latach sBabych zbiorów, na Islandii zago[ciB gBód, dziesitkujc lud- no[. Ziemia nie mogBa wy|ywi rosncej liczby mieszkaD- ców. Pewien kronikarz donosiB pózniej: "w owym czasie ludzie zjadali kruki, lisy i inne obrzydliwe stworzenia, nie nadajce si normalnie na straw". Islandzcy wikingowie zrozumieli wtedy, |e musz znalez nowe tereny, a droga do nich jest tylko jedna: dalej przez Morze PóBnocne. Eryk Thorvaldsson, zwany ze wzgldu na kolor wBosów Erykiem Rudym, byB czBowiekiem niezwykle wybuchowym i do tego szelm. Nie mo|na powiedzie, |e nikt go nie lubiB - w[ród osadników znalezliby si tacy, którzy poszliby za nim w ogieD. Czsto wykazywaB zdecydowanie, którego brakowaBo innym, byB urodzonym, charyzmatycznym przy- wódc. Którego[ dnia jego ognisty temperament doprowa- dziB do nieszcz[cia: podczas kBótni o par belek za[lepiony gniewem Eryk zabiB dwóch ssiadów. Dla normaDskiego sdu sprawa byBa jasna: sprawc skazano na banicj, przez trzy lata nie mógB pojawi si na wyspie. Wygnanie miaBo okieB- zna jego dziki charakter. Eryk nale|aB do ludzi, którzy potrafili wybrn z ka|dej opre- sji. O tym, |eby popByn w rodzinne strony, do norweskiego Jaeren, nawet nie pomy[laB. W koDcu na Islandii osiedliB si m.in. dlatego, |e w Norwegii zarzucano mu kilka zabójstw - tak przynajmniej gBosi [redniowieczna saga. PrzypomniaB sobie za to historie, opowiadane wieczorami przy ognisku i zakrapiane pitnym miodem. Pewien |eglarz o imieniu Gunn- bjorn, |yjcy jakie[ trzy pokolenia przed Erykiem, zmyliB pew- nego razu kurs podczas gwaBtownego sztormu - tak bajali starcy. Gdy zasBona z morskiej wody, podrywanej wichrem, wreszcie opadBa, póB|ywi marynarze ujrzeli rozlegBy ld. Nie byli uszcz[liwieni odkryciem, kraj ów okazaB si bowiem rów- nie niego[cinny jak morze. Gdzie nie spojrze, wszdzie tylko zamglone skaBy, olbrzymie bloki lodu, za[nie|one doliny, w które spBywaBy jzory lodowców. Gunnbjorn i zaBoga zakoD- czyli niezbdne naprawy i czym prdzej po|egnali nieprzyjazn krain. Odtd pojawiaBa si ona tylko w legendach. Eryk zebraB wiernych towarzyszy i wczesn wiosn 982 roku wyruszyB w morze. Silny, póBnocno-wschodni wiatr szybko pchaB statek ku zachodowi. Ju| po czterech dniach na horyzon- cie pojawiBa si ziemia. Pierwsze wra|enie byBo druzgocce nawet dla wikingów: upragniony ld zdawaB si by jednym wielkim blokiem lodu! Eryk spogldaB na nieskoDczon, o[le- piajc biel lodowców z ich o[nie|onymi wzniesieniami i prze- pastnymi szczelinami. Kto inny na taki widok natychmiast by zawróciB, ale on z kamiennym obliczem pBynB dalej - wBa[- ciwie dokd? Zdesperowani odkrywcy przebijali si przez labirynt przy- brze|nych szkierów~ i gór lodowych, w poszukiwaniu ucho- dzcych do oceanu rzek. Mieli nadziej znalez tam ryby i tereny nadajce si na pastwiska. OpBynicie przy wzburzo- nym morzu przyldka Farvel, poBudniowo-wschodniego cypla Grenlandii, byBo doprawdy karkoBomnym przedsiwziciem. Po wielu dniach bBkania si |eglarze ujrzeli wreszcie na za- chodnim wybrze|u wyspy zielone doliny, oddzielone od wiecz- nych lodów wysokimi górami. Tu daBo si |y, tym bardziej |e rzeki peBne ryb dostarczaBy podstawowego po|ywienia. Zatoczka, w której zacumowali, do dzi[ nazywa si Eriksfjord, na pamitk czBowieka, który spdziB tam trzy lata wygnania, a nastpnie osiadB na staBe. Po powrocie na Islandi Eryk nie przedstawiaB bynajmniej swego zesBania w kategoriach osobistej pora|ki. Przeciwnie: z entuzjazmem rozprawiaB o "zielonym ldzie", za[ warunki klimatyczne wyspy stawaBy si - przynajmniej w jego opo- wie[ciach - coraz korzystniejsze. OkoBo 700 islandzkich Nor- manów ulegBo namowom i wkrótce 25 wyBadowanych po brze- gi statków wyruszyBo w 800-kilometrowy rejs. Dla wielu wyprawa zakoDczyBa si katastrof. Wzburzone morze pochBo- nBo niemal poBow flotylli, za[ ci, którzy prze|yli, wkrótce zrozumieli, i| Eryk obiecywaB im zbyt wiele. Klimat Grenlandii do dzi[ nie pozwala na upraw zbó|, pot|ny pancerz lodowy, osigajcy grubo[ 3400 m, pokrywa niemal caB wysp. Nie rosn tu |adne drzewa - nie liczc karBowatych brzózek; jedyn mo|liwo[ci zaopatrzenia w nie- zwykle wa|ny surowiec - drewno - byBo wic w czasach wikingów Bowienie dryfujcych pni drzew. Najwikszym po- strachem przybyszów mieli sta si Eskimosi, niezbyt przyjaz- nie usposobieni do nowych osadników. Mimo wszelkich trudno[ci kolonia wikingów rosBa. Obfite poBowy ryb rekompensowaBy brak zbo|a. Z rozdrobnionych rybich o[ci i resztek ugniatano co[ w rodzaju ciasta chlebo- wego. Fok, wielorybów, reniferów i biaBych niedzwiedzi byBo pod dostatkiem, dostarczaBy poszukiwa- nych towarów - np. futer i foczych skór. KBy morsów i narwali cieszyBy si du|ym popytem na rynkach krajów poBudnio- wych, gdzie sprzedawano je jako rogi legendarnego jednoro|ca, którym przy- pisywano cudowne wBa[ciwo[ci. Na po- cztku XI w. powstaB nawet szlak han- dlowy, wiodcy z Grenlandii przez Islandi, Wyspy Owcze, Szetlandy a| do Norwegii. Drogi przez morskie pustkowie "{egluj na zachód. OmiD Szetlandy z daleka, tak by[ widziaB je tylko przy dobrej pogodzie. PrzepByD obok Wysp Owczych w takiej odlegBo[ci, by nad horyzontem widniaBy jedynie wierzchoBki gór. Nie zbli|aj si zanadto do Islandii, widok ptactwa i wielorybów powie ci, i| osignBe[ wBa[- ciwy dystans" - oto jak brzmiaB [redniowieczny opis szlaku wodnego z norweskiego Bergen do Grenlandii. Czsto za- stanawiano si, w jaki sposób wikingowie wyznaczali na morzu kurs - i to przy ka|dej pogodzie. Dwudziestowie- czni marynarze nie wyobra|aj sobie pokonywania bezkres- nych przestrzeni póBnocnego Atlantyku bez pomocy przy- rzdów nawigacyjnych. Najlepsze nawet umiejtno[ci |eglarskie nie na wiele si bowiem przydaj, gdy przy- chodzi znalez kierunek na peBnym morzu. Opisy szlaków |eglugi byBy prawdopodobnie do[ rozpowszechnione w[ród normaDskich kapitanów, ale a| do XIII w. nie utrwa- lano ich na pi[mie, przekazujc jedynie ustnie, by mo|e nawet poprzez pie[ni skaldów. Wszelkie opisy stawaBy si jednak bezu|yteczne, gdy odlegBo[ lub zBa pogoda nie pozwalaBy dostrzec ldu - a to zdarzaBo si na Atlantyku bardzo czsto. Wikingowie nie znali kompasu magnetycznego, jaki dzi[ wskazuje drog statkom, ale byli lepszymi obserwatorami ni| wspóBcze[ni marynarze. PBywajca trawa morska, niesiona falami gaBz, przelatujca mewa - to wszystko oznaczaBo blisko[ wybrze|a. Zreszt ka|dy, kto przebywaB dBu|szy czas na morzu, wie, i| pobliski ld mo|na dosBownie "wy- wcha". Równie pomocna jest znajomo[ wiatrów hulaj- cych na Oceanie Atlantyckim - ciepBe i wilgotne wiej z poBudniowego zachodu, zimne i przenikliwe - z póBnoc- nego wschodu. Pewnych wskazówek dostarcza nawet ksztaBt fal, przebieg prdów i temperatura wody. Wikingowie, dos- konale obeznani z natur i jej kaprysami, rozwinli w tym zakresie zdolno[ci, jakich dzi[ nie sposób sobie wyobrazi. Ten niezwykle wyostrzony zmysB orientacji uczyniB z nich ge- niuszy |eglugi. Znajdujemy si w Muzeum Narodowym w Kopenhadze, w dziale po[wiconym Grenlandii. Przed nami skromna gab- lota z licznymi, cho niepozornymi znaleziskami z tego ob- szaru. Obok kilku eskimoskich figurek le|y nadBamany kawa- Beczek drewna. Wielu badaczy na podstawie ksztaBtu i wielko[ci owego przedmiotu twierdzi, |e mo|e to by poBówka wik- szego guzika. Ale czemu miaBy sBu|y trójktne nacicia na brzegach i du|y otwór po[rodku kr|ka? Wszystko zaczBo si od przypadku. DuDski archeolog Christen Leif Vebaek prowadziB w 1948 r. wykopaliska na terenie dawnego wschodniogrenlandzkiego osiedla wikin- gów, w pobli|u fiordu Uunartoq. NatknB si na liczne dro- biazgi, ale nie znalazB |adnych warto[ciowych ozdób ani innych reliktów kultury materialnej. Zebrany materiaB, zapa- kowany w kartony, spoczB na wiele lat w kopenhaskim biurze uczonego. Zdjcia kilku znalezionych przedmiotów opublikowano w "Illustrated London News". W[ród nich znalazB si te| zagadkowy "guzik". Podpis gBosiB: "Mod- rzewiowy lub [wierkowy kr|ek o nieznanym przeznacze- niu". Ta fotografia zwróciBa uwag Carla Sóalvera, eksperta od nawigacji i byBego kapitana. Salver pojechaB do Kopenhagi, zdobyB kr|ek i przeprowadziB kilka eksperymentów. Wynik byB jednoznaczny: jest to instrument nawigacyjny, tzw. tar- cza namiarowa, która nale|y do podstawowych przyrz- dów nawigatora. Za jej pomoc okre[la si azymut statku. Wiadomo, |e [redniowieczni |eglarze arabscy utrzymywali kurs wzdBu| równole|nika, mierzc kt w stosunku do Gwiazdy Polarnej. Ka|da zmiana kierunku na póBnoc lub poBudnie zmieniBaby jednocze[nie ów kt. Sposób |eglo- wania wzdBu| równole|ników byB mozolny, gdy| nie po- zwalaB obra kursu "uko[nego", lecz gwarantowaB dotarcie do celu - o ile niebo byBo czyste. Niektóre zapisy w sa- gach pozwalaj przypuszcza, |e ten sposób nawigacji nieobcy byB te| Normanom, aczkolwiek nie ma na to |ad- nego namacalnego dowodu - oprócz drewnianego kr|ka z Grenlandii. Powrómy wic do tajemniczego ,.guzika" z kopenhaskiego muzeum. Czemu sBu|yBy wyryte na nim cienkie linie? Czy s to tylko przypadkowe zadrapania, a mo|e wykonano je umy[- lnie? Je[li tak, to w jakim celu? O pomoc w odpowiedzi zwró- cili[my si do ekspertów policji kryminalnej w Kopenhadze. W kilka tygodni pózniej nadeszBy wyniki analizy: "Zarysowania znajdujce si na powierzchni powstaBy w wyniku co najmniej dwukrotnego nacinania". A wic wykonywano je celowo, po- zostaje tylko rozstrzygn, po co. "Sprawa jest jasna" - twierdzi Seren Thirslund, kapitan w stanie spoczynku, którego odwiedzili[my w duDskim Mu- zeum Morza w zamku Kronborg. "Ta drewniana tarcza do- wodzi, |e wikingowie posiadali instrument |eglarski, jakiego nie znaB wówczas |aden inny lud - a mianowicie kompas sBoneczny. Za pomoc kompasu sBonecznego potrafili nawi- gowa tak pewnie, jak z kompasem magnetycznym". WedBug niego, rysy wyryte w drewnie to tzw. krzywe gnomoniczne, oznaczajce drog cienia, przesuwajcego si wraz ze zmian poBo|enia sBoDca na nieboskBonie. Te linie umo|liwiaBy dokBad- ne okre[lenie stron [wiata. "OdbywaBo si to w nastpujcy sposób" - byBy kapitan kontynuuje swój skomplikowany wykBad. "Kr|ek ma po- [rodku otwór - tkwiB w nim zapewne niewielki patyczek. Gdy ustawimy taki przyrzd w sBoDcu, kijek bdzie rzucaB cieD, wdrujcy w cigu dnia po powierzchni tarczy. Za- znaczajc co jaki[ czas poBo|enie wierzchoBka cienia, otrzy- mamy pod wieczór szereg punktów, zataczajcy Buk. To jest wBa[nie tzw. krzywa gnomoniczna. Na podstawie przebiegu tej krzywej mo|na precyzyjnie ustali strony [wiata. Zrodek Buku (od strony wklsBej) wyznacza poBudnie, póBnoc le|y, rzecz jasna, naprzeciw. Trójktne nacicia na krawdzi, po- zwalajce optycznie podzieli tarcz na cztery cz[ci, po- magaj znalez kierunek wschodni i zachodni". Seren Thirs- lund wskazuje na powikszone fotografie grenlandzkiego znaleziska: wyraznie wida na nich takie wBa[nie nacicia na brzegu kr|ka. "A teraz rzecz najwa|niejsza!" - w gBosie kapitana po- brzmiewa zachwyt - "instrument ów byB przeno[n~ - raz wycechowany pozwalaB wyznaczy kurs podczas ka|de- go nastpnego rejsu!". A oto instrukcja obsBugi: Kompas sBoneczny z na- rysowan krzyw gno- moniczn nadaje si do u|ycia na morzu o ka|- dej porze dnia, oczywi[- cie pod warunkiem, |e [wieci sBoDce. Trzymajc tarcz poziomo, nale|y tak j ustawi, aby wie- rzchoBek cienia dotknB krzyw gnomoniczn. Ze wzgldu na [cisB za- le|no[ kierunku cienia i jego dBugo[ci taki punkt styku jest zawsze tylko jeden. "Trzeba to po prostu samemu wypró- bowa", zachcaB nas Seren Thirslund. "Po prostu obracamy kr|ek tak dBugo, a| czubek cienia zetknie si z narysowanym wcze[niej Bukiem. Wtedy kompas jest zorientowany i za pomoc naci na kra- wdzi mo|na wyznaczy wszystkie strony [wiata. Oto per- fekcja w nawigacji" Czy doskonaBa nawigacja i umiejtno[ci |eglarskie rzeczy- wi[cie pozwoliBy wikingom na wyczyn, przypisany pózniej krzy- sztofowi kolumbowi? Czy byli oni pierwszymi odkrywcami Ameryki? Zagadka Winlandii Najwcze[niejsz wzmiank o normaDskim osadnictwie w Ameryce znajdziemy nie w sagach - te powstawaBy prze- cie| dopiero midzy XII a XIV wiekiem. Natomiast kronikarz Adam z Bremy ju| ok. 1075 roku zawarB w swym dziele "Gesta Hammaburgensis ecclesiae pontificum" opis "wysp póBnoc- nych". Adam z Bremy z pedantyczn dokBadno[ci podaB, od kogo pochodz informacje o nowo odkrytym ldzie: "król duDski wspominaB o wyspie na oceanie, do której wielu dotar- Bo. Zwie si ona Winlandi, gdy| pleni si tam dziko winna latoro[l, dajca dobre wino. Równie| dziko rosncego zbo|a jest w tym kraju w bród. Wie[ci tych za[ nie zaczerpnBem ze zmy[lonych historyjek, lecz z wiarygodnych relacji DuD- czyków" - zastrzegB si autor, najwyrazniej przewidujc scep- tyczne nastawienie czytelników. Tajemnicz "Winlandi" wymieniaj jeszcze trzy inne zródBa spoza krgu normaDskich sag.Jedno z nich, traktat geograficz- ny z XII w., precyzuje nawet jej poBo|enie: "Na poBudnie od Grenlandii le|y Hellulandia, Marklandia, a niedaleko od nich -Winlandia." Niestety, korzy[ z tego niewielka, bowiem poBo|enie pozostaBych krain tak|e stanowi dla wspóBczesnych geografów zagadk. Hellulandia to by mo|e Ziemia Baffina, le|ca 300 km na zachód od Grenlandii, natomiast pod nazw Marklandia mogBy kry si wybrze|a Labradoru. Z drugiej stro- ny, nie mo|na wykluczy, |e owe doniesienia o nieznanych krajach byBy wytworem fantazji. Ju| w VIII i IX stuleciu kr|yBy liczne pogBoski o nieodkrytych ziemiach na Oceanie Atlantyc- kim - dowodzi tego chocia|by legenda o [witym Brendanie (ok. 800 r.). Przypuszczenie, i| oprócz Islandii i Grenlandii za horyzontem czekaj na odkrycie dalsze poBacie ldu, pa- sowaBo zreszt do mentalno[ci wikingów. Wieczorami, przy ogniskach zapewne nieraz dyskutowali na ten temat. Hellulandia, Marklandia, Winlandia - te nazwy wystpuj tak|e w utworach póznego [redniowiecza. "Saga o Grenland- czykach" opowiada o niejakim Bjarnim Herjolfssonie, który wyruszyB w dalek podró| okoBo roku 985. Podczas rejsu z Islandii na Grenlandi zboczyB z kursu i po dBugiej |egludze w[ród sztormu ujrzaB "pBaski ld" z pagórkami i cigncymi si w nieskoDczono[ lasami. Je[li da wiar skpym infor- macjom geograficznym, mo|na z nich wywnioskowa, |e Bja- rni ominB Grenlandi z powodu nawaBnicy i zBej widoczno[ci, a zatem - pBync kursem zachodnim - mógB rzeczywi[cie osign brzegi Nowej Fundlandii. Bohater tej opowie[ci nie zszedB jednak na obcy ld, co jego ziomkowie wzili mu potem za zBe. Dopiero w 14 lat pózniej Leif Erikson, syn Eryka Rudego, usByszaB o legendarnym rejsie Bjarniego. OdkupiB jego wypróbowany statek i wyruszyB na poszukiwanie tajemniczego kraju. ZnalazB w nim - jak z eufori donosi grenlandzka saga - cudownie zielon traw, gste lasy klonowe i brzozowe, "skaczce ryby" (chodziBo prawdopodobnie o Bososie) i dzikie wino. NazwaB wic odkryte tereny "Promontorium Winlandiae", Winlandi, zwan "dobr" (czyli Wielki PóBwysep PóBnocny Nowej Fundlandii), krajem dobrego wina. Dla wikinga z Grenlandii owa Winlandia musiaBa wydawa si rajem na ziemi - by mo|e zbyt piknym, aby byB prawdziwy! Czy Winlandia to mit, normaDska Atlantyda - czy te| rzeczywisto[?~ "Saga zawiera tak du|o konkretnych szczegóBów, |e musi opiera si na historycznych wydarzeniach" - uwa|a John Cole, amerykaDski znawca wikingów, oczekujcy nas na lot- nisku w Bostonie. "Wezmy na przykBad dokBadny opis pier- wotnych, indiaDskich mieszkaDców, którzy najwyrazniej mocno dawali si Normanom we znaki. Drobiazgowa prezentacja zbrojnych utarczek [wiadczy o autentyczno[ci utworu. Zreszt sagi nigdy nie byBy caBkiem oderwane od rzeczywisto[ci, a ta- kiej historii najbardziej nawet pomysBowy wiking nie wyssaBby z palca." Ale skd wzi niezbite dowody na osadnictwo normaDskie w Ameryce? Wyruszamy w drog, aby odnalez jakiekolwiek, chocia|by najmniejsze, [lady archeologiczne. Wielka mistyfikacja Pierwszy etap: uniwersytet w Yale, stan Connecticut - no- woczesny biaBy budynek bez okien. Przechowywane s tu najcenniejsze ksigi, uniwersytecki zbiór "biaBych kruków" jest sBynny na caBym [wiecie. Niechtnie wpuszczono nas z kamer do archiwum - robienie zdj we wntrzu pomieszczeD jest surowo zabronione. Cel naszej wizyty niezbyt podoba si dyrektorowi biblioteki. Chcemy sfilmowa tzw. map Winlandii, cenny eksponat, za- kupiony w latach sze[dziesitych - podobno za astronomi- czn wówczas sum miliona dolarów. Mapa budziBa spore emocje. Obok zadziwiajco wiernego rysunku wybrze|y Gren- landii widnieje na niej wBa[nie Winlandia - i to dokBadnie w miejscu, gdzie le|y kontynent amerykaDski. DzieBo, dato- wane na lata czterdzieste XV wieku, uchodziBo za pierwsze kartograficzne wyobra|enie "Nowego Zwiata", powstaBe w czasie, gdy "oficjalnego" odkrywcy Ameryki, kolumba, nie byBo jeszcze na [wiecie. Tote| w 1965 r., gdy uniwersytet Yale opublikowaB wiadomo[ o posiadanym dokumencie, po- wstaB niesBychany zamt i powiaBo sensacj. Wszystkie ame- rykaDskie gazety donosiBy o tym na pierwszych stronach. Najnowsze badania potwierdziBy jednak nurtujce nauko- wców przypuszczenie: cenny zabytek z XV w. to najwyrazniej jedno z najwikszych faBszerstw naszego stulecia. CaBa historia, utrzymana w stylu taniego kryminaBu, przypomina afer z pa- mitnikami Hitlera. W koDcu lat pidziesitych wBoski antyk- wariusz, aresztowany zreszt pózniej za kradzie| dzieB sztuki, sprzedaB pochodzc z niewiadomego zródBa map pewnemu Amery- kaninowi. Oryginalno[ pergaminu zdawaBa si potwierdza zrolowana razem z nim - i bez wt- pienia prawdziwa - re- lacja misjonarska z XV w. Opublikowana w 1965 r. wiadomo[ staBa si sen- sacj na skal [wiatow. OkazaBo si jednak, |e podrczników historii nie trzeba pisa od nowa: niedawno, przy okazji staranniejszej ekspertyzy, w u|ytym do rysowania mapy atramencie naukowcy stwierdzili obecno[ barwnika - dwutlenku tytanu - w postaci, jaka nie pojawiBa si na rynku przed 1920 rokiem. Moda na wikingów Lista rzekomych "normaDskich znalezisk" w Ameryce mog- Baby zapeBni wiele stron. W pobli|u kanadyjskiego jeziora Nipigon, w opuszczonej kopalni, odkryto zBamany miecz i os- trze topora, pochodzce rzeczywi[cie z epoki wikingów. Przedmioty te zakupiBo za du|e pienidze Royal Ontario Mu- seum, a wkrótce potem okazaBo si, i| "znalazca" sam przy- wiózB je ze Skandynawii. PojawiBo si te| caBe mnóstwo faB- szywych "inskrypcji runicznych": w okolicach Mount Hope w stanie Rhode Island, w Portsmouth, w Tiverton... W muzeum kanadyjskiego miasta Yarmouth stoi "kamieD wikiDski" wt- pliwego pochodzenia - nawet dyrektor placówki uwa|a go za marne faBszerstwo. Wikszo[ owych napisów to naturalne wy|Bobienia, znaki indiaDskie lub uczniowskie |arty. Tak te| staBo si z blisko pidziesicioma inskrypcjami w stanie Okla- homa, oddalonym od wybrze|a o... 1500 km(!). Ciekawe, jak przybysze zza oceanu mieliby tam dotrze, nie zostawiajc po drodze |adnych [ladów osadnictwa? Niewiele trudu zadali sobie faBszerze w nadmorskim stanie Massachusetts - zna- leziony tam gBaz oznaczony byB po prostu imieniem "Leif Erik- son" i rzymsk liczb "MI", co nie nadawaBo mu nawet po- zorów wiarygodno[ci. Gdyby Normanowie wyldowali na kontynencie amerykaD- skim w tym samym miejscu, co europejscy koloni[ci w XVII w., byBby to interesujcy zbieg okoliczno[ci. Dlatego te| w oko- licach Cape Cod i Bostonu a| roi si od "odkry", prawdziwych reliktów wci| jednak brak. Te archeologiczne oszustwa nie zawsze popeBnia si w zBej wierze. Czasami dyktuje je potrzeba odnalezienia w Nowym Zwiecie cz[ci europejskiej historii, namiastki ojczyzny. Nie- przypadkowo wikszo[ znalezisk miaBa miejsce w rejonach Stanów Zjednoczonych, zamieszkanych gBównie przez skan- dynawskich emigrantów. Na przykBad w stanie Minnesota spo- tyka si na ka|dym kroku szwedzkie nazwiska. Na gBównej ulicy miasteczka Aleksandria zobaczyli[my imponujc plas- tikow figur wikinga, wielko[ci 10 metrów. Na jego tarczy widnieje znaczcy napis: "Alexandria - Birthplace of Ameri- ca", miejsce narodzin Ameryki. Olbrzymi drogowskaz pokazuje kierunek do miejskiego muzeum. Tam, w szklanej gablocie, efektownie o[wietlonej reflektorami, stoi kamieD runiczny z kensington. OdnalazB go w 1898 r. emigrant ze Szwecji, Olaf Ohman, rzekomo w ko- rzeniach topoli. Ju| po roku od chwili wydobycia, monolit wielko[ci nagrobka uroczy[cie wystawiono na widok publicz- ny. Od tamtej pory ukazaB si na niezliczonych fotografiach - robionych zwykle w krgu lokalnych polityków lub w to- warzystwie orkiestr stra|ackich. Tekst inskrypcji, cho wzbudziB sensacj, podejrzanie przypomi- na styl gazety bulwarowej: "O[miu Szwedów i dwudziestu dwóch Norwegów na wyprawie odkrywczej z Winlandii na zachód. O dzieD drogi na póBnoc od tego kamienia le|aB w[ród szkierów nasz obóz. Pewnego dnia poszli[my Bowi ryby, a po powrocie zastali[my zwBoki dziesiciu naszych towarzyszy, caBe we krwi. Zwita dziewico Maryjo, chroD nas ode zBego. Czterna[cie dni drogi od tej wyspy dziesiciu naszych ludzi pilnuje statków." Wobec tak niezwykBego odkrycia nikt jako[ nie przejmowaB si tym, |e kensington le|y dobre 2000 km od wybrze|y Atlantyku i |e prawie jedna trzecia runów wcale nie byBa znana w czasie, gdy miaB powsta ów napis. Nie zwa|ajc na to, na pocztku naszego stulecia Hjalmar Holand, pisarz norweskiego pochodzenia, rozpoczB kampani reklamow kamienia. jej sukces dobitnie dowodzi, jak dobrze funkcjonuje w zdominowanych przez Skandynawów rejonach uSA przymierze midzy "odkrywcami" a ich politycznymi po- plecznikami. Aby rozproszy wszelkie wtpliwo[ci, Holand opisaB "odkrywc" Ohmana jako stronicego od ludzi farmera, nie znajcego nie tylko runów, ale nawet wspóBczesnego pis- ma. Ohman miaB by wic pozbawionym fantazji analfabet? W wielkim archiwum stanowym w Minneapolis przejrzeli[my spu[cizn rzekomo "nieuczonego" farmera. okazaBo si, |e Ohman wBasnorcznie i drobiazgowo opisaB miejsce znalezie- nia "swojego kamienia", styl tych notatek wskazuje na wpraw- ne pióro. Poza tym, byB on szcz[liwym posiadaczem wielo- tomowej historii wikingów, z zaBczonym alfabetem runicznym. W drugim tomie tego dzieBa znajduje si ba[niowa opowie[ o kamieniu runicznym, wro[nitym midzy korzenie drzewa, która niewtpliwie zainspirowaBa Ohmana. Znaki na "gBazie z Kensington" wyryto najwyrazniej calowym, metalowym dBu- tem, dostpnym w ka|dym sklepie z narzdziami - dopeBnia to obrazu caBo[ci. Mimo tak oczywistych zastrze|eD - w Min- nesocie [wicie wierzy si w prawdziwo[ reliktu. Muzeum w Aleksandrii, jakby na przekór krytykom, eksponuje jeszcze w bocznej gablocie kilka zardzewiaBych "toporów normaD- skich" - do zBudzenia przypominajcych dziewitnastowiecz- ne tasaki do cicia li[ci tytoniu. I na koniec jeszcze jedno swoiste kuriozum, za pomoc którego próbuje si wci| od nowa dowodzi obecno[ci wikin- gów w Ameryce. Mowa o kamiennej, okrgBej wie|y w Newport, w stanie Rhode Island. Budowla 7,5-metrowej wysoko[ci to zapewne najbardziej rzucajcy si w oczy "relikt normaDskiego osadnictwa". skandynawowie mieli z niej rzekomo wypatrywa na morzu wrogów (ciekawe jakich?). Dziwne wydaje si, |e nagle akurat tutaj wykazali talenty architektoniczne, nigdy wcze[niej w[ród nich nie spotykane i wznie[li niemal idealnie okrgB baszt. Wyniki poszukiwaD archeologicznych te| nastra- jaj sceptycznie: u stóp budowli wykopano kawaBki holender- skiej glinianej fajki oraz wszelkiego rodzaju skorupy, datowane na XVII w. Wie|a wikingów wydaje si wic by pozostaBo[ci wiatraka z pierwszych lat kolonizacji Nowego Zwiata. W poBo- wie ubiegBego stulecia zainspirowaBa jednak Henry'ego Wods- wortha Longfellowa, poet amerykaDskiego, do napisania wier- sza, w którym pewien wiking tak wyja[nia przeznaczenie baszty: "Na zachód niósB nas sztorm a gdy opadBa mgBa zabBysnB nagle ld - czy to nie chmury? Tam dla miBo[ci mej postawi wie| cud niech patrzy w morza gBb - widzisz j z dala?" Normanowie - oto prawdziwa gratka dla patriotów-roman- tyków! Odkrycie na pustkowiu Norweg Helge Ingstad - dzisiaj sdziwy mieszkaniec Oslo -jest gorliwym patriot. Ju| podczas drugiej wojny [wiatowej wykorzystaB sprzyjajce okoliczno[ci: Dania byBa zajta przez wojska niemieckie, mógB wic wraz z przyjacielem bez przeszkód zatkn nor- wesk flag na duDskiej Grenlandii. T histori opowie- dziaBa nam Brigitta Walla- ce, archeolog, dBugolet- nia wspóBpracowniczka Ingstada, dziaBajca obe- cnie w Towarzystwie Ka- nadyjskiego Dziedzictwa Kulturowego. Helge In- gstad byB adwokatem, ar- cheologi zajmowaB si amatorsko. Przy wspar- ciu finansowym swego rzdu podró|owaB po [wiecie, szukajc wszdzie [ladów norweskiego osadnictwa. "ByB wrcz optany ide udo- wodnienia, |e to Normanowie odkryli Ameryk. Aby od- nalez [lady osiedli wikiDskich, wielokrotnie tam i z po- wrotem przemierzyB wschodnie wybrze|e" - wspomina pani Wallace. W jej gBosie pobrzmiewa podziw - Boston i Labrador dzieli jakie[ 3000 km linii brzegowej! Podczas swoich wypraw wzdBu| odosobnionych i odludnych pla| pomidzy Rhode Island a Now Fundlandi Ingstad roz- mawiaB, pocztkowo bez rezultatu, z ludzmi |yjcymi tam od pokoleD. Co skBoniBo go w lecie 1960 roku do skoncentrowania wszystkich wysiBków w rejonie L'Anse aux Meadows, na naj- dalszym cyplu Nowej Fundlandii - czy tylko instynkt, czy te| mo|e wyjtkowo soczysta zieleD Bk? NapotkaB tam George'a Deckera, potomka angielskich osad- ników, który peBniB funkcj kogo[ w rodzaju soBtysa. Spotkanie byBo brzemienne w skutki. Oprócz Deckera |aden z okolicz- nych farmerów i rybaków nie zwróciB uwagi na dziwne uksztaB- towanie terenu nad brzegami zatoki Epaves Bay'o. On wBa[nie pokazaB Norwegowi brzeg w formie tarasu, cz[ciowo roz- myty, widoczny ju| tylko w zarysie i poro[nity lasem. Czy|by Leif Erikson wkroczyB na amerykaDski ld wBa[nie w tej nie- pozornej zatoczce? Dlaczego akurat tutaj, na gBbokiej pro- wincji? Naukowcy i przedstawiciele wBadz z niedowierzaniem krcili gBowami, obserwujc poczynania upartego go[cia ze Skandynawii, który rozpoczB wykopaliska na wBasn rk. W przewodnikach turystycznych nazwa wsi L'Anse aux Meadows wypisana jest tBustym drukiem, a przy jedynej asfaltowej szosie mnóstwo drogowskazów wskazuje jak tam trafi. Jednak region ten pozostaB odludziem. Gdyby nie roje komarów, rzucajce si na ka|dego nowego przy- bysza, miejsce idealnie nadawaBoby si dla pustelnika. W la- tach 1961-68, gdy Ingstad i jego |ona Anne Stinne pro- wadzili swe badania, okolica byBa jeszcze bardziej opustoszaBa. Du|y budynek muzeum, mieszczcy dzi[ zna- leziska, nie wznosiB si jeszcze nad rozlegBym terenem wy- kopalisk, nie docieraB tu |aden turysta. "Ingstad nie potrafiB na dBu|sz met znie[ odosobnienia - w tamtych latach odwiedzaB jeszcze wiele innych miejsc, ci|ar prac spo- czywaB za[ gBównie na jego |onie" - wspomina dalej pani Wallace. Starania przyniosBy wymierne efekty: norweskie maB|eDstwo znalazBo pozostaBo[ci niewielkiego osiedla z XI w. Odkrycie to samo w sobie nie byBoby jeszcze sensacj, gdy| relikty kultur indiaDskich zdarzaBy si w okolicy do[ czsto. Tym razem jednak Bopaty poszukiwaczy odsBoniBy fundamenty chat z darni, przypominajce form i wielko[ci wikiDskie schro- nienia na Grenlandii. ka|de z trzech gospodarstw skBadaBo si z "dBugiego domu" i jednego lub kilku budynków gospodar- skich - ukBad taki znany jest z Islandii i Grenlandii. Ponadto odnaleziono co[ zupeBnie nie znanego Indianom - kuzni z mielerzem na wgiel drzewny, sBu|cym do przetapiania |elaza i miedzi. Eksponaty w muzeum mog wyda si tury[cie bardzo skro- mne. Nie ma tu wspaniaBych statków ani kunsztownej bi|uterii. Wszystkie [wiadectwa osadnictwa normaDskiego w Nowym Zwiecie mieszcz si w jednej gablocie: ci|arek z warsztatu tkackiego, kilka stalowych nitów, przede wszystkim za[ sied- miocentymetrowa igBa z brzu. WBa[nie niepozorna, zardze- wiaBa igBa jest swego rodzaju "koronnym [wiadkiem" - gdy| mogBy j wytworzy tylko rce wikinga, wprawne w rzemio[le kowalskim. L'Anse aux Meadows" le|y na cyplu Nowej Fundlandii, najbardziej wysunitym na póBnoc, sagi za[ mówi o bardzo krótkim postoju Normanów w Winlandii. Biorc pod uwag te fakty, wtpi nale|y, czy bohaterowie naszej opowie[ci w ogóle dotarli do wBa[ciwego kontynentu amerykaDskiego - czy te| raczej jedynie na krótko zatrzymali si na przy- brze|nej wyspie. Miejscowe szczepy indiaDskie prawdopodob- nie za bardzo dawaBy si im we znaki, by przybysze ryzykowali wypraw w gBb ldu. któ| chciaBby oddala si zbytnio od statków, gdy wokóB czyha niebezpieczeDstwo? Nic nie wska- zuje te| na jakkolwiek asymilacj z tubylcami, tak, jaka za- czBa si od czasów Kolumba. kontakty z Indianami byBy prze- lotne - i raczej wrogie. Pró|no szuka w póBnocnej cz[ci Nowej Fundlandii sBodkich winogron, opiewanych w sagach - a od nich przecie| miaBa wzi sw nazw Winlandia. To jeszcze jeden powód, by sceptycznie odnie[ si do teorii Helge Ingstada. kwestia pierwszeDstwa wikingów w dotarciu do kontynentu amerykaD- skiego pozostaje otwarta, archeologia nie mo|e na razie da jednoznacznej odpowiedzi. Zwiatowe targowisko midzy dwoma morzami Nawet je[li normaDscy |eglarze nie "odkryli" Ameryki, ich ekspansja przybraBa imponujce rozmiary. Podczas gdy Leif Erikson zbli|aB si do Nowego Zwiata, jego pobratymcy do- cierali na Wschodzie do "jedwabnego szlaku", a na PoBudniu - do Afryki. Rolnicy, wyruszajcy czasami w morze, przeistoczyli si wic najpierw w piratów, by w koDcu rozpocz podbój innych kontynentów. Prastara mdro[ mówi, i| nowe ziemie mo|na zdoby siB, ale utrzyma - tylko dziki sprawnej gospodarce. Wikingowie pojli intuicyjnie, |e kontrola przepBywu towarów jest najskuteczniejszym elementem wBadzy. Od XI w. kierowali si prawie wyBcznie zmysBem kupieckim. Zasady rynku ze- pchnBy na dalszy plan wszystkie inne cechy: wojownicz agresj, to|samo[ kulturow, a nawet trwanie przy wBasnej, pogaDskiej religii. W porównaniu z zacietrzewieniem, jakie towarzyszy nawet obecnie konfliktom religijnym, chrystianiza- cja ludów PóBnocy przeszBa bez wikszego echa. Cze[ od- dawana Thorowi i wiara w Chrystusa przeniknBy si niemal niepostrze|enie. Uderzajcym przykBadem jest znaleziona w jutlandzkim Trendgarden forma odlewnicza. Umo|liwiaBa ona wykonanie zarówno chrze[cijaDskiego krzy|a, jak i mBota - atrybutu boga Thora. {yczenie klienta decydowaBo o pro- dukcie, reguBy gospodarki rynkowej zdominowaBy tradycj. WBa[ciwa Normanom zdolno[ przystosowania si do ka|dych warunków wywoBaBa skutki dwojakiego rodzaju. Po pierwsze, gwarantowaBa prze|ycie i sukces w nowym otoczeniu. Z drugiej strony za[, podkopywaBa to|samo[ narodow i prowadziBa do caBkowitej asymilacji w obcym miejscu. Innymi sBowy: ta sama elastyczno[, dziki której wikingowie zbudowali sw potg, przyczyniBa si do ich "upadku" - przy czym "upadek" oznaczaB jedynie stopniowe Bczenie si z ludno[ci podbitych terenów. Miejscowo[ Hedeby (Haithabu) w pobli|u dzisiejszego mia- sta Szlezwik, musiaBa by takim wBa[nie "tyglem", w którym StykaBy si i mieszaBy najró|niejsze kultury, gdzie spBywaBy towary i zje|d|ali ludzie z caBego [wiata. Handlowano tu fut- rami z Grenlandii i szklanymi paciorkami z Birki, orientalnymi przyprawami i broni z paDstwa Franków. PoBo|enie osiedla by- Bo nadzwyczaj korzyst- ne: uj[cie rzeki Schlei BczyBo je z BaBtykiem, a pobliskie rzeki Eider i Treene uBatwiaBy do- stp tak|e od strony Morza PóBnocnego. Po- nadto wa|ny szlak l- dowy, prowadzcy ze Skandynawii na poBudnie, przebiegaB wBa[nie przez wski prze- smyk, na którym le|aBo Hedeby. Ta [redniowieczna osada, wci[nita midzy dwa morza, nie mogBa si oczywi[cie równa ze staro|ytnymi metropoliami. Jednak w X w. liczba 1500 mieszkaDców wystarczyBa, by rozbu- dzi wielkomiejskie pretensje. Ludno[, chroniona póBkolistym, otwartym od strony portu waBem, trudniBa si handlem i rzemio- sBem. Nigdy nie wzniesiono w Hedeby wspaniaBych budowli ze zBoconymi kopuBami, jakimi szczyciBy si kraje PoBudnia - cho rezydowali tu przej[ciowo nawet królowie. Wszystko podporzd- kowane byBo potrzebom handlu. Skromne domy o powierzchni rzadko przekraczajcej 15 m2, miaBy [ciany z plecionki pokrytej glin lub z rozBupanych wzdBu| pni drzewnych. Balami wykBada- no równie| niektóre ulice, by nie zapada si w bBoto. Przez [rodek osiedla przepBywaB niewielki strumyczek - sBu|yB celom gospodarczym i zastpowaB kanalizacj. Na przystani, przy drewnianych pomostach cumowaBy statki, a caBy basen portowy chroniBa drewniana palisada, wybiegajca w morze. Szybki roz- wój Hedeby upodobniB je nieco do amerykaDskich miasteczek poszukiwaczy zBota. Z wskich uliczek i zauBków dobiegaBy gBosy targujcych si we wszystkich jzykach kupców oraz dzwiki uderzeD kowalskich mBotów, wrzaski i [miechy z gospód i do- mów uciech, gdzie strumieniami laB si miód pitny, a tak|e importowane wino. W zgieBku daBy si te| sBysze zawodzenia |ebraków i skargi niewolników, zachwalanych na tutejszym rynku jako pierwszorzdny towar. W[ród caBego zamtu biegaBy kwiczc prosiaki, hodowane w ka|dym gospodarstwie. Mo|na tu byBo kupi, czego tylko dusza zapragnie: liny okrtowe z wielorybiej skóry, kBy morsów, reDskie wyroby szklane i fryzyjskie ubiory, nawet szarawary - ostatni krzyk orientalnej mody. Kupcy oferowali sól, smoB i gsi puch, sztaby |elaza, grzebienie, broD, ozdoby i kamienie szlifier- skie, ale tak|e kosztowne Bupy z angielskich klasztorów - jednym sBowem, caBy wachlarz po|danych w [rednio- wieczu towarów. Hedeby byBo dla archeologów nie lada gratk. Po znisz- czeniach spowodowanych najazdem w XI w. nie odbudowano osady - nieco pózniej, po drugiej stronie rzeki Schlei zaBo|ono now. Resztki domostw, ttnice niegdy[ |yciem ulice i place porosBy traw - dzi[ stanowi za[ bogate zródBo informacji o tamtych czasach. Tajemnica wydarta otchBaniom Dlaczego Hedeby padBo ofiar brutalnego napadu? Czy zagBada osiedla ma zwizek z koDcem ery wikingów? Dlacze- go dzielni Normanowie zniknli z areny dziejów? PeBni wt- pliwo[ci wchodzimy na pokBad statku badawczego "Siidfall", cumujcego w szlezwickim porcie Bundesmarine. "Siidfall" od dwóch tygodni kr|y wokóB uj[cia rzeki Schlei. Kierownik grupy archeologów, niejaki Kramer, obja[nia cel ekspedycji: zbadanie poBo|enia i konstrukcji palisady, bronicej niegdy[ dostpu do Hedeby od strony BaBtyku. Za pomoc sonaru mo|na dokBadnie spenetrowa dno, nawet tam, gdzie woda jest tak mtna, |e nurek nie widziaBby nic na wycignicie rki. Jest wczesny, sBoneczny ranek, silny wiatr z poBudniowe- go wschodu marszczy powierzchni wody. WokóB wida zarysy ldu, zapach dobrej, tBustej gleby miesza si z aro- matem morskiej soli. Wzrok ginie w oddali, a horyzont, tam gdzie niebo zlewa si z ziemi, bByszczy zBotem, to mieni si na niebiesko. Jasny bBkit nieba wabi z daleka, prd rzeki znosi na otwarte wody, jakby zachcaB do zdobywania dalekich wybrze|y. Bez wtpienia wikingowie tak|e odczu- wali sugestywn siB tego krajobrazu, wzywajc do podró|y. Ze sterówki dobiega okrzyk: "na stanowiska!", zaczynamy sondowanie dna. Po chwili na ekranie komputera pojawiaj si pierwsze obrazy, zadziwiajco dokBadne. CaBkiem wy- raznie wida resztki palisady sprzed tysica lat, pozosta- Bo[ci drewnianych bali, jeden obok drugiego. Napastnicy, którzy w poBowie XI w. spustoszyli ten kwitncy o[rodek handlu, przedostali si prawdopodobnie wBa[nie tdy. Kim byli i jak udaBo im si pokona umocnienia? Jedno z naj- wa|niejszych [wiadectw najazdu znajduje si w Muzeum Haithabu (Hedeby). Mowa o okrcie wojennym dBugo[ci 10 metrów, odnalezionym w wewntrznym basenie por- towym i wydobytym w 1979 r. Pewien szczegóB w wy- gldzie wraku od razu zwróciB uwag archeologów: górna krawdz lewej burty nosi [lady ognia, wskazujce na wy- rafinowan taktyk atakujcych. Otó| ten zdobyty wcze[niej statek posBu|yB im najwidoczniej jako tzw. brander. ZaBa- dowali go drewnem i sBom, podpalili i skierowali w stron drewnianej palisady. U|ywajc swego rodzaju "pBoncego konia trojaDskiego", najezdzcy przeBamali solidne fortyfi- kacje osiedla. W mtnej, zamulonej wodzie uj[cia rzeki Schlei niewiele wida, pBetwonurek musiaB wic prawie na [lepo wymaca fragment pala i z pomoc marynarzy wycign go na pokBad. Takie znaleziska maj dla archeologów du|e znaczenie - na podstawie sBoi, widocznych na przecitym pniu, mo|na okre[- li dokBadny wiek drewna. W przypadku Hedeby ustalono nastpujc chronologi zdarzeD. Nie[miaBe pocztki osad- nictwa sigaj poBowy VIII w. Idealne poBo|enie midzy Mo- rzem PóBnocnym a BaBtyckim, midzy Skandynawi a reszt Europy przyczyniBo si do szybkiego rozwoju wioski. Zw. An- sgar, misjonarz, otrzymaB od króla duDskiego zadanie wznie- sienia w Hedeby ko[cioBa, za[ poczwszy od roku 948 wielo- krotnie pojawiaj si wzmianki o umieszczeniu tu siedziby biskupstwa. "PerBa PóBnocy", w której czasami rezydowaB na- wet król Danii, musiaBa otrzyma odpowiednie fortyfikacje. W drugiej poBowie X w. powstaB wic póBkolisty waB obronny, wysoki na 11 metrów i obBo|ony drewnem. Ewentualnych napastników od strony morza miaBa odstrasza masywna, drewniana palisada. Te solidne umocnienia nie powstrzymaBy jednak w poBowie XI stulecia ataku, który w dwóch rzutach spustoszyB osiedle. Kim byli najezdzcy, kto odwa|yB si porwa na pot|n osad wikingów? Bratobójcze wojny Odpowiedz na powy|sze pytanie jest zarazem zaskakujca i oczywista: byli to sami wikingowie. Król norweski Harald Hardradi, czyli "Twardy", na czele swych wojowników spldro- waB miejscowo[. Wróg uderzyB od strony morza i brutalnie przeBamaB waBy obronne. Reszty dokonali w 16 lat pózniej gra- sujcy po okolicy SBowianie. Hedeby nigdy nie odbudowano. To, |e Normanowie prowadzili midzy sob boje, nie byBo niczym szczególnym. Ju| w pocztkach ery wikingów bandom piratów byBo obojtne, czy ograbi Franków, czy swoich po- bratymców. Spory i wa[nie wybuchaBy czsto tak|e w okresie odkry i podbojów. Ludzie, którzy osiedlali si w nieznanych krajach, byli przecie| najcz[ciej przestpcami, wygnanymi z ojczyzny. ich samotnictwo, nieumiejtno[ |ycia w spoBecz- no[ci, ostra rywalizacja przyczyniBy si do gwaBtownej eks- pansji. Wydarzenia w Hedeby byBy jednak czym[ wicej ni| dawne utarczki. Dotychczas nie zdarzaBo si, aby zakrojone na szerok skal wyprawy zbrojne kierowaBy si przeciw wspóBziomkom. Dopiero wyksztaBcanie si poszczególnych paDstw i rywalizacja midzy ich wBadcami doprowadziBy do bratobójczych wojen. Normanowie stawali si DuDczykami, Norwegami, Szwedami, Anglikami, Niemcami, Francuzami - i zaczli zagra|a sobie wzajemnie. Pas pBótna dBugo[ci 70 m, szeroko[ci 0,5 m, haftowany barwnymi nimi weBnianymi - oto sBynna tkanina z Bayeux (zwana te| Kobiercem królowej Matyldy). Przypomina raczej gi- gantyczny, ozdobny fryz z materiaBu ni| "kobierzec". Znaj- dujemy si w muzeum królowej Matyldy we francuskim mie[- cie Bayeux, w Normandii. Przed nami, na wycignicie rki, za grub szyb, rozpo[ciera si sBynna tkanina. Przed- stawiono na niej przygotowania i przebieg najkrwawszego chyba bratobójczego starcia midzy wikingami. Mowa o bitwie pod Hastings, na poBudniu Anglii, w której Harold z Wessexu i Wilhelm, ksi| Normandii walczyli o koron angielsk. W zaciekBym boju "padBa wikszo[ arystokracji nordy- ckiej i najdzielniejsi m|owie caBego pokolenia" - zanotowaB kronikarz. Wilhelm, potomek Rollona, wodza wikingów, otrzymaB przydomek "Zdobywca", co zdradza wynik bit- wy. Marzenia Harolda o tronie zgasBy w[ród gradu nieprzyjacielskich strzaB. CaB histori przedstawia nader realistycznie wspomniany ko- bierzec. Wci| jeszcze trwaj spory co do autorstwa i czasu powstania tego arcydzieBa. Przypuszczalnie jednak wykonaBa go |ona Wilhelma, Matylda, wraz ze swymi dworkami, pragnc w ten sposób upamitni zwycistwo m|a. Dlatego te| nie brak na tkaninie akcentów propagandowych. Wyhaftowany na koDcu tekst gBosi: .,Anglicy rzucili si do ucieczki". Ani sBowa o tym, |e krwawe walki szalaBy jeszcze przez pi kolejnych lat i weszBy do historii jako "spustoszenie PóBnocy". Nie ma te| mowy o tym, |e pretensje Harolda z Wessexu do korony angielskiej nie byBy bezpodstawne. Król Anglii Edward obiecaB przecie| przed [mierci godno[ monarsz zarówno jemu, jak i jego rywalowi - Wilhelmowi. Przede wszystkim za[ trzeba powiedzie, |e ksi| Normandii podbiB kraj, który poprzez liczne wcze[niejsze inwazje wikingów dawno ju| znalazB si w obszarze wpBywów normaDskich. WBadcy Anglii pochodzili bowiem spo[ród skandynawskich najezdzców, którzy przed stuleciami zaatakowali Wyspy Brytyjskie. I jeszcze jedno: na krótko przed bitw pod Hastings Harold musiaB odeprze napa[ króla norweskiego na póBnocy kraju. Có|, agresywni wikingowie czyhali wszdzie. Walka o panowanie nad Angli rozegraBa si wic midzy Normanami. OznaczaBo to jednocze[nie koniec epoki, w której wspólnota pogaDskich ludów PóBnocy napawaBa lkiem chrze[- cijaDsk Europ. MinB czas, gdy okrty z dziobami w ksztaBcie smoczych Bbów wyBaniaBy si nagle zza horyzontu niczym wy- sBannicy piekieB, a ich zaBogi pustoszyBy caBe poBacie krajów. Do przeszBo[ci odeszBo tak|e samotne |ycie w mrokach skan- dynawskiej zimy, w cieniu tajemniczych bóstw - Odyna, Tho- ra, Wodena. Snorri Sturluson - by mo|e jeden z najwybitniejszych poetów islandzkich - spisaB w XIII w. sag o swym przodku Egilu. ZnalazBy si w niej wtedy cztery wersy wyra|ajce filo- zofi |yciow ery wikingów, bdce poetyck kwintesencj czasów, w których |ycie i [mier splataBy si ze sob nierozer- walnie, a bogini [mierci Hel towarzyszyBa ludziom na ka|dym kroku: "Koniec jest wszystkim; nawet teraz Hel stoi na wyniosBym wzgórzu i czeka. {ycie upBywa i musz odej[, jednak nie w ndzy i smutku, lecz z m|nym sercem." Przypisy 1 DBugie Bodzie miaBy budzi groz w caBych spoBeczeDstwach szczu- rów ldowych, a ich smocze dzioby mogBy si wcisn w wikszo[ osBonitych zatok, posuwajc si rzekami nawet w [rodek wrogiego kraju. Nie byBy jednak dostosowane, aby stawi czoBo rozhukanym falom otwartego morza. Przesadnie dBuga, wska i prawie bez wolnej burty Bódz ta BamaBa sobie grzbiet albo dawaBa si falom zatopi w czasie sztormu. Ponadto zaBogi Bodzi skBadaBy si z ludzi, którzy byli lepszymi rzeznikami ni| |eglarzami. Inaczej byBo z knorem. Knor byB to statek stworzony do pracy. Podobnie jak dBuga Bódz, knor byB zbudowany zazwyczaj z cienkich desek dbowych, przywizanych do naturalnie wygitych wrg i poBczonych ze sob nitami z mik- kiego |elaza. MiaB dziób i ruf jednakowe, posiadaB jeden maszt i jeden kwadratowy |agiel, a sterowano nim za pomoc wiosBa umie- szczonego z boku, przy burcie. Na dziobie i rufie knory miaBy stewy i maB stpk, które czyniBy je sprawniejszymi przy kursach na wiatr. Ich wyporno[ wynosiBa od 40 do 80 ton. Poniewa| knor miaB pBytkie zanurzenie i byB lekki jak na swoj wielko[ i szeroko[, [lizgaB si po powierzchni oceanu niby morski ptak. Knory miaBy jeszcze pomoc- niczy napd w postaci ci|kich wioseB, zazwyczaj trzech par przed masztem i trzech par poza nim. Kiedy na spokojnych wodach w bez- wietrzn pogod przy ka|dym wio[le staB jeden czBowiek, statek mógB si porusza z szybko[ci dwóch, trzech wzBów. 2 Dwa razy kopie wczesnoromaDskich statków w "nowoczesnych czasach" przepBynBy Atlantyk. Jedn z nich byBa kopia statku gokstadz- kiego z X w. - znalezionego w grobowcu norweskim. ByB to statek znany pod nazw kary, forma po[rednia midzy dBug Bodzi a knorem, ale o mniejszej sprawno[ci |eglownej ni| knor. Kopia, zbudowana z podobnych materiaBów i o takiej samej konstrukcji, wypBynBa 30 kwietnia 1893 r. z Bergen i 27 maja dopBynBa do Nowej Fundlandii. Drugiego przepBynicia dokonano w 1932 r. na kopii niewielkiego knoru dBugo[ci 60 stóp, szeroko[ci 16, o trzech stopach zanurzenia. Ten maBy stateczek, "Roald Amundsen", wyruszyB na zachód jednym ze szlaków Kolumba, ale osignB szybko[ o 30 proc. wiksz od najwikszej Bodzi Kolumba. W porównaniu z knorem ci|kie, przeBadowane u góry mon- Stra, na jakich pBywali Kolumb, Cabot, Cartier i Cortereal, byBy pBywajcy- mi trumnami, o czym zreszt [wiadczy dBuga lista pózniejszych stat- ków, które zatonBy na transatlantyckim szlaku. 3 Malstrom - prd morski o silnych wiatrach, powstajcy w zwiz- ku z przypBywami i odpBywami przy wej[ciach do fiordów i cie[nin morskich. 4 Zabójstwo, eufemizm morderstwa, byBo zjawiskiem niemal równie pospolitym jak dzisiaj walka na pi[ci. Nikt nie uwa|aB te| tego za szczególnie godne potpienia - chyba jedynie krewni ofiary. Doku- menty owych czasów mówi wyraznie, |e czBowiek niewiele znaczyB, póki jego herdysz, ci|ki miecz lub dwurczny oszczep nie odebraB |ycia przynajmniej jednej istocie ludzkiej. Ofiara nie musiaBa by koniecznie wrogiem z obcej ziemi; wBa[ciwie zabicie dzielnego s- siada mogBo przynie[ wiksz sBaw ni| pokonanie obcego wojow- nika w odlegBym kraju. Wyjcie spod prawa nie byBo kar w dzisiej- szym pojciu tego sBowa; jego pierwotnym celem byBo stworzenie okazji, aby gorce gBowy zd|yBy ochBon, w pBonnej zazwyczaj nadziei, |e da si przez to unikn krwawej zemsty. 5 W roku 930, kiedy na pospnych równinach pól thingowych w poBudniowo-zachodniej Islandii zwoBano pierwszy althing, czyli centralne zgromadzenie ludowe, stawiBo si okoBo 400 wodzów, którzy podzielili midzy siebie wszystkie nadajce si do zamieszkania tereny Islandii. ByBa to w najwy|szym stopniu dra|liwa, arogancka i niezale|na gromada, któr BczyBo tylko jedno - zajadBa determina- cja oparcia si wszelkim próbom pomniejszenia w jakimkolwiek stop- niu ich swobód osobistych. ~ Szkiery - wysepki granitowe o powierzchni wygBadzonej przez lodowce, wystpujce wzdBu| wybrze|y skandynawskich. ' Husantora byBa rodzajem przyrzdu nawigacyjnego; sam kontekst, w którym to sBowo wystpuje w sagach, rozstrzyga spraw. Piewcy sag uwa|ali husantor za przedmiot tak wielkiej wagi i warto[ci, |e zasBugiwaBa na uwag nawet w ich skondensowanych sprawozdaniach z wielkich wypraw na zachód. Z pewno[ci nie wspominaliby nawet o husantorze, gdyby byBa czym[ tak niewa|nym jak ozdoba lub drogo- wskaz. 8 W szóstym i siódmym stuleciu nastpiB peBen rozkwit dziaBalno[ci morskiej Celtów. Z tego wBa[nie okresu pochodz opisy wypraw kapBana celtyckiego, [w. Brendana. Dzieje Brendana ucierpiaBy od wybujaBej wyobrazni Irlandczyków i zostaBy w sposób dramatyczny przekoloryzowane. Jest w nich jednak niewtpliwie zachowana pa- mi przynajmniej kilku rzeczywistych wypraw do prawdziwych miejsc. Przejawia si to szczególnie w opisach póBnocnych ldowisk i dowodzi praktycznej umiejtno[ci nawigacji do Islandii, Grenlandii, a mo|e nawet na wysp Jan Mayen (opodal jej wschodnich wy- brze|y). ~ Odkryta w latach siedemdziesitych mapa Winlandii z okoBo 1440 roku potwierdza fakt, |e normaDskie odkrycia na zachodzie obejmowaBy Ziemi Baffina, Labrador i Wielki PóBwysep PóBnocny Nowej Fundlandii, a tym samym ustala autentyczno[ mapy 1570 r. Sighurdta Stefanssona, islandzkiego kartografa, znajdujcej si w Ar- chiwum Biblioteki Królewskiej w Kopenhadze. 10 Zatoka Wraków - nazwa pochodzi std, |e zatoka nie stwarza osBony dla statków, z których kilka rozbiBo si o brzeg w czasie sztormów z póBnocnego zachodu. " Wykopaliska te, uznane obecnie za pierwsze autentyczne zna- lezisko ruin osady normaDskiej w Ameryce PóBnocnej, le| u stóp pBytkiej zatoki tu| u pBn. kraDca Nowej Fundlandii. Aczkolwiek znajduj Si nad Epaves Bay, stanowic odgaBzienie zatoki Sacred, eks- pedycja Ingstada, która przeprowadzaBa tam prace archeologiczne, woli nazywa j L'Anse du Meadow, które jest angielskim znieksztaB- ceniem nazwy L'Anse au Meduse, czyli Zatoki Meduz, która to nazwa zrodziBa si std, |e w miesicach letnich napBywaj tam wielkie Bawice meduz. 12 Unikalny haft romaDski obejmuje 58 scen figuralnych, przed- stawiajcych podbój Anglii przez Normanów (uzupeBniaj je BaciDskie inskrypcje), ujtych w bordiur z motywami animalistycznymi, ro[- linnymi i scenami z polowaD. Tkanina zamówiona przez biskupa Odona dla ozdobienia chóru katedry w Bayeux, zostaBa zapewne wykonana ok. 1077 r. przez zespóB artystów angielskich z Canterbury. Zaliczana do arcydzieB sztuki romaDskiej jest równie| niezwykle cen- nym dokumentem historycznym. ˆ4ů CJhnHŹD|x§öކ,Ěx,{°öˆ4úúúúúúúúúúú$1$ ŹD|x§öކ,Ěx,{° #0P°Đ/ °ŕ=!°‰"°‰#‰$‰%° [.@ń˙. StandardowymHBA@ň˙ĄBDomy[lna czcionka akapituD<˙˙˙˙ˆ4ˆ4°˙˙StanisBaw JakubowskiF:\BOOKS\SFINKS\Wikingowie.doc˙@€ü„„DPG‡ŸTimes New Roman5€Symbol3& ‡ŸArial"ˆĐŠËjTŚËjTŚŠ(çví$Ě˙˙'WIKINGOWIE - PRZYBYSZE Z KRAINY CHAODÓW???StanisBaw Jakubowskiţ˙ŕ…ŸňůOhŤ‘+'łŮ0„ˆŔĚŘäř $ @ L Xdlt|â(WIKINGOWIE - PRZYBYSZE Z KRAINY CHŁODÓWIKI????? Normal.dot-Stanisław JakubowskiE Z2anMicrosoft Word 8.0i@@ę ¨ůĂŔ@ę ¨ůĂŔŠ(çţ˙ŐÍ՜.“—+,ůŽDŐÍ՜.“—+,ůŽX hp€ˆ˜  ¨°¸ Ŕ ôâPFRONWívĚć (WIKINGOWIE - PRZYBYSZE Z KRAINY CHŁODÓW Title˜ 6> _PID_GUIDâAN{D001ADE0-2FFD-11D5-A595-00105A09D6B6}  !"#$%&'()*+,-./0123456789:;<=>?@ABCDEFGHIJKLMNOPQRSTUVWXYZ[\]^_`abcdefghijklmnopqrstuvwxyz{|}~€‚ƒ„…†‡ˆ‰Š‹ŒŽ‘’“”•–—˜™š›œžŸ Ą˘Ł¤ĽŚ§¨ŠŞŤŹ­ŽŻ°ą˛ł´ľśˇ¸šşťź˝žżŔÁÂĂÄĹĆÇČÉĘËĚÍÎĎĐŃŇÓÔŐÖ×ŘŮÚŰÜÝŢßŕáâăäĺćçčéęëěíîďđńňóôőö÷řůúűüýţ˙     ţ˙˙˙ !"#$%&ţ˙˙˙()*+,-.ţ˙˙˙0123456ţ˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙;ţ˙˙˙ţ˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙Root Entry˙˙˙˙˙˙˙˙ ŔF@ƒöĘůĂŔŕ×ĎůĂŔ=€1Table˙˙˙˙˙˙˙˙WordDocument˙˙˙˙˙˙˙˙%<SummaryInformation(˙˙˙˙'DocumentSummaryInformation8˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙/CompObj˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙j˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙ ˙˙˙˙ ŔFDokument Microsoft Word MSWordDocWord.Document.8ô9˛qĐĎॹá>ţ˙ öřţ˙˙˙ôő˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ěĽÁIżžŽbjbj˛ł˛ł%śĐŮĐŮOŐ˙˙˙˙˙˙]˘˘˘˘˘˘˘śśśśś  ś{śÚÚÚÚÚÚÚÚ@BBBBBB$1ô%rf˘ÚÚÚÚÚfÚ˘˘ÚÚÚÚÚÚÚ˘Ú˘Ú@śś˘˘˘˘Ú@ÚfÚ@˘˘@ÚÎ  ‚RœůĂŔśśÚ@Hans-Christi Ramzes Tsknota za nie[miertelno[ci Ramzes - ulubieniec Bogów "NakazaB zwoBa dworaków, by wBo|ono na me czoBo korony obu paDstw. 'WBó|cie na jego gBow koron z kobr~', powiedziaB do nich..., by mógB zarzdza tym krajem". Qurna, 5 czerwca 1881 Po dBugim i szczegóBowym przesBuchaniu zBodziej Mohammed Abdelrasul przyznaB si, |e udaBo mu si odkry absolutnie wyjtkowy grobowiec. Archeologowie zauwa|yli ju|, |e od kilku miesicy na rynku antykwarycznym pojawiaj si figurki noszce imiona królewskie z czasów XX dynastii i inne, niezwykle cenne obiekty, które musz pochodzi z jakiej[ nie odnalezionej do tej pory nekropolii faraona. Gaston Maspero, dyrektor egipskiej SBu|by Archeologicznej, udzieliB niemieckiemu egiptologowi, Emilowi Brugschowi wszelkich peBno- mocnictw i wysBaB go do Luksoru, by na miejscu rozpoczB badania. Jednak, pomimo ogromnego wysiBku i niezliczonych ekspedycji, nawet najbardziej ambitnym poszukiwaczom skarbów nie udaBo si odkry w podziemnym labiryncie tebaDskich wzgórz zachodnich choby jednego, do tej pory nie ograbionego grobowca którego[ z faraonów. DzieD 5 czerwca 1881 roku, w którym Mohammed Abdelrasul poprowadziB grup archeologów w kierunku zachodnim, byB,zupeBnie wyjtkowy. Mohammed nie wszedB na drog wiodc do Doliny Królów, lecz zaczB wspina si po stromym zboczu skaB Deir el- Bahari. Mniej wicej 60 metrów nad tarasow [wityni grobow królowej Hatszepsut badacze odnalezli niedostpn grot, w której jeden na drugim le|aBo prawie 40 sarkofagów. Na jednym z nich Brugsch, niemal nie wierzc wBasnym oczom, odczytaB imi Ramzesa. Obok ciaBa tego najwikszego chyba ze wszystkich faraonów, le|aBy zwBoki najbardziej znanych wBadców Nowego PaDstwa: znalazB si tu jego ojciec Seti I, zaBo|yciel XVIII dynastii; Ahmes, jego maB|onka I. (Poprzednie Ahmes-Nefertari, Amenhotep I oraz Totmes III. Któ| jednak wykopali ch ciaBa z królewskich grobowców? I kto, najwyrazniej w najwikszym po[piechu, ukryB ich zastpcze sarkofagi tu, na górze? Emil Brugsch stanB przed zagadk. Za|daB, by jak najszybciej wydoby je z ukrycia razem z przedmiotami wyposa|enia grobowego. Ju| trzyna[cie dni pózniej Ramzes zostaB przewieziony statkiem do Kairu. Tysice ludzi zebraBo si na brzegu Nilu i jak pBaczki i |aBobnicy faraonów, przerazli- wie krzyczeli, lamentowali i posypywali gBowy popioBem. W ten sposób wielki wBadca dotarB do Kairu latem 1881 roku w[ród licznych ob- jawów spektakularnej i peBnej namaszczenia |aBo[ci. Pary|, 26 wrze[nia 1976 Francuski samolot Trasall lduje w bazie wojskowej Du Bourget pod Pary|em. Na pokBadzie znajduje si zaatakowane przez grzyby i bakterie ciaBo Ramzesa II. Po wieloletnich pertraktacjach egipska SBu|ba Archeologiczna zdecydowaBa si wysBa mumi faraona do Francji na badania bakteriologiczne i komputerowo-tomograficzne. W liczcym czterysta stron dokumencie zapisano, i| faraon miaB prawie dziewidziesit lat i rude wBosy oraz |e byB na tyle pró|ny, by farbowa je za pomoc henny. MiaB 1, 73 m wzrostu i w ostatnich latach |ycia cierpiaB na bolesne zapalenie stawów. Powodem [mierci byB jednak ropieD zba, który prawdopodobnie spowodowaB zaka- |enie krwi. {aBosna przyczyna [mierci legendarnego wBadcy, który zrodzony zostaB jako bóg. Memfis w roku 1302 p.n.e. "ZnalazB j (królow), gdy odpoczywaBa w gBbi swego paBacu. Zbudzona jego boskim zapachem, u[miechnBa si do Jego Wysoko- [ci. Natychmiast podszedB do niej i rozpaliB w miBo[ci; zbli|ajc si, ukazaB jej si w swej boskiej postaci, tak |e na widok jego doskonaBo- [ci krzyknBa z rado[ci; jego miBo[ weszBa w jej ciaBo". Tak Ramzes opisuje moment, w którym król bogów, Amon-Re zjednoczyB si z królow Tuj, by spBodzi jego - przyszBego wBadc Egiptu. "ZostaBem osadzony na tronie Geba' jako najstarszy syn i nastpca tronu; jako naczelny dowódca infanterii i rydwanów bojo- wych zdawaBem relacje z panujcej sytuacji w 'obu krajach'. Gdy mój ojciec zjawiB si przed narodem, trzymajc mnie, niemowlaka w ramio- nach, powiedziaB:'Ukoronujcie go, bym ujrzaB jego pikno, póki |yj". Droga do wBadzy "Horus, silny byk, ukochany Maat. Pan obu diademów, obroDca Egiptu, który panuje nad obcymi. ZBoty Horus, bogaty w lata, wielki wzwycistwa. Król Górnego i Dolnego Egiptu, Usermaatre- Setepenre. Syn Re, Ramzes, ukochany Amona ". Kiedy Ramzes urodziB si w roku 1301 p.n.e, jego los wcale nie wydawaB si tak jednoznaczny, jak podaje legenda zwizana z na- rodzinami tego faraona. Podobnie, jak jego poprzednicy, dopiero wówczas, gdy zasiadB ju| na tronie, kazaB udokumentowa swe boskie pochodzenie od boga kraju, Amona-Re i swej prawdziwej matki Tuji. Inskrypcje z reliefu pochodzcego z czasów panowania jego ojca Seti I nie mówi nic o nastpcy tronu. Wrcz przeciwnie, istniej dowody na to, |e pocztkowo Ramzes wcale nie byB przewidziany na to stanowisko. Zaledwie kilkana[cie dziesicioleci wcze[niej kraj nad Nilem zatrzsB si w posadach. ByB to czas panowania Echnatona, który w historii zapisaB si jako "heretyk z Amarny", poniewa| do kraju tysica bogów próbowaB wprowadzi monoteizm - bosk czci miaB si cieszy wyBcznie bóg SBoDca Aton. Echnaton zamknB ogromn [wityni boga Amona w Karnaku i pozbawiB wBadzy kapBanów. OznaczaBo to nie tylko rewolucj w zakresie wiary, lecz tak|e i w dziedzinie gos- podarki, poniewa| kapBani tego wBa[nie boga wywierali coraz wikszy wpByw na sprawy paDstwowe Egiptu. Przez siedemna[cie lat Echnaton decydowaB o losach paDstwa. By udowodni sw niezale|no[ od kapBanów Amona, opu[ciB ówczesn stolic w Tebach i w odlegBym o kilka dni podró|y dzisiejszym Tell el-Amarna wzniósB swoj now rezydencj: Achet Aton, "horyzont Atona", miejsce, które "do tej pory nie nale|aBo jeszcze do |adnego boga, |adnej bogini, |adnego ksicia i |adnej ksi|nej"2. Droga z Luksoru do Tell el-Amarna jest dzi[ bardziej uci|liwa ni| wówczas, poniewa| teren ten stanowi obecnie twierdz fundamenta- listów. Jedynie w konwoju mo|emy odwiedzi miejsca wykopalisk archeologicznych. Nawet w trakcie dBugiej podró|y przez pustynie towarzysz nam uzbrojeni |oBnierze. Po wielogodzinnej jezdzie przez kamieniste szlaki i wyschnite koryta rzek docieramy wreszcie do grobowca Echnatona. Jeszcze i dzi[ ogarnia nas wzruszenie, gdy wi- dzimy, w jaki sposób ten najbardziej ludzki ze wszystkich faraonów kazaB umie[ci w nekropolii królewskiej relief, ukazujcy scen bole[ci pary królewskiej nad nieruchomym ciaBem ich córki - maBej ksi|nicz- ki Maketaton. Gest, w jakim unosi ona ramiona ku sBoDcu, którego promienie chroni i bBogosBawi rodzin panujc, przekazujc |ycie, [wiatBo i miBo[, wydaje si dzi[ bardzo nowoczesny. Jednak panuj- cy w Egipcie przez wiele wieków bogowie byli nieubBagani. Wojna i pokój "A wic ty pikny rycerzu, który zagrzewasz dusze, ratujesz swych |oBnierzy... masz odwa|ne serce i pierwszy jeste[ w wirach bitwy. {aden z krajów... nie oparB ci si; byBe[ zwycizc nad armi i w obliczu caBego [wiata... Jeste[ obroDc Egiptu i cie- mi|ycielem cudzoziemców. " Natychmiast po wstpieniu na tron, Ramzes kontynuuje dzieBo swego ojca i dziadka: chce zniszczy [lady, jakie pozostawili po sobie jego poprzednicy. Przede wszystkim pragnie wykre[li z pa- mici Echnatona i jego |on Nefertiti. Ka|e wic niszczy inskrypcje, burzy [witynie, rozbija posgi. Kraj powraca do wiary swych ojców, a wszechwBadni kapBani Amona znów przejmuj ster wBadzy. Siln twierdz staje si miasto Karnak, w którym setki kapBanów sBu| najwy|szemu ze wszystkich bogów, zarzdzaj krajem i maj ogromny wpByw na decyzje faraona. Najpot|niejszym po nim czBo- wiekiem w kraju jest arcykapBan boga Amona z Karnaku. Na ten urzd, najprawdopodobniej pomimo oporu kapBanów Amona, Ramzes powoBuje w pierwszym roku sprawowania wBadzy Nebwenefa, byBego kapBana boga Ozyrysa z Abydos. Tym samym przysparza sobie wielu wrogów. Jednak jako faraon jest on równo- cze[nie bogiem, najwy|szym z kapBanów i wBadc Egiptu, tylko on pojawia si w [wityniach na reliefach obok bogów, bo tylko on jest w stanie wypeBnia [wite obrzdy. On sam, syn Amona-Re mo|e nawiza kontakt pomidzy ludzmi a bogami, tylko jemu objawiana jest ich wola. Mo|na przypuszcza, |e w sprawach wewntrznych Egipt prze- |ywaB okres prosperity, czego dowodem mo|e by dziaBalno[ bu- dowlana tego wBadcy. ZachowaBo si wiele budowli z tego okresu, m.in. [witynie w Tanis, Abydos i tzw. Ramesseum w zachodnich Tebach, a tak|e najbardziej znane [witynie jego i jego maB|onki w Abu Simbel. Tysice razy ka|e wykuwa sw posta w kamieniu, bo na tamtym [wiecie zaistnie mo|e jedynie ten, czyj wizerunek i czyny zostaBy uwiecznione w mo|liwie jak najwikszej ilo[ci in- skrypcji. {adna obca siBa nie zagra|aBa Egiptowi. Chroniony przez pustyni i morze kraj ten kwitnie bogactwem; najwyrazniej niewyczerpane s kopalnie zBota w poBudniowych prowincjach i Nubii. Coroczne wylewy Nilu sprawiaj, |e lud |yje beztrosko. ChBopi dwukrotnie w roku zbieraj plony ze swych pól. W caBym paDstwie pracuj przy budo- wach rzemie[lnicy; tysice urzdników i pisarzy kontroluje gospodar- k paDstwa. A wszystko to jest zasBug faraona, pana [wiata. Jako syn króla, Ramzes braB ju| udziaB w zwyciskich bitwach to- czonych przez swego ojca. Wszystkie ssiednie narody pBac Egiptowi trybut. Jest jednak jedno plemi, które stawia mu czoBo. Ju| w pier- wszych latach panowania Ramzesa dochodzi do konfliktu z Hetytami. Lud ten, pochodzcy z gBbi Azji, wielokrotnie zagra|aB póBnocnej granicy kraju. W pitym roku panowania Ramzes zorganizowaB now wypraw przeciwko Hetytom, by odzyska utracone tereny w Azji Zachodniej. Jego celem staBo si miasto Kadesz, poBo|one w dzisiej- szej Syrii. Wraz ze sw dwudziestotysiczn armi przygotowywaB si do najwikszej bitwy w dziejach Egiptu. Nie wszystko jednak odbyBo si tak bezproblemowo, jak to sobie Ramzes wyobra|aB. Muwatalis, król Hetytów, wyruszyB ze swej stolicy Hattusas, poBo|onej na pBaskowy|u anatolijskim, na spotkanie Ramze- sa, by udzieli mBodemu faraonowi lekcji strategii. Wzmocniony od- dziaBami zBo|onymi ze swych sojuszników i wasali czekaB na niego w Kadeszu. Ramzes niczego nie podejrzewajc, zebraB w Piramzes armi zBo|on podobno z 3 500 rydwanów bojowych i okoBo 40 000 wojowników (w rzeczywisto[ci posiadaB raczej tylko 50 rydwanów . bojowych i 5 000 piechoty). "Jego Wysoko[ przygotowaB piechot i rydwany bojowe..., wyposa|ajc ich w broD i udzielajc instrukcji dotyczcych bitwy. Jego Wysoko[ wyruszyB w kierunku póBnocy... Dobrze rozpoczB si jego marsz w pitym roku, drugim miesicu lata, dziewitego dnia". Miesic pózniej Ramzes dotarB w okolice Kadeszu. Tu dwóch Beduinów po- informowaBo go, |e Hetyci, oba- wiajc si egipskiej potgi, wyco- fali si okoBo 150 kilometrów na póBnoc. Ramzes nie wiedziaB o tym, |e jego dwaj informatorzy byli szpiegami dziaBajcymi na zle- cenie króla Hetytów, który miaB za- miar uderzy na Egipcjan podst- pem, w kadeszu. Jego plan si udaB. Niczego nie podejrzewajcy Ramzes przepra- wiB si przez rzek Orontes z je- dn z czterech dywizji. Gdy roz- bijaB obóz w póBnocno-zachodnim Kadeszu, Hetyci zaatakowali re- szt jego armii i rozbili j. Wów- czas faraon wyjechaB w wozie bo- jowym z obozu i popdziB w [rodek szeregów nieprzyjaciela. Wielkie wra|enie robi reliefy, na których Ramzes KazaB pózniej uwieczni t bitw. Ukazuj one króla, który bogom podobny ata- kuje Hetytów, chcc odwróci Kar- t historii. Wielkie cykle obrazów przedstawiaj faraona w central- nym punkcie bohaterskiej akcji, bo podobno w decydujcym mo- mencie opu[ciBa go caBa armia. "Wszyscy cudzoziemcy zjedno- czyli si przeciwko mnie, podczas gdy ja jestem caBkiem sam i nie ma przy mnie nikogo, bo moja wielogBowa armia opu[ciBa mnie. Nikt z oddziaBu wozów bojowych nie za- troszczyB si o mnie, nawet wówczas, gdy ich woBaBem... Jak tchórzliwe s wasze serca, moja armio rydwa- nów!". Opanowany Ramzes staB po- [ród bitwy w swym wozie, z Bukiem napitym do strzaBu, bez lku nieugi- ty. Dziki sile Amona armia egipska odniosBa zwycistwo. Reliefy pokazuj nam tak|e oddziaBy wojska za|arcie walczce z wrogiem, i tym samym relatywizuj nieco zapisany tekst. A przecie| opiewany w obrazach i inskrypcjach sukces nie byB tak jedno- znaczny. Ramzes raczej z trudem uniknB pora|ki. W oficjalnych komunikatach prosi króla Hetytów o pokój. Pózniej jed- nak nie dopuszcza do powstania wtp- liwo[ci co do jego zwycistwa. Umiesz- czajc opisy bitwy pod Kadeszem we wszystkich wielkich [wityniach Egiptu, Ramzes uwa|a si za najwikszego wo- jownika w[ród faraonów. PBaskorzezby przedstawiajce t bitw, które kazaB wy- ku w swej grobowej [wityni, Ramesseum, maj i po zgonie faraona [wiadczy o jego imponujcej sile militarnej, dokumentowa jego wBadz i na zawsze odstrasza wszystkich wrogów4. Konsekwencj paktu w Ka- deszu jest zawarta szesna[cie lat pózniej, w dwudziestym pierwszym roku panowania Ramzesa II, najstarsza ze znanych umów paDstwowych pomidzy dwoma mocarstwami. ByB to pierwszy traktat pokojowy na [wiecie. Ramzes, faraon Egiptu i Hattusilis, nastpca Muwatalisa - wBadca królestwa Hetytów, uznaj nawzajem obszary swego panowania i za- wieraj rozejm. Pan haremu " Uciecha serca, spojrzenia na pikno, sBuchanie mów, taDce, [piewy, rado[ z caBego serca. Przebywanie Jego Wysoko[ci w ogrodzie 'Piknych Wypraw'. RozkBadanie mirry, nacieranie ciaBa oliw, spdzanie piknego dnia ". "Ta jedna, ukochana, nieporównywalna, pikniejsza ni| [wiat caBy. Patrz, ona jest jak gwiazda noworoczna [wiecca przed piknym rokiem. Ja[niejca cnotami, o skórze poByskliwej, ma oczy, które spogldaj jasno, usta, które wyra|aj si sBodko..., dBug szyj i pro- mienne piersi..., jej ramiona pikniejsze ni| zBoto, jej palce, jak kielichy lotosu..., wskie biodra..., porusza si szlachetnie, gdy kroczy po ziemi, kradnie me serce swym pozdrowieniem". Dla Ramzesa ta ukochana Nefertari jest jego pierwsz maB|onk. Lecz nawet wielbic j ponad wszelk miar i rozkazujc, by jej pikno przedstawiano w niezliczonych popiersiach, posiada prócz niej okazaBy harem. {yj w nim nie tylko najpikniejsze dziewczta z Górnego i Dolnego Egiptu, lecz tak|e ciemnoskóre Nubijki, jasnoskóre Azjatki, kreteDskie córki ksi|t i ksi|niczki hetyckie. SBawny papirus Omlin, przecho- wywany w muzeum w Turynie, przedstawia w do[ swobodny sposób najwspanialsze rozkosze seksualne. Na pró|no jednak szukamy tego papirusu w turyDskim muzeum, znajdujcym si w piknym osiem- nastowiecznym budynku. W koDcu jaka[ miBa pracownica prowadzi nas tam, gdzie dzi[ wisi tylko jego fragment, na którym znajduj si niewinne wyobra|enia zwierzt. W tym barokowym mie[cie wBoskim ju| od pocztku ubiegBego wieku znajduje si równie| pikne popiersie Nefertari u boku Ramzesa II. Gdy Jean-Francois Champollion, czBowiek, któremu udaBo si rozszyfrowa hieroglify egipskie, ujrzaB po raz pierwszy w Turynie posg faraona, nazwaB go "Egipskim Apollo z Belwederu". A przecie| w tym muzeum znajduje si jeszcze wicej niezwykBych obiektów. Gdy pojawiBy si one we WBoszech na pocztku naszego wieku, byBy jedynymi znaleziskami z grobowca Nefertari; odkryB go prowadzcy wykopaliska w Dolinie Królów Ernesto Schiaparelli, ówczesny dyrektor muzeum. W ten sposób niewielka ilo[ przedmiotów, które w nim znaleziono, po rabunku, jaki musiaB nastpi przed wiekami, zjawiBa si w Turynie. Nefertari nie jest jednak jedyn "wielk królewsk maB|onk" Ram- zesa Wielkiego. ByBa przede wszystkim Isetnofret, matka Merenptaha, który majc siedemdziesit lat, wstpiB na tron po [mierci ojca. W [witym pi[mie ze [wityni w Abydos, któr Ramzes wzniósB ku czci swego ojca Setiego I, znajduje si informacja o tym, |e prze- kazano mu tak|e dom kobiet. "UrzdziB mi równie| harem, harem królewski, jaki nale|y si najpikniejszemu w paBacu". Tym bardziej dziwi fakt, |e - wbrew zwyczajowi - obie maB|onki nie pochodziBy z rodzin królewskich. Nie s znani ani rodzice, ani inni krewni zarówno Nefertari, jak i Isetnofret. Prawdopodobnie Nefertari pochodziBa z rodziny Echnatona. Jedynym dowodem tej teorii jest pBytka z niebieskiego fajansu, pochodzca z inkrustowanego mebla, który Ernesto Schiaparelli odkryB w grobowcu Nefertari. PBytka ozdo- biona byBa kartuszem faraona Ai, który wstpiB na tron po przed- wcze[nie zmarBym Tutanchamonie, nastpcy Echnatona. Dlaczego Nefertari wBo|ono do grobowca mebel z czasów Ai? Nostalgiczne wspomnienia? Cz[ spadku rodzinnego? Któ| to mo|e wiedzie! Ramzes II tak|e Isetnofret po[lubiB, zanim wstpiB na tron. Wszystko wskazuje na to, |e przez caBe |ycie znajdowaBa si ona w cieniu Nefertari; faraon nie wybudowaB dla niej |adnej [wityni, |aden posg nie uwieczniB jej u boku maB|onka i |adna legenda nie mówi o jej pochodzeniu. Jednak dziki swym dzieciom udaBo jej si zatrium- fowa nad rywalk. jej synowie: Chaemwaset, czwarty z synów kró- lewskich, arcykapBan boga Ptaha, wystawiB w Memfis wiele pomników ku jej czci, a Merenptah zostaB w koDcu nastpc Ramzesa II, [wicc triumf, którego Isetnofret nie do|yBa, poniewa| w tym czasie musiaB on mie ponad sze[dziesit lat. Prócz tych dwóch kobiet Ramzes miaB jeszcze pi "wielkich kró- lewskich maB|onek", z których co najmniej trzy byBy jego córkami. Zwizek pomidzy ojcem i córk oraz pomidzy bratem i siostr nie byB w[ród faraonów niczym nadzwyczajnym. Ten ostatni miaB korzenie teologiczne, bo przecie| tak|e bóg Ozyrys o|eniB si ze sw siostr Izyd. Ramzes zmuszony byB zawiera zwizki maB|eDskie, kierujc si tak|e dobrem swego paDstwa. W trzydziestym czwartym roku spra- wowania wBadzy pidziesicioo[mioletni faraon o|eniB si z hetyck ksi|niczk Maathorneferur i tym samym przypiecztowaB na wieki traktat pokojowy z Hetytami. Tak zwane miejsce za[lubin w [wityni Abu Simbel informuje o tym wydarzeniu: "Wówczas spowodowaB on (król Hattusilis), |e jego najstarsza córka, a wraz z ni bardzo wiele, bezgranicznie wiele wspaniaBych darów ze zBota i srebra, wy- sBana zostaBa z podarunkami wyra|ajcymi szacunek królowi Do- lnego i Górnego Egiptu, Usermaatre-Setepenre, synowi Re, Ram- zesowi, ukochanemu Amona". W cigu swego dBugoletniego panowania Ramzes doczekaB si czterdziestu córek i czterdziestu piciu synów. Je[li wezmiemy pod uwag ogromn [miertelno[ dzieci oraz fakt, |e liczby te mówi wyBcznie o tych potomkach, których faraon uznaB, powinien on zosta zapisany w historii jako wyjtkowo pBodny ojciec. Sprytnie obdarowywaB synów najwy|szymi funkcjami w paDstwie. Starsi sBu|yli mu jako po[rednicy pomidzy nim a armi, mBodsi sprawowali urzd arcykapBanów w Memfis i Heliopolis. Jednak |aden z nich nie peBniB funkcji arcykapBana boga Amona w Karnaku, uto|samianego z najwy|szym bóstwem, którego rozkaz stanowiB podstaw sprawowania wBadzy królewskiej. Ramzes byB uzdolnionym politykiem. I pewne jest, |e podczas caBego okresu jego panowania, pomidzy jego synami ani razu nie doszBo do jakich- kolwiek niesnasek na temat zakresu wBadzy. Ten faraon byB niekwes- tionowanym zwierzchnikiem wielkiej rodziny. UmarB król, niech |yje król " Wez sobie |on, dopóki jeste[ mBody... urodzi ci ona syna, gdy jeste[ jeszcze w peBni siB. Bdziesz miaB potomstwo. M|czyzn, który rzdzi ludzmi, sBawi ilo[ jego potomków". (Nauka Ani) W roku 1248 p.n.e. gorczkowy niepokój wypeBniaB [wityni w Abu Simbel. Za par tygodni nastpi miaB oczekiwany z utsknieniem wylew Nilu, a za kilka dni Ramzes po raz pierwszy miaB obchodzi swe [wito Sed. W tym dniu [witynia, któr faraon KazaB wybudo- wa, by uczci trzydziesty rok panowania, po raz pierwszy peBni miaBa sw funkcj'. Król skoDczyB pidziesit cztery lata, osignB wic - jak na warunki ówczesnego Egiptu - pózny wiek. NadszedB czas, by odnowi siBy królewskie. Wierzono, |e po trzydziestu latach panowania wyczerpaBa si moc faraona. By móc dalej rzdzi krajem, musiaB udowodni, |e nadal posiada konieczne mo|liwo[ci fizyczne. Podczas magicznego obrz- du w wieczór poprzedzajcy [wito ustawiono posg króla. "Stary" wBadca zostaje w rytualny sposób zabity, by ustpi miejsca "nowe- mu", peBnemu siB. Wówczas nastpnego ranka przed wiwatujcym tBumem pojawiaB si nowy król w koronach Dolnego i Górnego Egiptu. Dla faraona nie byB to czas bezpieczny, gdy| co najmniej dwa razy wykorzystano ju| [wito Sed, by faktycznie pozbawi króla |ycia. Podczas tych obchodów nic jednak nie zakBócaBo spokoju Ramzesa II i faraon zregenerowaB swe magiczne siBy, przechodzc bezpiecznie caB ceremoni. Wkrótce po tym, jako widoczny znak odnowy fara- ona, nastpiB wylew Nilu, który przyniósB Egiptowi nowy urodzaj. ByB to najlepszy dowód na to, |e król sBusznie nosiB koron. Nowa rezydencja "DokBadnie w tym dniu... wyszBy wszystkie zastpy Jahwe z ziemi egipskiej ". (Ex. 12, 41 j Gdy Ramzes przejB wBadz po swoim ojcu, stolic królestwa, jak za czasów wielkich budowniczych piramid Cheopsa, Chefrena i My- kerinosa, byBo Memfis. Tu znajdowaB si ogromny port Per Nefer, z którego wypBywaBy i do którego wpBy- waBy statki, tu stacjonowaBy oddziaBy ryd- wanów bojowych. I tu mieszkali kowale, którzy zaopatrywali wojsko w broD. W pobli|u królewskiego paBacu wznosiBy si wille oraz domy piknych i bogatych Egipcjan. Ten, kto nawet na krótko musiaB opu[- ci Memfis, czuB si odcity od [wiata i drczyBa go tsknota za domem. "Patrz, me serce odeszBo std w tajemnicy. Zmie- rza do miejsca, które zna. Wdruje na poBudnie, by ujrze Memfis. Ach, gdybym byB na jego miejscu. Siedz i czekam na me serce, by mi opowiedziaBo o tym, co sBycha w Memfis". Ramzesowi jednak nie wystarczaBo stare, znane miasto. ChciaB mie now stolic, która nosiBaby jego imi i na zawsze kojarzyBa si z jego osob. Mia- sto, które byBoby pikniejsze i sBynniej- sze ni| Teby i Memfis. KazaB wic bu- dowa we wschodniej delcie, przy peleuzyjskiej odnodze Nilu, niemal na póBnocno-wschodniej grani- cy Egiptu now rezydencj - Piramzes, "dom Ramzesa", która zostaBa w dziesitym roku panowania faraona oficjaln stolic kraju. Przez dBugi czas sdzono, |e Piramzes, znane nam z przekazów biblijnych, znajdowaBo si w egipskim Tanisie. Dopiero w minionych latach teoria ta okazaBa si bBdna. DzieBo |ycia Ramzesa spotkaB, o ironio historii, ten sam los, jaki dotknB pomniki i reliefy jego poprzedników: królowie XXI dynastii przywBaszczyli je, umieszczajc tam swoje inskrypcje. Dla kolejnego pokolenia Piramzes staBo si chtnie wykorzystywanym kamienioBomem. Nic nie ocalaBo z tego fascynujcego miasta, którego sBawa wykraczaBa daleko poza granice królestwa. "ByBa to ponad miar wspaniaBa, przecudna okolica, która nie ma sobie równych, zaBo|ona dokBadnie wedBug planu Teb. Sam Re zaBo|yB to miasto-rezydencj, w którym |yje si z przyjemno[ci! Jego pola obfituj we wszelkie dobra i daj codziennie plony. Jego wody s peBne ryb, a stawy peBne ptactwa. Jego Bki zieleni si zioBami i ro[linami. Owoce chleba [witojaDskiego maj smak miodu z mokrych pól. Jego spichlerze s peBne jczmienia i orkisza, i sigaj a| do nieba! Cebula i szczypiór, saBata, granaty, jabBka i oliwki; figi w ogrodach owocowych, a do tego sBodkie wino z Kankeme, któ- re smakiem przewy|sza miód". Sic transit gloria mundi - tak koDczy si sBawa najwikszego z wBadców. To, co miaBo trwa caBe wieki, zostaBo w krótkim czasie zniszczone, rozbite i zrównane z ziemi. NieBatwo dzi[ odnalez w dolnej delcie Nilu [lady niegdy[ tak znakomitego miasta. Tak|e i nasz kierowca Amin el-Walili, który woziB ju| wielu archeologów i dziennikarzy, nie od razu odnajduje wBa[ciw drog. To, co pozostaBo z niegdysiejszej rezydencji, jest do[ |aBosne. Dopiero dziki niedawno przeprowadzonym wykopalis- kom mo|emy sobie wyobrazi, jak wygldaBo kiedy[ Piramzes. Cen- trum miasta stanowiB pot|ny zespóB paBacowy króla. Od wschodu znajdowaBy si kwatery armii, a od zachodu - rezydencje dygnitarzy oraz domy ksi|ce. Rzemie[lnicy, handlarze i drobni urzdnicy mie- szkali w swych wBasnych, odrbnych dzielnicach. W przeciwieDstwie do Memfis i Teb, które rozrastaBy si na przestrzeni wieków, Piramzes zostaBo niejako obmy[lone od pocztku do koDca na desce kre[lar- skiej. Przez krótki czas miasto to przymiewaBo Memfis. Z jego portów wypBywaBy statki. Bogaci budowali sobie nowe wille i kupowali posiad- Bo[ci, wojsko przenosiBo swe garnizony na póBnocny wschód, za nim pod|ali rzemie[lnicy. Szacowne Memfis zamieniBo si w prowincj. Budowa Piramzes daje powód do przypuszczeD, |e Ramzes mógB by faraonem, o którym mowa w Ksidze Wyj[cia: "UmarB potem Józef..., Izraelici byli pBodni i znacznie si rozmno|yli; niezwykle wzrosBa ich liczba, tak |e ów kraj byB ich peBen. Wówczas nastaB w Egipcie nowy król... Ten tak oznajmiB swemu ludowi: Oto lud izraelicki staB si zbyt liczny i zbyt silny dla nas. Postpujmy z nim przeto rozsdnie... Wyznaczono wic nad nim dozorców robót, aby go udrczy ci|kimi robotami. A budowano dla faraona miasta spichlerze, Pitom i Ramzes... I przemoc Egipcjanie zmuszali Izrae- litów do pracy. Tak to uprzykrzali im |ycie ci|k prac przy glinie i cegBach" (Ksiga Wyj[cia 1,6-14). Ramzes rzeczywi[cie potrzebowaB milionów cegieB, by zbudowa sw now rezydencj, która te| fak- tycznie zwana byBa miastem Ramzesa. Jednak czy to on byB tym faraonem, o którym mówi Ksiga Wyj[cia? Czy to on ciemi|yB Iz- raelitów, by zrealizowa swe projekty budowlane? W Hollywood nikt nie zadaje sobie takich pytaD. W klasycznym filmie pt. "Dziesi przykazaD" Yul Brynner gra w przekonywajcy sposób Ramzesa Wielkiego, który w koDcu musi ustpi przed Moj- |eszem - Charltonem Hestonem. Jednak naukowcy ju| od kilku dziesicioleci wtpi w to, czy w ksidze Wyj[cia mowa jest rze- czywi[cie o tym wBa[nie faraonie. PrzyszBo[ poka|e, która z hipotez oka|e si sBuszna. Gigantyczne plany budowlane "Mój ojcze Amonie... czy| nie wzniosBem w wielu miejscach kraju ku twej czci pomników i czy| nie zbudowaBem ci twej [wityni?... Czy| nie stworzyBem dla ciebie mej [wityni [mierci?... UstawiBem dla ciebie wysokie pylony i sam wznosiBem ich maszty flagowe, postawiBem dla ciebie obeliski i sam nosiBem kamienie!". W trwajcej pi tysicy lat historii Egiptu nie ma wBadcy, który zbudowaBby wicej ni| Ramzes II. {aden z nich nie pozostawiB po sobie tak wielu ogromnych rzezb, inskrypcji i [wityD. By podoBa takiemu zadaniu, arty[ci faraona wymy[laj nowy sposób rycia re- liefów i napisów. Do tej pory [ciany [wityD zdobione byBy reliefami wypukBymi, teraz jednak zaczto stosowa relief wklsBy. ByBa to metoda o wiele szybsza, gdy| zamiast odbija caB powierzchni tBa, rysunki ryte s w tafli [ciany. To jednak nie koniec. Ka|da [witynia ozdobiona byBa niezliczon ilo[ci posgów. Czy mogBy powsta w tak krótkim czasie? Faraon zastosowaB genialn metod: wydaB polecenie, by na starych pomnikach niszczy imiona dawnych wBadców, a w ich miejsce ry jego imi - tym samym posg stawaB si wizerunkiem Ramzesa II, bowiem sBowo pisane jest prawd. Zwitynie, wznoszone w caBym kraju przez jego robotników, sta- nowi wymowne [wiadectwo ich pracowito[ci. {adnego z faraonów nie sBawi pot|niejsze obeliski. Twardy granit wydobywano w pocie czoBa z kamienioBomów, a pózniej polerowano za pomoc ognia. Archeologowie dBugo zastanawiali si nad tym, w jaki sposób mo|liwe byBo nie tylko przeniesienie z kamienioBomu na miejsce przeznaczenia wysokiego na 40 metrów obelisku, wa|cego czsto ponad tysic ton, ale i ustawienie go w pozycji pionowej. Najpierw gigant ten cignity byB przez niezliczon ilo[ robotników na przygotowan do tego celu ramp z piasku, która byBa pózniej u stóp kamienia ostro|nie podsypywana, tak |e ów kamieD podnosiB si w gór centymetr po centymetrze, a| w koDcu stawaB pionowo. Kiedy w 1831 roku Mohammed Ali podarowaB miastu Pary| obelisk z Luksoru, musiaB on najpierw zosta przetransportowany na statek, którym popBynB przez Nil i morze. Nie byBa to bez- pieczna akcja. Ponad 200 000 gapiów zebraBo si rankiem 25 pazdziernika 1832 roku na placu de la Concorde, by zosta naocz- nymi [wiadkami ustawiania obelisku, który niegdy[ wznosiB si ku czci Ramzesa II przed pylonem [wityni w Luksorze. O ogromnych planach budowlanych tego faraona [wiadcz jednak nie tylko tego typu zabytki. Nigdy nie wybudowano wikszej sali kolumnowej, ni| ta, która mie[ciBa si w [wityni boga Amona w Karnaku. Jej sufit unoszony byB niegdy[ przez caBy las 122 kolumn o zwieDczeniach w ksztaBcie kwiatu papirusu. Dwana[cie filarów [rodkowych, o wysoko[ci 23 metrów, z póBtorametrow [rednic kapitelu tworzyBo prawdziw alej, któr niegdy[ w wielkich procesjach kroczyli kapBani. W Rames- seum znajduje si najwikszy kolos granitowy, jaki zachowaB si w Egipcie. Ta 17-metrowa rzezba siedzcej postaci wa|yBa ponad 1000 ton. {adna rezydencja nie zostaBa zbudowana w czasie krót- szym ni| Piramzes. |aden inny faraon nie wystawiB w dalekiej Nubii tylu [wityD skalnych, co Ramzes II. Najwiksza z nich, Abu Simbel, znajduje si 280 kilometrów na poBudnie od Asuanu, ówczesnej granicy Egiptu. By j zbu- dowa, musiano wydr|y w [rodku caB gór. Ramzes kazaB rozpocz budow dwu [wi- tyD skalnych ju| w pocztkowych latach swego panowania. Wiksza [witynia powstaBa ku czci bogów Amona i Re-Horachte oraz samego Ra- mzesa, mniejsza po[wicona byBa jego maB|on- ce Nefertari. Cztery wysokie na 22 metry posgi króla stoj przed wej[ciem do wielkiej [wityni. Ka|dy z nich nosi inne imi i ka|demu odda- wano bosk cze[. Dwa razy do roku wschód sBoDca ma w Abu Simbel zupeBnie niezwy- kBe znaczenie; 20 lutego i 20 pazdziernika wydarza si tu tzw. cud sBoneczny: o[ [wityni zostaBa tak obliczona, |e promienie wschodz- cego sBoDca przenikaj przez jej wszystkie pomieszczenia, docieraj nawet do poBo|onego na gBboko[ci 64 metrów naj[witszego z miejsc i o[wietlaj wyryte w skale wizerunki bogów. Promienie sBoDca padaj najpierw na posg boga Amona-Re i faraona, chwil pózniej na figur boga Re-Horachte. Ten ostatni ustawiony jest tak|e bezpo[red- nio nad bram wej[ciow do [wityni. Poprzez dodanie tylko dwóch znaków hieroglificznych - laski z gBow szakala po prawej stronie i niewielkiej figurki bogini Maat~ po lewej - posta boga Re-Horachte zamienia si w inkarnacj króla, poniewa| te trzy symbole oznaczaj w pi[mie hieroglificznym imi Ramzesa: "User-Maat-Re". Tak wic [witynia bogów jest równocze[nie miejscem kultu króla. Bardzo podobnie zostaBa te| skonstruowana mniejsza [witynia w Abu Simbel. Nefertari jawi si tu jako uosobienie Hathor, bogini miBo[ci i muzyki. Zwitynia ta wzbudziBa w[ród kapBanów niezado- wolenie, poniewa| cze[ boska powinna by oddawana jedynie faraonowi. Poza tym, budowla byBa jawn prowokacj wobec Iset- nofret, matki kilku synów Ramzesa. A jednak jego przemo|ne pragnienie nie[miertelno[ci, nie tylko wBasnej, lecz i ukochanej, byBo tak silne, |e w rygorystyczny sposób zrywa z tradycj. Zwi- tynia w Abu Simbel, zbudowana specjalnie z okazji trzydziestej rocznicy jego panowania, kiedy to po raz pierwszy miaB uroczy[cie obchodzi [wito Sed, jest [wiadectwem odnowy siB królestwa. Niestety, ów proces regeneracyjny najwyrazniej nie miaB |adnego wpBywu na królow. Nefertari zd|yBa jeszcze do|y dnia, w któ- rym obie [witynie w Abu Simbel zostaBy po[wicone. Nie mogBa wzi udziaBu w uroczysto[ciach, bo ci|ko chora le|aBa w Piramzes. Wkrótce potem umarBa. Wielka maB|onka Ramzesa, która staBa u jego boku, odkd wstpiB na tron, zostaBa zBo|ona w przygotowa- nym dla niej grobowcu w Dolinie Królów. Najpikniejszy dla najpikniejszej "Jedyna, ukochana, nie majca sobie podobnych, pikniejsza ni| [wiat caBy. Patrz, ona pikniejsz jest od ,gwiazdy noworocznej ja[niejcej przed piknym rokiem ". Dzi[ odwiedziny tego grobowca nale| do najbardziej znamiennych spotkaD z egipskim [wiatem zmarBych. Sze[ lat trwaBy prace kon- serwatorskie w tej nekropolii, prowadzone przez Getty Conservation Institut pod kierownictwem Paolo Moro. Teraz 150 turystów dziennie mo|e wej[ do grobowca i zetkn si z niewiarygodn siB i pogod staroegipskich malowideB [ciennych. Mistrzowskie reliefy przedsta- wiaj Nefertari w za[wiatach, gdzie spotyka Ozyrysa, pana [wiata podziemnego i skBada ofiary bogini Hathor - królowa czczona jest w [wityni w Abu Simbel jako jej inkarnacja, a tu w grobowcu jest do niej Budzco podobna. Staje te| przed bogiem Ptah, panem praw- " dy i skBada ofiary przed bogiem Thot, który peBni funkcje boskiego pisarza. Przedstawiono j te|, jak siedzc w altanie oddaje si grze w senet, co byBo ulubion rozrywk Egipcjan. W grobowcu jednak gra ta ma inne znaczenie. Tutaj jest ona podró| przez za[wiaty, podczas której gracze mijaj najró|niejsze stacje [wiata podziem- nego. Na zakoDczenie partyjki zmarBy zostaje przyjty do [wiata umarBych. Nefertari gra o swe |ycie w za[wiatach. Najwikszy grób dla najwikszego " Wschód jest krajem snu, gstego mroku, miejscem zamie- szkania tych, którzy tam s i [pi~ w swych trumnach. Nie budz si, by ujrze swe rodzeDstwo. Nie patrz~ na swych ojców i swe matki. Ich serca zapominaj o |onach i dzie- ciach ". Ramzes kazaB wybudowa najpikniejszy grobowiec dla swej uko- chanej maB|onki, poleciB równie| wznie[ w Dolinie królów najwikszy kompleks [wityD grobowych dla swych synów. SkBadamy wizyt amerykaDskiemu egiptologowi, Kentowi Weeksowi, który uznaB, i| jego |yciowym zadaniem jest rozwizanie tajemnicy tej nekropolii. Za dwoma mniejszymi przedsionkami otwiera si przej[cie do sali z 16 kolumnami. Do niej przylega korytarz z 16 izbami; na jego koDcu zostaB wyrzezbiony w skale posg boga Ozyrysa. Od tego miejsca korytarz rozwidla si w praw i lew stron, prowadzc znów do 16 izb, tak |e tylko w tym miejscu znajduje si a| 48 maBych kaplic. Dwa kolejne szyby prowadz od wej[cia do grobu, pod korytarzem w kierunku Doliny Królów. Dokd? Do grobowca ojca? NiezwykBe odkrycia czekaj jeszcze Kenta Weeksa. Do tej pory udaBo mu si odszuka tylko cztery imiona synów Ramzesa. Gdzie jest jednak czterdziestu pozostaBych? Czy oni rów- nie| zostali tu pochowani? WspóBpracownicy archeologa na bosaka, niemal nadzy, czoBgajc si lub kucajc, wydobywaj z labiryntu kosze gruzu. Boczne pomieszczenia s zawalone |wirem a| po sufit. Lata min, zanim uda im si oczy[ci grób. Co znajd? Czy istnieje przej[cie do grobowca ojca, do którego wej[cie znajduje si tylko o kilka metrów std? Czy Ramzes w ten sposób zadbaB o dalsze istnienie synów w za[wiatach? Mija rok po roku. Zmier czsto zaglda do paBacu królewskiego. Ramzes prze|yB wikszo[ czBonków swej rodziny. Swego najstar- szego syna, nastpc tronu, sw ukochan maB|onk Nefertari, sw drug |on Isetnofret, jej synów Ramzesa i Chaemwaseta oraz wielu innych. Czasami sam siebie uwa|aB za nie[miertelnego. Dopiero w 67 roku jego panowania serce wBadcy przestaBo bi, i rozpoczBy si przygotowania do |ycia w wieczno[ci. Wiecznie mBody~ " Twoje czBonki istniej, nie giniesz, nie gnijesz, nie rozpadasz si, nie [mierdzisz, nie rozkBadasz si, nie zamieniasz si w ro- bactwo ". (Tb 154) Przede wszystkim chodzi o to, by zachowa ciaBo na wieki w nie- naruszonym stanie. WedBug staro|ytnych Egipcjan, szcz[cie duszy mo|liwe jest jedynie wtedy, gdy pozostaje ono nietknite. Dusza pod postaci ptaka unosi si codziennie ku niebu wraz z bogiem SBoDca, by wspólnie z nim odby sBoneczn wdrówk; ka|dej nocy powraca do grobu, by tu zjednoczy si ponownie z ciaBem. Musi wic ono pozosta nienaruszone, stanowi bowiem gwarancj co- dziennego o|ywczego kr|enia duszy. Ozyrys i Re byli upostaciowieniem - zmarBym i |ywym - tej samej siBy, której wcielenia i niezmienno[ wyja[niali Egipcjanie licznymi symbolami oraz fantastycznymi i tajemniczymi hieroglifami. Jako mityczny wzorzec i teologiczny przykBad mumifikacji, sBu|y historia Ozyrysa, który - wedBug wierzeD egipskich - odziedziczyB rzdy po swym ojcu, a wBadc byB dobrotliwym i sprawiedliwym. Nie mógB znie[ tego Set, jego brat, który zabiB Ozyrysa, a ciaBo wrzuciB do rzeki. Bogini Izyda, |ona i siostra zmarBego, dziki praktykom magicznym przy- wróciBa go do |ycia. Nie mogBa mu jednak zwróci rzdów paDstwem. ZostaB wic królem paDstwa umarBych. Izyda urodziBa nastpnie Ozy- rysowi syna Horusa, który osignwszy wiek dojrzaBy, pom[ciB [mier ojca i przejB jego koron. Ozyrysa przedstawiano jako czBowieka owinitego w caBun. W cigu wieków Egipcjanie stali si mistrzami mumifikacji. Dawno ju| odkryli, |e proces rozkBadu rozpoczyna si od mózgu i wntrz- no[ci znajdujcych si w jamie brzusznej. Dlatego te| nale|aBo przede wszystkim usun te cz[ci. Ramzesa zabalsamowano wedBug rytu- aBu, który opisany zostaB w V wieku p.n.e. przez historyka Herodota: "Po |aBobie nios zmarBego do zabalsamowania... oto najwytwor- niejszy sposób: najpierw przy pomocy zakrzywionego drutu |elaz- nego wycigaj przez nozdrza mózg... Pózniej rozcinaj... ciaBo wzdBu| pachwin i wycigaj wntrzno[ci. Gdy ju| oczyszcz jam brzuszn i wypBucz winem palmowym, nasczaj pachncymi olej- kami. Pózniej wypeBniaj brzuch mieszank sproszkowanej mirry, kasj i ró|nymi pachnidBami... i zaszywaj. Gdy ukoDcz t prac, zanurzaj zwBoki w sproszkowanej sodzie i przechowuj siedem- dziesit dni. Po upBywie tego czasu myj zwBoki i obwijaj caBe ciaBo paskami pBótna..., na które nacigaj pokrowiec. W taki sposób naj- bogatsi troszcz si o swe zwBoki". Setki robotników w caBym kraju pracuj w tzw. Domach Mocy Witalnej (lub {ywotno[ci) przy mumifikacji zmarBych. Midzy innymi zabalsamowa znaczyBo "senefer", czyli nada siB witaln lub o|ywi. Ramzesem zajmuj si specjali[ci w Piramzes. Jego ciaBo owinito starannie najlepszym pBótnem. Pomidzy wstgi banda|u wpleciono niezliczone amulety z jaspisu, turkusu, lapis lazuli, fajansu i zBota, na sercu poBo|ono mu kosztowny skarabeusz. Przeguby dBoni faraona ozdobiono rzezbionymi bransoletami, wokóB szyi zaBo|ono koBnierz - naszyjnik, skBadajcy si z wielu rzdów zBotych i bBkitnych szkla- nych paciorków. palce rk i nóg wBo|ono w futeraBy ze zBota, a gBowa pokryta zostaBa zBot mask po[miertn. Ramzes zostaB wyposa|ony na wieczno[. Po raz ostatni jechaB przez swój kraj w barce, ocienionej olbrzymim baldachimem, na specjalnie skonstruowanych saniach. W czasie trwajcej dwa, a mo|e trzy tygodnie podró|y z Piramzes do Teb lud mógB po|egna si ze swym wBadc, który przez ponad sze[dziesit lat rzdziB Egiptem. Dzi[ jego mumia wystawiona jest w klimatyzowanej sali Muzeum Egipskiego, gdzie co dzieD przygldaj si jej dziesitki tysicy turys- tów z caBego [wiata. Dom wieczno[ci "Na zachód! Na zachód!.... wielki pasterz odchodzi stamtd. Przechodzi koBo nas. Ach, gdyby[ spojrzaB na niego!... W pokoju! W pokoju! Na zachód idz, o wielki!". Teby w roku 1213 p.n.e. W Tebach, w Dolinie Królów, grobowiec przeznaczony dla Ramzesa jest ju| dawno gotowy. Ma on by nowym domem zmarBego króla, a równocze[nie drog, któr kroczy bdzie SBoDce przez nocny [wiat podziemny. Bo tak, jak faraon po [mierci pochowany zostaB na zachodzie, postarzaBy bóg SBoDca wstpuje wieczorem poprzez zachodni horyzont do paDstwa podziemnego. Jedynym [rodkiem transportu, którym mo|na si porusza po egipskim paDstwie zmar- Bych, jest sBoneczna barka. Stoi na niej bóg SBoDca Amon-Re o gBowie kozBa, chroniony przez w|a. Na barce tej przemierza nocne paDstwo podziemne, by z pocztkiem dnia wystpi na wschodnim niebie, jako mBodzieDcze sBoDce poranne. Zciany grobowca ozdobione zostaBy religijnymi scenami i inskryp- cjami, które przedstawiaj podró| SBoDca, w cigu dwunastu godzin trwania nocy, oraz jego poranne zmartwychwstanie. "Ksiga Umar- Bych" opisuje co do minuty drog tego boga poprzez [wiat pod- ziemny, w czasie której budzi zmarBych. Mo|e on przybra 74 ró|ne postacie, nazwane po imieniu w litanii sBonecznej. Ksiga "Am-Duat" zwana te| "Ksig tego, co jest w Za[wiatach" (Podziemiu) opisuje dokBadnie, co dzieje si w cigu dwunastu godzin nocnych na terenie podziemi. "Ksiga bram", podzielona równie| na dwana[cie godzin, nazywa prócz tego wszystkich stra|ników bram Za[wiatów. Teksty "Ksigi UmarBych" zdobi [ciany w grobowcu Ramzesa. W Sali Sar- kofagowej, centrum podziemnego paBacu, dochodzi w koDcu do zjednoczenia boga SBoDca z mumi faraona. Co noc budzi Ramzesa jego boski ojciec. PrzysBowie, opisujce zrównanie boga SBoDca z kró- lem, mówi o nim: "Ja jestem ty, a ty jeste[ ja, twoja Ba-dusza jest moj Ba-dusz, twój bieg jest moim biegiem przez [wiat podziemny... jaki ty jeste[, jestem i ja..., twoja przemiana jest moj przemian, twoje d|enie jest moim d|eniem... moja podró| jest twoj podró|, Re, moje d|enie jest twoim d|eniem... krocz krokiem horyzon- talnym, przemieniam si przemian Re." NiezwykBy kondukt |aBobny oddaje cze[ wielkiemu wBadcy po raz ostatni. Obok rodziny królewskiej, któr prowadzi zbli|ajcy si do siedemdziesitki Horus-Merenptah, zgromadzili si wszyscy kapBani wielkiej [wityni, by pochowa Ozyrysa-Ramzesa. Po ceremonii w Ramesseum orszak |aBobników porusza si powoli w kierunku póBnocnym, by w koDcu dotrze do samotnej doliny pustynnej, która sBu|y ma królowi Egiptu za ostatnie schronienie. Do niesienia wy- posa|enia grobowca potrzeba setek sBu|cych. Prócz nich id kapBani, najwy|si urzdnicy paDstwowi oraz pBaczki. Najwa|niejsze jednak miejsce w pochodzie zajmuje cignity przez woBy sarkofag, w którym spoczywa mumia królewska. Przy grobie Merenptah dokonuje ostatniego zabiegu nad ciaBem swego ojca. Podczas ceremonii "otwierania ust" dotyka magicznymi instrumentami jego nosa, ust, oczu i uszu i budzi go w ten sposób do |ycia wiecznego w paDstwie podziemnym. W koDcu ciaBo Ramzesa zostaje umieszczone w Sali Sarkofagowej, a jego dusza mo|e wzi udziaB w odwiecznym kr|eniu pomidzy niebem a ziemi w towarzy- stwie boga SBoDca. Merenptah, rodzina królewska, urzdnicy, kapBani oraz pBaczki i sBu|cy wracaj do |ycia ziemskiego. Kamieniarze zamurowuj grób, kapBani zamykaj go na wieki. {adna |ywa dusza nie ma prawa wkroczy do [rodka. Ramzes odszedB do swych przodków, ostatecznie przyjty do wspólnoty bogów. Spokój bogów zostaje zakBócony "Ktokolwiek wkroczy do tego grobowca, by wzi go w posia- danie, lub ktokolwiek zechce go zniszczy, ma zosta skazany". (Ur. i. 49-51) Nad górami zachodnich Teb powoli zapada zmierzch. Wysoko ponad Deir el-Bahari kilku m|czyzn le|y na skaBach. Jaki[ czBowiek zbli|a si drog, która prowadzi poni|ej grzbietów gór do Doliny Królów. To stra|nik, który o tej porze nie ma tu wBa[ciwie czego szuka. Ostro|nie podchodzi do oczekujcej go grupy. Krótka rozmowa. Niewielki mie- szek zmienia wBa[ciciela. Stra|nik oddala si szybko t sam drog, któr przy- szedB. W cieniu skaB m|czyzni czekaj, a| zajdzie ostatni promieD sBoDca. Jest ciemno. By zmniejszy ryzyko odkrycia, czekali specjalnie na noc, kiedy ksi|yc bdzie w nowiu; to, co zamierzaj zrobi, jest zbrodni paDstwow. Je[li zostan przyBapani, nie mog si spodziewa lito[ci; czeka ich [mier w mczarniach. Powoli, unikajc wszelkich haBasów, wybieraj si w drog. Ostro|nie id za stra|nikiem, któremu sBono zapBacili za milczenie. Ale có| znaczy tych kilka miedziaków w porównaniu z czekajcymi na nich skarbami. WBa[ciwie |aden z nich nie jest zBodziejem, wszyscy s szacownymi rzemie[lnikami, ale ka|dy bardzo potrzebuje zBota. WBa[nie zmarli rodzice kamieniarza i musi on zapBaci za ich mumifikacj. Oczywi[- cie, nie mo|e sobie pozwoli na |aden drogi zabieg, ale przecie| nie wolno mu pogrzeba rodziców bez zwyczajowego obrzdku. Inny musi wy|ywi zbyt wiele osób, a nie wystarcza mu zwykBa, tygodniowa porcja zbo|a, ostatni potrzebuje zBota, by wystawi sobie odpowiedni grobowiec. Zmuszeni konieczno[ci wybrali si, by w ci- gu jednej nocy zapracowa na beztrosk przyszBo[. Uskrzydleni tym wyobra|eniem schodz powoli kamienist drog prowadzc ku dolinie, do której nikt nie ma wstpu. W oddali wyje pies. Czy stra|nik dotrzyma sBowa i odwróci uwag swych kolegów? Od tego zale|y ich |ycie. Kiedy dotarli ju| do Doliny Królów, odnajduj dalsz drog, orientujc si wedBug widocznych szczytów el-Qurn. To musi by tutaj, zaraz na pocztku wej[cia do doliny. Zgadza si. Tu wBa[nie znajduje si wej[cie; nad portalem widnieje obraz przed- stawiajcy tarcz sBoneczn. Mniej wicej po godzinie m|czyznom udaje si otworzy drzwi i znikaj w dBugim korytarzu. Ostro|nie zmierzaj do komory gro- bowej. Dopiero tu odwa|aj si zapali pochodni. Zapiera im dech, gdy widz wszystkie te skarby, jakie znajduj si w zasigu rk. Jasny blask otacza ich ze wszystkich stron. Nie ma jednak czasu na to, by rozglda si wokóB siebie, musz dziaBa szybko, chc zabra maBe, podrczne przedmioty, które bd mogli bez zbdnych problemów wynie[ z grobowca. Trzeba si pospieszy, bo niebawem horyzont roz[wietl pierwsze promienie boga Re. Do tego czasu musz si znów znalez w swych szaBasach. Tak mogBo si zdarzy, gdy grupa rabusiów zabraBa si do grabienia grobowca Ramzesa Wielkiego. Przede wszystkim chodziBo im o zBoto, które mo|na Batwo przetopi. Bi|uteria i pos|ki, które mogByby zosta rozpoznane, staByby si poszlak dla policji. Trudniej wy[ledzi zwykBe zBoto. Pewien kamieniarz, którego przyBapano podczas kradzie|y w jed- nym z grobowców, zeznaB: "Wtedy odnalezli[my szanown mumi faraona. Jej szyja ozdobiona byBa licznymi amuletami i sztukami zBota, gBow przykrywaBa maska ze zBota, a caBe ciaBo obBo|one byBo tym kruszcem... zdjli[my zBoto, które znalezli[my na szanownej mumii faraona, amulety, bi|uteri i pokrowiec, w którym le|aB... Wewntrzn trumn przewiezli[my wraz z tym, co w niej zostaBo, na wysp Amenofis, podpalili[my w nocy i uciekli ze zBotem, które znalezli[my. Na ka|dego z nas przypadBo po cztery kity". NiezBy zarobek, je[li pomy[li si, |e byBa to mniej wicej jedna trzecia rocznego zarobku robotnika pracujcego na cmentarzu. Nie dziwi wic, |e rabunki grobowców mno|yBy si. Coraz cz[ciej stra| pilnujca nekropolii odnajduje [lady grabie|y. Coraz wicej grobowców pada ofiar kradzie|y, profanowane s mumie. Zostaje powoBana specjalna komisja, która ma zaj si badaniem tej sprawy. Wynik jest przygnbiajcy: "Grobowce i kom- naty grobowe, w których od najdawniejszych czasów spoczywaj bBogosBawieni, mieszkaDcy Teb zachodnich - wszyscy zostali okra- dzeni przez zBodziei. CiaBa wycignito z sarkofagów i porzucono na pustyni. Wyposa|enie grobowców, które wraz ze zBotem, srebrem i bi|uteri zostaBo im dane, rozgrabiono". Komisje te jednak mówi o nekropoliach wy|szych urzdników i kapBanów, a nie faraonów. Zdumiewajce jest, |e we wszystkich procesach o rabunek, jakie prowadzono nawet jeszcze dwie[cie lat po [mierci Ramzesa, tylko jeden raz wspomniano grobowiec faraona. Do tego czasu miejsce ostatniego spoczynku wBadców, w Dolinie Królów, wydawaBo si nietknite. Najwyrazniej poBo|enie tych nekropolii w niedostpnych kotlinach skalnych, staranne zamknicie wej[cia i zamurowanie kom- nat grobowych, broniBo je skutecznie przed wBamaniem. Zwykli zBo- dziejaszkowie nie s w stanie pokona tych przeszkód i dobra si potajemnie do skarbów królewskich. Tylko jedna grupa spoBeczna mogBa zawsze wchodzi do Doliny Królów i wychodzi z niej, tylko ona znaBa prawdziwe schowki, wie- dziaBa, jakie skarby zostaBy zBo|one w grobowcu, i byBa na tyle po- zbawiona skrupuBów, by sw wiedz wykorzysta to - kapBani. Po okresie panowania Ramzesa, jak to wynika z ówczesnych relacji, wyczerpaBy si kopalnie zBota w Nubii, a skarb paDstwa stanB w ob- liczu bankructwa. Listy generaBa Pianchi do królewskiego pisarza Butehamona potwierdzaj to przypuszczenie; Ramzes II zostaB praw- dopodobnie pozbawiony swego wieczystego spokoju przez tych samych kapBanów, którzy wBa[nie dziki niemu ponownie odzyskali sBaw, wBadz i zaszczyty. I najwyrazniej to oni ograbiali systematycz- nie mumi tego faraona, podobnie jak czynili to z mumiami innych wBadców. Pózniej przenie[li ich ciaBa do niedostpnej jaskini w Deir el-Bahari, by przynajmniej tam ich dusze mogBy odnalez swój wie- czysty spokój. Tu spoczywaBy nietknite przez ponad 3000 lat. Przypisy ' Geb - bóg ziemi, maB|onek Nut i ojciec Ozyrysa. Jeden ze starych mitów podaje, |e Geb braB udziaB w stworzeniu [wiata i dlatego uwa|ano go (jako praboga) za "ojca bogów". Przedstawiany byB jako le|cy m|czyzna z ciaBem usBanym zieleni. 2 Amenhotep IV, pózniejszy Echnaton (1379-1362 r. p.n.e.). WBadca, który z powodów politycznych i religijnych na pewien czas obaliB kult Amona. Nowy bóg Aton - stworzyciel wszechrzeczy, wszechobecny, nie potrzebowaB |ad- nych posgów. Jego [witynie byBy otwarte, jasne i peBne [wiatBa, a nie - jak [witynie Amona - ciemne i tajemnicze. Wielce pomocn i gorliw zwolenniczk no- wej religii byBa |ona wBadcy - Nefertiti, tzn. "pikna, która przybyBa". Nie wiadomo, w ja- kich okoliczno[ciach zmarB ten król wizjoner, osobowo[ nie majca sobie równej w caBej historii Egiptu. Idea Echnatona, chocia| jej wprowadzenie nie powiodBo si w peBni, na- znaczyBa gBbokim i trwaBym pitnem caB cywilizacj egipsk. 3 Za panowania Echnatona arty[ci - na jego polecenie - zerwali z dotychczasow tradycj: zaczli przedstawia wBadc takim, jakim byB w istocie. ByB to tzw. styl amarneD- ski w sztuce. Poza tematyk oficjaln, do której nale|aBo przedstawienie króla z rodzin pod opiek boga Atona (w postaci tarczy sBonecznej, wysyBajcej promienie zakoDczone dBoDmi), wystpowaBy tak|e sceny z |ycia codziennego wBadcy. PrzykBadem tego rodzaju scen mo|e by pBaskorzezba króla jadcego z maB|onk na rydwanie. Ponadto zachowaBo si wiele przedstawieD króla z maB|onk, pozbawionych patosu, oraz jego córek (np. ksi|niczka spo|y- wajca kaczk lub dwie nagie ksi|niczki). 4 Epos o bitwie pod Kadeszem - utwór skomponowany na cze[ Ram- zesa II - cieszyB si zapewne wielk popularno[ci, skoro zachowaB si do naszych czasów, wyryty na murach [wityD w Karnaku i spisany na papirusach. Poemat opiewa bohaterstwo Ramzesa II w czasie bitwy pod Orontesem. Akcja utworu toczy si wartko, a nieznany autor - mimo klski wojsk egipskich - przypisaB peBne zwycistwo Ramzesowi II. Cytowanie sBów wBadcy opo- wiadajcego o swych przygodach wojennych, o swej postawie, która za- grzewaBa |oBnierzy do walki, o tym, jak wzywaB pomocy bóstwa, sprawia, |e akcja utworu peBna jest dramatycznego napicia. Wstp i zakoDczenie eposu napisano proz, natomiast wypowiedzi wBadcy, modlitw do Amona, od- mawian podczas walki, ujto w form poetyck. 5 Ramzes II zawarB z wBadc Hetytów traktat pokojowy w 1238 r. p.n.e. (w 21 roku panowania). W traktacie okre[lono wyraznie strefy wpBywów tych dwóch paDstw w Azji, brak jednak wiadomo[ci, gdzie przebiegaBy granice. Jednym z wa|niejszych stwierdzeD traktatu byBo postanowienie o zaprzestaniu wojen, wspieraniu si w przypadku ataku obcych, wydawaniu uciekinierów politycznych. Po zatwierdzeniu warunków traktatu, stosunki pomidzy Hatti i Egiptem ukBadaBy si pomy[lnie, a nawet przyjaznie. WBadcy wymieniali midzy sob listy dyplomatyczne, planowano nawet oficjaln wizyt wBadcy Hatti - Hattusilisa w Egipcie. ~ Nowoegipsk literatur dydaktyczno-moralizatorsk reprezentuj dwie nauki. Jedn z nich spisaB mdrzec Amenemope, za Amenhotepa III, dla swego syna Horemma'acheru. Autorem drugiej nauki (zachowanej w najstar- szym odpisie sporzdzonym w czasach XIX dynastii) jest pisarz Ani, |yjcy w drugiej poBowie XVIII dynastii. TytuB dzieBa zawiera tabliczka przechowywana w muzeum w Berlinie, natomiast peBny tekst - papirus Bulak IV. Autor w swej nauce stara si przedstawi idealny obraz czBowieka. Szczególn uwag po[wica autor wdziczno[ci ludzkiej wzgldem bliznich i boga. ' Skalna [witynia Ramzesa II w Abu Simbel wykuta zostaBa w ró|owawym piaskowcu. Fasad, majc ksztaBt trapezoidalny, zdobiBy cztery kolosalne posgi wBadcy siedzcego na tronie. Przy nogach tych posgów znajdowaBy si mniejsze statuetki czBonków rodziny, gBównie posgi |ony. U góry fasady biegBy pBasko rzezbione fryzy, z których najwy|ej poBo|ony wyobra|aB rzd maBp. Wykute w fasadzie drzwi wiodBy do sali wspartej na 8 filarach ozyriac- kich. Z tej sali przechodziBo si do drugiej - kolumnowej, za ni do sali na bark i do sanktuarium. W tylnej [cianie kaplicy wykuto 4 posgi w postawie siedzcej: Ptaha, Amona, ubóstwionego króla i Re - Horachte. Podobnie jak w innych [wityniach, byBo jeszcze wiele pomieszczeD towarzyszcych. W po- bli|u [wityni Ramzesa II wykuto maB [wityni skaln dla królowej Nefertari. Wntrza obu [wityD s pokryte przedstawieniami i napisami. W zwizku z budow zapory wodnej pod Asuanem, [wityniom groziBo zalanie wodami Nilu. Na apel UNESCO o ratunek unikalnych zabytków zrealizowano projekt szwedzki: wycite ze skaBy i pocite na cz[ci [witynie przeniesiono na wy|ej poBo|one miejsce i zBo|ono z powrotem w 1968 r., obudowujc je sztucznymi pagórkami. To kolosalne przedsiwzicie nadzorowane byBo przez midzynarodowy komitet ekspertów, na czele którego staB prof. Kazimierz MichaBowski. Niezwykle wa|nym dokumentem dla historii Egiptu tego okresu jest tzw. stela Izraela. Tekst na tej steli mówi o sytuacji politycznej za czasów Meren- , ptaha, wymienia tereny zale|ne od monarchy egipskiego lub bdce pod jego kontrol. W[ród wzmianek o walkach z Libijczykami pojawiBy si uwagi na temat sytuacji w Azji. Tam te| po raz pierwszy u|yto nazwy "Izrael" na okre[lenie jednego z plemion. Do momentu odkrycia tego zabytku, tzn. do roku 1896, powszechnie przyjmowano, |e faraonem wspominanym w Biblii byB Merenptah (Ksiga Wyj[cia XIV, 18-30) i |e za jego panowania nastpiBo wyprowadzenie Izraelitów z Egiptu. Tymczasem, jak wskazuje ten sam tekst, byli oni ju| od dawna osiedleni w Palestynie. Tak wic, wyj[cie Izraelitów z Egiptu nale|aBoby przesun na czasy znacznie wcze[niejsze. ~ Maat uosabiaBa pojcie Badu i porzdku we wszech[wiecie. Bdc córk boga Re, miaBa [cisBy zwizek z wymiarem sprawiedliwo[ci. Przedstawiano j w postaci kobiety, której gBow zdobiBo strusie pióro. 10. Senet (nazwa pochodzi od sBowa "przej[cie") - gra hazardowa. Wielka prostoktna deska do gry o 30 polach miaBa poprowadzi grajcego do zwycistwa przez puBapki i zasadzki stawiane przez przeciwnika. Szcz[liwy gracz byB ogBoszony "Maa Heru" - tzn. "usprawiedliwiony gBosem" lub "o|ywiony gBosem", i tym samym korzystaB z obrzdów, które przywracaBy mu zmysBy i tchnienie |ycia. Walka byBa zacita. Symbolami niewidzialnego wroga byBy pionki wyobra|ajce jeDców ze zwizanymi na plecach rkami. ZmarBy z reguBy wybieraB pionki zwieDczone gBowami opiekuDczych lampartów. Oto dlaczego drzwi tebaDskich grobów zdobiBy niekiedy sceny przej[cia, których symbolem byB wizerunek zmarBego grajcego w senet. žŽů CJhnH,jčrě#dŚTşNŚQ’UžŽü÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷$1$1$ ,jčrě#dŚ#0P°Đ/ °ŕ=!°‰"°‰#‰$‰%° [.@ń˙. StandardowymHBA@ň˙ĄBDomy[lna czcionka akapituOŐś˙˙˙˙žŽŘžŽŮdŚÚ˙˙StanisBaw JakubowskiF:\BOOKS\SFINKS\RAMZES.doc˙@€ü„„OŐPG‡ŸTimes New Roman5€Symbol3& ‡ŸArial"ˆĐŠĘjTŚĘjTŚŰâŻZw$˙×˙˙ Hans-Christi ???StanisBaw Jakubowskiţ˙ŕ…ŸňůOhŤ‘+'łŮ0lˆ¨´ŔĚŕ   ( 4 @LT\dâHans-Christi oans????? Normal.dotiStanisław Jakubowski82anMicrosoft Word 8.0i@@¤H„ůĂŔ@¤H„ůĂŔŰâŻţ˙ŐÍ՜.“—+,ůŽDŐÍ՜.“—+,ůŽ<ř hp€ˆ˜  ¨°¸ Ŕ ÚâPFRONrwZ˙×ć Hans-Christi Title˜ 6> _PID_GUIDâAN{9D74B340-2FFD-11D5-A595-00105A09D6B6}  !"#$%&'()*+,-./0123456789:;<=>?@ABCDEFGHIJKLMNOPQRSTUVWXYZ[\]^_`abcdefghijklmnopqrstuvwxyz{|}~€‚ƒ„…†‡ˆ‰Š‹ŒŽ‘’“”•–—˜™š›œžŸ Ą˘Ł¤ĽŚ§¨ŠŞŤŹ­ŽŻ°ą˛ł´ľśˇ¸šşťź˝žżŔÁÂĂÄĹĆÇČÉĘËĚÍÎĎĐŃŇÓÔŐÖ×ŘŮÚŰţ˙˙˙ÝŢßŕáâăţ˙˙˙ĺćçčéęëţ˙˙˙íîďđńňóţ˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙÷ţ˙˙˙ţ˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙Root Entry˙˙˙˙˙˙˙˙ ŔF nc˜ůĂŔ@slœůĂŔů€1Table˙˙˙˙˙˙˙˙ÜWordDocument˙˙˙˙˙˙˙˙%śSummaryInformation(˙˙˙˙äDocumentSummaryInformation8˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ěCompObj˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙j˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙ ˙˙˙˙ ŔFDokument Microsoft Word MSWordDocWord.Document.8ô9˛qĐĎॹá>ţ˙ ;=ţ˙˙˙89:˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ěĽÁIż6bjbj˛ł˛ł%>ĐŮĐŮ ˙˙˙˙˙˙]˘˘˘˘˘˘˘śśśśś  śaśÚÚÚÚÚÚÚÚ>@@@@@@ô b@!˘ÚÚÚÚÚ@Ú˘˘ÚÚÚÚÚÚÚ˘Ú˘Ú>śś˘˘˘˘Ú>ÚdÚ>˘˘>ÚÎ Ŕ˝ě3ůĂŔśśÚ>Neron Sprawca czy ofiara? ByB wcielonym zBem obdarzonym bosk wBadz. Bogiem strachu i okrucieDstwa, |dzy i podBo[ci. Tysicom przysparzaB niewymow- nych cierpieD tylko z powodu ich wiary. ZabiB matk, otruB brata, |on u[mierciB z miBo[ci, dziecko - w przypBywie szaleDstwa. Dla kaprysu obróciB w perzyn Wieczne Miasto. Niech bdzie po trzykro potpione jego imi: Neron! Ju| 2 000 lat spoczywa w grobie. dBugi okres dla badaczy, którzy niczym "prokuratorzy historii" wyruszaj na poszukiwanie prawdy. Dwa tysicle- cia zatarBy wszelkie [lady. Wszystko, co pozostaBo z |ycia Nerona, niegdy[ wBadcy [wiata, to gar[ inskrypcji i ogromna ilo[ szacownego gruzu. To, co o nim wiemy, zawdziczamy kilku historiografom, gBównie Tacytowi, Swetoniuszowi i Dionowi kasjuszowi. Oni uksztaBtowali wizerunek Nerona i oni s gBównymi [wiadkami oskar|enia. Do ja- kiego stopnia wiarygodnymi? WspóBczesna historiografia bada zródBa i autorów w kontek[cie epoki, ich stosunek do przedmiotu badaD, przyjacielski bdz wrogi. Nie zapominajmy te| o obowizku wykrycia sprzeczno[ci w zeznaniach. kronikarze Nerona: Tacyt, Swetoniusz i Dion kasjusz znalezli si w minionych latach pod obstrzaBem krytyki. Ekspert w sprawie Nerona - Massimo Fini - podsumowaB rezultat badaD prost konkluzj: "Neron staB si ofiar spisku". Gdyby byB oskar|onym, sdzia mógBby wyda tylko jeden wyrok: uniewinnienie z braku dowodów, w rezul- tacie zwtpienia w wiarygodno[ [wiadków. Spróbujmy umo|liwi Neronowi rewizj "procesu", udajmy si na poszukiwanie poszlak, wykryjmy sprzeczno[ci albo po prostu spróbuj- my by neutralni. Oskar|enia Jak brzmi oskar|enia? Zarzucano mu otrucie przyrodniego brata Brytanika, poniewa| uwa|aB go za konkurenta do tronu i zazdro[ciB mu gBosu. Ze strachu przed intrygami i zemst kazaB u[mierci swoj matk Agrypin. Jego |ona Oktawia stanowiBa przeszkod w pla- nach maB|eDskich z Poppe, t za[, bdc w ci|y, doprowadziB do [mierci kopniakiem. kazaB podpali Rzym, bo chciaB zrealizo- wa gigantyczny projekt budowy Neropolis. Win za ten morder- czy akt podpalenia obarczyB chrze[cijan; setki zamczyB na [mier. Tyle Neron zbrodniarz. W sprawie Nerona m|a stanu i cesarza istniej równie| liczne oskar|enia: pozbawiony skrupuBów, tchórz- liwy, okrutny, wyobcowany z rzeczywisto[ci, |dny zemsty i roz- rzutny - to tylko niektóre epitety. Nie chciaB by cesarzem, wolaB by artyst. W ujciu biografów, mierny artysta, posta raczej tragikomiczna, ukarana |abim gBosem, ale wyposa|ona w bosk wBadz; zamczaB sBuchaczy czsto wielodniowymi, kiepskimi re- cytacjami. Otoczony klakierami, pochlebcami i uzbrojonymi |o- Bnierzami, staraB si krytycznych recenzentów na siB uczyni fanami swojej sztuki. Miejsce przestpstwa: Rzym. Stolica Cesarstwa Rzymskiego, Rzy- mian i ich wasali, centrum [wiata. Miasto wspaniaBe, pot|ne, butne. Dla proroka Jana nierzdnica babiloDska. Miejsce wystpku i zepsu- cia, góra z marmuru, Manhattan pierwszego wieku po Chrystusie. I Neron - cesarz i najwy|szy kapBan. Lata mBodzieDcze boGA Czternastoletnie panowanie Nerona ju| po jego [mierci uznano za jedno z najbardziej pomy[lnych i pokojowych w historii Rzymu. UrodziB si 15 grudnia 37 roku. Astrologowie prorokowali mrocznie matce Nerona, Agrypinie: "Twój syn dostpi najwy|szych godno[ci. Ale poniesiesz [mier z jego rki." "Niech mnie nawet zabije, byle tylko zostaB cesarzem." W ten sposób my[li i dziaBa Agrypina, a Neron zostaje cesarzem. Nasz bohater byB dzieckiem osamotnionym. Jego ojciec Gnejusz Domicjusz Ahenobarbus, "Rudobrody" zmarB mniej wicej trzy lata po urodzeniu syna. Matka |yBa na korsyce, wygnana przez brata - kaligul. Nerona wychowywaBa ciotka Domicja Lepida, która po- wierzyBa jego wyksztaBcenie tancerzowi i fryzjerowi: obaj homosek- suali[ci, obaj wielcy miBo[nicy muzyki i literatury. To pierwsze do- [wiadczenia Nerona ze sztuk i z miBo[ci. Neron pochodziB z najwy|szych warstw. Jego ojciec byB arystokrat i krewnym cesarza Augusta. Matka - córk bohatera wojennego Germanika i Agrypiny Starszej, prawnuczk Augusta, który z kolei byB krewnym i adoptowanym synem Juliusza Cezara. WedBug rzymskich wyobra|eD, Neron byB dziki temu pokrewieDstwu czBonkiem rodu cesarskiego, rodu Cezarów i klaudiuszów. Odnotujmy rok 54 po Chrystusie. Wczesnym rankiem olbrzymia, okryta purpurowym jedwabiem, wspaniaBa lektyka, niesiona przez o[miu rosBych legionistów z gwardii pretorianów, opuszcza Palatyn, paBac rzymskich cesarzy. Ich cel: obóz pretorianów. Tam mBody cesarz chce zaprezentowa si swoim |oBnierzom i upewni si co do ich wierno[ci. To oni s gwarantem wBadzy, dlatego ka|dy cesarz im wBa[nie skBada pierwsz oficjaln wizyt. Zgodnie ze starym zwy- czajem, powinien wje|d|a tam konno, ale tego dnia bez przerwy padaB deszcz. Neron byB dobrze prezentuj- cym si mBodym m|czyzn. Ru- de wBosy, rysy regularne, zielon- kawe oczy, gruby kark, silne ramiona i pot|ny tuBów, jedynie nieco za chude nogi. OkoBo dwu- ipóBgodzinna podró| budziBa w cesarzu mieszane uczucia. W tej lektyce pi lat temu uwiodBa go wBasna matka, wprowadzajc w tajemnice miBo[ci. Tak|e sdziwy cesarz Klaudiusz, jej wuj i poprze- dnik Nerona na tronie, ulegB |d- nej wBadzy Agrypinie, a nawet j po[lubiB. Swojego syna Nerona o|eniBa z Oktawi, córk klaudiu- sza. Dziki temu Neron byB zara- zem pasierbem i ziciem cesarza. Ambitna matka wreszcie zatrosz- czyBa si nawet o to, |eby klau- diusz go zaadoptowaB, chocia| ten miaB ju| wBasnego, chorego syna Brytanika. Agrypina jest u celu, klaudiusz musi umrze - ka|e wic go otru. Neron otrzymaB godno[ cesar- sk, wBadza jest jednak w rkach Agrypiny. Powinien o tym wiedzie caBy [wiat: Agrypina ka|e ten fakt upamitni w zBocie. Aureus, zBota moneta rzymska, daje odpowiedz na pytanie, kto w pierwszym roku rzdów Nerona sprawowaB fakty- czn wBadz w paDstwie. Monety byBy wówczas tak|e oficjalnym [ro- dkiem informacji i komunikacji; do- cieraBy do najodleglejszych rejo- nów cesarstwa. Ta moneta musiaBa wówczas wywoBa skandal. Histo- ryk Werner Eck uwa|a, |e Agrypina podjBa to ryzyko w peBni [wiado- ma niebezpieczeDstwa o[miesze- nia swojego syna jako cesarza, aby pokaza [wiatu: popatrzcie - ja, matka cesarza, mam wBadz. Na monetach wprowadzonych do obiegu w 54 roku widniej na re- wersie Neron i Agrypina, zwróceni ku sobie. Na awersie, zarezerwo- wanym dla wBadcy, widzimy Agrypi- n, podczas gdy tytuBy Nerona umieszczono jedynie na rewersie. Oprócz tego, imiona i tytuBy Agry- piny utrzymane byBy w zarezerwowanym dla wBadców mianowniku, podczas gdy godno[ci jej syna - w celowniku, co oznaczaBo, |e monety byBy tylko dedykowane cesarzowi, za[ jej przysBuguje prawo bicia monet. Podobnie jak za sdziwego klaudiusza, Agrypina wszystko zagar- niaBa dla siebie. Neron przyzwalaB na obrady senatu na Palatynie, w wielkiej sali biblioteki obok paBacu cesarskiego, aby jego matka, ukryta za kotar, mogBa si wszystkiemu przysBuchiwa. To ona przyj- mowaBa zagranicznych dyplomatów, wysyBaBa posBów do wszystkich ziem cesarstwa, wydawaBa edykty, które Neron tylko podpisywaB. On za[ demonstrowaB przy wszystkich, |e jest gBównie posBusznym synem, a dopiero potem cesarzem. Agrypina podporzdkowaBa sobie Nerona totalnie politycznie, a tak|e seksualnie. Do czasu. Powoli w mBodym wBadcy wzrastaB opór. Na pocztku byBy to tylko gesty. jednak Agrypina byBa zbyt inteligentna, zbyt do[wiadczona w kon- taktach z wBadz i z ludzmi, aby tych symptomów nie rozpozna. Co si wydarzyBo? Od syna do wBadcy Neron byB po raz pierwszy w swoim |yciu zakochany. Wybranka nazywaBa si Klaudia Akte. Trzynasto-, mo|e czternastoletnia nim- fa, póB-Rzymianka, póB-Syryjka. Oktawii, któr po[lubiB tylko ze wzgldów politycznych, nie kochaB, nigdy jeszcze z ni nie spaB, nawet jej nie dotknB. MBod ukochan natomiast zasypywaB pre- zentami: bi|uteri, niewolnikami, willami. W cigu kilku lat obdarzyB j prawdziwym majtkiem. ObiecywaB jej nawet, |e si rozwiedzie. Agrypina szalaBa. ByBa chora z zazdro[ci i zrozpaczona. Przeciwko romansowi nic by prawdopodobnie nie miaBa, ale oficjalny zwizek... ObawiaBa si skandalu, ale przede wszystkim utraty wpBywów. ByBa gotowa na wszystko, aby z powrotem odzyska kontrol nad sy- nem. Bez oporów wykorzystaBa wszystkie powaby swojego 38-letniego ciaBa. UchodziBa przecie| za jedn z najpik- niejszych kobiet w Rzymie. Oczywi[cie, nie istniej na- oczni [wiadkowie tej nocy. Nikt nie wie, czy Neron od razu ulegB jej wdzikom. Jed- nak by mo|e okazaB si sBa- by i przespaB si ze swoj matk. Ostatni raz. Mo|e wstydziB si sBabo[ci swojego ciaBa, pogardzaB matk. Dla Agrypiny-kobiety mo|e to byB sukces, dla Agrypiny-mat- ki - to caBkowita klska. Tam, gdzie wcze[niej istniaBa je|eli nie miBo[, to przynaj- mniej respekt, pojawiBa si niech, a nawet nienawi[. Od tej chwili Neron sprzy- mierzyB si ze swoim nau- czycielem Senek. ZaczBa ~ si wojna nerwów przeciw Agrypinie. NiespeBna rok na tronie wystarczyB Neronowi do stwierdzenia, |e musi pój[ wBasn drog, [ladem swoich wBasnych wyobra|eD o miBo[ci i wBadzy. Dla kronikarza Tacyta to rozdra|nienie po miBosnej nocy zapowiada pierwsz zbrodni Nerona: zamordowanie przyrodniego brata Bry- tanika. Zdaniem Tacyta, cesarz wyzwoliB si z obezwBadniajcego wpBywu matki, która obawiaBa si o swoj wBadz. ZagroziBa mu sukcesj Brytanika, cho ju| wcze[niej pozbawiBa go prawa do tronu, a tak|e ujawnieniem wszystkich zbrodni, Bcznie z zabójstwem swego m|a Klaudiusza, co mogBoby pozbawi Nerona wBadzy. DziaBo si to w pierwszym roku rzdów Nerona, 55 r. n.e. Niewiel- kie, kameralne przyjcie dla wybranych czBonków rodziny cesarskiej, którzy mniej lub bardziej zgodnie ucztuj w paBacu. Tacyt twierdziB, |e mBodzieniec wystaraB si o siln trucizn u Lukusty', która raz ju| dostarczyBa [mierciono[nej substancji do zamordowania klaudiusza. Dla Tacyta motywacja Nerona byBa oczywista: obawiaB si Brytanika jako rywala, który mógBby sta si karzcym mieczem w rku Agry- piny. WedBug Tacyta, Neron uciekB si do podstpu. Aby zmyli praegustatoraz, podano 14-letniemu Brytanikowi bardzo gorc, przyniesion prosto z kuchni potraw. Praegustator skosztowaB j, podsunB chBopcu, ale ten nie chciaB je[, bo byBa zbyt gorca. Natych- miast dolano kubek zimnej wody. Brytanik wziB potraw do ust i po krótkiej chwili bezwBadny opadB na Bo|e. Nie mógB doby gBosu, wyraz- nie traciB oddech. ZwijaB si z bólu. NastpiBy konwulsje i na ustach pojawiBa si piana. Wreszcie nieszcz[nik umiera. Tacyt. Nie u|ywaB przy tym ani razu trybu warunkowego. Wina Nerona byBa dla niego faktem, potpienie jednoznaczne. Jednak opis rzyms- kiego historyka obfitowaB w sprzeczno[ci. Przede wszystkim: znajdujemy si na rodzinnym obiedzie, nawet je|eli z dzisiejszego punktu widzenia byB to raczej bankiet. Przy stole "u cesarza", zatem w krgu rodziny, w której zamachy, w szczególno- [ci za[ otrucia, byBy na porzdku dziennym. WynikaBy z tego rygory- styczne obyczaje, co zgodnie po[wiadczaj zródBa. Absolutnie wszys- tko, co jedli czBonkowie rodziny cesarskiej, byBo sprawdzane przez praegustatorów. Niewiele mogBo uj[ uwagi specjalistów, obdarzo- nych wyczulonym smakiem, rozpoznajcych ka|d trucizn. To, |e mBodzieniec mógB wypi nie przebadan wod, jest praktycznie nie- mo|liwe. Twierdzenie, jakoby Agrypina groziBa wyjawieniem tajemnicy [mierci Klaudiusza, jest co najmniej nieprawdopodobne, poniewa| przy okazji sama naraziBaby si na podejrzenia. Wtedy Brytanik nie na wiele by si jej zdaB. Poza tym, Neron miaB takie samo prawo do tronu jak Brytanik; byB przecie| przybranym synem cesarza. IstniaB te| szczegóB, który dowodziB, |e Tacyt wyrzdziB naszemu bohaterowi krzywd. Nie ulega wtpliwo[ci, |e trucizna byBa w Rzymie instrumentem politycznym, a trucicielka Lokusta - mistrzyni w swoim fachu. Niezwykle popularna staBa si po [mierci Sokratesa cykuta, wywo- Bujca typowe objawy zatrucia. Nie miaBo to jednak nic wspólnego ze [mierci Brytanika. Rzymianie znali wprawdzie niewyczuwalne w smaku trucizny, ale objawy spowodowane ich u|yciem rozpoznaBby jedynie specjalista. Historyk medycyny z Diisseldorfu, Hans Schade- waldt pisaB: "Rzymianie nie posiadali |adnych szybko dziaBajcych trucizn, z wyjtkiem jadu |mii. Jadu natomiast - jak przy samobójs- twie kleopatry - z pewno[ci mu nie podano." WedBug Tacyta, Brytanik jednak szybko skonaB. kronikarz byB wic albo zle poinfor- mowany, albo z rozmysBem kBamaB. Jedno jest pewne: Brytanik nie umarB w nastpstwie otrucia! Co w takim razie byBo przyczyn jego zgonu? ByB sBabowity i niedomagaB, cierpiaB na padaczk. Symptomy tej choroby skBoniBy berliDskiego historyka medycyny, Alberta Essera do przyjcia tezy, |e zmarB na anewryzm, co przy atakach epilep- tycznych zdarza si dosy czsto. A zatem umy[lne faBszowanie historii przez Tacyta? Dlaczego zniesBawiB Nerona? Literacka zemsta? Na pewno nie byBo powodu, aby kocha wBadc. Tacyt byB rycerzem, pochodziB ze szlachetnego rodu, byB czBonkiem ówczesnej elity, której Neron wypowiedziaB walk. Pierwsza miBo[, ostatnia noc miBosna z Agrypin, [mier Brytanika. W roku 56 n.e., w drugim roku rzdów, Neron uwolniB si spod wpBywu matki. Wyrasta m| stanu, reformator, prawodawca, polityk. Rzymianie szybko poznali jego charakterystyczn cech: nienawidziB przemocy i zamieniaB, tam gdzie to mo|liwe, wyroki [mierci na wy- gnanie. Jego nauczyciel Seneka dedykowaB mu swoje dzieBo "O Bagod- no[ci". Podczas gdy kronikarze przedstawiali Nerona jako ociekajc krwi besti, jego rozporzdzenia, wyroki i ustawy mówiBy zupeBnie co innego. Jego zachowanie zmieniaBo si tylko wtedy, gdy czuB si zagro|ony albo si baB, co zreszt zdarzaBo mu si dosy czsto. Cesarz nie znosiB walk gladiatorów. Jednak jego decyzja o zniesieniu [miertelnych pojedynków napotykaBa na opór w[ród ludu. W koDcu - wydajc edykt - zBamaB trwajc przez wieki tradycj i zrujnowaB caB gaBz gospodarki: szkoBy gladiatorów, punkty przyjmowania za- kBadów, dostawców. Marzeniem Nerona byBo zastpienie publicznych rzezi wystpami artystycznymi, zgodnie z tradycj greck. Dramaty zamiast walk, balet zamiast pojedynków, [piew zamiast wrzawy. Elita rzymska pogardzaBa Neronem z powodu jego "zniewie[ciaBo[ci", nadajc mu przezwisko Graeculus ("maBy Grek"). On z kolei lek- cewa|yB mBodzie| z rodzin arystokratycznych z powodu jej opieszaBo- [ci i lenistwa. Wprawdzie przy oficjalnych okazjach otaczaB si jeszcze wysokimi rang przedstawicielami arystokracji i stanu rycerskiego, ale w administracji nie byBo ju| dla nich miejsca. Do pocztku roku 58 Neron na dBugo osBabiB pozycj senatu. Wszystkie najwa|niejsze stanowiska obsadziB oddanymi mu, zdol- nymi wyzwoleDcami. Wojska byBy mu posBuszne. D|yB do budowy wBadzy absolutnej. kolejne przedsiwzicie: reforma podatkowa. Dziki niej mógB upiec dwie pieczenie na jednym ro|nie. Obni|y ceny, wzmacniajc przez to siB nabywcz, i osBabi wielkich wBa[- cicieli ziemskich. Wielkie niczym prowincje byBy latyfundia pot|- nych rodów. 50, 60 tysicy niewolników uprawiaBo posiadBo[ci porównywalne z mniejszymi niemieckimi landami. Dochody z im- portu zbo|a byBy wolne od cBa. OznaczaBo to, |e trafiaBy bez narzu- tu na gigantyczny rynek produktów spo|ywczych Rzymu. Z kolei towary z prowincji cesarstwa podlegaBy ocleniu w ka|dym porcie i w ka|dym mie[cie. ich ceny byBy zatem odpowiednio wy|sze. Najwiksi bogacze stawali si jeszcze bogatsi, a cen za to pBacili konsumenci. Poprzez zniesienie ceB wewntrznych Neron pragnB ograniczy dochody wBa[cicieli latyfundiów. Nic dziwnego, |e rycer- stwo i wielcy wBa[ciciele ziemscy nienawidzili go. Lobby to, wspar- te przez senatorów, staraBo si zahamowa reformy Nerona. Do tego nie doszBo, pozostaBa jednak nienawi[. Jeszcze 50 lat po [mierci zwalczali go piórem i atramentem przedstawiciele tych stanów - Tacyt i Swetoniusz. Morderca z miBo[ci Neron byB znowu zakochany. Wybranka: Poppea Sabina; jej matka uchodziBa za najpikniejsz kobiet Rzymu. Poppea - |ona blis- kiego przyjaciela wBadcy - Othona, który, jak pisze Plutarch, "wsku- tek przepychu i |dzy uciech od dziecka byB zepsuty jak nikt inny w Rzymie", byBa nieco starsza od cesarza, podobnie jak on rudo- wBosa, o aksamitnej, biaBej cerze. Prawdopodobnie Othon zostaB strczycielem, aby osign dziki temu korzy[ci. Poppea odrzucaBa wszelkie próby zbli|enia ze strony Nerona, co go niezwykle pod- niecaBo. Jej celem byBo maB|eDstwo, a to oznaczaBo rozwód Nerona z Oktawi i otwart wojn z Agrypin, której autorytet w[ród ludu i szlachty byB niezachwiany. Stosunki midzy synem i matk za- ostrzyBy si. Zdaniem Wernera Ecka, roszczenia Poppei doprowadziBy do wy- stpienia przeciw Agrypinie. Aby si caBkowicie uwolni od wBadzy swej matki i wej[ w oficjalny zwizek z Poppe, Neron musiaB zdecydowa si na radykalne rozwizanie. Massimo Fini uwa|a, i| odpowiedzialno[ za morderczy plan spoczywaBa na Senece. To on, wedBug Finiego, doradzaB: "Albo ty zabijesz swoj matk, albo ona zabije ciebie!" A zatem zabójstwo z powodu obrony koniecznej. Neron byB wielkim miBo[nikiem inscenizowanych bitew morskich. Ta pasja podsunBa mu pomysB morderstwa. W najwikszej tajemnicy kazaB wykona w stoczni niedaleko Misenum wspaniaB Bódz, która po naci[niciu dzwigni pknie w [rodku. Tego wieczora wszystko przebiegaBo zgodnie z planem. Neron przebywajcy w swej willi w Bajach, nad Zatok NeapolitaDsk, niespodziewanie zaprosiB tam matk. TraktowaB Agrypin z serdeczno[ci, której dawno nie do- [wiadczyBa. ZaoferowaB jej nawet wBasny statek, aby mogBa wróci do domu, i ona na to przystaBa3. Noc byBa spokojna i pogodna, okrt pBynB bez przeszkód, gdy nagle, w odlegBo[ci 700-800 metrów od brzegu, obci|ony oBowiem dach nadbudówki zwaliB si na ruf. SBu|cy Agrypiny - Kreperejusz Gallus zginB na miejscu. Statek zBo|yB si wpóB niczym ostrza no|yc i zaczB szybko ton. SBu|ca Aceronia podaBa si za Agrypin, nie wiadomo, czy po to, aby ocali sam siebie, czy aby pomóc swojej pani w ucieczce. ZostaBa jednak zabita przez wio[larzy. Agrypina uratowaBa si cudem: w zamieszaniu cicho zsunBa si w wod, jaki[ czas pBynBa, potem wycignBa j zaBoga czyjego[ czóBna. Neron jeszcze tego samego dnia dowiedziaB si o ocaleniu matki i zbladB jak trup. Agrypina wiedziaBa, kto staB za zamachem i Neron obawiaB si jej zemsty. MogBa podburzy |oBnierzy, senat, zwróci si do ludu, oskar|ajc syna o usiBowanie matkobójstwa. Nie mógB tak po prostu rozkaza swoim |oBnierzom, aby zamordowali matk, poniewa| pretorianie skBadali przysig wierno[ci caBemu domowi cesarskiemu i przez wzgld na ojca Agrypiny - Germanika z pewno[ci nie wy- rzdziliby krzywdy jego córce. Wiadomo skdind, |e Seneka, pre- fekt policji Burrus i Neron odbywali swego rodzaju "konferencj kryzysow", gdy do sali wszedB kurier, aby zawiadomi o ocaleniu niedoszBej ofiary. Neron uwa|nie sBuchaB sBów posBaDca. Nim jednak ten skoDczyB, rozlegB si brzk stali o posadzk. Sztylet upadB u nóg posBaDca. Cesarz krzyknB: "Zamach! Zakujcie go w kajdany, moja matka go nasBaBa, aby mnie zamordowa". Reszta to formalno[. Wynajto morderców; wedBug~ relacji Tacyta, Agrypina wykazaBa si mstwem, jak przystaBo cesarzowej. Zadano jej kilka ran [miertel- nych, a zwBoki spaliBa sBu|ba jeszcze tej samej nocy. Przed senatem Neron usprawiedliwiaB [mier matki rzekomym spiskiem. Nikt mu nie wierzyB, ale "czcigodni ojcowie" obawiali si publicznie przyzna do tego. Tylko konsul Petus Trazea opu[ciB senat na znak protestu. "Orestes, Neron, Alkmeon - sami matkobójcy", gBosiBy napisy na murach stolicy. Zdaniem Massima Finiego, Neron nie miaB innego wyj[cia - w najlepszym razie mógB wygna Agrypin, ale ze staBym ryzykiem jej powrotu. To morderstwo prze[ladowaBo go do koDca |ycia, posta matki stale pojawiaBa mu si we [nie, [cigaBy go furie; poczucia winy nie pozbyB si ju| nigdy. Poppea i Seneka doprowadzili Nerona do matkobójstwa. Ale ko- chanka cesarza jeszcze nie dopiBa swego, a tymczasem zaszBa w ci- |. Nadal d|yBa do rozwodu Nerona z Oktawi. Aby nie traci czasu, sama uknuBa intryg. PrzekupiBa flecist Eukerusa z Aleksandrii, aby zeznaB, |e miaB romans z Oktawi. Ci|ki to zarzut, ale posBugujc si typow przyczyn rzymskich rozwodów - "bezpBodno[ci", Ne- ron i Poppea nie zaszliby daleko. Po pierwsze, wBadca nigdy nie spaB z |on, o czym wszyscy w paBacu wiedzieli. Po drugie, Oktawia pochodziBa z rodu Augusta. Aby si z ni rozwie[, musiaBy zaj[ istotne przyczyny. Dla poparcia wymy[lonego zarzutu, prefekt pretorianów Ofoniusz Tygellin zaczB torturowa sBu|cych Oktawii. W koDcu miaB ju| wy- starczajco du|o zeznaD [wiadków, aby mógB rozpocz si proces rozwodowy. Po rozwodzie Oktawia musiaBa opu[ci Rzym i zostaBa przez uzbrojon eskort odprowadzona do swojego majtku w Kam- panii. Rzymianie kochali spokojn Oktawi, wyszli wic na ulice, |dajc jej powrotu do Rzymu. Neron ustpiB ze strachu przed gnie- wem ludu4, by mo|e równie| dlatego, |e spisek przejB go wstrtem. W ka|dym razie Oktawia wróciBa do Bask. Pro[ci ludzie wierzyli, |e cesarz z miBo[ci przyjB swoj |on, wybuchBa prawdziwa histeria. Poppea byBa rozczarowana. Znowu knuBa intrygi. Zgub Oktawii przy- gotowano w sposób perfidny. Ponownie trafiBa przed sd, a oskar|enie byBo nie do zbicia, poniewa| do wystpku przyznaB si sam rzekomy kochanek - prefekt floty Anicetus5, który "zasBu|yB si" ju| jako morderca agrypiny, a poza tym - Oktawia miaBa dokona aborcji. Wyrok: zesBanie na wysp Pandateri na Morzu Zródziemnym. Tacyt pisaB: "{adna inna banitka nie [cignBa na siebie tylu wspóBczujcych spojrzeD ludzkich". Wkrótce za ni przybyli mordercy. Kto wydaB im polecenie, Neron czy Poppea? Historyk Emilian Popescu nie ma wtpliwo[ci: "Sdz, |e winni s oboje. Jednak wBa[ciwy nakaz morderstwa wydaBa Pop- pea. ChciaBa koniecznie po[lubi Nerona, byBa w ci|y, a zatem chciaBa mie swobod, aby mogBa by po[lubiona. "ZaczBo si strasz- liwe umieranie cichej Oktawii. Mordercy otwarli jej |yBy na przegubach ramion i nóg. OsBabiona upBywem krwi, bBagaBa: "Nie wyrzdzajcie mi krzywdy, pozwólcie mi |y, jestem przecie| tylko siostr cesarza". Jednak oprawcy nie znali lito[ci. Gdy agonia mBodej kobiety przeci- gaBa si, dusili j par nadmiernie gorcej kpieli; w koDcu jeden ze sprawców [ciB jej gBow. Po dokonaniu mordu na Oktawii Poppea byBa u celu: wyszBa za m| za najpot|niejszego czBowieka [wiata. Po zabójstwie matki i maB|onki Neron miaB - wedBug kronikarzy - pozby si wszelkich zahamowaD; przemierzaB z oddziaBami sie- paczy nocny Rzym, wybieraB na chybiB trafiB kobiety i m|czyzn i czyniB ich obiektami swoich perwersji. MiaB równie| je[ i upija si bez opamitania, sBowem: zaniedbaB si pod ka|dym wzgldem. Massimo Fini traktowaB to jako prób zdyskredytowania cesarza ze strony Tacyta, przede wszystkim jednak przez Swetoniusza. "W rzeczywis- to[ci Neron i Poppea byli szcz[liwym maB|eDstwem. Oboje mieli olbrzymie poczucie humoru, byli uszczypliwi, chtnie si bawili, in- teresowali kultur, Wschodem, Grecj. Neron byB po raz pierwszy szcz[liwy, zrównowa|ony i cieszyB si oczekiwaniem na dziecko. Jego rado[ z narodzin byBa niezmierna, jak pisze Tacyt. "On, który wziB na siebie pitno zbrodni, aby po[lubi swoj ukochan Poppe, miaBby potem zabawia si z innymi kobietami - to przecie| nie- logiczne". Ale szcz[cie zbudowane na zbrodni trwaBo krótko. Cztery miesice po urodzeniu córka Nerona umiera. "Podobnie jak w rado- [ci, nie zna granic równie| w cierpieniu", pisaB Tacyt~. Rok 63 n.e. jest dziewitym rokiem rzdów Nerona. Minione 5 lat wstrzsnBy nim gBboko fizycznie i psychicznie. Chocia| nie byB pobo- |ny, wmawiaB sobie, |e jest prze[ladowany przez los. CierpiaB na ataki lku. Jak podaj zródBa, przera|aB go gBo[ny [piew ptaków, zaBamywaB si podczas obrzdów kultowych. Naoczni [wiadkowie twierdzili, |e dr|aB ze strachu. Mimo to jego decyzje polityczne byBy przemy[lane. Dotyczy to gBównie przezwyci|enia kryzysu w polityce zagranicznej. Strateg pokoju król Brytanii Prasutag przed [mierci wyznaczyB w swym testamen- cie Nerona gBównym spadkobierc. SpodziewaB si, |e w ten sposób uratuje dla |ony i córek przynajmniej cz[ majtku, dla ludu za[ resztki swobody. Ten wybieg si nie udaB. Rzymscy legioni[ci spus- toszyli kraj, zburzyli paBac, zncali si nad |on i zhaDbili jego córki. {dna zemsty wdowa po nim, królowa Boudikka, staBa si dusz powstania. PrzepeBniona nienawi[ci do wszystkiego, co rzymskie, krzywd, jaka spotkaBa j i jej rodzin, podburzyBa lud. PowstaDcy zajli niespodziewanie miasto Camulodunum (dzisiaj Colchester). Pldrowali domy, oblegali [wityni i wycili w pieD zaBog. Wreszcie dowódcy Swetoniuszowi Paulinowi, |oBnierzowi do[wiadczonemu ",,i surowemu, udaBo si stBumi powstanie. Dobry wódz byB - jak to si czsto zdarza - marnym politykiem. OdwoBano go pod bBahym zarzutem, |e dopu[ciB do pora|ki cz[ci floty. Decyzja okazaBa si sBuszna. Nastpcy Swetoniusza zerwali z polityk bezwzgldno[ci; dziki temu udaBo si przywróci na wyspie peBny pokój, który trwaB do koDca panowania Nerona. Szybkie przywrócenie pokoju w Brytanii byBo konieczne, bo u granic wschodnich Imperium zbieraBy si chmury. Tigranes, z Baski Rzymu od niedawna król Armenii, lekkomy[lnie wszczB dziaBania przeciw Partom i BupiB podlegBe im krainy. Obejmujca tereny dzisiejszego Iranu, Iraku i inne olbrzymie poBacie Azji - Partia - pod wzgldem zajmowanego obszaru górowaBa nawet nad Imperium Nerona. Podob- nie jak Polska na pocztku stulecia midzy Niemcami a Rosj, tak za czasów Nerona Armenia znalazBa si midzy gigantami: Rzymem i Parti. Jednak ani Partowie, ani Rzymianie nie zamierzali przyBcza Armenii, aby nie prowokowa wojny wyniszczajcej ich kraje. kon- sekwencj tej sytuacji byBo d|enie obu potg do wpBynicia na wybór króla. MBody Neron po objciu wBadzy przejB do[ skom- plikowan spu[cizn polityczn, bowiem w roku 54 udaBo si królowi Partów Wologezowi wprowadzi na tron armeDski swojego brata Tyrydatesa. W roku 58 Neron wysBaB tam namiestnika prowincji Kor- bulona z 60 tysicami legionistów. Lecz zanim doszBo do wielkiego, ryzykownego dla obu stron starcia, król Partów zasygnalizowaB go- towo[ do kompromisu. I znowu objawiB Neron talent dyplomatyczny. ZaakceptowaB Tyry- datesa na tronie armeDskim, pod jednym warunkiem: |e przyjmie diadem królewski z rk cesarza. W roku 66 Tyrydates przybyB - otoczony niezwykBym przepychem, w towarzystwie kilku tysicy osób - do Wiecznego Miasta. Rzym opBaciB ten spektakl: okrgBe 200 milionów sesterców. ByB to propagandowy majstersztyk: brat króla Partii, potomek od dawna zwa[nionych z Rzymianami Ar- sacydów, podró|owaB 9 miesicy przez póB [wiata, aby podporzd- kowa si rzymskiemu cesarzowi. W [rodku ceremonii Neron za- skoczyB Rzymian w równym stopniu, jak go[ci: kazaB sobie poda kitar, rodzaj lutni, i wykonaB dla przybysza kilka utworów. Tyrydates byB zaskoczony, wielu szacownych obywateli wrcz przera|onych. Dlaczego cesarz ryzykowaB o[mieszenie? PrzeceniaB wBasne predys- pozycje artystyczne? Dla wspóBczesnych badaczy ten dodatek artystyczny nie jest przejawem zaburzeD osobowo[ci, lecz przemy[- lanym posuniciem. Fini pisze: "Naturalnie, przerodziBo si to w olbrzymi skandal i przyczyniBo si równie| znacznie do jego upadku. Ale jest to bardzo nowoczesna próba symbolicznego za- stpienia wojny przez sztuk. Przekazanie przesBania: my[li i sztuka zamiast krwawej konfrontacji". HoBd Tyrydatesa wywarB ogromne wra|enie na ludno[ci caBego Imperium. ByB widomym znakiem potgi i chwaBy Rzymu. Czego[ takiego nie ogldano nigdy dotd, za |adnego z poprzednich cesarzy. PiekBo Nawet w fotelu kinowym czuje si jakby gorcy podmuch. Na ekranie sigajce wysoko[ci domu pBomienie, |arBocznie chwytajce zrozpaczonych ludzi. TBum uciekajcych, który tratuje wszystko, co stanie mu na drodze. Palce si ruiny i ludzie paleni i zabijani. A nad tym wszystkim otyBy, zniewie[ciaBy m|czyzna, który z patosem szarpie struny kitary, aby wykrzykiwa bBazeDsk proz w stron krainy umarBych. To nasz Neron, który od 30 lat straszy na ekranach telewizyjnych i w salach kinowych. Film nosi tytuB "Quo vadis" i swój sukces zawdzicza wBa[nie tej scenie oraz genialnej grze Petera Ustinowa. Jego interpretacja roli obBkanego Nerona jest bezsprzecz- nie typowym wyobra|eniem klasycznego cesarza. Neron chciaB wybudowa nowe miasto, "Neropolis". Stara stolica mu przeszkadzaBa, zatem wydaB swoim pretorianom nakaz podpa- lenia Rzymu. Tak gBosi wie[. Ale wbrew temu przyswojonemu przez miliony obrazowi, nigdy do tamtej sceny nie doszBo. {aden znany historyk nie twierdziB, |e Neron podpaliB Rzym. Zatem, co wydarzyBo si w nocy z 18 na 19 lipca 64 roku? Próba rekonstrukcji: po|ar wybuchB w miejscu, gdzie Cyrk Wielki graniczy z Celiusem i Palatynem - domy, kramy peBne Batwo- palnych materiaBów w gstej zabudowie. Handlarze, którzy lek- komy[lnie manipulowali ogniem, jadBodajnie z otwartymi pale- niskami. By mo|e jaki[ pijany biesiadnik spowodowaB jeden z najwikszych po|arów staro|ytno[ci. Wszystko wskazywaBo na fatalny przypadek. Na pocztku lipca tego roku cesarz wyjechaB w dniach dokuczliwych upaBów do pobliskiego Ancjum nad mo- rzem - i tam zaskoczyBa go wiadomo[, |e w stolicy szaleje po|ar. Jeszcze w nocy [pieszy do miasta, aby zaj si jego ratowaniem. Palatyn, paBac, na którego renowacj po[wiciB wiele miesicy, staB w pBomieniach, w niebezpieczeDstwie znalazBa si równie| jego ulubiona kolekcja dzieB sztuki greckiej i rzymskiej. Przesdny lud obci|yB go bezpo[redni lub po[redni odpowie- dzialno[ci za po|ar; wiedziaB o tym, gdy| uwa|ano go za swego rodzaju bóstwo opiekuDcze. W najlepszym przypadku sdzono by, |e [cignB na miasto nieszcz[cie. Tacyt ograniczyB si do przekazania kr|cej po Rzymie pogBoski, i| to Neron byB od- powiedzialny za po|ar. W trakcie jego wywodów staje si jednak oczywiste, |e równie| on nie daB wiary plotkom i uwa|aB, |e po|ar wybuchB przypadkowo. To, co dla Tacyta byBo zaledwie pogBosk, dla Swetoniusza jest pewnikiem: "PodpaliB Rzym pod pretekstem, |e brzydota starych budynków oraz ciasne i krte ulice ra| jego oczy". Swetoniusz pisaB te sBowa 70 lat po po|arze. Dla Diona Kasjusza, który w ponad 100 lat pózniej ukBadaB swoj "Histori rzymsk", zamiar Nerona jest ju| oczywisty: "Neron chciaB po prostu zrealizowa swój stary plan znisz- czenia Rzymu i cesarstwa jeszcze za |ycia". Tacyt natomiast przej- mujco opisuje: "Cesarz, obBkany ze strachu i troski, plcze si zupeBnie sam pomidzy pBomieniami". Przytoczona przez Diona Kas- jusza plotka, |e Neron w szatach [piewaka "z wie|y w ogrodach Mecenasa" deklamowaB swój poemat "Zdobycie Troi", jest caBkowicie bezzasadna. OtworzyB bezdomnym i gBodnym zarówno wBasne ogro- dy, jak te| budynki na Polu Marsowym. Na polecenie Nerona ob- ni|ono cen zbo|a oraz sprowadzono |ywno[ ze wszystkich okolicz- nych miast. Kim byBy tajemnicze postacie, które cigle przeszkadzaBy w ga- szeniu i wzniecaBy nowe ogniska? Pretorianie, którzy na rozkaz Nerona podkBadali ogieD, czy spiskowcy? Za tym ostatnim prze- mawiaBby fakt, |e po|ary wybuchaBy w rejonie Cyrku Wielkiego, a nastpnie rozprzestrzeniaBy si w kierunku Palatynu. Szóstego dnia wydawaBo si, |e po|ar u stóp Eskwilinu dobiega koDca, potem jednak wybuchaB na nowo, dziwnym sposobem w dotych- czas nietknitej okolicy - w obrbie posiadBo[ci prefekta pretoria- nów Tygellina. Domniemani podpalacze nadal przemawiaj prze- ciwko tezie o przypadkowym wznieceniu po|aru. To argument, który pozwala wyrazniej dostrzec jeden z problemów historiografii - problem bBdnej interpretacji. Garnizon pretorianów i dobrze zorganizowane oddziaBy stra|y po|arnej - ponad 7 tys. ludzi, dziesitki tysicy niewolników cesarskich i prywatnych. Ale wszyst- ko to byBo maBo wobec potgi |ywioBu wzmaganego porywistym wichrem. To, |e nie byli w stanie zatrzyma |ywioBu, nie pod- wa|aBo ich przydatno[ci. Nawet dzisiejsza technika po|arnicza nie wystarczyBaby do opanowania tej gigantycznej katastrofy. Ale ju| wówczas eksperci wiedzieli, |e istniej sytuacje, w których ogieD zwalcza si og- niem. Wzniecanie kontrpo|arów jest do dnia dzisiejszego sprawdzonym sposobem, cho- by w gaszeniu pBoncych lasów. Technika jest niezwykle prosta. Pomidzy centrum po|aru i obszarami zagro|onymi, ale dotd nietknitymi ogniem, wznieca si kontrolo- wany po|ar. W ten sposób powstaje prze- sieka, w której |ywioB nie znajduje po|ywki i powoli wygasa. Ale co mógBby sobie pomy- [le laik, widzc podkBadajcych ogieD pre- torianów? Istnieli zatem naturalnie [wiadko- wie, którym wydawaBo si to podejrzane. Nie ulega wtpliwo[ci, |e re|im Nerona wi- n za po|ar przypisaB chrze[cijanom, z pew- no[ci powodowany nie zamiBowaniem do zbrodni, lecz polityczn kalkulacj. Faktem jest, |e chrze[cijanie byli po prostu potencjalnymi sprawcami, a lud |daB ukarania winnych. Dla fundamentalistów, którzy zdecydowani byli na bezprzykBadne mczeDstwo, Rzym byB kwintesencj zepsutego [wiata, d|cego do zagBady. WspóBcze[ni donosz o inskrypcjach na [cianach, mówicych o potrzebie spalenia Rzymu. Po|ar jako kara boska? Kolejn wskazówk s listy Zwitego PawBa do Rzymian. Surowo napominaB on swoj gmin, aby nie prowokowa wBadz bez potrzeby. Tacyt donosi, |e rzymscy chrze[cijanie skBadali zeznania przed aresz- towaniem. NiezwykBe jest równie|, |e w zwizku z rzekomymi prze- [ladowaniami przez Nerona nie wspomina si o |adnym chrze[- cijaDskim mczenniku. Neron skazywaB chrze[cijan nie z racji ich wiary, lecz z powodu najzwyklejszego przestpstwa. Prze[ladowania domniemanych sprawców, skazania i egzekucje koDcz si w roku 69, ograniczone tylko do stolicy. Nie mo|na mówi o generalnych represjach wobec chrze[cijan, poszukiwani byli tylko podpalacze. Spo[ród 3 000 wyznawców nowej religii, w stolicy procesy wyto- czono zaledwie dwustu lub trzystu. Wikszo[ z nich spalono |yw- cem, oblewajc szaty Batwopalnymi pBynami - typowa w staro|yt- nym Rzymie kara za podpalenie. Neron poniósB jednak polityczn odpowiedzialno[ za drakoDskie postpowanie ze skazanymi. W Zre- dniowieczu mszcz si na nim za to chrze[cijaDscy "historycy". Sulpicjusz Sewer jako pierwszy oskar|yB naszego bohatera o wywo- Banie po|aru. Cz[ badaczy uwa|aBa, |e to chrze[cijaDscy kopi[ci wprowadzili opini Sewera do dzieBa Tacyta - wiele lat po jego napisaniu. ZBo ty Dom Jednym z powracajcych argumentów, przemawiajcych za spraw- stwem Nerona, byBo idealne dopasowanie katastrofy do jego polityki gospodarczej. Dwa najwa|niejsze problemy tamtych czasów to stag- nacja i brak miejsc pracy. PomysB wBadcy na ich zwalczenie byB zaiste rewolucyjny: zarzdziB dewaluacj. Obni|enie warto[ci monet, zBotego aureusa oraz srebrnego denara, byBo wBa[ciwie wypróbowanym [rod- kiem na zapeBnienie pustej kasy paDstwa. Nie mo|na tylko da si zBapa, poniewa| - wedBug ówczesnych wyobra|eD - warto[ realna musiaBa odpowiada warto[ci nominalnej. Cesarz jednak nie zamierzaB zapeBnia skarbca, lecz o|ywi gospodark, dlatego ogBosiB dewaluacj publicznie. Nowe, ryzykowne rozwizanie okazaBo si trafne: dziki wikszej ilo[ci pienidza w obiegu staje si on taDszy, spadaj stopy procentowe. Wicej pienidzy oznaczaBo wy|sz konsumpcj, co z ko- lei zwikszyBo produkcj. Neron rozdzielaB ponadto liczne kontrakty ~budowlane, gospodarka kwitBa. Je|eli nawet takie postpowanie jest z dzisiejszego punktu widzenia dyskusyjne, dla staro|ytnego monarchy byBy to wyrafinowane metody. Do odbudowy miasta Neron przystpiB natychmiast po wyga[niciu po|aru. ByBy to prace prowadzone planowo i na ogromn skal. Flotylle statków przywoziBy do miasta zbo|e, w drodze powrotnej zabierajc gruzy sBu|ce do osuszania bagien Ostii. Wielk trosk cesarza i gBównych architektów byBo zapobie|enie na przyszBo[ katastrofie po|aru. Nie odtwarzano wic dawnego ukBadu miasta z wskimi i krtymi uliczkami lecz poprowadzono w [ródmie[ciu szerokie, przecinajce si pod ktem prostym aleje, midzy którymi wznosiBy si szeregi domów o jednakowej wysoko[ci 21-24 m. Za- broniono stosowania wspólnych [cian midzy domami, ka|dy no- wy budynek miaB cztery wBasne [ciany zewntrzne. Od pewnej wysoko[ci domy musiaBy by wznoszone bez belek, z nie pkaj- cego w ogniu kamienia sabiDskiego lub albaDskiego. Portyki przed domami miaBy zapobiega rozprzestrzenianiu si ognia. Ograniczo- no odprowadzanie wody z akweduktów do domów prywatnych; chodziBo o to, aby zawsze byBo jej pod dostatkiem w' wielkich zbiornikach u uj[cia wodocigów, rozmieszczonych po caBym mie- [cie. Najwicej jednak zapaBu i energii cesarz po[wiciB odbudowie pa- Bacu. ZajmowaB on obecnie ogromn przestrzeD, bo a| pi wzgórz w samym mie[cie. ByBy to wzgórza: Palatyn, Velia, oppius, Celius, cz[ Eskwilinu. Oczywi[cie, nie byBa to budowla jednolita, lecz kom- pleks gmachów swobodnie rozrzuconych w[ród rozlegBych parków i ogrodów. Pisarze staro|ytni nie maj wprost sBów dla wyra|enia [wietno[ci tego paBacu, który nosiB nazw Domus Aurea - ZBoty Dom. StanowiB on arcydzieBo nawet dla przyzwyczajonych do mo- numentalnych budowli Rzymian. Budynek byB wyposa|ony w mnós- two technicznych nowo[ci. Sala muzyczna dysponowaBa najwik- szymi organami hydraulicznymi, jakie kiedykolwiek wybudowano. Niektóre sale miaBy sufity z tafli z ko[ci sBoniowej. W czasie uczt przez uchylone tafelki Bagodnie spBywaBy pBatki wonnego kwiecia lub spadaBy delikatne krople pachncej wody. Jedna z gBównych jadalni byBa okrgBa. Jej kopuBa obracaBa si dzieD i noc, wiernie na[ladujc bieg sklepienia niebios. PaBac budowano dBugo, przez kilka lat. Kiedy prace zbli|aBy si do koDca, Neron rzekB z zadowoleniem: "Nareszcie bd mógB mieszka jak czBowiek". Aby móc sobie wyrobi pojcie o wprost oszaBamiajcej wielko[ci paBacu, kilka danych: westybul byB tak wysoki, |e mie[ciB ogromny, odlany w brzie 30-metrowy posg Nerona. Midzy poszczególnymi cz[ciami Neronowego paBacu biegBy dBugie portyki - hale podparte rzdami kolumn. Niektóre z portyków miaBy po trzy rzdy kolumn, dBugo[ci za[ caB mil rzymsk, a wic okoBo póBtora kilometra. kto spacerowaB owymi portykami, co kilkadziesit kroków przenosiB si jakby do innych krain. Przez westybul wchodziBo si do przestronnego atrium paBacowego, które zajmowaBo caBe wzgórze Velia. W dolinie za atrium znajdowaBo si sztuczne jezioro; zajmowaBo ono dokBad nie to samo miejsce, gdzie pózniej stanB amfiteatr cesarzy z dynastii Flawijskiej, zwany zazwyczaj Koloseum. Tu [miaBy si barwne kwiaty i starannie utrzymany ogród, tam znowu wabiB do odpoczynku cieD gajów i zieleD pastwisk; po parku swobodnie hasaB zwierz dziki i oswojony. Ta fantastyczna posiadBo[ w [rodku Rzymu sigaBa na poBudnie a| do Zwityni Klaudiusza na Celiusie, na wschodzie graniczyBa z ogrodami Mecenasa, na zachodzie przekraczaBa Palatyn, na póBnocy natomiast rozcigaBa si a| do Forum Augusta. SPISEK Neron miaB umrze 19 kwietnia 65 roku. Miejsce zbrodni: [witynia boga SBoDca przy Cyrku Wielkim. Sprawca: senator Flawiusz Scewin. Narzdzie zbrodni: sztylet. Inspiratorzy spisku: senatorzy, arystokra- cja i |oBnierze pod wodz Gajusza Kalpurniusza Pizona. Ten ostatni ma równie| zosta nowym cesarzem Rzymu. UBo|ono taki plan: senator Plautiusz Lateran, m|czyzna silny i wysokiego wzrostu, padnie do nóg cesarza, niby to proszc o wspomo|enie w trudnej sytuacji finansowej, i jednocze[nie powali go na ziemi. W tym mo- mencie rzuc si na le|cego inni spiskowcy. Pizon miaB czeka przy [wityni Cerery, która znajdowaBa si tu| koBo Cyrku, na prefekta )pretorianów Feniusza Rufusa. W jego towarzystwie miaB uda si do koszar pretorianów, aby obwoBano go cesarzem. Neronowska dewaluacja pienidza, czyli reforma walutowa. z przeBomu 63 i 64 roku, naraziBa bogatych i bardzo bogatych na znaczne straty, poniewa| ich zasoby gotówkowe staBy si nagle znacznie mniej warte. W ogóle polityka wBadcy przynosiBa 'dotkliwe straty posiadaczom, na korzy[ warstw [rednich i ni|- szych. Takie postpowanie byBo ryzykowne nawet dla cesarza. albo jego starania o upowszechnienie kultury greckiej wzbudzaBy w ary- stokracji zdecydowan niech i pogard. Gdy w roku 64 po raz pierwszy wystpiB publicznie jako artysta, wywoBaB olbrzymi skandal. Domniemany przywódca grupy, adwokat Gajusz kalpurniusz Pi- zon5, byB czBowiekiem raczej bezbarwnym. Bogaty, wspaniaBomy[lny, rozrzutny, kochaB uroki |ycia, pisaB wiersze, a nawet wystpowaB jako aktor w rolach tragicznych. Niepowodzenie spisku mo|na Batwo wy- tBumaczy: zbyt wielu wtajemniczonych, plotkarzy i opBaconych szpie- gów. Wprawdzie wszystko zaplanowano w najdrobniejszych szcze- góBach, ale nikt nie wziB pod uwag gBupoty Scewina. DzieD przed wyznaczonym terminem odbyB on potajemn rozmow z nale|cym do spisku ekwit Antoniuszem Natalisem, nastpnie napisaB testa- ment, kazaB w dramatycznym porywie dobrze oczy[ci wspomniany sztylet i, jakby tego wszystkiego byBo jeszcze maBo, urzdziB wielki bankiet, uwolniB niewolników i nakazaB wyzwoleDcowi Milichowi przy- gotowanie opatrunków na rany. Milich, w istocie rzeczy, nie wiedziaB nic konkretnego; wietrzyB nagrod, jak zauwa|yB Tacyt. To jego |ona namówiBa go do zdrady. TBumaczyBa m|owi, |e przecie| byli przy tym liczni niewolnicy i wyzwoleDcy, wszyscy widzieli to samo, wic jest tylko kwesti czasu, kto wykryje zamach. Nagroda jednak przypadnie tylko te- mu, kto uprzedzi innych. 19 kwietnia o [wicie Milich wraz z |on gorczkowo dobijali si do bram paBacu. SBu|ba nie chciaBa ich wpu[ci, cho krzyczeli, |e przynosz wie[ci wielkiej wagi. Wresz- cie zaprowadzono oboje do cesarskiego wyzwoleDca Epafrodyta, ten za[ po wysBuchaniu nowin postanowiB przekaza je cesarzowi. Natychmiast posBano po Scewina. Ten w czasie przesBuchania wypieraB si wszystkiego. Sztylet - byB troskliwie przechowywan pamitk rodzinn, testament sporzdzaB kilkakrotnie, nie dobiera- jc specjalnych dni, a niewolników obdarowywaB wolno[ci i pie- nidzmi. A co do uczty - zawsze lubiB przyjemne |ycie. I nie nakazywaB przygotowania |adnych opatrunków. Wreszcie Scewin z furi natarB na Milicha, zarzucajc mu zbrodnicz niewdzicz- no[. Kto wie, czy na tym nie skoDczyBoby si wszystko, gdyby nie |ona Milicha, która przypomniaBa, |e poprzedniego dnia Scewin dBugo rozmawiaB z Antoniuszem Natalisem. Natychmiast go [cig- nito. Wypytano obu podejrzanych oddzielnie i okazaBo si, |e odpowiedzi nie s zgodne. Poddano obu torturom. Pierwszy zaBa- maB si Natalis; zeznaB, |e w spisku uczestniczyB Pizon i Seneka. Scewin dodaB inne nazwiska: Lukana, Senecjona, Kwintiana i jesz- cze kilku. Trzem pierwszym obiecano uniewinnienie, je[li podadz dalszych sprzysi|onych. Lukan wymieniB matk, pozostali za[ najbli|szych przyjacióB. Neron postawiB na nogi caBy Rzym i ogBosiB stan wyjtkowy. Bramy miasta i ulice wylotowe zostaBy obsadzone wiernymi |oBnierzami germaDskimi. Pizon czekaB biernie, póki oddziaB |oBnierzy nie obstawiB domu. Wówczas dopiero przeciB sobie |yBy. Nie wiedziaB, |e istniaB spisek w spisku. Niektórzy uczestnicy postanowili bowiem po zamor- dowaniu Nerona u[mierci równie| Pizona. Trybun Subriusz Flawus wypowiedziaB si, |e byBoby przecie| absurdem usunicie kitarzysty, aby po nim nastpiB tragik. Po [mierci Pizona cezarem miano obwoBa Senek. Dla wBoskiego biografa Nerona, Massima Finiego, prawdziwy, his- toryczny Seneka nie miaB nic wspólnego z obrazem mdrego, od- wróconego od [wiata filozofa. ByB on - zdaniem Finiego - tym, kto wysBawiaB wod, a piB wino. CzBowiekiem, który po|yczaB pienidze na lichwiarski procent i polowaB na testamenty, optanym chciwo[ci. Neron wysBaB do Seneki trybuna Gajusza Sylwana, który zastaB go w podmiejskiej posiadBo[ci, gdzie razem ze swoj |on i dwoma przyjacióBmi zasiadaB do kolacji. Seneka broniB si, jak umiaB. Kiedy trybun zameldowaB cesarzowi tre[ odpowiedzi, obecny przy tym Tygellin natychmiast zapytaB: - "Czy ju| przygotowuje si na [mier?" Trybun zaprzeczyB. Rozkazano: - "Wic wró i powiedz mu wyraznie, |e ma umrze!" Ów trybun, Gajusz Sylwan, byB jednak równie| wcignity w spi- sek. Nim wic udaB si do Seneki, zapytaB prefekta Feniusza, czy rzeczywi[cie ma wykona rozkaz. Ten go potwierdziB. Sylwan nie poszedB ju| do domu Seneki osobi[cie, lecz pchnB centuriona. Czy ostatnie godziny filozofa rzeczywi[cie tak si rozegraBy, czy te| Tacyt chciaB mu zapewni godn [mier w historii, któ| to dzi[ wie? Starzec chciaB jeszcze zmieni swój testament, na co cen- turion nie zezwoliB. Ale nawet w tych ostatnich chwilach Seneka nie mógB wyzby si pewnej zarozumiaBo[ci i pozy. MówiB bowiem przyjacioBom, |e przekazuje im swój obraz |ycia, |on za[ prosiB, aby pociechy szukaBa w rozpatrywaniu cnót m|a. Potem popeBniB samobójstwo. Przez miasto do siedziby wBadcy prowadzono prawie bez przerwy caBe zastpy aresztowanych, winnych i niewinnych. Powodem oskar- |enia mogBa by nawet przypadkowa znajomo[ lub rozmowa z któ- rym[ ze spiskowców. PrzesBuchania prowadziB sam Neron oraz Tygel- lin i Feniusz Rufus. Ten ostatni sro|yB si tym bardziej, |e sam poczuwaB si do winy. ZdemaskowaB go Scewin, kiedy Feniusz nalegaB w trakcie jednego z przesBuchaD, by podaB wicej szczegóBów o spis- ku. Scewin krzyknB wówczas: - "Ty sam wiesz najwicej!" Przera- |ony prefekt zdoBaB wykrztusi tylko jakie[ oderwane sBowa. By mo|e udaBoby si Rufusowi w jaki[ sposób wyplta z afery, ale zostaB natychmiast zakuty w BaDcuchy przez kasjusza, olbrzymiego |oBnierza ze stra|y Nerona. UmarB nastpnego dnia, [city przez kata. Trybun Subriusz Flawus na pocztku wypieraB si swojego udzia- Bu w spisku. "Jestem przecie| zupeBnie inaczej uksztaBtowanym czBo- wiekiem i jako |oBnierz nigdy nie sprzymierzyBbym si ze zniewie[- ciaBym cywilem dla dokonania takiego czynu". ZaBamaB si w koDcu pod ci|arem dowodów. - "Dlaczego daBe[ si namówi do zBa- mania przysigi?" - zapytaB go Neron. - "Ode mnie nikt nie byB ci wierniejszy. Ale znienawidzi- Bem ci, kiedy zamordowaBe[ matk i |on, kiedy staBe[ si woznic, aktorem, podpala- czem". Neron, wedBug Tacyta, byB gBboko poruszony tymi sBo- wami. Czy ta rozmowa w ogóle si odbyBa, czy te| Ta- cyt po prostu wBo|yB w usta trybuna swoje wBasne zda- nie? Wyrok dla Flawusa daB si przewidzie: [mier przez [cicie. Neron zabarykado- waB si w swoim paBacu, op- tany strachem. jednak nawet w tej sytuacji ukaranie spis- kowców nie przeistoczyBo si w rzez. W sumie oskar|ono 70 osób, w tym 19 senato- rów, 7 ekwitów i 11 ofice- rów. Wydano 20 wyroków [mierci, 13 osób skazano na wygnanie, a 19 oskar|onych zwolniono. Jego po- przed- nik, Bagodny cesarz Klau- diusz, posBaB na [mier z bar- dziej bBahych powodów 30 senatorów i nie mniej ni| 300 ekwitów. Arystokracja nastawaBa na jego |ycie, komu wic Neron mógB jeszcze zaufa? W tym najbardziej chyba wstrzsaj- cym okresie panowania uma- rBa jego ukochana Poppea. Podobno u[mierciB dziecko i matk kopniakiem w brzuch - gBosiBa plotka. Jednak na- wet Swetoniusz, maBo mu przychylny, potwierdza mi- Bo[ i oddanie Nerona oraz fakt, |e Poppea byBa chora. Mania prze[ladowcza wBadcy przybieraBa zastraszajce rozmiary. My[laB o ucieczce, o abdykacji. Ale Rzymia- nie woleli martwego cesarza ni| cesarza po abdykacji, pogr|yB si wic w [wiecie wyobrazni, marzyB, |e jest tylko artyst. Artysta Neron uwa|aB si za utalentowanego artyst i od wczesnej mBodo[ci |yB zBudzeniem, |e jako artysta mógBby zarabia na swoje utrzymanie. Ale czy potrafiB [piewa? Na to pytanie stara si odpowiedzie w sto lat pózniej pochodzcy z Syrii pisarz Lukian. "Neron nie jest ani godny podziwu, ani [mieszny. Natura obeszBa si z nim w tej dziedzinie tak, |e trudno go chwali i trudno te| gani. BBd polega jedynie na tym, |e chce on po- szerzy gBbi i wysoko[ swojego gBosu bardziej ni| pozwala na to jego naturalny [rodkowy zakres. Dlatego jego gBos ma w sobie co[ pustego i przytBumionego, poniewa| na siB wstrzymuje i tBumi ton gardBowy. Wówczas jego [piew przypomina brzczenie roju trzmieli albo os. Ten brzczcy ton zostaje jakby zBagodzony deklamacj i akompaniamentem, je|eli [piewa bez wikszego zaanga|owania". Winne byBy temu zastpy pochlebców i klakie- rów, jego zaufanie do wielogodzinnych wiczeD z pBytkami oBowiu na piersi, do lekcji [piewu z najlepszymi nauczycielami w Im- perium, do mikstur i recept, proszków i napojów, które wypijaB, albo którymi pBukaB gardBo. Lub po prostu win ponosiBo jego niemal|e patologiczne wyobcowanie z rzeczywisto[ci. O pierwszym wystpie Nerona donosiB Tacyt: "Wreszcie Neron sam wszedB na scen, uderzyB z wielk staranno[ci w struny kitary i kazaB wielu mistrzom [piewu zasygnalizowa wej[cie... Wówczas równie| po raz pierwszy zwerbowani zostali rzymscy ekwici, Augu- stianie, mBodzi i silni fizycznie. Kilku z nich byBo z natury bezczel- nych, inni liczyli na wpBywy we wBadzy. Dniami i nocami rozlegaBy si oklaski, które wysBawiaBy pod niebiosa pikno i gBos cesarza. '~ W nagrod ludzie ci |yli w chwale i czci, jakby si rzeczywi[cie zasBu|yli." Artystyczne zamiBowania Nerona rozpaliBy si pBomieniem tym |ywszym, odkd nie tBumiB ich ukryty lk przed matk. {oBnierze troszczyli si o entuzjazm publiczno[ci. Denuncjatorzy opisywali ~ reakcj poszczególnych widzów, ludzie z ni|szych stanów byli bez procesu skazywani na [mier, je|eli si w ogóle nie [miali albo czynili to w niewBa[ciwych momentach. Nawet pózniejszy cesarz - Wespazjan miaB zosta pocignity do odpowiedzialno[ci, poniewa| zasnB podczas jednego z wystpów. Cesarski zapaB artystyczny nie znaB granic. ZpiewaB przez caBy dzieD i caB noc, podczas gdy pub- liczno[ musiaBa w skupieniu trwa na swoich miejscach. W[ród widzów pono pewnego razu tkwiB zmarBy, poniewa| nie mo|na byBo przeszkadza w przedstawieniu. Tacyt informuje z satysfakcj, |e czasami wicej ludzi opuszczaBo teatr, ni| wchodziBo; dziaBo si to wtedy, gdy kobiety podczas wystpu cesarza rodziBy. Za wybrykami artystycznymi Nerona ukrywaBa si jednak nie tylko mania wielko[ci, lecz równie| przekonanie, |e grubiaDskie i krwawe tradycje Rzymu, jego prowincjonalne |ycie kulturalne byBo mo|e odpowiednie dla niewielkiego wojowniczego paDstewka, lecz nie dla wBadcy caBego rejonu Morza Zródziemnego. Trzeba powiedzie, |e w Rzymie sto- sunek do sportu i sztuki jest inny ni| w dawnej Grecji. Tam zwycis- two w igrzyskach lub sBawa pie[niarza stanowiBy powód do dumy i stawiaBy w rzdzie najwybitniejszych osobisto[ci ka|dego miasta. Tutaj natomiast jest po prostu nie do pomy[lenia, by powa|ny czBowiek, nie mówic ju| o cesarzu, miaB pokaza si na arenie lub scenie jako zawodowy pie[niarz lub powo|cy rydwanem. ByBoby to poderwaniem autorytetu wBadzy zarówno w oczach samych Rzy- mian, jak i podbitych ludów. Podró| Nerona do Grecji okre[lano jako jego Babdzi [piew. ByBa to przysBowiowa kropla, która przepeBniBa dzban. Midzy 10 i 25 sierpnia 66 roku dziwny pochód przemieszczaB si z Rzymu do Brindisi. Tysice m|czyzn wdrowaBo, [piewajc i taDczc, z instrumentami strunowymi, smyczkami i maskami teat- ralnymi wzdBu| Via Appia. W[ród nich, w [wietnym humorze, Neron na wielkim mienicym si od zBota wozie. W ten sposób zaczBa si podró| imperatora do Grecji. Gdy na pocztku roku 66 delegacja miast greckich wrczyBa mu nagrod za "[piew z kitar", byB gBboko poruszony. PrzyjmowaB swoich go[ci jak przyjacióB, zaprosiB ich na wystawn uczt. Wówczas dojrzaBa w nim my[l, aby pokaza greckiej publiczno[ci i caBemu [wiatu, jakim jest wspaniaBym artyst. Poniewa| |yB w staBym lku przed kolejnym zamachem, podró| do Grecji byBa dla niego przyjemno[ci i ucieczk. MiaBa poza tym tBo dyplomatycz- ne. UdaB si do ojczyzny Muz, do kolebki wszystkich sztuk i umiejt- no[ci, pod której wpBywem od samego pocztku próbowaB zmieni rzymskie obyczaje. TowarzyszyBo Neronowi kilkana[cie tysicy osób: przyjaciele, Augustiani, kohorty pretorianów pod dowództwem Tygel- lina, wielu senatorów. Zim spdziB w Koryncie i pozostaB tam a| do kwietnia 67 roku. Przerw t wykorzystaB, aby zaj si pilnymi sprawami paDstwo- wymi. Powa|ne zamieszki w Jerozolimie wybuchBy ju| w maju roku 67. ByBy wywoBane okrucieDstwem i nadu|yciami ówczesnego pro- kuratora Gesjusza Horusa, ale zbieraB on tak|e |niwo uczynków wszystkich swoich poprzedników. Zadanie stBumienia buntu powie- rzyB Wespazjanowi, który wkroczyB do Judei, wiodc pot|n armi. Podró| do Grecji sBu|yBa nie tyle zaBatwianiu spraw paDstwowych, bardziej za[ wBasnej przyjemno[ci. Cesarz miaB urlop, byB tylko Neron - artysta. Na wiosn i w lecie uczestniczyB we wszystkich czterech igrzyskach panhelleDskich: olimpijskich, pytyjskich, istmijskich i nemej- skich. Podczas igrzysk olimpijskich odbyB si po raz pierwszy konkurs muzyczny, aby Neron mógB wystpi jako kitarzysta. Poza tym trzeba byBo znalez jeszcze kilku wspóBzawodników w dziedzinie "[piew tragiczny", aby i tak z góry przesdzone zwycistwo nie byBo caBkowit fars. Cesarz wystpowaB jako pie[niarz, aktor tragiczny, powo|cy rydwanem. Wszdzie zdobywaB wszystkie mo|liwe nagrody, cho czasem powinien by zdyskwalifikowany. Na przykBad w Olimpii spadB z rozpdzonego rydwanu, co omal nie zakoDczyBo si tragi- cznie. Swych pokonanych rywali wspaniaBomy[lnie obdarowywaB oby- watelstwem rzymskim; sdziowie otrzymywali t sam nagrod, a oprócz tego wielkie dary pieni|ne - 250 tysicy drachm, olb- rzymi sum; jej zwrotu domagaB si nastpca Nerona - Galba. Neron rzuciB si teraz w prawdziwy szaB wspóBzawodnictwa. W ig- rzyskach pytyjskich ku czci Apolla delfickiego chciaB wykorzysta wszystkie swoje mo|liwo[ci artystyczne. DBugo przygotowywaB si do tej chwili, szkoliB i udoskonalaB gBos. Podobnie jak ka|dy uczestnik, odczuwaB trem - wskazywaBoby to na fakt, |e manipulacja kon- kursami odbywaBa si by mo|e bez jego wiedzy. MarzyB, aby zmie- rzy si z najsBawniejszymi [piewakami Grecji. Rufus staraB si speBni |yczenie cesarza, nie pozbawiajc go zwycistwa. Dlatego zaanga|o- waB starych [piewaków, którzy dysponowali jeszcze niezBym gBosem, ale nie zale|aBo im na zdobyciu kolejnej nagrody. Naturalnie, Neron wygraB wszystkie konkursy [piewacze. ByB nie- zmiernie szcz[liwy i cieszyB si jak dziecko ze swoich sukcesów. Nie przeszkadzaBo mu to jednak zainkasowa nagród pieni|nych zwizanych ze zdobyciem laurów olimpijskich. Zachcony potwier- dzeniem swojego talentu artystycznego, zamierzaB dokona kolejnego wyczynu godnego cesarza. Poprzednio bezskutecznie usiBowali zre- alizowa go tyran Koryntu Periander 700 lat wcze[niej oraz Juliusz Cezar i Kaligula: mowa o przebiciu kanaBu korynckiego. Na pocztku 67 roku Neron zwróciB si do egipskich in|ynierów i geologów o przybycie do Koryntu, aby ocenili mo|liwo[ realizacji projektu i ustalili przebieg kanaBu, który miaB liczy 6 km dBugo[ci i 80 metrów szeroko[ci. Eksperci wydali pozytywn opini, wBadca zaaprobowaB przedsiwzicie. ka|dy wielki projekt znajduje jednak swoich krytyków. Z jednej strony, s to religijni fanatycy, którzy w ka|dej ingerencji w istniejcy stan rzeczy dopatruj si bluzniers- twa, z drugiej - ludzie ostro|ni, którzy obawiaj si, |e sztuczne poBczenie dwóch mórz mogBoby spowodowa powódz. WedBug ówczesnego stanu wiedzy, Morze Zródziemne miaBo wszdzie taki sam poziom, ale któ| mógB to potwierdzi z caBkowit pewno[ci? Obci|ona polityczn hipotek, nie chcianymi reformami, wBadza Nerona staBa na glinianych nogach. kolejna katastrofa mogBaby go zmie[, a mimo to zaryzykowaB. Nasz bohater wydaB Wespazjanowi rozkaz wysBania 6000 jeDców wojennych, z wBasnego otoczenia doBczyB 1000 pretorianów i kilka tysicy skazanych na roboty przymusowe, których sprowadziB ze wszystkich zaktków cesarstwa - Bcznie 10 tysicy robotników. Naturalnie, on wykonaB pierwsze pchnicie Bopat. Jego narz- dzie pracy byBo caBe ze zBota, a ziemi nosiB w koszu na wBasnym grzbiecie. To, |e pózniej Dion kasjusz przypisaB mu rozpoczcie budowy kanaBu "z nudów", graniczyBo z oszczerstwem. Realizacja du|ych przedsiwzi budowlanych byBa bowiem najpózniej od roku 64 staBym elementem polityki Nerona. kanaB koryncki bez wtpienia do niej nale|aB. Inne zródBa byBy bardziej obiektywne. Flawiusz Filostratus uznaB t inicjatyw za najwa|niejsze dokonanie Nerona, Pauzaniasz chwaliB je za olbrzymie uBatwienie handlu, Swetoniusz oceniB pozytywnie, a Pliniusz Starszy uwa|aB je nawet za konieczne. W Olimpii Prace rozpoczBy si w porcie Lechaion. Faktycznie przekopano jedn pit kanaBu. Po [mierci pomysBodawcy prace zostaBy na- tychmiast wstrzymane. Gdy w osiemna[cie stuleci pózniej, pod koniec XIX wieku wrócono do projektu, prace, które trwaBy od 1881 do 1893 roku, zostaBy podjte w tym samym miejscu i kana- Bowi nadano przebieg przewidziany przez znakomitych specjalis- tów Nerona. W [rodku listopada cesarz wysBaB do wszystkich greckich miast wiadomo[, aby ich mieszkaDcy 28 listopada mo|liwie licznie przybyli do koryntu: ma do obwieszczenia wa|ne sprawy. Oto jego przesBanie: "Hellenowie! Daj wam dar nieoczekiwany - cho nie ma rzeczy, której nie mo|na by spodziewa si po mojej wielkoduszno[ci; dar tak wielki, |e nawet nie [mieli[cie go |da. Oto wy wszyscy, Hel- lenowie zamieszkujcy Achaj i tak zwany dotychczas Peloponez, otrzymujecie wolno[ i zwolnienie od danin! Odwdziczam si te| w ten sposób waszym bogom, przekonaBem si bowiem, |e s mi oni |yczliwi i na ziemi, i na morzu, zezwalajc mi na uczynienie dobra niezwykBego. Miastom bowiem dawaBo wolno[ ju| wielu wBad- ców, caBej jednak prowincji daB j tylko Neron." Neron traktowaB swój akt powa|nie; za jego panowania wolno[ miast Hellady byBa for- malnie przestrzegana. W praktyce oznaczaBo to wiksz autonomi wewntrzn oraz zdjcie ci|aru danin. Ale nastpca Nerona, Wes- pazjan, cofnB te przywileje bez skrupuBów. Podczas gdy Neron [wiciB tryumfy w Grecji, w Rzymie przy- gotowywano jego upadek. ZmierzaBa ku temu przede wszystkim arystokracja, ze znanych powodów, ale równie| szemraB lud: statki ze zbo|em przypBywaBy nieregularnie, niektóre byBy nawet konfiskowane na potrzeby wojny w Judei. Oprócz tego kasa paDstwowa byBa pusta, co powodowaBo du| zwBok w wypBacie |oBdu. BBd, który |adnemu wBadcy nie wyszedB na dobre. Wy- zwoleniec Helios, pozostawiony w stolicy jako faktyczny wiel- korzdca, udaB si osobi[cie do cesarza. NastraszyB go, |e wro- gowie w stolicy przygotowuj wielki spisek. ApelowaB o mo|liwie szybki powrót - i Neron wróciB. Z pocztkiem 68 roku wypBynB na morze pomimo burzy, o maBy wBos unikajc [mierci. NakazaB wio[larzom da z siebie wszystko i przebyB Adriatyk w cigu zaledwie 7 dni. StanB w Brindisi, potem pojechaB do Neapolu, gdzie na krótko si zatrzymaB, a nastpnie ruszyB przez Ancjum i Alba Longa do Rzymu. Stolica powitaBa Nerona entuzjastycznie. Co za widok: wBosy sigajce ramion, purpurowa toga, wysadzany gwiazdami pBaszcz, na gBowie wieniec olimpijski z gaBzek dzikiej oliwki, w rku za[ wieniec pytyjski z li[ci lauru. Neron wystylizowaB swój wjazd na pochód tryumfalny. Razem z nim w zBoconym rydwanie cignitym przez dwa siwe konie, staB jego nauczyciel muzyki, Diodor, z przodu Augustiani, którzy oprócz 1808 wieD- ców zdobytych przez cesarza nie[li równie| tabliczki z nazwami miejscowo[ci jego triumfów. Witano go jak zwyciskiego wo- dza, wodza sztuki, nie wojny. Naturalnie wystp ten [cignB na niego gniew konserwatystów, którzy w "pozie" cesarza wi- dzieli poni|enie godno[ci tradycyjnych pochodów tryumfalnych. Z pewno[ci nie miaB takiego zamiaru. Nastpnego dnia zBo|ono wszystkie wieDce w Cyrku Wielkim, koBo wysokiego obelisku egipskiego. OdbyBy si wielkie wy[cigi rydwanów, w czasie któ- rych cesarz osobi[cie zaprezentowaB umiejtno[ci zwycizcy Olimpiad. Mimo tak uroczystego powitania atmosfera stolicy nie odpowiada artystycznej duszy Nerona. TskniB do Grecji. W poBowie marca do Rzymu dotarBa wiadomo[, |e zbun- towaB si mBody namiestnik Galii LugduDskiej, Juliusz Windeks. W tym czasie Neron przebywaB w Neapolu i nie przywizywaB do tej sprawy wikszego znaczenia. Rzeczywi[cie, Windeks dysponowaB szczupBymi oddziaBami, a tradycyjnie wierna Ne- ronowi Galia LugduDska z o[rodkiem w dzisiejszym Lyonie nie przyBczyBa si do rebelii namiestnika. Raczej mimochodem wBadca wystosowaB pismo do senatu. ProsiB o wybaczenie, |e nie przybywa jeszcze do Rzymu, jest to jednak spowodowane bólem gardBa i kazaB ogBosi, |e zapBaci milion sesterców za gBow Windeksa. Ten nie pozostaje jednak bezczynny. W prze- sBaniu do Galby, namiestnika Hiszpanii TarrakoDskiej, zachca go, aby to on wypowiedziaB si przeciw Neronowi i stanB na czele ruchu. ObiecywaB mu swoje poparcie, je[li Galba ka|e si obwoBa cesarzem. Niezmiernie bogatego, chciwego senatora Serwiusza Surpi- cjusza Galb, dobiegajcego 73 lat, mianowaB Neron w roku 60 namiestnikiem w Hiszpanii, gdy stosunki z senatem byBy jeszcze do[ dobre. Galba zarzdzaB ni sprawnie, cho od- znaczyB si na tym stanowisku poBczeniem okrucieDstwa i ule- gBo[ci. Jednak|e z biegiem lat surowo[ namiestnika zBagod- niaBa, czujnie bowiem obserwujc, co dzieje si w stolicy, jak szaleje Neron i jakie tocz si tam procesy, doszedB do wnio- sku, |e w niejasnej politycznie sytuacji najbezpieczniej bdzie - nic nie robi. MówiB otwarcie i cynicznie: "Przecie| nikogo nie karze si za to, czego zaniechaB." W dziewitna[cie wieków pózniej maksyma ta zrobiBa karier w dalekim kraju póBnocnym, cho niewielu urzdników zna tu imi Galby. Wreszcie Galba zostaB zmuszony do dziaBania, i to bardzo ryzykownego. Za mniejsze przewinienia wielu senatorów pBaciBo gBow, a Galba wiedziaB, |e w oczach Nerona i tak jest podejrzany z powodu pochodzenia, majtku, powagi. Czy wic ryzykuje, uprzedzajc cios z rki cesarza? Chocia| bunt zostaB zapocztkowany w prowincjach, jego gBow byB senat. Tym razem arystokracja ma zamiar raz na zawsze uwolni si od tyrana. W dniu 2 kwietnia odbyB si w Nowej kartaginie, dzisiejszej Kartagenie, wielki wiec wojska i obywateli rzymskich. W opub- likowanej proklamacji Galba opowiedziaB si otwarcie przeciw Neronowi i okre[liB siebie jako "legata senatu i ludu rzymskiego". PoparB go przede wszystkim Marek Othon, namiestnik Luzytanii, byBy m| Poppei i stary przyjaciel Nerona. Gdy doniesiono Neronowi o wydarzeniach w Hiszpanii, mdleje. Jednak szybko przyszedB do siebie, zaimprowizowaB kilka szyderczych wersów do przywódców rewolty, udaB si, jak zwykle wieczorem do teatru, znalazB nawet czas, aby przesBa pozdrowienie jednemu z aktorów. Dopiero nastpnego dnia wszczB [rodki zaradcze. Na jego polecenie senat ogBosiB Galb wrogiem ludu i skonfis- kowaB caBy jego majtek. Nastpnie zarzdziB konieczne posu- nicia militarne. Trzy legiony zajBy pozycje w póBnocnej Italii, do obrony Galii LugduDskiej wysBaB zupeBnie now falang "Alek- sander Wielki". Wcze[niej przystpiB do formowania legionu z wio[larzy floty wojennej w Misenum. W Germanii Górnej, najbli|ej buntowników, stacjonowaB z trzema legionami namiestnik Lucjusz Werginiusz Rufus. Niespodziewanie przyszBa wiadomo[, |e Windeks zostaB po- konany. W bitwie pod Vesontio z legionami Werginiusza Ru- fusa 20 tysicy ludzi Windeksa legBo trupem, on sam za[ popeBniB samobójstwo. Ale legioni[ci walczyli przeciw Win- deksowi nie z miBo[ci do Nerona, lecz dlatego, |e uwa|ali ten ruch za bunt Galów. W istocie zwycizcy byli tak samo nieprzychylni cesarzowi, jak i pokonani. Galba z jednym tylko legionem oszaDcowaB si na PóBwyspie Iberyjskim i czekaB na rozwój wypadków. Tymczasem oddziaBy nadreDskie oraz namiestnicy Dalmacji i Pannonii opowiedzieli si za cesa- rzem. W tej sytuacji wszyscy czekali na wyrazny sygnaB Ne- rona. By mo|e wystarczyBoby wyruszy przeciw Galbie na czele wiernego legionu. Ale nasz bohater zachowaB si bie- rnie. ByB wic cesarzem czy artyst? Neron zaznaB w Grecji praw- dziwej rozkoszy. KokietowaB pomysBem, |e usunie si z tronu albo podzieli go z Galb. W koDcu nawet jego zwolennicy maj mu za zBe takie niezdecydowanie. Klska Windeksa i postawa Werginiusza w rzeczywisto[ci pogorszyBy sytuacj Nerona. Oka- zaBo si, |e nikt nie chciaB widzie w nim cesarza. Wreszcie opu[ciB go nawet osBawiony Tygellin. ByB rzeczywi[cie chory, miaB raka gardBa. ZostaB przez Galb nagrodzony wicej ni| hojnie - darowaniem |ycia. Po ucieczce Tygellina wszystko spoczBo w rkach drugiego prefekta pretorianów Nimfidiusza Sabinusa. Zdaniem historyka medycyny, Hansa Schadewaldta, Sabinus wykorzystaB sBabo[ cesarza, który przez caBe swoje |ycie przypisywaB osobistym rozmowom i radom wiksze zna- czenie ni| ocenie wBasnej rzeczywisto[ci politycznej. UfaB caB- kowicie wskazówkom Sabinusa i to staBo si przyczyn jego zguby. Sabinus niezmordowanie wmawiaB wBadcy, |e wszyscy go opu[cili, a przeciw sobie ma caBe wojsko. PrzedstawiB mu pogBosk, |e namiestnik Egiptu Tyberiusz Aleksandrius wahaB si, czy przyj[ mu z pomoc, a wierny Turpilian zdradziB go. Tacyt pisaB w swoich "Rocznikach" - w tym wypadku mo|na mu z pewno[ci wierzy: "Neron zostaB obalony bardziej przez zBe wie[ci i plotki ni| broni". W koDcu Sabinus doprowadziB do tego, |e Neron opu[ciB "ZBoty Dom" i udaB si na noc ' do paBacu przy ogrodach ser- wiliaDskich. Sabinus za[ po- spieszyB z kilkoma senatorami do obozu pretorianów i oznaj- ~ ~, ~. miB, |e Neron uciekB do Egiptu. ~ Reszta to tylko formalno[. {oBnierzom obiecano zBoto, 30000 sesterców dla ka|dego pretorianina, 6 000 dla ka|de- go legionisty, je|eli obwoBaj , ~, Galb cesarzem. Nigdy nie otrzymali tych pienidzy. Gdy Neron rankiem, 9 czer- wca obudziB si po krótkim, nie- spokojnym [nie, dostrzegB na- tychmiast, |e nie byBo osobistej stra|y przybocznej. Jej ludzie odeszli, zabierajc ze sob na- wet posBanie cesarskiego Bo|a i zBot puszk, w której Neron przechowywaB trucizn otrzy- man od Lokusty. Tylko niewol- nicy i wyzwoleDcy Faon, Epaf rodyt, Neofitus i Sporus zostali przy nim. ZniknBa równie| pikna Statylia Messalina, jego maB|onka. Swetoniusz byB jedynym kronikarzem jego ostatnich godzin. Poniewa| Neron nie miaB przy sobie trucizny, wysBaB goDców, aby sprowadzi gladiatora Spikulusa, starego towa- rzysza biesiad, albo pierwszego lepszego, który byBby gotów go u[mierci. Ale nikt nie przyszedB. W przypBywie resztek wisielczego humoru woBaB: "Czy nie mam ani przyjaciela, ani wroga? ". Aby nie zosta natychmiast rozpoznanym, narzuciB sobie na ramiona stary pBaszcz i wBo|yB czapk niewolnika. Prze- branie, które oddaBo mu wielkie usBugi w przeszBo[ci, pod- czas nocnych wypadów. MaBa grupka uciekinierów minBa obóz pretorianów, sByszc, jak |oBnierze obwoBuj Galb ce- sarzem. Wreszcie musieli pozostawi konie i dalej i[ pieszo przez kolczaste krzaki. Faon rozpostarB swój pBaszcz, aby Neron nie poraniB sobie stóp. Gdy dotarli do kopalni piasku, Faon prosi Nerona, |eby si ukryB do momentu, gdy pozostali utoruj mu drog. Neron odmówiB: "Nie chc |ywcem i[ do grobu". Ciernie raniBy mu skór, rozdzieraBy pBaszcz. CzoBgajc si na czworakach dotarB do podmiejskiej kryjówki - willi Faona. Jego towarzysze nalegali, |eby popeBniB samobójstwo. Ale Neron nie poddawaB si, pogr|yB si w marzeniach. Faon jednak byB twardy. W koDcu Neron rozkazaB, |eby wykopa grób, aby mo|na go byBo przynajmniej godnie pochowa. Podczas przygotowaD cigle powtarzaB: "Jakim| artyst bdc, gin!" NadbiegB posBaniec z listem do Faona. Neron wyrwaB mu go z rki i przeczytaB, |e zostaB przez senat uznany za wroga oj- czyzny i |e jest poszukiwany, aby ponie[ kar wedle obyczaju przodków. WziB sztylet, sprawdziB ostrze, wBo|yB go jednak z powrotem do pochwy i powiedziaB: "Jeszcze nie nadeszBa godzina przez los wyznaczona." Nagle rozlegB si tupot koDs- kich kopyt, gwar gBosów, ostro wypowiadane rozkazy - to siepacze. WBadca kuli ziemskiej wbiB sobie sztylet w szyj przy pomocy swego sekretarza Epafrodyta. Jeszcze oddychaB, gdy wpadB centurion i narzuciB mu opoDcz na ran, udajc, |e przybyB z pomoc. Neron odpowiedziaB tylko: "Za pózno" i jesz- cze: "Oto wierno[". Z tymi sBowami na ustach skonaB. Oczy wyszBy mu na wierzch, nieruchome, budzc wstrt i groz wi- dzów. Wierna Akte pochowaBa jego prochy w sar- kofagu, który ustawiono w grobowcu rodu Domicjuszów, na wzgórzu Pincius. Ale czy zmarB naprawd? Wielu nie chciaBo w to uwierzy i trzeba przyzna, |e okoliczno[ci [mierci przedstawiaBy si rzeczywi[cie niezbyt jasno. Zbyt maBo byBo [wiadków, a ludzie ci, niskiego stanu i bardzo zwizani z Neronem, mogli sfingowa [mier, palc zwBoki kogo[ innego. Nic wic dziwnego, |e co pewien czas pojawiali si samozwaDcy. Dwa lata po jego [mierci pojawiB si faBszywy Neron. W caBym Imperium, a przede wszys- tkim w greckich prowincjach, gdzie miaB zwolenników, zapa- nowaBo wielkie o|ywienie. Neron antycznej historiografii, przed- stawiany jako monstrum na tronie cesarskim, zapewne nie byB tak postaci. Tacyt, Dion Kasjusz i Swetoniusz osignli jednak swój cel: znieksztaBcili jego obraz tak, |e ukryBa si za nim niemal caBkowicie jego prawdziwa to|samo[. Przypisy ' Lukusta - pochodziBa z Galii, braBa ju| udziaB w otruciu Klaudiusza w 54 r. n.e. Na pocztku roku 55 n.e. powtórnie u|yto jej na dworze cesarskim, tym razem do zamordowania Brytanika koDczcego 14 lat. Wreszcie sam Neron wziB dla siebie od Lukusty trucizn, któr ukryB w zBotej puszce, ale nie miaB siBy jej za|y. Lukust kazaB zabi Galba. z Praegustator - z urzdu kosztowaB potrawy. 3 PrzypBynBa na maBym, lekkim okrcie liburnijskim. Poniewa| w czasie przybijania do brzegu okrt skutkiem zdumiewajcej niezrczno[ci ster- nika doznaB jakich[ uszkodzeD, cesarz z caB gotowo[ci oddaB matce wspaniaBy okrt, wBa[nie stojcy w zatoce. 4 Cesarz rzymski byB w teorii przede wszystkim reprezentantem ludu. Prawnie znajdowaBo to swój wyraz w tym, |e posiadaB on wBadz trybuna ludowego i lata panowania liczyB od dnia jej przyjcia. Std zrodziBa si zasada: kto w jakikolwiek sposób dziaBa na szkod cesarza lub obra|a jego osob i rodzin, tym samym obra|a majestat ludu rzymskiego. 5 Powolno[ |yczeniom wBadcy wyszBa mu na dobre. Skazano go na wygnanie, niezbyt jednak surowe; |yB dBugie lata na Sardynii w spokoju i dobrobycie. ZmarB [mierci naturaln. ~ ZmarB zaliczono w poczet bóstw. "Diva Claudia Augusta" otrzymaBa swoj [wityni i kapBana oraz specjalne nabo|eDstwa. ' Setki arcydzieB sztuki, zgromadzonych przez Nerona w ZBotym Domu, Wespazjan przeniósB do [wityni. W roku 80, za panowania Tytusa, po|ar zniszczyB palatyDsk cz[ paBacu Nerona; Domicjan, brat i nastpca Tytusa, zbudowaB na tym-miejscu swoj now siedzib. W wier wieku potem, za Trajana, pastw ognia padB najpikniejszy zespóB ZBotego Domu - sale na wzgórzu Oppius. OcalaBy tylko dolne komnaty. Trajan kazaB je zasypa gruzami i zamurowa, a na tym miejscu wzniósB ogromne termy. ju| w czasach wczesnego Odrodzenia odkryto ów zasypany przez Trajana parter ZBotego Domu. Zcienne malowidBa zachowaBy si tam [wiet- nie. ZwiedzaBo owe sale wielu artystów, w[ród nich i uczniowie Rafaela. W roku 1811 odkryto dalsze sale. Ze wszystkich cz[ci Neronowego paBacu najdBu|ej utrzymaB si westybul. ZburzyB go dopiero cesarz Hadrian w roku 121, aby na podwalinach wznie[ [witynie Romy i Wenery. s Gajusz Kalpurniusz Pizon - m|czyzna w sile wieku, postawny, dob- rze zbudowany, wysportowany. W zachowaniu BczyB szlachetn wytwor- no[ z ujmujc bezpo[rednio[ci. SBynB jako [wietny mówca i czsto wystpowaB w senacie i przed sdami. InteresowaB si poezj i wymow; przed gronem przyjacióB popisywaB si recytacj wBasnych utworów i jako pie[niarz; chtnie otaczaB si mBodymi literatami i wspieraB ich pienidzmi. Hojny byB bardzo, co czyniBo go szczególnie popularnym w[ród szerszych warstw ludno[ci, tak samo jak zamiBowanie do gry w piBk i warcaby. Nale|aB do najbogatszych ludzi Rzymu. PomagaB finansowo nawet zubo- |aBym senatorom i ekwitom. ~ Augustiani - korpus cesarskich towarzyszy, mBodzie|y z arystokra- tycznych domów. Byli jakby przyboczn stra| wBadcy, a zarazem sprawn organizacj klakiersk. Po raz pierwszy wystpili w grudniu 59 roku pod- czas Juvenaliów, po[wiconych zabawom i sportowym popisom mBo- dzie|y. 6ů CJhnH´„Ě…”Űvóčűč83°:°;Ž=Â=:>Ŕ>üi…îÁĆ6úúúúúúúúúúúúúúúúúú$1$´„Ě…”Űvóčűč83°:°;Ž=Â=:>Ŕ>üi…îÁĆ6#0P°Đ/ °ŕ=!°‰"°‰#‰$‰%° [.@ń˙. StandardowymHBA@ň˙ĄBDomy[lna czcionka akapitu >˙˙˙˙666˙˙StanisBaw JakubowskiF:\BOOKS\SFINKS\NERON.doc˙@ PP>G‡ŸTimes New Roman5€Symbol3& ‡ŸArial"ˆĐŠÇjTŚÇjTŚ§(ťçvî$”˙˙Neron???StanisBaw Jakubowskiţ˙ŕ…ŸňůOhŤ‘+'łŮ0dˆ Ź¸ÄŘ ř  , 8DLT\âNeronfero????? Normal.dotStanisław Jakubowski83anMicrosoft Word 8.0i@@ŇţůĂŔ@ŇţůĂŔ§(ťçţ˙ŐÍ՜.“—+,ůŽDŐÍ՜.“—+,ůŽ4đ hp€ˆ˜  ¨°¸ Ŕ ŇâPFRONroîv”ć Neron Title˜ 6> _PID_GUIDâAN{34ED5CA0-2FFD-11D5-A595-00105A09D6B6}  !"#$%&'()*+,-./0123456789:;<=>?@ABCDEFGHIJKLMNOPQRSTUVWXYZ[\]^_`abcdefghijklmnopqrstuvwxyz{|}~€‚ƒ„…†‡ˆ‰Š‹ŒŽ‘’“”•–—˜™š›œžŸ Ą˘Ł¤ĽŚ§¨ŠŞŤŹ­ŽŻ°ą˛ł´ľśˇ¸šşťź˝žżŔÁÂĂÄĹĆÇČÉĘËĚÍÎĎĐŃŇÓÔŐÖ×ŘŮÚŰÜÝŢßŕáâăäĺćçčéęëěíîďđńňóôőö÷řůúűüýţ˙     ţ˙˙˙!"#$%&'ţ˙˙˙)*+,-./ţ˙˙˙1234567ţ˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙<ţ˙˙˙ţ˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙Root Entry˙˙˙˙˙˙˙˙ ŔF@tń/ůĂŔŔ'4ůĂŔ>€1Table˙˙˙˙˙˙˙˙ WordDocument˙˙˙˙˙˙˙˙%>SummaryInformation(˙˙˙˙(DocumentSummaryInformation8˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙0CompObj˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙j˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙ ˙˙˙˙ ŔFDokument Microsoft Word MSWordDocWord.Document.8ô9˛qĐĎॹá>ţ˙ !#ţ˙˙˙ ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ěĽÁIżLbjbj˛ł˛ł% ĐŮĐŮŚ˙˙˙˙˙˙˙]˘˘˘˘˘˘˘śśśśś  śƒśÚÚÚÚÚÚÚÚHJJJJJJ$9ô-–n˘ÚÚÚÚÚnÚ˘˘ÚÚÚÚÚÚÚ˘Ú˘ÚHśś˘˘˘˘ÚHÚnÚH˘˘HÚÎ @!˙ířĂŔśśÚHFANTASTYCZNE PODRÓ{E MARCO POLO "II milione", czyli poBowa prawdy Gdy Marco Polo jako siedemdziesicioletni starzec le|aB na Bo|u [mierci (prawdopodobnie w roku1324), przyjaciele wezwali go do odwoBania zmy[lonych historii o cudach Azji OdrzekB im, |e z tego, co widziaB i sByszaB, opowiedziaB zaledwie poBow. Gloryfikowano go jako weneckiego bohate- ra i zaliczono do wielkich pionierów odkry geograficznych Nawet Aleksander von Humboldt nazwaB Marco Polo najwik- szym podró|nikiem wszech czasów,za[ jego "Opisanie [wiata"' okre[liB jako znakomite dzieBo. Krzysztof Kolumb zabraB "La division du monde" - bo tak naprawd zatytuBo- wany byB ów dziennik podró|y - na sw sBynn wypraw na zachód. Egzemplarz ten, z licznymi odrcznymi notatkami Kolumba na marginesach, spoczywa dzi[ w "Biblioteca Colom- bina" w Sewilli. By mo|e "najwikszy odkrywca wszech czasów" nigdy nie dotarBby do Ameryki, gdyby nie czytaB opisów bogactw Azji. Opowie[ci wenecjanina zawieraj liczne niedorzeczno[ci i oczywiste zmy[lenia, mimo to wikszo[ badaczy nie sta- wia ich pod znakiem zapytania. Czy przyjaciele Marco mieli wic racj, wtpic w prawdziwo[ jego historyjek, a [wiat zdemaskowaB mitomana i oszusta? Czy to mo|liwe, |e wy- my[liB swoj 17-letni sBu|b w charakterze gubernatora wielkiego chana Kubilaja, |e nie widziaB wielu rzeczy, o któ- rych donosiB, a mo|e nawet wcale nie byB w Chinach? Udajmy si wspólnie na pasjonujc wypraw tropem tych pytaD. Wenecja, miasto [w. Marka Zbli|ajc si do miasta od strony lotniska, nazwanego imieniem Marco Polo, byli[my urzeczeni jego piknem. Wschodnie elementy architektury paBacu do|ów i bazyliki [w. Marka przypominaj o [cisBych zwizkach z Orientem. W cza- sach, do których chcemy si cofn, Wenecja nale|aBa wpra- wdzie do najbardziej znaczcych miast obszaru [ródziem- nomorskiego, ale daleko jej byBo do "perBy Adriatyku". Nie przypominaBa piknego, peBnego uroku i uderzajcego prze- pychem miasta, jakim jest obecnie. Ulice nie byBy wybruko- wane, przed katedr waBsaBy si [winie. Place pokrywaBa gruba warstwa [mieci i ekskrementów, kobiety nosiBy wic buty na wysokich, drewnianych obcasach. Z wielu wspania- Bych paBaców, które mo|emy obecnie podziwia nad Canal Grande, istniaBy wówczas tylko nieliczne, m.in. Fondaco dei Turchi i Palazzo Loredan. StaBa ju| tak|e bazylika San Marco, cenny zabytek w stylu bizantyjskim - jej wygld niewiele odbiegaB od dzisiejszego, czego dowodzi mozaika na portalu po lewej stronie fasady. Ju| wtedy wznosiBa si Katedra w Torcello i ko[cióB Santa Maria e Donato w Murano. Wik- szo[ domów w XIII i XIV w. budowano jeszcze z drewna, padaBy wic ofiar powtarzajcych si po|arów. Od roku 1204, kiedy to do|a Enrico Dandolo na czele wyprawy krzy- |owej zdobyB i spldrowaB Konstantynopol - pozbywajc si konkurencji w handlu morskim - Wenecja staBa si jednym z najpot|niejszych miast [ródziemnomorskich. MiaBy to potwierdza bogate Bupy, które Dandolo przywiózB ze sob: w[ród nich sBynne cztery rumaki ze zBoconego brzu. Do dzi[ w bazylice [w. Marka, na tarasie, nad przepiknym portalem gBównym z rzezbionymi drzwiami z brzu, mo|emy podziwia ich kopie. Wszystko to nale|aBo do otoczenia przyszBego podró|nika, Bcznie ze stolikami do gry, ustawionymi w przedsionku ba- zyliki San Marco. Ówczesne obyczaje nie byBy zbyt chrze[- cijaDskie, raczej brutalne, nawet okrutne. Kradzie|e, rabunki na ulicach, gwaBty staBy si codzienno[- ci. MieszkaDcy byli w przewa|ajcej cz[ci ubodzy i - wedBug wspóBczes- nych poj - zdemoralizowani. {adne- mu z patrycjuszy, bogatych kupców, a tak|e odzianych w futra i jedwab ary- stokratów nie przyszBoby na my[l, aby si umy, wszdzie wic czu byBo ok- ropny odór. Kwitncy handel przycigaB wielu kupców z caBego [wiata, pragn- cych robi tu interesy. Niejeden przy- bysz próbowaB szcz[cia jako |eglarz, podejmujc zajcie do[ ryzykowne ze wzgldu na grasujcych na Adriatyku pi- ratów. Miasto liczyBo w owym czasie ok. 100 000 mieszkaDców, pochodz- cych ze wszystkich krajów Europy i Blis- kiego Wschodu oraz liczn grup nie- wolników. Szczególnie dzielnica Rialto, handlowe centrum metropolii, przedstawiaBa barwn mozaik narodowo[ci. Mo|na tu byBo kupi albo sprzeda praktycznie wszystko: materiaBy, kamienie szlachetne, srebrne talerze, zBot bi|ute- ri oraz przyprawy i barwniki ze Wschodu. SBynny most Rialto - wtedy jeszcze drewniany - podnosiB si w [rod- kowej cz[ci, aby przepu[ci wiksze statki. Dziki dogodnemu poBo|eniu miasta i talentom handlowym mieszkaDców Wenecja zapewniBa sobie panowanie nad Ad- riatykiem i drogami handlowymi na wschód, Konkurujc jedy- nie z Genu i Piz. DochodziBo wic czsto do zbrojnych konfliktów. Marco Polo braB udziaB w jednej z takich bitew midzy weneckimi i genueDskimi galeonami w 1298 r. o przy- wileje handlowe w Akce i dostaB si do niewoli. W wizieniu dyktowaB podobno wspomnienia z podró|y towarzyszowi nie- doli - Rusticjanowi z Pizy, zwanemu Rustichello. Z wiarygod- nych zródeB historycznych nie dowiadujemy si o naszym bohaterze prawie niczego. Z tego, co sam o sobie mówiB, wynika, |e urodziB si prawdopodobnie w roku 1254 w We- necji, a w 1271 r., jako siedemnastolatek, wyruszyB wraz z oj- cem Nicolo i stryjem Maffeo na peBn przygód wypraw na wschód. Kupiecka rodzina Polo trudniBa si handlem w Kon- stantynopolu oraz na wybrze|u Krymu - w Soldai. Jeden ze stryjów Marco posiadaB nawet dom w Konstantynopolu. Czy on sam uczszczaB do szkóB, czy umiaB chocia| czyta i pisa - nie wiadomo. Jezdzcy Apokalipsy czy niebiaDski raj? Wszystkim Kupcom prowadzcym interesy na Bliskim Wschodzie dawaBy si we znaki napite stosunki midzy chrze- [cijanami a muzuBmanami, wynik organizowanych od prawie dwóch wieków wypraw Krzy|owych. Europejskim faktoriom w krajach islamskich narzucono wysokie cBa, ponadto wci| panowaBa tam niestabilna sytuacja polityczna. Szukano wic innych szlaków handlowych. Zredniowieczne podró|e ku nie zbadanym ldom wizaBy si zawsze z poszukiwaniem raju. Gdzie[ na wschodzie spodziewano si odnalez Kraniec [wia- ta. W bajkowych relacjach donoszono o |yjcych tam jedno- okich ludziach, a tak|e o istotach, Które przykucajc w sBoDcu osBaniaBy swe pokryte strupami gBowy wBasnymi stopami - ni- czym wielkim parasolem. Nawet tak uczeni m|owie jak Arys- toteles i Pliniusz wspominali w swych pismach o tych dziwacz- nych stworach, zamieszkujcych rzekomo Indie i szczekajcych niczym psy. Znajomo[ geografii przez ludzi [redniowiecza byBa bardzo ograniczona. Interesowali si oni raczej niebem i piekBem ni| dalekimi krajami. Mistyka i kontemplacja zdominowaBy procesy my[lowe. Staro|ytne wyobra|enia na temat KsztaBtu [wiata - np. egipskiego geografa Ptolemeusza2 z II w. n.e. - znane s tylko fragmentarycznie. Jego dzieBa naukowe zostaBy od V w. prawie caBkowicie zapomniane. Dlatego [re- dniowieczne mapy przedstawiaj pBask Ziemi zwykle w formie tarczy. W centrum lokalizowano zawsze Jerozoli- m, uto|samion z niebiaDsk Jerozolim Apokalipsy. Mapy takie nie przedstawiaBy wic |adnej warto[ci, nawet ta spo- rzdzona przez Ptolemeusza ukazywaBa Europ i Morze Zródziemne zbyt rozcignite, przez co obwód Ziemi i sze- roko[ morza oddzielajcego - jak sdzono - Europ od Azji wydaj si o wiele mniejsze ni| w rzeczywisto[ci. Na podstawie obliczeD Ptolemeusza i sprawozdaD Marco Polo przesuwano hipotetyczne wybrze|a wschodniej Azji o dalsze 30 procent na wschód, odlegBo[ pomidzy Azj a Europ malaBa wic jeszcze bardziej. ByB to jeden z wa|niejszych powodów, dla których Kolumb uwa|aB Atlantyk za mo|liwy do przebycia. Lecz w drugiej poBowie XIII w. nikt o tym jesz- cze nie my[laB. Aby handlowa ze Wschodem, podró|owano w tym kierunku, przede wszystkim znanymi od dawna szla- kami. Ju| w staro|ytno[ci Chiny i Europa poBczone byBy ,.jedwab- nym szlakiem"3. T drog handlow towary ze [wiatowej met- ropolii handlu Xi'an docieraBy na Bliski Wschód, a stamtd statkami do Europy. Odkd rozlegBe obszary Azji dostaBy si pod panowanie islamskie, poBczenie to zostaBo przerwane. Dopiero w okresie podbojów mongolskich, wraz z towarzy- szc im swobod handlow, dawny trakt odzyskaB w XIII w. znaczenie - cho ju| nie takie jak w staro|ytno[ci. Stosunek [redniowiecznej Europy do Tatarów4 wahaB si midzy dwiema skrajno[ciami. uchodzili za wysBanników paDstwa legendar- nego chrze[cijaDskiego wBadcy, ksidza Jana5, w którym wi- dziano potencjalnego sprzymierzeDca w walce z islamem. Jednak|e w dziejach Europy Zrodkowej i Wschodniej zapisali si jako brutalni najezdzcy, wrcz posBaDcy antychrysta, za[ doniesienia o ich okrucieDstwach napawaBy strachem i wpra- wiaBy w panik caBy kontynent. Ten stepowy lud z Mongolii, wywiczony we wBadaniu Bukiem i strzaBami, miaB przewag nad ci|kim, opancerzonym rycerstwem wieków [rednich. Tatarzy na swych maBych, szybkich konikach napadali wsie i miasta, nie zostawiajc kamienia na kamieniu. Niczym burza mknli przez Europ, w 1241 r. dotarli do Polski, na Zlsk, Morawy i Wgry. Pod Legnic odnie[li druzgocce zwycistwo nad rycerstwem niemieckim i polskim, za[ w bitwie nad rzek Sajó - nad wojskami wgierskimi. Potem nagle zniknli bez widocznego powodu. Mimo to niektórzy liczyli na pozyskanie w MongoBach sprzymierzeDców przeciw znienawidzonym muzuBmanom i dla wyzwolenia Ziemi Zwitej. Ju| pierwszy wBadca mon- golski, Czyngis-chan, wydawaB si wielu Europejczykom ksiciem piekieB, "biczem bo|ym". Czyngis-chan urodziB si w 1167 r. nad rzek Onon, w póBnocnoazjatyckim stepie, na wschód od jeziora BajkaB. ZjednoczyB wszystkie plemiona mongolskie w scentralizowane paDstwo ze stolic w Karako- rum, a umierajc - w 1227 r. - pozostawiB paDstwo siga- jce od Pacyfiku do Morza Czarnego. MieszkaDcy podbija- nych terenów wierzyli, |e Europ najechaBy mityczne ludy Gog i Magog, które uto|samiali z Tatarami. Wielu ufaBo jednak, i| na Dalekim Wschodzie le|y niebiaDski raj ksidza Jana. Na tych oczekiwaniach i nadziejach opieraB si Marco Polo, twierdzc, |e odnalazB nad {óBt Rzek dawne paDst- wo kapBana. D|c do ewentualnego sojuszu z MongoBami, król francuski i papie| wysBali do Karakorum wiele poselstw. Nie chodziBo im przy tym wyBcznie o poszukiwanie chrze[cijaDskiego raju, lecz tak|e o zródBa luksusowych towarów (jedwabiu, przypraw, zBota), o niezmierzone bogactwa Wschodu. Ka|da wiadomo[, ka|da opowie[ wzmagaBa pragnienie krajów zachodnich do nawizania kontaktów z Orientem. Niestety, szlak jedwabny ju| od wieków byB zamknity dla podró|nych. Dopiero podboje MongoBów w XIII w. zjednoczyBy obszary nale|ce dotd do ró|nych wBadców. SkoDczyBy si wojny, zniknBy granice, a wraz z nimi cBa. Kupcy, dyplomaci i misjonarze mogli wic znów wyruszy z portów na wschodnich wybrze|ach Morza Zródziemnego przez Ukrain w gBb Azji. Sporz- dzone przez nich opisy ró|nych religii i narodów mówi o pierwszym zetkniciu [redniowiecznej Europy z caBko- wicie odmiennymi cywilizacjami. Relacje te - Bcznie ze sprawozdaniem Marco - poprzedzaB gwaBtowny wzrost zainteresowania geografi na naszym kontynencie; staBo si ono przyczyn poszukiwania drogi morskiej do Indii. Wraz z jej odkryciem szlak jedwabny ostatecznie straciB znaczenie. Kto odkryB Chiny? Trzej panowie Polo nie byli oczywi[cie pierwszymi, którzy wybrali si do Azji Wschodniej. W latach 1243-1244 flaman- dzki rycerz, Baldwin z Hennegau, odwiedziB Karakorum. Giovanni da Piano del Carpine podró|owaB w latach 1245-1246 z listem papie|a Innocentego IV do wBadcy i narodu tatarskiego. Jako pierwszy pozostawiB sprawozdanie opisujce |ycie i zwyczaje MongoBów. FranciszkaDski mnich wyruszyB w niedziel wielkanocn Anno Domini 1245 z Lyonu poprzez Polsk5 i Rosj, 22 lipca 1246 r. dotarB do chana, a w rok pózniej powróciB do Francji z pismem mongolskiego wBadcy. Chan |daB podporzdkowania si mu caBej Europy. RozkazywaB królom i papie|owi, aby zjawili si na dworze w Karakorum. Dokument ten odnaleziono w archiwum Wa- tykanu. Król francuski, Ludwik IX Zwity, wysBaB do tatarskiej stolicy nastpnego zakonnika, Andre de Longjumeau. Rzdy sprawowaB tam od 1251 r. wielki chan Mongke, wnuk Czyn- gis-chana, o|eniony z chrze[cijank. Jego bracia - Hulagu i Kubilaj - wBadali Persj oraz Chinami, za[ kuzyn - Batu- -chan zaBo|yB paDstwo ZBotej Ordy. Kolejnym podró|nikiem, który udaB si w 1253 r. do Kara- korum na polecenie Ludwika IX i nadzwyczaj dokBadnie opisaB obyczaje dworu mongolskiego, byB franciszkanin Wilhelm Ru- bruk. Jego relacja nie pozostawia wtpliwo[ci, |e mnich naprawd widziaB to, o czym napisaB. Opis ludzi, miast i kraj- obrazów dowodzi spostrzegawczo[ci autora, umiejtno[ci obserwowania i dostarcza pierwszych wiarygodnych informa- cji geograficznych o wschodnich krainach. Równie| pózniej- szy arcybiskup Pekinu, Giovanni di Montecorvino, budow- niczy pierwszego katolickiego Ko[cioBa w Chinach, nale|y do pionierów wypraw do Azji wschodniej. Ju| w 1305 r. wysBaB stamtd za po[rednictwem kupców weneckich pier- wsz wie[ do papie|a. Wymieni nale|y wreszcie Odorico da Pordenone, franciszkaDskiego zakonnika czeskiego po- chodzenia. PrzebywaB on w Chinach w 1324 r. i zwróciB uwag na dwie osobliwo[ci, o których Marco Polo nie wspo- mniaB ani sBowem: skrpowane stopy kobiet i poBowy z kor- moranami. Dwór w Karakorum odwiedziBo wic przed naszym boha- terem wielu Europejczyków. Czsto pozostawiali szczegóBo- we notatki, które mo|emy porówna ze wspomnieniami wenecjanina. Oprócz tego zachowaBy si zródBa arabskie - np. zapiski Raszyda ad-Din - nieoceniona skarbnica wiedzy na temat Chin10. Relacje Polo wyró|niaj si jednak pod wieloma wzgldami spo[ród innych. OpisaB on nie tylko |ycie i zwyczaje mieszkaDców Dalekiego Wschodu, lecz tak|e now stolic MongoBów - ChanbaByk (dzisiejszy Pe- kin), poBudniowe i poBudniowo-wschodnie obszary Chin a| do granic Birmy i Tybetu. MaBo tego: donosiB o licznych krajach, które miaB zwiedzi w drodze powrotnej; na samym tylko Morzu ChiDskim wymieniB 7448 wysp. PisaB m.in. o Ja- ponii, Indiach i Madagaskarze. Czy naprawd widziaB wszys- tko na wBasne oczy - nad tym bdziemy si jeszcze za- stanawia. DzieBo "La division du monde" zostaBo napisane - dziki wspóBudziaBowi Rustichella - w jzyku starofrancuskim i z te- go powodu szybko zyskaBo popularno[ w Europie. Przekazy misjonarzy i mnichów natomiast - czsto znacznie dokBad- niejsze, ale sporzdzone po Bacinie - pozostaBy dostpne jedynie dla wskiego krgu uczonych i duchownych. Marco Polo zapewnia, i| byB jedynym przybyszem z Zachodu, który przez 17 lat przemierzaB prowin- cje rozlegBego paDstwa MongoBów ja- ko bliski zaufany Kubilaj-chana. We wstpie wychwalaB siebie samego jako uzdolnionego i sumiennego obserwa- tora. Pod tym wzgldem nie byB osa- motniony: Anglik John Mandeville twierdziB, |e przez 34 lata podró|owaB po [wiecie i ponad rok sBu|yB wielkie- mu chanowi, ale jego oszustwo zde- maskowano. Wiadomo te|, |e Belg Jean de Bourgogne zestawiB sw ksi|k z fragmentów ró|nych zródeB - spo- |ytkowaB m.in. prac Odorico da Po- rdenone. Czy to mo|liwe, aby wielki wenecjanin tak|e wykorzystywaB cudze obserwacje? Kto napisaB "Dziwy [wiata"? "panowie cesarze i królowie, ksi|ta i markizowie, woje- wodowie, rycerze i obywatele oraz wszyscy ludzie, którzy pragniecie pozna nacje i osobliwo[ci ró|nych cz[ci [wiata, wezcie t ksig i ka|cie z niej czyta. A znajdziecie w niej wszystkie najwiksze cuda i ró|norodne dziwy Armenii i Persji, Tatarii i Indii i wielu innych ziem, o których nasza ksiga wam opowie po porzdku, tak jak Jegomo[ Marco Polo, mdry i szlachetny obywatel Wenecji, opowiada, co na wBasne oczy widziaB. Lecz znajd si tam rzeczy, których nie ogldaB, ale o których sByszaB od ludzi wiarygodnych i prawdomównych. Wic podamy rzeczy widziane jako widziane, a sByszane jako sByszane, aby nasza ksiga byBa uczciwa i prawdziwa, bez |adnego kBamstwa. I ka|dy, kto t ksig czyta bdzie, lub ci, którzy bd jej sBucha, wierzy jej maj, bo wszystko s to rzeczy prawdziwe. Gdy| powiadam wam, |e od czasu, gdy nasz Pan Bóg stworzyB wBasnymi rkami Adama, praojca na- szego, a| do dnia dzisiejszego nie byBo chrze[cijanina ani Saracena, ani pohaDca, ani |adnego czBowieka jakiejkolwiek nacji, Który by tyle zwiedziB ró|nych cz[ci [wiata i tyle poznaB wielkich dziwów, co ów Im Marco zwiedziB i poznaB. I dlatego uwa|a on, |e byBaby to wielka szkoda nie spisa tych wszys- tkich cudów (...), aby te| inni ludzie, którzy ich nie widzieli i nie poznali, dowiedzieli si o nich z tej ksigi. (...) On te|, przebywajc w wizieniu w Genui, poleciB to spisa Im Panu Rusticjanowi z Pizy, który w tym samym wizieniu siedziaB, a byBo to w roku 1298 od narodzenia Jezusa Chrystusa."" Jedn z zagadek, jak spotykamy ju| we wprowadzeniu do ksigi, jest Kwestia jej autorstwa. SBowa prologu wskazuj, |e relacja z podró|y miaBa powsta przy wspóBudziale wBoskiego powie[ciopisarza, Rusticjana z Pizy. Romanistka Barbara Wehr wysunBa interesujc tez: Rustichello wykorzystaB jedynie pierwopis tekstu Polo, opracowaB go literacko i opublikowaB, opatrujc lapidarnym dopiskiem - "podyktowano w genueD- skim wizieniu". Ju| z przedmowy - napisanej w stylu fran- cuskich eposów rycerskich - wynika, i| nie jest to sensu stricto dziennik z wyprawy: Rusticjan, znany równie| jako autor romansów rycerskich, wzbogaciB go o dodatkowe ele- menty epickie. FormuBk "Panowie cesarze i królowie, ksi|ta i markizowie, wojewodowie, rycerze i obywatele ..." odnaj- dziemy w dosBownym brzmieniu w jednym z jego eposów o królu Arturze, przechowywanym obecnie w paryskiej Bi- bliotece Narodowej. Czy to mo|liwe, aby dwie ró|ne ksi|ki zaczynaBy si od tych samych sBów? Mimo uzasadnionych wtpliwo[ci uczeni nadal przyjmuj, i| "Dziwy [wiata" po- wstaBy jako owoc wspóBpracy obydwu towarzyszy niedoli. Tru- dno zrozumie taki pogld, gdy| dokBadniejsze poszukiwania wydobywaj na [wiatBo dzienne liczne sprzeczno[ci w kwestii autorstwa. Marco Polo powróciB ze swej wielkiej wyprawy w 1295 r., wraz z ojcem i stryjem. We wrze[niu 1298 r. zostaB wzity do niewoli w bitwie morskiej pod Curzola, gdzie dowodziB galerami do|y Andrea Dandolo. DonosiB o tym 200 lat póz- niej Giovanni Battista Ramusio, wenecki geograf, historyk i dyplomata. "Fortuna wojenna sprawiBa, i| flota nasza po- niosBa klsk, a Marco Polo w niewol popadB. ZaatakowaB bowiem wroga jako pierwszy i walczyB zawzicie za ojczysty kraj i za swój lud. Nikt jednak nie pod|yB za jego przy- kBadem, zostaB wic ranny i w BaDcuchach odesBany do Ge- nui". Jednak|e w archiwach Wenecji brak jakiejkolwiek wzmianki o uczynieniu naszego bohatera dowódc floty. Dlaczego tak wa|ne stanowisko miano by powierzy zupeB- nie nieznanemu czBowiekowi bez do[wiadczenia wojskowe- go, który wBa[nie powróciB z 24-letniej podró|y? Inny prze- kaz - Jacoba d'Aqui - mówiB, |e Marco zostaB pojmany w bitwie morskiej pod Laijas. "Roku paDskiego 1296 na Morzu ArmeDskim w pobli|u miejscowo[ci zwanej Laijas rozegraBa si bitwa midzy 15 galeonami genueDskimi a 25 weneckimi. W zacitej walce okrty wenecjan zostaBy poko- nane, a oni sami zabici lub uwizieni - w[ród nich messer Marco". Dominikanin d'Aqui myli si: bój pod Laijas miaB miejsce 22 maja 1294 r. - rok przed powrotem naszego podró|nika - a nie dopiero w 1296 r. Kolejna zagadka - w jaki sposób Polo miaBby dyktowa swe wspomnienia? Pomijajc nawet fakt, |e w genueDskich archiwach wiziennych nie zachowaBa si |adna wzmianka na jego temat, nale|y powtpiewa w mo|liwo[ pracy twórczej w niewoli. Genua i Wenecja, pot|ne nadmorskie metropolie, byBy od dawna zaciekBymi rywalkami. Wiarygodne zródBa wspo- minaj o wielu jeDcach skutych ci|kimi kajdanami, którzy umarli ndzn [mierci w lochach Palazzo del Capitano del Popolo - zwanego dzi[ paBacem di San Giorgio. Podczas bitwy stoczonej 7 wrze[nia 1298 r. w rce nieprzyjacióB wpadBo podobno 7400 wenecjan. Czy w warunkach okrutnej niewoli mogBa powsta tak obszerna ksiga? Jak sptany BaDcuchami wizieD miaBby dyktowa (z pamici?) dBugi, skomplikowany i peBen szczegóBów tekst? Giovanni Battista Ramusio znalazB wyja[nienie: Marco poprosiB rzekomo ojca o przysBanie do genueDskiej celi notatek z wyprawy. Nie brzmi to zbyt prze- konywajco. W jakim jzyku dyktowaB swe wspomnienia? Francuskiego przecie| nie znaB, wic pewnie u|ywaB mowy ojczystej - dialektu francusko-wBoskiego. Czy Rustichello, notujc od razu tBumaczyB na starofrancuski, czy te| przekBadu dokona- no pózniej? Nawet je[li Marco Polo rzeczywi[cie dostaB si do niewoli podczas bitwy pod Curzola i tworzyB sw relacj w wizieniu, caBe obszerne dzieBo musiaBoby powsta w ci- gu Kilku miesicy, w co trudno uwierzy. Mo|e Rustichello w jaki[ niejasny, podejrzany sposób wszedB w posiadanie za- pisków wspóBwiznia i sam napisaB francusk wersj "Opi- sania [wiata"? Istnieje inna jeszcze, BaciDska redakcja - mni- cha Francesca Pipino da Bologna, która ukazaBa si jeszcze za |ycia naszego bohatera. OpieraBa si prawdopodobnie na wydaniu weneckim z pocztków XIII stulecia. Co dziwne - w wydaniu BaciDskojzycznym brak pocztkowego roz- dziaBu i rozmaitych ozdobników, obecnych w tek[cie Rusti- cjana. Wariant zakonnika jest poza tym o wiele krótszy - dlaczego? Pytania mno| si, odpowiedzi nie sposób udzieli, nie dysponujc rkopisem - je[li takowy w ogóle istniaB. SBynne dzieBo Marco Polo ozdobiono pózniej na po- lecenie ksicia burgundzkiego, Jana Nieustraszonego, liczny- mi ilustracjami, przedstawiajcymi cuda [wiata w |ywych bar- wach i bogatej ornamentyce. Tak zwan "Livre de Merveilles", powstaB w 1410 r. w Pary|u, otrzymaB trzy lata pózniej w darze znany bibliofil, duc de Berry. Ksiga z 262 miniaturami (niektóre z nich reprodukujemy) znajduje si obecnie w paryskiej Bibliotece Narodowej, wchodzc w skBad kolekcji dzieB na temat krajów Orientu. Tajemnicza misja Nicolo Polo i jego brat Maffeo wyruszyli w 1260 r. z Krymu na wypraw handlow, przepBynli Morze Czarne i dotarli do Morza Kaspijskiego. Poniewa| midzy wBadc mongolskim Berke i panujcym w Persji Hulagu wybuchBa wojna, podró|- nicy nie mogli powróci do Konstantynopola. W koDcu znalezli si w Karakorum. Opis wdrówki i wra|eD z dworu Kubilaj- chana, który wstpiB na tron w 1260 r., znajduje si w pier- wszym rozdziale "Opisania [wiata". We wstpie czytamy: "Jest jego zamiarem - rzekB Kubilaj-chan - prosi Jego Zwi- tobliwo[, by mu raczyB przysBa okoBo stu m|ów mdrych, uczonych w chrze[cijaDskiej religii oraz w siedmiu sztukach - gramaty- ce, logice, retoryce, arytmetyce, geo- metrii, muzyce i astronomii, którzy by potrafili naucza jego naród, dobrze umieli dyskutowa i wykaza dokBad- nie poganom i innym ludziom, |e wia- ra ich byBa caBkiem faBszywa i |e baB- wany, którym w domach swoich cze[ oddaj, s dzieBem diabBa, i którzy by potrafili jasno przekona, |e wiara chrze[cijaDska jest lepsza od ich wiary i prawdziwsza od wszystkich innych religii." Bracia powrócili wic do Wenecji z misj religijn. Mieli te| przywiez olej z lampy z Grobu Zwitego w Jerozolimie. Aby zapewni im bezpieczny prze- jazd, chan wrczyB zBote tabliczki z wygrawerowanymi sym- bolami monarchy. Gdy chcieli wyruszy na drug wypraw, umarB papie| Klemens IV, a nastpcy jeszcze nie wyznaczono. Napotkany w akce legat papieski Teobaldo z Piacenzy radziB zaczeka na wynik konklawe. Wkrótce, w 1271 r., sam zostaB wy- brany gBow Ko[cioBa. Nicolo i Maffeo ruszyli w drog, za- bierajc siedemnastoletniego zaledwie Marco. Nie towarzy- szyBo im wcale 100 uczonych, lecz jedynie dwóch mnichów - Nicolo da Vicenza i Guilelmo da Tripoli, którzy zreszt po niedBugim czasie zawrócili. Jest to dosy nieprawdopo- dobna historia. O ile wysBanie uczonych misjonarzy na dwór mongolski byBoby przekonywajce, to delegacja zBo|ona z dwóch kupców i jednego wyrostka nie miaBa |adnego sensu. Ponadto "wysBannicy papie|a" powrócili ze swej rzekomo tak wa|nej misji dopiero po 24 latach. Podczas gdy wspomniany wcze[niej Wilhelm Rubruk donosiB wiernie o zwyczajach Tatarów, ich rytuaBach, a szczególnie o religii, to informacje zawarte w "Opisaniu [wiata" s niejasne i schematyczne: "Maj oni olbrzymie klasztory i opactwa, niektóre tak wielkie jak maBe miasta, w których |yje ponad dwa tysice zakonników wedle ich rytuaBu. S oni odziani lepiej ni| inni ludzie, gol gBowy i brody. Obchodz [wita swych bo|ków bardzo uroczy[cie ze [piewami i wielk iluminacj, jakiej nigdzie nie ujrzysz. (...) Budda, gdyby byB chrze[cijaninem, zostaBby wielkim [witym dziki uczciwemu |yciu, jakie prowadziB". Jak na "papies- kiego posBa" opis wydaje si do[ powierzchowny, skpy i szablonowy. W rzeczywisto[ci, Marco Polo nie potrafiB nawet odró|ni trzech gBównych prdów religijnych (wzgldnie filozoficznych): taoizmu, konfucjanizmu i bud- dyzmu. Wszystkich wyznawców okre[laB mianem baBwo- chwalców. W dalszej cz[ci dzieBa autor nie wspomniaB ju| nigdy o misji nawracania na chrze[cijaDstwo, która miaBa by przecie| gBów- nym celem wyprawy. Wzmianki o przybyciu poselstw znajduj si nawet w mongolskich kronikach z owych czasów, lecz na temat wizyty rodziny Polo milcz zarówno ksigi chiDskie, jak i archiwa watykaDskie. Pewna chiDska kronika podaje na przy- kBad, |e jedenastego miesica roku 1260 do Szangtu - letniej rezydencji chanów - dotarli wysBannicy Franków. Frankami nazywano wówczas na Wschodzie wszystkich Europejczyków. Nasz bohater nakre[liB wprawdzie tras, po której poruszaB si wraz z ojcem i stryjem, lecz mimo to nie byli[my w stanie caBkowicie jej zrekonstruowa. Nie zawsze mo|na rozszyf- rowa dawne nazwy geograficzne. Je[li chodzi o gBówne etapy wdrówki, nie ma wtpliwo[ci. Podró|nicy przemierzyli Persj, Afganistan i przedostali si przez BaDcuch górski Karakorum do Kaszgaru. Obok szczegóBowych opisów - dotyczcych np. ropy naftowej czy wytwarzania mu[linu - znajdziemy w dzienniku wyprawy równie| fragmenty bardzo ogólnikowe, wrcz niezrozumiaBe, historie prawdopodobnie tylko gdzie[ zasByszane. Nie brak tam równie| popularnych w [redniowie- czu legend: autor pisze o arce Noego na górze Ararat i o Trzech Królach. Prawdziwie interesujca opowie[ zaczyna si jednak od momentu przekroczenia przez wenecjan granic paDstwa Kubilaj-chana. Kaszgar le|aB na zachodnich rubie|ach ziem wBadanych przez Kubilaja. Co naprawd widziaB podró|nik na wBasne oczy podczas 17 lat spdzonych w Chinach, co przeoczyB, a co zaczerpnB z innych relacji? Pod|yli[my jego [ladami z Kaszgaru poprzez pustynie i oazy a| do Pekinu. Kierujc si jego opisami, zwiedzili[my tak|e poBudniowe i poBudniowo- -wschodnie obszary PaDstwa Zrodka. Szukali[my wzmianek o podró|niku w archiwach, rozmawiali[my z chiDskimi i wBos- kimi naukowcami. Historiografia do dzi[ przedstawia Marco Polo jako odwa|nego awanturnika i mdrego kupca, nie co- fajcego si przed |adnym ryzykiem, który wyruszyB do nie- znanej i peBnej niebezpieczeDstw Azji, gnany ciekawo[ci i gBo- dem wiedzy. Na jedwabnym szlaku Kaszgar nale|y do miast, które straciBy swe znaczenie wraz ze znikniciem karawan kupieckich. Tutaj jednak za- chowaBo si najwicej z czasów dawnej [wietno[ci. Przy- czynia si do tego niedzielny bazar, uwa|any za najwikszy w [wiecie. Gromadzi on co tydzieD do 100 000 ludzi, hand- lujcych odzie|, futrzanymi czapkami, materiaBami - ba- weBn, jedwabiem, coraz cz[ciej tak|e syntetykami - oraz barwnie wyszywanymi ujgurskimi czapeczkami. Kupi tu mo|na dywany i inne wyroby tkackie, wszelkiego rodzaju sprzty domowe, miotBy, kosze, gliniane naczynia, porcela- n i no|e ze zdobionymi rkoje[ciami - znane i poszukiwa- ne w caBej Azji Zrodkowej. Wa|ny jest nadal targ koDski i wielbBdzi. Kupcy i przewodnicy karawan zaopatrywali si tu w wypoczte zwierzta juczne, gdy| wiele z nich padaBo podczas niebezpiecznych wypraw przez pustynie. Ju| za czasów Marco kaszgar byB muzuBmaDski. MieszkaDcy miasta nie zyskali w oczach wenecjanina uznania: "MieszkaDcy tej prowincji mówi wBasnym jzykiem.(...) Lud |yje z handlu i rkodzieBa.(...) Z tej okolicy pochodz liczni kupcy, po- dró|ujcy po [wiecie z towarami. MieszkaDcy s chciwym i ndznym narodem, gdy| zle jedz i zle pij. Czcz Maho- meta." Dzisiaj nadal spotykaj si w Kaszgarze przedstawiciele na- rodów Azji Zrodkowej - Ujgurowie, Kazachowie, Uzbecy, ChiDczycy - by handlowa jak za dawnych czasów. Tak nie- wiele zmieniBo si od [redniowiecza: setki Ujgurów pod|aj na targ wózkami zaprz|onymi w osBy, starzy m|czyzni w tur- banach siedz na placach, popijajc herbat. Na skraju drogi fryzjerzy gol klientów, kowale podkuwaj konie, islamscy mdrcy notuj co[ na rcznie czerpanym papierze, jaki wci| jeszcze produkuje si tu z kory drzewa morwowego. Na ulicy wytwarza si te| makarony: widzieli[my m|czyzn, którzy w wielk wpraw i w krótkim czasie potrafili wyczarowa z bryBy ciasta setki delikatnych, cieniutkich nitek, przypomi- najcych wBoskie spaghetti. Midzy bajki nale|y jednak wBo|y rozpowszechniony pogld, jakoby Polo przywiózB makaron do Europy - w rzeczywisto[ci przywdrowaB on prawdopodobnie z Persji. Pracowite kobiety snuj tu delikatne, jedwabne nitki. Jedwab znali i cenili ju| staro|ytni Rzymianie. Jego produkcja i sposób, w jaki dotarB do Europy, owiane byBy tajemnic. FascynowaB nas ten widok, jakby |ywcem przeniesiony ze [redniowiecza. Nieliczni odwa|ni podró|nicy, Którzy dotarli jedwabnym szlakiem do Kaszgaru, musieli bez wtpienia pokona ogromne trudno[ci. Rodzinie Polo, prowadzcej handel w Konstanty- nopolu i na wybrze|u czarnomorskim, atmosfera takich ba- zarów nie byBa obca. Jednak bezkres i egzotyka Orientu miaBy si dopiero przed nimi otworzy. Karawany ju| od tysicleci przemierzaBy jedwabny szlak, przemieszczajc si z jednej oazy do nastpnej wzdBu| wysokich BaDcuchów górskich. Mar- co nie opisuje, w jaki sposób pokonaB wraz z krewnymi t olbrzymi odlegBo[, wspomina za to wielokrotnie o niebez- pieczeDstwach, które im groziBy. Najwiksze zagro|enie sta- nowiBa pustynia Takla Makan. SBowa te znacz "bez odwrotu" i dobrze oddaj jej charakter. Wyposa|eni w terenowe samochody, telefony komórkowe, prowadzeni przez fachowych przewodników i tBumaczy, nie mo|emy dzi[ wyobrazi sobie trudów wdrówki przez pus- tyni. Nieliczni tylko znali szlaki Bczce wielkie oazy - Kasz- gar, Dunhuang, Turfan. Jeszcze w 1926 r. Sven Hedin12, wdrujc [ladami Polo, straciB tu sze[ciu uczestników eks- pedycji. Znoje podró|y zwikszaB jeszcze strach przed ban- dami rozbójników, drapie|nymi zwierztami i potworami, od których roiBy si [redniowieczne legendy. Nasz bohater nie mógB ich przemilcze: "Wiedzcie, |e gdy si jedzie noc przez t pustyni i zdarzy si, |e si kto[ zatrzyma i oddali od towarzyszy, czy to zasnwszy, czy te| z innego powodu, i pózniej chce ich dogoni (...) sByszy gBos duchów, tak jakby to byBy gBosy towarzyszy, gdy| niekiedy woBaj go po imieniu. I czsto sprowadzaj go z drogi tak, |e nigdy ich ju| nie znajdzie; w ten sposób wielu ju| (...) zatraciBo si i zginBo." Dla nas przeprawa przez piaszczyste pustkowia byBa równie| mczca i mogli[my wyobrazi sobie los bBkajcych si tu nieszcz[ników. Wspomniane zBe duchy najwyrazniej nie zni- knBy. Po dBugiej eskapadzie dotarli[my do oazy Dunhuang, gdzie zaskoczyB nas widok niezliczonych jaskiD, poBo|onych na skraju pustyni. CzBowiek, którego [ladami pod|amy, musiaB tdy przeje|d|a. Dziwne, |e nie napisaB ani sBowa o Dunhuang, du|ym o[rodku kulturalnym na styku póBnocnego i poBudnio- wego odcinka szlaku jedwabnego. Takie miejsce powinno wy- da si mBodzieDcowi niemal cudem [wiata. Wielu bogatych kupców z ró|nych krajów ufundowaBo tu buddyjskie posgi i malowidBa [cienne, zdobice setki jaskiD. Obok wizerunków [witych i wyobra|eD raju odnalez mo|na liczne sceny z |ycia codziennego, te obrazy s wic jedynym w swoim rodzaju [wiadectwem przeszBo[ci. Dlaczego wic w "Opisaniu [wiata" brak najmniejszej choby wzmianki na ten temat? Czy|by autor, chBodny wenecki rachmistrz, interesowaB si wyBcznie towarami i cenami? Wielokrotnie ju| dyskutowano, w jakim celu Marco Polo sporzdziB swoj relacj. WedBug jednej z opi- nii miaB to by podrcznik dla kupców. Je[li pomin ozdobniki - dodane by mo|e przez Rusticjana - mo|liwo[ taka wy- daje si caBkiem realna. Wyja[niaBoby to obecno[ schematycz- nych powtórzeD informacji dotyczcych odlegBo[ci, cen, |yw- no[ci i towarów handlowych. Dlaczego jednak napotykamy wci| luki w opisie miejscowo[ci? Wa|ne osady handlowe, których wenecjanin nie mógB omin, nie istniej na kartach ksigi. Ze wszystkich jzyków, u|ywanych w paDstwie Kubilaja, Marco znaB dobrze prawdopodobnie jedynie perski, "lingua franca" ludów Azji. Nale|y wtpi, czy opanowaB mongolski, na pewno za[ nie mówiB po chiDsku. Wikszo[ z 60 wzmian- kowanych przez siebie nazw geograficznych podaje w brzmie- niu perskim, tylko trzy - w chiDskim. Nawet sBowo "Chan- baByk" (pózniejszy Pekin) ma zródBosBów mongolski. By mo|e ,II milione", jak nazywano w Wenecji naszego podró|nika, zawarB w swym dziele liczne historie zasByszane przy ognis- kach, sam za[ pod|aB zupeBnie inn drog? Czy Turcy i Per- sowie, prowadzcy ju| od wieków handel z Chinami, byli jego ,tajnymi informatorami"? Wyja[niBoby to, dlaczego u|ywaB gBównie perskich nazw. Herbert Franke, znany sinolog i ekspert historii Tatarów, jako pierwszy wyraziB wtpliwo[ co do praw- dziwo[ci tej relacji. ByBy prezydent monachijskiej Akademii Nauk powiedziaB nam, i| oczywiste luki w opisie dadz si wytBumaczy tylko tym, |e autor wcale nie widziaB wielu rzeczy, o których pisaB. Sporo informacji pochodzi niewtpliwie ze zródeB perskich - Franke wyciga taki wniosek nie tyle na podstawie pisowni, co jednostronno[ci. Szczególnie niezro- zumiaBy wydaje mu si fakt, i| wenecjanin - przez 17 lat, jak sam twierdziB, gubernator wielkiego chana - nie wspomniaB nawet o chiDskim systemie pisma, który musiaB przecie| zwró- ci uwag ka|dego przybysza. Uznajc Marco Polo za uwa|nego i zdolnego obserwatora tak o sobie pisaB), trudno wytBumaczy, dlaczego nie rozu- miaB jzyków, u|ywanych wci| w jego otoczeniu, mianowicie mongolskiego i chiDskiego. Je[li rzeczywi[cie peBniB rol gu- bernatora, musiaB zajmowa si administracj, wobec tego jest caBkiem nieprawdopodobne, aby nie zwróciB uwagi na pismo chiDskie, tak egzotyczne dla ka|dego Europejczyka. W czasie, kiedy nasz bohater - jak sam twierdzi - podró- |owaB po Azji, wiele paDstw islamskich dostaBo si ju| pod panowanie MongoBów. Tatarzy, walczcy w zupeBnie nowy, nieznany sposób, w Krótkim czasie podbili najpot|niejsze mocarstwa [wiata. Marco nie wspomina jednak nic o taktyce mongolskich hord, zagra|ajcych caBej Europie. NapisaB za to, |e wraz z ojcem i stryjem skonstruowaB dla Tatarów ka- tapult, która posBu|yBa im do zdobycia chiDskiego miasta Ciangyang. Prawda byBa nieco inna: zródBa chiDskie i perskie po- daj jako budowniczych machiny - perskiego konstruktora aliba i jego trzech synów. Ponadto Xiangyang padBo rok przed przybyciem trzech panów Polo do Chin. Natomiast ani sBowa nie znajdziemy w "Opisaniu [wiata" na temat pro- chu strzelniczego, nie znanego jeszcze wówczas na naszym kontynencie. Bardzo to dziwne, zwa|ywszy, |e proch zrewo- lucjonizowaBby technik wojskow w Europie. Marco opisaB dawn stolic mongolsk, Karakorum, chocia| nigdy tam nie byB, jak mo|na sdzi, analizujc podan przezeD tras wyprawy. Wielki chan rezydowaB podówczas zim w ChanbaByku, latem za[ w Szangtu. Trzej wenecjanie odnalezli dwór wBadcy w Szangtu, ujrzeli paBac z marmuru, ze zBotymi kolumnami, astrologów i ... 10 000 ogierów i klaczy monarszej stadniny. Chan przyjB ich podobno "z najwy|sz Baskawo[ci" i prowadziB z nimi dBugie rozmowy. Marco Polo szczególnie mu si spodobaB; na pytanie kim jest mBodzieniec, ojciec od- rzekB: "Oto mój syn, Wasz poddany, którego przywiodBem z ojczyzny przez liczne niebezpieczeDstwa jako najcenniejszy mój skarb, aby byB Waszym oddanym sBug." Nie ma ju| wtedy mowy o rzekomym zadaniu, zleconym przez papie|a - na- wróceniu "syna Niebios" (jak nazywano wielkiego chana) na chrze[cijaDstwo. Nie znajdziemy te| |adnej wzmianki o Wiel- kim Murze, który musiaB zwróci uwag Ka|dego, kto udawaB si do Pekinu. Czy|by autor tekstu przeoczyB tak spektakularn budowl? Zamiast tego po[wiciB wiele uwagi obiektowi zwa- nemu dzi[ "mostem Marco Polo", znajdujcemu si pod Pe- kinem. Miejsce to jest licznie odwiedzane przez turystów, m.in. ze wzgldu na wzmiank w "Opisaniu [wiata". Tak|e podczas naszej wizyty pojawiBo si kil- ka autokarów, jeden z nich przywiózB grup chiDskich uczennic. Zapytane, co wiedz o podró|niku, pocztkowo u[miechaBy si tylko nie[miaBo, lecz potem odpowiedziaBy, |e ów sBawny czBowiek przybyB tu w XIII w. i dokBad- nie opisaB most w swojej ksi|ce. Sprawdzajc informacje tam zawarte stwierdzili[my, i| zamiast 24 Buków most ma w rzeczywisto[ci tylko 11. Czy|by Marco i tu wcale nie byB? ChanbaByk stolica chana Marco Polo uchodzi za pierwszego Europejczyka, który opi- saB ChanbaByk - chiDsk stolic paDstwa MongoBów. DokBad- nie na osi tej kwadratowej metropolii le|y otoczone murem Zakazane Miasto. Czerwone dachy paBaców przypominaj namioty, cesarskie smoki, feniksy, |urawie i inne bajkowe stworzenia wieDcz frontony. Czerwone s te| mury o[mio- metrowej wysoko[ci, bramy i kolumny paBaców. W czasie, gdy trzej panowie Polo przybyli do miasta - jak relacjonuje najmBodszy-gBówna arteria, Droga Nieba, wiodca z póBnocy na poBudnie, od bramy miejskiej poprzez most Zhou a| do gBównej bramy rezydencji cesarskiej, musiaBa by jeszcze bar- dziej imponujca ni| dzisiaj. Ka|dy, kto chciaB dotrze do paBacu, musiaB przej[ t drog. Jak mógB si czu Europejczyk w obliczu takiego przepychu? CzBowiek wydaje si sobie malu- tki, przekraczajc pot|ny Buk bramy "Wumen". Mamy wprawdzie - dziki poparciu chiDskiej telewizji CCTV - zgod na filmowanie poza godzinami otwarcia dla zwiedzajcych, ale nie we wntrzu budowli. Kiedy Bernardo Bertolucci realizowaB tu swoje wielkie dzieBo - film o ostat- nim cesarzu - Pu Yi, w jednym z paBaców wybuchB wówczas po|ar. WBadze od tamtej pory niechtnie wydaj zezwolenia na zdjcia. Nasza kierowniczka produkcji, Cheng Wei, znana autorka ksi|ek dla dzieci, próbowaBa wszelkich sposobów, mimo to nie pozwalano nam nawet usun ogrodzenia przed sal Najwy|szej Harmonii. Po dBugich pertraktacjach osig- nli[my sukces: w obecno[ci chiDskich stra|ników mogli[my sfilmowa wntrza. Majestatyczny budynek zwieDczony jest dwupoziomowym dachem i otoczony trójpoziomowym tara- sem o wysoko[ci o[miu metrów. PaBac cesarski, który mo|e- my obecnie podziwia, powstaB za czasów dynastii Ming; zbudowano go, nawizujc do tradycji rezydencji dynastii Jii- an. Marco Polo opisywaB geometryczny, "szachownicowy" ukBad ulic i placów, uroczysto[ci oraz papierowy pienidz (wspomniany ju| zreszt 25 lat wcze[niej przez Wilhelma Rubruka). DonosiB zdumionym czytelnikom o legendarnych bogactwach i olbrzymich paBacach. Kiedy niewielkie plemi MongoBów podbiBo ogromn mas ChiDczyków, kubilaj nie ufaB im, obawiaB si oporu, dlatego eliminowaB ich - jak tylko mógB - z |ycia publicznego. Po- sBugiwaB si chtniej cudzoziemcami - Arabami, Persami, Hindusami. Stanowiska urzdnicze dzieliBy si na trzy grupy: jedna trzecia zarezerwowana byBa dla rodaków chana, drug grup stanowili ChiDczycy z póBnocy, Ujgurowie i inne ludy [rodkowoazjatyckie. ChiDczycy z poBudnia, nazywani pogard- liwie "manzi" (poBudniowi barbarzyDcy), musieli zadowoli si urzdami ostatniej kategorii, chocia| rody z tamtej cz[ci kraju legitymowaBy si dBug tradycj sBu|by paDstwowej. Naprzeciw swego paBacu, po drugiej stronie rzeki Kubilaj kazaB wznie[ miasto Taidu, swego rodzaju getto dla ChiD- czyków. U schyBku XIII w. stolica ChanbaByk liczyBa 1,2 miliona mieszkaDców, podczas gdy Wenecja - trzecie co do wielko[ci miasto Europy - zaledwie 100 tys. KBbiB si tu barwny tBum ludzi, zajmujcych si handlem i próbujcych uszczkn dla siebie co[ z bogactw mongolskiego dworu. ByBo to najwiksze miasto ówczesnego [wiata. Tatarzy tward rk rzdzili mas wrogo usposobionych poddanych, dBawic w zarodku ka|dy przejaw niezadowolenia. Po trzecim biciu w dzwony nikt nie o[mielaB si wyj[ na ulic. MongoBowie nie czuli si bezpieczni nawet za grubymi murami i utrzymywali stra|e przyboczne rekrutowane spo[ród plemion Azji Zrodkowej. Cesarz byB caB- kowicie odizolowany od ludu. "Pan nad panami" ukazywaB si - zgodnie ze skomplikowanym ceremoniaBem dworskim - tylko wybraDcom - dyplomatom, ksi|tom, posBom i mi- nistrom. CaBy paBac odzwierciedlaB kosmos, w którym "syn Nieba" rzdziB [wiatem. Jedynie dachy w ksztaBcie namiotów przypominaj dzi[ o pochodzeniu wBadcy, rodem ze stepów. PaBac Kubilaj-chana byB w swym zaBo|eniu podobny do obec- nego. Sale le|aBy w amfiladzie, za[ w [rodkowej zasiadaB "syn Nieba". Autor "Opisania [wiata" twierdziB, |e zostaB nie tylko wy- sokim urzdnikiem, ale tak|e bliskim zaufanym wielkiego cha- na. Czy WBoch mógB osign tak pozycj? ByB pierwszym, który opisaB wspaniaBe uczty na dworze mongolskiego wBadcy, wprawiajc Europ w peBne rezerwy zdumienie. OpowiadaB o tysicach dam dworu w jedwabnych szatach, o perBach, zBocie i kamieniach szlachetnych, o sBoniach i biaBych ruma- kach. Niemo|liwe, aby widziaB to wszystko na wBasne oczy. .U|ywaB w odniesieniu do chana okre[lenia "fakfur", powszech- nego w zródBach muzuBmaDskich. Od "bliskiego zaufanego" no|na by oczekiwa, |e wymieni tak|e chiDskie i mongolskie przydomki swego pana. Marco jako pierwszy Europejczyk opisaB wygld wBadcy: "Ma pikn postaw - ani za niski, ani za wysoki, lecz [redniego wzrostu. Jest w miar peBny, a czBonki ma bardzo ksztaBtne. Oblicze jego biaBe i czerwone jak ró|a, oczy czarne, pikne, nos ksztaBtny i wydatny". Opis zawiera wBa[ciwie same ogólniki, odpowiadajce [redniowie- cznemu wyobra|eniu piknego, dobrego i mdrego monarchy. Prawdopodobnie ma on niewiele wspólnego z rzeczywist fizjonomi Kubilaja, którego przedstawiano raczej jako otyBego MongoBa. Czy wenecjanin naprawd byB zaufanym wielkiego chana? Syn Nieba" zatrudniaB perskich architektów i zbrojmistrzów, tureckich doradców finansowych, indyjskich astrologów i ty- betaDskich wró|bitów. Do czego mógB przyda si syn wBos- kiego kupca, nie posBugujcy si nawet jzykiem chiDskim? W obszernych kronikach ChiDczyków znajduj si szczegóBowe dane na temat urzdników w sBu|bie Kubilaj-chana. Oficjalna historia dynastii Jiian po[wica caBy rozdziaB rewolucji paBa- cowej muzuBmaDskiego ministra skarbu, Achmeda. Natomiast o bohaterze naszej opowie[ci dokumenty milcz. O dziwnych zwyczajach i dwuno|nych w|ach Marco twierdzi, i| w sBu|bie chana przemierzyB caBe Chiny. Jego relacja obejmuje obszary od Kaszgaru na zachodzie do Szantungu na wschodnim wybrze|u, od ChanbaByku na póB- nocy do Zayton na poBudniu. Podobno zwiedziB nawet prowin- cj )iinnan, odlegBy region, graniczcy z Tybetem, Birm i Wiet- namem. Informacje o |yciu i obyczajach, jakie przekazaB, opieraBy si niekiedy na dokBadnych obserwacjach, cz[ciowo byBy jednak zmy[lone. Wiele historii uznano nawet w [red- niowiecznej Europie - z jej rozpowszechnion wiar w cuda - za groteskow opowie[. Nasza podró| z Kunming do Dali trwaBa 16 godzin, prowa- dziBa marnymi drogami, w kolumnie setek ci|arówek. Tatarzy przebywali takie odlegBo[ci szybciej - na swych maBych ko- nikach docierali do najdalszych zaktków paDstwa, spichrzy zbo|owych PoBudnia. Dzi[ w tej przewa|nie rolniczej okolicy nadal uprawia si ry|. Wiele kobiet i dzieci pracuje na polach ry|owych. Chocia| ich kolorowe stroje wygldaj bardzo ma- lowniczo, nie mo|na zapomina, jak pracochBonna jest uprawa tej ro[liny. Najwa|niejszym zwierzciem pocigowym na PoBu- dniu s bawoBy indyjskie, niezwykle cenione, gdy| rolnictwo nie mo|e si bez nich obej[. Dziwne, |e Marco Polo o nich nie wspomina. PoBudniowochiDskie prowincje ju| za czasów panowania Tatarów zaopatrywaBy reszt kraju w ry| i inne pBody rolne. Na tutejszych bazarach niewiele zmieniBo si przez 700 lat, nie liczc kroju ubiorów miejscowej ludno[ci - nawet towary pozostaBy takie same. WBoski podró|nik opo- wiadaB o egzotycznych sposobach przyrzdzania potraw i o wielkich stawach rybnych. ChiDczycy z du| zrczno[ci posBuguj si no|em i tasakiem - podstawowymi dla nich narzdziami kuchennymi. Jak |aden inny naród lubi ocenia jako[ |ywych zwierzt. Kobiety starannie sprawdzaj przy kupnie wady i zalety kaczek, gsi i kurczaków. W restauracjach konsumentom czsto pokazuje si najpierw |ywe zwierzta, aby przekona ich o [wie|o[ci podawanych posiBków. Polo opisywaB wprawdzie wystawne uczty na dworze ku- bilaja, wyszukane potrawy, ale nie wspomina o zwykBych rze- czach, które musiaBy rzuca si w oczy ka|demu przybyszowi. Nie dowiadujemy si nic o specyficznym przyrzdzaniu wiep- rzowiny, a w pewnym miejscu czytamy o "nieczystym misie", co zdradza korzystanie ze zródeB muzuBmaDskich. Wci| na- potykamy w jego relacji podobne luki, a tak|e fragmenty naj- wyrazniej przejte od innych autorów. Czytelnik cigle musi zadowala si pobie|nymi wyja[nieniami, nie wskazujcymi na poznanie faktów z autopsji. Wenecjanin kre[li na przykBad wizerunki ró|nych ludów PoBudnia i ich tradycji, ale nie widzi midzy nimi wikszych ró|nic. O jednym z plemion napisaB tak: "Nie uwa|aj za haDb, je[li obcokrajowiec lub inny czBo- wiek bezcze[ci im |on, córk, siostr lub inn kobiet z ich domu; lecz s mu wdziczni, je[li [pi z nimi, gdy| twierdz, |e za to ich bogowie i bo|ki bd im |yczliwi i u|ycz im dóbr doczesnych w wielkiej obfito[ci. I dlatego tak chtnie oddaj swe kobiety obcym. Wiedzcie bowiem, |e je[li jaki[ mieszkaniec tej okolicy zobaczy obcego zbli|ajcego si do jego domu w poszukiwaniu mieszkania, natychmiast, skoro tamten wejdzie pod jego dach, on sam dom opuszcza i przy- kazuje |onie, aby pobo|nie speBniaBa wszelkie zachcianki go[- cia, on sam za[ udaje si w podró| lub na wie[ swoj, lub do winnic i nie powraca, póki w domu jego bawi obcy. Za- uwa|y trzeba, |e ten spdza tam czasem i trzy dni i zabawia si w Bó|ku z |on tego nieboraka. Aby za[ da pozna swoj obecno[, go[ znak jaki[ wywiesza na zewntrz, na przykBad swoj czapk lub jaki[ inny znak, który mówi, |e on w tym domu bawi. I nasz nieborak, jak dBugo widzi ów znak na swoim domu, nie wraca." Ten kuriozalny zwyczaj istniaB naprawd, tzw. go[cinno[ pBciow praktykowano gdzieniegdzie jeszcze w naszym stu- leciu. Marco pisaB nie tylko o m|czyznach, oddajcych swe kobiety obcym, ale tak|e o wielu innych osobliwo[ciach. Cza- sami trudno zrozumie, dlaczego koncentrowaB si na jednych sprawach, pomijajc inne. Czytamy wic o w|ach na dwóch nogach - chodziBo zapewne o krokodyle - o [limakach zwa- nych porcelankami, ale tak|e o soli jako [rodku pBatniczym. W "Opisaniu [wiata" znajduj si liczne informacje na temat wydobywania soli - bogactwa równie cennego w [rednio- wieczu jak zBoto. Niektórzy badacze przypuszczaj, |e autor zajmowaB si niezwykle lukratywnym handlem sol, gdy| trasy jego wdrówek czsto przebiegaBy obok wielkich warzelni. Jadc na poBudniowy wschód, przypadkiem znalezli[my si nad wyschnitym sBonym jeziorem. Nie koDczca si biaBa równina przypominaBa Krajobraz ksi|ycowy. Porywisty wiatr sypaB w oczy drobinkami soli. Wielkie grupy m|czyzn w pocie czoBa wydobywaj "biaBe zBoto". CaBy proces odbywa si za pomoc Kilofów, szufelek, taczek i siBy mi[ni. Po przeciwnej stronie jeziora niewyraznie majacz jednostajne, szare bryBy betonowych silosów. Atmosfera i warunki pracy przypominaj obóz Karny, jeden z chiDskich guBagów. Marco Polo utrzymy- waB, |e pod|aB t tras do Jangczou, gdzie przez 3,5 roku sprawowaB funkcj gubernatora. Mimo to nie przekazaB prawie |adnych informacji o tym mie[cie i okresie swego |ycia. Jang- czou byBo ju| wtedy bogatym miastem, sByncym z handlu sol, o czym [wiadczy tzw. most Kupców solnych. Wenecjanin wspomina tylko, i| mieszkaDcy zajmuj si gBównie produkcj broni i rynsztunku. Dlaczego nie przedstawiB bli|ej metropolii, w której podobno tak dBugo |yB, czy|by nie widziaB w niej nic interesujcego? Podejrzany wydaje si fakt, |e nagminnie po- [wicaB wiele uwagi miejscom, które - wedBug wBasnej relacji - widziaB tylko przelotnie, zaniedbywaB natomiast inne, cho- cia| powinien dobrze je zna. Ju| w wieku XIII w Jangczou byBo wielu cudzoziemców. W nadmorskich miastach osiedlali si wBoscy kupcy, handlujcy jedwabiem, przyprawami i innymi cennymi towarami. Mnich Odorico da Pordenone relacjonowaB, |e spotkaB tam nawet wenecjan. Nieliczni Europejczycy, osiadli w Chinach, pozo- stawili wiele [ladów, natomiast |adna wzmianka nie zachowaBa si o naszym bohaterze - rzekomo wysokim urzdniku paD- stwowym. Francuski uczony, Paul Pelliot, podawaB, |e odnalazB w archiwach z czasów dynastii Jiian nazwisko Polo. MogBoby to potwierdza prawdziwo[ informacji w "Opisaniu [wiata". Dziki badaniom chiDskiego uczonego Yang Zhijiu wiemy jednak, i| odkryte przez Pelliota sBowo oznacza jedynie funkcj urzdow, a nie imi wBasne. Mo|na wic przyj, |e Marco Polo nigdy nie byB gubernatorem Jangczou. Raj na ziemi Kolejnym etapem naszej podró|y jest Hangczou, gdzie urzeka pikno jeziora i licznych uroczych willi. Dawna stolica dynastii Sung zachowaBa swój charakter jako miejsce wypoczynku pot|nych ministrów, urzdników, bo- gatych mandarynów. Miesice letnie spdzali tu Mao Tse-tung i Teng Siao- ping. Zakwaterowano nas w domach go[cinnych ich rezydencji. Stoj tu wil- le przypominajce tradycyjne chiDskie pagody oraz podBu|ny "paBac letni" Mao. Ten ostatni budynek jest szczególnie strze|ony, tak |e nie udaBo nam si zobaczy wntrza - podobno ze wzgldu na renowacj. Od czasu do czasu przeje|d|aj tu ciemne limuzyny, a w parku ka|dy Krok obserwuj stra|nicy. Niewiele zachowaBo si z dawnych czasów. W górach otaczajcych miasto odkryli[my star altan. Miejscowi ChiDczycy lubi tu taDczy i gra w karty ju| od pitej rano. Starzy m|czyzni przynosz w klatkach ptaki i wsBuchuj si w ich [piew. Ho- dowla [piewajcych ptaków ma wielowiekow tradycj, ju| w XIII w. istniaBy ksigi na ten temat. Marco Polo nic nie wspomina o tym zwyczaju, ale by mo|e dla syna wBoskiego kupca nie byB on niczym nadzwyczajnym. Bardziej podejrzane, |e nie napisaB nic o herbacie i herbaciarniach. Pito j od czasów dynastii Han, a w okresie wyprawy trzech wenecjan staBa si podstawowym napojem w caBych Chinach. Hangczou do dzi[ sBynie ze swej zielonej herbaty. Lokale, gdzie pije si ten napój, istniaBy i istniej niemal wszdzie na obszarze PaDstwa Zrodka. Spotykali si w nich rozmaici ludzie, wymieniali informacje, szukali odpoczynku i rozrywki. Urzdnik chana i szpieg w mon- golskiej sBu|bie powinien byB czsto odwiedza takie wBa[nie miejsca. "II Milione" nad |adnym miastem nie rozwodziB si tak dBugo jak nad Hangczou, dawn rezydencj dynastii Sung, poBo|on na poBudnie od dzisiejszego Szanghaju. NazwaB je rajem na ziemi. RoztoczyB wizj tysicy mostów i paBaców, mandarynów i konkubin odzianych w jedwab i oddajcych si rozkoszom ciaBa. Nader czsto wystpuje w tym fragmencie wspomnieD liczba 12: mowa jest o dwunastu tysicach mos- tów, dwunastu cechach rzemie[lniczych, dwunastu tysicach warsztatów i dwunastu domach handlowych. Ze wszystkich tych wspaniaBo[ci zachowaBa si tylko wielka tama i kilka mos- tów. Powtarzajca si liczba 12 wskazuje na zródBa chiDskie. WedBug chiDskich wyobra|eD [wiat zorganizowany jest zgodnie z kosmicznymi prawidBowo[ciami: dwunastka odpowiada dwunastu miesicom roku i dwunastu podwójnym godzinom doby. Rzeczywi[cie, w XIII w. istniaBy liczne dzieBa, opiewajce wspomniane miasto. Czy wenecjanin znaB je i korzystaB z nich? Przyjrzyjmy si fragmentowi jego zapisu: "Nad brzegami je- ziora wznosz si pikne i liczne paBace oraz pikne domy szlachty i panów, tak wspaniale zbudowane, |e nie mogByby by lepiej rozplanowane i ozdobione. Poza tym znajduj si tam tak|e liczne opactwa i klasztory baBwochwalców, których liczba jest ogromna. I to wam jeszcze powiem, |e na [rodku jeziora s dwie wyspy, a na ka|dej z nich paBac przedziwny, bogaty, tak wspaniaBy, |e wydaje si paBacem cesarskim, tyle w nim komnat i sal, a| uwierzy trudno". Hangczou byBo, a| do zdobycia przez Tatarów, stolic dynastii Sung. Okres jej panowania - a zwBaszcza ostatniego cesarza - uchodziB za epok dekadencji. Zlady luksusu wi- doczne byBy jeszcze za czasów Polo. Miasto musiaBo wyda- wa si - nie tylko Europejczykom - rajem na ziemi. Bo- gacze, pot|ni ministrowie, urzdnicy dworscy i dowódcy wojskowi |yli w niewiarygodnym przepychu. Wielokrotnie podziwiano malowniczo[ jeziora Si-hu (jeziora zachodnie- go). Przytoczmy znowu "Opisanie [wiata": "Gdy kto[ chce urzdzi wesele albo inn jak[ uczt, udaje si do tego paBacu i tam owo wesele lub uczt urzdza i zastaje tam wszystko gotowe, czego tylko potrzeba do przyjcia: naczy- nia, talerze, misy, obrusy i pBótna, i wszystkie inne rzeczy (...) Na jeziorze znajduje si wiele Bodzi lub barek i wikszych, i mniejszych, dla przeja|d|ki i przyjemno[ci. Te pomie[ci mog dziesi, pitna[cie, dwadzie[cia lub wicej osób (... I zaprawd przeja|d|ka po tym jeziorze daje wiksz uciech i rozkosz ni| cokolwiek innego, co mo|na mie na ziemi. Poniewa| jezioro cignie si z jednej strony wzdBu| caBego miasta, mo|na, stajc w Bodzi, z daleka podziwia caB wspa- niaBo[ i pikno[ jego, tyle tam paBaców i [wityD, klasz- torów, ogrodów z wysokimi drzewami stojcymi nad brze- giem wody, cigle spotykajc na jeziorze inne takie Bodzie z ludzmi, którzy oddaj si uciechom (...) {ony ich to istoty bardzo delikatne i anielskie, odziewaj si tak strojnie w jedwabie i klejnoty, |e trudno oceni warto[ tego stroju (...). Jedni drugim s |yczliwi tak, |e caBa dzielnica, dziki Bagodno[ci m|czyzn i kobiet, mo|e by uwa|ana za jedn rodzin, taka panuje midzy nimi serdeczno[. Nie ma te| zazdro[ci i podejrzeD w stosunku do |on, do których odnosz si z najwikszym szacunkiem, i m|czyzna, który by si o[mieliB zwróci do kobiety zam|nej z niewBa[ciwym sBowem, uwa|any byBby za niegodnego". Marco bardzo czsto zwracaB uwag na pikne kobiety przyodziane w jedwab i ak- samit. PrzygldaB im si dokBadnie, zdradzajc du|e zaintere- sowanie pBci pikn. Wieczorow por Krcili[my na jednej z wysp sceny, Które miaBy ilustrowa ówczesne |ycie. Czterdzie[ci mBodych chiD- skich dziewczt z zespoBu taneczno-baletowego ukazaBo si w barwnych kostiumach z epoki. ich dBugie wBosy upite byBy w kunsztowne fryzury. Gdy wysiadajc z niewielkich Bódek, taDczc i [piewajc wbiegBy na ld, uwa|ny obserwator nie mógB nie zauwa|y ich umy[lnie zdeformowanych stóp. PisaB o tym nawet mnich Odorico da Pordenone, a nasz podró|nik, tak przecie| zainteresowany niewiastami, zdawaB si nic o tym nie wiedzie. Droga powrotna Marco wspominaB o wielokrotnych próbach uzyskania od chana zgody na powrót WBochów do ojczyzny: "Pewnego dnia Pan Nicoló widzc, |e wielki chan jest bardzo Baskawy, upadB na Kolana i w imieniu ich trzech prosiB o pozwolenie powrotu do domu. SBowa te wzburzyBy wielkiego chana i za- pytaB: Dlaczego chcecie odje|d|a? Powiedzcie. Je[li potrze- bujecie zBota, dam wam o wiele wicej, nizli w domu macie. Je[li innej rzeczy sobie |yczycie, podobnie. Je[li godno[ci chcecie, dam wam, jakiej tylko mogliby[cie zapragn. Lecz nie masz rzeczy, dla której zgodziBbym si wypu[ci was z me- go królestwa. Kilkakrotnie prosili o pozwolenie wielkiego chana i bBagali go o to pokornie. Lecz wielki chan tak bardzo ich miBowaB i tak chtnie ich widziaB przy sobie, |e nie dawaB im swego pozwolenia za nic w [wiecie." Dopiero [mier |ony Arguna, chana Persji, daBa Marco, jego ojcu i stryjowi okazj do odjazdu. Argun pragnB bowiem po[lubi kobiet z im- perium mongolskiego. WyprawiB wic posBów o imionach uBa- taj, Abuska i Kod|a do ChanbaByku, aby sprowadzili mu ksi|- niczk Kokaczin. Trzej panowie Polo rzekomo towarzyszyli orszakowi, widzc w tym nadziej powrotu do ojczyzny. "I zapewniam was, |e owe damy miaBy wielkie zaufanie do owych trzech wysBanników, gdy| strzegli ich i pilnowali, jakby byBy ich córkami; a damy te, które byBy i mBode, i pikne, za ojców ich miaBy i byBy im posBuszne. I posBowie oddali je w rce ich m|a. I caB prawd powiadam, |e sama królowa Kokaczin (...) tak byBa |yczliwa owym trzem posBom, |e nie byBo rzeczy, której by dla nich nie zrobiBa (...) Gdy| wiedzcie, |e gdy trzej posBowie odje|d|ali od niej, aby do swego kraju powróci, pBakaBa z |alu z powodu rozstania z nimi." Spotkali[my si z 85-letnim Yang Zhijiu, jednym z wybitnych znawców epoki dynastii Jiian, aby zapyta, czy - jego zda- niem - s dowody potwierdzajce obecno[ wenecjanina w PaDstwie Zrodka. Oto co odrzekB: "Dlaczegó| miaB nie by w Chinach, skoro tak wielu cudzoziemców podró|owaBo wów- czas po imperium mongolskim. Wskazówki co do jego pobytu tutaj znalazBem w Yongle Dadian. Marco Polo napisaB w swo- im dziele, |e przebywaB w Chinach 17 lat i pragnB powróci, ale Kubilaj-chan nie pozwalaB na to. Przybyli wówczas trzej wysBannicy, aby zabra ksi|niczk Kokaczin z Quanzhou do Persji. Poniewa| nie mieli do[wiadczenia |eglarskiego, chan zgodziB si, aby Marco, jego ojciec i stryj towarzyszyli im. imiona owych trzech wysBanników odnalazBem w Yongle Da- dian i jest to jedyny pewny dowód na prawdziwo[ relacji." Spytany, czy natknB si w archiwach na nazwisko Polo, stary profesor u[miechnB si i zaprzeczyB. W Quanzhou odkryto statek z XIII stulecia. ChiDczycy ju| wtedy budowali najszybsze statki i docierali na nich a| do Indii i Afryki. Autor "Opisania [wiata" donosi, |e kadBuby po- dzielone byBy na wodoszczelne komory "tak |e woda, wcis- kajc si przez dziur, spBywa do [cieku, który zawsze jest pozostawiony wolny; w ten sposób |eglarze natychmiast do- strzegaj w jakim miejscu okrt zostaB uszkodzony; wówczas opró|niaj przedziaB uszkodzony, przenoszc wszystko do ssiednich, gdy| woda nie mo|e si do innych przedziaBów przedosta, tak silnie spojone s przepierzenia; po czym na- prawiaj szkody i Badunek usunity na powrót znosz." Dziw- ne, |e Marco skupiB si tylko na konstrukcji chiDskich statków, a pominB zupeBnie o wiele wa|niejszy wynalazek, a miano- wicie kompas, nieznany jeszcze w Europie. {egluga byBa wtedy bardzo niebezpieczna. Wiemy, |e z 600 ludzi towarzyszcych mongolskiej ksi|niczce, w drodze do Persji zginBo a| 582. MaBo prawdopodobne, aby po[ród osiemnastu ocalaBych, któ- rzy po dwu i póB roku dotarli do Ormuzu, znalezli si wszyscy trzej WBosi. Prawda o "II Milione"? Giovanni Battista Ramusio podaje, |e gdy trzej podró|nicy powrócili do Wenecji po dwudziestu czterech latach, nikt ich nie poznaB. Dopiero gdy wysypali drogie Kamienie i perBy, ukryte w szatach, uwierzono im. Jest to prawdopodobnie legenda, jedna z wielu, które uczyniBy Marco Polo bohaterem niezwykBych przygód. Rzeczywisto[ wygldaBa nieco ina- czej. Marco nie odegraB w rodzinnym mie[cie |adnej roli, nie otrzymaB |adnego publicznego urzdu. Niewiele o nim wiemy: prowadziB dwa procesy o bBahostki, miaB trzy córki. NabyB niedu|y dom na terenie parafii San Grisostomo, znany dzi[ jeszcze pod nazw "Corte del Milion". DBugo spierano si na temat rodowodu przydomku "II Milione", nie wiadomo, czy pochodzi on od imienia Emilio, czy te| od przesadnych opo- wie[ci naszego bohatera. On sam z caB pewno[ci nie cieszyB si takim powa|aniem, jakie mu pózniej przypisywano. Jednym z jego gorcych wielbicieli jest obecnie Alvise Zorzi, którego praprzodek byB w [redniowieczu do|. Zamieszkuje on wraz z |on w przepiknym renesansowym paBacu w Wenecji - przynajmniej przez kilka miesicy w roku, gdy| na staBe osiadB w Rzymie. Zorzi nale|y do ludzi, którzy bez zastrze|eD wierz w rzetelno[ "Opisania [wiata". Zapytany o przeko- nywajcy dowód obecno[ci Marco Polo w Chinach, wskazuje na zBote tabliczki, wrczone wenecjanom przez wielkiego cha- na. Trzy tabliczki, swego rodzaju [redniowieczne paszporty, pojawiBy si w testamencie stryja - Maffeo, a jedna w tes- tamencie samego Marco. Alvise Zorzi nie mo|e jednak udo- wodni, |e nie pochodziBy one z pierwszej wyprawy braci do Karakorum. W ostatniej woli naszego bohatera znajduj si nieliczne tylko poszlaki, potwierdzajce jego pobyt w imperium Kubilaj-chana. Nie ma tam [ladów wielkich bogactw, Batwo wic zrozumie, dlaczego wy[miewano go jako blagiera i kBam- c. Testament, spisany najwyrazniej krótko przed [mierci, nie mówi nic o posiadBo[ciach zamorskich, jakie miaB niegdy[ jego stryj. Jedynym nawizaniem do kontaktów Marco ze Wschodem byBo wyzwolenie tatarskiego niewolnika Petrusa Tartarino. Ten ostatni okre[laB si sam jako "Petrus Suliman", prawdopodobnie byB wic muzuBmaninem, by mo|e pocho- dziB z Persji. Wiele argumentów przemawia wic przeciwko opowie[ciom wenecjanina. Na koniec odwiedzili[my w Londynie angielsk sinolog, Frances Wood. Uwa|a ona, |e powód luk i sprzecz- no[ci w "Opisaniu [wiata" mo|e by tylko jeden. Kierowniczka oddziaBu zbiorów chiDskich British Library jest przekonana, |e Polo nie znalazB si na dworze Kubilaja ani nie przemierzaB PaDstwa Zrodka: "Nie sdz, aby kiedykolwiek byB w Chinach. Odnosz wra|enie, |e kursowaB tylko pomidzy Wenecj a ro- dzinnymi faktoriami na Krymie i w Konstantynopolu; nie dotarB dalej. W czasie tych podró|y miaB Batwy dostp do zródeB perskich, informujcych o historii MongoBów oraz do wielu zapisków kupieckich". Frances Wood odkryBa interesujce pa- ralele pomidzy relacjami Marco Polo a Ibn Battuty'3, uro- dzonego w 1304 r. w Tangerze i podró|ujcego do 1355 r. po Dalekim Wschodzie i Raszida ad-uina, urodzonego w roKu 1247 {yda, syna aptekarza. Pozwala to przypuszcza, |e wszyscy trzej korzystali z tych samych materiaBów. Badania angielskiej sinolog nie s z pewno[ci ostatnimi w pasjonujcych poszukiwaniach prawdy o "II Milione". By mo|e kiedy[ rzeczywi[cie zostanie odkryte zródBo, sBu|ce Marco lub Rusticjanowi. Bez wtpienia jednak ich dzieBo miaBo niebywaBe znaczenie dla wielkich odkrywców tamtego okresu. Nawet poBowa prawdy, któr opowiedziaB wenecki podró|nik, wystarczyBa, aby Krzysztof Kolumb - |eglujc na zachód - rozmy[laB o legendarnych bogactwach Dalekiego Wschodu i zBotych dachach Zipangu'4. Fantastyczne wyprawy Marco Polo i omyBka Kolumba zBo|yBy si na wydarzenie nazwane pózniej "odkryciem Ameryki". Przypisy 1 "La division du monde" - wydawano pod ró|nymi tytuBami, m.in. "Milion", "Dziwy [wiata". Polskie wydanie pt. "Opisanie [wiata" ukazaBo si w 1954 i 1975 r. (przyp. tBum.). 2 Ptolemeusz - ok.104-168, uczony grecki w Aleksandrii, astronom, matematyk, geograf, autor wielu dzieB. W swej "Nauce geograficznej" w o[miu ksigach daB obja[nienia do mapy Ziemi; wyznaczyB poBo|enie geograficzne prawie o[miu tysicy miejscowo[ci (m.in. umie[ciB na mapie miejscowo[ Kalisia, któr badacze identyfikuj ze staro|ytn osad, istniejc na terenie pózniejszego Kalisza). ZasBug Ptolemeusza jest zebranie caBego dorobku geograficznego staro|ytno[ci do jego czasów. 3 "Jedwabny szlak" - II w. p. n. e. - VIII w. n. e. - BczyB Chiny z Europ przez dolin rzeki Tarym w Kotlinie Kaszgarskiej, wzdBu| póBnocnego skraju pustyni Takla Makan, albo tzw. drog poBudniow, poBudniowym skrajem pustyni przez Pamir, Chorezm, Baktri, Indie, Syri. 4 Tatarzy - nazwa, któr okre[lano w XII w. ludy tureckie, mon- golskie i tungusko-tybetaDskie podbite przez Czyngis-chana; po roz- padzie imperium mongolskiego nazwano tak plemiona cz[ci za- chodnich i [rodkowych byBego paDstwa, w których doszedB do gBosu element turecki w symbiozie z mongolskim, tj na terenie ZBotej Ordy; z niej wyBoniBy si chanaty: kazaDski, syberyjski, krymski, uzbecki i in. 5 Jan Prezbiter - król i kapBan chrze[cijaDski, który wedBug legendy [redniowiecznej miaB panowa gdzie[ w gBbi Azji w XII w. Wystpuje w "Orlandzie Szalonym" Ariosta, ks. 17-19. 6 Bitwa nad rzek Sajó - na równinie Mohi - u uj[cia rzeki Sajó do Cisy. 7 Gog i Magog w Biblii: Ksiga Rodzaju 10, 2, Magog jest jednym z synów Jafeta. W proroctwie Ezechiela, 38 i 39, Gog jest wBadc ziemi Magog, ksiciem Mosocha i Tubala, póBnocnych krajów, których dzikie hordy najad ziemie Izraela. W Apokalipsie, 20, 7-9, Gog i Magog to nazwa narodów zwiedzionych przez szatana, najezdzców z póBnocy, majcych uderzy na odnowion Jerozolim. 8 Giovanni da Piano del Carpine zabraB ze sob po drodze, w Polsce, Benedykta Polaka, franciszkanina z WrocBawia. 9 Wilhelm Rubruk - franciszkanin, podró|nik flamandzki. SpisaB relacj ze swej podró|y, "Itinerarium". 10 Raszyd ad-Din (1247-1318), historyk perski i dziaBacz paDst- wowy na sBu|bie mongolskich wBadców Iranu. Jego "Zbiór kronik" (D|ami at-tawarich) to prawdziwa encyklopedia wiedzy o MongoBach "11 Wszystkie fragmenty z "Opisania [wiata" Marco Polo w tBuma- czeniu z oryginaBu starofrancuskiego Anny Ludwiki Czerny, PIW, War- szawa 1975. 1'2 Sven Hedin (1865-1952) - szwedzki geograf i podró|nik, wybitny badacz Azji. M.in. przemierzyB dwukrotnie pustyni Takla nakan (przyp. tBum.). '3 Ibn Battuta (1304-1377) - najsBynniejszy podró|nik arabski. UkoDczywszy studia prawa cywilnego i religijnego, majc 22 lata, powodowany nie tylko ciekawo[ci [wiata, ale i pragnieniem od- wiedzania sBynnych sanktuariów, udaje si do Mekki, stamtd na trwajc przez 8 lat podró| po Bliskim Wschodzie, a pózniej a| nad Viger, do Timbuktu. Opis jego podró|y przetBumaczono na wiele jzyków (wyd. polskie "Osobliwo[ci miast i dziwy podró|y", 1962). '4 Zipangu - nazwa Japonii, wystpujca w "Opisaniu [wiata". ;przyp. tBumacza). Lů CJhnH– Š[ÚyznP¨Lúúúúúúúú$1$– Š[ÚyznP¨L#0P°Đ/ °ŕ=!°‰"°‰#‰$‰%° [.@ń˙. StandardowymHBA@ň˙ĄBDomy[lna czcionka akapituŚ˙ ˙˙˙˙LLL˙˙StanisBaw JakubowskiF:\BOOKS\SFINKS\Marco Polo.doc˙@€ü„„Ś˙PG‡ŸTimes New Roman5€Symbol3& ‡ŸArial"ˆĐŠĹjTŚĹjTŚű$ĚŇkÁ$ß˙˙FANTASTYCZNE PODRÓ{E MARCO POLO???StanisBaw Jakubowskiţ˙ŕ…ŸňůOhŤ‘+'łŮ0|ˆ¸ÄĐÜđ  8 D P\dltâ FANTASTYCZNE PODRÓŻE MARCO POLOANT????? Normal.dotEStanisław JakubowskiMAR2anMicrosoft Word 8.0i@@FxŃřĂŔ@FxŃřĂŔű$ĚŇţ˙ŐÍ՜.“—+,ůŽDŐÍ՜.“—+,ůŽP  hp€ˆ˜  ¨°¸ Ŕ ěâPFRONYÁkßć  FANTASTYCZNE PODRÓŻE MARCO POLO Title˜ 6> _PID_GUIDâAN{EF2151E0-2FFC-11D5-A595-00105A09D6B6}  !"#$%&'()*+,-./0123456789:;<=>?@ABCDEFGHIJKLMNOPQRSTUVWXYZ[\]^_`abcdefghijklmnopqrstuvwxyz{|}~€‚ƒ„…†‡ˆ‰Š‹ŒŽ‘’“”•–—˜™š›œžŸ Ą˘Ł¤ĽŚ§¨ŠŞŤŹ­ŽŻ°ą˛ł´ľśˇ¸šşťź˝žżŔÁÂĂÄĹĆÇČÉĘËĚÍÎĎĐŃŇÓÔŐÖ×ŘŮÚŰÜÝŢßŕáâăäĺćçčéęëěíîďđńňóôőö÷řůúűüýţ˙ţ˙˙˙     ţ˙˙˙ţ˙˙˙ţ˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙"ţ˙˙˙ţ˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙Root Entry˙˙˙˙˙˙˙˙ ŔFŕâ#ęřĂŔ ž@îřĂŔ$€1Table˙˙˙˙˙˙˙˙WordDocument˙˙˙˙˙˙˙˙% SummaryInformation(˙˙˙˙DocumentSummaryInformation8˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙CompObj˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙j˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙ ˙˙˙˙ ŔFDokument Microsoft Word MSWordDocWord.Document.8ô9˛qĐĎॹá>ţ˙ ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ěĽÁIżđîbjbj˛ł˛ł%öĐŮĐŮxő˙˙˙˙˙˙]˘˘˘˘˘˘˘śśśśś  ś‹śÚÚÚÚÚÚÚÚDFFFFFF$Aô5nj!˘ÚÚÚÚÚjÚ˘˘ÚÚÚÚÚÚÚ˘Ú˘ÚDśś˘˘˘˘ÚDÚjÚD˘˘DÚÎ ŕ Ž˛ůĂŔśśÚDRASPUTIN -,.ZWITY DEMON" NA DWORZE CARÓW ZwBoki pod lodem Jest mrozny ranek 19 grudnia 1916 r. W Petersburgu, w po- bli|u mostu Piotrowskiego, po zamarznitej odnodze Newy krztaj si policjanci. Z pochylonymi gBowami przeczesuj rzek od jednego brzegu do drugiego. Najwyrazniej czego[ - lub kogo[ - poszukuj. Nagle zatrzymuj si, widzc pod lodem zarysy ludzkiego ciaBa. Z wyrbanej naprdce przerbli wydobywaj z trudem wielkie i ci|kie zwBoki m|czyzny. Nie ma kBopotów z identyfikacj, ju| od dwóch dni wiadomo w Sankt Petersburgu o zaginiciu pewnej znanej postaci. Rozkaz poszukiwania nadszedB z carskiego paBacu, zaginiony uchodziB bowiem za zaufanego rodziny panujcej. W przed- rewolucyjnej Rosji, zaanga|owanej w pierwsz wojn [wiato- w, kochano go i nienawidzono zarazem. Jedni przypisywali mu nadprzyrodzone zdolno[ci uzdrowicielskie i czcili go ni- czym boskiego wysBannika. Inni - i tych byBo w rosyjskiej stolicy wicej - uwa|ali go za potwora, maniaka seksualnego. Widziano w nim cudotwórc, jasnowidza i hipnotyzera, ale tak|e szarlatana, hochsztaplera i demona. Grigorij Jefimowicz Rasputin - bo o nim mowa - zasBu|yB sobie na wszystkie te okre[lenia. Zakonserwowane przez trzaskajcy mróz ciaBo zostaBo prze- wiezione do szpitala wojskowego w Czezmie i tam poddane sekcji. Oficjalny protokóB stwierdzaB liczne rany postrzaBowe. Rasputin padB niewtpliwie ofiar zabójstwa, czynu zbrodni- czego, nie bdcego jednak zupeBn niespodziank. Nieraz ju| próbowano dokona na niego zamachu. Lekarze znalezli w jego pBucach wod i [lady wodorostów, co wskazuje, |e denat |yB jeszcze, gdy wrzucono go do rzeki. Czy przyczyn [mierci byBo utopienie? Je|eli tak, dlaczego nie zmarB na skutek ran postrzaBowych; przecie| jedna z kul przeszyBa mózg? Co si wBa[ciwie wydarzyBo? Dlaczego faworyt cara i carycy, kon- trowersyjny wprawdzie, ale jednak wpBywowy, musiaB skoDczy jako topielec? Ta [mier kryje w sobie wiele tajemnic. Najwiksza z nich wi|e si z zagadkowym proroctwem Rasputina. Krótko przed swoim zgonem powiedziaB carowi MikoBajowi II: "Je[li co[ mi si stanie, stracisz koron i spotka was straszliwe nieszcz[- cie". Czy byB to tylko przejaw arogancji czBowieka, który uwa|aB si za nie[miertelnego? ChBopiec z Syberii "Ra-, Ra-, Rasputin, Russia's greatest love machine" - ten marny przebój disco staB si w latach siedemdzie- sitych naszego stulecia hitem w Europie Zachodniej. MaBo kto wiedziaB o niechlubnym koDcu tytuBowego bohatera, nie mówic ju| o jego prawdziwej historii. Wszystko, co wizaBo si z wyuzdanym seksem, po prostu dobrze si sprzedawaBo. Brukowe powie[ci i kasowe filmy pornografi- czne o ulubieDcu cara ukazywaBy si ju| w latach trzydzie- stych, opatrzone tytuBami, przedstawiajcymi go jako czBo- wieka kierowanego niepohamowanymi popdami: "Orgie na dworze carów", "Demon kobiet", "Bóg i szatan". Jego |ycie niewtpliwie wypeBnione byBo rozkoszami zmysBowy- mi, przede wszystkim jednak przypadBo na okres, kiedy wielkie imperium rosyjskie znalazBo si w gBbokim kryzysie spoBecznym. Okres oznaczajcy koniec wielowiekowej mo- narchii i historyczny przeBom o konsekwencjach dla caBego [wiata. CaBa historia rozpoczBa si daleko za Uralem, tam, gdzie syberyjski step bez koDca rozpo[ciera si ku wschodowi. Nad rzek Tur le|y wie[ Pokrowskoje. W[ród zabudowy przewa- |aj parterowe, drewniane chaBupy z dwiema izbami po obu stronach drzwi wej[ciowych. Bogatszych chBopów sta na pitrowy dom. CiepBa dostarcza piec, w zimie zbiera si wokóB niego caBa rodzina. Po wod trzeba chodzi do studni. 10 stycznia 1869 r. |ona Jefima Jakowicza Rasputina, Anna, po- wiBa syna, któremu dano imi Grigorij. "Rasputin"' znaczy po rosyjsku "rozpustnik". Wiele lat pózniej tajna policja podej- rzewaBa, |e jest to przydomek. Jak si jednak okazaBo, na- zwisko to jest popularne w okolicy Pokrowskoje. Rodzicom Grigorija powodziBo si dosy dobrze. Oprócz pola i bydBa posiadali konie, które wynajmowali do przewozu poczty, towarów i ludzi do najbli|szych wikszych miejscowo- [ci: Tobolska i Tiumeniu. Sam chBopak byB leniwy, nie uczyB si nawet czyta i pisa - podobnie jak wikszo[ rówie[- ników - najcz[ciej drzemaB caBe dnie. UnikaB pracy w polu, od czasu do czasu zatrudniaB si tylko jako furman, powo|c koDmi ojca. Jego mBodsze rodzeDstwo wcze[nie zmarBo. Grisza przesiadywaB najchtniej w karczmie i zabijaB nud wódk. AwanturowaB si i uganiaB za kobietami, obmacywaB i rozpinaB im bluzki - prostacko i ordynarnie. Takie maniery prowoko- waBy doniesienia na policj, czsto wszczynano dochodzenia. Urzdowe akta zawieraj opis przyszBego "mnicha": "Wzrost 1,82 m, wBosy jasne, zmierzwione, twarz pocigBa. Nos prze- citny, bujny zarost. Cera blada, zapadBe, du|e, przepastne oczy". Ju| wtedy fascynowaBy oczy tego mBodzieDca. Jego spoj- rzenie przenikaBo i parali|owaBo. Czy widziaB tak|e przyszBo[? Pewne fakty zdaj si [wiadczy o jego zdolno[ci jasnowi- dzenia. Wkrótce po [mierci matki chBopiec wskoczyB do rzeki, ratujc starszego brata - Misz, który zreszt i tak zmarB na skutek pknicia podstawy czaszki. Natomiast nasz bohater przezibiB si i gorczkowaB przez dBugi czas. Podczas jego choroby w domu Rasputinów zebraBa si grupa m|czyzn ze wsi, rozmawiajc o kradzie|y jedynego konia najubo|szemu chBopu w Pokrowskoje. W tym momencie malec wymówiB w[ród gorczkowych majaków imi zBodzieja. Poniewa| cho- dziBo o najbogatszego w okolicy gospodarza, nikt nie wierzyB Griszce. Niektórzy, wiedzeni ciekawo[ci, zakradli si jednak do stajni domniemanego przestpcy - i rzeczywi[cie zna- lezli tam skradzionego konia. Od tamtej pory datuje si przekonanie o proroczych zdolno[ciach pózniejszego car- skiego faworyta. Tymczasem on sam uchodziB jednak we wsi za zBodziejaszka. Guz na czole, ukrywany przez caBe |ycie pod dBugimi wBosami, pochodziB od ciosu pewnego gos- podarza, który nakryB Grigorija na gorcym uczynku. Roz- wa|ano nawet zesBanie go na wschód Syberii. Wniosek wprawdzie oddalono, mimo to Rasputin postanowiB ruszy w [wiat. udaB si na pielgrzymk. Opowiadano, |e opusz- czajc Pokrowskoje ujrzaB w promieniach sBoDca Matk Bosk. Wdrówka chBopaka trwaBa wiele miesicy. Pieszo przemierzaB setki kilometrów midzy jednym a drugim kla- sztorem. ByB to w owych czasach szeroko rozpowszech- niony zwyczaj. Wielu Rosjan wierzyBo, |e w ten sposób mo|na odkupi swoje grzechy i zbli|y si do Boga. Nasz bohater pielgrzymowaB samotnie, zdany tylko na siebie. CierpiaB gBód, pragnienie i obcowaB z natur w religijnej niemal ekstazie: "SzedBem wzdBu| rzek, w przyrodzie znala- zBem pocieszenie i my[laBem przy tym o Zbawcy i jego wdrówce. Natura nauczyBa mnie kocha Boga i rozmawia z nim. Natura mo|e wiele nauczy w swej nieskoDczonej mdro[ci. Wiosna za[ oznacza wielkie [wito dla religijnego czBowieka. tak jak wszystko rozwija si na polach, tak dzieje si równie| z czBowiekiem, który pod|a [ladami Boga. Jego dusza otwiera si, rozkwita bowiem niczym majowa przyro- da." MBodzieniec czuB si bliski Bogu. ZBote dachy prawosBaw- nych klasztorów, bByszczce z oddali, wydawaBy mu si [wiadkami radosnej nowiny, skierowanej wBa[nie do niego. Jednym z tych klasztorów byB Abalak, poBo|ony wysoko nad Irtyszem. Pocztkowo pielgrzym chciaB tylko pomodli si przed pewn ikon, uwa|an za sBync cudami, ale gdy ujrzaB w [wietle zachodzcego sBoDca dachy Abalaku, poczuB powoBanie, zapragnB zosta "[witym czBowiekiem". Poprzez rozmowy z zakonnikami i pustelnikami Rasputin poznaB wiele cytatów z Biblii i mdrych przypowie[ci. Wci| jeszcze nie umiaB czyta. ChciaB by [witym starcem, sBug Boga. Po kraju kr|yBo ich wówczas wielu: gBosili kazania, nie mieli dachu nad gBow, utrzymywali si z go[cinno[ci od- wiedzanych wiosek. {ycie peBne biedy, samotno[ci i wy- rzeczeD urozmaicaBy tylko pobyty w klasztorach. W Rosji u schyBku XIX w. kryzys ogarnB nie tylko paDstwo, ale i Ko[cióB, wszdzie tworzyBy si podejrzane sekty. Grigorij poznaB jedn z nich, nocujc u pewnej rodziny, która udzieliBa mu schronienia. Noc okazaBo si, |e znalazB kwater u czBon- ków sekty tzw. chBystów. ChBystowie gBosili bogobojno[, za[ ka|da gmina wyznaniowa powinna wedBug nich posiada wBasnego "Chrystusa" i wBasn "Matk Bosk". Uwa|ali, |e prawdziwa pokuta odby si mo|e tylko poprzez grzech - konkretnie akt seksualny. Misteria sekty odbywaBy si w ekstatycznym taDcu, podczas którego wierni wpadali w trans, zrzucali odzienie i oddawali si dzikiej orgii. Podobno w wierzeniach chBystów najbardziej fascynowaB Rasputina wBa[nie grupowy seks. WidziaB w tym mo|liwo[ pogodzenia swych |dz z wizerunkiem "[witego". Midzy innymi dlate- go przedstawiciele arystokracji petersburskiej tak Batwo ulegali potem jego wpBywowi, bowiem wznosiB si ponad tradycyjne pojcie moralno[ci. Urzdowe dochodze- nie, wszczte w 1908 r. w celu wyja[nienia prze- szBo[ci nieokrzesanego chBopa, nie stwierdziBo je- dnoznacznie, czy byB on czBonkiem potpionej sek- ty2. Gdyby znaleziono do- wody, jego losy potoczy Byby si z pewno[ci inaczej. Ustalono jedynie zbie|no[ci pomidzy "e- wangeli grzechu" przybysza z Syberii a naukami chBystów, podobieDstwa, których trudno nie zauwa|y. Po dBugiej wdrówce 18-letni ju| Griszka wróciB do rodzinnej wioski. Podczas pewnej zabawy poznaB prost, spokojn dzie- wczyn z ssiedztwa - Praskowi Fiodorown Dubrowin i wkrótce j po[lubiB. Mieli trójk dzieci: syna Dymitra i dwie córki - Mari (Matrion) i Warwar3. ChBopak z Petersburga Wie[ Pokrowskoje le|y po azjatyckiej stronie Uralu. Syberia byBa wprawdzie cz[ci ogromnego imperium carów, ale Rosjanie o europejskiej orientacji uwa|ali j za obszar po- zbawiony jakiejkolwiek cywilizacji, nadajcy si tylko dla zesBaDców. Na zachodzie mocarstwa, ponad dwa tysice kilometrów od rodzinnych stron Rasputina, le|y Sankt Peters- burg, ówczesna stolica. Od dziesicioleci panowaBa tam "z Bo|ej Baski" dynastia Romanowów. WspaniaBe budowle i fa- sady, dzieBa pokoleD wBoskich, francuskich i niemieckich architektów, zapewniBy Petersburgowi rang [wiatowej met- ropolii. Rozwijajcy si przemysB i zagraniczne inwestycje dodawaBy atrakcyjno[ci miastu nad New. Jednak pozory myl. O[lepione przepychem koBa dworskie nie przeczuwaBy, |e siedz na beczce prochu. Car Aleksander III rzdziB krajem |elazn rk. Jego pano- wanie opieraBo si na trzech filarach: samowBadztwie, prawo- ' sBawiu i [wiadomo[ci narodowej. 6 maja 1868 r. carowa Maria Fiodorowna wydaBa na [wiat pierwsze dziecko - nastpc tronu, MikoBaja. ChBopiec dorastaB w warunkach odpowiednich dla przyszBego wBadcy, wkrótce jednak okazaBo si, |e jest inny ni| ojciec: miBy, troch niepewny, wrcz nie[miaBy. Po- cztkowo poddani wizali jakie[ nadzieje na reformy z brakiem pewno[ci siebie i delikatn postur mBodzieDca, okazaBy si one jednak pBonne. Gdy MikoBaj miaB 16 lat, rozpoczB romans, który trwaB do koDca jego |ycia. ZakochaB si na zabój w pewnej Niemce. ByBa to ksi|niczka Alice Viktoria Elena Luise Beatrice von Hessen-Darmstadt, bratanica cesarza Niemiec, wnuczka królowej angielskiej - Wiktorii. Alicja odwiedziBa Rosj w 1884 r. z okazji za[lubin swej siostry - Elisabeth z wiel- kim ksiciem Sergiu- szem, stryjem Miko- Baja. Pikna Niemka (zwana ksi|niczk Sunshine - "sBone- czn ksi|niczk") miaBa dopiero 12 lat, mimo to wpadBa . .... w oko nastpcy tro- nu, zawizaBa si midzy nimi ni sympatii. Zobaczyli si ponownie dopie- ro pi lat pózniej. MBodzieniec opo- wiedziaB tymczasem rodzicom o swoim uczuciu. Matka nie lubiBa jednak "zimnej Niemki", poza tym przyszBy monarcha ze wzgldu na racj stanu powinien raczej po[lubi francusk ksi|niczk. Dwór uwa|aB, |e Alicja zle si ubiera, jest zbyt nerwowa i niezgrab- na. Wypominano nawet jej nie najlepsz francusk wymow. Samej ksi|niczce heskiej podobaB si mBody, przystojny i sympatyczny Rosjanin, ale nie my[laBa o maB|eDstwie. ByBa gBboko wierzc protestantk, za[ carewicz nale|aB do cerkwi prawosBawnej. Jednak interesy paDstwowe i ró|nice religijne nie zdoBaBy w koDcu powstrzyma uczucia - 8 kwiet- nia 1894 r. odbyBy si uroczyste zarczyny. "Bo|e, kamieD spadB mi z serca. CaBy dzieD chodz jak w transie, nie poj- mujc, co naprawd si wydarzyBo" - pisaB MikoBaj w pami- tniku. NarzeczeDstwo nie trwaBo dBugo. Car Aleksander III, zaled- wie 59-letni, zachorowaB ci|ko na nerki, liczono si z naj- gorszym. Nastpca tronu poprosiB ukochan, aby przybyBa do Rosji i pomogBa mu w ci|kich chwilach. Alicja przyjechaBa w sam por, dzieD pózniej, 20 pazdziernika imperator zmarB. PrzyszBa carowa podczas pierwszego oficjalnego wystpienia w Petersburgu byBa spowita kirem. Czy|by zBy omen? 14 listopada przerwano na jeden dzieD |aBob paDstwow, Alix - jak nazywaB j narzeczony - zamieniBa czarn sukni na biaB, przetykan srebrem - i odbyB si [lub. Panna mBoda przyjBa wcze[niej prawosBawie oraz imi Aleksandra Fiodo- rowna. Z szacunku dla zmarBego koronacj przeprowadzono dopiero póBtora roku pózniej, 14 maja 1896 r. Zgodnie z tradycj ceremonia miaBa miejsce w Moskwie, dawnej stolicy, gdzie Iwan Grozny 350 lat wcze[niej przyjB tytuB "cara Wszechrosji". Wszdzie w kraju odezwaBy si tego dnia dzwony, imperium pokazaBo si z caB pomp i blaskiem. Sama ceremonia w katedrze trwaBa pi godzin. MikoBaj nosiB koron w ksztaBcie mitry, wykonan w 1762 r. dla Katarzyny Wielkiej. ZdobiB j krzy|, uBo|ony z 44 du|ych brylantów, 38 ró|owych pereB i wielkiego rubinu po[rodku. WkBadajc koron, wBad- ca zostaB jednocze[nie zwierzchni- kiem cerkwi prawosBawnej. Gdy para cesarska wychodziBa z soboru uspieDskiego po stopniach wyBo- |onych czerwonymi dywanami, wi- taBy j saluty armatnie. Dla 7000 go[ci przygotowano wspaniaB ; uczt. Prosty lud miaB si tego dnia tak|e weseli. Car urzdziB festyn ( ludowy na Polu ChodyDskim, pla- cu wiczeD saperów. Rowy i doBy przykryto deskami, ustawiono 150 baraków z darmowymi posiBkami i napojami. Rozrywki dostarczy miaB cyrk, teatr, koncerty. Ju| od póBnocy w pobli|u placu groma- dziBy si tBumy, które po otwarciu festynu runBy w kierunku bud. Kto[ rozpu[ciB bowiem pogBosk, |e jedzenia nie starczy dla wszyst- kich. Deski nie wytrzymaBy ci|aru, , setki osób wpadBy do rowów, ogar- nita panik tBuszcza tratowaBa si nawzajem. Zewszd dobiegaBy , krzyki rozpaczy i woBania o po- moc, wieczorem doliczono si 2000 zabitych i jeszcze wicej , rannych. MikoBaj byB zaszokowany, chciaB przerwa uroczysto[ci, ale sprzeciwiaB si temu protokóB dworski. Z czerwonymi od pBaczu oczami taDczyBa wic Alix walca koronacyjnego. Katastrofa zawisBa nad nowym wBadc niczym ciem- na chmura. Od razu rozeszBy si te| pogBoski, |e Niemka przynosi nieszcz[cie. MBode maB|eDstwo zamieszkaBo w PaBacu Aleksandrowskim w Carskim Siole pod Petersburgiem, do[ skromnym w porów- naniu z przepychem imperium. Kilka kroków dalej znajdowaB si PaBac Katarzyny, oficjalna letnia rezydencja. PaBac Aleksan- drowski wydawaB si by wBa[ciwym miejscem dla wra|liwej carowej. StwarzaB wra|enie przytulnego, rodzinnego domu i pozwalaB zachowa dystans w stosunku do te[ciowej - Marii Fiodorownej, która nie potrafiBa zaakceptowa heskiej ksi|- niczki i ukry swej pogardy dla synowej. W krótkich odstpach czasu cesarskiej parze urodziBy si cztery córki - Olga, Ta- tiana, Maria i Anastazja. Przy narodzinach ostatniej zdespe- rowany MikoBaj samotnie przechadzaB si po parku - jak donosz naoczni [wiadkowie - zanim z wymuszonym u[miechem pospieszyB ucaBowa |on i dziecko. Dziewczynki byBy wprawdzie urocze i [liczne, ale dziedziczna monarchia potrzebowaBa mskiego nastpcy. W tym czasie Rasputin, czBowiek z dalekiej Syberii, znów porzuciB swoj mBod |on, dzieci, dom i rol - ponownie wyruszyB w drog. PrzebyB ponad 3000 km, wdrujc od jednego klasztoru do drugiego. Jednym z najwa|niejszych momentów w jego |yciu staB si dBu|szy pobyt w klasztorze w Wierchoturju. PrzywdziaB zakonny habit i z zadziwiajc dyscyplin poddaB si surowym wiczeniom religijnym, przeplatanym ci|k prac. PoszerzaB swoj wiedz i po- siadB sztuk rozró|niania i stosowania pobudzajcych zióB. My tak|e pojechali[my z kamer do Wierchoturja. Jazda autobusem z Jekaterynburga zdawaBa si nie mie koDca - sze[ godzin po wyboistych drogach. Wreszcie odnalez- li[my maB wie[ i klasztor. Niewiele pozostaBo z dawnej [wietno[ci - zaniedbane budynki zamieszkuje obecnie 15 mnichów. Opat od razu zapytaB nas, co sdzimy o Grigoriju Jefimowiczu. Jeste[my jeszcze w trakcie poszukiwaD, nie wyrobili[my sobie ostatecznego sdu - odrzekli[my, i ta odpowiedz chyba go zadowoliBa. PrzyniósB bowiem karton ze starymi fotografiami - najwyrazniej nale|aB do cichych wielbicieli pózniejszego ulubieDca carowej. Ojciec Grigorij przysBu|yB si klasztorowi - twierdzi - nawet rosyjska para cesarska odwiedziBa Wierchoturje podczas jednej z piel-grzy- mek. Zakonnik nie zgodziB si na wywiad przed kamer. W pobli|u klasztoru |yB na przeBomie wieków znany pustel- nik - Makary. PowiedziaB on Rasputinowi o szczególnym zadaniu, jakie przeznaczyB mu Bóg, i poradziB uda si naj- pierw do [witych miejsc: do Jerozolimy i na gór Atos, poBo- |on na koDcu póBwyspu, w póBnocnej Grecji. Trudno dostpna, otoczona urwiskami spadajcymi stromo do Morza Egej- skiego, byBa i jest centrum wiary prawosBawnej. Grisza po- szerzyB tu znajomo[ Biblii i doskonaliB swoje retoryczne umiejtno[ci. Wra|enie, jakie zrobiBo na nim to miejsce, nie zmieniBo wewntrznego postanowienia: do |ycia zakonnego nie jest stworzony. Do[wiadczenia zebrane w wdrówkach po klasztorach podsumowaB sBowami: "Je[li jeste[ dobrym czBowiekiem, idz do zakonu - tam ci uczyni zBym. {ycie klasztorne nie jest w moim gu[cie - panuje tam przemoc. Mnisi obrastaj tBuszczem tak, |e ledwie si ruszaj - lenis- two ich zabija. Nikomu, kto chce prowadzi religijne |ycie, nie radz wstpowa do zakonu. WidziaBem tam ludzi, którzy nie zachowuj si jak mnisi, tylko robi, co im si podoba". ZraziBy go intrygi, bójki i propozycje homoseksualne, jakie podobno otrzymywaB. krótko przed przyjciem do stanu duchownego przybysz z Syberii postanowiB wic opu[ci Atos i szuka swego miejsca w |yciu [wieckim. Na niedoszBego eremit czekaBy wiksze zadania. Na razie powróciB do |ony i dzieci. Najwyrazniej co[ si w nim zmieniBo: dziki Rasputin zostaB wegetarianinem, przestaB pali, a nawet pi. RozeszBa si wie[, |e posiada uzdrawiajc moc, by mo|e przyczyniBa si do tego jego wiedza o lecz- niczych wBa[ciwo[ciach zióB. Opowiadano sobie, |e kiedy[ poBo|yB rk na czole niezwykle narowistego ogiera, którego nikt nie potrafiB okieBzna - i zwierz natychmiast si uspo- koiBo. Ludzie ze wsi i okolic zaczli przychodzi do "ojca Grigorija", proszc go o pomoc, rad i oczyszczenie z grze- chów. On sam wykopaB obok domu ziemiank, nazwaB j "Bazni i domem modlitwy". ZamykaB si tam z "brami" i "sio- strami", aby medytowa albo wtajemnicza ich w szczegóBy nauki o "pokucie przez grzech". CaBa wie[ szeptaBa, co na- prawd dziaBo si w owej "Bazni". {ona "proroka", która mu- siaBa karmi "pielgrzymów", nieraz przepdzaBa miotB jego "uczennice". Niepojte zauroczenie "Idz, wiem, |e jeste[ wy- brany do wa|niejszych rze- czy" - tymi sBowami zrezyg- nowana Praskowia Fio- dorowna |egnaBa m|a, gdy w roku 1903 udawaB si w drog do stolicy. MiaB wte- dy 34 lata. PragnB rzekomo zebra pienidze na odno- wienie ko[cioBa w Pokrows- koje i spotka [witego Jana z kronsztadu, ale w rzeczywi- sto[ci chciaB si po prostu znów powBóczy. W Peters- burgu jaka[ dziwna siBa wyda- je si przyciga go do cars- kiej rezydencji i jej mie- szkaDców. Tymczasem 30 li- pca 1904 r. uszcz[liwiony MikoBaj II pisaB w swoim dzien- niku: "Niezapomniany i wielki to dla nas dzieD, w którym Bóg obdarzyB nas Bask. O 1.15 Alix urodziBa syna, dali[my mu na imi Aleksy". PrzyszedB wreszcie na [wiat dBugo oczekiwany nastpca tronu, na którym spoczywaBy wszyst- kie nadzieje cara i carowej. Dla Rasputina byBo to zrzdzenie losu. ChBopiec byB [liczny, uroczy i przez wszystkich kochany, ale ju| w wieku kilku miesicy przysporzyB rodzicom trosk. Nie- wielkie skaleczenie krwawiBo dBugo i nie dawaBo si zatamowa. Aleksy dostaB gorczki, silnych bólów, rana gwaBtownie na- brzmiaBa. Atak trwaB dwa dni, potem pozornie wszystko wró- ciBo do normy. Jaki[ czas pózniej zrozpaczeni rodzice musieli spojrze prawdzie w oczy - ich syn cierpiaB na nieuleczaln chorob, hemofili. Wiele osób natychmiast obarczyBo za to matk. "Niewinne dziecko musiaBo cierpie z powodu nie- ostro|no[ci dworu rosyjskiego przy wyborze narzeczonej. Tej nocy nasz monarcha postarzaB si o dziesi lat", pisaB szwagier MikoBaja, wielki ksi| Aleksander MichajBowicz. T, która daBa pocztek dziedzicznej chorobie, byBa babka Alek- sandry, królowa angielska - Wiktoria. Nosicielami choroby s kobiety, natomiast zapadaj na ni wyBcznie m|czyzni. ka|de drobne skaleczenie mo|e by [miertelne, bez szans na wyleczenie. Carewicz musiaB wic znalez si od maBego pod specjaln opiek. Niezwykle silny marynarz o nazwisku Derewienko otrzymaB zadanie czuwania nad delikatnym chBopcem. Tragiczny los wycisnB pitno na carowej. StaBa si ner- wowa, histeryczna, coraz cz[ciej cierpiaBa na migreny. Wy- cofaBa si prawie caBkiem z |ycia publicznego, ukazujc si oficjalnie tylko w razie konieczno[ci. Jej my[li opanowaBa cigBa obawa przed niebezpieczeDstwami gro|cymi synowi. Lekarzy zobowizano do milczenia, chorob traktowano jak tajemnic paDstwow. Na tym polegaB szczególny dramat Romanowów. Gdyby Rosjanie, naród lubicy dzieci, wiedzie- li o cierpieniach Aleksieja, by mo|e Batwiej zrozumieliby wydarzenia na dworze i rozpaczliwe starania Aleksandry o uratowanie dziecka. Mur milczenia odgradzaB jednak ro- dzin panujc od ludu, tylko plotki wydostawaBy si na zewntrz. Rasputin zaaklimatyzowaB si tymczasem w Petersburgu. OdwiedzaB cerkwie, poprzez biskupa Sergieja, opata Aawry Aleksandra Newskiego, poznaB tzw. lepsze towarzystwo. Pe- wna wytworna dama, Olga Aochtina, miaBa nauczy nieokrze- sanego mu|yka czytania i pisania. Niejako przy okazji zostaBa na wiele lat jego kochank. WprowadzaBa go te| do salonów stolicy. Tajemniczy przybysz zwracaB uwag eleganckich dam i m|czyzn, poniewa| wygldaB inaczej ni| oni: zmierzwiona broda, kaftan, szarawary, buty z wysokimi cholewami. Szybko znalazB wielu protektorów, chtnie udzielano mu go[ciny. Nie miaB jeszcze wBasnego mieszkania, chocia| nie z powodu braku pienidzy - czsto bowiem otrzymywaB mniejsze i wiksze sumy w podzice za pomoc. ByB w modzie szcze- gólnie u znudzonych dam znakomitych rodów. WysBuchiwa- nie ich "spowiedzi" byBo dla samouka zza uralu smakowitym kskiem, a zwBaszcza towarzyszce takim seansom kontakty cielesne. Trudno powiedzie, co kobiety widziaBy w cuchn- cym i zaniedbanym prostaku. Prawdopodobnie traktowaBy go jako urozmaicenie po caBych rzeszach przypudrowanych i uperfumowanych d|entelmenów. Odraza zamieniaBa si w fascynacj. Rasputinowi przypisywano te| niewyczerpan energi seksualn. On sam zdawaB si odczuwa szczególne podniecenie, gdy kto[ - bez |adnych erotycznych podtekstów - szukaB u niego jedynie wsparcia duchowego. Jeden ze [wiadków ówczesnych wydarzeD donosiB, co przytrafiBo si pewnej mBodej dziew- czynie, która przyjechaBa z prowincji, by spotka "[witego starca": "UsiadB naprzeciwko, przysunB si do niej blisko, jego jasnoniebieskie oczy zrobiBy si ciemne i gBbokie. Ostre, przeszywajce spojrzenie przykuBo j do miejsca, oBowiany ci|ar rozlaB si po jej czBonkach, gdy wielkie, pomarszczone i wykrzywione po|daniem oblicze mnicha zbli|yBo si do jej twarzy. Dziewczyna poczuBa na policzku gorcy oddech i ujrza- Ba, jak jego pBonce oczy wdruj po jej bezbronnym ciele. GBos chBopa przeszedB w namitny szept, mamrotaB dziwaczne i lubie|ne sBowa. Nieszczsna ju| miaBa odda si uwodzicie- lowi, gdy co[ si w niej przebudziBo, zaczBa walczy z nie- moc. On poczuB wida jej rosncy, wewntrzny opór, po- chyliB si i po ojcowsku pocaBowaB j w czoBo. Jego oblicze wygBadziBo si, przybraBo znów Bagodny, niemal pokorny wyraz, i tylko w gBbi zrenic czaiB si jeszcze inny czBowiek, zmysBowe zwierz". Niewielu kobietom udaBo si oprze rozpustnikowi, tak jak owej dziewczynie. Jego powodzenie opieraBo si tak|e na umiejtno[ci przemawiania. Pot|nym gBosem cytowaB wersety z Biblii i religijne przypowie[ci. Najbardziej charakterystyczne u "demona kobiet" byBy jed- nak jego oczy, wrcz hipnotyzujce. "Osobowo[ tego sy- beryjskiego mu|yka najsilniej uzewntrzniaBa si w jego oczach, jasnoniebieskich, gBbokich, dziwnie przycigaj- cych. Spojrzenie ma jednocze[nie przenikliwe i czuBe, naiw- ne i przebiegBe, nieobecne i czujne. Gdy zagBbiaB si w roz- mow, te zrenice wywieraBy wrcz magnetyczny wpByw" pisaB Maurice Paleologue, ówczesny ambasador francuski w Rosji. We wtorek, 1 listopada 1905 r. doszBo do brzemiennego w skutki spotkania. MikoBaj zanotowaB w swoim pamitniku: "ChBodny, wietrzny dzieD. KanaB pokryB si lodow skorup. CaBy ranek byBem bardzo zajty (...) pili[my herbat z Milic i Stan4. Poznali[my [witego czBowieka - Grigorija z guberni tobolskiej". MikoBaj II pilnie potrzebowaB moralnego wsparcia, nie byB szcz[liwym wBadc. ZawiódB pokBadane w nim nadzieje na liberalizacj paDstwa, zamiast na reformy, postawiB na reak- cj i konserwatyzm. Od pocztku nie pozostawiB cienia wt- pliwo[ci, |e zamierza zachowa absolutne rzdy. ZwiatBe spo- BeczeDstwa Europy Zachodniej uwa|aBy go za tyrana, lecz w oczach licznych dworaków z bli|szego otoczenia uchodziB za sBabeusza i pantoflarza. Wojna z Japoni, rozptana w lutym 1904 r., zakoDczyBa si póBtora roku pózniej pora|k Rosji. RosBa w siB wewntrzna opozycja, gdy| bieda ludu stawaBa si coraz niezno[niejsza. W miastach, do których napBywaBa gBodujca ludno[ wiejska, zaczBo brakowa |ywno[ci. Wresz- cie doszBo do rozruchów, strajków i do tragedii, nazwanej "krwaw niedziel". 22 stycznia 1905 r. 150 tys. demon- strantów maszerowaBo w kierunku PaBacu Zimowego, by prze- kaza carowi petycj. On sam pod naciskiem doradców opu[- ciB stolic i wyjechaB do Carskiego SioBa - dla bezpieczeDstwa. Mimo to oddziaBy gwardii uznaBy protest za zagro|enie - albo przynajmniej za niebezpieczn prowokacj - i ot- worzyBy ogieD do bezbronnych tBumów. PadBo wiele setek ofiar, ale nie powstrzymaBo to wystpieD. Marynarze na pancerniku "Potiomkin" wzniecili bunt, w fabrykach po- wstawaBy rady robotnicze, doszBo do strajku generalnego. Monarcha musiaB ugi si, obiecaB konstytucj, prawa oby- watelskie i parlament - Dum. RównaBo si to zgodzie na ograniczenie swojej wBadzy - a by mo|e zagra|aBo tak|e sukcesji maBego Aleksieja. Ci|kie chwile jakby dodaBy siB carowej - od tej pory walczyBa nie tylko o |ycie syna, ale tak|e o tron dla niego. Coraz cz[ciej doradzaBa m|owi w sprawach politycznych. MikoBaj nie pojmowaB przyczyn powtarzajcych si wci| niepokojów spoBecznych - uwa|aB, |e uczyniB dla swych poddanych wszystko, co mo|liwe. Rozczarowany i rozgory- czony kryB si mo|liwie najcz[ciej w zaciszu swoich wiejskich rezydencji. ByBy przytulniejsze i bardziej rodzinne ni| stoBecz- ne, reprezentacyjne paBace. W wolnych chwilach imperator nie tylko prowadziB dziennik, ale z pasj oddawaB si foto- grafowaniu i filmowaniu. PozostaBo po nim wiele prywatnych zdj i amatorskich filmów, przez wiele lat po rewolucji bolszewickiej skrztnie ukrywanych. Radzieckie sBu|by bez- pieczeDstwa nie pozwalaBy na publiczn prezentacj tych materiaBów, aby nie budzi sympatii dla wykltego oficjalnie caratu. Dopiero upadek Zwizku Radzieckiego umo|liwiB dostp do archiwalnych fotografii. Pokazuj one obraz szcz- [liwej rodziny - pitk uroczych dzieci i troskliwych rodzi- ców. Sielank t wci| przesBaniaBa jednak troska o zdrowie nastpcy tronu. Rasputin na dworze carskim Latem 1907 r. w PaBacu Aleksandrowskim zapanowaB wielki niepokój. MaBy Aleksiej upadB podczas zabawy w parku i nie- ustannie krwawiB. Lekarze byli bezsilni, zrozpaczona carowa kazaBa wezwa "mnicha". Kto[ opowiedziaB jej, |e Grigorij potrafi czyni cuda. PrzyjechaB wic natychmiast do Carskiego SioBa i udaB si do pokoju chorego. WziB go na rce, pomodliB si i rzekB: "Mój synu, otwórz oczy i u[miechnij si. Nie cierpisz ju| wicej i jeste[ teraz szcz[liwy". Carewicz popatrzyB mu w oczy, uspokoiB si i zasnB. Wkrótce potem krwotok ustaB. Trudno powiedzie, co si naprawd wtedy wydarzyBo. Czy nasz bohater byB uzdrowicielem, czy zwykBym szarlatanem? W jaki sposób mógB pomóc malcowi? GBosy krytyki odezwaBy si dopiero po [mierci Rasputina. Mówiono, |e zawsze po- jawiaB si dopiero wtedy, gdy najwiksze nasilenie objawów mijaBo, a krwawienie samo ustawaBo. MusiaBby mie informa- tora w najbli|szym otoczeniu rodziny panujcej, na dodatek znajcego si na medycynie, by mógB oceni intensywno[ i przebieg ataku. Jest to dosy wtpliwa hipoteza. Co wic mógB zdziaBa syberyjski chBop? DysponowaB rozlegB wiedz na temat zióB leczniczych, potrafiB ponadto hipnotyzowa ludzi. WspóBczesne badania wykazaBy, |e pod wpBywem hipnozy naczynia krwiono[ne mog si zwzi. Dzi[ wiadomo, |e po- zytywne emocje hamuj krwotok, za[ Rasputin z pewno[ci potrafiB wprowadzi carewicza w dobry nastrój. Jakkolwiek by nie byBo - Aleksandra wpadBa w zachwyt. UwierzyBa, i| znalazBa wybawiciela i oddaBa si w jego rce. Znajomo[ ze "[witym starcem"5 dawaBa jej nadziej na cu- downe uzdrowienie syna. Jej religijny mistycyzm pogBbiB si, przybierajc niemal patologiczne rozmiary. Dworakom i mini- strom nie podobaBa si nowa, dziwaczna przyjazD imperato- rowej, wietrzyli konkurencj. Wkrótce pojawiBa si plotka, przedstawiajca nieokrzesanego mu|yka jako szar eminencj. W owym czasie byBa to jeszcze przesada, niewtpliwie jednak carowa potrzebowaBa wsparcia. Czsto czuBa si samotna w swojej drugiej ojczyznie, gdzie wci| odnoszono si do niej z dystansem. Sam car tak|e zaczB znajdowa upodobanie w wizytach Rasputina i wierzy w jego tajemn moc. MikoBaj od dawna skory byB wierzy w przesdy, zwBaszcza od chwili, gdy pewien buddyjski mnich przepowiedziaB mu, |e prosto od Bo|a [mierci ojca pójdzie do oBtarza. Przepowiednia, jak wiadomo, sprawdziBa si. Tajemniczy uzdrowiciel pojawiaB si wic coraz cz[ciej na dworze, zwykle tu| przed kolacj. W oficjalnych ksigach go[ci brak jakiejkolwiek wzmianki na ten temat - wprowadzano go dyskretnie do prywatnych komnat pary cesarskiej. Spot- kania odbywaBy si czasem w maBym domku Anny Wyrubowej~, najbli|szej zaufanej Alix, poBo|onym tu| obok rezydencji w Car- skim Siole. Tej niepozornej kobiety nikt nie podejrzewaBby o przyjazD z imperatorow Rosji, a jednak to wBa[nie ona staBa si powiernic dawnej niemieckiej ksi|niczki. Córka dyrektora kancelarii dworu miaBa za sob krótkie maB|eDstwo z porucz- nikiem marynarki Wyrubowem, który popadB w obBd pijacki. Zwizek rozpadB si ju| po miesicu. Anna Wyrubowa byBa |arliw zwolenniczk wszechobecnego Griszki. KoBa dworskie, zazdroszczc jej wpBywów, okrzyknBy j "zdemoralizowanym babsztylem" i pomawiaBy o romans ze "starcem". W kilka lat pózniej komisja dochodzeniowa stwierdziBa jednak, |e byBa dziewic. Rasputin nazywaB MikoBaja i Aleksandr "papa" i "mama", zaprzyjazniB si te| z ich dziemi, którym opowiadaB staroruskie bajki i przygody ze swoich wdrówek. WywieraB uspokajajcy wpByw na Aleksieja, chBopiec wykorzystywaB bowiem swoj cho- rob i czsto tyranizowaB otoczenie, wiedzc, |e jest bezkarny. Nasz bohater tak|e w Petersburgu dawaB dowody nadprzyrodzo- nych zdolno[ci. Opowiadano, jak pewnego dnia wpadB do poko- ju carewicza, pochwyciB go i odcignB na bok. W tym sa- mym momencie zle umocowany |yrandol oderwaB si z su- fitu i spadB tam, gdzie jeszcze przed chwil siedziaB nastpca tronu. Nowy "[wity" zyskiwaB coraz wiksze znaczenie na dworze i wypieraB tych, którzy do tej pory decydowali w kwestiach religijnych: Teofana, rektora akademii teologicznej, a jedno- cze[nie spowiednika monarchini, biskupa saratowskiego Her- mogena oraz Iliodora, elokwentnego zakonnika - kaznodziej z Carycyna. Wszyscy trzej pocztkowo zachwycali si chBopem z Pokrowskoje i jego pBomiennymi, |arliwymi kazaniami, potem zaciekle go zwalczali. Gdy Rasputin próbowaB uwie[ zakon- nic (pózniej - rozw[cieczony oporem - nawet zgwaBci), Hermogen osobi[cie powaliB go ciosem w twarz. WykrzykiwaB przy tym, |e nigdy wicej nie chce widzie tego mu|yka. Wypadek ten wcale jednak nie zaszkodziB ulubieDcowi Alek- sandry - to biskup zostaB przeniesiony na rozkaz cara. Podob- nie bezskuteczne byBy wysiBki Teofana I Iliodora, zmierzajce do zdyskredytowania domniemanego "antychrysta" w oczach MikoBaja II Iliodor próbowaB si zem[ci, publikujc listy, jakie rzekomo przekazaB mu carski faworyt - miBosne listy impe- ratorowej do "[witego czBowieka": "Mój ukochany, niezapo- mniany nauczycielu, wybawco, doradco. Jak|e nudno jest bez Ciebie! Moja dusza uspokaja si tylko, kiedy Ty, mój nau- czyciel, siedzisz obok mnie. CaBuj Twoje dBonie i kBad gBow na Twe bBogosBawione ramiona. Och jak lekko, jak lekko czuj si wtedy (...) Czy bdziesz wkrótce przy mnie? Przyjdz prd- ko, czekam na Ciebie niecierpliwie. Prosz o Twoje [wite bBogosBawieDstwo i caBuj Twoje bBogosBawione dBonie. Kocha Ci bd wiecznie. Twoja M. [Mama]". Dworska zgraja wresz- cie otrzymaBa dowód na niewierno[ monarchini. Nigdy nie wyja[niono, czy owe listy rzeczywi[cie istniaBy - widziaB je tylko Iliodor. Nawet je[li byBy oryginalne, tre[ nie daje podstaw do posdzenia o romans, carowa pisaBa bowiem zawsze w ta- kim dziwnie egzaltowanym stylu - nawet do przyjacióBek. Nie mo|na powiedzie, aby Rasputin specjalnie staraB si zrobi karier w Petersburgu, sukcesy przychodziBy same. ByB oczywi[cie zarozumiaBy, wic powikszajce si wpBywy do- gadzaBy jego ambicji, wrcz pró|no[ci. ZachowaBo si niewiele dowodów dokumentujcych stosunki midzy "ojcem Grigo- rijem" a rodzin panujc. Car i carowa byli ostro|ni i dyskretni, on sam te| powstrzymywaB si od komentarzy na temat swojej roli. Istniej tylko dwa zdjcia, wklejone niegdy[ w album jednej z wielkich ksi|niczek, przedstawiajce "mnicha" w kr- gu rodziny Romanowów. W Historycznym Archiwum PaDst- wowym w Petersburgu znajduje si pewien dowód |yczliwo[ci wBadcy. Otó| Grigorij zapragnB zmieni swoje nazwisko na "Rasputin Nowy", by mo|e chciaB si odró|ni od wielu in- nych, nazywajcych si tak samo. Car wyraziB zgod i osobi[cie wydaB polecenie urzdnikowi stanu cywilnego. W roku 1910 zebraBo si ju| niemaBo wrogów wpBywo- wego starca: duchowni, uwa|ajcy go za heretyka, arys- tokraci i konserwatywni posBowie do Dumy, którzy widzieli w nim zagro|enie dla autorytetu monarchy. Rozptano pu- bliczn kampani, gazety prze[cigaBy si w publikowaniu szokujcych historii o samozwaDczym Mesjaszu. Rodzina cesarska ignorowaBa pocztkowo plotki, a gdy staBo si to niemo|liwe, zabroniBa pod kar grzywny wymienia nazwisko swojego faworyta w prasie i na posiedzeniach Dumy. Nie przyniosBo to rezultatu, gdy| po pierwsze - wydawcy woleli pBaci i dalej publikowa poczytne materiaBy, po drugie - mo|na byBo pisa po prostu o "ciemnych siBach", a i tak ka|dy w stolicy wiedziaB, o kogo chodzi. Nawet minister spraw wewntrznych, Piotr Arkadiewicz StoBypin, ostrzegaB cara przed kontaktami z "diabolicznym szarlatanem", MikoBaj odpowiedziaB mu jednak: "Wol dziesiciu Rasputinów od jednego ataku histerii imperatorowej". Wreszcie miara prze- peBniBa si. Podczas wywalczonej z trudem audiencji prezy- dent Dumy przedstawiB monarsze szczegóBy niemoralnych wystpków "[witego demona", cytowaB wspomniany list Aleksandry. MikoBaj znaB wprawdzie egzaltowany styl |ony i nie widziaB powodów do zazdro[ci, lecz rozpowszechnianie podobnych wynurzeD mogBo wywoBa skandal. Car postano- wiB wic odesBa ulubieDca z powrotem na Syberi. U szczytu potgi W Pokrowskoje powitano Rasputina jako znanego czBowie- ka, z du|ym szacunkiem. ZbudowaB sobie nowy, pitrowy dom, pomagaB i doradzaB ssiadom. Niedawno zmarBa Anfisa Motorina byBa ostatni mieszkank wsi, która znaBa go jesz- cze osobi[cie. W rozmowie, przeprowadzonej w 1993 r., wspominaBa go jako dobrego czBowieka. Jej rodzice byli bardzo ubodzy, ledwie wizali koniec z koDcem, a "ojciec Grigorij" daB Anfisie pienidze na now par butów. Po- szukujc korzeni naszego bohatera, polecieli[my maszyn syberyjskich linii lotniczych do Jekaterynburga, przemianowa- nego przez komunistów na SwierdBowsk. Stamtd kolej transsyberyjsk jechali[my do Tiumeniu. Jest to boczne od- gaBzienie sBawnej drogi |elaznej, rozkBad przewiduje 25 przystanków, lecz my naliczyli[my 59 postojów. Podró| na twardych, drewnianych Bawkach trwaBa siedem godzin. 20 skrzyD z naszym sprztem filmowym wzbudzaBo powszechne zainteresowanie i zajmowaBo wiele miejsca w przepeBnionym pocigu. Nastpnego ranka ruszyli[my z Tiumeniu do Pokrowskoje furgonetk. Wydaje si, jakby w tych okolicach czas stanB w miejscu. MieszkaDcy wsi dzi[ jeszcze |yj na krawdzi mini- mum koniecznego do egzystencji, od pokoleD przywykli do cierpliwo[ci i wyrzeczeD. Za przykBad mo|e posBu|y Wiktor Fiodorowicz. Przedstawia si jako zastpca miejscowego "peB- nomocnika ds. kultury", ale trudno nam poj, co przez to rozumie. ZdawaBo si, |e Wiktor doszedB do czego[ w |yciu. W latach siedemdziesitych wyrwaB si z wioski, studiowaB literaturoznawstwo i teatrologi w pobliskim Tobolsku. Potem jednak wBadza radziecka wysBaBa go z powrotem w rodzinne strony jako nauczyciela, piecztujc tym samym jego los. Teraz mieszka tutaj, w drewnianej chaBupie o dwóch izbach, razem z ciotk i sdziw matk. Sprzedaje ziemniaki ludziom przeje|d|ajcym gBówn szos, od czasu do czasu dorabia par rubli w inny sposób. Zawsze, gdy pojawiaj si obcy, wystpuje jako "nastpca" Rasputina. Uwa|a, |e jest podobny do sBynnego starca i potrafi uzdrawia - tak jak on; wkBada Lnian koszul - "rubaszk", szarawary, buty z cholewami i paraduje po wsi. Wiktora wspiera pewien czBowiek z Tiume- niu, który urzdziB maBe muzeum w domu nale|cym dawniej do wuja Griszy. "Opinia na temat Rasputina jest tu na ogóB taka, |e byB dobrym czBowiekiem i pomagaB biednym" - opo- wiada WBadimir L. Smirnow, z pewn dum. "Gdy wy[wietlane s filmy, przedstawiajce go w tendencyjnie zBym o[wietleniu, ludzie wstaj i wychodz. Chcemy uczyni wszystko, co w na- szej mocy, aby zatrze nieprawdziwy wizerunek osBawionego rozpustnika". W tym celu Smirnow zebraB wszelkie mo|liwe zdjcia, dokumenty i pamitki. Jego |ona Marina, tleniona blondynka o obfitych ksztaBtach, peBni rol asystentki i zastpcy dyrektora muzeum. Gdy do Pokrowskoje przybywaj tury[ci i pytaj o Grigorija, prowadzi ich przez sal z eksponatami. Na koniec czstuje zwiedzajcych wódk "Rasputin", impor- towan z Flensburga. Najwa|niejsze momenty z historii placó- wki obejrzeli[my z ta[my video. Go[ciB tu kiedy[ nawet zespóB "Boney M." - ten, który [piewaB piosenk "Ra-, Ra-, Ras- putin". Jesieni 1912 r. Romanowowie wypoczywali w Spale, pol- skiej miejscowo[ci poBo|onej w Królestwie Kongresowym, sta- nowicym wtedy integraln cz[ Imperium Rosyjskiego. Pod- czas przeja|d|ki Bódk Aleksiej upadB na krawdz burty i nabiB sobie du|ego siDca, wkrótce jednak zapomniano o wypadku. Dwa tygodnie pózniej jechaB bryczk z matk i Ann Wyrubow po wyboistej drodze. Nagle carewicz zaczB krzycze z bólu przy ka|dym wstrzsie. Zanim dojechano do domu byB ju| nieprzytomny. Pierwsze badania wykazaBy krwawienie wewn- trzne w udzie i w okolicy pachwiny. Sprowadzono lekarzy z Petersburga, lecz ci nie mogli nic poradzi. krew wnikaBa coraz gBbiej w tkanki, wywoBywaBa obrzki na nodze i w pod- brzuszu. W caBym domu rozlegaBy si krzyki Aleksieja, le|cego z wysok gorczk. Dla zBagodzenia cierpieD okBadano go borowin, ale i to nie pomagaBo. Sytuacja wydawaBa si bez- nadziejna. Carowa ani na chwil nie odchodziBa od Bó|ka syna. Po raz pierwszy wiadomo[ o chorobie nastpcy tronu prze- dostaBa si do publicznej wiadomo[ci, ale zatajono jej praw- dziwe rozmiary. Po jedenastu dniach zrozpaczona matka ka- zaBa Wyrubowej zatelegrafowa do Rasputina. Nie mógB on wprawdzie przyby tak szybko z Pokrowskoje, ale odpowie- dziaB Aleksandrze depesz: "Bóg ujrzaB twoje Bzy i wysBuchaB modlitw. Nie smu si, twój syn bdzie |yB. Niech lekarze nie mcz go dBu|ej". Zaledwie pokazaBa telegram choremu, ten zasnB, gorczka spadBa i chBopiec wróciB do siB. Tajemnicze uzdrowienie wywoBaBo u ca- rowej [lepe zaufanie do "[witego star- ca". By mo|e swoj depesz uspokoiB po prostu napit i histeryczn atmosfer, która fatalnie wpBywaBa na Aleksieja. Za- leciB te| przerw lekarzom, mczcym chBopca coraz to nowymi, i tak bezskute- cznymi metodami terapeutycznymi. Jed- nak dla Aleksandry nie ulegaBo wtpliwo- [ci, |e przybysz z Syberii dokonaB cudu, ' |ycie carewicza le|aBo w jego rkach. Nie- ustanna troska o dziecko sprawiBa, |e Alix gwaBtownie si postarzaBa. Nie skoDczyBa jeszcze trzydziestu ' lat, a ju| zaczBa siwie, rysy twarzy zaostrzyBy si. Coraz cz[ciej zapadaBa na zdrowiu, cierpiaBa na rw kulszow, bar- dzo czsto poruszaBa si w fotelu na kóBkach, gdy| czuBa si zbyt sBaba, by chodzi. CaBa rodzina jeszcze szczelniej od- grodziBa si od otoczenia, jeden tylko czBowiek zachowaB pra- wo wstpu o ka|dej porze - Rasputin. Monarchini |yczyBa sobie mie go w pobli|u, gotowego na ka|de wezwanie. WróciB wic do stolicy, zamieszkaB na trzecim pitrze pi- ciokondygnacyjnego domu przy ulicy Grochowej 64, w mie- szkaniu z telefonem (numer 64646) - niezwykBy w owych czasach przywilej. Gospodarstwo prowadziBy córki - Matriona i Waria, zim ' przyje|d|aBa czasami w odwiedziny |ona - Praskowia. Po- nadto Grigorij zatrudniaB oddan mu sBu|c, któr poznaB jeszcze za mBodu w Tobolsku. Codziennie na Grochowej zjawiali si liczni petenci, bywaBy dni, gdy byBo ich ponad piciuset. Niektórzy chcieli tylko porozmawia, inni przy- chodzili z jak[ dolegliwo[ci, wielu prosiBo o wstawiennict- ' wo. Nigdy nie |daB w zamian pienidzy, a i tak otrzymywaB ich mnóstwo. Du| cz[ rozdawaB ubogim, którzy sBawili go jako dobroczyDc. Przez caBy dzieD w przedpokoju przesia- dywaBy kobiety. "Griszka" piB z nimi kaw, plotkowaB, |ar- towaB, gdy miaB ochot - chwytaB za kolanko czy biust. Co jaki[ czas wybieraB sobie jedn z wielbicielek i wycofywaB si z ni do sypialni. Wikszo[ z nich czuBa si szcz[liwa i zaszczycona, nawet ich m|owie nie sprzeciwiali si - przynajmniej dopóki gwiazda Rasputina nie zgasBa. Mimo staraD piknej nauczycielki - Olgi Aochtiny - czy- tanie i pisanie wci| przychodziBo naszemu bohaterowi z tru- dem. W Historycznym Archiwum PaDstwowym Sankt Peters- burga kustosz, Dawid Raskin, pokazaB nam niewielk teczk z oryginalnymi rkopisami carskiego faworyta. Dr Raskin jest jednym z nielicznych, którzy potrafi odcyfrowa dziwaczne pismo. Na kartkach widniej krótkie sentencje: "W sile le|y prawda" albo pisma polecajce do wysoko postawionych oso- bisto[ci - "WysBuchaj go". Oprócz tego zachowaB si dziennik "demona", 20-stronicowy zeszyt szkolny, wydobyty dopiero niedawno na [wiatBo dzienne. W czasach komunizmu nie wol- no byBo zajmowa si niczym, co miaBo zwizek z caratem. Zeszyt zawiera nabazgrane zdania, przelotne my[li z lat 1911-1914, zazwyczaj niezgrabnie sformuBowane pochwaBy prostoty i naturalno[ci w czBowieku: "Ka|dy prosty czBek jest mdrzejszy od Salomona, mo|na go Batwo oceni po jego czynach". PeBno tam bBdów ortograficznych, brakuje znaków przestankowych - có|, siBa prostego syberyjskiego chBopa nie le|aBa w sBowie pisanym. W pózniejszych latach pobytu w stolicy wpBywowy "sta- rzec" ubieraB si dostojnie, w czarne spodnie z drogiego ak- samitu i jasne, jedwabne koszule. Z wytwornym odzieniem kontrastowaBy dBugie, niechlujne wBosy, zmierzwiona broda, a przede wszystkim prostackie maniery. Osobisty sekretarz, którego zatrudniaB przez jaki[ czas, tak pisaB o swoim pra- codawcy: "Na czole ma guz, który starannie zakrywa dBugimi wBosami. Przy stole zachowuje si niekulturalnie, rzadko u|y- wa widelca i no|a, chwytajc jedzenie ko[cistymi palcami. Odgryza wielkie ksy niczym drapie|ne zwierz, maBo kto mo|e si temu przyglda bez obrzydzenia (...). Ogólnie jest dosy czysty i kpie si czsto". Kpiele? Ojciec Grigorij szu- kaB w petersburskich Bazniach przede wszystkim wra|eD ero- tycznych. "Nasza dusza nale|y do Boga, ale ciaBo - do nas samych", gBosiB [witobliwy lekkoduch. Inny stoBeczny lek- koduch, ksi| Feliks Jusupow, niewtpliwie bardziej [wia- towy od Rasputina, odwiedziB pewnego razu mu|yka, udajc chorob. ChciaB go bo- wiem zdemaskowa jako oszusta. Ksi|, potomek jednego z najbogatszych rodów Rosji, o|eniony z wyjtkowo atrakcyjn kuzynk cara, wspominaB swoj wizyt na Grocho- wej: "PoBo|yBem si na so- fie, mnich staB przez chwi- l obok. Potem zaczB przejmujco patrze mi w oczy. (...) SiBa jego hip- nozy byBa niezwykBa. By- Bem przez ni obezwBad- niony, a caBe moje ciaBo tonBo w przyjemnym uczuciu ciepBa. Jednocze[nie moje koD- czyny caBkiem zdrtwiaBy, a gBowa zdawaBa si powoli ob- umiera. PróbowaBem co[ powiedzie, ale jzyk odmówiB mi posBuszeDstwa. Stopniowo zapadBem w ci|ki sen, widziaBem tylko jego oczy. BiBo z nich dziwne, fosforyzujce [wiatBo, zajmowaBo coraz wiksz przestrzeD, a| w koDcu utworzyBo wielki, pBoncy krg.(...) CzuBem wyraznie, jak dostaj si pod wBadz tego tajemniczego i straszliwego czBowieka". Nieszcz[cie nad Rosj WpBywy tajemniczego przybysza na dworze carskim wci| rosBy. Czsto polecaB wBadcy kandydatów na stanowiska urzd- ników, a nawet ministrów. W wikszo[ci przypadków naradzaB si uprzednio z samymi zainteresowanymi i ich protektorami. Spotkania takie odbywaBy si w domu ksicia Andronnikowa, który chtnie oddawaB swój salon na potajemne konferencje. Car otrzymywaB potem od maB|onki list z "kandydatami za- akceptowanymi przez naszego przyjaciela". Wrogowie wszechmocnego Rasputina tracili natomiast szybko posady - carowa staraBa si o to osobi[cie. Odkd poznaBa swego "wybawc", oceniaBa ludzi przez pryzmat ich stosunku do niego - kto ceniB Rasputina, byB dobry, kto go oskar|aB lub zwalczaB - zBy'. UlubieDcem Aleksandry wkrótce zainteresowaBa si tajna policja, oznaczajc jego akta numerem 4146. Obserwacj zarzdziB minister spraw wewntrznych, Piotr Arkadiewicz StoBypin, zawzity przeciwnik syberyjskiego chBopa. Oficjal- nym powodem byBa "ochrona osobista" bliskiego przyjaciela rodziny panujcej. agenci towarzyszyli mu podczas nocnych pijatyk, obserwowali przez caB dob dom. Codzienne raporty zawieraBy jedno i to samo: " 14 pazdziernika: Rasputin wróciB o pierwszej w nocy pijany, zwymy[laB dozorczyni (...); 6 lis- topada: Wchodzc po schodach pytaB si, czy s go[cie. Powiedziano mu, |e oczekuj dwie damy, on za[ zapytaB czy s Badne; 14 listopada: R. wróciB podchmielony z Tatian Szachowsk; 18 stycznia - R. przyszedB o wpóB do ósmej rano, kompletnie pijany, [piewaB piosenki". Doniesienia kon- fidentów z klatki schodowej przechodziBy jako pasjonujca lektura przez rce ministrów, wielkich ksi|t, ksi|niczek i dam dworu. Przynajmniej raz w roku nasz bohater odwiedzaB Pokrows- koje. Tam równie| obserwowano go na ka|dym kroku, mimo to zdarzyBa si rzecz zupeBnie nieprzewidziana. Nieraz ju| przeciwnicy usiBowali usun carskiego faworyta. WBa[nie tu, w jego rodzinnej wsi, nieomal im si to udaBo. Chionia Gusjewa, mBoda kobieta, wykorzystana i zhaDbiona - jak wiele innych - przez "demona", przyBczyBa si do grupy niewiast, które postanowiBy wykastrowa erotomana. Pa- tronem spisku byB mnich Iliodor. 27 czerwca 1914 r. Gus- jewa dopadBa Rasputina na wiejskiej drodze i wbiBa mu nó| w podbrzusze - tak gBboko, |e wntrzno[ci wyszBy na wierzch. Grigorij przez dwa tygodnie walczyB ze [mierci, ale znowu miaB szcz[cie. Wkrótce telegrafowaB do carowej: "Nie martw si, jestem ju| znowu zdrów". Podczas gdy le|aB w "Bo|u bole[ci", wybuchBa pierwsza wojna [wiatowa. Mie- sic pózniej, w sierpniu 1914 r., Niemcy wypowiedziaBy wojn Rosji. "Gdyby ten babsztyl nie wyskoczyB na mnie z no|em, w ogóle nie byBoby |adnej wojny" - stwierdziB Rasputin. Jak wida nie brak mu byBo pewno[ci siebie. On, przekonany pacyfista, od pocztku sprzeciwiaB si tej wojnie. WysyBaB z Pokrowskoje do cara coraz natarczywsze depesze, przekonujce o bezsensowno[ci krwawego konfliktu. "Niech papa nie zbroi si na wojn, gdy| ona oznacza koniec Rosji i was wszystkich, poniesiecie zupeBn klsk." MikoBaj darB jednak na strzpy przesyBane mu tego typu rady. "Starzec" nie ustawaB w wysiBkach - "Drogi przyjacielu, powtarzam Ci, |e olbrzymia chmura peBna cierpieD i smutku zawisBa nad Rosj; jest ciemna i nie przepuszcza [wiatBa. PopBynie nie- zmierzone morze Bez i krwi. Brak sBów na t nieopisan tragedi (...). Okropny nadchodzi upadek, a smutkowi nie bdzie koDca. Grigorij". Po ogromnych stratach, jakie poniosBa rosyjska armia na froncie zachodnim w roku 1915 - monarcha sam przejB naczelne dowództwo. MusiaB wic wyjecha na front, kilkaset kilometrów od stolicy i rodziny, carowa zajBa si prowadze- niem spraw paDstwowych. Wszechmocny Rasputin próbowaB wpByn na cara poprzez Aleksandr, wysuwaB nawet propozy- cje natury militarnej, które - jak twierdziB - ujrzaB we [nie. WysyBaB do kwatery gBównej niezliczone telegramy, radziB, pod- trzymywaB na duchu. GBo[no wypowiadaB swoje zdanie na temat wojny: naród niemiecki nie chce przelewu krwi, podob- nie jak Rosjanie, nale|y zawrze z Niemcami separatystyczny pokój. Po takich stwierdzeniach od|ywaBo dawne posdzenie go o szpiegostwo na rzecz Niemiec. Trudno w to uwierzy. Rasputin piB o wiele za du|o i rozpowiadaB publicznie wszystko, co wiedziaB i my[laB. Prawdziwemu agentowi wystarczyBoby tylko posBucha, by pozna jego pogldy. Nie mo|na jednak zaprzeczy, |e poprzez swoje rady, przekazywane przez im- peratorow na front, dziaBaB nie[wiadomie na korzy[ Nie- miec. Im wiksze straty ponosiBa rosyjska armia, im bardziej zaos- trzaBa si sytuacja wewntrzna, tym szybciej rósB krg przeciw- ników syberyjskiego chBopa. Od[wie|ano stare plotki o rze- komych kontaktach seksualnych midzy monarchini a "diaboli- cznym szarlatanem", podkopujcym morale i ducha narodu rosyjskiego. Teraz doszBo jeszcze pytanie, czy ten "potwór" nie uwodzi piknych carewien. Kilka lat wcze[niej, w czasach poko- ju, MikoBaj i Aleksandra mogliby ochroni swego ulubieDca, ale teraz, zim 1916 r., los obróciB si przeciw niemu. Sytuacja w Rosji staBa si napita jak nigdy dotd, na froncie groziBa klska, gBód i strajki dodatkowo osBabiaBy kraj. Lenin prawie zakoDczyB ju| przygotowania do rewolucji, a opozycja zarzucaBa carowej, Niemce z pochodzenia, zdrad ojczyzny. yródBa wszelkiego zBa poczto doszukiwa si w jednym czBowieku: Grigoriju Jefimowi- czu. Nawet Duma zajBa si 2 grudnia spraw podejrzanego "mnicha". "Jak dBugo jeszcze?" woBaB wzburzony poseB WBodzi- mierz Puryszkiewicz~ w dwugodzinnym przemówieniu i wzywaB ministrów: "Je|eli jeste[cie naprawd lojalni, je[li chwaBa Rosji, jej przyszBo[, zwizana [ci[le z blaskiem imienia carskiego, cokol- wiek dla was znaczy, wstaDcie panowie ministrowie, jedzcie do gBównej kwatery i rzucie si do stóp Jego Wysoko[ci. Miejcie odwag powiedzie mu, |e w[ród ludu wrze, grozi rewolucja, a ciemny mu|yk nie powinien dBu|ej rzdzi krajem". Kiedy ten czBowiek zniknie - rozumowali konserwatywni monarchi[ci - mo|na bdzie uratowa dynasti, a tym sa- mym carat. Na galerii dla publiczno[ci siedziaB tego dnia ksi| Jusupow10. SByszc sBowa Puryszkiewicza, zbladB i oblaB si potem. Nazajutrz odwiedziB konserwatywnego polityka i po- dzieliB si swymi wra|eniami. On te| byB przekonany, |e ko- niecznie nale|y wyeliminowa Rasputina, który po pijanemu publicznie gBosiB, i| car powinien zosta wygnany, za[ carowa ogBoszona regentk w imieniu maBoletniego Aleksieja. Ozna- czaBoby to oczywi[cie ostateczne zwycistwo "antychrysta". Puryszkiewicz i Jusupow zawizali spisek, znalezli jeszcze in- nych sprzymierzeDców: lekarza StanisBawa Aazowerta, porucz- nika Aleksandra Suchotina i wielkiego ksicia Dymitra Paw- Bowicza, czBonka rodu panujcego. ich wszystkich BczyBa nienawi[ do syberyjskiego chBopa i zazdro[ o jego niewy- tBumaczaln karier. Termin zabójstwa wyznaczono na 16 grudnia 1916 r. W cigu najbli|szych tygodni Jusupow prawie codziennie odwiedzaB uzdrowiciela, by pozyska jego zaufa- nie. Wreszcie zaprosiB go na wieczorne przyjcie do swojego paBacu, obiecujc, |e przedstawi mu |on". Takiej okazji Basy na kobiece wdziki Grisza nie mógB przepu[ci, Irina uchodziBa przecie| za jedn z najpikniejszych dam w Pe- tersburgu. Dlaczego nie byB bardziej czujny? Gdzie podziaB si jego dar przewidywania w chwili, gdy najbardziej by si przydaB? Ksi| Jusupow opisaB wydarzenia z 16 grudnia w swoich pamitnikach. Osobi[cie pojechaB na Grochow 64. WszedB do [rodka, owinity szczelnie w futro, tak by nikt go nie rozpoznaB i nie mógB nastpnego dnia zeznawa o spotkaniu. "Mnich" ju| go oczekiwaB, umyty, starannie uczesany i od[witnie ubrany. Razem pojechali do paBacu, poBo|onego nad Mojk, maBym dopBywem Newy. Ród Jusupowów byB wówczas bogatszy nawet od rodziny carskiej i nie ukrywaB swej majtno[ci. PaBac mie[ciB 120 komnat, 18 wielkich sal i prywatny teatr na 200 miejsc. Gospodarz wyja[niB Rasputinowi, |e ksi|na ma jeszcze go[ci, musz wic poczeka w niewielkim gabinecie w podziemiach. W rzeczywisto[ci Iriny Aleksandrownej wcale nie byBo w domu, bawiBa bowiem na Krymie; to pozostali spiskowcy markowali odgBosy przyjcia. Na dole Jusupow przygotowaB ciasto i made- r, ulubione wino go[cia, wszystko zatrute cyjankiem potasu. Starzec nie daB si dwa razy prosi, zajadaB si ciastem i wychylaB kielich za kielichem. Ksi| Feliks ze zdumieniem stwierdziB, |e trucizna nie dziaBa. Dr|c na caBym ciele, pobiegB na gór, by naradzi si z tchórzliwymi wspólnikami. Puryszkiewicz wcisnB mu do rki rewolwer, Jusupow zszedB z powrotem do piwniczki i strzeliB, domniemany "demon" padB na ziemi. Teraz na dóB zeszli pozostali zamachowcy, aby naocznie przekona si, |e ich ofiara nie |yje. Za jaki[ czas wBa[ciciel paBacu z nie wyja[nio- nych przyczyn udaB si jeszcze raz do podziemi i serce skoczyBo mu do gardBa- Rasputin zaczB si bowiem rusza. Przera|ony Jusupow popdziB na gór, woBajc - "on |yje!". Ranny wyczoBgaB si tymczasem po schodach, otworzyB drzwi na dziedziniec i uciekaB na oczach oniemiaBych spis- kowców. Pierwszy zareagowaB Puryszkiewicz, wziB rewolwer i pognaB za "antychrystem". StrzeliB raz, drugi, trafiB dopiero za trzecim razem. Uciekinier upadB, a wtedy poseB jeszcze raz wymierzyB broD w umierajcego i z najbli|szej odlegBo[ci strzeliB w gBow. Mordercy zawinli zwBoki w pBaszcz, zaBadowali do samochodu i wywiezli nad MaB New. Pod mostem Piotrow- skim wrzucili ciaBo do przerbla. Potem wrócili do paBacu i zastrzelili psa, by nastpnego dnia móc wytBumaczy [lady krwi w ogrodzie. Rasputin miaB wówczas 47 lat. "Je[li co[ mi si stanie" Gdy nazajutrz zauwa|ono zniknicie carskiego faworyta, rozpoczBy si poszukiwania. "Nie wyobra|asz sobie, co czujemy - depeszowaBa carowa do m|a w kwaterze gBó- wnej - ojciec Grigorij zniknB (...) Nie mog i nie chc uwierzy, |e naprawd zostaB zamordowany! Bo|e, zmiBuj si nad nami! Jestem zrozpaczona, ale wci| nie mog poj, |e on nie |yje!". Dopiero po dwóch dniach natrafio- no na [lady krwi i pojedynczy but w pobli|u mostu Piot- rowskiego. Po rozkuciu lodu nurkowie przeszukiwali dno rzeki, pocztkowo bez powodzenia. Potem odkryto jednak ciaBo. Raport z sekcji zwBok, przeprowadzonej w starym szpitalu wojskowym w Czezmie, stwierdzaB: "Trzy rany postrzaBowe. Pierwsza kula trafiBa w lew stron klatki piersiowej, przeszBa przez |oBdek i wtrob. Druga weszBa z prawej strony pleców, przebijajc |ebra, trzecia za[ ugodziBa w czoBo i utkwiBa w móz- gu. W |oBdku odnaleziono brunatn ciecz. Trucizny nie wy- kryto". Stwierdzono za to wod i drobne algi w pBucach, co wskazuje na utonicie, jako bezpo[redni przyczyn [mierci. Nie znaleziono [ladów trucizny, co wydaje si nieprawdopo- dobne przy tej ilo[ci cyjankali, któr denat spo|yB. Toksyczny preparat nie zadziaBaB jednak, gdy| zostaB zneutralizowany w reakcji z alkoholem i cukrem z tortu. Morderców szybko zdemaskowano, ale niewiele mo|na byBo przedsiwzi prze- ciw nim. Wielki ksi| Dymitr PawBowicz nale|aB do rodu pa- nujcego, co chroniBo go przed odpowiedzialno[ci karn, przeniesiono go tylko do oddziaBów na froncie perskim. Ju- supowa zesBano do jednej z syberyjskich posiadBo[ci, skd pózniej uciekB wraz z |on do Pary|a, Puryszkiewicza nato- miast kara ominBa. Rodzina carska asystowaBa przy uroczys- tym pogrzebie swego przyjaciela w parku w Carskim Siole. Wkrótce potem wybuchBa rewolucja. Car musiaB abdykowa - tak|e w imieniu syna - i zostaB wraz z najbli|szymi osa- dzony w areszcie domowym w PaBacu Aleksandrowskim. 8 marca 1917 r. carowa dostrzegBa z okna, jak |oBnierze rozkopuj grób Rasputina, wydobywaj trumn i wywo| j ci|arówk. Legenda mówi, |e gdy samochód przeje|d|aB pod oknem, w którym staBa Aleksandra Fiodorowna, wieko trumny otworzyBo si i odpadBo. Nieszczsna, zdetronizowana monarchini mogBa wic ostatni raz ujrze swego ulubieDca. Wzburzona zadzwoniBa do Aleksandra Kierenskiego, ministra Rzdu Tymczasowego, pytajc go, co to ma znaczy. Minister obiecaB interweniowa, nie przyznaB si, |e to wBa[nie on kazaB zabra zwBoki. Postanowiono bowiem usun wszelkie [lady po tym, który symbolizowaB minion epok i rzekomo spro- wadziB na Rosj nieszcz[cie. W drodze do Petersburga, prze- mianowanego na Piotrogród, ci|arówka z trumn zepsuBa si. DookoBa zgromadzili si gapie. Gdy ujrzeli, kto le|y w d- bowej skrzyni, nazbierali chrustu i spalili zwBoki na zaimpro- wizowanym stosie. Na [niegu zostaBa tylko kupka popioBu. Tak zakoDczyBa si historia Rasputina. Pi miesicy pózniej rodzina carska otrzymaBa polecenie przygotowania si do odjazdu. Nie powiedziano im dokd, mieli jednak zabra ciepB odzie|. Celem podró|y byB najpierw To- bolsk, nastpnie - po 13 kwietnia 1918 r. - Jekaterynburg na Syberii. Tam Romanowów przetrzymywano 87 dni w domu Ipatiewa. Noc z 16 na 17 lipca 1918 r. stra|nicy obudzili ich i kazali si ubra. Podobno sytuacja w mie[cie staBa si niepewna, górnym kondygnacjom budynku groziB ostrzaB, trzeba byBo schro- ni si w piwnicy. MikoBaj i trzynastoletni Aleksiej zaBo|yli mundu- rowe kurtki i spodnie, wysokie buty, wojskowe czapki z dasz- kiem. Aleksandra i wielkie ksi|niczki nosiBy skromne odzienie. Car szedB pierwszy, trzymajc na rkach syna, osBabionego wieloma atakami hemofilii. Za nim pod|aBa |ona i dziewczta. Pochód zamykaB osobisty lekarz, lokaj, pokojówka i kucharz. SBu|ca [ciskaBa maB poduszk z zaszytymi w [rodku klejnotami carowej. Wizniów wprowadzono do zupeBnie pustego pomie- szczenia w suterenie. Na pro[b Aleksandry przyniesiono dwa krzesBa - dla niej i chorego carewicza. Pozostali stanli za nimi, jakby pozowali do grupowego zdjcia. Dowódca stra|y zakomu- nikowaB zwizle, |e zapadBo postanowienie o egzekucji, po czym wyjB pistolet i strzeliB carowi prosto w serce. Po nim strzaBy oddali inni |oBnierze, rannych dobijali bagnetami. ZwBoki prze- niesiono do lasu, odarte z odzie|y wrzucono do doBu i zasy- pano. Przy ka|dej carewnie mordercy znalezli zaszyte w gorset dokumenty i amulet ze zdjciem Rasputina. "Je[li co[ mi si stanie, stracisz koron i spotka was strasz- liwe nieszcz[cie" - prorokowaB niegdy[ ten czBowiek. Czy|by byB mimowolnym grabarzem starego porzdku, demonem na dworze cara, który zrujnowaB caB dynasti i zmieniB histori Rosji? To chyba przesada. Gdy przybyB do Petersburga, monar- chia i arystokratyczne spoBeczeDstwo byBy ju| na drodze wio- dcej ku przepa[ci. Przypisy 1 W rzeczywisto[ci, jak twierdzi badacz jego dziejów Grigorij Osipow, pochodzi od "rasputia" - rozstaju dróg. 2 Zledztwo, przeprowadzone w okresie Rzdu Tymczasowego przez nienawidzcy Rasputina Zwity Synod, nie potwierdziBo przy- nale|no[ci Grigorija do sekty. 3 Rasputin pozostawiB po sobie dwie córki - jedna zmarBa w Pe- tersburgu, druga w Stanach Zjednoczonych. W USA utrzymywaBa si z wystpów cyrkowych, gdzie byBa treserk i sob, czyli Córk Szatana - Rasputina. Wicej potrafiB o niej powiedzie w swoim wierszu Zbigniew Herbert, ni| ona potrafiBa powiedzie o ojcu. 4 Milica i Anastazja (Stana) - córki króla czarnogórskiego Nikity, |ony wielkich ksi|t Piotra i MikoBaja MikoBajewiczów (przyp. tBum.). Starcy speBniali olbrzymi rol w duchowym |yciu carskiej Rosji. Nie musieli by mnichami, czsto nie mieli [wiceD kap- BaDskich. Jak pisaB Fiodor Dostojewski w "Braciach Karamazow" - "starzec to ten, kto opanowawszy twoj wol zabiera ci j dla siebie (...) Bóg wspiera starca Bask i ujawnia mu drogi do wiecznego zbawienia." Dusz, któr owBadnB Rasputin, byBa ca- ryca Aleksandra Fiodorowna. 6 Anna Taniejewa-Wyrubowa byBa przyjacióBk i towarzyszk religijnych uniesieD carycy. Wyrubowa, co ukazaBy jej zeznania przed specjaln komisj Rzdu Tymczasowego, byBa osob o men- talno[ci dziecka. Plotka i j posdzaBa o romans z Rasputinem, ale gdy zmarBa na emigracji w Finlandii, okazaBo si, |e byBa dzie- wic. ~ Rasputin wbrew pozorom nie byB jednak polityczn "tabula rasa". Bernard Pares w "The Fall of Russian Monarchy" przytacza relacj Andrieja Simanowicza - |ydowskiego jubilera z Kijowa i sekretarza "[witego starca". Rasputin chciaB, aby MikoBaj oparB sw monarchi o masy oddanego mu chBopstwa. Owych milionów mu|yków odczuwajcych cigle uwielbienie dla cara. ChciaB po wojnie podziaBu ziemi paDstwowej i cerkiewnej (podobnie jak li- beraBowie w Dumie). Interesujce, |e wobec skrajnego antysemity, jakim byB MikoBaj II, powtarzaB, |e car powinien by tolerancyjny wobec ka|dej religii i rasy. Wysokie mniemanie o Rasputinie miaB Sergiusz Witte, jeden z najwybitniejszych polityków carskiej Rosji, twierdzc, |e ów trafnie odgadywaB kierunek historii. 8 Ksi| Jusupow widziaB w nim po prostu niemieckiego szpie- ga, który zagra|a paDstwu. Po rewolucji lutowej nie znaleziono na to dowodów. Faktem jest jednak, |e w mieszkaniu Rasputina - czstokro w nieBadzie - walaBy si dokumenty o znaczeniu paDstwowym. Dla rosyjskiej armii byB to sygnaB, |e "[wity sta- rzec" stanowi zagro|enie. ~ WBodzimierz Puryszkiewicz - dziennikarz i polityk, czarno- seciniec, przywódca oficjalnej partii Zwizek MichaBa ArchanioBa. WBa[nie on byB autorem sBynnego zdania: "Na prawo ode mnie jest ju| tylko [ciana." 10 Ksi| Feliks Jusupow, absolwent Oxfordu, wBa[ciciel najwik- szej w [wiecie kolekcji drogich kamieni. " W nocy z 16 na 17 grudnia Jusupow zaprosiB proroka do swojego urzdzanego wBa[nie paBacu na Mojce. Wcze[niej zarczyB mu, i| zjawi si w paBacu szesnastoletnia petersburska pikno[ - Munia GoBowina - która niedawno wpadBa w oko "[witemu starcowi". đîů CJhnH"aęb’ˆlŃđîúúúúúú$1$"aęb’ˆlŃđî#0P°Đ/ °ŕ=!°‰"°‰#‰$‰%° [.@ń˙. StandardowymHBA@ň˙ĄBDomy[lna czcionka akapituxőö˙˙˙˙đîřđîůđîú˙˙StanisBaw JakubowskiF:\BOOKS\SFINKS\RASPUTIN.doc˙@€ü„„xőPP"G‡ŸTimes New Roman5€Symbol3& ‡ŸArial"ˆĐŠËjTŚËjTŚ‚#gĘgŻ$ř˙˙ RASPUTIN -,???StanisBaw Jakubowskiţ˙ŕ…ŸňůOhŤ‘+'łŮ0hˆ¤°źČÜ ü $ 0 <HPX`â RASPUTIN -,ASP????? Normal.dotStanisław Jakubowski82anMicrosoft Word 8.0i@@ę ¨ůĂŔ@ę ¨ůĂŔ‚#gĘţ˙ŐÍ՜.“—+,ůŽDŐÍ՜.“—+,ůŽ<ř hp€ˆ˜  ¨°¸ Ŕ ŘâPFRONNŻgřć  RASPUTIN -, Title˜ 6> _PID_GUIDâAN{B39F71A0-2FFD-11D5-A595-00105A09D6B6}  !"#$%&'()*+,-./0123456789:;<=>?@ABCDEFGHIJKLMNOPQRSTUVWXYZ[\]^_`abcdefghijklmnopqrstuvwxyz{|}~€‚ƒ„…†‡ˆ‰Š‹ŒŽ‘’“”•–—˜™š›œžŸ Ą˘Ł¤ĽŚ§¨ŠŞŤŹ­ŽŻ°ą˛ł´ľśˇ¸šşťź˝žżŔÁÂĂÄĹĆÇČÉĘËĚÍÎĎĐŃŇÓÔŐÖ×ŘŮÚŰÜÝŢßŕáâăäĺćçčéęëěíîďđńňóôőö÷řůúűţ˙˙˙ýţ˙ţ˙˙˙   ţ˙˙˙ ţ˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙ţ˙˙˙ţ˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙Root Entry˙˙˙˙˙˙˙˙ ŔF€ašŽůĂŔŕsŚ˛ůĂŔ€1Table˙˙˙˙˙˙˙˙üWordDocument˙˙˙˙˙˙˙˙%öSummaryInformation(˙˙˙˙DocumentSummaryInformation8˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ CompObj˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙j˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙ ˙˙˙˙ ŔFDokument Microsoft Word MSWordDocWord.Document.8ô9˛qĐĎॹá>ţ˙ -/ţ˙˙˙*+,˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ěĽÁIż"bjbj˛ł˛ł%"ĐŮĐŮ‘ ˙˙˙˙˙˙]˘˘˘˘˘˘˘śśśśś  śśÚÚÚÚÚÚÚÚDFFFFFF$5ô)6j˘ÚÚÚÚÚjÚ˘˘ÚÚÚÚÚÚÚ˘Ú˘ÚDśś˘˘˘˘ÚDÚjÚD˘˘DÚÎ  °+ĂřĂŔśśÚDLUKRECJA I RÓD BORGIÓW W WATYKANIE Lukrecja Borgia jest najnieszcz[liwsz postaci kobiec nowo|ytnej historii. Czy dlatego, |e byBa najwiksz grzesznic, czy te| [wiat przeklB j przez pomyBk? Dla mnie zawsze byBa osob zagadkow, odznaczaBa si trudnymi do pogodzenia, wrcz sprzecznymi cechami".Ferdinand Gregorovius Przy grobie ksi|nej LUKRECJA I RÓD BORGIÓW W WATYKANIE Via Pergolato w Ferrarze, czwarta po poBudniu. Naciskam przycisk dzwonka obok wskiej furty klasztoru Bo|ego CiaBa,chc odwiedzi groby ksi|t Este. Le|y tu równie| Lukrecja'Este, z domu Borgia. Dzwoni kilka razy, bez skutku. Czy|bym staB przed jakim[ bocznym, nieczynnym wej[ciem? A mo|e dzwonek jest zepsuty i nikt go nie sByszy? Tak, to na pewno boczna furtka niemo|liwe, aby wej[cie do krypty ksi|cej byBo tak niepozorne i skromne. W koDcu rodzina Este przez stulecia decydowaBa o losach tego miasta, wojnie i pokoju,|yciu i [mierci poddanych.Nagle brama otworzyBa si automatycznie. W gBbi mrocznej sieni ujrzaBem dwoje drzwi, a pomidzy nimi maBe okienko z ciemno brzowego drewna. Z niewielkiego gBo[nika we framudze dobiegB mnie gBos kogo[ ukrytego za okienkiem spytaB, czego sobie |ycz. Wyja[niBem, |e chc zobaczy groby ksi|cego rodu. W odpowiedzi w szczelinie obok gBo[nika ukazaBa si kartka papieru z rysunkiem, obja[niajcym jak doj[ do krypty. Pod|ajc zgodnie ze wskazówkami, wyszedBem na zewntrz i wzdBu| wysokiego, ceglanego muru doszedBem do gBównego portalu ko[cioBa. Tam znowu automatycznie otwarBa si przede mn bronica dostpu krata,a potem same odrzwia. WszedBem do wntrza [wityni, naprzeciw dostrzegBem [cian z oBtarzem i drzwiami, które uchyliBy si, poruszane niewidzialn rk. PrzeszedBem przez nie wci| nie napotkawszy |ywego ducha i znalazBem si w drugiej cz[ci ko[cioBa.Tajemniczy gBos, który przywitaB mnie na samym pocztku,usByszaBem ponownie, tym razem bez gBo[nika. DobiegaB zza drewnianej kraty, skrywajcej odzian na biaBo i czarno posta zakonnicy. W szczelinie pod krat, tu| obok skarbonki na ofiary, pojawiB si rysunek przedstawiajcy miejsca pochówków: w jednym grobie ksi| Alfonso, ksi|na Lukrecja oraz ich dzieci, dookoBa inni czBonkowie rodziny. Zakonnica zaczBa opowiada: "Tam za[ le|y ksi|na Lukrecja Borgia.PozostawiBa za sob rozpustne |ycie w Rzymie, rzdzonym przez jej ojca, papie|a Aleksandra VI, stajc si czuB matk i opiekuDcz wBadczyni. PrzychodziBa te| czsto do naszego klasztoru". Czy mo|na temu wierzy? Przecie| ka|dy z nassByszaB nieraz o niegodziwej córce papie|a. Filmy, sztuki teatralne, opery i ksi|ki opowiadaj o femme fatale Watykanu,jasnowBosej bestii, która uwodziBa m|czyzn jednego po drugim, aby ich potem otru. Mo|e wBa[nie ta wersja jest wiarygodna?Któ| zna prawdziwe |ycie tej kobiety i jej rodziny? Kto wie,jak ukBadaBy si losy ludzkie w pogmatwanej epoce, nazwanej potem renesansem? Losy cesarzy i królów, magnatów i papie|y, malarzy i muzyków, poetów i architektów, a tak|e ludzi pokroju Machiavellego i Savonaroli.Kim jest Lukrecja?Lukrecja Borgia przyszBa na [wiat 18 kwietnia 1480 r., prawdopodobnie w Subiaco tam, gdzie jej matka Vannozza Cattanei' czsto chroniBa si przed zgieBkiem Rzymu. Niewiele wiadomo o jej dzieciDstwie. Pierwszych osiem szcz[liwych lat spdziBa w domu matki przy placu Pizzo di Merlo, w pobli|u Watykanu. Ojciec, Rodrigo Borgia, wówczas jeszcze kardynaB,w 1488 r. powierzyB wychowanie córki Adrianie de Mila Orsini,swej siostrzenicy. Gdy Rodrigo wstpiB na tron papieski jako Aleksander VI, dwunastoletnia wówczas dziewczynka zostaBa zarczona i to dwukrotnie, odgrywajc niemaB rol w politycznej grze papie|a2.W wieku 13 lat po raz pierwszy wydano j za m| zaGiovanniego Sforz, a po uniewa|nieniu tego maB|eDstwa,osiemnastoletnia ju| panna po[lubiBa Alfonsa d'Aragon, ksicia Bisceglie. Zarczyny i [luby sBu|yBy umacnianiu przymierzy Aleksandra, a Lukrecja byBa atutem w jego rku, jak ka|da królewska córka w tamtych czasach. Nasza bohaterka braBa udziaB w |yciu dworskim Rzymu i Watykanu, odbieraBa wyrazy czci i hoBdu nale|ne ksi|niczce, nosiBa kosztown bi|uteri i wyszukane stroje. Przede wszystkim za[ byBa lojaln córk papie|a. Mimo to przejawiaBa swoist emancypacj: "Za czasów Aleksandra VI krytykowano czsto nie tylko fakt, i| na jego dworze przebywaBo tak wiele mBodych i piknych kobiet,ale tak|e to, |e postpowaBy one niezwykle samodzielnie,publicznie sprzeciwiajc si gBowie Ko[cioBa" (Schiiller Piroli).Lukrecja kierowaBa nawet przej[ciowo pod nieobecno[ ojca sprawami PaDstwa Ko[cielnego.Tak|e funkcja gubernatorki papieskiej Spoleto3 niosBa ze sob wiele pracy i odpowiedzialno[ci. Ksi|na miaBa wtedy w roku1499 19 lat. Miesice spdzone w Spoleto nale|aBy do najszcz[liwszych w jej |yciu, wypeBniaBa j czuBa miBo[ do m|a Alfonsa d'Aragon4. Biografowie pisz o wró|ce, która dopuszczona do siedziby gubernatorki zapowiedziaBa przyjazd maB|onka:"Przygalopuje wprost z Neapolu, nie wstpujc do Rzymu.Przybdzie pewnego wieczoru, który wyda Ci si cudowny.Bdziecie mieli dla siebie tylko kilka dni, mniej nawet ni| tydzieD, ale w tym czasie oddacie si uciechom jesieni. Bdziecie obje|d|a konno kraj i robi wycieczki do lasów Monteluco, ty za[ cieszy si bdziesz sw wBadz, która nigdy nie byBa tak wielka, jak u boku tego m|czyzny. Potem czar pry[nie".Rzeczywi[cie, "czar jesieni" wkrótce zakoDczyB si a wraz z nim wspólne szcz[cie. Ksi| zostaB napadnity w ciemnych uliczkach Rzymu i ci|ko ranny. Napastnicy uznali go za martwego, lecz on zdoBaB jeszcze dowlec si do domu, gdzie |ona otoczyBa go czuB opiek. Sama przyrzdzaBa mu posiBki, w obawie przed otruciem. Alfonso powoli powracaB do zdrowia, ale mordercy wynajci prawdopodobnie przez brata Lukrecji, Cezara uderzyli po raz drugi.Wdarli si do komnaty i udusili ksicia w jego wBasnym Bó|ku,podczas gdy nieszczsna kobieta na pró|no usiBowaBa sprowadzi pomoc5. Ksi|na zrozpaczona i peBna oburzenia, |daBa od ojca ukarania sprawców, w koDcu niepocieszona udaBa si na zamek Nepi, na poBudniowy zachód od Rzymu.Listy podpisywaBa w owym czasie "Lucrezia la Infelicissima" najnieszcz[liwsza Lukrecja.Gdy dwudziestoletnia wdowa powróciBa wreszcie do Rzymu, byBa znów peBna pogody i siB witalnych. PostanowiBa sama pokierowa swoim losem i d|yBa z wBasnej inicjatywy do maB|eDstwa z Alfonsem, nastpc tronu Ferrary6. OdrzuciBa dawn bierno[, jakby chciaBa pozostawi za sob Rzym, Watykan, ten caBy circus maximus pró|no[ci i rozpocz nowe |ycie'. W styczniu 1503 r. wjechaBa triumfalnie do Ferrary, wesele urzdzono z pomp i przepychem renesansu. Rzym byB daleko, a ona zostaBa maB|onk nastpcy tronu, pózniejszego wBadcy, a potem matk o[miorga dzieci, które urodziBa Alfonsowi. Pikna i inteligentna, potrafiBa zgromadzi na dworze rodziny Este licznych poetów i artystów.Pogodne usposobienie ksi|nej z pewno[ci przyczyniBo si do tego, |e byBa szanowana i kochana. Poddani, zwBaszcza kobiety, rozumiaBy j i wspóBczuBy, poniewa| miaBa podobne problemy jak one: liczne porody,choroby. PrzygnbiaBy j te| wiadomo[ci o wyczynach brata, a po [mierci ich ojca8 o jego uwizieniu.Kiedy zamykaBa si w klasztorze Bo|ego CiaBa, ka|dy w mie[cie wiedziaB,|e nowe nieszcz[cie spotkaBo ich pani. Gdy wie[ o [mierci Cezara dotarBa do Ferrary, jego siostra znów spodziewaBa si dziecka. Zwiadkowie tamtych zdarzeD donosz, i| przyjBa cios spokojnie. ByBa ju| wówczas panujc ksi|n, caBkowicie oddan dworskim obowizkom. Zgon ojca nie miaB dla niej przykrych nastpstw, jak dla Cezara, wBadca Ferrary nie zamierzaB si z ni rozstawa. MaB|eDstwo to jednak doszBo do skutku przede wszystkim za spraw papie|a cho Lukrecja te| bardzo si staraBa i z uwagi na to mogBoby zosta rozwizane. Nikt nie pamitaB ju| jednak, |e |ona Alfonsa byBa uwikBana w polityczne ambicje ojca i brata. Zasada "przez koligacje do wBadzy" nale|aBa w strukturach feudalnych do arsenaBu powszechnie stosowanych [rodków i nie byBa w |adnym wypadku wyBczn domen Borgiów. Z czasem przedmaB|eDskie intrygi poszBy w niepami, a urodziwa i inteligentna córka papie|a dodawaBa ferraryjskiemu dworowi blasku i rodzinnego ciepBa.W wieku 39 lat nasza bohaterka zmarBa na gorczk poBogow. ZakoDczyBo si |ycie podobne do egzystencji wszystkich innych dam wBoskiej arystokracji je[li nie liczy faktu,|e Lukrecja byBa córk papie|a~. Jej losy zawieraj jednak w sobie tajemnic, o której nie mo|na zapomnie, stojc nad grobami w Ferrarze. Czy| nie brak opowie[ci o kazirodczej dziwce, która przez obcowanie z ojcem i bratem wydaBa na [wiat szatana? Czy| nie mówi si o dziecku, jakie rzekomo miaBa z Aleksandrem? Co sdzi o jej uczestnictwie w sBynnej watykaDskiej orgii, kiedy to 50 kurtyzan peBzaBo nago midzy [wiecznikami, zbierajc z podBogi kasztany? Czy byBa zamieszana w otrucie wielu osób ulubion metod Borgiów, za pomoc której przywBaszczali sobie majtek ofiar? Czy wszystkie te historie s prawdziwe? Je|eli nie, dlaczego powtarzano je wci| za |ycia rodziny i pózniej, a| do dzi[? W odpowiedzi na te pytania pomocne bdzie by mo|e spojrzenie na dzieje papie|a Aleksandra VI ojca Lukrecji, i jej brata, Cezara.Co za czBowiek...Oceniajc czBowieka, który w latach 14921503 zasiadaB na tronie papieskim jako Aleksander VI, oraz jego pontyfikat,trzeba jasno powiedzie: byB on typowym renesansowym monarch. Uwa|aB si przede wszystkim za ksicia i wBadc PaDstwa Ko[cielnego, drugo albo i trzeciorzdn rol odgrywaBy funkcje religijne. Uwagi te dotycz równie| wielu poprzednich i nastpnych biskupów Rzymu. Inni papie|e te| wojowali, uprawiali polityk, zaBatwiali osobiste, dynastycznei finansowe interesy. Nie byBo nic wyjtkowego w tym, |e Aleksander faworyzowaB kochanki, dzieci i krewnych. Nawet PaweB III z rodu Farnese, który w 1545 r. zwoBaB reformatorski sobór trydencki, miaB ze sw konkubin czworo dzieci,a dwóch wnuków uczyniB kardynaBami. Do niego wBa[nie pisaB Marcin Luter: "Brak ci wiary i nie boisz si Boga razem z twoimi synami, kardynaBami i rzymsk hoBot. Jeste[cie jak epikurejskie wieprze". Jedyne, czym Aleksander odró|niaB si od swych poprzedników i nastpców w epoce renesansu (nie liczc tylko jego wuja, Kaliksta III), byBo hiszpaDskie pochodzenie oraz fakt, i| nie ukrywaB miBosnych przygód i spBodzonych dzieci, lecz do[ otwarcie si do nich przyznawaB.Rodrigo de Borgia urodziB si w roku 1430 lub 1431 w pobli|u Walencji. ZnalazB si po[ród prawie 300 czBonków papieskiej rodziny, których Alonso Borgia, czyli papie| Kalikst III,sprowadziB po 1455 r. do Rzymu, gdzie zachowywali si jak konkwistadorzy. Wkrótce Rodrigo zostaB mianowany kardynaBem. MBody, zaledwie 27letni Rodrigo spdzaB gorce lato w Górach SabiDskich, gdy dotarBa doD wiadomo[, |e papie| jest umierajcy. Rodrigo natychmiast pospieszyB do miasta,cho zamieszki, wybuchajce z reguBy po [mierci ka|dego papie|a, mogBy stanowi [miertelne niebezpieczeDstwo dla niego i dla wszystkich czBonków rodziny Borgiów. Rzeczywi[cie, papie| nie wydaB jeszcze ostatniego tchnienia, a ju| rzymskie rodziny szlacheckie przede wszystkim Colonna i Orsini poczBy urzdza na ulicach Wiecznego Miasta polowania na znienawidzony ród Borgiów. Mimo to Rodrigo nie opu[ciB wuja w godzinie [mierci i pomagaB krewnym w ucieczce z Rzymu. Jego kardynalski paBac zostaB spldrowany, lecz napastnicy nie odwa|yli si podnie[ rki na samego purpurata.To, co wyró|niaBo pózniejszego papie|a Aleksandra VI to nadzwyczaj ujmujca powierzchowno[. Jeden z jego nauczycieli, Gaspare da Verona, pisaB o nim: "Wicekanclerz jest piknym m|czyzn o pogodnym obliczu. Mowa jego jest wytworna i miBa. Zachwyca on szlachetne damy, przycigajc je silniej ni| magnes przyciga |elazo. Mówi si jednak,|e zostawia je wszystkie nietknite". Niewtpliwie jednak odznaczaB si pewn "swawoln brutalno[ci", erotycznym optaniem, które Gregorovius nazywaB "niewyczerpan zmysBowo[ci". Papie| Pius II uznaB nawet za konieczne, aby 11lipca 1460 r. udzieli 29letniemu kardynaBowi upomnienia.Ten bowiem spowodowaB, i| na zabaw w ogrodach niejakiego Giovanniego de Bichis wpuszczono tylko miejscowe pikno[ci, za[ rodzice, bracia i m|owie zostali przed drzwiami. Papie| pisaB: "Mówi si, |e taDce byBy szalone, |e miBosne uwodzenie nie miaBo granic i |e wy sami zachowali[cie si jak mBodzieniec ze [wieckiego towarzystwa. ZarumieniBbym si doprawdy, gdybym miaB powtórzy to wszystko, co si mówi o tym, co si tam dziaBo. (...) Te rzeczy budz w nas wstrt jeszcze wikszy ni| to okazujemy, poniewa| okrywaj niesBaw PaDstwo Ko[cielne i nasz urzd,(...) Std bierze si te| wzgarda, z jak odnosz si do nas ksi|ta i mocarstwa, std codzienne kpiny [wieckich. (...;PoBó|cie wic, Wasza Eminencjo, kres tym frywolno[ciom,pamitajcie o swojej godno[ci i przestaDcie si ukazywa w[ród dzisiejszej mBodzie|y jak lekkomy[lny galant. Gdyby takie czyny si powtórzyBy, byliby[my zmuszeni o[wiadczy, |e dzieje si to ku naszej wielkiej przykro[ci i wbrew naszej woli, a nasze upomnienie byBoby wyra|one w takich sBowach, |e musieliby[cie si zaczerwieni. Zawsze was kochali[my i uwa|ali[my za godnych naszej opieki, traktujc was jako wzór powagi i skromno[ci. Pozwólcie nam zachowa jeszcze na dBugo t opini i to przekonanie, ale |eby tak si staBo, musicie niezwBocznie zacz |y w sposób o wiele bardziej powa|ny."Jakkolwiek by nie ocenia Rodriga Borgii, jego charakter nie daje podstaw do demonizowania tego czBowieka. Dopiero pózniej konkurenci do wBadzy zohydzali swego przeciwnika,aby osBabi jego pozycj. Nawet w sBawetnym sporze z fanatycznym mnichem Savonarol Aleksander VI nie potwierdzaB swoim postpowaniem inwektyw, jakimi obrzucaB go gorliwy kaznodzieja.Pod presj Savonaroli DominikaDski mnich Girolamo Savonarola przyszedB na [wiat21 wrze[nia 1452 r. w Ferrarze, jako syn nadwornego medyka10, za[ w 1498 r. zostaB powieszony i spalony we Florencji.Wielu widziaBo w nim jednego z najwa|niejszych przeciwników Aleksandra VI. Los zawiódB Savonarol z rodzinnego domu w Ferrarze do Florencji, gdzie znalazB si w 1484 roku. Siedem lat pózniej, w roku 1491 wybrano go przeorem klasztoru [w.Marka". ByB ju| wówczas znany jako charyzmatyczny mówca i kaznodzieja, reformator zakonu. Przez apokaliptyczne wizje i proroctwa zyskaB niezwykBy autorytet: przepowiedziaB [mier Lorenza de Medici, papie|a Innocentego i króla Neapolu,a tak|e wkroczenie wojsk francuskich do WBoch. Podczas jego kazaD ko[cióB Santa Maria del Fiore, a potem katedra pkaBy w szwach. Jego czarowi ulegali nawet intelektuali[ci. MBodzi chBopcy tBumnie wstpowali jako nowicjusze do klasztoru [w.Marka.Taki oddzwik i popularno[ mogBy skBoni przeora do ingerencji w polityk. WBa[nie z tego powodu doszBo do konfliktu z papie|em. Przypuszcza si, |e Aleksander VI, czBowiek jowialny i liberalny, zniósBby pobo|ne, cho surowe kazania Bcznie z atakami na rzymskich dostojników ko[cielnych. Ale mnich posuwaB si za daleko, gwaBtownie gestykulujc woBaB: "Uciekajcie przed cór Babilonu, uciekajcie z Rzymu.Babilon bowiem oznacza chaos, a Rzym zagmatwaB caBe Pismo Zwite, spltaB ze sob wszystkie grzechy.Podejdz, bezecny Ko[ciele! SBuchaj co Pan mówi do Ciebie. Jeste[ gorszy nizli bydBo, jeste[ straszliwym monstrum". ZarzucaB papie|owi, |e otwarcie przyznaje si do swoich dzieci, zamiast nazywa je przynajmniej siostrzeDcami.To wszystko nie wyprowadziBo jeszcze Aleksandra z równowagi. Ingerencja mnicha w sprawy polityczne doprowadziBa jednak do tar midzy Rzymem a Florencj. W roku 1497wBadcy Florencji, Medyceusze, zostali wypdzeni z miasta,które ogBoszono republik. Nowe wBadze musiaBy u|y or|a,by zmusi Piz do podporzdkowania si ich rzdom. Florentczycy nie przyBczyli si wic do stworzonej przez papie|a"[witej ligi", zmierzajcej do odparcia inwazji francuskiej i do zjednoczenia WBoch. ByBo to wbrew zamiarom Aleksandra,który przekonywaB florenckich posBów: "Trzymajcie z nami!Jednoczmy si, bdzcie dobrymi WBochami! Niech Francuzi zostan we Francji!".WpBywy Savonaroli we Florencji wzrosBy do tego stopnia,|e republika ewoluowaBa w kierunku teokratycznej dyktatury.Wszechobecna policja kontrolowaBa ka|dy obszar prywatnego |ycia obywateli. Zmuszano ich do wyzbycia si wszelkich doczesnych dóbr, rezygnacji z zabaw i karnawaBu. Mnich zorganizowaB mBodzie|owe bojówki1 2, które wdzieraBy si do domów i rekwirowaBy przedmioty zbytku; miaBy one spBon na tzw. stosach pró|no[ci. Na Piazza della Signoria uBo|ono taki stos, wysoki na 22 metry, z bByskotek oraz przedmiotów bliskich i drogich sercom florentczyków: lutni, harf, luster, welonów, woalek, karnawaBowych masek i sztucznych bród, od[witnych strojów, kart do gry, szachów i obrazów z piknymi kobietami.ZnalazBy si tam nawet ksi|ki, na przykBad Petrarki i Boccaccia. Na tym samym placu przed florenck Signori niewiele lat pózniej zapBonB stos, na którym spalono ciaBo powieszonego Savonaroli.Jednak zanim nastroje si zmieniBy i wzburzony tBum obróciB si przeciw fanatycznemu kaznodziei, bigoteria [wiciBa triumfy. Aleksander nie mógB [cierpie dogmatyzmu mnicha, gdy| niósB on ze sob okre[lone skutki polityczne. Dlatego wielokrotnie wzywaB przeora klasztoru [w. Marka, aby przybyB do Rzymu i poddaB ocenie swe proroctwa. Gdy to nie pomogBo wydaB zakaz gBoszenia kazaD, a wreszcie latem 1497 r. ogBosiB ekskomunik któr zreszt dominikanin natychmiast uznaB za niewa|n. Konkurencyjny zakon franciszkanów wezwaB godo poddania si próbie ognia, by udowodniB, i| Bóg rzeczywi[cie otacza go szczególn opiek. Savonarola pocztkowo wyraziB zgod, ale gdy wszystko przygotowano i na placu zebrali si liczni gapie, wycofaB si. Rozczarowany tBum zbuntowaB si i przypu[ciB szturm na klasztor [w. Marka. Signoria musiaBa obieca wytoczenie procesu przeorowi, który zostaB uwiziony.Papie| domagaB si wydania mnicha Watykanowi, lecz spotkaB si z odmow. Dopiero wtedy posBaB swych przedstawicieli do Florencji, aby sterowa procesem, w którym zarzucono~oskar|onemu herezj. Savonarola byB torturowany, a| wreszcie.3 maja 1498 r. zostaB powieszony, jego ciaBo spalono. UmieraB w poczuciu mczeDstwa' 3.Savonarola i Aleksander VI stali si przeciwnikami niejako wbrew wBasnej woli. Kaznodzieja nawet w naj[mielszych napa[ciach na papie|a i jego styl |ycia nie podejmowaB tematu owego paktu z diabBem, jaki Borgia miaB rzekomo zawrze,aby zwyci|y na konklawe. Zwierzchnik Ko[cioBa z kolei nigdy>nie miaB zamiaru prowadzi przeciw dominikaninowi procesu o herezj. Przeor klasztoru [w. Marka miaB jedynie przyby:do Rzymu i |y w zakonnym odosobnieniu, nie wystpujc publicznie i nie gBoszc kazaD. StaBo si jednak inaczej, a powodem byB konflikt interesów politycznych i przesdy'4. Postpowanie papie|a w "aferze Savonaroli" pomaga zrozumie jego osobowo[. Wida tu, jak bardzo liczyBa si dla niego wBadza, a jak maBo wa|ne byBy sprawy wiary i moralno[ci.Biskup Rzymu wystrzegaB si fanatyzmu religijnego i moralnego.ZBy braciszek Lukrecji Brat Lukrecji, Cezar, byB od niej o pi lat starszy. Równie| o jego dzieciDstwie nie wiemy zbyt wiele. UrodziB si prawdopodobnie we wrze[niu 1475 r. w Subiaco i wychowywaB si w Rzymie pod opiek matki, Vannozzy Cattanei. Ojciec chciaB, by zostaB duchownym i zapewniB mu wyksztaBcenie podobne do tego, jakie pózniej otrzymaBa Lukrecja. W roku 1492mBodzieniec zostaB biskupem Walencji, rok pózniej Aleksander wyniósB nie posiadajcego jeszcze [wiceD kapBaDskich Cezara do godno[ci kardynaBa. UchodziB za pogodnego czBowieka, polityk si nie interesowaB. PrzebywaB caBy czas w pobli|u papie|a, jego komnata w Watykanie znajdowaBa si bezpo[rednio nad apartamentami ojca. Nie przypisywano mu miBosnych afer ani nie[lubnych dzieci, tote| wszystkich zaskoczyBo wyra|one przez mBodego Borgi |yczenie porzucenia stanu duchownego i wstpienia na sBu|b PaDstwa Ko[cielnego jako gonfalonier, tzn. wódz naczelny. 17 sierpnia 1498 r.powróciB do stanu [wieckiego, oddaB papie|owi insygnia kardynalskie i swoje beneficja. Konsystorz wyraziB na to zgod,protestowaB jedynie ambasador hiszpaDski Garcilasso de laVege. WiedziaB bowiem, |e Cezar planuje przymierze z królem Francji, wrogiem Hiszpanii. Cezar opu[ciB zgromadzenie z podniesionym czoBem i jeszcze tego samego dnia spotkaB si z podskarbim Ludwika XII, który zaprosiB go do Francji. Jako rekompensat za biskupstwo Walencji, z którego dochodów wBa[nie zrezygnowaB, kardynaB otrzymaB hrabstwo Valence,podniesione do rangi ksistwa. Król Francji nadaB mu tytuB ksicia Valentino.W tym czasie brat Lukrecji byB ju| mocno zaanga|owany w europejskie ukBady polityczne: intrygi, morderstwa, walk o wBadz. Zarzucano mu zabójstwo wBasnego brata Juana,którego nienawidziB z zazdro[ci, uczestnictwo w spiskach,zdradach i otruciach. Przypuszczalnie ju| wtedy cierpiaB na syfilis, wkrótce musiaB nosi czarn mask, która przeszBa do historii jako jego atrybut.Kiedy papie| rozpoczB atak na Romani, postawiB na czele wojsk Cezara. Jego zadaniem byBo pokona i przepdzi lenników Ko[cioBa, którzy nazbyt si usamodzielnili i przeksztaBcili w samowBadnych despotów. Zwycistwo miaBo umo|liwi Watykanowi czerpanie dochodów z tego regionu. Sam Valentino za[ liczyB na stworzenie tam wBasnego paDstewka, ze stolic w Urbino. Trzy szybkie, bezwzgldne i skuteczne uderzenia wystarczyBy do opanowania wikszo[ci Romanii, a wic obszarów wokóB Urbino, Senigalii, Pesaro, Rimini, Ceseny, Forli,Imoli i Faenzy. Nastpnie wojska Borgiów uderzyBy na Boloni i zagroziBy Florencji. Ze spiskiem swoich kondotierów Cezar poradziB sobie wedBug wszelkich zasad sztuki rzdzenia paDstwem. Zwyciskiemu wodzowi towarzyszyli przez pewien czas Niccoló Machiavelli posBaniec florenckiej Signorii oraz Leonardo da Vinci, który sBu|yB ksiciu sw wiedz z zakresu techniki wojskowej, melioracyjnej oraz budowania fortyfikacji. Lud wiwatowaB na cze[ nowego wBadcy, ten bowiem wypdziB lub zgBadziB znienawidzonych tyranów. Cezar, Machiavellii racja stanu Przypatrujc si otoczeniu Borgiów i epoce, w której |yli, natkniemy si wcze[niej czy pózniej na Niccolo Machiavellego. Autor sBawetnego "Ksicia" oraz "Discorso"byB nie tylko pisarzem politycznym,lecz tak|e dyplomat i ekspertem militarnym. urodzony 3 maja1469 r. we Florencji, przez caBe |ycie sBu|yB temu miastu.Jako wysBannik Republiki Florenckiej spotykaB si z Cezarem Borgi, towarzyszyB mu nawet przez pewien czas. Podziw dla genialnego wodza i m|a stanu wyraziB w swych teoretycznych opracowaniach na temat warunków i sposobów uprawiania polityki. Valentino staB si dla niego jednym z wzorów"nowego ksicia", który nie postpuje zgodnie z tradycyjn teori paDstwa o podBo|u chrze[cijaDskim i metafizycznym;za gBówny przymiot polityka uwa|a umiejtno[ uchwycenia i zachowania wBadzy. Stworzony przez wBadc ustrój i kultura polityczna spoBeczno[ci s, wedBug Machiavellego, równie| dla jednostki na tyle rozstrzygajce, |e ksi| (lub organ demokratyczny, jak florencka Signoria) w razie wy|szej konieczno[ci zwolniony jest z przestrzegania zasad etycznych. Machiavelli stworzyB t teori (rozumian czsto bBdnie jako instrukcja dla tyranów) podstawy nauki o racji stanu, aczkolwiek nie posBugiwaB si takim pojciem.Wida wic, i| autor "Ksicia" i syn papie|a byli godnymi siebie i równie| sob zainteresowanymi partnerami do rozmów i negocjacji, aczkolwiek reprezentowali sprzeczne interesy. Gdy spotkali si po raz pierwszy 24 czerwca 1502,Niccoló miaB 33 lata, Cezar 27. Borgia byB nie tylko wojowniczym zawadiak i |dnym wBadzy politykiem, lecz tak|e wysoce uzdolnionym i dobrze wyksztaBconym potomkiem pot|nego rodu. Ju| jako 1012letni chBopiec uczyB si hiszpaDskiego,Baciny, greki i francuskiego, zgBbiaB tajniki historii i poezji. Po ukoDczeniu studiów prawniczych w Perugii, Pizie i Pary|u zabraB si w imieniu papie|a do porzdkowania spraw PaDstwa Ko[cielnego, przy okazji za[ zamierzaB "wykroi" dla siebie ksistwo w [rodkowych WBoszech. Na razie wygnaB panujcego w Urbino ksicia Federico II di Montefeltro i urzdziB w jego zamku swoj kwater gBówn. Tu wBa[nie 24czerwca 1502 r. o godz. 22 przyjB posBów Republiki Florenckiej, Machiavellego i Soderiniego. Valentino ju| raz napdziB florentczykom stracha, gdy wraz z armi pojawiB si pod murami miasta jednak zrezygnowaB z obl|enia.Machiavelli i Soderini wiedzieli, |e syn Aleksandra VI gardziB bankierami i kupcami, uwa|ajcymi si za m|ów stanu, ale wykorzystujcymi polityk jedynie do realizacji wBasnych interesów. WysBannicy Republiki donosili po pierwszym spotkaniu: "CzBowiek ten jest tak [miaBy, i| wielkie przedsiwzicia zdaj si mu by drobnostk. {dny sBawy i wBasnego paDstwa nie cofa si przed |adnym wysiBkiem ani niebezpieczeDstwem.Pojawia si w nowym miejscu, zanim jeszcze rozejdzie si wie[, |e opu[ciB poprzedni kwater. Jest popularny w[ród |oBnierzy, zebraB pod swoj komend najlepszych ludzi z caBej Italii. Wszystko to czyni go straszliwym i niezwyci|onym,zwBaszcza je[li sprzyja mu bdzie szcz[cie." Machiavelli przebywaB w Urbino tylko kilka dni. Jego misja zakoDczyBa si sukcesem: udaBo mu si uchroni ojczyste miasto przed atakiem przynajmniej na razie. Wytrawny dyplomata wiedziaB jednak, |e Cezar pozostaje groznym i nieobliczalnym przeciwnikiem. Bdzie musiaB spotka si z nim ponownie, bdzie miaB ku temu okazj. Motywy, jakimi kierowaB si autor "Ksicia", kazaBy mu wykracza poza oficjaln rol negocjatora.Pisarz zainteresowany byB wymian pogldów z genialnym Borgi.W pazdzierniku 1502 r. Machiavelli znów wyruszyB do Urbino, tym razem sam, wyposa|ony jedynie w list uwierzytelniajcy Signorii. ZastaB ksicia zniecierpliwionego, nieskorego do jakichkolwiek ustpstw i obietnic na rzecz Florencji. Na dodatek kondotierzy uknuli przeciw swemu wodzowi spisek.PoseB z zaciekawieniem oczekiwaB reakcji Valentina. Ten za[ o dziwo byB bliski wybaczenia spiskowcom. ZaprosiB ich na spotkanie do Senigalii, niewielkiego miasta na wybrze|u adriatyckim, zajtego i spldrowanego przez sprzysi|onych. WydawaBo si, jakby zamierzaB pogodzi si z rodzinami Orsinich, Bentivogliów, Baglionich i zatrzyma przy sobie zbuntowanych kapitanów. Florencki dyplomata ponad dwa miesice przebywaB u Cezara pertraktowaB, dyskutowaB i obserwowaB go. Przy okazji niemal codziennych spotkaD zgBbiaB my[li i czyny wodza,aczkolwiek nigdy nie przejrzaB go do koDca. Nieoczekiwanie ksi| zaprosiB swego rozmówc, aby towarzyszyB mu w drodze do Senigalii. Go[ przewidziaB dalszy rozwój sytuacji.Nieudolni politycznie |oBdacy, którzy potrafili tylko wojowa,zdobywa i pldrowa, wpadli w puBapk. Valentino powitaB ich serdecznie u bram miasta i poprosiB, aby udali si wraz z nim na zamek. Tam kazaB uwizi wszystkich czterech kondotierów i zgBadzi przez uduszenie dwóch z nich: Vitellozza Vitelli i Oliverotta di Fermo. Dwaj czBonkowie rodu Orsinich pozostali jeszcze jaki[ czas przy |yciu, gdy| w Rzymie przygotowywano kolejny cios: papie| aresztowaB w Watykanie kardynaBa Orsini i jego licznych krewnych. Dopiero teraz brat Lukrecji rozkazaB udusi obydwu Orsinich Paola i Francesca.Wymordowanie buntowników nie spotkaBo si z potpieniem wspóBczesnych, a raczej z ich podziwem. Nawet polityczni przeciwnicy Borgiów uznali ów czyn za "wyborny podstp". Machiavelli stwierdziB, i| zdrad nale|y kara zdrad: "Rozwa|ywszy postpowanie ksicia, nie widz powodu,by czyni mu wyrzuty. Uwa|am,|e trzeba go postawi za wzór tym wszystkim, którzy dziki szcz[ciu lub obcemu or|owi zdobyli wielkie kraje czy rozlegBe posiadBo[ci....) Ktokolwiek chciaBby przekona si, kto w nowo stworzonym ksistwie zalicza si do jego przyjacióB,a kto do wrogów (...), temu trudno bdzie znalez lepszy przykBad ni| czyny ksicia".18 sierpnia 1503 r. NagBa i tajemnicza [mier Aleksandra VI niczym trzsienie ziemi rujnuje wszystkie plany Cezara Borgii. Kilka dni wcze[niej 12sierpnia byBy kardynaB uczestniczyB w tej samej uczcie co papie| teraz równie| walczy ze [mierci. Czy powodem byBa trucizna, czy te| infekcja, wywoBujca w sierpniowym upale [mierteln gorczk? Nigdy nie wyja[niono do koDca przyczyn [mierci gBowy Ko[cioBa. Valentino prze|yB, ale dzieD,w którym jego ojciec po|egnaB si z |yciem, oznaczaB równie| dla niego pocztek koDca. Wojska Orsinich i Collonów grasowaBy po Rzymie, mordujc albo przepdzajc ka|dego Borgi, jaki wpadB im w rce. Cezar zabarykadowaB si w Watykanie, potem przedostaB si do Nepi (zabraB tam te| sw matk, Vannozz), utrzymywaB nadal |oBnierzy pod broni i próbowaB razem z hiszpaDskimi kardynaBami wpByn na wybór nowego papie|a. 22 wrze[nia na Stolicy Piotrowej zasiadB Francesco Piccolomini Todeschini Pius III. Brat Lukrecji powróciB do Rzymu, co okazaBo si bBdem. Orsinii Collonowie oblegali i szturmowali Watykan, musiaB wic szuka schronienia w zamku [w. AnioBa. 18 pazdziernika Pius III zmarB mówiono, |e zostaB otruty przez Giuliana della Rovere, który sam chciaB zosta Wikariuszem Chrystusa.Rzym czekaBo wic nowe konklawe, Valentino mógB wpBywa na jego wyniki dziki kontaktom z frakcj hiszpaDsk w Kolegium Kardynalskim.Nastpc Piccolominiego zostaB Juliusz II z rodu della Rovere, dawny wróg Borgiów. WykorzystaB on wpBywy Cezara, by pozyska gBosy iberyjskich purpuratów, w zamian obiecaB mu zatwierdzenie na stanowisku gonfaloniera. Po wyborze 1 listopada 1503 r. o[wiadczyB jednak synowi Aleksandra, i| ten mo|e bez przeszkód opu[ci PaDstwo Ko[cielne, o ile najpierw zrzeknie si dwóch warowni w Romanii. Oszukany ksi| pocztkowo odmówiB, wic znalazB si w areszcie domowym w tych samych komnatach, gdzie zamordowano m|a Lukrecji, Alfonsa d'Aragon nastpnie za[ w lochach zamku [w. AnioBa. Wreszcie zrezygnowaB z fortec i odzyskaB wolno[.UdaB si najpierw do Ostii, potem do Neapolu, gdzie szukaB pomocy u namiestnika króla hiszpaDskiego. Ten jednak na rozkaz Ferdynanda I I Katolickiego kazaB go aresztowa i wyprawi statkiem do Hiszpanii. W pi[mie Ich Katolickich Mo[ci do posBa hiszpaDskiego w Watykanie z 20 marca 1504 r. czytamy:"Z najwy|szym niezadowoleniem powzili[my wiadomo[ o przybyciu ksicia do Neapolu, i to nie tylko z przyczyn politycznych. Jak wiecie bowiem ogrom jego zbrodni napeBnia nas groz i w |adnym wypadku nie chcemy, aby kto[ z tak reputacj mógB by uwa|any za naszego czBowieka nawet gdyby miaBo nam to przysporzy fortec, ludzi i pienidzy."Wzruszajca historia rozgrywaBa si na uboczu wielkiej polityki. Carlotta d'Albret, |ona Valentina od 1499 r., darzyBa go serdecznym uczuciem, mimo |e spdzili ze sob tylko kilka tygodni. Gdy po [mierci Aleksandra wszyscy mo|ni ówczesnego [wiata opu[cili ksicia tak|e król Francji odebraB mu wszystkie posiadBo[ci, dochody i tytuBy ona jedna pamitaBa o nim i nie pozostaBa bezczynna. ZakupiBa z wBasnych [rodków zamek, nie podlegajcy jurysdykcji królewskiej, i uczyniBa z niego twierdz. PragnBa stworzy bezpieczn przystaD dla siebie i maB|onka na przyszBo[. RozbudowaBa komnaty, urzdziBa mieszkanie i kuchni, zatrudniBa sBu|b. Wszystko na pró|no nie zobaczyli si ju| nigdy' 5. Cezar tymczasem, pilnie strze|ony, zostaB osadzony na zamku Chinchilla, a potem po próbie ucieczki w warowni Medina del Campo. Stamtd udaBo mu si zbiec: spu[ciB si po linie z wie|y i uszedB z |yciem, mimo |e stra|nicy zauwa|yli go i przecili sznur. Ranny,dotarB do Pampeluny, na dwór swego szwagra, Juana d'Albret.Juan, wBadca maBego królestwa wci[nitego midzy Francj a Hiszpani, byB bardzo rad z przybycia wojowniczego m|a siostry i mianowaB go generalnym kapitanem swych wojsk.W lutym roku 1507 brat Lukrecji znów w peBni siB galopowaB na czele 300 jezdzców i 5000 pieszych w kierunku zamku Viana na granicy hiszpaDskiej, by podj jego obl|enie.Gdy twierdza byBa ju| bliska kapitulacji, obroDcom udaBo si przemyci przez otaczajcy pier[cieD 60 koni z prowiantem.Valentino nie posiadaB si z w[ciekBo[ci i z maBym oddziaBem podjB po[cig. Podczas pogoni wysunB si do przodu, jakby szukaB [mierci. Samotnie uderzyB na wroga i zginB w walce z 20 jezdzcami. Taki byB koniec czBowieka, którego niegdy[ obawiali si wBadcy Europy. Epoka peBna sprzeczno[ci Czasy, w których rozgrywaBa si historia Borgiów, byBy kontrowersyjne, dziwne, peBne tajemnic i sprzeczno[ci, za[ historia to jedynie niewielki fragment rzeczywisto[ci, nie odbiegajcy od dziejów innych rodów szlacheckich w Italii i Europie. Ludzie renesansu wci| jeszcze pod|ali [ladami [redniowiecza. Próbowali wprawdzie uwolni si od wizów przeszBo[ci i hoBdowa nowym warto[ciom, lecz wBa[nie te usiBowania wystawiaBy ich na trudniejsze próby. Czuli si wewntrznie rozdarci pomidzy zabobonem a o[wieceniem, magi a nauk, brutalno[ci a humanitaryzmem, piknem a win, rozkosz a chorob. Nad wszystkim za[ dominowaBo poczucie blisko[ci i wszechobecno[ci [mierci.Powy|sze cechy wida doskonale w biografiach osób |yjcych na przeBomie XIV i XV w.Wezmy na przykBad brutalno[ i humanitaryzm: kradzie|e i rozboje, gwaBty i morderstwa,bezprawne zagarnianie cudzej wBasno[ci i otwarte grabie|e byBy na porzdku dziennym. "Podczas pldrowania paBacu pewnego kardynaBa z rodu della Rovere, mBody patrycjusz Francesco di Santa Croce zostaB zraniony przez czBonka rodziny della Valle. MBodzieniec odwzajemniB si,przecinajc [cigna przeciwnikowi. Jego krewni zem[cili si na Francescu, roztrzaskujc mu czaszk. Prospero di Santa Croce zabiB z kolei w ramach rewan|u Piera Margiani. Fala morderstw przetoczyBa si przez caBe miasto, przy czym Orsini i wojska papieskie popierali famili Santa Croce, a Colonnowie stanli po stronie della Valle. Lorenzo Oddone Colonna zostaB uwiziony, przesBuchany, zmuszony torturami do przyznania si do winy i stracony w zamku [w. AnioBa".CaBe rody wyniszczaBy si wzajemnie z pokolenia na pokolenie. Wynajcie mordercy kosztowaBo nie wicej ni| kupno odpustu. Przypalanie, wrzucanie do wrztku, topienie, wbijanie na pal, Bamanie koBem, morzenie gBodem, rozrywanie ciaBa roz|arzonymi obcgami, zamurowywanie i zakopywanie |ywcem, wiartowanie, wieszanie, o[lepianie, obcinanie jzyka i koDczyn te i inne tortury stosowano powszechnie. DziaBo si to w spoBeczeDstwie, które wBa[nie odkryBo godno[ czBowieka, humanizm, wolno[ i przyrodzone cnoty, które rozwinBo dziaBalno[ dobroczynn, otwierajc domy opieki,przytuBki, kuchnie wydajce bezpBatne posiBki. Kryzys [redniowiecznych norm i autorytetów doprowadziB nie tylko do upadku osobistej moralno[ci, lecz tak|e do zrujnowania etyki politycznej. Rzdy usuwaBy przeciwników tak|e zagranic przez zabójstwa lub potwarze. Na ukBadach, przymierzach, "listach |elaznych" nie mo|na byBo polega, zdrajcy bez przeszkód realizowali swe interesy, dowódcy wojskowi sprzedawali swoje usBugi i podlegBych |oBnierzy temu,kto najwicej zapBaciB, niejednokrotnie zmieniajc front w trakcie bitwy.Narodziny legendy Mówic o historii rodziny Borgiów, trudno nieraz oddzieli rzeczywisto[ od fikcji. WBa[nie legendy i zmy[lone historie odgrywaBy na dworze Aleksandra VI niemaB rol, przetrwaBy stulecia, stanowic podstaw coraz to nowych opowie[ci.By mo|e staBo si tak m.in. dziki pewnemu duchownemu z Niederhaslach w Alzacji (skd musiaB ucieka, oskar|ony o kradzie| i faBszerstwo dokumentów), który dzieD po dniu utrwalaB w swym pamitniku wszystko, co zobaczyB i usByszaB.Mowa o Johannie Burckardzie, zwanym z wBoska Burcardo,papieskim mistrzu ceremonii, zapisujcym do[ drobiazgowo fakty i mity o Borgiach. Jego dziennik jest kluczem do niesamowito[ci, do tajemniczej aury otaczajcej ten ród, ale na pewno nie kluczem do prawdy.Jak przystaBo na mistrza ceremonii, Burcardo pilnowaB przestrzegania etykiety w Watykanie, ta za[ uksztaBtowaBa si na podstawie tradycji dworskiej. Alzatczyk musiaB wic orientowa si w dziejach nastpców [w. Piotra. Ambitny i pozbawiony skrupuBów, sBu|yB ju| Sykstusowi IV i Innocentemu VIII od1483 r., a wic na dBugo przed pontyfikatem Aleksandra.PozostaB na stanowisku równie| za panowania Piusa III i Juliusza II, a| do [mierci 16 maja 1506 r.Do jego obowizkowej lektury nale|aBo m.in. dzieBo "Liber pontificalis". W tej kronice ceremoniaBu ko[cielnego odnalez te| mo|na prawdopodobnie co[, co zainspirowaBo go do tworzenia legendy Borgiów. Kronika opieraBa si na jeszcze dawniejszych "opowie[ciach z dreszczykiem". Ponad 500 lat przed Aleksandrem zwierzchnikiem Ko[cioBa zostaB Jan XII (955964),któremu zarzucano dokBadnie takie same zbrodnie jak ojcu Lukrecji: bluznierstwo i pakt z diabBem, profanacj miejsc [witych, symoni'~, trucicielstwo, rozwizBo[ i przeobra|enie papieskiej rezydencji w dom rozpusty, a wreszcie sodomi.Przyczyn wszelkiego zBa miaBa by oczywi[cie kobieta, za której po[rednictwem szatan optaB papie|a. Poprzedniczka Lukrecji zwaBa si Marozia, pochodziBa z rodu hrabiów Tusculum i byBa podobnie jak siostra Cezara trzykrotnie zam|na. Historia ta zostaBa opisana przez kronikarza Liudpranda, biskupa Cremony, a zarazem sekretarza, biografa i ambasadora cesarza Ottona Wielkiego.Mistrz ceremonii Burcardo znaB dzieBo biskupa Cremony,podobnie jak "Liber pontificalis" z roku 1000, gdzie tak|e znajdziemy motywy zadziwiajco podobne do tych z "legendy Borgiów". Tym razem papie| Sylwester (I 9991003 r.) miaB zdoby tiar dziki przymierzu z siBami nieczystymi, za[ przy wBadzy utrzymywaBo go bogactwo. Ponadto, bdc wyksztaBcony w podbitej przez Arabów Andaluzji, potrafiB podporzdkowa sobie demony. Jego metafizyczne umiejtno[ci byBy tak nadzwyczajne, |e jeszcze w godzinie [mierci przechytrzyB piekBo. NakazaB bowiem, aby odcito od ciaBa wszystkie te czBonki, którymi sBu|yB szatanowi, a wreszcie, by powiartowano zwBoki, pozwalajc duszy umkn przed demonami.Susanne Schiiller Piroli zebraBa okoBo dziesiciu opowie[cio biskupach Rzymu od Leona III (795816) do Aleksandra VI przypisujcych im wszystkie mo|liwe grzechy oraz nieodBczny ukBad z diabBem. ByB to wic swego rodzaju literacki motyw przewodni, który sBu|yB do oczerniania nie lubianych postaci. Nie znaczy to oczywi[cie, |e same "ofiary" nie przyczyniaBy si do powstawania plotek. Na temat wczesno [redniowiecznych papie|y wiemy niewiele nie liczc informacji z "Liber pontificalis". Natomiast w przypadku Rodriga Borgii mamy wiele zródeB, pozwalajcych do[ wyraznie odró|ni prawd o stylu |ycia kardynaBa i gBowy Ko[cioBa od pomówieD jego wrogów. Dzwiganie kltwy Na pocztku lat siedemdziesitych XIX w. historyk Ferdinand Gregorovius ukoDczyB prac nad dzieBem o historii [redniowiecznego Rzymu. Dokumenty, z jakimi si wtedy zetknB,sprawiBy, |e zaintrygowaBa go posta Lukrecji Borgii. Nie mógB jednak zdecydowa, "czy byBa ona najnieszcz[liwsz postaci nowo|ytnej historii z wBasnej winy, czy te| [wiat przeklB j przez pomyBk". W posBowiu do biografii córki Aleksandra VI wiedeDski historyk, Heinrich Lutz, doceniB znaczenie badaD Ferdinanda Gregoroviusa (18211891 ). WedBug niego, ten XIX wieczny pisarz, który prowadziB swe poszukiwania w archiwach Rzymu, Florencji, Mantui, Pesaro, Modeny i Ferrary, przeBamaB wiele uprzedzeD i obaliB niektóre przesdy na temat Borgii,cho z drugiej strony nie zamierzaB "rehabilitowa historycznych przestpców". Bdz co bdz, nawet tak wybitny uczony jak Leopold Ranke odrzucaB wszelk rewizj utartych pogldów i wytykaB Gregoroviusowi pseudoodkrywcz mani: "Przedstawianie Lukrecji Borgii jako ideaBu kobiety, podawanie w wtpliwo[, czy Aleksander naprawd zostaB otruty takie niepewne hipotezy wynikaj ze szkodliwego nowatorstwa".Osobiste wspóBczucie, jakie Gregorovius zaczB z czasem okazywa papieskiej córce, nie przeszkadzaBo mu spoglda na epok Borgiów chBodnym okiem historyka. Aleksandra uwa|aB za "papie|a bez religii", jego pontyfikat za okres najgBbszego upadku Ko[cioBa rzymskiego: "To spoBeczeDstwo,Ko[cióB, paDstwa i miasta, caBa humanistyczna kultura, staczaBy si w kierunku przepa[ci, która miaBa je niechybnie pochBon".Heinrich Lutz nakre[liB te| okoliczno[ci dziejowe, z perspektywy których Gregorovius historyk protestancki i republikaDski spogldaB na epok odrodzenia i Ko[cióB. PisaB on swoje dzieBo "Lukrecja Borgia" w czasie, gdy PaDstwo Ko[cielne, a wraz z nim [wieckie, doczesne wBadztwo papie|a zostaBo zlikwidowane i powstaBa Republika WBoska.Rozmy[lajc nad grobami w Eerrarze o biografach Borgiów,utwierdziBem si w przekonaniu, |e ka|da epoka tworzy wBasny obraz historii, natomiast prawdy obiektywnej praktycznie nie da si pozna o ile taka w ogóle istnieje. Podobne my[li pojawiaj si zreszt czsto przy zetkniciu z niemymi [wiadkami przeszBo[ci. Czy ktokolwiek interesuje si historyczn prawd? Któ| chciaBby zrezygnowa z pikantnych i sensacyjnych legend? Czy| od [redniowiecza a| do póznego wieku XIX nie raczono si opowiastkami o zbrodniczym, wyuzdanym papie|u i jego nieprzyzwoitych dzieciach? Nie przepuszczano |adnego bezeceDstwa i |adnej spro[no[ci: zabójstwa, kazirodztwo, rozwizBo[, zdrada i wyzysk poddanych, kupczenie godno[ciami ko[cielnymi i rabowanie cudzego majtku niebyBo grzechu, którego by nie przypisano rodowi Borgiów. Czy takie nagromadzenie potworno[ci nie wywoBywaBo podejrzeD?Najwidoczniej nie. Legend horror stworzono ju| za |ycia Aleksandra i opowiadano a| do XX w. RozprzestrzeniBa si zwBaszcza w X(X stuleciu mimo ujawnionych ju| wtedy faktów. Lukrecja, która pojawiaBa si w ówczesnych powie[ciach, dramatach i wierszach, kreowana byBa to na kurtyzan,to na tragikomiczn trucicielk, popeBniajc wszystkie grzechy, jakie tylko mog narodzi si w otchBaniach mskiej fantazji, wywoBane obsesj antyfeminizmu i antyklerykalizmu. Marion Hermann Rottgen, literaturoznawca, stwierdziBa w 1992 r.:"Owe mity mówiBy o ko[cielnej i [wieckiej wBadzy, o bogactwie i urodzie, zbrodni i erotyce. DawaBy wic wyobrazni mnóstwo materiaBu, pozwalaBy pod[wiadomie zaspokaja niespeBnione tsknoty, chwalc lub potpiajc postpowanie innych. Ka|de stulecie interpretowaBo legend Borgiów na swój sposób."Na pocztku opowiadanie o skandalicznych stosunkach na dworze papieskim byBo nie tyle ochoczym powielaniem pikantnych historyjek, co politycznym instrumentem, majcym w koDcu doprowadzi do detronizacji gBowy Ko[cioBa. Plotki jak to zwykle bywa zaczBy jednak wkrótce |y wBasnym |yciem, rozwijajc si tak|e wtedy, gdy zabrakBo ju| konkretnych politycznych czy finansowych powodów, dla których powstaBy. Pierwotn przyczyn mogBa by po prostu zBo[.ZBo[ rzymskich rodzin szlacheckich na cudzoziemca, który wdarB si na tron [w. Piotra i bezceremonialnie rozdaje urzdy i beneficja swym krewniakom i protegowanym. Zdobycie tiary uchodziBo wszak od wieków za wewntrzn spraw Rzymian.Nietrudno zauwa|y, |e ju| wspóBczesne Borgiom zródBa przeplataj rzeczywisto[ z fantazj. Wszystkie pózniejsze opracowania, opierajc si na materiaBach archiwalnych, przejmowaBy siB rzeczy znieksztaBcony obraz wydarzeD. Podobnie byBo z pierwszym biografem Aleksandra VI, politykiem i historiografem Francesco Guicciardinim (14831540). Marion Hermann Rottgen wykazaBa, i| pisaB on z "twórcz inwencj",odnoszc bez wikszego zastanowienia pojcia moralne okresu reformacji i kontrreformacji do pontyfikatu Aleksandra. Sam jzyk jego prac jest w pewnym sensie propagandowy. O to maBa próbka: "Jadowity Aleksander umarB. ZatruwaB caBy [wiat swoj niezmiern |dz sBawy, zdradzieckimi podstpami,licznymi przykBadami okrucieDstwa, monstrualn po|dliwo[ci, niesBychan chciwo[ci, nie odró|niajc rzeczy [witych od [wieckich, sacrum od profanum". Mo|na by przej[ do porzdku nad propagandowym stylem Guicciardiniego, widzc w nim wpByw kontrreformatorskiego soboru trydenckiego( 15451563), gdyby nie fakt, |e zapiski tego kronikarza w du|ej mierze uksztaBtowaBy pogldy na temat Borgiów w nastpnych wiekach. Nieobiektywnego fundamentalizmu pierwszego biografa rodu nie sposób oczywi[cie rozpatrywa w oderwaniu od uksztaBtowanej przez sobór obyczajno[ci i moralno[ci.Nale|y si jednak wystrzega popeBnienia dzi[ tego samego bBdu subiektywnego, jednostronnego traktowania epoki odrodzenia i kontrreformacji.Punktem kulminacyjnym agresji skierowanej przeciw Borgiom byBo okre[lenie Aleksandra VI mianem antychrysta,a wic uciele[nieniem zBa, opisanego w Apokalipsie [w.Jana jako zwiastun koDca [wiata. OznaczaBo to jednocze[nie, |e jego córka Lukrecja byBa wBa[nie "szataDskim nasieniem". Hermann Rottgen ukazuje, jak rol odgrywaBo pojcie a dokBadniej topos "antychrysta" na przeBomie XV i XVI w., w epoce apokaliptycznych nastrojów, lku przed sdem ostatecznym, ruchów heretyckich, astrologii i horoskopów; w epoce, w której ukazaB si "MBot na czarownice", bulla Innocentego VIII ( 1485 r.) wzywajca do tpienia czarów, kiedy powieszono i spalono Savonarol.Kontekst uzmysBawia zatem siB takiego okre[lenia i jego wpByw na pózniejsz historiografi. Nie zmienia jednak tego fakt, |e od [redniowiecza powszechne byBo przeklinanie przeciwników jako "antychrystów", nawet papie|e i cesarze nazywali tak siebie wzajemnie od czasów Fryderyka II.Papie| ofiar swoich dzieci ?Opierajc si na przekazach Burckarda i Guicciardiniego, obci|ajcych gBównie Rodriga, florencki teolog Tomaso Tomasi pod|yB w przeciwnym kierunku. W swojej ksi|ce "Lavita del duca Valentino" ( 1655) próbuje zdj odium z papie|a,przypisujc gBówne winy Cezarowi i Lukrecji. To, co Burcardo jedynie sugerowaB, Tomasi formuBuje jasno i jednoznacznie:Aleksander byB ofiar wBasnych dzieci. Poprzez kobiet czyli Lukrecj szatan miaB zyska nad nim wBadz. Wszelki wpByw moce piekielne wywieraj bowiem za po[rednictwem niewiast twierdziB teolog i to przez stosunki pBciowe (konsekwencj jest wic zarzut kazirodztwa). Nikt jako[ nie zwróciB uwagi, |e gdy kardynaB Rodrigo Borgia zasiadB na Stolicy Piotrowej, jego córka miaBa zaledwie 12 lat.Czego nie mo|na byBo wyja[ni moraln nikczemno[ci np. polityczne bBdy i sukcesy gBowy Ko[cioBa zBo|ono na karb intryg Cezara, niewtpliwie jednego z najbardziej bezwzgldnych wBadców odrodzenia. Tomasi nie nazwaB dlatego swego dzieBa biografi papie|a, lecz zatytuBowaB je "{ycie ksicia de Valence". Pozostaje zapyta, kto byB po[rednikiem midzy Valentinem a diabBem. Mo|na zarzuci i jemu kazirodcze stosunki z siostr albo rozszerzy krg wszeteczników na jego matk, a kochank Rodriga Vannozz Cattanei. Florentczyk wybraB ten ostatni wariant, przeciwnie ni| wikszo[ pozostaBych autorów. Z niemoralnego i nielegalnego zwizku Aleksandra z Vannozz miaBy narodzi si potwory. Std te| Cezar to "afrykaDska bestia", "dzikie zwierz", "owoc ska|onego i jadowitego nasienia".To nie koniec wymysBów biografów i kronikarzy. Nawet czBowiek tak [wiatBy jak Wolter napisaB: "Aleksander VI pozostawiB po sobie gorsze wspomnienie ni| tacy jak Neron i Kaligula, gdy| zawiniB bardziej jako zwierzchnik [wiata chrze[cijaDskiego. Mimo to Rzym zawdzicza mu sw doczesn wielko[".Inni autorzy wybierali form powie[ci, aby da upust swoim fantazjom. W powie[ci Friedricha Maximiliana Klingera "Fausta |ycie, czyny i zej[cie do piekieB" z 1791 r. doktor Faustus podró|uje do Rzymu. Autor opisuje w satyryczny sposób stosunki na dworze Aleksandra VI. Nastpca [w. Piotra przedstawiony jest jako uosobienie zBa, oddaje cze[ szatanowi,sypia jednocze[nie ze sw kochank Vannozz i ich wspóln córk, a nawet pie[ci koz, uprawia wic sodomi. Lukrecja z kolei to mistrzyni rozpusty, wic Faust nie wie w koDcu, czy znalazB si w Watykanie, czy "w [wityni Wenery".Optanie erotyzmem, któremu zdaj si ulega twórcy, gdy tylko pada imi naszej bohaterki, osiga w XIX w. punkt kulminacyjny. "Moda na gatunek pBaszcza i szpady, na powie[ci z dreszczykiem doprowadziBa legend Borgiów do niespotykanej wcze[niej popularno[ci, uczyniBa j ulubionym motywem liryki, epiki, dramatu i operowych librett" (Schuller Piroli).Wiktor Hugo ( 18021885) caBkowicie odszedB od historycznej rzeczywisto[ci. W dramacie "Lukrecja Borgia" z 1831 r.uczyniB z papieskiej córki trucicielk, która uwodzi, a potem u[mierca kondotierów brata. Nieszcz[liwym zbiegiem okoliczno[ci w[ród otrutych znalazB si te| jeden z jej nie[lubnych synów. Lukrecja próbuje go ratowa, on jednak nie chce ocalenia przez niegodziw matk. Widzc to, ona sama odbiera sobie |ycie. Przedstawienie odniosBo tak wielki sukces, |e Gaetano Donizetti (17971848) napisaB oper, konstruujc libretto wokóB motywu otrucia. Miejsce akcji przeniesiono zreszt do Wenecji, wida wic jak dalece sztuka odeszBa od historii. Aleksander Dumas ojciec ( 18021870), autor "Trzech muszkieterów" i "Hrabiego Monte Christo", w powie[ci po[wiconej Borgiom pisze o zatrutym kluczu, który sBu|yB biskupowi Rzymu do usuwania niewygodnych przeciwników. Gdy chciaB si kogo[ pozby, polecaB mu otworzy owym kluczem szkatuBk, tak |e ofiara praktycznie sama aplikowaBa sobie [miertelny jad. Dumas stworzyB te| anegdot o wyborze papie|a w 1492 r. Jeden z synów Rodriga sporzdziB podobno dokumenty, po[wiadczajce przyjcie przez kardynaBów elektorów Bapówek, a nastpnie przemyciB je na konklawe we wntrzu pieczonych kurczt.Popularno[ tych opowie[ci nie malaBa a| do XX w. Mo|na zaryzykowa przypuszczenie, |e sBuchacze i czytelnicy woleli je ni| prawd historyczn, o wiele zreszt nudniejsz. Tak byBo od samego pocztku, dlatego wrócimy raz jeszcze do zródeB mitu, czyli do Johanna Burckarda. ZapisywaB on oprócz wydarzeD tak|e plotki, zreszt nie tylko je zapisywaB, ale tak|e wykorzystywaB do swoich celów. Prywatny paBac mistrza ceremonii, poBo|ony w pobli|u Watykanu, przy Via del Sudario,byB zawsze otwarty dla przybyszów z PóBnocy. W ten sposób Alzatczyk poznaB m.in. autorów "MBota na czarownice" Henryka Institorisa i Jakuba Sprengera. Ich podburzajca ksi|ka wydana po raz pierwszy w roku 1487 r. pt. "Malleus maleficarum" gBosiBa, jakoby wszelkie nieszcz[cia w historii sprowadzone zostaBy przez kobiety. Burcardo mógB wic przypuszcza, |e papie| utrzymuje kontakty z mocami piekielnymi poprzez swoj córk. Niewiasta owa, obyta w sprawach Stolicy Apostolskiej, prowadziBa przecie| nawet w 1501 r. sprawy paDstwowe pod nieobecno[ Aleksandra. Konsekwentnie sugerujc tak mo|liwo[, Burcardo cytuje tzw. list do Savellego, nie wykluczone, |e napisany przez niego samego i wBczony jako cytat do dziennika.List ten jest najwyrazniej sfaBszowany. NapisaB go rzekomo pewien niemiecki oficer do rzymskiego barona Silvia Savelli w hiszpaDskim obozie wojskowym w Tarencie. Autor wzywa Savellego, przebywajcego u cesarza Maksymiliana, aby ujawniB bezeceDstwa na dworze papie|a i d|yB do jego detronizacji przez sobór. Aby doda swym wywodom pikanterii, posBu|yB si literackim motywem "balu nierzdnic". Otó| w roku 1501,w wigili Wszystkich Zwitych, Jego Zwitobliwo[ zaprosi miaB do paBacu 50 kobiet lekkich obyczajów. Po wystawnej uczcie zaczBy si nieprzyzwoite taDce. Wreszcie gospodarz kazaB rozebra si kurtyzanom, za[ na podBodze rozsypa gar[cie kasztanów. Nagie kobiety miaBy na czworakach zbiera te kasztany, niczym [winie pokarm, za[ go[cie pBci mskiej spóBkowali z nimi. Rekordzi[ci w kopulacji otrzymali nastpnie nagrody. Aleksander, Cezar i 21letnia wówczas Lukrecja przygldali si orgii. Interesujcy w powy|szym opowiadaniu jest m.in. fakt, i| Burcardo datowaB rozpustn wieczerz na 31pazdziernika, dzieD uwa|any przede wszystkim w Cesarstwie Niemieckim za termin sabatów czarownic. Ponadto mówi si o wydarzeniach, które w rzeczywisto[ci miaBy miejsce dopiero w sierpniu 1502 r. StaBo si tak prawdopodobnie dlatego, by móc uwiarygodni obecno[ Lukrecji podczas widowiska. WyjechaBa ona bowiem w styczniu 1502 r. do Ferrary jako narzeczona Alfonsa d'Este i nigdy ju| nie wróciBa do Rzymu. Bez Lukrecji za[ caBa historyjka byBaby niewiele warta, jej uczestnictwo pasowaBo do przekonania, |e pomysBodawc podobnych orgii mo|e by tylko kobieta. Pogld ten wynikaB z demonicznych i antyfeministycznych jednocze[nie przesdów,le|cych te| u podstaw dziaBalno[ci inkwizycji i prze[ladowaD"czarownic": szatan opta mo|e m|czyzn jedynie za po[rednictwem niewiasty.Gdy skarbnik watykaDski, kardynaB Gianbattista Ferrari, odczytaB papie|owi "List do Silvia Savelli", ten u[miechaB si tylko,Ferrari |daB ukarania autorów pamflet obci|aB tak|e jego urzd, nazywajc go "ministerstwem zbrodni" lecz Aleksander nie przywizywaB wikszej wagi do caBego wydarzenia.Jego nie interesowaBy plotki i obelgi, interesowaBa go jedynie wBadza.Sprawcza siBa legend Dlaczego rozbie|no[ci pomidzy legend a prawd s tak fascynujce? Có| mo|e skBania historyków, publicystów,dziennikarzy do analizowania mitów i wydobywania na [wiatBo dzienne elementów rzeczywistych lub choby prawdopodobnych? Nie chodzi tu o ocen czy osd, oskar|enie czy obron,lecz jedynie o zrozumienie historycznych zale|no[ci, a tym samym wgld w natur ludzk. Kto przyzwyczaiB si widzie w [miertelniku pana stworzenia, musi zrozumie, |e taki pogld nie dla wszystkich jest oczywisty. Tak, po okropno[ciach O[wicimia, Wietnamu, Kambod|y, Argentyny, Afryki i JugosBawii nie da si unikn nowego spojrzenia na czBowieka. Czy to mo|liwe, |e "humanizacja" ludzko[ci dopiero nas czeka?A mo|e oczekiwanie na tak przemian w ogóle nie ma sensu i trzeba uzna niszczycielskie, mordercze |dze za specyficzn cech gatunku Homo sapiens?Takie pytania stawiali sobie te| najznakomitsi my[liciele odrodzenia. Giovanni Pico della Mirandola zawarB je w dziele"O godno[ci czBowieka", gdzie Bóg mówi do Adama: "Nie uczyniBem ci ani niebiaDskim, ani ziemskim, aby[ uksztaBtowaB si sam, wBasnym rozumem i na wBasn chwaB. Mo|esz zwyrodnie do najnikczemniejszego stworzenia. Mo|esz te| z wBasnej woli wznie[ si w niebiaDskie sfery". Sprawcza siBa oskar|enia Mit Borgiów jest tylko jednym z przykBadów na to, jak daleko mo|e sign raz rzucone oszczerstwo. WystarczyBoby przecie| mówi o rzeczywistych, niemoralnych i zbrodniczych uczynkach "ofiar". Dlaczego jednak czBowiek taki jak Rodrigo Borgia byB w tak spektakularny sposób prze[ladowany pomówieniami? Có| uczyniBo go postaci tak osobliw, sprowadzajc naD miano potwora? Jakie mechanizmy [cigaj na czBowieka tyle nienawi[ci?Zazwyczaj potrzeba tylko kilku dziesicioleci, by zmy[lone opowiastki utrwaliBy si i uprawdopodobniBy. Dzieje si to tak:Polityczni i prywatni wrogowie Borgiów wypuszczaj oszczercz cho wcale nie pozbawion cech prawdopodobieDstwa plotk, na przykBad o balu z 50 kurtyzanami. Pewien pamitnikarz zapisze j w swym dzienniku, przy okazji nieco wzbogacajc, wspomni o niej jaki[ sfaBszowany list, a potem znajdzie si historyk, który nada pogBosce rang wiarygodnego zródBa. Od tej Pory przez nastpne stulecia rozmaici autorzy dodaj do pierwotnego przekazu coraz to nowe elementy.Dopiero przypadkowe zainteresowanie innego badacza, który wBa[nie zakoDczyB prac nad "Histori miasta Rzymu" i ulegB fascynacji postaci Lukrecji, doprowadziBo do odmitologizowania tradycji: "Lukrecja Borgia jest najnieszcz[liwsz postaci kobiec nowo|ytnej historii. Czy dlatego, |e byBa najwiksz grzesznic, czy te| [wiat przeklB j przez pomyBk?"Zwiat uwielbia bowiem wyobra|a sobie cnoty i przywary ludzkie na przykBadzie konkretnych osób, czy to historycznych,czy "fikcyjnych".Sprawcza siBa dla legendy Borgiów jest, |e powstaBa ona w krgu rzymskich rodzin szlacheckich i kierowaBa si przeciw czBonkom obcego rodu, który przybyB z Hiszpanii, by zagarn dla siebie tiar. Ród ten postpowaB w rzeczywisto[ci wedBug najlepszych wzorców konkwistadorskich i dostarczyB niejednego powodu do nienawi[ci i pogardy ze strony Rzymian, którzy od wieków z nielicznymi wyjtkami obsadzali to najwy|sze stanowisko Stolicy Piotrowej, dzielc beneficja midzy sob. Ju| Alonso Borgia, czyli Kalikst III ( 14551458) [cignB na siebie gniew patrycjuszy Wiecznego Miasta. Gdy zostaB papie|em, liczyB ju| 77 lat, nie zamierzaB jednak pozwala na grabie|cze porachunki midzy nimi. Nie zabiegaB te| o ich przychylno[ i nie staraB si wpBywa na polityk miasta, opierajc si na Collonach, Orsinich, Sforzach czy Trastamarach.Zamiast tego sprowadzaB licznych krewniaków, by przy ich pomocy utrwali swe panowanie i wesprze starania o krucjat przeciw Turkom. Rzymianie nienawidzili wic Kaliksta, nazywanego "KataloDczykiem".W 34 lata pózniej zwierzchnikiem Ko[cioBa zostaB kolejny Hiszpan, Rodrigo Borgia. Pocztkowo wydawaBo si, |e sytuacja jest tym razem zupeBnie inna. Konklawe wybraBo go jednogBo[nie, chocia| spo[ród 23 kardynaBów zaledwie dwaj niebyli WBochami. Tak|e lud rzymski wiwatowaB na jego cze[,organizujc marsze z pochodniami. Pierwsza konna przeja|d|ka nowego papie|a po mie[cie zamieniBa si w triumfalny pochód. MieszkaDcy zdawali si nawet respektowa to, |e ów "KataloDczyk", sBu|cy ju| czterem papie|om jako kardynaBi wicekanclerz, nie ukrywa swego pochodzenia: mówi po hiszpaDsku, obchodzi hiszpaDskie [wita, nosi hiszpaDskie szaty.MaBo tego: na Piazza Navona zorganizowaB nawet corrid!Mimo wszystko pozostaB cudzoziemcem, podlegaB wic surowszym ocenom opinii publicznej ni| rodzimy kandydat.Entuzjazm poddanych opadB, gdy wbrew oczekiwaniom problemy polityczne nie zostaBy rozwizane natychmiast i ku zadowoleniu wszystkich. Wkrótce pojawiBy si pierwsze pogBoski na temat przebiegu konklawe: Rodrigo miaB przekupi kardynaBów "srebrnikami". Aluzja do Judasza jest a| nazbyt oczywista, ma sugerowa, |e w spraw wdaB si zdrajca. Std ju| niedaleko do pomówienia o pakt z diabBem. Dodatkowym elementem ksenofobicznej kampanii przeciw Aleksandrowi byBo nazywanie go marranem. Mianem tym okre[lano hiszpaDskich {ydów, którzy przyjli chrzest, aby uj[ przed prze[ladowaniami inkwizycji.Sprawcza siBa antyfeminizmu Zredniowieczne i pózniejsze prze[ladowania rzekomych czarownic nie pozostaBy bez wpBywu na ksztaBtowanie si opinii o Borgiach. Jak ju| wspomniano, "zasBu|ony" pod tym wzgldem mistrz ceremonii Burcardo nawizaB osobisty kontakt z autorami "MBota na czarownice". Zgodnie z ich tezami szatan dla optania m|czyzny posBuguje si zawsze kobiet. Jedynie pBe |eDska bowiem doznaje jakoby bezpo[redniego kontaktu z piekBem poprzez odra|ajce stosunki cielesne z demonami."Czarownice" potrafi nastpnie przenie[ magiczny urok na najbli|szych mskich krewnych, a czyni to podczas kazirodczego zbli|enia fizycznego. "MBot na czarownice" staB si prawdziwym bestsellerem od 1489 do koDca stulecia ukazaBo si 29wydaD. Ksi|k rozpowszechniano nie tylko w Bonie Ko[cioBa rzymskokatolickiego, lecz tak|e w gminach protestanckich. Jej sukces dodaB szczególnej, demonicznej pikanterii historiom o papie|u owBadnitym erotyczn mani i jego dzieciach.Czsto rozwa|ano, dlaczego roli "szataDskiego Bcznika" nie przypisano Vannozzie Cattanei, kochance Rodriga Borgii. Odpowiedz jest prosta: Lukrecja bardziej pobudzaBa wyobrazni.MBoda i pikna, pewna siebie i niezale|na, bywaBa czsto w papieskiej rezydencji, zastpowaBa nawet ojca podczas jego nieobecno[ci i w gruncie rzeczy niezbyt przejmowaBa si zwyczajami panujcymi w Watykanie. Osobowo[ci ponad przecitne budz nierzadko uczucie nienawi[ci i pragnienie zemsty:je[li kto[ chce by inny ni| my, trzeba go przywoBa do porzdku, a za szkody, jakie mu wyrzdzimy, sam sobie bdzie winien.Sprawcza siBa zazdro[ci Trudno wyja[ni niektóre aspekty ruchów spoBecznych i wydarzeD politycznych, nie uwzgldniajc roli zazdro[ci, tego podstawowego rysu ludzkich charakterów. To uniwersalne uczucie determinowaBo wspóB|ycie ludzko[ci wszystkich epoki kultur. Staro|ytni Grecy mówili o zawi[ci bogów, za[ Biblia zawiera my[l, zgodnie z któr [mier pojawiBa si na [wiecie dopiero przez zazdro[ szatana (Ksiga Rodzaju 3, 4 i Ksiga Mdro[ci 2, 24). Borgiowie wywoBywali uczucie zawi[ci jak maBo który ród europejskiej szlachty. Nadawali si w pewnym sensie doskonale do tego, by budzi w innych niezadowolenie z siebie. Byli zadziwiajco zdrowi i urodziwi, bogaci, dumnii beztroscy same zalety, które przecitny czBowiek mo|e odczuwa jako prowokujce. Pozbawieni skrupuBów brali to,co chcieli mie tak cech wielu pragnBoby posiada, ale nie wszyscy odwa|yliby si j wykorzystywa. PoBczenie zazdro[ci, antyfeminizmu, przesdów i wiary w czarownice stworzyBo niezwykle wybuchow mieszank agresji, której caBy impet skierowaB si przeciw Lukrecji.Córk Aleksandra podziwiano i sBawiono w jej rzymskim okresie. Ambasadorzy europejskich dworów zachwycali si jej wdzikiem i inteligencj, donoszc o tym swoim mocodawcom. Dopóki nasza bohaterka znajdowaBa si w centrum zainteresowania, zawistni nie przestawali jej oczernia. Na tym polega bowiem psychologia zazdro[ci: ofiar trzeba tak dBugo nka, a| upadnie dostatecznie nisko, tak nisko jak sam zazdro[nik. Najzacieklejsze ataki przeciw dobremu imieniu Lukrecji ustaBy w chwili jej wyjazdu z Rzymu. ZniknBa wtedy z tamtejszej sceny politycznej, udajc si na prowincj. Wreszcie, kiedy zmarB papie|, a potga Cezara upadBa, rzymski [wiatek musiaB sobie poszuka nowej ofiary.EPILOG Nad grobami w Ferrarze Po zakoDczeniu zdj do filmu aktorka odtwarzajca rol Lukrecji poBo|yBa na kamiennej pBycie kilka ró|, jako dowód pamici o ksi|nej Ferrary, takiej, jak byBa naprawd. Legendy o karierze i upadku, |yciu i zbrodniach rodu Borgiów pozostaBy |ywe nawet w XX wieku. Wstydliwie i z zakBopotaniem, ale tak|e z pewn fascynacj opowiadamy sobie "historyjki z dreszczykiem", mimo |e niektóre zagadki dawno ju| zostaBy rozwizane,a prawdziwe oblicze córki Aleksandra VI zaczBo wyBania si spod kamufla|u fantazji. Stojc nad grobami w ferraryjskim klasztorze Bo|ego CiaBa, powróciBem my[lami do terazniejszo[ci. Kto cho na chwil poddaB si urokowi renesansu, powinien umie odnalez si midzy fikcj a rzeczywisto[ci, musi nauczy si |y z tajemnic prawdy i z tajemnic historii.Przypisy1 Subiaco posiadBo[ Borgiów.Vanozza byBa z niewielkimi przerwami legalnie po[lubion |on,najpierw Domenico d'Arignano, oficera wojsk papieskich, nastpnie mediolaDczyka Giorgio de Croce,za którego wyszBa okoBo 1480 r. MieszkaBa w wygodnym domu, w ssiedztwie kardynaBa Borgii. Kiedy umarB jej m|,a wkrótce potem ich maBy synek, wyszBa po raz trzeci za m| za mantuaDczyka Carla Canale. MiaBa dookoBa siebie, jak zwykle morganatyczne |ony,kompletny dwór, który towarzyszyB jej wszdzie, dokd si udawaBa.2 26 lutego 1491 r. notariusz Camillo Beneimbene spisaB warunki maB|eDstwa midzy córk Rodriga Borgiia don Cherubinem Juanem de Centelles, panem na Val d'Ayora w królestwie walenckim. MiaBa ona uda si w przecigu roku do Walencji, gdzie w terminie sze[ciomiesicznym zostaBoby zawarte maB|eDstwo. W dwa miesice od pierwszej umowy maB|eDskiej nawizano nowe ukBady midzy Lukrecj a don Gasparem d'Aversa, hrabi Procida, pitnastoletnim mBodzieniaszkiem z walenckiej rodziny. Do wyboru nowego oblubieDca pchaBy najwidoczniej kardynaBa Rodriga jakie[ nie znane bli|ej racje i ambitne nadzieje. Istnienie obu tych kontraktów nie stanowiBo jednak wikszej przeszkody. Kiedy kardynaB Ascanio Sforza, wicekanclerz Ko[cioBa przedBo|yB papie|owi propozycj maB|eDstwa, Aleksander VI chtnie zgodziB si odda rk swej córki ("siostrzenicy" wedBug oficjalnych dokumentów) trzeciemu kandydatowi, który reprezentowaB pot|nych Sforzów.3 Lukrecja peBniBa funkcj gubernatorki papieskiej Spoleto i Foligno,co byBo funkcj odpowiedni dla kardynaBa czy innego dostojnika Ko[cioBa. Obarczona zostaBa wielk odpowiedzialno[ci w obliczu gro|cej wojny z Francj.4 1 listopada 1499 Lukrecja urodziBa syna, któremu nadano imi Rodrigo.5 Cezar czekaB, pozwalaB sytuacji dojrzewa i miaB swoje powody:chciaB, aby ojciec, przekonany jego argumentami i wzgldami natury politycznej przemawiajcymi przeciwko Aragonom, caBkowicie oddaliB si od Alfonsa, tak, aby mo|na byBo mie pewno[, |e pozostawi rzeczy ich wBasnemu biegowi; po drugie chciaB u[pi czujno[ siostry, sprawi, by nabraBa ufno[ci i mniej pilnie strzegBa m|a,co pozwoliBoby wybra odpowiedni moment dziaBania. WystarczyBa krótka wizyta Lukrecji i Sancji siostry Alfonsa, ksi|niczki aragoDskiej, u papie|a. Nie wolno im byBo zobaczy zwBok zamordowanego ani uczestniczy w skromnym pogrzebie odprawionym w po[piechu 18 sierpnia 1500 r.6~ Estowie, lennicy papie|a, zaczli dostrzega niebezpieczeDstwo Borgiowskiej ekspansji i szuka zapewnienia sobie pokoju drog sojuszu i przyjazni z papie|em. W Ferrarze i ssiadujcej z ni Mantui,gdzie wBadaBa siostra Alfonsa Izabela d'Este, po[lubiona margrabiemu Francescowi Gonzaga, znane byBy ze szczegóBami sprawy rodzinne Borgiów i to w najbrutalniejszych wersjach: wysunite przez Giovanniego Sforz oskar|enie o przeciwne naturze amory papieskie zachowaBo si wBa[nie w li[cie wysBanym do ksicia Ercole d'Este przez jego ambasadora w Mediolanie; wiadomo[ za[ o narodzinach tajemniczego dziecka Lukrecji w marcu 1498 r. znajduje si w zbiorze korespondencji mantuaDskiej. Wszyscy Estowie zadr|eli z lku o czysto[ swojej dostojnej krwi, kiedy staBo si wiadome, |e projektowane maB|eDstwo bardzo podoba si papie|owi, a i Lukrecja zdaje si kuniemu skBania.' Oblubienica wniosBa Ferrarze w posagu 100 tys. dukatów, zamki Cento i Pieve o tej samej niemal warto[ci. Nastpnie klejnoty, stroje,srebra, dywany, brokaty, arrasy i inne srebrne przedmioty o ogólnej warto[ci 75 tys. dukatów; obni|enie daniny rocznej skBadanej przez Ferrar papie|owi, z czterech tysicy dukatów do stu; archidiakonat bazyliki [w. Piotra dla kardynaBa Ippolita d'Este i inne pomniejsze beneficja.8 Aleksander VI zmarB 13 sierpnia 1503 r.9 Publiczna |aBoba miaBa charakter do tego stopnia pow[cigliwy,|e wysBannik margrabiego Mantui, Giovanni Gonzaga, doszedB do wniosku, |e jego misja reprezentowania Gonzagów jest zupeBnie niepotrzebna. Kiedy w 10 dni po jej [mierci otwarto testament,Alfonso uznaB, |e wysoko[ i liczba legatów na rzecz klasztorów i osobistych przyjacióB jest nadmierna i wzbroniB wykonania testamentu. W kilka miesicy po [mierci |ony przeszedB w ramiona urodziwej córki czapnika, Laury Dianti, i zgodnie z tradycj poleciB Tycjanowi namalowa j w caBym bogactwie jej urody.10 MichaB Savonarola dziadek Girolamo sBynny lekarz z Padwy zostaB zaproszony przez markiza MikoBaja III d'Este do Ferrary, gdzie objB stanowisko profesora uniwersytetu i nadwornego medyka. Autorytet moralny MichaBa Savonaroli byB tak znaczny, |e chylili przednim czoBo nawet kolejni wBadcy Ferrary. MikoBaj jeden z jego o[miorga dzieci ojciec Girolamo gBównie oddawaB si przyjemno[ciom |ycia dworskiego.11 Sam budynek klasztoru, perBa renesansu, sprzyjaB nauce i kontemplacji. Chlub klasztoru byBy przepikne freski Fra Angelico, Fra Bartolomeo i Andrea del Sarto. Oprócz wspaniaBej biblioteki publicznej i piknych fresków opromieniaBa go sBawa [w. Antonina, który byB znany z prawo[ci i dobroci.12 Savonarola utworzyB regularn milicj dziecic, która kontrolowaBa caBe miasto, szukajc bluznierców, ludzi grajcych w karty lub ko[ci, a tak|e kobiet lub dziewczt ich zdaniem nieskromnie ubranych. Mno|yBy si konflikty wewntrz rodzin, gdy| fanatyczny mnich zachcaB dzieci do nieposBuszeDstwa wobec rodziców w wypadku, gdy uznaj, |e ich polecenia s sprzeczne z prawami boskimi.13 Po kilkudziesiciu latach posta skazanego dominikanina zostaBa przez Ko[cióB caBkowicie zrehabilitowana, a w poBowie XVIII w. papie| Benedykt XIV umie[ciB Savonarol w indeksie zawierajcym spis "bBogosBawionych sBug Bo|ych, m|ów czcigodnych i znakomitych [wito[ci."14 Savonarola gBosiB ide Florencji jako nowej Jerozolimy, "grobu bo|ego", który sw [wito[ci miaB promieniowa na Itali i caBe chrze[cijaDstwo, a z czasem na caBy [wiat pogaDski. Mimo wysiBków wspartych ogromn siB woli i despotyzmem nie zdoBaB dla dzieBa odnowy chrze[cijaDstwa zdoby na trwaBe nawet obywateli wBasnego miasta. Do koDca |ycia miaB przeciwko sobie wszystkich wBadców Italii z papie|em na czele, caBe niemal duchowieDstwo, a tak|e wszystkie potgi Europy poza niepewnym i dwuznacznym sojusznikiem,jakim byB król Francji. T nierówn walk musiaB przegra.15 Kiedy Valentino znalazB si w fortecy Chinchilla, |ona Carlotta d'Albret bardzo niewiele sBów wypowiedziaBa za nim na dworze króla francuskiego. Jeszcze przed upadkiem Borgiów, w lecie 1503 r.oparBa si rozkazom papie|a, wzywajcego j do WBoch. UdaBa chorob i nie posBuchaBa, a potem przyszBa [mier papie|a i kiedy dalsze losy Valentina byBy wicej ni| niepewne, ani my[laBa rusza si z Francji. UznaBa go za zmarBego i pragnBa, |eby wszyscy zapomnieli o jego istnieniu.17 Symonia praktyka sprzedawania i kupowania godno[ci ko[cielnych i zwizanych z nimi dóbr materialnych, powszechna w Ko[ciele katolickim w [redniowieczu. "ů CJhnHŠŻŻVŻZŻfţjţ ţ/(/fp ‹LŚPŚ†ŚĚÝô"üüüüüüüüüüüüüüüüüü1$ŠŻŻVŻZŻfţjţ ţ/(/fp ‹LŚPŚ†ŚĚÝô"#0P°Đ/ °ŕ=!°‰"°‰#‰$‰%° [.@ń˙. StandardowymHBA@ň˙ĄBDomy[lna czcionka akapitu‘ "˙˙˙˙"""˙˙StanisBaw JakubowskiF:\BOOKS\SFINKS\LUKRECJA.doc˙@€ü„„‘ PG‡ŸTimes New Roman5€Symbol3& ‡ŸArial"ˆĐŠÄjTŚÄjTŚ´& ÜpÖ$ń˙˙oLUKRECJA I RÓD BORGIÓW W WATYKANIE Lukrecja Borgia jest najnieszcz[liwsz postaci kobiec nowo|ytnej historii???StanisBaw Jakubowskiţ˙ŕ…ŸňůOhŤ‘+'łŮ0Ěˆ ,@ `l ˆ ”  Ź´źÄâpLUKRECJA I RÓD BORGIÓW W WATYKANIE Lukrecja Borgia jest najnieszczęœliwszš postaciš kobiecš nowożytnej historiiUKR????? Normal.dotRStanisław JakubowskiW W2anMicrosoft Word 8.0i@@ľ­řĂŔ@ľ­řĂŔ´& Üţ˙ŐÍ՜.“—+,ůŽDŐÍ՜.“—+,ůŽ \ hp€ˆ˜  ¨°¸ Ŕ <âPFRONAÖpńć pLUKRECJA I RÓD BORGIÓW W WATYKANIE Lukrecja Borgia jest najnieszczęœliwszš postaciš kobiecš nowożytnej historii Title˜ 6> _PID_GUIDâAN{C4464020-2FFC-11D5-A595-00105A09D6B6}  !"#$%&'()*+,-./0123456789:;<=>?@ABCDEFGHIJKLMNOPQRSTUVWXYZ[\]^_`abcdefghijklmnopqrstuvwxyz{|}~€‚ƒ„…†‡ˆ‰Š‹ŒŽ‘’“”•–—˜™š›œžŸ Ą˘Ł¤ĽŚ§¨ŠŞŤŹ­ŽŻ°ą˛ł´ľśˇ¸šşťź˝žżŔÁÂĂÄĹĆÇČÉĘËĚÍÎĎĐŃŇÓÔŐÖ×ŘŮÚŰÜÝŢßŕáâăäĺćçčéęëěíîďđńňóôőö÷řůúűüýţ˙     ţ˙˙˙ţ˙˙˙ !ţ˙˙˙#$%&'()ţ˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙.ţ˙˙˙ţ˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙Root Entry˙˙˙˙˙˙˙˙ ŔFŔ">żřĂŔ@ĄEĂřĂŔ0€1Table˙˙˙˙˙˙˙˙WordDocument˙˙˙˙˙˙˙˙%"SummaryInformation(˙˙˙˙DocumentSummaryInformation8˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙"CompObj˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙j˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙ ˙˙˙˙ ŔFDokument Microsoft Word MSWordDocWord.Document.8ô9˛qĐĎॹá>ţ˙ IKţ˙˙˙FGH˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ěĽÁIżSbjbj˛ł˛ł%ZĐŮĐŮČ'˙˙˙˙˙˙]˘˘˘˘˘˘˘śśśśś  śŸśÚÚÚÚÚÚÚÚLNNNNNN$UôIdr-˘ÚÚÚÚÚrÚ˘˘ÚÚÚÚÚÚÚ˘Ú˘ÚLśś˘˘˘˘ÚLÚrÚL˘˘LÚÎ ^ůĂŔśśÚLUlrich Nina Stein ZABIJCIE T DZIWK SPRAWA MARII STUART Kapitulacja Nasz opowie[ o Marii Stuart rozpoczynamy tu| po jej trzecim z kolei zam|pój[ciu, zaledwie trzy miesice od tajemniczej [mierci drugiego maB|onka. Nowy wybranek to James Hepburn, hrabia Bothwell. ByB poddanym, a tak|e - jak gBosi plotka - kochankiem szkockiej królowej, która znalazBa si wkrótce w sytuacji nie do pozazdroszczenia. MaB|eDskie szcz[cie nie trwaBo dBugo - szlach- ta groziBa wBadczyni i mBoda para musiaBa opu[ci Edynburg. Wresz- cie doszBo do zbrojnej konfrontacji. 15 czerwca 1567 r. pod Car- berry Hill, osiem mil od stolicy kraju, stanBy naprzeciw siebie dwie armie. Nad wojskiem hrabiego Bothwella powiewaB sztandar z god- Bem Szkocji, lew w czerwonym polu - widoczny znak obecno[ci urodziwej królowej. Jej przeciwnicy wystpili pod przedziwn cho- rgwi: na biaBym tle zielone drzewo, pod nim zwBoki Henryka Darnleya, zamordowanego m|a Marii. Obok sylwetka klczcego syna i nastpcy tronu, Jakuba, poni|ej za[ napis gBoszcy "Osdz i pom[cij moj spraw, o Panie". Trudno o bardziej jednoznaczn symbolik, szkoccy feudaBowie nigdy zreszt nie sBynli z wyszuka- nej galanterii. Czas upBywaB a nikt nie kwapiB si do rozpoczcia bitwy. Francuski poseB próbowaB zaBagodzi spór. Lordowie przekazali królowej, i| zBo| jej hoBd bez |adnych zastrze|eD, o ile po[wici Bothwella. Maria pozostaBa jednak wierna m|owi. "Niektórzy spo[ród obecnych wrogów sami przecie| popierali to maB|eDstwo" - odrzekBa. Negoc- jacje przecigaBy si, za[ skwar poBudnia stopniowo osBabiaB zapaB ludzi Bothwella. Zaczli oddala si, pocztkowo maBymi, pózniej coraz wikszymi grupami, szukajc cienia i chBodnego piwa. W koDcu wBadczyni skapitulowaBa i oddaBa si w rce swych przeciwników, pod warunkiem, |e hrabia odjedzie wolno i bezpiecznie. Przejazdowi Marii Stuart ulicami Edynburga towarzyszyBy okrzyki tBumu: "Spali czarownic!", "Na stos m|obójczyni!", "Wszeteczna dziewka!". Nie zaprowadzono jej do wBasnego paBacu, lecz do domu profosa, ) ~GDzIe - zamknita w niewielkiej komnacie, pod [cisB stra| - nie mogBa doj[ do siebie. {aden z mo|nych nie chciaB z ni rozmawia. O poranku, zupeBnie zaBamana, ukazaBa si w oknie, gBo[no wzywajc pomocy. WBosy miaBa zmierzwione, odzie| przepocon, brudn i po- szarpan. Zgromadzonych gapiów ogarnBo na ten widok przera|e- nie: dla Marii, 24-letniej królowej Szkotów nadeszBy najwyrazniej najgorsze chwile w |yciu. Nagle w komnacie pojawili si lordowie i odcignli uwizion od okna. Wieczorem przewieziono j do królewskiego zamku Holyrood, gdzie mogBa si od[wie|y, przebra i spo|y posiBek w towarzystwie dam dworu. Chwile odpoczynku nie trwaBy jednak dBugo. "Konie czekaj" - zawoBaB kto[ i bez sBowa wyja[nienia, pod osBon nocy wywieziono Mari do zamku na wyspie po[rodKu jeziora Lochleven. WBadczyni staBa si zakBadniczk swych ksi|t. Osoba atrakcyjnej szkockiej królowej wywoBywaBa diametralnie ró|ne emocje. Wrogowie twierdzili, |e kazaBa zgBadzi m|a, Henryka Darnleya, aby po[lubi kochanka - Jamesa Bothwella, a tym samym zdradziBa ojczyzn. Zwolennicy widzieli w niej mczennic, pokutujc za przyznawanie si do wiary katolickiej w protestanckim kraju. Ale na tym nie koniec historii. Maria uciekBa z wizienia na wyspie, czekaB j jednak o wiele gorszy los, a wreszcie [mier. Maria Stuart byBa zagadkow i peBn sprzeczno[ci kobiet. Czy staBa si ofiar intrygancKich, |dnych wBadzy polityków, czy te| mo|e zwodziBa swe otoczenie mask naiwno[ci, realizujc w rze- czywisto[ci wBasne plany? Dyskusje na temat jej |ycia i panowania nabraBy rzeczowego charakteru dopiero wiele lat pózniej. Losy Marii skBaniaBy do emocjonalnych reakcji, za|artych polemik i skrajnych osdów. "ByBa rozpustn kobiet w przebraniu mczennicy (...), tygrysic, niebezpieczn niczym bestia (...), tak zmysBow i demonicz- n, |e wydawaBo si to prawie nienaturalne" - pisaB angielski historyk, James Anthony Froude. Fryderyk Schiller natomiast stworzyB wizeru- nek kobiety namitnej i nieszcz[liwej, walczcej o wolno[, która wprawdzie cudzoBo|y i morduje, ale jednak poprzez swoj skruch zasBuguje na przebaczenie. Prawie 150 lat pózniej Stefan Zweig ukazaB milionom czytelników swej biograficznej powie[ci obraz Marii Stuart, nie odbiegajcy znacznie od wersji schillerowsKiej. Zweig równie| przyczyniB si - aczkolwiek cz[ciowo w oparciu o wtpliwe szcze- góBy historyczne - do utrwalenia wyobra|eD o szkockiej królowej jako kobiecie rozdartej pomidzy namitno[ci, jaka ni kierowaBa i pchaBa do zbrodni, a wystawieniem na hazard tronu. ByBa tak silna i tak zwizana z cudownym rozkwitem kobieco[ci, i| - zdaniem Zweiga - usprawiedliwia to popeBnione przez Mari czyny. "W [mierci mój pocztek" - t dewiz nasza bohaterka wyhaf- towaBa na baldachimie nad swym Bo|em; doprawdy przera|ajco trafne sformuBowanie. MBoda królowa Pocztek historii to zimowy dzieD 8 grudnia 1542 r. W[ród murów zamku Linlithgow hulaB lodowaty wiatr. Gdy król Jakub V usByszaB o narodzinach córki, byB przera|ony. ZBowró|bnie proroKowaB dynastii Stuartów: "Biada! - miaB wykrzykn. - Z kobiet przyszBa korona do naszego rodu i przez kobiet on zginie". Pi dni pózniej ju| nie |yB, a nowo narodzona zostaBa wBadczyni Szkocji. Maria Stuart przyszBa na [wiat w czasach przeBomowych. Zred- niowieczny [wiat zaczB chwia si w posadach, odkrycia geograficz- ne i badania naukowe rozszerzaBy horyzonty, a Ko[cióB katolicki utraciB nieco ze swej potgi. W Rzeszy Niemieckiej Marcin Luter krytykowaB sytuacj w Ko[ciele i jego roszczenia, znajdujc szybko zwolenników dla gBoszonych tez tak|e w[ród ksi|t, którzy utworzyli w swych paDstwach Ko[cióB reformowany. Na restrykcyjn wobec taKich nowo- [ci polityk cesarza odpowiedzieli gwaBtownym protestem niektórych stanów Rzeszy Niemieckiej podczas sejmu w Spirze w 1529 r. - std nazwa protestantyzm (Bac. protestari - "o[wiadcza"). Zreformo- wana doktryna religijna rozpoczBa zwyciski pochód, wychodzc daleko poza niemieckie granice. Anglia wszak|e przyjBa now religi bardziej dziki kaprysowi Henryka VIII. Monarcha byB pocztkowo ordownikiem katolicyzmu i wielokrotnie wypowiadaB si przeciwko Lutrowi. MiaB jednak pewien problem: poniewa| jego |ona, katarzy- na AragoDska, nie urodziBa mu syna, chciaB si z ni rozwie[ i zawrze drugie maB|eDstwo - z Ann Boleyn, dam swego serca. Gdy papie| nie zgodziB si na to, Henryk zareagowaB szybko. ZerwaB z Rzymem, wprowadziB w czyn star, angielsk ide Ko[cioBa naro- dowego, i sam stanB na jego czele. Nowy Ko[cióB, zawierajcy zarówno elementy protestanckie, jak i katolickie, zwie si do dzi[ "anglikaDskim". Narodziny Marii przypadBy na okres kolejnego Konfliktu Szkocji z Angli, jednej z tych niezliczonych wojen, u podBo|a których le|aBo d|enie Anglii do podporzdkowania sobie póBnocnego ssiada. Król Robert I Bruce dopiero w 1314 r., w bitwie pod Bannockburn, wywal- czyB niezale|no[ Szkocji, od tej pory wci| wymagajc obrony. Niewielki kraj otrzymywaB pomoc wojskow i gospodarcz dziki przymierzu z Francj. Na pocztku XVI w. dostaB si jednak pod protektorat angielski - poprzez maB|eDstwo swego wBadcy' z MaB- gorzat Tudor, siostr Henryka VIII. Stuartowie opierali na tym zwiz- ku roszczenia do tronu Anglii. Jednak|e kolejny monarcha szkocki, Jakub V, zmieniB polityczny kurs, o|ywiB sojusz z Francj i po[lubiB Mari LotaryDsk, ksi|niczk de Guise. Ojczyzna Marii staBa si wic widowni konfliktu interesów dwóch mocarstw-Anglii i Francji, szlachta podzieliBa si na dwie frakcje, zwalczajce si zaciekle, zwBa- szcza od chwili upowszechnienia protestantyzmu. Jakubowi V nie dane byBo spokojne panowanie. Utarczki na granicy posBu|yBy ssiadom za pretekst do ponownego wypowiedzenia woj- ny, która zakoDczyBa si dla Szkotów upokarzajc pora|k w lis- topadzie 1542 r. Król, ci|ko ranny w walce, schroniB si w niewielkim zamku Falkland, |yjc nadziej na urodziny upragnionego syna. Na- rodziny dziewczynki przypiecztowaBy w jego oczach los Stuartów. Ich kariera rozpoczBa si przecie| tak|e dziki kobiecie: jeden ze Stuartów po[lubiB w XIV w. córk króla szkockiego, Roberta I Bruce'a, tym samym zyskaB dla rodziny koron. Po przedwczesnej [mierci Jakuba rozgorzaBy spory o powoBanie opiekuna dla Marii, który przej- [ciowo sprawowaBby wBadz. Regenci zmieniali si w krótkich od- stpach czasu. W tej sytuacji Anglicy mogliby bez trudu zada swym wrogom ostateczny cios, bowiem od krwawej bitwy w 1542 r. midzy ssiadami panowaB do[ niepewny rozejm. Mo|na jedynie spekulo- wa, dlaczego Henryk VIII wahaB si przed wydaniem rozkazu do natarcia. By mo|e nie chciaB przej[ do historii jako ten, który wy- ruszyB do boju przeciw niemowlciu, i to jeszcze póBsierocie. Zamiast tego zdecydowaB si zagra politycznie i wysBaB na dwór szkocki posBa z gratulacjami oraz ofert maB|eDstwa Marii z jego synem Edwardem, ksiciem Walii, który wówczas miaB zaledwie rok. Taki zwizek trwale zjednoczyBby oba paDstwa. Pospiesznie zwoBany par- lament Szkocji zgodziB si na zarczyny, odrzuciB jednak |danie Henryka dotyczce powierzenia mu wychowania królewskiej córki. Nie zyskaB równie| aprobaty plan przyBczenia Szkocji do Anglii, w razie gdyby Maria i Edward mieli pozosta bezdzietni. Król byB w[ciekBy, lecz wreszcie po wielotygodniowych negocjacjach, w lipcu 1543 r. podpisaB pozbawiony spornych klauzul ukBad pokojowy - jed- nocze[nie umow maB|eDsk. Niezale|nie od wszelkich porozumieD królowa - matka, Maria de Guise, nie ufaBa Anglikom. Jeszcze w tym samym miesicu schro- niBa si z córk w Stirling, zamku poBo|onym w gBbi kraju i bdcym nie do zdobycia. W tamtejszym ko[ciele franciszkanów odbyBa si koronacja dziewiciomiesicznej dziewczynki, wedBug obrzdku ka- tolickiego. Pierwsze lata |ycia Maria spdziBa w tej niedostpnej twierdzy, pod opiek lorda Johna Erskine'a, pierwszego hrabiego Mar. Tury[ci odwiedzajcy zamek w Stirling dziwi si, widzc nie- wielki otwór w murze: zbyt wski na armatni luf, umieszczony za nisko na obserwacj, na odpByw wody za[ za wysoko. Dziur ow przekuto w grubej [cianie specjalnie dla maBej królowej, aby mogBa spoglda na swój kraj. Prze|yBa tutaj beztroskie chwile, nie wiedzc, co dzieje si na zewntrz. Tego wiedzie przecie| nie mogBa, mimo swego wBasnego, malutkiego "okienka na [wiat". PaD- stwo ogarnBa za[ na nowo wojna, gdy| parlament w Edynburgu anulowaB angielsko-szkocki ukBad - póB roku zaledwie od jego ra- tyfikacji. Stronnicy Anglii znalezli si w odwrocie, a wraz z nimi protestantyzm. ZapBonBy stosy; kulmina- cj bezlitosnych prze[ladowaD byBo spale- nie |ywcem przed arcybiskupim paBacem w St. Andrews najbardziej znanego przed- stawiciela nowej religii - kaznodziei Geor- ge'a Wisharda (jednym z jego zwolenni- ków byB mBodzieniec o nazwisku John Knox). Dwa miesice pózniej rebelianci przypu[cili kontratak, zamordowali bisku- pa i powiesili go w oknie. Gdy wojska angielskie wkroczyBy do Szkocji, by zaprowadzi porzdek i ode- bra narzeczon Edwarda, Francja pospie- szyBa sojusznikowi z pomoc. W styczniu 1547 r. zmarB Henryk VIII, a regent - spra- wujcy rzdy w imieniu maBoletniego na- stpcy tronu - wzmógB ataki przeciw póB- nocnemu ssiadowi. Zamek Stirling, le|cy po[rodku terenu walk, nie wydawaB si ju| Marii de Guise dostatecznie bezpieczny. Ucieka wraz z maB do odlegBego klasztoru Inchmahome, gdzie przez jaki[ czas obie s bezpieczne. Ju| w sierpniu 1548 r. niespeBna sze[cioletnia Maria musiaBa jednak po|egna si z ojczyzn i popByn w towarzystwie matki do Francji2. Tam miaBo dopeBni si jej wy- chowanie, tam te| czekaB nowy oblubieniec, picioletni nastpca tronu francuskiego - Franciszek. Tak postanowiB w lutym tego| roku szkocki parlament, a Maria de Guise z zadowoleniem powitaBa t decyzj. Szkocka mademoiselle Po tygodniowej |egludze niewielka królewska flotylla przybiBa do brzegów Francji. Antoinette de Bourbon, babka Marii, wyjechaBa jej na spotkanie, z zachwytem witajc wnuczk. Razem udaBy si w kil- kudniow podró| w dolin Loary. Tutaj, na zamku Saint Germain, bawiB dwór królewski. MaBej dziewczynce przybywajcej z surowej PóBnocy miejsce to musiaBo wydawa si niczym z ba[ni. Zachwytom nie byBo koDca, bowiem dwór regularnie przenosiB si z jednego zamku do drugiego z przyczyn natury higienicznej: rezydencje nie posiadaBy ani bie|cej wody, ani kanalizacji, dlatego co jaki[ czas gruntownie je sprztano i wietrzono. Aby doceni skomplikowan organizacj funkcjonowania dworu monarszego, trzeba wiedzie, i| obok rodziny panujcej i arystokratycznego towarzystwa, obejmo- waB on 300-500-osobowy personel. Zapotrzebowanie na |ywno[ przybieraBo gigantyczne rozmiary. Podczas jednego zwykBego posiB- ku spo|ywano 276 bochnów chleba, 18 woBów, 8 owiec, 20 kap- Bonów, 120 kurczt i goBbi, 3 sarny, 6 gsi, 4 zajce itd. Nic dziwnego, |e szkoccy go[cie z czasem stali si ci|arem i stop- niowo odsyBano ich z powrotem. Po roku odjechaBa tak|e matka naszej bohaterki. Maria powoli zapominaBa o szkockiej ojczyznie. NauczyBa si jzyka i prowadziBa korespondencj po francusku, dorastaBa razem z dziemi pary królewskiej - nad których wychowaniem czuwaBa katarzyna Medycejska - i przejBa elegancki styl |ycia nowego otoczenia. WyrosBa na urocz, adorowan przez wszystKich dam - wysok ( 1,80 m wzrostu), smukB, o kasztanowych wBosach, jasnej cerze i brzowych oczach. "ByBa jedn z najpikniejszych istot, jakie kie- dykolwiek widziaBem - pisaB jeden z licznych admiratorów - i ju| w tak mBodym wieku spodziewano si po niej wicej, ni| po jakiej- kolwiek ksi|niczce na [wiecie". MiaBa 16 lat, gdy zabrzmiaBy dla niej weselne dzwony. 24 kwietnia 1558 r. po[lubiBa w katedrze Notre Dame francuskiego delfina. Uczestnicy tej wspaniaBej uroczysto[ci szeptali: "Panna mBoda jest w bieli" - we Francji to kolor |aBoby. Maria lubiBa biel podkre[lajc urod jej jasnego oblicza i brzowych wBosów. Pod wpBywem swego te[cia, króla Francji Henryka II, pod- pisaBa trzy [ci[le tajne zaBczniki do umowy maB|eDskiej, w[ród nich zobowizanie, którego znaczenia chyba nie pojmowaBa: w przypadku jej bezpotomnej [mierci Szkocja miaBa przypa[ wBadcom Francji. To postanowienie w jaskrawy sposób naruszaBo oficjalne porozumienie gwarantujce Szkocji niezale|no[. Je|eli mBoda kobieta rozumiaBa, co czyni, to o polityce dowiedziaBa si dwóch rzeczy. Po pierwsze: mo|na zBama dane sBowo i potajemnie uchyli zawarte traktaty. Po drugie: suwerenny wBadca mo|e wedBug uznania rozporzdza swym paDstwem, podarowa go czy podzieli, nie pytajc o zgod pod- danych. Oczywi[cie, umowa nie pozostaBa w tajemnicy, wie[ci o niej dotarBy do Szkocji, wywoBujc dwuznaczny rozgBos. W rok po [lubie syna, Henryk II odniósB [mierteln ran podczas turnieju rycerskiego3. Skromna, stosowna do trwajcej |aBoby korona- cja w katedrze w Reims wyniosBa maB|onka Marii, Franciszka, do godno[ci królewskiej, ona sama zostaBa wic jednocze[nie now monarchini. Rzdy w ojczyznie - a wraz z nimi problemy polityczne - powierzyBa w 1554 r. matce. Coraz wicej szkockich mo|nowBad- ców skBaniaBo si ku protestantyzmowi, w 1557 r. oficjalnie utworzyli oni tzw. "Kongregacj". Znalezli si w[ród nich najbogatsi posiadacze ziemscy w kraju4. Skutki rozBamu byBy fatalne, rozpoczBy si prze- [ladowania katolików. kaznodzieja john Knox, uczeD kalwina, po- wróciB z wygnania i wygBosiB z ambony najwikszego ko[cioBa w Perth pBomienn mow przeciw katolicyzmowi. Szczególnie atakowaB wpBy- wy francuskie na dworze. Kiedy duchowny katolicki pojawiB si w swo- jej [wityni, doszBo do rozruchów, tBum zdemolowaB i spldrowaB katedr. Na ten znak w caBym kraju wybuchBa rewolta. Regentka Maria de Guise gromadziBa wojska, za[ lordowie Kongregacji zwrócili si o pomoc do Anglii. Tam za[ panowaBa od niedawna El|bieta I, córka Henryka VIII. ProwadziBa ona wobec ssiedniego kraju podwójn gr: oficjalnie neutralna, potajemnie wysyBaBa broD i |oBnierzy. Na wiosn 1560 r. wystpiBa jawnie, pod wpBywem pogBosek rozpowszechnianych przez Filipa II z Hiszpanii - m|a jej zmarBej siostry - jakoby szkocka królowa wraz z francuskim maB|onkiem zamierzali pozbawi El|biet tronu. ByBo to oczywiste kBamstwo, aczkolwiek Maria Stuart wysuwaBa w tajnym dokumencie roszczenia do korony angielskiej. El|bieta w ka|dym razie uwierzyBa Hiszpanowi i podpisaBa traktat gwarantujcy lordom militarn i gospodarcz pomoc Anglii w walce przeciw katolikom oraz - "dla zachowania niepodlegBo[ci kraju" - przeciw Francji. Wojna domowa zakoDczyBa si pora|k Marii, do której docieraBy jedynie wie[ci przynoszone przez posBaDców. Francuscy peBnomocnicy podpisali 6 lipca 1560 r. w Edynburgu, w jej imieniu, traktat francusko-angielski. PrzynosiB on peBne uznanie królewskich praw El|biety, zakazywaB "na wieczne czasy" Francisz- kowi II i Marii Stuart u|ywania tytuBu nastpców tronu Anglii i po- sBugiwania si herbami angielskimi, postanawiaB wycofanie wojsk francuskich ze Szkocji i zburzenie fortyfikacji w Leith, które gwaran- towaBy Francuzom staB, nieskrpowan Bczno[ morsk ze Szkocj. kwestii wyznaniowych nie poruszono. Zajli si nimi sami Szkoci. Miesic pózniej parlament szkocki uchwaliB zerwanie z Rzymem oraz zakaz katolickiego kultu. kraj ostatecznie przyjB wiar protes- tanck. Maria - katoliczka, królowa Francji i Szkocji, owdowiaBa w tym samym roku - chorowity Franciszek II zmarB w wieku 17 lat. Jako wdowa miaBa niewiele do powiedzenia, dominujc pozycj zyskaBa te[ciowa - Katarzyna Medycejska. Poniewa| kilka miesicy wcze[niej zmarBa te| matka naszej bohaterki, staBo si jasne, |e musi ona powróci do ojczyzny i obj tron. ZwlekaBa z wyjazdem, gdy| Szkocja staBa si jej obca, nie rozumiaBa mentalno[ci swoich poddanych, tak ró|nej od francuskiej. Rok trwaBy przygotowania do podró|y, za[ w tym czasie funkcj regenta objB przyrodni brat monarchini - Jakub Stuart, hrabia Murray - syn Jakuba V ze zwizku z MaBgorzat Er- skine. Czy powrót królowej pomo|e przezwyci|y polityczno-religij- ne podziaBy kraju? Maria kategorycznie odmawiaBa przej[cia na pro- testantyzm, czego domagaBa si cz[ lordów. PozostaBa wierna katolicyzmowi, lecz byBa gotowa do kompromisu i akceptowaBa wiar protestanck jako oficjaln religi paDstwow - zgodnie z uchwaB parlamentu z roku 1560. UnikaBa jednak formalnej ratyfikacji tego aktu, pozostawiajc sobie mo|liwo[ innego rozstrzygnicia kwestii religijnych. ZastrzegBa sobie prawo odprawiania w zamkowej kaplicy mszy katolickich, zabronionych w caBym kraju. Lud miaB wic powody, ~by oczekiwa jej przybycia ze sceptycyzmem. Jak potoczyBaby si historia, gdyby Maria Stuart przyjBa wiar protestanck? Polityczny pragmatyzm i rozsdek sugerowaBy taki krok, nakBaniali te| do niego najbli|si zaufani monarchini. Ona jednak pozostaBa nieugita. "To, co pikne, niezadBugo zabawi na [wiecie. Jak ró|e, tak lilije kwitn jeno w lecie. Podobnie twoja pikno[, co pitna[cie wiosen5 kwitBa na Bkach Francji, dzi[ okrutnym losem znika sprzed naszych oczu niby bByskawica" (przeB. W. Lewik) - skar- |yB si poeta Ronsard. 15 sierpnia 1561 r. jej statek wypBynB z Calais. Po trzynastu latach emigrantka powracaBa do wBasnego kraju. Na tronie Szkocji 20 sierpnia 1561 r. szkockie wybrze|e - jak to czsto bywa - zasnute byBo mgB. Tego dnia nasza bohaterka zawinBa do portu Leith. Nikt nie spodziewaB si tak wczesnego przybycia, nikt nie wyjechaB wic na powitanie. Gdy wiadomo[ o jej powrocie dotarBa do Edynburga, opowiadano sobie, |e mgBa zwiastuje nieszcz[cie. Regent Jakub Murray, zaskoczony podobnie jak inni, wyruszyB po- spiesznie na spotkanie przyrodniej siostry. WprowadziB j do Edyn- burga, do królewskiego paBacu Holyrood. Od razu przedBo|ono Marii do podpisu proklamacj, w której obiecywaBa uszanowa wszystkie szkockie prawa. PodpisaBa bez wahania, wiedzc, i| ukBady i deklara- cje czsto nie s warte nawet papieru, na którym je spisano. TydzieD pózniej, 2 wrze[nia, oficjalnie [witowano przybycie królo- wej. Na czele uroczystego pochodu przejechaBa konno strom ulic od twierdzy do centrum miasta. MieszkaDcy towarzyszyli jej, wiwatu- jc i podziwiajc kobiet, której od tej pory mieli by wierni. Wycho- wanej w Pary|u i w dolinie Loary Marii ojczysty kraj musiaB wyda si pocztkowo niezwykle ponury i nieprzystpny. Oprócz górzystych terenów na zachodnim wybrze|u dominuj tu monotonne pastwiska, pBaskie, rzadko tylko zalesione. Na rozlegBych równinach prawie za- wsze wieje silny wicher, zimny i wilgotny - inaczej ni| we Francji. Wioski i domy wygldaj ubogo, pozbawione wszelkich ozdób. Miast jest niewiele, a nawet te istniejce skBadaj si z nielicznych budynków otaczajcych warowni. ZBy stan dróg czyni je ledwie przejezdnymi. Powozy pojawiBy si zreszt dopiero w 1561 r., u|ywaB ich tylko dwór królewski. Pró|no by szuka luksusowych zamków, jak te nad Loar, tutejsze twierdze byBy zimne i nieprzystpne. Szkockim spoBeczeDst- wem rzdziBy klany~, niemal|e suwerenne na swoich wBo[ciach i zgod- ne tylko co do jednego: ograniczania wBadzy królewskiej. PosBuszeDst- wo i wierno[ nie le|aBy w ich naturze. Przywódcy klanów nie byli bynajmniej szarmanckimi d|entelmenami, lecz prostakami pozbawio- nymi manier, a czsto tak|e jakiegokolwiek wyksztaBcenia'. Wszyscy toczyli midzy sob nieustanne spory, zwalczali si wzajemnie, co chwila zmieniajc sojuszników. "Pienidze i przywileje - pisaB obu- rzony poseB francuski - to jedyne syreny, których gBosu sBuchaj szkoccy lordowie. GBoszenie im kazaD o obowizkach wobec ich ksi|t, o honorze, sprawiedliwo[ci, cnotach i szlachetnych uczyn- kach pobudziBoby ich tylko do [miechu". Trudno powiedzie, czy wa[nie na tle religijnym, nasilajce si w Szkocji od pewnego czasu, miaBy rzeczywi[cie podBo|e ideologicz- ne, czy te| sBu|yBy tylko doraznym interesom. W ka|dym razie, w[ród szlachty nastpiB rozBam, za[ Maria Stuart zostaBa nieuchronnie wcig- nita w ten konflikt. Nie wyrzekBa si swej wiary, lecz usiBowaBa doprowadzi do pojednania z protestantami - cz[ciowo z prze- konania, cz[ciowo, aby zapewni sobie spokój. Najwikszy jej prze- ciwnik nie pochodziB jednak z grona lordów, lecz z kleru - mowa o kaznodziei Johnie Knoxie. Tu| po przybyciu królowej zaatakowaB j w fanatycznej mowie z ambony katedry [w. Idziego: ju| sama obecno[ kobiety na tronie byBa - wedBug niego - wystarczajcym zBem, a co dopiero katoliczki, baBwochwalczyni (tj. oddajcej cze[ obrazom), "Francuzki", niegodnej, by rzdzi m|czyznami. John Knox znalazB wielu sBuchaczy, którzy dali si za[lepi jego sBowom. Przy pierwszej sposobno[ci próbowali oni zakBóci katolick msz odprawian w paBacowej kaplicy. 4 wrze[nia wBadczyni przyjBa kaz- nodziej na audiencji. Knox, opisywany przez wspóBczesnych jako uparty, bezlitosny fanatyk, tak daleko posunB si w nienawi[ci do katolicyzmu, |e dawno zapomniaB, dlaczego niegdy[ sprzeciwiaB si klerykalnym dogmatom. TwierdziB, i| poddani maj prawo zbuntowa si przeciwko monarsze, je[li ten postpuje wbrew przykazaniom bo|ym. Gdy Maria protestuje, fanatyczny pastor przywoBuje j do porzdku: "Obawiam si, |e brak Wam wBa[ciwego poznania". Królowej zale|aBo na kompromisie midzy obydwoma wyznania- mi. Nie chciaBa narzuca narodowi swojej wiary, ale nie mogBa te| pozwoli na dalsze prze[ladowanie katolików. Jej polityka doprowa- dziBa w krótkim czasie do powa|nych taktycznych bBdów. Wszystko zaczBo si od napa[ci mBodego Johna Gordona, hrabiego Huntley, na ochmistrza dworu w Holyrood. Za kar monarchini skazaBa mBodzieDca na banicj, ten jednak schroniB si u ojca. Stary Huntley wypowiedziaB posBuszeDstwo i nie zgodziB si wyda syna, wobec czego katolicka królowa wyruszyBa na czele protestanckiej armii przeciwko na wsKro[ katolickiemu klanowis. Sdziwy hrabia zmarB na zawaB serca, mBody zostaB pojmany i stracony, a dobra rodzinne - skonfiskowane. Najwiksza posiadBo[ przypadBa Murrayowi. Powstanie, jakie wybuchBo w obronie Huntleya, zostaBo srogo stBu- mione. Maria Stuart po[wicaBa wiele uwagi stosunkom z Angli - na przykBad wy- sBaBa do Londynu swego doradc, Wil- liama Maitlanda, aby zaprosi El|biet I na spotkanie. PostawiBa sobie za cel wyja[nienie nieporozumieD z angielsk kuzynk. Przyczyn konfliktu - oprócz tradycyjnej wzajemnej niechci pomi- dzy obydwoma krajami - byBo niemaBo. El|bieta panowaBa od roku 1558 - wielu twierdziBo, |e bezprawnie, m.in. rodzina Stuartów. jako córka Henryka VIII z dru- giego maB|eDstwa - z Ann Boleyn - byBa w oczach katolików bkartem, gdy| papie| nie zgodziB si na rozwód króla z pierwsz |on. Sam Henryk po- zbawiB El|biet prawa do dziedziczenia tronu; mimo to, po [mierci jej siostry Marii i brata Edwarda (1553), otrzymaBa ona koron Anglii - jakkolwiek tamtej- sze stronnictwo katolickie i wiele panu- jcych domów Europy widziaBo w tym zBamanie prawa. Uwa|ano, |e Marii Stu- art nale|y si tron angielski, poniewa| ojciec Henryka VIII byB jej pradziadkiem, dziki czemu w roku 1558 staBa si jedyn prawowit dziedziczk. Z drugiej strony, Henryk VIII rozporzdziB w testamencie, i| wBadza w paDstwie nigdy nie mo|e przypa[ komu[ z obcego kraju - co wykluczaBo sukcesj królowej szkockiej. Mimo to jej te[, kochajcy wBadz Henryk II, nalegaB, aby w widoczny sposób wyraziBa pretensje do berBa Anglii - mianowicie dodajc godBo angielskie do swojego herbu. To posunicie staBo si zarzewiem nie koDczcego si sporu. Maria i El|bieta to zasadniczo ró|ne charaktery. Szkotka byBa na- mitna, porywcza i skBonna do przeceniania wBasnej osoby. Angielka natomiast, do czasu intronizacji pogardzana jako bkart, nauczyBa si wstrzemizliwo[ci, opanowania i cierpliwo[ci. Lud uwielbiaB j - nigdy jeszcze poddani nie wiwatowali na cze[ wBadcy tak, jak przy koronacji El|biety. Mimo to sprawiaBa wra|enie kobiety nieprzy- stpnej, spitej, traktowaBa otoczenie z protekcjonaln wy|szo[ci. Zazdro[nie spogldaBa na póBnoc, sByszc zachwyty nad wdzikami rywalki. James Melville, poseB szkocki w Londynie, musiaB wykaza w rozmowach z El|biet o swojej pani du|o dyplomatycznej zrcz- no[ci. "PowiedziaBem jej - wspominaB - |e nie ma sobie równej w Anglii, a Maria Stuart - w Szkocji. Poniewa| nie zadowoliBa si t odpowiedzi, mu- siaBem przyzna, |e ma ja[niejsz cer ni| królowa Szkocji". Dumnej córze Tu- dorów przeszkadzaBo nawet to, |e "u- kochana KuzynKa" byBa wy|sza. "Jest wic za wysoka - rzekBa Melville'owi - gdy| mój wzrost jest wBa[ciwy". Maria Stuart dobrze wiedziaBa o wra- |eniu, jakie wywiera na m|czyznach. Chtnie pokazywaBa si publicznie, ga- lopowaBa konno przez Bki i pola, bez- trosko przemierzaBa ze sw [wit uliczki Edynburga. UwielbiaBa taniec i muzyk; przyzwyczajona do elegancji i komfortu dworu francuskiego, próbowaBa stworzy przynajmniej jego namiastk w Edynbur- gu. Nie podobaBo si to Johnowi kno- xowi, który we wszystkim wietrzyB pod- stp szatana. Swobodny sposób bycia mBodej monarchini przeplataB si jednak z okresami melancholii i depresji. Czysto administracyjne aspekty rzdów nie interesowaBy jej zbytnio w pierwszych latach panowania. PowierzyBa wic prowadzenie spraw przyrodniemu bratu Jakubowi, jednemu z najbogatszych wBa[cicieli ziemskich, oraz doradcom, któ- rzy czsto dbali raczej o interesy wBasne ni| paDstwa~. Je|eli w ogóle uczestniczyBa w posiedzeniach swej Rady, to zwykle wtedy tylko haftowaBa. Maria potrzebuje m|a MinBo pi lat odkd Maria Stuart zostaBa wdow. Zbyt mBoda, aby skaza si na samotno[, pragnie te| da ojczyznie nastpc tronu. Decyzja jednak nie byBa Batwa. Wybór którego[ z lordów szko- ckich oznaczaBby [mierteln obraz pozostaBych klanów. Don Carlos, infant hiszpaDski, faworyzowany przez Rad, popadB w chorob umysBow, arcyksi| austriacki Karol byB zbyt ubogi, za[ mBody Ja- mes Hamilton, hrabia Arran, oszalaB na punkcie swojej miBo[ci i zo- staB uwiziony. Natomiast nadworny poeta Pierre de Chastelard, znaleziony pewnego wieczora pod Bo|em królowej, przypBaciB sw namitno[ |yciem. Nie wiadomo, czy jest cho troch prawdy w pogBosce, jakoby miaB on romans ze swoj pani, ta za[ chciaBa si go pozby, wic zainscenizowaBa - pozornie oburzona - pub- liczny incydent. W maB|eDskich przetargach uczestniczyBa te| El|- bieta, usilnie proponujc lorda Roberta Dudleya, pózniejszego hra- biego Leicester. KusiBa przy tym obietnic ponownego rozpatrzenia roszczeD kuzynki do sukcesji w Londynie, o ile angielski szlachcic zostanie zaakceptowany. Leicester byB jednak - jak powszechnie wiadomo - faworytem El|biety, wic zrozumiaBa jest negatywna reakcja Marii. GBówna aktorka tego spektaklu dokonaBa wreszcie wBasnego wy- boru. ku zaskoczeniu wszystkich zapaBaBa uczuciem do mBodszego o trzy lata m|czyzny, do[ blisko spokrewnionego, który potrafiB zaimponowa ukBadnymi manierami i umiejtno[ci taDca. Lord Hen- ryk Darnley - bo o nim mowa - byB jednak lekkoduchem, mikkim i sBabym. Trudno zrozumie t decyzj: mBoda kobieta potrzebowaBa przecie| m|a, który chroniBby j przed intrygami i sprzeczkami, wzmacniaB jej pozycj. WybraBa za[ tchórza i oportunist, popeBniajc najwikszy by mo|e bBd w |yciu. Wczesnym rankiem 29 lipca 1565 r. w katolickiej kaplicy zamku Holyrood odbyB si [lub. Panna mBoda i wdowa zarazem znów nosiBa biel. Podczas ceremonii ko[- cielnej byBa zreszt sama. Henryk, równie| katolik, z obawy przed reakcj protestanckich lordów nie wziB udziaBu w za[lubinach. MaB- |eDstwo to od pocztku nie wró|yBo nic dobrego, lecz Maria zdawaBa si by za[lepiona miBo[ci. "Nie spodoba jej si nikt, kto wcze[niej nie zyskaB jego uznania, a co wicej - podporzdkowaBa mu caB- kowicie sw wol i pozwala sob kierowa wedBug jego upodobania" - pisaB do Londynu poseB angielski. Lord Murray sprzeciwiaB si temu zwizkowi, gdy| obawiaB si o wBasne wpBywy na dworze. StanB wic po stronie El|biety i próbowaB - mistrz w knuciu intryg - zaszkodzi siostrze. Ona jednak nie pozostaBa bezczynna, zebraBa wojsko i wyruszyBa na ekspedycj karn. Walki przecignBy si a| do pazdziernika i oddziaBy Murraya topniaBy w oczach. Dumny arys- tokrata nie odpowiedziaB jednak na |adn propozycj pojednania i w obliczu klski uciekB do Anglii. Pozostali lordowie z zaintereso- waniem przygldali si starciu. Najwyrazniej zaimponowaBa im siBa królowej, która - niestety - nie wykorzystaBa szansy, lecz pogr|yBa si w problemach maB|eDskich. W tym okresie ma ju| dosy pró|nego i chwiejnego Henryka. W Edynburgu nie mówi si teraz o "królu" tylko o "maB|onku", którego poBowica przestaBa dopuszcza do swego Bo|a. Kiedy w listopadzie rozchodzi si wie[ o jej ci|y, spekulacjom nie ma koDca. BByskawicz- na kariera Rizzia - staB si rychBo praw rk królowej - przysporzyBa mu wielu wrogów w[ród Szkotów. Dra|niB ich ten cudzoziemski przybBda tak szybko porastajcy w piórka: Dawid Rizzio, sekretarz i powiernik Marii Stuart, byB podobno maBy, brzydki i garbaty, z upodo- baniem stroiB si w barwne szaty i bi|uteri. Czy|by to on dzieliB Bo|e z wBadczyni Szkocji? Im wicej mówiBo si o Rizziu, tym bardziej on cheBpiB si swoj pozycj - ale to przyspieszyBo jego upadek. Zniady Piemontczyk zrobiB w Edynburgu zaiste oszaBamiajc karier. PrzybyB tu w roku 1561, w orszaku posBa sabaudzkiego, hrabiego Moretty, jako skromny pokojowiec. WyksztaBcony i obyty towarzysko, muzykalny, grajcy piknie na wielu instrumentach i obdarzony wyjtkowo miBym gBosem, zwróciB rychBo uwag Marii Stuart. A |e wBa[nie poszukiwaBa sekretarza (dotychczasowy okazaB si by na |oBdzie Anglików) inteli- gentnego i znajcego jzyki, wic wybór padB na Rizzia. PosiadaB kwalifikacje do tej pracy, jaki[ czas bowiem peBniB obowizki sekretarza biskupa Turynu. Maria ufaBa mu szczególnie jako katolikowi, czBowieko- wi obcemu w Szkocji, nie powizanemu z |adnym z klanów, dalekiemu od lokalnych intryg i spisków. TwierdziB on, |e królowa we wszystkich sprawach postpowaBa zgodnie z jego radami, Maria za[ nie karciBa go za takie przechwaBki, co wkrótce miaBo okaza si powa|nym zanie- dbaniem. Lordowie zaplanowali bowiem sprzysi|enie, o którego daB si te| pozyska Darnley - z oportunizmu albo z zazdro[ci. Wieczorem 9 marca 1566 r. popeBniono w Holyrood zbrodni. Królowa jadBa tego dnia kolacj w maBym pokoiku poBo|onym obok ' sypialni w gronie najbli|szych przyjacióB, w[ród nich byB jej sekretarz. Nagle otworzyBy si niewielkie drzwi wiodce poprzez wskie, krte schody do komnat Darnleya. On sam wszedB do izby, jak gdyby chciaB porozmawia z |on. Za nim wpadli uzbrojeni lordowie. "Wszy- stko odbywa si z polecenia króla" - zawoBaB ich przywódca- "a Dawid Rizzio za dBugo ju| przebywa w pokojach Waszej Wysoko- [ci". Rizzio ukryB si za kanap Marii, za[ siepacze rzucili si w tym kierunku, jakby mieli zamiar zabi tak|e j. WBocha, który rozpaczliwie czepiaB si sukni królowej, wywlekli do przedsionka i zadali mu 56 ciosów sztyletami. Straszliwy koniec spotkaB pracowitego sekretarza na oczach jego pani, bdcej w szóstym miesicu ci|y. Spiskowcy uwizili królow w jej sypialni, a wierni jej oficerowie albo zbiegli z paBacu, albo zostali aresztowani. Nastpnego ranka, gdy minB pierwszy szok, od razu zaczBa planowa ucieczk. PotrzebowaBa pomocy swojego sBabego maB|onka, którego potrafiBa sprytnie usidli. Wieczorem 11 marca 1566 r. zbiegli dziki pomocy wiernego Kapi- tana gwardii paBacowej, Artura Erskine'a i hrabiny Huntley, z któr pozwolono widzie si Marii na pro[b Darnleya. Tchórzliwy Darnley nagliB do po[piechu, woBajc: "Naprzód, na miBo[ Bosk! Je|eli nawet utracimy dziec- ko, to zrobimy nowe!". Dopiero w twierdzy Dunbar, do której do- tarli o [wicie, uciekinier- ka znalazBa wytchnie- nie. WysBaBa do El|biety list z obszernym opi- sem morderstwa i sku- piaBa wiernych jej wa- sali. Dziewi dni po krwawym spisku wróci- Ba do Edynburga na czele zebranych przez jej stronników kilku ty- sicy wojska. W trakcie dramatycz- nych wydarzeD Maria dowiedziaBa si, kto jest jej naprawd oddany - James Hepburn, hra- bia Bothwell. Dopiero we wrze[niu 1565 r. wezwaBa go do powrotu z wygnania. MusiaB uchodzi z kraju przed laty, po tym, jak - chocia| sam protestant - stanB po stronie katolickiej Marii de Guise w walce przeciwko protestanckiej "Kongregacji". Teraz mBoda królowa po- wierzyBa mu dowództwo wojsK królewskich. Jemu te| przypadB za- szczyt niesienia berBa podczas oficjalnego otwarcia obrad parlamentu na pocztku marca. 9 marca, w noc zamordowania Rizzia, Bothwell równie| znajdowaB si w paBacu Holyrood. Jest niemal pewne, |e akcja spiskowców skierowana byBa tak|e przeciw niemu. Zaniepo- kojony haBasem dobiegajcym z prywatnych apartamentów wBadczyni zdoBaB jednak umkn, aby zorganizowa pomoc. PostaraB si o konie, wyruszyB na spotkanie uciekajcej kobiecie i towarzyszyB jej do twier- dzy Dunbar. Odtd Maria czuBa si zawsze bezpiecznie w jego obec- no[ci. Kilka dni po dokonaniu zbrodni pojawiB si wreszcie Murray. Nie braB bezpo[redniego udziaBu w morderstwie - przebywaB 9 marca poza miastem - ale byB wtajemniczony we wszystkie przygotowania. Siostra nie wiedzc o tym, ogarnita pragnieniem pomszczenia [mier- ci sekretarza, wybaczyBa mu wcze[niejsz zdrad i ponownie przyjBa do Bask. Trzy miesice pózniej, 19 czerwca, urodziBa w edynburskim kasztelu syna, nastpc tronu - Jakuba. Dzisiejszy turysta dziwi si ciasnocie królewskiej komnaty, powód tego jest jednak|e prosty: mniejsze pomieszczenie Batwiej byBo ogrza. "A wic królowa Szkocji ma syna, a ja wci| jestem bezpBodnym, suchym pniem" - skar|yBa si El|bie- ta, gdy dotarBa do niej wie[ z Edynburga. Mimo to zgodziBa si zosta matk chrzestn Jakuba. Zamiast przyby osobi[cie, na ceremoni przysBaBa zBot, wysadzan drogimi kamieniami chrzcielnic i nowe propozycje dobrossiedzkich stosunków pomidzy Angli i Szkocj. WzywaBa Mari do ratyfikowania ugody edynburskiej z 1560 r. i uzna- nia tym samym protestantyzmu za religi paDstwow. DomagaBa si ponadto formalnej rezygnacji z roszczeD do tronu angielskiego, dopó- ki El|bieta |yBa. Po jej [mierci potomkowie Marii mogliby odziedziczy tak|e koron ssiedniego kraju. Taki kompromis odpowiadaB wielu wcze[niejszym deklaracjom naszej bohaterki, lecz tym razem odpo- wiedzi byBo milczenie. Uznanie protestantyzmu nie stanowiBoby wikszego problemu - wszak|e i tak tolerowaBa go, nie stosujc |adnych represji, i nigdy nie próbowaBa przywraca religii katolickiej. By mo|e oferta z Londynu nadeszBa po prostu w zBym momencie, o czym El|bieta nie mogBa wiedzie. MBoda matka nie byBa w stanie zabra si tu| po porodzie za sprawy paDstwowe - dzi[ nazwaliby[- my to depresj poBogow. Dopiero w pazdzierniku wróciBa do siB. Coraz wiksz rol w jej |yciu zaczB tymczasem odgrywa James Bothwell, odkomenderowany jako dowódca wojsk na szkocko-an- gielskie pogranicze. Podczas jednej z licznych utarczek zbrojnych, które zdarzaBy si tam raz po raz, zostaB ranny. Maria, podró|ujca wówczas po kraju, dowiedziaBa si 8 pazdziernika, |e Bothwell leczy rany na zamku Hermitage. Nie zastanawiajc si dBugo, wskoczyBa na konia i pogalopowaBa 40 km, by odwiedzi chorego - demon- stracja patriotyzmu czy osobistej trosKi? WedBug obiegowych plotek, miaBa romans ze swoim admiraBem. OznaczaBoby to podwójne cu- dzoBóstwo, poniewa| tak|e Bothwell pozostawaB w zwizku maB|eD- skim. Zamek w Hermitage imponuje dzi[ ogromem nieprzystpnych ruin sterczcych ku niebu. Równie| w XVI w. pot|na, lecz pozba- wiona wygód warownia nie byBa odpowiednim miejscem na roman- tyczne spotkania. Poza tym królowa przybyBa tam w towarzystwie lorda Murraya, przyrodniego brata i doradcy, wizyta miaBa wic raczej na celu zademonstrowanie uznania dla zasBug Bothwella. Jeszcze tego samego dnia Maria powróciBa konno do oddalonego o 40 km Jedburgha. Nastpnego dnia rozchorowaBa si z przemczenia. Fi- zyczne wyczerpanie wywoBaBo zapa[, która o maBo nie skoDczyBa si tragicznie. Dopiero po miesicu rekonwalescentka pojawiBa si na powrót w stolicy. Przewa|nie przebywaBa w wiejskiej rezydencji, w zamku Craigmillar pod Edynburgiem, Tutaj w koDcu listopada spotkaBa si z najbli|szymi zaufanymi - tak|e z kilkoma lordami protestanckimi, co podkre[la jej tolerancyjny stosunek do kwestii wyznaniowych. W szczerej rozmowie wyjawiBa prawd o swym maB- |eDstwie: chciaBa ostatecznie odej[ od m|a, poniewa| czuBa si przez niego odrzucona i zagro|ona. Czy szlachetni panowie zgadzaj si na rozwód i co powie na to Rzym? "Niech Wasza Wysoko[ bdzie pewna - miaB odrzec uspokajajco William Maitland - i| my, najwa|niejsi ludzie po[ród Waszej szlachty i w Waszej Radzie, znajdziemy [rodki, aby uwolni Was od niego". Oka|e si pózniej, |e dotrzymaj sBowa. Henryk Darnley przebywaB w tym czasie u swoich rodziców w Glas- gow i powa|nie zachorowaB. Oficjalna diagnoza brzmiaBa: ospa, w rze- czywisto[ci cierpiaB na syfilis, co wykazaBy pózniejsze badania jego czaszki, znajdujcej si do dzi[ w londyDskim Royal College of Surge- ons. Ku ogólnemu zdziwieniu królowa odwiedziBa go w styczniu 1567 r. i pielgnowaBa, jak troskliwa |ona. PrzekonaBa go, aby wróciB do domu i towarzyszyBa w podró|y do stolicy. Czy|by mimo wszystko obudziBa si w niej lito[ albo nawet uczucie? Raczej nie. Po tym, co Darnley jej uczyniB, Maria wolaBa mie go w pobli|u, poddanego kontroli. Henryk zdawaB si by mile zaskoczony trosk maB|onki i byB tak pewien jej oddania, |e bez zastrze|eD pojechaB do Edynburga. W paBacu nie mógB na razie zamieszka ze wzgldu na niebezpieczeDstwo infekcji maBego nastpcy tronu. StanB wic kwater w niewielkim domu w kirk o' Field, tu| za murami miasta. Maria czsto go tam odwiedzaBa - tak|e 9 lutego zjedli razem kolacj, zanim wróciBa do paBacu, gdzie w kaplicy miaB odby si [lub pary jej dworzan i bal maskowy na ich cze[. Tego wieczora na parterze domu w Kirk o'Field dziaBy si dziwne rzeczy. Nieznani m|czyzni dzwigali ci|kie skrzynie, a gBbok noc stra|nik na murach widziaB podobno przemykajcego w czarnym pBaszczu Bothwella. OkoBo godziny drugiej w nocy 10 lutego 1567 r. straszliwy huk wstrzsnB paBacem Holyrood i domami Edynburga. kwatera króla zostaBa wysadzona w powietrze, a po przeszukaniu ogrodu o pitej nad ranem znaleziono zwBoki Darnleya i jego pokojowca, Williama Taylora, odarte z szat, le|ce pod drzewem, obok - KrzesBo i lin. CiaBo zamordowanego nie wykazywaBo |adnych ran spowodowa- nych wybuchem. Z rekonstrukcji wydarzeD wynika, |e Darnleya za- niepokoiBy dziwne odgBosy. Poniewa| drzwi wej[ciowe byBy zamkni- te, spu[ciB przez okno krzesBo uwizane na linie, aby Batwiej wydosta si na zewntrz. Ucieczka nie uszBa jednak uwagi nasBanych zbirów - dopadli go i udusili. Zdenerwowana wdowa wyraziBa w li[cie do kardynaBa Beatona, posBa szkockiego w Pary|u, przypuszczenie, i| zamach skierowany byB przeciw niej samej. Wiele osób wiedziaBo, |e odwiedza m|a i tylko przez przypadek nie zostaBa tego wieczora dBu|ej. Lud Edynburga miaB na ten temat inne zdanie. WedBug niego, morderc byB Bothwell, a monarchini wiedziaBa o wszystkim. Na murach pojawiBy si ulotki i karykatury ukazujce j jako dziwk i wymieniajce imi mordercy. Na |danie rodziny ofiary admiraB stanB przed sdem, zostaB jednak po krótkim procesie uniewin- niony. Zgubna decyzja? Maria Stuart znów byBa wolna, Bothwell za[ byB czBowiekiem do- statecznie ambitnym, by sign po królow i koron. Gdy w lipcu 1567 r. panowie szkoccy zebrali si w Edynburgu na posiedzeniu parlamentu, zaprosiB kilku z nich na biesiad do pewnej gospody i wyjawiB swoje zamiary. WydobyB od nich pisemne zapewnienie poparcia jego staraD "na wypadek, gdyby Jej Wysoko[ wyraziBa wol ponownego zam|pój[cia i byBa gotowa tak dalece si zni|y, aby po[lubi jednego z poddanych, urodzonego w Szkocji, w uznaniu dla jego wiernej i oddanej sBu|by oraz innych zalet i zasBug". Od nazwy owego szynku - Aynslie Tavern - powstaBo popularne okre[- lenie umowy-Aynslies-Bond". Dokument ten przechowywany jest obecnie w PaDstwowym Archiwum Szkocji. Wydarzenia nastpnych dni przypominaj scenariusz filmowy.23 kwietnia królowa wracaBa od syna z zamku Stirling. Ostatni raz wi- dziaBa wtedy jakuba. kilka mil przed Edynburgiem, przy mo[cie AI- mond, Bothwell z 400 uzbrojonymi jezdzcami zatrzymaB jej orszak i za|daB, by pojechaBa z nim, w stolicy czyha bowiem niebezpieczeD- stwo. Z twierdzy Dunbar, dokd si udali, nie byBo ucieczki, nikt zreszt nie próbowaB uwolni rzekomo "uprowadzonej". Podobno ju| pierwszej nocy hrabia u|yB wobec niej przemocy. 6 Maja przywiózB Jej Wysoko[ do Edynburga, a 15 maja odbyB si na zamku cichy (o pitej rano) trzeci [lub Marii. Niewiele osób braBo udziaB w ceremonii; przewa|ali oczywi[cie zausznicy i przyjaciele Bothwella. MaB|eDstwo Marii Stuart z Bothwellem zostaBo bardzo zle przyjte w caBej Europie. Oburzona byBa nawet najbli|sza rodzina - Gwizjusze, do których sBaBa listy usprawiedliwiajce swój krok "uprowadzeniem". Ale byBo to tBumaczenie i niezbyt przekonujce, i jednocze[nie kom- promitujce. Bez ogródek wygarnBa, co my[li o jej postpowaniu, El|bieta angielska. A co na to gBówna bohaterka wydarzeD? "Wszystko wydaje si w rzeczy samej osobliwe i szokujce, wiemy te|, |e nikt si tego nie spo- dziewaB. Skoro si ju| jednak tak staBo, musimy wykorzysta to jak najlepiej", komentowaBa swoje postpowanie w li[cie do Johna Beatona. Czy zdawa- Ba sobie spraw, |e maB|eDst- wo zawarte zaledwie w trzy miesice po gwaBtownej [mie- rci Darnleya byBo bBdem? A mo|e chciaBa zasugerowa, |e nie miaBa innego wyj[cia? Ten trzeci zwizek równaB si ' bowiem politycznemu bankruc- twu. Nowy maB|onek byB pro- testantem, poddanym Marii Stuart - i do tego jeszcze [wie|o rozwiedzionym. Jej za- gadkowe, niezrozumiaBe post- powanie próbowano wyja[ni na wiele sposobów. Pierwszy zakBada, |e byBa od dawna ko- chank Bothwella. Po maB|eDs- twie z delfinem francuskim, podyktowanym racj stanu, i po rozczarowaniu Darnleyem mBoda kobieta mogBa naprawd zakocha si bez pamici. "Uprowadze- nie" byBoby wic zainscenizowane dla zmylenia opinii publicznej. Tragiczna miBo[, dla opisania której Stefan Zweig znalazB przeni- kajce do gBbi sBowa: "Od pierwszej chwili królowa wie - i to jest najstraszliwsze w tej namitno[ci, a zarazem wspaniaBe i przera|ajce - |e ta miBo[ jest wystpna i beznadziejna. Okropne musiaBo by dla niej zbudzenie si z pierwszego u[cisku miBosnego, tak jak w: Tristanie i Izoldzie', kiedy oboje struci napojem miBosnym, budz si z oszoBomienia (...~"12 WedBug innej teorii, monarchini byBa w stanie gBbokiej depresji i czyniBa wszystko, czego Bothwell od niej za|daB. Wreszcie pojawiBy si przypuszczenia, |e admiraB zgwaBciB j w swym zamku, do którego udaBa si bez |adnych podejrzeD, w trosce o wBasne bezpieczeDstwo. "Królowa musiaBa go po[lubi po tym, jak uprowadziB j i posiadB wbrew jej woli" - pisaB w pamitnikach James Melville, dyplomata i dworzanin Marii Stuart, jeden z niewielu towarzyszcych swej pani do Dunbar. Francuski poseB Du Croc pisaB do katarzyny Medycejskiej w pierwszych dniach po weselu: "Wczoraj, gdy ona i hrabia Both- well zamknli si w pokoju, sByszano, jak gBo[no woBaBa, aby przy- niesiono jej nó|, |eby mogBa si zabi. Ci, którzy to sByszeli, wierz, |e je|eli Bóg nie pomo|e, to istotnie w rozpaczy mo|e sobie co[ zrobi." NiedBugo trwaBo wspólne po|ycie mBodej pary. Wkrótce nastpiBa konfrontacja z lordami i klska. Gdy wieczorem 17 czerwca 1567 r. Maria Stuart pBynBa pod stra| do zamku Lochleven, jej my[li byBy równie ponure, jak jezioro. Przyjmowana wcze[niej z wszelkimi honorami musiaBa zadowoli si teraz skromnie urzdzonym poko- jem. WBa[ciciele warowni, William Douglas, hrabia Angus, i jego matka MaBgorzata Erskine - niegdy[ kochanka Jakuba V, ojca uwizionej, rywalka Marii de Guise, jednocze[nie matka hrabiego Murraya - zachowuj demonstracyjn rezerw. Odcita od [wiata i poni|ona niegodn jej sytuacj, Maria przez blisko dwa tygodnie wzbraniaBa si wsta z Bó|ka. Podobno przyczyn byBo poronienie, ale trudno wypowiada si autorytatywnie na ten temat, nie wiado- mo te|, jak dalece zaawansowana byBa ci|a. Ona sama twierdziBa jakoby, i| staBo si to w siódmym tygodniu, co oznaczaBoby, |e dziecko zostaBo poczte w koDcu kwietnia - podczas porwania, i mogBo uzasadnia pospieszne maB|eDstwo. Z drugiej strony jed- nak - czy mogBa wiedzie ju| po dziewiciu dniach, |e jest w po- wa|nym stanie? By mo|e oddaBa si Bothwellowi wcze[niej, zdra- dzajc Henryka Darnleya? Czy|by sprowokowaBa przedwczesny poród, aby zniszczy dowód niewierno[ci? Pytania mno| si, wiele spekuluje si na ten temat, lecz wci| brak ostatecznych odpowiedzi. Gdy El|bieta otrzymaBa najnowsze wie[ci ze Szkocji, wysBaBa emi- sariusza z |daniem uwolnienia kuzynki. ZgodziBa si pozostawi wBadz nad krajem w rkach lordów tylko pod warunkiem odesBania ksicia Jakuba na wychowanie do Anglii. NastpiBa o|ywiona wymiana korespondencji midzy Londynem a Edynburgiem, lecz szkoccy pa- nowie trwali w uporze. Ju| 26 lipca zmuszaj królow do abdykacji na rzecz syna i mianowania regentem Jakuba Murraya. Nastpca tronu, trzynastomiesiczny chBopczyk, kilka dni pózniej zostaB koro- nowany w katedrze w Stirling na króla Szkocji - wedBug obrzdku protestanckiego. W Lochleven na cze[ nowego wBadcy wypalono z dziaB. Panowanie jego matki oficjalnie zakoDczyBo si po sze[ciu latach, lecz El|bieta I nie uznaBa nowego porzdku. W grudniu 1567 r. Maria Stuart skoDczyBa 25 lat - zbyt mBody wiek, by pdzi |ywot za ponurymi murami. Rozmy[laBa oczywi[cie o ucieczce i znalazBa sprzymierzeD- ców: Williama Douglasa, pazia zwa- nego Willym, maBego kuzyna gos- podarza zamku oraz George'a Douglasa, osiemnastoletniego syna pana domu i lady MaBgorzaty. Ten ostatni na zabój zakochaB si w uwizionej, a gdy wyszBo to na jaw, musiaB opu[ci wysp. Wygna- nie George'a okazaBo si sprzyjajc okoliczno[ci, gdy| z zewntrz mógB przygotowa ucieczk. 5 maja Willy podczas wesoBej biesiady niepo- strze|enie zabraB pk kluczy, otworzyB furty, po czym zamknB je z drugiej strony, by opózni po[cig. Razem z Mari, która pozbyBa si "opiekunek" pod pozorem modlitwy w kaplicy, pospieszyli ku jezioru. Sprytny chBopiec wrzuciB klucz do armatniej lufy, Bodzie za[ ukryB - z wyjtkiem jednej, na której zbiegowie przeprawili si na drugi brzeg. Tam czekaB ju| z koDmi George Douglas; szalonym galopem dotarli do zamku Hamilton. Wie[ o ucieczce szybko rozeszBa si w[ród stronników Marii Stuart, wielu przybyBo niezwBocznie do miejsca jej schronienia. Po kilku dniach skupiBo si wokóB sztandaru królowej 6 tysicy ludzi. Bond w obronie Marii Stuart podpisaBo 9 biskupów, 9 hrabiów, 18 lordów, 12 opatów i wicej ni| 100 lordów. Królowa wydaBa proklamacj uniewa|niajc abdykacj i regencj Murraya. Ale rozstrzygn w tym sporze miaB oczywi[cie or|. Próba odzys- kania wBadzy byBa jednak od pocztku skazana na niepowodzenie. Wprawdzie wikszo[ szlachty opowiedziaBa si tym razem za Mari Stuart, to jednak Murray posiadaB w swych rkach wszystkie wiksze twierdze, z wyjtkiem fortecy Dunbarton. Starcie zbrojne midzy bratem a siostr zakoDczyBo si druzgocc klsk tej ostatniej 13 maja 1568 r. na wy|ynie Longside. Królowa w popBochu uciekBa z pola bitwy na poBudnie, zatrzymaBa si dopiero w opactwie Dun- drennan. Nastpnego ranka wsiadBa do rybackiej Bodzi, by przeprawi si przez zatok Solway i o siódmej wieczorem 16 maja 1568 r. wyldowaBa na ziemi angielskiej, w Workington, w hrabstwie Cum- berland. DROGA ODWROTU "Moja droga Siostro! - pisaBa Maria po przyjezdzie do El|biety I. - Nie opisuj Ci wszystkich mych nieszcz[, bo s one Tobie bez wtpienia dobrze znane.(...) Chc Ci tylko powiedzie, |e ci z mych poddanych, którym wy[wiadczyBam najwicej dobra (...) caBkowicie wygnali mnie z mego królestwa i doprowadzili do stanu, |e oprócz Boga tylko w Tobie pokBadam moj nadziej". Có| za kapitulacja"przed rywalK Poniewa| El|bieta nie zaprosiBa uciekinierki do Lon- dynu Maria pozostaBa na razie w Carlisle - oficjalnie jako go[. W rzeczywisto[ci od pierwszej chwili staBa si wizniem - chocia| takie sBowo nigdy nie padBo. ZmieniaBy si zamki i stra|nicy, rozkazy z Londynu mówiBy wyraznie: byBa wBadczyni Szkocji nigdy ju| nie powinna odzyska wolno[ci. Istotnie - jej pojawienie si stanowiBo pewne zagro|enie: katolicka cz[ szlachty angielskiej zbuntowaBa si przeciw protestanckiej monarchini, która doszBa do wniosku, |e wewntrzne i zagraniczne spiski zmierzajce do intronizacji szkockiej konkurentki w Londynie nie skoDcz si, póki ta pozostanie przy |yciu. Pobyt Marii w kolejnych zamkach bardzo obci|aB finansowo ich wBa[cicieli. Pozwalano jej bowiem utrzymywa wBasn sBu|b, za[ El|bieta nie zamierzaBa pBaci za swego jeDca. Pocztkowo sytua- cja naszej bohaterki nie byBa jasna. {yBa wprawdzie "na wygnaniu", lecz z wszelkimi wygodami i z nadziej na lepsz przyszBo[. PrzyjmowaBa wizyty angielskich arystokratów pragncych przeko- na si o jej urodzie i wdziku. MBoda kobieta wzbudzaBa tyle podziwu i wspóBczucia, |e nie spodobaBo si to kuzynce w Lon- dynie. PrzeniosBa "ukochan siostr" w gBb kraju, do zamku Bol- ton. Dwa wydarzenia z tamtego okresu godne s uwagi: Tomasz Howard, ksi| Norfolk, brat pani domu, zakochaB si w Marii, gdy tymczasem w pobliskim Yorku Komisja powoBana przez El|- biet do rozpatrzenia sprawy szkockiej królowej, obradujca pod jego przewodnictwem, próbowaBa wyja[ni okoliczno[ci mordu Henryka Darnleya. Ksi| Norfolk kierowaB obradami tak zrcznie, |e nie dopuszczaB do ostrzejszych oskar|eD. Jej poBo|enie pogor- szyBo si, gdy lord Murray przekazaB Norfolkowi srebrn szkatuBk z listami. Pojmany rok wcze[niej sBuga Bothwella, George DalB- leish, po dBugich torturach zdradziB miejsce ukrycia kasetki. Zawie- raBa ona listy Marii do Bothwella, umow maB|eDsk i sonety miBosne. Dowody te przeszBy do historii pod nazw "listów ze szkatuBki". Wzburzony Norfolk poinformowaB Londyn o nowych okoliczno[ciach - co jednak nie przeszkodziBo mu ubiega si o rk uwizionej. Wszyscy czBonkowie komisji otrzymali Kopie dokumentów. El|bieta wezwaBa sdziów do Westminsteru - chciaBa osobi[cie czuwa nad przebiegiem procesu. 26 listopada 1568 r. odczytano akt oskar|enia zarzucajcy "wspóBuczestnictwo i pod|eganie do zamordowania Henryka Darnleya". Oskar|on reprezentowaB przed sdem jedynie peBnomocnik. Gdyby "listy ze szkatuBki" byBy prawdziwe, to jedno- znacznie potwierdzaByby jej win. Umowa maB|eDska nosi dat 5 kwietnia 1567 r., zostaBa wic sporzdzona przed "porwaniem" królowej przez Bothwella. Wikszo[ znalezionych w kasetce pism pochodzi z okresu, gdy Maria odwiedzaBa swego m|a, Henryka, w Glasgow. Autorka wci| wspominaBa o jego chorobie i wyznawaBa: "Ach, nigdy nikogo nie oszukaBam, ale poddaj si bez reszty Waszej woli. Powiedzcie mi, co mam czyni, a ja - cokolwiek by si miaBo sta - bd Wam posBuszna". Tak brzmi fraGmenty tzw. "dBugiego listu z Glasgow". "Je|eli o mnie chodzi, o ile nie przy[lecie mi innych wskazówek, uczyni to, co zaplanowali[my (...) Dajcie mi zna, co postanowili[cie w wiadomej sprawie, aby[my wszystko dobrze uzgo- dnili." Pozbawiona mo|liwo[ci obrony Maria przechodzi do ataku i teraz ona oskar|a Murraya o zainspirowanie morderstwa Darnleya. Jednocze[nie z caB stanowczo[ci odrzuca sugestie zrzeczenia si korony. Rzeczywi[cie, jest wiele podstaw, by wtpi w prawdziwo[ tych dowodów. Listy ze srebrnej kasetki nie miaBy ani dat, ani podpisów, ani pieczci. Francuskie oryginaBy znikBy zreszt szybko ze stoBu i operowano ju| tylko ich kopiami, a raczej przekBadami na jzyk angielski, mimo i| wszyscy komisarze znali jzyk francuski. SformuBowania nie odpowiadaBy jej stylowi, podobnie jak obszerne fragmenty tekstu, peBne zazdrosnych posdzeD. Jeden z listów zawieraB wreszcie takie zdanie: "Pamitajcie o swej przyjacióBce i piszcie do niej czsto". Pro[ba taka byBaby ze strony królowej bezsensowna, gdy| nie zamierzaBa pozosta dBugo w Glasgow i miaBa rychBo wróci do Edynburga. Prawdopodobnie kto[ ubarwiB oryGinalne fragmenty królewskiej korespondencji wycinkami z listów miBosnych innych kobiet do Bothwella - admiraB prowadziB bowiem bujne |ycie erotyczne. MateriaB dowodowy tamtego [ledztwa nie dotrwaB, niestety, do naszych czasów - zaginB zaraz po procesie, pozostaBy tylko kopie. 11 stycznia 1569 r. El|bieta wydaBa wreszcie wyrok w tym dziwnym procesie - [wiadczcy chyba o jej niezdecydowaniu. ZezwoliBa Murrayowi i towarzyszcym mu lordom odjecha do Szkocji, jako i| "dotd nie dowiedziono niczego, co mogBoby im zaszkodzi na honorze czy [wiadczyBoby o pogwaBceniu obowiz- ków poddaDczych". Co do Marii, wypowiedziaBa si jeszcze bar- dziej enigmatycznie: "Z drugiej strony, przeciw królowej, ich wBad- czyni, nie zostaBo dowiedzione nic, na podstawie czego mogBaby ona o swej dobrej siostrze powzi zBe mniemanie". "Poniewa| Wy, moja droga Siostro, najlepiej znacie nasz spraw, nie wtpimy, |e w koDcu wszystko przybierze pomy[lny obrót. Bdziemy Wam za to winni dozgonn wdziczno[" - tak pisaBa Maria do swej koro- nowanej Kuzynki w pazdzierniku. Teraz zrozumiaBa, |e jest wiz- niem. Z Bolton przeniesiono szkock królow do zamku Tutbury. Zimne mury szkodziBy jej zdrowiu, przez wszystkie szczeliny wiaB wiatr, zamieszkaBa wic w Wingfield - piknej rezydencji poBo|onej w Badnej okolicy. W kolejnych miejscach odosobnienia odwiedzaB j ksi| Norfolk, snujcy plany maB|eDstwa, nie bez zachty gBównej zainteresowanej. Maria wierzyBa, |e Norfolk pomo|e jej w wydoby- ciu si z niewoli, |e razem osid na tronie szkockim, przekonawszy El|biet o swych dobrych wobec niej intencjach. Szpiedzy donosili El|biecie o dziaBalno[ci Marii Stuart, o kokietowaniu przez ni nie tylko Norfolka. WezwaBa go wic do Londynu i oskar|yBa o inicjo- wanie katolickich rebelii na rzecz Szkotki. kategorycznie zabroniBa maB|eDstwa z ni, a dla podkre[lenia, |e nie |artuje, wtrciBa lorda do Tower. Norfolk szybko odzysKaB wolno[ i rozsyBaB listy z pro[b o wsparcie prób uwolnienia Marii Stuart. ByB to ostateczny dowód sprzeniewierzenia si interesom korony angielskiej'3. Norfolk zostaB oskar|ony, skazany i 2 czerwca 1572 r. stracony. Oto kolejny m|czyzna oddaB |ycie dla córy Stuartów. Doradcy na londyDskim dworze proponowali, aby osdzi i j - musiaBa przecie| by wtajemniczona w Knowania swego adoratora. El|bieta nie mogBa si jeszcze zdecydowa na ten krok. Nieszczsna wizniarka - zamku Sheffield z kolei - dopiero po kilku tygodniach dowiedziaBa si o [mierci ksicia. Czas dziaBaB na jej niekorzy[. Wszystkie próby nawizania serdeczniejszych kontaktów z kuzynk koDczyBy si niepowodzeniem. Ani pokorne listy, ani drobne upominki - zwykle haftowane robótki, które wykonywaBa misternie - nie przynosiBy skutku'4. Ze wzgldu na koszty zmuszono j do zmniejszenia ilo[ci sBu|by. Wszystko to zaczBo doskwiera trzydziestoletniej ju| kobie- cie. Jej uroda przygasBa, Maria traciBa wBosy i musiaBa nosi peruk. CierpiaBa na reumatyzm, wic kilkakrotnie zezwolono jej na kuracj w Buxton - zawsze pod siln stra|. Osta- tni wierni stronnicy w ojczyznie podporz- dkowali si nowemu re|imowi. George Bu- cha- nan, nauczyciel syna królowej, opubli- kowaB w 1571 r. Ksi|- k zawierajc wszyst- kie rzekome listy miBosne do Bothwella. Maria nie mogBa si broni. Rozpaczliwie my[laBa o synu. Wycho- wywany byB na zamku Stirling, w duchu protestanckim - jak dowiedziaBa si z przera|e- niem, otoczony ludzmi twierdzcymi, |e jego matka to morderczyni. CzuBe listy pisane w ponurych komnatach angielskich zamków nie docieraBy do niego. Dla Jakuba matka nie istniaBa. Jedyne, co jej pozostaBo, to miniaturowy portret chBopca w owalnej ramce, i na- dzieja, |e Kiedy[ przybdzie, aby j oswobodzi. Jakub nie byB jednak kochajcym synem, jakim widziaBa go oczyma duszy. Nigdy nie okazaB jej wspóBczucia, a gdy dorósB, uwa|aB nawet matk za rywalk do korony szkockiej. Có| miaBa pocz dumna niegdy[ wBadczyni? Lord Murray, przyro- dni brat, padB w 1570 r. w Linlithgow ofiar zamachu'5. James Both- well, jej m|, po kapitulacji pod Carberry Hill ucieKB do Danii, tam zostaB skazany za uwiedzenie przed laty pewnej dziewczyny. Zakuty w BaDcuchy popadB w obBd i zmarB w roku 1578 ndzn [mierci'~. W osobistych listach Marii i dokumentach z tego okresu nie znaj- dziemy ani sBowa na ten temat. Wydaje si, |e ów czBowiek, który niegdy[ zdobyB jej serce, przestaB j interesowa. Jesieni 1584 r. musiaBa opu[ci zamek Sheffield; znalazBa si w Wingfield, a nastpnie w znienawidzonym Tutbury, wilgotnej i zimnej warowni. Jeszcze pózniej, w Wigili 1585 r., przeniesiono j do zaniedbanej twierdzy Chartley. Przechwycone przez szyprów holenderskich papiery jezuity szkockiego Creightona po[wiadczyBy, |e stale aktualny byB plan na- jazdu na Angli, oswobodzenia Marii i zabójstwa El|biety; papie|, Gwizjusze i król Hiszpanii wci| rozwa|aj nowe projekty w tej spra- wie. Liczne spiski zmierzajce do uwolnienia nieszczsnej kobiety u[wiadamiaBy dworowi angielskiemu konieczno[ ostatecznego roz- strzygnicia niewygodnego problemu. W atmosferze zagro|enia je- sieni 1584 r. zawizana zostaBa z inicjatywy doradców El|biety ogólnokrajowa konfederacja. Jej deklaracja znana jest pod nazw UkBadu Stowarzyszenia. Parlament nadaB konfederacji sankcj prawn. GBosiBa ona, co nastpuje: "Zobowizujemy si przysig w obliczu Boga, skaza na [mier ka|d osob, nie zwa|ajc na jej pozycj, na rzecz której przedsiwzity by zostaB jakikolwiek zamach przeciw [witej osobie Jej Królewskiej Mo[ci". Innymi sBowy oznaczaBo to, i| ktokolwiek zwróci si przeciw angielskiej monarchini lub bdzie wie- dziaB o takich planach, zostanie ukarany [mierci. Jeszcze jeden zapis wyraznie wskazywaB, przeciw komu skierowana byBa ustawa: otó|, w razie gwaBtownej [mierci panujcej, Maria Stuart i jej potom- stwo utraciliby wszelkie prawa do tronu Anglii. {ycie naszej bohaterki znalazBo si w niebezpieczeDstwie. El|bieta wci| wprawdzie od- rzucaBa ewentualno[ procesu o zdrad stanu, lecz doradcy potrze- bowali ju| tylko jakiego[ ostatecznego dowodu, który pozwoliBby usun niewygodnego wiznia. Dowód taki zostaB wic spreparowa- ny. Inspiratorem spisku byB sir Francis Walsingham, mistrz intrygi, któremu udaBo si umie[ci szpicli w[ród zwolenników szkockiej wBadczyni w Hiszpanii i Francji. Wiosn 1586 r. zastawiB ostatni puBapk. Rzekomo dla dobra uwizionej zaproponowaB, aby poseB francuski w Londynie po[redniczyB w przekazywaniu jej poufnej kore- spondencji. Nie zdradziB oczywi[cie, |e ów dyplomata jest na jego usBugach. Nagle królowa zaczBa znów otrzymywa obfit korespon- dencj. NadchodziBy pisma, których autorzy obiecywali jej wierno[ i poparcie, polecajc zwróci si o pomoc do sir Anthony Babingtona. Ów szlachcic byB jednak - sam o tym nie wiedzc - narzdziem w rku Walsinghama. Minister policji poprzez swoich agentów skBoniB go do zawizania sprzysi|enia przeciw El|biecie. 6 lipca 1586 r. Babington zwróciB si listownie do Marii o wskazanie wpBywowych ludzi, którzy mogliby wspiera Hiszpanów ldujcych w Anglii w celu jej oswobodzenia. El|bieta miaBa zosta zgBadzona, Maria wyniesiona na tron, za[ katolicyzm [wiciBby triumfalny powrót na wysp. Nie przeczuwajc niczego, nasza bohaterka 17 lipca podyktowaBa sek- retarzowi odpowiedz niesBychanie konkretn i rzeczow, jak na lek- komy[ln konspiratork, jak byBa wiele lat - i wpadBa w zasadzk. Walsingham miaB w rku dowód, na który czekaB od lat. UderzyB na alarm - wykryB niebezpieczny spisek na |ycie królowej. CaBa policja zostaBa postawiona na nogi. Spiskowców osadzono w Tower i wszys- cy zostali skazani na [mier; ginli w okrutnych mczarniach. Nato- miast szkock królow - dotychczas przebywajc w "honorowym odosobnieniu" - oficjalnie aresztowano i osadzono najpierw w Tixall, pózniej w Fotheringhay. ZdawaBa si przewidywa swój koniec. "Je[li o mnie chodzi, jestem zdecydowana pój[ na [mier za moj religi. (...) Z pomoc Bo| umr w wierze katolickiej" - pisaBa do krewnych we Francji. ZamKu Fotheringhay dzisiaj ju| nie ma. PozostaB tylko maBy pa- górek, a u jego podnó|a - kamieD z napisem przypominajcym o historycznych wydarzeniach". Tam, gdzie dzi[ pas si owce, odbyB si proces o zdrad stanu, w którym Maria Stuart broniBa si sama. Có| jednak mogBa powiedzie? WiedziaBa o sprzysi|eniu, tym samym godziBa si z ewentualno[ci [mierci El|biety. Mimo wszystko twierdziBa, |e sBuszno[ jest po jej stronie. Przetrzymywa- na bezprawnie przez 18 lat uwa|aBa, i| dziaBaBa niejako w obronie koniecznej. Taka argumentacja nie przekonaBa jednak sdu, 25 pazdziernika 1586 r. lordowie wydali wyrok. 2 grudnia El|bieta zdecydowaBa si ogBosi publicznie wyrok na Mari Stuart; przez 24 godziny w caBej Anglii biBy dzwony, budzc groz w[ród katoli- ków, a rado[ w[ród zagorzaBych purytanów. BrakowaBo ju| tylko podpisu monarchini, ta jednak zastanawiaBa si jeszcze przez trzy miesice. Wreszcie 1 lutego 1587 r. zatwierdziBa wyrok - [mier na szafocie. Epilog .) Co czBowiek znie[ mo|e, Wszystko ju| zniosBam. Pierzchnij, dobrotliwe Serce jagnice. Ulatuj w niebiosa, Wybaczajca cierpliwo[ci, dBugo Powstrzymywany gniewie, zerwij wizy. Z mrocznej pieczary wyrwij si na wolno[ (.. Tron Anglii zostaB ci|ko zbezczeszczony Takim bkarctwem, naród za[ brytyjski Chytrym kuglarstwem oszukany. Gdyby RzdziBo prawo, ty by[ dzi[ przede mn Le|aBa w prochu, bo ja jestem królem". Te sBowa rzuciBa El|biecie pBonca gniewem Maria Stuart w dra- macie Schillera. Jednak rzeczywisto[ byBa bardziej prozaiczna. Wieczorem 7 lutego 1587 r. Maria Stuart pisaBa listy po|egnalne i podyktowaBa testament. MiaBa 44 lata, ale przez 19 lat niewoli znacznie postarzaBa si. UkBadajc si do snu wiedziaBa, |e robi to po raz ostatni. Wczesnym rankiem odmówiBa modlitw, ubraBa si bardzo starannie, ka|dy szczegóB jej garderoby byB z góry przemy[- lany. Na purpurow halk (aby nie byBo wida na niej plam krwi) wBo|yBa sukni z czarnego atBasu i szeroki pBaszcz z tej|e materii ze zBotym obramowaniem, podbity czarn taft i ozdobiony sobolami; rkawy wedle ostatniej mody zwisaBy a| do ziemi, rce okrywaBy czerwone rkawiczki. Suknia miaBa dBugi tren. Szyj okalaB szeroki wBoski koBnierz. Na gBowie wdowi biaBy koronkowy czepek z dBugim welonem. Na piersi naszyjnik zakoDczony zBotym krzy|em, przy pasku ró|aniec. Bez wahania wstpiBa na szafot. Trzykrotnie kat musiaB zada cios, nim gBowa odpadBa od tuBowia. Gdy chciaB j pochwyci, wy[lizgnBa mu si, z gBuchym stukotem spadajc na podest, a w rku oprawcy zostaBa tylko peruka. "Niech Bóg zachowa królow" zawoBaB, aby przerwa upiorn, przera|ajc cisz. Czy historia mogBa potoczy si inaczej i nie zakoDczy krwawym dramatem? StanBy tu naprzeciw siebie dwie kobiety. Po jednej stro- nie El|bieta, wojownicza, logicznie my[lca, skpa i uparcie d|ca do celu. Po drugiej: Maria, pikna, peBna uczucia i dobroci, sw spontaniczno[ci i afirmacj |ycia dra|nica jednak wielu. Nie mogBy bardziej ró|ni si od siebie. Przez dziesiciolecia ich spór dominowaB w stosunkach dwóch ssiadujcych ze sob paDstw, przez dziesitki lat pisaBy listy i wysyBaBy dyplomatów - osobi[cie nie spotkaBy si nigdy. El|bieta za[ wspaniale odegraBa scen zdumienia i oburzenia. Wia- domo[ o wykonaniu wyroku przyjBa z pBaczem. Przez kilka nastp- nych tygodni nosiBa |aBob i kazaBa bi w dzwony. PrzysigaBa, |e nigdy nie chciaBa, aby doszBo do egzekucji, podpisaBa dokument tylko po to, by uspokoi wzburzenie na dworze. Lord Beale, ten, który dostarczyB do Fotheringhay rozkaz egzekucji, straciB pozycj sekre- tarza Rady i zostaB przeniesiony do Yorku na podrzdn funkcj. William Daison, podsekretarz stanu, nie tylko straciB stanowisko, ale musiaB zapBaci kar: 10 tys. funtów szterlingów, co go zupeBnie zrujnowaBo, zostaB te| osadzony w Tower."Drogi bracie, pragn Wam wyrazi, jak przepeBniona bólem jest moja dusza z powodu tego nieszcz[liwego przypadku, który wydarzyB si bez mojego udziaBu" - zapewniaBa w li[cie do Jakuba VI, syna straconej rywalki. "Prosz Was |arliwie, uwierzcie mi, a Bóg niech bdzie mym [wiad- kiem, |e nie ponosz |adnej winy". Zmier królowej Szkocji wstrzs- nBa opini publiczn. GBoszc caBemu [wiatu sw niewinno[, rato- waBa El|bieta wBasn reputacj. Najwspanialej |egnaB Mari Pary|. Henryk III zamówiB w katedrze Notre Dame uroczyst msz, na której obecni byli wszyscy czBonkowie rodziny królewskiej, Gwizjusze, dworzanie i poeci. KoDczc mow |aBobn, arcybiskup Bourges, Renault de Beaulne powiedziaB: "Zamiast pochodni weselnych, pBon [wiece pogrzebowe, zamiast hymnów rado[ci, sBycha wzdychania i jki, zamiast wesoBych obojów i rogów, brzmi melodie |aBobne! O Bo|e, jaka| odmiana! Czy| nigdy ci w peBni nie poznamy, ludzkie przemijanie? O zBudo wielko[ci, czy| nigdy ci nie prze- zwyci|ymy?" Dopiero w lecie, póB roku po [mierci, pochowano Mari Stuart w katedrze w Petersborough. Do tego czasu sarkofag z zabalsamo- wanymi zwBokami staB w zapiecztowanej komnacie zamku Fotherin- ghay. W roku 1612 Jakub VI kazaB ekshumowa ciaBo matki i zBo|y je w Opactwie Westminsterskim, gdzie spoczywaj królowie angiel- scy. Marmurowy posg na nagrobku przedstawia kobiet delikatn i urocz - w przeciwieDstwie do pochowanej w pobli|u El|biety, któr wyobra|ono jako zimn i surow. Dramat namitno[ci, jaki si rozgrywaB wokóB tej prawdziwej femme fatale, wystarczyBby nie na jedn, lecz na kilka, i to bujnych legend. Dramat osobisty spltaB si z nie mniej barwnym dramatem wBadczyni. Inaczej byBo w Anglii, kwitncej pod rzdami swojej wBadczyni, prze- |ywajcej tzw. epok el|bietaDsk, znan m.in. dziki Williamowi Szekspirowi. Za czasów El|biety I wyspiarskie paDstwo staBo si potg morsk, dorównujc Hiszpanii, z kwitncym handlem i prze- mysBem, rozpoczynajc okres zdobyczy kolonialnych. Król hiszpaDski Filip II, wdowiec po królowej angielskiej Marii Tudor, szwagier protes- tanckiej El|biety - wiele lat staraB si o maB|eDstwo ze szwagierk. Gdy jego wysiBki nie przyniosBy skutku, opowiedziaB si po stronie katolickiej Marii Stuart. Na niewiele przydaB jej si ten sojusz za |ycia, dopiero po egzekucji Filip zaczB formowa armi. PragnB zreszt nie tyle pom[ci [mier szkockiej królowej, co zrealizowa roszczenia do tronu angielskiego, który Maria zapisaBa mu w tes- tamencie. Latem 1588 r. wysBaB przeszBo 130 okrtów pod dowódz- twem ks. Mediny-Sidonii, aby dokona inwazji na Angli. Niezwy- ci|ona armada zostaBa na kanale La Manche pobita i rozproszona przez flot angielsk pod dowództwem Charlesa Howarda. PozostaBe okrty armady zdziesitkowaBa burza na póBnoc od Szkocji. "Flait Deus et dissipati sunt" - "Bóg dmuchnB i zostali rozproszeni" - gBosiB napis na najbardziej znanym medalu pamitkowym bitwy. El|bieta, królowa Anglii od 1558 r., zmarBa w roku 1603 w wieku 69 lat. Nigdy nie wyszBa za m|. Jej nastpc zostaB syn zgBadzonej rywalki - jakub I, król Szkocji i Anglii. "W [mierci mój pocztek" - to uplecione z jedwabnych nitek wyzwanie jest bardzo znamienne. Swój dramat, ale tak|e sBaw zawdzicza Maria Stuart nie ukochanej Francji, lecz nie lubianej Szkocji. Legenda - biaBa i czarna - zrodziBa si jeszcze za jej |ycia. Przypisy ' Jakuba IV Stuarta - dziadka Marii, który polegB z rki Anglików w bitwie pod Flodden w 1513 r. - przyp. tBum. 2 Wraz z Mari Stuart udawaBy si do Francji cztery jej przyjacióBki, mamka, guwernantka, wreszcie za[ orszak kilkunastu zaufanych, starannie dobranych przez Mari de Guise rycerzy. ZnalazB si w[ród nich - rzecz dziwna - brat przyrodni Marii, syn króla Jakuba V ze zwizku z MaBgorzat Erskine. Ów Jakub, pózniejszy hrabia Murray, to posta, która rzuci na |ycie Marii Stuart pot|ny, grozny cieD. 3 W lipcu 1559 r. Henryk II zmarB przedwcze[nie w wyniku niefortunnego wypadku w czasie turnieju - szkocki gwardzista, protestant Montgomery, trafiB go kopi w oko. 4 Pocztek grudnia 1557 r. przyniósB powstanie kongregacji protestanckich mo|nych - przewodzili w niej brat przyrodni Marii Stuart, lord jakub, lord Erskine, hrabiowie Morton i Glencairn. Ta "Gmina Pana" (w odró|nieniu od .,Gminy Szatana", tj. katolików) miaBa rozpocz gorliw akcj na rzecz osta- tecznego zwycistwa protestantyzmu w Szkocji. 5 W rzeczywisto[ci Maria Stuart przebywaBa we Francji w latach 1548-1561, a wic krócej - przyp. tBum. 6 O potdze magnata szkocKiego stanowiBa nie tyle ilo[ posiadanej ziemi, ile liczba Krewnych i klientów. Badacze maj do dyspozycji okoBo 800 kon- traktów z lat 1450-1603 bdz podpisanych przez lordów obiecujcych sobie wzajemn pomoc, bdz zawieranych midzy lordami a ich klientami, z obiet- nicami protektoratu i [wiadczenia wzajemnych usBug. Lojalno[ i wierno[ w zamian za opiek i pomoc, a wszystko to wzmocnione przyjazni, per- sonalnym kontaktem indywidualnym. Ta tradycyjna, skomplikowana struktura wzajemnych powizaD i uKBadów cechujca szkockie spoBeczeDstwo czyniBa sytuacj króla wyjtkowo delikatn i trudn. ' Szkocja, cho tak ró|na od Francji, nie byBa krajem barbarzyDskim, miaBa swoj elit umysBow, swych uczonych, artystów, pisarzy, którzy twórczo uczestniczyli w europejskim humanizmie i renesansie. OboK ist- niejcych od lat uniwersytetów w Glasgow i St. Andrews, w r. 1505 bisKup William Elphinstone zaBo|yB trzeci uczelni wy|sz w Aberdeen. Jak oce- niaj badacze, w pierwszej poBowie XVI w. okoBo 60 proc. szkockiej szla- chty (lairdów) umiaBo ju| podpisa swe nazwisko na wystawianych z ró|- nych okazji dokumentach. Ksigozbiory, dawniej gromadzone jedynie w klasztorach, pojawiaBy si coraz cz[ciej w prywatnych domach. W ich skBad wchodziBy cenne pozycje sprowadzane z caBej Europy. Od schyBku XV w. kwitBa moda na podró|e na kontynent, a przy okazji studia na uniwer- sytetach Pary|a, Orleanu, Kolonii, Wittenbergi, Lowanium, Wiednia. Przy okazji zwiedzano zabytki, zdobywajc wiedz o staro|ytno[ci. I tak w 1367 r. jaki[ nie znany z imienia Szkot zupeBnie ju| w duchu nowo|yt- nej turystyki wyskrobaB w rzymskich katakumbach na nagrobku [w. Kalikata napis: "MCCCLXVII quidam Scoti hic fuerint" (tu w r. 1367 byli pewni Szkoci). 8 Lordowi Jakubowi, d|cemu do zagarnicia peBnej wBadzy nad Szko- cj, chodziBo o izolacj Marii od ludzi lojalnych, wiernych jeszcze jej matce, na których mogBa liczy w ka|dej potrzebie. Do taKich nale|aB wBa[nie stary kanclerz Huntley, czBowiek niezmiernie wpBywowy, wBadajcy caB póBnoc kraju, dzier|cy m. in. hrabstwo Murray. Wielokrotnie ostrze- gaB on Mari przed przyrodnim bratem, oferowaB swe usBugi, staraB si neutralizowa wpByw Jakuba na królow. Lord Jakub, w peBni [wiadomy owych posuni Huntleya, postanowiB wreszcie doprowadzi do ostatecz- nej rozgrywki. Spraw syna Huntleya Jakub Stuart wykorzystaB jako casus belli. ' Po latach tak napisze o tym okresie: "Murray za wszelk cen staraB si uprawomocni swe wyjtkowe stanowisko w paDstwie i gdy udawaB, |e mnie kocha, nie dozwalaB na |aden krok samodzielniejszy i chciaB osobi[cie zaj- mowa si caBymi rzdami królestwa. UmocniB si tak dobrze, |e byBam przez niego ubezwBasnowolniona". 10 Tania uroda Bothwella (gBowa pirata: Kdziory, ws, szwedzka bródka, nos Krogulczy, przenikliwe oko) nie graBa tu zreszt |adnej roli. Bardziej ju| mógB fascynowa Mari jego charakter: brutalny, gwaBtowny zabijaka, nie robicy sobie nic z najwikszych niebezpieczeDstw, niestaBy i trudny do okieB- znania, rozrzutny, nie my[lcy o jutrze. Z cechami tymi korespondowaBy w przedziwny sposób pewne rysy jej wBasnego charakteru. " Bond (ang.) - umowa, paKt - przyp. tBum. 'z Stefan Zweig,"Maria Stuart", przeB. Maria WisBowska, Katowice 1986. '3 Ksi| Norfolk, zanim zdoBaB si opamita, zostaB wcignity przez Bagodne intrygi i namowy Marii w afer Ridolfiego, bankiera z Florencji, prowadzcego interesy Anglii, który jednocze[nie byB u|ywany przez niektórych dyplomatów do peBnienia usBug spoza sfery kredytowo-pie- ni|nej. ZaoferowaB on pomoc Marii i z posBaniem od Marii i Norfolka rozmawiaB z Filipem II, który jednaK uzale|niaB sw interwencj od zor- ganizowania przez Norfolka zamachu na El|biet. W czasie pertraktacji sprawa si wydaBa: posBaniec przewo|cy pisma Ridolfiego zostaB za- trzymany. NastpiBy aresztowania osób nale|cych do spisku. W czasie [ledztwa NorfolK wyznaB sw win, bBagaB El|biet o przebaczenie i opieK nad jego dziemi. 14 Maria byBa m. in. bardzo utalentowan gobeliniark: jej gobeliny przed- stawiajce Ester przed Hamanem czy polujcego Meleagra budziBy szczery podziw widzów. Czasem posyBaBa swe robótki w podarku El|biecie: królowa angielska rewan|owaBa si prezentami mniej pracochBonnymi i osobistymi, [lc owoce kandyzowane lub konfitury, które Maria spo|ywaBa nie bez pew- nego lku. 15 W styczniu 1570 r. znienawidzony regent zostaB zastrzelony przez Jakuba Hamiltona, którego dobra zagarnB, a |on doprowadziB swymi okrucieDst- wami do pomieszania zmysBów. Zabójcy, który uszedB do Francji, Maria wy- znaczyBa ze swych dochodów staB pensj. gothwell zostaB pocztKowo przyjty w Kopenhadze przez Fryderyka II z otwartymi ramionami (król duDski odmówiB eKstradycji, gdy za|daB tego Murray), z do[ niejasnych powodów zostaB jednak w 1569 r. uwiziony. Trzymano go najpierw w twierdzy Malmo, a potem w Drackholmie (dzi[ Adelersborg). Ten zabijaka i wolny ptak bardzo zle znosiB zamknicie, zwBaszcza |e przez dBugi czas, od 1573 r. przebywaB w celi tak niskiej, |e nie mógB si w niej wyprostowa. Jeszcze w pocztkach uwizienia napisaB testament, w którym przyznaB, |e morderstwo Darnleya przygo- towaB wspólnie z Murrayem i Mortonem. Maria Stuart - wedBug tego zeznania - nie wiedziaBa o niczym. '7 Gdy na tronie szkocko-angielskim zasiadB syn Marii jakub - zburzyB miejsce kazni Marii - zamek Fotheringhay, chcc zatrze [lady pohaD- bienia swego rodu. 18 Fryderyk Schiller, "Maria Stuart", przeB. Witold Wirpsza, WrocBaw 1972. Sů CJhnH&Nb$6BšM|TâUV†…Súúúúúúúúúúú$1$ &Nb$6BšM|TâUV†…S #0P°Đ/ °ŕ=!°‰"°‰#‰$‰%° [.@ń˙. StandardowymHBA@ň˙ĄBDomy[lna czcionka akapituČ'Z˙˙˙˙S*S+S,˙˙StanisBaw Jakubowski F:\BOOKS\SFINKS\Maria Stuart.doc˙@€GGü„„GG(™ŠČ'PP6PVG‡ŸTimes New Roman5€Symbol3& ‡ŸArial"ˆĐŠĆjTŚĆjTŚÉ*ăó|$‚+˙˙Ulrich???StanisBaw Jakubowskiţ˙ŕ…ŸňůOhŤ‘+'łŮ0dˆ Ź¸ÄŘ ř  , 8DLT\âUlrichlri????? Normal.dotStanisław Jakubowski82anMicrosoft Word 8.0i@@Œ;őřĂŔ@Œ;őřĂŔÉ*ăóţ˙ŐÍ՜.“—+,ůŽDŐÍ՜.“—+,ůŽ8ô hp€ˆ˜  ¨°¸ Ŕ ÓâPFRONUl|‚+ć Ulrich Title˜ 6> _PID_GUIDâAN{136F72C0-2FFD-11D5-A595-00105A09D6B6}  !"#$%&'()*+,-./0123456789:;<=>?@ABCDEFGHIJKLMNOPQRSTUVWXYZ[\]^_`abcdefghijklmnopqrstuvwxyz{|}~€‚ƒ„…†‡ˆ‰Š‹ŒŽ‘’“”•–—˜™š›œžŸ Ą˘Ł¤ĽŚ§¨ŠŞŤŹ­ŽŻ°ą˛ł´ľśˇ¸šşťź˝žżŔÁÂĂÄĹĆÇČÉĘËĚÍÎĎĐŃŇÓÔŐÖ×ŘŮÚŰÜÝŢßŕáâăäĺćçčéęëěíîďđńňóôőö÷řůúűüýţ˙      !"#$%&'()*+,-ţ˙˙˙/012345ţ˙˙˙789:;<=ţ˙˙˙?@ABCDEţ˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙Jţ˙˙˙ţ˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙Root Entry˙˙˙˙˙˙˙˙ ŔF@xůĂŔŔœůĂŔL€1Table˙˙˙˙˙˙˙˙.WordDocument˙˙˙˙˙˙˙˙%ZSummaryInformation(˙˙˙˙6DocumentSummaryInformation8˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙>CompObj˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙j˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙ ˙˙˙˙ ŔFDokument Microsoft Word MSWordDocWord.Document.8ô9˛qĐĎॹá>ţ˙ %'ţ˙˙˙"#$˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ěĽÁIżČ bjbj˛ł˛ł%ĐŮĐŮd˙˙˙˙˙˙]˘˘˘˘˘˘˘śśśśś  ś[śÚÚÚÚÚÚÚÚDFFFFFFônF˘ÚÚÚÚÚFТ˘ÚÚÚĐĐĐÚȢڢÚDśś˘˘˘˘ÚDĐtĐD˘˘DÚÎ óźôĂŔśś˘.DGiinter Kle 7 cudów [wiata Wielka gra. FinaBowe pytaniaKrople potu [ciekaj po czole Kandydata, nadszedB czas nafinaBowe pytanie teleturnieju. Nie bdzie ono Batwe nawet dlanajlepszego z uczestników, który do tej pory szcz[liwie poko-nywaB kolejne przeszkody.Absolutna cisza, prowadzcy quiz celebruje moment peBen na-picia. "Które budowle" - przesadnie artykuBuje sBowa, gdy|teraz gra toczy si o wszystko - "Które budowle okre[la si odstaro|ytno[ci mianem siedmiu cudów [wiata? Prosz wymieniprzynajmniej pi z nich!"Kandydat gorczkowo zastanawia si nad odpowiedzi. Siedemcudów [wiata - ostatni raz sByszaB o nich jeszcze w gimnazjum.W[ród widzów rodz si setki odpowiedzi: ChiDski Mur, KrzywaWie|a w Pizie, wie|a Eiffla, Hagia Sophia w Stambule - ale nieo te obiekty chodzi."Piramidy egipskie!" - kandydat przerywa spekulacje. Oczy-wi[cie, teraz wszyscy przypomnieli sobie - piramidy w Gizie.Nawet z kosmosu mo|na dostrzec te pot|ne budowle goBymokiem.Czas upBywa, prowadzcy stara si pomóc: "|aden z pozo-staBych cudów ju| nie istnieje"."Latarnia morska w Aleksandrii i Kolos Rodyjski"."Brawo! Zwietnie!" SBynne znaki nawigacyjne, widoczne ju|dla staro|ytnych |eglarzy. Latarnia znalazBa si zreszt nali[cie cudów dopiero we wczesnym Zredniowieczu.PozostaBe obiekty, których szukamy, s starsze, bardziejklasyczne" - podpowiada jeszcze prowadzcy.Wie|a Babel" - sukces uskrzydla kandydata, ale tym razemodpowiedz nie jest prawidBowa."Niestety, nie. W czasie gdy powstawaBa lista najwspanial-szych budowli, wie|a nie istniaBa ju| od do[ dawna. Ale pozo-staDmy w Babilonie"."Mo|e Mury Babilonu?" - zgaduje finalista. Nie jest caBkiempewien, tak|e jury krci gBowami. Odpowiedz zostaje jednakuznana, wszyscy oddychaj z ulg, publiczno[ bije brawo.- "WBa[ciwie - wtrca prowadzcy - Mury Babilonu nienale|aBy do klasycznych cudów, cho niektórzy autorzy zaliczalije do nich. Inne arcydzieBo wszak|e utrwaliBo si silniej w [wia-domo[ci naszych przodków, a mianowicie - zawiesza gBos - Wi-szce Ogrody Semiramidy!".- "ZostaBo 15 sekund - potrzeba nam jeszcze chocia| jed-nego obiektu. Podpowiem: chodzi o swego rodzaju niezwykBemiejsce pochówku".WieDce, nagrobki, kwiaty, kaplice co jeszcze? Mauzolea! kan-dydat omal nie podskakuje:- "Antyczne mauzoleum"."Tak jest! Mauzoleum w Halikarnasie, w Azji Mniejszej, naterytorium dzisiejszej Turcji. Król Mauzolos zbudowaB je za |ycia,~by uwieczni sw potg; ta budowla równie| zniknBa ju| daw-no z powierzchni ziemi. Wszystko przemija, los nie oszczdzanawet arcydzieB".Oklaski publiczno[ci, zwycizca te-leturnieju na dr|cych nogach podnosisi z krzesBa. UdaBo si, wygraB!"A dwa ostatnie obiekty?" - do-pomina si prezenter. Musi doprowa-dzi program do koDca, a czas ante-nowy ju| minB. Zmczony triumfatorz zakBopotaniem wzrusza ramionami.- "Otó| numer sze[ to [wityniaArtemidy w Efezie. Za[ siódmy cudwn..." - prowadzcy pytajco spog-lda na publiczno[ i odczytuje od-powiedz: "Posg Zeusa, stworzonyprzez rzezbiarza Fidiasza ponad400 lat temu w greckiej Olimpii".ponownie oklaski, uczestnicy gratulu-j sobie, koniec teleturnieju.Zapomniane cuda?2"Siedem cudów [wiata" - to ogólne, zbiorowe pojcie znanejest wszystkim, trudniej jednak przypomnie sobie poszczegól-ne obiekty. Nie tylko uczestnicy teleturniejów maj problemyz wyliczeniem wszystkich - a przecie| byB to kiedy[ kanonwiedzy Europejczyka.Wydaje si, i| w dzisiejszych czasach o budowlach nie my[lisi w kategorii "cudów". Mo|e dlatego, |e [miaBe konstrukcje ju|dawno staBy si codzienno[ci? Oto pot|ne betonowe [cianywspieraj si na pozornie filigranowych, stalowych podporach,olbrzymie fasady z kruchego szkBa wznosz si na setki metrów.Jak|e ci|kie i niezgrabne - cho jednocze[nie niezwykle fas-cynujce - wydaj si piramidy w porównaniu ze szklanymiwie|owcami towarzystw ubezpieczeniowych!Piramida jest do[ prostym rozwizaniem architektonicznym.Bloki kamienne ukBada si zgodnie z zasadami siBy ci|enia.Dowodzi tego prosty eksperyment: Ziarenka piasku sypanez dBoni na ziemi ukBadaj si wBa[nie w ksztaBt piramidki.W czasach, gdy pot|ne dzwigi potrafi z dokBadno[ci centy-metra umie[ci we wBa[ciwym miejscu nawet gigantyczne plat-formy wiertnicze - zbudowanie piramidy z 50-tonowych gBa-zów nie robi specjalnego wra|enia. Czy|by epoka "cudów[wiata" bezpowrotnie minBa?Chyba nie caBkiem, pozostaje bowiem ich historyczne zna-czenie. Podobnie jak rozwój nowoczesnych silników nieumniejsza znaczenia wynalazku maszyny parowej, tak samoowe arcydzieBa nie staj si banalne dlatego, |e pózniej po-wstaBy obiekty wiksze i wspanialsze.Poza tym jest co[ jeszcze. Mit. Przy pobie|nym zetkniciu siz losami siedmiu cudów [wiata doznajemy wra|enia, |e ideaziemskich cudów jest gBboko w nas zakorzeniona i dlatego wieluz nas uwa|a, i| potrzeba jej okre[lenia wynika z ludzkiej natury.Badajc dzieje siedmiu cudów [wiata poznajemy histori [wiatarealnego ich epoki, dalsze ich za[ losy staj si dla nas symbolemludzkich d|eD do doskonaBo[ci.sic transit gloria mundi"Wszystko jest w rzeczywisto[ci o wiele bardziej skompli-kowane - a przy tym przecie| zupeBnie proste!" - tak przywitaBmnie Michael Pfrommer, archeolog z uniwersytetu w Trewirze,który ju| od dBu|szego czasu prowadzi badania nad historisiedmiu cudów."WBa[ciwie byBo ich dziesi, je|eli nie jedena[cie albo nawetcaBy tuzin. Na niektórych wczesnych listach pojawiaB si paBackróla Cyrusa, wzniesiony z kolorowych kamieni i zBota przez ar-tyst o imieniu Memnon. Mowa jest tak|e o "oBtarzu z rogów"na greckiej wyspie Delos i stubramnych Tebach. Poeta MarcjaliszaliczaB do szacownego grona rzymskie Koloseum, a Pliniusznawet caBy Rzym. Byli zapewne przekonani o nieprzemijalno[citych dzieB i miejsc. Czsto jednak z rzeczy uwa|anych przez ludziza wieczne, nie pozostaje zupeBnie nic".Profesor wygBosiB przy okazji wykBad na temat religii. Piknydowód doczesno[ci wszelkich ludzkich dokonaD. Nieodparcieprzywodzi to na my[l strofy barokowego poety Andreasa Gryp-hiusa:"Widzisz, gdzie tylko spojrzysz, marno[ na tej Ziemi.Co jeden dzi[ zbuduje, zburzy jutro inny,Gdzie dzisiaj stoj miasta, zostan tylko Bki,Na których pastereczka igra bdzie ze sw trzod".Wyprawy Aleksandra Wielkiego, Cesarstwo Rzymskie czy ko-munistyczny "raj" - nic nie oprze si nieubBaganemu upBywowiczasu, jak pokazuje to historia.Dworski architekt okresu baroku, wiedeDczyk Johann Fischervon Erlach' na pocztku XVIII w. przedstawiB w serii sztychównajwspanialsze dokonania budowniczych. Na siedmiu miedzia-nych pBytach wykonaB precyzyjne wizerunki - tak, jak podpo-wiadaBa mu wyobraznia. Michael Pfrommer wrczyB mi stos re-produkcji rycin Fischera oraz jeszcze bardziej fantazyjnychszkiców |yjcego ponad 150 lat wcze[niej niderlandzkiego ma-larza i grafika Maartena van Heemskercka2z. "Szczególnie Heem-skerckowi chodziBo nie tyle o archeologiczn rekonstrukcj czyhistoryczn dokBadno[ - wyja[nia profesor - lecz o o|ywieniemitu".Jego prace - peBne aluzji do zródeB mitycznych stanowi cz[tej samej tradycji dokumentu i fantazji, która tak skutecznie o|y-wia przeszBo[. Std bior si pocztki europejskiej wyobrazni:z syntezy mitu, archeologii i wielkich ambicji.Im bardziej zacieraBy si fizyczne, namacalne [lady cudów,tym wicej otaczaBo je legend. DominowaBa w nich zawszepewna liczba Bczca obiekty w jedn, tajemnicz caBo[: liczbasiedem.Magiczna siódemkaGdy w roku 79 n.e. wulkan Wezuwiusz, oddalony zaledwie200 km od Rzymu, zasypaB Pompeje roz|arzonymi popioBami,setki ludzi zginBo w piekle ognia, lawy i trujcych gazów. Tragi-czne dla mieszkaDców wydarzenie okazaBo si dla pózniejszycharcheologów szcz[liwym zbiegiem okoliczno[ci.Na [cianie amfiteatru w Pompejach kto[ wyryB, zanim nadeszBakatastrofa, napis - wyraz uwielbienia dla jednego z gladiatorów."Zwyci|yBe[ we wszystkich walkach, to jeden z siedmiu cudów[wiata!". Jak|e czsto maBo znaczce drobiazgi informuj o his-torycznej rzeczywisto[ci. Takie napisy na [cianie dowodz le-piej ni| dziesitki zródeB literackich, |e pojcie "siedmiu cu-dów" znane byBo ju| 2 000 lat temu i to nawet przecitnemuobywatelowi. Podobnie jak dzi[, u|ywano go jako "znaku jako-[ci".Nic dziwnego, |e czste u|ycie tego okre[lenia doprowa-dziBo do trudno[ci w odró|nianiu cudów "prawdziwych" od"przysBowiowych". Wszystkie listy wspaniaBo[ci tego [wiatamiaBy jedn cech wspóln: obejmowaBy siedem pozycji.Cyfra ta peBniBa niezwykB rol ju| w kulturach starszych odgreckiej. W Babilonie 3 i 4 byBy "liczbami |ycia". Trójka sym-bolizowaBa zal|ek |ycia, rodzin, ojca i matk. Czwórka re-prezentowaBa |ywioBy: ogieD, wod, ziemi i powietrze. Sió-demka zawieraBa w sobie oba wymiary i obejmowaBa tymsamym caB tajemnic istnienia.Siedem bram broniBo Teb, przeciwko którym wyruszyB Te-zeusz na czele siedmiu bohaterów. Rzym zbudowano na sied-miu wzgórzach. Biblia mówi, |e siódmego dnia Bóg odpoczy-waB po stworzeniu [wiata. Noe czekaB siedem dni, zanimwypu[ciB z Arki goBbia, by sprawdzi czy opadBy ju| wodypotopu. Siedem chudych lat nastaBo w Egipcie po siedmiutBustych.Siódemka jest kluczem w Objawieniu [w. Jana: mowa tamo siedmiu [wiecznikach, gwiazdach, tylu| trbach Sdu Osta-tecznego i ksidze z siedmioma pieczciami. Chrze[cijaniedr| przed siedmioma grzechami gBównymi, katolicy uznajtyle wBa[nie sakramentów, jerozolimsk [wityni roz[wietlasiedmioramienny [wiecznik. Mo|na by jeszcze dBugo tak wy-licza. W koDcu rytm naszego |ycia wyznacza w du|ym stop-niu siedmiodniowy tydzieD.Nawet przysBowiowe siódme niebo, w którym bujaj zako-chani, ma swój pocztek w staro|ytno[ci. Arystoteles, filozofi nauczyciel Aleksandra Wielkiego, wyobra|aB sobie ok. 350 r.p.n.e., |e sklepienie [wiata zbudowane jest z siedmiu prze-zroczystych sfer, na których osadzone s planety, SBoDcei Ksi|yc, obracajc si wokóB Ziemi. Siódma sfera miaBa- wedBug Arystotelesa - obejmowa caBy wszech[wiat.Szczególn pozycj liczby siedem mo|na uzasadni tak|enaukowo. Mówic jzykiem matematycznym: siódemka niemo|e by ani iloczynem, ani ilorazem innych liczb caBkowi-tych z zakresu 1-10, czyli nie da si jej uzyska ani przezmno|enie, ani przez dzielenie pierwszych dziesiciu liczbcaBkowitych.Z psychologicznego punktu widzenia siedem - to ilo["w sam raz", ani za du|o, ani za maBo. Wybór jednej, dwóchczy trzech najwa|niejszych budowli ludzko[ci byBby zbyt trud-ny. Lista dBu|sza ni| 10 pozycji traciBaby z kolei na znaczeniu.Mo|na sobie wprawdzie wyobrazi tuziny wspaniaBych budyn-ków - ale nie tuziny cudów [wiata!Latarnia morska, ogród na tarasach, [witynia, dwa miej-sca pochówku i dwa posgi - tworz razem przedziwny[wiat ludzkich osigni. Mo|na do niego odnie[ sBowarzymskiego pisarza Pliniusza z I w. n.e., dotyczce piramid:"Dziki takim dzieBom ludzie wznosz si ku bogom - albobogowie zstpuj midzy ludzi".KrysztaBy na pustyniSpróbujmy to sobie wyobrazi: Wielka Piramida Cheopsa, którfaraon kazaB zbudowa midzy 2551 a 2528 r. p.n.e., ma 137,2 mwysoko[ci. Pierwotnie, z nie uszkodzonym wierzchoBkiem, mie-rzyBa prawdopodobnie 145,75 m. Ponad dwa miliony blokówwapiennych pitrzy si na powierzchni 229 x 229 m, przy czymodchylenie dBugo[ci boków podstawy od ideaBu nie przekracza 20 cm. Mo|na przyj, |e na skalistym podBo|u spoczywa ok.6,4 miliona ton ciosanych gBazów. Odpowiada to mniej wicejwadze 200000 zaBadowanych ci|arówek z przyczepami.Egipcjanie zdoBali przemie[ci tak ogromn mas kamieni, niedysponujc nowoczesnymi dzwigami i podno[nikami hydraulicz-nymi. Nic dziwnego, |e dopatrywano si w tym ingerencji istotpozaziemskich. Naukowcy udowodnili jednak, |e obyBo si bezich pomocy; caBy sekret tkwiB w odpowiednich rozwizaniachtechnicznych. Wiele na ten temat spekulowano. Ostatecznie- je[li chodzi o metod transportowania olbrzymich bloków dogóry - wszystkie teorie zakBadajce u|ycie ramp staj pod zna-kiem zapytania. Gdzie i w jaki sposób usunito po zakoDczeniubudowy masy piasku i |wiru? Czy mijajce si grupy robotnikównie przeszkadzaBy sobie nadmiernie? Archeolodzy odnalezlibyprzecie| jakie[ resztki tych pochylni. Bardziej prawdopodobnejest, |e gBazy podnoszono do góry centymetr po centymetrze,podwa|ajc je dBugimi drgami i deskami. Stopnie piramidy wy-korzystywano przy tym jako stacje po[rednie. Du| zalet tejmetody byBa mo|liwo[ pracy ze wszystkich stron budowli jed-nocze[nie.Egipcjanie, wznoszc piramidy, budowali jednocze[nie swojepaDstwo. Piramidy - owoc zdumiewajcego trudu - s te|pierwszym przykBadem narodowej solidarno[ci w historii [wiata.Rzd kamiennych, sto|kowatych budowli, wzniesionych na pus-tynnej równinie, symbolizowaB mozolnie wypracowane porozu-mienie z bogami. Twórcom piramid udaBo si rzeczywi[cie signgwiazd i, jak podejrzewaB Filon, fortuna u[miechnBa si do nich.Ponad 4 000 lat pózniej Napoleon wykorzystaB pobudzajcmoc, która emanowaBa z arcydzieBa ludzkich rk: "{oBnierze, pa-mitajcie, |e z wierzchoBków tych piramid patrzy na was 40wieków" - zawoBaB z patosem, kiedy podczas kampanii egipskiejsposobili si do bitwy w cieniu Wielkiej Piramidy. Najwyrazniejte gigantyczne grobowce nale| do niewielu rzeczy na [wiecie,nie poddajcych si przemijaniu. Przygldajc si dokBadniej,zauwa|ymy jednak, |e zb czasu i tu zostawiB swe [lady. Po-zbawione granitowego podkBadu i do poBowy zasypane nawie-wanym wci| z pustyni piaskiem niektóre z nich powoli zamie-niaj si w ruiny.Zniszczone marzenIASzybciej ni| obce wojska, politycy i tury[ci nadeszli rabusiegrobów. Ju| pod koniec trzeciego tysiclecia p.n.e. dobrali sido skarbów faraonów, niesBychanych ilo[ci zBota i dzieB sztuki.WBamanie do najwikszego sejfu [wiata nie byBo Batwe - anitechnicznie, ani psychologicznie. Przede wszystkim potrzebnebyBy silne nerwy, ze wzgldu na kr|ce pogBoski o kltwie fa-raona.Najpierw zBodzieje musieli omin kapBanów i stra|ników pat-rolujcych caB okolic - chyba |e byli z nimi w zmowie. Potemodnalezli poBo|ony na wysoko[ci 15 m, dokBadnie zamurowanyotwór wej[ciowy i wtargnli do wntrza. Zastali tam nie ukoD-czon, pust komor grobow. Gdzie podziaB si skarb? Czy|bydroga donikd, architektoniczna pomyBka - czy te| wymy[lnyfortel? Do dzi[ archeologowie Bami sobie nad tym gBowy.Owa "faBszywa komora" przyczyniBa si z pewno[ci do po-wstania historii, wedBug których na intruzów czekaB labiryntkorytarzy bez wyj[cia. Rabusie poradzili sobie jednak, przebi-jajc szyb Bczcy istniejce rzeczywi[cie systemy korytarzy, co[wiadczy o sprycie i zawzito[ci w d|eniu do zdobycia zBota.W ten sposób umiejtnie ominli wielotonowe bloki zamykaj-ce przej[cie, których nie sforsowaliby bez nowoczesnych ma-szyn wiertniczych.Ta ci|ka praca w nadzwyczaj trudnych warunkach postpo-waBa bardzo powoli. Zdobycie upragnionych bogactw trwaBomiesicami, latami, a nawet przez dziesiciolecia. W koryta-rzach pozbawionych [wiatBa - ze wzgldu na oszczdno[tlenu - w[ród unoszcego si wszdzie kamiennego pyBu ka|-dy oddech przychodziB z trudem.W koDcu jednak rabusie stanli po[ród skarbów i musieli z koleizmierzy si z problemem przetransportowania ogromnych ilo[cizBota. Nigdy ju| od tego czasu nie widziano mumii Cheopsa.ZniknBo te| kilkutonowe wieko olbrzymiego sarkofagu z czarnegogranitu.WBa[nie to brakujce wieko (by mo|e wcale nie istniaBo?) orazpozbawione wszelkich ozdób [ciany komory przyczyniBy si donieustajcych spekulacji. Czy|by mumia faraona nigdy nie spo-czywaBa w tym miejscu? Mo|e istnieje inna, nie odnaleziona dodzi[ krypta we wntrzu piramidy? Tsknota za wieczno[ciCzegó| ju| nie próbowano, by wyja[ni tajemnic! GeologowieusiBowali zlokalizowa nieznane komory przy pomocy ultradzwi-ków. Miniaturowe roboty badaBy szyby wentylacyjne. Wykony-wano próbne wiercenia, anga|owano nawet ró|d|karzy - wszyst-ko na pró|no. Mimo to pojawiaBo si coraz wicej plotek - orazturystów, którzy przecie| uwielbiaj tajemnice. Wydaje si, |ewszystkie marzenia ludzko[ci skupiBy si w tym szczególnymmiejscu. Fascynacja pot|n minion kultur staBa si dla mnieoczywista, kiedy znalazBem si w Muzeum Egipskim w Kairzew[ród mumii królewskich, kolekcji bezcennej warto[ci artystycz-nej i naukowej - pochodzcych z wykopalisk i znalezisk.Tajemnica faraonów za[ dotyczy rzeczy ostatecznej - [miercii jej pokonania. Autorzy powie[ci grozy i horrorów czerpali stdnatchnienie. Dopatrywano si w piramidach kopalni danych as-tronomicznych, ich rozmiary miaBy kry w sobie zapomnian,tajemn wiedz. Niektórzy widzieli w gigantycznych budowlachnawet drogowskazy lub miejsce startu dla pojazdów istot poza-ziemskich. OdlegBo[ midzy Ziemi a SBoDcem, któr staro|ytniEgipcjanie potrafili podobno dokBadnie obliczy, da si rzekomoodczyta z wymiarów Wielkiej Piramidy. Próbujc to udowodni,bez koDca mno|y si dBugo[ boków razy pole podstawy, rezultatdzieli przez dBugo[ korytarzy i odejmuje od rozmiaru skalnychbloków - a| w KoDcu pojawi si odpowiedni wynik. Oto, jak znakomicie mo|na |onglowa liczbami!3Naszemu zracjonalizowanemu [wiatu brakuje tajemnicy. Odtamtego czasu Zachód zorganizowaB ludzk wiedz w jedenakademicki system, a tak|e zaplanowaB i rozparcelowaB sam[wiat.Mimo posiadanej profesjonalnej wiedzy, wielu naukowców i in-|ynierów nie docenia mo|liwo[ci prostych technologii, stosowa-nych przez budowniczych piramid. Ich cudowno[ wynika przedewszystkim z przyczyny, dla której w ogóle powstaBy.Oczywi[cie, precyzyjne ociosanie milionów gBazów to wspa-niaBe osignicie - gBównie dziki wytrwaBej pracy. Transportci|kich bloków po [liskich rampach z drewna i rzecznego szlamuoraz spBawianie budulca Nilem nie byBy równie| drobnostkami,lecz zadaniem trudnym - aczkolwiek mo|liwym do rozwizania.Podstawowy problem takiego przedsiwzicia stanowiBa mobili-zacja robotników i jej utrzymanie przez dziesiciolecia. W budo-wie piramid nie uczestniczyli zapewne niewolnicy, a raczej wolnichBopi egipscy, zaszczyceni udziaBem we wznoszeniu pomnikaNie[miertelnego. Podczas trzech - czterech miesicy, kiedy NilwystpowaB z brzegów i zalewaB pola, i tak nie mo|na byBo upra-wia roli. Wspólna praca przy piramidach dostarczaBa wówczas[rodków do |ycia. MiaBa ona te| wymiar ideologiczny.Egipcjanie postrzegali si dziki niej jako cz[ pot|nego i wy-branego narodu. Patrzc na dzieBo swych rk, widzieli w nimsiebie - i byli z tego dumni.OryginaB czy imitacjaPo 4 500 lat i po 150 pokoleniach, które nastpowaBy po sobie,piramidy maj prawo by uznane za najstarsze i najpot|niejsze[wiadectwo ludzkich osigni. Trudno przewidzie, czy kiedykol-wiek rka ludzka wzniesie co[ bardziej trwaBego. Wszystko jednakprzemija. ZniknBy ju| wapienne pByty, w których niegdy[ odbijaBosi sBoDce, przypominajce pod[wietlone od wewntrz krysztaBy.Wraz z upadkiem paDstwa faraonów piramidy szybko staBy sikamienioBomami dostarczajcymi materiaBy budowlane.kiedy kometa Halleya-Boppa, widoczna niedawno na naszymniebie, pojawiBa si w pobli|u Ziemi 4 210 lat temu, jej blask ju|raz ogarnB sto|kowate obiekty na egipskiej pustyni. By mo|eza kolejne 4 210 lat kometa ponownie zabBy[nie nad tymi cudami[wiata. Grobowce faraonów z pewno[ci zmieni si przez tenczas jeszcze bardziej. Strac wiele ze swej okazaBo[ci, idealneksztaBty zetrze piasek pustynnych burz - a prdzej by mo|e- stopy turystów. PozostaBo[ci kamiennych budowli przypomn,co potrafi uczyni czas. Chyba |e - i to wyj[cie jest bardziejprawdopodobne - Konserwatorzy zabytków i menad|erowie biurturystycznych wypowiedz walk upBywajcemu czasowi i stop-niowo przeksztaBc oryginaB w imitacj.Gorczka podró|yNiewiele wiemy o niejakim Antypatrze z Sydonu4, jego postarozpBywa si we mgle historii. Niewtpliwie jednak musiaB posia-da niemaB odwag i wytrzymaBo[.To on wBa[nie zestawiB w II w. p.n.e. pierwsz kompletniezachowan list cudów [wiata - a by mo|e nawet widziaB jewszystkie. Podobnie, jak jego poprzednik, Filon z Bizancjum,który opracowaB swego rodzaju przewodnik po cudach [wiata.Naukowcy uwa|aj jednak, |e owo dzieBo powstaBo w rzeczy-wisto[ci znacznie pózniej, a tylko przypisano je antycznemuarchitektowi Filonowi.Z pewno[ci jednak byli w staro|ytno[ci ludzie gotowi znositrudy niebezpiecznych podró|y - szczególnie w okresie po pod-bojach Aleksandra Wielkiego, kiedy to znacznie rozszerzyB siznany ówcze[nie [wiat. Podró|nicy ci podejmowali ryzyko, o ja-kim nawet nie [niBo si dzisiejszym turystom.Wystarczy spojrze na opisy wypraw mitologicznych bohate-rów: Tezeusz, na przykBad, napotkaB na swej drodze caBe za-stpy potworów i rozbójników. Odyseusz z kolei potrzebowaBdziesiciu lat, by powróci do domu, prze[ladowali go cyklopii syreny, nie wspominajc ju| o gwaBtownych sztormach i po-myBkach nawigacyjnych.Te wszystkie historie [wiadczyBy o niebezpieczeDstwach, z ja-kimi musiaB si liczy antyczny turysta. Jak|e zagadKowy, grozny,lecz zarazem fascynujcy musiaB by dla niego [wiat! Ka|de skrzy-pnicie drzewa, bBysk ognia, powiew wiatru kryBy w sobie tajem-nice. Bogowie o|ywiali przyrod, otaczali opiek, ale i grozilizagBad. Podró|e oznaczaBy peBni |ycia, lecz niekiedy tak|e[mier.Niezale|nie od wszelkich zagro|eD staro|ytni czuli si zjed-noczeni z kierowanym przez bogów [wiatem. Zwiadomo[ zale|-no[ci od mocy pozaziemskich mogBa o[miela do prawdziwieszaleDczych przedsiwzi, jakich nie wyobra|amy sobie dzisiaj,starannie analizujc ryzyko. Antyczny podró|nik, cho wystawionyna wiele niebezpieczeDstw, ufaB jednocze[nie w sw szcz[liwgwiazd. PotrafiB te| zachwyca si, co mo|na zauwa|y w wer-sach Antypatra z Sydonu, powracajcego z wyprawy:"WidziaBem mur, po którym przejecha mo|e rydwan wokóBwyniosBego Babilonu i Zeusa nad Alfejosem, i wiszce ogrody,i kolosalnego Heliosa, i olbrzymie budowle piramid, i pot|nygrobowiec Mauzolosa. kiedy jednak ujrzaBem paBac Artemidy,wznoszcy si wysoko w chmury, tamte wszystkie staBy si poprostu bBahe. PowiedziaBem wic do siebie: "Spójrz, poza Oli-mpem sBoDce nie widziaBo jeszcze nic, co by mo|na z tymporówna".Zwraca uwag fakt, |e Antypater wymienia w swym utworzemury Babilonu - obiekt nie pojawiajcy si na pózniejszychlistach - pomija natomiast latarni morsk na Faros. Jest todecydujca wskazówka co do czasu powstania pierwszej listycudów [wiata. Pot|ne ceglane mury Babilonu byBy na ustachwszystkich jeszcze w IV i III w. p.n.e., latarnia na Faros powstaBanatomiast dopiero ok. 280 r. p.n.e. DzieBo Antypatra opiera siwic na zródBach z okresu, gdy mury jeszcze staBy, latarnia za[jeszcze nie istniaBa. Z drugiej strony, lista nie mo|e by o wielestarsza od aleksandryjskiej wie|y, poniewa| autor wspominaKolosa Rodyjskiego. Posg ten zostaB natomiast zbudowany nie-caBe 12 lat przed powstaniem latarni. Tym samym dat stworzenianajstarszej listy cudów [wiata mo|na umiejscowi pomidzy 292a 280 r. p.n.e. Antypater, który przyszedB na [wiat sto lat pózniej,posBu|yB si by mo|e tym wczesnym zródBem. Czy|by wyprawa,o której pisaB w swym utworze, odbyBa si tylko w fantazji? A mo|ew ogóle niesBusznie przypisano mu autorstwo?Poszukujc historycznych [ladów, napotkamy wiele kwestii niewyja[nionych, wiele fantazji i marzeD. któ| jednak wtpiBby w rze-czowo[ sBów rozpoczynajcych dzieBo Filona z Bizancjum:"By zaspokoi poznanie wszystkich cudów, trzeba przewd-rowa przez [wiat i znie[ trudy tej podró|y, a gdy ci si to uda,stwierdzisz, |e si postarzaBe[ i zbli|yBe[ do [mierci"~.Poszukiwanie cudów [wiata - zadaniem caBego |ycia?Drogi i muryWskazówka prdko[ciomierza dochodzi do 100 km/h - i toju| od wielu godzin. Za oknami naszego samochodu migaj typo-we atrybuty niemieckich autostrad: ochronna barierka i czarno-biaBe sBupki w 50-metrowych odstpach. Widok tak znajomy, |enie zwróciBby naszej uwagi, gdyby nie to, i| wokóB rozciga sinieskoDczona pustynia. Nie ma w niej nic z czaru piaszczystychwydm - zamiast tego brzydki |wir.Przekraczamy jordaDsko-irack pustyni z zachodu na wschód,drog z Ammanu do Bagdadu. Odkd Irak zostaB obBo|ony em-bargiem, nie ma innej mo|liwo[ci dotarcia do kwitncej niegdy[stolicy paDstwa i odwiedzenia niedalekiego legendarnego Babi-lonu. Od siedmiu lat, w ramach midzynarodowych sankcji, za-mknite jest midzynarodowe lotnisko w Bagdadzie oraz granicez nieprzyjaznie usposobionymi - Syri i Iranem.Jeste[my prawie sami na tej komfortowej autostradzie, którniegdy[ w lepszych czasach wybudowaBy niemieckie firmy. W od-dali widzimy cysterny z rop, zmuszone do jazdy star szosw kierunku Jordanii, by chroni nawierzchni autostrady. Pomimotakiego ograniczenia ju| teraz dostrzec mo|na oznaki uszkodzeDna "cudzie nowoczesnego drogownictwa", istniejcym przecie|dopiero od 7 lat. Zlady erozji, nigdy nie naprawiane szczelinyi pknicia wypalone sBoDcem w asfaltowej nawierzchni. jak dBugomo|e wytrzyma nie konserwowana budowla? Dziesi lat w ta-kich warunkach to ju| caBkiem dBugi okres.Nowoczesna autostrada do Bagdadu dowodzi tego równie dob-rze, jak legendarne mury Babilonu, wymieniane na wcze[niejszychlistach cudów [wiata. WzniósB je wielki Nabuchodonozor, którypanowaB w paDstwie babiloDskim od 605 do 562 r. p.n.e."Czego nie uczyniB |aden król przede mn, ja uczyniBem" - ka-zaB wypisa pismem klinowym na cegBach. "OtoczyBem 4 000Bokci ziemi pot|nym murem".Biblia zna Nabuchodonozora jako tego, który zdobyB i znisz-czyB Jerozolim, pojmaB lud Izraela w niewol babiloDsk. Ksi-ga nad ksigami opisuje króla i jego naród w przepeBnionychnienawi[ci tyradach. SBowa Pisma Zwitego brzmi nieprzeje-dnanie i m[ciwie: "Powstan przeciw nim - wyrocznia PanaZastpów - i wygBadz Babilonowi imi i reszt, ród te| i po-tomstwo - wyrocznia Pana. Przemieni go w posiadBo[ je-|ów i w bagna. I wymiot go miotB zagBady - wyrocznia PanaZastpów"~ (Ksiga Izajasza 14, 22-23).Tak nieubBaganie prorokowaB Izajasz - i okazaBo si, |e miaBracj. Rzeczywi[cie z Babilonu, "najpikniejszego po[ród kró-lestw", jak przyznawaB sam Izajasz, nie pozostaBo nic pozaarcheologicznymi znaleziskami wydobytymi na [wiatBo dzienneprzez niemieckiego uczonego, dr Roberta Koldeweya z Niemie-ckiego Towarzystwa Orientalistycznego, na pocztku naszegostulecias. Zakurzone pole ruin, Gdzie "Szakale nawoBywa sibd w ich paBacach i hieny, wyjc w ich przepysznych gma-chach"~ (Ksiga Izajasza, 13, 22).Nie pomógB nawet cud [wiataCo si staBo z pot|nymi murami, które miaBy chroni bogac-two miasta? Dlaczego nie zapobieGBy upadkowi? WedBug staro-|ytnych opisów, byBy tak imponujce, |e historyk Herodotw V w. p.n.e. nie mógB wyj[ z podziwu. Mury miaBy by takszerokie, |e mógB po nich przejecha czterokonny zaprzg.Zbudowano je z wypalanych cegieB.Koldewey odkryB podczas swoich prac mur 18-kilometrowejdBugo[ci, który czyniB z Babilonu najpot|niejsz twierdz tamtychczasów. WaBy chronice [ródmie[cie byBy ponad 17-metrowejgrubo[ci, mur zewntrzny osigaB 27-30 m. Podobnie - wyso-ko[ tej olbrzymiej budowli. Techniczna konstrukcja nie miaBasobie równych, prawdziwe arcydzieBo techniki fortyfikacyjnej.Niepokonana, zdawaBoby si, przeszkoda dla agresorów okazaBasi jednym z najwikszych niewypaBów w historii.Nowoczesna iracka autostrada, po której "toczymy si" w nie-zmienionym tempie powoli si rozpada, podobnie jak mury Ba-bilonu, które ulegBy zagBadzie, gdy zabrakBo sensu ich istnienia.NiecaBe wier wieku po [mierci Nabuchodonozora pod muramimiasta stanBy wojska Cyrusa Wielkiego, pierwszego wBadcy Im-perium perskiego. Prawdopodobnie na rozkaz kapBanów bramyzostaBy szeroko otwarte i Cyrus wkroczyB do miasta, witany przezludno[ jako wyzwoliciel i nowy król. Nie doszBo wic do wy-próbowania skuteczno[ci umocnieD. W koDcu deszcze, burze,piach i trzsienia ziemi daBy si we znaki bardziej ni| niejednoobl|enie. Nikt nie uwa|aB za stosowne reperowa fortyfikacji,skoro zniknli wrogowie. Pózniej skre[lono mury z listy cudów[wiata, zastpujc je nowym obiektem: latarni morsk w Alek-sandrii.Jeszcze jedna budowla, kandydujca do miana cudu, zniknBaw tym czasie z powierzchni ziemi: wie|a Babel. WzniósB j nafundamentach jeszcze starszej ceglanej baszty ojciec Nabucho-donozora - ku czci babiloDskiego boga Marduka. Biblia zdys-kredytowaBa j jako symbol ludzkiej pychy i arogancji. Wie|amiaBa 60-90 m wysoko[ci, a do jej zagBady przyczyniB si komarmalaryczny, który ukBuB prawdopodobnie Aleksandra Wielkiego.MacedoDski wódz planowaB bowiem odbudow kultowej wie|yakurat wtedy, gdy zBo|yBa go malaria. Zd|yB jeszcze zarzdzidemonta| starych murów, lecz odbudowy ju| nie zaczto. KiedypowstawaBy pierwsze listy cudów [wiata, po wie|y Babel pozostaBtylko wielki otwór w ziemi - stopniowo zasypywany i odkrytyponownie dopiero przez Koldeweya.Raj na ziemiTylko jedna ze wspaniaBo[ci staro|ytnego Babilonu obroniBamiejsce na spisach cudów: Wiszce Ogrody Semiramidy. S naj-pikniejszym, najcudowniejszym ze wszystkich cudów, ka|dykto wymienia siedem cudów zaczyna wBa[nie od nich, cho majcharakter najbardziej niekonkretny i ulotny.By mo|e fantastyczna historia Semiramidy i wizja jej ogro-dów, stworzona przez Filona dwa tysice lat temu przetrwakolejne tysiclecia. Mo|e w przedstawieniu tej piknej kobietyw [rodku zielonego raju tkwi wieczna obietnica? Legenda o ksi-|niczce Semiramidzie i jej ogrodzie to historia przekazywanaz ust do ust, za ka|dym razem bogatsza o nowe elementy. SamNabuchodonozor miaB - wedBug tej legendy - zaBo|y tarasyz bajecznymi ogrodami dla swojej |ony, medyjskiej ksi|niczki,tsknicej do zielonych wzgórz ojczyzny. Jednak zródBa histo-ryczne nie wspominaj o |adnej Semiramidzie w otoczeniuNabuchodonozora. Prawdopodobnie chodzi tu o mityczn asy-ryjsko-babiloDsk królow-matk Sammuramed z VIII w. p.n.e.,która w trakcie powstawania legendy weszBa w rol wBa[cicielkiogrodów.Có| za[ powiedzie o Wiszcych Ogrodach, których realnaegzystencja jest dosy wtpliwa? Niewykluczone, |e istniaByjednak w babiloDskim krgu kulturowym, chocia| by mo|e niew samym mie[cie Babilon. W londyDskim British Museum prze-chowywany jest z numerem inwentarzowym 124 939 asyryjskikamienny relief. Ukazuje on akwedukt z kamienia, doprowa-dzajcy wod do zadrzewionej plantacji. Rozmieszczeniedrzew przypomina rzeczywi[cie wznoszcy si tarasowo krajo-braz. Czy|by wic Wiszce Ogrody?Asyryjczycy, twórcy reliefu, wBadali Mezopotami, zanim ba-biloDski ksi| Nabopolassar wznieciB w VII w. p.n.e. powstaniei zadaB im druzgocc klsk. PBaskorzezba pochodzi z asy-ryjskiej metropolii - Niniwy, poBo|onej prawie 500 km na póB-noc od Babilonu. By mo|e system nawadniania ogrodów za-stosowany zostaB wBa[nie w Niniwie - tylko legenda przeniosBago do Babilonu.Zadziwiajce jest, jak wiele archeologowie potrafi odczytaz nielicznych kamiennych pozostaBo[ci. Albo przynajmniej wydajeim si, |e potrafi. koldewey odkopaB na pocztku naszego stu-lecia zaledwie fundamenty i piwnice, na podstawie których pró-bowano rekonstruowa wygld budynków. Równie| z obiektu,uznanego przez niemieckiego uczonego za resztki WiszcychOgrodów, nie pozostaBo nic wicej ni| dawne podziemia. Murysiedmiometrowej grubo[ci wskazywaBy, |e wspieraBa si na nichniegdy[ pot|na budowla. Na tej podstawie Koldewey przypusz-czaB, i| wBa[nie w tym miejscu BabiloDczycy wznie[li tarasy przy-kryte ziemi, aby zasadzi kwiaty i drzewa. "ZnalazBem WiszceOgrody" - telegrafowaB entuzjastycznie do Berlina. Ogrody te,jakoby poBo|one przy jednym ze skrzydeB poBudniowej cz[ciokazaBego paBacu Nabuchodonozora, byBy podtrzymywane wy-soKim, kamiennym sklepieniem, miaBy by wyposa|one w pomy-sBowy system irygacyjny, czerpicy wod z pByncej na tyBachpaBacu rzeki Eufrat.Wyja[nienie byBoby caBkiem sensowne, gdyby nie nadzwyczajwtBa podstawa archeologiczna. Oprócz ci|kich, kamiennychsklepieD i wielkich arkad, które, jak przekonywaB Koldewey, pod-trzymywaBy tarasy z bajecznymi ogrodami, nic wicej nie znale-ziono.Legendarny raj Semiramidy musiaBby poza tym - gdyby uwie-rzy Koldeweyowi - mie wielko[ zaledwie ogródka dziaBko-wego: trapezu o dBugo[ci boków pomidzy 23 a 34 metry. Dosyskromne wymiary jak na cud [wiata!Bardziej przekonywajce jest przypuszczenie, i| Wiszce Ogro-dy - o ile w ogóle istniaBy - le|aBy w pobli|u Eufratu. Tamjednak równie| nie pozostaBo nic, co mogBoby udowodni ttez. Zdrowy rozsdek, wzgldy praktyczne i wspóBczesne kry-teria estetyki przemawiaj, jak si twierdzi obecnie za lokalizacjWiszcych Ogrodów bli|ej rzeki. "Aby nie mogBy tworzy siw Eufracie mielizny - pisaB Nabuchodonozor - kazaBem zbu-dowa du| zapor z cegieB. Jej fundament osadzi w wodzie,a wierzchoBek wysoko, jak le[ne góry".Na asyryjskim reliefie z VIII w p.n.e. widzimy sztuczne, tara-sowe wzgórze. W obrbie murów wszelkie rodzaje drzew, owo-ców i mnóstwo cienia. Melodyjnie szemrzca woda spBywa w dóBdo rosncych na tarasach sadów, w powietrzu unosi si wonna,chBodna wilgo z fontann, dopóki nie zniszczy jej sBoneczny |ar.Nikt od czasów Koldweya nie znalazB w Babilonie ani jednegopatyczka, ani kamienia pochodzcego ze staro|ytnych ogrodów.Dla mnie Wiszce Ogrody Semiramidy pozostan najpikniej-szym i najtrwalszym cudem [wiata z jednego powodu: byByczym[ wicej ni| tylko budowl. ByBy i s magiczn legend, oszaBamiajcym zjawiskiem dla ka|dego, kto spragniony i wy-czerpany nadchodziB z pustyni. Raj, którego rzeczywisty wymiaristniaB chyba tylko w ludzKiej wyobrazni, bdzie trwaB wiecznie,dopóki ludzie bd potrafili marzy. kolos Rodyjski byB cudem [wiata, którego trwaBo[ mo|naporówna z wytrzymaBo[ci zle zbudowanego domu z "wielkiejpByty". Posg boga SBoDca królowaB nad miastem Rodos krócejni| trwa przecitne |ycie czBowieka - mianowicie 66 lat. W roku226 p.n.e. trzsienie ziemi przewróciBo konstrukcj, niszczcprzy okazji wiele domów - donosz kroniki. Jeszcze 800 latpózniej napotka mo|na byBo rozrzucone szcztki - fragmentyz brzu i kamienia. WedBug historycznych zródeB, pozostaBo[cite miaBy robi wiksze wra|enie ni| sama statua. Nic dziwnego,biorc pod uwag rozmiary kolosa: Nawet rosBy m|czyznaz trudem mógB obj kciuk figury". Sztych Maartena van Heemskercka z roku 1572 jest wprawdziewytworem fantazji, daje jednak pewne wyobra|enie o ruinach.OdBupana gBowa wyglda niczym dzieBo sztuki wspóBczesnej: dzi-wacznie i irytujco. By mo|e miejscowi dlatego wBa[nie tak dBugonie uprztnli rozbitych cz[ci, traktujc je jako atrakcj dla tu-rystów.Je[li wierzy legendzie, Helios byB patronem wyspy. WedBug an-tycznego mitu, przy podziale Ziemi midzy olimpijskich bogówzapomniano o bogu SBoDca. Na pociech Zeus podarowaB mu wyspRodos, rajski kawaBek ldu, wydobyty przez GromowBadnego z gBbinmorza.Staro|ytni autorzy zanotowali liczne szczegóBy dotyczce posgu- na przykBad: miaB 33 metry wysoko[ci, do jego konstrukcji zu|yto15 ton brzu i 9 ton |elaza, twórca dzieBa umocniB je od wewntrzza pomoc |elaznych rusztowaD i kwadratowo ciosanych kamieni.Nie wiadomo jednak do dzi[, gdzie dokBadnie znajdowaBa si statuai jak wygldaBa. Mo|na na ten temat tylko spekulowa. Du|popularno[ci cieszyBa si teza, wedBug której kolos staB w roz-kroku nad zatok na Rodos, u wej[cia do portu, a w wycignitejrce trzymaB pochodni, speBniajc tym samym rol latarni mor-skiej. Wizerunki tak ustawionego posgu maj w sobie co[ hu-morystycznego, np. na sztychu Fischera von Erlacha czubek ma-sztu wpBywajcego |aglowca niemal zawadza o "msko["Heliosa.PomysB ukazania posgu jako postaci stojcej wziB si z rela-cji [redniowiecznych podró|ników, zwBaszcza pielgrzymów, któ-rzy zatrzymywali si tu w drodze do Ziemi Zwitej. Pod osBonmurów rodyjskich gigantyczny posg opiekuDczego boga niczymtalizman strzegB wej[cia do portu o czym wspominaBo wielu po-dró|ników.Historia tego posgu nie jest, i by nie mo|e, prawdziwym od-zwierciedleniem staro|ytnej rzezby. Realizacja takiego projektuprzekraczaBaby mo|liwo[ci antycznej techniki. W jaki sposób bu-downiczy cudu, Chares z Lindos, miaBby wznie[ pod ostrym ktemdziesiciometrowe metalowe nogi posgu z obu stron mola, niedoprowadzajc do ich przewrócenia? Jak mo|na byBo usypawokóB figury pochylnie z piasku, je|eli staBaby nad wod? Czym wyja[ni milczenie staro|ytnych autorów na temat tak spek-takularnego ustawienia Kolosa? Najwyrazniej praca rzezbiarzanawed- niezbyt ich interesowaBa. Sensacja polegaBa na wielko[ci posgu,a nie na artyzmie jego wykonania. WygldaB oGólnie niezbytelegancko, miaB na pewno "trzeci nog": filar lub specjalnieprzedBu|on faBd odzie|y, chronic go przed przewróceniemsi w przód lub w tyB. Czy nie pozostaB |aden [lad po gigantycz-nym posgu?' ?Jest pózne popoBudnie. SBoDce zalewa portowe molo zBot po-[wiat. Na tle granatowego nieba ostro odró|niaj si zarysy od-restaurowanego zamku joannitów i wspaniaBego ko[cioBa [w. Jana.Teraz, pod koniec kwietnia lekki poBudniowy wietrzyk przynosi ju|subtelny zapach lata. Turystyczna promenada nie jest jeszczeprzepeBniona, przy kieliszku czerwonego wina mo|na przywoBaobraz staro|ytnego Rodos. Oto widzimy wielk machin obl|niczkróla Syrii Demetriosa Poliorketesa, gdy w roku 305 p.n.e. 3 000|oBnierzy przesuwaBo j pod mury miasta. Wie|a ta, zwana "Helio-polis", liczyBa 30 metrów wysoko[ci, wyposa|ona byBa w katapulty,tarany i miotacze kamieni. Zanim zajBa pozycj, zapadB wieczóri pewni Batwej zdobyczy napastnicy postanowili przeBo|y szturmna dzieD nastpny. Zrozpaczeni Rodyjczycy modlili si do Heliosao pomoc. Obiecali postawi ku jego czci posg - wikszy odstraszliwej machiny.Helios nie odrzuciB kuszcej propozycji. Za po[rednictwem wyro-czni poradziB, aby wykopa przed wie| rów i zamaskowa gogaBziami. Gdy nastpnego ranka popchnito wie| kilka metrówdalej, wpadBa w rów, uderzajc w waBy obronne. ZaklinowaBa sipomidzy rowem a murami miasta, za[ z powodu ogromnegoci|aru nie mo|na jej byBo ruszy. Wrogie oddziaBy wycofaBy si- a Rodyjczycy speBnili obietnic. NarodziB si cud [wiata, gBoszcyprzez 66 lat zwycistwo boga Heliosa - za[ kolejne 900 lat prze-trwaBy jego szcztki. Dopiero w roku 654 n.e. wszystko zostaBowywiezione. Bogaty kupiec nabyB metalowy zBom i przetranspor-towaB go do Syrii najpierw na statkach, potem na 980 wielbBdach.Na Rodos nie pozostaBo nic.Siedzc w ulicznej kafejce, zastanawiali[my si, jak Batwo byBoby"zidentyfikowa" jeden z licznych kamieni na dnie portu jako cz[Kolosa. Równie Batwo byBoby nada temu "odkryciu" rozgBos w me-diach. Zapotrzebowanie na sensacj jest tak du|e, |e zaburzapoczucie rzeczywisto[ci. Przypominam sobie wiadomo[, któraprzed kilku laty obiegBa [wiatow pras: W basenie portowymRodos znaleziono czarny kamieD z wyrytymi znakami, które wska-zywaBy na antycznego rzezbiarza. "Kolos Rodyjski odnaleziony!","Sensacyjne odkrycie" - krzyczaBy z pierwszych stron gazet tytuBy.Pózniej rzekomy fragment posgu okazaB si zwykBym bloKiemkamiennym, na którym pogBbiarka portowa zostawiBa zadrapania.Oto, jak Batwo wzbudzi zainteresowanie opinii publicznej.Tajemnice morskich gBbinPanuje przekonanie, i| gBbiny morskie kryj tajemnice, któremo|na wydoby na [wiatBo dzienne dziki odwadze i nowoczes-nej technice. By mo|e historie o zatopionych statkach peBnychsrebra i zBota ka| kojarzy archeologi podwodn ze wspóB-czesnym poszukiwaniem skarbów.Francuz Jean-Yves Empereur nale|y do archeologów, którzy,zafascynowani tajemnicami podwodnego [wiata, zamienili szpa-del na mask do nurkowania. Od lat bada zatok, nad któr le|yAleksandria, metropolia staro|ytnego Egiptu. Jego odkrycia by-waj caBkiem spektakularne - jednak|e lokalizacja i mozolnewydobywanie pozostaBo[ci cywilizacji antycznych to jedno, za[ich naukowa identyfikacja - to co innego.Jakiej budowli przypisa bowiem ruiny na dnie morza? Ktozada sobie trud przejrzenia archeologicznych doniesieD z Alek-sandrii, zdziwi si: raz odnaleziono rzekomo resztki paBacu Kleo-patry, innym razem grób Aleksandra Wielkiego, to znowu ruinylatarni z Faros. Wszystkie legendarne wspaniaBo[ci antyku zdaj si grupowa wokóB Aleksandrii. Jaka jest tego przyczyna?Wymienione obiekty rzeczywi[cie znajdowaBy si w tym mie[-cie. Poniewa| poziom Morza Zródziemnego podnosiB si w ciguostatnich 2 000 lat, nale|y przyj, i| znaczna cz[ dawnej met-ropolii le|y obecnie pod wod. Z drugiej strony, Aleksandria ju|w III i IV stuleciu n.e. zostaBa caBkowicie zniszczona przez na-jezdzców. Zanim morze zalaBo budynki, zamieniBy si one w dy-mice zgliszcza. Podczas uprztania gruzów i odbudowy miastazabytkowe elementy ulegBy rozproszeniu i wymieszaniu. Pozo-staje wic na nastpne dziesiciolecie trudny problem identyfi-kacji poszczególnych fragmentów. Dopóki nie zostanie onrozwizany, nale|y z rezerw traktowa sensacyjne wie[ci z Alek-sandrii.Je|eli chodzi o jeden z cudów [wiata, latarni morsk na Faros,sytuacja wyglda do[ korzystnie. yródBa donosz bowiem, i|wie|a, której budow zakoDczono w 279 r. p.n.e., przetrwaBa a|do wczesnego Zredniowiecza. Najwyrazniej wszyscy docenialikorzy[ci pBynce z posiadania znaku nawigacyjnego o wysoko[ciok. 120 m. Nie oszczdziBy jednak budowli trzsienia ziemi w VIIIi w XIV w. n.e. WedBug przekazów egipskich, latarnia na FaroscaBkowicie zawaliBa si w roku 1375. Wikszo[ kamienia zezwalonej wie|y wykorzystywano jednakponownie. W sto lat pózniej wojowniczywBadca Mameluków Burd|i al-Aszraf Sajfad-Din Kait bej rozkazaB zbudowa twier-dz na fundamencie wie|y. To ta samapikna budowla, powikszana, udosko-nalana, zbezczeszczana przez jej niedo-szBych zdobywców, która stoi do dzi[w zatoce, w pobli|u peBnego zgieBku mia-sta. W masywnych murach fortu tkwiniejeden kamieD pochodzcy z "cudu[wiata".Latarnia morska jako cud [wiata? Arrian,historyk rzymski opowiada nam, |e Alek-sandria zostaBa zaprojektowana w formiepBaszcza macedoDskiego. Na obu kraD-cach wyspy znajduj si dwie zatoki, prze-dzielone grobl biegnc od wyspy Farosdo ldu tak, |e uksztaBtowanie caBo[ciprzypomina pBaszcz z koBnierzem, które-go cz[ naturaln tworzy miasto z dBu-gimi murami.Cezar napisaB, |e bram do Egiptu jest Faros, |e górujca nadAleksandri latarnia morska symbolizuje charakter tego handlo-wego miasta i jego niezwykBy porzdek urbanistyczny, przenie-siony przez Aleksandra Wielkiego ze staro|ytnego Wschodu.Aleksandria byBa pierwsz prawdziwie [wiatow metropoliantyku, z ogromn biblioteK, instytucjami naukowymi i wielo-jzyczn mozaik mieszkaDców. Wielkie miasto i latarnia morska,wskazujca drog do niego - te dwa elementy skBadaBy si napojcie "cudu"."Niezmierna fascynacja le|y u podBo|a poszukiwaD jednegoz cudów [wiata" - opowiadaB z bBysKiem w oczach Jean-YvesEmpereur, gdy wraz z nim wypBywali[my na wody zatoki. Fas-cynacja ta oznacza mo|e jednak tak|e niebezpieczny brak roz-wagi, archeologiczn gorczk, trudn do wyleczenia. ~Ruiny nadnie morza zyskuj inne znaczenie, gdy widzi si w nich pozo-staBo[ci staro|ytnej legendy. Czy liczne kamienie ukryte w wodachzatoki rzeczywi[cie pochodz z Faros? - to musi dopiero roz-strzygn nauka.Narodziny bogówNiektóre z cudów [wiata na pierwszy rzut oka nie maj z sobnic wspólnego - np. posg i budynek. Po dBu|szym namy[lepojawia si jednak nagle nieoczekiwane podobieDstwo. Taki wBa[-nie przypadek przedstawiaj: statua Zeusa w Olimpii i [wityniaArtemidy w Efezie.PozBacany posg Zeusa w greckiej Olimpii liczyB 12 metrówwysoko[ci, a napis umieszczony pod stopami boga sBu|yB kupo[wiadczeniu autorstwa Fidiasza jako twórcy posgu: "Feidias,syn Charmidesa, AteDczyk, mnie tu wykonaB"'3.Wiemy ze zródeB antycznych, i| posg symbolizowaB w oczachwiernych rzeczywist obecno[ ojca~bogów. "Podziwiamy pozo-staBe sze[ cudów, ale przed tym jednym klkamy ze czci"'4pisaB Filon z Bizancjum w swoim przewodniku.Staro|ytni autorzy donosili, i| Fidiasz ukoDczywszy swoje dzie-Bo, prosiB wBadc bogów, by daB znak, czy podoba mu si jegoposg. I wtedy natychmiast rozlegB si grzmot, a w posadzce[wityni, pod stopami mistrza, ukazaBa si rysa. Pknicie tokapBani zasBonili pózniej pikn brzow waz i pokazywali tylkowybranym przybyszom jako niezbity dowód boskiej aprobaty. Przyjto, |e Fidiasz ukoDczyB posg Zeusa okoBo roku 438 p.n.e.,to znaczy w trzecim roku osiemdziesitej pitej olimpiady. Jak, wygldaB Zeus Fidiasza? Siedzcy mocno na tronie bóg ze szczup- pBym, ale masywnym torsem, o dobrze umi[nionym brzuchu i pier-siach, ze zBot szat zarzucon na l[nicy, silny bark z ko[cisBoniowej. Dla Fidiasza posg byB dzieBem |ycia; powierzaB munajintymniejsze sprawy."Kocham Pantarkesa"'5-wyryB na palcunogi Zeusa. Czsto spdzaB samotnie noce przed wielk statu.Co te| chciaB jej zawierzy?Czy Fidiasz nie byB najgenialniejszym z artystów? StworzyB prze-cie|-w roku 438 p.n.e.- najpikniejszy ze wszystkich posgów- Pallas Aten na ateDskim Akropolu. W Atenach oskar|ono goo kradzie| ko[ci sBoniowej z w|a umieszczonego obok AtenyPartenos. W Olimpii za[ posdzono go o przywBaszczenie sobiezBota przeznaczonego na szat Zeusa. Nie wytoczono mu nigdyoficjalnego procesu, oskar|ono go tylko o bezbo|no[, bo ukradBwBasno[ bogów.Jak wic ostatecznie oceniano Fidiasza? Ukazujc Grekom w dwóch gigantycznych posGach swoj now i pot|n wizjbogów, wywoBaB w nich w pierwszym momencie za|enowanie, bodoznali uczucia, |e ich samych tak|e uczyniB twórcami bogów, zajwszy miejsce w poBowie drogi midzy niebem i ziemi. Zeus Fidiasza siedziaB na wysokim tronie wysadzanym drogimi kamie- potomnych.niami i ozdobionym pBaskorzezbami i malowidBami przedstawiaj-cymi sceny z mitologii. Bóg w lewej dBoni dzier|yB berBo zdobione metalami. Ptakiem siedzcym na berle jest orzeB. W prawej dBonitrzymaB Nike z ko[ci sBoniowej i zBota. Na jego gBowie spoczy-waB wieniec z GaBzek oliwki. Ze zBota s równie| sandaBy boga i pBaszcz. Na pBaszczu s wyrzezbione postacie zwierzce, spo[ródkwiatów - lilie. Staro|ytni od królów po pospólstwo oddawaliniekBaman cze[ Zeusowi Fidiasza. ByB dla nich symbolem wznios-Bo[ci i równowaGi, a jednocze[nie budziB w nich wcale niemaBy lk.WBa[nie z powodu igrzysk olimpijskich przybyB do Olimpiiten najsBawniejszy rzezbiarz swojej epoki. Zlecono mu bowiemwykonanie posgu wBadcy bogów, który miaB stan w gBównej[wityni, centrum najsBawniejszych greckich igrzysk. Jakkolwiekw sporach midzy AteDczykami, Spartanami, TebaDczykamii KreteDczykami czsto laBa si krew, co cztery lata milkB szczkor|a. Wtedy ze wszystkich zaktków kraju przybywali mBodzim|czyzni, aby zmierzy swe siBy u stóp Wzgórza Kronosa,w [witym okrgu.Pierwsze igrzyska olimpijskie odbyBy si prawdopodobniew 776 r. p.n.e. Trzysta lat pózniej - za czasów Fidiasza - olim-piada byBa ju| wielkim wydarzeniem, z setkami zawodowych spor-towców, licznymi widzami i sporymi nagrodami pieni|nymi.Fidiasz zbudowaB najpierw wBasn pracowni, odpowiadajcwymiarom wntrza [wityni, ustawion dokBadnie w tym samymkierunku tak, i| [wiatBo porannego sBoDca wpadaBo tam pod ktemidentycznym jak w [wityni. Wewntrz ustawiono podobne rzdykolumn. Wraz z uczniem przystpiB do pracy. Najpierw sporzdziBszkielet z gipsu, drewna i skomplikowany ukBad rusztowania,który pokryB nastpnie pBytkami z ko[ci sBoniowej. Szat, wBosyi sandaBy wykonano ze szczerego zBota. Naukowcy obliczyli, |ena same zBocenia zu|yto ponad ton drogocennego kruszcu.Przy dzisiejszej cenie zBota kosztowaBoby to 20 milionów marek!Oczy w|a stanowiBy dwa kamienie szlachetne wielko[ci pi[ci.Czemu miaBy sBu|y tak wielkie nakBady [rodków? komu po-trzebna byBa inwestycja w posg przeznaczony dla maBej wioski,z dala od wikszych miast? Powód byB szczególny. W samymcentrum [witego okrgu, w gaju Altis, staBy [witynie Zeusai jego |ony Hery oraz [witynie wybudowane i ozdobione wysiB-kiem wielu miast, i wreszcie oBtarz Zeusa - ogromny, archaicznykopiec. Zwycizcy, nagrodzeni i uwieDczeni oliwnym wieDcem,byli zapraszani na uczt wydawan przez kapBanów Zeusa i fun-dowali posgi bogom. Niektóre z tych posgów wykonali naj-znakomitsi rzezbiarze greccy. WedBug jednego z mitów, w za-mierzchBej przeszBo[ci mieszkaB tu praojciec bogów - Kronos.Poniewa| wyrocznia przepowiedziaBa mu, |e jeden z synów maodebra mu wBadz, miaB zwyczaj po|era ka|de nowo narodzonedzieci, ku rozpaczy swej |ony - Rei. Tym sposobem w gardzieliojca zniknBo pi córek i piciu synów. Zamiast szóstego - Ze-usa - Rea podaBa mu kamieD owinity w pieluchy, który szybkopo|arB. Zeus, wychowany potajemnie na Krecie, dorósBszy, wy-stpiB do walki z ojcem i zmusiB go do zwrócenia poBknitegorodzeDstwa i oddania wBadzy. ZamieszkaB na Olimpie i staB sipanem nieba. Tak rozpoczBa si kariera wBadcy bogów. Na pa-mitk swego zwycistwa ustanowiB naj[witsze ze wszystkichigrzysk - igrzyska olimpijskie.Turysta odwiedzajcy dzi[ te miejsca nie oprze si wra|eniu,jakie sprawiaj ruiny gigantycznych kolumn [wityni, zburzonejostatecznie przez trzsienie ziemi w VI wieku n.e. Jednak [wi-ty przybytek ucierpiaB mocno o wiele wcze[niej. Chrze[cijaDskicesarz Teodozjusz II wydaB w 392 r. edykt wprowadzajcy su-rowe kary za skBadanie pogaDskich ofiar i zakazaB obchodzeniawszelkich obrzdów pogaDskich, w tym równie| igrzysk olim-pijskich.Trudno ustali dokBadnie, co staBo si z posgiem. Albo zostaBrozebrany przez rabusiów, albo przewieziony w koDcu V w. dokonstantynopola, gdzie prawdopodobnie spBonB w po|arze, któ-ry strawiB poBow miasta. W ka|dym razie nigdy ju| nie widzianoowego cudu [wiata.PiekBo pBomieNIFidiasz byB jedynym artyst, który uczestniczyB w powstawaniudwóch spo[ród cudów [wiata. StworzyB bowiem do [wityni Ar-temidy w Efezie sBynne "Zranione Amazonki", po których nie madzi[ ani [ladu. Jakkolwiek imi Fidiasza trwale Bczy si z historicudów [wiata, je|eli chodzi o Artemizjon, kto inny bardziej zapadBw pami potomno[ci: niejaki Herostratos, szewc z Efezu. Jegoczyn to przypadek zaiste niezwykBy, zapierajce dech w piersiachszaleDstwo. Zbiorek Pamitne czyny i sBowa napisany w pierw-szych dziesicioleciach n.e. przez Waleriusza Maximusa zawieraopis tego niesBychanego wydarzenia, datowanego na rok 356p.n.e.:"Znaleziono bowiem czBowieka, który podpaliB [wityni Ar-temis efeskiej, aby imi jego - po zniszczeniu przepiknejbudowli - znane si staBo na caBym [wiecie. Na torturachprzyznaB si w ka|dym razie do takiego szaleDstwa! MieszkaDcyEfezu zdecydowali wic mdrze, |e wspomnienie o tym od-ra|ajcym czBowieku zniknBo na zawsze".W Ka|dym razie po|ar ten zapewniB mu nie[miertelno[. Grecyu|ywali pózniej epitetu Herostraton dla okre[lenia rozgBosu, inninatomiast nazywali go szaleDcem "nikczemnym i podBym". Niemo|na wykluczy innych motywów czynu Herostratosa, którewówczas skrztnie ukrywano. Jest caBkiem prawdopodobne, |enale|aB on do jednego z konkurencyjnych klanów kapBaDskichi dziaBaB kierowany zazdro[ci lub pragnieniem zemsty. Takieprzypuszczenie nie jest pozbawione podstaw. Aby obróciw proch i pyB masywn kamienn budowl, dwukrotnie wikszod [wityni Zeusa w Olimpii, konieczne byBo dobre przygotowa-nie. Niewiele zdziaBaBby maBy ogieD podBo|ony pod jedn ze 127marmurowych kolumn 20-metrowej wysoko[ci, na których wspie-raB si dach. Sprawca musiaB zgromadzi we wntrzu du|e ilo[ciBatwopalnych materiaBów - np. sBomy. Dokona tego mógB tylkokto[, kto wchodziB i wychodziB z budynku, nie wzbudzajc |adnychpodejrzeD.Herostratos zniszczyB jedn z najwikszych w owych czasach[wityD. ZbudowaB j ku czci bogini Artemidy Król krezus z Lidiiw roku 550 p.n.e. W jej wntrzu stanB wspaniaBy alabastrowyposg bogini pBodno[ci, umalowany, zdobiony zBotem, srebremi drewnem hebanowym. Posg Artemidy, znaleziony przez an-Gielskiego architekta Johna Turtle Wooda w 1863 r., kapBani za-kopali przypuszczalnie tu| przed spldrowaniem miasta i spale-niem wielkiej [wityni Artemidy przez Gotów w III w. n.e.Pochodzi on jednak|e z nowej [wityni, wzniesionej 100 lat popo|arze pierwszej, nie wiemy wic, jak wygldaBa pierwotna Ar-temis. Rzezba z licznymi piersiami i ci|k bi|uteri staBa si[ kwintesencj doskonaBego wizerunku bogini, symbolizujcegopBodno[ i peBni |ycia.{y w ludzkiej pamICI...Ów Mauzolos musiaB by bezwzgldnym realist, cho niepozbawionym wyobrazni. jako satrapa karii, kawaBlca ziemi na poBu-dniowym zachodzie dzisiejszej Turcji, nosiB wprawdzie dzwiczniebrzmicy tytuB, ale w gruncie rzeczy jego wBadza sprowadzaBa sido namiestnictwa w imieniu Imperium perskiego. Mauzolos",|yjcy w IV w. p.n.e., oceniaB trzezwo swoj sytuacj: Z pew-no[ci nie przejdzie do historii jako poeta albo filozof, ani te|dziki niezwyKBym dokonaniom strategicznym. Jednocze[nie czuBsi zobowizany uczyni co[ nadzwyczajnego, bowiem wywodziBswoje pochodzenie od boga SBoDca - podobnie jak faraonowie.jako syn Heliosa nie mógB przecie| poprzesta na przecitnym|ywocie.Aby nada swojemu maBemu paDstwu jakie[ znaczenie, zastpiBdotychczasow stolic nowym miastem; Halikarnas, to dzisiejszeBodrum, wspaniaBa metropolia nad brzegiem Morza Zródziem-nego.Ukoronowaniem tej demonstracji siBy miaB sta si grobowiecwBadcy. Dla Greków odpychajcy byB sam pomysB, |e ciaBa zmar-Bych spoczywaj w centrum miasta zamieszkanego przez |y-wych. Grobowce królów i zwykBych ludzi stawiali oni poza bra-mami miast, a cmentarze czsto znajdowaBy si przy drogach.Wyjtek czyniono, gdy zmarBy byB wa|n osob dla miastai mógBby sta si jego ordownikiem u bogów. Stawiajc sobiegrobowiec w centrum ttnicego |yciem miasta, Mauzolos po-stpowaB zgodnie ze zwyczajami Greków i kontynuowaB miej-scow tradycj. Wiele starszych miast karii miaBo w centrumtakie mistyczne grobowce. Mauzoleum byBo najwikszym gro-bowcem tamtej epoki, a przetrwawszy wiele lat, staBo si wzo-rem dla tysicy pózniej wzniesionych grobowców, które otrzy-maBy w spadku po nim nazw.Budowla miaBa robi wra|enie nie tyle swoj wielko[ci, codoskonaBo[ci wykonania. Zlecenie na projekt tego dzieBaotrzymali: architekt Pyteos i rzezbiarz Skopas, mistrzowiew swoim fachu. jeszcze w pitna[cie wieków po zakoDczeniuprac Eustachiusz z Tessalonik potwierdzaB pogld staro|ytnegopodró|nika Antypatra: "Mauzoleum byBo i jest prawdziwymcudem!".Aczc w sobie greck rzezb i architektur, daBo Grekom nowyrodzaj wielko[ci. Król Mauzolos natomiast otrzymaB grobowiecwywodzcy si w prostej linii z lokalnych pomników wcze[niej-szych wBadców, wzniesionych na wybrze|u morskim, gdzie tra-dycyjne grobowce na wysokich cokoBach miaBy ksztaBt domostwz dachami w formie piramid. Na cokole o rozmiarach 33 na 39metrów spoczywaB kamienny czworo[cian 22-metrowej wysoko-[ci, na nim dopiero staBa wBa[ciwa [witynia otoczona 36 kolum-nami. ZwieDczenie budowli stanowiB dach w ksztaBcie piramidyoraz marmurowa kwadryga sigajca 50 metrów nad powierz-chni ziemi. OdpowiadaBo to wysoko[ci dwudziestopitrowegowie|owca! Syn Heliosa chciaB dosign sBoDca, jak niegdy[ fa-raonowie.Król nie do|yB ukoDczenia dzieBa, dziki któremu jego imiweszBo do historii. Wprawdzie zainicjowaB budow ju| na po-cztku swojego panowania, lecz po 24 latach, w chwili jego[mierci w 352 r. p.n.e., ambitne przedsiwzicie nie byBo jesz-cze doprowadzone do koDca. Pracami kierowaBa przez nastp-ne dwa lata maB|onka zmarBego.kiedy brytyjscy archeolodzy pod kierownictwem sir CharlesaNewtona odnalezli w roku 1857 miejsce, gdzie staB niegdy[ gro-bowiec, i usunli wzniesione tam tureckie chaty, natrafili na skro-mne resztki, które raczej rozczarowuj zwiedzajcych. Rycerzez zakonu joannitów dokBadnie wyburzyli Mauzoleum. Wykorzystalinawet najmniejsze fragmenty murów do rozbudowy fortecy Pet-ronia, górujcej dzi[ jeszcze nad portem Bodrum'~.Przeoczyli tylko jeden element: kunsztownie wykonany mar-murowy fryz rzezbiarza Skopasa, przedstawiajcy walk Grekówz Amazonkami, o wysoko[ci 90 centymetrów i prawie 20-met-rowej dBugo[ci, który dzisiaj stanowi jeden z najcenniejszycheksponatów British Museum w Londynie.kaprysy historii dotycz nie tylko trwaBo[ci rzekomo "wiecz-nych" budowli. Do[ wiarygodna legenda gBosi, i| Mauzolos wcalenie zostaB pochowany w swoim monumentalnym grobowcu. We-dBug niej, jego |ona a zarazem siostra, Artemizja, zrozpaczonapo przedwczesnej [mierci m|a i brata, wystawiBa mu okazaBygrobowiec z biaBego marmuru, a potem wypiBa wino, do któregowsypaBa jego prochy, i umarBa z |alu za ukochanym panem i bra-tem. Dziki temu postpkowi zyskaBa ogromn sBaw w Zrednio-wieczu, stajc si symbolem wiernej i oddanej |ony, heroinuwiecznion na wielu gobelinach, których pogodny charakterzgrabnie tuszuje niestosowno[ kazirodczego zwizku.Krytyczn opini na temat skBadania ciaB umarBych w pot|nych[wityniach wygBosiB ju| rzymski pisarz Waleriusz Maximus, mniejwicej na przeBomie ery staro|ytnej i nowo|ytnej. W swym pod-rczniku dla mówców opisaB spotkanie Mauzolosa z filozofemDiogenesem w krainie zmarBych.Diogenes: I có| ty si tak nadymasz, Kararyjczyku? Z jakiegotytuBu |dasz, by ci tutaj bardziej czcili ni| innych?Mauzolos: Dla blasku korony królewskiej, Synopejczyku! Bonajprzód byBem królem caBej Karii, wBadaBem tak|e cz[ci Lydii,zhoBdowaBem niemaBo wysp i podbiBem znaczn cz[ Jonii i a|o Milet si oparBem. Dalej byBem pikny, rosBy i w wojnie dziarski.A co najwa|niejsze, w Halikarnasie mam ku swojej czci wzniesionygrobowiec olbrzymi, taki, jakiego nie ma |aden inny zmarBy, cu-downej wprost pikno[ci, z rumakami i ludzmi, wykonanymiw prawdziwie mistrzowski sposób z prze[licznego marmuru, któ-remu nieBatwo i [witynia jaka[ mogBaby dorówna. Czy my[lisz,|e nie mam powodu by z tego dumny?Diogenes: Jak za[ ty, mój kochany, mo|esz mie z niegokorzy[, nie jestem w stanie wyrozumie, chyba t tylko, |eprzywalony tak pot|nymi gBazami wikszy ni| my musisz dzwi-ga ci|ar. Nowe cuda [wiataNie pragniemy ju| dzi[ przyozdabia niepowtarzalnej przyrodyimponujcymi, bByskotliwymi cudami, znakami dziaBalno[ci czBowieka,jak tego chciaBy pokolenia wspóBczesne Filonowi. Wierzymy teoriom dotyczcym podstawowych praw natury, rozszerzamy zasig tychpraw i zmuszamy, by dziaBaBy na nasz korzy[.Prawdziwe cuda powinny by niezwykBe. WspóBczesna technikaspowodowaBa za[ mo|liwo[ dowolnego niemal powielania budo-wli, zniknBa ich wyjtkowo[. Czy dlatego najwiksze nawetprzedsiwzicia budowlane straciBy swój czar? A mo|e dlatego, i|najpikniejsze paBace nie s w gruncie rzeczy niczym innym ni|tylko zbiorem kamieni, w[ród których kiedy[ bdzie hulaB wiatrhistorii.PoprosiBem zaprzyjaznionego nauczyciela, aby zapytaB swychuczniów, co rozumiej pod pojciem "cudów [wiata". MBodzie|mówiBa o postpie w medycynie i w technice komputerowej, wy-mieniaBa osignicia ekologów i procesy pokojowe na [wiecie.Zainteresowanie wzbudzaBy fenomeny natury: Sahara, bieguny, lasytropikalne. MBodych ludzi fascynowaBy loty kosmiczne, lecz tak|edziaBalno[ Matki Teresy. Prawie wcale nie pojawiaBy si na li[ciecudów budowle, a je|eli nawet, to nie reprezentacyjne [wityniei grobowce. To wBa[ciwie dobry znak.Przypisy' Johann Bernhard Fischer von Erlach napisaB pierwsz w Europie Za-chodniej histori sztuki Entwurff einer historischen Architektur. OpubliKo-wana w Wiedniu w 1721 roku piknie wydana ksi|ka z prawie dziewi-dziesicioma rycinami na podwójnych stronach przedstawiaBa panoramicznewizerunki architektonicznych cudów [wiata. WspóBzawodniczc ze staro-|ytnymi, Fischer von Erlach chce prze[ledzi, jaka byBa dokBadnie technikastaro|ytna. Opis latarni morskiej na Faros zawiera nie tylko informacje do-tyczce tej wie|y i istoty [wiatBa, lecz równie| logiki tej konstrukcji. Siedemcudów przeszBo transformacj od cudownych wizji do racjonalnych kon-strukcji.2z Maarten van Heemskerck - niderlandzki malarz i grafiK. Tworzy seriszkiców przedstawiajcych siedem cudów, a wBa[ciwie jego wyobra|eniaowych cudów. Na rysunkach, peBnych nostalgii i niejasnych wspomnieD napóB zapomnianych legend rzymskich, ogldamy mistyczne monumenty jakbyna przezroczach. Drukowane wydania tych szkiców odniosBy taK wielki suK-ces, |e sBawne od WBoch do Szwecji byBo Kopiowane i odtwarzane wielo-krotnie przez caBe stulecia. W sto lat po [mierci Hemskercka najsBynniejszepracownie tkackie z Brukseli u|yBy jego rysunków jako kanwy do serii olb-rzymich gobelinów, wywoBujcych podziw zBocistymi wizerunkami siedmiucudów [wiata. KosztowaBy wtedy wicej ni| oryginalne obrazy Rafaela czyTycjana.3 Twórc "mistyki Wielkiej Piramidy" byB londyDski ksigarz John Taylor,który w wydanej w 1859 roku ksi|ce stwierdziB, |e Wielka Piramida zostaBawzniesiona nie jako grobowiec, lecz jako pomnik pradawnych jednostekmiary. Pózniej Piazzi Smyth, znany uczony, dostrzegB w tych jednostkachnajró|niejszego rodzaju dane, a nawet doszedB do wniosku, |e w piramidzietej zostaBy zaszyfrowane caBe losy ludzko[ci i jej przyszBe dzieje. Wielu uczo-nych przepowiadaBo z Wielkiej Piramidy wa|ne wydarzenia historyczne. Du-chowny anglikaDski W. Wynn przepowiedziaB na przykBad, |e w 1936 r. armiacara Wszechrosji zdobdzie Jerozolim. Inni przepowiedzieli z niej pierwszi drug wojn [wiatow: pierwsz na rok 1913, drug - na 1927. Dowodynaukowe i do[wiadczenia praktyczne spowodowaBy, |e zaczto zapominao tej mistyce. PojawiBa si jednak na nowo w 1968 r. w postaci "kosmo-nautycznej" po ukazaniu si ksi|ki szwajcarskiego hotelarza Ericha von Da-nikena Wspomnienia z przyszBo[ci.4 Antypater z Sydonu (II w. p.n.e.), autor wielu epigramów z WieDcaMeleagra, który obejmowaB utwory wspóBczesnych mu i dawniejszych uBo-|one alfabetycznie - w[ród nich wiersze Archilocha, Safony, Mojro, Simo-nidesa i in.5 Antypater, Antologia PalatyDska, IX, 581 przekBad za J. E. Romer, Siedemcudów [wiata, przeB. Wiktoria Melech.5 Filon z Bizancjum, O siedmiu cudach [wiata; przeB. Jerzy Aanowski,w: Szlakiem siedmiu cudów staro|ytno[ci, W-wa 1961.6 Pismo Zwite Starego i Nowego Testamentu, Wyd. Pallotinum, PoznaD- Warszawa 1980.8 Robert Koldewey - architekt, archeolog i historyk sztuki ( 1855- 1924), |ebymie [rodki do |ycia, pracowaB jako nauczyciel w szkole zawodowej w Zgorzel-cu, gdzie wygBaszaB wykBady o kanalizacji. ZorganizowaB pierwsz naukowekspedycj archeologiczn na Zrodkowym Wschodzie (1889 r.). przez dwa-dzie[cia lat kierowaB wykopaliskami w Babilonie, dziki którym poznano rozpla-nowanie staro|ytnego miasta - [witynie, paBace, domy, magazyny, drogi[witych procesji, bramy, mosty, i pot|ne otaczajce je mury, które podwzgldem dBugo[ci byBy na drugim miejscu po Wielkim Murze chiDskim.~ Pismo Zwite Starego i Nowego Testamentu, Wyd. Pallotium, PoznaD- Warszawa 1980.10 Nic nie wywarBo takiego wra|enia na wojsku Aleksandra i jego biografach,jak Babilon nad Eufratem, mimo |e byli przygotowani na to, co zobacz,przez entuzjastyczne, cho nie zawsze [cisBe, opisy wcze[niejszych historykówgreckich. Sami Grecy stworzyli potem legend o mitycznej królowej Semira-midzie, ambitnej, kochajcej zBoto, namitnej, a wic peBnej cech im bliskich,która zbudowaBa najpot|niejsze w dziejach miasto. Babilon staB jakby w po-Bowie drogi midzy sennym marzeniem a przebudzeniem chrze[cijaDskim.ByBo to miasto na KraDcu [wiata, miasto setek bogów i staro|ytnych bohater-skich królów.~ ~ Szczególnie niezwykBa jest marmurowa gBowa, jeden z najpikniejszycheKsponatów muzeum miasta Rodos. W gstych loKach wykutych gBbokow marmurze, wida tworzce krg otwory, wy|Bobione w regularnych od-stpach, z których kiedy[ sterczaBy spi|owe lub srebrne bolce. To [lad posymetrycznie rozBo|onych wokóBgBowy Heliosa promieniach aure-oli. Mamy zatem przed sob He-liosa: mBodego m|czyzn z obró-con gBow, krconymi wBosami,|yw pikn twarz - nowy typwizerunku, wyrosBy z rzezby trady-cyjnej. GBowa marmurowego po-sgu jest tak obrócona, jakby kto[uderzyB boga lekko w rami. Ka-mienne oczy wpatruj si dalekow horyzont, loki zdaj si powie-wa na wietrze. L[nica, jakby póB-przezroczysta powierzchnia mar-muru przypomina ludzk skór.Wydaje si, |e gdyby na marmurzeusiadBa mucha, bóg parsknBby ni-czym koD.12 Archeolodzy zwabieni legen-dami i nadmorskim poBo|eniemtwierdzy [w. MiKoBaja na Rodoslicznie zwiedzali j przez ostatniesto lat. Byli zaskoczeni du| ilo[cistaro|ytnych marmurów wmuro-wanych w [ciany z piaskowca wewszystkich punktach, które wyma-gaBy wzmocnienia: w oknach i pro-gach drzwi, w bramach i na sta-nowiskach dziaB. Na wielu z nichwidniej wyryte ró|ne inskrypcje.Jeden z archeologów, Albert Gab-riel sugeruje, |e z marmurowychbloków, odkrytych pózniej, skon-struowany byB fundament anty-cznego Kolosa, a pozostaBe mogBytworzy wntrze tej konstrukcji.Jest to, by mo|e, jaki[ namacalny[lad po dawno zaginionej rzezbie.13 Pauzaniasz, Wdrówki poHelladzie, ks. 5, X, przeB. J. Niemir-ska-PliszczyDska.14 Filon z Bizancjum, O siedmiucudach [wiata, przeB. Jerzy Aanow-ski, w: Szlakiem siedmiu cudówstaro|ytno[ci.15 Pantarkes, chBopiec z Elidy.OdniósB zwycistwo w konkurencjichBopicej w mocowaniu si naosiemdziesitej szóstej olimpia-dzie.16 Sama bogini miaBa szczególny zwizek z pienidzmi. Pierwsza na [wieciezBota moneta, z wyrytymi na niej symbolami Artemidy-Kybele, zostaBa wybitasto pidziesit lat wcze[niej z kruszcu wydobytego z rzeki Paktolos koBoSardes. Archeolodzy odnalezli znaczn ich liczb, równie| te najstarsze,w szczelinach popkanych podBóg [wityni."Mauzolos z karii rzdziB persk prowincj znajdujc si na terenie dzisiej-szej poBudniowo-zachodniej Turcji, w pobli|u wyspy Rodos. W czasach AleKsan-dra ten region byB najwa|niejszy w [wiecie greckim, stanowiB te| centrum [wiatasiedmiu cudów, gdy| trzy spo[ród nich zbudowano w odlegBo[ci stu sze[dzie-siciu kilometrów jeden od drugiego na tym samym piknym wybrze|u mors-kim. W cigu dBugich lat swych rzdów zawieraB rozsdne sojusze z innymimiastami tego regionu, a| do czasu, gdy prowincja, któr zarzdzaB, wzrosBaw tak potg, |e zagroziBa nawet Atenom. Mauzolos zatrudniaB najlepszychówczesnych architektów i rzezbiarzy i trzymaB ich przy sobie caBymi latami.18 British Museum Baedeker przyznaB trzy gwiazdki rzezbom z Mauzoleumw HaliKarnasie. W[ród fragmentów tej sBynnej budowli s m.in.: koBo z rydwanuMauzolosa, gBowa i zad jednego z gigantycznych rozmiarów koni zaprz|o-nych do rydwanu Mauzolosa; figura kobiety znalezona w ruinach; posgMauzolosa zrekonstruowany z 77 fragmentów; tors kobiety, osiem lwów,fragment jezdzca w stroju perskim." Kawalerowie rodyjscy, mnisi zakonu, którego celem byBo wspieraniei ochrona ubogich pielgrzymów chrze[cijaDskich, pocili mury ze [cian Mau-zoleum na kawaBki, rozbijali na miejscu niezwykBej pikno[ci rzezby, u|ylifryzów z Mauzoleum jako elementów dekoracyjnych murów twierdzy. Przezkilkaset lat fryz przedstawiajcy walk Amazonek z Grekami podniecaB war-towników strzegcych bram twierdzy. Herb Plantagenetów na Wie|y Angiel-skiej ozdabiaBy lwy zabrane z antycznego grobowca. Rzezby zdobice murytwierdzy podziwiaBo w cigu stuleci wielu podró|ników a| do 1840 roku,kiedy to lord Stradford de Redcliffe poprosiB suBtana o zgod na przewiezienieich do Anglii. Č ů CJhnH68 [n|v‡H ˛9ŠY [ěÂČ üüüüüüüüüüüüüü1$68 [n|v‡H ˛9ŠY [ěÂČ #0P°Đ/ °ŕ=!°‰"°‰#‰$‰%° [.@ń˙. StandardowymHBA@ň˙ĄBDomy[lna czcionka akapitud˙˙˙˙Č Č Č 1>oyŤšçńúw€ˇĆë˙AL{ŠťĆÖÜŢăäęü ƒŽťĘ&DT„ŠŔČăú!2IY‡•ŸłŘé+;jwĽą NY“ŸŃŮáë"*VfgwŠ˛Óâő  ! ; C S \ † Ž “ ™ Ę Ř Ů ë   % / F O i r ‡ “ ­ ś Ë Ö cf R!cf˙˙StanisBaw Jakubowski!F:\BOOKS\SFINKS\7CUDOW ZWIATA.doc˙@dPG‡ŸTimes New Roman5€Symbol3& ‡ŸArial"ˆĐŠŁjTŚŁjTŚ…%âŐmČ$Š˙˙ Giinter Kle???StanisBaw Jakubowskiţ˙ŕ…ŸňůOhŤ‘+'łŮ0hˆ¤°źČÜ ü $ 0 <HPX`â Giinter Kleiin????? Normal.dotStanisław Jakubowski83anMicrosoft Word 8.0i@@– ôĂŔ@– ôĂŔ…%âŐţ˙ŐÍ՜.“—+,ůŽDŐÍ՜.“—+,ůŽ<ř hp€ˆ˜  ¨°¸ Ŕ ŘâPFRON ČmŠć  Giinter Kle Title˜ 6> _PID_GUIDâAN{BD064FC0-2FF8-11D5-A595-00105A09D6B6}  !"#$%&'()*+,-./0123456789:;<=>?@ABCDEFGHIJKLMNOPQRSTUVWXYZ[\]^_`abcdefghijklmnopqrstuvwxyz{|}~€‚ƒ„…†‡ˆ‰Š‹ŒŽ‘’“”•–—˜™š›œžŸ Ą˘Ł¤ĽŚ§¨ŠŞŤŹ­ŽŻ°ą˛ł´ľśˇ¸šşťź˝žżŔÁÂĂÄĹĆÇČÉĘËĚÍÎĎĐŃŇÓÔŐÖ×ŘŮÚŰÜÝŢßŕáâăäĺćçčéęëěíîďđńňóôőö÷řůúűüýţ˙ ţ˙˙˙   ţ˙˙˙ţ˙˙˙ !ţ˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙&ţ˙˙˙ţ˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙Root Entry˙˙˙˙˙˙˙˙ ŔF ˛V¸ôĂŔŔă.źôĂŔ(€1Table˙˙˙˙˙˙˙˙ WordDocument˙˙˙˙˙˙˙˙%SummaryInformation(˙˙˙˙DocumentSummaryInformation8˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙CompObj˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙j˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙ ˙˙˙˙ ŔFDokument Microsoft Word MSWordDocWord.Document.8ô9˛q