ADAM CZARNOWSKI Wędrówki przez Pogórze Karpackie i Beskidy "Wydanie drugife,.poprawione' , ^ - Warszawa 1986 Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne Okładkę i stronę tytułową projektówal Tadeusz Pietrzyk Fotografie zamieszczone w tekście i na okładce Adam Czwiióws^ 'Redaktor Henryk Trójnar Redaktor techniczny Joanna Krawczykiewicz Korektor Barbora Ma&lińska ISBN 83-02-02377-9 (c) Copyright 'by Wydawnictwa Szikolne i Pedagogiczne Warszawa 1986 Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne Warszawa 1986 Wydanie drugie poprawione. Nakład 9840+160 egz. Arkuszy druk.: 3,375/32, wyd.: 5,1 Papier druk. sat. kl. IV, 70 g, 82X104 cm Oddano do składania 1985-04-20 Podpisano do druku 1985-11-19 Druk ukończono w styczniu 1986 r. Bielskie Zakłady Graficzne, żarn. 22/85 Cena zł 61,- WĘDRÓWKI PRZEZ POGÓRZE KARPACKIE l BESKIDY Przede mną były wakacje i nieznany, tajemniczy świat gór zapowiadający przygodę. We mnie zaś narasitała ciekawość. Ciekawość ta sprawiła, że w ciągu lat szkolnych i później przewędrowałem nasze góry' wzdłuż -i .wszerz, a nawet... zaglądałem do ich "środka".. .. . . Góry ukazywały mi się wciąż inne - w zmiennych kształtach szczytów i dolin, w przeróżnym kolorycie pór roku, wschodów i zachodów słońca, w nastrojowe j szaro-soi mgieł. W górach szumiały strumienie i drzewa, pachniały łąki i lasy, a czasem śpiewał wiatr. W górach* spotykałem też ludzi i oglądałem daieła ich rąk. ' ' " Szczególnie ukochałem Beskidy wraz z Pogórzem. Nie zliczę dzisiaj .godzin i dni, które .spędziłem na ich szlakach - wędrując lutb obozując w namiodie. Nie pattniętalm już, ile przedeptałem kilometrów i na jak liczne wytrwaie wspinałem się wierzchołki, aby dokonywać wciąż nowych dla mnie odkryć. Wędrowałem samotnie, z przyjaciółini lub w grupie kolegów. Nieodłącznym towarzyszem był roi zawsze aparat fotograficzny. Tak poznałem i "przeżyłem" góry, cząstkę ojczystego kraju, gdzie nagromadzona jeat wielka rozmaitość form terenu, roślinności, bogactw naturalnych, gdzie bardzo zmienny jest klimat, a człowiek w trudzie gospodaruje i tworzy dorobek własny oraz społeczny. Gdy teraz po wielu już latach myślę-o tycK"swoich doznaniach, gdy przeglądam fotografie i rysiunkf--wid^ę ciąg obrazów oraz zdanzeń. Porządkuję je l okładam w logiczny ciąg problemów, chociaż napotykałem je w innej nieraz kolejności. Wszystko to przekazuję Warn, jako całościową, chociaż na pewno bardzo skróconą i nie szczegółową wiedzę o Pogórzu Karpackim i Beskidach, w fonmie opisów wędrówek i uzupełniających je wyjaśnień. Uproiszozona małpka ułatwi Warn orientację, czyli "wędrówkę przez Pogórze Karpackie i Beskidy", a/może też zaprowadzi na prawdziwe górlskie'śnieżki. Pogórze Karpackie i Beskidy - podział fizycznogeogra-ficzsny (patrz mapka). I. Pogórze Karpackie 1. Pogórze Śląskie 2. Pogórze Wielickie 3. Pogórze Cliężkowickie 4. Pogórze Dynowsklie - 5. Doły Jasielsko-Sanocklie II. Befakid Średni 6. Beskid Śląski 7. Beskid Mały 8. .Kotlina Żywiecka 9. Beskid Makowski III. Beskid Wysoki 10. Beskid Żywiecki 11. Beskid Wylapowy 12. Gorce 13. Beskid Sądecki 14. Kotlina Sądecka IV. Beskid Niski V. Bieszczady Moje hobby Wakacje. Góry. Od razu pobiegłam nad rzekę, która zwabiła mnie swym szumem. Na wodzie błyskały odbicia słonecznych promieni. Fale pluskały pośród kamyków. Ile ich tam mogło być? Tysiąc? Na pewno mililon, albo i więcej! Były przeważnie szare, płaskie i zaokrąglone, malutkie i wielkie. Zacząłem brodzić po wodzie i przyglądać się im z bliska. Wtedy dopiero ujrzałem pośród maisy szarych kamieni inne jeszcze kształty i" kolory. Oto białe, kremowe i brunatne kulki. Oto jakiś kamyk w białe żyłki, koło niego "jajko" z różnokolorowych ziarenek. Ale, co to? Płaska figurka misia z wielkim białym okiem. Besfcźd iS'qdec?<;ź. Otoczaki w korycie Popradu 6 Szedłem dalej i dalej wpatrzony w dno rzeki, jakby urzeczony kolorami i kształtami kamyków. Wybierałelm coraz to nowe okazy; Coś niepojętego 'działo się ze mną - odkrywałem ciekawy, nie znany mi dotąd świat. To "coś" było coraz silniejsze. Codziennie wędrowałem wzdłuż rzeki lub potoków wyszukując "dziwnych" kamyków, cieszyłem się ze znalezionych okazów i chciałem ciągle zdobywać nowe. Szło to niełatwo, gdyż większość kamieni była szara o zbliżanych kształtach. I tak z dwóch kolejnych wakacji, które spędzałem z rodzicami w różnych częściach Beskidów, przydźwigałem do domu niemało kamieni, popakowanych w pudełka z wypisanymi nazwami rzek. Niektórzy śmieli się z tych zbiorów. Ale moje hobby było silniejsze i nic nie potrafiło go 'złamać, przeciwnie budziła się we mnie coraz większa pasja zbieracza, tęskniłem za codziennymi poszukiwaniami w potoka'ch, 'śniły mi się one po nocach. Równocześnie rosła ciekawość: skąd się wzięło tyle różnych kamieni? Rozwiązany szyfr Zagadkę rodzaju i pochodzenia moich "kamieni" chciałem uparcie rozwiązać sam, nie pytając nikogo o radę. Słyszałem od kogoś, że kamienie spadają z gór. A więc, co jest na dole, musi być też i na górze - myślałem. Postanowiłem 'więc robić poszukiwania w górach otaczających doliny rzek. W czasie kolejnych wakacji uzbroiłem się w wielki młotek i chlebak. Najpierw zbierałem w wodzie różne rodzaje kamyków i wkładałam je do chlebaka. Potem wspinałem się na stoki szukając wystających skał, w które tłukłem zawzięcie młotkiem. Skały łupały się w ostre od-łaimiki, szare W kolorze •- podobne do więkiszości moich kamieni; nie .były one jednak zaokrąglone i gładkie, jaik Głazy w korycie Szczawnika w Beskidzie Sądeckim te z rzeki. Nie miałem'; więc pewności, czy są to "takie same kamienie". Później natknąłem się na płytę skalną z białymi żyłkami. Żadnych jednak kolorowych ani "liniowanych" skał nie ydał'0 mi się odnaleźć, pomimo że .ręka mi spuchła od ciągłego walenia młotkiem. Z powodu tych niepowodzeń rzadziej już wyprawiałem się na "łowy". Ciągle też trapiły mnie myśli: może moje kamienie pochodzą gdzieś z dalekich terenów? A jeśli tak, to w jaki isposób się tu znalazły? Niedługo skończyły się wakacje. Nadeszły zwykłe przygotowania przed pójściem do szkoły. Nowe książki, zeszyty. Zajrzałem do podręcznika geografii i serce zabiło mi mocniej z emocji. Prawie na początku był rozdział o skałach i tworzeniu się gór. No, nareszcie znajdę rozwiązanie1 moich kamiennych zagadek! Z niecierpliwością przerzu--całem kartki książki. Niebawem wiedziałam już, że kamienie to różne rodzaje sikał. Zaopatrzyłem się też (zgodnie z zaleceniem książki) w szkło powiększające i roapo-i znawałem kolejno okazy mojej kolekcji. Starałem się na^ stępnie uporządkować je według materiału, z jakiego były zbudowane. Nie należało to do łatwych zadań! Z niecierpliwością oczekiwałem dnia, kiedy będę mógł pokazać je w szkole. Oto przykład jak opisywałem swoje zbiory. Wygląd skały Gdzie znaleziona Nazwa skały i jej pochodzenie l. Szary, zaokrąglo Soła Piaskowiec - ny ze zwięzłych olsadowa ziarn piasku 2. Szary, warstwo- ŁoisoOiha Piaskowiec - wany w paski osadowa- czerwone i bru natne 3. Kremowy, Łoisoamia Piaskowiec - zaokrąglony, osadowa warstwowany w ciemne "słoje drewna" 4. Popielaty, płaski Poprad Piaskowiec z kalcy- z białymi żyłkami tem - osadowa i popielaty "miś" z białym,,okiem" * 5. Popielaty, płaski Kamie Piaskowiec z kalcy- ze stępionymi, nica tem - osadowa białymi "zębami" (tzw. szczotka kal- cytowa) 9 Wygląd skały Gdzie znaleziona ' Nazwa sikały i jej pochodzenie 6. Okrągły, popiela- Soła Zleplieniec - taszary z białymi . •osadowa i brunatnymi ziarnami żwiru 7. Cienkie, popielate Wisłok Łupek - osadowa płytki, rozpadają ce się na wanste- . wiki 8. "Jajko" z koloro- Dunajec Granit , wych ziao-n (ska Głęlbinowa (przy- lenia, kwarcu, wleczona w Beska- imiki) dy z Tatr) Tworzenie się skał i gór Przed .paruset milionami lat,, ma miejscu dzisiejszych Beskidów znajdowało się wielkie obnażenie, a w nim szumiało morze. Wokół wznosiły się wysokie lądy, 'a na morzu wyspy. Były one zbudowane głównie z granitów i łupków krystalicznych i ulegały wielu procesom niszczenia (patrz rozdział pt. "Jak niszczeją sikały?"). Między innymi były one rozdrabniane siłą wód rzecznych, uderzeniami fal moriskich i gwałtownymi podmuchaimi wiatru. Liczne cząstki skalne osiadały warstwami na dnie morza. Na spodzie gromadziły się cząstki najcięższe, a nad niani lżejsze. Najpierw więc osiadł żwir, pomad nim - lżejszy piasek, na wierzahu zaś ił. Proces ten powtarzał się wielokrotnie w dłuższych lub krótszych odstępach czasu. W ten sposób utworzyły isię na dnie morza liczne, cieńsze i grubsze warstwy, o różnej strukturze cząstek skalnych, a więc powstały piaskowce (o grubszym i drobniejszym ziarnie), 10 łupki, marigle. W miejscach, gdzie w wodzie istniały silne prądy, cząstki nie mogły osadzać się swobodnie i tworzyły wymieszaną masę; talk powstały zlepieńce. Przez długie lata pod wpływem nacistku mechanicznego i procesów chelmioznych następowało wiązanie, czyli spajanie tych luźnych pierwotnie cząstek skalnych, stawały się one coraz bardziej twarde. ' W czasie długiego okresu, gdy tworzyły isię Osady, następowało również wypiętrzanie okolicznych lądów i wysp, a cały basen monski zapadał się; dlatego nagromadziła się wielka licziba osadów skalnych 1. Około 100-4:0 milionów lat temu w dnie morza nastąpiły ruchy górotwórcze. Warstwy osadów zostały wy-dźwignięte, oderwane od podłoża i przesunięte w kierunku północnym. Uległy też one parokrotnie nasunięciu na siebie, zostały pofałdowane, a miejscami wgniecione. Po wyniesieniu z mórz nastąpiło wyschnięcie i dalsze stwardnienie skał. ' ' . Grubość poszczególnych warstw bywa różna, a ogólnej ich liczby nie można oikreślić - jest ich bardzo dużo. Naprzeimiianiełgłe warsitwy (tzw. przekładaniec) piaskowców, łupków, margli i zlepieńców nazywa się fliszem karpackim. Piaskowce są najtwardsze, margle najbardziej miękkie. Pośród tych zasadniczych rodzajów skał wystę- 1 Określeniem "skała" nazywamy skupienie pojedynczego minerału lub mieszaniny minerałów zwięzłych lub sypkich.. A więc sikałami są n'p.: piasek, margle, łupki, zlepieńce itd. W mowie potocznej określeniem "skała" oznacza się zazwyczaj dużą, zwięzłą formę skalną - a więc.nie jest ono w pełni prawidłowe. Większe odłamki zwięzłych skał nazywane są potocznie głazami, a mniejsze po prostu kamieniami - co jest 'oczywiście wyrażeniem uproszczonym. W gospodarce istnieją'ponadto . określenia: kamień budowlany, kamień drogowy. . , ' Określeniem "warstwa skalna" nazywamy zespół równoległych form skalnych o jednakowych - w przybliżeniu - grubościach, przebiegających na zina.ce.nych przestrzeniach. Warstwy oddzielone od siebie wyraźnymi płafiaczyanairhi nazywamy;' ławicami.; l.lt pują jeszcze w Beskidach niewielkie "wkładki" rogowców - zbudowanych z odmiany kwarcu - chalcedonu oraz kalcytu - czyli .składnika wapieni, który pochodzi ze skorup drobnych zwierząt, jakie żyły w pradawnych morzach; spotyka się również nieliczne iskaimieliny, czyli szczątki dawnych roślin i zwierząt Co kryje się w ziemskiej skorupie? Dowiedziałem isię więc, że 'skały osadowe tworzyły się głęboko na dnie pradawnych mórz, a potem zostały wy-.dźwignięte w górę. Ogarnęła mnie nowa pasja. Od małych kamieni zwróciłem teraz swoją ciekawość ku wielkim ławicom skalnym i całym górom. 'Zasobny w podstawową wiedzę nabytą z książek, wędrowałem w czasie nowych wakacji ile się dało, i uparcie szukałem śladów przeszłości skorupy ziemskiej w wydżwigniętych ku górze malsach skalnych. Były to bardzo urozmaicone wakacje. Najpierw przebywałem u rodziny koło Krosna nad Wisłokiem. Stamtąd zrobiłem wiele wypraw w Beskid Niska, w końcu odbyłem wspaniałą wycieczkę w Bieszczady, o czym marzyłem od dawna. W tym czasie posiadałem już, kup&any •za własne oszczędności, aparat fotograficzny i wykonywałem zdjęcia ciekawych form terenu. W słoneczny lipcowy dzień .szedłem wzdłuż rzek:! Ropy. Za zakrętem wyłonił się nagi atak, ukazując odsłonięcie warstw skalnych - przekładaniec różnego rodzaju akał, ułożonych równoległymi warlstwami. Wydało mi się, że jakiś wielkolud przekroił górę nożem. Dalej był kamieniołom. Grube ławice szarego piaskowca leżały tu nad cienkimi warstwami łupków i margli, a te znowu na ławicy piaskowca i tak powtarzało się Kuka razy. Ileż tu było kamienna! 12' '. Kamieniołom w dolinie Ropy koło Klimkówki W kamieniołomie pracowali robotnicy zakładając ładunki wybuchowe. Gdy byłem, już daleko, usłyszałem huk odstrzału. Bloki pięknego piaskowca wywożono później ciężarówkami do stacji kolejowej, a statmitąd wędrowały one dalej, aby ozdobić nowe budynki w miastach. Niespodzianka spotkała mnie w dolinie Wisłoka. W górnym biegu tej rzeki odkryłem "żebra" skalne, przegradzające koryto rzeki. Niektóre z żeber łamały się na ostre kawałki. Oczywiście jedną próbkę skały zabrałem z sobą. , Po kilku kilometrach dolina stała się szersza, a jej brzegi były gęisto zarośnięte drzewalmi. Z dna rzeki wystawały liczne podługowate skały - 20, 40, 60 centymetrów ponad wodę. Rysowały się na nich wyraźne, poziome, ciemne linie. 13 To ciekawe - wykrzyknąłem do siebie. Ale w prawdziwy zachwyt wpadłem dalej, gdzie 'Wisłok, za wielkim zakrętem skrył się'w głęboki jar. Wyobraźcie sobie wysokie, sitrome brzegi - isitny datki kaniom, a w nich skośne, cienkie i mocoo zaostrzone warstwy piaskowców, sterczące ze ścian jaru. Również i ,z dna wystawały całe serie tych warstw. Jedne z nich były widoczne w wodzie, inne wynurzone, tworzyły coś w rodzaju wanien. Rzeka przelewała się przez nie pienistymi falami. Stwarzało to niezapomniany widok. Wszedłem do wody i zacząłem oglądać to zjawisko z bliska. Zauważyłem na kamieniach poziome, ciemne linie i małe, podłużne wgłębienia - ślady wieloletniej ptracy rzeki w twardej skale. A potem.. wykąpałem się. Woda była tak ciepła, jak nagrzana w prawdziwej waranie, 14 Talk odnalazłem rezerwat geologicany i krajolbirazowy, sławmy przełom Wisłoka koło Boska. Obserwując w innych jeszcze miejscach warstwy akalne, zaciekawiło mnie z fcolei, czy wszystkie góry abu-dawane są z takich skał od stóp po szczyty? . Gdzie zaczynają się skały? Każdy dzień wędrówki wzbogacał .moje oihserwacje i pozwalał naocznie się przekonać o niezwykłych dziejach gór, (które poczęły isię w głębi pradawnych mósrz* .Niejedną jesizcze poiznałem odkrywkę warstw skalnych i to nie tylko w dolinach, ale także wysoko na stokach górskich. Zauważyłem też, że niektóre z waretw leżą, prawie poziomo, inne są nachylone w sitosunku do dna doliny lub ustawione prawie pionowo. Zdarzyły się też warstwy łukowate albo złamane. Ciekawość moja rosła;- Kiedyś znalazłem isię na bieszczadzkich szczytach. Najpierw trafiłem na Połoninę Wetlińsiką. Siedząc pod jej okrytym wysokimi trawami wierzchołkiem, ujrzałem - po raz pierwiszy - tak .rozległy krajobraz. Patrzyłem jak urzeczony na szczyty gór, coraz dalsze i dalsze, na różny • koloryt dolin, stoków, wierzchołków, nieba. I doznałem nowych uczuć. Nie wiedziałem jak je określić- ot jakby spadł ze mnie jakiś ciężar i wszelkie troski, a wystąpiła wielka radość i siła... Zerwałem się z miejisca i zacząłem biegać po szczycie. I nagle ujrzałem, że pośród traw wystają liczne ławice skalne. Ale dopiero następna bieszczadzka wycieczka przyniosła mi prawdziwą rewelację. Mozolnie, pośród lasów i łąk wtapinałeim się na Bukowe Berdo, a poiłem ujrzałem przed sobą długi grzbiet Krzemienia. Z całej jego grani wystawały skośne iskałki. Niektóre z nich miały po kilka metrów wysokości, ^posiadały z jednej sitnony urwniska, a poza 15 Bieszczady. Wźdofc na Krzemień i Halicz tym były spękane i rozsypywały się jakiby w cegiełki. Widok był niezwykły. • Początkowo nie zauważyłam, że sikały tworzyły dwa poziomy-jeden nieco wyżej od drugiego. A więc? No oczywiście, były to dwie główne warstwy .(piaskowca tworzące wychodnie na szczycie. Spojrzałem wzdłuż mich. Na sąsiednim stoku Kiczerki rysowało się wyraźnie parę podobnych, ostrych, grzbiecików schodzących ku dolinie. Tak - po nitce do kłębka - przekonałem się, że warstwy skały sięgają od dolin po szczyty, że są przeważnie pochylone i wypełniają całe "wnętrza" gór. . ' Ileż może być tych warstw? Taki na przykład Krzemień ma wysokość 1335 im n.ip.im., a jego masyw wznosi się około 600 metrów ponad poziomem głównych, otacza- 16 . jących dolin. Jak zaś głęboko w skorupie ziemskiej zaczyna się skalny trzon, tego nie mogłem pojąć, ale ogrom mas skalnych wzbudził we minie podziw dla potęgi gór. Układ warstw skalnych Ruchy górotwórcze spowodowały deformacje układu" warstw skalnych1. Zostały one w różny sposób sfałdo-wane, w następstwie czego możemy dziś Obserwować warstwy ułożlone ukośnie, pozioimo. lub pionowo. Czasem też zdarzają się warstwy pęknięte i przesunięte w pionie (tzw,' uskok). Wansitwy skalne, których normalny układ zastał zaburzony przez ruchy górotwórcze, nazywamy fałdami. W fałdach wyróżniamy dwa elementy: wypukły, wygięty ku górze, który nazywamy siodłam lub antykliną l wklęsły, wygięty w dół, zwany łękiem albo synklimą. Górne części fałdu bardzo często nie istnieją, gdyż zostały zniszczone (zrównane) przez działanie sił niszczących (patrz rozdział: "Jak niszczeją skały"). Najczęściej - na Pogórzu Karpackim i w Beskidach - możemy zaobserwować warstwy ukośne, czyli pochylane pod różnym kątem do poziomu. Kąt nachylenia na- ' zywamy upadem. Na przeważającym obszarze Beskidów Zachodnich antykliny są nachylone ku północy lub północnemu wischodowi. W Beskidzie Wischodnam aintykliiny nachylane są w większości na południowy wischód. Wiąże się to z kierunkiem działania sił górotwórczych i fałdowań. Warstwy skalne fliszu sięgają głęboko w górną część skorupy ziemskiej, czyli litosfery. Przeprowa^BIBm iskidach badania za pomocą bardzo głęlbakKiff^w^! zwołały stwierdzić, że warstwy fliszu kagoackielgo ______ ^ •"^ 1 Dział geologii zajmujący się układem toniką. 2 - Wędrówki przez Poeórz przez Pogórze]... -Ą^\l rwane 'od macierzyistego (podłoża, a puchy górotwórcze przesunęły je na północ około 25 Ism. Układ warstw skalnych można najlepiej obserwować w odkrywkach naturalnych (taw. odsłonięciach), np. na zboczach dolin rzecznych, albo w odkrywkach dokonanych przez działalność człowieka - przede wszyatkiim w ka-miemołamach. Woda pocięła góry Wispimałem się kiedyś pod górę wzdłuż łąki, skrajem Lasu. Tu było przecież inaczej - powiedziałem głośno do siebie, zaskoczony zmianą zauważoną na drodze moje'j wędrówki. Pamiętałem doskonale to miejisce, gdyż przed kilku laty odbywałem tam iswioje ulubione spacery. Dawniej biegła tamtędy wąska ścieżka, wgłębiona nieco w podłoże (między trawami. Rosły tam zawsze koło niej fioletowe. dzwonki. Teraz zaś szedłem kamieniistym jarem, którego dnem płynęła mała struga. Ściany wąwozilku sięgały ma. (początkowo na wysokość ramion. Dalej nałomialsit, gdy posuwałem się w górę, stawały się coraz niższe. Ale naigle 'ujrzałem na mej drodze jakiby próg i wyrwę, z której wypływała woda i wyszedłem na znaną ma. ścieżkę. Zaciekawiła mnie ta zmiana. "Usiadłem i zacząłem się przyglądać ujrzanemu zjawisku, a potem rozejrzałem się w krajobrazie. Pięknie wyglądały góry pokryte zielonymi lasami. Promienie zachodzącego słońca rysowały wyraźne kontury szczytów i cieniste smugi dolin. W dole, pośród częściowło łagodnych, a miejiscamiii stromych stoków, płynął Poprad. Uchodził do niego, pieniąc się, potok wypływający z bocznego jaru. W stronę tego właśnie potoku wiodła moja ścieżka, a raczej obecnie jar ze strumykiem. . To ciekawe - powiedziałem znowu do siebie, chyba powstaje tu nowa rzeka, która z czasem wyżłobi dolinę? '• -.Przypominały mi stię w tej chwili różne doliny i jary. 18 Besfcźd Żywiecki. Biała Wisetka niedaleko źródeł Czyżby wszystkie je wyżłobiła woda? Może powstały w jakiś inny sposób? Zacząłem odtąd w czasie moich wędrówek dokładniej oglądać doliny, studiować mapy i widziany krajobraz. Nasuwały 'aię wciąż nowe wątpliwości. Jak na przykład mogła powstać głęboka i kręta dolina Popradu, która przecina przecież w poprzek cały główny grzbiet karpacki? Albo skąd wzięła się dolinka rozcinająca na wskroś pasmo.' 'ciągnące się wzdłuż rzeki Ropy, tak, że można nią przejść wzdłuż potoku, na "drugą stronę góry"? Albo w Bieszczadach: główne ich pasmo rozdzielają potoki Nasiczniańsfci i Wołoisaty. Stwierdziłem Więc, że w niektórych częściach gór są "zwyczajne" główne doliny z bocznymi odgałęzie- 20 niami, a w innych partiach Beskidów pasma pocięte kratką dolin. Wiele musiałem przeczytać książek, aby poznać i zrozumieć historię powstania różnych rodzajów dolift. l Przełom Przeeewóz...! Przeeewóóóz...! Domosne wołanie rozległo się po dolinie i wracało odbite echem od zielonych stoków: prze ... óz... prze... óz... .. Staliśmy nad Sanem. Mój czasowy opiekun - leśniczy głośno wzywał przewoźnika. Wreszcie w krzewach po drugiej stronie rzeki zamajaczyła sylwetka człowieka. Za chwilę bystry nurt przecięła łódź i silnie odepchnięta drągiem zachrobotała o kamienie koło naszych nóg. - To macie gościa - rzekł przewoźnik do leśniczego wskazując na mnie wzrokiem. - Przyjechał z Warszawy. Chce zobaczyć. przełom. Popłyniecie na zakola? Niebawem znaleźliśmy się pośrodku rzeki. Jej koryto. było tu dość szerokie. Po chwili usłyszałem głośny szum. Równocześnie mocny prąd szarpnął łodzią, która nabrawszy szybkości spłynęła przez niebezpieczne bystrze. Pędziliśmy wprost na stromą ścianę doliny. Raptem przewoźnik mocno wsparł się na drągu, a łódź przemknęła łu-ikiem pod skałą i sterczącymi u jej stóp głazami. Rzeka zakręcała w lewo. Koryto zwęziło się znacznie. Wydawało się, że ściana doliny zamyka dalszą drogę. Drzewa schodziły tu ze stoków wprost do wody. Trudno było odgadnąć, w którą teraz stronę skręci rzeka. Zagadka została jednak szybko rozwiązana: nastąpił ostry skręt w prawo, a jpotem łagodny łuk w lewo. . ,.,' i - Jesteśmy w przełomie Sanu - odezwał się leśni-; czy. Tutaj dolina najwęższa, a góry nazywają się Słone. - Ale to obszar Pogórza - wtrącałam." 'v 211 - Oczywiśoie, to Pogórze Dynowskie. Są tu jednak stosunkowo wysokie wzniesienia, zwłaszcza po wschodniej stronie Sanu. Rzeka, od Leska po Przemyśl, liczy 150 hm długości, ale gdyby mierzyć po linii prostej, to nie będzie 90 km. San płynie ciągle zakolami; nie zliczyłbym ich ilości. Nie ma tu, na wielkiej przestrzeni, mostów. Z brzegu na brzeg przepływać moana promaimi lub łodziami. Tyroczalsem szum rzeki uciszył się. Wpłynęliśmy na spokojną wodę w szerokiej dolinie. Krajobraz wydawał się dziki, pełen tajemniczego uroku. Ostro rysowały ,się wierzchołki nadbrzeżnych wzniesień pokrytych gęstym, młodym lasem liściastym. W górze płynęły wolno kłębia-fste obłolai... Z chwilowej zadumy wyrwał mnie głos przewoźnika: - No, trzeba do brzegu, bo spłynęlibyśmy za daleko. - Dziękujemy! 22 Leśniczy poprowadził mnie na nadbrzeżne wzgórze. Szliśmy przez gęsty las bukowy, aż nagle otworzył się szeroki widok. W dole, oświetlony zachodzącym słońcem, błyszczał San. Byliśmy pośrodku wielkiego zakola. Na prawo, w szerokiej części doliny rozłożyła się wioska. W lewo rzeka gubiła się pośród gór, aby dalej znowu ukazać swe bystre wody. Przełom... W późniejszych wędrówkach wiele jeszcze poznałem przełomów gómskich rzek. Jedne z nich były długie, inne krótsze, lecz zawsze malownicze, zaskakujące ciekawą formą krajobrazu, intrygująco, co też nowego ukaże się za kolejnym zakrętem doliny. Kilka z nich specjalnie utkwiło mi w pamięci: przełom Raby koło Myślenic, Ropy koło Klimkówki, Wisłoka w pobliżu Beska, no i najwspanialsze -- Dunajca pod Kłodnem i Tylmanową oraz Popradu od Leluchowa po Rytro, na wskroś głównego karpackiego grzbietu, przez Beskid Sądecki. Ale, zapomniałbym przecież o przełomach Sanu przez Góry Słone i Bieszczady, które posiadają jedyny w swoim rodzaju urok dzikości, Jak powstawały Fpowstawają doliny? Doliny potoków i rzek tworzą się na skutek stopniowego drążenia i wymywania skał przez wodę. Początkowo, na stokach gór - zwłaszcza pozbawionych gęstej roślinności lub twardej warstwy skał - wody opadowe wymywają bruzdy, którymi odbywa się ich odpływ. Z czasem bruzdy te stają się coraz głębsze, łączą się często w szersze systemy, a .czasem nawet wytryiskują z nich źródła, które dają początek strumieniom. Płynąca woda drąży energicznie podłoże, w następstwie czego koryto powoli wgłębia się (nazywamy to erozją wgłębną). Równocześnie, na początku koryta wymywany jest materiał skalny, koryto cofa się (erozja wsteczna). Proces ten w przypadku dużego strumienia może z czasem doprowadzić do przecięcia pasma 23 górskiego i połączenia koryta potoku z inną doliną i płynącymi w niej strumieniem; potok, którego źródła znajdują się niżej, ściąga wtedy do swojej doliny część wód strumienia wyższego. W ten sposób tworzy się przełam zwany regresy jnym (inp. dolina Soły). Jeśli w podobny sposób przecięty zostanie dział wodny, maistępuje tzw. koptaż. Inne doliny powstawały w czasie powolnego wznoszenia się masywów górskich. Rzeka płynąc pierwotnie po płaskim terenie nadążała "przepiłowywać" podnoszący .się sną jej drodze oibsizar. Był to oczywiście proces bardzo powolny. W ten sposób powstawał przełom aintecedentny (inp. dolina Dunajca, Popradu w Beskidzie Sądeckim). 'Podobnie powstawały przełomy epigenetycane, z tą Jednak różnicą, iż rzeka drążyła najpierw głęboko dolinę w miękkich skałach, następnie zaś wgłębiała isię we wzino-Iszące się twarde warstwy (inp. San na Pogórzu Dynowtakim i w Bieszczadach). Płynące kamienie Pewnego razu zawędrowałem w dolinę jakiejś rzeczki. Wiodą była w niej niespokojna i mętna, gdyż w nocy 'ąpadł ulewny deszcz. Usiadłem na aboczni dolinki obserwując pieniące .się z hukiem między kamienaalmi fale. Raptem zauważyłem, że małe drzewko rosnące tuż nad 'sąsiednim brzegiem rzeczki zaczęło 'się pochylać i wreszcie powallone spłynęło z rwącą wodą. Po chwili oderwało się od stoku, w ślad za nim, kilka sporych kawałków skały i potoczyło z falami. Potem zaczął padać deszcz. Musiałem więc wrócić do domu, gdzie przez dwa dn-ri więziła mnie niepogoda. Z balkonu patrzyłem na rzekę, która rozlała szeroko' i potężnym szumem napełniła całą dolinę. 24 Beskid Sądecki. Głazy z obrywu w korycie Popradu Wreszcie ro'zwairły się chmury i zaświeciło słońce. Ale woda opadła dopiero po dwóch dniach. Nie poznałem brzegów rzeki. Były zasłane wielkimi, kanciaistymi odłamkami skał, gałęziami drzew, powyrywanymi krzewami. Świat pięknych kamyków nie istniał. Wszystko pokrywała szara maź namułu. W zboczu doliny, po którym przebiegała droga, widać było wielkie wyrwy, a z ich wnętrza wystawały nagie, zwięzłe piaskowce. Jakiś oderwany od nich blok tkwił w rzece parę metrów od brzegu. Skuisiło mnie, aby obejrzeć go z bliska. Wszedłem więc do wody. Nogi ślizgały się na kamieniach. Gdy zanurzałem się do kolan, rwący 25 prąd ledwio pozwalał utrzymać równowagę, nogi cierpły z zimna, a po łydkach uderzały stale kamyki. Nagle zachwiałem się i uderzyłem głową o cel swojej wyprawy. Na 'szczęście .skończyło się na guzach i przemoczeniu ubrania. Zaraz jednak powziąłem postanowienie: muiszę śledzić wędrówkę kamieni. "Fabryka" kamieni i piasku Energicznie zabrałem się do śledzenia i zacząłem zbierać dowody wędrówki kamieni. Przypomniałem isobie moje pierwsze wyprawy i zbieranie skał. Wtedy jednak, pochłonięty tymi odkryciami, nie zwracałem uwagi na inne, najprostsze wydawałoby się zjawiska. Teraz zaś nastąpił nowy etap mozolnego budowania mojej wiedzy o górach. Nie było dla mnie przejść trudnych lub wręcz niebezpiecznych. Gdy tylko ujrzałem jakiś głaz w dolinie, wspinałem się wbrew rozsądkowi - na urwiska, pośród niesamowitych nieraz gąszczów, aby odnaleźć jego macierzystą ławicę skalną. Oczywiście nie wispominałem niko-mu o tych ryzykownych wyprawach. Liczne jednak sińce, zadrapania i podarte części odzieży budziły u rodziny coraz większe podejrzenia. Kiedyś schodziłem z Turbacza kierując się k'u Mszanie Dolnej. Po wyjściu z lasu ujrzałem w dole potok, a w jego korycie wielkie głazy. Odwróciłem się do tyłu. Pod lasem sterczało kilka podobnych do siebie, -jednafeo-wo pokrulszonych ławic piaskowca. Pod nimi leżało sporo wielkich odłamków, niektóre z nich - w połowie odległości od poltoku... A więc wpadłem na trop wędrówki kaimieni. Szybko zbiegłem w dolinę. Dochodził stamitąd głośny szum, niebawem dotarłem do wodospadu. Jego fale spadały z wielkiego skalnego progu, pędząc w dół i unosząc 26 Gorce. Koryto potoku Kamienica zasłane głazami swą siłą odłamki skał, jakie stoczyły się tu ż góry, biły nimi w Większe głazy, rozbijając je i łupiąc. Przeskakując po kamieniach szedłem dalej. Tutaj odłamki skalne były już mniejsze i nie tak kanciaste; były ogładzone przez wodę. Schodząc dalej z biegiem potoku nie napotykałem już wielkich bloków skalnych, a tylko coraz mniejsze, zaokrąglone kamienie. Dotarłem wireaacie do szerokiej doimy, 27 gdzie sibrumień uchodził do rzeki. Brzegi i koryto rzeki były szerokie zasłane masą drobnych, płaskich i okrągłych kamyków oraz żwiru. , W rzece, której wody płynęły już wolniej, ujrzałem coś podobnego do miniaturowej wysepki, ale budowanej z płaskich .lub 'owalnych kamyków, przyniesionych tu przez wody wpadającego strumienia. Był to tzw. stożek 'napływowy. Przekonałem się więc; że pośród gór - a głównie w korytach strumieni i rzek- czynna jest cała wielka "fabryka", w której wielkie bloki skalne przetwarzane są siłami natury na małe kamyfei, a nawet gruboziarnisty piasek. Kopy, stożki, siodła Znowu nadeszły wakacje i nowy wyjazd w góry. Coraz już częściej docierałem na ich wierzchołki, aby odkrywać piękno krajobrazu i poznawać coraz to nowe tajemnice otaczającego świata. Z zielonych polan, gdzie zwykle nie czu-ło się gorących promieni słońca, bo hulał wiatr, obserwowałem dalekie widoki. Najbardziej lubiłem siadać gdzieś mad doliną i patrzeć w jej głąb. Szumiał tam zwykle wartki potok lub rzeka. Wybór takiego miejisca obserwacji dy-' ktowało mi widocznie dawne hobby - zbieranie kamieni, dzięki któremu zawarłem bliższą znajomość z górami i pokochałem je. Wokół wznosiły się szczyty. Miały przeważnie kopulaste kształty, były oddalone od siebie albo układały się w całe wały lub pofalowane pasma. W niektórych dało się wyróżnić wyraźne wgłębienia, jakby siodła. , Niektóre jednak z gór kryły w swoich kształtach różne 'niespodzianki. Oglądane w czasie wędrówek z różnych stron, zmieniały się nie do poznania! Pamiętam - nie mogłem raz rozpoznać szczytu Cesrgowej koło Dukli. Po raz 28 Beskid Niski. Widok na górę ^hełm z drogi Gorlice-Ropa pierwszy zobaczyłem go od stromy północnej i dopatrzyłem się w nim sylwetki śpiącego konia. Później, z kierunku wteichodniego, Cergowa wydłużyła się i stała się jakby niższa. Aż wreszcie wędrując kiedyś gonami do Dukli od zachodu, zobaczyłem wyniosły, stromy stożek. Jiakii to może być iszczyt? - spieraliśmy się długo w grupie. A była to Cergowa! Wiszystkie te kszitałty utrwaliłem na • fotografiach. Góry sprawiały też niespodzianki. Oto na pozornie bialski i niewysoki wierzchołek wchodziło się nieraz - zda się bez końca, a on ciągle "oddalał się" i wiele trudu i czasu wymagało jego zdobycie. Najbardziej jednak utkwiła mi w patenięci wyprawa na Laokową w Beskidzie Niskim. Wchodziliśmy od wischo-du. Najpierw dość sitromo, potem, zależał się płalski i długi 29 grzbiet, zarośnięty bujnymi kwiatami fioletowej wierz-bówki, pośród której nie było nas widać. I stanęliśmy nad niespodziewaną stromą, prawie pionową ścianą, którą trzeba było zejść. Zarastała ją gęstwina krzewów, a pośród nich prowadziła oślizgła po deszczu ścieżyna. No cóż, zejście było raczej karkołomnym zjazdem z licznymi upadkami. Gdy pozbieraliśmy się na dole, trudno było rozpoznać nasz ubiór i ekwipunek... I tak Laokowa pozostała mi na zawsze w pamięci. 30 Jak niszczeją skały? Góry ulegają stałe rózmym procesam niszczącym, które prowadzą do zrównywania wyniosłości. Ogół tych procesów nazywamy denudacją. Głównymi czynnikami denudacji są: wietrzenie, erozja i osuwanie się skał. Wietrzenie naistępuje w wanstwach sikał położonych bliżej powierzchni, głównie na skutek wpływów atmosferycznych. Rozróżniamy wietrzenie mechaniczne (pękanie, kruszenie się i rozdrabnianie) i chemiczne (rozkład minę-' rałów, a szczególnie lepiszcza, które spaja ich ziarna). Erozja polega na mechanicznym niszczeniu skał przez uderzanie i wyryw'anie odłamków z równoczesnym ich usuwaniem; dokonują tego przede wszystkim wody płynące i częściowo wiatry. Osuwanie się skal następuje pod wływem ich ciężaru oraz osłabienia (zliuanienia) podłoża, głównie na stromych stokach (patrz rozdział "Powstawanie osuwisk"). Niszczenie postępuje szybciej na terenach stromych (szczególnie o nachyleniu stoków ponad 30°), pozbawionych lasu, a zwłaszcza na polach uprawnych (30-40 razy szybciej niż na innych), w okresie katastrofalnych ulew i powodzi (efekt jednej klęski równa 'się kilkudziesięciu latam normalnej erozji). Najbardziej niszczącą rolę w krajobrazie spełniają wody płynące i opadowe. Atakują one materiał skalny najpierw od powierzchni, żłobiąc go oraz odsłaniając bardziej spoiste warstwy, przede wszystkim ławice piaskowca. Wody opadowe drążą sikały, rozpuszczają ich lepiszcze i zmywają luźne cząstki w doliny. Strumienie i rzeki wcinają się w koryta (erozja denna) oraz podcinają stoki górskie (erozja boczna). Na 'skutek tej działalności wód odsło-* nięte ławice skalne pękają, rozsypują się, a odpęknięlte głazy .staczają się w doliny. Pękanie zwięzłych skał następuje również na skutek róanic temperatur dnia i nocy oraz na skutek mrozu. Pę- 31 komie spowodowane jest także iroasadzaniem skał przez marznącą w ich szczelinach wodę i przez korzenie drzew. Odłamiki sikał, które dostają się do koryt strumieni i rzek, zostają porwane przez wodę, toczą się z jej biegiem stępiając i ogładzając ostre krawędzie przez ociera-.,/ mię i rozdrabnianie. ,/ ,., Przy brzegach potoków i rzek osadzają się maisy tych odłamków zwanych otoczakami. W miejisicach, gdzie spadek wód staje.się mniejiszy i siła transportu nagle maleje, .powstają rozległe pola otoczaków, żwiru .i piasku. Pola takie można obserwować, w zakolach rzek, w kotlinach, u zbiegu bystro płynących potoków z rzekami posiadającymi wolny prąd wody. Spotkanie z małpoludem W tych poszukiwaniach natrafiłem na różne dziwy. Na Bukowcu, pośród wzniesień Pogórza Wielickiego napotkałem dużą formę skalną w kształcie grzyba. Jego czapa wznosiła się na cienkiej stosunkowo ,,nodze" złożonej z wielu warstw skalnych piaskowców i łupków. Widać w nich było liczne wigłębienia tak, jakby wydrążył j'e ktoś nożem. Później odkryłem jaskinię. Wejście do niej tworzyły dwie płyty skalne, niby rozchylone wnętrze góry. Ciemna i stromo spadająca czeluść jaskini odstraszyła mnie od zapuszczenia się w jej głąb, chociaż tajemnicze wnętrze bardzo kusiło. Czekała mnie jednak największa przygoda. W pobli-,żu Cięakowic znajduje się rezerwat skalny, zwany Ska-.imieniałym Miastem. Jak głosi legenda, wznosił się tam niegdyś wielki gród z warownym zamkiem. Władał nim • rycerz Cieszko. W zamku tym schroniła się piękna dziewczyna uciekając przed możnym panem z sąsiednich, roż-nowskich włości. Cieszko jednak, chociaż przyrzekł dziew- 32 czynie schronienie, ptrzekulpiony przez jej prześladowcę - wydał ją. Gdy to uczynił, nagle uderzyły pioruny i 'za-, trzęsła się ziemia, a gród cały wraz z zamkiem zamienił się w głazy. Sterczą do dziś, rozrzucone na stoku góry pośród drzew, wielkie skalne bloki - dziwaczne, ".ratiuisze"^ "baszty", "czarownice"... .. ; . ; Błądziłem pośród nich w pewien słoneczny lipcowy dzień, odkrywając wciąż nowe lasatałty legendarnego, miasta. Nagle, pośród krzewów ujrzałem olbrzymią postać straszliwego człowieka czy małpoluda. Stał .spoglądając na mnie głębokimi, ocienionymi "oczodołami", nieruchomy ipoisąg skalny. Złudzenie czy prawda? Pod wpływeim. le- 3 - Wędrówki przez Pogórze... 33 igendy długo nie mogłam sobie zdać z tego sprawy. Ochłonąwszy jednak z wrażenia podszedłem bliżej do "zjawy"; oczywiście, był to piaskowcowy głaz wyrzeźlbilony przez naturę w fantastyczną formę. W późiniejiszych wędrówkach napotkałem jeszcze wiele skalnych dziwów. Szczegóilniie zapamiętałem skryte w lesie na stokach Magury Wąitikowskiej baszty, zwane "Komuty", w Beskidzie' Niskim oraz potężne ostańce "Prządki" koło Krosna na Pogórzu Dyniowskiim. Powstawanie form skalnych W niektórych partiach krajobrazu górskiego miożna obiser- ' wować różnego rodzaju fonmy skalne, często o dziwacznych kształtach. Są to szczątki dawnych warstw sikał, które stanowiły niegdyś zewnętrzną część (powierzchnię) jakiegoś pasma górskiego, a później zostały znaiszczone przez wietrzenie i erozję. Czynniki te zniszczyły w największym 'stopniu miękki materiał sikaliny, tworząc dziwaczne nieraz "grzyby", "ambony" itp. formy, zwane ogólnie olstańcami. Ich górna część zbudowana jest z twardych piaskowców, a dolina zwykle z mniej zwięzłych łupków lub margli. Dlatego ostańce są z reguły cieńsze u dołu i podcięte. Proces niszczenia niższej części ostańców przyspiesza działanie wilgoci, jaką nasiąkają one od podłoiża. Przy bardziej stromych stokach utworzyły się taw. baszty, czyli formy skalne złączone podstawą i jednym bokiem z trzonem góry; jest to więc po prostu wystająca i obnażana warstwa skał. Poniżej takich form skalnych leżą liczne głazy o różnych kształtach - czasem wielkie i płaskie, zwane materacami, lub drobniejsze. Są to odłamki ostańców, pokryte często zwietrzeliną, a czaseim i glebą oraz roślinnością. - . W ostańcach trafiają się okrągłe luib jajowate wigłę-baemia, talk nawet liczne, że tworzą coś w rodzaju plastra "\ 34 miodu (niektórzy nazywają je sofami miodowymi). Otwory te powistały głównie w wyniku niszczącej działalności wiatru. Niektóre warstwy piaskowca pękały w głębi trzonów gómskich lub przy samej ich powierzchni, dzieląc się na ławice i rozsuwając na' skutek wstrząsów i przesunięć przylegających mais skalnych. Czasem też ławice ulegały przemieszczeniu lub nasunięciu na siebie. W ten sposób powstały różnego rodzaju szczeliny, groty i jaskinie. Jednakże osiadanie gruntu, zarastanie rośliinnością i zamulanie pęknięć przez wody opadowe prowadzi do, zanikania tych ciekawych form krajobrazowych. Dziwaczne formy 'skalne posiadają zwykle nazwy, związane przeważnie z jakąś legendą, krążącą pośród miejscowej ludności, która powstanie ich przypisywała nadprzyrodzonym, "nieczystym .siłom". Ciekawisze formy skalne objęte 'są ochroną prawną, jako tzw. zabytki przyrody nieożywionej, a ich zespoły - jako rezerwaty ('często skalno-leańe). Wędrujące stoki Lato było wyjątkowo deszczowe i... nudne, niepogoda bowiem wciąż uniemożliwiała moje wyprawy. Przebywałem tym razem nad Rabą, w pięknej okolicy koło Lubnia w Beskidzie Średnim. Któregoś dnia wypadł do nas sąsiad z wiadomością: - Za potokiem rozstąpiła się ziemia; dom Razniiaków pękł ma dwoje. Pomimo padającego wciąż deszczu wyskoczyłem z mie-isakania. Emocja jakby przyprawiła mi skrzydła u ramion; W kilku chwilach znalazłem się na miejiscu wypadku, gdzie stało już sporo osób. Słychać było płacz kobiet i ostrzegaw-cze okrzyki mężczyzn. - Od razu spostrzegłem mowy gospodarski budynek, któ- 3* 35 ry pękł na pół. Na zboczu powyżej budynku widoczne były poszarpane szczeliny. Tragiczine zjawisko rozwijało się - jakby jakiś niewidzialny olbrzym rozrywał ziemię i domy. Zaczęły się chwiać i trzeszczeć następne budynki. Na stoku góry pokazały się nowe pęknięcia. Przemoczony, zziębnięty, nie bacząc na nielbezpieczeń-istwo, trwałem na swoim punkcie obserwacyjnym. Raptem ujrzałem jak od jednego z domów oderwały się schody, później budynek ten zaczął się pochylać, aż wreszcie runął z trzaskiem, a dach spadł o kilkanaście metrów dalej. Pomimo ostrzeżeń rodziców, akoro świt byłem już na miejscu katastrofy. Parę już budynków leżało w gruzach. Powyżej nich, na znacznej przestrzeni utworzyła się stroma skarpa, a cały teren mocino popękał; widać też było wyraźnie, że ziemia osunęła się w dół ku potokowi. Zjawisko trwało kilka dni. W górnej części sitoku po-wlatało duże zagłębienie, w dole zaś całe masy odłamków skalnych i gleby zasypały drogę. Parę razy jeszcze widziałem wędrujące 'góry- osuwiska, które niszczyły pola, 36 domy, drogi, tamowały potoki, przesuwały całe płaty lasu na inne miejsca. Widziałem wielkie osuwisko na stokach Babiej Górj^ w Beskidzie Żywo.edkim, gdzie powalonych zostało. tysiące drzew, lub koło Muszyny w dolinie Popradu, gdzie skalne masy zatarasowały połowę koryta tej rzeki i powstała nawet groźba powodzi. Największe jednak osuwisko widziałem koło Duszatyna w Beskidzie Niskim. Tam przed pranie 80 laty runęło całe zbocze góry Chryaziczatej, tarasując potok. Powstały w tym miejiscu piękne dziś jeziorka, a na ich dnie można ujrzeć wyraźnie sterczące pnie starego laisu. Powstawanie osuwisk Jednym z czynników denudacji, czyli niszczenia krajobrazu górskiego, są osuwiska i obrywy. Powstają one w następujący spolsób: ' . •. Warstwy piaskowców i łupków, z których zbudowane są Beskidy, przykrywa tzw. płaszcz ziwietrzeliny, tj. luźna masa odłamków skalnych i gleby. Jest ona najgiruib-isza w niższych partiach gór, gdzie zastała naniesiona przez wody spływające po stokach. W czasie długotrwałych deszczów, te luźno spojone warstwy nasiąkają mocno wodą i stają się stosunkowo ciężkie. Ciężar ich powiększają też czasem stare drzewa i budynki. Równocześnie chłoną wodę i rozmiękają maziste warstwy iłów lub margli osadzonych na piaskowcach, tworząc śliską powierzchnię. Sprzyja to ześlizgiwaniu się tych ciężkich mas zwietrzeliny w dół stoków górskich, czyli powstawaniu osuwisk. Osuwiska powstają najczęściej tam, gdzie stoki gór zostały podcięte, np. przez strumień, budowę drogi itp. i na skutek teigo straciły stabilizację. Bezpośredniim powo- , 3'? dem osuwiska może być jakiś wstrząs, n(p. ruch pojazdów na drodze. ^ W górnej części osuwiska tworzą się liczne szczeliny (pęknięcia) oraz nisze - teren zapada się. W dolnej części gromadzą się masy luźnych skał, często w formie wydłużonej stożków lub wałów, tzw. jęzory osuwiskowe. Zjawiskiem zbliżonym do osuwisk isą obrywy mas skalnych. Występują one zazwyczaj w wyższych i bardziej stromych częściach gór, często pozbawionych awie-trzeliny. Przyczyną obrywów są pęknięcia twardych warstw i ławic -skalnych, na skutek wietrzenia, rozsadzania przez mróz, podmycia przez wody itp. Między Morzem Czarnym a Bałtykiem Samochód mknął wzdłuż Skawy, ą później skręcił w dolinę jej dopływu - potoku Skawica. Jechałem z wujostwem na wycieczkę z Krakowa pod Babią Górę. Posuwaliśmy się teraz wolniej, w górę biegu wody, pokonując liczne zakręty drogi. - To już Zawoja, jedna z najdłuższych wsi w Polsce; ciągnie się przez 18 kilometrów - powiedziała ciotka. - A tam, po lewej stronie widać Police, przedłużenie Pasma BaNogólnskiego. Dolina rozszerzyła isię nagle i ujrzałem wyniosły grzbiet górski zamykający horyzont. - Babia Góra - infonmowała dalej ciotka - najwyższy szczyt Beskidów, 1725 metrów nad poziom morza! Przystanęliśmy. Jakże potężna wydawała się stąd Babia Góra. Jej wierzchołek zanurzał się w szybko przepływających obłoczkach. Spojrzałem przez łonnetkę; .pomad zielenią roślinności wyraźnie rysowała się isbalna grań. I obudziło się we mnie nagłe pragnienie... - Ciociu, nie wiem dotąd, jak wygląda widok z Babiej... 38 - Mulszę ci to pokazać - zakrzyknęła z entuzjazmem. ciocia, pragnąca zawsze wykazać swoją inicjatywę. - Ruszajmy! . Motor samochodu pracował coraz głośniej., FoTsowa-liśmy stromy stok. Niebawem ukazał się szerszy widok; w oddali ponad lasean i krzewami ujrzeliśmy 'skalistą zerwę. - Sokolica! - wykrzyknęła ciotka - jeden z wierzchołków Pasma Babiogórakiego. Wejdziemy tam niedługo. Tymczasem wjeżdżaliśmy coraz wyżej. .Potoczek znikł pośród drzew, a droga stała się prawie płaska. Samochód zatrzymał się. Niespodziewanie odezwał się wujek: - Jesteśmy nią wysokości 986 m. n.p.m., na przełęczy Krowiarki... - Marsz na górę!- żakom anderowała ciotka. Szliśmy najpierw za niebieskimi znakami turystycznymi ł. Otoczył nas stary las. Podziwiałem piękne okazy buków i jodeł. Dalej skręciliśmy na szlak znakowany zielono i zaczęliśmy podchodzić pod strome zbocze. Rosły tu wyniosłe świerki. Las był mroczny i cichy. Wreszcie ukazała się świetlista luka, porośnięta jarzębiną i paprociami. Ponad nimi zwieszała się zerwą S'olkolicy. Staliśmy na rumowisku głazów, które niegdyś stoczyły się z góry łamiąc i przygniatając drzewa. Przypomniały mi się podobne zjawiska, jakie widziałem w innych częściach Beskidów - pod stromymi szczytami - ale skalny kocioł pod Sokolicą był wyjątkowo imponujący. Ruszyliśmy dalej, stramo do góry i po małym wysiłku stanęliśmy na wierzicholku Siokolicy. \ - Patrz - mówiła sapiąc ciocia - w dole widać serpentynę naszej drogi. A tam w dolinie, Zawoja; ponad nią Beskid Mały. Na szczycie Babiej będzie lepszy widok, to opowiem ci resztę. Pójdziemy teraz za znakami czerwonymi, głównym szlakiem beskidzkim. ' Znaki turystyczne lub szlak turystyczny - kolorowe znaki wytyczające trasy ••wycieczkowe. • 39 Szczyt Babiej Gary (1725 m) w Beskidzie Żywieckim Lais pozostał już dawno za nami i ścieżka prowadziła pośród krzewów kosodrzewiny, ku widocznemu głównemu szczytowi Babiej Góry. Roślinność stawała się coraz bardziej skąpa; widziało się trawy i porosty, aż wreszcie ukazało się rumowisko nagich odłamków skalnych. Krótki odpoczynek umożliwił dokładną obserwację terenu, któremu .sprzyjało milczenie cioitki spowodowane małą zadyszką. Byliśmy w partii szczytowej. Spojrzenie w dół-ukazywało bogactwo krajobrazu. Nigdy jeszcze nie widziałam takich zmian w wyglądzie gór i w rodzaju roślinności stosownie do wzrostu wysokości. Najpierw był las bukowo-jodłowy regla dolnego, potelm w reglu góa--myim pasły świerki i jarzębina. Na wysokości około 1250 m 40 doskonale było widać karłowate drzewa na górnej granicy lasu. Potem ciemniały płaty kosodrzewiny, powyżej zaś występowała skąpa roślinność trawiasta i wreszcie naga skała. Słońce mocno świeciło, ale dawał się odczuwać chłód. - No ruszajmy - odezwał się głos cioci - tylko ostrożnie, żeby nie skręcić nogi., Stąpaliśmy z głazu na głaz'! Znaki turystyczne namalowane były na tyczkach umieszczonych w kopczykach ze skalnych odłamków. Wędrówtka stawała się mozolna, a szczytu jakoś nie było widać za skalną wyniosłością; miuisiał być jednak tuż, tuż..."Emocja kazała mi przyspieszyć kroku. - Pomału, ostrożnie! - wołano na minie z dołu. Ale mnie już poniosło do góry i nagle wiatr szarpnął moją teoszulą... To chyba już...? Zdobyłem więc najwyżlszy szczyt Beskidów!!! Z radości zakręciłem się w koło i usiadłem bez tchu pod wieżą triangulacyjną. W pobliżu ujrzałem biały, kamienny słupek, a na nim znaki graniczne Polski l' Czechosłowacji. Po chwili dobiegło mych uiszu sapanie i ukazali się wujostwo. - No, widzieliście zdobywcę szczytów! - krzyczała groźnie ciotka zaczerwieniona z wysiłku i zdenerwowana. • Były to jednak jedyne słowa gniewu - dalsze stłumiła zadyszką, a może też wspomnienie własnych młodych lat cioci, może wreszcie wspaniały widok krajobrazu... Było co podziwiać! W wyjątkowo czystym, niezamglo-nym powietrzu rysowały się niezliczone palsima gór i szczyty widoczne na odległość kilkudziesięciu kilometrów. Wiatr zadął silniej. W dolinach pokazał (się jakby mleczny opar. . - Niedługo będzie deszcz - stwierdził wuj - trzeba myśleć o powrocie. . , - Te kopy na północo-wischodzSe, to Beskid Wyispo-'^Y - pochwaliłem się szybko. - Słusznie. Lubogoszcz, Szczebel, Lulboń i imne szczy- 41 Stok masywu Babiej Góry w partii szczytowej ty. Na wischodzie zaś widać masyw Gorców z najwyższym TurbacZlem. Białe, szpiczaste szczyty poniżej, to Pieniny, a przed nimi obszerna kotlina Podhala. Ponad nią Tatry. Znakomicie można rozróżnić wszystkie ich wierzchołki. Dalej, ma lewo, czyli na południe i południowy zachód widzimy góry (słowackie: Wielką i Małą Fatrę; bliżej leżą OrawIsko-Lipitowskie Hole. - A to wielkie jezioro...? - Zwą go Orawskim Morzem. Jesit to 'sztuczne jezioro spiętrzone zaporą przez naszych sąsiadów. Spływają tam potoki z południowych zboczy Babiej Góry, które zbiera rzeka Orawa, a jej wody płyną do Zlewiska Czarnomorskiego przez Wag i Dunaj. A teraz obróćmy się na 42 północ. Widzisz, tam pobłyskuje Skawa; płynie do Wisły, a z nią do Morza Bałtyckiego. Potoki z południowych stoków Babiej Góry płyną więc do innego zlewiska - stoimy bowiem na granicy europejskiego działu wód. Szosa, którą jechaliśmy, wspina się właśnie na ten dział. - Patrzcie - wykrzyknęła nagle ciotka - jaka straszliwa, chmura. W tym momencie ogarnęły nas ciemności i lunął deszcz. Zapatrzem przed siebie nie zauważyliśmy, jak od zachodu nadeszła masa chmur. Szybko narzuciłem na siebie płaszcz nieprzemakalny, a deszcz zaczął po nim ściekać gwałtownie. Pomyślałem -' na lewo cieknie ku Bałtykowi, a na prawo'- w stronę Morza Czarnego... Szałas w dziewiczym lesie Stromy stok Radzie jowej pokrywał stary las. Jego mroczna głębia długo stanowiła dla mnie tajemnicę. Ale przy-: szedł czas, że powziąłem wraz z kolegą decyzję "wielkiej wyprawy" w głąb tej "dziewiczej puszczy". Naładowawszy plecaki różnym sprzętem i żywnością ruszyliśmy leśną dróżką. Gdy znikła w jarze potoku pośród paproci i mchów, skręciliśmy w bok forsując stromy stok góry. Rosły tu niebosiężne kolumny jodeł. Niektóre z nich były tak grube, że nie zdołaliśmy we dwójkę objąć ich pnia. Dalej pojawiło się kilka jaworów i potężnych buków. Straszyły nas ich dziwacznie-powykręcane konary i guzy narośli. Pod nogami szeleściły całe pokłady starych suchych liści. Przez gęste korony drzew z trudem sączyło się światło dnia. - Załóżmy tu biwak - odezwał się kolega. , Miałem wątpliwości, .czy w lesie można biwakować. Ale urok tego miejisca, zapowiedź nowej przygody, no i nie mająca opanowania młodość przeważyły szalę. - Musimy jednak zachować największą ostrożność, 43 aiby nie uszkodzić przyrody - udzieliłem "mądrej rady" koledze. Wynaleźliśmy bardziej przestronne, świetliste miejsce w pobliżu starego buka. .Wycięliśmy 'zarastające krzewy malin, o których słyszatem, że istanowią "chwast leśny",' zebraliśmy 'oczywiście T zjedliśmy przed tym dojrzałe, wielkie owoce o niezwykle aromatyczlnym smaku. Z uischniętych, leżących wokół gałęzi skleciliśmy szałas. Jego dach stanowiła brezentowa płachta. Drugą położyliśmy na grubej warstwie liści jako podłogę. Obok, na wygrabionej ziemi ustawiliśmy kuchenkę turystyczną. Niedaleko biło źródło czystej wody. Co robić w dzikim leisie? Nie przypuszczaliśmy nawet, jak wielu .ciekawych do-(konamy tu obserwacji i ile przeżyjemy przygód. Zbiorowiska leśne Zbiorowiska leśne .składają się z drzew, podszycia (krzewów) i runa (krzewinek, mchów, porostów, grzybów itp.). Rodzaje tych zbiorowisk w górach zależą od wielu czynników: przede wszystkim od wysokości terenu n.p.m., warunków klimatycznych i podłoża. Jak wiadomo, im wyżej - tym bardziej obniża się średnia temperatura powietrza, wieją silniejsze wiatry, a podłoże staje się bardziej kamieniste, jest więcej opadów atmosferycznych. Wszystko to zmienia i utrudnia warunki wegetacji roślin. Roślinność występuje tzw. piętrami - jedno ponad drugim (im wyżej, tym bardziej odporne rosną gatunki). Na Pogórzu Karpackim i w Beskidach występują następujące piętra roślinności: l) piętro pogórza, 2) piętro regla dolnego, 3) piętro regla górnego, 4) piętro kosówki, 5) piętro halne. Oczywiście nie we wszystkich częściach tych gór piętra układają się jednakowo oo do wysokości i co do zespołu roślin. 44 Las świerkowy pod Baranią Górą Trzeba też dodać, że zbiorowisk leśnych o charakterze naturalnym jest stosunkowo niewiele, oó. zostało spowodo- . wane przede wszystkim niewłaściwą gospodarką człowieka. W piętrze Pogórza, w zasadzie do wysokości 500- 600 m rosną lasy liściaste (tzw. grądy typowe) dębowe i grabowe z domieszką lipy, klonu, wiązu i sosny. Czasami jednak trafiają się tu lasy jodłowo-bukowe (grądy) oraz lasolbory złożone z sosny, jodły, świerka. W podszyciu występują m.in.: leszczyna, kalina, maliny, jeżyny. W lasoboirach podszycie jest uboższe. W skład runa leśnego wchodzą zawilec gajowy, ma-rzanika wanna, narecznice, mchy, paprocie i inne. W piętrze regla dolnego, tj. na wysokości od 500- 600 m do 1100-1200 m występują w zasadzie lasy mieszane. Obserwujemy tu jednak pewne różnice związane z wysokością i rejonem gór. Przeważają lasy jodłowo-bukowe 'z domiesziką jaworów, klonów, wiązów górskich i modrzewi oraz świerków, których przybywa w miarę wysokości. Spotyka się jednak dość często, .szczególnie na zachód od doliny Popradu, drzewostany świerkowe (sztucznie wprowadzone). Na wschód od doliny Popradu przeważają drzewostany bukowe. W Beskidzie Niskim i w Bieszczadach świerki prawie nie występują. Podszycie składa się •m.in. z malin, .jeżyn, bzu czarnego, jarzębiny. •W skład runa wchodzą: czosnek niedźwiedzi, rzeżucha trójiistkowa, a także mchy, borowiki, paprocie. W Beskidzie Niskim oraz w Bieszczadach runo składa się głównie ze szczawiku, paproci i czosnku niedźwiedziego. W piętrze regla górnego, tj. na wysokości od 1100- 1200 m do Ok. 1350 m rosną bory świerkowe z domieszką jarzębiny (wyjątek stanowi obszar Bieszczadów, gdzie w tej strefie nie ma lasów, a znajdują się łąki, zwane połoninami, porośnięte częściowo krzewami olchy kosej). Bieszczady. Połoniny u podnóża, Tarnicy W podszyciu przeważa jarzębina, rzadziej wiciokrzew czarny, brzoza karpacka, porzeczka alpejska i skalna. . W skład runa wchodzą m.in. widłak jałowcowaty, widłak wroniec, borówka czernica, borowika bruiszinica oraz mchy i paprocie. W piętrach pogórza,', regla dolnego i regla górnego wzdłuż rzek i potoków, a także w dolnych partiach zboczy występują z reguły olsza szara, różne gatunki wierzb oraz leszczyna. Szczególnie licznie występują one w Bieszczadach i Beskidzie Niskim. W ich podszyciu rośnie su-chodrzew i jeżyna, a w runie- jaakier rozłogowy, szałwia lepka i inne. W piętrze halnym na wysokości ponad 1350 m rośnie bór kosówkowy (występuje tylko na Pilsbu i Babiej Górze) z jarzębiną, jałowcem, brzozą omszoną i karpacką 'oraz z kilku gatunkami wierzb. W runie - to jad mocny, boróWka 'brusznica i czernica, modrzyk górsiki, mchy i inne.; - Trzeba zaznaczyć, że roślinność podszycia i runa zmie- 46 47 nią się znacznie zależnie od rodzaju i wilgotności gleby. Na granicach poszczególnych pięter roślinność miesza się wzajemnie, a w końcowej części pięter drzewa karłowacieją. Zbiorowiska leśne na obszarach górskich posiadają wielorakie znaczenie: 1. Chronią teren przed erozją. 2. Tworzą warstwę żyznej glelby. 3. Utrzymują zasoby wody gruntowej (powierzchnia zalesiona wchłania 60-95% opadów, nie zalesiona ok. 5- 10%). ' ^ . . " 4. Polepszają warunki mikroklimatu. 5. Dostarczają cennego surowca drzewnego oraz leśnych produktów niedrzewnych. Celem zachowania naturalnych zespołów roślinności 'dla celów naukowych, estetycznych itp. zostały utworzone 'specjalne obszary chronione - parki narodowe, parki krajobrazowe, rezerwaty i obszary chronionego krajobrazu - isą one wyłączone z- normalnej gospodarki i użytkowania częściowo lub, jak niektóre rezerwaty - całkowicie. Parki narodowe ' obejmują obszary ponad 500 ha i spełniają również doniosłą rolę społeczną jako tereny wypoczynkowo^turystyczne. W Beskidach istnieją: Babiogórski Park Narodowy, Gorozański Park Narodowy i Bieszczadzki Park Narodowy. Rezerwaty są mniejszymi obszarami, w których pod ochroną znajdują się zbiorowiska leśne, wodne lub łąkowe. Są rezerwaty częściowe, gdzie dopuszczona jest pewna działalność człowieka, oraz - ścisłe, w których przyroda pozostawiona jest sama sobie, nie wszystkie też można zwiedzać. Najliczniejsze .są rezerwaty leśne, w Beskidach i na Pogórzu jest ich 30 (oprócz tego spora liczsba projektowanych). Park krajobrazowy jestto obszar wyróżniający się szczególnym pięknem kraJoibraau i szaty roślinnej, na któ- 48 Budynek Dyrekcji Babiogórskiego Parku Narodowego w stylu orawskim rym nie wolno zakładać 'bazy turystycznej, można natomiast po nim wędrować. , ' Obszarem chronionego krajobrazu nazywamy teren. o interesującym ukształtowaniu z ciekawymi zespołami roślinności, przeznaczony dla masowej turystyki i wypo" -sażony w odpowiednie urządzenia do tego celu. Ponadto ochroną objęte są stare i .ciekawe drzewa, tzw. pomniki przyrody. Trzeba dodać, że ochrona zespołów roślinnych jest tylko fragmentem ochrony tzw. zasobów przyrody, czyli krajobrazu wraz ze skałami, roślinnością, zwierzyną, wodami, powietrzem. Chodzi bowiem 'o to, aby człowiek w swojej działalności nie niszczył tych elementów, a przez to nie naruszył równowagi, jaka między nimi panuje, zgodnie z prawami natury (środowiska). 4 - Wędrówki przez Pogórze... 49 Leśne dziwy Spośród kamieni wypełzały szare, grube korzenie. - Skąd tu nagle, na wierzchu wzięły się takie korzenie? - zapytał Jurek - skoro wokół rosną same małe krzaki. . . - Założę się, że od naszego buka - odrzekłem, chociaż odeszliśmy już od niego dobre 10 metrów. - Niemożliwe -• oponował Jurek - koło jego pnia nie ma. żadnych korzeni na wierzchu. Sprzeczka trwałaby dalej, gdyby uwagi naiszej nie zajęło nowe zjawisko. W pobliżu, na czubku nagiej, nieco wyżej leżącej od nas .skałki rósł samotny, młody buk. Rósł na kamieniu, a jego korzenie szły w dół, tworząc coś w rodzaju szczMdeł, na których wspierało się drzewo. Obok, na wielkich głazach, pokrytych małą warstwą ilości wschodziło parę pędów młodych drzewek. Dalej zaczynało się urwisko i wystawała ławica piaskowca, odsłonięta zapewne na skutek jakiegoś obrywa. Doskonale było widać cienką przykrywającą ją warstwę gleby, na której rosły buki. W szczelinach skalnych wiły się ich korzenie. Dalej rosły jodły. - Niemożliwe - zakrzyknął Jurek - korzeń przebił skałę! • Bliższa obserwacja potwierdziła ten fakt. Odsłoniliśmy .skałę z ziemi i kamyków. Nie było w niej żadnej szczeliny. A jednak prosty, nieco stożkowaty korzeń jodły przechodził na wylot ławicy, a więc musiał sam ją przewiercić. Powyżej tych skał leżało pokotem kilka drzew, widocznie powalonych przez wicher. Wyglądały, jakby je ktoś oprawił w płaską podstawkę albo wielki talerz, utworzony z promieniście rozchodzących się korzeni, oblepionych ziemią i kamykami. To były świerki. Wokół rosły gęste krzewy malin. Ciszę panującą w lesie urozmaicał poszum wiaitnu. Od czasu do czasu dawało się też słyszeć jakieś skrzypienie. 50 -- Ktoś musi być w pobliżu - rzek Jurek nieco spłoszonym głosem. Poszedłem w stronę, skąd dochodził tajemniczy głos. Nikogo nie było widać. Głos powtarzał się jednak, dochodząc jakby znikąd. - To złudzenie - zakrzyknąłem, igdy zerwał się nagły poryw wiatru i zaskrzypiało potężnie nad naszymi głowami - w górze chwiał się madpęknięty wierzchołek drzewa. Potem ruszyliśmy pod goły prawie szczyt. Sterczało tylko na nim kilka świerków. - Patrz, istne sztandary - powiedział Jurek. I miał rację. Drzewa miały gałęzie zwrócone tylko w jedną stronę, na wschód. Rodzaje korzeni •Gatunki drzew występujące w piętrowym układzie roślinności posiadają specyficzny system korzeniowy, dostosowany do podłoża, na którym rosną. W piętrze pogórza, gdzie warstwa gleby jest stosunkowo gruba, rosną drzewa, których korzenie mogą swobodnie zapuszczać się i rozrastać głęboko w ziemi. W piętrze regla dolnego gleba jest płytka, bardziej. kamienista, często też występują w podglebiu warstwy twardych skał. Rosnące tu buki wypuszczają zwykle długie korzenie, często przechodzące ponad skałami albo wni" kające w ich iszczeliny. Jodły posiadają natomiast tzw. korzeń palowy, główny, którym umacniają się w szczelinach skalnych, a nawet przebijają nim warstwy twardych skał. Korzeń ten wytwarza bowiem substancje chemiczne rozpuszczające zwięzłą iskałę i częściowo wchłania jej składniki. Oprócz korzenia palowego, jodły mają sieć drobnych korzeni powierzchniowych, tzw. próchnicznych. ::•: W piętrze regla górnego podłoże jest bardzo skaliste, a warstwa gleby nieznaczna. Rosnące tu świerki posiadają l 4* 51 system Ikorzeniowy rozrastający się płytko na ••wiszyistkie strony. Tworzy on .niejako podstawę, nią której utrzymuje się drzewo. Silne wiatry dość łatwo wywracają świerki wraz z korzeniami. Na wysokich .szczytach gór trafiają, się pojedyncze świerki z gałęziami z jednej strony pnia, zwróconymi z reguły w ich stronę wischodnią. Spow'odowa'ne to jest wiatrami, wiejącymi przeważnie z kierunku zachodniego. Taką formę drzew nazywamy sztandarową. Zwierzęce ścieżki Miał to być dzień obfitujący w niespodzianki. Wczesnym rankiem wyszliśmy z naszego szałasu, kierując się jak zwykle do źródełka. Rozchyliliśmy rosnące w pobliżu krzewy kalin, które czerwieniły się drobnymi kiściami owoców... W aureoli promieni słonecznych stała smukła sanna. Odwróciła ku nam łeb, spojrzała pięknymi oczami, a po chwili dała susa w las. Poniżej źródła znajdowało isię pośród paproci małe bajorko. Stwierdziliśmy, że wiodą ku niemu dwie wydeptane drobnymi racicami ścieżki. Oczywiste było, że chodzą nimi stale zwierzęta. - Może są tu wilki? - zapytał Jurek. - Albo i niedźwiedzie - dorzuciłem. Spróbujemy więc im złożyć wizytę! - Ruszyliśmy zwierzęcą ścieżką, która prowadziła najpierw równolegle do stoku, a potem zaczęła się trochę obniżać, prowadząc przez gęste krzewy. Wreszcie ukazała się niewielka, podmokła polana. Równocześnie poczuliśmy zapach czosnku. Wydawały go rośliny gęsto porastające skraj polany. Dalej widać było porozrywaną na wszystkie strony darń i świeżo odkrytą ziemię, a na miej wyraźne ślady racic. 52 Parę jeszcze godzin penetrowaliśmy okolicę, ale żadnych zwierząt nie zobaczyliśmy. - Trudno - rzekłem, wracamy do szałasu, kiszki grają mi już marsza. Zwierzęca ścieżka prowadziła nais więc z powrotem na miejsce biwaku. Ukazał się już stary lals, gdy nagle trzasnęły gałęzie i zadudniła ziemia. O kilkanaście metrów od nas przemknęła para dzików. Jeden z nich był jasnej maści, drugi - potężny odyniec miał barwę ciemnobrunatną. Ochłonąwiszy z emocji powróciliśmy do szałasu. Nasze apetyty tak nadwerężyły zapasy żywności, że trzeba było zakończyć pobyt w lesie. Z żalem schodziliśmy w dolinę. W górę unosiła się majestatycznie ciemna sylwetka wielkiego ptaka drapieżnika. : Kiedyś podczas innej wędrówki, gdzieś z dala od ludzi w Beskidzie Niskim spotkałem wilka. Szary "basior" ^ wyskoczył z lasu na polanę, zatrzymał się, spojrzał na mnie kosym okiem i dał nura między drzewa. Świat zwierzęcy Zwierzęta, jakie spotykamy na terenach górskich, związane s'ą z określonymi zespołami roślinności, które umożliwiają ich bytowanie. Poza tym istnieje współzależność życia różnych gatunków 'zwierząt między sobą; tworzą się Określone zbiorowiska zwierzęce. Świat zwierzęcy w górach jest dość bogaty, a większe kompleksy leśne, trudno dostępne zakątki i niewielkie zaludnienie w niektórych częściach Beskidów - sprzyja życiu rzadkich gatunków dzikich zwierząt. Wymieniamy tu typowe gatunki iśsaków i pitakoi^y związane głównie ze strefami leśnymi, czyli piętrami ro- ślinności, przy czyim część z tych zwierząt występuje w paru strefach. W piętrze pogórza i regla dolnego żyją m.in.: dzik, sarna, jeleń, wiewiórka, pilch, kuna leśna, łasica, lis, sowa, dzięcioł, drozd, gołąb dziki, .sikora, pliszka szara, fcrzyżo-dziółb świerkowy, orzechówka. W Beskidzie Sądeckim, Niskim i w Bieszczadach pojawia .się też wilk, żbik i niedźwiedź. Z ptaków zaś jastrząb gołęibiarz, pustułka i myszołów. ^ •W dzikich zakątkach leśnych regla dolnego żyje ryś, kania ruda, a nad Popradem i Sanem przebywają bociany czarne i czaple siwe. W reglu dolnym i górnym żyją: borsuki, lisy, wiewiórki, głuszce, puchacze, jastrzębie, gile, krzyżodzioby, orzechówki. W piętrze halnym występują stosunkowo nieliczne ssaki, jak lis, łasica, a z ptaków płochacz halny, świengo-tek górski, opocznik białorzytka, kopciuszek. Rzadko występujące gatunki zwierząt podlegają ochronie całkowitej. Po'za tym niektóre zwierzęta objęte są okresem ochronnym, w czasie którego nie wolno na nie polować. Utworzonych też zostało wiele tzw. obszarów hodowlanych, przez które nie wolno przechodzić lub przejeżdżać. Łowy na łące * Dom stał tuż obok łąki, która ciągnęła się z góry, od lasu ku potokowi. Roisły tam zawiąże pośród traw kwiaty różnych gatunków i kolorów, a z końcem lata rozlegało się głośne granie świeriszczy. Łąka kwitła najpiękniej w czerwcu. Pod lasem rosły wyniosłe żółte arniki. Niżej bielił się dywan złocieni przetykany fioletowymi dzwonkami i smółkami. Dalej była gęstwina żółtych jaskrów, a w pobliżu istrugi - cały łan srebrzystej, puszystej wełnianki i wiele jeszcze innych kwiatów. 54 , Znałem też na łące siuchy zakątek, gdzie czerwieniły się wielkie poziomki o słodkim przepysznym smaku. Biegałem tam często, gdy tylko miałem chwilę wolnego czasu. Takie poziomki rodzą się tylko na górskiej ziemi! Aż jednego razu ktoś skosił łąkę. Kwiaty legły pokotem razem z trawą i zwiędły. Zrobiło mi się jakoś smutno. Ale po paru słonecznych dniach zaczął się wokół rozchodzić - jakże cudowny, aromatyczny zapach siana... Łąka odkryła mi więc nowe uroki. W liipou i sierpniu pokazywały się na łące nowe rodzaje kwiatów i innych roślin: purpurowe dstrożenie, piękne storczyki - czasem trafił się pośród nich biały, silnie pachnący podkolan, kremowe i czerwone naparstnice z rzędem kielichów, wspaniałe .gwiazdy dsitów dziewięć-siłów; pod lasem zaś czerwieniły się maliny. Gdy byłem w górach na jesiennej wycieczce, na łąkach nie było już prawie kwiatów, powitały mnie za to całe bukiety niebieskofioletówych goryczek rosnących na iskra ju lalsu. . ... Nad łąką unosiły 'się zawsze różne ćmy i motyle, pszczoły i grube trzmiele. Pośród roślin biegały kolorowe żuczki i wzbijały się w górę z furkotem pasikoniki. Nigdy nie zrywałem kwiatów i nie łapałem owadów. Było mi ich żal, tak pięknie wyglądały na łące. Wiedziałem też, że wiele z nich podlega ochronie i nie wolno ich niszczyć, gdyż należą do rzadko występujących gatunków. Polowałem więc na nie z aparatem fotograficznym. Skusił mnie jednak swym graniem świerszcz. Wieczorami wybierałem się z latarką i po kilku nieudanych próbach, odkryłem go wśród traw. Był wielki, zielony kolor upodobnił go do traw - jakiż piękny. Chciałem go pochwycić, ale nagle skoczył i już go nie mogłem odnaleźć. Wracając do domu ujrzałem w ciemnej głębi lasu białozielon-kawe ogniki. Krążyły wolno w powietrzu zagadkowe i tajemnicze owady - świetliki. 55 Zbiorowiska roślinności zielnej Tereny, zwane popularnie łąkami, są zespołami roślinności zielnej (niektóre rośliny zielne rosną też w lasach). Olbrzymia większość łąk powstała przy udziale gospodarki człowieka, po wycięciu lasów. Naturalne zespoły roślinności zielnej występują jedynie poza granicą lasów, a więc w Beskidach bardzo nielicznie. Gatunki roślinności rosnącej na łąkach zależne są od rodzaju gleby, jej wilgotności i strefy klimatycznej. Jetet ich wielka liczba, wymienimy więc tylko najbardziej charakterystyczne i częściej występujące. Znaczna większość łąk górskich występuje na glebach jałowych i zakwaszonych. Posiadają one stosunkowo ubogą roślinność. Porastają je przede wszystkim: bliźniczka psia trawka oraz mietlica pospolita, turzyca pigułkowata, kostrzewa czerwona i inne. Bogatszą roślinność posiadają łąki mniej zakwaszone, na glebach bardziej żyznych. Oprócz mietlicy pospolitej, śmiałka darniowego rosną tutaj: krwawnik pospolity, to-jad dziobaty, koniczyny. Z ciekawszych roślin występują goryczki, lilia złotogłów, pełnik europejiski, podkolan biały, zimowit jesienny, naparstnice, dziewięćsił pospolity i bezłodygowy, łtd. Łąki bardziej wilgotne i zakwaszone (na skutek tamowania wypływu wód podziemnych przez bujną roślinność) zwane są młakami. Rosną tu: wełnianka, tuirzyce, mietlice, przywrotniki, skrzyp błotny itp. Na halach rosną: mietlica skalna, owsica pstra, dzwonek alpejski, złocień alpejski itd. Na połoninach bieszczadzkich pojawiają się też rośliny charakterystyczne dla zbiorowisk Karpat Wschodnich, m.in.: goździk skupiony, ostrożeń wschodniokarpaoki, okrzyn karpacki i [purpurowy. Oprócz tego licznie występują: borówka czarna, borówka brusznica i inne rośliny znane z innych części Beskidów. Wiele roślin występujących na łąkach jest pod ochroną ze wziględu na ich rzadkość. Obszary roślinności zielnej są terenem wegetacji bardzo licznych owadów. Występują tu, zależnie od składu roślinności: motyle, muchówki, 'szarańczaki (np. koniki polne i świerszcze), chrząszcze, pluskwiaki. Pośród rzadszych motyli warto wymienić piękne okazy pazia żeglarza, niepylaka mnemozynę oraz trupią główkę. Życie lasu W głęboką leśną ciszę wdarł się nagle jakiś warkot. Po chwili usłyszałem trzask łamanych gałęzi i głuchy łoskot. Wyszedłem z gęstwiny starych drzew na sporą polanę. Na skraju j'odłowego lasu pracowali ludzie w czerwonych hełmach i jasnych kombinezonach. Jeden z nich podszedł właśnie do oznaczonego białą farbą drzewa, przyłożył do Na zrębie w górach 57 pnia piłę motorową, lotórą miał zawieszoną na specjalnych szelkach i uruchomił mechanizm. Drugi z robotników podparł pień rozgałęzioną tyką. Po chwili jodła zatrzeszczała i 'zwaliła się z łoskotem. I tak kolejno ścinano stare drzewa. Później para koni wyciągała pnie z gęstwiny na skraj stromego zbocza góry. Tutaj obcinano gałęzie, po czym pnie zsuwały się własnym ciężarem w dół, po wyrobionym w podłożu torze. Zszedłem bokiem tego stoku na dół. Stała tam tablica: Zrywka drewna - przejście wzbronione. / • Po jakimś czasie pojawił się ciągnik i kolejno zwłó-^ czył 'pnie na obszerny plac, gdzie zdejmowano z nich kor^ i znaczono je specjalnym stemiplem. Unosił się tutaj wspaniały, aromatyczny zapach żywicy. Potężny huk motorów oznajmił z kolei pojawienie się wielkich ciężarówek. Ustawiały się one kolejno obok sterty pni. Podłożono stalowe liny i wielkie kloce uniesione mechanicznie wtaczały 'się lekko na platformy .samochodów. Wozy ruszyły asfaltową drogą leśną, po chwili i ja podążyłem w ich ślady. Dotarłem wreszcie w dolinę. Stały tam całe sterty białych, równo przyciętych kawałków drewna. W pobliżu zauważyłem dużą połać uschniętego świerkowego lasu. Pośród robotników stał mój znajomy gajowy. Gdy wymieniliśmy powitania, rzekł do mnie: - No, kończymy już ścinkę tych świerczyn opanowanych przez kornika. Będzie moiżna wreszcie zasadzić nowy, prawdziwy las: buki, jodły, modrzewie, jawory, wiązy. A tamten 'stromy stok, gdzie były pola, też zalesimy; nie będą go niszczyć ulewy. Oj, źle gospodarzyli nasi ojcowie, to nie takie proste ścinać i sadzić drzewa. Dalszy ciąg rozmowy odbył się już w samochodzie--łaziku, którym odjechaliśmy do gajówki. W jej pobliżu 58 zobaczyłem jeszcze plantację topolową, czyli -jak mówią leśnicy - "las przyszłości". Tak w ciągu paru godzin odbyłem drogę życia laisiu - która trwa co najmniej kilkadziesiąt lat. Gospodarka leśna Przed wielolma wiekami cały prawie obszar Pogórza Karpackiego i Beskidów był pokryty nieprzebytą puszczą. .W nielicznych tylko punktach szerokich kotlin i dolin rzecznych zaczęli osiedlać się ludzie, a w głąb gór z rzadka zapuszczali się myśliwi. Poszukiwanie dogodnych terenów do życia skłoniło ludzi do wędrówek w głąb dolin. Na łagodnych stokach wycinano lub wypalano lasy i zakładano osady. Tymczasem, gdzieś od wschodu i południa Beskidów posuwały się wierzchołkami gór ku zachodowi grupy ludności pasterskiej. Wycinano i palono lasy przy szczytach, powstawały polany, na których pasły się stada bydła i owiec. Przyrost liczbowy ludności i konieczność zwiększenia obszaru upraw, powodowały coraz większe wycinanie drzew. W wieku XVIII i XIX niektóre partie gór nie posiadały już lasu, a pola podchodziły miejscami •pod wysokie szczyty. Równocześnie rosło zapotrzebowanie na drewno, jako materiał do opału hut i do budowy domów. Lasy kurczyły się coraz bardziej. W celu szybkiego uzyskiwania dużych ilości drewna zaczęto sadzić jednolite, najszybciej rosnące gatunki, przede wszystkim świerki. Początkowo praktyka ta opłacała się, ale po latach nowe lasy zaczęły padać ofiarą szkodników: korników, opieniek i innych. Całe wielkie obszary świerkowych lasów zaczęły schnąć i ginąć. Ludzie stanęli w obliczu katastrofy: braku cennego surowca i erozji stoków górskich. Dopiero na początku XX wieku, gdy sprawę oddano 59 w ręce naukowców, zapoczątkowanio racjonalną gospodarkę leśną. Okazało się, że nie 'można sadz.ić jednogatunko-wych lasów. Drzewostan leśny powinien być zbliżony do naturalnego, gdzie występuje cały zespół różnych gatunków drzew, krzewów, a także innej roślinności w podszyciu i runie, gdzie mogą rozwijać się różne organizmy zwierzęce. Nazywamy to biocenozą, czyli współżyciem (współdziałaniem) roślin i zwierząt. Ponadto ustalono, że należy sadzić drzewa odpowiadające danej glelbie i tzw. siedlisku leśnemu, a tych jest wiele, nawet na małym obszarze. Nasze lasy w dużej jeszcze mierze mają niewłaściwy skład drzewostanu. W czasie ostatniej wojny zostały też zdewastowane przez okupanta. Po wojnie podjęto na olbrzymią skalę zalesienie i tzw. przebudowę drzewostanu, wprowadzając liczne gatunki drzew, Dużym problemem w gospodarce leśnej są klęski żywiołowe. Gwałtowne wichry łamią tysiące drzew, które łatwo stają się ofiarą różnych pasożytów rozprzestrzeniających się na zdrowe części lasu. Usuwanie wiatrołomów Wiąże się z dużymi trudnościami i często przerasta możliwości techniczne i robocze. ' Powierzchnia zalesień wynosi na Pogórzu Karpackim i w Beskidach około 40-50%. W większości jednak to laisy młode, gdyż stare drzewa wycięto dla celów produkcyjnych. . Lasy górskie są bardzo wartościowe, produkcja bowiem drewna (tzw. przyrost masy drzewnej) jest około 3 razy większy, jak w lasach nizinnych. Produkcja drewna jest ważnym działem gospodarki narodowej i musi trwać nieprzerwanie. Wyłączone z normalnej eksploatacji są tylko rezerwaty ł częściowo parki narodowe oraz tzw. obszary ochronne, tj. przylegające do nich tereny leśne ł łąkowe. Drewno .jest cennym surowcem stosowanym w budownictwie, kopalniach, do wyrobu mebli, papieru, celulozy i wielu innych niezbędnych fabrykatów. Stara jodła Z drzew uzyskujemy też żywicę i korę, z których otrzymuje się wartościowe produkty. Z roku na rolk zwiększa .się mechanizacja. prac leśnych, buduje się nowe drogi w głąb górskich lasów, rozwija się zaplecze techniczne ł administracyjne oraz szkolnictwo zawodowe. Prowadzane są też doświadczenia nad nowymi kierunkami gospodarki leśnej mającymi na celu przyspieszenie produkcji drewna (m.in. plantacje topolowe i brzozowo-świerkowe). Z gliny uczyniono dobrobyt Byłem raz na progu Karpackiego Pogórza. Falujące wzniesienia pokryte sadami tworzą miły dla oka krajobraz. Doskonała droga prowadzi w dolinę. I oto wyłaniają się domy, nowe, duże, dostatnie, wielki budynek .szkoły, nowoczesne latarnie. Czyżby jakieś miasto? Nie, to wieś Łysa Góra, która może być przykładem, jak dzięki energii i racjonalnej gospodarce przy wykorzystaniu miejscowego surowca - gliny wygnano z gór dawną nędzę. - Czas stał tutaj długo, przez wieki. W naszej zabiedzonej, na ujbocau leżącej wiosce niewiele się zmieniało - wspominał pan Franciszek Mleczko, główny inicjator łysogórskich przemian, późniejszy dyrektor Technikum Ceramicznego, który przed laty porzucił "wielki świat" i powrócił do rodzinnej wsi. .Dwadzieścia pięć lat trwał nieustanny rozwój, podnoszenie się poziomu wsi. Trzeba było zaczynać od zaprowadzenia elektryczności, ulepszenia drogi, a raczej gliniastych bezdroży. I właśnie z powodu tej gliny narodził się pomysł uruchomienia produkcji ceramiki. Ale nie było fachowców, urządzeń, budynków. Był natomiast zapał, energia i twardy upór tych wiszystkich, którzy widzieli dobrą przyszłość Łysej G&ry. Razem stawiano słupy- pod sieć elektryczną, noszono 62 kamienie na drogę, budowano w błocie i deszczu. Starzy i młodzi, kobiety i mężczyźni. Wciąż trzeba było troszczyć się o to "nowe", budować, urządzać lepiej - walczyć z niezrozumieniem, a nawet z zabobonem. Ale więź łącząca całą ludność, która wierzyła w wartość tych wszystkich poczynań, zwyciężyła. Zbudowano więc zakład - spółdzielnię Przemysłu Ludowego i Artystycznego "Kamionka" - produkujący . najpierw cegłę, dachówkę, potem doniczki, kafelki, aż wreszcie artystyczne wyroby lśniące barwą i glazurą. Zorganizowano szlkołę zawodową. Później przyszła kolej na agencję pocztową, ośrodek zdrowia, remizę strażacką, zespół taneczny, kiosk "Ruchu". Nie ustaje w Łysej Górze dążenie do lepszego jutra, do piękna. Wciąż się coś buduje, rozwija, upiększa. To jeszcze wieś. Ale inna wieś, z której już nikt nie chce uciekać do wygód miejskiego życia, ba - przyciągająca młodzież z całej Polski na naukę do szkoły zawodowej, wieś, która ma swoją - i to znaną fabrykę. Pracuje w niej wiele osób, które uzyskały wykształcenie już w miejscowej szkole zawodowej. Wprawne ręce toczą i zdobią cząstkę ziemi, na której wyrośli - ziemi ubogiej, bo nie potrafi urodzić wielkich plonów - ziemi wspaniałej, z której można wyczarować tyle artystycznych przedmiotów. . Dążenie do lepszego jutra przez inicjatywę i postęp można też spotkać w innych wioskach. Rosną nowe domy i szkoły - buduje się drogi, zakłada elektryczność, zmieniają się sposoby gospodarki, podnosi się poziom życia. Nowe pokolenia nie znają już przysłowionej górskiej nędzy. Owce na wczasach Po widocznym w oddali stoku przesuwała się biała plama. Spojrzałem przez lornetkę - było to stado owiec. Dostrzegłem też jak pracowicie akubią trawę. Gdzieś w pobliżu musiała być bacówka. Postanowiłem ją odnaleźć. Ruszyłem na przełaj przez zarośla, zamoczyłem buty w płynącym tam strumieniu i zacząłem podchodzić • pod •górę. • . \ . Niebawem ujrzałem pasące się stado. Nagle dało się słyszeć głośne ujadanie i wyskoczył na mnie wielki, biały owczarek. , - . - A pójdzies, ty zbóju - zakrzyknął na psa młody juhas. .- ^ , , Juhas, zaprowadził mnie do niedalekiej bacówki. W mrocznym jej wnętrzu, gdzie pod wielkim kotłem tlił się ogień, siedział na zydlu stary góral. \ - Witoj'cie - odezwał się do mnie - napijcie się żętycy - i sięgnął kubkiem do drewnianego naczynia. Piłem więc skwaszoną żętycę i wdałem się w po-gwarkę z bacą. Był on z Podhala, nosił typowy góralski kapelusz i białe sukienne portki. W zębach trzymał za-. krzywioną fajeczkę. Dowiedziałem się, że co roku z wiosną przyjeżdża tu, w Beskid Niski, ze stadem owiec "na wczasy". Trawy jest tutaj pod dositatkiem i ma ona dużą wartość odżywczą. Nie tak, jak na "przepasionych" od dawna tereniach Podhala. Niedługo ozwało się ujadanie psów i pokrzykiwanie pasterzy. Stado zapędzono do koszaru. Nastąpił ważny moment dnia. Baca wziął laskę, wyszedł z iaby i .stanął na wzniesieniu ogarniając z rozwagą, gospodarskim 'okiem każdą owcę. Potem juhasi przynieśli niskie wiadra, zasiedli na zydlach obok bacy i zaczął się udój. Owce przepędzano kolejno z jednego koszaru do drugiego a wiadra/ zapełniały się pomału mlekiem. Gdy udój się skończył, mleko zlano do wielkiego ikotła, dosypano podpuszczki 64 i zaczął warzyć się ser. Ściętą białą masę odcedzano później w specjalnych płóciennych płachtach. Na półkach pod powałą bielały wielkie "bochny" owczego sera. W kilka dni później wóz zabiera je do mleczarni. Tam zostaną poddane dalszemu przerobowi na ostrą bryndzę lub inne rodzaje smacznego sera. Płynny owoc Łagodne zbocza gór były pokryte rzędami drzew owocowych. Gałęzie uginały się od jabłek, śliwek i gruszek. Wokół rozchodził się zapach nagrzanych słońcem owoców. U schyłku upalnego dnia dotarłem do miasteczka. Pierwszą moją myślą było ugasić pragnienie. W małej kawiarni podano mi butelkę soku. O, jakiż znakomity napój! Na kolorowej etykiecie odczytałem napis: Sok pitny z czarnej porzeczki Zakłady Przemysłu Owocowo-Warzy-wnego "Tymbark" w Tymbarku. To przecież niedaleko - pomyślałem i postanowiłem oczywiście zwiedzić fabrykę. Już następnego dnia samochód wiózł mnie do Tymbarku. Dzięki pomocy ojca mego kolegi, uszczęśliwiony przekraczałem bramę fabryki. Oprowadzał mnie inżynier, ' 'specjalista od produkcji. Weszliśmy na obszerny plac, gdzie piętrzyły się skrzynie z pustymi butelkami. - Rocznie napełniamy ponad 20 milionów butelek - powiedział inżynier. Większość stanowią soki owocowe, a poza tym - wino. Ale obejrzyjmy produkcję. Właśnie samochody ciężarowe przywiozły partię jabłek. Strumieniami wody spychano je do wielkich zbiorników, z których po krótkiej kąpieli transporter przenosił owoce do wnętrza budynku. Tam urządzenia mechaniczne rozdrabniały owoce, następnie w specjalnych prasach następowało wyciskanie soku. Inżynier wyjaśniał. dalej: 5 - wędrówki przez Pogórze... aa - Soku z jabłek produkujemy niewiele, specjalizujemy Isię bowiem w czarnych porzeczkach. Ponieważ ich zbiór następuje na przełomie czerwca i lipca, a produkcja trwa prawie cały rok, zagęszczamy sok i przechowujemy w 'beczkach. W ten sposób mamy zapas .surowca, który w każdej chwili możemy zamienić w ^płynny owoc". Oto wielka nowa 'maszyna do zagęszczania. Obsługuje ją jeden robotnik, podczas igdy dawniej przy czynności tej musiało pracować 40 osób! Z kolei przeszliśmy do hali, w której rozlegał się donośny iszczęlk iszikła. Automaty myły tutaj butelki i podawały na transportery. Długie szeregi butelek posuwały się następnie do drugiej hali, gdzie inne automatyczne urządzenia napełniały je isokiem i zamykały kapslami. I znowu transporter przesuwał butelki przed silnie oświetlonym ekranem, a bystre oczy kobiet sprawdzały, czy nie 66 ma wewnątrz zanieczyszczeń. Wreszcie naklejano etykiety i pakowano soki do skrzyń. - Produkujemy też 'marmoladę z wielu owoców. Ale największą część produkcji stanowią wina owocowe i gronowe. Właśnie weszliśmy do pomieszczeń, w których stały rzędy olbrzymich beczek. Na każdej znajdowały się dane o pojemności (około 3 tyś. litrów!) oraz data produkcji. - Fermentacja win, a następnie ich dojrzewanie,' trwają co najmniej 6 miesięcy - informował mój przewodnik. Część naszych win idzie na eksport. W 'magazynie oglądam barwne etykiety, jakie nakleja się na produkty fabryki w Tymbarku: wina czerwone i białe, słodkie i wytrawne, soki z 'czarnych i czerwonych porzeczek, z jabłek, winogron i tzw. wieloowocowe, mar-. molady. - Soki są najzdrowszym, zasobnym w witaminy napojem. Ich spożycie wzrasta z roku na rok. Rozwijamy więc produkcję w fabryce i propagujemy sadownictwo oraz plantacje porzeczek u rolników. - Wędrując do Limanowej widziałem właśnie mnóstwo drzew owocowych i krzewów - pochwaliłem się przed inżynierem. - Oczywiście. Okolice Limanowej i Tymbarku oraz tereny koło Zabrzeży, Łącka i Tęgoborzy w rejonie Nowego Sącza isłyną w kraju z produkcji owoców, które są bogactwem tej ziemi i przynoszą znaczny dochód rolnikom. A jeszcze przed 40 laty 'mało kto z rolników przy-, puszczał, że w górach można zbierać 'obfilte owocowe plony. Dopiero wytrwała inicjatywa zapaleńców, poparta pracami naukowców pozwoliła przekonać ludzi o pożytku i możliwościach tej gałęzi gospodarki. Gdy opuszczałem gościnną ziemię limanowską żegnano mnie słowami: - Proszę przyjechać w maju, kiedy cała okolica bieli się 'od kwitnących sadów! »• 67 Gospodarka na wsi górskiej Prymitywne sposoby gospodarki ludzkiej w górach i nieznajomość praw natury doprowadziły w ciągu wieków do stopniowego wyniszczenia gleby i spadku plonów. Powodowało 'to wzmożone wietrzenie i erozję skał. Nastąpiły więc dewastacje (zniszczenia dokonane, przez człowieka) i degradacja (zniszczenia naturalne krajobrazu). , " ' •Cykl ten przedstawiał isię następująco: Najpierw wycinano lasy i 'zakładano pola uprawne. Bogata w związki organiczne gleba dawała początkowo dobre plony. Z czasem jednak jałowiała, deszcze wypłukiwały jej składniki, odkrywając odłamki twardych iskał. (Stąd ludność twierdziła, że na polach "rosną kamienie"). Skały te wyrzuca-. no na sterty zwane przez miejscową ludność groimanica-mi. Proces niszczenia gleby następował tym szybciej, im:/ bardziej strome były stoki. Z czasem jałowej, kamienistej ziemi już nie obsiewano, przeznaczając ją na pastwiska, ale i te rodziły coraz marniejiszą trawę, porastając w końcu sztywną, prawie, bezwartościową tzw. psią trawką i(lulb psiarką). Wadliwy i nieprzemyślany był również sposób lokalizacji 'zabudowań. Wsie powstawały 'z reguły w dolinach, tuż obok rzek i potoków, nad którymi prowadziła droga. Każda większa powódź (często i dwa razy w roku) niszczyła zabudowania, przyległe do nich grunity i drogi, zrywała niskie mosty i prymitywne kładki. Domy postawione w dolinach narażone były ponadto na zastoiska zimnego powietrza, które -zwłaszcza zimą i wiosną - spływało z gór, oraz na mgły utrzymujące się nad wodami. Znajdujące się koło domów drzewa owocowe z reguły wymarzały. - Poza tym uprawiano rośliny gatunkowo nieodpowiednie do warunków glebowych i klimatycznych panujących w górach. . Zła gospodarka, niskie plony;! przeludnienie wisi po- (% wodowały ogólne niedożywienie ludności i zmuszały do częściowej emigracji na obczyznę lub do wyjazdów tam na roboty sezonowe. Niedola góralskiej biedoty, wyzyskiwanej przez obszarników podatkami i nadmierną bezpłatną lub bardzo nisko płatną pracą, powodowała też liczne bunty chłopskie w XVII-XIX w. Dochodziło do nich jeszcze w latach 1932-1937 na terenie Pogórza. Bunty były oczywiście krwawo tłumione przez władze. "Współczesne zasady gospodarki w górach opierają się' na przesłankach naukowych. Odpowiednich Wiskazówek dostarczają specjaliści takich dziedzin, jak geologia, meteorologia, botanika, a także rolnictwo, hodowla, leśnictwo, transport i inne. Zagadnienie jest więc trudne i złożone. Przede wszystkim chodzi o ograniczenie powierzchni upraw rolnych; na stokach o nachyleniu większym niż 3:5°, a powyżej 650 m n.p.m. trzeba ich w ogóle zaniechać. Należy natomiast zwiększyć powierzchnię zalesień i pastwisk, 69 wzmóc hodowlę bydła i pszczół, zwiększyć uprawy lnu .oraz drzew owocowych (liczba sadów wydatnie zwiększyła się w ostatnich 15 latach, szczególnie w rejonie limanowskim, nowosądeckim i jasielskim). Zmiany te wymagają dużych kosztów i czasu, a więc są wprowadzane w życie pomału. Najtrudniej oczywiście wykonać je na terenach gęsto zaludnionych i od dawna zagospodarowanych; w każdym razie ludność 'na takich obszarach nie może opierać swojej egzystencji wyłącznie na .gospodarce rolno-hodowlanej, lecz również na pracy w zakładach przemysłowych, usługowych itp., które muszą się rozwijać m.in. przez inicjatywę społeczną i władz terenowych, biorąc za podstawę miejscowe surowce i inne możliwości. Zardzewiałe źródło Koło leśnej dróżki było źródełko. Z dna ulatywały tysiące maleńkich banieczek. Zaczerpnąłem łyk wody. Była kwaśkowata i orzeźwiająca - taka, jakby czymś przyprawiona woda sodowa. Podobną wodę odnalazłem też kiedyś w jakiejś wiosce. - To kwaśna woda - powiedział do mnie gospodarz. - U nas jest taka w każdej studni. - Dlaczego kwaśna? - zapytałem. - A no, talk szczypie w język, jak ten szczaw, eo to rośnie na łące - odpowiedział gospodarz. Nieraz jeszcze napotkałem podobne źródła, nazywane też mineralnymi i przekonałem się, że są w nich różne rodzaje wód. Kiedyś odkryłem wodę słoną, innym zaś razem wychyliłem z rozmachem kubek wody o smaku... zepsutych jajek. W końcu 'znalazłem źródło, którego dno pokryte było grubym, rdzawym nalotem - istne zardzewiałe źródło! Przez dłuższy jeszcze czals zajmowałem się poiszuki- Widok ogólny na Krynicę waniem źródeł mineralnych w różnych częściach? Beskidów. Napotkałem ich najwięcej w okolicy Krynicy, w lasach, na łąkach, przy drogach i koło potoków. Zupełnie nieoczekiwanie będąc kiedyś na przechadzce natrafiłem na nowe zjawisko. Oto kałuża wody, która stała po deszczu, bulgotała jakby ją kto gotował - była jednak zimna. Obok ze szczeliny skalnej wydobywał się z sykiem gaz. Zjawisko to zrozumiałem dopiero zwiedzając urządzenia lecznicze w Krynicy. Źródła mineralne W niektórych częściach Pogórza i Beskidów występują źródła wód zawierających substancje mineralne. Największe skupiska tych źródeł znajdują się w rejonie doliny 70 71 Krunica. Szyb eksploatacyjny wody mineralnej zuber Popradu, w okolicach Krynicy, Muszyny, Żegiestowa, Piwnicznej (kilkadziesiąt źródeł zbadanych i kilkaset "dzikich"). Poza tym sporo źródeł znajduje się koło Szczawnicy, Krościenka, Wysowej, Iwonicza i Rymanowa w Beskidzie Niskim. Pojedyncze źródła isą też w Gorcach i na Pogórzu '(poza tym liczne źródła występują w Sudetach i w kilku innych punktach Polski). Powstawanie źródeł mineralnych jest następujące; W głębi gór, między Skałami krąży woda. Najczęściej też znajduje się tam - gaz dwutlenek węgla (002), zwany 'bezwodnikiem węglowym. Występowanie gazu związane jest z działalnością powulkaniczną '(wydziela go magma). Woda, zwłaszcza nasycona gazem, rozpuszcza różne minerały i wydostaje isię na powierzchnię ziemi jako źródło mineralne. . Rozróżniamy następujące, główne rodzaje wód mineralnych: . - szczawy - zawierające dwutlenek węgla, Pijalnia wód w sanatorium kolejowym w Zlockiem kolo Muszyny 73 - Isolariki - zawierające chlorek sodu, czaisem z dodatkiem jodu i bromu lub innych składników, - siarkowe - zawierające siarkowodór oraz siarczki sodu i wapnia. Zdarza się też, że ze szczelin skalnych wydobywa się czysty bezwodnik węglowy. Wody mineralne mają wielkie znaczenie lecznicze w wielu chorobach układu trawienia, krążenia, gośćca itd. Niektóre z wód są specjalnie cenne i rzadkie (rup. "Zu-ber" w Krynicy lub wody arsenowe koło Rabego - jeszcze nie eksploatowane). W pobliżu źródeł mineralnych powstało wiele uzdrowisk i zakładów leczniczych, gdzie stosuje się wody mineralne do picia lub kąpieli. Najważniejsze z uzdrowisk wymieniliśmy poprzednio. Poza tym niektóre wody 'mineralne (po ich odżelazie-niu i dosyceniu dwutlenkiem węgla) wykorzystuje się do picia, jako tzw. wody stołowe