Stefan Kieniewicz HISTORIA POLSKI 1795-1918   wyd. VIII Warszawa 1996   Przedmowa do ósmego wydania Niniejszy wykład dziejów porozbiorowych - to jeden z nielicznych trwałych punktów w naszej szybko zmieniającej się współczesności. Zjawisko naprawdę wyjątkowe w czasach, gdy książka staje się przestarzała, zanim dotrze do rąk czytelnika, lub co gorzej - razi swą skrajną tendencyjnością, będąc drobnym elementem w kolejnych bataliach partii czy aktualnych orientacji politycznych. Po krótkim okresie wszechogarniających dyskusji i totalnego kwestionowania wszelkich twierdzeń i pewników większość ludzi zaczyna mocniej tęsknić do uzgodnienia czy przywrócenia jakichś w miarę stabilnych podstaw, reguł, ocen. Nie można bowiem przeżyć całej swej egzystencji w nieustającym kwestionowaniu wszystkiego. Tęsknota ta jest szczególnie mocna w dziedzinie świadomości historycznej, w wypracowaniu obrazu i ocenie przeszłości. (W wypadku nauczycieli i studentów ta potrzeba jest szczególnie pilna, wręcz konieczna.) W ostatnich kilku latach ukazało się wiele nowych podręczników i zarysów dziejów Polski. Historia Polski 1795-1918 Stefana Kieniewicza wychodzi zwycięsko z tych kolejnych, nieustających pokojowych konfrontacji. Jest to niewątpliwie zasługą i pośmiertnym sukcesem autora tej książki - najwybitniejszego badacza i popula- ryzatora dziejów porozbiorowych Polski. Profesor Stefan Kieniewicz (1907-1992), trwale związany z Instytutem Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego i In- stytutem Historii Polskiej Akademii Nauk, był uczniem i świetnym kontynuatorem innych wybitnych historyków - Marcelego Handelsmana i Adama M. Skałkow- skiego. Wielokrotnie powoływano go na prezesa Komitetu Nauk Historycznych, jako cieszącego się największym zaufaniem polskich historyków. Efektem jego sześćdziesięcioletnich badań nad dziejami XIX stulecia jest kilkadziesiąt książek i kilka tysięcy artykułów, referatów, wykładów publikowanych w kraju i za granicą. Był bez żadnej przesady - tytanem świetnie zorganizowanej pracy, świetnym stylistą i precyzyjnie formułującym swą myśl uczonym. Każda z jego publikacji i wszelkie recenzje jego książek potwierdzają niniejszą opinię. Swą uwagę koncentrował na epoce polskich powstań narodowych, a szczególnie na dziejach powstania styczniowego 1863-1864 i przeobrażeniach narodu polskiego w XIX w. Stworzył obraz epoki powstań, który dhzgo jeszcze pozostanie powszechnie przyjętą wykładnią tego ważnego fragmentu naszych dziejów ojczystych. Wykład dziejów porozbiorowych Polski opracował Profesor bardzo starannie, uwzględniając i podsumowując rezultaty szczegółowych badań całej rzeszy swych 6 Przedmowa do ósmego wydania poprzedników i kolegów. W kolejnych siedmiu wydaniach rzetelnie uzupełniał wykaz podstawowej literatury o najwartościowsze książki wydawane w ostatnich latach i w formie lakonicznej uwzględniał rezultaty tych badań na kartach kolejnych wydań swego dzieła. Ostatnie, siódme wydanie z 1987 r. już da no zniknęło z półek wszystkich księgarń. A Historia Polski 1795-1918, obok dwukrotnie publikowanej syntezy powstania styczniowego, stanowiła prawdziwe ukoronowanie wielkich badań i przemyśleń całego życia wybitnego uczonego. Stąd - decyzja o kolejnym wydaniu. Przygotowali je dwaj uczniowie Profesora Stefana Kieniewicza - z całym pietyzmem dla dorobku Mistrza i zrozumieniem wszelkich wymogów stawianych przez historyków, a wiążących się z taką inicjatywą. Oczywiście tekst wykładu został w pełni zachowany, a ingerencja polegała wyłącznie na starannej korekcie. Wzbogacona została tablica synchronistyczna, a w wykazie najważniejszej literatury dodano ponad 100 bardziej wartościowych publikacji, prawie wyłącznie z ostatnich dziesięciu lat. Uszanowano zestaw literatury opracowany przed laty przez Autora, ypomnieć czytelnikowi, jaką niedoskonałą bazą dysponował Profesor. Nie wyeliminowano publikacji dawnych, ale dodano obok te najnowsze - uzupełniające lub modyfikujące ustalenia zawarte w starszych publikacjach. Te ostatnie wzmian- kowane uzupełnienia dobrze zorientują czytelnika, jakie konkretne, zazwyczaj szczegółowe treści mogłyby uzupełnić obraz epoki wypracowany przez Autora. Fakty, opinie i twierdzenia sformułowane na kartach tej książki zachowały swoje walory i miejsce w wykładzie dziejów porozbiorowych. Nie wymagają korekt ni reorientacji. Można co najwyżej wskazać na konkretne zagadnienia, których obraz dzięki najnowszym badaniom stał się bogatszy, wyraźniejszy. Nie podlega dyskusji zasadnicza konstrukcja wykładu dziejów. Profesor uznawał ogromną rolę ogólnych uwarunkowań społeczno-gospodarczy,ch jako jednego z głównych czynników determinujących postawy i działania ludzkie, przede wszystkim - dużych zbiorowości. W podstawowych wydarzeniach gospodarczych i społecznych widział istotne czynniki ewolucji narodu, składniki kształtowania się jego świadomości, a zarazem wyjaśniające jego postawę i działania. Nigdy nie traktował tej "bazy" jak ówcześni wulgaryzatorzy historii, lecz czynił z niej istotny składnik lepszego poznania i zrozumienia dziejów. Główną uwagę zwracał na odtworzenie i zrozumienie mechanizmów wielkich wydarzeń, działalności poszczególnych grup czy środowisk, ale nie pomijał roli wybitnych uczestników historycznej sceny. Przedstawiając wydarzenia i ludzi rzetelnie prezentował wszelkie znaczące fakty, wskazywał na powody i skutki działań. Dzięki temu - wstrzymując się od jednostkowych ocen i sądów - gwarantował czytelnikowi luksus formułowania własnych opinii i ocen - na podstawie rzetelnie zgromadzonych danych. Po radykalnej zmianie sytuacji narodu polskiego i na podstawie najnowszych badań można wzbogacić wykład o polskim społeczeństwie w zaborze rosyjskim (tzn. na Przedmowa do ósmego wydania 7 ziemiach litewsko-białoruskich i ukraińskich zagarniętych przez Rosję w toku rozbiorów; Królestwo Polskie formalnie nie stanowiło części zaboru). Warto tu zasygnalizować liberalną politykę Pawła I i Aleksandra I wobec polskiej szlachty i inteligencji, projekty wyodrębnienia Litwy jako autonomicznego księstwa (z dominacją żywiołu polskiego) przed wojną 18I2 r. (co osłabiło współpracę tych środowisk z Napoleonem w czasie tej wojny), nasilające się aspiracje narodowe i wolnościowe wśród pierwszej generacji młodzieży romantycznej z kręgów flarecko-filomackich. Początkowo Aleksander I zdawał się manifestować gotowość rozszerzenia autonomicznego państwa polskiego, m.in. poprzez poddanie Korpusu Litewskiego i części spraw litewskich w.ks. Konstantemu. Dopiero w latach dwudziestych następował coraz wyraźniejszy wzrost opinii i działań władz nieprzy- chylnych polskości. Po śledztwie w sprawach filomatów nastąpiło radykalne osłabienie wpływów żywiołu polskiego na szkolnictwo w zaborze rosyjskim, a następnie jego stopniowa rusyfikacja. Znacznie większa (ale i bardziej krytyczna) jest nasza wiedza o wileńskim środowisku uniwersyteckim - coraz bardziej elitarnym, a zarazem zamkniętym i nie zawsze mającym wspólną postawę. Antypolska polityka władz zaostrzyła się natychmiast po likwidacji prób rozszerzenia tu powstania listopadowego. Jej pierwszymi ofiarami padli unici (włączeni do społeczności prawosławnej) i niższe kategorie szlachty (którym odbierano dotychczasowe prawa). Mimo tej polityki Wilno nadal pozostawało ośrodkiem polskiego życia kulturalnego. Dopiero od powstania styczniowego (po krótkiej odwilży posewastopolskiej od schyłku lat pięćdziesiątych) nastąpiło zaostrzenie brutalnej, bezwzględnej walki z polskością i forsownej rusyfikacji tych ziem. Podobnie można wzbogacić problematykę Kościoła, jego myśli i aktywności społecznej, życia religijnego. Badania i publikacje ostatnich lat udowodniły, że pod władzą carów i królów pruskich nie doszło do tak typowego dla restauracji zachodnioeuropejskiej "sojuszu tronu i ołtarza". Antykościelna polityka obu zaborców i demokratyzacja niższego kleru (w coraz większym stopniu wywodzącego się ze średnich i niższych warstw społecznych) pogłębiały konflikty między władzami zaborczymi a Kościołem, a zarazem kontakty między duchowieństwem a ruchem narodowym. Bardzo istotną rolę w ruchu konspiracyjno-niepodległościowym w latach trzydziestych-sześćdziesiątych odegrało wykorzystywanie w nim niektórych form życia religijnego w celu wciągania do udziału w ruchu najszerszych rzesz społeczeństwa. Najważniejsze z nich - to idee i propaganda polskiego agrarystycz- nego socjalizmu utopijnego, odwołującego się do radykalnie interpretowanych idei chrześcijaństwa, pisma propagandowo-programowe księdza Ściegiennego nawiązu- jące do "prawdziwego wykładu nauk Jezusa Chrystusa" (w początkach lat czter- dziestych), patriotyczne pogrzeby i pielgrzymki na cmentarzu polskim w Mont- morency pod Paryżem, a nade wszystko - manifestacje patriotyczno-religijne w latach 1860-1862 poprzedzające wybuch zbrojnego powstania w styczniu 1863 r. 8 Przedmowa do ósmego wydania Do nurtu tego można włączyć kapelanów towarzyszących powstańczym oddziałom w walkach. Inny, ale wart odnotowania charakter miały działania na rzecz uboższych warstw społeczeństwa katolickiego pod koniec ubiegłego stulecia w sytuacji zmiażdżenia polskiego ruchu niepodległościowego przez zaborców. Nowym, mocno eksponowanym w ostatnich latach elementem tej cząstki dziejów kraju i Kościoła staje się brutalna likwidacja Kościoła unickiego w Królestwie Polskim po powstaniu styczniowym. Analiza dokumentów wskazuje, że sprawa ta miała również podłoże i cele polityczne, a ofiarny opór i determinacja stu kilkudziesięciu tysięcy unitów zasługuje choćby na krótką wzmiankę. Dzięki badaniom naukowym konkretnych problemów w ostatnim dziesięcioleciu lepiej poznajemy przeobrażenia polskiej myśli społeczno-politycznej, zwłaszcza drugiej połowy XIX stulecia, wyraźniej niż dawniej dostrzegamy rolę kontaktów z francuską myślą katolicką - zarówno demokratyczną, jak i konserwatywną lat trzydziestych-czterdziestych - czy rozwój i różnorodność polskiej myśli konser- watywnej. W badaniach i wykładzie naszych dziejów XIX w. więcej uwagi poświęcamy szczególnie brutalnej, represyjnej polityce caratu wobec polskich aspiracji narodowych i wolnościowych (w minionym okresie wątek ten był przesadnie wygaszony przez władze i cenzurę na ołtarzu przyjaźni polsko-radzieckiej). Można bardziej konkretnie szacować wielkość tych represji carskich, które we wszystkich formach (kary śmierci. więzienia, katorgi, zesłania, deportacje, karne wcielenia do wojsk carskich na Kaukazie, w Kazachstanie i Syberii) pozbawiły polskie społeczeństwo i naród setek tysięcy najczynniejszych, najofiarniejszych rodaków. Oznaczało to zapewne ok. fr8% polskiego narodu i to zazwyczaj najaktywniejszą jego cząstkę. Należy wskazać negatywne konsekwencje tego czynnika w dziejach Polski XIX- XX w., jak również na główne przejawy i skutki walki przeciw polskości na ziemiach litewsko-białoruskich i ukraińskich, gdzie w drugiej połowie XIX w. nastąpił wyraźny regres liczebności i znaczenia środowisk polskich. Obecnie zaczynamy również nieco więcej uwagi i miejsca poświęcać udziałowi poszczególnych regionów w dziejach ogólnonarodowych, zarazem także zewnętrznym uwarunkowaniom dziejów Polski. To z kolei wymagałoby wyraźnego zwiększenia objętości książki i na tego typu syntezę trzeba będzie jeszcze czekać kilka lat. Najnowsze badania nie podważyły, ale może nieco osłabiły jednoznaczną pewność niektórych, do niedawna powszechnie przyjętych twierdzeń lub wprowadziły dodatkowe elementy, które należy uwzględnić w ogólnej ocenie. Obecnie odmiennie oceniamy postawy Zajączka i Szaniawskiego w okresie Królestwa Polskiego - nie jako wyłączny przejaw egoistycznego karierowiczostwa, lecz dość wyraźny i zro- zumiały model fatalnej ewolucji jakobinów polskich - słabej lewicy w momencie tragicznego dla nas przełomu XVIII i XIX w. Ich kariery były właśnie świadectwem finalnego kryzysu tej znaczącej grupy politycznej, która uzyskawszy silną pozycję Przedmowa do ósmego wydania 9 u progu Księstwa Warszawskiego zrozumiała, że nie jest w stanie sprawnie pokierować wyzwalanym społeczeństwem. Ocena polityki Napoleona w sprawie polskiej nadal budzić będzie kontrowersje. Autor opowiadał się za oceną konsekwentnie negatywną, formułowaną jeszcze przez Kościuszkę i Lelewela. Najnowsze badania każą nam łagodzić te sądy. Wyrzucając Napoleonowi osłabienie liczebności wojska w Księstwie Warszawskim w przeddzień ataku austriackiego w kwietniu 1809 r. wypada jednak dodać, że Napoleon liczył tu na dopiero co potwierdzony sojusz z Rosją. Jeśli Rosja lojalnie wypełniałaby swe zobowiązania - to Austria nie ośmieliłaby się zaatakować Księstwa Warszawskiego, gdyż taka agresja winna spowodować natychmiastowe wystąpienie Rosji przeciw Austrii, a przynajmniej - pełne wsparcie armii Księstwa Warszawskiego przez siły rosyjskie. To właśnie nadzieje ks. Józefa Poniatowskiego na tę pomoc stały się jedną z głównych przyczyn jego porażki pod Wrzawami. Wojna 1812 r. była niewątpliwie brutalną agresją Napoleona, "najazdem na ziemię rosyjską", ale była również apogeum rywalizacji dwu ówczesnych supermocarstw, nieuchronnym ich starciem. Warto pamiętać, że Rosja przygotowywała się do uderzenia wyprzedzającego w 1811 r., ale zrezygnowała z niego po dokładnej analizie i zbadaniu możliwości pozyskania sojuszników. Obydwie strony szykowały się do rozstrzygającej walki. Warto przypomnieć, że dla Polaków miał to być już ostatni krok na drodze przywrócenia silnej Polski w napoleońskiej Europie. Niewątpliwie tkwił w tym element tragizmu naszych dziejów porozbiorowych, ale nie wina za napoleońską agresję. Dzieje XIX stulecia dowodzą, że sukcesy Napoleona tworzyły naszą jedyną szansę i wykorzystaliśmy ją maksymalnie. Z kolei trwanie ks. Józefa i jego armii przy Napoleonie w 1813 r. nie wynikało z "wierności przysiędze", lecz z absolutnego braku jakichkolwiek wyraźnych ustępstw ze strony Rosji w sprawach polskich (co mogłoby usprawiedliwić porzucenie Napoleona) oraz nadziei na odzyskanie przez Napoleona inicjatywy, co przecież zostało przesądzone dopiero jego klęską w bitwie pod Lipskiem. Minimalizowanie uwarunkowań zewnętrznych przejawia się m.in. w zupełnym pominięciu wielkiego powstania greckiego (1821-1829). Z pewnością budziło ono wiele sympatii w pierwszym pokoleniu polskich romantyków (dość przypomnieć greckie motywy w twórczości Mickiewicza i Słowackiego) - generacji inicjującej powstanie listopadowe. W poparcie Greków mocno angażował się Czartoryski, który właśnie na podstawie obserwacji sprawy greckiej dokonał teoretycznej reorientacji (udokumentowanej w Essai sur la diplomatie), która pozwala lepiej zrozumieć jego decyzję udziału w powstaniu listopadowym. Można zaproponować modyfikację opinii o późniejszych działaniach Adama Czartoryskiego. Wynikały te inicjatywy z podstawowego i słusznego przekonania, że sukces polskich dążeń niepodległościowych nie będzie możliwy bez poparcia któregoś z głównych mocarstw. Słuszność tej opinii potwierdzają fakty - w XIX 10 Przedmowa do ósmego wydania stuleciu żaden naród w Europie nie uzyskał wolności wyłącznie dzięki własnej rewolucyjnej walce, natomiast kilka osiągnęło ten cel dzięki poparciu któregoś z mocarstw, a nawet ścisłemu z nim współdziałaniu. Nie sposób też uznać, że działalność Hotelu Lambert - to "wysługiwanie się francuskiej i angielskiej dyplomacji na Bliskim Wschodzie" i nakłanianie Słowian bałkańskich do lojalizmu wobec uciskającej ich Turcji. Pierwszym celem było uporczywe szukanie sojuszników i tworzenie sytuacji międzynarodowej sprzyjającej polskim dążeniom wolnościowym. Działalność agentów Hotelu Lambert w krajach bałkańskich sprzyjała ruchom wolnościowym narodów słowiańskich, po części i Rumunów, i w żadnym wypadku nie miała służyć utrwaleniu czy przedłużeniu obcego nad nimi panowania (inaczej myślał tylko Czajkowski, gdy stał się Sadykiem Paszą). Wszystkie powyższe uwagi - to normalne, typowe refleksje wynikające z rezultatów kolejnych etapów szczegółowych badań nad fragmentami naszej bogatej skom- plikowanej przeszłości, a po części - z nigdy nie kończących się w historiografii sporów o imponderabilia, o ogólne opinie na temat roli poszczególnych czynników tworzących obraz naszych dziejów. Kształt porozbiorowych dziejów wykreowany przez Stefana Kieniewicza na kartach niniejszego syntetycznego zarysu dzierży nadal prymat wśród tych wykreowanych wcześniej i później. Autor uwzględnił w nim wszystkie podstawowe wątki i w dobrej proporcji. Znajdziemy tu bogaty zestaw faktów i wydarzeń, które rzeczywiście należą do tzw. podstawowego zrębu. Nie ma zbędnych faktów o charakterze anegdotycznym, ale są zwięzłe charakterystyki wybitniejszych postaci i drobne okoliczności wydarzeń, jeśli w nich tkwią możliwości pełniejszego wyjaśnienia danego działania. Stefan Kieniewicz potrafił jak nikt dotychczas ukazać te dzieje rozbite na zabory, odrębne formacje autonomiczne o diametralnie zróżnicowanej sytuacji, tempie, a nawet kierunkach wydarzeń jako dzieje narodu polskiego. Nie pominął żadnego z liczących się środowisk ani całego zróżnicowania między zaborami. Przezwyciężył w ten sposób panującą wszechwładnie tendencję do przedstawiania dziejów tego okresu podzielnych na odrębne historie poszczególnych zaborów. W pierwszym wydaniu Historia Polski I795-I9IB była podręcznikiem. W toku pracy nad kolejnymi wydaniami Autor wzbogacał swe dzieło szerszymi refleksjami i porównaniami. W rezultacie ostatnia edycja stanowi już świetne połączenie podręcznika i próby syntezy. Również obecne wydanie przyniesie pełną satysfakcję czytelnikom - zarówno tym poszukującym przede wszystkim dobrego, klarownego i rzetelnego podręcznika, jak i wszystkim miłośnikom dziejów ojczystych pragnącym możliwie gruntownie zrozumieć skomplikowane znaczenie tego trudnego okresu naszej historii, którego konsekwencje zapewne do końca nie wygasły. i rzy Skowronek ; Przedmowa do siódmego wydania ich S yntetyczne opracowania dłuższych okresów historii są dla pojedynczego pisarza ści przedsięwzięciem równie pociągającym, jak ryzykownym. Nie jest on w stanie .go przebadać źródłowo wszystkich problemów, nie zawsze nawet uda mu się wyczerpać ;ą). literaturę przedmiotu aż do ostatniego przyczynku. Idąc śladami wielkich opracowań ów zbiorowych stara się uporządkować stosownie do własnej koncepcji te obfite ,m- i cenne, lecz chaotyczne nieraz zestawienia faktów, w pogoni za syntezą zawsze fii grozi mu ześliźnięcie się na pozycje kompilatora. Taki jest też stosunek niniejszej książki do zbiorowej Historii Polski Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk. Dzieło to stanowi ważny etap w rozwoju naszej j historiografii, nie spełnia jednak w sposób doskonały roli podręcznika eckiego. Korzystając z osiągnięć Historii Polski IH PAN, starając się ć ten podręcznik do potrzeb studenta, autor musiał dbać o uwzględnienie jszych zdarzeń i problemów, zarazem jednak pragnął się pokusić o bardziej syntetyczne spojrzenie na tę epokę. Dwa zadania trudne do pogodzenia. Dla pierwszej połowy tomu, do 1864 r., autor miał zadanie o tyle ułatwione, że sam napisał kilka rozdziałów, a wspólnie z Witoldem Kulą redagował całość odnośnego tomu Historii Polski IH PAN. Pozostało mu więc przeprowadzenie selekcji mateńału i równocześnie uzupełnienie go wynikami badań ostatnich lat dziesięciu, bardzo wydajnych na niektórych odcinkach. Dla następnego okresu autor rozporządzał tomem III Historii Polski, a mianowicie wydaniem części 1 (I850/1864-1900, red. Ż. Kormanowa i I. Pietrzak-Pawłowska, 1962), oraz makietą części 2 (1901-1914, red. Ż. Kormanowa i W. Najdus, 1972). autorskiemu tomu III niniejsza książka zawdzięcza bardzo wiele i zapewne ie zostałaby napisana, gdyby nie dysponowała tak obfitym zbiorem ń. Jednakże selekcja materiału musiała tu pójść znacznie dalej, skądinąd zaś i tutaj wypadło uzupełnić niektóre luki opierając się na innych opracowaniach i źródłach. Główną różnicę w ujęciu popowstaniowego półwiecza w porównaniu do tomu III Historii IH PAN stanowi przyjęcie cezury "ok.1890 r." zamiast " 1900 r." Jest e, że jakościowa różnica oddziela pierwsze lata popowstaniowe od ostatnich dwojennych; i oczywiste także, iż nie wchodzi tu w grę żadna przełomowa data. Każda przyjęta cezura będzie umowna, żadna z nich nie będzie doskonała. Za bardziej tradycyjną datą "ok. 1890 r." przemawiały, obok względów symetńi, rozliczne argumenty z zakresu histońi politycznej i kulturalnej, o których będzie mowa w tekście. 12 Przedmowa do siódmego wydania Część 3 tomu III Hi,storii Polski, obejmująca lata 19l4-1918, ukazała się dopiero w 1974 r. Niniejsze opracowanie korzystało z publikacji monograficznych J. Dąb- rowskiego, H. Jabłońskiego, L. Grosfelda, J. Holzera, F. Tycha i wielu innych. Główną trudnością każdej historii polskich dziejów porozbiorowych jest układ materiału. Dawniejsze opracowania omawiały w każdym odcinku chronologicznym oddzielnie zabór rosyjski, austriacki i pruski; utrudniało to czytelnikowi zarówno prześledzenie wspólnych cech rozwoju tych trzech części Polski, jak i różnic zachodzących między nimi. Niektórzy historycy stosunków gospodarczych przyjęli układ rzeczowy i każde zagadnienie szczegółowe rozpatrywali łącznie dla trzech zaborów. Ten bardzo użyteczny sposób nie dał się jednak zastosować w wykładzie historii politycznej. W niniejszej pracy wybrano drogę pośrednią i w każdym chronologicznym odcinku zgnzpowano obok siebie paragrafy odnoszące się do analogicznych zjawisk w trzech zaborach. Wynikała stąd inna trudność: powiązania ze sobą zjawisk bazy i nadbudowy w jednej i tej samej dzielnicy. Zadanie to ułatwiają czytelnikowi odsyłacze. Historia, która chce dać wszechstronny pogląd na proces dziejowy, musi w centrum obrazu eksponować historię polityczną. Każda z czterech części, na które została podzielona książka, zaczyna się od zagadnień gospodarczo-społecznych, przechodzi do politycznych, a kończy się zagadnieniami kulturalnymi. Opisy wielkich wstrząsów dziejowych - powstania, rewolucje, wojny - nie zawsze mieściły się w tym schemacie i stąd niektóre odchylenia. Przy omawianiu danego zagadnienia na przykładzie trzech zaborów stosowano najczęściej kolejność następującą: zabór rosyjski, pruski, austriacki. Odstępstwa od tego układu bywały podyktowane logiką wydarzeń. Autor zajmował się historią obszaru zamieszkanego w XIX w. przez zwartą masę ludności polskiej. Uwzględniał jednak aktywność polityczną i kulturalną grup ludności polskiej zamieszkałych na wschód od Bugu, jak również - w mniejszym zakresie - historię gospodarczą ziem zachodnich, dziś należących do Polski, lecz które wówczas polskimi nie były. Problematyka dziejów porozbiorowych jest po dziś dzień aktualna w odczuciu społeczeństwa. Autor starał się o powściągliwość w sądach wartościujących; pragnąłby, ażeby przedstawione fakty, ich źródła i konsekwencje przemawiały same za siebie. Zamieszczony na końcu wykaz literatury, podzielony według rozdziałów, ogranicza się do niewielkiej liczby najważniejszych i przeważnie nowszych opracowań. Rozszerzenie tego wykazu, z uwzględnieniem wydawnictw źródłowych, nie będzie przedstawiało trudności, wobec ukazania się obszernej Bibliogrnfii historii Pol.ski tego samego okresu ( I 967). Doc. dr. Feliksowi Tychowi jestem szczególnie wdzięczny za przejrzenie maszynopisu i za cenne jego uwagi odnoszące się do historii ruchu robotniczego. Przedmowa do siódmego wydania 13 W tekście następnych wydań Historii Polski ograniczyłem się do sprostowania niewielu pomyłek, wytkniętych mi przez recenzentów. Przygotowując wydanie czwarte wziąłem pod uwagę narosłą w ciągu kilku ostatnich lat literaturę mono- graficzną. Wstawki i przeróbki odnosiły się głównie do historii gospodarczej, a większość ich dotyczyła schyłku XIX i początku XX w. Niezbędne okazały się także retusze w zamieszczonym na końcu wykazie literatury uzupełniającej. Wprowadzając doń nowe pozycje mogłem zarazem pominąć kilka innych, już zdezaktualizowanych. W tekście siódmego wydania ze względów technicznych nie mogłem wprowadzić prawie żadnych zmian. Ograniczyłem się do zaktualizowania literatury uzupełniającej. Stefan Kieniewicz Wstęp Charakterystyka okresu Upadek Rzeczypospolitej szlacheckiej nastąpił w tej właśnie chwili, gdy naród Upolski zaczynał dźwigać się z wiekowego marazmu i przystępował, pod wpływem haseł Oświecenia, do naprawy rządu oraz do uzdrowienia struktury gospodarczej i społecznej państwa. Reformy ustrojowe i społeczne przyszły zbyt późno, by zabezpieczyć kraj przed niebezpieczeństwem zewnętrznym; w pewnym sensie rzec można, iż przyspieszyły one katastrofę. Sąsiedzi Polski tolerowali u swych granic państwo bezwładne i bezbronne, z którego ciągnęli korzyści; zlikwidowali organizm budzący się do życia i usiłujący prowadzić politykę samodzielną. Sam jednak fakt dźwignięcia się gospodarczego i umysłowego Polski w przededniu upadku miał teraz, po rozbiorach, stać się zadatkiem odrodzenia narodowego. Proces likwidacji stosunków feudalnych: poddaństwa, pańszczyzny i nierówności stanowych, zapoczątkowany już w dobie Oświecenia, doprowadził w XIX w. do wytworzenia się nowoczesnego i zdolnego do życia społeczeństwa. Śmierć polityczna w odczuciu powszechnym nie została więc poczytana za wynik nieuleczalnej choroby, lecz za akt wrogiej przemocy, któremu przeciwstawiano kościuszkowskie hasła: wolność, całość i niepodległość. Główną treść dziejów narodu w niewoli stanowi zatem proces przekształcania się i unowocześniania społeczeństwa. W miarę rozwoju stosunków kapitalistycznych następuje rozkład panującego stanu szlacheckiego, rozkład dawnej struktury mieszczań- stwa; kształtują się nowe klasy: burżuazja i proletariat; rośnie liczebnie i nabiera znaczenia warstwa inteligencji miejskiej, zaczyna się różnicować wyzwolony z poddań- stwa stan chłopski. Wszystko to dzieje się w ogniu walki klasowej: chłopi chcą zrzucić z siebie jarzmo pańszczyzny, zdobyć na własność grunty przez siebie użytkowane, a z kolei też przejąć w ręce grunty folwarczne. W drugiej połowie XIX w. klasa robotnicza zaczyna walkę o poprawę swego bytu oraz o likwidację wyzysku ze strony burżuazji. Coraz szersze warstwy ludności wciągają się do udziału w życiu politycznym, co sprzyja ugruntowaniu się świadomości nie tylko społecznej, ale i narodowej. W istocie rządy zaborcze są w Polsce gwarantami dawnego ładu społecznego, a nawet gdy podejmują reformy społeczne, czynią to w interesie klas posiadających. Walka o ziemię mobilizuje chłopów nie tylko przeciw panom, ale i przeciw obcym rządom; tak samo mobilizować będzie robotników walka o socjalizm. Sprawa społeczna i sprawa narodowa pozostają ze sobą w nierozerwalnym związku; rosnącej samowiedzy mas ludowych nie zdoła przemóc ucisk trzech zaborców ani też próby wynarodowienia. 16 Wstęp Potężniejszy udział mas w życiu społecznym pociągnął też za sobą zmiany granic określających siedzibę narodu polskiego. Ziemie wschodnie Rzplitej póty tylko zdawać się mogły częścią składową terytorium Polski, póki liczyła się w sensie politycznym osiadła na nim polska lub spolszczona szlachta. Wraz z demokratyzacją stosunków społecznych ujawniała się też odrębność etniczna tych ziem, zamiesz- kanych w większości przez Ukraińców, Białorusinów i Litwinów. W tym samym czasie budziła się na zachodzie świadomość narodowa Polaków ze Śląska i Pomorza. Dokonany za naszych czasów proces przesunięcia się ku zachodowi granic etnicznych i politycznych Polski ma swe korzenie w ubiegłym stuleciu. Zewnętrzne znamię okresu stanowi podział ziem polskich na trzy dzielnice, podległe Rosji, Prusom i Austrii, rządzone innym prawodawstwem i zmuszone do życia w odmiennych wanznkach. Każdy rząd zaborczy starał się na swój sposób eksploatować i asymilować swe polskie terytoria; stąd też rosnące z upływem lat różnice w ich rozwoju, zwłaszcza gospodarczym. Lecz mimo pogłębiania się tych dzielnicowych odrębności naród polski utrzymał poczucie jedności, nie tylko kulturalnej, ale i politycznej. Warunki bytu ludności mogły się układać odmiennie pod rządem pruskim, austriackim i rosyjskim, jednak społeczeństwo tych ziem przeżywało w zasadzie te same procesy polityczne i społeczne, te same ideologiczne przemiany. Mimo daleko idącej specyfiki regionalnej, historia trzech dzielnic rozbiorowych Polski może być rozpatrywana łącznie. Periodyzacja kres 123 lat niewoli politycznej Polski ( 1795-1918) łatwo podzielić, uwzględ- niając kryteria gospodarczo-społeczne, na dwa podokresy: 1.Czasy narastania stosunków kapitalistycznych oraz likwidowania ustroju feudal- nego. Najważniejszą kwestią społeczną jest wówczas uwłaszczenie chłopów. Opór Polaków przeciwko zaborcom znajduje ujście w ponawiających się powstaniach zbrojnych. Naczelnym problemem tych powstań jest pociągnięcie mas ludowych do udziału w walce o niepodległość. Podokres ten zamyka się ok. l 850 r. dla zaborów: pruskiego i austriackiego. W zaborze rosyjskim ciągnie się aż do 1864 r., obejmując powstanie styczniowe i następującą po nim reformę uwłaszczeniową. Z kolei w podokresie tym dadzą się wyróżnić dwa odcinki: a)lata 1795-1831, obejmujące czasy napoleońskie, konstytucyjne Królestwo Polskie i powstanie listopadowe. W tych latach utrzymują się jeszcze na częściach terytorium Polski organizmy państwowe na pół niepodległe, istnieje także jeszcze wojsko polskie. Kryzys ustroju feudalnego znajduje się dopiero w zaczątku. Inicjatywa walk o niepodległość zaczyna wychodzić od szlachty zdeklasowanej, Wstęp 17 lecz kierownictwo pozostaje nadal w ręku szlachty posiadającej. W literaturze i sztuce, mimo ofensywy młodych romantyków, do lat dwudziestych dominuje jeszcze klasycyzm; b)lata 1832-1850 (dla zaborów: pruskiego i austriackiego) lub 1832-1864 (dla zaboru rosyjskiego). Likwidacja stosunków feudalnych wkracza w decydujące stadium, o czym świadczy też silne napięcie klasowych ruchów chłopskich. Ster walk o niepodległość przejmują elementy nieposiadające, przeważnie jednak szlacheckiego pochodzenia i szukające porozumienia ze szlachtą posiadającą. Są to szczytowe lata romantyzmu polskiego: w literaturze, sztuce, a także w polityce. 2.Okres rozwiniętego kapitalizmu (od 1850 lub też 1864 do 1918 r.). W ślad za reformą uwłaszczeniową dokonywa się na ziemiach polskich rewolucja przemy- słowa. Walka klasowa wchodzi w nową fazę: ruch robotniczy w miastach, ruch ludowy na wsi wysuwają nowe żądania wobec kapitalistów i obszarników. Rosnący ucisk narodowy i niemożliwość powstań zbrojnych doskonalą nowe metody obrony narodowości, zwłaszcza na polu gospodarki i oświaty. Ster sprawy narodowej ujmuje w swe ręce inteligencja: w części reprezentująca interesy burżuazji, w części mas ludowych - chłopów i robotników- pozostająca niemniej warstwą jednolitą, mimo zróżnicowanego pochodzenia. Również w tym podokresie wyróżnimy dwa odcinki chronologiczne, jakkolwiek nie da się wskazać między nimi na granicę tak oczywistą jak np. powstanie listopadowe. Orientacyjną cezurę umieszczamy ok. 1890 r. W podokresie tym również wyróżniamy dwa odcinki: a)odcinek ciągnący się od reform uwłaszczeniowych do schyłku lat osiemdziesiątych cechuje, ogólnie biorąc, brak szans na podniesienie sprawy polskiej czy to na forum wewnętrznym, czy międzynarodowym. Klasy posiadające trwają w biernym lojalizmie, inteligencja burżuazyjna uprawia pracę organiczną, a rewolucyjny ruch robotniczy stawia dopiero pierwsze kroki. W nauce i w literaturze są to lata przewagi pozytywizmu; b)lata dziewięćdziesiąte zapowiadają już wkroczenie kapitalistycznego świata w nowe stadium imperializmu; zarysowuje się podział Europy na dwa ugrupowania mocarstw, co doprowadzi do I wojny światowej. W Polsce zwiększa się znacznie aktywność polityczna wszystkich warstw społecznych, kształtują się masowe obozy polityczne, które przystąpią do walki o władzę w momencie, gdy sprawa polska stanie znów na forum międzynarodowym. W dziedzinie kultury odpowiada temu odcinkowi przewaga nurtu estetycznego określanego umownie nazwą "Młodej Polski". r Czasy z ojen napoleońskich i konstytucyjnego Królestz a Polskiego (1795-1831) Rozdział I Ziemie polskie po III rozbiorze 21 Rozdział II Księstwo Warszawskie 39 Rozdział III Zabór pruski w dobie reform uwłaszczeniowych 58 Rozdział IV Królestwo Polskie i Wolne Miasto Kraków 66 Rozdział V Kultura okresu klasycyzmu 89 Rozdział VI Powstanie listopadowe100 Rozdział I Ziemie polskie po I I I rozbiorze 1. Delimitacja porozbiorowa raktaty rozbiorowe z lat 1772,1793 i 1795 podzieliły Rzeczpospolitą w sposób Tbardzo nierówny. Rosja wzięła 62% obszaru i 45% ludności - wschodnie, mniej rozwinięte ziemie litewsko-ruskie, na któryćh żywioł polski pozostawał w mniejszości. Prusy zagarnęły 20% obszaru i 23% ludności - Pomorze Gdańskie, Wielkopolskę i Mazowsze, nie licząc dawniej podbitych dzielnic piastowskich nad Odrą. Pruskie nabytki obejmowały ziemie w Polsce najwyżej gospodarczo stojące, łączyły posiadłości Hohenzollernów w jedną całość terytorialną i dawały im panowanie nad całym dorzeczem Wisły. Austrii wreszcie przypadło 18% obszaru i 32% ludności Rzplitej, mianowicie najbardziej żyzne i gęsto zaludnione wojewódz- twa małopolskie wraz z częścią województw ruskich. Wcześniejsze o lat 20 nabytki z I rozbioru zdawały się zaborcom możliwe do przyswojenia. Katarzyna II urządzała Mohylowszczyznę na wzór sąsiednich, rosyjskich guberni, faworytom swym rozdała na tym terenie 150 tys. "dusz męskich", tj. trzecią część ludności chłopskiej. Odrębny od prawosławia Kościół unicki myślała zlikwidować presją administracyjną. Fryderyk II zaplanował szybką germanizację Prus Królewskich: zabrał na skarb królewszczyzny i dobra duchowne, średnią szlachtę szykanami chciał doprowadzić do wyprzedaży majątków, dla dzieci szlachty uboższej otworzył korpus kadetów, by wyszkolić z nich niemieckich oficerów. Sprowadził też do słabo zaludnionego okręgu nadnoteckiego 11 tys. rodzin kolonistów. Marii Teresie trudniej było myśleć o asymilowaniu tak rozległego polskiego nabytku, nie wykluczała zrazu możliwości jego zamiany na inną jakąś prowincję. Tymczasem austriackie władze widziały w Galicji głównie źródło dochodów skarbowych i rekruta. W następnych dwóch rozbiorach dostało się pod obce panowanie prawie 9 mln głów, w znacznej większości narodowości polskiej. Ludność ta w warstwach politycznie uświadomionych (ogół szlachty, większe miasta, wojsko) żyła jeszcze niedawnym wspomnieniem Sejmu Czteroletniego i Insurekcji, nie chciała też pogodzić się z utratą niepodległości. Rządy zaborcze liczyły, że znajdą w Polsce oparcie wśród magnaterii i bogatej szlachty; zapewniały jej wszak utrzymanie feudalnego porządku, powściągnięcie rozruchów chłopskich i możność spokojnego eksploatowania poddanych. Konserwatywny ten kurs polityczny miał swe uzasad- nienie w feudalnym charakt_erze trzech państw rozbiorowych, w fakcie, że toczyły one wojnę z rewolucyjną Francją oraz że przyszły zwalczać w samej Polsce 22 Ziemie polskie po III rozbiorze "jakobińską zarazę". Trudno było jednak trzem rządom pozostawić w nabytych ziemiach wszystko po dawnemu. System oświeconego absolutyzmu zakładał ograniczenie władzy oraz dochodów szlachty na rzecz państwa, a w szczególności poddanie kontroli państwowej stosunków między panem a chłopem. W Berlinie i Wiedniu zdawano sobie sprawę z potrzeby unowocześnienia administracji, skarbowości, sądownictwa, słowem wzmocnienia państwa zagrożonego "nowinkami" z Paryża. Nie wykluczano odgórnej reformy regulującej stosunki poddańcze. We wszystkich tych dziedzinach prowincje polskie, wymagające nowego urządzenia, nadawały się jako teren eksperymentów, nie skrępowanych względem na interes klasy panującej. Jakoż w obu niemieckich zaborach przyznano biurokracji większe uprawnienia w stosunku do posiadającej szlachty aniżeli w rdzennych prowincjach Austrii i Prus. Tego uzależnienia od obcych urzędników szlachcic polski nie znosił spokojnie. Rzutował wreszcie na stosunki polskie ogólny brak stabilizacji w Europie. Prusy wprawdzie wycofały się z wojny zawierając z Francją pokój w Bazylei (1795). Zabór rosyjski 23 Natomiast armie austńackie walczyły jeszcze nad Renem i we Włoszech, nadal bez powodzenia, zwłaszcza odkąd dowództwo armii włoskiej objął (1796) młody gen. Napoleon Bonaparte. Pod naciskiem rewolucyjnej Francji padały w gruzy jedne państwa, a powstawały nowe; karta polityczna kontynentu zmieniała się niemal co roku. W tych warunkach i rozbiór Polski mógł nie wydawać się rozwiązaniem definitywnym. Zagrażały mu w pierwszej chwili tarcia między samymi uczestnikami grabieży. W toku insurekcyjnej kampanii I794 r. wojska pruskie zajęły Kraków, rosyjskie Warszawę. Prusacy zgłaszali pretensje do Warszawy, nie chcieli zaś oddać Austńakom Krakowa. Katarzyna II odgrażała się, że poskromi króla pruskiego wypuszczając przeciwko niemu "potwora", tj. uwięzionego Kościuszkę. W powietrzu wisiał zatarg między Austńą i Rosją a Prusami. Nie wykluczano też odnowienia się wojny Rosji z Turcją, do której popychała francuska dyplomacja nad Bosforem. Śmierć carowej (listopad I796) przyczyniła się do rozładowania napięcia. Trzy rządy rozbiorowe podpisały w Petersburgu (1797) ostateczną konwencję delimitacyjną. Postanowiono w niej m.in., że Królestwo Polskie "pozostanie odtąd i na zawsze zniesione", że żaden z trzech monarchów nie będzie dążył do odbudowania go na swoją korzyść. Nowe kordony graniczne pociągnięto środkiem ziem polskich, wzdłuż Pilicy, średniej Wisły i Bugu. Prusom przyznano Warszawę z niewielkim przyczółkiem na prawym brzegu Wisły, po linię Karczew-Serock. Podczas gdy gen. Suworow ewakuował Warszawę, Prusacy wycofali się z Krakowa. Przedtem jednak włamali się do skarbca katedralnego na Wawelu i wywieźli do Berlina, na złom, polskie insygnia koronne. 2. Zabór rosyjski dał W polityce trzech rządów zaborczych odnośnie do ziem polskich można ukazać iści pewne rysy wspólne, wynikające z ogólnych założeń monarchii absolutnych nie doby Oświecenia. Wszystkie trzy rządy starały się przyciągnąć do siebie polską cji, magnateńę i oddziaływać poprzez nią na umysły szlachty. Zarazemjednak magnatów ni" i szlachtę odsuwały od zarządu prowincji, pozostawiając w ich rękach niektóre tylko We niższe stanowiska administracyjne i sądowe. Władzę obejmowała obca biurokracja. lia, Królewszczyzny i dobra duchowne przejmowano stopniowo na rzecz skarbu. res Zaprowadzano nowy podział administracyjny, nie liczący się z historycznymi sze tradycjami. Wytknięto także nowe granice diecezji tak, by pokrywały się z granicami ach politycznymi. Szlachcie posiadającej pozostawiono władzę dominialną nad wsią; za sił to okrawano przywileje szlachty zaściankowej i bezrolnej, starając się zrównać ją z chłopami. Nie reformując na razie polskiego systemu skarbowego podwyższono usy wszędzie podatki, i to kilkakrotnie. Całą ludność, z wyłączeniem szlachty, poddano )5), obowiązkowi służby wojskowej. Mieszkańcy dawnej Rzplitej odczuć mieli zwięk- 24 Ziemie polskie po III rozbiorze szenie ciężarów państwowych o wiele silniej aniżeli korzyści, jakie by mogły płynąć z państwowej opieki. Ziemie litewskie, białoruskie i ukraińskie, przyłączone do Rosji, zostały podzielone na gubernie o dość zmiennych z początku granicach. W Grodnie przez kilka lat funkcjonował "Najwyższy Rząd Litewski" z ks. Repninem, dawnym ambasadorem carowej, na czele. Powiatem bardzo rozległym zarządzał kapitan-isprawnik, w każdym większym mieście urzędował horodniczy. Utrzymano dawne sądy ziemskie, z prawem obioru przez szlachtę sędziów i pisarzy, niebawem zaś Paweł I przywrócił cały szlachecki samorząd wraz z sejmikami oraz Statutem Litewskim. Zaprowadzono tylko apelację od sądów ziemskich do gubernialnych i do Petersburga. Konfiskaty dóbr dotknęły licznych uczestników Insurekcji, zwłaszcza w dzielnicy II zaboru. Katarzyna II więziła w Twierdzy Pietropawłowskiej Kościuszkę, Niemcewicza, Ignacego Potockiego, Kilińskiego i innych przywódców ostatniego ruchu; parę tysięcy pomniejszych uczestników zesłano na Sybir. Syn i następca Katarzyny, Paweł I ( 1796-1801 ), uwolnił Kościuszkę i innych więźniów polskich. Pozostały jednak w mocy donacje poczynione na ziemiach Rzplitej (głównie w królewszczyznach) ' dygnitarzom carskim i faworytom carowej, w liczbie ok. 600 tys. "dusz męskich". a Darowizny te miały charakter nagrody materialnej i nie stawiały sobie za cel wytworzenie nowej rosyjskiej warstwy obszarniczej na Litwie i Ukrainie. i Już w 1795 r. przeprowadzono na ziemiach tych na wzór rosyjski rew,i ję, tj. obliczenie ludności poddanej. Liczba "dusz męskich" stawała się w każdym majątku podstawą opodatkowania, a równocześnie normą określającą powinności chłopskie wobec dworu. Dotąd w zasadzie pańszczyzna rachowała się od gospodarstwa chłopskiego, obecnie od "duszy"; pociągało to za sobą wzrost obciążeń równoległy do przyrostu naturalnego. Zaostrzyło się też poddaństwo chłopów, przyrównane do stosunków rosyjskich. Oprócz , pańszczyzny spadał teraz na wieś pobór rekruta, tudzież podatek podus;.nv (rubel ; rocznie od "duszy męskiej"). Sprzedaż chłopów bez ziemi, wynajmowanie chłopów ! przedsiębiorcom, zjawiska trafiające się sporadycznie w dawnej Rzplitej, weszły teraz w obyczaj powszechny. Na Litwie i Ukrainie, tak samojak w Rosji, carat opierał się na ponzies;,c vkac/i, tj. właścicielach ziemskich. Z faktu, że właściciele ci byli w ogromnej , większości Polakami, wypływało doraźnie zachowanie polskiego charakteru tej dzielnicy. Dotyczyło to zwłaszcza szkolnictwa, w którym utrzymano na razie bez , zmiany większość urządzeń z czasów Komisji Edukacji Narodowej. 3. Zabór pruski iemie polskie zagarnięte przez Prusy w I rozbiorze ( 1772) otrzymały nazwę ZPrus Zachodnich. Warmia została dołączona do dawnych Prus Książęcych (obecnie Prus Wschodnich), a zagarniętą wtedy północną część Wielkopolski Zabór pruski 25 wyodrębniono jako okręg nadnotecki. Nabytki II rozbioru (1793) złożyły się na nową prowincję Prus Południowych. Po III rozbiorze nastąpił nowy podział administracyjny: prowincja Prus Południowych objęła ziemie na lewym brzegu Wisły, wraz z przyczółkiem warszawskim, ziemie położone na północ od Wisły i Bugu nazwano zaś Prusami Nowowschodnimi. Przypadły Hohenzollernom skrawek Małopolski z Częstochową dołączono do Śląska. Prusy Południowe podzielono na 3 departamenty (Poznań, Kalisz, Warszawa), a Nowowschodnie na 2 (Płock, Białystok). W każdym departamencie ustanowiono dwie władze: kamerę i rejencję; pierwszą dla spraw policyjnych, skarbowych i wojskowych, a drugą dla sądow- niczych. Na czele prowincji stał minister, w Płocku Schroetter, w Warszawie Voss. Ten ostatni nosił tytuł ministra, podobnie jak "minister śląski" Hoym; obaj wchodzili w skład tzw. Generalnego Dyrektorium i urzędowali w Berlinie. Prowincje podzielono na powiaty pod władzą landratów; w starych prowincjach pruskich obierała ich posiadająca szlachta, tu jednak pochodzić mieli oni z nominacji. Pierwotną tendencją rządu było zjednanie sobie szlachty polskiej, i tak np. na 44 landratów mianowanych po II rozbiorze było 30 Polaków, głównie zresztą ze szlachty kalwińskiej. Nastąpiła jednak Insurekcja, w której Wielkopolska wzięła żywy udział. W Berlinie zastanawiano się, czyby nie szukać na ziemiach polskich oparcia przeciwko szlachcie w mniej uświadomionych narodowo chłopach. Kurs ten wydał się jednak ministrom nazbyt radykalny; w obliczu niebezpieczeństw za- grażających z Francji lepiej było nie ruszać podstaw ustroju feudalnego. Zabrano jedynie na skarb wszystkie królewszczyzny i dobra duchowne, wyznaczając w zamian użytkownikom rentę dożywotnią (kompetencjg) w wysokości połowy nominalnego dochodu. W praktyce kompetencja nie przekraczała 30% rzeczywistych dochodów z tych dóbr, a była też nieregularnie wypłacana. Dobra "inkamerowane" dzielono na większe kompleksy (amty) i oddawano w dzierżawę, przeważnie Niemcom. Część dóbr poszła na sprzedaż, przy czym obłowili się różni berlińscy spekulanci. W samych Prusach Południowych rozprzedano 241 majątków za 3,5 mln talarów, gdy rzeczywista ich wartość przewyższała 20 mln. Nowonabywcom nie było wolno odprzedawać tych dóbr w ręce polskie; chodziło tu więc o osiedlenie w Polsce nowego ziemiaństwa narodowości niemieckiej. W 1797 r. wprowadzono na ziemiach polskich dopiero co opracowane ustawodaw- stwo pruskie (Allgemeines Landrecht), regulujące m.in. stosunki społeczne. Landrecht utrzymywał feudalny podział ludności i wyłącznie szlachcie przyznawał prawo posiadania ziemi. Chłop-poddany podlegał nadal władzy dominialnej pana. Ogłoszono jedynie zakaz usuwania chłopa z gruntu bez wyroku sądowego oraz rozciągnięto kontrolę nad sądownictwem dominialnym: miał je sprawować odtąd justycjariusz, urzędnik dworski, ale zatwierdzony przez landrata. W praktyce jeden justycjariusz sprawował pieczę nad wielu majątkami i dojeżdżał do każdego z nich po kilka razy do roku. Skargi chłopów na szlachtę, zwłaszcza w wypadku podwyższania 26 Ziemie polskie po III rozbiorze powinności, rozpatrywać miała rejencja; okazywało się to skuteczne w rzadkich tylko wypadkach, gdy ludność wiejska mogła wykazać się kontraktami. Zarówno rząd, jak i niektórzy właściciele ziemscy zaczęli sprowadzać do swych dóbr ludność niemiecką bądź jako gospodarzy, bądź jako wyrobników. Akcja ta nie przybrała większych rozmiarów ze względu na poważne koszty. Rząd nosił się z myślą zamiany pańszczyzny na czynsz we własnych dobrach, lecz sprawa ta nie wyszła ze sfery projektów. Tak więc w sytuacji chłopa pod rządem pruskim niewiele się zmieniło. 4. Zabór austriacki abór austriacki tym się różnił od dwu pozostałych,że główna jego część Z przeszła pod obce rządy już w 1772r.Reformy polityczne i społeczne - dalej , idące niż w Prusach - przypadają też głównie na lata międzyrozbiorowe. Wywodzą się one z ducha absolutyzmu oświeconego,którego najbardziej energicz- ů nym przedstawicielem był cesarz Józef II,syn i współrządca,a od 1780r.następca cesarzowej Marii Teresy.Reformy te stawiały sobie za cel uzdrowienie stosunków feudalnego państwa,nie zaś zmianę jego struktury; w praktyce jednak torowały I drogę przemianom dalej idącym. Odnosiły się one do wszystkich posiadłości monarchii habsburskiej,lecz szczególnie ostry charakter przybrały na ziemiach polskich,opóźnionych gospodarczo w stosunku do Czech i krajów alpejskich. Dążność biurokracji józefińskiej do ograniczania wpływów politycznych i dochodów szlachty kojarzyła się tu z tendencją do ujarzmiania warstwy kierowniczej polskiego społeczeństwa. Rząd wiedeński zagamiał południowe ziemie Rzplitej w imię urojonych,średnio- e wiecznych jeszcze roszczeń węgierskich do księstw ruskich Halicza i Włodzimierza. i Ponadto Habsburgowie zgłosili pretensje do dwu księstewek śląskich przyłączonych w XV w.do Korony Polskiej.Stąd nadana tej prowincji nazwa "Królestwa Galicji i Lodomerii,z księstwami Oświęcimskim i Zatorskim".Tuż po zaborze utworzono : w niej zarząd czysto niemiecki: Gubemium z gubematorem na czele,z siedzibą we , Lwowie,w terenie zaś kilkanaście rozległych obwodów,pod zarządem starostów. Utrwalono podział stanowy społeczeństwa, wydzielając ze stanu szlacheckiego osobny "stan magnacki" oraz nadając zamożnej szlachcie za gotówkę tytuły książąt, hrabiów i baronów.Szlachcie posiadającej przyznano wyłączne prawo korzystania z powinności poddańczych; utrzymano też dla niej osobne sądownictwo (forum nobilium) i zwolniono ją od służby wojskowej.Natomiast szlachcie i magnatom odebrano samorząd i wszelkie prawa polityczne. Ustanowiono wprawdzie we Lwowie Sejm Stanowy,ale pozbawiono go jakichkolwiek uprawnień ustawodaw- czych.Sejm ten zebrał się w XVIII w.tylko kilka razy na sesje parodniowe. Zabór austriacki 27 Narzucona krajowi obca biurokracja brała się gorączkowo do nowego urządzania stosunków miejscowych. Podwyższono znacznie podatki; zabierano na skarb i rozprzedawano na nowo królewszczyzny i dobra duchowne; zlikwidowano za Józefa II ok. 150 klasztorów, a świecki kler poddano kontroli państwowej. Żydom starano się narzucić szkołę świecką w języku niemieckim i nadawano im nazwiska o niemieckim brzmieniu. Zarządzenia te pod wielu względami racjonalne, ale dekretowane ze słabym uwzględnieniem stosunków miejscowych, spotykały się z oporem ludności i w znacznej części pozostawały na papierze. Najdalej miały pójść w stosunkach wiejskich. Rząd wiedeński stwierdzał, że pańszczyzna przestała być rentowna, jednocześnie brał pod uwagę polepszenie sytuacji chłopów jako głównej masy podatników i dostarczycieli rekruta, chciał wreszcie przejąć na rzecz państwa część dochodów ściąganych od chłopów przez szlachtę, bez rujnowania zresztą tej ostatniej. Ogólnopaństwową reformę przy- spieszyły ponawiające się szczególnie w Czechach powstania chłopskie. Reforma nazywana urbarialnĄ (neologizm biurokratyczny o niejasnej proweniencji) polegać miała na unormowaniu powinności poddańczych według jednolitej zasady: wymagało to rozciągnięcia kontroli państwowej nad władzą dominialną szlachty. W Galicji, tak jak w innych prowincjach monarchii, wprowadzano te przepisy stopniowo. Już za Marii Teresy wydano zakazy samowolnego bicia chłopów i przymuszania ich do picia wódki. Liczne patenty Józefa II z lat 1780-1790 szły głównie w trzech kierunkach: 1) przyznano chłopom nieusuwalność z gruntów, pod warunkiem pełnienia powin- ności. Ziemi rush'kalnej (wiejskiej) nie wolno było wcielać do dominikafnej (folwarcznej), a jeśli ją chłop opuścił, to należało osadzić na niej innego chłopa; 2) Robot-patent z 1786 r. (Robot - niemiecka, popularna nazwa pańszczyzny) określał drobiazgowo sposób jej egzekwowania. Wyznaczał też jej maksimum na 3 dni w tygodniu od gospodarstwa chłopskiego; 3) chłopom przyznano prawo apelacji od krzywdzących decyzji pańskich do urzędu starosty (cy rkufu). W każdym majątku ustanowiono urzędnika sądowego (justyc- jarius:,a) i administracyjnego (mandatariu,sza). Byli to funkcjonariusze dominialni, zobowiązani jednak do wykonywania rozkazów cyrkułu. Miał podlegać im samorząd wiejski z obieralnymi wójtami na czele. Reformy te traktowano jako wstęp do generalnego uporządkowania stosunków poddańczych. W ciągu kilku lat opracowano w Galicji kataster, tj. oszacowanie dochodów z każdej działki gruntu wiejskiego i dworskiego. Patent urbarialny z 1789 r. zapowiedział, że odtąd chłop zamiast pańszczyzny płacić ma dziedzicowi 17,8% wyliczonego dochodu z osady, państwu zaś w formie podatku kolejne 12,2%. Reforma ta oznaczała niewątpliwą obniżkę szlacheckich dochodów, wywołała też burzę protestów w całym państwie. Chłopi ze swej strony reagowali odmową pańszczyzny. Przeciwnicy reformy wśród samej biurokracji dowodzili, że folwarki 28 Ziemie polskie po III rozbiorze nie dadzą sobie rady bez przymusu pracy oraz że chłopi nie będą umieli wygospodarować pieniędzy na opłatę czynszu. Rząd zaczął się cofać: najpierw wyłączył z reformy chłopów małorolnych, potem odroczył na 2 lata jej wejście w życie w Galicji i w Czechach. W 1790 r., pod wpływem znacznych trudności zewnętrznych, Józef II tuż przed swoją śmiercią odwołał patent urbarialny. Brat jego i następca Leopold II ( 1790-1792) zbliżył się do arystokracji i obiecywał nawet szlachcie galicyjskiej nadanie swobód konstytucyjnych. Wkrótce zaczęła się długotrwała wojna z rewolucyjną Francją. Pod następnymi rządam: Franciszka II ( 1792-1835; od 1804 r. cesarz austriacki jako Franciszek I) stosu ki społeczne w Austrii doznały dalszego uwstecznienia, rozwielmożnił się system policyjny, prześladowanie myśli postępowej. Wcześniejsze patenty józefińskie nominalnie pozostały w mocy, ale biurokracja lokalna przestrzegała ich opieszale. W 1798 r. wydano zakaz czynszowania chłopów bez pozwolenia cyrkułu, co oznaczało w praktyce utrwalenie pańszczyzny. W 1795 r. Austria zagarnęła resztę ziem małopolskich z Lubelskiem i większą częścią Podlasia. Obszar ten nazwano Nową Galicją i rozciągnięto na nią urządzenia funkcjonujące już w Galicji "starej". Następne lata okazały się uciążliwe szczególnie dla uboższych i średnich warstw ludności. Rząd pogrążony w rujnującej wojnie nakładał coraz to nowe podatki i ratował się emisjami pieniądza papierowego, którego kurs spadał z roku na rok. Dwie kolejne dewaluacje ( 181 I, l 820) sprowadziły kurs tzw. bankocetli do 8% ich nominalnej wartości. Z Galicji w ciągu 20 lat wojen ' wyciągnęła Austria co najmniej 100 tys. rekruta. Zlikwidowano ostatki samorządu , miejskiego, zaprowadzonojęzyk niemiecki w Akademii Krakowskiej. W porównaniu do dzielnicy pruskiej Galicja była krajem gorzej administrowanym i bezwzględniej wyzyskiwanym. System policyjny też dawał się tu ostrzej we znaki. 5. Społeczeństwo wobec zaborców ostawa społeczeństwa polskiego wobec obcych rządów różnicowała się w zależ- Pności od stopnia wyrobienia politycznego i zmian w warunkach bytu różnych grup ludności. Upadek państwa polskiego odbił się niekorzystnie na rozwoju układu kapitalistycznego, zapoczątkowanego w dobie Oświecenia. Upadły wszystkie banki warszawskie, zlikwidowano wiele manufaktur, zahamowaniu lub nawet cofnięciu uległy na wsi reformy czynszowe. Ludność Warszawy - zdegradowanej ze stanowiska stolicy - spadła o jedną trzecią, ze 100 z górą tysięcy do 65 tys.; w tym samym stopniu uległa zmniejszeniu liczba czeladzi rzemieślniczej i wyrobników. Pogorszyła się więc sytuacja ludności miejskiej, w tym także kształtującej się warstwy inteligencji. Dla chłopów zgasły nadzieje wyzwolenia, jakie niosła im Insurekcja Kościuszkowska. Poprawiła się natomiast koniunktura dla szlacheckich Spoleczeństwo wobec zaborców 29 nieli folwarków. Neutralne Prusy bogaciły się na dostawie zboża do Anglii. Eksport ierw pszenicy przez Gdańsk za czasów pruskich wzrósł trzykrotnie w porównaniu do jście poprzednich dziesięcioleci, nie licząc ziarna spławianego przez Elbląg i Szczecin. iości Wzrastały także ceny eksportowe zboża, a więc i ceny ziemi, i dochody szlachty. jego Szczyt koniunktury przypadł na lata 1801-1804; a chociaż towarzyszyła mu rosnąca awet drożyzna, szlachta długo potem wspominać miała "złote czasy pruskie". Kapitaliści się berlińscy i różne instytucje państwowe ulokowali w tych latach ok. 150 mln złp. na ;a II hipotekach dóbr w dawnych prowincjach polskich, głównie w departamentach czne kaliskim i płockim. Skorzystało z owego łatwego kredytu prawie 700 właścicieli, rjny, poszły zaś te pieniądze: na spłatę dawniejszych długów, na zakup nowych majątków lnie oraz w dużym procencie na zbytki, w o wiele mniejszej mierze na cele inwestycyjne. g r. Także na Ukrainie ziemiaństwo polskie podniosło stopę życiową korzystając zało z otwartego dlań teraz spławu zboża przez nowy port na Morzu Czarnym, Odessę. Nawet w Galicji szlachta posiadająca znosiła nie najgorzej ciężar wojny, spłacając kszą swe zobowiązania w zdewaluowanych "bankocetlach". Zachwiały się po rozbiorach :enia latyfundia magnatów, których pozbawiono władzy politycznej; zmuszano ich do osiedlenia się pod jednym rządem i wyprzedaży dóbr leżących za kordonem. jnie Cierpiała ze swej strony szlachecka "gołota", spychana do rzędu chłopstwa. Ale e o szlachta średnia, ziemiańska, miała się nie najgorzej; rosły też wśród niej nowe g, dziły fortuny dorobkiewiczów, bogacących się na procesach, dzierżawach, na adminis- ůojen trowaniu majątkami wielkopańskimi. ządu Katastrofa Rzplitej uderzyła jakby obuchem w patriotyczny ogół. Wielu zwątpiło ianiu w odzyskanie niepodległości, w możność przetrwania narodu pozbawionego państwa. jniej W środowisku byłej Targowicy kładziono cynicznie krzyżyk na przeszłości. Szczęsny Potocki wyraził się w liście prywatnym: "Ja już jestem Rosjaninem na zawsze". Szlachta bez sprzeciwu składała hołd nowym monarchom i wiwatowała na bankietach ku czci gubernatorów cudzoziemców. Literaci drukowali na ich cześć panegiryki i ody, biskupi w listach pasterskich zalecali swoim owieczkom posłuszeństwo nowej władzy, niektórzy magnaci szukali w Petersburgu, Berlinie i Wiedniu kariery ależ- politycznej. Większość szlachty rezygnowała z nadziei na odmianę losu i przepusz- nych czała w hulankach łatwo napływające dochody. Zły przykład dawał ks. Józef ;ładu Poniatowski, patronujący w pałacu Pod Blachą warszawskiej "złotej młodzieży". anki Nieliczni przedstawiciele myśli oświeceniowej podejmowali mimo wszystko trud ięciu ratowania bytu narodowego. Wspólną inicjatywą kilku magnatów o zainteresowaniach j ze naukowych oraz kilkunastu uczonych zawiązano w 1800 r. w Warszawie Towarzy- tym stwo Przyjaciół Nauk ( 37). Przewodniczący mu Stanisław Staszic głosił publicznie ków. hasło dalszej, o ile się da, legalnej pracy dla kraju, na niwie gospodarki, oświaty j się i kultury. "Paść może i naród wielki - twierdził - zniszczeć nie może, tylko a im nikczemny!" :kich Legalna praca dla kraju była trudna, otwarta polityczna działalność niemożliwa. 30 Ziemie polskie po III rozbiorze Magnaci do niedawna związani z obozem 3 Maja, jak Adam Kazimierz Czartoryski, uCi Ignacy Potocki, Stanisław Małachowski, trzymali się na uboczu, a nasłuchiwali Po pilnie wydarzeń międzynarodowych; jeśli nawet brali pod uwagę poruszenie sprawy sar polskiej, to zawsze tylko w nadziei na poparcie któregoś z mocarstw rozbiorowych. wy Nieliczni wielcy panowie, jak Michał Ogiński, Stanisław Sołtyk, Walerian Dzieduszy- prz cki, angażowali się w tajnych robotach niepodległościowych - ze szczerego rok patriotyzmu lub z politycznej rachuby. uzI ; 6. Związki tajne pór przeciw zaborcy wychodził z tych grup społecznych, które najmocniej , angażowały się w ostatniej Insurekcji i najwięcej też ucierpiały po jej upadku. 9 Wchodziły tu w grę: zubożała szlachta i średnie mieszczaństwo, a przede wszystkim : inteligencja zawodowa i byli oficerowie. Najczynniejsi w tym środowisku ludzie znaleźli się w więzieniach lub poszli na emigrację - pozostali chętnie grupowali się w lożach masońskich. Należeli tu pojedynczy przedstawiciele posiadającej szlachty, burżuazji, zamożnej palestry - ludzie nastrojeni patriotycznie, lecz dalecy od radykalizmu społecznego. Główną słabością pierwszych konspiracji po rozbiorze był brak oparcia w masach, nawet wśród plebsu miejskiego. W styczniu 1796 r. grupa spiskowych z Galicji podpisała w Krakowie tajny akt "konfederacji", zobowiązując się, na sygnał z Francji, do podjęcia zbrojnego powstania. Rachowano w istocie na komplikacje międzynarodowe: zatarg austro- -pruski, zwycięstwo Francuzów i wystąpienie Turcji. W tureckiej podówczas Mołdawii zebrało się do tysiąca żołnierzy kościuszkowskich, którzy pod wodzą płk. Joachima Deniski gotowi byli wkroczyć ponownie do kraju. Zwierzchnia władza spisku, tzw. Centralizacja, mieściła się we Lwowie; skład jej był przeważnie ziemiański, na czele stał zamożny arystokrata, Walerian Dzieduszycki. Spisek miał rozgałęzienia w zaborze pruskim, na Litwie i Wołyniu. Zapatrzony na obcą pomoc, sam niczego zdziałać nie zdołał. W początku 1797 r. gen. Bonaparte zatrzymał swą zwycięską ofensywę. Denisko z garścią ochotników wkroczył do Galicji, ale został rozbity pod Dobronowcami. Zaczęły się aresztowania w trzech zaborach, więzienia austriackie i rosyjskie zapełniły się znów patriotami. Policja gdańska trafiła także w tym mieście na ślad spisku niemieckiej i polskiej młodzieży, któremu przewodził Godfryd Bartholdy. Odwoływał się on do haseł Wielkiej Rewolucji Francuskiej i wzywał lud do zrzucenia pruskiego jarzma. Próba ta, nie poparta szerszą propagandą, skończyła się aresztowaniem albo też ucieczką sprzysiężonych. 9 ' W luźnym związku z Centralizacją pozostawał Franciszek Gorzkowski, jeden z wybitniejszych jakobinów polskich. Z pochodzenia szlachcic warmiński, z zawodu geometra, wykształcony we Francji i przejęty wolterianizmem, należał do gorliwych Związki tajne 31 uczestników Insurekcji. Potem należał do spisku warszawskiego, a udawszy się na Podlasie dla robót mierniczych zaczął tu, pod rządem austriackim, w 1797 r. samodzielną agitację wśród chłopów. Wzywał ich mianowicie do równoczesnego wystąpienia przeciw panom i przeciw zaborcom. Zapowiadał, że cała ziemia przejdzie w ręce ludu. "Lepszym panom zostawi się, co jest potrzebne do życia na rok, a którzy byli i będą złymi, zginą jak ci, których na Rusi powieszono". Masy uzbrojonego ludu utworzyć miały armię, która podałaby rękę Francuzom. Ustano- wiono by też republikę na wzór francuski. Gorzkowski posługiwał się sztychowanymi obrazkami, przeznaczonymi dla niepiśmiennego ludu. Ukazywał w nich dzisiejszą nędzę chłopów i przyszły ich dobrobyt albo też porównywał niewielką liczbę panów z tłumami ludu, które bez trudu odniosą zwycięstwo. Zanim ta agitacja osiągnęła większe rozmiary, Gorzkowski został wydany władzom austriackim przez miej- scowego dziedzica. Aresztowani zostali i jego pomocnicy: były oficer Antoni Perles oraz wójt Łukasz Przeborowski. Trzymano ich w Krakowie, na Wawelu. Po długim śledztwie, w 1802 r. ogłoszono Gorzkowskiemu wyrok śmierci, który jednak nie został wykonany; wydalono go tylko za granicę. Rząd austriacki nie czuł się w tym momencie zagrożony rewolucją agrarną i w istocie nie dojrzał jeszcze do niej rozwój stosunków społecznych i politycznych. Przedsięwzięcie Gorzkowskiego pozostaje niemniej w naszych oczach pierwszą ważną próbą powiązania walki klasowej chłopów i walki o niepodległość. Represje, które spadły na Centralizację lwowską, oszczędziły zrazu zabór pruski. Od rozbioru czynna była w Warszawie konspiracyjna grupka, tzw. klub miejski. W 1798 r. przekształciła się w organizację ogólnokrajową - Towarzystwo Republikanów Polskich. Pierwszymi jego działaczami byli: kpt. Erazm Mycielski, jeden z dzielniej- szych żołnierzy Insurekcji, adwokat Alojzy Orchowski, bliski przyjaciel Gorzkowskiego, oraz przybyły z Galicji młody ziemianin, Andrzej Horodyski. Postawili sobie oni za cel "prcywrócenie ojczyzny z rządem republikańsko-demokratycznym" oraz przyjęli zasadę niewchodzenia w układy z żadnym z państw zaborczych. Stojący na czele Towarzystwa Dozór Główny opracował "ustawę przedspołeczną" (tzn. tymczasową), w której postulował, na wzór francuski, całkowite zlikwidowanie w Polsce przywilejów stanowych. W sprawie chłopskiej ów program pozostał ogólnikowy i nie wykraczał poza postulat przyznania chłopom wolności osobistej. Członkowie spisku odkładali powstanie zbrojne do chwili, "kiedy okoliczności porę wskażą"; tymczasem zalecali rozszerzanie związku, propagandę i gromadzenie środków materialnych. Dozór Główny miał agentów w najważniejszych miastach zaboru pruskiego, jak również w Krakowie; porozumiewał się skrycie z Kołłątajem, więzionym przez Austriaków w Ołomuńcu. Za swego wodza uznawał Kościuszkę, który po wypuszczeniu z niewoli bawił obecnie w Paryżu. W praktyce działalność Towarzystwa sprowadzała się do urabiania opinii publicznej, wywiadu wojskowego i wspomagania młodzieży, która przekradała się do legionów ( 7). Organizacja pozostała nie wykryta i zawiesiła działalność po 1800 r., 32 Ziemie polskie po III rozbiorze gdy wraz z pacyfikacją Europy odsunęły się nadzieje na pomoc zewnętrzną. Utrzymała się jednak zwarta grupa "republikanów" warszawskich, do której przyłączali się powracający z emigracji literaci eks-jakobini, jak Józef Kalasanty Szaniawski i Franciszek Dmochowski. Włączyli się oni do prac Towarzystwa Przyjaciół Nauk i utrzymywali także ciche kontakty z Paryżem, licząc na odnowienie się wojny europej skiej. W sumie organizacje tajne po III rozbiorze nie objęły szerokiego kręgu ludzi i nie wypracowały jednolitego programu działania. Dadzą się wśród nich wyróżnić trzy tendencje: szlachecka (Centralizacja Iwowska), zmierzająca do odbudowy Polski przedrozbiorowej, burżuazyjna (Towarzystwo Republikanów Polskich), głosząca program reform, ale ograniczony do zrównania stanów, oraz plebejska (Gorzkowski), która rzucała hasło wyzwolenia chłopów. Trzy te kierunki znajdą kontynuatorów w następnych dziesięcioleciach. 7. Emigracja i legiony szystkie przedsięwzięcia spiskowe lat dziewięćdziesiątych oglądały się na Francję oraz na czynną we Francji emigrację polityczną. Grupowała ona patriotów różnych odcieni: "umiarkowanych" i "jakobinów". Pierwsi skupiali się wokół Franciszka Barssa, kierownika Agencji insurekcyjnej w Paryżu, adwokata z Warszawy. Rachowali oni na odzyskanie niepodległości w wyniku komplikacji międzynarodowych, na razie zaś nie chcieli pociągać kraju do wystąpień zbrojnych. Zabiegali natomiast o utworzenie polskich sił zbrojnych na Zachodzie, pod sztandarem francuskim. Zwolennicy Konstytucji 3 maja lub też prawego skrzydła Insurekcji odrzucali myśl o dalej idących reformach społecznych. Głównym obok Barssa działaczem Agencji był Józef Wybicki. C i "Jakobini" emigracyjni rekrutowali się głównie z dawnych stronników Kołłątaja, z Szaniawskim i Dmochowskim na czele. Podkreślali oni ostentacyjnie swą łączność z ruchem rewolucyjnym francuskim i ofiarowywali Francji swe usługi w wywołaniu ' powstania w Polsce; oni też patronowali krajowym poczynaniom Centralizacji lwowskiej ( 6). Konkretnego programu reform, chociażby w kwestii chłopskiej, nie wypracowali. Ze szczególnie ostrym potępieniem szlachty polskiej i stanowego ' ustroju Rzplitej występował Józef Sułkowski, młody i zdolny adiutant Bonapartego. Uczony ekonomista polski osiadły w Paryżu, Piotr Maleszewski, wypowiadał się za uwłaszczeniem chłopów bez odszkodowania właścicieli oraz nadaniem ziemi z dóbr narodowych dla nieposiadających. Broszura jego, wydana po francusku i pod przybranym nazwiskiem, nie dotarła w ogóle do kraju. Z inicjatywy lewicy emigracyjnej została obrana w 1795 r. kilkunastoosobowa Deputacja dla popierania sprawy polskiej za granicą. Niebawem doszło do zerwania Emigracja i legiony 33 wnętrzną. między Deputacją i Agencją.Żadna jednak ze stron nie uzyskała poparcia u władz rzyłączali francuskich.Klęska Insurekcji nastąpiła w kilka miesięcy po upadku Robespierre'a, aniawski tj.po załamaniu się rozpędu rewolucji.U władzy znajdowali się tzw.termidorianie, :iół Nauk którzy zmierzali do utrwalenia we Francji zdobyczy burżuazji.Zawarli też pokój ię wojny z Prusami,przez co uznali milcząco fakt rozbioru Polski,nie zamierzali też drażnić Prus podejmowaniem na seńo sprawy polskiej.Gotowi byli,owszem,posłużyć się 1dzi i nie Polakami,ale tylko jako narzędziem dywersji czy prowokacji,dla szachowania żnić trzy Austrii lub Rosji.Tę samą politykę prowadził od jesieni 1795r.następny rząd y Polski francuski,Dyrektońat.W szczególności odmawiał on formowania polskich oddziałów głosząca wojskowych,by sobie nie krępować rąk w układach o pokój. :kowski ), W jesieni 1796r.przybył do Paryża gen.Jan Henryk Dąbrowski,jeden z najbardziej 1uatorów wsławionych dowódców Insurekcji.W porozumieniu z Agencją zaproponował raz jeszcze rządowi francuskiemu utworzenie legionów polskich; wskazywał,że na skutek zwycięstw Bonapartego znalazło się w ręku Francuzów kilka tysięcy rekrutów z Galicji, których można by użyć przeciw Austńakom.Dyrektońat wyprawił Dąbrowskiego do Mediolanu,gdzie właśnie Bonaparte utworzył zależne od Francji państewko,Republikę Lombardzką.Między ambitnym generałem a Dyrektońatem zaczynał się już spór y się na o władzę.W Paryżu zastanawiano się,czyby nie oddać Włoch Austńakom,zyskać za tę vała ona cenę pokój i utrącić Bonapartego.Wysuwając nagle na widownię polskiego generała, piali się Dyrektoriat myślał zastraszyć Austńę i skłonić ją do rozmów pokojowych. dwokata Bonaparte odwrócił jednak tę grę.Tworzył on w Italii fakty dokonane,a zwłaszcza plikacji spieszył się z organizacją armii włoskiej,do której brakowało mu żołnierza.Od razu rojnych. postanowił użyć do tego celu Polaków.Pod jego dyktando Dąbrowski podpisał ie, pod w Mediolanie 9I 1797r.układ z tamtejszą Administracją Generalną,powołujący skrzydła do życia polski legion posiłkujący Lombardię.Mundur legionu miał być zbliżony m obok do polskiego,szlify w kolorach włoskich,kokarda francuska.Ochotnikom zapewniano obywatelstwo lombardzkie,ale z prawem powrotu do kraju "w wypadku potrzeby", ołłątaja, tzn.jeśli będzie tego wymagała sprawa polska.Dąbrowski wydał zaraz odezwę ączność wzywającą rodaków pod broń."Przybywajcie koledzy - wołał - rzucajcie broń, wołaniu którą was nosić przymuszono,bijmy się za sprawę wspólną wszystkich narodów,za alizacji wolność,pod walecznym Bonaparte,zwycięzcą Włoch".Odezwa nie określała ciej,nie imiennie,przeciw komu mają się bić Polacy; w istocie Francja nie chciała w tym 1owego momencie prowokować Prus ani Rosji. 1artego. W ciągu następnego półrocza Dąbrowski zgromadził pod bronią ok.6tys.ludzi: ł się za szeregowych ochotników z obozów jenieckich oraz oficerów z emigracji.Bonaparte z dóbr po serii nowych zwycięstw ścigał Austńaków w wąwozach alpejskich.Zmierzał do i pod zastraszenia,nie zaś do zniszczenia przeciwnika i w kwietniu 1797r.wymusił na nim rozejm w Leoben.Działania wojenne ustały; legioniści,którzy spodziewali się obowa stanąć do walki z wrogami ojczyzny,mieli pozostać we Włoszech jako żołnierze rwania sezonowego,niesamodzielnego państewka. ? Historia Polski I796= I918 34 Ziemie polskie po III rozbiorze Nadzieje ich mimo to nie wygasły, spodziewano się bowiem rychłego odnowienia wojny. Werbunek postępował, utworzono stopniowo 2 "legie", czyli pułki piechoty, batalion artylerii i pułk jazdy. Przybyły do Włoch Józef Wybicki, przejęty radości na widok odrodzonego wojska, ułożył na ludową nutę "Pieśń legionów polskich we Włoszech": Jes:.cze Polska nie umarła, póki mv żljenl'. Miała się ona stać dla wielu następnych pokoleń wyznaniem wiary, że naród może przetrwać mimo upadku państwa, że "z ziemi włoskiej do Polski" prowadzi droga z bronią w ręku. Tymczasem jednak w ślad za leobeńskim rozejmem doszło do podpisania pokoju z Austrią w Campo-Formio. Próżno Agencja Barssa starała się odtworzyć w Medio- lanie jakąś reprezentację polską z byłych członków Sejmu Czteroletniego. Legioniści pozostali na służbie Republiki, przemianowanej obecnie na Cizalpińską. Służyli pod trójkolorowym sztandarem z czerwoną czapką frygijską, na ramieniu zaś nosili dewizę w języku włoskim: "Ludzie wolni są braćmi". Legiony utwierdzały we Włoszech panowanie francuskie, a wraz z nim likwidację stosunków feudalnych, zwycięstwo zasad wolności i równości. Francja jednak przynosiła Włochom nowe jarzmo i eksploatowała podbity kraj bez skrupułów. Chłopi podburzani przez księży Jan Henryk Dąbrowski na tle wloskiego krajobrazu. Obraz nieznanego autora Emigracja i legiony 35 i zwolenników dawnego reżymu buntowali się przeciw okupantom; wzyw no więc polskich żołnierzy do tłumienia tych powstań ludowych w okolicach Werony, a później na większą skalę w okolicach Rzymu. Legiony zrodziły się pod patronatem "umiarkowanego" skrzydła emigracji; tym samym były krytykowane i zwalczane przez Deputację. Do sporu zasadniczego: czy słuszne jest odwracanie uwagi rodaków od właściwego terenu działań w kraju, dołączyły się osobiste zawiści i intrygi zwrócone przeciw Dąbrowskiemu. Nie powstrzymało to wielu radykałów od przyjęcia służby w legionach. Wspólna służba na obczyźnie sprzyjała zbliżeniu żołnierza i podoficera-chłopa lub mieszczanina z oficerem - najczęściej szlachcicem. Legiony przejęły niejedno z demokratycznych urządzeń francuskich w zakresie służby wewnętrznej czy też sądownictwa woj- skowego. Wakanse w korpusie oficerskim obsadzali koledzy oficerowie z wyboru; sprawy administracyjne każdej legii prowadziła rada gospodarcza z udziałem podoficerów delegowanych przez bataliony. Dąbrowski organizował dokształcanie się oficerów, szeregowych nakazywał uczyć czytania i pisania. Kościuszko, zawsze otaczany czcią przez legionistów, tak pisał do nich z Paryża: "Pomnijcie, obywatele, że jesteście zawiązkiem siły zbrojnej narodu polskiego, że waszym jest prze- znaczeniem zanieść dar wolności ojczyźnie i udział światła współziomkom". Morale polskich jednostek było wysokie, mimo iż żołnierz bywał źle płatny, a nieraz obdarty i bosy. Dla żołnierzy i oficerów służba w legionach stanowiła szkołę zarówno patriotyzmu, jak i pojęć demokratycznych. W 1798 r. Bonaparte podjął wyprawę zbrojną do Egiptu; wzięło w niej udział kilkudziesięciu Polaków, wśród nich Sułkowski, który zginął w czasie arabskiego rozruchu w Kairze. Tymczasem zawiązała się nowa koalicja przeciw Francji, wojska neapolitańskie uderzyły na Rzym. W kampanii, która się tu rozegrała, gen. Kniaziewicz na czele I legii rozstrzygnął o zwycięstwie w bitwie pod Civita- -Castellana; on też przez zaskoczenie opanował twierdzę Gaetę. W Neapolu utworzyli Francuzi Republikę Partenopejską. Były to jednak sukcesy nietrwałe. W 1799 r. wtargnęła do Włoch koalicyjna armia austriacko-rosyjska pod wodzą Suworowa. II legia polska poniosła ciężkie straty i została zablokowana w Mantui. Po kapitulacji tej twierdzy dowódca francuski zgodził się oddać w ręce nie- przyjacielskie Polaków jako byłych austriackich żołnierzy. Austriacy karali ich rózgami i wcielali przemocą do własnych szeregów. Również bijąca się po bohatersku I legia wykrwawiła się w bitwie nad Trebbią. Koleje wojny zmieniły się w następnym roku, gdy Bonaparte powrócił z Egiptu, obalił Dyrektoriat i objął władzę jako pierwszy konsul. W kampanii 1800 r. wzięła udział nowa formacja polska, tzw. Legia Naddunajska, sformowana na froncie niemieckim, teraz już bezpośrednio w służbie francuskiej. Na jej czele gen. Kniaziewicz przyczynił się do zwycięstwa w bitwie pod Hohenlinden. 36 Ziemie polskie po III rozbiorze 8. Kryzys legionów. Czy Polacy mogą się wybić na niepodległość? ymczasem pokój w Luneville ( 180 I ) uświęcił podział Europy na dwie strefy T wpływów. Francja uzyskała wolną rękę we Włoszech i zachodnich Niemczech, a zrezygnowała z mieszania się do spraw środkowej Europy. Układy Francji z Austrią i Rosją zastrzegły wyraźnie, że żadna ze stron nie udzieli poparcia "wrogom wewnętrznym" swego kontrahenta. Dotyczyło to m.in. emigracji polskiej i legionów. Bonaparte przeznaczył je ponownie do Włoch, na służbę w podległych sobie państewkach: Republice Włoskiej i Królestwie Etrurii. W szeregach polskich wybuchły protesty. Wielu oficerów i sam Kniaziewicz podali się do dymisji, nie chcąc służyć dalej jak zwykli najemnicy. Rzucali także służbę szeregowcy, ' w nadziei powrotu do rodzinnej wsi. Dąbrowski snuł nierealne plany zerwania z Francją, przerzucenia polskiej siły zbrojnej na Bałkany, podjęcia wojny , o niepodległość Grecji. Oficerowie "jakobińskich" przekonań, jak Konopka i Dembowski, nawiązywali stosunki z tajnymi związkami republikańskimi we 3 Francji, Włoszech i Niemczech, w imię obalenia tyranii Bonapartego. Policja francuska zdawała sobie sprawę z tych nastrojów, toteż Bonaparte umyślił rozproszyć po świecie niewygodnych polskich żołnierzy. W 180? r. jedna półbrygada polska (3,7 tys. ludzi) została wysłana na wyspę San Domingo. W rok później wyprawiono tamże drugą półbrygadę; trzecia wraz z pułkiem jazdy (ok. 4 tys. ludzi) została we Włoszech. Polacy bili się znowu w latach 1805-1806 pod Wenecją, a potem w Kalabrii. Wyspa San Domingo (Haiti), w archipelagu Wielkich Antyli, była zamieszkana przez Murzynów, których oswobodziła z niewoli rewolucja francuska. Pierwszy konsul postanowił przywrócić niewolnictwo w interesie francuskich plantatorów trzciny cukrowej. Murzyni porwali za broń; legioniści polscy mieli wziąć udział w ekspedycji karnej przeciw walczącemu o wolność ludowi murzyńskiemu. Wojna ta okazała się zabójcza dla kolonizatorów. Wycieńczał ich podzwrotnikowy klimat, kosiła żółta febra, ponosili też straty od zasadzek powstańców. W 1803 r. Francuzi r skapitulowali. Na 6 tys. Polaków wysłanych za morze powróciło do kraju ok. 300. San Domingo pozostało złowieszczym wspomnieniem dla następnych pokvleń " emigracji polskiej, na razie zaś podcięło ideę legionów. W ciągu 5 lat przeszło przez ich szeregi do tysiąca oficerów i ok. 25 tys. podoficerów i szeregowych. Legiony wyszkoliły w służbie francuskiej znakomitą kadrę wojskową, z której wyrosnąć miała armia Księstwa Warszawskiego. Doraźnie dla ojczyzny nie osiągnęły niczego. Przypomniały jednak własnym rodakom i światu, że,jeszcze Polska nie zginęła". Mimo wszystkich doznanych zawodów umacniały w Polsce nadzieję na obcą pomoc i ślepą wiarę w to, że Bonaparte zechce i zdoła odbudować Polskę. Nie podzielali tej wiary nieliczni demokraci polscy, wśród nich zaś Kościuszko. Z jego to inspiracji zdolny publicysta jakobiński, Józef Pawlikowski, napisał Adam Czartoryski i orientacja na carat 37 broszurę pod znamiennym tytułem: Czy Polacy mogą się wybić na niepodległość? Opublikowano ją anonimowo w Paryżu w 1800 r., tuż po zamachu 18 brumaire'a, który doprowadził Bonapartego do władzy. Pisemko to głosiło, że naród może powstać i zwyciężyć o własnych siłach, bez oglądania się na obcą pomoc, pod warunkiem że jednomyślnie porwie się do walki w całej swojej masie. Środkiem zaś poruszenia mas było rzucenie im hasła wolności i równości. Autor nie precyzował, co rozumie pod tymi hasłami, nie stawiał konkretnego programu reformy społecznej. "Mniemają niektórzy - twierdził - iż potrzeba pierwiej oświecić lud, zanim mu dać wolność. Ja rozumiem przeciwnie, że chcąc oświecić lud, trzeba go uwolnić". Na razie tezy te nie spotkały się z szerszym odzewem, ale zostały podjęte w czasie powstania listopadowego i po jego upadku. Opierały się, przyznać trzeba, na zawodnych argumentach: kosa osadzona na sztorc nie dawała przewagi nad bronią palną, naród ujarzmiony nie mógł zaś tak łatwo wystawić paromilionowej armii. Głęboko słuszną myślą Kościuszki i Pawlikowskiego było to, że walka o niepodleg- łość związana z hasłem postępu społecznego pociąga za sobą masy, budzi je z politycznego uśpienia i wzmacnia tym samym naród w jego oporze przeciwko zaborcy. 9. Adam Czartoryski i orientacja na carat abory francuskie z okresu Wielkiej Rewolucji i Konsulatu osłabiły Austrię kana Z i Prusy,pośrednio zaś wzmocniły pozycję Rosji w środkowej Europie.Nowy Wszy car Aleksander I (1801-1825),syn Pawła I,podjął też bardziej aktywną politykę cirów w tej części Europy,zmierzając do ograniczenia,a potem do złamania hegemonii dział francuskiej.Dyplomacja caratu oddziaływała także na Bałkany,podejmowała hasło /o na wyzwolenia bratnich narodów słowiańskich spod obcego jarzma.Sam Aleksander imat, na początku panowania zdawał się skłaniać ku reformom liberalnym.Do grona ncuzi bliższych doradców powołał polskiego magnata,Adama Jerzego Czartoryskiego 300. (syna generała ziem podolskich) i w początku 1804r.powierzył mu kierownictwo coleń polityki zagranicznej Rosji.Mogło się zdawać,że ekspansja rosyjska zechce się rzez teraz posłużyć również sprawą polską. ;iony Na gruncie polskim Aleksander I szukał oparcia w konserwatywnej szlachcie isnąć i magnaterii ziem litewsko-ruskich; pozostawił jej też władzę nad chłopem oraz Zego. lokalny samorząd stanowy; co więcej,poparł dalszą rozbudowę polskiego szkolnictwa ięła". na ziemiach wschodnich dawnej Rzplitej. W Wilnie został utworzony okręg moc naukowy obejmujący 8zachodnich guberni Cesarstwa,z Czartoryskim jako kuratorem na czele.Dawną Akademię Wileńską przekształcono na uniwersytet i powierzono szko. mu nadzór nad szkolnictwem początkowym i średnim całego okręgu,utrzymując ipis ł w nim polski język wykładowy.Carat uznawał tym samym przewodnią rolę żywiołu 38 Ziemie polskie po III rozbiorze polskiego na ziemiach oderwanych od Rzplitej. Gubernie te pod liberalnym rządem winny były stać się magnesem przyciągającym Polaków poddanych Austrii i Prusom. W chwili kiedy ucichła wojna na zachodzie Europy, a legiony polskie w służbie francuskiej dotknęła zagłada na San Domingo, w Polsce zaczęły się szerzyć ' sympatie do caratu. W oczach polskiej arystokracji Aleksander I zdawał się najpewniejszym obrońcą feudalnego porządku wobec grożących mu rewolucyjnych tendencji. Nowe zabory pierwszego konsula, który w 1804 r. ogłosił się cesarzem jako Napoleon I, dały powód do utworzenia przeciwko Francji trzeciej z rzędu koalicji monarchów. W organizacji jej odegrał dużą rolę Czartoryski. W snutych przez niego projektach przebudowy Europy była też mowa o odbudowie państwa polskiego, ' związanego z Rosją węzłem dynastycznym. Niemcy, Włochy, Bałkany zostałyby zorganizowane na zasadzie federacji, układ międzynarodowy zaś położyłby na , przyszłość tamę nowym wojnom. Była to myśl utopijna w ówczesnym stanie rzeczy. ; gdyż Anglia i Austria, główni partnerzy Rosji w koalicji, nie myślały poświęcać własnych interesów dla dobra uciśnionych narodów. Wśród dostojników petersbur- 1 , skich dawała się też odczuć opozycja przeciw planom odbudowy Polski; sam Aleksander I posługiwał się nimi jako środkiem nacisku w stosunku do Wiednia ; i Berlina. W 1805 r. sprzymierzone armie austriackie i rosyjskie koncentrowały się już przeciwko Francji. Prusy nadal trzymały się dwuznacznej neutralności. Rosja była zdecydowana zmusić Prusy do współudziału bądź naciskiem dyplomatycznym, bądź demonstracją wojskową. Tu właśnie postanowiono wyzyskać sprawę polską. Car Aleksander zjawił się w rezydencji rodzinnej Czartoryskich, Puławach, podejmowany z entuzjazmem przez polską magnaterię. Spodziewano się, że wkroczy do Warszawy, by ogłosić się królem polskim, że sparaliżuje Prusy, zanim podejmie zwycięski marsz przeciwko Francji. Marzenia te rychło okazały się złudzeniem. W ostatniej chwili Fryderyk Wilhelm III (1797-1840) ugiął się pod naciskiem i wyraził zgodę na przemarsz wojsk rosyjskich przez swoje terytorium. Aleksander I pospieszył z Puław do Berlina i zawarł z królem pruskim układ przyjaźni, uświęcony . symbolicznym uściskiem u grobu Fryderyka II. Plan "zamordowania" Prus i od- budowy Polski, nigdy nie traktowany na serio w Petersburgu, został pogrzebany. Tym samym prysły nadzieje pokładane przez polskich magnatów w orientacji rosyjskiej. R K; Od Jeny do Tylży 39 Rozdziat II Księstwo Warszawskie 10. Od Jeny do Tylży grudniu 1805 r. Napoleon pokonał pod Austerlitz (dziś Sławków) na W Morawach armię austriacko-rosyjską. Zawarł wówczas pospiesznie korzystny dla siebie pokój z Austrią, rezygnując z dalszego marszu ku wschodowi. Tymczasem Prusy zagrożone ekspansją francuską podjęły forsowne zbrojenia i wzywały pomocy Rosji. W 1806 r. wybuchła nowa wojna, która doprowadzić miała Francuzów na ziemie polskie. Sytuacja wojenna spowodowała w zaborze pruskim kryzys fmansowy. Srebro znikło z obiegu, a banki berlińskie wypowiadały kredyty swym dłużnikom. Bardzo liczni właściciele ziemscy poczuli się zagrożeni licytacją dóbr i bankructwem; z tym większą radością powitać mieli załamanie się pruskiego państwa. Wśród byłych członków Towarzystwa Republikanów odżyły także nadzieje na Francję. 14 X 1806 r. armia pruska została doszczętnie rozbita w dwóch równoczesnych bitwach, pod Jeną i Auerstadt. Napoleon wkroczył do Berlina. W Wielkopolsce nie było prawie załóg pruskich, a rosyjskie posiłki nadciągały dopiero ku Warszawie. Napoleon w tej sytuacji szukał pokoju z Prusami, lecz równocześnie postanowił wygrać kartę polską: trochę jako środek nacisku na Prusy, trochę jako rezerwę na wypadek pruskiej odmowy. Wezwał do Berlina Dąbrowskiego wraz z Wybickim i nakazał im wydać odezwę do rodaków z wezwaniem do chwycenia za broń. Odezwa cytowała słowa Napoleona: "Obaczę, jeżeli Polacy godni są być narodem" - konkretnie zatem ze strony francuskiej niczego Polsce nie obiecywano. Napoleon chciał też posłużyć się autorytetem Kościuszki i wezwał go do Berlina. Stary naczelnik nie miał jednak zaufania do cesarza i po paru miesiącach wahań postawił warunki obliczone jakby z góry na zerwanie: by Napoleon przywrócił Polskę w granicach przedrozbiorowych, z formą rządu "taką jak w Anglii" oraz by chłopi dostali na własność "teraźniejsze swoje posiadłości". Pierwszego z tych warunków Napoleon nie mógł zrealizować, drugi był sprzeczny z całą jego polityką, trzeci w większym stopniu zależał od Polaków niż od Napoleona. Uchylał się więc Kościuszko od przyłożenia ręki do cząstkowego choćby odzyskania niepodległości i tylko następnemu pokoleniu pozostawiał w testamencie hasła: granic przedroz- biorowych, wolności politycznej i uwłaszczenia chłopów. Wkraczającą do Polski Wielką Armię Napoleona witała z entuzjazmem patriotyczna ludność miejska oraz drobna i średnia szlachta. Sympatię swą okazywali chłopi, którzy wiązali z Francuzami nadzieję na wyzwolenie z poddaństwa i pańszczyzny. Bardziej powściągliwie zachowywała się arystokracja. Główni jej przedstawiciele 40 Księstwo Warszawskie . wzięli udział w czołobitnej delegacji do Napoleona, ale zarazem oglądali się na Austrię i Rosję i czekali jakichś gwarancji ze strony nowego zdobywcy. Tymczasem Dąbrowski wraz z Wybickim tworzyli fakty dokonane, usuwając urzędników pruskich, tworząc władze lokalne podporządkowane dowództwu fran- ; cuskiemu. W akcji tej szli na rękę właścicielom ziemskim, powierzając im ,;; kierunek administracji, wzywając ludność miejską do zachowania porządku, chłopów zaś do posłuszeństwa wobec panów. Ziemianie też dostarczać mieli ze swoich wsi rekruta (po jednym z 10 dymów) do tworzącego się wojska. i Tendencja ta odpowiadała planom Napoleona. Nie udało mu się zawrzeć pokoju z Prusami, czekała go więc nowa kampania z Rosją, na terenach odległych od Francji. Dlatego potrzebował oparcia w ludności miejscowej; w Polsce zaś starał się zjednać sobie magnatów, by odciągnąć ich od orientacji rosyjskiej. W Poznaniu rozkazał ogłosić "pospolite ruszenie" szlachty, chcąc jak gdyby nawiązać do starych polskich tradycji, chociaż ta forma wojowania od dawna była już anachronizmem. Arystokracja po pewnych wahaniach zdecydowała się podjąć uczynioną sobie ofertę; wpływał tu nacisk opinii publicznej, a także wzgląd na utrzymanie się u steru w nowo tworzącym się państwie. W styczniu 1807 r. w Warszawie Napoleon powołał Komisję Rządzącą, której powierzył władzę nad "Polską zdobytą na królu pruskim", oczywiście pod własną zwierzchnością. Komisja składała się z 7 członków, przeważnie arystokratów z dawnego grona działaczy Sejmu Czteroletniego. Prezydencję objął Małachowski. Komisji Rządzącej podlegało 5 dyrektorów: sprawiedliwości, spraw wewnętrznych, skarbu, policji i wojny. Dyrekcję wojny objął ks. Józef Poniatowski. Organizację nowej armii polskiej zaczął już wcześniej Dąbrowski. Tworzono ją z rekruta chłopskiego dostarczonego przez dwory, uzbrojenie dali Francuzi ze zdobycznych pruskich zapasów. Do wiosny stało pod bronią 30 tys. żołnierza, sformowanego w trzech "legiach", każda w składzie 4 pułków piechoty, pułku jazdy, batalionu artylerii i saperów. Dowództwo tych trzech legii otrzymali: Dąbrowski, Zajączek i ks. Poniatowski. Pierwszy z nich reprezentował tradycję legionową, drugi tzw. jakobińską, trzeci - miejscowe sfery konserwatywne. Pierwsze sformowane bataliony pod wodzą Dąbrowskiego już w lutym zostały skierowane z Bydgoszczy ku północy i rozbiły Prusaków pod Tczewem. Wypad jazdy polskiej zajął Słupsk na Pomorzu Zachodnim. Z kolei oddziały polskie wzięły udział w paromiesięcznym, trudnym oblężeniu Gdańska. W bitwie pod Wisłoujściem odrzuciły desant nie- przyjacielski od strony morza i przyspieszyły w ten sposób kapitulację twierdzy. Wojsko było świadome tego, że odzyskuje ziemie rdzennie polskie utracone w I rozbiorze, spotykało się też z życzliwością miejscowej ludności polskiej. Tymczasem losy wojny decydowały się w Prusach Wschodnich. W lutym krwawa bitwa pod Iławą Pruską (dziś Bagrationowsk) nie przyniosła jej rozstrzygnięcia, a nawet zachwiała militarnym i politycznym prestiżem Napoleona. Podjął on Od Jeny do Tylży 41 się wówczas tajne rokowania z królem pruskim, gotów oddać w jego ręce ziemie ucy. polskie w zamian za zawarcie pokoju. Również Aleksander I, chcąc utrzymać po ając swojej stronie Prusaków, gwarantował im układem w Bartoszycach zatrzymanie ich ran- polskich nabytków. Tak więc losy Polski pozostawały nadal w zawieszeniu. Dopiero im w czerwcu przegrana pod Friedlandem zmusiła cara do wycofania się z wojny. iku, W trakcie rokowań dwóch cesarzy w Tylży postanowiono sojusz między Francją iieli a Rosją i nowy podział Europy na dwie sfery wpływów. ska. Sprawa polska jako obiekt przetargu grała dużą rolę w rozmowach tylżyckich. Obu ;oju stronom chodziło o zabezpieczenie sobie wpływów w środkowej Europie. Napoleon ych gotów był odstąpić Polskę Aleksandrowi, w zamian za co domagał się całkowitej zaś niemal likwidacji państwa pruskiego. Car ze swej strony proponował osadzić ciej. w Warszawie najmłodszego z braci Napoleona, Hieronima, pod warunkiem yby utrzymania stosunkowo silnych Prus. Ostatecznie zgodzono się na formułę kom- wna promisową: traktat podpisany w Tylży 7 VII 1807 r. głosił, że ziemie polskie Nała odłączone od Prus mają należeć do króla saskiego Fryderyka Augusta "jako księcia zkże warszawskiego". Oznaczało to, że nowe państewko pozostanie tymczasem w sferze wpływów Francji. Kandydatura saska, jakkolwiek nawiązująca do tradycji dwóch :órej królów Augustów z XVIII w., nie stanowiła przecież trwałego urządzenia i mogła asną być zastąpiona inną kombinacją w razie odmiany stosunków między Francją tów a Rosją. Granice Księstwa okrojono tak, by rozproszyć obawy sąsiadów: Rosji uski. i Austrii. Z wyzwolonych ziem polskich pozostawiono Prusom północną część ych, Pomorza i tylko Gdańsk uznano jako "wolne miasto", z francuską załogą. Kilka wschodnich powiatów podlaskich odcięto na rzecz Rosji jako obwód białostocki. o ją Powstał tą drogą twór sztuczny, rozciągnięty od dorzecza Warty aż po dolny bieg i ze Niemna i nie noszący nawet nazwy Polski. rza, Oznaczało to bolesne rozczarowanie dla polskich patriotów. Kraj poniósł znaczne zdy, ofiary materialne, półroczna kampania wyniszczyła go, zwłaszcza prawy brzeg uski, Wisły, żołnierze Wielkiej Armii zachowywali się w Polsce brutalnie, niby w podbitej Irugi prowincji. Panowała niepewność, jak też zostanie urządzone nowe państwo. vane Członkowie Komisji Rządzącej liczyli na przywrócenie Konstytucji 3 maja, tj. zczy władzy szlachty. Politycy eks-jakobińscy z Zajączkiem, Szaniawskim, Orchowskim k na i innymi zwracali się do cesarza Francuzów z postulatami dalej idących reform: iym, zniesienia przywilejów szlacheckich, poskromienia magnatów, powołania do władzy nie- Kościuszki i Kołłątaja. W publikacji periodycznej pod nazwą: "Korespondencje -dzy. w materiach obraz kraju i narodu polskiego objaśniających" usiłowali oni oddziałać cone na opinię publiczną, zalecali m.in. zaprowadzenie francuskiego prawodawstwa, rozszerzenie swobód obywatelskich, zniesienie poddaństwa i stopniowe uwłaszczenie awa chłopów, a także uprzemysłowienie kraju. ęcia, Napoleon w niewielkim tylko stopniu liczył się z sugestiami polskich polityków. ł on Zawezwał członków Komisji Rządzącej do Drezna i sam podyktował im główne 42 Księstwo Warszawskie punkty nowej konstytucji. Minister cesarski Hugues.Maret ujął te wytyczne w 89 artykułów, przy czym delegacja polska mogła wpłynąć w sensie konserwatywnym tylko na drugorzędne ich sformułowania. Cesarz podpisał konstytucję 22 VII I 807 r., a tekst jej przedstawiono Polakom następnego dnia, po wyjeździe Napoleona z Drezna. Był to więc tekst narzucony, nadany przez zdobywcę i przez niego też odwołalny. 11. Konstytucja 1807 r. Ustrój Księstwa Warszawskiego wzorować się miał na Francji napoleońskiej i innych państwach wasalnych, tworzonych przez Napoleona we Włoszech i Niemczech. W państwach tych utwierdzano główne zdobycze rewolucji francuskiej: zniesienie różnic stanowych i eksploatacji feudalnej, zarazem jednak ustanawiano silny rząd zdolny do trzymania w karbach mas ludowych. Tendencje te odnajdujemy i w konstytucji Księstwa, jednak w złagodzonym stopniu. Ani w zakresie reform burżuazyjnych, ani na punkcie skrępowania swobód publicznych ustawa polska nie szła tak daleko jak jej zachodnie pierwowzory. Nadanie konstytucji Księstwa Warszawskiego. Obraz alegoryczny h1. Bacciarellego Konstytucja 1807 r. 43 Wyrazem antyfeudalnej tendencji był zwłaszcza art. 4 konstytucji głoszący: "Znosi się niewola. Wszyscy obywatele są równi przed obliczem prawa". W Księstwie obowiązywać miał burżuazyjny Kodeks Napoleona. Prawa wyborcze otrzymywała nie tylko szlachta, ale też zamożne i średnie mieszczaństwo oraz niektóre grupy inteligencji zawodowej. Izba poselska składać się miała z 60 posłów obieranych na sejmikach szlacheckich oraz 40 deputowanych od zgromadzeń gminnych. Pierwszy raz mieli znaleźć się w sejmie nieszlacheccy wybrańcy, jednak większość miejsc pozostawiono szlachcie. Konstytucja przyznawała księciu (tj. królowi saskiemu) pełnię władzy wykonawczej, jak również "praw początkowanie", czyli inicjatywę ustawodawczą. Ministrowie byli mianowani przez króla i tylko od niego zawiśli. Rada Stanu złożona z ministrów miała przygotowywać projekty praw; przyznano jej też niektóre funkcje sądownicze. Sejmowi pozostawiono prawo dyskutowania i uchwalania przedłożeń rządowych w zakresie nowych podatków, kodyfikacji i systemu menniczego. Sejm zbierać się miał raz na dwa lata i tylko na dwa tygodnie. Nawiązano w jego urządzeniu do tradycji przedrozbiorowych: sejm miał się więc składać z senatu i izby poselskiej, w senacie zaś mieli zasiadać biskupi, wojewodowie i kasztelanowie, dożywotnio mianowani przez króla. Tytuł senatora- -wojewody czy senatora-kasztelana nie był już teraz związany z określonym terytorium jak za Rzplitej. Izba poselska otrzymała prawo dyskutowania i kry- tykowania polityki rządowej, a nawet (za pośrednictwem obieralnych komisji) postulowania zmian we wniesionych do sejmu ustawach. Polski charakter państwa zapewniały pośrednio dwa postanowienia: iż wszelkie urzędy sprawować mogą tylko obywatele Księstwa oraz że akta urzędowe mają być spisywane w "języku narodowym". Księstwo nie uzyskało natomiast pełnej niepodległości; zwłaszcza polityka zagraniczna pozostała wyłącznym atrybutem króla saskiego. Z kolei król saski, jako członek Związku Reńskiego, był zależny od Napoleona i również armia Księstwa podlegać miała francuskiemu dowództwu. W praktyce Fryderyk August przebywał w Polsce stosunkowo rzadko i porozumiewał się z Warszawą za pośrednictwem bawiącego stale w Dreźnie ministra-sekretarza stanu. Tym samym ciężar władzy przeszedł na warszawskich ministrów; król przelał znaczną część swoich uprawnień na "Radę Ministrów", nie przewidzianą zgoła w konstytucji. (Rada Stanu, złożona z tych samych ministrów i powiększona stopniowo o 1? radców i referendarzy, zatrzymała swe atrybucje ustawodawcze i sądownicze.) Faktycznie Rada Ministrów urzędowała pod kontrolą francuskiego rezydenta jako wyraziciela woli Napoleona; urząd ten w latach 1808-1811 pełnił Jean Serra. Aż do 1808 r. stał w Księstwie francuski korpus marszałka Davouta, który zatrzymał nie tylko dowództwo nad armią polską, ale i decydujący głos w sprawach rządowych. Tak więc władza w Księstwie Warszawskim, rządzonym 44 Księstwo Warszawskie nominalnie przez króla saskiego, znalazła się w rękach polskich, ale pod zwierzch- nością francuską. Nowe państewko liczyło według ówczesnych pomiarów 104 tys. km= powierzchni i 2,6 mln mieszkańców. Podzielono je na 6 departamentów (warszawski, kaliski, poznański, bydgoski, płocki i łomżyński). Departamenty dzieliły się na powiaty. Na czele departamentu stał prefekt, powiatu - podprefekt, wszyscy mianowani przez króla. 12. Księstwo w systemie napoleońskim S ystem napoleoński utrzymywał się na ziemiach polskich w ciągu 6 lat. W tym czasie Księstwo przeżyło 3 wojny i całe jego istnienie stało pod znakiem przygotowań wojennych. Podtrzymując wśród Polaków nadzieję wskrzeszenia całej Polski, żądał od nich Napoleon zarazem świadczeń w ludziach, gotówce i zasobach ' naturalnych. Między innymi kazał sobie płacić za uzbrojenie armii polskiej i za sól skonfiskowaną w rządowych magazynach. Kilkunastu swym marszałkom i genera- łom poczynił donacje z polskich dóbr narodowych (tak zaczęto nazywać w XIX w., na wzór francuski, dobra będące własnością państwa). Donacje umniejszyły dochód skarbowy z tych dóbr o 20%. Zgłosił też Napoleon pretensje do wi rzytelności pruskich ulokowanych na hipotekach dóbr ziemskich w Księstwie, przejąwszy te sumy na własność, niby zdobycz wojenną, od rządu berlińskiego. Rokowania w tej sprawie z pełnomocnikami polskimi toczyły się w Bajonnie w 1808 r. Strona francuska obliczała wartość tych sum na 43 mln franków, Napoleon zaś odstąpił je "wspaniałomyślnie" rządowi Księstwa za 21 mln płatnych w ciągu 4 lat. Rząd wziął ; na siebie dokuczliwe zobowiązanie, stał się zaś właścicielem "bajońskich sum", których nie umiał upłynnić. Wartość dóbr ziemskich spadła wraz z cenami zboża, większość dłużników-ziemian okazała się niewypłacalna, a rząd nie decydował się stosować wobec nich środków przymusu. Przez cały czas istnienia Księstwo znajdowało się w finansowej zależności od skarbu francuskiego, co rzutowało i na zależność polityczną. Jednym ze środków wypłacania się cesarzowi było polskie "mięso armatnie". Kontyngent zbrojny Księstwa ustalono na 30 tys. Ponadto z resztek legionów Dąbrowskiego utworzono tzw. Legię Nadwiślańską, którą rozbudowano stopniowo do ok. 10 tys. ludzi i wcielono do armii francuskiej. Osobny pułk szwoleżerów (lekkokonnych) włączono do gwardii cesarskiej. Trzy najlepsze pułki piechoty Księstwa, w ślad za Legią Nadwiślańską, zabrano do Hiszpanii, gdzie brały udział przez 4 lata w wojnie o ujarzmienie tego kraju. Inne pułki pełniły dłuższy czas służbę w garnizonach niemieckich. Dekret grudniowy 45 13. Dekret grudniowy ystem napoleoński niósł Polsce zapowiedź ważnych przemian społecznych. Ale Srealizacja ich miała zależeć od warunków miejscowych, od poziomu sił wytwórczych i przebiegu walki klasowej. Okazało się to szczególnie przy najważ- niejszym ze wszystkich problemie agrarnym. Konstytucja ( 11) zniosła "niewolę", tj. poddaństwo chłopa, który odtąd mógł odejść ze wsi, mógł też wystąpić do sądu przeciw właścicielowi ziemskiemu. Konstytucja milczała natomiast o prawie chłopa do gruntu, który dotąd uprawiał dla siebie. Pruskie ustawodawstwo brało chłopa w obronę o tyle, że nie pozwalało panu usuwać chłopa z ziemi bez określonych przyczyn. Nowe ustawodawstwo francuskie niosło z sobą zasadę wyłącznej własności typu burżuazyjnego. Otwierał się tym samym spór o własność osad chłopskich między dziedzicami a chłopami. W pojęciu tych ostatnich zniesienie "niewoli" oznaczało też zwolnienie od pańszczyzny i wszelkich innych powinności wobec dworu. W kołach rządowych liczono się z tym nastrojem i dyskutowano nad sposobem zmniejszenia, a chociażby ścisłego określenia chłopskich ciężarów. Z kół lewicowych Wawrzyniec Surowiecki ogłosił drukiem projekt stopniowego oczynszowania, a następnie uwłaszczenia zamożniejszych gospodarzy, "bez krzywdy właścicielów dóbr i bez nadwerężenia porządku we- wnętrznego". Projekty te spotkały się jednak z oporem panującej klasy właścicieli ziemskich. Wobec ciężarów i zniszczeń wojennych oraz upadku kredytu trudno było dziedzicom myśleć o reformowaniu gospodarki i przestawianiu się na służbę najemną. Najważniejszym ich celem było utrzymanie pańszczyzny, dlatego nie chcieli zrzec się swoich praw do ziemi chłopskiej. Wyrazicielem ich interesów stał się minister sprawiedliwości Feliks Łubieński, który z poparciem króla przeforsował w Radzie Stanu rozstrzygnięcie krańcowo niekorzystne dla chłopów. Dekret królewski z 21 XII 1807 r. uznawał formalnie zasadę wolności chłopa i swobodę umów między nim a dworem. Określał nawet, że w ciągu najbliższego roku dziedzic nie ma prawa usunąć chłopa z gruntu. Wynikało stąd jednak, że po tym okresie wolno już wygnać chłopa z jego zagrody. Co więcej, dekret głosił, że rolnik opuszczając wieś "winien oddać dziedzicowi własność tegoż dziedzica gruntową składającą się z załogi i zasiewów". (Nazwa "załoga" obejmowała zabudowania oraz inwentarz żywy i martwy gospodarstwa chłopskiego.) Tym samym dekret stwierdzał, że dziedzic jest wyłącznym właścicielem osady chłopskiej i wszystkiego, co się na niej znajduje. Chłop stawał wobec alternatywy: albo odejdzie ze wsi z gołymi rękami, albo też zostanie na miejscu na warunkach podyktowanych mu przez dziedzica. Na dalszą przyszłość dekret dawał dziedzicom możność rugowania, tj. usuwania chłopa z osady i włączania jej do folwarku. Urządzenie to sprowadzało chłopa do rzędu czasowego dzierżawcy, w każdej chwili 46 Księstwo Warszawskie Księstwo Warszawskie g I E r Y C T ża N Wno E B R Z Królevńec , 0 Puck V Słupsk Frydldd m Gd Pruska Ilaw X " d9 Elbl K E Kolobneg R U j e Kęlnyn Erk " Kwidzyn Olszlyn Grodno Cholnice Ą Grud 1 NMzica r 6ialyslok O ů m W m O prohiczyn " K WAN9IAWA a ! ů u Brześć Kann r Mińsk ( Biafa i " m - Luków Q Wtodawa- Y Glogow Pb9kbW Pula'M' m Radam WIeAlA Końskie LuWin Chelm Hrubieszów Księslwo Warszawskie w 1807 c , Kiek - San mien Zamox ziemie przylączone w 1809 r Jędrzejów Ulanów granice Księslwa Warszawskiego w 180gc Bylom, granice Pańslw ... . granice de Partamenlów i Obwodu Biaůoslockiego Ptock siedziby depańamenlów mielxa wainiejszych bilew w 1807 Rzeszow Tarnów ,lar05law C E 5 A R S T W O A U 5 T R I A C K I E i 1809 c 0 100 km usuwalnego z gruntu. Miało ono obowiązywać na ziemiach środkowej Polski w ciągu prawie 40 lat. W pierwszych miesiącach po wejściu w życie dekretu chłopi w dobrach prywatnych dość licznie porzucali wsie, chcąc skorzystać z nadanej wolności i szukając lepszych warunków bytu. Puszczała się na tę wędrówkę głównie ludność bezrolna, gospodarze zaś w tych okolicach, gdzie wojna poczyniła najwięcej szkód rolnictwu. W ogóle jednak chłopi oswobodzeni, jeśli nie szli do wojska, nie znajdowali też zajęcia poza gospodarką rolną i osiadali w tej samej lub innej wsi, na warunkach podyktowanych przez pana. Pańszczyzna utrzymała się więc mimo zniesienia poddaństwa. Pociągało to dla chłopa dalsze niekorzystne konsekwencje. Chłop pańszczyźniany, jako niewłaściciel, nie mógł głosować w zgromadzeniach gminnych; nie mógł także korzystać z dobrodziejstw Kodeksu Napoleona, który brał w opiekę własność typu Rok 1809 47 burżuazyjnego. Przestał wprawdzie podlegać zwierzchności dominialnej, ale rząd na jej miejsce ustanowił w każdej gminie wójta, w praktyce zaś mianował na te stanowiska dziedziców lub ich oficjalistów. Tym samym wieś i nadal podlegała dworowi w zakresie policyjnym i sądowym. Późniejsze dekrety królewskie uzależ- niały przesiedlanie się chłopów od uzyskania wypisu z ksiąg ludności poświadczonego przez wójta. Jednym słowem, dalsze trwanie pańszczyzny ograniczało też przyznaną chłopom wolność osobistą. 14. Rok 1809 Nowe władze Księstwa Warszawskiego ukonstytuowano w jesieni 1807 r. Prezesem Rady Ministrów został ( 1808) Stanisław Potocki. Wśród członków rządu najwięcej znaczyli: minister sprawiedliwości Feliks Łubieński i minister wojny Józef Poniatowski. Władza pozostawała więc w ręku arystokracji, która wiązała się z Napoleonem z myślą utrzymania się u steru w przyszłej, odbudowanej Polsce. Zamożna szlachta obsadziła również większość stanowisk prefektów i podprefektów. Republikańska lewica została odsunięta od wpływu na wypadki. Kościuszko odmówił 10) współpracy z Napoleonem, Kołłątaj zaś, oskarżany o,jakobinizm", nie otrzymał w rządzie żadnego stanowiska. Lewica tradycyjnie związana z orientacją francuską doceniała pozytywne znaczenie reform wchodzących w życie i podejmowa- ła się ich obrony. Staszic w broszurze O statystyce Polski (1807) rozwijał program gospodarczego podniesienia kraju poprzez wykorzenienie stosunków feudalnych i danie wolnej drogi burżuazji. Kołłątaj w 1809 r. ogłosił bezimiennie Uwagi nad . : teraźniejszym położeniem tej części ziem polskich, któr od pokoju h. lż)'ckiego za- czgto zwać Księstwem Warszawskim. Z en- tuzjazmem wychwalał w niej Napoleona jako przyszłego wskrzesiciela całej Polski; wskazywał też, że nowa konstytucja jest wyższa i lepsza niż Konstytucja 3 maja. W 1809 r. zebrał się po raz pierwszy sejm Księstwa Warszawskiego. Co do składu, izba poselska była w trzech czwartych szlachecka; w istocie zgromadzenia gmin- ne obierały przeważnie deputowanych ze szlachty. Krótka sesja przeszła spokojnie, Stanisław Staszic. Litogr. W. Śliwickiego izby uchwaliły bez sprzeciwu większość 48 Księstwo Warszawskie przedłożeń podatkowych i kodyfikacyjnych rządu. Ze strony konserwatystów szlacheckich padały jednak głosy krytyczne na temat nowego ustroju i prawodawstwa, w czym wyróżniał się zwłaszcza Józef Godlewski, poseł mariampolski. Poza izbą sejmową jakobini protestowali przeciw autokratyzmowi ministrów - zwłaszcza Łubieńskiego - oraz ścieśnieniu swobód obywatelskich. Stygł już wyraźnie entuzjazm lewicy dla nowego ustroju: przechodziła ona też do opozycji. Bezpośrednio po tej sesji sejmowej Księstwo stanęło wobec groźby inwazji nieprzyjacielskiej. Austria wykorzystała fakt, że Napoleon uwikłał się od roku w niepomyślną wojnę hiszpańską, i postanowiła próbować odwetu za niedawno poniesione klęski. Pierwsze starcie dwu głównych armii: austriackiej i francuskiej, nastąpić miało w Bawarii. Na Księstwo Warszawskie uderzył równocześnie korpus arcyks. Ferdynanda d'Este w sile 32 tys. ludzi. Napoleon zlekceważył ten drugorzędny jego zdaniem teren działań i pozostawił w Polsce niespełna 16 tys. żołnierzy. Pod Raszynem, 19 IV 1809 r., ks. Józef zastąpił drogę nieprzyjacielowi, broniąc mu dostępu do stolicy. W sześciogodzinnej bitwie z przeważającym dwukrotnie przeciwnikiem piechur polski dał dowód wytrwałości, karności i męstwa; utrzymał swe pozycje i zadał nieprzyjacielowi znaczne straty. Bezpośrednio po bitwie ks. Józef cofnął się jednak do Warszawy i rezygnując z obrony miasta oddał je Austriakom bez dalszej walki. Złożona z arystokratów Rada Stanu bezradnie oglądała się na pomoc Napoleona. Ze śmiałą inicjatywą wystąpiła generalicja. Nietknięta armia polska podjęła ofensywę na prawym brzegu Wisły, wkraczając do Nowej Galicji, zajmując niemal bez walki Lublin, Zamość, Sandomierz. Wszystkie warstwy ludności witały z entuzjazmem wojsko polskie i dostarczały mu świeżego ochotnika. Tymczasem korpus arcyks. Ferdynanda, zmuszony do pilnowania niespokojnej Warszawy, utracił swobodę manewru. Nie udały się też Austriakom próby zdobycia Torunia czy też Wielkopolski; po 6 tygodniach wycofali się ze wstydem z Warszawy, by ratować swe posiadłości galicyjskie. W tym momencie armia ks. Józefa znalazła się znów w trudnej sytuacji, tym bardziej że do Galicji wkroczył silny korpus rosyjski, formalnie jako sojusznik Napoleona, naprawdę jednak usiłujący ograniczyć polskie zdobycze. Rozstrzygnięcie kampanii przyszło znów z zewnątrz, dzięki zwycięstwu Napoleona pod Wagram. W ślad za cofającymi się Austriakami wojska ks. Józefa wkroczyły do Krakowa. Po kilku miesiącach rokowań Francja zawarła z Austrią pokój w Sch nbrunnie. Przyłączył on do Księstwa Warszawskiego ziemie zdobyte w ostatniej kampanii: całą Nową Galicję, ze "starej" zaś obwód zamojski. Rosja natomiast uzyskała cesję obwodu tarnopolskiego. Księstwo powiększyło się do 142 tys. km2 oraz 4,3 mln ludności. Utworzono na nowym obszarze 4 departamenty z siedzibami w Krakowie, Radomiu, Lublinie i Siedlcach. Powiększono w proporcji skład senatu i izby poselskiej; podwojono natomiast stan liczebny armii do 60 tys. żołnierzy. Przemiany gospodarcze i spofeczne 49 15. Przemiany gospodarcze i społeczne Ż ycie gospodarcze Księstwa rozwijało się pod znakiem niepewności politycznej, wstrząsów wojennych i częstych zmian ustawodawczych. Na równi z całą Europą ziemie polskie zostały objęte systemem blokady kontynentalnej, zwróconej przeciwko Anglii. Zakaz handlu z Anglią uderzył w tradycyjną strukturę obrotów zagranicznych Polski: spadł w szczególności eksport zboża przez Gdańsk (54 tys. łasztów w 1805; 8 tys. w 1809 r.). Eksport ten nie ustał całkowicie, podtrzymywany w sposób nielegalny lub półlegalny, w drodze przemytu albo też zakupu doraźnych pozwoleń ("licencji") u władz francuskich. W każdym razie trudności te pociągnęły za sobą spadek cen zboża, przy równoczesnym wzroście cen towarów kolonialnych. Szlachta folwarczna, zwłaszcza ta najbardziej zadłużona, skarżyła się na spadek koniunktury i grożącą ruinę. Kryzys faworyzował, jak zwykle, silniejsze i bardziej rzutkie jednostki gospodarcze. Liczni właściciele ziemscy w zachodniej części kraju przestawiali się teraz forsownie na hodowlę owiec i sprzedawali wełnę z korzyścią miejscowym sukiennikom albo na wywóz do Niemiec. Inni rozbudowywali gorzelnie i pędzili wódkę z potaniałego żyta. Proceder zaopatrywania armii w żywność i wszelkie przybory okazał się niezwykle zyskowny dla ruchliwych i wpływowych kapitalistów. Grupa liwerantriw (dostawców) warszawskich, w znacznym procencie narodowości żydowskiej, zrobiła duże pieniądze w czasie wojen napoleońskich, a fortuny ich dały podstawę późniejszemu rozwojowi banków prywatnych w stolicy Polski. Blokada kontynentalna sprzyjała w Polsce, tak jak i w innych krajach Europy, rozwojowi rodzimego przemysłu. Jeżeli upadek Rzplitej pociągnął za sobą likwidację wielu manufaktur, to teraz znów poprawiła się dla nich koniunktura. Dotyczyło to szczególnie manufaktur sukienniczych w Wielkopolsce, które rozwijały się i koncentrowały kosztem indywidualnych tkaczy. Wyroby ich szły na mundury dla armii, a także na eksport do Rosji i dalej na wschód, "aż do granicy chińskiej". W 1809 r. został przyłączony do Księstwa staropolski okręg górniczy ( 26); zaraz też nastawiono kuźnice na wyrób broni siecznej i kłującej. W tym samym roku rząd wprowadził podatek patentowy od kunsztów, tj. rzemiosła i handlu. Było to posunięcie czysto fiskalne, ale ubocznie stanowiło ono wyłom w dawnych uprawnieniach cechów. Odtąd każdy przedsiębiorca po wykupieniu patentu mógł podjąć się dowolnej produkcji bez oglądania się na ustrój cechowy. Słowem, burzliwe czasy napoleońskie niosły z sobą szybsze przemiany w strukturze gospodarczej kraju: grożąc ruiną wielu fortunom ziemiańskim, otwierały zarazem widoki kariery bardziej rzutkim kapitalistom zarówno szlacheckiego, jak i miesz- czańskiego pochodzenia. Analogiczne przemiany zachodziły w stosunkach społecznych. Na wsi dekret grudniowy nie przyniosł zmian natychmiastowych. Szlachcie folwarcznej nie zależało 50 Księstwo Warszawskie jeszcze w tym czasie na rugowaniu chłopów z gruntu. Niemniej jednak wzrosła płynność ludności wiejskiej, a w związku z tym uwypukliły się różnice między regionami. Na północy i zachodzie kraju (Płockie, Bydgoskie) statystyki ukazywały niewielką liczbę zamożnych gospodarzy i dużą liczbę bezrolnych. Na południu (Krakowskie) - duży odsetek małorolnych komorników. Na wschodzie (Lubelskie) - układ najbardziej tradycyjny, z przewagą gospodarzy i małą liczbą bezrolnych. Zróżnicowanie to pogłębi się z czasem; na razie nie było jeszcze mowy o trwałym rozwarstwieniu się wsi. Ludność nominalnie bezrolna, zatrudniana w folwarkach lub u zamożnych chłopów, składała się głównie z młodych parobków i dziewek, którzy pożeniwszy się obejmowali większe lub mniejsze gospodarstwa. Gdy idzie o powin- ności wobec dwonz, przeważała nadal pańszczyzna; liczba czynszowników w całym Księstwie Warszawskim nie doszła nawet do 20 tys. VG'arstwą społeczną, która w większej mierze skorzystała z dobrodziejstw nowego systemu, było mieszczaństwo. Nie uzyskało ono udziału we władzy (w Radzie Stanu zasiadał jeden tylko wybitny polityk mieszczański, Staszic). Przyznano za to mieszczanom, tym razem definitywnie, pełne prawo nabywania dóbr ziemskich i piastowania urzędów. Kodeks Napoleona zrównał też mieszczan ze szlachtą w zakresie stosunków prawnych i sądowych. Warstwy te uzyskały prawo głosu w zgromadzeniach gminnych; powołano je też do służby w gwardii narodowej, która pełniła służbę policyjną w miastach, a tym samym roztaczała opiekę nad bez- pieczeństwem klas posiadających. Polityczne korzyści ciągnąć miało z tego zrównania tylko mieszczaństwo zamożne, tj. rodząca się burżuazja. I tutaj jednak uczyniono wyjątek na niekorzyść Żydów. Stanowili oni 7%e ogółu ludności, a 28% ludności miejskiej. Klasa panująca nie godziła się z myślą o ich równouprawnieniu, wskazując na niedostateczną asymilację ich z resztą obywateli. W 1808 r. dekret królewski zawiesił prawa obywatelskie Żydów na lat 10. Tym samym pozbawiono ich nie tylko prawa głosowania do sejmu, ale też nabywania dóbr i piastowania urzędów. W ślad za tym nałożono na nich szczególne opłaty skarbowe, m.in. w zamian za zwolnienie od służby wojskowej. W 1809 r. wysiedlono Żydów ze śródmieścia Warszawy i kilku innych miast, wyznaczając osobne dzielnice żydowskie. Od ograniczeń tych wolni byli Żydzi ochrzczeni, czyniono też wyjątki dlajednostek bardzo zamożnych i zasymilowanych. Znaczna część wydanych wtedy zarządzeń antyżydowskich przetrwać miała z górą pół wieku i z pewnością opóźniła proces wrastania Żydów w społeczeństwo polskie. Przy tej dyskryminacji tylko nieliczne jednostki wśród Żydów na progu XIX w. dawały wyraz patriotyzmu polskiego. Należał do nich Berek Joselewicz, były dowódca pułku żydowskiego z czasów Insurekcji, szef szwadronu w armii Księstwa, poległy w 1809 r. w potyczce pod Kockiem. W nowym ustroju zaczęła się też wytwarzać rodzima kadra urzędnicza. Pruskich i austriackich urzędników zastępowano stopniowo Polakami: w administracji Przemiany gospodarcze i społeczne 51 i sądownictwie było ich ok. 9 tys. (po 1809 r.). Do służby publicznej szła deklasująca się szlachta na równi z mieszczaństwem. Dla szkolenia tej kadry utworzono w Warszawie w 1808 r. Szkołę Prawa, rozbudowaną w trzy lata potem , na Szkołę Prawa i Administracji. W stosunkach z Kościołem system napoleoński nawiązał do tradycji racjonalizmu . oświeceniowego; starał się ograniczyć wpływy i przywileje duchowieństwa oraz podporządkować je państwu. Zarazem jednak traktował religię jako narzędzie utrzymywania w posłuchu mas ludowych, starał się więc unikać bezpośrednich Y konfliktów z księżmi. Kodeks Napoleona wprowadził urzędy stanu cywilnego; - tymczasowo minister Łubieński powierzył te funkcje proboszczom. Ci ostatni n wzdragali się przed rejestrowaniem ślubów niekatolickich, a także odmawiali uznania świeckich rozwodów. Większość biskupów z prymasem Ignacym Raczyń- o skim nastrojona była konserwatywnie i broniła z uporem dawnej niezależności u Kościoła wobec państwa. Rząd ze swej strony ograniczał wpływy Kościoła na o szkolnictwo i kontrolował także nowicjaty klasztorne, do których chroniła się h młodzież niechętna służbie wojskowej. :ą Dekret o konskrypcji z 1808 r. powoływał do służby wojskowej wszystkich bez ;u różnicy obywateli Księstwa w wieku od lat 20 do 28. Pobór odbywać się miał co ra dwa lata, a potrzebną liczbę rekruta wyznaczano w drodze losowania. Rekrut z- z zamożnej rodziny mógł się jednak wykupić, tzn. składał określoną sumę na opłacenie wysłużonego żołnierza, który zaciągał się po raz drugi. Ten system e, wchodził w życie z oporami, szlachta upierała się przy wyznaczaniu rekruta N. "dymowego". W szeregach żołnierskich służyła też głównie biedota wiejska. Na ie podoficerów starano się awansować dawnych żołnierzy legionowych. Trzon korpusu .ję oficerskiego stanowili oficerowie legionowi i kościuszkowscy; obok nich awansowała ;ie szybko bogata młodzież ziemiańska i arystokratyczna. iu. Armia Księstwa była armią narodową, nosiła sztandary z orłem białym, służyło ch w niej dużo ochotników z innych dzielnic Polski. W zakresie wyszkolenia, e. organizacji i taktyki armia ta wzorowała się na francuskiej i pod wieloma względami j 5t, różniła się od armii zaborczych. Nie było w niej kary chłosty ani kapralskiego drylu, izi mniej było zabaw w parady wojskowe, więcej za to troski o wychowanie żołnierza. Warunki bytowe wojska były ciężkie, żołnierz maszerował nieraz obdarty i bosy, 5rą a i żołd dochodził go nieregularnie. Mimo to nastrój w szeregach był na ogół dobry, :ie. a świadomość tego, że od czynu zbrojnego armii zawisły losy ojczyzny, zstępowała w. od oficerów do żołnierskiej rzeszy. Dałyby się też przytoczyć przykłady, jak służba ł wojskowa rozbudzała w żołnierzu-chłopie poczucie obywatelskie. Armia cieszyła Yy ą Na, się w Księstwie ogromną popularnością i zdobyła też sobie pozycję uprzywilejowan. W armii utrzymywał się też mityczny kult cesarza Napoleona. ich Liczbę ochotników i rekrutów, którzy przeszli przez polskie szeregi w latach zcji 1806-1813, oblicza się na 180-200 tys. Straty bojowe w poległych, inwalidach,  11) 21) 31) 41. l1 .1 .1 .1 .1 .1 rI.A.1.a  52 Księstwo Warszawskie jeńcach dochodziły do 100 tys. Krzyże Virtuti Militari i Legii Honorowej otrzymało ok. 3 tys. ludzi. Żołnierz polski okrywał się sławą w służbie napoleońskiej (szarża szwadronu szwoleżerów gwardii w wąwozie Somosierra w Hiszpanii,1808), zarazem w Hiszpanii czy w głębi Rosji stawał się narzędziem zaborczości obcego cesarza. 16. Stosunki polityczne rzyłączenie do Księstwa "nowych departamentów" w 1809 r. nie pozostało bez Pwpływu na układ sił politycznych. Ziemie te były słabiej rozwinięte pod względem gospodarczym w porównaniu do Wielkopolski czy Kujaw. Więcej ważyły tu wpływy latyfundystów: Zamoyskich i Czartoryskich. Poniatowski wkraczając do Galicji starał się pozyskać tamtejszych magnatów i ustanowił w Lublinie "Rząd Centralny" ze Stanisławem Zamoyskim na czele. Ów rząd już po ustaniu wojny bronił jeszcze swej niezależności od Warszawy, a zwłaszcza ociągał się z za- prowadzeniem francuskich urządzeń prawnych. Tych protestów nie uwzględniono rozciągając na departamenty galicyjskie Kodeks Napoleona, a także dekret grudniowy. Za to w rządzie Księstwa wzmocnił się wpływ magnaterii. Jej rzecznikiem od 181 I r. był zdolny minister skarbu Tadeusz Matuszewicz, zbliżony z rodziną Czartoryskich. Źródłem poważnych kłopotów dla rządu nie przestawał być stan finansów. Skarb uginał się pod ciężarem wydatków na wojsko. W roku budżetowym 1807/1808 wyliiosły one 21 mln złp. na ogólną sumę 30 mln. W 1812/ 1813 preliminowano na wojsko 40 mln, przy ogólnej wysokości budżetu 68 mln. Deficyt był zjawiskiem stałym. Rząd ratował się nowymi podatkami, głównie pośrednimi, tj. przerzucanymi na barki uboższych mas ludności. Uciekał się, bez powodzenia, do pożyczki wewnętrznej lub wypuszczania biletów kasowych; stale też zalegał z opłatą urzędników, dostawców i innych należności. Ten stan rzeczy budził krytykę konserwatywnej szlachty, która na sejmie 18 I 1 r. atakowała rozrzutną, jej zdaniem, administrację Księstwa i nieliczenie się urzędników z potrzebami kraju. Pośród tych obiektywnych trudności trzeba tym wyżej ocenić osiągnięcia rządu i kraju także w dziedzinie gospodarczej. W 1808 r. rząd przeprowadził dewaluację pruskiej monety zdawkowej, wypierającej z obiegu lepszy pieniądz. W dwa lata później otwarto mennicę puszczając w obieg własny pieniądz złoty, srebrny i miedziany. W 1810/ 1811 r. bilans handlowy Księstwa po raz pierwszy zamknął się saldem dodatnim, co świadczyło o postępującej stabilizacji gospodarczej. Wkrótce jednak nowa, nadciągająca wojna postawić miała skarb u progu bankructwa. Opozycja lewicowa w Księstwie pozostawała bezsilna. Od nieprzychylnego jej wszechpotężnego rządu usiłowała odwołać się do społeczeństwa, lecz społeczeństwo szlacheckie było jeszcze bardziej konserwatywne niż rząd. W czasie kampanii 1809 r. ks. Józef na gruncie Galicji korzystał chętnie z talentów organizacyjnych Wojna 1812 r. i upadek Księstwa 53 ało "jakobinów", oni zaś łudzili się, że uda się im umocnić w nowo zdobytej prowincji. rża , Horodyski i Szaniawski współpracowali więc z tymczasowym rządem lubelskim, em a nawet zachęcali go do oporu wobec Warszawy. Ta gra, jak wiemy, zakończyła się a. niepowodzeniem. Też same lewicowe sfery na sejmie 1811 r. współpracowały z posłem opozycyjnym Godlewskim, który napadał na rząd z otwarcie wstecznych pozycji. Część jakobinów polskich, rozczarowana do Napoleona, zaczynała przechylać się ku orientacji na carat, a po niewielu latach miała przejść całkowicie na służbę reakcji. Inne lewicowe grupy dały się wciągnąć w rozmowy z saskim ministrem bez Senfftem na temat wspólnego wystąpienia przeciw Napoleonowi; podobno też P od szukały porozumienia z republikańskim podziemiem we Francji i Niemczech. ; ł Pomysły te, nieskrystalizowane, rozchwiały się z chwilą, gdy zaostrzenie stosunków YY między Francją a Rosją postawiło znów sprawę polską na porządku dziennym. 17. Wojna 1812 r. i upadek Księstwa wy. ojusz tylżycki stanowił od początku kombinację nietrwałą. Napoleon uwikłany 1 r. S był w wojnę hiszpańską i starał się odsunąć konflikt; po pokoju w SchBnbrunnie ich. proponował carowi zacieśnienie sojuszu i prosił o rękę jego siostry. Car żądał od ;arb niego w zamian publicznego wyparcia się sprawy polskiej. Poufne negocjacje 808 ciągnęły się kilka miesięcy; w końcu Napoleon odrzucił parafowany już projekt i na konwencji, mówiący m.in., że "Królestwo Polski nie zostanie nigdy odbudowane". iem Z kolei Aleksander I podjął próbę odciągnięcia Polaków od Francji proponując ymi w sekrecie ks. Józefowi przejście wraz z wojskiem na stronę rosyjską. Obiecywał czki w zamian wskrzeszenie Polski pod własnym berłem, w granicach przedrozbiorowych. iłatą Książę Józef odrzucił tę pokusę, zdając sobie sprawę, że wojsko i cały naród nie t k zechcą zerwać z orientacją francuską. Po stronie caratu pozostała tylko niewielka Y iem, grupa konserwatywnych magnatów litewskich (Michał Ogiński, Ksawery Lubecki. Aleksander I łudził ich obietnicami utworzenia Wielkiego Księstwa Litewskiego. Ze s du strony francuskiej puszczano w obieg pogłoski o wyznaczeniu na króla polskiego ą zu ąc acj ę Hieronima Bonaparte. Obu rywali j ym mocarstwom zależało w przededniu lata wojny na przychylności Polaków; żadne jednak nie chciało przedwcześnie wiązać Y sobie swobody ruchów sprawą polską. ł się Dopiero w chwili przekraczania Niemna, w czerwcu 1812 r. Napoleon ogłosił, że ótce rozpoczyna "drugą wojnę polską". Do Warszawy polecił zwołać sejm nadzwyczajny, na którym ogłoszono uroczyście przywrócenie Królestwa Polskiego. Marszałkiem jej zawiązanej "Konfederacji Generalnej" został sędziwy Adam Czartoryski, były ;twc generał ziem podolskich. Wszystko to oznaczało nawrót do tradycji szlacheckiej anii Rzplitej. Na litewsko-białoruskim terenie operacji wojennych polski element iych reprezentowała głównie szlachta. Zapewniano ją też, że w przywróconej Polsce 54 Księstwo Warszawskie urządzenia napoleońskie ulegną modyfikacji w duchu konserwatywnym. Tymczasem chłopi litewscy i białoruscy z nadejściem Francuzów wiązali nadzieje swobody, zaczynali odmawiać pańszczyzny i powstawać przeciwko panom. Szlachecka żandarmeria uśmierzała te wystąpienia w sposób surowy. Wszystko to przyczyniło się do zamrożenia zapału Litwy, która też nie dostarczyła Francuzom tak ochotnej i licznej pomocy, jakiej się spodziewano. W szeregach napoleońskich Polacy stanowili najsilniejszy kontyngent spośród wszystkich sojuszników Francji: prawie 100 tys. ludzi, w tym 37 tys. w osobnym korpusie V Poniatowskiego, reszta rozsiana po innych formacjach. Korpus V na prawym skrzydle Wielkiej Armii brał udział w forsownym, nieudanym zresztą pościgu poprzez Mińszczyznę za armią Bagrationa. Z głównymi siłami Napoleona połączył się pod Smoleńskiem. Z kolei bili się Polacy pod Borodino i z całą armią przeżyli okropności powrotnego marszu spod Moskwy. Osłaniali też wielokrotnie ten katastrofalny odwrót i ocalili Napoleona od zguby przy dramatycznej przeprawie przez Berezynę. Ale też straty polskie w poległych, rannych i jeńcach sięgały 70 l pierwszego stanu. Korpus V ocalił swoją artylerię i sztandary, lecz wróciły do kraju tylko szczątki świetnego wojska. Pociągnięte nadzieją odzyskania Polski przedroz- biorowej wyginęły w najeździe na ziemię rosyjską. Śmierć ks. Józefa Poniatowskiego. Akwatinta P. L. Debucourta z obrazu H. Verneta Ocena czasów napoleońskich 55 W początku 1813 r. armia rosyjska wkroczyła do Księstwa. Poniatowski z kilkunastu tysiącami nowo sformowanego wojska cofał się na Kraków. Tymczasem sfery rządzące arystokracji warszawskiej przestawiały się już na orientację rosyjską. Usiłowano wywrzeć w tym duchu nacisk na ks. Józefa. On jednak wraz z wojskiem postanowił dochować wierności przysiędze i wyprowadził swój korpus do Saksonii. Polacy wzięli więc udział w jednej jeszcze kampanii u boku Napoleona, zakończonej przegraną pod Lipskiem. Książę Józef, mianowany marszałkiem Francji, zginął w tej bitwie ( 19 X 1813), osłaniając odwrót francuski w czasie przeprawy przez rzekę Elsterę. 18. Ocena czasów napoleońskich sięstwo Warszawskie stworzone przez Napoleona nie przetrwało też jego K upadku. W ciągu kilkunastu lat patrioci polscy wiązali nadzieje z napoleońską Francją, która w dążeniu swym do hegemonii w Europie uderzała w mocarstwa zaborcze, tzn. we wrogów Polski. Nadzieje te były płonne: Napoleon nie zdołał ujarzmić Europy, a gdyby nawet zdołał, nie byłoby w niej miejsca na prawdziwie niepodległą Polskę. Kraj nasz był dla Napoleona na przemian obiektem przetargów albo też narzędziem agresji. Francuski zdobywca angażował się w tę sprawę z ociąganiem, pod naciskiem okoliczności, poświęcał ją bez skrupułów, gdy za tę cenę mógł dojść do porozumienia z którymkolwiek z rządów zaborczych. Księstewko stworzone przez niego nie było państwem w pełni niezależnym. To nie umniejsza znaczenia tego państwa dla losów ojczyzny. Utworzenie Księstwa Warszawskiego przekreśliło fakt rozbiorowy; w szeregach armii polskiej dziesiątki tysięcy Polaków ze wszystkich stanów znalazły możność walki o niepodległość. Podjęcie sprawy polskiej przez Napoleona zmusiło też Aleksandra I do utworzenia Królestwa Polskiego, co dało w sumie Polsce ćwierćwiekowy rozwój życia narodowego i państwowego, przynajmniej w jednej dzielnicy. Nie mniej doniosły okazał się wpływ napoleońskiej Francji na polskie stosunki społeczne. Zniesienie poddaństwa, Kodeks Napoleona, prawa polityczne mieszczan, modernizacja armii i aparatu rządowego, ograniczenie wpływów Kościoła- wszystko to zapoczątkowało likwidację systemu feudalnego. Prawda, że reformy te były ograniczone i że nie naruszały klasowego panowania szlachty folwarcznej. Wyraźnie świadczył o tym dekret gnzdniowy. Przeżyła też istnienie Księstwa legenda napoleońska, podtrzymywana przez żołnierzy Wielkiej Armii oraz wrogów systemu reakcji, który miał zapanować teraz w Europie. Legenda ta miała podwójne oblicze. Wspomnieniem czynów oręża polskiego budziła gotowość zbrojną następnych pokoleń, uczyła, że nawet całkowita utrata państwa nie przekreśla możliwości wyzwolenia. Lecz miała także następstwa szkodliwe: uczyła naród oczekiwania zbawienia od obcej pomocy i sprowadzała go z rewolucyjnej drogi. 56 Księstwo Warszawskie 19. Sprawa polska na kongresie wiedeńskim 1813 r. większość ziem polskich z Warszawą, Krakowem, Poznaniem Wi Gdańskiem znalazła się pod okupacją rosyjską.Aleksander I powołał dla zarządu krajem Radę Najwyższą Tymczasową Księstwa Warszawskiego,złożoną P z dwóch Rosjan,jednego Niemca i dwóch Polaków (lecz carskich poddanych). Przydano jej do boku Komitet Centralny (po jednym przedstawicielu szlachty "" z każdego departamentu),ale tylko jako czynnik doradczy,dla pomocy w rozkładzie j podatków.Konstytucja była zawieszona.Rosja toczyła nadal wojnę z Napoleonem, ; chciała przeciągnąć na swą stronę Prusy i Austrię.Obaj ci partnerzy rozbiorowi domagali się likwidacji Księstwa Warszawskiego.Pruski gen.Knesebeck opracował wówczas memoriał domagający się ziem polskich po linię Pilicy,Wisły,Narwi i Niemna,co miało stanowić dla Prus najkorzystniejszą granicę strategiczną na wschodzie.Aleksander dawał sojusznikom połowiczne obietnice,unikając zarazem angażowania się w sprawie polskiej. Sytuacja zmieniła się dopiero w 1814r.,gdy sprzymierzeni wkroczyli do Paryża, a Napoleon został zesłany na wyspę Elbę.Aleksander miał teraz rozwiązane ręce wobec innych mocarstw i odsłonił publicznie swą "ulubioną ideę" - połączenia pod swym berłem wszystkich ziem polskich.W czasie pobytu w Paryżu odwiedził demonstracyjnie Kościuszkę,przywołał do swego boku przyjaciela z młodych lat, Czartoryskiego, pozwolił wrócić do kraju z bronią w ręku ostatkom wojska polskiego.Oczywiście zależało mu na poparciu Polaków i poparcie takie uzyskał ze strony klas posiadających.Arystokracja i zamożna szlachta cieszyły się z zapowiedzi przyłączenia do Polski ziem wschodnich Rzplitej (jak mówiono wtedy: "ziem zabranych").Związek z caratem gwarantował też posiadającej szlachcie utrzymanie jej przywilejów i roli przewodniej w państwie. Rosyjskie plany usadowienia się w Polsce napotkały na kongresie w Wiedniu zacięty opór ze strony innych mocarstw.W szczególności przedstawiciel Anglii,Castlereagh, w dążeniu swym do osłabienia Rosji popierał roszczenia pruskie i austriackie do ziem polskich.Aleksandrowi udało się przeciągnąć na swoją stronę Prusy,za co obiecał im zachodni skrawek Księstwa,jak również całą Saksonię.Przeciwko nim zarysował się teraz front Anglii,Austrii i burbońskiej Francji.Castlereagh,Metternich i Talleyrand rozprawiali ostentacyjnie o przywróceniu Polski przedrozbiorowej,po cichu zaś zmierzali do przywrócenia stanu rozbiorowego z 1795r.Z obu stron grożono sobie siłą zbrojną; naprawdę jednak nie chciało wtedy wojny żadne z mocarstw.W początku 1815r.doszło do kompromisu: Aleksander I zrezygnował z Poznania i Torunia na rzecz Prus,którym przyznano w zamian tylko połowę Saksonii.Austria odzyskała obwód tarnopolski.Kraków z okręgiem stanowić miał neutralne "wolne miasto". 0urządzeniu wewnętrznym pozostałego przy Rosji Królestwa Polskiego nic jeszcze nie postanowiono,gdy doszła do Wiednia wieść,że Napoleon powrócił do Francji. Natyct Wobec Polakó i Prusa "przez ksande uzna z polskir zacho Iiniejs skiego pod W; Sprawa polska na kongresie wiedeńskim 57 Natychmiast odnowił się przeciwko Francji sojusz 4 reakcyjnych mocarstw. Wobec czekającej je nowej kampanii należało zaspokoić narodowe oczekiwania Polaków. 3 V 1815 r. Rosja zawarła układy o nowych granicach z Austrią i Prusami. Przewidywano w nich, że Królestwo Polskie połączone będzie z Rosją "przez swoją konstytucję" i że będzie "używać oddzielnej administracji". Ale- ksander zastrzegł sobie, że da temu państewku "rozszerzenie wewnętrzne, jakie uzna za przyzwoite". Ponadto wszystkie 3 państwa zaborcze obiecywały swym polskim poddanym nadanie bliżej nie określonych instytucji, "które zapewnią zachowanie ich narodowości". Niniejsze postanowienia zostały włączone do "aktu końcowego" kongresu wiedeń- skiego i uzyskały tym samym gwarancję międzynarodową. Na kilka dni przed bitwą pod Waterloo, która miała przypieczętować klęskę Napoleona, monarchiczna Europa 58 Zabór pruski w dobie reform uwłaszczeniowych godziła się uznać, przynajmniej w teorii, prawa narodowości polskiej. Powoływała też do życia dwa państewka o charakterze polskim: związane z Rosją Królestwo Polskie i Wolne Miasto Kraków. Mimo wszystko była to sankcja nowego podziału, jak mówiono wtedy ",czwartego rozbioru" ziem polskich. Centralna ich część wraz z Warszawą wchodziła teraz na 100 lat w zależność od reakcyjnego i feudalnego caratu. Rozdział III Zabór pruski w dobie reform uwłaszczeniowych 20. Edykty regulacyjne Ziemie zachodnie utracone przez Polskę i zagarnięte przez Hohenzollernów podlegały w ciągu stuleci naciskowi germanizacji. U schyłku XVIII w. utrzymały swój polski charakter masy ludowe na Górnym Śląsku i we wschodniej części Dolnego Śląska, niektóre okręgi Pomorza Zachodniego, jak również Mazury i południowa Warmia. Ze wszystkich pruskich zdobyczy rozbiorowych największe znaczenie miał ludny i zamożny Śląsk. Już w połowie XVIII w. wrocławskie manufaktury włókiennicze, jak również kopalnie w rejonie Wałbrzycha i Kłodzka nastawiały się na produkcję kapitalistyczną. W Zagłębiu Górnośląskim pod koniec stulecia rosło wydobycie rud żelaza i cynku, a w ślad za tym i węgla, który zaczynał już wchodzić w użycie przy wytopie metali. Wzrastał więc popyt na siłę najemną i rozszerzał się również rynek wewnętrzny. Tymczasem na Pomorzu i Śląsku przeważała jeszcze pańszczyzna, a większość chłopów narodowości polskiej pozbawiona była wszelkich praw do ziemi. Ze względów wojskowych i fiskalnych rząd pruski usiłował rozciągnąć opiekę nad chłopem, a zwłaszcza zapewnić mu nieusuwalność z gruntu. Lecz opieka ta (Bczuern.schut:.) okazała się mało skuteczna w państwie administrowanym przez "junkrów", tj. właścicieli ziemskich. Przeciw feudalnemu naciskowi występowali zwłaszcza chłopi śląscy, dotknięci stałym wzrostem powinności dworskich, podatków i poboru rekruta. Kolejne fale chłopskich zaburzeń przypadały głównie na lata 1765-1766, 1779-17R I, 179;-1794, 1797-1799. W coraz to innych powiatach polska i niemiecka ludność odmawiała powinności dworom lub tworzyła zbrojne oddziały kryjące się po lasach i napadające na dwory. Żywiołowe te wystąpienia ulegały przemocy wojska, lecz odnawiały się w innej okolicy. W latach dziewięćdziesiątych powstańcy chłopscy odwoływali się do wzorów rewolucyjnej Francji; również Kościuszko starał się wykorzystać ich ruch przeciw Prusom. W 179; r. czeladź rzemieślnicza Edykty regulacyjne 59 Nała Wrocławia demonstrowała przeciw majstrom i przeciw władzom pruskim, stawiała barykady, uległa dopiero salwom kartaczy. Okoliczności te uświadamiały biurokracji konieczność reform społecznych. Zrazu podejmowano je w dobrach rządowych, wprowadzając stopniowo łagodniejsze formy poddaństwa i zamianę pańszczyzny na czynsz ( 3). Załamanie się monarchii pruskiej po bitwie pod Jeną przyspieszyło tę ewolucję. Wobec zniesienia poddaństwa w krajach ościennych (w Westfalii i Księstwie Warszawskim) również Fryderyk Wilhelm wydał w 1807 r. edykt o zniesieniu poddaństwa osobistego w Prusach. Edykt ten, co prawda z trzyletnim terminem wejścia w życie, nie uchylał pańszczyzny, a nawet uprawniał rugowanie chłopów z ziemi przez szlachtę. Zaraz też podniosła się nowa fala chłopskich zaburzeń, która osiągnęła swój punkt kulminacyjny w 1811 r., gdy podniosła się większa część Górnego Śląska. Rząd liczył się z konsystującym na Śląsku wojskiem francuskim i polskim, z ponawianymi planami przyłączenia Śląska do Polski lub do Saksonii. Gotując się do wojny odwetowej przeciw Francji chciał też pozyskać sobie masy. W 1811 r. ukazał się edykt regulacyjny dla całego państwa pruskiego. Umożliwiał on większości chłopów z dóbr prywatnych nabycie własności i pozbycie się pańszczyzny. "Regulację" przeprowadzić miała władza państwowa (Komisja Ge- neralna), gdyby pan w ciągu dwu lat nie wprowadził jej z własnej woli. Za usamodzielnienie się chłop miał zapłacić, oddając panu trzecią część swego gruntu (jeśli korzystał zeń "na lepszym prawie", tj. dziedzicznie) albo nawet połowę (jeśli nie miał takich uprawnień). W tym ostatnim położeniu znalazła się większość chłopów narodowości polskiej. Ponadto dziedzic nawet po regulacji zatrzymywał w swym ręku sądownictwo dominialne i wiele jeszcze uprawnień, jak prawo propinacji, polowania na gruntach chłopskich i dobywania tamże niektórych kopalin. Regulacja nie przecinała więc zależności chłopa od pana, a likwidację pańszczyzny nakazywała okupić utratą dużej części ziemi. Lecz i w tej formie edykt nie wszedł w życie, gdyż nowa fala wojen przerwała jego realizację. Po upadku Napoleona i gdy reakcja zapanowała w Europie, nowa "deklaracja" królewska z 1816 r. ścieśniła zasięg regulacji. Wyłączono z niej mianowicie liczne kategorie pomniejszych gospodarstw, jak również te, które zostały utworzone w ciągu ostatnich kilku dziesięcioleci. Wyłączenia te rozszerzano i później, w drodze zarządzeń lokalnych. Tak np. na Górnym Śląsku dopuszczono do regulacji tylko gospodarstwa sprzężajne, i to posiadające co najmniej 25 mórg powierzchni (6,3 ha). Za jedyną dopuszczalną formę odszkodowania dziedzica uznano tu wypłatę kapitału. W ten sposób ogromna większość polskich gospodarstw chłopskich na Górnym Śląsku znalazła się poza nawiasem regulacji. cza ' 60 Zabór pruski w dobie reform uwłaszczeniowych 21. Realizacja reformy ównolegle do akcji uwłaszczeniowej likwidowano także powinności feudalne, Robciążające osadników nie należących formalnie do kate orii oddan ch ak g p y.J ; dzierżawców wieczystych, mieszczan-rolników itp. Odnośne zarządzenie o reluicji (wykupie) powinności z 1821 r. przeliczało na gotówkę wszystkie dotychczasowe świadczenia w naturze i robociźnie oraz umożliwiało ich wykup etapami lub jednorazowo. Również przy tej procedurze faworyzowane były zamożniejsze gospodarstwa. Obok regulacji i reluicji zapoczątkowano także,sepuracjg, tj. podział gruntów użytkowanych dotąd przez dwór i gromady. Przede wszystkim wchodziły tu w grę pastwiska. W ogromnej większości wypadków chłopi w zaborze pruskim zostali pozbawieni przy separacji przysługujących im dotąd zwyczajowo uprawnień do korzystania z lasów dworskich, czyli tzw. serwitutów . Pruskie reformy z lat 1807-1811 nie objęły terenów, które wchodziły wówczas w skład Księstwa Warszawskiego. Po kongresie wiedeńskim zachodnia część Księstwa przypadła z powrotem Prusom. Trzy powiaty leżące na prawym brzegu Wisły (Toruń, Chełmno, Brodnica) wcielono wówczas do prowincji pruskiej (ze stolicą w Królewcu), resztę zaś nowej zdobyczy urządzono jako Wielkie Księstwo Poznańskie. Od razu też zapowiedziano rozciągnięcie na ten obszar pruskiego ustawodawstwa agrarnego. Właściciele ziemscy broniąc się przed utratą gruntów zaczęli teraz forsownie usuwać chłopów z ziemi; dopiero w 1819 r. rząd zakazał owych rugów chłopskich. Ustawa regulacyjna dla Wielkiego Księstwa Poznańskiego ukazała się w 1823 r., po długiej wymianie zdań między przedstawicielami biurokracji i ziemiaństwa. Różniła się ona tylko w niewielu szczegółach od przepisów z 1811 i 1816 r., obowiązujących na Śląsku i Pomorzu. Tak np. w Poznańskiem podciągnięto pod regulację nie tylko gospodarstwa faktycznie posiadające sprzężaj, ale i te, których rozmiar wymagał posiadania sprzężaju. Jako dolną granicę dopuszczonych do regulacji gospodarstw uznano również tu- osobnym zarządzeniem z 1836 r. - 25 mórg. Koloniści, okupnicy i inni niezbyt liczni chłopi, mający prawo do gruntu zagwarantowane kontraktem, mogli wykupić się na zasadzie edyktu o reluicji. Wykup powinności w drodze oddania części ziemi dziedzicowi przybrał w Poznańskiem niewielkie rozmiary, bo też mniej było tu dużych gospodarstw kmiecych, które by mogły znieść tę operację. Chłop uznany za właściciela gruntu, ale jeszcze nie wykupiony, pozostawał obciążony czynszem na rzecz swego dawnego pana. Pruska reforma uwłaszczeniowa likwidowała na wsi stosunki feudalne, uznane za przeżyte, w drodze zarządzeń odgórnych. Czyniła tak w interesie panującej klasy junkrów-właścicieli ziemskich, którzy decydowali się przejść na kapitalistyczny sposób gospodarowania. Rząd przeprowadzał też reformę etapami, tak by po- szczególni ziemianie mogli do niej przystąpić w chwili dogodnej dla siebie. Nawet Realizacja reformy 61 ;lasy zny awet po przeprowadzeniu regulac,ji dwór miał prawo zastrzec sobie pewne niewielkie ilości pańszczyzny: sprzężajnej w ciągu 3 lat, a pieszej nawet w ciągu 24 lat. W ten sposób mógł się przestawiać stopniowo na robociznę najemną. Byt nowego, kapitalistycznego folwarku zależał od liczby najemników, dlatego junkierska reforma uwłaszczała tylko niewielką część ludności wiejskiej. Przeciętna wielkość osad nadanych chłopom na własność wynosiła w Poznańskiem 14 ha. Utworzono takich gospodarstw ok. 25 tys. - w kraju, w którym utrzymywało się z rolnictwa ponad 700 tys. ludzi. Ludność małorolna wyłączona z uwłaszczenia (w Poznańskiem zwana komornikami) pozostała ekonomicznie zależna od dworu: bądź odrabiała ze swej działki pańszczyznę pieszą, bądź też zobowiązana była do najmowania się do pracy na folwarku za zniżoną płacę (tzw. najem przymusowy). Komornicy nie mieli żadnych praw do ziemi; z reguły też czekała ich zupełna proletaryzacja, z chwilą gdy folwark przestawił się całkowicie na gospodarkę pieniężną. Niniejszy sposób odgórnej likwidacji stosunków feudalnych określił Lenin jako pruską drogę rozwoju kapitalizmu w rolnictwie. Jej następstwem był podział gruntów między wielką własność folwarczną i drobną własność chłopską (z tym, że w ręku ziemiaństwa pozostawała niemal całość lasów). Własność jednak stawała się udziałem tylko części chłopstwa. Społeczność wiejska dzieliła się tym samym na dwie warstwy: niewielką grupę samodzielnych, zamożnych gospodarzy oraz na rzeszę skazaną na stopniową proletaryzację. Taką drogę rozwoju przejść miały w ciągu XIX w. wszystkie kraje rolnicze środkowej i wschodniej Europy. W sposobie przeprowadzenia reformy, równie jak w jej wynikach, ujawniały się znaczne różnice regionalne. Dostrzegamy je nawet w granicach zaboru pruskiego. Najostrzejsze formy przybrała regulacja na Pomorzu Zachodnim. W prowincji tej w połowie XIX w. prawie dwie trzecie ziemi należało do 2,6 tys. obszarników, a prawie jedna trzecia do 27 tys. zamożnych i bogatych chłopów; reszta, tj. kilka procent powierzchni - do 62 tys. rodzin małorolnych. Oprócz nich liczono na wsi 134 tys. ludności bez ziemi. Rozwarstwienie wsi i proletaryzacja posunęły się dość daleko na Mazurach i na Górnym Śląsku. Przewaga dużych, zamożnych gospodarstw chłopskich utrzymała się na Żuławach Gdańskich, na Warmii i Kaszubach, a także w niektórych powiatach Dolnego Śląska. Fakt rozszczepienia wsi na dwa odłamy, z których jeden miał dojść do własności, drugi zaś miał ziemię utracić, zaważył też na postawie wsi wobec reformy. Opór chłopów był stosunkowo słaby. Na Pomorzu, na Śląsku, w Poznańskiem znamy liczne wypadki, gdy chłopi uwłaszczeni skarżyli się na uciążliwe warunki regulacji, gdy bezrolni protestowali przeciw rugom, a gospodarze przeciw przenoszeniu ich na gorsze grunty. Poszczególne wsie wytaczały dziedzicom procesy, dochodziło też do zaburzeń, do zbiorowej odmowy czynszów i robocizn. Były to jednak zaburzenia lokalne, z którymi rząd nie liczył się i które uśmierzał bez trudu. Najbardziej 62 Zabór pruski w dobie reform uwłaszczeniowych pokrzywdzona rzesza małorolna była też najsłabiej wyrobiona i najmniej zdolna do zorganizowania oporu. Nie znaczy to, by również uwłaszczone gospodarstwa nie przeżywały wtedy trudnych chwil. Regulacji i separacji towarzyszyło zwykle przenoszenie osad na nowe grunty, mniej urodzajne i gorzej uprawione. Gospodarz uwłaszczony tracił najczęściej prawo do bezpłatnego opału i pastwiska w lesie dworskim, a płacić musiał dziedzicowi czynsz, nieraz wygórowany. W samym tylko Poznańskiem na przestrzeni 50 lat folwarki wykupiły ponad 4 tys. gospodarstw chłopskich, które nie umiały przystosować się do nowych warunków. To samo w pewnej mierze odnosiło się i do ziemiaństwa. Szlachta poznańska z początku protestowała przeciw reformie 1823 r., widząc w niej pogwałcenie swego prawa własności. Z czasem przekonała się, że ta reforma ułatwia przestawienie się na bardziej dochodowy system gospodarki. Rząd szedł na rękę junkrom także w dziedzinie kredytu. W poszczególnych prowincjach Prus istniały już od końca XVIII w. :.iemstw,n kredvtowe - organizacje ziemiańskie upoważnione przez rząd do emitowania listów zastawnych, tj. papierów procentowych, opartych na hipotece wszystkich przystępujących do ziemstwa majątków. Za pośrednictwem ziemstwa junkrzy uzyskiwali bardzo tani kredyt, sięgający 75%c wartości majątku i spłacany w ciągu 40 lat. W 1821 r. utworzono podobne Ziemstwo Kredytowe również dla Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Tym samym i polska szlachta uzyskała środki na poczynienie niezbędnych nakładów (budynki, sprzężaj, maszyny rolnicze) i przesta- wienie się na bardziej intensywną gospodarkę. Liczni ziemianie skorzystali z tej sposobności. Przykład dawał im Dezydery Chłapowski, właściciel majątku Turew w powiecie kościańskim, który odbywszy studia agronomiczne w Anglii zaprowadził u siebie płodozmian, bydło rasowe, ulepszone pługi, młockarnie, a także ścisłą rachunkowość. Lecz wielu jego sąsiadów nie dostosowało się do nowego tempa pracy, nie zwiększało swoich dochodów i nie mogło spłacić wraz z procentami zaciągniętych długów. Ich majątki szły na licytację i przechodziły przeważnie w ręce Niemców. 22. Rozwój przemysłu ostęp kapitalizmu w rolnictwie usuwał ze wsi nadmiar rąk do pracy i rozszerzał Pteż krąg konsumentów na wyroby przemysłu. Towarzyszył mu postęp uprze- mysłowienia, ale tylko w niektórych dzielnicach. Najszybciej rozwijał się przemysł na Śląsku, zwłaszcza w dziedzinie górnictwa i hutnictwa. W powiatach bytomskim i sąsiednich uruchamiano więc nowe kopalnie: zrazu głównie rud żelaznych i cynkowych, następnie zaś dopiero węgla kamiennego, głównie zużywanego w miejscowym hutnictwie. Warunki pracy w kopalniach były prymitywne: rębacz pracował klinem i ciężkim młotem, przy lampce olejnej, urobek Rozwój przemysłu 63 jeszcze w początkach XIX w. wyciągano na górę za pomocą kieratu obracanego końmi. Dopiero od lat czterdziestych w ciężkim przemyśle zaznaczył się postęp techniczny, odkąd rozbudowa kolei, w ramach niemieckiego Związku Celnego, zwiększyła popyt na wyroby żelazne. Przewrót przemysłowy polegał na zastąpieniu węgla drzewnego koksem przy wytopie surówki żelaznej oraz na wprowadzeniu wydajniejszej metody wyrobu stali (tzw. pudlingu) zamiast staroświeckich świeżarek. Równocześnie maszyna parowa zastąpiła siłę wodną przy obsłudze wielkich pieców, walcowni i obrabiarek. Pierwsze maszyny parowe do odwadniania kopalni zainstalowano na Śląsku pod koniec XVIII w. Pierwsza huta cynkowa (w Wesołej) ruszyła w 1808 r., pierwsze próby pudlingowania datują się od 1828 r. W połowie XIX w. modernizacja objęła większość zakładów. Od początku stulecia liczba kopalni węgla kamiennego wzrosła z 35 do 90, wydobycie węgla podniosło się siedmiokrotnie, wytop surówki żelaza - czterokrotnie, produkcja żelaza w sztabach - także czterokrotnie. W tym samym czasie podwoiła się produkcja cynku. Ciężki przemysł śląski koncentrował się w bezpośrednim sąsiedztwie kopalni węgla. Zapadły, lesisty, nieurodzajny region Górnego Śląska na pograniczu Królestwa i Galicji przekształcał się począwszy od XIX w. w nowoczesny okręg przemysłowy. Obok dawnych miast, jak Bytom i Gliwice, rosły jak i a drożdżach nowe osady: Katowice, Siemianowice, Zabrze. W połowie XIX w. okręg ten liczył 20 tys. robotników, w znacznej większości miejscowych, polskich wychodźców ze sproletaryzowanej wsi. Ciężkiemu przemysłowi górnośląskiemu dało początek państwo, o czym i długo potem świadczyły nazwy: kopalnia Król, Królewska Huta itp. Ale w XIX w. coraz większą rolę zaczynał grać w tym przemyśle kapitał junkierski. Arystokraci niemieccy, właściciele obszarów zasobnych w węgiel i rudy żelaza, ołowiu i cynku zakładali na własnych gruntach kopalnie i huty. Milionowe fortuny Henckel- -Donnersmarcków, Ballestremów, Plessów, Ratiborów wyrastały na eksploatacji bogactw naturalnych polskiej ziemi, wydartej polskiemu chłopu, oraz na wyzysku polskiego robotnika. Podział klasowy w Zagłębiu Górnośląskim od początku pokrywał się z narodowym; na straży interesów niemieckich majstrów, przedsiębior- ców i obszarników stał też niemiecki urzędnik, żandarm i nauczyciel. Na Dolnym Śląsku przemysł rozwijał się w wolniejszym tempie. Istniało i tu, w rejonie Wałbrzycha, zagłębie węglowe, starsze nawet od górnośląskiego; i tu kopalnie były własnością junkrów. Rozwijały się jednak wolniej, ze względu na trudniejsze warunki wydobycia i brak zbytu na miejscu, w przemyśle hutniczym. W połowie XIX w. kopalnie wałbrzyskie dawały rocznie ok. 350 tys. ton węgla, wobec 1,3 mln ton w kopalniach górnośląskich. W zakresie włókiennictwa od początku XIX w. przeważała na Dolnym Śląsku manufaktura rozproszona. Tkactwem trudnili się, głównie na Przedgórzu Sudeckim, sproletaryzowani chłopi-chałupnicy. Przerób lnu oparty był na systemie skupu, ; 64 Zabór pruski w dobie reform uwłaszczeniowych przerób wełny i bawełny na systemie nakładu. W obu wypadkach tkacz zależał od kupca, który dostarczał przędzę i odbierał gotowy towar, przerzucając na barki tkacza ryzyko produkcji. Niektórzy potentaci nakładu zatrudniali w ten sposób po kilka tysięcy ludzi, rozsianych w wielu powiatach. Tradycyjne to rękodzieło nie umiało zmechanizować się w porę i miało z czasem ulec zamiejscowej konkurencji fabrycznej. Lepiej wytrzymały ją manufaktury wrocławskie. Śląsk utracił jednak dawne swe rynki zbytu w środkowej Polsce i w Rosji, odcięte granicą celną. Stały spadek cen na płótna i perkale wetowali sobie śląscy nakładcy, obniżając i tak głodowe stawki płacone chałupnikom. Gorszajeszcze była sytuacja tkactwa wielkopolskiego. Kwitnące aż do czasów Księstwa Warszawskiego ( 15), upadło w latach dwudziestych; większość tkaczy ze swymi warsztatami przeniosła się do Kongresówki ( 26). Poznańskie pozostało regionem przeważnie rolniczym i nawet w wielu mniejszych miasteczkach ludność utrzymywała się z uprawy roli. Zaledwie 8 miast, łączniejuż z samym Poznaniem, liczyło ponad 5 tys. mieszkańców; były to niewielkie ośrodki administracyjne i rzemieślniczo-handlowe. Podobnie na Pomorzu postępom kapitalistycznego folwarku towarzyszył niedorozwój przemysłu. Pomorze wyprzedziło jednak Wielkopolskę na odcinku przemysłu rolniczego Większe gorzelnie, browary, młyny i cukrownie lokowały się głównie w sąsiedztwie Szczecina i Gdańska. W tychże miastach portowych, a także w Elblągu, istniał dawny przemysł stoczniowy, który przestawił się w połowie XIX w. na budowę statków parowych o konstrukcji żelaznej. Obok wielkich stoczni, jak firmy Schichau w Elblągu, a Vulcan w Szczecinie, rozwijały się mniejsze, pomocnicze warsztaty, produkujące m.in. kotły i części maszyn. Aż do połowy XIX w. przemysł pomorski nie wyszedł jeszcze ze stadium manufaktury. Obroty handlowe portów w Gdańsku i Szczecinie rosnąć zaczęły szybciej od połowy lat czterdziestych, gdy rząd brytyjski uchylił prawa zbożowe, ograniczające eksport zboża z kontynentu do Anglii. 23. Stosunki narodowościowe Uprogu XIX w. ludność mówiąca po polsku zasiedlała zwartą masą większą część Górnego Śląska, na Pomorzu zaś rejon kaszubski, ziemię chełmińską, południową część Warmii i Mazury. Mowa polska utrzymywała się też w niektórych powiatach Dolnego Śląska oraz Pomorza Zachodniego. Polityka rządu pruskiego wobec ludności polskiej zależała w przeważnej mierze od jej składu społecznego. Na Śląsku i Pomorzu warstwy "oświecone" z ziemiaństwem i burżuazją były w większości zgermanizowane. Rząd przyspieszał ten proces odpowiednią polityką kredytową, faworyzując element niemiecki przy odbudowie gospodarstw po znisz- czeniach wojennych doby napoleońskiej. W ten sposób doprowadzono w latach Stosunki narodowościowe 65 dwudziestych do wyprzedaży wielu majątków polskich na Mazurach i Pomorzu Gdańskim. Lud na ziemiach tych mówił po polsku, ale z faktem tym rząd długi czas się nie liczył. Inaczej rzecz się miała w Poznańskiem, gdzie ziemiaństwo było w większości polskie. Rząd zachowywał tu pewne pozory ze względu na zobowiązania zaciągnięte w Wiedniu oraz na przykład swobód sąsiedniego Królestwa Polskiego. Mianowano więc w Poznaniu namiestnika, w osobie ks. Antoniego Radziwiłła, żonatego z księżniczką pnzską. Miał on zjednywać polską szlachtę dla dynastii Hohenzollernów; szerszych uprawnień jednak nie otr Lymał, administracja pozostała w ręku "naczelnego prezesa" narodowości niemieckiej. Ziemiaństwu przyznano wpływ na obiór landratów oraz zastrzeżono prawo posługiwania się językiem polskim w urzędach i sądach. Poufnie zresztą postawiono wytyczną integralnego włączenia Wielkiego Księstwa do Prus i w związku z tym ograniczano zakres stosowania języka polskiego, zrazu w urzędach, a później i w szkolnictwie średnim. Odrzucano też ponawiane ze strony polskiej petycje o założenie w Poznaniu uniwersytetu, zachęcając młodzież do studiowania na uczelniach niemieckich. W latach 1823-1824 zorganizowano dla poszczególnych prowincji (m.in. Pomorza, Śląska i Poznańskiego) sejmy stanowe, złożone z przedstawicieli "rycerstwa" (tj. właścicieli ziemskich), miast oraz gmin wiejskich. Ordynacja wyborcza większą część mandatów przyznawała szlachcie, z chłopów zaś dopuszczała do sejmu niewielu przedstawicieli najzamożniejszej grupy. W sejmie poznańskim Polacy przeważali w reprezentacji szlacheckiej, miasta dały większość niemiecką, gminy wiejskie zaś reprezentowali wyłącznie niemieccy osadnicy. Sejm zbierał się co trzy lata (po raz pierwszy w 1827 r.) i miał być tylko organem doradczym w sprawach administracji lokalnej. Wolno mu było jednak składać petycje do tronu. Polscy posłowie ziemiańscy występowali zatem ze skargami na niedawną reformę agrarną, domagając się utrzymania jurysdykcji dominialnej. Zarazem jednak niektórzy posłowie, jak Andrzej Niegolewski, Tytus Działyński, Antoni Kraszewski upominali się o prawa narodowoś- ci polskiej, a także projektowali utworzenie stowarzyszeń do krzewienia rolnictwa, przemysłu i oświaty. Zarówno reakcyjne, jak i postępowe wnioski posłów polskich pozostawały bez echa, gdyż rząd berliński z sejmem zupełnie się nie liczył. Tymczasem likwidacja stosunków feudalnych miała przyczynić się do odnowienia sprawy polskiej również tam, gdzie nie brano jej dotąd pod uwagę. Władze przykładały wagę do rozbudowy szkolnictwa ludowego, zmierzając do realizacji powszechnego nauczania, jakkolwiek na niskim poziomie. Szkoła miała uzdatnić chłopa i robotnika do bardziej intensywnej pracy, a równocześnie miała się stać narzędziem germanizacji. Począwszy od lat dwudziestych na Śląsku i Pomorzu zaczęto wprowadzać język niemiecki nie tylko w szkołach ludowych, ale również w kazaniach i nabożeństwach kościelnych. Władze argumentowały, że ludność miejscowa wcale nie mówi po polsku, ale jakąś zepsutą gwarą ("wasserpolnisch") i że tylko poprzez niemczyznę zdolna jest dojść do wyższej cywilizacji. 3 Historia Polski I 79 I 918 66 Królestwo Polskie i Wolne Miasto Kraków Szkolnictwo ludowe znajdowało się w rękach kleru parafialnego, pod kontrolą rządową. Niższy kler protestancki na Mazurach i Dolnym Śląsku, a katolicki na Warmii, Kaszubach i Górnym Śląsku przywiązany był do polskości i nie chciał zrywać ze swymi parafianami, którzy bronili się przed narzucaniem im obcej mowy. Niezależnie więc od wyznania ludność polska protestowała przeciw niemieckiej nauce i niemieckim nabożeństwom, znajdując poparcie ze strony wielu pastorów i proboszczów oraz nauczycieli wiejskich. Rząd oddziaływał na nich poprzez wyższe władze kościelne. Zarówno konsystorze ewangelickie, jak i kurie biskupie we Wrocławiu, Pelplinie i Fromborku forsowały na rozkaz z Berlina kurs germanizacyjny. Nie wszyscy jednak ulegli temu naciskowi. Wybitny pedagog gdański Krzysztof Mrongowiusz, syn ziemi mazurskiej, wystąpił publicznie w obronie polskości Pomorza. Pastor z Ostródy Gustaw Gizewiusz ogłosił w 1845 r. obszerną publikację demaskującą zakusy germanizacyjne rządu. Wzmagał się też opór ludności, która zaczynała zdawać sobie sprawę, że dyskryminacja języka polskiego utrudnia biedocie dochodzenie jej praw w miejscu pracy, w urzędzie i w sądzie. Tym samym spór językowy dał początek budzeniu się polskiej świadomości narodowej w wielu regionach Pomorza i Śląska. Na Górnym Śląsku budzicielem polskości wśród ludu stał się Józef Lompa, nauczyciel ludowy z Lubszy w powiecie lublinieckim. Lompa był płodnym pisarzem, wydawał też popularne książeczki najróżniejszej treści: od poradników rolniczo-gospodarczych i podręczników szkolnych aż do opowiadań, poezji i zarysu historii Śląska. Te wydawnictwa, tanie i przystępne, zaspokajały w masach głód polskiego słowa. Lompa przypominał w nich o polskości Ślązaków, a chociaż nie wysuwał postulatów politycznych, przecież umiał stawać w obronie uciskanego ludu. Utrzymywał też stosunki z polskim światem literackim w Poznaniu, War- szawie i Krakowie, przypominając tamtejszym środowiskom, że i Śląsk do Polski należy. Rozdział IV Królestwo Polskie i Wolne Miasto Kraków 24. Konstytucja Królestwa Królestwo Polskie utworzone na kongresie w Wiedniu i w związku z tym potocznie zwane "Kongresowym" realizowało pragnienia polskiej magnaterii, która szukała odrodzenia państwowości polskiej w związku z konserwatywnym caratem. Głównym rzecznikiem tego programu był Adam Czartoryski; on też występował w Wiedniu jako główny doradca cara w sprawach polskich i on Konstytucja Królestwa 67 opracował zasady konstytucji Królestwa, które Aleksander podpisał jeszcze przed zakończeniem kongresu. Tekst ten mówił o trwałym połączeniu nowego państwa z Rosją, ale zapewniał mu osobny rząd i własne wojsko oraz polski język urzędowy, obywatelom zaś zaręczał wolność osobistą, wolność druku i nietykalność własności. W końcu 1815 r. Aleksander I przybył do Warszawy i podpisał ustawę konstytucyjną w formie rozwiniętej. Wprowadził do niej wówczas sformułowania, które miały umożliwić w przyszłości ograniczenie swobód krajowych. Konstytucja przewidywała, że każdorazowym królem Polski będzie cesarz rosyjski. Król zatrzymywał pełnię władzy wykonawczej, mianował namiestnika na czas swej nieobecności w Warszawie, mianował też ministrów, senatorów i innych wyższych dygnitarzy. Zatrzymywał także wyłączność inicjatywy ustawodawczej, prawo weta w stosunku do uchwał sejmu i stanowienie w sprawach nie zastrzeżonych wyraźnie dla sejmu. Z organów rządowych utrzymana została Rada Stanu o składzie i kompetencjach podobnych jak za Księstwa Warszawskiego. Właściwy rząd otrzymał teraz nazwę Rady Administracyjnej. Pod prezydencją namiestnika zasiadali w niej ministrowie i ewentualnie dalsze osoby z nominacji królewskiej. Zamiast ministerstw utworzono 5 komisji rządowych: wyznań religijnych i oświecenia publicznego, sprawiedliwości, spraw wewnętrznych i policji, wojny oraz przychodów i skarbu. W skład każdej komisji wchodził minister i kilku radców stanu. Oznaczało to nawrót do trybu kolegialności, w przeciwieństwie do zasady jedności kierownictwa właściwej dla systemu napoleońskiego. Dawne departamenty (obecnie w liczbie 8, po utracie Poznania i Bydgoszczy) przemianowano na województwa; i tutaj zamiast pojedyn- czego prefekta ustanowiono komisje wojewódzkie, z prezesem na czele. Urzędy prezesów komisji wojewódzkich, prezesów sądu i członków sejmu zastrzeżono dla "właścicieli gruntowych". Sejm złożony z senatu i izby poselskiej urządzono bardzo podobnie jak w Księstwie Warszawskim; w izbie poselskiej zasiadać miało 77 posłów od sejmików szlacheckich (po jednym z powiatu) oraz 51 deputowanych od zgromadzeń gminnych. Sejm otrzymał nieco szersze kompetencje w porównaniu do czasów Księstwa. Zbierać się miał co 2 lata na 30 dni (zamiast 15), miał podejmować uchwały we wszystkich sprawach przedstawionych mu z ramienia króla. Prawo zabierania głosu rozciągnięto na wszystkich członków sejmu. Obu izbom przyznano też prawo "roztrząsania" raportu o położeniu kraju, który przedstawiać miała sejmowi Rada Stanu. Formalnie rzecz biorąc konstytucja 18 I 5 r. należała do najbardziej liberalnych w ówczesnej Europie. Przyznawała prawo głosu ok. I00 tys. obywateli (liczbie większej niż w burbońskiej Francji), ogółowi zaś mieszkańców zapewniała wolność wyznania, wolność słowa i nietykalność osobistą. W praktyce udział we władzy zastrzegano dla właścicieli ziemskich. Znaczna część swobód obywatelskich, jak również i uprawnień sejmu, pozostać miała na papierze. Aleksander I, nadawszy 68 Królestwo Polskie i Wolne Miasto Kraków . l Królestwu konstytucję, czuł się też władnym interpretować ją i zmieniać wedle woli. po Swobody konstytucyjne Królestwa zależeć miały od rozwoju stosunków w auto- w kratycznej Rosji. 25. Rolnictwo owierzchnia Królestwa Polskiego liczyła 127 tys. kmz, o 17% mniej w porów- Pnaniu do Księstwa Warszawskiego. Pierwotne zaludnienie wzrosło w ciągu lat 15 z 2,7 do 4 mln, z tym że wzrost zaludnienia był wyraźnie szybszy na lewym brzegu Wisły niż na prawym. Główna gałąź gospodarki krajowej - rolnictwo dźwigało się z wielkim trudem ze strat i zniszczeń wojennych. Eksport pszenicy załamał się z chwilą, gdy rząd brytyjski w interesie własnych producentów nałożył na zboże wysokie cła wwozowe. Ceny pszenicy i żyta notowane w Warszawie spadły o 70% między 1817 a 1821 r., a zaczęły podnosić się dopiero w połowie lat dwudziestych. Nie sprzyjało to polityce inwestycyjnej. Większość folwarków trzymała się pańszczyzny i trójpolówki, tylko nieliczni właściciele zaczynali eksperymentować, stosując przy zmianowaniu wykę lub koniczynę oraz sprowadzając z Anglii żniwiarki i młockarnie. Lepsze pługi, kieraty, sieczkarnie wyrabiano już w tym czasie w kraju. Wyjścia z kryzysu szukało ziemiaństwo głównie na dwóch drogach. Po pierwsze, rozszerzano uprawę ziemniaków. Zaprowadzone w Polsce pod koniec XVIII w., sadzone były zrazu głównie przez chłopów, którzy tą drogą z niewielkiej działki gruntu wydobyć mogli więcej pożywienia. Począwszy od lat dwudziestych uprawa ziemniaków rozszerzyła się i na folwarkach, kosztem deficytowego zboża (35 tys. ha porę dekr ludn Chata i obora pod wspólnym dachem (wieś Pszczóiczyn, Wielkopolska,1816) Rolnictwo 69 pod ziemniakami w 1810, 104 - w 1827 r.). Wiązało się to z przewrotem w technice gorzelniczej, odkąd do destylacji alkoholu zaczęto używać ciepła pary wodnej. Około 1820 r. rozpowszechnił się w Polsce aparat gorzelniany niemieckiego systemu Pistoriusza, kilkakrotnie wydajniejszy i szybszy od kotłów dotychczasowych. Pozwalało to przerabiać na wódkę rosnące ilości zboża, a później także kartofli. Rząd szedł na rękę właścicielom folwarków, zarządzając likwidację gorzelni znajdujących się w miastach i otwierając gorzelniom wiejskim rynek wielkich miast, zwłaszcza Warszawy. Przede wszystkim jednak wódka, produkowana na wsi, sprzedawana była miejscowym chłopom w pańskiej karczmie. Przywilej propinacji przyznawał dziedzicowi wsi monopol produkcji i wyszynku alkoholu w jego dobrach; propinacja, wydzierżawiona karczmarzowi, była w wielu majątkach głównym źródłem dopływu gotowego grosza. Drugą nowość forsowaną na folwarkach w okresie spadku cen zboża stanowiła hodowla owiec. W ciągu 20 lat pogłowie owiec wzrosło z 900 tys. do 2,5 mln, w większości zresztą nierasowych. Jeśli rozwój gorzelni pociągał za sobą rozpijanie chłopów, to następstwem hodowli owiec był zabór pastwisk gromadzkich, prze- znaczonych teraz na wypas owiec folwarcznych. Majątki ziemskie wyszły z okresu wojen silnie zadłużone i z poderwanym kredytem. Rząd i tu spieszył im z pomocą przedłużając parokrotnie moratorium (tj. odraczając ' spłatę prywatnych zobowiązań). W 1825 r. założone zostało w Królestwie, także z pomocą rządu, Towarzystwo Kredytowe Ziemskie na wzór pruski ( 21). Lepiej stojący ziemianie mogli teraz spłacić stare dokuczliwe długi i zdobyć środki na modernizację gospodarki. Listy zastawne warszawskiego Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego lokowano głównie na giełdzie berlińskiej. Z czasem miało to spowodować wykup wielu majątków przez niemieckich spekulantów. ' Przemiany gospodarki wiejskiej w kraju rządzonym przez szlachtę dokonywały się kosztem chłopa. W przejściowych latach 1813-1815 na wsi panował ferment. Ludność wyniszczona przez wojnę porzucała swe gospodarstwa, odmawiała pańsz- ; czyzny lub domagała się ulgi w powinnościach. Powołany ukazem carskim Komitet Reformy pod przewodnictwem Adama Czartoryskiego rozpisał w 1814 r. ankietę do władz lokalnych na temat urządzenia stosunków między dworem a wsią. Napłynęło ponad 600 odpowiedzi, w ogromnej większości niechętnych dla chłopa. Szlachta ze wschodnich, bardziej zacofanych rejonów chciała zostawić wszystko po staremu. I W zachodniej, bliższej stosunkom kapitalistycznym części kraju domagała się ' wyrugowania małorolnych i zamiany ich na parobków. Były i wnioski wprowadzenia przymusu pracy lub ograniczenia wolności "przechodu" chłopa. W tej sytuacji inicjatorzy ankiety zrezygnowali z jakichkolwiek reform. Konstytucja 1815 r. poręczyła chłopom wolność osobistą, ale przemilczała ich prawa do ziemi. W 1818 r. dekret królewski ustalił, że dziedzic wsi z urzędu jest wójtem gminy. Tym samym ludność wiejska została podporządkowana władzy administracyjnej pana lub jego 70 Królestwo Polskie i Wolne Miasto Kraków oficjalisty, chłop mógł być przez niego skazany na grzywnę, areszt lub chłostę. Inny dekret, o czeladzi wiejskiej, uświęcał prawo dziedzica do "karności domowej", tzn. do stosowania kija wobec służby folwarcznej. Skargi chłopskie zanoszone do władz na samowolę panów odsyłano na drogę sądową: kosztowną, przewlekłą i nieskutecz- ną. Za to poufne, ministerialne okólniki dozwalały użyć wojska przeciw chłopom odmawiającym powinności. Rugi chłopskie w latach 1815-1830 nie przybrały jeszcze masowych rozmiarów. W zachodniej części kraju mnożyły się jednak wypadki, gdy dziedzic "urządzał" na nowo swoje dobra i likwidując szachownicę wcielał najlepsze grunty do folwarku. Ograniczano nadziały, nie zmniejszając równolegle powinności, zabierano pastwiska i zamykano chłopom wstęp do lasu. Uprawa ziemniaków zwiększyła zapotrzebowanie dworów na robociznę pieszą; zabezpieczano ją sobie narzucając wsi przeróżne "daremszczyzny". Wszelkie próby zabezpieczenia sytuacji chłopa, podejmowane m.in. w Radzie Stanu przez Staszica, były utrącane. Klasa panująca nie dopuszczała reform nie tylko w dobrach prywatnych, ale i w rządowych, pozostających także w szlacheckiej dzierżawie. Zapoczątkowane w dobrach tych oczynszowanie utknęło na martwym punkcie. Dobra narodowe obejmowały ponad czwartą część areału Królestwa, a ludność ich gotowa była bronić swoich praw. Poszczególne gromady zwracały się do rządu ze skargami na dzierżawców, z petycjami o oczynszowanie, ofiarowywały się rozebrać między siebie za dobrą opłatą i grunty folwarczne. Deputacje chłopskie, a nieraz i całe procesje szły do Warszawy ze swymi suplikami. Wystąpienia te organizowali przywódcy lokalni, wywodzący się ze zdeklasowanej szlachty albo z inteligencji chłopskiego pochodzenia. Korespondencja urzędowa nazywa ich "burzycielami" - takim m.in. był Kazimierz Deczyński, syn chłopski, nauczyciel ze wsi Brodnia w Sieradzkiem (bohater dużo późniejszej powieści Kruczkowskiego Kordinn i cham). Władze prześladowały "burzycieli" wymierzając im kary więzienia albo oddając ich do wojska. Sejm parokrotnie zaostrzał ustawodawstwo karne za występki "przeciw bezpieczeństwu własności", w szczególności za podpalenie. Opór chłopów nie przybrał masowych rozmiarów, lecz pogarszanie się ich sytuacji, poparcie udzielane dworom przez państwo potęgowało w masach rozgoryczenie i niechęć do panującego ustroju. 26. Przemysł włókienniczy i ciężki Donioślejsze niż w rolnictwie przemiany dokonały się w tych samych latach w przemyśle; sprzyjała im stabilizacja gospodarcza, jak również opieka rządowa. Najszybszy rozwój nastąpił w włókiennictwie: przemysł tekstylny śląski i wielkopolski, zaopatrujący dotąd ziemie środkowej Polski, zaczął przenosić się do Królestwa, przybierając zarazem nowe formy organizacyjne. Przemysł włókienniczy i ciężki 71 Już przed 1815 r. niektórzy właściciele ziemscy w zachodniej części kraju ściągali do swych dóbr tkaczy-sukienników nadając ich osadom prawa miejskie. W ten sposób powstały m.in.: Ozorków, Zduńska Wola i Tomaszów (Mazowiecki). Na większą skalę podjął tę akcję rząd Królestwa Polskiego w Zgierzu, Pabianicach i następnie w Łodzi. Przybywający tkacz otrzymywał działkę trzy czwańe hektara, budulec i sześcioletnie zwolnienie od czynszów i podatków. Surowiec - wełna i len - był miejscowy, rząd zamawiał sukno na mundury dla wojska. W 1822 r. zaprowadzono protekcyjną taryfę celną od zachodu, wyznaczając zarazem bardzo niskie cło ( 1 % wartości) dla wywozu polskiego sukna do Rosji. Rozszerzyło to niezmiernie rynek zbytu dla sukiennictwa polskiego. Rzemieślnicy, werbowani przez umyślnych wysłanników, przybywali ze swymi warsztatami głównie z Poznańskiego i Śląska, później również z Niemiec i Czech. Przez 10 lat przybyło ich wraz z rodzinami 20-30 tys. Zamożniejsi i obrotniejsi spośród nich uzyskiwali dogodne pożyczki rządowe i zakładali folusze, farbiarnie, wykańczalnie, a wkrótce też manufaktury sukiennicze i płócienne. Do najważniejszych należały manufaktury: Harrera w Sieradzu, Repphana w Kaliszu oraz Kopischa w Łodzi. Ci więksi przedsiębiorcy uzależniali od siebie rzemieślników, organizując nakład lub koncentrując tkaczy w swych zakładach. Harrer w ł 825 r. zatrudniał już na dwie zmiany tysiąc osób. W połowie lat dwudziestych zaczął się rozpowszechniać nowy, o wiele tańszy, chociaż importowany surowiec - bawełna. Z początku tkano perkale z przędzy importowanej, niebawem jednak powstały i w Polsce przędzalnie bawełny: Wendischa w Łodzi, Kruschego w Pabianicach. Przemysł bawełniany, obliczony na masowego konsumenta, doganiał i wypierał sukiennictwo. W latach 1826-1829 produkcja bawełniana skoczyła z 900 tys. do 22 mln metrów. W tymże czasie produkcja wełniana cofnęła się nieco, z 4,8 do 4,2 mln metrów. Sukna polskie szły głównie na eksport, do Rosji i Chin; bawełnę zbywano w kraju. W obu gałęziach maszyny poruszane były zrazu siłą wodną, lecz już przed 1830 r. pojawiły się pierwsze maszyny parowe. Podstawę uprzemysłowienia kraju stanowić musiał jednak przemysł ciężki. Za czasów Rzplitej skupiał się on w tzw. Zagłębiu Staropolskim między Kielcami a Sandomierzem, głównie na terenie dóbr biskupich, które upaństwowiono w końcu XVIII w. Istniały tu kopalnie rud miedzianych i żelaznych, wielkie piece i świeżarki, nieznacznie rozbudowywane za rządów austriackich i Księstwa Warszawskiego. W 1816 r. utworzona została Główna Dyrekcja Górnicza pod zwierzchnim nadzorem Staszica. Przydzielono jej ok. 100 tys. ha dóbr narodowych (tzw. górniczych), mających dostarczać opału drzewnego i pańszczyźnianej robocizny. Istniała wtedy przejściowo światowa koniunktura na cynk; zaczęto więc rozbudowywać, bliżej granicy śląskiej, kopalnie galmanu, jak i kopalnie węgla, niezbędnego do wytopu cynku. W ten sposób zaczął się rozwój nowego Zagłębia - Dąbrowskiego. W 1824 r. górnictwo rządowe przeszło w zawiadywanie ministra skarbu, Lubeckiego, który zapoczątkował długofalowy cykl inwestycyjny. Obejmował on budowę 72 Królestwo Polskie i Wolne Miasto Kraków znacznego kombinatu kopalń rudy żelaznej, wielkich pieców, kuźnic, walcowni ' i warsztatów mechanicznych, rozciągniętych wzdłuż rzeki Kamiennej (Suchedniów, ' Rejów, Starachowice, Nietulisko) oraz drugiego zespołu wielkich pieców pod Będzinem. Przez 10 lat skarb państwa włożył w te przedsięwzięcia ok. 20 mln złp., ale budowa ich I nie była jeszcze ukończona w chwili wybuchu powstania listopadowego. Niemniej jednak rosła stale produkcja surówki i kutego żelaza, rozwijana też w niektórych dobrach prywatnych Zagłębia Staropolskiego. Wszystkie te zakłady opierały się tradycyjnie na ' węglu drzewnym i napędzie wodnym: wydobycie węgla kamiennego (58 tys. ton) pozostawało daleko w tyle za Zagłębiem Górnośląskim (250 tys. ton). 27. Rozwój miast. Klasa robotnicza ażnym i różnorodnym ośrodkiem przemysłu stała się także Warszawa. , Powstało tu kilka manufaktur sukienniczych, "fabryka machin" angielskich przemysłowców braci Evans na ul. Świętojerskiej, rządowa wytwórnia maszyn (na Solcu), młyn parowy - własność akcyjnego Towarzystwa Wyrobów Zbożowych. Ludność stolicy w ciągu lat 15 wzrosła z 80 do 140 tys. Miasto rozbudowywało się Zakład metalurgiczny braci Evans przy ul. Świgtojerskiej w Warszawie po mieszczony częściowo w murach kościota Św. Jerzego. Drzeworyt wg rys. W. Gersona Rozwój miast. Klasa robotnicza 73 i odnawiało, na miejscu burzonych ruder wytyczano place: Zamkowy, Teatralny, Bankowy, adaptowano dawne pałace magnackie na biura komisji rządowych. Porządkowano też miasta wyznaczone na siedziby władz wojewódzkich, jak Kalisz, Radom, Suwałki. Starannie planowano osiedla fabryczne, wśród których Zgierz pod koniec lat dwudziestych liczył już 6 tys., a Łódź 5 tys. mieszkańców. Rząd torował drogę nowoczesnemu przemysłowi, uchylając ostatecznie przymus cechowy. W 1816 r. powołano do życia zgromadzenia rzemieślnicze majstrów jednej profesji, ale w praktyce ograniczono ich funkcje do nadzoru nad szkoleniem czeladzi. Rząd przystąpił też do budowy dróg bitych rozchodzących się z Warszawy w kierunku Kalisza, Krakowa, Lublina i Kowna; w 1830 r. istniał już 1 tys. km ulepszonej nawierzchni. Gdy w 1822 r. doszło do zatargu celnego z Prusami, a stąd i do utrudnień w wywozie towarów do Gdańska, rząd przystąpił do budowy Kanału Augustowskiego, który połączył systemy Wisły i Niemna, a istniał zamiar dotarcia do Bałtyku na wschód od pruskiej granicy. Rozwój przemysłu i handlu sprzyjał tworzeniu się nowej burżuazji, złożonej z przemysłowców, bankierów, kupców i spekulantów. Najszybciej rosły fortuny na dzierżawie przedsiębiorstw rządowych, monopolu solnego i podatku konsumpcyjnego pobieranego na rogatkach głównych miast - zwłaszcza Warszawy - od przywożonego mięsa, trunków i niektórych innych towarów. Prawie wszyscy kapitaliści warszawscy robili interesy z rządem, korzystając z jego kredytów lub też przeciwnie, jak bankier Samuel Fraenkel, pośrednicząc przy zaciąganiu pożyczek zagranicznych. Większość nowych bogaczy, jakkolwiek urodzonych w kraju, była pochodzenia niemieckiego lub żydowskiego, co umniejszało jej wpływ polityczny, mimo postępującej asymilacji. W szczególności burżuazja łódzka w ciągu paru pierwszych pokoleń nie szukała kontaktu z życiem publicznym kraju. Zwraca natomiast uwagę, że niektórzy arystokraci, np. synowie ministra Łubieńskiego, angażowali się do spółki z burżuazją w przedsięwzięcia finansowe i przemysłowe (m.in. wspomniany młyn parowy w Warszawie). Dość szybko wzrastała w miastach ludność żydowska, odpływająca ze wsi ku większym ośrodkom, m.in. na skutek wydanych zakazów arendowania przez Żydów karczem wiejskich. Na 450 miast i miastecze.k Królestwa 90 korzystało z dawnych przywilejów ci "nietolerc waniu Żydów", w ok. 30 miastach wolno było Żydom mieszkać ty lkc w w5 dzielonych "rewirach"; w samej Warszawie przyjezdny Żyd płacił osobny podatek od każdego dnia pobytu. Wiele pomniejszych miasteczek, zwłaszcza we wschodniej części kraju, miało ludność przeważnie żydowską; w większych miastach zjawiskiem charakterystycznym stał się "rewir żydowski", w którym stłoczona rzesza kramarzy i rzemieślników, odziana w tradycyjne chałaty i jarmułki, z trudem utrzymywała się w pogoni za groszem. Szybkiemu wzrostowi przemysłu towarzyszyło powolniejsze nieco kształtowanie się klasy robotniczej. Do pracy w manufakturach warszawskich i okręgu łódzkiego zgłaszali się zarówno podupadli majstrowie i czeladnicy miejscowi, jak też dopiero co 74 Królestwo Polskie i Wolne Miasto Kraków przybyli z Zachodu tkacze i inni fachowcy. Rosnącego kontyngentu, zwłaszcza sił niekwalifikowanych, dostarczała proletaryzująca się wieś. W zagłębiach: Staropolskim i Dąbrowskim, większość robotników stanowili komornicy i bezrolni z dóbr górniczych; z nich stosunkowo szybko wyłonić się miała fachowa kadra górników i hutników, w której zawód stał się zwyczajowo dziedziczny w rodzinie. W 1817 r. rząd zorganizował tzw. Korpus Górniczy, obejmujący ogół personelu rządowego przemysłu ciężkiego w obu Zagłębiach. Wstęp do Korpusu był dobrowolny, ale wystąpić zeń nie było wolno; za to górnik "przysięgły" wolny był od pańszczyzny, czynszów i służby wojskowej i korzystał też z Kasy Brackiej, która miała go zaopatrzyć na czas choroby i na starość. Korpus Górniczy rozwinął się na większą skalę dopiero w późniejszych latach; i tak, w Zagłębiu Dąbrowskim przeszło przez jego szeregi ok. 2,5 tys. ludzi, w znacznej większości synów chłopskich z najbliższej okolicy. Liczba robotników w Królestwie pod koniec lat dwudziestych bywa szacowana na ok. 60 tys. W górnictwie pracowali niemal wyłącznie Polacy, we włókiennictwie Polacy, Niemcy i Żydzi. Jak wszędzie we wczesnym stadium kapitalizmu ostry wyzysk klasy robotniczej dawał się we znaki kobietom i dzieciom. Praca dzieci 12-letnich i młodszych, także w górnictwie, była zjawiskiem powszechnym. Nikt nie próbował normować czasu i warunków pracy, dniówka trwała 14-16 godzin, w kopalniach -12. Płace silnie zróżnicowane podlegały swobodnej grze podaży i popytu. "Czeladź robotniczą" krępowały surowe przepisy policyjne, które sankcjonowały wyzysk pracodawców, a karały jako bunt każdą próbę oporu i protestu. Klasa tak świeża i różnorodnego pochodzenia nie miała jeszcze dostatecznej spoistości, by móc skutecznie bronić swoich praw. Wśród robotników i czeladzi rzemieślniczej dochodziło do sporadycznych wystąpień przeciwko majstrom, z użyciem kijów, siekier i kamieni. Znamy takie wypadki z Łodzi w 1824, ze Zgierza w I 826, z Tomaszowa w 1827 r. Przeciwko "buntownikom" wzywano policję i wojsko, przywódców rozruchów karano więzieniem. W Warszawie w manufakturze włókienniczej Maya w 1824 r. ok. 200 robotników-cudzoziemców zastrajkowało żądając podwyżki. Policja surowymi pogróżkami zmusiła ich do podjęcia pracy. Drugi podobny wypadek wydarzył się w fabryce Fraenkla, w 1830 r. Tym razem strajkowało 700 robotników, właściciel poszedł wobec nich na ustępstwa. 28. Władze rządowe trybie funkcjonowania konstytucyjnych urządzeń Królestwa rozstrzygnąć miała obsada najwyższych stanowisk. I tak, namiestnikiem nie został, jak się spodziewano, Adam Czartoryski, jako mąż stanu nazbyt niezależny, ale gen. Józef Zajączek, ongiś jakobin, obecnie karierowicz bez ambicji. Spośród ministrów Stanisław Potocki (wyznań i oświaty) i Tadeusz Mostowski (spraw wewnętrznych Problemy oświatowe i kościelne 75 a sił K się Józef strów znych i policji) cieszyli się uznaniem i szacunkiem, ale nie uzyskali rzeczywistego wpływu. Władza znalazła się w ręku czynnika nieprzewidzianego w konstytucji: naczelnego wodza armii polskiej, którym został brat carski, w.ks. Konstanty. Aleksander I powierzył mu nieoficjalnie rządy w Polsce, odsuwając go w ten sposób od Petersburga i od następstwa tronu rosyjskiego. Z natury Konstanty był autokratą niezrównoważo- nym i brutalnym; cenił sobie wielkorządztwo warszawskie i bronił jego odrębności wobec Petersburga, ale z konstytucją i z dążeniami kraju zupełnie się nie liczył. Do spcaw wojska, którym dowodził, nie pozwalał się mieszać rządowi i sejmowi, sam za to nawet w drobiazgach narzucał swą wolę ministrom, zatrzymując w swym ręku zwłaszcza tropienie ruchów niepodległościowych. W armii polskiej był rozmiłowany, ale dbał w niej tylko o musztrę, dla żołnierzy miał pałki, oficerów zaś poniewierał tak, że doprowadził wielu wartościowych ludzi do dymisji, a nawet do samobójstwa. Funkcje "pełnomocnika cesarskiego", też nie przewidziane konstytucją, pełnił w Warszawie senator Cesarstwa Nikołaj Nowosilcow, przedstawiciel reakcyjnego skrzydła dygnitarzy petersburskich. Pracował on świadomie na zgubę Królestwa, przygotowując grunt do jego likwidacji, podsycając podejrzliwość cara doniesieniami o nurtującym Polskę duchu rewolucji, a przykładając też rękę do rozstroju warszaw- skich finansów. Jako człowiek sprzedajny i nikczemny, otoczony był w Polsce nienawiścią i pogardą. Pozostawienie w Warszawie Konstantego i Nowosilcowa świadczyło, że Aleksander nie miał zaufania do Polaków. Nie przestawał obiecywać polskiej arystokracji, że "będzie pracował dla szczęścia Polski", że wciąż rozmyśla o przyłączeniu do Królestwa "zabranych" guberni. Żądał w zamian bezwzględnej uległości i zdania się na jego wolę. Przedstawicieli dawnej arystokracji (Czartory- skiego, Potockiego) stopniowo odsuwał od władzy, zastępując ich ludźmi wyniesiony- mi przez siebie. Po śmierci Zajączka ( 1826) urząd namiestnika nie został obsadzony, a.jego uprawnienia przeszły na Radę Administracyjną. Większość stanowisk urzędo- wych znalazła się w ręku spowinowaconej ze sobą koterii Gutakowskich, Sobolew- skich i Grabowskich, ludzi giętkich, posłusznie wypełniających monarsze rozkazy. 29. Problemy oświatowe i kościelne tosunkowo mocne poparcie znajdował system w części arystokracji i szlachty S przywiązanej do starego obyczaju i niechętnej tym skromnym, burżuazyjnym reformom, jakie utrzymały się od czasów napoleońskich. Obóz ten grupował się wokół episkopatu, za cel zaś stawiał sobie obalenie Kodeksu Napoleona i ślubów cywilnych. Przeciwstawiali mu się zwolennicy oświeceniowych tradycji mianujący się liberałami, pragnący w istocie stopniowego, ostrożnego rozwoju instytucji burżuazyjnych. Głównym przedstawicielem tego kierunku był minister Potocki, zasłużony około rozbudowy szkolnictwa, zwłaszcza elementarnego. Jako minister 76 Królestwo Polskie i Wolne Miasto Kraków wyznań Potocki zlikwidował ponad 60 kolegiat i klasztorów, a ich fundusze przekazał świeckiemu duchowieństwu. Angażował się też osobiście w polemikę z "obskurantami", wyszydzając ich w anonimowych, dowcipnych i zjadliwych felietonach, zamieszczanych w "Pamiętniku Warszawskim". Rząd w sporze tym chciał zrazu zachować neutralność. Opracowany przezeń kompromisowy projekt reformy prawa małżeńskiego spotkał się jednak na sejmie 1818 r. z opozycją zarówno liberałów, jak i partii klerykalnej, i został odrzucony. Owa pierwsza sesja sejmowa upłynęła w pozornej harmonii między monarchą i przedstawicielami narodu. Aleksander w mowie tronowej ponowił aluzje do "rozszerzenia" Królestwa, a nawet do nadania konstytucji w Rosji. Niebawem jednak stosunki popsuły się w związku z zaostrzeniem się reakcyjnego kursu w całej Europie. Odwrót Aleksandra I od zapowiadanych reform liberalnych w Rosji w sposób nieunikniony pociągał za sobą ograniczenie swobód Królestwa Polskiego. Pierwszym sygnałem było w 1819 r. zaprowadzenie cenzury, wbrew wyraźnemu postanowieniu konstytucji. Odezwa namiestnika zapowiedziała równocześnie ogra- niczenie swobody osobistej obywateli. Zaraz też zaczęła się rozbudowa policji tajnej, systemu szpiegostwa, donosów i aresztowań politycznych. W takich okolicznościach episkopat przypuścił atak na ministra Potockiego odwołując się do monarchy w swej walce z liberalizmem. Pretekstem stała się książka Potockiego, wydana anonimowo, pt. Podróż do Ciemnogrodu, i zawierająca w alegorycznej formie krytykę polskich stosunków kościelnych. W 1820 r. Potocki otrzymał dymisję. Jego następca Stanisław Grabowski zahamował rozbudowę szkolnictwa elementarnego. Szkółki miejskie i wiejskie były dotąd finansowane ze składek ludności. Rząd postawił obecnie zasadę dobrowolności składek i tym samym podciął byt szkół, zwłaszcza na wsi; chłopi obciążeni pańszczyzną i podatkami rezygnowali z oświaty, liczni dziedzice rozmyślnie likwidowali szkoły odrywające młodzież od pracy na folwarku. W latach 1820-1830 liczba szkół elementarnych w miastach wzrosła z 342 do 412, za to po wsiach spadła z 880 do 329. W szkolnictwie średnim podwyższono opłaty szkolne, zrewidowano programy nauk humanistycznych i zaostrzono kontrolę nad uczniami. Metoda nadzorowania i szpiegowania młodzieży jeszcze dotkliwiej dać się miała we znaki studentom uniwersytetu. Równolegle ciągnął się spór o ustawodawstwo małżeńskie. W 1825 r. sejm przyjął ustawę nieco bardziej liberalną w porównaniu do projektu z 1818 r.: kasowano śluby cywilne, lecz utrzymano jurysdykcję sądów państwowych w sprawach małżeńskich. Kościół odmówił stosowania się do tej ustawy. W 1830 r. na ostatnim sejmie Królestwa rząd poszedł biskupom na rękę i wniósł następną z kolei nowelę, uwzględniającą postulaty kleru. Tym razem projekt odrzuciła izba. Broniąc swych przywilejów, odrzucając próby narzucenia sobie państwowej kontroli, Kościół szukał sojuszu z siłami reakcji, a przeciwstawiał się dążeniom wolnościowym narodu. Miało to w przyszłości zaważyć na stosunku opinii publicznej do Kościoła i duchowieństwa. Polityka Lubeckiego 77 usze nikę vych 30. Opozycja liberalna rzeciwko łamaniu prawa, swobód i godności narodowej podnosiła się opozycja Pkilku zróżnicowanych odcieni. Najbardziej umiarkowaną jej formę wyobrażał odsunięty od władzy Czartoryski, stały jeszcze zwolennik związku z Cesarstwem Rosyjskim, mimo to zaniepokojony, by gwałty Konstantego i matactwa Nowosilcowa nie doprowadziły Polaków do rozpaczy, tj. do rewolucji. W tej myśli ks. Adam w sposób bardzo ostrożny przedstawiał bolączki kraju samemu Aleksandrowi, uskarżając się na jego zaufanych w Polsce. Nic nie osiągnął, a w 1823 r. popadł ostatecznie w niełaskę. Usunięty też z kuratorstwa okręgu naukowego wileńskiego Czartoryski wycofał się na czas jakiś z życia politycznego Królestwa i przekonany już teraz o bliskości konfliktu z Rosją zaczął przygotowywać doń opinię publiczną na zachodzie Europy. Był to już zawiązek późniejszej polityki, która szukać chciała osłony przed Rosją w Paryżu i Londynie. W kraju tymczasem opozycja ujawniała się w panującej klasie ziemiańskiej. Zamożna szlachta z zachodniej części kraju, nastawiająca się na gospodarkę kapitalistyczną, przeciwstawiała się reakcyjnemu kursowi Warszawy w imię obrony swobód obywatelskich i wolności słowa. Grupie posłów ziemiańskich z województwa kaliskiego przewodniczyli bracia: Wincenty i Bonawentura Niemojowscy. Na drugim z kolei sejmie w 1820 r. wystąpili oni z oskarżeniem rządu o łamanie konstytucji, a zwłaszcza o bezprawne ustanowienie cenzury. Za sprawą Niemojow- skich sejm odrzucił większość przedłożeń rządowych, m.in. kodeks postępowania karnego; w tym wypadku opozycja domagała się jawności sądu i wprowadzenia lawy przysięgłych. Aleksander I nie ukrywał oburzenia na sprzeciwianie się jego woli, wyjeżdżając z Warszawy oświadczył Konstantemu, że może się on nie liczyć z konstytucją. Następny sejm zwołano dopiero w 1825 r., przy czym car samowolnie uzupełnił konstytucję, "artykułem dodatkowym", który uchylał jawność obrad izby. Braci Niemojowskich nie dopuszczono w ogóle na posiedzenie. Wobec poskromienia opozycji trzecia sesja sejmowa upłynęła we względnym spokoju. 31. Polityka Lubeckiego ryzys agrarny i niedołężny zarząd skarbu wprowadziły rząd w trudności Kfinansowe. W 1821 r. skarb zdawał się bliski bankructwa i sam car dawał do zrozumienia, że jeśli Królestwo nie zrównoważy budżetu, wypadnie ograniczyć jego samodzielność. Tekę przychodów i skarbu objął wówczas ks. Ksawery Drucki- -Lubecki, przedstawiciel arystokracji litewskiej ściśle związanej z caratem ( 17), człowiek zdolny, rzutki i bezwzględny. Lubecki postawił sobie za cel wydobycie z kraju jak największych środków pieniężnych dla wzmocnienia pozycji wielkiej 78 Królestwo Polskie i Wolne Miasto Kraków własności oraz poprowadzenia świadomej polityki inwestycyjnej. Zaczął od oszczęd- ności w wydatkach nieprodukcyjnych oraz bezwzględnego ściągania zaległości podat- kowych. Podniósł też trzykrotnie cenę detaliczną soli, wycisnął wyższe wpłaty od dzierżawców konsumpcji miejskiej i monopolu tabacznego. Te zabiegi, jak również rozwój koniunktury przemysłowej i wzrost ludności miejskiej, pozwoliły mu podnieść dochody skarbu z 48 na 80 mln złp. (w latach 1821-1830). W tej sumie wpływów brutto 56% przypadało na poda- tki pośrednie. Śruba podatkowa Lubec- kiego nakierowana była przede wszystkim na szerokie masy uboższej ludności. Ksawery Drucki-Lubecki. Litogr. W. Śliwickiego Z akumulacji tej miały skorzystać klasy posiadające. Wcześniej już była mowa ( 25) o niektórych posunięciach Lubeckiego w celu wsparcia własności folwarcznej. Towarzystwo Kredytowe Ziemskie dzięki gwarancji rządowej umożliwiło większości szlachty wydostanie się ze starych długów. Zamknięcie miejskich gorzelni i browarów rozszerzyło rynek zbytu dla wiejskich producentów alkoholu. Rozwój sukiennictwa krajowego zwiększał opłacal- ność folwarcznej hodowli owiec. W 1828 r. dekret królewski zapowiedział wyprzedaż w ręce prywatne ogółu dóbr narodowych. Lubeckiemu i w tym wypadku szło głównie o pomnożenie środków na cele inwestycyjne. Lecz zarządzenie to faworyzowało ziemian, a uderzyło chłopów: dobra narodowe wyprzedawać miano całymi folwarkami z licytacji, więcej dającemu, bez zabezpieczenia losu ich mieszkańców. Wybuch powstania listopadowego wstrzymał w zaczątku realizację tego postanowienia. W przemyśle ( 26) Lubecki przeznaczał duże sumy na rozbudowę górnictwa i hutnictwa rządowego. Wspomagał równolegle i prywatne przedsięwzięcia, służąc hojnie kredytem założycielom nowych fabryk. W 1828 r. z funduszów państwowych został założony Bank Polski jako centralna instytucja emisyjna i kredytowa. Bank skupiać miał depozyty i wkłady zarówno instytucji publicznych, jak i osób prywatnych. Podjął emisję biletów kasowych, które grać miały rolę pieniądza papierowego, chociaż nie wprowadzono formalnie obowiązku ich przyjmowania. Głównie jednak Bank miał zająć się popieraniem przemysłu i handlu, poprzez dyskonto weksli, pożyczki pod zastaw towaru oraz na hipotekę budynków przemysłowych. Bank zaangażował się też w hurtowym handlu zagranicznym pszenicą, wełną i cynkiem. Ta szeroko zaplanowana działalność rozwinąć się miała jeszcze w następnym okresie. Szlacheccy rewolucjoniści 79 W 1829 r. Lubecki mógł zaciągnąć na korzystnych warunkach pożyczkę zagraniczną w wysokości 42 mln złp. Budżet był zrównoważony, a życie gospodarcze zdawało się w pełnym rozwoju. Sukcesy te dawały Lubeckiemu mocną i samodzielną pozycję w rządzie. Odwołując się w potrzebie do cesarza mógł on też przeciwstawiać się kaprysom Konstantego i paraliżować knowania Nowosilcowa. Bronił odważnie samodzielności Królestwa, niewiele za to liczył się z literą prawa, czego wyrazem było chociażby to, że wbrew konstytucji nie przedstawiał sejmowi budżetu. Forsowana przezeń industrializacja kraju odbywała się głównie kosztem wiejskiej i miejskiej biedoty, a wzbogacała aferzystów i spekulantów. Pod względem gospodarczym polityka Lubeckiego wiązała Kongresówkę z rynkami rosyjskimi i dlatego budziła sprzeciw kół niepodległościowych, zmierzających do zerwania z caratem. 32. Szlacheccy rewolucjoniści Kongres wiedeński przywrócił w Europie rzą y monarchów z Bożej łaski wspartych na arystokracji i klerze, zlekceważ ł też dążenia narodowe Włoch i Niemiec, rozbudzone w okresie wojen rewolucyjnych i napoleońskich. Przeciwko systemowi restauracji sprzymierzały się postępowe elementy uboższej szlachty, burżuazji, inteligencji i plebsu miejskiego; krzewiły się związki tajne, wywodzące się ze wzorów masońskich, lecz powiązane w nowej, bardziej radykalnej organizacji międzynarodowej karbonariuszy (węglarzy). Jej dziełem stały się w 1820 r. rewolucje, które wybuchły w Hiszpanii, Portugalii i we Włoszech i zostały stłumione przez siły zbrojne Świętego Przymierza. W Polsce aspiracje wolnościowe wiązały się przede wszystkim ze sprawą narodową. Chęć zrzucenia obcego jarzma, połączenia dzielnic rozbiorowych wspólna była szlachcie, mieszczaństwu, ludowi miejskiemu, bardziej uświadomionym elementom chłopstwa. W środowiskach nieposiadających to pragnienie niepodległości łączyło się z niechęcią do rządzącego obozu stronników ugody, ze współczuciem dla uciśnionego ludu. Hasła poprawy doli chłopa, pociągnięcia go do walki za ojczyznę nie miały zresztą pokrycia w jasnym programie likwidacji stosunków feudalnych - konkretnie pańszczyzny. Ruch narodowowyzwoleńczy lat dwudziestych obej- mował w zasadzie warstwy "oświecone"; przygodnie szukał kontaktu z ludem miejskim, nie sięgał na wieś, choć o sprawie chłopskiej pamiętał. W Królestwie Polskim cała burżuazja i większość szlachty folwarcznej nie chciały narażać realnych, konstytucyjnych korzyści w pogoni za niepodległością. Także w Poznańskiem i na wschód od Bugu ziemiaństwo rozmyślało o zjednoczeniu z Królestwem, ale raczej legalnymi środkami. Ruch nielegalny ogniskował się w Polsce, jak w wielu innych krajach Europy, głównie w dwóch środowiskach: \ 80 Królestwo Polskie i Wolne Miasto Kraków uczącej się młodzieży i w korpusie oficerskim. Z pochodzenia oba te środowiska były niemal wyłącznie szlacheckie, chociaż w większości już zdeklasowane. Pod tym względem istniała bliska analogia między środowiskiem spiskowym polskim i rosyjskim. Ruchowi rewolucyjnemu w Rosji w pierwszej połowie XIX w. dał Lenin nazwę szlacheckiego rewolucjonizmu. Określenie to rozciągamy umownie na polski obóz niepodległościowy lat 1815-I 831, nie tracąc z oka istotnych różnic między odnośnymi ugrupowaniami obu krajów. 33. Tajne związki młodzieży o wojnach napoleońskich kariera inteligencka (w urzędach, wolnych zawodach, Pszkolnictwie i literaturze) zaczynała masowo przyciągać uboższą młodzież szlachecką. Droga do zawodu i własnego kawałka chleba wiodła przez uniwersytety. Warszawa w połowie lat dwudziestych miała 700 studentów, Kraków 200, Wilno do tysiąca, Lwów prawie tyluż, mniej liczne grupy polskie studiowały na uczelniach niemieckich we Wrocławiu i Berlinie. Bardziej wartościowe, gorętsze grupy tej młodzieży szukały dalszego pola działalności, poza sferą wykładów i egzaminów, w niejawnych i zakazanych własnych organizacjach: dla zabawy, nauki, kształcenia charakteru, w końcu także dla polityki. Pomiędzy 1817 a 1823 r. możemy się doliczyć ok. 50 tajnych organizacji młodzieży. Większość ich to nieliczne grupki o krótkiej egzystencji, ale były i takie, które pracowały kilka lat, i takie, które skupiały po paruset członków. Około 20 organizacji przypada na Warszawę, tyleż na Wilno, po kilka na Kraków, Lwów i zabór pruski. Nie był to - o ile można sądzić - wynik akcji ogólnokrajowej. Związki młodzieży rodziły się samorzutnie i w dalszym dopiero stadium szukały porozumienia ze sobą i ze starszym społeczeństwem. Pod koniec 1817 r. zawiązała się w Warszawie pierwsza organizacja studencka, Związek Przyjaciół pod greckim godłem Panta Koina (wszystko wspólne). Cel był literacki i samokształceniowy, jedyną formą zajęć - zebrania dyskusyjne, tendencja egalitarna, z nawiązywaniem do ideologii Rousseau, żadnej dążności do politycznego działania. Członków było ok. 20, w części mieszczańskiego pochodzenia; przewodził student medycyny Ludwik Mauersberger. Gdy po dwóch latach przeniósł się on na studia do Berlina, założył i tam filię Panta Koiny. Istniał tam również związek polski o charakterze korporacji (potocznie nazywany Polonią), który przechodził właśnie ewolucję polityczną, analogicznie do niemieckich związków studenckich (bur.szen- szafiów). Polonia, kierowana przez Karola Marcinkowskiego, wpajała swym członkom kult Kościuszki i miłość ojczyzny. Mauersberger wprowadził do niej kilku członków Panta Koiny, nastrojonych bardziej radykalnie. W 1822 r. aresztowania rozbiły obie organizacje, śledztwo objęło i warszawską Panta Koinę, która ostatnio raczej Tajne związki młodzieży 81 wegetowała. Aresztowanych zwolniono po paru miesiącach. Mauersberger wkrótce zmarł na gruźlicę. Ściślej polityczne cele zakreślił sobie inny związek, utworzony w 1819 r. Zrazu bezimienny, przekształcił się niebawem w Związek Wolnych Polaków. Wśród założycieli znaleźli się trzej wybitni później rewolucjoniści: Tadeusz Krępowiecki, Wiktor Heltman i Józef Kozłowski. Próbowali oni zawiązać jawną, powszechną organizację studencką, do czego nie dopuścił rektor, następnie zaś inspirowali półjawne formy życia studenckiego: czytelnię i gospodę akademicką. Celem związku było wywalczenie niepodległej Polski złożonej z ziem trzech zaborów. Pracowano w kółkach kilkuosobowych, zwanych na wzór masoński lożami. Nie szukano kontaktu ze spiskiem oficerskim, tworzono za to pochodne kółka gimnazjalne w Warszawie, Kielcach i na Litwie, sięgano i na Uniwersytet Krakowski. W 1821 r. Heltman zaczął wydawać jawnie czasopismo "Dekadę Polską", która otwarcie głosiła pochwałę ruchów wolnościowych w Europie, ujmowała się za chłopami, DEKADA 1'OLSKA. NzR I. I Sty czriia 8z r roltu. :\ 1 ile,reraiidum. . . . WSTF:P. 'volp despotów, zastarzale fAudalności wyol rażcnia i źle zro>.uniiany interes nůo- bisty niejednego z cclonkó r spoleczno ci, utrzymywalydo ty h czasniektore iudy E- uropejskie wtym stanie zhydzonej nieholi, w którym człowiek czlowie iem być prze- stał. Tvrorz c go przyrodzenie jnko istotq zmy8łow i razumn z dwbch czesto av- bie sprnecznych czgsci, cltcialo go mieć "Dekada Polska" 1821, nr 1 (pierwsza strona) 82 Królestwo Polskie i Wolne Miasto Kraków w poprawie ich losu dopatrywała się szczęścia ojczyzny. Po trzech miesiącach pismo zostało zamknięte, redaktorzy aresztowani, organizacja przycichła. Wykryta została przypadkiem, dopiero w 1823 r. Drobiazgowe śledztwo nie ujawniło żadnej wywrotowej działalności związku, poza patriotyczną propagandą. Najsilniej rozgałęzioną i najtrwalszą z ówczesnych organizacji młodzieży zapoczątko- wało w 1817 r. sześciu studentów wileńskich, zawiązując Towarzystwo Filomatów (greckie: przyjaciół nauki). Najstarszym z nich był Józef Jeżowski, najmłodszym Adam Mickiewicz. Razem stanowili grupę przyjaciół - intelektualistów, zwartą i zamkniętą w sobie; w ciągu 6 lat działalności liczba czynnych w Wilnie filomatów rzadko kiedy przekraczała 10. Kierowali mimo to życiem całego środowiska studenckiego za pośrednictwem organizacji o różnej liczebności i zakresie działania: Związku Przyjaciół, Promienistych, Filaretów itd. Zrazu filomaci stawiali sobie za cel samokształcenie, pielęgnowanie przyjaźni i cnoty. Później pojawiły się w ich ustawach akcenty patriotyczne. Stopniowo wbrew Jeżowskiemu, a za sprawą Mickiewicza i Tomasza Zana, wykrystalizowało się szersze zadanie związku: wychowanie światłego, prawego i gorliwego pokolenia obywateli, które stanęłoby na czele kraju, dając początek reformom społecznym, podejmując - być może, kiedyś - walkę o niepodległość. W tym duchu pracowano świadomie, wpływając i na młodzież szkolną, i na starsze społeczeństwo, kontaktując się i z masonerią, i z Towarzystwem Patriotycznym ( 34), lecz strzegąc pilnie własnej niezależności. Po pięciu latach centrala filomacka przekształciła się w Związek Patriotyczny, organizację już wyraźnie spiskową, antyzaborczą, chociaż nie zmierzającą do szybkiego przewrotu. Nowi przywódcy (Kozakiewicz, Piasecki, Pietraszkiewicz) włączali do swego programu uwłaszczenie chłopów. Planowano rozbudowę związków podporządkowa- nych: wśród ziemiaństwa, urzędników, wojska, kleru i oczywiście w szkołach. Pracę przygotowawczą, obliczoną na długie lata, w 18?3 r. rozbiły aresztowania. Sam Nowosilcow zjechał do Wilna na śledztwo. Od jednego z uwięzionych filaretów wydobył nazwiska Zana, Mickiewicza i innych przywódców młodzieży. Indagacje objęły czwartą część studentów, pociągnęły za sobą dymisję 4 profesorów i kuratora Czartoryskiego. Filomatom udało się za to osłonić pozostałą na wolności kadrę kierowniczą i jej najgłębsze sekrety. Po rocznym śledztwie 20 spośród uwięzionych, w tym Mickiewicza, przeniesiono na posady uI-zędowe w głąb Rosji. Kary nie były surowe, lecz wystarczyły do obezwładnienia organizacji. 34. Wolnomularstwo Narodowe i Towarzystwo Patriotyczne ównolegle do związków studenckich i bez stałego z nimi porozumienia Rrozwijała się konspiracja wojskowa. Inspiratorem jej był major 4 pułku piechoty Walerian Łukasiński. Jako osłonę dla tajnej działalności obrał on Wolnomularstwo Narodowe i Towarzystwo Patriotyczne 83 wolnomularstwo, organizację wówczas tolerowaną, a nawet forytowaną przez ,ta I Aleksandra I. Pod pokrywką obrzędowości masońskiej Wolnomularstwo Narodowe, zawiązane w 1819 r., głosiło hasło odrodzenia Polski "trójpodzielonej, troiście J " ugodzonej". Warszawską "lożę główną składało 33 oficerów, kolejne tworzono :o- w miastach wojewódzkich, a także w Poznańskiem. Łukasiński myślał o podjęciu iw powstania, licząc na patńotyczną szlachtę, w wypadku korzystnych dla Polski ,m i powikłań międzynarodowych. Wśród jego towarzyszy Jakub Szreder, adwokat ą nieraz podejmujący się obrony w procesach chłopów z dworami, wysuwał postulat uwłaszczenia chłopstwa, zachęcał do agitacji wśród ludu warszawskiego. Do tego stę u ąca 5w jednak nie doszło; szlachta poznańska i ukraińska przy p j do lóż nadawała im ia: ton bardziej jeszcze konserwatywny. Po roku działalności, zagrożony już przez cel policję, Łukasiński rozwiązał Wolnomularstwo Narodowe, z myślą o utworzeniu ich innej organizacji, oczyszczonej z elementów niepewnych. Sejm 1820 r. stał się właśnie widownią zatargu między rządem a opozycją kaliską nie , ( 30). Niecierpliwsi z liberałów ziemiańskich zwracali się teraz od legalizmu do iju, konspiracji, poparci w tym przez spiskowców poznańskich. Z ramienia tych ostatnich Ikę gen. Umiński zwrócił się do Łukasińskiego z wnioskiem o utworzenie nowego tajnego ,ież związku. Tak doszło w 1821 r. do utworzenia Towarzystwa nazywanego potocznie "Patńotycznym". Łukasińskiemu udało się jednak odsunąć od kierownictwa liberałów e ałąź m ach ziemiańskich i zatrzymać w ręku najważniejszą, tj. oficerską g konspiracji. już Uproszczono znacznie strukturę organizacyjną, idąc za wzorem zachodniego itu. węglarstwa, a być może i w bliższych z nim powiązaniach. Podstawową komórkę Towarzystwa stanowiła kilkuosobowa gmina, kilka gmin składało się na obwód, kilka ego ę wa- obwodów na prowincję. Tych miało być w zasadzie 7, w praktyce rozwinęły si : warszawska, poznańska, litewska, wołyńska oraz osobna wojskowa. Liczba związko- nia. wych w całej Polsce nie przekroczyła, jak się zdaje, paruset. ych Tymczasem rozbudowana sieć policji tajnej tropiła coraz skuteczniej robotę spiskową. ży. Zaostrzał się kurs polityczny. W 1822 r. wyszedł generalny zakaz wszystkich rów związków tajnych, w tym również masonerii. Powołano komisję śledczą do spraw ości politycznych, czynną pod bezpośrednim nadzorem Konstantego. W tymże roku ;ród został aresztowany Łukasiński. Sąd wojenny skazał go na 9 lat więzienia. W chwili osji. wybuchu powstania listopadowego, wywieziony z Warszawy, zamknięty został w twierdzy w Szlisselburgu, gdzie od lat stu osadzano najważniejszych więźniów caratu. W kaźni tej zmarł Łukasiński w 1868 r., po 46 latach więzienia. Zastąpił go w Dyrekcji Towarzystwa ppłk Seweryn Krzyżanowski, szczery patńota, lecz człowiek mniejszej od Łukasińskiego miary. Na skutek aresztowań organizacja zrazu zupełnie zamarła, potem wznowiwszy działanie nie przejawiała już dawnej enia prężności. Członkowie ze sfer ziemiańskich odsunęli na dalszy plan oficerów. Myśl ułku o powstaniu zbrojnym odkładano na bliżej nie określoną przyszłość. Samo trwanie on organizacji, wciąż zagrożonej wykryciem, traciło tym samym rację bytu. 84 Królestwo Polskie i Wolne Miasto Kraków .. Nie są dokładnie znane ówczesne stosunki spiskowców polskich z ruchem rewolucyjnym na Zachodzie. W latach dwudziestych istniały kontakty z węglarstwem francuskim i włoskim, ale brak śladów systematycznej współpracy. IVie ma też pewnych dowodów, by węglarstwo miało w tych latach w Polsce własną swoją organizację; kółko występujące pod tą nazwą w Wilnie w latach 1821-1822, podobno z udziałem Lelewela, nie przejawiało dostrzegalnej aktywności. Bez porównania większe znaczenie miało dla ruchu polskiego ujawnienie się konspiracji w Rosji i przychodząca stalntąd oferta przymierza. Szlacheccy rewoluc- joniści rosyjscy rekrutujący się, tak jak i w Polsce, głównie z kół oficerskich, przygotowywali zamach wojskowy na cara, dążąc zarazem do obalenia poddaństwa i ustroju feudalnego. Najbardziej radykalni z nich, jak zwłaszcza Pestel, przywódca Stowarzyszenia Południowego, uznawali prawo narodu polskiego do niepodległości i postulowali tylko, by przyszłe państwo polskie, w granicach etnicznych, przybrało ustrój demokratyczny, zbliżony do rosyjskiego, i związało się z Rosją sojuszem. Na Litwie i Ukrainie dochodziło do spontanicznego współdziałania spiskowców polskich i rosyjskich. I tak, Polak Julian Lubliński należał do założycieli Stowarzyszenia Zjednoczonych Słowian, najbardziej radykalnej z czynnych na Ukrainie organizacji tajnych. Również filomaci nawiązywali kontakty ze Stowarzyszeniem Północnym w Petersburgu. Zesłany do Rosji Mickiewicz znalazł od razu przyjaciół w środowisku późniejszych dekabrystów i niewykluczone, że wtajemniczony był w ich poczynania, Perspektywa wybuchu w Rosji zmuszała także Towarzystwo Patriotyczne do Wywiezienie Waleriana Łukasińskiego z Warszawy, 30 XI 1830. Litogr. F. de Villaina wg rys. J. Davida Wolnomularstwo Narodowe i Towarzystwo Patriotyczne 85 działania, a przynajmniej do porozumienia się ze związkiem rosyjskim. W początku 1824 r. doszło w Kijowie do spotkania Krzyżanowskiego z przedstawicielami Stowarzyszenia Południowego. Nie zawierając formalnej umowy uzgodniono ogólnikowo, że w razie wybuchu powstania w Rosji Polacy siłą zbrojną wstrzymają Konstantego od przyjścia carowi z odsieczą. Krzyżanowski nie kwapił się do zacieśniania tych stosunków, nie wierząc w siłę związku rosyjskiego i niechętnie oceniając jego program społeczny. Dopiero w rok później, także w Kijowie, nawiązano ponowne rozmowy między Pestlem i ks. Antonim Jabłonowskim. Różnice zdań dotyczyły ustroju i granic przyszłej Polski; Jabłonowski był zwolen- nikiem tradycji 3 Maja, Pestel republikaninem; Jabłonowski obstawał przy granicach przedrozbiorowych, gdy Pestel, gotów do ustępstw od zasady etnograficznej, nie chciał jednak przesądzać ich z góry. Strona polska ociągała się z przystąpieniem do wspólnej akcji. Później dopiero, po klęsce dekabrystów, lewica polska nawiązywała do tego epizodu, uznając w nim słusznie punkt zwrotny w stosunkach między obu narodami. Nagła śmierć Aleksandra I przyspieszyła kryzys. W grudniu 1825 r. spiskowcy petersburscy porwali się do walki, chcąc wykorzystać zamęt związany z bez- królewiem. Nowy car Mikołaj I ( 1825-1855) stłumił powstanie grudniowe; proces wytoczony dekabrystom odsłonił też istnienie Towarzystwa Patriotycznego. Krzyża- nowski i liczni jego towarzysze znaleźli się pod kluczem, w gmachu pokarmelickim na Lesznie, obróconym na polityczne więzienie. Konstanty i Nowosilcow chcieli postawić głównych oskarżonych przed sądem wojennym. Lubecki przeforsował inną koncepcję - sądu sejmowego, powołanego, zgodnie z konstytucją, do sądzenia spraw o zbrodnie stanu. Sąd sejmowy składał się z członków senatu, tj. z przedstawicieli arystokracji polskiej. Car Mikołaj na równi z Lubeckim sądził, że potępią oni rewolucyjną działalność konspiratorów, a tym samym otwarcie wypowiedzą się po stronie caratu. Jednakże znaczna większość senatorów nie uważała podsądnych za wywrotowców i nie chciała potępić ich patriotycznej postawy. Sąd sejmowy obradował w Warszawie w 1828 r. wśród wielkiego podniecenia, pod silną presją opinii publicznej. Orzekł też niemal jednomyślnie, że oskarżeni nie są winni zbrodni stanu, a tylko przynależności do tajnych organizacji, za co wymierzył im niewielkie kary więzienia. Mikołaj zatwierdził wyrok sądu dopiero po roku. Krzyżanowskiego zaś kazał i tak wywieźć na Sybir pod pozorem, że - jako urodzony na Ukrainie - nie podlega kompetencji sądów polskich. Szlacheccy rewolucjoniści polscy na równi z rosyjskimi przegrali w 1825 r. nie znalazłszy poparcia mas, do których nie umieli i nie chcieli się odwołać. Ruch spiskowy zamarł w Królestwie i dopiero po sądzie sejmowym odnowił się tajny "związek" w warszawskiej Szkole Podchorążych Piechoty. Jego przywódca, ppor. Piotr Wysocki, był też człowiekiem zasad "umiarkowanych", nie przygotowywał 86 Królestwo Polskie i Wolne Miasto Kraków przewrotu i odrzucał myśl o carobójstwie. Za to spiskowcy-podchorążowie, podporządkowani od lat kapralskiej dyscyplinie, pozbawieni możliwości awansu, nienawidzili Konstantego, a przyszłość swą i całego kraju upatrywali w czynie zbrojnym. Sytuacja pozornie zdawała się ustalona. Mikołaj szukał zbliżenia z arystokracją, w 1829 r. przybył do Warszawy, by koronować się na króla polskiego, w rok potem zwołał sesję sejmową (czwartą w ciągu 15 lat). Konstanty, żonaty z Polką (Joanną Grudzińską, mianowaną księżną łowicką), zaczynał się też statkować i szukać w opinii polskiej oparcia dla swego wielkorządztwa. Arystokracja i zamożna szlachta, nawet dająca upust niezadowoleniu, jak najdalsza była od myśli o wyzy- waniu caratu. Za to wśród chłopów podnosił się znów ferment społeczny, lud warszawski sarkał na drożyznę, na nadużycia urzędników, na szpiegów Nowosilcowa. Inteligencja się radykalizowała. Spiskowiec Jan Żukowski ogłosił w przededniu sejmu broszurę O pańszczyźnie zachwalając umiarkowaną reformę uwłaszczeniową na wzór pruski. Na samym sejmie odżyła opozycja, atakująca śmiało projekty rządowe. Gdy jednak deputowany Jan Olrych Szaniecki (wzbogacony adwokat i radykał) postawił wniosek o zniesienie pańszczyzny i nadanie chłopom własności ziemi za wykupem, ogromna większość izby odrzuciła projekt z oburzeniem. Raz jeszcze ujawniła się sprzeczność między patriotycznym nastrojem społeczności ziemiańskiej a jej niechęcią do ustępstw na rzecz ludu. 35. Wolne Miasto Kraków a kongresie wiedeńskim 1815 r., w wyniku kompromisu między Rosją, Austrią N i Prusami, postanowiono, że Kraków wraz z okręgiem na lewym brzegu Wisły zostanie "miastem wolnym, niepodległym i ściśle neutralnym pod opieką trzech mocarstw". Nowe państewko, zwane też potocznie Rzecząpospolitą Krakowską, liczyło 1150 km i 88 tys. ludności, w tym 23 tys. w Krakowie wraz z przedmieś- ciami. Zostało urządzone przez komisarzy trzech mocarstw na podstawie wytycznych naszkicowanych w Wiedniu przez Czartoryskiego. Rozwinięty tekst konstytucji ogłoszono w 1818 r. Władzę wykonawczą oddano w ręce Senatu złożonego z prezesa i 12 senatorów. Ponadto ustanowiono Zgromadzenie Reprezentantów (potocznie zwane sejmem) jako ciało ustawodawcze i kontrolujące, pozbawione jednak inicjatywy prawodawczej. 26 reprezentantów obierały zgromadzenia gminne, z cenzusem analogicznym jak w Królestwie Polskim. Następnych 9 powoływał Senat, uniwersytet i kapituła katedralna, do sejmu wchodziło też 6 sędziów. Senatorowie z kolei mieli być obierani przez sejm, uniwersytet i kapitułę; w praktyce pierwszych członków zamianowali po prostu komisarze, a i później o składzie Senatu decydowali stali rezydenci "opiekuńczych" mocarstw. Wolne Miasto Kraków 87 "K r " b a Okręg Wolnego Miasta liczył 224 wsie i 3 prywatne miasteczka. Sto wsi należało do państwa lub Kościoła, reszta zaś do 40 właścicieli ziemskich. Arystokracja posiadała też liczne nieruchomości w samym Krakowie, ona też zagarnęła władzę. Prezes Senatu Stanisław Wodzicki sprawował ją opierając się na 3 obcych dworach, odwołując się do nich przeciwko opozycji burżuazyjnej. Żydom, stanowiącym 13% ludności, odmówiono praw politycznych. Chłopom pozwolono delegować na zgromadzenia gminne po jednym przedstawicielu z każdej wsi. Osobna Komisja Włościańska pod przewodnictwem ks. Skórkowskiego przeprowadziła oczynszowanie w dobrach narodowych i duchownych. Faworyzowano przy tym zamożniejszych chłopów, część folwarków rozparcelowano. Na zasięg reformy wpłynęła stanowczość chłopów, którzy masowo odmawiali powinności, uciekali się do palenia zabudowań folwarcznych, walczyli o obniżkę wyznaczonych czynszów, gdy te okazały się , wygórowane w stosunku do zniżkujących ( 25) cen zboża. Senat nie rozporządzał siłą zbrojną, która mogłaby chłopów poskromić i, acz niechętnie, szedł wobec nich na ustępstwa. Także niektórzy prywatni właściciele oczynszowali swe wsie pod naciskiem ludności. W ten sposób reforma krakowska zlikwidowała przeważną część pańszczyzny, chociaż nie nadała chłopom własności ziemi. Inne postanowienie traktatów wiedeńskich uczyniło z Krakowa miasto wolnohand- lowe. Wszystkie towary miały doń wchodzić bez cła i tylko przy wywozie podlegały ocleniu na komorze importującego państwa. Kraków dzięki temu stał się ważnym punktem handlowym. Bez przeszkód napływały tu: surowce rolnicze z Galicji, wina I z Węgier, wyroby przemysłowe z Wiednia i Wrocławia, z kolei sprzedawane do Jarmark wiejski. Dneworyt K. Krzyżanowskiego 88 Królestwo Polskie i Wolne Miasto Kraków Królestwa, przy ulgowych stawkach celnych. Dużą rolę grał także przemyt towarów pruskich przez trudną do upilnowania granicę galicyjską. Liczne domy kupców krakowskich robiły na tym handlu tranzytowym dobre interesy. Tanie koszty utrzymania ściągały do miasta przybyszów, ludność jego podwoiła się w ciągu 30 lat. Za to system wolnego handlu nie sprzyjał rozbudowie przemysłu, zawiodły też wszelkie próby urządzenia w Krakowie manufaktur sukienniczych lub bawełnianych. Na skromną skalę w Zagłębiu Chrzanowskim rozwijały się kopalnie węgla, rudy żelaznej i cynkowej. W zakładach tych stopniowo przechodzono od pracy pańsz- czyźnianej do najemnej. Życie polityczne Krakowa wypełniała rywalizacja między frakcją arystokratyczną będącą u władzy a burżuazją i inteligencją miejską. Ostoją tej ostatniej stał się uniwersytet, a spór konserwatystów z opozycją liberalną zaostrzał się osobistym zatargiem rektora Litwińskiego z prezesem Senatu Wodzickim. Wykorzystując błahe zajście studenckie Wodzicki już w 1820 r. odwołał się do Metternicha i doprowadził do ograniczenia autonomii uczelni. Z kolei podjął zabiegi o ścieśnienie uprawnień sejmu i podporządkowanie Senatowi niezależnego dotąd sądownictwa. W I 827 r. Wodzicki przepadł w wyborach na prezesa Senatu. Sejm obrał kandydata opozycji Józefa Nikorowicza. Wówczas rezydenci na apel Wodzickiego unieważnili wybory, zawiesili czynności sejmu, usunęli opozycjonistów z wyższych stanowisk rządowych i uniwersyteckich. W ten sposób obóz miejscowej reakcji podkopał własnymi rękami samodzielność Wolnego Miasta. Targ na Rynku Kleparskim w Krakowie, początek XIX w. Obraz M. Stachowicza Przemiany obyczajowe 89 W tym sporze o swobody miejskie młodzież uczniowska, studencka i rzemieślnicza oświadczała się nieraz publicznie po stronie opozycji liberalnej. Wbrew rządzącej arystokracji tętniły w Krakowie uczucia patńotyczne, podsycane przez częste obchody, np. w związku ze złożeniem na Wawelu zwłok ks. Józefa Poniatowskiego i Tadeusza Kościuszki. Kopiec Kościuszki usypany w latach 182 1823 na wzgórzu opodal miasta, ze składek, które napływały z całej Polski, stał się też ogólnopolską pamiątką narodową i symbolem tęsknoty za niepodległością. Rozdziat V Kultura okresu klasycyzmu 36. Przemiany obyczajowe padek państwa przerwał bujny rozwój kultury Oświecenia, i to w momencie, Ugdy zaczynały dochodzić w niej do głosu elementy rewolucyjne i plebejskie. Kraj żył nadal myślą oświeceniową, lecz zaczęły w niej brać górę tendencje i konserwatywne. Także w literaturze i sztuce obowiązywały nadal kanony XVIII w., stosowane jednak w sposób coraz mniej oryginalny i twórczy. W ciągu prawie ćwierć wieku obowiązywał klasycyzm - naśladownictwo wzorów greckich i rzymskich, przyswajanych za pośrednictwem Francji. III rozbiór Rzplitej przyniósł rozproszenie warszawskiego środowiska kulturalnego. Upadło też znaczenie wiejskich rezydencji magnackich jako lokalnych ośrodków życia dworskiego; charakter ten do 1830 r. utrzymały już tylko Puławy Czartoryskich. Zamożna szlachta spędzała czas w swych majątkach, parę razy do roku zjeżdżając się w większym mieście dla zabaw towarzyskich i interesów majątkowych. Stąd nawrót sarmatyzmu zarówno w stroju, jak i sposobie bycia, wyraźny zwłaszcza na głuchej prowincji. Lecz już ok. 1800 r. Warszawa odzyskała swą rangę ośrodka życia umysłowego, a od 1807 również politycznego. Nowe ogniska kultury to w XIX w. Wilno i Krzemieniec. W salonach wielkich miast bierze znów górę kosmopolityzm. Kontusz staje się rzadkością, by wreszcie zniknąć zupełnie. Francuski szampan wypiera na zabawach tradycyjnego węgrzyna. Francuszczyzna w dobie napoleońskiej panuje już nie tylko w salonach, ale przyjmuje się w środowisku wyższych urzędników i oficerów, wchodzi też zwyczajowo w użycie w stosunkach z władzami zaborczymi, gdy Polacy wolą unikać posługiwania się niemieckim lub rosyjskim. W środowisku miejskim (Poznaniu, Krakowie, Lwowie) wzrastała rola niemczyzny wraz z napływem urzędników obcych, szkołą, teatrem, muzyką, kolportowaniem ', niemieckich książek. Literatura i filozofia niemiecka docierały do młodzieży 90 Kultura okresu klasycyzmu poprzez uniwersytety. Pokost niemiecki okazał się niegroźny w Galicji, gdzie nasyłani urzędnicy cudzoziemscy żenili się licznie z Polkami i polonizowali już w drugim pokoleniu. Przemiany polityczne i obyczajowe warstw wyższych niemalże nie tknęły wsi. Pańszczyzna nie zelżała, spadł zaś na wieś nowy ciężar: służba wojskowa, która ciążyć będzie na chłopstwie jak zmora, wyrywając najtęższe fizycznie jednostki na poniewierkę, w obce kraje, zwykle na dziesięciolecia. I Iastąpiły dwie ważne zmiany w życiu codziennym chłopa: rozpowszechnienie kartofla jako jednej z podstaw odżywiania - oraz silny wzrost spożycia wódki, z tegoż kartofla pędzonej. 37. Towarzystwo Przyjaciół Nauk o rozbiorach najświatlejsi patrioci z niepokojem myśleli o przyszłości Polski. P Zadawano sobie pytanie, czy naród ostoi się bez własnego państwa, czy język polski nie wygaśnie, usunięty ze szkół, z księgarni, z życia umysłowego. Próbowano Stroje cywilne z czasów I Cesarstwa. Akwaforta Szkolnictwo 91 temu przeciwdziałać, ratując chociażby pamiątki polskiej kultury. Kilku możnych panów, jak Tadeusz Czacki i Józef Maksymilian Ossoliński, zaczęło kolekcjonować stare księgi z likwidowanych bibliotek klasztornych. Naśladowali ich skromniejsi, mieszczańscy bibliofile, np. krakowianin Ambroży Grabowski. Księżna Izabela Czartoryska urządziła w Puławach muzeum pamiątek historycznych pod nazwą "świątyni Sybilli". Nieliczne grupy uczonych i pedagogów krzątały się ze swej strony około zabezpiecze- nia dorobku naukowego poprzedniej epoki. Pijar Kopczyński finalizował pracę nad gramatyką, Jan Śniadecki opracowywał polskie słownictwo matematyczne, fizyczne I i chemiczne. Samuel Bogumił Linde, korzystając z zasiłków Ossolińskiego, wykończył pomnikowe dzieło: Słownikjęzykapolskiego wydany w 6 tomach, w latach 180Cr1814. Staszic od publicystyki politycznej zwrócił się do nauki i w książce O ziemiorodztwie Karpat ( 1815) położył podwaliny polskiej wiedzy geologicznej. Prace te, zrazu rozproszone, znalazły oparcie w Towarzystwie Przyjaciół Nauk, założonym w Warszawie w 1800 r. Zrodziło się ono ze współpracy dwóch środowisk: magnatów-dyletantów, mających zrozumienie dla kultury narodowej, takich jak Stanisław Sołtyk i Stanisław Potocki, oraz zawodowych uczonych. Długoletnim prezesem Towarzystwa był Staszic, który z własnych funduszów wystawił dlań okazałą siedzibę na Krakowskim Przedmieściu (Pałac Staszica). Po jego śmierci objął prezesurę Julian Ursyn Niemcewicz. W ciągu lat 30 Towarzystwo powołało do swego grona wszystkich wybitniejszych uczonych pedagogów, praw- ników i lekarzy, a także osobistości ze świata politycznego. Cieszyło się też protekcją władz Księstwa Warszawskiego i Królestwa Polskiego. Pod koniec istnienia liczyło prawie 200 członków. Zebrania dyskusyjne Towarzystwa, podzielonego na dwa wydziały: umiejętności (tj. nauk ścisłych) i nauk (humanistyki), odbywały się parę razy w miesiącu. Towarzystwo ogłaszało konkursy i planowało większe przedsięwzięcia, które nie zawsze dawały się realizować. I tak, zaplanowano opracowanie zbiorowe "Historii narodowej" jako dalszego ciągu Historii Naruszewicza, z czego ukazało się kilka tomów. Wytyczono także zasady ortogra ii polskiej. Towarzystwo ułatwiło współpracę badaczy różnych dziedzin, a także kontakt między uczonymi a "przyjaciółmi nauki". Stale też kładło nacisk we wszystkich wystąpieniach na związanie nauki z życiem i aktualnymi potrzebami społeczeństwa. 38. Szkolnictwo bok Towarzystwa Przyjaciół Nauk ważnym ośrodkiem życia umysłowego stały się wyższe uczelnie. Akademia Krakowska została zgermanizowana po III rozbiorze. Za to w 1802 r. pod rządem rosyjskim ( 9) Akademię w Wilnie 92 Kultura okresu klasycyzmu przekształcono w uniwersytet. Utworzono w nim 4 wydziały (teologii, filozofii, prawa, medycyny), sprowadzono dobrych profesorów z zagranicy, którzy wykładali po łacinie, stopniowo zaś dochowano się własnej kadry profesorskiej. Długoletni rektor, Jan Śniadecki, okazał się doskonałym administratorem; wraz z bratem Jędrzejem postawili wysoko studium nauk ścisłych. Wychowanek uniwersytetu Joachim Lelewel objął w nim w 1815 r. katedrę historii i stał się wkrótce ulubieńcem młodzieży. Uczelnia podtrzymywała kontakt zarówno z Warszawą, jak i z nauką i literaturą rosyjską; sprzyjała też samodzielnemu rozwojowi młodzieży i promie- niowała swym wpływem na całą prowincję. Złamały rozwój nauki dopiero represje polityczne 1823 r. ( 35). W 1804 r. Tadeusz Czacki, wspomagany skutecznie przez Kołłątaja, zorganizował w Krzemieńcu na Wołyniu liceum, czyli szkołę średnią, o zróżnicowanych na 3 kierunki wyższych klasach. Krzemieniec stanowił w przeciwieństwie do Wilna zakład elitarny, który przysposabiać miał młodzież ziemiańską do życia publicznego; postawiony był na wysokim poziomie, stosował nowoczesne metody pedagogiczne i wpajał wychowankom poczucie obywatelskie. Dalszy pomyślny wzrost w rozwoju szkolnictwa przyniosło Księstwo Warszawskie. Podwórzec Uniwersytetu Wileńskiego. Litogr. z Albumu Wilczyńskiego Szkolnictwo 93 W 1809 r., po wcieleniu do Księstwa Krakowa ( 14), tamtejsza Akademia została ponownie spolszczona, jeszcze raz staraniem Kołłątaja. W Wolnym Mieście, po 1815 r., uczelnia ta otrzymała szeroką autonomię, którą jednak rychło zacieśniono ( 35), zakazując zarazem przyjmowania słuchaczy z innych części Polski. Zahamowało to rozwój uczelni krakowskiej, a odbiło się i na Galicji. Jedyny tamtejszy uniwersytet we Lwowie prowadzony był w języku łacińskim, od 1824 r. w niemieckim, w ogóle zaś stał na niskim poziomie. Księstwo Warszawskie położyło również podwaliny wyższej uczelni w stolicy państwa, Warszawie. W 1808 r. otwarto Szkołę Prawa, w rok potem Szkołę Lekarską. Już za czasów Królestwa, w 1816 r., weszły one w skład nowo fundowanego uniw ersytetu o 5 wydziałach (teologii, prawa, medycyny, filozofii, nauki i sztuk pięknych). Uniwersytet Warszawski nastawiał się głównie na kształcenie inteligencji zawodowej, w ciągu 13 lat wydał 1254 dyplomy, w tym 757 na prawie, a 289 na medycynie. Z rosnących potrzeb gospodarki wyłoniły się szkoły techniczne: górnicza, leśnicza oraz inżynierii cywilnej dróg i mostów. Z połączenia tych zakładów powstał w 1830 r. pierwszy na ziemiach polskich Instytut Politechniczny. W 1821 r. otwarto w Warszawie Konserwatorium Muzyczne. Szkolnictwo średnie żyło jeszcze dobrą tradycją Komisji Edukacji Narodowej. W wileńskim okręgu naukowym za kuratorii Czartoryskiego uniwersytet nadzorował pcogramy i poziom nauczania w szkołach lokalnych, utrzymywanych po dawnemu przez zakony. W Księstwie Warszawskim zajęła się szkołami Izba Edukacyjna, na której czele stanął Stanisław Potocki. Zaplanowano sieć szkół departamentowych, wydziałowych i podwydziałowych, o różnej liczbie klas, ale z możliwością przejścia do wyżej zorganizowanych szkół. Były to w większości szkoły świeckie i takimi pozostały po 1815 r., jakkolwiek duchowieństwo odzyskało wówczas pewien wpływ na programy i styl nauczania. O wiele słabiej w porównaniu do średniego rozwijało się szkolnictwo elementarne, uzależnione od składek włościańskich i dobrej woli proboszcza i dziedzica. Nie wprowadzając przymusu szkolnego władze edukacyjne Księstwa i Królestwa troszczyły się jednak o zakładanie szkółek, o to, by uczęszczali do nich nie tylko chłopcy, ale i dziewczęta. Tendencja ta uległa zahamowaniu za ministerstwa Stanisława Grabowskiego ( 29). W Galicji szkółek wiejskich prawie zupełnie nie było. Rozbudowywano je w zaborze pruskim, lecz stanowiły one narzędzie germanizacji ( 23). Pracę naukową zaczynały ułatwiać księgozbiory publiczne wzbogacające się spuścizną poklasztorną i prywatnymi darami. Przy Uniwersytecie Warszawskim powstała Biblioteka Publiczna, udostępniało także swój księgozbiór Towarzystwo Przyjaciół Nauk. We Lwowie w 1827 r. z fundacji Ossolińskiego powstał Zakład Narodowy im. Ossolińskich jako instytucja naukowa i wydawnicza, która jednak zaczęła grać rolę w czasie o wiele późniejszym. 94 Kultura okresu klasycyzmu 39. Nauka, ideologia cod zos1 W zakresie nauk ścisłych wyróżniały się, jak na XIX w., podręczniki uniwer- syteckie braci Śniadeckich: matematyczne Jana, przyrodnicze Jędrzeja. Wydatniejszy był znacznie postęp humanistyki. Podwaliny historii prawa kładł Jan w Wincenty Bandtkie, pierwszą historię literatury polskiej opracował Feliks Bentkowski, uka. zasady ekonomii liberalnej popularyzował Fryderyk Skarbek domagając się pełnej egzi swobody gospodarczej jako dźwigni postępu kraju. Badania etnograficzne, głównie zac na Białorusi i Ukrainie, zapoczątkował Adam Czarnocki (ps. Zorian Dołęga Chodakowski), doszukując się wysokiego poziomu kultury w najodleglejszej zbr przeszłości Słowiańszczyzny. Świetlana, wspólna przeszłość narodów słowiańskich, -lite odtwarzana wspólnym wysiłkiem uczonych polskich, rosyjskich i czeskich, kojarzyła Lite się z aktualną tendencją polityczną: jednoczenia Słowian pod egidą caratu. opis Spory światopoglądowe obracały się wokół oceny ideologii Oświecenia. Główni jej Wę' reprezentanci teraz dopiero publikowali swe najważniejsze filozoficzne traktaty: Ich Kołłątaj Porządek fizyczno-moral"y, Staszic Ród ludzki, Jan Śniadecki Filo;,ofię Najl urni.słu lud;,kiego. Wspólne pozostaje im uznanie rozumu i praw natury jako grze podstawy wiedzy, źródła moralności, dźwigni postępu ludzkiego. Racjonalizm Swi oświeceniowy jest nadal rozpowszechniony w "wyższych" kręgach społeczeństwa. H " Członkowie lóż masońskich (ok. 5 tys. w 1820 r.) przeważnie byli deistami; wiary przy wśród mas nie zwalczali, za to opowiadali się za reformą Kościoła i ukróceniem jego przywilejów. Tendencję tę reprezentował Stanisław Potocki, wielki mistrz Zwł masonerii polskiej. Argumenty te nie docierały prawie do szerszego ogółu; wśród idea średniej szlachty, chłopów, a nawet biedoty miejskiej autorytet księdza pozostawał nienadwątlony. Mocni właśnie oparciem w masach, odwołując się do rządów Świętego Przymierza, podejmowali biskupi ofensywę przeciwko lożom, ślubom elen cywilnym i ateizmowi. Obóz nazywany wówczas "ciemnogrodem" ( 29) jednoczył Rosi wrogów szkoły świeckiej, wolności słowa i wolności chłopa. Przeciwny mu obóz czas liberalny wyśmiewał się z przesądów i szlachcie litewskiej wytykał np. bicie po f poddanych. Spór - chwilami namiętny - toczył się jednak wewnątrz klasy histc panującej; ustalonego porządku społecznego także liberałowie naruszać nie zamierzali. tymt 40. Prasa, literatura pory te okresami tylko ujawniały się w prasie. Rząd Księstwa Warszawskiego trzymał ją krótko i narzucał jej panegiryczny ton wobec "zbawcy Polski" Napoleona. W pierwszych latach po kongresie wiedeńskim dziennikarstwo odetchnęło swobodniej. W stolicy "Pamiętnik Warszawski", w Wilnie "Wiadomości Brukowe" stały się trybunami propagandy liberalnej. Jednakże próby stworzenia prasy Prasa, literatura 95 codziennej o wyraźnie politycznym obliczu ("Gazeta Codzienna", "Orzeł Biały") zostały sparaliżowane przez cenzurę. Pozostawione przy życiu "Gazeta Warszawska", "Kurier Warszawski" i inne ograniczały się do zdawkowej informacji i przedruków z prasy zagranicznej. Niemniej jednak liczba pism ogólnoinformacyjnych wzrosła w samej Warszawie z 2 do 7 między 1815 a 1830 r. Nie wszystkie zresztą ukazywały się codziennie, a łączny ich nakład nie przekraczał kilku tysięcy egzemplarzy. Szczupły był też ich format i objętość. Obok prasy informacyjnej zaczęły się też mnożyć czasopisma specjalne, poświęcone literaturze, agronomii, wiedzy prawniczej, naukom ścisłym itd. Znaczna część tych przedsięwzięć upadła z braku prenumeratorów. Warszawa miała w 1830 r. kilka czasopism rozrywkowo- -literackich i kilka naukowych. Literatura klasycyzująca trzymala się "wzniosłych" gatunków: ody, poematu opisowego, tragedii. Koryfeusze jej: Kajetan Koźmian, Ludwik Osiński, Franciszek '! Wężyk ćwiczyli pióro na przekładach "mistrzów": Horacego, Corneille'a, Boileau. ! Ich ody ku czci Napoleona czy też Aleksandra nie przetrwały w pamięci potomnych. . Najlepsze z dzieł scenicznych tej epoki Barbara Radziwiłłówna Alojzego Felińskiego grzeszy sztucznością i pozą mimo paru dobrych scen i charakterów. I, Świeże akcenty umiał i z tej pozycji wydobyć patriotyzm. Bardpolski Czartoryskiego, Hymn do Boga Woronicza użalały się nad losem ojczyzny, modliły się o lepszą j przyszłość. Cyprian Godebski, oficer legionowy, który polec miał pod Raszynem, w wierszu Do /egiów polskich zestawiał blaski i nędze losu żołnierza-patrioty. Zwłaszcza jednak Niemcewicz w Śpiewach historvcznych dał cykl obrazów idealizujących świetną przeszłość historyczną Polski. Śpiewy te, zakończone wierszem o pogrzebie ks. Józefa, zaopatrzone w nuty, ilustracje i komentarz historyczny, z miejsca uzyskały ogromną popularność, stały się dla wielu pokoleń jakby elementarzem historii narodowej. Rosnące znaczenie zdobyła sobie powieść. Prawda, że najlepsza z powieści tego czasu, Rękopis zna/e:.ionyů w Saragossie ( 1805), wyszła spod pióra Jana Potockiego po francusku i długi czas pozostała nie znana polskiemu społeczeństwu. Powieści historyczno-obyczajowe pisywał Niemcewicz (Dwaj panowie Sieciechowie), sen- tymentalne księżna Maria Wirtemberska (Ma/winaů czyůli domyůślność serca). Klementyna Tańska, pionierka wykształcenia kobiet, autorka pogadanek wychowaw- ' czych dla matek, napisała też ładny obrazek obyczajowy z XVIII w.: Dziennik Francis ki Krasińskiej. W owym okresie było nowością to zwracanie się do ' szerszego, niewyrobionego jeszcze czytelnika, którego chciano oświecać i pouczać I w duchu patriotycznym i zarazem moralnym. Pielgrzym w Dobromi/u Izabeli Czartoryskiej był zbiorem pogadanek o dziejach ojczystych, przeznaczonych do ' odczytywania chłopom. Do młodzieży szkolnej zwracały się Dzieje Po/ski Lelewela. Wszakże najpopularniejsze z ówczesnych wydawnictw nie przekraczały paru tysięcy nakładu. 96 Kultura okresu klasycyzmu 41. Teatr, malarstwo, architektura eatr polski stworzony w XVIII w. przez Bogusławskiego przetrwał klęskę Trozbiorów. Bogusławski kilka lat grał we Lwowie, w 1799 r. wrócił do Warszawy, a za Księstwa Warszawskiego uzyskał subwencję rządową. Obok kasowych fars i melodramatów, obok kleconych naprędce alegorii na aktualne tematy, dbał stale o wielki repertuar wprowadzając na scenę Szekspira, Lessinga, Racine'a. Stałe teatry istniały poza tym w Krakowie, Wilnie i Lwowie; inne miasta korzystały z gościny artystów objazdowych. Wystawiano opery włoskie i niemieckie, rozprawiano zaś o potrzebie opery narodowej - stąd nieudolne inscenizacje obrazów z historii Polski, z muzyką Lessla lub Elsnera. Rozszerzała się publiczność teatralna, sięgając od sfer salonowych do inteligencji i studenckiej młodzieży. Publiczność ta miała na scenie swych ulubieńców, oklaskując ich za każdą przemyconą aluzję polityczną lub obyczajową. W teatrze też objawił się samorodny talent Aleksandra Fredry, autora świetnych komedii obyczajowych z życia zamożnej szlachty galicyjskiej (Pan Geldhab 182 I ; Mą i oraa 1822 itd.). Dar obserwacji, zmysł humoru, wreszcie nerw sceniczny autora pozwalały widowni bawić się doskonale obrazem dziwactw i grzeszków szlacheckiego świata. Fredro nie chłostał tych wad narodowych, raczej bawił się nimi, tworzył zaś z myślą o efekcie scenicznym, nie zważając na ścierające się wokoło niego ideologie i prądy literackie. Malarskie środowisko warszawskie rozproszyło się po III rozbiorze, tak że dopiero w 1815 r. sztuki plastyczne zdobyły sobie lepsze warunki w Warszawie, a także w Wilnie. Studia malarskie przy uniwersytetach, stałe wystawy sztuk pięknych (w Warszawie od 1819 r.), rozpowszechnienie zamówień na pojedyncze portrety u bardziej znanych artystów - okoliczności te sprzyjały emancypacji malarstwa spod magnackiego czy też kościelnego patronatu. Klasycyzującą formą operował w Warszawie Brodowski, w Wilnie Smuglewicz; również tu od tematów an- tycznych przechodzono do heroizacji scen z historii narodowej. Brodowski, a wraz z nim Kokular i Peszka celowali,jednak w portretach: już nie koturnowych, lecz realistycznych, zróżnicowanych co do charakterów. Najwybitniejszy z artystów polskich tej doby, Aleksander Orłowski, osiadł na stałe w Rosji i odtwarzał życie rosyjskie w realistycznych scenach rodzajowych, nierzadko zaprawionych drapieżną satyrą. Czołowi architekci warszawscy (Aigner, Kubicki, Zawadzki) na przełomie XVIII i XIX w. budowali głównie na prowincji. Zamożna szlachta podciągająca się do magnaterii stawiała sobie w tych latach pałace z klasycystycznymi portykami. W Królestwie Kongresowym otwarła się znowu szansa upiększenia i przebudowy stolicy, jak również miast wojewódzkich. Powstały nowe założenia urbanistyczne, szerokie aleje wysadzane topolami, wielkie bryły gmachów publicznych, zdobione Spór klasyków z romantykami 97 rzędami kolumn, a także typowe, seryjne budynki ratuszów, zajazdów, pawilonów rogatkowych. Bez skrupułów burzono w Warszawie i Krakowie niepotrzebne już baszty i mury obronne; rozebrano też sporo kościołów, inne adaptowano na cele świeckie lub, gdzie się dało, zasłaniano fasadami w nowym stylu. W Warszawie najokazalsze z nowych gmachów (Pałac Staszica, gmach Komisji Przychodów i Skarbu, Teatr Wielki) stawiał Antonio Corazzi. Było to budownictwo w zasadzie utylitarne, ale obliczone na efekt, chociaż posługiwano się stiukiem i tynkiem, nie zaś marmurem i granitem. 42. Spór klasyków z romantykami ultura klasycystyczna pierwszej ćwierci XIX w. była wyrazem potrzeb i dążeń Kpanującej klasy ziemiańskiej. W najlepszym swoim wydaniu reprezentowała dążenia liberalne, postulujące stopniową reformę przeżytków feudalnych, bez naruszenia porządku społecznego. Tendencjom tym w zakresie polityki przeciwstawiał się polski obóz niepodległościowy, a spór ten znalazł odbicie i w dziedzinie umysłowości, w postaci sporu klasyków z romantykami., Lata 1815-1830 przyspieszyły proces zapoczątkowany u schyłku XVIII w.- kształtowania się inteligencji polskiej. W Królestwie Kongresowym, a w mniejszej 4 Historia Polski 1796 1918 Malarstwo klasycystyczne: Hektor wyrzucający gnuśność Parysowi. Obraz ol. A. Brodowskiego 98 Kultura okresu klasycyzmu t ůś Dworek w Zaosiu (Nowogródzkie/. Litogr. wg rys. N. Ordy Palac w Bejscach (pow. pińczowski). Arch. J. Kubicki,1802 Spór klasyków z romantykami 99 mierze i w innych dzielnicach, wzrastało zapotrzebowanie na urzędników, techników i ludzi wolnych zawodów. Nie tylko urzędnicza, ale i literacka, i dziennikarska kariera zaczyna już zapewniać utrzymanie, przynajmniej zdolniejszym jednostkom. Szła więc w tym kierunku młodzież z deklasującej się szlachty. Od ziemiaństwa i arystokracji oddzielał ją brak majątku; od wielkiej burżuazji także odmienny styl życia; od drobnomieszczaństwa - wyższe wykształcenie. Nieliczna inteligencja stała się więc warstwą zamkniętą w sobie, młodą, prężną, pełną poczucia swej wartości, a pozbawioną wpływu na losy kraju. Atakując pozycje klasyków młoda inteligencja występowała przeciw klasie rządzącej, jej przywilejom, jej ugodowej postawie wobec zaborców. Spór polityczno-społeczny przybrał postać konfliktu pokoleń, wyładować się zaś miał na polu literackim. Młode pokolenie stanęło pod sztandarem romantyzmu. Prąd ten docierał do Polski z Zachodu wraz z poezją Goethego, Schillera i Byrona, powieścią Waltera Scotta, filozofią Herdera i Schellinga. Głosił zerwanie skostniałych kanonów artystycznych. prymat uczucia nad rozumem, bunt szlachetnej jednostki przeciw "dzisiejszości". Romaiityzm służył różnym ideologiom: bywał interpretowany jako nawrót do średniowiecza i feudalizmu, protest przeciw zdobyczom XVIII w. Lecz polscy rolnantycy wkładali weń treść postępową: wiarę w lud, obronę narodu i umiłowanie wolności. W latach 1822-18?3 ukazały się drukiem pierwsze tomiki Poe:ji Mickiewicza, w nich zaś m.in. Ro nant .c;.ność, L!lie, część II i IV D:.iadciw.. Rok 1R25 przyniósł Mari Malczewskiego, 1828 - Zarilek Kczniow ski Goszczyńskiego oraz Knilrac/c Wc //crirodrr. W porównaniu do nowych ballad, sonetów i poematów klasycystyczna twórczość wydała się od razu płaska, sztuczna i martwa. Nowa poezja zaś odkrywała skarby "pieśni gminnej", protestowała przeciw nierównościom społecznym, idealizowała lud i piętnowała zbrodnie wielkich panów. Klasycy w warszawskich salonach miotali gromy na barbarzyński język Bc //ad i Sorietcivi. kr .in.skich: naprawdę niepokoiła ich treść antymagnacka tych utworów. Inteligencka młodzież w kawiarniach i redakcjach gazet en- tuzjazmowała się Od do rnłodośc/ i odgadywała nieomylnie jej podtekst polityczny. Sprzymierzeńcem pierwszych romantyków stał się starszy od nich Lelewel. W drobnych, naprędce pisanych erudycyjnych rozprawach budował on niemal z niczego zręby polskiej wiedzy historycznej, zarazem jednak odsłaniał młodym słuchaczom wileńskim szerokie horyzonty dziejów powszechnych i wpajał im teorię rozwoju historycznego. Nie darmo też Mickiewicz swój entuzjastyczny wiersz Do Le/e c/a zakończył afirmacją osiągnięć... rewolucji francuskiej. Z kolei czytelnicy Mickiewicza odnajdywali w Konradzie Wullenrod:.ie wezwanie do bezkompromiso- wej walki o wolność ojczyzny. W świecie tonów romantyzm objawił się wraz z twórczością Fryderyka Chopina. 100 Powstanie listopadowe "Cudowne dziecko", ulubieniec salonów, komponował w I 8 roku życia dzieła dos- konałe i wyprzedzające epokę, wnosił zaś w nie cały skarb przetworzonych twórczo polskich melodii ludowych. Była to mu- zyka po mistrzowsku skomponowana i za- razem drgająca namiętnością, muzyka o znaczeniu światowym i w najgłębszej istocie swej narodowa. Utwory o neutral- nym tytule: rondo, polonez, mazurek - miały wkrótce dla licznych Polaków stać się źródłem patriotycznego uczucia i na- tchnienia. Osiągnięcia romantyzmu polskiego pod- , suniował Maurycy Mochnacki w dziele Maurycy Mochnacki. Rys. i ryt. S. Łukowski O /iterc tur:e po/skiej w' XIX iv. (1830). Mochnacki był jednym z młodych: dziennikarzem, krytykiem literackim, a także spiskowcem. W formie z konieczności zawoalowanej wskazał on nowej literaturze podstawowy cel: kształtowanie świadomości narodowej, przygotowanie narodu do walki o niepodległość. Rozdziat VI Powstanie listopadowe 43. Noc Listopadowa ok 1830 zapowiadał się źle dla gospodarki Królestwa Polskiego. Zły stan R zbiorów spowodował drożyznę, skurczył się ostatnio eksport sukna, spadała też produkcja górniczo-hutnicza. Bezrobocie i zwyżka cen spowodowały ferment wśród warszawskiej biedoty. Sarkano na wykryte właśnie nadużycia pieniężne kilku urzędników z administracji miejskiej. W końcu lipca 1830 r. wybuchła rewolucja w Paryżu, usuwając z tronu starszą linię Burbonów. W miesiąc później powstali Belgowie przeciw Holendrom. Wieści te elektryzowały patriotów polskich, tym bardziej że zanosiło się na dalsze komplikacje międzynarodowe. Mikołaj I przygotowywał interwencję zbrojną na wypadek, gdyby Francuzi chcieli wznowić rewolucyjną ekspansję w kierunku Belgii lub Włoch. W tej kampanii wziąć miała udział także armia polska. Posiało to niepokój wśród warszawskich spiskowców. Wzdrygali się na myśl brania udziału w tłumieniu rewolucji Noc Listopadowa 101 na Zachodzie. Rozumieli także, iż z chwilą wymarszu armii polskiej kraj znajdzie się pod okupacją rosyjską i zniknie ostatnia gwarancja jego niezależności w stosunku do caratu. Niewykluczone - jakkolwiek nie ma na to konkretnych dowodów - że paryscy węglarze zwracali się do Polaków o powstrzymanie caratu przed antyfrancuską interwencją. W tych w' irunkach ożywił działalność spisek Wysockiego, wciągając nie tylko oficerów' z innych jednostek stołecznego garnizonu, ale także osoby cywilne i studentów. W ostatniej chwili podjęto też agitacje wśród rzemieślników Starego Miasta, choć nie myślano wcale o bezpośrednim użyciu ludu w walce ulicznej. Rozglądano się natomiast za poparciem "autorytetów", jak Czartoryskiego czy gen. Chłopickiego - bez powodzenia, gdyż ci konserwatyści odrzucali stanowczo myśl o powstaniu. Popularny wśród młodzieży Lelewel, wówczas już poseł sejmowy, dawał do zrozumienia spiskowcom, gdy przychodzili prosić go o radę, że naród poprze ich, jeżeli zaczną walkę. W tej sytuacji związkowi skupiali swe plany na samym tylko opanowaniu stolicy. Próżno ostrzegał ich Mochnacki, że trzeba także ustanowić rząd, postawić program i wytknąć dalszy plan działania. W połowie listopada policja wpadła na trop spisku studenckiego, zaczęły się aresztowania. W kilka dni potem ogłoszono w prasie mobilizację armii polskiej. Spiskowcy zagrożeni wykryciem, a i liczący się z tym, że może ich zaskoczyć rozkaz wymarszu na Zachód, postanowili zaczynać natychmiast. Zapalczywy ppor. Zaliwski przemógł wahania Wysockiego. Wiecznrem ?9 listopada grupa spiskowców cywilnych miała napaść na Belweder i obezwładnić w.ks. Konstantego. Równocześnie oficerowie spiskowi mieli pociągnąć swe jednostki do uderzenia na carskie oddziały (w Warszawie stało 9,8 tys. wojsk polskich i 6,i tys. rosyjskich). Pierwotny plan jednak zawiódł. Cywilni spiskowcy wpadli do Belwederu, ale Konstanty ukrył się i ocalał. Oficerom nie od razu udało się wyprowadzić swoich ludzi na ulicę. Generalicja sprzeciwiała się powstaniu, kilku wyższych dowódców lojalistów zginęło owej nocy z rąk podkomendnych powstańców. Burżuazja zamykała się po domach, nie chcąc słyszeć o udziale w ruchu. Zanosiło się na stłumienie go rękoma wiernych rządowi sił polskich. Uratował wciwczas rewolucję lud warszawski, który spontanicznie rzucił się do Arsenału, rozebrał broń i wspomagając wojsko opanował w ciągu nocy śródmieście. Konstanty nie zdecydował się na szturmowanie miasta i następnego dnia wycofał wierne sobie oddziały do Wierzbna. Warszawa była wolna, lecz rewolucjoniści nie wyłonili władzy. Pochwyciła ją partia konserwatywna, dla której wybuch zdawał się nieszczęściem. Jeszcze w nocy Lubecki uzgodnił z Czartoryskim powołanie do Rady Administracyjnej kilku nowych członków o popularnych nazwiskach. Pod ich osłoną legalny rząd chciał zlikwidować rewolucję i dojść do porozumienia z carewiczem. Zaraz też utworzono straż bezpieczeństwa złożoną z zamożnej burżuazji, przystępując zarazem do odbierania hroni tylko co uzhrojonemu ludowi. 102 Powstanie listopadowe Przeciwstawiaj c się zakusoni kontrrewolucji Mochnacki zorganizował klub pa- triotyczny z udzi iłem inteligencji, rzemieślników , wyrobnikciw i służby. W klnbie na tłunlnynl zebrilniu donlagał się utworzenia nowego rz du, zerwania z KOnStllnCyn 1 i rozciągnięcia powstania na cały kraj. Uliczna demonstracja zmusiła Radę Administracyjną do dokooptowania czterech przedstawicieli klubu. Aby się utrzymać u steru, prawica czuła się zmuszona do ustępstw na rzecz ruchu. Utworzono Rząd Tymczasowy, zapowiedziano zwołanie sejmu, wyperswadow mo Konstantemu, by wycofał się z Polski i zwolnił z posłuszeństwa wierne mu jeszcze oddziały polskie. Wzmocniwszy się w ten sposób w opinii publicznej mógł obóz reakcji rozpędzić klub już na czwarty dzień po jego zawiązaniu. 44. Dyktatura Chłopickiego grudnia objął dyktaturę gen. Józef Chłopicki, dzielny żołnierz napoleoński, 5popularny na skutek tego, że miewał osobiste zatargi z Konstantym. Był to jednak przeciwnik środków rewolucyjnych oraz zrywania z caratem. Wziął władzg w ręce, by przywrócić porządek i zaraz też wyprawił Lubeckiego, ktciry go inspirował, na rokowania do Petersburga. Odrzucał podsuwane mu plany ofesywnej akcji w kierunku Litwy, powstrzymywał w miarę możności zbrojenia, z pomocą Zdobywanie Arsenału w Warszawie, 29 XI 1930. Akwatinta F. K. Dietricha Dyktatura Chłopickiego 103 wojska tłumił poruszenia chłopów, którzy na wieść o przewrocie w Warszawie gdzieniegdzie zaprzestawali pańszczyzny. s ri Chłopicki nie zdołał jednak zatrzymać ogólnego wzrostu patriotycznych nastro- T jów. Prowincja zgłaszała akces do ruchu warszawskiego, do wojska spieszyła też ziemiańska młodzież, napływali ochotnicy s.. z Galicji i Poznańskiego. Sejm w składzie przedrewolucyjnym, tj. niemal wyłącznie ziemiańskim, pod naciskiem opinii uznał powstanie za narodowe. F Przeciwko dyktaturze, hamującej zapał narodu, podnosiła się opozycja. Cenzura 1 przestała istnieć; mnożące się gazety i bro- Józef Chlopicki. Akwaforta F. K. Dietr icha szury nawoływały do czynu. Konserwaty- ści opowiadali się za przyłączeniem do Królestwa "ziem zabranych". Liberałowie ziemiańscy ( 30) z braćmi Niemojowskimi (teraz zwanymi "kaliszanami") domagali się mocniejszego na przyszłość zagwaran- towania praw konstytucyjnych. Klubiści z Maurycym Mochnackim, Adamem Gurowskim, Aleksandrem Pułaskim, Tadeuszem Krępowieckim i innymi opowiadali się za pełną niepodległością. Terenem ich agitacji były kawiarnie, a zwłaszcza "Honoratka" przy ul. Miodowej. Wkrótce rozporządzali oni też własną gazetą pt. ..Nowa Polska '. W połowie stycznia 1831 r. przyszła z Petersburga odpowiedź na propozycje Chłopickiego. Car żądał, by Polacy zdali się na jego łaskę i niełaskę, groził karą na buntowników. Chłopicki złożył władzę, politycznie skompromitowany; zmitrężył 6 tyaodni potrzebnych na zbrojenia. Lewica przybrała na sile. Klub odrodził się, tym razem pod nazwą Towarzystwa Patriotycznego. Członkowie jego postanowili wy- wrzeć nacisk na sejm, by spalił mosty za sobą i szczerze poparł powstanie. 25 sty- cznia urządzono w tym celu tłumną manifestację uliczną ku czci pomordowanych przez cara dekabrystów. Krępowiecki przemawiał pod kolumną Zygmunta, na wprost zamku, gdzie obradował sejm. W takim nastroju izby, na wniosek Romana Sołtyka, powzięły jednomyślnie uchwałę o detronizacji Mikołaja. Wbrew swej woli, ulegając patriotycznym nastrojom. klasa panująca została wciągnięta do walki o niepodległość. Miała kierować tą walką z główną troską o to, by nie przerodziła się ona w rewolucję społeczną. lJjawniło się to w nowym urządzeniu władz naczelnych. Sejm zatrzymał sobie władzę zwierzchnią w państwie, powołał zaś Rząd Narodowy, złożony z prezesa (Czartoryskiego) oraz czterech członków: w tym jednego czartoryszczyka, dwóch 104 Powstanie listopadowe "kaliszan oraz przedstawiciela lewicy, Lelewela. Był to więc rząd koalicyjny, wewnętrznie skłócony i uzależniony od sejmu. Pozbawiono o też wpływu na prowadzenie wojny, gdyż sejm zastrzegł sobie prawo mianowania naczelne =o wodza, który tym samym stał się niezależny od rządu i mógł w razie potrzeby sięgnąć znów po dyktaturę. Wodzem został nominalnie Michał Radziwiłł, faktycznie miał dowodzić Chłopicki. Postanowienia te, z pozoru nielogiczne, świadczyły o sprzecznościach wewnętrznych obozu rządzącego, co miało też odbić się na prowadzeniu wojny. 45. Od Stoczka do Ostrołęki początku lutego wkroczyła do Królestwa armia feldmarszałka Dybicza w sile l 15 tys. ludzi. Armia polska na stopie pokojowej liczyła ?7 tys. doskonale wyszkolonych żołnierzy. Chłopicki opóźniał rozbudowę tej arriiii, a miał też trudności z jej uzbrojeniem; produkcję karabinów i dział uruchomiono w Królestwie dopiero pod koniec powstania. Po odciągnięciu rezerw i załóg fortecznych przeciwstawiono nieprzyjacielowi w polu niewiele ponad 50 tys. ludzi. Latem 18i 1 r. stan armii powstańczej przekroczył 80 tys. żołnierzy. Pierwszą pomyślną potyczkę kawaleryjską stoczył gen. Dwernicki pod Stoczkiem. Wkrótce jednak armia Dybicza nadciągnęła w pobliże Warszawy. Chłopicki przyjął Sejm Królestwa uchwala detronizację Mikohdja I, 25 I 1831. Litogr. F. de Villaina wg rys. N. Thomasa Od Stoczka do Ostrotęki 105 bitwę pod Grochowem licząc, że honorowa przegrana pozwoli mu przystąpić do kapitulacji. W ciągu całego dnia (25 lutego) toczył się krwawy bój o Olszynkę Grochowską, którą parokrotnie odbijał na bagnety silniejszemu przeciwnikowi 4 pułk piechoty. Ciężko ranny Chłopicki został zniesiony z pola bitwy. Mimo rozprzężenia w dowództwie, oddziały polskie cofnęły się w porządku za Wisłę do Warszawy. Rząd opanował panikę w mieście, Dybicz zaś, poniósłszy w walce duże straty, odłożył szturm Warszawy do chwili nadejścia posiłków. Na wniosek generalicji i z poparciem Czartoryskiego wodzem został obrany Jan Skrzynecki, który osobiście odznaczył się w ostatnich walkach, ale zdolności większych nie miał i - tak jak większość generałów - nie wierzył w zwycięstwo. 106 Powstan ie I istopadowe Cel najważniejszy widział w oszczędzaniu armii, potrzebnej na wypadek interwencji europejskiej, jak również do utrzymania ładu wewnętrznego. Wśród sztabowców polskich wyróżniał się śmiałością pomysłów strategicznych gen. Ignacy Prądzyński. Gdy w końcu marca Dybicz z główną armią odsunął się ku południowi, armia polska w myśl planu Prądzyńskiego ruszyła z warszawskiego przedmościa i rozbiła pozostawiony na sz sie brzeskiej korpus Rozena w trzech zwycięskich bitwach: pod Wawrem, Dębeni Wielkim i Iganiami. Sukcesu tego nie wykorzystano. Skrzynecki zatrzymał ofensywę i cofnął wojsko w pobliże stolicy. Nadszedł znów miesiąc niemal zupełnej bezczynności. W maju nie bez trudu Prądzyński narzucił wodzowi nowy projekt: uderzenia na wyborowy korpus gwardii cesarskich, stojących w odosobnieniu między Łomżą a Ostrołęką. Skrzynecki podj ł ten plan z ociąganiem, a wykonał go nieudolnie. Korpus gwardyjski ścigany bez energii zdołał wycofać się w stronę Białegostoku. Z odsieczą nadciągnęła mu armia . Gwardia narodowa na Rynku Starego hliasta w Warszawie. Wg rys. B. Gemba- rzewskiego Obozy polityczne. Sprawa włościańska 107 Dybicza, Skrzynecki cofając się przyjął 26 maja bitwę pod Ostrołęką, rozegrał ją niefortunnie, poniósł duże straty, a wojsko w rozsypce cofnęło się ku Warszawie. W szeregi armii, która dotąd w sposób zaczepny stawiała czoło silniejszemu nieprzyjacielowi, wkradło się teraz zwątpienie i brak wiary we własnych dowódców. nie 46.Obozy polityczne.Sprawa włościańska y. idu posób prowadzenia wojny ze strony polskiej wynikał z ówczesnego układu sił dii S politycznych.Główny wpływ na rządy zatrzymała partia konserwatywna pod Ijął wodzą Czartoryskiego.Przeciwna środkom rewolucyjnym,nie miała tym samym ez wiarv we własne siły narodu; zbawienia oczekiwała od mocarstw europejskich,które by wzięły w obronę pogwałcone uchwały kongresu wiedeńskiego.Wojna toczona z Rosją miała tylko ułatwić mocarstwom zabranie głosu w sprawie polskiej. ' Centrowa partia kaliska wahała się między kierunkiem.,dyplomatycznym" a lewicą. "Kaliszanie" odrzucali,też myśl o poruszeniu mas,o wojnie ludowej.Ale jako tradycyjni obrońcy konstytucji 1815 r. nie chcieli także słyszeć o dyktaturze, o kapitulacji; uznawali również pożytek niektórych reform wewnętrznych.które zjednałyby ludność dla powstania. Lewicę reprezentowało głównie Towarzystwo Patriotyczne.Ta stosunkowo luźna or anizacja liczyła w początku roku ok.200,latem ok.400członków,z których niewielka tylko część wykazywała aktywność.W zasadzie byli to inteligenci, z niewielką domieszką kupców i rzemieślników,że jednak wstęp na zebrania był wolny. ściągali na nie w chwilach politycznego podniecenia coraz liczniejsi widzowie z ulicy.Zbierano się dwa razy w tygodniu,a w niektórych okresach co wieczór,dla dyskutowania spraw bieżących.Stanowiło więc Towarzystwo arenę kształtowania się opinii publicznej oraz oddziaływania na rząd,na lud warszawski, a także na prowincję.Wspólna była całemu Towarzystwu postawa niepodległościowa, otowość prowadzenia wójny,aż do wyzwolenia Polski w granicach przedroz- biorowych.W szczegółach rysowały się między członkami poważne różnice. Prezesem Towarzystwa był cały czas Lelewel,łącząc w swej osobie w szczególny sposób funkcje członka rządu i wodza opozycji.Jego koncepcja zakładała po- łączenie we wspólnym wysiłku wszystkich warstw narodu.Przy pomocy klubistów chciał wywierać presję na klasy posiadające; zarazem jednak wstrzymywał lewicę przed nazbyt radykalnymi krokami,by nie zranić szlachty posiadającej. Ta podwójna gra musiała doprowadzić do poderwania autorytetu Lelewela i w rzą- dzie,i w Towarzystwie. Najwybitniejszy z publicystów 18i 1 r.- Mochnacki - znalazł się raczej na p,-awicy klubu. W przemówieniach, w artykułach zamieszczanych w "Nowej Polsce" domagał się energicznego prowadzenia wojny i wciągnięcia mas do 108 Powstanie listopadowe powstania. Ale z haseł tych nie wynikał określony program społeczny. Nie wiedz c, jak poruszyć masy, Mochnacki dostrzegał bezpłodność opozycji - ratunku zaczynał szukać w jakimś silnym człowieku, który by poprowadził naród do zwycięstwa. Na lewym skrzydle Towarzystwa Patriotycznego znaleźli się m.in. Krępowiecki, Czyński, Pułaski, Kozłowski. Wyróżniała ich skłonność do wyjścia poza program wyłącznie niepodległościowy, typowy dla szlacheckich rewolucjonistów. Jednolitego programu ta grupa nie wypracowała, opowiadała się jednak za republik , za rzeczywistym, a nie formalnym zrównaniem stanów, za konkretnymi ulgami dla chłopów. Sporadycznie w prasie lewicowej pojawiały się głosy krytyki stosunkciw kapitalistycznych; były to echa doktryny pierwszego z francuskich socjalistów utopijnych - Saint-Simona. Towarzystwo Patriotyczne odegrało istotną rolę w kształtowaniu nowej, demokratycznej już ideologii. Nie miało jednak dość mocnego oparcia w masach, by móc skutecznie oddziałać na wypadki. O celowości i skuteczności programów rozstrzygać miał ich stosunek do kwestii agrarnej. Stary żołnierz, tak jak i świeży rekrut, bił się dobrze i - jak mówiła późniejsza piosenka - zdobywał armaty "rękami czarnymi od pługa". Masa chłopska odczuwała wojnę jako ciężar i przyjmowała ozięble wezwania wychodzące od "pańskiego" rządu. Minister skarbu Biernacki w imieniu "kaliszan" postawił w sejmie, w końcu marca 1831 r., dosyć ograniczony projekt oczynszowania chłopów w ciągu 10 lat, a i to tylko w dobrach narodowych. Ziemiańska większość przyjęła tę myśl niechętnie, przewlekała rozmyślnie dyskusję, a potem zdjęła sprawę z porządku dziennego. Tym bardziej odrzucono idący dalej wniosek Szanieckiego o uwłaszczenie ogółu chłopów za odszkodowaniem dziedziców. Ten akt klasowego egoizmu odbił się od razu na postawie wsi. W wielu okolicach zaczęły się wystąpienia antyszlacheckie, w wojsku wzmogła się dezercja. Lewica dyskutowała nad koniecznością pozyskania mas. Lelewel mówił, że trzeba nadać chłopom służącym w wojsku ziemię, inni próbowali zbierać składki na zakup ziemi dla chłopów. Sporadycznie tylko padały w publicystyce głosy, że prawdziwie skuteczna reforma uwłaszczeniowa powinna objąć ogół chłopstwa. 47. Powstanie poza Królestwem B rak społecznego programu odbił się na losach powstania w prowincjach na wschód od Bugu. Lewica polska słusznie domagała się przerzucenia walki na Litwę i Ukrainę, wiedząc, że tylko tam zadać można cios caratowi. Żywioł polski tamtych ziem stanowiła głównie szlachta; o pozyskaniu chłopów litewskich, białoruskich i ukraińskich nie było co myśleć bez postawienia programu społecznego. Na Litwie powstanie zaczęło się spontanicznie w końcu marca, wbrew woli ziemiańskiego kierownictwa, a właśnie pod hasłem uwłaszczenia. Był to ruch Europa wobec powstania 109 chłopski i drobnoszlachecki, gdzieniegdzie antyfeudalny. Partyzanci stopniowo opanowywali teren, ustanawiali władze miejscowe, brali rekruta, ogłaszali zniesienie poddaństwa, przecinali komunikację wojsk carskich. W ciągu 4 miesięcy powstanie litewskie krępowało swobodę ruchów armii Dybicza na głównym teatrze wojny. Dopiero w maju dotarły na Litwę dwie kolumny polskich wojsk regularnych pod wodzą Giełguda i Chłapowskiego. Nie powiodła się im jednak nieudolnie podjęta próba opanowania Wilna. Już w lipcu siły polskie zostały zmuszone w odwrocie do przejścia granicy pruskiej i złożenia broni. Tylko niewielka grupka kawaleryjska gen. Dembińskiego zdołała przedrzeć się z powrotem do Królestwa. Szczuplejsze jeszcze rozmiary przybrała partyzantka na Białorusi i Ukrainie, poparta wyłącznie przez średnią i drobną szlachtę. Na Wołyń usiłował przedostać się w kwietniu gen. Dwernicki z kilku tysiącami wojska, ale mimo efektownego sukcesu pod Boremlem musiał wkrótce przekroczyć granicę austriacką. Poza obrębem powstania znalazły się dwa pozostałe zabory. Rząd Narodowy wypierał się zamiarów atakowania Prus czy też Austrii, nie chcąc mnożyć sobie przeciwników. Za to z Galicji, równie jak z Poznańskiego, płynęły do Królestwa tysiące ochotników ze wszelkich stanów. Dostarczano stamtąd również broń, sprzęt wojenny, środki lekarskie i składki pieniężne. Powstanie rozbudziło nastroje patriotyczne nie tylko w Poznańskiem i Galicji, ale i na Pomorzu Gdańskim, a ożywiło też poczucie narodowe Ślązaków i Mazurów. W Krakowie pod wrażeniem Nocy Listopadowej demonstracja kierowana przez studentów obaliła znienawidzone rządy prezesa Senatu, Wodzickiego ( 35). w l 48.Europa wobec powstania lopom ni dla Powstanie listopadowe zrodziło się na fali dążeń rewolucyjnych,które objęły Ieczna większą część Europy.We Francji,Belgii,Niemczech i Włoszech wiedziano,że Polacy stawiając czoło caratowi udaremnili zbrojną interwencję rosyjską,a tym samym wzmocnili szanse ruchów wyzwoleńczych na Zachodzie.Wszędzie też rewolucyjne elementy odnosiły się z sympatią do Polaków i entuzjazmowały ich zwycięstwami. Lewica francuska atakowała rząd za jego obojętność dla Polski,burzliwe demonstracje podjęte z tego powodu wstrząsały parokrotnie ulicami Paryża.Wielu Francuzów .ch na i Niemców przybyło na ochotnika bić się w polskich szeregach. .lki na Na Węgrów,Czechów,Słowaków powstanie listopadowe oddziałało pobudzająco, polski jako wzór czynnej obrony narodowości.I z tych krajów docierały do Polski składki, skich, ochotnicy.Przykład Polaków przyspieszył w tych krajach krystalizację nowych, nego. bardziej aktywnych i świadomych ugrupowań i obozów politycznych. woli W samej Rosji rok 1831 przyniósł falę rozruchów o charakterze społecznym. ruch Gdzieniegdzie odżywały też kółka spiskowe,stłumione po powstaniu dekabrystów. 110 Powstanie listopadowe Młodzież studencka w Moskwie i Petersburgu powszechnie syrnpatyzowała z Pola- kami. Jedno z kółek studenckich w Moskwie snuło mało realne plany podjęcia rewolucji w porozumieniu z Polakami, ale rychło uległo rozbiciu, jak się zdaje na skutek prowokacji. Powszechność propolskich nastrojów w postępowych kołach Europy świadczyła wymownie o znaczeniu sprawy polskiej w ówczesnym między- narodowym ruchu rewolucyjnym. Zgoła inaczej na Noc Listopadową zareagowały gabinety. Dl i rządów Francji i Anglii wybuch ten był zjawiskiem dogodnym, gdyż pozwalał im regulować sprawy zachodniej Europy bez oglądania się na Rosję carską. W ten sposcib dzięki powstaniu polskiemu urządzone zostało neutralne państwo belgijskie. Mocarstwa zachodnie ani myślały jednak udzielić Polakom pomocy. Jeśli rz td króla Ludwika Filipa dał parokrotnie wyraz swemu "współczuciu" dla Polski, to czynił to wyłącznie przez wzgląd na opinię publiczną. Dyplomacją powstania listopadowego kierował jako prezes rządu Czartoryski. Rozsyłani przezeń do wszystkich stolic agenci podkreślali legalny, kunserwatywny charakter powstania i ubiegali się o interwencję lub mediację w sprawie polskiej. Spotkali się jednak w Paryżu i Londynie z obojętnością gabinetów. Rząd priiski. formalnie neutralny, wspierał aktywnie Rosję, koncentrując dużo wojska na ranicy. nie przepuszczając do Polski broni i ochotników. Austria zajęła postawę bardziej dwuznaczną. Życząc sobie upadku powstania, nie zwalczała go jednak otwarcie. Wojsko miała zajęte tłumieniem rewolucji włoskiej, dlatego obawiając się o los G ilicji unikała prowokowania Polaków. Czartoryski łudził się, że oFiarowiij c koronę polską któremuś z Habsburgów pozyska sobie pomoc austriacką. Zabie =i jego w Wiedniu pozostały bez rezultatu, a w miarę jak powstanie chyliło się ku upadkowi. zaostrzał się też stosunek doń Austriaków. Z kół lewicowych wysuw ano pomysły przerzucenia powstania na Galicję, lecz rząd warszawski odrzucał je StanOWCzO. Rząd wyprawił także osobnego posła do papieża. Grzegorz XVI ( 1830-1846) czuł się jednak zagrożony przez rewolucję we własnym Państwie Kościelnym i dlatego o l dał się na protekcję Austrii i Rosji. Papież traktował ruch polski jako nielegalny i rewolucyjny, zakazał też polskim biskupom brania w nim udziału. Przyjął wprawdzie na audiencji polskiego wysłannika, ale odmówił mu wszelkiego poparcia. Z publicz- nym potępieniem powstania listopadowego wystąpił papież już po jego upadku l 5 l ). 49.15 sierpnia o bitwie pod Ostrołęką powstanie weszło w okres kryzysu. Nadzieja na Pzwycięstwo oddalała się, za to mnożyły się trudności wewnętrzne. Wojna wyczerpała rezerwy skarbowe, a klasy posiadające nie kwapiły się do nowych otiar. 15 sierpnia 111 Rząd rozbudowywał wytwórnie broni i amunicji, w ogóle jednak w przemyśle nastąpiła stagnacja. Warszawska biedota rozgoryczona była drożyzną i bezrobociem. W okręgu łódzkim tkacze narodowości niemieckiej występowali otwarcie przeciw powstaniu. Z różnych więc stron narastało niezadowolenie ze sposobu prowadzenia wojny. W tej sytuacji podniosły głowę sfery reakcyjne, skupione wokół naczelnego wodza i zmierzające do kapitulacji. Skrzynecki nadal z całym rozmysłem utrzymywał armię w bierności, dla pozoru tylko wyprawiając niewielkie zgrupowania przeciwko tej czy innej kolumnie rosyjskiej. Stronnicy jego w sejmie postawili wniosek o reformę rządu, w praktyce o ustanowienie dyktatury, która by zgniotła opozycję lewicową i rozwiązała sobie ręce do układów z nieprzyjacielem. Lewica podjęła wyzwanie i rozpętała w prasie, w klubie, na warszawskiej ulicy gwałtowną agitację przeciw naczelnemu wodzowi i przeciw "kanapowej koterii", jak nazywano grupę Czartoryskiego. Że zaś i "kaliszanie" zaniepokoili się zapowiadaną dyktaturą, projekt reformy rządu został odrzucony w sejmie - co prawda tylko 7 głosami większości. Wykorzystując swój sukces lewica domagała się teraz zmiany charakteru wojny. Hasłem stało się "pospolite ruszenie", tzn. powołanie pod broń mas ludowych. Odnośny wniosek Szanieckiego w sejmie stawiał za warunek, że "włościanie pozyskają własność gruntową bez naruszenia własności prywatnej". Ziemiańska większość odniosła się niechętnie do tego projektu. Licząc się z żądaniami opinii uchwalono pospolite ruszenie, ale w formie ograniczonej, z tym że chłopi wzięci pod broń znajdą się pod dowództwem szlachty i surowym rygorem wojskowym. Odtrącono też myśl o jakichkolwiek obietnicach zelżenia powinności chłopów czy też nadania im własności ziemi. Tak zaprojektowane pospolite ruszenie osiągnęło skutek przeciwny od zamierzonego. Odrywało ono chłopa od roli w czasie żniw, niczego mu w zamian nie dając. Wieś dawała rekruta niechętnie, chłopi mówili otwarcie: "Przeczytajcie nam, że pańskiego nie będziemy robić, to pójdziemy wszyscy - i młodzi, i starzy". Szlachta także sabotowała tę chłopską formację, dowództwo zaś nie umiało się nią posługiwać. Pospolite ruszenie, spaczone w wykonaniu, pod względem wojskowym nie zdało egzaminu. Długa bezczynność armii zaczęła wreszcie przynosić fatalne owoce. W końcu czerwca zmarłego na cholerę Dybicza zastąpił w armii carskiej nowy wódz naczelny, Paskiewicz. Poprowadził on swe główne siły przez województwo płockie w dół Wisły, którą przekroczył w pobliżu granicy pruskiej. Nieprzyjaciel zagrażał teraz Warszawie od zachodu, ze strony nie osłanianej już szeroką linią rzeki. Skrzynecki nie zrobił nic, by przeszkodzić armii carskiej w tym ryzykownym marszu. Najszerszej opinii publicznej otworzyły się wreszcie oczy. W Warszawie wrzało. Już 29 czerwca tłum ludu wystąpił pod zamkiem domagając się kary na zdrajców 112 Powstanie listopadowe i z trudem tylko dał się ułagodzić. W Towarzystwie Patriotycznym dzień w dzień padały żądania dymisji rządu i wodza. Łączyli się z lewicą liczni w Warszawie młodzi oficerowie "nadliczbowi", jak również uchodźcy z "ziem zabranych '. Dopiero gdy Paskiewicz wkroczył już do Łowicza, sejm zdecydował się złożyć Skrzyneckiego z dowództwa. Tymczasowym następcą jego został gen. Dembiński, dobry żołnierz i nie kapitulant, ale konserwatysta, który nie myślał ulegać naciskom "ulicy". Pierwszym swym rozkazem cofnął wojsko ku Warszawie, głównie z myślą o poskromieniu "zbuntowanej" stolicy. W ten sposób doszło do wybuchu. 15 sierpnia w Towarzystwie Patriotycznym Polskim dyskutowano burzliwie nad sytuacją. Utworzył się pochód uliczny, członkowie Towarzystwa na czele tłumu szli pod siedzibę rządu, by domagać się stanowczych środków dla ratowania sprawy. Rząd przyjął delegację Towarzystwa z Czyńskim i Pułaskim i uczynił jej ogólnikowe obietnice. Tutaj zawiedli przywódcy ulicy (Kozłowski i Żukowski niedawno zmarli, Krępowiecki był ciężko chory). Nikt nie zdecydował się na zamach stanu, na sięgnięcie po władzę. Przeciwnie, Czyński i Pułaski wzywali lud do spokoju i rozejścia się. Rozbudzone namiętności chciały się jednak wyładować. Tłum pociągnął pod zamek i włamał się do pomieszczenia, w którym trzymano pod strażą kilku generałów oskarżonych o zdradę. Dokonano nad nimi samosądu, choć wina ich nie była ostatecznie dowiedziona. W ciągu następnej nocy wyciągnięto z więzień i powieszono na latarniach kilkunastu szpiegów Konstantego i Nowosilcowa, którym rząd do tej pory nie zdążył WytocZyć procesu. Był to żywiołowy akt zemsty ludowej. Towarzystwo Patriotyczne nie umiało nim pokierować. Jeszcze nazajutrz dyskutowano, co robić dalej. Mochnacki opowiadał się za dyktaturą, Czyński za dyrektoriatem z 5 osób. Zebranie rozpierzchło się na wieść, że wojsko wkracza do miasta. Kontrrewolucja brała górę nad "ulicą". Wstrząs 15 sierpnia zmobilizował wszystkich przeciwników rewolucji. Koalicyjny rząd podał się do dymisji. "Kaliszanie" nie zdecydowali się przejąć go w swoje ręce, odmówił też naczelnego dowództwa związany z nimi Prądzyński. Partia kaliska przechylała się obecnie ku prawicy. W sejmie wyłoniła się kandydatura nowego człowieka, gen. Krukowieckiego. Był to polityk ambitny i zręczny, który dawno już dążył do władzy, pozując na patriotę i męża "silnej ręki", frondując ostentacyjnie przeciw Skrzyneckiemu. Tą drogą pozyskał sobie i część opozycji, m.in. Mochnac- kiego. Teraz dał do zrozumienia prawicy, że uspokoi stolicę i nie będzie przedłużał walki. Mianowano go prezesem rządu, wyposażając go w najszersze pełnomocnictwa. W praktyce była to dyktatura. Krukowiecki rozwiązał Towarzystwo Patriotyczne, aresztował wielu jego członków, kazał rozstrzelać 4 uczestników wieszań ulicznych. W przededniu szturmu nowa władza zajmowała się głównie rozbrajaniem ludności cywilnej. Upadek i ocena powstania 113 50. Upadek i ocena powstania rmia Paskiewicza zbliżała się do zachodnich rogatek Warszawy. W tej właśnie ; Achwili Krukowiecki skierował silny 20-tysięczny korpus pod gen. Ramorino w odwrotnym kierunku, na wschód, przeciw odosobnionemu korpusowi Rozena. Celem tej wyprawy - jak się zdaje - miało być odniesienie jakichś efektownych, a mało istotnych sukcesów, które by pozwoliły targować się z Paskiewiczem o "honorową" kapitulację. Przy okazji pozbywano się z Warszawy Czartoryskiego i innych osób "skompromitowanych", które przyłączyły się do ekspedycji. Ramorino zapędził się aż pod Brześć, sukcesów namacalnych nie osiągnął, przynaglany zaś do powrotu nie zdążył już na ratunek Warszawie. Broniło jej tylko 34-40 tys. wojska wobec 77 tys. nieprzyjaciół. 6 września Paskiewicz nakazał szturm na najsilniejszy punkt przedmieścia Woli. Broniąc jej po bohatersku padł generał-inwalida, Józef Sowiński. Krukowiecki podjął rokowania, proponował sejmowi rozwiązanie się i zakończenie wojny. Sejm pod wpływem "kaliszan" odrzucił to żądanie i odebrał Krukowieckiemu władzę. Bitwa rozgorzała na nowo, ale dowództwo polskie było ! głównie zaprzątnięte myślą, by do udziału w niej nie dopuścić ludności cywilnej. Nieprzyjaciel docierał już do trzeciej linii fortyfikacji. Nowa rada wojenna zdecydowała się na oddanie miasta; wojsko przeszło na prawy brzeg Wisły i cofnęło się do Modlina. Siły polskie po upadku Warszawy liczyły jeszcze w Płockiem, Lubelskiem i Kieleckiem ok. 60 tys. ludzi, dwukrotnie więcej niż w chwili wybuchu powstania. il Jednakże generalicja nie chciała się dalej bić. Ramorino pospiesznie wycofał się do ! Galicji. W Modlinie rada wojenna narzuciła sejmowi na wodza gen. Macieja i Rybińskiego, który wznowił rokowania z Paskiewiczem. Sejm obradował zrazu w Zakroczymiu, później w Płocku, protestował przeciw kapitulacji, ale nie mógł już narzucić swej woli dowództwu. Osiągnął tylko to jedno, że nie dopuścił do formalnej kapitulacji. Korpus Rybińskiego przekroczył granicę pruską pod Brodnicą w niespełna miesiąc po oddaniu Warszawy. Wraz z nim opuszczali kraj członkowie rządu, sejmu i liczni politycy. Powstanie kończyło się klęską, ale jego przywódcy nie składali broni przed wrogiem. Odchodząc na obczyznę dawali świadectwo, że , nie rezygnują z podjętego celu. Powstanie listopadowe trwało przeszło 10 miesięcy i stawiało czoło największej I potędze militarnej Europy. Naród polski uzbroił ok. 140 tys. ludzi, toczył walkę jak j równy z równym i przejściowo odnosił sukcesy. Carat przeciwko Polsce wytężyć musiał wszystkie siły i dłuższy czas nie był pewien zwycięstwa. O klęsce powstania w większej mierze niż nierówność sił i środków przesądziło jego kierownictwo. Od początku do końca znajdowało się ono w ręku ludzi, którzy powstania nie chcieli, w jego powodzenie nie wierzyli i szukali tylko sposobu jego I zakończenia. Powstanie zaczęli szlacheccy rewolucjoniści, zaczęli je w obronie 114 Powstanie listopadowe zagrożonej konstytucji, w nadziei wywalczenia pełnej niepodległości. Podchorążowie i belwederczycy, najściślej związani ze szlachtą, nie wyobrażali sobie jednak sprawy narodowej bez szlacheckiego kierownictwa i sami oddali władzę w ręce przeciw- ników. Ogół ziemiański dał się wciągnąć do ruchu pod naciskiem nastrojów patriotycznych; reprezentujący ten ogół ministrowie i generałowie działali na szkodę powstania. Szlachecka opozycja okazała się bezsilna wobec wielkoziemiańskiego kierownictwa. Dla szlacheckich rewolucjonistów powstanie listopadowe stało się wielką lekcją polityczną. W walce z kontrrewolucją - z Chłopickim, Skrzyneckim, Krukowieckim - lewica dochodziła do zrozumienia polityki klas posiadających i do wypracowania własnego programu. Działo się to nie bez oporów, wahań i błędów taktycznych, których dopuszczali się tak wybitni rewolucjoniści, jak Lelewel czy Mochnacki. Wśród tych antagonizmów, na lewicy Towarzystwa Patriotycznego rodziła się nowa ideologia, która wyda owoce w następnym dziesięcioleciu. Rząd i sejm nie chciały, lewicowa opozycja nie umiała postawić należycie sprawy chłopskiej. Pówstanie nic chłopom nie dało - i jeśli chłop-żołnierz bił się za Polskę ofiarnie i świadomie, to masy chłopskie pozostały obojętne. Czynną, patriotyczną rolę odegrał lud warszawski, ratując byt powstania w samej Nocy Listopadowej, służąc poparciem opozycji lewicowej, rwąc się do walki aż do ostatniej chwili. Dl i świadomej części narodu we wszystkich trzech zaborach powstanie listopadowe stało się ogromnym przeżyciem, potęgującym uczucia patriotyczne, co wyraziła najpełniej ówczesna poezja. Fryderyk Engels, porównując w kilkanaście lat później dwa powstania polskie: z 1830 i 1846 r., nazwał pierwsze z nich "rewolucją konserwatywną". To paradoksalne zestawienie dobrze oddaje dwoisty charakter listopadowego ruchu. Konserwatywne czy wręcz kontrrewolucyjne kierownictwo nie zatarło rewolucyjnego charakteru samej walki Polaków z caratem. Ujawnia to najlepiej rola, jaką odegrało powstanie w skali międzynarodowej. Polska, zagradzając drogę interwencji zbrojnej caratu, wzmacniała szanse ruchów rewolucyjnych i narodowowyzwoleńczych na Zachodzie. Dawała przykład solidarności międzynarodowej ludów stawiających czoło uciskowi. Walki z caratem lewica powstańcza ani na chwilę nie utożsamiała z walką przeciw narodowi rosyjskiemu. Wręcz przeciwnie, oddając cześć pamięci dekabrystów patrioci polscy dawali wyraz nadziei, że w rosyjskim narodzie odnajdą sprzymierzeń- ców przeciw wspólnemu ciemiężcy. Z inicjatywy Lelewela, na początku wojny wkraczające oddziały rosyjskie witano chorągiewkami z napisem: "Za naszą i waszą wolność". Ta dewiza, afirmująca międzynarodowe znaczenie sprawy polskiej, została też podjęta przez emigrację polistopadową. 1 3 l A Y L tt ' 1 1 L i k ;a i` e & P k ,s r ; a I , f o: rw " \ a . rů 1 a f - e d I 9: c." . Kyyzys stroj fe dalnego. Wiosna L dózu i pozustanie styczniozue (I 832-1864) Rozdział VII Represje popowstaniowe 117 Rozdział VIII Gospodarka w Królestwie 121 Rozdziat IX Początki pracy organicznej 130 Rozdziat X Wielka Emigracja 135 Rozdział XI Nurt rewolucyjny w kraju 149 Rozdział XII Rok 1846 162 Rozdział XIII wiosna Ludów 173 Rozdział XIV Kultura doby romantyzmu 205 Rozdział XV Powstanie styczniowe 218 Represje w zaborze rosyjskim 117 Rozdział VII Represje popowstaniowe 51. Sytuacja międzynarodowa lęska 1831 r. pociągnęła za sobą pogorszenie sytuacji politycznej we wszystkich Ktrzech zaborach. Rosja mikołajowska odzyskała swój wpływ na środkową Europę, Prusy zaś i Austria, czując się zagrożone dążeniami wolnościowymi w Niemczech, we Włoszech i w samej monarchii habsburskiej, oglądały się na pomoc caratu. W 1883 r. Rosja i Austria podpisały w Munchengratz (dziś Mnichovo Hradiśte w Czechach) układ o wspólnym zwalczaniu ruchów rewolucyjnych, do którego też przyłączyły się Prusy. Układ ten m.in. przewidywał wymianę informacji policyjnych o knowaniach powstańczych oraz wydawanie sobie wzajemne zbiegów politycznych. Ścisła współpraca trzech państw zaborczych udaremniać miała przez dłuższy czas polską działalność niepodległościową. Dwa mocarstwa zachodnie, tj. Francja i Anglia, nie próbowały przeciwstawiać się blokowi trzech "dworów północy"; zabezpieczając swoje interesy na Półwyspie Pirenejskim, w Niderlandach i na Bliskim Wschodzie, nie mieszały się do spraw środkowej Europy. W walce z polskim ruchem narodowym rządy zaborcze uzyskały też poparcie papiestwa. Dążenia wolnościowe Włochów zagrażały władzy świeckiej papieża w Państwie Kościelnym, rewolucjoniści zaś wszystkich krajów nie ukrywali swej niechęci do Kościoła katolickiego. Papież Grzegorz XVI potrzebował w samych Włoszech poparcia Austrii i Rosji, w polskich powstańcach zaś upatrywał buntow- ników przeciw prawowitej władzy. W 1832 r., na żądanie z Petersburga i Wiednia, potępił w encyklice Cum primum powstanie listopadowe. Opierając się na tym orzeczeniu rządy zaborcze odwoływały się do pomocy kleru, zwłaszcza wyższego, w zwalczaniu polskich dążeń wyzwoleńczych. W kołach patriotycznych budziło to z kolei niechęć do Kościoła i prowadziło do emancypowania się spod jego wpływów. 52. Represje w zaborze rosyjskim wycięski car Mikołaj uznał, że bunt Polaków zwalnia go z zobowiązań Zzaciągniętych wobec nich przez jego poprzednika. Uznał też za niebyłą konstytucję z 1815 r., likwidując sejm i armię polską. Licząc się formalnie z postanowieniami kongresu wiedeńskiego nadał w zamian Królestwu w 1832 r. tzw. Statut Organiczny, który pozostawiał mu odrębność administracyjną, mówił ogól- nikowo o utrzymaniu swobód obywatelskich, a nawet zapewniał utworzenie jakiejś 118 Represje popowstaniowe reprezentacji pod nazwą Stanów Prowincjonalnych. Wkrótce jednak car, przeko- nawszy się, że Europa nie kwestionuje jego rządów w Polsce, przestał się liczyć z własnymi obietnicami. Statut Organiczny pozostał martwą literą. Zemsta carska dosięgła bezpośrednio wojsko polskie i przywódców powstania. Kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy polskich wcielono do armii carskiej i wyprawionc na Kaukaz lub Syberię. Osobny trybunał skazał za "zdradę stanu" na więzienie i ciężkie roboty paruset wybitniejszych przywódców, którzy na szczęście w większości schronili się na emigracji. Skazańcom politycznym, jak również emigrantom, skonfiskowano majątki. Zamknięto Uniwersytet Warszawski i Towarzystwo Przyja- ciół Nauk, a wiele cennych zbiorów wywieziono z Warszawy do Pctersburga jako "łup wojenny". Gdy w 1833 r. odnowiła się w Polsce działalność niepodległościowa, zaprowadzono w Królestwie stan wojenny. Tym samym administracja cywilna została podporządkowana lokalnym naczelnikom wojennym, tj. carskiemu dowiidz- twu, a polityczne przestępstwa oddano w kompetencję wojskowych trybunałiiw. Stan ten utrzymał się przez ćwierć wieku. Ponadto Królestwo zostało obciążone obowiązkiem dostarczania rekruta, które o wyciągano z Polski w sposób szczególnie bezwzględny. Służba w armii c irskie,j trwała 25 lat; odbywana głównie na Kaukazie i w stcpach kazaskich, przy bezlitosnej dyscyplinie i pod rządami pałki, zabierała systematycznic z kraju najtęższy element ludzki - ok. 200 tys. młodzieży w ci tgu lat ?0. W Warszawic car kazał wystawić Cytadelę, ostrzegając publicznie przcdstawicieli Illlasta, że zburzy je ogniem działowym w razic ponownego "buntu". W X Pawilonie Cytadeli urządzono polityczne więzienie, tutaj urzędowała Stała Komisj z Śledcza, rozpatruj c sprawy polityczne, tu sąd wojenny skazy- wał patriotów na śmierć lub zesłanie. Zdobywca Warszawy, hr. Paskiewicz- -Erywański, został powołany na namiest- nika Królestwa z tytułem księcia war- szawskiego. Pełnić miał ten urząd lat ?5, aż do śmierci. Formalnie utrzymano Radę Administracyjną, ale przewagę uzyskał w niej element rosyjski, sama zaś Rada zeszła do roli organu wykonawczego na- rniestnika. Liczbę komisji rz dowych zre- dukowano do trzech: sprawiedliwości, spraw wewnętrznych i duchownych oraz przychodów i skarbu. Przewodniczącym dotąd w komisjach ministriim zmieniono . ~ tytuły na dyrektorów głównych. Iwan Paskiewicz, namiestnik Królestwa Polskiego w latach Wszystko to były kroki wstępne, prowa- 1831-1855. Litogr. T. Falcke'a wg obrazu F. Kriigera Represje w zaborze rosyjskim 119 dzące do zlikwidowania odrębności Królestwa. W 1839 r. wyłączono sprawy szkolne spod kompetencji Rady Administracyjnej, tworząc warszawski okręg naukowy - podległy Ministerstwu Oświaty w Petersburgu. W dwa lata później uczyniono to samo z sądownictwem Królestwa, likwidując przy sposobności Radę Stanu. Województwa przemianowano na gubemie. W latach czterdziestych zaprowadzono rosyjski system monetamy (ruble i kopiejki: I kop. = 2 gr; I złp. = 30 gr=15 kop.; 1 rubel =100 kop. = 6 złp. 20 gr) oraz rosyjski kodeks kamy. Skarb Królestwa został obciążony wysoką kontrybucją, obowiązkiem finansowania armii okupacyjnej oraz budowy twierdz (Modlin, czyli "Nowogieorgiewsk", Dęblin, czyli "Iwangorod"). Twierdze te wraz z umocnieniami Warszawy i Brześcia miały osłaniać zachodnią granicę Rosji; zarazem jednak utrzymywały w posłuchu naród polski. System paskiewiczowski nie stawiał sobie za cel natychmiastowej rusyfikacji Królestwa i tylko w szkole średniej zaprowadził, jako osobny przedmiot, naukę rosyjskiego. Za to na Litwie, Białorusi i Ukrainie carat podjął ostrzejsze kroki przeciw elementowi polskiemu. Konfiskaty objęły ok. 3 tys. majątków uczestników powstania. Szlachcie zaściankowej kwestionowano jej przywileje i pociągano ją do służby wojskowej; ok. 50 tys. rodzin drobnoszlacheckich przesiedlono w głąb Rosji. Zamknięto Uniwersytet Wileński i liceum w Krzemieńcu, otwierając w zamian czysto rosyjski uniwersytet w Kijowie. Zamknięto większą część klasztorów katolickich, przekazując ich gmachy duchowieństwu prawosławnemu. W 1839 r. nakłoniono metropolitę unickiego Józefa Siemaszkę do przejścia na prawosławie wraz z ogółem wiemych. W ten sposób zlikwidowano powiązany z Rzymem Kościół unicki w zachodnich guberniach Cesarstwa. Rząd carski na ziemiach polskich wcielał w życie ten sam system bezdusznej reakcji i żandarmskiego terroru, który stosował w Rosji. Podtrzymywanie niewoli chłopskiej i przywilejów stanowych, krępowanie swobodnej myśli, izolowanie kraju od reszty świata - tendencje te gnębiące carską Rosję znajdowały odbicie i w Królestwie. Rząd carski starał się wzmocnić i tutaj pozycję stanu szlacheckiego, przyznając mu niektóre przywileje, w szczególności zwolnienie od służby wojskowej. Powołane w każdej guberni deputacje szlacheckie miały legitymować, tj. sprawdzać, po- chodzenie osób przyznających się do tego stanu. Właścicielom ziemskim pozo- stawiono władzę wójtowską, a wraz z nią obowiązek ściągania ze wsi podatków i rekruta. Tą drogą dziedzic mógł wywierać nacisk na wieś, a także oddawać w rekruty niepożądane dla siebie jednostki. W szkolnictwie rząd ograniczał dostęp do oświaty młodzieży mieszczańskiej i chłopskiej, podwyższając opłaty szkolne, zmniejszając liczbę uczniów w gimnazjach ogólnokształcących, zamykając nawet okresowo wyższe klasy w szkołach średnich ( 107). Rząd nie ufał oświacie, zwłaszcza typu humanistycznego, a w większych skupiskach młodzieży dostrzegał nie bez racji ogniska nieprawomyślności. Starając się wprzęgnąć i Kościół w służbę swych interesów, rząd szedł mu na rękę 120 Represje popowstaniowe w sprawie ustawodawstwa małżeńskiego, rezygnując ostatecznie z ingerencji w sprawach ślubów i rozwodów. Zarazem jednak Kościołowi prawosławnemu przyznał prawa panującego wyznania, nakazując m.in. wychowywanie w prawosławiu wszystkich dzieci małżeństw mieszanych. Godności biskupie starał się zapewnić oddanym sobie kreaturom lub też całymi latami zostawiał nieobsadzone diecezje, co wkrótce spotkać się miało z protestami ze strony Rzymu. Uciskając wszystkie bez wyjątku warstwy społeczeństwa, tłumiąc ogniska kultury i przejawy samodzielnego życia rząd carski wspierał zarazcm władzę pana nad chłopem i umożliwiał też rosnącej w siły burżuazji nowe formy kapitalistycznego wyzysku. Tym samym w ujarzmionym społeczeństwie liczyć niógł przynaj nniej n i bierne poparcie ze strony klas posiadających. 53. W Galicji i w Poznańskiem urs antypolski w zaborze rosyjskim był skwapliwie naśladowany w dwu K pozostałych dzielnicach. Rząd austriacki przed I 8;0 r. kokietował galicyjską szlachtę. Obecnie kurs się zmienił: w Galicji zaczęło się tropienie spiskoWcliW, rewizje po dworach, aresztowania. Całymi latami trzymano pod kluczem setki ludzi, dziesiątki skazywano na długoletnie więzienie w twierdzach: Spielbergu i Kufsteinie. Biurokracja urządzała obławy na patriotycznych emisariuszy, posługując się w tym celu chłopami; w związku z tym niektórzy urzędnicy obiecywali chłopo ń poparcic w ich zatargach z dziedzicami i zapewniali, że cesarz w Wiedniu poważnie myśli o ich losie. Propaganda ta nie miała zresztą pokrycia, na co dzień bowiem austriacki zaborca wspierał po dawnemu władzę dominialną przeciw chłopom. W Poznańskiem jeszcze wyraźniej rząd pruski zrezygnował z pozorów liberalnej polityki. Namiestnik ks. Radziwiłł został usunięty ze stanowiska. Naczelnym prezesem prowincji został Edward Flottwell, który postawił sobie za cel wzmocnienie elementu niemieckiego. Przyspieszył więc realizację reformy uwłaszczeniowej popierając usamodzielnienie chłopstwa i rozwój kapitalistycznego folwarku. Wy- znaczono milion talarów na wykupywanie folwarków z rąk polskich. Zwiększano kadry niemieckiej biurokracji, ułatwiano osiedlanie się niemieckich kupców i kolonistów, ściągano do robót publicznych niemieckich robotników. Co ważniejsze, odebrano posiadającej szlachcie wpływ na obiór landratów. Wójtowską władzę nad gminą powierzono komisarzom obwodowym - urzędnikom mianowanym i opłaca- nym przez rząd. Zlikwidowano też ogół klasztorów, a dobra ich przekazano na rzecz funduszu szkolnego. W szkolnictwie i administracji ograniczono szczupły i dotąd zasięg języka polskiego. Flottwell starał się popierać rozwój gospodarczy prowincji, licząc, że znajdzie poparcie w niemieckiej burżuazji i w uwłaszczonym chłopstwie przeciw ruchom rewolucyjnym i polskim aspiracjom narodowym. Dysproporcje międzydzielnicowe 121 54. W Wolnym Mieście Krakowie owy system represji odbił się też na losach Wolnego Miasta Krakowa. W toku Ndziałań przeciwko powstańcom Kraków został zajęty przez Rosjan, którzy wycofali się stąd niechętnie, na skutek austriackich protestów. Narodowy charakter miasta i okręgu pozostał jednak solą w oku dla wszystkich trzech rozbiorców - tym bardziej że schroniło się tu wielu powstańców z 1831 r. i że koncentrowały się tu różne roboty spiskowe. W l833 r. przeprowadzono więc nową rewizję konstytucji Wolnego Miasta, ograniczając zwłaszcza prawa Zgromadzenia Reprezentantów i modyfikując skład Senatu. Nad obu tymi ciałami postawiono jako zwierzchni organ Konferencję Rezydentów trzech "opiekuńczych" mocarstw. Wszystko to przygotować miało ostateczną likwidację krakowskiej państwowości. Tajny układ rosyjsko-austńacki z 1833 r. przewidywał okupację Wolnego Miasta i wcielenie go do Austńi w wypadku jakichkolwiek politycznych zamieszek. Wkrótce znalazł się pretekst, gdy grupa polskich spiskowców pozbawiła życia pod Krakowem niejakiego Behrensa, agenta carskie,j policji. W 1836 r. wojska trzech mocarstw okupowały miasto; zaczęły się prześladowania policyjne i usuwanie wszystkich obcopoddanych. Jeśli nie doszło jeszcze wtedy do aneksji Krakowa, to dlatego że ze względów gospodarczych, handlowych broniły jego odrębności Prusy. Również Francja i Anglia domagały się przywrócenia stanu rzeczy gwarantowanego na kongresie w Wiedniu. W 1841 r. wojska okupacyjne zostały wycofane z Krakowa. Miejsce ich zajęła zreorganizowana na nowo milicja, złożona z wysłużonych austriackich żołnierzy. Konferencja Rezydentów zawiesiła obieralność sędziów i stała się w praktyce zwierzchnim organem rządzącym. Stanowisko prezesa Senatu objął kanonik Schindler, bezwzględ- nie oddany austńackim interesom. Kraków pozostawał niepodległy już tylko z imienia. Rozdział VIII Gospodarka w Królestwie 55. Dysproporcje międzydzielnicowe ozwój stosunków agrarnych, odmienny w trzech zaborach, pogłębiał nadal Rw latach trzydziestych i czterdziestych różnice między dzielnicami. Zabór pruski miał już za sobą reformę regulacyjną; zakończona na Śląsku i Pomorzu, weszła w życie w Poznańskiem za prezesury Flottwella. W Królestwie właściciele ziemscy na własną rękę podejmowali podobną regulację, z największą ujmą dla chłopa. W Galicji rząd zaborczy powstrzymywał uparcie wszelką regulację. Różnice 122 Gospodarka w Królestwie te m.in. znalazły odbicie w stopie przyrostu ludności, która wznosi się dużo szybciej w dzielnicach "uregulowanych" niż w tych, gdzie trwa jeszcze pańszczyzna. Ludność Pomorza oraz Górnego Śląska podwoiła się w latach l 816-1856; w Poznańskiem wzrosła o 73%, gdy w Królestwie o 36%, a w Galicji tylko o 20%. Liczby te świadczyły o nędzy i zacofaniu wsi w dwu ostatnich dzielnicach: Królestwo dziesiątkowały parokrotnie epidemie cholery i tyfusu, w Galicji klęski elementarne pociągały za sobą głód i wzmożoną śmiertelność. W obu prowincjach trafiały się lata, gdy liczba zgonów przerastała liczbę urodzin. Na Śląsku przyrost ludności znajdował zatrudnienie w szybko rosnącym przemyśle. W Poznańskiem i na Pomorzu, gdzie wielkiego przemysłu nie było, ten sam przyrost powiększał napięcie klasowe, zanim go nie rozładowała emigracja. W Królestwie krzywda chłopska była stałym źródłem fermentu, nie dość silnego jednak, by mógł zagrozić panującemu ustrojowi. W Galicji krańcowa nędza i zacofanie wsi znaleźć miały swe ujście w nagłym, żywiołowym wybuchu chłopskiego gniewu. 56. Rolnictwo i hodowla ostęp sił produkcyjnych w rolnictwie Kongresówki stał się nieco szybszy po Ppowstaniu listopadowym, choć trudno tu jeszcze mówić o zmianach jakoś- ciowych. Wzrastała powierzchnia gruntów ornych (34rlo powierzchni kraju w 18?0, 50olo w 1865 r.). Było to nieco więcej niż w Galicji (46%), mniej niż w Poznańskiem (60%c). Ziemi ornej przybywało głównie na skutek wycinania lasów i meliorowania nieużytków. Podwoiła się w tych samych latach powierzchnia zasiewów, w jakiejś mierze na skutek ustępowania trójpolówki, i kilkakrotnie zwiększył się zbiór kartofli ( 3,2 mln kcircy w 1 R?2, 15 mln w 1843 r. ). Produkcja zbóż zaczęła rosnąć szybciej dopiero od połowy stulecia, w związku ze zwyżką cen zboża i lepszą opłacalnością eksportu, zwłaszcz i pszenicy. Rozszerzano zatem uprawy i brano lepsze grunty pod pszenicę; nie widać za to, by wzr istała wydajność produkcji, która wahała się od 3 do 4,5 ziaren dla żyta, 3,5-5 ziaren dla pszenicy, 27-35 q z ha ziemniakciw. Wzrost wartości eksportu zboża (I nln rubli w 1846, 4,4 mln w 1857 r.) nie zachęcał do przechodzenia na uprawy innego typu. Koniczyna, buraki cukrowe aż do lat sześćdziesiątych nie grały większej roli w produkcji roślinnej Królestwa. Zmiany bardziej uchwytne dostrzegamy na zachodzie kraju, w zasadzie na aruntach folwarcznych. W Kaliskiem, Piotrkowskiem, Konińskiem itd. właściciele ziemscy zaczynali odstępować od trójpolówki i podejmować próby płodozmianu, uwz lęd- niając obok ziemniaków i koniczynę. Chłopi tymczasem. w miarę kurczenia się ich nadziałów, likwidowali także ugór z konieczności, sadząc na trzecim polu ziemniaki. Reformy czynszowe i rugi 123 Zmiany te wymagały odseparowania gruntów dworskich od wiejskich i likwidacji wspólnego wypasu na ugorach. Zasięgu zmian nie można przeceniać; w skali krajowej, przed reformą uwłaszczeniową, ugory obejmowały jeszcze 27% użytków rolnych. W niektórych zachodnich powiatach procent ten był już dużo niższy, rozpoczęta zaś ewolucja pobudzała właścicieli ziemskich do dalszych reform, w szczególności do zastępowania pańszczyzny robotnikiem najemnym. Następowały zmiany i w zakresie hodowli. Sprawniejszy koń zaczynał zastępować wołu przy uprawie roli. Dwie trzecie koni i cztery piąte wołów pozostawało jeszcze w rękach chłopów, odrabiających pańszczyznę sprzężajną. Stopniowo jednak ziemiaństwo zaopatrywało się we własny sprzężaj; w zachodniej części kraju w połowie stulecia 50-70% koni należało już do folwarków. Pogłowie owiec ( 25) wzrosło w latach pięćdziesiątych do 3,8 mln sztuk i były to już przeważnie owce rasowe, cienkowełniste. Hodowla ta pozostawała wyłącznie domeną dworów, hodowla świń - głównie domeną chłopską. Dworom nie opłacała się hodowla bydła: Warszawa importowała bydło rzeźne z Ukrainy, a produkty mleczne z powodu braku kolei żelaznych nie nadawały się do dalszego przewozu. Oborą dworską zawiadywał pośrednik handlowy - pachciarz, któremu nie zależało na podnoszeniu rasy bydła. Toteż krowa dworska w połowie stulecia dawała nie więcej niż 600-700 litrów mleka rocznie. Nieliczne większe majątki dbały o rasę koni, kilku magnatów zaczęło sprowadzać z Anglii ogiery pełnej krwi, czyniła to i rządowa stadnina w Janowie Podlaskim. Nie miało to jednak większego wpływu na hodowlę w skali krajowej. Ogólny niedorozwój hodowli pociągał za sobą w Królestwie: niedostatek nawozu, brak zainteresowania uprawą paszową, trudności w przejściu do płodo- zmianu, a w konsekwencji kurczowe trzymanie się ostatków pańszczyzny. 57. Reformy czynszowe i rugi la całej polskiej wsi kryzys feudalizmu przynosił w początkowym stadium D pogorszenie się warunków bytu. W systemie poddaństwa wieśniak zdany był na łaskę pana, ale ówczesna powolność przemian ekonomicznych zapewniała rolnikom - w skali krajowej - jako taką stabilizację uprawnień i powinności. Obecnie chłop w Królestwie i zaborze pruskim był osobiście wolny, w Galicji zapewnioną miał opiekę państwa. Lecz wolność osobista i ingerencja urzędnicza nie zabezpieczały znacznej większości chłopów przed nurtem raptownych przemian, które niemal z reguły działały na ich niekorzyść. Gospodarz z dziada pradziada schodził na komornika, tracił prawo do pastwiska i lasu, był przymuszai y do coraz to nowych daremszczyzn. Po dawnemu miał do czynienia z pałką ekonoma, stale zaś zagrażała mu całkowita utrata gruntu oraz jeszcze straszliwsza groźba oddania w rekruty. W Królestwie i w Galicji przybyło na wsi karczem, nie przybyło szkół. 124 Gospodarka w Królestwie Chłop siedział w kieszeni u arendarza, chodził w łachmanach. na przednówku kładł do garnka lebiodę, a ziarno siewne brał ze dworu na ciężki odrobek. W latach nieurodzaju nawet ziemniaki rzadko kiedy oglądał na stole. T iki był obraz ogcilny - nie rozjaśniała go lepsza, choć też nie zawsze pewna sytuacja niewielu zamożniejszych kolonistów i czynszowników. Masę ludności wiejskiej mógł wydobyć z nędzy - chłopi o tym dobrze wiedzieli - tylko wolny od powinności, wystarczający do utrzymania rodziny nadział ziemi. Poprawa koniunktury rolnej skłaniała przynajmniej część właścicieli ziemskich do nowego urządzania majątków. Rozszerzali oni obszar folwarku i zaopatrywali go we własny inwentarz. Rugowali tym samym chłopów i redukowali zasięg pańszczyzny sprzężajnej, nie przechodząc jednak w pełni na gospodarkę najemną. Parobkciw wynagradzali głównie ordynarią, tj. naturaliami, oraz przydziałem zagonu pod kartofle. Małorolnych pociągali do pańszczyzny pieszej i narzucali im uciążliwe odrobki w zamian za zapomogę udzieloną na przednówku lub opał z lasu dworskiego. Zamożniejszą część gospodarzy przenosili na czynsz. Wszystkie te prywatne regulacje nie liczyły się ze zdaniem chłopów; opornym można było wszak odebrać grunt albo nawet oddać ich w rekruty. Likwidowano też całe osiedla wiejskie albo przerzucano je na gorsze grunty. Chłopski stan posiadania skurczył się o prawie milion mórg pomiędzy 1807 a 1846 r. Do czynszowania wsi przystąpił na większą skalę rząd. Po powstaniu listopadowym Mikołaj I obdarował kilkudziesięciu generałów i dygnitarzy rosyjskich posiadłościami z dóbr narodowych. Począwszy od 1841 r. chłopów w donacjach tych przenoszono Czworaki folwarczne z pofowy XIX w. (wieś Mączniki w Poznańskiem) Przemysł włókienniczy 125 na czynsz. urządzając im duże, samowystarczalne gospodarstwa. Na tej samej zasadzie czynszowano następnie resztę dóbr narodowych. Akcja ta ciągnęła się parę dziesięcioleci. Polepszyła ona warunki bytu - chociaż bez tytułu własności - niewielkiej tylko części zamożnych gospodarzy. Za przykładem rządu, a po części też pod naciskiem samych chłopów, podejmowali podobne operacje niektórzy właściciele prywatni, zwłaszcza w zachodniej części kraju. Kontynuowano również dawną praktykę kolonizacji, osadzając nowych przybyszów - w dużym procencie Niemców - na pustkach lub karczowiskach. Dziedzic zastrzegał sobie przy tym niewielką ilość robocizny, władzę nad gminą i prawo propinacji; ograniczał także dostęp ludności oczynszowanej do lasów. Reform czynszowych chwytały się najchętniej duże majątki, wypuszczające więk- szość folwarków w dzierżawę. W Ordynacji Zamojskiej, największym latyfundium Królestwa, zaprowadzono tzw. okup pańszczyzny: chłop wpłacał raz na kwartał ekwiwalent pieniężny za należne od niego dniówki pańszczyźniane; jeśli zalegał, to mógł być pociągnięty znów do pracy przymusowej. W ciągu 10 lat przeniesiono na okup prawie wszystkich chłopów ordynackich. Wkrótce jednak okup okazał się wygórowany. Mnożyły się skargi chłopskie i rosły zaległości, mimo że usuwano z gruntu opornych płatników. Eksperyment czynszowy z trudem wchodził w życie w tym zapadłym i słabo upieniężnionym zakątku Królestwa, W sumie rzec można, iż regulacje prywatne, łączące rugi z reformą czynszową, pozostawały w Królestwie zjawiskiem stosunkowo rzadkim, ograniczonym do niektórych rejonów i niektórych typów własności. Za to usuwanie chłopów z gruntu bądź pogarszanie i zmniejszanie nadziałów przybierało szersze rozmiary, grożąc dalszą pauperyzacją wsi. Postępujący kryzys systemu feudalnego pociągał za sobą różnicowanie się społecz- ności wiejskiej. Dawna wieś pańszczyźniana, mimo nierównych obciążeń i różnej wielkości nadziałów, była stosunkowo jednolita. Obecnie wyodrębniały się w niej: z jednej strony, niewielka usamodzielniająca się warstewka czynszowników, z drizgiej - rosnące rzesze małorolnych, zagrożonych proletaryzacją. Różne te grupy wiązał ze sobą nadal wspólny antagonizm wobec dworu. Sprawy własności ziemi, dostępu do lasów, obrony przez wyzyskiem propinacyjnym, nadużyć dominialnej gminy - zbliżały do siebie czynszowników, pańszczyźniaków i wyrobników. 58. Przemysł włókienniczy połowie XIX w. Królestwo liczyło 451 miast i miasteczek z ponad milionem w ludności. Połowa tych osiedli w niczym się nie różniła od wsi. Mieszkańcy ich, utrzymujący się z rolnictwa, płacili czynsz i odrabiali też niewielką pańszczyznę na rzecz właściciela miasta. Liczbę takich pseudomiejskich gospodarstw rolnych 126 Gospodarka w Królestwie oceniano w Królestwie na ok. 60 ty s. Inne miasteczka były iliewielkimi skupiskami rzemieślniczej i kramarskiej, przeważnie żydowskiej biedoty. Kilkanaście miast gubernialnych i powiatowych liczylu po parę lub kilka tysięcy ludności, a jedna tylko Warszawa nosiła charakter wielkomiejski. Nowe ośrodki przemysłu w rejonie Łodzi i Zagłębia Dąbrowskiego miały przed sobą przyszłość, na razie jednak liczba robotników fabrycznych w skali całego kraju nie przekraczała 50 tys., moc zainstalowanych maszyn parowych 2 tys. KM, a roczna wartość produkcji prze nys- łowej -1 I mln rubli. Opinia publiczna, zaabsorbowana kwestią rolną, omal jeszcze nie dostrzegała nowych problemów związanych z rewolucją przemysłową. Tymczasem w przemyśle następowały dość szybkie zmiany. Nazajutrz po powstaniu listopadowym rząd carski uchylił korzystn taryfę celną, która przysługiwała polskiemu eksportowi sukna za czasów Lubeckiego. Sukno to miało odtąd płacić 40 kop. cła od funta wagi, co dla grubszych i tańszych gatunków miało charakter wręcz prohibicyjny. Z dnia na dzień stanęło dwie trzecie warsztatów tkackich przerabiaj - cych wełnę. Około tysiąca tkaczy-sukienników, głównie ze Zgierza i Aleksandrowa, przeniosło się do okręgu białostockiego, by ominąć barierę celną i utrzymać dostęp do rynków Cesarstwa. Przenosili się nie tylko właściciele pojedynczych warsztatciw, ale i całych nianufaktur: Zachert zainstalował się w Supraślu. Moes w Ćhoroszczv. W ten sposób powstał nowy okręg włókienniczy w Białostockiem. Tymczasem wielu tkaczy pozostałych w okręgu łódzkim przestawiało się z przeróbki wełny na surowiec bawełniany. Inni podjęli produkcję cienkiego, wysokogatunkowego sukna, wytrzymującego konkurencję z wyrobarni rosyjskimi. W sumie jednak produkcja wyrobów bawełnianych, tańszych i c bliczc nych wył cznie iia rynek krajowy, zdecydowanie wyprzedziła wełnę. Produkcja ta. skoncentrowana głównie w Łodzi, wzrosła z 2,i do 13,2 mln metrów- w latach I 830- I 844. W połowie lat czterdziestych nastąpił długotrwały kryzys nadprodukcji, poci g ijący za sobą upadek mniejszych warsztatów i odpływ ludności z Łodzi. Zarciwno okres koniunktury, jak i późniejsze ostre przesilenie przyspieszyły w tej gałęzi przemysłu ewolucję stosunków kapitalistycznych. Najpierw nastąpiła mechanizacja przędzalnictwa. W latach 1837-1840 Ludwik Geyer urucho nił w Łodzi dużą tabrykę, złożon z mechanicznej prZędzalnl, CzęSClOWO zmechanizowanych krosien oraz farbiarni i wykańczalni. Zajego przykładem poszło kilku innych fabrykantów. Gdy w 1843 r. Królestwo sprowadzało zza aranicy za 800 tys. rubli przędzy, a za.?00 tys. surowej bawełny, w 1850 sprowadza za 400 tys. rubli bawełny, a tylko za 200 tys. przędzy bawełnianej. Zagraniczne pochodzenie surowca ułatwiło koncentrację zaopatrzenia w ręku kilkunastu kupców, tzw. składnikciw. Szybko uzależnili oni od siebie samodzielnych tkaczy, spychając ich do rzędu chałupników. Urastający tą drogą kapitał handlowy aiigażowali oni z kolei w przentyśle, zakładając własne przędzalnie i wykańczalnie. W połowie XIX w. proletaryzacja rzemiosła tkackiego w Łodzi i okolicy bliska była już ukończenia. Przemysł ciężki 127 Natomiast produkcja płótna utrzymała nadal charakter rzemiosła domowego, uprawianego przez chłopów. Tkactwo wiejskie zaspokajało własne potrzeby wsi, w niewielkim procencie szło też na rynek warszawski. W 1833 r. powstała w pobliżu Warszawy fabryka wyrobów lnianych, własność spółki akcyjnej. Kierownictwo fabryki objął zdolny francuski inżynier i wynalazca, Filip Girard, osadę fabryczną nazwano od jego nazwiska Żyrardowem. Zakład pracował jednak ze stratami i wkrótce został przejęty za długi przez Bank Polski. 59. Przemysł ciężki 1833 r. rząd oddał całość górnictwa i hutnictwa rządowego w administrację Bankowi Polskiemu. Chodziło o dokończenie wcześniejszych inwestycji z czasów Staszica i Lubeckiego oraz o zapewnienie ich opłacalności. Bank Polski z ogromnym rozmachem przystąpił do rozbudowy zaplanowanych obiektów. Nad rzeką Kamienną powstał kombinat żelazny złożony z wielkich pieców, świeżarek i walcowni - całość oparta jeszcze na starej technice (opał drzewny i energia wodna). Natomiast w Dąbrowie Górniczej zbudowano znacznie większy i nowoczesny obiekt z zastosowaniem koksu i gorącego "dmuchu" w wielkich piecach oraz maszyn parowych i pudlingu przy wyrobie stali. Nowy zakład, nazwany Hutą Bankową, składał się z 6 wielkich pieców, odlewni, pudlingarni, walcowni i warsztatów mechanicznych. Był on w owym czasie jednym z najnowocześniejszych w Europie. Kierownictwo Banku Polskiego (Józef Lubowidzki i Henryk Łubieński) uważało te inwestycje za środek nakręcania koniunktury i akumulacji prywatnego kapitału. Budowę fabryk i kopalń powierzono entreprenerom (przedsiębiorcom), którzy zgarniali z tego milionowe zyski. Większość urządzeń dla Huty Bankowej wyrabiał Piotr Steinkeller w niewielkiej manufakturze zbudowanej w Żarkach z kredytów rządowych. Tenże Steinkeller wydzierżawił od Banku całe hutnictwo cynku, podczas gdy inny kapitalista, Maurycy Koniar, wydzierżawił w podobny sposób hutnictwo żelaza. Na obu kontraktach Bank poniósł duże straty. Co więcej, dyrektorowie Banku zakładali na własne nazwisko huty i fabryki biorąc na nie pożyczki z Banku, którym kierowali. Z sum podatkowych, z wyzysku robotników i chłopów pańszczyźnianych bogaciła się wąska koteria dygnitarzy i spekulantów. Po 10 latach Paskiewicz zawrócił z tej drogi. Lubowidzki i Łubieński zostali aresztowani, a ich przedsiębiorstwa zabrane na pokrycie długów. Górnictwo i hutnictwo rządowe przejęto na skarb, dalsze zaś inwestycje wstrzymano. Okazało się wtedy, że polegały one na błędnym założeniu. Nowoczesna technika nie dawała się pogodzić z systemem pracy jeszcze na pół feudalnym, z Korpusem Górniczym 128 Gospodarka w Królestwie i pracą pańszczyźnianą chłopów z dóbr rządowych. Huta Bankowa pr icowała mało wydajnie, a i tak na swoje wyroby nie znajdowała zbytu. Królestwo stało dopiero na progu industrializacji i jeszcze nie potrzebowało tak kolosalnego zakładu. W ciągu lat 20 był on też w małym tylko procencie wykorzystywany. Trzeba zresztą pamiętać, że górnictwo i hutnictwo rządowe, stojące wysoko na punkcie inwestycji, ustępowały co do rozmiarów produkcji ciężkieińu przemysłowi prywatnemu. Prawie trzy czwarte surówki, a dwie trzecie żelaza kutego i wal- cowanego wychodziło z zakładów prywatnych, skupionych w dwu rejonach: między Pankami i Będzinem oraz między Opocznem i Ostrowcem. Zakłady te należały głównie do wielkieao ziemiaństwa, produkowały techniką staroświecką, na węglu drzewnym i napędzie wodnym, który gdzieniegdzie tylko z istępowano maszyną parową. Również przemysł prywatny w początku lat pięćdziesiątych przeżył kilka lat zastoju, chociaż mniej dotkliwego niż w przemyśle rządowym. Brak odbiorców w zacofanej gospodarczo Rosji prowadził w Królestwie do uwstecznienia hutnictwa, które w zachodniej Europie, a także na Górnym Śl sku szło wtedy naprzód milowymi krokami. 60. Koleje żelazne i żegluga parowa dbiciem tego stanu rzeczy był również stosunkowo powolny wzrost burżuazji przemysłowej Królestwa. Kariery i majątki robili w tej dzielnicy raczej spekulanci i entreprenerzy niż pionierzy przemysłu. Pouczające mo być pod tym względem koleje losów najbardziej rzutkiego z ówczesnych przedsiębiorców, wspomnianego już Piotra Steinkellera. Zaczął on swą karierę od wydzierżawienia monopolu solnego, tj. transportu i rozprzedaży soli. Później założył zakład mechaniczny w Żarkach, zakupił młyn parowy w Warszawie, zmontował przedsiębiorstwo komunikacji międzymiastowej (wprowadzone przezeń omnibusy konne zwano w Polsce "steinkellerkami"). Imprezy te opierał na kredytach Banku Polskiego; uzależniony od kliki rządzącej Bankiem popadł w trudności finansowe i w 1851 r. zbankrutował. Steinkeller zainicjował także budowę ( 1840) pierwszej na ziemiach polskich kolei żelaznej, tzw. warszawsko-wiedeńskiej. Miała ona połączyć Warszawę z głównym ośrodkiem przemysłu ciężkiego - Zagłębiem Śląsko-Dąbrowskim. W tym samym kierunku, ku górnośląskim i ostrawskim złożom żelaza i węgla, trasowano w tym czasie linie kolejowe z Berlina (przez Wrocław do Katowic) i z Wiednia (do Bohumina) - pierwsze w tej części Europy. Spółka Steinkellera nie zebrała potrzebnych kapitałów i rozwiązała się, a budowę wykończył rząd. W 1848 r., na stacji granicznej Szczakowa, przecięły się linie kolejowe: Berlin-Kraków i War- szawa-Wiedeń. W tym samym roku uruchomiono kolej Poznań-Szczecin. Pierwsze Koleje żelazne i żegluga parowa 129 . pociągi parowe kursowały tylko za dnia i (wliczając nocleg na granicy) pokonywały trasę Warszawa-Kraków w ciągu 26 godzin. W tym samym 1848 r. zawiązała się w Warszawie Spółka Żeglugi Parowej, która uzyskała przywilej rządowy na spław parowy towarów i pasażerów Wisłą i jej dopływami. Na czele spółki stał Andrzej Zamoyski, uczestniczyli zaś w niej przedstawiciele arystokracji i wielkiej burżuazji. Obserwowana już dawniej współ- praca rodów magnackich z dorobkiewiczami niemieckiego i żydowskiego po- chodzenia przybrała szerszy zasięg. Kapitał wielkoziemiański łączył się z bankierskim i handlowym w nowych inicjatywach przemysłowych lub komunikacyjnych, z reguły opierając się na kredycie państwowym. Burżuazyjni wspólnicy wnosili do tych przedsięwzięć wiedzę praktyczną, arystokraci zaś - stosunki i wpływy. Współpraca ta nie pociągała jeszcze za sobą bliższej zażyłości towarzyskiej. Na przeciwległym krańcu hierarchii społecznej zarysowywał się podobny amalgamat polskich, niemieckich i żydowskich elementów, które złożyć się miały na klasę robotniczą. Właściwych robotników fabrycznych było ciągle jeszcze niewielu; szybko za to rosła liczba napływających do miast - głównie Warszawy- wyrobników i służby domowej. Jak w całej Europie, podobnie i w Polsce sytuacja proletariatu na tym wczesnym etapie rozwoju kapitalizmu była szczególnie ciężka, żadne przepisy nie normowały płac, warunków pracy i bezpieczeństwa ani też obowiązków pracodawcy; władze ingerowały w te sprawy dorywczo, jedynie 5 Histuria Polski 1796 I9IB Dwonec Wiedeński w Warszawie. Arch. H. Marconi,1845. Ryt. H. Roeber 130 Początki pracy organicznej w wypadku krzyczących nadużyć. Bywali więc robotnicy, w tym kobiety i młodo- ciani, znaglani do pracy kilkunastogodzinnej, oszukiwani przy wypłatach, głodzeni i bici, chwytani przez policję w wypadku porzucenia "obowiązku". Najgorszy był los niekwalifikowanych najemników, dorywczo zatrudnianych przez entreprenerów przy budowie kolei, szos i fortyfikacji. Ale i zawodowi włókniarze czy metalowcy nie zawsze mieli się o wiele lepiej. Każde ograniczenie produkcji w Zagłębiu czy okręgu łódzkim wtrącało w nędzę setki proletariackich rodzin. Zorganizowany opór robotników nie był też możliwy w warunkach stanu wojennego, gdy żandcirmeria stale wietrzyła wśród miejskiej biedoty propagandę rewolucyjną. Solidarn akcję robotników utrudniały nie przezwyciężone jeszcze różnice pochodzenia i wyznania; tak więc w Łodzi spór niemieckich tkaczy z żydowskimi składnikami wyradzał się w antagonizm narodowo-wyznaniowy. Nie znamy też w owych latach przykładów zorganizowanego oporu robotniczego. Rozdział IX Początki pracy organicznej 61. Geneza programu organicznego lęska powstania, odpływ na emigrację najbardziej patriotycznych elementów, Krepresje paskiewiczowskiego systemu - wszystko to wprowadziło w stan bierności lub apatii znaczną część społeczeństwa. Klasy posiadające bały się narażać rządowi, a określone grupy magnaterii i burżu izji robiły z rządem tym, jakeśmy widzieli, niezgorsze interesy. Skrajnie konserwatywny odłam kresowe o ziemiaństwa z Henrykiem Rzewuskim na czele upatrywał w carze Mikołaju główną ostoję ładu społecznego i głosił w "Tygodniku Petersburskim" rezygnację z dążeń do utrzymania odrębnej narodowości. Tendencja ta miała swoje odpowiedniki w nielicznych grupach ugodowej arystokracji poznańskiej i galicyjskiej. Jednakże te abdykacyjne tendencje spotykały się ze sprzeciwem opinii publicznej, która piętnowała zaprzaństwo jednostekjawnie wysługujących się rządom zaborczym. Toteż niewielu tylko przedstawicieli ziemiaństwa i burżuazji decydowało się na polityczną współpracę z zaborcą, do której nie zachęcał ich system Paskiewicza. Natomiast niedawna klęska zniechęciła klasy posiadające do myśli c zbrojnym oporze - tym bardziej że nowe powstanie, jak głosili jego zwolennicy, musiałoby pociągnąć za sobą radykalne przemiany społeczne. Niektórzy przedstawiciele tych klas, odrzucając drogę rewolucyjno-powstańczą, uznawali jednak potrzebę reform, które by wyprowadziły Polskę z gospodarczego i kulturalnego zacofania. Stopniowa likwidacja pańszczyzny, uprzemysłowienie Obóz Marcinkowskiego w Poznańskiem 131 haju, rozw.ój stowarzyszeń i różnych form samorządu - to były główne pragnienia 0bozu, który nazywał siebie liberalnym. Nie mógł on oczekiwać tych reform od vstecznych i wrogich Polsce rządów zaborczych. Szukał zatem sposobów podjęcia :d iałalności tej o własnych siłach. Rezygnując z niemożliwej na razie legalnej akcji litycznej, odcinając się od nielegalnej konspiracji liberałowie zalecali legalną ' lccję niepolityczną, jak np. pionierstwo gospodarcze, pracę społeczną, oświatową i charytatywną, popieranie nauki i twórczości artystycznej. W połowie XIX w. taczęto określać cały ten zespół dążeń mianem pracy organicznej. Rzecznicy jej ; awiązywali do wzorów Staszica i Lubeckiego, do haseł filomatów; twierdzili, że wzmacniają polskość i bronią jej skuteczniej od konspirujących patriotów. Potępiając ttimantyczne spiski i hasło: "mierz siły na zamiary", wyprzedzali niejako późniejszą 'ę pozytywizmu. W istocie chęć przeciwdziałania rewolucji była nader istotnym motywem wszelkich organicznych zabiegów. Pole działania ich ograniczały: z jednej 8tinny, podejrzliwość władz zaborczych, z drugiej, interes klas posiadających. Stąd Wdności wewnętrzne tego obozu i w następstwie też brak poparcia ze strony ezerszego społeczeństwa. Obóz Marcinkowskiego w Poznańskiem bóz liberalno-organiczny ukształtował się najpierw w Poznańskiem, jako dzielnicy najbardziej dójrzałej do rozwoju stosunków kapitalistycznych. W 1835 r. grupa zamożnego ziemiaństwa pod wodzą Gustawa Potworowskiego %ałożyła w Gostyniu tzw. Kasyno - towarzystwo, które pod osłoną spotkań BSsiedzkich miało pracować nad podniesieniem gospodarki i oświaty. Kasyno objęło swym zasięgiem kilka powiatów, organizowało dyskusje nad kwestią włościańską, oad postępową gospodarką rolną, założyło bibliotekę, urządzało imprezy dobroczynne ltp. Organ Kasyna, "Przewodnik Rolniczo-Przemysłowy", stał się dla całej prowincji chowym pismem agronomicznym. Za przykładem Gostynia w paru innych miastach Wielkopolski założono podobne stowarzyszenia. Na gruncie Poznania i w środowisku mieszczańskim podjął analogiczną działalność akomity lekarz i filantrop, dr Karol Marcinkowski. Udało mu się wykorzystać anę kursu politycznego, jaka nastąpiła w Prusach po 1840 r. Nowy król Fryderyk ilhelm IV ( 1840-1861 ) starał się wykorzystać w interesie własnej dynastii żniejące w Niemczech hasła zjednoczenia narodowego. W związku z tym ież na gruncie polskim przyjął taktykę o pozorach liberalizmu. Flottwella ołano; jego następca Arnim starał się zjednać sobie poznańską arystokrację. godzono także cenzurę i rozszerzono nieco zakres języka polskiego w szkołach tych warunkach Marcinkowski uzyskał zgodę władz na niektóre ze swoich 132 Początki pracy organicznej przedsięwzięć. W 1841 r. zawiązano Towarzystwo Naukowej Pomocy, rozległ organizację stypendialną, która z zebranych funduszów składkowych udzielać miał zasiłków na kształcenie się zdolnej młodzieży. W ciągu pierwszych 10 1 dopomożono do ukończenia studiów 1,1 tys. stypendystom, głównie dziecior zdeklasowanej szlachty i drobnomieszczaństwa. W tymże 1 R41 r. z inicjatyw Marcinkowskiego stanął w Poznaniu hotel Bazar, własność polskiej spółki ziemiar skiej, miejsce spotkań szlachty, mieszczaństwa i inteligencji, a zarazem ośrode polskich sklepów i warsztatów rzemieślniczych. Moralnie i finansowo popier Marcinkowskiego ogół liberalnego ziemiaństwa, wspomagał go także kler, pozc stający w zatargu z protestanckim rządem i w związku z tym nastrojony patriotycznii Atakowała natomiast Marcinkowskiego publicystyka demokratyczna, zarzucaja mu, że odwraca uwagę ogółu i środki publiczne od najważniejszej sprawy odzyskani niepodległości. 63. "Klemensowczycy" w Królestwie Królestwie pod rządem Paskiewicza praca organiczna jeszcze wyraźniej ni Ww Poznańskiem zacieśniła się do kół ziemiańskich i proble natyki główni agronomicznej. Ośrodkiem wiedzy rolniczej stał się Instytut Agronomiczny w M rymoncie pod Warszawą, gdzie funkcjonował folwark doświadczalny i gdzi kształcono dobrych oficjalistów ziemiańskich. Dyrektor Instytutu Michał Oczapowsl ogłosił wielką encyklopedię wiedzy rolniczej pt. Go.spodnrstii o i.iej.skic. Poważn: rozwinęła się też fachowa prasa agronomiczna, która popularyzowała no osiągnięcia zachodniej Europy, a zwłaszcza Anglii, w zakresie hodowli, upraw: nawożenia oraz narzędzi rolniczych. W 1842 r. zaczęły się ukazywać "Roczniki Gospodarstwa Krajowego", organ spółl ziemiańskiej, który zajął się już nie tylko fachową wiedzą rolniczą, ale i szersi sprawą reformy ustroju rolnego. Przodująca gospodarczo część ziemiaństwa dobr wiedziała, że pańszczyzna już się przestała opłacać, że dalsze jej utrzymanie mo2 stać się niebezpieczne. Chciała oczywiście likwidować tę pańszczyznę stopniow i odgórnie, indywidualną decyzją samych właścicieli, jeśli się da bez ingerenc, rządowej. Na pierwszy plan wysuwano postulat oczynszowania, wprowadzan w życie ( 57) w niektórych latyfundiach. Przywódca spółki "Rocznikowej' Andrzej Zamoyski, był sam inicjatorem oczynszowania w ordynacji swojej rodzinů Na dwóch folwarkach w tejże ordynacji prowadził pokazowe gospodarstw bezpańszczyźniane. Do rezydencji swojej w Kle nensowie w ciągu kilku 1 (1843-1847) spraszał ziemian z całego Królestwa i demonstrował im swe osiągnięci Zjazdy te połączone były z dyskusjami na aktualne tematy społeczne, przed wszystkim o kwestii agrarnej i oczynszowaniu. Wokół Zamoyskiego i "Rocznikóů Sejm stanowy w Galicji 133 Wystawa rolnicza w Toruniu Gospodarstwa Krajowego" utworzyła się niewielka grupa postępowych ziemian, zwanych "klemensowczykami"; na razie jednak nie wywierali oni wpływu nawet na swoje własne, ziemiańskie środowisko. Ogół posiadającej szlachty wolał trzymać się pańszczyzny; organiczne hasła nie położyły również tamy spiskom i przygotowaniom powstańczym. Koncepcje organiczne podejmowała też część szlachty na Litwie. I tu dyskutowano nad poprawą gospodarki rolnej oraz wypowiadano się za zniesieniem poddaństwa chłopów. Jednakże te legalne wystąpienia nie znalazły poparcia: ani u większości ziemian, ani tym bardziej i rządu carskiego. 64. Sejm stanowy w Galicji alicja, gospodarczo bardziej jeszcze zacofana niż Królestwo, nie stwarzała G dużych możliwości rozwoju kierunku liberalnego. Rząd austriacki nie dopusz- czał do żadnych reform, a ogół szlachty nie chciał się wyrzec pańszczyzny. Począwszy od 18 ł 7 r. zbierał się we Lwowie co roku, na kilkudniową sesję sejm stanowy, instytucja złożona z przedstawicieli szlachty i pozbawiona bardziej istotnych uprawnień. Mogła ona tylko przedkładać cesarzowi skargi i prośby, z których niewiele doczekało się załatwienia. Pod koniec lat trzydziestych grupa 134 Początki pracy organicznej zamożnych ziemian skupiona wokół ks. Leona Sapiehy podjęła próbę c żywienia obrad sejmu i uczynienia zeń rzeczywistej reprezentacji kraju. Dzięki zabiegom tej grupy udało się po wieloletnich staraniach uzyskać zgodę rządu na założenie kilku instytucji o poważniejszym znaczeniu gospodarczym. Były to: Galicyjska Kasa Oszczędności, Towarzystwo Kredytowe Ziemskie (analogiczne do poznańskiego i warszawskiego -  21, 25) oraz Towarzystwo Gospodarskie, mające na celu krzewienie fachowej wiedzy rolniczej. W zasadzie instytucje te służyły interesom wielkiej własności ziemskiej. W 1842 r. hr. Kazimierz Krasicki przedstawił sejmowi projekt nadania chłopom własności "użytkowej" ich dotychczasowych gospodarstw. Projekt ten nie miał nic wspólnego z uwłaszczeniem i wcale nawet nie zmierzał do likwidacji pańszczyzny; chciał nadać chłopu "własność" po to tylko, by łatwiej było mu tę własność odebrać, gdyby się nie uiszczał z powinności. Projekt ten nie znalazł poparcia. W rok później inny ziemianin, Tadeusz Wasilewski, wystąpił z dalej idącym wnioskiem zamiany pańszczyzny na czynsz. Wniosek sformułowany był bardzo ostrożnie, a wejście w życie reformy rozkładał na dziesięciolecia. Ale i ta umiarkowana sugestia spotkała się w gronie sejmowym z dużymi oporami. Na razie sejm prosił tylko cesarza o pozwolenie obioru komisji, która by się zajęła reformą włościańską. Dopierc w 1845 r., kiedy Galicji groziło już powstanie chłopskie, a deniokraci głosil: otwarcie hasło uwłaszczenia ( 80), sejm posun ł się jeszcze cokolwiek dalej uchwalił mianowicie, by postulowana komisja zastanowiła się nad sposobam oczynszowania chłopów, z możliwością późniejszego wykupu tychże czynszów Wkrótce potem wybuchło powstanie i odnośna komisja w ogcile się nie zebrała Projekt organiczników galicyjskich, uchwalony pod grozą nadciągającej rewolucji wciąż jeszcze bronił interesów własności folwarcznej, a nawet pozostawał w tyle z koncepcjami liberalnego ziemiaństwa z innych dzielnic Polski. 65. Bractwa trzeźwości sobną kartę w dziejach aktywności organicznej stanowiły bractwa trzeźwości organizowane przez kler dla walki z pijaństwem. Nieustanny wzrost produkcj wódki i niekontrolowana jej sprzedaż przez dwory uczyniły z pijaństwa straszliw; klęskę społeczną. Karczmy konkurujące ze sobą sprzedawały wódkę po groszu z kwaterkę; w Królestwie roczna konsumpcja zbliżała się do 10 litrów czysteg spirytusu na głowę ludności. Propinacja dworska wyciągała ze wsi cały zarobel chłopa, rujnując zarazem jego zdrowie i siły. W miarę rozwoju stosunków kapitalistycznych pijaństwo ludu stawało się mnie pożądane dla klas panujących. Nie tylko fabrykant, ale i właściciel folwarki potrzebował trzeźwego robotnika. Na tym tle zyskały poparcie bractwa trzeźwości Warunki bytu wychodźstwa 135 Ruch ten zaczął się na zachodzie Europy i był propagowany przez księży. W 1844 r. dotarł na Górny Śląsk, a stąd rozszerzył się na wszystkie dzielnice Polski. Pod wpływem kazań ludność parafii zapisywała się do bractwa i składała przysięgę, że więcej odtąd pić nie będzie. Akcja ta spotkała się z uznaniem wielu organicznych działaczy. W ich rozumieniu walka z alkoholizmem miała nie tylko podnieść dobrobyt wsi, ale też odwrócić jej uwagę od mniej bezpiecznych przejawów walki klasowej. Tymczasem w samej Galicji odprzysięgło się od wódki około miliona chłopów. Lud wierzył, że wyzwala się od wyzysku dziedzica i arendarza. Przysięga stawała się aktem solidarności gromadzkiej, zwróconej przeciw dworowi; są ślady, że pod przykrywką bractw uprawiana była gdzieniegdzie propaganda rewolucyjna. Rozwój bractw pociągnął za sobą opustoszenie karczem i spadek dworskich dochodów. Szlachta skarżyła się, odwoływała do biskupów i do władz zaborczych. Rząd pruski pod wpływem tego ruchu przeprowadził (1845) wykup propinacji z rąk wielkiej własności, a przez to ograniczył płaszczyznę konfliktów między wsią a ziemiaństwem. Paskiewicz wręcz zakazał organizowania bractw, natomiast obłożył gorzelnie wysokim podatkiem i kazał podnieść cenę wódki. W Galicji rząd austriacki pozostawił bractwom wolną rękę. Wkrótce potem wybuchło powstanie 1846 r. i w ogniu walki klasowej poszły w niepamięć przysięgi na wstrzemięźliwość. Dla nas jest dziś zrozumiałe, że sama tylko walka z pijaństwem, zamykająca oczy na wszystkie inne, głębsze przyczyny nędzy chłopskiej, nie okazywała się skuteczna. IVagłe, żywiołowe powodzenie akcji trzeźwości było ubocznym przejawem nara- staj cej na wsi sytuacji rewolucyjnej. Druga, nie tak masowa fala walki z alkoholiz- mem ogarnie zabór rosyjski pod koniec lat pięćdziesiątych, także w przededniu zniesienia pańszczyzny. Bractwa trzeźwości, mnożące się wtedy w Królestwie, na Litwie i Białorusi, a także w głębi Rosji, świadczyły znów o gotowości chłopów do zerwania z pańskim uciskiem oraz o usiłowaniach księży zwrócenia tego ruchu w bardziej bezpieczną stronę. Rozdział X Wielka Emigracja 66. Warunki bytu wychodźstwa rzegrana l 831 r. przekonała ogół patriotów o nieskuteczności dotychczasowych Pmetod obrony niepodległości. W kraju, pod uciskiem Paskiewicza, nie była możliwa publiczna dyskusja nad przyczynami klęski i nad przyszłością narodu. Podjęli tę dyskusję opuszczający dobrowolnie kraj uczestnicy powstania lis- 136 Wielka Emigracja topadowego. Stąd ogromne znaczenie emigracji w latach polistopadowych jako środowiska wykuwającego nowe - różne zresztą - programy działania i starającego się je realizować. Dwa głównie czynniki określiły liczebność i charakter emigracji. Pierwszym była amnestia ogłoszona przez cara w końcu 1831 r., z której wyłączeni zostali członkowie rządu i sejmu oraz wybitniejsi uczestnicy Nocy Listopadowej i zajść l5 sierpnia. Objęci tymi kategoriami przywódcy powstania pociągali swych towarzyszy do emigracji masowej. Władze pruskie i austriackie, rozbroiwszy powstańcciw przecho- dzących kordon graniczny, postępowały z nimi stosownie do carskich zaleceń: żołnierzy i podoficerów starały się zmusić do przyjęcia amnestii, oficerom zaś nie stawiały trudności w wyjeździe na Zachód. W wyniku tego ogromna większość szeregowych powstańców, mimo stawianego oporu, została zepchnięta na stronę rosyjską i wcielona przemocą do carskiej armii. Na emigracji znaleźli się głiiwnie oficerowie i cywilni inteligenci, w trzech czwartych ludzie szlacheckiego pochodzenia. Wstrzymywał ich od powrotu nie tylko punkt honoru, ale i wzgląd na sytuację międzynarodową. We Francji, Niemczech i Włoszech fala rewolucji jeszcze nie opadła. Opinia krajów tych odnosiła się entuzjastycznie do polskich "rycerzy wolności". Śpiewano na ich cześć pieśni, goszczono bankietami, deklarowano przymierze przeciw despotom. Spodziewany przewrót rewolucyjny czy też kontlikt między mocarstwami zdawał się znów otwierać szanse sprawie polskiej. Na ten wypadek warto było utrzymać za granicą jak najliczniejsze kadry polskiej armii. Ludzie różnych przekonań współpracowali przy organizowaniu przemarszu emi- grantów przez Niemcy na Zachód. Rządy państw niemieckich i włoskich pod naciskiem Prus i Austrii nie udzielały schronienia polskim wygnańcom. Przyjmowały ich: Francja, Anglia i Belgia. Rząd Ludwika Filipa patrzył wprawdzie niechętnym okiem na przybyszów, widząc w nich element rewolucyjny, ale licząc się z opinią publiczną przyznał im czasuwy zasiłek. Ów tzw. żołd emigracyjny, zróżnicowany zależnie od rangi, zapewniał tylko najskromniejsze utrzymanie i wiązał się z dokuczliwą, policyjną kontrolą. Zrazu trzymano oficerów polskich w dużych kilkutysięcznych "zakładach" (głciwnie w Avignon i Besan on); potem rozmieszczono ich niewielkimi grupkami po miasteczkach prowincjonalnych, utrudniając im skupienie się w Paryżu. Rządy belgijski i angielski przyznały Polakom zasiłki nieco później i w mniejszym zakresie; do Stanów Zjednoczonych wpuszczano ich bez przeszkód, nie udzielając im jednak żadnej pomocy. Pierwsza fala wychodźców odpłynęła do Francji zimą 1831/18i2 r. W 18i3 r. wydalono na Zachód resztę emigrantów z Galicji, w 1836 z Krakowa. W następnych latach trwał nadal odpływ z kraju ludzi zbiegających przed więzieniem lub wojskiem albo szukających pola swobodnej działalności umysłowej. W tymże czasie przerzedzała emigrację wysoka, zwłaszcza z początku, śmiertelność. Ogółem wzięło Pierwsze komitety emigracyjne 137 w niej udział do końca lat trzydziestych ponad 10 tys. osób, stale jednak przebywało na Zachodzie 8-9 tys., z nich znaczna większość we Francji. Skład tego środowiska był różnorodny: od znakomitości narodowych - polityków, generałów, poetów i artystów - aż do oficerów zawodowych niższej rangi, do średniej szlachty, która rzuciła swe majątki, do studentów, do szeregowych żołnierzy rzemieślniczego i chłopskiego pochodzenia. Emigranci z ziemiaństwa otrzyrriywali z domu znaczne niekiedy zasiłki. Młodsze, zdolniejsze, zaradniejsze jednostki zdobyły sobie zawód, głównie jako inżynierowie i Iekarze; inni żenili się na obczyźnie; jedni i drudzy wsiąkali w obce środowisko, w którym dochodzili niekiedy do znaczących stanowisk. Liczniejsi cierpieli poniewierkę jako niewykwalifikowani robotnicy lub ochotnicy francuskiej Legii Cudzoziemskiej (w Algierii). Pozostał jednak spory odsetek wychodźców, który nie zdołał lub nie chciał się aklimatyzować, a korzystając z żołdu lub zasiłków krajowych mógł poświęcić się życiu politycznemu. Z czasem, gdy po I848 r., a zwłaszcza po 1863, napływać zaczęły na Zachód nowe fale wychodźców politycznych, emigrację polistopadową zaczęto nazywać "Wielką", w odróżnieniu od późniejszych, mniej licznych i mniej znakomitych. W istocie żadne z polskich środowisk wychodźczych nie wywarło wcześniej ani potem tak potężnego wpływu na losy narodu. 67. Pierwsze komitety emigracyjne P oszczególne ugrupowania czynne w powstaniu listopadowym starały się wysunąć na czoło emigracji. Kilku działaczy z partii kaliskiej już w listopadzie 1831 r. zawiązało w Paryżu Komitet Tymczasowy Emigracji Polskiej. Ale już po kilku tygodniach grupa byłych "klubistów"- członków Towarzystwa Patriotycznego ( 46), obaliła tę władzę, zarzucając jej polityczną bezbarwność i utworzyła Komitet Narodowy Polski. "Kaliszanie" emigracyjni związali się w następnych latach z obozem Czartoryskiego. Na czele Komitetu Narodowego stanął Lelewel, cieszący się największym autorytetem zarówno wśród lewicy polskiej, jak i u francuskiej "partii ruchu", która udzielała jego praco n takżc f inansowego poparcia. Lelewel pragnął powiązać sprawę polską z ruchami rewolucyjnymi w Europie, zwracał się też w imieniu Komitetu z odezwami do różnych narodów świata, poufnie zaś szukał porozumienia z najsilniejszą podówczas międzynarodową organizacją rewolucyjną, Węglarstwem Demokratycz- nym. Była to organizacja tajna, o programie burżuazyjno-demokratycznym, stawiająca sobie za cel obalenie rządów monarchicznych w Europie. Naczelną władzą węglarstwa, Najwyższym Namiotem Świata, kierował z Paryża Filippo Buonarroti. W porozumieniu z nim Komitet Lelewela podejmował przygotowania do wznowienia walki zbrojnej w Polsce. Będąc sam demokratą z przekonań Lelewel ociągał się 138 Wielka Emigracja jednak z podejmowaniem w Komitecie decyzji programowych; obawiał się rozłamu w emigracji, którą utrzymywać chciał pod swoim wpływem. Tymczasem Ogół paryski, grupujący wszystkich rodaków zjeżdżających do stolicy Francji, roz- brzmiewał od politycznych sporów. Na zebraniach w tzw. Taranie (lokal przy ul. aranne domagano się od Lejeweja óliższego ojcreślenia zasad emigracji. !uż w marcu 1832 r. doszło na tym tle do rozłamu. Grupa kilkunastu "klubistów" z Krępowieckim, Gurowskim, Pułaskim, Janowskim, Płużańskim i innymi wystąpiła z Komitetu i z Ogółu, po czym zawiązała Towarzystwo Demokratyczne Polskie (TDP). Przyświecała im zasada, że wszelka akcja polityczna skupiać powinna ludzi jednomyślnych co do programu i co do sposobu przyszłego urządzenia Polski. Pierwszy Manifest Towarzystwa potępiał szlacheckie kierownictwo vstatniegv powstania, głosił zniesienie stanów, domagał się wolności i ziemi dla chłopów, mówił nawet ogólnikowo o "wspólnej dla wszystkich ziemi i jej owocach". Ogromna większość wychodźców, skupiona w "zakładach" na prowincji, nie miała jeszcze wtedy na te sprawy jasno określonych poglądów. Prowadzili wśród nich agitację wysłańcy różnych obozów. Adam Czartoryski odnawiał dawne znajomości w sferach rządowych Londynu i Paryża, a spodziewając się wojny europejskiej chciał utrzymać emigrantów pod broniąjako posłuszne, a nie politykujące narzędzie we własnym ręku. Zabiegał więc o utworzenie legionu polskiego we Francji, a gdy ta koncepcja upadła, o zatrudnienie wojskowe Polaków w Algierii, w Portugalii, w Egipcie, w Belgii, gdzie by się tylko dało. Do władzy nad żołnierską i oficerską rzeszą pretendowali również wyżsi oficerowie, pogardliwie zwani "patrontaszami". Ostatni wódz naczclny z 1831 r., gen. Rybiński, jeszcze w dwadzieścia i więcej lat po swojej kapitulacji poczuwał się do reprezentowania sprawy polskiej. Z podobnymi aspiracjami występowali i niektórzy członkowie sejmu. Powoływali się oni na uchwałę sejmową z I 83 I r., która upoważniała izby do wznowienia obrad na wychodźstwie, jeśli tylko zbierze się 33 posłów i senatorów. Zabiegano więc przez długie lata o zwołanie tego "kvmpletu", zawsze na próżno, posłowie bowiem dzielili się na frakcje, zatem ta z nich, która obawiała się znaleźć w mniejszości, nie zjawiała się po prostu na obradach. Wielu emigrantów wyobrażało sobie, że zjednoczyć emigrację trzeba w sposób demokratycz- ny, w drodze wyborów. Juź w 1832 r. powolano w ten sposób do życia Komitet Emigracji Polskiej z popularnym gen. Dwerrtickim na czele. Próby pvdobne ponawiano jeszcze wielokrotnie, zawsze z niewielkim pożytkiem. Nie wszystkim emigrantom chciało się głosować, nie wszyscy wybrańcy chcieli zasiadać razem, komitety z wyboru nie zdobyły sobie autorytetu. W ciągu niewielu lat stało się jasne, że ogół emigracji żadnych dawnych autorytetów słuchać nie będzie, że w szczególnvści nie da się zapędzić do służby wojskowej pod czyim bądź obcym sztandarem. Wychodźcy politycznie aktywni mieli gnzpować się na nowych zasadach, według swych przekonań i programów. W połowie lat trzydziestych doszło do skrystalizowania się na emigracji czterech głównych politycznych tendencji. Czartoryszczycy 139 68. Czartoryszczycy P rawe skrzydło zajmował obóz Czartoryskiego. Skupiał on większość dygnitarzy powstańczych, wy szych oficerów i zamożnego ziemiaństwa, ale też wielu przeciętnych wychodźców, którym imponowały stosunki księcia lub którzy szukali u niego protekcji. Czartoryszczycy przeszli na emigracji ewolucję w kierunku liberalnym: uznawali obecnie potrzebę zniesienia pańszczyzny, a może i stopniowego uwłaszczenia, godzili się na równouprawnienie ze szlachtą zamożnego mieszczaństwa. Nawiązując do tradycji 3 Maja zmierzali do monarchii konstytucyjnej opartej, na wzór francuski, na cenzusie majątkowym. Na emigracji jednak trzymali się zasady autorytetu, twierdząc, że powstanie listopadowe pogrążył brak silnej władzy. Książę Adam był "naczelnikiem", a jego zwolennicy byli mu winni ślepe posłuszeństwo. Rozmyślnie też odsuwali na plan dalszy, na czas po zwycięstwie, dyskusje światopoglądowe; odnośna zasada brzmiała: "Pierwej być, a potem jak być". W ten sposób zorganizowany został w 1833 r. Związek Jedności Narodowej, skomplikowana budowla o pięciu stopniach wtajemniczenia, z odgórnie mianowanymi władzami. Związek się nie rozkrzewił, chociaż udzielił mu swego poparcia gorący patriota i niedawny rewolucjonista, Maurycy Mochnacki. W cyklu Listów auxerskich (wydawanych imieniem zakładu w Auxerre) Mochnacki wzywał rodaków do skupienia się przy ks. Adamie jako najwłaściwszym wodzu przyszłej insurekcji. Rychła śmierć Mochnackiego ( 1834) prze- rwała tę współpracę, która, jak się zdaje, nie byłaby przetrwała chwili próby. Sprzeczność wewnętrzna obozu Czartorys- _ kiego (od lat czterdziestych zwanego Ho- 'telem Lambert, od rezydencji paryskiej ks. Adama) brała się stąd, że zmierzał on do insurekcji zbrojnej i do reform, mógł zaś znaleźć w kraju poparcie tylko wśród zamożnego ziemiaństwa, które bało się insurekcji i ociągało się z reforinami. Podkreślał też ów obóz przywiązanie do katolicyzmu, nie znajdując poparcia w Rzymie, gdzie nie uznawano praw Polski do niepodległości ( 51). Dyploma- tyczne zabiegi ks. Adama stawiały sobie za cel odzyskanie Polski przedrozbioro- ` wej, ale jako punkt wyjścia brały pogwał- cony przez Rosję traktat wiedeński, czyli Adam Czartoryski. Litogr. F. de Villaina malutkie Królestwo Kongresowe. Lewica 140 Wielka Emigracja polska potępiała ks. Adama za zdradę interesów narodu, odciąganie go od dzi iłań rewolucyjnych. W 1834 r. prawie 3 tys. wychodźców podpisało protest przeciw polityce Czartoryskiego, piętnując go jako "nieprzyjaciela emigracji polskiej". Mimo rozległych stosunków i środków materialnych obóz Czartoryskiego pozcistał więc stosunkowo wąską koterią. Grupa młodych jego zwolenników, z Januszem Woroniczem na czele, oświadczyła u schyłku lat trzydziestych, że uważa ks. Adama za polskiego "króla de facto". Publicznie ks. Adam nie przyjął do wiadomości tej deklaracji, ale też się od niej nie odciął, co naraziło go tylko na śmieszność. Szersze możliwości działania miał Czartoryski na polu dyplomacji ( 72). Na emigracji i w kraju wpływ jego pozostał nieznaczny. 69. Leleweliści I entrowe, stosunkowo liczne środowiska emigracyjne pozostały wierne tradycji powstania listopadowego, tj. idei szlacheckiego rewolucjonizmu. Sprzymierzyć się z ludami, nie z rządami, w imię hasła: "Za naszą i waszą wolność", pozyskać lud dla sprawy narodowej, nie odtrącając posiadającej szlachty - to były najbardziej znamienne cechy tego nurtu. Główną oso- bistością pozostawał tu zawsze Lelewel. _ Jego koncepcje historiozoficzne, głoszona przezeń teoria o pierwotnym "gminowła- dztwie" polskim oddziaływały także na=' '1: lewicę. W codziennej praktyce jednak Lelewel nie chciał się wiązać z demo- 1 kratami. W 1833 r. kategorycznie wypo- wiedział się przeciw pańszczyźnie, ale ,` r ^' wahał się co do sformułowania, jak ma wyglądać przyszły ustrój wsi. Chciał w ka- . żdym razie uniknąć takiego stawiania sprawy, które by wyłączyło szlachtę poza obręb ruchu narodowego. Pamiętamy, że w 1832 r. Lelewel przygo- towywał nowe powstanie w Polsce w po- rozumieniu z węglarstwem międzynaro- dowym. Tymczasem jednak w stosunkach z Namiotem Powszechnym uprzedzili go ů c demokraci, Krępowiecki zaś stanął na czele Namiotu Narodowego Polskiego. oachim Lelewel. Litogr. prawdopodobnie wg rys. Poszczególni emigranci polscy angażowali N. Maurina z ok.1832 Leleweliści 141 w rewolucyjnych wystąpieniach węglarzy w Paryżu i Lyonie. W związku z tym licja francuska rozwiązała Komitet Narodowy, Lelewel zaś został wydalony Paryża, a wkrótce potem i z Francji. Na miejsce Komitetu Lelewel powołał do cia tajną organizację pod nazwą Zemsta Ludu. Miała ona pokierować walką zancką w kraju; na jej czele stanął płk Zaliwski. a wiosnę 1833 r. zapowiadano wystąpienia zbrojne we Francji, Włoszech, iemczech i Polsce. Wszystkie one zawiodły, siły rewolucyjne okazały się za słabe. aczelna władza węglarska, Najwyższy Namiot Powszechny, w ostatniej chwili ówila sankcji tym przedsięwzięciom. Partyzantka Zaliwskiego ( 75) nie azła poparcia w Polsce. Zamach podjęty we Frankfurcie nad Menem został .ony po paru godzinach. Jednakże na wieść o wypadkach frankfurckich glarze polscy z zakładu Besan on, Karol Stolzman i Ludwik Oborski, poderwali wymarszu 500 uczestników. Przekroczywszy granicę Francji dowiedzieli się, że mają po co iść dalej. Znaleźli więc na czas krótki schronienie w Szwajcarii, e skupiało się wtedy wielu politycznych wychodźców z Włoch i Niemiec. włoskich wychodźców najwybitniejszy był Giuseppe Mazzini, twórca organizacji ,ovine Italia (Młode Włochy). Stawiał on sobie za cel zjednoczenie Italii siłami u - lud pojmował zresztą szeroko jako ogół obywateli, z w ł czeniem cakcyj nej arystokracj i y ą i wyższego kleru. Mazzini nie precyzował też bliżej, odobnie jak leleweliści, programu reform społecznych. To ułatwiło wzajemne i bliżenie, tym bardziej że Mazzini powstawał przeciw roszczeniom Najwyższego Iamiotu Świata i głosił, że walczące o wolność narody winny współpracować na stopie zupełnej równości. W istocie zmierzał do wyrwania z rąk Francuzów steru l wolucyjnej Międzynarodówki; do przymierza zaś z Polakami przywiązywał aczególną wagę, licząc, że za ich pośrednictwem pozyska sobie Słowian austriackich i tak przyśpieszy rozkład monarchii habsburskiej. Ha początku 1R34 r. paruset Polaków ze Szwajcarii wzięło udział w wyprawie brojnej do Sabaudii, inicjowanej przez Mazziniego, która zresztą zakończyła się askiem. W parę miesięcy potem przedstawiciele emigracji włoskiej, niemieckiej polskiej podpisali w Bernie akt zawiązania Młodej Europy - sojuszu trzech iarodów, postanawiających wspólnymi siłami wybić się na wolność. W ślad za tym olscy uczestnicy tego aktu, Stolzman, Nowosielski i Gordaszewski, zawiązali na rzór Młodych Włoch - Młodą Polskę. W następstwie kierownictwo jej objął elewel Polska była organizacją kadrową i na pół jawną (jawne istnienie, tajne ictwo). Zmierzała do opanowania kierownictwa wszystkich ugrupowań ych emigracji, a następnie do pokierowania konspiracją w kraju. Wyznawała republikańskie i demokratyczne, nie określając bliżej programu reform iych. Niektórzy jej członkowie, np. Szymon Konarski, współredaktor pisma . wypowiadali się za odebraniem majątków tej części szlachty, która nie 142 Wielka Emigracja weźmie udziału w powstaniu. W dobie największego rozrostu Młoda Polska liczyła 142 członków, zrzeszonych w 39 "gminach". Nie udało się jej podporządkować sobie emigracji, w szczególności Towarzystwo Demokratyczne uchyliło się od współpracy z Młodą Polską. W 1835 r. najdzielniejsi członkowie organizacji, z Tadeuszem Żabickim, Szymonem Konarskim i braćmi Zaleskimi wyruszyli jako emisariusze do kraju. Na okres paru lat stanęli też na czele konspiracji krajowej; tym samym jednak osłabła aktywność Młodej Polski na emigracji. W 1836 r. gen. Dwernicki podjął jeszcze jedną próbę połączenia centrowych i lewicowych elementów wychodźstwa pod nową firmą: Konfederacji Narodu Polskiego. Założyciele jej deklarowali, iż sejm po wyzwoleniu winien uwłaszczyć chłopów, oni zaś sami, jako właściciele dóbr w Polsce, zrzekali się z tego tytułu wszelkiego wynagrodzenia. Młoda Polska przystąpiła do Konfederacji w nadziei, że nią pokieruje. Organizacja nie rozwinęła się, a jej przywódcy zostali wydaleni z Francji. Po 1838 r. działalność Młodej Polski zamarła całkowicie, chociaż niektórzy jej członkowie, jak Stolzman i Dybowski, przebywający w Londynie, współdziałali i nadal z Mazzinim. W następnych latach wielokrotnie jeszcze podejmowano próby jednoczenia emigracji na płaszczyźnie tradycji szlachecko-rewolucyjnych. Coraz wyraźniej próby te nosiły charakter "półśrodkowy" (centrowy), odcinając się zarówno od arystokratów, jak i demokratów. Szukały one z reguły patronatu Lelewela, który jednak przebywał na uboczu, w Brukseli, faktycznymi zaś kierownikami byli zmieniający się często działacze, głównie secesjoniści z innych obozów. Zjednoczenie Emigracji Polskiej, organizowane począwszy od 1837 r., skupiało w latach czterdziestych parę tyśięcy członków. Ale przeważnie był to element bierny i niezdecydowanych przekonań. Wyrazem bezsilności tej organizacji był fakt, że trzeba jej było aż 5 lat na wyłonienie z wyboru naczelnej władzy - trójosobowego Komitetu Narodowego (Lelewel, Zwierkowski, Odynecki). W 1845 r. ster organizacji, która stopniała do kilkuset członków, objął Stanisław Worcell. Władza Zjednoczenia wydawała odezwy i okólniki, ale mało kto się z nią liczył. Gubiąca się w ogólnikach ideologia "półśrodkowców" straciła na emigracji siłę atrakcyjną. 70. Towarzystwo Demokratyczne Polskie kreśloną ideologię i program wyrobiło sobie za to stopniowo Towarzystwo Demokratyczne Polskie. Pierwsza grupa kilkunastu założycieli werbowała kolejnych zwolenników, ujętych głęboką wiarą, że w swobodnej, szerokiej dyskusji wypracuje niezawodne wytyczne dla wyzwolenia Polski. Grupa członków zamiesz- kałych w jednej miejscowości tworzyła sekcję, działalność jej polegała głównie na dyskusji ideologicznej. Sekcje utrzymywały kontakt w drodze... korespondencji. Towarzystwo Demokratyczne Polskie 143 Faktyczne kierownictwo organizacji pozostawało zrazu w ręku "kompletu parys- kiego", a raczej zmieniających się jego przywódców. "Komplet" rozpadł się z czasem na kilka sekcji, według dzielnic miasta Paryża. Nieskrępowana dyskusja ujawniła wkrótce w Towarzystwie znaczne rozbieżności poglądów. W drugą rocznicę powstania (29 XI I832) Krępowiecki wystąpił w Paryżu z przemówieniem w języku francuskim, w którym dał własną interpretację ostatniego ruchu. Twierdził on, że zgubę Polski spowodowała szlachta i praktykowany przez nią ucisk chłopów, że głoszona w powstaniu fałszywa zasada "zgody narodowej" służyła jedynie kontrrewolucjonistom. Domagał się więc zerwania ze szlachtą; naród, twierdził, zdoła wyzwolić tylko radykalna rewolucja społeczna. Nie wahał się też Krępowiecki powoływać na przykład wodzów ludu ukraińskiego: Nalewajki, Chmielnickiego i Gonty. Mowa ta wywołała szalone oburzenie w szlachec- kim środowisku emigracji. Odcięło się też odeń kierownictwo TDP, Krępowiecki, Gurowski, Pułaski i kilku jeszcze wybitniejszych członków usunęło się z jego szeregów. Zatarg ten świadczył, że przywódcy Towarzystwa (Płużański, Janowski, Heltman i in.) wstrzymują się przed skrajnym radykalizmem. Uznawali oni konieczność , uwłaszczenia i usamodzielnienia chłopów - odrzucali myśl o likwidacji własności ziemiańskiej. Dbając głównie o utrzymanie jedności ideologicznej Towarzystwa usuwali zeń bez wahania jednostki i całe sekcje przechylające się czy to w kierunku liberalnym, czy też skrajniejszym - rewolucyjno-demokratycznym. To "oczysz- czanie" Towarzystwa przypadło głównie na lata I834-1835, gdy funkcje Sekcji Centralnej przejęła od Paryża sekcja w Poitiers. Pod tą nową egidą opracowano zbiorowo ustawę Towarzystwa, a następnie przeprowadzono publiczną dyskusję nad jego wyznaniem wiary. Projekt pióra Heltmana został przedyskutowany w sekcjach i w wielu punktach zmieniony; dalej idące poprawki nie uzyskały większości. Po całorocznej dyskusji Manifest w ostatecznej wersji został przegłosowany, podpisany przez 1135 członków i ogłoszony z datą 4 XII 1836 r. W odróżnieniu od aktu założenia Towarzystwa z 1832 r. zwano ten nowy Manifest "Wielkim" lub "Poitierskim". , Zaczynając od analizy przyczyn upadku powstania, Manifest stawiał zasadę, że niepodległość wywalczyć musi Polska własnymi siłami, że siły te spoczywają w ludzie, że wyzwoli siły te demokracja. "Wszystko dla ludu, wszystko przez lud" - z hasła tego wypływały tezy o wolności i równości wszystkich obywateli i obieralności wszystkich urzędów (oznaczało to republikę, choć tego słowa Manifest nie wymieniał, licząc się z podejrzliwością francuskiej policji). Praktycznie Manifest zapowiadał, że w pierwszym dniu wybuchu powstania rząd narodowy ogłosi bezpłatne uwłaszczenie wszystkich chłopów użytkujących jakikolwiek grunt. Kończył się zapowiedzią złamania oporu szlachty, gdyby reformie tej próbowała się przeciwstawić. 144 Wielka Emigracja W porównaniu do wszystkich wcześniejszych deklaracji na temat sprawy chłopskiej Manifest Poitierski miał tę ogromną wyższość, że jasno i niedwuznacznie określał, co ; trzeba zrobić dla pociągnięcia chłopów do walki za ojczyznę: trzeba uwłaszczyć bezpłatnie chłopów posiadaczy. Milczeniem pokrywał Manifest dwie ważne sprawy: co stanie się po zwycięstwie z własnością folwarczną oraz z ludnością bezrolną. Obie te sprawy były ze sobą związane: nie rziożna było uwłaszczyć bezrolnych bez i i uszczuplenia folwarków i nie można było utrzymać folwarków nie zapewniając im bezrolnego najemnika. Manifest przemilczał te 2 punkty w pełni świadomie. Obiektywnie zmierzał do utrzymania w Polsce wielkiej własności folwarcznej obok drobnej własności chłopskiej; zmierzał do pozyskar ia ludu, ale miał nadzieję, że pogodzi się z tym programem i szlachta. Nie wykluczał zresztą i takiej interpretacji, że w wyzwolonej Polsce lud będzie mógł uchwalić dalej idące reformy. Dla członków Towarzystwa Manifest stał się obowiązującym artykułem wiary; wpływ jego na opinię publiczną emigracji i kraju miał przetrwać dziesięciolecia. Postulowany w nim kierunek przemian można by nazwać burżuazyjno-demokratycz- nym, ze względu jednak na szlacheckie pochodzenie i koneksje większości członków Towarzystwa wyznawców Manifestu nazywa się też nieraz szlacheckimi demo- kratami. W ciągu 30 lat istnienia Towarzystwa przeszło przez jego szeregi ok. 4 tys. członków, w latach czterdziestych liczba ta wahała się około tysiąca. Od 1 R36 r. na jego czele stała Centralizacja złożona z 5 osób i obierana co roku przez ogół członków, w drodze korespondencyjnej. Centralizacja urzędowała zrazu w Poitiers, a od 1840 r. w Wersalu. Ustępujący skład Centralizacji zalecał członkom kandydatów na rok następny. W praktyce w ciągu 10 lat utrzymała się przy władzy ta sama grupa kilkunastu osób. Nie była ona w pełni jednolita: Wiktor Heltman i Wojciech Darasz reprezentowali w niej kierunek szczerze demokratyczny, a Tomasz Malinowski tendencję liberalną. Odnośne różnice dochodziły do głosu głównie w stosunkach z krajem. Ta ostatnia dziedzina z konspiracyjnych względów pozostawała wyłączną domeną Centralizacji. Organem prasowym Towarzystwa był "Demokrata Polski". 71. Gromady Ludu Polskiego a lewo od szlacheckich demokratów ukształtowała się na emigracji grupa, która Ngłosiła zerwanie ze szlachecką przeszłością Polski i oparcie się wyłącznie na ludzie. Po raz pierwszy program ten doszedł do głosu w przemówieniu Krępowiec- kiego. Zgodnie z terminologią przyjętą przez Lenina nazywamy kierunek ten rewolucyjnym demokratyzmem. Logiczną konsekwencją postawy rewolucyjno- demokratycznej był postulat zniesienia prywatnej własności folwarcznej, oddania całej ziemi w ręce ludu. Gromady Ludu Polskiego 145 W pierwszych latach emigracji poglądy takie ośmielali się głosić tylko nieliczni inteligenci. Wkrótce jednak zdarzyła się możność propagandy w środowisku autentycznie plebejskim. W 1834 r. r2ąd pruski wypuścił z więzienia kilkuset szeregowych i podoficerów polskich, skazanych na twierdzę za odmowę przyjęcia carskiej amnestii. Po dwu latach ciężkich robót odbywanych w Grudziądzu, Kwidzyniu i Gdańsku załadowano ich na 3 małe żaglowce i wyprawiono do Ameryki Północnej. Wygnańcy oparli sięjednak przeprawie przez Atlantyk: jednemu transportowi udało się dostać do Francji, drugi dał się namówić na zaciąg do Legii Cudzoziemskiej w Algierii, trzeci wreszcie został wysadzony w porcie angielskim Portsmouth. Rząd brytyjski przeznaczył wychodźcom na mieszkanie stary budynek koszar a parlament przyznał im bardzo skromne wsparcie pieniężne. Tym skupiskiem żołnierzy zawodowych, pochodzenia rzemieślniczego lub chłopskiego, interesowały się różne obozy emigracji. Wkrótce powstała w Portsmouth sekcja TDP. Oddziaływali na nią przebywająćy w Anglii czołowi przedstawiciele demokratycznej lewicy z Worcellem i Krępowieckim. Szczególna symbioza radykalnych inteligentów z plebejuszami oderwanymi od kraju doprowadziła do skrystalizowania nowej ideologii. Sekcja Portsmouth podniosła zarzuty przeciw Towarzystwu, że wyzwalając chłopa z niewoli szlacheckiej pragnie zaprzedać go w nie lepszą wcale niewolę pieniądza. Gdy argumenty ich zostały zignorowane, sekcja Portsmouth wystąpiła z TDP. 30 X 1835 r. 138 jej członków zawiązało Gromadę Grudziądz dla upamiętnienia twierdzy grudziądz- kiej, w której znosili cierpienia za ojczyznę. W parę tygodni później grupa 8 inteligentów osiadłych w St. Helier na wyspie Jersey (z Zenonem Świętosławskim na czele) przyłączyła się do tego aktu jako Gromada Humań (nazwa nawiązywała do powstania chłopów ukraińskich z 1768 r., miała być w rozumieniu szlacheckich założycieli "pokorną ekspiacją za winy ojców"). Później jeszcze powstała w Londynie Gromada Praga. Gromady uważały się za jedyną na obczyźnie reprezentację "ludu polskiego" i taką też nadawały sobie nazwę zbiorową: Lud Polski w Emigracji. Pierwsza odezwa Gromady Grudziądz (w późniejszych publikacjach przyjęła się nazwa Grudziąż) do ogółu wychodźców stawiała jasno sprawę odwiecznego antagonizmu między ludem a szlachtą. Szlachta zgubiła ojczyznę i winna przestać istnieć, by ojczyzna mogła się odrodzić. Nie mniejszym złem jest jednak demokracja typu burżuazyjnego, oparta na wyzysku biednych przez bogaczy. Prawdziwą sprawiedliwość przyniesie dopiero "porównanie kondycji socjalnych". Gromadzianie odwoływali się do wskazań Ewangelii; w ich ujęciach pobrzmiewały echa utopijnego socjalizmu i komunizmu. Odrzucali własność spadkową i dziedziczną, ale nie dopracowali się bliżej określonego systemu uspołecznionej gospodarki. W ich rozumieniu lud jako właściciel ziemi i innych środków produkcji powinien by nadawać działki gruntu, warsztaty itp. poszczególnym właścicielom w dożywotnie użytkowanie. Członkowie gromad podejmowali już krytykę kapitalizmu, a jeszcze nie pojmowali, w jaki sposób go przezwyciężyć. Najszczerszy był w ich programie 146 Wielka Emigracja namiętny protest przeciw utrzymaniu prywatnej własności folwarcznej czy wielko- chłopskiej, mogącej tylko stać się źródłem uciemiężenia dla wiejskiej biedoty. W ciągu kilku lat gromady przedyskutowały szeroki zakres problemów gospodar- czych, prawnoustrojowych, wojskowych, religijnych itd. Nie sposób ustalić, jaki udział miały w tych uchwałach pragnienia i przekonania szeregowych członków, jaki zaś - inteligenckich redaktorów. Zasadnicza rozprawa O włusno.ści ( 1836), akceptowana przez Gromadę Grudziąż, wyszła spod pióra Stanisława Worcella, potomka wiełkoziemiańskiej rodziny z Wołynia. Określała ona własność jako zjawisko historyczne, zmienne w czasie i przestrzeni, podłegłe modyfikacji i skazane na zanik w przyszłości. Gromady akcentowały chętnie solidaryzm z innymi uciemiężonymi ludami, w szcze- gółności z ludem rosyjskim. Szukały też zbliżenia z ruchem robotniczym angielskich czartystów. Nie pozyskały większej liczby zwolenników pośród szlacheckiej w większości emigracji. Próby porozumienia się z innymi ugrupowaniami (m.in. z centrową organizacją Ogół w Londynie) nie dały wyników. Gromady boczyły się na wszystko, co w ich mniemaniu trąciło szlachetczyzną, same zaś spotkały się w publicystyce emigracyjnej z szyderstwem i szkalowaniem. Dbano starannie, by druki gromadzkie nie przenikały do kraju. Zamknięte w całkowitej izolacji, zdane na coraz bardziej jałową dyskusję we własnym gronie, gromady obumierały, wyżywając się w sporach i porachunkach wewnętrznych. Znużeni tą atmosferą, bezpodstawnie atakowani przez najbliższych współpracowników, wycofali się kolejno z gromad dwaj najwybitniejsi ich ideolodzy: Krępowiecki i Worcell. W 183R r. Gromada Grudziąż stopniała do ok. 50 członków. Jej opiekunem został Zenon Świętosławski, który w 1R42 r. opracował dla gromad Ustawy Kościoła Pows echnego. Był to swoisty stop zasad komunizmu agrarnego z tradycjami wczesnego chrześcijaństwa. Religijno- -mistyczna forma odpowiadała być może chłopskiemu tradycjonalizmowi, treść nie miała jednak praktycznych możliwości zastosowania. Rewolucyjnodemokratyczne tendencje dochodziły do głosu w paru jeszcze niewiel- kich grupkach emigracyjnych: jak tzw. Wyznawcy Obowiązków Społecznych w Anglii, jak Gmina Havre Zjednoczenia Emigracji Polskiej. Nie doszło jednak do połączenia tych kółek z gromadami. Osamotnione pośród emigracji, gromady w niewielkim stopniu oddziaływały na skrajną lewicę krajową. Niektórzy z jej wychowanków znaleźli w następstwie drogę ku autentycznemu socjalizmowi. 72. Dyplomacja Hotelu Lambert początkach lat czterdziestych Towarzystwo Demokratyczne Polskie było Wnajbardziej zwartym i najaktywniejszym stronnictwem emigracji; ono też miało najlepsze kontakty z krajem. Za to największą aktywność dyplomatyczną Dyplomacja Hotelu Lambert 147 rozwijał obóz konserwatywny, a ściślej biorąc Adam Czartoryski z wąską grupą doradców z Hotelu Lambert ( 68). Odzyskanie niepodległości wiązał Czartoryski z wojną europejską i pomocą mocarstw zachodnich, która by uczyniła zbędnym odwołanie się do sił rewolucyjnych narodu. Głównym punktem zapalnym w Europie lat trzydziestych były cieśniny czarnomor- skie, na tle rywalizacji Anglii i Francji z Rosją i Austrią o wpływy na Bałkanach i na Bliskim Wschodzie. Stawiając na zaognienie się tego konfliktu, Czartoryski przypominał ministrom w Paryżu i Londynie o znaczeniu, jakie miałaby dla nich polska irredenta. Do tegoż celu zmierzały platoniczne uchwały sympatii dla sprawy polskiej, podejmowane w izbach obu państw zachodnich w wyniku polskich zabiegów. Nie zobowiązywały one odnośnych rządów do niczego, a pozwalały im w wypadku wojny trzymać w rezerwie kartę polską. Do Stambułu i krajów bałkańskich, a nawet dalej: na Kaukaz, do Persji i Afganistanu, wyprawiał Czartoryski agentów w celu urabiania nastrojów przeciw carskiej Rosji. Agenci owi pozostawali pod opieką dyplomacji francuskiej; niektórzy z nich usadowili się na dłużej i wyrobili sobie poważne stanowiska, jak np. Michał Czaykowski w Stambule, Ludwik Zwierkowski (ps. Lenoir), a zwłaszcza Franciszek Zach w Belgradzie. Hotel Lambert nakazywał im wspierać dążenia narodowowy- zwoleńcze ludów bałkańskich: Jugosłowian, Rumunów, Bułgarów - z tym jednak, by odstręczać te narody od panslawizmu carskiego, raczej zaś wskazywać im przykład Polaków i zachęcać do bliższych kontaktów z mocarstwami zachodnimi. Roboty te nie pozostały bez wpływu na kształtowanie się obozu liberalnego w Serbii i Rumunii oraz na przebudzenie narodowe Bułgarów. Słabą ich stroną było to, że zwalczając Rosję, starały się one nakłonić Słowian bałkańskich do lojalizmu wobec Turcji, która tych Słowian najdokuczliwiej uciskała. Wysługiwanie się francuskiej i angielskiej dyplomacji na Bliskim Wschodzie żadnych pożytków sprawie polskiej nie przyniosło. Rojenia czartoryszczyków, że w chwili wybuchu powstania przedo- staną się z Mołdawii na Ukrainę i że podniosą Kozaków przeciw Rosji, leżały już w sferze czystej fantazji. Osobny teren działania dyplomacji Hotelu Lambert stanowił Rzym. Konserwatyście Czartoryskiemu zależało szczególnie na pozyskaniu głowy Kościoła dla sprawy niepodległości Polski. Liczył on w związku z tym na konflikt, jaki zaczynał narastać między Rzymem a Petersburgiem ( 52) na tle kasaty unii, nieobsadzania biskupstw, sporów o małżeństwa mieszane i trudności stawianych porozumiewaniu się kurii papieskiej z biskupami w Rosji. W Rzymie obawiano się, by car Mikołaj nie doprowadził do schizmy w Kościele łacińskim. Grzegorz XVI protestował więc publicznie przeciw prześladowaniu katolicyzmu w Polsce i korzystał chętnie z informacji udzielanych mu na ten temat przez polskich agentów. Nie znaczy to, by w sprawie niepodległości Polski zmienił stanowisko zajęte w encyklice Cum primum. Co najwyżej rzec można, że stosunki z Polakami, podtrzymywane niekiedy 148 Wielka Emigracja w sposób ostentacyjny, wzmacniały pozycję Sekretariatu Stanu w poufnych przetargach z Rosją. Dowiódł tego konkordat z 1847 r., który przejściowo wyrównał zatargi między Rzymem i caratem, a kwestię narodowości polskiej w ogóle pominął milczeniem. Zabiegi rzymskie czartoryszczyków, podtrzymujące legendę o przy- chylności papieża dla Polski, wzmacniały oczywiście pozycję katolicyzmu w Polsce, ale sprawie niepodległości nie mogły się przysłużyć. 73. Życie umysłowe emigracji yskusje ideologiczne, starania dyplomacji, wyprawy emisariuszy - na tym Djeszcze nie wyczerpywała się rola emigracji w ówczesnym życiu narodu. Może jeszcze ważniejsze od tych robót politycznych było umysłowe i duchowe od- działywanie na kraj. Podczas gdy w trzech zaborach nie wolno było wymówić i wydrukować słowa "Ojczyzna", emigracja rozporządzała pełną swobodą słowa i szeroko z niej korzystała. Wydawała dziesiątki czasopism, setki książek, tysiące broszur i ulotek. Dużo tej literatury docierało potajemnie do kraju, mimo że za kolportaż i przechowywanie jej spotkało niejednego więzienie i zesłanie. Przede wszystkim więc chłonął kraj poezję romantyczną, a zwłaszcza te jej arcydzieła, w których zawierał się najpotężniejszy ładunek uczuć patriotycznych: Mickiewicza III część Dzindów, Księgi pielgrz,vmstwu i Puna Tadeusza, Słowackiego Kordiana i Grób Agcimemnon i, Krasińskiego Irvdiona i Przedświt. Mesjanizm romantyków, wiara w odkupicielską wartość polskich poświęceń dla całego świata egzaltowała umysły i wzmacniała rewolucyjne nastroje. Szły następnie do kraju dzieła historyczne emigracji. Mochnacki u schyłku życia w świetnej swojej Historii powstania narodu polskiego w l830-l83l r. nakreślił przejmujący obraz zmarnowanych możliwości tego ruchu. Twórczość Lelewela ujmowała całość dziejów Polski, uczyła zainteresowania dolą i rolą ludu na przestrzeni stuleci, mówiła o pierwotnym gminowładztwie polskim, o tym jak magnaci i jezuici doprowadzili Rzplitą do upadku i jak się ona odradzała wraz z nawrotem do demokracji. "Potocznym sposobem" opowiedziana przez Lelewela Historia Polski kształtować miała umysły kilku pokoleń młodzieży. Elita umysłowa emigracji żyła w kontakcie z najwybitniejszymi umysłami epoki czerpiąc od nich i przyswajając sobie to, co odpowiadało jej własnym przekonaniom i skłonnościom. Ekonomiczne koncepcje saint-simonistów, chrześcijański socjalizm Bucheza, utopijno-komunistyczne pomysły Buonarrotiego i Cabeta w różny sposób adaptowali Bohdan Jański, Ludwik Królikowski, Jan Czyński oraz działacze gromad. Polscy przyjaciele Mazziniego zapożyczali od niego koncepcję ludowej wojny partyzanckiej, którą rozwinął Stolzman w dziele pt. Parn zantku. Na przeciwległym skrzydle politycznym grupa przyjaciół Jańskiego i Mickiewicza, zapatrzona w od- Możliwości agitacji demokratycznej 149 radzający się katolicyzm francuski, podejmowała pracę nad "nawróceniem" emigracji. Kilku spośród. nich (Hieronim Kajsiewicz, Aleksander Jełowicki i in.) zostało księżmi i w 1842 r. zawiązało w Rzymie zakon zmartwychwstańców. Głosili oni zmartwychwstanie narodu przez wiarę i posłuszeństwo bezwzględne Kościołowi; tym samym przeciwstawiali się każdej próbie wyzwolenia Polski drogą rewolucyjną. Pod ich wpływem zaczął się wytwarzać w kraju, z poparciem arystokracji, obóz zwany ultramontańskim (ultra montes - aluzja do Rzymu, położonego za górami). W zakresie ideologii obóz ten przyczynił się do pogłębienia życia religijnego w Polsce; w zakresie politycznym stał się oparciem skrajnego konserwatyzmu. Przedłużanie się politycznej tułaczki, zawód nadziei na powrót do kraju zwracały niektóre umysły ku wierze w cuda i w potęgę ziemską modlitwy. Gdy zaś "ofcjalny" Kościół ignorował polskie pragnienia, nurt mistycyzmu znajdował sobie ujście poza jego obrębem. Stąd powodzenie Andrzeja Towiańskiego, przybyłego na emigrację szarlatana i wizjonera, który w latach 1841-1845 pociągnął za sobą gromadkę ślepych wyznawców, a wśród nich ludzi tak wybitnych, jak Mickiewicz, Słowacki i Goszczyński. Towiańczycy odrzucali i potępiali wszelką aktywność polityczną, twierdząc, że natężeniem woli i siłą ducha podbiją świat, odrodzą Kościół i Polskę. Sekta, potępiona równie przez wszystkie obozy emigracji, pogrążyła się w wewnętrznych swarach i śmiesznostkach. Rewolucja 1848 r. oderwała od niej ludzi najczynniejszych, wśród nich Mickiewicza. Polityczne i umysłowe życie emigracji oddziaływało na kraj, podtrzymywało jego patriotyzm i przyspieszało jego ewolucję ideologiczną. Błędne byłoby jednak twierdzenie, że emigracja kierowała krajem, że narzucała mu teorie i poglądy wyuczone na Zachodzie. Wręcz przeciwnie: ogół emigrantów wychował się przecież w Polsce i nadal żył na obczyźnie problemami kraju. Problemy te to likwidacja ustroju feudalnego, to przyszła walka o niepodległość. Około tych spraw obracała się cała twórczość emigracyjna, niezależnie od politycznej tendencji. Programy i ideologie kształtujące się na obczyźnie o tyle tylko miały sens i wartość, o ile znajdowały w kraju środowisko gotowe wcielać je w życie. dział XI rewolucyjny w kraju Możliwości agitacji demokratycznej pracowując swój program uwłaszczenia demokracja polska wierzyła, że znalazła niezawodny sposób porwania za sobą chłopów i wyzwolenia ojczyzny. a jednak nie była taka prosta. 150 Nurt rewolucyjny w kraju Tam, gdzie trwał jeszcze system feudalny, wieś żyła w izolacji i rozproszkowaniu, niezdolna do działania w skali ogólnokrajowej, pozbawiona jasnego rozeznania własnej sytuacji. Wieś odczuwała ucisk bezpośredniego gnębiciela - karbowego, rządcy, dziedzica - i ucisk ten rodził nienawiść. Chłop galicyjski z rąk pani dziedziczki nie chciał wziąć lekarstwa dla chorego dziecka; podejrzewał, że to trucizna... Ten sam chłop czekał poprawy losu od "dobrego cesarza". Wszędzie w Europie (z wyjątkiem Francji 1789 r.) reformy agrarne wychodziły od rządu, w imieniu monarchy, w interesie wzmocnienia konserwatywnej władzy. Polacy pierwsi w środkowej Europie zamyślili reformę obróconą przeciw monarchom w interesie wolności i postępu. Jak mogli zdobyć zaufanie chłopów? Szlachecki demokrata idący w lud z dobrą nowiną głosił, że panowie poprawili się lub poprawią i razem pójdą na wspólnego wroga. Spotykał się z niewiarą, gdyż ucisk pańszczyź- niany ciągle jeszcze trwał, a obcy urzędnik umiał tę niewiarę podsycać. Szanse na pozyskanie chłopa miał rewolucyjny demokrata, gdyż ten gotów był stanąć po stronie ludu przeciw szlachcie. Za to szlachta w rewolucyjnym demokracie widziała śmieńelnego wroga; robiła też co mogła, by go do wsi nie dopuścić i udaremnić jego agitację. Ten właśnie punkt - dotarcie do chłopa z właściwie ustawioną propagandą - był zagadnieniem centralnym konspiracji po 1831 r. Początkowo, gdy propaganda ta nosiła "umiarkowany" charakter, konspiratorzy znajdowali jeszcze oparcie w nie- których, patriotycznie usposobionych dworach. Od początku jednak aktyw spiskowy bazować musiał na warstwach nieposiadających: na inteligencji miejskiej oraz zubożałej i drobnej szlachcie. Po 1840 r. wezmą też udział w ruchu nieco liczniejsze grupy rzemieślników, robotników i chłopów. 75. Partyzantka Zaliwskiego ierwsza inicjatywa powstańcza wyszła z emigracji i trafiła na grunt podatny Pw Galicji, gdzie przebywało jeszcze wielu uczestników powstania. Jeden z emisariuszy Lelewela, Walerian Pietkiewicz, utworzył tu organizację tajną, która miała gromadzić broń i werbować ochotników do partyzantki. Terenem jej, jak rozumiano, miał być zabór rosyjski; dlatego w przygotowaniach nie wahali się brać udziału i niektórzy galicyjscy ziemianie, z hr. Wincentym Tyszkiewiczem na czele. Organizację ich określano później jako Związek Bezimienny, jako że nie miał on nazwy, statutu ani ideologii, a tylko służył pomocą emigracyjnej robocie. W zimie 1832/1833 r. przybyło potajemnie z Francji do Galicji kilkudziesięciu emisariuszy z płk. Zaliwskim na czele. Przedsięwzięcie było źle przygotowane. Na emigracji przeciwdziałali mu czartoryszczycy oraz Komitet Dwernickiego, odmówiło zaś poparcia węglarstwo ( 69). Zaliwski chciał operować małymi oddziałkami po Związki lat trzydziestych w Galicji 151 Idcunastu ludżi, które miałyby się pojawić równocześnie na całym obszarze zaboru po Dniepr: alarmując nieprzyjaciela, przecinając komunikację i agitując za I wszechnym powstaniem. Wytyczne dla emisariuszy mówiły ogólnikowo o oswo- Ildzeniu Polski od morza do morza, o wszechwładztwie ludu i nadaniu ziemi IWścianom, o równości i wolności wszystkich obywateli. Z tymi hasłami mieli I 'tyzanci zwracać się do dworów, które z kolei winne były oddziaływać na łopów. Wszystko to było pomyślane na opak. Brakło także partyzantom broni, unicji i zwłaszcza ochotników na tę straceńczą misję. marcu Zaliwski przekroczył granicę Lubelskiego z 8 towarzyszami, powrócił po uesiącu błąkania się po lasach i zniechęcony odwołał partyzantkę. Wcześniej dnak wkroczyło do Królestwa kilka innych oddziałków: w Lubelskie, Kieleckie, iockie i Grodzieńskie. Większość ich została wyłapana przez wojsko w ciągu kilku igodni, nie uzyskawszy poparcia ludności. Jedynie do oddziału Michała Wołłowicza ů Grodzieńskiem przyłączyło się nieco chłopów. Poległo ok. 20 partyzantów, trzech tsono na szubienicy (Wołłowicza w Grodnie, Adama Piszczatowskiego w Białym- ku, Artura Zawiszę w Warszawie). Wielu innych skazano na katorgę. Dwaj ozostali rozbiorcy włączyli się też do akcji przeciw partyzantce. W Poznańskiem I'esztowano emisariuszy i wytoczono proces wspomagającym ich obywatelom. odobnie Austriacy, którzy jakiś czas patrzyli przez palce na roboty prowadzone ů Galicji przeciw sąsiadowi, obecnie, po porozumieniu w Munchengratzu ( 51 ), ůzięli się do wyławiania emisariuszy i wydalania obcopoddanych. Sam Zaliwski afił do więzienia. Przedsięwzięcie jego było w najwyższym stopniu lekkomyślne świadczyło o braku rozeznania w możliwościach kraju. Związki lat trzydziestych w Galicji oświadczenie, jakie stąd wydobyto, mówiło o konieczności poprzedzenia nowych prób powstańczych dłuższą akcją propagandową. Podjął ją jeden tow.arzyszy Zaliwskiego, Karol Borkowski, sam karbonariusz, który w końcu 333 r. przystąpił do rozszerzenia w Galicji węglarstwa. Pomocnikami jego byli ńwnie emigranci: Seweryn Goszczyński, Henryk Dmochowski i inni. Wciągnięto t do udziału kilku patriotycznie nastrojonych właścicieli ziemskich. Propagandę vą węglarze zaczęli prowadzić tworząc małe, pięcioosobowe kółka Związku nyjaciół Ludu; nie miały one wiedzieć, że podlegają węglarskiemu kierownictwu. ółka te tworzono osobno w środowiskach ziemiańskim i inteligenckim; "przyja- otom ludu" zalecano dalszą propagandę wśród włościan. Wyprawiono emisariuszy Poznańskie (Leon Zaleski) i na Wołyń (Ignacy Kulczyński), nawiązano stosunki Węgrami. Dyrektor Ossolineum Konstanty Słotwiński w drukarni swego zakładu ibijał potajemnie literaturę agitacyjną, podając ją za wydawaną na emigracji. 152 Nurt rewolucyjny w kraju Zarządzenia austriackie przeciw emigrantom doprowadziły jednak do bardzo szybkiego rozbicia węglarstwa. Już w 1834 r. większość jego założycieli znalazła się pod kluczem. Wówczas grupa działaczy Związku Przyjaciół Ludu poprowadziła dalej tę organizację, a wkrótce przekształciła ją w nowe, "polskie" węglarstwo, już niezależne od paryskiej Międzynarodówki. Akcję propagandową skoncentrował Związek w środowisku miejskim we Lwowie, szerząc się wśród niższych urzędników, literatów, studentów i kleryków, a także drobnego mieszczaństwa. Na czoło organizacji wysunął się młody adwokat, Franciszek Smolka. Podobną ewolucję przeszło węglarstwo w Krakowie, które za sprawą Goszczyńskiego i Lesława Lukaszewicza wyodrębniło się też od zagranicznej centrali. W następnym roku - 1835 - zjawili się w Krakowie emisariusze Młodej Polski. Organizacja ta, związana z Mazzinim i z ruchem wyzwoleńczym włoskim, kładła tym samym nacisk na walkę z Austrią, a więc na teren krakowsko-galicyjski. Wysłańcy Lelewela: Żabicki, Konarski i bracia Zalescy, porozumieli się z Gosz- czyńskim i Łukaszewiczem co do założeń nowej organizacji - Stowarzyszenia Ludu Polskiego. W porównaniu do wcześniejszych tajnych związków ustawa Stowarzyszenia akcentowała silniej kwestię społeczną, stawiając sobie za cel "nie tylko wywalczenie Polski spod obcej przemocy, ale zupełne odmłodzenie narodu". Jak zwykle kładziono nacisk na wolność i równość wszystkich obywateli, ale mówiono też o jednoizbowym parlamencie, obranym w powszechnym głośowaniu. Chłopom obiecywano ogólnikowo zniesienie pańszczyzny i uwłaszczenie. W założeniu swym Stowarzyszenie miało być instytucją trójzaborową. Na czele stanął Zbór Główny z siedzibą w Krakowie; podlegały mu prowincjonalne "ziemstwa" dla Krakowa, Galicji, Poznania, Królestwa oraz Litwy i Ukrainy. Pozyskano dla Stowarzyszenia lwowskich węglarzy, stawiając na czele tamtejszego ziemstwa ich przywódców: Smolkę i Teofila Wiśniowskiego. Na LTkrainę jako emisariusz wyprawił się Konarski, do Warszawy delegowano Gustawa Ehrenberga. Nawiązano też porozumienie ze spiskowcami demokratycznymi w Czechach i Słowacji. Grupa patriotów czeskich przybyła do Krakowa i na kopcu Kościuszki ślubowała braterstwo z Polakami. W Stowarzyszeniu Ludu Polskiego zarysowały się wkrótce dwa rozbieżne nurty. Bardziej umiarkowany, liberalny chciał po dawnemu wpływać propagandowo tylko na szlachtę i warstwy "oświecone", wpajając im przychylność dla ludu. Termin powstania upatrywał w dalszej przyszłości. W tym duchu nastrojona była zwłaszcza lwowska grupa Smolki. Tymczasem wśród młodzieży akademickiej w Krakowie przeważała tendencja szczerzej demokratyczna: bezpośredniej agitacji wśród ludu. Zaczęto więc tworzyć kółka rewolucyjne wśród rzemieślniczej młodzieży polskiej i żydowskiej. Leon Zaleski prowadził propagandę wśród górników w Jaworznie, a także wśród górali. Spiskowcy starali się gromadzić broń i uczyć się fechtunku. Wyrazem antyszlacheckich nastrojów tego środowiska stała się słynna piosenka Ehrenberga, zakończona refrenem: "O cześć wam, panowie magnaci!" Związki lat trzydziestych w Galicji 153 W 1836 i-. Kraków został zajęty przez wojska trzech państw rozbiorowych ( 54), zaczęły się aresztowania i śledztwa. Goszczyński przeniósł wówczas Zbór Główny do Lwowa, co dało w nim przewagę liberałom. Szczególnie Smolka sprzeciwiał się kategorycznie wszelkiej radykalnej agitacji. Stopniowo odsunięto od kierownictwa i skłoniono do wyjazdu ze Lwowa wybitniejszych działaczy lewego skrzydła. Niektórzy, jak Stanisław Malinowski i Jan Szczepanowski, przenieśli się w Tarnowskie i występując ze Stowarzyszenia postanowili założyć własną organizację. Secesja nastąpiła w 1837 r. - patronowali jej z emisariuszy bracia Zalescy, którzy w tym czasie, wobec osłabnięcia Młodej Polski, szukali kontaktów z Centralizacją TDP, a nwet z Gromadą Grudziąż. W majątku Pawlikowice pod Bochnią 12 spiskowców zawiązało Konfederację Powszechną Narodu Polskiego. Manifest jej stawiał za cel szybki wybuch powstania, a za jego warunek poruszenie mas ludowych, groził konfiskatą majątków tym wszystkim, którzy do Konfederacji nie przystąpią. Spiskowcy w Galicji Zachodniej podjęli bezpośrednią agitację wśród chłopów. Na dożynkach w niektórych dworach (zwłaszcza Szczepanowice w Tar- nowskiem) demonstracyjnie bratali się z chłopami, śpiewali antyszlacheckie i rewolucyjne piosenki. Takie przedwczesne ujawnienie się pociągnęło za sobą wkrótce wykrycie spisku i masowe aresztowania. Zbór Iwowski pracował ostrożniej, ale i tu trafiały do więzienia oddzielne kółka młodzieży szkolnej i kleryków. Smolka zaniepokojony coraz radykalniejszym kierunkiem agitacji nakazał po prostu ( 1837) rozwiązać zbory ziemskie i zawiesić aż do odwołania wszelką działalność spiskową. Decyzja ta wielu liberałom wydała się zbyt ryzykowna, pozostawiała bowiem radykalnemu skrzydłu otwarte pole w konspiracji. Grupa spiskowców pod wodzą Eugeniusza Chrząstowskiego założyła więc jeszcze jeden związek tajny, Młodą Saxmację, z głównym celem neutralizowania lewicy spiskowej. Powiodło się to na skutek rozbicia Konfederacji. "Sarmaci" w ciągu paru lat uzależnili od siebie wszystkie śmielsze inicjatywy spiskowe, nie dopuszczając do ich rozrośnięcia się i do porozumienia się ich z emigracją. W ten sposób m.in. udaremnili próbę Roberta Chmielewskiego, emisariusza Centralizacji z Poitiers, założenia nowego spisku, powiązanego z TDP. Związali także z sobą grupę oficerów-rewolucjonistów różnych narodowości, służących w jednym z pułków austriackiej piechoty w Tarnowie. Na czele tej grupy stał Chorwat, ppor. Tomasz Dmitrasinović. Ofiarowała ona Polakom szczerą pomoc wojskową, pod warunkiem szybkiego podjęcia akcji bojowej. Młoda Sarmacja przewlekała rokowania i doczekała się wykrycia i rozbrojenia organizacji oficerskiej. Polskie związki tajne, czynne w Galicji Wschodniej, zetknęły się też z problemem ukraińskim. Wśród studenckiej młodzieży narodowości ukraińskiej żywe były w tych latach nastroje rewolucyjne, które kojarzyły się z sympatią dla Polaków. Przykład powstania listopadowego, spisków demokratycznych, ofiar ponoszonych dla sprawy wolności budził sympatię i chęć naśladownictwa. Spiski polskie miały 154 Nurt rewolucyjny w kraju również rozgałęzienia w seminarium unickim we Lwowie. Zarazem kontakt z patriotami polskimi przyczyniał się do szybkiej krystalizacji świadomości narodowej ukraińskiej. I tak, grupa konspiratorów-Ukraińców wystąpiła z wnioskiem o zmianę nazwy organizacji na Stowarzyszenie Ludu Polskiego i Ukraińskiego. Jednakże przywódcy Zboru Głównego nie okazali zrozumienia dla tej sprawy. Niemniej jednak każda próba wyjścia z agitacją poza krąg warstw "oświeconych" musiała oprzeć się w tej części kraju na ukraińskim języku. Zrozumieli to spiskowcy-demokraci: Ignacy Kulczyński i Kasper Cięglewicz, podejmując się propagandy wiejskiej w Galicji Wschodniej. Cięglewicz był poetą, Polakiem pochodzenia ukraińskiego, uczestnikiem powstania 1831 r. Tworzył w języku ukraińskim pieśni obrazujące ucisk pańszczyźniany i niedolę ludu pod obcą władzą. Aresztowany, zdołał zbiec z więzienia i w ciągu półtora roku ukrywał się przeważnie w Złoczowskiem, gdzie pracował m.in. jako wiejski kowal. Ułożył w tym czasie, też po ukraińsku, Instrukcję dla nnucz 'cieli ludu rviejskiego, tzn. dla agitatorów ludowych. Był to cykl pogadanek, w których agitator miał chłopskiej gromadzie przedstawiać źródła jej nędzy i drogę wyzwolenia. Instrukcjc mówiła głównie o ucisku niemieckich rządów i wzywała do współdziałania z polskim ruchem rewolucyjnym; zawierała mocne akcenty antyszlacheckie. Nie stawiając jasno sprawy odrębności narodu ukraińskiego, pośrednio przecież torowała drogę jego wyzwoleniu. W l83R r. Cięglewicz został ponownie aresztowany i skazany na 20 lat twierdzy. Akcja tłumienia i obezwładniania radykalnego nurtu spiskowego, prowadzona w ciągu kilku lat przez liberałów Smolki, pociągnęła za sobą wkrótce obumarcie tajnej roboty, a wcale nie uchroniła uczestników przed represjami. W 1840 r. zaczęła się dekonspiracja związku, doprowadzając do aresztowania kilkuset uczestników; tylko nielicznym udało się zbiec za granicę. Kilka lat ciągnęło się śledztwo; w 1845 r. zapadł wyrok na 307 osób, z których 51 skazano na śmierć. Ponieważ jednak w tym czasie Galicja zdawała się uspokojona, w imieniu cesarza ułaskawiono i wypuszczono na wolność większą część uczestników procesu. Pierwsza fala spisków galicyjskich ciągnęła się 10 lat ( 1831-1841 ) i załamała się nie tylko na skutek represji austriackich, ale też umiejętnej dywersji prawego skrzydła konspiracji. Trwałym osiągnięciem tego okresu było rozbudzenie polityczne Galicji, a przynajmniej niektórych warstw: inteligencji miejskiej, oficjalistów dworskich, gdzieniegdzie również czeladzi rzemieślniczej. 77. W Królestwie, na Ukrainie i Litwie Królestwie możliwości pracy konspiracyjnej były słabsze jeszcze niż w Galicji, wobec sterroryzowania społeczeństwa, a także braku większych skupisk studiującej młodzieży. W latach trzydziestych kółka spiskowe bazowały na uczniach W Królestwie, na Ukrainie i Litwie 155 wyższych klas gimnazjów oraz na rozpoczynających karierę urzędnikach. Kółka te liczyły po kilkunastu, najwyżej parę dziesiątków uczestników; rzadko kiedy mogły zdziałać coś więcej poza kolportażem nielegalnej literatury, zebraniem kilku sztuk broni, odbyciem paru rozmów agitacyjnych. Po niewielu miesiącach następowała z reguły dekonspiracja, aresztowania, wyroki opiewające na zesłanie albo katorgę. Nieliczni ocaleni po krótkiej przerwie zaczynali pracę od nowa. Ten jednostajny los spisków nie hamował ich odradzania się w ciągu lat kilkunastu, w Warszawie i na prowincji: w Łomży, Siedlcach, Chełmie, Kielcach, Kaliszu, Płocku, Suwałkach itd. Podobny charakter nosiła i warszawska filia Stowarzyszenia Ludu Polskiego, w 1836 r. założona przez Ehrenberga. Spiskowcy zbierali się m.in. w domu parafii Św. Krzyża - stąd popularna ich nazwa "świętokrzyżców". Nawiązali kontakty w kilku miastach prowincjonalnych, usiłowali też prowadzić agitację wśród rzemieślników w Warszawie. Nastrojeni byli dość radykalnie, toteż w następnym roku zgłosili akces do Konfederacji. Wkrótce cała ich grupa uległa rozbiciu. Ze spisków lat następnych stała się głośna sprawa Karola Levittoux, który kierował kółkiem uczniowskim w Warszawie, a później w Łukowie. Aresztowany, chcąc uniknąć wymuszenia zeznań, popełnił samobójstwo w X Pawilonie, podpalając słomę na swym posłaniu ( 1841 ). Na Ukrainę i Litwę, jak wspomniano, wyruszył Szymon Konarski, człowiek wówczas 27-letni, kolejny uczestnik powstania listopadowego, zaliwszczyzny i wyprawy sabaudzkiej, obecnie wysłannik Młodej Polski. Na Wołyniu zetknął się z istniejącą już tajną organizacją, która uprawiała propagandę patriotyczną i podej- mowała przygotowania powstańcze. Na czele jej stali: właściciel ziemski Kasper Maszkowski i lekarz Antoni Beaupre. Spiskowcy wołyńscy odnieśli się życzliwie do Konarskiego i podporządkowali się jego rozkazom; za to nie pozostali bez wpływu na kierunek jego działalności. Konarski znalazł się w sytuacji przymusowej: polskość na Ukrainie reprezentowała szlachta, trafić do miejscowego chłopstwa pod hasłem niepodległości Polski było niepodobieństwem. Pozostawała współpraca z patriotycznymi elementami spośród szlachty i oddziaływanie na nią, by zmieniła stosunek swój do ludu i pozyskała go sobie. W tym duchu zredagował Konarski ( 1837) ustawę tajnego związku, pozostającego formalnie częścią składową Stowa- rzyszenia Ludu Polskiego. Ustawa składała się z 6 punktów: "1) narodowość utrzymać, 2) ducha poświęcenia obudzać, 3) oświatę rozkrzewiać, 4) obyczaje poprawiać, 5) lud rolniczy na synów Ojczyzny sposobić, 6) opinie fałszywe prostować". W kwestii społecznej mówiło się, że chłopom należy się wolność i własność ziemi, ale nie określano bliżej czasu i sposobu tej reformy. Z ogromną energią, z wielką siłą przekonywania rozwijał Konarski pracę or- ganizacyjną. Poruszając się w ciągu 2 lat między Kijowem a Wilnem wciągnął do sprzysiężenia, według niektórych źródeł, do 3 tys. ludzi. W Wilnie podporządkował 156 Nurt rewolucyjny w kraju sobie kółko studentów Akademii Medycznej, utworzone przez Franciszka Sawicza, autora poezji w języku białoruskim. Nawiązał też stosunki z grupami oficerów rosyjskich, którzy pielęgnowali jeszcze tradycje dekabrystów; w celu porozumienia się z nimi jeździł do Petersburga, obiecywał sobie, że znajdzie sprzymierzeńców w głównych garnizonach armii carskiej na Litwie. Nie udało się dotąd określić, jak daleko sięgały te kontakty. Akcja werbunkowa Konarskiego skazana była na prymitywne środki: spotkania w niewielkim gronie, ręcznie przepisywane gazetki, nie kończące się podróże końmi. Z Lelewelem w Brukseli raz na kilka miesięcy udawało się Konarskiemu wymienić informacje. Myśl założenia tajnej drukarni nie dała się zrealizować. W 1838 r. Konarski został aresztowany, jak się zdaje, na podstawie rysopisu dostarczonego carskim żandarmom przez policję francuską. Ujęci wraz z nim towarzysze wydali niemal od razu całe sprzysiężenie. Śledztwo toczyło się w Wilnie i objęło ponad 200 osób. Konarskiego poddawano torturom; nie ukrywał swych demokratycznych poglądów, ale też nie obciążył nikogo. Grupa przyjaciół Rosjan chciała uwolnić Konarskiego z więzienia, próbą kierował oficer straży więziennej, por. Agłaj Kuźmin-Karawajew. Zdrada udaremniła przedsięwzięcie, a Karawajew przypłacił je dożywotnim zesłaniem. Konarski został rozstrzelany w Wilnie 27 II 1839 r. W pamięci patriotów na emigracji i w kraju pozostał jako bohater i męczennik. Za to w opinii ziemiańskiej na Litwie, Białorusi i Ukrainie "konarsz- czyzna", która pociągnęła za sobą dziesiątki wyroków i konfiskat, pozostawiła trwały uraz psychiczny, zniechęcając to środowisko do konspiracji i do stosunków z emisariuszami. 78. Związki lat czterdziestych w Poznańskiem i Królestwie schyłku lat trzydziestych wygasały jedno po drugim ogniska tajnych robót, rozniecane przez lelewelistów. Kierunek ich przejąć miała obecnie Centralizacja TDP, od 1840 r. przeniesiona do Wersalu. Korzystała ona z doświadczeń poprzed- ników: dwaj wybitni działacze Stowarzyszenia Ludu Polskiego, Goszczyński i Wiśniowski, zbiegli z Galicji do Francji, wskazywali Centralizacji na ryzyko i niepodobieństwo bezpośredniej agitacji wśród chłopów i radzili po dawnemu zaczynać robotę od szlachty. W Centralizacji Heltman i Tomasz Malinowski wzięli ten punkt widzenia pod uwagę. W porównaniu do lelewelistów zmienili metodę o tyle, że zakładali w kraju komitety spiskowe ściśle związane z Centralizacją, poprzez osobę zasiadającego w nich stałego emisariusza. W ten sposób spodziewali się, że utrzymają właściwy kierunek tych robót. W l839 r. Walerian Breański założył taki komitet w Poznaniu, a Wincenty Mazurkiewicz w Warszawie. Galicję, ogarniętą masowymi aresztowaniami, zostawiono na boku. Poprzez Królewiec Związki lat czterdziestych w Poznańskiem i Królestwie 157 i Augustowskie docierano za to na Litwę. Dwaj ziemianie, bracia Skarżyńscy, jak również lekarz, Anicety Renier, szerzyli tam przekonania demokratyczne wśród drobnej i średniej szlachty oraz inteligencji wileńskiej. Na czele komitetu poznańskiego stanął Karol Libelt, filozof i pedagog oddany demokratycznym poglądom, lecz daleki od radykalizmu. Korzystając z łagodniejszego kursu politycznego mógł inspirować bez przeszkód akcję propagandową. Od 1838 r. wychodził w Poznaniu pod redakcją Antoniego Woykowskiego "Tygodnik Literacki", pismo żywo redagowane i nastawione postępowo. Niemalże bez osłonek głoszono w nim zasady demokratyczne, a zwalczając organiczników spod znaku Marcinkow- skiego przygotowywano opinię do powstania. Pańszczyzna w zaborze pruskim była w zasadzie już zlikwidowana, tym samym Manifest Poitierski zdawał się możliwy do przyjęcia wielkopolskiej szlachcie. Komitet Libelta znajdował więc oparcie wśród ziemian, tym bardziej że nie kładł nacisku na szybki termin powstania. Ta kompromisowa polityka napotkała wkrótce jednak opory. Wraz z zaostrzeniem się walki klasowej na wsi radykalizowały się i nastroje spisku. W latach trzydziestych tylko sporadycznie dochodziły w nim do głosu tendencje rewolucyjnodemokratyczne, w latach czterdziestych będzie to zjawisko coraz częstsze. Na tym tle zaczęły się mnożyć protesty przeciw kierowaniu organizacją z odległego Wersalu. Lewe skrzydło spisku krajowego chciało ująć go we własne ręce i poprowadzić własną drogą, prawe skrzydło obawiało się, by lewica nie doszła do porozumienia z Wersalem i dlatego sprzeciwiało się też wersalskiemu kierownictwu. W obu wariantach hasło brzmiało jednakowo: tylko kraj ma prawo decydować o terminie i formie powstania. Opozycja przeciw Wersalowi ujawniła się najpierw w Królestwie. Nowa organizacja założona przez Mazurkiewicza nosiła nazwę Związku Narodu Polskiego i miała rozgałęzienia w kilku miastach prowincjonalnych. Najczynniejsza była komórka lubelska, na której czele stał młody adwokat, Aleksander Karpiński. Inspiratorem zaś Karpińskiego był Henryk Kamieński, właściciel dóbr spod Chełma, ekonomista i teoretyk ruchu rewolucyjnego. Rozczarowany do czartoryszczyków, z którymi zrazu współpracował, przejął się głęboko wiarą, że Manifest Poitierski podaje właściwe rozwiązanie sprawy wyzwolenia Polski. Szło mu tylko o najbardziej skuteczne przekazanie chłopom prawdy o uwłaszczeniu i poruszenie ich do walki. Kamieński uważał konspirację za niepotrzebne ryzyko, był za to zwolennikiem masowej propagandy, która od inteligencji i szlachty schodzić powinna do oficjalistów dworskich, a przez nich do ludu. W chwili wybuchu wystarczy, by w każdej gromadzie znalazł się energiczny "apostoł", który ogłosi rewolucję społeczną, a cała wieś pójdzie za nim. Kamieński zdawał sobie sprawę, że część szlachty może się ociągać z uwłaszczeniem chłopów; dlatego chciał ogłosić niedwuznacznie, że każdy, kto się sprzeciwi rewolucji, ma być karany śmiercią. Groźba terroru rewolucyjnego, w jego mniemaniu, miała złamać opór szlachty i uczynić zbyteczne szafowanie samą 158 Nurt rewolucyjny w kraju karą śmierci. Tezy swe ujął Kamieński w książce pt. O prcirv dach w citnvc,h nnrodu polskiego, wydanej w Brukseli w 1844 r., pod pseudonimem Filareta Prawdoskiego. Tłumaczył w niej, jak ma wyglądać przyszła "wojna ludowa": powszechny, jednorazowy zryw ogółu mieszkańców kraju, którzy chwytają za kosy, widły, siekiery i samą swoją masą miażdżą opór nieprzyjaciela. W sposób bardziej przystępny, w formie pytań i odpowiedzi, wyłożył Kamieński tę samą myśl w wydanym o rok później Katechizmie demokraty cznvm. Obie książki zdobyły sobie ogromną popularność w kołach patriotycznych, za to wzbudziły zgrozę w konser- watywnym ziemiaństwie. Zygmunt Krasiński (jako Spirydion Prawdzicki) przeklął w Psalmie miło.ści to, co zdawało mu się zachętą do wyrżnięcia szlachty; rewolucji społecznej przeciwstawiał własne, solidarystyczne hasło: "z szlachtą polską polski lud". Prawdoski i Prawdzicki nie stali od siebie tak daleko, jak by się zdawało; Kamieński nie był rewolucyjnym demokratą i pragnął też udziału szlachty w powstaniu. Nie wierzył tylko, by szlachta poszła do powstania bez stanowczego przymusu... Prawdą natomiast jest, że wszystko to, co pisał na temat "wojny ludowej", służyło rozbudzeniu nastrojów rewolucyjnodemokratycznych w społeczeń- stwie. Ciotecznym bratem i przyjacielem Kamieńskiego był młodszy odeń o l0 lat Edward Dembowski, starannie wykształcony i niezwykle zdolny, młody potomek ziemiań- skiego rodu. W 20 roku życia (1842) założył w Warszawie czasopismo "Przegląd Naukowy" i w ramach, jakie zakreślała cenzura, atakował w nim wyzysk pańszczyź- niany, przesądy stanowe, klerykalizm i wszelkie formy wstecznictwa. Stał się głównym animatorem całego kręgu literackiej młodzieży, w tym również kvbiet - "entuzjastek", których talenty wykorzystywał dv rewolucyjnej propagandy. Czynny oczywiście i w samej konspiracji, pchał Związek Narodu Polskiego do szybkiego podjęcia walki. Trafił przy tym na trop czynnej w Warszawie organizacji rewolucyjnej, złożonej z rzemieślników, pozyskał ich zaufanie i entuzjazmował się, że w tym gronie postanowili razem zniesienie własności ! W 184; r. chciał już dać hasło do zbrojnego wybuchu, gdy zaskoczyła go nowa fala aresztowań. Dembowski zdołał zhiec i znalazł się w Poznańskiem. Niedawne przejście Prus do kursu liberalnego ( 62) pvciągało też za svbą ochłodzenie stosunku ich do Rosji. Na skutek tego rząd pruski zrezygnował na pewien czas z wydawania rządowi carskiemu dezerterów i zbiegów politycznych. Parę tysięcy młodzieży z Królestwa skorzystało ze sposobności i zbiegło za kordon pruski: jedni przed groźbą Cytadeli, inni poboru do wojska. Ci tzw. uciekinierzy, nastrojeni rewolucyjnie, podnieśli temperaturę nastrojów politycznych w Poznańskiem i na Pomorzu. W prasie poznańskiej toczyły się dość ostre polemiki dokoła problemów filozoficznych, ekonomicznych i literackich - wszystko to były przykrywki dla zasadniczego sporu o sens i termin powstania, o wizję przyszłej Polski. Dembowski włączył się z zapałem w tę dyskusję, ujawniając się jako Związek Ściegiennego 159 zwolennik rewolucji agrarnej i co więcej, jako krytyk nowego ustroju burżuazyj- nego. Demaskował więc półśrodkowość szlacheckiego liberalizmu (Kilka myśli o eklektvzmie), udowadniał, że "wolność , .. tam tylko być może, gdzie nie ma włas- ności" (Twórczość w żywocie społeczno- . \, ści), poddawał analizie całą dotychczaso- i ~.. ` wą literaturę polską z nowego punktu , . . widzenia - interesu mas ludowych (Piś- . ; ' . miennlctwo polskie w zarysie). Jako kon- sekwentny rewolucyjny demokrata stawiał j, znak równości między ludem a narodem ("Co polskie, toć nie szlacheckie, ale jest : . ' ludowe"). i . Komitet Libelta, w którym Centraliza- cjęreprezentowali kolejno: Malinowski i Heltman, miał coraz więcej tnzdności Edward Dembowski. Rys. węglem H. Rodakowskiego z odraczaniem terminu powstania. Grupy ziemian związane ze spiskiem (Władysław Kosiński, Adolf Malczewski) wyczuwały wzrost nastrojów radykalnych; chwilami zdawało im się, iż bezpieczniej zacząć powstanie wcześniej, dopóki jeszcze prawe skrzydło ma w ręku kierownictwo. Dembowski zręcznie rozdmuchiwał te nastroje, gdyż myślał sam wyrwać ster z rąk Centralizacji. Przeciw Komitetowi Libelta znalazł oparcie w elementach bardziej radykalnych. Około 1842 r. Walenty Stefański, drukarz, księgarz i wydawca, zorganizował w Poznaniu osobną organizację tajną, którą potocznie zwano Związkiem Plebejuszy. Wchodzili doń rzemieślnicy i czeladnicy, jak również młodzież szkolna. Placówki związku istniały w wielu miastach Poznańskiego i Pomorza, sięgały i na Górny Śląsk. Stefański miał kontakty wśród żołnierzy Polaków w armii pruskiej, zwerbował też niewielkie grupy chłopów-gospodarzy. Edward Dembowski zbliżył się do "plebejuszy" i umacniał ich w opozycji przeciw Karolowi Libeltowi. Nie oglądając się na Centralizację wersalską myślał o powstaniu trójzaborowym na rok 1844. 79. Związek Ściegiennego Dembowski stawiał znowu głównie na Królestwo. Związek Narodu Polskiego czynny był nadal mimo aresztowań i uległ nawet radykalizacji. Wyraźnie też wykroczył poza środowisko inteligencji. W samej Warszawie Dembowski liczył na 160 Nurt rewolucyjny w kraju kilka kół rzemieślniczych i robotniczych; na prowincji nawiązał kontakt z księdzem Piotrem Ściegiennym. Był to syn chłopski ze wsi Bilcza pod Kielcami, który przeszedłszy szkoły, nim wstąpił do zakonu pijarów, próbował kolejno kariery nauczycielskiej i urzędniczej. Gdy rząd carski skasował ten zakon za działalność patriotyczną, Ściegienny jako ksiądz świecki pracował na stanowisku wikariusza, a później proboszcza w południowej części Lubelskiego (Wilkołaz, Chodel). Nie da się ustalić, kiedy przystąpił do agitacji rewolucyjnej wśród chłopów, w każdym razie nie dostrzegamy jej śladów przed 1840 r. Dwa były główne rejony jego działania: Lubelskie, gdzie był duszpasterzem, oraz Kieleckie, gdzie miał krewnych i przyjaciół. Nie znamy wszystkich jego współpracowników, w każdym razie było wśród nich wielu księży, nauczycieli, inteligencji ma- łomiasteczkowej. Wspomagali też Ściegiennego spiskowcy z Lublina, Kielc i Radomia. Najbardzej znanym narzędziem jego propagandy był dość obszerny dokument pod nagłówkiem: List ojca św. Grzegorza papie:;a (nieściśle zwany też Zfot ksią ec:.ką). List ten czytywany był chłopom z odpisów ręcznych w latach 1843- l 844. Kolportowali go agitatorzy przebrani za rzemieślników wędrownych, smolarzy itp. Ściegienny uchodził za autora Listu, choć fakt ten później podawano w wątpliwość; nie jest też znana data powstania tego tekstu. List podszywał się pod autorytet Grzegorza XVI - jak dobrze wiemy, stanowczego wroga rewolucji ( 51 ) - i obiecywał tym, którzy go posłuchają, liczne odpusty i błogosławieństwo Boże. Zwracał się zaś do ludu (rolników, rzemieślników, ofrcjalistów, żołnierzy) wzywając go na wojnę przeciw panom i przeciw monarchom. Chłopi mieli odebrać wydartą im ziemię i w sojuszu z ludem rosyjskim wywalczyć sobie zupełną swobodę. List kładł nacisk na współpracę chłopów z ludem miejskim i napomykał też, że niektórzy dobrzy panowie sami gotowi są dać chłopom ziemię i wziąć udział w ich walce. Był pisany z talentem i z siłą przekonania; nie zawierał, rzecz prosta, dokładnego programu pożądanych reform agrarnych. Z dużo późniejszych, ogólnikowosocjalistycznych wypowiedzi Ściegiennego trudno coś wnosić o jego poglądach z lat czterdziestych. W naradach z organizacją radomską w przededniu wybuchu nie wykraczał, przynajmniej na razie, poza postulat zamiany pańszczyzny na czynsze. Związek Chłopski Ściegiennego chciał przystąpić do czynu jesienią 1844 r. Równocześnie z powstaniem na wsi miał powstać w miastach Związek Narodu Polskiego. We wsi Krajno pod Kielcami Ściegienny.ubrany w komżę i czerwoną stułę przemawiał do wielkiego tłumu chłopów. Trudno pojąć, czy liczył na natychmiastowy wybuch, czy też na możliwość ukrywania się wśród ludności. W każdym razie do carskiej policji z różnych stron posypały się donosy. Ściegiennego aresztowano; wydaje się, że w początkowej fazie śledztwa nie zachował się nazbyt ostrożnie. Aresztowania objęły setki ludzi, po raz pierwszy duża liczba chłopów Walka o kierownictwo spisku 161 znalazła się w X Pawilonie. Po półtorarocznym dochodzeniu odbyła się publiczna ceremonia, w której naprzód zdjęto ze Ściegiennego sakrę kapłańską, a następnie odczytano mu wyrok śmierci - z zamianą "w drodze łaski" na bezterminową katorgę. Powrócić miał Ściegienny z Sybiru, już jako starzec, po 25 latach. 80. Walka o kierownictwo spisku atastrofa Ściegiennego, z jednej strony, zmusiła lewicę spiskową do odroczenia Kwybuchu, z drugiej zaś, przekonała Centralizację, że dalsza zwłoka może okazać się fatalna, że kierownictwo ruchu może wysunąć się z rąk TDP. W 1844 r. w Wersalu wzięła górę tendencja wojenna. Przeciwnik jej, Malinowski, ustąpił z Centralizacji; zastąpił go Ludwik Mierosławski, młody, bardzo poczytny autor dzieł strategicznych o powstaniu listopadowym, typowany obecnie na naczelnego wodza. Uprzedzono więc Poznaniaków, że przygotowania powstańcze wchodzą Ludwik Mierosławski 162 Rok 1846 w fazę rozstrzygającą; w związku z tym Komitet Libelta przejął zwierzchnictwo nad konspiracją w całej Polsce (stąd określenie potoczne: Centralizacja po- znańska). Dembowski wcześniej jeszcze wydalony został z Poznania przez policję pruską. Wysłano go do Galicji w pomoc Wiśniowskiemu, który próbował odtworzyć rozbitą w tej dzielnicy sieć organizacyjną. Prace podjęte w 1845 r. ujawniły silniejszą jeszcze, niż przed dziesięciu laty, rozbieżność tendencji. Z jednej strony, patriotycznie nastrojone grupki średniego ziemiaństwa (bracia Wiesiołowscy w Tarnowskiem), gotowe do ofiar na ołtarzu ojczyzny, ale niechętne frazeologii społecznej. Z drugiej, rewolucyjni demokraci, nastrojeni antyszlachecko. Typowym przedstawicielem tych ostatnich był Julian Goslar, syn mandatariusza, wnuk chłopa, autor odezwy do ludu, która bardzo udatnie z odmalowanego obrazu nędzy chłopskiej wyprowadzała konieczność walki z Austńakami. W Krakowie organizacja spiskowa pod wodzą Mikołaja Lissowskiego nastrojona była lewicowo. Dembowski chciał wykorzystać przedstawicieli Galicji i Królestwa, by wspólnie z "plebejuszami" z Poznania obalić Centralizację poznańską i objąć kierownictwo. Próba ta nie udała się: w stanowczej chwili zawiedli Dembowskiego jego ziemiańscy przyjaciele. Inny ziemianin, hr. Seweryn Mielżyński, zadenuncjował tymczasem Stefańskiego policji pruskiej, powodując jego aresztowanie. Kryzys kierownictwa został zakończony kompromisem: do składu Centralizacji wszedł z ramienia "plebejuszy" młynarz Józef Essman, lecz większość pozostała przy skrzydle umiarkowanym. Franciszek Wiesiołowski, wytypowany na "wielkorządcę" Galicji, kategorycznie zakazał kolportowania po wsiach odezwy Goslara. Odezwa ta nie podburzała bynajmniej chłopów przeciw szlachcie; podobne teksty, które układał w tym czasie Dembowski, także wzywały do walki narodowej, nie zaś klasowej. Ale sam fakt zwracania się do chłopów z wezwaniem do zrzucenia jarzma zdawał się, w rozumieniu spiskującego ziemiań- stwa, niebezpieczny i karygodny w ówczesnej sytuacji politycznej. Rozdział XII Rok 1846 81. Nieudany wybuch powstania rzygotowaniom powstańczym prowadzonym od początku lat czterdziestych P towarzyszyło rewolucyjne wrzenie ogarniające wieś. Pańszczyźniacy z Galicji i Królestwa, proletańat rolny ze Śląska i z Poznańskiego burzyli się przeciw uciskowi dworskiemu. Ten ferment niepokoił angażujące się w ruchu elementy ziemiańskie. Dla wielu spośród nich jedynym sposobem zażegnania rewolucji agrarnej był szybszy od Nieudany wybuch powstania 163 niej wybuch powstania narodowego. Uwłaszczenie chłopów-posiadaczy, w myśl zasad Manifestu Poitierskiego miało - ich zdaniem - zaspokoić wieś i skłonić ją do udziału w walce pod szlacheckim kierownictwem. Podobnie rozumowano w Centralizacji wersalskiej, nurtowanej także obawą, by "wojna ludowa" nie stała się anarchicznym rozruchem. Wyznaczony na naczelnego wodza Mierosławski stawiał zasadę silnego, dyktatorskiego rządu, który zabez- pieczyłby ruch zarówno przed kontrrewolucją, jak i przed żywiołowym wystąpieniem ludu. Ułożona przezeń Instrukcja powstańcza kładła zasadę, że akcję zbrojną w każdej miejscowości podejmuje grupa powstańców - nie chłopów. Dopiero po opanowaniu władzy mają oni zwołać gromadę, ogłosić uwłaszczenie i zarządzić pobór do wojska. Odrzucał więc Mierosławski koncepcję żywiołowego zrywu ludowego, o którym marzył Kamieński; nie chciał także słyszeć o partyzantce, projektując w zamian armie regularne ze szlacheckimi kadrami i pod emigracyjną komendą. Uformowane pospiesznie oddziały kosynierów miały się łączyć w pułki, dywizje i korpusy, siły zaboru pruskiego miały kroczyć w kierunku Koła, siły krakowskie w kierunku Małogoszczy. Następnym obiektem ataku miała być twierdza w Dęblinie. Trójzaborowe powstanie zwracało główne ostrze przeciw Rosji; wojskom austriackim i pruskim przeciwstawiać się miał "drugi nabór" powstańców z Galicji i Poznańskiego. Plan inspirujący się strategią napoleońską był w praktyce niewykonal- ny. Spisek miał nieco więcej ludzi w głównych miastach, na wsi zaś jako takie kadry w Poznańskiem i Galicji Zachodniej, podczas gdy Kongresówka i Litwa były zorganizowane bardzo słabo. Nawet zakładając, że przy pomocy chłopów uda się rozbroić część zaborczych garnizonów, myśl błyskawicznego uzbrojenia regularnych armii pozostawała utopią. Ale i te szczupłe siły, które na rozkaz były gotowe wystąpić do walki, zostały zmarnowane na skutek przeciwdziałania sił wrogich powstaniu. Pod wpływem zapowiedzi o bliskim wybuchu część szlachty folwarcznej zgłaszała swój udział: z patriotyzmu, rachuby politycznej albo pod naciskiem. Za to konserwatywnie usposobione jednostki uciekały się pod opiekę zaborców, a nawet denuncjowały przywódców konspiracji. I tak, hr. Henryk Poniński wyjawił pruskiej policji pełny skład kierownictwa wielkopolskiej organizacji powstańczej. W połowie lutego 1846 r. ok. 70 czołowych działaczy spiskowych z Libeltem i Mierosławskim dostało się do więzienia. Nastąpiły też aresztowania we Lwowie, gdzie Dembowski organizował młodzież rzemieślniczą i studencką. Za to w Krakowie rząd austriacki chciał, jak się zdaje, dopuścić do wybuchu, by znaleźć pretekst do zaboru i likwidacji Wolnego Miasta. Dlatego w okręgu krakowskim i w sąsiedniej Galicji Zachodniej nie zarządzono aresztowań prewencyjnych. Ciosy te sparaliżowały dowództwo powstańcze. Termin wybuchu był wyznaczony "w zapusty", w noc z 21 na 22 lutego. Jednakże w Tarnowie spiskowcy, ogarnięci paniką z powodu rosnącego wrzenia na wsi, przyspieszyli samowolnie wybuch 164 Rok 1846 o 3 dni: wyobrażali sobie, że ogłaszając w ostatniej chwili zniesienie pańszczyzny przeciągną jeszcze chłopów na swoją stronę. Tymczasem do Krakowa już I 8 lutego wkroczył niewielki oddziałek Austriaków, wezwany na ratunek przez miejscowego rezydenta. Trzej obecni w mieście członkowie przyszłego Rządu Narodowego stracili głowę i postanowili odwołać wybuch powstania; w parę godzin później cofnęli i ten rozkaz odwoławczy. W ten sposób załamał się plan jednoczesnego, ogólnopolskiego wybuchu. Tam nawet, gdzie istniała jako taka organizacja, lokalni przywódcy wstrzymali się od działania bądź to na rozkaz z Krakowa, bądź w poczuciu własnej słabości. Zebrane już oddziałki rozchodziły się z powrotem do domów, chcąc odczekać przebieg wydarzeń. Tylko w niewielu punktach doszło do krótkotrwałych wystąpień zbrojnych. W Galicji ruch sparaliżowała postawa chłopów. Małe oddziały powstańcze zbroiły się po dworach; w oczach ludu była to szlachecka robota. Propaganda demokratyczna nie dotarła w porę do wsi; tymczasem urzędnicy austriaccy wmawiali chłopom, że otrzymają wolność, jeśli okażą się wierni cesarzowi. Nigdzie więc galicyjscy chłopi nie dali się pociągnąć szlachcie do udziału w powstaniu; gdzieniegdzie, jak np. w rejonie Tarnowa, gromady chłopskie rozbrajały powstańców i zbitych, poranionych oddawały w ręce austriackie. Tam nawet, gdzie zebrały się nieco większe oddziały powstańcze (np. pod Sanokiem), rozchodziły się one bez walki. Teofil Wiśniowski na czele 50 ludzi zmusił do odwrotu w Narajowie (w Brzeżańskiem) dwukrotnie liczniejszy szwadron huzarów, ale też rozpuścił swoich ludzi, widząc, że nie znajduje nigdzie naśladowców. W Królestwie wyznaczony był na dowódcę Bronisław Dąbrowski, syn generała i twórcy legionów. Na wieść o aresztowaniach poznańskich rzucił wszystko i zbiegł za granicę. Kilkunastu spiskowców pod wodzą Pantaleona Potockiego spróbowało mimo to napaść na Siedlce; po krótkiej strzelaninie wycofali się i rozbiegli. W Miechowskiem dwaj dzierżawcy: Ludwik Mazaraki i Alojzy Wenda, wezwali lud pod broń ogłaszając zniesienie pańszczyzny; pociągnęli też za sobą chłopów. Rozbiwszy posterunki nadgraniczne ruszy)i na Kraków w sile ok. 200 ludzi. Zabór pruski nie ruszył się na skutek aresztowań prewencyjnych. Tylko wśród Kaszubów dzięki agitacji młodego studenta-demokraty, Floriana Ceynowy, doszło do słabej próby wystąpienia. Grupa około stu parobków i wyrobników zebrała się dla uderzenia na załogę pruską w Starogardzie. Ziemiański przywódca Józef Puttkamer-Kleszczyński rozpuścił ich jednak do domów. W kilka dni później rozeszła się wieść o wybuchu powstania w Krakowie. Grupy spiskowców nie objęte aresztowaniami, głównie spośród Związku Plebejuszy, myślały znowu porwać się do walki i napaść na Cytadelę w Poznaniu, gdzie więziono przywódców spiskowych. Udział miała wziąć biedota miejska - zwer- bowano też chłopów okolicznych, zwłaszcza ze wsi Górczyn - na której czele stali bracia Maciej i Jan Palaczowie. Lecz władze pruskie były na to przygotowane. Powstanie krakowskie 165 liVieczorem 3 marca kolumna powstańców nadciągająca od strony Kórnika wpadła ' w zasadzkę przy moście Chwaliszewskim. Do wybuchu w mieście nie doszło, a jego inicjatorzy wpadli w ręce policji. Na całym obszarze ziem polskich tylko w dwu ośrodkach ruch nie załamał się od pierwszej chwili. W Krakowie rozpoczęło się powstanie przeciw zaborcom, a z Tarnowskiego rozszerzało się powstanie chłopskie przeciw szlachcie. Dwa te tvchy nie połączyły się jednak w ogólnopolską rewolucję agrarną, ale zwróciły się przeciwko sobie. 82. Powstanie krakowskie W okręgu krakowskim warunki sprzyjały powstaniu. Biedota miejska, młodzież studencka, górnicy z sąsiedniego Jaworzna i z leżącej już w Galicji Wieliczki gotowi byli do czynu. Chłopi podkrakowscy, od niedawna oczynszowani, oświeceni, silniej związani z rynkiem, mieli też zrozumienie dla sprawy narodowej. W nocy z 20 na 21 lutego powstańcy zaczęli ostrzeliwać Austriaków w samych ulicach miasta. Zamach nie udał się, powstańców odparto; za to z prowincji ciągnęły na miasto uzbrojone oddziały. Dowódca austriacki Collin zląkł się i 22 lutego wycofał się z Krakowa aż ku granicy śląskiej. Wraz z nim opuścili miasto senatorowie i wielu innych notabli. Kraków był wolny! W kamienicy zwanej Krzysztofory na Rynku ogłoszono tegoż wieczoru utworzenie Rządu Narodowego Rzeczypospolitej Polskiej. W skład jego wchodzili: Jan Tyssowski jako przedstawiciel Galicji, Ludwik Gorzkowski, przywód- ca organizacji krakowskiej, oraz dokooptowany naprędce Aleksander Grzegorzewski, właściciel ziemski z Królestwa. Rząd ogłosił Manifest do Narodu Polskiego wzywając go do powstania przeciw zaborcom. "Będzie nam wolność - głosił - jakiej dotąd nie było na ziemi". Wszystkim obywatelom zapowiadano zniesienie przywilejów i różnic stanowych oraz użytkowanie dóbr ziemskich "podług zasług i zdolności", ubogi n - opiekę społeczną, chłopom-posiadaczom - ziemię na własność, ustanie pańszczyzny i innych powinności, ludności bezrolnej - ziemię z dóbr narodowych, jeśli tylko wezmą udział w powstaniu. Wszystko to były sformułowania radykalniej- sze, w porównaniu do Manife.stu Poitierskiego. Los powstania zależał od realizacji tych haseł na szerokiej przestrzeni ziem polskich. Ulica krakowska przyjęła proklamację z entuzjazmem. Licznie też zgłaszali się do wojska ochotnicy, w ciągu trzech dni uzbrojono ok. 6 tys. ludzi. Pozostali w mieście przedstawiciele arystokracji i burżuazji podporządkowali się z konieczności Rządowi Narodowemu, niektórzy spośród nich przyjęli stanowiska ministrów i organizatorów. W rządzie szedł im na rękę Tyssowski, człowiek chwiejnych przekonań, który dbał głównie o utrzymanie porządku w Krakowie, a nie spieszył się z szerzeniem 166 Rok 1846 propagandy poza jego okręgiem. Wkrótce też doszło do zatargu między nim a radykałem Gorzkowskim; już 24 lutego Tyssowski odsunął od władzy swych kolegów i ogłosił się dyktatorem. Jako powód podawał konieczność przeciwdziałania szerzącemu się w Galicji ruchowi chłopskiemu. Tegoż wieczoru zjawił się w Krakowie Dembowski, który zdążając ze Lwowa ogłosił po drodze w Wieliczce rewolucję społeczną i przyprowadził oddział zbrojny złożony z górników. Dembowski objął urząd sekretarza dyktatora i w ciągu następnych dwóch dni czynny był gorączkowo, pchając naprzód sprawę rewolucji. ' Zawiązał "klub rewolucyjny" dla wpływania na opinię publiczną; w "Dzienniku Rządowym Rzeczypospolitej Polskiej" tłumaczył, że rewolucja społeczna polegać ma na pełnym utożsamieniu się narodu z ludem. W redagowanych odezwach starał się pogłębiać tendencję Manifestu, głosił natychmiastowe ustanie pańszczyzny, obniżkę podatków, darmowe rozdawnictwo soli. Bezrolnym obiecywał ziemię po zakończeniu walki, rzemieślnikom - otwarcie warsztatów narodowych, z podwójną od obowiązującej płacą. Uchylał dotychczasowe tytuły "pana" i "wielmożnego". Wszystkich obywateli wzywał do obrony, "przeciwko każdemu, kto by te prawa wydrzeć chciał nam, ludowi, nam, chłopom, nam, Polakom". Był duszą rewolucji; gdy grupa akademików usiłowała obalić Tyssowskiego i obwołała dyktatorem prof. Michała Wiszniewskiego, zwolennika układów, Dembowski w ciągu paru godzin + usunął tego kontrrewolucjonistę i przywrócił do władzy Tyssowskiego. Zjego też inicjatywy rozsyłano emisariuszy do głoszenia ludowi rewolucji społecznej. Gdy jednak chłopi w okręgu krakowskim łączyli się chętnie z powstaniem, ich galicyjscy sąsiedzi ulegali agitacji austriackiej. Od Tarnowa maszerował na Kraków płk Benedek obiecując chłopom nagrody pieniężne za udział w zwalczaniu "buntowników". Pod Gdowem 26 lutego rozproszył wysłany przeciw niemu niewielki oddziałek powstańczy. Dembowski następnego dnia wyruszył na Podgórze na czele procesji: bez broni, za to z chorągwiami kościelnymi - z tą samą zawsze myślą przekonania chłopów o słuszności sprawy rewolucyjnej. Procesji zastąpiła drogę piechota austriacka; Dembowski padł od pierwszej salwy. . Śmierć jego położyła kres powstaniu krakowskiemu. Komitet Bezpieczeństwa pod przewodnictwem hr. Józefa Wodzickiego zaczął pertraktacje z Austriakami. Tys- sowski złożył władzę i opuścił miasto na czele 1,5 tys. ochotników, którzy w ogóle nie wzięli udziału w walce. W dniu 4 marca złożył broń wraz z nimi na granicy pruskiej. Tegoż dnia wkroczyły do Krakowa oddziały rosyjskie, a tuż po nich Austriacy. Rewolucja krakowska trwała tylko 9 dni i upadła niemal bez walki. Nie umniejsza to jej znaczenia. "Jest to pierwsza rewolucja socjalna - pisał Lelewel - która się ;; otwarcie objawia na horyzoncie polskim. Od tego czasu niepodobna, aby jaka inna ze wstecznymi wyobrażeniami nastąpić mogła". W istocie była ona dziełem rewolucyjnych demokratów, sprawę narodową łączyła ze sprawą społeczną - nie Powstanie chłopskie w Galicji 167 już w teoretycznym programie, ale w czynie zbrojnym. Podziwiał też Engels "niemal proletariacką odwagę" powstańców krakowskich, podczas gdy Marks określał tę rewolucję jako antyfeudalną i stwierdzał, że dała ona "chwalebny przykład" całej Europie. Cel Dembowskiego - wykorzenienie ucisku klasowego szlachty opartego na rządach zaborczych - nie został osiągnięty. Powstańcy nie zdołali i nie umieli pociągnąć za sobą chłopów galicyjskich. Ruch ograniczony do krakowskiego zakątka pozostał bezsilny. Bez oparcia zaś w rewolucji krakowskiej załamał się również antyfeudalny ruch chłopski w Galicji. 83. Powstanie chłopskie w Galicji owstanie chłopskie 1846 r. stanowiło najpotężniejszy tego rodzaju ruch na Pziemiach rdzennej Polski. Opinia szlachecka starała się je zohydzić; długo przypisywano go "ciemnocie" ludu albo knowaniom zaborczej biurokracji. Tym- czasem był to żywiołowy akt oporu przeciw wyzyskowi panów. Poddaństwo i pańszczyzna, podtrzymywane przez rząd austriacki, stawały się coraz dokuczliwsze w miarę przeżywania się ustroju feudalnego. Wieś wytaczała dworom procesy o zabór gruntów i różne "przeciążenia". Rzadko kiedy mogła coś wygrać, ale te ciągnące się spory hartowały opór gromady i sprzyjały wyłanianiu się lokalnych przywódców. Urzędnicy wyzyskujący wieś na własną rękę tłumaczyli chłopom, że tylko panowie sprzeciwiają się oswobodzeniu ich przez cesarza. Głuche wieści o bliskim ustaniu pańszczyzny krążyły już od dłuższego czasu. W latach 1844-1845 nawiedziły Galicję nieurodzaje, słoty i powodzie, dziesiątki tysięcy ludzi znalazły się bez dachu nad głową, tłumy głodnych błądziły po kraju w poszukiwaniu chleba. Ani posiadająca szlachta, ani niezaradna biurokracja nie umiały zaradzić tym klęskom. Już na Wielkanoc 1845 r. zdarzały się w Bocheńskiem lokalne wystąpienia chłopów przeciw dworom. Chłopskiego rozdrażnienia nie umiała skierować na właściwe tory propaganda demokratyczna. Jak wiemy, hamowali ją szlacheccy uczestnicy spisku. W Tarnow- skiem dopiero w dniu wybuchu, 18 lutego, ogłaszano ludowi - i to nie wszędzie - zniesienie pańszczyzny. Tymczasem starosta Breinl rozpuszczał wieść, że panowie zbroją się przeciwko cesarzowi i odwoływał się do wiernych chłopów o pomoc. Ludność wnosiła stąd, że władza austriacka nie przeszkodzi jej rozprawić się z panami. Od początku lutego szerzyła się na wsi pogłoska, że panowie będą mordowali chłopów. Gromady zbroiły się i wystawiały warty na gościńcach. Dawały się już dostrzec elementy organizacji, niezależne od dyspozycji cyrkułu. Do chwili otwartego wystąpienia powstańców wieś nie zajęła wyraźnie stanowiska i dopiero, gdy nie udał 168 Rok 1846 się napad na Tarnów i ujawniła się słabość ruchu szlacheckiego, chłopi zdecydowali się uderzyć na dwory. Nie ma dowodów na to, by Breinl (jak wtedy twierdzono) obiecywał płacić po 5 czy 10 reńskich za głowę szlachcica. Ale faktem jest, że jego urzędnicy rozdawali pieniądze tym chłopom, którzy dostawiali do Tarnowa powiązanych i pobitych powstańców. Postawa taka ośmieliła chłopiiw do masowego uderzenia na szlachtę. Lud nie powstawał w obronie cesarza, ale przeciw klasowemu wrogowi; ubocznie jednak dał się użyć jako narzędzie przeciw demokratom, ktiirzy z hasłem wolności wychodzili na jego spotkanie. Myśl pociągnięcia chłopów przeciw zaborcy nie była zupełną utopią. Czynni byli w tym duchu niektórzy emisariusze - prawdopodobnie wysłańcy Dembowskiego. Jeden z oddziałów chłopskich w rejonie Myślenic występował otwarcie przeciw Austriakom i został rozproszony przez wojsko. W Chochołowie na Podkarpaciu organista i nauczyciel Jan Andrusikiewicz, bliski przyjaciel Goslara, prowadził wśród górali agitację demokratyczno-powstańczą. ?1 lutego górale rozbroili posterunek straży skarbowej i zebrali się w liczbie ok. 300 gotowi do walki o Polskę. Jednakże w pierwszej potyczce Andrusikiewicz odniósł ciężką ranę, a chochołowianie pozbawieni kierownictwa złożyli broń. Przeszło stu chłopów wywieziono do więzienia w kajdanach. Pojedynczy ten przykład wskazuje, że agitacja odważna i nie Jakub Szela 169 oglądająca się na szlachtę mogła też w Galicji pozyskać chłopów dla sprawy narodowej. Najścia chłopów na dwory zaczęły się nazajutrz po nieudanym napadzie na Tarnów. Tłum otaczał dwór pod pretekstem przeprowadzenia rewizji, wiązał lub zabijał na miejscu mieszkańców, niszczył ruchomości, a zwłaszcza akta kancelarii dworskiej, dzielił między siebie zawartość spichrzy i inwentarz. Następnie uzbrojona gromada ("czerniawa") szła na dwór sąsiedni. W ciągu 3 dni "rabacja" (jak mówili chłopi) rozgromiła niemal wszystkie dwory w obwodzie tarnowskim, przerzucając się na sąsiednie. W Tarnowie Breinl, przerażony siłą wybuchu, próbował paktować z tłumem; gdzie indziej władze już w końcu lutego usiłowały powstrzymać pogromy. I tak w Sądeckiem oddział chłopski pod wodzą Korygi został rozproszony przez wojsko. W Przemyskiem ekspedycje karne rozpraszały chłopów salwami, a przywódców karały chłostą. Ogółem w sześciu obwodach Galicji uległo pogromowi ok. 470 dworów. W Tar- nowskiem padło ofiarą chłopów prawie 90% rezydencji szlacheckich; w innych obwodach proporcja ta była niższa i mniej też było zabitych. Z rąk chłopskich zginęło około tysiąca osób (w tym trzy czwarte w obwodzie tarnowskim). Wśród zabitych było ok. 200 właścicieli dóbr i dzierżawców oraz znacznie wyższa liczba ofcjalistów. 84. Jakub Szela a czoło ruchu chłopskiego wysunął się Jakub Szela, gospodarz ze wsi NSmarzowa w obwodzie jasielskim. Był on pełnomocnikiem gminy w jej procesie z dziedzicem Boguszem o zabór gruntów i przeciążenie pańszczyzną. Proces ciągnął się 24 lata. Szela znosił areszt i chłostę za stawianie czoła dworowi, zdobył też sobie zaufanie okolicy jako śmiertelny wróg pańskich rządów. Na czele utworzonego przez siebie oddziału rozgromił w ciągu jednego dnia kilkanaście dworów na pograniczu obwodów: tarnowskiego i jasielskiego. Nie udawał też, jak to czyniono gdzie indziej, że wypełnia rozkazy cesarskie, ale otwarcie głosił: "Żadnych panów nie potrzebujemy, sami sobie damy radę". Na obszarze objętym "rabacją" pańszczyzna oczywiście ustała, zresztą w całej Galicji, również tam gdzie nie gromiono dworów, chłopi przestali wychodzić na pańskie. W tym duchu właśnie rozsyłał wezwania Szela. On także starał się zaprowadzić jakiś nowy ład pośród chaosu. Zorganizował warty nocne i pogotowie zbrojne, wydawał przepustki na branie drzewa z lasu, karał surowo za wszelki nieporządek. Słuchali się go też chłopi w szerokim rejonie. Czekał go za to konflikt z rządem austriackim. Metternich chwalił się wobec Europy, że chłopi galicyjscy okazali się wierni cesarzowi, nie zamierzał jednak 170 Rok 1846 tolerować ich wyłamywania się z obowiąz- ków poddańczych. Władze otrzymały rozkaz przymuszenia ich do pańszczyzny. Szela usiłował pertraktować z Gubernium we Lwo- wie, występując w imieniu 50 wsi prosił _ o obniżenie pańszczyzny do jednego dnia rocznie z morgi i zamianę reszty na czynsz. W Wiedniu sądzono jednak, że ustępstwa; tylko rozzuchwalą chłopów i wywrą fatalny ' , wpływ na sąsiednie prowincje. Patent wydany " w kwietniu w imieniu cesarza Ferdynanda 'a ( 1835-1848) przyznawał chłopom parę tylko nic nie znaczących ulg. Jednocześnie ruszyły w teren kolumny wojska i wymuszały powrót , j , do pańszczyzny. Tysiącom chłopów wymie- `t rzono po kilkadziesiąt kijów. Szelę inter- 'ů , nowano w Tarnowie; po kilkunastu miesią- I, ; ; , , ( cach przesiedlono go na Bukowinę, gdzie . r i otrzymał na własność gospodarstwo rolne. Opór chłopski został złamany, mimo że i ; i ;:i 4 w różnych punktach coraz to odnawiały się , ' ' wypadki odmowy pracy. Powstanie chłopskie w Galicji było nie tylko krwawym aktem zemsty, ale też próbą roz- "ů prawy z ustrojem feudalnym: zniszczenia pańskich folwarków i przejęcia całej ziemi w ręce chłopskie. Próba ta nie powiodła się. Słabo uświadomione chłopstwo galicyjskie zdobyło się na wybuch żywiołowy; nie umia- ło stawić zorganizowanego oporu feudalnemu akub Szela. Wg ryc. z paryskiej "Illustration",1847 państwu. Co więcej, dało się użyć za narzędzie cesarskiej biurokracji i przyczyniło się do upadku powstania krakowskiego. Tym samym "rabacja" wzmocniła na wsi te najbardziej zacofane elementy, które oczekiwały dobrodziejstw od cesarza. Osłabiła też pozycję rewolucyjnych demokratów, pokładających całą wiarę w ludzie. Przez całe dziesięciolecia wrogowie ludu polskiego wytykać mieli chłopu jego "zbrodnię" z 1846 r. To wszystko nie zmienia zasadniczego faktu, że galicyjskie powstanie zadało cios druzgocący systemowi feudalnemu. Najbardziej zakamieniali konserwatyści w Galicji i w Wiedniu przyznawali po 1846 r., że pańszczyzna dłużej utrzymać się nie da. Zlikwidowała ją w 2 lata potem, i to w sposób radykalny, następna z kolei Ferment chłopski w zaborze rosyjskim. Ukaz 1846 r. 171 rewolucja. Że zaś likwidacja feudalizmu i usamodzielnienie chłopstwa stwarzały niezbędne przesłanki do ukształtowania się w masach świadomości narodowej - pośrednio przeto i w długoletniej skali "rabacja" galicyjska służyła także sprawie wyzwolenia narodu. W sposób bardziej doraźny wypadki te skompromitowały system Metternicha, przyspieszając jego upadek; otwierały tym samym erę nowych, europejskich przewrotów i nowych możliwości walki wyzwoleńczej. Przykład galicyjskich chłopów okazał się zaraźliwy: wszędzie tam, gdzie jeszcze przeważała pańszczyzna, a więc w zaborze rosyjskim, w Czechach, na Węgrzech, w Rumunii zaczęły się ruchy oporu. W latach 1847-1848 rozruchy chłopskie objęły Niemcy, Francję i Włochy. W całej Europie powoływano się na "sceny galicyjskie"; klasy posiadające w Niemczech, Austrii i na Węgrzech spieszyły się też z ustępstwami na rzecz chłopów, by nie dopuścić u siebie do nowej katastrofy. Tak więc powstanie chłopów galicyjskich przyczyniło się do poprawy bytu mas ludowych w wielu sąsiednich krajach. 85. Ferment chłopski w zaborze rosyjskim. Ukaz 1846 r. Królestwie i na Litwie organizacja spiskowa nie zdobyła się w 1846 r. na Wmasowe powstanie zbrojne. W Warszawie i w Wilnie liczni przywódcy zostali aresztowani. Nie doszło więc w tym zaborze do zderzenia między chłopami a szlachecko-demokratycznym powstaniem. Lecz wrzenie ogarnęło i tutejszą wieś: zrazu w guberniach sąsiadujących z Galicją, a później w całym Królestwie. Poszczególne gromady odmawiały powinności, rąbały samowolnie lasy i odgrażały się, że "pokończą" z panami jak w Galicji. Żandarmi wciąż tropili emisariuszy podburzających wieś. W dalekich Smorgoniach, na Białorusi, Julian Bokszański, syn rządcy, w 1847 r. kolportował ulotkę rewolucyjno-demokratycznej treści, w której zapowiadał, że chłopi "zmówieni z sołdatami" powinni wyrżnąć "oficerów, rządców i panów" - i też powoływał się na przykład galicyjski. Bokszańskiego skazano na 12 lat ciężkich robót. W tej sytuacji car Mikołaj uznał, że na obszarach zagrożonych ruchem rewolucyjnym rząd winien zdobyć się na jakiś gest w stosunku do chłopa, by nie zwrócił się on przeciw zaborcy. Na Litwie i Ukrainie zarządzono więc spisanie inwentarzy, tzn. wykazów powinności obciążających każdego poddanego z dóbr prywatnych. Inwentarze nie likwidowały powinności, ale miały zapobiec dowolnemu ich podnoszeniu. Układane przez samego dziedzica i w praktyce nie kontrolowane, pozostały martwą literą i nie zmieniły niczego w sytuacji chłopa. Nieco dalej poszła ingerencja rządowa w stosunki agrarne w Królestwie. W dniu 7 VI 1846 r. przybyły do Warszawy cesarz podpisał ukaz o powinnościach chłopów z dóbr prywatnych. Przyznawał on im nieusuwalność z gruntów, pod warunkiem 172 Rok 1846 pełnienia powinności, zakazywał więc rugować chłopów, uszczuplać ich nadziały i wprowadzać nowe obciążenia. Kasował także wszelkie uboczne powinności nie oparte na tytułach prawnych. Ukaz zawierał jedną poważną lukę: dotyczyć miał gospodarzy posiadających przynajmniej 3 morgi (1,7 ha). Pozostawiał więc biedotę wiejską na łasce i niełasce dziedzica. Zamożniejszym dawał mocniejsze prawo do ziemi, ale nie uchylał pańszczyzny; wszelkie nowe układy o czynsze z dziedzicem poddawał kontroli rządu. W wykonaniu tego ukazu Rada Administracyjna ogłosiła listę 121 różnych powinności (tzw. darmoch), które miały ulec zniesieniu, jeżeli tylko nie były określone dokładnie co do ilości. Rada nakazywała również spisanie dla każdej wsi tabel prestacyjnych, tj. wykazów powinności ciążących na każdej osadzie, tudzież przysługujących jej praw. W praktyce większość dziedziców wpisywała do tabel, co chciała. Niemniej jednak posiadająca szlachta uznała ukaz 1846 r. za dotkliwe ograniczenie tych praw, którymi cieszyła się w stosunku do chłopa od dekretu grudniowego z 1807 r. Chłopi natomiast oczekiwali od ukazu czegoś więcej, bo skasowania pańszczyzny. W wielu gminach zgłaszali też ostre sprzeciwy, na południu i wschodzie kraju mnożyły się wypadki odmowy powinności. I znów tłumili ten opór kozacy. W 1847 r. wieś została spacyfikowana. Jedyne istotniejsze novum, które się utrzymało jako następstwo ukazu, to przyznane obecnie chłopom prawo składania skarg przeciw dziedzicom do władzy administracyjnej (gdy dotąd byli zdani na drogę sądową). Przyczyniło się to do wzrostu aktywności wsi w następnym dziesięcioleciu. 86. Następstwa powstania. Zabór miasta Krakowa epresje polityczne po 1846 r. objęły w trzech zaborach ponad 5 tys. osób, R w znacznej większości z warstw nieposiadających. Rząd carski ukarał szubienicą trzech uczestników napadu na Siedlce, rząd austriacki stracił na szubienicy we Lwowie dwóch ludzi (Wiśniowskiego i Kapuścińskiego). Setki patriotów zesłano na Syberię oraz do twierdz w Spielbergu i Kufsteinie. Rząd pruski z dużym opóźnieniem, bo dopiero w 1847 r., wytoczył w Berlinie proces 254 Polakom oskarżonym o zdradę stanu. Proces ten wzbudził duże zainteresowanie w Europie i zakończył się 8 wyrokami śmierci, których zresztą nie wykonano. Głównym politycznym następstwem powstania była likwidacja Wolnego Miasta Krakowa. Mikołaj I już od lat nastawał na zniesienie tego ostatniego reliktu państwowości polskiej, żądał też, by Kraków anektowała Austria. Sprawa odwlekała się na skutek oporu Prus, które ciągnęły korzyści z handlu krakowskiego, wolnego od protekcji celnej ( 35). W końcu 1846 r. Petersburg i Wiedeń wykorzystały moment poróżnienia między Francją i Anglią - i 16 listopada rząd austriacki Sprawa polska w rewolucji europejskiej 173 ogłosił inkorporację miasta i obwodu krakowskiego. Jak było do przewidzenia, rządy mocarstw zachodnich ograniczyły się do papierowych protestów. Przysłany do Krakowa komisarz cesarski hr. Deym, nie licząc się z protestami ludności, wziął się forsownie do germanizowania administracji i sądów; wprowadził też w uniwer- sytecie niemiecki język wykładowy. Klęska 1846 r. zdziesiątkowała na razie obóz demokratyczny, natomiast pobudziła tendencje ugodowe, zawsze żywe wśród klas posiadających. Niebezpieczeństwo chłopskie po precedensie "rzezi" galicyjskiej skłaniało szlachtę do bardziej otwartego szukania protekcji zaborcy. Latem 1846 r. ukazał się bezimiennie, w języku francuskim, List szlachcica polskiego o rzezi galicyjskiej do księcia Metternicha. Autor, margr. Aleksander Wielopolski, oskarżał w nim kanclerza austńackiego, że przelał krew szlachty polskiej podburzając przeciw niej chłopów. Skompromitowany, chwiejny rząd wiedeński nie zapewniał już szlachcie spokojnego "życia wiejskiego", tj. panowania nad wsią. Autor Li.stu odwoływał się do potężniejszego zaborcy, do cara Mikołaja. Oświadczał wręcz, że szlachta polska powinna dobrowolnie zjednoczyć się z Rosją wyrzekając się raz na zawsze myśli o własnym państwie i odrębności narodowej. Koncepcja ta, natchniona interesem klasowym, nie napotkała na razie odzewu. Rząd carski ją zignorował, a opinia polska potępiła; odżegnywał się od autora Listu nawet Hotel Lambert. Wśród szlachty galicyjskiej dawała się za to zauważyć inna tendencja - lojalizm wobec Austrii. Pomimo żalów na miejscową biurokrację grupy arystokracji zwracały się do dworu wiedeńskiego z ofertami współpracy pod warunkiem przyznania krajowi autonomii, a zwłaszcza korzystnego dla szlachty rozwiązania sprawy włościańskiej. Autorem jednego z tych memońałów był znany komediopisarz, hr. Aleksander Fredro. Zabiegi te na razie zostały zbyte milczeniem, lecz miały się zrealizować później, gdy dynastia habsburska znalazła się w trudniejszej sytuacji. Rozdział XIII Wiosna Ludów 87. Sprawa polska w rewolucji europejskiej owstanie polskie 1846 r. było jednym z pierwszych sygnałów nadciągającej Prewolucji europejskiej. System ustanowiony na kongresie wiedeńskim budził z różnych stron opozycję. Burżuazja domagała się uchylenia absolutyzmu i szerszego udziału we władzy, chłopi - zniesienia pańszczyzny, proletańat robotniczy - poprawy mateńalnego bytu. Na porządku dziennym stawała sprawa zjednoczenia 174 Wiosna Ludów Niemiec i Włoch; liczne narodowości środkowej Europy budziły się do samodzielnego życia. Różnorodne antagonizmy: polityczne, narodowe i socjalne, zaostrzyły się w latach 1846-I847 na skutek klęsk elementarnych i kryzysu ekonomicznego, a nieustępliwość konserwatywnych rządów: Guizota i Metternicha, doprowadziła do wyładowania się tych antagonizmów w formie barykadowych przewrotów. Seria europejskich rewolucji, nazwana malowniczo "Wiosną Ludów", była splotem wydarzeń różnego charakteru, warunkujących się wzajemnie, ale i przeciwdziałają- cych sobie. Sprawa polska miała się znaleźć w samym środku tych zdarzeń; była ona, wedle określenia Marksa, rewolucyjnym składnikiem Prus, Austńi i Rosji. Każde poruszenie w Polsce osłabiało system Świętego Przymierza - i na odwrót, każda rewolucja w Europie zwiększała dla Polaków szanse wyzwolenia. Stąd wyjątkowa zgodność interesów między sprawą rewolucji europejskiej i sprawą polską. Ze zgodności tej zdawali sobie równie dobrze sprawę patńoci polscy, jak i rewolucjoniści w innych . krajach oraz przywódcy obozu kontrrewolucyjnego. W oczekiwaniu nowych wstrząsów rewolucyjnych emigracja polska otrząsnęła się szybko z nastrojów klęski 1846 r. Towarzystwo Demokratyczne zsolidaryzowało się z Manifestem krakowskim i przypisało sobie zasługę tego rewolucyjnego aktu. Pod tym wrażeniem większość członków Zjednoczenia (z Lelewelem, Worcellem, Krępowieckim) zgłosiła akces do TDP. W początku 1847 r. Centralizacja wyprawiła do Polski emisańusza Józefa Wysockiego, który nawiązał zerwane kontakty z kołami spiskowymi w Poznaniu, Krakowie i Warszawie. Uzgodniono też z ekspozyturą Młodej Italii w Paryżu, że demokraci polscy przyjdą Włochom z pomocą, gdyby tam naprzód miało wybuchnąć powstanie. Wykorzystano do celów propagandowych proces spiskowców polskich w Berlinie. Czołowy oskarżony, Mierosławski, oświadczył na nim publicznie, że ostatni ruch polski był dziełem Centralizacji, że nie miał celów społecznych, tylko narodowe, że nie zwracał się przeciw narodowi niemieckiemu, a wyłącznie przeciw caratowi. Tezy te były oczywiście tendencyjne, miały one popularyzować sprawę polską wśród postępowej opinii niemieckiej. I Ze swej strony rewolucyjni działacze z różnych krajów manifestowali w tym czasie swoje zainteresowanie sprawą polską. Na rocznicowym obchodzie 29 XI 1847 r. w Paryżu wystąpił Michał Bakunin, jeszcze wtedy nie znany nikomu emigrant rosyjski, z oświadczeniem, że obóz rewolucyjny Rosji ofiarowuje Polakom przymierze przeciw caratowi. Niemieckie organizacje robotnicze, z których miał się wyłonić Związek Komunistów, szukały też zbliżenia z Polakami; w Londynie współpracował z nimi Ludwik Oborski, w Brukseli Lelewel. Marks i Engels dwukrotnie wystąpili w tym czasie na polskich obchodach: 29 XI 1847 r. w Londynie oraz 22 II 1848 r. (w drugą rocznicę powstania krakowskiego) w Brukseli. W przemówieniach swych kładli nacisk na zgodność sprawy polskiej ze sprawą postępu oraz na to, że Powstanie poznańskie 175 wyzwolenie Polski jest niezbędnym warunkiem oswobodzenia Niemiec. Wtedy zredagowany właśnie Manifest komunistyczny zawierał pamiętne stwierdzenie: "Wśród Polaków komuniści popierają partię, która rewolucję agrarną uważa za warunek wyzwolenia narodowego, tę samą partię, która wywołała powstanie krakowskie 1846 r." W dniach 22-24 II 1848 r. rewolucja barykadowa w Paryżu obaliła tron Ludwika Filipa. Przewrotu dokonali robotnicy, władzę przejściowo uchwyciła burżuazja. Między ulicą a Rządem Tymczasowym miało dojść niebawem do zatargu. Centralizacja TDP nie orientowała się w istocie sponz. Ufna w przyjaźń dla Polaków burżuazyjnych republikanów zgłosiła z entuzjazmem akces do Rządu Tymczasowego, a członkom swym zalecała, by nie mieszali się do spraw wewnętrznych Francji, tj. by nie angażowali się po stronie skrajnej lewicy. Tymczasem Lamartine, faktyczny przywódca Rządu Tymczasowego, myślał głównie o utrzymaniu spokoju we Francji i w Europie; dla Polaków miał serdeczne słowa, lecz szukał przede wszystkim sposobu pozbycia się z Paryża tego niespokojnego elementu. Kiedy nastąpiły przewroty w Wiedniu i w Berlinie, poczynił emigrantom polskim wszelkie ułatwienia, by mogli spiesznie wracać do ojczyzny - rzecz jasna - bez broni. Wcale jednak nie myślał o poparciu sprawy polskiej, czy to zbrojnie, czy to dyplomatycznie - właśnie dlatego, że była ona dla niego synonimem rewolucji. Rewolucje: wiedeńska ( 13-15 marca) i berlińska ( 18-19 marca), nie obaliły tronów w Austrii i Prusach, lecz zdezorganizowały na tyle aparat władz zaborczych, że dały dwom dzielnicom Polski szanse swobodnego działania. Tysiące emigrantów polskich: jedni pieszo, drudzy koleją, ruszali w drogę do kraju. Przez Berlin, w kierunku Poznania i Krakowa podążali zarówno członkowie Centralizacji, jak i Hotelu Lambert. 88. Powstanie poznańskie Poznańskiem wydarzenia 1846 r. przyczyniły się do zaostrzenia antagoniz- W mów: zarówno klasowych, jak i narodowych. Komornicy wyłączeni z regulacji reagowali silnie na w ieści z Galicji. Na przednówku 1848 r. po wsiach i po miasteczkach doszło do rozruchów głodowych, do wystąpień przeciwko dworom. Równocześnie represje pruskie przeciwko patriotom wzmacniały niechęć do Niemców. Po więzieniach cierpieli chłopi i wyrobnicy na równi z inteligencją i szlachtą. Propaganda Związku Plebejuszy nawiązywała do haseł Manifestu krakowskiego, głosząc, że wypędziwszy Prusaków lud polski odzyska swe prawa. Kierował tą robotą wypuszczony właśnie z więzienia Stefański. Lutowy przewrót paryski pozwalał się spodziewać konfliktu między monarchiami "starej Europy" a republikańską Francją. Agenci Centralizacji chcieli włączyć Polskę w ten konflikt, wywołując powstanie we wszystkich trzech zaborach. Stefański angażowai się i w cę 176 Wiosna Ludów Powstanie poznańskie 1848r: u s " ( -.-...../ .r Chelmno Nakto Bydgoszcz t Toruń ' Chodziei Ko ů ů CzarnkÓw x Cabis t W ů klo Gaw O ů ů Mieścinllo ůNo"o Obomda ů zabw ů X Tr errleaz,r % Międzychód S Y r ů POZHAŃ Międzyrzecz _ w le Grod2lsk 9 aw R Ikt ů wiec _ ! Babimosl prlolloqbe ůX X ů ; ů X ů M Mosina v ů x Kościan s", Ks ůNos MiasM Królestwo Polskie ů x Śmigiel ů W 6- = ů ůGoslyń ůPleszew Lesz X Koimin ů ' Wschowa X ů ů Kmbia Ra52kbw ů Kalisz _ l Kroloszyn ů _ ů x ů Osbbw :a. granice Królestwa Polskiego Odolendw ů =.. granice provńncji " granice WK Pomańskiego obszar oblęlY ruchem narodowym S Osl szdw zasięg organizacji Powslańczej , ůKę o granice obszaru zajęlego przez obozy polskie w dn 10kwielnia ů ů ů e granice obszaru zalęlego przez obozy polskie w dn 20kwielnia marszrula Mieroslawskiego w dn 30kwielnia-9mala X wainiejsze bitwy i polyczki 0 50km robotę,zarazem jednak organizował adres do króla,w którym chciał postawić publicznie sprawę niepodległości Polski. 20marca przyszła do Poznania wieść o przewrocie w Berlinie.W tym momencie włączyła się do ruchu grupa ziemian-organiczników, dotychczas przeciwników rewolucji,z Gustawem Potworowskim i Maciejem Mielżyńskim na czele.Ludzie ci zapośredniczyli między przywódcami lewicy (Stefański, adwokat Krauthofer) a władzami pruskimi; uzyskali zgodę tych ostatnich na wysłanie deputacji do króla ir i zapobiegli tym samym rozlewowi krwi. W Poznaniu zawiązał się Komitet Narodowy z udziałem ziemian,mieszczaństwa,księży,inteligencji,z pojedynczymi Powstanie poznańskie 177 przedstawicielami rzemiosła (Andrzejewski) i chłopów (Jan Palacz). W komitecie tym prawica ziemiańsko-burżuazyjna uzyskała wkrótce przewagę. W Berlinie tegoż dnia zwycięski lud wymusił na królu amnestię polityczną. Skazańcó w polskrćh, z Mierosla wsklm i Llbeltem na czele, wypro wadzono więzienia w Moabicie. Mierosławski przemawiał do tłumu zapowiadając wspólny hód zbrojny Niemców, Polaków i innych wyzwołonych ludów przeciwko towi. W owej chwili nie tylko rewolucjoniści niemieccy, ale i liberałowie hodzący w Berlinie do władzy myśleli o wojnie z Rosją jako o środku mogącym spieszyć zjednoczenie Niemiec. W tym celu gotowi byli posłużyć się Polakami. ocześnie deputacja poznańska, przybyła do Berlina z arcybiskupem Przyłus- na czele, chciała głównie dogadać się z rządem i uniknąć konfliktu zbrojnego. audiencji u króla zrezygnowała zatem z postulatu niepodległości, prosząc tylko "reorganizację" Poznańskiego w duchu narodowym, co jej też ogólnikowo ano. Tymczasem Fryderyk Wilhelm IV za plecami swych liberalnych histrów wzywał dowodzącego w Poznaniu gen. Colomba, by przywrócił siłą Imitet poznański prześlepił pierwszą chwilę, gdy korzystając z powszechnego ętu można było ściągnąć do miasta tłumy kosynierów i pokusić się o zawładnięcie tadelą. Stefański dostrzegał ugodowe manewry ziemiańskiej prawicy, ale nie Dcydował się wystąpić przeciw nim otwarcie; bał się rzucenia hasła rewolucji catnej ze względu na tragiczny precedens galicyjski 1846 r. Tymczasem na prowincji eposób żywiołowy formowały się komitety polskie, usuwające władzę zaborczą t'ojące kosynierów. Ruch ten sięgnął i na Pomorze, do ziemi chełmińskiej. Agażowała się w nim - z różnych motywów - większość ziemiaństwa, ogół ~ ;. w . x s. . , l t b s i t, P t :- -a ;,. l u, s L s- . E 7 e łůůi ,!" i' . :ůhf , t 5 T t , Polaków przez Berlin po uwolnieniu z Moabitu, 20 III 1848. Drzeworyt wg ryc. z "Illustrierte Chronik",1848 178 Wiosna Ludów ; polskiej ludności miasteczek, duży procent komorników i robotników rolnych, mniej liczne grupy uwłaszczonych gospodarzy. Bezrolni i małorolni spodziewali się nadziałów ziemi; Komitet Narodowy był jednak powściągliwy w obietnicach natury socjalnej i mówił o nagrodach dla chłopów-ochotników w sposób raczej ogólnikowy. Mierosławski, przybyły do Poznania w końcu marca, stanął na czele Wydziału Wojennego; miał zwerbowanych 6-7 tys. ludzi, ale chciał ich jeszcze dozbroić i wyszkolić, toteż odkładał chwilę wkroczenia do Królestwa. Tymczasem Colomb skoncentrował siły i 3 kwietnia ogłosił w Poznaniu stan oblężenia. Z Berlina nakazano mu jeszcze wstrzymać się z represjami, do Poznania udał się bowiem gen. Willisen z misją rozjemczą. Był to liberał, przychylny Polakom; Komitetowi Narodowemu oferował autonomię prowincji - żądając w zamian rozbrojenia. Prawica Komitetu przyjęła tę ofertę z entuzjazmem, Libelt i Stefański z ociąganiem. i Mierosławski zaprotestował w imieniu wojska, ale i on zawahał się przed wezwaniem chłopów do powstania, gdyż jak sam twierdził, nie chciał znaleźć się w roli Szeli, prowadzącego chłopów przeciwko szlachcie. W Jarosławcu 11 kwietnia doszło do kompromisu: Willisen zgodził się zostawić pod bronią 4 "obozy" polskie w łącznej i. sile niespełna 3 tys. ludzi. Posiadająca szlachta przyjęła ten układ z westchnieniem ulgi, za to chłopi, którym nakazywano rozejść się do domów, wołali: "zdrada! ! " ,. Z trudem zapobieżono w obozach rozruchowi antyszlacheckiemu, obiecując ochotnikom w imieniu Komitetu Narodowego po 3 morgi gruntu (0,8 ha). IJkład jarosławiecki był krótkim zawieszeniem broni. Rząd pruski zgodził się nań, lecz równocześnie zapowiedział, że wyłączona zostanie z reorganizacji "niemiecka" część prowincji. Przystąpiono do podziału Poznańskiego. Linię demarkacyjną przesuwano kilkakrotnie.na niekorzyść Polski, aż wreszcie pozostawiono Polakom tylko kilka ' wschodnich powiatów, bez stołecznego Poznania. Ale i na tym skrawku autonomia polska nigdy nie weszła w życie, nie dopuściła do niej biurokracja, która w ciągu 10 dni zmusiła Willisena do porzucenia swej misji. Prysły nastroje polsko-niemieckiej przyjaźni z pierwszych chwil rewolucji. Pruskie kolumny wojskowe pacyfikowały kraj, a sekundowali im niemieccy koloniści, którzy uzbroiwszy się, terroryzowali ludność polską. W wielu punktach przeciwko Niemcom porywali się do walki chłopi, ale wysiłki te, pozbawione planu i kierownictwa, wkrótce zostały stłumione. Mierosławski nie miał przekonania ani do chłopskiej ruchawki, ani do wojny z Niemcami; w 4 obozach zatrzymał pod swym dowództwem 4-5 tys. ludzi, ale organizował ich dla ofensywy na wschód, wciąż jeszcze się łudząc, że dojdzie ' w Europie do wielkiej, antyrosyjskiej koalicji. Tymczasem żołnierze i część j rewolucyjnie nastrojonych oficerów domagali się odwetu na Prusakach. Starcie było nieuniknione, gdyż gen. Colomb miał już rozkaz rozpędzenia obozów siłą. ; ; W Komitecie Narodowym 25 kwietnia prawica przeforsowała uchwałę o rozbrojeniu. Wojsko jej nie uznało, lewica na znak protestu wystąpiła z Komitetu, ale żadnej własnej akcji politycznej nie podjęła. Liga Polska i Kolo Polskie 179 29 kwietnia Prusacy zaatakowali obóz w Książu i rozproszyli go po zaciętej obronie. Wówczas Mierosławski skoncentrował w Miłosławiu siły 3 pozostałych obozów i uzyskawszy niewielką przewagę nad atakującą go kolumną gen. Blumena pobił go 30 kwietnia, nadrabiając zapałem brak dyscypliny i nowoczesnego uzbrojenia. W 2 dni potem pod Sokołowem starł się z drugą kolumną pruską i ponosząc sam duże straty zmusił ją także do odwrotu. Mogło zdawać się, że zwycięski wódz zawezwie pod broń masy ludowe, które w tej chwili rwały się na Prusaka. Udaremniła ten plan posiadająca szlachta: jedni oficerowie-ziemianie dezerterowali z obozu, inni buntowali przeciw Mierosławskiemu kosynierów albo wchodzili w konszachty z nieprzyjacielem. Szlachta też paraliżowała podjęte w kilku punktach kraju (m.in. przez Krauthofera-Krotowskiego) próby "wojny ludowej". Mierosławski nie umiał przeciwstawić się kapitulantom, zresztą nadal nie wierzył w partyzantkę i nie miał zaufania do poznańskich rewolucyjnych demokratów. W ciągu 10 dni po Miłosławiu korpusik jego rozprzęgł się bez walki, a on sam dostał się do niewoli. Kraj przeżył falę wojskowych represji, za to ziemiaństwo uratowało się od procesów i konfiskat. Rząd wycofał się ostatecznie z obietnic autonomii prowincji, ale po dłuższych wahaniach zrezygnował także z podziału Poznańskiego na część polską i niemiecką. Krótkotrwałe powstanie poznańskie pociągnęło za sobą wiele następstw dalekosięż- nych. Posiadającą szlachtę utwierdziło w niechęci do spisków; porozumienie z zaborcą uznano za niemożliwe, ale opór przeciw zaborcy skierowano na drogę legalną. Lewica poznańska nie podniosła się już z doznanej klęski: nie zdecydowała się stanąć na czele ludu przeciw szlachcie i straciła na długo okazję zdobycia oparcia w masach. Na koniec lud - nie tylko miejski, ale i wiejski, biedota i gospodarze - zajął patńotyczną postawę i wykazał gotowość do obrony ojczyzny. W 2 lata po "rabacji" galicyjskiej było to radosną niespodzianką dla samych demokratów. Okazywało się, że w miarę usamodzielniania chłopa spod jarzma pańszczyzny zaczynał on też reagować na hasła narodowe. 89. Liga Polska i Koło Polskie ruska reakcja zwyciężyła w Poznaniu, zanim jeszcze udało się jej stłumić Prewolucję w Niemczech. Mimo upadku powstania zabór pruski mógł jeszcze korzystać czas jakiś z wywalczonych przez rewolucję swobód obywatelskich, wolności stowarzyszeń i prasy. Obóz ziemiański starał się je wykorzystać dla realizowania pracy.organicznej. Szło o rozładowanie nurtujących jeszcze lud nastrojów rewolucyjnych, o zwrócenie ich ku legalnej opozycji przeciw żywiołowi niemieckiemu. Latem 1848 r. grupa polityków liberalnych zawiązała stowarzyszenie pod nazwą Liga Polska. Inicjatorem był filozof i ekonomista August Cieszkowski. 180 Wiosna Ludów Stawiał on za cel "skupienie w jedno ognisko sił moralnych i materialnych [...) do jawnego, legalnego działania na korzyść narodowości polskiej". Pod kierunkiem klas posiadających, a patronatem kleru, chciano zjednoczyć ogół społeczeństwa w imię obrony ziemi, narodowości i wiary. Do Ligi włączyli się, acz z ociąganiem, z jednej strony, konserwatyści, z drugiej, demokraci - jedni i drudzy z myślą o zapewnieniu sobie wpływu na tę organizację. Z dużym rozmachem wzięto się do zawiązywania lig obwodowych i paraf ialnych; wkrótce Liga liczyła ok. 40 tys. członków, głównie w Poznańskiem, ale i na Pomorzu. Dyrekcja Główna Ligi, kierowana przez Potworowskiego, nie zdołała ani pokierować sprawą polską na gruncie międzynarodowym, ani też inicjować przedsięwzięć ekonomicznych w sa- mym zaborze pruskim. Rozwinęła za to akcję propagandową w duchu solidarystycz- nym, subsydiując pisemka dla ludu zarówno w Poznańskiem, jak i na Górnym Śląsku, Pomorzu Gdańskim oraz Mazurach. Lokalne kółka ligowe, złożone w dużej części z chłopów, przyczyniły się do rozszerzenia na wsi czytelnictwa i samowiedzy politycznej, ale stawały się też areną dyskusji zwróconej przeciw ziemiańskiemu kierownictwu. Żywioły konserwatywne powoli również stygły w swym w zapale dla Ligi, w miarę jak radykalizowały się jej terenowe oddziały. Tymczasem po stłumieniu rewolucji w Niemczech zaczęły się i pruskie represje przeciw Lidze. W 1850 r. zmuszono do rozwiązania się Dyrekcję Główną. Niektóre ligi lokalne funkcjonowały jeszcze przez parę lat; w Poznaniu ligą "świętomarcińską" (przy parafii Św. Marcina) kierował Stefański z grupą oddanych sobie dawnyeh "plebejuszy". Daleka od rewolucyjnych zamiarów liga ta zajmowała się samokształceniem w środowisku rzemieślniczym. Mimo to została rozwiązana przez policję pruską. Koncepcja legalnej obrony narodowości polskiej okazała się niezdolna do życia z chwilą zwycięstwa reakcji w Berlinie. W latach 1850-1852 władze pruskie zlikwidowały niemal wszystkie stowarzyszenia i organy prasowe polskie, jakie powołała do życia Wiosna Ludów. Krótkotrwały eksperyment z Ligą Polską miał jednak swoje znaczenie: wytknął drogę późniejszej działalności poznańskich klas posiadających aż do początków XX w. Z rewolucyjnych zdobyczy utrzymała się w Prusach i po 1848 r. instytucja sejmu, w którym i zabór pruski miał swą reprezentację. Zaprowadzone zrazu powszechne i równe głosowanie, już w 1849 r. zastąpiono znacznie ciaśniejszą ordynacją wyborczą, która zapewniała przewagę grupom ludności najwyżej opodatkowanym. W Poznańskiem ordynacja ta wychodziła na korzyść ziemiaństwu. W imię solidarności narodowej posłowie polscy w sejmie pruskim zawiązali się w Koło Polskie, zobowiązane do jednolitego występowania w izbie. Ziemiańska większość Koła trzymała się zasady niemieszania się do spraw niemieckich, upominała się zaś o prawa narodowe Wielkiego Księstwa Poznańskiego, odwołując się do starych postanowień z 1815 r., nie dbała natomiast o los rodaków na Śląsku i Pomorzu. Wiosna Ludów na Pomorzu 181 Nielicznych posłów demokratów, którzy - jak Krotowski - szukali porozumienia z niemiecką lewicą, odwołując się do zasady równości i braterstwa narodów, prezydium Koła nie dopuszczało do wystąpień na plenum. Konserwatywna postawa Koła nie zapewniła mu sukcesów; wręcz przeciwnie, szykany administracji pruskiej zmniejszyły wkrótce z 16 do 6 liczbę posłów polskich obieranych z Poznańskiego. Pod naciskiem ruchów ludowych w różnych prowincjach Prus, m.in. na Śląsku, sejm pruski zajął się rewizją niekorzystnego dla chłopów ustawodawstwa uwłasz- czeniowego. W latach 1848-1850 uchylono bezpłatnie wiele utrzymujących się jeszcze obciążeń feudalnych, jak np. przysługujące dworom prawo polowania na gruntach chłopskich. Następnie zaś zniesiono wszelkie wyłączenia z uczestnictwa w regulacji i reluicji ( 21). W ten sposób dopuszczono do uwłaszczenia także chłopów małorolnych - oczywiście wyłącznie tych, którzy w ciągu poprzednich kilku dziesięcioleci nie zostali wyrugowani przez dwory. Rzecz charakterystyczna, że ziemianie z Koła Polskiego głosowali w sejmie przeciw licznym, bardziej postępowym paragrafom nowej ustawy. 90. Wiosna Ludów na Pomorzu ok 1848 okazał się ważną datą w historii Pomorza. Prowincja ta od rozbiorów Rbrała niewielki udział w życiu politycznym Polski. Od Wiosny Ludów na Pomorzu Gdańskim datuje się żywsza aktywność różnych grup społecznych, wzorująca się na sąsiedniej prowincji poznańskiej. Próba stworzenia siły zbrojnej, podjęta wiosną 1848 r., głównie w ziemi chełmińskiej, uległa wprawdzie stłumieniu, za to Pomorze włączyło się w nurt działań legalnych: w pierwszych wyborach obrało do Berlina 5 posłów polskich, wzięło dosyć gromadny udział w Lidze Polskiej, rozbudowało prasę w języku ojczystym, zwłaszcza przeznaczoną dla ludu. Co więcej, ta narodowa aktywność na Pomorzu nosiła charakter bardziej demokratyczny niż w Poznańskiem. Polskie ziemiaństwo było tu mniej liczne i mniej wpływowe; kuria biskupia - wręcz przeciwnie niż w Gnieźnie i Poznaniu - zwalczała zaciekle ruch polski. Tym samym jego kierownictwo znalazło się głównie w ręku inteligencji i drobnomieszczaństwa. Dla rozbudzenia uczuć patriotycznych wśród chłopstwa pomorskiego zasłużyli się zwłaszcza dwaj dziennikarze: Ignacy Lyskowski, założyciel pisemka "Szkółka Narodowa" w Chełmnie, oraz Julian Prejs (ps. Sierp), który redagował w Toruniu gazetę "Biedaczek". Jeden z posłów do sejmu pruskiego z Pomorza, chłop Antoni Elminowski, głosował też w izbie pruskiej wraz z lewicą w obronie chłopskich postulatów. Łyskowski, obrany do parlamentu w Frankfurcie, złożył z trybuny protest przeciw włączeniu Pomorza Gdańskiego do Rzeszy. Na Pomorzu Zachodnim, wówczas zamieszkanym przez Niemców, rewolucyjny rok ujawnił też antagonizmy między junkrami a chłopstwem, pokrzywdzonym w czasie 182 Wiosna Ludów regulacji ( 21). W rejonie Połczyna, Miastka, Trzebiatowa doszło do antyfeudalnych rozruchów, które uśmierzała mieszczańska gwardia narodowa. Do sejmu pruskiego w Berlinie na 30 posłów z tej prowincji obrano 14 chłopów, w tym 5 przedstawicieli wiejskiej biedoty. Na Mazurach w chwili wybuchu rewolucji rozwinął agitację narodową pastor Gizewiusz ( 25). Chłopi w powiecie ostródzkim obrali go posłem do Berlina; niestety, Gizewiusz zmarł nagle, nie objąwszy stanowiska. W następnych miesiącach życie polityczne na Mazurach koncentrowało się głównie w tzw. klubach kon- stytucyjnych, w których ludność dyskutowała, zazwyczaj w języku polskim, na temat bieżących zagadnień ustrojowych i społecznych. W jednym z tych klubów (w Szczytnie) prowadził propagandę w duchu polskim przybyły z Brodnicy dziennikarz, Antoni Gąsiorowski. Kluby mazurskie nastrojone były dość radykalnie i sym- patyzowały z rewolucją niemiecką; zostały też rozwiązane, gdy w Berlinie wzięła górę reakcja. Ogólnie biorąc, rok 1848 rozbudził chłopstwo mazurskie pod względem politycznym, ale nie uświadomił mu jego łączności z Polską. 91. Wystąpienia klasowe i narodowe na Śląsku połowie XIX w. Śląsk był prowincją najbardziej rozwiniętą pod względem W stosunków kapitalistycznych ze wszystkich ziem zaboru pruskiego. Przeżył on też rewolucję 1848 r. w sposób szczególnie burzliwy. Warunki bytu klasy robotniczej pogarszały się od początku stulecia, gdyż płace nie nadążały za rosnącymi kosztami utrzymania. Szczególnie ciężka była sytuacja w przemyśle tkackim, dotkniętym trwałym kryzysem ( 22). Skupywacze obniżali chałupnikom i tak głodowe stawki. W 1844 r. niemieccy tkacze w Bielawie i Pieszycach (dziś woj. wałbrzyskie) zdemolowali siedziby fabrykantów, niszcząc zwłaszcza ich kancelarie. Wojsko uśmierzyło ten rozruch, kładąc trupem kilkunastu robotników. Ferment ogarnął ośrodki przemysłowe zwłaszcza w 1847 r. na skutek kryzysu ekonomicznego i wzrostu bezrobocia. Całą Europę nawiedził nieurodzaj, spowodowany zarazą kartofli. Głodowi towarzyszyła epidemia tyfusu dziesiątkująca w niektórych powiatach zwłaszcza biedotę wiejską; Górny Śląsk obok Podkarpacia należał do najbardziej dotkniętych tą klęską. W tymże roku wojsko uśmierzało pierwszy na Górnym Śląsku strajk górników w kopalni Król. Powstanie krakowskie 1846 r. nie przeszło bez echa na Śląsku. Spisek demokratyczny miał swe oparcie wśród studentów polskich we Wrocławiu i miał tu kontakty z demokratami niemieckimi. W czasie powstania i po nim Górnoślązacy ułatwiali przemyt broni, ludzi i literatury nielegalnej między Poznaniem, Krakowem i War- szawą. Rewolucja niemiecka przyspieszyła wyładowanie antagonizmów klasowych, a zarazem rozbudziła też uśpione z dawna na Śląsku uczucia narodowe polskie. Wystąpienia klasowe i narodowe na Śląsku 183 Vnych kiego vicieli astor rlina; ącach kon- Już w pierwszej połowie marca 1848 r. zaczęły się po miastach starcia między ludem a wojskiem. Na wieść o przewrocie w Berlinie tłum wyległ na ulice Wrocławia domagając się republiki i usunięcia znienawidzonych urzędników. Ster ruchu uchwyciła liberalna burżuazja, tworząc Komitet Bezpieczeństwa i straż obywatelską dla utrzymania porządku. Do straży nie dopuszczono robotników i czeladzi rzemieślniczej; pod przykrywką haseł wolnościowych miała ona bronić burżuazyjnej własności. Tymczasem na Górnym Śląsku i na Przedgórzu Sudeckim tysiące bezrobotnych domagały się pracy i chleba; starano się ich zatrudnić podejmując roboty drogowe. Górnicy wałbrzyscy w sposób zorganizowany zażądali podwyżki płac oraz skrócenia czasu pracy; uzyskali także poważne ustępstwa. Zaraz też podniosła się nowa - po przerwie z górą lat 30 - fala powstań chłopskich. Objęła ona niemalże całą prowincję, a także powiat ostrzeszowski w Poznańskiem. Cała wieś ławą występowała wobec dworu odmawiając wszelkich świadczeń feudalnych w pieniądzu czy robociźnie, zmuszając wielu obszarników do formalnej rezygnacji z odnośnych uprawnień. W wielu punktach biedota wiejska domagała się również podziału pańskiej ziemi. Ruch ten był żywiołowy i niezor- ganizowany, przeciwstawiała mu się burżuazja, a w pewnej mierze i zamożniejsza część chłopów. Z pomocą straży obywatelskiej w ciągu miesiąca uspokojono chłopów, obiecując im, że Zgromadzenie Narodowe przywróci im wszelkie prawa. W istocie wystąpienia chłopów zmusiły w następnych latach sejm pruski do zmodyfikowania ustaw uwłaszczeniowych ( 89), ale radykalniejsze postulaty wsi pozostały nie uwzględnione. Wybory do Zgromadzenia w Berlinie przeprowadzono w maju. Były one powszechne, ale dwustopniowe, co ułatwiało klasom posiadającym oddziaływanie na słabo uświadomionych wyborców, zwłaszcza na wsi. Na Górnym Śląsku nieufność chłopstwa do junkrów okazała się tak silna, że obierali oni do Berlina niemal wyłącznie chłopów. Ci posłowie chłopscy narodowości polskiej, w ogóle nie znający języka niemieckiego, nie odegrali też roli w obradach, choć głosowali świadomie z lewicą. Wykorzystując swobodę druku i stowarzyszeń grupa inteligenckich działaczy utworzyła w Bytomiu ośrodek polskiej agitacji narodowej. Głównie byli to ludzie miejscowi: znany nam już ( 23) Józef Lompa i drugi obok niego nauczyciel Emanuel Smołka oraz proboszcz bytomski Józef Szafranek. Wspomógł ich zaś przybyły z Krakowa dziennikarz Józef Łepkowski. Ich staraniem zaczął się ukazywać "Dziennik Górnośląski", który głosił hasło polskości Śląska, stając w obronie praw narodowych i swobód demokratycznych. Szafranek jako poseł bytomski w Berlinie stawiał w izbie wnioski w sprawach bytowych robotników, jak również przedkładał petycje domagające się w imieniu 200 gmin Górnego Śląska zaprowadzenia języka polskiego w szkołach, urzędach i w sądownictwie. W Bytomiu powstał także Klub Narodowy, który organizował zebrania i manifestacje z udziałem robotników 184 Wiosna Ludów i chłopów okolicznych. Urządzono czytelnię polską, zasiloną wkrótce darami książkowymi z Poznania, Krakowa i z emigracji. Agitacja ta nie wysuwała haseł rewolucyjnych ani też powstańczych, nie przygotowywała walki zbrojnej o Polskę, która w danej chwifi - po upadku powstania w Poznaniu - nie miałaby podstaw realnych. Uświadamiała natomiast Ślązakom ich narodowość i dawne związki z Polską, uczyła, czego się mają domagać dla ochrony tej narodowości. Ruch polski na Górnym Śląsku szedł ręka w rękę z niemiecką lewicą i nawzajem cieszył się jej poparciem. Zwłaszcza czynny we Wrocławiu komunista i przyjaciel Marksa, Wilhelm Wolff, występował w obronie ludności polskiej przed uciskiem rządu i junkrów pruskich. On też w redagowanej przez Marksa w Kolonii "Nowej Gazecie Reńskiej" ogłosił cykl artykułów pt. Miliard śląski - najbardziej wymowne oskarżenie, jakie wytoczono przeciwko pruskiej reformie regulacyjnej. W lecie 1848 r. rewolucja niemiecka zaczęła się przesilać. Zgromadzenie berlińskie zbywało milczeniem żądania chłopów i robotników, językowych wniosków Szafranka w ogóle nie wzięło pod rozwagę. W Świdnicy i innych miastach wojsko tłumiło salwami demonstracje uliczne. W jesieni wybuchł w Berlinie konflikt między królem i rządem a burżuazyjną większością Zgromadzenia. Lewica domagała się porwania za broń, wrocławscy demokraci chcieli utworzyć na Śląsku osobny Rząd Tymczasowy. Skończyło się jednak na papierowej uchwale berlińskiego Zgroma- dzenia o niepłaceniu rządowi podatków. Poparł tę uchwalę także bytomski Klub Narodowy z Szafrankiem na czele. W wielu miastach utworzyły się komitety bezpieczeństwa, odsuwające od władzy landratów. Podnieśli się raz jeszcze chłopi, pustosząc gdzieniegdzie dwory, dzieląc między siebie ziemię folwarczną. I ten ruch został stłumiony przez wojsko, tym łatwiej że niemiecka burżuazja, zaniepokojona jego socjalnym charakterem, wycofała się stanowczo z walki. Na Śląsku zapanował terror policyjny, zamknięto wszystkie czasopisma i stowarzyszenia polskie. Po raz ostatni podniósł się do walki lud śląski w maju 1849 r., w związku z próbą ogólnoniemieckiego powstania przeciw królowi pruskiemu i innym monarchom. W śródmieściu Wrocławia stanęło wtedy 8 potężnych barykad, bronionych przez robotników; uczestniczyli w walce i Polacy. Po kilkunastu godzinach wojsko zdobyło szturmem barykady. Rewolucja była stłumiona. Dla polskiej ludności Śląska miała ona ważne następstwa: pobudziła ją do wystąpienia w obronie narodowości i przypomniała też o polskości Śląska innym dzielnicom kraju. Wprawdzie ruch polityczny polski na Śląsku znacznie osłabł w następnych latach - osiągnął jednak rzecz ważną. Chcąc uprzedzić możliwy rozwój tendencji separatystycznych w tej prowincji rząd pruski w latach I 849-1850 przywrócił na Górnym Śląsku język polski w szkołach ludowych. Nie była to zdobycz trwała, lecz pozwoliła ona wychować po polsku następne pokolenie. które w końcu XIX w. stawiać musiało czoło dużo ostrzejszej akcji germanizacyjnej. Niewielki Śląsk Cieszyński (2282 km2, ok. 200 tys. ludności), pozostawiony pod Ruch galicyjski. Zniesienie pańszczyzny 185 rządem austriackim po zaborze reszty prowincji przez Prusy w XVIII w., rok 1848 przeżył w sposób bardziej złożony. Rejon zamieszkany na zachodzie przez Czechów, z niemiecką klasą panującą i dużym procentem ewangelików, należał do kilku wielkich latyfundystów; sama tylko Komora cieszyńska, własność jednego z Habs- burgów, obejmowała 64% powierzchni kraju. Od lat trzydziestych zaczął się tu szybki rozwój przemysłu ciężkiego, a więc kopalń węgla, hut żelaznych i walcowni (w Liskowcu, Trzyńcu, Ustroniu). Bielsko było kwitnącym ośrodkiem sukiennictwa, przechodzącego już ze stadium manufaktury do fabryki. Podczas gdy na wsi trwało jeszcze poddaństwo, w miastach już kształtowała się klasa robotnicza. Z dzieci zamożniejszego chłopstwa idących do szkół średnich zaczynała formować się kadra miejscowej inteligencji polskiej. Na wieść o rewolucji w Wiedniu ludność zróżnicowana klasowo i narodowo reagowała rozbieżnie. Chłopi masowo zaprzestawali pracy i sięgali po magnackie lasy; w wyborach do sejmu austriackiego w Wiedniu i do sejmu śląskiego w Opawie interesowała ich niemal wyłącznie sprawa zniesienia poddaństwa i pańszczyzny. Inteligencja i burżuazja niemiecka przejmowały się sprawą zjednoczenia Niemiec, nad którą obradowało Zgromadzenie we Frankfurcie. Grupa polskich inteligenckich działaczy (Paweł Stalmach, Andrzej Cinciała, Ludwik Klucki) założyła pismo "Tygodnik Cieszyński" oraz czytelnię polską. Zwracając się z hasłami narodowymi do najzamożniejszej warstwy chłopów "siedlaków", trzymali się zarazem ścisłego legalizmu; głosili, że mając oparcie w cesarzu narody słowiańskie uzyskają gwarancje swobodnego rozwoju. Nurt radykalny w Cieszyńskiem odwoływał się do robotników i do biedoty wiejskiej, solidaryzował się z ruchem rewolucyjnym w Niemczech i w Wiedniu, nie podejmując kwestii narodowej. Z Polaków działał w tym duchu Paweł Oszelda, syn chłopski, student medycyny, wymowny agitator ludowy. Sejm wiedeński w 1848 r. zaspokoił główne żądania chłopów, po czym obóz kontrrewolucji rozprawił się z demokratami; Oszelda został osadzony w Spielbergu. Otwańa pozostała na Śląsku Cieszyńskim kwestia narodowa, która z upływem lat przeciw- stawiać miała sobie coraz ostrzej Niemców, Polaków i Czechów. Polską propagandą kierował nadal "Tygodnik Cieszyński" (od 1851 r. - "Gwiazdka Cieszyńska") docierając ze swymi hasłami także na sąsiedni Śląsk pruski. 92. Ruch galicyjski. Zniesienie pańszczyzny alicja w chwili wybuchu rewolucji jeszcze nie doszła do równowagi po G katastrofie politycznej sprzed lat dwu. Chłopstwo nadal wzburzone nie godziło się z narzuconą pańszczyzną, a całe społeczeństwo polskie dyszało nienawiścią do systemu Metternicha. Zarazem jednak wieś była złamana po klęsce głodowej poprzedniego roku ( 91 ), a demokraci zdziesiątkowani represjami i zniechęceni do 186 Wiosna Ludów współpracy z ludem. Arystokracja bała się śmiertelnie, by starostowie nie powtórzyli swej krwawej gry z 1846 r., toteż ani myślała narażać się rządowi. Przy tym układzie sił zatrzymał inicjatywę obóz liberalny, złożony z zamożniejszej inteligencji i części ziemiaństwa. Ale i ten obóz, z braku oparcia w masach, starał się raczej korzystać z okoliczności aniżeli je kształtować. W dniach 13-15 marca lud wiedeński obalił Metternicha, wymusił na cesarzu amnestię, wolność prasy i obietnicę konstytucji. Władze lokalne w Galicji były chwilowo sparaliżowane. W Krakowie komisarz Deym na naleganie miejscowych notablów oswobodził więźniów politycznych, czym wzbudził nieopisany entuzjazm. We Lwowie dwaj prawnicy, Smolka i Ziemiałkowski, przystąpili do opracowania adresu do cesarza, zapewniwszy sobie poparcie zarówno liberalnego ziemiaństwa, jak i miejscowej komórki spiskowej, którą kierował młody dziennikarz, Jan Dobrzański. Adres domagał się zrównania wyznań i stanów, wolności słowa oraz zwołania sejmu. W dziedzinie narodowej żądał spolszczenia szkół i urzędów oraz usunięcia obcych urzędników. Wreszcie na odcinku społecznym postulował "zupełne zniesienie pańszczyzny i wszystkich poddańczych powinności, z czego to galicyjscy właściciele dóbr swoim dotychczasowym poddanym dar uczynić chcą". Adres nie dekretował rewolucyjnych przemian, prosił tylko cesarza o ich załatwienie. W uciemiężonej Galicji i to było wielką nowością. Wśród powszechnej radości podpisywali adres ludzie wszelkich stanów, Polacy, Ukraińcy i Żydzi. Gubernator Stadion uległ tej manifestacji: obiecał uwolnienie więźniów i utworzenie gwardii narodowej oraz pozwolił wysłać deputację z adresem do Wiednia. Deputacja ta stanęła w Wiedniu w chwili, gdy spodziewano się powszechnej wojny z Rosją i międzynarodowego rozstrzygnięcia sprawy polskiej. W związku z tym wysłańcy Galicji przedstawili cesarzowi 6 kwietnia dalej idące żądania: poparcia sprawy niepodległości Polski oraz zgody na utworzenie Komitetu Narodowego. Los tych żądań zależał od zachowania się mas. Chłopi na wieść o rewolucji zaprzestawali pańszczyzny. Adres lwowski prosił, by cesarz zniósł pańszczyznę... w imieniu szlachty; do tego oczywiście biurokracja się nie spieszyła. Adam Czartoryski wzywał właścicieli ziemskich, by sami zrezygnowali z pańszczyzny, ale niewielu tylko go posłuchało. Kto darowywał pańszczyznę, ten rezygnował tym samym z odszkodowania, ten pozostawiał w ręku chłopów serwituh , tj. zwyczajowe prawo do korzystania z lasu i pastwiska. Otóż folwark pozbawiony pańszczyzny potrzebował do dalszej egzystencji albo kapitału obrotowego dla przejścia na najem, albo innych sposobów wymuszania ze wsi robocizny. Takim sposobem było utrzymanie lasów w ręku dwonz; chłop pozbawiony budulca, opału i pastwiska musiałby najmować się we dworze za pół darmo. Dlatego większość ziemian stawiała uchylenie serwitutów jako niezbędny warunek uwłaszczenia. W Galicji, tak jak i w pozostałych zaborach, w momencie likwidacji pańszczyzny, spór o serwituty stawał na pierwszym planie walki klasowej na wsi. Ruch galicyjski. Zniesienie pańszczyzny 187 Przymusić szlachtę do darowania pańszczyzny mógłby obóz demokratyczny, odwołując się do rewolucyjnych zasad Manifestu krakowskiego. Lecz demokraci obawiali się nade wszystko powtórzenia "rabacji" i dlatego myśleli głównie o godzeniu chłopów ze szlachtą. Do Krakowa przybyła grupa działaczy TDP z Heltmanem, Zienkowiczem i Wysockim na czele. Weszli oni w skład miejscowego Komitetu Narodowego i przystąpili do zbrojenia gwardii narodowej jako zalążka polskiej siły zbrojnej; działali w porozumieniu z Mierosławskim, który właśnie stanął na czele tworzącego się wojska w Poznańskiem ( 88). W imieniu Komitetu Heltman ułożył odezwę do "obywateli ziemskich" wzywając ich do publicznego darowania pańszczyzny w dzień Wielkanocy (23 kwietnia). Argumentował względem na dobro ojczyzny, ostrzegał, że tylko tą drogą da się zażegnać "krwawą ludu reakcję". Apelował do sumień i do rozsądku szłachty, nie usiłował narzucić jej swojej woli. Z podobną odezwą do właścicieli ziemskich wystąpił też komitet zawiązany we Lwowie pod nazwą Rady Narodowej. Poszło za tym wezwaniem kilkudziesięciu ziemian, po części pod naciskiem samych chłopów. Innych uprzedził rząd austriacki. Sam Stadion przynaglał ministrów, by pospieszyli się ze zniesieniem pańszczyzny. Nie doczekawszy się decyzji z Wiednia, 22 kwietnia, tj. w Wielką Sobotę, ogłosił na własną rękę, że z rozkazu cesarza z dniem 15 maja pańszczyzna w Galicji ustanie "za wynagrodzeniem w swoim czasie wymierzyć się mającym na koszt rządu". Tenże okólnik zastrzegał, że serwituty pozostają w mocy. Rząd zatwierdził to posunięcie Stadiona, a w parę tygodni potem ogłoszono już formalnie patent cesarski o zniesieniu pańszczyzny z fałszywą datą 17 kwietnia. Pańszczyznę w istocie rzeczy obaliła rewolucja europejska i opór samych chłopów. Ale taktycznej korzyści z tego faktu nie wyciągnęli demokraci polscy. Ubiegł ich rząd zaborczy, który w oczach chłopów mógł i nadal przedstawiać cesarza jako dobroczyńcę ludu. Zapewniwszy sobie doraźnie poparcie chłopów, Stadion spróbował rozprawić się z polskim ruchem patriotycznym. Starosta krakowski Krieg wydał zakaz wyrobu broni oraz wpuszczania do kraju napływających z Francji emigrantów. W mieście wybuchły rozruchy, wobec czego wojsko przystąpiło do rozbrajania ludności. Komitet Narodowy zachował się biernie, podobnie jak złożona z zamożniejszego mieszczaństwa gwardia narodowa. Lud na własną rękę zaczął stawiać barykady. Po krótkiej strzelaninie gen. Castiglioni wycofał wojsko na Wawel i zaczął bombardować miasto (26 kwietnia). Notable krakowscy pospieszyli się z kapitulacją. Komitet Narodowy i gwardia narodowa zostały rozwiązane, emigrantów wydalono z kraju. Był to pierwszy sukces orężny odniesiony tego roku w walce ulicznej przez siły kontrrewolucji w Europie. 188 Wiosna Ludów 93. Rady narodowe i parlament w Wiedniu egoż dnia, 26 kwietnia, Stadion próbował także rozwiązać Radę Narodową T lwowską, ale zawahał się wobec manifestacji ulicy. Z Wiednia przyszła zresztą wiadomość o nadaniu przez cesarza konstytucji, z zapewnieniem m.in. swobody stowarzyszeń. Stadion zostawił więc Radę Narodową w spokoju i tylko szukał przeciw niej oparcia w innych elementach. Zrazu myślał reaktywować staroświecki sejm stanowy ( 64), a gdy ta próba zawiodła, mianował tzw. Beirat, czyli radę przyboczną, i wciągnął do niej obok urzędników i dygnitarzy kościelnych także kilku arystokratów. W ten sposób usiłował przeciwstawić konserwatywny odłam szlachty obozowi patriotycznemu. Jednakże Beirat nie zdobył sobie autorytetu, a udział w nim spotykał się z ogólnym potępieniem. Tymczasem rewolucja pobudziła do czynu w Galicji nie tylko polskich, ale i ukraińskich patriotów. Korzystając z wolności słowa ukraińska inteligencja we Lwowie domagała się praw narodowych dla dwumilionowej rzeszy mówiącej po ukraińsku ludności. Okazało się to zaskoczeniem nie tylko dla posiadającej szlachty, ale i dla polskiej inteligencji burżuazyjnej we Lwowie. Adres z 19 marca wręcz ignorował istnienie drugiego narodu w Galicji. Ta nacjonalistyczna postawa ułatwiła grę rządowi, równie wrogiemu obu narodowościom. 19 kwietnia z inicjatywy Stadiona grupa dygnitarzy Kościoła unickiego wystąpiła z wiernopoddańczym adresem do cesarza i z prośbą o opiekę przeciw uciskowi polskiemu. Z kolei zawiązała się Hołowna Rada Ruska pod przewodnictwem biskupa Grzegorza Jachimowicza. Uległa wobec Habsburgów koteria wyższego duchowieństwa zagar- niała tą drogą w swe ręce kierunek ruchu ukraińskiego. Rada Narodowa usiłowała przeciwstawić Radzie Ruskiej inną organizację- "Rusinów", gotowych współpracować z Polską. Ale ów Sobór Ruski okazał się tworem marionetkowym. Chłopi w Galicji Wschodniej chcieli głównie pozbyć się polskich panów, a kler unicki dążył do zrzucenia przewagi łacińskiego duchowień- stwa. Ogół ukraiński poparł Hołowną Radę w jej zasadniczym żądaniu podziału Galicji na dwie odrębne prowincje. Na próżno publicyści Rady Narodowej przeczyli w ogóle istnieniu osobnego narodu "rusińskiego", na próżno wytykali "świętojurcom" (obóz zwany tak od katedry unickiej Św. Jura we Lwowie) wysługiwanie się rządowi w Wiedniu. Faktem nieodwracalnym było przebudzenie narodu ukraińskiego w Galicji Wschodniej, a fakt ten stawiał pod znakiem zapytania dominujące dotąd stanowisko Polaków w tej części prowincji. Sprawa chłopska i sprawa ukraińska - te dwa zazębiające się zresztą czynniki - podcinały rozmach polskiego ruchu narodowego. Trwał on dzięki temu, że obóz kontrrewolucji w Austrii nie rozporządzał jeszcze dostateczną siłą, by rozprawić się z separatyzmem prowincji i z ludem własnej stolicy. Ruchem tym nadal kierowała Rada Narodowa lwowska, zwiększona przez kooptację Rady narodowe i parlament w Wiedniu 189 do 120 członków, w połowie ziemian, w połowie inteligencji. Współpracowały z nią rady lokalne, zawiązywane po miastach i miasteczkach. Z ich ramienia organizowano w Galicji, tak jak i w całym państwie, gwardię narodową, strojono ją też w rogatywki z orzełkami i tradycyjny granat z amarantem. Było tej gwardii 20 tys. ochotników, po części nawet nieźle uzbrojonych, z pozoru zatem możliwy zawiązek polskiej armii. Lecz w rozumieniu obozu liberalnego gwardia przede wszystkim osłaniała miasta i folwarki przed chłopami. Wiosną i latem 1848 r. życie polityczne Galicji toczyło się bystrym, choć raczej płytkim nurtem. Po zniesieniu cenzury w Krakowie, Lwowie, Tarnowie wychodziło kilkanaście dzienników przeróżnej tendencji. Ukazywały się też liczne broszury, ulotki, afisze, wiersze, karykatury polityczne, urządzano wiece, obchody, nabożeństwa patriotyczne, pochody z pochodniami albo też "kocie muzyki" połączone z wybija- niem szyb stronnikom reakcji. Aktywizowały się różne grupy ludności nieposiada- jącej. Ofcjaliści dworscy zrzeszyli się w Towarzystwo Urzędników Prywatnych, zaczynali się upominać o lepsze pensje, mieszkania, emerytury. Lwowska czeladź rzemieślnicza wysuwała żądania skrócenia czasu pracy z 14 do 12 godzin. Równolegle grupa wielkich właścicieli zawiązała Stowarzyszenie Ziemiańskie - dla obrony własnych interesów. Stowarzyszenie to wyłamywało się z posłuszeństwa wobec Rady Narodowej i szukało zbliżenia z rządem. Działacze TDP, którym udało się pozostać w Galicji (Heltman, Januszewicz, Podolecki i in.), usiłowali skupić koło siebie obóz demokratyczny. Mieli oparcie w "legii akademickiej" studentów Uniwersytetu Lwowskiego, wśród młodych emigralitów napływających licznie zza rosyjskiego kordonu, wreszcie wśród rzemieślniczej czeladzi. Organ ich "Dziennik Stanisławowski" (faktycznie redago- wany we Lwowie) głosił walkę zbrojną o demokratyczną Polskę, odrzucał pretensje dziedziców do odszkodowania za "darowaną" ludowi pańszczyznę, rozwijał myśl tworzenia "warsztatów społecznych" dla poprawienia bytu świata pracy. Dwa były punkty ujemne w programie "centralczyków": brak zrozumienia dla kwestii ukraińskiej i pominięcie agitacji wśród ludu. Poza okręgiem krakowskim nie udało się demokratom nawiązać z chłopami kontaktu i to przesądzało o ich słabości. W czerwcu 1848 r. odbyły się wybory powszechne do parlamentu w Wiedniu. Zanosiło się na to, że ludność miast zostanie zmajoryzowana przez miliony głosów chłopskich. Tymczasem chłopi odnieśli się nieufnie do wyborów. Nie wiedzieli, jak się nimi posłużyć, a nie dowierzali agitatorom demokratycznym i pochodzącym spoza wsi. Tylko w rejonach silnie uświadomionych klasowo (np. w Tarnowskiem) chłopi głosowali na chłopów, gdzie indziej zwykle uchylali się od udziału w wyborach. Ogółem na stu posłów obrano w Galicji 17 chłopów polskich i 14 ukraińskich. W parlamencie wiedeńskim polscy posłowie z bloku liberalnego znaleźli się w opozycji, po stronie lewicy. Tymczasem posłowie chłopscy, nieuświadomieni 190 Wiosna Ludów i zdezorientowani, zajęli i tu stanowisko przeciwne polskiej szlachcie, a więc na prawicy. W sprawach dla siebie obojętnych lub niezrozumiałych głosowali za wskazówką rządową. Tymczasem jednak weszła na porządek dzienny sprawa zniesienia pańszczyzny w całej monarchii, nieunikniona już teraz wobec uchylenia jej w Galicji. Rząd bronił zasady uwłaszczenia chłopów za indemnizacją dziedziców przez państwo. W tym zasadniczym wypadku nastąpił zwrot w postawie posłów galicyjskich: chłopi głosowali przeciw indemnizacji, tj. przeciw rządowi, ziemianie w znacznej większości za indemnizacją i za rządem. Odnośny paragraf przeszedł niewielką większością głosów. Obóz kontrrewolucji przechodził już do ofensywy, a w tej decydującej chwili zaczęła się też kłarować postawa różnych grup delegacji polskiej. W chwili wybuchu rewolucji w Wiedniu Franciszek Smolka, lider liberałów polskich, został wysunięty na prezydenta izby; zamknął się w całkowitej neutralności, nie angażując się ani po stronie rządu, ani po stronie powstania. Grupa arystokratów polskich z Adamem Potockim na czele oderwała się od liberalnej większości i przeszła na stronę rządu. Część posłów chłopskich, uświadomiona propagandą demokratów (m.in. Juliana Goslara), opowiadała się po stronie rewolucyjnego Wiednia. Powstanie wiedeńskie przyspieszyło też polaryzację sił w Radzie Narodowej we Lwowie. Żywioł demokratyczny sympatyzował z wiedeńczykami, szlachta po cichu pragnęła ich upadku. Zresztą jednak Galicja zachowała się biernie, gdy zaś powstanie upadło, dowodzący we Lwowie gen. Hammerstein skorzystał z pierwszej okazji do stłumienia ruchu polskiego. 1 listopada doszło w mieście do bójki ulicznej kilku żołnierzy austriackich z gwardzistami. Wojsko stanęło pod bronią i otoczyło pierścieniem śródmieście. Przedstawiciele klas posiadających, w tym i członkowie Rady Narodowej, próbowali załagodzić konflikt i parlamentowali z Hammersteinem. Akademicy, część gwardii narodowej, biedota miejska ("proletariat", jak mówią źródła) rwali się do walki i samorzutnie stawiali barykady. Na jednej z nich wywieszono czerwony sztandar. 2 listopada Austriacy zaczęli bombardować miasto. Magistrat lwowski podpisał kapitulację, gdy część śródmieścia stała już w płomie- niach. Według urzędowych danych w bitwie zginęło 55 osób cywilnych; faktycznie, jak się zdaje, ponad 100. 94. Następstwa ruchu w Galicji w Galicji ogłoszono stan oblężenia. Rozwiązano gwardię narodową, pozamykano organizacje i czasopisma polskie, wydalono z kraju emigrantów. Pozory konstytucyjne zachowano o tyle, że pozwolono na dalsze obrady parlamentu, przeniesionego z Wiednia do Kromieryża na Morawach. Liberałowie polscy spod znaku Smolki współdziałali tu nadal z lewicą, pracując nad projektem konstytucji Następstwa ruchu w Galicji 191 ogólnoaustriackiej. Przeciwstawiali się im konserwatyści, grupujący się w Krakowie wokół Adama Potockiego i prof. Antonie- go Zygmunta Helcla. Głosili oni otwarcie rezygnację z niepodległości, zerwanie ze spiskami - z nadzieją na autonomię w monarchii przekształconej na państwo federalne. Nadzieje te na razie się nie ziściły. Nowy (od grudnia) cesarz Franciszek Józef ( 1848-1916) w marcu 1849 r. rozwiązał parlament, a dla pozoru ogłosił sam kon- stytucję, która nigdy zresztą nie weszła w życie. Austria powróciła do rządów centralistycznych, opartych na policji * i wojsku. Smolkę oddano pod nadzór . policji, Ziemiałkowskiego internowano, nawet Adam Potocki spędził 8 miesięcy w więzieniu. Bezsilni okazali się demo- kraci. Przywódców usunięto z kraju jako emigrantów, najgorętsza młodzież zbiegła na Węgry, by wziąć udział w tamtejszym powstaniu ( 100). Na wiosnę 1849 r. Franciszek Józef I wojsko udaremniło próbę poruszenia prze- ciw rządowi chłopów w okręgu krakow- skim pod hasłem oporu przeciw poborowi rekruta. Patrioci wyczekiwali biernie, aż wkroczą do Galicji zwycięskie wojska węgierskie. Zamiast nich wkroczyły jednak wojska carskie, spieszące Austrii z pomocą. Powstanie węgierskie upadło, a wraz z nim i polskie nadzieje. Ogółem biorąc, ruch galicyjski 1848 r. trwał dłużej od poznańskiego, lecz nie osiągnął tego natężenia. Wybuchł na wieść o rewolucji wiedeńskiej, rósł i utrzymywał się dzięki jej zdobyczom, załamał się wraz z jej upadkiem. Stojący na czele ruchu liberałowie szli pod komendą szlachty, nie zdobyli poparcia ludu i nie doszli do porozumienia z Ukraińcami. To skazało ich na bezsilność wobec zaborcy. W dobie zwycięskiej reakcji demokraci galicyjscy, skupieni wokół "Dziennika Lite- rackiego" we Lwowie, przeszli na pozycje organiczne, podobnie jak to czynił Libelt, przystępując do Ligi Polskiej. Nie była to rezygnacja z walki o demokratyzację społe- czeństwa, lecz rezygnacja - przynajmniej doraźna - z metod rewolucyjnych. Siedem miesięcy swobód politycznych nie przeszło jednak w Galicji bez śladu. Po długich latach zastoju i martwoty społeczeństwo zyskało choć na krótko możność 192 Wiosna Ludów zrzeszania się, wymiany myśli oraz parlamentarnej praktyki. Poszczególne obozy polskie pierwszy raz nawiązały bezpośredni kontakt z politykami innych krajów monarchii: w Pradze, Wiedniu i Peszcie. Na tle aktywizacji szerszych kół społeczeństwa w 1848 r. kształtowały się programy, które odtąd górować miały w życiu galicyjskim: program konserwatywny, program liberalno-mieszczański i jeśli nie program, to polityczna tendencja mas chłopskich. Najważniejszą zmianą, jaką przyniosła Galicji Wiosna Ludów, było zniesienie poddaństwa i uwłaszczenie chłopów. Stało się to pod naciskiem rewolucji - stąd szeroki zakres reformy, która objęła wszystkich chłopów-posiadaczy, stąd też natychmiastowe uchylenie powinności oraz pozostawienie chłopom serwitutów. Zresztą jednak była to reforma odgórna: toteż patent cesarski utrzymał własność folwarczną, dziedzicom zaś obiecano indemnizację za utracone korzyści. Realizacja reformy przeciągnęła się na kilka lat. Rząd stopniowo tylko określał zasięg gruntów objętych uwłaszczeniem i sposób obliczania indemnizacji. Dopiero w 1857 r. wypłacono dziedzicom to odszkodowanie - w papierach procentowych, notowanych na giełdzie po kursie 70 za 100. Wykupem tych papierów obciążono kraj w formie "dodatku indemnizacyjnego" do podatków. Przez 30 lat z górą płacili ten dodatek wszyscy galicyjscy podatnicy, w tym również uwłaszczeni chłopi. Tym samym spłacali pośrednio tę samą ziemię, którą im cesarz nadał, rzekomo za darmo. W ręku dziedziców pozostawiono nadto - w praktyce aż do końca XIX w. - propinację wiejską, tj. prawo ciągnięcia zysków z chłopskiego pijaństwa. Wreszcie co do serwitutów, dopiero po 10 latach określono szczegółowo procedurę, której miały się trzymać sądy przy definiowaniu tych chłopskich uprawnień. W owym czasie kurs polityczny zmienił się całkowicie na niekorzyść chłopa. Sądy w ogromnej większości wypadków rozstrzygały spory serwitutowe na niekorzyść wsi. W ostatecznym wyniku wielka własność zatrzymała w swym ręku 43% powierzchni upraw oraz 90%c lasów. W porównaniu do zaboru pruskiego dużo wyższy procent ludności wiejskiej uzyskał ziemię na własność. Ale uzyskał ją w niedostatecznej ilości: z górą dwie trzecie chłopów otrzymało nadziały poniżej 10 mórg (5,7 ha), a ten stan rzeczy miał się pogarszać nadal w wyniku działów rodzinnych. Wieś niezdolna do utrzymania się z własnego gruntu, pozbawiona wstępu do lasów, pozostać miała nadal zależna od dworu. 95. Echa rewolucji w zaborze rosyjskim R ewolucja 1848 r., która wstrząsnęła środkową Europą, nie naruszyła potęgi caratu. Rosję nunowało wrzenie, lecz nie znalazło ono ujścia na zewnątrz. Mikołaj I mógł chełpliwie odgrażać się rewolucji, a potem wziął nawet udział w stłumieniu jej na Węgrzech, zyskując sobie przydomek "żandarma Europy". Echa rewolucji w zaborze rosyjskim 193 Zabór rosyjski nie zyskał więc tej szansy poruszenia się, co Poznańskie i Galicja. Wieści zza kordonu wzbudziły tu po niecenie. Patriotyczna opinia oczekiwała wkroczenia polskich "legionów". Chłopi burzyli się przeciwko dworom i odmawiali pańszczyzny. Właściciele ziemscy w obawie przed ruchem chłopskim odżegnyvrali się od myśli o powstaniu. W Warszawie od niespełna roku czynny był spisek, złożony z młodej inteligencji urzędniczej; na jego czele stał aplikant sądowy Henryk Krajewski. Miał on oparcie wśród czeladzi rzemieślniczej i robotników; współ- pracowała z nim garść kobiet - "entuzjastek", i kilku patriotycznie usposobionych księży. Wzywany do czynu przez Mierosławskiego, spisek nie ruszył się jednak. Nie decydował się rzucić chłopom hasła rewolucji agrarnej czy chociażby zniesienia pańszczyzny. Doradzał tylko szlachcie lepsze obchodzenie się z chłopami i czekał, aż wkroczeliie zbrojnej pomocy z zewnątrz zażegna groźbę "rabacji". Tymczasem w końcu kwietnia policja carska wpadła na trop spisku, co pociągnęło za sobą aresztowania. Młodzież podniecona wieściami o legionach, a zagrożona poborem do wojska, zbiegała tysiącami w Poznańskie i do Galicji, osłabiając tym samym żywioł patriotyczny w Królestwie. Podobna była sytuacja w Wilnie, gdzie działał Związek Bratni Młodzieży Litewskiej, kierowany przez dwóch braci Dalewskich. Związek skupiał uczącą się i urzędniczą młodzież narodowości polskiej, prowadził żywą agitację wśród rzemieślników, miał mocne oparcie w Mińsku, kontakty ze studentami polskimi w Kijowie i Petersburgu. Licząc na zwycięstwo węgierskie spiskowcy chcieli powstać w 1849 r., ogłosić uwłaszczenie chłopów, niektórzy (Antoni Jankowski) mówili o wystąpieniu przeciw posiadającej szlachcie. Jednakże Związek nie umiał nawiązać kontaktu z chłopami ani też nie zgromadził broni. Plan wybuchu zbrojnego, wyznaczonego na kwiecień, był skazany z góry na przegraną. Na krótko przedtem władze carskie trafiły na trop sprzysiężenia. W ciągu następnych miesięcy komisje śledcze wykryły i ukarały zesłaniem wszystkie ważniejsze ogniwa konspiracji w Królestwie i na Litwie. Dla późniejszego rozwoju wypadków nie bez znaczenia okazał się fakt, że w czasie Wiosny Ludów po długiej przerwie doszło znów do zetknięcia się rewolucyjnych usiłowań polskich i rosyjskich. Hasło wspólnej akcji przeciw caratowi, rzucone przez Bakunina w Paryżu, było już podejmowane w Rosji i na Ukrainie. Taras Szewczenko usiłował wciągnąć Polaków do Bractwa Cyrylo-Metodyjskiego w Ki- jowie. W petersburskim związku pietraszewców grał wydatną rolę polski socjalista utopijny Jan Jastrzębski. Z pietraszewcami miało kontakty i kółko studenckie Zygmunta Sierakowskiego, powiązane z kolei ze Związkiem Bratnim Dalewskich. Zjawiska te, na razie nikłe i rozproszone, nabiorą znaczenia, z chwilą gdy w Rosji zacznie się kształtować sytuacja rewolucyjna. 7 Historia Polski I796 I9IB 194 Wiosna Ludów 96. Kryzys rewolucji na Zachodzie i sprawa polska aznaczony ścisły związek losów sprawy polskiej i sprawy rewolucji w 1848 r. określił też postawę rządów i obozów politycznych w.obec Polski. Trzy monarchie zaborcze współdziałały ze sobą w zwalczaniu rewolucji oraz dążeń do niepodległości Polski. Rząd brytyjski w tej mierze, w której przeciwdziałał i ozszerzeniu się rewolucji i wojnie europejskiej, stawiał także przeszkody polskim przedsięwzięciom wojskowym czy też rewolucyjnym. Kolejne rządy we Francji, w miarę przechodzenia na pozycje kontrrewolucyjne, okazywały Polakom coraz jawniejszą niechęć. WI-ęcz przeciwnie, lewica francuska opowiadała się z sympatią dla Polski. Kluby paryskie stające do walki z Rządem Tymczasowym, w chwili gdy upadło powstanie poznańskie, urządziły demonstrację antyrządową, właśnie w imię pomocy dla Polski. 15 V 1848 r. stutysięczny tłum robotników przyszedł pcid gmach Zgi-omadzenia Narodowego z okrzykami: "Niech żyje Polska!" Pod tyrnże hasłem przywódca klubów Blanqui dekretował obalenie rządu. Gdy zamach się nie udał, strwożona burżuazja odwróciła się od sprawy polskiej, jako popieranej przez demagogów. Podobnie zachowała się burżuazja niemiecka. W pierw szych tygodniach rewolucji liberałowie potępiali rozbiory Polski i skłaniali się do przyjścia jej z pomocą. Polaków w owej chwili traktowano jako zaporę, która osłania jednoczące się Niemcy przed interwencją cara Mikołaja. Lecz wkrótce burżuazja zerwała z rewolucją i wówczas poparła w pełni rząd pruski w jego walce z powstaniem poznańskim. W Zgromadzeniu Narodowym we Frankfurcie stanęła sprawa wcielenia do Rzeszy zachodniej, rzekomo niemieckiej, części Poznańskiego ( 88). Nie tylko konser- watyści, ale także mówcy liberalni oświadczyli się wtedy przeciw Polakom - w imię "zdrowego egoizmu narodowego". Radykałowie drobnomieszczańscy ujmowali się z i Polakami w śposób niekonsekwentny, a w końcu wstrzymali się od decydującego głosowania. Za Polską wypowiedziały się stanowczo rewolucyjne elementy klasy robotniczej. W "Nowej Gazecie Reńskiej" Marksa i Engelsa ukazał się cykl artykułów demaskujących klasowe podłoże debaty i-rankfurckiej. Redaktorowie dowodzili w nim, że odbudowa niepodległej Polski potrzebna jest dla dobra samych Niemiec oraz dla sprawy postępu w Europie. 97. Polacy w ruchach rewolucyjnych we Włoszech szystkie ugrupowania emigracji polskiej, stawiające sobie za cel niepodległość, Wsiłą rzeczy podejmowały współpracę z ruchem rewolucyjnym w Europie. Dotyczyło to również obozu Czartoryskiego. Książę Adam po rewolucji lutowej wyrzekł się publicznie "królewskości" ( 68) i pospieszył do Berlina w nadziei Polacy w ruchach rewolucyjnych we Włoszech 195 odbudowania Polski dzięki liberalnym Prusom. Nadzieje te zawiodły; również konserwatyści poznańscy i galicyjscy nie myśleli poddawać się dyrektywom Hotelu Lambert. Nie udał się też projekt utworzenia jakiegoś "organu centralnegó ', który by koordynował działania trzech zaborów; nie chciało go ziemiaństwo trzymające się legalizmu, każde w ramach swojej prowincji. Czartoryski zwrócił się więc ponownie do działań poza krajem. We Włoszech starał się utworzyć zawiązek polskiej siły zbrojnej: zrazu w Państwie Kościelnym, później w Piemoncie. Pius IX ( 1846-1878) w początku swych rządów okazywał sympatię dla sprawy włoskiej i dla Polaków. Wkrótce jednak po wybuchu rewolucji oświadczył stanowczo, że do wojny z Austrią o wyzwolenie Italii się nie przyłączy. Umowa już podpisana z agentem Hotelu Lambert o przysłanie do Rzymu generała i oficerów polskich pozostała nie zrealizowana. Towarzystwo Demokratyczne Polskie, pochłonięte sprawami kraju, zaniedbywało wtedy teren włoski. Przybył za to do Rzymu Mickiewicz, by na własną rękę postawić tu sprawę polską. Wielki poeta czuł się od lat powołany do przewodzenia duchowego emigracji. W I sięgach pielgrzymstwa (1832) nakreślił kodeks po- stępowania moralnego polskim rycerzom wolności. Jako redaktor "Pielgrzyma Polskiego" ( 1833) bronił zasady nieprzerwalności walki o niepodległość. Z katedry, którą piastował w paryskim College de France ( 1840-1844), nauczał o posłannictwie polskim wśród narodów słowiańskich. Jako towiańczyk ( 73) chciał zbawiać Po'skę i świat siłą ducha: zrazu pod rozkazami mistrza, następnie wbrew niemu. Obecnie pod impulsem rewolucji podjął próbę związania sprawy zmartwychwstającej Polski ze sprawą odrodzenia Kościoła. Na audiencji publicznej u papieża nawoływał go do podjęcia się roli wyzwoliciela narodów. Spotkawszy się z wymijającą odpowiedzią, zwalczany zresztą przez czartorysz- czyków, Mickiewicz w gronie 14 osób podpisał 29 III 1848 r. akt zawiązania legionu. Ułożony równocześnie Skład zasad ujmował w poetyckiej formie wyznanie wiary Mickiewicza - chrześcijanina i demokraty: równość stanów i wyznań, równouprawnienie kobiety, wolność słowa, obieralność rządów, braterstwo ze Słowiańszczyzną, "rola domowa" każdej chłopskiej rodzinie. Na czele kilkunastu ochotników poeta udał się do Mediolanu i ofiarował rządowi lombardzkiemu utworzenie legionu polskiego. Mógłby on, twierdził, przeciągnąć z armii austriackiej na stronę rewolucji nie tylko żołnierzy polskich, ale i z innych narodów słowiańskich. Koncepcja ta w niewielkim tylko stopniu dała się zrealizować wobec ociężałego trybu prowadzenia wojny przez króla Karola Alberta. Jedna tylko kompania polska pod płk. Mikołajem Kamieńskim wzięła udział w kampanii na froncie tyrolskim i odznaczyła się chlubnie w bitwie pod Lonato (6 sierpnia). Tymczasem Karol Albert został pobity i zawarł zawieszenie broni, a legion polski cofnął się do Piemontu. Doszło tu do zatargów między nastrojonymi demokratycznie zwolennikami Mickiewicza a czartoryszczykami. Legioniści przeszli czasowo na służbę toskańską, Mickiewicz przemawia we Florencji,16 IV 1848. Rys. A. Zielińskiego Na zjeździe słowiańskim w Pradze 197 a na wiosnę 1849 r., gdy w Rzymie ogłoszono republikę, pospieszyli jej bronić, wezwani przez Mazziniego. Przez kilka tygodni 200 Polaków uczestniczyło w obronie Wiecznego Miasta, obleganego przez francuski korpus interwencyjny. W ten sposób legion, zawiązany w papieskim Rzymie, miał zakończyć swą służbę w obronie Rzymu republikańskiego, w walce ze świecką władzą papieża a w imię zjednoczenia Włoch. W tym samym 1849 r. Karol Albert, przygotowując się do wznowienia wojny z Austrią, odwoływał się też do pomocy polskich fachowców wojskowych. Z poręki Hotelu Lambert objął dowództwo armii gen. Wojciech Chrzanowski, który jednak po kilkudniowej kampanii przegrał rozstrzygającą bitwę pod Novarą. Piemont zrezygiiował z dalszej wojny. Legion polski formowany i tu przez czartoryszczyków został ruzwiązany, nie wszedłszy na linię bojową. 98. Na zjeździe słowiańskim w Pradze a gruncie włoskim w dobie Wiosny Ludów nie ulegało wątpliwości, po czyjej Nstronie znajdują się sympatie polskie. Trudniejsza była sprawa z wyborem stanowiska pośród zwalczających się ludów monarchii habsburskiej. Więzy braterstwa skłaniały Polaków ku narodowościom słowiańskim, zwłaszcza Czechom i Jugosłowianom, dobijającym się niezależności od centralizmu wiedeń- skiego. Poznaniacy, którzy stanęli oko w oko z nacjonalizmem niemieckim, wczuwali się też w położenie zagrnżonych podobnie Czechów. Tymczasem jednak w Czechach, Chorwacji i serbskiej Wojwodinie na czoło ruchu narodowego wysunęły się, tak jak i w Polsce, klasy posiadające. Niechętne rewolucji, nieufne wobec mas ludowych, szukały one oparcia przeciw Niemcom i przeciw Madziarom - właśnie w monarchii habsbi rskiej. Była to koncepcja austroslawizmu, tj. przekształcenia Austrii w państwo federalne, z przewagą narodów słowiańskich. W ówczesnym układzie sił austro- slawizm ułatwiał tylko grę reakcyjnej, dworskiej kamaryli, która wyzyskać miała Czechów i Jugosłowian przeciw rewolucyjnemu Wiedniowi. Miał on zwolenników i w Polsce wśród konserwatystów galicyjskich, odrzucali go zaś demokraci, widzący sojuszników swych w wiedeńczykach, a później w Węgrach. Sojusz z Węgrami przeciwstawiał polską lewicę wyzwalającym się i bratniin Słowianom. W kwietniu 184R r. z Poznania, Pragi i Zagrzebia wyszły równoczesne niemal inicjatywy zwołania na obrady przedstawicieli narodów słowiańskich. Zaproszenia na zjazd do Pragi wysyłała grupa polityków czeskich; w ich rozumieniu miał to być zjazd Słowian austriackich, przeciwstawiony Niemcom i Madziarom. Oczywiście udział Polaków musiał zmienić charakter przedsięwzięcia. Przybyło ich na zjazd ponad 70; największe znaczenie miała delegacja poznańska z Libeltem na czele. Wśród polskich przedstawicieli z Galicji przeważali konserwatyści, z emigracji 198 Wiosna Ludów zjawiło się paru agentów Czartoryskiego i paru demokratów (mimo że Centralizacja TDP odmówiła udziału w zjeździe). Obrady zaczęły się 2 czerwca. Porządek dzienny trzymał się linii austroslawizmu: federacja ludów słowiańskich monarchii habsburskiej, luźne związki kulturalne z innymi Słowianami. Poznaniacy do spółki z demokratami czeskimi postanowili rozsadzić te ciasne ramy. Projekt Libelta mówił o związku wszystkich narodów słowiańskich i ich prawie do pełnej niepodległości, równocześnie wysuwał postulaty burżuazyjnodemokratyczne: obieralność władz gminnych, sądy przysięgłych, bez- płatne szkolnictwo, tudzież ogólnikowo reformy społeczne, "mianowicie ku ulep- szeniu stanu roboczego". Uchwalony na zjeździe Manifest do ludów Europv pominął bardziej radykalne punkty programu Libelta, ale wysunął postulat przywrócenia Polski. W szczytowym momencie dyskusji obrady zjazdu zostały zerwane. 12 czerwca wybuchło w Pradze powstanie mas robotniczych i biedoty miejskiej przeciw wojsku austriackiemu. Na czele ruchu stanęli rewolucyjni demokraci czescy. U boku ich znaleźli się na barykadach i Polacy, niedawni uczestnicy wydarzeń krakowskich i poznańskich. W tym czasie konserwatywni i liberalni uczestnicy zjazdu słowiań- skiego pospiesznie rozjeżdżali się, spłoszeni wybuchem walki. Powstanie praskie zostało stłumione po 6 dniach uporczywego boju. W sposób przelotny ukazało ono, w jakiej płaszczyźnie stawał się możliwy sojusz demokracji polskiej z ludami słowiańskimi: we wspólnej walce przeciwko siłom reakcji. 99. Powstania: wiedeńskie i badeńskie w połowie 1848 r. odpływały z Polski na Zachód rzesze tzw. młodej emigracji, niedawnych zbiegów z zaboru rosyjskiego wydalanych z Poznańskiego i Galicji, gotowych do udziału w każdym nowym rewolucyjnym przedsięwzięciu. Wszędzie zaś, gdzie toczyła się jeszcze walka z siłami reakcji, witano chętnie polskich ochotników, oficerów i generałów. Rozumiano, że Polak-emigrant może osiągnąć swój cel tylko przez wyzwolenie całej Europy, że zatem bić się będzie do ostatka. Widzieliśmy, jak w Piemoncie stanął na czele armii gen. Chrzanowski. Na Sycylię w tym samym czasie wezwany został gen. Mierosławski, dla pokierowania obroną przeciw wojskom neapolitańskim. Obie kampanie zostały zresztą przegrane. W Wiedniu, tuż po wybuchu robotniczego powstai ia (6 X 1848), znalazł się przypadkowo gen. Józef Bem. Był to znakomity, do szaleństwa odważny oficer, wsławiony w 1831 r. w bitwie pod Ostrołęką, gdzie prowadził do boju artylerię konną. Na emigracji trzymał się dłuższy czas Hotelu Lambert, ale pod wpływem wydarzeń 1846 r. ogłosił rzecz: O powstaniu narodovv vm w Polsce, w której Powstania: wiedeńskie i badeńskie 199 ujawniał się jako demokrata i w sposób przekonywający uzasadniał, jak partyzantka ludowa może i powinna przerastać w wojnę regularną. W 1848 r. na próżno szukał pola do działania w Galicji; raz trafiwszy do Wiednia oddał się bez wahania na służbę robotniczemu powstaniu, wiedząc, że tylko tą drogą może przysłużyć się Polsce. Ofiarowano mu kierownictwo obroną - i Bem pełnił faktycznie tę funkcję, choć nominalnym wodzem pozostał chwiejny i nieudolny Wenzel Messenhauser. Obok Bema walczyli w Wiedniu dość liczni Polacy, wśród nich nieugięty rewolucjonista Julian Goslar. Przez 2 tygodnie oblężenia Bem okazał się duszą obrony, wsparty głównie na gwardii ruchomej (złożonej z robotników) i legii akademickiej. Burżuazja stolicy, równie jak parlament i rada miejska, myślała już wyłącznie o układach. Kiedy zawiodła oczekiwana długo odsiecz węgierska, a wojska Windischgratza wdzierały się do śródmieścia, nastąpiła kapitulacja. Bem bronił do ostatka słynnej "gwiaździstej barykady" na Jagerzeile; w ostatniej chwili zdołał ukryć się i opuścić miasto. Ofarami "białego terroru", jaki zapanował w Wiedniu, padło też wielu polskich uczestników walki. Ostatni akt niemieckiej rewolucji rozegrał się w następnym, 1849 r. Król pruski po dłuższych wahaniach odrzucił koronę cesarską, ofiarowaną mu przez parlament frankfurcki; zapowiedział, że odeprze siłą każdą próbę zjednoczenia Niemiec w drodze rewolucji. Niemieccy demokraci zwrócili się o poparcie do Centralizacji TDP, prosząc o przysłanie oficerów. Powstania w Badenii i Saksonii miały być zgrane z ofensywą węgierską w kierunku Wiednia. Również w Pradze demokraci czescy z Józefem Frićem na czele gotowali się do wybuchu; i tutaj zapowiedziano przybycie polskiego generała i grupy oficerów. Spisek czeski został rozbity przez aresztowania, za to w Dreźnie 3 maja wybuchło powstanie. Dwaj obecni w tym mieście wysłańcy Centralizacji, Heltman i Krzyżanowski, asystowali obradom rządu tymczasowego i brali udział w obronie. Po kilku dniach ruch ten został złamany, ale już powstanie objęło Nadrenię, Palatynat i Badenię. Towarzystwo Demokratyczne Polskie przyszło mu chętnie z pomocą. Niemcy obiecywali, że w razie zwycięstwa poprą z kolei sprawę niepodległości Polski. W Badenii utworzył się legion polski w sile ok. 300 ludzi, w Palatynacie objął dowództwo Polak, gen. Sznajde. Później nieco powołany został na naczelnego wodza Mierosławski. Po Poznańskiem i po Sycylii była to w ciągu roku trzecia jego zwierzchnia komenda. W chwili gdy zjawił się w Badenii, sytuacja wojskowa była już rozpaczliwa. Przeważające liczebnie siły prusko-bawarskie oskrzydlały z trzech stron Badeń- czyków, skupionych w widłach Renu i Neckaru. Mierosławski stawił przeciwniko i czoło pod Waghausel, uniknął osaczenia i cofnął się na południe. Jednakże 29-30 czerwca w rejonie Rastattu jego 13-tysięczna armia została rozbita przez 60 tys. Prusaków. Mierosławski złożył dowództwo, a ochotnicy polscy przekroczyli granicę szwajcarską razem z rozbitkami niemieckimi. 200 Wiosna Ludów 100. "Trybuna Ludów" a wivsnę 1849 r., gdy v-e Włoszech, Niemczech i na Węgrzech siły rewvlucyjne Nskupiały się dv ostatecznej rozprawy, w Paryżu emigracja polska miała im przyjść z pv nvcą. bI-oniąc sprawy wyzwolenia narodów wvbec vpinii francuskiej. 15 III 1 R49 r. zaczął się ukazywać w język i francuskim dziennik "La Tribune des Peuples (Trybuna Ludów). pod redakcją Mickiewicza. Funduszciw dostarczyl bvgacz polski, Ksawez-v Branicki, który gestem tym pragnął oczyścić swe,.targvwic- kie' nazwisko. W skład redakcji obok Polaków wchodziła grup i francuskich socjalistów utopijnych, a także demokraci niemieccy, włoscy, hiszpańscy i rosyjscy. Okolicznościowo pisali dv,.Trybuny' Czesi, Węgrzy, Rumuni, Jugvsłowi mie. Skład redakcji uwydatniał więc naczelną zasadę dziennika: svlidarnvść ludów Walczących v wvlność. Francja wkraczała właśnie w ostrą fazę walki politycznej. Ludwik Napvlevn Bvnaparte, od niedawna prezydent II Republiki, wspierał się na klasach pvsiadających i odsuwał od władzy republikanów. Opozycja socjaldemokratyczna (tzw. Góra - wspomnienie jakobinów 1793 r.) stawała w obronie zdobyczy rewvlucji lutvwej. Opozycja ta iiie miała oparcia w klasie robotniczej ani też wyraźnegv prvgramu społecznego, lecz przyznawała się dv solidarności z obozem rewvlucji w Europie. Z tym blokiem właśnie związała się "Trybuna Ludów' . Współprcica ta zbliżała ellligl-aCję do problemów ekonomicznych zachodniego świata, do kwestii rvbvtniczej i krytyki ustroju kapitalistycznego. W "Trybunie' też zabłysnąl Mickiew icz jakv pierwszorzędny publicysta oraz świadomy celów działacz rewolucyjny. W licznych artykułach wypowiadał się za robotnikiem i chłvpem, przeciw klasom posiadającym. Nie precyzując pI-ogramu społecznego, głosząc poszanowanie drvbnej własnvści chłopskiej uderzał z całą siłą w "orleanizm", w blok burżuazji. arystvkracji i wyższego kleru. Główny wysiłek skoncentrował na sprawach międzynarodowych, głosząc, że obrona wolnvści w Europie jest niezbędna do ocalenia wvlnvści w samej Francji. Z resztą członków redakcji różnił się Mickiewicz w jednym punkcie: żywił złudzenia co do księcia-prezydenta, vierzył, że śladem wielkiego stryja rozszerzać będzie on wolność w Europie. Spotkał go zawód, gdy Ludwik Napoleon wyprawił korpus wojska przeciwko Republice Rzymskiej. Uznawszy swą pomyłkę, Mickiewicz przestał pisać do "Trybuny", która wraz z całą lewicą atakvwała teraz prezydenta. .,Trybuna Ludów" poparła też manifestację paryskiej lewicy z 13 VI 1849 r., zwrócvną przeciw rządowi. Manifestację rozpędziło wojsko, wydawnictwv "Trybuny" zostało zawieszone. Represje dotknęły także członków Centralizacji TDP, których wydalono z Francji. Mickiewiczowi udałv się jeszcze we wrześniu wznowić wydawanie "Trybuny", ale pisywać do niej mógł tylko potajemnie. W październiku pismo przestało wychodzić. Powstanie węgierskie 201 Na przebieg wydarzeń we Francji dziennik ten nie wywarł zapewne istotnego wpływu. Okazał się natomiast szkołą polityczną dla jego międzynarodowej ekipy. Pismo walczyło o solidarność ruchów narodowowyzwoleńczych. Sam fakt, że pracowało pod polskim przewodnictwem, świadczy raz jeszcze o europejskim znaczeniu czynnika polskiego aż do ostatnich dni Wiośny Ludó v. 101. Powstanie węgierskie statnim i najszerszym polem działania Polaków w 1R49 r. pozostały Węgry. Współprac ta nie zawiązała się od razu. Węgierska rewolucja z marca 1848 r. wywalczyła sobie niezależność od Wiednia, zniosła pańszczyznę i ogłosiła swobody obywatelskie. Lecz wkrótce rząd węgierski znalazł się w konflikcie z mniejszościami: serbską, słowacką, rumuńską, którym odmawiał równouprawnienia. W ty'm czasie Węgrzy uchylali się od stosunków z rewolucjonistami polskimi, gdy ci liczyli na ich poparcie, na wypadek powstania w Galicji. Lecz w jesieni wywiązał się konflikt między Węgrami a obozem reakcji w Wiedniu. Na czele obrońców niepodległości węgierskiej stanął Ludwik Kossuth. W tym czasie setki młodzieży polskiej zbiegały z Galicji i zza kordonu rosyjskiego, by się bić pod węgierskim sztandarem. Z propozycj utworzenia legionu polskiego wystąpił Józef Wysocki, wysłannik Centralizacji TDP. Kossuth nie bez wahania przyjął jego ofertę, obawiając się narazić Rosji zbyt otwartym wiązaniem się z Polakami. Formowanie oddziałów polskich powierzył kilku naraz oficerom i rozproszył je po różnych korpusach. Gdy zja vił się w jego kwaterze przybyły z Wiednia Bem, Kossuth przeznaczył go na dowódcę drugorzędnego i straconego, jak się zdawało, frontu w Siedmiogrodzie. Tymczasem Bem w środku zimy podjął gwałtowną ofensywę i przez 4 miesiące, mimo przejściowych niepowodzeń, wyparł Austriakciw z Siedmiogrodu, 2większając tym samym swobodę manewru armii operujących na głównym froncie zachodnim. W kampanii tej dał dowód zarówno zdolności wodzowskich i osobistej odwagi, jak również umiejętności politycznych, jednając sobie przychylność nie tylko Węgrów i Szeklerów, ale także Rumunów i Sasów. Zdobył też sobie na Węgrzech sławę legendarną. Kampania węgierska 1849 r. przypominała o tyle powstanie listopadowe, że i tutaj generalicja nie żywiła nadziei zwycięstwa i myśląc o kapitulacji prowadziła wojnę ospale. Zmusiło to Kossutha do szukania oparcia w Polakach. Wodzem naczelnynZ został na krótko gen. Dembiński. Cofająca się dotąd główna armia węgierska przeszła w kwietniu do przeciwnatarcia i zepchnęła nieprzyjaciela na zachód. W tym zwycięskim pochodzie wziął również chlubny udział legion polski skupiony teraz pod gen. Wysockim, w sile ok. 3 tys. ludzi. Problemem kluczowym i niezbędnym warunkiem zwycięstwa stało się dla Węgrów 202 Wiosna Ludów dojście do porozumienia z innymi narodowościami, które w obronie własnej odrębności opowiadały się po stronie Wiednia. Sojusz Madziarów, Serbów, Słowaków itd. przeciwko Habsburgom był wtedy możliwy do zrealizowania tylko w rewolucyj- no-demokratycznej płaszczyźnie, poprzez wykorzenienie pańskiego ucisku zarówno nad węgierskim, jak i słowackim czy też rumuńskim chłopem. Odrzucała tę myśl szlachta węgierska, stanowiąca podporę Kossutha. Ze strony polskiej podejmowano parokrotnie próby pośredniczenia w tym sporze mniejszościowym. Pod patronatem Hotelu Lambert agent węgierski w Paryżu, Teleki, podpisał nawet protokół przyznający autonomię narodowościową Chorwatom, Serbom i Rumunom, a skrom- niejsze prawa językowe - Słowakom. Układu tego nie uznał rząd węgierski. W maju 1849 r. wkroczyła na plac boju potężna armia rosyjska pod wodzą Paskiewicza. Car Mikołaj w manifeście wojennym oświadczał, że idzie poskromić na Węgrzech nie tylko madziarskich, ale współdziałających z nimi polskich "buntowników". W sytuacji już rozpaczliwej, gdy armie węgierskie znajdowały się w pełnym odwrocie, Bem powołany został na naczelnego wodza i przegrał rozstrzygającą bitwę pod Temesvarem (Timi,oara). Dowodzący drugą, nietkniętą jeszcze armią gen. G rgey skorzystał z tej okazji, by złożyć broń w ręce Paskiewicza (pod Villagos, 13 VIII 1849). Niedobitki legionu polskiego wraz z dowódcami: Dembińskim, Bemem i Wysockim, schroniły się na terytońum tureckie. 102. Ocena rewolucji 1848 r. illagos zamyka pasmo klęsk rewolucji, które wzięły początek na wiosnę 1848 r. Wraz z tymi rewolucjami upadła też sprawa polska. Przyczyny polskiej przegranej dałyby się przyrównać do przyczyn przegranej ogólnoeuropejskiej. Wchodzą tu w grę: niedojrzałość mas ludowych, niekonsekwencje rewolucjonistów, przeciwdziałanie nie tylko obcych potęg, lecz i rodzimych przeciwników rewolucji. Warunkiem wyzwolenia narodowego i społecznego była dla Polski, jak to określił Marks, "rewolucja agrarna, która chłopów poddanych i pańszczyźnianych zamieni w wolnych posiadaczy ziemi". We wszystkich trzech zaborach chłopi byli gotowi do walki z uciskiem feudalnym. Tylko w niektórych regionach, bardziej zaawansowa- nych pod względem gospodarczo-społecznym (Poznańskie, Krakowskie), zdawali sobie sprawę, że droga do wyzwolenia prowadzi poprzez walkę z zaborcą. Nie umieli poruszyć chłopów w tym duchu i polscy demokraci. Pragnęli oni najszczerzej wyzwolenia społecznego chłopa; nie chcieli wzywać go do walki ze szlachtą - w chwili walki z wrogiem zewnętrznym. Lęk przed nową rabacją, którą wykorzysta nieprzyjaciel, osłabiał pozycję demokratów wobec szlacheckiego skrzydła obozu patńotycznego. W 1846, a bardziej jeszcze w 1848 r., włączały się do ruchu dość liczne grupy Sprawa polska w czasie wojny krymskiej 203 średniej szlachty i burżuazji. W Poznańskiem i w Galicji elementy te krępowały propagandę demokratyczną wśród ludu, odwlekały wybuch powstania, a gdy wybuchło, hamowały jego rozpęd i przyspieszały jego upadek. Jednostki z tego środowiska działały wręcz na szkodę sprawy narodowej. W kulminacyjnych momentach powstania poznańskiego i walk barykadowych w Krakowie i Lwowie na czoło ruchu narodowowyzwoleńczego wysuwały się masy ludowe. i Większość zdobyczy marcowych 1848 r. w zaborach pruskim i austriackim została cofnięta wraz z upadkiem rewolucji. Utrzymały się jednak główne reformy społeczne. Galicyjscy chłopi pozbyli się poddaństwa i pańszczyzny. W zaborze pruskim objęto uwłaszczeniem małorolnych. Nawet w Królestwie przyznano chłopom nieusuwalność z gruntu. Nie mniejsze znaczenie miało dla losów narodu polskiego rozbudzenie mas ludowych, zarówno miejskich, jak i wiejskich, uwidocznione w udziale dziesiątków tysięcy ludzi w wyborach do parlamentów, w różnych organizacjach społecznych, w czytel- nictwie i wreszcie także w wystąpieniach zbrojnych. Szczególnie znamienne z tego punktu widzenia było przebudzenie się polskiej świadomości narodowej na Górnym Śląsku i w wielu regionach Pomorza. Ten sam proces aktywizacji ruchów narodowych, który postawił pod znakiem zapytania "prawa historyczne" polskie do Galicji Wschodniej, otwierał przed narodem polskim perspektywę odzyskania ziem dawno utraconych na zachodzie. Najbardziej specyficzną cechą polskiej Wiosny Ludów był jednak fakt, że przeżyły ją do głębi tylko dwie dzielnice. Centralne ziemie polskie, tj. zabór rosyjski, pozostały, niestety, bierne w 1848 r. i w słabym tylko stopniu mogły wykorzystać poznańskie i galicyjskie doświadczenia rewolucyjne. Sprawę likwidacji feudalizmu i walki o niepodległość zabór rosyjski będzie musiał rozstrzygać na własną rękę. 103. Sprawa polska w czasie wojny krymskiej I-az ze stłumieniem rewolucji w 1849 r. systemy reakcyjne ustaliły się na lat w kilka w całej Europie. Przygasły też w trzech zaborach usiłowania spiskowe. W 1851 r. policja austriacka aresztowała Goslara, który raz jeszcze próbował wznowić w Galicji agitację rewolucyjną. W 1852 r. ten nieugięty emisariusz został stracony na szubienicy w Wiedniu. Reakcyjny kurs w Europie utrudnił również położenie emigracji polskiej. Rząd francuski ograniczał dopływ wychodźców polskich i obniżał im subsydia. Duże grupy "młodej emigracji" szukały schronienia w Turcji, w Anglii i w Stanach Zjednoczonych. Centralizacja TDP, wydalona z Francji, osiadła w Londyliie, ale trudno jej było podtrzymać dawne wpływy na emigracji i w kraju. Co więcej, pozostała we Francji grupa wybitnych działaczy Towarzystwa: z Mierosławskim, 204 Wiosna Ludów Wysockim, Elżanowskim i innymi, zawiązała osobne "Koło' wyłamujące się spod dyrektyw Londynu. Centralizacja londyńska współpracowała z przedstawicielami republikańskiego wychodźstwa różnych krajów: a więc z Mazzinim, Ledru-Rollinem, Kossuthem itd. Przedstawiciel Centralizacji - Darasz a po nim Worcell - wchodził w skład Komitetu Centralnego Demokracji Europejskiej, który starał się koordynować te opozycyjne żywioły. W związku z tyni najwyższa władza TDP odnosiła się negatywnie do rządów Napoleona Bonaparte, który v tym czasie obalił we Francji republikę i w 1852 r. obwołał się cesarzem, jako I Tapoleon III. Tymczasem Mierosławski i jego przyjaciele w Paryżu szukali porozumienia z systemem II esarstwa w nadziei, że zechce ono podjąć sprawę narodowości w Europie. Rozłam ten pogłębił się w okresie wojny wschodniej (1853-1856). Wystąpienie Francji i Anglii w obronie Turcji, a przeciwko Rosji poruszyło całą emigrację. Adam Czartoryski został uznany przez gabinety zachodnie za "przedstawiciela" sprawy polskiej i próbował organizować polską siłę zbrojną w Turcji. Ale i prawe skrzydło demokracji polskiej myślało o utworzeniu jakiegoś legionu, a gen. Wysocki jeździł nawet w tej sprawie do Stambułu. Centralizacja londyńska potępiła te próby w myśl zasady, że tylko powstanie zbrojne w samym kraju może przywrócić Polsce niepodległość. Jednakże w zaborze rosyjskim obóz niepodległościowy był zdziesiątkowany, a ogół społeczeństwa biernie oczekiwał, co przyniosą wypadki wojenne. Dawny agent Hotelu Lambert, Michał Czaykowski ( 32), który przeszedł na służbę turecką jako Sadyk-pasza, utworzył pułk kozaków sułtańskich, do którego werbował Słowian bałkańskich różnych na- rodowości. Także gen. Zamoyski zaczął organizować na Bałkanach dywizję polską na żołdzie angielskim. Adam Mickiewicz udał się na Bliski Wschód dla poparcia tych usiłowań i znalazł śmierć w Konstantynopolu. Wszystkie zabiegi militarno-dyplomatyczne Hotelu Lambert na nic się nie zdały sprawie polskiej, gdyż mocarstwa wojujące z Rosją nie myślały przyjść Polsce z pomocą. Napoleon III posługiwał się polskim atutem jako środkiem nacisku na Austrię, którą wciągnąć chciał do koalicji, Na wypadek odmowy Wiednia dawał do zrozumienia, że zwróci się o pomoc do Polaków i innych rewolucjonistów. Ze swej strony Anglicy interesowali się Polakami głównie jako mięsem armatnim, które można by wykorzystać w kosztownej i krwawej kampanii. Toczono ją o rynki bliskowschodnie, o kontrolę strategicznych szlaków, po części też ze względów prestiżowych; nie zmierzano bynajmniej do obalenia caratu, a sam tylko desant na Krymie nie mógł mu poważnie zagrozić. Na kongresie paryskim w 1856 r., po wygranej wojnie, Napoleon III ostentacyjnie szukał już zbliżenia z Rosją. Sprawa polska nie weszła pod obrady kongresu; poufnie tylko wysłannik carski Orłow obiecał Napoleonowi, że nowy władca Rosji Aleksander II złagodzi politykę wobec Polaków. Oznaczało to doraźnie bankructwo orientacji Czartoryskiego, wiążącej sprawę odbudowy Polski z kombinacjami dyplomatycznymi. Górne wzloty i przyziemne hamulce 205 Rozdział XIV Kultura doby romantyzmu 104. Górne wzloty i przyziemne hamulce rzydziestolecie międzypowstaniowe było okresem ucisku politycznego, który ": T szczególnie dotkliwie zaciążył też na losach kultury. A jednak w tych właśnie latach narodziły się: Pan Tadeusz, Beniowski, Nie-Boska komedia, Zemsta, Prome- thidion - dzieła należące do szczytowych osiągnięć literatury polskiej. W tych latach tworzyli również Chopin i Michałowski. Ówczesne arcydzieła świadczyły o żywotności narodu; nie znaczy to, by ucisk kulturalny nie pozostawił na nim trwałych śladów. ' Proces rodzenia się nowego, kapitalistycznego świata oznaczał w kraju rolniczym, jak Polska, przejmowanie funkcji kulturotwórczych przez miasto. W dobie Oświecenia pełniła tę rolę Warszawa, w pierwszej ćwierci XIX w. Warszawa i Wilno. Warunki życia umysłowego miast polskich pogorszyły się jednak znacznie po powstaniu listopadowym. Wyższe uczelnie w Warszawie i Wilnie zostały zlikwidowane; jedyny polski uniwersytet w Krakowie wegetował. Czasopiśmiennictwo we wszyst- kich trzech zaborach było skrępowane cenzurą i tylko przejściowo, w niektórych ośrodkach (Poznań 1840-1845, Kraków i Lwów 1848) mogło się odezwać swobodniej. To samo dotyczyło wydawnictwa książek i teatru. Elita umysłowa znajdująca się na emigracji mogła wprawdzie tworzyć i drukować swobodnie, lecz jej utwory docierały do Polski z trudnością, ona sama zaś z upływem lat reagowała słabiej na żywotne problemy kraju. Nie mogły się również w miastach utrzymać i pomnażać ogniska mecenatu kulturalnego. Zaborcze sfery rządowe były w najlepszym razie obojętne dla spraw kultury polskiej. W środowisku wielkiej burżuazji niemieckiego i żydowskiego pochodzenia jednostki tylko zaczynały się poczuwać do świadczeń na rzecz tej kultury. Oparciem materialnym dla piśmiennictwa, dla prasy, dla sztuk pięknych była po dawnemu szlachta posiadająca. Nie tyle już arystokracja, której mecenat się skończył, odkąd rząd carski skonfiskował Cartoryskim Puławy. Kilku wielkich panów (Edward Raczyński, Tytus Działyński, Aleksander Przezdziecki) łożyło jeszcze wprawdzie na cele naukowe, ale żaden z nich nie mógł już stworzyć nowego ' ośrodka życia kulturalnego. Abonentami czasopism, nabywcami książek było nadal średnie ziemiaństwo, zjeżdżające się też do miast na karnawały, jarmarki i kontrakty - nic też dziwnego, że powieść, nowela i sztuka teatralna zwracają się do tego właśnie odbiorcy, uwzględniając jego gusty i zainteresowania. Literatura piękna dociera zresztą na wsi ' i do skromniejszych progów dzierżawcy, oficjalisty, zagonowego szlachcica. 206 Kultura doby romantyzmu ..W folwarkach łaskę mam, u ochmistrzyni cór" - twierdzi Mickiewicz. Poezja ta nie zstępuje pod chłopskie strzechy - chyba okólną drogą, jako pieśń kościelna albo piosenka żołnierska. Skromną gazetkę przeznaczoną dla ludu gdzieniegdzie tylko zdolny będzie przeczytać: czynszownik podkrakowski czy poznański, robotnik górnośląski, czeladnik warszawski. Odbiorcami tworów ducha polskiego pozostaje szczupła mniejszość narodu. Akcentuje się za to przesunięcie (dostrzegalne już wcześniej) w środowisku twórczym. Literaci, dziennikarze, artyści, pracownicy naukowi - to już teraz w ogromnej większości nie ziemianie, ale inteligencja szlacheckiego, nieraz skromnego nawet pochodzenia. Warstwa ta jest nosicielem poglądów den okratycz- nych i daje temu wyraz w swej twórczości: czy to dy poucza klasę panującą o jej obowiązkach wobec ludu, czy gdy z klasą tą staje do walki. Ziemiański odbiorca literatury pięknej raz za razem trafia w literaturze tej - na ławę oskarżenia. Zanik publicznego mecenatu i ośrodków życia naukowego prowadził do upośledzenia nauk ścisłych oraz techniki, nie sprzyjał też rozwojowi malarstwa. Rozkwitać mogły tylko te gałęzie nauki i sztuki, które nie wymagały dużych inwestycji, aparatów i prac zespołowych: a więc filozofia, historia, litel-atura piękna i muzyka. W tych zakresach kultura polska miała wtedy osiągnięcia szczytowe; był to jednak rozwój jednostronny. 105. Literatura piękna iteratura, a zwłaszcza poezja, nazajutrz po powstaniu, pozostała nadal roman- Ltyczna. Był to romantyzm silniej niż dotąd upolityczniony: swobodna forma i patetyczna treść zostały oddane bez reszty na służbę sprawie narodowej. Obrona praw narodu i budzenie miłości ojczyzny, krytyka wad narodowych i wytyczenie obowiązków Polaka - oto przeplatające się wątki wielkiej emigracyjnej poezji. Poeta odkrywa w sobie powołanie przewodnika narodu - nie tylko gdy poucza rodaków "pielgrzymów", ale zwłaszcza gdy w ich imieniu prawuje się z samym Bogiem o losy ojczyzny jak Mickiewicz w Improwi ncji. Wszyscy trzej twórcy nazwani później "wieszczami" - Mickiewicz, Słowacki i Krasiński - aspirowali do tej roli, choć każdy pojmował ją inaczej. Dla Mickiewicza sprawą zasadniczą było doskonalenie się wewnętrzne, jako warunek skutecznej służby dla Polski i dla sprawy wolności w świecie. Słowackiego naczelnym problemem politycznym, od Kordianu aż po Odpowiedź nutororvi tr ech p.rnlmów, jest przezwyciężenie szlachetczyzny, która obezwładniła powstanie listopadowe i nadal jeszcze więzi "duszę anielską" Polski w "czerepie rubasznym". Przeciwnie Krasiński, który dostrzega zbawienie w pozyskaniu ludu dla szlacheckiej i chrze- ścijańskiej tradycji narodowej. Emigracyjne stronnictwa odrzucały stanowczo Literatura piękna 207 autorytet trzech wieszczów, szerokie masy czytelników na emigracji i w kraju miały szukać w poezji ich pokrzepienia, miały dobierać z niej wskazania polityczne w ciągu długich dziesięcioleci. Z namiętnego ukochania ojczyzny, z dramatycznych losów narodu rodziły się wtedy utwory mistrzowskie, choć jakże różnorodne! Pan Tadeusz - niezapomniana wizja Polski dawnej, odchodzącej w przeszłość, ale noszącej w sobie zarodek Polski nowej. Drapieżny pamflet na carskich oprawców w wielu scenach III części D:.icidcivv . Baśniowa sceneńa poematów i dramatów Słowackiego - z wyczuwalnyln, politycznym podtekstem. Ukazana w genialnym skrócie (mimo że w krzywym zwierciadle) wizja przyszłej rewolucji społecznej w Nie-Boskiej komedii. Pierwsze pokolenie czytelników chłonęło treść, wymowę polityczną i warstwę uczuciową tych utworów. Nas dziś zachwyca także mistrzostwo formalne opisów przyrody w Pam Tudeuszu, prekursorstwo liryk lozańskich Mickiewicza, wirtuozeńa dygresji w Beniow skim Słowackiego. Uczuciowym i artystycznym dziedzictwem tej poezji żyje kultura polska po dziś dzień. Romantyczna poezja krajowa, z konieczności uciekająca się do alegońi dla wyrażenia patric tycznej treści, popadła rychło w manierę. Niekiedy tylko, w mniejszych przeważnie utworach, wybuchała nagle inwektywą antyszlachecką (Gustaw Ehren- berg, Gdv naród do boju), namiętnym wezwaniem do walki (Ryszard Berwiński, Marsz w przyszłośc lub jękiem skargi z powodu poniesionej klęski (Kornel Ujejski, Choruł). Nie ta poezja jednak nadaje ton twórczości krajowej. W pierwszych latach po klęsce, pod kontrolą cenzury, wypowiadał się najswobodniej obóz konserwatywny, ugodowy i staroszlachecki. W powieści historycznej (Henryk Rzewuski) lub rymowanej gawędzie (Wincenty Pol) gloryfikował on staroświecki obyczaj, potępiając cudzoziemskie nowinki, a nawet samą zasadę mateńalnego postępu. Pozycję :am dla siebie stanowił nadal Fredro, który właśnie w latach 1832-1835 wystawił 4 najlepsze swoje komedie, z Zemstą na czele. Fredro był też konserwatystą i ugodowcem, ale umiał kpić w sposób pogodny ze szlacheckich konwencji obyczajowych. To go zresztą nie osłoniło przed anonimowymi napaściami demokratów, na skutek czego Fredro zaprzestał publikować, ze szkodą niewątpliwą dla kultury polskiej. Narastanie sytuacji rewolucyjnej po 1840 r. zmuszało młodsze pokolenie literackie do zabrania głosu w kluczowej sprawie chłopskiej. "Cyganeńa warszawska" (tak nazwana dopiero przez monograf istów w końcu XIX w.) odrzucała konwencje salonowe, protestowała przeciw obłudzie burżuazyjnej i sztuczności życia miejskiego, szukała prawdy i moralnego zdrowia, odwołując się do natury, wśród ludu. Brał więc w obronę chłopa Włodzimierz Wolski (Ojciec Hilary), ujmowała się za losem kobiety skrępowanej przez mieszczański konwenans Narcyza Żmichowska (Poganka). Podobne tendencje odnajdujemy wśród demokratów publikujących w Poznaniu, Lwowie, Kijowie i Wilnie. Antyszlacheckie pamflety Leszka Borkowskiego czy 208 Kultura doby romantyzmu Antoniego Nowosielskiego, stylizowane na ludowość wierszyki Julii Woykowskiej nie miały większej wartości artystycznej, świadczyły tylko o wprzęgnięciu literatury do aktualnej, politycznej walki. Ze środowiska "cyganerii warszawskiej" wyszedł także Cyprian Kamil Norwid, który jednak opuścił kraj już w 1846 r. Z licznych jego wierszy i poematów niewielka tylko część trafiła współcześnie do druku. Liryka Norwida, czysto refleksyjna, o skondensowanym ładunku filozoficznej treści, przy formie wiersza nieraz rozmyślnie chropawej wyprzedzała znacznie styl poetycki epoki, budziła niezrozumienie. Treść jej była pełna sprzeczności. Norwid, katolik i tradycjonalista, podejmował krytykę zmaterializowanego Zachodu z konserwatywnych pozycji. Ale nie mniej wymownie ujmował się za losem nędzarzy, powstawał na krzywdę ludzką, głosił chwałę rewolucjonistów i męczenników wolności, a wreszcie czekał odrodzenia ojczyzny przez lud i poprzez sublimację ludowej spuścizny jako "Polski odrodzonych kołodziejów". Poglądy Norwida o twórczej roli sztuki w praktycznynz i duchowym życiu szerokich mas i całego narodu (Promethidion) zostały odkryte i podjęte dopiero w następnym pokoleniu. Od romantyzmu zaczynał też odchodzić nowy literacki gatunek - powieść obyczajowa. Jej główni przedstawiciele: Józef Ignacy Kraszewski i lózef Korzeniow- ski, piszą z pozycji zachowawczych i organicznikowskich, nieraz również wypowia- dają się w duchu, który by można nazwać pozytywistycznym: z apc logią rzetelnej, rachunkowej pracy. Sceneria ich powieści pozostała jeszcze romantyczna - tam zwłaszcza, gdzie ukazywała tragiczny los pańszczyźnianego chłopa. Głównie jednak interesują obu autorów przemiany zachodzące w środowisku szlacheckim pod wpływem nowych sił ekonomicznych: utracjuszostwo jednych, dorobkiewiczostwo innych właścicieli ziemskich, nowe drogi życiowe niemajętnej szlacheckiej młodzie- ży. Konkuruje z nimi powieść Teodora T. Jeża (Zygmunta Miłkowskiego), nastrojona bardziej demokratycznie, służąca propagandzie niepodległościciwej. Dydaktyka powieściopisarska niewiele zapewne wpłynęła na styl ziemiańskiego żyeia; znacznie za to rozszerzył się dzięki niej krąg czytelników dobrej literatury. t06. Prasa oważnym oparciem dla twórczości krajowej stały się czasopisma naukowo- P-literackie. Niewiele ich jest w latach trzydziestych; przeważnie są to jedno- razowe składanki, zwane "noworocznikami". Za to w latach 1840-1843 ukazało się w samej Warszawie ok. 20 nowych tygodników i miesięczników, poświęconych różnym dziedzinom życia umysłowego. Większość z nich to efemerydy: wpływ i rozgłos zdobyło kilka. "Biblioteka Warszawska", organ liberalnego ziemiaństwa, poparty później i przez finansjerę, drukował głównie rozprawy naukowe i miewał Szkolnictwo, nauka 209 okresami do 1,2 tys. abonentów. "Przegląd Naukowy" skupiał demokratów, przyjaciół Dembowskiego ( 78), zajmował się głównie filozofią i zagadnieniami społecznymi. Organem ultrakonserwatywnej koteńi był "Tygodnik Petersburski" ( 61), podczas gdy w Wilnie Kraszewski wydawał bardziej eklektyczne "Atheneum". W Poznaniu w pierwszej połowie lat czterdziestych ukazywało się, nie licząc efemeryd, 6 periodyków, z nich najlepiej redagowany, demokratyczny "Tygodnik Literacki" ( 78). Wszystkie te organy, aczkolwiek rzadko kiedy płacące honoraria, były jednak trvbuną debiutów pisarskich, a zwłaszcza areną zajadłych (chociaż osłanianych przenośniami) sporów światopoglądowych. Niektóre czasopisma typu "magazynów" czy "almanachów", popularnie redagowane, sięgały i do mniej wykształconych ; warstw drobnego mieszczaństwa. Prawie wszystkie te peńodyki uległy likwidacji po 1846 r. Ocalały tylko najbardziej konserwatywne. Prasa codzienna natomiast aż do połowy stulecia pozostawała uboga co do treści, a rok 1848 w Poznaniu i Galicji przejściowo ją tylko ożywił. Przełom nastąpił w połowie lat pięćdziesiątych: zaczął go "Dziennik Warszawski" (1853). W ślad za nim poszły inne codzienne organy stolicy, a także krakowski "Czas" i "Dziennik Poznański". Redakcje powiększają format i objętość pism, werbują współpracow- ników, zaprowadzają dział telegramów, korespondencje zamiejscowe, felietony. W ślad za tym rośnie także liczba abonentów, wchodzą w zwyczaj honorańa od wiersza, gazeta staje się przedsiębiorstwem, nieraz dochodowym. Rozchodzi się i nadal tylko w sferach wykształconych. Dla ludu w mieście i na wsi wydawano osobne pisemka ("Czytelnia Niedzielna". .,Kmiotek", "Wiarus" itp.) o prymitywnym poziomie i w duchu konserwatywnym. Zresztą nie zdobyły one szerszego zasięgu i wpływu. 107. Szkolnictwo, nauka ospodarczym potrzebom rozwoju kapitalizmu, społecznym potrzebom obrony G narodowości nie mogło sprostać szkolnictwo. Na wyższych szczeblach stawiały mu przeszkody obce rządy, na niższym - niechęć klasy panującej do emancypacji chłopa. Szkoły elementarne najlepiej rozwijały się w zaborze pruskim, gdzie nawet na wsi ogarniały już większość młodzieży. Poziom ich był niski, opiekę nad nimi pozostawiono klerowi. W Poznańskiem w co drugiej szkółce uczono po polsku, także na Górnym Śląsku po Wiośnie Ludów przywrócono język polski; w innych częściach zaboru pruskiego szkoły elementarne były już zgermanizowane. W Galicji długi czas dzieci chłopskich nigdzie prawie nie uczono; po uwłaszczeniu dopiero zaczęło się tworzenie szkół ludowych, które jednak objęły niewielką mniejszość dzieci. W Królestwie szkolnictwo elementarne pod koniec rządów Paskiewicza 210 Kultura doby romantyzmu znalazło się w regresji; w miastach trochę szkół przybywało, po wsiach likwidowano je przy każdej trudności z funduszem czy lokalem. W 1855 r. w szkołach elementarnych dzieci urzędników i szlachty stanowiły 10%, mieszczańskie - 54%, chłopskie - ;6%. Do szkół średnich dzieci chłopskie nie miały prawie dostępu. W 1860 r. było w Królestwie 79,2% analfabetów, a 17,8% umiejących tylko czytać. Chłop czy robotnik umiejący się podpisać należał do rzadkich wyjątków. Średnie szkolnictwo w zaborze pruskim i w Galicji było przeważnie zniemczone, na "ziemiach zabranych" - zrusyfikowane. W Królestwie uczono po polsku, za to zmniejszano liczbę szkół i klas oraz ograniczano dostęp do nich uboższej młodzieży. W 1829 r. uczęszczało do gimnazjów w Królestwie 6025 nastolatków, w 1855 -już tylko 2818. W połowie XIX w. Polska nie miała własnych wyższych uczelni. W Krakowie i Lwowie wykładano po niemiecku. W Warszawie namiastkę wyższego wykształcenia dawały paroletnie kursy prawnicze i medyczne, a także Szkoła Sztuk Pięknych i Instytut Agronomiczny, kształcące po kilkudziesięciu słuchaczy. Kursy prawne i medyczne zostały zwinięte po 1840 r. Ten stan rzeczy nie pozostawał bez ujemnego wpływu na rozwój nauki pi lskiej. Wybitne osiągnięcia miały w tym czasie głównie humanistyka, z filozofią i historią na czele. Obie uprawiane w sposób indywidualny, ale nie bez związku z polityką. Filozofią doby romantyzmu był w Polsce heglizm, dopasowany do potrzeb i tęsknot uciśnionego, lecz nieujarzmionego narodu. Filozofowie-idealiści: Hoene-Wroński, Cieszkowski, Libelt, każdy na swój sposób, zapowiadali nadejście "trzeciej ery", w której ludzkość odrodzi się za pośrednictwem Słowian, a ściślej Polaków. Mesjanizm polski, w różnych wariantach popularyzowany przez Mickiewicza i Krasińskiego, był odbiciem rzeczywistego faktu: że sprawa polska naprawdę znajdowała się wtedy w ośrodku europejskich ruchów wolnościowych. Ale tylko nieliczni hegliści z Dembowskim na czele wyprowadzali stąd wniosek, że nową epokę wywalczyć trzeba za pomocą rewolucji. Polska "filozofia narodowa" drogę odrodzenia upatrywała w pracy organicznej, w reformach odgórnych, co najwięcej - jak chciał Cieszkowski - w rozwoju systemu ubezpieczeń i opieki społecznej, które złagodziłyby problem ubóstwa. W podobnym duchu redagował też Bronisław Trentowski swój system pedagogiczny (dzieło pt. Chowanna). Historiografii polskiej owych lat przewodził nadal Lelewel. Zajęty głównie naukami pomocniczymi - numizmatyką i kartografią średniowieczną - dał jednak również syntetyczny obraz histońi ojczystej pt. Uwagi nad dziejami Polski i ludu jej. Koncepcje i metody Lelewela oddziaływały nie tylko na jego ideowych kon- tynuatorów jak Karol Szajnocha i Henryk Schmitt, ale i na politycznych przeciwników (Karol Hoffman, Waleńan Dzieduszycki), rozwijających poglądy o przewodniej roli monarchii i Kościoła w dziejach narodu. Na dalszą metę, w porównaniu do owych syntez, więcej znaczyły zapoczątkowane wtedy powolne prace edytorskie, których Muzyka, teatr 211 podejmowali się: August Bielowski, Antoni Z. Helcel, Tytus Działyński. Opierając się na nielicznych bibliotekach naukowych oraz prywatnych zbiorach kilku kolekcjonerów przystępowali oni do krytycznego opracowania podstawowych źródeł, z których korzystać będzie następne pokolenie badaczy. Na ściślej naukowe tory wkroczyła jeszcze jedna dyscyplina o politycznym wydźwięku: etnografia. Podejmowane już wcześniej opisy literatury i obyczajów ludowych znalazły teraz wytrwałego systematyka w osobie Oskara Kolberga, który w ogromnym wydawnictwie pt. Lud utrwalił całą tę wiedzę w momencie, gdy społeczność wiejska, ukształtowana w epoce feudalnej, jeszcze nie weszła w nowe stadium ewolucji. U schyłku naszego okresu, w 1862 r., ekonomista Józef Supiński ogłosił tom I dzieła pt. S;koła polska gospodarstwa społecznego. Zrywając z założeniami metafizycznymi, wywodzącymi się z Hegla, Supiński odwoływał się do "rzetelnej' , tj. sprawdzalnej wiedzy o społeczeństwie i kreślił program jego ulepszenia: poprzez pracę organiczną, dźwignięcie ekonomiczne kraju, a przede wszystkim mas ludowych. Metodą rozumowania, równie jak wnioskami praktycznymi otwierał już Supiński w naszych dziejach nowy okres - pozytywizmu. Nauki przyrodnicze i techniczne chromały w owych latach, odcięte od wyższych uczelni, a nieliczne talenty polskie szukały miejsca pracy za granicą (przykładem flomata Ignacy Domeyko, który zasłynął w Chile jako geolog, mineralog i inżynier- -górnik). Stan ten zaczął się zmieniać po 1850 r., gdy zreorganizowano Towarzystwo Naukowe Krakowskie, w Poznaniu zaś założono Towarzystwo Przyjaciół Nauk. Obie te placówki zwracały uwagę na przyrodoznawstwo. Obok fizjologii i geologii miała swoje osiągnięcia medycyna, dzięki Józefowi Dietlowi w Krakowie, a Tytusowi Chałubińskiemu w Warszawie. Kariera kuracyjna polskich zdrojowisk (Krynica, Szczawnica itd.), a także Zakopanego zaczyna się w tych właśnie latach. Poza wszelkim kontaktem z innymi naukowcami dokonał Ignacy Łukasiewicz wynalazku na miarę światową. W 1852 r. wydestylował pierwszą próbkę ropy i w rok później zbudował lampę naftową. Lecz ówczesnej Galicji nie było jeszcze stać na wyzyskanie tego wielkiego odkrycia. 108. Muzyka, teatr polskiej muzyce romantycznej świecił samotnym blaskiem geniusz Chopina. WOsiadły na emigracji w Paryżu, choć nie biorący udziału w polityce emigracyjnej, zżyty z czołówką intelektualną Francji, Chopin komponował kolejne utwory: bądź nasycając romantyczną treścią klasyczny schemat sonaty, bądź popularyzując nowe, oryginalne formy ballady, nokturnu, preludium. Muzyka światowa zawdzięcza Chopinowi bardzo wiele, rozszerzył on znakomicie jej 212 Kultura doby romantyzmu możliwości techniczne w zakresie pianistyki, wzbogacił ją skarbami polskiego folkloru muzycznego, który przetwarzał najbardziej nowoczesnymi dla swej epoki środkami wyrazu. Jak to pięknie wyraził Norwid: "Umiał bowiem [Chopin] zbierać kwiaty polne, rosy z nich ani puchu nie otrząsając najlżejszego. I umiał je w gwiazdy, w meteory, że nie powiem w komety, całej świecące Europie, ideału sztuką przepromieniać". W Polsce muzyka Chopina zdobyła sobie z miejsca entuzjastów, i to zarówno w pałacach i dworach, jak i w domach mieszczańskich. Swym ładunkiem emocjonalnym i swojskością ludowych melodii budziła w kraju stopniowo zro- zumienie dla muzyki wartościowej i trudnej, a sięgając z upływem czasu do coraz szerszych mas zajęła wreszcie miejsce jedno z pierwszych w skarbcu narodowych pamiątek. Doraźnie za to kompozytorstwo polskie nie poszło śladami Chopina. Tworzący w kraju Stanisław Moniuszko nawiązywał do wcześniejszych tradycji. Od 1844 r. wydawał on kolejne zeszyty Śpiewnika domowego krzewiąc tym samym swojską i wartościową muzykę wokalną. Jego piosenka solowa, łatwa i melodyjna, o tematyce wiejskiej, szlacheckiej lub ludowej, znalazla rychło odbiorców, nawet i w szerszych masach. W rewolucyjnych latach l846-1848 Moniuszko skomponował pierwszą swoją operę pt. Halka, do libretta Wolskiego, osnutego na motywie krzywdy chłopskiej. W rozszerzonej wersji wystawił ją dopiero w 1858 r., już jako dyrektor opery warszawskiej. Halka stała się od razu najbardziej ulubioną z oper polskich. W ślad za nią Hrubina, mimo błahego libretta, została zrozumiana od razu jako satyra na arystokrację, a pochwała staropolskiego dworku i podnieta do narodowego czynu. Teatralnym kostiumem, aluzją, gestem wojskowym, mazurem, polonezem budził Moniuszko w przededniu nowego powstania nastroje patriotyczne. Wcześniejsze lata trzydzieste i czterdzieste były w teatrze okresem zastoju. Stałe sceny polskie istniały w Warszawie, Wilnie, Krakowie i Lwowie, z tym że te dwie ostatnie musiały się dzielić gmachem z trupami niemieckimi. Do Poznania nieregularnie docierały trupy wędrowne, obsługujące i pomniejsze miasteczka. Krąg stałych widzów, zwłaszcza tych z lóż i parteru, był stosunkowo szczupły, co kilka dni wystawiano zatem nową sztukę, co wykluczało bardziej ambitny repertuar i troskę o reżyserię. Dla publiczności zamożnej teatr stanowił miejsce spotkań towarzyskich; galeria miała swych aktorów - ulubieńców, wśród nich tak znakomitych jak Jan Królikowski i Alojzy Żółkowski syn, którzy nieczęsto jednak mogli się popisywać w wielkiej sztuce. Cyrki wędrowne i różne imprezy jarmarczne były wciąż dla teatru poważnym konkurentem. W przededniu nowego powstania, wraz z ożywieniem nastrojów patriotycznych teatr stał się znów miejscem propagandy, gdy to widownia umiała podchwycić każdą padającą ze sceny aluzję do aktualnych wydarzeń. Wkrótce jednak nastała żałoba narodowa ( 115) i na lat trzy publiczność polska zrezygnowała z chodzenia do teatru. Sztuki plastyczne, architektura 213 109. Sztuki plastyczne, architektura ównież sztuki plastyczne po 1831 r. nie miały dobrych warunków rozwoju. RZanikł mecenat dworski i urzędowy, zanikał arystokratyczny, utrzymywał się tylko kościelny. Krytyka ściśle biorąc nie istniała: dyskutowano nad tym, czy Polacy są w ogóle zdolni uprawiać sztukę malarską albo też jakie warunki powinna spełniać "sztuka narodowa". Wojciech Stattler, profesor Szkoły Sztuk Pięknych w Krakowie, malował 12 lat swoich Muchabeuszy - wielki obraz alegoryczny, mający sym- bolizować los narodu polskiego. Mickiewicz i Słowacki wiązali z tym obrazem wielkie nadzieje, lecz była to kompozycja teatralna, martwa i w środkach wyrazu staroświecka. Od tego tła odcina się tym mocniej twórczość Piotra Michałowskiego. Właściciel ziemski, polityk, organizator hutnictwa przy Lubeckim, po upadku powstania wziął się w Paryżu do studiów malarskich, w bliskim kontakcie z mistrzami szkoły romantycznej. Osiadłszy potem w swych dobrach pod Krakowem, malował i szkicował dla własnej przyjemności: sceny wiejskie, chłopów i Żydów, konie w zaprzęgu, konie w bitwie, konie dosiadane przez Napoleona. Śmiałymi mach- nięciami pędzla odtwarzał migawki z codziennego życia - gest, rozpęd, wysiłek - i skromnymi środkami wyrazu osiągał efekty jak najbardzej romantyczne. Nie był kolorystą, ale umiał operować światłocieniem. Obrazów swych nie potrzebował sprzedawać, a zresztą nikt się nimi nie interesował. Znakomita sztuka Michałowskiego tak dalece wyprzedzała polską współczesność, że nie wywarła na nią żadnego wpływu. Sytuacja w malarstwie zmieniła się na korzyść w połowie XIX w., odkąd szkoły sztuk pięknych w Warszawie i Krakowie zaczęły się wyzwalać z martwego akademizmu. Malarstwo historyczne (Józef Simmler) podjęło ewolucję ku realizmowi, starając się odtwarzać z możliwym autentyzmem sceny z historii narodowej o aktualnej wymowie. Henryk Rodakowski ujawnił się jako mistrz portretu psychologicznego. Młodsze pokolenie warszawskich malarzy: Wojciech Gerson, Franciszek Kostrzewski, Józef Szermentowski, a także bliski im podówczas Juliusz Kossak, programowo zwróciło się ku obserwacji wsi, przyrody, człowieka- w szczególności chłopa. Sztuka malarska zaczynała wychodzić w plener, rehabilito- wała pejzaż i scenę rodzajową, torując na tym odcinku drogę realizmowi. Dwa wynalazki rozpowszechnione w tych latach zapoczątkowały przewrót w zna- czeniu użytkowym sztuk plastycznych. W 1819 r. powstał w Warszawie pierwszy warsztat litograficzny. Nowa technika powielania rysunków wkrótce przyjęła się w tygodnikach przeznaczonych dla szerszego ogółu; litograficzne odbitki dzieł sztuki, scen rodzajowych, podobizn wielkich ludzi trafiały do skromnych wnętrz drobnej szlachty i drobnego mieszczaństwa, których nie było stać na dzieła malarstwa. W latach czterdziestych dotarł do Polski dagerotyp, nazwany wkrótce Przemiany struktur spolecznych 215 fotogratią. W następnym dziesięcioleciu znalazła ona szerokie zastosowanie w formie pojedynczych lub grupowych zdjęć robionych w studio. Własne fotografie rozsyłało ię tuzinami krewnym i znajomym; zbierano w albumach podobizny różnych "bohaterów dnia", które fotografowie wystawiali w swoich gablotach. W ten sposób fotografia służyła również celom politycznej agitacji i reklamy. Architektura polska w omawianym trzydziestoleciu nie miała wybitnych osiągnięć. Klasycyzm wyrodził się w bierne naśladownictwo obcych wzorów (Biblioteka Raczyńskich w Poznaniu). Neogotyk stosowany przy przebudowie fasad pałaców i świątyń, a Cakże w nowych awozcach kolejowycl , clawal efekty ża osne. l owość techniczna - kolumny z lanego żelaza - praktykowana w fabrykach, składach towarów, koszarach - nie szła w parze z estetyką. Po neogotyku przyszła moda na renesansyzm, czyli naśladownictwo renesansu (Towarzystwo Kredytowe Ziemskie w Warszawie). Burżuazja ozdabiała swoje czynszówki i pałacyki loggiami, pilastrami i sztukateńami. Rządy zaborcze budowały na ziemiach polskich przede wszystkim... fortyfikacje. Postępująca rozbudowa kilku głównych miast stwarzała jednak zapo- trzebowanie na architektów. W Warszawie dostarczał ich Wydział Architektury przy Szkole Sztuk Pięknych, ale w zaborze pruskim zewnętrzną sylwetkę miast zaczyna kształtować smak berlińsko-norymberski, podczas gdy Kraków i Lwów zabudowują się według wzorów z Wiednia. Różnicowanie się dróg rozwojowych trzech zaborów odbija się i na pejzażu, zarówno miejskim, jak i wiejskim. Regulacje dóbr związane z translokacjami zagród niosły często zagładę staremu budownictwu wiejskiemu, nowa zabudowa zaś trzymała się już wzorów odmiennych dla każdej dzielnicy. 110. Przemiany struktur społecznych połeczeństwo polskie owych lat wyraźnie już odeszło od tradycyjnych struktur feudalnych, ale daleko mu było jeszcze do struktury typu burżuazyjnego. Ziemiaństwo nie jest już klasą zamkniętą, majątki ziemskie kupują i dorobkiewicze nieherbowi, ale są to jeszcze wyjątki. Do wielkich interesów biorą się i arystokraci - przeważnie jednak po dyletancku; przemysł i handel pozostają domeną burżuazji niemieckiego i żydowskiego pochodzenia, w części tylko spolonizowanej. W świecie dzierżawców i ofcjalistów wiejskich lepsze stanowiska rezerwuje sobie zdeklasowana szlachta, chłop nie awansuje powyżej funkcji karbowego, gumiennego, leśnika. Ze szlachty wywodzi się też większość katolickiego duchowieństwa. Mieszczanie rzadko kiedy, synowie chłopscy zupełnie wyjątkowo dochodzą wyższych szczebli hierarchii kościelnej. To samo dotyczy świeckiej inteligencji zawodowej. Ta ostatnia w połowie stulecia liczy 10-12 tys. osób zawodowo czynnych w samym Królestwie Polskim. W znacznej większości są to ludzie pochodzenia szlacheckiego, chociaż niekoniecznie - ziemiańskiego. Przemiany struktur społecznych 215 fotografią. W następnym dziesięcioleciu znalazła ona szerokie zastosowanie w formie pojedynczych lub grupowych zdjęć robionych w studio. Własne fotografie rozsyłało się tuzinanii krewnym i znajomym; zbierano w albumach podobizny różnych "bohaterów dnia", które fotografowie wystawiali w swoich gablotach. W ten sposób fotografia służyła również celom politycznej agitacji i reklamy. Architektura polska w omawianym trzydziestoleciu nie miała wybitnych osiągnięć. Klasycyzm wyrodził się w bierne naśladownictwo obcych wzorów (Biblioteka Raczyńskich w Poznaniu). Neogotyk stosowany przy przebudowie fasad pałaców i świątyń, a także w nowych dworcach kolejowych, dawał efekty żałosne. Nowość techniczna - kolumny z lanego żelaza - praktykowana w fabrykach, składach towarów, koszarach - nie szła w parze z estetyką. Po neogotyku przyszła moda na renesansyzm, czyli naśladownictwo renesansu (Towarzystwo Kredytowe Ziemskie w Warszawie). Burżuazja ozdabiała swoje czynszówki i pałacyki loggiami, pilastrami i sztukateńami. Rządy zaborcze budowały na ziemiach polskich przede wszystkim... fortyfikacje. Postępująca rozbudowa kilku głównych miast stwarzała jednak zapo- trzebowanie na architektów. W Warszawie dostarczał ich Wydział Architektury przy Szkole Sztuk Pięknych, ale w zaborze pruskim zewnętrzną sylwetkę miast zaczyna kształtować smak berlińsko-norymberski, podczas gdy Kraków i Lwów zabudowują się według wzorów z Wiednia. Różnicowanie się dróg rozwojowych trzech zaborów odbija się i na pejzażu, zarówno miejskim, jak i wiejskim. Regulacje dóbr związane z translokacjami zagród niosły często zagładę staremu budownictwu wiejskiemu, nowa zabudowa zaś trzymała się już wzorów odmiennych dla każdej dzielnicy. 110. Przemiany struktur społecznych połeczeństwo polskie owych lat wyraźnie już odeszło od tradycyjnych struktur feudalnych, ale daleko mu było jeszcze do struktury typu burżuazyjnego. Ziemiaństwo nie jest już klasą zamkniętą, majątki ziemskie kupują i dorobkiewicze nieherbowi, ale są to jeszcze wyjątki. Do wielkich interesów biorą się i arystokraci - przeważnie jednak po dyletancku; przemysł i handel pozostają domeną burżuazji niemieckiego i żydowskiego pochodzenia, w części tylko spolonizowanej. W świecie dzierżawców i oficjalistów wiejskich lepsze stanowiska rezerwuje sobie zdeklasowana szlachta, chłop nie awansuje powyżej funkcji karbowego, gumiennego, leśnika. Ze szlachty wywodzi się też większość katolickiego duchowieństwa. Mieszczanie rzadko kiedy, synowie chłopscy zupełnie wyjątkowo dochodzą wyższych szczebli hierarchii kościelnej. To samo dotyczy świeckiej inteligencji zawodowej. Ta ostatnia w połowie stulecia liczy 10-12 tys. osób zawodowo czynnych w samym Królestwie Polskim. W znacznej większości są to ludzie pochodzenia szlacheckiego, chociaż niekoniecznie - ziemiańskiego. 216 Kultura doby romantyzmu Nowe środowiska miejskie: biura rządowe, fabryki, koleje żelazne, zatrudniają ludzi najróżniejszego pochodzenia; tutaj wśród robotników, obok ludzi z plebsu, spotkać można często i rodowitą szlachtę - znacznie rzadziej na stanowisku kierowniczym trafi się autentyczny plebejusz. W rzemiośle, w drobnym handlu są jeszcze cale rezerwaty nietknięte przemianą społeczną. Takim rezerwatem pozostaje środowisko żydowskie, w którym tylko nieliczne grupy burżuazji i inteligencji śzukają zbliżenia z kulturą polską lub (w Poznaniu czy Łodzi) z niemiecką. Mimo szeroko głoszonych, dość powszechnie akceptowanych haseł demokratycznych wyraźna linia oddziela lud od warstw "oświeconych". Różnice dotyczą ubioru, obyczaju, stylu życia, światopoglądu, typu świadomości narodowej. W zakresie mody damska krynolina, pański cylinder wyróżniają towarzystwo nie poniżające się fizyczną pracą. W przededniu powstania styczniowego opinia publiczna wypowiada wojnę frakom i cylindrom i na krótko narzuca ogółowi strój polski: szaraczkową czamarę, rogatywkę i spodnie wpuszczone w buty. Nie tylko o narodową manifestację tu idzie, ale właśnie o zatarcie zewnętrznych różnic stanowych. Z tychże pobudek indyferentny lub antyklerykalnie nastrojony inteligent będzie podkreślał w patriotycznych nabożeństwach swój "polski" katolicyzm, będzie szukał na tej płaszczyźnie zbliżenia z tradycyjnie jeszcze nabożnym chłopem czy rzemieślnikiem. Kwestia kobieca w Polsce do połowy XIX w. nie jest jeszcze problemem społecznym. Mody letnie z epoki II Cesarstwa. Dneworyt K. Krzyianowskiego Przemiany struktur społecznych 217 Zarobkujące kobiety, wyrobnice wiejskie, służące, szwaczki - pracują nadal w ramach feudalnych stosunków i obyczajów; tylko włókiennictwo zatrudnia większą liczbę kobiecego proletariatu. O emancypację kobiety, o jej niezależność materialną, o możność wyboru zawodu umysłowego walczą - jeszcze bez powodzenia - nieliczne literatki, związane z obozem demokratycznym, z Narcyzą Żmichowską i Julią Woykowską na czele. Przykład ich budzi zgorszenie. Tym bardziej uderzająca staje się na tym tle rosnąca polityczna rola kobiet. Polka z warstw oświeconych, zawodowo niepracująca, a towarzysko uprzywilejowana, z dużo większą swobodą niż mężczyzna demonstruje swój patriotyzm. Z natury swej uczuciowa, żywiej też reaguje na romantyczne i mistyczne hasła, egzaltuje się patriotyczną poezją, wpaja nienawiść do zaborców młodemu pokoleniu, oddziałuje w tym duchu na braci, mężów i synów. Ugodowcy stale narzekają, że wpływ kobiet utrudnia im prowadzenie racjonalnej polityki. Polska - to ciągle jeszcze kraj rolniczy. W miastach Królestwa w połowie stulecia Robotnice w warszawskiej fabryce L. Kronenberga. Rys. K. Pillatiego 218 Powstanie styczniowe mieszka 24%, w Poznańskiem 27% ludnośc . Ale na 400 z górą "miast" Królestwa ledwie ok. 40 liczy ponad 5 tys. mieszkańców, pozostałe przynajmniej w części utrzymują się też z rolnictwa. Warszawa przekroczyła 200 tys. mieszkańców, ale Łódź liczy ich 30 tys., Poznań, Kraków, Lwów, Wilno - 40-50 tys. Warunki życia w tych kilku większych miastach zaczęły się poprawiać. W Poznaniu, Krakowie i Warszawie przystąpiono do urządzania wodociągów i kanalizacji, jak również oświetlenia gazowego. Korzysta z tych urządzeń ludność zamożniejsza, podczas gdy biedota gnieździ się po ruderach i suterenach. Kolej żelazna, telegraf elektryczny, znaczek pocztowy wchodzą w życie w tych samych latach, ułatwiając kontakty międzymiastowe. W kilku większych miastach koncentruje się życie towarzyskie, umysłowe i polityczne; miasta, zwłaszcza Warszawa, dadzą początek ruchowi narodowemu przed powstaniem styczniowym. Ale naczelnym problemem ówczesnej literatury i sztuki, historiografii i myśli politycznej pozostaje kwestia włościańska. I na wsi też, wśród polskich lasów i pól, wśród pańskich rezydencji, drobnoszlachec- kich dworków i chłopskich kurnych chat, rozgrywać się będzie dramat 1863 r. Rozdział XV Powstanie styczniowe schyłku lat pięćdziesiątych w zaborze rosyjskim nastąpił wzrost aktywności U wszystkich warstw społeczeństwa pod hasłem reform społecznych i usamodziel- nienia kraju. Konflikt z caratem ujawnił się na początku 1861 r.; w dwa lata potem wybuchła walka zbrojna, nazwana powstaniem styczniowym. Okoliczności, które doprowadziły do tego wybuchu, dadzą się sprowadzić do trzech głównych przyczyn: kryzysu systemu feudalnego w samym kraju, sytuacji rewolucyjnej w Rosji, zmian w układzie stosunków międzynarodowych. 111. Kwestia agrarna i zaczątki rewolucji przemysłowej aszkicowany wcześniej ( 56-57) rozwój sił produkcyjnych w rolnictwie nie Noznaczał jeszcze zerwania gospodarstw folwarcznych z pańszczyzną i trój- polówką. Wskazywał jednak, że rosnąca liczba właścicieli przestawia się na system wolnej robocizny i na intensywniejsze metody uprawy; tym samym, że skłaniać się będzie do reformy istniejących stosunków produkcyjnych. Chłopi ze swej strony pragnęli pozbyć się powinności dworskich. lnteres chłopów i posiadającej szlachty był oczywiście sprzeczny. Chłopi-gospodarze chcieli się stać pełnymi właścicielami swego gruntu; chłopi bezrolni - uzyskać nadziały z gruntów pańskich c też Kwestia agrarna i zaczątki rewolucji przemysłowej 219 niedawno chłopom odebranych. Przeciwnie, właściciele ziemscy, godząc się z ustaniem darmowej robocizny, chcieli obciążyć wieś innymi świadczeniami, chcieli odebrać jej serwituty, wyłączyć od reformy małorolnych - słowem, utrzymać nadal wieś w zależności gospodarczej od dworu. Clkaz carski z 1846 r. ( 85) dawał chłopom osłonę od rugów, ale w zawieszeniu zostawiał wszystkie kwestie sporne. Interpretacja jego poszła po linii chłopom nieprzychylnej: wyłączała spod jego działania nie tylko małorolnych, ale i czyn- szowników zobowiązanych kontraktem, i tych, którzy objęli osady utworzone po 1846 r. Dopiero w 1858 r. rząd ogłosił wytyczne co do sposobu zawierania umów dobrowolnych o oczynszowanie wieczyste. Liczne przepisy tego postanowienia były niekorzystne dla chłopów. Wciąż odwlekana reforma nie zapowiadała się pomyślnie dla wsi. Tymczasem różnicowała się nadal sytuacja ludności wiejskiej. Około 1860 r. oczynszowanie w dobrach rządowych było prawie już zakończone, w prywatnych dość daleko posunięte: na 325 tys. gospodarstw chłopskich było 182 tys. oczyn- szowanych. Jednakże w trzech guberniach na pięć, w radomskiej, lubelskiej i augustowskiej, pańszczyźniacy stanowili jeszcze znaczną większość. Dane urzędowe mówiły też o 1 339 tys. bezrolnych, najliczniejszych w rejonach na północny zachód od Warszawy. Co prawda, w liczbie tej mieściła się nie tylko czeladź folwarczna i niezatrudnieni stale wyrobnicy. Z urzędu zaliczano tu i komorników, kątników, kopiarzy, wszelką biedotę na wpół wyzutą z gruntu, zobowiązaną, w zamian za zagon pola, do dniówek pieszych, odrobków lub najmu przymusowego. Właśnie ta rzesza małorolnych i na pół bezrolnych czuła się najbardziej zagrożona reformą typu ziemiańskiego, która miała defmitywnie pozbawić ich prawa do ziemi. Na tym tle zaostrzyły się w latach pięćdziesiątych konflikty wiejskie o ziemię, o powinności i o serwituty. Mnożyły się zatargi i w małych miasteczkach: istniało w nich ok. 60 tys. osad rolnych, pociąganych do różnych świadczeń na rzecz właściciela miasta, bronili się więc uparcie mieszczanie-rolnicy, by "chłopami nie zostać". Zaczynali się ruszać chłopi z dóbr prywatnych. W poszczególnych majątkach ludność występowała ze zbiorowymi skargami domagając się zwrotu zagrabionej ziemi, oczynszowania (lub też obniżki czynszu), dostępu do pastwiska leśnego. Dla wymuszenia swych żądań wsie zaprzestawały zwykle odbywania powinności. Z reguły były to wystąpienia lokalne, uderzała jednak ich uporczywość. W wielu majątkach zatarg ciągnął się po kilka lat, doprowadzał do interwencji wojska, masowej chłosty i wysiedlania opornych. I wtedy jeszcze chłopi nie ustępowali. Rosło tylko ich rozdrażnienie, znajdując ujście w mnożących się pogróżkach, że z panami trzeba zrobić koniec wedle galicyjskiego wzoru z 1846 r. Likwidacja feudalnych przeżytków, nawet w oczach konserwatystów, nie dawała się dłużej odwlekać: nie tylko z ekonomicznych względów, ale wręcz dla bezpieczeństwa właścicieli. Lecz nadchodząca reforma była brzemienna w konflikty: chodziło o to, 220 Powstanie styczniowe kto ją przeprowadzi i w czyim interesie. Właśnie tu otwierało się pole działania dla patriotów polskich: śmiałe postawienie programu demokratycznej reformy mogło pociągnąć chłopów do walki o niepodległość. W innych dziedzinach gospodarki lata pięćdziesiąte przyniosły też ważne zmiany. Realizując plan stopniowej unifikacji Królestwa z Rosją Mikołaj I zniósł, z począt- kiem 1 R51 r., granicę celną między obu terytoriami, włączając Kongresńwkę do rosyjskiego obszaru celnego. Otwierało to przemysłowi polskiemu nowe rynki i możliwości rozwoju. Nie wykorzystano ich zresztą od razu: dostosowanie się do produkcji na eksport wymagało przemian technicznych i nowych inwestycji. W przemyśle bawełnianym postawiono krok naprzód na drodze mechanizacji. Fabryka Karola Scheiblera w Łodzi w 1855 r. zmechanizowała oddział tkacki, Kwestia agrarna i zaczątki rewolucji przemysłowej 221 a w ślad za ni poszły inne zakłady. Wartość produkcji wyrobów bawełnianych, skoncentrowanej w Łodzi, Pabianicach i Zduńskiej Woli, potroiła się w ciągu następnego pięciolecia. Nadal jednak nakład oraz warsztaty ręczne grały w produkcji tej dużą rolę, ledwie co piąty robotnik pracował w zakładach posiadających maszynę parową. W 1861 r., na skutek wojny domowej w Stanach Zjednoczonych, przerwał się dopływ surowca, nastąpił "głód bawełniany". Pozbawieni zarobku tkacze wyładowali swój gniew na maszynach, niszcząc nowe warsztaty mechaniczne w fabryce Scheiblera. Górnictwo i hutnictwo za to nie bez trudu wydostawały się z długotrwałego zastoju ( 59). Koniunktura poprawiła się od czasu wojny krymskiej, produkcja żelaza wzrastała, ale największe zakłady z Hutą Bankową na czele wciąż jeszcze nie 222 Powstanie styczniowe korzystały z całego swego potencjału. Powoli zwiększał się w wielkich piecach udział węgla kamiennego i koksu kosztem węgla drzewnego, w kuźniach zaś udział żelaza walcowanego kosztem żelaza kutego. Wydobycie węgla kamiennego wzrosło trzykrotnie w latach 1855-1864 (z 70 do 225 tys. ton). Ale i ten wzrost nie nadążał za potrzebami przemysłu, tak że ok. 30 tys. ton sprowadzano rocznie ze Śląska. Przemysł maszynowy koncentrował się w tych latach w Warszawie. Pracowało tu kilka fabryk maszyn (największa z nich - Evansa), wyrabiających maszyny parowe, urządzenia gorzelni i cukrowni oraz maszyny rolnicze. Obok nich czynne były warsztaty kolei wiedeńskiej, warsztaty żeglugi parowej, kilka zakładów kotlarskich, kilka wytwórni platerów, narzędzi precyzyjnych i czcionek drukarskich. Moc maszyn parowych w 10 głównych zakładach wynosiła 140 KM - nie wykluczało tojeszcze obróbki ręcznej. Metalowcy stanowili najwyżej kwalifkowaną, najbardziej wyrobioną grupę klasy robotniczej Warszawy. Liczba ich wahała się około tysiąca, przy częstych i nagłych zmianach, zależnych od liczby obstalunków i zmiennej koniunktury. To samo dotyczyło całości przemysłu ciężkiego, zdanego na stosunkowo wąski rynek lokalny. I tak, w prywatnych zakładach przerabiających surowiec mineralny liczba robotników wahała się od 13 do 17 tys. między 1858 a 1864 r. Nową gałęzią przemysłu, która zrobiła szybką karierę, stało się cukrownictwo. Pierwszą niewielką cukrownię założyli Łubieńscy w Guzowie już w I 826 r. W 20 lat później ( 1 R46) było już w Królestwie 27 cukrowni, a w 1853 r. - 54. Produkcja cukru Warsztaty kolei wiedeńskiej w Warszawie. Ryc. współczesna Warsztaty ieglugi parowej na Wiśle. Litogr. J. Ceglińskiego 224 Powstanie styczniowe wzrastała skokami: 12 tys. q w 1846 r., 58 w 185;. 153 w l860 r. Wszystkie większe cukrownie przeszły w tym czasie na napęd parowy. Większość cukrowni skupiała się na zachodzie kraju: w Łowickiem i na Kujawach, gdzie też plantowali buraki nie tylko właściciele folwarków, ale i zamożniejsi chłopi. Cukrownie w czasie kampanii zatrudniały ponad 10 tys. robotników, niemal wyłącznie wiejskiego pochodzenia. Był to nowy i ważny element w strukturze społecznej wsi, w odnośnych regionach. Ogółem Iiczba robotników w Królestwie wzrosła z 50 do 75 tys. w ciągu lat pięćdziesiątych. Ale z nich zaledwie 15 tys. było zatrudnionych ok. 1860 r. w zakładach poruszanych parą. Rewolucja przemysłowa znajdowała się dopiero w zaczątku. Klasa robotnicza była rozproszona i silnie zróżnicowana pod względem pochodzenia i kwalifikacji. Nie mogła stać się w nadchodzącym ruchu czynnikiem samodzielnym; była jednak dość liczna na to, by swym udziałem dodać mu rozmachu - zwłaszcza gdy wytrąci ją z równowagi kryzys ekonomiczny. 112. Sytuacja rewolucyjna w Rosji i sytuacja międzynarodowa Klęska poniesiona przez Rosję w wojnie krymskiej ( 10i) ujawniła słabość systemu mikołajowskiego, opartego na poddaństwie chłopów. Nowy car Aleksander II ( 1855- I 881 ) stanął przed koniecznością reform. a w szczeaólności zniesienia poddaństwa, do czego zmuszały go potężniejące z każdym rokiem bunty chłopskie. Złagodzenie żandarniskiego ucisku i zapowiedzi kolejnych, odgórnych przeobrażeń spotęgowały ferment polityczny, który ogarnął wszystkie warstwy społeczeństwa: od mas ludowych aż po liberalne skrzydło z,iemiaństwa. Ferment ów w różnorodny sposób oddziaływał na stan rzeczy w Polsce. "Odwilż posewastopolska" dała się więc odczuć i w Warszawie. Amnestia ogłoszona po pokoju paryskim pozwoliła wrócić do kraju paru tysiącom sybiraków. Zmarłego Paskiewicza zastąpił jako namiestnik Michaił Gorczakow, któz.y szukał zbliżenia z polską arystokracją. Złagodniała nieco cenzura, opustoszało więzienie w X Pawi- lonie; rząd pozwolił na otwarcie Akademii Medyko-Chirurgicznej i na zawiązanie Towarzystwa Rolniczego. Dzięki "odwilży" w Rosji społeczeństwo polskie zyskało nieco swobody w zakresie pracy społecznej i życia publicznego. Dyskusja podjęta w Rosji nad kwestią agrarną rzutowała tym silniej na stosunki polskie. Litewskie gubernie Cesarstwa należały do najbardziej rozwiniętych w pań- stwie, tamtejsze ziemiaństwo polskie skłaniało się też do myśli pozbycia się pańszczyzny, oczywiście na korzystnych dla siebie warunkach, naśladując, jeśli się da, drogę rozwoju Królestwa, tzn. odmawiając chłopu praw do ziemi. Z tych skłonności litewskiej szlachty skorzystał carski rząd, mający do przezwyciężenia opór własnych ziemian. Na sugestię generał-gubernatora wileńskiego Nazimowa Sytuacja rewolucyjna w Rosji i sytuacja międzynarodowa 225 tamtejsza szlachta w 1857 r. uchwaliła adres do cara, z prośbą o zniesienie poddaństwa. Car w odpowiedzi powołał do życia w całym państwie komitety gubernialne złożone z właścicieli ziemskich, dla przedyskutowania zasad reformy włościańskiej. W ciągu trzech następnych lat toczyły się te rozprawy wśród ziemiaństwa polskiego na Litwie, Białorusi i Ukrainie. Większość szlachty kresowej godziła się ze zniesieniem poddaństwa, a nawet i pańszczyzny, lecz tylko mniejszość posuwała się aż do uwłaszczenia, tj. do zgody na odsprzedanie chłopom po kawałku gruntu. Publiczna ta dyskusja zmobilizowała opinię społeczną budząc w niej przekonanie, że sprawa narodowa wymaga ustępstw dla ludu o wiele dalej idących. Dyskutowana reforma nie miała się tyczyć Królestwa, lecz było oczywiste, że gdy pańszczyzna skończy się na wschód od Bugu, trzeba będzie pożegnać się z nią i w Kongresówce. Zapowiadany w Rosji ukaz emancypacyjny wyznaczał chwilę, w której społeczeństwo polskie stanie też w obliczu decyzji: o reformie społecznej i o powstaniu zbrojnym. Rozwój stosunków w Rosji niósł i dalsze ewentualności: zachwiania, zreformowania, a nawet może obalenia samowładztwa. Opinia liberalna w Rosji sympatyzowała z Polakami, kształtujący się obóz rewolucyjny wzywał ich do wspólnej walki przeciw caratowi. Od 1855 r. głosił to hasło z Londynu Aleksander Hercen, wkrótce redaktor "Kołokoła", współpracujący z polskimi demokratami, a zaprzyjaźniony z Worcellem. Perspektywa przewrotu rewolucyjnego w Rosji zwielokrotniała szanse polskiego powstania. Możliwość zwycięstwa tej rewolucji budziła nadzieje na trwałe zbliżenie się dwu wyzwolonych narodów. Ruch zjednoczeniowy i wyzwoleńczy pod koniec lat pięćdziesiątych wzmógł się we Włoszech, Niemczech i na Bałkanach. Poszczególne mocarstwa starały się go wykorzystać dla celów własnej ekspansji. Wypływała stąd zmienność i chwiejność sojuszów wiążących kolejno Francję II Cesarstwa z Anglią, Rosją i Austrią w stałym zamiarze gruntownej rewizji granic w Europie. W I859 r. armia francuska wyparła Austriaków z Lombardii. W następnym roku potężny ruch wyzwoleńczy pod wodzą Garibaldiego oczyścił z miejscowych władców południowe i środkowe Włochy. Głęboki kryzys objął monarchię habsburską; mogło się zdawać, że Napoleon III wyzyska go do zrealizowania, w interesie własnej dynastii, głoszonych z dawna haseł swobody naxodowości. Wypadki włoskie oddziaływały na Polskę: po pierwsze, samym przykładem oszałamiających sukcesów ruchu wyzwoleńczego, po drugie, bezpośrednią zachętą wspólnego działania z Włochami, po trzecie wreszcie, konkretną perspektywą przerzucenia się ruchu włoskiego na Jugosławię, Węgry i Galicję. Szybki rozwój wydarzeń podniecał do działania polskich demokratów, a budził także wśród "umiarkowanych" nadzieję francuskiej pomocy. Kryzys agrarny w Polsce, sytuacja rewolucyjna w Rosji, zwycięstwa Garibaldiego X Historia Polski I796 =1918 226 Powstanie styczniowe - wszystko to były czynniki realne, które dawały szanse powstaniu polskiemu, a nawet przynaglały Polaków do wystąpienia. Rzecz inna, że koniunktura ta mogła zdawać się bardziej pomyślna, niż była w istocie. Napoleon III bynajmniej nie zmierzał do zrewolucjonizowania Europy. Potencjał sił rewolucyjnych w Rosji pozostawał jeszcze niewiadomą. Na przeszkodzie do rewolucyjnego rozwiązania problemu agrarnego w Polsce stało wspomnienie 1846 r. 113. Towarzystwo Rolnicze. Millenerzy maju 1856 r. przybył do Warszawy car Aleksander II. Witano go niemalże Wowacyjnie, wiążąc z tą wizytą nadzieje dalej idących przemian. Cesarz ostudził jednak te nastroje mówiąc przedstawicielom szlachty: "Żadnych marzeń, Panowie, żadnych marzeń". Odmawiał więc zgody na rozszerzenie autonomii Królestwa i odrzucał współpracę z arystokracją, która za cenę udziału we władzy gotowa była wtedy do współpracy z caratem. W zamian za to ziemiaństwo zyskało pole "organicznego" działania w Towarzystwie Rolniczym. Organizacja ta, kierowana przez Andrzeja Zamoyskiego i bliskich mu "klemensowczyków" ( 63), skupiła zrazu półtora tysiąca, z czasem do 4 tys. członków, tj. cały czynniejszy element ziemiański. Zajmowano się tu podniesieniem poziomu gospodarki rolnej i dyskutowano nad kwestią włościańską. Zamoyski był sam zwolennikiem zamiany pańszczyzny na czynsze w drodze układów między właścicielami a wsią. Jednakże większość jego współpracowników przychylała się do koncepcji "uwłaszczenia", tzn. odstąpienia chłopom na własność części gruntów za wysoką opłatą. Tomasz Potocki, piszący pod pseudonimem Krzyżtopor, uzasadniał, że uwłaszczenie powinno rozładować nurtujący wieś ferment społeczny. Polityką Towarzystwo się nie zajmowało. Jego członkowie byli z natury rzeczy przeciwni nielegalnym środkom działania, nie mogli zaś głosić otwarcie ugody z caratem, bez uzyskania ustępstw autonomicznych. Nadzieję pokładali w zbliżeniu rosyjsko- -francuskim, które powinno było przynieść Polsce więcej swobody. Bardziej konkretne postulaty formułowała warszawska burżuazja. Rozszerzające się jej interesy wymagały zlikwidowania porządków feudalnych i usamodzielnienia kraju. Przemysłowcy, finansiści, zamożni przedstawiciele wolnych zawodów wypowiadali się za zniesieniem pańszczyzny, za równouprawnieniem Żydów, za rozbudową oświaty i zaprowadzeniem samorządu miejskiego. Pragnęli też wpływać na losy kraju na równi ze szlachtą. Ambicjom tym dawał wyraz Leopold Kronenberg, najczynniej- szy z warszawskich bankierów, który nabył na własność "Gazetę Codzienną" i przekształcił to pismo w czołowy organ warszawskiego liberalizmu. W tym samym duchu pracowała grupa inteligencji skupiona wokół Edwarda Jurgensa, skromnego urzędnika Komisji Spraw Wewnętrznych. Wzorując się na Tajne organizacje młodzieży 227 przykładzie Marcinkowskiego ( 62) koło Jurgensa układało plan pracy oświatowej i gospodarczej; zwracało się o poparcie do sfer ziemiańskich, a nawiązywało stosunki wśród zamożnego rzemiosła oraz młodzieży studenckiej. Ludzie ci, którzy prawie wszyscy za młodu przeszli przez konspiracje, więzienia lub zesłania, chcieli teraz pracować dla kraju na drodze organicznej. Droga rewolucyjno-powstańcza zdawała się im teraz nie na czasie. W 1859 r., pod wpływem wypadków włoskich Koło paryskie, kierowane przez Elżanowskiego ( 103), zwróciło się do Jurgensa z sugestią zawiązania tajnego komitetu, który przygotowałby kraj do walki zbrojnej. Jurgens odmówił w imieniu swych przyjaciół: naprzód, twierdził, trzeba podźwignąć kraj, a potem ubiegać się o niepodległość. Odtąd w kołach spiskowych mówiono z przekąsem, że jurgenszczycy odkładają na tysiąc lat zbawienie Polski - stąd przydana im złośliwa nazwa millenerów. 114. Tajne organizacje młodzieży oła spiskowe zawiązywały się wśród młodzieży studenckiej od czasu wojny K krymskiej : naprzód na wyższych uczelniach Cesarstwa, a później dopiero w Warszawie. Obrachunek robocizny. Rys. F. Kostrzewskiego, ryt. Drążkiewicz 228 Powstanie styczniowe Przez uniwersytety w Kijowie, Moskwie i Petersburgu przeszło w latach 185 1861 kilka tysięcy Polaków, w większości rodem z Litwy, Białorusi i Ukrainy. Szlachta zubożała przeważała wśród nich liczebnie nad zamożną. Młodzież ta miała swoje organizacje półtajne, samopomocowe, tzw. ogóły, które zbierały składki, udzielały zapomóg, kolportowały literaturę nielegalną, urządzały dyskusje i patriotyczne obchody. "Ogółami" kierowały z ukrycia węższe organizacje kadrowe. Najczynniejszą z nich był Związek Trojnicki, założony w Kijowie w 1857 r. Nazwa w vodzi się: bądź od łączenia się w konspiracyjne "trójki", bądź też od trzech prowincji, które miał objąć Związek: Wołyń, Podole i Ukrainę. Pierwsze jego kierownictwo składali Włodzimierz Antonowicz, Leon Głowacki i Włodzimierz Milowicz. Za pośredni- ctwem "ogółu" związek wpływał na opinię publiczną, domagając się radykalnej reformy włościańskiej, zgodnej z interesem ludu. Wielu kijowskich studentów szukało zbliżenia z ludem ukraińskim i wędrowało latem po wsiach w chłopskim stroju - tych zwano "chłopomanami". W tymże 1857 r. wstąpił do Akademii Sztabu Generalnego w Petersburgu Zygmunt Sierakowski, bardzo zdolny młody oficer, który niedawno powrócił z zesłania. Sierakowski był przyjacielem Szewczenki, współpracownikiem Czernyszewskiego, stawiał sobie za cel rewolucyjny sojusz Polaków, Rosjan i Ukraińców. Koło, które zawiązał, liczyło kilkudziesięciu oftcerów sztabowych różnych narodowości (z przewagą Polaków). Współdziałało ono z innyr zi komórkami rewolucyjnego podziemia w Rosji, utrzymywało stosunki z "ogółami" studenckimi, a później też z Warszawą i emigracją. W Warszawie, w Szkole Sztuk Pięknych, istniało szczupłe kółko samokształceniowe pod kierunkiem Edwarda Kaplińskiego. Z chwilą otwarcia Akademii Medyko- -Chirurgicznej zawiązała się i tu Bratnia Pomoc, analogiczna do "ogółów" w Cesarstwie. Właściwą pracę spiskową zapoczątkował w 1858 r. przybyły z Kijowa były oficer Narcyz Jankowski. Tworzył on kilkuosobowe kółka powiązane wspólnym kierownictwem: należeli tu młodzi urzędnicy, studenci i rzemieślnicy. Nie była to zrazu akcja masowa. W uczelniach galicyjskich, a także w szkołach średnich w Poznańskiem i na Pomorzu istniały kółka samokształceniowe; nie istniała jeszcze wtedy organizacja tajna. Rozwój wydarzeń we Włoszech skłonił emigrację do odnowienia prób porozumienia z krajem. Pierwszą taką próbę podjęła Gromada Rewolucyjna Londyn. Zawiązali ją w latach 1855-1856 dawni działacze Gromad Ludu Polskiego ze Świętosławskim na czele, a pociągnęli za sobą część młodej emigracji, która jako sekcja Londyn oderwała się od TDP. Odnowiona Gromada głosiła hasło republiki demokratycznej i socjalnej, odrzucała prywatną własność ziemi i innych środków produkcji, marzyła o utworzeniu Stanów Zjednoczonych Europy - toteż uczestniczyła w Stowarzyszeniu Międzynarodowym, które jednoczyło kilka niewielkich grup socjalistycznych różnych narodowości. Na czoło Gromady Londyn wysunął się Henryk Abicht, młody Tajne organizacje młodzieży 229 i energiczny, dopiero co przybyły z Wilna emigrant. W 1858 r. zaczął on wysyłać w Poznańskie odezwy nawołujące do przygotowań rewolucyjnych. Odezwy te wpadły w ręce prezydenta policji pruskiej Barensprunga, który zmontował aferę prowokacyjną i dłuższy czas korespondował z Londynem w imieniu nie istniejącej władzy spiskowej w Poznaniu. Prowokację tę zdemaskował polityk ziemiański Władysław Niegolewski; skompromitował tym samym nie tylko pruską policję, ale i oszukanych przez nią emigrantów-demokratów. Gromada Londyn nie podniosła się z tego ciosu. Następną próbę dotarcia do kraju podjął Mierosławski. W rocznicę 29 XI 1858 r. wygłosił on w Paryżu namiętną mowę "do młodego pokolenia", w której potępił program pracy organicznej, a wezwał młodzież do nowego czynu zbrojnego. Trzymając się nadal zasad Manifestu Poitierskiego twierdził, że hasło rewolucyjnego uwłaszczenia musi poderwać do walki ogół chłopów i większą część szlachty. pod jego własną, dyktatorską władzą. Poufnie powoływał się Mierosławski na protekcję ks. Napoleona Bonaparte, stryjecznego brata Napoleona III. Jeszcze poufniej przyznawał, że jeśli powstanie polskie nie uprzedzi reformy włościańskiej w Rosji, to pociągnie to za sobą "utratę bezpowrotną całego Zabuża". W ujęciu Mierosławskiego uwłaszczenie, przebudowa społeczna Polski nie były celem równorzędnym ze sprawą niepodległości. Stanowiły środek działania obliczony nie tylko na wyzwolenie Polski, ale i na umocnienie wpływów polskich na Litwie, Białorusi i Ukrainie. Minął prawie rok, nim Mierosławski znalazł oparcie w Warszawie. W czerwcu 1859 r., w chwili gdy armia francuska wkraczała do Mediolanu, przywódcy Bratniej Pomocy Akademii Medycznej z Janem Kurzyną na czele urządzili demonstrację studencką. Za pretekst posłużyło niezadowolenie z narzuconych szkole nadprog- ramowych egzaminów. Kurzyna po tym zajściu zbiegł za granicę i oddał się na usługi Mierosławskiego. Ster Akademii przeszedł teraz do rąk Karola Majewskiego, bardzo zręcznego taktyka, który odtąd w ciągu czterech lat starał się utrzymać kontakt ze wszystkimi stronnictwami - z myślą naczelną zapobiegania rewolucyjnym skrajnościom. W końcu 1859 r. na wezwanie z Paryża zawiązał się w Warszawie pierwszy komitet tajny stawiający sobie za cel przygotowanie powstania. Wchodzili w jego skład: Jankowski, Denel, Krzemiński, Wereszczyński i Majewski. Nawiązał on stosunki, ra razie luźne, z kołami młodzieżowymi w Poznańskiem, Galicji i na uczelniach Cesarstwa; jednakże rozpadł się już po kilku miesiącach. Z jednej strony, Jaiikowski zaczął się przeciwstawiać dyktaturze Mierosławskiego; z drugiej, Majewski wycofał swych akademików z konspiracyjnej roboty. Latem 1860 r. Jankowski dostał się do więzienia; na skutek tego Mierosławski przez swych agentów odzyskał wpływ na czynne i nadal "koła Jankowskiego". Najruchliwsze z tych kół obejmowały młodzież Szkoły Sztuk Pięknych i Gimnazjum Realnego w Warszawie. Faktycznym kierownikiem był Jan Frankowski, najstarszy z trzech braci, którzy odegrać mieli dużą rolę.w nadchodzących wypadkach. 230 Powstanie styczniowe Zwycięstwa Garibaldiego na Sycylii i w Neapolu (maj-wrzesień 1860) pozwalały spodziewać się wojny lub rewolucji powszechnej. Żywioły gorętsze -jak mówiono już wtedy "czerwone" - paliły się do publicznego wystąpienia; nazywały też z pogardą "białymi" tych, którzy radzili ostrożnie czekać na rozwój wypadków. Nazwy te, czerwonych i białych, nie oznaczały jeszcze wtedy stronnictw, a tylko różniące się tendencje polityczne. 115. Początek manifestacji czerwcu 1860 r. koła Jankowskiego w porozumieniu z Paryżem urządziły wpierwszą demonstrację patriotyczną na pogrzebie generałowej Sowińskiej. W październiku w Warszawie zjechali się na naradę: car Aleksander II, cesarz austriacki Franciszek Józef i książę regent pruski Wilhelm (król pruski 1861-1888, cesarz niemiecki od 1871 r.). Wówczas koła spiskowe inscenizowały znów kilka wystąpień przeciw zaborcom Polski. W rocznicę 29 XI 1860 r. przed kościołem Karmelitów na Lesznie odśpiewano po raz pierwszy hymn Bo e cuś Polskg oraz Jeszcze Polska nie zginęfu. Agenci kół Jankowskiego mieli już swoje placówki w kilku miastach prowincjonalnych, wkrótce zdobyli i prasę litograficzną do rozpowszechniania ulotek. Mierosławski udał się w październiku do Neapolu, gdzie stanąć miał na czele legionu międzynarodowego; zapowiadał, że wkroczy zbrojnie na Węgry, a stamtąd do Polski, wzywał kraj do organizowania się i zbierania składek na broń. Majewski, stojący na czele Akademii Medycznej, utrzymywał i nadal łączność z Mierosławskim, ale naprawdę trzymał się w rezerwie, a nawet grawitował w kierunku Jurgensa. Millenerzy dochodzili do przekonania, że trwając dalej w bierności mogą utracić wpływ na wypadki, że przeciwnie, kierując manifestacjami, mogliby wywrzeć presję - nie tyle na rząd, ile na obóz konserwatywny. W istocie koła ziemiańskie bały się narażać rządowi ze względu na sprawę włościańską, ale nie chciały też drażnić opinii szukając porozuniienia z zaborcą. Tymczasem sytuacja międzynarodowa niosła, jak się zdawało, szansę, że stanowcze, chociaż legalne wystąpienie społeczeństwa polskiego może zmusić zaborców do ustępstw. Tak rozumowano m.in. w Hotelu Lambert, o tym myślała i liberalna burżuazja. Środkiem działania miał stać się adres do cara, w którym żądania kraju poparto by masowymi podpisami. W ciągu zimy 1860/1861 r. w Warszawie i na prowincji mnożyły się drobne zatargi z władzami. Bojkotowano nabożeństwa "galowe", zmuszano kupców do zamiany szyldów obcojęzycznych na polskie, pod groźbą wybicia szyb wzbraniano zabaw tanecznych. Ulotki podpisane: "Młodzież polska" starały się wymusić na ludności posłuch dla bardzo jeszcze wątłej organizacji tajnej. Z tą akcją sympatyzowała Początek manifestacji 231 i burżuazja, i nawet część szlachty. Agitacja patńotyczna miała w ich pojęciu przygotowywać adres; tymczasem Mierosławski wręcz wzywał swoich stronników do powstania zbrojnego w Warszawie. Żądanie było nieodpowiedzialne: organizacja dopiero powstawała i nie miała broni. Zmienił się też niekorzystnie stan rzeczy w Europie: Gańbaldi został usunięty od władzy, Napoleon III powstrzymał Włochów od wznowienia wojny z Austńą, sama zaś monarchia habsburska wkraczała na tory reform konstytucyjnych, które miały zapobiec jej rozkładowi. I chociaż siły nieprzyjacielskie były chwilowo szczupłe (45 tys. w całym Królestwie, z tego 10 tys. w Warszawie), chociaż carat przeżywał wtedy trudności wewnętrzne, Polska pod I względem wojskowym - i co równie ważne psychicznym, nie była gotowa do walki. 21 II 1861 r. otwierała się w Warszawie doroczna sesja Towarzystwa Rolniczego, na której miano powziąć uchwałę w kwestii włościańskiej - ziemiaństwo chciało uprzedzić zapowiedziany już ukaz o zniesieniu poddaństwa w Rosji. W związku z tą sesją na 25 lutego, tj. w trzydziestą rocznicę bitwy grochowskiej, zapowiedziano wielką manifestację uliczną w Warszawie. Koła Jankowskiego godziły się na koncepcję Jurgensa i Majewskiego: wywrzeć presję na Towarzystwo Rolnicze i doprowadzić do podania adresu. W tej podnieconej atmosferze Towarzystwo podjęło uchwałę, że projektowana zamiana pańszczyzny na czynsze ma w następstwie doprowadzić włościan "do własności posiadanych majątków". Ustępując w tym punkcie opinii publicznej Zamoyski spodziewał się za to obronić przed niebezpiecznymi dla Towarzystwa żądaniami treści politycznej. Tymczasem 25 lutego żandarmi rozpędzili procesję z godłami narodowymi na Rynku Starego Miasta. W dwa dni później na Krakowskim Przedmieściu tłum był już dużo gęstszy i nie cofał się przed nahajkami. Gen. Zabołocki kazał dać salwę - padło pięciu zabitych. Spiskowcy postawili na swoim doprowadzając do przelewu krwi. Nie oni jednak wykorzystałi sytuację. Namiestnik Gorczakow, człowiek stary i niezdecydowany, bał się walki ulicznej, konieczności bombardowania Warszawy. Odwołał się do klas posiadających, by mu pomogły uspokoić miasto. Inicjatywę podchwyciła burżuazja. W nocy, za sprawą Kronenberga, zawiązała się Delegacja Miejska złożona z kilkunastu notablów, która wymogła na Gorczakowie zgodę na wycofanie wojska z ulic miasta, na uroczysty pogrzeb pięciu ofiar i na podanie carowi adresu. Za tą inicjatywą poszły koła ziemiańskie. Adres ułożony na zebraniu w domu Zamoyskiego stwierdzał ogólnikowo, że kraj "pozbawiony jest tych koniecznych warunków bytu, bez których żadna społeczność dojść nie może do poznania celów, dla których ją Opatrzność do życia powołała". Ten tekst nie kompromitował nadmiernie klas posiadających, a jednak świadczył o ich patńotycznej postawie. Delegacja wraz z Komitetem Towarzystwa Rolniczego opanowała w ten sposób sytuację. Manifestacyjny pogrzeb pięciu ofiar odbył się w zupełnym spokoju. Powstrzymano od myśli o ataku na Cytadelę zarówno koła spiskowe, jak i lud robotniczy stolicy. 232 Powstanie styczniowe Przegrała w dniach lutowych nie tylko koncepcja powstańcza, ale i koncepcja ugodowa. Margrabia Wielvpolski ( 88) miał własny projekt adresu z prvśbą konkretną: przywrócenia konstytucji 1815 r. Projekt ten odrzuconv, jako zaprze- czający dążeniu do pełnej niepodległości, a więc niedostateczny dla zabezpieczenia kierownictwa klasom posiadającym. Tymczasem do Wielopolskiego odwołał się rząd carski. Llstępstwa Gvrczakowa przyjęto w Petersburgu niechętnie i z ociąganiem; dosyłano mu posiłki wojskvwe i nakazywano przywrócić siłą zbrojną zachwiany autorytet władzy. Równvlegle pvdjęto próbę pozyskania w Polsce elementów konserwatywnych dla tym skutecz- niejszej rozprawy z siłami rewolucji. Wielopolski został powvłany do rządu jako dyrektor wskrzeszoliej ( 5?) Komisji Wyznań i Oświecenia Publicznego. Zapowie- dziano ustanvwienie Rady Stanu jako instytucji doradczej, złożonej z członków mianowanych, a także utworzenie rad miejskich i powiatowych z wyboru. Koncesje te nie zadowoliły opinii. Delegacja Miejska liczyła, że bierną vpvzycją zdoła ymusić coś więcej. Ogłoszono żałvbę narodową, wciągnięto także prvwincję do udziału w patriotycznych demonstracjach, podkreślanv zbratanie z Żydami, którzy się przyłączali do ruchu w nadziei równouprawnienia. W mieście pracvda wcy szli na ustępstwa wobec najemników, po wsiach ogłaszano z ambony v bliskim ustaniu pańszczyzny. Koalicja burżuazyjno-ziemiańska występowała wobec rządu w imieniu społeczeństwa, a zar izem httmowała skutecznie zapędy lewicy. Grupa spiskowych pod wodzą Karola Nowakowskiego próbowała rozpędzić Delegację Miejską, zarzucając jej paktowanie z caratem; lecz próba ta się nie udała. Gra klas posiadających poniosła porażkę. Ponaglany z Petersburga Gvrczakow ściągnął do Warszawy więcej wojska, rozwiązał Delegację Miejską i Tvwarzystwo Rolnicze, pv czym rozpędził salwami protestujący, choci iż bezbronny tłu n na placu Zamkowym (8 IV 1861 ). Tym razetn padło pvnad sto vfiar. lTliĆi1 została sterrvl-yzvw ana. ale przelana krew udaremniła wszelkie porozumienie klas pvsiada- jących z rządem. Wielopolski u władzy pozostał vsamotnivny. 116. Ruch polityczny 1861 r. I-yzys władzy uwidoczniony w Warszawie pobudził dv wystąpienia prowincję. Ruszyła się zatem wieś. Rosyjska reforma z 19 II/i III 1861 r., połowiczna i krzywdząca chłopa, dała sygnał do masowych zaburzeń; objęły one też przyległe dv Królestwa rejony Białorusi i Litwy. Samego Królestw i refvrma nie dotyczyła, ale i tutaj chłopi, dodatkowo podnieceni wieścią o uchwałach Towarzystwa Rolniczego, zaprzestawali masowo pańszczyzny. Ruch ten, w zasadzie spokojny, objął co najmniej 20%r osad pańszczyźnianych, ale obok nich zaprzestawali pracy także komornicy, a ludność bezrolna domagała się nadziału gruntów, czynszownicy Ruch polityczny 1861 r. 233 zaś obniżenia czynszów. Pod naciskiem wydarzeń i chcąc zapewnić sobie życzliwość chłopów Wielopolski przeforsował 16 maja tzw. ukaz o okupie. Zapowiadał on, że od 1 paździemika pańszczyzna zostanie przeliczona, tymczasem, na okup pieniężny, do chwili właściwego oczynszowania. Z tą obietnicą i przy użyciu nZilitamego nacisku większość wsi w ciągu lata wróciła do pracy. Zatarg klasowy między chłopami a szlachtą i rządem dawał czerwonym szansę pozyskania ludu dla sprawy narodowej. Wielu spiskowców zmuszonych po 8 kwietnia do opuszczenia Warszawy ukrywało się po lasach i starało się nawiązać kontakt z ruchem chłopskiego oporu. Niektórzy z owych tzw. leśnych ludzi na Podlasiu i w Białostockiem angażowali się po stronie ludu przeciw szlachcie. Nie była to jednak akcja jednolita i zorganizowana. Wielu agitatorów rozsyłanych z Warszawy przez Jurgensa lub Majewskiego apostołowało wręcz przeciwnie, zgodę między chłopami a szlachtą. W tych warunkach przeważna część chłopów zachowywała rezerwę wobec ruchu narodowego. Z pełnym rozmachem włączyły się do tego ruchu miasta i miasteczka. W sposób żywiołowy ludność demonstrowała przeciw urzędnikom miejskim i powiatowym, najbardziej znienawidzonym za złodziejstwo i łapownictwo. Wielu z nich przepę- dzono z miasta, powołując w zamian "delegacje cibywatelskie" na wzór warszawskiej. Wojsko po kilku tygodniach przywróciło porządek "legalny", ale miasteczka pozostały nieprzejednane i idąc nadal za przykładem Warszawy wyżywały się w ciągu lata w demonstracjach patriotycznych. Uczestniczyła w nich też ludność żydowska. "Polakom mojżeszowego wyznania" obiecywał ruch narodowy całkowite zrównanie w prawach. Nabożeństwa za poległych w Warszawie, połączone z przywdzianiem żałoby i śpiewaniem Boże coś Polskę, objęły także Litwę i Grodzieńszczyznę, przerzuciły się na Galicję, Poznańskie i Pomorze. Głównym ośrodkiem ruchu pozosta vała Warszawa. Manifestacje poskromione na ulicach przeniosły się do kościołów, gdzie przy każdej sposobności śpiewano hymny patriotyczne. Przeróżne cechy i grupy zawodowe, a także robotnicy poszczególnych przedsiębiorstw zamawiali w kościołach nabożeństwa "za pomyślność Ojczyzny", zwykle połączone ze składką na cele publiczne. Około 200 podobnych nabożeństw odbyło się w Warszawie we wrześniu i paździemiku. Księża tolerowali tę formę manifestacji idąc za prądem opinii publicznej, a trochę też na przekór schizmatyc- kiemu rządowi. Śpiewy patńotyczne oddziaływały na rzeszę ludności podtrzymując w niej opozycyjną postawę. Nie zastępowały jednak organizacji i programu działania. Tymczasem ruch, zataczając coraz szersze kręgi, był nadal rozproszony. Ziemiaństwo i burżuazja trzymały się w rezerwie, gotowe do korzystania z ustępstw rządowych, ale nie przechylając się na stronę rządu, w myśl dewizy: "brać, ale nie kwitować". Niektóre grupy korespondentów rozwiązanego Towarzystwa Rolniczego (tzw. młoda szlachta) nawiązywały jednak kontakty z Mierosławskim, a nawet przekazywały mu pewne 234 Powstanie styczniowe fundusze, by zagwarantować sobie w zamian, że nie będzie podburzał chłopów przeciw szlachcie. Zbliżony do millenerów dziennikarz Agaton Giller, za pomocą kolportowanych odezw, a później i konspiracyjnej gazetki "Strażnicy", wpływał uspokajająco na lud miejski: wzywał do trwania w biernej opozycji wobec rządu, w solidarnej jedności wszystkich stanów, "a nauczymy się wszyscy, gdy czas przyjdzie, stać na polu bitwy i zwyciężyć orężem". W praktyce hasła te wpływały opóźniająco na przygotowania zbrojne. Czerwoni po swojej przegranej z lutego ciągle jeszcze byli w rozbiciu. Najczynniejsi ludzie z byłych kół Jankowskiego przerzucili się na prowincję. Same koła istniały i mnożyły się, ale bez wspólnego kierownictwa. Część akademików wyłamała się spod kierownictwa Majewskiego i stworzyła tajny komitet własny. Pojawili się nowi agitatorzy, wśród nich szczególnie radykalny Ignacy Chmieleński, czynny wśród rzemieślników, których usiłował pociągnąć do demonstracji, już nie tylko antyzabor- czych, ale zwróconych i przeciw rodakom, nazbyt powolnym rządowi zaborczemu. We wrześniu przypadały wybory do niedawno oktrojowanych rad miejskich i powiatowych. Nowy namiestnik Lambert (po zmarłym w maju Gorczakowie) obiecywał sobie, że wchodząca w życie, nader istotna koncesja samorządowa zbliży do rządu klasy posiadające. Wybory zostały w istocie oparte na cenzusie majątku i wykształcenia: w całym kraju czynne prawo wyborcze otrzymało tylko 25 tys., a bierne 7 tys. ludzi. Nic dziwnego, że ziemiaństwo i burżuazja były gotowe stanąć do wyborów, które miały zwiększyć ich wpływ na administrację lokalną. Millenerzy też doradzali poparcie wyborów. Przeciw nim agitowali czerwoni. Chmieleński wręcz odrzucał wybory, oskarżając panów i miejskich bogaczy, że zaprzedają lud i sprawę narodową dla własnych korzyści. Bardziej pojednawcze stanowisko zajmował wpływowy w organizacji literat Apollo Korzeniowski. Dopuszczał on wybory, ale z tym, ażeby wyborcy opatrzyli wybranych "mandatem" z dalszymi kategorycznymi żądaniami. Pierwszym z nich było rozszerzenie rządowych koncesji na Litwę i Ruś; w związku z tym urządzono w Warszawie i na prowincji cykl uroczystych obchodów ku czci dawnych unii Polski z Litwą i Rusią. Wysuwając takie żądanie, sympatyczne dla polskiej szlachty, a trudne do przyjęcia dla caratu, Korzeniowski chciał utrudnić ugodę klasom posiadającym i związać je mocniej z ruchem. Manewr nie udał się: wybory przeszły spokojnie, bez uwzględnienia "mandatu". W Warszawie obrano wszystkich czołowych działaczy byłej Delegacji Miejskiej. Jednakże koła burżuazyjno-ziemiańskie, by uczynić zadość opinii publicznej, zamiast "mandatu" wezwały wyborców do podpisania adresu do namiestnika Lamberta z żądaniem "reprezentacji narodowej". I tym razem biali się przeliczyli. Rząd nie myślał o kolejnych ustępstwach, a jeżeli w ostatnich tygodniach pobłażał manifestacjom, to dlatego, by nie dać przeciwnikom pretekstu do zerwania wyborów. Tuż po ich ukończeniu, I4 października, Lambert proklamował w Królestwie stan wojenny. Równało się to obostrzeniu kar i procedury Komitet Miejski. Dyrekcja białych. System Wielopolskiego 235 karnej za wszelkie polityczne wystąpienia. Następnego dnia przypadała rocznica śmierci Kościuszki. Wojsko otoczyło dwa kościoły warszawskie, w których celebrowano związane z tą rocznicą nabożeństwo żałobne. Po kilkunastu godzinach oblężenia żołnierze włamali się do wnętrza i przemocą zabrali do Cytadeli półtora tysiąca mężczyzn. Zdarzenie to pociągnęło za sobą daleko idące następstwa. Kuria arcybiskupia na znak protestu przeciw sprofanowaniu świątyń zamknęła warszawskie kościoły. Poszli za tym przykładem pastorzy i rabini. Lambert rozchorował się i opuścił swe stanowisko. Jego następca Luders zaostrzył kurs represyjny biorąc do aresztu licznych duchownych i innych notabli. Wielopolski podał się do dymisji. Zdawało się, że wszystkie wiosenne koncesje zostaną odwołane. Ważniejsza od tych represji była inna okoliczność: stan wojenny przyspieszył krystalizację obu czołowych obozów politycznych - czerwonych i białych. 117. Komitet Miejski. Dyrekcja białych. System Wielopolskiego od bezpośrednim wrażeniem zatargu w kościołach, 17 X 1861 r., kilkunastu P warszawskich działaczy czerwonych obrało Komitet, który odtąd miał kierować przygotowaniami powstańczymi. Komitet ten potocznie zwany "Miejskim" (w odróżnieniu od "Akademickiego"), był w założeniu ogólnokrajowy. Składali go pierwotnie: Korzeniowski, Chmieleński, (zdaje się) Leon Głowacki. Gdy już po paru dniach Korzeniowski został aresztowany, zastąpił go inżynier Witold Marczewski. Komitet rozesłał agentów na prowincję i przystąpił do montowania jednolitej organizacji spiskowej, na razie tylko w zaborze rosyjskim. W tym samym mniej więcej czasie doszło do zawiązania osobnej organizacji tajnej wśród oficerów 1 Armii carskiej, kwaterującej w Królestwie, na Litwie i Ukrainie. Korpus oficerski tej armii co najmniej w jednej trzeciej składał się z Polaków, lecz niezależnie od narodowości, niżsi oficerowie wywodzący się z niemajętnej szlachty byli podatni na hasła rewolucyjne. Cel naczelny - obalenie caratu - wiązał się w ich dążeniach ze sprawą wyzwolenia Polski. Organizacja oficerska powstała z inicjatywy petersburskiego koła Sierakowskiego ( 114); objęła w ciągu roku co najmniej paruset oficerów, w połowie Polaków, w połowie Rosjan i innych narodowości. Od początku też nawiązała stosunki: z jednej strony, z rosyjską centralą Ziemli i Woli, z drugiej zaś, z kierownictwem obozu czerwonych w Warszawie. Za pomocą ulotek i osobistego oddziaływania organizacja starała się pozyskać oficerów i żołnierzy dla sprawy rewolucji. Pierwszym przywódcą organizacji oficerskiej był Rosjanin, por. Wasyl Kapliński. Po jego aresztowaniu w marcu 1862 r. zajął jego miejsce przybyły dopiero co do Warszawy kpt. Jarosław Dąbrowski, najbliższy współpracownik Sierakowskiego. 236 Powstanie styczniowe Włączył się on zarazem do prac cywilnej organizacji czerwonej, obejmując funkcję "naczelnika miasta Warszawy". Wkrótce został członkiem Komitetu Miejskiego, w którym zajął od razu pozycję dominującą. Z wielką energią doprowadził scalenie kółek spiskowych w Warszawie, włączając do organizacji także Komitet Akademicki. Luźne dotąd "dziesiątki" i "setki" spiskowe zostały mocniej związane, miasto zaś podzielone na 5 wydziałów, których naczelnicy podlegali bezpośrednio Dąbrow- skiemu. Mocne oparcie znalazła organizacja w robotnikach-metalowcach. W maju lub czerwcu Komitet Miejski przybrał nazwę Komitetu Centralnego Narodowego. Rozrost obozu czerwonych zaniepokoił klasy posiadające, dla których walka zbrojna oznaczała w wypadku przegranej konfiskatę majątków, a w wypadku zwycięstwa - groźbę społecznego przewrotu. Przy systemie stanu wojennego ziemiaństwo i burżuazja nie mogły szukać oparcia w rządzie zaborczym, usiłowały więc przeciwstawić czerwonym własną, "białą" organizację tajną. Na jej czele stanęła w grudniu 1861 r. tzw. Delegacja Narodowa, przekształcona w lutyn 1862 r. w Dyrekcję (potocznie zwaną "Wiejską"), złożoną z trzech właścicieli ziemskich oraz trzech przedstawicieli stolicy, którymi byli: Kronenberg, Jurgens i Majewski. Na prowincji organizacja białych miała oparcie w sieci "mężów zaufania" byłego Towarzystwa Rolniczego, w Warszawie przyłączyli się do niej millenerzy. Na zewnątrz Dyrekcja współpracowała z "Biurem" czynnym od roku w Hotelu Lambert i popierającym sprawę polską za granicą. Biali głosili program prac organicznych, a powstanie odkładali do nieokreślonego czasu, gdy masy ludu oświecą się i dojrzeją. Pomimo znacznych wpływów i środków materialnych obóz ten nie przejawiał większej aktywności. Prawe jego, wielkoziemiańskie skrzydło zawsze gotowe było do ugody z caratem, gdyby tylko uzyskało bardziej korzystne warunki. Skrzydło lewe, millenerskie, nie wyrzekało się walki o niepodległość, gdyby otwierały się przed nią jakieś szanse. Represje stosowane przez Ludersa nie uspokoiły kraju. Wieś trwała w oporze, odmawiając płacenia wygórowanego okupu. Kościoły warszawskie pozostawały zamknięte, policji nie udawało się wyśledzić konspiratorów. W Petersburgu myślano o nawrocie do koncepcji porozumienia się z polskim obozem konserwatywnym. Pierwszym krokiem w tym kierunku była uzgodniona z Rzymem nominacja nowego arcybiskupa warszawskiego. Został nim Zygmunt Feliński, przedstawiciel kierunku ultramontańskiego ( 73). Oznaczało to, że Pius IX, za cenę ustępstw ze strony caratu w zakresie spraw kościelnych, godzi się wywrzeć nacisk na biskupów polskich, by powściągnęli kler od wystąpień antyrządowych. Jakoż Feliński, po przybyciu do Warszawy w lutym 1862 r., otworzył zamknięte kościoły i nie dopuścił, mimo przejściowych trudności, do odnowienia się nabożeństw patriotycz- nych. Tę jego uległość wobec caratu potępiła opinia publiczna. Na wiosnę 1862 r. doszło do zacieśnienia współpracy międzynarodowej rosyjsko- -francuskiej. W Petersburgu pociągnęło to za sobą zwrot w kierunku liberalnym - z tym oczywiście, że pozory liberalizmu miały ułatwić rządowi carskiemu walkę Komitet Miejski. Dyrekcja białych. System Wielopolskiego 237 z ruchem rewolucyjnym. Urząd warszaw- skiego namiestnika otrzyniał brat carski, w.ks. Konstanty Mikołajewicz. Wielopol- ski powracał do władzy, tym razem już j ą ako naczelnik rządu cywilnego, z misj zjednania polskich klas posiadających do ' wspólnej walki z obozem czerwonych. W czerwcu 1862 r. ogłoszono 3 ukazy carskie przygotowane przez Wielopolskie- go jeszcze w ubiegłym roku. Pierwszy ' z nich dotyczył kwestii chłopskiej i zapo- wiadał "oczynszowanie z urzędu", tzn. narzucenie go szlachcie i chłopom przez , władzę państwową. Czynsz miał być obli- czony niżej od okupu, równocześnie jed- Aleksander Wielopolski nak miały ulec skasowaniu serwituty. Ukaz odsuwał w dalszą przyszłość kwestię uwłaszczenia, sankcjonował dokonane rugi i pozostawiał chłopów małorolnych na łasce dziedzica. Był pod wieloma względami krokiem wstecz, nawet w stosunku do postanowień 1846 r. Drugi z kolei ukaz uchylał prawie wszystkie ograniczenia obowiązujące aż dotąd Żydów ( 15), dotyczące ich miejsca zamieszkania, nabywania nieruchomości, pełnienia funkcji publicznych itd., kasował też odrębne podatki żydowskie. Miał on pozyskać dla rządu ludność żydowską, tak jak ukaz o oczynszowaniu obliczony był na zjednanie właścicieli ziemskich. Trzeci ukaz miał ogólniejsze znaczenie i reformował w duchu czysto polskim wychowanie publiczne. Oświatę wiejską poruczał na razie opiece dworu i paxafii, obiecywał jednak zakładać szkoły elementarne rządowe w miastach i większych osadach. Powiększał znacznie liczbę szkół średnich: powiatowych, gimnazjów i "specjalnych" (tj. technicznych), obniżał opłaty szkolne i rozszerzał program nauczania. Odnawiał w Warszawie uniwersytet pod nazwą Szkoły Głównej, z czterema wydziałami: Lekarskim, Fizyko-Matematycznym, Prawnym i Filozoficz- no-Historycznym. Reforma ta nie zapewniała ogółowi ludności jednolitego nauczania; oznaczała jednak ogromny krok naprzód w porównaniu do paskiewiczowskiego systemu krępowania i wynaradawiania szkolnictwa. W sumie reformy Wielopolskiego przynosiły niemal całkowite spolszczenie administracji oraz ewolucję w kierunku burżuazyjnym, z zabezpieczeniem najbardziej żywotnych interesów wielkiej własności ziemskiej. Nie zapewniały natomiast społeczeństwu swobód konstytucyjnych, a tym riuiiej nadziei na niepodległość. Nie przynosiły nic masom ludowym, nie zadowalały rozbudzonej od roku patriotycznej opinii i wskutek tego nie mogły też pozyskać liczącego się z tą opinią obozu białych. 238 Powstanie styczniowe 118. Program Komitetu Centralnego N ominacja Wielopolskiego zapowiadała wzmożenie ofensywy caratu przeciwko siłom rewolucji. W początku maja władze carskie padły na trop organizacji oficerskiej w garnizonie warszawskim. Zaczęły się też aresztowania spiskujących robotników w fabryce Evansa. Okoliczności te skłoniły Dąbrowskiego do przy- spieszenia planu powstania zbrojnego, opracowywanego od paru miesięcy. Plan opierał się na współudziale organizacji oficerskiej, która miała otworzyć warszawskim spiskowym bramy Cytadeli i oddać w ręce powstańców poważne zapasy broni. Plan był zuchwały, a jego wykonanie ryzykowne, w pierwszej chwili jednak Dąbrowski pozyskał dla niego większość Komitetu Centralnego. Na kilka dni przed planowanym zamachem udaremniła go kontrakcja białych. Karol Majewski, członek Dyrekcji białych, z pomocą kółka akademików doprowadził do zmiany składu Komitetu Centralnego, pod hasłem zlania się obu organizacji, faktycznie zaś dla zahamowania przygotowań powstańczych. Ale już po dwu dniach Dąbrowski, wsparty na organizacji miejskiej, usunął z Komitetu Majewskiego i jego stronników. W ten sposób ocalił odrębność konspiracji czerwonej i samą ideę powstańczą. Z Komitetu Centralnego ustąpił Chmieleński, poczytywany za najzapal- czywszego radykała w organizacji. Zastąpił go Agaton Giller, zwolennik pozys- kiwania dla ruchu także kół "umiarkowanych". Z natychmiastowego powstania zrezygnowano, w imię lepszego przygotowania kraju. Tymczasem śąd wojenny skazał na śmierć trzech uczestników organizacji oficerskiej: Jana Arnholdta (ł.,otysza), Piotra Śliwickiego (Ukraińca) i Franciszka Rostkowskiego (Polaka). W drodze odwetu ppor. Andrzej Potebnia strzelił do pełniącego obowiązki namiestnika Ludersa i ranił go ciężko. Potebnia, rodem Ukrainiec, był najbliższym współpracownikiem Dąbrowskiego w Komitecie Oficerskim, obecnie zaś, zmuszony do opuszczenia kraju, nawiązał łączność między tą organizacją a redakcją.,Kołokoła" w Londynie. Komitet Centralny wydał w lipcu instrukcję poufną, która określała zamiary i sposcib działania organizacji narodowej. Instrukcja była wynikiem kompromisu między dwoma odcieniami obozu czerwonych, które reprezentowali Dąbrowski i Giller. Głosiła więc, że "organizacja narodowa ma na celu przygotowanie kraju do powszechnego, a na dobry skutek obrachowanego powstania". Wszystkim obywate- lom obiecywała wolność i równość wobec prawa, włościanom zaś doprowadzenie "do zupełnego awłaszczenia przez rząd polski, który z ogólnych źródeł państwa obmyśli fundusze na wynagrodzenie właścicieli za utracone czynsze". Był to więc program niepodległościowy, ale w zakresie socjalnym połowiczny, zawężony w porównaniu do Mnnifestu z 1846 r., skoro obiecywał szlachcie odszkodowanie, przemilczał zaś los bezrolnych i sprawę serwitutów. W kolportowanym potajemnie piśmie "Ruch" Komitet Centralny ogłosił, że aż do chwili wyzwolenia występować Program Komitetu Centralnego 239 będzie,jako rzeczywisty własny rząd krajowy", który też od całego narodu domaga się posłuszeństwa. Wkrótce rozbudowano, głównie staraniem Gillera, aparat "tajnego państwa polskiego": władze wojewódzkie, powiatowe i miejskie, policję i pocztę narodową. Rozpisano także podatek na ogół obywateli w wysokości 0,5% od nieruchomego majątku lub 5% od dochodu, ściągali go zaś anonimowi poborcy. Cała ta aktywność spisku paraliżowała konkurencyjny obóz białych. Pojedynczy "klemensowczycy" przechodzili po cichu na stronę margrabiego, lecz większość ziemiaństwa i burżuazji nie odważała się prowokować coraz silniejszych nastrojów antyzaborczych. Doradcy Zamoyskiego wyobrażali sobie, że wzmocnią swą pozycję w kraju, jeśli wymuszą na w.ks. Konstantym dodatkowe jeszcze koncesje. Zjazd ziemiański zwołany we wrześniu do Warszawy uchwalił poparcie tylko takiego rządu, który połączy "przy wolnych instytucjach [...] wszystkie prowincje Ojczyznę naszą składające". Równało się to żądaniu przyłączenia do Królestwa "Litwy i Rusi". Aleksander II nie przyjął do wiadomości tego ultimatum, a w drodze odwetu nakazał Zamoyskiemu wyjazd za granicę. Białym pozostawało tylko: poddanie się margrabiemu albo przejście na stronę ruchu. Na temat "Litwy i Rusi" dyskutowano wtedy i w obozie czerwonych. Od upadku Rzplitej wszyscy patrioci walczący o zmazanie krzywdy rozbiorów widzieli tradycyjnie przyszłą Polskę w granicach przedrozbiorowych, z 1772 r. Koncepcja ta ignorowała prawa Ukraińców, Litwinów i Białorusinów, zamieszkałych na wschód od Bugu. W połowie XIX w. obudziła się na tych ziemiach świadomość odrębności narodowej; pierwsi demokraci ukraińscy, litewscy i białoruscy odrzucali myśl o przywróceniu na tych ziemiach polskiego panowania. Tę nową sytuację pojmowano i uznawano na lewym skrzydle obozu czerwonych, zwłaszcza zaś w grupie Sierakowskiego i Dąbrowskiego, ściśle związanej z ruchem rewolucyjnym rosyjskim. Liczono tu na utrzymanie związku "Litwy i Rusi" z Polską, ale związku dobrowol- nego, wyzwolonych i równych, sprzymierzonych i z wolną Rosją narodów. Kładziono zwłaszcza nacisk na konieczność wspólnej z Polską akcji zbrojnej tych ziem przeciwko caratowi. W tym duchu Komitet Centralny podjął rozmowy z Hercenem i Ogariowem, jako przedstawicielami Ziemli i Woli. Dąbrowski był już wtedy aresztowany; miał go zastąpić w Komitecie Centralnym, jako naczelnik miasta, bliski jego przyjaciel Zygmunt Padlewski. On też udał się wraz z Gillerem do Londynu na rozmowy z redakcją "Kołokoła", w których uczestniczyli też Bakunin i Potebnia. Polacy wystosowali w imieniu Komitetu Centralnego list otwarty do "Kołokoła", w którym przedstawili program Komitetu w sprawie uwłaszczenia. Stwierdzali też, że celem przyszłej walki jest "połączona Polska, Litwa i Ruś bez żadnej hegemonii któregokolwiek z tych trzech narodów", że jednak daje się "Litwinom i Rusinom wolność zupełną pozostania w związku z Polską lub też rozporządzania sobą według własnej woli". List ten ukazał się w "Kołokole". Hercen aprobował publicznie stanowisko polskie ogłaszając w zamian list do 240 Powstanie styczniowe oficerów rosyjskich, z wezwaniem ich do przejścia na stronę powstania polskiego. W końcu listopada Padlewski, wraz z Potebnią, udał się do Petersburga i zawarł bardziej jeszcze formalny układ z komitetem Ziemli i Woli. Oznaczono termin wybuchu powstania na późną wiosnę 1863 r. Rosjanie obiecywali dywersję, która przeszkodzi rządowi "w wysłaniu świeżych wojsk do Polski", a także bezpośrednią pomoc wojskowych rosyjskich w Polsce. Przeciwko tym układom, uznającym prawo do odrębności ziem na wschód od Bugu, zaprotestował gwałtownie Mierosławski, zarzucając Komitetowi Centralnemu zdradę interesów narodowych. Nie uznał on też zwierzchności Komitetu, a nawet przez swych stronników zawiązał w Warszawie osobny Komitet Rewolucyjny. Równoległa ta organizacja nie zdobyła sobie większego wpływu, lecz odezwami swymi szerzyła dywersję i zamieszanie w szeregach spiskowych. Do końca 1862 r. organizacja narodowa objęła w Królestwie ok. 20 tys. za- przysiężonych spiskowców. Doły organizacji stanowili w Warszawie robotnicy i rzemieślnicy, na prowincji zaś oficjaliści dworscy, drobna szlachta, drobne mieszczaństwo, w okręgach przemysłowych robotnicy. Chłopów jedynie niewielu i w niektórych tylko okręgach wciągano do spisku. Kolpońowano natomiast ulotki informujące włościan o celach powstania. Włączały się za to do ruchu dość liczne grupy właścicieli ziemskich i księży pragnących zapewnić sobie wpływ na obóz czerwonych. Tendencji tej sprzyjali w Komitecie Giller i jego grupa, wzmożona zwłaszcza od czasu aresztowania Dąbrowskiego. Stanowiska spiskowych naczelników województw i powiatów objęli też po części właściciele ziemscy; co prawda, przydzielono im komisarzy wojewódzkich jako bezpośrednich wyrazicieli linii politycznej Komitetu, ale funkcje te sprawowali najbardziej oddani sprawie uczestnicy pierwszych konspiracji. Problemem najtrudniejszym był niedostatek fachowych dowódców i broni. W 1861 r. staraniem Mierosławskiego założono w Genui polską szkołę wojskową (przeniesioną następnie do Cuneo w Piemoncie), przez którą przeszło ok. 200 przybyłych z kraju młodych; wielu jej wychowanków odznaczyło się wkrótce w powstaniu. Rząd włoski jednak, chcąc zdobyć sobie przychylność Rosji, zamknął ten zakład w połowie 1862 r. Mierosławski opracowywał i drukował instrukcje i regulaminy powstańcze, w których, niestety, nie wszystko dawało się zastosować do wojny partyzanckiej. W końcu 1862 r. Komitet Centralny wyprawił kilku agentów za granicę z sumami uzyskanymi z podatku narodowego w celu zakupu broni i amunicji. Transporty te miały nadejść na wiosnę, kiedy to wyznaczony był początek walki. Spodziewano się w tym terminie nowej fali powstań chłopskich w Rosjż, v związku z wchodzeniem w życie reformy uwłaszczeniowej. Dużo uwagi poświęcił Komitet Centralny podporządkowaniu sobie elementów rewolucyjnych poza Królestwem. Latem 1862 r. zawiązał się w Wilnie, spośród Branka i wybuch powstania 241 tamtejszych czerwonych, Prowincjonalny Komitet Litewski. Najwybitniejszą postacią był w nim Konstanty Kalinowski, rewolucyjny demokrata przejęty myślą o ludowym powstaniu. Kalinowski wydawał w języku białoruskim tajne pisemko pt. "Mużycka Prauda", w którym demaskował łupieżczy charakter carskiej reformy agrarnej i wzywał chłopów do wspólnej z Polakami walki o wolność i ziemię. Kalinowski i jego stronnicy ociągali się jednak z podporządkowaniem Komitetowi Centralnemu w Warszawie, nie mając pełnego zaufania do biorącego w nim górę "umiarkowanego" nurtu. Zastrzegali sobie też swobodę decyzji co do daty zaczęcia walki na Litwie. Odnośne rokowania ciągnęły się do samej chwili wybuchu powstania. Takiż Prowincjonalny Komitet Ruski, zawiązany w Kijowie przez Edmunda Różyckiego, w, ednakże or anizac a czerwona na Ukrainie była y. j g j ! , uznał zwierzchnictwo Warsza j dużo słabsza niż na Litwie. W zaborach pruskim i austriackim, podobnie zresztą jak i na wschód od Bugu, zamożna szlachta trzymała z białymi, czerwoni zaś szukali oparcia pośród uczącej j się młodzieży i rzemieślniczej czeladzi. W Krakowie Komitet Centralny powołał do życia Radę IVaczelną Galicyjską jako swego przedstawiciela, zostawiając tej Radzie pewien zakres autonomii. W Poznańskiem zaczął rozbudowywać sieć konspiracyjną Julian Lukaszewski, kończący właśnie studia medyczne w Berlinie. Także w Paryżu, za sprawą Stefana Bobrowskiego obrany został Komitet Emigracji Polskiej, który podporządkował się Komitetowi Centralnemu i zdobył sobie posłuch przeważnej części młodej emigracji. W ten sposób Komitet Centralny ujął ster rewolucyjnych przygotowań w skali ogólnopolskiej. Nigdzie jednak organizacja czerwona nie , rozkrzewiła się w takim stopniu jak w Kongresówce. 119. Branka i wybuch powstania rzygotowaniom powstańczym, obliczonym na wybuch wiosenny, zadał cios P rząd zaborczy. Z inicjatywy Wielopolskiego, 6 X 1862 r. ogłoszono zapowiedź poboru do wojska. Rekrutów miały wyznaczyć władze administracyjne, z pominię- ciem chłopów i właścicieli ziemskich, a pociągając zwłaszcza, czego wcale nie ukrywano, osoby politycznie podejrzane. Miało to być, jak się wyraził margrabia, "przecięcie wrzodu"; porywając do wojska ok. 10 tys. młodych ludzi, w momencie dowolnie obranym, myślano albo rozbić organizację czerwoną, albo też zmusić ją do wystąpienia przedwczesnego i skazanego na przegraną. Zapowiedź branki posiała niepokój w szeregach organizacji. Pobór w rekruty na lat kilkanaście był wtedy klęską życiową, toteż ogół zagrożonych czekał ratunku od Komitetu Centralnego. Mierosławczycy rzucili zaraz hasło, że odpowiedzią na brankę stać się winien wybuch powstania. Komitet Centralny znalazł się w sytuacji 242 Powstanie styczniowe przymusowej; członkom organizacji pośrednio dał zapewnienie, że będzie umiał osłonić ich przed branką. W istocie brano pod uwagę "dyslokację" poborowych, tj. ukrycie ich poza miejscem zamieszkania, albo też sformowanie z nich "armii straceńców", która by wystąpiła do walki nie pociągając za sobą całego kraju. Jednakże i dyslokacja, i powstanie cząstkowe zakończyłyby się wychwytaniem albo rozbiciem najtęższych elementów spisku, kompromitacją jego władzy, udaremnieniem wybuchu planowanego na wiosnę. Komisarze wojewódzcy w imieniu dołów organizacji stanowczo domagali się powstania w chwili branki. Tym samym datę wybuchu narzucić miał nieprzyjaciel, w chwili dogodnej dla siebie. W końcu grudnia 1862 r. wpadła w ręce policji tajna drukarnia "Ruchu". Schwytany został jeden z najtęższych członków Komitetu, Bronisław Szwarce. Równocześnie policja francuska zatrzymała w Paryżu agentów polskich wysłanych po broń, a papiery ich udostępniła carskiej ambasadzie. Z tego kryzysu usiłowała skorzystać prawica czerwonych: Giller zaproponował wręcz... rezygnację z powstania. Oparł się temu Padlewski, jako naczelnik miasta, pociągając za sobą resztę członków Komitetu. Padlewski twierdził, że powstanie na znak protestu przeciw nieludzkiej brance spotka się ze zrozumieniem narodu i całego świata, że rezygnując z walki traci się ostatnią szansę wyzwolenia chłopów i pozyskania ich dla sprawy niepodległości. ; W nocy z 14 na 15 I I 863 r. władze carskie przeprowadziły pobór do wojska w samej Warszawie. Większość zagrożonej młodzieży wcześniej już j opuściła miasto, udając się do Puszczy Kampinoskiej i lasów serockich, gdzie formowały się oddziały zbrojne. Branki na prowincji spodziewano się kilka `I dni później. Uprzedzając jej terrrtin Komitet Centralny wyznaczył początek i powstania na 22 stycznia. W Manifeście z tegoż dnia ogłaszał się Tymczasowym ; Rządem Narodowym i wzywał "naród Polski, Litwy i Rusi" na bój śmiertelny, ; ale już ostatni z "nikczemnym rządem najezdniczym". Zarazem dekretował uwłaszczenie oświadczając, że wszelkie grunty użytkowane przez chłopów przechodzą na ich własność wraz z przywiązanymi do tychże "prawami i przy- wilejami", co dotyczyło także serwitutów. Właścicielom obiecywano ponownie wynagrodzenie z rąk państwa. Osobny dekret obiecywał chałupnikom, zagrodnikom, komornikom, parobkom itd., którzy wezmą udział w powstaniu, po 3 morgi gruntu z dóbr narodowych. Postanowienia te szły nieco dalej niż zapowiedzi Komitetu sprzed pół roku ( 118). Nie był to program dogłębnie demokratyczny, skoro utrzymywał własność folwarczną i tylko ułamkowo zaspokajał żądania bezrolnych. Był jednak rewolucyjny, gdyż jednym zamachem obalał obszarnicze i rządowe projekty ograbienia chłopów z gruntów i praw do lasów. Dając ů im dużo więcej niż rząd carski i Wielopolski, miał szansę przeciągnięcia ich na swoją stronę. Szansa ta zależała od możliwości wcielenia w życie dekretów uwłaszczeniowych. Zmiana frontu białych i dyktatura Langiewicza 243 120. Zmiana frontu białych i dyktatura Langiewicza alkę zbrojną podejmowano w terminie narzuconym przez przeciwnika: w środku zimy, niedogodnej dla partyzantki, bez broni i po części bez dowódców, którzy mieli dopiero nadjechać, bez sojuszników gotowych do wy- stąpienia. Dąbrowski uwięziony w Cytadeli opracował jeszcze jeden wariant opanowania Modlina z pomocą rosyjską, ale i to okazało się nierealne. W każdym razie zrezygnowano z powstania w stolicy i nakazano uderzyć z siłami, jakie się znajdą, na pomniejsze garnizony rosyjskie, celem zdobycia broni. Padlewski liczył, że uda mu się wziąć Płock, oczyścić tamten rejon jako siedzibę rządu Narodowego i stamtąd iść poprzez Podlasie w głąb Litwy. Już po wyjeździe Padlewskiego z Warszawy koledzy jego w rządzie, uginając się pod brzemieniem odpowiedzialno- ści, powołali na dyktatora Mierosławskiego, do niedawna swego przeciwnika. Mierosławski znajdował się jednak w Paryżu i do czasu jego przybycia powstanie pozostawało bez wodza. Rozkaz podjęcia walki w terminie kilkudniowym skonsternował lokalnych dowódców. W warunkach chaotycznej improwizacji stawiła się na zbiórkę tylko część sprzysiężonych, niektóre zaś oddziały z braku broni rozeszły się do domów. Kucie kos. Rys. A. Grottgera z cyklu Polonia 244 Powstanie styczniowe Również organizacja biała przechwytywała i udaremniała rozkazy Komitetu Centralnego. W nocy z 22 na 23 stycznia stoczono w sumie 33 potyczki z udziałem ok. 6 tys. powstańców. Najżywszy był ruch na Podlasiu oraz między Radomiem a Kielcami. Nie udało się zdobycie Płocka, zachodnia część Królestwa wcale się nie ruszyła. Pomimo zaskoczenia przeciwnika zdobyto broni niewiele i nawet przejściowe sukcesy zakończyły się w paru miejscach rozproszeniem oddziału. Przecięto jednak tej nocy połączenia kolejowe i telegraficzne z Warszawą, jak również ruch na szosie brzeskiej. Dowództwo carskie rozporządzało w Królestwie 100 tys. żołnierzy; jednakże w obawie nowych niespodzianek zarządziło koncentrację garnizonów. Liczba punktów okupowanych przez wojska rosyjskie zmniejszyła się ze 180 do 42. Wielopolski wyobrażał sobie, że uda mu się wyłapać bezbronnych poborowych w drodze operacji typu policyjnego. Ale carska generalicja wzięła sprawę na serio, myśląc o regularnej rozprawie z "buntownikami", a po zwycięstwie o przywróceniu rządów wojskowych. W tej sytuacji powstańcy zyskiwali od kilku do kilkunastu dni wytchnienia dla zorganizowania oddziałów. W końcu stycznia skupili po parę tysięcy ludzi: Walenty Lewandowski w Węgrowie, Roman Rogiński w Białej, Antoni Zdanowicz w Kazimierzu, Marian Langiewicz w Wąchocku itd. Wszystko zależało od tego, czy wykorzystają tę jedyną okazję dla poruszenia mas. W owych pierwszych dniach stanęli głównie do walki: robotnicy z Warszawy, z zagłębi górniczych i cukrowni, mieszczanie-rolnicy i zaścianki szlacheckie - chłopi w niewielu tylko punktach na Podlasiu. Za to w Kieleckiem, Radomskiem i Lubelskiem chłopi w wielu punktach napadali na dwory, chwytając dziedziców i oficjalistów; liczyli, że się ich pozbędą pod pozorem walki z powstańcami. Lecz posiadająca szlachta w ogromnej większości była przeciwna powstaniu, a Dyrekcja białych przeciwdziałała mu ze wszystkich sił. Z rozkazu Wielopolskiego wojsko carskie uśmierzało wsie, które wystąpiły przeciw dworom, i aresztowało setkami "zbuntowanych" chłopów. Istniała w tych warunkach szansa związania z powstaniem żywiołowego ruchu ludowego - gotowi byli iść w tym duchu niektórzy lokalni działacze czerwoni. Dużo w tej chwili zależało od kierownictwa. Członkowie Rządu Tymczasowego stracili z górą miesiąc, błąkając się w poszukiwaniu miejsca, gdzie mogliby się ujawnić: zrazu przy Padlewskim (w Płockiem), potem przy Langiewiczu (w Kieleckiem); wreszcie przy Mierosławskim (na Kujawach). Z Warszawy kierował powstaniem w tych najkrytyczniejszych tygodniach Stefan Bobrowski, jako naczelnik miasta. Przywrócił on porządek w rozprzężonej organizacji miejskiej, urządził służbę łączności - pocztową i kolejową, intendenturę i służbę zdrowia. W instruk- cjach rozsyłanych w teren kładł nacisk na ogłaszanie dekretów uwłaszczeniowych. Dbając o nadanie ruchowi charakteru ludowego nie rezygnował z pomocy elementów "umiarkowanych". Tak np. Giller, który wycofał się z Komitetu na znak protestu Zmiana frontu białych i dyktatura Langiewicza 245 przeciw powstaniu, wrócił do służby po 22 stycznia i objął dział propagandy w utworzonej przy Bobrowskim Komisji Wykonawczej. Powstanie przetrwało dzięki wytrwałości i energii kilku ludzi oraz poświęceniu się kilku tysięcy straceńców. Teraz jednak zaczęli się zgłaszać doń - z poczucia obowiązku lub z rachuby - także biali, którzy byli mu dotąd przeciwni. Ofiarowywali więc usługi swoje millenerzy, a i posiadająca szlachta zrozumiała, że z chwilą gdy powstanie nie upadło, nie ma sposobu zwalczać go otwarcie ani nawet pozostać na stronie. Przeciwnie, należało uchwycić władzę w ręce, choćby dlatego, by poskromić ruch chłopów zwrócony przeciwko dworom. Zmianę frontu białych przyspieszył zwrot w sytuacji międzynarodowej. Wybuch z 22 stycznia został powitany z satysfakcją w Londynie i w Wiedniu, tj. wśród przeciwników Rosji, a z zakłopotaniem w Paryżu. Napoleon III spodziewał się, że powstanie szybko upadnie i nie popsuje mu stosunków z Petersburgiem. Rozdmuchał sprawę polską Otto Bismarck, od niedawna szef rządu pruskiego. Skoncentrował na granicy Kongresówki 60 tys. wojska i wysłał do Petersburga gen. Alvenslebena z ofertą współdziałania przeciw Polakom. Tą drogą myślał zerwać porozumienie rosyjsko-francuskie, uzyskać atut w rozgrywce z wewnętrzną opozycją liberalną, być może także pretekst do okupacji Królestwa. 8 II 1863 i-. została podpisana w Petersburgu tzw. Konwencja Alvenslebena, której strona rosyjska nadała brzmienie stosunkowo bezbarwne. Dopiero to wmieszanie się Prusaków skłoniło Napoleona III do wykorzystania sprawy polskiej przeciwko Prusom, dla poszerzenia własnej granicy nad Renem. Tej zaborczości francuskiej obawiał się brytyjski premier Palmerston, ale licząc się z własną opinią publiczną przyłączył się do akcji na rzecz Polski, z góry zakładając, że ograniczy tę akcję do not dyplomatycznych. Tymczasem Napoleon proponował już przymierze Austriakom dla generalnego przetasowania karty Europy. W tej chwili zależało mu już, by powstanie polskie nie upadło, w tym duchu wywarł nacisk na Hotel Lambert. Z kolei Biuro paryskie wezwało obóz białych do poparcia ruchu ze względu na przychylność Europy. Te wskazówki zbiegły się z nastrojem białych, którzy już zaczynali wychodzić z bierności. Nadzieja obcej pomocy przyspieszała i uzasadniała ich akces do ruchu, chociaż nie była pierwszą ani też główną przyczyną tego zwrotu. W początku lutego wojska carskie przeszły do natarcia. Podlaskie zgrupowania powstańcze mimo dzielnej postawy poszły w rozsypkę po bitwach pod Węgrowem i Siemiatyczami. Na południu Apolinary Kurowski poniósł zupełną klęskę przy nieszczęśliwej próbie zdobycia Miechowa. Langiewicz nie bez powodzenia wymykał się obławom wojsk carskich, ale po krwawej bitwie pod Małogoszczą musiał się cofnąć ku granicy Galicji. Powołany na dyktatora Mierosławski zjawił się ze szcźupłą eskortą na Kujawach, ale po dwu przegranych potyczkach powrócił do Paryża. W Lowickiem, Łęczyckiem, Augustowskiem uległy też rozbiciu tworzące się dopiero oddziały. Trzymali się jednak nadal: Oxiński w Kaliskiem, Mielęcki na Rząd Narodowy 247 dyktatorem 11 marca, powołując się na rzekomą zgodę Rządu Tymczasowego. W istocie niektórzy członkowie tego rządu, a zwłaszcza Giller, maczali palce w tej intrydze. Zaskoczony zamachem stanu Rząd Tymczasowy uznał dyktaturę, by nie kom- promitować sprawy. Zarazem rozwiązała się Dyrekcja wraz z organizacją białych, a członkowie jej zdymisjonowali gromadnie z Rady Stanu, rad miejskich i powia- towych, tym samym zrywając otwarcie z systemem Wielopolskiego. Jednakże dyktatura załamała się już po tygodniu. Langiewicz na czele 2-3 tys. ludzi bił się wprawdzie szczęśliwie pod Chrobrzem i Grochowiskami, ale wobec ściągających ku niemu, przeważających wojsk nieprzyjacielskich podzielił swoje siły, a sam wymknął się do Galicji, gdzie aresztowali go Austriacy. Kryzys rządowy opanował bawiący w Krakowie Bobrowski, ogłaszając na własną rękę, że Komitet Centralny jako Tymczasowy Rząd Narodowy obejmuje władzę z powrotem. Klęska Langiewicza świadczyła o tym, że powstańcy nie są na razie w stanie utrzymać w polu cokolwiek większych oddziałów, a tym samym nie mogą okupować na dłużej żadnego terytorium, by ustanowić na nim jawną władzę. Rząd musiał więc pozostać w konspiracji. Z ramienia białych wszedł w jego 'skład millener Karol Ruprecht, który od razu nawiązał porozumienie z bliską sobie grupą Gillera. Czerwoni zostali zmajoryzowani; najwybitniejszy z nich, Stefan Bobrowski, zginął 12 kwietnia w pojedynku, w który został wplątany przez dwulicowych przyjaciół. W ten sposób obóz białych, formalnie już nie istniejący ani też nie sięgający po czołowe stanowiska, uzyskał wpływ pośredni, ale rozstrzygający na kierownictwo powstania. 121. Rząd Narodowy ojna sterowana z ukrycia możliwa była tylko dzięki organizacji narodowej, wktóra utrzymywała w karności społeczeństwo, mobilizując ludzi i środki do walki. Dawny Komitet Centralny 10 maja przyjął formalnie nazwę Rządu Narodo- wego. Składał się on z 5 osób i pracował kolegialnie. Podlegały mu wydziały: spraw wewnętrznych, spraw zagranicznych, wojny, skarbu i prasy. Wyodrębniona or- ganizacja warszawska pod wodzą naczelnika miasta zatrzymała w swym ręku intendenturę, ekspedyturę (łączność) i policję. Wydziały rządowe obsadzała in- teligencja, administrację prowincjonalną - ziemiaństwo, z udziałem, na niższych szczeblach, drobnego mieszczaństwa i księży. Doły organizacji w Warszawie składały się po dawnemu z czerwonych elementów plebejskich. Władze powstańcze, z wyjątkiem dowódców operujących w polu, były anonimowe; ich rozkazy uwierzytelniała pieczątka. Ogół społeczeństwa podporządkował się karnie tej władzy. Rząd Narodowy miał swe organy prasowe ("Ruch", "Niepodleg- 248 Powstanie styczniowe łość", "Wiadomości z Pola Bitwy" i in.), wydawał dekrety, ściągał podatki, ustanowił też trybunały rewolucyjne i ferował wyroki śmierci na szpiegów i zdrajców. "Tajne państwo" funkcjonowało sprawnie dzięki poświęceniu szarych członków organizacji; miała ona także swoich ludzi na poczcie i kolei, w urzędach "legalnych" i nawet w carskiej policji. Wielką pomoc okazywały kobiety jako kurierki, łączniczki, sanitariuszki, w ich ręce również złożono opiekę nad rodzinami walczących i poległych. Ten system, w danych warunkach jedynie możliwy, budził podziw współczesnych, ale działanie władzy wymykało się w nim spod kontroli. Doły organizacji nie od razu zdały sobie sprawę, że ster opanowali ludzie, którzy byli przeciwni wybuchowi powstania i są przeciwni nadal jego przerastaniu w rewolucję. Stopniowo tylko okazywało się, że akces białych nie dał powstaniu sukcesów. Nowo utworzone oddziały szły w rozsypkę: zamówiona broń nie nadchodziła, oszczędzana rzekomo na moment wojny europejskiej. Kilka wydarzeń wstrząsnęło organizacją: Bobrowski zginął w pojedynku, Padlewski został schwytany i stracony - jak sądzono - na skutek zdrady, Władysława Czartoryskiego mianowano agentem dyplomatycznym za granicą. Przypisywano wszystko to intrygom białych i zaczynano domagać się zmiany składu Rządu Narodowego. W końcu maja 1863 r. jeden z funkcjonariuszy organizacji miejskiej wydał do rąk opozycji pieczęcie rządowe. Automatycznie, rzec można, anonimowy rząd utracił władzę. Lecz opozycja, która go obaliła, nie była jednolita; składali się na nią odsunięci od steru czerwieńcy z Chmieleńskim na czele, część organizacji miejskiej z zasłużonym bardzo intendentem, Włodzimierzem Lempke, i wreszcie mierosław- czycy, popierający roszczenia do władzy byłego dyktatora. Kompromisowo powołano w skład rządu paru urzędników sądowych o reputacji radykałów - najwybitniejszym z nich był Franciszek Dobrowolski. Jednakże pracownicy wydziałów rządowych odmawiali współpracy z nowym kierownictwem; wypadło więc dokooptować do rządu paru członków dawnego składu, wśród nich Józefa Janowskiego, który objął niebawem funkcję sekretarza stanu. Nowy, sądząc z pozorów bardziej "czerwony ', rząd zapowiedział wiele radykalnych posunięć oraz bardziej energiczne niż dotąd prowadzenie walki. Niedługo jednak utrzymał się u steru. Przeciwko tzw. majowemu rządowi czynniki białe wysunęły Karola Majewskiego, spiskowca doświadczonego od lat ( 114, 118) w przeciwdziałaniu tendencjom radykalnym. Majewski wszystkim ugrupowaniom dawał zapewnienia, że utworzy rząd sprawny, na zasadzie "koalicyjnej". W 2 tygodnie po zamachu majowym personel Kasy Głównej Królestwa pomógł wykraść ze skarbu 3,6 mln rubli i przekazał je do dyspozycji Majewskiemu. Dokonał tego zuchwałego czynu setnik organizacji, Aleksander Waszkowski. Mając w ręku tak wielką sumę Majewski zmusił do ustąpienia Dobrowolskiego, a poczyniwszy dużo obietnic Lempkemu i mierosławczykom odebrał z ich rąk pieczęcie. Nowy rząd utworzony przez Wojna partyzancka 249 Majewskiego okazał się jeszcze wyraźniej "białym" w porównaniu do gillerowskiego. Zaczął on od ograniczenia uprawnień nazbyt czerwonej organizacji miejskiej. Intendentura, ekspedytura i policja zostały wyjęte spod kompetencji naczelnika miasta i poddane bezpośrednio Rządowi Narodowemu. 122. Wojna partyzancka aczelnym zadaniem rządu było prowadzenie walki zbrojnej. Warunki jej były N niezmiernie trudne. Kraj od 30 lat nie miał własnego wojska, ludność nie miała obycia z bronią i służbą wojskową. Legendarna racławicka kosa okazała się nieprzydatna w obronnych potyczkach leśnych, a trudna do użycia w ataku bez przygotowania ogniowego. Nowoczesne karabiny, głównie zakupywane w Belgii, napływały z dużym opóźnieniem, nieregularnie i drobnymi partiami. Dużo broni przechwytywali Prusacy i Austriacy, dużo marnowało się przez niedołęstwo lub niesumienność organizatorów. Niewielu było też naprawdę utałentowanych dowód- ców-partyzantów. Element najbardziej ideowy i ofiarny. który poszedł do walki w styczniu, w dużym procencie wyginął. Następne fale ochotników wiedziały już, że w polu wroga nie pobiją. Przeważy ć szalę mogło "pospolite ruszenie": porwanie się do broni mas chłopskich, Biwak kosynierów z 1863 250 Powstanie styczniowe przerzucenie ruchu ludowego poprzez Litwę i Ukrainę do Rosji. Taki zryw, by był skuteczny, wymagał haseł bardziej radykalnych - być może hasła oddania całej ziemi w ręce ludu. Rzecz jasna, że sprzeciwiały się temu elementy "umiarkowane", które miały przewagę w kierownictwie ruchu. O pospolitym nzszeniu dyskutowano stale w Rządzie Narodowym, lecz odkładano je z miesiąca na miesiąc. Pozostawała nadzieja na pomoc zbrojną mocarstw - i ta głównie myśl pod- trzymywała na duchu walczących. Idąc po linii mniejszego oporu, a wbrew głoszonym zasadom, prowadzono walkę nie po to, by pokonać wroga, ale by przyspieszyć interwencję. Kolosalnym wysiłkiem, z użyciem ludzi i środków mateńalnych montowano oddział za oddziałem - i marnowano je nieraz w ciągu paru dni, najczęściej z winy dowódców lub organizatorów. Szczególnie haniebnie zachowywały się oddziały formowane w Galicji ( 123). Powstanie trwało więc, absorbując rosnące siły wroga, lecz nie zadając mu poważnych ciosów. Do kwietnia carat zaangażował w walce 270 tys., do lipca 340 tys. ludzi - w praktyce wszystkie swe rozporządzalne siły. Po stronie polskiej w ciągu 15 miesięcy przeszło przez szeregi partyzantki zapewne ponad 200 tys. ochotników, ale czynnych jednorazowo w polu w szczytowym okresie letnim nie było więcej niż 20-30 tys. Liczbę stoczonych potyczek szacuje się na ponad 1,2 tys., z nich prawie 500 przypada na czas od maja do sierpnia. Większość ich - to potyczki defensywne, traktowane już jako sukces, gdy oddział bez dużych strat wydostał się z nieprzyjacielskiej obławy. Nieliczne bitwy naprawdę zwycięskie, jak Kruka pod Chruśliną i Żyrzynem, Lelewela pod Panasówką, Żychlińskiego pod Ossą, Mystkowskiego pod Stokiem, Rębajły pod Iłżą - ściągały zwykle na zwycięzcę większe siły wroga i pociągały za sobą katastrofę. Pośród tych częstych, efemerycznych kampanii trzeba wyróżnić tych partyzantów szczęśliwych i wytrwałych, którzy jak Dionizy Czachowski, Zygmunt Chmieleński (brat Ignacego), Marcin Borelowski (Lelewel), Józef Jankowski umieli się utrzymać w terenie przez parę miesięcy, a nawet rozproszeni tworzyli nowe oddziały. Chmieleński, Borelowski, Oxiński, Wróblewski, bliscy lewicy czerwonych, swoje sukcesy zawdzięczali m.in. przyjaznym stosunkom z ludnością wiejską oraz jej życzliwemu poparciu. Trwanie i rozwój wojny partyzanckiej były możliwe 'tylko przy współudziale chłopów. Rząd Tymczasowy w pierwszych tygodniach powstania przywiązywał też ogromną wagę do ogłaszania po wsiach dekretów uwłaszczeniowych. Dekrety te wchodziły w życie o tyle, że właściciele ziemscy nie odważali się ściągać czynszów i okupu ani też domagać się pańszczyzny; niektórzy dowódcy karali chłostą dziedziców, którzy ignorowali te postanowienia. Widząc, że władze powstańcze biorą swe obietnice na serio i umieją je przeforsować, chłopi począwszy od wiosny przeszli do postawy życzliwej neutralności, a później i cichego współdziałania z partyzantką. Zawiodły też niemal całkowicie próby carskich dowódców uż.ycia "Litwa i Ruś", Galicja, zabór pruski 251 chłopów do walki z partyzantami. Na Podlasiu, w Łomżyńskiem, Sandomierskiem i południowej Lubelszczyźnie młodzież wiejska zgłaszała się chętnie do szeregów, a począwszy od lata chłopi w wielu oddziałach stanowili większość szeregowych. Wśród dziesiątków tysięcy osób, karanych po powstaniu przez carskie sądy wojenne, liczba chłopów wynosiła około jednej trzeciej, a w niektórych rejonach dochodziła do połowy. Około 80 chłopów-powstańców zostało rozstrzelanych lub zginęło na szubienicy. Skądinąd Rząd Narodowy, odkąd dostał się pod wpływy białych, niewiele zdziałał dla umasowienia ruchu, unikał też powierzania chłopom kierownictwa nawet w lokalnych władzach organizacji narodowej. Powstańcza żandarmeria karała śmiercią nie tylko wypadki szpiegostwa lub zdrady, ale i klasowe wystąpienia chłopów przeciw dworom. Szansa porwania ogółu chłopów do walki nie została wykorzystana. Wojna przeciągała się, ludność wsi i miastecz:k cierpiała od represji to powstańczych, to carskich oddziałów i coraz mniej była skłonna do otwartego angażowania się po którejkolwiek stronie. 123. "Litwa i Ruś", Galicja, zabór pruski ak samo jak w 1831 r., walka z caratem zamknięta w granicach Królestwa T skazana była z góry na przegraną. Od pierwszej chwili też Rząd Tymczaso vy wzywał do chwycenia za broń "Litwę i Ruś". Chłopów litewskich, białoruskich i ukraińskich mogło pociągnąć do wspólnej z Polakami walki tylko radykalne postawienie kwestii agrarnej. Rozumieli to wileńscy i grodzieńscy czerwoni z Kalinowskim na czele. Instrukcja powstańcza Komitetu wileńskiego nakazywała dowódcom nie tylko ogłaszać chłopom uwłaszczenie, ale i karać śmiercią szczególnie nieludzkich dziedziców. Jednakże kadry czerwonych na Litwie i Białorusi, znacznie słabsze niż w Kongresówce, dopiero na przełomie lutego i marca wzięły się do formowania oddziałów. W Warszawie wtedy doszli już do wpływu biali, za ich sprawą Rząd Tymczasowy ustanowił w Wilnie Wydział Zarządzający Prowincjami Litwy o składzie czysto ziemiańskim, z Jakubem Gieysztorem na czele. Szlachta litewska zgłaszała akces do ruchu w nadziei połączenia z Polską, ale tym samym odbierała ruchowi charakter ludowy. Sam zaś element polski był na tych ziemiach mniejszością i nie miał żadnych szans w walce z caratem. Kalinowski, Wróblewski, Dłuski, ksiądz Mackiewicz i inni litewscy czerwoni podporządkowali się, acz niechętl ie, nowemu kierownictwu i wbrew jego intencjom kontynuowali wśród chłopów agitację rewolucyjno-powstańczą. Znaleźli mocne poparcie w guberniach: kowieńskiej, wileńskiej i grodzieńskiej, a więc tam, gdzie czynnik narodowy lub wyznaniowy (katolicka Litwa, przywiązana do skasowanej unii zachodnia Białoruś) leżał u podstaw antagonizmu między ludnością a rządem. 252 Powstanie styczniowe W Kowieńszczyźnie główną siłę ruchu stanowili litewscy chłopi, zwłaszcza czynszownicy z dóbr rządowych. Natomiast w Białorusi Wschodniej, gospodarczo bardziej zacofanej, przywiązanej też do prawosławia, antagonizm klasowy zwracał chłopów przeciwko powstaniu, które reprezentowała w ich oczach polska szlachta. W guberni mińskiej partyzantka się nie rozwinęła; w witebskiej dała powód do wystąpień chłopów przeciwko dworom, które stłumiło z kolei wojsko carskie. W kwietniu przybył na Litwę Zygmunt Sierakowski, by objąć naczelne dowództwo. Lud z entuzjazmem spieszył podjego rozkazy. Sierakowski liczył na przesyłkę broni z Londynu drogą morską, po czym planował marsz na wschód, by podać rękę ruchowi rewolucyjnemu w Rosji. Jakoż z Londynu wypłynął statek Wurd Juck.son, wiozący broń i ochotników pod dowództwem płk. Łapińskiego, wyprawę jednak udaremniła dywersja carskich agentów. Sierakowski uzbroił tylko ok. 2 tys. ludzi; siły jego zostały rozbite w wielkiej, trzydniowej bitwie w okolicy Birż. Nowy wielkorządca Litwy, Murawiew, rozkazał stracić Sierakowskiego na szubienicy. Odtąd powstanie litewskie przekształciło się w bezładną partyzantkę; kierujący powstaniem biali widzieli w nim demonstrację, która by "oznaczyła krwią przyszłe granice Polski". Już latem wydział wileński został rozbity przez aresztowania; zamożna szlachta, sterroryzowana przez Murawiewa, wycofywała się z ruchu. Kierownictwo ujął ponownie w ręce Kalinowski i podtrzymywał walkę aż do zimy, znajdując oparcie w ludzie i szlachcie zaściankowej oraz w kilku wytrwałych dowódcach (Mackiewicz, Dłuski, Staniewicz i in.). Ale była to już walka obronna i beznadziejna wobec miażdżącej przewagi nieprzyjaciela. O wiele mniejsze szanse miało powstanie na Ukrainie. Tu żywioł polski był jeszcze mniej liczny; czynnik klasowy, narodowy i wyznaniowy przeciwstawiał szlachcie polskiej ukraińskich chłopów. Już przed wybuchem nastąpił rozłam wśród kijowskich demokratów - "chłopomanów". Jedni, jak Włodzimierz Antonowicz, uznali śię za Ukraińców i odmówili udziału w polskim powstaniu. Drudzy wyszli na spotkanie chłopów ze Złotą hrurnotą w ręku - był to dekret uwłaszczeniowy drukowany po ukraińsku złotymi czcionkami. Spotkali się z nieufnością a jeden z oddziałów został zmasakrowany przez podburzoną gromadę we wsi Sołowijówka. Rozpoczęte dopiero w maju powstanie na Ukrainie zostało stłumione w ciągu niewielu dni. Tylko Edmund Różycki z oddziałem jazdy utrzymał się na Wołyniu ok. 7 tygodni, po czym przedarł się do Galicji. Na Podolu biali przywódcy w ogóle nie dopuścili do wybuchu. Zawiodły planowane wyprawy zbrojne "na Ruś": gen. Wysocki dopiero w lipcu wkroczył na Wołyń z Galicji, ale został pobity na samej granicy pod Radziwiłłowem. Płk Miłkowski chciał przedrzeć się na Podole z tureckiej wówczas Bułgarii, lecz oddział jego został zatrzymany przez Rumunów. Rok I863 wykazał, że hasło niepodległości Polski, nawet poparte dekretami uwłaszczeniowymi, nie znajduje oparcia wśród ludności Ukrainy i przeważnej części Białorusi. W stosunku do zaboru pruskiego i Galicji Rząd Tymczasowy nie stawiał żądania Rządy i ludy wobec powstania 253 równoczesnego podjęcia walki z Prusami i Austńą. Domagał się za to wsparcia w ochotnikach, broni i środkach mateńalnych dla powstania w zaborze rosyjskim. Od pierwszych dni patńotyczna młodzież z Krakowa i z Poznańskiego spieszyła do partyzantki. Później, począwszy od marca, przekraczały granicę całe oddziały utworzone za kordonem. Tak jak w Królestwie, poznańscy i galicyjscy biali, zrazu niechętni powstaniu, przeszli wkrótce na jego stronę. Udało im się jednak opanować władzę w swych prowincjach w sposób o wiele bardziej wyłączny niż w Warszawie. Na czele poznańskiego komitetu powstańćzego stanął hr. Jan Działyński, na czele lwowskiego - ks. Adam Sapieha. Rząd narodowy liczył się z ich wpływami i zostawiał im pewną dozę autonomii, tym samym tolerował ich koncepcję powstania - demonstracji zbrojnej. Liczne oddziały galicyjskie, formowane z dużym nakładem sił i kosztów, przy tolerancji władz austńackich, szły w rozsypkę tuż przy przejściu granicy, tracąc broń i chroniąc się za bezpieczny kordon. Lepiej sprawowały się oddziały wielkopolskie (Garczyńskiego, Younga, Taczanowskiego i in.): tworzone w trudniejszych warunkach i z większą energią przedostające się w głąb Królestwa. Pod jesień 1863 r. oba zabory stały się schronieniem dla wielu tysięcy powstańców, którzy demoralizowali się w oczekiwaniu nowej kampanii albo też interwencji mocarstw. Walka toczona z caratem ożywiła zresztą nastroje niepodległościowe i w tych sąsiednich prowincjach. Poznańskie i Pomorze na równi z Galicją przeżyły także fazę manifestacji religijno-patńotycznych. Poznańskie dało powstaniu ok. 3 tys. ochotników, w tym najwięcej rzemieślniczej czeladzi i robotników rolnych. Pomorze, a zwłaszcza rejon między Chełmnem a Lubawą, ok. 500, Warmia i Mazury ok. 300. Ludność wiejska pogranicznych terenów udzielała też skutecznej pomocy walczącym, przechowując zbiegów i rannych, przewożąc broń, ułatwiając komunikację. Podobnie działo się na Górnym Śląsku i Cieszyńskim, skąd też, jakkolwiek w mniejszej liczbie, szli ochotnicy do powstania. W Galicji dostarczał ochotników głównie żywioł miejski, inteligencko-rzemieślniczy. W Krakowie i Lwowie przykład warszawskich czerwonych mobilizował demokratów i podsycał ich opozycję przeciw ziemiańskim przywódcom, w imię skuteczniejszego wspierania walczących rodaków. 124. Rządy i ludy wobec powstania Przystępując do ruchu biali położyli całą nadzieję w intey encji mocarstw. Ale mocarstwa te - Francja, Anglia i Austńa - działał w duchu własnych, zresztą rozbieżnycl interesów. Napoleon III nie decydował się na wojnę o własnych siłach, a dwaj jego partnerzy poszliby na tę wojnę tylko w ostateczności. Licząc się z własną opinią publiczną mocarstwa próbowały wymusić na Rosji ustępstwa drogą dyplomatyczną. Na ich noty Gorczakow odpowiedział w kwietniu w sposób 254 Powstanie styczniowe wymijający, nie uchylając się od dalszej dyskusji o sytuacji w Polsce. Minęło znów 6 tygodni, nim Paryż, Londyn i Wiedeń uzgodniły między sobą "6 punktów", które winny by stać się podstawą międzynarodowych narad w sprawie polskiej. Punkty te brzmiały: anZnestia, przedstawicielstwo narodow e, dopuszczenie Polaków do urzędów, swoboda sumienia, polski język urzędowy, legalny system rekrutacji. Nie było tu mowy o niepodległości, nawet w granicach Królestwa. Mimo to Aleksander II w początku lipca odrzucił propozycje trzech mocarstw. Wówczas okazało się, że wcale nie są one gotowe do wojny, Francja i Anglia nie zdecydowały się nawet uznać powstańców polskich za stron wojującą. W listopadzie Napoleon III, chcąc zasłonić swą dyplomatyczną porażkę, zaproponował zwołanie kongresu dla uregu- lowania w Europie wszystkich kwestii spornych. Tę myśl odepchnęły z kolei Anglia i Austria, jako obrońcy europejskiego status quo. Półroczna wymiana not zakończyła się dyplomatyczną porażką interwentów. Złudne nadzieje związane z pomocą mocarstw wzmacniały w Polsce linię polityczną białych. Rząd Narodowy oglądał się na obce gabinety, unikał więc stosunków z rewolucjonistami, nie godził się na projekty utworzenia w Polsce legionu włoskiego czy też węgierskiego. Służbę dyplomatyczną powierzył ludziom Hotelu Lambert. Służba ta urabiała nie bez powodzenia opinię społeczeństw zachodnich w duchu przychylnym Polsce. Głównego swego celu - popchnięcia mocarstw do wojny - jednak nie dopięła. Ostudziła za to stosunki powstańców z najbliższymi im z natury rzeczy kołami rewolucyjnymi. Najcenniejszym sojusznikiem powstania miał się stać w pierwotnej koncepcji czerwonych rosyjski obóz rewolucyjny. Plan wspólnego działania zakładał równo- czesny z polskim wybuch powstań ludowych w głębi Rosji, utworzenie w Polsce "rosyjskiej drużyny" powstańczej i wspólny marsz ku wschodowi z hasłami "ziemi i woli". Tymczasem Polacy zaczęli walkę przedwcześnie i zaczęli ją, z konieczności, od uderzenia na rosyjskich żołnierzy. Stosownie do obietnicy, Komitet Ziemli i Woli wezwał lud rosyjski do współdziałania z Polakami. Z entuzjazmem powitał rozpoczętą walkę "Kołokoł" Hercena. Bakunin przyłączył się do sterującej ku brzegom Litwy wyprawy morskiej Łapińskiego. Andrzej Potebnia, przywódca Komitetu Oficerów Rosyjskich, zginął w polskich szeregach w bitwie pod Skałą. Około 300 oficerów i żołnierzy narodowości rosyjskiej lub ukraińskiej przeszło na stronę powstania, a wielu z nich, jak Krasnopiewcew, Lowkin, Podhaluzin, Bezkiszkin, odznaczyło się w roli dowódców. Kilkudziesięciu Rosjan, schwytanych przez wojska carskie, zginęło rozstrzelanych lub na szubienicy, inni polegli lub poszli na Sybir. Wśród obcych ochotników, którzy przelali swą krew za Polskę w 1863 r., Rosjanie stanowili grupę najliczniejszą. Nie doszło natomiast do zgrania ruchów rewolucyjnych w Rosji i w Polsce, mimo iż Ziemla i Wola - po części z polską pomocą - podejmowała tego rodzaju próby. Z jednej strony więc, obóz rewolucyjny w Rosji okazał się słabszy, niż się to mogło Rządy i ludy wobec powstania 255 zdawać przed wybuchem. Zawiodły zwłaszcza rachuby na masowe poruszenie chłopów: carska reforma osiągnęła swój cel, przyczyniając się w Rosji do spacyfikowania wsi. Z drugiej strony, w Polsce, przyjście do władzy białych utrudniło współpracę z Rosjanami. Nie doszło do utworzenia "rosyjskiej drużyny". Wojna przybrała charakter konfliktu dwóch narodów, zwłaszcza odkąd wmieszała się do niej zachodnioeuropejska dyplomacja. Wykorzystali to konserwatyści rosyjscy, rozpętując w prasie nacjonalistyczną nagonkę przeciw Polakom, i uderzając zarazem w liberalizm i radykalizm rosyjski jako owoc "polskiej intrygi". Przewodził tej kampanii Katkow, redaktor "Moskowskich Wiedomosti". Ruch rewolucyjny w Rosji przygasł w tej sytuacji na okres lat kilku. W żadnym innym momencie dziejów porozbiorowych sprawa polska nie cieszyła się w Europie taką popularnością jak w 1863 r. Od katolików po socjalistów, od Piusa IX do Marksa, wszystkie niemal odłamy opinii wypowiadały się z sympatią dla Polaków. Spieszyli na pole walki ochotnicy ze wszystkich niemal krajów: paruset Węgrów, po kilkudziesięciu Francuzów, Niemców, Czechów itd. Z Węgrów Aladar, z Francuzów Fran ois Rochebrune i Young de Blankenheim odznaczyli się jako dowódcy. Francesco Nullo, przyjaciel i powiernik Gańbaldiego, przybył do Polski z kilkunastu ochotnikami i padł zaraz w pierwszej bitwie. Tak szeroki krąg polskich sympatii nie miał, to jasne, jednolitego podłoża. Katolicy francuscy trzymali stronę Polaków ze względu na ich wyznanie, wigowie angielscy - ze względu na niechęć do Rosji, liberałowie niemieccy czynili tak na przekór Bismarckowi. Sympatie tych kół stygły, gdy na porządku dziennym stanęła sprawa wojny w obronie Polski. Chciała ją rozpętać włoska "partia ruchu", ale szło jej o wojnę z Austńą i o odzyskanie Wenecji. Najszczerzej i bez osłonek opowiadała się za Polską zachodnioeuropejska klasa robotnicza - w jasnym odczuciu związku, jaki zachodził między sprawą ucisku klasowego i ucisku narodowego w Europie. Francuscy i angielscy robotnicy na wiecach i w petycjach domagali się wielokrotnie przyjścia Polsce z pomocą zbrojną, im bardziej zaś ostygał polonof.ilizm klas posiadających, tym gorliwiej wyznawały go szerokie masy. Znaczenie sprawy polskiej dla ruchu robotniczego oceniali w pełni Marks i Engels, śledzący rozwój powstania - zrazu z nadzieją, później z niepokojem. Marks przystąpił do opracowania broszury, która winna była zdemaskować reakcyjne oblicze polityki rządu pruskiego wobec Polski. Równocześnie wykorzystał podniecenie spowodowane sprawą polską dla położenia podwalin pod międzynarodowy nzch robotniczy. Na jeden z wieców propolskich, odbytych w Londynie 22 VII 1863 r., przybyła m.in. delegacja robotników francuskich. Dało to sposobność wymiany zdań między działaczami związkowymi różnych narodowości co do koordynacji działań na rzecz Polski, a w związku z tym utworzenia międzynarodowej organizacji robotniczej. Inicjatywę tę zrealizowano w 14 miesięcy później (28 IX 1864) na wiecu założycielskim I Międzynarodówki w St. Martin's Hall w Londynie. Przywódcy jej, 256 Powstanie styczniowe w tym zwłaszcza Karol Marks, wielokrotnie wypowiadali się za prawem Polski do niepodległości. Nie to jednak było najważniejsze, gdy szło o związek tej organizacji z losami polskiego narodu. I Międzynarodówka dała początek samodzielnej polityce klasy robotniczej, a polityka ta w następnym stuleciu miała przyczynić się do obalenia trzech rozbiorowych potęg oraz do przywrócenia niepodległej Polski. 125. Dyktatura Traugutta ząd Narodowy, inspirowany przez białych i nastawiony na wyczekiwanie Rwojny europejskiej, zaniedbał szanse, jakie dawało wojnie partyzanckiej lato. Tymczasem carat skoncentrował na zachód od Dniepru ponad 300 tys. wojska. Michaił Murawiew, zwany Wieszatielem, tłumił powstanie na Litwie, uciekając się do kontrybucji i grabieży, do wysiedlania tysięcy ludzi, całych wsi i zaścianków na Sybir. W sierpniu rozciągnął władzę na gubernię augustowską, włączając się tym samym do zwalczania ruchu w Królestwie. Tutaj zaś system reprezentowany przez Konstantego i Wielopolskiego utracił rację bytu z chwilą, gdy Napoleon zerwał z Rosją, a biali przeszli na stronę powstania. W lipcu I863 r. Wielopolski otrzymał urlop i wyjechał za granicę. W sierpniu car Aleksander zmusił Konstantego do opuszczenia stanowiska. Zastąpił go (od 8 września) gen. Berg, z misją stłumienia powstania najpóźniej do wiosny, kiedy Rosji mogła zagrozić wojna europejska. Berg otrzymał dalsze posiłki wojskowe, podporządkował administrację cywilną naczelnikom wojennym, rozbudował aparat policyjny, terroryzował miasta publicznymi egzekucjami, ściągał z ludności wysokie kontrybucje, by podciąć oparcie finansowe ruchu. Wciąż jednak nie mógł wyśledzić jego bezimiennego kierownictwa. Równocześnie z wyjazdem wielkiego księcia upadł w Warszawie i rząd Majewskiego. Obaliła go znowu opozycja czerwonych elementów w organizacji miejskiej, a zwłaszcza żandarmerii narodowej, którą kierowali Lempke i Landowski. Wytykano Rządowi Narodowemu fiasko interwencji dyplomatycznej, odwlekanie pospolitego ruszenia, ponoszone klęski wojenne. W połowie września Majewski nakłonił kolegów do dobrowolnego ustąpienia. Był to pierwszy sygnał, że biali zaczynają odsuwać się od ruchu. W nowym rządzie znaleźli się dwaj wybitni czerwieńcy: Ignacy Chmieleiiski i Stanisław Frankowski. Zaraz też Lempke i Landowski urządzili zamach bombowy na Berga, który jednak nie powiódł się, podobnie jak następny, na generał- -policmajstra Trepowa. Terror powstańczy nie był już w stanie sprostać terrorowi zaborczemu. Rząd "wrześniowy" odebrał władzę prowincjonalną z rąk ziemiaństwa, powierzając ją delegowanym z Warszawy komisarzom pełnomocnym. Ograniczył też autonomię władz narodowych w Poznańskiem i Galicji, Czartoryskiego zaś Dyktatura Traugutta 257 postanowił usunąć ze stanowiska agenta dyplomatycznego. Zapowiedział też wznowienie przygotowań do pospolitego ruszenia. Posunięcia te spotkały się z sabotażem elementów millenerskich w organizacji rządowej. Drogą różnych nacisków zmuszono Chmieleńskiego i Frankowskiego do wyjazdu z Warszawy. Zastąpiła ich bardziej "umiarkowana" kombinacja, podobna w składzie do rządu "majowego", z Dobrowolskim, Janowskim i Asnykiem. Biali szukali jednak skutecznego sposobu zabezpieczenia się przed "anarchią". Poprzez Hotel Lambert dochodziły ich nadal rządowe sugestie francuskie, że powstanie powinno utrzymać się do wiosny, kiedy znowu wzrośnie szansa wojny. Z myślą więc o przetrwaniu zimy wysunęli przeciw czerwonym nowego człowieka- Traugutta. Romuald Traugutt liczył lat 38, był właścicielem niewielkiego majątku na Białorusi i dymisjonowanym oficerem armii carskiej. Do powstania przystąpił w 3 miesiące po wybuchu. od maja do lipca dowodził oddziałem na Polesiu. Potem Majewski wyprawił go za granicę z misją inspekcyjną, która mu otworzyła oczy na wszystkie wady: zarówno dyplomacji powstańczej, jak i sposobu prowadzenia wojny. Był gotów podtrzymać powstanie do wiosny, stosownie do obietnic, jakie usłyszał w Paryżu. Z poparciem białych odebrał pieczęcie członkom Rządu (18 października), nikogo jednak nie powołał do jego składu. Pozostał anonimowym dyktatorem. Powstanie w owej chwili przeżywało kryzys. Partyzantka niemal zamarła w Augus- towskiem, Płockiem, Kaliskiem i na Kujawach, oddziały grodzieńskie cofnęły się na Podlasie. Trzymało się Lubelskie i Sandomierskie. Traugutt za najpilniejszą sprawę uznał reorganizację wojska. Naczelnikom wojskowym podporządkował administracie cvwilną. Dekretem z 15 Romuald Traugutt. Portret nieznanego autora przewidziana była kara śmierci. W za- 4 Historia Polski 179fi 1918 258 Powstanie styczniowe kresie polityki zagranicznej Traugutt zajął postawę bardziej elastyczną wobec II Cesarstwa. Czartoryskiego zatrzymał na stanowisku, lecz ograniczył jego kom- petencje. Widząc, że Austria zbliża się ku Rosji i Prusom, nawiązał znów stosunki z Garibaldim i emigracją węgierską dla wspólnego działania przeciw Austriakom. Właśnie zaognił się spór niemiecko-duński o Szlezwik, wojna europejska wydawała się niewykluczona, w związku z tym Traugutt zaczynał brać pod uwagę rozszerzenie powstania i na dwa pozostałe zabory. Doprowadzony do władzy przez białych Traugutt próbował szczerze ratowae powstanie, dlatego też nawracał do polityki czerwonych. Nie mógł już zdziałać wiele: raz dlatego, że siły kraju były na wyczerpaniu, a po wtóre, że nie miał oparcia wśród czerwonych, których hasła chciał realizować. Broniąc się przed opozycją lewicową Traugutt rozwiązał organizację warszawską, urządzając nową, szczuplejszą, przeważnie inteligencką jako organ wyłącznie wykonawczy. Na czele jej postawił, jako naczelnika miasta, Aleksandra Waszkowskiego, śmiałego bojowca, związanego z millenerami. "Umiarkowani" współpracownicy Traugutta nie umieli realizować z przekonaniem jego programu, a zresztą wykruszali się jeden po dru im. Do wyjątków należał gen. Józef Hauke (ps. Bosak), mianowany dowódcą korpusu krakowskiego. Ów potomek możnej rodziny przejął się szczerze sprawą pozyskania ludu i zdobył sobie wśród niego duży autorytet. Dzięki temu przetrzymał zimę w Górach Świętokrzyskich z kilku tysiącami nieźle uzbrojonego wojska, podejmując działania zaczepne i zadając ciosy nieprzyjacielowi. Jedną z najbardziej popularnych jego akcji było niszczenie ksiąg urzędów leśnych, które tak bardzo dawały się chłopom we znaki, zakazując im wypasów i wyrębów. Tam gdzie jeszcze toczyła się walka: w Sandomierskiem, Lubelskiem, na Podl isiu i Żmudzi, zmieniała ona swój charakter. Odsuwała się od niej posiadająca szlachta, szukając u władz carskich osłony przeciw powstańcom. Pod bronią pozostawał lud; pojawili się i chłopscy dowódcy, jak Flis i Prężyna w Lubelśkiem, a Bitis i Łukaszunas na Litwie. Niektóre z tych oddziałów występowały i przeciw dominiom, zakazując np. służbie folwarcznej pracy dla dworu. Wytyczne Traugutta: "zaniechać robót ze szlachtą", działać "głównie z ludem i przez lud", prowadziły nieuchronnie do związania się z ludem - przeciw szlachcie. Wszystko to podporządkowane było naczelnemu celowi: wznowieniu walki na wiosnę, opartej na pospolitym ruszeniu. Ten plan już nie dał się zrealizować. Wojna duńska nie pociągnęła za sobą oczekiwanych komplikacji międzynarodowych, natomiast Austria, związawszy się z Prusanti i Rosją, ogłosiła (29 II 1864) stan oblężenia w Galicji. Posiadająca szlachta galicyjska sama likwidowała teraz bazy z iopatrzeniowe powstania w tej prowincji. W tym samym czasie główna część sił Bosaka poszła w rozsypkę w krwawej bitwie pod Opatowem (21 lutego). Próba wkroczenia w Kaliskie i Płockie oddziałów, które przezimowały w Poznańskiem i na Pomorzu, została udaremniona przez białych. Wiosna zastała powstańców rozbrojonych. Reforma 2 III 1864 r. i upadek powstania 259 126. Reforma 2 III 1864 r. i upadek powstania ównocześnie zaś carat po dłuższych wahaniach dokonał zwrotu w swej polityce Rwłościańskiej. Zmusiło go do tego powstanie styczniowe. Na Litwie i Białorusi już I V 186; r. ukaz carski zapowiedział rewizję procedury uwłaszczeniowej. Chłopom dodano ziemi, zniżono opłaty, uznano ich doraźnie właścicielami gruntu. W ślad za tym analogiczne przepisy wydano i dla Ukrainy - realizując to, co chłopom ukraińskim obiecywała Złota hramota. W Królestwie wraz z oddaleniem w.ks. Konstantego car zlecił Milutinowi opraco- wanie programu reformy włościańskiej. Milutin był umiarkowanym liberałem i zwolennikiem zmian, przeprowadzanych odgórnie przez "oświecone", absolutne państwo. Przybywszy do Polski we wrześniu przekonał się, że nie sposób uspokoić kraju, dopóki się nie zapewni chłopom tego, co już im dali powstańcy. Po tej linii poszły ukazy carskie z 2 III 1864 r. Nadawały one chłopom na własność wszystką ziemię, jaką użytkowali. W zamian za to obciążono chłopów wieczystym podatkiem gruntowym; miał on posłużyć do odszkodowania dziedziców za utracone przez nich powinności. Było to rozwiązanie analogiczne do galicvjskiego ( 94). Serwituty utrzymano w mocy, bezrolnym obiecano przydział gruntów z dóbr narodowych. Jak widać "dobrodziejstwa" ukazu pokrywały się co do zakresu z dekretami Rządu Narodowego - poczyniono je zaś w tym celu, ażeby chłop porzucił sprawę powstania i przeszedł na stronę caratu. Cel ten rząd carski osiągnął, ponieważ w chwili, gdy ukazy zostały wydane, ruch zbrojny dogorywał. Najaktywniejszy, patriotyczny i uświadomiony element chłopski wziął udział w ostatniej walce, wygin ł lub poszedł na zesłanie. Reszta zwracała się ku władzom carskim, z myślą o wykorzystaniu ukazów albo i o rozszerzeniu ich zakresu. W tej sytuacji nie było możliwe wznowienie wojny partyzanckiej. Gen. Bosak opuścił pole walki w końcu kwietnia IR64 r. Mniejsze oddziałki tułały się po kraju jeszcze w ciągu lata. Aż do późnej jesieni utrzymał się na Podlasiu oddziałek księdza Stanisłauia Brzóski, złożony przeważnie z chłopów. Sam Brzóska nie zgodził się opuścić kraju; ludność wiejska ukrywała go aż do kwietnia 1865 r., kiedy to dostał się w ręce władz carskich i zginął na szubienicy. Równolegle postępował upadek organizacji cywilnej. Kalinowski, przywódca "czerwonego rządu" wileńskiego, został aresztowany w styczniu 1864 r. i powieszony. W tym samym czasie policja carska natrafiła na ślad organizacji Rządu Narodowego i w nocy z 10 na 11 kwietnia aresztowała Traugutta. Stracono go 5 sierpnia n t stokach Cytadeli warszawskiej wraz z czterema współpracownikami: Krajewskim, Toczyskim, Żulińskim i Jeziorańskim. Naczelnik miasta Waszkowski trwał na posterunku z heroicznym uporem; we wrześniu 1864 r. wydnzkował i rozrzucił po mieście ostatnią powstańczą odezwę. Aresztowano go w grudniu i stracono w dwa miesiące potem. 260 Powstanie styczniowe Zbiegli za granicę komisarze i dygnitarze powstańczy usiłowali jeszcze podtrzymać pozory nie istniejącej już władzy. Generał-policmajster Trepow inscenizował wtedy w Warszawie fikcyjny "Rząd Narodowy" i przy pomocy zręcznego prowokatora ściągnął z emigracji do kraju kilku powstańczych działaczy. Aresztowani zaraz po przybyciu złożyli w Cytadeli kompromitujące zeznania. Intryga ta udaremniła wszelkie dalsze próby odbudowania w kraju organizacji powstańczej. 127. Powstanie zabajkalskie iało jednak powstanie styczniowe jeszcze jeden epilog - syberyjski. M Wyrokami władz carskich, według urzędowych danych, zesłano za Llral, do kopalń i na osiedlenie, prawie 20 tys. powstańców 1863 r., w większości do Syberii Wschodniej. Mimo rozproszenia i mimo warunków więziennych wygnańcy ci, nie bez pomocy miejscowej ludności, porozumiewali się i wspierali wzajemnie. Z inicjatywy Pawła Landowskiego, jednego z czołowych warszawskich czerwieńców, nawiązali stosunki z zesłańcami rosyjskimi, a zwłaszcza z Sierno-Sołowiewiczem, jednym z przywódców Ziemli i Woli. Rzucono myśl wspólnego powstania zbrojnego, które by oswobodziło więźniów i wezwało rosyjskich osiedleńców do walki z caratem. Ruch miał się zacząć w rejonie Kańska i Krasnojarska; w początku 1866 r. udaremniły go aresztowania. W następstwie dwaj zesłani do Irkucka powstańcy: Narcyz Celiński i Gustaw Szaramowicz, podjęli próbę oswobodzenia więzionych w tym rejonie Polaków; w wypadku powodzenia myśleli o opanowaniu innych głównych punktów katorgi i o przedostaniu się do Chin z bronią w ręku. Poparli tę próbę głównie "czerwoni" zesłańcy, podczas gdy ich.,biali" towarzysze ze sfer ziemiańskich okazali i tu ostrożność i powściągliwość. W czerwcu 1866 r. wybuchło powstanie w grupie ok. 700 więźniów, wysłanych z Irkucka na budowę drogi nad jeziorem Bajkał. Powstańcy rozbroili konwojentów i podjęli marsz wzdłuż jeziora, zostali jednak zablokowani w górach przez wojska carskie. Niewielka część próbowała walki i została rozproszona przez przeważające siły, inne oddziałki starały się przedostać ku granicy chińskiej, ale w ciągu miesiąca wpadły w ręce zorganizowanej obławy. Czterech przywódców ruchu rozstrzelano w Irkucku, ok. 400 uczestnikom obostrzono odbywaną karę. Przedsięwzięcie poniosło klęskę w niemałej mierze dlatego, że poparła je z przekonaniem tylko cząstka więźniów, która i na tej odległej Syberii chciała prowadzić nadal walkę z caratem. Inni zesłańcy myśleli "lojalną" postawą zasłużyć sobie na szybszą amnestię. jeszcze inni brali pod uwagę tylko indywidualne ocalenie. W powstaniu zabajkalskim dochodziły więc do głosu problemy, które niedawno zaważyły na losach powstania w samej Polsce. Bilans powstania 261 128. Bilans powstania owstanie styczniowe wypada uznać za największe z powstań polskich XIX w., Pjeśli brać pod uwagę czas trwania i liczbę uczestników. Hasłem jego była niepodległość, treścią społeczną - likwidacja ostatków ustroju feudalnego. Wybuch lutowy 1861 r. otworzył przed narodem dwie alternatywy krańcowe. Program Wielopolskiego - tj. sojusz polskich "warstw oświeconych" z caratem zwrócony przeciw siłom rewolucji w Rosji i w Polsce. Autonomia realizowana kosztem mas ludowych. Oraz program lewicy czerwonych - sojusz z rewolucją rosyjską przeciw caratowi. Niepodległość i przewrót społeczny realizowany kosztem posiadającej szlachty. Żadna z tych alternatyw nie dała się zrealizować. Ani arystokracja związana z wielką burżuazją, ani też radykalna inteligencja nie narzuciły swej woli narodowi. Ruch usiłował pójść drogą pośrednią, najbliższą sercom tamtego pokolenia: sojuszu wszystkich klas przeciw zaborcy, z programem reform możliwych do przyjęcia dla szlachty i chłopów. Rezultatem była przegrana w walce o niepodległość, ale zarazem osiągnięcie celu w zakresie reform społecznych. Bilans przegranej obejmuje dziesiątki tysięcy poległych i straconych, dziesiątki tysięcy zesłanych na Sybir, milionowe straty materialne. Obejmuje utratę wąskiej autonomii przyznanej Wielopolskiemu, rusyfikację szkół i administracji, duże ubytki polskości na Litwie i Rusi, a także kryzys moralny społeczeństwa, które na dłuższy czas przestało wierzyć w możność wyrwania się z obcego jarzma. Na przeciwnej skali umieścimy, jak to czynili sami przywódcy powstania: uwłaszczenie chłopów, przeprowadzone w skali bardziej radykalnej niż gdziekolwiek indziej w tej części Europy. Uwłaszczenie to otwierało perspektywy szybszego rozwoju stosunków kapitalistycznych (a więc awansu gospodarczego Polski) oraz szybszego rozprzestrzeniania świadomości narodowej w masach. Przekreślony też został system trzymania Polski w niewoli rękoma Polaków. Rządy czysto rosyjskie, narzucone Królestwu po 1863 r., scementowały tylko społeczeństwo w jego antyzaborczej postawie. Nazajutrz po powstaniu publicystyka konserwatywna przeklinała szaleńców, którzy je wywołali. Pogrobowcy czerwonych przechowywali w sercu tradycję bohaterskiej walki. I nie mylili się, wierząc, że przyniesie ona swój plon w następnym pokoleniu. r e , , tf v f F d# i r _ & F d ł ů . t ł 7 d i ' rt r a , G'zasy trójlojaliz%nu, p racy o r anŻczrcej i poczgtkó rz.cch r-obotnżczego (1865-ok.1890) Rozdział XVI Emigracja postyczniowa 266 Rozdział XVII Stosunki gospodarcze w trzech zaborach 272 Rozdział XVIII Przemiany sytuacji politycznej 292 Rozdział XIX Ugrupowania burżuazyjne i początki ruchu ludowego 3 ó Rozdziat XX Ruch robotniczy 324 Rozdział XXI Kultura doby pozytywizmu 334 i eforma uwłaszczeniowa 1864 r., przeprowadzona w następstwie powstania Rstyczniowego, doprowadziła do końca likwidację głównego zrębu urządzeń feudalnych na ziemiach polskich. Od tej daty zwykło się przyjmować, że zabói- rosyjski wkroczył w epokę rozwiniętego już kapitalizmu, która w dwu pozostałych zaborach zaczęła się o kilkanaście lat wcześniej, po rewolucji 1848-1849 r. Jak to określono we wstępie, podokres ten cechują: szybki wzrost przemysłu, przyrost liczebny klasy robotniczej, rozwój ruchu robotniczego, rozszerzanie się w masach świadomości narodowej. Splot tych procesów umożliwi, wśród nowej koniunktury związanej z I wojną światową, odbudowę państwa polskiego. Pierwsza połowa omawianego podokresu, aż po schyłek lat osiemdziesiątych, nie zdawała się zapowiadać takiego obrotu rzeczy. Były to czasy burzliwych przemian gospodarczych, obejmujących miasta i wsie, przemysł i rolnictwo, komunikację, handel, stosunki kredytowe. Pod względem politycznym natomiast były to lata załamania się nadziei. Sprawa polska zeszła z pierwszego planu wydarzeń międzynarodowych, w zaborach rosyjskim i pruskim zaostrzył się kurs antypolski, rozwój kapitalizmu coraz silniej różnicował stosunki gospodarcze i polityczne między trzema zaborami. Większa część myślącego świadomie społeczeństwa rezygnowała z podtrzymywania walki o niepodległość, a nawet wręcz z postulowania potrzeby niepodległości. Najaktywniejsze koła burżuazyjnej inteligencji programowo ograniczały swe cele do obrony narodowości, jej stanu posiadania i kultury. W tej atmosferze ucisku i zwątpienia brały jednak początek procesy, które zmienić miały stopniowo strukturę i znakomicie pomnożyć żywotność narodu. Szybki przyrost ludności i jeszcze szybszy rozwój niiast, zmierzch hegemonii posiadającej szlachty - przy wzroście dobrobytu burżuazji i części właścicieli ziemskich (od schyłku XIX w. zwanych obszarnikami), awans społeczny wsi, emancypacja kobiet, początki walki klasowej robotników - oto niektóre, bardzo różnorodne czynniki, pomnażające zarówno aktywność, jak i odporność społeczeństwa. Już w latach osiemdziesiątych dają się zaobserwować pierwsze symptomy zarysowujących się dopiero przemian: w osiągnięciach pracy organicznej na polu gospodarki i oś iaty, w początkach aktywności społecznej chłopstwa, w programach partii robotniczych, a także w rozkwicie nauki, powieści i malarstwa. Zjawiska te, z pozoru nie związane z sobą, wyrastają z tego samego podglebia: z przemian społecznych, jakie niosła epoka kapitalizmu. 266 Emigracja postyczniowa Rozdział XVI Emigracja postyczniowa 129. Epigoni Rządu Narodowego Upadek powstania styczniowego rzucił na tułaczkę nową rzeszę ok. 8 tys. wychodźców politycznych. Prawie połowa ich osiadła znów we Francji, a mniejsze grupy w Turcji, Szwajcarii, Włoszech, Anglii i Stanach Zjednoczonych. W porównaniu z poprzednim pokoleniem Wielkiej Emigracji ta nowa fala była mniej majętna, bardziej zdana na własne siły, w sporym odsetku plebejska. Stąd jej podatność na hasła radykalne i socjalistyczne. Zarazem jednak emigracja ta, pochłonięta pracą zarobkową, nie pogrążała się w tym stopniu w polityce jak jej poprzedniczka. Znaczna jej część wróciła do kraju już po kilku latach, inna część wrosła w obce środowisko. Nie zdobyła sobie też emigracja postyczniowa politycz- nego i moralnego wpływu na kraj, który szedł swoją własną drogą. Aktywność tej emigracji, a zwłaszczajej lewego skrzydła, miałajednak swoje znaczenie, antycypując w niejednym rozwój poglądów i programów krajowych. Czynni za granicą lub też opuszczający kraj, liczni agenci i komisarze Rządu Narodowego nie od razu pogodzili się z przegraną. Różnymi sposobami, zależnie od tendencji politycznej, próbowali i nadal kierować emigracją i krajem. Władysław Czartoryski w kwietniu 1864 r. podał się do dymisji ze stanowiska agenta dyplomatycznego. W 3 miesiące później oświadczył w liście otwartym, że powstanie się skończyło, że należy rozwiązać organizację tajną i jąć się odtąd wyłącznie pracy organicznej. W ten sposób chciał Czartoryski przeciąć dalsze knowania czerwonych, sam bowiem wcale nie rezygnował z polityki: utrzymał Biuro Hotelu Lambert ( 117) i usiłował wznowić swe tradycyjne, dyplomatyczne zabiegi. Mimo to emigracja potępiła go bardzo ostro za publiczne wyparcie się sprawy niepodległości. Inną drogę obrał jego kuzyn Adam Sapieha, zbiegły na emigrację z austriackiego więzienia. Jako komisarz rządowy na Francję i Anglię twierdził on, że powstanie trwa, a nawet, że powinno się chwytać śmielszych, bardziej rewolucyjnych metod działania. Nawiązywał zatem stosunki z Mazzinim, Garibaldim, Klapką, projektował dywersje zbrojne od strony Wenecji czy Bałkanów, w ten sposób asekurował się przed sprowokowaniem wybuchu zbrojnego w Galicji, którego mogliby domagać się ' Włosi czy Węgrzy. Zdezawuował jednak Sapiehę Bronisław Brzeziński, który przejął w swe ręce pieczęcie Rządu Narodowego po aresztowaniu Traugutta. Brzeziński powierzył Kurzynie urząd "pełnomocnika poza granicami zaboru moskiewskiego", co równało się faktycznie likwidacji zwierzchniej władzy powstań- czej w kraju. Toteż emigracja zaprzeczyła Kurzynie prawa rozkazywania w imieniu Epigoni Rządu Narodowego 267 władzy narodowej, która faktycznie już przestała istnieć. W 1865 r. zawiązał się w Szwajcarii Komitet Reprezentacyjny z Bosakiem i Guttrym na czele, znów powołując się na fikcyjny Rząd Narodowy w Warszawie ( 126). I ta próba skończyła się kompromitacją. Pośród namiętnych polemik dziennikarskich załamały się w ciągu roku wszystkie próby odgórnego pokierowania emigracją. Grono centrowych działaczy emigracyjnych (Giller, Ruprecht, Kraszewski i in.) stwierdzało, że Rząd Narodowy przestał istnieć, ale organizacja powinna trwać nadal, ażeby wcielać w życie zasady Manifestu z 22 stycznia: zrównanie wszystkich stanów i ich sojusz przeciwko zaborcom. W praktyce ich zalecenia sprowadzały się do pracy organicznej, koordynowanej centralnie z emigracji. Kraszewski wydawał w tym duchu corocznie ( 1867-1870) tom Rachunków,, w których podsumowywał społeczne i polityczne poczynania polskie w trzech zaborach. Skądinąd pożyteczne wydawnictwo nie zapewniło jednak autorowi rzeczywistego wpływu na to, co się działo w kraju. Do tradycji polskiej demokracji, do Manifestu krakowskiego z 1846 r. starał się nawiązywać gen. Mierosławski. W 1865 r. reaktywował on Towarzystwo Demo- kratyczne Polskie jako związek wojskowy, zmierzający do wywalczenia Polski w granicach z 1772 r. Program ten mówił o rewolucji ludowej, lecz nie wykraczał w dziedzinie społecznej poza wytyczne 22 stycznia. Po reformie uwłaszczeniowej program ten stracił siłę atrakcyjną. Dość liczna zrazu grupa zwolenników Mieros- ławskiego topniała szybko na skutek gorszących zatargów eks-dyktatora z innymi osobistościami emigracji. W 1870 r. Mierosławski doczekał się tego, że właśni jego stronnicy wykluczyli go z Towarzystwa. Podobnie jak po 1831 r., dwa tylko główne kienznki znalazły pole działania wśród emigracji postyczniowej; jeden, który kontynuował zabiegi dyplomatyczne u gabi- netów, i drugi, nawiązujący do ruchów rewolucyjnych zachodniej Europy. Rok 1864 doprowadził, na tle konfliktu duńskiego, do sojuszu trzech państw zaborczych oraz rozejścia się dróg Francji i Anglii. W tej konstelacji nie miał Hotel Lambert żadnych szans działania. Ale już rok następny przyniósł zapowiedź konfliktu Austrii z Prusami i złagodzenia stosunków w Galicji. Czartoryski z otaczającą go grupą zdolnych publicystów (Klaczko, Wyziński, Zaleski i in.) zaangażował się wówczas w sprawę zbliżenia Francji z Austrią. Rachował na to, że z poparciem Napoleona III Austria pokona Prusy i Rosję, a następnie odbuduje Polskę pod berłem któregoś z Habsburgów. Koncepcji tej Hotel Lambert pozostał wierny także po 1866 r., mimo austriackiej klęski pod Sadową. Zabiegał więc u Napoleona III o poparcie polskich dezyderatów autonomii Galicji. Od galicyjskich zaś konserwatystów domagał się pojednania z monarchią habsburską, a nawet ustępliwości w żądaniach wysuwanych wobec Wiednia ( 142) w imię nadrzędnej, polskiej "racji stanu". Kanclerz austriacki Beust korzystał umiejętnie z usłużności czartoryszczyków. Subsydiując w ydawaną w Hotelu Lambert agencję prasową Czasy trójlojalizmu, pracy organicznej i początków ruchu robotniczego (1865-ok. 1890) Rozdział XVI Emigracja postyczniowa 266 Rozdział XVII Stosunki gospodarcze w trzech zaborach 272 Rozdział XVIII Przemiany sytuacji politycznej 292 Rozdział XIX Ugrupowania burżuazyjne i początki ruchu ludowego 308 Rozdział XX Ruch robotniczy. 324 Rozdziat XXI Kultura doby pozytywizmu 334 Reforma uwłaszczeniowa 1864 r., przeprowadzona w następstwie powstania Rstyczniowego, doprowadziła do końca likwidację głównego zrębu urządzeń feudalnych na ziemiach polskich. Od tej daty zwykło się przyjmować, że zaból- rosyjski wkroczył w epokę rozwiniętego już kapitalizmu, która w dwu pozostałych zaborach zaczęła się o kilkanaście lat wcześniej, po rewolucji 1848-1849 r. Jak to określono we wstępie, podokres ten cechują: szybki wzrost przemysłu, przyrost liczebny klasy robotniczej, rozwój ruchu robotniczego, rozszerzanie się w masach świadomości narodowej. Splot tych procesów umożliwi, wśród nowej koniunktury związanej z I wojną światową, odbuddwę państwa polskiego. Pierwsza połowa omawianego podokresu, aż po schyłek lat osiemdziesiątych, nie zdawała się zapowiadać takiego obrotu rzeczy. Były to czasy burzliwych przemian gospodarczych, obejmujących miasta i wsie, przemysł i rolnictwo, komunikację, handel, stosunki kredytowe. Pod względem politycznym natomiast były to lata załamania się nadziei. Sprawa polska zeszła z pierwszego planu wydarzeń międzynarodowych, w zaborach rosyjskim i pruskim zaostrzył się kurs antypolski, rozwój kapitalizmu coraz silniej różnicował stosunki gospodarcze i polityczne między trzema zaborami. Większa część myślącego świadomie społeczeństwa rezygnowała z podtrzymywania walki o niepodległość, a nawet wręcz z postulowania potrzeby niepodległości. Najaktywniejsze koła burżuazyjnej inteligencji programowo ograniczały swe cele do obrony narodowości, jej stanu posiadania i kultury. W tej atmosferze ucisku i zwątpienia brały jednak początek procesy, które zmienić miały stopniowo strukturę i znakomicie pomnożyć żywotność narodu. Szybki przyrost ludności i jeszcze szybszy rozwój niiast, zmierzch hegemonii posiadającej szlachty - przy wzroście dobrobytu burżuazji i części właścicieli ziemskich (od schyłku XIX w. zwanych obszarnikami), awans społeczny wsi, emancypacja kobiet, początki walki klasowej robotników - oto niektóre, bardzo różnorodne czynniki, pomnażające zarówno aktywność, jak i odporność społeczeństwa. Już w latach osiemdziesiątych dają się zaobserwować pierwsze symptomy zarysowujących się dopiero przemian: w osiągnięciach pracy organicznej na polu gospodarki i oświaty, w początkach aktywności społecznej chłopstwa, w programach partii robotniczych, a także w rozkwicie nauki, powieści i malarstwa. Zjawiska te, z pozoru nie związane z sobą, wyrastają z tego samego podglebia: z przemian społecznych, jakie niosła epoka kapitalizmu. 266 Emigracja postyczniowa Rozdziat XVI Emigracja postyczniowa 129. Epigoni Rządu Narodowego Upadek powstania styczniowego rzucił na tułaczkę nową rzeszę ok. 8 tys. wychodźców politycznych. Prawie połowa ich osiadła znów we Francji, a mniejsze grupy w Turcji, Szwajcarii, Włoszech, Anglii i Stanach Zjednoczonych. W porównaniu z poprzednim pokoleniem Wielkiej Emigracji ta nowa fala była mniej majętna, bardziej zdana na własne siły, w sporym odsetku plebejska. Stąd jej podatność na hasła radykalne i socjalistyczne. Zarazem jednak emigracja ta, pochłonięta pracą zarobkową, nie pogrążała się w tym stopniu w polityce jak jej poprzedniczka. Znaczna jej część wróciła do kraju już po kilku latach, inna część wrosła w obce środowisko. Nie zdobyła sobie też emigracja postyczniowa politycz- nego i moralnego wpływu na kraj, który szedł swoją własną drogą. Aktywność tej emigracji, a zwłaszczajej lewego skrzydła, miałajednak swoje znaczenie, antycypując w niejednym rozwój poglądów i programów krajowych. Czynni za granicą lub też opuszczający kraj, liczni agenci i komisarze Rządu Narodowego nie od razu pogodzili się z przegraną. Różnymi sposobami, zależnie od tendencji politycznej, próbowali i nadal kierować emigracją i krajem. Władysław Czartoryski w kwietniu 1864 r. podał się do dymisji ze stanowiska agenta dyplomatycznego. W 3 miesiące później oświadczył w liście otwartym, że powstanie się skończyło, że należy rozwiązać organizację tajną i jąć się odtąd wyłącznie pracy organicznej. W ten sposób chciał Czartoryski przeciąć dalsze knowania czerwonych, sam bowiem wcale nie rezygnował z polityki: utrzymał Biuro Hotelu Lambert ( 117) i usiłował wznowić swe tradycyjne, dyplomatyczne zabiegi. Mimo to emigracja potępiła go bardzo ostro za publiczne wyparcie się sprawy niepodległości. Inną drogę obrał jego kuzyn Adam Sapieha, zbiegły na emigrację z austriackiego więzienia. Jako komisarz rządowy na Francję i Anglię twierdził on, że powstanie trwa, a nawet, że powinno się chwytać śmielszych, bardziej rewolucyjnych metod działania. Nawiązywał zatem stosunki z Mazzinim, Garibaldim, Klapką, projektował dywersje zbrojne od strony Wenecji czy Bałkanów, w ten sposób asekurował się przed sprowokowaniem wybuchu zbrojnego w Galicji, którego mogliby domagać się Włosi czy Węgrzy. Zdezawuował jednak Sapiehę Bronisław Brzeziński, który przejął w swe ręce pieczęcie Rządu Narodowego po aresztowaniu Traugutta. Brzeziński powierzył Kurzynie urząd "pełnomocnika poza granicami zaboru moskiewskiego", co równało się faktycznie likwidacji zwierzchniej władzy powstań- czej w kraju. Toteż emigracja zaprzeczyła Kurzynie prawa rozkazywania w imieniu Epigoni Rządu Narodowego 267 władzy narodowej, która faktycznie już przestała istnieć. W 1865 r. zawiązał się w Szwajcarii Komitet Reprezentacyjny z Bosakiem i Guttrym na czele, znów powołując się na fikcyjny Rząd Narodowy w Warszawie ( 126). I ta próba skończyła się kompromitacją. Pośród namiętnych polemik dziennikarskich załamały się w ciągu roku wszystkie próby odgórnego pokierowania emigracją. Grono centrowych działaczy emigracyjnych (Giller, Ruprecht, Kraszewski i in.) stwierdzało, że Rząd Narodowy przestał istnieć, ale organizacja powinna trwać nadal, ażeby wcielać w życie zasady Manifestu z 22 stycznia: zrównanie wszystkich stanów i ich sojusz przeciwko zaborcom. W praktyce ich zalecenia sprowadzały się do pracy organicznej, koordynowanej centralnie z emigracji. Kraszewski wydawał w tym duchu corocznie ( 1867-1870) tom Rachunków, w których podsumowywał społeczne i polityczne poczynania polskie w trzech zaborach. Skądinąd pożyteczne wydawnictwo nie zapewniło jednak autorowi rzeczywistego wpływu na to, co się działo w kraju. Do tradycji polskiej demokracji, do Mnnifestu krakowskiego z 1846 r. starał się nawiązywać gen. Mierosławski. W 1865 r. reaktywował on Towarzystwo Demo- kratyczne Polskie jako związek wojskowy, zmierzający do wywalczenia Polski w granicach z 1772 r. Prograrri ten mówił o rewolucji ludowej, lecz nie wykraczał w dziedzinie społecznej poza wytyczne 22 stycznia. Po reformie uwłaszczeniowej program ten stracił siłę atrakcyjną. Dość liczna zrazu grupa zwolenników Mieros- ławskiego topniała szybko na skutek gorszących zatargów eks-dyktatora z innymi osobistościami emigracji. W 1870 r. Mierosławski doczekał się tego, że vłaśni jego stronnicy wykluczyli go z Towarzystwa. Podobnie jak po 1831 r., dwa tylko główne kierunki znalazły pole działania wśród emigracji postyczniowej; jeden, który kontynuował zabiegi dyplomatyczne u gabi- netów, i drugi, nawiązujący do ruchów rewolucyjnych zachodniej Europy. Rok 1864 doprowadził, na tle konfliktu duńskiego, do sojuszu trzech państw zaborczych oraz rozejścia się dróg Francji i Anglii. W tej konstelacji nie miał Hotel Lambert żadnych szans działania. Ale już rok następny przyniósł zapowiedź konfliktu Austrii z Prusami i złagodzenia stosunków w Galicji. Czartoryski z otaczającą go grupą zdolnych publicystów (Klaczko, Wyziński, Zaleski i in.) zaangażował się wówczas w sprawę zbliżenia Francji z Austrią. Rachował na to, że z poparciem Napoleona III Austria pokona Prusy i Rosję, a następnie odbuduje Polskę pod berłem któregoś z Habsburgów. Koncepcji tej Hotel Lambert pozostał wierny także po 1866 r., mimo austriackiej kłęski pod Sadową. Zabiegał więc u Napoleona III o poparcie polskich dezyderatów autonomii Galicji. Od galicyjskich zaś konserwatystów domagał się pojednania z monarchią habsburską, a nawet ustępliwości w żądaniach wysuwanych wobec Wiednia ( 142) w imię nadrzędnej, polskiej "racji stanu". Kanclerz austriacki Beust korzystał umiejętnie z usłużności czartoryszczyków. Subsydiując w ydawaną w Hotelu Lambert agencję prasową 268 Emigracja postyczniowa ("Correspondance du Nord-Est") zapewnił sobie wpływ na politykę francuską, szachował, jak mu się zdawało, Rosję i zabezpieczał sobie też posłuszeństwo Galicji. Doraźnie zabiegi Czartoryskiego wychodziły na korzyść Wiedniowi. Załamały się zaś całkowicie w 1870 r., z chwilą gdy Austria odmówiła poparcia walczącej z Prusanii Francji. Upadek II Cesarstwa pociągnął też za sobą likwidację wszelkich robót politycznych polskich, prowadzonych w Hotelu Lambert. 130. Zjednoczenie Emigracji Polskiej Omawiane roboty polityczne podejmowane były przez niewielkie kółka emi- grantów i to przeważnie ze starszego pokolenia. Radykalniejsze grupy uczestników ostatniego powstania miały jednak wystąpić z inicjatywą własną. W 1866 r. w przededniu nowej wojny europejskiej rzucone zostało, podobnie jak u schyłku lat trzydziestych ( 69), hasło "zjednoczenia emigracji" na wspólnej demokratycznej podstawie. Najaktywniejsze grupy wychodźców, zrzeszone w lokal- nych "gminach", przeprowadziły wybory do Komitetu Reprezentacyjnego Zjed- noczenia Emigracji Polskiej. Jak łatwo było przewidzieć, wśród tych, co uzyskali największą liczbę głosów, byli ludzie różnych przekonań. Jedni odmówili udziału w przedsięwzięciu, jak Mierosławski i Wysocki, inni wycofali się wkrótce, jak Bosak. Przewagę w Komitecie zdobyła sobie lewica w osobach Dąbrowskiego, Wróblewskiego i Jarmunda. Organizacja zmieniła nazwę na Zjednoczenie Demokracji Polskiej. Licząc w 40 gminach oń. 700 członków, stało się Zjednoczenie najsilniej- szym z demokratycznych ugrupowań emigracji. Również jego organ, "Niepodleg- łość", redagowany zrazu w duchu "umiarkowanym" przez Zygmunta Miłkowskiego, przeszedł ewolucję ku lewicy, odkąd redakcję objął Józef Tokarzewicz. Większa część emigrantów z 1863 r. pojmowała swój demokratyzm na sposób tradycyjny, ograniczony do haseł zrównania stanów i uwłaszczenia chłopów. Jednakże w Zjednoczeniu i poza nim zaczynano wyciągać wnioski z poniesionej klęski i formułować krytykę programu z 22 stycznia. Uczynił to Tokarzewicz w efemerycznym czasopiśmie "Gmina" (1866), stwierdzając, że powstanie styczniowe nadało ziemię jednostkom, zostawiło folwarki panom, a wydziedziczyło bezrolnych, zamiast całą ziemię oddać w ręce gminy. Podobną tezę nacjonalizacji ziemi głosił też Ludwik Bulewski w imieniu Ogniska Republikańskiego Polskiego. Hasła te nawiązywały do historycznych koncepcji Lelewela i do tradycji Gromad z lat trzydziestych ( 7I), przejmowały też od redaktorów "Kołokoła" wiarę w możność przebudowy Słowiańszczyzny w drodze socjalizmu agrarnego. Zjednoczenie w 1870 r. doszło do sformułowania hasła "Rzeczypospolitej gminowładnej", nie precyzując go zresztą - ani w sensie podziału wielkiej własności ziemskiej, ani też nacjonalizacji ziemi. Polacy w Międzynarodówce Robotniczej i w Komunie Paryskiej 269 Z większymi jeszcze oporami dochodzili rewolucyjni demokraci polscy do rewizji poglądów na stary problem granic z 1772 r. Dąbrowski w liście otwartym z 1867 r. oświadczył się kategorycznie za uznaniem pełnej swobody "Rusi" dysponowania o swym losie, za poparciem na gruncie Galicji ( 143) tych demokratów ukraińskich, którzy głosili odrębność własnego narodu. Podobne postulaty, dania każdej prowincji dawnej Rzplitej "zupełnej swobody urządzenia się tak, jak się większości jej mieszkańców podoba", odzywały się z różnych stron, mimo gromadnych protestów tradycyjnie zaprzeczających istnieniu narodu ukraińskiego. Nowe drogi myśli demokratycznej wytyczał też Dąbrowski w bliższej sobie dziedzinie wiedzy wojskowej. Analizując głębszy sens kampanii austro-pruskiej 1866 r. sygnalizował nadejście epoki wielkich armii złożonych z ogółu obywateli, w których morale decyduje o zwycięstwie i które mogą się kiedyś stać narzędziem rewolucji. Skłaniając się ku socjalizmowi agrarnemu, emigracyjna lewica podejmowała krytykę Zachodu: demaskowała pozory swobód demokratycznych, wyzysk proletańatu, niesprawiedliwość wojen kolonialnych. Na tym tle rodziło się zainteresowanie emigrantów dla ruchu robotniczego i metod jego walki. Bosak-Hauke w broszurze francuskiej pt. La greve (I869) zalecał strajk powszechny robotników jako niezawodny środek zaprowadzenia republiki i demokracji. Niektórzy publicyści pod wpływem Proudhona obmyślali sposoby wyzwolenia świata pracy na drodze stowarzyszeń produkcyjnych. Inni polscy wychodźcy włączali się bezpośrednio w nurt ruchu robotniczego. 131. Polacy w Międzynarodówce Robotniczej i w Komunie Paryskiej spółpraca polskich wychodźców z ugrupowaniami rewolucyjnymi na Za- chodzie, uprawiana od dziesięcioleci, pogłębiała się po 1864 r. Wśród spadkobierców Centralizacji londyńskiej TDP utrzymywał się wpływ Mazziniego. Ognisko Republikańskie Polskie, założone przez Bulewskiego, wchodziło w skład międzynarodowej organizacji mazzinistowskiej, która chciała koordynować wy- stąpienia republikańskie w różnych krajach Europy. Ognisko nie zdobyło sobie wpływu w emigracji, chociaż przystąpił doń gen. Langiewicz, a sympatyzował z nim gen. Bosak. Ten ostatni zaangażował się (1867) w innej organizacji międzynarodowej, Lidze Pokoju i Wolności, i nie bez powodzenia bronił na jej kongresach tezy, że nie może być mowy o całkowitym wyrzeczeniu się wojen, dopóki są w Europie narody pozbawione wolności. Poważniejsze znaczenie miał udział Polaków w Międzynarodówce Robotniczej. Pamiętamy, że organizacja ta zawiązała się przy sposobności wiecu, zwołanego dla poparcia sprawy polskiej ( 124). Przyjęła ona też rezolucję, "że cała i niepodległa 270 Emigracja postyczniowa Polska jest nieodzownym warunkiem demokratycznej Europy". Tej wytycznej bronił Marks: osobiście w Radzie Generalnej, pośrednio zaś na kongresach Między- narvdówki, przeciw niechętnym Polsce proudhonistom. Także sekcja rosyjska Międzynarodówki w rezolucji z 1870 r. potępiła ucisk carski ciążący nad Polską i wyraziła nadzieję, że "Polska szukać będzie wyzwolenia w międzynarodowej rewolucji socjalnej". Dwie grupy wychodźców polskich ciążyły ku I Międzynarodówce. Z jednej strony, osiadli w Anglii socjaliści polscy, byli człvnkowie Gromady Londyn ( 114), skupieni obecnie w Towarzystwie Robotników Polskich. Grupa ta, niezbyt wielka, liczyła sporv ludzi utrzymujących się z pracy fizycznej. Z drugiej strony, wchodzili w grę ludzie dalecy vd socjalizmu lub też mający o nim niejasne wyobrażenie, którzy zbliżali się do ruchu robotniczego ze względu na jego sympatie dla Polski. Ludzie ci w Międzynarodówce popierali Marksa przeciw proudhonistom, widząc w Marksie przyjaciela Polaków. W Radzie Generalnej zasiadało stale kilku Polaków; funkcje sekretarza do spraw polskich ' pełnili w niej kolejno: Emil Holtorp, Konstanty Bo czyński oraz Antoni Żabicki (były członek Centralizacji TDPj. W skład Międzynarodówki wchodziła londyńska .,gniina centralna" Zjednoczenia, licząca kilkudziesięciu członków. W Genewie do wybitnych członków Międzynarodówki należał Ćwierczakiewicz, niedawny agent polskiego Komitetu Centralnego. Także we Francji Międzynarodówka liczyła sympatyków na lewym skrzydle Zjednoczenia. Gdy w 1866 r. doszło do wojny Austńi z Prusami i Włochami, arystokrata galicyjski hr. Starzeński, z aprvbatą Hotelu Lambert, zaczął formować ochotniczy pułk krakusów dla obrony monarchii Habsburgów. W tym czasie demokraci polscy z emigracji vfiarowali pomoc zbrojną Włochom przeciwkv Austrii. Wojna skończyła się szybko, bez udziału ochotników polskich; nie znanym dotąd zjawiskiem była gotowość angażowania się do walki krańcowych ugrupowań polskich po dwóch stronach frontu. Nie byłv takiej rozbieżności w 1870 r., w chwili wybuchu wojny francusko-pruskiej. Ogół Polaków gotów był bronić Francji, która im dała gościnność, przeciw najazdowi jednego z wrogów Polski. W samym Paryżu zgłosiło się pod broń kilkuset polskich ochvtników. Jednakże ani rząd II Cesarstwa, ani - po jego upadku - burżuazyjny Rząd Obrony Narodowej nie myśleli, ze względu na Rosję, tworzyć polskich jednostek wojskowych. Mniej skrupułów okazał na prowincji Gambetta jako stanowczy zwolennik obrony. W Lyonie utworzył się legion polski z ok. 250 ludzi, którego nie użyto zresztą na linii bojowej. Gen. Bosak odznaczył się jako dowódca brygady w Armii Wogezów, pod dowództwem Garibaldiego; padł w bitwie w pobliżu Dijon, na początku 1871 r. Kilkuset ochotników polskich biło się w różnych formacjach z tzw. Armii Loary. Zamieszkali w Paryżu Polacy na równi z resztą mieszkańców służyli w gwardii narodowej. Polacy w Międzynarodówce Robotniczej i w Komunie Paryskiej 271 W czasie oblężenia Paryża Iiarastał konflikt między burżuazją a ludem. Rząd zmierzał skrycie do kapitulacji, gdyż bał się rewolucji społecznej bardziej niż Prusaków. Demokratyczna lewica obstawała przy dalszej obronie. "Umiarkowane" grupy emigracji polskiej oświadczały się w tych warunkach za neutralną postawą i niemieszaniem się do sporów między Francuzami; w praktyce równało się to poparciu prawicy. Lecz wielu demokratów polskich z Dąbrowskim i Wróblewskim angażowało się po stronie rewolucji. Dąbrowski publikował fachowe uwagi o przyczynach poniesionej klęski, zgłaszał gotowość zorganizowania partyzantki na tyłach nieprzyjaciela, podejmował ostrą krytykę niedołężnej obrony Paryża. Już wówczas zarzucali mu niektórzy rodacy, że "łączył imię Polski z socjalistami". W marcu 1871 r. lud robotniczy Paryża powstał przeciw burżuazji i powołał do władzy Komunę. Co najmniej paruset (według innych szacunków - do 400) Polaków znalazło się w szeregach komunardów. Drobna ich część, urodzona we Francji, już była wrosła w miejscowe środowisko. Większość to niedawni powstańcy z 1863 r., przeważnie utrzymujący się z pracy fizycznej. Wielu stanęło po stronie Komuny, ponieważ opowiadała się za dalszą wojną. "Przystępując do rewolucji paryskiej widzieliśmy w niej rewolucję socjalną, która przy powodzeniu mogła wywrócić cały stan rzeczy istniejący dziś w Europie" - stwierdzał Teotil Dąbrowski, brat Jarosława. Byli na koniec wśród polskich komunardów członkowie Międzynarodówki Robot- niczej lub też podający się za socjalistów - i ci solidaryzowali się w pełni z ludem paryskim. Jarosław Dąbrowski zgłosił się do dowództwa gwardii narodowej z radą natychmiastowego uderzenia na siedzibę rządową w Wersalu. Nie posłuchano go, ograniczając się do defensywy. Rada Komuny mianowała Dąbrowskiego generałem i powierzyła mu funkcję komendanta placu, pod koniec zaś - naczelne dowództwo. Faktycznie zresztą Dąbrowski nie dowodził, nie słuchano jego rozkazów. Mógł on tylko bronić swego odcinka i dawać przykład nieustępliwej odwagi. Poległ 23 V 1871 r., w ostatnich dniach obrony. Przyjaciel jego, Walery Wróblewski, przystąpił do Komuny z wahaniem, ale powierzonego sobie odcinka na lewym brzegu Sekwany bronił do ostatka. Wyższe funkcje w dowództwie Komuny pełnił także gen. August Okołowicz i kilku innych sztabowców. Raz jeszcze polscy rewolucyjni demokraci związali sprawę własnego narodu ze sprawą rewolucji światowej. Zapamiętała im to francuska reakcja, która w toku represji wobec komunardów zgładziła też bez sądu wielu Polaków. W następstwie udział w Komunie miał zbliżyć do socjalizmu wielu spośród jej bojowników. Wróblewski osiadły w Londynie i zaprzyjaźniony z Marksem wszedł do Rady Generalnej Międzynarodówki i objął sekretariat do spraw polskich. Wraz z Marksem reprezentował on też Radę Generalną na kongresie haskim 1872 r. Sekcja polska Międzynarodówki w Londynie liczyła ok. 30 byłych komunardów. Sekcja ta w 1872 r. wyłoniła nową organizację - Związek Ludu Polskiego - która 272 Stosunki gospodarcze w trzech zaborach oświadczyła w programie, że sprawę niepodległości chce łączyć "z pracami Słowian do politycznej federacji i z pracami klas robotniczych do emancypacji pracy spod przewagi kapitału zmierzających". Lata siedemdziesiąte przyniosły spadek znaczenia emigracji. Liczni wychodźcy przenieśli się do stosunkowo swobodniejszej Galicji. Ci, co pozostali na Zachodzie, nie znajdowali pola do działalności politycznej, podtrzymywali jednak utworzone dawniej ośrodki oświatowo-kulturalne, jak Towarzystwo Historyczno-Literackie, Szkołę Polską na przedmieściu Batignolles w Paryżu oraz Muzeum założone w Rapperswilu w Szwajcarii, które przechowywało emigracyjne pamiątki. Gotowość do rewolucyjnego działania na gruncie kraju przejawiali jedynie polscy socjaliści, ale ich próby zaszczepienia w Polsce komórek Międzynarodówki, jak się zdaje, nie dały wyników. Lecz już w połowie lat siedemdziesiątych pierwsze kółka socjalistyczne krajowe zaczęły szukać kontaktu z zagranicą i znalazły od razu oparcie w Londynie i Genewie, wśród socjalistów polskich starszego pokolenia. Rozdziat XVII Stosunki gospodarcze w trzech zaborach 132. Rozwój demograficzny ziem polskich Druga połowa XIX w. przynosi pierwsze nieco dokładniejsze obliczenia ruchu ludności w trzech państwach zaborczych. Pozwalają one także na szacunkowe ujęcie stanu liczebnego ludności polskiej. Lata te są okresem "eksplozji demo- graficznej" dla całej środkowej Europy. Likwidacja stosunków feudalnych, uwłasz- czenie, rewolucja przemysłowa przyniosły poprawę bytu najszerszych mas ludności, do czego przyczynił się także postęp medycyny i higieny. Stąd spadek śmiertelności przy wciąż bardzo wysokiej stopie urodzeń. We wszystkich trzech zaborach w połowie XIX w. stopa urodzin w ynosiła ok. 45 na tysiąc; w końcu stulecia spadła do 43%o. Dopiero w XX w. w warstwach zamożniejszych zaczyna się rozpowszech- niać kontrolowanie urodzin, czego symptomem jest spadek stopy urodzin ( 1911 ) do 38% dla Królestwa, a do 27%o dla Warszawy. Tymczasem w drugiej połowie XIX w. w Poznańskiem śmiertelność spadła z 34 do 24%o; w Galicji z 37 do 25; w Królestwie z 38 do ok. 20%o. Przeciwwagę coraz szybszego przyrostu naturalnego stanowiła emigracja zarobkowa ( 174). Dotknęła ona zabór pruski wcześniej i w silniejszym stopniu niż Królestwo i Galicję. Dlatego też w Poznańskiem faktyczne zaludnienie wzrosło pomiędzy 1850 a 1910 r. o 61%, w Galicji o 85%, w Królestwie zaś o I73%. Rozwój demograficzny ziem polskich 273 Liczba Polaków w latach 1870-1910w tys.(wg K.Dunin-Wąsowicza) Rok Zabór Zabór Królestwo Zach. 9migracja Ogółem pruski austr. gub.Rosji ok.1870 2405 2722 3950 925 112 10114 ok.1900 3221 3565 6755 886 2696 17123 :kie, ok.1910 3514 3965 9418 1056 4177 22130 Zmiany w stanie zaludnienia ziem polskich nie pokrywały się ściśle z rzeczywistym : przybytkiem Polaków.W zaborze pruskim czyniła postępy germanizacja,słabł też żywioł polski na wschodnich ziemiach dawnej Rzplitej.Równolegle polonizowały się niektóre grupy Niemców i Żydów zamieszkałych w Królestwie i Galieji. Liczbowe ujęcie tych procesów może być jedynie szacunkowe, zważywszy tendencyjność statystyk narodowościowych we wszystkich trzech państwach zabor- czych. Tak więc w okresie, gdy z politycznych względów w dzielnicach rosyjskiej i pruskiej pogorszyła się znacznie sytuacja ludności polskiej,rozwój demograficzny pociągnął za sobą więcej niż podwojenie tej samej ludności.Równoczesna zaś ewolucja gospodarki i kultury sprzyjała uświadomieniu narodowemu owych mas. Ten splot czynników umożliwiał nie tylko przetrwanie uciśnionego narodu,ale nawet powiększał jego szanse wybicia się na niepodległość na przekór rosnącemu ' uciskowi. Odegrała tu rolę także urbanizacja, postępująca dość szybko,chociaż nierów- nomiernie. Procent ludności miast powyżej 10tys.mieszkańców (wg K.Dunin-Wąsowicza) Rok Poznańskie Prusy Górny Śląsk Królestwo Galicja Zach. Śląsk Cieszyński ok.1870 8,1 12,5 8,9 4,7 8,6 5,6 ok.1900 12,7 20,6 26,2 18,7 17,5 9,6 ok.1910 16,6 24,6 36,2 19,4 18,3 13,1 W 1869 r. rząd rosyjski odebrał prawa miejskie prawie wszystkim miasteczkom rolniczym, liczba "miast" Kongresówki spadła z 452 do 114. Wkrótce za to miały przekształcić się w miasta takie osady fabryczne, jak Sosnowiec czy Żyrardów. 274 Stosunki gospodarcze w trzech zaborach Ludność Warszawy wzrosła czterokrotnie w ciągu lat 50 ( 1864- l 914): z 224 do 885 tys., a wliczywszy najbliższe przedmieścia do ponad miliona. Łódź urosła w tych samych latach z 40 do 687 tys. (z sąsiednimi gminami miejskimi). Trzeci, zupełnie nowy ośrodek wielkomiejski powstał w przemysłowym Zagłębiu Śląsko- -Dąbrowskim. W przededniu I wojny światowej liczył on po obu stronach granicy około pół miliona mieszkańców. 133. Reforma uwłaszczeniowa w Królestwie Ogłaszana uroczyście po wsiach w marcu 1864 r. reforma carska ( 126) została ujęta w czterech ukazach. Pierwszy z nich nadawał chłopom (w tym również małorolnym) na własność posiadane przez nich grunty, również te, które im odebrano bezprawnie po 1846 r. ( 85). Wyłączono jednak z uwłaszczenia osady karczemne, młynarskie, a także przydzielone służbie folwarcznej dworskiej i leśnej. "Pustki", tj. nieobsadzone gospodarstwa chłopskie, obiecywano rozdzielić wśród bezrolnych tej samej wsi. Podatek gruntowy, którym w zamian obciążono chłopów, nie miał przekraczać dwóch trzecich opłacanego dotąd czynszu lub okupu. Drugi ukaz urządzał na nowo samorząd wiejski. Tworzył on gromadę jednowioskową, o składzie czysto chłopskim, oraz gminę zbiorową, złożoną z kilku wsi wraz z folwarkami. Sołtysa w gromadzie i wójta w gminie obierać miało zebranie gospodarzy posiadających najmniej 3 morgi gruntu. Wójt otrzymywał dosyć wąskie uprawnienia policyjno-administracyjne i sądowe, pod ścisłym nadzorem władzy państwowej. Trzeci ukaz dotyczył Komisji Likwidacyjnej, która winna była obliczyć i wypłacić dziedzicom odszkodowanie za utracone korzyści. Wartość prestacji obliczano według stawek zróżnicowanych, zależnie od regionu, i po zastosowaniu różnych potrąceń kapitalizowano na 6%c (tzn. mnożono sumę rocznego dochodu przez 16,33). Było to mniej korzystne dla właścicieli ziemskich niż w zaborze pruskim (gdzie zastosowano w swoim czasie mnożnik 25) czy też w austriackim (mnożnik 20). Czwarty ukaz powoływał do życia całą hierarchię władz, które realizować miały uwłaszczenie: Komitet do spraw Królestwa Polskiego w Petersburgu, Komitet Urządzający w Warszawie oraz komisje lokalne (po jednej na parę powiatów). W 1867 r. zmieniono to urządzenie ustanawiając 10 gubernialnych urzędów włościańskich oraz komisarza włościańskiego w każdym powiecie. Ustawodawstwo to zawierało wiele niejasności. Wcielać je w życie miał sztab sprowadzonych umyślnie z Rosji urzędników. Milutin instruował ich, by wnikali w spory między chłopami a wielką własnością, tak aby zjednać dla rządu ludność wsi. Na wiosnę 1864 r. komisje włościańskie objeżdżały teren, tłumacząc znaczenie ukazu i zbierając dane do jego stosowania Chłopi zasypywali urzędników skargami Reforma uwłaszczeniowa w Królestwie 275 i żądaniami,dotyczącymi gruntów zabranych przez folwark,zasięgu uwłaszczenia, oraz serwitutów,przydziału ziemi dla bezrolnych itd.Wkrótce ujawniły się rozbieżności w poglądach władz na kwestię agrarną.Namiestnik Berg widział w niej tylko doraźny środek polityczny i z chwilą stłumienia powstania brał w obronę interesy wielkiej własności. Niewielka grupa włościańskich komisarzy interpretowała ukaz w sensie radykalnym; w jej przekonaniu zrujnowanie ziemiaństwa powinno przyspieszyć rusyfikację kraju. Komitet Urządzający i jego czołowi działacze (Milutin, Czerkasski, Sołowjew i in.) szli drogą pośrednią, podporządkowując dobro mas ludowych wymogom racji stanu,tak jak ją pojmowano wtedy w Pe- tersburgu. W ciągu 1865r.sporządzono dla każdej wsi "tabelę likwidacyjną" określającą rozmiar gruntów przyznanych pojedynczym gospodarzom,jak również zasięg służebności i wymiar odszkodowania.W dobrach rządo ych,gdzie nie wchodziło w grę odszkodowanie właściciela,analogiczną rolę grały "tabele nadawcze".Wpisy do tabel rozstrzygano kazuistycznie: tak więc komornicy zatrudnieni we dworze otrzymywali na własność swoją działkę gruntu,jeśli mieszkali we wsi,tracili ją,jeśli byli ulokowani w budynku folwarcznym. W praktyce uwłaszczenie wypadło korzystniej dla chłopów w dobrach prywatnych niż w rządowych,korzystniej też w małych majątkach niż w latyfundiach (ponieważ wielcy panowie umieli bronić u władz swoich interesów). Udział w powstaniu dziedzica (czy też chłopów) określonej wsi miał również wpływ na decyzję władz carskich.W regionach gospodarczo zacofanych,na wschodzie i południu,chłopi uzyskali stosunkowo 276 Stosunki gospodarcze w trzech zaborach więcej ziemi niż na zachodzie (Płockie, Kujawy, Kaliskie), gdzie rozwój stosunków kapitalistycznych już przed reformą tworzył fakty dokonane. Rozciągnięto uwłasz- czenie (z pewnymi ograniczeniami) na mieszczan-rolników i na cudzoziemskich kolonistów, pokrzywdzono natomiast (z politycznych względów) szlachtę zagonową, odbierając jej grunty, które dzierżawiła od dworów. W 1866 r. uwłaszczono także robotników górniczych ( 26), i to zarówno w rządowych, jak i prywatnych zakładach, przyznając im paromorgowe działki w sąsiedztwie kopalni. W tym wypadku chodziło o związanie z produkcją tych wartościowych pracowników, którzy odeszliby, wraz z ustaniem przymusu pracy, gdyby ich nie trzymało posiadanie ziemi. W sumie w wyniku reformy chłopi (bez mieszczan-rolników) otrzymali na własność ok. 7,8 mln mórg. W porównaniu do nominalnego stanu posiadania chłopów przed reformą byłby to przyrost 28%. Faktycznie jednak chłopi przed reformą mieli w ręku dużo więcej ziemi, niż twierdziły statystyki, toteż rzeczywisty przyrost oblicza się na 5-8%c. Liczba gospodarstw wzrosła nominalnie z 449 do 678 tys.; i tu jednak po części wchodziły w grę istniejące już dawniej działki komomików. Liczba faktycznie uwłaszczonych bezrolnych nie przekroczyła zapewne ok. 140 tys. Rząd obiecywał obdzielić ich z dóbr narodowych, te jednak, wzorem z czasów po powstaniu listopadowym ( 52), zostały rzeważnie rozdarowane carskim dygnitarzom. Właścicielom ziemskim wypłacono 64 mln rubli odszkodowania - co prawda w papierach procentowych, sprzedawanych na giełdzie ze stratą jednej trzeciej wartośei. Wykupem zostało objęte także dworskie prawo propinacji. które przeszło na własność rządu. Z natury rzeczy najwyższe odszkodowanie otrzymali ci obszarnicy, którzy przed uwłaszczeniem traktowali chłopów najgorzej, obcinając nadziały i śrubując powinności. Chłopi natomiast zapłacili za otrzymaną ziemię, w formie podatku gruntowego pobieranego aż do I wojny światowej, ok. 110 mln rubli. W sumie zatem na uwłaszczeniu rząd carski dobrze zarobił. 134. Problem serwitutów Nie rozwiązana w ukazach uwłaszczeniowych pozostała sprawa serwitutów. Dla gospodarki wiejskiej dostęp do lasów i pastwisk był sprawą największej wagi; gromady chłopskie zgłaszały też masowo swe żądania i popierały je w miarę możności siłą, rąbiąc las, wypasając bydło, próbując tworzyć fakty dokonane. Komitet Urządzający kładł tamę tym żądaniom, uznając tylko niektóre typy służebności i dążąc do określenia w liczbach uprawnień każdego mieszkańca wsi. I w tym punkcie nie było równego traktowania. W dobrach rządowych zlikwidowano serwituty całkowicie i tylko niektórym chłopom przyznano w zamian odszkodowanie w ziemi. Latyfundia posiadające znaczne obszary lasu broniły się przed serwitutami Problem serwitutów 277 skuteczniej od średniego ziemiaństwa. W skali całego Królestwa 65% gospodarstw z dóbr prywatnych uzyskało zatwierdzenie serwitutu pastwiskowego, 55%- opałowego, 39% - budulcowego, a 21,5% - serwitutu ściółki. Istniały jednak pod tym względem ogromne rozbieżności regionalne i lokalne, zarówno co do liczby osad korzystających z serwitutów, jak i co do ich wymiaru. Ukazy przewidywały możliwość likwidacji serwitutów (za odszkodowaniem upraw- nionych w ziemi) oraz podziału pastwisk wspólnych dla dworu i wsi. Władze zwlekały jednak z wydaniem przepisów wykonawczych; w 1872 r., po dłuższych naradach, zrzekły się ingerowania w te sprawy, odsyłając strony na drogę umów dobrowolnych. Interes gospodarki leśnęj przemawiał za likwidacją serwitutów, lecz były one niezbędne dla gospodarki wsi i targnięcie się na nie wywołałoby gwałtowny opór. Rząd carski nie myślał więc zrażać sobie chłopów dla dobra polskich właścicieli ziemskich, mógł nawet sądzić, że ze sporów serwitutowych ubije dla siebie kapitał polityczny. W istocie pobieranie z lasu budulca, opału i ściółki, jak również wypas bydła dawały powód do nieustannych zatargów. Obszarnicy per fas et nefas starali się uszczuplić prawa wsi; gromady skarżyły się i procesowały, skargi swe nieraz popierając siłą. Komisarze włościańscy w tej 278 Stosunki gospodarcze w trzech zaborach wojnie domowej przybierali postawę rozjemców, wyrokując zwykle na korzyść więcej dającego, najchętniej jednak przewlekając spory, które były dla nich źródłem korzyści. Na przemian więc strażnicy ziemscy zachęcali chłopów do dochodzenia swych praw, a następnie karali ich za samowolne wypasy i wyręby. Publicystyka ziemiańska twierdziła, iż rząd carski rozmyślnie rzucił tę "kość niezgvdy" między społeczeństwo polskie. Konflikt klasowy między wsią a dworem nie był, to pewne, dziełem obcego rządu, ale rząd ten nie myślał go łagodzić, a w pewnej mierze nawet go podsycał, Miało to z czasem pociągnąć skutki dla rządu nieoczekiwane: walka o serwituty mobilizowała wieś, wzmacniałajej świadomość klasową, przeciwstawiałają nie tylko obszarnictwu, ale i carskiej władzy. Z gospodarczego zaś punktu widzenia nie rozstrzygnięty ten spór szkodził interesom obu stron. Do pójścia na ugodę z chłopami, tj. do odstąpienia im, w zamian za rezygnację z serwitutów, dvstatecznej ilości ziemi, skłaniała dziedzica dopiero ekonomiczna konieczność - najczęściej wiążąca się ze sprzedażą lasu. W ten sposób likwidacja serwitutów, dochodząca do skutku w drodze umów dobrowolnych, pociągała za sobą nie poprawę stanu lasów, ale przeciwnie, szybką ich dewastację. ' 135. Ewolucja struktury rolnej Reforma uwłaszczeniowa otworzyła drogę wolnej grze sił kapitalistycznych w gospodarce rolnej. Ograniczały ją dwa tylko przepisy: ziemię "ukazową", tj. nabytą na mocy uwłaszczenia, wolno było sprzedać tylko chłopu; gruntów chłopskich nie wolno było dzielić w tych wypadkach, gdy nowo powstałe gospodarstwa miały liczyć mniej niż 6 morgów. Drugi z tych przepisów był nagminnie obchodzony. Szybki przyrost ludności wiejskiej, częściowo tylko odpływającej do miast, prowadził do rozdrobnienia gospodarstw. Wzrost dobrobytu większych gospodarstw uwłasz- czonych umożliwiał im, przeciwnie, dokupywanie ziemi. W trudnych warunkach znalazły się dwie kategorie gospodarstw: małorolni chłopi i pomniejsi właściciele folwarków. Małorolnym trudniej było teraz o dodatkowy zarobek wobec rosnącej liczby rąk do pracy; wielu z nich wyprzedawało swe działki. Dziedzic jednowioskowy (w przeciwieństwie do wielkiego obszarnika) wychodził z kataklizmu 1863 r. zrujnowany przez kontrybucje i przez uwłaszczenie. Nie umiejąc przystosować się do kapitalistycznej gospodarki, tracił majątek, zwykle na licytacji, za nie opłaconą ratę Towarzystwa Kredytowego. W pierwszych 25 latach po reformie procesy te nie uszczuplały jeszcze stanu posiadania ziemiaństwa w całości. Do 1889 r. obszar własności chłopskiej zwiększył się o 400 tys. ha, tj. o 8,1 %, wliczając w to i grunty odstąpione w zamian za serwituty. Folwarki wyprzedawane przez uboższą szlachtę na ogół nie parcelowały się, a tylko przechodziły w zapobiegliwsze ręce. W Kaliskiem, Płockiem i na Kujawach wielka własność zatrzymała w swym ręku więcej niż połowę użytków rolnych. Ewolucja struktury rolnej 279 Aż do początku lat osiemdziesiątych ceny za zboże rosły; nie zmuszało to właścicieli do intensyfikacji gospodarki. Folwarki przechodziły na płodozmian, chłopi zaś na trójpolówkę bezugorową, ale proces ten ciągnął się do końca stulecia. Do niektórych powiatów Podlasia i Suwalszczyzny postęp agronomiczny zupełnie jeszcze nie dotarł. Trudności z robocizną zmuszały za to wielką własność do szerszego stosowania maszyn rolniczych. Zaczęły się więc rozpowszechniać żniwiarki i młockarnie, w mniejszym stopniu siewniki, gdzieniegdzie lokomobile. Prostsze maszyny rolnicze pojawiały się i w bogatszych gospodarstwach chłopskich. Pługi i inne narzędzia używane przez chłopów, a wyrabiane przez wiejskich kowali stopniowo tylko doskonaliły się na wzór narzędzi fabrycznych dawniej już zaprowadzonych na folwarkach. W zakresie hodowli zaczynał się już spadek pogłowia owiec i znacznie wyraźniejszy proces zastępowania siły pociągowej wołów przez konie. Rosła natomiast hodowla bydła i (nieco powolniej) świń. Likwidowały się mniejsze gorzelnie. Przeciętne plony głównych zbóż wzrosły o jedną czwartą, a ziemniaków nawet dwukrotnie w pierwszym dziesięcioleciu po powstaniu. Ale świadczyło to raczej o rozszerzaniu powierzchni uprawy (kosztem wyniszczania lasów), niż o rosnącej wydajności z hektara. W latach osiemdziesiątych ogarnął ziemie polskie kryzys rolniczy, w związku z napływem do Europy tańszego zboża z krajów zamorskich, a wkrótce także tańszej wełny z Australii. Spadł, a potem ustał zupełnie tradycyjny spław polskiej pszenicy do Anglii. Rosja eksportowała teraz zboże głównie do Niemiec, które jednak osłaniały własne rolnictwo podwyższoną taryfą celną. W samym Królestwie nadwyżki eksportowe szybko kurczyły się, w związku z przyrostem ludności i podnoszeniem się stopy życiowej; niemniej jednak spadek cen światowych podcinał także lokalne. Ceny pszenicy i żyta spadły w Królestwie o 50-60% w ciągu 11 lat (1884-1895). Zjawisko to uderzyło ziemiańskich producentów zboża: jednych zmusiło do parcelacji majątków, innych, przeciwnie, dopingowało do intensywniejszej produkcji. Szybszy postęp agronomiczny miał się jednak zaznaczyć w Królestwie dopiero pod koniec stulecia. W pierwszym ćwierćwieczu po uwłaszczeniu rolnictwo tej dzielnicy trwało jeszcze w formach tradycyjnych. Struktura własności chłopskiej zmieniała się w sposób niekorzystny dla wsi. Ludność rolnicza rosła bardzo szybko, mimo odpływu do miast, tymczasem parcelacja folwarków pozostawała nieznaczna do końca lat osiemdziesiątych. Stąd dwa zjawiska: wzrost liczby bezrolnych (1870 - 220 tys.; 1891 - 849 tys.) i wzrost liczby gospodarstw chłopskich (1870 - 593 tys.; 1899 - 717 tys.). Spadała zatem przeciętna wielkość gospodarstwa. Wzajemny stosunek liczbowy większych, średnich i drobnych gospodarstw ewoluował pod wpływem dwu niezależnych, zachodzących na siebie procesów. 1.Zwyczaj działów rodzinnych prowadził do kruszenia się większych gospodarstw, a częściowo też do likwidacji gospodarstw karłowatych. Zachodził tu proces 280 Stosunki gospodarcze w trzech zaborach zwany "średniaczeniem" wsi, tj. procentowym przyrostem liczby gospodarstw średnich. Po części gospodarstwa te zmieniały swój charakter przechodząc od ekonomii naturalnej na produkcję handlową. 2.W regionach mocniej związanych z rynkiem zaczynały działać już prawidłowości rozwoju kapitalistycznego, rozwarstwiające wieś na burżuazję i proletariat rolny. Wypadkowa tych dwu procesów da się ująć w następujących wskaźnikach: między 1870 a 1899 r. procent drobnych gospodarstw (poniżej 3 mórg) spadł z 2 I,8 do I 5, procent średnich (3-15 mórg) wzrósł z 40,6 do 44,5, procent większych (powyżej 15 mórg) wzrósł także, z 37,6 do 40,5. Te dane dla całego Królestwa zacierają specyfikę lokalną. I tak, rozwarstwienie kapitalistyczne występowało najsilniej na północnym zachodzie, rozdrobnienie gospodarstw na południowym zachodzie. Północny wschód pozostał domeną dużych gospodarstw chłopskich o zacofanej gospodarce; najmniejsze zmiany w strukturze wsi dawały się notować na południowym wschodzie. 136. Przemysł Kongresówki i okręgu białostockiego Na pierwsze ćwierćwiecze po reformie uwłaszczeniowej przypada zakończenie przewrotu przemysłowego, a tym samym gwałtowny wzrost produkcji w głów- nych gałęziach przemysłu. W zakresie przemysłu ciężkiego czynnikiem przy- spieszającym przewrót była protekcja rządowa: w zakresie włókiennictwa - rozwój rynku wewnętrznego, a w następnym etapie także rynków wschodnich. Przewrót w produkcji nie nastąpił zresztą zaraz po reformie. Górnictwo i hutnictwo Królestwa trwały w stagnacji jeszcze przez lat 15. Rosja trzymała się wtedy liberalizmu ekonomicznego, śląska surówka żelazna wchodzila do kraju bez cła i miejscowe zakłady nie umiały z nią konkurować. Wydobycie rudy żelaznej wzrosło w tych latach o ok. 20%, produkcja żelaza o 32%. Był to przyrost bardzo powolny i nie zawsze towarzyszył mu postęp techniczny. Instalowano wprawdzie przy wielkich piecach maszyny parowe, a z produkcji kutego żelaza przechodzono na walcowane. Natomiast wytop surówki nadal opierał się na węglu drzewnym (Huta Bankowa pracująca na koksie zawiesiła produkcję w 1872 r.). W tych właśnie latach zastoju rząd carski przystąpił do wyprzedaży zakładów przemysłowych, stworzonych w pierwszej połowie stulecia ( 59). Powodem formalnym było zdobycie funduszów na sfinansowanie uwłaszczenia, przyczyną istotniejszą- niechęć do inwestowania w przedsięwzięcia z dawna deficytowe, w kraju, o którego dobrobyt rząd troszczyć się nie zamierzał. Za niską cenę, wobec braku konkurencji, wyprzedawano kolejno, począwszy od 1863 r.: warszawską fabrykę maszyn, wielkie piece i walcownie w Ostrowcu i Starachowicach. Nabywcami byli miejscowi przemysłowcy i kapitaliści (głównie spółka Lilpop i Rau oraz dom bankowy A. Fraenkla). W 1876 r. nieczynna już Huta Bankowa przeszła w ręce spółki Przemysł Kongresówki i okręgu białostockiego 281 reprezentującej kapitał francuski i włoski. W tym czasie produkcja żelaza w 90% skupiła się na powrót w Zagłębiu Staropolskim. Zwrot nastąpił, począwszy od 1878 r., w związku z rozbudową kolei żelaznych w Królestwie i Cesarstwie. Rząd podniósł cło na żelazo importowane i dał zakładom metalurgicznym Królestwa ogromne zamówienia na szyny i wagony. Opierając się na miejscowych złożach węgla i żelaza, na miejscowej, z dawna wyszkolonej kadrze robotników i inżynierów, zaczął teraz błyskawicznie rosnąć wielki przemysł, od razu też nadzieją wielkich zysków przyciągając obcy kapitał. W ciągu kilku lat ( 1878-1886) dokonał się przewrót w technice produkcji: powstały nowe wielkie piece na koks, stalownie martenowskie i nowoczesne walcownie. Roczne wydobycie węgla wzrosło w wymienionych 8 latach z 400 tys. do 2 mln ton. Produkcja żelaza i stali z 18 do 128 tys. ton. Obok stalowni i walcowni w Zagłębiu Dąbrowskim powstała w 1880 r. duża wytwórnia szyn stalowych w Warszawie (na Pradze). Pracowała ona na surówce importowanej i w ciągu kilku lat niebywałej koniunktury, zatrudniając ponad tysiąc robotników, przynosiła akcjonariuszom do 40% dywidendy. Pod koniec lat osiemdziesiątych przeważna część żelaza i stali wytwarzana była w Królestwie nowoczesną techniką, w wielkich zmechanizowanych zakładach. Z kolejnictwem wiązał się także rozwój warszawskiego przemysłu budowy maszyn. Przodowała tu spółka Lilpop, Rau i Loewenstein, wyrosła z dawnej fabryki Evansa. Wyspecjalizowała się ona w produkcji wagonów towarowych (ok. 1 tys. rocznie) i w latach siedemdziesiątych była największym zakładem tego typu w Rosji. W następnym dziesięcioleciu pracowało w Warszawże ok. 10 dużych zakładów metalurgicznych, zatrudniających po kilkuset robotników i produkujących urządzenia fabryczne. konstrukcje mostowe, maszyny rolnicze i - tradycyjnie- galanterię metalową (platery). Obok fabryk dużych i średnich utrzymują się jednak, a nawet rozwijają w Warszawie liczne mniejsze warsztaty: blacharskie, kowalskie, ślusarskie i galanteryjne, po części kooperujące z przemysłem fabrycznym, po części pracujące na rynek miejscowy. Dopływ kapitału inwestycyjnego do ciężkiego przemysłu odbywał się na zasadzie tworzenia spółek akcyjnych. Niektóre powstawały dzięki kapitałowi krajowemu, jak wspomniana już spółka Lilpopa i większość fabryk warszawskich, a także zakłady metalurgiczne w Starachowicach i Ostrowcu. Za to do kopalń i hut Zagłębia Dąbrowskiego wkraczał kapitał obcy, zrazu głównie francuski (Huta Bankowa), później także niemiecki, przenikający z sąsiedniego Górnego Śląska (gwarectwo "Hrabia Renard", Stalownia Milowice i in.). Na pierwszym miejscu w gospodarce Królestwa utrzymał się nadal przemysł włókienniczy: w 1880 r. zatrudniał on 51 tys. robotników na ogólną liczbę 118 tys. pracujących w przemyśle. 89% produkcji włókienniczej koncentrowało się w okręgu łódzkim; 70% produkcji włókienniczej miasta Lodzi przypadało na bawełnę. 282 Stosunki gospodarcze w trzech zaborach Z chwilą ustania "głodu bawełnianego" ( 111 ) produkcja ta wzrastała żywiołowo: 5 mln rubli w 1869, 18 - w 1879, 25 - w 1889 r. Wzrost ten opierał się zrazu głównie na rynku wewnętrznym, rozszerzającym się szybko w następstwie uwłaszczenia. Ale wraz z rozbudową sieci kolejowej w Rosji coraz większego znaczenia nabierały rynki wschodnie. Pod koniec lat osiemdziesiątych trzy czwarte łódzkiej produkcji bawełnianej szło do Cesarstwa. Produkcja nie nadążała za rosnącym popytem, co otwierało łódzkim fabrykantom możliwości nieograniczonych zysków. W tej "złotej" koniunkturze przemysł bawełniany rozbudowywał się w gwałtownym tempie. I tak, fabryka Scheiblera rozrosła się w wielki kombinat liczący 200 tys. wrzecion przędzalniczych i 4 tys. krosien mechanicznych. Od połowy lat siedem- dziesiątych konkurował z nim Izrael Poznański (80 tys. wrzecion, 2 tys. krosien). Scheibler zatrudniał w latach osiemdziesiątych 6 tys., Poznański 2 tys., Geyer 1 tys. robotników. Poza Łodzią powstała w latach siedemdziesiątych duża przędzalnia w Zawierciu (własność braci Ginsberg). W zasadzie wielkie przędzalnie pokrywały już teraz zapotrzebowanie kraju na przędzę bawełnianą. Tkalnie mechaniczne istniały zrazu w kilku, później w kilkunastu większych zakładach. Lecz przy rosnącym popycie na tkaniny i niskich cenach robocizny, obok nowoczesnych gigantów, utrzymywały się nadal drobne manufaktury tkackie. Co więcej, wielkie fabryki, nie poprzestające na własnych krosnach, wydawały po dawnemu przędzę do przeróbki tkaczom chałupnikom; liczba ich w Łodzi z okręgiem dochodziła pod koniec lat osiemdziesi tych do 6 tys. Fabrykanci łódzcy byli w większości Niemcami, a w mniejszej liczbie Żydami. Niemieckie przedsiębiorstwa nieraz rodziły się z małych warsztatów, żydowskie - z handlu, pośrednictwa, nakładu. Tu i tam wchodzili w grę ludzie z dawna osiadli w kraju, choć uczuciowo wcale z nim nie związani. Kapitał ich był pochodzenia miejscowego, nagromadzony w drodze akumulacji kolosalnych zysków. Firmy te przekształcały się w spółki akcyjne, z tym że akcje nie wychodziły z rąk rodziny właściciela. Kapitał łódzki pracował w sposób rabunkowy, produkując towar niskiego gatunku, z dużym procentem odpadków lub też włókna nie- farbowanego (tzw. przędza wigoniowa). Pomniejsi spekulanci zbijali szybko fortuny podejmując tandetną produkcję w wynajętych pomieszczeniach i na zdezelowanych maszynach, inni bogacili się podpalając ubezpieczone ponad wartość fabryki i składy towaru. Produkcja wyrobów wełnianych w skali Królestwa reprezentowała w latach osiemdziesiątych trzy czwarte wartości produkcji bawełnianej. Przemysł wełniany był bardziej rozproszony (poza Łodzią także Zgierz, Tomaszów) i mechanizacja nastąpiła tu nieco później. Na odcinku tkactwa objęła ona głównie produkcję lekkiej (czesankowej) wełny, podczas gdy cięższe gatunki wciąż jeszcze tkano ręcznie. Łódź i tu wyróżniała się produkcją licznych gatunków, po części półwełnianycr gdy Przemysł Kongresówki i okręgu białostockiego 283 w suknach wyższej jakości celował Tomaszów. Przerabiano zrazu wełnę krajową, z czasem (w miarę wzrostu produkcji, a po upadku hodowli owiec) coraz więcej importowanej. Zbyt wyrobów opierał się w większej mierze, niż gdy szło o bawełnę, na rynku krajowym, a lepsze gatunki sukna po dawnemu importowano z Zachodu. Inaczej też niż w bawełnie, nie rozwinęły się wielkie wytwórnie wyrobów wełnianych. W latach osiemdziesiątych było ich w Królestwie ponad 200, liczących po kilkudziesięciu, rzadziej kilkuset robotników. Podobnie rzecz się miała w okręgu białostockim. Z dawniejszymi rr anufakturami w Supraślu i Choroszczy ( 60) konkurowały teraz liczne, przeważnie niewielkie zakłady w samym Białymstoku. Były one własnością żydowską, zatrudniały robotników Żydów i przerabiały głównie przędzę ponowną (tzw. tybetową), dającą liche gatunki materiałów. Przemysł białostocki zaczynał dopiero wychodzić ze stadium manufaktury; roczna wartość produkcji pod koniec lat siedemdziesiątych - ok. 6 mln rubli - odpowiadała jednej czwartej wartości produkcji wełnianej Królestwa. Wręcz przeciwnie, w przemyśle lnianym wielką produkcję reprezentowała jedna tylko fabryka w Żyrardowie ( 58). W 1857 r. Bank Polski sprzedał ją austriackiej spółce Hille i Dietrich, której udzielił zarazem dużej pożyczki na modernizację zakładu. Nieustannie rozbudowywana i przekształcona w to- warzystwo akcyjne, fabryka żyrardowska stała się w latach osiemdziesiątych 284 Stosunki gospodarcze w trzech zaborach największym zakładem przemysłowym Królestwa. Wartość rocznej produkcji Żyrardowa wzrosła w ciągu lat 20 z miliona do 4 mln rubli, a liczba robotników z 2 do 8 tys. Fabryka obok płócien wyrabiała też pończochy bawełniane i zatrudniała licznych chałupników. Trzecia ważna gałąź przemysłu Królestwa, cukrownictwo ( 111 ) poczyniła też znaczne postępy. Z systemu prasowego cukrownie przeszły stopniowo na ulepszony system dyfuzyjny, co pozwoliło zwiększyć uzysk cukru z 7 do 10%. Cukrowni utrzymywało się ok. 40, ale wzrósł ich rozmiar, stan zatrudnienia (z 10 do 17 tys. robotników) i produkcja (z 13 do 60 tys. ton pomiędzy schyłkiem lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych). Czołowe cukrownie przekształcały się w spółki akcyjne, przechodząc coraz częściej z rąk ziemiaństwa na własność burżuazji. 137. Koleje i banki Była już mowa o wpływie rozbudowy kolei żelaznych na tempo rozwoju przemysłu w Królestwie. W 1866 r. Łódź uzyskała w Koluszkach połączenie z linią warszawsko-wiedeńską. W rok później uruchomiono linię warszawsko- -terespolską, która dać miała Warszawie połączenie z Moskwą i Kijoweiń. W następnym dziesięcioleciu otwarto tzw. linię nadwiślańską (Mława-Warszawa -Lublin-Kowel), w połowie lat osiemdziesiątych zaś połączono Zagłębie Dąbrowskie z Brześciem przez Kielce i Dęblin. Przez 25 lat popowstaniowych sieć kolejowa Królestwa wzrosła z 635 do 2084 km. Budowę finansowały spółki akcyjne, firmowane przez dwu rywalizujących z sobą warszawskich bankierów: Kronenberga i Blocha. Pierwszy doprowadził do skutku budow linii terespolskiej i opanował też nadwiślańską. Drugi, zaangażowany głównie w budowie kolei na Ukrainie, sięgnął po linię "iwangrodzko-dąbrowską". Przewóz towarów na główniejszych szlakach w ciągu 20 lat popowstaniowych wzrósł prawie 10-krotnie. W Warszawie, Łodzi i Zagłębiu Dąbrowskim główne fabryki i kopalnie korzystały już z własnych bocznic kolejowych. Rozwój sieci nie nadążał za potrzebami, a nawet był hamowany przez rząd, który utrudniał budowę sieci w rejonach przygranicznych. Na silnie uprzemysłowiony lewy brzeg Wisły przypadało w latach osiemdziesiątych zaledwie 1 tys. km linii kolejowych. Z zaborem pruskim miała Warszawa tylko 4 połączenia kolejowe (w Sosnowcu, Aleksandrowie, Mławie i Grajewie); z austriackim tylko jedno (w Granicy). Linie: wiedeńska, bydgoska i łódzka, były normalnotorowe, jak na zachodzie Europy, pozostałe linie miały tor szerszy, na wzór rosyjski, co utrudniało przewozy wewnątrz kraju. Rozwój gospodarki kapitalistycznej wymagał też unowocześnienia kredytu. Powstały banki nowego typu - spółki akcyjne. Początek dał Kronenberg, zakładając Koleje i banki 285 w 1870 r. Bank Handlowy w Warszawie, w ślad za nim poszedł jego konkurent Epstein (Bank Dyskontowy). Warszawski Bank Handlowy wciągnął również do udziału kapitały wielkoziemiańskie, pośredniczył w sprzedaży zboża i cukru, lecz angażował się też w inwestycje przemysłowe. Natomiast Bank Handlowy w Łodzi, stworzony z inicjatywy Scheiblera, służył przede wszystkim przemysłowi włókien- niczemu i jego eksportowi do Rosji. Utrzymało swą dawną pozycję głównego rozdzielcy kredytu długoterminowego Towarzystwo Kredytowe Ziemskie. Na jego wzór utworzono Towarzystwa Kredytowe Miejskie w Warszawie i Łodzi, udzielające pożyczek na hipoteki miejskich nieruchomości. Przemysł, handel i kredyt znajdowały się w ręku wielkiej burżuazji pochodzenia żydowskiego (w Warszawie) lub niemieckiego (w Łodzi), w zasadzie jednak miejscowej i związanej z krajem od paru pokoleń. Miała ona zresztą powiązania z kapitałem zagranicznym: berlińskim lub paryskim, wciągała zaś do udziału w fnansowaniu spółek akcyjnych poszczególnych arystokratów. W sumie zatem gospodarkę Królestwa w pierwszym ćwierćwieczu po powstaniu styczniowym cechował szybki rozwój przemysłu (zwłaszcza włókienniczego) i znacznie powolniejszy postęp kapitalistycznego rolnictwa. 286 Stosunki gospodarcze w trzech zaborach 138. Zabór pruski Odmienną drogą poszedł rozwój gospodarczy zaboru pruskiego. Nie mamy tu jednolitego obrazu: wielki przemysł rozwija się w jednej tylko prowincji - na Śląsku, w Poznańskiem i na Pomorzu czyni postępy przede wszystkim rolnictwo. Ekonomicznie i technicznie przodowała w całym zaborze nadal wielka własność. Po zakończeniu reformy uwłaszczeniowej zatrzymała ona w swym ręku 50-60% obszaru użytków rolnych i to przeważnie lepszej jakości. Aż do progu lat osiemdziesiątych silniejsze gospodarczo folwarki rozrastały się jeszcze kosztem niesamodzielnych gospodarstw chłopskich. Ziemiaństwo polskie w Poznańskiem i na Pomorzu korzystało z tych dogodności, jakie sobie zabezpieczyła w Prusach klasa panująca junkrów. Gdy w latach osiemdziesiątych zagroziła im konkurencja zboża amerykańskiego, rolnictwo niemieckie broniło się skutecznie protekcyjnymi stawkami celnymi. Cena pszenicy na rynku berlińskim spadła w latach osiem- dziesiątych nie więcej niż o kilkanaście procent. Wielka własność wetowała sobie tę zniżkę podnosząc wydajność z hektara i rozszerzając uprawę okopowych, zwłaszcza buraka cukrowego. O postępie technicznym folwarków świadczył przyrost maszyn rolniczych (młockarni, siewników rzędowych, wirówek itd.j i stopniowa mechanizacja napędu (lokomobile. pługi parowe). Zaczynało się stosowanie nawozów sztucznych; ustawodawstwo szło na rękę wielkim właścicielom przy komaśacji i melioracji ich gruntciw. Wynikiem był wzrost plonów z hektara, wzrost pogłowia bydła i świń (przy kurczeniu się hodowli owiec). Jednakże namacalne rezultaty polityki inwestycyjnej przynieść miał dopiero okres następny. Gospodarka chłopska częściowo tylko mogła uczestniczyć w tym postępie. Na bardziej żyznych, dogodniej położonych ziemiach niziny śląskiej, ziemi pyrzyckiej, Kujaw, Żuław i Warmii postępowało szybciej rozwarstwienie wsi. Duże gospodarstwa chłopskie rozrastały się kosztem średnich i małorolnych. Poznański gospodarz czy pomorski "gbur na kilkunastu i więcej hektarach zaczynał sobie przyswajać postęp gospodarczy: stosując lepsze pługi i brony, biorąc się do uprawy burakciw i koniczyn, podnosząc hodowlę bydła. Postęp ten był powolniejszy w uboższych rejonach Kaszub. Przed órza SudeckieQo i rejencji opolskiej, gdzie i rozwarstwienie wsi nie przybrało takich rozmiarów. Przewaga własności folwarcznej i spora liczba gospodarstw wielkochłopskich - fakty te miały swój odpowiednik w tym większej liczbie proletariatu rolnego. W Poznańskiem i na Pomol-zu u progu lat osiemdziesiątych cztery piąte ludności czerpiącej utrzymanie z rolnictwa zaliczało się do najemników. Wchodziły tu w grę różne grupy: stała czeladź folwarczna lub wielkochłopska, komornicy zobowiązani Zabór pruski 287 do pracy dniówkowej, właściciele parcel karłowatych dorabiający najmem i wreszcie robotnicy sezonnwi. Do schyłku lat siedemdziesiątych utrzymywał się na wsi zaboru pruskiego nadmiar rąk do pracy; stąd wyzysk robotników rolnych, sankcjonowany przez państwo. Ustawa o czeladzi z 1854 r. utrudniała robotnikowi zmianę miejsca pracy, a tym bardziej dochodzenie należności, zakazywała związków zawodowych i w całej pełni pozwalała pracodawcom na posługiwanie się kijem wobec służby folwarcznej. Płace robotników rolnych pozostały na niskim poziomie aż do schyłku lat siedemdziesiątych, kiedy to rosnąca emigracja zaczęła zmieniać sytuację na rynku pracy. Północno-wschodnie prowincje Prus w drugiej połowie XIX w. stawały się spichlerzem Niemiec, za to nie znajdowały pola rozbudowy własnego przemysłu, poza spożywczym. Gorzelnictwo, młynarstwo, cukrownictwo czyniło w prowincjach tych szybkie postępy: cukrownie i młyny parowe były to duże, nowoczesne zakłady, oparte na kapitale akcyjnym, w części ziemiańskim, w części burżuazyjnym. Fabryki narzędzi rolniczych w Poznaniu (Cegielskiego), Grudziądzu, Tczewie, Szczecinie pozostały zakładami średnich rozmiarów i tylko w drobnej części zaspokajały potrzeby miejscowego rynku. Jedynym silnie uprzemysłowionym regionem zaboru pruskiego pozostał Górny Śląsk. największy w dalszym ciągu ośrodek przemysłu ciężkiego na ziemiach polskich. W drugiej połowie XIX w. nastąpił tu dalszy gwałtowny rozrost górnictwa węglowego i hutnictwa żelaza. Pomiędzy 1852 a 1885 r. roczne wydobycie węgla wzrosło 10-krotnie (z 1,3 do 12,8 mln ton); produkcja surówki 7-krotnie (z 62 do 424 tys. ton). Liczby te wielokrotnie przewyższały też rosnącą produkcję Królestwa Polskiego (1,8 mln ton węgla i 45 tys. ton surówki w tymże 1885 r.). Do niedawna węgiel górnośląski był zużywany głównie w miejscowych hutach, obecnie jego odbiorcami stały się koleje żelazne, fabryki i wielkie miasta na Śląsku i w sąsiednich prowincjach (Poznańskie, Galicja). Nowe ustawodawstwo z 1851 r. i lat następnych uchyliło ingerencję państwa w sprawy kopalń, nadało obiektom górniczym charakter własności burżuazyjnej i zwiększyło tym samym swobodę działania przemysłowców. W górnictwie postęp techniczny wyraził się w zastosowaniu wiertarek pneumatycz- nych i dynamitu. Hutnictwo przeszło niemal już całkowicie do użycia wielkich pieców opalanych koksem, następnie zaś od systemu pudlingowania ( 22) do stalowni martenowskich. Znaczną część swej produkcji przemysł żelazny śląski zbywał w Galicji i Królestwie. Nowym zjawiskiem w ciężkim przemyśle śląskim było przekształcanie się prywat- nych przedsiębiorstw w spółki akcyjne. Jedna z nich wykupiła od rządu dwie wielkie huty: Królewską (Chorzów) i Laury (Siemianowice). W latach siedemdziesiątych powstało w tym rejonie kilka wielkich koncernów określanych niekiedy skrótami: "Obereisen'., "Oberbedarf' itp. Każdy taki koncern skupiał w jednym ręku kilka 288 Stosunki gospodarcze w trzech zaborach kopalń węgla i rudy, parę hut, koksowni, walcowni i innych zakładów wytwórczych. Niektóre z tych koncernów zakładały swe filie w sąsiednim Zagłębiu Dąbrowskim. Akcjonańuszami i kierownikami pozostali nadal w większości miejscowi arystokraci: Henckel-Donnersmarckowie, Plessowie, Ballestremowie i inni. Przy tak bardzo szybkim postępie ciężkiego przemysłu śląskiego pozostawał on jednak w tyle w porównaniu do Zagłębia Ruhry czy Saary. Świadczyło o tym gorsze wyposażenie techniczne hut i kopalń, co znajdowało też wyraz w malejącym udziale Śląska w produkcji całych Niemiec. Węgiel śląski był wypierany z rynków: berlińskiego i szczecińskiego, przez konkurencję zachodnioniemiecką i angielską. Podobnie miała się rzecz z produkcją cynku na Śląsku: wzrastała ona w liczbach absolutnych, malał natomiast jej udział w produkcji światowej. Gdy szło o rozbudowę sieci kolejowej, ziemie zaboru pruskiego wyprzedzały też znacznie Królestwo. Do 1880 r. główna magistrala śląska: Berlin-Mysłowice, uzyskała rozgałęzienia do wszystkich ważniejszych ośrodków przemysłowych i handlowych prowincji. W sąsiedniej Wielkopolsce kilka linii lokalnych roz- chodziło się promieniście z Poznania. Trzy ważne magistrale biegnące przez ziemie polskie łączyły Berlin z Królewcem i Insterburgiem. Rząd faworyzował budowę linii w kierunkach południowych, wiążących Pomorze i Śląsk przez Poznańskie; nie mógł natomiast Poznań doczekać się bezpośredniego połączenia Zabór austriacki 289 z Warszawą. Po 1870 r. państwo przystąpiło do wykupywania linii kolejowych z rąk spółek akcyjnych. W dziedzinie kredytu ziemie zaboru pruskiego znalazły się w zależności od czołowych banków niemieckich, które zakładały swe filie we wszystkich większych miastach. Istniały jednak poważne banki lokalne we Wrocławiu (Schlesischer Bankoerein) i w Poznaniu (Ostbank fur Handel und Gewerbe), oba o kapitałe niemieckim. Będzie jeszcze mowa o rozwoju bankowości i spółdzielczości kredytowej polskiej ( 147). W sumie można powiedzieć, że ziemie polskie zaboru pruskiego korzystały w sensie gospodarczym z potężnego wzrostu bogactwa całego państwa, zwłaszcza po zjednoczeniu Niemiec w 1871 r. Korzystały jednak w słabszym stopniu niż rdzenne prowincje niemieckie. Sam zaś postęp gospodarczy Poznańskiego, Pomorza i Śląska wzmacniał głównie wielką burżuazję i wielką własność ziemską, przeważnie zatem element niemiecki. Polacy na tych ziemiach mieli przeciwko sobie nie tylko siłę państwa zaborczego, ale też rosnącą przewagę gospodarczą Niemców. 139. Zabór austriacki Z trzech dzielnic Polski Galicja w połowie XIX w. pozostawała najbardziej upośledzona pod względem gospodarczym. Rolnictwo jej nie znalazło tych możliwości rozwoju, co w zaborze pruskim, ani też przemysł tych szans, co w Kongresówce. Na sytuacji rolnictwa zaciążyła wadliwa struktura agrarna, owoc postępowej w założeniu, skrzywionej w wykonaniu reformy uwłaszczeniowej 1848 r. ( 94). Ogółowi chłopów przyznano po skrawku gruntów, ałe obciążono ich spłatą indemnizacji i odmówiono im wstępu do lasów. Wieś pozostała gospodarczo niesamodzielna, folwark zaś, dysponując na pół darmową robocizną, nie był zmuszony do intensywniejszej produkcji. W pierwszych 40 latach po uwłaszczeniu, w związku z zagospodarowaniem nieużytków, regulacją serwitutów, a trochę też parcelacją, własność chłopska w Galicji wzrosła o ok. 300 tys. ha, tj. o niespełna 7%. Szybciej znacznie rosła liczba gospodarstw. Chłop wyzwolony z poddaństwa i dopuszczony do wolnego obrotu ziemią legalizował zakazane dotąd działy rodzinne. Już w 1859 r. dwie trzecie gospodarstw chłopskich posiadało mniej niż 10 mórg (5,7 ha); co czwarty chłop miał nawet mniej niż 2 morgi. Był to dopiero wstęp do ewolucji: na początku XX w. już prawie cztery piąte gospodarstw znalazło się poniżej granicy 5 ha; prawda, że zmniejszył się nieco odsetek gospodarstw karłowatych. Plagę wsi stanowiła szachownica gruntów: w 1859 r. było w Galicji ponad 15 mln parcel gruntowych, i liczba ich szybko rosła. Chłop małorolny ( 143) był silnie obciążony  290 Stosunki gospodarcze w trzech zaborach podatkami (gruntowym, drogowym, szkolnym), jako konsument alkoholu płacił karczmie dworskiej haracz propinacyjny, nagminnie też padał ofiarą lichwy. W latach 1875-1884 zlicytowano w Galicji 23649 gospodarstw chłopskich, po części za należności nie przekraczające kilkunastu złotych. Na przednówku chłop szukał pomocy dworu, którą odrabiał po zniżonej cenie; niekiedy odrabiać musiał i procent od tej pożyczki. Tak spauperyzowana wieś nie była zdolna do postępu gospodarczego. Gdy idzie o wielką własność, było w Galicji w 1890 r. 45 latyfundystów, z których każdy posiadał po 10 tys. i więcej mórg. Latyfundialne folwarki, przeważnie wydzierżawiane, zagospodarowywane były ekstensywnie. Postęp rol- nictwa zaznaczał się w majątkach średniej wielkości, głównie w nizinnym pasie między Krakowem a Lwowem. Zaznaczał się stopniową likwidacją trójpolówki, rozszerzaniem uprawy pszenicy, jęczmienia i koniczyny, ulepszaniem pługów, zastosowaniem prostszych maszyn - młockarni, sieczkarni. Wciąż jeszcze był to postęp nieznaczny. Przemysł galicyjski znalazł się w całkowitym zastoju. Wraz z budową kolei żelaznych napłynęły do kraju tanie wyroby fabryczne austriackie i czeskie, które podcięły miejscowe rękodzieło; upadło w szczególności tkactwo domowe. Wśród 600 tys. ludzi żyjących z "przemysłu" w 1890 r. ogromną większość stanowili drobni rzemieślnicy: szewcy, krawcy, rzeźnicy, cieśle, karczmarze, pracujący na potrzeby uboższej ludności. Galicja nie umiała się zdobyć na przerób własnych surowców; drzewo, skóry, gałgany, pierze wywoziła w stanie surowym, dopłacając do gotowych wyrobów. Rząd centralny traktował Galicję jako rynek zbytu dla przemysłu zachodnich prowincji; ziemiańskie władze autonomiczne ( 143) nie miały zrozumienia dla przemysłu. Nieco większe rozmiary przybrało tylko górnictwo. Obok odwiecznych żup solnych w Wieliczce i Bochni skromny postęp zaznaczył się w wydobyciu węgla w Zagłębiu Chrzanowskim: 443 tys. ton w 1885 r., jedna czwarta tego, co w Królestwie. Większa przyszłość oczekiwała nową gałąź górnictwa: naftę. W 1853 r. Łukasiewicz, aptekarz ze Lwowa, wynalazł metodę oczyszczania ropy na naftę nadającą się do oświetlania. W 3 lata potem ruszyła pod Jasłem pierwsza w Polsce niewielka rafineria. W następnym dziesięcioleciu zaczęto stosować wiercenia z pomocą maszyn parowych; mechaniczne czerpanie ropy rozpowszechniło się dopiero w połowie lat osiemdziesiątych. Do tego czasu nie natrafiono jeszcze w Galicji na "wielką naftę", a roczne wydobycie ropy doszło zaledwie do 65 tys. ton. Już jednak zaczynała się spekulacja terenami naftowymi, ułatwiona i tym, że prawo przyznawało własność ropy właścicielowi gruntu, w praktyce nieraz małorolnemu chłopu. Borysław - przyszła stolica zagłębia naftowego - słynął na razie z wydobycia wosku ziemnego (ozokerytu), używanego głównie do wyrobu świec. Kilka tysięcy ukraińskich chłopów trudziło się tam w paruset prymitywnych szybach, w warunkach urągających higienie i bezpieczeństwu pracy. Zabór austriacki 291 Budowa kolei żelaznych ruszyła też w Galicji później niż w innych zaborach. Dopiero w 1861 r. otwarto magistralę Kraków-Lwów, przedłużoną w następnych latach do granicy rosyjskiej i rumuńskiej. Następnie zbudowano w poprzek Karpat 4 linie łączące Galicję z Węgrami; miały one głównie znaczenie strategiczne. Koleje te budował kapitał wiedeński, mimo że w spółkach akcyjnych prezydowali polscy arystokraci z Leonem Sapiehą na czele. Kapitał ten ciągnął z Galicji, w formie wyśrubowanych taryf, ogromne superdywidendy, nie dbając o interesy kraju. Monopol ich ukróciła dopiero w latach osiemdziesiątych budowa państwowej linii tzw. transwersalnej, biegnącej wzdłuż podnóża Karpat (Żywiec-Krosno-Stani- sławów). Także w zakresie kredytu uzależniona była Galicja od Wiednia poprzez filie tamtejszych banków w Krakowie i Lwowie. W obu tych miastach powstały niewielkie banki lokalne, w formie spółek akcyjnych o kapitale przeważnie magnackim. Galicyjska Kasa Oszczędności służyła w zasadzie kredytem drobnemu rzemiosłu. Dopiero w 1883 r. władze autonomiczne powołały do życia Bank Krajowy, z myślą o planowej aktywizacji życia gospodarczego. Czynności jego miały przynieść plon w następnym okresie. Od zacofanej pod względem gospodarczym Galicji odcina się jaskrawo Śląsk Cieszyński, który stanie się w drugiej połowie stulecia jednym z najbardziej uprzemysłowionych okręgów Austrii. Rozwój stosunków kapitalistycznych prowadził tu do szybkiego rozwarstwienia wsi. Niewielka grupa zamożnych gospodarzy ("siedlaków") stanęła mocno na nogach i podniosła poziom swojej gospodarki. Lecz 80% chłopstwa nie mogło się utrzymać na karłowatych działkach, tym bardziej że Komora Cieszyńska ( 91 ) nie przyznała im na ogół serwitutów. Stąd nieustanne zatargi tamtejszych górali z władzami o dostęp do lasów, zatargi prowadzące do zaburzeń i pacyfikacji wojskowych. Położony na Śląsku Cieszyńskim Bohumin stał się w latach siedemdziesiątych ważnym węzłem komunikacyjnym, na skrzyżowaniu linii kolejowych Warszawa -Wiedeń i Berlin-Budapeszt. Rosło więc zapotrzebowanie na cieszyński węgiel, którego wydobycie doszło w 1890 r. do 3,4 mln ton (prawie 2 razy tyle co w Zagłębiu Dąbrowskim). Rozbudowywał się też nadal przemysł hutniczy i metalowy (Ustronie, Trzyniec). Fabryki tkanin wełnianych w Bielsku, teraz już całkowicie zmechanizowane, wyrobiły sobie dobrą markę w całej monarchii, a także na Bałkanach. Podupadło natomiast chałupnicze tkactwo lniane i tylko w niektórych regionach (Koniaków, Wisła) utrzymało się hafciarstwo i koronkarstwo, oparte na wzorach ludowych. W 1890 r. przemysł wraz z górnictwem zatrudniał już 40% ludności Śląska Cieszyńskiego. Wzrosła ona w ciągu lat 40 ze 180 do 300 tys. Fabryki i kopalnie tego niewielkiego okręgu zaczęły też przyciągać rosnącą liczbę imigrantów z przeludnionej i ubogiej Galicji. 292 Przemiany sytuacji politycznej We wszystkich trzech zaborach i we wszystkich dziedzinach życia gospodarczego umacniał się w drugiej połowie XIX w. system kapitalistyczny. Ale umacniał się w sposób bardzo nierównomierny: raz - dlatego że każda dzielnica szła odmienną drogą rozwoju, po wtóre zaś - dlatego że kapitalizm nie wszędzie przynosił równie pomyślne efekty. Rozwijał wszędzie rynek towarowy i rynek pracy, przyspieszał obrót towarów i pieniądza. Nie wszędzie jednak podnosił dość szybko produkcję przemysłową i rolną. Gdzieniegdzie wręcz przeciwnie, pogłębiał gospodarczą eksploatację kraju przez czynniki obce. Rozdział XVIII Przemiany sytuacji politycznej 140. Zabór rosyjski. Likwidacja odrębności Królestwa i polityka rusyfikacyjna Stłumiwszy powstanie styczniowe rząd carski uznał niemożność powrotu do dawnego systemu rządzenia krajem za pośrednictwem miejscowych urzędników. Dotychczasową, przeważnie polską biurokrację miała zastąpić rosyjska. Wiązała się z tym likwidacja odrębności administracyjnej Królestwa. W 1864 r. utworzony został, pod przewodnictwem namiestnika Berga, Komitet Urządzający, głównie dla wprowadzenia w życie reformy uwłaszczeniowej ( 133), ale także dla urządzenia politycznego kraju. W 1866 r. zlikwidowano Sekretariat Stanu Królestwa Polskiego w Petersburgu. W rok potem - Radę Stanu, Radę Administracyjną i komisje rządowe. W ciągu paru następnych lat urządzono na wzór rosyjski lokalne władze administracyjne, skarbowe, pocztowe, szkolnc itd. i pod- porządkowano je odnośnym ministerstwom Cesarstwa. Najpóźniej, bo dopiero w 1876 r., zreorganizowano sądownictwo, tworząc warszawski okręg sądowy, podległy rosyjskiemu Ministerstwu Sprawiedliwości. Liczbę guberni zwiększono w 1867 r. z 5 do 10, liczbę powiatów z 39 do 85. Naczelnikowi powiatu podlegali wójtowie gmin i "straż ziemska" (policja lokalna). Po śmierci Berga w 1874 r. jego następcy nie nosili już tytułów namiestników, lecz generał-gubernatorów. Zatrzymali oni dowództwo warszawskiego okręgu wojskowego, skupiając w swoim ręku władzę administracyjną, wojskową i policyjną w całym kraju. W szczególności przysługiwało im i nadal prawo wydawania doraźnych zarządzeń w zakresie bezpieczeństwa publicznego, oddawania prze- stępców politycznych pod sąd wojskowy i zsyłania ludzi "porządkiem admi- nistracyjnym" bez wyroku. Ale nie byli to już wszechwładni wielkorządcy na miarę Paskiewicza. Zabór rosyjski. Likwidacja odrębności Królestwa i polityka rusyfikacyjna 293 Nazwa "Królestwo Polskie" została urzędowo zniesiona; wprowadzono nową: "Kraj Przywiślański". Zlikwidowano też herb Królestwa Polskiego. Na koniec w 1885 r. zwinięto Bank Polski, przekształcając go na warszawski kantor Banku Państwa. W ten sposób kraj znalazł się pod niekontrolowaną władzą rosyjskiej biurokracji, z tym że żandarmeria, podległa III Oddziałowi Kancelarii Carskiej, utrzymała i nadal wpływ na administrację cywilną. W pierwszych zwłaszcza latach po powstaniu generał-policmajster Trepow był drugą po Bergu osobą w zakresie zwalczania dążeń niepodległościowych. W kraju obowiązywał stan wojenny niemal bez przerwy aż do I wojny światowej. Prasie nie wolno było dyskutować problemów politycznych; w praktyce obowiązywała cenzura prewencyjna. Połowicznie liberalne reformy zaprowadzone w Rosji za Aleksandra II , a więc sądy przysięgłych, samorząd miejski, powiatowy i gubernialny, nie zostały rozciągnięte na Królestwo. Samorząd gminny ( 133), poddany kontroli naczelników powiatu, był w dużej mierze fikcją. Nowy aparat urzędniczy obsadzili niemal bez wyjątku przysłani z Cesarstwa Rosjanie. Polski charakter zatrzymały tylko niektóre instytucje, jak Towarzystwo Kredytowe Ziemskie, Kolej Warszawsko-Wiedeńska i Warszawskie Teatry Rządowe. W szkolnictwie, sądownictwie i administracji pozostali nieliczni tylko, starsi urzędnicy polscy na podrzędnych stanowiskach. W urzędach i sądach aż do najniższych szczebli włącznie zaprowadzono rosyjski język urzędowania. Działacze Komitetu Urządzającego z Milutinem i Czerkasskim na czele zakładali, że polska własność ziemska zostanie zrujnowana przez reformę uwłaszczeniową, inteligencję przetrzebi się środkami policyjnymi, burżuazja i chłopstwo ulegną rusyfikacji. Skonfiskowano więc 1660 majątków uczestników powstania. 509 folwarków rozdano dygnitarzom rosyjskitn jako drugą od czasów Paskiewicza serię majoratów. W wielu innych krajach Europy (Niemcy, Austria, Włochy, Francja) rządy burżuazyjno-liberalne w drugiej połowie XIX w. przystępowały do ograniczania uprawnień Kościoła jako jednej z ostoi ancien regime'u. Rząd carski wobec Kościoła katolickiego szedł podobną drogą, powodowany jednak głównie chęcią ujarzmienia polskiego kleru, "skompromitowanego" udziałem w powstaniu. Zli- kwidowano więc diecezję podlaską, którą przyłączono do lubelskiej. Skonfiskowano dobra kościelne, pozostawiając proboszczom wiejskim po kilka morgów gruntu. Zwinięto 129 klasztorów; pozostawiono ich 38 "na wymarcie", komasując za- konników tej samej reguły i zamykając nowicjaty. Wyjątek uczyniono dla za- trudnionych w szpitalach szarytek. Wreszcie ukazem z 1867 r. całą hierarchię kościelną poddano zwierzchnictwu mianowanego przez cara Kolegium Rzym- skokatolickiego w Petersburgu. Papież Pius IX nie uznał tej instytucji i zakazał biskupom delegowania do niej swych przedstawicieli. Nastąpiła seria konfliktów między episkopatem a rządem. Wywieziono w głąb Rosji nawet tak lojalnych 294 Przemiany sytuacji politycznej wobec caratu biskupów, jak Popiel i Łubieński. W 1870 r. ani jeden biskup Królestwa nie ostał się w swej diecezji. Postanowiono także likwidację Kościoła unickiego, od 1839 r. już zniesionego w Cesarstwie ( 52). Zaczęto od usuwania z liturgii naleciałości łacińskich i od rusyfikowania nabożeństw. Posługiwano się tu niechętnymi polskości księżmi Ukraińcami, ściągniętymi z Galicji Wschodniej. W 1874 r. zaczął się nacisk administracyjny na parafie, by same żądały przejścia na prawosławie. W Chełm- szczyźnie i na Podlasiu lud wiejski stawiał opór, najostrzej w tych samych stronach, które niedawno przodowały w ruchu antyfeudalnym i w partyzantce styczniowej. W Drelowie i Pratulinie wojsko strzelało do ludu, kładąc trupem kilkunastu chłopów. Pacyfikacje wojskowe połączone z chłostą, niszczeniem dobytku, zsyłkami ciągnęły się z górą rok. W 1875 r. doprowadzono do skutku przejście unickiej diecezji chełmskiej do Kościoła prawosławnego. Stało się to wbrew woli znacznej części wiernych, którym nie dozwolono też przejścia na obrządek łaciński. W 1864 r. została zadekretowana nowa organizacja szkolnictwa. W porównaniu do niedawnej reformy Wielopolskiego ( 117) zwiększała ona rozstęp między bardzo prymitywnie pojętym szkolnictwem elementarnym (na wsi szkółki jedno-, najwyżej dwuklasowe) i stosunkowo wysokim poziomem szkoły średniej (7- lub 8-klasowe gimnazja realne lub klasyczne). Ukazy nie mówiły wprost o rusyfikacji szkolnictwa, przeprowadzono ją etapami, w drodze poufnych rozporządzeń. Najwcześniej zrusyfikowano szkoły na obszarach unickich. W latach 1866-1869 wprowadzono w gimnazjach rosyjski język wykładowy. Nauka języka polskiego ostała się jako przedmiot nadobowiązkowy, ale wykładany po rosyjsku. Tylko religii uczono w języku polskim (z wyłączeniem jednak Chełmszczyzny). W szkołach ludowych zaprowadzono język rosyjski jako przedmiot w 1871 r., a jako ogólny język wykładowy w 1885 r. Szkoła Główna została zamknięta w 1869 r., a na jej miejsce otwarto Uniwersytet Warszawski z rosyjskim językiem wykładowym. W ten sposób 4 mln Polaków odebrał carat prawo uczenia się w języku ojczystym, dzieci zaś zmuszał do nauki w języku obcym i nie znanym. Lansowano i dalej idące projekty: narzucenia językowi polskiemu rosyjskiego alfabetu, zakazu druków polskich itd. Do tego jednak nie doszło. Kurs polityczny złagodniał nieco w połowie lat siedemdziesiątych. Umorzono śledztwa przeciw nie skazanym jeszcze uczestnikom powstania. Zaprzestano sekowania policyjnego właścicieli ziemskich. Złagodzono konflikt z następcą Piusa IX, Leonem XIII ( 1878-1903), i w latach osiemdziesiątych przystąpiono do obsadzania opuszczonych diecezji. W Kościele upatrywano bowiem element konserwatywny, zdolny do utrzymania mas w posłuszeństwie wobec panującego ustroju. Nie zrezygnowano natomiast z rusyfikacji przez szkołę. Walka z językiem polskim osiągnęła swoje Zabór rosyjski. Likwidacja odrębności Królestwa i polityka rusyfikacyjna 295 apogeum za generał-gubernatora Hurki ( 1883-1894) i kuratora naukowego Apuchtina (1879-1897). Karano w owych latach młodzież za odezwanie się po polsku w murach szkoły i z zaciekłością tropiono wszelkie próby nielegalnej nauki w języku ojczystym. Żałosny był plon tej polityki. Szkolnictwo elementarne czyniło słabe postępy, gdyż ludność uchylała się od ponoszenia ciężarów na rzecz obcej szkoły. Oświata ludowa w Królestwie pozostawała więc w tyle nawet w porównaniu do centralnej Rosji. W szkole średniej duży procent uczniów nie mógł dotrzeć do matury - dotyczyło to zwłaszcza uboższych, których nie stać było na korepetytorów. Próba rusyfikacji Królestwa poniosła klęskę, a społeczeństwo polskie ( 146) znalazło sposoby obrony. Na co dzień patriotyczny ogół starał się po prostu nie dostrzegać okupanta. Stosunki z nim ograniczano do spraw urzędowych - tu ułatwiała niejedno łapówka, tradycyjnie sankcjonowana wśród carskiej biurokracji. Społeczeństwo zachowało więc swoją odrębność; jednakże 40 lat prześladowania językowego nie pozostało bez ujemnego wpływu na ogólny rozwój kultury. Również w przyszłości lata te miały zaciążyć w sposób szkodliwy na stosunku Polaków do kultury rosyjskiej, a pośrednio też do narodu rosyjskiego. ; Odrębne, ostrzejsze formy przybrało prześladowanie polskości na Litwie, Białorusi i Ukrainie. Terror Murawiewa-Wieszatiela stosowany wobec powstańców był brutalniejszy i bardziej masowy w porównaniu do praktyki Berga. Ale i po stłumieniu powstania utrzymane zostało na tych ziemiach antypolskie ustawodawstwo wyjątkowe. Osobom polskiego pochodzenia zakazano nabywania majątków ziem- skich, mogły one je tylko dziedziczyć. Niezależnie zaś od konfiskat z wyroku sądowego wszystkim osobom politycznie podejrzanym nakazano wyprzedać majątki, oczywiście w ręce Rosjan. Pozostała w ręku polskim własność ziemska została obłożona kontrybucją w wysokości zrazu 10, potem 5% dochodu rocznego. Haracz ten pozostawał w mocy aż do 1897 r. Rusyfikacja urzędów, sądów i szkolnictwa ; poszła tu jeszcze dalej niż w Królestwie: język polski wyrugowano nawet z nauki religii katolickiej. W miastach, w wielu miejscach publicznych wywieszono tablice z zakazem odzywania się po polsku. Polacy i katolicy w praktyce nie mieli dostępu do służby publicznej. Kościół katolicki podlegał podobnym szykanom jak w Króle- stwie, z tym że ponadto usiłowano narzucić mu język rosyjski w nabożeństwach pozaliturgicznych i kazaniach. Tę samą prześladowczą politykę stosował wówczas carat wobec innych mieszkańców tych ziem. W 1865 r. wyszedł zakaz wszelkich druków i publikacji w języku litewskim, jak również druków białoruskich posługujących się czcionką łacińską. W 1874 r. rozciągnięto ten zakaz na druki ukraińskie. W ten sposób rząd carski wyobrażał sobie, że przyspieszy rusyfikację mas ludowych na całym obszarze zachodnich guberni. 296 Przemiany sytuacji politycznej 141. Zabór pruski. Germanizacja i Kulturkampf Na losach Polaków w zaborze pruskim zaważyło zjednoczenie Niemiec, dokonane w drodze militarnej przez Prusy w latach 1866-1871. Fakt ten pojednał z rządem większą część niemieckiej burżuazji, a jej organ, Partia Narodowo-Liberalna, stał się główną podporą Bismarcka i jego nacjonalistycznej polityki. Pogrom Francji w 1870 r. inaugurował erę hegemonii II Rzeszy w Europie i pozwalał też Bismarckowi nie liczyć się z polskimi protestami. Celem rządu stała się ostateczna germanizacja w'schodnich prowincji państwa. Realnego prze- ciwnika upatrywał Bismarck po dawnemu w wyższych "uświadomionych" war- stwach polskiego społeczeństwa: w szlachcie, księżach, inteligencji mieszczańskiej. Przeciw tym grupom głównie kierował swe ataki. Lekceważył natomiast siłę oporu mas ludowych i dlatego dłuższy czas nie dostrzegał "niebezpieczeństwa polskiego na Śląsku i Pomorzu. W 1867 r. prowincje poznańska i pruska zostały wcielone do nowo utworzonego Związku Północnoniemieckiego. Zignorowano wówczas protesty posłów polskich w' Berlinie. powołujących się jeszcze na zapomniane gwarancje traktatu wiedeńskiego. W 1871 r. cały zabór pruski znalazł się w granicach nowej Rzeszy. Jej konstytucja powoływała do życia parlament ogólnoniemiecki (Reichstag), wyłoniony w po- w'szechnym głosowaniu - fakt ten miał z czasem zapewnić żywiołowi polskiemu szerszą reprezentację w Berlinie. Jednakże Reichstag, poza dziedziną polityki zagranicznej, nie posiadał szerszych kompetencji i nie miał też wielkiego wpływu na rząd Rzeszy. Sprawy najbardziej istotne dla mniejszości narodowych, zwłaszcza zaś policyjne i szkolne, pozostawały w kompetencji rządu i sejmu pruskiego. W sejrnie pruskim zaś utrzymała się ( 89) dawna niedemokratyczna ordynacja, zapewniająca przewagę elementom wyżej opodatkowanym, zamożniejszym, w prak- ty'ce więc. gdy szło o ziemie polskie, przeważnie Niemcom. W latach siedem- dziesiątych i osiemdziesiątych zasiadało w Reichstagu kilkunastu Polaków i tyluż w sejmie pruskim. Głos ich nic nie znaczył wobec koalicji rządowej, złożonej z konserwatystów i liberałów. Kurs germanizacyjny przybrał na sile po 1870 r., obejmując administrację, sądy i szkolnictwo. W 1876 r. określono, że język niemiecki jest wyłącznym językiem urzędowania wszystkich władz i sądów. nie tylko w czynnościach wewnętrznych, ale i w stosunkach ze stronami. Odtąd nawet na poczcie i kolei nie mógł Polak porozumieć się we własnej mowie. W niedługim czasie usunięto ze służby rządowej lub przeniesiono do rdzennie niemieckich prowincji niemalże wszystkich urzędników Polaków'. Przystąpiono też do masowego germanizowania nazw miejscowych. Przyjętą aż dotąd nazwę: "Wielkie Księstwo Poznańskie, , zmieniono na: "prowincja poznańska,. W tychże latach siedemdziesiątych posunęła się także naprzód germanizacja Zabór pruski. Germanizacja i Kulturkampf 297 szkolnictwa. Na Śląsku pozwolono na posługiwanie się językiem polskim tylko w niższych klasach szkół elementarnych, w ramach konieczności, dopóki dzieci nie opanują niemieckiego. Fakultatywnie utrzymano także polską naukę religii. Nieco szerszy pozostał zakres polszczyzny (lekcje religii i śpiewu katolickiego) w szkołach ludowych prowincji pruskiej. W Poznańskiem szkoły ludowe również zostały zniemczone. ale utrzymano w nich język polski jako przedmiot, a także polską naukę religii. Ponadto w paru gimnazjach wykładano język polski w niewielkim wymiarze jako przedmiot nadobowiązkowy. Tolerancję tę traktowano jako przejś- ciową, do czasu gdy niemczyzna poczyni postępy w warstwach Iudowych. Osobny rozdział stanowiła walka z Kościołem katolickim, rozpętana w całych Niemczech, a znajdująca szczególne odbicie na ziemiach zaboru pruskiego. W walce tej chodziło Bismarckowi o podporządkowanie państwu potężnej organizacji międzynarodo- wej, będącej w Niemczech aż dotąd ostoją partykularyzmu i austrofilizmu. W tej akcji przeciw Kościołowi uzyskał Bismarck entuzjastyczne poparcie liberałów, zmierzających wtedy w całej Europie do zeświecczenia państwa, a tym samym do ograniczenia wpływu dawnych warstw feudalnych. W latach 1873-1875 ukazała się seria ustaw, które: 1) ograniczały wpływ Kościoła na społeczeństwo, odsuwając go od nadzoru szkolnictwa i odbierając mu prowadzenie akt stanu cywilnego; 2)rozszerzały wpływ państwa na Kościół, poddając nadzorowi rządu kształcenie księży, głoszenie kazań i obsadzanie stanowisk kościelnych. Odtąd stanowisko takie mógł objąć tylko obywatel niemiecki, po zdaniu specjalnego .,egzaminu z kultury", i to za zgodą władz prowincjonalnych. Papież odrzucił tę państwową ingerencję w sprawy Kościoła, biskupi odmówili zgłaszania kandydatów na stanowiska kościelne. Od owego spornego egzaminu dla księży zatarg przybrał nazwę "walki o kulturę" (Kulturkampf. W prowincjach wschodnich uderzenie w Kościół miało dla Bismarcka cel uboczny: osłabienie czynnika służącego dotąd polskości. Tę sytuację próbował zażegnać ówczesny arcybiskup gnieźnieńsko-poznański, Mieczysław Ledóchowski. Był to kosmopolita i ultramontanin, całkowicie oddany papiestwu, a dla sprawy polskiej obojętny. W pierwszych latach rządów cieszył się on poparciem Berlina i powściągał skutecznie księży od udziału w pracach narodowych; głośno też potępiała go opinia publiczna. W początkach Kulturkampfu gotów był iść na ustępstwa w sprawachjęzyka polskiego. Odmówił kompromisu w sprawach kościelnych. W ten sposób doszło do zatargu. Rząd zamknął seminarium duchowne w Poznaniu, zlikwidował szkolnictwo zakonne, wstrzymał wypłaty z budżetu na cele kościelne, opornych księży obłożył grzywnami. W 1874 r. Ledóchowski został aresztowany i skazany na dwa lata więzienia; los jego podzielili dwaj jego sufragani. Prawie sto parafii znalazło się bez proboszczów. Prześladowanie Kościoła wywołało w całych Niemczech opór, którego rząd się nie spodziewał. W Polsce Ledóchowski wyrósł niespodziewanie dla siebie na męczennika narodowego. Konflikt w zakresie wiary nastawiał wrogo do rządu szerokie masy  298 Przemiany sytuacji politycznej chłopskie, wdrożone dotąd do posłuchu wobec władzy. Co więcej, konflikt ten sięgnął sąsiednich diecezji: wrocławskiej, chełmińskiej, warmińskiej, mobilizując, pod hasłem obrony wiary, masy Polaków śląskich i pomorskich, dotąd nieuświadomionych narodowo. Także w parlamencie zyskali Polacy teraz potężnego sojusznika w partii katolickiej - Centrum, prowadzącej opozycję przeciw Bismarckowi. Dla sprawy polskiej kończył się Kulturkampf bilansem dodatnim; ubocznym jego następstwem było dalsze umocnienie się wpływów Kościoła na polskie życie publiczne w tej dzielnicy. Już pod koniec lat siedemdziesiątych Bismarck szukał sposobu wycofania się z kłopotliwego zatargu. Nie żywił zaufania do swych sojuszników liberałów, zmierzających do narzucenia mu rządów parlamentarnych; bardziej niebezpiecznymi, w porównaniu do opornych księży, zdawały mu się: socjaldemokracja i związki zawodowe. W tej sytuacji doszło do kompromisu między II Rzeszą i Leonem XIII. Ustawodawstwo Kulturkampfu zostało odwołane lub złagodzone. W zamian za to partia Centrum zbliżyła się do rządu, a hierarchia kościelna oddała swe usługi na poparcie panującego systemu. Koszty kompromisu między rządem a Kościołem w Niemczech poniosła w dużej mierze sprawa polska. Zwolniony z więzienia arcybiskup Ledóchowski został wprawdzie kardynałem i otrzymał wysokie stanowisko w Watykanie, tym samym jednak opróżnił swą archidiecezję, a następcą jego został, za zgodą papieża, Niemiec ksiądz Juliusz Dinder (1886). Rząd zatrzymał też w prowincjach wschodnich rozleglejsze uprawnienia w stosunku do Kościoła, w porównaniu do reszty państwa. Na Śląsku i Pomorzu kurie biskupie wróciły do praktyki przeciwdziałania polskości. Kulturkampf minął, akcja germanizacyjna trwała nadal. Lata osiemdziesiąte przyniosły dalsze ograniczenia języka polskiego w szkołach i kolejne antypolskie posunięcia administracyjne. Jednym z nich było zwiększenie liczby powiatów w Poznańskiem, a to dla pomnożenia niemieckiej biurokracji. W połowie lat osiemdziesiątych kurs antypolski miał zresztą wkroczyć w nową fazę. Punkt ciężkości tej walki przesunie się ( 147) od spraw administracyjnych i szkolnych na dziedzinę ekonomiczną. Równolegle do walki o język rozpętała się walka o ziemię, wciągając w swą orbitę, w stopniu jeszcze silniejszym niż dotąd, masy ludowe społeczeństwa polskiego. 142. Autonomia Galicji Różnicowanie się dróg rozwojowych trzech zaborów po 1864 r. znalazło swój najwymowniejszy wyraz w ewolucji politycznej Galicji. Podczas gdy w państwie carskim i w bismarckowskiej Rzeszy na ludność polską spadały coraz gwałtowniejsze ciosy, w Galicji wręcz przeciwnie, Polacy uzyskali autonomię narodową, a nawet uprzywilejowane stanowisko. Autonomia Galicji 299 Stało się to w następstwie rozkładu absolutnej monarchii habsburskiej. Po stłumieniu rewolucji 1848 r. minister Aleksander Bach jeszcze przez 9 lat ( 1851-1859) usiłował utrzymać rządy absolutne opierając się na wojsku, policji i autorytecie Kościoła. Natrafiał jednak na rosnącą opozycję niemieckiej burżuazji, rozbudzonych mniejszości narodowych i nie zaspokojonych samym tylko zniesie- niem poddaństwa i uwłaszczeniem mas chłopskich. Tym nowym siłom, do- chodzącym do głosu w epoce kapitalizmu, monarchia zacznie teraz przeciw- stawiać elementy konserwatywne prowincji, trzymanych dotąd w zależności od Wiednia. Namiestnikiem Galicji w 1849 r. został hr. Agenor Gołuchowski, polski obszarnik, zjednany dla austriackiej racji stanu. Wbrew opinii własnego społeczeństwa gotów on był współpracować z dynastią dla umocnienia stanowiska szlachty polskiej kosztem ogółu chłopstwa. Za urzędowania Gołuchowskiego wchodziła właśnie w życie reforma uwłaszczeniowa, zinterpretowana w sposób krańcowo niekorzystny dla chłopów ( 94). Systematycznie też ograniczał Gołuchowski prawa językowe Ukraińców. W zamian za to przeciwstawiał się próbom konspiracji i dawał do zrozumienia w Wiedniu, że cesarz może liczyć na szlachtę polską. W 1859 r., na skutek przegranej wojny włoskiej, monarchia znalazła się na progu krachu finansowego. Gołuchowski został powołany wówczas na ministra stanu, z misją zjednania dla korony arystokracji polskiej, czeskiej i węgierskiej. 20 X 1860 r. ogłoszono tzw. dyplom październikowy, zapowiadający zwołanie sejmów prowin- cjonalnych oraz centralnej Rady Państwa w Wiedniu. Miały to być ciała przeważnie szlacheckie i o dosyć wąskich kompetencjach. Dyplom spotkał się jednak z opozycją liberalnej burżuazji wiedeńskiej, Węgrzy zaś uznałi go za koncesję niedostateczną. Cesarz Franciszek Józef dokonał nowego zwrotu, powołując do rządu liberała i centralistę Schmerlinga. Wobec zapowiadanych zmian konserwatyści krakowscy, z Adamem Potockim na czele, wystąpili z programem akceptującym przebudowę Austrii pod warunkiem spolszczenia szkół, urzędów i sądów w Galicji. Dla programu tego pozyskali także demokratów lwowskich z ich przywódcą, Franciszkiem Smolką. Tymczasem patent lutowy (26 II 1861 ), zredagowany przez Schmerlinga, określił jeszcze ciaśniej kompetencje sejmów krajowych i ustanowił dla nich ordynację daleką od demo- kratyzmu. Wyborcy galicyjscy mieli głosować do sejmu w czterech kuriach, reprezentujących tzw. grupy interesów: w kurii I ok. 2 tys. właścicieli dóbr obierało 44 posłów, w kurii II 116 członków izb przemysłowo-handlowych - 3 posłów, w kurii III ok. 20 tys. zamożniejszych mieszkańców miast - 20 posłów, w kurii IV ok. 500 tys. zamożniejszych mieszkańców wsi - 74 posłów. Z urzędu, jako wiryliści, wchodzili do sejmu biskupi-ordynariusze i rektorzy uniwersytetów. Biedota miejska i wiejska nie otrzymała prawa głosu. Ordynacja utrzymała uprzywilejowaną pozycję ziemiaństwa, niewiele mandatów dawała 300 Przemiany sytuacji politycznej patriotycznym miastom, połowę zaś miejsc zapewniała wybrańcom chłopstwa, rachując na ich przywiązanie do cesarza. Na pierwszej sesji sejmowej (kwiecień 1861 ) okazało się, że polski blok szlachecko-mieszczański nie może dojść do porozumienia z chłopami. Polscy i ukraińscy posłowie z IV kurii wielkim głosem domagali się "lasów i pastwisk", tzn. przywrócenia odebranych serwitutów. Ukraińcy stawiali ponadto postulat równouprawnienia językowego, o którym strona polska nie chciała słyszeć. Stosownie do przepisów sejm obrał delegację z 38 członków, która reprezentować miała Galicję w Radzie Państwa (Reichsrnt) w Wiedniu. Również i tu autonomiści nie mieli szans obrony swoich postulatów, z chwilą gdy masy ludowe odmawiały im otwarcie zaufania. Wybuch powstania styczniowego ( 123) odwrócił w inną stronę uwagę społeczeń- stwa, które w różnym zakresie niosło pomoc walczącym o niepodległość w zaborze rosyjskim. W 1864 r. Austria opowiedziała się przeciw powstaniu, w Galicji ogłoszono stan oblężenia, a setki członków organizacji narodowej skazano na kary więzienia. Osłabiło to zwłaszcza galicyjską lewicę, ułatwiając tym samym grę czynnikom konserwatywnym. System Schmerlinga załamał się już w 1865 r. na skutek opozycji Węgrów. W Wiedniu nastąpił zatem zwrot na prawo, ku federalizmowi i współpracy z magnaterią prowincjonalną. Kolejny premier, hr. Belcredi, powołał znów sejmy krajowe. W sejmie lwowskim szlachta zdobyła sobie teraz przewagę. Zdecydowanie nawróciwszy do legalizmu mogła urządzać do woli stosunki wewnętrzne. Uchwalone w czasie tej sesji ustawy: o samorządzie gminnym i powiatowym, o szkołach ludowych i utrzymaniu dróg, o polskim języku urzędowym - utrwalały gospodarczą i polityczną przewagę właścicieli ziemskich nad wsią. Nie przyznano też Ukraińcom równouprawnienia, zaledwie tolerując język ukraiński w szkołach ludowych i w obradach sejmu. W następnym roku, 1866, Austria poniosła klęskę pod Sadową. Teraz Franciszek Józef, ratując całość monarchii, musiał już zaakceptować wszystkie węgierskie żądania. W monarchii zwyciężył dualizm - Austria przekształciła się w Austro- -Węgry. Równocześnie Gołuchowski wrócił na stanowisko namiestnika Galicji. Ster państwa objął kanclerz Beust, zwolennik odwetu na Prusach. Zdawało się, że w następnej z kolei wojnie Austria będzie musiała wysunąć sprawę polską przeciwko Prusom i Rosji. W tej atmosferze zrodził się adres galicyjskiego sejmu do cesarza, zakończony pamiętnym zwrotem: "Przy tobie, najjaśniejszy panie, stoimy i stać chcemy" ( 10 XII 1866). Zwrot ten oznaczał, że polskie klasy posiadające Galicji gotowe są służyć monarchii zaborczej - pod warunkiem, rzecz jasna, że przejmą w swe ręce władzę nad krajem. Wkrótce potem okazało się, że ugoda monarchii z Węgrami pociągnie za sobą tym większe uzależnienie od Wiednia pozostałych krajów monarchii. W związku z tym Czesi w 1867 r. przeszli do opozycji i zbojkotowali Radę Państwa. Sejm lwowski Autonomia Galicji 301 jednak na opozycję się nie zdecydował: bał się zerwać z rządem, który zawsze mógł wygrywać przeciwko polskiej szlachcie polskich i ukraińskich chłopów. Delegacja galicyjska wzięła więc udział w obradach nad nową konstytucją austriacką w Wiedniu. Konstytucja ta zostawiła władzom krajowym mało co szerszy zakres kompetencji w porównaniu do patentu Schmerlinga. W sejmie krajowym doszło teraz do rozdwojenia. Obóz utylitarystów (pogardliwie zwany też "mamelukami") radził kontentować się tym, co już uzyskano. Należała doń, skupiona przy Gołuchowskim, większa część skrajnie konserwatywnej szlachty z Galicji Wschodniej (tzw. podolaków). Przeszła też na stronę namiestnika, pod wodzą Ziemiałkowskiego, część inteligencji liberalnej, przed którą autonomia otwierała możliwości kariery. Natomiast drobne mieszczaństwo ze Smolką na czele odmawiało poddania się ziemiańskiej większości i wysuwało hasło wspólnej wraz z Czechami opozycji przeciw Wiedniowi. W 1868 r. zawiązano we Lwowie Towarzystwo Narodowo-Demokratyczne, w imię obrony hasła niepodległości i równego udziału w rządach wszystkich stanów. Wyśmiewając się z hałaśliwie ' uprawianej przez nich propagandy, przeciwnicy nazywali stronników Smolki "tromtadratami". Centrową pozycję w sejmie zajmowała grupa konserwatystów krakowskich, wśród których rosnącą rolę grać zaczynali niedawni współpracownicy Hotelu Lambert: Stanisław Koźmian, Stanisław Tarnowski i Ludwik Wodzicki. Grupa ta uznawała, ' że wielkie ziemiaństwo, by się utrzymać u władzy, będzie musiało poczynić 302 Przemiany sytuacji politycznej niezbędne, choć ograniczone ustępstwa zarówno wobec chłopów, jak i narodowości ukraińskiej. Z tego względu polemizowali ze skrajnym konserwatyzmem podolaków. Przekonani o konieczności współpracy z Austrią, podawali się jednocześnie za zwolenników odbudowy Polski przez Habsburgów. Za ich to głównie sprawą doszło na sejmie do uchwalenia kompromisowej Rezolucji z 24 IX 1868 r., która określała dość szeroki zakres postulatów autonomicznych, ale zapobiegała tym samym zerwaniu z rządem, do czego zmierzał Smolka. Nie zdoławszy przeszkodzić uchwaleniu Rezolucji Gołuchowski złożył urząd namiestnika. Zaczęły się obecnie kilka lat trwające zabiegi o przeforsowanie Rezolucji w Radzie Państwa. Koło Polskie w parlamencie wiedeńskim, kierowane zrazu przez Ziemiałkowskiego, później przez Grocholskiego, lawirowało między stojącą u władzy liberalną partią niemiecką a opozycją czeską; celu swego nie osiągnęło. Politycznie i ekonomicznie obóz szlachecko-mieszczański w Galicji był za słaby na to, by narzucić w Wiedniu swą wolę. Austro-Węgry musiały się też liczyć z opozycją Petersburga i Berlina przeciwko rozszerzaniu polskiej autonomii. Potrzebując poparcia Polaków w Radzie Państwa cesarz ustępował im na innym polu. W 1869 r., w drodze rozporządzenia rządowego zaprowadzono w urzędach i sądach Galicji polski język urzędowy. Alfred Potocki objął tekę ministra rolnictwa, a wkrótce potem premiera austriackiego. W 1871 r. pierwszy raz powołano do rządu "ministra dla Galicji" - Polaka, uprawnionego do opiniowania wszystkich projektów dotyczących tej prowincji. W tym samym roku doprowadzono do końca polonizację uniwersytetów w Krakowie i Lwowie. Ustępstwa te poskutkowały o tyle, że opozycja przeciw nowemu ustrojowi słabła w sejmie galicyjskim z każdym rokiem. Konserwatyści krakowscy wycofywali się z niej z dwóch powodów. Po pierwsze, nie chcieli zrażać sobie cesarza, licząc, że podejmie on wojnę o Polskę - w tej nadziei utwierdzał ich Hotel Lambert ( 129). Po drugie, zaczynali obawiać się, że demokraci wojujący coraz zapalczywiej hasłami patriotycznymi doprowadzą znów kraj do powstania, a tym samym zagrożą porządkowi społecznemu. Krakowski miesięcznik "Przegląd Polski" ogłosił w 1869 r. panflet pt. Teka Stańczyka, będący gwałtownym atakiem na polską demokrację. (Teka Stańczyka była wspólnym dziełem Szujskiego, Tarnowskiego, Koźmiana i Wodzickiego. Ułożona była w formie listów rzekomo zebranych przez Stańczyka, historycznego trefnisia polskiego z XVI w.) Zohydzano w nim pamięć powstania styczniowego i ostrzegano kraj przed odnowieniem się konspiracji. Józef Szujski wyraził się, że jak dawniej liberum veto, tak teraz gubi Polskę liberum conspiro. Nie chcąc narażać własnej pozycji społecznej polscy przywódcy ziemiańscy rezygnowali z walki o rozszerzenie autonomii. W 1873 r. rządząca w Wiedniu partia liberalna przeforsowała poprawkę do konstytucji, mocą której Rada Państwa nie miała się już składać z delegatów sejmów Funkcjonowanie autonomii 303 krajowych, ale miała być wybierana bezpośrednio, na tej samej zresztą, co sejmy, zasadzie kurialnej. Padały głosy, że wobec tego nowego zamachu na autonomię krajów Galicja winna przejść do opozycji. Wniosek ten zostałjednak odrzucony w sejmie bez dyskusji. Równało się to milczącemu uznaniu ustalonego już ustroju państwa. 143. Funkcjonowanie autonomii Z tą datą ustalił się na okres lat 40 zakres autonomii Galicji. Składał się na nią zespół aktów ustawodawczych (państwowych i krajowych), rozporządzeń rządowych i norm zwyczajowych. Formalnie zaprowadzono w Galicji dwie niezależne od siebie hierarchie władz: rządowych i krajowych. Na czele władz rządowych stał namiestnik (Gołuchowski powrócił na to stanowisko w 1871 r.), mianowany przez cesarza i podległy rządowi w Wiedniu. Namiestnik skupiał w swym ręku wszystkie lokalne agendy rządowe, z wyjątkiem wojskowych; podlegali mu w powiatach starostowie. Władze krajowe reprezentował sejm obieralny z marszałkiem na czele. Marszałek (w latach 1861-1873 był nim Leon Sapieha) prezydował w Wydziale Krajowym wyłonionym także przez sejm. Wydział zarządzał funduszami krajowymi, pochodzącymi z podatków, uchwalonych przez sejm. Realizował też uchwały sejmu w przyznanym mu zakresie "kultury krajowej", pod którym to pojęciem rozumiano na razie tylko gospodarkę rolną. Ponadto w każdym powiecie funkcjonowała Rada Powiatowa obierana na zasadzie kurialnej, tak jak sejm, i będąca organem samorządu lokalnego. Organem "mieszanym", rządowo-autonomicznym, była Rada Szkolna Krajowa, kierowana przez wiceprezydenta z nominacji (prezydował z urzędu namiestnik), ale złożona z elementu obieralnego. Rada Szkolna sprawowała nadzór nad szkolnictwem elementarnym i średnim, uniwersytety podlegały wyłącznie kompetencji rządu i Rady Państwa. Niezależność obu hierarchii była tylko pozorna. Władza krajowa znaczyła mniej od rządowej, choćby dlatego, że pozbawiona była egzekutywy. Poza tym każda ustawa sejmowa wymagała dla wejścia w życie "sankcji" cesarskiej (tzn. zgody rządu). Cesarz mianował też marszałka krajowego i zatwierdzał marszałków powiatowych. Lecz zwyczajowo cesarz uzgadniał osobę namiestnika z prezesem Koła Polskiego w Wiedniu, czyli z przywódcą polskiej większości ziemiańskiej. Podobnie miała się rzecz z "ministrem dla Galicji" - był nim przez długie lata (1873-1890) Florian Ziemiałkowski. Cesarz liczył się z Kołem Polskim nawet wówczas, gdy znajdowało się ono w opozycji. Ale począwszy od 1879 r. Koło Polskie niemalże stale wchodziło w skład większości rządowej, stale też miało w rządzie swych przed- stawicieli, a wśród nich ludzi tak wybitnych jak Julian Dunajewski, minister skarbu Austrii w latach 1880-1891. Tym samym przedstawicielstwo krajowe zapewniło 304 Przemiany sytuacji politycznej sobie wpływ istotny na władzę rządową w Galicji, a wpływ pośredni na politykę całej monarchii. Na mocy cichego porozumienia z dynastią, władzę sprawowało w praktyce wielkie ziemiaństwo polskie. Namiestnikiem Galicji aż do 1908 r. i marszałkiem krajowym aż do upadku monarchii był zawsze polski arystokrata. Wyjątek stanowił Mikołaj Zyblikiewicz, konserwatysta, ale mieszczanin, marszałek krajowy w latach 1881-1886. Urzędy starostów i marszałków powiatowych obsadzali ziemianie albo ludzie z ziemiaństwem związani. Ukraińcy, liczący niewiele mniej niż połowę ludności Galicji, mieli zagwarantowaną w konstytucji swobodę rozwoju narodowego. W praktyce, na skutek kurialnej ordynacji wyborczej, mogli obsadzić najwyżej jedną czwartą mandatów sejmowych. W Wydziale Krajowym mieli jednego przedstawiciela na sześciu. Były szkoły ludowe z językiem ukraińskim, gdyż o języku wykładowym decydowała gmina. Za to na odcinku szkolnictwa średniego Ukraińcy mieli zrazu tylko jedno gimnazjum (we Lwowie), później kilka. Ich udział w szkolnictwie wyższym sprowadzał się do paru katedr na polskim Uniwersytecie Lwowskim. Autonomię Galicji wykorzystali więc Polacy dla siebie ze szkodą dla narodowości ukraińskiej. Widzieliśmy, że program ugody z dynastią, sformułowany przez konserwatystów galicyjskich w 1866 r., zakładał spełnienie dwóch warunków: rozszerzenia autonomii krajowej oraz podjęcia przez Austrię sprawy polskiej w Europie. Z pierwszego celu Galicja zrezygnowała po 1873 r. Drugi też okazał się nierealny. Już w 1868 r. Franciszek Józef odwołał zapowiedzianą podróż do Galicji, by nie zadrażniać stosunków z Rosją. W 1870 r. upadek II Cesarstwa we Francji przekreślił szanse austriackiego odwetu za Sadową. Austria weszła w bliższe porozumienie z Rosją i Niemcami (sojusz trzech cesarzy, 1872) w imię stabilizacji politycznego i społecz- nego stanu rzeczy. Gdy w latach siedemdziesiątych odnowiły się tarcia austro- -rosyjskie na tle rywalizacji na Bałkanach, Austria szukała oparcia w sojuszu z Niemcami (1879). W praktyce hegemonia Bismarcka nie dopuszczała sprawy polskiej na arenę międzynarodową. Pomimo tych zawodów obóz konserwatywny galicyjski trwał dalej w lojalizmie wobec Austrii. W istocie nowy system gwarantował mu zupełną polityczną przewagę. Z pomocą nacisku administracyjnego przeprowadzano teraz nawet w IV kurii obiór posłów ziemiańskich do sejmu i Rady Państwa. Nie liczyła się też niewielka grupa posłów miejskich. Mogło zatem ziemiaństwo posługiwać się władzą dla własnej korzyści. Świadczyła o tym zwłaszcza polityka podatkowa i szkolna. Sejm przerzucał na gminy wiejskie ciężar utrzymania dróg i szkół ludowych, osłaniając wyłączone z gmin obszary dworskie. Na oświatę sejm skąpił, ograniczając i rozbudowę szkół wiejskich, i poziom nauczania. Liczba szkół ludowych wzrosła z 2374 do 3814 pomiędzy 1871 a 1891 r. - ale z nich zaledwie 5% miało więcej niżjedną klasę. W 1890 r., po 20 z górą latach autonomii, liczyła Galicja jeszcze dwie trzecie analfabetów. Irredenta i trójlojalizm 305 Kurs ultrakonserwatywny w stosunku do chłopów polskich i ukraińskich reprezen- towali zwłaszcza wschodniogalicyjscy podolacy. Ich przywódca, Kazimierz Grochol- ski, był z krótką przerwą prezesem Koła Polskiego w Wiedniu od 1868 do 1888 r. Konserwatyści krakowscy uznawali w teorii potrzebę ustępstw dla Ukraińców i wciągnięcia chłopów do współpracy w samorządzie, przynajmniej na szczeblu gminnym. Stąd parokrotnie wysuwana przez nich koncepcja (1865, 1881) "gminy zbiorowej", obejmującej i wsie, i obszary dworskie. Jednakże z oportunistycznych względów, nie chcąc narażać sojuszu z podolakami, grupa krakowska nie obstawała nigdy przy swoich projektach. W grupie krakowskiej grali coraz większą rolę niedawni autorzy Teki Stańczyka ( 142), zwani też potocznie stańczykami. Bliski im Alfred Potocki został w 1875 r. namiestnikiem, Ludwik Wodzicki zaś w 2 lata potem marszałkiem. Teka Stańczyka była pamfletem wymierzonym przeciw idei powstańczej, stańczycy też dochodzili do władzy pod hasłem przeciwdziałania dążeniom niepodległościowym, czyli - jak mówiono wtedy - "irredencie". 144. Irredenta i trójlojalizm Dążenia te były zresztą nikłe. Demokraci mieszczańscy w Galicji podkreślali swój szacunek dla tradycji powstańczych i obchodzili uroczyście rocznice narodowe. Współpracowali też z nimi dawni działacze 1863 r., powracający do kraju z emigracji. Nikt jednak w tym środowisku nie myślał zrazu o nowej konspiracji, a tym mniej o wznowieniu walki zbrojnej. Rzecz nabrała aktualności w 1876 r., z chwilą odnowienia się kryzysu bałkańskiego. Rosyjskiemu parciu ku cieśninom próbowała przeciwstawić się Anglia, niepokoiło ono i Austrię. W oczekiwaniu konfliktu austro-rosyjskiego, w nadziei na pomoc angielską zawiązały się we Lwowie dwie organizacje tajne. Jedna, tzw. Koło, skupiona przy "Gazecie Narodowej" i kierowana przez Gillera, chciała tylko być przygotowana na nadchodzące wypadki. Druga, zwana Konfederacją Narodu Polskiego (przywódca Wacław Koszczyc), mówiła już o przygotowaniach do powstania przeciw Rosji. Obie grupy były bez funduszy, stosunków i szerszego wpływu. W 1877 r. wybuchła wojna rosyjsko-turecka. W Galicji i w Królestwie podniecenie zaczęło ogarniać inteligencję i rzemieślniczą młodzież. Pojawili się też angielscy agenci z ofertami subsydiów na jakąś antyrosyjską ruchawkę. Latem tego roku zjechali się w Wiedniu przedstawiciele różnych spiskowych komórek z Galicji i Poznańskiego i obrali tajny "Rząd Narodowy". Na jego czele stanął "czerwony książę", Adam Sapieha, z oczywistym zamiarem wzięcia pod swe rozkazy całego spisku i przeszkodzenia wszelkiej "awanturze". Pieniądze wzięte od Anglików użył 306 Przemiany sytuacji politycznej  Sapiecha na dywersję zbrojną w Rumunii, na tyłach armii carskiej operującej na Bałkanach; zamiar ten zresztą spalił na panewce. W Warszawie Rząd Narodowy nawiązał kontakt z tajnym kółkiem studenckim, kierowanym przez Adama Szymań- skiego, wkrótce jednak uległo ono rozbiciu przez aresztowania. Zwycięstwo Rosji wystąpień polskich, tym bardziej że nad Turcją położyło kres możliwościo się Rosji i same wzięły u y przeciwstawiania dział i Austro-Węgry rezygnował z w rozbiorze Turcji. Sapieha w cofał się z Rządu Narodowego przed końcem 1877 r- Dalsze, jałowe próby konspira yjne ciągnęły się jeszcze we Lwowie kilka miesięcy. Kongres berliński w 1878 r. przyniósł Europie pokój, pominąw'sZy milczeniem sprawę polską. głównie uwagę postawa stańczyków. W tym epizodzie małego znaczenia zwraca Demokraci domagali się, by Koło Polskie rzuciło swe wpływy na szalę i popchnęło rzeciw Ros i. Grocholski jednak trwał w zupełnej bierności, a nawet Austro-Węgry p ęgier kich do Bośni i Hercegowiny. j s udzielił poparcia wkroczeniu wo sk austro- ę odnowienia konspira Krakowski "Czas" zwalczał gwałtownie pr cji, namiestni Potocki wydalił z Galicji Gillera, stańczycy sami prz Śóe nuwel W u y ńeg r lĆZe , która współdziała z Zaborcą w g ożaru. straży pożarnej" wystą ili wówczas z Koła j p osłowie demokratyczni do Rady Państwa pągłosowali Trze rotestu przeciw tej polityce i wraz z niemiecką lewic g p stąpien Polskie o na znak To wy ie nie miało dalszych przeciw okupacji Bośni 1 Hermge zczańska nie reprezentowała w Galicji ż następstw, p onieważ demokracja adnej y . Koźmian oświadczył w realne sił. 1878 r ręcz na łamach Nazajutrz po kr5 zysie wojennym k ładu" nie może burzyć pok ódp j y ojuEgpy,że "Czasu", że nar olski ako "cz nni winien stawiać s raw b tu narodowego i samodzielności naszej bez wz 1 du na " p ę y . Oznaczało to ze strony stańczyków eograficzne i państwowe podziały" granice g p g - i co więcej ygnację z dążenia do nie odle łości, wezwanie programową rez y ozostał ch zaborach, by trzymali się tych sam ch zasad. konserwatystów w dwu p y ą y - b ła Koncepcja ta: uznania i o arcia wszystkich trzeeh rz dów zaborcz ch y p p Nierzadko lansowano, od czasów czymś nowym w społeczeństwie olskim. y y ą rawie zawsze w nadziei na , m śl ugody z tym cz inn m zaborc - p ncepcji programowego rozbiorów y konflikt między zaborcami. Nie wysuwano jak łacdna uzyskaną au p g g po tonomię, na trójlojalizmu. W Galicji ro ram ten mó ł si - Inna b ła jednak spolszczenie administracji i swobodę rozwoju kultury narodowej y sytuacja dwu pozostałych zaborów. olski Bismarcka ( 141) wykluczał możność I tak, w Poznańskiem kurs antyp m a rządem. Niegolewski, przywódca porozumienia między polskim ziemiaństwe , że Polacy nigdy się Koła Polskiego w Berlinie, wielokrotnie podkreślał z trybuny p nie wyrzekną swej odrębności narodowej. Z upływem lat cichły te za ewnienia. Gdy ministrowie oskarżali ich o irredentę, posłowie poznańscy oświadczali, że broniąc Irredenta i trójlojalizm 307 swej narodowości chcą "lojalnie spełniać swoje obowiązki względem państwa". Był to, rzecz jasna, lojalizm ograniczony. Odrzucając opozycję nielegalną jako niemoż- liwą, ziemiańscy politycy nie mogli zrezygnować z legalnej obrony, zagrożonej przez rząd, własnej pozycji społecznej. W Królestwie za to, w analogicznej warstwie wielkoobszarniczej, doszły do głosu tendencje dalej idące: ratowania pozycji społecznej, nawet kosztem na- rodowości. Kazimierz Krzywicki, niedawny współpracownik Wielopolskiego, oświadczał w 1872 r., że w imię solidarności słowiańskiej, wierności dla tronu i walki z "nihilizmem" Polacy winni się wyrzec nie tylko niepodległości, ale nawet myśli o samorządzie, rezygnując z własnego języka i samej nazwy Polaków. W przededniu wojny 1877 r. Zygmunt Wielopolski, syn margrabiego Aleksandra, zebrał ok. 800 podpisów przedstawicieli ziemiańskiej, burżuazyjnej i inteligenckiej elity Królestwa Polskiego pod adresem do cara, z oświadczeniem przywiązania do tronu i gotowości do ofiar na rzecz Rosji. Parokrotnie jeszcze (1880, 1881 ) , występował Zygmunt Wielopolski z podobnymi memoriałami, wskazując na . niebezpieczeństwo rewolucji, zagrażające i Rosji, i Polsce, podsuwając jako środek zaradczy - decentralizację władzy, przy zachowaniu carskiego samo- władztwa. Równało się to ofercie ze strony obszarnictwa: okiełzania ruchu robotniczego i chłopskiego własnymi siłami polskich klas posiadających. Rząd ignorował te sugestie w przekonaniu, że wystarczy mu do utrzymania Kraju Przywiślańskiego wojsko i żandarmeria. Kiedy po 1881 r. załamał się w Rosji terror narodników, rząd Aleksandra III (1881-1894) zaostrzył także w Królestwie politykę rusyfikacyjną. W rok później dwaj wybitni publicyści, Włodzimierz Spasowicz i Erazm Piltz, założyli w Petersburgu tygodnik "Kraj", który miał się stać główną placówką tendencji ugodowych. "Kraj" stawiał jako cel stopniowe, gospodarcze i kulturalne zrośnięcie się ziem polskich z Rosją. Tą drogą, z czasem, osiągnęliby Polacy równouprawnienie. Poglądy te spotykały się z poparciem nie tylko arystokracji, bogatego ziemiaństwa, wyższych sfer kościelnych, ale też burżuazji handlowej i przemysłowej, angażującej się w rynki rosyjskie i zacieśniającej stosunki ze sferami gospodarczymi Petersburga. W ten sposób kształtował się w zaborze rosyjskim obóz lojalistów, który wprawdzie nie mógł doczekać się od rządu żadnych politycznych koncesji, ale który ukazywał Polakom korzyści gospodarcze, płynące ze związku z Rosją. Tak samo jak w Galicji koncepcja ugody z zaborcą znajdowała oparcie tylko w klasach posiadających, w ich dążeniu do utrzymania ładu społecznego. Koncepcje ugody z zaborcą nie mogły spotkać się ze zrozumieniem szerszych warstw społeczeństwa. Tylko w Galicji zdawały się przynosić korzyści polityczne; żadnych w ogóle ulg nie przynosiły w dwu pozostałych zaborach. Przekreślało to w oczach szerszej opinii wszelką zasadność trójlojalizmu. 308 Ugrupowania burżuazyjne i początki ruchu ludowego Rozdziat XIX Ugrupowania burżuazyjne i początki ruchu ludowego 145. Praca organiczna w Królestwie Odrzekający się od myśli o niepodległości obóz konserwatywny przeciwstawiał jej chętnie hasło pracy organicznej. Przed powstaniem styczniowym ( 61) hasło to zrodziło się w kołach liberalnego mieszczaństwa i burżuazji, zain- teresowanych budową nowego, kapitalistycznego społeczeństwa. Po 1864 r. koncepcja pracy organicznej nabiera nowych treści i rozszerza się także zakres jej zwolenników. Bogate ziemiaństwo i wielka burżuazja znajdują w niej przykrywkę dla swych interesów materialnych i dla swej postawy ugodowej. Praca zbiorowa około postępu gospodarczego, wzmacnianie lub obrona polskiego stanu posiadania zdobią się tutaj nimbem zasługi obywatelskiej. Równocześnie zaś w kołach inteligenckich, które straciły wiarę w możność walki zbrojnej, praca organiczna staje się jedynie dostępną formą służby publicznej. Na emigracji i w kraju mnożą się wezwania do podjęcia zbiorowych wysiłków dla oświecenia, wzbogacenia, unowocześnienia społeczeństwa, tak by mogło ono się oprzeć zaborczemu prze- śladowaniu. Wezwania te i wysiłki natrafiały na dwojakiego rodzaju przeszkody, w związkii z sytiiacją trzech zaborów oraz z interesami polskich klas posiadających. One przecież dysponowały środkami materialnymi, od których zależała realizacja wszelkich organicznych zamierzeń. W Królestwie Polskim praca organiczna w zakresie ekonomiki mogła rozwijać się, choć bez pomocy, ale i bez większych przeszkód ze strony rządu. W zakresie kultury musiała przezwyciężać tysiączne przeszkody stawiane przez cenzurę i policję. W zakresie oświaty skazana była od początku na nielegalne formy działania. Wśród wielkiego ziemiaństwa dawni współpracownicy Andrzeja Zamoyskiego z Ludwikiem Górskim na czele wypowiadali się za utrzymaniem kierowniczej roli dworu we wsi przeobrażonej już przez kapitalizm. Miało się to dokonać przez podnoszenie gospodarki rolnej, przez pracę społeczną w gminie i zbliżenie do zamożniejszego chłopstwa. Poglądy te głosił w latach osiemdziesiątych warszawski tygodnik "Niwa". Niewiele z nich doczekało się realizacji. Grupa działaczy ziemiańskich i burżuazyjnych (Jan T. Lubomirski, Józef Zamoyski, Jakub Natanson i in.) założyła w 1875 r. w Warszawie Muzeum Przemysłu i Rolnictwa, jako placówkę wspierającą rozwój nauk ważnych dla życia gospodarczego. Przy Muzeum powstały pracownie (chemiczna, fizyczna, geologiczna), różnego rodzaju poradnie, biblioteka; urządzano tu wykłady, wystawy i pokazy. Dzięki współpracownikom Muzeum ukazała się 5-tomowa Encyklopedia rolnictwa. Od 1884 r. wszystkie Praca organiczna w Królestwie 309 placówki te zyskały mocniejsze oparcie w Towarzystwie Popierania Przemysłu i Handlu, które zawiązano w Warszawie jako oddział takiegoż towarzystwa ogólnorosyjskiego. Na czele Towarzystwa stanął hr. Ludwik Krasiński, skupiło ono jednak więcej przemysłowców i techników niż właścicieli ziemskich. Koła burżuazyjne krzątały się też około pomnożenia fachowych kadr dla przemysłu, rzemiosła, handlu i bankowości. Czołowi kapitaliści warszawscy fundowali szkoły zawodowe (handlowa - Kronenberga, techniczna - Wawelberga), subsydiowali także czasopisma fachowe, wśród których znaczące miejsce zajął "Ekonomista" (od 1865 r.). W 1881 r. z inicjatywy wychowanków Szkoły Głównej powstała Kasa im. Mianowskiego, byłego rektora tej szkoły. Gromadziła ona z ofiar prywatnych fundusze na rozwój nauki polskiej. Kasa udzielała stypendiów oraz finansowała zbiorowe przedsięwzięcia naukowe. Jej sumptem ukazał się m.in. w latach 1884-1902 Sfownik geograficzno Królestwa Polskiego i innych krajów słowiuńskich. Pracę społeczną wśród mas pozostawiano inicjatywie entuazjastów z kół inteligencji. Warstwa ta nnoży się szczególnie szybko w Królestwie w latach popowstaniowych. Napływa do niej wielu właścicieli ziemskich, jak mówiono podówczas, "wysadzonych z siodła", tzn. pozbawionych majątków w następstwie carskich represji lub reformy uwłaszczeniowej. Napływa rzesza szlachty już wcześniej zdeklasowanej, która poszukuje dla swych dzieci kariery pracowników umysłowych. W tymże kierunku zdążały też ambicje rosnących grup młodzieży drobnomieszczańskiej zarówno polskiej, jak i niemieckiego i żydowskiego pochodzenia. Konieczności ekonomiczne zmuszały również wiele kobiet z zamożnych do niedawna rodzin do szukania samodzielnego zarobku, a tym samym zawodu. W 1870 r. Warszawa liczyła 5,7 tys. pracowników umysłowych, w 1882 r. - ok.12 tys. W istniejącej sytuacji politycznej rzesza ta była wypychana z administracji, sądownictwa i szkół państwowych, gdzie pozostawiono jej tylko nieliczne, źle płatne stanowiska. W przemyśle i handlu najłatwiej plasowała się młodzież pochodzenia mieszczańskiego. Szlachecka szukała szczęścia głównie w wolnych zawodach. Kto przebrnął przez rosyjską szkołę średnią i przez studia wy ższe, ten mógł, zwłaszcza na prowincji, znaleźć kawałek chleba jako prawnik, lekarz czy (po dawnemu) proboszcz, ten wsiąkał z wolna w szeregi miejscowej drobnej burżuazji, rezygnując zazwyczaj z młodzieńczych ideałów. Właściwy ton nadawała inteligencji warszawskiej inna, ruchliwsza grupa, szukająca zarobku piórem, w literaturze i dziennikarstwie. Konkurencja tu była ostra, zarobki niepewne, młodzi ludzie wielkiego talentu, żeby przytoczyć choćby Stefana Żeromskiego, przez całe lata przymierali głodem, a gruźlica zbierała wśród nich obfite żniwo. Środowisko to, zróżnicowane ideologicznie, dostarczać miało ideologów i przywódców wszystkim politycznym obozom: od skrajnego konserwatyzmu aż do partii robotniczych. Coś jednak mimo to jednoczyło piszącą inteligencję niezależnie od różnicy poglądów: przeświadczenie o wyższości własnej grupy społecznej, o powołaniu jej wobec narodu. Niedożywiony, politycznie niewyżyty inteligent 310 Ugrupowania burżuazyjne i początki ruchu ludowego warszawski, zdany na zapomogi klas posiadających, wyrabiał w sobie uczucie pogardy dla burżujów i obszarników stojących odeń niżej intelektualnie i moralnie, zaprzedających w pogoni za groszem interes publiczny. Przeciwstawiając się światu filistrów, od którego zależał jednak materialnie, inteligent aspirował w myśli do roli budziciela i przywódcy szerokich rzesz narodu. 146. Pozytywizm warszawski W 1871 r. młody podówczas dziennikarz Aleksander Świętochowski wystąpił w "Przeglądzie Tygodniowym" z artykułem-manifestem, pt. My i wy. Z pozoru był to atak na starszych przedstawicieli warszawskiego dziennikarstwa, ignorujących aspiracje "młodych". W istocie uderzano w obóz konserwatywno- -szlachecki, w jego tradycje, przeżytki i przesądy. Wyszydzał więc Świętochowski kult przywilejów stanowych, tradycjonalizm religijny i gospodarcze zacofanie szlachty, przeciwstawiał jej wiarę w postęp, w naukę "pozytywną", w twórczą pracę. Tak doszedł do głosu kierunek nazwany pozytywizmem, który miał swe początki już w latach przedpowstaniowych ( 107), ale teraz dopiero wysunął się na czoło. Adaptował on do stosunków polskich szerzące się na zachodzie poglądy filozoficzne Comte'a, ekonomiczne Miłla, socjologiczne Spencera, historyczne Buckle'a i przyrod- nicze Darwina. Obiektywnie służył pozytywizm interesom burżuazji polskiej, jej aspiracjom do zajęcia spadku po przodującej niegdyś, dziś zbankrutowanej warstwie ziemiańskiej. Po tej linii szły wystąpienia "młodej prasy" warszawskiej przeciw pasożytnictwu właścicieli ziemskich, przeciw klerykalizmowi i umysłowemu wstecznictwu. Zrodził się jednak pozytywizm w środowisku inteligenckim, stąd też się brały jego kompleksy antyszlacheckie, jego radykalizm przeważnie werbalny, jego marzenia o przebudowie społecznej, wyprzedzające znacznie rzeczywistość. Literatura pozytywistyczna głosiła chwałę fachowca-przedsiębiorcy, mnożącego własny majątek i służącego zarazem krajowi. W praktyce pozytywści dysponowali paru tylko tygodnikami o niewielkim nakładzie. Nawoływania ich do ofiarności społecznej, do pracy wśród ludu, do uszanowania godności kobiety nie pozostały bez echa wśród inteligencji zaboru rosyjskiego. Nie wywarły większego wpływu na działalność sfer gospodarczych, a tym mniej na ich postawę społeczną. Czołowi publicyści pozytywizmu: Świętochowski, Piotr Chmielowski, Bolesław Prus (ps. Aleksandra Głowackiego), Julian Ochorowicz itd., byli to młodzi wychowankowie Szkoły Głównej. Bojowy okres ich walki ze szlachecką przeszłością Polski przypadł na pierwszą połowę lat siedemdziesiątych. Lecz wkrótce już dochodzi w środowisku tym do sporów wewnętrznych, a bardziej umiarkowane jego skrzydło (Ochorowicz) opowiada się za obroną tradycji "rozumnie pojętej", tzn. za włączeniem posiadającej szlachty do wspólnego obozu pracy organicznej. W latach Pozytywizm warszawski 311 osiemdziesiątych przesunie się w tym kierunku i najradykalniejszy z pozytywis- tów, Świętochowski. Nie bez wpływu było tu ujawnienie się ruchu socjalistycznego, z jego hasłami walki klas i rewolucji społecznej. Pozytywiści zawsze traktowali społeczeństwo jako organizm, którego poszczególne części mogą i powinny współpracować z sobą harmonijnie. Na ówczesnym etapie rozwoju gospodarczego stanowisko takie było zgodne z interesem klasy panującej - burżuazji. Socjalizm groził zburzeniem "zgody narodowej" i ustalonego ustroju, przeciw socjalistom więc zwraca się główne ostrze pozytywis- tycznych polemik. Nie negując bolączek obecnego stanu rzeczy: ciemnoty i upo- śledzenia mas ludowych, pozytywiści uka- zywali jako jedyne lekarstwo "pracę u pod- staw", oświatę, oszczędność i postęp techniczny. W zakresie politycznym pozytywiści odcięli się od innej tradycji: romantyzmu i powstań narodowych. Niewiara w możność doraźnego poruszenia sprawy polskiej prowadziła do negowania potrzeby niepodległości. "Nie na zewnętrznych środkach samodzielności politycznej spoczywa istnienie ludów" - oświadczył Świętochowski. Nie potrzebujemy własnych żołnierzy, ministrów i parlamentów, ażeby żyć wygodnie i szczęśliwie. Wystarczy nam "pole podbojów handlowo-przemysłowych" oraz osiągnięć cywilizacyjnych. Słowa te, głoszone w latach 1881-1883, budziły zgorszenie opinii; naprawdę odpowiadały jednak ówczesnym tendencjom i złudzeniom burżuazji. Walka "młodej prasy" ze "skamieniałościami" szlachetczyzny miała swoje dodatnie oblicze. Ułatwiała ona warstwom średnim przystosowanie się do nowych warunków kapitalistycznego świata. Konkretnie czynność pozytywistów sprowadzała się do pouczania społeczeństwa, jak powinno myśleć i postępować. Kroniki tygodniowe Prusa, ogłaszane głównie w "Kurierze Warszawskim" począwszy od 1874r., zdobyły sobie bardzo szerokie wzięcie swoim pogodnym humorem, zdrowym rozsądkiem, serdecznym stosunkiem do wszelkiej nędzy ludzkiej i krzywdy społecznej. O wiele trudniej określić, w jakiej mierze ta publicystyka zmieniła coś w poglądach czytelników, w jakiej mierze wpłynęła na ich postawę. Najważniejsze z praktycznych wskazań pozytywizmu - oświatę powszechną - starali się realizować ludzie luźno z tym obozem związani. W 1875 r. Konrad Prószyński (ps. Promyk) wypuścił w świat pierwsze wydanie nowoczesnego 312 Ugrupowania burżuazyjne i początki ruchu ludowego elementarza, który w dziesiątkach i setkach tysięcy egzemplarzy miał się rozchodzić po kraju, umożliwiając czytanie samoukom. Sfinansowało to przedsięwzięcie paru społeczników-entuzjastów, jak Mieczysław Brzeziński i Bolesław Hirszfeld. Dalszym etapem było założenie "Gazety Świątecznej" - tygodnika przeznaczonego dla chłopów, uczącego ich wiedzy o świecie, wdrażającego ich do saniodzielności gospodarczej. W Warszawie podobnemu celowi upowszechnienia oświaty służyły czytelnie publiczne zorganizowane m.in. przy Towarzystwie Dobroczynności. Akcja oświatowa wśród dorosłych śledzona była podejrzliwie przez władze; uczenie młodzieży języka i historii polskiej było wręcz zakazane. Toteż już w osiemdziesiątych latach zaczęły się krzewić pomysłowe formy tajnego nauczania: na żeńskich pensjach prywatnych pod pokrywką robót ręcznych, w męskich gimnazjach w postaci kółek samokształceniowych, na wsi poprzez nauczycieli wędrownych, uczących młodzież czytania i pisania. Jadwiga Dawidowa zorganizowała w 1885 r. tajne kursy naukowe dla kobiet, przez które przeszły setki słuchaczek i na których wykładali wybitni specjaliści. Kursy te, ze względów bezpieczeństwa zmieniające coraz to miejsce pracy, nazwano później "Uniwersytetem Latającym". Ta akcja samoobrony przeciwko rusyfikacji za czasów Apuchtina ( 140) mogła funkcjonować tylko nielegalnie. Tym samym praca organiczna, w założeniu swym obstająca przy legalizmie, spychana była najednym z najważniejszych odcinków w podziemie konspiracji. Ale i w innych, ściśle ekonomicznych dziedzinach praca społeczna borykała się z przeszkodami ze strony władz carskich. Sam Świętochowski przyznawał w 1889 r., ,.że żyć musimy pod bezprawiem", że legalna praca organiczna nie spełnia pokładanych w niej nadziei. 147. Praca organiczna w zaborze pruskim. Komisja Kolonizacyjna Większe możliwości miała, jak i wcześniej, praca organiczna w zaborze pruskim. Wchodził tu w grę i wczesny rozwój gospodarczy tej dzielnicy, i charakter ustawodawstwa pruskiego, dopuszczający rozwój legalny stowarzyszeń, i wreszcie nacisk germanizacyjny ( 141), który zmuszał do obrony wszystkie warstwy społeczeństwa. Kontynuując tradycję Marcinkowskiego ( 62) właściciele ziemscy w Poznańskiem i na Pomorzu angażowali się w pracy organicznej, wciągając do udziału pod swoim kierownictwem drobne mieszczaństwo i chłopów. Lokalne towarzystwa rolnicze, zrzeszające ziemian poszczególnych powiatów Poznańskiego, połączyły się już w 1861 r. w Centralne Towarzystwo Gospodarcze. W Prusach Zachodnich takaż organizacja powstała w latach siedemdziesiątych. Tymczasem za wzorem ziemian również zamożne chłopstwo zaczęło zrzeszać się, zrazu na własną rękę, w celach samopomocy gospodarczej. W 1862 r. w Piasecznie pod Gniewem zawiązało się pierwsze w Polsce Towarzystwo Rolnicze złożone z chłopów. Inicjatorem był drobny dzierżawca Julian Kraziewicz, Praca organiczna w zaborze pruskim. Komisja Kolonizacyjna 313 inspiratorem faktycznym Walenty Stefański ( 78), od czasów Wiosny Ludów osiadły na Pomorzu. Z ramienia Towarzystwa powstały wkrótce w Gniewie: spółka pożyczkowa, kasa oszczędności, szkółka rolnicza, kółko gospodyń, a nawet własne pisemko rolnicze. Za przykładem Piaseczna zaczęły się tworzyć kółka w innych miejscowościach: zrazu na Pomorzu, a od 1866 r. także w Poznańskiem. Ziemiaństwo rozciągnęło wkrótce kontrolę nad tym ruchem, zrodzonym z inicjatywy oddolnej. Kierownictwo nowo zakładanych kółek obejmowali księża, oficjaliści lub sami ziemianie. W 1873 r. Centralne Towarzystwo Gospodarcze powierzyło swemu członkowi, Maksymilianowi Jackowskiemu, "patronat" nad kółkami rolniczymi. Patronat był funkcją honorową, polegał na koordynowaniu działalności kółek i ułatwianiu ich pracy. Jackowski pozostał na tym stanowisku do 1900 r., obierany w odstępach 3-letnich przez zgromadzenie delegatów kółek. Liczba ich wzrosła do 200 pod koniec stulecia. Pracowały one samodzielnie, lecz miały ujednolicony statut, ponadto korzystały z rozsyłanych centralnie materiałów, odnoszących się do spraw agronomicznych, ekonomicznych, prawnych itd., obchodzących gospodarzy wiejskich. Materiały te dyskutowali członkowie na zebraniach przeważnie miesięcz- nych. Raz do roku odbywał się w Poznaniu zjazd delegatów kółek. Sieć ich objęła wkrótce najaktywniejszą część polskiego, zamożnego chłopstwa w Poznańskiem i w Prusach Zachodnich. Kółka przyczyniły się też do podwyższenia poziomu dobrej gospodarki rolnej. Pracowały pod opieką ziemiaństwa, co świadczyło o tym, że między wielką i mniejszą własnością rolną nie było już w tej dzielnicy, po zakończeniu reformy uwłaszczeniowej, zasadniczego antagonizmu. Drażliwą pro- blematyką ludności małorolnej i bezrolnej kółka rolnicze się nie zajmowały. Statutowo też nie uprawiały polityki, niemniej były szkołą uświadomienia narodo- wego i obywatelskiego, wpajały obowiązek solidarnej obrony mowy, wiary i ziemi ojczystej. Rosnąca groźba germanizacji stanowiła również bodziec zewnętrzny, który pobudzał kółka do aktywności i skłaniał je zarazem do wspólnego działania pod ziemiańskim przewodnictwem. Pośród drobnomieszczaństwa polskiego rolę analogiczną do kółek rolniczych grały towarzystwa przemysłowe, skupiające samodzielne rzemiosło. W połowie lat dziewięćdziesiątych 73 towarzystwa skupiały 4681 członków. Nie były one scentralizo- wane i nie podlegały kontroli ziemiaństwa; obok obrony interesów zawodowych uwzględniały w swej działalności cele kulturalne i towarzyskie. Były też oczywiście. zwłaszcza w mniejszych miasteczkach, placówkami promieniowania polskości. Ważniejszą gospodarczo funkcję odegrać miały z czasem tzw. spółki zarobkowe. Były to organizacje spółdzielcze typu oszczędnościowo-kredytowego. Skupiały one drobne oszczędności swoich członków w formie udziałów i depozytów, udzielały zaś tymże członkom kredytu wekslowego na cele produkcyjne. W Niemczech spopularyzował ten typ spółdzielczości Hermann Schulze-Delitsch. Pierwsza polska spółka zarobkowa powstała w Śremie w 1850 r. w ramach Ligi Polskiej ( 89). 314 Ugrupowania burżuazyjne i początki ruchu ludowego Właściwy jednak ich rozwój datuje się od 1861 r., gdy Mieczysław Łyskowski założył Towarzystwo Pożyczkowe w Poznaniu. Przez 10 lat powstało ok. 30 spółek, zrzeszających głównie rzemieślników i kupców, a z czasem także większych i mniejszych właścicieli ziemskich. W 1871 r. powstał Związek Spółek Zarobkowych, który stopniowo zrzeszył ogół polskich spółek w Poznańskiem i na Pomorzu. Na czele Związku stanął z tytułem patrona ksiądz Augustyn Szamarzewski, po nim przejął te funkcje ksiądz Piotr Wawrzyniak. Obowiązkiem patrona było stałe wizytowanie spółek i kontrola ich gospodarki. Z czasem ustanowiono płatnych rewizorów. Uczestnictwo w spółkach zarobkowych wyrabiało w członkach zmysł rządności i oszczędności, uniezależniało też polskie drobnomieszczaństwo od instytucji kredytowych niemieckich. Z dawniejszych instytucji organicznych funkcjonowało nadal Towarzystwo Naukowej Pomocy ( 62), które w ciągu pół wieku (do 1891 r.) wychowało 2245 stypendystów. Kierunek ich kształcenia przesuwał się stopniowo z wolnych zawodów ku agronomii i technice, wśród wychowanków zaś zaczęli się pojawiać, choć jeszcze w mniejszości, synowie chłopscy. Towarzystwo liczyło 2-3 tys. członków, nie było więc instytucją masową; faktycznym jej kierownikiem był przez długie lata znany przemysłowiec Hipolit Cegielski. W 1872 r, zawiązane zostało w Poznaniu Towarzystwo Oświaty Ludowej, które ze składek fundować miało po wsiach biblioteki publiczne. Dotąd biblioteki takie organizowali głównie księża, dlatego też władze kościelne odniosły się nieufnie do tej świeckiej inicjatywy i nie chciały z nią współpracować. Władze pruskie po kilku latach rozwiązały Towarzystwo, dopatru- jąc się w nim cech organizacji politycznej. W 1880 r. zawiązało się ono ponownie, ze zwężonymi nieco kompetencjami, pod nazwą Towarzystwa Czytelni Ludo- wych. I tutaj inicjatorem był Łyskowski. W 1890 r. liczba bibliotek w Poznańskiem, na Górnym Śląsku i Pomorzu przekroczyła tysiąc. Dobór książek odpowiadał ogólnej tendencji poznańskich organiczników: kładł nacisk na wychowanie religijne i mo- ralne, na solidaryzm stanowy. Zarazem jednak wyrabiał i podtrzymywał świado- mość patriotyczną, a służył także celom dokształcania zawodowego. Zespół organizacji gospodarczo-oświato- wych w Poznańskiem ogarniał ogół pol- Praca organic2na w zaborze pruskim. Komisja Kolonizacyjna 315 skich klas posiadających, łącznie z drobnomieszczaństwem i gospodarzami wiejskimi. Wpływy te sięgały, jakkolwiek w słabszym stopniu, na Pomorze Gdańskie i Górny Śląsk. Poza kręgiem oddziaływania pozostawał jeszcze w tym czasie proletariat rolny i fabryczny. Kierownictwo tych organizacji leżało w ręku "patronów", związanych z ziemiaństwem. Z czasem jednak zaczął się wytwarzać w Poznańskiem typ inteligenta-społecznika (bardzo często księdza), fachowca w różnych dziedzinach gospodarki. Inteligencja ta, skwapliwie wciągana do współpracy przez ziemiaństwo i burżuazję, nie tworzyła, tak jak w Królestwie, wyodrębnionego środowiska, ale przeciwnie, wrastała w środowisko burżuazyjne, podobnie jak się to działo w XIX w. w bardziej rozwiniętych gospodarczo społeczeństwach zachodnich. Walka z naciskiem germanizacyjnym spychała na dalszy plan różnice polityczne w społeczeństwie polskim, ale ich nie eliminowała. W trzeciej ćwierci XIX w. ster życia politycznego pozostawał w ręku ziemiaństwa. Ścierały się w nim dwie tendencje: ultramontańska i liberalna. Ultramontanie byli bardziej konserwatywni, skłonniejsi do ugody z rządem, a za przykładem arcybiskupa Ledóchowskiego gotowi do podporządkowania spraw narodowych interesom Kościoła. Liberałowie (Niegolewski, Bentkowski, Kantak i in.) mieli większość w Kole Polskim i prowadzili w nim upartą, acz bezowocną walkę z antypolskim ustawodawstwem. Kulturkampf ( 141) przyczynił się do zatarcia różnic między obu frakcjami ziemiańskimi, wpędzając także ultramontanów w szeregi opozycji. Rozwój gospodarczy prowincji i rozszerzająca się baza pracy organicznej wzmacniały znaczenie nowej warstwy - drobnomieszczaństwa. Od 1871 r. rzutki dziennikarz Roman Szymański redagował "Orędownika", pismo konkurencyjne do obszarniczego "Dziennika Poznańskiego". Wokół "Orędownika" zaczęli się skupiać "ludowcy", tzn. przeciwnicy dotychczasowego ziemiańskiego kierownictwa. Od schyłku lat siedemdziesiątych mnożyły się skargi o obsadzanie mandatów poselskich, padały na wiecach wyborczych okrzyki: "Na lep szlachty nie pójdziemy!" Agitacja ta niewiele zmieniła, aż do schyłku stulecia kierunek polityki polskiej utrzymał się w Poznaniu w ręku ziemiaństwa i księży. W istocie "ludowcy" Szymańskiego nie umieli przeciwstawić dotychczasowemu kierownictwu żadnego alternatywnego programu. Zarówno w Kole Polskim, jak i wśród opozycji mieszczańskiej brało górę w latach osiemdziesiątych znużenie polityką biernego oporu, padały głosy za aktywniejszym udziałem w niemieckim życiu parlamentarnym, za współpracą z partiami niemieckimi przynajmniej na odcinku gospodarczym. Tymczasem ze strony rządu spadła na Polaków nowa faza prześladowań. Rosnącej potędze Niemiec towarzyszył wzrost nacjonalizmu, który domagał się gospodarczej i politycznej ekspansji kosztenZ sąsiednich narodów. Publicystyka nacjonalistyczna domagała się od rządu ostrzejszych metod działania przeciw Polakom, wskazywała, że żywioł polski umacnia się, zamiast słabnąć, nie tylko na wsi, ale i w rzemiośle, i w handlu, że już nie tylko szlachta czy też kler, ale i masy ludowe angażują się 316 Ugrupowania burżuazyjne i początki ruchu ludowego przeciw niemczyźnie. Z pewnym ociąganiem Bismarck uległ temu prądowi, na co wpłynęły także względy polityki międzynarodowej ( 166). W 1885 r. rząd pruski usunął za granicę wszystkich Polaków obcopoddanych. Byli to głównie robotnicy i rzemieślnicy z Królestwa i Galicji, przybyli dla zarobku do fabryk i gospodarstw rolnych we wschodnich prowincjach Niemiec. Tak zwane rugi pruskie, prze- prowadzone z całą bezwzględnością, objęły ok. 26 tys. osób. W 1886 r. sejm pruski na wniosek rządu powołał do życia Komisję Kolonizacyjną z funduszem 100 mln marek. Komisja miała zakupywać majątki ziemskie z rąk polskich i parcelować je między niemieckich chłopów. Decyzja ta świadczyła, że rząd angażuje środki ekonomiczne w zwalczaniu nie tej czy innej polskiej grupy kierowniczej, ale całej polskiej ludności. To posunięcie z kolei miało zmobilizować społeczeństwo polskie do nowych, odpowiednich stanowi zagrożenia form oporu. 148. Mazury, Warmia, Kaszuby Postęp oświaty i demokratyzacji wciągał do życia politycznego polskie masy Pludowe także w tych dzielnicach, gdzie brakło aż dotąd miejscowej warstwy kierowniczej, a więc na Pomorzu Wschodnim i na Śląsku. W pierwszej połowie XIX w. tamtejsza ludność polska pod impulsem nielicznych inteligenckich działaczy ograniczała się do obrony swej odrębności obyczajowej i językowej przed ger- manizacją ( 23). Rozwój stosunków kapitalistycznych prowadził jednak nieuchronnie do zagłady tych partykularyzmów. Przed ludnością mazurską, warmińską, kaszubską czy śląską otwierały się dwie możliwe drogi ewolucji: wykształcenie w sobie pełnej świadomości narodowej polskiej lub też przejście do szeregów niemczyzny. Ewolucja ta przebiegać miała w różnym tempie i z różnym skutkiem, w zależności od warunków lokalnych. Szybciej wynaradawiały się drobne enklawy polskie, otoczone ludnością niemiecką, łatwiej też ulegała germanizacji ludność ewangelicka od katolickiej. Natomiast tam, gdzie rozwój przemysłu wytworzył obok chłopstwa klasę robotniczą, a więc na Górnym Śląsku, germanizacja doznała zahamowania. Na Mazurach i Warmii w połowie XIX w. granica językowa polsko-niemiecka przebiegała na północ od Ostródy, Olsztyna, Ządzborka (dziś Mrągowo) i Leca (dziś Giżycko). Polskość jednak cofała się tu, zwłaszcza w rejonie miast powiatowych. Ludność mazurska pozostawała przywiązana do swojej mowy i do modlitewników drukowanych tradycyjnie gotycką czcionką. Brakło w niej natomiast poczucia związku z Polską, nieliczna zaś inteligencja miejscowa nie starała się poczucia tego wyrobić. Typowa jest tu postać wydawcy z Giżycka, Marcina Giersza, długoletniego redaktora "Gazety Leckiej" ( 1875-1893). Giersz bronił odrębności Mazurów, ich języka i obyczaju, ale nie uważał ich też za Polaków. W pisemku swym, nader konserwatywnym, trzymał się lojalizmu wobec monarchy i państwa pruskiego. Górny Śląsk - Karol Miarka 317  Skądinąd zresztą utrzymywał stosunki z literatami polskimi, drukował ich utwory oraz różne wiadoniości o Polsce. Wyraźniej deklarował polskość Jan Karol Sembrzycki, redaktor pisma "Mazur" ( 1883-1885), wydawanego zrazu w Ostródzie, a potem w Tylży.Sembrzycki głosił,że Mazurzy są Polakami i nawet przeszedł w gazecie swej na czcionkę łacińską.Lecz pismo "Mazur" nie miało długiego żywota.Rzadkim wyjątkiem był w mazurskim środowisku Wojciech Kętrzyński,który wychowany w duchu niemieckim,już jako student powrócił do polskości,odrzucając zgermanizo- wane nazwisko Winkler.Późniejszy znakomity historyk nigdy nie przestał interesować się Mazurami,zabiegając o szerzenie tam literatury polskiej oraz starając się obudzić zrozumienie dla polskości ziem zachodnich.Większego wpływu na rozwój sytuacji na Mazurach zabiegi Kętrzyńskiego jednak nie wywarły. Związki Warmii z Toruniem, Poznaniem i Warszawą pozostawały żywsze ze względu na tradycje przynależności do Polski oraz na katolickie wyznanie ludności. Również tu Kulturkampf doprowadził do konfliktu między ludnością a rządem. Partia katolicka Centrum umocniła tu swoje wpływy,negując zarazem polski charakter Warmiaków.Tym wpływom Centrum od 1886r.przeciwstawiała się "Gazeta Olsztyńska",redagowana przez Jana Liszewskiego.Broniła ona polskich nabożeństw, upominała się o język polski w szkole, popierała zawiązywanie polskich stowarzyszeń.Liszewski był w stałym kontakcie z Poznaniem,Lwowem i Warszawą,a jego propaganda nie pozostała bez wpływu w terenie.W 1890r.po raz pierwszy wysunięty został w Olsztynie polski kandydat do sejmu,który zdobył 5tys.głosów,ulegając jednak kandydatowi centrowemu. Prościej znacznie przedstawiała się sprawa przynależności narodowej Kaszubów. Ludność rybacka i chłopska między Wejherowem a Tczewem tradycyjnie obierała posłów polskich. Osiadły wśród niej jako lekarz Florian Ceynowa, bojownik demokratyczny z okresu Wiosny Ludów ( 81), głosił wprawdzie odrębność Kaszubów i twierdził,że nie powinni oni mieć nic wspólnego z dawną,szlachecką i klerykalną Polską,ale i jego zabiegi około podtrzymania folkloru kaszubskiego i literatury regionalnej rozbudzały w praktyce opór przeciwko niemczyźnie.Po jego śmierci Hieronim Derdowski,syn chłopa spod Chojnic i z zawodu dziennikarz,stał się piewcą kaszubskiego obyczaju.Pisał powiastki wierszem,w miejscowej gwarze, ale głosił w niej tę jedną prawdę: "Nie ma Kaszub bez Poloni,a bez Kaszub Polsci". 149. Górny Śląsk - Karol Miarka Na Górnym Śląsku obrona narodowości miała za sobą już dłuższą tradycję ( (91). Przewodząca ruchowi szczupła grupa inteligencji (nauczyciele ludowi i dziennikarze) reprezentowała poglądy drohnomieszczańskie i nie umiała podjąć problemów socjalnych, najistotniejszych dla śląskiego proletariatu. Zaspokajała 318 Ugrupowania burżuazyjne i początki ruchu ludowego niemniej rosnący zwłaszcza w okręgu górniczym głód słowa polskiego. W 1869 r. Karol Miarka zakupił wychodzące na Pomorzu pisemko ludowe "Katolik" i przeniósł jego redakcję do Królewskiej Huty. Z kolei założył księgarnię, dom wydawniczy i "koło towarzyskie", które stało się ośrodkiem teatralnego ruchu amatorskiego. Działalność Miarki nie miała charakteru politycznego, mimo że upominał się o prawa języka polskiego i wzywał czytelników do popierania polskich kupców i rzemieślników. W zatargu z rządem znalazł się dopiero na skutek Kulturkampfu. Aż dotąd Górny Śląsk głosował biernie na kandydatów rządowych - przemysłowców i latyfundystów. Obecnie Miarka rzucił swoje wpływy na rzecz katolickiego Centrum i dwukrotnie (1871, 1872) przeforsował wybór niemieckiego księdza Mullera przeciw niemiec- kiemu junkrowi - ks. Ratibor. Ten zwrot utrzymywał Ślązaków w zależności od partii niemieckiej, ale miał dla nich ważne znaczenie psychologiczne, mobilizując ich do walki z rządem. Miarka prześladowany przez władze, karany grzywnami i więzieniem, zdobył sobie na Śląsku ogromny autorytet. Posługiwał się nim, gdy szło o sprawy społeczne, raczej w interesie konserwatywnym, bo choć potępiał nieraz wyzysk robotników, przecież odwodził ich od walki klasowej i strajków, gromił zaś socjalistów na równi z liberałami i masonerią. W sumie Kulturkampf umocnił wpływy Kościoła na Śląsku i na czas dłuższy opóźnił rozwój samodzielnego ruchu robotniczego. Pytanie, czy nie opóźnił również ruchu narodowego. Nie leżał on bynajmniej w interesie Centrum, spod którego kontl-oli Miarka nie uniiał się wydostać. Już pod koniec lat siedemdziesiątych wystąpili przeciw niemu bracia Przyniczyńscy, redaktorzy konkurencyjnej "Gazety Górnośląskiej' , domagając się wysuwania polskich, nie zaś niemieckich kandydatur do parlamentu. Głosy te jednak nie znalazły poparcia i Górny Śląsk pozostał domeną wpływów Centrum także po śmierci Miarki ( 1882). Partia ta wówczas zbliżyła się do rządu i zaczynała znowu opowiadać się za polityką germanizacyjną. Ale dziesięciolecie walki politycznej wyrobiło już na Górnym Śląsku silniejszą kadrę polityków, działaczy społecznych oraz literatów (Jan Ligoń, Norbert Bończyk, Konstanty Damrot), którzy stanowczo bronili polskości tej dzielnicy. Gdy szło o walkę polityczną, Ślązacy zdani byli na własne siły, natomiast na odcinku pracy organicznej i działalności kulturalnej korzystali z coraz skuteczniejszego poparcia - materialnego i moralnego- z Poznania, Warszawy i Krakowa. Rosła zarazem we wszystkich trzech zaborach świadomość polskiego charakteru Śląska. 150. Demokraci galicyjscy. Szczepanowski W Królestwie Polskim praca organiczna była postulatem uznanym w opinii publicznej i realizowanym w miarę możliwości, po części drogą nielegalną. W zaborze pruskim na pracy organicznej przede wszystkim bazował opór społeczeń- Demokraci galicyjscy. Szczepanowski 319 stwa przeciw germanizacji. Natomiast w Galicji praca organiczna stanowiła nieśmiały postulat, który przez długie lata nie mógł doczekać się początków realizacji. Konserwatyści doszedłszy do władzy ( 145) oświadczali co prawda, że dokonana przez nich ugoda z koroną jest właśnie polityką "organiczną", przeciwstawioną tradycji powstańczo-rewolucyjnej. W praktyce jednak polityka ta nie umiała wyprowadzić kraju z dawnego zastoju. Troska o sprawy gospodarki i kultury spadła nominalnie na polskie władze państwowe i autonomiczne, te zaś, obsadzone przez właścicieli ziemskich, nie troszczyły się ani o przemysł, ani o oświatę ludową. Inicjatywę na tych dwu odcinkach mogła była podjąć burżuazja, gdyby reprezen- towała rzeczywistą siłę. Wielkiego przemysłu jednak w Galicji nie było, a z drobnym mieszczaństwem i kilkunastu jego przedstawicielami w sejmie nikt się nie liczył. Dawny jego przywódca, Franciszek Smolka, objął honorowe stanowisko przewod- niczącego Rady Państwa w Wiedniu i przestał liczyć się w polityce krajowej. Następcy jego: Tadeusz Romanowicz, Tadeusz Rutowski, wielokrotl ie formułowali program pracy organicznej, domagając się subsydiowania przemysłu z funduszów krajowych. Sprzyjał tym poczynaniom marszałek Zyblikiewicz, za którego sprawą został powołany do życia Bank Krajowy. Wkrótce jednak prawica zmusiła Zyblikiewicza do rezygnacji z urzędu, Bank Krajowy zaś, zbyt słabo wyposażony, dłuższy czas ograniczał się do wspierania istniejących już, drobnych przedsiębiorstw. Organy prasowe krakowskich demokratów: "Kraj" ( 1869-1874), a od 1881 r. "Nowa Reforma", podejmowały wprawdzie krytykę rządzącej partii stańczyków, lecz reprezentowały one wąski tylko wycinek opinii. Galicyjska inteligencja rosła nie mniej szybko niż w Kongresówce i mniej nawet była obarczona dziedzictwem szlacheckim, a pod koniec XIX w. liczyła już wielu synów chłopskich. Główne oparcie znajdowała w służbie rządowej i autonomicznej: w administracji, sądownic- twie i szkolnictwie. Takie związanie z posadą urzędniczą rodziło konformizm i brak inicjatywy. Radykalne elementy inteligencji, zaangażowane w ruchu ludowym lub robotniczym, pozostawały w mniejszości. Z programem pracy organicznej wystąpiła stosunkowo późno niewielka grupa ludzi związanych z przemysłem naftowym, jedynym, jaki się rozwijał w tej dzielnicy. Najwybitniejszym z galicyjskich "nafciarzy" był Stanisław Szczepanowski, odkrywca pól naftowych w Słobodzie (koło Kołomyi), a następnie w Schodnicy, w powiecie drohobyckim. W przedsięwzięciach swych znalazł oparcie w Galicyjskiej Kasie Oszczędności, stanowiącej od dawna placówkę demokratów lwowskich. Tą drogą włączył się do polityki. W 1888 r. zdobył sobie rozgłos doskonale napisaną książką pt. Nędza Galicji w cyfrach. Ukazywał w niej w sposób wstrząsający zacofanie gospodarcze kraju, powodujące wymieranie ludzi i wyprzedaż majątku narodowego w obce ręce. Z tego marazmu, twierdził, wyrw ać się można tylko przez energiczną politykę inwestycyjną, popartą przez ogół obywateli, zwłaszcza zaś klasy posiadające. Wszedłszy do Rady Państwa i do sejmu 320 Ugrupowania burżuazyjne i początki ruchu ludowego Szczepanowski poświęcił się realizacji tych haseł. Właśnie ok. 1890 r. zdawała się otwierać dla Galicji lepsza koniunktura. Przeprowadzono mianowicie "konwersję" długu indemnizacyjnego, który od lat 48 obciążał budżet krajowy z tytułu odszkodowań za zlikwidowaną pańszczyznę. Resztę tego długu udało się obecnie skonwertować, czyli rozłożyć na dłuższe lata, i w ten sposób zdobyć trochę rezerw na cele inwestycyjne. Szczepanowski zaangażował cały swój ogromny talent krasomówczy i zmysł organizacyjny w przekonanie ziemiańskiego sejmu, że powinien zdobyć się na "obywatelską" ofiarę i kosztem dzisiejszych wyrzeczeń budować lepszą przyszłość narodu. Oklaskiwano go, ale nie słuchano. Konserwatyści nie mieli zrozumienia dla polityki ekonomicznej w wielkim stylu, a zastój gospodarczy kraju nie godził bezpośrednio w ich interesy. Szczepanowski związał się z demokratami i przy pomocy paru przyjaciół założył we Lwowie dziennik "Słowo Polskie"; publikował w nim swe rozważania o polskiej misji dziejowej i wychowaniu obywatelskim. Tymczasem zaniedbane przezeń dla polityki interesy naftowe doprowadziły go do bankructwa w 1899 r. Załamała się tym samym próba "nakręcenia koniunktury" galicyjskiej przez bardzo zdolnego, lecz działającego niemalże samotnie człowieka. 151. Stojałowski. "Przegląd Społeczny" Zapóźniona, gdy szło o pracę organiczną, Galicja wyprzedzić miała dwa pozostałe zabory na innym odcinku: politycznego ruchu chłopskiego. W Króles- twie Polskim był on niemożliwy w warunkach absolutyzmu, w zaborze pruskim został poddany kontroli ziemiaństwa, w Galicji wyrósł na siłę sa nodzielną. Stary konflikt klasowy między chłopstwem a szlachtą nie został zażegnany w następstwie uwłaszczenia. Małorolna i przeludniona wieś była nadal przedmiotem obszarniczego wyzysku ( 1;9). Rządząca partia konserwatywna, wsparta na władzy administracyjnej, doprowadziła w 1877 r. do całkowitej eliminacji posłów chłopskich z sejmu. Długi czas nastroje polityczne chłopów nie znajdowały przychylnego echa poza wsią. W szczególności demokraci mieszczańscy wypominali chłopom rok 1846 oraz późniejszy ich lojalizm w stosunku do cesarza. W 1875 r. eks-jezuita ksiądz Stanisław Stojałowski zakupił 2 pisemka ludowo- -klerykalne - "Wieniec" i "Pszczółka" - i podjął w nich agitację za wciągliięciem chłopów do życia publicznego. Zaczęło się to w duchu konserwatywno-kościelnym, pod starym hasłem: "z szlachtą polską polski lud", od pielgrzymek do Rzymu i do Ziemi Świętej, od patriotycznych demonstracji w Krakowie. Przyświecały Stojałow- skiemu wzory wielkopolskie: z dużym zapałem wziął się do tworzenia kółek rolniczych, do propagowania oświaty ludowej. Ale i taka forma mobilizowania chłopów zdała się sferom rządzącym niebezpieczna. Kółka rolnicze odebrano Stojałowskiemu (1882) i poddano ziemiańskiej kontroli. Policja szykanowała "Głos". Liga Polska 321 urządzane przezeń wiece włościańskie. Rasowy agitator Stojałowski reagował też na nastroje antyszlacheckie wsi, podniecał je zaś wrodzoną skłonnością do demagogii. Około 1887 r. wystąpił już z postulatem tworzenia chłopskich komitetów wyborczych i forsowania chłopskich kandydatów. Odtąd został uznany za groźnego przeciwnika, wkrótce miało go spotkać więzienie, a nawet sankcje kościelne. Agitacja Stojałowskiego przygotowała na wsi grunt dla ruchu ludowego, ale zrodził się on na innym podłożu. W latach 1886-1887 wychodził we Lwowie miesięcznik "Przegląd Społeczny". Jego redaktor, Bolesław Wysłouch, były zesłaniec-sybirak, nawiązywał do demokratycznych tradycji Wielkiej Emigracji i do wzorów rosyjskiego narodnictwa: "Program nasz - twierdził - musi być ludowym". Tą drogą "sprawa polska stanie się sprawą kilkunastu milionów ludzi, z którą prędzej czy później państwa i ludy sąsiednie liczyć się będą musiały". Wysłouch domagał się rzeczywistego równouprawnienia chłopstwa ze szlachtą i usunięcia feudalnych przeżytków w polityce i gospodarce. Traktował zresztą wieś jako całość, nie dostrzegając problemu bezrolnych, nie posuwając się też do myśli o wywłaszczeniu folwarków. Dokoła Wysłoucha skupiła się garść młodej inteligencji chłopskiego pochodzenia, która niebawem stanąć miała na czele Polskiego Stronnictwa Ludowego. 152. "Głos". Liga Polska Stosunki wiejskie w Królestwie były nie mniej zaognione niż w Galicji. Powodowała to zwłaszcza sprawa serwitutów ( 132). Po wsiach przybywało ludzi, bydła, budynków, mnożyły się potrzeby. Tymczasem tabele likwidacyjne określały ściśle wymiar przysługującego chłopom budulca, opału i pastwiska. Tam gdzie wieś pod naciskiem dworu przystała na zamianę serwitutów, czuła się oszukana. Dwór wykorzystywał pozycję monopolisty. W zamian za niezbędne drzewo i paszę narzucał chłopom uciążliwe spłaty lub odróbki. Podjazdowa wojna o las, dobrze znana z czasów pańszczyźnianych, ciągnęła się w wielu rejonach i po uwłaszczeniu. Szczególnie ostre formy przybierała w sąsiedztwie latyfundiów, tam gdzie wszystkie lasy danego rejonu pozostawały w ręku jednego właściciela. Chłopi zasypywali władze skargami i pozwami o wykonanie, rozszerzenie lub przywrócenie praw serwitutowych. Chaotyczna, przewlekająca i zmienna polityka władz w sprawie leśnej zaostrzała tylko konflikty. Zaczęły się one mnożyć w latach osiemdziesiątych, zwłaszcza na wschodzie i południu kraju. Chłopi wpędzali bydło na sporne obszary, kosili łąki i rąbali samowolnie las. Całe gromady uzbrojone w kije i widły niszczyły kopce graniczne, staczały bójki ze służbą folwarczną. Dochodziło i do starć z wojskiem, do kozackich pacyfikacji i wyroków więzienia. Lud walczył samotnie, zdany na jednostkową i nie zawsze rzetelną pomoc przeróżnych pokątnych doradców. Tu i ówdzie docierały na wieś adresowane do chłopów, pojedyncze ulotki 322 Ugrupowania burżuazyjne i początki ruchu ludowego partii robotniczej Proletariat ( 157). Robotnicy, którzy nie utracili jeszcze kontaktu z wsią rodzinną, mogli udzielać informacji o ruchu nielegalnym, jaki zaczynał się w okręgach przemysłowych. Nie ma jednak na tym wczesnym etapie śladu powiązań między wystąpieniami chłopskimi a robotniczymi. Nie szła też z pomocą chłopu radykalna inteligencja warszawska. Piszący dla ludu organicznicy zalecali mu systematycznie solidaryzm i poszanowanie prawa, co najwyżej, i to ostrożnie, starali się nastawić go przeciwko władzom caskim, pod kątem widzenia sprawy narodowej, nie społecznej. Rzeczjasna, nie zamykano oczu na potencjalną siłę ruchu chłopskiego. W 1886 r. zaczął wychodzić w Warszawie tygodnik,.Głos '. który reprezentował podobne tendencje co lwowski "Przegląd Społeczny". Pracowali w nim ludzie bliscy socjalizmowi, np. Józef Potocki (ps. Marian Bohusz), jak również tacy. którzy znajda się wkrótce w szeregach nacjonalistów, np. Jan Popławski. Nawiązując do poglądów rosyjskich narodników "Głos" mienił się organem.,ludowym", twierdził. że przyszłość Polski spoczywa w masach ludu. Potępiał więc sybarytyzm ziemiaństwa. atakował kapitalistów niemieckich i żydowskich, brał w obronę pokrzywdzony lud. mając zresztą głównie na myśli posiadających chłopów, zalecając jako panaceum spółdzielczość i dobrowolną parcelację podupadających folwarków. Interesował się też "Głos" wschodnimi ziemiami polskimi wskazując, że właśme taIll, w przeciwieństwie do kresów wschodnich, żywioł polski reprezentują masy. Nie miał natomiast "Głos" kontaktu z masami na miejscu i nie bardzo go nawet szukał. W ówczesnych warunkach zaboru rosyjskiego wymagało to zdecydowanie zejścia z płaszczyzny legalnej - do tego zaś inteligencja warszawska, poza szczupłyrn gronem socjalistów. nie była jeszcze przygotowana. Założyciele "Głosu". E. Paszkowski, J. L. Poptawski, M. Bohusz, (J. K. Potocki), A. Łętowski, A. Wiśniewski (zdemaskowany jako konfident policji carskiej), Z. Heryng, W. Nafkowski, J. Hfasko, T. Kozerski, M. Brzeziński "Głos". Liga Polska 323 W wąskim zakresie konspirowała w Królestwie studiująca młodzież, przynajmniej ta jej część, która uczestniczyła w nielegalnym nauczaniu ( 146). Uniwersytet Warszawski miał swoje na pół jawne kółka samopomocowe, grupujące młodzież według miejsc pochodzenia. Tajne "Koło Centralne" złożone z delegatów kółek sterowało opinią publiczną młodzieży i niekiedy dawało inicjatywę wystąpień publicznych. Tak np. w 1883 r. studenci w burzli y sposób wyrazili solidarność ze swym kolegą - Rosjaninem, który spoliczkował znienawidzonego Apuchtina. Wielu studentów uczyło historii i literatury polskiej w tajnych kółkach rzemieśl- niczych i robotniczych, wielu przeszło do ruchu socjalistycznego ( 155). Sama jednak uczelnia nie stanowiła ośrodka szerszej akcji politycznej. Zmieniło się to u schyłku lat osiemdziesiątych, z inicjatywy emigracji. Zygmunt Miłkowski, były uczestnik walk 1849 i 1863 r., powszechnie lubiany powieściopisarz (Teodor T. Jeż), nigdy nie przestał głosić, że naród polski winien gotować się do nowej walki o niepodległość, a w tym celu powinien gromadzić broń i pieniądze. W 1886 r. ożywił Miłkowskiego zatarg austriacko-rosyjski na tle spraw bałkańskich ( 166). Licząc się z możliwością wojny europejskiej wyprawił do Warszawy emisariusza, Zygmunta Balickiego, byłego uczestnika kółek socjalistycznych, bawiącego od kilku lat za granicą. Balicki w krótkim czasie doprowadził do utworzenia Związku Młodzieży Polskiej (w skrócie Zet) jako organizacji między- uniwersyteckiej. Zet dążyć miał do niepodległości Polski "na gruncie sprawiedliwości politycznej, narodowej i społecznej". Balicki zorganizował Zet na wzór masonerii, do której sam, jak się zdaje, należał, jako tajny związek trójstopniowy ("koledzy", "towarzysze", "bracia"). Wybrani zaprzysiężeni członkowie przenikać mieli po ukończeniu studiów do życia społecznego i pracować tam dla celów Związku. Nadbudowa miała znajdować się na emigracji. Miłkowski w 1887 r. ogłosił w Paryżu broszurę pt. Rzecz o obronie czynnej i skarbie narodowym, w której ostro potępił zarówno ugodowców, jak i pozytywistów, za rezygnację z dążenia do niepodległości. Wracał też do starego hasła sprzed lat 25: utworzenia ogólnopolskiej organizacji tajnej. Pierwszych funduszy na utworzenie "Skarbu Narodowego" dostarczył emigrant wzbogacony w koloniach, Ludwik Michalski. W gronie kilku osób przez nikogo nie upoważnionych zawiązał Miłkowski w Genewie Ligę Polską, z celem przywrócenia Rzplitej w granicach przedrozbiorowych. Mglisty program społeczny nie wykraczał poza stare postulaty Manifestu Poitierskiego. Przedsięwzięcie mogło zdawać się nieudane, jak tyle innych zrodzonych na wychodźstwie. Tymczasem w kraju poddał się Lidze Polskiej Balicki wraz z Zetem. Doszło też do zbliżenia między Ligą a redakcją "Głosu". Dwie okoliczności miały zapewnić karierę koncepcji Miłkowskiego: patriotyczny ton, w który uderzyła Liga i który znalazł oddźwięk w sercach młodzieży, a następnie rachuba "starszego społeczeń- stwa", że Liga może stać się przeciwwagą dla dużo poważniejszej groźby socjalizmu. 324 Ruch robotniczy Rozdział XX Ruch robotniczy 153. Liczebność i warunki bytu klasy robotniczej Przejście do okresu rozwiniętego kapitalizmu przyspieszyło w Polsce wzrost Pliczebny klasy robotniczej. Przyrost ten był nierównomierny, różne były też źródła rekrutacji tej klasy. W Królestwie Polskim liczba robotników wzrosła z 78 do 120 tys. pomiędzy 1864 a 1880 r. Dwie trzecie tej ostatniej liczby stanowiłjuż proletariat wielkoprzemysłowy. Dopływała do niego ludność z tych samych, co dawniej źródeł: z rzemiosła, ze wsi, zza kordonu. Wraz z upływem czasu coraz większy procent narybku robotniczego przypadał na przybyszów ze wsi. Mnożąca się szybko biedota, której kurczył się grunt pod nogami w następstwie działów rodzinnych, w fabryce właśnie szukała poprawy losu. Liczni wyrobnicy wiejscy wędrowali też z wiosną do miast, do przemysłu budowlanego, jesienią odpływali, by szukać pracy w cukrowniach. Przemysł łódzki ściągał nadal z Niemiec niewielkie grupy majstrów i innych specjalistów. Do Zagłębia Dąbrowskiego napływali też robotnicy z pruskiego i austriackiego Śląska. Główne skupiska robotnicze w Królestwie ok. 1880 r. to Warszawa ( 12 tys., w tym prawie 3 tys. metalowców), Łódź (17 tys., w przeważającej mierze włókniarzy, w tym prawie połowa kobiet). Żyrardów (6 tys. w jednej tylko fabryce lnianej) oraz Zagłębie Dąbrowskie ( 12 tys., z czego połowa przypadała na górnictwo węglowe, reszta na górnictwo i hutnictwo żelazne oraz włókiennictwo). Cukrownie zatrudniały ok. 15 tys. ludzi, ale byli oni rozproszeni na prowincji. W okręgu białostockim pracowało ok. 6 tys. włókniarzy. W zaborze pruskim dane urzędowe z 1885 r. mówią o 57 tys. osób żyjących z "przemysłu" w Poznańskiem, a 7? tys. w Prusach Zachodnich. Jednakże liczby te obejmują również samodzielnych rzemieślników. Jeszcze w 1895 r. Poznańskie liczyło zaledwie 12 tys., a Prusy Zachodnie -16 tys. robotników wielkoprzemysło- wy ch. Nie było zatem w obu tych prowincjach dużych skupisk rObOtnlczych. Za to na Górnym Śląsku (w rejencji opolskiej) liczono w' 1885 r. 184 tys. robotników, z czego tylko niewielki procent trzeba potrącić na czeladź zatrudnioną w rzemiośle. Trzecia część owej masy przypada na górnośląskich górników i hutników. Większość z nich zapewne była robotnikami już w drugim lub trzecim pokoleniu. W Galicji liczbę robotników przemysłowych szacuje się w tychże latach na ok. ?5 tys. Byli oni rozproszeni między Kraków (z okręgiem), Lwów i zagłębie naftowe ( 137). Malutki Śląsk Cieszyński pod koniec XIX w. liczył więcej robotnikciw fabrycznych niż sama Galicja. Liczebność i warunki bytu klasy robotniczej 325 W sumie można się dorachować, u progu lat osiemdziesiątych, ok. 50 tys. robotników przemysłowych w dzielnicach zamieszkanych podówczas głównie przez ludność polską. Ale tylko część ich przebywała w naprawdę dużych skupiskach (Warszawa, Łódź, Górny Śląsk) i pracowała w naprawdę dużych fabrykach. Przemysł odzieżowy, spożywczy, poligraficzny jeszcze nie wyszedł ze stadium rzemiosła. Ta masa była też zróżnicowana pod względem narodowości (Polacy, Niemcy, Żydzi, Ukraińcy, Czesi) i pochodzenia społecznego. Podlegała też trzem różnym ustawodawstwom i niejednakowe miała także warunki bytu. Okoliczności te wpływały w różnym stopniu na proces kształtowania się jednolitej świadomości robotniczej. Pod rządem carskim ustawa przemysłowa z 1870 r. zakazywała zarówno zrzeszania się robotników, jak i strajków. Warunki pracy regulował jednostronnie regulamin fabryczny. Dzień pracy w większych fabrykach wahał się od 12 do 14 godzin, dla małoletnich wynosił najmniej 8. Nierzadkie były wypadki (np. w cukrow nictwie) przeciągania pracy do 16 godzin na dobę lub przymuszania do pracy w niedzielę i święta. Przemysłowcy stosowali najróżniejsze sposoby obniżania płac: przez wydawanie bonów do sklepów przyfabrycznych, wygórowane kary za spóźnienie i niedbalstwo w pracy, potrącenia na szpital, na emeryturę, na narzędzia itp. Pomiatanie robotnikami przez fabrykantów i majstrów było tym bardziej dotkliwe, że w wielu przedsiębiorstwach i całych branżach przemysłu (np. Łodzi) niemiecki personel nadzorczy po części nawet nie mówił po polsku. Pierwsze ustawowe ograniczenia pracy młodocianych i kobiet (1882-1885j nie były kontrolowane przez władze, gdy idzie o Królestwo, aż do lat dziewięćdziesiątych. To samo tyczyło się opłakanych warunków bezpieczeństwa pracy. Urządzenie kasy chorych czy szpitala przyfabrycznego zależało od dobrej woli przedsiębiorcy. Większe zakłady obowiązane były poprawdzie utrzymywać szpitale i lekarzy fabrycznych. lecz ta opieka zdrowotna była zupełnie niewystarczająca. Fatalne było też warunki Iiiieszkaniowe: budownictwo nie nadążało za przyrostem ludności, zwłaszcza w uboższych dzielnicach. Rodziny robotnicze gnieździły się w Warszawie po 9-10, a nawet po 14 osób w jednej izbie. Połowa robotników warszawskich uinierała przed 50 rokiem życia. W państwie pruskim od 1864 r. dozwolone były związki zawodowe, natomiast udział w strajkach pociągał za sobą kary więzienia. Od 1878 do 1890 r. obowiązywała ustawa przeciw socjalistom, która karała druk i kolportaż wydaw nictw socjaliśtycz- nych, zakazywała zebrań robotniczych (z wyjątkiem przedwyborczych) i ograniczała polityczną działalność związków zawodowych. W 1874 r. zaprowadzono w przemyśle przymusowe ubezpieczenie od nieszczęśliwych wypadków. Kasy chorych i ubez- pieczenia na starość weszły w życie dopiero w latach osiemdziesiątych. Na Górnym Śląsku przeciętny czas pracy trwał 12 godzin, wzrost wyzysku polegał tu na stosowaniu różnych form pracy akordowej. Górnikom potrącano należność za proch 326 Ruch robotniczy strzelniczy i olej do lamp; szczególnie dotkliwie wykorzystywano pracę kobiet i młodocianych. Niektóre większe zakłady, z myślą o stabilizacji załogi, wzięły się za to do stawiania domków rodzinnych i domów noclegowych z umiarkowanymi czynszami. W Poznańskiem i na Pomorzu, w rozproszonych zakładach wytwórczych, wyzysk robotnika był dużo mniej skrępowany. Stosunkowo najliberalniejsze ustawodawstwo robotnicze istniało w Austrii. Związki zawodowe były tu dozwolone od 1867, a strajki od 1870 r. Karane było natomiast organizowanie strajków przez związki. Przymus ubezpieczeń robotniczych od chorób i nieszczęśliwych wypadków zaprowadzono z niewielkim opóźnieniem w stosunku do Prus, pod koniec lat osiemdziesiątych. Mimo to położenie robotników było w Galicji chyba jeszcze gorsze niż w pozostałych zaborach, a to ze względu na rozproszenie zakładów, szeroko stosowane chałupnictwo i ciążącą na rynku rezerwową armię pracy. Płace realne spadały tu często poniżej minimalnych kosztów egzystencji. Szybko rosnąca liczba proletariatu mogła dawać mu poczucie siły, rosnący ucisk budził chęć walki o ludzkie prawa. Lecz klasa robotniczajako całość bardzo byłajeszcze daleka od jednolitości, istniała też ogromna przepaść między świadomością dawnej kadry robotniczej w niewielu najważniejszych zakładach a brakiem świadomości tysiącznych rzesz, które ledwie w ostatnich latach trafiły do fabryki. Polski ruch robotniczy na wczesnym swoim etapie mógł poruszyć tylko elitę, czołówkę swojej klasy. 154. Początki ruchu robotniczego w zaborze pruskim i Galicji Ruch robotniczy w zaborze pruskim i Galicji wyprzedził o kilka lat Królestwo, które następnie miało stać się główną jego bazą. Na zabór pruski wpłynął dość wcześnie przykład robotników niemieckich. Już w połowie lat sześćdziesiątych czynne były organizacje robotnicze typu lassallowskiego we Wrocławiu i na Przedgórzu Sudeckim. Na Górny Śląsk docierały sporadycznie druki I Między- narodówki, ale zatargi w zakładach przemysłowych stanowiły tu rzecz rzadką. Pierwsze związki zawodowe na Górnym Śląsku pod koniec lat sześćdziesiątych trzymały się wzoru Hirscha-Dunckera, a więc były właściwie tylko kasami zapomogowymi. Lecz w 1871 r. wybuchł wielki strajk w kopalni Król w Królewskiej Hucie, na znak protestu przeciw nowym metodom kontroli pracy. Wystąpiło kilkuset robotników, wywieszono czerwone sztandary, wojsko spacyfikowało tłum, prawie stu robotników ukarano więzieniem. Odtąd już raz za razem wybuchały strajki w kopalniach, przeważnie zresztą żywiołowe i odosobnione, kończące się też porażką. Socjaliści niemieccy zaczęli organizować swoje związki w okręgu górniczym od 1875 r., początkowo jednak nie zdobyli większego wpływu. W Poznaniu i Bydgoszczy strajki stały się częstym zjawiskiem od 1869 r. Były one krótkotrwałe, czysto ekonomiczne i objęły niewielką liczbę robotników. Równolegle Pierwsze kółka w Królestwie. Waryński i proces krakowski 327 zawiązywały się organizacje robotnicze typu Hirscha-Dunckera (jedna z pierwszych u Cegielskiego, 1870). Wkrótce potem dotarli w Poznańskie socjaliści spod znaku Lassalle'a. W 1872 r. powstało w Poznaniu pierwsze stowarzyszenie robotnicze, afiliowane do związku ogólnoniemieckiego; na jego czele stanął Jan Baady. Podobne komórki zawiązały się w kilku miastach Poznańskiego i Prus Zachodnich. Znany nam Roman Szymański ( 147) uderzył w "Orędowniku" na alarm z powodu groźby socjalizmu. Dla przeciwdziałania mu ufundowano w Poznaniu Stowarzyszenie Wzajemnej Pomocy Rękodzielników o zabarwieniu narodowym i klerykalnym. W następstwie również księża wzięli się do zakładania stowarzyszeń czeladzi katolickiej i innych tego typu związków, odciągających robotników polskich od walki klasowej. Do końca lat siedemdziesiątych agitacja socjalistyczna w Poznań- skiem i na Pomorzu nosiła charakter niemiecki, chociaż angażowali się w niej i polscy robotnicy. W 1878 r. w Rawiczu i Bydgoszczy wystawiono do parlamentu pierwsze kandydatury socjalistyczne. Ruch ten jednak nie przybrał rozmiarów masowych i załamał się po uchwaleniu praw wyjątkowych przeciw socjalistom. Przy braku dużych ognisk przemysłowych Poznańskie nie mogło dać skutecznego oparcia polskiemu ruchowi robotniczemu. Nieoczekiwanie znalazł on za to zaplecze w jeszcze mniej uprzemysłowionej Galicji. Deinokraci lwowscy w czasie kampanii rezolucyjnej ( 142) nawiązali też kontakt z czeladzią rzemieślniczą. Jeden ze współpracowników Smolki, Mieczysław Darowski, założył w 1868 r. Stowarzyszenie Młodzieży Czeladniczej pod nazwą Gwiazda. Główną rolę odegrali drukarze - nieliczna, ale umysłowo wyrobiona czołówka klasy robotniczej. Już w 1869 r. zecer Antoni Mańkowski zawiązał wśród drukarzy tzw. Towarzystwo Postępowe. W rok później zecerzy lwowscy podjęli strajk i wywalczyli sobie podwyżkę, a w ślad za nimi poszła czeladź krawiecka i piekarska. Organ zecerów "Rękodzielnik" głosił pochwałę Komuny Paryskiej. W tymże piśmie Bolesław Limanowski, uczestnik manifestacji 1861 r., który dopiero co wrócił z zesłania, rozpoczął propagandę zasad socjalistycznych. "Rękodzielnik" upadł po paru latach; zastąpiła go "Czcionka", a następnie "Praca". Miejsce organizacji Gwiazda zajęło Ogniwo. Profil ideologiczny tej grupy stopniowo się precyzował: od deklamacji o zgodzie "pracy z kapitałem" przechodzono do wypracowania socjalistycznego programu. Zawsze jednak był to socjalizm nieco powierzchowny, ogarniający niewielkie tylko grupy rzemieślników i inteligencji. 155. Pierwsze kółka w Królestwie. Waryński i proces krakowski W Królestwie do połowy lat siedemdziesiątych robotnicy walczyli o poprawę bytu zupełnie samotnie. Pierwszy większy strajk wybuchł na wiosnę 1871 r. w warszawskiej stalowni Lilpopa (na Solcu). Następny w tymże roku, w jednej 328 Ruch robotniczy z żydowskich fabryk tytoniowych. W latach 1872-1874 notujemy m.in. dwa strajki w Zgierzu, jeden w Łodzi (u Scheiblera), jeden w Milowicach. Mają one charakter obronny, przeciwstawiają się pogorszeniu warunków pracy albo brutalnemu trak- towaniu. Nie są masowe i nie osiągają sukcesu, chociaż niektóre trwają po kilka dni, powodując wdanie się wojska i aresztowania przywódców. W środowisku inteligenckim idee socjalistyczne zakiełkowały za pośrednictwem rosyjskim. Około tysiąca Polaków przebywających w Cesarstwie uczestniczyło w ruchu narodnickim, część studentów polskich współpracowała z lewym skrzydłem narodników, ciążącym ku marksizmowi. 'o Petersburgu w 1875 r. Jan Hłasko zgrupował pierwsze polskie kółko socjalistyczne, powiązane z Ziemlą i Wolą. W następstwie wielu Polaków (Osiński, rodzeństwo Izbickich i in.) włączyło się w terrorystyczną akcję Narodnej Woli. Wyrok śmierci na Aleksandrze II wykonał Polak, Ignacy Hryniewiecki (1881). Inni z tego samego grona po ukończeniu studiów podjęli agitację w środowisku polskim. Liczniejsza konspiracyjna grupa przybyła do Warszawy w latach 1876-1877. Wyróżniał się w niej Ludwik Waryński, który szukając kontaktu z robotnikami podjął fizyczną pracę w fabryce Lilpopa. Podobnie koleżanka jego, Filipina Płaskowicka, osiadła jako nauczycielka na wsi pod Skierniewicami, by próbować agitacji socjalistycznej wśród chłopów. W latach 1877-1878 zaczęły się wiązać w Warszawie kółka socjalistyczne złożone z robotników i inteligenckiej młodzieży, liczące po kilku lub kilkunastu członków. Kółka te kształciły się wspólnie z pomocą literatury socjalistycznej, drukowanej sta- raniem Waryńskiego i jego przyjaciół we ~ Lwowie i Poznaniu. Broszury te były po części polskimi, nader udanymi adaptac- jami popularnych wydawnictw Lassalle'a, , Bracke'a, Blanca; tylko jedna z nich ` nawiązywała do prac Marksa i Engelsa. Stopniowo i niezależnie od kółek Waryń- ski zaczął organizować tajne "kasy oporu", mające służyć uświadamianiu robotników, poprzez zbieranie składek na fundusz strajkowy. Kasy oporu objęły w War- szawie ok. 300 robotników i czeladników, a więc tylko niewielki procent ówczesnego świata pracy. Nie mogły jednak pozostać w ukryciu. Trzy kolejne fale aresztowań Pierwsze programy socjalistów polskich 329 (1878-1880) zlikwidowały tę pierwszą próbę agitacji socjalistycznej. W X Pawilonie Cytadeli znalazło się paruset więźiiiów: robotnicy obok inteligentów, kilkanaście kobiet, kilku Rosjan. Śledztwo i sąd odbywały się bez rozgłosu; w latach 1880-1882 ponad sto osób skazano na zesłanie. Osobliwością tego procesu było tajne pisemko "Głos Więźnia", redagowane w Cytadeli i przepisywane ręcznie w kilkunastu egzemplarzach (wydano 4 numery). Kilku wybitniejszych socjalistów zbiegło przed aresztowaniem za granicę. Z nich Ludwik Waryński zatrzymał się we Lwowie. Tutejsze środowisko, w dalszym ciągu oparte głównie na drukarzach, od paru lat wspomagało zabór rosyjski, kolportując druki nielegalne w kierunku Warszawy, Kijowa i Odessy. Czołowi socjaliści ukraińscy, Michał Pawłyk i Iwan Franko, wchodzili w skład komitetu redakcyjnego "Pracy". Wraz z Antonim Mańkowskim i Bolesławem Czerwieńskim przygotowywali pierwszą większą akcję: petycję do parlamentu o powszechne prawo wyborcze. Waryński przybył do nich z propozycją utworzenia organizacji tajnej na wzór warszawski. Spotkał się ze sprzeciwem lwowiaków, którzy uznali konspirację za szkodliwą i niepotrzebną w państwie konstytucyjnym. Nie dając za wygraną Waryński przerzucił się do Krakowa i tu bardzo prędko zawiązał 5 tajnych kółek, złożonych z robotników, rzemieślników i studentów. Już po kilku tygodniach nastąpiły aresztowania; policja austriacka współdziałała z rosyjską i pruską w ściganiu socjalistów, gwałtownie zaś napastowały ich pisma konserwatywne, z krakowskim "Czasem" na czele. Po całorocznym śledztwie wytoczono w Krakowie proces 35 oskarżonym ( 1880). Zakończył się on kompromitacją władzy, gdyż opinia publiczna sprzyjała podsądnym, którzy uzasadniali publicznie swe socjalistyczne przekonania. Wyrok zapadł uniewinniający, z tym że Waryński i 4 inni obcopoddani zostali wydaleni z granic państwa. 156. Pierwsze programy socjalistów polskich Najwybitniejsi ze zbiegłych z Warszawy socjalistów skupili się teraz w Genewie. Byli to obok Waryńskiego: Stanisław Mendelson, Szymon Diksztajn, Kazimierz Dłuski i Mańa Jankowska. W założonym tu piśmie "Równość" ogłoszono w 1879 r. pierwszy program socjalistów polskich, opracowywany jeszcze w Warszawie, a z konspiracyjnych względów nazwany "brukselskim". Był to program ogólnikowy, w zasadzie oparty na marksizmie, lecz niewolny od naleciałości lassalizmu i anarchizmu. Mówił on o wielkim zadaniu klasy robotniczej, która dokona rewolucji społecznej, obali kapitalizm i doprowadzi do uspołecznienia środków produkcji. "Triumf zasad socjalizmu - głoszono - jest koniecznym warunkiem pomyślnej przyszłości narodu polskiego". Sprawa harmonijnego związania dwóch celów: zwycięstwa socjalizmu i wyzwolenia 330 Ruch robotniczy Polski, miała okazać się trudna do rozstrzygnięcia. W wielu środowiskach sym- patyzujących z socjalizmem trwał żywo patriotyzm polski; w niejednym środowisku robotniczym pielęgnowano tradycje powstania styczniowego. Tradycje te pozostawały jednak obce innym odłamom klasy robotniczej: bądź nieuświadomionym narodowo, bądź też - niepolskiego pochodzenia. Pierwsi socjaliści polscy wychowani byli w praktyce internacjonalizmu, współpracowali na co dzień z towarzyszami rosyjskimi i niemieckimi. Odcinali się jak najbardziej stanowczo od solidarystycznych, w ich przekonaniu szkodliwych, tradycji powstań narodowych. W konkretnej rzeczywistości schyłku lat siedemdziesiątych nie dostrzegali miejsca dla niepodległej Polski, sami zaś łudzili się wiarą w bliską rewolucję światową, która usunie także ucisk narodowy Polski jako przyszłego członka europejskiej rodziny wolnych, socjali- stycznych narodów. Koncepcja ta prowadziła do zaprzeczenia potrzebie niepodległego państwa dla polskiej klasy robotniczej. Z tym stanowiskiem nie chciało się pogodzić wielu socjalistów. Z protestu przeciw obojętności dla sprawy narodowej zrodzić się miało z czasem odwrotne wynaturzenie: dążność do uznania w socjalizmie tylko jednego ze środków do wywalczenia niepodległości Polski. Problemy te stanęły przed grupą "Równość" w czasie obchodu urządzonego w Genewie w 50 rocznicę powstania listopadowego. Mówcy polscy: Waryński, Dłuski, Mendelson, akcentowali głównie internacjonalizm, odrzucali myśl o pa- triotycznej konspiracji i powstaniu na rzecz braterstwa rewolucjonistów całego świata. A przecież adresy nadesłane na obchód 29 listopada od Niemców, Włochów, Francuzów i Belgów, wśród nich również list Marksa i Engelsa, kładły jednomyślnie akcent na wagę sprawy polskiej dla zwycięstwa rewolucji w Europie... Do rozłamu wśród szwajcarskiej emigracji doszło już w 1881 r. Limanowski (od 3 lat wydalony z Galicji) zawiązał Stowarzyszenie Socjalistyczne - Lud Polski, które socjalistyczne było tylko z pozoru, a w istocie nawiązywało do demokratycz- nych, nieskutecznych już wtedy haseł sprzed 1863 r. Dwa programy: Waryńskiego i Limanowskiego, starły się na kongresie międzynarodowym w Chur. Nowy organ Waryńskiego "Przedświt" negował potrzebę jednolitej partii socjalistycznej Polski, a opowiadał się za utworzeniem grup socjalistycznych polskich w Austrii, Niemczech i Rosji. Grupy te - co podkreślano zresztą - mogłyby "wchodzić w związki między sobą". W tymże 1881 r. ujawniła się i trzecia tendencja w socjalizmie polskim. Ogłoszony w Genewie Program Galicyjskiej Partii Robotniczej, pióra głównie Czerwieńskiego i Franki, wiązał teoretyczne zasady, przejęte z wzorca "brukselskiego", z programem minimalnym, możliwym do zrealizowania w ramach konstytucji Austrii. Obok oczywistych postulatów demokratyzacji ustroju, ustawodawstwa socjalnego itp. znalazły się w programie utopijne sformułowania o stopniowym przejściu do kolektywizmu, poprzez subwencjonowanie spółek wytwórczych przez państwo burżuazyjne. W ten sposób zarysowało się także na gruncie polskim niebezpieczeń- Partia Proletariat 331 stwo grożące ruchowi robotniczemu w skali światowej: odsunięcie na dalszy plan dążeń do rewolucji na rzecz zabiegów o doraźną poprawę bytu robotników. Grupa "Równość" powróciła do działania w kraju w 1881 r., zwracając się równocześnie do wszystkich trzech zaborów. W Poznańskie udał się Mendelson z żoną, Marią Jankowską. Udało się im zawiązać kilka kółek wśród robotników, ale burżuazyjna prasa zaraz zadenuncjowała je policji pruskiej. Nastąpiły aresztowania, zakończone procesem i karami więzienia, po czym skazanych - poddanych rosyjskich - wydano w ręce władz carskich. Podobny los spotkał następnego z kolei wysłańca z Genewy, Stanisława Padlewskiego, który w 1882 r. próbował w Poznaniu organizować partię robotniczą. W następnych latach partia Proletariat utrzymywała kontakty z Wrocławiem i Poznaniem, ale ograniczały się one do kolportażu ulotek i przerzutu ludzi. Większe sukcesy miała agitacja w Galicji, ale też głównie jako bazy wypadowej dla ruchu w Królestwie. Rzecz inna, że ta działalność miała i miejscowych sympatyków. W samym Krakowie w latach 1879-1884 wytoczono socjalistom 17 procesów. Wciąż jednak ruch ten nie miał szerszej podstawy w masach. "Praca" redagowana we Lwowie przez Ukraińca, Józefa Dal iluka, stopniowo przekształciła się z zawo- dowego organu drukarskiego w pismo ogólnorobotnicze i socjalistyczne. Komitet redakcyjny pisma był jednak sztabem bez armii. Prawda, że w tej redakcji (1881) zrodził się Czerwono Sztandar Bolesława Czerwieńskiego, który śpiewany na nutę jednej z pieśni komunardów paryskich miał stać się hymnem bojowym robotników nie tylko w Polsce, ale i wielu innych krajach Europy. W 1884 r. młody rzemieślnik, Bolesław Malankiewicz, podłożył petardę w biurze jednego z krakowskich komisarzy policji, szczególnie gorliwie współpracującego z policją carską. Ten nieudany zamach pociągnął za sobą wzmożenie represji; agitacja socjalistyczna w Galicji przycichła na lat kilka. 157. Partia Proletariat Tak więc głównym oparciem dla socjalizmu polskiego pozostać miało Królestwo. Wiele czynników złożyło się na powstanie partii Proletariat. Kryzys gospodarczy 1881 r. zbiegł się ze śmiercią Aleksandra II, ugodzonego bombą narodników. Zamykaniu się fabryk, wyrzucaniu na bruk metalowców i włókniarzy towarzyszyły wzmożone represje policji. Robotnicy odpowiadali żywiołowymi strajkami, które doprowadzały do starć z policją i żandarmerią. W 1883 r., w czasie strajku w fabryce żyrardowskiej, gdy tłum chciał odbić aresztowanych przywódców, wojsko dało salwę, kładąc trupem dwie, a raniąc ciężko kilka kolejnych osób. Podobne fakty zwracały uwagę postępowej inteligencji warszawskiej na narastanie w Polsce nowej kwestii socjalnej. Grupa młodych współpracowników "Przeglądu Tygodniowego", 332 Ruch robotniczy Ludwik Krzywicki, Stanisław Krusiński, Bronisław Białobłocki, opowiadała się za socjalizmem, przeciw pozytywizmowi. Krzywicki z kilku współpracownikami przełożył na język polski tom I Kapitału Marksa, wydany w Lipsku w 1884 r. Radykalizowała się i młodzież studencka, wywodząca się ze zdeklasowanej szlachty, ' jak również z żydowskiego mieszczaństwa. Do obu tych środowisk: robotniczego i inteligenckiego, docierały wpływy z Rosji i ze Szwajcarii. W Petersburgu funkcjonowała tajna polska organizacja Ognisko (Stanisław Kunicki, Tadeusz Rechniewski, Aleksander Dębski), pośrednicząca między Narodną Wolą i Warszawą. Z Genewy wrócił do Warszawy Waryński i w 1882 r. ogłosił potajemnie drukiem odezwę programową Socjalno-Rewolucyj- nej Partii Proletariat. Opierając się na marksistowskiej teorii rozwoju społecznego odezwa ta wzywała proletariat polski do walki z klasami uprzywilejowanymi. Celem ostatecznym rewolucji miało się stać przekazanie ziemi i narzędzi pracy w ręce socjalistycznego państwa. Odezwa nie uwzględniała programu minimum, tj. doraźnych żądań ekonomicznych. Środkami przygotowującymi rewolucję miały być: tajna organizacja robotnicza, akcja strajkowa, terror ekonomiczny i politycz- ny, bojkot podatkowy i administracyjny. Żywiołowemu dotąd ruchowi robot- W niczemu po raz pierwszy w Polsce wytyczano cel naprawdę dalekosiężny i wskazywano zarazem bojowe sposoby działania. Wśród swobód politycznych, których partia miała się domagać, obok swobody zgromadzeń, stowarzyszeń, słowa i druku, wymieniano też równouprawnienie narodowości. Sprawa niepodległego państwa została pominięta milczeniem. Zjazd partii w Wilnie w 1883 r. opowie- dział się za współpracą z Narodną Wolą i obrał 7-osobowy Komitet Centralny z Waryńskim na czele. Najczynniejszym jego współpracownikiem był Henryk Dulęba. Już wcześniej kierownictwo partii przystąpiło do organizowania kilkuosobowych kółek robotniczych, w których dyskutowano o nielegalnej literaturze i udzielano doraźnych instrukcji. Główne oparcie partii stanowili robotnicy większych fabryk warszawskich, w szczególności metalowcy. Tworzono też osobne kółka inteligenckie, czeladnicze i rzemieślnicze. Poza Warszawą istniały koła partyjne w Pruszkowie, Żyrardowie i łódzkim okręgu włókienniczym (Łódź, Zgierz, Pabianice, Tomaszów). Miała również partia kontakty z Częstochową i Białymstokiem. Hipotetycznie szacować można liczbę jej członków na kilkuset, chociaż zakres jej oddziaływania był szerszy. W początku 1883 r. oberpolicmajster warszawski zarządził poddanie kobiet zatrudnionych w przemyśle, rzemiośle i handlu kontroli sanitarnej, na równi z prostytutkami. Proletariat wydał natychmiast ulotkę wzywającą robotników do przeciwstawienia się temu nikczemnemu zarządzeniu, które poniewierało ludzką godność robotnic. Rozporządzenie policyjne zostało cofnięte, co wzmogło autorytet partii. Nie ma dowodów na to, by kierowała ona wielkim strajkiem żyrardowskim z 1883 r., ale wykorzystała go w swej propagandzie. Partia ogłosiła ponad 20 ulotek Partia Proletariat 333 (niektóre z nich w językach rosyjskim i niemieckim) oraz sprowadzała z Genewy duże ilości wydawnictw socjalistycznych. W ciągu 8 miesięcy (1883-1884) wydała w samej Warszawie 5 numerów nielegalnego pisma "Proletariat". Nakład jego dochodził do 2 tys. egzemplarzy. Jedna z odezw partyjnych, zwrócona do "pracujących na roli", zapowiadała, że socjalizm odda w ich ręce ziemię obszarniczą. Jacy chłopi i na jakich warunkach mieli otrzymać ziemię, odezwa nie precyzowała. Kolportowano ją na wsi, wydano ją też w języku litewskim. Oddziaływanie jej było zapewne nikłe wobec panującego na wsi analfabetyzmu oraz braku bezpośrednich kontaktów. W innej wypowiedzi czytamy, że z rządem carskim robotnik winien toczyć walkę nie tylko jako z obrońcą klas posiadających, ale także jako z obcym najeźdźcą. Redakcja "Proletariatu" zastrzegała zresztą, że "nam nie chodzi o niepodległość Polski", skoro rewolucja społeczna i tak położy kres uciskowi narodowemu. W dążeniu swym do umocnienia klasowej świadomości robotników, do ich emancypacji spod wpływu klas posiadających partia zrezygnowała ze sposobności wykorzystania w walce tych atutów, jakie mogła dać jej kwestia narodowa. W samym kierownictwie partii doszło wkrótce też do rozłamu. Kazimierz Puchewicz, bliski współpracownik Waryńskiego, oświadczył się przeciw politycz- nym metodom działania, na które kładł nacisk Waryński, i wystąpił z partii (1883). Założona przez Puchewicza Partia Robotnicza Solidarność uznawała jedynie ekonomiczną walkę robotników. Skupiła ona niewielu stronników i została wkrótce rozbita przez policję. Aresztowania nie oszczędziły zresztą i Proletariatu. Waryński dostał się do więzienia w jesieni 1883 r. Partią kierowali po nim: Aleksander Dębski, Feliks Kon i Stanisław Kunicki. W tym czasie członkowie partii w Warszawie i Zgierzu dokonali kilku zamachów na carskich szpiegów i prowokatorów. Akty te były podyktowane względami samoobrony, jednak absorbowały siły partii i odwracały ją od istotniej- szych zadań. W 1884 r. Kunicki zawarł w Paryżu układ z emigracyjnymi przed- stawicielami Narodnej Woli. Układ ten przewidywał wspólną, pod kierunkiem rosyjskim, akcję rewolucyjną przeciw caratowi, zastrzegał odrębność partii Proletariat w granicach Królestwa Polskiego i w sposób ogólnikowy stwierdzał także prawo do niezależności narodu polskiego. Sformułowania te, teoretycznie doniosłe, nie miały praktycznych następstw, jako że Narodna Wola w samej Rosji już chyliła się ku upadkowi. Policzone też były miesiące działalności Proletariatu. W 1884 r. wyaresztowani zostali wszyscy główniejsi działacze partii w Warszawie i okręgu łódzkim. Pracę przejęła nowa grupa przywódców z Marią Bohuszewiczówną na czele. Grupa ta została rozgromiona w rok później na skutek prowokacji. Ostatki proletariatczyków usiłowały jeszcze przedłużać działalność do końca 1886 r., gdy i one dostały się do Cytadeli. Wcześniej jeszcze odbył się przy drzwiach zamkniętych proces 29 wybranych 334 Kultura doby pozytywizmu działaczy Proletariatu. Byli wśród nich inteligenci i robotnicy, Polacy i Rosjanie. Waryński złożył tu otwarcie swoje wyznanie wiary w konieczność i nieuchronność rewolucji, której dokona klasa robotnicza. W wyniku procesu 26 I 1886 r. straceni zostali na szubienicy: Stanisław Kunicki, prawnik Piotr Bardowski (Rosjanin), rzemieślnik Michał Ossowski i robotnik Jan Pietrusiński. Innych podsądnych czekała katorga. Waryński został zamknięty w pojedynczej celi w Szlisselburgii. Zniarł w 3 lata później, w tym samym miejscu kaźni, w którym cierpiał przed nim Łukasiński. W 20 lat po ostatnich wyrokach śmierci na powstańców styczniowych ginęli znowu na stokach Cytadeli polscy rewolucjoniści. Ginęli w imię nowej ideologii: socjalizmu, który zmierzał do obalenia w świecie burżuazyjnego wyzysku. Partia Proletariat zaszczepiła polskim robotnikom elementy teorii marksizmu, uczyła ich rewolucyjnej walki z caratem i z burżuazją oraz braterstwa z rewolucjonistami rosyjskimi. Wciągnęła do działania tylko niewielki ułamek klasy robotniczej - liczba uczestników kółek socjalistycznych lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych w Kró- lestwie nie przekraczała zapewne tysiąca ludzi. Zasady programowe proletariatczyków błądziły w niejednym, dając wyraz skłonnościom do anarchizmu i terroru. Odrzekały się też świadomie od hasła niepodległości Polski, chociaż oddawały hołd jej dawnym męczennikom i - obiektywnie rzecz biorąc - wznawiały walkę narodu z caratem, przerwaną przed 20 laty. Sam fakt mobilizowania do walki nowej klasy społecznej, do której należała przyszłość, nie miał pozostać bez wpływu na losy narodu polskiego. Rozdział XXI Kultura doby pozytywizmu 158. Obyczaj i umysłowość Pierwsze ćwierćwiecze po powstaniu styczniowym było okresem stabilizacji politycznej oraz szybkich przemian gospodarczych. Oba zjawiska te przyczyniły się do pogłębienia różnic w warunkach bytu trzech zaborów także na odcinku kulturalnym. Mimo to kultura polska pozostała jednolita, nowymi jej treściami żył cały naród. Co więcej, zaczęła ona ogarniać nowe zakątki ziem polskich i nowe kręgi społeczne. Na wielu polach starała się też nadążyć za postępem innych krajów europejskich. Działo się tak pomimo braku własnego państwa oraz faktu, że tylko w Galicji państwo nie zwalczało kultury polskiej. W zaborach rosyjskim i pruskim, a po części także w Galicji, postęp kulturalny był finansowany środkami gromadzo- nymi samorzutnie przez społeczeństwo. Obyczaj i umysłowość 335 Warunki bytu materialnego pozostały zróżnicowane pomiędzy wsią a miastem, pomiędzy biedotą a ludnością zamożną. Wieś uwłaszczona podniosła swą stopę życiową; wszakże awans ten pozostawał ograniczony, hamowało go postępujące rozdrabnianie gruntów, prawie nie obejmował on też ludności bezrolnej. Część jednak ludności wiejskiej zaczęła żyć trochę lepiej, urządzając w swej chacie izbę "białą" obok "czarnej", z podłogą, piecem, lepszymi sprzętami. Zamożne chłopstwo zaczęło pielęgnować i cenić strój ludowy jako znamię własnej wyłączności w stosunku do miasta, a także do miejscowej biedoty. Rozpowszechniła się też na wsi lampka naftowa. Jedynie wyżywienie pozostało tradycyjnie ubogie, sprowadzając się do ziemniaków, kapusty, kaszy, klusek. Chleba, nabiału używano oszczędnie, nięso było przysmakiem od święta. Robotnik, przybyły ze wsi, w środowisku miejskim tracił kontakt z dawną kulturą, a niewiele zyskiwał od nowej. Ubierał się w fabryczną tandetę, mieszkał stłoczony w domach typu koszarowego lub w odnajętym kącie, nierzadko w suterenach. Warszawie, u schyłku okresu, w mieszkaniach jednoizbowych przypadały przeciętnie ponad 4 osoby na izbę. Odżywiał się robotnik lepiej od chłopa, ale żył w gorszych warunkach higienicznych. Świadczyła o tym bynajmniej nie ustępująca śmiertelność niemowląt. Średnie i zamożniejsze mieszczaństwo lokowało się w kamienicach czynszowych, przeważnie i-piętrowych, które mnożyły się w nowych dzielnicach. Mieszkanie kilkupokojowe miało część tylko okien od frontu, reszta wychodziła na ciasne podwórze w formie studzienki. Kanalizację, rozpowszechnioną już w Poznańskiem i w Galicji, miała w Królestwie tylko Warszawa. Podobnie oświetlenie gazowe i tramwaj konny funkcjonowały tylko w niewielu większych miastach. Arystokracja i plutokracja poruszały się własnymi powozami, rozporządzały też liczną służbą. Moda męska i kobieca, ujednolicona według europejskich wzorów, była kosztowna, ciężka, niepraktyczna - uniemożliwiała też, zwłaszcza młodzieży, swobodę ruchów. Ze sportów konna jazda, myślistwo i szermierka pozostały przywilejem bogaczy, a zwłaszcza ziemiaństwa. Zaczęły się jednak pojawiać nowe formy ruchu fizycznego. W 1867 r. przeszczepiony został z Czech do Galicji ruch sokolski; miał on podnosić kulturę fizyczną poprzez zbiorowe uprawianie gimnastyki. W Warszawie później nieco weszło w modę wioślarstwo, następnie zaś kolarstwo, uprawiane na razie przez niewielkie grupki amatorów. Obyczaj wiejski pozostał tradycyjny, w mieście różnicował się zależnie od grup społecznych. Robotnik przybyły ze wsi zrywał więzy z dawną społecznością, ale nie od razu wrastał w nową społeczność. Solidarność proletariacka, zrozumienie interesu klasowego, odcięcie się od ideologii i autorytetów narzucanych w ciągu stuleci przez klasy panujące - wszystko to narastało powoli. Duże grupy robotników różnej narodowości długo jeszcze pozostawały przywiązane do wierzeń i zwyczajów wyniesionych z dawnego środowiska. Obyczaj i umysłowość 337 Kryzys światopoglądowy zaznaczał się tym wyraźniej wśród warstw wykszta- łconych. Zaczynał się wykruszać tradycyjny typ religijności, oparty na sen- tymencie, przywiązujący więcej wagi do obrzędów, niż do realizowania okre- ślonych wzorów moralnych. Rozpowszechniała się moralność mieszczańska, ugruntowana na kulcie pieniądza, egoistyczna i obłudna. Moralność ta zakazywała kobiecie niezamężnej samotnego poruszania się po mieście, aprobowała natomiast swobodę seksualną mężczyzn i tolerowała "trójkąty małżeńskie" - pod warunkiem zachowania pozorów. Znaczna większość inteligencji akceptowała tymczasem światopogląd naukowy i coraz sceptyczniej odnosiła się do wierzeń i dogmatów. Konsekwentnie mateńalistyczną postawę adoptowały stosunkowo nieliczne grupy. Równolegle w środowiskach katolickich zaznaczała się tendencja do pogłębiania życia religijnego w stosunkowo wąskich elitach. Zjawiskiem najbardziej zna- miennym było odnowienie się życia zakonnego na ziemiach polskich, zre- dukowanego na skutek wielu kasat od czasów rozbiorów. W drugiej połowie XIX w. powstało w Polsce kilkanaście nowych zgromadzeń zakonnych, w wię- 338 Kultura doby pozytywizmu kszości żeńskich, nastawionych niemal wyłącznie na pracę społeczną, oświatową, charytatywną, szpitalną. W zaborze rosyjskim zgromadzenia te działały w sposób zakonspirowany jako tzw. skrytki, włączając się na wsi i w niieście do różnego rodzaju poczynań "organicznych". Powodzenie zakonów żeńskich to tylko jeden z ubocznych przejawów znacznie szerszego zjawiska - emancypacji kobiety. Ruina wielu fortun ziemiańskich i rozwarstwienie się wsi - oto dwa procesy, które zmuszały kobietę do szukania pracy, a więc do samodzielności, poza domem rodzinnym. Kobieta z ludu spotykała się na tej drodze z wyzyskiem ostrzejszym jeszcze w porównaniu do robotnika. Kobieta z inteligencji miała do przezwyciężenia brak przygotowania zawodowego oraz przesądy własnego środowiska. Wyższe studia naukowe w kraju były wciąż jeszcze niedostępne dla kobiet. W 1871 r. pierwsza Polka wpisała się na wydział medycyny uniwersytetu w Zurychu. W latach osiemdziesiątych studiowało ich za granicą ponad sto. Styl życia ogółu ludności zaczynają sobie przyswajać Żydzi, początkowo w większych i średnich miastach. Ich liczba wzrasta także w cyfrach względnych: w Warszawie z 26 do 33%, w Łodzi z 12 do 30%. Mimo zniesienia ograniczeń zamieszkania Żydzi trzymają się tradycyjnie swoich własnych dzielnic, które rozszerzają się kosztem sąsiednich chrześcijańskich. Wypadki chrztu i pełnej asymilacji są nadal zjawiskiem rzadkim. Stopniowo jednak młodzież mieszczańska i inteligencka zaczyna ubierać się po "europejsku", porzucać jidysz na rzecz języka polskiego i zaniedbywać żydowską obrzędowość. Proces ten, ledwie zapoczątkowany, ułatwi wielu Żydom odegranie poważnej roli w polskim życiu kulturalnym i politycznym.  Oświata 339  159. Oświata Dostęp do oświaty i nauki rozszerzał się w stopniu niejednolitym w różnych  dzielnicach i dla różnych warstw ludności. W Królestwie ( 140) liczba szkół elementarnych trzymała się ok. 3 tys. Stały one na najniższym poziomie i zrażały rosyjskim językiem wykładowym. Pod koniec XIX w. zaledwie 30% ludności ' umiało czytać i pisać. W niektórych wiejskich powiatach ów procent spadał poniżej 20. Kolejne szczeble nauki były dla dzieci chłopskich tym trudniej dostępne. Liczba gimnazjów wzrosła z 10 do 15 pomiędzy 1870 a 1900 r. Były one przepełnione i rzadko który uczeń mógł je ukończyć w przepisanych 8 latach. Na poziomie szkolnictwa wyższego Szkoła Główna była dobrą uczelnią, która wpajała swoin wychowankom nie tylko wiedzę praktyczną, ale i obywatelską postawę w.obec życia. W 1869 r. zastąpił ją Uniwersytet Warszawski z rosyjskim językiem wykładowym. Liczył on 4 wydziały: Historyczno-Filologiczny, Fizyczno-Matematyczny, Prawniczy i Lekarski. Studentów miał około tysiąca, w czterech piątych Polaków. Poziom wykładowców i nauki był niewysoki, nieznośna była także atmosfera politycznego nadzorowania młodzieży. Nie miało też Królestwo ani jednej wyższej szkoły technicznej, Instytut Gospodarstwa Wiejskiego i Leśnego w Puławach liczył zaś niewielu uczniów i stale podupadał. Znaczna więc liczba młodzieży z Królestwa po dawnemu udawała się na studia za granicę. Według danych z lat dziewięćdziesiątych studiowało w uczelniach Cesarstwa ponad 2 tys. Polaków, na Zachodzie zaś ok. 1,6 tys., w tym połowa z zaboru rosyjskiego i to głównie w kierunkach technicznych. W Niemczech i Szwajcarii studenci polscy mieli własne organizacje samopomocowe, zazwyczaj o zabarwieniu politycznym. W zaborze pruskim szkoła ludowa zbliżała się już do zlikwidowania analfabetyzmu. Była to szkoła niemiecka i germanizująca, niemniej jednak znajomość czytania i pisania torowała w tej dzielnicy drogę także książce polskiej. Łatwiejsza tu była dla dzieci zamożniejszych chłopów drobnomieszczańska lub inteligencka kariera. Poznań w dalszym ciągu pozbawiony był wyższej uczelni. Na studia zagraniczne, głównie do Niemiec, udawała się z tej dzielnicy raczej tylko bogatsza młodzież. W Galicji ( 143) szkolnictwo znajdowało się pod polskim zarządem, lecz brak środków i konserwatyzm obozu rządzącego stawały na drodze postępu. W latach osiemdziesiątych sejm zróżnicował program nauczania w szkołach ludowych miejskich i wiejskich, utrudniając tym samym młodzieży wiejskiej dostęp do gimnazjum. Więcej starania włożono w szkolnictwo średnie: liczba gimnazjów wzrosła w latach 1860-1890 z 16 do 27, liczba uczniów z 5 do 13 tys. Były to gimnazja klasyczne, z przewagą łaciny i greki. Szkół realnych (matematyczno- -przyrodniczych) było tylko 4. Zakładano ponadto niższe szkoły zawodowe, przeważnie o kierunku rzemieślniczym lub rolniczym. Szkolnictwo wyższe re- prezentowały dwa uniwersytety: w Krakowie i Lwowie, Politechnika Lwowska 340 Kultura doby pozytywizmu (założona w 1877 r.) i Wyższa Szkoła Rolnicza w Dublanach (koło Lwowa). W 1900 r. miał Uniwersytet Krakowski 164 wykładowców, Lwowski 147, Politech- nika Lwowska 58. Słuchaczy liczył Kraków 1,4 tys., Lwów 2 tys., Politechnika 760. Nie brakło wśród nich przybyszów z zaborów rosyjskiego i pruskiego. 160. Nauka Druga połowa XIX w. to w całym świecie czas ogromnego skoku we wszystkich dziedzinach nauk. Nauka polska uczestniczy w tym postępie, mimo ubóstwa w zakresie podstaw organizacyjnych. Dwa uniwersytety galicyjskie, Politechnika Lwowska, Akademia Umiejętności w Krakowie, Kasa im. Mianowskiego w War- szawie, Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu i Toruniu - wszystkie wymie- nione placówki badawcze rozporządzały więcej niż szczupłymi środkami, niektóre zaś podjęły działalność dopiero w latach siedemdziesiątych lub osiemdziesiątych. W zakresie nauk ścisłych wielu polskich uczonych szukało pola pracy za granicą i zdobywało sławę w obcych laboratoriach. W zakresie odkryć dokonanych w kraju znaczenie na miarę światową miało skroplenie tlenu i azotu, dokonane w 1883 r. przez profesorów krakowskich, Zygmunta Wróblewskiego i Karola Olszewskiego. Wynalazek swój wykorzystali dając początek badaniom właściwości ciał w temperaturach bliskich zeru absolutnemu. Trzeba tu jeszcze wskazać pionierskie poszukiwania Jakuba Natansona (Warszawa) w zakresie organicz- nych barwników syntetycznych oraz Juliana Bri.ihla (Lwów) w zakresie spektrochemii. Mineralogia, biologia, geografia stanęły na uniwersytetach galicyjskich także na dobrym poziomie. Za granicą natomiast, w Niemczech, Szwajcarii i Rosji, pracował Marceli Nencki, jeden z twórców nowej gałęzi wiedzy - biochemii drobnoustrojów. Polscy inżynierowie budowali drogi, koleje i mosty w Azji i w Ameryce; bywały to dużej miary osiągnięcia techniczne, jak np. kolej Callao-Oroja, przerzucona przez Andy na wysokości 4,5 tys. m przez Ernesta Malinowskiego. Większe osiągnięcia w porównaniu z naukami ścisłymi miały i nadal nauki społeczne. Filozofia wraz z socjologią stanęła pod znakiem pozytywizmu, przy czym publicystyka warszawska włożyła duży wysiłek w popularyzację poglądów Comte'a, Spencera, Taine'a i Darwina. Wyróżnił się tu zwłaszcza Julian Ochorowicz ( 146), autor kilku dzieł o filozofii pozytywnej, interesujący się zwłaszcza zadaniami filozofii poszczególnych nauk. Młodzi marksiści polscy, stający do walki z pozytywizmem, podejmowali również zagadnienia filozoficzne i socjologiczne; tak np. Stanisław Krusiński, przejściowo współpracownik Waryńskiego, poddawał rozbiorowi krytycznemu teorię Spencera, jakoby społeczeństwa były "organizmami". Początki marksistowskiej krytyki literackiej datują się od esejów Białobłockiego o twórczości Deotymy i Konopnickiej. Nauka 341 W zakresie ekonomii politycznej uniwersytety galicyjskie trzymały się na ogół poglądów historycznej szkoły niemieckiej. W Warszawie za to, wokół czasopisma "Ekonomista", skupili się zwolennicy francuskiego liberalizmu gospodarczego. Wychowankowie Szkoły Głównej, idąc śladami Supińskiego ( 107), szerzyli kult nowej religii społeczeństwa burżuazyjnego: kult wiedzy technicznej, inicjatywy jednostki, pracy i oszczędności. I z nimi też podjęli polemikę popularyzatorzy myśli marksistowskiej z Krzywickim i Puchewiczem na czele. Pedagogikę okresu pozytywizmu reprezentował Jan Władysław Dawid, pionier psychologii eksperymentalnej, ukazujący nauczycielowi, jak uwzględniać w procesie nauczania etapy rozwoju psychicznego dziecka. Językoznawstwo polskie zdobyło trwałą podstawę rozwoju dzięki Lucjanowi Malinowskiemu, który wykształcił we Lwowie dużą grupę wybitnych specjalistów. Najwybitniejszy z lingwistów tej doby, Jan Baudouin de Courtenay, pracowałjednak głównie w Rosji. Nowoczesne jego spojrzenie na język jako zjawisko społeczne, na psychiczne uwarunkowanie zmienności zjawisk językowych stanowiło ogromną podnietę do badań lingwistycznych, również poza Polską. Nauka historyczna była tą dziedziną nauk społecznych, która w omawianym okresie doznała najgłębszego przełomu. Rozbudowa seminariów historycznych na uczelniach w Krakowie i Lwowie pozwoliła na udoskonalenie warsztatu badawczego. Opieka instytucji naukowych, z Akademią Umiejętności na czele, popchnęła naprzód sprawę wydawnictw źródłowych (Monumenta Polonine Historica, Starodawne prawa pol.skiego pomniki, Akta grodzkie i ziemskie, liczne kodeksy dyplomatyczne itd.). Zwrot w sytuacji politycznej kraju skłaniał też do nowego spojrzenia na przeszłość narodową. W Krakowie, Lwowie, Warszawie historycy głosili, że dziejopisarstwo może się stać nauką precyzyjną, zdolną do prawdziwego odtworzenia przeszłości na podstawie krytycznej analizy źródeł i umiejętności ich zestawiania. Głosili także, że historiografia powinna badać prawidłowości występujące w dziejach i dochodzić głębszego sensu historii narodu. Prace analityczne podejmowano głównie na odcinku średniowiecza, monografiści upodobali sobie stulecia XVI-XVIII, w wiek XIX fachowi historycy nie zapuszczali się, jako nie nadający się jeszcze do badań naukowych. W zakresie poszukiwania historycznej podbudowy dla bieżącej sytuacji politycznej rozwinęli największą aktywność konserwatyści krakowscy. Drogę wytknął im Walerian Kalinka, były współpracownik Hotelu Lambert. Już w 1868 r., w Ostatnich latach panowania Stanisława Augusta, poddał on rewizji pogląd na przyczynę upadku Rzeczypospolitej oraz postawił tezę, że wina leżała nie po stronie roztropnego króla, lecz nieopatrznych reformatorów i rewolucjonistów. Koncepcję tę rozwinął, opierając się na bogatym materiale źródłowym, w swym Sejmie Czteroletnim (1880-1888). Myśl Kalinki podjął Józef Szujski, współautor Teki Stańczoku ( 143), dopatnzjąc się już w "złotym wieku" Polski zalążków jej upadku: w jej "młodszości 342 Kultura doby pozytywizmu cywilizacyjnej", braku "instynktu rządu", "wybujałym parlamentaryzmie" itd. Te aktualne tezy podtrzymywały konserwatywną koncepcję współpracy z Kościołem i monarchią austriacką. Najbardziej konsekwentną syntezę tych poglądów dał Michał Bobrzyński, autor Dziejów Polski w zary.sie (1879). Uzasadniał on, że Polska upadła z własnej winy, na skutek braku silnego rządu i bez wahania stawiał pod pręgierz wszystko to, co podkopywało w przeszłości silny rząd. Z tymi trzema głównymi twórcami tzw. szkoły krakowskiej współpracowali tamże erudyci-mediewiści: Franciszek Piekosiński, Stanisław Smolka i Tadeusz Woj- ciechowski, twórcy oryginalnych, chociaż rozbieżnych koncepcji na temat wczesnych początków społeczeństwa polskiego. We Lwowie Ksawery Liske, profesor uniwer- sytetu, dyrektor archiwum, założyciel Towarzystwa Historycznego i "Kwartalnika Historycznego" (1887), nie angażował się w politykę, lecz patronował licznym przedsięwzięciom naukowym i wychował w swym seminarium całą plejadę wybitnych badaczy. Opozycję przeciwko konserwatywnemu nurtowi krakowskiemu reprezentowali historycy warszawscy, bliżsi nurtowi pozytywizmu, zainteresowani głównie dziejami społeczeństwa, optymistyczniej patrzący na jego dawne osiągnięcia i obecne możliwości. Obok Adolfa Pawińskiego i Aleksandra Rembowskiego największą zasługę miał wśród nich Tadeusz Korzon, autor Wewnętrz,noch dziejów Polski pcznowanin Stanisława Augusta ( 1886). W tym monumentalnym dziele, na przekór twierdzeniom Kalinki, ukazał Korzon wielostronne dźwiganie się Polski w okresie Oświecenia. Bezpośrednio polemikę z szkołą krakowską podjęło studiuni Władysława Smoleńskiego pt. Szkoły historyczne w Pol.sce (1886). Spierano się o przyczyny upadku Polski, miano na myśli sposoby jej aktualnego podźwignięcia. Te wycieczki w dziedzinę publicystyki historycznej nie przeszkadzały badaczom różnych obozów w coraz bardziej solidnym zgłębianiu wiedzy o przeszłości. 161. Prasa Prasa polska odzwierciedlała w tych latach dwudzielność nurtu kultury. Rozwijała się prasa dawnego typu, obsługująca "warstwy oświecone" - burżuazję i inteligencję. Równolegle rozbudowywała się prasa popularna, przeznaczona dla warstw ludowych, dopiero dochodzących do oświaty. Prasa codzienna już w latach pięćdziesiątych ( 166) stała się przedsięwzięciem obliczonym na zysk. Następne dziesięciolecia przynoszą wzrost nakładów. Przoduje prasa warszawska: "Kurier Warszawski" ma w latach osiemdziesiątych ok. 30 tys. abonentów, a kilka innych gazet - ok. 10 tys. Poznańskie i galicyjskie gazety nie przekraczają kilkunastu tysięcy nakładu. Nadal zwiększa się objętość gazety, liczba ogłoszeń i sprawność obsługi poprzez serwis agencji telegraficznych oraz własnych Prasa 343 korespondentów. "Kurier Warszawski" w 1883 r. przechodzi na 2 wydania dziennie. Pod rządem carskim gazeta nie może się wypowiadać otwarcie w sprawach politycznych, jest przede wszystkim organem informacyjnym, tym bardziej jednak zabiega o zdobycie czytelników, m.in. starając się o dobre pióra i atrakcyjne felietony. Prawdziwy rozkwit przeżywa prasa periodyczna, liczba jej już w początku lat osiemdziesiątych przekracza 200 tytułów. Mamy wśród nich tygodniki ilustrowane o treści głównie literackiej, tygodniki społeczne, odpowiadające określonym kierunkon ideologicznym, oraz specjalistyczne czasopisma naukowe. Pozytywiści prowadzili swoją kampanię w "Przeglądzie Tygodniowym" ( 146), a od 1881 r. w "Prawdzie", którą kierował nadal Świętochowski. Wcześniej już była mowa o organach, takich jak "Głos" ( 152) czy "Przegląd Społeczny" ( 151), reprezentujących ideologię ludową, o lojalistycznym "Kraju" ( 144), o "Przeglądzie Polskim", stańczykowskim miesięczniku w Krakowie ( 143). Pisma tego typu nie miały dużego nakładu i utrzymywały się z prywatnych subwencji. Natomiast tygodniki ilustrowane rozchodziły się dość szeroko i rozprowadzały też wśród abonentów premie w postaci tanich wydawnictw książkowych (np. Biblioteka Dzieł Wyborowych "Wędrowca") albo też reprodukcji malarskich ("Tygodnik Ilustrowany"). Prasę "dla ludu" znamy i z poprzedniego okresu, ale teraz wzrasta jej zasięg i znaczenie. "Gazeta Świąteczna" w Warszawie ( 146), "Wieniec" i "Pszczółka" we Lwowie ( 151 ), "Katolik" w Bytomiu ( 149) nie są to już imprezy odgórne,  344 Kultura doby pozytywizmu przeznaczone do pouczania "maluczkich", lecz duże przedsięwzięcia mające rzeczywisty kontakt z terenem, licznych abonentów i korespondentów. Prawda, że redagują te pisma inteligenci, że nie reprezentują oni w pełni dążeń i potrzeb ludu. Lecz ich działalność odpowiada rzeczywistym potrzebom mas, stara się zaspokoić rosnący głód drukowanego słowa i spełnia też pozytywną misję uświadamiającą: czy to w zakresie popularyzacji wiedzy, czy też uświadomienia obywatelskiego. 162. Powieść i poezja W nie mniejszym stopniu niż nauki społeczne, niż prasa nosi na sobie piętno pozytywizmu literatura piękna. Gdy idzie o warunki pracy, pisarstwo całkowicie staje się już zawodem. Niesamodzielnym jednak, bo prawie zawsze związanym z dziennikarstwem. Nie tylko początkujący, leCz i u szczytu sławy stojący autorowie drukują swe powieści "w odcinku", a ponadto pisują jeszcze artykuły i redagują nawet dzienniki i tygodniki. Wraz z poszerzeniem się kręgu czytelników proza w literaturze pięknej wypiera poezję. Są to przede wszystkim powieści i nowele, pojęte jako studia stosunków społecznych. Autor przestał na dobre być romantycznym "wieszczem", a we własnym przekonaniu awansował do roli badacza i lekarza społeczeństwa. Powieść doby pozytywizmu zmierza do odtworzenia istniejącego stanu rzeczy i chce zarazem pobudzić czytelników do jego ulepszenia lub naprawy. Wzory wytknęli jej w poprzednim okresie Kraszewski, Jeż, Korzeniowski; dwaj pierwsi z wymienionych jeszcze nie przestają tworzyć. Utrzymuje się zrazu schemat tendencyjnej powieści, z fabułą dopasowaną do z góry postawionej tezy pozytywis- tycznej, jak to widać we wczesnych powieściach Michała Bałuckiego, Ignacego Maciejowskiego, a nawet Elizy Orzeszkowej (Pamiętnik Wacła Marta). Wkrótce jednak powieść i nowela wyrosną ponad schemat, z rzeczywistym pożytkiem dla artystycznych walorów. Rozszerzając widnokrąg społeczny, pogłębiając analizę charakterów, twórczość epoki w najlepszych swych utworach osiąga wyższy stopień realizmu. Tematyka powieści i noweli obejmuje miasto i wieś, ziemiaństwo i kapitalistów, biedotę miejską i chłopów. Lecz adresatem pozostaje czytelnik z "warstw oświeco- nych", w zasadzie inteligent szlacheckiego pochodzenia. Ukazuje mu się krzywdę i upośledzenie ludu, a także piękno moralne prostego człowieka - po to, by podkreślać błędy i zaniedbania sfer wyższych, sprecyzować ich bieżące obowiązki. Zakres tematów nie odpowiada w pełni ich obiektywnemu znaczeniu, ocenianemu z dzisiejszej perspektywy. Więcej się mówi o wsi niż o sprawach miejskich, więcej o ziemiaństwie niż o kapitalistach, o rzemieślnikach niż o robotnikach. Przelotnie tylko dotyka się problemu rozwarstwienia chłopstwa, środowiska takie, jak okręg Powieść i poezja 345 przemysłowy łódzki czy górnośląski, wręcz uchodzą uwadze pisarzy. Wreszcie literatura ta nie podejmuje walki z ustrojem kapitalistycznym, a tylko wzywa do naprawy jego zniekształceń, poprzez te czy inne formy pracy organicznej. Ostrzejsze słowa oskarżenia pod adresem panujących stosunków wypowiedzieli zresztą pisarze w nowelach (Sienkiewicz, Szkice węglem, 1877; Świętochowski O życie, 1879; Orzeszkowa, Z różnych sfer, 1880; Prus, Powracająca fala, 1881). W powieściach odnośne akcenty zostały stonowane, na ławie oskarżonych pozostaje już tylko ziemiaństwo, a raczej ta jego część, która nie umie i nie chce pracować. Placówka Prusa ( 1885) przeciwstawia dworowi chłopa, który będzie umiał obronić ziemię i przyszłość narodu. Nad Niemnem Orzeszkowej ( 1887) ukazuje zdrowie moralne i szczerość uczuć drobnego rolnika, także w kontraście do niedowładu duchowego większych posiadaczy. Lalka Prusa ( 1890) to dramat szlacheckiego biznesmena, któremu łamią życie arystokratyczne przesądy. Wszakże nie te schematy są rzeczą istotną w wielkiej realistycznej powieści. Z nie spotykanym dotąd bogactwem środków artystycznych daje ona panoramę ówczesnego życia, malując pejzaż wsi i wielkich miast, odtwarzając obyczaj i warunki bytu najróżniejszych środowisk, kreując niezapomniane charaktery, grając na uczuciach czytelnika, apelując to do jego wyobraźni, to do poczucia sprawiedliwości, to do zmysłu humoru. Żadna z polskich realistycznych powieści nie zdobyła tego rozgłosu w Europie co współczesne im arcydzieła francuskie, angielskie czy rosyjskie. Przecież nie były to utwory niższej klasy, o czym świadczy m.in. nie słabnące ich dzisiejsze powodzenie nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Zwróćmy uwagę, że mimo zaborczej cenzury Prus i Orzeszkowa umieli nasycić swą twórczość uczuciem patriotycznym. W istocie punktem wyjścia zarówno Nad Niemnem, jak i Lalki jest powstanie styczniowe, stosunek do wielkiej tradycji walki o niepodległość. W 1883 r., w odcinkach, w trzech konserwatywnych dziennikach ("Słowo", "Czas", "Dziennik Poznański"), zaczęło się ukazywać Ogniem i mieczem Sienkiewicza. W ślad za nim poszły kolejne dwa człony Trvlogii: Potop i Pan Wołodyjowski. Powieść historyczna z XVII w. wzbudziła z miejsca entuzjazm publiczności. Była napisana świetną i barwną polszczyzną, miała pasjonującą fabułę, odtwarzała przeszłość narodową w pełnym blasku cnót rycerskich i obywatelskiego poświęcenia. Próżno oskarżali Sienkiewicza pozytywiści, że idealizował szlachetczyznę, nawet w tym momencie, gdy topiła we krwi bunty kozackie. Autor odpowiedział w zamknięciu swego dzieła, że pisał je "dla pokrzepienia serc". Tę funkcję obiektywnie Trylogia spełniła, zdobywając miliony czytelników, budząc w nich poczucie dumy narodowej oraz umacniając w nich to przekonanie nieśmiertelnego Zagłoby, "że nie masz takowych terminów, z których by się viribus unitis przy boskich auxiliach podnieść nie można". Przekonanie irracjonalne, ale niemałego znaczenia w sytuacji narodu w niewoli. Pasowany na przewodnika narodu autor Trylogii próbował bez większego szczęścia 346 Kultura doby pozytywizmu powieści współczesnej, dając w Rodzinie Połanieckich apologię pracy organicznej w jej najbardziej wulgarnym, groszoróbskim wydaniu. Wrócił następnie Sienkiewicz do powieści historycznej (Quo vadis, Krzyżacy), pozostając tym samym zawsze mistrzem formy i fabuły. W Krzyżakach zareagował na coraz groźniejsze dla Polski niebezpieczeństwo niemieckie. Mimo to szerokością ujęcia góruje nad dziełami Sienkiewicza powieść historyczna Prusa Faraon - rzecz poświęcona problemom walki o władzę, zinterpretowana przez pozytywistę, a przeniesiona w czasy dawnego Egiptu. W poezji nurt pozytywizmu reprezentuje Adam Asnyk. Jest to poezja programowa i refleksyjna, surowa i pełna prostoty. Wyraża ona wiarę w postęp, w ludzką ofiarność, a także w przyszłość narodu, mimo że autor uznaje konieczność kompromisu z obecną rzeczywistością. Nowatorką pod względem formalnym okazała się Maria Konopnicka, posługując się kunsztowną, coraz to odmienną strofą oraz wierszem sylabotonicznym (o stałym rozmieszczeniu sylab akcentowanych). Liryka Konopnickiej mówiła w słowach nabrzmiałych oburzeniem o krzywdzie chłopa i robotnika, o niedoli ubogiego dziecka, o krępowaniu swobody sumienia i myśli, a także o ucisku zaborczym. Niekiedy w słowach jej pobrzmiewała zapowiedź rewolucyjnej burzy (poemat linr ina). 163. Twórczość dramatyczna i teatr Twórczość dramatyczną okresu, przynajmniej tę. która się utrzymała na deskach scenicznych, cechuje epigonizm w stosunku do Fredry. Jest to komedio-farsa salonowa z życia ziemiaństwa lub zamożnego mieszczaństwa, żyjąca zręczną intrygą i efektownymi rolami aktorskimi (Bałucki, Bliziński, Przybylski i in.). Nie dotarły współcześnie do szerokiego ogółu dramaty poetyckie Norwida (Zci k li.sci ni, Pierścień Wielkiej Dczmyj ironicznie odtwarzające obyczaj świata, którym rządzi pieniądz. Mniej zaś nadawały się na scenę dramaty Świętochowskiego, które były rozpisanymi na głosy traktatami filozoficznymi. Teatr sam funkcjonował w odmiennych warunkach w każdej Z trzech dzielnlc Polski. W Królestwie zdobył sobie liczną klientelę i mocne podstawy materialne, ale pozostał skrępowany warunkami politycznymi i swoistą, wewnętrzną rutyną. W Warszawie faktyczny monopol dzierżyły teatry rządowe, złożone z trzech zespołów (dramat, opera, balet) i rozporządzające pięcioma scenami. Z rosyjskich dyrektorów teatralnych zrozumienie dla kultury polskiej okazał Sergiej Muchanow (w latach 1868-1880j, drugi mąż słynnej piękności romantycznej Marii Kalergis. Rząd carski tolerował teatr jako jedyne miejsce, gdzie rozlegało się publicznie słowo polskie. Nadzorował go zresztą bacznie i tępił w repertuarze wszystko, co mogło dać powód do politycznej aluzji. Repertuar był tradycyjny: z klasyków Fredro Sztuki plastyczne i architektura 347 i trochę Szekspira, poza tym komedia salonowa - rodzima, a częściej francuska, z najbardziej ulubionym Victorienem Sardou. Aktorów miała Warszawa świetnych: komik Alojzy Żółkowski, tragicy Jan Królikowski, Bolesław Ładnowski i inni. Stałe wysokie gaże ściągnęły do Warszawy z Krakowa tak znakomite talenty, jak Helenę Modrzejewską, Wincentego Rapackiego i Bolesława Leszczyńskiego. Modrzejewska, genialna odtwórczyni wielkich ról szekspirowskich, zdobyła później sławę w Stanach Zjednoczonych i odtąd z rzadka tylko zjawiała się w Polsce na gościnnych występach. Pozostali w Warszawie ulubieńcy sceny grywali po staroświecku, każdy sobie, do publiczności, bez troski o reżyserię i pracę zespołową. Poza teatrami rządowymi funkcjonowały w Warszawie letnie teatry "ogródkowe", na prowincji zaś objazdowe, niekiedy wcale ambitne i stanowiące wylęgarnię dobrych sił aktorskich - tak zaczynali m.in. karierę Gabriela Zapolska i Ludwik Solski. W Krakowie teatralna publiczność była nierównie szczuplejsza i rzadko która sztuka szła więcej niż kilka razy. Za to nie było tu skrępowań politycznych, patronująca zaś teatrowi arystokracja okazywała dużo zrozumienia dla nowych prądów w zakresie gry i repertuaru. Przez długie lata dyrekcję teatru krakowskiego sprawował Stanisław Koźmian, znany skądinąd polityk stańczykowski ( 143). Wprowadził on na scenę polską najgłówniejsze dzieła Szekspira, jak również dramaty Słowackiego, zwłaszcza zaś wdrażał aktorów do gry zespołowej. Poznań dopiero w 1875 r. zdobył się na stałą scenę polską, szczupłych zresztą rozmiarów. Trupa tutejsza pełniła także rolę objazdowej, docierając m.in. do Gdańska i Wrocławia. W całym zaborze pruskim rozwinął się teatr amatorski jako niezbędny składnik polskiego życia organizacyjnego, popularyzował on też skutecznie polskie słowo. Poziom sztuki aktorskiej był niższy w tej dzielnicy, tym bardziej że urwały się po 1870 r. międzydzielnicowe kontakty teatralne. Dopiero na początku XX w. z doświadczeń krakowskich zaczęły na dobre korzystać Poznań i Warszawa. 164. Sztuki plastyczne i architektura Ze wszystkich sztuk plastycznych w ćwierćwieczu popowstaniowym rozwinęło się najbujniej malarstwo. Znalazło ono oparcie w towarzystwach przyjaciół sztuk pięknych, w rosnącym zamówieniu na portret mieszczański, w kolekcjonerstwie prywatnym i społecznym. Opinia traktowała sztukę narodową jako jeszcze jedno świadectwo żywotności i jednolitości polskiej kultury. Bieżąca twórczość malarska wystawiana była kolejno i żywo oceniana w różnych miastach Polski. Muzeum Narodowe założone w 1879 r. w krakowskich Sukiennicach pomyślane zostało od razu jako galeria polskiej sztuki współczesnej. W Krakowie też istniała jedyna na cały kraj Szkoła Sztuk Pięknych (w Warszawie zastępowała ją pracownia prywatna Wojciecha Gersona). Liczni polscy artyści studiowali i pracowali podówczas 348 Kultura doby pozytywizmu w Paryżu, Rzymie, Petersburgu, a zwłaszcza w Monachium, w stałym kontakcie ze sztuką europejską; osiągali też duże sukcesy na wystawach międzynarodowych (Paryż 1867, Wiedeń 1873, Berlin 1890). Nie było w Polsce jednolitego środowiska artystycznego, możnajednak mówić o jednolitym rozwoju sztuki polskiej. Postępował on równolegle do europejskiego, choć w porównaniu z awangardowymi osiągnięciami Paryża opóźniał się jeszcze o parę dziesięcioleci. Z dawnej szlacheckiej tradycji czerpał motywy niezwykle popularny Juliusz Kossak, autor licznych akwarel i rysunków przedstawiających najchętniej konia i jeźdźca w bitwie. Do tych samych motywów, swojskich i staroświeckich, nawiązywały i płótna Józefa Brandta, i ryciny Michała Elwiro Andriollego. Historyzmem żyła też sztuka Jana Matejki, ale już w zupełnie innej skali. W potężnych swych kompozycjach Matejko zamykał ocenę przeszłości narodu. Wcześniejsze jego płótna: Stańczyk ( 1862), Kazanie Skargi ( 1864), Rejtan ( 1866), stanowiły akt oskarżenia w stosunku do magnackich przywódców narodu, którzy go doprowadzili do zguby. Późniejsze: Bator pod Pskowem ( 1872), Grunwald ( 1878), Hołd Pruski ( 1882), Sobieski pod Wiedniem (1883), to już raczej krzepiące przypomnienie wielkiej narodowej przeszłości. Matejko był wspaniałym portrecistą oraz mistrzem historycznych realiów, wielkie swe sceny komponował opierając się na tradycjach późnego Sztuki plastyczne i architektura 349 renesansu i baroku. W końcu XIX w. malarstwo jego było już anachronizmem, fachowców raziło zwłaszcza swym brakiem realizmu, patosem, przestarzałą fakturą malarską. Emocjonalnie za to angażował Matejko polskiego widza tą właśnie plastyczną wizją dziejów narodowych. Na jego obrazach uczyło się historii kilka polskich pokoleń. Nie bez podstaw też uczciła współczesność Matejkę obok Sienkiewicza jako artystycznego budziciela świadomości narodowej. Z dzisiejszego punktu widzenia większe malarskie wartości reprezentował nurt realizmu, zrodzony z obserwacji przyrody i codziennego życia ludzkiego. Nurt zapoczątkowany wcześniej przez Gersona i Kostrzewskiego ( 109) znalazł swych mistrzów w braciach Gierymskich. Starszy Maksymilian ukazywał polowania konne na tle mazowieckiego pejzażu. Młodszy Aleksander w czasie pobytu w Rzymie pogrążył się w studiach koloru i światła (znana kompozycja W altanie). Później zasłynął zwłaszcza rodzajowymi scenami z warszawskiego Powiśla, na tle efektownej gry świateł (Przystań na Solcu, Trąbki). Obok nich Józef Chełmoński stał się natchnionym malarzem polskiej (i ukraińskiej) przyrody, a na tle przyrody życia ludu. Aż do schyłku lat osiemdziesiątych polscy realiści w małym tylko stopniu korzystali ze zdobyczy impresjonizmu. Sama za to zasada wydobycia koloru, dominanty formy malarskiej nad treścią była żywo dyskutowana. Stanisław Witkiewicz, malarz i krytyk artystyczny, w cyklu głośnych wystąpień prze- ciwstawiał malarstwu anegdotycznemu oraz historyzmowi Matejki nową sztukę 350 Kultura doby pozytywizmu czerpiącą natchnienie z obserwacji życia i z uwzględnienia światła. Oświadczenia te, budzące zrazu sprzeciw warszawskich filistrów, już wkrótce miały sobie zdobyć prawo obywatelstwa. W 1898 r. w konkursie na pomnik Mickie- wicza w Krakowie zdobył nagrodę orygi- nalny i pełen ekspresji projekt Antoniego Kurzawy. Wzbudził on jednak tak ostry sprzeciw krytyki, że rozgoryczony twórca zniszczył ostentacyjnie swe dzieło. Szcze- gół ten może świadczyć o trudnej sytuacji polskiego rzeźbiarstwa, zdanego na produ- kowanie biustów portretowych i nagrob- ków. Realizowane w tych latach pomniki Cypriana Godebskiego (Mickiewicza w Warszawie, Kopernika w Krakowie, Gołuchowskiego we Lwowie) podobały się publiczności ze względu na swój eklektyzm. Heroistycznie ujęty Gladiator Piusa Welońskiego uzyskał popularność, gdyż dopatrywano się w nim aluzji patriotycznej. Architektura, przeciwnie, miała pełne ręce roboty wobec szybkiej rozbudowy miast, lecz rzadko kiedy umiała sprostać zadaniu. W wielkich gmachach publicznych góruje nadal historyzm bądź to nawiązujący do gotyku (Collegium Novum w Krakowie), bądź do renesansu (gmach sejm krajowy we Lwowie) czy klasycyzmu (Politechnika Lwowska). Nowe kościoły po wsiach i miastach stawia się w neogotyku, o licu z czerwonej cegły. Niewiele nowych gmachów w większym stylu uzyskała Warszawa, poza nowobogackim pałacem bankiera Kronenberga, w francuskim stylu II Cesarstwa. Rząd carski próbował rusyfikować i zewnętrzną sylwetkę miast, budując liczne cerkwie, dając Pałacowi Staszica zewnętrzny wystrój pseudobizan- tyjski. Współcześnie pod rządem pruskim mnożyły się ciężkie i niegustowne budynki publiczne, naśladujące bądź to "krzyżacki" gotyk, bądź "norymberski' renesans. W ten sposób różnicowało się także zewnętrzne oblicze rniast polskich w trzech zaborach. Tym bardziej dyskutowano w Polsce o potrzebie "narodowego" stylu w architekturze, nie dochodząc na razie jeszcze do praktycznych wyników. Tymczasem budownictwo mieszczańskich czynszówek, popychane przez spekulację budowlaną, zdobiło fasady kamienic szpetną, seryjnie powielaną sztukaterią, inspiracji renesansowej. Domy robotnicze i gmachy fabryczne stawiano bez wszelkiej troski 352 Kultura doby pozytywizmu o estetykę, podobnie jak chałupy wiejskie. Brzydota masowego budownictwa, produkt uboczny wczesnego kapitalizmu, w Polsce okazywała się jeszcze dotkliwsza, wobec braku własnego państwa i jednolitej polityki budowlanej. 165. Muzyka. Podsumowanie Omawiany okres nie ujawnił w Polsce nowych, wybitnych talentów kom- pozytorskich. Dwie najbardziej znane postacie to Władysław Żeleński, twórca kilku oper i wielu kantat okolicznościowych, oraz Zygmunt Noskowski, autor poematu symfonicznego Step. Obaj tworzyli w stylu akademickim, a zasłużyli się także jako pedagodzy. Imię Polski rozsławiła po całym świecie plejada znakomitych wirtuozów, m.in.: skrzypek Henryk Wieniawski oraz rodzeństwo śpiewaków Reszków. Muzyka polska pozostała mało wrażliwa, po części z patriotycznego uprzedzenia, na nowatorskie prądy docierające czy to z Niemiec, czy z Rosji. Co się zmienia w tych latach, to zasięg i poziom kultury muzycznej. Nie ma wprawdzie Warszawa stałej orkiestry symfonicznej, urządza jednak koncerty Konserwatorium, działa Towarzystwo Muzyczne. Podobnie się dzieje we Lwowie i Krakowie. Zjawia się moda na chóry amatorskie, rozpowszechniając się zwłaszcza w zaborze pruskim, wciągając do udziału także robotników, wpływając wychowawczo w duchu narodowym, podobnie jak czyniły to teatry amatorskie. Publika drobnomieszczańska gustuje w orkiestrach rozrywkowych, które w sezonie letnim, w miejskich ogródkach i na deptakach uzdrowisk wygrywają ulubione potpourris z operetek lub pieśni ludowych. W każdym zresztą mieszczańskim domu znajduje się fortepian lub pianino, na którym panienki czują się zobowiązane ćwiczyć osławioną Modlitrvę dziewicv. Słowem, rozszerza się wydatnie krąg konsumentów muzycznych, mimo że poziom ich zostaje niski, a kierunek zainteresowań, gdy już brać poważną muzykę, staroświecki. Niemniej jednak muzyka Chopina teraz dopiero staje się powszechnie ulubiona. W sumie kultura polska omawianego ćwierćwiecza, w porównaniu z poprzednim okresem romantyzmu, sprawia wrażenie mniej wybujałej i efektownej. Nie ma tu geniuszów na miarę Mickiewicza, Chopina, Michałowskiego. Przychodzą - owszem - Sienkiewicz i Matejko, ale dwa te zjawiska swym historycznym patosem nawiązują do romantyzmu wbrew własnej epoce. Pozytywizm zaś jest programowo trzeźwy, oszczędny w słowach i gestach; dostosowuje się do mieszczańskiego stylu życia i do warunków życia w niewoli, której nie próbuje przełamać. Powieść realistyczna, esej socjologiczny i malarstwo rodzajowe - oto najbardziej typowe i wartościowe zarazem osiągnięcia tego okresu. Wartości bowiem były niewątpliwe, mimo pozornej szarzyzny. Sięgając w głąb, kultura pozytywizmu złamała dotychczasową wyłączność kultury szlachecko- Muzyka. Podsumowanie 353 -ziemiańskiej, udoskonaliła wiele dyscyplin naukowych z historiografią na czele, wniosła naukowy światopogląd i naukowe metody obserwacji do artystycznej analizy stosunków społecznych. Sięgając wszerz, taż sama kultura dotarła do sfer wielokrotnie liczniejszych w porównaniu do początków stulecia. Wśród czytelników "Gazety Świątecznej", członków kółek rolniczych i kółek socjalistycznych torowała drogę Trylogii Sienkiewicza, reprodukcjom Matejki, wyższym doznaniom artystycz- nym i pełniejszemu zrozumieniu sprawy narodowej. W tym bowiem rzecz, że epoka pozytywizmu wbrew swoim założeniom wcale się nie odcięła od romantyzmu i patriotyzmu. Romantykiem pozostał w duszy niejeden organiczny społecznik. Czytelnicy Prusa i Orzeszkowej nieomylnie odgadywali ich ukryte patriotyczne intencje. Ciągłości narodowego rozwoju nie przerwała katastrofa 1863 r. To co było najwartościowsze w następnym ćwierćwieczu nawiązywało, niekiedy wbrew własnym deklaracjom, do postępowych tradycji okresu powstań narodowych. Właśnie dlatego, że ciągłość nie została przerwana, mogło dojść u schyłku stulecia do następnego, jakościowego skoku. W zmienionej, ożywionej konstelacji politycznej odżyła znów tęsknota do otwartego czynu i do wielkiego słowa. I wówczas znalazł się nagromadzony materiał do zdumiewającego odrodzenia - nie tylko w życiu politycznym, ale także w filozofii, w poezji, w teatrze, w malarstwie, w muzyce. Grunt przygotowywały: słownictwo Sienkiewicza, wersyfikacja Konopnickiej, krytyka Witkiewicza i - last, not least - publicystyka marksistowska. Wewnątrz pozytywizmu, lecz w nawiązaniu do rewolucyjnej i poetyckiej spuścizny poprzedniej epoki dojrzewała już ideologia Młodej Polski.  11) 21) 31) 41. l1 .1 .1 .1 .1 .1 rI.A.1.a  Na progu ery imperialistycznej. Nowe obozy polityczne. Rok 1905 i I wojna światowa (ok.1890-1918) Rozdział XXII Stosunki gospodarcze u progu XX w. 358 Rozdział XXIII Ugrupowania burżuazyjne i ruch ludowy na przełomie XIX i XX w. 383 Rozdział XXIV Dwa nurty w ruchu robotniczym 405 Rozdział XXV ' Rewolucja 1905-1907 r.417 : Rozdział XXVI Przegrupowania stronnictw w przededniu wojny światowej 442 Rozdziat XXVII Kultura okresu Młodej Polski 462 Rozdział XXVIII I wojna światowa 489 166. Tło międzynarodowe Lata 1871-1890 były okresem hegemonii Niemiec na kontynencie Europy. Polityka Bismarcka zmusiła do współpracy z Niemcami i Rosję, i Austrię. Kryzys bałkański lat 1876-1878 ( 144) skłonił Niemcy do bliższego związania się z Austro-Węgrami (1879). Mimo to Bismarck usiłował nadal utrzymać równowagę między swymi partnerami przedłużając dwukrotnie (w latach 1881 i 1884) sojusz trzech cesarzy. Przy tym układzie sił sprawa polska nie miała żadnych szans na gruncie międzynarodowym. Od połowy lat osiemdziesiątych rywalizacja austro-rosyjska na Bałkanach weszła ponownie w ostrzejsze stadium. Nie bez trudu zahamował ją Bismarck zawierając z Rosją, poza wiedzą Austriaków, tajny traktat reasekuracyjny (1887). Traktat ten jednak nie został przedłużony w 1890 r., po odejściu Bismarcka z urzędu kanclerza Rzeszy. Odtąd zaczęły się pogłębiać rozbieżności między Niemcami a Rosją, głównie na tle gospodarczego i politycznego angażowania się Niemiec na Bałkanach i Bliskim Wschodzie. Osamotniona Rosja zbliżyła się do Francji zawierając z nią konwencję wojskową ( 1893-1894). Dawało to początek rozbiciu Europy na dwa bloki (Rosja i Francja przeciw trójprzymierzu Niemiec, Austro-Węgier i Włoch). Cały świat kapitalistyczny wkraczał w nowe stadium imperializmu; zaznaczył się on w polityce zagranicznej wzmożonym antagonizmem wielkich mocarstw, które zbroiły się w przewidywaniu walki o nowy podział wpływów na wszystkich kontynentach. Perspektywa konfliktu zbrojnego między Rosją carską a mocarstwami "centralnymi" (Niemcy i Austro-Węgry) nie pływała w sposób widoczny na ich stosunek do sprawy polskiej. Aż do ostatnich dni przed I wojną światową żaden z zaborców nie brał w rachubę polskiego atutu przeciw możliwemu przeciwnikowi. wręcz przeciw- nie, wzgląd na ziemie polskie był czynnikiem, który nadal zbliżał do siebie trzy dwory w Petersburgu, Berlinie i Wiedniu. W pewnym sensie groźba wojenna skłaniała po 1900 r. i Rosję, i Niemcy do ostrzejszego kursu wobec Polaków: dla zamarkowania wspólnoty interesów obu państw, przynajmniej w tym punkcie, oraz dla zabezpieczenia się przed polską irredentą. Lecz wojna europejska rysowała się jako możliwość już od schyłku lat osiemdziesiątych. W rozumieniu powszechnym musiała ona postawić znowu na widowni sprawę polską. To był wzgląd, który brać zaczęto w Polsce pod uwagę na długo przedtem, nim zaczął on wpływać w sposób widoczny na posunięcia dyplomatów. Wznowienie walki o niepodległość przestawało 358 Stosunki gospodarcze u progu XX w. być całkowitym niepodobieństwem, okazywało się perspektywą, być może jeszcze odległą, ale do której należało się ustosunkować i przygotować. Ważniejszym może jeszcze elementem od sytuacji międzynarodowej był rozwój wewnętrzny trzech państw zaborczych i trzech zaborów. Nowe stadium rozwoju stosunków kapitalistycznych doprowadziło do zaostrzenia się wszystkich spo- łecznych i politycznych przeciwieństw. Szeroki front sił demokratycznych stawał do walki z absolutyzmem (w Rosji) lub jego pozostałościami (w Niemczech i Austrii), z żądaniami nadania lub rozszerzenia konstytucji oraz powszechnego głosowania. Wraz z rozszerzeniem się w masach świadomości narodowej zaogniały się też nacjonalizmy; pozbawione własnego państwa narody środkowej Europy domagały się już nie autonomii kulturalnej, lecz zjednoczenia i niepodległości. Na wsi wraz z demokratyzacją wzrastała siła ruchu ludowego, który zaczynał się domagać likwidacji własności obszarniczej. Jakościowy skok w rozwoju przemysłu powiększał liczbę, świadomość i prężność klasy robotniczej. Czyn- nikiem coraz to bardziej realnym stawało się socjalistyczne hasło obalenia istniejącego porządku społecznego zarówno w Polsce, jak i w trzech państwach zaborczych. Innymi słowy, u progu XX w. stanąć miały przed Polską nie wykluczające się wzajemnie perspektywy: wojny europejskiej, załamania się absolutyzmu carskiego, rozkładu Austro-Węgier i wreszcie rewolucji - bądź to burżuazyjno-demokratycznej, bądź nawet socjalistycznej. Pierwszą próbę rewolucji przyniosły w zaborze rosyjskim lata 1905-1907. Wojna europejska wybuchła w 1914 r. niosąc za sobą przegraną i upadek trzech rozbiorowych monarchii, a w ślad za tym niepodległość Polski. Ćwierćwiecze poprzedzające wybuch I wojny światowej jest więc okresem, w którym rozwój stosunków gospodarczo-społecznych i politycznych prowadzi do kryzysu istniejącego stanu rzeczy. Nawzajem zaś, nadciągająca wojna czy też rewolucja określać będą w coraz wyższym stopniu programy i działania wszystkich warstw społecznych i obozów politycznych w Polsce. Rozdział XXII Stosunki gospodarcze u progu XX w. 167. Intensyfikacja rolnictwa - Królestwo W połowie lat dziewięćdziesiątych zabór rosyjski zaczął z wolna wychodzić z długotrwałego kryzysu zbożowego ( 135). Przyrost ludności, a w następ- stwie także spożycie okazały się szybsze niż przyrost plonów i od 1893 r. Królestwo importowało zboże z Ukrainy. Zatrzymał się tym samym spadek cen miejscowych, Intensyfikacja rolnictwa - Królestwo 359 które odtąd ponownie rosły. Lata 1901-1903 przyniosły kryzys przemysłowy oraz zachwianie się cen; w ślad za tym przyszła wojna z Japonią i rewolucja. Mocniejsze gospodarstwa przetrwały jednak kryzys i umiały następnie wykorzystać dobrą koniunkturę lat 1907-1914 dla intensyfikacji produkcji. Areał uprawny wzrastał nadal kosztem nieużytków i lasów, tych ostatnich między uwłaszczeniem a I wojną światową ubyło ponad 700 tys. ha - spadek prawie o jedną czwartą. Polepszyło się wykorzystanie ziemi ornej, gdyż wraz z rozpo- wszechnieniem płodozmianu kurczyła się przestrzeń ugorów. Wzrastały także przeciętne plony z hektara, o 30-50% pomiędzy 1890 a 1913 r., zależnie od gatunku zbóż; poprawiła się zwłaszcza wydajność żyta i owsa, a więc tych zbóż, o których poziom do niedawna mniej dbano. Globalna produkcja 4 zbóż podwoiła się w tychże latach; to samo tyczyło się ziemniaków i buraka cukrowego. Że zaś w cenach zboża od połowy lat dziewięćdziesiątych powróciła tendencja zwyżkowa, rolnictwo Królestwa cieszyło się znowu dobrą koniunkturą. Nie tylko folwarki, ale i większe gospodarstwa chłopskie zaczynały inwestować, zwłaszcza w dziedzinie narzędzi rolniczych. Nawozami sztucznymi ledwie zaczynano się interesować. Drenowanie ruszyło naprzód dopiero po 1906 r., gdy zaczęło je subsydiować Towarzystwo Kredytowe Ziemskie. Ważne jest to, że poprawiły się plony nie tylko na folwarkach, ale przynajmniej częściowo i u chłopów. Folwark zresztą i nadal przodował: według szacunków z 1911 r. przeciętny właściciel ziemski miał 46 rubli przychodu brutto z morgi, a drobny rolnik 33. Dochód netto wynosić miał w tych dwu grupach 17 i 11 rubli. Hodowla stała słabiej niż rolnictwo i nawet cofała się, jeśli brać pod uwagę globalny stan pogłowia. Likwidowano w ogóle hodowlę owiec; zostało ich 750 tys. przed I wojną światową, wobec 4 mln w połowie XIX w. Liczba bydła rogatego spadła z 5 do 2 mln pomiędzy 1880 a 1912 r., ponieważ przestano używać wołów do orki. Liczba świń wzrosła do 1,5 mln w początku XX w., spadła zaś do 600 tys. w latach rewolucyjnych niepokojów, a także epidemii. Występował nie tak znaczny ubytek koni, być może w związku z rozdrabnianiem się gospodarstw, których nie było już stać na własny sprzężaj. Podnoszenie rasy krów czy świń, w niektórych przodujących gospodarstwach, nie wpływało na obraz ogólny. W oddziale warszawskim Towarzystwa Popierania Przemysłu i Handlu ( 145) od 1890 r. funkcjonowała tzw. Sekcja Rolna, pod przewodnictwem Ludwika Górskiego. Dała ona początek licznym organizacjom ziemiańskim, zmierzającym do podniesienia poziomu rolnictwa i obrony jego interesów. Były to towarzystwa rolnicze zakładane w poszczególnych guberniach, a także syndykaty rolnicze, ułatwiające ziemiaństwu zbyt płodów rolnych, zakup nasion, nawozów i narzędzi. W skali ogólnokrajowej powstało kilka specjalistycznych towarzystw, jak melioracyjne, rektyfikacyjne, mleczarskie. Projektowano, na razie bezskutecznie, założenie Banku Ziemiańskiego i fabryki maszyn rolniczych. Rząd tolerował te organizacje sprawując nad nimi 360 Stosunki gospodarcze u progu XX w. kontrolę. Miały one swój udział w ogólnym postępie rolnictwa, choć w zasadzie tylko wielkiej własności. Centralne Towarzystwo Rolnicze ( 199) organizowało rolnicze stacje doświadczalne, wystawy i pokazy przemysłowo-agronomiczne. Liczba majątków ziemskich w ostatnim przedwojennym ćwierćwieczu zmniejszyła się z ok. 7,5 do ok. 6,5 tys. W 1890 r. do wielkich gospodarstw, wliczając i rosyjskie majoraty, należało 47% użytków rolnych. W 1910 r. już tylko 38%. Różnica - w sumie niespełna milion hektarów - przeszła w tym czasie z rąk polskiego obszamictwa do chłopów, a po części też mieszczan-rolników i szlachty zaściankowej, w drodze parcelacji. Głód ziemi wzrastał na wsi, mimo że część przyrostu naturalnego odpływała do miast i za granicę. Ziemia była dla chlopa jedyną wchodzącą w grę lokatą tych groszy, które uciułał na własnym gospodarstwie lub w pracy najemnej. Na parcelację szły mniejsze, bardziej zadłużone fortuny, rzadziej uciekały się do niej latyfundia, jak również dobra o urodzajnej glebie (Kaliskie, Kujawy, Hrubieszowskie). Ale i zamożniejszemu panu częściowa parcelacja dostarczała kapitału dla intensyfika- cji produkcji. Wzmożony popyt na ziemię podnosił jej cenę, która podwoiła się, a gdzieniegdzie i potroiła pomiędzy 1890 a 1910 r. Parcelację jednakowo korzystną dla większej i mniejszej własności ułatwiał rząd za pośrednictwem Banku Włościańskiego, który udzielał nowym nabywcom rozłożonego Intensyfikacja rolnictwa - Królestwo 361 na długie lata kredytu, w wysokości 70-80% ceny kupna. W1895 r. Bank uzyskał prawo nabywania całych majątków i przekazywania ich w ręce spółek włościańskich, solidarnie odpowiedzialnych za spłaty. Zrazu udzielał pożyczek tylko chłopom, później również mieszczanom i drobnej szlachcie. We wschodniej części Lubelskiego i Podlasia ze względów politycznych dopuszczał do parcelacji tylko ludność prawosławną. Polityka bankowa zmieniła się po rewolucji 1905 r. Odtąd finansowano głównie parcelację indywidualną, pożyczając nowym nabywcom aż do 100% ceny kupna. Do wybuchu I wojny światowej Bank Włościański utworzył w Królestwie 26 tys. na ogół sporych gospodarstw na obszarze 667 tys. ha. Przeważnie osiadali na nich synowie zamożnych gospodarzy. Działy rodzinne i parcelacja indywidualna wzmagały szachownicę wśród drobnej własności. Wielokrotnie cytowano wsie, w których na jednego gospodarza wypadało po 30 albo i 50 kawałków gruntu. Dopiero jednak na krótko przed wojną rząd uruchomił kredyty na akcję scaleniową, która w 1914 r. była w zaczątku. Likwidacja serwitutów ( 134) postępowała także nieco wolniej, jako że chłopi opierali się jej z większym skutkiem i stawiali wyższe żądania. W dalszym ciągu operacja ta wymagała zgody dworu oraz przynajmniej dwóch trzecich gospodarzy. W 1910 r. pozostało jeszcze w Królestwie 2,7 tys. majątków obciążonych różnymi serwitutami na rzecz 102 tys. gospodarzy. Ogólna liczba gospodarstw przekroczyła już zapewne milion przed 1914 r. Ich struktura według wielkości zmieniała się i nadal pod wpływem tych samych czynników, co w poprzednim okrese ( 135). W skali całego Królestwa w 1904 r. (późniejszych danych nie opracowano) było 15,1% gospodarstw karłowatych, 46,5% drobnych ( 1,5-5 dziesięcin), 27,2% średnich (5-10) i 11,2% większych. Jak widać, gospodarstwo małorolne, 2-3-hektarowe, stawało się w tej dzielnicy coraz bardziej typowe. Jednakże i te większe, kilkunasto- i więcejhektarowe skupiały w ręku rosnący stale odsetek chłopskiej ziemi (10,9 jeśli brać pod uwagę gospodarstwa powyżej 20 dziesięcin). Dostrzegamy je nie tylko w Suwalszczyźnie, na Kurpiach i nad dolnym Bugiem, ale także w Płockiem i na Kujawach; niektóre wyrastają do rzędu małych folwarczków, a w rejonie Warszawy nastawiają się na zbyt warzyw i mleka. Można tu mówić o wytwarzaniu się burżuazji wiejskiej. Na przeciwległym krańcu rozwarstwiającej się wsi bezrolni byli tą grupą, która wzrastała najszybciej. Urzędowo określano jej przyrost w latach dziewięćdziesiątych na 44%c, do 1,2 mln (w tym ok. 960 tys. robotników rolnych wraz z rodzinami). Wysuwano i wyższe szacunki, do 2 mln. W guberniach warszawskiej i piotrkowskiej trzecia część z górą ludności wiejskiej nie posiadała ziemi. Ludność ta zatrudniona była na folwarkach i u bogatych chłopów bądź jako stała czeladź, bądź dorywczo. W dalszym ciągu parobek otrzymywał gotówką do ręki najwyżej 10% swego uposażenia, resztę zaś w formie mieszkania i wiktu, jeśli był samotny, lub ordynarii w wypadku żonatych. Wówczas jednak musiał wychodzić do pracy z żoną oraz 362 Stosunki gospodarcze u progu XX w. "posyłką", tj. robotnikiem małoletnim. Utrzymywała się także półpańszczyźniana kategońa komorników, którzy w zamian za kąt w czworakach i zagon kartofli wzywani byli do pracy w miarę potrzeby, po zniżonej cenie. Przeliczone na gotówkę wyposażenie komorników było niższe o 20- 0% od analogicznego czeladzi. Zatrudnieni dorywczo wyrobnicy brali dziennie 23 kop. w zimie, 30 na wiosnę, a 50 w żniwz, kobiety odpowiednio o jedną trzecią mniej. Te dane urzędowe z 1900 r. kwestionowano jako zbyt optymistyczne, spadły też one jeszcze w następnych, kryzysowych latach. Dla wszystkich kategońi proletańatu rolnego praca na folwarku zaczynała się przed wschodem, kończyła po zachodzie słońca. Obliczano, że ordynańusz karmiony kartoflami spożywa połowę białka i jedną ósmą tłuszczu niezbędnego do życia. Proletańat rolny był jedyną grupą ludności, której warunki bytu nie zmieniły się ani trochę na lepsze w ciągu XIX w. Jednakże nie ci najbardziej wydziedziczeni okazywali bojową postawę wobec obszarnictwa, a chłopi średniorolni. Zatargi o lasy ( 152) zaostrzyły się pod koniec lat dziewięćdziesiątych; w samych tylko lasach państwowych wykrywano co roku ponad 30 tys. wypadków nielegalnego wyrębu. Cytowano jaskrawe zdarzenia, gdy straż ziemska i wojsko uśmierzały oporne wsie na wezwanie właściciela ziemskiego. Podpalenia budynków dworskich stały się tak nagminne, że zmusiły do wycofania się z terenu wsi kilka towarzystw ubezpieczeniowych. Co więcej, wystąpienia chłopskie zaczęły przybierać barwę polityczną, wśród zbuntowanych chłopów zrywały się okrzyki: "Jeszcze Polska nie zginęła!" Istotnie, w miarę gospodarczego usamodzielniania się wsi znosiła ona coraz mniej cierpliwie kuratelę urzędów włościańskich, zaniedbanie szkół i zabiegi rusyfikacyjne. Dwa równoległe konflikty - społeczny z obszarnictwem o ziemię i lasy, narodowy o szkołę i gminę- doprowadzić miały do wybuchu u progu XX w. 168. Zabór pruski w zaborze pruskim intensyfikacja rolnictwa poszła jeszcze znacznie szybciej  naprzód. Polityka protekcyjna rządu podnosiła ceny płodów rolnych, które przeciętnie wzrosły o jedną czwartą pomiędzy e ieoą konkurencją parcelacyjną zwyżkowały ceny ziemi, w związku z polsko n.ed t na cele inwestycyjne- ( 179), i tym łatwiejszy, i lepiej opłacarin ątkW które na wielką skalę meliorowały, Korzystały zeń przede wszystkim duże ' owym, siew rzędowy itp. Postęp grunty, stosowały selekcję nasion, orkę pługiem par skiem w 1907 r. techniczny ogarniał także własność chłopską. Ta zyn rolnP y h Pod wzgl d 80% gospodarstw powyżej 5 ha używało m ę em zużytkowania nawozów sztucznych, a zwłaszcza soli potasowych, Poznańskie wysunęło się na jedno z pierwszych miejsc w państwie pruskim. Zaczynała się Zabór pruski 363 w tejże dzielnicy specjalizacja regionalna średnich i mniejszych gospodarstw: w kierunku warzywniczym, sadowniczym, drobiarskim, chmielarskim itd. W wyniku rosły również przeciętne plony z hektara i w tym punkcie prowincje polskie dorównywały zachodnim częściom państwa. W Poznańskiem wydajność żyta wzrosła pomiędzy 1890 a 1913 r. z 7,1 na 19,3 q z ha, pszenicy z 10,5 na 23,5, ziemniaków z 68,3 na 186,9. W dwu pozostałych zaborach punkt wyjścia ewolucji był zbliżony do Poznańskiego. Lecz w Królestwie w przededniu wojny przeciętna wydajność żyta wynosiła 11 q z ha, pszenicy 13, ziemniaków 91; w Galicji analogicznie 12, 12 i 126. W Poznańskiem na głowę ludności żyjącej z rolnictwa wypadało obecnie 26,2 q produkcji rolnej, w Królestwie 9,7, w Galicji zaś tylko 6,8. Podobny dystans zaznaczał się w hodowli. Tak np. pogłowie świń wzrosło w zaborze pruskim - w porównaniu do lat siedemdziesiątych - 4-krotnie. Na tysiąc mieszkańców w 1910 r. przypadało w Poznańskiem 613 sztuk nierogacizny, w Galicji 229, w Królestwie zaledwie 51. Wolniej wzrastała liczba bydła i koni, ubywało zaś stale owiec, tak jak w całej Polsce. Wyróżniał się też zabór pruski od innych części Polski wyższym poziomem gospodarki leśnej. Bez szkody dla drzewostanu wycinano tu znaczne ilości drzewa i to przeważnie budulcowego. Powolniej niż w innych dziedzinach zmieniał się także w zaborze pruskim ustrój agrarny. Kruszyła się własność folwarczna. W Poznańskiem majątki powyżej 100 ha zajmowały w 1882 r. 55% areału omego, w 1907 r. już tylko 46%. W niektórych rejonach Pomorza Gdańskiego procent ten spadał w pobliże 30. I tutaj latyfundia broniły się skuteczniej przed parcelacją w porównaniu do fortun średnich; rząd też szedł na rękę arystokracji niemieckiej przy tworzeniu fideikomisów, tzn. niepodziel- nych i niezbywalnych kompleksów majątkowych. Mimo ubytków folwarki ciągle jeszcze zatrzymywały, jeśli doliczyć lasy, znaczną większość ziemi. Na parcelacji zyskiwali głównie zamożniejsi chłopi. Nie przybywało tu i nadal średniaków, mnożyły się za to najmniejsze gospodarstwa. W 1907 r. w 6 wschodnich rejencjach Prus zamieszkanych przez ludność polską znajdowało się 312 tys. gospodarstw karłowatych, 92 tys. drobnych,133 tys. średnich i 38 tys. wielkochłop- skich. W Poznańskiem gospodarstwa powyżej 20 ha zajmowały 40% ziemi chłopskiej, w Prusach Zachodnich 52%, na Mazurach 60%. Tylko w rejencji opolskiej rozwarstwienie kapitalistyczne było mniej posunięte, za to aż 12% ziemi (wobec 5-6% w innych rejencjach) należało tu do gospodarstw karłowatych. W całym zaborze powiększał się zatem odstęp między burżuazją wiejską, która wzmacniała swój stan posiadania, podnosiła kulturę rolną i własną stopę życiową, a znacznie liczniejszą biedotą, która nie mogła utrzymać się na swoim i szukała dodatkowego zarobku w przemyśle lub w emigracji. Ludność wiejska w zaborze pruskim zmniejszyła się od schyłku XIX w. nie tylko procentowo, ale i w liczbach absolutnych. Na 3,2 mln mieszkańców wsi w 6 wschod- nich rejencjach Prus było 1,3 mln robotników rolnych. Wśród tych ostatnich 364 Stosunki gospodarcze u progu XX w. zmniejszyła się nie tylko liczba komorników, ale i stałej czeladzi. W coraz większej mierze zastępowano ich importowanym robotnikiem sezonowym. Stały robotnik rolny był teraz nieco lepiej płatny. Od 1900 r. nie podlegał już karze cielesnej ze strony właściciela, nadal jeszcze jednak miał większe trudności, w porównaniu do robotnika z przemysłu, przy zmianie miejsca pracy lub dochodzeniu swoich należności. Wspomniano wcześniej ( 147), że rząd pruski w 1886r. usunął z granic państwa robotników obcopoddanych. Polityczne to zarządzenie okazało się sprzeczne z interesami rolnictwa. Już w 1890r. dozwolono właścicielom ziemskim na zatrudnianie robotników z Królestwa, a później też z Galicji. Mogły to być wyłącznie osoby samotne płci obojga, sprowadzane tylko na sezon (zwykle od marca do grudnia). Obca siła robocza miała być izolowana od reszty mieszkańców. by nie wzmacniała polskości we wschodnich częściach Niemiec. Ta izolacja ułatwiała zarazem wyzyskiwanie sprowadzonych ludzi. Werbunek ich od 1905 r. ujęła w swe ręce Centrala Robotników Rolnych jako agencja półurzędowa. Miała ona pokątnych agentów w Królestwie, którzy ściągali parobków i dziewczęta na niemieckie stacje graniczne. Centrala najmowała ich tu całymi grupami, za pośrednictwem tzw. przewodników, którzy dostarczali zwerbowanych do poszczególnych majątków. Zawierane umowy o pracę dawały pole do mnóstwa nadużyć. Robotnik sezonowy był źle płatny i wyzyskiwany, w praktyce zupełnie bezbronny wobec przedsiębiorcy. Mimo to napływ kandydatów "na saksy" (do Saksonii) z przeludnionej i ubogiej Galicji oraz Królestwa byl zawsze ogromny. Centrala zaś dbała o to, by podaż siły roboczej zawsze przewyższała popyt. Liczba sezonowców nieustannie wzrastała i w przededniu I wojny światowej przekroczyła 500 tys.; cztery piąte tej liczby pochodziło z Królestwa, reszta z Galicji. We wschodnich prowincjach Prus znajdowało pracę prawie 200 tys., reszta kierowana była dalej na zachód. W ten sposób rolnictwo niemieckie zaopatrywało się w tanią siłę roboczą, a biedota z Królestwa i Galicji osiągała lepsze zarobki niż we własnej wsi. Przy niskiej stopie życiowej i wytężonej pracy robotnik "wschodni" oszczędzał w ciągu sezonu 100-150 marek, robotnica zaś 50-100 marek. 169. Galicja Wieś galicyjska u schyłku XIX w. zaczęła wreszcie wychodzić z długotrwałego zastoju. Wydajność gruntów poprawiała się w miarę racjonalniejszej uprawy. W Galicji Zachodniej przeważała uprawa żyta i ziemniaków, na Podolu pszenicy, w pasie podgórskim owsa. Silnie rozdrobniona własność chłopska siała przeważnie na własny użytek, gdy folwarki dysponowały nadwyżką rynkową zboża. W środkowej Galicja 365 części kraju wiele majątków podnosiło wciąż kulturę rolną, na wschodzie dużo folwarków pozostawało w dzierżawie, co nie sprzyjało intensywniejszej produkcji. Przeważnie rolnicza, lecz gęsto zaludniona Galicja importowała już niewielkie ilości zboża. Zacofana pozostała Galicja w zakresie maszyn rolniczych. Co czwarty gospodarz wiejski miał obracaną ręcznie sieczkarnię. Tylko nieliczni posługiwali się młocarnią, żniwiarką lub siewnikiem. Na folwarkach po 1900 r. wraz z podrożeniem robocizny na skutek emigracji i ruchów strajkowych rozpowszechniły się maszyny. Ale jeszcze w 1910 r. na 8 tys. młockarni niewiele ponad tysiąc miało napęd parowy. W zakresie hodowli szybciej jeszcze niż w reszcie Polski kurczyło się pogłowie owiec. Koni przybywało stale, w miarę zwiększania się liczby gospodarstw. Pogłowie bydła ulegało niewielkim wahaniom, a jego rasa niewiele się poprawiła. Gwałtownie za to wzrosła hodowla nierogacizny: z 734 do 1836 tys. pomiędzy 1890 a 1913 r. Chłop małorolny ze sprzedaży wieprzka i nabiału miał na ogół większy dochód w gotówce niż z produkcji ziarna. Rozmiary hodowli ograniczał jednak brak paszy, a poniekąd też rąk do obsługi. Folwark zatrzymał nadal gospodarczą przewagę nad wsią: miał w swoim ręku lasy, dyktował wiejskiej biedocie ceny robocizny i miał za sobą poparcie władzy politycznej. Utracił wprawdzie prawo propinacji, która w 1889 r. została wykupiona przez władze krajowe, w praktyce jednak aż do 1910 r. karczmy pozostały w ręku obszarników, którzy dzierżawili od rządu "okręgi propinacyjne". Mimo tej przewagi obszarnictwa - stan posiadania wielkiej własności kurczył się także w Galicji. Popyt na ziemię był wśród małorolnego chłopstwa tak znaczny, że skłaniał do parcelacji niejednego właściciela znajdującego się w trudnościach finansowych. W latach 1889-1902 rozparcelowano w Galicji 95 tys. ha, w następnym dziesięcio- leciu - już 243 tys. W porównaniu z Poznańskiem i Królestwem tempo było powolniejsze, nierównomiernie też dotykało ono różnych typów wielkiej własności. Całkowicie rozparcelowano dość sporo mniejszych folwarków, średnie majątki odsprzedawały niewielkie części gruntów, latyfundia trzymały się mocno i powięk- szały nawet stan posiadania. Przed I wojną światową ponad 40% obszarniczej ziemi należało do latyfundystów. Pośród największych galicyjskich posiadaczy figurowało obok arystokratów też kilku Żydów i parę spółek akcyjnych. Domeną wielkiej własności pozostawało lesiste Podkarpacie oraz Podole, w nizinnej części kraju grunty folwarczne kruszyły się dużo szybciej; w kilkunastu powiatach obszar ich spadł poniżej jednej czwartej areału użytków rolnych. W przeciwieństwie do dwu innych zaborów przeważała w Galicji parcelacja sąsiedzka. Za powiększenie swej działki chłop małorolny gotów był zapłacić każdą cenę, na ten cel obracano głównie oszczędności z emigracji sezonowej i zamorskiej. Rozwinęła się więc w Galicji spekulacja parcelacyjna: pośrednik płacił obszarnikowi 366 Stosunki gospodarcze u progu XX w. za grunt gotówką i rozprzedawał go chłopom na kredyt, z zyskiem 25-50%. Władze krajowe, dbałe o interes obszarników, zajęły się parcelacją później i w mniejszym zakresie w porównaniu z zaborem pruskim i Królestwem. Bank Krajowy udzielał subsydiów kilku parcelującym instytucjom. Największa z nich, Bank Parcelacyjny, w 1909 r. znalazła się w trudnościach finansowych i musiała ulec likwidacji. Dla rządzących konserwatystów parcelacja częściowa winna była służyć uzdrowieniu zadłużonych majątków, następnie zaś tworzeniu dużych, samodzielnych gospodarstw chłopskich. W tym duchu wydał sejm (1906) ustawę o włościach rentowych, które korzystać miały ze szczególnie dogodnego kredytu, pod warunkiem że pozostaną niepodzielne. Ustawa ta nie mogła oczywiście zahamować postępującego szybko rozdrobnienia gruntów. Liczba chłopskich gospodarstw w Galicji prawie że podwoiła się od daty uwłaszczenia do początków XX w. Według danych z 1902 r. tylko co piąty gospodarz mógł uchodzić za samodzielnego (ponad 5 ha), co setny za bogatego (ponad 20 ha). W wielu powiatach liczba drobnych i karłowatych gospodarstw przekraczała 90%c. Istniał zresztą w Galicji (i podobnie w Królestwie) stały przepływ między kategoriami mało- i średniorolnych gospodarstw. Syn gospodarski doszedłszy do pełnoletności dostawał morgę czy dwie gruntu od rodziców i jeszcze morgę za żonę; zwiększał stopniowo tę swoją majętność w drodze zakupu i spadkobrania - aż do momentu, gdy własne jego dzieci dorastały i musiał im grunt "odpisywać". W sumie parcelacja nie kompensowała przybytku samodzielnych rolników i przeciętna powierzchnia gospodarstwa stale się obniżała. Wzrost wydajności gleby tylko w części równoważył tę ewolucję. Coraz dotkliwiej odczuwała vieś głód ziemi, odcięcie od pastwisk i lasów. Pogarszała się także szachownica gruntów, w skali całego kraju przypadało na jedno gospodarstwo 19 działek. Dopiero w XX w. władze krajowe zaczęły planowo popierać i ułatwiać komasację, która do 1914 r. objęła ledwie kilka tysięcy hektarów. W tym układzie rzeczy tendencje do rozwarstwienia słabsze były wśród chłopstwa w Galicji niż w innych dzielnicach. Bogaci gospodarze, którzy dokupywali lub dodzierżawiali ziemię i zatrudniali najemników, nie byli liczni, a ich fortuny ulegały też rozpadowi. To nie zmieniało faktu, że prawie w każdej wsi niewielka grupa zamożniejszych gospodarzy obsadzała gminę, kółko rolnicze, spółdzielnię, wyzys- kując swoją przewagę z uszczerbkiem biedoty. Z tego zamożniejszego środowiska łatwiejsza też była droga młodzieży do szkoły średniej, do życia politycznego i do inteligenckiej kariery poza wsią. O wiele bardziej płynna niż w pozostałych dzielnicach pozostawała w Galicji granica między samodzielnymi rolnikami a siłą najemną w rolnictwie. Na 3,7 mln zawodowo czynnych w rolnictwie przypadało około miliona samodzielnych gos- podarzy, prawie 2 mln "pomagających członków rodzin" i kilkaset tysięcy bezrolnych. Folwarki zatrudniały tylko niewielką liczbę stałej czeladzi, głównie zaś brały na Koncentracja przemysłu - Królestwo 367 dniówkę małorolną biedotę, która nie mogła wyżyć na własnym gospodarstwie. Sezonowych robotników (bandosów) dostarczało do żniw i wykopków ubogie Podkarpacie. Materialna sytuacja ogółu najemników rolnych była na równi opłakana. Dniówka robotnika w zimie wahała się w początku XX w. ok. 50 halerzy - równowartość 2 kg żytniej mąki i 2 kg ziemniaków. Przy żniwach stosowano często wynagrodzenie w naturze: co jedenasty lub co dwunasty snop. Warunki te poprawiły się po wielkich strajkach rolnych w początku XX w. ( 178). Ale i po nich robotnik rolny nie korzystał z ubezpieczeń i ochrony pracy - i nadal też podlegał osławionej "karności domowej", tj. ekonomskiemu kijowi. O strukturze gospodarstw rolnych w różnych częściach Polski mówi zamieszczona tu tablica: ruktura agrarna na ziemiach polskich na początku XX w. Liczba gospodarstw w % Obszar w % asy w ha Królestwo Galicja Poznańskie Królestwo Galicja Poznańskie ?2,8 46,2 55,1 ?,5 8,1 ?,7 5 34,1 35,3 12,6 12,7 20,3 4,1 IO ?7,4 13,6 12,4 19,4 16,1 8,3 -?0 I1,8 3,5 12,5 15,6 8,2 17,4 -50 3.0 0.7 5,5 8,7 4,0 15,8 - 0,9 0,7 1,9 41,1 43,3 51,7 170. Koncentracja przemysłu - Królestwo W 1900 r. wartość produkcji fabrycznej Królestwa Polskiego z górnictwem osiągnęła 506 mln rubli, a wraz z przemysłem drobnym nawet 656 mln. W tymże roku produkcja rolna przyniosła jedynie 400 mln rubli. Zestawienie wiele mówiące o postępie uprzemysłowienia w tamtch latach. W istocie druga połowa lat dziewięćdziesiątych była okresem dobrej koniunktury; nowe stulecie za to zaczęło się pod znakiem kryzysu, wywołanego spadkiem dopływu złota (wojna burska) i skurczeniem kredytu. Kryzys przeciągnął się aż do wojny 1904 r., po czym nastąpiły 4 lata niepokojów, a następnie 3 lata depresji. Dopiero w 1910 r. zaczął się nowy okres koniunktury, spowodowany nadciągającą wojną. Wielki kapitał przetrzymał pierwsze "chude" dziesięciolecie XX w. uciekając się do koncentracji zakładów i ograniczania produkcji. 368 Stosunki gospodarcze u progu XX w. Ulegała ona też znacznym wahaniom. Wydobycie roczne węgla wzrosło z 1,9 do 4 mln ton w ostatnim 15-leciu XIX w. Potem zostało zahamowane, jak zobaczymy, na lat kilka, na skutek polityki karteli. W 1913 r. wydobycie osiągnęło ponownie 6,8 mln ton. Lepsze gatunki węgla Królestwo importowało z Górnego Śląska i Zagłębia Donieckiego. Wydobycie rudy żelaznej wzrosło w latach dziewięć- dziesiątych z 219 do 492 tys. ton. Następnie spadło w ciągu paru lat niemal do jednej trzeciej; wielkie koncerny zamykały po prostu kopalnie i przestawiały się na wydajniejszą rudę z Zagłębia Donieckiego. Na parę lat przed wojną podrożał transport kolejowy rudy, wznowiono więc wydobycie miejscowe, które podniosło się do 311 tys. ton. Mniejszym wahaniom uległa produkcja hutnicza: i tak, wytop surówki wzrósł w latach dziewięćdziesiątych ze 127 do ?59 tys. ton, w następnym dziesięcio- leciu popadł w zastój i podniósł się ponownie w 1913 r. do 419 tys. ton. Za tymi wahaniami kryło się przekształcanie przedsiębiorstw w spółki akcyjne i wiązanie się tych ostatnich w kartele. W 1900 r. 7 spółek akcyjnych opanowało już 929; produkcji hutniczej Królestwa. Z tych siedmiu 2 największe reprezentowały kapitał francuski, 4 - niemiecki, 1 - przeważnie krajowy. Nowa w tym gronie była Huta Częstochowa, założona przez spółkę Bernarda Hantke z Warszawy i natychmiast prawie zagarnięta przez górnośląski koncern Obereisen. W latach kryzysu nastąpiła likwidacja wielu mniejszych zakładów. Przeciętna wartość produkcji przypadającej najedno przedsiębiorstwo górniczo-hutnicze wzrosła 2,1 raza pomiędzy 1897 a 1910 r. Przeciętna liczba zatrudnionych robotników - ?,7 raza. Dalszym etapem koncentracji ciężkiego przemysłu było powstawanie karteli, regulujących produkcję i rynki zbytu. W 1897r. 6 towarzystw z Zagłębia Dąbrowskiego, kontrolujących 91 % wydobycia węgla, zawarło tajną konwencję, która ograniczyła produkcję i podniosła ceny. Warszawa i Łódź przeżyły w owych latach prawdziwy "głód" węgla. Jeszcze w 1913 r. zużycie węgla wynosiło w Królestwie pół tony na głowę ludności, wobec 3,8 ton w Niemczech. Do wielu powiatów, z powodu braku sieci kolejowej, węgiel kamienny w ogóle nie docierał. Mimo to spółki węglowe, przy podwyższonych cenach, ciągnęły z kopalń rosnące dywidendy. Podobnie działo się w metalurgii. W 1902 r. ? największe koncerny ' metalurgiczne Królestwa: Huta Bankowa i Zakłady Ostrowieckie, wzięły udział w zawiązaniu ogólnorosyjskiego syndykatu sprzedaży wyrobów żelaznych (Proda- meta). Kombinacja ta, oparta na kapitale francuskim, cieszyła się poparciem rządu i była wymierzona przeciw kartelowi górnośląskiemu. Wkrótce też musiały przystąpić do Prodamety główne przedsiębiorstwa Zagłębia, związane z kapitałem niemieckim. Od 1908 r. w skład Prodamety wchodziła "grupa polska", której przyznano łącznie ' 22% ogólnopaństwowego zbytu (od 1912 już tylko 19%). Tę kwotę dzieliło między siebie 7 polskich kontrahentów, z których najpotężniejszym była zawsze Huta Bankowa. Jednym z następstw kartelizacji stało się zamknięcie zakładów metalowych w Starachowicach, przez co straciło pracę około tysiąca robotników. Koncentracja przemysłu - Królestwo 369 Polityka karteli hutniczych inspirowana przez kapitał obcy nie liczyła się z potrzebami kraju: ograniczała produkcję rodzimą i podnosiła ceny. Utrudniało to z kolei sytuację przemysłowi metalurgicznemu w Warszawie i w Zagłębiu. Trzymał się on nadal dawnej specjalizacji, a więc produkcji taboru kolejowego, konstrukcji mostowych, a także galanterii metalowej (platery i narzędzia precyzyjne). W zanie- dbaniu znalazły się tak ważne dziedziny produkcji, jak przemysł obrabiarek oraz maszyn rolniczych i urządzeń dla przemysłu spożywczego. Królestwo importowało nawet tak proste narzędzia, jak sierpy, kosy, łopaty i motyki. Eksperymentowano trochę z produkcją motorów spalinowych (firmy Perkun i Ursus w Warszawie). Poszczególne fabryki wchodziły w skład rosyjskich syndykatów sprzedaży wagonów, rur, drutu, gwoździ itd. Zacieśnione te powiązania przemysłu polskiego z Cesarstwem miały na celu obronę przed potężną konkurencją rosyjską - obronę mało zresztą skuteczną. Tak np. firma warszawska Lilpop, Rau i Loewenstein uczestniczyła w koncernie Prodwagon ze skromną kwotą 5%, natomiast koleje Kongresówki uzupełniały swój tabor w fabrykach rosyjskich. I chociaż Huta Bankowa zakładała teraz własne filie w Zagłębiu Donieckim, w praktyce Królestwo i Rosja stawały się terenem eksploat icji obcego kapitału, z tym że teren rosyjski był bardziej uprzywilejowany. Pod koniec XIX w. wartość produkcji przemysłu ciężkiego w Królestwie wynosiła rocznie 145 mln rubli, gdy przemysłu włókienniczego 251 mln. Był to więc nadal najważniejszy dział przemysłu. Nadal pozostawał on głównie skupiony w Łodzi i jej rejonie. Lata dziewięćdziesiąte były także dla niego okresem wzrostu produkcji, dużych zysków i nowych inwestycji. W samej Łodzi wartość produkcji skoczyła w owych latach z 46 na 100 mln rubli. Kryzys z początku XX w. zatrzymał ten wzrost, a jeszcze silniej odbiły się na nim wydarzenia rewolucyjne. Ze 104 tys. ton w 1901r. produkcja spadła na 88 w 1908 r., by podnieść się po następnych 5 latach do 127 tys. ton. Trudności, w jakich się znalazło włókiennictwo polskie, miały swe źródło jeszcze w XIX w. W'zrost produkcji był szybszy od wzrostu rynku wewnętrznego, tym samym zwiększało się uzależnienie Łodzi od rynków rosyjskich. Przed I wojną światową odbierały one trzy czwarte produkcji Królestwa. Otóż konkurencja Lodzi z Moskwą stawała się coraz trudniejsza. Rząd faworyzował Moskwę za pomocą zróżnicowanych stawek celnych i kolejowych, fabryki moskiewskie leżały bliżej rynków zbytu. Były one też przeciętnie większe i podwyższały stale jakość swego asortymentu, gdy produkcja łódzka stała nadal na niskim poziomie. Toteż rosyjskie wyroby nie tylko wypierały łódzkie z ziem litewskich i ukraińskich, ale stawały się konkurencją w samej Kongresówce. Z myślą o zabezpieczeniu sobie surowca przemysł łódzki zakładał plantacje i oczyszczalnie bawełny na Kaukazie i w Turkie- stanie, nie mogło to jednak poprawić ogólnie niekorzystnej koniunktury. Koncentracja w przemyśle włókienniczym nie przybrała tych rozmiarów co 370 Stosunki gospodarcze u progu XX w. w hutnictwie. Niemniej jednak 15 głównych przedsiębiorstw bawełnianych skupiało w swym ręku dwie trzecie wszystkich nakładów inwestycyjnych swojej branży. W dalszym ciągu były to spółki akcyjne rodzinne, od końca lat osiemdziesiątych nie dołączył się do ich grona żaden nowy potentat fabryczny. Co więcej, kapitał łódzki wykupił z rąk niemieckich ok. 1900 r. wielką fabrykę żyrardowską. Obok bawełny, wełny i lnu wkracza do produkcji nowy surowiec tekstylny - kapitał włoski zakłada w Tomaszowie fabrykę sztucznego jedwabiu. Przemysł wełniany okręgu białostockiego, pracujący na surowcu miejscowym, pozostał zacofany w stosunku do Królestwa. W latach dziewięćdziesiątych wyszedł on z długotrwałego kryzysu podwajając stan zatrudnienia, potrajając wartość produkcji. Obok dużych, zmechanizowanych zakładów mnożyły się w Białymstoku i okolicy liczne pomniejsze, produkujące tanie, półwełniane "korty". Bazowały one wciąż jeszcze na nakładzie: właściciel manufaktury przydzielał przędzę lub osnowę mniejszym przedsiębiorcom (tzw. lonkietnikom), którzy zatrudniali z kolei po kilku najemników, a wykonaną tkaninę oddawali nakładcy do apretury. Wyzysk kapitali styczny przybierał w tych warunkach formy szczególnie jaskrawe. Chyba najwyraźniejszy postęp produkcji i koncentracji można było zauważyć w cukrownictwie. W ostatnim ćwierćwieczu przed I wojną światową liczba cukrowni w Królestwie wzrosła nieznacznie, z 40 do 53, lecz produkcja się potroiła (z 73 do 216 tys. ton). Największe z przedsiębiorstw tej branży, Warszawskie Towarzystwo Fabryk Cukru, skupiło w swym ręku pod koniec okresu 9 dużych cukrowni. Firmę tę kontrolował Bank Handlowy w Warszawie. Roczne spożycie cukru w Królestwie było niskie, 11,5 kg na głowę mieszkańca (w Niemczech 21, w Anglii 44 kg). Większa część produkcji szła do Anglii, rząd zaś popierał ten eksport zyskownymi dla producentów premiami. W 1906 r, cukrownie Kongresówki przystąpiły do ogólnoro- syjskiego syndykatu cukrowego w Kijowie. I w tej dziedzinie wypadało toczyć uciążliwe spory o wyższą kwotę dla Polski w ramach produkcji globalnej. Przemysł chemiczny Królestwa nabrał większego znaczenia dopiero u schyłku XIX w. Od początku był on podporządkowany wielkim koncernom zachodniej Europy, które ograniczały też jego rozwój w sensie ilościowym i jakościowym. Powstały więc 4 fabryki nawozów sztucznych (pierwsza w Łowiczu, 1895) ze skromną produkcją 18 tys. ton w ostatnich latach przedwojennych. Kilka małych wytwórni kwasu siarkowego pracowało na importowanym surowcu. W 1900 r. było w Królestwie już 10 cementowni. Można by też wspomnieć o skromnych początkach przemysłu farmaceutycznego (Tarchomin). W nowych gałęziach produkcji, tak jak i w tradycyjnych, ujawniała się taka sama tendencja do kartelizacji, która zapewniała wzrost zysków bez potrzeby większych inwestycji. Syndykaty sprzedaży, lokalne lub ogólnopaństwowe, powstały więc na odcinku nawozów sztucznych, cementu, papierni, hut szklanych itd. Wszędzie pociągały za sobą wzrost cen i hamowały wzrost produkcji, której braki pokrywał import. Koncentracja przemysłu - Królestwo 371 Narodziny przemysłu elektrotechnicznego w Królestwie można datować od założenia towarzystwa Siła i Światło w 1900 r. Była to jednak tylko ekspozytura wielkiego niemieckiego koncernu Siemensa, który chciał eksploatować w Polsce tramwaje i elektrownie, nie myślał zaś o rozwijaniu produkcji miejscowej. W sumie burzliwy rozwój przemysłu Królestwa, obserwowany przez nas w drugiej połowie XIX w., zwalnia wyraźnie tempo w nowej erze imperializmu. Niezależnie od koniunkturalnych przyczyn zaczyna tu działać konkurencja światowych monopoli, które traktują Polskę jako teren ekspansji, zwłaszcza gdy idzie o nowe, zyskowniejsze gałęzie produkcji. Tej eksploatacji nie przeciwstawia się przemysł miejscowy, uzależniony już wcześniej od obcego kapitału i wywożący za granicę grube dywidendy. Nie osłania też krajowej gospodarki obcy rząd. W konkurencji pomiędzy dwoma eksploatowanymi krajami, Królestwem Polskim i Rosją, ta ostatnia zdobywa teraz przywileje. Od początku XX w. Rosja w wielu dziedzinach zaczyna wyprzedzać Królestwo pod względem przyrostu produkcji. Spada udział procentowy Królestwa w ogólnopaństwowym wydobyciu węgla, wytopie stali, wyrobie tkanin bawełnianych. Zarysowuje się kryzys strukturalny stawiający znak zapytania nad przyszłością gospodarki polskiej. Rozwój i koncentracja wielkiego przemysłu oddziaływały na inne działy gospodarki. Tak więc w rzemiośle podupadają gałęzie nie wytrzymujące konkurencji z fabryką (tkactwo, kotlarstwo). Inne, by dotrzymać kroku, zaczynają przechodzić do stadium manufaktury. Wśród szewców i krawców warszawskich kapitał handlowy organizuje spółki produkujące masowo buty i odzież na eksport do Rosji lub na zamówienia wojskowe. Rozrastają się też współpracujące z fabrykami warsztaty ślusarskie i kowalskie, zatrudniające po kilkunastu ludzi. W zasadzie jednak rzemiosło przestawia się coraz wyraźniej z produkcji na usługi. W zakresie handlu początek XX w. przynosi pojawienie się w Warszawie pierwszych domów towarowych (braci Jabłkowskich, 1897, Bogusława Herse, 1899). Zróżnicowała się i rozgałęziła znacznie sieć instytucji kredytowych. Bank Państwa był centralną instytucją emisyjną. Bank Włościański i Towarzystwo Kredytowe specjalizowały się w kredycie długoterminowym. Spółdzielnie i kasy oszczędnoś- ciowo-pożyczkowe różnych typów udzielały drobnego kredytu dla chłopśtwa i rzemiosła, zresztą w nierównie mniejszym zakresie, niż się to działo w zaborze pruskim i w Galicji. Coraz większą rolę w życiu gospodarczym grały za to banki-spółki akcyjne: przede wszystkim Bank Handlowy w Warszawie, a w ślad za nim Bank Dyskontowy oraz 2 banki łódzkie - Handlowy i Kupiecki ( 137). Banki te angażowały swe kapitały i depozyty w przemyśle: metalurgicznym, cukrowniczym, chemicznym i innych. W ciężkich dla przemysłu latach 1900-1907 Bank Handlowy w Warszawie powiększył swe obroty z 1,8 do 2,8 mld rubli, uzależniając od siebie długą listę przedsiębiorstw. Główne banki Królestwa miały też powiązania z bankami rosyjskimi i same, chociaż w ograniczonym zakresie, eksportowały kapitał na 372 Stosunki gospodarcze u progu XX w. Wschód, zwłaszcza na teren Ukrainy. Same jednak z kolei pozostawały zależne od wielkich banków francuskich i niemieckich. Warszawska i łódzka oligarchia finansowa, powiązana z Petersburgiem i Berlinem, lokująca swe prywatne zasoby po całej Europie, nie okazuje tyle zrozumienia dla potrzeb kraju. Liczniejsza, średnia burżuazja, związana z rynkiem krajowym, odczuwa mocniej upośledzenie Królestwa w stosunku do Rosji oraz korzyści ewentualnego usamodzielnienia. Sieć linii kolejowych poczyniła nieznaczne postępy w ostatnim 30-leciu przed I wojną światową. Ze względów strategicznych rząd odmawiał budowy tras zmierzających ku granicy austriackiej, z trudem zgodził się na 2 linie biegnące ku zachodowi: Warszawa-Kalisz (1903) i Kielce-Herby (1911). Wybudowano za to 3 wyłącznie strategiczne linie schodzące się w Ostrołęce. Począwszy od lat dziewięćdziesiątych rząd wykupywał koleje z rąk towarzystw akcyjnych. Najstarszą linię warszawsko-wiedeńską spotkało to dopiero w 1912 r. ( 198). Także budowa szos podyktowana była bardziej strategicznymi niż gospodarczymi względami, mało też dbano o konserwację dróg bitych. Warszawa w 1913 r. uzyskała trzeci most na Wiśle (dziś Poniatowskiego). Liczba robotników fabrycznych w Królestwie podwoiła się pomiędzy 1880 a 1897 r. ze 119 do 244 tys. W ciągu następnych z kolei 16 lat - do 1913 r. - przyrost wyniósł już tylko 30% - do 317 tys. Należałoby tu jeszcze doliczyć ok. 30 tys. robotników kolei i transportu. Cztery piąte robotników fabrycznych pozostawało skupionych w trzech tylko okręgach: warszawskim, zagłębiowskim i łódzkim, z przewagą liczebną tego ostatniego. W XX w. wzrastała wyraźnie liczba robotników wielkich zakładów z załogą powyżej tysiąca ludzi. Zakładów takich tuż przed I wojną światową było ok. 50. 171. Zabór pruski Przemysł w zaborze pruskim na początku XX w. przeżywał na ogół dobrą koniunkturę, a kolejne kryzysy ( 1901, 1908, 1911 ) dotknęły go w mniejszym stopniu niż w Królestwie. Natomiast w porównaniu z zachodnimi Niemcami przemysł górnośląski, w tym zwłaszcza hutniczy, reagował na depresje dużo silniej. Wraz z ogólnym postępem przemysłu zaostrzały się kontrasty między potężnym skupiskiem przemysłu ciężkiego na Górnym Śląsku a rozproszonymi ośrodkami przeważnie spożywczego przemysłu w pozostałych prowincjach. Przemysł górnośląski to, jak w poprzednim okresie, przede wszystkim węgiel i żelazo. Wydobycie węgla wzrastało szybciej niż wytop żelaza i stali. Warunki geologiczne kopalń górnośląskich były korzystniejsze niż na zachodzie Europy i tańsza była też robocizna, że jednak większość węgla zużywana była poza Śląskiem, jego zbyt obciążały wysokie koszty przewozu kolejowego. Zabór pruski 373 Porównanie wzrostu wydobycia węgla oraz wytopu ielaza i stali na Górnym Śląsku Rok Rok Przyrost roczny Rok Przyrost roczny 1885 1900 1885-1900 1915 1900-1915 w % w % Wydobycie węgla w mln ton 12,8 24,8 6,2 44,0 5,1 Wytop żelaza i stali w tys.ton 424 747 5,1 1000 2,2 Liczba kopalń węgla zmalała w tym 30-leciu z 80 do 63, lecz rozbudowywano je i pogłębiano, schodząc w niektórych szybach poniżej 700 m. Stało się to możliwe dzięki betonowej obudowie szybów, początkom mechanizacji wydobycia oraz zastosowaniu w kopalniach trakcji elektrycznej. W przeciwieństwie do węgla spadało szybko wydobycie rudy żelaznej, gdyż lepsze jej pokłady już się wyczer- pywały. Około 1900 r. huty górnośląskie przerabiały w połowie, a w kilka lat później w dwóch trzecich rudę importowaną, głównie z Rosji i ze Skandynawii. Ponadto Górny Śląsk wytapiał rocznie 600-700 tys. ton cynku, co stawiało go na pierwszym miejscu w skali światowej. Jednakże produkcja ta się nie zwiększała i w początku XX w. wyprzedziły Górny Śląsk Stany Zjednoczone. Trwał proces rozrastania się śląskich koncernów i powstawały nowe, jak np. zakłady 374 Stosunki gospodarcze u progu XX w. Hohenlohego, największy w Niemczech kombinat węglowo-cynkowy. 16 spółek akcyjnych zatrudniało na Górnym Śląsku prawie 100 tys. robotników. Spółki te były z sobą ściśle powiązane zarówno osobami akcjonariuszy - baronów węglowych, jak i licznymi układami typu kartelowego. Od 1898 r. funkcjonowała Górnośląska Konwencja Węglowa, regulująca ceny, rozmiary i kierunki zbytu. Huty śląskie uczestniczyły w ogólnoniemieckim syndykacie stalowym, przemysł cynkowy w międzynarodowym kartelu surówki cynku. W ogóle Śląsk nazywano w Niemczech "ulubionym krajem karteli". Słabą stronę ciężkiego przemysłu śląskiego stanowił problem zbytu, wobec konkurencji silniejszego Zagłębia Ruhry. Tak np. węgiel górnośląski wypierany był nawet z rynku berlińskiego. Trzecia część wydobytego węgla szła za granicę, głównie do Austro-Węgier. Natomiast stal i wyroby stalowe plasowano niemal wyłącznie we wschodnich prowincjach Niemiec. Również i tu kartele ogólno- niemieckie ograniczały zbyt przedsiębiorstw górnośląskich. Odczuwały one też dotkliwie odcięcie od naturalnych rynków w pozostałych częściach Polski. Pene- trowanie sąsiednich zagłębi: Dąbrowskiego i Chrzanowskiego, przyniosło tu tylko częściową rekompensatę. W skali ogólnopolskiej Górny Śląsk stał się u progu XX w. największym skupiskiem proletariatu fabrycznego. Pracowało tu około pół miliona robotników (samych górników ok. 140 tys.) i to przeważnie w wielkich i największych zakładach. Jeśli jednak Polacy stanowili na Górnym Śląsku 85% klasy robotniczej, to było ich tylko 35% wśród niższego personelu nadzorczego, a zaledwie 0,7%c wśród inżynierów i urzędników fabrycznych. O wiele słabiej rozwijał się przemysł w rolniczych prowincjach Prus, w Poznańskiem i na Pomorzu. Potężniejące koncerny niemieckie nie dopuszczały do tworzenia się w państwie nowych ośrodków produkcji. Większe znaczenie miał tylko przemysł spożywczy. I tak, roczna produkcja cukru wzrosła w Poznańskiem z 44 do 373 tys. ton pomiędzy 1880 a 1913 r. Powolniejszy był wzrost produkcji piwa, w miejscu stanęła produkcja spirytusu. Poznańskie cukrownie, browary i gorzelnie włączone zostały do syndykatów ogólnoniemieckich. Z gospodarką rolną były też związane młyny zbożowe, wytwómie nawozów sztucznych i narzędzi rolniczych, z leśnictwem zaś tartaki i wytwómie mebli. Wszystko to były jednak niewielkie zakłady i nie zdradzały tendencji wzrostu; w zastój popadła także poznańska fabryka Cegielskiego. W Poznańskiem liczba zatrudnionych w przemyśle wzrosła z 31 do 162 tys. w ciągu 32 lat (1875-1907), lecz większość ich po dawnemu pracowała w małych warsztatach o kilkuosobowej załodze. W całej prowincji zaledwie 2 fabryki zatrudniały powyżej tysiąca ludzi. Na Pomorzu istniało takich fabryk 6 - były to stocznie w Gdańsku, Elblągu i Szczecinie, pracujące głównie na zamówienie państwa, oraz wytwómie sprzętu kolejowego. W elbląskiej stoczni Schichau wodowano co roku kilkanaście torpedowców, taż sama firma produkowała rocznie ponad 70 lokomotyw. Dla Galicja i Śląsk Cieszyński 375 zatrudnienia żon i córek metalowców uruchomiono w Elblągu wytwórnię cygar; pracowało w niej 3,2 tys. kobiet. W ślad za stoczniami rozbudowywały się, zwłaszcza w Szczecinie i okolicy, inne zakłady metalurgiczne, a nawet huta przerabiająca rudę żelazną, importowaną ze Szwecji. Niskie płace robocze i dogodna komunikacja pozwoliły zlokalizować w Szczecinie i okolicy w początku XX w. także cementownie, papiernie, przemysł konfekcyjny itd. Lecz miasta portowe stanowiły wyjątek na tle słabszego uprzemysłowienia wschodnich prowincji Prus. Stan ten wymownie ilustrował tezę o nierównomiemości rozwoju kapitalistycznego nawet w obrębie jednego tylko państwa. W zakresie komunikacji natomiast zagęszczano dość równomiernie sieć kolejową we wszystkich prowincjach, kładąc teraz nacisk na linie o lokalnym znaczeniu. W 1914 r. 1 km toru przypadał w Poznańskiem na 8,5 km2; w Galicji na 19,5; w Królestwie na 36,5 km2. Prawie wszystkie koleje żelazne były w zaborze pruskim własnością państwową. Budowano także drogi bite o żwirowanej nawierzchni, także w tym zakresie zabór pruski wyprzedzał dwa pozostałe. W początku XX w. uregulowano większą część lewobrzeżnych dopływów Odry, zakończono też regulację i obwałowanie dolnego biegu Wisły. 172. Galicja i Śląsk Cieszyński Na przełomie XIX i XX w. zaznaczył się wreszcie postęp w uprzemysłowieniu Galicji. Był to co prawda postęp jednostronny, z głównym akcentem położonym na wydobycie surowców, przy zaniedbaniu przemysłu przetwórczego. Najważniejszą nowością stało się odkrycie "wielkiej nafty" ( 139). Pod koniec lat osiemdziesiątych wiercono głównie w rejonach Kołomyi i Krosna, a szyb dający pół tony dziennie uchodził już za rentowny. W 1895 r. wybuchły pierwsze duże szyby w Schodnicy; po 1900 r. na czoło wysunęły się Borysław i Tustanowice. Każdy rok przynosił rekordy: 400, 800, 1500 ton dziennej produkcji jednego szybu. W 1890 r. wydobyto w Galicji 92 tys. ton ropy, w 1900 - 347, w 1905 - 794, w 1911 - 1488. Udział Galicji w światowej produkcji ropy naftowej wzrósł z niespełna 1 do ponad 5%. Kraj absolutnie nie był przygotowany na wykorzystanie tego ogromnego bogactwa. Paręset drobnych, przeważnie spekulacyjnych przedsiębiorstw wydzierało sobie "płynne złoto". Stanisław Szczepanowski, najwybitniejszy z pionierów polskiego nafciarstwa ( 150), założył rafinerię w Peczeniżynie, lecz wkrótce uległ w walce z obcym kapitałem. Kapitał ten (wiedeński, angielski, później też amerykański Rockefellera) skupił w swym ręku zbiorniki, cysterny, rafinerie, budowane przeważnie poza Galicją. W ten sposób dyktował ceny producentom ropy i zagarniał dla siebie wszystkie zyski. Cena ropy spadła do połowy, poniżej kosztów wydobycia, pomiędzy 376 Stosunki gospodarcze u progu XX w. 1905 a 1908 r. Wdał się w tę sprawę rząd, a także władze krajowe: isygilowano sumy na budowę zbiol-ników ziemnych, użyto ropy do napędu lokomotyw, zdobyto się na reglamentację produkcji i w ten sposób podwyższono ceny. Kryzys zrujnował większość drobnych producentów. Pozostali zrzeszyli się w Krajowym Związku Producentów Ropy, który starał się stawić czoło wielkim trustom: Standard Oil i Petroleuni Union. Ale i ci "krajowi producenci ' tylko w 15 lc reprezentowali kapitał galicyjski, wobec 32 o kapitałów austriackich, 22 angielskich, 15 francuskich itd. Zyski przedsiębiorstw tych odpływały w większej części za granicę. W porównaniu z naftą inne działy galicyjskiego górnictwa miały dużo mniejsze znaczenie. Wyczerpały się na skutek rabunkowej eksploatacji złoża wosku ziemnego. Produkcja soli kamiennej w Wieliczce i Bochni trzymała się na poziomie ok. 30 tys. ton rocznie, wzrastało za to wydobycie soli technicznej dla przemysłu chemicznego. Rosło także wydobycie węgla kamiennego: 610 tys. ton w 1890, 1637 tys. ton w 1911 r. Stanowiło to drobny ułamek produkcji górnośląskiej. Przemysł przetwórczy borykał się i nadal z konkurencją wiedeńskich i czeskich koncernów. Jedyna galicyjska cukrownia w Przeworsku ostała się przed tym naciskiem tylko dzięki oparciu na milionowej fortunie właściciela, ks. Lubomirskiego, oraz Banku Krajowym. Przedsiębiorstwa polskie, które nie dały się złamać, musiały się jednak włączyć do austriackich karteli, gdzie ulegały i nadal dyskryminacji przy wyznaczaniu puli produkcyjnej. Drzewo wywożono z Galicji przeważnie w stanie Galicja i Śląsk Cieszyński 377 surowym, podobnie jak ropę naftową. Dwie fabryki metalurgiczne (Zieleniewskiego w Krakowie i wytwórnia wagonów w Sanoku) trzymały się dzięki zamówieniom rządowym. W 1904 r. powstała w Andrychowie mechaniczna tkalnia bawełny, w 2 lata potem wytwórnia sody amoniakalnej w Borku Fałęckim. W Krakowie w 1900 r. jeden tylko zakład - mianowicie fabryka tytoniu - liczył ponad tysiąc robotników. W całej Galicji w 1910r. było 168 przedsiębiorstw za- trudniających ponad stu ludzi, a tylko 7 zatrudniających ich ponad tysiąc. Niemniej jednak zwracało uwagę przekształcanie się większych przedsiębiorstw w spółki akcyjne. Nieznaczny postęp uprzemysłowienia stał się możliwy tylko dzięki pomocy władz autonomicznych, a pośrednio także państwowych. Bank Krajowy ( 150), który zaczął od popierania rzemiosła i chałupnictwa, przestawił się już w latach dziewięćdziesiątych na subwencjonowanie dużych przedsiębiorstw i zakładanie nowych. Wkrótce też stał się on współudziałowcem najważniejszych zakładów przemysłowych w kraju. Rzecz inna, że przemysł ten, wspierany z krajowych funduszów, pozostawał i tak zależny w znacznej mierze od zagranicznych ośrodków dyspozycyjnych. Liczba pracowników najemnych, zatrudnionych w przemyśle, handlu i komunikacji, wzrosła czterokrotnie pomiędzy 1890 a 1912 r. (z 80 do 320 tys.). Z tego jednak najwyżej 60 tys. przypada na zakłady zatrudniające ponad stu ludzi, tzn. na proletariat wielkoprzemysłowy. Galicyjska klasa robotnicza pozostawała więc i nadal rozproszona między pomniejsze zakłady o charakterze na pół rzemieślniczym. Odbijało się to na jej sytuacji materialnej. Jeśli drukarze, górnicy i metalowcy wywalczyli sobie w początku XX w. 8- lub 9-godzinny dzień pracy, to w drobnym przemyśle pracowało się i nadal po 14-16 godzin na dobę. Najniższe płace, najdłuższy dzień pracy przeważały w rzemiośle i w przemyśle domowym, a więc w środowiskach niezorganizowanych i niezdolnych do obrony swych praw. Rozwojowi komunikacji patronowały w Galicji władze autonomiczne. Sejm subsydiował budowę dróg powiatowych i gminnych, zabiegał też o uzupełnienie sieci kolejowej. W 1914 r. Galicja miała 2 razy więcej kolei żelaznych i 3 razy więcej dróg bitych niż szczególnie zaniedbane Królestwo. Wydział Krajowy opracował plan połączenia biegu górnej Wisły siecią kanałów z systemami Odry, Łaby, Dunaju i Dniestru. Inwestycja ta miałaby olbrzymie znaczenie dla wywozu galicyjskich surowców. Nie było na nią stać ubogiego w kapitały kraju. Zabiegi o jej sfinansowanie przez rząd wiedeński kończyły się na obietnicach. Śląsk Cieszyński nadal rozwijał się odrębnie od Galicji jako niewielki region wysoko uprzemysłowiony. Jego zaludnienie wzrosło z 300 do 435 tys. pomiędzy 1890 a 1910 r., co dawało wysoką przeciętną -190 mieszkańców na kmz. Jednakże tempo przyrostu osłabło po 1900 r. w związku z zahamowaniem napływu ludności z Galicji. Miejscowa i wcześniej przybyła ludność polska ulegała tymczasem 378 Stosunki gospodarcze u progu XX . germanizacji lub czechizacji,zwłaszcza w zachodnim,ostrawskim skupisko prze- mysłowym. Liczba mieszkańców posługujących się językiem polskim spadła w omawianych latach z 61do 55%.W rolnictwie utrzymywały przewagę latyfundia, stosujące bardziej intensywną gospodarkę; tak np. Komora Cieszyńska rozbu- dowywała szeroko gospodarstwa rybne.Kurczyła się natomiast liczba zamożnych chłopów-siedlaków. Zarządy kopalń i hut rozprzedawały robotnikom drobne działki poniżej hektara,dla przywiązania ich do miejsca pracy.W ten sposób mnożyły się osady karłowate. Głównym bogactwem naturalnym regionu pozostał węgiel,szczególnie ceniony dla swych własności koksujących.Wydobycie węgla w Cieszyńskiem,mimo dwukrot- Bilans handlowy trzech dzielnic 379 nych załamań kryzysowych, wzrosło z 3,4 do 7,6 mln ton pomiędzy 1890 a 1913 r. Stanowiło to 18% wydobycia na Górnym Śląsku pruskim, ale prawie połowę wydobycia Austro-Węgier. Górnictwo cieszyńskie przed I wojną światową zatrudniało 33 tys. ludzi i przodowało, gdy idzie o ziemie polskie, w zakresie mechanizacji pracy. Wyraźniejszy jeszcze skok,jakościowy dokonał się w hutnictwie. Wielkie zakłady w Trzyńcu (własność arcyks. Fryderyka) przekształciły się w 1906 r. w spółkę akcyjną z udziałem kapitału wiedeńskiego, po czym nastąpiła ich rozbudowa i modernizacja. W ciągu kilku lat produkcja surówki, stali i wyrobów walcowanych została podwojona. Cieszyński przemysł włókienniczy, skupiony w Bielsku (i sąsiedniej Białej, w Galicji) wyspecjalizował się, jak wiemy, w wysokogatunkowych wyrobach wełnianych. I tu zaznaczył się postęp, widoczny zwłaszcza od początku stulecia. Obok różnych wytwórni tkanin rozwinęły się liczne warsztaty konfekcyjne, produkujące m.in. na rynki Bliskiego Wschodu. W sumie rejon Bielska i Białej zatrudniał prawie 20 tys. włókniarzy. Ponadto Śląsk Cieszyński stał się siedzibą przemysłu chemicznego, meblarskiego i innych. W 1902 r. liczył ten rejon ponad 80 tys. robotników. 173. Bilans handlowy trzech dzielnic Różne drogi gospodarczego rozwoju trzech zaborów brały się tylko w części z nierównomiernego rozmieszczenia bo actw mineralnych. W większej mierze decydowała tu odmienność losów politycznych i ekonomicznej sytuacji każdej z trzech dzielnic w ramach innego państwa. I tak, rolnictwo i hodowla stanęły najwyżej w zaborze pruskim, dzięki ochronie celnej i niemieckim rynkom zbytu. W dziedzinie górnictwa Śląsk Cieszyński eksportował węgiel, a Galicja naftę, przemysł metaloů y w zaborach pruskim i rosyjskim pracował głównie na własne potrzeby kraju. Eksporterem był za to przemysł włókienniczy okręgu łódzkiego, stworzony jeszcze w dobie autonomicznej i przez długie lata oparty głównie na rynku miejscowym. Zestawienie to pozwala lepiej zrozumieć przyczyny zarówno szybkiego bogacenia się zaboru pruskiego, jak też trudności gospodarczych, z którymi borykała się autonomiczna Galicja ( 150). Wcześniej już była mowa, że pomyślna koniunktura, na której opierał się rozwój przemysłu: ciężkiego na Śląsku, włókienniczego w Królestwie, naftowego w Galicji, wyraźnie osłabła na początku XX w. W nowej erze imperializmu przemysł polski pozbawiony oparcia we własnym państwie nie mógł być samodzielnym partnerem. W sferach gospodarczych Królestwa i Galicji zaczynano też brać pod uwagę, że Polska jako całość mogłaby się stać rynkiem dla siebie. Rozważania tego rodzaju musiały pozostać teorią dopóty, dopóki dzieliły Polskę kordony graniczne i celne. ' 380 Stosunki gospodarcze u progu XX w. Bilans handlowy 3dzielnic Polski przed 1914r.(wg I.Pietrzak-Pawłowskiejj Artykuły Królestwo Zabór pruski Galicja saldo w mln rb saldo w mln mk saldo w mln kor.* rolnicze zbożowe - 12,8 +103,9 + 25,0 rolnicze spożywcze - 4,5 + 24,6 - 29,8 rolnicze hodowlane - 5,3 +213,0 + 34,7 przemysłowe surowce -170,0 +367,7 + 59,6 przemysłowe vyroby +270,1 - 65,4 -316,8 saldoogólne +77,5 +643,8 -277,I I marka = 0,46rubla; 1korona = 0,39rubla Zewnętrznym wyrazem różnic gospodarczych między zaborami jest dochód narodowy na głowę ludności. Szacuje się go w 1913 r. na 113 ówczesnych dolarów w zaborze pruskim, 63 dolary w Kongresówce, a tylko 38 w Galicji. 174. Emigracja zarobkowa Duży przyrost naturalny, przeludnienie wsi, ucisk gospodarczy, polityczny i narodowy, któremu podlegał lud polski - oto względy, które skłaniały do wyrywania się w świat, do emigracji zarobkowej polskich "ludzi bezdomnych". Aż do 1 wojny światowej zachodnie, a zwłaszcza amerykańskie rynki pracy stały otworem przed wychodźcami ze środkowej Europy, kusząc ich mirażami wzbogacenia i niezależności. Najwcześniej dotknęła emigracja zabór pruski. Począwszy od połowy stulecia, ale zwłaszcza od lat siedemdziesiątych odpływała stąd ludność: zrazu głównie do Stanów Zjednoczonych, od 1890 r. niemal wyłącznie do zachodnich Niemiec. Ze wschodnich prowincji pruskich odpłynęło do 1900 r. 3,5 mln ludzi, a w następnym 14-leciu jeszcze około miliona. Na Pomorzu emigracja ta pochłaniała większą część ' przyrostu naturalnego. Przede wszystkim wędrowali na zachód Niemcy oraz Żydzi. Liczba Żydów w Poznańskiem zmniejszyła się z 77 do 26 tys. pomiędzy 1840 a 1910 r. Odpłynęła zwłaszcza biedota, pozostali na miejscu Żydzi zamożni i zasymilowani z kulturą niemiecką. Dopiero w ślad za Niemcami i Żydami rzucał ojczyznę polski proletariat rolny: zrazu wędnzjąc do Ameryki Północnej, później do Nadrenii, Westfalii i Berlina. Szacunkowo obliczać można emigrację polską z Poznańskiego i Pomorza na ok. 1,2 mln osób. Górny Śląsk został nią dotknięty w o wiele mniejszym stopniu, dostarczał bowiem dobrych zarobków na miejscu. Emigracja zarobkowa 381 Ubytek rąk roboczych zastępowała we wschodnich prowincjach Niemiec imigracja sezonowa z Królestwa i Galicji ( 168). W zaborze rosyjskim pierwsza fala emigracji skierowała się ku Ameryce Południowej. Rząd Brazylii w 1890 r. zapewnił imigrantom darmowy przejazd i inne korzyści, zmobilizował także agentów werbowników. W Królestwie wybuchła tzw. gorączka brazylijska, w ciągu 2 lat wyrwało się za ocean 63 tys. małorolnych i bezrolnych chłopów, mimo przeszkód stawianych im przez władze carskie. Równolegle szła emigracja do Stanów Zjednoczonych, nieustannie wzmagając się aż do 1914 r., gdy osiągnęła tempo 90 tys. ludzi rocznie. Była to nadal głównie emigracja wiejska, dotknięte nią zostały głównie powiaty położone wzdłuż granicy pruskiej, od Kalisza aż po Suwałki; te same zresztą rejony dostarczały do Prus największej liczby robotników sezonowych. Emigrowało też z Królestwa nieco robotników i spory procent biedoty żydowskiej. Z zaboru rosyjskiego szła też emigracja w przeciwnym kierunku - wschodnim, do europejskiej Rosji i na Syberię. Szukała tam zarobków polska inteligencja z Litwy i Białorusi, w mniejszej mierze z Królestwa, obok inteligencji rzemieślnicy i robotnicy. Rząd carski zachęcał do osiedlania się na Syberii i chłopów polskich, ale bez większego powodzenia. Przed 1914 r. mieszkało w głębi Rosji ok. 600 tys. Polaków, wliczając już zesłańców politycznych. Z Królestwa emigrowało ogółem 1,3 mln ludności, przede wszystkim polskiej. Galicja przeżyła również swoją "gorączkę brazylijską", począwszy od 1895 r., głównie jednak objęła ona Ukraińców. Polacy z Galicji emigrowali przede wszystkim do Stanów Zjednoczonych, Ukraińcy po 1900 r. do Kanady. I tutaj tempo emigracji wzrastało nieustannie aż do 1914 r. W sumie opuściło Galicję około miliona osób - w dwóch trzecich była to ludność polska, niemal wyłącznie wiejska. Wędrówki za ocean odbywały się w warunkach opłakanych, a jeszcze żałośniejsze dochodziły głosy z Ameryki o losie, który tam spotkał wielu nieopatrznych tułaczy. Opinia publiczna niepokoiła się tą poniewierką ludzką, biła na alarm z powodu wynarodowienia grożącego krociom tysięcy rodaków. Narzekali też folwarczni pracodawcy na odpływ rąk roboczych i w następstwie na podrożenie robocizny. Publicystyka, zwłaszcza przeznaczona dla ludu, potępiała więc emigrację i starała się do niej zniechęcić - zresztą bez powodzenia. Niebawem okazało się, że emigracja przynosi także korzyści krajowi. Robotnicy sezonowi przywozili do kraju zarobione pieniądze, zza morza dosyłali je swoim rodzinom. W Galicji szacowano, że wpływa z tego tytułu do kraju 160 mln koron rocznie. Sumy te ułatwiały chłopom udział w parcelacji i w ruchu spółdzielczym, w zaborze pruskim umożliwiły stawianie oporu Komisji Kolonizacyjnej ( 179); pewien procent wychodźców wracał po kilku latach do kraju z kapitalikiem, wiedzą fachową i doświadczeniem. Ludzie ci stawali się nieraz wartościowymi członkami społeczeństwa. W jakimś ułamku równoważyło to ogromny ubytek sił ludzkich, którym zacofany i pozbawiony wolności kraj polski nie umiał zapewnić chleba. 382 Stosunki gospodarcze u progu XX w. Przed I wojną światową główne skupiska polskiej emigracji zarobkowej znajdowały się w Stanach Zjednoczonych (3 mln) i w Niemczech (750 tys.), mniejsze w Brazylii (100 tys.), Kanadzie (45 tys.) i Argentynie (32 tys.). Polacy przybywający do Stanów z Poznańskiego w osiemdziesiątych latach XIX w. osiadali na roli, na zachód od Wielkich Jezior. Później zakupywali także działki w Nowej Anglii. Ogromnajednak większość imigrantów polskich nie miała środków na zakup ziemi i szła do przemysłu, podejmując się, zwłaszcza z początku, najcięższej i najgorzej płatnej pracy. Prawie połowa Polaków skupiła się w 3 stanach: New York, Pensylwania i Illinois. W odosobnieniu swym szukali oparcia we własnym środowisku, naprzód więc fundowali sobie własny kościół, potem zaś obok parafii zakładali szkółkę niedzielną, sklepiki, towarzystwo ubezpieczeniowe. Placówki te zrzeszały się w większe organizacje. W 1873 r. kler polonijny powołał do życia Zjednoczenie Rzymskokatolickie, z głównym celem "utrzymania ducha religijnego i narodowego pomiędzy Polakami w Ameryce". W 1880 r. zawiązał się z inicjatywy dawniejszej emigracji politycznej Związek Narodowy Polski, który postanowił sobie wprzęgać nowych wychodźców, niezależnie od ich wyznania, w służbę dla sprawy polskiej. Związek dostał się wkrótce pod wpływ Ligi Narodowej ( 177). Przed I wojną światową liczył 110 tys. członków i 2 mln dolarów majątku. Zjednoczenie Rzymskokatolickie miało w tymże czasie ok. 40 tys. członków i 500 tys. dolarów majątku. Różne stronnictwa polskie zabiegały już wtedy o moralne i finansowe poparcie Polonii amerykańskiej dla własnych poczynań. Polonia miała swoje szkółki elementarne i dużo mniej liczne średnie, Uniwersytet Ludowy w Chicago oraz liczne organy prasowe. W Kanadzie rząd w początku XX w. rozdawał działki gruntu w prowincjach stepowych, na trasie kolei budowanej w stronę Pacyfiku. W rejonie Winnipeg powstawały tu zwarte polskie osady i pojedyncze farmy. Mniej liczna i później przybyła emigracja polska w Kanadzie gorzej też była zorganizowana w porównaniu do Polonii w USA. W Brazylii pierwsza fala imigrantów polskich poniosła ogromne straty, nie mogąc sobie dać rady wśród dziewiczej puszczy tropikalnej. Większość Polaków osiadła na roli w 3 stanach: Parana, Rio Grande do Sul i Santa Catarina. W Paranie należało do nich prawie 80% osad rolnych poniżej 100 ha. Żyli w prymitywnych warunkach i z dużo większym trudem niż w Ameryce Północnej, organizowali własne parafie i szkółki, szybciej też tracili kontakt z ojczyzną. Podobny charakter nosiła imigracja polska w sąsiadującym z Paraną argentyńskim stanie Missiones. Do zachodnich Niemiec ściągał Polaków ciężki przemysł, potrzebujący tanich rąk do pracy. W Zagłębiu Ruhry w 1912 r. zamieszkiwało ok. 450 tys. Polaków, w tym ponad trzecia część Mazurów z Prus Wschodnich. Pracowali głównie w kopalniach węgla, w niejednej z nich stanowili większość załogi. Poza tym obszarem istniały skupiska robotników polskich we wszystkich większych miastach - najliczniejsze Tendencje ugodowe w Królestwie i w Poznańskiem 383 w Berlinie i Poczdamie - łącznie ponad 80 tys. Drobniejsze grupy polskie, rozrzucone po środkowych Niemczech, pracowały w rolnictwie i przemyśle rolnym, przy budowie dróg i kanałów. Życie organizacyjne tego odłamu Polonii było ściślej związane z krajem i różne ugrupowania polityczne zaboru pruskiego szukały wpływów w Nadrenii i Westfalii, zwłaszcza w okresie wyborów. Od 1904 r. Związek Wzajemnej Pomocy z siedzibą w Bochum skupiał większość polskich towarzystw katolickich w Zagłębiu Ruhry. Druga podobnego typu federacja promieniowała z Berlina. Polacy w Niem- czech mieli własne towarzystwa śpiewacze, sportowe "gniazda" Sokoła i or- ganizacje stypendialne dla młodzieży. Większość robotników polskich w Zagłębiu Ruhry należała do Zjednoczenia Zawodowego Polskiego ( 187). Z początku emigracja tamtejsza traktowała pobyt swój jako przejściowy, do czasu uciułania sumy potrzebnej na zakup ziemi w kraju. W ostatnich latach przed I wojną światową, gdy pruskie ustawodawstwo wyjątkowe ( 180) przeszkodziło tworzeniu nowych osad polskich, emigracja w Niemczech stabilizuje się, wyłania z siebie warstwę drobnomieszczańską - rzemieślników, kupców, przedstawicieli wolnych zawodów. W 1914 r. działało w Zagłębiu Ruhry 1735 przeróżnych organizacji polonijnych. Krajowa i polonijna prasa liczyła w tymże Zagłębiu ok. 100 tys. abonentów. Cały ten ruch w niewielkim tylko stopniu dotykał robotników mazurskich, stroniących od Polonii ze względu na katolickie zabarwienie jej organizacji. W nowym środowisku robotniczym ulegali też Mazurzy stosunkowo szybkiej germanizacji. Rozdział XXIII Ugrupowania burżuazyjne i ruch ludowy na przełomie XIX i XX w. 175. Tendencje ugodowe w Królestwie i w Poznańskiem U progu nowej ery imperializmu, w latach dziewięćdziesiątych XIX w. wewnętrzne trudności trzech państw rozbiorowych dały także powód do odchyleń w ich polityce wobec Polaków. Nie były to odchylenia natury zasadniczej, pobudziły one jednak w Polsce nadzieje ugrupowań konserwatywnych, które spodziewały się, że nowe okoliczności potwierdzą słuszność wyznawanej przez nie od lat doktryny trójlojalizmu ( 144). W 1894 r. nowy car Mikołaj II (1894-1917) rozpoczął rządy od złagodzenia kursu politycznego. Rosnące zaangażowanie Rosji na Dalekim Wschodzie, trudności z ruchem robotniczym w sercu kraju, zapoczątkowana stabilizacja waluty - względy te w różnym stopniu skłaniały rząd carski do unormowania stosunków także 384 Ugrupowania burżuazyjne i ruch ludowy na przełomie XIX i XX w. w Królestwie Polskim. Brano więc pod uwagę wizytę pary carskiej w Warszawie. Z myślą o zjednaniu społeczeństwa polskiego usunięto z urzędów Hurkę i Apuchtina ( 140). Następni generał-gubernatorzy: Szuwałow, a po nim Imeretyński, szukali towarzyskich stosunków z polską arystokracją, dozwalali spodziewać się dalej idących zmian, w szczególności zaś ulg dla Kościoła i języka polskiego. Zaraz też udał się do Petersburga Ludwik Górski na czele deputacji ze sfer arystokracji i wielkiego przemysłu. Ugodowcy z Królestwa gotowi byli uznać carskie samo- władztwo w zamian za obietnicę najskromniejszego bodaj lokalnego samorządu. Poparli ich mocno biskupi, stale zresztą pouczani z Watykanu o obowiązku utrzymywania wiernych w posłuszeństwie dla "prawowitych" monarchów. W przededniu carskiej wizyty w Warszawie, w 1897 r.. nastroje ugodowe ogarnęły nie tylko klasę posiadającą, ale też znaczną część inteliQencji i drobnomieszczaństwa. Szybko nastąpił zawód. Władze lokalne nie dopuściły w Warszawie do żadnych polskich przemówień, napisów czy emblematów. Nie padły też z ust cara żadne obietnice. Ofiarowany mu uroczyście dar składkowy w wysokości miliona rubli Mikołaj II przeznaczył na założenie w Warszawie Politechniki... z językiem wykładowym rosyjskim. Jedyną widomą koncesją dla polskich uczuć patriotycznych była zgoda na wystawienie w Warszawie pomnika Mickiewicza. Pomnik ten stanął Tendencje ugodowe w Królestwie i w Poznańskiem 385 w 1898 r. ze składek społeczeństwa: w ciągu 2 miesięcy sto tysięcy ofiarodawców złożyło łącznie ponad 200 tys. rubli. W ogromnej większości były to składki robotników i chłopów. Ale inauguracja pomnika Mickiewicza musiała się obejść bez przemówień - społeczeństwo nie zniosłoby przemowy "wiernopoddańczej", na "neutralną" zaś nie pozwoliły władze. W szkolnictwie po odejściu Apuchtina nie zaszły żadne zmiany na lepsze. Tym samym obóz ugody tracił grunt pod nogami. Wkrótce też staraniem PPS ( 185) ujawniony został poufny memońał generał- -gubernatora Imeretyńskiego, z którego wynikało, że władze carskie z ugodowcami zupełnie się nie liczą. Przeżyte rozczarowanie nie osłabiło skłonności do ugody wśród arystokracji i wielkiej burżuazji, ale odebrało im resztę poparcia wśród społeczeństwa. Większe nieco perspektywy zdawały się otwierać w tychże latach przed ugodą w zaborze pruskim. Nowy cesarz niemiecki Wilhelm II (1888-1918) odprawił kanclerza Bismarcka. Na zewnątrz oznaczało to ochłodzenie stosunków z Rosją, na wewnątrz rezygnację ze zwalczania opozycji środkami policyjnymi. Następca Bismarcka Capńvi utracił poparcie parlamentu dla wzmożonego znacznie tempa zbrojeń. Okazały mu się potrzebne głosy polskich konserwatystów, za które był gotów zapłacić. Koło Polskie w Berlinie pod przewodnictwem Józefa Kościelskiego poszło na tę negocjację. Formułując z trybuny nieśmiałą nadzieję, iż rząd przestanie Polaków prześladować, konserwatyści poznańscy zgłaszali gotowość współpracy z obcym rządem oraz "obrony tronu przed żywiołami, które by nim zachwiać pragnęły". Koło Polskie w ciągu 3 lat głosowało za podwyższonym budżetem armii i marynarki, na życzenie rządu głosowało nawet - wbrew własnym interesom - za obniżką ceł na import zboża. Swą politykę ugodową wobec rządu Kościelski uzasadniał otwarcie potrzebą wspólnej walki z niebezpieczeństwem socjalizmu. Konkretne ustępstwa rządu w zamian za polskie głosy nie poszły zbyt daleko. Arcybiskupem gnieźnieńskim po śmierci Dindera ( 141) mianowano znowu Polaka, Floriana Stablewskiego. W szkołach ludowych w Poznańskiem - zresztą nie we wszystkich - przywrócono w ograniczonym zakresie lekcje języka polskiego jako nadobowiązkowe. Na koniec w 1892 r. przyznano polskiemu Związkowi Spółek Zarobkowych prawo delegowania własnych rewizorów do spółek zrzeszonych w Związku. Stało się to podstawą bujnego rozwoju spółdzielczości polskiej w następnych latach. Koncesje te nie przekonały społeczeństwa do partii "dworskiej" czy - jak mówiono pogardliwie - "dworusów". Na fali gospodarczej koniunktury dochodziły w zaborze pruskim do głosu nowe warstwy społeczne: burżuazja, drobne mieszczaństwo i bogate chłopstwo. Warstwy te odrzucały ziemiańskie przewodnictwo, a nie dostrzegały korzyści w paktowaniu z Niemcami. Nastroje nacjonalizmu tym szybciej potęgowały się wśród niemieckiego junkierstwa i mieszczaństwa. Pękła w tych warunkach ugoda kanclerza z Kołem Polskim. 386 Ugrupowania burżuazyjne i ruch ludowy na przetomie XIX i XX w. W 1894 r. Wilhelm II wygłosił w Toruniu ostre przemówienie antypolskie. Kościelski też, pod naciskiem opinii, wycofał się w publicznym oświadczeniu z polityki ugodowej. Drobne ustępstwa poczynione Polakom przez Capriviego zostały w więk- szości cofnięte. Rząd powrócił do systemu szykan z doby bismarckowskiej, wkrótce zaś ( 180) miał uciec się wobec Polaków do środków jeszcze ostrzejszych. Próba porozumienia poznańskiego ziemiaństwa z zaborcą, udaremniona w atmosferze rosnącego nacjonalizmu, oznaczała i tu przegraną programu konserwatywnego, w jego tradycyjnym wydaniu. 176. Rządy Badeniego w Galicji Obóz konserwatywny w Galicji przeżył też kryzys w latach dziewięćdziesiątych. Sprawował on rządy ćwierć wieku, obecnie zagrażały mu nowe, potężniejące siły: ruch ludowy i ruch robotniczy. Podolacy wschodniogalicyjscy bronili swych pozycji z uporem, nie chcąc na krok ustąpić: ani co do kurialnej ordynacji wyborczej ( 142), ani co do uprzywilejowania Polaków wobec Ukraińców. Natomiast krakowscy stańczycy wypowiadali się za bardziej giętką polityką w jednej i drugiej sprawie. W 1888 r. objął stanowisko namiestnika Kazimierz Badeni, właściciel ziemski z Podola, zjednany jednak dla koncepcji konserwatystów krakowskich. Pierwszym jego posunięciem, zresztą podyktowanym z Wiednia, była próba dogadania się z Ukraińcami. Już od lat sześćdziesiątych w społeczeństwie ukraińskim, m.in. też w unickiej hierarchii kościelnej, utrzymywały się sympatie dla Rosji i dla prawo- sławia. Podolacy tolerowali ów "moskalofilizm", widząc w nim przeciwwagę dla groźniejszego dla nich radykalizmu ukraińskiego. Jednakże "moskalofilizm" był .;; sprzeczny z interesami monarchii austro-węgierskiej, jak też Kościoła katolic- kiego. Przeciw owej grupie (zwanej też starorusinami) Badeni wysunął nacjonalistów ukraińskich. Przeprowadzono wiele zmian personalnych w konsystorzu unickim we Lwowie, zrewidowano podręcz- niki szkolne, zaprowadzając w nich ortografię fonetyczną zamiast dotychczasowej, wzorowanej na rosyjskim. Udzielono też Rządy Badeniego w Galicji 387 subwencji organizacjom oświatowym i gospodarczym, kierowanym przez narodow- ców. W zamian za to przywódca ich, Julian Romańczuk, oświadczył w sejmie w 1890 r., że Ukraińcy galicyjscy broniąc swej odrębności narodowej zachowają też wierność dla dynastii habsburskiej i dla obrządku unickiego. Głębiej to porozumienie z Ukraińcami nie sięgnęło; Badeni nie był skłonny do dalszych koncesji w zakresie prawa wyborczego czy stosunków szkolnych, bez tego zaś nawet umiarkowani narodowcy ukraińscy nie chcieli zrezygnować z opozycji. Na odcinku szkolnictwa prawą ręką Badeniego był znany nam historyk ( 160), Michał Bobrzyński, od 1891 r. wiceprezydent Rady Szkolnej. Bobrzyński zerwał do pewnego stopnia z dotychczasowym systemem tamowania oświaty ludowej: łożył pieniądze na szkoły i rozbudowywał sieć szkolną. Pomiędzy 1891 a 1914 r. liczba szkół ludowych w Galicji wzrosła z 3814 do 6151, liczba uczniów z 550 tys, do 1,3 mln. Szkoły te jednak podzielono na 2 typy: wiejski, w zasadzie jednoklasowy, oraz miejski, o wyższym poziomie. W ten sposób stawiano próg młodzieży chłopskiej, poszukującej pełniejszego wykształcenia. W 1870r. studiowało na Uniwersytecie Jagiellońskim 55 synów chłopskich, w 30 lat potem - 224. Bobrzyński rozbudował też szkolnictwo średnie, w dalszym ciągu ze znaczną przewagą gimnazjów klasycznych nad realnymi. W tych samych latach 1891-1914 liczba szkół średnich wzrosła z 31 do 132, liczba uczniów z 14 do 45 tys. W 1896 r. zawiązał się w Krakowie Klub Konserwatywny złożony z młodych działaczy (Piotr i Antoni Górscy, Jan Hupka, Władysław L. Jaworski i in.), którzy usiłowali zmodernizować taktykę swego stronnictwa, zwłaszcza w stosunku do wsi. Stwierdzając małą skuteczność represji policyjnych wobec ruchu ludowego, ci "neokonserwatyści" zalecali zjednywanie zamożnego chłopstwa poprzez korzyści ekonomiczne i odpowiednie ustawodawstwo. Ich to projektem było prawo o włościach rentowych ( 169), oni też popierali dzielenie gruntów gromadzkich, oczywiście między bogaczy wiejskich, a także tworzenie gmin zbiorowych, które mogłyby stać się terenem współpracy między ziemiaństwem a bogatymi chłopami. Koncepcje te wchodziły w życie z dużymi oporami i nieprędko też mogły zmienić układ sił politycznych na wsi. Na razie zaś Badeni tłumił żelazną ręką zarówno ruch ludowy, jak i robotniczy, budząc wokół siebie powszechną nienawiść. W 1895 r. ów człowiek silnej ręki powołany został na szefa rządu w Wiedniu. Był to szczytowy punkt kariery polskich konserwatystów w monarchii habsburskiej: w ciągu 2 lat następnych piastowali oni, prócz urzędu premiera, teki spraw wewnętrznych, skarbu i "dla Galicji". Agenor Gołuchowski syn był w tymże czasie austro-węgierskim ministrem spraw zagranicznych. Badeni miał do czynienia z zaogniającymi się w całej monarchii konfliktami narodowościowymi. Sądził, że znajdzie dla nich przeciwwagę w antagonizmach społecznych, dlatego też tytułem eksperymentu wprowadził do Rady Państwa tzw. V kurię, opartą na powszechnym głosowaniu, co prawda z wyłączeniem kobiet. V kurii przyznano w parlamencie 72 388 Ugrupowania burżuazyjne i ruch ludowy na przełomie XIX i XX w. mandaty, w tym 15 dla Galicji. Nie dawało to masom ludowym należnego im przedstawicielstwa, lecz miało je zaangażować w walce politycznej. W 1897 r. szerokie rzesze ludności Galicji po raz pierwszy poszły do urn. Agitacja była silna, przeciwdziałanie policji brutalne: w kilku starciach dokoła wyborczych lokali padło 8 zabitych i 39 rannych. Socjalista Daszyński ( 188) piętnował w parlamencie krwawe "badeniowskie" wybory. Ale groźniejszy dla rządu okazał się zatarg między posłami czeskimi i niemieckimi na tle ustępstw poczynionych Czechom przez Badeniego w sprawie językowej. W izbie wybuchł piekielny tumult, policja wyrzucała z sali opozycyjnych posłów, na ulicach Wiednia doszło do burzliwych wystąpień, głównie na tle antysłowiańskim, ale zwróconych także przeciwko rządom arystokratów polskich. Cesarz uległ naciskowi niemieckiej opinii publicznej i dał Badeniemu dymisję. Był to koniec jego politycznej kariery i koniec wielkiej pozycji panów polskich w Wiedniu. Katastrofa Badeniego otwierała też okres kryzysu w parlamentaryzmie austriackim i była pierwszą zapowiedzią zmierzchu rządów konserwatywnych w Galicji. W skali ogólnopolskiej, po fiasku Kościelskiego, po nieudanej wizycie Mikołaja II w Warszawie, upadek Badeniego był trzecią z kolei kompromitacją ugodowców trójlojalistów. Wkrótce też wpływ na klasy posiadające przejmie z rąk konserwatystów nowa siła polityczna. 177. Liga Narodowa i jej przybudówki Początki działalności tajnej Ligi Polskiej, utworzonej w 1887 r. ( 152), były więcej niż skromne. Zagraniczna "Centralizacja" Ligi zbierała się raz do roku, Skarb Narodowy po 5 latach zebrał składek na sumę ok. 40 tys. franków. Zet ( 152) liczył zrazu niewiele ponad stu członków i tylko w Warszawie miał nieco większe wpływy. W 1891 r. urządzono tu w Ogrodzie Botanicznym manifestację w setną rocznicę Konstytucji 3 maja. W rok potem, jako w stulecie II rozbioru, ogłoszono "żałobę narodową" i starano się sabotować zabawy publiczne. Inicjatywy te nie poruszyły społeczeństwa, pociągały jednak za sobą aresztowania, kary więzienia i zsyłki. W agitacji swej wśród młodzieży Zet posługiwał się radykalną frazeologią, robotników natomiast wzywał do solidarności z wyższymi klasami "w imię interesu narodowego". W 1893 r. grupa młodych "zetowców" z Romanem Dmowskim na czele dokonała zamachu na Ligę Polską, przekształcając ją w Ligę Narodową. Nie zrywając kontaktu z Miłkowskim i Skarbem Narodowym, przeniesiono tajne kierownictwo (Komitet Centralny) do Warszawy. Zmiana nazwy oznaczała wyłamanie się organizacji spod wpływów masońskich oraz zwrot w kierunku nacjonalizmu. Dmowski w publicystyce swej potępiał ugodę z zaborcą, zarazem jednak odrzucał przygotowania powstańcze. Radził bronić narodowości poprzez manifestacje, zbiorowy bierny opór, w ostateczności kary wymierzane na zdrajców. W setną Liga Narodowa i jej przybudówki 389 lI się w pracy organicznej, w ruchu ludowym, a nawet w Polskiej Partii Socjalisty- cznej. Zdobyli sobie także wpływ w zaborze pruskim. Najpoufniej, w stosunkach z Genewą, Liga podtrzymywała zasadę dążenia do niepodległości. W praktyce, na gruncie kraju, zmierzała do podporządkowania sobie całego spółeczeństwa i zależnie od środowiska operowała różnorodną frazeologią, od radykalnej i patriotycznej, aż do trzeźwej i "umiarkowanej". Za najpilniejszą potrzebę Komitet Centralny uznał zdobycie sobie wpływów na wsi, zwłaszcza w zaborze rosyjskim. W 1899 r. utworzono tajne Towarzystwo Oświaty Narodowej (TON), ściśle podporządkowane Lidze. W kilka lat TON przejął w swe ręce większą część wiejskiej roboty oświatowej, zapoczątkowanej przez "Gazetę Świąteczną" ( 146). Wciągnięto do tej akcji inteligencję powiatową: nauczycieli, lekarzy, księży, właścicieli ziemskich. Po wsiach tworzyły się kółka kolportujące "Polaka", tajny miesięcznik drukowany zrazu w Krakowie, później w Warszawie, pod redakcją Popławskiego. "Polak" nawiązywał do programu pracy organicznej, ale rozbudzał zarazem świadomość narodową chłopów i uczył ich, jak przeciwstawiać się mają władzy zaborczej, jej zdzierstwom i nadużyciom, jak upominać się mają o pełnię samorządu, o prawa języka polskiego. Nie było w tej literaturze ani wezwań powstańczych, ani też akcentów radykalnych - poza potępieniem panów i księży lojalnych wobec caratu. Ogólnikowo mówiło się "o niepodległości wewnętrznej", o autonomii "ekonomicznej". "Polak" niezaprzeczenie mobilizował wieś do poli- tycznego działania, zarazem jednak umacniał na wsi wpływ nacjonalizmu i solidaryz- mu społecznego. Wkrótce TON liczył ponad 200 kół, ok. 6 tys. członków, głównie zamożnych i średnich gospodarzy wiejskich. Najsilniej rozwinął się na prawym brzegu Wisły (Płockie, Łomżyńskie, Lubelskie) oraz w sąsiedztwie Warszawy. Czynni byli jednak na wsi i bardziej postępowo nastrojeni inteligenccy działacze, jak Maksymilian Malinowski i Stefan Brzeziński, organizatorzy ludowych szkół  390 Ugrupowania burżuazyjne i ruch ludowy na przelomie XIX i XX w. rolniczych (Pszczelin, 1900) i kursów dla nauczycieli ludowych, stawiających sobie za cel, na razie jeszcze odległy, emancypację ruchu ludowego. Umocnienie się na wsi w Królestwie było główną zdobyczą Ligi Narodowej. Tworzono także w miastach (Łódź, Zagłębie) koła robotnicze TON, przekształcone następnie w Związek im. Kilińskiego. W sumie wpływy narodowców w tym środowisku pozostały skromne. Wznowiono natomiast (1898) działalność Zetu, tworząc jego komórki we wszystkich polskich skupiskach studenckich, w kraju i za granicą. Teraz już stał się Zet ekspozyturą Ligi wśród inteligenckiej młodzieży. Od połowy lat dziewięćdziesiątych toczy się też coraz zaciętsza walka o wpływy wśród młodzieży między narodowcami a socjalistami. Na mniejszą skalę sięgali ligowcy do gimnazjów w zaborze rosyjskim, tworząc tam w wyższych klasach kółka organizacji Przyszłość (tzw. Pet), powiązane z Zetem. W 1897 r. przywódcy Ligi Narodowej zawiązali Stronnictwo Demokratyczno- -Narodowe, w późniejszych latach określane literami ND. Stąd nazwa endecji nadana przez przeciwników ruchu, gdy sami endecy chętniej zwali się narodowcami. Władze stronnictwa, podporządkowane Lidze, urzędowały we Lwowie, w zaborze rosyjskim nadal działały nielegalnie. Koła konserwatywno-ziemiańskie odnosiły się też nieufnie do endecji, a czołowy publicysta "Kraju", Erazm Piltz, poświęcił obszerną pracę pt. Nasze stronnictwa skrajne (1903) krytyce metod... właśnie Narodowej Demokracji. Tymczasem partia ta coraz wyraźniej odcina się od tendencji rewolucyjnych, a przeciwnie, szuka kontaktu z większą własnością i klerem. Program stronnictwa z 1903 r. stwierdzał już otwarcie niemożność zbrojnego lub też dyplomatycznego działania na rzecz niepodległości - tym samym opowiadał się za legalną obroną polskości, w praktyce zaś za pracą organiczną. Także w Galicji Narodowa Demokracja przejąć miała po części spadek po działaczach pracy organicznej. Po bankructwie Szczepanowskiego ( 150) spadkobiercy jego sprzedali "Słowo Polskie" (1902) grupie przedstawicieli Ligi Narodowej. Tą drogą endecja zdobyła sobie mocną placówkę we Lwowie. 178. Ruch ludowy i spółdzielczość w Galicji Nie udało się natomiast Lidze w tym stopniu, co w Królestwie, opanowanie galicyjskiego ruchu ludowego. Agitacja Stojałowskiego i Wysłoucha ( 151) aktywizowała stopniowo galicyjskich chłopów. Zwłaszcza zamożniejsze chłopstwo zaczynało myśleć o poprawie swej sytuacji poprzez walkę polityczną: a więc organizację, zdobywanie mandatów, zmianę ordynacji wyborczej, uzyskanie wpływu na rząd. Przed wyborami do sejmu 1889 r. Wysłouch zaczął wydawać gazetę "Przyjaciel Ludu" z hasłem: "Chłopi wybierajcie swego!" Działał w ścisłym porozumieniu z radykałami ukraińskimi: Ruch ludowy i spótdzielczość w Galicji 391 Iwanem Franko i Michałem Pawłykiem, którzy prowadzili w Galicji Wschodniej analogiczną agitację. Po 12-letniej przerwie weszło znowu do sejmu z IV kurii kilku posłów chłopskich. Nie grali oni zrazu samodzielnej roli. Najruchliwsi z nich, Stanisław i Jan Potoczkowie, zamożni gospodarze, mocno podkreślali swój katolicyzm i "umiarkowanie". Zawiązane przez nich (1893) Stronnictwo Chłopskie powołało do swego zarządu księdza Stojałowskiego. Jednakże to usamodzielnianie się chłopstwa wydało się partii rządzącej groźnym niebezpieczeństwem. Biskupi łacińscy w Galicji listami pasterskimi zakazali wiernym czytania pisemek ludowych. Policja konfiskowała tę prasę i więziła agitatorów. Stojałowski, karany grzywnami, ukrywający się przed policją, został wreszcie aresztowany i obłożony klątwą kościelną. Ugiął się po kilku latach oporu: za cenę zdjęcia klątwy zgodził się wprowadzić swych posłów do Koła Polskiego. Ale już ruch ludowy sięgał coraz szerzej. W 1894r. urządzono we Lwowie Wystawę Krajową, która powinna była zobrazować osiągnięcia autonomicznej władzy. Jedną z atrakcji Wystawy była Panorama Racławicka (pędzla Jana Styki i Wojciecha Kossaka), inaugurowana w stulecie Insurekcji. Panorama stała się celem ludowych pielgrzymek. 25 sierpnia staraniem Wysłoucha odbył się we Lwowie wiec z udziałem 3 tys. chłopów. Przemawiali na nim Jakub Bojko, gospodarz z Gręboszowa, oraz Jan Stapiński, młody jeszcze podówczas dziennikarz i syn chłopski. Wiec uchwalił rezolucję z żądaniem powszechnego i bezpośredniego prawa wyborczego. Stało się to punktem wyjścia do utworzenia Stronnictwa Ludowego, zawiązanego formalnie w rok potem. Rzecz charakterystyczna, że prezesem stronnictwa został Karol Lewakowski, zarazem członek Ligi Narodowej. Pierwszy program Stronnictwa Ludowego był dosyć umiarkowany: domagał się poszanowania praw obywatelskich, demokratycznej reformy wyborczej, sprawiedliwe- go rozłożenia ciężarów publicznych. Nie zajmował się losem robotników rolnych ani też nie posuwał się do żądania ziemi folwarcznej. Sam postulat uniezależnienia się chłopów od obszarnictwa, wyzwolenia się "duszy poddańczej" (jak o tym pisał Bojko w głośnej broszurze Dwie dusze) - był już kamieniem obrazy. Raz jeszcze konserwatyści wciągnęli kler do agitacji wyborczej. Mimo to wybory do sejmu w 1895 r. przyniosły sukces ludowcom, którzy przeprowadzili 9 kandydatów. Ostrość antagonizmu między obszarnictwem a wsią radykalizowała ruch chłopski, który wymykał się spod narzuconej mu kurateli. W 1898 r. zaczęły się w Galicji strajki chłopskie: zrazu na zachodzie, później w skali o wiele większej na Podolu. Latem 1902 r. strajk objął ponad 20 powiatów, głównie na wschód od Lwowa. Małorolni najemnicy odmawiali zbiorowo pracy na folwarku, przy sianokosach i żniwach. Domagali się lepszego wynagrodzenia (co ósmego snopa zboża zamiast co dwunastego), lepszego obchodzenia się, przyznania serwitutów, niekiedy też sprzedaży lub wydzierżawienia działek pańskiej ziemi. W wielu miejscach doszło do zatargów z łamistrajkami, niszczenia zasiewów dworskich, starć z żandarmami 392 Ugrupowania burżuazyjne i ruch ludowy na przelomie XIX i XX w. i wojskiem. Wieś była solidarna, zamożni gospodarze popierali strajkujących. Uczestniczyli w ruchu także polscy chłopi, chociaż działo się to w rejonach przeważnie ukraińskich, a ruch z natury rzeczy przybierał antypolskie zabarwienie. Strajki powtórzyły się na mniejszą skalę w 1903 r., po czym wygasły pod naciskiem władzy bez istotniejszych ustępstw ze strony obszarników. Zdarzenia te nie pozostały bez wpływu na ludowców polskich. "Przyjaciel Ludu" odnosił się z sympatią do strajkujących, chociaż nie wzywał chłopów z Galicji Zachodniej do pójścia w ich ślady. Nowy program stronnictwa, zwanego odtąd Polskim Stronnictwem Ludowym (PSL), uchwalony w 1903 r. postawił bardziej stanowczo sprawę faktycznego zrównania wobec prawa wszystkich obywateli. Program domagał się też przyspieszenia i urzędowego ułatwienia parcelacji obszarów dworskich, zresztą parcelacji odpłatnej i dobrowolnej. Te nowy akcenty spotkały się z jeszcze ostrzejszym przeciwdziałaniem kleru. Kurenda biskupa tarnowskiego Leona Wałęgi ( 1903) groziła nawet odmową rozgrzeszenia czytelnikom "Przyjaciela Ludu". Groźby te nie zahamowały jednak ruchu ludowego, a tylko przyczyniły się do podkopania autorytetu księdza w środowisku wiejskim. PSL rosło szybko w siły, a jego nowy przywódca Stapiński, zdolny mówca wiecowy, chętnie posługujący się demagogicznym akcentem, zdobył sobie wśród chłopów ogromną popularność. Początkowa zależność kierownic- twa ludowego od Ligi Narodowej zerwała się też całkowicie. W życiu nie tylko gospodarczym, ale także społecznym i politycznym wsi dużą rolę Ruch ludowy i spóldzielczość w Galicji 393 grała spółdzielczość. Jej rozwój świadczył o przyspieszonym obrocie pieniężnym, a także o zwiększonej aktywności i zaradności samego chłopstwa Galicyjska spółdzielczość czerpała stale wzory z zaboru pruskiego ( 147). Największe znaczenie miała, tak jak w Poznańskiem, spółdzielczość kredytowa. Typowe było dla stosunków galicyjskich rozbicie jej według pionów narodowościowych: oddzielne związki rewizyjne w skali krajowej funkcjonowały dla spółek polskich (350 tys. członków), osobne dla ukraińskich (121 tys.), osobne dla żydowskich (365 tys.). Nawet starorusini mieli swój własny związek z 41 tys. członków. Każda narodowość widziała w spółdzielczości narzędzie obrony swych własnych interesów. Spółdzielnie kredytowe stawiały sobie za cel uwolnienie drobnych przedsiębiorstw od lichwiarstwa. W istocie doprowadziły one do niewielkiej obniżki stopy procentowej. W miastach spółki zarobkowe grupowały zwłaszcza handlarzy, na wsi zamożniejszych rolników. Franciszek Stefczyk, główny pionier spółdzielczości polskiej w Galicji, wypracował wzór statutu wiejskiej kasy pożyczkowo-oszczęd- nościowej. W 1914 r. było już czynnych prawie 2 tys. spółek wiejskich z 70 mln koron wkładów. Kredytów udzielano głównie na spłatę lichwiarskich długów, na dokupienie gruntu oraz na inwestycje. Biedota wiejska, najbardziej potrzebująca konsumpcyjnego kredytu na przednówku, z dobrodziejstw tych nie korzystała. Spółdzielczość handlowa znalazła główne oparcie w kółkach rolniczych ( 151). Rozwój kółek przypada na początek XX w., liczba ich podniosła się z 898 do 1862, liczba członków z 41 do 85 tys. pomiędzy 1901 a 1913 r. Kółka, podobniejak w Poznańskiem, trudniły się poradnictwem agronomicznym i organizowały życie kulturalne wsi. Ponadto wypowiedziały wojnę pośrednictwu handlowemu, pasożytującemu od dawna na wsi galicyjskiej. Kółka pośredniczyły w sprzedaży ziemiopłodów i sprowadzaniu narzędzi rolniczych, prowadziły też sklepy towarów mieszanych. Co prawda, sklepy te oddawano w dzierżawę; tą drogą wytwarzała się na wsi polska burżuazja, wojująca z handlarzami żydowskimi, ale eksploatująca z kolei uboższą ludność polską. Kolejnym oparciem dla tej burżuazji stały się karczmy wiejskie, z chwilą gdy w 1910 r., po ostatecznym wykupieniu propinacji ( 169), przeszły one w ręce prywatne, na mocy koncesji rządowych. Nadawanie owych koncesji, stanowiących dobre źródło dochodu, stało się też zaraz na wsi źródłem lokalnych intryg politycznych. W zaczątku znajdowała się przed 1914 r. wiejska spółdzielczość mleczarska: było 109 spółdzielni polskich i 81 ukraińskich. Przy słabej mleczności krów i nieregularnych dostawach nie odgrywały one jeszcze większej gospodarczej roli. W miastach spółdzielczość handlowa torowała sobie drogę przez skromne sklepiki spółdzielni spożywczych. I tutaj szybszy wzrost zaznaczył się na krótko przed 1914 r. - ok. 50 spółdzielni, ok. 10 tys. członków. Większym powodzeniem cieszyły się te sklepiki wśród kolejarzy i drobnych urzędników. Robotnikom drobnego przemysłu galicyjskie- go, zmieniającym często miejsce pracy, trudno było wiązać się z określonym sklepikiem, w dalszym ciągu więc płacili wysokie koszty pośrednictwa handlowego. 394 Ugrupowania burżuazyjne i ruch ludowy na przetomie XIX i XX w. 179. Walka o ziemię w zaborze pruskim Komisja Kolonizacyjna ( 147), stawiająca sobie otwarcie za cel odebranie Polakom własności ziemi, stworzyła stan zagrożenia jednakowo odczuwalny dla obszarników, chłopów i drobnego mieszczaństwa. Nacisk niemczyzny zmuszał do współdziałania różne grupy społeczne, a zarazem pomyślna koniunktura gospodarcza dawała Polakom w ręce środki materialne, niezbędne do prowadzenia walki ekonomicznej. Opór wyłącznie legalny miał okazać się skuteczny dopóty, dopóki państwo pruskie trzymało się pozorów liberalizmu i praworządności wobec swych polskich poddanych. Zamiarom rządu - wykupienia polskich folwarków na rzecz niemieckich chłopów - wypadło przeciwstawić własną politykę parcelacyjną. Koła ziemiańskie z Teo- dorem Kalksteinem na czele powołały w tym celu do życia Bank Ziemski ( 1888), m.in. zasilony funduszami z dwu pozostałych zaborów. Bank kładł nacisk na parcelację częściową, która winna była postawić na nogi zadłużone polskie majątki i ocalić je przed wykupem rządowym. Ten typ obrony nie okazał się skuteczny i nie odpowiadał interesom chłopów. Wkrótce przerzucono się na parcelację całkowitą i to nie polskich, ale właśnie niemieckich folwarków, tam gdzie trafiał się który na sprzedaż. W 1894 r. zawiązała się Spółka Rolników Parcelacyjnych, w 3 lata potem Bank Parcelacyjny, kierowany przez Ignacego Sikorskiego. Spółki polskie uprawiały głównie parcelację sąsiedzką, umożliwiając dokupywanie gruntu okolicznej ludności małorolnej, tworząc też nowe, niewielkie osady, stosunkowo łatwe do nabycia. Głód ziemi był ogromny; chłopi dorabiający się na własnych gospodarstwach lub na emigracji gotowi byli płacić i wysokie ceny. Konkurencja niemieckiej i polskiej parcelacji ceny te podbijała. Komisja Kolonizacyjna w pierwszym roku działalności płaciła za hektar ziemi folwarcznej 568 marek, w 1900 - 809 marek, ok. 1910 r. już 1600 marek. Zachęcało to niemieckich junkrów do wyzbywania się majątków, a parcelantom przysparzało zysków. Spółki polskie funkcjonowały sprawniej od ociężałej maszyny, jaką była Komisja Kolonizacyjna; zapewniały do 25% dywidendy, a tym samym przyciągały... nawet i niemieckie spółki. Przed I wojną światową było już polskich spółek 24, z 15 mln marek depozytów. I mimo że dotacje rządowe na kolonizację niemiecką przekroczyły w tym czasie pół miliarda marek, polska akcja parcelacyjna stawiała im skutecznie czoło. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych bilans parcelacji zaczął kształtować się korzystnie dla Polaków, tzn. że więcej ziemi przechodziło z rąk niemieckich do polskich niż odwrotnie. Na korzyść Polaków zmieniały się też stosunki w miastach: ludność niemiecka odpływała z nich na zachód, napływali zaś polscy przybysze z okolicznych wsi. W 1871 r. Niemcy mieli przewagę w 43 miasteczkach rejencji poznańskiej - w 1895 r. już tylko w 21. W samym Poznaniu procent ludności polskiej (wedle niemieckich danych) wzrósł w tychże latach z 51 do 60. Walka o ziemię w zaborze pruskim 395 Wzrost liczby spółek zarobkowycb Rok Liczba spółek Liczba członków WYsokość depozytów w mln mk 1891 76 26 671 12,5 1900 126 53 505 37,8 1913 204 125 900 253,3 Główne oparcie gospodarcze polskiej ludności miejskiej stanowiły i nadal spółki zarobkowe ( 147). Sieć spółek obejmowała Poznańskie, Pomorze Gdańskie i Górny Śląsk. Członkami byli w dwóch trzecich zamożni chłopi, w jednej trzeciej kupcy i rzemieślnicy. Spółki płaciły wyższy procent od wkładów, udzielały zaś tańszego kredytu w porównaniu do instytucji niemieckich. Centralę ich stanowił Bank Związku Spółek Zarobkowych, założony w 1885 r. z kapitałem podwyższonym stopniowo do 6 mln marek (dyrektor Józef Kusztelan). Była to główna polska placówka kredytowa w zaborze pruskim. Na Górnym Śląsku podobną rolę odgrywał Bank Ludowy w Bytomiu; później powstały także Bank Mazurski w Szczytnie i Bank Ludowy w Olsztynie. Nową formą spółdzielczości, wchodzącą w życie po 1900 r., były tzw. Rolniki. Spółdzielnie te zrzeszały obszarników i bogatych chłopów, pośredniczyły w zbycie płodów rolnych, dostarczały zaś swoim członkom nawozów sztucznych, nasion, paszy i węgla. Liczba Rolników w Poznańskiem i na Pomorzu doszła do 60, liczba członków do 10 tys. Nie rozwinęły się w tych dwu dzielnicach spółdzielnie spożywców, gdyż sprzeciwiało się im polskie mieszczaństwo; pewną rolę odegrały one na Śląsku w środowisku robotniczym. Opierając się na spółdzielczości funkcjonowało polskie życie organizacyjne. Wielka własność miała swoje Centralne Towarzystwo Gospodarcze, zrzeszające pod koniec okresu prawie 800 członków w 14 towarzystwach lokalnych. Obok niego w 1901 r. powstał Związek Ziemian jako organizacja nastawiona bardziej bezpośrednio na obronę interesów obszarniczych. Chłopskich kółek rolniczych ( 147) w 1910 r. było już 360, z 17 tys. członków. Sieć ich sięgała na Górny Śląsk i na Mazury; w dalszym ciągu zrzeszały one głównie zamożniejszych gospodarzy. Towarzystw przemysłowych (w zasadzie rzemieślniczych) było w tymże czasie 167 z 11 tys. członków, obok nich powstawały podobne towarzystwa kupieckie, a nawet (1910) Związek Fabrykantów Polskich. Przypuszczalnie co czwarty dorosły Polak, a przynaj- mniej co drugi mężczyzna, należał w Poznańskiem do jakiejś organizacji. Pośród znanych z nazwiska ok. 3 tys. aktywistów pracy organicznej znajdujemy 29% mieszczaństwa i inteligencji, 28% księży, 19% ziemian, 14% robotników i 10% chłopów. 396 Ugrupowania burżuazyjne i ruch ludowy na przełomie XIX i XX w. Rosnącemu uświadomieniu szerszych warstw ludności towarzyszył też rozwój prasy przeznaczonej dla mało wymagającego, ale wciągniętego już w życie publiczne czytelnika. Ogólny nakład czasopism polskich w tym zaborze wzrósł z 200 tys. w 1902r. do 400 tys. w 1914, w czym jedna czwarta przypadała na Śląsk. Największe powodzenie zdobyła sobie "Gazeta Grudziądzka", założona przez Wiktora Kulerskiego w 1894 r. Doszła ona przed I wojną do 134 tys. nakładu i miała kilka mutacji lokalnych. Kulerski posługiwał się swoją gazetą dla własnej politycznej kariery, umiejętnie dozując hasła klerykalne i antyniemieckie, w potrzebie także antyobszarnicze. W Poznańskiem tradycyjnie kierunek polityki polskiej zostawał w ręku konser- watywnego ziemiaństwa, cieszącego się poparciem kleru. Kompromitacja ugodowca Kościelskiego wzmogła przeciwko szlachcie ataki opozycji "ludowej" ( 147). Jej organem stał się "Przegląd Poznański" ( 1894-1896), organ młodej inteligencji zbliżony tendencjami do warszawskiego "Głosu". Poważnie jednak ludowcy, ograniczeni do drobnomieszczańskiej klienteli, nie zagrażali szlachcie. W samym Poznaniu dwukrotna próba (1898) przeforsowania do parlamentu opozycyjnego kandydata, przeciw konserwatywnemu Komitetowi Wyborczemu, zakończyła się niepowodzeniem. Wkrótce też najwybitniejsi publicyści "Przeglądu" weszli w orbitę wpływów Narodowej Demokracji. Liga Narodowa stosunkowo późno usadowiła się w zaborze pruskim. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych wzięła się do werbowania inteligenckiej młodzieży do Zetu. Poznańskie i pomorskie gimnazja miały dawną tradycję kółek patriotyczno-samo- kształceniowych, kółek oczywiście tajnych. Nigdy nie były one bardzo liczne, choć grupowały młodzież najbardziej czynną i uświadomioną. W podobnym duchu w 1899 r. Zet zaczął tworzyć w niektórych gimnazjach związek zwany Czerwoną Różą. Został on wkrótce wykryty. W Toruniu w 1901 r. odbył się proces przeciwko 60 gimnazjalistom, w Poznaniu przeciw kilkunastu akademikom. Za nielegalną działalność zapadły kary od kilku tygodni do kilku miesięcy aresztu. Gimnazjalne i akademickie kółka funkcjonowały i w następnych latach, a ze środowiska tego rekrutowali się późniejsi działacze narodowi. W latach 1899-1903 Liga Narodowa zwerbowała w zaborze pruskim ok. 20 członków. Wśród nich wyróżnić się mieli: Bernard Chrzanowski, Marian Seyda i Wojciech Korfanty. Chrzanowski został obrany do parlamentu w 1901 r. z popar- ciem ludowców. Lecz jeszcze w większym stopniu zależało Lidze na pozyskaniu sobie klienteli ziemiańskiej, zwłaszcza wśród tzw. szlachty postępowej, która zaczynała uznawać konieczność chociażby powierzchownej demokratyzacji programu. W 1909 r. w ślad za Królestwem i Galicją również w zaborze pruskim została zawiązana jawna ekspozytura polityczna Ligi Narodowej. Przybrała ona nazwę Towarzystwa Demokratyczno-Narodowego. W zasadzie organizacja ta reprezentowała Pruskie ustawodawstwo wyjątkowe 397 interesy poznańskiej burżuazji, która starała się uzależnić od siebie, z jednej strony, ludowców, z drugiej, ziemiaństwo. W codziennej praktyce endecja zbliżała się ku prawicy: mówiła jeszcze w programie swym o "interesach ludu", ale już podporząd- kowanych "interesom ogólnonarodowym". Stopniowo nowe stronnictwo odsuwało się od ludowców, w miarę pozyskiwania oparcia wśród klas posiadających. Tak się rzecz miała w Poznańskiem i na Pomorzu, gdyż na gruncie śląskim, jak zobaczymy ( 182), stosowano inną taktykę. 180. Pruskie ustawodawstwo wyjątkowe Tymczasem zaostrzał się rządowy kurs antypolski. Nastroje nacjonalizmu wzrastały w Niemczech w miarę ekspansji gospodarczej Rzeszy, w miarę jak ta ekspansja napotykała na opór w Europie. Problem polski drażnił nacjonalistów raczej jako problem wewnętrzny Niemiec niż jako groźba wskrzeszenia państwa polskiego, którego nie brano w rachubę. Lecz opór nielicznego społeczeństwa, które rozrastało się, organizowało i umacniało swą świadomość narodową, zdawał się świadczyć o nieskuteczności środków dotąd przeciw niemu stosowanych. W nagonkę antypolską angażował się już nie tylko rząd, ale i określone grupy niemieckich klas posiadających. W 1894r. powstał Związek dla Popierania Niemczyzny na Kresach Wschodnich, później nazwany Niemieckim Związkiem Kresów Wschodnich (Deutscher Ostmarkenverein). Polacy nazywali go Hakatą, od pierwszych liter nazwisk trzech założycieli: Hansemanna, Kennemanna i Tiedemanna. Hakatę utożsamiano z "zakulisowym rządem do spraw polskich". W istocie był to raczej aparat urabiający w duchu antypolskim niemiecką opinię publiczną. Or- ganizacja doszła w 1913 r. do liczby 54 tys. członków, w większości urzędników, nauczycieli, wojskowych, pastorów, w mniejszej mierze przedstawicieli wolnych zawodów. Niemieccy chłopi, robotnicy i rzemieślnicy osiadli na ziemiach polskich nie mieli z tym wiele wspólnego. Hakata rozporządzała dużymi środkami i prowadziła hałaśliwą propagandę na temat "niebezpieczeństwa polskiego", lansowała projekty nowych zarządzeń antypolskich i atakowała rząd rzekomo za brak stanowczości w tej sprawie. W ten sposób stwarzano wrażenie, że władze zaostrzają walkę antypolską pod presją opinii publicznej. Do nacjonalizmu niemieckiego odwoływał się zwłaszcza, w swych licznych wystąpieniach antypolskich, Bernhard Bulow, kanclerz Rzeszy w latach 1900-1909. Walka z polskością szła dwoma torami. Z jednej strony, angażowano coraz większe środki fmansowe w umacnianie niemczyzny na wschodzie. Udoskonalano więc robotę kolonizacyjną: planowano skupianie osadników niemieckich w wybranych rejonach, pasami i pierścieniami, tak by izolować i rozbijać skupiska polskie. Tworzono "włości rentowe", tj. osady oddane bogatym chłopom na korzystne spłaty, 398 Ugrupowania burżuazyjne i ruch ludowy na przelomie XIX i XX w. z warunkiem, że nie przejdą one nigdy w ręce polskie. Dla Niemców też rezerwowano nieruchomości w centralnych punktach miast, zwłaszcza przy lik- widowaniu starych fortyfikacji (Poznań, Toruń). Udzielano wysokich dodatków służbowych urzędnikom i nauczycielom pod warunkiem "należytego wykonywania obowiązków narodowych", tj. zwalczania polskości. Z funduszów dyspozycyjnych udzielano subwencji niemieckim rzemieślnikom i przedstawicielom wolnych zawo- dów. Starano się uczynić Poznań miastem atrakcyjnym dla Niemców, fundując tu bibliotekę publiczną, teatr, muzeum, stawiając w centrum miasta wielki i ciężki gmach zamku - rezydencję cesarską. Kontynuowano niemczenie nazw miejscowych (Inowrocław zmieniono na Hohensalza). Tępiono język polski na szyldach, adresach listowych, receptach lekarskich, nagrobkach. Z drugiej strony, szukano nowych metod zwalczania żywiołu polskiego. W drodze presji administracyjnej na wyborców wyrugowano Polaków z samorządów miejskich. Policja specjalizowała się w szykanowaniu polskich zgromadzeń i organizacji, utrudniała kolportaż prasy polskiej, karała redaktorów grzywną lub aresztem za każde śmielsze słowo. Robotnikom w przedsiębiorstwach państwowych nie było także wolno brać udziału w polskim życiu politycznym. Od kontaktu z językiem polskim odcinano zwłaszcza rekrutów. Język ten usuwano z kazań i nabożeństw wszędzie tam, gdzie biskupie kurie obsadzone były przez Niemców, a więc w diecezjach: wrocławskiej, chełmińskiej i warmińskiej. Germanizacji służyć miała zwłaszcza szkoła. Sieć szkół ludowych, rozbudowana w Prusach już w pierwszej połowie XIX w., nie nadążała za nowymi potrzebami, gdy szło o prowincje polskie. Przeważały szkoły jednoklasowe, na jednego nauczyciela przypadało nieraz po sto i więcej dzieci. W Poznańskiem, w niektórych szkołach język polski utrzymywał się jeszcze przy nauce religii. Wywierano więc nacisk na rodziców, by posyłali dzieci na religię w języku niemieckim, stopniowo zaś ograniczano liczbę szkół i klas z wykładem religii po polsku. W ten sposób we Wrześni w 1901 r. skasowano język polski w dwóch najwyższych klasach. Dzieci solidarnie odmówiły odpowiadania po niemiecku oraz wzięcia do rąk niemieckich katechizmów, wobec czego poddano je chłoście. Do podobnych wydarzeń doszło w Miłosławiu, Pleszewie i paru innych miasteczkach. Rodzice dręczonych dzieci demonstrowali gwałtownie przeciwko władzom. Nastąpiły aresztowania i proces, w którym skazano kilkanaście osób na kary do 2 lat więzienia. Opór dzieci złamano dopiero po upływie roku. Sprawa wrzesińska wstrząsnęła całą Polską jako symbol rządowych metod germanizacyjnych. Wieść o niej obiegła także europejską prasę, nie wpłynęło to jednak wcale na politykę rządu. Stopniowo rząd pruski dochodził do wniosku, że metody administracyjne nie wystarczają do zwalczania polskości. Zdecydowano się wejść na drogę ustaw wyjątkowych, zwróconych przeciw Polakom. Pierwsza z nich, wydana w 1904 r., zakazywała tworzenia nowych osad rolnych (w praktyce - stawiania budynków) Pruskie ustawodawstwo wyjątkowe 399 bez pozwolenia władz, które mogły go odmówić w wypadku, gdy utworzenie osady było sprzeczne z celami Komisji Kolonizacyjnej. Rozporządzenie to tyczyło się nie tylko Poznańskiego, ale też Śląska i całego Pomorza od Niemna po Odrę. Chodziło tu o uniemożliwienie polskiej parcelacji. W tymże 1904 r. Michał Drzymała, nabywca parceli we wsi Podgradowice w powiecie wolsztyńskim, zamieszkał w wozie cyrkowym, gdy mu policja nie dała postawić chałupy. Historia stała się głośna, z całej Polski płynęły składki na sprawienie Drzymale bardziej komfortowego wozu. Po 5 latach procesów sąd nakazał Drzymale usunięcie wozu - wówczas zamieszkał w jamie wykopanej w ziemi. Na koniec w 1910 r. zmuszono go szykanami do sprzedania parceli. Ustawa z 1904 r. zadała z pewnością cios polskiej parcelacji, ograniczając ją w praktyce do nabywania gruntów przez sąsiadów. Za to dzieje "wozu Drzymały" zapadły głęboko w świadomość społeczeństwa jako nowy przykład pruskiej niesprawiedliwości. W 1907 r. w wyborach ogólnoniemieckich do Reichstagu zwyciężył tzw. Blok konserwatystów i liberałów, zwrócony przeciwko Centrum i lewicy. W ten sposób klasy posiadające w Niemczech mobilizowały się do walki z niebezpieczeństwem rewolucji, niedawno unaocznionym w Rosji i w Królestwie Polskim. Walka z polskością stała się też jednym z głównych haseł Bloku. Rok 1908 przyniósł kolejne dwie wyjątkowe ustawy antypolskie. Pierwsza nadawała Komisji Kolonizacyj- nej prawo przymusowego wywłaszczania polskich majątków ziemskich. Ustawa ta, sprzeczna z konstytucją i ze "świętym" prawem własności, wzbudziła nawet niepokój konserwatystów, przeszła też w sejmie pruskim z dużymi oporami. W tych 400 Ugrupowania burżuazyjne i ruch ludowy na przefomie XIX i XX w. warunkach rząd nie spieszył się ze stosowaniem wywłaszczenia, raczej widząc w nim środek nacisku na szlachtę polską, oporną wobec dobrowolnej wyprzedaży. Druga ustawa, o zgromadzeniach i stowarzyszeniach, w przeciwieństwie do większości posunięć antypolskich była ogólnoniemiecka, nie zaś tylko pruska. Nazywano ją ustawą "kagańcową", zarządzała bowiem, że wszelkie zgromadzenia publiczne obradować mają wyłącznie po niemiecku. Wyjątek stanowiono dla zgromadzeń przedwyborczych: tylko w powiatach, gdzie nieniemiecka grupa narodowa stanowiła ponad 60% zaludnienia, mogła ona jeszcze przez lat 20 publicznie posługiwać się własnym językiem. Przepis ten okazać się miał tym groźniejszy, że statystyka pruska sztucznie obniżała liczbę ludności polskiej. Na 95 powiatów Poznańskiego, Prus Zachodnich i Górnego Śląska tylko w 44 pozostawiono Polakom - do czasu - prawo publicznego przemawiania. Obliczono, że prawie połowa ludności polskiej, zwłaszcza zamieszkałej w miastach, została tego prawa pozbawiona. Groziło to podcięciem organizacji polskich w tych przede wszystkich regionach, gdzie liczebnie słabsza ludność polska najbardziej była narażona na wynarodowienie. W dalszej części ( 202) zostaną podsumowane efekty rządowej akcji germanizacyjnej oraz oporu polskiego. 181. Życie polityczne na Pomorzu W Poznańskiem i na Pomorzu Gdańskim świadomość narodowa polska na progu nowego stulecia była dostatecznie ugruntowana na to, by opierać się wrogim naciskom. Istniała tu również z dawna kadra kierownicza. Inaczej przed- stawiały się stosunki w pozostałych częściach Pomorza i na Śląsku. Na Warmii "Gazeta Olsztyńska" ( 148) kontynuowała walkę o wyrwanie miej- scowych chłopów spod wpływu Centrum. Po śmierci Liszewskiego redagował ją Seweryn Pieniężny. Raz tylko jeden, w 1893 r., udało mu się przeprowadzić w Olsztynie polskiego kandydata do Reichstagu, księdza Wolszlegiera. W później- szych latach padało tu na polskie listy od 3,7 do 7,5 tys. głosów. Ruch polski miał przeciw sobie kurię biskupią, która szykanowała politykujących księży - Polaków. Niemniej jednak Warmia znajdowała oparcie w sąsiednim Pomorzu Gdańskim, działało tu kilka polskich organizacji politycznych, gospodarczych i kulturalnych, funkcjonował niewielki ośrodek inteligencji, który miał zaplecze wśród mówiących po polsku Warmiaków. Sytuacja zmieniła się na niekorzyść Polaków w początku XX w., gdy szybko rosnący Olsztyn nabrał niemieckiego charakteru i z kolei zaczął oddziaływać na pobliską wieś. Trudniejsza znacznie była sytuacja na Mazurach, od połowy lat osiemdziesiątych pozostawionych własnemu losowi. Dopiero w 1896 r. zaczęła wychodzić w Ełku, Życie polityczne na Pomorzu 401 a potem w Szczytnie "Gazeta Ludowa" jako "pismo polsko-ewangelickie" (kolejni redaktorzy to Karol Bahrke i brat jego Hugo). Dzięki redakcji "Gazety" i jej korespondentom zawiązała się Mazurska Partia Ludowa, która wysunęła program obrony chłopów i robotników przed wyzyskiem pracodawców. Była tu mowa o reformie podatkowej, o potrzebie obioru wójta przez gromadę, o wydzierżawieniu chłopom domen królewskich, o demokratycznej ordynacji wyborczej do sejmu pruskiego. Podkreślano wierność dla monarchy, ale domagano się także zachowania języka ojczystego". Na czoło ruchu wysunął się Paweł Neuhaus. Spotkał się on też z odzewem chłopów mazurskich odczuwających swe upośledzenie w państwie rządzonym przez junkrów. "Gazeta Ludowa" zdobyła 2,5 tys. prenumeratorów, na kandydatów partii padło w 1898 r. kilkanaście tysięcy głosów - za mało dla przeprowadzenia choćby jednego z nich do parlamentu. Na Mazurską Partię Ludową spadły zaraz prześladowania, areszty i grzywny. Nie zyskała ona także poparcia z innych dzielnic zaboru pruskiego, jako zbyt radykalna, a nie dość otwarcie narodowa. Po 6 latach przestała wychodzić "Gazeta Ludowa". Miejsce jej zajęły pisemka w służbie rządowej, wydawane w języku polskim, lecz zohydzające Polskę i wszelką propagandę inspirowaną spoza terenu Mazur. Jeszcze jedną inicjatywę prasową podjęli na Mazurach pastor Michejda z Cieszyna oraz mecenas Osuchowski z Warszawy, obaj stojący dość blisko Ligi Narodowej. Z ich funduszów powstało w 1906 r. w Szczytnie pismo "Mazur". Zrazu związane z endecją, ledwie wegetujące, z czasem zradykalizowało się, co było na Mazurach niezbędnym warunkiem powodzenia. Przed I wojną światową miało ok. 2 tys. abonentów. Tymczasem jednak zamarła Mazurska Partia Ludowa. Ważną przyczyną zastoju politycznego tego regionu była emigracja zarobkowa do zachodnich Niemiec. Porywała ona najaktywniejsze elementy, które szybko wynaradawiały się w obcym otoczeniu. Polskie kandydatury skupiały w wyborach po parę tysięcy głosów. Dopiero na krótko przed 1914 r. zabrano się do tworzenia na Mazurach polskich kółek rolniczych i spółek zarobkowych. I znów przyjezdni działacza borykali się ze specyfiką regionu: wyznaniową, narodową i społeczną, z trudem tylko doszukując się wspólnego z Mazurami języka. Pomorze Zachodnie w przeważnej części było zgermanizowane. We wschodnich powiatach: bytowskim i lęborskim, zamieszkiwało jednak ok. 50 tys. Polaków, a ok. 40 tys. pracowało jako robotnicy sezonowi. Z sąsiedniej ziemi złotowskiej przenikała tu polska działalność oświatowa i kulturalna, powstawały też banki ludowe. Nieliczna kolonia robotników polskich w Szczecinie miała w latach dziewięć- dziesiątych swe własne organizacje zawodowe. Na Pomorzu Gdańskim główną siłę polityczną stanowiła "Gazeta Grudziądzka" Kulerskiego ( 179). Z jej inicjatywy tworzyły się po wsiach towarzystwa ludowe, czytelnie, chóry amatorskie i inne organizacje krzewiące polską kulturę. Akcja ta, podejrzewana przesadnie o radykalizm społeczny, była ostro zwalczana przez ziemiaństwo i kurię biskupią. 402 Ugrupowania burżuazyjne i ruch ludowy na przełomie XIX i XX w. Region kaszubski był z dawna siedzibą licznych organizacji polskich, do Reichstagu i sejmu pruskiego wysyłał zawsze polskich posłów i pod względem politycznym nie wyróżniał się od reszty Pomorza Gdańskiego. W początku XX w. ujawnił się tu ruch "młodokaszubski", w imię pielęgnowania miejscowej gwary i kultury. Twórcą ruchu był młody poeta, Aleksander Majkowski, założyciel pisma literacko-etnograficznego "Gryf', wydawanego zrazu w Kościerzynie, potem w Gdańsku. Młodokaszubi z zapałem popularyzowali problemy swego regionu w innych dzielnicach Polski. Wkrótce ściągnęli na siebie niesłuszne zarzuty, że rozrywają polską jedność narodową, co przyczyniło się po paru latach do upadku ruchu, zawsze zresztą elitarnego. 182. Górny Śląsk. Napieralski i Korfanty Na Górnym Śląsku w następstwie Kulturkampfu ( 149) umocniły się wśród ludności polskiej wpływy katolickiego Centrum. Tendencję tę reprezentował następca Miarki w redakcji "Katolika", Adam Napieralski. Bronił on tradycyjnie praw języka polskiego w Kościele, lecz dalszych, politycznych postulatów nie wysuwał i obronę katolicyzmu Ślązaków pozostawiał posłom niemieckim. W latach dziewięćdziesiątych ta linia polityczna stała się trudna do utrzymania. Partia Centrum przeszła na stronę rządu; wzmagały się wśród niej tendencje nacjonalistyczne, dążność do przyspieszenia germanizacji Ślązaków. Skłaniał się w tym kierunku biskup wrocławski Georg Kopp. Ale i w środowisku polskim na Górnym Śląsku następowały zmiany. Jeszcze niedawno było to środowisko niemal wyłącznie ludowe: chłopskie i robotnicze. Pod koniec XIX w. zaczęła się wytwarzać warstwa drobnomieszczańska, złożona z rzemieślników, kupców, właścicieli małych folwarczków, bądź to ludzi miejscowych, bądź też przybyłych z Poznańskiego. Warstwa ta wraz z mnożącą się inteligencją (lekarze, dziennikarze, adwokaci) organizowała na wzór wielkopolski towarzystwa przemysłowe, banki ludowe, kasyna, czytelnie, gniazda Sokoła, chóry i teatry amatorskie, wciągając do nich robotników. Ujmując w ręce swe polskie życie publiczne, nadawała mu ton antyniemiecki - i to zarówno gdy szło o stosunki z Centrum, jak też, jeszcze bardziej stanowczo, z niemiecką socjaldemokracją. Niezwykle szybki postęp gospodarczy przyspieszał też ewolucję górnośląskiej klasy robotniczej. Ucisk narodowy ściśle związany z klasowym kształtował w niej równolegle klasową i narodową świadomość. "Ślązacki" patriotyzm, oparty na świadomości wspólnego pochodzenia, języka i obyczaju przerastał z wolna, u jednostek i całych grup, w poczucie przynależności do całego narodu polskiego. Coraz szerszym grupom Ślązaków przestawała wystarczać sama tylko obrona ojczystego języka, coraz liczniejsi zaczynali domagać się pełnego równouprawnienia Polaków i Niemców, Górny Śląsk. Napieralski i Korfanty 403 chociażby w ramach istniejącego państwa. Stąd już wiódł następny krok do postawienia sobie za cel złączenia z resztą narodu polskiego i niepodległości politycznej. Zrzucenia kurateli Centrum zaczęły się też domagać, od schyłku lat osiemdziesiątych, pisemka rywalizujące z "Katolikiem": "Nowiny Raciborskie" i "Gazeta Opolska". Napieralski był zręcznym graczem i stopniowo uzależnił swoich konkurentów od własnego prasowego koncernu. W 1889r. zorganizował Związek Wzajemnej Pomocy, namiastkę związku zawodowego, która miała osłaniać polskich robotników przed wpływami niemieckiego socjalizmu. Gdy Centrum poparło w Reichstagu sprawy wśród robotników tak mało popularne, jak cła protekcyjne na zboże i zwiększenie zbrojeń, "Katolik" zaczął wysuwać przeciw Centrum własnych kandydatów. W 1893 r. obrany został w Bytomiu przeciw kandydatowi centrowemu Juliusz Szmula, a wkrótce potem dwaj inni Polacy. Ze strony "Katolika" nie była to jednak opozycja na serio. Napieralski starał się tylko wymusić na przywódcach Centrum formalne ustępstwa, które by go podniosły w oczach opinii polskiej. Przy następnych wyborach w 1898 r. uzyskał obietnicę, że Centrum będzie uzgadniało swoich kandydatów z opinią wyborców i że w miarę możności wysuwać będzie ludzi znających obok niemieckiego język polski. Nie dziw, że te ustępstwa nie zadowoliły śląskich robotników - dowodem nagły przyrost głosów oddanych na socjalistów. Fakt ten dał do myślenia miejscowym drobnomieszczańskim działaczom. Na progu nowego stulecia zwróciła na Śląsk uwagę Liga Narodowa. Wojciech Korfanty, syn górnika, zdolny i ambitny dziennikarz, wystąpił w 1901 r. z głośną broszurą Precz z Centrum! Demaskował w niej antyrobotnicze nastawienie niemiec- kiej partii klerykalnej, zarazem jednak wywodził w nacjonalistycznym duchu, iż "Polaka tylko Polak obroni". Konserwatywne Koło Polskie zdezawuowało tę broszurę. "Całkowicie szanujemy prawa Centrum do Śląska" - oświadczył na sejmie pruskim ksiądz Jażdżewski, ku oburzeniu szerokiej opinii polskiej. Przeciwko "Katolikowi" założył Korfanty w Katowicach własny organ - "Górnoślązaka". Stawiał w nim hasło jedności narodu polskiego od Odry aż po... Dźwinę i Dniepr! Odrzucał zresztą, jako nierealne, dążenie do niepodległości, za to pod adresem robotników wysuwał żądania 8-godzinnego dnia pracy i rozszerzenia ubezpieczeń społecznych. Kampania wyborcza 1903 r. była szczególnie gwałtowna, Korfanty miał przeciwko sobie wpływy Napieralskiego, kler, władze pruskie i hakatystów. Zdobył jednak mandat w okręgu Katowice-Zabrze; wspomogły go przy ściślejszych wyborach głosy socjalistów. Wkrótce okazało się, że radykalizm "Górnoślązaka" był tylko manewrem, że ligowcom chodziło jedynie o mocne usadowienie się na Górnym Śląsku. Korfanty zawarł taktyczny sojusz z Napieralskim i wstąpił do Koła Polskiego. Nie mógł wprawdzie uniknąć zatargów z wrocławską kurią biskupią, ale unikał starannie nawet pozorów antyklerykalizmu. Lecz rzucone przezeń hasło: "Precz z Centrum!", 404 Ugrupowania burżuazyjne i ruch ludowy na przełomie XIX i XX w. torowało sobie drogę wśród Ślązaków. Coraz większa ich liczba wyłamywała się, jak wskazywały kolejne wybory, spod katolicko-niemieckiej obediencji. Nie oznaczało to, by nacjonalizm polski mógł opanować bez reszty środowisko w przeważnej części robotnicze. Agentów Ligi Narodowej czekała tu rozgrywka z socjalistami. 183. Nacjonalizm polski W przededniu rewolucji 1905 r. zamyka się pierwsza faza działalności Ligi Narodowej, będąca też wstępną fazą rozwoju nacjonalizmu polskiego. Inicjatywa niepodległościowa emigracyjnych epigonów 1863 r. została przechwycona w kraju przez organizację tajną, która zmierzała do podporządkowania sobie całego społeczeństwa. Ogólnikowe zrazu i szerokie cele Ligi precyzowały się i zwężały w miarę zdobywania przez nią rzeczywistych wpływów. Z największym powodze- niem penetrowała Liga wszystkie dziedziny objęte dotąd przez pracę organiczną. To co robili dotąd organicznicy w sposób jawny, lecz apolityczny, w zakresie gospodarki i kultury, zostało w znacznej części podporządkowane, na przełomie XIX i XX w. wpływom i celom nowego stronnictwa. Równocześnie oddziaływało ono na młodzież inteligencką, drobnomieszczaństwo i zamożnych chłopów. W tych środowiskach skutkowała rozmaicie dozowana mieszanka patriotycznych i radykalnych haseł. Jednakże rozrost Ligi Narodowej nie byłby do pomyślenia, gdyby nowa organizacja nie uzyskała poparcia klas posiadających, gdyby od samego początku nie stała się ich ekspozyturą. Liczne grupy ziemiaństwa i burżuazji doszły do przekonania, że organizacja typu mafijnego może się przydać do kierowania społeczeństwem w warunkach niewoli, a zwłaszcza do przeciwdziałania radykałom i socjalistom. Akces burżuazyjnej inteligencji do stronnictwa miał też przesądzić o jego definityw- nym obliczu. Klasom posiadającym w Polsce, tak jak i w innych krajach, nacjonalizm dawał szansę utrzymania się u steru w nowym, z konieczności demokratycznym świecie. Osobliwością nacjonalizmu polskiego - narodu w niewoli - okazała się powściąg- liwość w stawianiu i realizowaniu hasła niepodległości. Ruch uzależniony od klas posiadających siłą rzeczy odrzucał też rewolucję, w danej chwili jedynie możliwą formę walki wyzwoleńczej. Manifestami nowego kierunku stały się u progu stulecia publikacje Balickiego (Egoizm narodowy wobec etyki, 1902) i Dmowskiego (Myśli nowoczesnego Polaka, 1903). Głosząc nadrzędność interesu narodowego nad wszelkim innym dobrem i prawem podsycały one w Polsce nienawiść - nie tyle do trzech rządów zaborczych, ile do wszystkich otaczających narodów. W imię tegoż interesu narodowego nacjonaliści mieli się przeciwstawiać rewolucyjnym dążeniom mas Zawiązki nowych partii w trzech zaborach 405 ludowych, rewolucyjnej drodze do niepodległości. Nacjonalizm polski stanowił pochodną - w pewnym sensie także schorzenie - potężniejącej w całym społeczeństwie świadomości narodowej. Był też naturalną reakcją na zagrażające mu, drapieżne nacjonalizmy kultywowane w Niemczech i w carskiej Rosji. Z kolei zaś przyczyniał się do zaognienia innych nacjonalizmów: ukraińskiego, litewskiego, żydowskiego. W mniejszym lub większym stopniu ulec miały tej ideologii wszystkie warstwy posiadające, od ziemiaństwa i burżuazji aż do bogatego chłopstwa. Oporna okazała się klasa robotnicza. Rozdział XXIV Dwa nurty w ruchu robotniczym 184. Zawiązki nowych partii w trzech zaborach Liczba robotników przemysłowych na rdzennych ziemiach polskich u schyłku XIX w. zbliżała się już do miliona. Ich sytuacja materialna pozostawała nadal niekorzystna, gdyż płace nie nadążały za wzrostem kosztów utrzymania. Sytuacja prawna robotników poprawiła się w zaborze rosyjskim, ale tylko pod względem formalnym. W latach dziewięćdziesiątych zaprowadzono w Królestwie inspekcje fabryczne w celu kontrolowania czasu pracy kobiet i młodocianych, jak również warunków bezpieczeństwa. Inspektorzy byli uzależnieni od władz policyjnych, mieli sobie zlecone nadzorowanie robotników, przeciwdziałanie strajkom itd. Skądinąd obecność ich ograniczała dotychczasową samowolę przedsiębiorcy. W 1903 r. określono bliżej odpowiedzialność tego ostatniego za wypadki przy pracy. Nakazano też zakładanie "kas chorych" w zakładach zatrudniających powyżej 50 ludzi. Przepisy te pozostawały połśrodkami, fabrykanci umieli się uchylać od narzucanych im świadczeń. Związki zawodowe nie były uznawane aż do 1905 r., strajk natomiast traktowany jako przestępstwo aż do końca istnienia caratu. W dwu pozostałych zaborach ( 153) przysługiwały robotnikom większe uprawnienia. Wszędzie jednak stała przed nimi perspektywa walki z wyzyskiem kapitalistów i z policyjną siłą obcego państwa. Wszędzie też torowały sobie drogę wskazania socjalizmu naukowego, nakazujące robotnikom organizowanie partii, wiązanie walki ekonomicznej z polityczną. Jednakże polityczne i ekonomiczne warunki różniły się między zaborami. Ruch robotniczy dojrzewał w każdym z nich oddzielnie i dopiero na późniejszym etapie zaczął kontaktować się i wzajemnie oddziaływać na siebie. W Królestwie po upadku partii Proletariat ( 157) na kilka lat przycichła agitacja wśród robotników. W latach 1888-1889 odnowiły się strajki w Warszawie i Zagłębiu 406 Dwa nurty w ruchu robotniczym Dąbrowskim. Miały one charakter ekonomiczny i zamykały się w granicach jednej fabryki - nieraz jednak odnosiły sukcesy. Od 1887 r. czynne było znowu w Warszawie kółko inteligenckiej, socjalistycznej młodzieży. Kierował nim Ludwik Kulczycki. Nawiązało ono stosunki z zagraniczną grupą "Przedświtu" i przywódcą jej, Mendelsonem, przybrało też tradycyjną nazwę Proletariatu. Tak zwany II Proletariat agitował wśród robotników w duchu rewolucyjnym, trzymał się dawnej taktyki spiskowej i opowiadał się za indywidual- nym terrorem. Nie zdobył jednak szerszego oparcia wśród robotników, zwróconych głównie ku walce strajkowej. Tę sytuację wzięła pod uwagę inna grupa młodych socjalistów (Janusz Tański, Julian Marchlewski, Adolf Warszawski-Warski i in.), która założyła w Warszawie tajny Związek Robotników Polskich. Związek ów szukał kontaktu z robotnikami poprzez udział w walce ekonomicznej. W Warszawie, Łodzi i Zagłębiu Dąbrowskim organizował kasy oporu powstające z miesięcznych składek robotników i wypłacające zasiłki strajkującym. Wkrótce liczyły one po kilka tysięcy członków. Nieco później regionalne kasy oporu podzieliły się według zawodów, przekształcając się na tzw. związki fachowe, stanowiące już przejście do właściwych związków zawodowych. Związek Robotników Polskich nie wypracował własnej ideologii, ze względów konspiracyjnych unikał akcji scentralizowanych, w ogóle zaś odsuwał na dalszy plan nielegalną akcję polityczną; chciał naprzód zdobyć sobie poparcie i zaufanie robotników, występując w obronie ich dążeń ekonomicznych. Z tych samych względów potępiał terror indywidualny i dlatego również nie mógł dojść do porozumienia z II Proletańatem. Współpracujący ze Związkiem Ludwik Krzywicki znalazł się też w redakcji legalnego pisma "Tygodnik Powszechny", które popula- ryzowało zasady socjalizmu naukowego. Już po kilku miesiącach zostało ono zamknięte przez władze. W tymże 1889 r. na kongresie inauguracyjnym II Międzynarodówki w Paryżu zapadła uchwała o świętowaniu dnia 1 maja przez klasę robotniczą. W pierwszym obchodzie święta majowego w 1890 r. wzięli też udział robotnicy polscy. W War- szawie przygotował ten pochód II Proletariat; wedle partyjnych szacunków 8-10 tys. robotników wstrzymało się tego dnia od pracy. Wiec robotniczy odbył się też na podwórzu ratuszowym we Lwowie. W Łodzi stanęła fabryka Poznańskiego, w Żyrardowie strajk trwał 4 dni, doszło do starć z kozakami, przelewu krwi i aresztowań. W 1892 r. w Łodzi agitacja związana z obchodem doprowadziła w dniach 3-10 maja do powszechnego strajku politycznego, na znak protestu przeciw brutalności carskiej żandarmerii. Strajk przerodził się w prawdziwy "bunt", w żywiołową walkę robotników z policją i wojskiem. Został on stłumiony z użyciem poważnych sił wojskowych. Padło wówczas w Łodzi 217 zabitych i rannych. W postaci bardziej czy też mniej burzliwej obchody pierwszomajowe stały się odtąd Zawiązki nowych partii w trzech zaborach 407 w Polsce periodycznym przeglądem sił klasy robotniczej; mobilizowały do walki nie tylko o 8-godzinny dzień pracy czy też o lepsze płace, ale i o zmianę ustroju, o obalenie autokratycznych rządów zaborczych. W Galicji ruch robotniczy znalazł legalne podstawy działania, odkąd wygasły w 1890 r. austriackie ustawy wyjątkowe przeciw socjalistom. Zaraz też zaczęto zawiązywać robotnicze "towarzystwa kształcące" pod jednolitą nazwą Siła. Statut ich mówił o celach oświatowych, w istocie zaś były to placówki socjalistycznej propagandy. Najliczniejsza, krakowska Siła skupiła rychło około tysiąca członków, niemal wyłącznie rzemieślników. W tymże 1890r. redakcje dwóch pisemek lwowskich "Praca" (J. Daniluk) i "Robotnik" (A. Mańkowski) ukonstytuowały się łącznie jako zarząd "partii robotniczej". Dopiero w 1892 r. zawiązano formalnie Socjaldemokratyczną Partię w Galicji jako lokalną gałąź austriackiej SD. Miała to więc być organizacja robotników galicyjskich różnych narodowości. Wkrótce jednak krakowski organ partii - "Naprzód", i jego redaktor Ignacy Daszyński wysunęli postulat utworzenia czysto polskiej partii, współpracującej z partiami dwu innych zaborów. Kierunek ten miał wziąć górę, w miarę jak kierownictwo partii galicyjskiej przechodziło z rąk starych działaczy robotniczych do nowego pokolenia radykalnej inteligencji. Zgodnie z programem heinfeldzkim socjalistów austriackich partia wysuwała na czoło walkę o powszechne prawo wyborcze i o szersze ustawodawstwo socjalne. Gdy utworzona została V kuria wyborcza ( 176), partia rozszerzyła akcję na ubogą wieś podkrakowską. Na terenie tym rezygnowała z haseł otwarcie socjalistycznych, a główny nacisk kładła na obronę praworządności i sprawiedliwszy rozdział ciężarów publicznych. W 1897r. dwaj pierwsi socjaliści polscy, Daszyński i Kozakiewicz, obrani zostali do parlamentu w Wiedniu. Daszyński zwłaszcza odznaczył się jako wspaniały mówca, piętnujący z trybuny nadużycia badeniowskiego systemu. W zaborze pruskim do końca lat osiemdziesiątych agitacja socjalistyczna pozostawała nielegalna, angażujących się w nią robotników spotykały kary więzienia. W wyborach do Reichstagu w 1890 r. padło na socjalistów 9 tys. głosów na Pomorzu Gdańskim (Gdańsk-Elbląg), 3 tys. w Poznańskiem (głównie Bydgoszcz) i ledwie 4 tys. na Górnym Śląsku. A przecież właśnie Górny Śląsk przeżył w poprzednim 1889 r. potężny 9-dniowy strajk górników, w którym uczestniczyło kilkanaście tysięcy ludzi. Jednakże na tym terenie aktywniejszy element robotniczy został wciągnięty do walki pod hasłami narodowymi ( 182). Z chwilą wygaśnięcia ustaw antysocjalistycznych w Niemczech niemiecka SD podjęła propagandę także wśród robotników polskich. Przy jej finansowym poparciu od 1891 r. wychodziła w Berlinie "Gazeta Robotnicza", rozchodząc się zarówno w zaborze pruskim, jak i wśród polskiej emigracji zarobkowej w Niemczech. 408 Dwa nurty w ruchu robotniczym 185. Początki PPS i SDKP U progu lat dziewięćdziesiątych tworzyły się we wszystkich częściach Polski zawiązki partii socjalistycznych. Coraz bardziej oczywista była potrzeba złączenia tych wysiłków. Jednakże fakt podziału między trzy państwa stawiał trudne zadanie przed polskim ruchem robotniczym: jak pogodzić konieczną współpracę z robotnikami innych narodowości w ramach Rosji, Austrii i Niemiec - z nie mniej istotną potrzebą koordynacji dążeń polskich robotników w trzech zaborach. Na tym tle dojść miało do rozłamu w ruchu robotniczym, w zależności od tego, jak ujmo- wano wzajemny stosunek internacjonalizmu robotniczego do kwestii narodowej. Inicjatywa stworzenia międzyzaborowej partii socjalistycznej wyszła od kół akcen- tujących kwestię narodową silniej niż klasową. Była to zwłaszcza grupa paryskich emigrantów skupionych wokół Limanowskiego ( 155) i pisma "Pobudka". Głosiła ona, że proletariat polski winien dokonać "rewolucji politycznej", tzn. obalić trzy rządy zaborcze i zdobyć własne państwo, w którym socjalizm będzie się już rozwijał drogą pokojową. W tymże czasie ligowa organizacja Zet ( 152) zaczęła się też interesować pracą wśród robotników. Niektórzy działacze Zetu, jak Stanisław Grabski i Stanisław Wojciechowski, przyłączyli się do warszawskiej grupy Zjed- noczenie, stanowiącej secesję z II Proletariatu. Kierował Zjednoczeniem wybitny socjolog i popularyzator zasad socjalizmu, Edward Abramowski. Również w emi- gracyjnym "Przedświcie", organie byłych proletariatczyków, Mendelson występował z tezą, że polski ruch robotniczy dążyć winien do oderwania Polski (wraz z historyczną Litwą) od Rosji. Mendelson uzasadniał to stanowisko niewiarą w szanse rewolucyjnego ruchu w rdzennej Rosji. W 1892 r. zebrało się w Paryżu 18 głównie emigracyjnych działaczy związanych z "Pobudką", "Przedświtem" i Zjednoczeniem. Zjazd ich określił nowy program minimalny ruchu robotniczego, wysuwając na jego czoło hasło niepodległej i demokratycznej republiki polskiej. Wysunął zarazem postulat utworzenia w kraju jednolitej partii realizującej ten program. Dla partii tej zjazd zgłaszał poparcie, a zarazem konstytuował się jako Związek Zagraniczny Socjalistów Polskich (ZZSP), od 1893 r. urzędujący w Londynie. W kraju tymczasem "bunt łódzki" także wzmocnił dążenie kółek socjalistycznych do utworzenia jednolitej partii. W początku 1893 r. doszło do połączenia się II Proletariatu ze Związkiem Robotników Polskich. Prawdopodobnie za sugestią przybyłego do Warszawy Mendelsona nowa organizacja przybrała nazwę Polskiej Partii Socjalistycznej (PPS). Lecz już po kilku miesiącach doszło do rozdźwięku między tradycyjnym kierunkiem internacjonalistycznym a nowym, narzucanym przez "narodowców" z emigracji. Latem 1893 r. grupa działaczy warszawskich postanowiła odciąć się od programu paryskiego i w związku z tym zmienić nazwę partii na Socjaldemokracja Polska (nieco później Socjaldemokracja Królestwa Początki PPS i SDKP 409 Polskiego - SDKP). Na czoło tej grupy wysunął się Bronisław Wesołowski. "Narodowcy" odbudowali wówczas własną organizację pod wcześniejszą nazwą PPS. Dużą rolę odegrała w niej tzw. sekcja litewska, złożona z kilku wileńskich inteligentów. Przedstawiciel jej, Józef Piłsudski, wszedł do władz PPS wraz z Wojciechowskim. Od początku 1894 r. władza ta nosiła nazwę Centralnego Komitetu Robotniczego (CKR). Podział robotniczego aktywu między obie partie nie nastąpił od razu i nie zawsze wynikał z określonej ideologicznie postawy. Żadna z tych partii w tym czasie nie była masowa, kierownictwo jednej i drugiej było inteligenckie. Spór programowy podjęły przedstawicielstwa PPS i SDKP na emigracji. Grupa so- cjaldemokratów polskich skupiona w Szwajcarii - z Różą Luksemburg, Leonem Jogichesem (ps. Tyszka), Warskim i Marchlewskim - w organie swym "Sprawa Robotnicza" wystąpiła przeciwko programowi paryskiemu. Do otwartego starcia doszło w sierpniu 1893 r. na Kongresie II Międzynarodówki w Zurychu, gdzie zarówno ZZSP (Feliks Perl, Mendelson i in.), jak też esdecy (Luksemburg, Marchlewski) chcieli występować w imieniu organizacji krajowej. Po stronie PPS opowiedział się delegat Galicji, Daszyński. Odtąd na forum wewnętrznym i międzynarodowym toczył się coraz ostrzejszy spór ideologiczny. Róża Luksemburg uzasadniała w nim teoretycznie, że postęp gospodarczy prowadzi nieuchronnie do "organicznego wcielenia" ziem polskich do Rosji, Prus i Austrii, że polska burżuazja nie chce niepodległości, bo jest zainteresowana w związkach z państwami zaborczymi, że tendencję niepodległościową, w tej chwili utopijną, popierać może tylko drobnomieszczaństwo, warstwa zacofana i bez przyszłości. Tym samym robotnicy polscy winni dążyć do własnego celu w ścisłym sojuszu z ruchem rewolucyjnym trzech państw zaborczych. Po zwycięstwie rewolucji sprawa granic państwowych - w tym również polskich - i tak utraci znaczenie. Róża Luksemburg nie negowała bynajmniej słusznych praw narodowości polskiej, dawała temu wielokrotnie wyraz potępiając prześladowanie Polaków przez carat i rząd niemiecki. Nie doceniała natomiast politycznego znaczenia kwestii narodowej, już rozwiązanej na zachodzie Europy. Nie dostrzegała możliwości odbudowy niepodległej Polski, a bała się, że wysuwanie tego hasła szkodzi ruchowi ro- botniczemu i odwraca go od zasadniczego celu. Przeciwne stanowisko krajowych i zagranicznych działaczy PPS chętnie odwoływało się do dawnych wypowiedzi Marksa i Engelsa na rzecz niepodległości Polski ( 87). Były one formułowane w czasie, gdy Rosja stanowiła główną ostoję despotyzmu w Europie, a każde powstanie polskie służyło obiektywnie sprawie postępu. Sytuacja zmieniła się pod koniec stulecia, w miarę wzmagania się ruchu rewolucyjnego w samej Rosji. Odcinanie się Polaków od ruchu rosyjskiego już nie służyło sprawie rewolucji światowej. Niejednolite było zresztą tło programu niepodległościowego PPS. Dla wielu jej przywódców, szlacheckich inteligentów wykarmionych tradycją 410 Dwa nurty w ruchu robotniczym powstańczą, takich jak Piłsudski czy Witold Jodko-Narkiewicz, socjalizm był narzędziem oddziaływania na masy, a rzeczywistym celem niepodległościowym, jak zwłaszcza Kazimierz Kelles-Krauz, doceniali znaczenie kwestii narodowej, jej wpływ na masę robotniczą w Polsce i próbowali teoretycznie uzgodnić konieczny internacjonalizm klasy robotniczej z prawem narodów do samookreślenia. W całym międzynarodowym ruchu robotniczym na przełomie XIX i XX w. zarysował się rozłam między dwoma kierunkami: rewolucyjnym i reformistycznym. Reformizm zaczynał brać górę w masowych partiach zachodniej Europy, które mówiły o poprawie bytu robotników w ramach burżuazyjnego społeczeństwa. Rewolucjoniści chcieli to społeczeństwo obalić. W polskiej klasie robotniczej, pozbawionej własnego państwa, ten sam rozłam przybierze szczególną postać sporu o celowość czy też szkodliwość walki o to państwo. Ci spośród socjalistów polskich, którzy chcieli niepodległości, wówczas, u schyłku XIX w. nie znajdowali oparcia w międzynarodowym ruchu robotniczym. Prawica II Międzynarodówki nie chciała obalać Niemiec ani Austro-Węgier. Lewica dostrzegała, że polscy niepodległościowcy nie zmierzają naprawdę do rewolucji socjalistycznej. W istocie szukali oni oparcia we własnym społeczeństwie, poza klasą robotniczą, a tym samym ześlizgiwali się na prawe skrzydło ruchu robotniczego. Socjaldemokracja Królestwa Polskiego w pierwszym roku istnienia nastawiała się głównie na działalność wśród robotników. Brała więc udział w strajkach, szczególnie licznych w Zagłębiu, przygotowywała obchody pierwszomajowe, dyskusje zbiorowe na wycieczkach zamiejskich itp. Praca ta narażała partię na wykrycie. Aresztowania w 1894 i 1895 r. zagarnęły cały praktycznie biorąc aktyw esdecki w Królestwie (ok. 200 ludzi). Pozostałe w terenie grupy, zwłaszcza zagłębiowska, weszły w orbitę wpływów PPS. Na okres kilku lat SDKP zamarła całkowicie. Polska Partia Socjalistyczna ostała się m.in. dlatego, że kładła mniej nacisku na propagandę bezpośrednią. Wyspecjalizowała się za to w kolportażu nielegalnych wydawnictw - tzw. bibuły - obficie nadsyłanej zza granicy, a także redagowanej w kraju. Główny organ PPS, "Robotnik", od 1894 r. drukowany był potajemnie, zrazu w Lipniszkach w powiecie oszmiańskim, a następnie w Wilnie i w Łodzi. Kolportaż zorganizował Aleksander Sulkiewicz, funkcjonariusz rosyjskiej służby celnej. Publicystyka PPS piętnowała zarówno ucisk klasowy i narodowy caratu, jak też ugodowe skłonności klas posiadających. Akcenty te przyciągały do PPS licznych patriotycznie czujących sympatyków tak wśród robotników, jak i zwłaszcza inteligencji. Elementy robotnicze w PPS, głównie zaś jej organizacja warszawska (Ludwik Kulczycki), kładły większy nacisk na akcję masową, na organizację strajków. Domagały się też współpracy z ruchem rewolucyjnym rosyjskim oraz odcięcia się od Ligi Narodowej. Jednakże kierownictwo pozostało w ręku prawego skrzydła partii, akcentującego swą wrogość nie tylko wobec caratu, ale i narodu rosyjskiego. PPS, SDKPi L i Bund po 1900 r. 411 186. PPS, SDKPiL i Bund po 1900 r. Kilka najbliższych lat po upadku SDKP było też okresem stagnacji w ruchu robotniczym Królestwa. Wyjątek stanowiło Białostockie, gdzie bardzo ciężka sytuacja robotników raz za razem powodowała strajki, tłumione ze szczególną brutalnością. W Królestwie akcja strajkowa wzmogła się z nastaniem kryzysu po 1900 r. W sposób zorganizowany strajkowali zwłaszcza rzemieślnicy: warszawscy krawcy, wileńscy szewcy, białostoccy garbarze itd. Strajki w wielkim przemyśle: 5 tys. włókniarzy u Poznańskiego w Łodzi, 1,1 tys. hutników w Ostrowcu, 2 tys. włókniarzy w Białymstoku - nosiły charakter bardziej żywiołowy. W niedzielę przed 1 V 1900 r. PPS wyprowadziła w Aleje Ujazdowskie w Warszawie ponad 10 tys. ludzi. Nastąpiła szarża kozaków na tłum, przezwana "bitwą pod Sans-Souci", gdyż na tarasie kawiarni tej nazwy demonstranci z krzesłami w rękach bronili się przed razami nahajek. Zatrzymano owego dnia ponad tysiąc ludzi. Także w następ- nych latach odbywały się pochody i wiece pierwszomajowe w różnych częściach miasta. Świadczyło to o rosnącej aktywności nie tylko ekonomicznej, ale i politycznej robotników. Polska Partia Socjalistyczna pracowała podówczas opierając się na lokalnych komitetach robotniczych, tworzących tzw. ścisłą organizację, liczącą od paru do kilku tysięcy członków i powiązaną z grupami "luźnych" sympatyków. Mocne wpływy miała PPS w Warszawie, Radomiu z okolicą, Białymstoku, a także na wsi w Lubelskiem. Główne jej zaplecze stanowili robotnicy. Ciążyła też ku PPS młodzież studencka; Związek Młodzieży Socjalistycznej, zrzeszający adherentów różnych partii, stał stosunkowo najbliżej PPS. Partia zajęta była głównie kolportażem druków; łódzka drukarnia "Robotnika" została wprawdzie nakryta w 1900 r., ale odtworzono ją w Kijowie. Agitacja PPS i nadal akcentowała sprawę walki z caratem w imię niepodległości. Dużo słabiej stała propaganda zasad socjalizmu naukowego i słabszy był też udział PPS w akcjach ekonomicznych. Samowładne kierownictwo partii (Komisja Wykonawcza) pozostawało w ręku grupy "starych" działaczy z Piłsudskim, Wojciechowskim, Jodką, Filipowiczem, Jędrzejow- skim. Większość ich znajdowała się na emigracji. W zakresie teoretycznych poglądów "starzy" byli w ogóle słabo obeznani z marksizmem; w dalszym ciągu nie doceniali ruchu rewolucyjnego w Rosji i uchylali się od solidarnych z nim wystąpień. Zmierzali do zbrojnego powstania polskiego proletariatu, zwłaszcza w wypadku wojny europej- skiej, następnie zaś do utworzenia odrębnego, demokratycznego państwa. Koncepcje te budziły jednak sprzeciw w samej partii: zarówno wśród inteligenckich przywódców, jak i w robotniczych szeregach. Kulczycki już w 1900 r. oderwał od PPS niewielką grupę, która przezwała się: PPS-Proletariat. W samej partii reprezen- towała opozycję grupa nazwana później "młodymi": Feliks Sachs, Maksymilian Horwitz (ps. Walecki), Adam Buyno, Marian Bielecki i inni. Odsunięci od 412 Dwa nurty w ruchu robotniczym kierownictwa "młodzi" grali tym większą rolę w organizacjach terenowych i chcieli im zapewnić większy wpływ na instancje centralne: CKR i Komisję Wykonawczą. Przyszłe powstanie wiązali "młodzi" z rewolucją w Rosji; w przyszłym państwie chcieli zapewnić władzę klasie robotniczej. W 1900 r. odbudowano też w Warszawie organizację esdecką pod nową nazwą Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy (SDKPiL). Wiązało się to z rozciąg- nięciem działalności na gubernie litewskie, gdzie zresztą partia (poza okręgiem białostockim) nigdy większych wpływów nie zdobyła. Na czele SDKPiL stanęli Feliks Dzierżyński i Stanisław Trusiewicz; za granicą znaleźli oparcie w Róży Luksemburg, Marchlewskim i Warskim. Organem teoretycznym partii był "Przegląd Socjaldemo- kratyczny", popularnym zaś "Czerwony Sztandar", oba na razie drukowane za granicą. Socjaldemokracja utrzymała się mimo paru nawrotów aresztowań. Liczebnie była słabsza od PPS; jej aktyw krajowy szacuje się na około tysiąca członków, z głównym oparciem wśród rzemieślników warszawskich oraz włókniarzy w Łodzi i Białymstoku. Socjaldemokracja angażowała się mocno w akcjach strajkowych. Za główny swój cel uważała obalenie caratu we wspólnej walce z ruchem rewolucyjnym rosyjskim. W wyzwolonej i zdecentralizowanej Rosji narodowość polska uzyskałaby "najzupełniejszą autonomię". Odrzucała natomiast SDKPiL myśl odbudowy Polski w wyniku wojny imperialistycznej i powstania. W szczególności Róża Luksemburg atakowała PPS nie tylko za zaniedbywanie akcji ekonomicznej, za rewizjonizm, za niechęć do Rosji, ale i za sam postulat niepodległości Polski. W 1903 r. dwaj delegaci SDKPiL wzięli udział w II Zjeździe Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji (SDPRR) w Brukseli i Londynie. Do partii tej SDKPiL nie przystąpiła - właśnie na skutek sporu o kwestię narodową. Głośny artykuł Lenina - Kwestia narodowa w naszym programie - uznał też prawo proletariatu polskiego do wysunięcia postulatu niepodległości, jakkolwiek domagał się jednolitego działania proletariatu wszystkich narodów w obrębie państwa rosyjskiego i wspólnej walki o obalenie caratu. W ten sposób Lenin odciął się zarówno od stanowiska SDKPiL - negacji hasła niepodległości Polski, jak i bardziej jeszcze stanowczo od PPS - negacji wspólnego frontu polskich i rosyjskich rewolucjonistów. Toteż stanowisko Lenina spotkało się, jakkolwiek z odmiennych powodów, ze sprzeciwami obu polskich partii. Trzeba zresztą przyznać, że w samej SDKPiL Wanda Wojnarowska, a po części także Marchlewski uważali stanowisko Róży Luksemburg w sprawie narodowej za naukowo nie uzasadnione i taktycznie szkodliwe. I w samej rzeczy, SDKPiL ignorowała zarówno postępowy charakter światowych dążeń narodowowyzwoleńczych, jak i przydatność sojuszów z pośrednimi warstwami społeczeństwa w walce z kapitalizmem. Wzmacniając ogólnorosyjski front walki z caratem, stawiając na rewolucję w trzech państwach zaborczych torowała też drogę do wyzwolenia Polski. Ale sam fakt, że SDKPiL odrzekała się od niepodleg- łości, odcinał ją od patriotycznych żywiołów społeczeństwa polskiego. PPS zaboru pruskiego 413 Obok dwóch polskich partii socjalistycznych czynna była w zaborze rosyjskim jeszcze i trzecia - żydowska. U schyłku XIX w. żyło w Królestwie 1271 tys. Żydów, w Galicji ponad 800 tys., w Poznańskiem i na Pomorzu ok. 50 tys. Łącznie na ziemiach tych zamieszkiwała ponad czwarta część żydostwa światowego. Duże skupisko Żydów istniało też w tzw. strefie osiedlenia, obejmującej 15 zachodnich guberni Cesarstwa, bezpośrednio przyległych do Królestwa Kongresowego. W Niemczech i Austrii Żydzi byli równouprawnieni z resztą obywateli, w Królestwie w 1891 r. zakazano im ponownie nabywania i dzierżawienia gruntów wiejskich. Ludność żydowska osiadła w Polsce od stuleci, w znacznej większości nadal ortodoksyjna, wyznaniowo i obyczajowo wyodrębniona ulegała też wpływowi nowych czasów. Niewielkie grupki burżuazji i inteligencji żydowskiej asymilowały się i polszczyły. Asymilację tę hamował jednak budzący się nacjonalizm polski i towarzyszący mu antysemityzm. Reakcją na to zjawisko był nacjonalizm żydowski, zdobywający zwolenników wśród Żydów polskich. Gdy idzie o ruch robotniczy, pociągał on dużą liczbę Żydów zasymilowanych, jako że traktował na równi towarzyszy wszelkiego pochodzenia i wyznania. We wszystkich odłamach polskiego socjalizmu znaleźli się też wybitni działacze Żydzi. Jednakże partie polskie z trudnością docierały do proletariatu żydowskiego, słabo mówiącego po polsku, pracującego po części w osobnych zakładach i w odmiennych też - na ogół cięższych - warunkach. Na tym tle właśnie wyodrębniło się w 1897 r. nowe stronnictwo: Ogólny Żydowski Związek Robotniczy na Litwie, w Polsce i w Rosji, potocznie zwany Bundem. Silne oparcie znalazł Bund na Litwie i Białorusi, ale też w Białostockiem, Warszawie i Łodzi. Bund domagał się przyznania Żydom w Polsce i w Rosji autonomii kulturalnej. Wspierał akcję strajkową i organizował też manifestacje polityczne; chciał się uważać za jedyną reprezentację robotników żydowskich w całym państwie. Na tym tle popadł w zatarg z SDPRR i SDKPiL, gdyż obie te partie obstawały przy haśle jednej partii scentralizowanej. Nie mniejszy konflikt istniał między Bundem a PPS; ta ostatnia na szeroką skalę prowadziła robotę w środowiskach żydowskich, m.in. drukując własne wydawnictwa w języku jidysz. Doraźnie obie partie polskie wchodziły z Bundem w taktyczne porozumienia. 187. PPS zaboru pruskiego Ruch robotniczy w zaborze pruskim po 1890 r. rozwijał się legalnie i dwutorowo. Akcjom ekonomicznym patronowały głównie związki zawodowe, podczas gdy organizacje partyjne skupiały się na walce wyborczej. W 1893 r. socjaliści polscy wyodrębnili się z niemieckiej SD, tworząc PPS zaboru pruskiego, pozostającą i nadal w ramach partii niemieckiej. Najaktywniejszym 414 Dwa nurty w ruchu robotniczym z socjalistów w tym zaborze był poznaniak Marcin Kasprzak, do niedawna czynny w ruchu robotniczym Warszawy. W PPS zaboru pruskiego ścierały się wpływy Róży Luksemburg, grającej wybitną rolę także w niemieckiej SD, z wpływami pepesow- skich przywódców ZZSP. W 1897 r. PPS zaboru pruskiego włączyła w swój program hasło odbudowy niepodległości Polski. Niemiecka SD (z jedynym wyjątkiem starego Liebknechta) nie miała zrozumienia dla tej sprawy, zarazem zaś PPS chętnie wyłamywała się w tym zaborze spod niemieckiego kierownictwa. Stąd zadrażnienia w stosunkach z partią niemiecką, od której PPS zaboru pruskiego była zależna, m.in. też pod względem finansowym. W Poznańskiem i na Pomorzu na przełomie stuleci strajki zdarzały się rzadko i to przeważnie w mniejszych przedsiębiorstwach. Klasowe związki zawodowe były tu oddziałami związków ogólnoniemieckich. W 1900 r. liczyły w Poznańskiem ok. 2 tys. członków, w 4 lata później 6 tys., głównie robotników budowlanych. Na Pomorzu odnośne liczby były jeszcze niższe. Dla przeciwdziałania im, pod patronatem księdza (później arcybiskupa) Stablewskiego, zaczęto tworzyć konkurencyjne "towarzystwa katolickich robotników polskich"; związki klasowe zwalczano jako niemieckie. Chrześcijański ruch zawodowy objął w Poznańskiem 6 tys. członków w 1900 r., 9 tys. w 1904, praktyczna jego działalność była nikła, miał on tylko osłaniać robotników przed wpływami socjalizmu. W 1893 r. w wyborach do Reichstagu socjaliści uzyskali w Poznańskiem niespełna 5 tys. głosów, a liczba ta spadła jeszcze w wyborach następnych. Większe szanse, tak mogło się zdawać, miał socjalizm w okręgu przemysłowym górnośląskim. Górnicy i hutnicy nawykli tu do walki ekonomicznej: po wielkim strajku w 1889 r. ( 182) przyszły następne w latach 1892-1894, 1897, 1901, 1903. Z reguły interweniowały w nich policja i wojsko. W 1894 r. do klasowego związku zawodowego górników i hutników przystąpiło ok. 3 tys. członków. Żandarmeria sprowokowała wówczas bójkę na zebraniu związkowym i organizację rozwiązała. Związki klasowe na kilka lat osłabły i dopiero ok. 1903 r. przekroczyły liczbę 5 tys. członków. Również i tu tworzyli księża związki chrześcijańskie, nieraz w formie bractw kościelnych, nie pociągały one jednak robotników, jako że władza duchowna nadawała im niemiecki charakter. Większym powodzeniem, ze względu na polską firmę, cieszył się Związek Wzajemnej Pomocy, któremu patronował Napieralski; liczył on w 1905 r. 12 tys. członków. Wszystkie te organizacje w sumie obejmowały tylko niewielki procent robotników górnośląskich. Agitacja socjalistyczna wzmogła się w tym okręgu pod koniec lat dziewięćdziesiątych, odkąd kierował nią z Bytomia August Winter. Był to Niemiec i działacz niemieckiej SD, która zresztą na Górnym Śląsku posługiwała się także ulotkami w języku polskim, a korzystała z pomocy Róży Luksemburg i innych polskich działaczy. Kandydatami partii byli Niemcy; w 1898 r. uzyskali oni łącznie 25 tys. głosów, wobec 5 tys. w poprzednich wyborach. Nie wystarczyło to do uzyskania zwycięstwa. PPSD Galicji i Śląska Cieszyńskiego 415 W 1903 r. głosy socjalistyczne umożliwiły obiór Korfantego w Katowicach ( 182). Za to w sąsiednim Bytomiu Polak centrowiec zwyciężył socjalistę Niemca. Polska Partia Socjalistyczna zaboru pruskiego podjęła próbę zdobycia Górnego Śląska właśnie jako partia polska. W 1901 r. przeniesiono z Berlina do Katowic redakcję "Gazety Robotniczej". Przybyło tu i kilku działaczy z Poznańskiego i Królestwa: Franciszek Morawski, Estera Golde, Marian Bielecki i inni. Policja pruska nie dawała im spokoju - w ciągu 2 lat wytoczono "Gazecie Robotniczej" 14 procesów, a redaktorów skazano łącznie na 63 miesiące więzienia. Sukcesów wyborczych partia nie odniosła, mimo wysuwania polskich kandydatów: w 1905 r. Korfanty pobił Morawskiego. Nie socjalizm, lecz sprawa narodowa okazała się na Górnym Śląsku tą siłą, która przeciwstawiała rządowi i klasom posiadającym biernych dotąd robotników. 188. PPSD Galicji i Śląska Cieszyńskiego Na gruncie austriackim rozczłonkowanie ruchu robotniczego poszło dalej niż w Niemczech. W połowie lat dziewięćdziesiątych jednolita aż dotąd austriacka SD, ukształtowana na zasadzie terytorialnej, przekształciła się w federację auto- nomicznych partii narodowych. W następstwie SD Galicji przybrała nazwę Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej (PPSD) Galicji i Śląska Cieszyńskiego, ukraińscy zaś socjaliści z Galicji Wschodniej skupili się we własnej UPSD. Między PPSD i PPS porozumienie było całkowite, gdy szło o kwestię narodową. Różne były natomiast warunki pracy obu partii, a tym samym i metody działania: konspiracyjne w zaborze rosyjskim, w Galicji zaś legalne i nastawione głównie na akcję parlamentarną. Pozbawiona oparcia klasy robotniczej w słabo uprzemysłowionym kraju PPSD zdobyła sobie ogromną reputację jako najbardziej stanowcza przeciw- niczka rządów stańczykowskich. Miała też licznych sympatyków wśród radykalnej inteligencji i drobnomieszczaństwa - robotnicy nie grali w niej większej roli. Strajki ekonomiczne w latach dziewięćdziesiątych toczyły się w Galicji głównie pod hasłem skrócenia dnia pracy; przodowali w nich budowlani, później też górnicy. Partia włączała się do tych akcji bez większego przekonania, troszcząc się raczej o polityczne wystąpienia: obchody pierwszomajowe i kampanię o reformę wyborczą. Niemniej jednak strajki, zwłaszcza po 1900 r., stawały się częstsze i bardziej masowe, niekiedy miały przebieg dramatyczny, jak np. strajk budowlanych lwowskich w 1902 r., strajk górników naftowych w 1904 r. Coraz częściej też wymuszali strajkujący podwyżkę płac, obniżkę godzin pracy. Rosła na tym tle liczebność i znaczenie związków zawodowych. Jeszcze w 1898 r. liczyły one w całej Galicji zaledwie 1844 członków, ale już w 6 lat później - 5,9 tys. Na dalszy plan zeszły "towarzystwa kształcące" ( 184). Związki galicyjskie jednoczyły robotników jednej 416 Dwa nurty w ruchu robotniczym branży, niezależnie od narodowości i wyznania. Nie spotykały się też z poważniejszą konkurencją ze strony związków chrześcijańskich. Władza w Galicji pozostawała w ręku konserwatystów. Zwalczali oni socjalizm z pomocą szykan policyjnych, aresztowań, grzywien i procesów. W 1898 r. w kilku podgórskich powiatach środkowej Galicji wybuchły na wsi antysemickie ekscesy. Namiestnik Piniński wykorzystał je do uderzenia w socjalistów, którzy nie mieli z tymi zajściami nic wspólnego. W 33 powiatach ogłoszono stan wyjątkowy, rozwiązano liczne organizacje robotnicze, aresztowano wielu działaczy. Nie miało to głębszych następstw, po zniesieniu stanu wyjątkowego partia odrobiła straty; "Naprzód" od 1900 r. przekształcił się w pismo codzienne. Prasę socjalistyczną spotykały wprawdzie częste konfiskaty, ale w Austrii nauczono się je obchodzić. Treść obrad parlamentu konfiskatom nie podlegała, wystarczało więc, by któryś z posłów odczytał inkryminowany artykuł (lub nawet złożył go tylko do protokołu), by jego przedruk uczynić legalnym. Nazywało się to "imunizacją". W ten sposób Daszyński jako poseł do Rady Państwa uchylał konfiskaty poszczególnych artykułów "Naprzodu", broszur, a nawet całych książek. Ruch socjalistyczny w Austrii rozdarty był sporami o kwestię narodową, o to, czy składającym monarchię narodom należy się prawo samookreślenia, czy tylko autonomia - i na jakiej oparta zasadzie: językowej czy terytorialnej. W tej kwestii PPSD zajęła stanowisko kompromisowe: uznała, że naród polski ma prawo do własnego państwa, ale hasła niepodległości do programu swego nie wstawiła, oświadczając się za przekształceniem Austrii w państwo federacyjne. W tej niechęci do zrywania z Austrią ujawniał się i wpływ PPS, zwróconej przeciw caratowi, liczącej się z możliwością wykorzystania dla sprawy polskiej konfliktu austro- -rosyjskiego. Na co dzień PPSD koncentrowała się na walce o demokratyzację państwa, zwłaszcza poprzez reformę wyborczą. Pod hasłem walki ze "szlachetczyzną" i nadużyciami władzy ofiarowała nawet - zresztą bez powodzenia - przymierze mieszczańskim partiom opozycyjnym, ludowcom i demokratom. Demaskatorska kampania socjalistów przyczyniła się niemało do podważenia rządów konserwatyw- nych w Galicji. O poprawę losu robotników walczyła pozostając na gruncie reformizmu. Natomiast stała się ona cennym oparciem i zapleczem dla robót PPS w zaborze rosyjskim. Już w latach dziewięćdziesiątych socjaliści galicyjscy przeszli też do działania na Śląsku Cieszyńskim. Czynny był tu Tadeusz Reger, od 1911 r. sekretarz Unii Górników dla Moraw, Śląska i Galicji. Polscy, czescy i niemieccy robotnicy szli w Cieszyńskiem na razie zgodnie we wspólnej organizacji, zarówno w akcjach strajkowych, jak i wyborczych. Z V kurii obierano w tym okręgu do parlamentu robotnika Czecha, Piotra Cingra. Wpływy socjalistyczne łagodziły tym samym narastający na Śląsku antagonizm trzech narodowości. U progu XX w. socjalizm polski poczynił postępy we wszystkich zaborach, Wojna rosyjsko-japońska 417 najznaczniejsze jednak tam, gdzie mimo nielegalnych warunków mógł oprzeć się na zwartej masie robotniczej, tj. w zaborze rosyjskim. Rozbity organizacyjnie między 3 dzielnice był on też rozdarty wewnętrznie na tle stosunku do problemu rewolucji i kwestii narodowej. W zaborze rosyjskim ścierały się dwie partie socjalistyczne; w pruskim, a po części i w austriackim, spór toczył się w jedynej istniejącej partii. Główną jednak słabością socjalistycznego nurtu było to, że ogarniał on aż do tej pory tylko niewielką część proletariatu. Umasowienie ruchu przyniosą dopiero rewolucyjne lata 1905-1907. Rozdział XXV Rewolucja 1905-1907 r. 189. Wojna rosyjsko-japońska Antagonizmy klasowe i narodowościowe, narastające w Polsce i w Rosji, wyładowały się w 1905 r. w ruchu rewolucyjnym. Umożliwił zaś rewolucję wybuch wojny rosyjsko-japońskiej, sprowokowanej zaborczą polityką caratu na Dalekim Wschodzie. Petersburskie koła rządzące parły do tej wojny m.in. dlatego, że w spodziewanych sukcesach zewnętrznych widziały przeciwwagę dla narastającego niezadowolenia wewnętrznego. Tymczasem Japonia pierwsza podjęła ofensywę atakując flotę rosyjską w Poń Artur, w nocy z 21 na 22 II 1904 r. Wojna tocząca się w Mandżurii była dla caratu jednym pasmem niepowodzeń: kompromitowała ona reżym samowładztwa i zwiększała napięcie polityczne w masach. Począwszy od jesieni 1904 r. rząd carski, choć z ociąganiem, szukał kontaktu z liberalną burżuazją, by kosztem niewielkich ustępstw zapewnić sobie jej poparcie przeciwko siłom przewrotu. Królestwo Polskie reagowało szczególnie żywo na sytuację wojenną. Dotknęła ona przemysł, zwłaszcza włókienniczy, w związku z zamknięciem rynków da- lekowschodnich, nie zyskiwał zaś na wojnie przemysł ciężki, gdyż rząd nie lokował swych zbrojeniowych zamówień aż tak daleko od frontu. Produkcja przemysłowa Królestwa spadła o 35%, pod koniec 1904 r. 100 tys. robotników fabrycznych było zupełnie bez pracy, a następnych 200 tys. miało zmniejszone zarobki. Tymczasem wzrosły koszty utrzymania na skutek nieurodzaju, który z kolei dotknął ludność wiejską. Rosło więc sarkanie w masach, zarazem klęski wojenne caratu oraz wahania polityki rządowej budziły w nich nadzieję daleko idących zmian. Wojna aktywizowała wszystkie ugrupowania polityczne w zaborze rosyjskim, z tym że począwszy od jesieni 1904 r. ewolucja postaw przybrała szybsze tempo. Koła 418 Rewolucja 1905-1907 r. ugodowe już w marcu tego roku utworzyły zawiązek późniejszego Stronnictwa Polityki Realnej. Tak zwani realiści mieli oparcie wśród arystokracji, wielkiej burżuazji i episkopatu. Sfery te starały się w trakcie wojny zamanifestować swój lojalizm wobec rządu. I tak, 60 przedstawicieli polskiego ziemiaństwa wzięło dobrowolnie udział w odsłonięciu pomnika Katarzyny II w Wilnie. W ślad za tym grupa 23 konserwatywnych notabli z Królestwa złożyła ministrowi spraw wewnętrz- nych memoriał postulujący zniesienie ograniczeń prawnych ludności polskiej w zakresie samorządu ziemskiego, praw językowych i tolerancji religijnej. Podpisani stwierdzili, że tego typu koncesje zahamowałyby groźną dla ustroju agitację "skrajnych żywiołów". Kierownictwo Ligi Narodowej w chwili wybuchu wojny zajęło pozycję wyczekującą; spodziewało się dalej idących przemian w Rosji, ale nie chciało angażować się przedwcześnie. Zwalczali więc endecy manifestacje wiernopoddańcze ugodowców (np. wysłanie na front polskiego ambulansu sanitarnego) - twierdzili bowiem, że ultralojalizm kompromituje tylko klasy posiadające w oczach mas. Tym mocniej przeciwdziałali wszelkim wystąpieniom opozycyjnym czy też pomysłom powstań- czym. Latem 1904 r. Dmowski udał się do Tokio i złożył władzom japońskim kilka memoriałów, starając się zapobiec podsycaniu przez Japończyków rewolucji w Polsce, czego zresztą nie brali oni pod uwagę. W podobnym duchu inspirowali japońską dyplomację także konserwatyści galicyjscy. Na gruncie wiejskim endecja zachęcała zrazu kółka TON ( 177) do agitacji na rzecz rozszerzenia samorządu gminnego. Tymczasem dość liczne gminy, zwłaszcza w guberniach płockiej i warszawskiej, stawiały samorzutnie dalej idące żądanie - polskiego języka w urzędowaniu. Endecki "Polak" podchwycił to hasło i wezwał zgromadzenia gminne do formalnego podejmowania odnośnych uchwał. W myśl intencji Ligi legalna walka o język polski powinna była odciągnąć ludność od walki klasowej. W grudniu 1904 r. ukaz carski zapowiedział ogólnikowo rozszerzenie samorządu ziemskiego i większe swobody dla prasy. Odpowiedzią stał się memoriał złożony rządowi przez bliskiego endecji hr. Władysława Tyszkiewicza. W porównaniu z wcześniejszym "memoriałem 23" żądano tu już śmielej przywrócenia języka polskiego w szkołach, sądach i urzędach. Dmowski dawał do zrozumienia, że w wypadku rewolucji carat będzie musiał szukać porozumienia z endecją jako jedyną siłą zdolną do zabezpieczenia porządku. Oczywiście w pertraktacjach tego typu nie można było wysunąć hasła niepodległości, a co najwyżej autonomię Królestwa. Powściągliwość endencji budziła sprzeciw dość licznych kół niezależnej inteligencji warszawskiej. Z inicjatywy literata Andrzeja Niemojewskiego oraz doktora Rafała Radziwiłłowicza dyskutowano prywatnie, w małych gronach, nad zakresem żądań, które trzeba by wysunąć wobec władzy. Uczestniczyli w tych naradach i starzy Wojna rosyjsko-japońska 419 pozytywiści ze Świętochowskim na czele. Program sformułowany w końcu grudnia 1904 r. przez tzw. później postępowych demokratów mówił o przywróceniu statutu Królestwa z 1815 r., autonomii w ramach ogólnorosyjskiej monarchii konstytucyjnej, o wywalczeniu wolności słowa i zrzeszeń, o powszechnym głosowaniu. Postulaty te szły dalej od endeckich, po cichu były uzgadniane z PPS. Wyobrażano sobie, że uda się je wywalczyć w drodze składanych rządowi masowych petycji. Pomysły te nie miały oparcia w kadrze zwartego stronnictwa ani też nie znajdowały szerszego oddźwięku w masach. Polska Partia Socjalistyczna, jak pamiętamy ( 186), nie była w swych dążeniach jednomyślna. Dla "starych" - z Piłsudskim na czele - wybuch wojny, możliwość klęski caratu czy też rewolucji w Rosji stwarzały szansę powstania zbrojnego. PPS zaczęła też szukać kontaktu z Japończykami, w wyniku czego Piłsudski został zaproszony do Tokio, gdzie zetknął się niespodziewanie z Dmowskim. Rozmowy Piłsudskiego ze sztabowcami japońskimi nie dały wiele. Piłsudski spodziewał się konkretnej pomocy dla powstania w Polsce - proponowano mu płatną służbę wywiadowczą. W następstwie PPS uzyskała od Japończyków nieco pieniędzy na zakup mauzerów, w zamian za informacje o ruchach wojsk rosyjskich. Od lata 1904 r. w organizacjach lokalnych PPS zaczęto montować bojówki do kierowania ruchem rewolucyjnym. 13 XI 1904 r. bojówka warszawska urządziła na placu Grzybowskim pierwszą zbrojną demonstrację przeciwko mobilizowaniu Polaków do armii carskiej. W bezładnej strzelaninie zabito jednego, raniono kilku policjantów. Tłumne protesty robotników przeciw mobilizacji ogarnęły rychło prowincję, do starć z policją i wojskiem doszło w Radomiu i Łodzi. Na umasowienie wystąpień robotniczych kładła szczególny nacisk grupa "młodych"; skądinąd ulegała ona jeszcze autorytetowi "starych" i ich koncepcji - wykorzystania wojny i rewolucji do oderwania Królestwa od Rosji. Koncepcję przeciwną - współdziałania z rewolucją rosyjską w celu obalenia caratu - reprezentowała SDKPiL. Partia ta wzmogła swoją agitację. Zwracając się do "wszystkich uczciwych Polaków" stwierdzała, że "nie tylko w interesie klasy robotniczej, lecz w interesie całego społeczeństwa polskiego leży zburzenie absolutyzmu". W kwietniu 1904 r. policja carska wykryła warszawską drukarnię SDKPiL przy ul. Dworskiej na Woli. Prowadzący drukarnię Marcin Kasprzak, długoletni i nieustraszony działacz partyjny, zastrzelił w samoobronie 4 policjantów; ujęty i stawiony przed sąd wojenny, zginął w kilka miesięcy później na szubienicy. Walka jego i śmierć wstrząsnęły Warszawą. Wśród rosnącego politycznego podniecenia bierne dotąd w większości masy robotnicze zaczynały szukać kontaktu z organizacjami partyjnymi: z SDKPiL, z PPS i Bundem. Gotowość ich do czynnego wystąpienia przerastała nawet oczekiwania kierownictw partyjnych. Od poboru do wojska uchyliło się w Królestwie w latach 1904-1905 ponad 16 tys. ludzi. 420 Rewolucja 1905-1907 r. 190. Fala strajków z początku 1905 r. Napięcie rewolucyjne wzrastało w Polsce od kilku miesięcy: głównie wśród robotników, ale także wśród chłopów: Bezpośrednio wybuch rewolucji spowodowały wypadki rosyjskie. W niedzielę 9/22 I 1905 r. przed Pałacem Zimowym w Petersburgu wojsko przywitało salwami pochód robotników, którzy przynieść chcieli carowi zupełnie legalną petycję. Padło około tysiąca zabitych. W całej Rosji wybuchły strajki protestacyjne, które natychmiast przerzuciły się na Królestwo. W Warszawie robotnicy zaczęli opuszczać fabryki 27 stycznia, w Łodzi 28 stycznia, w Zagłębiu Dąbrowskim 1 lutego. Wkrótce stanęły wszystkie fabryki i kopalnie, a w ślad za nimi koleje i poczty w Królestwie i okręgu białostockim. Był to powszechny strajk polityczny, podjęty samorzutnie z inicjatywy robotników, połączony z demonstracjami i wiecami. Powszechnie domagano się proklamowania republiki, zwołania Zgromadzenia Konstytucyjnego (Konstytuanty), 8-godzinnego dnia pracy i podwyżki płac. Organizacje terenowe SDKPiL i PPS próbowały kierować tym ruchem, lecz szerzył się on żywiołowo, a za przykładem wielkich fabryk szły mniejsze warsztaty. Przystąpiły także do strajku liczne grupy pracowników umysłowych: na kolejach, w bankach i innych przedsiębiorstwach. Generał-gubernator Czertkow zaprowadził w Królestwie stan "wzmocnionej ochrony" i nakazał w ojsku spędzać tłumy z ulic i placów. W Łodzi, Radomiu, Skarżysku, Fala strajków z początku 1905 r. 421 w Zagłębiu wojsko użyło broni palnej. Oficjalnie mówiono o 90 zabitych, było ich zapewne parokrotnie więcej. Narodowa Demokracja ostro potępiła strajk, wzywając do zgody klasowej, to samo głosiły odczytywane z ambon listy pasterskie biskupów. Mimo to strajk powszechny ciągnął się do połowy lutego, zmuszając wielu fabrykantów do przyznania robotnikom podwyżek lub skrócenia czasu pracy; nie zmusił jeszcze caratu do ustępstw politycznych. Reskrypt carski z 18 II/3III 1905 r. mówił o zwalczaniu "buntu" i ogólnikowo tylko zapowiadał zwołanie "dumy", czyli przedstawicielstwa, wyłącznie z głosem doradczym. Było jednak widoczne, że reżym ustępuje wobec naporu klasy robotniczej, a widok ten pociągał swym przykładem inne grupy społeczeństwa. Najszybciej zareagowała ucząca się młodzież. Już 28 stycznia na dwóch burzliwych wiecach w Politechnice i Uniwersytecie Warszawskim zapadły uchwały solidaryzu- jące się z walką proletańatu. Przyłączyła się do tych uchwał młodzież narodowa, jak również postępowe organizacje młodzieży rosyjskiej (Wpieńod) i ukraińskiej (Hromada). W ślad za wyższymi uczelniami poszły szkoły średnie. Młodzież gimnazjalna przerywała zajęcia, niszczyła carskie portrety i włączała się w nurt manifestacji ulicznych. Strajk szkolny szerzył się żywiołowo, wszędzie i jednomyślnie stawiano żądania szkoły polskiej. Organizacje socjalistycznej młodzieży domagały się ponadto: demokratyzacji szkolnictwa, zniesienia systemu policyjnego w szkołach, swobody stowarzyszeń dla młodzieży itp. Poparły akcję młodzieży liczne grupy działaczy oświatowych aż dotąd pracujących nielegalnie. Z inicjatywy Edwarda Abramowskiego powstał Związek Towarzystw Samopomocy Społecznej, pod hasłem bojkotu zaborczych instytucji państwowych i zastępowania ich zrzeszeniami społecznymi, przede wszystkim na polu oświaty i kultury. Strajk szkolny zaskoczył "starsze pokolenie" burżuazyjno-ziemiańskie. Realiści potępili zachowanie się młodzieży, podobnie uczynił arcybiskup warszawski Popiel. Niechętni byli strajkowi i przywódcy endeccy, nie odważyli się jednak wystąpić przeciwko niemu i tylko usiłowali izolować go od powszechnego nurtu rewolucyj- nego. Towarzystwo Oświaty Narodowej starało się więc uzyskać przywrócenie języka polskiego w szkołach w drodze pertraktacji z władzami. W istocie uzyskano ustępstwa cząstkowe: zgodę na wykładanie języka polskiego i religii po polsku w szkołach państwowych oraz na nieco szerszy zakres tegoż języka w szkołach prywatnych. Ustępstwa te, ogłoszone w czerwcu, wpłynąć mogły na postawę młodzieży dopiero po letnich wakacjach. Szersze sfery inteligencji zawodowej wykorzystywały rewolucję do tworzenia zrzeszeń legalnych. Powstały więc związki polskich adwokatów, lekarzy, aktorów, inżynierów i techników, pracowników handlowych i bankowych oraz kolejowych. Przystąpiono do montowania Zjednoczenia Związków Królestwa Polskiego i nawią- zano kontakt z analogicznym Związkiem Związków w Petersburgu, warując sobie zresztą odrębność autonomiczną Królestwa. Związki inteligenckie walczyły o poprawę 422 Rewolucja 1905-1907 r. bytu swoich członków; niektóre, pociągnięte przykładem mas ludowych, angażowały się w ruchu strajkowym. "Huragan rewolucji" wstrząsnął szczególnie inteligencją twórczą ( 210), chociaż nie wszyscy jej przedstawiciele opowiedzieli się po stronie ludu, zwłaszcza w następnej fazie upadku rewolucji. Masowy strajk robotników fabrycznych ze stycznia i lutego 1905 r. nosił w zasadzie charakter polityczny, choć wysuwał i żądania ekonomiczne. Pociągnął też za sobą nie mniej masowe, lecz już wyłącznie socjalne wystąpienie robotników rolnych. I ten ruch zaczął się w sposób żywiołowy, ponieważ ani SDKPiL, ani PPS nie miały na wsi szerzej rozbudowanych wpływów. Biedota wiejska szła po prostu za przykładem robotników fabrycznych; wielu spośród nich, pochodzących ze wsi, przynosiło wieść o rewolucji do swych stron rodzinnych. Strajki rolne zaczęły się w czasie siewów wiósennych i objęły ok. 700 majątków, przeważnie w guberniach Fala strajków z początku 1905 r. 423 lubelskiej i siedleckiej. Parobcy gromadnie porzucali pracę i wędrowali od dworu do dworu głosząc strajk w coraz szerszym zasięgu. Wszędzie domagano się podwyżki płacy, skrócenia dnia roboczego, zniesienia instytucji "posyłki" ( 167), lepszych mieszkań, lepszego traktowania. Z rzadka padały głosy, że trzeba zabrać obszarnikom całą ziemię. Liczni obszarnicy wzywali pomocy wojska przeciw strajkującym, inni szli wobec nich na ustępstwa. Chłopi posiadacze reagowali słabiej na hasła walki klasowej. Wzmogły się jednak znacznie, zwłaszcza na południu Królestwa, częste i przedtem gromadne najścia na lasy, zarówno państwowe, jak i prywatne. W Białostockiem, podobnie jak w sąsiedniej Białorusi, chłopi domagali się też nadziału ziemi obszarniczej. W Królestwie żądania te nie występowały tak ostro, jako że przewodzące we wsi zamożniejsze chłopstwo zaspokajało głód ziemi za pomocą dobrowolnej parcelacji. Żądania chłopskie, rozbudzone przez rewolucję, dotyczyły spraw narodowych: zaprowadzenia języka polskiego w urzędach gminnych, sądach pokoju i szkołach wiejskich. Przeszło dwie trzecie gmin, najliczniej na północy kraju, podjęło na ten temat formalne uchwały. Sołtysi zrzucali odznaki swej godności, opatrzone rosyjskim napisem. Ludność niszczyła carskie portrety w urzędach, a podręczniki rosyjskie w szkołach. Rząd uczynił tu dwa ważne ustępstwa. Po pierwsze, zezwolił na posługiwanie się w urzędowaniu gminy językiem polskim, obok rosyjskiego. Po drugie, wydał tzw. ukaz tolerancyjny, dozwalając na swobodne przechodzenie z "panującego" wyznania prawosławnego na inne wyznania. Mniej więcej czwarta część unitów nawróconych przemocą na prawosławie przed 30 laty ( 140) przeszła teraz na katolicyzm obrządku łacińskiego. Do żywiołowych zrazu wystąpień wiejskich dostosowywały agitację główne polityczne obozy. Endecja bardzo stanowczo przeciwdziałała strajkom rolnym, brała w obronę obszarników, natomiast głosiła, że wprowadzenie języka polskiego w gminie załagodzi od razu wszystkie bolączki wsi. Przy pomocy ziemian, księży i bogaczy wiejskich wpływali też narodowcy na uchwały zebrań gminnych w duchu legalizmu i zgody klasowej. Z czasem ta kuratela przestała odpowiadać wsi: rok 1905 miał dać początek samodzielnemu ruchowi ludowemu w zaborze rosyjskim. Pierwsza inicjatywa przyszła spoza wsi: od tych samych grup radykalnej inteligencji, z których na gruncie miejskim miała się ukształtować "postępowa demokracja" ( 189). W końcu 1904 r. Stefan Brzeziński, Wacław Kruszewski, Zygmunt Nowicki i inni założyli Polski Związek Ludowy (PZL), który podjął agitację na wsi, opierając się na nauczycielach i rodzącym się właśnie ruchu spółdzielczym ( 200). Organem PZL był wychodzący nielegalnie "Głos Gromadzki". Stawiał on przed chłopami ideę niepodległości Polski, którą wywalczyć może rewolucja. Wychodząc poza lokalne potrzeby wsi mówił o demokratycznych wyborach do sejmu, o wolności słowa i zrzeszeń, o prawach obywatelskich. W przeciwieństwie do endeków podkreślał 424 Rewolucja 1905-1907 r. odrębność interesów chłopstwa i obszarników, chociaż walki agrarnej bynajmniej nie zalecał, a tylko wzywał chłopów do samodzielnego organizowania się. W terenie PZL miał na razie mocniejsze kontakty w rejonach bliższych Warszawy. W czerwcu 1906 r. zwołał do Warszawy zjazd chłopskich delegatów. Powzięto na nim uchwałę o wywłaszczeniu przymusowym gruntów niewłościańskich za odszkodowaniem obszarników. Nie przesądzano sprawy, czy ziemia ta ma być w przyszłości oddana chłopom w użytkowanie indywidualne, czy też zespołowe. Tymczasem PPS usiłowała wykorzystać ruch ludowy do bezpośredniej walki z caratem. Odezwa do robotników rolnych rozrzucona w 100 tys. egzemplarzy pouczała przystępnie, jak należy organizować i przeprowadzać strajki, zarazem wzywała chłopów do bojkotu podatków, bojkotu mobilizacji, rozszerzania samorządu gminnego. Natomiast potępiała "bezładny rabunek lasów" i samowolny zabór ziemi pańskiej. Przy CKR powstał osobny "wydział wiejski" (Józef Ciszewski, Tadeusz Fala strajków z początku 1905 r. 425 Gałecki i in.), który opracował program agrarny partii. W części minimalnej konkretyzował on słuszne postulaty ochrony robotników najemnych w rolnictwie, choć nie określał bliżej, jaką drogą ten cel da się osiągnąć. W części maksymalnej, odsuniętej w odległą przyszłość, mówił ogólnikowo o nacjonalizacji pańskiej ziemi i wydzierżawianiu jej w równych działkach bezrolnym i małorolnym. Nie był to program, który by mógł pozyskać wieś; to nie zmienia faktu, że agitacja PPS służyła strajkom rolnym konkretną pomocą. Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy także zwracała się z odezwami "do braci włościan", wzywając ich do wspólnego udziału w walce z carskim samowładz- twem. Ale nie mogła im wiele ofiarować. Wszystkie niemal przedleninowskie partie robotnicze nie miały zrozumienia dla kwestii agrarnej, dla wartości rewolucyjnego sojuszu z masą chłopską. Na wsi interesował partię proletariat i półproletańat rolny; odnośnie do chłopów posiadaczy SDKPiL przeciwna była - ze względów ekonomicznych - podziałowi obszarniczej ziemi między nich; chciała przekazać ją w formie niepodzielnej kooperatywom robotników rolnych. Na razie więc jej agitacja nie znalazła na wsi oparcia. Ruchowi rewolucyjnemu w Królestwie carat przeciwstawiał armię. W Królestwie stacjonowało 300 tys. żołnierzy; tylko niewielką ich część wyprawiono na front mandżurski. Armia zaborcza przewyższała swą liczebnością ogół robotników przemys- łowych Królestwa. Jakąkolwiek szansę zwycięstwa dać mogło tylko przejście chociażby części żołnierzy na stronę rewolucji. Pracowały w tym kierunku łącznie SDKPiL wraz z Wojskowo-Rewolucyjną Organizacją (WRO) SDPRR. W końcu 1904 r. z inicjatywy Dzierżyńskiego zawiązał się warszawski komitet WRO z udziałem dwu wybitnych członków SDPRR: Sergiusza Bagockiego i Włodzimierza Antonowa- -Owsiejenki. W kwietniu 1905 r. przygotowywano powstanie garnizonu w Puławach, rozdanie broni okolicznym chłopom, wezwanie do walki robotników całego kraju. W ostatniej chwili wybuch został uderemniony. Organizacja wojskowa ograniczyła się do kolportażu rewolucyjnych ulotek w języku rosyjskim oraz nielegalnego pisemka "Sołdatskij Listok". Agitacja spotkała się z oddźwiękiem w pułkach reknztowanych w okręgach przemysłowych. Znamy z 1905 r. ok. 50 wypadków, gdy większe lub mniejsze grupy żołnierzy okazywały opór władzy czy nawet odmawiały udziału w represjach. Dowództwo inwigilowało żołnierzy, przerzucało z miejsca na miejsce mniej pewne oddziały, oddawało pod sąd wojenny przypuszczalnych agitatorów. W sumie na gruncie polskim nie doszło do wielkich buntów żołnierskich, których widownią stała się wtedy Rosja. Jeżeli ruch rewolucyjny w Królestwie ogarnął tak szerokie masy, to przyczynił się tu fakt, że do klasowych momentów dołączyła się dawniejsza nienawiść do obcego panowania. Ale ten właśnie wzmacniający rewolucję polską nastrój patriotyczny utrudniał pracę SDKPiL, która szła ręka w rękę z rewolucjonistami rosyjskimi. Tymczasem zaś rząd carski pod narodowymi hasłami mobilizował przeciwko Polakom rosyjskich żołnierzy i rosyjską opinię publiczną. 426 Rewolucja 1905-1907 r. 191. Sprawa polska na Litwie, Białorusi i Ukrainie Rewolucja 1905 r. odbiła się także na położeniu ludności polskiej zamieszkałej na wschód od Bugu, na Litwie, Białorusi i Ukrainie. Zostało tam zniesione ustawodawstwo wyjątkowe sięgające czasów Murawiewa ( 140), w szczególności zaś zakaz nabywania majątków ziemskich. Również ukaz tolerancyjny umożliwił powrót do katolicyzmu wielu rodzinom, które przyjęły prawosławie pod przy- musem. Ziemiaństwo stanowiące najzamożniejszą i najbardziej wpływową grupę tamtejszej ludności polskiej starało się wykorzystać te swobody biorąc się do pracy organicznej: zakładając towarzystwa rolnicze, popierając ruch spółdzielczy, subsydiując polską prasę i instytucje kulturalne, fundując Iiowe kościoły, zabiegając o odtworzenie polskiego szkolnictwa. W ten sposób, działając legalnie, obszarnicy polscy próbowali uzależnić od siebie uboższe warstwy polskiej ludności i pod hasłami narodowo-religijnymi odseparować je od ruchu rewolucyjnego. Aktywność ta, której patronowało przez ziemiaństwo, świadczyć miała zarazem o tym, że wschodnie kresy dawnej Rzplitej zatrzymały swój polski charakter pomimo prześladowania carskiego. Te same jednak wypadki rewolucyjne, które przywróciły swobodę ruchów polskim kresowcom, ujawniły zarazem inną, potężniejszą siłę, która miała przeciw nim się obrócić. Od czasu uwłaszczenia, wraz z rozwojem kapitalistycznej gospodarki, narastała z wolna świadomość narodowa mas ludności ukraińskiej i litewskiej, a w ślad za tym również białoruskiej. Tradycje ukraińskiego ruchu narodowego sięgały pierwszej połowy XIX w., litewski ruch odrodzenia kultury narodowej zaczął się w latach osiemdziesiątych. Na Białorusi analogiczne zjawiska wystąpiły w początkach XX w. Tendencje wyzwoleńcze wszystkich trzech narodów zwracały się zarówno przeciw uciskowi caratu, jak i przeciw żywiołowi polskiemu zakorze- nionemu na tych ziemiach od kilku stuleci. Konflikt dotąd utajony wybuchł otwarcie w rewolucyjnym 1905 r. Podczas gdy litewskie, białoruskie czy ukraińskie chłopstwo zwracało się z żywiołową siłą przeciw polskiemu obszarnictwu, młoda inteligencja tych samych narodów zaprzeczała stanowczo Polakom prawa do tych obszarów. W ruchu rewolucyjnym, zwróconym przeciw caratowi, zwłaszcza w szeregach SDKPiL, współdziałali ze sobą swobodnie przedstawiciele różnych narodowości, ale wśród burżuazyjnych ugrupowań brał górę nacjonalizm, który odmawiał innym narodowościom tych samych praw, których domagał się dla siebie. W ten sposób rewolucja 1905-1907 r. uaktywniła znacznie żywioł polski na tzw. kresach, ale równocześnie ukazała przenikliwym obserwatorom, że żywioł ten nie ma przed sobą przyszłości, że będzie musiał niedługo już ustąpić słusznym, narodowym roszczeniom Ukraińców, Litwinów i Białorusinów. Od powstania robotników łódzkich do manifestu październikowego 427 192. Od powstania robotników łódzkich do manifestu październikowego Powszechnie oczekiwanym pokazem sił obozu rewolucji miały się stać obchody pierwszomajowe 1905 r. Wszystkie partie socjalistyczne zapowiadały na ten dzień masowe demonstracje, dowództwo carskie ściągnęło posiłki, starała się przeciwdziałać propaganda kontrrewolucyjna. W miastach i miasteczkach Królestwa ustała tego dnia praca, odbyły się wiece i pochody. W Warszawie kilkutysięczny pochód SDKPiL, kierowany przez Dzierżyńskiego, został zatrzymany przez wojsko w Alejach Jerozolimskich, padło od salwy 32 ludzi. Robotnicy warszawscy odpowiedzieli jednodniowym strajkiem protestacyjnym. W Łodzi od końca maja wzrastało napięcie, mnożyły się strajki, zbrojne kolizje z wojskiem i nowe demonstracje związane z pogrzebami ofiar. Jeden z takich pochodów został rozpędzony przez kozaków, przy czym stratowano kilkadziesiąt osób. Robotnicy w sposób żywiołowy odpowiadali strzałami i wznoszeniem barykad. Miejscowa organizacja SDKPiL nie widziała możności powstrzymania walki; mimo braku szans na zwycięstwo wezwała robotników do strajku powszechnego. 23 czer- wca stanęło na ulicach Lodzi ponad 100 barykad, z braku rewolwerów broniono ich przeważnie kamieniami. Wojsko uśmierzyło rewolucję w ciągu 3 dni, kładąc trupem 150-200 demonstrantów. Było to w skali całego Cesarstwa pierwsze powstanie zbrojne robotników. Inne okręgi przemysłowe Królestwa mogły wspomóc walczącą Łódź tylko strajkami solidarnościowymi. Zaostrzenie się walk ulicznych budziło popłoch klas posiadających. Na czoło obozu kontrrewolucji wysunęła się teraz endecja; agitowała ona przeciwko strajkom, rzekomo w imię interesów narodowych, a zarazem podejmowała zabiegi o uzyskanie autonomii Królestwa, o odseparowanie ziem polskich od rosyjskiego ogniska rewolucji. W czerwcu 1905 r. powołany został do życia Narodowy Związek Robotniczy (NZR), przy czym wykorzystano czynne wśród robotników koło oświatowe TON. Z pozoru NZR wypowiadał się w obronie interesów robotniczych, ale odrzucał strajki, demonstracje i walkę klasową, zachęcał zaś do wspólnej z burżuazją akcji na rzecz autonomii. NZR usiłował też przeciwdziałać czerwcowemu powstaniu łódzkiemu. W ciągu roku liczba jego członków wzrosła do ok. 16 tys. Demagogię nacjonalistyczną poddawała krytyce postępowa demokracja (pedecja), lecz i to środowisko postępowej inteligencji potępiało też socjalistów za szerzenie anarchii i zamętu. Umasowienie ruchu robotniczego oddziaływało w przeciwnym kierunku na PPS. Strajki i manifestacje wciągały do partii mnóstwo nowych ludzi. Stawali oni przeważnie po stronie "młodych", przeciw dotychczasowemu kierownictwu. Już w marcu 1905 r. zmieniono skład CKR, w którym pozostał ze "starych" jeden już tylko Piłsudski. W czerwcu zaś rada partyjna opowiedziała się za współdziałaniem z ruchem rewolucyjnym rosyjskim, a przeciwko polskiemu powstaniu zbrojnemu. 428 Rewolucja 1905-1907 r. Wszystkie odnośne uchwały ujęte były w sposób ogólnikowy, gdyż oba skrzydła partii wciąż jeszcze chciały uniknąć rozłamu. Przedmiotem sporu między obu skrzydłami stały się zwłaszcza bojówki. Od końca ubiegłego roku tworzyły się one po części z inicjatywy lokalnej w Warszawie i na prowincji, organizując zamachy na urzędników policji i żandarmerii, na wsi zaś na urzędy gminne i sklepy monopolowe. "Młodzi" chcieli używać bojówek do zrewolucjonizowania mas. "Starzy" natomiast stworzyli niezależną od partii Organizację Bojową, która stopniowo poddała bojówki dyscyplinie wojskowej i scentralizowanemu kierownictwu, zmierzała zaś do wykorzystania ich w przyszłym powstaniu. Na czele Wydziału Spiskowo-Bojowego stanęli bliscy Piłsudskiemu ludzie: Aleksander Prystor i Walery Sławek. Latem 1905 r. Organizacja Bojowa poniosła duże straty na skutek aresztowań i na czas jakiś musiała zawiesić działalność. Na szubienicy zginął wtedy bohaterski bojownik Stefan Okrzeja, uczestnik zamachu na komisańat policji na Pradze. Walka ekonomiczna potęgowała się w ciągu lata 1905 r. Górnicy Zagłębia próbowali na własną rękę skrócić szychtę do 8 godzin; warszawscy metalowcy w paru wypadkach uciekli się do strajków okupacyjnych. W wielu zakładach robotnicy wywalczyli przejściowo skrócenie czasu pracy, podwyżkę płac, rozszerzenie pomocy lekarskiej itp. korzyści. 19 sierpnia ogłoszono ukaz o zwołaniu dumy, przygotowany przez ministra spraw wewnętrznych Bułygina. Wybory miały być czterostopniowe, z zastosowaniem cenzusu majątkowego: robotnikom i biedocie wiejskiej odmawiano prawa głosu, samej zaś dumie - uprawnień ustawodawczych. Polska prasa burżuazyjna prote- stowała przeciw zawężaniu kompetencji dumy, lecz była zadowolona z reakcyjnej ordynacji wyborczej. Natomiast partie robotnicze ogłosiły bezwzględny bojkot dumy "bułyginowskiej"; ich protest przybrał znowu formę strajku, w którym wzięły udział nie tylko fabryki, ale i koleje. W październiku 1905 r. po podpisaniu pokoju z Japonią rewolucja weszła w roz- strzygającą fazę. Rosyjski strajk powszechny przerzucił się natychmiast na Królestwo, ogarniając fabryki, koleje, poczty, biura, sklepy w najdalszych zakątkach kraju. Strajkowano pod hasłami swobód demokratycznych, sejmu ustawodawczego, amnestii, 8-godzinnego dnia pracy; zawiodły tym razem antystrajkowe manewry endecji. 30 października carat skapitulował, godząc się na powszechne wybory i na przyznanie dumie praw ustawodawczych; manifest carski przyznawał społeczeństwu podstawowe swobody demokratyczne. To zwycięstwo dodało pewności siebie strajkującym: wszystkie partie robotnicze postanowiły kontynuować strajk, aż do obalenia caratu. Bojowy nastrój ogarnął inteligencję i drobne mieszczaństwo, ulicami Warszawy szły na przemian pochody SDKPiL i Bundu pod czerwonymi sztandarami, to znów pochody cechów rzemieślniczych z orłami białymi i śpiewem Boże coś Polskę. W Zagłębiu Dąbrowskim proletańat kierowany przez SDKPiL Od powstania robotników łódzkich do manifestu październikowego 429 objął faktycznie władzę tworząc milicję robotniczą i sądy obywatelskie. W kilku miejscowościach Sandomierszczyzny Ignacy Boerner z ramienia PPS usunął władze carskie i zaprowadził polski język urzędowania; nazwano ten epizod "republiką ostrowiecką". W Białymstoku zawiązała się Rada Delegatów Robotniczych, która zresztą została opanowana przez eserów, w związku z czym nie została poparta przez SDKPiL i PPS i nie stanęła na czele ruchu rewolucyjnego, jak to czyniły rady delegatów w Rosji. Klasa robotnicza i kierujące nią partie przeliczyły się jednak z siłami. Strajk powszechny nie mógł trwać w nieskończoność i sam przez się nie mógł obalić caratu, walka orężna wymagała zaś przygotowań, środków materialnych i broni. Nierówność sił ujawniła się zwłaszcza w Królestwie, gdzie już 1 listopada konnica rozpędziła pochód na placu Teatralnym, tratując kilkadziesiąt osób. 10 listopada zaprowadzono w Królestwie stan wojenny, władzę w najszerszym zakresie objęli "tymczasowi generał-gubernatorzy", mianowani dla każdej guberni. Na ulicach miast i miasteczek przywrócono legalny porządek z pomocą karabinowych salw i kozackich nahajek. W końcu listopada wypadło przerwać strajk powszechny. Wnet zakazano gazety, które zaczęła wydawać legalnie SDKPiL ("Trybuna Ludowa") i PPS ("Kurier Codzienny"). Do rozładowania strajkowej opozycji przyczyniła się i agitacja endecka, która głosiła, że carski manifest otworzył już erę wolności i że nowa sytuacja wymaga zjednoczenia wszystkich sił narodu polskiego. Wzrost napięcia rewolucyjnego zmuszał wszystkie partie polityczne do nowego określania stanowisk. "Realiści" wypowiedzieli się za ograniczeniem powszechnego prawa wyborczego i za współpracą z rządem - co najwyżej za wytargowaniem od niego ustępstw językowych i swobód obywatelskich. Endecja zakreślała szerzej niż dotychczas postulat autonomii, mówiła o osobnym sejmie i przejęciu wszystkich urzędów w ręce polskie; tylko sprawy zagraniczne, wojsko, poczta, kolej i cła pozostałyby wspólne z Rosją. W listopadzie 1905 r. Dmowski w bezpośredniej rozmowie z prezydentem ministrów Wittem oświadczył wręcz, że uspokoić kraj może tylko oddanie władzy w ręce Polaków - tzn. polskiej burżuazji. Witte na razie nie chciał o tym słyszeć, gotów był tylko mówić o ulgach w dziedzinie kulturalnej. Pomimo to endecja zaangażować miała wszystkie swoje siły dla złamania rewolucji własnymi, polskimi rękami. W strajku październikowym SDKPiL, PPS i Bund angażowały się równie aktywnie, spodziewając się, że zada on caratowi cios stanowczy. Różnice stanowisk dotyczyły narodowowyzwoleńczych celów rewolucji. Polska Partia Socjalistyczna opowiadała się za zwołaniem odrębnego sejmu w Warszawie, który w porozumieniu z rosyjską Konstytuantą określiłby wzajemny stosunek Polski i Rosji. Bund pozostał przy dawnym programie autonomii kulturalnej dla wszystkich narodowości zamieszkałych w obrębie państwa. SDKPiL obstawała przy zwołaniu jednego zgromadzenia konstytucyjnego w Petersburgu, które z kolei zapewniłoby Polakom prawa narodowe. 430 Rewolucja 1905-1907 r. W listopadzie konferencja partyjna SDKPiL uchwaliła wzmożenie działań także na gruncie wsi, tworzenie grup rewolucyjnych i drużyn bojowych, które w momencie następnego strajku powszechnego opanowałyby władzę w terenie. W dalszym ciągu jednak partia stawiała na wsi tylko na proletariat i chłopów małorolnych. Tymczasem właśnie pod koniec 1905 r., idąc za przykładem klasy robotniczej, nasiliła się także walka polityczna chłopstwa. Coraz śmielej zgromadzenia gminne zaprowadzały polski język w urzędzie gminnym i w szkole. W wielu gminach zapadały uchwały domagające się wolności obywatelskich, amnestii politycznej, bojkotu władz carskich. Całe powiaty odmawiały płacenia podatków. W guberniach radomskiej i kieleckiej pojawiły się na wsi bojówki, które demolowały urzędy gminne i leśne, sklepy monopolowe i stacje kolejowe, niszcząc akta, usuwając carskie emblematy. Po części była to robota PPS. Nadal wzmagał się rabunek lasów i odnawiały się strajki robotników rolnych. Starała się im przeciwdziałać endecja organizując na wsi przy pomocy księży manifestacje patriotyczne, głosząc, że manifest październikowy rozstrzygnął już wszystkie wiejskie problemy. W grudniu zwołano do Warszawy zjazd ok. 1,5 tys. działaczy wiejskich, starannie wytypowanych spośród zamożnego chłopstwa, którzy wypowiedzieli się za legalnym dążeniem do autonomii, a przeciw strajkom rolnym i wszelkiej anarchii. W tymże miesiącu papież Pius X (1903-1914) wezwał polskich biskupów, by głosili wiernym poszanowanie monarchy oraz przeciwdziałali strajkom i innym przejawom anarchii. List papieski pochwalał obronę "religii i Ojczyzny", lecz ganił "radykalizm narodowy". Dojrzano w nim poparcie dla realistów, a krytykę Narodowej Demokracji, nie mówiąc już o partiach lewicy. 193. Od powstania robotniczego w Moskwie do pierwszych wyborów Punktem szczytowym rewolucji 1905r. w Rosji było powstanie zbrojne robotników Moskwy (21-30 grudnia). W tym momencie robotnicy Królestwa byli już wyczerpani walką strajkową, o wiele intensywniejszą nawet w porównaniu do przemysłowych okręgów rosyjskich. Centralny Komitet Robotniczy PPS zapo- wiedział pomimo to utworzenie w niedługim czasie "rządu rewolucyjnego" oraz opanowanie władzy przez masy ludowe. Powstanie zbrojne w Królestwie nie miało jednak w tej chwili żadnych szans. Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy wezwała robotników tylko do solidarnościowego strajku powszechnego. Zaczęty bezpośrednio po Bożym Narodzeniu strajk został odwołany już 2 I 1906 r. wobec faktu, że powstanie moskiewskie zostało stłumione. Strajk pociągnął za sobą aresztowania wielu setek działaczy SDKPiL, PPS i Bundu. Po raz pierwszy też zaangażowały się przeciw strajkowi, z rewolwerem w ręku, bojówki endeckie, unieruchamiając m.in. pociągi na linii warszawsko-wiedeńskiej. Od powstania robotniczego w Moskwie do pierwszych wyborów 431 Rok 1906 w porównaniu do poprzedniego oglądał już cofanie się fali rewolucyjnej. Rząd carski przeszedł do kontrofensywy i zmierzał do stłumienia ruchu robotniczego siłami policji i wojska. Walka strajkowa trwała, ale już nie była w stanie wymusić ustępstw na samowładztwie. Co więcej, klasy posiadające zarówno w Rosji, jak i w Polsce coraz skuteczniej angażowały się w zwalczaniu rewolucji. W tej początkowej fazie opadania fali rewolucyjnej rząd jeszcze liczył się z postawą mas: cenzura była znacznie rozluźniona, nie krępowano też zbytnio zgromadzeń i stowa- rzyszeń. Co prawda, ugrupowania konserwatywne lub centrowe korzystać mogły z tych swobód w o wiele szerszej mierze niż lewica. Ważną zdobyczą polskiego ruchu robotniczego w 1905 r. stało się powołanie do życia związków zawodowych. Zaczęły one powstawać w chwili szczytowej napięcia rewolucji, jawnie, choć nielegalnie, z inicjatywy obu głównych partii robotniczych. SDKPiL tworzyła związki tzw. socjaldemokratyczne, będące wręcz organem partii, natomiast PPS, jej lewe skrzydło, kierowane przez "młodych", organizowało związki "bezpartyjne", pod kierownictwem partii, ale formalnie niezależne. Przeciw- stawiając się tym organizacjom klasowym endecja zaczęła z kolei tworzyć związki zawodowe "polskie"; podobną akcję prowadził na własną rękę kler. W marcu 1906 r. władze wydały "tymczasowe przepisy o związkach i stowarzyszeniach", które umożliwiały legalizację związków zawodowych. Jednakże zakazano im występowania w sprawach podwyżki płac, długości dnia roboczego i innych, uznanych za "polityczne". Oczywiście zakazywano im też organizowania strajków. W tych warunkach związki klasowe uchyliły się od legalizacji i stały się ponownie tajnymi; jawną działalność prowadziły jedynie zalegalizowane związki "polskie", tudzież klerykalne. Ruch związkowy objął na razie tylko mniejszość proletariatu. W drugiej połowie 1906 r. związki socjaldemokratyczne liczyły ok. 35 tys. członków, głównie włókniarzy, górników i budowlanych. Związki "bezpartyjne" (pepeesowskie) doszły nieco później do liczby 45 tys. członków, w tym 33 tys. włókniarzy okręgu łódzkiego. Ruch związkowy wzmacniał i koordynował żywiołowe, jak dotąd, wystąpienia poszczególnych załóg fabrycznych. Związki klasowe kierowały też walką strajkową, która w Królestwie w 1906 r. była zaciętsza nawet niż w samej Rosji. Niewielkie Królestwo Polskie dało w tym roku 47% ogólnej liczby strajków i 45% strajkujących w całym państwie. Do udziału w strajkach pod naciskiem robotników wciągane były niekiedy i związki "polskie ', w zasadzie walce klasowej przeciwne. Strajkom przeciwstawiały one program tworzenia spółdzielni, kółek samopomocowych, biur pośrednictwa pracy itp., program w niewielkim tylko stopniu realizowany. W praktyce związki endeckie za pomocą haseł patriotycznych i religijnych zmierzały do rozbicia ruchu robotniczego, zagrożonego kontrofensywą burżuazji. Gdy związki klasowe wciągnęły ogół robotników do udziału w święcie pierwszomajowym 1906 r., wstrzymując pracę i wywieszając czerwone sztandary, związki endeckie na próżno starały się ten strajk zbojkotować. 432 Rewolucja 1905-1907 r. W październiku 1905 r. pozwolono w Królestwie na zakładanie szkół prywatnych z polskim językiem wykładowym. Szkoły te nie dawały wychowankom prawa wstępu na wyższe uczelnie; język rosyjski, historia i geografia Rosji miały nadal być wykładane po rosyjsku. W ciągu kilku lat założono 247 prywatnych szkół średnich z 50 tys. uczniów. Nauczycielstwo postępowe zrzeszało się w Polskim Związku Nauczycielskim, uległe zaś wpływom endecji - w Stowarzyszeniu Nauczycielstwa Polskiego. W szkołach ludowych tworzono fakty dokonane, przechodząc na polski język nauczania. Gdy został on zakazany, powołano do życia Polską Macierz Szkolną, organizację społeczną, pozostającą pod wpływem endecji, która w niedługim czasie zdobyła sobie ponad 100 tys. członków i założyła ok. 800 szkół początkowych, a także wiele ochron i bibliotek. W latach 1906- I 907 zawiązały się też lub zarejestrowały liczne towarzystwa naukowe: prawników, przyrodników, psychologów, historyków i wiele innych, z najpoważniejszym z nich Towarzystwem Naukowym Warszawskim na czele ( 209). Grupa postępowych naukowców: socjolog Ludwik Krzywicki, geograf Wacław Nałkowski, zoolog Józef Nusbaum i inni, powołała do życia Towarzystwo Kursów Naukowych, pomyślane jako zalążek polskiego uniwersytetu. To samo środowisko zorganizowało "Uniwer- sytet dla wszystkich", który prowadził, głównie dla robotników, kursy z różnych dziedzin wiedzy. W 1906-1907 r. prowadził on w samej Warszawie 59 kompletów i miał 21 tys. słuchaczy. Legalizacja stowarzyszeń, niezmiernie ważna dla polskiej kultury i w ogóle dla życia społecznego, pod względem politycznym doraźnie służyła przede wszystkim endecji. To samo dotyczyło wyborów do dumy, tj. do parlamentu ogólnorosyjskiego, który w intencji rządu sprowadzić miał na tory legalne działalność opozycji. Ordynacja wyborcza, ogłoszona w końcu 1905 r., nie wprowadzała ani powszechnego, ani też równego głosowania. Do wyborów dopuszczano mężczyzn od 25 roku życia, odmawiano głosu robotnikom w mniejszych zakładach, zatrudniających poniżej 50 ludzi. Wszystkich głosujących (tzw. prawyborców) podzielono na 4 kurie: obszar- niczą, miejską, gminną i robotniczą. W każdej kurii inna była procedura wyborcza (dla chłopów i robotników dwustopniowa), w I kuńi przypadał jeden wyborca na 2 tys. głosujących, w IV na 90 tys. Wszyscy wyborcy razem obierali dopiero posłów. Duma stanowiła izbę niższą parlamentu, izba wyższa zaś, nazwana Radą Państwa, składać się miała w połowie z członków mianowanych. W sumie przepisy te miały na celu maksymalne ograniczenie w parlamencie przedstawicielstwa robotników i chłopów. W Królestwie, podobnie jak w Rosji, partie robotnicze zbojkotowały wybory. Jako najsilniejsza partia stanęła do nich endecja, gdyż ani realiści, ani postępowi demokraci nie mieli szerzej rozbudowanej organizacji i nie mogli też stanowić konkurencji. Pierwsze wybory odbyły się w końcu marca 1906 r. W Warszawie, Łodzi, Zagłębiu, a nawet w mniejszych okręgach przemysłowych robotnicy uchylili Kryzys i upadek rewolucji 433 się od wyborów niemal całkowicie. Mniejsze rozmiary przybrał bojkot wyborczy wśród chłopów, chociaż i tu frekwencja była niska. Nie udało się natomiast partiom rewolucyjnym udaremnienie wyborów, które doszły do skutku pod wzmocnioną ochroną policji i wojska. Endecy zdobyli w Królestwie 34 mandaty na 36 (2 pozostałe przypadły Litwinom). W I dumie zdobyła większość opozycyjna partia konstytucyjnych demokratów (tzw. kadetów). Polacy stanowili w dumie dość silną grupę (34 posłów z Królestwa, a 19 z Litwy, Białorusi i Ukrainy, gdzie ordynacja faworyzowała polskie ziemiaństwo). Koło Polskie lawirowało między kadetami a rządem, starając się pozyskać dla siebie większość izby i nie zrazić zarazem rządu. Najistotniejszą dla siebie sprawę autonomii Królestwa endecy stawiali dość miękko, a najważniejszą ze spraw podjętych przez dumę, kwestię reformy agrarnej, w praktyce sabotowali. Ograniczyli się do niewielu interpelacji przeciwko stanowi wojennemu, karze śmierci i stosowa- nym przez rząd metodom prowokacji. Po 3 miesiącach rząd rozwiązał dumę, a opozycyjni posłowie zebrani w Wyborgu uchwalili manifest z wezwaniem do biernego oporu wobec rządu. Koło Polskie nie wzięło udziału w zjeździe wyborskim, dając tym samym do zrozumienia, że nie zamierza stawiać trudności walczącemu z rewolucją rządowi. 194. Kryzys i upadek rewolucji Stroną walczącą w Królestwie pozostawała klasa robotnicza. Teraz dopiero, po wielkich wstrząsach z końca 1905 r., zaczęli robotnicy masowo napływać do partii. W ciągu 1906 r. liczba członków SDKPiL wzrosła do 40 tys., PPS do 55 tys., Bundu (w Królestwie) do 8 tys. Najaktywniejszym skupiskiem robotniczym stała się obecnie Łódź. W jesieni 1906 r. oceniano liczbę członków PPS w Lodzi na prawie 20 tys. i tyleż SDKPiL. Bund liczył w Lodzi 4 tys. członków. W mieście 400-tysięcznym liczby te świadczyły o daleko idącej aktywizacji miejscowych robotników. Wzmocnione tym dopływem lewe skrzydło PPS coraz śmielej angażowało się w akcji strajkowej; widzieliśmy, że w grudniu 1905 r. gotowe było poprzeć walczących robotników moskiewskich. Wówczas to Daszyński, przychodząc w sukurs "starym", ogłosił w Krakowie list otwarty z potępieniem strajków powszechnych, a zwłaszcza współpracy proletariatu polskiego z rosyjskim. List ten dał powód do wielu protestów. Na VIII Zjeździe partyjnym, w lutym 1906r. we Lwowie, zdecydowaną większość zdobyła lewica, co znalazło swój wyraz nie tylko w nowym składzie CKR, ale i w niektórych uchwałach programowych i organizacyjnych. W ręku "starych", zwłaszcza Piłsudskiego, pozostał Wydział Spiskowo-Bojowy, zakonspirowany nawet przed kierownictwem partii. W początkowej fazie rewolucji 434 Rewolucja 1905-1907 r. wystąpienia bojówek PPS wspierały bezpośrednio masową akcję robotników i bywały wręcz inspirowane przez lewicę. Od lata 1906 r. stały się akcją samodzielną: dokonywano zamachów na carskich dygnitarzy oraz "ekspropriacji", tj. zaboru rządowych przesyłek pieniężnych na cele partyjne. Efektownymi aktami terroru starano się pozyskać opin ę liczną do idei walki zbrojnej, a zarazem zdobyć ; fundusze na dalsze uzbrojenie. Rzucono więc kilka bomb na generał-gubernatora Skałona, który zresztą ocalał, zabito paru innych generałów, pod Rogowem zaatakowano pociąg i zdobyto 30 tys. rubli. W tzw. krwawą środę (15 VIII 1906) w kilkunastu punktach kraju zabito 29, a raniono 43 policjantów i żandarmów. Po akcjach tych następowały drastyczne "pacyfikacje" kozackie. Protestowało przeciw terrorowi i kierownictwo partii, m.in. dlatego że od kul bojowców ginęli także szeregowi żołnierze rosyjscy, których myślano zjednać dla sprawy rewolucji. Do zasadniczego starcia między obu odłamami doszło na IX Zjeździe PPS w listopadzie 1906 r. w Wiedniu. Formalnie chodziło o to, czy Organizacja Bojowa zostanie podporządkowana rozkazom CKR; oznaczałoby to rezygnację z przygotowań , do odrębnego od rewolucji rosyjskiej, polskiego powstania. Naprawdę chodziło jednak o spór zasadniczy: o charakter socjalistycznej partii i o jej program społeczny. Zjazd większością głosów usunął z partii członków Wydziału Bojowego z Piłsudskim. Utworzyli oni nową partię pod rozmyślnie mylącą nazwą PPS-Frakcja Rewolucyjna. Większość partii pozostała przy CKR z Waleckim, Bieleckim, Sachsem, Koszutską i innymi, posługiwała się zrazu nie zmienioną nazwą PPS, a następnie PPS-Lewica. W tymże 1906 r. precyzowała się także pozycja SDKPiL. W kwietniu partia ta zjednoczyła się z SDPPR zatrzymując swą autonomię w ramach partii ogólnorosyjskiej. W czerwcu odbył się w Zakopanem zakonspirowany zjazd ok. 50 delegatów partii. Obradami kierowali Dzierżyński i Marchlewski. W toczącym się wówczas sporze bolszewików z mienszewikami - czy proletariat, czy też burżuazja stanowią wiodącą ` siłę obecnej rewolucji - SDKPiL zajmowała postawę zbieżną z bolszewikami. Nie żywiła też żadnych złudzeń co do kadeckiej dumy i postępowych ambicji liberalnej burżuazji. W dalszym ciągu SDKPiL nie okazywała zrozumienia dla leninowskiej teorii o prawie narodów do samookreślenia, nadal więc głosiła, że Królestwu Polskiemu wystarczy autonomia, że nie jest mu potrzebny odrębny sejm w Warszawie. W istocie lękała się, by w sejmie tym nie wzięła górę burżuazja i by proletariat polski nie przegrał, odcięty od rosyjskiego ogniska rewolucji. Czując za sobą mocne poparcie robotników, nie tracąc wiary w niechybne zwycięstwo rewolucji, SDKPiL i teraz widziała w łączności z ruchem rosyjskim jedynie pewny warunek realizacji swych celów. W następnych miesiącach zacieśniły się też znacznie stosunki partyjne i osobiste między przywódcami SDKPiL i bolszewikami, a w szczególności Leninem. W ruch rewolucyjny 1906 r., cofający się, lecz jeszcze nie stłumionym, angażowała się nadal i wieś. Wprawdzie władza carska ukróciła manifestacje antyrządowe Kryzys i upadek rewolucji 435 zgromadzeń gminnych, lecz uzyskane zdobycze językowe, jakkolwiek połowiczne, uspokoiły część chłopów. Zmalała zatem liczba otwartych starć ze strażą ziemską i żandarmerią. Za to bardziej uświadomione grupy chłopów włączyły się obecnie do akcji dojrzalszej i zorganizowanej, w szeregach różnych partii. Ocena ta dotyczy chłopów posiadaczy. Natomiast strajki robotników rolnych przybrały,nawet na intensywności w porównaniu do 1905 r. W czasie siewów wiosennych wybuchło w Królestwie ok. 300 strajków rolnych, w czasie żniw ok. 400 następnych. Ruch ujawnił się w 60 powiatach na 85, głównie w guberniach płockiej, warszawskiej i piotrkowskiej, a także w Lubelskiem. Każda nowa fala strajków wciągała do udziału folwarki, w których parobcy jeszcze nie uzyskali poprawy bytu. Strajki rolne były lepiej zorganizowane, żądania ekonomiczne wyższe, przebieg ostrzejszy w porównaniu z 1905 r. Nieraz uciekano się do tzw. strajku czarnego, tj. do odmowy obsługi żywego inwentarza. Obszarnicy gdzienie- gdzie uciekali się do lokautu, wzywali pomocy wojska albo też endeckich bojówek. Najczęściej jednak ustępowali. W sumie, w latach 1905-1906, robotnicy rolni uzyskali w Królestwie podwyżkę płac i ordynarii o 30%, a także skrócenie czasu pracy i poprawę w sposobie traktowania. Wydatną rolę w przygotowaniu strajków rolnych odegrali agitatorzy z SDKPiL i PPS. Pierwsza z tych partii czynna była zwłaszcza na Lubelszczyźnie, w okręgu 436 Rewolucja 1905-1907 r. łódzkim i radomskim. W końcu 1906 r. jedna z odezw SDKPiL opowiadała się za rozdaniem całej pańskiej ziemi małorolnym. Posunięcie to było odosobnione, partia w dalszym ciągu odrzucała myśl o parcelacji folwarków, tzn. o sojuszu z ogółem chłopstwa. Podobnie rzecz się miała z lewym skrzydłem PPS, też bardzo czynnym wśród robotników rolnych. W propagandzie wiejskiej PPS dochodziły mocniej do głosu akcenty antyrządowe, obok antyobszarniczych. Ale i tutaj nie sformułowano hasła reformy rolnej. Hasło przymusowego, prawnego wywłaszczenia gruntów niewłościańskich zaczęto podnosić natomiast w szeregach PZL, mimo że partia ta ( 190) formalnie programu tego nie stawiała. Wpływy PZL wzrastały na wsi w miarę rozwoju rewolucji. Masą gospodarzy, zwłaszcza w momencie wyborów, kierowała i nadal endecja, lecz radykalniejsze elementy zaczynały się już wyodrębniać. Polski Związek Ludowy nie zdołał się jednak rozwinąć w partię masową. Na początku 1907 r. policja wyaresztowała jego przywódców, zamknęła jego pisma. Tak przestała istnieć pierwsza chłopska organizacja polityczna w zaborze rosyjskim. Po rozpędzeniu I dumy nowy premier rosyjski Stołypin zaostrzył metody walki z rewolucją. W Królestwie wzmocniono jeszcze załogi wojskowe, a ich dowódcy otrzymali rozkazy bezlitosnego tłumienia wszelkich nielegalnych wystąpień. W sier- pniu 1906 r. ogłoszono prawo o sądach polowych, które umożliwiało skazanie i stracenie oskarżonego w ciągu 24 godzin, przy najsłabszej nieraz poszlace. Do 1908 r. w okręgach warszawskim i wileńskim stracono z wyroku tych sądów prawie 500 rewolucjonistów. Osławiona "ochrana", czyli carska policja polityczna, roz- budowała w Królestwie sieć szpicli i prowokatorów, wciągając do współpracy nierzadko elementy przestępcze. W Białymstoku 14 VI 1906 r. wojsko doprowadziło do pogromu Żydów, którego ofiarą padło prawie stu zabitych i rannych. Na gruncie Królestwa w jednych tylko Siedlcach doszło do antyżydowskiego pogromu. Opinia publiczna niemalże wszystkich odcieni potępiła z całą stanowczością tę zbrodniczą prowokację rosyjskiej "czarnej sotni". Mocna poparciem wojska i żandarmów burżuazja podjęła kontrofensywę przeciw robotnikom. Jej siłą polityczną była i nadal endecja. Od połowy 1906 r. toczyła ona otwarcie walkę ze strajkami poprzez "polskie" związki zawodowe ( 193), prowokowanie starć między robotnikami, a wreszcie masowe skrytobójstwa socjalisty- cznych działaczy. Terenem mordów stała się zwłaszcza Lódź: w trzech ostatnich miesiącach 1906 r. zabito w tym mieście 120 ludzi, raniono 87 - według niepełnych, urzędowych danych. Endecja brała odpowiedzialność za ten przelew krwi. Jej prasa rzuciła hasło, że "Prusacy idą", że w razie przedłużania się "anarchii" grozi Królestwu niemiecka okupacja i że złamania rewolucji wymaga interes narodowy. Właśnie Lódź miała się stać areną ostatniej rozprawy rewolucyjnej w Królestwie. W ciągu 1906 r. strajki ekonomiczne odnawiały się tu bez przerwy; w październiku 67 tys. robotników przerwało pracę na znak protestu przeciw egzekucjom z wyroku Galicja i zabór pruski wobec rewolucji 437  sądów polowych.Pod koniec roku przemysłowcy łódzcy postanowili złamać nzch robotniczy metodą lokautu, tj. zamknięciem fabryk na czas nieograniczony. W połowie grudnia zamknęła się fabryka Poznańskiego,załodze postawiono jako warunek przyjęcie nowego regulaminu fabrycznego,a także zgodę na usunięcie z pracy 98osób.Robotnicy odmówili; wobec tego przyłączyły się do lokautu inne główne fabryki łódzkie.W środku zimy 30tys.robotników wraz z rodzinami znalazło się bez pracy.Proletariat podjął solidarnie walkę - z innych ośrodków przemysłowych w Polsce i Rosji napływała pomoc dla głodujących.W sumie związki zawodowe wypłaciły bezrobotnym ponad 370tys. rubli zapomóg.Fabrykanci mieli jednak poparcie władzy,która aresztowała lub wysiedlała z miasta przywódców robotniczych.Dalej szalały bojówki NZR,obok nich rozwielmożnił się i zwykły bandytyzm.Po 4miesiącach znoszenia głodu i nędzy robotnicy łódzcy na koniec skapitulowali.Oznaczało to rezygnację z walki o prawo robotników do współrządu w zakładzie pracy.Następstwem miało być załamanie się akcji strajkowej,utrata znacznej części korzyści wywalczonych w poprzednich dwóch latach. Jeden był tylko pozytywny efekt lokautu - wzrost samowiedzy i solidarności robotników.Zmalały znacznie wpływy NZR; podjęta w kwietniu 1907r.próba wznowienia w Łodzi mordów politycznych spotkała się z tak kategorycznym potępieniem robotników wszelkich odcieni,że nikt nie odważył się jej kontynuować, Na razie zresztą w oczach burżuazji socjalizm przestał być niebezpieczeństwem. W styczniu 1907r.,w pełni lokautu,odbyły się wybory do II dumy.Tym razem SDKPiL na równi z bolszewikami nawoływała do udziału w wyborach,podczas gdy obie frakcje PPS wzywały do ich bojkotu.Endecja szła do wybórów zblokowana z realistami; pedecy pod liberalnymi hasłami wystawiali własnych kandydatów,ale bez powodzenia.W kurii robotniczej większość głosów padła na SDKPiL: nie wystarczyło jej to do zdobycia mandatów.Zagarnął je blok endecki,chociaż nie tak bezapelacyjną większością,jak przed rokiem.W walce politycznej - tak samo jak w ekonomicznej - był zatem górą obóz kontrrewolucji. 195. Galicja i zabór pruski wobec rewolucji Rewolucja 1905-1907 r. wywarła potężny wpływ na sąsiadujące z Królestwem dwa pozostałe zabory. Przykład walki mas ludowych z caratem o lepszy byt, o język narodowy, o niepodległość - ożywiał także w Galicji i zaborze pruskim robotników i chłopów, inteligencję i uczącą się młodzież. W obu tych częściach Polski rok 1905 obudził poczucie solidarności z zaborem rosyjskim; w obu też przyniósł podnietę do rozstrzygania własnych, lokalnych spraw tą samą drogą. Galicja znajdowała się w lepszych warunkach politycznych niż Królestwo, miała autonomię, ustrój parlamentarny i lepsze ustawodawstwo społeczne. Ale władza  11) 21) 31) 41. l1 .1 .1 .1 .1 .1 rI.A.1.a  438 Rewolucja 1905-1907 r.  pozostawała w ręku obszarników, chłopi cierpieli głód ziemi, prymitywny przemysł eksploatował robotników. Ukraińcy domagali się równouprawnienia z Polakami. warunkiem poprawy bytu mas ludowych zdawała się Pierwszym niezbędnym demokratyzacja państwa. W styczniu 1905 r. wieści o "krwawej niedzieli" petersburskiej i strajku powszechnym w Królestwie dały w Galicji powód do masowych demonstracji ulicznych. W wielkich miastach i po miasteczkach, pod czerwonymi sztandarami, rzemieślnicy, robotnicy, uczniacy manifestowali swe poparcie dla rewolucji za kordonem. Wszędzie padało też żądanie powszechne o i równego prawa głosowania: do parlamentu w Wiedniu, do sejmu krajowego i do gminy. PPSD od razu włączyła się do tego ruchu: 2 lutego pod pomnikiem Mickiewicza w Krakowie sam Daszyński w czasie demonstracji podpalił portret Mikołaja II. Wszystkim wystąpieniom to pocostre nieraz starcia z policją, która zakazywała wieców i rozpędzała poc y ę ładze obawiały się, by ruch rewoluc n nie przerzucił się z Królestwa na Galic. y y też liczba strajków: bardziej ofensywnych W tej atmosferze zwiększyła slę orównaniu z latami poprze procencie zwycięskich w p dn1 omi dz ebl g04 i w wyższym y zwi zków zawodowych wzrosła z niespełna 6 do prawie 13 t s. p ę Y eszcze b ł rozrost związków na Śląsku Cieszyńskim. Ekonomiczne a 1906 r. Szybszy j y lanych we Lwowie, przeradzały się zatargi robotników, jak np. strajk 5 tys. bad WYsunęła się j P y w demonstracje uliczne. Na pierwszy p anej w ikszościado p dję a wyborczej. W Radzie Państwa zabrakło kwalifikow y - Koło Polskie głosowało przeciw ody śnemu wnigskowi. w tej sprawie debat nstracje w m ę 4-prz aczęły się demo . Weo LW wie 23 pa - W całym państwie z g głosowania wszechnego, równego, bezpośredniego i tajne o ochód zaniósł namiestnikowi pół dnia wszelka praca, ogromny p dziernika stanęła na . W kilka dni potem przyszła z Petersburga i marszałkowi petycję o reformę wyborczą 1 d za tym o strajku powsżechnym aździernikowym, a w ś a p cką do p wieść o manifeście austria roklamowania strajku Zachęciło to socjaldemokrację polit czna, w Rosji. aństwie. Miała to być demonstracja wyłącznie Y powszechnego w całym p w łączano ze strajku koleje, ją , wałtów i zamieszek"; Y jednorazowa, unika ca, gzdrowia. Strajk odbył się 28 listopada, miał zakłady użyteczności publicznej i służbę remiera Gautscha zaprowadzenia przebieg imponujący i zakończył się obietnicą p wyborów powszechnych, równych i bezpośrednią. y. Koło Polskie przeszło do Reforma wyborcza groziła konserwatystom utrat władz p iło uroczyście dążenia rewolucyjne zaróf e za aś ej zaborze opozycji i otęp przeciwni re , . Narodowi demokraci byli także od W ednial rosyjskim Galicji, tj. zmniejszenia jej zależnoklasy posiadające postulat "wyodrębnienia fanej, polskie W ramach jednej prowincji, i to gospodarczf zacow borczą walczyły PSL i PPSD. y ę . O re o ę Y wobec rewolucji w Rosji, mogłyby łatwiej utrz mać si u władzy Kierownictwa obu tych pa .ii, zrazu entuzjastyczne Galicja i zabór pruski wobec rewolucji 439 zaczynały obawiać się jej dalszych następstw. W ich oczach rewolucja powinna była zakończyć się na manifeście październikowym. Na użytek Galicji głoszono, że "ludowy" parlament, obrany w następstwie reformy, rozstrzygnie wszystkie bolączki chłopów i robotników. W obliczu sporu, a później rozłamu w PPS ( 194), Daszyński po pewnym wahaniu poparł stanowisko "starych" i zsolidaryzował się z Frakcją Rewolucyjną. Dało to powód do fermentu w szeregach partii, jej lwowski działacz, Anzelm Mosler, zarzucał kierownictwu skłonność do reformizmu i rozbijanie ruchu robotniczego według kryteriów narodowościowych. Organizacja lwowska PPSD pozostała w partii, ale starała się zapewnić sobie samodzielność i swobodę ruchów, choćby dlatego, by móc utrzymać dotychczasowy wpływ na robotników ukraińskich. Walka o reformę wyborczą przeciągała się, gdyż w kwietniu 1906 r. prawica zmusiła do ustąpienia rząd Gautscha. Demonstracjom politycznym towarzyszyło znów nasilenie się strajków, zwłaszcza w górniczym okręgu chrzanowskim oraz wśród bielskich włókniarzy. Odnowiły się też wiosną i latem 1906 r. strajki rolne obejmując ok. 500 wsi w 35 powiatach, głównie we wschodniej Galicji. Strajki te miały podobny charakter jak przed 4 laty ( 178), były jednak ostrzejsze i w większej mierze objęły chłopów polskich obok ukraińskich. I tym razem na ogół cała ludność wsi popierała strajkujących małorolnych. Już jednak zaczynały umacniać się antagonizmy między biedotą a bogaczami wiejskimi, którzy także wyzyskiwali swoich najemników. Na te konflikty liczyła zarówno endecja, jak i neokonserwatyści ( 176), spodziewający się, że dojdą jeszcze do porozumienia z zamożną częścią chłopstwa. W istocie organizacja terenowa PSL opierała się raczej na bogatszych gospodarzach i na razie ignorowała nurtujące wieś postulaty przymusowej parcelacji folwarków. Na koniec, w styczniu 1907 r., uchwalona została reforma, która zniosła system kurialny w wyborach do Rady Państwa. Bez prawa głosu pozostały kobiety, jak również osoby pobierające zaopatrzenie z funduszów publicznych. Ustępstwem na rzecz Koła Polskiego było zaprowadzenie na wsi galicyjskiej okręgów dwumandato- wych, z tym że dla zdobycia pierwszego mandatu wystarczyło 50%, dla drugiego 25% głosów. W ten sposób w Galicji Zachodniej konserwatyści nie byliby całkowicie majoryzowani przez ludowców, we Wschodniej zaś - Polacy przez Ukraińców. W ogromnym podnieceniu oczekiwano wyników pierwszych powszech- nych wyborów do parlamentu w maju 1907 r. Przeciwko zblokowanym stronnict- wom Koła Polskiego (konserwatyści, demokraci i endecy) występowali ludowcy, socjaliści i Ukraińcy. Przy bardzo silnej frekwencji głosujących ponieśli klęskę konserwatyści, uzyskując zaledwie 12 mandatów. Zwyciężyły zaś stronnictwa chłopskie (PSL -17, Ukraińcy - 27 posłów) oraz drobnomieszczańskie (demokra- ci narodowi - 16, a "bezprzymiotnikowi" - 11). Weszło także do parlamentu 4 polskich i 2 ukraińskich socjalistów. Na Śląsku Cieszyńskim socjaliści zdobyli 440 Rewolucja 1905-1907 r. 4 mandaty na 7. Łudzili się jednak ci, którzy obiecywali, że głosowanie powszechne odda samo przez się władzę masom ludowym. Rada Państwa w monarchii nie była wszechwładna, w samej Galicji zaś utrzymał się sejm kurialny. Rządząca warstwa obszarnicza zatrzymała jeszcze różne możliwości rozgrywki. Ferment galicyjski spowodowany przez rewolucję nosił raczej charakter ludowo- demokratyczny niż proletańacki. Dotyczyło to również Śląska Cieszyńskiego, gdzie w 1906 r. obok PPSD ukonstytuowały się 2 nowe stronnictwa: ludowe i narodowe - pierwsze powiązane z PSL, drugie z endecją. Mimo że trzymał się w granicach legalizmu, ruch polityczny zmobilizował masy i stał się punktem wyjścia dalszych przeobrażeń dla wszystkich stronnictw politycznych. Dyskredytując konserwatystów i ich austrofilizm zacieśniał zarazem związki między Galicją a zaborem rosyjskim. Na wiele lat Galicja stała się bazą wypadową dla stronnictw lewicowych z Królestwa, jak również miejscem studiów dla młodzieży, która przerwała naukę w Warszawie na skutek strajku szkolnego. Emigracja polityczna i studencka ożywiała i radykalizowała atmosferę galicyjską, wzmacniała też w Galicji elementy, którym już przestawała wystarczać autonomia w ramach monarchii habsburskiej. W zaborze pruskim oddźwięk rewolucji wzmacniał zarazem walkę klasową proletariatu i narodowy opór całego społeczeństwa. Liczba strajków w latach 1905-1907 wzrosła dwukrotnie, liczba strajkujących 4,5 raza w porównaniu z poprzednim trzechleciem. W Poznańskiem i na Pomorzu strajkowali głównie budowlani, na Górnym Śląsku górnicy i metalowcy. Wszędzie wzrosła poważnie liczebność związków zawodowych, przy czym związki tzw. polskie, którym patronowała burżuazja, zatrzymały przewagę nad klasowymi. Rewolucyjne nastroje nie przysporzyły tu głosów socjalistom. W 1907 r. obóz Korfantego ( 182) zdobył na Górnym Śląsku 120 tys, głosów i 5 mandatów. W Poznańskiem i na Pomorzu w jesieni 1906 r. zaczął się w szkołach ludowych strajk dzieci pod hasłem wywalczenia prawa do nauki religii po polsku. I tu działał przykład strajku szkolnego w Królestwie. Liczbę strajkujących oceniają źródła na 60-100 tys., w większości były to dzieci robotników rolnych i biedoty wiejskiej. Zaczął się ten ruch samorzutnie, ale pokierowała nim endecja, a poparła duża część kleru, mimo że odradzał strajku arcybiskup Stablewski i z Rzymu też zalecano, by zaprzestać oporu. Władze pruskie okazały się nieustępliwe, rodziców opornych dzieci karano grzywnami i aresztem. W samym tylko Poznańskiem skazano 368 osób, łącznie na 38 lat więzienia. Strajk załamał się po kilku miesiącach, a wygasł po półtora roku. Osiągnął chyba to jedno, że w następnych latach władze pruskie zrezygnowały z dalszego ograniczania nauki religii po polsku w tych niewielu szkołach, gdzie wykład polski jeszcze się utrzymał. Ogólny wzrost ożywienia politycznego, z jednej strony, nowe antypolskie ustawy Bulowa, z drugiej ( 180) - wszystko to wzmacniało wpływ endecji na środowisko Podsumowanie 441 polskie. Przejęła ona całkowicie spadek po drobnomieszczańskich "ludowcach", zaczęła sobie zdobywać wpływy wśród księży, a nawet i ziemiaństwa. Od 1905 r. miała już swoich ludzi w Kole Polskim oraz we wszystkich gałęziach pracy organicznej. Nacjonalizmowi niemieckiemu przeciwstawiał się nie mniej gwałtowny nacjonalizm polski, spychając w cień lub rozmyślnie paraliżując narastające konflikty klasowe. 196. Podsumowanie Rewolucja 1905-1907 r. była na ziemiach polskich organiczną częścią rewolucji rosyjskiej i wraz z tą rewolucją przegrała. Utrzymał się rząd carski i jego władza nad Polską, mimo że carat zmuszony został do ustępstw: zaprowadzając parlament, przyznając ulgi wyznaniowe i językowe. Nie tylko jednak w tych ulgach leżało główne osiągnięcie rewolucji. Przede wszystkim wciągnęła ona do walki o wiele szersze masy robotników i chłopów, niż działo się to w 1831 czy nawet 1863 r. Po wtóre, proletariat polski wystąpił po raz pierwszy w roli inicjatora i przewodnika w tej walce. Po trzecie, walka o obalenie caratu podjęta ręka w rękę z masami ludowymi Rosji zwracała się siłą rzeczy przeciw uciskowi narodowemu, podejmowała sprawę wyzwolenia Polski. Setki tysięcy robotników, chłopów, inteligencji, młodzieży szkolnej włączały się w tę walkę pod różnymi sztandarami i z rozbieżnymi programami. Jak zawsze w dniach rewolucji, gwałtowne konflikty przeciwstawiały sobie ludzi, obozy i klasy, doprowadzały do rozłamów w organizacjach i w partiach. Jak zawsze też w podob- nych przesileniach, bohaterstwo jednostek, wytrwałość zbiorowisk sąsiadowały z lichotą, podłością i zbrodnią. Pochłonęła też rewolucja dużo ofiar ludzkich. Ale okres prostracji, który po niej nastąpił, trwał nad wyraz krótko. W perspektywie lat kilku okazało się, że wszystkie polityczne obozy we wszystkich trzech zaborach (z wyjątkiem skrajnej prawicy) wyszły z tego kryzysu skonsolidowane, prężniejsze i bogatsze o nowe doświadczenia. Ubocznie zaś przebieg rewolucji w Królestwie wyklarował sytuację na dwóch odcinkach: przekreślił plany Ligi Narodowej sięgnięcia po władzę nad całym społeczeństwem oraz udaremnił zamiar porwania robotników do walki zbrojnej z Rosją jako taką. Endecja ujawniła się w tych latach jako siła kontrrewolucyjna, a to wiodło do utraty wpływów, jakie zdołała pozyskać wśród robotników i chłopów. "Stare" kierownictwo PPS odkryło swój plan oderwania zbrojnego od Rosji - i utraciło poparcie znacznej części członków. Oba ugrupowania - endeckie i piłsudczykowskie - grać będą jeszcze wielką rolę w losach Polski, ale nigdy już nie będą mogły aspirować do reprezentowania całego narodu. 442 Przegrupowania stronnictw w przededniu wojny światowej Rozdział XXVI Przegrupowania stronnictw w przededniu wojny światowej 197. Geneza sporu o orientacje Wojna japońska i kryzys rewolucyjny osłabiły na kilka lat potęgę Rosji, a tym samym zwiększyły swobodę ruchów państw centralnych. Niemcy już w 1905 r. zgłosiły pretensje do Maroka, Austro-Węgry zaś w 1908 r. ogłosiły formalnie aneksję zajmowanej od prawie 30 lat Bośni i Hercegowiny. Ekspansja zamorska i rozbudowa floty wojennej Niemiec zaostrzyła ich stosunki z Anglią, postępujący zaś rozkład państwa tureckiego miał zmusić w tymże czasie Rosję i Austro-Węgry do próby sił na Bałkanach. Na tym tle sprecyzował się podział Europy na dwa wrogie bloki, ukształtowane pod koniec XIX w. ( 166). Anglia już w 1904 r. zawarła porozumienie dyplomatyczne z Francją, a w 1907 r. z Rosją. Zarysowało się trójporozumienie angielsko-francusko-rosyjskie, zdecydowane na przeciwstawienie się spodziewanym aktom agresji ze strony czy to Niemiec, czy to Austro-Węgier. Europie groziła odtąd wojna, którą mógł rozpętać nieznaczny nawet incydent bałkański czy kolonialny. Drugi spór o Maroko w 1911 r., agresja 4 państw bałkańskich przeciw Turcji w 1912 r., zatarg zbrojny między tymiż państwami w 1913 r. - kolejne te kryzysy zażegnywane były drogą dyplomatyczną, ale z rosnącymi trudnościami. Sprawa polska nie miała wpływu na zbliżającą się wojnę i żadne z mocarstw nie chciało się w nią angażować. Niemieccy sztabowcy planowali na froncie wschodnim działania defensywne, do chwili pokonania Francji; sztabowcy rosyjscy przygoto- wywali ofensywę na Austrię. Ani w Berlinie, ani w Wiedniu nie brano pod uwagę anektowania Królestwa Polskiego, a i po stronie rosyjskiej uważano ten obszar za drugorzędny teren operacyjny, tak dalece, że w 1913 r. przystąpiono do likwidacji fortyfikacji w Warszawie, Dęblinie i Zegrzu. Koła rządzące w Berlinie i Petersburgu tym bardziej nie brały pod uwagę myśli o wygrywaniu polskiego atutu, że było to z ich punktu widzenia narzędzie obosieczne. Zgoła inaczej odnoszono się do nadchodzącej wojny w środowiskach polskich. Wiedziano, że będzie się toczyła na ziemiach polskich, spierano się o to, czyje zwycięstwo przyniesie więcej korzyści sprawie narodowej i odpowiednio też chciano się angażować. Lata poprzedzające wybuch I wojny światowej oglądały więc podział społeczeństwa polskiego na dwie, jak mówiono wtedy, "orientacje". Jedna z nich szukała oparcia w Rosji i trójprzymierzu, druga zaś w mocarstwach centralnych, a zwłaszcza w Austro-Węgrach. W niewielkim tylko stopniu wpływała na ten podział polityka trzech rządów zaborczych, zmierzająca do związania z sobą tych czy innych ugrupowań polskich. W zasadzie Reakcja stolypinowska 443 spór o orientację nakładał się na polityczne przedziały już istniejące w Polsce od przełomu XIX i XX w. Spór ten poruszał głównie warstwy posiadające. Lewica robotnicza twierdziła przeciwnie, że w wypadku wojny zwycięstwo jednego lub drugiego bloku nie poprawi w istotny sposób losów proletariatu ani też narodu polskiego, że pełne wyzwolenie przynieść im może tylko rewolucja socjalna. 198. Reakcja stołypinowska Lata 1907-1909 były w Królestwie okresem szalejącej reakcji i cofnięcia się fali rewolucyjnej. Nie ustawały aresztowania rewolucyjnych działaczy, decyzje administracyjne o zsyłkach, wyroki opiewające na katorgę i szubienicę. Likwidowano kolejno związki zawodowe: naprzód te związane z SDKPiL, które nie chciały się legalizować ( 193), później też zalegalizowane i "bezpartyjne" związki PPS-Lewicy. Różnorodne szykany nie oszczędziły także.związków "polskich" (endeckich) i klerykalnych. W tych warunkach trudno było robotnikom bronić się przed obniżkami płac i pogarszaniem warunków pracy. Z roku na rok spadała liczba strajków: w 1906 r. strajkowało w Królestwie prawie pół miliona ludzi, w 1907 r. jeszcze prawie 100 tys., w 1910 już tylko 4,5 tys. Nawet dzień 1 maja w Warszawie i Łodzi przechodził w owych latach bez "zakłócenia porządku". Represje rządowe nie pominęły instytucji kulturalnych, związanych z klasami posiadającymi. W końcu 1907 r. rozwiązano Polską Macierz Szkolną ( 193), a w ślad za tym większość placówek niedawno powołanych do krzewienia oświaty wśród dorosłych. Odebrano także koncesje niektórym spośród tylko co otwartych, prywatnych szkół średnich. Dotkliwszy jeszcze cios miał spotkać polską reprezentację parlamentarną. Kierowane przez endecję Koło Polskie liczyło w II dumie 35 posłów i między rządem a opozycją chciało grać rolę,języczka u wagi". Endecja postawiła w izbie wniosek o autonomię Królestwa i liczyła, że przeforsuje go w zamian za poparcie niezbędnych dla rządu projektów finansowych. Manewr ten nie udał się: w czerwcu 1907 r. Stołypin rozwiązał dumę i zmodyfikował zarazem ordynację wyborczą w duchu bardziej jeszcze reakcyjnym. Odtąd jeden wyborca przypadał w kurii obszarniczej na 230 głosujących, w wielkoburżuazyjnej na tysiąc, w miejskiej na 15 tys., w chłopskiej na 60 tys., w robotniczej na 125 tys. Ponadto reprezentację Królestwa Polskiego zredukowano z 37 do 14 mandatów, z których 2 rezerwowano dla Rosjan. Nowe wybory odbyły się wśród ogólnego zniechęcenia. Endecja wprowadziła do III dumy już tylko 11 posłów, także reprezentacja polskiego ziemiaństwa kresowego zmalała do 7 osób. Nie mogli więc już Polacy wpływać na uchwały izby. Nieśmiałe zabiegi Dmowskiego o równouprawnienie ludności polskiej, o zniesienie stanu 444 Przegrupowania stronnictw w przededniu wojny światowej wyjątkowego w Królestwie, o szerszy zasięg języka polskiego w szkołach pozostały bez rezultatu. Mimo to Dmowski w 1908 r. zaangażował siebie i stronnictwo w akcji zwanej neoslawizmem, polegającej na zbliżeniu narodów słowiańskich pod patronatem caratu. Była to druga z kolei oferta endecka poparcia rządu zaborczego, tym razem już nie na gruncie wewnętrznym, w walce z rewolucją, ale na gruncie między- narodowym. Swe stanowisko uzasadnił Dmowski w głośnej książce Niemcy, Rosja i kwestia polska (1908). W nadchodzącym konflikcie światowym - twierdził - głównym wrogiem Polski są Niemcy. Polacy winni zatem, rezygnując z niepod- ległości, pojednać się z bratnią, słowiańską Rosją, i zadowolić się odrębnością narodową w ramach państwa carskiego. Neoslawizm przeciwstawiał się więc niebezpieczeństwu niemieckiemu, ale zarazem opowiadał się za reakcyjnym caratem. Dość liczna delegacja endeków i realistów zjawiła się na pierwszym zjeździe słowiańskim w 1908 r. w Pradze, szczuplejsza rok potem w Petersburgu. I to nie złagodziło na jotę antypolskiego kursu, wzbudziło zaś zastrzeżenia, a potem protesty nawet w kołach bliskich endecji. Dmowski złożył mandat do dumy, zachowując zresztą i nadal kierownictwo partii. Polacy wycofali się z neoslawizmu, a Koło Polskie w dumie odsunęło się nieco od rządu, szukając zbliżenia z kadetami. Wkrótce ze strony rządu spadły na Polaków kolejne ciosy. W 1913 r. upaństwowiono w drodze wykupu linię kolei warszawsko-wiedeńskiej. Było to już ostatnie w Królestwie prywatne przedsiębiorstwo kolejowe. Wprawdzie kapitał spółki tylko w 14% znajdował się w ręku polskim, a większość akcji należała do Niemców, lecz kolej zatrudniała dotąd polski personel inżynieryjny i drogowy, który obecnie miał być zastąpiony przez Rosjan. O posunięciu tym decydowały względy strategiczne; w praktyce było to posunięcie antypolskie. W sumie obok Polaków tylko socjal- demokraci protestowali przeciw temu projektowi. Znacznie jeszcze dotkliwsza okazała się sprawa "wyodrębnienia Chełmszczyzny". Nacjonaliści rosyjscy liczyli się z perspektywą przyznania Polakom jakiejś szczupłej dozy samorządu. W odwet za to domagali się oderwania od Królestwa wschodniego pasa zamieszkanego po części przez Ukraińców i Białorusinów, a to dla przy- spieszenia ich rusyfikacji. Odnośny projekt rządowy został wniesiony do dumy w 1909 r. Odrywał on od Królestwa w całości lub części 11 powiatów guberni lubelskiej i siedleckiej. Tworzono z nich nową gubernię chełmską, która miała być przyłączona do generałgubernatorstwa kijowskiego. W dumie oponowała przeciw projektowi tylko lewica rosyjska, Koło Polskie protestowało miękko, nie chcąc drażnić ministrów w nadziei przyznania samorządu dla Królestwa. W końcowej fazie obrad posłowie polscy wstrzymali się od głosowania. Ustawa o wyodrębnieniu weszła w życie w 1912 r. Natomiast nie doczekało się Królestwo zaprowadzenia samorządu miejskiego czy też ziemskiego, który od dawna funkcjonował w innych prowincjach państwa. Rozłamy w Narodowej Demokracji 445 Kamieniem obrazy był naturalnie język urzędowania. Projekt samorządu miejskiego przedłożony dumie w 1910 r. przez rząd dopuszczał fakultatywnie język polski obok języka rosyjskiego. Był to projekt jaskrawo reakcyjny, który np. w Warszawie przyznawał prawo wyborcze do Rady Miejskiej zaledwie kilku tysiącom osób. Po 4 latach dyskusji i przetargów Rada Państwa odrzuciła i ten projekt. Jeszcze bardziej opornie toczyły się narady nad samorządem ziemskim. Projekt ustawy kilkakrotnie przerabiany w sensie coraz to mniej korzystnym dla Polaków nie trafił na plenum dumy aż do wybuchu wojny. Dopiero na wiosnę 1915 r., gdy wojna europejska postawiła sprawę polską na porządku dziennym, rząd nadał wreszcie samorząd miastom Królestwa. Ale i ta ustawa nie weszła w życie. W kilka miesięcy po jej ogłoszeniu wojska carskie opuściły Polskę na zawsze. 199. Rozłamy w Narodowej Demokracji Polityka ugody, podtrzymywana przez endecję i nie dająca Królestwu absolutnie żadnych korzyści, budziła sprzeciw licznych jej zwolenników. W 1908 r. NZR zerwał uroczyście z Ligą Narodową. Spór nie dotyczył problematyki klasowej, lecz właśnie narodowej. Elementy proletariackie, zwerbowane w ubiegłych latach przez endecję hasłami patriotycznymi, buntowały się teraz przeciwko zdradzie tych haseł, przeciwko lojalizmowi wobec caratu. W ten sposób Liga utraciła swoje dotych- czasowe pozycje w środowisku robotniczym. W tymże 1908 r. oderwała się od endecji grupa inteligenckich działaczy, kry- tykujących "dyktaturę" Dmowskiego w Kole Polskim i ugodę za wszelką cenę. Główną postacią owej tzw. Frondy był Aleksander Zawadzki (ps. Ojciec Prokop), długoletni niezmiernie czynny organizator ruchu narodowego wśród chłopów. Zawadzki pociągnął za sobą znaczną część ludowej klienteli endecji, zakładając w 1912r. Narodowy Związek Chłopski. O rok wcześniej zerwała z endecją jeszcze jedna inteligencka grupa, tzw. Secesja. Tym razem poszło o sprawę bojkotu szkół rosyjskich w Królestwie, który trwał od 1905 r. Endecja wy- powiedziała się za przerwaniem bojkotu, natomiast jej odpryski chciały go kontynuować, bojówki NZR napastowały młodzież, która zgłaszała się na Uni- wersytet Warszawski. Wszystkie te secesyjne ugrupowania, nastrojone niepod- ległościowo, grawitowały w następnych latach ku PPS-Frakcji Rewolucyjnej, a tym samym ku orientacji austriackiej ( 205). Ugodową linię endecji potępił też listem otwartym sędziwy Zygmunt Miłkowski, ongi założyciel Ligi Polskiej. Miało to swoje znaczenie o tyle, że Liga Narodowa korzystała od wielu lat z zasiłków tzw. Skarbu Narodowego ( 152), któremu właśnie Miłkowski patronował. Z różnych stron zarzucano endecji, że rozdrapała na swoje własne cele ten fundusz zgromadzony do walki o niepodległość. Mimo tych 446 Przegrupowania stronnictw w przededniu wojny światowej ataków aż do wybuchu wojny Skarb Narodowy pozostał w wyłącznej dyspozycji Ligi Narodowej. Bardziej na lewo od ND stojąca pedecja ( 192), skupiająca wielu wybitnych przedstawicieli postępowej inteligencji, przeżyła też kilka rozłamów, które osłabiły jej znaczenie. Niektórzy ludzie z tego środowiska usiłowali rozszerzyć swoje wpływy poprzez zakładanie lóż wolnomularskich; jednakże nie udało się im ufundowanie Wielkiego Wschodu, czyli odrębnej, polskiej organizacji masońskiej. Ludzie spod znaku Ligi Narodowej zwalczali w swej agitacji pedecję właśnie jako agenturę "masonów", mimo iż sami od lat posługiwali się taktyką wzorowaną na masonerii. Mimo przeżytych rozłamów endecja zatrzymała w Królestwie bardzo poważne wpływy. Reakcyjny program społeczny, stopiony z nacjonalizmem, nadal zapewniał jej poparcie wielkiej własności, burżuazji, kleru, dużych grup inteligencji oraz drobnomieszczaństwa. W tym ostatnim środowisku endecja zaczęła teraz posługiwać się propagandą antysemicką. Od schyłku XIX w. spora liczba Żydów napłynęła z Rosji, a także z Litwy i Białorusi do Królestwa, chroniąc się przed pogromami, a po części wręcz usuwana z tzw. strefy osiedlenia ( 186) drogą administracyjną. Owi tzw. litwacy w znacznej części byli ludźmi zamożnymi, którzy wykupywali w Warszawie kamienice i przedsiębiorstwa handlowe, budząc tym samym niechęć nie tylko chrześcijan, ale i Żydów miejscowych. W 1910 r. Warszawa liczyła już prawie 39% Żydów, że zaś "litwacy" posługiwali się obok jidysz językiem rosyjskim, napływ ich zdawał się przyspieszać rusyfikację kraju. Endecka propaganda podchwyciła tę okoliczność atakując w ogóle wszystkich Żydów jako element obcy narodowo i wyznaniowo, wytykała też angażowanie się inteligencji żydowskiej w ruchach rewolucyjnych. Hasła te przyjmowały się pośród drobnomieszczaństwa, które w sklepikarzu i rzemieślniku żydowskim dostrzegało przede wszystkim konkurenta. W 1912 r. przypadły nowe wybory do dumy, po upływie poprzedniej 5-letniej kadencji. Na prowincji przeszli, jak i w poprzednich latach, kandydaci endeccy. Ale w Warszawie, gdzie kandydował sam Dmowski, drobnomieszczaństwo żydowskie rzuciło przeciw niemu swe głosy na kandydata PPS-Lewicy i Bundu, robotnika Eugeniusza Jagiełłę. Został on też wybrany do IV dumy, gdzie przystał do mienszewików. Również w Lodzi zwyciężył w wyborach Żyd - postępowiec. Endecja w drodze odwetu rzuciła wówczas hasło bojkotu ekonomicznego Żydów. Założona w tym celu "Gazeta Poranna 2 Grosze", tani organ prasowy, przeznaczony dla mas, głosiła: "Swój do swego po swoje! Kupujcie tylko u chrześcijan!" Przeciwstawiały się tej agitacji partie robotnicze, drażniła ona jednak stosunki międzywyznaniowe, wielu Żydów zaś usposobiła niechętnie do perspektywy odbudowy państwa polskiego. W latach porewolucyjnych endecja zacieśniła współpracę z realistami, a tym samym Emancypacja ruchu ludowego w Królestwie 447 umocniła wpływy w środowisku ziemiańskim. Następstwem było poniechanie projektów reformy rolnej, lansowanych jeszcze w I dumie. Wybitny ekonomista endecki, Władysław Grabski, opracował wówczas plan stopniowego wykupu ziemi obszarniczej przez skarb, z przeznaczeniem jej w większej części na tworzenie dużych gospodarstw włościańskich. Był to projekt burżuazyjny, niezdolny do zaspokojenia głodu ziemi, rosnącego wśród bezrolnych; ale i tak endecja nie włączyła go do swego programu. Przy pomocy ziemiaństwa endecja rozbudowywała też na wsi placówki typu "organicznego". W 1907 r. założone zostało Centralne Towarzystwo Rolnicze (CTR), zrzeszające ponad 30 towarzystw lokalnych z ok. 4 tys. członków, przeważnie większych właścicieli ziemskich. Towarzystwa zajmowały się nie tylko szerzeniem wiedzy rolniczej, ale i polityką rolną, powstały przy nich także syndykaty handlujące na wzór poznański ziemiopłodami, nawozami, narzędziami rolniczymi itp. Te na ogół dochodowe przedsięwzięcia były zrzeszone w jedną, potężną organizację handlową, na której czele stało Biuro Kooperacji Rolnej. CTR propagowało również zakładanie włościańskich kółek rolniczych, które starało się uzależnić od siebie. Liczba tych kółek przekroczyła tysiąc w 1913 r., liczba członków 35 tys. Zrzeszały one zamożniejszych chłopów, udzielały porad rolniczych oraz rozprowadzały nawozy sztuczne i narzędzia rolnicze między swych członków. W organizacjach tych, podobnie jak w Poznańskiem, angażował się także kler wiejski. 200. Emancypacja ruchu ludowego w Królestwie Inaczej jednak niż w zaborze pruskim, wieś królewiacka zaczęła się wyłamywać spod ziemiańskiego patronatu. Samodzielny ruch ludowy, zrodzony z rewolucji 1905 r., miał rozwijać się mimo pogromu PZL ( 194). Grupa działaczy wiejskich z powiatu radzymińskiego (Izydor Wysłouch, Jan Piliński i in.) już w 1906 r. oderwała się od endecji i założyła własne przeznaczone dla chłopów pismo "Siewba". Redakcja mieściła się w Tłuszczu pod Warszawą, redaktorem był chłop-samouk, Jan Kielak. "Siewba" pisała o odrębnej "misji chłopskiego stanu", o podniesieniu wsi poprzez oświatę i spółdzielczość, o wywłaszczeniu gruntów folwarcznych, jeśli się da, zgodnie z obszarnikami. Była w tych wywodach spora doza szlachetnej utopijności. Z inicjatywy "Siewby" zaczęły się zawiązywać kółka rolnicze tzw. staszicowskie, niezależne od CTR. W 1914 r. było ich około setki. Znacznie szerszy wpływ zdobył sobie począwszy od 1908 r. nowy chłopski tygodnik "Zaranie". Jego założyciel, Maksymilian Miłguj-Malinowski, były redaktor pisma ludowego "Zorza", odszedł od endecji w następstwie rewolucji. "Zaranie" wystąpiło z hasłem: "Sami sobie", oznaczającym emancypację chłopów spod wpływów dworu i plebanii. I tutaj miały być dźwignią oświata, wiedza rolnicza, spółdzielczość, 448 Przegrupowania stronnictw w przededniu wojny światowej wychowanie kadr inteligencji chłopskiej. "Zaranie" liczyło wkrótce 5 tys. stałych prenumeratorów, 400 korespondentów wiejskich; szczególnie mocno stanęło w guber- niach warszawskiej, lubelskiej i kieleckiej. W "Zaraniu" pracowali tacy działacze ludowi, jak Tomasz Nocznicki i Teofil Kurczak, z inteligencji młoda wówczas pisarka Maria Dąbrowska. Sympatyzowali z tym ruchem Świętochowski i Konop- nicka. "Zaranie" popierało kółka staszicowskie, zakładało szkoły ludowe na poziomie średnich (Kruszynek, Gołotczyzna, Krasienin), spółdzielnie spożywcze, mleczarskie i kredytowe. Działalność ta była legalna; rząd tolerował "Zaranie" upatrując w nim przeciwwagę dla potężniejszej podówczas endecji. Nie dano "zaraniarzom" prze- kształcić się w stronnictwo polityczne, nie mogli też oni głosić jawnie haseł niepodległościowych, chociaż wychowywali chłopów w duchu patriotycznym. Osobną kartę w ówczesnym życiu Królestwa stanowił ruch spółdzielczy, powiązany z wielu różnymi obozami i rozwijający się z ogromnym rozmachem. Patronowali mu wybitni społecznicy, którzy wyszli z szeregów PPS, m.in. Edward Abramowski i Stanisław Wojciechowski. Wierzyli oni, że na drodze "organicznej", bez rewolucji i walki klas, rozwiążą wszystkie palące problemy socjalne. Najbardziej rozpo- wszechnione w Królestwie stowarzyszenia spożywcze sięgały początkami jeszcze lat osiemdziesiątych i naprzód rozwinęły się w miastach, wśród rzemieślników i robotników. W 1908 r. liczyły prawie 100 tys. członków i prowadziły 750 sklepików. W następnych latach spółdzielczość spożywcza ogarnęła szerokim zasięgiem wieś, gdzie w części znalazła się pod endeckim kierownictwem. Duży rozgłos zdobyła sobie "wzorowa" wieś Lisków w Kaliskiem, gdzie energiczny proboszcz, ksiądz Bliziński, założył wiele placówek spółdzielczych, m.in. też warsztaty tkackie, dom ludowy - wszystko pod patronatem ziemiańskim. Słabo natomiast rozwijała się w Królestwie spółdzielczość kredytowa: tworzące się tu kasy oszczędnościowo-pożyczkowe nie pretendowały nigdy do odegrania takiej roli jak w zaborze pruskim. Mnożące się organizacje różnego typu: rolnicze, oświatowe, handlowe itp., świadczyły o wielkiej prężności społeczeństwa, które usiłowało wykorzystać pozostawiony sobie w latach stołypinowskiej reakcji wąski margines swobody. Klasy posiadające popierały ten ruch, lecz nie myślały wypuścić go spod kurateli. Szczególnie kler odniósł się negatywnie do wszelkich prób emancypowania się wsi spod swego wpływu. Nastrojony nieufnie nawet wobec początków Macierzy, zaczął ją popierać wówczas, gdy pojawiło się bardziej radykalne "Zaranie". Kilka listów pasterskich potępiło nzch "zaraniarski", a czytelników pisma wyłączano nawet gdzieniegdzie ze społeczności kościelnej. Umocniło to tylko w wielu rejonach Królestwa, podobnie jak w Galicji ( 178), tendencję antyklerykalną. Autorytet Kościoła, dotąd wszechwładny na wsi, a mocny nawet w środowisku robotniczym, zaczynał się wykruszać. Świadczyło o tym również przejściowe powodzenie sekty mariawitów, która oderwała się od Rzymu w 1906 r. tworząc własne parafie w Płocku, Łodzi, Warszawie i kilku innych miastach. Antagonizm SDKPiL i PPS-Lewicy 449 201. Antagonizm SDKPiL i PPS-Lewicy Polityczny ruch robotniczy w Królestwie, zdziesiątkowany represjami, przeżywał w porewolucyjnych latach okres osłabienia i rozbicia. Prawe jego skrzydło stanowił NZR, usamodzielniony od czasu zerwania z endecją ( 199), lecz na ogół mało aktywny. PPS rozpadła się na dwa odłamy ( 194), z tym że PPS-Frakcja zatrzymała przy sobie najwyżej czwartą część członków. Ale i ta grupa zwolenników topniała nadal w okresie reakcji. Przywódcy Frakcji (Piłsudski, Jodko, Sokolnicki, Filipowicz i in.) rezygnowali zresztą z szerszej akcji politycznej i ekonomicznej, tym bardziej że powstanie w Królestwie i tak obecnie było niemożliwe. Wpływy Frakcji wśród robotników zmalały więc niemal do zera. U boku Piłsudskiego pozostała grupa ofiarnych bojowców - najsłynniejszy z nich, Józef Montwiłł- -Mirecki, zginął na szubienicy w 1908 r. W tymże roku Organizacja Bojowa po raz ostatni dokonała zuchwałego napadu na pociąg pod Bezdanami, na trasie Wilno- Petersburg. Zdobyto wówczas 200 tys. rubli, które miały posłużyć partii na zapoczątkowanie nowej akcji, już na gruncie Galicji ( 205). Piłsudski nastawiał się teraz wyłącznie na zbliżający się konflikt austro-rosyjski. Niektórzy działacze Frakcji, ściślej związani z ruchem robotniczym, krytykowali nową linię partii, a w 1912 r. w ogóle się z niej wycofali. Utworzyło się nowe ugrupowanie, tzw. PPS-Opozycja (Feliks Perl, Tomasz Arciszewski i in.). Nastroje rewolucyjne szły ponownie w górę, co pozwoliło opozycjonistom nawiązać zerwane stosunki z robotnikami Warszawy, Częstochowy i Zagłębia. Niebawem jednak przyszły aresztowania, a wkrótce potem wybuch wojny. Zaraz potem PPS-Opozycja złączyła się ponownie z Frakcją Rewolucyjną. Tymczasem PPS-Lewica doznała też ciężkich strat w okresie reakcji. Pod koniec 1907 r. miała już tylko 12 tys. członków, a liczba ta w ciągu 2 lat następnych spadała pod wpływem aresztowań. Uległy też rozbiciu "bezpartyjne" (pepeesowskie) związki zawodowe. Mimo to PPS-Lewica zatrzymała oparcie w głównych ośrodkach robotniczych, a po 1910 r. odbudowała stosunki w całym Królestwie. Ale i wtedy nie odzyskała wpływów z okresu rewolucji. Przed I wojną światową szacowano aktyw partyjny w Łodzi na 300 ludzi, w Warszawie na 150. Około 250 członków partii znalazło się na emigracji. Tam też, w Krakowie lub Wiedniu, urzędował CKR, kierowany przez Waleckiego, Sachsa i Marię Koszutską (ps. Wera). Krajową robotę prowadzili głównie Marian Bielecki i Tadeusz Rechniewski. Pierwszy zjazd partii (Cieszyn 1908) usunął z programu hasło niepodległości Polski jako utopijne "w warunkach doby obecnej". Zastąpiono je na razie postulatem autonomii Królestwa z osobnym sejmem, co winno by wystarczyć dla zapewnienia ludności swobody narodowego rozwoju. Na tej płaszczyźnie PPS-Lewica propono- wała złączenie się z SDKPiL. Spotkała się z nieufnością. Esdecy zarzucali PPS-Lewicy, że traktuje autonomię Królestwa tylko jako zło konieczne, że 450 Przegrupowania stronnictw w przededniu wojny światowej w zmienionych warunkach byłaby gotowa wrócić do programu niepodległości. Żądali słowem, by PPS-Lewica przeszła całkowicie na ich dogmatyczne pozycje. Skądinąd PPS-Lewica grawitowała w tych latach ku mienszewikom, co psuło jej znów stosunki z większością SDPRR. Okresowo natomiast współpracowała z Bundem. W latach osłabienia ruchu robotniczego PPS-Lewica starała się korzystać z wszelkich możliwości działania legalnego, zwłaszcza w oświacie. Organizowała dla robotników przeróżne odczyty i kursy, a członkowie jej zdobyli sobie wpływ na takie aktywne placówki, jak Uniwersytet dla Wszystkich oraz Stowarzyszenie Kursów dla Analfabetów Dorosłych. W placówkach tych współpracowało z partią wielu lewicowych inteligentów warszawskich z Krzywickim na czele. Dopiero po 1912 r. PPS-Lewica włączyła się ponownie w akcję strajkową i w pracę polityczną. Ferment wewnętrzny nie ominął SDKPiL. I tutaj po upadku rewolucji kadry partyjne skurczyły się do tradycyjnie esdeckich środowisk rzemieślniczych w Warszawie i Łodzi. Stopniowo tylko odbudowywano podstawową, znacznie uszczuploną kadrę partyjnych robotników fabrycznych - metalowców i włókniarzy. W latach 1908-1910 SDKPiL była prawdopodobnie najliczniejszą z partii robotniczych Królestwa. Tymczasem jednak zaczęły się mnożyć rozbieżności między Zarządem Głównym partii (Tyszka, Marchlewski, Warski), przebywającym za granicą, a ośrodkami krajowymi. Spór nie dotyczył zagadnień programowych ani nawet taktyki partyjnej, ale przeważnie spraw organizacyjnych: zarząd krajowy w Warszawie nie chciał się podporządkować autokratycznemu kierownictwu Tyszki. W 1912 r. doszło do rozłamu między Komitetem Warszawskim partii (Unszlicht, Hanecki, Matuszewski i in.), a Zarządem Głównym. Między "zarządowcami" i "rozłamowcami" toczyć się miały zajadłe utarczki personalne. Na gruncie międzynarodowym "rozłamowcy" szukali poparcia u bolszewików, a szczególnie u Lenina. W Królestwie, tak jak i w Rosji, ponowny wzrost rewolucyjnego napięcia datował się od 1911 r. Opadła w ostatnich latach krzywa ruchu strajkowego zaczęła piąć się w górę; w 1913 r. strajkowało w Królestwie 111 tys. ludzi, więcej niż w pamiętnym z łódzkiego lokautu 1907 r. Były to też przeważnie strajki ofensywne, w przebiegu swym gwałtowne i upolitycznione, choć bynajmniej nie zawsze zwycięskie. Równolegle ożywił się ruch zawodowy: zarówno nielegalny, kierowany przez SDKPiL, jak i legalny, z ramienia PPS-Lewicy. Ta ostatnia usiłowała legalizować dalsze związki mimo szykan carskiej policji. Dochodziło też do radykalizowania się poszczególnych związków "polskich" i chadeckich, które w większości jednak wegetowały nie przejawiając żywszej działalności. Poszczególne partie robotnicze angażowały się też w politycznych kampaniach. Jedną z nich były wybory do IV dumy ( 199), do drugiej dała powód sprawa ubezpieczeń. W 1912 r. przeszła przez dumę ustawa o ubezpieczeniu najemników od chorób i wypadków, która ścieśniała i liczbę ubezpieczonych, i zasięg świadczeń, Narodowcy i socjaliści w zaborze pruskim 451 a zaprojektowane "kasy chorych" usuwała spod kontroli zainteresowanych robot- ników. Oznaczało to pogorszenie sytuacji, którą sobie wywalczyli robotnicy w wielu zakładach Królestwa. Podniosły się też protesty licznych załóg fabrycznych, zwłaszcza warszawskich, organizowane zgodnie przez SDKPiL, PPS-Lewicę i Bund. Za ich staraniem pełnomocnicy załóg 68 głównych fabryk obrali własną Komisję Ubezpieczeniową z 21 osób. Komisja ta opracowała własny projekt ustawy o kasach chorych, które powierzyć chciała kierownictwu powołanemu z demokratycznych wyborów. Władze carskie aresztowały prezydium Komisji i wielu agitatorów, zakazały też wieców w sprawach ubezpieczeniowych. Robotnicza Warszawa odpowiedziała strajkiem protestacyjnym (24 XI 1913); ujawnił on solidarność proletariatu, wykraczającą poza spory partii i partyjek. Na razie sprawa ubezpieczeń pozostała nie rozstrzygnięta; kampania ta nie pozostała bez wpływu na późniejsze ustawodawstwo społeczne 1918 r. W czerwcu 1914 r. Zarząd Główny SDKPiL zaproponował wreszcie PPS-Lewicy wszczęcie rozmów na temat zjednoczenia. Nie doszło już do nich na skutek wybuchu wojny. Lewica robotnicza wkraczała w okres wojny w stanie rozbicia, zanim zdołała przezwyciężyć swe dylematy w kwestii narodowej. 202. Narodowcy i socjaliści w zaborze pruskim W zaborze pruskim ostatnie przedwojenne lata przyniosły wyklarowanie się pozycji zaborczego rządu, polskich klas posiadających oraz mas ludowych. W 1909 r. rozpadł się blok Bulowa, a nowa kombinacja rządowa (konserwaty- ści + centrum) miała, zdawałoby się, mniej nacjonalistyczne oblicze. Nie zahamowało to na dłuższą metę akcji antypolskiej. W 1910 r. przeprowadzono powszechny spis ludności pod tak silnym naciskiem, by w niektórych przynajmniej powiatach obniżyć urzędowy procent Polaków i zastosować do nich "paragraf kagańcowy" 180). W 1912 r. rząd po raz pierwszy skorzystał z ustawy o wywłaszczeniu, nakazując przymusowy wykup 4 polskich majątków o łącznej powierzchni 1,7 tys. ha. W rok później fundusz Komisji Kolonizacyjnej podwyższono do 955 mln marek, a kolejne 100 mln przeznaczono do umacniania niemieckich gospodarstw rolnych w niektórych rejonach Prus Wschodnich, Pomorza Zachodniego i Dolnego Śląska, gdzie także obawiano się polskiej konkurencji. Tuż przed wybuchem wojny rząd wystąpił z projektem ustawy, która uzależniała od aprobaty władz wszelką parcelację (także sąsiedzką). Polscy działacze krzepili się myślą, że walka o ziemię, prowadzona przez rząd z takim nakładem kosztów, dała mu dotąd niewielkie sukcesy. Komisja Kolonizacyjna w ciągu 28 lat nabyła w Poznańskiem i na Pomorzu Gdańskim 452 tys. ha, ale tylko w 28% były to grunty kupione od Polaków. Komisja osiedliła na roli 22 tys. rodzin 452 Przegrupowania stronnictw w przededniu wojny światowej chłopskich, ale tylko w połowie byli to nowi przybysze z Niemiec. W tym samym czasie chłopi polscy nabywali też ziemię od Niemców; polski stan posiadania w tych samych dwu prowincjach wzrósł o 100 tys. ha pomiędzy 1885 a 1913 r. Przybyło też ziemi polskiej w kilku innych rejencjach pomorskich i śląskich. Świadczyło to najchlubniej o sile polskiego oporu, lecz nie gwarantowało powodzenia na dłuższą metę. Rząd zaostrzał wobec Polaków ustawodawstwo językowe i stosował coraz mocniejszą presję przy wyborach i spisach ludności. Na Mazurach i w zachodniej Wielkopolsce obserwowano cofanie się żywiołu polskiego. Skuteczność oporu wyłącznie legalnego bywała już stawiana pod znakiem zapytania. Konserwatyści ziemiańscy w Poznaniu, zagrożeni wywłaszczeniem, podejmowali parokrotnie próby przejednania zaborczego rządu, manifestując lojalizm wobec dynastii Hohenzollernów (1910,1913). Zabiegi te nic lojalistom nie dały, a spotykały się z potępieniem opinii publicznej. Toteż coraz liczniejsze odłamy ziemiaństwa przechylały się ku endecji, która odrzucała ugodę z Niemcami, ale poza tym gotowa była bronić interesów wielkiej własności. Wybory w latach 1912-1913 do parlamentu i sejmu pruskiego dały endekom przewagę w Kole Polskim. Rzecz inna, że te wybory nie przyniosły Polakom sukcesu: zmniejszyła się liczba oddanych głosów polskich oraz zdobytych mandatów. Linia obrony legalnej zaczynała wykruszać się wobec nacisku zaborcy, a to stawiało pod znakiem zapytania słuszność doktryny pracy organicznej. Na Górnym Śląsku, przeciwnie, endecja liczyła dotąd na głosy robotników i chłopów, które jej przyniósł Korfanty. Tutaj czekała ją przykra niespodzianka: w 1910 r. Korfanty doszedł do porozumienia ze swym dotychczasowym rywalem Napieralskim ( 182). Podobno wchodziły w grę trudności finansowe Korfantego, ale były i inne oznaki, że zaczyna on odczuwać niepokój przed ruchem rewolucyjnym i dlatego wycofuje się z początkowych, radykalnych i ostro antyniemieckich pozycji. Napieralski wykupił wszystkie organy prasowe Korfantego, wspólnie też powołali do życia Stronnictwo Polskie na Śląsku, o nastawieniu klerykalnym i prowincjonal- nym. Endecja musiała swe kadry na Górnym Śląsku odbudować niemalże od zera. Koncepcja powiązania sprawy narodowej ze sprawą społeczną, którą chciał reprezentować Korfanty, doznała niepowodzenia. W wyborach do Reichstagu w 1912 r. liczba głosów oddanych na kandydatów polskich spadła z 120 na 94 tys. w porównaniu z wynikami sprzed lat pięciu. Część robotników polskich, roz- czarowana do Korfantego, przerzucała się ku socjalistom. Podobna zmiana frontu dokonała się na Pomorzu: Kulerski w 1912 r. zerwał z endecją i utworzył Polskokatolicką Partię Ludową - podtrzymując zasadę obrony narodowoś- ci, rezygnował z głoszenia haseł otwarcie niepodległościowych. Ewolucja Korfantego i Kulerskiego, niezależnie od wchodzących w grę rozgrywek personalnych, świadczyła o tym, że drobnomieszczaństwo polskie w dzielnicach najbardziej zagrożonych przez ustawodawstwo wyjątkowe zaczynało się chwiać w swej antyrządowej postawie. Walka o reformę wyborczą w Galicji 453 Ostatnie przedwojenne wybory przyniosły w całych Niemczech pokaźny wzrost głosów socjalistycznych. Na ziemiach polskich wyraził się on też przyrostem z 47 do 86 tys. głosów. Mimo to socjalizm w zaborze pruskim zostawał w tyle zarówno w porównaniu do Niemiec, jak i Królestwa; opierał się zaś w silniejszym stopniu na robotnikach niemieckich niż na polskich. Ruch strajkowy w zaborze pruskim wzmógł się na krótko przed wojną. W 1913 r. strajk górników unieruchomił na 3 tygodnie wszystkie prawie kopalnie górnośląskie - zakończył się zresztą porażką. Walka strajkowa sprzyjała rozrostowi związków zawodowych. Szacuje się, że przed 1914 r. do związków różnego typu należało 130-140 tys. robotników polskich, wliczając w to już Westfalię i Nadrenię. Z tej liczby tylko 25 tys. przypadało na związki socjalistyczne; znaczna większość trzymała się związków chrześcijańskich, solidarystycznych i antyrewolucyjnych. Rzecz w tym, że związki chrześcijańskie mocniej podkreślały swój polski charakter, a poniekąd też lepiej dbały o narodowe potrzeby polskiego proletariatu. Skądinąd dobra koniunktura w przemyśle niemieckim, rosnąca stopa życiowa robotników stępiała wśród nich tendencje radykalne. Konflikt nacjonalizmów jeszcze i w inny sposób rzutował na losy ruchu robotniczego. Definitywnie popsuły się stosunki między niemiecką SD a PPS zaboru pruskiego. Pierwsza z tych partii wyrosła na najpotężniejszą w państwie, ale brały w niej górę skłonności rewizjonistyczne; coraz też mniej zrozumienia okazywali niemieccy socjaliści dla polskich aspiracji narodowych. Ze swej strony PPS zaboru pruskiego grawitowała otwarcie ku Frakcji Rewolucyjnej. Przywódca jej Biniszkiewicz doprowadził w 1912 r. do faktycznego przerwania stosunków między obu or- ganizacjami. W rok potem zjazd partii niemieckiej wymówił oficjalnie swój układ z PPS, ta ostatnia żaś postanowiła odseparować się od socjalistów niemieckich także na odcinku związków zawodowych. Wynik okazał się niezbyt fortunny dla strony polskiej : liczba członków PPS zaboru pruskiego spadła z 2,2 do 1,5 tys. Wielu socjalistów polskich na Górnym Śląsku, i to również z kierowniczej kadry, pozostało po rozłamie w niemieckiej SD, nie mogąc się pogodzić z nową linią jej polskiego odpowiednika. 203. Walka o reformę wyborczą w Galicji Bezpośrednio przed wybuchem wojny sprawy galicyjskie znalazły się w ośrodku zainteresowań polityki polskiej. Stało się tak nie tylko ze względu na zachodzące tam doniosłe przemiany lokalne, lecz w jeszcze większej mierze ze względu na spór o orientację, wiążący się z oczekiwaną wojną światową ( 197). W Królestwie w legalnym życiu politycznym endecja nie miała konkurentów, panowała tu więc na zewnątrz orientacja rosyjska. W zaborze pruskim orientacja proniemiecka nie była do pomyślenia. W Galicji orientacje kształtowały się znacznie swobodniej 454 Przegrupowania stronnictw w przededniu wojny światowej zarówno wśród Polaków, jak też wśród Ukraińców; stąd zainteresowanie sprawami galicyjskimi wszystkich politycznych obozów. Pierwsze wybory powszechne do Rady Państwa ( 195) osłabiły pozycję konser- watystów w stosunku do demokratów. Prezesem Koła Polskiego został endek, Stanisław Głąbiński. Przeciwko endekom konserwatyści szukali teraz przeciwwagi w ludowcach, którzy odnieśli duży sukces w wyborach, lecz pozostali poza Kołem Polskim. Polskie Stronnictwo Ludowe już od kilku lat przechodziło ewolucję na prawo, a przywódca jego Stapiński twierdził, że praktyczne postulaty chłopów da się osiągnąć przez udział w koalicji rządowej. W końcu 1907 r. doszło do cichego porozumienia ludowców z konserwatystami. Ludowcom obiecano w najbliższych wyborach do sejmu większą liczbę mandatów z kurii wiejskiej, w zamian za co zobowiązali się oni wstąpić do Koła Polskiego. Jakoż wybory sejmowe 1908 r. odbyły się względnie spokojnie; zakończyły się one wielkim sukcesem PSL, porażką centrowych grupek chrześcijańsko-ludowych i wzmocnieniem konserwatystów. W sejmie obowiązywała nadal ordynacja kurialna i partia rządząca walczyła o jej utrzymanie, bo przy wyborach powszechnych nie miała żadnej szansy utrzymania się u władzy. Było jednak widoczne nawet dla konserwatystów, że nie obejdzie się tu bez ustępstw i kompromisów. Pierwszy zawarto właśnie z PSL; trudniej przedstawiała się sprawa z Ukraińcami. Namiestnik Andrzej Potocki przeciw nacjonalistom ukraińskim forytował starorusinów, których uważał za mniej radykal- nych. Ale starorusini ciążyli ku Rosji, nie byli więc dobrze widziani w Wiedniu; poza tym nie mieli za sobą większości narodu. Namiestnik wdał się więc, nazajutrz po wyborach do sejmu, w rozmowy z nacjonalistami: chodziło o określenie rozmiaru ustępstw, jakie przyzna się Ukraińcom w zamian za zgodę ich na utrzymanie całości Galicji oraz kurialnego sejmu. Postulaty ukraińskie odnosiły się do trzech dziedzin: większego ich udziału w administracji, większej liczby mandatów do sejmu oraz większej liczby szkół wszystkich typów, w tym i własnego uniwersytetu. Rokowania ciągnęły się mozolnie, gdyż najdrobniejsze nawet ustępstwo polskie wywoływało gwałtowne protesty: nie tylko endeków, ale także wschodniogalicyjskich podolaków. Pośród roznamiętnienia dwu zwalczających się nacjonalizmów socjalista ukraiński, student Mirosław Siczyński, zastrzelił namiestnika Potockiego ( 12 IV 1908). Ten akt terroru zaognił tym bardziej stosunki między obu narodami. Nowy namiestnik Michał Bobrzyński, znany dotąd jako historyk i wiceprezydent Rady Szkolnej ( 176), był najtęższą umysłowością wśród konserwatystów polskich swego czasu. Za cel postawił sobie taką reformę ordynacji wyborczej do sejmu, która by utrzymywała przewagę wielkiej własności ziemskiej, a równocześnie okazała się możliwa do przyjęcia dla zamożnego chłopstwa polskiego i ukraińskiego. Sprawa przejednania Ukraińców interesowała także rząd wiedeński, a to ze względu na perspektywę wojny i obawę przed infiltracją wpływów rosyjskich do Galicji. Kontynuowano więc rozmowy z Ukraińcami we Lwowie i Wiedniu, szukając Walka o reformę wyborczą w Galicji 455 mozolnie sposobów urządzenia sejmu, za- bezpieczających interesy obu stron. Punktem najtrudniejszym pozostawała sprawa uniwersytetu. Ukraińcy chcieli go mieć we Lwowie, polska inteligencja w tym mieście bała się, że otwarcie ukraińskiej uczelni odmieni sylwetkę Lwowa, w którym dotąd górowali Polacy. Mówiono więc o przyznaniu Ukraińcom kilku kolejnych katedr na uniwersytecie polskim. Rozdrażnienie wzrastało, w samej uczelni dochodziło do bójek między studentami obu narodowości, do demolowania sprzętów, a nawet do przelewu krwi. Ukraińscy posłowie próbowali wymusić ustępstwa sabotując obrady sejmu za pomocą kociej muzyki, wedle wzorów rozwielmożnionych w wiedeńskim parlamencie już od lat kilkunastu. Pomyślniej układały się na razie stosunki konserwatystów z ludowcami. Stapiński wprowadził swój klub do Koła Polskiego i uzyskał w zamian poparcie finansowe rządu dla dwu bardzo istotnych dla chłopstwa instytucji, mianowicie Banku Parcelacyjnego i Towarzystwa Ubezpieczeń "Wisła". Zmienił się też wyraźnie profil PSL: napłynęli do niego działacze inteligenccy, jak znany spółdzielca Stefczyk ( 178) i specjalista melioracyjny Andrzej Kędzior oraz ziemianie (Mikołaj Rey, Zygmunt Lasocki). Jedni z nich doceniali znaczenie ruchu ludowego dla przyszłości Polski, inni szukali w nim osobistej kariery. Takim zwłaszcza był Władysław Długosz, bogaty przedsiębiorca naftowy, który łożył duże sumy na stronnictwo, a potem został nawet "ministrem dla Galicji" z ramienia PSL. Ścisłe kontakty ludowych przywódców z rządem i z prawicą wciągały ich niekiedy na drogę malwersacji, w ogóle zaś w masach wyborców budziły niezadowolenie. Zawarty już sojusz konserwatystów z ludowcami, projektowany zaś - z Ukra- ińcami, realizował się pod auspicjami Wiednia i jednoczył zwolenników orientacji austriackiej. Przeciwstawiała mu się endecja, grupując dokoła siebie pod hasłem orientacji rosyjskiej wszystkie te elementy polskie w Galicji Wschodniej, które czuły się zagrożone ustępstwami dla Ukraińców. W 1911 r., przy ponownych wyborach do Rady Państwa, zmierzyły się w ten sposób 2 ugrupowania: po jednej stronie blok nazwany "namiestnikowskim", złożony z konserwatystów krakowskich, demokratów, "bezprzymiotnikowych" i ludowców, a współpracujący 456 Przegrupowania stronnictw w przededniu wojny światowej też z Ukraińcami, po drugiej zaś "antyblok" - endecy, podolacy, stojałowczycy, popierający z kolei starorusinów. W ten sposób spór o orientację przeciągnął granicę w poprzek wszystkich ugrupowań społecznych, dzieląc na skłócone obozy ziemian, mieszczan, inteligencję, chłopów, zarówno polskich, jak i ukraińskich. Uniknęła wewnętrznego rozbicia klasa robotnicza, nastrojona w całości wrogo w stosunku do caratu. Spory orientacyjne, jakkolwiek zaciekłe, przycichały w obliczu wydarzeń, które jednoczyły cały naród. Tak stało się w 1910 r., na który przypadała 500-setna rocznica Grunwaldu. Myśl wielkiego obchodu antyniemieckiego, protestującego publicznie przeciwko gwałtom Hakaty, była wspólna wielu środowiskom. Właśnie na obchód grunwaldzki Maria Konopnicka napisała Rotę, do której potem skom- ponował melodię Feliks Nowowiejski. Wielki pianista, Ignacy Paderewski, ufun- dował w Krakowie pomnik grunwaldzki, dłuta Antoniego Wiwulskiego. Sprawę pomnika poparł sam Bobrzyński, nie chcąc się przeciwstawiać jednomyślnej w tym wypadku opinii. Nie stawiał przeszkód również rząd wiedeński, mimo że był sprzymierzony z Niemcami. (Była to chwila, gdy rząd niemiecki usiłował rozszczepić Ententę szukając zbliżenia z Petersburgiem, co wywołało zanie- pokojenie w Wiedniu.) Tak więc doszło w Krakowie do wielkiej manifestacji patriotycznej, która w przededniu wojny przypominała światu sprawę polską. Organizacja obchodu pozostała w ręku zachowawczym, endecja starała się go zdyskontować w duchu własnej orientacji na carat, a socjaliści galicyjscy- w duchu niepodległościowym. W sumie obchód dał wyraz jednodniowej so- lidarności narodu, w skali trójzaborowej czy wręcz ponadklasowej, co wzbudziło nawet zastrzeżenia skrajnej lewicy. Tak doszło do wyborów i próby sił między blokami. Towarzyszyła wyborom silna presja administracji, w Drohobyczu wojsko strzelało do tłumu, padło 28 zabitych i stu z górą rannych. Blok namiestnikowski zwyciężył bezapelacyjnie, zdobywając ponad 50 mandatów wobec kilkunastu dla "antybloku". Socjalistów przeszło do izby 10, w tym 2 ze Śląska Cieszyńskiego. W ogóle wynik wyborów oznaczał przesunięcie ku lewicy i wzrost politycznego roznamiętnienia. Endecja zdwoiła ataki na Bobrzyńskiego oskarżając go o łamanie praworządności, pogrążenie kraju w rady- kalizmie oraz zaprzedanie interesów polskich Żydom i Niemcom. W tej zaognionej atmosferze, wśród rosnących alarmów wojennych, ciągnęły się dalej targi o reformę ordynacji wyborczej do sejmu. W 1913 r. Bobrzyński uzgodnił wreszcie z zainteresowanymi stronami projekt kompromisowy. Był to zapewne najbardziej skomplikowany projekt w europejskiej praktyce parlamentarnej: obok dotychczasowych czterech kurii wprowadzał jeszcze piątą dla "średniej własności", tj. bogatych chłopów i proboszczów wiejskich. Ponadto zaprowadzał dwie kurie powszechne, osobno wiejską i miejską, ale zarazem zwiększał liczbę wirylistów, tak by Rozłam w PSL, ewolucja PPSD 457 nie dać większości wybrańcom z powszechnego głosowania.Ukraińcom zagwaran- towano 27% mandatów,zarezerwowano też kilkanaście mandatów "mniejszoś- ciowych" dla Polaków na wschodzie kraju.Z demokratyzmem reforma ta nie miała nic wspólnego,jakkolwiek miała nieco zwiększyć reprezentację sił ludowych w sejmie. W ostatniej chwili została udaremniona. Kilku biskupów polskich dało się zasugerować przez endecję,że projekt Bobrzyńskiego "zagraża zalewem radykaliz- mu",i oświadczyło,że nie będzie za nim głosować.Konserwatyści krakowscy uznali za niepodobieństwo przeciwstawianie się biskupom,Bobrzyński podał się do dymisji. O to wyłącznie chodziło opozycjonistom. Nowy namiestnik, Witold Korytowski,człowiek bliższy "antyblokowi",przeprowadził w rok potem reformę ordynacji różniącą się tylko w niewielu drobiazgach od tej,którą wnosił Bobrzyński. Reforma ta nigdy nie weszła w życie,bo wnet potem wybuchła wojna.Dwa były tylko konkretne następstwa całej tej intrygi: osłabienie pozycji konserwatystów krakowskich w przededniu wojny oraz kompromitacja episkopatu polskiego,który raz jeszcze opowiedział się po stronie przeciwników demokracji. 204. Rozłam w PSL, ewolucja PPSD Tenże rok 1913 oglądał w Galicji jeszcze jedną polityczną sensację: rozłam w PSL. Zanosiło się nań od dość dawna; w masach ludowych wzmagały się protesty przeciw sojuszowi z obszarnictwem i Stapiński sam zaczynał się z nimi liczyć. Równocześnie zaś prawicowa "góra" stronnictwa, po klęsce Bobrzyńskiego poszukująca zbliżenia ze stronnictwami "antybloku", postanowiła pozbyć się Stapińskiego. Wytoczono przeciw niemu zarzut malwersacji finansowych, zwłaszcza w związku z upadkiem Banku Parcelacyjnego; udowodniono, że czerpał od rządu pieniądze na cele partyjne. Posypały się i inne rewelacje o praktykach korupcyjnych w Kole Polskim, które m.in. położyły kres karierze politycznej Długosza. Stapiński wraz z 5 kolegami wystąpił z Koła Polskiego i przeszedł do opozycji. Natomiast prawicowa większość klubu uchwaliła założenie nowego stronnictwa pod nazwą PSL-Piast. Na jego czoło wysunął się Wincenty Witos, gospodarz wiejski spod Tarnowa, rozpoczynający wtedy karierę polityczną. Na razie większość wsi zachodniogalicyjskiej dochowała wierności Stapińskiemu, Było jednak ważnym zdarzeniem wyłonienie się w Galicji nowego kierunku, ludowo-centrowego, zwalczanego co prawda przez kler, ale w sumie dojrzałego do współpracy z partiami burżuazyjnymi, zwłaszcza z endecją. Rozłam w PSL osłabiał więc też czynniki skupione wokół orientacji austriackiej. Oficjalnie co prawda nawet endecja galicyjska oświadczała się z lojalizmem dla 458 Przegrupowania stronnictw w przededniu wojny światowej monarchii habsburskiej, ajej przywódca Głąbiński był krótko w 1911 r. austriackim ministrem kolei. Należało się jednak spodziewać, że jeśli wybuchnie wojna, to i galicyjska endecja, i wszystko to, co z nią trzyma, pójdzie za dyrektywami z Warszawy. Lata 1908-1913 były w Galicji stosunkowo spokojniejsze, gdy szło o walkę klasową, w porównaniu do poprzednich lat rewolucyjnych. Nie powtórzyły się masowe strajki rolne z lat 1902 i 1906, jakkolwiek pojedyncze zatargi między robotnikami rolnymi a obszarnikami rokrocznie odnawiały się w różnych powiatach. W przemyśle strajkowało 6-9 tys. robotników w skali rocznej, i to na ogół z sukcesem. Przeciętna płaca nominalna robotników ubezpieczonych wzrosła o 48% pomiędzy 1900 a 1910 r. Prawda, że równoległy wzrost kosztów utrzymania pochłonął znaczną część tej podwyżki. Ceny żywności rosły, zwłaszcza począwszy od 1913 r., w związku z kryzysem wojennym. Zwiększone zamówienia na potrzeby wojny omijały, rzecz jasna, Galicję jako kraj przyfrontowy, przesilenie dotknęło za to tak ważny dla Galicji przemysł budowlany. Z rosnącego bezrobocia korzystali przedsiębiorcy uciekając się do obniżek płac i lokautów. Wojna wybuchnąć miała w sytuacji szczególnie trudnej dla klasy robotniczej. Klasa ta, wciąż jeszcze niezbyt liczna ( 172), była obecnie lepiej zorganizowana. Związki zawodowe utrzymały swą jednolitość, obejmując na równi robotników polskich, ukraińskich i żydowskich; zacieśniły też swe afiliacje ze związkami austriackimi. W porównaniu ze związkami klasowymi inne próby organizowania robotników nie zdobyły w Galicji znaczenia. Co prawda wszystkie związki razem wzięte liczyły 17,2 tys. członków w 1911 r., tzn. że zrzeszały tylko ułamek robotników. Nie sięgały w szczególności na wieś i prawie nie obejmowałykobiet. W życiu partyjnym, w przeciwieństwie do związkowego, dopełnił się podział według narodowości. W ślad za ukraińskimi socjalistami również Żydowska Partia Socjaldemokratyczna wyodrębniła się z PPSD. Osłabła także więź organizacyjna między narodowymi partiami socjalistycznymi w skali całej monarchii. Wśród robotników polskich PPSD utrzymała pozycję monopolisty, a nawet, jak wskazywały wyniki wyborów, zdobywała też głosy na wsi, zwłaszcza podmiejskiej, i wśród inteligencji. Przystosowywała się też nieźle do roli legalnej partii opozycyjnej. Socjaliści wchodzili do magistratów i zarządów kas chorych, angażowali się w życiu spółdzielczym i w sposób coraz znośniejszy układali z władzami codzienny modus vivendi. W 1911 r. doszło do rozruchów na Uniwersytecie Jagiellońskim; młodzież protestowała przeciw powołaniu na katedrę socjologii księdza Kazimierza Zimmer- manna, który miał reputację wstecznika. Kilkuset studentów zabarykadowało się w gmachu uczelni, obleganym przez wojsko i policję. Rozładował wówczas sytuację sam Daszyński, który z wiedzą dyrektora policji przedostał się do gmachu i nakłonił młodzież do zaprzestania manifestacji. W czasie pamiętnych wyborów 1911 r. Komisja Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych 459 administracja wstrzymała się od zwalczania kandydatów socjalistycznych, Daszyński zaś podkreślał, że nie leży w interesie jego partii zwalczanie obecnego namiestnika. I w tym wypadku nie bez znaczenia był fakt, że w perspektywie nadciągającej wojny PPSD opowiadała się za orientacją austriacką. Lokalne życie partii galicyjskich płynęło więc spokojnie korytem legalizmu. W tej samej jednak Galicji aż kotłowało się od nielegalnych robót politycznych, podejmowanych przez ludzi z zaboru rosyjskiego. Wobec rosnącego napięcia austro-rosyjskiego policja krakowska i lwowska patrzyła przez palce na knowania przeciwników caratu. W Krakowie też był czynny Związek Pomocy Więźniom Politycznym w Rosji, który miał swoje filie w całej Europie. W Galicji miały swój główny punkt oparcia oba odłamy PPS, jak również SDKPiL; tu drukowano i stąd kolportowano większą część nielegalnej prasy, i tu też odbywały się narady kierownictwa. W 1912 r. zainstalowało się w Krakowie Biuro Zagraniczne Komitetu Centralnego SDPRR. W Krakowie zamieszkał Lenin, w następnym roku osiedlił się na dłużej w Poroninie. Stąd właśnie wychodziły dyrektywy dla ruchu rewolucyjnego w Rosji i stąd też przerzucano przez kordon "Prawdę" i inne wydawnictwa bolszewickie, nie bez pomocy polskich socjalistów. Krótsza lub dłuższa obecność w Krakowie tylu wybitnych socjalistów zza kordonu wpływała też ożywczo na środowisko miejscowe, zwłaszcza na młodzież studencką, liczącą także wielu królewiaków. 205. Komisja Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych W tym samym środowisku galicyjskim podejmowali teraz nową akcję piłsud- czycy. PPS-Frakcja Rewolucyjna, w praktyce wyparta z Królestwa ( 201), miała w Galicji oparcie w PPSD, ale nie mogła tu sobie stworzyć masowej klienteli. Jej kierownictwo przestawiało się też na pracę typu spiskowego, wiążąc nadzieje z oczekiwaną wojną. W 1908 r., na tle kryzysu bośniackiego, który przeciwstawił sobie Austro-Węgry i Rosję ( 197), utworzył się w Krakowie Związek Walki Czynnej pod nominalnym dowództwem Kazimierza Sosnkowskiego, faktycznym zaś Piłsudskiego. Związek stawiał sobie za cel antyrosyjskie powstanie, które by wywalczyło "niepodległą republikę demokratyczną". Program socjalny w deklaracji Związku ograniczał się do zapowiedzi "społecznej reformy, która by ogółowi obywateli wyzwolonego kraju zagwarantowała prawo do pracy i chleba". W istocie Związek nie był już nawet z imienia formacją socjalistyczną; zwracał się głównie do inteligenckiej młodzieży, zarówno galicyjskiej, jak i napływającej z Królestwa. Opierając się na tym zakonspirowanym ZWC, zaczęto organizować w Galicji legalne formacje przysposobienia wojskowego na wzór funkcjonujących już od wielu lat 460 Przegrupowania stronnictw w przededniu wojny światowej organizacji strzeleckich w Tyrolu. Powstał więc w Krakowie Strzelec pod komendą Piłsudskiego, we Lwowie Związek Strzelecki pod Sikorskim. Wszystko to działo się za cichym pozwoleniem austriackich agend wywiadu wojskowego. Traktowały one ZWC jako ewentualne narzędzie dywersji antyrosyjskiej w razie wojny. Werbunek do Strzelca szedł dość opornie aż do 1912 r., kiedy zaostrzył się kryzys bałkański. Teraz i inne ugrupowania niepodległościowe zatroszczyły się o przygotowa- nie własnych kadr wojskowych. Niedawno właśnie od lwowskiej endecji oderwała się grupka niepodległościowców (Januszajtis, Norwid-Neugebauer), skupiona wokół pisma "Zarzewie". Naśladując Związek Walki Czynnej "zarzewiacy" utworzyli tajną organizację pod nazwą Armia Polska, obok niej zaś legalne "drużyny strzeleckie"; PSL organizowało na wsi "drużyny Bartoszowe" oraz "podhalańskie", PPSD - koła robotnicze Związku Strzeleckiego, ukraińscy nacjonaliści - "strzelców siczowych". Nie chcąc pozostać w tyle również narodowcy formowali "oddziały polowe Sokoła". Namiestnictwo odnoszące się dotąd krytycznie do formacji paramilitarnych udzieliło im teraz poparcia, z warunkiem, by te formacje wprawiały się w strzelaniu do celu, a unikały politycznych demonstracji. W początku 1914 r. liczebność związków strzeleckich przekroczyła 6 tys. członków, drużyn strzeleckich - 4 tys. W znacznej większości była to młodzież z miejscowej, galicyjskiej inteligencji, zobowiązanej i tak do służby w c. i k. armii. Galicyjskie formacje paramilitarne podnosiły zapewne poziom przysposobienia wojskowego, ale nie zwiększały potencjału wojskowego Austro-Węgier; mogły się za to przydać, gdyby w chwili wojny przeciągnęły na swoją stronę Polaków w zaborze rosyjskim. W tej płaszczyźnie układały się kontakty Piłsudskiego i paru jego najbliższych doradców z austriackim wywiadem wojskowym (kpt. Rybak). Piłsudski obiecywał usługi w zakresie wywiadu i dywersji w zaborze rosyjskim, oczekiwał w zamian poparcia dla swej akcji, a głównie broni. Kontakty te, ukrywane przed członkami partii, a tym bardziej przed społeczeństwem, były natomiast znane sztabowi niemieckiemu. Dowództwo austro-węgierskie nie dawało Piłsudskiemu żadnych obietnic politycznych, ale też w zamian za wypoży- czone karabiny nie uzyskało od ZWC wydatniejszych wojskowych korzyści. Wpływy Piłsudskiego w Królestwie były za to w tej chwili za słabe. Dla swych przygotowań powstańczych szukał Piłsudski oparcia w tych galicyjskich kołach, które opowiadały się za orientacją austriacką. Liczył na PPSD i demokratów "bezprzymiotnikowych", nie budził zaufania u konserwatystów, na próżno próbował rozmów z endekami. W sierpniu 1912r. w obliczu wojny bałkańskiej doszło w Zakopanem do zjazdu przedstawicieli różnych organizacji niepodległościowych z Galicji i Królestwa. Zdecydowano powołać do życia Polski Skarb Wojskowy, tzn. fundusz składkowy, do finansowania przygotowań wojennych. W jesieni tego roku zawiązała się Tymczasowa Komisja Skonfederowanych Stronnictw Niepodległoś- ciowych (TKSSN) jako polityczne zaplecze przyszłych polskich sił zbrojnych. Przystąpiły do TKSSN dwa stronnictwa galicyjskie, PPSD i PSL, oraz nieznaczne Komisja Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych 461 Polskie Stronnictwo Postępowe, stanowiące odprysk endecji. Ze stronnictw królewiac- kich oczywiście PPS-Frakcja, NZR, NZCh (też secesjoniści z endecji) i parę grupek mniejszego znaczenia. Komisja zwróciła się z wieloma odezwami do społeczeństwa w trzech zaborach i na emigracji, by w oczekiwaniu bliskiej wojny o niepodległość poparło polski zawiązek sił zbrojnych moralnie i materialnie. Na razie jednak wojna nie wybuchła, a w połowie 1913 r. doszło nawet do odprężenia w stosunkach międzynarodowych. Aktywność Komisji Skonfederowanych Stronnictw zawisła jakby w powietrzu, zaczęły się rozterki między piłsudczykowskim ZWC a niepodległościowcami z szeregów endecji. Wycofały się więc z Komisji NZR i NZCh, a "zarzewiackie" drużyny, które już się były związały ze Strzelcem, odsunęły się ponownie od niego. Zarazem współpraca PPS-Frakcji ze stronnictwami notorycznie mieszczańskimi powodowała protesty na lewicy. To było głównym powodem oderwania się PPS-Opozycji ( 201). Także w PPSD Bolesław Drobner z grupą towarzyszy domagał się wycofania przedstawiciela partii z Komisji Skonfederowanych Stronnictw. Mnożące się rozłamy i secesje komplikowały także sytuację finansową. Rapperswilski Skarb Narodowy ( 199), opanowany przez endecję, odmówił świadczeń na Polski Skarb Wojskowy. Polonia amerykańska, nadsyłająca zrazu dosyć poważne kwoty, zmieniła front w połowie 1914 r., także pod wpływem endeckich sugestii. Drużyny strzeleckie, oderwawszy się od ZWC, żądały mimo to udziału w Skarbie Wojskowym. Komisja Skonfederowanych Stronnictw po półtorarocznej egzystencji znajdowała się w politycznym rozstroju i praktycznie rzecz biorąc bez pieniędzy. Dalsze utrzymywanie polskich formacji paramilitarnych zależało od dobrej woli austriackich władz wojskowych. Wszystko to miało się zmienić z chwilą wybuchu wojny. Zaskoczyła ona społeczeń- stwo w stanie wielkiego ożywienia, ale zarazem rozbicia politycznego. Skrajna prawica polska z nawyku trójlojalizmu skłonna była w owym konflikcie trzymać się "własnego" monarchy: realiści warszawscy Mikołaja, ugodowcy poznańscy Wilhelma, konserwatyści krakowscy Franciszka Józefa. Lecz najsilniejsza z partii prawicowych, endecja stawiała na carską Rosję w skali trójzaborowej; dostrzegała w caracie najmocniejsze oparcie przeciw siłom rewolucyjnym oraz tego partnera, który może zjednoczyć wszystkie ziemie i zapewnić im... nie niepodległość, rzecz jasna, lecz autonomię. Ta koncepcja Dmowskiego napotykała sprzyjający grunt w zaborze pruskim (ze względu na Hakatę) oraz w Galicji Wschodniej (ze względu na Ukraińców). Tendencje niepodległościowe, tradycyjnie antyrosyjskie, żywe były i nadal wśród inteligencji i drobnomieszczaństwa. Szukano w tych środowiskach oparcia w Austro- -Węgrach nie z jakiejś dla nich sympatii, ale ponieważ był to jedyny partner, który już przed wojną zdawał się gotów do posłużenia się Polakami. Orientacja austriacka spotykała się też z odzewem ugrupowań ludowych i robotniczych, które upatrywały w caracie nie tylko wroga narodu polskiego, ale też ucieleśnienie reakcji. 462 Kultura okresu Młodej Polski Na koniec lewe skrzydło ruchu robotniczego wyznawało trafnie, że Polska niczego nie może się spodziewać od żadnego z trzech mocarstw imperialistycznych, że klasa robotnicza powinna wykorzystać wojnę do wyzwolenia się dzięki rewolucji. Hasło to jednak nie miało dostatecznej siły atrakcyjnej, ponieważ nie kojarzyło się z perspektywą odzyskania niepodległości. Przebieg wojny 1914-1918 potwierdził niektóre prognostyki polityków polskich, przekreślił większość innych. Stworzył zupełnie nową sytuację, do której miały dostosowywać się wszystkie obozy. Rozdział XXVII Kultura okresu Młodej Polski 206. Kultura materialna Pod względem politycznym lata 1890-1914 stanowiły ciąg dalszy okresu niewoli. Przyniosły jednak i poważne zmiany: wytworzenie się masowych ruchów politycznych, robotniczego, ludowego, nacjonalistycznego. Postawiły na porządku dziennym sprawę walki o niepodległość, odsuniętą w cień w czasach pozytywizmu. Rewolucja 1905 r., rozłam społeczeństwa na sprzeczne orientacje - zjawiska te zapowiadały już wojnę światową, upadek caratu, wyzwolenie Polski. Podobnie dwoisty charakter noszą w omawianych latach zjawiska kultury. Można je rozpatrywać jako dalszy ciąg procesów dobrze nam znanych w XIX w. Po okresie pozytywizmu przychodzi jako reakcja tzw. Młoda Polska. Nawiązuje ona do wcześniejszej mody romantycznej i wnosi też świeże wartości w zakresie literatury, malarstwa, smaku estetycznego. Zarazem jednak po 1900 r. zaczynają wchodzić w życie nowe wynalazki i nowe sposoby życia, których nie spodziewał się wiek XIX: sport, film, samochód, samolot - zjawiska warunkujące kulturę masową czasów nam współczesnych. Te same lata zapoczątkują także zupełny przewrót - dostrzegany podówczas tylko przez nielicznych - w dziedzinach nauki i sztuki. Często się mówi, że XIX w. ciągnął się w Europie do 1914 r. Twierdzenie to można rozszerzyć także na sprawy literatury, obyczaju, kultury materialnej. Lecz wiele cech najbardziej typowych dla XX w. ma swój początek już przed 1914 r. Dla licznych warstw społecznych w Europie czasy przed I wojną światową pozostawiły wspomnienie złotego wieku swobody i pomyślności. W porównaniu do tego, co nastąpiło później, był to istotnie okres stabilizacji gospodarczej, wzrastania stopy życiowej oraz liberalizmu politycznego. W samej Polsce każdy, kto coś posiadał: od właściciela majątku czy fabryki aż do drobnego rolnika, rzemieślnika, Kultura materialna 463 właściciela domu, uważał swój byt za zapewniony. Ustabilizowana była także sytuacja wolnych zawodów, urzędników, rentierów. Rosnący i zapewniony dobrobyt nie był jednak udziałem ani biedoty wiejskiej, ani robotników; najlepiej świadczyła o tym emigracja zarobkowa. "Dobrodziejstwa" liberalizmu nie rozciągały się też na ludzi ginących na szubienicy za sprawę rewolucji społecznej czy też niepodległości Polski. W zakresie kultury materialnej wydaje się niewątpliwe, że w drugiej połowie XIX w. podnosiła się stopa życiowa ogółu ludności. I tak, w Królestwie, w dobie pouwłaszczeniowej, roczna konsumpcja zboża na głowę mieszkańca wzrosła półtora raza, ziemniaków dwukrotnie, cukru dziesięciokrotnie. Przeciętne te pozostawały w tyle za zachodnią Europą, maskowały zaś znany skądinąd fakt, że trzy czwarte ludności, przede wszystkim wiejskiej, u progu XX w. nadal obywało się bez mięsa, jaj i masła. Natomiast, gdy idzie o warunki bytu, pogłębiał się nadal przedział między warunkami życia na wsi i w mieście, a gdy idzie o miasto, między warstwami zamożniejszymi a biedotą. W miastach rozpowszechniło się użycie elektryczności. W Warszawie w 1903 r. uruchomiono elektrownię mocy 4 tys. KW, z siecią na prąd zmienny 120 volt, zaprojektowaną na swój czas po nowatorsku przez Williama Lindleya. W Galicji przed I wojną 25 miast miało już własne elektrownie. Obok zakładów przemysłowych oświetlano więc elektrycznością także mieszkania mieszczańskie oraz główniejsze ulice. Tramwaje elektryczne pojawiły się w 1894 r. we Lwowie, w 1901 w Krakowie, w 1908 r. w Warszawie. Na te same lata przypada też rozwój miejskiej sieci telefonicznej (Warszawa w 1910 r. miała 19 tys. abonentów). Przeciętnie zamożny mieszczanin w dużym mieście miał więc oświetlenie elektryczne, telefon, łazienkę z piecykiem węglowym i inne urządzenia higieniczne. Maszyny do pisania weszły już w użycie w biurach, mało kto posługiwał się nimi prywatnie. Samochody kupowali sobie nieliczni arystokraci, kapitaliści albo bardzo zamożni amatorzy tego sportu. Samoloty oglądano na pokazach lotniczych i pasjonowano się nimi w powieściach dla młodzieży. Łączność radiotelegraficzna zastrzeżona była dla celów wojskowych. W tychże czasach, gdy ulice śródmiejskie wykładano tłumiącą hałas kostką drzewną i oświetlano lampami łukowymi, dzielnice uboższe miały bruk z szutru lub "kocich łbów, i nieliczne latarnie gazowe. Elektryczność i gaz docierały też, ze względu na wysoki koszt, do małej części mieszkań robotniczych. Tylko 4 miasta Kongresówki posiadały wodociągi i kanalizację, nie miała ich nawet 500-tysięczna Lódź. Spore nawet osiedla miejskie czerpały z rzek lub stawów wodę niefiltrowaną albo też korzystały z płytkich studzien podwórzowych. Po miasteczkach liczne posesje pozbawione były najprymitywniejszych ustępów. Stąd choroby epidemiczne, które np. w Galicji pociągały rocznie 45 tys. ofiar. W Warszawie jeden lekarz przypadał na 800 mieszkańców, ale na wsi w Królestwie jeden na 30 tys. Warunki zdrowotne zapadłej prowincji niewiele poprawiły  464 Kultura okresu Młodej Polski się od lat stu. Co drugie miasteczko w Królestwie obywało się bez szpitala i hotelu. Korzystnie wyróżniał się zabór pruski, gdzie w 1914 r. 71 % chłopów mieszkało w domach murowanych (w Galicji 5%, w zachodniej części Królestwa 11%, we wschodniej 1,4%). W Wielkopolsce nawet w skromnych domach pojawia się maszyna do szycia, na Śląsku lepiej płatny robotnik sprawia sobie zegarek kieszonkowy. W innych dzielnicach nikogo nie razi fakt, że większość mieszkańców wsi chodzi boso i w łachmanach. Moda mieszczańska natomiast zdawała się i nadal stworzona dla ludzi (zwłaszcza kobiet) niepracujących. Silnie zwężone spódnice i ogromne kapelusze krępowały swobodę ruchów. Dopiero na krótko przed I wojną światową moda zaczęła odsłaniać kostkę i dolną część łydki kobiecej. To wszystko w czasach, gdy potrzeba życiowa 466 Kultura okresu Młodej Polski wyrywała na uniwersytety, a potem do pracy zawodowej coraz więcej dziewcząt z "dobrego domu". Ale konwenans mieszczański trwał na swych pozycjach i ciągle jeszcze nie chciał się pogodzić z niezależnością kobiecego życia. Wcześniej zaczął się upraszczać strój męski: w kołach burżuazyjnych rezygnowano na co dzień z surduta i tużurka na rzecz swobodniejszej marynarki. 207. Oświata Niemniej jednak zasięg kultury rozszerzał się począwszy od schyłku XIX w. Był to niezbędny warunek, a skądinąd także następstwo upowszechnienia życia politycznego. Około 1900 r. zabór pruski nie miałjuż analfabetów, Galicja liczyła ich jeszcze 56%, Królestwo 69%. W obu tych dzielnicach szkolnictwo elementarne rozbudowało się w następnych latach; ale i pod koniec okresu jedna szkółka przypadała w Królestwie na 1,9 tys. mieszkańców, gdy w Galicji na 1,4 tys., a w Poznańskiem na 700. W poszczególnych guberniach Królestwa pobierało naukę 7-20% dzieci wiejskich. Oświata 467  Bardzo poważny skok naprzód dokonał się w szkolnictwie średnim.W Królestwie rewolucja 1905r.umożliwiła rozwój prywatnych szkół średnich z polskim językiem wykładowym ( 193); ale i w Galicji intensywniejsza rozbudowa szkół średnich przypada na te same lata. Najszybszy był więc przyrost w zapóźnionym do niedawna Królestwie.Tu również stosunkowo najszerzej rozwinęło się szkolnictwo żeńskie, w dwu pozostałych dzielnicach ciągle jeszcze mniej rozpowszechnione.Szkoły średnie w Królestwie, w dużym procencie prywatne,były jednak kosztowne,kształciły zatem głównie młodzież inteligencką i burżuazyjno-ziemiańską.Tymczasem w Galicji,od schyłku XIX w.,szła do szkół średnich ławą młodzież chłopska,która następnie kierowała się na urzędników, nauczycieli i księży, a nierzadko też (Franciszek Bujak, Stanisław Pigoń i in.) robiła karierę naukową.W Galicji i w Poznańskiem ciągle jeszcze przeważał elitarny typ gimnazjum klasycznego (z łaciną i greką).Szkół realnych było niewiele; zawodowe (rzemieślnicze i rolnicze) stały na niskim poziomie.Przeciwnie było w Królestwie,gdzie duży procent nowo zakładanych szkół średnich,m.in.żeńskich,obierał kierunek handlowy lub techniczny.Także niektóre gimnazja przestawiały się tu z tradycyjnego wzoru klasycznego na "humanistyczny" (bez greki,a za to z większym naciskiem na języki nowożytne). Rozwój szkolnictwa elementarnego w trzech zaborach (wg L.Gomolca i J.Miąso) Liczba Liczba Liczba , Liczba Liczba uczniów ucz.na Prowincja Rok szkół uczniów Rok szkół w tys. w tys. 1000m. Królestwo 1904 3929 281 1914 6867 461 30 Galicja 1901 3965 718 1914 6151 1336 129 Zabór pruski 1901 9411 1427 1911 10261 1643 193 Rozwój szkolnictwa średniego w trzech dzielnicach Polski (wg L.Gomolca i J.Miąso) Liczba Liczba W tym Liczba Liczba Prowincja Rok szkół uczniów Rok szkół uczniów dziew- w tys. w tys. cząt Królestwo 1903/4 73 27 1912/13 289 67 32 Galicja 1903/4 61 30 1912/13 130 42 14 Poznańskie 1903/4 24* . 1912/13 40 13 4 470 Kultura okresu Młodej Polski Równolegle do rozbudowy normalnej sieci szkolnej wzięto się też do oświaty dla dorosłych, przede wszystkim więc do dokształcania robotników i chłopów. I tutaj przodowało zaniedbane do niedawna Królestwo, gdzie w latach rewolucyjnych rzucono się do organizowania przeróżnych kursów dla analfabetów oraz kursów na wyższym poziomie (m.in. Uniwersytet dla Wszystkich - 201). Opracowano w związku z tym Poradnik dla samouków - kilkunastotomową serię przystępnych podręczników, uwzględniających szczególnie ekonomię i nauki przyrodnicze. W Galicji oświatą dla dorosłych zajmował się Uniwersytet Ludowy im. Mickiewicza, założony w setną rocznicę urodzin poety i patronowany przez PPSD. W ciągu 10 lat zorganizował on ponad 2,5 tys. odczytów. Po 1905 r., korzystając z doświadczeń rewolucji, wzmogły też akcję oświatową wśród dorosłych różne instytucje za- chowawcze: w Królestwie Macierz Szkolna, w Galicji Towarzystwo Szkoły Ludowej (założone w 1891 r.), w zaborze pruskim Towarzystwo Czytelni Ludowych. I one również zakładały czytelnie, urządzały kursy i odczyty. 208. Prasa, kino, sport Mobilizacja polityczna mas wywalczyła dla nich możliwości oświaty i sama też popchnęła masy do czytania. Jako sprawdzian rozwoju czytelnictwa służyć może m.in. rozwój prasy. W ostatnim 20-leciu przed wojną światową liczba wydawnictw prasowych wzrosła w zaborze rosyjskim z 92 do 378, w zaborze austriackim ze 126 do 495. Główne miasta polskie liczyły po kilka dzienników politycznych, najważniejsze powstały w XIX w., chociaż niektóre zmieniły od tego czasu zabarwienie i przynależność partyjną. Prasa burżuazyjna miewała po kilkanaście i więcej tysięcy abonentów. "Gazeta Grudziądzka" przekroczyła 120 tys., a wychodzący w Warszawie w języku jidysz "Hajnt" - nawet 150 tys. nakładu. Ważną nowość stanowił rozwój prasy socjalistycznej: od legalnych dzienników wielkiego formatu, jak "Naprzód" (Kraków) czy "Gazeta Robotnicza" (Katowice), aż do pism potajemnych, kolportowanych w zaborze rosyjskim. "Robotnik" w rewolucyjnym 1906 r. dochodził do 30 tys. nakładu. Poszczególne partie polityczne rozporządzały własnymi pismami teoretycznymi; "Przegląd Socjaldemokraty- czny" - organ SDKPiL - miewał do 7,5 tys. egzemplarzy nakładu. Wcześniej już była mowa o prasie ludowej, "Przyjacielu Ludu" ( 178) i "Zaraniu" ( 200). Młodzież akademicka miała własne pisma polityczne: socjalistyczny "Promień" i endecką "Tekę". Rozszerzył się znacznie wachlarz tygodników i miesięczników literacko-politycznych: od lewicującej "Krytyki" krakowskiej aż do snobistycznej "Wsi Ilustrowanej". Lata 1905-1907 przyniosły też bujny rozwój tygodników humorystycznych, z reguły zaangażowanych na lewicy, tępionych konfiskatami, a mimo to chłoszczących niestrudzenie wszelkie przejawy reakcji. Na sam początek XX w. przypadają również narodziny polskiej prasy brukowej, Prasa, kino, sport 471 obliczonej na informowanie w sposób sensacyjny mało wybrednego czytelnika. Pierwsze pismo tego typu, "Wiek Nowy", założone we Lwowie w 1901 r., osiągnęło niebawem 20 tys. nakładu. "Ilustrowany Kurier Codzienny", który w latach międzywojennych stał się najpoczytniejszym w Polsce pismem tego typu, zaczął wychodzić w Krakowie w 1910 r. Prasa brukowa to jeden z elementów tego, co nazywamy dziś kulturą masową. Można dostrzec w omawianych latach zaczątki innych jeszcze przejawów tej kultury. A więc naprzód pojawia się kino - nowa, tania rozrywka przystępna dla każdego, na razie jeszcze tylko w miastach. Pierwszy "iluzjon" polski otworzył sięjuż w 1899 r. Przed I wojną światową Kongresówka miała 300 kin, Galicja 70, Poznańskie 30, w samej Warszawie sprzedawano rocznie kilka milionów biletów kinowych. Była to rozrywka artystycznie niewybredna ( 211), która pociągała też głównie uboższą publiczność. Ale i film, nawet tak prymitywny, poszerzał wiedzę o świecie. Kolejna nowość w zakresie kultury masowej - to sport. W sferach burżuazyjnych od połowy XIX w. uprawiano na małą skalę szermierkę, wioślarstwo, kolarstwo ( 158). Turystyka wysokogórska pociągała raczej artystów niż sportowców. Piękno Tatr rozsławili Witkiewicz i Tetmajer. Zakopane stało się ulubionym letniskiem inteligencji twórczej, lecz szerszych rzesz wspinaczka nie interesowała. Masy dosięgnął sport poprzez piłkę nożną, uprawianą w Polsce od schyłku lat dziewięćdziesiątych. Najstarsze 472 Kultura okresu Młodej Polski polskie kluby piłki nożnej (Czarni i Pogoń we Lwowie, Cracovia i Wisła w Krakowie, Polonia w Warszawie, Warta w Poznaniu) zawiązały się w latach 1900-1910, przyciąga- jąc od razu setki amatorów-graczy i dziesiątki tysięcy kibiców. Widowiskiem raczej niż sportem były niezmiernie modne w owych latach turnieje zapaśnicze, urządzane na arenach cyrkowych z udziałem mistrzów różnych narodowości, wśród nich Zbyszko Cyganiewicz i Władysław Pytlasiński rychło zdobyli sobie sławę światową. Związek Sokolstwa Polskiego, tradycyjnie uprawiający gimnastykę zbiorową, zaczął także formować sekcje wioślarskie, kolarskie, jeździeckie. W latach dziewięć- dziesiątych przerzucił się w Poznańskie, w 1905 r. do Królestwa. Organizacja została opanowana przez endecję, w latach 1905-1907 pod nazwą sokołów występowały wręcz kontrrewolucyjne bojówki. O wiele większą rolę w zakresie wyrobienia fizycznego oraz ideowego młodzieży szkolnej odegrać miało później , przeszczepione z Anglii harcerstwo - jak wówczas mówiono - skauting. Jego początki w Polsce datują się od 1910 r. 209. Nauka Rewolucja 1905-1907 r. zmieniła też warunki rozwoju nauki polskiej i to nie tylko w zaborze rosyjskim. Wyższe uczelnie rozbudowywały się pod naciskiem potrzeb gospodarczych kraju. Nauka 473 Uniwersytet Jagielloński powiększył się w 1900 r. o Studium Rolnicze, Uniwersytet Lwowski 4 lata potem o Wydział Lekarski. Szkoła Rolnicza w Dublanach przekształciła się w 1901 r. w Akademię Rolniczą, a Politechnika Lwowska uzyskała 3 nowe wydziały: Wodny, Elektrotechniczny i Architektury. Także w Warszawie powstał w 1898 r. Instytut Politechniczny im. Mikołaja II- ufundowany ze składek społeczeństwa ( 175), ale z językiem wykładowym rosyjskim. Rozbudowa wyższych uczelni szła, jak widzimy, w kierunku nauk biologiczno-technicznych. Strajk szkolny 1905 r. ( 190) spowodował gwałtowny odpływ młodzieży z uczelni warszawskich. Gdy uczelnie te otwarto znów po rewolucji, liczba studentów polskich zmalała w nich do jednej trzeciej. Znaczna większość ich przeniosła się do Galicji, liczba studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego wzrosła z 1,7 do 3 tys., a Uniwersytetu Lwowskiego z 2 do 5 tys. w ostatnich kilkunastu latach przed wojną. W 1914 r. ok. 5 tys. Polaków z zaboru rosyjskiego studiowało na uczelniach galicyjskich, a kolejnych 6 tys. - w zachodniej Europie i w Rosji. Masowy napływ królewiaków przyczynił się do ożywienia i zradykalizowania życia studenckiego w Krakowie i Lwowie. Także wybitni uczeni z zaboru rosyjskiego obejmowali w tych latach katedry na Uniwersytecie Jagiellońskim. W wyższym jeszcze stopniu trójzaborowy charakter miała w owych latach Akademia Umiejętności. Świadczył o tym zarówno dobór członków, ścisła współpraca z instytucjami warszawskimi, jak również hojne zapisy napływające na rzecz Akademii, m.in. też z zaboru rosyjskiego. W pełni samodzielna pod względem finansowym, Akademia publikowała w tych latach do tysiąca arkuszy druku rocznie. Tradycyjnie miały przewagę w jej pracach nauki historyczne; z jej ramienia historycy polscy podejmowali zespołowo poszukiwania archiwalne w Rzymie, Szwecji, Petersburgu, na Węgrzech itd. Przystąpiła też Akademia do pracy około zreformowania ortografii polskiej. W Warszawie zasłużona i zasobna w środki Kasa im. Mianowskiego ( 115) zeszła w tych latach do roli instytucji finansującej przedsięwzięcia naukowe zrodzone już poza nią. Po 1905 r. zawiązało się tu wiele specjalistycznych towarzystw naukowych, grupujących zarówno fachowców, jak i miłośników różnych gałęzi wiedzy. W 1907 r. powołano do życia Towarzystwo Naukowe Warszawskie, złożone z 3 wydziałów: Filologicznego, Społeczno-Historycznego oraz Matematyczno- -Przyrodniczego. Towarzystwo zaopiekowało się czynnym od paru dziesięcioleci Muzeum Przemysłu i Rolnictwa, założyło też kilkanaście pracowni badawczych, głównie z zakresu nauk lekarskich i przyrodniczych. Poważnym przedsięwzięciem, które skupiło pod redakcją Stanisława Krzemińskiego całą plejadę specjalistów z różnych dziedzin, była Wielka Encyklopedia Ilustrowana, wychodząca w Warszawie od 1890 r. Niestety, wybuch wojny przerwał w połowie to cenne wydawnictwo. W nadziei uzyskania autonomii i spolszczenia uniwersytetu kompletowano zawczasu 474 Kultura okresu Młodej Polski w Warszawie kadrę profesorską. Z dawnego "Latającego Uniwersytetu" ( 146) wyłoniło się w 1906 r. Towarzystwo Kursów Naukowych, które podjęło publiczne wykłady z różnych dziedzin (m.in. historii Polski) na poziomie uniwersyteckim. Powstały też w Warszawie Wyższe Kursy Handlowe, a Szkoła Inżynieryjna im. Wawelberga i Rotwanda (założona w 1895 r.) podciągnęła się do poziomu na pół politechnicznego. Wszystkie te placówki, nie upoważnione do nadawania dyplomów, dawały jednak warszawskim naukowcom możliwość praktyki dydaktycznej. Przykład Warszawy wpływał na inne ośrodki: w Poznaniu zawiązało się Towarzystwo Wykładów Naukowych, w Wilnie - Towarzystwo Przyjaciół Nauk, w Płocku - Towarzystwo Naukowe, w Częstochowie - Towarzystwo Lekarskie. Wszędzie były to inicjatywy niewielkich grup uczonych-społeczników. U progu XX w. liczni i to znakomici uczeni polscy zajmowali nadal katedry uniwersyteckie w Rosji, Niemczech i zachodniej Europie. Wielu z nich wracało do kraju, wszyscy zaś podtrzymywali kontakt z polskim życiem naukowym. Kilku wybitnych Polaków dokonało w owych latach odkryć na miarę światową. Na czoło wysuwa się tu postać Marii Skłodowskiej, która swe prace badawcze zaczęła w Warszawie, a prowadząc je dalej w Paryżu wraz z mężem, Piotrem Curie, wyodrębniła w 1898 r. pierwiastki promieniotwórcze: polon i rad. Dwukrotna laureatka Nagrody Nobla (1903, 1908), pierwsza kobieta na katedrze paryskiej Sorbony, Maria Curie-Skłodowska przyczyniła się też do utworzenia pracowni radiologicznej w Warszawie. Ważne przyczynki do teorii promieniotwórczości wniósł także Kazimierz Fajans, urodzony w Warszawie, lecz pracujący w Ameryce Północnej. W dziedzinie fizyki Marian Smoluchowski, profesor lwowski, a później krakowski, dał ogólnie dziś przyjętą, statystyczną interpretację II zasady termo- dynamiki. Dzięki niemu i jego kolegom uniwersytety galicyjskie dotrzymywały kroku innym europejskim w przyswajaniu sobie najnowszych ustaleń nauki, w zakresie atomistyki, teorii kwantów i innych. Wykładający we Fryburgu, a później we Lwowie Ignacy Mościcki opracował oryginalną metodę otrzymywania związków azotowych z azotu atmosferycznego w łuku elektrycznym, metodę stosowaną czas jakiś w skali przemysłowej. Uniwersytety galicyjskie miały też osiągnięcia w zakresie geologii i paleontologii; ogromne zainteresowanie wzbudziło odkrycie w Staruni w Galicji Wschodniej ( 1907) w pokładach wosku ziemnego dobrze zachowanych ciał dyluwialnego mamuta i nosorożca. We Lwowie również Eugeniusz Romer, twórca nowych metod kartografi- cznych, opracował pierwszą syntezę klimatologii polskiej. W tymże uniwersytecie Józef Nusbaum-Hilarowicz, zoolog, był w ciągu długich lat znakomitym interpretato- rem i popularyzatorem koncepcji darwinowskich. Józef Mikułowski-Pomorski, wykładający w Dublanach, położył podwaliny pod gleboznawstwo polskie. Wśród medyków dwaj najwybitniejsi, którzy wywarli wpływ na naukę światową, czynni byli wówczas za granicą: w Paryżu Józef Babiński, jeden z twórców Nauka 475 neurochirurgii; w Heidelbergu Leon Hirszfeld, współtwórca nauki o grupach krwi u człowieka ( 1910). Liczni polscy inżynierowie zdobywali też za granicą sławę i doświadczenie, jak Rudolf Modrzejewski, konstruktor wielu mostów wiszących w Ameryce Północnej, Gabriel Narutowicz, współtwórca hydrotechniki szwajcarskiej, Wacław Łopuszyński, konstru- ktor parowozów w Rosji, i inni. We Lwowie Maksymilian Huber dał swe nazwisko określonemu przez siebie kryterium wytrzymałości materiałów sprężysto-plastycznych. W ogóle jednak polska myśl techniczna owych lat cierpiała na brak powiązań z przemysłem, tj. z realizacją praktyczną. W istocie obcy kapitał kontrolujący wytwórczość krajową narzucał jej swoje własne techniczne rozwiązania. Polak Kazimierz Prószyński zaliczany jest do twórców kinematografii. Około 1895 r. zbudował on aparat nazwany pleografem, który pozwalał na wykorzystanie i projekcję fotografii dających złudzenie ruchu. W 1898 r. Prószyński pokazał w Warszawie kilka zrobionych przez siebie króciutkich filmów, przedstawiających scenki uliczne i tańce. Prószyńskiego interesowała technika fotograficzna, nie zaś film jako środek wyrazu artystycznego; rozwój kinematografii poszedł też inną drogą, wytkniętą przez braci Lumiere. Kilku innych Polaków (Ratalski, Gize, Białoborski już w pierwszych latach XX w. eksperymentowało nad filmem dźwiękowym. Nauki humanistyczne, najżywiej reagujące na zmienne losy kraju, stały się w owych latach polem sporów ideologicznych, szczególnie ostrych w dziedzinie filozofii, socjologii i ekonomii. Na katedrach uniwersyteckich zaznaczył się na przełomie stuleci odwrót od pozytywizmu ku różnym formom indeterminizmu. W Krakowie reprezentował ten nurt Wincenty Lutosławski, odwołujący się do tradycji mesjanizmu romantycznego (był on poza tym doskonałym znawcą Platona i tym, który określił chronologię jego dzieł). Irracjonalnym kierunkom w filozofii przeciwstawiali się pisarze-marksiści lub też ulegający pośrednio wpływowi marksizmu. Większość ich, zaangażowana głównie w polityce, zajmowała się równolegle filozofią, socjologią, ekonomią oraz historią gospodarczo-społeczną. W PPS działał zrazu Edward Abramowski, który następnie odszedł ku kooperatyz- mowi ( 200). Jako filozof był on intuicjonistą, jako socjolog podkreślał nieracjonalny charakter procesów społecznych, jako ekonomista podejmował krytykę kapitalizmu z pozycji moralnych, drogę poprawy ludzkości widział natomiast w odrodzeniu sumień - tym samym potępiał akcję rewolucyjną. Poglądy jego miały duże wzięcie wśród inteligenckich sympatyków ruchu robotniczego. Ludwik Krzywicki, niestrudzony popularyzator marksizmu oraz uczestnik licznych podejmowanych w Warszawie przedsięwzięć oświatowych, badał ze stanowiska materializmu historycznego zagadnienie rozwoju kultury materialnej, moralności, ustrojów społecznych i ich ideologii. Najważniejsze jego dzieło z owych lat, Kwestia rolna, analizowało współczesną sytuację rolnictwa europejskiego i poddawało 476 Kultura okresu Młodej Polski krytyce teorie agrarystów, którzy upatrywali przyszłość rolnictwa w drobnej produkcji chłopskiej. Przywódcy SDKPiL, Róża Luksemburg i Julian Marchlewski, byli też badaczami naukowymi. Książka Luksemburg o rozwoju przemysłowym Polski, wydana po niemiecku w 1898 r., miała stanowić historyczne uzasadnienie dla partyjnej tezy o organicznym wcieleniu Królestwa Polskiego do Rosji; stała się także punktem wyjścia polemiki ożywionej i płodnej w następstwa. Dzieło Marchlewskiego Stosunki społeczno-ekonomiczne w ziemiach polskich zaboru pruskiego ( 1903) łączyło w sobie cechy studium historycznego, ekonomicznego i socjologicznego; podejmowało krytykę rządu zaborczego, ale zarazem i polskich klas posiadających. Ze stanowiska burżuazyjno-liberalnego studiował kwestię rolną w Królestwie, jej rozwój w XIX w. i jej sytuację obecną, Władysław Grabski ( 199). Pierwsze lata XX w. to również okres wyjątkowo bujnego rozkwitu językoznawstwa w Polsce. Zasługa to całej plejady badaczy, z Aleksandrem Brucknerem, Janem Rozwadowskim i Stanisławem Szoberem na czele. Nauka historyczna owych lat zaczyna się też angażować w problematykę w ówczes- nym odczuciu aktualną: a więc w nowszą historię dziejów porozbiorowych, w zagadnienia gospodarcze i społeczne. Lecz i w historiografii dają się wyczuć analogiczne jak w filozofii skłonności do irracjonalnie ujmowanych wywodów o psychice narodowej (Jan Kochanowski) czy "duchu dziejów Polski" (Adam Chołoniewski). Zjawiskiem pozytywnym było silne zwiększenie kadry historyków, rozwój placówek prowadzących lub finansujących badania w Krakowie i Warszawie, kilkakrotne zjazdy historyków (1890, 1900, 1906), wyodrębnianie się węższych specjalności, takich jak historia ustroju, historia kultury, oświaty, wojskowości itd. Tymieniecki, Bujak, Rutkowski, Gąsiorowska, czynni na różnych odcinkach chronologicznych, kładli podwaliny polskiej historii gospodarczej. Jedno zjawisko rzucało się w oczy: schyłek autorytetu szkoły krakowskiej. Nowa synteza Władysława Smoleńskiego Dzieje narodu polskiego (1897-1898) przeciw- stawiała się już swym tytułem państwowej przede wszystkim koncepcji Bobrzyń- skiego ( 160). Młodzi historycy demonstracyjnie głosili nawrót do Lelewela. Studia historyczno-prawne Balzera i Siemieńskiego wykazywały, iż Rzeczpospolita szlachec- ka, równie jak polska monarchia stanowa, nie stanowiły anomalii w Europie, lecz były tworami zdolnymi do życia. Z upodobaniem skupiano uwagę na czasach świetności mocarstwowej Polski (Sobieski, Kot, Szelągowski i in.). Prawdziwym wstrząsem dla opinii publicznej stały się w 1904 r. Szkice historyczne XI w. Tadeusza Wojciechowskiego, podważające legendę biskupa Stanisława, poddające tym samym rewizji autorytet Kościoła i jego rolę w dziejach Polski. Na III zjeździe historyków polskich w 1900r. Szymon Askenazy wystąpił z postulatem podjęcia systematycznych badań naukowych nad historią porozbiorową. Literatura 477 Przy swej katedrze we Lwowie skupił grono uzdolnionych uczniów, którzy wraz z nim opracowali wiele monografii odnoszących się głównie do okresu napoleoń- skiego. Szkoła Askenazego przypominała ówczesne międzynarodowe znaczenie sprawy polskiej oraz czyny oręża polskiego w wielkich zmaganiach dziejowych. Sam Askenazy w biografii Łukasińskiego złożył hołd bojownikom niepodległości; w kilka lat później młody Wacław Tokarz, nie bez zachęty ze strony Piłsudskiego, zaczął pisać o konspiracji i partyzantce 1863 r. Przez polską historiografię przeszedł wiew romantyzmu, spowodowany nadciągającą wojną i nadziejami, jakie budziła wśród Polaków. Niezależnie od merytorycznej wartości ówczesnych prac monograficznych nosiły one różny podtekst polityczny. Szkoła Askenazego gloryfikowała walkę o niepod- ległość, lecz obniżała znaczenie polskiej lewicy. Bolesław Limanowski pisał Historię demokracji polskiej XIX w. - nie bardzo dostrzegając rewolucyjnych demokratów. Marceli Handelsman interesował się Księstwem Warszawskim, głównie ze względu na zachodzące w nim przemiany społeczne. Ludwik Kulczycki i Feliks Perl brali się do najnowszej historii polskiego ruchu robotniczego jako jego obrońcy i apologeci. W tych samych latach Franciszek Rawita-Gawroński, piszący o stosun- kach polsko-ruskich czy to w XVII, czy w XIX w., ujawniał się jako skrajny nacjonalista. Czołowi działacze polityczni różnych kierunków (Marchlewski, Piłsudski, Grabski i in.) publikowali w owych latach dzieła historyczne, podczas gdy "gabinetowi", zdawałoby się, historycy brali się do polityki. Im bardziej opinia publiczna odczuwała wagę chwili dziejowej, tym bardziej odwoływała się do przeszłości, a historyczni pisarze wychodzili na spotkanie jej oczekiwaniom. 210. Literatura W znacznie silniejszym stopniu na losy narodu reagowała literatura piękna. Działo się tak na przekór głoszonym poglądom o nadrzędności sztuki w stosunku do życia. Z protestu przeciw filisterstwu zwycięskiej burżuazji, z rozczarowania do świata tkwiącego w materii, do jego sobkostwa i brzydoty rodził się w wielu krajach Europy nowy prąd umysłowy i artystyczny, dumnie przyjmujący nazwę sztuki współczesnej - modernizmu. Widział on misję artysty w oderwaniu się od codzienności, w kultywowaniu piękna samego dla siebie; szczupłemu gronu wybranych artysta głosić miał nową sztukę i nową moralność językiem symboli. Już w samym założeniu opozycja przeciw burżuazyjnemu światu łączyła się tu z eskapizmem, z niewiarą w możność zreformowania świata. Ośrodkiem modernizmu stał się w Polsce Kraków, gdzie w warunkach politycznej swobody rozkwitło bujne życie artystyczne: teatr, poezja, malarstwo i krytyka. 478 Kultura okresu Młodej Polski W krakowskim tygodniku "Życie" w 1898 r. Artur Górski ogłosił cykl artykułów pt. Młoda Polska, która to nazwa przyjęła się od razu dla określenia nowego kierunku. Górski domagał się poszanowania swobody artysty i jego prawa do własnego spojrzenia na świat. W tymże roku redakcję "Życia" objął Stanisław Przybyszewski, którego poematy, a bardziej jeszcze cygański sposób bycia, nadały od razu ton krakowskiej "modernie". Kwiecisty, rozlewny język, upodobanie w ostrym erotyzmie, szokowanie filistrów swobodą obyczajową - to były główne zewnętrzne znamiona "przybyszewszczyzny". Kazimierz Przerwa-Tetmajer, melancholijny piewca "samot- nej duszy", dał też najlepsze pod względem formalnym poezje liryczne owego czasu. W Warszawie tendencje młodopolskie reprezentowało pismo "Chimera" Zenona Przesmyckiego (ps. Miriam). Podczas gdy większość modernistów polskich tradycji mickiewiczowskiej przeciwstawiała kult Słowackiego, Przesmycki z cał- kowitego zapomnienia wydobywał twórczość Norwida - ku podziwowi nielicznych jeszcze znawców. Hasło "sztuka dla sztuki", wypowiedziane przez Tetmajera, okazywało się jednak fikcją na tle polskiej rzeczywistości. Nie tylko siła tradycji, ale i chwila bieżąca zmuszały poetę do zabrania głosu w sprawie społecznej i w sprawie narodowej, do przeciwstawienia się ugodowcom, stańczykom, klerykałom itd. nie tylko w sferze etyki czy estetyki, ale i polityki bieżącej. Ogół modernistycznych pisarzy odciął się kategorycznie od swych poprzedników - pozytywistów, gdy szło o styl, słownictwo, sposób obrazowania, nawet krój czcionki i wzory przerywników. Poszedł jednak wiernie ich śladami przejmując z ich rąk misję przewodnika narodu. Przykładem może być poezja Jana Kasprowicza, chłopskiego syna, który za młodu przeszedł przez socjalizm. Dogłębna znajomość świata chłopskiej nędzy doprowadziła Literatura 479 Kasprowicza do namiętnego protestu przeciw krzywdzie ludzkiej i potępienia tych, którzy na niej żerują. Z czasem w Księdze ubogich ułagodzą się te konflikty, Kas- prowicz szukać będzie ukojenia w modlitwie, kontemplacji przyrody i szczęściu osobistym. Na razie jednak prawuje się z Bogiem jak nowy Konrad z Dziadów nie w imię narodu jednak, ale człowieka - nędzarza. Największy pisarz dramatyczny tej epoki, Stanisław Wyspiański, był też poetą liry- cznym, teatrologiem, malarzem, krzewicielem sztuki stosowanej - na wszystkich tych polach wybitnym. W ciągu 7 lat 1898-1904) ogłosił i wystawił wiele potężnych dramatów bądź to osnutych na tle historycznym (Warszawianka, Noc Listopadowa, Legion), bądź też najściślej współczesnych (Klątwa, Wesele, Wyzwolenie), w których szukał odpowiedzi na jedno i to samo pytanie: kto i jak ma prowadzić walkę o wyzwolenie narodu? Krakowska prapremiera Wesela (1901) wstrząsnęła całą Polską; ten najświetniejszy utwór Wyspiańskiego obnażał bezlitośnie mit o solidarności narodu, o zbrataniu inteligencji z chłopami, sprowadzał je do kręcenia się w takt Chochoła "narodowej szopki". Od pierwszego do ostatniego wiersza, słownictwo i metaforyka Wesela stały się i są po dziś dzień własnością ogółu, co świadczy o nieprzemijającej wartości tego dzieła. Było ono jednak tylko negatywem, krytyką współczesności. Próby ukazania drogi wyjścia, zawarte w Wyzwoleniu czy też w Akropolis, nie wypadły ani tak przejrzyście, ani tak przekonywająco. Z połowy lat dziewięćdziesiątych datują się pierwsze opowiadania Stefana Żerom- skiego. Dostrzegamy już w nich główną cechę jego pisarstwa: podejmowanie tematyki jak najbardziej przykrej i bolesnej dla polskiego sumienia. I znów chodziło tu o nędzę wiejskiej biedoty, o zacofanie prowincjonalnego "Obrzydłówka", o daremność i zakłamanie społecznikostwa, o ciemnotę chłopa obojętnego dla sprawy narodowej. Pełne ekspresji kolejne powieści mówiły o nieludzkości kapitalistycznego świata (Ludzie bezdomni), o nieludzkości systemu szkolnego w Królestwie (Syzyfowe prace), o nieludzkości wojny, nawet tej najbardziej gloryfikowanej, napoleońskiej (Popioły). Prostować krzywdy, dźwigać Polskę z moralnego bagna miał samotny społecznik-inteligent, doktor Judym, który służbie dla bliźnich poświęcał nawet osobiste szczęście. Brutalny naturalizm scen rodzajo- wych, liryzm opisów przyrody, czad erotyzmu, pasja polemiczna, w tym wszystkim wątki powieści sensacyjnej i utopii - oto co składało się na atmosferę "żeromsz- 480 Kultura okresu Młodej Polski czyzny", którą żyło tamto pokolenie. Drażniła ona sfery posiadające, ale w ówczesnej Polsce znalazła się większa liczba pożytecznie pracujących Judymów, którym Żeromski ukazywał drogę. Kontrast zupełny z twórczością Żeromskiego stanowi powieść epicka Władysława Reymonta, też przecie młodopolska w manierze stylowej. Reymont to nie tylko malarz wsi polskiej, ale też środowiska łódzkiego, które pierwszy wprowadził do literatury polskiej (Ziemia obiecana). Swą wielką powieść Chłopi (1904-1909) zaczął Reymont od ukazania sprzeczności klasowych rozdzierających wieś, zakończył pochwałą solidarności społecznej, więzów tradycji, symbiozy z naturą. Stworzył galerię kapitalnych charakterów chłopskich; nie zmuszał czytelnika do rozstrzygania problemów we własnym sumieniu. Z gruntu odmienną wieś malują powieści i nowele Władysława Orkana: biedotę podhalańską wyzyskiwaną przez wiejskich bogaczy. Jeszcze jeden wybitny talent tegoż pokolenia - to Gabriela Zapolska, autorka dramatyczna i powieściopisarka, z pasją rzucająca się na tematy najbardziej drastyczne, demaskująca kołtuństwo i fałsz moralny galicyjskiego drobnomieszczań- stwa. Literatura polska XIX w. ukuła na określenie wstecznictwa dwa pamiętne odtąd określenia: "Ciemnogród" i "Okopy Świętej Trójcy". Zapolskiej zawdzięczamy termin określający zło społeczne mniejszego kalibru: "dulszczyznę" (Moralność pani Dulskiej, 1906). Młoda Polska stawiająca sztukę na tak wysokim piedestale stworzyła też klimat sposobny do rozwoju krytyki artystycznej. Jej prekursorem był Stanisław Witkiewicz ( 164), głównym heroldem Ignacy Matuszewski (Słowacki i nowa sztuka, 1903), kronikarzem nowego kierunku literackiego Wilhelm Feldman. Później nieco Karol Irzykowski wytknął modernizmowi niedorozwój intelektualny. Ale już Stanisław Brzozowski, ogromny i wszechstronny talent złamany w dramatycznych przejściach osobistych, rozprawił się w Legendzie Młodej Polski (1909) z całą serią polskich tradycji narodowych: ze szlachetczyzną, z pracą organiczną i z hasłem "sztuka dla sztuki". Brzozowski obok Żeromskiego przyczynił się najmocniej do ukształtowania czynnej postawy inteligencji polskiej w klimacie rewolucji 1905 r. Rewolucja ta dokonała przełomu w samej literaturze: przekreśliła z dnia na dzień konwencję sztuki izolowanej od życia. Najbardziej młodopolski z ówczesnych poetów, Tetmajer, napisał w owych latach dramat pt. Rewolucja. Z powieściami aktualnymi wystąpili wielcy pisarze poprzedniego okresu: Sienkiewicz, Prus, Świętochowski, pochwalając zabiegi o konstytucję, potępiając ruch rewolucyjny. Z robotnikiem walczącym o wolność solidaryzowała się w pełni Konopnicka, Orzeszkowej era wolnościowa pozwoliła nareszcie oddać hołd publiczny pamięci powstania styczniowego (Gloria victis, 1910). Tematykę rewolucyjną podjęli w tychże latach Kasprowicz, Reymont i przede wszystkim Żeromski jako autor Różv, dramatu o rewolucji pokonanej. Najgłośniejsze Teatr i film 481 jego wystąpienia owych lat (Nagi bruk, Nokturn, Słowo o bandosie), skreślone melodyjną prozą, można by nazwać publicystyką poetycką. Bronił w nich Żeromski, jak zawsze, głębokiej racji dobijającego się sprawiedliwości nędzarza. Pod znakiem 1905 r. zaczynało karierę wielu młodych pisarzy, jak Andrzej Strug (Dzieje jednego pocisku) i Tadeusz Miciński (Kniaź Potiomkin). Niejeden ze znakomitych twórców z późniejszych lat międzywojennych (Leopold Staff, Zofia Nałkowska) poświęcił tej rewolucji swe pierwsze utwory. Ogólnie można powiedzieć, że rok 1905 zafascynował znaczną większość inteligencji twórczej. Do wyjątków zaliczyć trzeba Józefa Weyssenhoffa, który debiutował w 1898 r. świetną satyrą na polską arystokrację (Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego), a później stał się apologetą ziemiańskiej pracy organicznej i ziemiańskiego życia na łonie przyrody. 211. Teatr i film Młoda Polska przyniosła również wspaniały rozwój teatru. I tu przodował Kraków, gdzie reżyserię objął w 1893 r. Tadeusz Pawlikowski, człowiek wysokiej kultury i o dużych ambicjach artystycznych. W ciągu kilkunastu lat pracy, zrazu w Krakowie, a potem we Lwowie, Pawlikowski odnowił repertuar wprowa- dzając na scenę najwybitniejsze dzieła modernizmu europejskiego. On po raz pierwszy zapoznał publiczność z wielkim dramatem romantycznym (Dziady, Kordian, NieBoska komedia itd.) i on też poparł polską twórczość współczesną z Przybyszew- skim i Wyspiańskim na czele. Początek XX w. przyniósł w Polsce urodzaj dobrych sztuk obyczajowych, stojących na pograniczu komedii i dramatu: obok Zapolskiej Kisielewski, Rittner, Perzyński itd. Sztuki te dawały znakomite pole aktorskim popisom. Pawlikowski był pierwszym w Polsce reżyserem-inscenizatorem narzuca- jącym własną interpretację spektaklu. Ogromną rolę odegrał przy nim Wyspiański, który sam projektował dla swych sztuk kostiumy i dekoracje, a pracował też nad inscenizacją Dziadów i Hamleta. Wysoki poziom teatru krakowskiego najskuteczniej spopularyzował kanony artystyczne Młodej Polski; elektryzował również patriotycz- nym słowem licznych przyjezdnych z zaboru rosyjskiego. W tych samych latach teatry warszawskie wciąż jeszcze trzymały się staroświeckiej komedii salonowej (miała za to ówczesna Warszawa jedną z najlepszych w Europie scen operetkowych). Rewolucja 1905 r. złamałajednak monopol teatrów rządowych, powstało kilka ambitnych scen prywatnych, które przy użyciu skromnych środków (kotary w miejsce dekoracji) zapoznawały stolicę z nowym repertuarem i nową scenografią. Tuż przed I wojną światową Arnold Szyfman ściągnął do Warszawy najświetniejszych krakowskich i lwowskich aktorów i otworzył Teatr Polski w nowym gmachu, ufundowanym przez kilku arystokratów. Odtąd również Warszawa uzyskała scenę na poziomie światowym. 482 Kultura okresu Młodej Polski O bujności życia teatralnego owych lat świadczyło powstawanie nowych scen (Łódź, Wilno), z nigdy dotąd nie spotykaną przewagą repertuaru polskiego nad obcym. Wyrzucano nieraz młodopolskiemu teatrowi jego pięknoduchostwo, her- metyzm, brak zaangażowania politycznego, co tylko w części da się złożyć na karb cenzury. Jednakże w tych samych latach zaczęto w wielu teatrach (Kraków, Łódź) organizować widownię, ściągając na wybrane przedstawienia grupy chłopów i robotników. Był to też okres niezwykle silnego rozwoju teatru amatorskiego, który nieraz porywał się na sztuki rewolucyjnej treści (np. Tkaczy Hauptmanna). Doniosłą funkcję spełniał ruch amatorski w zaborze pruskim, gdzie dozwolona była jedna tylko stała scena polska w Poznaniu. Sztuki zakazane przez policję pruską grywano z powodzeniem po stronie austriackiej, w Dziedzicach lub w Oświęcimiu, dokąd górnicy śląscy jeździli za przepustką. We wszystkich trzech zaborach cenzura okazywała się bezsilna w owych latach politycznego napięcia, gdy publiczność podchwytywała w lot każdy umowny gest, rzucony ze sceny. Nowym typem widowiska stał się w tym czasie kabaret literacki "Zielony Balonik"; czynny w Krakowie od 1905 r., przyjmował wybranych gości za zaproszeniami, corocznie też urządzał "szopki" kukiełkowe, wyśmiewające się z różnych osobistości galicyjskich i cieszące się olbrzymim powodzeniem. W "Zielonym Baloniku" rodziły się też dowcipne, w miarę pieprzne wierszyki i piosenki Tadeusza Żeleńskiego (Boya), które pod nazwą "Słówek" obiegły całą Polskę. Ta nowa moda, lekkiej, intelektualnej rozrywki przyjęła się wkrótce w Warszawie. Wcześniej już była mowa o udziale Polaków w rozwoju techniki filmowej ( 209) oraz o rozbudowie sieci kin ( 208). Kina te, najprymitywniej urządzone i obliczone na "tańszą" publiczność, od początku uzależnione były od biur wynajmu filmów. Warszawskie biuro Sfinks należało do udziałowców rosyjskich i francuskich, importowało też głównie filmy francuskie. W podobny sposób Galicja zaopatrywała się w filmy w Wiedniu, a zabór pruski w Berlinie. W 1908 r. wyświetlano w Warszawie pierwszą komedyjkę nakręconą na miejscu przez C. Jasieńskiego, z udziałem popularnego aktora farsowego, Antoniego Fertnera. Wkrótce też firma Sfinks zaczęła kręcić filmy polskie angażując do nich najbardziej znanych aktorów. W wielu z nich uczestniczył znakomity Kazimierz Kamiński, łączący nieraz funkcje scenarzysty, reżysera i aktora. Produkcja warszawska, eksportowana po części do Rosji, stała na niskim poziomie w porównaniu do francuskich i niemieckich pierwowzorów. Były to albo skrótowe przeróbki poczyt- nych polskich powieści (Dzieje grzechu Żeromskiego, Meir Ezofowic Orzeszkowej), albo też ckłiwe melodramaty z życia "wyższych sfer towarzyskich", nie bez udziału "apaszów" i półświatka. Publicystyka polska przeczuwała ogromne możliwości, jakie tkwiły w sztuce filmowej : ruch jako źródło piękna, film jako syntetyczny obraz realnego życia, kronika filmowa jako źródło historyczne itd. Na razie nie było w Polsce warunków do podejmowania tak ambitnych zadań. Ale już kiełkująca Sztuki plastyczne. Architektura 483 ledwie technika filmowa zaczynała wpływać na twórczość dramatyczną takich autorów, jak Żeromski (Róża), Miciński czy Irzykowski. W tych latach Apolonia Chałupiec, dziewczyna rodem z Płockiego, robiła w Hol- lywood olśniewającą karierę jako jedna z pierwszych gwiazd filmu niemego (Pola Negri). Było to zjawisko już w pełni typowe dla XX w. 212. Sztuki plastyczne. Architektura Jest szczególną cechą stylu Młodej Polski, że w stopniu dużo wyższym, niż to było dawniej, ogarniał różne dziedziny twórczości artystycznej: od literatury pięknej, poprzez malarstwo i architekturę, aż do sztuki użytkowej, dekoracyjnej. Taki właśnie cel stawiała sztuce publicystyka artystyczna: upowszechnienie piękna, udostępnienie go każdemu i na co dzień. Tą drogą myślano realizować program sztuki "narodowej" postawiony jeszcze przez romantyzm. Raz jeszcze, takjak przy poezji i teatrze, wypada wskazać na przodującą rolę Krakowa. Punktem wyjścia była reorganizacja tamtejszej Szkoły Sztuk Pięknych, gdzie pod kierunkiem Juliusza Fałata (od 1895 r.) zapanował już teraz w pełni impresjonizm. W 2 lata potem zawiązało się towarzystwo "Sztuka", które skupiło prawie wszystkich wybitnych twórców polskich tej epoki. Weszli tu malarze różnych kierunków: od starszego pokolenia realistów, którzy adoptowali niektóre zdobycze kolorystyczne impresjonizmu, poprzez impresjonistów "czystych", aż do twórców idących nowymi drogami. Impresjonizm, przyswojony w Polsce z opóźnieniem, teraz dopiero zdobywał szerszą publiczność dzięki pejzażom Wyczółkowskiego, Fałata, Jana Stanisławskiego, Włodzimierza Tetmajera. Impresjonizmem, też karmiło się wczesne rzeźbiarstwo Konstantego Laszczki i Ksawerego Dunikowskiego. Tymczasem gust Młodej Polski dochodził do głosu w alegorycznych kompozycjach i portretach Jacka Malczewskiego, w potężnych, dekoracyjnych witrażach Wyspiańskiego i Mehoffera, I znów Wyspiański przyczynił się do zorganizowania towarzystwa - Polska Sztuka Stosowana ( 1901 ), od którego datuje się rozwój tak dziś modnego przemysłu artystycznego, opartego na wzorach ludowych. Kultywowaniu sztuki użytkowej poświęca dużą uwagę nowa Szkoła Sztuk Pięknych, założona w 1904 r. w Warszawie. Na przełomie stuleci zrodziła się też nowoczesna grafika polska, która zbliżyć miała do szerszych mas odbiorców autentyczne dzieła sztuki najwybitniejszych twórców tego czasu. Litografie Wyczółkowskiego, akwaforty Pankiewicza, drzeworyty Skoczylasa spotykały się od razu z entuzjastycznym przyjęciem: powstawały kursy grafiki, urządzano wystawy i konkursy, wydawano zbiorowe "teki" różnych twórców. Grafika młodopolska święciła triumfy na kartach "Życia" i "Chimery"; Wyspiański sam komponował okładki i inicjały dla pierwszych wydań swych dramatów. Początek XX w. to, wraz z kubizmem, moment narodzin sztuki nowoczesnej w skali 484 Kultura okresu Młodej Polski ogólnoświatowej. Można by wskazać kilku malarzy polskich, przew-ażnie osiadłych w Paryżu, którzy poszukują nowych kryteriów kompozycji, poza samym wy- zwoleniem koloru. Należą tu: wspomniany już Józef Pankiewicz, Władysław Ślewiński, Olga Boznańska. W Paryżu też pracuje Tadeusz Makowski, zdeklarowany kubista. Przyszli polscy formiści lat międzywojennych: Czyżewski, Zak, Pronasz- kowie itd., już wystawiają w Krakowie w latach 1912-1913 jako "niezależni". Jednym słowem, zaczyna zmniejszać się dystans czasowy między narodzinami nowych kierunków malarskich na Zachodzie, a ich recepcją w Polsce. Na gruncie architektury i sztuki użytkowej modernizm przybrał w Wiedniu nazwę "secesji" i pod tą nazwą rozpowszechnił się: zrazu w Galicji, a następnie w innych częściach Polski. Nowa architektura zaczęła korzystać z możliwości, jakie jej dawał beton: dowolnego komponowania wnętrz i wykrojów okiennych. Odważnie więc zry ano z tradycjami symetrii i klasycznymi wzorami zdobnictwa; oknom, gzymsom, wykuszom, balkonom dawano linie faliste, eliptyczne, wolne powierzchnie pokrywano kolorową ornamentyką roślinną. Te same stylizowane irysy i lilie, łabędzie i topielice pojawiały się na witrażach i obiciach, poręczach, klamkach i bibelotach. Po kilkudziesięciu latach eklektyzmu przyszedł nareszcie styl zupełnie nowy: za to też miał się przeżyć wyjątkowo szybko, uznany za nieznośną manierę. W Polsce poza licznymi kamienicami reprezentował secesję gmach Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie (Franciszek Mączyński, 1901 ) oraz Muzeum Techniki i Przemysłu (Tadeusz Stryjeński, 1904). Wielki gmach Filharmonii Warszawskiej (1900) był jeszcze eklektyczny z nalotami secesyjnego zdobnictwa. Lecz niezależnie od panującej mody poszukiwania szły w innym kierunku: dopracowania się stylu "narodowego". Stanisław Witkiewicz chciał go zaczerpnąć ze źródeł ludowych: w 1892 r. postawił w Zakopanem willę przy pomocy góralskich cieśli, którzy swe tradycyjne wzory dostosowali do nowych proporcji. Tak narodziła się "zakopiańszczyzna", która zrobiła furorę, wypierając naśladowane dotąd szwajcarskie "szalety". W zdobnictwie wnętrz, w pamiątkarstwie wzory sztuki góralskiej wiązały się z elementami secesji. Góralszczyzna zawodziłajednak w budownictwie monumentalnym. Eklektycy sięgnęli więc do rodzimego renesansu i wieńczyli, co się tylko dało, attykami wzorowanymi na Sukiennicach krakowskich (w Warszawie kościół Zbawiciela Józefa Dziekońskiego, wieże mostu Poniatowskiego Stefana Szyllera). Zaczęto także projektować wille "polskie dworki" z kolumienkami nawiązującymi do baroku albo empiru. Nie tędy szła właściwa droga. Kilku architektów polskich już przed 1914 r. wyczuło główną tendencję architektury nowoczesnej: zredukowanie zdobnictwa, odrzucenie fasadowości, ukazanie swobodnej gry głównych elementów konstrukcji. Około 1912 r. stanęły w Warszawie 3 gmachy zdecydowanie wyprzedzające epokę i świadczące dobrze o polskiej architekturze: dom handlowy Braci Jabłkowskich (Franciszek Lilpop), tzw. dom Pod Orłami, wówczas Bank Towarzystw Spółdziel- 486 Kultura okresu Młodej Polski czych (Jan Heurich młodszy) i wreszcie Teatr Polski (Czesław Przybylski). We Wrocławiu Hala Ludowa z 1913 r. była wyrazem podobnych tendencji. Inne nowe zjawiska w środowisku architektów - to próby przeciwstawienia się dzikiej spekulacji budowlanej. Zaczynają się w Krakowie i Warszawie dyskusje na temat urbanistyki, planowania osiedli, zwłaszcza miast-ogrodów. W 1912 r. Tadeusz Tołwiński zaprojektował pierwsze racjonalne osiedle podmiejskie - Ząbki pod Warszawą. Projektanci nowych kościołów i gmachów krakowskich przyciągali teraz Muzyka 487 do współpracy znakomitych malarzy i rzeźbiarzy (Malczewski, Dunikowski), co dawało niezłe wyniki. W 1915 r. Antoni Wiwulski postawił w Wilnie, na lesistej górze dominującej nad miastem, śmiało skomponowaną grupę Trzech Krzyży - pierwszy tej miary przykład pomnika przestrzennego. Wielkie ambicje artystów oraz potężniejące aspiracje narodowe zbiegły się w owych latach około jednego wielkiego problemu - Wawelu. Stara, podrujnowana siedziba królewska została wykupiona z rąk austriackiej wojskowości, która w niej umieściła koszary. W całej Polsce rozgorzała dyskusja nad nowym rozplanowaniem tego niezwykłego kompleksu budowli, uznanego za świętość narodową. I znów najśmielszy projekt wyszedł od Stanisława Wyspiańskiego. Wielki artysta chciał tchnąć nowe życie w to cmentarzysko monarchów i bohaterów, przekształcić Wawel w narodowe Akropolis. Burzył jedne budynki, innym nadawał antyczną sylwetkę, w skalnym zboczu chciał wykuć amfiteatr. Ognisko pamiątek, świątynia sztuki i nauki, miejsce zebrań i obchodów ludowych - oto czym miał się stać Wawel w tej genialnej wizji. Pozostała ona nie zrealizowana. 213. Muzyka Na losach muzyki okres Młodej Polski zaważył w inny sposób niż na literaturze i sztukach plastycznych. Gdy w dziedzinie poezji, teatru, malarstwa czy sztuki stosowanej nowe pomysły i mody zdobywały uznanie ogółu wyrobionej inteligencji, 488 Kultura okresu Młodej Polski z muzyką działo się gorzej. Tu ciągle jeszcze panował kult swojszczyzny, tradycji moniuszkowskiej, powierzchownie stylizowanej pieśni ludowej. Młodzi nowatorzy kształcący się za granicą i starający się "dogonić Europę" szli rzeczywiście naprzód, ale tracili kontakt z krajem i to w podwójnym sensie: nie rozumieli jego spraw i sami spotykali się z obojętnością odbiorców. Sądząc z pozorów kraj zyskał lepsze warunki do korzystania z muzyki wysokiej klasy. W nowym gmachu Filharmonii Warszawskiej gościli znakomici dyrygenci i wirtuozi, grano tu nie tylko klasyczne, ale i nowsze utwory symfoniczne. W tymże czasie Polska wydała całą rzeszę wirtuozów najwyższej klasy, którzy zdobyli sobie sławę światową, wśród nich na miejscu naczelnym pianista - Ignacy Paderewski. Ci arcysławni rodacy, ich zagraniczne triumfy i dochody, ich rzadkie występy w kraju - to wszystko budziło zainteresowanie muzyką. Dodajmy bujny rozwój towarzystw śpiewaczych, zwłaszcza w środowisku robotniczym, dodajmy wynalazek gramofonu, który pozwalał obcować we własnym mieszkaniu z muzyką - nie tylko operetkową - prawda, że jeszcze nie dość czysto odtworzoną. Kontakt z muzyką rozszerzał się, lecz rzadko kiedy była to muzyka nowoczesna. W takich warunkach tworzyli kompozytorzy młodopolscy. Najwybitniejsi z nich to: Mieczysław Karłowicz, twórca melancholijnych poematów symfonicznych, który w 33 roku życia znalazł tragiczną śmierć pod śnieżną lawiną w Tatrach, Ludomir Różycki, twórca oper i poematów neoromantycznych, korzystający jednak z najnow- szych zdobyczy harmonii, i zwłaszcza Karol Szymanowski. Wczesne sonaty fortepianowe, pieśni, utwory na skrzypce Szymanowskiego stały jeszcze pod znakiem poszukiwań, które dopiero z czasem miały uczynić go twórcą na wskroś współczesnym, a jednak o obliczu niezaprzeczenie polskim. 214. Aktywność społeczna i perspektywy niepodległości Gdyby chcieć w bujnym rozroście kultury omawianego okresu ukazać cechę najbardziej znamienną, wypadałoby chyba wskazać szeroki udział w niej inicjatywy społecznej. Najważniejsze osiągnięcia owych lat w zakresie upowszech- nienia oświaty, tworzenia instytucji kulturalnych, popierania nauki i sztuki dokony- wały się za sprawą niewielkich grup entuzjastów, popartych przez ofiarność ogółu. Ożywienie pracy społecznej było funkcją aktywizacji politycznej społeczeństwa. Siły te w zaborze rosyjskim wyzwolił rok 1905; kiedy po upadku rewolucji skurczyły się znowu możliwości życia politycznego, legalne instytucje kulturalne pozostały jego namiastką. Nie tylko w samej Warszawie, ale i na prowincji mnożyły się inicjatywy społeczne wszelkiego typu, a w ślad za spółdzielczością, za związkiem zawodowym, za kółkiem rolniczym szły inicjatywy kulturalne: chóry i teatry amatorskie, wypożyczalnie książek, muzea regionalne, stowarzyszenia miłośników Pierwszy rok działań wojennych 489 wiedzy. Nigdy dotąd społecznikostwo nie zatoczyło w Polsce kręgów tak szerokich. Inteligencja zaprawiała się doń od ławy szkolnej: po kółkach samokształceniowych przychodziły organizacje studenckie, później praca polityczna w terenie i praca organizacyjna w środowisku zawodowym. Kto się nie angażował sam, ten przynaj- mniej należał do "sympatyków" jakiegoś ruchu czy partii: dostarczał lokalu, przechowywał ludzi, udzielał protekcji... i oczywiście płacił składki. To dotyczyło wszystkich obozów i ugrupowań: od wziętych mecenasów i lekarzy aż po nauczycieli z zapadłej prowincji. Kobiety nie stały tutaj na ostatnim miejscu; walczyły oczywiście o równouprawnienie własne, o prawo głosowania, o dostęp do oświaty. Ale roi się też od kobiet, i to występujących z inicjatywą, we wszelkiego typu ówczesnych robotach: legalnych, półlegalnych i nielegalnych. Najczynniejsze z ówczesnych społecznic były związane z lewicą: nazwiska Stefanii Sempołowskiej, Heleny Radlińskiej, Zofii Daszyńskiej-Golińskiej, Estery Golde-Stróżeckiej - to tylko najbardziej znane spośród setek innych przykładów. Kolejną ważną nowością było wytwarzanie się kadry społecznych działaczy spośród samych robotników i chłopów, bez których nie funkcjonowałyby ani owe kółka rolnicze, ani straże pożarne, ani towarzystwa śpiewacze. Wszystko to działo się z inicjatywy własnej społeczeństwa, niekiedy z tolerancją władz zaborczych lub przy ich skąpej współpracy, o wiele częściej wbrew szykanom albo i wbrew zakazom obcego państwa. Działo się zaś, niezależnie od politycznych przekonań, w imię sprawy narodowej, najrozmaiciej zresztą pojmowanej. Niektórzy społecznicy, czołowy i pomniejsi, przewidywali z pełnym rozeznaniem, że państwo polskie, skoro odzyska niepodległość, potrzebować będzie specjalistów ze wszystkich zakresów: administracji, skarbowości, techniki, nauki, oświaty, służby zdrowia itd. Inni pracowali nad wyszkoleniem odnośnych kadr nie zdając sobie może sprawy, że okażą się one potrzebne w tak bliskiej przyszłości. Jedno jest pewne, że zmontowanie polskiej machiny państwowej nazajutrz po 1918 r. nie byłoby do pomyślenia, gdyby odzyskania wolności nie poprzedziła ta gorączkowa aktywność społeczeństwa we wszystkich trzech zaborach. Rozdział XXVIII I wojna światowa 215. Pierwszy rok działań wojennych Podział Europy na dwa antagonistyczne bloki, powiązane układami wojskowymi (199), doprowadził do sytuacji, w której każdy nie zażegnany w porę konflikt lokalny prowadził do wojny powszechnej. 28 VI 1914 r. austriacki następca tronu, 490 I wojna światowa arcyks. Franciszek Ferdynand, został zamordowany w Sarajewie przez serbskiego nacjonalistę. Kierownicze czynniki Austro-Węgier postanowiły wykorzystać tę okazję do upokorzenia i złamania niebezpiecznej dla siebie Serbii. Z pełnym poparciem Berlina Austro-Węgry 23 lipca wystosowały do Serbii ostre ultimatum, a w 5 dni później wypowiedziały wojnę. Z kolei 30 lipca Rosja w obronie Serbii ogłosiła mobilizację, 1 sierpnia Niemcy wypowiedziały wojnę Rosji, a 3 sierpnia Francji. Następnego dnia również Anglia włączyła się do wojny, która tym samym objęła całą Europę. Publicystyka polska argumentowała nieraz, że to rozbiory Rzplitej doprowadziły do takiego układu sił między Rosją, Prusami i Austrią, który na dłuższą metę czynił ich konflikt nieuchronny. Teza trudna do udowodnienia; oczywiste jest w każdym razie, Straty ludzkie i gospodarcze 491 że sprawa polska, inaczej niż w 1812 czy 1939 r. , nie wpłynęła w sposób bezpośredni na wybuch wojny. Od początku natomiast było do przewidzenia, że wojna ta zaważy na losach Polski: miała w istocie toczyć się na polskich ziemiach. Niebawem też miała zmusić wszystkich walczących do zajęcia stanowiska w sprawie polskiej. Wojna na froncie wschodnim zaczęła się od dwóch ofensyw rosyjskich: znad Niemna i Narwi na Prusy Wschodnie oraz z Wołynia i Podola na Galicję. Ofensywa północna została wstrzymana przez Hindenburga na przełomie sierpnia i września, za to na południu Rosjanie zajęli Lwów i posunęli się poza Dunajec. Wrześniowa kontrofensywa austro-niemiecka w kierunku Dęblina i Warszawy zakończyła się niepowodzeniem; z kolei ofensywa rosyjska w kierunku Śląska została zaszachowana przeciwnatarciem niemieckim z Torunia w kierunku Lodzi (listopad-grudzień). W zimie 1914/1915 r. front ustalił się na linii : Augustów-Mława-Płock-Bzura-Rawka-Pilica-Nida. Rozstrzygające dla Polski wydarzenia przyniosła następna wiosna. W maju 1915 r. wojska austro-niemieckie przełamały front pod Gorlicami, odebrały Galicję Wschod- nią i wtargnęły w Lubelskie. Cofające się wojska rosyjskie zmuszały do ewakuacji ludność wiejską, ponad 700 tys. ludzi uprowadzono na wschód wraz z dobytkiem. 5 sierpnia Niemcy wkroczyli do Warszawy, w połowie września do Wilna. Nowy front wschodni ustalił się na wschód od Bugu, na linii zbliżonej do granicy II rozbioru z 1793 r. Całość ziem polskich znalazła się obecnie w mocy państw centralnych. 216. Straty ludzkie i gospodarcze Wojna zmuszała setki tysięcy Polaków do udziału w trzech zwalczających się armiach. W czasie pokoju dowództwo rosyjskie powoływało co roku w Królestwie ok. 43 tys. rekrutów na 3-4 lata, zależnie od rodzaju broni. W zaborze pruskim szacuje się, że brano co roku do wojska, na 2-3 lata, ok. 15 tys. Polaków. W Galicji pobór obejmował 33 tys. rekrutów rocznie, w tym około połowę Polaków; służba wojskowa trwała 3 lata. Polacy w armii rosyjskiej odbywali tę służbę przeważnie na Syberii, w armii austro-węgierskiej - po części w Bośni, w niemiec- kiej - rozpraszano Polaków drobnymi grupami po wszystkich korpusach. We wszystkich trzech zaborach służba wojskowa była powszechna, z tym że inteligencja służyła krócej i mogła awansować na oficera rezerwy. W toku wojny 1914-1918 r. Austriacy zmobilizowali w Galicji 1,4 mln ludzi, Niemcy na ziemiach zaboru pruskiego około miliona, Rosjanie w Królestwie niespełna 600 tys., jako że działania wojenne nie pozwoliły im ściągnąć wszystkich rezerwistów. Liczba Polaków powołanych pod broń w trzech armiach zaborczych dochodziła być może do 2 mln. Było prawdziwą tragedią, że ludzie ci w ciągu 4 lat 492 I wojna światowa mieli się zabijać wzajemnie, za obcą dla siebie sprawę. Z mieszkańców ziem, które weszły w skład Polski po 1921 r., zginęło w armii rosyjskiej 55 tys., w niemieckiej 110 tys., w austro-węgierskiej 220 tys. ludzi. Znacznie większe, w porównaniu ze stratami ludzkimi, były rozmiary zniszczeń i strat materialnych. Działania wojenne objęły cały zabór rosyjski, prawie całą Galicję, a z zaboru pruskiego kilka powiatów mazurskich. Długotrwałe walki pozycyjne objęły obszar ok. 85 tys. km2. Zniszczono więcej niż połowę mostów oraz prawie dwie trzecie dworców kolejowych, spalono 1,9 mln (przeważnie wiejskich) budynków. Bezpośrednie straty wojenne oceniano na 10 mld złotych w złocie (prawie 2 mld dolarów). Nie mniej dotkliwe były straty pośrednie. Ubytek rąk roboczych, żywego i martwego inwentarza, jak również brak nawozów sztucznych, doprowadził we wszystkich trzech zaborach do skurczenia się powierzchni zasiewów, a także do spadku wydajności z hektara. W skali trójzaborowej produkcja pszenicy w 1918 r. wyniosła tylko 35% produkcji przedwojennej, żyta 60%, ziemniaków 67%. Mniej równomiernie przedstawiał się spadek pogłowia zwierząt gospodarskich. Stan pogłowia inwentarza w 1918r.w porównaniu z 1914r. Dzielnica Konie Bydło Świnie Królestwo lokupacja nierniecka) 78,8 80,9 165.fi Królestwo (okupacja austriacka) 64,2 7fi,8 51,S Galicja 71,8 81,6 29,8 Poznańskie 100,7 69,4 47.8 Straty wojenne silniej dotykały gospodarstwa chłopskie w porównaniu z obszar- niczymi; zwłaszcza władze niemieckie dbały o funkcjonowanie folwarków jako głównych dostarczycieli żywności dla wygłodzonej przez blokadę Rzeszy. W sposób rabunkowy eksploatowali niemieccy i austriaccy okupanci zasoby leśne zaboru rosyjskiego. W samym Królestwie wyrąbano w ciągu 3 lat, bez ponownego zalesienia, ok. 600 tys. ha lasów. Przemysł polski nie ucierpiał bezpośrednio od działań wojennych. Na Górnym Śląsku wydobycie węgla wzrosło z 37,5 do 43 mln ton, co prawda przy pogarszaniu się stanu urządzeń technicznych i dużym wzroście zatrudnienia. To samo tyczy się Zagłębia Chrzanowskiego w Galicji. Zmniejszyła się śląska produkcja hutnicza. W Galicji uległa zniszczeniu część szybów naftowych, lecz wydobycie ropy nie zmalało. W Poznańskiem produkcja cukru pod koniec wojny spadła do połowy. Mocarstwa wobec sprawy polskiej 493 Bez porównania większe straty poniósł przemysł Królestwa. Naprzód władze carskie zabrały ze sobą, szczególnie z Warszawy, wiele urządzeń fabrycznych, inne zaś poniszczyły. Następnie okupant niemiecki przystąpił systematycznie do demon- towania i wywożenia maszyn. Metale kolorowe i złom były potrzebne gospodarce wojennej Rzeszy, głównie jednak chodziło Niemcom o zniszczenie konkurencyjnego przemysłu polskiego. Po części w drodze rekwizycji i konfiskat, po części przymusowego zakupu za pół darmo, wywożono maszyny, surowce i zapasy gotowych wyrobów. Wydobycie węgla w Zagłębiu Dąbrowskim spadło z 6,8 do 2,8 mln ton w 1915 r., w następnych latach wahało się ok. 5 mln ton. Huty w tymże zagłębiu przeważnie stanęły. Z fabryk włókienniczych łódzkich wywieziono do Niemiec ok. 10 tys. ton złomu, około tysiąca motorów, 1,3 mln metrów skórzanych pasów transmisyjnych, 25 tys. ton surowców włókienniczych, 14 tys. ton gotowych tkanin. Ograniczano też produkcję gorzelni, browarów, cukrowni. Na 4391 zakładów przemysłowych Królestwa w 1916 r. unieruchomionych było 1898 i to przeważnie większych. W całości wojennych zniszczeń przemysłu polskiego odpowiedzialność spadała: w 56% na władze niemieckie, w 22% na austriackie, w 18% na rosyjskie, a tylko w 4% na bezpośrednie działania wojenne. Bezbronne, przechodzące z rąk do rąk ziemie polskie dewastowane były przez okupantów tym bardziej świadomie, im mniej mogli oni wyrachować na zatrzymanie tych ziem po zakończeniu wojny. 217. Mocarstwa wobec sprawy polskiej Trzy państwa rozbiorowe zaczynały wojnę bez jasno sprecyzowanych celów w kwestii polskiej. Nie ona była przedmiotem ich sporu; i w Berlinie, i w Petersburgu wpływowe, konserwatywne koła nie wykluczały zrazu możliwości zawarcia pokoju odrębnego, który na odcinku polskim nie wprowadziłby zmian zasadniczych. Lecz wojna prowadzona aż do zwycięstwa mogła pociągnąć za sobą dalekie przesunięcia granic: bądź w jedną, bądź w drugą stronę. Rząd carski już we wrześniu 1914 r. zapowiadał w związku z tym aneksję Galicji Wschodniej oraz utworzenie związanej z Rosją Polski, złożonej z Królestwa, Galicji Zachodniej, Poznańskiego i części Śląska. Rząd niemiecki w wypadku zwycięstwa nosił się z myślą o utworzeniu "Mitteleurvpy", tj. o systemie państw i państewek obejmujących środkową Europę i podporządkowanych Rzeszy. W systemie tym, według jednego z wariantów, mogło się znaleźć także wasalne państewko polskie. Ani bowiem Rosja carska, ani Niemcy nie brały w tym momencie pod uwagę rzeczywistej niepodległości Polski, a tylko liczyły się z potrzebą upozorowania własnych aneksyjnych zamiarów. Najmniej do powiedzenia na temat sprawy polskiej miały Austro-Węgry. Nie mogły one liczyć, by w wypadku zwycięstwa silniejszy partner niemiecki pozwolił im 494 I wojna światowa  rozstrzygać t kwestię samodzielnie. A zresztą nowe zdobycze terytorialne mogły yg ę g wielonarodowościowej monarchii tylko zachwiać utrzymywaną z trudem równowa ę b burś uacji nie leżało w interesie żadnego z trzech mocarstw występowanie J y t rowadzenia wojny na ziemiach z ofertami pod adresem Polaków. Lecz sam fak p j polskich zmuszał naczelne dowództwa do odezw i wypowiedzi, które z ednałyby lm mie scową ludność. Tak wi c w niemieckim Sztabie Generalnym ułożono w pierw- j ę , która zapowiadała im "wolność I szych dniach sierpnia odezwę "do Polaków" ą ypominała "jęlti Sybiru i krwaw rzeź Pragi, i katowanie ! p g , prz i nie odle łość" powstania. Odezwa ta nie zawierała żadnych unitów" oraz wzywała Polaków do g konkretnych obietnic. W Wiedniu były namiestnik Bobrzyński zabie ał w tym czasie daremnie u cesarza Franciszka Józefa, by wystąpił on z manifestem do narodu polskiego. Manifest taki winien był zapowiedzieć złączenie Królestwa Polskiego p ą jako trzecie o członu monarchii habsburskiej. Nie dopuścili do tego z Galicj g z odził i Berlin y ierscy; nie byłby się na nie g . W dana , wystąpienia politycy węg d twa do Polaków była, tak jak w zamian odezwa austriackiego dowó z i niemiecka, ogólnikowa i nie podpisana. yj . W t dzień po wybuchu Dalej, można by sądzić, zaangażowała si strona ros ska y g oseł Wiktor Jaroński zadeklarował w dumie w imieniu Koła Polskie o, że wojny p zmą udział w walce "pod przewodem w imię jedności Słowiańszczyzny we y cz ści narodu pols Polacy kiego. spowodować "połączenie rozdartego na trz ę Rosji", by Dmowskiego, skłoniła rząd carski do Deklaracja ta, ściśle zgodna z linią polityczną wyszła od ministra spraw poruszenia sprawy polskiej. Inicjatywa publicznego y, ale e sam nie podpisał; za ranicznych Sazonowa, car aprobował tekst odezw j J wgszła ona formalnie z datą 14 VIII 1914 r. od naczelnego wodza armii carskiej, y pod w.ks. Mikołaja Mikołajewicza. Odezwa zapowia davźelę e ś a e d Woa y ęzyka berłem cesarza rosyjskiego odrodzi się "wolna p g j . Nawiązywała też do wspomnień Grunwaldu; ale nie określała asno, i samorządu" nadal caratowi. Znamienne na czym polegać będzie "wolność" Polski, poddanej było, że sa m wybuch wojny zmusił wszystkie trzy naczelne de and w W obilizacji polakom wolności. Ale były to wyłącznie puste słowa, któ 218. Sp eczeństwo wobec wybuchu wojny. Legiony eszcze mocniej zaborze rosyjskim i w Rosji wybuch wojny uwypuklił J sprzeczność stanowisk klas robotniczej i caratu. Lenin w imieniu SDPRR c ch do walki obozów i wzywał socjaldemokrację demaskował zaborcze cele obu stają y j j W odobnym duchu do wykorzystania wojny dla celów rewolucji soc alne. p Spoleczeństwo wobec wybuchu wojny.Legiony 495  zwracała się "do proletariatu Polski" 2VIII 1914r.wspólna odezwa SDKPiL i PPS-Lewicy.Wojnie imperialistycznej przeciwstawiała ona solidarność międzynaro- dową partii robotniczych,przygotowujących rewolucję."Wśród walki sił społecznych, jaką wybuch wojny i położenie ekonomiczne kraju wywoła, proletariat musi przeciwstawić sferom burżuazyjnym i obszarniczym swą świadomość klasową.Jako siła zorganizowana,jako jedyny bojownik o wolność,musi on stać na straży przyszłości i wolę swą uczynić przodującą w przyszłych wypadkach dziejowych". Słowa te demaskowały trafnie oszukańczy charakter haseł,pod którymi rozpo- czynano wojnę.A przecież sam jej wybuch wzbudził tyle nadziei w sercach polskich. Nastroje wspólne całej inteligencji wyraził w owej chwili najlepiej głośny wiersz Edwarda Słońskiego.Ukazując dramat Polaków walczących po obu stronach frontu dawał mimo to wyraz przekonaniu, "że Ta, co nie zginęła, wyrośnie z naszej krwi".Trafnie wyczuwano,że "wojna ludów",o którą modlił się ongiś Mickiewicz,niesie narodowi polskiemu szansę wyzwolenia.Nie było jednak zgody co do sposobu wykorzystania tej szansy; w grę wchodził przecież spór o orientacje. W pierwszych dniach wojny mogło się wydawać,że w polskich ugrupowaniach burżuazyjnych weźmie po prostu górę...trójlojalizm.W zaborze rosyjskim endecy i realiści bez zastrzeżeń opowiedzieli się po stronie caratu.W Poznaniu władze archidiecezjalne,jakkolwiek powściągliwiej,wezwały wiernych do posłuszeństwa wobec niemieckiej władzy.Na Śląsku Napieralski z Korfantym,w Grudziądzu Kulerski otwarcie angażowali się po stronie Niemiec.W Galicji konserwatyści krakowscy i demokraci "bezprzymiotnikowi" tradycyjnie stali przy Habsburgach. Ale i galicyjscy zwolennicy orientacji rosyjskiej (endecy,podolacy,piastowcy itp.) doraźnie,z taktycznych względów,oświadczali,że zmierzać będą do zjednoczenia i niepodległości Polski opierając się na Austrii. Militarną inicjatywę podjęła Komisja Skonfederowanych Stronnictw Niepodległoś- ciowych,kierowana przez Piłsudskiego ( 205).Na parę dni przed wybuchem wojny uzyskała ona zgodę dowództwa austro-węgierskiego na samodzielne wkroczenie strzelców do Królestwa i na wywołanie tam powstania antyrosyjskiego.Politycznych obietnic co do przyszłości Polski strona austriacka,rzecz jasna,nie dawała.Piłsudski zarządził mobilizację Strzelca,do którego przyłączyły się frondujące od niedawna "drużyny strzeleckie".W ciągu kilku dni skupiono do 4tys.ochotników i uzbrojono ich w wyranżerowane karabiny.6sierpnia przekroczyła granicę rosyjską pierwsza kompania kadrowa.Wyprzedzając Austriaków i nie napotykając wycofujących się Rosjan,oddziały te dotarły do Kielc.Równocześnie Piłsudski ogłosił,że w Warszawie zawiązał się konspiracyjny "Rząd Narodowy",który mianował jego,Piłsudskiego, komendantem polskich sił wojskowych.Z ramienia rzekomego "Rządu" zaczęto pospiesznie tworzyć w zajętej części Kielecczyzny prowizoryczne władze,tzw. komisariaty wojskowe,głównie z udziałem ludzi z PPS-Frakcji i PPSD. 496 I wojna światowa To śmiałe wystąpienie piłsudczyków załamało się przede wszystkim wobec obojętności Królestwa. Ziemiaństwo, burżuazja, kler odnieśli się niechętnie do tej próby jako ryzykanckiej i podejrzanej o socjalizm. Przeciwstawiły się jej wszystkie ugrupowania afiliowane do Ligi Narodowej. W szerszej, patriotycznej opinii szkodził "powstańcom" pośredni ich związek z Niemcami, którzy zaczęli wojnę od spalenia miasta Kalisza i brutalnego rozprawienia się z tamtejszą ludnością cywilną. Chłopi w Kieleckiem zachowywali się biernie: wkraczające oddziały polskie ani słowem nie obiecywały im poprawy bytu. Na klasę robotniczą PPS-Frakcja utraciła wpływ; zresztą najbliższe granicy skupisko robotnicze - Zagłębie Dąbrowskie - zostało w większej części zajęte przez Niemców i formacje Piłsudskiego nie miały tam dostępu. Nie doszło więc do powstania w Królestwie, a tym samym i "Rząd Narodowy" okazał się fikcją, i sam Piłsudski przestał być Austriakom potrzebny. 13 sierpnia kazano mu złożyć komendę i rozwiązać oddziały strzeleckie lub wcielić je in corpore do c. i k. wojsk. Piłsudskiego i jego ludzi uratowali wówczas politycy galicyjscy, którzy użyli swoich wpływów w Wiedniu, by ocalić zawiązek polskiej siły zbrojnej. Prezes Koła Polskiego, demokrata Juliusz Leo, wystąpił w Wiedniu z myślą przekształcenia partyzantki Piłsudskiego w formację regularną: legiony polskie, wchodzące w skład armii austro-węgierskiej. Myśl tę poparli zarówno konserwatyści, jak i Daszyński występujący w imieniu Komisji Skonfederowanych Stronnictw. Rozciągając kontrolę nad polskim czynem zbrojnym koalicja austrofilów krakowskich wzmacniała swą pozycję wobec Wiednia i szachowała zarazem swych endeckich konkurentów. W istocie Centralny Komitet Narodowy, zawiązany we Lwowie w chwili wybuchu wojny pod patronatem endecji, zgłosił - acz z ociąganiem - akces do koncepcji legionowej, za którą w danej chwili opowiadała się niemalże cała opinia polska Społeczeństwo wobec wybuchu wojny. Legiony 497 w Galicji. 16 VIII 1914 r. zawiązał się w Krakowie Naczelny Komitet Narodowy (NKN), złożony z przedstawicieli wszystkich stronnictw: od konserwatystów i endeków do ludowców i socjalistów. Komitet obejmował patronat polityczny nad przyszłymi legionami, eliminując tym samym dowództwo Piłsudskiego i rzekomy "Rząd Narodowy". W kilka dni potem naczelne dowództwo austro-węgierskie wyraziło zgodę na utworzenie 2 legionów polskich, każdy w sile ok. 8,5 tys. ludzi, do walki z Rosją. Legiony otrzymały austriackich dowódców (generałów narodowości polskiej), legioniści składać mieli przysięgę według wzoru austriackiego. Język służbowy pozostawał polski, mundur dotychczasowy strzelecki (siwa kurta, "macie- jówka" z orzełkiem), ale z czarno-żółtą opaską. Piłsudskiego zdegradowano do roli komendanta 1 pułku piechoty legionów. Piłsudczycy z ciężkim sercem przystali na te warunki; w praktyce zresztą komendant starał się je omijać, broniąc demonstracyjnie czysto polskiego charakteru swego pułku (wkrótce już złożonej z 2 pułków "pierwszej brygady"). Wzmocnił jego pozycję fakt wkroczenia Rosjan do Galicji Wschodniej. Utworzony we Lwowie, głównie z członków Sokoła i Drużyn Bartoszowych, tzw. Legion Wschodni odmówił złożenia austriackiej przysięgi i rozwiązał się prawie w całości. Oznaczało to, że galicyjska endecja pod wrażeniem zwycięstw rosyjskich i pod naciskiem z Warszawy wycofuje się z orientacji austriackiej; wkrótce też jej przedstawiciele wystąpili z NKN. Tymczasem I brygada Legionu Zachodniego, wycofana z Królestwa, biła się ofiarnie na przedpolu Krakowa (Limanowa, Łowczówek), podczas gdy II brygada broniła przełęczy karpackich. W końcu 1914 r. w legionach było ok. 11 tys. ludzi, w dwa lata potem 20 tys. (6 pułków w 3 brygadach). W pierwszej fazie przeważali w legionach poddani austriaccy, stopniowo przybywało ochotników z Królestwa. W połowie legioniści składali się z inteligencji, w połowie z robotników i rzemieśl- ników; "rolnicy" stanowili niewielki tylko odsetek. W sztabie I brygady znalazło się grono zdolnych dziennikarzy, literatów, plastyków, którzy z zapałem reklamowali czyn legionów i ich komendanta. Już w czasie wojny tworzyła się legenda i kult Piłsudskiego. Ślepo wpatrzona weń inteligencka młodzież przeciwstawiała się nie tylko Austriakom, ale i polskim opiekunom z NKN, a w popularnej piosence My, pierwsza brygada rzucała wyzwanie całemu społeczeństwu. Wykarmieni na romanty- cznej poezji i na Trylogii legioniści nawiązywali do tradycji 1863 r. - abstrahując jednak od treści społecznej tamtego powstania. Czuli się rycerską elitą, jedynymi szermierzami niepodległości, nie myśląc o tym, co niepodległość ta powinna przynieść szerokim masom narodu. Od pierwszych tygodni wojny Piłsudski szukał gorączkowo poparcia poza sferą galicyjsko-austriacką. Wysłannik jego, Witold Jodko, przy pomocy Korfantego sondował wraz z Sikorskim opinię berlińskich kół rządowych co do utworzenia Polski, związanej z Niemcami, ale obejmującej też ziemie litewskie. Obietnic żadnych nie otrzymał, bo też zaborcze plany imperialistów niemieckich na Wschodzie 498 I wojna światowa wykluczały na razie myśl o przywróceniu Polski. Niemieccy okupanci w Królestwie tolerowali werbunek do legionów, domagając się w zamian usług dywersyjno- -szpiegowskich. Lecz i w Piotrkowskiem, tak jak poprzednio w Kieleckiem, piłsudczycy nie pozyskali ani klas posiadających, ani też robotników i chłopów. Utworzona przez nich pod okupacją niemiecką tzw. Polska Organizacja Narodowa została rychło rozwiązana przez Niemców. Poza frontem rosyjskim, w Warszawie, piłsudczycy powołali do życia Polską Organizację Wojskową (POW). Miała ona przygotowywać opór zbrojny przeciwko Rosji; na razie ograniczała się do potajemnej agitacji na rzecz Piłsudskiego i legionów. Nie mogła jednak przeważyć bardzo mocnych wpływów endencji. Nie tylko klasy posiadające, ale i duże grupy inteligencji opowiadały się za orientacją rosyjską. Centralny Komitet Obywatelski, powołany w Warszawie dla niesienia pomocy ofiarom wojny, był opanowany przez endeków. Utworzyli też oni do spółki z realistami Komitet Narodowy Polski i chcieli mu nadać charakter reprezentacji narodu. Komitet ten zabiegał o utworzenie ochotniczych formacji po stronie Rosji, dla przeciwwagi legionom "galicyjskim". Ppłk Witold Gorczyński zaczął werbunek do legionu w Puławach, a w styczniu 1915 r. uzyskał zgodę dowództwa rosyjskiego na włączenie go do armii regularnej. Legion "puławski" pociągnął zaledwie około tysiąca ochotników. Wojskowe i polityczne czynniki rosyjskie odnosiły się doń niechętnie; nie kwapiły się też do realizowania obietnic tkwiących, zdawałoby się, w odezwie w.ks. Mikołaja Mikołajewicza, tzn. do przyznania szerszych praw ludności polskiej w Królestwie. Okupowaną przez siebie Galicję Wschodnią traktowało carskie dowództwo jako prowincję rosyjską. W tej sytuacji ostygał z wolna początkowy zapał społeczeństwa dla orientacji rosyjskiej. Centrowe ugrupowania dawnej pedecji uchylały się od współpracy z Komitetem Narodowym. Lewica robotnicza, jednakowo przeciwna obu zwalczającym się orientacjom, nie miała zrazu pola do działania politycznego po rosyjskiej stronie frontu. Najpilniejsza zdawała się sprawa niesienia pomocy pozbawionej pracy ludności. SDKPiL wraz z PPS-Lewicą powołały więc wspólnie Robotniczy Komitet Gospodarczy, który organizował kuchnie robotnicze, równolegle do podobnych zakładów, finansowanych przez burżuazyjny Komitet Obywatelski. Robotniczy Komitet Gospodarczy występował też nieoficjalnie jako reprezentant klasy robotniczej wobec władz lokalnych w Warszawie. 219. Królestwo pod okupacją Zmianę okupanta powitała ludność Królestwa z mieszanymi uczuciami. Koniec stuletnich prawie rządów carskich odczuła Warszawa jako wyzwolenie; także na prowincji, we wschodniej części kraju, cofające się wojska carskie zostawiły najgorsze wspomnienie: paląc osiedla, uprowadzając na wschód ludność i jej Królestwo pod okupacją 499 dobytek. Dla zapewnienia porządku na czas przesuwania się frontów Komitet Obywatelski utworzył w Warszawie i kilku innych punktach ochotniczą straż obywatelską, jak również sieć trybunałów obywatelskich i sądów pokoju, które sprawnie przejęły bieżący wymiar sprawiedliwości. W tych improwizowanych instytucjach widziano zawiązek polskiej państwowości, ale już po miesiącu zostały one przeważnie rozwiązane przez nowych okupantów. Już w 1914 r. części Królestwa zajęte przez wojska państw centralnych zostały podzielone na dwie strefy: niemiecką i austro-węgierską. Linia demarkacyjna między okupacjami, ustalona w jesieni 1915 r., biegła przez Będzin, Częstochowę, Działoszyn, Widawę, Tomaszów, a dalej biegiem Pilicy, Wisły i Wieprza do Rudy na północ od Chełma. Pod okupacją niemiecką znalazło się dwie trzecie ludności Królestwa, w tym główne ogniska przemysłu oraz kopalnie Zagłębia Dąbrowskiego. Austriacy ustanowili w Lublinie "wojskowe generałgubernatorstwo" (gen. Diller, później gen. Kuk), ściśle podporządkowane naczelnemu dowództwu armii, urzędu- jącemu w Cieszynie. W Warszawie utworzyli Niemcy osobne generałgubernatorstwo pod władzą gen. Beselera, zawisłego jednak nie od władz wojskowych, a bezpośrednio od kanclerza Rzeszy. Władza Beselera nie rozciągała się jednak na gubernię suwalską, jak również na część Podlasia (Biała, Radzyń, Włodawa). Dwa te rejony podlegały "komendzie etapów naczelnego dowództwa armii wschodnich" (Oberost), na równi z sąsiednimi obszarami Litwy i Białorusi. W ten sposób jednolite od stu lat Królestwo zostało podzielone na izolowane od siebie 3 jednostki administracyjne. Doraźnie krępowało to swobodę ruchów ludności; na przyszłość budziło niepokój co do planów, jakie żywić mogą wobec Polski jej nowi władcy. Koło Polskie w Wiedniu zaraz po zajęciu Warszawy zwróciło się do Franciszka Józefa wzywając go, by połączył pod swoim berłem całe Królestwo Polskie złączone z Galicją. Ta propozycja rozwiązania "austro-polskiego ' wzbudziła silne niezado- wolenie w Berlinie. Różne odłamy opinii niemieckiej zgodnie wypowiadały się, że zdobyta Polska winna pozostać w niemieckiej sferze wpływów, że gdyby nawet wypadło odbudować jakieś państewko polskie w granicach Kongresówki, trzeba by je uzależnić od Niemiec, a dla asekuracji doprowadzić do końca germanizację Poznańskiego. Rząd Rzeszy nie chciał zająć w tej sprawie oficjalnego stanowiska. W przyszłości ziemie polskie mogły się stać dla Niemiec korzystnym nabytkiem albo obiektem przetargu; na razie można było je eksploatować dla celów wojennych. Ze względu na toczącą się wojnę wypadało pozyskać przychylność ludności na zapleczu frontu, bez czynienia jej wiążących obietnic. Kanclerz Bethmann Hollweg oświadczył w Reichstagu 19 VIII 1915 r., że "kraj wyzwolony z rosyjskiego jarzma [...] będzie mógł pielęgnować i rozwijać właściwości swego narodowego życia". Frazes ten, przynajmniej na razie, nie znalazł pokrycia. Tylko w ograniczonej mierze i ze ściśle praktycznych względów uznano za możliwe wykorzystanie Polaków w administracji. Ogłoszono, co prawda, zaprowadzenie samorządu, którego ( 198) 500 I wojna światowa nie chciał dać Królestwu rząd carski. W miastach urządzano teraz rady miejskie i magistraty, w powiatach sejmiki. Jednakże pierwszy skład radnych i ławników, burmistrzów i prezydentów został mianowany przez władze okupacyjne, co czyniło samorząd ten iluzorycznym. Zarząd powiatów objęli niemieccy landraci, również sądownictwo zostało obsadzone przez Niemców (Austriacy posługiwali się w swej okupacji urzędnikami polskimi z Galicji). W administracji i sądach zaprowadzono język niemiecki, polski dopuszczono obok niemieckiego w miejskich sądach pokoju Stronnictwa wobec okupantów 501 i w organach samorządowych. Prasa została poddana cenzurze, ściśle ograniczono swobodę zgromadzeń. Okupanci zainteresowali się też zamieszkałą w Królestwie ludnością niemiecką, starali się poddać swym wpływom nielicznych polskich protestantów, zabiegali o zjednanie sobie Żydów, którym przyznano samorząd wyznaniowy. W Łodzi do pierwszej Rady Miejskiej z nominacji powołano 12 Niemców, 12 Żydów i 12 Polaków. Nieco więcej swobody uzyskało polskie szkolnictwo. Zajął się nim, zaraz po wyjściu Rosjan, Komitet Obywatelski w Warszawie. Utworzona przy nim Sekcja Oświecenia przejęła w swe ręce państwowe szkoły rosyjskie i podjęła zabiegi o polonizację obu wyższych uczelni: uniwersytetu i politechniki. Zgoda na to zapadła po paru miesiącach targów. Mianowany rektorem lekarz, Józef Brudziński, inaugurował Uniwersytet Warszawski 15 XI 1915 r. Wykłady miały odbywać się po polsku, jednak biurom obu uczelni nakazano urzędować po niemiecku. Zaprowadzono też język niemiecki jako przedmiot w szkołach różnych typów i zajęto się tworzeniem nowych szkół dla mniejszości niemieckiej w Królestwie. 220. Stronnictwa wobec okupantów Wobec przejścia Królestwa pod władzę państw centralnych musiały zająć stanowisko wszystkie polskie ugrupowania. Obszarnicy i wielka burżuazja odniosły się do Niemców w sposób wyczekujący. Wojna daleka była od rozstrzyg- nięcia, fronty znieruchomiały, rok 1916 przyniósł nawet Rosjanom sukcesy na Wołyniu (tzw. ofensywa Brusiłowa). Na Zachodzie nie udała się Niemcom operacja pod Verdun. Orientacja rosyjska nie zdawała się definitywnie przegrana. Jej zwolennicy w Królestwie (endecy, realiści i kilka mniejszych ugrupowań) skupieni w Międzypartyjnym Kole Politycznym unikali więc angażowania się w stosunku do Niemców. Ale ten system bierności politycznej (jak mówiono wtedy: "pasywizmu") kruszył się pod naciskiem wydarzeń. Coraz liczniejsze grupy spośród arystokracji i ziemiaństwa przestawiały się na orientację niemiecką - rachując, że związek z Niemcami może się okazać korzystny dla wielkiej własności rolnej. Także wśród inteligencji warszawskiej szerzyło się przekonanie, że można i trzeba korzystać z tolerancji okupanta dla budowania zrębów państwowości polskiej. W ten sposób ks. Zdzisław Lubomirski przyjął z rąk niemieckich stanowisko prezydenta miasta Warszawy. Nowy ten obóz, przezywający się "aktywistami", wysuwał się na czoło w ciałach samorządowych, przy organizowaniu szkolnictwa i w nowo powołanej instytucji filantropijnej - Radzie Głównej Opiekuńczej. PPS-Frakcja ogłosiła w chwili wkraczania Niemców do Warszawy entuzjastyczną odezwę: "Wolna, niepodległa Polska jest znowu dzisiaj celem, który otwiera przed nami rzeczywistość". Przyszłą wolną i demokratyczną Polskę miał wywalczyć 502 I wojna światowa żołnierz legionowy; w związku z tym ujawniła się w Warszawie POW, wystawiając od razu batalion ochotników. NKN i jego Departament Wojskowy, kierowany przez płk. Władysława Sikorskiego, forsował rozbudowę legionów, które skoncentrowano obecnie na froncie wołyńskim. Możliwości werbunku zdawały się znaczne, szacowano bowiem, że w Królestwie zostało jeszcze około miliona ludzi zdolnych do noszenia broni, których nie zdążyli zmobilizować Rosjanie. Tymczasemjednak w Warszawie, takjak i w reszcie Królestwa, zabrakło ochotników. Niechęć do Niemców i niechęć do ryzyka, wpływy endecji, z jednej, agitacja lewicy robotniczej, z drugiej strony, złożyły się na bierną postawę wobec propagandy werbunkowej. Piłsudski zaraz dostosował się do nowej sytuacji: oświadczył, że wstrzymuje werbunek do legionów, dopóki państwa centralne nie proklamują niepodleg- łości Polski, nie utworzą rządu, nie zamianują wodza - jak rozumiał, jego samego. Nadal więc demonstracyjnie przeciwstawiał się NKN, Sikorskiemu i Komendzie legionów - w imię tego, że żołnierz polski nie powinien się wysługiwać Austrii. Równolegle szukał innych dróg umocnienia swych wpływów. Z jednej strony, przez POW - organizację tajną, która miała stanowić kadrę przyszłego wojska polskiego. Z drugiej - poprzez stronnictwa polityczne, do których starał się wprowadzać swoich ludzi, sam zachowując pozycję "ponadpartyjną". Główną podporą nadal była dlań PPS-Frakcja. Od sierpnia 1914r. partia ta zabiegała o odbudowę swych wpływów w ośrodkach robotniczych - zrazu w Zagłębiu i w Łodzi, następnie w Warszawie. Pomocni okazali się tu ludzie z PPS-Opozycji ( 201), którzy wrócili do szeregów Frakcji i wierzyli szczerze, iż Polska, którą wywalczą, będzie Polską socjalistyczną. Lecz kierownictwo partii pozostało w rękach ludzi bliskich Piłsud- skiemu, dla których socjalizm stanowił tylko środek działania. Wielu spośród nich przeszło w tym czasie z PPS do innych ugrupowań: ludowych lub inteligenckich, z misją oddziaływania na nie w myśl wskazań komendanta. W ten sposób m.in. piłsudczycy zdobyli sobie wpływy w ruchu ludowym. Wkrótce po ustaniu okupacji rosyjskiej grupa dawnych działaczy "Zarania" ( 200) z Tomaszem Nocznickim na czele związała się z dwoma innymi ugrupowaniami: Narodowym Związkiem Chłopskim (jednym z odprysków endencji - 199) oraz Związkiem Chłopskim - wiejską przybudówką PPS. Tak utworzyło się Polskie Stronnictwo Ludowe w Królestwie, które później, w 1918 r. przybrało nazwę "Wyzwolenia", od tytułu swego organu prasowego. PSL zadeklarowało pełne poparcie dla linii politycznej Piłsudskiego. W programie stronnictwa dawne hasła antyobszarnicze i antyklerykalne "Zarania" łączyły się teraz z niepodległościowymi, a nawet zaczynały brać górę, w miarę jak PSL zdobywało szersze wpływy na wsi i zaczynało ulegać jej nastrojom. Poprzez koła miejscowe ludowców uzyskiwały też poparcie wsi placówki POW. Nie udało się natomiast Piłsudskiemu zdobyć na razie mocniejszych wpływów na prawicy, nawet wśród aktywistów. Utworzony pod jego auspicjami Centralny Stronnictwa wobec okupantów 503 Komitet Narodowy zjednoczył prócz PPS-Frakcji i Wyzwolenia parę tylko niewiel- kich grup inteligenckich. Enuncjacje tego Komitetu z grudnia 1915 r. mówiły o państwie polskim złożonym z Królestwa i ewentualnie ziem wschodnich; sprawę Galicji pozostawiały pod znakiem zapytania, o zaborze pruskim milczały całkowicie, nie wysuwały też postulatu reform społecznych. Nie był to program zdolny do pociągnięcia szerokich kół społecznych. Tymczasem na lewicy ruchu robotniczego atakowano gwałtownie PPS-Frakcję jako "pachołków imperializmu", którzy chcą zapędzić "oślepionych robotników na rzeź, jak baranów", w służbie niemieckiej i polskiej burżuazji. Hasłom niepodległości przeciwstawiała SDKPiL wizję rewolucji socjalnej, która "wszelki ucisk zmiecie, a więc i ucisk narodowy". Nie sprzyjała walce politycznej stale pogarszająca się sytuacja proletariatu. Znaczna część fabryk Królestwa stanęła na skutek ewakuacji lub też rabunku urządzeń i surowców ( 216). Ceny żywnośći rosły, przydzielane na kartki artykuły pierwszej potrzeby nie zapewniały utrzymania. Wzrastał więc głód, szalały epidemie. Okupanci wywozili pod przymusem polską siłę roboczą do Niemiec, urządzali w miastach i po wsiach formalne obławy na ludzi okazujących rzekomo "wstręt do pracy". Z samej okupacji niemieckiej wywieziono w ciągu 3 lat 700-800 tys. ludzi, wciągając ich do pracy w najcięższych warunkach, stosując wobec nich bezwzględny wyzysk. Ciężka sytuacja wojenna zmuszała do współpracy obie dotąd skłócone partie robotniczej lewicy. Już w pierwszym okresie wojny zawiązał się w Warszawie Robotniczy Komitet Gospodarczy ( 218). Na zewnątrz Komitet ten występował nieoficjalnie jako reprezentacja warszawskich robotników, de facto wyłoniona przez SDKPiL i PPS-Lewicę. Współpraca ich zacieśniła się pod nową okupacją. W War- szawie, Łodzi i Zagłębiu wybuchały żywiołowe strajki i rozruchy głodowe, tłumione przez policję niemiecką. Robotnicy szukali oparcia w związkach zawodowych, które uzyskały obecnie szerszą możność legalizacji, w porównaniu z carskimi czasami ( 198). Przezwyciężając dawniejszą nieufność do PPS-Lewicy SDKPiL godziła się na tworzenie współnych związków klasowych; w 1916 r. liczyły one po kilka tysięcy członków w Warszawie i Łodzi. W warszawskich związkach mieli przewagę esdecy, w łódzkich PPS-Lewica. Przeciwko nim PPS-Frakcja tworzyła własne związki, tzw. bezpartyjne; rozwinęły się one głównie w Zagłębiu i w okupacji austriackiej. Ponadto funkcjonowały od przedwojennych czasów związki "narodowe" czyli "polskie", "chrześcijańskie" oraz żydowskie. Żadne z tych odgałęzień nie reprezentowało rzeczywistej siły, a tylko napór okoliczności w rzadkich chwilach napięcia zmuszał je do współdziałania. SDKPiL pozostawała nadal rozdzielona na "rozłamowców" i "zarządowców" ( 201): pierwsza frakcja silniejsza w Warszawie, druga na prowincji. Obie miały charakter kadrowy i razem w skali Królestwa nie liczyły zapewne i tysiąc członków: w Warszawie głównie pracowników rzemiosła i handlu, w Łodzi i Zagłębiu 504 I wojna światowa robotników wielkoprzemysłowych. Obie frakcje złączyły się znowu pod koniec 1916 r. W szeregach partyjnych widoczna też była skłonność do zbliżenia z PPS- -Lewicą, wobec której kierownictwo SDKPiL (Stein-Krajewski, Fiedler, Rudnicki i in.) żywiło i nadal zastrzeżenia. Od początku wojny SDKPiL stawiała na rewolucję socjalistyczną jako na cel bezpośredni, lecz przesunięcie frontu odcięło ją od sojuszników rosyjskich, a rozproszenie klasy robotniczej przerzedziło znacznie jej szeregi. Miało się to okazać przy wyborach samorządowych, rozpisanych w okupacji niemieckiej w lipcu 1916 r. Zastosowano w nich arcyzłożoną ordynację wyborczą z podziałem na 6 kurii, tak by zapewnić większość warstwom posiadającym. W pierwszych 5 kuriach ugrupowania burżuazyjne polskie i żydowskie porozumiały się co do podziału mandatów, tak że nie doszło tu w ogóle do głosowania. VI kuria, tzw. powszechna, obejmowała przeważnie robotników i tutaj miało dojść do próby sił. Wypadła ona na niekorzyść lewicy. W 8 głównych miastach Królestwa z górą trzecia część głosów padła na listy prawicy (ND, ChD, NZR), prawie czwarta część na burżuazyjne listy żydowskie, 17% na PPS-Frakcję, reszta rozstrzeliła się między SDKPiL, PPS-Lewicę i Bund. Niepowodzenie wszystkich partii występujących pod socjalistyczną firmą tłumaczyło się w wielkiej mierze rozproszeniem i degradacją klasy robotniczej, oderwanej od warsztatów, zdanej na łaskę opieki społecznej. Decyzje ważkie dla przyszłości ruchu robotniczego zapadały poza Polską- w Szwajcarii, na międzynarodowych konferencjach w Zimmerwaldzie ( 1915) i Kienthalu ( 1916). Mówiło się tam o potępieniu wojny imperialistycznej, przygo- towaniu rewolucji, odcięciu się od II Międzynarodówki. W obradach tych Karol Radek, przedstawiciel "rozłamowego" skrzydła SDKPiL, szedł ręka w rękę z Leninem, gdy delegaci "zarządowców" (Warski) i PPS-Lewicy (Łapiński) zajęli bardziej centrowe stanowisko. 221. Akt 5 listopada Fakt okupowania Królestwa zmuszał oba państwa centralne do zajęcia się sprawą polską, której nie brały wcale pod uwagę, zaczynając wojnę. Żądzę zdobyczy hamowała obawa zaborców przed anektowaniem zbyt licznej polskiej ludności; wypadało też liczyć się z nią, skoro dla prowadzenia wojny chciano użyć polskiego rekruta. W grę wchodziły także różnice zdań na temat Polski między Berlinem a Wiedniem. Austro-węgierskie dowództwo wypowiadało się za złączeniem Królestwa z Galicją w ramach monarchii habsburskiej. Poza strategicznymi względami Austriacy upatrywali w Kongresówce bazę surowcową i rynek zbytu dla własnego przemysłu. Austro-polskie rozwiązanie popierali, jak wiemy, liczni politycy galicyjscy, skupieni Akt 5 listopada 505 w NKN. Lecz prowiedeńskie sympatie zaczęły stygnąć w drugim roku wojny. Austriaccy okupanci w Królestwie okazywali Polakom może nawet jeszcze mniej względów niż Niemcy: także w Galicji wojsko austro-węgierskie zachowywało się coraz brutalniej i wieszało masowo ludzi podejrzanych o sprzyjanie nieprzyjacielowi w czasie okupacji rosyjskiej. W 1915 r. namiestnikiem Galicji został Niemiec, gen. Colard, podczas gdy urząd ten od lat 50 był obsadzany stale przez Polaka. Orientacja austriacka traciła grunt i dlatego, że w rozumieniu powszechnym nie Austria, lecz Niemcy mogły na razie rozstrzygać o przyszłości kraju. Sfery rządzące w Niemczech sprzeciwiały się kategorycznie rozwiązaniu austro- -polskiemu; nie zależało im wcale na terytorialnym i gospodarczym wzmocnieniu swego sojusznika. W Berlinie wahano się między dwiema koncepcjami: albo anektować zachodnią i północną, najcenniejszą połać Królestwa (nawrót do tzw. linii Knesebecka z 1813 r. - 19), albo utworzyć buforowe państewko polskie, ściśle podporządkowane Niemcom. Ten drugi wariant, broniony przez Bethmanna Hollwega i Beselera, zwyciężył dzięki poparciu Kwatery Głównej, która potrzebowała pilnie polskiego żołnierza. W Berlinie zakładano z góry, że nowe "Królestwo Polskie" pod władzą niemieckiego monarchy zostanie pozbawione samodzielności politycznej, wojskowej i gospodarczej, a zapewne ulegnie też okrojeniu na rzecz Niemiec. Decyzja w sprawie polskiej odwlekła się o kilka miesięcy na skutek targów między Berlinem a Wiedniem. W tym czasie obaj partnerzy starali się różnymi gestami zjednać sobie przychylność Polaków, Beseler np. pozwolił na uroczysty obchód rocznicy Konstytucji 3 maja w 1916 r. w Warszawie. Szanse Austriaków latem tego roku osłabiła ofensywa rosyjska na Wołyniu, która zadała im ciężkie straty i kazała odwoływać się do niemieckiej pomocy. W kampanii tej, w bitwie pod Kostiuchnówką odznaczyły się polskie legiony, co z kolei podniosło ocenę przyszłego polskiego żołnierza w oczach Niemców. Otwarte zdeklarowanie się w sprawie polskiej Berlin odkładał jeszcze, licząc na zawarcie odrębnego pokoju z caratem. Gdy nadzieje te się rozwiały, sfinalizowano układ ze stroną austriacką na konferencji w Pszczynie. Austriacy zastrzegli sobie tymczasowe utrzymanie własnej, odrębnej strefy okupacyjnej. W tym czasie legioniści manifestowali na rzecz utworzenia państwa i rządu polskiego. Piłsudski demonstracyjnie podał się do dymisji, oświadczając, że może odtąd służyć tylko pod władzą narodową. Dowództwo austro-węgierskie poszło więc na pozorne ustępstwo: przemianowano legiony na Polski Korpus Posiłkowy i obiecano mu polskie sztandary. Austriakom chodziło o wzmocnienie własnej pozycji w Polsce w przetargach z Niemcami. Ci ostatni zaś myśleli obejść się bez pomocy obozu "niepodległościowego". Wyznaczona przez Beselera "deputacja" kilku aktywistów udała się do Berlina i Wiednia, by prosić "w imieniu narodu" o wskrzeszenie niepodległego państwa polskiego. Rzekomo w odpowiedzi na tę prośbę generałowie Beseler i Kuk ogłosili w Warszawie i Lublinie 5 XI 1916 r. dwa równobrzmiące Akt 5 listopada 507 manifesty. Była w nich mowa, że obaj cesarze, Wilhelm II i Franciszek Józef, postanowili z ziem polskich odebranych Rosji "utworzyć państwo samodzielne z dziedziczną monarchią i konstytucyjnym ustrojem". Państwo to posiadać miało własną armię, związaną ze sprzymierzonymi mocarstwami. Manifest nic nie mówił o powołaniu rządu polskiego ani też o granicach państwa, przeciwnie, zastrzegał ich "dokładniejsze oznaczenie", tzn. amputację Królestwa na rzecz jego twórców i opiekunów. Akt 5 listopada nie został nawet, formalnie rzecz biorąc, wydany przez dwu monarchów i ich rządy, a tylko w ich imieniu. Można by nazwać ten akt obietnicą utworzenia państwa, które według niemieckich zamierzeń nie miało być ani rozległe, ani samodzielne. Akt milczał oczywiście o Polakach spod zaboru pruskiego; za to Galicja osobnym manifestem Franciszka Józefa uzyskała obietnicę "wyodrębnienia", tj. rozszerzenia autonomii, zawsze w ramach monarchii habsburskiej. Chodziło oczywiście o to, by podporządkowa- ne Niemcom Królestwo Polskie nie stało się zbyt atrakcyjne dla zaboru austriackiego. W uzupełnieniu swego manifestu dwaj gubernatorzy ogłosili już 9 listopada, że zatrzymują na razie w swych rękach zarząd kraju, lecz dają za to narodowi wojsko polskie i wzywają do ochotniczego zaciągu. Ujęcie to nie wzbudziło entuzjazmu w społeczeństwie. Niemniej jednak większość stronnictw burżuazyjnych zrobiła dobrą minę do złej gry. Z adresem dziękczynnym spieszyli aktywiści, bez zastrzeżeń poparła akt większość ziemiaństwa i kleru. Nawet pasywistyczne Koło Międzypar- tyjne, mimo przeróżnych zastrzeżeń, gotowe było korzystać z nowej sytuacji. Centralny Komitet Narodowy w imieniu obozu niepodległościowego zgłosił akces do aktu z 5 listopada starając się interpretować go w sensie rozszerzającym. Odezwa Komitetu głosiła, że przyszłą armię "musi powołać sejm polski, jedyny uprawniony szafarz krwi polskiej". Kategoryczny protest zgłosiła tylko lewica robotnicza. "Krwawym szyderstwem" nazwała akt 5 listopada SDKPiL, demaskując w nim nowe pogwałcenie praw narodu polskiego i zamach na demokrację. Nieoczekiwanie dla swych protagonistów akt z 5 listopada pociągnął za sobą także następstwa międzynarodowe: zmusił do zajęcia stanowiska koalicję antyniemiecką. Rząd carski aż do tej chwili unikał kolejnych zobowiązań w sprawie polskiej. Dwa lata obradowano w kołach ministerialnych Petersburga (już teraz Piotrogrodu), po części z udziałem przedstawicieli Koła Polskiego, nad przyszłym statutem Królestwa. Zrazu rząd godził się co najwyżej na rozszerzenie uprawnień języka polskiego. W 1916 r., już po utracie Warszawy, przystawał na osobny sejm polski, choć z wąskimi kompetencjami. Ciągle jednak wstrzymywał się od ogłoszenia nawet tak ciasno zakrojonej autonomii. Po akcie 5 listopada rząd carski zaprotestował, odmawiając państwom centralnym prawa do tworzenia państwa polskiego i do brania rekruta. W noworocznym rozkazie dziennym do armii i floty Mikołaj II posunął się nieco dalej, stawiając wśród celów wojennych stworzenie "Polski wolnej", złożonej z trzech zaborów. Półoficjalny komentarz tłumaczył, że Polska miałaby osobny ustrój i armię, ale pod zwierzchnością caratu. Rządy Francji i Anglii 508 I wojna światowa przyłączyły się do rosyjskiego protestu przeciw aktowi 5 listopada; w publicznych enuncjacjach wypowiadały sympatię dla "szlachetnego narodu polskiego"; w poufnych - zostawiały caratowi wolną rękę. Prezydent Stanów Zjednoczonych Woodrow Wilson, dotąd niechętny Polakom, poczynił im niektóre obietnice w czasie kampanii wyborczej 1916 r. Popularny w Ameryce pianista Paderewski zdobył sobie też wpływ na otoczenie prezydenta i zachęcał go do wystąpienia w sprawie polskiej. W orędziu z 22 I 1917 r., a więc na krótko przed przystąpieniem do wojny, Wilson wyraził się tylko, że "wszędzie mężowie stanu są zgodni co do tego, iż powinna istnieć zjednoczona, niezależna i autonomiczna Polska". Tak więc w obu walczących obozach oświadczano się z sympatią dla Polski, znikąd jednak nie obiecywano jej rzeczywistej niepodległości. 222. Rosyjska rewolucja lutowa a sprawa polska Bez porównania większy wpływ na losy Polski miał wywrzeć przewrót rosyjski. 27 II/12 III 1917 r. rewolucja piotrogrodzka obaliła władzę caratu. Na czele ruchu w stolicy stanęła Rada Delegatów Robotniczych i Żołnierskich; władzę rządową przejęli politycy burżuazyjni tworząc Rząd Tymczasowy. Już 14/27 marca Rada Delegatów wypowiedziała się kategorycznie w sprawie polskiej, oświadczając, że "stoi na stanowisku uznania samookreślenia politycznego narodów i oznajmia, że Polska ma prawo do całkowitej niepodległości pod względem państwowo-między- narodowym". Rząd Tymczasowy zachował się powściągliwiej, powołując na razie tylko Komisję Likwidacyjną dla zwinięcia ewakuowanych z,Królestwa i jeszcze funkcjonujących instytucji rosyjskich różnych szczebli. Na czele Komisji stanął Polak, Aleksander Lednicki, adwokat moskiewski związany z partią kadetów. Dopiero 17/30 marca, pod wrażeniem uchwały Rady Delegatów, Rząd Tymczasowy w osobnej odezwie wypowiedział się za stworzeniem "niepodległego państwa polskiego utworzonego ze wszystkich ziem zaludnionych w większości przez naród polski". Zaraz jednak dodawał znamienne ograniczenie: że przyszła Polska będzie związana z Rosją "wolnym wojskowym przymierzem" oraz że granicę polsko- -rosyjską wyznaczy rosyjska Konstytuanta. Mimo zastrzeżeń Rządu Tymczasowego, mimo deklaratywnego charakteru oświad- czenia Rady Delegatów, obie marcowe uchwały piotrogrodzkie wywarły poważny wpływ na "umiędzynarodowienie" sprawy polskiej. Trzej zachodni sprzymierzeńcy Rosji - Francja, Wielka Brytania i Włochy - przyłączyli się do uchwały Rządu Tymczasowego o niepodległości Polski. Nie zamierzali i nadal narzucać Rosji własnego zdania w tej sprawie; odzyskiwali jednak, przez sam fakt upadku caratu, większą swobodę w posługiwaniu się polskim atutem. Gdy szło natomiast o mocar- stwa centralne, upadek caratu zdawał się otwierać przed nimi nowe możliwości gry politycznej na Wschodzie. Kryzys przysięgowy 509 223. Kryzys przysięgowy Pierwszym krokiem do wcielenia w życie obietnic z 5 listopada było w styczniu 1917 r. utworzenie Tymczasowej Rady Stanu. Przyznano jej kompetencje wyłącznie doradcze, a członków jej w liczbie 25 mianowali sami gubernatorzy. Pasywiści po dłuższych targach o podział mandatów uchylili się od udziału w Radzie, większość jej obsadziła prawica aktywistyczna. Rada Stanu chciała brać swe obowiązki na serio, aspirowała do roli sejmu czy też rządu tymczasowego, układała projekty dotyczące organizacji wojska, spraw administracyjnych, gospodar- czych, przyszłej konstytucji polskiej itd. Po paru miesiącach przekonała się, że Beseler ignoruje jej uchwały i zwleka z przekazaniem w ręce polskie nawet takich działów służby publicznej, jak szkoły i sądownictwo. Kluczowa w dalszym ciągu pozostawała sprawa wojska. Hasło ochotniczego werbunku, rzucone przez Beselera, nie napotykało i nadal oddźwięku w społeczeń- stwie: póki nie było państwa i rządu polskiego, mało kto kwapił się przelewać krew za okupanta. Piłsudski jednak przyjął miejsce w Tymczasowej Radzie Stanu i ofiarował jej usługi własne oraz POW dla rozbudowy armii - wciąż licząc, że zajmie w niej czołowe stanowisko. Tymczasem Austriacy zwlekali aż do kwietnia z oddaniem Beselerowi do dyspozycji Polskiego Korpusu Posiłkowego (legionów), traktując je jako atut w rozgrywce z Niemcami o wpływy w przyszłej Polsce. Nie bez trudu oba mocarstwa uzgodniły między sobą tekst przysięgi, jaką mieli złożyć członkowie "Polnische Wehrmacht" (Polskiej Siły Zbrojnej): na wierność Królestwu Polskiemu oraz przyszłemu królowi, a także na braterstwo broni wojskom Niemiec i Austro-Węgier. W rokowaniach tych strona niemiecka najpoufniej zastrzegała sobie, że również po wojnie armia ta pozostanie pod niemieckim dowództwem. Sprawa przysięgi właśnie doprowadzić miała do konfliktu między okupantami a społeczeństwem polskim. Źródła leżały oczywiście głębiej: w pogarszającym się położeniu ludności, w oddziaływaniu rewolucji rosyjskiej, w rozwoju sytuacji międzynarodowej. O zastoju przemysłu w Królestwie, bezrobociu i wywózkach do Niemiec była już wcześniej mowa. Zjawiskom tym towarzyszył chaos pieniężny i kredytowy. W Królestwie, w okupacji niemieckiej kursowała obok rubla marka, w austriackiej korona. Wieś nie ufała tym nowym walutom i tezauryzowała banknoty rublowe. Niektóre magistraty ratowały się emitowaniem własnych, lokalnych znaków obiegowych. W Generałgubernatorstwie Warszawskim w 1917 r. zaprowadzono nową walutę - markę polską. Utworzona w tym celu instytucja emisyjna - Polska Krajowa Kasa Pożyczkowa - znajdowała się w rękach niemieckich i bez skrupułów ciągnęła z druku banknotów środki na finansowanie wojny. Za pomocą fiskalnych zabiegów okupanci wycofywali z kursu monety złote i srebrne i śrubowali zwłaszcza 510 I wojna światowa podatki pośrednie. Następstwem był stały wzrost cen artykułów pierwszej potrzeby. Nie odczuwała go wieś, ale zaopatrzenie miast pogarszało się katastrofalnie. Przydział żywności na kartki skurczył się do 15 dkg chleba i 20 dkg ziemniaków dziennie. Znaczna większość rodzin robotniczych zdana była na opiekę społeczną i "tanie kuchnie" prowadzone przez różne instytucje, a finansowane w części przez magistraty, w części przez ofiarność publiczną. Niewiele lepsza była sytuacja w Galicji, dotkniętej bardzo przesuwaniem się frontów w pierwszym roku wojny. Panującemu głodowi towarzyszył wzrost śmiertelności, zwłaszcza niemowląt i dzieci. Ostra epidemia grypy (tzw. hiszpanki) pochłonęła w 1918 r. mnóstwo ofiar. Na tle powszechnej nędzy proletariatu, zbiednienia wielu grup inteligenckich - urzędników, emerytów, rentierów - raziło tym bardziej panoszenie się spekulantów żywnoś- ciowych, nazywanych wtedy "paskarzami" i otoczonych ogólną nienawiścią. Na tym tle wzmagały się w kraju nastroje rewolucyjne, zwrócone przeciw polskim klasom posiadającymi i przeciw okupantom. W maju 1917 r. ponowiły się w Warszawie rozruchy głodowe, połączone z demolowaniem sklepów. W ciągu wiosny i lata strajkowali górnicy z Zagłębia, pracownicy magistraccy w Warszawie i Łodzi, kolejarze w okupacji austriackiej, liczne grupy pracowników rzemiosła. Walczono, nieraz z dobrym skutkiem, o podwyżki "drożyźniane", o prawo obioru delegacji dla obrony interesów robotniczych. W kilku warszawskich fabrykach metalowych, pracujących na potrzeby wojny, stłumiła strajk policja niemiecka aresztując i wywożąc do Niemiec lewicowych aktywistów. Niechęć do okupantów wzrastała także na wsi. Chłopi zrazu sabotowali rekwizycje zboża i żywca; obecnie zaczynali sprzeciwiać się im otwarcie. Wojsko niemieckie pacyfikowało oporne wsie, padali zabici i ranni. Ruch oporu, tym razem już ściśle polityczny, objął i wyższe uczelnie. Gdy policja niemiecka pobiła i aresztowała kilku studentów - uczestników pochodu trzeciomajowego, wybuchł strajk na uniwersytecie i politechnice. Młodzież żądała przejęcia obu uczelni przez administrację polską oraz bojkotowała zatrudniony tam niemiecki personel. Z antyniemieckimi nastrojami ludności zaczynała się liczyć lewica obozu aktywis- tycznego. Za to część pasywistów w następstwie upadku caratu zbliżyła się do orientacji niemieckiej, jedynej, która zdawała się zabezpieczać interesy klas posiadających. Skądinąd rewolucja rosyjska, zwłaszcza piotrogrodzkie deklaracje w sprawie polskiej, ośmielały także pasywistów do wystąpień w duchu niepodleg- łościowym. W Krakowie 28 V 1917 r. tzw. Koło Sejmowe (jednoczące posłów do sejmu krajowego i do Rady Państwa) opowiedziało się za odzyskaniem zjednoczonej i niepodległej Polski z dostępem do morza. Co prawda deklaracja ta wyrażała także nadzieję, że nowy cesarz austriacki Karol (1916-1918) dopomoże do osiągnięcia tego celu. Uchwałę krakowską przeforsowała koalicja endecko-piastowska poparta przez PPSD, mimo ociągań ze strony konserwatystów. Pasywiści i aktywiści Królestwa okazali się zgodni w jednym tylko punkcie: w odpowiedzi na deklarację rosyjskiego Rządu Tymczasowego zgłosili roszczenia Kryzys przysięgowy 511 do ziem litewsko-ruskich - jak zaczęto wtedy mówić: "kresów wschodnich". Za przyłączeniem kresów opowiedziała się też PPS-Frakcja, co prawda z omówieniem, że ma to nastąpić za zgodą tamtejszej ludności. Zjazd tej partii w Piotrkowie uchwalił w czerwcu postulat "stworzenia niepodległej Rzeczypospolitej obejmującej wszystkie ziemie polskie". Było to już wyraźne zerwanie z aktywizmem. Odrywając się od PPS, Piłsudski pracował wówczas nad umocnieniem swych wpływów w szerszym zestawie ugrupowań politycznych. Służyć miały temu celowi dwie złożone z najbliższych jego zwolenników konspiracyjne komórki czy mafie: Organizacja A, której zlecał penetrowanie stronnictw lewicowych, oraz Organiza- cja B, z takąż misją na gruncie prawicy. Organizacja B nie znalazła pola do działania, natomiast Organizacja A utwierdziła już istniejące wpływy piłsudczykow- skie w całym obozie lewicy niepodległościowej. Rozmyślnie i z ostentacją wykorzystał Piłsudski sprawę przysięgi legionowej do zerwania z Niemcami. W lipcu 1917 r., gdy Rada Stanu akceptowała tekst przysięgi, Piłsudski ustąpił z Rady i wezwał legionistów, by odmówili przysięgania. Poszła za tym rozkazem, otwarcie lub pośrednio (biorąc zawczasu urlopy), większa część I i III brygady. Niemcy zastosowali represje. Wszystkich opornych pochodzących z Królest- wa, w liczbie ponad 3,3 tys., internowano: szeregowych w Szczypiornie, oficerów w Beniaminowie (pod Warszawą). Legionistów z Galicji, którzy odmówili przysięgi, wcielono w liczbie ok. 3,5 tys. do armii austriackiej i wysłano na front włoski. Złożyła przysięgę II brygada, od początku słabo związana z Piłsudskim (dowódca Józef Haller, ok. 7,5 tys. ludzi). Została ona zwrócona Austriakom i skierowana na front rosyjski w rejonie Bukowiny. W "Polnische Wehrmacht", pozostawionym w Królestwie w roli kadry werbunkowej, znalazło się nieco ponad tysiąc byłych legionistów. Wbrew wysiłkom Komendy legionów, zwłaszcza Sikorskiego, rozpadł się utworzony pod egidą austriacką zawiązek polskiej siły zbrojnej. Wypadek ten z czasem zaważył na karierze obozu legionowego, który mógł się legitymować w oczach społeczeństwa swą opozycją wobec wszystkich trzech zaborców. Sam Piłsudski, wraz ze swym szefem sztabu - Sosnkowskim, został aresztowany 22 VII 1917 r. i wywieziony do Magdeburga, lecz obóz jego nie pozostał bez kierownictwa. Skupiło się ono w tzw. Konwencie Organizacji A, którym kierował Jędrzej Moraczewski, wpływowy członek PPSD. Konwent przez oddanych sobie ludzi kierował PPS-Frakcją, Wyzwoleniem i szeregiem ugrupowań centrowych. Ramieniem wojskowym Organizacji A była zakonspirowana ponownie POW (dowódca Edward Rydz-Śmigły). Liczyła ona kilkanaście tysięcy członków, głównie w Królestwie, ale także w Galicji i na kresach wschodnich. W większych miastach POW składała się z inteligenckiej młodzieży, na prowincji przeważnie z chłopów. POW w myśl planów obozu gotowała się do uchwycenia władzy, w wypadku gdyby doszło do załamania się mocarstw centralnych. Na tej płaszczyźnie Konwent szukał - na razie bezskutecznie - porozumienia z Kołem Międzypartyjnym. 512 I wojna światowa 224. Działania polskie w Rosji i we Francji Kryzys przysięgowy nie przekreślił linii politycznej, inaugurowanej przez państwa centralne aktem 5 listopada. Niemcy nie mogły wypuścić z rąk polskiego atutu, zwłaszcza wobec faktu, że został on znów podjęty po drugiej stronie frontu. Rewolucja lutowa otworzyła szerokie możliwości działania znajdującym się w Rosji Polakom. W grę wchodziły różne żywioły: ludność polska z dawna osiadła na Białorusi i Ukrainie, przedwojenna emigracja zarobkowa, wielka fala uchodźców dobrowolnych i przymusowych z 1915 r., żołnierze zmobilizowani w carskiej armii, jeńcy wojenni narodowości polskiej, zesłańcy polityczni uwolnieni z Sybiru - w sumie 2-3 mln ludzi, głównie robotników i chłopów, rozsianych po całym państwie. Uchodźcy z inteligencji warszawskiej stworzyli w większych miastach ośrodki życia politycznego i kulturalnego, rozwinęła się prasa polska, czynny byl znakomity teatr polski w Kijowie, po upadku caratu zaczęto też rozbudowywać polskie szkoły. Aż do rewolucji lutowej skupiskami polskimi w Rosji dyrygowali głównie endecy i realiści. Obecnie wysunęli się na czoło demokraci wraz z wpływowym prezesem Komisji Likwidacyjnej Lednickim ( 222). Zbliżali się też do nich agenci POW, agitujący za nawiązaniem kontaktu z Piłsudskim i Tymczasową Radą Stanu w Warszawie. W tym samym czasie robotnicy polscy żywiołowo solidaryzowali się z ruchem rewolucyjnym, a liczni aktywiści SDKPiL i PPS-Lewicy, ewakuowani z Królestwa, włączali się do akcji bolszewickich. W wielu miastach prowincjonalnych tworzyły się tzw. zjednoczenia socjalistyczne polskie, obejmujące ludzi różnej przynależności partyjnej, ciążących jednak ku bolszewizmowi. Przedmiotem sporu wśród tylu ugrupowań stała się sprawa wojska polskiego w Rosji. Pierwszy jego zalążek, nieudany legion puławski (, ' 218), został roz- budowany w 1915 r. w brygadę, a w początku 1917 r. w dywizję polską. Rozbudowę tych sił popierali głównie endecy, szukający w nich przeciwwagi dla obozu aktywistów, a pragnący też izolować polskich żołnierzy od wpływów rewolucji rosyjskiej. Szedł im na rękę również Rząd Tymczasowy licząc, że polskie formacje nie ulegną rozkładowi, który w następstwie rewolucji ogarnął byłą armię carską. W czerwcu 1917 r. zwołano do Piotrogrodu zjazd delegatów polskich związków wojskowych, jakie utworzyły się w różnych jednostkach armii. Zjazd ten opowiedział się za utworzeniem armii polskiej w Rosji i obrał w tym celu Naczelny Komitet Wojskowy (Naczpol). Protestowała przeciw tej uchwale mniejszość złożona z członków POW, sterująca ku warszawskiej Radzie Stanu i mocarstwom centralnym. Protestowała także - z odmiennych pobudek - niewielka grupa skrajnie lewicowa, która nie chciała, by żołnierz polski szedł w służbę kontrrewolucji. Dowódcą I korpusu polskiego mianowany został gen. Józef Dowbor-Muśnicki, zawodowy Rada Regencyjna 513 oficer byłej armii carskiej. W tym czasie dywizja polska została wycofana z frontu galicyjskiego, starannie oczyszczona z elementów rewolucyjnych i skierowana w rejon Mińska i Bobrujska. Uzupełniano korpus Polakami z innych formacji. Bez trudu skompletowano kadrę oficerską - mniej chętnie szli do korpusu szeregowi żołnierze. Pod koniec 1917 r. I korpus liczył 20 tys. ludzi, zamiast przewidzianych etatem 66 tys. Gorzej jeszcze szła organizacja kolejnych dwóch korpusów polskich na Podolu i Wołyniu. Trzeci ośrodek polskiej siły zbrojnej powśtał równocześnie we Francji. Już na początku wojny zawiązały się tu 2 kompanie ochotników polskich ("Bajończycy"); wcielone do Legii Cudzoziemskiej biły się pod własnym sztandarem i w 1915 r. zostały wybite niemal doszczętnie pod Arras. Po upadku caratu rząd francuski postanowił zapewnić sobie wpływ na rozstrzygnięcie sprawy polskiej i w czerwcu 1917 r., w ścisłym porozumieniu zresztą z ambasadą rosyjską w Paryżu, powołał do życia "autonomiczną armię polską". Ściągnięto do niej zrazu Polaków służących na froncie zachodnim w jednostkach kanadyjskich i rosyjskich, następnie jeńców wojennych, wreszcie ochotników polskich ze Stanów Zjednoczonych. Na razie armia ta otrzymała francuskie dowództwo (gen. Archinard); poważniejszy jej wzrost liczebny przypaść miał dopiero na rok następny. Armię polską we Francji utworzono bez pytania o zdanie polityków polskich. Tymczasem zwolennicy orientacji antyniemieckiej szukali już dawno oparcia wśród zachodnich sojuszników Rosji. Dmowski w końcu 1915 r. przybył z Pio- trogrodu do Londynu, odwiedził Paryż i Rzym, rozmawiał z ministram?, inspirował propagandę na rzecz Polski. Dopiero jednak w sierpniu 1917r. zawiązał się pod jego przewodnictwem w Lozannie Komitet Narodowy Polski, wkrótce prze- niesiony do Paryża. W skład Komitetu weszli przedstawiciele endecji i realistów. We wrześniu i październiku 3 rządy koalicyjne: francuski, brytyjski i włoski, uznały Komitet Narodowy za nieoficjalne przedstawicielstwo interesów polskich w zachodniej Europie. 225. Rada Regencyjna Niniejsze polityczno-wojskowe decyzje, podejmowane w Rosji i we Francji, wpływały z kolei na politykę państw centralnych w sprawie polskiej. Tymczasowa Rada Stanu, doszczętnie skompromitowana sprawą przysięgi legiono- wej, podała się do dymisji w końcu sierpnia 1917 r. Pozytywnym jej osiągnięciem było zorganizowanie kadr administracji i sądownictwa, które wkrótce przejść miały w ręce polskie. Ze szczególnym rozmachem wzięto się do rozbudowy zaniedbanego w Królestwie szkolnictwa. W jesieni 1917 r. poszło do szkół elementarnych 763 tys. dzieci, do szkół średnich 66 tys., do wyższych 5 tys. młodych ludzi. Dla szkół 514 I wojna światowa elementarnych był to przyrost o prawie dwie trzecie w porównaniu do przedwojen- nego stanu ( 207). W dniu 15 IX 1917 r. dwaj generał-gubernatorzy ogłosili patenty cesarskie o ustanowieniu polskiej władzy państwowej. Do czasu powołania na tron króla polskiego władzę tę miała sprawować Rada Regencyjna, złożona z trzech członków powołanych przez obu cesarzy. Obok niej ustanowiono rząd, jak również Radę Stanu (już nie "tymczasową") jako organ ustawodawczy. Nowym władzom przekazano na razie oświatę i sądownictwo; gubernatorzy zastrzegli sobie zresztą daleko idące prawo kontrolowania władz polskich. Regentami mianowani zostali: arcybiskup warszawski Aleksander Kakowski, ks. Zdzisław Lubomirski i Józef Ostrowski. Wszyscy trzej byli dawniej związani z realistami i przeszli do orientacji niemieckiej w następstwie upadku caratu. Pierwszym premierem Królestwa Polskiego został Jan Kucharzewski, ministrami - aktywiści i realiści. Koło Międzypartyjne odniosło się do nowych urządzeń z przychylną rezerwą; także PPS oceniła je pozytywnie - przypominając jednak o potrzebie szybkiego zwołania sejmu ustawodawczego, opartego na demokratycznej ordynacji wyborczej. Krakowski NKN, ostatnio osłabiony wieloma secesjami, uznał obecnie misję swą za dopełnioną i rozwiązał się. W Galicji powitano Radę Regencyjną jako zapowiedź zwrotu ku rozwiązaniu austro-polskiemu. W Berlinie w samej rzeczy zastanawiano się wtedy nad oddaniem Austriakom kłopotliwej Polski. Myślano oczywiście o okrojeniu jej od zachodu, północy i wschodu; Litwa i Białoruś pozostać miały, stosownie do tych Rewolucja październikowa. Pokój brzeski 515 zamiarów, w niemieckiej sferze wpływów. Plany imperialistów niemieckich, sojusz zawarty z nimi przez polską burżuazję demaskowały partie lewicy robotniczej. "Oprócz nahajki okupacyjnej przybędzie nam i własny rząd, własna polska nahajka" - głosiła jedna z odezw SDKPiL. 226. Rewolucja październikowa. Pokój brzeski W pierwszych dniach listopada (października starego stylu) 1917 r. bolszewicy obalili Rząd Tymczasowy w Piotrogrodzie i ujęli władzę w swe ręce. Rewolucja październikowa, zjawisko przełomowe w dziejach świata, miała też decydujące znaczenie dla sprawy niepodległości Polski. Już dekret o pokoju zredagowany przez Lenina odrzucał zasadę aneksji, tzn. stosowania przemocy między narodami. Deklaracja z 16 XI 1917 r. ogłosiła prawo narodów Rosji do swobodnego samookreślenia aż do oderwania się i utworzenia samodzielnego państwa. "Rewolucyjna, demokratyczna Rosja żąda niepodległości, zjednoczenia i demokratyzacji Polski całej" - pisały "Izwiestia". Za tymi deklaracjami poszedł akt formalny: unieważnienie traktatów rozbiorowych, zawartych ongi przez carat z Prusami i Austrią (19 VIII 1918). Nowa, odrodzona Rosja wycofywała się ze związku trzech rozbiorców; zmuszało to do uznania niepodległości Polski także inne mocarstwa obu stron walczących. Rewolucja październikowa obaliła kapitalizm na ziemiach sąsiadujących z Polską, zabierała burżuazji fabryki, a chłopom oddawała pańską ziemię. Fakt ten wzbudził ogromną nadzieję wśród mas ludowych Polski i środkowej Europy - ale wzbudził też lęk i sprzeciw klas posiadających. Wobec wojny domowej, która ogarnęła Rosję, doszło też do rozłamu wśród ogarniętej nią rzeszy Polaków. Wiele tysięcy robotników polskich i radykalnej inteligencji angażowało się po stronie rewolucji, wstępowało w szeregi Armii Czerwonej, wielu zajęło odpowiedzialne stanowiska w aparacie radzieckiej władzy; przywódcy SDKPiL z Dzierżyńskim na czele znaleźli się wśród najbliższych współpracowników Lenina. Pułk zapasowy dywizji polskiej, sta- cjonowany w Biełgorodzie, który już wcześniej wymówił posłuszeństwo Dowborowi, opowiedział się teraz po stronie bolszewików i wziął udział w obronie miasta przeciw ofensywie ukraińskiej; otrzymał też od rządu radzieckiego miano 1 pułku rewolucyjnego polskiego. Formacja ta została wkrótce rozbrojona, lecz kadry jej posłużyły w następstwie do utworzenia brygady polskiej wchodzącej w skład Armii Czerwonej. Znaczna większość Polaków w Rosji unikała angażowania się w wojnie domowej, przejęta głównie pragnieniem najszybszego powrotu do kraju. Lecz prawicowi politycy i oficerowie polscy odnieśli się wrogo do bolszewickiego przewrotu: likwidował on przecież polską własność obszarniczą na kresach, a groził też 516 I wojna światowa rozszerzeniem się na Polskę rdzenną. I korpus Dowbora już latem 1917 r. poparł reakcyjny pucz gen. Korniłowa przeciw Rządowi Tymczasowemu. Obecnie wdał się w walkę z bolszewikami i osłaniał przed pogromami latyfundia polskie na Białorusi. Licząc się z powszechną niechęcią mas do prowadzenia wojny, pragnąc też skupić siły do walki z kontrrewolucją, rząd radziecki musiał wycofać się z wojny z Niemcami. Państwa centralne skwapliwie przyjęły ofertę pokojową, która pozwalała im wzmocnić nowymi siłami front zachodni. W grudniu 1917 r. podjęto w Brześciu rokowania pokojowe, które miały rozstrzygnąć także o losach Polski - bez udziału polskich przedstawicieli. W delegacji radzieckiej znaleźli się dwaj członkowie SDKPiL (Radek i Bobiński), natomiast Niemcy nie dopuścili do Brześcia delegatów rządu Kucharzewskiego. W rozmowach starły się dwa stanowiska. Strona radziecka żądała, by wojska państw centralnych opuściły ziemie polskie i by Polacy zdecydowali o swym losie w drodze referendum. Ministrowie państw centralnych zastrzegali, że sami zadecydują o przyszłości ziem oderwanych od Rosji; w istocie chcieli ich część anektować, resztę zaś podzielić między wasalne państewka, politycznie i gospodarczo włączone w system "Mitteleuropy". Niemcy na razie byli stroną silniejszą i mogli dyktować warunki; 9 II 1918 r. zawarli układ pokojowy z marionetkowym rządem nacjonalistów ukraińskich, ofiarowując im pomoc przeciw bolszewikom. W traktacie tym przyznano Ukraińcom także wschodni pas Królestwa, nieco rozleglejszy w porównaniu do guberni chełmskiej, oderwanej przez carat w 1912 r. ( 198). Radziecka delegacja protestowała przeciw temu układowi, ale musiała przyjąć narzucone sobie warunki w 3 tygodnie później, gdy ofensywa niemiecka ruszyła w głąb Rosji i Ukrainy. Pokój brzeski przypadł na chwilę napięcia politycznego, które ogarniało wszystkie dzielnice Polski. W Królestwie, w Galicji, na Śląsku, podobnie zresztą, jak w Niemczech i Austrii, robotnicy manifestowali pod hasłem pokoju i chleba. W Warszawie w styczniu strajk pracowników miejskich przekształcił się w strajk powszechny, poparty przez obie partie lewicy robotniczej na równi z PPS-Frakcją. Strajkujący zwracali się przeciw okupantom, domagali się niepodległości i zwołania konstytuanty. W tej sytuacji wieść o układzie zawartym z Ukraińcami kosztem Polski przez państwa centralne podziałała jak uderzenie pioruna. Z dnia na dzień przekonano się, co niesie Polsce "opieka" Niemiec i Austro-Węgier. Wyczuwano, że w ślad za amputacją Chełmszczyzny przyjdą też aneksje od zachodu - w istocie naczelne dowództwo niemieckie przewidywało odcięcie od Królestwa Zagłębia Dąbrowskiego, Kalisza, Koła, Mławy, Łomży, Suwalszczyzny. Stawało się tym bardziej oczywiste, że nie uzyska też Polska od Niemców żadnych rekompensat na Litwie czy Białorusi. Rozgoryczenie ogarnęło przysięgłych dotąd aktywistów i austrofilów. Podał się do dymisji nie tylko rząd Kucharzewskiego, ale i gen. Szeptycki, niedawno mianowany generał-gubernatorem w Lublinie. Endecy i socjaliści usunęli się z Koła Polskiego w Wiedniu. Masy reagowały burzliwymi demonstracjami, w Krakowie zdemolowano Stronnictwa wobec klęski mocarstw centralnych 517 konsulat niemiecki, na latarniach wieszano orły austriackie. W starciach ulicznych z wojskiem padali zabici i ranni. II brygada Hallera w odpowiedzi na pokój brzeski wypowiedziała posłuszeństwo Austriakom. Półtora tysiąca piechoty przedarło się pod Rarańczą na drugą stronę frontu; resztę brygady Austriacy internowali i sądzili jako dezerterów. Haller ze swymi ludżmi połączył się na Podolu z II korpusem polskim i cofał się na wschód przed ofensywą niemiecką, idącą w głąb Ukrainy. Zaatakowany przez Niemców 11 maja pod Kaniowem stoczył bitwę i złożył broń po wystrzelaniu amunicji. W 2 tygodnie później liczniejszy znacznie I korpus Dowbora najpierw zawarł układ z Niemcami o wspólnej agresji przeciw bolszewikom, a następnie dał się rozbroić Niemcom bez walki. Żołnierze jego uzyskali prawo swobodnego powrotu do kraju. Tak załamała się złudna koncepcja odegrania roli samodzielnego sojusznika Niemców przeciw rewolucji rosyjskiej. Pozostawała do wygrania inna karta: Polaków spod Rarańczy i Kaniowa, gotowych do walki z Niemcami, a więc sojuszników Ententy. Ale i mocarstwa zachodnie wciąż jeszcze ujmowały sprawę polską tylko w najwęższym zakresie. Słynny program pokojowy Wilsona z 8 I 1918 r. mówił w punkcie 13, że niepodległe państwo polskie "winno obejmować terytoria zamieszkane przez bezsprzecznie ludność polską, mieć zapewniony wolny i bezpieczny dostęp do morza". W Waszyng- tonie rozumiano przez to Polskę złożoną z Królestwa i Galicji Zachodniej, bez ziem zaboru pruskiego, z ułatwieniami handlowymi w porcie gdańskim. Sformułowanie Wilsona akceptowały mocarstwa sprzymierzone w deklaracji wer- salskiej z 3 VI 1918 r. Nie przesądzało ono jeszcze wcale, jak wyglądać będzie przyszła Polska. 227. Stronnictwa wobec klęski mocarstw centralnych O losach Polski rozstrzygnęły nowe czynniki: pogrom wojskowy Niemiec, rozkład polityczny Austro-Węgier, wzrost fali rewolucyjnej w środkowej Europie. W drugiej połowie lipca 1918 r. załamała się nad Marną ostatnia niemiecka próba przełamania frontu zachodniego. Alianci przeszli do ofensywy. 2 października gen. Ludendorff oświadczył Wilhelmowi II, że wojna jest przegrana i trzeba prosić o pokój. Wcześniej jeszcze, we wrześniu, załamały się dwa inne fronty: bałkański i włoski. Cesarz Karol usiłował ratować swój tron zapowiadając przekształcenie monarchii w federację narodów. Ale już w końcu października ogłosili swą niepodległość Czesi, zerwali z monarchią Jugosłowianie. Znikała z areny dziejowej druga z kolei potęga zaborcza. Na koniec, 3 listopada, wybuchła rewolucja w Niemczech, która miała doprowadzić 518 I wojna światowa w ciągu kilku dni do upadku Hohenzollernów. Zwycięska koalicja stawała w obliczu nowego zagrożenia, że wielki przewrót socjalny zapoczątkowany w Rosji ogarnie całą środkową Europę. Stąd zmiana stanowiska koalicji w sprawie Polski - miała ona teraz stać się zaporą przeciw czerwonemu niebezpieczeństwu. Klęska mocarstw centralnych zmuszała także polskie obozy do rewizji swojej postawy. Najtrudniejsze było to dla aktywistów, którzy na próżno starali się utrzymać swoją zachwianą pozycję. W czerwcu 1918 r. zebrała się nowa Rada Stanu, złożona w połowie z osób mianowanych przez Radę Regencyjną, w połowie pochodząca z wyborów pośrednich - z tym jednak, że lewica odmówiła w nich udziału. To ciało prawicowe i w większości aktywistyczne demonstrowało jednak swoje niezadowolenie z ciężarów, jakie okupanci narzucali krajowi. Tymczasem nowy (od kwietnia) gabinet Jana Steczkowskiego prowadził rokowania z Berlinem i Wiedniem o przejęcie w swe ręce administracji kraju. Niemcy zwodzili go kilka miesięcy, ciągle jeszcze trzymając w sekrecie swój plan okrojenia Królestwa; równolegle ciągnęły się poufne targi niemiecko-austriackie o osobę króla polskiego, o zasięg wpływów obu okupantów w przyszłej ujarzmionej Polsce. Nie uzyskawszy żadnych ustępstw Steczkowski w końcu sierpnia 1918 r. podał się do dymisji. Dopiero 7 października, gdy klęska państw centralnych była już oczywistym faktem, Rada Regencyjna wystąpiła z orędziem do narodu, z hasłem "utworzenia niepodleg- łego państwa, obejmującego wszystkie ziemie polskie z dostępem do morza". Orędzie zapowiadało utworzenie rządu międzypartyjnego i rozpisanie wyborów do sejmu. Ze strony kół skrajnie konserwatywnych była to próba podjęta in extremis zatrzymania wpływu na władzę w rodzącym się państwie, zabezpieczenia w nim interesów własnych grup społecznych. Tu jednak aktywiści mieli spotkać się z konkurencją Koła Międzypartyjnego. Akcje pasywistów szły w górę na tle zwycięstw Ententy, z którą związali swe losy. Endecja zatrzymała w Królestwie swe dawne kadry oparte na części ziemiaństwa, drobnomieszczaństwie, burżuazyjnej inteligencji, zwłaszcza na klerze. W Galicji endecy liczyli na poparcie Piasta - jego przywódca Witos wszedł niedawno do Ligi Narodowej. Bardzo mocno stała endecja w zaborze pruskim. Dzielnica ta w okresie zwycięstw niemieckich zachowywała się zupełnie biernie - i tylko drobne grupki aktywistów: Napieralski, Kulerski, prezes Koła Polskiego Ferdynand Radziwiłł - manifestowały swój niemiecki lojalizm. Teraz aktywizm stracił grunt pod nogami. Korfanty demonstracyjnie zerwał z Napieralskim i w czerwcu 1918 r. dał się obrać do Reichstagu pod narodowymi hasłami. W Poznaniu zawiązał się Centralny Komitet Obywatelski, który jednoczył większość stronnictw polskich pod kierunkiem endecji. Wreszcie Dmowski przewodził w Komitecie Narodowym Polskim w Paryżu, uznanym przez mocarstwa alianckie. Komitet ten uzyskał wpływ na armię polską we Francji, na czele jej stanął przybyły z Rosji gen. Haller. "Błękitna armia" polska (nazwana tak od koloru francuskich Stronnictwa wobec klęski mocarstw centralnych 519 mundurów) liczyła już kilkanaście tysięcy ludzi, pierwsze jej pułki biły się już w Szampanii, legitymowały zatem udział Polski w koalicji antyniemieckiej. Wszystkie te okoliczności razem wzięte pozwalały Narodowej Demokracji aspirować do roli przewodniej w rodzącym się państwie polskim. Rozumiała to i Rada Regencyjna - tak dalece, że powierzyła misję utworzenia nowego rządu mężowi zaufania Koła Międzypartyjnego, Józefowi Świeżyńskiemu (23 października). Ale endecja na równi z aktywistami reprezentowała tylko klasy posiadające - w swym programie, a nawet w taktycznych obietnicach, niechętnie wykraczała poza granice burżuazyjnego demokratyzmu. Otóż w obliczu już zwycięskiej rewolucji w Rosji, dochodzącej do głosu w Niemczech, taki program okazywał się niedo- stateczny. Świadczyła o tym chociażby postawa stronnictw ludowych; nie tylko Wyzwolenie, ale i PSL-Piast, tak daleki przecież od radykalizmu, wstawiały do swych programów postulat reformy rolnej, tzn. odebrania ziemi obszarnikom. Sama endecja oglądała się za poparciem kół stojących bardziej na lewo i mogących się legitymować "rewolucyjną" przeszłością. Endecki premier Świeżyński zwrócił się też do rządu Rzeszy z wezwaniem o zwolnienie z Magdeburga - komendanta Piłsudskiego. Obóz piłsudczykowski miał przez Konwent A oparcie polityczne w PPS, PPSD, Wyzwoleniu; rozporządzał siłą wojskową w postaci POW. Zmierzał też do ujęcia władzy. Nie uchylał się od rozmów z endecją, ale nie myślał stać się jej narzędziem, dlatego na własną rękę szukał kontaktów z państwami koalicji - m.in. oferując im swe usługi w zwalczaniu bolszewizmu. Na zewnątrz piłsudczycy górowali nad endecją lepszym wyczuciem sytuacji politycznej. Moraczewski objaśnił swych najbliższych doradców, że "decyduje się na demagogię". "Musimy - twierdził - stawiać program bolszewików". W odpowiedzi na orędzie Rady Regencyjnej z 7 października PPS proklamowała jednodniowy strajk powszechny pod hasłami: zniesienia okupacji, wolności słowa i stowarzyszeń, niezwłocznego zwołania konstytuanty opartej na 5-przymiotnikowym głosowaniu. Odezwa CKR PPS postulowała następujące reformy społeczne: reformę rolną, stopniowe upaństwowienie przemysłu, przejście prywatnych kamienic na własność miasta, rozszerzenie ubezpieczeń społecznych. Na to, by zdobyć sobie poparcie mas w walce o władzę, Konwent A w pełni świadomie przybierał "czerwoną" barwę ochronną. Pamiętać zresztą trzeba, że PPS wzięta w całości nie szła zupełnie ślepo za Konwentem. W miarę odbudowy wpływów partii w środowisku robotniczym zaczynała się ona liczyć z radykalizacją mas. Tacy członkowie CKR, jak Perl, Arciszewski, Niedziałkowski widzieli w programie partii coś więcej niż manewr taktyczny. Wraz z reemigracją działaczy partyjnych z Rosji zaczynało też w PPS kształtować się lewe skrzydło, skłonne do korzystania z doświadczeń rosyjskiej rewolucji. Partia zorganizowała własne Pogotowie Bojowe, które m.in. dokonało w Warszawie efektownego zamachu na jednego z komisarzy policji niemieckiej, 520 I wojna światowa Schultzego. Wskazywało to na tendencję do uniezależnienia się od POW pod względem wojskowym. W sumie jednak wpływy piłsudczyków były dość silne w kierownictwie partii, a zdecydowanie górowały w galicyjskiej PPSD. Endecy i ludowcy, piłsudczycy i pepeesowcy - niezależnie od sporów o władzę - zgodni byli zatem w dążeniu do niepodległego, trójzaborowego państwa, a ich wspólnym hasłem było zwołanie sejmu ustawodawczego. Hasłu temu sprzeciwiała się lewica robotnicza. SDKPiL przewidywała trafnie, że w obecnej chwili, przy rozproszeniu i politycznym rozbiciu klasy robotniczej, wybory powszechne dadzą większość, a tym samym i władzę, partiom burżuazyjnym. Nawiązując do bol- szewickiego wzoru SDKPiL oraz grawitująca ku niej PPS-Lewica opowiadały się za dyktaturą proletariatu, którą realizować winny rady delegatów robotniczych. Zamknięcie się w granicach narodowego, burżuazyjnego państwa oznaczało dla obu partii trwałą izolację. Świadomie wybierały one drugą alternatywę - walkę o socjalistyczną Europę, w której powinien zniknąć wszelki ucisk - w tym również narodowy. Lecz hasło rewolucji nadciągającej ze Wschodu kojarzyło się w owej chwili - nie tylko w oczach klas posiadających - z wyobrażeniem chaosu, terroru, wojny domowej, w której pogrążała się Rosja. W rozumieniu klas posiadających Polskę przed losem Rosji osłaniać miała właśnie niepodległość. To samo hasło niepodległości w owym 1918 r. okazało się jednakowo bliskie bardzo szerokim masom. 228. Ku niepodległości Zrzucenie obcego jarzma, "wybuch" niepodległości nastąpił zrazu w zaborze austriackim. W ostatnich dniach października POW poparta przez ludność rozbroiła austriackie załogi w Galicji Zachodniej, w przyległej części Śląska Cieszyńskiego i w okupacji austriackiej Królestwa. 31 października objęła władzę w Krakowie Polska Komisja Likwidacyjna złożona z przedstawicieli wszystkich stronnictw od endecji do PPSD, z wyłączeniem konserwatystów. W Warszawie 3 listopada rząd Świeżyńskiego ogłosił manifest, w którym usiłował odciąć się od Rady Regencyjnej, ofiarując zarazem współpracę ludowcom i socjalis- tom. Rada Regencyjna udzieliła mu jednak dymisji. Tymczasem Konwent A przystą- pił w Lublinie, pod osłoną oddziałów POW dowodzonych przez Rydza-Śmigłego, do tworzenia własnego rządu. "Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej" grupował pod przewodnictwem Daszyńskiego przedstawicieli PPS, PPSD i ludowców - niemal bez wyjątku ludzi związanych z Piłsudskim. Rząd lubelski zaczął 7 listopada od wydania Manifestu z obietnicami daleko idących reform społecznych. W trzy dni później stanął w Warszawie uwolniony z Magdeburga Piłsudski. Właśnie 9 listopada proklamowano republikę w Berlinie, 11 listopada Niemcy przyjąć mieli Ku niepodległości 521 podyktowane im przez koalicję warunki zawieszenia broni. W Lublinie, w Zagłębiu Dąbrowskim, w samej Warszawie tworzyły się już Rady Delegatów Robotniczych, w Tarnobrzeskiem sięgał po władzę radykalny odłam ruchu ludowego. W tej sytuacji Rada Regencyjna uznała w Piłsudskim osobistość opatrznościową, jedynie zdolną do opanowania sytuacji; 11 listopada odstąpiła mu władzę nad polskim "Wehrmachtem". W trzy dni potem rozwiązała się przekazując Piłsudskiemu całość władzy. W tymże dniu 11 listopada zaczęło się rozbrajanie Niemców w okupowanej przez nich części Królestwa. W Poznaniu wzorem niemieckim ukonstytuowała się w tych samych dniach Rada Robotnicza i Żołnierska, złożona z Polaków i Niemców. Niezależnie od niej Centralny Komitet Obywatelski doprowadził do obioru Naczelnej Rady Ludowej o składzie wyłącznie polskim i przeważnie endeckim. Obie rady nie zmierzały na razie do przejęcia władzy w swe ręce, polskie powstanie zbrojne wybuchło w Poznaniu dopiero 27 XII 1918 r. 522 Zamknięcie Wśród ogni rewolucji rodziło się "biedne, trudne państwo". Wewnątrz miało rozstrzygać problem zasadniczy: czy stanie się państwem ludowym, czy też burżuazyjnym. Na zewnątrz toczyć miało walkę o wszystkie granice: z Niemcami o Poznańskie i Śląsk, z Rosją radziecką o kresy wschodnie, z Litwą o Wilno, z Ukraińcami o Lwów, z Czechami o Cieszyn. Rozstrzygnięcie tych walk- wewnętrznych i zewnętrznych - przyniosą następne dwa lata. Nową Polskę lat międzywojennych niejeden przedstawiciel ziemiaństwa i burżuazji oceniać będzie niechętnie, twierdząc, że lepiej mu się powodziło za Mikołaja, Wilhelma i Franciszka Józefa. Liczne grupy proletariatu także twierdzić będą, że niepodległość Polski nie poprawiła ich losu. Znacznie silniejsze przecież od tych krytyk i tych rozczarowań było przeświadczenie szerokich rzesz narodu, że o tę utraconą niepodległość warto było walczyć, że warto ją było odzyskać. Zamknięcie W 1795 r. upadła Rzeczpospolita szlachecka; w 1918 powstało znowu niepod- ległe państwo polskie. Dzieli te dwie daty okres 123 lat niewoli. Jego syntetyczna ocena wymaga uwzględnienia następujących momentów: 1) źródeł utrzymywania się polskich tendencji niepodległościowych mimo braku własnego państwa; 2) przyczyn załamania się licznych prób odzyskania niepodległości siłą zbrojną; 3) czynników działających na korzyść narodu polskiego mimo ponoszonych raz za razem klęsk; 4) przybliżonego bilansu strat i zysków okresu niewoli. Sprawa pierwsza jest prosta. Rzeczpospolita Polska istniała od wielu stuleci, a w końcu XVIII w. odradzała się samorzutnie z długotrwałego upadku. Elementy patriotyczne okresu Oświecenia, od światlejszych magnatów aż po plebs wielko- miejski, nie godziły się z rozbiorami i szukały rewanżu, który zdawały się obiecywać wojny napoleońskie. W wielu innych państwach, które utraciły samodzielność, w wielu wcześniejszych epokach arystokracja podbitego kraju godziła się z nowym panowaniem, asymilowała się, szła na ugodę z zaborcą. W Polsce poszło tą drogą tylko niewiele jednostek, liczniejszych tylko tam, gdzie szlachta polska znalazła się w mniejszości, jak na Pomorzu i Śląsku. Rzecz w tym, że w polskich warunkach kompromis z zaborcą nie był atrakcyjny dla arystokracji. Zaborców było trzech i żaden z nich nie mógł zapewnić potomkom polskich magnatów przywilejów zbliżonych do tych, jakimi cieszyli się przed rozbiorami. Nawet w konstytucyjnym Królestwie Polskim ugoda rozbijała się o sprawę "ziem zabranych". Prawda, że z upływem czasu arystokracja ugodowa stopniowo rezygnowała ze stawiania warunków monarchiom zaborczym. Zamknięcie 523 Ale wówczas, u schyłku XIX w., arystokracja utraciła decydujący wpływ na społeczeństwo polskie. Tendencję niepodległościową wzmacniał z kolei rozwój świadomości narodowej, właściwy dla wszystkich społeczeństw wchodzących w epokę kapitalizmu. W Polsce ten proces był szybszy niż gdzie indziej - właśnie dlatego, że utrata własnego państwa była sprawą tak bardzo niedawną. Sztuczność granic podziałowych, ich gospodarcza szkodliwość, niechęć do obcej biurokracji, kolonizacji, prób wynarada- wiania - to wszystko umacniało w oporze warstwy średnie: drobnoszlacheckie, inteligenckie, mieszczańskie. Lud miejski budził się do życia narodowego w chwilach powstań (1831,1848,1861); dla chłopstwa proces ten zaczynał się, z grubsza biorąc, w pokoleniu urodzonym po zniesieniu pańszczyzny. Objął on również niektóre regiony, pozbawione polskich warstw oświeconych (Śląsk Górny i Cieszyński, Kaszuby, Warmia), gdzie na rzecz polskości działały inne czynniki, o których będzie jeszcze mowa: klasowy, wyznaniowy albo też oba łącznie. Wzrost świadomości narodowej w masach wpływał z kolei na postawę klas po siadających. Ziemiaństwo i burżuazja niewiele interesowały się tym, co czuli chłopi i robotnicy; nie mogły jednak zupełnie ignorować patriotyzmu warstw średnich. Niemożność pogodzenia się z niewolą polityczną doprowadzała do zrywów powstańczych w odstępach kilkunastoletnich, z jedną tylko dłuższą przerwą 1864-1905. O chwili zrywu decydowały zwykle czynniki zewnętrzne (1806, 1830, 48, 1905), rzadziej wewnętrzne, mianowicie perspektywa wybuchu klasowego ( 1846,1861 ). Wszystkie te próby kończyły się przegraną. Przyczyny klęsk tłumaczy się alternatywnie: bądź czynnikami zewnętrznymi, bądź wewnętrznymi. Czynnik zewnętrzny to przewaga trzech państw zaborczych - Rosji, Prus i Austrii (w następstwie: Rosji, Niemiec i Austro-Węgier), spojonych wspólną grabieżą. Łącznie stanowiły one taką potęgę, której nie mogło przeważyć żadne inne ugrupowanie mocarstw. Każde powstanie polskie zbliżało do siebie rozbiorców, a nie mogło ono liczyć na pomoc skuteczną z zewnątrz. Przykład Napoleona, który pokonał w ciągu 4 lat ( 1805-1809) wszystkie trzy państwa rozbiorcze, był wyjątkowy i nietrwały. Mogły jeszcze wchodzić w grę antagonizmy między zaborcami. Austro-pruski nie miał wpływu na sprawę polską; prusko-rosyjski był zjawiskiem rzadkim aż do schyłku XIX w. Austro-rosyjski narastał natomiast powoli i dopiero w 1914r. doprowadził do starcia zbrojnego. Wówczas to wojna światowa zbiegła się z rewolucją i otworzyła przed narodem polskim szansę, dotąd nie spotykaną. Głosicielom wyłącznego znaczenia czynnika międzynarodowego w losach Polski XIX w. zawsze odpowiadała i jeszcze dziś odpowiada polska lewica: powstania upadały, gdyż żadne z nich nie przerodziło się w rewolucję społeczną; to klasy posiadające opanowywały za każdym razem ster ruchu i sprowadzały go na manowce. Spór niniejszy nie da się rozstrzygnąć metodami nauk ścisłych. Nie 524 Zamknięcie sposób udowodnić twierdzenia Kościuszki i Pawlikowskiego, że Polacy mogli się wybić na niepodległość własnymi siłami (ani też udowodnić błędności tego twierdzenia). Wolno natomiast stwierdzić, że sukces powstania wymagał poruszenia mas, tzn. reform socjalnych, tzn. ofiar ze strony szlachty. Z tych właśnie rewolucyjnych konieczności wynikały opory w stosunku do ruchu grup konser- watywnych, które się wybijały na czoło z racji posiadanych środków i politycznego doświadczenia. Zwróćmy zresztą uwagę na ewolucję metod: w 1830 i jeszcze nawet w 1863 r. polska kontrrewolucja przyłączyła się do ruchu, by wpływać nań w duchu umiarkowanym. W latach 1905-1907 zwalcza go z podniesioną przyłbicą. Jak w warunkach tych objaśnić fakt, że mimo ponoszonych klęsk i mimo coraz ostrzejszych represji naród nie upadł, a nawet wręcz przeciwnie - u progu XX w. czuł się mocniejszy i pewniejszy siebie aniżeli nazajutrz po rozbiorach? Znów trzeba tu rozważyć splot czynników, po części tylko zależnych od świadomej woli społeczeństwa. Czynnik demograficzny, a mianowicie gwałtowny przyrost zaludnienia, typowy dla okresu rozwiniętego kapitalizmu. Do momentu uwłaszczenia chłopów ludność ziem polskich zwiększała się bardzo powoli; po tej reformie wzrosła przeszło dwukrotnie w ciągu pół wieku. Polaków przybywało najszybciej w czasie, gdy, sądząc z pozoru, sprawa polska stała najgorzej. Ruchy emigracyjne i asymilacyjne. Ogólna ich tendencja od połowy XIX w. pociągała proletańuszy różnej narodowości ze Wschodu na Zachód, ku wielkim centrom przemysłowym. Prąd ten porywał na emigrację miliony Polaków, ale osłabiał także presję niemieckiego "Drang nach Osten". Ze Wschodu w tymże czasie napływali do Królestwa narodowo obcy "litwacy". Ale w ogólnym bilansie narodowościowym trzeba brać pod uwagę wpływ asymilacyjny polskości: na rozsiane wśród Polaków grupy mieszczaństwa niemieckiego i żydowskiego, w pierw- szej zaś połowie XIX w. na inteligenckie elementy białoruskie i ukraińskie w strefach językowo mieszanych. Czynnik gospodarczy działał na rzecz polskości zwłaszcza w zaborze rosyjskim. Królestwo powiązane ze słabiej rozwiniętą Rosją wyrosło w drugiej połowie XIX w. na jedną z przodujących pod względem przemysłowym prowincji caratu. Podwaliny kładli Staszic i Lubecki, ale rzeczywisty rozpęd zaczął się w latach siedemdziesiątych. Była to przejściowa koniunktura, ale dawała ona do rąk społeczeństwa duże środki materialne - w jakimś odsetku korzystała z nich i sprawa narodowa. W zaborze pruskim grały rolę jeszcze dwa inne czynniki: bogactwa węglowe Śląska, które stworzyły tu duże skupisko klasy robotniczej, silnie reagującej na hasła narodowe. I polityka protekcyjna junkrów, która służyła też polskim obszarnikom i bogaczom chłopskim w Poznańskiem. Co się tyczy Galicji, jej rozwój gospodarczy cierpiał na związaniu z Austrią. Natomiast fakt, że monarchia habsburska weszła w połowie stulecia w okres Zamknięcie 525 politycznego rozkładu, dał Galicji autonomię, a Polakom swobodę rozwoju kulturalnego. Nieraz już zwracano uwagę, że podział Polski między 3 mocarstwa, który tak utrudniał jej wyzwolenie, dawał szanse przynajmniej kulturalnego rozwoju to jednej, to drugiej dzielnicy. Polskie życie kulturalne w XIX w. ogniskowało się kolejno w Wilnie, Warszawie, Paryżu, Poznaniu, Krakowie i znowu Warszawie. Nie tak często docenia się fakt, że rozbieżny rozwój gospodarczy trzech zaborów, w zasadzie niezależny od polskiego planowania, miał ułatwić ekonomiczne zrośnięcie się tych ziem po 1918 r. Czynnik klasowy kształtował w sposób przemożny świadomość i postawę wszystkich grup społecznych. Walka klasowa chłopów ze szlachtą w okresie poddaństwa działała na niekorzyść sprawy narodowej; większość chłopów spodziewała się poprawy bytu od obcego monarchy, większość szlachty bała się powstań ze względu na ich aspekt społeczny. To zmieniło się po uwłaszczeniu; obecnie chłopi wiedzieli, że udział we władzy i reformę rolną wywalczą tylko przeciw obcemu rządowi. Inaczej było z klasą robotniczą. Tu od samego zarania ruch robotniczy przeciwstawiał się trzem rządom zaborczym jako sojusznikom burżuazji. Ruch ten wiązał się organizacyjnie z ruchem rosyjskim, niemieckim, austriackim; mimo to uświadamiał robotnikom - niekiedy także wbrew woli kierownictwa - pożytek odrębności narodowej. Najsilniej moment klasowy grał na rzecz sprawy narodowej tam, gdzie nie było polskiej burżuazji, a więc na Górnym Śląsku. Pod koniec XIX w. klasy posiadające, zagrożone rosnącym radykalizmem chłopów i robotników, rzucają się w objęcia nacjonalizmu; to zmusza je do wystąpienia wobec zaborców z dalej idącym programem - co najmniej autonomii. Po 1917 r. zupełna niepodległość wyda się klasom tym jedynym ratunkiem przed rewolucją rosyjską. Czynnik religijny kształtował postawę mniej uświadomionych klas nie tylko w czasach feudalnych, ale i w okresie kapitalistycznym. Nie było bez znaczenia, że w dwu dzielnicach Polski zaborca był kimś obcym w oczach chłopa, także pod względem wyznaniowym. Prawda, że Kościół katolicki nie uznawał polskich dążeń do niepodległości i potępiał próby rewolucyjno-powstańcze; prawda, że większość biskupów (nie tylko w katolickiej Austrii) zachęcała swe owieczki do lojalizmu. I jeśli moment wyznaniowy przyciągał do polskości katolickich mieszkańców Białorusi, odstręczał za to ewangelickich Mazurów. Trafiały się jednak konflikty między polskim Kościołem a carską schizmą lub protestanckim prusactwem: kasata Unii, Kulturkampf. Te wstrząsy na tle wyznaniowym podwyższały temperaturę uczuć polskich. Jeszcze jeden element niezależny od społeczeństwa polskiego. Nasza niewola przypadła na wiek XIX, wiek liberalizmu, który zdobywał przewagę pod koniec stulecia, właśnie gdy los Polaków był najsilniej zagrożony. Prawda, że w Królestwie stan wojenny utrzymywał się aż do końca carskiej okupacji, że rząd pruski stosował 526 Zamknięcie do -Polaków ustawy wyjątkowe, że i w Galicji wybory nie bywały w pełni praworządne. Mimo to nawet w najgorszych okresach niewoli funkcjonowały różne instytucje polskie, obowiązywały paragrafy prawa, a polski ziemianin czy bourgeois czuł się członkiem warstwy uprzywilejowanej. Legalna aktywność polska nie byłaby możliwa przy zastosowaniu metod, do których przyzwyczaił Europę wiek XX. Dopiero na tle tych wszystkich okoliczności będziemy oceniali własne wysiłki społeczeństwa w zakresie obrony, ugruntowania, wyzwolenia narodowości polskiej. Nie wolno nam tu przeciwstawiać akcji legalnej i akcji nielegalnej jako dwóch kontrastowych, wykluczających się metod działania. Najżarliwsi konspiratorzy nie gardzili legalnymi środkami, gdy mogły się na coś zdać, i na odwrót, organicznicy też bywali zmuszeni do konspiracji. Krańcowe sformułowania: że z pracy organicznej nie ma żadnego pożytku, albo że konspiracja zawsze przynosi szkodę, trafiały się w publicystyce, ale życie im zaprzeczało. Doceniamy dzisiaj zarówno heroizm rewolucyjnych demokratów polskich, którzy dali życie za uwłaszczenie chłopów, jak i długoletni trud tych oświatowców, którzy w następnym pokoleniu uczyli tegoż chłopa czytać i pisać po polsku. Przybytek liczebny Polaków, rozwój gospodarczy ziem polskich, a nawet koniunktura międzynarodowa 1918 r. nie na wiele by się zdały, gdyby naród nie rozporządzał w owej chwili fachową kadrą wszelkiego rodzaju, zwłaszcza gdyby miliony ludzi nie okazały się wtedy gotowe bić się za Polskę, i - co jeszcze ważniejsze - żyć dla niej. I wreszcie bilans strat i zysków. Będziemy zestawiali straty, które były następstwem braku własnego państwa czy też ponoszonych klęsk, z tym, co zostało osiągnięte pomimo owych złych warunków. Lista strat będzie oczywiście dłuższa. Naprzód więc straty ludzkie: dziesiątki tysięcy patriotów traconych na szubienicach, gnojonych w turmach, pędzonych na Sybir, zmuszonych do opuszczenia kraju; setki tysięcy młodzieży branej przemocą w rekruty i marnującej się z dala od kraju; miliony emigrantów wędrujących za chlebem w obce strony. Dalej wynarodowienie wielu skupisk polskich: na Śląsku, na Mazurach i także na wschód od Bugu. Proces budzenia się uśpionych narodowości, korzystny dla polskości na Górnym Śląsku, obracał się przeciw nam na Litwie, Białorusi i Ukrainie. Wolno przypuszczać, że brak państwa polskiego działał tu na naszą niekorzyść - dosyć przypomnieć murawiewowskie konfiskaty i przesiedlenia ludności. Moment, na który nie zwraca się dosyć uwagi: represje polityczne i emigracja zarobkowa zabierały na ogół ludzi najaktywniejszych, najbardziej wartościowych. Z kilkorga rodzeństwa na przestrzeni kilku pokoleń zostawał na gospodarce ten najsłabszy fizycznie, najmniej rzutki, najmniej ideowy. Szczególna selekcja in minus! Doliczamy brak opieki własnego państwa w zakresie polityki gospodarczej i kul- turalnej. Opanowania polskiego przemysłu przez obcy kapitał trudno może byłoby uniknąć i przy własnym państwie; brak tego państwa uniemożliwiał wręcz przeciwdziałanie. Fakt zacofania ziem polskich w zakresie oświaty, na skutek braku polskiej szkoły, jest znany aż nadto. Zamknięcie 527 Częściej mówi się o demoralizacji politycznej narodu w warunkach niewoli. W ciągu stu z górą lat patriotyzm nakazywał zwalczanie istniejącego ustroju. Wychowało się w tych warunkach wielu ofiarnych rewolucjonistów - znacznie mniej trzeźwych polityków. Mniej chce się wierzyć, by reżym niewoli przyuczał naszych ojców do obchodzenia prawa pospolitego. To układ sił klasowych mnożył występki i zbrodnie wśród ludu, a nieprawości wśród wyzyskiwaczy. W czasie, gdy tyle dziedzin życia publicznego stało ochotniczą służbą społeczną, opinia była bardzo wyczulona na formalnoetyczne kryteria ludzi na stanowiskach. Co osiągnęły tamte pokolenia pomimo wszystkich przeciwności? Długotrwałą mobilizację najlepszych sił narodu w imię "dobra sprawy", przekazanie Kościusz- kowskiego sztandaru, podtrzymywanego ongiś przez tysiące - milionom wnuków i prawnuków. Związanie sprawy polskiej ze sprawą postępu. Hasło "Za waszą i naszą wolność" mogło brzmieć mało realistycznie w 1831 r., a przecież z walką Polaków o niepodległość solidaryzowali się twórcy socjalizmu naukowego, a Lenin wprowadził w życie zasadę o prawie narodów do samostanowienia. I po dziś dzień hasło to nadal jest żywe dla milionów ludzi na całym świecie. Polskie dzieje porozbiorowe są historią ze szczęśliwym zakończeniem. Prócz pomyślnych okoliczności przyczynił się do happy endu wysiłek kilku pokoleń patriotów. Oddając hołd tym, co odzyskali niepodległość, nie zapominajmy i o wysokiej cenie, jaką w XIX w. zapłaciło się za jej utratę.  Tablice synchroniczne Literatura uzupełniająca Indeks osób Indeks geograficzno-etniczny Europa Emigracja Zabór pruski 1795 pokój w Bazylei Dyrektońat 1796 kampania włoska Bonapartego 1797 pokój w Campo Formio 1798 II koalicja 1799 18 brumaire'a, Bonaparte I konsulem 1800 Marengo 1804 Napoleon cesarzem proklamowanie Cesarstwa Austriackiego (przez uznanie Habsburgów dziedzicznymi cesarzami Austrii) 1805 Austerlitz Trafalgar 1806 Jena koniec I Rzeszy 1807 Tylża 1808 początek wojny hiszpańskiej początek reform Steina w Prusach bufor 1795 Agencja i Deputacja 1797 zawiązanie legionów w Lombardii Jeszcze Polska nie umarfa 1798 kampania neapolitańska 1800 Czy Polacy mogą się wy- bić na niepodfegfość ? Legia Naddunajska 1797 spisek Bartholdiego 1802 San Domingo 1808 Somosierra 1807 zniesienie poddaństwa [530] Litwa, Białoruś Zabbr austńacki Księstwo Warszawskie i aina 1796 Centralizacja Lwowska 1797 spisek Gorzkowsl I ; 1795 trzeci rozbiór 1798 zawiązanie Towarzystwa Republikanów Polskich 1800 zawiązanie Towarzystwa Przyjaciół Nauk 1803 utworzenie Okręgu Naukowego Wileńskiego 1804 utworzenie liceum w Krzemieńcu l 1806 wkroczenie Francuzów powstanie wielkopolskie Komisja Rządząca 1807 utworzenie Księstwa Warszawskiego dekret grudniowy 1808 zawieszenie praw obywatelskich Żydbw Rosja 1796 śmierć Katarzyny II 1797 konwencja petersburska uwolnienie Kościuszki i in. uczestników Insurekcji przez Pawła I 1801 śmierć Pawła I 1802-1806 Czartoryski ministrem spraw zagranicznych 1805 plan puławski 1808 Finlandia pod panowaniem rosyjskim [531 ) Europa Ameryka Północna E gracja 1809 Wagram 1810 początek wojen wyzwoleńczych w Ameryce Płd. 1812 Borodino 1813 Lipsk 1814 I abdykacja Napoleona kongres wiedeński 1815 Waterloo Święte Przymierze 1817 śmierć Kościuszki 1820 rewolucja we Włoszech Zabór pruski 1811 powstanie chłopskie na Śląsku edykt regulacyjny 1815 utworzeniee W Ks. Poznańskiego 1816 deklaracja ścieśniająca reformę regulacyjną [532) Księstwo Warszawskie Litwa,Białoruś Zabór austńacki ólestwo Kongresowe i Ukraina Rosja ; ą 1809ofensywapolska 1809wojna z Austń do Galicji Raszyn rozszerzenie Księstwa t 1812Konfederacja 1812arnva I 812najazd Napoleona Generalna napoleońska na Rosję na Litwie koniec wojny z Turcją przyłączenie Besarabii i wschodniej Mołdawii 1813okupacja Księstwa ł przez Rosję śmierć księcia Poniatowskiego 1814zwycięstwo koalicji nad napoleońską Francją i katastrofa systemu napoleońskiego 1815utworzenie 1815ustanowienie WM Krakowa Królestwa , Polskiego ; 1816ustanowienie 1816początki związków Uniwersytetu tajnych Warszawskiego ; likwidacja przymusu cechowego 1817sejm stanowy 1817Panta Koina 1817początki Związ- we Lwowie ku Filomatów 1818konstytucja WM 1818pierwszy sejm Krakowa Królestwa 1819założenie Wolnomularstwa Narodowego wprowadzenie cenzury 1820ograniczenie 1820opozycja sejmowa autonomii braci Uniwersytetu Niemojowskich Ja ellońsloego dymisja S.Po- tockiego [533) Europa E gracja Ameryka Północna 1821 początek powstania w Grecji śmierć Napoleona I 1823 ogłoszenie doktryny Monroe'go w Stanach Zjednoczonych 1825 pierwsza kolej żelazna w Anglii 1827 Navańno 1830 rewolucje we Francji i Belgii 1832 reforma wyborcza w Anglii zjazd demokratów niemieckich w Hambach 1831 Komitet Narodowy Lelewela 1832 zawiązanie TDP powstanie Zemsty Ludu Zabór pruski 1823 początek uwłaszczenia w Poznańskiem 1827 pierwszy sejm prowincjonalny w Poznaniu 1831 ochotnicy w powstaniu listopadowym Flottwell naczelnym prezesem [534] Litwa, Białoruś Zabór austńacki Królestwo Kongresowe i aina Rosja 1827 ograniczenie konstytucji WM Krakowa otwarcie Bibliotek 7akładu Narodowego im. Ossolińskict we Lwowie 1831 ochotnicy w powstaniu listopadowym 1821 zawiązanie Towarzystwa Patńotycznego Lubecki ministrem 1825 artykuł dodatkowy założenie Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego 1828 założenie Banku Polskiego Sąd Sejmowy 1829 koronacja Mikołaja I w Warszawie 1830 wybuch powstania listopadowego 1831 wojna z Rosją i upadek powstania Paskiewicz namiestnikiem 1832 Śtatut Organiczny likwidacja Uniwersytetu Warszawskiego 1822 pierwszy tom Poezji Mickiewicza 1823 Nowosilcow w Wilnie 1824 pierwsze rozmowy spiskowe polsko-rosyj- skie w Kijowie 1831 wystąpienia powstańcze na Litwie i Ukrainie 1832 początek okręgu włókienniczego w Białostockiem likwidacja Uniwersytetu Wilefiskiego 1825 śmierć Aleksandra I powstanie dekabrystów 1828 wybuch wojny tureckiej przyłączenie części Armenii 1829 pokój w Adńanopolu I 1  11) 21) 31) 41. l1 .1 .1 .1 .1 .1 rI.A.1.a  Z książki Stefana Kieniewicza "Historia Polski 1795-1918" wydanej w War˝ szawie w 1996 r. wskanować następujące stronice:  strona 306  strona 362  strona 389  strona 438  strona 494   11) 21) 31) 41. l1 .1 .1 .1 .1 .1 rI.A.1.a  Spis treści Przedmowa do ósmego wydania ( J. Skowrone ) s Przedmowa do siódmego wydanie (St. Kieniewicz) 11 Wstęp 15 Charakterystyka okresu 15 Periodyzacja 16 Cz ść I Czasy zuojen nczpoleońskich i konstytucyjnego Królestzua Pol.skiego (1795 183I) Rozdział I. Ziemie polskie po III rozbiorze 21 1. Delimitacja porozbiorowa 21 2. Zabór rosyjski 23 3. Zabór pruski 24 4. Zabór austriacki 26 5. Społeczeństwo wobec zaborców 28 6. Związki tajne 30 7. Emigracja i legiony 32 8. Kryzys legionów. Czy Polacy mogą się wybić na nćepodległość? 36 9. Adam Czartoryski i orientacja na carat 37 Rozdział II. Księstwo Warszawskie 39 10. Od Jeny do Tylży 39 11. Konstytucja 1807 r. 42 12. Księstwo w systemie napoleońskim 44 13. Dekret grudniowy 45 14. Rok 1809 47 15. Przemiany gospodarcze i społeczne 49 16. Stosunki polityczne 52 17. Wojna 1812 r. i upadek Księstwa 53 18. Ocena czasów napoleońskich 55 19. Sprawa polska na kongresie wiedeńskim 56 Rozdział III. Zabór pruski w dobie reform uwłaszczeniowych 58 20. Edykty regulacyjne 58 21. Realizacja reformy 60 22. Rozwój przemysłu 62 23. Stosunki narodowościowe 64 Spis treści 591 Rozdział IV. Królestwo Polskie i Wolne Miasto Kraków 66 24. Konstytucja Królestwa 66 25. Rolnictwo 68 26. Przemysł włókienniczy i ciężki 70 27. Rozwój miast. Klasa robotnicza 72 28. Władze rządowe 74 29. Problemy oświatowe i kościelne 75 30. Opozycja liberalna 77 31. Polityka Lubeckiego 77 32. Szlacheccy rewolucjoniści 79 33. Tajne związki młodzieży 80 34. Wolnomularstwo Narodowe i Towarzystwo Patriotyczne 82 35. Wolne Miasto Kraków 86 Rozdział V. Kultura okresu klasycyzmu 89 36. Przemiany obyczajowe 89 37. Towarzystwo Przyjaciół Nauk 90 38. Szkolnictwo 91 39. Nauka, ideologia 94 40. Prasa, literatura 94 41. Teatr, malarstwo, architektura 96 w~ 42. Spór klasyków z romantykami 97 Rozdział VI. Powstanie listopadowe 100 43. Noc Listopadowa 100 44. Dyktatura Chłopickiego 102 45. Od Stoczka do Ostrołęki 104 46. Obozy polityczne. Sprawa włościańska 107 r, 47. Powstanie poza Królestwem 108 48. Europa wobec powstania 109 49. 15 sierpnia 110 50. Upadek i ocena powstania 113 Cz ść II. Kryzys ustroju feudalrtego. Wiosna Ludózu i pozustartie styczrciowe (1832-1864) Rozdział VII. Represje popowstaniowe 117 51. Sytuacja międzynarodowa 117 52. Represje w zaborze rosyjskim 117 592 Spis treści 53. W Galicji i w Poznańskiem 120 54. W Wolnym Mieście Krakowie 121 Rozdział VIII. Gospodarka w Królestwie 121 55. Dysproporcjemiędzydzielnicowe 121 56. Rolnictwo i hodowla 122 57. Reformy czynszowe i rugi 123 58. Przemysłwłókienniczy 125 59. Przemysł ciężki 127 60. Koleje żelazne i żegluga parowa 128 Rozdział IX. Początki pracy organicznej 130 61. Geneza programu organicznego 130 62. Obóz Marcinkowskiego w Poznańskiem 131 63. "Klemensowczycy" w Królestwie 132 64. Sejm stanowy w Galicji 133 65. Bractwatrzeźwości 134 Rozdział X. Wielka Emigracja 135 66. Wanznki bytu wychodźstwa 135 67. Pierwsze komitety emigracyjne 137 68. Czartoryszczycy 139 69. Leleweliści 140 70. Towarzystwo Demokratyczne Polskie 142 71. Gromady Ludu Polskiego 144 72. Dyplomacja Hotelu Lambert 146 73. Życie umysłowe emigracji 148 Rozdział XI. Nurt rewolucyjny w kraju 149 74. Możliwości agitacji demokratycznej 149 75. PartyzantkaZaliwskiego 150 76. Związki lat trzydziestych w Galicji 151 77. W Królestwie, na Ukrainie i Litwie 154 78. Związki lat czterdziestych w Poznańskiem i Królestwie 156 79. Związek Ściegiennego 159 80. Walka o kierownictwo spisku 161 ROzdział XII. Rok 1846 162 81. Nieudany wybuch powstania 162 82. Powstaniekrakowskie 165 83. Powstanie chłopskie w Galicji 167 84. Jakub Szela 169 85. Femrment chłopski w zaborze rosyjskim. Ukaz 1846 r. 171 86. Następstwa powstania. Zabór miasta Krakowa 172 Spis treści 593 Rozdział XIII. Wiosna Ludów 173 87. Sprawa polska w rewolucji europejskiej 173 88. Powstaniepoznańskie 175 89. Liga Polska i Koło Polskie 179 90. Wiosna Ludów na Pomorzu 181 '" 91. Wystąpienia klasowe i narodowe na Śląsku 182 92. Ruch galicyjski. Zniesienie pańszczyzny 185 93. Rady narodowe i parlament w Wiedniu 188 94. Następstwa ruchu w Galicji 190 95. Echa rewolucji w zaborze rosyjskim 192 96. Kryzys rewolucji na Zachodzie i sprawa polska 194 97. Polacy w ruchach rewolucyjnych we Włoszech 194 98. Na zjeździe słowiańskim w Pradze 197 99. Powstania: wiedeńskie i badeńskie 198 , 100. "Trybuna Ludów" 200 101. Powstanie węgierskie 201 102. Ocena rewolucji 1848 r. 202 103. Sprawa polska w czasie wojny krymskiej 203 t.ůA Rozdział XIV. Kultura doby romantyzmu 205 104. Górne wzloty i przyziemne hamulce 205 105. Literatura piękna 206 106. Prasa 208 = 107. Szkolnictwo, nauka 209 108. Muzyka, teatr 211 109. Sztuki plastyczne, architektura 213 110. Przemiany struktur społecznych 215 Rozdział XV. Powstanie styczniowe 218 ; 111. Kwestia agrarna i zaczątki rewolucji przemysłowej 218 112. Sytuacja rewolucyjna w Rosji i sytuacja międzynarodowa 224 113. Towarzystwo Rolnicze. Millenerzy 226 114. Tajne organizacje młodzieży 227 115. Początek manifestacji 230 116. Ruch polityczny 1861 r. 232 ` 117. Komitet Miejski. Dyrekcja białych. System Wielopolskiego 235 118. Program Komitetu Centralnego 238 119. Branka i wybuch powstania 241 120. Zmiana frontu białych i dyktatura Langiewicza 243 121. Rząd Narodowy 247 122. Wojna partyzancka 249 =," 123. "Litwa i Ruś", Galicja, zabór pruski 251 594 Spis treści 124. Rządy i ludy wobec powstania 253 125. Dyktatura Traugutta 256 126. Reforma 2 III 1864 r. i upadek powstania 259 127. Powstanie zabajkalskie 260 128. Bilans powstania 261 Część III Czasy trójlojaliz nu, pracy orgarcicznej i początków rzcchu robotrciczego (1865 k.1890) Rozdział XVI. Emigracja postyczniowa 266 129. Epigoni Rządu Narodowego 266 130. Zjednoczenie Emigracji Polskiej 268 131. Polacy w Międzynarodówce Robotniczej i w Komunie Paryskiej 269 Rozdziat XVII. Stosunki gospodarcze w trzech zaborach 272 132. Rozwój demograficzny ziem polskich 272 133. Reforma uwłaszczeniowa w Królestwie 274 134. Problem serwitutów 276 135. Ewolucja struktury rolnej 278 136. Przemysł Kongresówki i okręgu białostockiego 280 137. Koleje i banki 284 138. Zabór pruski 286 139. Zabór austńacki 289 Rozdział XVIII. Przemiany sytuacji politycznej 292 140. Zabór rosyjski. Likwidacja odrębności Królestwa i polityka rusyfikacyj- na 292 141. Zabór pruski. Germanizacja i Kulturkampf 296 142. Autonomia Galicji 298 143. Funkcjonowanie autonomii 303 144. Irredenta i trójlojalizm 305 Rozdział XIX. Ugrupowania burżuazyjne i początki ruchu ludowego 308 145. Praca organiczna w Królestwie 308 146. Pozytywizm warszawski 310 147. Praca organiczna w zaborze pruskim. Komisja Kolonizacyjna 312 148. Mazury, Waz-mia, Kaszuby 316 149. Górny Śląsk - Karol Miarka 317 150. Demokraci galicyjscy. Szczepanowski 318 151. Stojałowski. "Przegląd Społeczny" 320 152. "Głos '. Liga Polska 321 Spis treści 595 Rozdziat XX. Ruch robotniczy 324 153. Liczebność i warunki bytu klasy robotniczej 324 154. Początki ruchu robotniczego w zaborze pruskim i Galicji 326 155. Pierwsze kółka w Królestwie. Waryński i proces krakowski 327 156. Pierwsze programy socjalistów polskich 329 157. Partia Proletańat 331 Rozdział XXI. Kultura doby pozytywizmu 334 158. Obyczaj i umysłowość 334 159. Oświata 339 160. Nauka 340 161. Prasa 342 162. Powieść i poezja 344 163. Twórczość dramatyczna i teatr 346 164. Sztuki plastyczne i architektura 347 165. Muzyka. Podsumowanie 352 Część IV Na progu ery i rcperiali,stycznej. Nozue obozy polityczrce. Rok 1905 i I wojna śz iatoz a (ok. I 890-1918) 166. Tło międzynarodowe 357 Rozdział XXII. Stosunki gospodarcze u progu XX w. 358 167. Intensyfikacja rolnictwa - Królestwo 358 168. Zabór pruski 362 169. Galicja 364 170. Koncentracja przemysłu - Królestwo 367 171. Zabór pruski 372 172. Galicja i Śląsk Cieszyński 375 173. Bilans handlowy trzech dzielnic 379 174. Emigracja zarobkowa 380 Rozdział XXIII. Ugrupowania burżuazyjne i ruch ludowy na przełomie XIX i XX w. 383 175. Tendencje ugodowe w Królestwie i w Poznańskiem 383 176. Rządy Badeniego w Galicji 386 177. Liga Narodowa i jej przybudówki 388 178. Ruch ludowy i spółdzielczość w Galicji 390 179. Walka o ziemię w zaborze pruskim 394 180. Pruskie ustawodawstwo wyjątkowe 397 181. Życie polityczne na Pomorzu 400 " 182. Górny Śląsk. Napieralski i Korfanty 402 183. Nacjonalizm polski 404 596 Spis treści Rozdział XXIV. Dwa nurty w ruchu robotniczym 405 184. Zawiązki nowych partii w trzech zaborach 405 185. Początki PPS i SDKP 408 186. PPS, SDKPiL i Bund po 1900 r. 411 187. PPS zaboru pruskiego 413 188. PPSD Galicji i Śląska Cieszyńskiego 415 Rozdział XXV. Rewolucja 1905-1907 r. 417 189. Wojna rosyjsko-japońska 417 190. Fala strajków z początku 1905 r. 420 191. Sprawa polska na Litwie, Białorusi i Ukrainie 426 192. Od powstania robotników łódzkich do manifestu październikowego 427 193. Od powstania robotniczego w Moskwie do pierwszych wyborów 430 194. Kryzys i upadek rewolucji 433 195. Galicja i zabór pnzski wobec rewolucji 437 196. Podsumowanie 441 Rozdział XXVI. Przegrupowania stronnictw w przededniu wojny światowej 442 197. Geneza sporu o orientacje 442 198. Reakcja stołypinowska 443 199. Rozłamy w Narodowej Demokracji 445 200. Emancypacja ruchu ludowego w Królestwie 447 201. Antagonizm SDKPiL i PPS-Lewicy 449 202. Narodowcy i socjaliści w zaborze pruskim 451 203. Walka o reformę wyborczą w Galicji 453 204. Rozłam w PSL, ewolucja PPSD 457 205. Komisja Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych 459 Rozdział XXVII. Kultura okresu Młodej Polski 462 206. Kultura materialna 462 207. Oświata 466 208. Prasa, kino, sport 470 209. Nauka 472 210. Literatura 477 211. Teatr i film 481 212. Sztuki plastyczne. Architektura 483 213. Muzyka 487 214. Aktywność społeczna i perspektywy niepodległości 488 ROzdZiał XXVIII. I wojna światowa 489 215. Pierwszy rok działań wojennych 489 216. Straty ludzkie i gospodarcze 491 217. Mocarstwa wobec sprawy polskiej 493 218. Społeczeństwo wobec wybuchu wojny. Legiony 494 219. Królestwo pod okupacją 498 220. Stronnictwa wobec okupantów 501 221. Akt 5 listopada 504 222. Rosyjska rewolucja lutowa a sprawa polska 508 223. Kryzys przysięgowy 509 224. Działania polskie w Rosji i we Francji 512 225. Rada Regencyjna 513 226. Rewolucja październikowa. Pokój brzeski 515 227. Stronnictwa wobec klęski mocarstw centralnych 517 228. Ku niepodległości 520 Zamknięcie 522 Tablice synchronistyczne 530 Literatura uzupetniająca (St. Kieniewicz, A. Szwarc) 550 Indeks osób 563 Indeks geograficzno-etniczny 577 Spis map 586 Spis ilustracji 5s7  11) 21) 31) 41. l1 .1 .1 .1 .1 .1 rI.A.1.a