Rój A. Miedwiediew LUDZIE STALI NA Instytut Wydowniciy Zwiqzków Zawodowych Warszawa 1989 ijekt okładki i strony tytułowej NRYK LASKOWSKI ęcia pochodzą ze zbiorów Centralnej Agencji Fotograficznej ryginału rosyjskiego ^żki Roją A. Miedwiediewa Oni okruzali Stalina •naczył DEUSZ KACZMAREK IN 83-202-0785-1 :opyright by Rój Aleksandrowicz Miedwiediew rszawa 1989 tytut Wydawniczy Związków Zawodowych rszawa 1989 danie l. IV rzut. Nakład 100 000 egz. iętość 13,6 ark. wyd., 14,5 ark. druk. 3ier offsetowy kl. III, 70 A1. teriały przekazano do drukarni 7.VII.1988 r. jpisano do druku 28.09.1988 r. ik zakończono w marcu 1989 r. prod. WW/1391/KP/88. n. druk. 275/89. U-66/65. SZTYŃSKIE ZAKŁADY GRAFICZNE Seweryna Pieniężnego. 417 Olsztyn, ul. Towarowa 2. Spis treści Przedmowa do wydania polskiego .................................... 3 Przedmowa do pierwszego wydania .................................. 5 O pewnym moskiewskim matuzalu ................................... 11 Zegarek jeszcze mi został/ Kariera przy Leninie / Kariera przy Stalinie / Mołotow: o włos od aresztowania / Aktywny udział w masowych represjach / Pakt Mołotow-Ribbentrop / Mołotow w latach wojny / O likwidacji Kominternu i legalizacji cerkwi / Pierwsze lata po wojnie / Mołotow w niełasce / Pierwszy rok po śmierci Stalina / Opozycja wobec kierownictwa Nikity Chruszczowa / W trzeciorzędnych rolach / Mołotow na emeryturze / Losy stalinowskiego komisarza ludowego Łazara Kaganowi- cza .......................................................................... 71 W domu przy bulwarze Frunzego / Szewc rewolucjonista / Na różnych stanowiskach / W centrum aparatu partyjnego / Na czele Ukrainy / Drugi człowiek w kierownictwie partii / Kaganowicz i rekonstrukcja Moskwy / Kaganowicz w latach terroru (1936-1938) / Przejście do pracy gospodarczej / W latach wojny / Kaganowicz w niełasce / W "antypartyjnej" grupie / Cztery lata w Skolikamsku / Bezpartyjny eme- \\l\/ 103 Niedoszły "spadkobierca" Stalina .................................... Mógłby jeszcze zasiadać w Biurze Politycznym / Człowiek bez biografii / Sukcesy w pracy gabinetowej / Ukryte sprężyny terroru / Wkroczenie na otwartą scenę / Malenkow w latach wojny / "Sprawa leningradzka" / Drugi człowiek w partii / XIX Zjazd KPZR / Pierwszy człowiek w partii / Osłabienie władzy i wpływów Malenkowa / W "antypartyjnej" grupie / Malenkow na emeryturze / iii Od lljicza do lljicza ....................................................... Przykład politycznej długowieczności / Bolszewik z seminarium duchownego / Komuna Bakijska / Na czele największych obwodów RFSRR / Ludowy komisarz handlu i zaopatrzenia ZSRR / Administrator przemysłu spożywczego ZSRR / W latach terroru / Mikojan w latach wojny / Trudne lata powojenne / Mikojan w latach 1953-1956 / Od plenum czerwcowego do XXII Zjazdu KPZR / Kryzys kubański / Przewodniczący Prezydium Rady Najwyższej ZSRR / Anastas Mikojan w ostatnich latach życia / Śmierć Anastasa Mikojana / 171 Czerwony marszałek Woroszyłow ..................................... Człowiek i legenda / Trudne dzieciństwo / Zawodowy rewolucjonista / Rok nowych rewolucji / Na czele 5 Armii Ukraińskiej / W walkach pod Carycynem / Na czele l Armii Konnej / Na czele okręgów wojskowych / Ludowy komisarz obrony Kliment Woroszyłow / W latach terroru (1936-1938) / Niepowodzenie w wojnie radziecko-fińskiej / Woroszyłow w latach Wojny Ojczyźnianej / Pierwsze lata po wojnie / Kliment Woroszyłow - Przewodniczącym Prezydium Rady Najwyższej ZSRR / Na XXII Zjeździe KPZR / Ostatnie lata życia / ?09 Z życia Michaita Susłowa ............................................... Główny ideolog, "szary kardynał" partii / Pierwsze trzydzieści lat/W latach trzydziestych / Lata wojny i pierwsze lata powojenne / Praca w KC WKP (b) / W otoczeniu Nikity Chruszczowa / Susłow w latach sześćdziesiątych / Ideologia w latach sześćdziesiątych. Ruch wstecz / Ostatnie lata życia / Przedmowa do wydania polskiego Rad jestem, że książka Ludzie Stalina, opublikowana już w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, we Włoszech i Jugosławii, ma się ukazać również w Polsce. Od czasu pierwszego wydania angielskiego minęło już pięć lat, od rosyjskiego wydania w Stanach Zjednoczonych cztery lata. Moje archiwum wzbogaciło się w tym okresie o nowe dokumenty i relacje, co umożliwia uzupełnienie polskiej edycji książki ważnymi i interesującymi informacjami, których nie było w poprzednich wydaniach. Uwzględniam też uwagi krytyczne zawarte w licznych recenzjach. Roberto Toscano, z którym miałem przyjemność poznać się i kilkakrotnie rozmawiać, pisał w artykule Trudno być historykiem w Moskwie: "Wszystkim, oczywiście, wiadomo, że najlepiej jest pisać historię radziecką w Stanfordzie i Princetonie, znacznie łatwiej niż w Moskwie i Leningradzie. Między sowietologiem pracującym w bibliotece Harvardu a Rojem Miedwiediewem w jego mieszkaniu nabitym książkami, z jego spisem materiałów, które, jeśli mu szczęście dopisze, odnajdzie u przyjaciela lub korespondenta zagranicznego, istnieje taka różnica, jak między braćmi Wright a inżynierami z NASA. Różnica polega jeszcze na tym, że Miedwiediew jest z konieczności historykiem chałupnikiem, gdy tymczasem w innych, bardziej fortunnych częściach świata historycy naciskają guzik i otrzymują fotokopię każdego dokumentu, nie potrzebując na to zgody osławionych "specjalnych zasobów", w których się przechowuje materiały dostępne tylko na podstawie umotywowanego zezwolenia. Przy wszystkich jednak ograniczeniach wytrwałe chałupnictwo Miedwiediewa przynosi nam coś bardzo ważnego, czego nie mogą zastąpić obszerne i kompletne prace wydawane przez uniwersytety amerykańskie"* * "II Globo" z 11 sierpnia 1982 r. W rzeczy samej Toscano ma rację; bardzo trudno jest być historykiem w Moskwie, jeśli chce on studiować realną historię swego kraju, a nie kolejne zalecenia instancji władczych. Trzeba jednak zaznaczyć, że nie tylko w Moskwie, ale i w Stanfordzie i Princetonie wiele niezwykle ważnych dokumentów dotyczących historii radzieckiej jest nieosiągalnych, niezależnie od tego, jaki guzik naciśnie amerykański sowietolog. Dokumenty te przechowuje się na razie jeszcze w archiwach radzieckich i chociaż w ostatnich latach dostęp do nich jest łatwiejszy, to jednak pracujący w tych archiwach historyk częściej spotyka się z odmową, niż uzyskuje zezwolenie. Po drugie w kraju naszym zachodzi bardzo wiele ważnych wydarzeń nie znajdujących odzwierciedlenia w żadnych oficjalnych dokumentach, a zachowanych jedynie w niedoskonałej pamięci żyjących jeszcze uczestników tych zdarzeń. Dlatego wiele książek takich jak ta, którą prezentuję czytelnikowi polskiemu, trzeba tworzyć latami, składając je z drobnych informacji i relacji możliwych do zdobycia w zasadzie tylko w Moskwie, i to tym trudniej, im bardziej oddalamy się od epoki Stalina. Mam nadzieję, że być może takie relacje uda mi się również uzyskać z Polski po ukazaniu się tej książki. Rój Miedwiediew Luty 1988 rok Przedmowa do pierwszego wydania Niniejsza książka zawiera sześć krótkich biografii, sześć politycznych portretów ludzi, którzy w różnych latach znajdowali się w najbliższym otoczeniu Józefa Stalina: Wiaczesława Mołotowa, Łazara Kaganowicza, Anastasa Mikojana, Klimenta Woroszyłowa, Gieorgija Malenkowa i Michaiła Susłowa. Można zadać pytanie, dlaczego spośród wielu osób, które w różnym czacie stały bardzo blisko Stalina i miały ogromną władzę, wybrałem akurat te sześć postaci. Dlaczego nie kreślę portretów takich ludzi, jak Sergo Ordżonikidze, Siergiej Kirów, Michaił Kali-nin, Awel Jenukidze i inni, którzy przy wszystkich swych ułomnościach stanowili lepszą część najbliższego otoczenia Stalina pod koniec lat dwudziestych i w pierwszej połowie trzydziestych. Dlaczego, z drugiej strony, nie szkicuję w książce biografii politycznych takich postaci, jak Nikołaj Jeżów, Ławrientij Beria, Henryk Jagoda, Aleksandr Poskriobyszew, Lew Mechlis, Andriej Wyszyński i inni, którzy stanowili najgorszą część pomocników i zaufanych Stalina? Odpowiedź jest prosta. Wszyscy wymienieni wyżej ludzie, których portretów nie ma w naszej książce, zginęli bądź zmarli jeszcze za życia Stalina lub niewiele go przeżyli. Natomiast ja chcę prześledzić losy polityczne i osobiste tych, którzy wstąpili do partii i rozpoczęli karierę polityczną jeszcze za życia Lenina i kontynuowali ją z powodzeniem przy Stalinie, lecz którzy przeżyli straszliwą epokę stalinowską i byli aktywnymi działaczami politycznymi za czasów Chru-szczowa. l żyli, a niekiedy żyją nadal, w epoce Breżniewa czy nawet Andropowa. Wszyscy oni odgrywali ważną rolę w historii Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich i Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Dwie osoby stały w różnym czasie na czele rządu radzieckiego (Mołotow i Malenkow), dwie na czele Prezydium Rady Najwyższej ZSRR (Woroszyłow i Mikojan), trzy zajmowały drugie miejsce w hierarchii partyjnej (Kaganowicz, Malenkow i Susłow). ""•• t! W pierwszym rzędzie: G.K. Ordżonikidze, J.W. Stalin, W.M. Motetów i S.M. Kirów; w drugim rzędzie: K.J. Woroszyłow, Ł.M. Kaganowicz i W.M. Kujbyszew (zdjęcie z 1934 r.) Wszyscy oni przez dziesięciolecia zasiadali w Biurze Politycznym, w Radzie Ministrów ZSRR i ich decyzje odbijały się bezpośrednio lub pośrednio na losach milionów. Ale i w ich losach odbiła się historia, odzwierciedliły się różne epoki, które przeżył nasz kraj. Na takich właśnie ludziach opierał się Stalin, byli mu nieodzowni do zaprowadzenia totalitarnej dyktatury, a on był im potrzebny do zachowania ich części wpływów i władzy. Sprawia to, że są typowymi przedstawicielami stalinowskiego systemu. Żadnej z prezentowanych w tej książce postaci nie można w istocie rzeczy nazwać wybitnym mężem stanu, mimo że na deskach sceny historycznej odgrywali ważne role. Nie oni jednak byli reżyserami i autorami scenariusza. Mołotow nie był dyplomatą, chcę przez to powiedzieć dyplomatą z prawdziwego zdarzenia, mimo że przez długie lata piastował stanowisko ministra spraw zagranicznych. Woroszyłow nie był prawdziwym dowódcą, mimo że dowo dził armiami. Frontami, a nawet grupami Frontów. Susłow nie był rzeczywistym teoretykiem ani ideologiem marksizmu, chociaż odgrywał rolę "głównego ideologa" partii. Malenkow był doświadczony w intrygach aparatu, lecz brak mu było przygotowania do autentycznej działalności państwowej. Kaganowicz zmienił wiele najwyższych stanowisk, nie nauczywszy się poprawnie napisać prostego listu lub notatki. Nieco wyżej pod względem intelektualnym stał jedynie Mikojan. Ale i on był tylko półinteligentem, uświadamiającym sobie lepiej niż inni granicę, której przekroczenie oznaczało dla niego śmierć. W dodatku była to niezgrana drużyna, wszyscy nienawidzili się nawzajem. Stalin nie chciał jednak mieć wokół siebie zgodnego zespołu. Nie cenił przyjaźni, lecz inne walory, którymi dysponowali ludzie z jego najbliższego otoczenia. Prawie wszyscy, o których będzie mowa, byli nie tylko sami gorliwymi i energicznymi pracownikami, ale potrafili zmusić do pracy podwładnych, używając z reguły metod zastraszania i przymusu. Często kłócili się między sobą, a Stalin podgrzewał te spory nie tylko kierując się zasadą "dziel i rządź". Dopuszczał w swym otoczeniu do pewnego "pluralizmu" i czerpał korzyści z konfliktów i wrogości wśród członków Biura Politycznego, ponieważ pozwalało mu to lepiej formułować własne propozycje i koncepcje. Dlatego w dyskusjach toczących się na posiedzeniach Biura Politycznego i Sekretariatu Komitetu Centralnego zabierał głos ostatni. Natomiast w stosunku do niego najbliżsi pomocnicy nauczyli się tylko potakiwać i byli gotowi wykonać każdy, najbardziej nawet zbrodniczy rozkaz "wodza". Kto nie był zdolny do zbrodni, był nie tylko odsuwany od władzy, lecz i likwidowany fizycznie. Była to selekcja szczególnego rodzaju i wymienieni przez nas ludzie przeszli przez nią lepiej od innych. Przebyli drogę degeneracji sprawiającej, że twardość rewolucyjna przeistaczała się w okrucieństwo, a nawet sadyzm, giętkość polityczna w bezpryncypialność, a entuzjazm w demagogię. Wszystkich zdemoralizował Stalin i warunki epoki. Zdemoralizowała ich jednak nie tylko ogromna władza, jaką rozporządzali sami i której nie mogli się już wyrzec, ale i nieograniczona władza "wodza", któremu podlegali i który mógł w każdej chwili zlikwidować każdego z nich. Od zbrodni do zbrodni prowadziła tych ludzi nie tylko próżność i ambicja, lecz także strach. Proces ten rozwijał się, rzecz jasna, stopniowo. Nikt z ludzi pre- W pierwszym rzędzie: G.K. Ordżonikidze, J.W. Stalin, W.M. Mołotow i S.M. Kirów; w drugim rzędzie: K.J. Woroszyłow, Ł.M. Kaganowicz i W.M. Kujbyszew (zdjęcie z 1934 r.) Wszyscy oni przez dziesięciolecia zasiadali w Biurze Politycznym, w Radzie Ministrów ZSRR i ich decyzje odbijały się bezpośrednio lub pośrednio na losach milionów. Ale i w ich losach odbiła się historia, odzwierciedliły się różne epoki, które przeżył nasz kraj. Na takich właśnie ludziach opierał się Stalin, byli mu nieodzowni do zaprowadzenia totalitarnej dyktatury, a on był im potrzebny do zachowania ich części wpływów i władzy. Sprawia to, że są typowymi przedstawicielami stalinowskiego systemu. Żadnej z prezentowanych w tej książce postaci nie można w istocie rzeczy nazwać wybitnym mężem stanu, mimo że na deskach sceny historycznej odgrywali ważne role. Nie oni jednak byli reżyserami i autorami scenariusza. Mołotow nie był dyplomatą, chcę przez to powiedzieć dyplomatą z prawdziwego zdarzenia, mimo że przez długie lata piastował stanowisko ministra spraw zagranicznych. Woroszyłow nie był prawdziwym dowódcą, mimo że dowo 6 dził armiami. Frontami, a nawet grupami Frontów. Susłow nie był rzeczywistym teoretykiem ani ideologiem marksizmu, chociaż odgrywał rolę "głównego ideologa" partii. Malenkow był doświadczony w intrygach aparatu, lecz brak mu było przygotowania do autentycznej działalności państwowej. Kaganowicz zmienił wiele najwyższych stanowisk, nie nauczywszy się poprawnie napisać prostego listu lub notatki. Nieco wyżej pod względem intelektualnym stał jedynie Mikojan. Ale i on był tylko półinteligentem, uświadamiającym sobie lepiej niż inni granicę, której przekroczenie oznaczało dla niego śmierć. W dodatku była to niezgrana drużyna, wszyscy nienawidzili się nawzajem. Stalin nie chciał jednak mieć wokół siebie zgodnego zespołu. Nie cenił przyjaźni, lecz inne walory, którymi dysponowali ludzie z jego najbliższego otoczenia. Prawie wszyscy, o których będzie mowa, byli nie tylko sami gorliwymi i energicznymi pracownikami, ale potrafili zmusić do pracy podwładnych, używając z reguły metod zastraszania i przymusu. Często kłócili się między sobą, a Stalin podgrzewał te spory nie tylko kierując się zasadą "dzieł i rządź". Dopuszczał w swym otoczeniu do pewnego "pluralizmu" i czerpał korzyści z konfliktów i wrogości wśród członków Biura Politycznego, ponieważ pozwalało mu to lepiej formułować własne propozycje i koncepcje. Dlatego w dyskusjach toczących się na posiedzeniach Biura Politycznego i Sekretariatu Komitetu Centralnego zabierał głos ostatni. Natomiast w stosunku do niego najbliżsi pomocnicy nauczyli się tylko potakiwać i byli gotowi wykonać każdy, najbardziej nawet zbrodniczy rozkaz "wodza". Kto nie był zdolny do zbrodni, był nie tylko odsuwany od władzy, lecz i likwidowany fizycznie. Była to selekcja szczególnego rodzaju i wymienieni przez nas ludzie przeszli przez nią lepiej od innych. Przebyli drogę degeneracji sprawiającej, że twardość rewolucyjna przeistaczała się w okrucieństwo, a nawet sadyzm, giętkość polityczna w bezpryncypialność, a entuzjazm w demagogię. Wszystkich zdemoralizował Stalin i warunki epoki. Zdemoralizowała ich jednak nie tylko ogromna władza, jaką rozporządzali sami i której nie mogli się już wyrzec, ale i nieograniczona władza "wodza", któremu podlegali i który mógł w każdej chwili zlikwidować każdego z nich. Od zbrodni do zbrodni prowadziła tych ludzi nie tylko próżność i ambicja, lecz także strach. Proces ten rozwijał się, rzecz jasna, stopniowo. Nikt z ludzi pre- zentowanych w tej książce nie urodził się przestępcą czy mordercą. Jednakże warunki, w których postawił ich stalinowski reżim nie zdejmują odpowiedzialności z tych najbliższych pomocników Stalina. Dobór ludzi do kierowania krajem w czasach Stalina był zależny nie tylko od jego zachcianek czy kaprysów. Ludzie ci starali się wyróżnić wobec niego i dostarczyć mu "towar", którego tak potrzebował. Był to jednak "sport" czy współzawodnictwo szczególnego rodzaju, ponieważ musieli iść po trupach innych, i to nie tylko rzeczywistych wrogów partii i rewolucji, ale także tych, których fałszywie przedstawiali jako wrogów partii i rewolucji. Ludzie z otoczenia Stalina byli pod wieloma względami do siebie podobni, ale też bardzo różnili się między sobą. Jedni z nich zdolni byli wykonać każdy, najokrutniejszy nawet i najbardziej niesłuszny rozkaz, uświadamiając sobie jego okrucieństwo i "nie odczuwając satysfakcji". Drudzy wciągali się stopniowo do zbrodni i stawali się sadystami, którym okrutne orgie i znęcanie się nad ludźmi sprawiały przyjemność. Trzeci wykonywali swą pracę z obojętnością robota lub zawodowego oprawcy, nie przeżywając szczególnych emocji, ale i nie wykazując inicjatywy. Inni przeistaczali się w fanatyków i dogmatyków, zmuszając się do szczerej wiary, że wszystko co robią jest potrzebne dla partii, rewolucji, a nawet dla "świetlanej przyszłości". Nie byli zdolni do skruchy czy żalu. Niektórzy byli po prostu ludźmi słabymi, a ponadto ograniczonymi i głupimi, nie zastanawiającymi się zbytnio nad swymi postępkami i nie rozumiejącymi do końca sensu zachodzących zdarzeń. Uspokajali sumiennie myślą, że "góra wie lepiej". Można by prawdopodobnie wymienić jeszcze inne typy lub formy postępowania i motywy zachowania ludzi z otoczenia Stalina. W każdym razie piszemy ó ludziach, którzy ani naszemu krajowi, ani partii komunistycznej, ani ludzkości nie przynoszą chluby. A mimo to ich losy są pouczające i dlatego stanowią przedmiot znacznego zainteresowania dla historyka, który nie może wybierać swoich bohaterów kierując się jedynie sympatiami i antypatiami. Praca nasza nie jest ponadto podyktowana wyłącznie ciekawością badacza dziejów. Chcieliśmy także wysnuć z niej pewne nauki, z których główna polega oczywiście na tym, że w Związku Radzieckim trzeba wreszcie stworzyć takie mechanizmy demokratyczne, które sprawią, że ludzie pokroju Stalina i większości działaczy z Jego otoczenia nigdy nie znajdą się już u steru kierownictwa i władzy. 8 Opracowywanie biografii najbardziej nawet znanych polityków w naszym kraju nie Jest zadaniem łatwym, ponieważ najważniejsze strony ich działalności są otoczone głęboką tajemnicą. Chcieli, aby wiedziano o nich tylko to, co im samym odpowiadało, by o nich wiedziano. Pragnęli rozgłosu i sławy, tworzyli własny "mały" kult jednostki, lecz nie chcieli, aby opinia publiczna znała prawdziwe fakty z ich politycznej biografii i prywatnego życia. Uprawiali politykę w gabinetach za wieloma drzwiami, wypoczywali za wysokimi parkanami państwowych willi, starali się pozostawić jak najmniej dokumentów, które pozwoliłyby historykowi łatwiej zrekonstruować przeszłość. Dlatego prosimy czytelników o wybaczenie wszystkich możliwych nieścisłości i z góry dziękujemy za wszelkie uwagi i uzupełnienia. Jestem szczególnie wdzięczny tym, którzy pomogli mi na najwcześniejszych etapach pracy nad książką, do której materiały zbierałem wiele lat. Rój Miedwiediew Listopad 1983 rok O pewnym moskiewskim matuzalu Zegarek jeszcze mi został Pewna moja znajoma, spiesząc się do pracy, zostawiła w domu zegarek. Przechodząc ulicą Granowskiego ujrzała stojącego na chodniku niewysokiego staruszka. "Przepraszam, która godzina?" - zapytała. "Dzięki Bogu, zegarek mi jeszcze został" - odparł staruszek i podał godzinę. Kiedy uniósł głowę, kobieta, córka jednego z rozstrzelanych w 1937 r. starych bolszewików, ze zdumieniem rozpoznała w nim Mołotowa, człowieka, który w latach trzydziestych stał na czele rządu radzieckiego i którego nazwisko jeszcze w końcu lat czterdziestych figurowało niezmiennie na drugim miejscu po Stalinie na listach członków Biura Politycznego Komitetu Centralnego WKP (b). Wiaczesław M. Mołotow W niektórych solidniejszych pracach z zakresu historii ZSRR lub KPZR wymienia się jeszcze, wprawdzie rzadko, nazwisko Mołotowa. W ostatnim wydaniu Wielkiej Encyklopedii Radzieckiej poświęcono mu nawet niewielki odrębny artykuł. Jednak większość młodych ludzi, z którymi miałem okazję ostatnio rozmawiać, nie zna tego nazwiska. Nie dziwi mnie to, aczkolwiek zdumiało kiedyś tak ł1 wnikliwego dziennikarza amerykańskiego, jakim jest Hendrick Smith. "Ludzie na Zachodzie zapominają - pisze on w książce Rosjanie -że ze swego oddalenia wiedzą niekiedy więcej o wydarzeniach historycznych w Związku Radzieckim niż młodzież rosyjska. Najwymowniejszym tego przykładem jest dla mnie epizod z Arkadijem Rajkinem, wybitnym radzieckim artystą estradowym. Kiedyś zimą dostał ataku serca i znalazł się w szpitalu, gdzie odwiedził go osiemnastoletni wnuk. Nagle Rajkin podskoczył na łóżku zaskoczony tym, że obok sali przeszedł Mołotow, najbliższy spośród żyjących współpracowników Stalina, niegdyś przewodniczący Rady Ministrów i minister spraw zagranicznych. - To on! - krzyknął Rajkin. - Kto? - zapytał wnuk. Nie znał twarzy człowieka, który przeszedł korytarzem. - Mołotow - wymamrotał Rajkin. - A kto to Mołotow? - zapytał chłopiec ze zdumiewającą ignorancją. Taka głuchota historyczna, jak wyraził się pewien uczony w średnim wieku, doprowadziła do powstania pokolenia młodzieży nie znającego ani przestępców, ani bohaterów i otaczającego uwielbieniem co najwyżej gwiazdy muzyki rockowej"*. Oczywiście ludzie starszego pokolenia dobrze pamiętają Moło-towa. Ale i im w istocie nie było nic wiadomo o losach byłego premiera w ostatnich dwudziestu latach, nie wiedzieli nawet, czy jeszcze żyje. Dlatego ze zdumieniem przeczytali w gazetach w końcu 1986 r. krótki komunikat Rady Ministrów ZSRR o "śmierci w dziewięćdziesiątym siódmym roku życia Mołotowa W.M., pełniącego od 1930 do 1941 roku funkcję przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych". Informację tę wielu ludzi przyjęło i jako zawiadomienie o śmierci, i jako wydobycie nazwiska Mołotowa z politycznego niebytu. Mołotow wstąpił do partii bolszewików w 1906 r. i w ostatnim roku życia był prawdopodobnie jej najstarszym członkiem w ZSRR. Do końca lat siedemdziesiątych najstarszą członkinią KPZR była Faro Rezel Knunianc, która przystąpiła do ruchu socjaldemokratycznego w 1902 r., zmarła jednak w końcu 1980 r. w wieku dziewięćdziesięciu siedmiu lat. W 1983 r. zmarł liczący dziewięćdziesiąt * H. Smith: Russkije. Nowy Jork 1976, s. 195-196. 12 dziewięć lat Timofiej Iwanów, członek KPZR od 1904 r. Latem 1985 r., również w wieku dziewięćdziesięciu dziewięciu lat, zakończyła życia Anna Byczkowa, która wstąpiła do partii w czerwcu 1906 r. Teraz zmarł Mołotow... Jeśli nawet nie był najstarszym członkiem partii, to bez wątpienia był przez długi czas jedynym spośród pozostałych przy życiu członków Komitetu Centralnego z początków lat dwudziestych. Tylko niewielu z nich umarło śmiercią naturalną, większość została rozstrzelana lub zginęła w więzieniach i obozach, Mołotow zaś przyczynił się w niemałym stopniu do zniszczenia tych ludzi. Kariera przy Leninie Prawdziwe nazwisko Mołotowa brzmiało Skriabin. Jego pierwsze niewielkie artykuły i notatki zamieszczane w bolszewickich gazetach ukazywały się pod różnymi pseudonimami. Dopiero w 1918 r. na broszurze mówiącej o udziale robotników w budownictwie gospodarczym autor umieścił pseudonim "Mołotow", który stał się jego stałym nazwiskiem. Panował dość rozpowszechniony pogląd, że Mołotow pochodził z rodziny szlacheckiej. To nieprawda. Urodził się 9 marca 1890 r. w osadzie Kukarka w guberni wiackiej jako trzeci syn mieszczanina z Nolińska, Michaiła Skriabina. Ojciec Mołotowa był człowiekiem zamożnym i zapewnił synom niezłe wykształcenie. Wiaczesław ukończył w Kazaniu szkołę realną, uczył się nawet muzyki. W Rosji trwała rewolucja i większość kazańskiej młodzieży była nastawiona bardzo radykalnie. Mołotow wstąpił do jednego z kółek samokształceniowych, w którym studiowano literaturę marksistowską. Zaprzyjaźnił się z Wiktorem Tichomirnowem, synem bogatego kupca i spadkobiercą dużego majątku, który mimo to wstąpił do grupy bolszewickiej w Kazaniu jeszcze w 1905 r. Pod jego wpływem Mołotow również przystał w 1906 r. do bolszewików. W następnym roku został aresztowany i zesłany do Wołogdy. Po zakończeniu zesłania przyjechał do Petersburga i wstąpił do Instytutu Politechnicznego. W tym czasie zaczęła się ukazywać w stolicy pierwsza legalna gazeta bolszewicka "Prawda". Jednym z jej organizatorów był Tichomirnow, który przekazał na potrzeby gazety znaczną kwotę pieniędzy. Wciągnął do pracy w "Prawdzie" Mołotowa, który opublikował w niej kilka artykułów. 13 W wyniku aresztowań i emigracji wielu przywódców nie tylko organizacja petersburska, ale cała partia bolszewików w Rosji pozbawiona była na początku wojny kierownictwa. Dopiero jesienią 1915 r. powstało w Piotrogrodzie pod kierownictwem Aleksandra Szlapnikowa Biuro Rosyjskie KC, do którego wszedł 25-letni Moło-tow. Zrozumiałe, że w pierwszych dniach rewolucji lutowej okazał się postacią znaczącą. W marcu 1917 r. znajdował się w rozszerzonym składzie Komitetu Centralnego, w redakcji "Prawdy" i Komitecie Wykonawczym Rady Piotrogrodzkiej. Jednak po powrocie przywódców partii z zesłania i emigracji Mołotow zszedł na drugi plan. Nie miał ani talentu krasomówczego, ani silnej woli, ani rewolucyjnej energii, dlatego nie wyróżnił się niczym w burzliwych miesiącach rewolucji 1917 r. i w latach wojny domowej. Dał się jednak poznać jako człowiek obowiązkowy, gorliwy i pilny, a ponadto miał prawie ukończone wyższe studia techniczne. W 1918 r. stanął na czele Rady Gospodarki Narodowej Regionu Północnego, który obejmował wówczas osiem guberni dawnej Rosji i Karelską Komunę Pracy. W 1919 r. kierował odbudową gospodarki i organizacji radzieckich na Powołżu. Latem 1919 r., w czasie wspólnej podróży pociągiem agitacyjnym "Czerwona Gwiazda", zawarł znajomość z Nadieżdą Krupską. Z Leninem poznał się wcześniej, kiedy ofiarował mu swoją broszurę o udziale robotników w budownictwie socjalistycznym. Po pewnym czasie Mołotow wszedł w ostry konflikt z miejscowymi działaczami. Odwołano go z Powołża i skierowano na Ukrainę, gdzie pracował zaledwie kilka miesięcy. W tym okresie centralny aparat KPR(b) znacznie się rozrósł, co w warunkach systemu jednopartyjnego było zjawiskiem naturalnym. Ponadto w marcu 1919 r. zmarł Jaków Swierdłow, który prawie jednoosobowo kierował dotychczas operatywnie aparatem partyjnym. Postanowiono utworzyć Sekretariat KC działający na zasadzie kolegialnej i w 1920 r. plenum Komitetu Centralnego wybrało na sekretarzy Nikołaja Krestińskiego, Jewgienija Preobrażeńskiego oraz Leonida Sieriebriakowa. Wszyscy byli zwolennikami Trockiego i po dyskusji o związkach zawodowych Lenin postanowił zmienić całkowicie skład sekretariatu. Udało się to przeprowadzić po X Zjeździe KPR(b), na którym platforma Trockiego i jego grupa poniosły porażkę. Do nowego sekretariatu oraz w skład KC wybrano Wia- 14 Czesława Mołotowa. Został on nie tylko sekretarzem odpowiedzialnym KC, ale i zastępcą członka Biura Politycznego. Niedługo jednak stał na czele sekretariatu. Wykazywał niezwykłą gorliwość w pracy biurowej, brak mu było natomiast samodzielności i autorytetu. Ponadto Lenina ogromnie drażnił tak mu nienawistny biurokratyzm, który od początku cechował pracę wielu utworzonych przy KC KPR(b) wydziałów pomocniczych. Wiosną 1922 r. postanowiono zreorganizować sekretariat, rozszerzyć jego uprawnienia i funkcje oraz postawić na czele jednego z członków Biura Politycznego. Zinowjew i Kamieniew zgłosili kandydaturę Stalina i Lenin przystał na tę nominację. Kariera przy Stalinie Nowy Sekretariat Komitetu Centralnego został utworzony po XI zjeździe partii i składał się z Józefa Stalina, Wiaczesława Mołotowa i Waleriana Kujbyszewa. Stalin, który został sekretarzem generalnym, pozostawił Mołotowa nie tylko dlatego, że okazał się on w stosunku do niego absolutnie i bezwzględnie lojalny. Docenił także biurokratyczną gorliwość i pracowitość Mołotowa, który nie był stworzony do odgrywania głównych ról i nie widziano go prawie wśród robotników i chłopów, ale prowadził skrupulatnie nieskończoną ilość różnych spraw w swoim gabinecie, wykonując pracę biurową, nie bardzo odpowiadającą Stalinowi. Bolszewicy z pierwszego pokolenia, którzy nie cenili zbytnio gabinetowej pracowitości, już wówczas przezwali go pogardliwie "kamiennym zadkiem". W czasie pogrzebu Lenina Mołotow niósł wraz z innymi członkami i zastępcami członków Biura Politycznego trumnę z ciałem wodza. Kronikarze pisali 28 stycznia 1924 r. w "Prawdzie": "Godzina czwarta po południu. Towarzysze Stalin, Zinowjew, L.B. Kamieniew, Mołotow, Bucharin, Rudzutak, Tomski i Dzierżyń-ski unoszą trumnę i obchodząc rusztowanie od strony Placu Czerwonego, kierują się wraz z ciałem Włodzimierza lljicza w kierunku grobowca. Przed nimi poczty sztandarowe". W latach dwudziestych Mołotow znajdował się prawie zawsze obok Stalina. Brał czynny udział w walce z opozycją trockistowską, a następnie i zinowjewowską "zjednoczoną opozycją". Na zjazdach 16 partii wygłaszał zwykle referaty w sprawach organizacyjnych, pisał często w "Prawdzie", wydawał kolejne broszury i książki: Zagadnienia praktyki partyjnej. Partia i zaciąg leninowski, Lenin i partia w czasie rewolucji, O naukach trockizmu. Polityka partii na wsi. Mimo że nie był nigdy znawcą kwestii agrarnej, przewodniczył w 1924 r. komisji Komitetu Centralnego do spraw pracy na wsi. W latach 1928-1929, już jako pełnoprawny członek Biura Politycznego, poparł bez wahań Stalina w walce z tak zwanym odchyleniem prawicowym. Kiedy usunięto kierownictwo moskiewskiej organizacji partyjnej, które sympatyzowało z "prawicowcami", na jej czele stanął Mołotow, zachowując jednocześnie stanowisko jednego z sekretarzy KC WKP(b). Oschły, rzeczowy, jakby wyzbyty z emocji wykonywał bez słowa sprzeciwu każde polecenie Stalina, l Stalin docenił tę uległość. Po dymisji Aleksieja Rykowa zaproponował wybór Mołotowa na zwolnione stanowisko przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych. Na posiedzeniu Komitetu Centralnego i Centralnej Komisji Kontroli WKP(b) w grudniu 1930 r. Mołotow wygłosił przemówienie, w którym powiedział między innymi: "Teraz, w związku z moją nową nominacją, nie mogę nie powiedzieć kilku słów o sobie i o swojej pracy... Moim najgorętszym pragnieniem jako komunisty jest, aby stać się rzeczywistym uczniem Lenina. Pod bezpośrednim kierownictwem Lenina pracowałem niedługo. W ostatnich latach... przechodziłem szkołę bolszewickiej roboty pod bezpośrednim kierunkiem najlepszego z uczniów Lenina, pod kierunkiem towarzysza Stalina. Jestem z tego dumny. Dotychczas pracowałem w charakterze funkcjonariusza partyjnego. Oświadczam wam, towarzysze, że i do pracy w Radzie Komisarzy Ludowych przechodzę jako funkcjonariusz partyjny pełniący rolę przekaźnika woli partii i jej Komitetu Centralnego"*. W latach pierwszej i drugiej pięciolatki Mołotow pracował dużo, chociaż główny wysiłek na rzecz stworzenia przemysłu radzieckiego był udziałem komisarzy ludowych i ich najbliższych współpracowników. Nie ze wszystkimi żył w zgodzie. Często dochodziło do konfliktów między nim i ludowym komisarzem przemysłu ciężkiego, Sergo Ordżonikidze, a także z Siemionem Łobowem i niektórymi innymi. Stalin zwykle brał stronę Mołotowa. Podobała mu się w Mołotowie nie tylko jego niestrudzona i lojalna działalność, ale i mały wzrost. ł7 * W. Mołotow: W borbie za socializm. Moskwa 1935, s. 76. 2 - Ludzie Stalina Ludzie postawni, wysocy i przystojni drażnili niskiego, ospowatego dyktatora. W słynnym wierszu Osipa Mandelsztama o Stalinie, który przypłacił życiem, jest następujący dwuwiersz: A wokół niego hałastra cienkoszyich wodzów, Zabawia się on usługami pótludzi. Jak pisała później wdowa po Mandelsztamie, "cienką szyję zauważył Osip u Mołotowa, sterczała z kołnierzyka, zwieńczona maleńką główką"*. Mołotow: o włos od aresztowania Jeszcze w czasie kolektywizacji i przymusowego wysiedlania bogatych i nie tylko bogatych, ale wielu biednych chłopów oraz średniaków w latach 1930-1931, Mołotow wyjeżdżał do różnych części kraju w charakterze nadzwyczajnego pełnomocnika dysponującego nieograniczonymi uprawnieniami. Szczególnie złowieszczą rolę odegrał na Ukrainie, gdzie w 1932 r. kierował dostawami zbóż w obwodach południowych. Jak wiadomo, po tych "dostawach" na Ukrainie Południowej zapanował straszliwy głód, który zabrał miliony istnień ludzkich. Kiedy jednak w 1936 r. w Moskwie rozpoczęły się pod kierownictwem Stalina, Jeżowa i Jagody przygotowania do pierwszego "jawnego" procesu sądowego grupy Zinowjewa-Kamieniewa, realna groźba zawisła również nad Mołotowem. Istniały w tej kwestii jakieś rozbieżności między nim a Stalinem. O ich konsekwencjach pisał w wydanej jeszcze w 1953 r. książce Aleksandr Orłów (Lew Feldbin), zasłużony radziecki agent wywiadu, który pracował w Hiszpanii i Francji i odmówił powrotu do ZSRR na pewną śmierć. Ukrywał się w Stanach Zjednoczonych nawet przed władzami amerykańskimi i udało mu się przeżyć Stalina o dwadzieścia lat. A oto co pisał: "Z oficjalnego sprawozdania z procesu "ośrodka trockistowsko--zinowjewowskiego" wynika, że wyliczając w sądzie nazwiska przywódców, których "ośrodek" zamierzał zamordować, nikt nie * N.J. Mandelsztam: Wospominanya. Paryż 1970, s. 167. 18 wymienił ani razu nazwiska Mołotowa. Tymczasem Mołotow zajmował w kraju pierwsze miejsce po Stalinie i był szefem rządu. Oskarżeni twierdzili, że szykowali akty terrorystyczne przeciwko Stalinowi, Woroszyłowowi, Kaganowiczowi, Żdanowowi, Ordżoni-kidze, Kosiorowi i Postyszewowi, lecz ich zbrodnicze zamierzenia nie odnosiły się z jakichś powodów do Mołotowa. Przekonamy się zaraz, że nie ma w tym nic tajemniczego. Na samym początku śledztwa pracownicy NKWD otrzymali rozkaz wydobycia od aresztowanych wyznania, że przygotowywali akty terrorystyczne przeciwko Stalinowi i wszystkim pozostałym członkom Biura Politycznego. Zgodnie z taką instrukcją Mironow zażądał od Rejngolda, który, jak pamiętamy, zgodził się złożyć zeznania przeciwko starym bolszewikom, aby zaświadczył, że byli przywódcy opozycji szykowali zamachy na Stalina, Mołotowa, Woroszyłowa, Kaganowicza, Kirowa i innych wodzów. W ZSRR istnieje zwyczaj wymieniania tych nazwisk w ściśle określonej kolejności, wskazującej na miejsce każdego z "wodzów" w hierarchii partyjnej. Zgodnie z tym porządkiem Mołotow był wymieniany w zeznaniach Rejngolda tuż po Stalinie. Kiedy jednak protokół zeznań przedstawiono Stalinowi do zatwierdzenia, wykreślił on własnoręcznie Mołotowa. Wskutek tego sędziowie śledczy otrzymali polecenie, aby nazwisko Mołotowa nie figurowało w żadnych materiałach przyszłego procesu. Epizod ten wywołał wśród kierowników NKWD zrozumiałą sensację. Nasuwał się wniosek, że, logicznie biorąc, powinna teraz nastąpić dyspozycja aresztowania Mołotowa, aby posadzić go na ławie oskarżonych razem z Zinowjewem i Kamieniewem jako współuczestnika spisku. Wśród sędziów śledczych krążyła pogłoska, że Mołotow znajduje się już w areszcie domowym. W NKWD nikt poza, być może. Jagodą nie wiedział, za co ściągnął na siebie niezadowolenie Stalina, lecz jeśli wierzyć ówczesnym uporczywym pogłoskom, zirytowały go podejmowane przez Mołotowa próby namówienia go do rezygnacji z urządzenia haniebnej rozprawy nad starymi bolszewikami. Wkrótce Mołotow wyjechał na południe na wypoczynek. Kierownictwo NKWD potraktowało ten nagły wyjazd również jako złowieszczy symptom, co więcej, jako ostatni akt rozgrywającego się dramatu. Wszyscy wiedzieli, że w zwyczajach Stalina nie leży usuwanie komisarza ludowego czy członka Biura Politycznego przez 2' 19 aresztowanie go na miejscu, w czasie pełnienia obowiązków służbowych. Przed wydaniem dyspozycji aresztowania każdego ze swych współpracowników Stalin miał zwyczaj wysyłać go na wypoczynek lub informować w gazetach, że taki to a taki otrzymał (lub otrzyma) nową nominację. Wiedząc o tym, kierownictwo NKWD oczekiwało z dnia na dzień polecenia w sprawie aresztowania Mołotowa. Pracownicy "organów" byli prawie pewni, że przywiozą go z urlopu nie na Kreml, lecz do wewnętrznego więzienia na Łubiance. Stalin trzymał Mołotowa między życiem a śmiercią sześć tygodni, po czym postanowił mu "wybaczyć". Mołotow był mu jeszcze potrzebny. Stanowił wyjątek wśród tuzinkowych, nie wykształconych urzędników, którymi zapełnił swoje Biuro Polityczne. Cechowała go niewiarygodna pracowitość. Uwalniał Stalina od ciężkiego brzemienia zarządzania bieżącymi sprawami państwowymi. Ponadto Mołotow pozostawał jedynym, nie licząc Stalina, członkiem Biura Politycznego, który miał prawo uważać się za starego bolszewika, ponieważ zostawił jakiś ślad w przedrewolucyjnej historii partii. Ku zdumieniu kierowniczej kadry NKWD Mołotow powrócił z urlopu do swych obowiązków przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych. Oznaczało to, że doszło do rozejmu między nim i Stalinem, aczkolwiek, być może, tylko tymczasowego. Proces i tak już wielokrotnie odraczano. Nie było możliwości przepisywania od nowa wielu protokołów przesłuchań i instruowania oskarżonych, kiedy i gdzie planowali zamordowanie Mołotowa. A ponadto Stalin z reguły nie tak szybko przywracał przychylność tym, którzy wobec niego "zawinili". Wyznaczał takim "grzesznikom" pewien okres próbny, w czasie którego musieli udowodnić, jak dalece ich skrucha jest głęboka i szczera... W czasie nastęnych dwóch procesów wszystko wyglądało już inaczej. Mołotow odzyskał przychylność Stalina i został na jego polecenie włączony do spisu wodzów, których spiskowcy zamierzali zlikwidować. A oni przyznawali się zgodnie na rozprawie do zbrodniczych planów w stosunku do Mołotowa. Co więcej, na tych późniejszych procesach spiskowcy twierdzili, że zamordowanie Mołotowa planowali również Zinowjew i Kamieniew (którzy byli już dawno rozstrzelani na mocy wyroku wydanego w pierwszym procesie). Fakt, że Zinowjew i Kamieniew musieli na rozkaz Stalina skrzętnie pomijać to nazwisko w swych zeznaniach, nie miał już 20 W.M. Mołotow, Ł.M. Kaganowicz, J.W. Stalin i G.K. Ordżonikidze niosą urnę z prochami Maksyma Gorkiego (zdjęcie z 1936 r.) 21 teraz znaczenia. Wszak wówczas Stalin nie wiedział jeszcze, gdzie zaliczyć Mołotowa: do ofiar spiskowców, czy przeciwnie, do ich wspólników... To, co się stało z Mołotowem, mogło się zdarzyć każdemu innemu członkowi Biura Politycznego, który popadł w niełaskę Stalina. A sam Mołotow, jak mogliśmy się przekonać, znajdował się o włos od tego, że wprost z urlopu mógł wylądować w więzieniu NKWD. W takim przypadku oskarżeni twierdziliby z pewnością, że Mołotow jest ich wspólnikiem w spisku wymierzonym przeciwko Stalinowi, a my nie mielibyśmy najmniejszych wątpliwości, że siedząc na ławie oskarżonych potwierdzi to, gdy przyjdzie jego kolej - też miał przecież rodzinę"*. Aktywny udział w masowych represjach Po opisanym wyżej zdarzeniu Mołotow zaniechał sprzeciwów wobec masowych represji, co więcej, brał czynny udział w urzeczywistnianiu terroru w latach 1937-1938. Spośród 25 członków Rady Komisarzy Ludowych ZSRR z 1935 r. nie zamordowano w latach represji jedynie Anastasa- Mikojana, Klimenta Woroszyłowa, Łazara Kaganowicza, Maksima Litwinowa i samego Mołotowa. Spośród 28 osób stanowiących Radę Komisarzy Ludowych na początku 1938 r. represjonowano wkrótce 20. Mołotow nie był biernym obserwatorem tej okropnej "maszynki do mielenia mięsa". Pomagał czynnie Stalinowi, Jeżowowi i Berii kręcić jej korbę. To on wygłosił na lutowo-marcowym plenum KC obszerny referat. Wzywał w nim całą partię do wzmożenia walki ze "szkodnikami", którzy noszą w kieszeni legitymację partyjną i najgłośniej krzyczą, że bronią interesów i linii partii. Referat wydano w osobnej broszurze pod tytułem Nauki szkodnictwa, dywersji i szpiegostwa japońsko-niemieckich agentów trockistowskich. Mołotow nie tylko podpisywał po Stalinie wiele list proskrypcyjnych, uzupełniając często swój autograf ordynarnymi obelgami pod adresem oskarżonych. Był inicjatorem licznych aresztowań w aparacie Rady Komisarzy Ludowych ZSRR. Na jego żądanie areszto- * A. Orłów: Tajnaja istorija stalinskich priestuplenij. Nowy Jork - Jerozolima -Paryż 1983, s. 154-159. 22 wano-Gieorgija Łamowa i Konstantina Uchanowa oraz pierwszego sekretarza Uralskiego Komitetu Obwodowego partii. Iwana Kaba-kowa i wielu przewodniczących obwodowych komitetów wykonawczych. Zdarzało się, że zamiast sankcji na areszt Mołotow dopisywał obok niektórych nazwisk złowieszcze litery NWK, co znaczyło "najwyższy wymiar kary". Oznaczało to wówczas natychmiastowe rozstrzelanie. Nie tylko Stalin, ale i Mołotow doskonale wiedział w 1937 r. o ogromnej skali represji. Według generała pułkownika Dmitrija Woł-kogonowa w naszych archiwach znajdują się materiały, z których wynika, że zastępca przewodniczącego Sądu Najwyższego ZSRR, Wasilij UIrich, informował regularnie, wraz z Andriejem Wyszyń-skim, Stalina (najczęściej jednocześnie Mołotowa i Jeżowa) o procesach i wyrokach. W 1937 r. UIrich przekazywał co miesiąc "zestawienie" zawierające dane o ogólnej liczbie osób skazanych za "działalność szpiegowsko-terrorystyczną i dywersyjną"*. W 1937 r. odbywał się w Moskwie Pierwszy Ogólnozwiązkowy Zjazd Architektów. Członek Akademii Sztuki, architekt Siergiej Czernyszew, podaje, że wchodził w skład delegacji zjazdu, która złożyła wizytę Mołotowowi. Jeden z uczestników spotkania skrytykował budowle niemieckiego architekta, Ernsta Maja, który pracował w ZSRR jako specjalista zagraniczny. "Szkoda, że go wypuściliśmy -wtrącił Mołotow - trzeba było posadzić na dziesięć lat". Na polecenie Stalina Mołotow wyjeżdżał w 1937 r. do niektórych regionów kraju, aby "na miejscu" kierować represjami. Jednym z takich, znanych mu już, regionów była Ukraina. Jak wiadomo, Chruszczow został pierwszym sekretarzem Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Ukrainy dopiero w styczniu 1938 r., kiedy cały prawie aktyw partyjny i administracyjny republiki został już rozgromiony. Głównym organizatorem i dyrygentem tej kampanii był Mołotow. W drugiej połowie lat trzydziestych był on niewątpliwie drugim człowiekiem w partii i państwie i rozporządzał ogromną władzą w kraju. Pewien muzyk radziecki, Jurij Jełagin, który po drugiej wojnie światowej znalazł się na emigracji, wydał w 1952 r. książkę Pos- * "Litieraturnaja Gazieta" z 9 grudnia 1987 r., s. 13. 23 kromienie sztuki. Opisuje w niej wizytę Mołotowa w Teatrze imienia Wachtangowa, w którym wówczas pracował: "Pewnego razu, wkrótce po otwarciu nowego sezonu jesienią 1938 roku, szedłem, jak zawsze, na kolejne wieczorne przedstawienie. Po opustoszałej zwykle o tej porze ulicy Wachtangowa przechadzali się bez pośpiechu osobnicy w cywilnych płaszczach i wojskowych butach, wpatrując się badawczo w każdego przechodnia. Przed zbudowanym niedawno wejściem do loży rządowej stało kilka samochodów. ... W naszej szatni zdziwiło mnie milczenie i poważna atmosfera, brak codziennych żartów i śmiechu. Rozebrałem się i skierowałem ze skrzypcami w ręce w stronę drzwi prowadzących do dużego korytarza. - Towarzyszu, proszę o dokumenty - usłyszałem cichy, lecz zdecydowany głos. Dopiero teraz zwróciłem uwagę na człowieka w granatowej marynarce i w wojskowych bufiastych spodniach stojącego przy tych drzwiach i sprawdzającego dokumenty wszystkich wchodzących. Stłumiwszy odruch wewnętrznego protestu wyjąłem legitymację teatralną i podałem osobnikowi w wojskowych spodniach. Czytał długo i uważnie i konfrontował zdjęcie z moim obliczem. - Przechodźcie - powiedział cicho, pozwalając mi przejść do foyer naszej orkiestry, do którego wchodziłem co wieczór od siedmiu już lat mojej służby w teatrze. Niektórzy nasi aktorzy nie wytrzymali i oburzali się: - Dlaczego mam okazywać dokumenty w moim teatrze? - zapytał aktor Szuchmin człowieka w wojskowych spodniach - Pracuję tu od dwudziestu lat. Zna mnie tutaj każdy pies. A was nie znam i widzę po raz pierwszy. - Proszę o dokumenty - jeszcze ciszej i jeszcze poważniej powtórzył człowiek w wojskowych spodniach. - W przeciwnym razie nie zostaniecie dopuszczeni do udziału w spektaklu i oddani pod sąd jako bumelant. ... Chciałem przejść na moje miejsce, kiedy od ściany oderwał się nagle jakiś osobnik i zagrodził mi drogę. - Czego tu szukacie, towarzyszu? - Dziwne, ale pytania tego nie zadałem ja nieznajomemu, lecz on mnie. - Gram w orkiestrze - odpowiedziałem - Chciałbym nastroić skrzypce. 24 - Jeszcze czas - powiedział - Opuście pomieszczenie. Później, gdy rozpoczęło się przedstawienie, siedział on w milczeniu na fotelu w kącie obok kontrabasów i obserwował uważnie każdego z nas. W przerwie między numerami muzycznymi lubiliśmy podchodzić do balustrady orkiestry i oglądać akcję na scenie. Ktoś z nas spróbował zrobić to i tym razem. Ale nieznajomy z szybkością błyskawicy zerwał się z fotela, podszedł do ciekawskiego i powiedział zwięźle, lecz twardo: - Towarzyszu, usiądźcie na swoim miejscu. Tego wieczoru mieliśmy pierwszego gościa w naszej loży rządowej. Spektakl przyjechał obejrzeć sam Mołotow"*. Pięćdziesięciolecie urodzin Mołotowa w marcu 1940 r. zostało uhonorowane nie tylko wysokimi odznaczeniami i licznymi gratulacjami. Duży ośrodek przemysłowy, Perm, otrzymał nazwę Mołotow. Na mapie ZSRR pojawiły się także dwa Mołotowski, Mołotowobad, przylądek Mołotowa i szczyt Mołotowa. Trzeba do tego dodać tysiące kołchozów, fabryk i instytutów "imienia Mołotowa". Pakt Mołotow - Ribbentrop W latach trzydziestych Mołotow i jako członek Biura Politycznego, i Jako przewodniczący Rady Komisarzy Ludowych musiał się zajmować różnymi zagadnieniami z zakresu polityki zagranicznej. Często nie zgadzał się z opiniami i propozycjami ludowego komisarza spraw zagranicznych Maksima Litwinowa. Były pracownik służby zagranicznej, J. Gniedin, w następujący sposób opisuje stosunki między Mołotowem a Litwinowem: "W amerykańskiej książce "Litwinow" zawarta jest bezsensowna sugestia, jakoby Litwinów sam zaproponował na następcę na stanowisku ludowego komisarza "swego przyjaciela" Mołotowa. Mimo że Litwinów nigdy nam nie mówił o stosunkach z Mołotowem, wiadomo było, że są złe. Litwinów nie mógł szanować ograniczonego intryganta i współwinnego terroru, Mołotowa. Z kolei on wyraźnie nie lubił Litwinowa, jedynego komisarza ludowego, który zachował samodzielność i poczucie godności. Niechęć przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych w stosunku do ludowego komisarza * J. Jełagin: Ukroszczenife iskusstw. Nowy Jork 1952, s. 101. 25 spraw zagranicznych odbijała się między innymi na sytuacji centralnego aparatu dyplomatycznego. Młodzi karierowicze skarżyli się, że uposażenia w Ludowym Komisariacie Spraw Zagranicznych są niższe niż na analogicznych stanowiskach w innych komisariatach ludowych"*. W maju 1939 r. Litwinów został zwolniony ze stanowiska ludowego komisarza. Zastąpił go Mołotow, który pozostał jednocześnie nadal szefem rządu radzieckiego. W otoczeniu Stalina był on uważany za rzecznika zbliżenia między ZSRR a Niemcami. Już w 1937 r. przedstawiciel handlowy Związku Radzieckiego w Niemczech, D. Kandełaki, prowadził w imieniu Stalina i Mołotowa rozmowy z doradcą Hitlera, ministrem Hjalmarem Schachtem, w sprawie polepszenia stosunków politycznych i gospodarczych między obydwoma krajami. Rozmowy odbywały się za plecami Ludowego Komisarza Spraw Zagranicznych**. Z tych względów powołanie Mołotowa na stanowisko ludowego komisarza spraw zagranicznych zostało przyjęte jako zaproszenie Niemiec do stołu rokowań. Strona niemiecka nie kazała na siebie czekać. Hitler wydał natychmiast instrukcje ambasadorowi w Moskwie, Wernerowi Schu-lenburgowi, aby wyczuł nastroje w Moskwie. Wkrótce z inicjatywy niemieckiej Schulenburg spotkał się z Mołotowem i jego zastępcą, Władimirem Potiomkinem. Ambasador poinformował rozmówców, że Hitler gotów jest zrewidować stosunek do ZSRR i prosił rząd radziecki o rozważenie możliwości rozpoczęcia nowego cyklu rozmów. Mołotow uchylił się od jednoznacznej odpowiedzi oświadczając, że strona radziecka potrzebuje czasu na rozważenie propozycji Berlina. Postawił jednocześnie wiele pytań, między innymi w sprawie rezygnacji Niemiec z popierania japońskich roszczeń na Dalekim Wschodzie. Hitler i Ribbentrop mieli się nad tym zastanowić. Rzecz jasna kontakty między ZSRR a Niemcami znajdowały się w centrum uwagi dyplomatów zagranicznych w Moskwie. Ambasador Stanów Zjednoczonych w Związku Radzieckim, Charles Bohien, pisał później w książce Świadek historii: "Korpus dyplomatyczny w Moskwie przypominał brzęczący ul. Wszyscy dyskutowali, w jakim kierunku będą się rozwijały wyda' * J. Gniedin: Iz istorii otnoszenij mieżdu SSSR i faszystowskiej Giermanijej. Nowy Jork 1977, s. 34-35. •* Pamiat'. Istoriczeskij sbornik, z. 5, Paryż 1982, s. 391. 26 rżenia. Groźbę potencjalnej umowy radziecko-niemieckiej dostrzegali wszyscy. Byli tacy, którzy uważali, że celem tych demarches Mołotowa było wywarcie presji na Anglików i Francuzów i uzyskanie od nich niedwuznacznego przyrzeczenia obrony radzieckiej granicy zachodniej. Natomiast inni byli przekonani, że Stalin w samej rzeczy zmierza do zbliżenia z Niemcami"*. Przeświadczenie to podzielał Charles Bohien, który miał w 1939 r. wiarygodnego informatora, zbliżonego do ambasadora Schulenburga, W czerwcu nie nastąpiły jednak w Moskwie żadne istotne wydarzenia, nie doszło też do rozmów, aczkolwiek trwały do nich tajne przygotowania i w Moskwie, i w Berlinie. 10 lipca 1939 r. przybyły wreszcie do Leningradu drogą morską delegacje angielska i francuska na rozmowy w kwestii paktu obronnego. Na czele delegacji stali generał francuski i podstarzały admirał angielski, wyposażeni w niewielkie pełnomocnictwa. Stalin zlecił prowadzenie rokowań ludowemu komisarzowi obrony, Kli-mentowi Woroszyłowowi. Nawet Chartes Bohien przyznaje, że ani skład delegacji, ani ich długa podróż morska nie świadczyły o poważnym traktowaniu tych rozmów przez Anglię i Francję. Tymczasem właśnie w lipcu ożywiły się rozmowy Mołotowa i Schulenberga i przy wzajemnym pragnieniu dokonania zmiany w stosunkach dwustronnych odpadały w toku rokowań jeden po drugim nawarstwione trudne problemy. Na początku sierpnia Bohien powiadomił swój rząd, że według jego informatora ZSRR i Niemcy są bliskie porozumienia. Rząd amerykański poinformował o tym Anglię i Francję, nie wpłynęło to jednak na zamianę ich stanowiska, a w konsekwencji również instrukcji dla delegacji przebywających w Moskwie. Nawiasem mówiąc Bohien pomylił się sądząc, że rokowania radziecko-niemieckie potrwają jeszcze dwa, trzy miesiące. Koniec wątpliwości Stalina i Hitlera nastąpił 20 sierpnia i ogłoszono, że 23 tego miesiąca do Moskwy przybędzie Ribbentrop. Bohien pisze: "Po sześciu latach oficjalnie głoszonej wrogości w stosunku do Hitlera i nazizmu zwrot taki oznaczał dla wielu ludzi trzęsienie ziemi. Powstały zamęt uwidocznił się nawet w ceremonii powitania Ribbentropa w Moskwie. Rosjanie nie mieli flag nazistowskich. * Charles E. Bohien: Witness to History. Nowy Jork 1973, s. 74. 27 Zdobyli wreszcie flagi ze swastyką w "Mosfilmie", gdzie kręcono obrazy antyfaszystowskie. Orkiestra radziecka nauczyła się w pośpiechu hymnu nazistowskiego. Odegrano go, wraz z "Międzynaro-dówką", w porcie lotniczym, w którym wylądował Ribbentrop. Coś takiego przechodziło najśmielsze wyobrażenia. Po krótkiej ceremonii zabrano Ribbentropa na Kreml, gdzie przystąpiono natychmiast do rokowań. O drugiej w nocy podpisany został radziecko-niemiecki pakt o nieagresji"*. Rozmowy prowadzili osobiście Stalin i Mołotow. Nie przyszło im na myśl radzić się pozostałych członków Biura Politycznego. Nie powiadomiono nawet Woroszyłowa, który kontynuował rokowania z delegacją angielsko-francuską. W imieniu Związku Radzieckiego układ podpisał, jak wiadomo, Mołotow, dlatego nazwano go nieoficjalnie "paktem Mołotow-Rib-bentrop". Podpisano jednocześnie kilka tajnych załączników do układu. Po wojnie zostały one opublikowane na Zachodzie, lecz dotychczas nie ogłoszono ich w ZSRR. 31 sierpnia zwołano nadzwyczajną sesję Rady Najwyższej ZSRR, na której Mołotow wygłosił referat o zaskakującym dla wszystkich układzie. Sesja jednomyślnie ratyfikowała pakt, a następnego dnia rozpoczęła się już druga wojna światowa. Hitlerowcy napadli na Polskę, a w dwa dni później Anglia i Francja wypowiedziały Niemcom wojnę. 17 września ludzie radzieccy dowiedzieli się z przemówienia radiowego Mołotowa o wejściu oddziałów Armii Czerwonej na terytorium Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi. W przemówieniu tym Mołotow powiedział wprost o "wewnętrznej bezzasadności i jawnej bezcelowości istnienia państwa polskiego". 28 września 1939 r. Mołotow podpisał jeszcze jedno porozumienie z Niemcami - "Układ niemiecko-radziecki o przyjaźni i granicach". Również do tego dokumentu dołączono trzy tajne protokoły. Jeden z nich uznawał terytorium Litwy za strefę wpływów ZSRR. W myśl drugiego na obszarze Związku Radzieckiego i Niemiec zakazana była "polska agitacja" szkodliwa dla interesów obu stron. W celu ratyfikacji nowego układu postanowiono znów zwołać sesję Rady Najwyższej ZSRR. 31 października Mołotow wygłosił na sesji referat. Dziś warto przypomnieć dwa jego fragmenty. Na przy- * Tamże, s. 82. 28 kład na temat ideologii nazistowskiej i faszystowskiej stwierdził: "Ideologię hitleryzmu, jak każdy inny system ideologiczny, można uznawać lub negować, jest to sprawa poglądów politycznych. Ale każdy człowiek zrozumie, że ideologii nie można zniszczyć siłą, nie można położyć jej kresu za pomocą wojny. Dlatego jest nie tylko rzeczą bezsensowną, ale karygodną prowadzenie takiej wojny, jak wojna "o zlikwidowanie hitleryzmu""*. Na tej podstawie Mołotow szydził z Anglii i Francji, które oświadczyły, że celem wypowiedzianej przez nie wojny jest "likwidacja hitleryzmu". Naturalnie już po dwóch latach słowa te zostały całkowicie puszczone w niepamięć, ponieważ również Związek Radziecki zmuszony był toczyć nie tylko Wojnę Narodową, ale także walkę o likwidację hitleryzmu i faszyzmu. Taki cel jednoznacznie ogłosił Stalin. W innej części referatu Mołotow pozwolił sobie na obraźliwe wypowiedzi o Polsce i państwie polskim. Mówił on: "Polskie koła rządzące chełpiły się "trwałością" swego państwa i "potęgą" swej armii. Wystarczyło jednak krótkie uderzenie na Polskę najpierw ze strony armii niemieckiej, a następnie Armii Czerwonej, aby nie pozostało nic z tego kalekiego tworu Traktatu Wersalskiego, żyjącego z ucisku kilku narodowości"**. Powyższe wypowiedzi Mołotowa, obrażające honor i godność narodu polskiego, który walczył bohatersko we wrześniu 1939 r. i przez całą drugą wojnę światową przeciwko hitlerowskiej agresji oraz okupacyjnemu reżimowi, do dziś zatruwają atmosferę przyjaźni między Polską a Związkiem Radzieckim, o czym pisał Wojciech Jaruzelski w miesięczniku "Kommunist". Dopiero zupełnie niedawno członek KC KPZR, dyrektor Instytutu Marksizmu-Leninizmu, Gieorgij Smirnow, określił przytoczone wyżej wypowiedzi jako "oceny powierzchowne i niesłuszne, nie do pogodzenia z interna-cjonalistycznymi przekonaniami narodu radzieckiego, z jego pojęciami o charakterze stosunków wzajemnych z narodem polskim"***. Już 9 września 1939 r. Mołotow przekazał rządowi faszystowskiemu za pośrednictwem Schulenburga osobiste gratulacje z okazji wejścia wojsk niemieckich do Warszawy. Gdy w kwietniu 1940 r. dotarła do Moskwy informacja o inwazji wojsk niemieckich * Sprawozdanie stenograficzne z sesji. Moskwa 1939, s. 8. ** Tamże, s. 10. *** "Moskowskije nowosti" z 6 listopada 1987 r. 29 w Norwegii i Danii, Mołotow wysłał na ręce Schulenberga list z wyrazami zrozumienia i życzeniami sukcesów. Podobny list otrzymała ambasada z okazji wtargnięcia hitlerowskich wojsk do Belgii. Holandii i Luksemburga w maju 1940 r. Mołotow prowadził jesienią 1939 r. rokowania z rządem fińskim w sprawie wymiany części terytorium radzieckiego w Karelii na Przesmyk Karelski i część ziem fińskich w pobliżu Leningradu. Rozmowy nie dały pożądanych wyników i Mołotow stracił cierpliwość. 3 listopada, przerywając rokowania, zagroził fińskiej delegacji: "My, cywile, nie osiągnęliśmy postępu. Teraz słowo będzie należało do żołnierzy". W latach 1937-1938 ofiarami masowych represji i terroru padło wielu dyplomatów, urzędników ambasad, pracowników Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych. Fala aresztów zaczęła opadać w pierwszych miesiącach 1939 r. Gdy jednak usunięto Litwinowa i na czele resortu stanął Mołotow, represje powróciły z nową siłą. Decyzję o odwołaniu Litwinowa ogłoszono 3 maja 1939 r., a już 4 maja aresztowano grupę jego najbliższych współpracowników - w tym osobistego sekretarza, P. Nazarowa. Przemawiając na zebraniu partyjnym w Ludowym Komisariacie Spraw Zagranicznych w czerwcu 1939 r. Mołotow oświadczył, że Nazarow okazał się włoskim szpiegiem. Nie trzeba chyba dodawać, że wszyscy ci ludzie zostali w latach pięćdziesiątych zrehabilitowani*. Wśród aresztowanych znalazł się między innymi kierownik jednego z wydziałów Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych J. Gniedin. Z więzienia na Łubiance wysłał na ręce Mołotowa obszerne oświadczenie. W opublikowanych przed kilkoma laty wspomnieniach pisze na ten temat: "Wstyd się przyznać, lecz wówczas nie straciłem jeszcze nadziei, że napisany w zdecydowanej formie apel do przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych może wpłynąć pozytywnie na wynik śledztwa. Nie oczekiwałem ingerencji samego Mołotowa w przebieg sprawy, sądziłem jednak, że oświadczenia z więzień są przynajmniej gdzieś rejestrowane, a może i brane pod uwagę. Później zrozumiałem, że nasze skargi i oświadczenia z więzień i obozów nie miały żadnego znaczenia. Już po powrocie do Moskwy dowiedziałem się od byłego pracownika sekretariatu Mołotowa, że nie tylko nie reagował on na oświadczenia niewinnych represjonowanych * "Mieżdunarodnaja żyźń" 1988, nr 1, s. 116. 30 ludzi, nie tylko nie czytał tych listów, lecz polecił nie włączać ich do rejestru pism wpływających. My zostaliśmy spisani na straty, a nasze oświadczenia o niewinności spisywano na makulaturę"*. Niemcy faszystowskie nie troszczyły się zbytnio o ścisłe przestrzeganie układów i porozumień z ZSRR. Wojska niemieckie pojawiły się w Finlandii i Rumunii. Wzbudziło to zaniepokojenie w Związku Radzieckim i Stalin wysłał Mołotowa jesienią 1940 r. na rozmowy do Berlina. Był jedynym spośród przywódców radzieckich, który miał wątpliwy zaszczyt ściskania ręki Hitlera w Kancelarii Rzeszy. Rokowania w Berlinie nie przyniosły jednak żadnych efektów. Hitler odmówił rozmów na tematy, które szczególnie nurtowały kierownictwo radzieckie. Zaproponował natomiast omówienie kwestii przystąpienia ZSRR do "paktu antykomunistycznego" i podziału Imperium Brytyjskiego. Mołotow wrócił do Moskwy z niczym. Nawiasem mówiąc, w ślad za nim ambasador radziecki w Niemczech wysłał na Kreml specjalny raport o wydarzeniach i pogłoskach krążących w Berlinie po wyjeździe Mołotowa. Znalazło się w nim i takie pochlebcze zdanie: "Towarzysz Mołotow bardzo spodobał się Hitlerowi". Kanałami dyplomatycznymi Mołotow otrzymywał między innymi ważne informacje, które świadczyły o przygotowaniach Niemców do napaści na ZSRR. Nowy ludowy komisarz spraw zagranicznych ignorował jednak te materiały, bojąc się drażnić Stalina. Gdy już po ataku Niemiec ambasador Schulenburg, wezwany na Kreml do Mołotowa, przekazał mu formalne wypowiedzenie wojny, ten zdobył się tylko na jedno żałosne zdanie: "Czym sobie na to zasłużyliśmy?". Mołotow w latach wojny 22 czerwca 1941 r. o godzinie 12.00 Mołotow wygłosił krótkie przemówienie radiowe, z którego kraj dowiedział się o napaści Niemiec na Związek Radziecki i o wybuchu wojny. Przemówienie zakończył słowami: "Sprawa nasza jest słuszna. Wróg * J. Gniedin: Katastrofa i nowo/a nuźdre/ł^e,-Amsterdam 1977, s. 291. 31 zostanie rozbity. Zwycięstwo będzie nasze". Słowa te pamiętają wszyscy obywatele radzieccy starszego pokolenia. We wszystkich niemal wspomnieniach dotyczących tego okresu można znaleźć opis okoliczności, w których znajdował się autor, kiedy usłyszał przemówienie Mołotowa i dowiedział się o wybuchu wojny. Wielu było zaskoczonych: dlaczego wystąpił Mołotow, a nie Stalin. Ale czasu na rozmyślania nie było, trwała już wojna. Wcześniej, bo 6 maja 1941 r., przewodniczącym Rady Komisarzy Ludowych został Stalin. Mołotow był jego zastępcą. Wszedł także jako zastępca Stalina w pierwszy skład Państwowego Komitetu Obrony, który po wybuchu wojny przejął pełnię władzy w kraju. W ramach tego organu Mołotowowi powierzono przede wszystkim zadania dyplomatyczne - rozmowy z przywódcami politycznymi Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych i innych krajów. Jeszcze przed utworzeniem Państwowego Komitetu Obrony, w kilka dni po wybuchu wojny, Mołotow zaprosił na Kreml ambasadora brytyjskiego, Richarda Stafforda Crippsa, i powiedział mu w toku rozmowy, że na świecie powstała obecnie taka sytuacja, w której można byłoby obwarować wzajemną pomoc w wojnie "jakimś porozumieniem na określonej bazie politycznej"*. W 1942 r. przebywał w Londynie, ażeby dopełnić formalności związanych z angielsko-radzieckim sojuszem wojskowym. Z podobną misją poleciał do Ameryki na spotkanie z Franklinem Dolano Rooseveltem oraz z amerykańskimi przywódcami wojskowymi i dyplomatycznymi. Na podstawie powieści Iwana Stadniuka Moskwa 41 można by sądzić, że Mołotow zajmował się aktywnie latem i zimą 1941 r. nie tylko sprawami dyplomatycznymi, ale i wojskowymi, przy czym nawet w najgroźniejszych dniach klęsk narady na Kremlu z udziałem Stalina i Mołotowa skrzyły się żartami i humorem. Oto na przykład jak podejmowano decyzję o mianowaniu generała Konstantego Rokossowskiego dowódcą jednej z armii: "Nie ma zastrzeżeń - krótko odpowiedział Żuków jak o sprawie przesądzonej. - Nie ma zastrzeżeń? - Stalin popatrzył na Mołotowa i Kuznie-cowa. - A pytania? * "Azija iAfrika siewodnia" 1984, nr 11, s. 16. 32 - Mam pytanie, towarzyszu Stalin - powiedział nagle Mołotow z uśmiechem. - Już dawno chciałem cię zapytać, dlaczego patroszysz papierosy. Dlaczego nie wydasz polecenia, żeby ten tytoń dostarczali ci w naturalnej postaci? - Można, oczywiście... Można polecić, żeby i fajkę nabili, i palili. Ale po co? Nabijanie fajki tytoniem to przyjemność, że tak powiem, rytuał. Nie praca dla palców, lecz aktywizacja pracy myśli. - Jasne - Mołotow zaśmiał się cicho. - Wysysasz z fajki myśli. - A ty sądziłeś, że z palca? - oczy Stalina w świetle zapalonej zapałki rozbłysły młodą figlarnością. - Teraz właśnie nasunęło mi się pytanie o nasze problemy międzynarodowe, którymi rządzi towarzysz Mołotow. Co tam słychać? - Wszystko gra - wpadł mu w ton Mołotow"*. Według Stadniuka Mołotow był niekiedy w stosunku do Stalina bardzo wymagającym rozmówcą. Oto na przykład Stalin i Mołotow oczekują na Kremlu wizyty przedstawiciela Roosevelta, Harryego Hopkinsa: "Stalin zapytał: - A czy my nie będziemy dzisiaj lać wody na młyn imperialistów? - Nie powinniśmy - odpowiedział Mołotow i znów się uśmiechnął... - Wszystko zależy od tego, o ile wysłannik Roosevelta okaże się szczery - powiedział Stalin i w jego słowach wyczuwało się obawę. Wydawało się, że i jego gabinet kremlowski wypełnił się niepokojem i napiętym oczekiwaniem. - Koba - Mołotow spojrzał na Stalina subtelnie wymagającym wzrokiem, który miał go skłonić do skupienia uwagi. - Uzbrój się, Koba, w cierpliwość i posłuchaj, do czego doszliśmy w Ludowym Komisariacie Spraw Zagranicznych analizując politykę Churchilla i Roosevelta... - Myślisz, że nie znam Churchilla? - zapytał z niezadowoleniem Stalin siadając przy swoim biurku. - Trzeba spojrzeć na wydarzenia w ich logicznym ciągu. - No dobrze. Mów, ale tylko w ogólnych zarysach"**. l dalej następuje w powieści Stadniuka długi i nudny wykład elementarza politycznego, który rzekomo wygłasza Mołotow Stalinowi. 33 * "Ogoniok" 1985, nr 27, s. 23. ** "Ogoniok" 1985, nr 30, s. 12. 3 - Ludzie Stalina W.M. Motetów i J.W. Stalin, który przyjmuje 15 listopada 1944 r. od delegacji m. Warszawy symboliczny dar - brązowy herb Polski W rzeczywistości Mołotow zajmował się w Państwowym Komitecie Obrony ściśle wojskowymi sprawami tylko raz. Po przełamaniu przez Niemców frontu w październiku 1941 r. i okrążeniu pod Wiaźmą dużego zgrupowania armii radzieckich udali się do Gżatska i Możajska członkowie Państwowego Komitetu Obrony, Mołotow i Woroszyłow. Stalin był bliski paniki i nie do końca dowierzał jeszcze wojskowym. Na jego polecenie Mołotow i Woroszyłow mieli się dokładnie zapoznać z sytuacją operacyjną i zalecić środki mające zlokalizować niemiecki wyłom zagrażajęcy bezpośrednio Moskwie. Z Mołotowa nie było wielkiego pożytku. Konkretne propozycje zgło- 34 siła grupa oficerów Sztabu Generalnego na czele z Aleksandrem Wasilewskim. W latach wojny niektóre rodzaje broni miały nie tylko nazwę oficjalną, ale i nieoficjalną. Na przykład żołnierze ochrzcili radzieckie odrzutowe miotacze min "katiuszami". Już w pierwszych tygodniach wojny w walce z czołgami zaczęto używać butelek z mieszanką zapalającą. Wyrabiały je służby chemiczne pułków i dywizji, początkowo z benzyny z pewnymi dodatkami. Później zaczęto je dostarczać z zaplecza jako amunicję. Produkowano je w spółdzielniach, a nawet fabrykach lemoniady, przy czym recepty były różne. Niemcy nazwali te butelki "koktajlem Mołotowa". W Armii Radzieckiej nie stosowano tej nazwy, lecz na Zachodzie jest w użyciu do dziś. Często czytając w prasie zachodniej o niepokojach na Bliskim Wschodzie lub manifestacjach i starciach z policją można spotkać zdanie, że manifestanci, a nawet powstańcy, rzucali w wojsko i policję butelkami z "koktajlem Mołotowa". Mołotow nie był wprawdzie autorem propozycji zaopatrzenia wojsk w tę broń, ale jako zastępca przewodniczącego Państwowego Komitetu Obrony podpisał uchwałę w sprawie jej masowej produkcji i stąd prawdopodobnie wzięła się ta nieoficjalna nazwa. William Stevenson, autor wydanej niedawno na Zachodzie książki Człowiek, którego nazywano nieustraszonym, mówiącej o pracy wywiadów zachodnich w latach wojny, twierdzi, że w 1943 r. Mołotow wyjeżdżał 300 kilometrów za linię frontu w celu przeprowadzenia rozmów z niemieckim kierownictwem w sprawie odrębnego pokoju. Nam taki fakt nie jest znany. Mołotow uczestniczył we wszystkich konferencjach sojuszniczych: w Teheranie w 1943 r. oraz w Jałcie i Poczdamie w 1945 r. Miały one na celu koordynację wysiłków wojennych i powojenną organizację Niemiec, Polski, Półwyspu Bałkańskiego. Jeszcze przed zakończeniem wojny Stany Zjednoczone, ZSRR, Wielka Brytania i Chiny podjęły decyzję o utrzymaniu po wojnie organizacji państw, która miała się troszczyć o zachowanie pokoju. Rozmowy w tej kwestii były prowadzone w latach 1944-1945 i zostały uwieńczone opracowaniem Karty Narodów Zjednoczonych. W imieniu Związku Radzieckiego dokument ten podpisał na konferencji w San Francisco Wiaczesław Mołotow. Zachodni dyplomaci i mężowie stanu, którzy się spotykali często z Mołotowem, w pisanych później relacjach charakteryzowali go na 3 35 ogół bardzo podobnie. Dokładny jego portret znajdujemy we wspomnieniach Winstona Churchilla poświęconych drugiej wojnie światowej. Pisał on: "Postać, którą Stalin osadził teraz na stolcu radzieckiej polityki zagranicznej, zasługuje na jakiś opis, niedostępny wówczas ani rządowi angielskiemu, ani francuskiemu. Wiaczesław Mołotow był człowiekiem o wybitnych uzdolnieniach i zimnej bezwzględności. Przeszedł przez potworne przypadki i doświadczenia, jakim poddani byli wszyscy przywódcy bolszewiccy w latach zwycięskiej rewolucji. Żył i robił karierę w społeczeństwie, w którym nieustannie zmieniającym się intrygom towarzyszyła stała groźba osobistej likwidacji. Jego głowa przypominała kulę armatnią, czarne wąsy i bystre oczy, jego kamienna twarz, zręczność mowy i nienaganne maniery były adekwatnym odbiciem jego cech i sprytu. W większym stopniu od innych nadawał się do tego, aby być przedstawicielem i narzędziem polityki machiny nie podlegającej kontroli. Spotykałem się z nim jak równy z równym tylko w czasie rokowań, kiedy przejawiał nieraz przebłyski humoru, lub na bankietach, na których wznosił dobrodusznie długą serię tradycyjnych i bezsensownych toastów. Nigdy nie spotkałem człowieka, który by w doskonalszy sposób ilustrował współczesne pojęcie robota. A jednocześnie był to jednak sensowny i bardzo wyważony dyplomata... Delikatne, sondujące, kłopotliwe rozmowy, jedna po drugiej, prowadzone były z doskonałym opanowaniem, nieprzeniknionością i uprzejmą oficjalną poprawnością. Ani razu nie ujawniła się żadna szczelina. Ani razu nie dochodziło do zbędnej połowicznej szczerości. Jego uśmiech syberyjskiej zimy, jego dokładnie wyważone i często rozsądne słowa, jego przyjazne, zachowanie czyniły z niego doskonałe narzędzie polityki radzieckiej w świecie dyszącym śmiercią. Korespondencja z nim w kwestiach spornych była zawsze daremna i jeśli posuwała się za daleko, kończyła się łgarstwem i zniewagami... Tylko raz zaobserwowałem u niego normalną ludzką reakcję. Było to wiosną 1942 roku, kiedy zatrzymał się w Anglii w drodze powrotnej ze Stanów Zjednoczonych. Podpisaliśmy układ radziecko-angielski i czekał go niebezpieczny lot do domu. Przy furtce ogrodowej na Downing Street, z której korzystaliśmy dla zachowania tajemnicy, ująłem silnie jego rękę i spojrzeliśmy sobie w twarz. Nagle wydał się głęboko wzruszony. Zza maski ukazał się człowiek. Odpowiedział mi takim samym uściskiem ręki. W milcze- 36 niu ściskaliśmy sobie dłonie. Ale wówczas byliśmy we wszystkim razem i oznaczało to dla wielu życie lub śmierć... Machina radziecka znalazła w Mołotowie bez wątpienia zdolnego i pod wieloma względami typowego dla niej przedstawiciela - zawsze wiernego członka partii i wyznawcę doktryny komunistycznej... Mazza-rini, Talleyrand, Metternich przyjęliby go do swej kompanii, gdyby istniał inny świat, do którego bolszewicy pozwolili by sobie wchodzić*". O likwidacji Kominternu i legalizacji cerkwi Już w latach dwudziestych Mołotow uczestniczył aktywnie w pracach Kominternu, początkowo pod kierownictwem Zinowjewa i Bucharina, później Stalina. Na wszystkich ostatnich kongresach wchodził w skład delegacji ZSRR. A w 1943 r. właśnie jemu przypadło w udziale prowadzenie w imieniu Stalina rozmów z przedstawicielami Roosevelta i Churchilla w sprawie likwidacji Kominternu i legalizacji rosyjskiej cerkwi prawosławnej, W kręgach emigracji rosyjskiej na Zachodzie, a także wśród wielu sowietologów od dawna mówi się o tym, że po ciężkich klęskach na froncie w 1941 r. Stalin zwrócił się o poparcie do cerkwi prawosławnej. Stąd wniosek, że chciał się rzekomo oprzeć nie tyle na socjalistycznym patriotyzmie, ile na uczuciach narodowych i religijnych Rosjan. Jest to pogląd błędny. W przemówieniu z 3 lipca 1941 r. mówił on o obronie kultury narodowej i państwowości nie tylko narodu rosyjskiego, lecz wszystkich narodów ZSRR, o obronie władzy radzieckiej i konieczności zespolenia się wokół rządu radzieckiego i "partii Lenina-Stalina". Nie ma też ani słowa o cerkwi w jego przemówieniu wygłoszonym 6 listopada 1941 r., jest natomiast mowa o umacnianiu sojuszu robotników i chłopów, wszystkich narodów ZSRR, o obronie socjalizmu. Akademię, która odbyła się tego dnia, zakończyło odśpiewanie Międzynarodówki. Niewątpliwie w stosunkach między państwem radzieckim i cerkwią zmieniło się co nieco od razu po wybuchu wojny. Zaprzestano antyreligijnej propagandy, rozwiązano stowarzyszenie "woju- * W. Churchill: Druga wojna światowa, ks. 1, Nowy Jork'19B4, s. 387-388. 37 jących bezbożników", a ich pismo "Bezbożnik" przestało się ukazywać w lipcu 1941 r. Ale zawieszono też wiele innych pism i stowarzyszeń nie związanych z obronnością. W kronikach filmowych pokazywano niekiedy cerkwie zburzone przez Niemców. Rosyjska cerkiew prawosławna była już faktycznie rozbita w końcu lat trzydziestych. Pozostałych jeszcze w Moskwie duchownych i archirejów ewakuowano, w tym wielu do UIjanowska, w kierowniczych kołach Moskwy nikt o nich nie wspomniał przez cały rok 1942. Ale już w drugiej połowie 1943 r., to znaczy po zwycięstwie pod Stalingradem, po rozbiciu Niemców na wielu frontach i po walkach na Łuku Kurskim, kiedy zwycięstwo Związku Radzieckiego było dla wielu obserwatorów oczywiste, zachodni sojusznicy ZSRR zaczęli wykazywać zaniepokojenie perspektywą pojawienia się wojsk Armii Czerwonej w Europie Zachodniej. Trzeba było jakoś uspokoić Roosevelta i Churchilla i pokazać im, że tym razem Związek Radziecki nie myśli o "rewolucji światowej", lecz tylko o rozbiciu niemieckiego faszyzmu. W tym celu postanowiono trochę "przemalować fasadę". Była to w gruncie rzeczy operacja czysto kosmetyczna. Stalin i tak był przeświadczony, że po wojnie potrafi zachować kontrolę nad działalnością wszystkich partii komunistycznych. Co się zaś tyczy cerkwi, to nikt nie miał zamiaru odbudowywać jej poprzednich pozycji. Fakt, że częściowe przywrócenie jej praw odpowiadało nastrojom wielu milionów ludzi, którzy stracili na wojnie ojców, mężów i synów i szukali pociechy w religii, miał znaczenie drugorzędne. - Decyzję o rozwiązaniu Kominternu podjęto już w maju 1943 r.. Stanowiła ona bez wątpienia ustępstwo wobec sojuszników ZSRR, aczkolwiek odpowiadała też intencjom Stalina, który nigdy nie. darzył tej organizacji szczególną uwagą ani sympatią. Istotne zmiany w sytuacji cerkwi nastąpiły jesienią 1943 r. Przechowuję w swoim archiwum kilka relacji o spotkaniu Stalina i Mołotowa z kierownictwem prawosławnej cerkwi. Różnią się one w szczegółach, ale nie w zasadniczej treści. Bodaj najbardziej szczegółowa jest relacja A. Krasnowa-Lewitina, który w 1943 r.; przebywał w UIjanowsku i znał dobrze niektórych czołowych archirejów. Oto co pisze on na ten temat: "Trzeciego września metropolita Siergiej i jego zaufani Kołczicki z rodziną oraz archimandryta Joann Razumow znajdowali się już w wagonie. Odjazd odbywał się w takim pośpiechu, że nie zdążyli się 38 nawet spakować. Zabrali tylko to, co najbardziej niezbędne... Wypadki rozwijały się w filmowym tempie. Następnego dnia wczesnym rankiem pociąg był w Moskwie. Na dworcu metropolitę witali metropolita Aleksij (przyszły patriarcha), który przybył z Leningradu tak samo nagle, i metropolita kijowski Nikołaj... Niespodzianka goniła niespodziankę: metropolitę zawieziono nie do jego rezydencji w zaułku Baumańskim, gdzie mieszkał 15 lat, lecz do Czystego Zaułka, do luksusowej willi stanowiącej przed wojną rezydencję ambasadora niemieckiego, hrabiego Schulenburga... 4 września rano zakomunikowano, że wieczorem odbędzie się wizyta na Kremlu. O dziewiątej wieczór do Czystego Zaułka przyjechał samochód rządowy. Posadzono w nim metropolitów Siergieja, Ale-ksija i Nikołaja... Po 10 minutach auto wjechało na Kreml, a po następnych 10 minutach weszli do obszernego wyłożonego drewnem gabinetu, w którym siedziało za stołem dwóch ludzi, Stalin i Mołotow. Wymienili uściski dłoni i usiedli. Rozmowę rozpoczął Mołotow od informacji, że rząd ZSRR i towarzysz Stalin osobiście chcą poznać potrzeby cerkwi. Dwaj metropolici, Aleksij i Nikołaj, milczeli speszeni. Nieoczekiwanie odezwał się Siergij... Metropolita mówił spokojnie, jąkając się z lekka, rzeczowym tonem człowieka przywykłego zabierać głos na poważne tematy w rozmowach z najwyżej postawionymi ludźmi. (Kiedy Stalin był seminarzystą, metropolita Siergij pełnił już w godności biskupa funkcję rektora Petersburskiej Akademii Duchownej). Metropolita wskazał na konieczność szerokiego otwarcia świątyń, których liczba nie zaspokaja religijnych potrzeb narodu. Mówił o konieczności zwołania soboru i wyboru patriarchy. Oświadczył wreszcie, że niezbędne jest utworzenie nowych szkół duchownych, ponieważ cerkiew odczuwa brak kadr kapłańskich. W tym momencie Stalin przerwał nagle milczenie: "A dlaczego nie macie kadr? Gdzie się podziały?" - zapytał wyjmując z ust fajkę i patrząc badawczo na rozmówców. Aleksij i Nikołaj zmieszali się. Wszyscy wiedzieli, że "kadry" zostały zdziesiątkowane w obozach. Nie speszył się jednak metropolita Siergij... Starzec odpowiedział: "Nie mamy kadr z różnych powodów. Jeden z nich to ten, że my przygotowujemy kapłana, a on zostaje Marszałkiem Związku Radzieckiego". Na twarzy dyktatora pojawił się uśmiech zadowolenia. Powiedział: "Tak, tak, a jakże, byłem seminarzystą. Słyszałem wówczas także 39 jących bezbożników", a ich pismo "Bezbożnik" przestało się ukazywać w lipcu 1941 r. Ale zawieszono też wiele innych pism i stowarzyszeń nie związanych z obronnością. W kronikach filmowych pokazywano niekiedy cerkwie zburzone przez Niemców. Rosyjska cerkiew prawosławna była już faktycznie rozbita w końcu lat trzydziestych. Pozostałych jeszcze w Moskwie duchownych i archirejów ewakuowano, w tym wielu do UIjanowska, w kierowniczych kołach Moskwy nikt o nich nie wspomniał przez cały rok 1942. Ale już w drugiej połowie 1943 r., to znaczy po zwycięstwie pod Stalingradem, po rozbiciu Niemców na wielu frontach i po walkach na Luku Kurskim, kiedy zwycięstwo Związku Radzieckiego było dla wielu obserwatorów oczywiste, zachodni sojusznicy ZSRR zaczęli wykazywać zaniepokojenie perspektywą pojawienia się wojsk Armii Czerwonej w Europie Zachodniej. Trzeba było jakoś uspokoić Roosevelta i Churchilla i pokazać im, że tym razem Związek Radziecki nie myśli o "rewolucji światowej", lecz tylko o rozbiciu niemieckiego faszyzmu. W tym celu postanowiono trochę "przemalować fasadę". Była to w gruncie rzeczy operacja czysto kosmetyczna. Stalin i tak był przeświadczony, że po wojnie potrafi zachować kontrolę nad działalnością wszystkich partii komunistycznych. Co się zaś tyczy cerkwi, to nikt nie miał zamiaru odbudowywać jej poprzednich pozycji. Fakt, że częściowe przywrócenie jej praw odpowiadało nastrojom wielu milionów ludzi, którzy stracili na wojnie ojców, mężów i synów i szukali pociechy w religii, miał znaczenie drugorzędne. Decyzję o rozwiązaniu Kominternu podjęto już w maju 1943 r. Stanowiła ona bez wątpienia ustępstwo wobec sojuszników ZSRR, aczkolwiek odpowiadała też intencjom Stalina, który nigdy nie darzył tej organizacji szczególną uwagą ani sympatią. Istotne zmiany w sytuacji cerkwi nastąpiły jesienią 1943 r. Przechowuję w swoim archiwum kilka relacji o spotkaniu Stalina i Mołotowa z kierownictwem prawosławnej cerkwi. Różnią się one w szczegółach, ale nie w zasadniczej treści. Bodaj najbardziej szczegółowa jest relacja A. Krasnowa-Lewitina, który w 1943 r. przebywał w UIjanowsku i znał dobrze niektórych czołowych archirejów. Oto co pisze on na ten temat: "Trzeciego września metropolita Siergiej i jego zaufani Kołczicki z rodziną oraz archimandryta Joann Razumow znajdowali się już w wagonie. Odjazd odbywał się w takim pośpiechu, że nie zdążyli się 38 nawet spakować. Zabrali tylko to, co najbardziej niezbędne... Wypadki rozwijały się w filmowym tempie. Następnego dnia wczesnym rankiem pociąg był w Moskwie. Na dworcu metropolitę witali metropolita Aleksij (przyszły patriarcha), który przybył z Leningradu tak samo nagle, i metropolita kijowski Nikołaj... Niespodzianka goniła niespodziankę: metropolitę zawieziono nie do jego rezydencji w zaułku Baumańskim, gdzie mieszkał 15 lat, lecz do Czystego Zaułka, do luksusowej willi stanowiącej przed wojną rezydencję ambasadora niemieckiego, hrabiego Schulenburga... 4 września rano zakomunikowano, że wieczorem odbędzie się wizyta na Kremlu. O dziewiątej wieczór do Czystego Zaułka przyjechał samochód rządowy. Posadzono w nim metropolitów Siergieja, Ale-ksija i Nikołaja... Po 10 minutach auto wjechało na Kreml, a po następnych 10 minutach weszli do obszernego wyłożonego drewnem gabinetu, w którym siedziało za stołem dwóch ludzi, Stalin i Mołotow. Wymienili uściski dłoni i usiedli. Rozmowę rozpoczął Mołotow od informacji, że rząd ZSRR i towarzysz Stalin osobiście chcą poznać potrzeby cerkwi. Dwaj metropolici, Aleksij i Nikołaj, milczeli speszeni. Nieoczekiwanie odezwał się Siergij... Metropolita mówił spokojnie, jąkając się z lekka, rzeczowym tonem człowieka przywykłego zabierać głos na poważne tematy w rozmowach z najwyżej postawionymi ludźmi. (Kiedy Stalin był seminarzystą, metropolita Siergij pełnił już w godności biskupa funkcję rektora Petersburskiej Akademii Duchownej). Metropolita wskazał na konieczność szerokiego otwarcia świątyń, których liczba nie zaspokaja religijnych potrzeb narodu. Mówił o konieczności zwołania soboru i wyboru patriarchy. Oświadczył wreszcie, że niezbędne Jest utworzenie nowych szkół duchownych, ponieważ cerkiew odczuwa brak kadr kapłańskich. W tym momencie Stalin przerwał nagle milczenie: "A dlaczego nie macie kadr? Gdzie się podziały?" - zapytał wyjmując z ust fajkę i patrząc badawczo na rozmówców. Aleksij i Nikołaj zmieszali się. Wszyscy wiedzieli, że "kadry" zostały zdziesiątkowane w obozach. Nie speszył się jednak metropolita Siergij... Starzec odpowiedział: "Nie mamy kadr z różnych powodów. Jeden z nich to ten, że my przygotowujemy kapłana, a on zostaje Marszałkiem Związku Radzieckiego". Na twarzy dyktatora pojawił się uśmiech zadowolenia. Powiedział: "Tak, tak, a jakże, byłem seminarzystą. Słyszałem wówczas także 39 o was". Zaczął wspominać lata spędzone w seminarium. Mówił, iż matka do śmierci żałowała, że nie został duchownym. Rozmowa dyktatora z metropolitą stała się swobodna. Następnie, po wypiciu herbaty, przystąpiono do rzeczowych dyskusji. Rozmowa przeciągnęła się do trzeciej w nocy. Oprócz Stalina i Mołotowa uczesniczyli w niej eksperci. Spotkanie można uznać za historyczne w dosłownym sensie tego słowa. Opracowano Statut Cerkwi Rosyjskiej oraz warunki, w jakich działa do dziś. Jak wiadomo, układ ten budzi obecnie wiele zastrzeżeń, lecz wówczas, po dziesięcioleciach terroru wymierzonego przeciwko cerkwi, był on niewątpliwie krokiem naprzód, oznaczał bowiem możliwość jej legalnego istnienia. Pod koniec rozmowy stary i schorowany metropolita Siergij poczuł się okropnie zmęczony. Wtedy miał miejsce epizod, o którym wspomina Sołżenicyn. Stalin, wziąwszy metropolitę pod rękę, ostrożnie, jak prawdziwy diakon, sprowadził go po schodach i powiedział na pożegnanie: "Władyko! To wszystko, co mogę w obecnej chwili dla was zrobić", l tymi słowami pożegnał hierarchów. Po kilku dniach w willi w Czystym Zaułku zebrał się sobór biskupów (zgromadzić ich nie było trudno. Cerkiew rosyjska liczyła wówczas 17 biskupów), w niedzielę zaś, 12 września, w dniu Aleksandra Newskiego, w Jełochowskim Soborze Objawienia Bożego nastąpiła intronizacja nowo wybranego patriarchy, którym został metropolita Siergij. Po 18-letniej przerwie na czele Cerkwi rosyjskiej znów stanął patriarcha"*. Pierwsze lata po wojnie W pierwszych latach po wojnie głównym zajęciem Mołotowa pozostała polityka zagraniczna, choć jego cechy indywidualne w nikłym stopniu predestynowały go do pracy na polu dyplomatycznym. Wyjeżdżał wielokrotnie do Nowego Jorku na sesje Organizacji Narodów Zjednoczonych. Jego przemówienia w Zgromadzeniu Ogólnym były typowe dla niego - solidne, suche i nudne. W owym czasie sojusznicy i sympatycy Stanów Zjednoczonych mieli więk- * A. E. Lewitin-Krasnow: Ruk twoich żar, Tel-Aviv 1979, s. 105-108. 40 szoso głosów w ONZ i Mołotow musiał często korzystać w Radzie Bezpieczeństwa z prawa weta. W kołach ONZ nazwano go w związku z tym "panem NIE", jako że słowa "nie" używał bardzo często. Do obowiązków Mołotowa należało również utrzymywanie kontaktów z Ministerstwem Bezpieczeństwa Państwowego w sprawach wywiadu. Georg Bartoli pisał w jednej z książek: "Mołotow nosił binokle biurokraty i miał powierzchowność pilnego ucznia. Churchill widział w nim "idealnie współczesnego robota", Woroszyłow nazwał go ordynarnie "kamiennym zadkiem*. Ale Djilas, który miał z nim bliskie kontakty, tłumaczył, że roli Mołotowa nie należy nie doceniać; Stalin i Mołotow uzupełniali się nawzajem"*. Rzecz jasna jako członek Biura Politycznego Mołotow ponosi odpowiedzialność za wszystkie represje ostatnich lat: za "sprawę leningradzką", za aresztowanie członków Antyfaszystowskiego Komitetu Żydów Radzieckich, a jeszcze wcześniej za wysiedlenie wielu narodów z ich terenów ojczystych. Ofiarą jednej z kampanii represyjnych padła jego własna żona, Polina Żemczużyna. Polina Żemczużyna wstąpiła do partii jako młoda dziewczyna w 1918 r. Po kilku latach kierowała już wydziałem kobiecym w jednym z komitetów obwodowych na Ukrainie. Na początku lat dwudziestych odbywał się w Moskwie zjazd pracowników wydziałów kobiecych, na który przyjechała również Żemczużyna. Zachorowała jednak ciężko i znalazła się w szpitalu. Mołotow, który odpowiadał za przebieg zjazdu, postanowił odwiedzić chorą delegatkę. Odwiedzał ją jeszcze kilkakrotnie, a po powrocie do zdrowia Żemczużyna nie wróciła już na Ukrainę, lecz została panią domu sekretarza KC, Mołotowa. Wkrótce urodziła córkę. Świetlane. Na Kremlu zaprzyjaźniła się z żoną Stalina, Nadieżdą Allilujewą. Młode kobiety spotykały się często, były z sobą szczere i dla Żemczużyny nie było tajemnicą, że stosunki między Stalinem a jego żoną są coraz gorsze. Fatalnego dnia, 15 listopada 1932 r., kiedy podczas kolacji u Woroszyłowa Stalin potraktował żonę brutalnie, opuściła ona mieszkanie w towarzystwie Poliny Żemczużyny, która długo starała się uspokoić obrażoną przyjaciółkę. Gdy następnego dnia rano znaleziono w sypialni Allilujewą z pistoletem w ręce i G. Bartoli: Kogda Stalin umier (Kult i diejstwitielnóst'). Stuttgart 1974, s. 40. 41 przestrzeloną głową, wezwano najpierw Ordżonikidze z żoną, Zinaidą, i Mołotowa z Poliną, a dopiero później zbudzono Stalina i poinformowano o samobójstwie żony. Dla mściwego i podejrzliwego Stalina Żemczużyna już wówczas stała się ,,persona non grata". Umiał jednak czekać i kryć się ze swymi uczuciami. ,,Czystki" lat trzydziestych ominęły Żemczużynę. Co więcej, w drugiej połowie tych lat powierzano jej odpowiedzialne stanowiska w Radzie Komisarzy Ludowych. Była krótko zastępcą ludowego komisarza przemysłu spożywczego, ludowym komisarzem przemysłu rybnego, następnie kierowała Zarządem Przemysłu Kosmetycznego. Na XVIII Zjeździe WKP(b) wybrano ją na zastępcę członka Komitetu Centralnego. Żemczużyna była Żydówką i gdy w czasie Wojny Narodowej powstał Antyfaszystowski Komitet Żydów Radzieckich, weszła w skład jego władz. Na czele Komitetu stanął stary bolszewik, członek KC WKP(b) Sołomon Łozowski, który był wówczas szefem Radzieckiego Biura Informacyjnego. Antyfaszystowski Komitet Żydów Radzieckich, podobnie jak pozostałe komitety antyfaszystowskie, nie został po wojnie rozwiązany. W kilka lat po zakończeniu wojny powstało na Bliskim Wschodzie na mocy uchwały ONZ i przy aktywnym poparciu ZSRR państwo żydowskie, Izrael. Związek Radziecki pierwszy nawiązał z Izraelem stosunki dypolomatyczne. Wkrótce przybył do Moskwy ambasador izraelski w osobie Goldy Meir. Było naturalne, że w różnych przyjęciach, jakie wydawała nowa ambasada, uczestniczyli członkowie Antyfaszystowskiego Komitetu Żydów Radzieckich. Przy takich okazjach dochodziło wielokrotnie do rozmów Goldy Meir z Poliną Żemczużyna. Należy dodać, że Żemczużyna miała siostrę, która jeszcze w latach wojny domowej wyjechała do Izraela. Poliną korespondowała z nią do roku 1939. Jeśli Mołotow wypełniał ankietę, w rubryce "krewni za granicą" musiał wpisywać informację o siostrze żony i siostrzenicy. Dobre stosunki między Izraelem a Związkiem Radzieckim nie trwały jednak długo. W latach 1948-1949 zaczęła nabierać rozmachu osławiona kampania przeciwko "kosmopolitom bez ojczyzny". Rozpoczęły się masowe represje w stosunku do inteligencji żydowskiej i likwidacja prawie wszystkich żydowskich organizacji społecznych i narodowych. Wtedy właśnie nastała dla Stalina odpo- 42 Wiednia chwila do rozprawienia się z Poliną Żemczużyna. Jego zdaniem zbyt dużo wiedziała. Oczywiście oficjalnie wysunięto inne oskarżenia. Zarzucono jej "zdradę ojczyzny", kontakty z syjonizmem światowym itp. Sprawę jej aresztowania omawiano na posiedzeniu Biura Politycznego. Beria zreferował materiały swego resortu i wszyscy członkowie przegłosowali aresztowanie Żemczużyny. Mołotow wstrzymał się od głosu, ale nie próbował odpierać zarzutów. W nocy, po powrocie do domu, poinformował żonę o uchwale Biura Politycznego i o czekającym ją aresztowaniu. - l ty uwierzyłeś w te oszczerstwa! - krzyczała zrozpaczona Żemczużyna. - Przedstawiono przecież tak przekonujące dokumenty - tłumaczył się zmieszany i zgnębiony Mołotow. Następnego dnia Żemczużynę aresztowano. Były sekretarz generalny Komunistycznej Partii Izraela, Samuel Mikunis, relacjonuje w swych wspomnieniach spotkanie z Mołotowem: "W 1955 roku miałem interesujące spotkanie z Mołotowem. Odbyło się ono w lecznicy kremlowskiej w Kuncewie, gdzie mnie położono, kiedy trochę się rozchorowałem... Spotkałem tam całkiem przypadkowo na korytarzu Mołotowa. Dotychczas widziałem go tylko raz w Paryżu, kiedy przemawiał na zjeździe miłośników pokoju... Teraz, w Kuncewie, Mołotow był, podobnie jak ja, w szpitalnej pidżamie, ale mimo to sprawiał jak zawsze wrażenie wyniosłego, wyraz twarzy miał zimny, twardy. Ujrzawszy go podszedłem i zapytałem: "Dlaczego jako członek Biura Politycznego dopuściliście do aresztowania żony?" Obrzucił mnie chłodnym spojrzeniem i spytał, kim właściwie jestem. Odpowiedziałem: "Jestem sekretarzem generalnym Komunistycznej Partii Izraela i dlatego pytam was, i nie tylko was, zapytam o to KC: dlaczego pozwoliliście aresztować swoją żonę, Polinę Żemczużynę?". Z tą samą kamienną twarzą, na której nie drgnął żaden mięsień, odpowiedział: "Dlatego, że jestem członkiem Biura Politycznego i musiałem podporządkować się dyscyplinie partyjnej... Podporządkowałem się Biuru Politycznemu, które postanowiło, że moją żonę trzeba usunąć...*. Oto jaka zdarzyła się ciekawa scenka"*. * "Wriemia i my" 1979, nr 48, s. 161-162. 43 Mołotow w niełasce W 1949 r. Stalin często i długo chorował i w rozstrzyganiu nie cierpiących zwłoki problemów zastępował go zwykle Mołotow, oczywiście po konsultacji z innymi członkami Biura Politycznego. Gdy w grudniu tego roku świętowano siedemdziesięciolecie urodzin Stalina i każdy z członków Biura Politycznego musiał opublikować obszerny artykuł z peanami na cześć "wodza i nauczyciela", Mołotow uzyskał tę możliwość pierwszy. Po kilku miesiącach obchodzono sześćdziesięciolecie Mołotowa. Został odznaczony czwartym Orderem Lenina (już w 1943 r. otrzymał tytuł Bohatera Pracy Socjalistycznej). Wybrano go na honorowego członka Akademii Nauk ZSRR. Na mapie pojawiło się jeszcze kilka osiedli nazwanych na jego cześć. W byłym mieście Nolińsku (nazwanym Mołotowskiem), w domu, w którym mieszkała rodzina Skriabinów, otwarto muzeum Mołotowa. Mimo jednak że prawie wszyscy obserwatorzy zachodni nadal uważali go za drugą osobę w hierarchii radzieckiej i partyjnej, w tym właśnie okresie zaczął on stopniowo popadać w niełaskę Stalina. Aresztowanie żony było tylko jednym z przejawów braku zaufania do niego. Mołotow został nieoczekiwanie zwolniony z obowiązków ministra spraw zagranicznych. Na jego miejsce powołano Andrieja Wyszyń-skiego, który już dawno dał się poznać jako niezrównany mistrz demagogicznych przemówień. Nabrał w tym doświadczenia na różnorodnych "pokazowych" i "jawnych" procesach "wrogów ludu" jeszcze w latach trzydziestych, kiedy występował w tych inscenizowanych spektaklach jako prokurator generalny ZSRR. Teraz jego przemównienia rozbrzmiewały z trybuny Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Mołotow pozostał, oczywiście, członkiem Biura Politycznego i zastępcą Stalina w Radzie Ministrów, lecz Stalin coraz rzadziej dawał mu odpowiedzialne zlecenia. Wkrótce przestał go zapraszać do swej willi, gdzie w czasie długich obiadów i kolacji, kończących się zwykle późną nocą, decydowano o ważnych sprawach państwowych. Chruszczow wspomina, że członkowie Biura Politycznego niekiedy prosili Mołotowa, aby się do nich przyłączył, co bardzo denerwowało Stalina. Zabronił wreszcie po prostu zapraszać Mołotowa. Pewnego razu Stalin w obecności Chruszczowa powiedział, że podejrzewa, iż w czasie zagranicznych podróży Mołotow został 44 zwerbowany i jest "agentem amerykańskiego imperializmu". Wydał polecenie, aby za pośrednictwem przebywającego właśnie w Stanach Zjednoczonych Wyszyńskiego zebrano informacje, w jaki sposób Mołotow poruszał się po Ameryce i czy przydzielono mu wagon specjalny, jak gdyby mogło to być dowodem jego winy. Wielu spośród aresztowanych w tym czasie ludzi zmuszano do składania fałszywych zeznań przeciwko Mołotowowi, jak również przeciw Kaganowiczowi, Woroszyłowowi i Mikojanowi. Mimo to na XIX zjeździe partii Mołotow nie tylko zasiadał w niewielkim prezydium, ale nawet otworzył obrady krótkim przemówieniem. Pod koniec zjazdu wybrano go do Komitetu Centralnego i w skład rozszerzonego na życzenie Stalina Prezydium KC KPZR (36 członków i zastępców). Stalin zaproponował wybór Biura Prezydium do stałego kierowania sprawami partyjnymi i podyktował dziewięć nazwisk osób, które miały się w nim znaleźć. Mołotowa wśród nich nie było. W kręgach Komitetu Centralnego zaczęto na niego patrzeć jak na człowieka straconego. Istniało niemało dowodów na to, że Stalin zamierzał przeprowadzić po XIX zjeździe nową terrorystyczną czystkę na najwyższych szczeblach partii, l wszystko wskazywało na to, że Mołotow będzie jedną z jej pierwszych ofiar. Pierwszy rok po śmierci Stalina Mimo że zniedołężnienie fizyczne Stalina pogłębiało się i było to widoczne dla jego najbliższego otoczenia, to jego śmierć zaskoczyła nie tylko cały kraj, ale i partyjną górę. Trudno było uwierzyć, że człowiek, na którego patrzono jak na bóstwo, może umrzeć wskutek wylewu krwi do mózgu czy niewydolności serca. Naród i partia tak przywykły do konieczności posiadania "wodza", że zaraz po śmierci Stalina zadawano sobie powszechnie pytanie, kto teraz go zastąpi. Najczęściej wymieniano nazwisko Mołotowa i nie było w tym nic dziwnego. Nawet Nikita Chruszczow pisał później we wspomnieniach, że "my wszyscy, ludzie z przedwojennego kierownictwa, my wszyscy uważaliśmy, że Mołotow to przyszły wódz, który zastąpi Stalina... kiedy Stalin zakończy życie"*. Chruszczow uzasadnia to nie tylko wysoką pozycją Mołotowa w partii, ale i tym, że był on najbardziej znanym po Stalinie działaczem partyjnym i politycznym. * N. Chruszczow: WospOfnimni/a. Izbrannyje otrywki. Nowy Jork; ł879, ". 96. 45 Rzecz jasna nikt nie myślał porównywać wówczas Mołotowa ze Stalinem. Przypominam sobie, jak dwa dni po śmierci Stalina, kiedy pracowałem jeszcze jako nauczyciel w jednym z osiedli robotniczych na Uralu, przyszło do mnie kilku miejscowych pedagogów. Byli to mężczyźni, którzy przeżyli wojnę i front. Jeden z nich, dobrze podpity, płakał: "Za kogo będziemy teraz walczyć? - powtarzał. - Za Stalina umieraliśmy. A teraz? Za Mołotowa? Nie, za Mołotowa nie pójdę umierać". Mołotow wyraźnie nie cieszył się popularnością wśród byłych wojskowych. Już następnego dnia dowiedzieliśmy się z gazet, że uważane wówczas za najważniejsze stanowisko przewodniczącego Rady Ministrów ZSRR obejmie Gieorgij Malenkow, a Wiaczesław Motetów, Lawrientij Beria, Nikołaj Bułganin i Łazar Kaganowicz będą jego zastępcami. Malenkow, Mołotow i Beria przemawiali na zgromadzeniu żałobnym w czasie pogrzebu Stalina. We wszystkich oficjalnych komunikatach nazwiska "wodzów" wymieniono w następującej kolejności: Malenkow, Beria, Mołotow, Woroszyłow, Chruszczow, Bułganin, Kaganowicz, Mikojan. W przemówieniu na zgromadzeniu żałobnym Mołotow powiedział między innymi: "Możemy być słusznie dumni z tego, że w ciągu ostatnich trzydziestu lat żyliśmy i pracowaliśmy pod kierownictwem towarzysza Stalina... Jesteśmy uczniami Lenina i Stalina, l zawsze pamiętać będziemy, czego uczył nas do ostatnich dni Stalin... Całe życie towarzysza Stalina, opromienione słonecznym blaskiem wielkich idei natchnionego ludowego bojownika o komunizm, jest dla nas żywym życiodajnym przykładem"*. Mołotow wszedł w skład nowego, węższego Prezydium Komitetu Centralnego i został mianowany ministrem spraw zagranicznych ZSRR. Zaraz po śmierci Stalina rozpoczęła się rehabilitacja i zwalnianie poszczególnych osób. Pierwszą z nich był prawdopodobnie scenarzysta filmowy Aleksiej Kapler, aresztowany w latach wojny za związek ze Świetlaną Allilujewą. Stalin nie życzył sobie tego małżeństwa. Kaplera zwolniono 6 marca 1953 r. Po kilku dniach została zwolniona Żemczużyna. Pogrzeb Stalina wypadł w dniu urodzin Mołotowa. Schodząc z trybuny Mauzoleum Chruszczow i Malen- * "Nowe Drogi" 1953, nr 3, s. 21. 46 kow złożyli mu życzenia i zapytali, co chciałby otrzymać w prezencie. "Zwróćcie mi Polinę" - odpowiedział sucho i odszedł. Prośbę Mołotowa przekazali natychmiast Berii, który zresztą sam zdawał sobie sprawę z tego, że przetrzymywanie teraz Żemczużyny w więzieniu byłoby z jego strony co najmniej nierozsądne. Znajdowała się ona zresztą w Moskwie. W 1949 r. skazano ją na kilka lat zesłania, lecz w 1953 r. włączono do grona uczestników "spisku syjonistycznego" wraz z grupą lekarzy żydowskich i zmarłym Michelsem. Przesłuchiwano ją z zastosowaniem tortur. Śledztwo przerwano dopiero 1 lub 2 marca, a 9 lub 10 marca wezwano do gabinetu Berii. Nie wiedziała o śmierci Stalina i była przygotowana na najgorsze. Tymczasem Beria wyszedł zza biurka, objął swego gościa i zawołał: "Polina! Jesteś uczciwą komunistką!". Żemczużyna zemdlała i upadła na podłogę. Doprowadzono ją szybko do przytomności, pozwolono odpocząć, przebrać się i zawieziono do willi Mołotowa. Był to niezwykły prezent z okazji minionych urodzin. Mołotow poparł Chruszczowa i Malenkowa, kiedy przystąpili oni, z zachowaniem wielkiej ostrożności, do rozmów z innymi członkami kierownictwa w sprawie aresztowania Berii. W następnym roku poparł Chruszczowa i Bułganin, gdy na jednym z posiedzeń plenarnych Komitetu Centralnego wytoczono przeciwko Malenkowowi wiele oskarżeń, między innymi o niewłaściwe kierowanie rolnictwem. W ostatnich latach Stalina odpowiadał on w Biurze Politycznym za sytuację w tej gałęzi gospodarki. Mołotow zarzucił Malenkowowi również niedocenienie przemysłu ciężkiego. W efekcie Malenkow został zwolniony ze stanowiska przewodniczącego Rady Ministrów ZSRR, na które powołano Nikołaja Bułganina. Zgoda między Mołotowem i Chruszczowem trwała jednak krótko. Zbyt różnili się między sobą i poglądami, i stylem pracy. Opozycja wobec kierownictwa Nikity Chruszczowa Już pod koniec 1954 r. wpływy Chruszczowa w nowym kierownictwie kraju i partii stały się dominujące. Uległy zmianie nie tylko styl, ale i treść kierowania. W Prezydium KC PZPR toczyły się nieustannie dyskusje nad mnóstwem nowych inicjatyw i propozycji. Kierownicza rola Chruszczowa przejawiała się nie tylko w reali- 47 zacji polityki wewnętrznej, ale i zagranicznej, co szczególnie drażniło Mołotowa, który pozostawał nadal ministrem spraw zagranicznych. Już przy omawianiu problemu zagospodarowania nieużytków Mołotow i Woroszyłow zgłosili zastrzeżenia. Krytykowali projekt uchwały w sprawie nowych zasad planowania w rolnictwie. Mołotow był też przeciwny bezwarunkowej rehabilitacji Josipa Broz-Tito, który pozostał dla niego jeśli nie "faszystą", to w każdym razie "rewizjonistą". Dlatego rozmowy wstępne na temat normalizacji stosunków z Jugosławią prowadzone były poza Ministerstwem Spraw Zagranicznych i Mołotow nie brał udziału w podróży Chruszczowa i Bułganina do tego kraju. Przeszkadzał też w normalizacji stosunków z Japonią, a zwłaszcza w zawarciu traktatu państwowego z Austrią. Austria miała się stać krajem neutralnym, a neutralność tę miały zagwarantować specjalnym układem wielkie mocarstwa. Tymczasem znaczna część Austrii, łącznie z Wiedniem, znajdowała się jeszcze pod okupacją wojsk radzieckich. W tej sytuacji Mołotow uważał, że wycofując się z Austrii ZSRR posuwa się zbyt daleko w ustępstwach wobec "imperialistów". Przywódca socjaldemokratów austriackich i przyszły kanclerz Austrii, Bruno Kreisky, opisuje w swych wspomnieniach, jak trudne były rozmowy na temat neutralizacji. Podczas jednego z ostatnich spotkań Mołotow powiedział przywódcom austriackim: "Przemyślcie raz jeszcze projekt układu. Oddamy wam pełnię władzy w kraju, wycofamy wojska radzieckie i zdemontujemy administrację radziecką. Będziecie całkowicie wolni i suwerenni. Chcemy tyko w jednej części kraju zaznaczyć swoją obecność"*. W 1954 r. w Austrii stacjonowało 46 tysięcy żołnierzy radzieckich. Mołotow proponował wycofanie 41 tysięcy i pozostawienie tylko 5 tysięcy. Były oczywiście jeszcze inne problemy i gdyby decydujący głos należał do Mołotowa, w Austrii do dziś stacjonowałyby wojska radzieckie. Chru-szczow i Bułganin poszli na koncesje i Mołotow musiał ustąpić. Nie uczestniczył też w podróży Chruszczowa i Bułganina do Indii i Birmy w 1955 r. Konserwatywne stanowisko Mołotowa w polityce zagranicznej zostało skrytykowane na plenum lipcowym Komitetu Centralnego w 1955 r. W tym samym roku została również podana w wątpliwość rola Mołotowa jako teoretyka. Przemawiając na jednej z sesji Rady Najwyższej ZSRR powiedział on, że w kraju zbudowano "podstawy spo- * "Der Spiegel" 1986, nr 36, ś. 149-1SO. 48 łeczeństwa socjalistycznego". Formuła ta spotkała się z zastrzeżeniami innych członków KC, którzy twierdzili, że "podstawy socjalizmu" zbudowano w Związku Radzieckim na początku lat trzydziestych, natomiast w połowie lat pięćdziesiątych powstało już społeczeństwo socjalistyczne. Mimo że w istocie Mołotow miał więcej racji niż jego oponenci, to jednak przegrał w tym dogmatycznym sporze i zmuszony był publicznie uznać swój błąd. W numerze 14 miesięcznika "Kommunist" w 1955 r. ukazał się "List do redakcji", w którym Mołotow oświadczał: "Uważam swoje sformułowanie w kwestii zbudowania społeczeństwa socjalistycznego w ZSRR, wypowiedziane na sesji Rady Najwyższej ZSRR w dniu 8 lutego 1955 roku, z którego można by wysnuć wniosek, iż w ZSRR zbudowane zostały dopiero podstawy społeczeństwa socjalistycznego, za błędne teoretycznie i szkodliwe politycznie (s. 127-128)". Już w latach 1953-1955 zrehabilitowano w Związku Radzieckim 10 tysięcy osób, głównie funkcjonariuszy partyjnych i państwowych, o których zabiegali szczególnie wpływowi ludzie. Po zwolnieniu żony Mołotow raczej się sprzeciwiał, niż przyczyniał do nowych rehabilitacji. Wiele próśb w tej sprawie płynęło z niezliczonych obozów właśnie na jego ręce. Do niego wysyła między innymi list były wysoki funkcjonariusz MSZ J. Gniedin. Otrzymał jednak szybko zdecydowaną odmowę. Pisał o tym w opublikowanych wspomnieniach: "Odmowa rehabilitacji umotywowana z bezczelnością najgorszych czasów stalinowskich była odpowiedzią na moje oświadczenie adresowane do Mołotowa. Wskazywało na to jednoznaczne pismo prokuratury. Adwokat, którego radziła się moja żona, powiedział, że zwrócenie się do Mołotowa było błędem, chociaż pisaliśmy jednocześnie do różnych instancji. Do Mołotowa nie należało się zwracać, ponieważ w 1953 roku on właśnie był jeszcze zdolny zalecić prokuratorowi generalnemu, aby odmówił mi rehabilitacji. Wydaje się, że Mołotow nie był wykonawcą cudzej woli. Chyba że cień dyktatora błogosławił Mołotowa i Rudenkę na nowe bezprawia"*. XX Zjazd KPZR i tajny referat Chruszczowa "W sprawie przezwyciężenia kultu jednostki i jego następstw" doprowadziły do pogłę- * J. Gniedin: Wychod iż tabirinta. Nowy Jork 1982, s. ł 12. 4 - Ludzie Stalina 49 hienia rozbieżności między nim a Mołotowem, którego tym razem poparli Malenkow, Kaganowicz i Woroszyłow. Szeregowi komuniści, a tym bardziej prości obywatele kraju niewiele wiedzieli o tych różnicach zdań w kierownictwie. Nie stanowiły one jednak tajemnicy dla wielu odpowiedzialnych pracowników, domyślali się ich również liczni dyplomaci zachodni, którzy snuli na ten temat rozmaite przypuszczenia. Rozbieżności nie były też tajemnicą dla zwolenników Stalina w Gruzji. Gdy w marcu 1956 r. doszło w Tbilisi do masowych manifestacji przeciwko uchwałom XX zjazdu oraz personalnie przeciwko Chruszczowowi i Bułganinowi, to wśród haseł wznoszonych przez uczestników można było usłyszeć nie tylko "precz z Chruszczo-wem!" czy "precz z Bułganineml", lecz także "Mołotowa na premiera ZSRR!", "Mołotow na czele KPZR!". Manifestacje te zostały, jak wiadomo, stłumione przy użyciu siły wojskowej. Po zjeździe Mołotow nie wykonywał faktycznie większości swych obowiązków w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Kiedy w końcu marca 1956 r. przybył do Moskwy jako ambasador Jugosławii Vlko Mićunowić, przed wręczeniem listów uwierzytelniających przewodniczącemu Prezydium Rady Najwyższej ZSRR, Klimentowi Woroszyłowowi, złożył protokolarną wizytę ministrowi spraw zagranicznych Wiaczesławowi Mołotowowi. Po tej wizycie zanotował w dzienniku: "Spotkanie z Mołotowem przebiegało w atmosferze życzliwości. Rozmowa była szczera, czasem nawet serdeczna, jak gdyby toczyła się między dwoma starymi znajomymi, którzy dawno się nie widzieli. Nie dał się zauważyć nawet cień naszego konfliktu ideologicznego i politycznego, kiedy to właśnie Mołotow wraz ze Stalinem pisali i podpisywali groźne listy do jugosławiańskiego kierownictwa. Mimo że nie zabiegałem o szybką akredytację, Mołotow obiecał mi, że porozmawia z Woroszyłowem i zrobi wszystko, aby procedura ta nastąpiła możliwie jak najszybciej... Odniosłem jednak wrażenie, że chociaż był ministrem spraw zagranicznych, nie trzymał już w ręce wszystkich nici radzieckiej polityki zagranicznej. Było to widoczne przynajmniej jeśli chodzi o Jugosławię. Mimo że normalizacja stosunków radziecko-jugosłowiańskich była niezwykle ważnym aktem w polityce zagranicznej Związku Radzieckiego. Mołotow nie brał w tym żadnego udziału... Wiedzieliśmy, że sprzeciwiał się wizycie delegacji radzieckiej w Belgradzie. Był on też 50 prawdopodobnie zainteresowany normalizacją stosunków między Związkiem Radzieckim a Jugosławią, lecz uważał, że to Jugosłowianie powinni przyjechać na rozmowy do Moskwy, zamiast tego, żeby ZSRR poniżał się i stwarzał wrażenie, że Rosjanie przyjechali do Belgradu prosić o wybaczenie"*. l w rzeczy samej w pierwszej płowie 1956 r. Mołotow nie wykonywał faktycznie podstawowych obowiązków ministra spraw zagranicznych. Nie znalazł się w składzie radzieckiej delegacji rządowej, która w kwietniu złożyła wizytę w Anglii. Wcześniej jeszcze nie towarzyszył Chruszczowowi w podróży do Chin. W połowie 1956 r., w przededniu wizyty prezydenta Jugosławii Josipa Broz--Tito w ZSRR, został zwolniony z funkcji ministra spraw zagranicznych. Była to sensacja dla zagranicznych obserwatorów, którzy uznali ten fakt za "prezent" dla Jugosławii. Mołotow pozostał jednak zastępcą przewodniczącego Rady Ministrów ZSRR i brał udział we wszystkich uroczystościach na cześć Tito, a nawet wygłaszał przemówienia na przyjęciach. Był też nadal członkiem Prezydium KC KPZR. Mogłoby się wydawać, że kryzys polityczny w Polsce w październiku 1956 r. i dramatyczne wydarzenia na Węgrzech w listopadzie potwierdzają wiele przepowiedni Mołotowa. Obszerne przemówienie Tito zawierające krytykę Związku Radzieckiego, jego polityki zagranicznej i personalnie Chruszczowa, przemówienie, w którym mówił o wszystkich przywódcach radzieckich jako o stalinowcach i o utrzymywaniu się stalinizmu w ZSRR, dotknęło boleśnie Chruszczowa i w pewnych kręgach aparatu zwiększyło wpływy Mołotowa. Już w styczniu 1957 r. zaczęły w Moskwie krążyć pogłoski o możliwości usunięcia Chruszczowa i wyniesieniu Mołotowa. Mówiono też co prawda o usunięciu Mołotowa, cieszył się on jednak nadal popularnością wśród prostych ludzi. Wiadomo, że w 1956 r. zebrano w ZSRR rekordowe plony zbóż. Chruszczow wyzyskał to jako dowód słuszności swej polityki rolnej. Postanowiono odznaczyć kilkaset najbardziej wyróżniających się kołchozów i sow-chozów. Na ogromnej liście gospodarstw rolnych figurowało najwięcej kołchozów i sowchozów noszących imię Stalina. Na drugim miejscu znajdowały się gospodarstwa rolne imienia Mołotowa, na * V. Mićunowić: Moskowskij dniewnik. 1956-1958, Hamburg-Stuttgart 1982, s.61,63. 4* 51 trzecim Chruszczowa i dopiero na czwartym Lenina. Tych ostatnich było dwukrotnie mniej niż kołchozów i sowchozów imienia Stalina. Na początku 1957 r. Mołotow został mianowany ministrem kontroli państwowej ZSRR. Stopniowo zaczęła się wokół niego gromadzić grupa niezadowolonych członków Komitetu Centralnego, których część wchodziła w skład Prezydium KC KPZR. Liczba niezadowolonych wzrosła, kiedy Chruszczow przystąpił do energicznego wcielania w życie reformy administracyjnej, likwidacji ministerstw przemysłowych oraz tworzenia obwodowych i regionalnych administracji gospodarczych - sownarchozów (rad gospodarki narodowej). Reorganizacja ta wzbudziła niezadowolenie wielu ministrów i wysokich funkcjonariuszy ministerialnych, których znaczną część czekało opuszczenie Moskwy i objęcie stanowisk na prowincji. Wielu działaczy szczebla kierowniczego w komitetach obwodowych było również niezadowolonych z Chruszczowa, który rzucił nieoczekiwanie hasło trzykrotnego zwiększenia produkcji mięsa w ciągu trzech, czterech lat. Nastroje te wykorzystali Mołotow i członkowie jego grupy, o której istnieniu niektórzy dyplomaci donosili już w meldunkach z Moskwy. 22 kwietnia 1957 r., w rocznicę urodzin Lenina, ukazał się w "Prawdzie" obszerny artykuł Mołotowa o Leninie. Z artykułu można było z łatwością wyciągnąć wniosek, że autor jest jedynym człowiekiem w Prezydium Komitetu Centralnego, który pracował pod bezpośrednim kierownictwem Lenina i spotykał się z nim od kwietnia 1917 r. O zbrodniach Stalina Mołotow mówił w artykule tylko jako o "błędach". Oto co pisał na ten temat: "Zdajemy sobie sprawę z tego, że poszczególne błędy, a niekiedy nawet ciężkie błędy, są nieuchronne przy rozwiązywaniu tak wielkich i skomplikowanych zadań historycznych. Nikt nie może dać nam gwarancji niepopełniania takich błędów". Ogólnie jednak w ocenie Mołotowa polityka partii była zawsze słuszna i "wierna sztandarowi leninizmu". Jednocześnie w ścisłej konspiracji trwały spotkania i rozmowy uczestników opozycji wobec Chruszczowa. Stanowisko pierwszego sekretarza KC zamierzano powierzyć Mołotowowi. Chruszczowa, jeśli zrezygnuje dobrowolnie z funkcji szefa partii, planowano powołać na stanowisko ministra rolnictwa lub jakieś inne. W razie odmowy podporządkowania się większości prezydium nie wyklu- 52 czano możliwości jego aresztowania. Wydarzenia przybrały jednak, inny obrót. Do decydującego starcia między Mołotowem i Chruszczowem doszło w czerwcu 1957 r. na posiedzeniu Prezydium KC. Grupa Mołotowa dysponowała większością, ponieważ przyłączyli się do niej Nikołaj Bułganin, Michaił Pierwuchin, Maksim Saburów i Dmi-trij Szepiłow, nie mówiąc już o Kaganowiczu, Malenkowie i Woro-szyłowie. Mołotow przeliczył się jednak. Nie miał za sobą większości członków plenum Komitetu Centralnego, które zostało zwołane na żądanie zwolenników Chruszczowa. Nie miał również poparcia Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego, kierowanego przez Iwana Sierowa, ani armii, którą dowodził Gieorgij Żuków. Większość członków KC obawiała się, że wraz z dojściem Mołotowa do władzy powrócą represje w stosunku do pracowników aparatu partyjnego i państwowego. Klęska grupy Mołotowa na plenum czerwcowym KC KPZR była tak bezwzględna, że nawet jego zwolennicy głosowali za uchwałą potępiającą jej działalność. Od głosu wstrzymał się tylko Mołotow. Plenum wyeliminowało Mołotowa, Kaganowicza, Malenkowa i Szepiłowa z prezydium i wykluczyło z Komitetu Centralnego KPZR. Był to jedyny wypadek w historii partii, kiedy Komitet Centralny nie podporządkował się uchwale swego prezydium (Biura Politycznego) i zmienił jego decyzje. Kariera polityczna Mołotowa była faktycznie skończona. W trzeciorzędnych rolach Po plenum czerwcowym Mołotow i jego najbliżsi sojusznicy obawiali się aresztowania, lecz Chruszczow nie uciekł się do takiego kroku i nie nalegał na usunięcie "frakcjonistów" z partii. Mołotow otrzymał dość odpowiedzialną misję ambasadora ZSRR w Mongolii. Stanowisko to nie wymagało zbyt dużych wysiłków. Już wcześniej pretendował on nie tylko do roli polityka, ale i teoretyka marksizmu-leninizmu. Teraz kontynuował swoje zainteresowania teorią. Obserwował bacznie wszystkie wydarzenia w Moskwie i na świecie i nie unikał komentowania ich w rozmowach z nielicznymi interesantami ambasady radzieckiej w Ułan-Bator. Aprobował główne działania w polityce zagranicznej ZSRR, lecz wyrażał się na 53 przykład krytycznie o zbyt pochopnej, jego zdaniem, likwidacji stacji maszynowo-traktorowych i sprzedaży całego ich wyposażenia kołchozom. Nawiasem mówiąc, w krytyce tej było sporo racji, ponieważ likwidacja stacji odbywała się w niezwykłym pośpiechu, co wyrządziło niemałą szkodę kołchozom. W marcu 1958 r. odbywał się w Ułan-Bator kolejny zjazd rządzącej Mongolskiej Partii Ludowo-Rewolucyjnej, na który przybyła delegacja radziecka z członkiem prezydium i sekretarzem KC PZPR Nikołajem Ignatowem na czele. Delegacja ignorowała i bojkotowała Mołotowa. Wbrew ogólnie przyjętym zwyczajom Ignatow nie spotkał się z ambasadorem radzieckim i nie zapraszał go na spotkania z przywódcami Mongolii i Mongolskiej Partii Ludowo-Rewolucyjnej. Również delegacje innych krajów socjalistycznych, przybyłe do Ułan-Bator, ignorowały ambasadę radziecką. Złożył wizytę MołotOr wowi jedynie Vlko Micunowic, który reprezentował w Mongolii Związek Komunistów Jugosławii. Rozmawiali kilka godzin, wspominając wspólnych znajomych w Moskwie i dyskutując na tematy międzynarodowe. Mołotow mówił, że dobrze znosi klimat mongolski, natomiast jego żona czuje się w Ułan-Bator bardzo źle. Mołotow był obecny na pierwszych posiedzeniach zjazdu, lecz opuścił salę w czasie przemówienia Ignatowa, który mówił o sukcesach Związku Radzieckiego i KPZR, ale nie pominął okazji, aby wspomnieć o rozbiciu "antypartyjnej grupy" Mołotowa i innych oraz wypowiedział wiele ostrych uwag krytycznych personalnie pod jego adresem. Przywódcy mongolscy uznali takie postępowanie za nietakt, ponieważ traktowali Mołotowa jak ambasadora radzieckiego i nie życzyli sobie, aby sprawy wewnętrzne ZSRR były wnoszone na obrady mongolskiej partii rządzącej. Przemówienie Ignatowa nie przypadło do gustu również delegacjom innych partii komunistycznych. Mołotow był oczywiście obecny podczas pożegnania delegacji radzieckiej, lecz Ignatow przeszedł obok niego, nie podając mu ręki. Całkiem inaczej odnosili się do Mołotowa przedstawiciele delegacji chińskich, które odwiedzały Mongolię. Chiny zbudowały w Ułan-Bator ogromny gmach swej ambasady, przy którym przedstawicielstwo radzieckie wyglądało jak niewielki dom. Działacze chińscy przy każdej okazji okazywali demonstracyjnie szacunek Mołotowowi jako najbliższemu uczniowi i współpracownikowi Stalina. 54 Zdarzało się, że Mołotow przejawiał własną, to znaczy nie sankcjonowaną przez Moskwę, aktywność dyplomatyczną. Chruszczo-wowi byłoby jednak trudno przyczepić się do takich poczynań niedawnego niebezpiecznego przeciwnika. Na przykład w 1958 r. w wyniku rozbieżności między nim i Tito, zdecydowanym zachować za wszelką cenę niezależność Jugosławii i nie przyłączać się do "obozu" socjalistycznego, stosunki między ZSRR a Jugosławią uległy ponownemu pogorszeniu. Prasa radziecka skrytykowała ostro projekt programu Związku Komunistów Jugosławii. Przerwano dostawy radzieckiego sprzętu w ramach uzgodnionych kredytów. W szczytowym momencie toczącej się polemiki ambasada jugosłowiańska w Moskwie otrzymała z Ułan-Bator ciepłą depeszę z pozdrowieniami, wysłaną zwykłą pocztą z ambasady radzieckiej i podpisaną przez Mołotowa: ..Życzę Warn (to znaczy ambasadorowi - przyp. autora) i wszystkim pracownikom Waszego zespołu zdrowia i dalszych sukcesów w pracy na rzecz rozwoju przyjaźni między naszymi krajami i naszymi narodami w imię umacniania pokoju i socjalizmu". Była to jedyna depesza, jaką otrzymała ambasada jugosłowiańska z okazji święta 1 Maja od dyplomatów radzieckich i obywateli naszego kraju. Ambasador Jugosławii Vlko Micunowic, odpowiedział Mołotowowi krótką depeszą wysłaną również nie kanałami dyplomatycznymi, lecz nadaną telegraficznie z Moskwy.* W kwietniu 1960 r., w czasie przygotowań do obchodów 90 rocznicy urodzin Lenina, Mołotow nadesłał do redakcji miesięcznika "Kommunist" obszerny artykuł "O Włodzimierzu lljiczu Leninie", który nie został jednak opublikowany. Ostatecznie Chruszczow postanowił przenieść Mołotowa dalej od granicy chińskiej. Akurat członek korespondent Akademii Nauk ZSRR, Wasilij Jemieijanow, przeciążony wieloma obowiązkami i stanowiskami, zwrócił się z prośbą o zwolnienie go z funkcji radzieckiego współprzewodniczącego Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej przy ONZ. Siedziba Agencji mieściła się w Wiedniu. Wkrótce zgodnie z decyzją Rady Ministrów ZSRR szefem przedstawicielstwa Związku Radzieckiego w Agencji został Mołotow. Ogólne kierownictwo pozostało jednak w rękach Jemieija-nowa. Mołotow przeniósł się z Mongolii do Austrii. * Micunowic, op. cit.. s. 446-447. 55 W czasie wiedeńskiego spotkania Chruszczowa z nowym prezydentem Stanów Zjednoczonych, Johnem Kennedym, wśród osób zaproszonych na pierwsze spotkanie dwóch szefów rządów można było dostrzec poruszającego się wolno starego mężczyznę, niewielkiego wzrostu, w binoklach w złotej oprawie. Był to Mołotow, przedstawiciel radziecki w Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej przy ONZ. Gdy zjawił się Chruszczow, Mołotow przywitał go z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Chruszczow odpowiedział od niechcenia i poszedł dalej. Latem 1961 r. w ZSRR rozpoczęły się przygotowania do kolejnego, XXII Zjazdu KPZR. Poddano pod dyskusję ogólnonarodową projekt nowego programu partii. Prasa zamieszczała jednak tylko takie wypowiedzi, które całkowicie aprobowały program lub proponowały niezbyt istotne uzupełnienia i zmiany. Mołotow postanowił wziąć udział w dyskusji. Na krótko przed rozpoczęciem zjazdu wysłał do KC KPZR oświadczenie zawierające szczegółową krytyczną analizę projektu programu. Stwierdzał, że projekt jest dokumentem błędnym i "rewizjonistycznym". Uwag Mołotowa nie opublikowano. Krótki i być może nie w pełni ścisły rozbiór listu można znaleźć tylko w przemówieniach zjazdowych P. Satiukowa i Piotra Pospiełowa. Sam fakt wystąpienia Mołotowa przeciwko programowi KPZR wzbudził rozdrażnienie Chruszczowa. Była to bez wątpienia jedna z przyczyn tego, że w jego referacie znalazł się specjalny rozdział poświęcony krytyce "grupy antypartyjnej" Mołotowa, Malenkowa, Kaganowicza i innych "frakcjonistów". Z ostrą krytyką Mołotowa wystąpili również inni delegaci na zjazd. Tym razem o zbrodniach Stalina, Mołotowa i innych mówiono nie na zamkniętym posiedzeniu, lecz w publicznych wypowiedziach delegatów i referentów. Wielu delegatów domagało się wydalenia Mołotowa i jego sojuszników politycznych z partii, l w rzeczy samej wkrótce po zjeździe odwołano go ze wszystkich stanowisk. Organizacja podstawowa, której był członkiem, wykluczyła go z partii. Byłego premiera wysłano na emeryturę. Co się tyczy miast i osiedli noszących jego imię, to poprzednie nazwy przywrócono im jeszcze w 1957 r. W kraju nie pozostał ani jeden zakład produkcyjny i żadna instytucja "imienia Mołotowa". 56 Mototow na emeryturze Już w 1961 r. Mołotow powrócił do Moskwy. Po wydaleniu z partii utracił wiele posiadanych jeszcze przywilejów. Część z nich zachowała jednak jego żona. Mieszkał z nią i nieliczną rodziną albo w mieszkaniu na ulicy Granowskiego, albo w Żukowce, w osiedlu willowym dla osób uprzywilejowanych. Poza krewnymi mało kto go odwiedzał. Pewnego razu rodzinie Mołotowa złożyła wizytę córka Stalina, Swietłana Allilujewa. Oto co pisała na ten temat w książce Tylko jeden rok: "Ujrzałam starego, zwiędłego emeryta Mołotowa w jego niewielkim mieszkaniu, już po zastąpieniu Chruszczowa przez Kosygina. Swoim zwyczajem mówił mało, tylko potakiwał. Dawniej widziałam, jak zawsze potakiwał ojcu. Teraz potakiwał żonie. Była pełna energii i bojowego ducha. Nie wykluczono jej z partii i chodziła teraz na zebrania patyjne do fabryki cukierniczej jak w czasach młodości. Cała rodzina siedziała przy stole i Polina mówiła do mnie: "Twój ojciec był geniuszem. Zlikwidował w naszym kraju piątą kolumnę i gdy wybuchła wojna, partia i naród były zjednoczone. Teraz nie ma już ducha rewolucyjnego, wszędzie panoszy się oportunizm. Popatrz, co robią komuniści włoscy! To wstyd! Wszystkich zastraszyli wojną. Cała nadzieja w Chinach. Tylko tam ocalał duch rewolucji". Mołotow potakiwał i kiwał głową. Ich córka i zięć milczeli ze spuszczonymi oczyma. Byli innym pokoleniem i było im wstyd. Rodzice przypominali dinazaurów, skamieniałych i zachowanych w lodowcach"*. Rozmowa ta odbywała się w okresie "rewolucji kulturalnej" w Chinach. W latach 1963-1967 Mołotow i Żemczużyna wychodzili często na spacery po zaułkach Arbatu i przytuleni do siebie prowadzili ożywione rozmowy. Jednak w 1967 r. Żemczużyna zmarła. Organizacją pogrzebu zajęła się fabryka, w której partyjnej ewidencji się znajdowała. W pogrzebie uczestniczyli przedstawiciele komitetu dzielnicowego partii. Nad grobem zabrał głos Mołotow. Było to jego pierwsze i ostatnie publiczne przemówienie po przejściu na emeryturę. Mówił o drodze, którą przebyła zmarła, a także o wielkiej pracy * S. Allilujewa: Tatko odingod. Nowy Jork 1970, s. 353. 57 wykonanej przez partię i państwo radzieckie w latach trzydziestych i czterdziestych. Przemilczał oczywiście fakt aresztowania i zesłania żony oraz zbrodnie minionego okresu. Już w połowie lat sześćdziesiątych zaczął pisać wspomnienia. Pracował nad nimi nie tylko w domu, przychodził regularnie do sali profesorskiej Biblioteki Państwowej imienia Lenina. Rzecz jasna Akademia Nauk ZSRR dawno już wykreśliła Stalina i Mołotowa z listy swych "honorowych członków". Mołotow zachował jednak prawo korzystania z sali dla profesorów i członków Akademii. Korzystają z niej również zwykle obcokrajowcy pracujący w Moskwie nad dyplomami lub książkami. W 1968 r. w pobliżu Mołotowa zajęła miejsce francuska studentka. Zauważywszy, że młoda kobieta spogląda na niego często i z wielkim zainteresowaniem, przechodząc obok niej położył na stole kartkę, na której napisał: "Mołotow - niegdyś prawa ręka Stalina"*. Zakończywszy pierwszą część wspomnień odnoszących się do okresu rewolucji 1905 i 1917 r. Mołotow zatelefonował do Borysa Pólewoja, który był wówczas naczelnym redaktorem miesięcznika "Junost"'. Pismo to opublikowało wspomnienia Mikojana, również poświęcone czasom rewolucji. Polewoj nie wiedział, co odpowiedzieć i wyraźnie nie kwapił się z przyjęciem propozycji. Poprosił o telefon za kilka dni. Gdy Mołotow zatelefonował powtórnie, otrzymał oschłą odpowiedź, że "Junost"' nie wydrukuje jego wspomnień oraz sugestię, aby przekazał je Instytutowi Marksizmu-Leninizmu. Nie wiadomo, czy Mołotow skorzystał z tej rady. Jednak wszyscy, którzy go znają, są przeświadczeni, że nie będzie w pamiętnikach wyrażać skruchy i niczego rewidować. Będzie natomiast szukać wszelkich argumentów na usprawiedliwienie swej przeszłości. Po śmierci żony Mołotow mieszkał z córką, Swietłaną, z zawodu historyczką. Nie przysługiwała mu ochrona i mógł swobodnie poruszać się po Moskwie i po kraju. Oprócz biblioteki bywał często na wystawach i w salach koncertowych, ale najchętniej odwiedzał teatry. Miał też swoje ulubione przedstawienia. Na przykład w Teatrze imienia Wachtangowa oglądał kilkakrotnie sztukę Aleksandra Kor-niejczuka Front. W sztuce tej jeden z żołnierzy w okopach mówi: "Napisałem list do Mołotowa". * Georg Bortoli: Śmierć Stalina {m fez. ang.), s. 28, przypis. 58 W Teatrze na Tagance był kilkakrotnie na sztuce Dziesięć dni, które wstrząsnęły światem. Po 1964 r. przez dłuższy czas znajdowała się w tekście tej sztuki zakamuflowana, ale zrozumiała wówczas dla wszystkich krytyczna aluzja pod adresem Chru-szczowa, którego w końcu 1964 r. plenum KC posłało na emeryturę. Bardzo często bywał Mołotow w niewielkim kinie w Żukowce, zbudowanym dla uprzywilejowanych mieszkańców miejscowych willi. Wyświetla się tam nierzadko filmy zachodnie, które nie wchodzą na ekrany. Wśród publiczności Jest wielu byłych prominentów, którzy dobrze znają Mołotowa, lecz odnoszą się do niego z ostentacyjną obojętnością. Mołotow nie spotykał się prawie z nikim spośród działaczy społecznych ani dziennikarzy. Czasem czynił jednak wyjątki. Na przykład widział się kilkakrotnie z pisarzem Julianem Siemionowem, którego przedstawił mu w lecznicy kremlowskiej dobrze znany ludziom radzieckim starszego pokolenia pisarz Lew Szejnin, autor bardzo popularnej kiedyś książki Notatki sędziego śledczego. Mało kto jednak wiedział, że był on nie tylko sędzią w sprawach kryminalnych, ale i bliskim współpracownikiem Wyszyńskiego w wielu procesach politycznych. To on był czołową postacią w przygotowaniu procesów w latach 1935-1936. Dla Mołotowa nie stanowiło to oczywiście tajemnicy i opinia Szejnina była dla niego dowodem "prawo-myślności". Dopiero teraz w gazecie "Moskowskij komsomolec" Julian Siemionow relacjonuje spotkania z Mołotowem: "To Szejnin zaprowadził mnie do sali, w której leżeli rencista państwowy ZSRR, były członek partii, Mołotow i jego żona, wete-ranka partii, Żemczużyna. Rozmowa była kulturalna. Mołotow żartował, że po przeczytaniu mojej "Pietrowki, 38" zaczął z obawą przechadzać się po ulicach. Pytał, nad czym pracuję, jak zacząłem pisać, czy młody pilot z opowieści "Podczas pełnienia obowiązków służbowych". Paweł Bogaczów, wychowanek domu dziecka skierowany tam po rozstrzelaniu ojca, ma ze mną coś wspólnego. Gdy poprosiłem o następne spotkanie, a przygotowywałem się wówczas do pisania powieści "Major Wichr", wyraził zgodę, zanotował swój telefon prosząc, abym nikomu go nie podawał... Zatelefonowałem do niego dopiero po roku... Po raz pierwszy zastukałem do jego mieszkania przy ulicy Granowskiego, kiedy Polina Żemczużyna już nie żyła. Siedzieliśmy w maleńkim gabinecie Mołotowa. Umeblowanie przypominało filmy z lat trzydziestych: fotele obciągnięte sza- 59 rym płótnem, stół z zielonym suknem, maleńkie popiersie Lenina, w salonie książki w skromnych szafach, gobelin chiński i portret Engelsa w drewnianej ramce. Mołotow opowiadał epizodyZwiązane ze styczniem 1945 roku, kiedy to Churchill zwrócił się do Stalina z prośbą o pomoc w czasie ofensywy Niemców w Ardenach, przedstawił własną analizę struktur politycznych w tamtym miesiącu... Wiedziałem wtedy, że nad Mołotowem w przededniu śmierci Stalina zbierały się chmury - żona aresztowana jako "wróg ludu", on sam zaś odsunięty na trzeci plan przez grupę Melenkowa-Berii. Dlatego zaskoczyła mnie nie ukrywana czułość, z jaką wymawiał nazwisko Stalina. Była to czułość młodzieńcza, egzaltowana, podkreślał ją nawet, choć nie był pozerem... A jak Stalin odnosił się do Machiavellego? - zapytałem obawiając się trochę jego reakcji. Mołotow odpowiedział powściągliwie: Stalin rozumiał, jak głęboko obcy duchowi naszego społeczeństwa jest sposób myślenia tego filozofa. Stalin mówił prawdę, natomiast Machiavelli szukał zawsze sposobu, aby z kłamstwa uczynić prawdę"*. Powyższe relacje Juliana Siemionowa nie wymagają komentarzy. On jednak" odnosi się do Mołotowa krytycznie, zupełnie natomiast wyzbyte z takiego krytycyzmu są wspomnienia Iwana Stadniuka, któremu Mołotow pomagał w napisaniu kilku powieści o wojnie. Jeszcze pod koniec lat sześćdziesiątych Stadniuk przekazał Moło-towowi niektóre rozdziały powieści Wojna. "Wydawało mi się - wspomina pisarz - że na przeczytanie części mojego rękopisu Wiaczesław Michajłowicz będzie potrzebował kilku tygodni, l nagle, trzeciego dnia, rozlega się w mieszkaniu dzwonek telefonu. - Iwan Fotijewicz? Przeczytałem wasze rozdziały. - Będziecie sztorcować? - zapytałem z niepokojem. - Nie. Przeciwnie. Przyjeżdżajcie. Następnego dnia, dokładnie o czternastej, podjechałem do willi Mołotowa. Rozpoczęła się rozmowa. Chłonąłem łapczywie wszystko, co mówił Mołotow. Przyglądałem się z zachwytem umiejętnie dobranemu księgozbiorowi, obrazom na ścianach namalowanym przez jego brata, artystę malarza N. Skriabina, zaskoczył mnie cias- * "Moskowskij komeomolec" 1988, nr 33. 60 nawy gabinet z dwoma, trzema fotelami pokrytymi białym płótnem i z niewielkim stołem. - Dlaczego nie siadacie? - zdziwił się Mołotow. - Nie mam odwagi - odpowiedziałem, starając się nadać głosowi żartobliwą tonację. - Nadejdzie przecież czas, że i ja, jak wielu innych, zacznę pisać wspomnienia. Czy powstrzymam się, aby nie napisać, że miałem szczęście siedzieć w fotelu byłego szefa rządu radzieckiego? Wiaczesław Michajłowicz, błysnąwszy wesoło oczami, spoważniał nagle, chwilę milczał, potem powiedział: - Przypomnieliście mi, jak z Kremla, po podpisaniu paktu o nieagresji złamanego wkrótce przez faszystowskich zbrodniarzy, von Ribbentrop rozmawiał telefonicznie z Berlinem. Jak myślicie, z kim rozmawiał? Z Hitlerem! Odczuliśmy ogromną satysfakcję, kiedy pojęliśmy z jego gadaniny, jak głupi jest minister Rzeszy. Wciągu dwudziestu lat często niepokoiłem Wiaczesława Michaj-łowicza Mołotowa telefonami i wizytami. Kilka razy również odwiedził mnie w mojej willi w Pieriediełkinie. l każdy kontakt z nim, wszystkie jego opinie o tym, co napisałem, zwiększały moją odpowiedzialność wobec czytelników"*. Pierwsza część powieści Iwana Stadniuka Wojna ukazała się w końcu 1970 r. i wywołała od razu uzasadnione ostre reakcje wielu czytelników. Dość powiedzieć, że w książce nie tylko w sposób fałszywy przedstawiono sytuację w miesiącach poprzedzających wojnę i pierwszych miesiącach'wojennych, ale usprawiedliwia się niedwuznacznie i bluźnierczo okrutne represje stalinowskie wobec najlepszych kadr wojskowych kraju. Stadniuk pisze w taki sposób o Tuchaczewskim, Jakirze czy Uborewiczu, jak gdyby nie zostali już dawno zrehabilitowani. Mołotow mógł być rzeczywiście zadowolony. Mimo to powieść ta była wielokrotnie wznawiana; jeszcze w 1981 r. Wydawnictwo Wojskowe opublikowało ją w dużym nakładzie. Aby zorientować czytelnika w poziomie ideowym i artystycznym utworu, zacytujemy jeden, obszerny co prawda, fragment. Dotyczy on reakcji Stalina i Mołotowa na wiadomość o wzięciu do niewoli syna Stalina, Jakowa Dżugaszwili. Zdarzyło się to w październiku 1941 r. pod Wiaźnią, podczas okrążenia dużego zgrupowania Armii Czerwonej. * "Ogoniok" 1986, nr 34, s. 4-5. 61 "Mechlis zameldował: "Szef zarządu politycznego Frontu Zachodniego informuje, że najprawdopodobniej wasz syn. Jaków Josifowicz, dostał się do niewoli niemieckiej". Stalin nawet nie drgnął, wiedział bowiem wcześniej, z czym przyszedł do niego Mechlis. Mołotow i Kalinin, wstrząśnięci złą wiadomością, patrzyli ze współczuciem i bólem na odwróconego do okna Stalina, niepewni czy usłyszał w szumie ulewy słowa komisarza armii. "Koba, ty co, nie słyszysz?" zapytał poruszony Mołotow podniesionym głosem. "Niemcy wzięli Jaszę!" Stalin powoli, jakby nie panując nad własnym ciałem, odwrócił się od okna i spojrzał na niego pochmurnym i jakimś zaszczutym wzrokiem. Skierował się bez pośpiechu do stołu, usiadł w fotelu i powiedział spokojnie, z ukrytym wyrzutem: "Stalin nie jest głuchy. Wiem już o wzięciu do niewoli porucznika Jakowa Dżugaszwili. Teraz przesłuchują go w sztabie marszałka Klugego. To cóż teraz poczniemy z towarzyszem Stalinem? Mianujemy go ludowym komisarzem obrony?". A widząc, że go nie zrozumieli, dodał z gorzkim uśmiechem, przypominającym grymas bólu: "Zgodnie z naszymi prawami bliskich krewnych osób, które oddały się do niewoli wroga, skazuje się na zesłanie. W takim przypadku wybrałbym Turuchańsk, to przecież znajome miejsca". "Sprawa jest poważna" z lekkim uśmiechem powiedział Mołotow i stukając palcami po zielonym suknie stołu odwrócił się do Kali-nina. Albo na Sybir, albo na komisarza ludowego... Mam propozycję, aby zakręcić się koło towarzysza Kalinina jako Przewodniczącego Prezydium Rady Najwyższej. To co, Michaile Iwanowiczu, pomożecie po znajomości? Jak to się mówi, po kumotersku". Kalinin roześmiał się niewesoło. "Nasze prawo i bez kumoterstwa głosi, że karze podlegają tylko ci krewni zdrajcy, którzy mieszkali wspólnie z nim lub byli na jego utrzymaniu. O ile wiem, towarzysz Stalin nie należy do takich krewnych"". Dalej czytamy w powieści, że Mechlis proponuje, aby zorganizować ucieczkę Jakowa lub "pohandlować" z Hitlerem i wymienić Jakowa. Stalin jest jednak przeciwny. "Koba, moim zdaniem przesadzasz poparł Mechlisa Mołotow, zwracając się do Stalina. Istnieje przecież międzynarodowa praktyka wymiany jeńców między walczącymi stronami". (W powieści Stadniuka Stalin twierdzi najpierw, że rozmowy z Hitlerem są nie do pomyślenia, następnie wyraża nadzieję, że Jaków nie oddał się 62 do niewoli dobrowolnie i mówi, iż jako synowi Stalina będzie mu trudniej niż innym. Potem głosi co innego). "A wasza myśl, towarzyszu Mechlis, o wymianie generałów niemieckich jest godna uwagi. Nie handel, ale właśnie wymiana". Następnie odwraca się do Mołotowa, wskazuje w jego stronę i dodaje: "To w twojej gestii, towarzyszu ludowy komisarzu spraw zagranicznych - Stalin spogląda nadal nad Mołotowa ni to pytająco, ni to twierdząco - jest zwrócić się do tego ludożercy Hitlera z propozycją: niech zabiera od nas swoich generałów, których tylko chce. Nawet wszystkich. Nie ma czego żałować. A w zamian niech nam odda na razie tylko jednego człowieka. Ernsta Thalmanna. Wszyscy milczeli wstrząśnięci tym, co usłyszeli. Ciszę przerwał wreszcie Mołotow. Jąkając się z lekka powiedział: "Taka operacja, nawet w obecnej trudnej sytuacji, leży w zasięgu możliwości naszych dyplomatów. Ale czy Hitler na to pójdzie? Przecież zwolnienie z więzienia i oddanie nam Thalmanna to tak, jakby pozwolić wznieść nad głowami rewolucyjnych robotników nie tylko Niemiec, ale całej Europy bojowy czerwony sztandar! "Dobrze mówisz, towarzyszu Mołotow. Dlatego gra jest warta świeczki". Ssąc ustnik fajki Stalin spojrzał zmrużonymi zachęcająco oczami na Mołotowa. "Jeśli jest nawet jedna szans powodzenia takiej operacji na tysiąc, trzeba ją zaplanować i próbować urzeczywistnić przy pierwszej okazji. Byłoby to ogromne zwycięstwo w walce o przyszłość Niemiec, o nowe Niemcy""*. Nie wątpię, że Mołotow czytał powieść Stadniuka z dużą satysfakcją, zwłaszcza strony podobne do przytoczonych wyżej. Ale wszystko tu jest nieprawdą, począwszy od ulewy za oknem gabinetu Stalina. Kiedy dowiedział się o wzięciu do niewoli Jakowa Dżugaszwili, pod Moskwą leżał już śnieg. W 1941 r. na szczęście dla Armii Czerwonej zima była wyjątkowo wczesna. Do końca października 1941 r. armia niemiecka wzięła już do niewoli sporo generałów radzieckich, lecz generałów niemieckich nie było jeszcze w niewoli radzieckiej i z tego względu sprawa ich wymiany na Jakowa Dżugaszwili czy nawet Thalmanna nie mogła być przedmiotem rozważań. Nie było też w październiku kwestii mianowania Stalina ludowym komisarzem obrony, ponieważ był nim od 19 lipca * l. Stadniuk: Wojna, Moskwa 1981, s. 487-490. Nazwisko Mołotowa występuje często w powieściach A. Czakowskiego o wojnie i w powieści W. Sokołowa Inwazja. 63 1941 r., a 8 sierpnia tegoż roku został Naczelnym Wodzem Sił Zbrojnych ZSRR. Sprawę wymiany Jakowa Dżugaszwili a generałów niemieckich w rzeczy samej zaproponowano Stalinowi po zwycięstwie pod Stalingradem i wzięciu do niewoli feldmarszałka Friedricha Paulusa wraz z grupą generałów jego armii. W pompatycznym i apologety-cznym wieloczęściowym filmie "Wyzwolenie", który był wyświetlany na ekranach kin na początku lat siedemdziesiątych, na propozycję tę Stalin rzekomo odpowiedział: "Nie wymieniam marszałków na poruczników". W rzeczywistości udzielił innej odpowiedzi. Milczał chwilę i rzekł: "Nie mam syna w niewoli w Niemczech". W ten sposób zdradził swe dziecko i wszystkich radzieckich jeńców wojennych, których większość znalazła się w niewoli wskutek jego własnych błędów wojskowych i strategicznych. Podobnie nieprawdziwe są wizerunki Stalina i Mołotowa w innych powieściach Stadniuka - Moskwa 41 i Moskwa 41-42. U Stadniuka Mołotow rozwiązuje niezwykle skomplikowane problemy międzynarodowe "jak rzeźbiarz uderzeniami młotka w dłuto odtłu-kuje zbędne odłamki marmuru, powoli, w upojeniu wyzwalając spod nich swoje dzieło". Jego "dociekliwa myśl", "intuicja" są niezmordowane, jego doświadczenie - ogromne. Pokonuje, nie bez wysiłku wprawdzie, "niezmierzony ocean trudności i niewiadomego" itp. itd. Cytowanie tego dalej, czytanie zresztą również, byłoby niezmiernie nużące. Mołotowa odwiedzał również często pisarz Siergiej Małaszkin, który ukończył niedawno 95 lat. Poznali się jeszcze w 1918 r., kiedy Małaszkin opublikował i ofiarował Mołotowowi swój pierwszy tom wierszy Mięśnie, a po kilku latach książkę Bunty. Później został prozaikiem i wydał sporo powieści i opowiadań, które nie zostawiły jednak widocznego śladu w radzieckiej literaturze. W ich spotkaniach uczestniczył często pisarz z Niżnego Nowogrodu, Nikołaj Koczin, który ukończył "zaledwie" 85 lat. Mieli co wspominać. Do grona osób życzliwych Mołotow mógłby zaliczyć również zmarłego niedawno albańskiego dyktatora Envera Hodżę. Opisując w opublikowanej w Tiranie księdze wspomnień spotkania z przywódcami radzieckimi wyraża się z sympatią tylko o Mołotowie. Uważa wprawdzie, że był on jako osobowość i polityk postacią słabą, ale tylko on w postalinowskim kierownictwem zasługiwał rzekomo na szacunek. 64 Miał też Mołotow przypadkowe spotkania. Znany artysta radziecki, Jurij Nikulin, jadąc kiedyś samochodem dostrzegł na chodniku staruszka, którego twarz wydawała mu się znajoma. Podjechał bliżej i poznał Mołotowa. Zaproponował, że odwiezie go do domu. Żegnając się z artystą były premier powiedział: "Wnuki nie uwierzą, że przywiózł mnie do domu sam Jurij Nikulin". Pewnego razu, w połowie lat siedemdziesiątych, spotkał Mołotowa na ulicy pisarz gruziński, K. Buaczidze, który przesiedział wiele lat w więzieniach i obozach jako "wróg ludu". W jednej z nie opublikowanych prac pisał: "Zdarzyło się to mniej więcej przed dziesięcioma laty w Moskwie. Mieszkałem wtedy u brata i często przechodziłem przez Bulwar Twerski. l oto pewnego razu wieczorem rzuciła mi się w oczy gdzieś już widziana, i to wielokrotnie, trochę spłaszczona twarz niewysokiego staruszka, spacerującego w towarzystwie mężczyzny w podeszłym wieku, lecz jeszcze nie starego, który, nawiasem mówiąc, nie mógłby chyba pracować nawet w młodości w ochronie osobistej ze względu na słabowitość. Przyjrzałem mu się nazajutrz i na trzeci dzień. Mój Boże, znam te okulary, ale gdzie ja go widziałem? Może na zdjęciu? Ba, to przecież sam Mołotow, Wiaczesław Michajłowicz, który nosił w młodości piękne nazwisko muzyczne Skriabin. Przez długie lata, i to jakie! był drugim człowiekiem w wielkim państwie, i to po kim! Po wielkim Stalinie! ... l oto ja, obecnie już były, "wróg ludu", a więc i jego osobisty "wróg", choć był on wówczas dla mnie tak odległy i nieosiągalny jak gwiazda polarna, mogę teraz przejść obok niego zupełnie blisko i jeśli pozwoli sumienie, nawet bez przeprosin, jakby niechcący trącić jego szarą marynarkę, na której klapach nie ma już żadnych odznaczeń, jakbyśmy byli równi wśród równych: i on wyborca, i ja wyborca, ale nie wybierani. A był czas, kiedy na kolanach (dosłownie na kolanach, stolika przecież nie było) pisałem do niego (i czy tylko do niego?) z miejsca zesłania. A może by podejść i przedstawić się? Od najmłodszych lat przyzwyczajony odnosić się z szacunkiem do starszych podszedłem bardzo grzecznie, lecz nie bojaźliwie do byłego przewodniczącego Rady Ministrów ZSRR, podszedłem jak równy do równego. A kiedy się z nim przywitałem, od razu poznał po moim akcencie: 5 - Ludzie Stalina 65 - A, pan jest Gruzinem? Nigdy nie ukrywałem i teraz nie ukrywam, że zawsze odczuwałem słabość do Gruzinów. - Prawdopodobnie z powodu Stalina? - Chyba tak. Po uprzejmych pytaniach o zdrowie: "Pan, Wiaczesławie Michajłowiczu, wiele lat, i to jakich lat! pracował ramię w ramię ze Stalinem, tylko pan miał prawo zwracać się do niego per ty, nazywać go młodzieńczymi imionami - raz Koba, raz Soso. Czy nie nosi się pan z zamiarem napisania o nim prawdziwych wspomnień? Wie pan, dla historii to niezwykle ważne. - No, napisałbym, ale... A kto to wydrukuje?! Słowa "a kto to wydrukuje" Wiaczesław Michajłowicz wypowiedział z takim smutkiem, jak gdyby to nie on (razem ze Stalinem) zaszczepił to w naszym kraju, w naszym życiu, lecz ktoś inny, powiedzmy taki człowiek jak ja, to znaczy wróg ludu, nawet zrehabilitowany"*. Najczęściej jednak moskwianie przechodzili obok Mołotowa obojętnie. Ludzie młodzi po prbstu go nie poznawali, nie widzieli przecież jego portretów w prasie. Starsi mówili potem znajomym: "Wiecie, spotkałem wczoraj Mołotowa. Bardzo stary, ale trzyma się dobrze, l nikt go nie pilnuje". Zdarzało się jednak inaczej. Pewnego razu na Placu Puszkinow-skim podeszła do Mołotowa starsza kobieta i zaczęła obrzucać go głośno obelgami, nazywając zbrodniarzem i mordercą. Mołotow wsunął bez słowa głowę w ramiona i poszedł do domu. Innym razem, w sklepie w Żukowce ustawiła się kolejka po pomidory, w której stanął również Mołotow. Jedna z kobiet wyszła z ogonka mówiąc głośno, że nie będzie stać razem z oprawcą. Mołotow wyszedł ze sklepu bez słowa. W tym samym sklepie spotkała go również pierwsza żona Sołżenicyna, Reszetowska. Sołżenicyn mieszkał wówczas również w Żukowce u Roztropowicza. Zapytał żonę: "l nic mu nie powiedziałaś? Ja bym podszedł i zapytał: "Czy pan Mołotow" A ja jestem Sołżenicyn. Jak pan może żyć na świecie z rękami, z których kapie krew?" Zmarły przed kilkoma laty na emigracji pisarz Anatolij Jakobson spotkał kiedyś, w latach sześćdzie- * K. Buaczidze: Takoje dlinnoje, dlinnoje pismo Wiktoru Astafjewu, rękopis s. 64-65. 66 siątych, Mołotowa i Żemczużynę w pobliżu Bramy Arbackiej. Będąc trochę pod gazem Anatolij krzyknął na całą ulicę: "Jak się miewa twój przyjaciel Ribbentrop?". Mołotow przeszedł obok z kamiennym wyrazem twarzy. Na premierze "Stalowników" w MChAT-cie niektórzy widzowie, ujrzawszy Mołotowa, zaczęli podsuwać mu programy z prośbą o autograf. Mołotow ożywił się. Nagle jedna ze znajdujących się w foyer młodych kobiet krzyknęła: "Co wy robicie!? Przecież to oprawca, wymordował setki ludzi". Obok Mołotowa zrobiło się natychmiast pusto. Spuścił głowę i szybko poszedł w kierunku wyjścia. Pewnego razu, zimą, Mołotow podjechał pod swój dom samochodem i skierował się ostrożnie, aby się nie poślizgnąć, do bramy. Naprzeciwko szło dwóch potężnych mężczyzn. Jeden z nich, Gie-orgij Mienszykow, który spędził około dwudziestu lat w więzieniach i obozach, zdolny inżynier budowlany, poznał Mołotowa i zatrzymał się, "Co, jeszcze pełzasz, wampirze" - zapytał. Wydawałoby się, że w wieku 94 lat Mołotow niczego nie może się już spodziewać. Tymczasem historia zadrwiła z nas raz jeszcze, dowodząc jak żywotne są siły dogmatyzmu i stalinizmu w kraju. W końcu 1964 r., to znaczy po plenum październikowym KC KPZR, Mołotow napisał prośbę do Aleksieja Kosygina i Leonida Breżniewa o przywrócenie mu praw członka partii. Takich próśb od ludzi "pokrzywdzonych" za czasów Chruszczowa było wiele, lecz prawie wszystkie, łącznie z jego podaniem, zostały oddalone. Po kilku latach Mołotow powtórzył prośbę. Było to pod koniec lat sześćdziesiątych, kiedy prasa przygotowywała społeczeństwo do rehabilitacji Stalina i jego nazwisko, a niekiedy też nazwisko Mołotowa, zaczęły się pojawiać na łamach gazet i czasopism. Do rehabilitacji jednak nie doszło i podanie Mołotowa znów zostało oddalone. Nie wiemy, ile razy ponawiał prośbę, czynił to jednak wielokrotnie. Na początku 1984 r., kiedy sekretarzem generalnym Komitetu Centralnego KPZR został Konstantin Czernienko, Mołotow wysłał do KC kolejne podanie o przywrócenie mu praw członka partii, Poparł je gorąco Andriej Gromyko, którego wpływy w Biurze Politycznym wyraźnie wzrosły. Nie chcąc wszczynać dyskusji w tej sprawie pozostali członkowie Biura Politycznego nie oponowali i Mołotow znalazł się znów w szeregach partii. Prasa partyjna nie informowała o tym, chociaż sam fakt został potwierdzony na jednej s* 67 z konferencji prasowych dla dziennikarzy zagranicznych. W latach 1984-1986 nazwisko Mołotowa, teraz już członka KPZR, zaczęło się pojawiać częściej w prasie. Postać Mołotowa ukazuje się również w kinie, na przykład w pompatycznym filmie "Zwycięstwo", którego głównymi bohaterami byli Stalin i Breżniew. W lipcu 1986 r. w gazecie "Moskowskije nowosti" (za czasów poprzedniego kolegium redakcyjnego) ukazał się wywiad z 96--letnim Mołotowem. Dziennikarka Kłara Abramija, która odwiedziła go w willi w Żukowce, pisała: "W gabinecie, do którego nas zaprosił, wszystkie ściany zastawione są regałami pełnymi książek. Na roboczym stole "Anty-Du-hring" i "Cichy Don". Na otwartej stronicy "Anty-Duhringa" dostrzegłam uwagi robione ołówkiem. Jak by czytając w moich myślach mówi o rozkładzie dnia. Pobudka o 6,30. 20 minut gimnastykuje się na powietrzu. Po śniadaniu około godziny spaceruje po lesie, następnie czyta gazety. Dwie godziny odpoczynku i znów roboczy stół i książki, książki. Na czytanie poświęca sześć godzin. -Jestem w kursie wszystkich wydarzeń - mówi Wiaczesław Moło-tow. - Napawają mnie otuchą zmiany zachodzące w naszym życiu. Przykre, że wiek i zdrowie nie pozwalają aktywnie w nich uczestniczyć. Im człowiek starszy, tym bardziej chce być użyteczny społeczeństwu... Mam szczęśliwą starość. Chcę dożyć do stu lat"*. Mołotowowi nie udało się dożyć stu lat. Zaledwie kilka miesięcy później zmarł. Gazety i czasopisma zachodnie zamieściły z tej okazji wiele artykułów. W radzieckiej prasie ukazał się tylko krótki komunikat: "Rada Ministrów ZSRR informuje z żalem, że 8 listopada 1986 roku, w 97 roku życia, po długotrwałej i ciężkiej chorobie zmarł personalny emeryt rangi związkowej, członek KPZR od 1906 roku, Mołotow W.M., w latach 1930-1941 przewodniczący Rady Komisarzy Ludowych ZSRR, a od 1941 do 1957 roku pierwszy zastępca Przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych i Rady Ministrów ZSRR**. Pogrzeb Mołotowa odbył się na cmentarzu Nowodiewiczym z udziałem krewnych oraz niewielu przyjaciół i wielbicieli, lecz bez dziennikarzy. Jeszcze w 1984 r. zachodnioniemiecki "Der Spiegel" zamieścił * "Moskowskije nowosti" z 6 lipca 1986 r. ** "Izwiestija" z 9 listopada 1986 r. 68 artykuł o podobieństwie losów Wiaczesława Mołotowa i Rudolfa Hessa, który ukończył wówczas 90 lat*. W latach trzydziestych Hess był drugą po Hitlerze osobą w partii narodowosocjalistycznej, jednym z organizatorów terroru przeciwko antyfaszystom. Uczestniczył aktywnie z przygotowaniu paktu "Mołotow-Ribbentrop" i w rozmowach Mołotowa z Hitlerem w 1940 r. Na zdjęciu opublikowanym w piśmie Mołotow i Hess wymieniają uścisk dłoni uśmiechając się powściągliwie. Jak wiadomo, Hess też chciał dożyć setki, lecz zmarł czy popełnił samobójstwo w wieku 93 lat. W losach tych ludzi jest jednak istotna różnica. Od 1941 r. Hess, jako zbrodniarz wojenny, przebywał w więzieniu, początkowo brytyjskim, a od 1946 r. w pojedynczej celi berlińskiego więzienia Spandau. Nawiasem mówiąc, strzeżenie tego zbrodniarza kosztowało państwo niemieckie dziesięciokrotnie więcej niż "utrzymanie" Mołotowa w jego komfortowej willi w Żukowce. Można tylko wyrazić żal, że wielu najlepszych ludzi żyje często bardzo krótko, gdy tymczasem dużej liczbie znacznie gorszych przypada w udziale zdumiewająca długowieczność. "Der Spiegel" z 1984, nr 18. Losy stalinowskiego komisarza ludowego Łazara Kaganowicza W domu przy bulwarze Frunzego Stary bolszewik A. Jewstafjew, który około dwudziestu lat spędził w więzieniach i obozach i powrócił do Moskwy dopiero po XX Zjeździe KPZR, wybrał się z wizytą do przyjaciela mieszkającego przy bulwarze Frunzego. Przez roztargnienie ominął właściwą bramę, wszedł do następnej, wjechał windą na odpowiednie piętro i zadzwonił do drzwi. Otworzył mu bardzo stary człowiek. Jewstafjew rozpoznał w nim Łazara Moisiejewicza Kaganowicza, niegdyś "wodza" moskiewskich bolszewików j wszechwładnego "stalinowskiego komisarza ludowego", którego uważał za bezpośredniego sprawcę swych nieszczęść. Zaniemówił z wrażenia. Kaga-nowicz nie poznał go jednak i t-azar M. Kaganowicz zamknął drzwi, mówiąc: "Pan się chyba pomylił". Opowiadając mi tę historię Jewstafjew powiedział z satysfakcją: "Kaganowicz wyrzucał mnie z partii. A teraz ja znów jestem jej członkiem, Łazara zaś wydalono", Jewstafjewowi wydawało się, że zatriumfowała sprawiedliwość. Kiedyś Kaganowicz nie tylko cieszył się dużą popularnością, ale 71 rozporządzał także ogromną władzą. Moskiewskie metro, z którego korzystają każdego dnia miliony mieszkańców Moskwy i goście stolicy, miało ponad dwadzieścia lat, nie jak dzisiaj, imię Lenina, lecz Łazara Moisiejewicza Kaganowicza. Jego portrety, obok innych wodzów, noszono w czasie uroczystości na Placu Czerwonym, gdzie na trybunie Mauzoleum stał zawsze Kaganowicz. Jego pojawienie się na jakimkolwiek zgromadzeniu wywoływało owacje. Teraz mało kto go poznaje. Pewnego razu wezwał lekarkę z miejscowej przychodni. Młoda kobieta w rozmowie z pacjentem przekręciła kilkakrotnie jego nazwisko, mówiąc "panie Kazano-wicz". Zirytowało to Kaganowicza: "Nie Kazanowicz, a Kaganowicz" - powiedział i dodał: "Kiedyś moje nazwisko znał dobrze cały Związek Radziecki". Obecnie Kaganowicz ma prawie dziewięćdziesiąt pięć lat. Przeżył swoją żonę, przybranego syna i wszystkich braci. Tylko córka Maja (już po sześćdziesiątce) odwiedza codziennie ojca, który mieszka zupełnie samotnie. Opiekuje się ona troskliwie człowiekiem mającym na sumieniu wiele zbrodni. Szewc rewolucjonista J| Lazar Kaganowicz urodził się 22 listopada 1893 r. we wsi Kabany w guberni kijowskiej. Pochodził z wielodzietnej rodziny żydowskiej. Bieda zmusiła go do przerwania nauki. Zdobył zawód szewca i już od czternastego roku życia zaczął pracować w fabrykach obuwniczych i warsztatach szewskich. Młodzież żydowska, pozbawiona wielu praw, z których w Rosji korzystali nie tylko Rosjanie, ale i inni "tubylcy", stanowiła podatną glebę dla rewolucyjnej agitacji. Wszystkie partie opozycyjne - syjoniści, bundowcy, anarchiści, eserowcy, mienszewicy - werbowały w tym środowisku swych stronników. Młody Kaganowicz dokonał jednak innego wyboru - przystąpił w 1911 r. do bolszewików. Na decyzję tę wpłynął z pewnością jego starszy brat, Michaił, który wstąpił do partii bolszewickiej już w 1905 r. On też był robotnikiem, lecz nie szewcem, a metalowcem. Zostali bolszewikami również dwaj inni bracia Kaganowicza. Głównym zadaniem, jakie partia wyznaczyła Łazarowi, było organizowanie kółek i bolszewickich grup w garbarniach, których na Ukrainie było wiele. Przenosząc się z miejsca na miejsce, niekiedy 72 zatrzymywany na krótko przez władze, Kaganowicz tworzył nielegalne kółka i związki zawodowe garbarzy i szewców w Kijowie, Melitopolu, Jekaterynosławiu i w innych miastach. Przed rewolucją pracował w fabryce obuwniczej w Juzowce, gdzie stał na czele nielegalnego związku zawodowego garbarzy i szewców. Tam zawarł znajomość z młodym Nikitą Chruszczowem, który nie był jeszcze członkiem partii bolszewików, lecz brał już udział w rewolucyjnej pracy. Nawiązana wówczas znajomość i więź przetrwała długie lata. Wiosną 1917 r. Łazar Kaganowicz został powołany do wojska i wysłany na przeszkolenie do 42 pułku piechoty w Saratowie. Młody żołnierz z siedmioletnim już doświadczeniem nielegalnej pracy partyjnej, o dużym talencie oratorskim i agitatorskim zyskał sobie w saratowskiej organizacji bolszewików znaczącą pozycję. Z ramienia garnizonu saratowskiego brał udział w ogólnorosyjskiej naradzie bolszewickich wojskowych organizacji partyjnych. Po powrocie do Saratowa został aresztowany, lecz zbiegł z więzienia i przeniósł się nielegalnie do Homla, do strefy przyfrontowej. Już kilka tygodni później był nie tylko przewodniczącym miejscowego związku zawodowego szewców i garbarzy, lecz także stanął na czele Poleskiego Komitetu Bolszewików. Rewolucję październikową przeżył w Homlu, gdzie pod jego kierownictwem władza przeszła bez przelewu krwi w ręce Rad. Homel był wówczas niewielkim miastem prowincjonalnym, lecz znajdowała się tam węzłowa stacja kolejowa w strefie Frontu Zachodniego. Kontrolując linie kolejowe Białorusi bolszewicy mogli udaremnić ewentualny przerzut wojsk mający na celu stłumienie rewolucji w Piotrogrodzie. Na różnych stanowiskach W czasie rewolucji bolszewicy ciągle zmieniali stanowiska w najrozmaitszych regionach ogromniej Rosji. Działo się tak również z Kaganowiczem. W wyniku wyborów do Konstytuanty został członkiem tego zgromadzenia z listy bolszewickiej. W grudniu 1917 r. wybrano go również na delegata na III Ogólnorosyjski Zjazd Rad. Z obu tymi mandatami przybył do Piotrogrodu. Na zjeździe Rad wszedł w skład Ogólnorosyjskiego Centralnego Komitetu Wykonaw- 73 czego Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej (RFSRR), w związku z czym pozostał w stolicy. Wraz z innymi członkami tego organu przeniósł się wiosną 1918 r. do Moskwy. Rozpoczęła się wojna domowa. Przez pewien czas Kaganowicz był komisarzem wydziału organizacyjno-agitacyjnego Ogólnorosyj-skiego Kolegium do Spraw Organizacji Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej (powstało wówczas wiele podobnych organizacji o długich nazwach). Lecz już latem 1918 r. skierowano go do Niżnego Nowogrodu, gdzie bardzo szybko awansował od agitatora komitetu gubernialnego partii do przewodniczącego tego komitetu i guber-nialnego komitetu wykonawczego. W czasie ciężkich walk z Deniki-nem jesienią 1919 r. oddelegowano go na front południowy, gdzie uczestniczył w likwidowaniu groźnych wyłomów dokonanych przez białogwardyjską konnicę Mamontowa i Szkury. Po zajęciu Woroneża przez oddziały Armii Czerwonej Kaganowicz został powołany na przewodniczącego gubernialnego komitetu rewolucyjnego i komitetu wykonawczego guberni woroneskiej. Lenin niewiele chyba słyszał o Kaganowiczu. Nie zachował się ani jeden jego list, ani jedna notatka, w której wymieniałby on to nazwisko. Natomiast Stalin i Mołotow musieli już znać Kaganowi-cza i wyraźnie wyróżniali go spośród lokalnych przywódców. Jesienią 1920 r. Łazar Kaganowicz został wysłany z polecenia Komitetu Centralnego do Azji Środkowej, gdzie został członkiem Komisji Turkiestańskiej Ogólnorosyjskiego Centralnego Komitetu Wykonawczego i Rady Komisarzy Ludowych, członka Biura KC Komunistycznej Partii Rosji (bolszewików) do spraw Turkiestanu (tzw. Biuro Muzułmańskie). Był jednocześnie ludowym komisarzem inspekcji robotniczo-chłopskiej Turkiestanu, członkiem Rewolucyjnej Rady Wojskowej Frontu Turkiestańskiego i przewodniczącym Taszkenckiej Rady Miejskiej. Został również wybrany do Centralego Komitetu Wykonawczego RPSRR. Żadna z tych nominacji nie mogłaby dojść do skutku bez wiedzy Stalina, który był wówczas i ludowym komisarzem do spraw narodowości, i ludowym komisarzem Inspekcji Robotniczo-Chłopskich RFSRR. 74 W centrum aparatu partyjnego Wkrótce po wyborze na stanowisko Sekretarza Generał* negO KC KPR(b) Stalin ściągnął Kaganowicza z Azji Środkowej i postawił na czele wydziału organizacyjno-instruktorskiego, a następnie także organizacyjno-rozdzielczego KC. Była to jedna z najważniejszych pozycji w rozszerzającym się ciągle aparacie Komitetu Centralnego. Przez wydział, którym kierował Kaganowicz, przechodziły wszystkie ważniejsze nominacje na odpowiedzialne stanowiska w RFSRR i ZSRR. Stalin był twardym i brutalnym szefem, wymagającym bezwzględnej i całkowitej uległości. Kaganowicz miał również silny i twardy charakter. Nie dyskutował jednak ze Stalinem i dał się od razu poznać jako absolutnie lojalny pracownik, wykonujący każde polecenie. Stalin umiał docenić tę lojalność i Kaganowicz stał się wkrótce jednym z najbardziej zaufanych ludzi w swoistym "gabinecie cieni" lub - jak mówią na Zachodzie - "commanda" Stalina, to znaczy w tym osobistym aparacie władzy, który Stalin zaczął tworzyć wewnątrz KC KPR(b) jeszcze za życia Lenina. Łazar Kaganowicz wyprzedził szybko w karierze partyjnej swego starszego brata, Michaiła, który był w 1922 r. sekretarzem komitetu powiatowego partii w niewielkim miasteczku Wyksie, a następnie stanął na czele Niżnonowogrodzkiej Gubernialnej Rady Gospodarki Narodowej. W 1920 r. Łazar został wybrany nie tylko na członka KC KPR(b), ale i sekretarza KC partii. Nowy sekretarz Komitetu Centralnego miał wówczas zaledwie trzydzieści lat. Na czele Ukrainy W ostrej walce wewnątrzpartyjnej, która rozgorzała po śmierci Lenina, dla Stalina niezwykle ważne znaczenie miało zapewnieme sobie poparcia Ukrainy, największej po RFSRR republiki związkowej. Na podstawie rekomendacji Stalina na sekretarza generalnego KC Komunistycznej Partii (bolszewików) Ukrainy wybrano w 1925 r. właśnie Kaganowicza. Sytuacja polityczna na Ukrainie była w owym okresie bardzo trudna. Wojna domowa zakończyła się zwycięstwem bolszewików. lecz wśród ukraińskich chłopów były jeszcze bardzo silne przeżytki 75 ruchów petlurowskiego i machnowskiego, to znaczy nastroje nacjonalistyczne lub anarchistyczne. Partia bolszewicka opierała się przede wszystkim na przemysłowych rejonach Ukrainy, w których dominowała ludność rosyjska. Znaczną część kadr czerpała również spośród zamieszkującej republikę ludności żydowskiej, upatrującej we władzy radzieckiej gwarancję obrony przed prześladowaniami i pogromami, które przetoczyły się przez osady żydowskie w latach wojny domowej. Kultura ukraińska pozostawała jeszcze znacznie w tyle za kulturą rosyjską i nie mogła stanowić poważnej przeszkody dla daleko posuniętej rusyfikacji. Co najmniej połowę studentów ukraińskich wyższych uczelni stanowiła młodzież rosyjska i żydowska. Podstawą polityki narodowościowej na Ukrainie były dwie orientacje: na "ukrainizację", to znaczy popieranie ukraińskiej kultury, języka, szkoły, angażowanie Ukraińców do aparatu zarządzania itp., oraz orientacja na walkę z "nacjonalizmem burżuazyjnym i drob-nomieszczaństwem". Wytyczenie precyzyjnej granicy między tymi dwiema orientacjami, zwłaszcza w miastach i ośrodkach przemysłowych, nie było łatwe i Kaganowicz wyraźnie skłaniał się w kierunku drugiej z tych orientacji. Był bezlitosny w stosunku do wszystkiego, co wydawało mu się ukraińskim nacjonalizmem. Na tym tle dochodziło do częstych konfliktów między Kaganowiczem a przewodniczącym Rady Komisarzy Ludowych Ukrainy Własem Czu-barem. Jednym z najaktywniejszych oponentów Kaganowicza był także członek KC KP(b)U i ludowy komisarz oświaty Ukrainy Aleksander Szumski. W 1926 r. został on przyjęty przez Stalina, od którego domagał się odwołania Kaganowicza z Ukrainy. Stalin zgodził się wprawdzie z niektórymi argumentami Szumskiego, lecz udzielił zarazem poparcia Kaganowiczowi, wysyłając specjalny list do Biura Politycznego KC KP(b) U. To prawda, że Kaganowicz zrobił wiele dla odbudowy i rozwoju przemysłu na Ukrainie, jednak w sferze politycznej i kulturalnej jego działalność przyniosła znacznie więcej szkody niż pożytku. Jako partyjny lider Ukrainy radzieckiej Kaganowicz był również faktycznym przywódcą niewielkiej Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Sytuacja narodowościowa i nastroje wśród ludności zachodniej części Ukrainy różniły się zasadniczo od jej części wschodniej. Kaganowicz nie zgłębił skomplikowanych problemów KPZU, która zmuszona była działać w podziemiu na obszarze pań- 76 stwa polskiego. Oskarżając ogólnikowo KC KPZU o nacjonalizm, a nawet o zdradę, doprowadził do rozłamu w tej partii i inspirował aresztowanie tych spośród jej przywódców, którzy utworzyli ośrodek kierowniczy na terenie Ukrainy radzieckiej. Kaganowicz nie zawahał się też przed zdyskredytowaniem całej KPZU. W listopadzie 1927 r. oświadczył cynicznie na jednym z posiedzeń Biura Politycznego KC KP(b)U, że nie wie, po czyjej stronie będzie KPZU w wypadku wojny przeciwko ZSRR*. Już po wyjeździe Kaganowicza do Moskwy Czubar, zabierając głos na wspólnym posiedzeniu Biura Politycznego KC i Prezydium Centralnej Komisji Kontroli KP(b)U, scharakteryzował sytuację wytworzoną przez Kaganowicza w kierownictwie partyjnym Ukrainy następująco: "Podważano u nas wzajemne zaufanie, wzajemną konrolę, tak że nie mogliśmy sobie nawzajem wierzyć... Sprawy rozstrzygano za plecami Biura Politycznego, na boku. Dręczy mnie ta sytuacja"**. Opozycja wobec Kaganowicza na Ukrainie rozszerzała się. Do Stalina przyjeżdżali Grigorij Pietrowski i Włas Czubar z prośbą o odwołanie Kaganowicza. Stalin opierał się początkowo, oskarżając swych rozmówców o antysemityzm. A jednak w 1928 roku zmuszony był odwołać Kaganowicza do Moskwy. Nie świadczyło to bynajmniej o tym, że Stalin był niezadowolony z jego pracy. Kaganowicz został ponownie sekretarzem KC WKP(b), a wkrótce wybrano go również w skład Prezydium Ogólnozwiązkowej Centralnej Rady Związków Zawodowych. Miał on stanowić przeciwwagę dla kierownictwa Michaiła Tomskiego w związkach zawodowych. Na początku 1930 r. Łazar Kaganowicz został pierwszym sekretarzem Moskiewskiego Komitetu Miejskiego i Moskiewskiego Komitetu Obwodowego partii, a także pełnoprawnym członkiem Biura Politycznego KC WKP(b). Latem 1930 r. odbywały się w Moskwie dzielnicowe konferencje partyjne przed XVI zjazdem partii. Na konferencji w dzielnicy bau-mańskiej wdowa po Leninie, Nadieżda Krupska, skrytykowała metody stalinowskiej kolektywizacji, oświadczając, że nie ma ona nic wspólnego z leninowskim planem spółdzielczym. Krupska oskarżyła KC partii o to, że nie zna nastrojów panujących wśród chłopów * Archiwum Instytutu Historii Partii przy KC KPU, f.f, op. 69, j.ch. 11, ś. 59-60. ** Tamże, f.1, op. 145a, j.ch. 99, s. 101-103. 77 i że nie chce się konsultować z masami: "Nie ma sensu zwalać na instancje lokalne winy za błędy, które popełnił sam KC" -oświadczyła Krupska. Jeszcze w czasie jej przemówienia kierownictwo komitetu dzielnicowego dało o tym znać Kaganowiczowi, który niezwłocznie przyjechał na konferencję. Wszedł na trybunę po Krupskiej i rozprawił się brutalnie z jej wypowiedzią. Odrzucając meritum krytyki oświadczył, że jako członek KC nie miała prawa występować ze swymi uwagami krytycznymi z trybuny dzielnicowej konferencji partyjnej: ,,Niech Nadieżdia Konstantinowa Krupska nie sądzi -powiedział Kaganowicz - że jeśli była żoną Lenina, to ma monopol na leninizm"*. Drugi człowiek w kierownictwie partii Początek lat trzydziestych był okresem największej władzy Kaganowicza. Mimo że "prawicowi" przywódcy - Nikołaj Bucharin, Michaił Tomski i Aleksiej Ryków zostali już usunięci z Biura Politycznego, to organ ten nie był jeszcze całkowicie posłuszny woli Stalina. Siergiej Kirów, Sergo Ordżonikidze, Jan Rudzutak, Michaił Kalinin, Walerian Kujbyszew oponowali niekiedy w pewnych sprawach Stalinowi. Kaganowicz był zawsze po jego stronie. W latach kolektywizacji Stalin wysyłał do tych regionów kraju, w których pojawiały się największe trudności, właśnie Kaganowicza, wyposażając go w nadzwyczajne pełnomocnictwa. Kaganowicz kierował bezpośrednio kolektywizacją na Ukrainie, w obwodzie woro-neskim, na Syberii Zachodniej oraz w wielu innych obwodach, l wszędzie jego przyjazd oznaczał użycie na skalę masową przemocy wobec chłopów, deportację nie tylko dziesiątków tysięcy rodzin "kułaków", lecz także wielkiej liczby tak zwanych podkułaczników, to znaczy wszystkich, którzy opierali się kolektywizacji. Szczególnie bezlitosne represje zastosował Kaganowicz wobec ludności chłopsko-kozackiej na Kaukazie Północnym. Dość powiedzieć, że pod jego presją egzekutywa Północnokaukaskiego Komitetu Krajowego partii powzięła jesienią 1932 r. uchwałę o wysie- * Relacja delegatek na konferencję S. Bierdiczewskiej i M. Cimchles. 78 dieniu na północ szesnastu dużych stanic: Połtawskiej, Miedwie-dowskiej, Urupskiej, Baszajewskiej i innych. Warto wiedzieć, że stanice kozackie były znacznie większe od wsi rosyjskich, każda z nich liczyła zwykle co najmniej tysiąc zagród. Jednocześnie na Kaukaz Północny, na "zwolnione" tereny przesiedlono małorolnych chłopów ze strefy nieczarnoziemnej. Surowe represje stosowano również w podległym Kaganowiczowi obwodzie moskiewskim, który obejmował wówczas obszar kilku obecnych obwodów. Biorąc widocznie pod uwagę owo "doświadczenie agrarne" Kaganowicza, Stalin mianował go kierownikiem nowo utworzonego wydziału rolnego KC WKP(b). W latach 1933-1934 Kaganowicz kierował organizowaniem wydziałów politycznych w stacjach maszynowo-traktorowych i sowchozach, którym przez pewien czas podporządkowano wszystkie organa władzy radzieckiej na wsi i do których zadań należało między innymi "oczyszczenie" kołchozów z "podkułaczników" i "sabotażystów". Kaganowicz był bezwzględny nie tylko w stosunku do chłopów, ale i robotników. Kiedy w 1932 r. w Iwanowo-Wozniesieńsku wybuchły strajki robotnicze wywołane ciężką sytuacją materialną, to właśnie on kierował rozprawą z ich aktywnymi uczestnikami. Dostało się również od niego wielu miejscowym funkcjonariuszom. Część z nich zbojkotowała wprowadzone wówczas "zamknięte" sklepy dla pracowników partyjnych i posyłała żony i dzieci w ogólne kolejki po towary. Kaganowicz uznał takie postępowanie za "odchylenie antypartyjne". W latach 1932-1934 wiele listów z terenu adresowano "do towarzyszy J. Stalina i Ł. Kaganowicza". Kaganowicz rozstrzygał wiele zagadnień ideologicznych z tej racji, że w Moskwie miały swą siedzibę liczne instytucje związane z kulturą i ideologią. W 1932 r. komisja pod jego przewodnictwem zabroniła wystawiania sztuki Nikołaja Erdmana Samobójca, którą dopiero niedawno, po pięćdziesięciu latach od wydania zakazu i w wiele lat po śmierci autora, zaprezentował publiczności Teatr Satyry w Moskwie. Do krzewienia kultu Stalina przyczyniło się w znacznym stopniu przemówienie Kaganowicza "O bolszewickie zgłębienie historii partii", wygłoszone na początku 1932 r. i zawierające bezgraniczną apologię roli Stalina. Kaganowiczowi zdarzały się również okazje rozstrzygania zagadnień polityki zagranicznej. Według relacji byłego pracownika 79 Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych, J. Gniedina, główne decyzje z zakresu polityki zagranicznej podejmowała nie Rada Komisarzy Ludowych, lecz Biuro Polityczne: "W aparacie (Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych) - pisze Gniedin - wiedziano, że istnieje komisja Biura Politycznego do spraw polityki zagranicznej, działająca w zmiennym składzie. W pierwszej połowie lat trzydziestych miałem okazję uczestniczyć w nocnym posiedzeniu tej komisji. Formułowano wytyczne do jakiegoś ważnego artykułu wstępnego w sprawach zagranicznych, który miałem napisać dla dziennika "lzwiestija". Zaproszono również naczelnego redaktora "Prawdy", Mechlisa. Najpierw omawiano inne sprawy. Decyzje podejmowali Mołotow i Kaganowicz, który przewodniczył obradom. Referowali zastępcy ludowego komisarza Kriestinski i Stomonia-kow. Zdumiewało mnie, że ci dwaj poważni działacze, znawcy omawianych zagadnień, występowali w roli petentów. Prośby ich (bo już nie argumenty) były bezapelacyjnie przyjmowane lub odrzucane. Warto jednak zaznaczyć, że Kaganowicz reagował nie bez ironii również na uwagi Mołotowa"*. W owym czasie Kaganowicz został także, oprócz pełnionych dotychczas funkcji, przewodniczącym Komisji Transportowej KC WKP(b). Kiedy Stalin wyjeżdżał na urlop nad Morze Czarne, Kaganowicz pozostawał w Moskwie jako tymczasowy szef kierownictwa partyjnego. Był jednym z pierwszych, któremu przyznano wprowadzone w kraju najwyższe odznaczenie - Order Lenina. Już w latach dwudziestych ważnym narzędziem umacniania władzy Stalina stały się czystki polegające na okresowych przeglądach całego składu partii, którym towarzyszyło usuwanie z jej szeregów nie tylko ludzi niegodnych, ale i niewygodnych. W 1933 r., kiedy się rozpoczęła kolejna czystka, to właśnie Kaganowicz był przewodniczącym centralnej komisji do spraw jej przeprowadzenia. A po XVII zjeździe został przewodniczącym Komisji Kontroli Partyjnej przy KC WKP(b). Nikt w kraju, oprócz Stalina, nie zajmował w owym okresie tak ważnych stanowisk w systemie władzy partyjnej. To Kaganowicz jako przewodniczący komitetu organizacyjnego do spraw przebiegu XVII zjazdu partii zadbał o sfałszowanie wyników tajnego głosowania na członków KC WKP(b), niszcząc około trzystu kartek wyborczych, w których zostało wykreślone nazwisko Stalina. * Pamiat'. Istoriczeskij sbornik, Paryż 1982, z. 5, s. 365. 80 W połowie lat trzydziestych kierownikiem Wydziału Nauki Moskiewskiego Komitetu Miejskiego partii był przez pewien czas Arnszot Kolman. Oto co pisał on we wspomnieniach z tamtego okresu swego życia: "Spośród sekretarzy naszym wydziałem kierowali Kaganowicz, a następnie Chruszczow, dlatego, składając im cotygodniowe sprawozdania, poznałem ich bliżej, nie mówiąc już o tym, że obserwowałem ich zachowanie na posiedzeniach sekretariatu i egzekutywy Komitetu Moskiewskiego oraz na licznych naradach. Obu ich pamiętam bardzo dobrze. Emanowała od nich, ludzi tak różnych, którzy mimo to mieli ze sobą wiele wspólnego, żywotność i energia. Zwłaszcza Kaganowicza cechowała nadludzka wręcz pracowitość. Nadrabiali oni (nie zawsze z powodzeniem) braki w wykształceniu i ogólnym poziomie kultury intuicją, improwizacją, sprytem, dużymi wrodzonymi zdolnościami. Kaganowicz był systematyczny, miał nawet skłonności do teoretyzowania, Chruszczow zaś do prakty-cyzmu, technicyzmu... ...l obaj oni, Kaganowicz i Chruszczow - wówczas władza nie zdążyła ich jeszcze zmanierować - byli po przyjacielsku prości, przystępni, zwłaszcza Nikita Siergiejewicz, ta "szczera rosyjska dusza", który nie krępował się uczyć, prosić mnie, podwładnego, o wytłumaczenie niezrozumiałych dla niego zawiłości naukowych. Ale także Kaganowicz, bardziej oschły w kontaktach, nie był surowy, nawet łagodny, a już z pewnością nie pozwalał sobie na takie wyskoki, krzyki i obelgi - których - w każdym razie taka krąży o nim zła sława - dopuszczał się później naśladując Stalina"*. W tym przypadku Kolman niewątpliwie upiększa wizerunek Kaganowicza z połowy lat trzydziestych. Rzecz jasna Kaganowicz zachowywał się zupełnie inaczej w stosunku do niektórych odpowiedzialnych pracowników komitetu miejskiego i obwodowego partii, a tym bardziej na posiedzeniach sekretariatu i egzekutywy Komitetu Moskiewskiego, niż wobec pracowników i organizacji niższego szczebla. Brutalność i okrucieństwo ujawnił wystarczająco dobitnie w czasie kolektywizacji, o czym już była mowa. Stary bolszewik, l. Aleksachin, wspomina, że jesienią 1933 r., kiedy w obwodzie moskiewskim wystąpiły trudności z dostawami zbóż, Kaganowicz przybył do rejonu jefriemowskiego (który * Arnszot (Ernest) Kolman: My nie doliny byli tak żyt'. Nowy Jork 1982, s. 192. 6 - Ludzie Stalina Q i wówczas wchodził w skład obwodu moskiewskiego). Zaczął od odebrania legitymacji partyjnej towarzyszowi Utkinowi, przewodniczącemu rejonowego komitetu wykonawczego i sekretarzowi komitetu rejonowego, ostrzegając, że jeśli w ciągu trzech dni plan dostaw nie będzie wykonany, Utkin zostanie wydalony z partii, usunięty z pracy i wyląduje w więzieniu. Na rozsądne argumenty Utkina, że plan dostaw zbóż jest nierealny, ponieważ wysokość plonów przewidywano w maju na pniu, zebrano natomiast zbóż i ziemniaków o połowę mniej, Kaganowicz odpowiedział karczemną awanturą i oskarżył Utkina o prawicowy oportunizm. Mimo że pełnomocnicy Komitetu Moskiewskiego działali na wsi do późnej jesieni (jednym z takich pełnomocników był właśnie l. Aleksachin), mimo że odebrali chłopom i kołchozom nawet ziarno przeznaczone na chleb, a także ziemniaki i nasiona, plan dostaw został wykonany w rejonie tylko w 68 procentach. W efekcie Utkin został usunięty z partii. Po takiej "akcji skupu" prawie połowa mieszkańców opuściła rejon. Rolnictwo zostało zniszczone, przez trzy lata sprowadzano do rejonu jefriemowskiego ziarno siewne i ziemniaki*. Przeistoczenie się Kaganowicza nie nastąpiło w ciągu jednego dnia czy miesiąca. Pod wpływem Stalina i w efekcie demoralizującego wpływu nieograniczonej władzy stawał się on działaczem coraz bardziej brutalnym i bezwzględnym. Obawiał się ponadto, że sam stanie się ofiarą swoich okrutnych czasów i wolał gubić innych. Oczywiście w Moskwie, na posiedzeniach Komitetu Moskiewskiego czy Komitetu Centralnego, Kaganowicz zachowywał się inaczej niż w rejonie jefriemowskim. Lecz z czasem również w Komitecie Moskiewskim stawał się coraz bardziej grubiański i bezceremonialny. Już w latach 1934-1935 potrafił swoim współpracownikom rzucić w twarz teczkę z papierami, które przynosili mu do podpisu. Były nawet znane wypadki rękoczynów. W latach 1934-1935 Kaganowicz bardzo niechętnie odnosił się do kariery Nikołaja Jeżowa, który stawał się szybko faworytem Stalina, rugując Kaganowicza z niektórych pozycji w aparacie partyjnym. Również z młodym Gieorgijem Malenkowem, który też szybko awansował w aparacie KC, stosunki nie były przyjazne. Lecz Stalina tylko cieszyły takie konflikty, zręcznie je nawet podsycał i pod- * Ze wspomnień l. Aleksachina. 82 trzymywał wzajemną wrogość między swymi najbliższymi współpracownikami. Kaganowicz i rekonstrukcja Moskwy W początkach lat trzydziestych przystąpiono do gruntownej rekonstrukcji Moskwy, stolicy ZSRR. Jako "wódz" lub "sternik" moskiewskich bolszewików Kaganowicz był jednym z organizatorów tych prac. Wiele z wyłaniających się problemów rozstrzygał jednoosobowo, najważniejsze uzgadniał jednak ze Stalinem i z Biurem Politycznym. Rekonstrukcja Moskwy była, oczywiście, konieczna. Jeszcze za życia Lenina opracowano pierwszy plan takiej rekonstrukcji, który przewidywał rozbudowę miasta na południowy zachód przy zachowaniu jego historycznej części. Trudno było jednak przekształcić stare miasto w rezerwat i wznosić nowe budowle wyłącznie poza obszarem starej Moskwy. Dlatego nowy projekt przewidywał tylko J.W. Stalin, L.M. Kaganowicz i G.K. Ordżonikidze witają na lotnisku 10 sierpnia 1936 r. załogę samolotu "ANT-25", która bez lądowania przeleciała trasę Moskwa--Nikołajewsk nad Amurem 6* 83 zachowanie historycznego planu magistrali i ulic i dopuszczał wyburzenie wielu zmurszałych budynków oraz mało wartościowych domów drewnianych. Mimo to w pierwszym okresie rekonstrukcji nie zawsze troszczono się o zachowanie najcenniejszych pomników historii stolicy Rosji. Wysadzono ogromną świątynię Chrystusa Zbawiciela, na której miejscu zamierzano zbudować Pałac Rad. Zburzono klasztor Męki Pańskiej, który stał tam, gdzie obecnie znajduje się kino "Rosja". Ogółem za wiedzą Kaganowicza, a często z jego inicjatywy zniszczono w Moskwie dziesiątki cerkwi, które w niczym nie przeszkadzały w rekonstrukcji miasta, a stanowiły ważny element jego historycznego oblicza architektonicznego. W pobliżu Placu Czerwonego zburzono Wrota lwierskie z kaplicą i cerkiew na ul. Nikolskiej (obecnie ulica 25 października). Przeciwko tym dewastacjom protestowali zdecydowanie Anatolij Łunaczarskij i czołowi architekci. Podsumowując dyskusję Kaganowicz stwierdził jednak bezapelacyjnie: "A moja estetyka wymaga, aby kolumny uczestników manifestacji z sześciu dzielnic Moskwy wpływały jednocześnie na Plac Czerwony". W Moskwie została również zburzona słynna "Suchariewa Ba-sznia", o której odbudowę na podstawie zachowanych rysunków zabiegają dziś niektórzy architekci. Wyburzono też większą część murów Kitajgorodu. Nawet na Kremlu zniszczono kilka świątyń z XV-XVII wieku. W czasie tej destrukcyjnej działalności porwano się na cerkiew Wasyla Błogosławionego. Przeszkodził temu architekt, konserwator i historyk Piotr Baranowski. Wyjednał on spotkanie z Kaganowi-czem i stanął zdecydowanie w obronie wspaniałej świątyni. Przekonawszy się, że jego argumenty nie trafiły do rozmówcy, Baranowski wysłał ostry telegram do Stalina. Cerkiew Wasyla Błogosławionego udało się ocalić, lecz Baranowski, nie bez "pomocy" Kaganowicza, spędził kilka lat na zesłaniu. Relacjonuje jego żona: "Piotr Dmitrijewicz zdążył mnie zapytać podczas widzenia przed zesłaniem tylko o jedno: "Zburzyli"? Ja płaczę i kręcę głową: "Calutka"*. Działalność Kaganowicza polegała, rzecz jasna, nie tylko na niszczeniu pomników historii. W Moskwie od połowy lat trzydziestych rozwijało się również na dużą skalę nowe budownictwo. * "Ogoniok" 1987, nr 46, s. 21. 84 Kaganowicz, który nie był przecież architektem, polecił osobiście, aby gmach Teatru Armii Czerwonej zbudowano w kształcie pięcioramiennej gwiazdy. Była to, oczywiście, decyzja bezsensowna, ponieważ kształt nowego budynku można obecnie podziwiać chyba tylko z helikoptera. Jedną z głównych inwestycji związanych z imieniem Kaganowicza była budowa moskiewskiego metra. Nie przypadkiem na budowie tej nazywano Kaganowicza "Pierwszym Kierownikiem Robót" lub "Magnezem Metrobudowy". Były reporter gazety "Wieczierniaja Moskwa", A. Chrabrowicki, wspomina: "Rola Kaganowicza w budowie pierwszej linii metra była ogromna. Wnikał we wszystkie szczegóły projektowania i realizacji, zjeżdżał do tuneli i wykopów, przeciskał się zgięty wpół przez mokre sztolnie, rozmawiał z robotnikami. Pamiętam naradę techniczną, którą prowadził pod ziemią, w szybie na placu Dzierżyńskiego, gdzie wystąpiły komplikacje w drążeniu. Wiadomo było, że Kaganowicz jeździł incognito do Berlina, aby zapoznać się z tamtejszym metrem. Po powrocie mówił, że w Berlinie, kiedy się wchodzi do metra, widzi się dziurę w ziemi, u nas zaś powinny to być piękne pawilony. Kaganowicz pragnął, aby pierwsza linia metra była gotowa "za wszelką cenę" (pamiętam te słowa) na siedemnastą rocznicę Października, 7 listopada 1934 r. Na ogólnomoskiewskim subotniku w dniu 24 marca 1934 r., w czasie którego Kaganowicz osobiście pracował łopatą, zapytany o wrażenia odpowiedział: "Będę miał wrażenia 7 listopada*. Poeta Andriej Biezymienski napisał z tej okazji wiersz: "Metro, które budujesz płonąc stalinowską siłą, uruchomi Kaganowicz w dniu siódmego listopada". Termin został przesunięty po zwiedzeniu budowy metra w kwietniu przez Mołotowa w towarzystwie Chruszczowa i Bułganina pod nieobecność Kaganowicza. Dowiedziano się (wpływały widocznie poważne sygnały) o złej jakości prac spowodowanej pośpiechem i grożącej kłopotami w przyszłości. O terminach uruchomienia przestano pisać... Obok Kaganowicza widziałem zawsze Chruszczowa. Kaganowicz był aktywny i władczy, a jeśli chodzi o Chruszczowa, to pamiętam tylko takie jego repliki: "Takjest, Łazarze Moisiejewiczu", "Słucham uważnie. Łazarze Moisiejewiczu"..."*. Pierwsza linia metra została uruchomiona w połowie maja 1935 r. * A. Chrabrowicki: Wspomnienia, rękopis. 85 Jednocześnie z pracami związanymi z budową metra i przebudowa starej Moskwy opracowywano gorączkowo generalny plan rekonstrukcji stolicy ZSRR. Do prac tych, którymi kierował również Kaganowicz, zaangażowano setki architektów, budowniczych i innych specjalistów. Jeden z uczestników, Arnoszt Kolman, wspominał później: "W 1933 lub 1934 r. Lazar Kaganowicz zaprosił mnie jako matematyka do udziału w kierowanej przezeń komisji opracowującej generalny plan rekonstrukcji Moskwy. Zadanie tej wieloosobowej komisji... polegało na ostatecznym zamknięciu planu, nad którym od dłuższego już czasu pracowały setki specjalistów. Na podstawie stosów materiałów mieliśmy opracować zwarty dokument i przedstawić go do zatwierdzenia Biuru Politycznemu. Komisja nasza pracowała dosłownie dzień i noc. Obradowaliśmy najczęściej do trzeciej nad ranem - taki był w owych latach, aż do śmierci Stalina, styl pracy we wszystkich instytucjach partyjnych, radzieckich i innych... Intensywność wysiłku naszej komisji i jej przewodniczącego była doprawdy niewiarygodna. W końcowej fazie prac Kaganowicz ulokował piątkę spośród nas za miastem, w jednej z willi Komitetu Moskiewskiego, gdzie nie niepokojeni telefonami doprowadziliśmy szybko całość do końca i przygotowaliśmy projekt uchwały Biura Politycznego. Zaproszono nas na jego posiedzenie, na dyskusję nad planem. W ogromnym podłużnym pokoju, za długim stołem w kształcie litery T, siedzieli członkowie Biura Politycznego i Sekretariatu KC, my zaś, uczestnicy komisji, zajęliśmy miejsca na krzesłach wzdłuż ścian. Przy górnej, krótszej stronie litery T siedział w środku Stalin, a z boku jego sekretarz Poskriobyszew. Ściślej mówiąc, było tam tylko miejsce Stalina, natomiast on sam nieustannie, zarówno w czasie referowania, jak i po jego zakończeniu, przechadzał się tam i z powrotem wzdłuż obu stron długiego stołu, paląc krótką fajkę i spoglądając od czasu do czasu spod oka na siedzących za stołem. Na nas nie zwracał uwagi. Ponieważ projekt nasz został doręczony wcześniej, Kaganowicz zreferował tylko pokrótce główne założenia planu i wspomniał o ogromie pracy wykonanej przez komisję. Następnie Stalin zaproponował zadawanie pytań, lecz żadnych pytań nie było. \ Dla wszystkich wszystko było jasne, co wydawało się zdumiewające, jako że, przy ogromnej złożoności problemów, dla nas, członków komisji, którzy przepracowali nad tematem niejeden miesiąc, 86 bynajmniej nie wszystko było oczywiste. "Kto chce się wypowie-dzieć?" - zapytał Stalin. Wszyscy milczeli... Stalin wciąż się przechadzał. Odniosłem wrażenie, że uśmiecha się pod wąsem. Podszedł wreszcie do stołu, wziął projekt uchwały w czerwonej okładce, przekartkował i zapytał, zwracając się do Kaganowicza: "Tu się proponuje likwidację w Moskwie wszystkich pomieszczeń w suterenach. Ile tego jest?". Byliśmy, oczywiście, w pełnej gotowości, i jeden ze współpracowników Kaganowicza... natychmiast podbiegł do niego i dostarczył mu żądaną liczbę. Była ona imponująca, w suterenach, poniżej poziomu chodnika, gnieździły się tysiące mieszkań i instytucji. Usłyszawszy te liczby Stalin wyjął fajkę z ust, zatrzymał się i orzekł: "Propozycja likwidacji suteren to demagogia. W sumie jednak plan trzeba będzie chyba zatwierdzić. Jak sądzicie, towarzysze?". Po tych słowach wszyscy zaczęli wypowiadać się krótko i pozytywnie, plan został przyjęty z niewielkimi poprawkami... Na zakończenie zabrał głos Kaganowicz, chcąc wytłumaczyć się z suteren. Punkt ten znalazł się rzekomo w uchwale przez przeoczenie... Był to niezręczny i kłamliwy wykręt ... Każdy przecież rozumiał, że przed podpisaniem tak odpowiedzialnego dokumentu Kaganowicz przeczytał go kilkakrotnie i uważnie..."*. W 1935 r. Kaganowicz otrzymał nową nominację i przekazał kierownictwo moskiewskiej miejskiej i obwodowej organizacji partyjnej w ręce Nikity Chruszczowa. To Kaganowicz awansował Chru-szczowa najpierw na kierownika bałmanowskiego i krasno-priesnieńskiego komitetów dzielnicowych partii, a następnie także jako swego zastępcę w organizacji moskiewskiej. Kaganowicz w latach terroru (1936-1938) Lazar Kaganowicz był jedną z czołowych postaci tej straszliwej terrorystycznej "czystki" w partii i w całym społeczeństwie, która przetaczała się falami po ZSRR w latach 1936-1938. To Kaganowicz kierował w Moskwie represjami w Ludowym Komisariacie Komunikacji i Ludowym Komisariacie Przemysłu Ciężkiego, w kierownictwie Metrobudowy, jak również w całym systemie kolei i wielkich zakładów przemysłowych. W toku dochodzeń przeprowa- * Kolman, op, cft..s. 164-1C6. 87 dzonych po XX Zjeździe KPZR ujawniono dziesiątki pism Kaganowi-cza kierowanych do NKWD i zawierających wykazy wielkiej liczby pracowników, których aresztowania domagał się autor. W wielu wypadkach przeglądał on i redagował osobiście projekty wyroków, wprowadzając do nich samowolnie zmiany. Wiedział, co robi. Stalin tak mu wówczas ufał, że podzielił się z nim planami "wielkiej czystki" już w 1935 r. l nie jest rzeczą przypadku, że to właśnie on wyjeżdżał do wielu regionów kraju, aby pokierować tą czystką. Organizował represje w obwodach czelabińskim i jarosławskim, w iwanowskim i w Zagłębiu Donieckim. Na przykład natychmiast po przybyciu do Iwanowa wysłał telegram do Stalina:,,Pierwsze zapoznanie się z materiałami wskazuje na to, że należy natychmiast aresztować sekretarza komitetu obwodowego, Jepanczykowa. Trzeba także aresztować kierownika wydziału propagandy, Michajło-wa". Uzyskawszy sankcję Stalina Kaganowicz urządził prawdziwy po-, grom Iwanowskiego Komitetu Obwodowego partii. Przemawiając na początku sierpnia 1937 r. na plenum bardzo już przerzedzonego komitetu obwodowego, oskarżył całą organizację partyjną o tolerowanie "wrogów ludu". Plenum przebiegało w atmosferze terroru i zastraszania. Kiedy sekretarz Iwanowskiego Komitetu Miejskiego, A. Wasiljew, wyraził wątpliwość co do "wrogiej działalności" aresztowanych pracowników komitetu obwodowego, Kaganowicz brutalnie mu przerwał. Wasiljew został od razu na plenum usunięty z partii, a następnie aresztowany jako "wróg ludu". Taki sam los spotkał członka partii od 1905 r., przewodniczącego obwodowej rady związków zawodowych, l. Siemagina*. Podobnie brutalnie i bezwzględnie poczynał sobie Kaganowicz w Zagłębiu Donieckim, dokąd przybył w 1937 r. również w celu przeprowadzenia "czystki". Zwołał natychmiast naradę obwodowego aktywu gospodarczego i w referacie o "szkodnictwie" wprost z trybuny oświadczył, że i na tej sali wśród obecnych kierowników jest niemało "wrogów ludu" i "szkodników". Tego samego wieczora i w ciągu nocy organa NKWD aresztowały około 140 osób spośród kadry kierowniczej Zagłębia Donieckiego, dyrektorów zakładów przemysłowych i kopalń, głównych inżynierów i funkcjonariuszy partyjnych. Listy zatwierdził uprzednio Kaganowicz. * Oczerk istorii Iwanowskoj partijnoj organizacji, Iwanowo 1967, s. 296. 88 Od lewej: L.M. Kaganowicz, G.M. Malenkow, W.M. Mołotow i J.W. Stalin na pogrzebie A.A. Żdanowa (zdjęcie z 1948 r.) 89 l Kaganowicz pomagał czynnie Mołotowowi w rozgromieniu ukraińskiej organizacji partyjnej. Uczestniczył w obradach plenum Kijowskiego Komitetu Obwodowego partii, na którym doprowadził do odwołania egzekutywy z Pawłem Postyszewem. Z mściwą aktywnością załatwiał porachunki ze swymi oponentami z lat 1927-1928. Stalin powierzał Kaganowiczowi najróżniejsze akcje represyjne. Kaganowicz był na przykład bezpośrednio zaangażowany w zniszczeniu teatru Wsiewołoda Meyerholda, a więc i w tym, co spotkało później wielkiego reżysera. Według Dmitrija Szostakowicza Stalin nienawidził Meyerholda, była to jednak, można powiedzieć, nienawiść na odległość, ponieważ sam nie oglądał ani jednego jego spektaklu. Awersja Stalina opierała się wyłącznie na donosach. Bezpośrednio przed zamknięciem teatru na jedno z przedstawień przybył Kaganowicz, mający wówczas ogromną władzę. Od niego zależała przyszłość teatru i samego Meyerholda. Kaganowiczowi spektakl się nie spodobał. Wierny "współbojownik" Stalina opuścił teatr nie doczekawszy nawet do połowy przedstawienia. Meyer-hold, wówczas już po sześćdziesiątce, wybiegł za Kaganowiczem na ulicę, lecz ten wsiadł wraz ze swą świtą do samochodu i odjechał. Meyerhold biegł za autem dopóki nie upadł*. Można się czasem spotkać z informacją, że w latach terroru zginęło dwóch młodszych braci Kaganowicza. To nieprawda. Julij Moisiejewicz Kaganowicz był w połowie lat trzydziestych pierwszym sekretarzem Gorkowskiego Komitetu Obwodowego i Komitetu Miejskiego WKP (b). Następnie został zwolniony i przeniesiony do pracy w Ministerstwie, a poprzednio Ludowym Komisariacie Handlu Zagranicznego, w którym był członkiem kolegium. W latach czterdziestych Julij Kaganowicz był przedstawicielem handlowym ZSRR w Mongolii. Na początku lat pięćdziesiątych zmarł po długotrwałej chorobie. Najmłodszy z braci był dyrektorem domu handlowego w Kijowie, a następnie kierownikiem miejskiego wydziału handlu. Nigdy nie awansował na wyższe szczeble władzy, lecz według informacji osób zbliżonych do rodziny nie podlegał również represjom. W latach trzydziestych ucierpiał tylko jeden z kuzynów Łazara Kaganowicza. * Miemuary D. Szostakowicza (zapisannyje S. Wołkowym), Hamburg 1979, s. 107. 90 Co się tyczy Michaiła Kaganowicza, to został on w 1937 r. powołany na stanowisko ludowego komisarza przemysłu obronnego. Przejście do pracy gospodarczej Na początku lat trzydziestych Kaganowicz zajmował drugie co do znaczenia miejsce w aparacie partyjnym, począwszy natomiast od połowy tych lat Stalin zaczął go przesuwać do pracy gospodarczej. W 1935 r. został ludowym komisarzem komunikacji. Transport był wąskim gardłem w systemie gospodarczym kraju, lecz Kaganowicz, posługując się metodami gróźb i terroru, zdołał w krótkim czasie wyraźnie poprawić pracę kolei. Zmniejszyła się liczba awarii i pociągi zaczęły kursować punktualniej. W końcu 1937 r. Kaganowicza powołano na stanowisko ludowego komisarza przemysłu ciężkiego. Na początku 1939 r. został on również ludowym komisarzem przemysłu paliwowego, a w 1940 r. stanął także na czele Ludowego Komisariatu Przemysłu Naftowego. Był zarazem zastępcą przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych. Faktycznie stał się drugim po Mołotowie człowiekiem w rządzie radzieckim. Prasa ciągle reklamowała Kaganowicza jako "stalinowskiego komisarza ludowego", zdolnego doprowadzić każdą trudną sprawę do należytego stanu. W gazetach i czasopismach ukazywały się często opowiadania i artykuły mówiące o humanitaryzmie Kaganowicza, o jego trosce o prostego człowieka. Do tej kampanii wysławiania włączył się niestety również tak wybitny pisarz jak Andriej Płatonow. Autor Wykopu i Czewengura, po których przeczytaniu Stalin powiedział: "Utalentowany pisarz, ale kanalia", popadł w niełaskę i opublikował pod koniec 1936 r. opowiadanie Nieśmiertelność. Opowiadanie to można ocenić tylko jako wazeliniarskie w stosunku do Kaganowicza. Centralnym epizodem tego utworu jest nieoczekiwany telefon Kaganowicza, już nad ranem, do Lewina, naczelnika odległej stacji Krasnyj Pieriegon: "Jak to się stało, że tak szybko podszedł pan do telefonu? - zapytał komisarz. - Kiedy zdążył się pan ubrać? Cóż to, nie spał pan? (a Lewin jeszcze się nie kładł). Ludzie kładą się spać wieczorem, nie rano. Niech pan posłucha, Emmanuilu Siemionowiczu, jeśli pan się 91 wykończy w Pieriegonie, ukarzę jak za uszkodzenie tysiąca parowozów. Sprawdzę, kiedy pan sypia, ale niech pan nie robi ze mnie swojej niańki... - W Moskwie teraz też chyba noc. Łazarze Moisiejewiczu -odparł cicho Lewin. Kaganowicz zrozumiał i roześmiał się. Zapytał, w czym może pomóc. - Pan mi już pomógł. Łazarze Moisiejewiczu..." Następnego dnia Lewin wrócił do domu o północy. Położył się do łóżka starając się jak najszybciej zasnąć, nie po to jednak, by rozkoszować się spoczynkiem, lecz dla jutrzejszego dnia". Po godzinie zbudził go telefon. Dyżurny stacji zameldował, że przed chwilą dzwonił z Moskwy Kaganowicz, pytał o zdrowie naczelnika stacji, Lewina, i interesował się, czy śpi. Lewin Już nie zasnął. Posiedział chwilę, ubrał się i ruszył na stację. Przyszły mu na myśl pomysły o zwiększeniu normy załadunku wagonów*. W latach wojny Lata wojny z hitlerowskimi Niemcami były trudnym okresem dla wszystkich przywódców radzieckich. Łazar Kaganowicz odpowiadał przede wszystkim za sprawną pracę kolei, na której w warunkach wojny spoczywała szczególna odpowiedzialność. Kolej, która już dawniej była w Związku Radzieckim przeciążona, musiała w nowej sytuacji sprostać zadaniu przewiezienia ogromnej liczby transportów wojskowych oraz zapewnienia ewakuacji wielu tysięcy przedsiębiorstw na wschód. Kaganowicz nie wszedł w pierwszy skład Państwowego Komitetu Obrony, lecz wkrótce został dokooptowany wraz z Bułganinem, Mikojanem i Wozniesienskim. Kolej uporała się z niewiarygodnie trudnymi zadaniami lat wojennych i była w tym niewątpliwie również zasługa Kaganowicza. We wrześniu 1943 r. nadano mu tytuł Bohatera Pracy Socjalistycznej. W latach 1942-1943 Kaganowicz był również członkiem Rady Wojennej Frontu Północnokaukaskiego. Co prawda nadal pracował * "Litieraturnyj Kritik" 1936, nr 8, s. 114-128 (Według innych źródeł wypowiedź Stalina o Ptotonowie była zwięzana z jego opowiadaniem Makar. który zwątpił). 92 przede wszystkim w Moskwie i "wpadał" tylko na front. Kiedy w 1942 r. wojska niemieckie przełamały front na południu i zaczęły się szybko posuwać w kierunku Kaukazu i Wołgi, Kaganowicz wyleciał na front z misją specjalną, miał mianowicie uporządkować. działalność prokuratury wojskowej i sądów wojennych. W tamtych miesiącach wielu dowódców i komisarzy Armii Czerwonej zapłaciło głową za niepowodzenia i błędy, za które ponosiło odpowiedzialność przede wszystkim wyższe dowództwo. Już w 1944 r. Kaganowicz przestawia się w coraz większym stopniu na bardziej pokojową pracę gospodarczą. Pozostając zastępcą przewodniczącego Rady Ministrów ZSRR i przewodniczącym Komisji Transportu zostaje powołany również na stanowisko ministra przemysłu materiałów budowlanych. Była to jedna z najbardziej zacofanych gałęzi gospodarktiw i"tó -tmo Kaganowicz w niełasce Na rynku zachodnim ukazują się od czasu do czasu książki o ludziach z najbliższego kręgu Stalina. Niestety są to niekiedy publikacje nieprawdziwe - o Berii, Litwinowie, Malenkowie. Również Kaganowicz nie należy do wyjątków. Niedawno jedno z wydawnictw amerykańskich opublikowało książkę pod szumnym tytułem Wilk z Kremla [The Wolf of the Kreml/n), czyi/Architekt władzy Stalina. Jest to "biografia" Kaganowicza, który, jeśli wierzyć autorowi, Stuartowi Kahanowi, podporządkował sobie całkowicie Stalina, następnie go "usunął" i postawił u władzy swojego przyjaciela, Nikitę Chruszczowa. Przypuszczam, że książka została napisana specjalnie na "zamówienie" jakichś kół antyżydowskich lub przeciwnie - syjonistycznych, aby dowieść, że w latach trzydziestych--pięćdziesiątych w Związku Radzieckim rządził faktycznie jedyny Żyd w Biurze Politycznym, Łazar Kaganowicz. Fakty przeczą jednak tej wersji. Już pod koniec wojny wpływy Kaganowicza wśród najwyższego kierownictwa kraju i partii zaczęły się kurczyć. Wykonywał ważne zadania, lecz ogólne kierownictwo gospodarką wojenną w Radzie Ministrów i Państwowym Komitecie Obrony sprawował Nikołaj Wozniesienski, w partii zaś Gieorgij Malenkow. W latach 1945-1946 Wozniesienski przewodniczył często na posiedzeniach Rady Ministrów ZSRR. W hierarchii partyjno-państwowej nazwisko 93 Kaganowicza znajdowało się w 1946 r. dopiero na dziewiątym miejscu, po Stalinie, Mołotowie, Berii, Żdanowie, Wozniesienskim, Kalininie i Woroszyłowie. W 1947 r. Stalin skierował Kaganowicza na Ukrainę jako pierwszego sekretarza KC KP(b)U. Wskutek wielkiej suszy republika nie wykonała w 1946 r. planu dostaw zbóż i Stalin był niezadowolony z Chruszczowa, który już dziewiąty rok stał na czele partii ukraińskiej. Przeniesienie do Kijowa oznaczało jednak dla Kaganowicza wyraźną degradację i pracował tam bez dawnej energii. Ponadto Chru-szczow nie został zwolniony z obowiązku pracy na Ukrainie, pozostał na stanowisku przewodniczącego Rady Ministrów USRR. W latach trzydziestych w Moskwie Chruszczow skłonny był mówić: "Tak jest. Łazarze Moisiejewiczu", "Słucham uważnie. Łazarze Moisiejewiczu", teraz natomiast dochodziło między nimi często do konfliktów. Kaganowicz poświęcał niewiele czasu rolnictwu, ale za to często uciekał się do rozpętywania dobrze mu znanej hecy walki z "nacjonalizmem", tasował kadry, usuwając niejednokrotnie dobrych i wartościowych pracowników. O wiele bardziej niż Kaganowicz pomogły Ukrainie obfite wiosenne deszcze, które zapewniły w 1947 r. w republice wysokie plony. Nie mając tym razem specjalnych pełnomocnictw, Kaganowicz słał często do Stalina notatki, nie pokazując ich uprzednio Chruszczowowi. Stalin zażądał jednak, aby notatki te podpisywał również Chruszczow, co oznaczało jawne wotum nieufności wobec Kaganowicza. Wkrótce stało się jasne, że z jego pobytu na Ukrainie nie ma żadnego pożytku. Chruszczow miał tam znacznie większe wpływy, gdy tymczasem za Kaganowi-czem ciągnęła się nie najlepsza opinia jeszcze z połowy lat dwudziestych. Pod koniec 1947 r. Kaganowicz wrócił do Moskwy i przystąpił do pracy w Radzie Ministrów ZSRR. Lecz i w Moskwie jego sytuacja stawała się coraz trudniejsza. Przybierała na sile osławiona kampania przeciwko "oderwanym od narodu kosmopolitom", wymierzona w pracowników sfery ideologii i kultury narodowości żydowskiej. Żydów usuwano z aparatu partyjnego i państwowego, nie przyjmowano do służby dyplomatycznej i do pracy w organach bezpieczeństwa, ograniczano ich nabór do instytutów szkolących kadry dla przemysłu zbrojeniowego i najważniejszych gałęzi nauki. Nie przyjmowano Żydów do szkół i uczelni wojskowych oraz do szkół partyjnych. Dokonano masowych aresztowań wśród inteligencji żydowskiej. 94 Kaganowicz nie był wprawdzie inicjatorem tych represji, ale też nie protestował przeciwko nim i nikogo nie bronił, l. Berger pisał w swojej książce: "Jeden z moich współtowarzyszy obozowych był bliskim krewnym Łazara Kaganowicza. Aresztowano go w 1949 r. Jego żona zaczęła wówczas zabiegać o audiencję u Kaganowicza. Kaganowicz przyjął Ją dopiero po dziewięciu miesiącach. Zanim zdołała coś powiedzieć, oświadczył: "Czy pani sądzi, że gdybym mógł coś zrobić, czekałbym dziewięć miesięcy? Musi pani zrozumieć, że jest tylko jedno Słońce, pozostali to zaledwie drobne gwiazdy"*. Sam Łazar Kaganowicz postępował w owym czasie często jak antysemita. Drażniła go obecność Żydów w jego aparacie i wśród "obsługi". Zdumiewająca była jego małostkowość. Oto przykład: w willach państwowych przeznaczonych dla członków Biura Politycznego urządzano często pokazy filmów zagranicznych. Dialogi czytali sprowadzani w tym celu tłumacze. Pewnego razu w willi Kaganowicza tłumaczką taką była Żydówka, która doskonale znała język włoski, lecz tłumaczyła na rosyjski z nieznacznym żydowskim akcentem. Kaganowicz polecił, aby nigdy nie przysyłano do niego tej tłumaczki. Ofiarą szpiegomanii padł również w pierwszych latach po wojnie brat Łazara Kaganowicza, Michaił, który jeszcze w 1940 r. został zdjęty ze stanowiska ministra przemysłu lotniczego, a na XVIII Konferencji Partyjnej wiosną 1941 r. wyeliminowany ze składu członków KC WKP(b). Oskarżono go o szkodnictwo w przemyśle lotniczym, a nawet o tajną współpracę z hitlerowcami. Te bzdurne oskarżenia rozpatrywało Biuro Polityczne. Referował Beria. Kaganowicz nie bronił brata. Stalin pochwalił obłudnie Łazara za "pryn-cypialność" i tak samo obłudnie zaproponował, aby nie spieszyć się z aresztowaniem Michaiła Kaganowicza, lecz powołać komisję, która zbada stawiane mu zarzuty. Na czele komisji stanął Mikojan. Po kilku dniach wezwano Michaiła Kaganowicza do jego gabinetu. Przybył również Beria wraz z człowiekiem, który złożył zeznania przeciwko Michaiłowi. Powtórzył on swoje oskarżenia. "Ten człowiek jest nienormalny" - powiedział Kaganowicz. Zrozumiał jednak, co oznacza dla niego ten spektakl. W kieszeni miał pistolet, "Czy w twoim gabinecie jest toaleta"? - zapytał gospodarza. Mikojan wskazał mu właściwe drzwi. Michaił wszedł do toalety, skąd po l. Berger: Kruszenije pokoleń/ja, Florencja 1973, s. 288. 95 kilku chwilach dobiegł odgłos wystrzału. Michaiła Kaganowicza pochowano bez honorów wojskowych. Stalin spotykał się z Kaganowiczem coraz rzadziej, nie zapraszał go Już na swoje wieczorne posiłki. Na XIX Zjeździe KPZR Kagano-wicz został wybrany do rozszerzonego Prezydium KC, a nawet w skład Biura KC, lecz nie wszedł do dobranej przez Stalina osobiście "piątki" najbardziej zaufanych przywódców partii. Po aresztowaniu grupy kremlowskich lekarzy, w większości Żydów, których uznano za "szkodników" i "szpiegów" rozpoczęła się w ZSRR zakrojona na szeroką skalę nowa kampania antyżydowska. W niektórych publikacjach zachodnich, między innymi w książce A. Awtorchanowa Zagadka śmierci Stalina, rojącej się od zmyśleń i sprzeczności, można się spotkać z opinią, że Lazar Kaga-nowicz rzekomo ostro protestował przeciwko prześladowaniu Żydów w ZSRR, że to właśnie on złożył Stalinowi ultimatum, domagając się rewizji ,,sprawy lekarzy". Co więcej, Kaganowicz jakoby "podarł na strzępy swoją ligitymację członka Prezydium KC PZPR i rzucił je Stalinowi w twarz. Stalin nie zdążył wezwać ochrony Kremla, kiedy dostał ataku apopleksji i stracił przytomność"* Awtorchanow powołuje się na jakieś wypowiedzi llji Erenburga. Spotykałem się często z Erenburgiem w latach 1964-1966, rozmawialiśmy niejednokrotnie o Stalinie, lecz nic podobnego nigdy mi nie mówił. Nie mógł zresztą znać szczegółów związanych ze śmiercią Stalina. Wszystko to zwykła blaga. Kaganowicz nie mógłby się zbuntować przeciwko Stalinowi. Na początku 1953 r. milczał i obserwował z przerażeniem rozwój wydarzeń. Tak jak wielu innych, nie tylko Żydów zresztą, uratowała go śmierć Stalina. W "antypartyjnej" grupie Po śmierci Stalina wpływy Kaganowicza na krótko wzrosły. Wszedł w skład nowego, węższego Prezydium KC i jako jeden z pierwszych zastępców przewodniczącego Rady Ministrów ZSRR stanął na czele kilku ważnych ministerstw. Kaganowicz poparł spisek Chruszczowa i Malenkowa mający na celu aresztowanie i usunięcie Berii. Wcześniej udzielił aktywnego wsparcia poczynaniom na * A. Awtorchanow: Zagadka smierti Stalina. Frankfurt n/M 1976, s. 226-227. 96 rzecz rewizji "sprawy lekarzy" i zaprzestania antyżydowskiej kampanii w kraju. Zrehabilitowano również jego brata, Michaiła. Niemniej jednak zapoczątkowane w latach 1953-1954 rehabilitacje stawiały Kaganowicza w coraz trudniejszej sytuacji. Nie wszystkie ofiary terroru z lat 1937-1938 zostały rozstrzelane lub zmarły w obozach. Do Moskwy zaczęli powracać ludzie, którzy wiedzieli o czołowej roli, jaką odegrał w bezprawnych masowych represjach. Między innymi w 1954 r. został całkowicie zrehabilitowany A. Śniegów, którego Kaganowicz dobrze znał z pracy partyjnej na Ukrainie w połowie lat dwudziestych. Na wniosek Chruszczowa Śniegowa skierowano do pracy w Wydziale Politycznym i kolegium Ministerstwa Spraw Wewnętrznych ZSRR. W czasie odbywającej się w Teatrze Wielkim uroczystej akademii z okazji 38 Rocznicy Rewolucji Październikowej Kaganowicz dostrzegł Śniegowa spacerującego pod rękę z Griegorijem Pietrow-skim, który był wówczas jeszcze kierownikiem działu gospodarczego w Muzeum Rewolucji. Kaganowicz chciał się z nim przywitać. Śniegów jednak powiedział na cały głos, tak aby usłyszeli wszyscy znajdujący się w pobliżu: "Nie będę ściskać rąk splamionych krwią najlepszych ludzi partii". Kaganowicz nachmurzył się i odszedł szybko wraz z córką. Nie miał już jednak dawnych możliwości karania i prześladowania swych wrogów. Kaganowicz stanowczo protestował przeciwko zamierzonemu przez Chruszczowa poinformowaniu delegatów na XX Zjazd KPZR o zbrodniach Stalina. Gdy padła propozycja udzielenia głosu na zjeździe kilku starym bolszewikom, którzy powrócili z obozów, zawołał: "l ci byli katorżnicy będą nas sądzić?!". W swoim przemówieniu na zjeździe zmuszony był jednak powiedzieć mimochodem kilka słów o "szkodliwości" kultu jednostki. Chruszczow przełamał opory i wygłosił pod koniec zjazdu swój słynny tajny referat. Stosunki Kaganowicza z Mołotowem i Malenkowem były w przeszłości bardzo złe. Teraz jednak zaczęli się do siebie zbliżać na gruncie wspólnej wrogości wobec Chruszczowa i jego polityki. Odnotowywali skrzętnie wszystkie jego błędy w kierowaniu przemysłem i rolnictwem. Najbardziej nie odpowiadały im jednak "destalinizacja" oraz zwalnianie i rehabilitacja milionów więźniów politycznych. Wystąpienie antychruszczowskiej grupy zakończyło się jej całkowitą klęską. Mołotow, Kaganowicz, Malenkow i Szepiłow, "który 7 Ludzie Stalina 97 się do nich przyłączył", zostali usunięci z Biura Politycznego i Komitetu Centralnego KPZR. Ich nazwiska i wystąpienie były dyskutowane i potępiane na wszystkich zebraniach partyjnych. Stanowili radziecką odmianę "bandy czworga". Po plenum czerwcowym Kaganowicza ogarnął strach. Obawiał się aresztowania i tego, że podzieli los Berii. Ostatecznie miał na sumieniu niewiele mniej zbrodni niż Ławrientij. Zatelefonował nawet do Chruszczowa i prosił uniżenie, aby nie postąpiono z nim zbyt surowo. Powoływał się na dawną przyjaźń. Wszak to przecież on przyczynił się do szybkiego awansu Chruszczowa w moskiewskiej organizacji partyjnej. Chruszczow odpowiedział, że żadnych represji nie będzie, jeśli członkowie grupy antypartyjnej zaniechają walki przeciwko polityce partii i zaczną uczciwie pracować na tych stanowiskach, które zostaną im teraz powierzone, l rzeczywiście, Kaganowicza skierowano wkrótce do Solikamska w obwodzie permskim, gdzie objął stanowisko dyrektora największego w kraju Uralskiego Kombinatu Potasowego. Gdy w 1933 r. przeprowadzono w partii czystkę, przez odpowiednie komisje musieli przejść również wszyscy funkcjonariusze partyjni. Chruszczow stawał przed komisją organizacji partyjnej w zakładach im. Awiachimu. Zadano mu między innymi pytanie, jak w swojej pracy stosuje współzawodnictwo socjalistyczne. Chruszczow odpowiedział: "Z kimże mam współzawodniczyć? Chyba tylko z Łaza-rem Moisiejewiczem, ale czyż ja mogę się z nim mierzyć?" W latach trzydziestych Chruszczow rzeczywiście nie mógł "mierzyć się" z Kaganowiczem. Ale w latach czterdziestych wchodził z nim już często w spory i konflikty. A w drugiej połowie lat pięćdziesiątych to właśnie on zadał klęskę polityczną grupie członków Biura Politycznego, w której skład wchodził również Kaganowicz. Cztery lata w Solikamsku Łazar Kaganowicz pracował w Solikamsku do końca 1961 r. Człowiek, który na wszystkich poprzednich stanowiskach wyróżniał się niesłychanym grubiaństwem i brutalnością w stosunku do podwładnych, w swojej ostatniej funkcji kierowniczej był bardzo liberalnym szefem. W latach 1957-1958 Kaganowicz przy 98 jeżdżał do Moskwy na sesje Rady Najwyższej, lecz już w następnych wyborach jego kandydatury nie wystawiono. W listopadzie 1957 r., z okazji czterdziestej rocznicy Października, udzielił nawet wywiadu pewnej korespondentce zagranicznej. Wiadomo, że na XXII Zjeździe KPZR w październiku 1961 r. Chruszczow podjął temat antypartyjnej grupy Mołotowa, Kaganowicza i Malenkowa oraz zbrodni popełnionych przez tych ludzi w epoce Stalina. Wielu delegatów mówiło na zjeździe przede wszystkim o zbrodniach Kaganowicza, przytaczało dokumenty i fakty świadczące o jego czynnym udziale w bezprawnych represjach. Delegaci na zjazd domagali się usunięcia Kaganowicza z partii. Wkrótce po zjeździe odwołano go ze stanowiska dyrektora kombinatu potasowego. Powrócił do Moskwy i został wykluczony z partii na posiedzeniu egzekutywy Krasnopriesnienskiego Komitetu Dzielnicowego KPZR. Bezpartyjny emeryt Po Solikamsku Kaganowicz nie otrzymał już żadnego stanowiska. Miał sześćdziesiąt siedem lat i powrócił do Moskwy, aby rozpocząć życie emeryta. Kaganowiczowi przyznano zwyczajną emeryturę w wysokości 120 rubli miesięcznie. To niewiele, lecz były "stalinowski komisarz ludowy" zgromadził wystarczającą ilość środków, aby żyć w niezłych warunkach. Mimo to zatelefonował kiedyś do dyrektora Instytutu Marksizmu-Leninizmu, Piotra Pospiełowa, i skarżąc się na niską emeryturę poprosił o przysyłanie mu czasopisma "Woprosy istorii KPSS" wydawanego przez ten instytut. Czasopisma partyjne nie są u nas drogie, a to, o które prosił Kaganowicz, kosztowało zaledwie 40 kopiejek miesięcznie. Jest oczywiste, że chciał po prostu zwrócić na siebie uwagę. Kiedy Chruszczowa odwołano ze stanowiska, Kaganowicz wysłał do KC KPZR podanie z prośbą o przywrócenie mu praw członka partii. Prezydium KC odmówiło jednak zrewidowania uchwały. Kaganowicz zapiał się do Biblioteki Historycznej i został przyjęty bez zastrzeżeń. W trakcie wypełniania ankiety zapytano go o wykształcenie. "Proszę napisać wyższe" - odpowiedział. Przychodził również czasem do Biblioteki Publicznej im. Lenina. T 99 Podobnie jak Mołotow, zaczął pisać wspomnienia. Wynikało to z tematyki książek i czasopism, jakie wybierał przy pomocy bibliografów. Dotyczyły one wydarzeń w Saratowie i Homlu w 1917 r., spraw Turkiestanu w latach 1920-1922, pracy organizacyjno-par-tyjnej w latach dwudziestych, historii moskiewskiej organizacji partyjnej. Kaganowicz pracował również często w dziale gazet Biblioteki im. Lenina. W tych dniach przewijało się obok niego wiele osób, niektóre przychodziły specjalnie z ciekawości, lecz on nie zwracał na nie uwagi. Wyjeżdżał rokrocznie do zwyczajnych domów wypoczynkowych. Nie unikał wówczas kontaktów z innymi wczasowiczami i starzy robotnicy chętnie spędzali czas w jego towarzystwie. Przydała mu się dawna praktyka agitatora, a także stare doświadczenia z okresu pracy w fabrykach obuwniczych. Kaganowicz nie poruszał jednak w rozmowach tematu stalinowskich represji i swojego w nich udziału. Lubił również przejażdżki tramwajem wodnym po rzece Moskwa. Kiedy podwyższono ceny biletów, był bardzo niezadowolony. Zrzędził: "Za moich czasów tego nie było". Odpowiadał przecież kiedyś również za pracę moskiewskiego transportu. Nie uniknął oczywiście spotkań nieprzyjemnych. Pewnego razu dostrzegła go na ulicy grupa niemłodych mężczyzn, dzieci działaczy partyjnych, którzy zginęli na Ukrainie w latach stalinowskich represji. Niektórzy z nich sami spędzili niemało lat w obozach. Był wśród nich, na przykład, syn Własa Czubara. Otoczyli Kaganowicza wymyślając mu od oprawcy i niegodziwca. Lazar bardzo się przeląkł i zaczął głośno wołać: "Ratunku! Mordują! Milicja!", l milicja się zjawiła. Wszystkich uczestników tego incydentu zatrzymano i doprowadzono do najbliższego komisariatu. Sprawa zakończyła się sprawdzeniem dokumentów zatrzymanych, których natychmiast zwolniono. Na początku lat siedemdziesiątych znakomita artystka, Alisa Koonen, która przekroczyła już osiemdziesiątkę, przyszła na cmentarz Nowodiewiczy na grób swojego męża, Aleksandra Tairowa. Tairow był twórcą i niezmiennym dyrektorem Teatru Kameralnego. Już w 1929 r. Stalin w liście do dramaturga Władimira Billa-Bieło-cerkowskiego nazwał teatr Tairowa "rzeczywiście burżuazyjnym Teatrem Kameralnym". Wówczas nie miało to dla teatru istotnego znaczenia. Ale w 1949 r. list ten został zamieszczony w "dziełach" 100 Stalina i popularny w Moskwie Teatr Kameralny, oskarżony o formalizm, został zamknięty. Tairow wkrótce zmarł, l oto do Alisy Koonen podszedł starzec, aby wyrazić podziw dla jej aktorstwa. Rzeczywiście pamiętał wiele jej ról, między innymi Emmy Bovary, Komisarza i Katarzyny z Burzy Ostrowskiego. "Przepraszam, z kim mam przyjemność" - zapytała artystka. "Jestem Łazar Kaganowicz" - odpowiedział starzec. - "Proszę powiedzieć, Aliso Gieorgi-jewna, czy po tym, co się stało z Tairowem i z panią, przyjaciele nie odwrócili się od pani?". "Nie, dlaczego" - odpowiedziała artystka. -"Kiedy zamknięto nasz teatr, nie mogłam już po przedstawieniach spotykać się ze swymi wielbicielami przy wejściu. Mamy jednak wielu przyjaciół i krewnych i oni zawsze byli z nami". "Tak, w waszym świecie wszystko dzieje się inaczej niż w naszym" -powiedział Kaganowicz. Pożegnawszy się chłodno z rozmówcą Alisa Koonen odeszła. Potem opowiadała znajomym: "Wyraził mi swój zachwyt Kaganowicz, którego jedno słowo mogło w 1949 roku ocalić nasz teatr". Łazar Kaganowicz cieszył się zawsze dobrym zdrowiem i prawie nigdy się nie leczył. Wiek jednak robi swoje. W 1980 r. skierowano go na operację. Przyjęto go do szpitala urologicznego na ul. Bas-mannej i położono w sali, w której było jeszcze dwadzieścia łóżek. Ze wszystkich pięter zbiegły się dziesiątki chorych, aby popatrzeć na byłego "wodza". W szpitalach tego rodzaju leżą zwykle ludzie w podeszłym wieku, a oni doskonale pamiętali Kaganowicza. Naczelny lekarz zmuszony był umieścić pacjenta w swoim gabinecie i powiesić na szklanych drzwiach dużą zasłonę. Nawet personel szpitala podzielił się na dwa obozy. Wieczorem stare salowe kłóciły się między sobą: "Znów dałaś mu cztery kostki cukru" - wyrzucała jedna drugiej. - "Wystarczą mu, staremu dziadydze, dwie. Dawaj jak wszystkim innym". Córka Kaganowicza przemogła nieśmiałość i napisała do Komitetu Centralnego prośbę o ułatwienie sytuacji ojca. Niespodziewanie zatelefonowano do niej z KC i poinformowano, że ojciec uzyskał zgodę na korzystanie z lecznicy kremlowskiej i że przywrócono mu "przydział kremlowski". Kaganowicz był szczęśliwy, lecz kiedy córka przekazała mu tę wiadomość, burknął: "Lepiej by zwrócili czerwoną książeczkę (legitymację partyjną - przyp. autora}". Nudząc się w samotności Kaganowicz wychodził często na duże podwórko swojego domu. W towarzystwie staruszków polubił grę w 101 domino i wkrótce stał się uznanym mistrzem w okolicy. Gra kończyła się jednak zwykle wraz z zapadnięciem zmroku. Korzystając z jakichś dawnych kontaktów Kaganowicz zbudował przy pomocy lokalnych władz altanę w podwórzu i doprowadził do niej światło. Teraz emeryci z bulwaru Frunzego mogą grać w domino do późnej nocy. Niedawno Kaganowicz przeżył atak apopleksji. Jego silny organizm przetrzymał jednak i tę próbę. Zresztą opieka w lecznicy krem-Iowskiej jest znacznie lepsza niż w zwykłych szpitalach miejskich. Wkrótce zacznie znów wychodzić na spacery w cichych zaułkach w pobliżu bulwaru Frunzego i grać w domino z innymi starcami. Najbliższy współpracownik Stalina, człowiek, który przez 25 lat pomagał mu aktywnie i gorliwie obracać straszliwą machinę krwawego terroru, spokojnie przeżywa swą starość w Moskwie. ?CU -ri&KsNs' Niedoszły "spadkobierca" Stalina Mógłby jeszcze zasiadać w Biurze Politycznym Kilka lat temu odwiedziłem jedną z moich znajomych, przebywającą w szpitalu dla starych bolszewików w Izmaj-łowie. W niewielkiej salce na cztery łóżka siedział przy jednej z chorych mężczyzna, którego twarz wydała mi się znajoma. Był to Gieorgij Malenkow, były premier rządu radzieckiego, długoletni faworyt, a nawet "spadkobierca" Stalina. Przyjechał do Izmajłowa w odwiedziny do żony, Walerii, której zawdzięczał początki swej straszliwej kariery. Bardzo zeszczuplał. Był już stary, lecz nie zniedołężniały. Widać było, że bardzo dba o swój wygląd zewnętrzny i o zdrowie. Przeżywałem dziwne uczucie, kiedy sobie uświadamiałem, Gieorgij M. Malenkow że w odległości kilku kroków ode mnie siedzi człowiek, który kiedyś z zimną krwią wysyłał na śmierć i cierpienia dziesiątki tysięcy starych bolszewików. Tych samych starych bolszewików, dla których zbudowano ogromny szpital w Izmajłowie. Jeszcze dziwaczniejsza była świadomość, że ten człowiek z innej epoki mógłby jeszcze na początku lat osiemdziesiątych znaleźć się w Biurze Politycznym, a na- 103 wet stać na czele rządu. Malenkow był przecież zaledwie o kilka miesięcy starszy od zmarłego w 1982 r. Michaiła Susłowa, o kilka lat starszy od naszego ówczesnego premiera, Mikołaja Tichonowa, i o kilka lat młodszy od An/ida Pelsego, który zmarł dopiero w 1983 r. na stanowisku członka Biura Politycznego i przewodniczącego Komisji Kontroli Partyjnej przy KC PZPR. Człowiek bez biografii O Malenkowie trudno jest pisać najkrótszy nawet esej. Było to funkcjonariusz wydziałów specjalnych i tajnych gabinetów. Nie miał własnego oblicza, a nawet własnego stylu. Był narzędziem Stalina, a jego ogromna władza stanowiła jedynie przedłużenie władzy "wodza", l kiedy Stalin zmarł, Malenkow zdołał się utrzymać u steru kraju i partii tylko niewiele ponad rok. Spuścizna Stalina okazała się dla niego za ciężkim brzemieniem, którego nie zdołał udźwignąć na zbyt wątłych, jak się okazało, barkach. Gieorgij Maksymilianowicz Malenkow urodził się 8 stycznia 1902 r. w rodzinie urzędnika. Krótka oficjalna biografia głosi, że w 1918 r. poszedł jako ochotnik na front bronić władzy radzieckiej, a w kwietniu 1920 r. wstąpił do partii. Był pracownikiem politycznym szwadronu, pułku, brygady, a nawet Zarządu Politycznego Frontu Wschodniego. Natomiast według nieoficjalnych informacji był zaledwie pisarzem w wydziale politycznym i nigdy nie podrywał do ataku czerwonoarmistów ani kawalerzystów. Słabo strzelał i źle się trzymał w siodle, dobrze natomiast wywiązywał się z pracy biurowej. Po zakończeniu wojny domowej Malenkow nie powrócił do Orenburga, lecz przyjechał do Moskwy i w 1921 r. rozpoczął studia w Wyższej Szkole Technicznej. Wkrótce ożenił się z Walerią Gołub-cową, która pracowała na niewysokim stanowisku w aparacie KC KPR(b). Małżeństwo to było pierwszym szczeblem w błyskotliwej karierze partyjnej Malenkowa. rL BS Br ^04 Sukcesy w pracy gabinetowej Do początków 1925 r. Malenkow studiował w Wyższej Szkole Tecznicznej. Wielu partyjnych studentów było w latach 1923-1924 pod urokiem Trockiego i opozycja trockistowska uzyskiwała często w owym czasie większość w studenckich komórkach partyjnych. Malenkow stał od samego początku na ortodoksyjnych pozycjach i występował przeciwko trockistom oraz ich platformie. Gdy po klęsce Trockiego powołano komisję do spraw weryfikacji studentów członków partii, którzy popierali opozycję, w składzie tej komisji w Moskwie znalazł się 22-letni student, Gieorgij Malenkow. Jego aktywność została dostrzeżona i odnotowana. Za radą i pod presją żony porzucił uczelnię tuż przed końcem studiów i rozpoczął pracę jako sekretarz techniczny w Biurze Organizacyjnym KC KPR(b). Okazał się wyśmienitym urzędnikiem i jego skrupulatność została doceniona. Po dwóch latach przeszedł do pracy w charakterze sekretarza technicznego Biura Politycznego. W liście gratulacyjnym Komitetu Centralnego partii z okazji pięćdziesięciolecia nazwano go "uczniem Lenina" i "współpracownikiem Stalina". Malenkow nie był, rzecz jasna, "uczniem Lenina", z którym nigdy się nie spotkał i którego mógł w najlepszym wypadku widzieć z daleka. Natomiast ze Stalinem kontaktował się często, jak każdy zresztą pracownik techniczny aparatu Biura Politycznego. Młody Malenkow nie był w tym nielicznym aparacie postacią najważniejszą, podlegał osobistemu sekretarzowi Stalina, A. Poskrio- byszewowi. Malenkow nie zagrzał jednak długo miejsca w pracy biurowej. W końcu lat dwudziestych Stalin doprowadził do usunięcia Nikołaja Ugdanowa z funkcji pierwszego sekretarza Komitetu Moskiewskiego partii. Zmieniono również całą egzekutywę organizacji stołecznej, oskarżoną o udział w tak zwanym odchyleniu "prawicowym". Na czele moskiewskiej organizacji partyjnej stanął początkowo Wiaczesław Mołotow, a w 1930 r. na "wodza" moskiewskich bolszewików wybrano Lazara Kaganowicza. To on przeniósł Malenkowa do bardziej odpowiedzialnej pracy. Malenkow został kierownikiem wydziału organizacyjnego Komitetu Moskiewskiego partii. Był to faktycznie wydział kadr, przez który przechodziły wszystkie nominacje w moskiewskich komitetach dzielnicowych i który zatwierdzał sekretarzy dużych podstawowych organizacji partyj- 105 nych. Malenkow zawarł wówczas znajomość z wieloma przywódcami partii, jak również z takimi młodymi działaczami z awansu, jak na przykład Nikita Chruszczow. "Czystkę" mającą na celu usunięcie wszystkich byłych opozycjonistów z moskiewskiej organizacji partyjnej (wówczas oznaczało to jedynie usunięcie z partii lub degradację, a tylko w wyjątkowych wypadkach aresztowanie) przeprowadził Malenkow, z punktu widzenia Kaganowicza, a także Stalina, bardzo dobrze. Tymczasem Stalin tuż po XVII zjeździe partii przystąpił do reorganizacji całego aparatu KC WKP(b), przygotowując go do następnych, okrutniejszych już "czystek". Potrzebni mu byli nowi ludzie. Malen-kowa znał wcześniej. Ponadto Kaganowicz miał o Malenkowie jak najlepszą opinię, l kiedy wyłoniła się kwestia powołania nowego kierownika wydziału kadr kierowniczych KC WKP(b), wybór padł na niego. Prawie jednocześnie z Malenkowem Stalin awansował na najbardziej odpowiedzialne stanowiska w centralnym aparacie partyjnym Nikołaja Jeżowa. Został on sekretarzem KC WKP(b) i przejął od Kaganowicza funkcję przewodniczącego Komisji Kontroli Partyjnej. Między Jeżowem i Kaganowiczem rozgorzała cicha rywalizacja o wpływ na Stalina. Rywalizację tę Stalin jeszcze podsycał. Malenkow, który nie był wówczas członkiem Komitetu Centralnego, stanął po stronie Jeżowa i wkrótce został jednym z jego najbliższych przyjaciół. Natomiast jego stosunki z Kaganowiczem stały się bardzo nieprzyjazne. Pod kierownictwem Jeżowa i przy czynnym udziale Malenkowa przeprowadzono w pierwszej połowie 1936 r. "weryfikację dokumentów partyjnych". Była to faktycznie jeszcze jedna "czystka" w partii i przygotowanie materiałów do terroru. Każdemu członkowi partii zakładano bardzo szczegółowe "akta personalne". Ukryte sprężyny terroru Stalin był głównym organizatorem i inspiratorem masowego terroru w latach 1937-1938, Jeżów natomiast naczelnym wykonawcą tej straszliwej i krwawej kampanii. To Jeżowa powołano jesienią 1936 r. na stanowisko ludowego komisarza spraw wewnętrznych ZSRR, to on kierował organami represyjnymi obda 106 rzonymi nadzwyczajnymi pełnomocnictwami do ujawniania, izolowania i likwidacji ludzi, których zaczęto nazywać "wrogami ludu". Gieorgij Malenkow działał w cieniu, lecz był jednym z tych, którzy pod kierunkiem Stalina uruchamiali najważniejsze ukryte sprężyny terroru. W interesującej książce Klęska pokolenia \. Berger pisał: "W odróżnieniu od Mołotowa i Kaganowicza Malenkow nie ponosił bezpośredniej odpowiedzialności za terror stalinowski lat trzydziestych".* Jest to błędny pogląd. Formalnie Malenkow nie działał wówczas w żadnych organizacjach państwowych. Był delegatem na XVII zjazd partii, lecz nie wybrano go ani na członka, ani jako zastępcę członka KC WKP(b). Nie wszedł także do komisji kontroli partyjnej czy kontroli radzieckiej, a nawet do Centralnej Komisji Rewizyjnej. Nie brał więc udziału w obradach plenów KC, włącznie z plenum lutowo-marcowym w 1937 r. A mimo to kierując wydziałem kadr kierowniczych KC WKP(b) odgrywał w wydarzeniach lat 1937-1938 nie mniej ważną rolę niż Jeżów, Beria, Kaganowicz i Mołotow. Malenkow wyposażony w nadzwyczajne uprawnienia kierował represjami nie tylko w ciszy swego gabinetu, lecz także bezpośrednio w terenie, w republikach i obwodach. W wielu wypadkach uczestniczył osobiście w przesłuchaniach i maltretowaniu aresztowanych przywódców partyjnych. Na przykład w 1937 r. przebywał wraz z Jeżowem na Białorusi, gdzie dokonano autentycznego pogromu w republikańskiej organizacji partyjnej. Jesienią tegoż roku wyjechał z Mikojanem do Armenii. Tam również represjonowano cały niemal aktyw partyjny i radziecki republiki. Z udziałem Malenkowa opracowywano plany represji we wszystkich obwodach RFSRR, a następnie jego wydział dobierał kandydatów na nowych sekretarzy komitetów obwodowych i miejskich na miejsce aresztowanych i rozstrzelanych. Aby zatuszować rozmiary terroru, zwołano w styczniu 1938 r. w Moskwie plenarne posiedzenie Komitetu Centralnego, na którym omawiano temat "W sprawie błędów organizacji partyjnych popełnionych w toku wydalania komunistów z partii". W plenum uczestniczyło zaledwie dwudziestu ośmiu spośród siedemdziesięciu jeden członków KC wybranych na XVII zjeździe. Od tego czasu kilku z nich * Berger, op. cit., s. 294. 107 zmarło, lecz prawie czterdzieści osób było już aresztowanych. Znamienne, że plenum dyskutowało nad referatem Gieorgija Malen-kowa, który formalnie nie był członkiem Komitetu Centralnego. Plenum styczniowe nie zahamowało masowych represji, które szalały w całym kraju jeszcze przez wiele miesięcy. W latach 1937-1938 Malenkow "pracował" w stałym kontakcie z Jeżowem. W piśmie "Partyjnoje stroitielstwo", które przez pewien czas redagował, można znaleźć wiele peanów pod adresem Jeżowa, "stalinowskiego komisarza ludowego", "niezawodnego strażnika socjalizmu". Malenkow nie podzielił jednak losu swego przyjaciela i w końcu 1938 r. zaczął pracować w tak samo ścisłym kontakcie z Ławrientijem Beria, który zastąpił Jeżowa na stanowisku szefa NKWD. Wkroczenie na otwarte scenę W istocie dopiero w 1939 r. Gieorgij Malenkow zaczyna wychodzić z tajnych gabinetów władzy i ukazywać się na otwartej arenie politycznej. Na XVIII Zjeździe WKP(b) przewodniczył komisji mandatowej i złożył na piątym posiedzeniu zjazdu informację o jego składzie osobowym. Wybrano go na członka Komitetu Centralnego WKP(b). Na Plenum KC w dniu 22 marca 1939 r. Malenkow został sekretarzem KC. W skład Sekretariatu, na którego czele stał Stalin, weszli także Andriej Andriejew i Andriej Żdanow. Od tej pory Malenkow był niezmiennie członkiem tego organu KC, który w codziennym praktycznym kierowaniu partią odgrywał za czasów Stalina większą bodaj rolę niż Biuro Polityczne. Został również wybrany w skład Biura Organizacyjnego KC. Wydział Kadr kierowniczych przekształcono w dział kadr KC WKP(b), którym nadal kierował Malenkow. Krąg problemów, którymi zajmował się obecnie jako sekretarz KC, zaczął się stopniowo rozszerzać. Powierzono mu na przykład kontrolę rozwoju przemysłu i transportu. Na XVIII Ogólnozwiązkowej Konferencji WKP(b) w lutym 1941 r. poświęconej problematyce gospodarczej i wynikom wykonania zadań pierwszych trzech lat planu pięcioletniego główny referat o zadaniach przemysłu i transportu wygłosił Malenkow. Po konferencji odbyło się plenum KC, na którym wybrano go na zastępcę członka Biura Politycznego. Od tej chwili zajął na trwałe miejsce w najbliższym otoczeniu Stalina. 108 Malenkow w latach wojny Gdy wybucha Wojna Narodowa, Malenkow, ku zdumieniu wielu obserwatorów, wszedł w pierwszy skład Państwowego Komitetu Obrony, mimo że nie był wówczas jeszcze pełnoprawnym członkiem Biura Politycznego. W pierwszych dwóch latach wojny wyjeżdżał na czele komisji specjalnych na niektóre zagrożone odcinki frontu. W sierpniu 1941 r. przebywał w Leningradzie, jesienią tegoż roku na froncie pod Moskwą. W sierpniu 1942 r. jako członek Państwowego Komitetu Obrony przybył do Stalingradu, aby pomóc w organizacji obrony miasta. Ł Stopniowo jednak przestaje uczestniczyć w rozwiązywaniu zagadnień czysto wojskowych i specjalizuje się w problemach produkcji wojenno-obronnej. Głównym jego zadaniem jest wyposażenie Armii Czerwonej w samoloty. Jak wiadomo, po ogromnych stratach, które poniosło lotnictwo radzieckie w pierwszych tygodniach wojny, armia niemiecka dominowała w powietrzu do 1942 r. W 1943 r. stosunek sił zaczął się jednak zmieniać. Przemysł radziecki zdołał wyposażyć rodzime lotnictwo wojskowe w dużą liczbę nowoczesnych aparatów i już w okresie walk na Łuku Kurskim przewagę w powietrzu zaczęła uzyskiwać Armia Czerwona. W organizowaniu produkcji samolotów pewne zasługi miał Malenkow, w związku z czym nadano mu we wrześniu 1943 r. tytuł Bohatera Pracy Socjalistycznej. Jesienią tegoż roku stanął na czele komitetu Rady Komisarzy Ludowych ZSRR do spraw odbudowy gospodarki na terenach wyzwolonych spod okupacji. W 1944 r., kiedy zwycięstwo ZSRR nad Niemcami nie ulegało już wątpliwości, w KC WKP(b) odbyła się pod przewodnictwem Malen-kowa specjalna konferencja ideologiczna, na której postanowiono zrewidować i przewartościować stosunek do niemieckiej spuścizny klasycznej. Powzięto między innymi uchwałę "W sprawie niedociągnięć i błędów w interpretacji historii filozofii niemieckiej końca XVIII i początku XIX wieku". Konferencja trwała kilka dni. W tych właśnie dniach Stalin sformułował wieloznaczną w formie, lecz bezsensowną w treści tezę, ze klasyczna idealistyczna filozofia niemiecka stanowiła konserwatywną reakcję na rewolucję francuską. Stalin dodał również, że filozofów niemieckich cechował apo-logetyczny stosunek do monarchii pruskiej i lekceważenie narodów słowiańskich. Postanowiono utrzymać w mocy przyznaną wcześniej 109 Nagrodę Stalinowską tytiw dla dwóch pierwszych tomów Historii filozofii, wycofać natomiast tom trzeci poświęcony klasycznej filozofii niemieckiej. Jesienią tego samego roku Stalin zwołał na Kremlu naradę, na którą zaproszono członków Biura Politycznego i Sekretariatu KC, pierwszych sekretarzy republikańskich i obwodowych komitetów partii, kierowników przemysłu obronnego, armii i organów bezpieczeństwa państwowego. Mówiono o "problemie żydowskim". W zagajeniu, co prawda z pewnymi zastrzeżeniami, Stalin opowiedział się za "ostrożniejszym" powoływaniem Żydów na stanowiska kierownicze w organach państwowych i partyjnych. Każdy z uczestników narady zrozumiał jednak, że chodzi o stopniową eliminację osób narodowości żydowskiej z kierowniczych stanowisk. Najbardziej szczegółowe przemówienie na tej naradzie wygłosił Malen-kow, który udowadniał i uzasadniał konieczność "zaostrzenia czujności" w stosunku do kadr żydowskich. Wkrótce po naradzie komitety partyjne różnych szczebli otrzymały list o charakterze dyrektywnym podpisany przez Malenkowa, nazywany wówczas w kręgach partyjnych "okólnikiem malenkowowskim". List wymieniał stanowiska, na które niewskazane było wyznaczanie osób narodowości żydowskiej. Wprowadzono zarazem pewne ograniczenia w przyjmowaniu Żydów na wyższe uczelnie. Tuż po wojnie Malenkow stanął na czele Komitetu do Spraw Demontażu Przemysłu Niemieckiego. Praca na tym stanowisku nie należała do łatwych i poddawana były krytyce, ponieważ wiele wpływowych urzędów zabiegało o otrzymanie maksymalnej ilości sprzętu. Dochodziło wówczas często do sporów między Malenko-wem a przewodniczącym Komitetu Planowania, Nikołajem Woznie-sienskim. Stosunki prywatne między nimi uległy pogorszeniu. Do rozpatrzenia tych sporów powołano komisję pod przewodnictwem Anastasa Mikojana. Podjęła ona zaskakującą decyzję o całkowitym zaniechaniu demontażu przemysłu niemieckiego i zorganizowaniu w Niemczech produkcji wyrobów przemysłowych dla ZSRR w ramach reparacji. Decyzję tę, mimo sprzeciwów Łazara Kagano-wicza i Ławrientija Berii, zatwierdziło Biuro Polityczne. 110 "Sprawa leningradzka" Represje lat trzydziestych spowodowały śmierć setek tysięcy wypróbowanych działaczy i awans na wysokie funkcje ogromnej liczby nowych działaczy, nie mających niezbędnego doświadczenia w pracy na stanowiskach kierowniczych. Jednak Wojna Narodowa, która wkrótce wybuchła, przyniosła nie tylko ogromne straty w ludziach i zasobach materialnych. Wojna wyłoniła nowych utalentowanych dowódców, kierowników gospodarki, działaczy państwowych, których zasług i osiągnięć nie mógł ignorować nawet Stalin. Jedną z takich grup stanowili byli funkcjonariusze partyjni i gospodarze z Leningradu. Patronował im Andriej Żdanow, którego wpływ na Stalina, zwłaszcza w zakresie ideologii i kierowania ruchem komunistycznym, wyraźnie wzrósł. Po wojnie Malenkow został pełnoprawnym członkiem Biura Politycznego. Do Biura wszedł również Beria, z którym Malenkow utrzymywał nacechowane pełnym zaufaniem stosunki, bliskie sojuszowi politycznemu. Członkiem Biura Politycznego został jednak także Nikołaj Wozniesienski, który w kierowaniu gospodarką odgrywał teraz większą rolę niż Kaganowicz, Mikojan czy Malenkow. Na sekretarza KC WKP(b) wybrano również Aleksieja Kuźnie-cowa, który w aparacie KC przejął część funkcji pełnionych uprzednio przez Malenkowa. Żdanow i Wozniesienski wyraźnie dominowali w sferze ideologii i nauk społecznych, w których ani Beria, ani Malenkow nigdy nie czuli się zbyt mocni. Tymczasem Stalin już w drugiej połowie 1948 r. zaczął często chorować, a w roku 1949 przeżył prawdopodobnie pierwszy wylew krwi do mózgu. Okoliczności te wzmogły walkę o władzę wśród najbliższego otoczenia przywódcy. Przez krótki okres, jeszcze przed chorobą Stalina, ofiarą tej walki padł również Malenkow. Nie bez udziału syna Stalina, Wasilija, sfabrykowano prowokacyjne oskarżenie o niski poziom radzieckiego przemysłu lotniczego. W efekcie aresztowano dowódcę Sił Powietrznych Armii Radzieckiej, Głównego Marszałka Lotnictwa, Aleksandra Nowikowa, członka KC WKP(b), Aleksieja Szachurina, który w czasie wojny zajmował stanowisko ludowego komisarza przemysłu lotniczego ZSRR, oraz wielu innych pracowników tej gałęzi przemysłu i lotników wojskowych. Aresztowania te odbiły się również na Malenkowie. Został zwolniony z pracy w aparacie KC i wysłany do Taszkentu. "Zesła- 111 nie" nie trwało jednak długo. O całkowitą rehabilitację i powrót Malenkowa do Moskwy zabiegał szczególnie usilnie Beria, który knuł w owym czasie skomplikowaną intrygę mającą na celu skompromitowanie Żdanowa, Wozniesienskiego i ich najbliższych współpracowników. Malenkow włączył się do tej akcji. Między Żdanowem i Malenkowem panowały od dawna skrajnie nieprzyjazne stosunki. Żdanow i jego najbliżsi przyjaciele uważali go za niedouczonego i w swoim gronie nazywali Melanią. Była to aluzja do kobiecego wyglądu zewnętrznego otyłego Malenkowa. Berii i Malenkowowi udało się przekonać Stalina, którego i tak już drażniły teoretyczne aspiracje Żdanowa i Wozniesienskiego, o "separatystycznych" tendencjach leningradzkiej organizacji partyjnej i działaczy awansowanych z Leningradu. Tak powstała "sprawa leningradzka", której ofiarami padli wszyscy kierownicy leningradzkiej organizacji partyjnej z Piotrem Popkowem na czele. Represje rozprzestrzeniły się następnie "w dół", ogarniając setki i tysiące funkcjonariuszy partyjnych i komsomolskich w Leningradzie, pracowników nauki i gospodarki narodowej. Rozszerzyły się również ,,w górę", doprowadzając do aresztowania i śmierci Niko-łaja Wozniesienskiego, Aleksieja Kuzniecowa, M. Rodionowa i innych pracowników wysokiego szczebla w aparacie partyjnym i radzieckim. Malenkow "wziął na siebie" pogrom leningradzkiej organizacji partyjnej i w tym celu wybrał się do Leningradu. Beria kierował represjami w Moskwie. Żdanow, który sam niedawno przewodził napastliwym kampaniom ideologicznym, został odsunięty od kierownictwa i zmarł w swojej wilii w wieku 53 lat w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach. Po jego śmierci Malenkow został również jednym z liderów w sferze ideologii. Pod jego przewodem nabierała rozmachu kampania antyżydowska. Gdy dowiedział się o rozwodzie córki Stalina Swietłany z jej pierwszym mężem Morozem, który był narodowości żydowskiej, doprowadził do rozwodu swojej córki. Woli, z jej mężem W. Szambergiem, ekonomistą i architektem, również pochodzenia żydowskiego. 112 Drugi człowiek w partii Po straceniu Wozniesienskiego i Kuzniecowa oraz po śmierci Żdanowa wpływy Malenkowa w kierownictwie partyjnym i państwowym znacznie wzrosły. W miarę jak Stalin oddalał od siebie najbliższych współtowarzyszy, takich jak Mołotow, Woroszyłow, Kaganowicz i Mikojan, wiązał się coraz bardziej z Matenkowem. Gdy w grudniu 1949 r. "Prawda" zaczęła publikować obszerne artykuły członków Biura Politycznego z okazji siedemdziesięciolecia Stalina, pierwszy ukazał się artykuł Malenkowa, a dopiero później Mołotowa. Dla wszystkich, którzy orientowali się w znaczeniu takich niuansów, był to dowód szczególnego zaufania Stalina. W latah 1950-1952 Malenkow był bez wątpienia drugim człowiekiem w partii. Jego pozycję umacniała przyjaźń z Beria. W owym czasie Stalin dopuścił bliżej do siebie jeszcze dwóch ludzi - Nikitę Chru-szczowa i Mikołaja Bułganina, lecz ich wpływ na sprawy partyjne i państwowe był znacznie mniejszy. Malenkow był małomówny i ostrożny, lecz zachodni autorzy i dyplomaci wyolbrzymiają często jego intelekt, a nawet rolę w partii. Georg Bartoli twierdzi, że Stalin zwierzał się Malenkowowi ze wszystkich tajemnic, dzięki czemu "wiedział on wszystko o wszystkich". Bartoli pisał o Malenkowie: "Jest mądry i ostrożny jak dziki kot. Pewien polityk francuski, który spotkał się z Malenkowem w okresie jego wspinania się w górę, mówił mi: "Przypominał mi młodego Lavala". Podobnie jak Laval łączył on w sobie bystry umysł z ogromnym opanowaniem i przezornością. Djilas, który spotykał się z nim wcześniej, wyraził się o nim w tym mniej więcej sensie: "Sprawia wrażenie człowieka skrytego, ostrożnego i chorowitego, lecz wydaje się, że pod fałdami tłustej skóry kryje się zupełnie inny człowiek, człowiek żywy i rozumny, o mądrych, przenikliwych czarnych oczach""*. W książce A. Awtorchanowa Technologia władzy można przeczytać następujące zdania: "Obecna KPZR jest tworem dwóch ludzi: Stalina i Malenkowa. Stalin był jej głównym konstruktorem, Malenkow zaś utalentowanym architektem"**. Z oceną taką nie można się zgodzić. Błędem byłoby uważać * Bartoli, op. cit, s. 96-97. ** A. Awtorchanow: Tiechnołogija wfasti, wyd. 2, Frankfurt n/M 1977, s. 634. 113 Malenkowa za "architekta", a tym bardziej "utalentowanego architekta" budownictwa partyjnego. W najlepszym wypadku był on jednym z kilku "kierowników robót" tego budownictwa, a w dodatku nie należał do najzdolniejszych. Być może właśnie to było powodem, że Stalin uczynił go swym faworytem. On źle znosił obok siebie ludzi autentycznie utalentowanych. Na początku lat pięćdziesiątych Malenkow kontrolował w imieniu Stalina nie tylko aparat partyjny. Jako członek Biura Politycznego i sekretarz KC ingerował w zagadnienia związane z rozwojem przemysłu i transportu. Przede wszystkim Jednak powierzono mu kierowanie rolnictwem. W tym właśnie czasie przystąpiono z wielkim rozgłosem propagandowym do urzeczywistniania "stalinowskiego planu przekształcenia przyrody". Duże znaczenie przywiązywano również do "trzyletniego planu" forsownego rozwoju produkcji zwierzęcej. Malenkow nie mógł uporać się z tymi ogromnymi projektami choćby dlatego, że u ich podstaw leżały błędne oceny faktycznego stanu rolnictwa radzieckiego na początku lat pięćdziesiątych. Po śmierci Żdanowa zajmował się również niektórymi problemami ideologicznymi. Jako jeden z kierowników "frontu ideologicznego" powoływał i odwoływał naczelnych redaktorów pism. Gdy w 1950 r. powołano Aleksandra Twardowskiego po raz pierwszy na stanowisko redaktora naczelnego miesięcznika "Nowyj Mir", doszło do jego rozmowy z Malenkowem: "Czym różni się grube czasopismo od cienkiego?" - zapytał Malenkow. "Grube czasopisma zamieszczają powieści w odcinkach" - odpowiedział Twardowski. W jednym z pism w artykule wstępnym zamiast zdania "Kraje j demokracji ludowej kroczą drogą od kapitalizmu do socjalizmu" wydrukowano "Kraje demokracji ludowej kroczą drogą od socjalizmu do kapitalizmu". Sprawę tego błędu, który ktoś uznał za "dywersję ideologiczną", wyjaśniał Malenkow osobiście. Tym razem okazał "pobłażliwość" i obeszło się bez aresztowań. Ograniczono się tylko do surowych kar partyjnych wobec winnych. Malenkow, Beria, Bułganin i Chruszczow byli stałymi uczestnikami nocnych kolacji u Stalina. Zdarzało się, że Stalin tracił cechujące go dawniej umiarkowanie w jedzeniu i piciu. Często upijał też Malenkowa. Nad ranem ochrona przywoziła go do domu i dwóch lub trzech ludzi w ogromnej łazience doprowadzało go do przytomności. Zdolność do pracy odzyskiwał dopiero w połowie dnia. 114 Na początku 1952 r. wszedł na ekrany film "Bitwa Stalin-gradzka". Jeden z epizodów przedstawia scenę, jak Malenkow, który przybył rzekomo na Front Stalingradzki z nadzwyczajnymi pełnomocnictwami, występuje przed odchodzącymi na pierwszą linię żołnierzami i opowiada im o Stalinie. Był to film fabularny, w którym rolę "wodzów" kreowali wybitni artyści. Wiadomo było, że Stalin kilkakrotnie oglądał i osobiście redagował ten film. Dlatego pojawienie się w nim postaci Malenkowa uznano za dowód szczególnego zaufania Stalina. Po wojnie nie zwoływano w naszym kraju ani zjazdu, ani ogólnozwiązkowej konferencji partyjnej, co było jawnym pogwałceniem statutu. Konieczność zwołania kolejnego zjazdu partii stawała się jednak coraz bardziej paląca. Nie chodziło tylko o rozliczenie się z pracy wykonanej od 1939 r. Trzeba było odnowić kierownictwo partii i wybrać nowy Komitet Centralny WKP(b). Od czasu XVIII zjazdu minęła cała epoka dziejowa. Wojna, budownictwo powojenne, nowa polityka międzynarodowa i nowe represje zmieniły zasadniczo charakter kierownictwa partyjnego i państwowego. Niektórych spośród członków KC WKP(b) aresztowano lub nawet zlikwidowano fizycznie, inni zmarli lub odeszli od czynnej działalności. Z drugiej strony wyrosło wielu nowych ludzi, którzy kierowali ministerstwami, urzędami, obwodowymi, a nawet republikańskimi organizacjami partyjnymi, lecz nie byli członkami Komitetu Centralnego. Przygotowanie nowego zjazdu partii zlecono specjalnej komisji KC pod przewodnictwem Malenkowa. Jemu też powierzył Stalin wygłoszenie referatu sprawozdawczego na zjeździe. Był to oczywisty dowód szczególnego zaufania. Sam Stalin był już wówczas zbyt słaby i stary, aby przez trzy lub cztery godziny odczytywać referat wobec wielkiego audytorium. O tym jednak nie wiedział nikt poza najbliższym jego otoczeniem. Nie w tym jednak kryła się główna przyczyna. Kult Stalina osiągnął wówczas takie rozmiary, że byłoby absurdem stawiać go wobec konieczności rozliczania się przed partią i narodem i wysłuchiwania ewentualnych krytycznych uwag delegatów. Funkcja Sekretarza Generalnego KC WKP(b) została zniesiona. Stalin był w partii tylko pierwszym sekretarzem. Największego znaczenia nabrało, podobnie jak w czasach Lenina, stanowisko przewodniczącego Rady Ministrów ZSRR, które zajmował Stalin. Rola partii, generalnie biorąc, zmalała. Nie mogła ona na przykład nadzorować działalności organów ścigania, które poddane były osobistej kontroli Stalina. 115 W takiej sytuacji Stalin nie uważał bynajmniej za swój obowiązek wygłaszanie referatu sprawozdawczego na zjeździe partii. Ponadto na krótko przed zjazdem ukazała się nowa jego praca: Ekonomiczne problemy socjalizmu w ZSRR, uznana natychmiast za "genialną" i "klasyczną". To "wielkie" dzieło miało się stać podstawą pracy zbliżającego się zjazdu, natomiast referat sprawozdawczy wydawał się jedynie koniecznością protokolarną. Tak się przedstawiała sytuacja w kraju przed XIX Zjazdem KPZR. A. Awtorchanow twierdzi, że przed zjazdem toczyła się między Stalinem i Malenkowem jakaś zakulisowa walka, w której Malen-kow "odważył się jawnie sprzeciwić Stalinowi", a nawet odniósł nad nim zwycięstwo polityczne: "W chwili śmierci Stalina - pisze Awtorchanow - partia i jej aparat znajdowały się faktycznie już w rękach Malenkowa... W 1952 roku Malenkow wystąpił na XIX Zjeździe ze sprawozdaniem politycznym KC partii, które powinien wygłosić właściwie Stalin. Po tym fakcie dla wszystkich było oczywiste, że albo Stalin bezgranicznie mu ufa i szykuje na swego następcę, albo Malenkow stał się również dla Stalina taką siłą, z którą trzeba się liczyć. W świetle wydarzeń, jakie nastąpiły po śmierci Stalina, uważam za słuszne to drugie przypuszczenie"*. Są to czyste spekulacje. Za życia Stalina Malenkow nigdy nie odważył mu się przeciwstawić, a tym bardziej z nim walczyć. Tylko całkowite posłuszeństwo i bezwzględna lojalność mogły być podstawą zaufania, dzięki któremu Stalin powierzył wygłoszenie sprawozdania politycznego na XIX zjeździe właśnie jemu. Nie było to bynajmniej jednoznaczne z wyznaczeniem "następcy". Stalin nie myślał o śmierci, zamierzał jeszcze długo żyć i rządzić krajem. Co więcej, planował wówczas nową serię represji i zjazd partii miał być jednym ze szczebli przygotowawczych do tej akcji. XIX Zjazd KPZR Nie ma potrzeby szczegółowo omawiać treści referatu sprawozdawczego wygłoszonego przez Malenkowa na XIX zjeździe partii. Schemat tego referatu można było łatwo naszkicować wcześniej. Malenkow nie mówił o wypadkach poprzedzających •W.8^" * A. Awtorchanow, op. cA., s. 641-642. 116 G.M. Malenkow i J.W. Stalin (zdjęcie z 1946 r.) Wojnę Narodową ani o samej wojnie, mimo że te właśnie wydarzenia były najważniejsze w okresie między XVIII l XIX zjazdami partii. Pierwszy rozdział referatu poświęcił kwestii osłabienia światowego systemu kapitalistycznego w wyniku wojny i zaostrzeniu sytuacji międzynarodowej, którego przejawami były tocząca się wojna w Korei oraz "zimna wojna" pomiędzy dwoma światowymi systemami. Wiele czasu zajęła mówcy charakterystyka różnych aspektów walki o pokój, jak również stosunków ZSRR z zaprzyjaźnionymi krajami. Malenkow wskazał na sukcesy przemysłu, który na początku lat pięćdziesiątych przekroczył dwukrotnie poziom przedwojenny pod względem produkcji globalnej. Nakreślił skrajnie upiększony obraz stanu radzieckiego rolnictwa. Przytoczył na przykład bardzo zawyżone, nie odpowiadające rzeczywistości liczby dotyczące zbiorów zbóż i oświadczył, wywołując burzę oklasków, że "...problem zbożowy, uważany dawniej za najostrzejszy i najpoważniejszy, zo- 11^ stał pomyślnie rozwiązany, rozwiązany ostatecznie i raz na zawsze"*. Nie minęły dwa lata i stwierdzono, że w kraju panuje ostry deficyt zbóż, że rolnictwo przeżywa ciężki kryzys i że liczby, które przytaczał Malenkow w referacie, były sfałszowane. Jak wiadomo, problem zbożowy nie został w Związku Radzieckim rozwiązany do tej pory, jest nadal "ostry i poważny" również w latach osiemdziesiątych, i W rozdziale mówiącym o okrzepnięciu radzieckiego ustroju pań* stwowego i społecznego Malenkow powtórzył znaną tezę stalinowKj ską o konieczności stałego umacniania aparatu państwowego, włąlj cznie z organami ścigania. Mówiąc o budownictwie partyjnym całkowicie usprawiedliwiał przedwojenne masowe represje. Według; jego słów, w latach trzydziestych zlikwidowano w naszym kraju "wyrodków", "kapitulantów", "zdrajców", "nikczemnych zdrajSj ców", "zaprzańców", którzy rzekomo oczekiwali napaści zbrojnej na Związek Radziecki, po to, by w ciężkich chwilach zadać mu "cios w plecy", aby "przysłużyć się wrogom naszego narodu". Malenkow oświadczył: "Rozgromiwszy podziemie trockistowsko-bucharinowskie, które było ośrodkiem przyciągania wszystkich antyradzieckich sił w kraju, oczyściwszy od wrogów narodu nasze organizacje partyjne i radzieckie, partia zniweczyła w ten sposób w porę możliwość powstania w ZSRR "piątej kolumny" i przygotowała politycznie kraj do aktywnej obrony"**. Jak można było oczekiwać, w rozdziale poświęconym problematyce ideologicznej Malenkow mówił przede wszystkim o opublikowanej niedawno pracy Stalina Ekonomiczne problemy socjalizmu w ZSRR. Poruszył również problemy literatury. Narzekał, że w naszej literaturze i sztuce "brak dotychczas takiego rodzaju twórczości artystycznej jak satyra. Błędem byłoby sądzić - oświadczył - że nasza rzeczywistość radziecka nie dostarcza materiału do satyry. Potrzebni nam są radzieccy Gogolowie i Szczedrinowie, którzy ogniem satyry wypalaliby z życia wszystko, co jest negatywne, przegniłe, obumarłe, wszystko to, co hamuje marsz naprzód"***. * "Nowe Drogi", numer specjalny poświęcony XIX Zjazdowi KPZR, s. 39. ** Tamże, s. 60. "' *** Tamże, s. 55.GĄ .1 .-.,.. ... 118 Była to, rzecz jasna, demagogia czystej wody. Po XIX zjeździe nadal traktowano wszelką satyrę jako "szkalowanie" i "oczernianie". W rok po zjeździe, kiedy Stalin już nie żył, satyryk J. Błagow napisał epigram w związku z wypowiedzią Malenkowa: Jesteśmy za śmiechem, lecz trzeba nam Łagodniejszych Szczedrinów l takich G ogol ów. Którzy by nas nie ruszali. Malenkow wysilił się nawet na sformułowanie pewnych definicji teoretycznych. Poświęcił na przykład kilka minut na "marksistowsko- -leninowskie" zdefiniowanie pojęcia "typowości". "Typowość -oświadczył - odpowiada istocie danego zjawiska społeczno- -historycznego, nie jest zaś po prostu zjawiskiem najbardziej rozpowszechnionym, najczęściej się powtarzającym, powszednim"*. Krytyk i literaturoznawca, Władimir Jermiłow, napisał w drugim wydaniu książki o Gogolu, że wypowiedzi towarzysza Malenkowa o typowości mają walor pierwszorzędnego odkrycia naukowego. Stwierdzał między innymi: "Dla rozwiązania wielu ważnych kwestii estetyki marksistowsko- -leninowskiej, teorii realizmu socjalistycznego niezmiernie istotne znaczenie mają znakomite z punktu widzenia nowatorstwa, ścisłości naukowej i wnikliwości spojrzenia na sztukę sformułowania referatu Gieorgija Malenkowa dotyczące stosunku między typo-wością i przerysowaniem, wyostrzaniem obrazu artystycznego. Rozważania o tym, że typowe nie sprowadza się bynajmniej do szerokiego rozpowszechnienia, powszedności, że najistotniejsza w pojęciu typowego jest zgodność z istotą danego zjawiska społeczno- -historycznego, że typowe nie wyklucza bynajmniej świadomej przesady, wyostrzenia obrazu, rozważania te zawierają niezwykle inspirującą siłę dla artysty. Apelują do naszych artystów o umiejętność poszukiwania tego, co najważniejsze, rozstrzygające w każdym danym zjawisku, wybierania z nieskończonej mnogości warunków, szczegółów, w które życie jest niewyczerpanie bogate, być może zaledwie jednego szczegółu, lecz wyrażającego istotę zjawiska. Powyższe sformułowania referatu Gieorgija Malenkowa wzywają zarazem artystów do odwagi twórczej, rozmachu, bogactwa i różnorodności artystycznych sposobów wnikania w Tamże. 119 istotę naszej rzeczywistości, forrri { środków artystycznych wyrażania tego, co typowe"*. Tymczasem inni literaturoznawcy, którzy zajęli się tym problemem, odkryli z pewnym zażenowaniem, że definicja Malenkowa pokrywa się niemal dosłownie z określeniem zawartym w artykule Typowe z pierwszego wydania "Encyklopedii literackiej". Artykuł był podpisany pseudonimem P. Michajłow, lecz w rzeczywistości wyszedł spod pióra pisarza D. Światopołka-Mirskiego, represjonowanego w latach trzydziestych i zmarłego w obozie. Na XIX zjeździe dokonano wyboru nowego Komitetu Centralnego, którego skład przygotował Sekretariat KC i zatwierdził Stalin. Zaskoczeniem były natomiast wyniki pierwszego posiedzenia plenarnego nowego Komitetu Centralnego, na którym miano wybrać kierownicze gremia KC. Plenum otworzył Stalin i zaproponował wybór nie Biura Politycznego, lecz, jak przewidywał zmieniony statut, Prezydium KC. Odczytał też proponowany skład prezydium liczącego 25 członków i 11 zastępców. Na liście figurowały nazwiska osób, które nigdy nie znajdowały się w otoczeniu Stalina, a z niektórymi z nich (na przykład z D. Czesnokowem) nawet się nie spotykał. Propozycja została przyjęta, mimo że wywołała zdziwienie wielu członków niedawnego Biura Politycznego. Chruszczow pisał na ten temat w swoich wspomnieniach: "On (Stalin) nie mógł sam ułożyć tej listy. Ktoś mu ułożył. Podejrzewałem, przyznaję, że zrobił to Malenkow, lecz ukrywa to, nie mówi nam. Pytałem go potem, tak po przyjacielsku. Mówię, słuchaj, myślę, że ty przyłożyłeś rękę... On mówi, zapewniam cię, że nie brałem absolutnie żadnego udziału. Stalin mnie nie angażował i nie dawał żadnych poleceń, nie szykowałem więc żadnych propozycji. No, wtedy zdumieliśmy się jeszcze bardziej"**. Dokonano również wyboru Biura Prezydium w dziewięcioosobo-wym składzie. Z tego Biura Stalin, już po plenum, wybrał "piątkę" do kierowania partią. W jej skład weszli: Stalin, Malenkow, Beria, Chruszczow i Bułganin. Wybrano też dziesięcioosobowy Sekretariat KC, w którym czołową rotę miał odgrywać Malenkow. * W. Jermiłow: N. W. Gogol, wyd. 2, Moskwa 1953, s. 437. ** N. S. Chruszczow: Wospominaija. Izbrannyje otrywki. Nowy Jork 1979, s. 103-104. 120 Pierwszy człowiek w partii Kwestia następcy Stalina wyłoniła się natychmiast, gdy tylko członkowie najwyższego kierownictwa dowiedzieli się, że jego choroba jest bardzo poważna i że stan jest beznadziejny. Ostrożne rozmowy na temat podziału władzy toczyły się między najbliższymi współpracownikami Stalina przy łożu umierającego wodza. Malenkow rozmawiał o tym z Berią. Chruszczow zaś z Bułganinem. Wszyscy w istocie byli zgodni, że najważniejsze wówczas stanowisko Przewodniczącego Rady Ministrów ZSRR powinien objąć Malenkow. Propozycję tę zgłosił Beria, a Chruszczow i Bułganin wyrazili na nią zgodę. Postanowiono zarazem zwolnić Malenkowa z obowiązków sekretarza KC KPZR i utworzyć węższy Sekretariat składający się z pięciu osób: Nikity Chruszczowa, S. Ignatjewa, Piotra Pospiełowa, Michaiła Susłowa, i N. Szatalina. Nikogo spośród tych pięciu osób nie uważano za "pierwszego sekretarza", ale tylko Chruszczow był członkiem nowego, węższego Prezydium KC i z tego tytułu przewodniczył na posiedzeniach Sekretariatu. Niemniej jednak Malenkow w pierwszych miesiącach po śmierci Stalina był nie tylko pierwszą osobą w kierownictwie aparatu państwowego, ale i pierwszą postacią w partii. Przewodniczył na posiedzeniach Prezydium KC, z nim trzeba było uzgadniać wszystkie decyzje o charakterze dyrektywnym. Na pogrzebie Stalina Malenkow pierwszy wygłosił krótkie prze- • mówienie. Było ono podobne w formie do znanej "przysięgi" Stalina, to znaczy jego mowy wygłoszonej 26 stycznia 1924 r. na II Ogólnozwiązkowym Zjeździe Rad. Tylko zamiast powtarzanego przez Stalina zwrotu "przysięgamy ci, towarzyszu Lenin", Malenkow używał słów "nasz święty obowiązek polega na tym...". "Prawda" zamieściła zdjęcie przedstawiające Stalina, Mao Tse- -Tunga i Malenkowa. Wszyscy inni politycy stojący obok zostali "usunięci" za pomocą zręcznego retuszu. Rzecz jasna po śmierci Stalina przed Malenkowem wyłoniło się wiele skomplikowanych problemów. Nie mógł, a zresztą nie chciał rozstrzygać ich sam. Nie mógł jednak również dopuścić do tego, aby ktoś z członków Prezydium Komitetu Centralnego rozwiązywał samodzielnie ważne zagadnienia polityczne i organizacyjne. Na tym tle zaczęły się rodzić konflikty między nim a Berią, który dokonał wielu ważnych zmian kadrowych w Ministerstwie Spraw Wew- 121 nętrznych, Ministerstwie Bezpieczeństwa Państwowego i zachowywał się tak, jak gdyby był przekonany, że Malenkow zaaprobuje wszystkie jego poczynania. Malenkow uchodził za przyjaciela Berii, lecz nie zamierzał być pionkiem w jego rękach. Doprowadziło to do zerwania ich przyjaźni politycznej i tajnej zmowy z Chruszczowem, w której wyniku Beria został usunięty i aresztowany. Latem 1953 r. Malenkow zgłosił na sesji Rady Najwyższej ZSRR ważne propozycje w kwestiach gospodarczych. Jedna z nich dotyczyła znacznej obniżki podatków pobieranych od chłopów i anulowania wszystkich zadłużeń kołchoźników i kołchozów. Stwierdził również, że obecnie partia może sobie pozwolić na przywiązywanie większej wagi do rozwoju grupy "B", to znaczy artykułów konsumpcyjnych. Jego zdaniem tempo rozwoju produkcji środków wytwarzania można nieco obniżyć i przeznaczyć uzyskane w ten sposób rezerwy na produkowanie artykułów konsumpcyjnych. Propozycje te zapewniły mu na długo popularność wśród ludności, a zwłaszcza chłopów, ponieważ wieś po raz pierwszy od wielu lat odczuła pewną ulgę. Wśród prostych ludzi pojawiły się i utrzymywały przez duższy czas pogłoski, że Malenkow jest "siostrzeńcem", a nawet "przybranym synem" Lenina. Głównym źródłem tej legendy był prawdopodobnie fakt, że matka Malenkowa nosiła nazwisko UIjanowa. W pierwszej połowie lat pięćdziesiątych była dyrektorem sanatorium na stacji Udielnaja na Kolei Kazańskiej. Przyczyniła się do zwolnienia wielu bezprawnie represjonowanych ludzi, dopóki syn nie powiedział jej, żeby się nie wtrącała w nie swoje sprawy. Malenkow dużo pracował. Jego ówczesne zachowanie cechowała nie tylko skromność, ale i skrytość. Był niedostępny nawet dla bardzo wysoko postawionych pracowników; na przykład przewodniczący Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego, Iwan Sierow, często długo czekał na przyjęcie. Nie znosił pijaństwa, które w ostatnich latach życia Stalina weszło w zwyczaj również na najwyższych szczeblach partii. Wspomnienia o libacjach u Stalina budziły w nim widocznie wstręt. Na jego polecenie zamknięto wiele piwami i szynków, co doprowadziło wkrótce do niesławnej tradycji rozpijania butelki "na trzech" w bramach i na schodach. Malenkow spotykał się i rozmawiał kilkakrotnie z wybitnymi ekonomistami. Jednego z nich poprosił o zgłaszanie "wszelkich propo 122 zycji", które mogłyby, jego zdaniem, przyczynić się do polepszenia sytuacji w gospodarce. Jednocześnie starał się umocnić swą pozycję w kierownictwie i zamierzał w tym celu dokonać pewnych przesunięć kadrowych. Bardzo niedobrze ułożyły się, na przykład, jego stosunki z Michaiłem Susłowem, a jeszcze gorzej z bliskim przyjacielem Susłowa, pierwszym sekretarzem Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Litwy, Antanasem Snećkusem, którego chciał zastąpić innym działaczem. Na Litwę wysłano specjalną komisję Komitetu Centralnego partii pod przewodnictwem wysokiego funkcjonariusza aparatu KC KPZR, Jurija Andropowa. Członkowie komisji nie doszukali się jednak wystarczających podstaw do wyciągnięcia wniosków o niezadowalającej pracy kierownictwa partyjnego Litwy. Na posiedzeniu Biura Politycznego sprawozdanie komisji, jak również referat Snećkusa zostały zaaprobowane. Sneć-kusa pozostawiono na czele KP Litwy. W tej sytuacji Malenkow nie zdecydował się zgłosić propozycji odwołania go ze stanowiska. Po posiedzeniu podszedł w korytarzu gmachu KC do Andropowa, ujął go za łokieć i powiedział cicho: "Nigdy ci tego nie daruję", l w rzeczy samej, Andropow został wkrótce zwolniony z pracy w aparacie KC i wysłany w charakterze ambasadora na Węgry. Do pracy partyjnej w Komitecie Centralnym powrócił dopiero w 1957 r. Popularności Malenkowa wśród chłopów, którzy, rzecz jasna, nic nie wiedzieli o poprzedniej jego działalności, nie towarzyła sympatia w kręgach inteligencji. Znaczna jej część odnosiła się do niego nieufnie, a nawet z niechęcią. Odzwierciedlając te nastroje poeta Naum Korżanow pisał wówczas w wierszu O Rosji: Czyi teraz cały twój los W ciężkim, zamglonym wzroku Malenkowa. Osłabienie władzy i wpływów Malenkowa Usunięcie Berii doprowadziło pośrednio od razu do osłabienia władzy i wpływów Malenkowa. Odpadł z kierownictwa ważny jego sojusznik. Tymczasem ani Mołotow, ani Kaganowicz, ani Woroszyłow, ani Mikojan nie żywili do nieo najmniejszych sympatii i skłonni byli udzielić poparcia bardziej szczeremu i otwartemu Nikicie Chruszczowowi. Wiele oskarżeń stawianych Berii przez prokuratora ZSRR dotykało również Malenkowa. Odnosiło się to przede 123 wszystkim do "sprawy leningradzkiej". Ponadto Beria w czasie pobytu w śledztwie usiłował pisać do niego przeróżne notatki, co zmuszało Malenkowa do tłumaczenia się przed innymi członkami Biura Politycznego. Nie bez znaczenia był również fakt, że Malen-kow, przyzwyczajony do odgrywania roli drugiej postaci po Stalinie, nie miał na tyle twardego charakteru, aby pełnić teraz bez wahań główną rolę w partii. Obawiał się podejmowania ważnych decyzji, okazywał niezdecydowanie i brak wiary we własne siły. Natrafiając na opory nie umiał dopiąć swego. Praca w aparacie partyjnym nie mogła wytworzyć w Malenkowie tych cech, które wyrobiła w Chru-szczowie dziesięcioletnia samodzielna działalność na Ukrainie. Ponadto, jak się okazało, nie znał on zbyt dobrze problemów i stanu gospodarki narodowej, a zwłaszcza rolnictwa. Nie pretendował zresztą nawet do kierowania rolnictwem i z ulgą przekazał opracowanie wszystkich głównych reform w tej dziedzinie oraz przygotowanie plenum KC poświęconego rolnictwu Chruszczowowi, który nie tylko faktycznie, ale i formalnie stanął na czele Sekretariatu Komitetu Centralnego, stając się "Pierwszym Sekretarzem KC KPZR". Aresztowaniu i sądowi nad Berią, zakończonemu wyrokiem śmierci, towarzyszyły zmiany w całym składzie osobowym organów represji, na których czele stanął zdecydowany stronnik Chru-szczowa, generał Sierow. Funkcje Ministerstwa Spraw Wewnętrznych - Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego zostały jednocześnie znacznie ograniczone. Organa ścigania utraciły możliwość kontrolowania działalności instancji partyjnych, co więcej, zostały poddane ścisłej kontroli Komitetu Centralnego KPZR, a przede wszystkim Sekretariatu KC, to znaczy Chruszczowa. Malenkow nie mógł już wykorzystywać, jak Stalin, organów represji jako ostoi swojej władzy. Wszystkie te okoliczności doprowadziły już jesienią 1953 r. do znacznego osłabienia roli Malenkowa. Aparat partyjny wysokiego szczebla coraz śmielej poddawał swojej kontroli wszystkie organizacje państwowe i społeczne, a pierwszym człowiekiem w partii był teraz nie Malenkow, lecz Chruszczow. Bez jego aprobaty nie podejmowano już żadnych istotnych decyzji i nie dokonywano żadnej ważnej nominacji. W 1954 r. wydawało się, że tylko on wie, co robić, aby ociężała nawa radzieckiej administracji posuwała się naprzód. To Chruszczow zgłaszał większość propozycji dotyczących' 124 polityki wewnętrznej i zagranicznej. Malenkow po prostu nie nadążał za swym energicznym i aktywnym współtowarzyszem. A co najważniejsze nie miał w kierownictwie stronników, którzy upatrywaliby w nim swojego szefa i patrona, którzy zawdzięczaliby mu swój awans i gotowi byliby spełniać bez zastrzeżeń jego polecenia. W tej sytuacji sprawa usunięcia Malenkowa ze stanowiska szefa rządu była po prostu kwestią czasu. Kiedy rozpoczęła się rehabilitacja wszystkich ofiar "sprawy leningradzkiej" oraz ujawniła się w całej wyrazistości odpowiedzialność Malenkowa za stan rolnictwa, którego ciężki kryzys ukrywano za pomocą sfałszowanych liczb, nie próbował nawet walczyć o utrzymanie władzy lub czołowej pozycji w elicie partyjno-państwowej. 24 stycznia 1955 r. "Prawda" zamieściła artykuł Dmitrija Szepiłowa Generalna linia partii a wulgary-zacja marksizmu, zawierający czytelne dla wszystkich uwagi krytyczne pod adresem Malenkowa, mimo że jego nazwisko nie padło ani razu. Następnego dnia, 25 stycznia, plenum Komitetu Centralnego podjęło uchwałę o zwolnieniu Malenkowa z obowiązków szefa rządu. Odczytano jego oświadczenie, w którym uznawał swoje błędy i odpowiedzialność za zły stan rolnictwa. Tę ostatnią sprawę uzasadniał "małym doświadczeniem". Na plenum wystąpili z krytyką niektórzy członkowie Komitetu Centralnego i jego Prezydium, wśród których znalazł się.również Mołotow. Krytyka nie była jednak zbyt ostra. Po kilku dniach stenogram z obrad plenum styczniowego odczytano w organizacjach partyjnych. Po upływie następnych kilku dni uchwały plenum zatwierdziło Prezydium Rady Najwyższej ZSRR, które powołało Malenkowa na stanowisko ministra elektrowni. W dniu plenum KC w wilii Malenkowa zebrało się wielu jego krewnych. Wille takie, położone w pobliżu ulic Mosfilmu, zbudowano niedługo przedtem dla członków Biura Politycznego właśnie z jego inicjatywy. Wszyscy oczekiwali z niepokojem gospodarza domu. Przyjechał bardzo późno. Wchodząc do salonu i widząc krewnych i bliskich powiedział z wyraźną ulgą: "Wszystko pozostaje po dawnemu". Został od razu zrozumiany. Nikt się nie spodziewał, że Malenkow będzie nadal szefem rządu. Formuła "pozostaje po dawnemu" oznaczała, że utrzymał się w składzie Prezydium KC, że będzie nie tylko ministrem, ale i jednym z zastępców przewodniczącego Rady Ministrów ZSRR. A to znaczyło z kolei, że będzie korzy- 125 stać ze wszystkich dotychczasowych apanaży, że będzie mieszkać w tej samej willi i że wiele przywilejów zachowują jego najbliżsi krewni. Byłoby jednak błędem sądzić, że Malenkow pogodził się tak łatwo ze zmianami. Pozornie utrzymywał z Chruszczowem jak najlepsze stosunki, uczestniczył nawet we wszystkich jego uroczystościach rodzinnych, dawał prezenty jego krewnym. Marzył jednak o powrocie do władzy. Według relacji Edwarda Crankshawa, który spotykał się i rozmawiał z nim w Anglii w końcu 1956 r. Malenkow, zwykle małomówny (tym bardziej w kontakcie z obcokrajowcem), powiedział nagle ze złością: "Ja jeszcze wrócę, usiłując unicestwić mnie spojrzeniem płonących czarnych oczu"*. W "antypartyjnej" grupie Na stanowisko przewodniczącego Rady Ministrów ZSRR powołano na miejsce Malenkowa Nikołaja Bułganina. Malenkow zachował na pozór dobre stosunki z Chruszczowem. Możliwe, że zadowoliłby się swoją skromniejszą rolą, lecz polityka dalszego odbrązawiania Stalina oraz coraz głębszego i gruntowniejszego badania jego zbrodni, którą prowadził i popierał Chruszczow, przerażała Malenkowa. Wypowiadał się przeciwko wynoszeniu tych spraw na XX zjazd partii, lecz nie był w stanie przeszkodzić Chru-szczowowi w wygłoszeniu jego słynnego referatu. Sam Malenkow. występując na zjeździe już po Mikojanie, powiedział zaledwie kilka słów o szkodliwości "kultu jednostki, który pomniejszał rolę partii i jego ośrodka kierowniczego, tłamsił twórczą aktywność mas partyjnych..., prowadził do bezapelacyjności jednoosobowych decyzji i do samowoli". Główną część przemówienia poświęcił tematyce elektryfikacji ZSRR. Zwolnienie i rehabilitacja milionów więźniów prowadziły nieuchronnie do podjęcia kwestii odpowiedzialności Malenkowa, podobnie jak i innych zaufanych Stalina, za represje i śmierć niewinnych ludzi, wśród których było wielu wybitnych działaczy partii i państwa. Na XX zjeździe zrehabilitowano daleko nie wszystkich bezprawnie represjonowanych. Już w 1957 r. Chruszczow dopro- 4 '(- * "Observer" z 9 stycznia 1983 r. 126 wadził do rehabilitacji dużej grupy działaczy wojskowych z Tucha-czewskim i Jakirem na czele, których aresztowanie sankcjonowało w 1937 r. Biuro Polityczne (on sam nie wchodził wówczas jeszcze w jego skład). Rozpoczęto również dochodzenie w sprawie prawomocności i zasadności wyroków wydanych w takich inscenizowanych rozprawach politycznych jak procesy Zinowjewa i Kamie-niewa. Radka i Piatakowa. Bucharina i Rykowa, w których wyniku skazano i rozstrzelano dziesiątki wybitnych współpracowników Lenina, zasłużonych uczestników rewolucji październikowej i wojny domowej. Przebrało to miarę cierpliwości większości członków Prezydium KC. Jednoczył ich strach przed odpowiedzialnością. Organizatorami grupy frakcyjnej byli Mołotow i Kaganowicz, lecz przyłączył się do nich również od razu Malenkow. Klęska tej grupy oznaczała koniec jego kariery politycznej i państwowej. Został wykluczony z Prezydium KC i z Komitetu Centralnego KPZR oraz odwołany z odpowiedzialnej pracy w Radzie Ministrów ZSRR. Malenkowa powołano na stanowisko dyrektora Ust' -Kamienio-gorskiej Eletrowni Wodnej zbudowanej w górnym biegu Irtyszu i uruchomionej w 1954 r. Podobnie jak Kaganowicz, był on bardzo liberalnym dyrektorem i komitet obwodowy partii ukarał go nawet pewnego razu naganą za "bratanie się z robotnikami". Mieszkał w Ust' - Kamieniogorsku ponad cztery lata. W 1961 r., po XXII Zjeździe KPZR, wydalono go z partii i posłano na emeryturę. Na zjeździe wiele mówiono o zbrodniach Malenkowa, o jego bliskich stosunkach z Jeżowem i Berią, o tym, że uczestniczył często osobiście w przesłuchaniach i maltretowaniu więźniów. Mógł więc być szczęśliwy, że wykręcił się właściwie sianem. Po XXII Zjeździe KPZR Malenkowowi i Kaganowiczowi nie zezwolono od razu na powrót do Moskwy, Zgodę otrzymali dopiero w 1965 r., po dojściu do władzy Breżniewa. Malenkow na emeryturze Zejście ze świata władzy i przywilejów, ze świata hermetycznego i w znacznym stopniu ukrytego w świat powszedni, ze wszystkimi jego kłopotami i problemami było dla ludzi usuniętych z najwyższych stanowisk niesłychanie trudne. Ale szczególnie trudne stało się dla sztywnego, nie przywykłego do normalnego życia 127 Malenkowa, który już w młodości znalazł się w radzieckich "przedsionkach władzy". Bez wsparcia żony, Walerii, która w życiu prywatnym okazała się silniejsza i mądrzejsza od męża, byłoby mu jeszcze bardziej ciężko. Już dawniej Gieorgij Malenkow nie był zbyt towarzyski, nic więc dziwnego, że przez ponad dwadzieścia lat od wykluczenia z partii żył w całkowitym odosobnieniu, nie pokazując się prawie publicznie i nie nawiązując, w odróżnieniu od Kaganowicza, kontaktu z prostymi obywatelami. Nie proponował żadnym pismom swych pamiętników, nie pracował w czytelniach bibliotek moskiewskich. Można więc przypuszczać, że postanowił nie pisać wspomnień. Zresztą, nie miałby o czym pisać, chyba że zdecydowałby się ujawnić całą znana prawdę o stalinowskich represjach oraz o przyjaźni z Jeżowem i Berią. Malenkow miał piękne mieszkanie w tym samym domu przy bulwarze Frunzego, w którym mieszkał Kaganowicz. Nie kontaktowali się jednak z sobą, a ponadto Malenkow nie entuzjazmował się grę w domino. Większą część roku spędzał w swojej willi pod Moskwą, w pobliżu stacji Kratowo. Kiedyś jeździł po Moskwie i miejscowościach podmoskiewskich wyłącznie w opancerzonej limuzynie. Teraz musiał kupować bilety na zwykłą podmiejską kolejkę elektryczną. W wagonie milczał, dzieląc się tylko niekiedy uwagami z żoną. Bardzo zeszczuplał i dlatego nie poznawali go nawet ludzie starsi, nie mówiąc już o młodzieży, która nie widziała nigdy jego portretów. Rokrocznie latem wyjeżdżał i leczył się w sanatorium Komitetu Planowania "Woronowo". Ale i tam trzymał się na osobności i rzadko rozmawiał z innymi wczasowiczami. Prawie zawsze nosił aparat fotograficzny przewieszony przez ramię i wykorzystywał wolny czas na fotografowanie przyrody. Pewnego razu zetknął się przypadkiem ze starym bolszewikiem J. Fridmanem, który podniósł opuszczony przez niego obiektyw aparatu: "A ja, Gieorgiju Maksy-milianowiczu, dzięki wam właśnie spędziłem piętnaście lat w obozach" - powiedział Fridman. "Nic o tym wówczas nie wiedziałem" -odrzekł Malenkow. "Ale ja widziałem wasz podpis na moich aktach" - zaoponował Fridman. Malenkow uchylił się od dalszej rozmowy i szybko odszedł. O Malenkowie krąży wiele plotek. Powtarza się uporczywa pogłoska, że się ochrzcił i chodził regularnie do cerkwi. Są ludzie, którzy twierdzą, że widzieli go w niedużej cerkwi w Mytiszczach lub w 128 osiedlu lljińskoje w pobliżu Kratowa. Powiadają, że bywał również w cerkwi Jełochowskiej w Moskwie, niedaleko stacji metra "Bau-manskaja". Kilka razy w ostatnich dwudziestu latach Malenkow odwiedził w jakichś sprawach Ministerstwo Elektrowni ZSRR. Miał dwóch synów, obaj są naukowcami, doktorami nauk. Słyszałem o nich wyłącznie pozytywne opinie. Malenkow ukrywał również w przeszłości pod maską nieprzy-stępności i kostyczności nie tyle powagę, ile przeciętność swej osobowości. Jego zbrodnie nie pójdą w zapomnienie, gdyby nawet gorliwie się o to modlił. Trudno mi pisać o Malenkowie jako o utalentowanym mężu stanu, którego zdolności zdeformowała lub zniszczyła straszliwa epoka stalinizmu. Nie, był on człowiekiem w pełni adekwatnym do swojej epoki, która wynajdywała i wynosiła takich właśnie ludzi Jak Malenkow. Malenkow zmarł niedawno, w styczniu 1988 r. Krewni prawie nikogo nie powiadomili o śmierci byłego premiera i dopiero po dwóch tygodniach dowiedzieli się o niej korespondenci zagraniczni, jako że prasa radziecka nie uznała tego wydarzenia za zasługujące na krótką nawet wzmiankę. Pogrzeb był cichy i skromny. Uczestniczyło w nim zaledwie kilka osób. Wiadomość o jego śmierci rozeszła się jednak po Moskwie i została później potwierdzona na konferencji prasowej w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Nie sądzę, aby ktokolwiek oprócz synów przynosił kwiaty na jego grób. 9-Ludzie Stalina Od lljicza do lljicza Przykład politycznej długowieczności Anastas Iwanowicz Mikojan już nie żyje, zmarł w październiku 1978 r. Do osiemdziesiątej trzeciej rocznicy urodzin zabrakło mu zaledwie jednego miesiąca. Losy jego są pouczające, jest bowiem przykładem nietypowej w naszym kraju politycznej długowieczności. Już w 1919 r. wybrano go w skład Ogólnorosyjskiego Centralnego Komitetu Wykonawczego ZSRR i Prezydium Rady Najwyższej ZSRR do 1974 r., przepracował więc w składzie najwyższych organów władzy radzieckiej 55 lat. Pięćdziesiąt cztery lata pod rząd wchodził w skład Komitetu Centralnego partii, a czterdzieści lat był członkiem Biura Politycznego KC. Żaden z czołowych działaczy KPZR i państwa radzieckiego, oprócz Woroszyłowa, nie mógłby konkurować z Mikojanem "stażem pracy" na najwyższych stanowiskach. W latach sześćdziesiątych, kiedy zaczął publikować fragmenty wspomnień, ktoś rzucił celny dowcip: pamiętniki te powinny mieć tytuł "Od lljicza do lljicza". W naszych warunkach taka bezprzykładna długowieczność poli- 9" 131 tyczna świadczy nie tylko o nieprzeciętnych zdolnościach męża stanu, ale i o umiejętności szybkiego dostosowania się do gwałtownie zmieniających się okoliczności politycznych. To prawda, że Mikojan miał niekiedy po prostu szczęście, ale przecież nie każdy potrafi wyzyskać sprzyjającą okazję. W kręgach partyjnych do dziś krąży wiele dykteryjek na temat zręczności politycznej Mikojana. Oto jedna z nich: Mikojan bawi w gościach u przyjaciół. Niespodziewanie zrywa się ulewa, postanawia .jednak wracać do domu, "Jak ty wyjdziesz na ulicę - pytają przyjaciele - przecież leje jak z cebra, a my nie mamy nawet parasola". "Nie szkodzi - odpowiada Mikojan - przemknę się między strugami". ••"" es.^ Bolszewik z seminarium duchownego Anastas Mikojan urodził się w Armenii, we wsi Sanain 25 listopada 1895 r. w rodzinie ubogiego cieśli wiejskiego. Po ukończeniu szkoły powszechnej ojciec wysłał zdolnego chłopca na dalszą naukę do Nersejanowskiego Armeńskiego Seminarium Duchownego w Tyfiisie. Była to jedna z lepszych szkół na Zakauka-ziu, dostępna dla wszystkich warstw ludności, a jednocześnie reprezentująca wyższy poziom nauczania niż gimnazjum klasyczne. Mało kto spośród absolwentów tego seminarium wstępował do stanu duchownego, wielu natomiast było wybitnymi przedstawicielami armeńskiej inteligencji. Może to się wydawać dziwne, ale właśnie seminaria duchowne dały Rosji dużą liczbę rewolucjonistów. W seminariach takich kształcili się Czernyszewski i Dobrolu-bow, seminarium gruzińskie ukończył, również w Tyfiisie, Stalin. Można wymienić dziesiątki wybitnych radzieckich działaczy państwowych z lat dwudziestych i trzydziestych, którzy ukończyli przed rewolucją takie właśnie szkoły. Najbliższym przyjacielem Mikojana w seminarium był na przykład Georg Alichanian, jeden z założycieli Armenii radzieckiej, wybitny działacz Kominternu, rozstrzelany w końcu lat trzydziestych. Córka Alichaniana, Jelena, jest żoną członka Akademii Nauk ZSRR, Andrieja Sacharowa. Mikojan został członkiem kółka socjaldemokratycznego już w seminarium, gdzie przeczytał prawie całą literaturę marksistowską wydaną w języku rosyjskim. W 1915 r. wstąpił do partii bolszewików. W tym samym roku ukończył imponująco seminarium, a w i3ż *< następnym został przyjęty na studia w Armeńskiej Akademii Duchownej, mającej swą siedzibę w Eczmiadzinie, religijnej stolicy Armenii. Nie uczkończył jednak akademii i nie został kapłanem. Wybuchła rewolucja lutowa i zajął się organizowaniem Rad Delegatów Żołnierskich w Eczmiadzinie. Komuna Bakijska Wkrótce po rewolucji październikowej Anastas Mikojan zaczął pracę partyjną w Baku,'głównym ośrodku przemysłowym stanowiącym ostoję bolszewików na Zakaukaziu. W skład Rady Bakijskiej wchodzili przedstawiciele bolszewików, mienszewików, dasznaków, eserowców i innych partii. Nieznaczną przewagę mieli jednak bolszewicy i oni właśnie utworzyli w kwietniu 1918 r. Radę Komisarzy Ludowych na czele ze Stiepanem Szaumianem, członkiem KC SDPRR(b), którego na wniosek Lenina rząd radziecki mianował jeszcze w grudniu 1917 r. komisarzem nadzwyczajnym do spraw Kaukazu. Młody Mikojan dowodził drużyną bojową bolszewików i brał udział w stłumieniu powstania mussawatistów, azerbejdżańskiej partii nacjonalistycznej, która zawarła przymierze z wojskami tureckimi nacierającymi na miasto. Następnie wysłano go na front jako komisarza brygady. Obrona Baku była trudna. Rozpoczynała się wojna domowa. Powstania kozackie nad Donem, na Kaukazie Północnym, bunt czechosłowacki, ofensywa Armii Ochotniczej Deni-kina odcięły Komunę Bakijska od Rosji, Część Azji Środkowej (Obwód Zakaspijski) okupowali Anglicy i władza cywilna znalazła się tam w rękach prawicowych eserowców. Jedyną możliwość udzielenia jakiejkolwiek pomocy bolszewikom bakijskim przez Rosję radziecką dawała droga morska przez Astrachań. W tej sytuacji eserowcy i mienszewicy wystąpili z propozycją wezwania do Baku wojsk angielskich. Trwała jeszcze wojna światowa, w której Anglia i Turcja walczyły po przeciwnych stronach, Bolszewicy byli przeciw wnioskowi, burzliwe głosowanie w Radzie Bakijskiej zakończyło się jednak ich porażką. Za wezwaniem wojsk angielskich i utworzeniem rządu koalicyjnego składającego się z przedstawicieli wszystkich partii radzieckich oddano 258 głosów, przeciwko 236. Część komisarzy ludowych proponowała utrzymać 133 dotychczasowy rząd i przeprowadzić nowe wybory do Rady. Szau-mian nie zgodził się na to. Bolszewicy przekazali władzę nowenny rządowi i wkrótce do Baku weszły nieliczne oddziały angielskie. 'e\ Dowiedziawszy się o przewrocie, Mikojan wyruszył do miasta'. Tam jednak oczekiwała go jeszcze jedna smutna wiadomość: większość aktywnych działaczy Komuny Bakijskiej aresztowano. Nawiasem mówiąc, również nowa władza, tak zwana Dyktatura Centro-kaspija przetrwała w Baku tylko do połowy września. Anglicy nie zdołali zatrzymać natarcia Turków. Rozpoczęła się pospieszna ewakuacja. W dniu wejścia wojsk tureckich do Baku Mikojanowi udało się uwolnić z więzienia Stiepana Szaumiana i innych bolszewików. Przy pomocy dowódcy niewielkiego oddziału radzieckiego, Tate-wosa Amirowa, wszyscy zdążyli wsiąść na przepełniony uciekinierami i żołnierzami statek "Turkmenia", który miał płynąć do Astra-chania. Lecz ani grupa oficerów dasznackich i angielskich, ani wielu żołnierzy nie miało ochoty znaleźć się w radzieckim Astra-chaniu. Udało im się zbuntować załogę statku i doprowadzić go do okupowanego przez Anglików Krasnowodzka. Władze eserowskie miasta aresztowały wszystkich bolszewików. Portretów komisarzy bakijskich wówczas jeszcze nie było, dokumentów również. Na podstawie listy na zaopatrzenie więzienne znalezionej przy Grigoriju Korganowie, który pełnił funkcję starosty w bakijskim więzieniu, eserowcy odizolowali 25 osób ze Stiepanem Szaumianem na czele. Do grupy tej włączono również Tatewosa Amirowa. Tak powstała słynna liczba 26. Wszystkich wywieziono z Krasnowodzika do Asz-chabadu rzekomo na rozprawę sądową. Wagon z aresztantami nie dotarł jednak na miejsce. 20 września 1918 r. na dwieście siódmym kilometrze Kolei Krasnowodzkiej wszystkich zastrzelono. W grupie tej znajdowali się komuniści i lewicowi eserowcy, komisarze ludowi i członkowie ochrony osobistej Szaumiana. Jeden z zamordowanych był bezpartyjnym drobnym urzędnikiem. Wszyscy jednak weszli do historii jako 26 komisarzy bakijskich. Anastasa Mikojana nie było ani na listach zaopatrzeniowych, ani w opublikowanym w gazetach bakijskich spisie aresztowanych. Pozostali również przy życiu wybitni działacze Komuny Bakijskiej, Samson Kandełaki i Emmanuił Gigojan. Ani w Baku, ani w kras-nowodzkim więzieniu długo nie wiedziano o śmierci 26 bakijskich komisarzy. Turcy opuścili wkrótce Azerbejdżan. Wojna zakończyła się zwycięstwem ententy. Rząd mussawatistowski wszedł w 134 zmowę z Anglikami. Robotnicy Baku ogłosili strajk, domagając się powrotu Stiepana Szaumiana i jego towarzyszy. Lecz do miasta powrócili w lutym 1919 r. tylko Mikojan, Kandełaki i jeszcze kilku bolszewików. Dopiero po półtora roku, już po przywróceniu władzy radzieckiej w Baku, prochy zastrzelonych komisarzy bakijskich przewieziono do stolicy i pochowano uroczyście na jednym z głównych placów miasta. Na czele największych obwodów RFSRR Po powrocie do Baku Mikojan stanął na czele podziemnej organizacji bolszewickiej. Jesienią 1919 r. udał się do Moskwy z informacją o sytuacji na Kaukazie. Zawarł wówczas znajomość z Siergiejem Kirowem, Sergo Ordżonikidze, Walerianem Kujbyszewem, Michaiłem Frunze, Józefem Stalinem, Jeleną Stasową, Włodzimierzem Leninem. Został wybrany w skład Ogólnorosyjskiego Centralnego Komitetu Wykonawczego. Wiosną 1920 r. oddziały Armii Czerwonej weszły do Baku i proklamowano tam władzę radziecką. Mikojan nie pozostał jednak długo na Kaukazie. Niespodziewanie został wezwany do Moskwy i skierowany z mandatem KC KPR(b) do pracy, w Niżnonowogrodzkim Komitecie Gubernialnym partii. Miejscowi przywódcy przyjęli dwudziestopięcioletniego Kaukaz-czyka nieufnie. Sytuacja w mieście i guberni była krytyczna. W nękanym głodem i chłodem pięćdziesięciotysięcznym garnizonie panowało wzburzenie, niezadowolenie ogarnęło nie tylko chłopów, lecz także robotników pozbawionych od wielu miesięcy poborów. Doświadczony propagandysta i agitator poczynał sobie nie tylko zręcznie, ale stanowczo. Wkrótce wprowadzono go do ezgekutywy komitetu gubernialnego i zaczął faktycznie kierować gubernią, którą jeszcze niedawno znał wyłącznie ze szkolnego podręcznika geografii. Spotykał się kilkakrotnie z Leninem, uczestniczył we wszystkich zjazdach Rad i partii. W maju 1922 r. dwudziestosześcioletni działacz został członkiem Komitetu Centralnego KPR(b). W latach 1920-1921 Mikojan dostał się w "sferę wpływów" Stalina i jeszcze przed X zjazdem partii wykonywał niektóre jego poufne polecenia. Latem 1922 r., na podstawie jego rekomendacji, został wyznaczony na sekretarza Południowo-Wschodniego Biura KC KPR(b). Wkrótce stanął na czele Północnokaukaskiego Komitetu 135 Krajowego partii z ośrodkiem w Rostowie nad Donem. Obszar ten zamieszkiwało około dziesięciu milionów ludzi. Obejmował on tereny obwodów kozackich guberni kubańskiej, terskiej i Wojska Dońskiego, stawropolskiej, astrachańskiej i czarnomorskiej. Utworzono tam również siedem okręgów narodowych zamieszkanych przez ludność najróżnorodniejszych narodowości. Problemy, jakie miał rozwiązywać młody Mikojan, były wyjątkowo skomplikowane. Kaukaz Północny stanowił do niedawna arenę zaciętych walk wojny domowej, oddziały Kozaków i górali ukrywały się jeszcze w górach. Mimo to w warunkach nepu Kaukaz Północny szybko przezwyciężył rozprzężenie i znów stawał się spichrzem kraju. Mikojan domagał się utrzymywania bliskich kontaktów z chłopami i Kozakami. W stanicach kultywowano kozacką obyczajowość, stroje, popierano nawet szkolenie wojskowe, dżygitówkę, ćwiczenia sportowe. Pod hasłem "uczynić z Kozactwa ostoję władzy radzieckiej" włączono formacje kozackie do terytorialnych jednostek Armii Czerwonej. Komitet Krajowy zezwalał nie tylko góralom, lecz także Kozakom na noszenie białej broni. Zachowano administrację i budżet stanicowy. W wielu przemówieniach Mikojan apelował do komunistów, aby nie burzyli cerkwi i meczetów i nie wchodzili w konflikty z chłopami i Kozakami na tle religijnym. Mimo że bogaci chłopi i kupcy byli pozbawieni praw wyborczych, domagał się poszanowania stworzonych im przez nep uprawnień gospodarczych. Chcąc przerwać walkę partyzancką, ogłaszano kilkakrotnie amnestię. Podjęto działania na rzecz rozwoju uzdrowisk z grupy Wód Mineralnych i na wybrzeżu Morza Czarnego. Postępowanie takie sprawiło, że Mikojan zyskał sobie opinię zręcznego i doświadczonego administratora i działacza partyjnego. Zbliżył się ze Stalinem i występował niezmiennie po jego stronie w walce z tak zwaną opozycją "lewicową". Stalinowi przypadły do gustu energia Miko-jana, jego kaukaskie pochodzenie i absolutna lojalność. Już w 1922 r., po objęciu funkcji sekretarza generalnego KC partii, powierzał mu w dalszym ciągu "delikatne misje" związane z walką wewnątrzpartyjną. Na połączonym plenum Komitetu Centralnego i Centralnej Komisji Kontroli WKP(b) w lipcu 1926 r. Anastasa Mikojana wybrano wraz z Sergo Ordżonikidze, Siergiejem Kirowem, Andrie-jem Andriejewem i Lazarem Kaganowiczem na zastępcę członka Biura Politycznego. 136 Ludowy komisarz handlu i zaopatrzenia ZSRR W sierpniu 1926 r. jeden z przywódców opozycji "lewicowej", Lew Kamieniew, został zwolniony ze stanowiska ludowego komisarza handlu wewnętrznego i zaopatrzenia i mianowany posłem we Włoszech. Na nowego ludowego komisarza handlu powołano, ku zaskoczeniu wielu osób, trzydziestoletniego Anastasa Mikojana. Najmłodszy członek Biura Politycznego został też najmłodszym ludowym komisarzem ZSRR. W Ludowym Komisariacie Handlu pracował dużo i intensywnie. Był to okres nepu. Nie minęło nawet pięć lat od czasu, kiedy Lenin określił handel jako "główne ogniwo", które powinna uchwycić partia bolszewików, aby wyciągnąć cały skomplikowany łańcuch budownictwa socjalistycznego. To Lenin rzucił wówczas hasło "Uczyć się handlować", tak zaskakujące dla wielu bolszewików, którzy dopiero co zrzucili wojskowe mundury. W latach 1926 i 1927 sytuacja w handlu była wyjątkowo trudna z powodu niedoboru artykułów przemysłowych i związanych z tym kłopotów z dostawami zbóż. Mikojan opowiadał się wówczas jednoznacznie za użyciem ekonomicznych metod rozwiązania kryzysu i był przeciwny wszelkim środkom nadzwyczajnym w stosunku do chłopów indywidualnych i kułaków, sugerowanym przez "lewicowców", Na XV Zjeździe WKP(b) oświadczył, że z zaistniałego kryzysu trzeba wyjść "najbardziej bezboleśnie". Zaproponował zdobycie potrzebnego miastu zboża "drogą przerzucania towarów z miast na wieś nawet kosztem przejściowego (przez kilka miesięcy) ogołocenia rynków miejskich w celu uzyskania zboża od chłopów. Jeżeli nie dokonamy tego zwrotu - ostrzegł - czekają nas niesłychane trudności, które odbiją się na całej gospodarce". Stalin nie posłuchał jednak Mikojana i innych bardziej umiarkowanych członków kierownictwa. Zdecydował się na użycie środków nadzwyczajnych w stosunku do kułaków i podstawowej części Chłopów, co doprowadziło w krótkim czasie do polityki przymusowej "powszechnej" kolektywizacji i do ekspropriacji, wysiedlenia i likwidacji kułactwa. Polityka ta spotkała się ze sprzeciwem nie tylko wielu członków Komitetu Centralnego, lecz także Biura Politycznego, między innymi Nikołaja Bucharina, Aleksieja Rykowa, Michaiła Tomskiego i Nikołaja Ugłanowa. Mikojan nie znalazł się 137 jednak wśród uczestników tak zwanego odchylenia "prawicowego". Można wątpić, czy solidaryzował się z nową polityką Stalina, która miała katastrofalne konsekwencje dla wsi, łącznie z chlebodajnym Krajem Północnokaukaskim. A mimo to stanął po jego stronie. Na początku 1930 r. cały system handlu w kraju był zupełnie zdezorganizowany. Dostawy zbóż przybrały charakter kontyngentów. ponieważ ceny skupu nie odpowiadały już kosztom produkcji rolnej. Następowała inflacja, papierowe pieniądze traciły szybko na wartości. Z powodu niedoboru towarów w miastach wprowadzono surową reglamentację i system kartkowy. W wielu regionach wiejskich szalał głód zabierający miliony ofiar. Dla robotników i pracowników umysłowych wprowadzono wiele różnych kategorii przydziałów, w zależności od charakteru zatrudnienia, zajmowanego stanowiska i innych kryteriów. Handel znów zaczął ustępować miejsca wymianie towarowej, co oznaczało, że miasta były zaopatrywane w artykuły żywnościowe, wieś zaś w wyroby przemysłowe. Nowej sytuacji w kraju nie odpowiadały ani dotychczasowe metody pracy, ani nazwa komisariatu ludowego, którym kierował Mikojan. W 1930 r. przemianowano go na Ludowy Komisariat Zaopatrzenia ZSRR. Dla przeważającej większości mieszkańców kraju zaopatrzenie to na początku lat trzydziestych było niesłychanie skąpe. Wówczas właśnie powstał niewesoły dowcip: "Nie ma Mięsa, nie ma Masła, nie ma Mleka, nie ma Mąki, ale jest Mikojan". Nawiasem mówiąc, w jednej operacji handlowej Mikojan odniósł duży sukces. Mamy na myśli wyprzedaż za granicą części zbiorów Ermitażu, Muzeum Współczesnej Sztuki Zachodniej w Moskwie (obecnie Muzeum imienia Puszkina) i wielu wartościowych przedmiotów skonfiskowanych rodzinie carskiej oraz elicie arystokracji rosyjskiej. Na początku pierwszej pięciolatki Związek Radziecki odczuwał dotkliwy brak dewiz umożliwiający import sprzętu i urządzeń dla przemysłu. Spadek produkcji rolnej ograniczył do minimum możliwości eksportowe kraju. Zrodziła się wówczas koncepcja sprzedaży za granicą części obrazów słynnych mistrzów zachodnich - Rembrandta, Rubensa, Tycjana, Rafaela, van Dycka, Poussina i innych. Wystawiono na sprzedaż wiele wyrobów jubilerskich, złotych kosztowności, mebli z carskich pałaców (niektóre stanowiły kiedyś własność francuskich królów) oraz część biblioteki Mikołaja l. Zarządzający muzeami ludowy komisarz oświaty, Anatolij Łuna-138 czarski, sprzeciwiał się stanowczo wyprzedaży tych skarbów, lecz Biuro Polityczne uchyliło jego zastrzeżenia. Okazało się jednak, że sprzedaż skarbów Ermitażu nie jest sprawą prostą, przede wszystkim z racji protestów znanych działaczy rosyjskiej emigracji. Aukcja przeprowadzona w Niemczech przyniosła nikłe efekty. Również we Francji spotkało sprzedających niepowodzenie, ponieważ w stosunku do niektórych obiektów wystawionych na sprzedaż emigracja wszczęła postępowanie sądowe. Pierwsze duże transakcje zawarł Mikojan ze znanym miliarderem armeńskim Nubarem Gulbenkianem. Później również Amerykanie zaczęli kupować obrazy. Największe transakcje zawarto z miliarderem, byłym ministrem finansów Stanów Zjednoczonych, Andrew Mellonem. Wyprzedaż, na mniejszą już skalę, trwała do 1936 r. ZSRR uzyskał z tego tytułu ponad 100 milionów dolarów* W owym okresie Stalin darzył Mikojana całkowitym zaufaniem. Gdy przewodniczący Głównego Zarządu Politycznego, Wiaczesław Mienżyński, ciężko zachorował, proponował wyznaczenie na jego miejsce Mikojana. Ten jednak nie pałał chęcią przejścia ze sfery handlu do kierowania systemem karnym państwa radzieckiego i do nominacji nie doszło. Mikojan nie brał bezpośrednio udziału w akcjach represyjnych w okresie kolektywizacji i przymusowych dostaw w latach 1930-1933. Musiał jednak dać sankcję na aresztowanie wielu bezpartyjnych specjalistów, którzy zajmowali ważne stanowiska w Ludowym Komisariacie Handlu i zostali oszczerczo oskarżeni o szkodnictwo. Nie był on inicjatorem tych represji, lecz nie występował także otwarcie przeciwko nim. Znamienny w tym kontekście jest przypadek M. Jakubowicza, który w Ludowym Komisariacie Handlu kierował Zarządem Artykułów Przemysłowych. Opracowywane przez niego plany zaopatrzenia bardzo wnikliwie studiował Mikojan, a następnie zatwierdzało je kolegium ludowego komisariatu. Najważniejsze wskaźniki zaopatrzenia omawiano nawet na posiedzeniach Biura Politycznego KC WKP(b). * W latach trzydziestych zarówno nabywcy, jak i sprzedawcy obrazów i przedmiotów wartościowych unikali rozgłosu. Dziś większość obrazów z Ermitażu nie znajduje się już w rękach prywatnych. Gulbenkian ofiarował swoją kolekcję Portugalii. Obrazy ze zbiorów Mellona są wystawione w Galerii Waszyngtońskiej. Część dzieł sztuki nabyły lub otrzymały w darze muzea holenderskie i Luwr. 139 Zdarzyło się, że Mikojan polecił zwiększyć zaopatrzenie jednych miast kosztem innych, co było związane z masowymi protestami robotników. Jakubowicz zwrócił uwagę, że główne zadania w zakresie zaopatrzenia są już zatwierdzone przez Biuro Polityczne. Mikojan powołał się na osobiste polecenie Stalina, Jakubowicz wykonał dyspozycję. Wkrótce jednak doszło do wybuchów niezadowolenia również w innych miastach. W "Prawdzie" ukazał się artykuł oskarżający go i jego wydział o "szkodnictwo". Został aresztowany. Już na pierwszym przesłuchaniu zażądał powołania na świadka Mikojana. Śledczy się roześmiał: "Czyście zwariowali? -powiedział - Z waszego powodu będziemy powoływać na świadka ludowego komisarza ZSRR?". Jakubowicz został skazany i spędził w obozach i więzieniach ponad 25 lat. Administrator przemysłu spożywczego ZSRR Ciężki kryzys polityczny i gospodarczy lat 1928-1933 powoli ustępował. Rany zadane krajowi i narodowi "odgórną rewolucją" stopniowo się zabliźniły. Zaczęły zarazem owocować ogromne wysiłki włożone w stworzenie przemysłu. Rozwijał się, aczkolwiek wolniej niż ciężki, przemysł lekki i spożywczy. W 1934 r. utworzono w ZSRR samodzielny Ludowy Komisariat Przemysłu Spożywczego, na którego czele postawiono Mikojana. W latach urodzaju nie brakowało w Rosji naturalnych artykułów żywnościowych, przemysł spożywczy natomiast był bardzo słaby. Prawie nie istniał również system żywienia zbiorowego. Kraj nasz zawdzięcza inicjatywie i właściwemu kierownictwu Mikojana stosunkowo szybki rozwój gałęzi przemysłu spożywczego w latach drugiej pięciolatki (konserwy, produkcja cukru, cukierków, czekolady, ciastek, wędlin i parówek, tytoniu, tłuszczów, wypiek chleba i tak dalej). Odbył on dłuższą podróż po Stanach Zjednoczonych w celu zaznajomienia się z różnymi rodzajami i technologiami tego przemysłu. W połowie lat trzydziestych Związek Radziecki produkował na przykład sto razy mniej lodów niż Stany Zjednoczone. To Mikojan przyczynił się do szybkiego rozwoju produkcji sztucznego zimna i rozmaitych rodzajów lodów w ZSRR. Lody były w ogóle jego prawdziwą pasją. Nawet Stalin zauważył kiedyś: "Dla ciebie, Anasta- 140 się Iwanowiczu, ważny jest nie tylko komumtm, ile rozwiązanie problemu wyrobu dobrych lodów". Z inicjatywy Mikojana znacznie wzrosła produkcja kotletów. Lepsze ich gatunki do dziś nazywają często "mikojanowskimi". Niestety, obecnie bardzo rzadko są do zdobycia nawet w sklepach moskiewskich. Z nazwiskiem Mikojana jest także związana produkcja tanich gatunków chałwy, którą zaczęto wytwarzać w Odessie z ziarna słonecznika, zamiast z importowanego ziarna sezamu. Podlegał mu również cały przemysł spirytusowy w kraju. Przemawiając na l Zjeździe Stachanowców Mikojan mówił: "W 1935 roku sprzedano wódki mniej niż w 1934 roku, a w 1934 roku mniej niż w roku 1933, mimo poważnej poprawy jej jakości. Jest to jedyna gałąź produkcji Ludowego Komisariatu Przemysłu Spożywczego, która nie idzie naprzód, lecz się cofa, ku zmartwieniu pracowników naszego przemysłu spirytusowego. Ale nie szkodzi-niech się martwią. Towarzysz Stalin już dawno przewidział, że wraz ze wzrostem poziomu kulturalnego kraju poziom spożycia wódki będzie się obniżał, wzrośnie zaś znaczenie kina i radia"*. Pracownicy przemysłu spożywczego nie mieli okazji zbyt długo się martwić. Dziś w naszym kraju mamy nie tylko radio i kino, ale i telewizję, a produkcja wódki wielokrotnie przekroczyła poziom przedwojenny i wzrastała w dalszym ciągu w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. W drugiej połowie lat trzydziestych z inicjatywy Mikojana wydano w ZSRR pierwszą radziecką książkę kucharską. "Książkę o smacznym i zdrowym pożywieniu". Za motto wydawcy użyli słów Stalina: "Żyje się lepiej, towarzysze, żyje się weselej". Do każdego z rozdziałów również wybrano w charakterze motta jakąś wypowiedź Mikojana lub Stalina. Na przykład przed rozdziałem "Potrawy rybne" można było przeczytać następującą sentencję: "Kiedyś nie istniał u nas w ogóle handel żywymi rybami. Ale pewnego razu towarzysz Stalin zapytał mnie: "Czy u nas sprzedaje się gdzieś żywe ryby?". "Nie wiem - mówię - chyba nie". Towarzysz Stalin wypytuje dalej: "A dlaczego się nie sprzedaje? Kiedyś były". W efekcie zabra- * "Raboczaja Moskwa" z 18 listopada 1935 r. 141 liśmy się za to i teraz mamy wspaniałe sklepy, przede wszystkim w Moskwie i Leningradzie, w których można nabyć do dziewiętnastu gatunków żywych ryb". Rozdział "Potrawy mięsne" poprzedzały następujące zdania: "Towarzysz Stalin już w 1918 roku w ówczesnym Carycynie, kiedy zajęty był likwidacją południowego frontu kontrrewolucji ... z genialną przenikliwością przewidział problem stworzenia przemysłu spożywczego... Towarzysz Stalin pisał wówczas do Lenina w sprawie wysyłki mięsa do Moskwy: "Zwierząt gospodarskich jest tu więcej, niż potrzeba... Byłoby dobrze zorganizować przynajmniej jedną fabrykę konserw...". Wówczas, w 1918 roku, towarzysz Stalin mówił "przynajmniej jedną fabrykę konserw*. Teraz możemy powiedzieć, że budujemy i już zbudowaliśmy sześć potężnych fabryk konserw tam, gdzie towarzysz Stalin w 1918 roku domagał się zbudowania choćby jednej". Przed rozdziałem "Nowe artykuły" wydrukowano: "Ktoś może pomyśleć, że towarzysz Stalin, obciążony wielkimi problemami polityki międzynarodowej i wewnętrznej, nie jest w stanie poświęcić uwagi takim sprawom, jak produkcja parówek. Tak nie jest. Zdarza się, że ludowy komisarz przemysłu spożywczego o czymś zapomina, a towarzysz Stalin przypomina mu o tym. Powiedziałem przy jakiejś okazji, że chcę rozwinąć produkcję parówek. Towarzysz Stalin zaaprobował tę decyzję, wskazując na to, że w Ameryce fabrykanci parówek wzbogacili się na tym interesie, między innymi na ich sprzedaży na stadionach i w innych miejscach, w których gromadzi się publiczność. Stali się milionerami, królami parówek. Nam, towarzysze, nie są, oczywiście, potrzebni królowie, ale parówki trzeba robić pełną parą". Przed rozdziałem "Zakąski" Mikojan darował sobie powoływanie się na Stalina, przytoczył natomiast fragment własnego przemówienia: "Dlaczego dotychczas mówiło się o pijaństwie rosyjskim? Dlatego, że za cara naród biedował i piło się nie z radości, lecz z rozpaczy, z nędzy. Pili właśnie po to, aby się zapić i zapomnieć o przeklętym życiu. Dostanie człowiek na butelkę wódki i pije, a pieniędzy na jedzenie nie starcza i zalewa się w trupa. Teraz życie stało się radosne, to znaczy, że można też wypić, ale wypić tak, aby nie tracić rozsądku i nie ze szkodą dla zdrowia"*. * Cyt. według wydania z 1939 r., s. 72, 104, 288, 332. 142 Jako administrator Mikojan odnosił się na ogół uprzejmie do podwładnych. Był jednak "stalinowskim" komisarzem ludowym. W dobrym nastroju mógł poczęstować interesanta pomarańczami z wazy stojącej na stole. Lecz będąc w złym humorze rzucał czasem w twarz podwłanym podpisane lub nie podpisane papiery, podobnie jak robił to często Kaganowicz. W latach terroru W 1935 r. wybrano Mikojana na pełnoprawnego członka Biura Politycznego, a w 1937 r. został mianowany zastępca przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych ZSRR. Niektórzy z bliskich przyjaciół i krewnych Mikojana usiłują do tej pory przekonywać, że nie brał on udziału w represjach i terrorze lat trzydziestych, chociaż nie protestował otwarcie przeciwko nim. Niestety, opinie te nie odpowiadają rzeczywistości. To prawda, że nie był on nigdy tak aktywny i agresywny jak Kaganowicz, lecz jako członek Biura Politycznego nie mógł całkowicie uchylić się od udziału w represjach. Po pierwsze jako członek tego organu musiał •brać na siebie część odpowiedzialności za wszystkie decyzje Biura Politycznego związane z represjami. Na wielu sporządzanych przez Jeżowa listach ludzi przeznaczonych do "likwidacji" Stalin nie ograniczał się do złożenia własnego podpisu, lecz dawał je również innym członkom Biura Politycznego. Po drugie, każdy komisarz ludowy musiał wówczas sankcjonować aresztowania pracowników zajmujących kierownicze stanowiska w jego resorcie. Trudno przypuszczać, że Mikojan nie wiedział o aresztowaniu wielu znanych osób ze sfery handlu i przemysłu spożywczego. Sergo Ordżonikidze, który usiłował bronić swych podwładnych, został już na początku 1937 r. doprowadzony do samobójstwa. Mikojan był przyjacielem Ordżonikidze i najmłodszemu ze swych pięciu synów nadał imię Sergo. Przemawiając po dwudziestu latach na zebraniu partyjnym w fabryce "Krasnyj proletarij" opowiadał, że wkrótce po śmierci Ordżonikidze wezwał go do siebie Stalin i powiedział z nutą groźby w głosie: "Historia okoliczności rozstrzelania 26 komisarzy bakij-skich i fakt, że tylko jeden z nich, Mikojan, pozostał przy życiu, jest mętna i zagmatwana. A ty, Anastasie, nie nakłaniałeś nas nigdy do jej rozwikłania". 143 Po takiej aluzji Mikojanowi trudno było nawet zdecydować się na taki krok, na jaki zdobył się Sergo, ponieważ wisiała nad nim zawsze groźba oskarżenia o zdradę towarzyszy z Komuny Bakijskiej. l Mikojan podporządkował się Stalinowi. Na plenum lutowo--marcowym KC WKP(b) przewodniczył komisji powołanej do zadecydowania o losach Bucharina i Rykowa. Ustalenie komisji było zwięzłe: "aresztować, osądzić, rozstrzelać". Jesienią 1937 r. Mikojan udał się wraz z Malenkowem, który wówczas nie był nawet członkiem Komitetu Centralnego, do Armenii, w celu "oczyszczenia" organów partyjnych i państwowych republiki z "wrogów ludu". Była to okrutna kampania represyjna, w której wyniku zginęły setki, a jeśli uwzględnić również kadry rejonowe, to tysiące niewinnych ludzi. Republikańska gazeta "Kommunist" pisała w końcu tego roku: "Na polecenie towarzysza Stalina towarzysz Mikojan udzielił ogromnej pomocy bolszewikom Armenii w zdemaskowaniu i wykarczowaniu wrogów narodu armeńskiego, nikczemnych bandytów, Amatuniego, Gułojana, Akopowa i innych, którzy przeniknęli do kierownictwa i zamierzali oddać naród armeński w jarzmo obszarników i kapitalistów". "Nienawidzący do głębi duszy wszystkich wrogów socjalizmu towarzysz Mikojan udzielił ogromnej pomocy narodowi armeńskiemu i kierując się wskazaniami wielkiego Stalina osobiście pomógł robotnikom i chłopom Armenii zdemaskować i rozgromić podłych wrogów, szpiegów trockistowsko-bucharinowskich i da-szńacko-nacjonalistycznych, działających na szkodę robotniczej i chłopskiej Armenii". "Mikojan, kierując się wskazaniami wielkiego Stalina, ujawnił i przepędził przeklętych wrogów ludzi pracy - trockistów i daszna-ków Amatuniego, Akopowa, Gułojana, Mugdusiego i innych nikczemników"* To Mikojan przemawiał w imieniu Biura Politycznego KC na uroczystym zebraniu aktywu NKWD, poświęconym dwudziestoleciu organów: WCzK-GPU-NKWD. Znieważał w tej wypowiedzi "wrogów ludu", wśród których znalazła się już wówczas większość członków Komitetu Centralnego WKP(b), i wychwalał "stalinowskiego komisarza ludowego" Jeżowa: "Uczcie się od towarzysza * "Kommunist" źli listopada 1937 r., Erewan, 8 grudnia 1937 r. 144 Jeżowa - mówił - stalinowskiego stylu pracy, tak jak on się uczył i uczy od towarzysza Stalina. Towarzysz Jeżów stworzył w NKWD znakomity trzon czekistów i wychowuje ich po bolszewicku w duchu Dzierżyńskiego, w duchu naszej partii". Kończąc referat Mikojan wzniósł okrzyk: "Dzielnie popracował NKWD w ciągu tego czasu*. Miał na uwadze 1937 rok. ; Jeden z przypadkowych uczestników tego zgromadzenia wspominał po kilkudziesięciu latach: j "Referat wygłaszał Mikojan, ubrany w ciemną kaukaską koszulę ściągniętą pasem. Słów nie mogłem zrozumieć, prawdopodobnie dlatego, że mówił z silnym akcentem. Stalina w prezydium nie było. Budionny zjawił się z dużym opóźnieniem i posiedzenie przerwały owacje, pewna kobieta wzniosła nawet jakiś okrzyk. Potem znów wybuchły owacje - to pojawił się w loży Stalin - i nie ustawały, dopóki nie zniknął. Chyba jednak najbardziej entuzjastycznie powitano ukochanego "stalinowskiego komisarza ludowego* Jeżowa. Jeżów stał ze spuszczoną głową pokrytą gęstą czarną czupryną i uśmiechał się z zażenowaniem, jak gdyby nie był pewien, czy zasługuje na taki entuzjazm"**. 145 * "Prawda" z 20 grudnia 1937 r. ** Ze wspomnień Władimira Gusarowa, rękopis. 10-Ludzie Stalina W owym czasie Mikojan udzielał w pewnych wypadkach pomocy materialnej i innej krewnym niektórych swych aresztowanych towarzyszy, a nawet obiecywał im "przy pierwszej nadarzającej się możliwości" pomoc w uwolnieniu ich mężów, braci lub ojców. Pomógł na przykład rodzinie Arkadija Brajtmana, wysokiego urzędnika Ludowego Komisariatu Finansów, którego znał jeszcze z Baku. Sam Brajtman został rozstrzelany i jemu już w niczym nie można było pomóc. Jego żonę i dwoje nieletnich dzieci pozostawiono jednak w Moskwie, nie zesłano jak wiele innych rodzin. Po śmierci Stalina Mikojan zatrudnił żonę Brajtmana w jednym z podległych mu instytutów i przyczynił się do powrotu z zesłania jej siostry. Sławny z okresu Wojny Narodowej, zmarły niedawno marszałek Iwan Bagramian, w 1937 r. uczył się jeszcze w Akademii Sztabu Generalnego. Szalały tam wówczas donosy i zalecano chorobliwą "czujność". Tymczasem w jego biografii był bardzo niebezpieczny na owe czasy epizod - w latach 1918-1921 służył w Armii Armeńskiej (dasznaków) utworzonej wówczas głównie dla obrony przed ewentualną okupacją turecką. Nie minęły wszak jeszcze trzy lata od straszliwej zbrodni wymordowania w Turcji półtora miliona Ormian. Młodzież armeńska zbroiła się więc w celu obrony egzystencji narodowej. Później Bagramian porzucił Armię Armeńską i wstąpił do Armii Czerwonej, a następnie również do partii komunistycznej. Ale wówczas, w 1937 r. oczekiwał każdego dnia aresztowania. Za radą przyjaciół napisał do Mikojana, który pomógł swojemu rodakowi. Bagramiana nie aresztowano, a rozpoczęte śledztwo zostało zaniechane. Znamienna jest również historia A. Śniegowa, który zaprzyjaźnił się z Mikojanem jeszcze w dniach X Zjazdu KPR(b). Obaj byli wówczas jednakowo młodymi sekretarzami komitetów gubernial-nych (niżnonowogrodzkiego i połtawskiego). Śniegów został aresztowany w Leningradzie i po ciężkich torturach skazany na rozstrzelanie. W stosunku do prawie wszystkich "współwinnych" w sprawie wyrok wykonano, a jego egzekucję nagle wstrzymano. W tym czasie dotarła wiadomość o aresztowaniu naczelnika Lenin-gradzkiego Zarządu Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych, L. Żakowskiego. Wcześniej usunięto ze stanowiska Nikołaja Jeżowa. Po kilku dniach Śniegów został zwolniony i otrzymał zaświadczenie o rehabilitacji. Udał się do Smolnego, do Andrieja Żdanowa, i długo mu relacjonował, co się działo w NKWD. Żdanow 146 był prawdopodobnie lepiej zorientowany w tych sprawach niż Śniegów. Poradził mu, aby niezwłocznie wyjechał z Leningradu i postarał się o rehabilitację partyjną. Śniegów wyjechał do Moskwy. Tam zwrócił się do Andrieja Andriejewa. który stał na czele komisji badającej działalność Jeżowa. Prawie przez pięć godzin opowiadał Andriejewowi, co się działo w kazamatach leningradzkiego NKWD. Ale i dla Andriejewa nie była to rewelacja, ponieważ w latach 1937-1938 sam brał czynny udział w wielu kampaniach represyjnych. Śniegów poinformował o swym zwolnieniu również Wiaczes-ława Mołotowa, który przyjął to obojętnie do wiadomości, natomiast Michaił Kalinin zainteresował się: "Co, zdrowo oberwałeś? Wpadniesz?" Mikojan, do którego zatelefonował Śniegów, poprosił go o natychmiastowy przyjazd i wysłuchał uważnie relacji. Dowiedziawszy się o rozstrzelaniu Żakowskiego powiedział: "O jednego łajdaka mniej". Na wiadomość o samobójstwie funkcjonariusza partyjnego, M. Litwina, który został skierowany do pracy w NKWD, lecz po tygodniu się zastrzelił, pozostawiając list, że nie chce uczestniczyć w eksterminacji kadr partyjnych, za reagował wy rażą m i ubolewania. Odradzał Sniegowowi zwrócenie się do Komisji Kontroli Partyjnej. Dał mu skierowanie dla niego i żony do sanatorium, sporo pieniędzy i namawiał do wyjazdu i wypoczynku. Śniegów jednak nalegał i Mikojan zatelefonował do Matwieja Szkiriatowa z prośbą, aby jak najszybciej rozstrzygnął sprawę Śniegowa, l Szkiriatow "zatroszczył się" o to. Kiedy Śniegów zjawił się w Komisji Kontroli Partyjnej, poprosił go, aby zatrzymał się chwilę w poczekalni. Nie minęło nawet pół godziny, kiedy do pokoju weszło czterech pracowników NKWD. Zamiast legitymacji partyjnej przynieśli podpisany przez Berię nakaz aresztowania. Szkiriatow był zaufanym człowiekiem Berii, który pamiętał i nienawidził Śniegowa jeszcze z czasów pracy na Zakaukaziu w latach 1930-1931 *. Straszliwa machina stalinowskiego terroru zniszczyła w latach 1937-1938 dużą część kadr partyjnych, radzieckich, wojskowych i gospodarczych najwyższego i średniego szczebla. Kraj nie mógł jednak pozostawać bez kierownictwa i na miejsce zlikwidowanych lub wtrąconych do więzień przychodzili nowi ludzie. Dla wielu był to czas błyskawicznego awansu. Charakterystyczna z tego punktu widzenia jest kariera Aleksieja Kosygina. * Relacja A. Śniegowa. IW.WilW bib;, 147 Skromny pracownik spółdzielczości spożywców na Syberii wstąpił w 1930 r. do Leningradzkiego Instytutu Włókienniczego, który ukończył w 1935 r. Otrzymał skierowanie na stanowisko majstra w fabryce włókienniczej imienia Żelabowa. Lecz już w 1937 r. został powołany na dyrektora Oktiabrskiej Fabryki Przędzalniczo-Tkackiej, a w 1938 r. zaczął kierować wydziałem przemysłu Leningradzkiego Komitetu Obwodowego partii i w tym samym roku wybrano go na przewodniczącego Leningradzkiego Miejskiego Komitetu Wykonawczego. Wtedy poznał go Mikojan. Spodobał mu się młody i energiczny Kosygin. Gdy w następnym roku podjęto decyzję o utworzeniu ogólnozwiązkowego Ludowego Komisariatu Przemysłu Włókienniczego, powiedział Stalinowi, że w Leningradzie jest energiczny działacz, który zna się dobrze na produkcji włókienniczej. Stalin zgodził się z Mikojanem i Kosygina wezwano do Moskwy. Już na peronie Dworca Leningradzkiego dowiedział się, że został powołany na stanowisko ludowego komisarza przemysłu włókienniczego ZSRR. Mikojan w latach wojny W latach 1939-1940 ludowy komisarz handlu zagranicznego, Anastas Mikojan, prowadził rokowania z niemieckimi delegacjami gospodarczymi i czuwał nad ścisłym wykonaniem zawartych porozumień. Mimo że Niemcy już w 1940 r. nie dotrzymywali terminów dostaw sprzętu, pociągi z radzieckimi artykułami żywnościowymi i surowcami kursowały z ZSRR do Niemiec prawie do 21 czerwca 1941 r. Wojna gruntownie zmieniła sytuację i obowiązki Mikojana. Przed wojną, kiedy w jego gestii znajdowała się cała sfera handlu i zaopatrzenia oraz produkcja wyrobów przemysłu lekkiego i spożywczego, Mikojan oświadczył: "Możemy powiedzieć, że jeśli Armii Czerwonej potrzebne będą w czasie wojny środki spożywcze, otrzyma do syta mleko zagęszczone kawę i kakao, konserwy mięsne i drobiowe, cukierki, konfitury i wiele innych artykułów, w które obfituje nasz kraj"*. Zaopatrzenie Armii Czerwonej w latach wojny nie było oczywiście tak obfite, lecz można je w zasadzie uznać 'za zadowalające. * "Raboczaja Moskwa" z 24 stycznia 1936 r. 148 Zaraz po wybuchu wojny Mikojan stanął na czele komitetu zajmującego się zaopatrzeniem Armii Czerwonej w żywność. W 1942 r. powołano go w skład Państwowego Komitetu Obrony (najwyższego w czasie wojny organu władzy w kraju). Jego zasługi w zakresie zaopatrzenia armii były tak bezsporne, że już w 1943 r., w najgorętszym okresie wojny, nadano mu tytuł Bohatera Pracy Socjalistycznej. Wkrótce po wybuchu wojny został członkiem Rady do Spraw Ewakuacji, której przewodniczył Mikołaj Szwernik. Rada miała wykonać gigantyczną pracę polegającą na ewakuacji do wschodnich i południowych regionów kraju wielu milionów robotników i pracowników umysłowych oraz tysięcy zakładów przemysłowych. Na początku 1943 r. liczba ewakuowanych wyniosła 25 milionów. Kiedy oddziały Armii Czerwonej po uzyskaniu przełomu w wojnie rozpoczęły marsz na zachód, Mikojan wszedł w skład Państwowego Komitetu do Spraw Odbudowy Gospodarki Terenów Wyzwolonych. W tym miejscu musimy jednak wskazać nie tylko na zasługi Ana-stasa Mikojana w latach wojny. Jako członek Państwowego Komitetu Obrony i Biura Politycznego ponosi on odpowiedzialność za wszystkie decyzje podjęte lub zaakceptowane przez te najwyższe instancje partyjne i państwowe. Dotyczy to, między innymi, wysiedlenia całych narodów z ich ziem ojczystych na wschód, na "specjalne osiedlenia". Na samym początku wojny los ten spotkał Niemców Powołża, jak zresztą wszystkich obywateli ZSRR narodowości niemieckiej. Następnie wysiedlono wiele narodów zamieszkujących Kaukaz Północny i Tatarów Krymskich. W każdym takim przypadku Stalin przedkładał kwestię likwidacji autonomii narodowej i wysiedlenia całego narodu do zatwierdzenia Biura Politycznego i Państwowego Komitetu Obrony ZSRR. W imię sprawiedliwości trzeba stwierdzić, że i w tym wypadku opinia Mikojana, aczkolwiek w niewielkim stopniu, różniła się od stanowiska innych członków kierownictwa radzieckiego. Już w 1951 r. pismo "Socialisticzeskij Wiestnik" (nr 3 z marca 1951 r.) wydawane przez grupę emigrantów mienszewickich i uważane za jeden z organów Międzynarodówki Socjalistycznej, zamieściło relację niejakiego Tokajewa, Osetyńca, zbiegłego rzekomo na Zachód pod koniec wojny lub tuż po jej zakończeniu. Ów pułkownik Tokajew poinformował, że decyzję w sprawie likwidacji Czeczeńsko-Inguskiej Autonomicznej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej powzięto na wspólnym posiedzeniu Biura Politycznego i 149 Państwowego Komitetu Obrony 11 lutego 1943 r. Na posiedzeniu tym zderzyły się dwie opinie. Mołotow, Żdanow, Wozniesienski i Andriejew wystąpili z propozycją jawnej likwidacji Czeczeńsko--Inguskiej ASRR i natychmiastowego wysiedlenia wszystkich Cze-czeńców i Inguszów z Kaukazu Północnego. Woroszyłow, Kagano-wicz, Chruszczow, Kalinin i Beria radzili poczekać z wysiedleniem do czasu całkowitego wyzwolenia Kaukazu Północnego spod niemieckiej okupacji. Do tej opinii przyłączył się Stalin. Jedynie Miko-jan, zgadzając się w zasadzie, że Czeczeńców i Inguszów powinno się wysiedlić, wyraził obawę, iż deportacja zaszkodzi reputacji ZSRR za granicą. Trudne lata powojenne Po zakończeniu wojny Mikojan był nadal zastępcą przewodniczącego Rady Ministrów ZSRR, zajmując jednocześnie stanowisko ministra handlu zagranicznego. Poza sprawami związanymi z handlem i przemysłem lekkim musiał rozstrzygać również inne, niezwykle "delikatne" kwestie. To jemu właśnie powierzono zbadanie sprawy byłego ludowego komisarza przemysłu lotniczego, Michaiła Kaganowicza. Dla Mikojana nie stanowiły także, rzecz jasna, tajemnicy represje w stosunku do dużej grupy przywódców leningradzkich oraz aresztowanie w Moskwie Aleksieja Kuznie-cowa, M. Rodionowa i przewodniczącego Komitetu Planowania ZSRR Nikołaja Wozniesienskiego, który często przewodniczył na posiedzeniach Rady Ministrów. Zresztą Mikojan z nim właśnie musiał uzgadniać swoje problemy. Tylko w wyjątkowych wypadkach zwracali się oni do Stalina, który nie lubił uczestniczyć w posiedzeniach rządu. W latach 1949-1951, po wybuchu konfliktu z Jugosławią, przez kraje demokracji ludowej przetoczyła się fala represji. W okresie "Praskiej Wiosny" opublikowano w Czechosłowacji materiały, z których wynika, że to Mikojan prowadził w imieniu Stalina rozmowy z Klementem Gottwaldem, nalegając na usunięcie i aresztowanie Rudolfa Slanskyego. Wcześniej jeszcze represje dotknęły samego Mikojana. Pod koniec wojny doszło do tragedii wśród dzieci wysokich funkcjonariuszy. Radziecki dyplomata, Konstantin Umanski, został miano- 150 wany ambasadorem w Meksyku. Miała z nim wyjechać cała rodzina. Jednak syn ministra przemysłu lotniczego, Aleksieja Sza-churina, zakochany w córce Umanskiego, zażądał od narzeczonej, aby nie wyjeżdżała. Spotkawszy się z odmową zastrzelił ją i sam popełnił samobójstwo. Wszczęto śledztwo, które ujawniło, że "dzieci kremlowskie" bawiły się "w rząd". Wybierały komisarzy ludowych, czy ministrów, miały również swojego szefa rządu. Prokuratura ZSRR nie dopatrzyła się w tym cech przestępstwa, lecz Stalin wymógł rewizję sprawy. W efekcie dwaj synowie Mikojana: młodszy Sergo i starszy Wano zostali aresztowani i skazani na zesłanie. Przebywali tam stosunkowo krótko i wrócili tuż po zakończeniu wojny. Na jednym z posiedzeń Biura Politycznego Stalin zapytał nagle Mikojana, co robią jego młodsi synowie. "Uczą się w szkole" - odpowiedział Anastas. "Zasłużyli sobie na prawo uczenia się w szkole radzieckiej" - wypowiedział Stalin charakterystyczne dla niego banalne, ale złowieszcze zdanie. Mówiliśmy już o stalinowskich obiadach i kolacjach. Po wojnie Stalin zapraszał często do swojej willi członków Biura Politycznego, niektórych ministrów i wojskowych na kolację, która kończyła się zwykle projekcją filmu. Było to prawie zawsze wyłącznie męskie towarzystwo. Żona Stalina popełniła samobójstwo jeszcze w 1932 r. i po tym fakcie nie wstąpił on w związek małżeński. Członkowie Biura Politycznego również przyjeżdżali do niego bez żon. Niekiedy w wieczorach tych uczestniczyła tylko córka Stalina, Swietłana. Stalin uruchamiał często patefon, nastawiał płytę i zachęcał obecnych do tańca. Wszyscy tańczyli źle, nie mogli jednak odmówić, tym bardziej że i on czasem tańczył. Jedynym człowiekiem umiejącym tańczyć był Mikojan, który jednak niezależnie od muzyki wykonywał tylko kaukaskie tańce ludowe. Od 1951 r. Stalin zapraszał Mikojana coraz rzadziej. Nie informowano go nawet o posiedzeniach Biura Politycznego. Nie wybrano do prezydium XIX zjazdu partii. Rzecz jasna jego przemówienie obfitowało w peany pod adresem Stalina. Został wybrany do Komitetu Centralnego KPZR i do rozszerzonego Prezydium KC, lecz już nie do jego węższego składu. Wprost na posiedzeniu plenum Stalin zwymyślał Mołotowa i Mikojana i okazał im brak zaufania. Bronili się. lecz wiele osób uznało ich już za ludzi skończonych. Mimo to Mikojan nie zaprzestał intensywnej pracy w Radzie Ministrów. 151 Mikojan w latach 1953-1956 Natychmiast po śmierci Stalina Prezydium KC KPZR, Sekretariat KC i Rada Ministrów ZSRR zostały znacznie zredukowane. Anastas Mikojan odzyskał silną pozycję w najwyższych ogniwach radzieckiego kierownictwa partyjnego i państwowego. W tamtych czasach w oficjalnych komunikatach wymieniano członków kierownictwa nie alfabetycznie, lecz według miejsca zajmowanego w hierarchii partyjnej. Chruszczow znajdował się na piątym miejscu po Malenkowie, Mołotowie, Berii i Kaganowiczu. Mikojan zajmował na tych listach ósme miejsce po Woroszyłowie i Bułganinie. W rozgorzałej zaraz po śmierci Stalina walce o władzę Mikojan stał na uboczu. Przygotowując aresztowanie Berii Chruszczow wtajemniczył go w swój plan w ostatniej chwili, tuż przed posiedzeniem Prezydium KC. Mikojan zajął ostrożne stanowisko i nie spieszył się z przyłączeniem do spisku. Chruszczow wspominał później: "Mikojan słuchał, replikował, potem jednak oświadczył, że Beria nie jest człowiekiem straconym i że może pracować w kolektywie." Stanowisko Mikojana bardzo zaniepokoiło Chruszczowa, który podzielił się swoimi obawami z Malenkowem. Odwrotu jednak nie było i rozpoczęły się obrady Prezydium Komitetu Centralnego. Pierwszy zabrał głos Chruszczow, uzasadniając szczegółowo konieczność usunięcia Berii i wyrażenia mu wotum politycznej nieufności. Po Chruszczowie przemawiał Bułganin, domagając się usunięcia Berii z kierownictwa. Wszyscy pozostali uczestnicy posiedzenia również poparli Chruszczowa. Wypowiedź Mikojana była odmienna. Zgodził się z wieloma oskarżeniami w stosunku do Berii, lecz dodał zarazem, że Beria "weźmie tę krytykę pod uwagę, że Beria nie jest człowiekiem straconym, że w kolektywie Beria może pracować i że może być pożyteczny"*. Po usunięciu Berii Mikojan udzielał poparcia Chruszczowowi we wszystkich głównych kwestiach. Pomógł w rehabilitacji i powrocie z zesłania wielu swoich dawniejszych przyjaciół i współpracowników. Niektórzy z nich objęli odpowiedzialne stanowiska w aparacie partyjnym i państwowym. W 1954 r. odbył podróż do Jugosławii w celu przygotowania wizyty radzieckiej delegacji partyjno-rządowej i porozumienia w sprawie pojednania. W * N. S. Chruszczow: Iz wospominanij, Nowy Jork 1979, s. 152. 152 Na krótko przed XX Zjazdem KPZR Chruszczow zaproponował omówienie na zjeździe kwestii zbrodni Stalina. Prawie wszyscy członkowie Prezydium KC byli temu przeciwni. Mikojan nie poparł propozycji, ale nie wystąpił też przeciwko niej. Chruszczow powrócił do tematu już w czasie obrad zjazdu. Oświadczył, że zwróci się do delegatów z prośbą o rozstrzygnięcie sprawy. Po trudnych dyskusjach z członkami prezydium postanowiono, że Chruszczow wygłosi referat o Stalinie na ostatnim posiedzeniu zjazdu, już po wyborach Komitetu Centralnego. Wcześniej jednak, dziesięć dni przed słynnym tajnym referatem Chruszczowa, właśnie Mikojan niespodziewanie, lecz jednoznacznie i ostro podniósł kwestię nadużywania władzy przez Stalina. "...W ciągu dwudziestu mniej więcej lat - powiedział - faktycznie nie było u nas kolegialnego kierownictwa, kwitł kult jednostki...". Poddał krytyce wiele błędów Stalina w polityce zagranicznej. Oświadczył, że Krótki kurs historii WKP(b) niezadowolająco naświetla historię partii i że ostatnia praca Stalina Ekonomiczne problemy socjalizmu w ZSRR zawiera liczne błędy. Powiedział kilka ciepłych słów pod adresem "towarzyszy Kosiora i Antonowa-Owie-jenki", represjonowanych i zamordowanych pod koniec lat trzydziestych, i oświadczył w ogólniejszej formie, iż w ZSRR nie ma jeszcze autentycznych prac marksistowskich poświęconych historii wojny domowej, że wielu działaczy partyjnych z tego okresu zostało niesłusznie uznanych za "wrogów ludu" i "szkodników"*. Przemówienie Mikojana stało się natychmiast głównym wydarzeniem zjazdu i wywołało ożywione komentarze międzynarodowej prasy. Były korespondent włoskiej gazety komunistycznej "Unita", Gianni Boffa, w książce Wielki zwrot w następujący sposób opisywał przemówienie Mikojana: "Mikojan mówił namiętnie, szybko, połykając słowa, jakby się obawiał, że nie starczy mu czasu, aby powiedzieć wszystko, o czym chce mówić. Bardzo trudno było śledzić tok jego przemówienia. Ale wystarczyło kilka początkowych zdań, aby skupiło ono uwagę wszystkich. Panowało absolutne milczenie. Stalina wymienił po imieniu tylko raz, lecz uwagi krytyczne pod adresem zmarłego wodza były niemal okrutne w swej kategorycznej jednoznaczności. * Materiały XX Zjazdu Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego Warszawa 1956,s. 261-288. 153 Poprzednie przemówienia nie zawierały nic podobnego do tego zdecydowanego potępienia. Kiedy skończył mówić, salę ogarnęło podniecenie. Delegaci głośno wymieniali opinie. Następnego mówcy nikt nie słuchał"*. Po XX zjeździe Mikojan kierował doborem około stu komisji, które miały się udać do obozów i miejsc zesłań w ZSRR, aby dokonać szybko rewizji oskarżeń w stosunku do wszystkich więźniów politycznych. Prokuratura, która dotychczas przeprowadzała bez pośpiechu rehabilitację, oponowała początkowo przeciwko tworzeniu takich komisji, wyposażonych w prawo do rehabilitacji i ułaskawiania. Jednak po interwencji Mikojana Roman Rudienko ustąpił. Ten sam Mikojan w wypowiedziach publicznych apelował jednak usilnie o zachowanie ostrożności i umiaru w krytyce Stalina. Gdy na zebraniu inteligencji moskiewskiej niektórzy pisarze gorąco i przekonująco domagali się rozszerzenia i pogłębienia krytyki "kultu jednostki", Mikojan nie wytrzymał i krzyknął do jednego z mówców: "Chcecie rozpętać żywioł?"**. W październiku 1956 r., w czasie kryzysu politycznego w Polsce, Mikojan pierwszy przybył do Warszawy, aby ocenić jego skalę i charakter. Na początku listopada, w dniach powstania w Budapeszcie, podejmował wraz z Susłowem i Żukowem decyzje, które doprowadziły do stłumienia tego powstania i utworzenia nowych organów kierownictwa partyjnego i państwowego na Węgrzech. Wiadomo, że Mikojan przyjaźnił się z Borisem Szebołdajewem, który zamienił go w funkcji partyjnego przywódcy Kaukazu Północnego. W 1938 r. Szebołdajew został rozstrzelany i Mikojan w milczeniu przyjął to do wiadomości. Lecz w 1956 r., po rehabilitacji Szebołdajewa, zaprosił do siebie syna swego nie żyjącego przyjaciela i długo mu opowiadał, jak dobrym człowiekiem i bolszewikiem był jego ojciec, z którym pracował jeszcze w Komunie Bakijskiej w 1918 r. Świetlana Allilujewa opowiada w książce Tylko jeden rok - że już po XX Zjeździe KPZR Mikojan zaprosił ją w gości i ofiarował piękny medalion z podobizną Stalina. * Cyt. według gazety "Russkaja mysi", Paryż, 5 lutego 1976, s. 7. ** G. Swirskij: Na fobnom miestie. Lindyn 1979, s. 136. 154 Od Plenum Czerwcowego do XXII Zjazdu KPZR Na plenum czerwcowym KC KPZR, podobnie jak na poprzedzającym je posiedzeniu Prezydium KC, Mikojan stał niewzruszenie po stronie Nikity Chruszczowa. Na samym tylko plenum przemawiał dwukrotnie i za każdym razem mówił ponad godzinę. Spośród członków stalinowskiego Biura Politycznego tylko on w istocie poparł Chruszczowa. Po plenum czerwcowym był jednym z trzech czy czterech najbardziej wpływowych ludzi w partii i w państwie. Wykonywał często odpowiedzialne zadania dyplomatyczne, składając oficjalne i nieoficjalne wizyty w Indiach, Pakistanie, Chinach i niektórych innych krajach. W 1959 r. odbył podróż do Stanów Zjednoczonych w celu otwarcia wystawy radzieckiej i odbycia rozmów na temat ewentualnej wizyty Chruszczowa w Ameryce. Występował często i z powodzeniem wobec rozmaitych gremiów, w związku z czym zadano mu nawet żartobliwe pytanie, czy nie zamierza zgłosić swojej kandydatury w wyborach do senatu. Niezbyt udane było tylko jego spotkanie z kierownictwem związków zawodowych, na którym powitano go raczej nieprzyjaźnie i prawie zapędzono pytaniami w kozi róg. Pod koniec rozmowy Mikojan powiedział ze zdziwieniem: "Liderzy amerykańskich związków zawodowych odnoszą się do Związku Radzieckiego bardziej wrogo niż kapitaliści amerykańscy, z którymi się spotykałem"*. Mikojan był pierwszym przywódcą radzieckim, który odwiedził Kubę po zwycięstwie rewolucji. Otwierał w Hawanie radziecką wystawę handlowo-przemysłową. Na spotkania z nim i Fidelem Castro przybywały ogromne tłumy Kubańczyków. Mikojan prowadził rozmowy na temat radzieckiego kredytu dla Kuby, zakupu cukru kubańskiego i nawiązania stosunków dyplomatycznych. Na Kubie mieszkał wówczas Ernest Hemingway i Mikojan złożył mu wizytę. Podarował pisarzowi wydany niedawno dwutomowy wybór jego dzieł, nie umiał jednak udzielić jasnej odpowiedzi na pytanie, dlaczego w ZSRR nie ukazała się dotychczas jego najważniejsza powieść Komu bije dzwon, poświęcona wojnie domowej w Hiszpanii. Obiecał, że wyjaśni tę sprawę. Wiedział, oczywiście, że * "New Leader" z 2 lutego 1959 r., s. 3-6. 155 przeciwko wydaniu powieści protestowała Dolores łbarruri. Hemingway nie zamierzał bynajmniej idealizować w swoim utworze sławnej rewolucjonistki. Mimo to po powrocie Mikojana sprawę wydania książki omawiano na posiedzeniu Prezydium KC i podjęto pozytywną decyzję. Powieść przetłumaczono i jej fragment zamieściła "Litieraturnaja gazieta". W numerze szóstym czasopisma "Zwiezda" wydrukowano nawet w 1964 r. artykuł R. Orło-wej O rewolucji i miłości (w związku z ukazaniem się powieści E. Hemingwaya Komu bije dzwon}". Ale Hemingway jeszcze w 1961 r. popełnił samobójstwo i z opublikowania książki zrezygnowano. Wydano ją jedynie w nakładzie 2 tysięcy egzemplarzy "do użytku służbowego". Dopiero w latach siedemdziesiątych zamieszczono ją w dziełach zebranych pisarza. Na XXII Zjeździe KPZR przemówienie Mikojana nie znajdowało się już w centrum uwagi, mało mówił o zbrodniach Stalina, krytykował natomiast "antypartyjną grupę" Malenkowa, Mołotowa i Kaganowicza. Chruszczow angażował często Mikojana do rozwiązywania rozmaitych zagadnień ideologicznych. Powierzono mu na przykład rozpatrzenie sprawy członka Akademii Nauk ZSRR, Abrama Deborina, jednego z najbardziej znanych filozofów radzieckich lat dwudziestych, wybitnego organizatora studiów filozoficznych w kraju. Utworzył on własną grupę "dialektyków", czyli "szkołę Deborina", która prowadziła aktywną dyskusję z "mechanistami". Z inicjatywy Stalina szkoła ta została najpierw oszkalowana jako grupa "idealistów o tendencjach mienszewickich", a pod koniec lat trzydziestych prawie wszystkich "deborinowców" aresztowano. Sam Deborin nie znalazł się w więzieniu, nie miał jednak możliwości wypowiadania się. Mikojan nie rozumiał, rzecz jasna, co oznacza określenie "idealizm o tendencjach mienszewickich". Nie bawił się jednak w wyjaśnianie zawiłości dyskusji filozoficznych z lat dwudziestych ani nie zabiegał o formalne anulowanie uchwał KC partii w kwestiach filozofii. Polecił opublikować ważniejsze prace Deborina z zakresu historii socjologii i filozofii, napisane jeszcze w latach trzydziestych i czterdziestych. Deborin uzyskał również możliwość prowadzenia grupy doktorantów. Otrzymawszy od Twardowskiego rękopis powieści Aleksandra Sołżenicyna Jeden dzień Iwana Denisowicza, Chruszczow nie tylko sam ją przeczytał, lecz udostępnił również Mikojanowi, który opo- 156 wiedział się za jej opublikowaniem. Dopiero wówczas Chruszczow przekazał sprawę do decyzji Prezydium KC. Rzecz jasna Mikojan otrzymywał również trudniejsze zadania. Gdy w Groźnym wybuchły zamieszki na tle wrogich stosunków między ludnością rosyjską a powracającymi do republiki Czeczeń-cami i Inguszami, przybył do Czeczeńsko-Inguskiej ASRR, aby zlikwidować konflikt. Tym razem obeszło się bez przelewu krwi i masowych aresztowań. Ale już w następnym roku w czasie zaburzeń w Nowoczerkasku, wywołanych kiepskim zaopatrzeniem i podwyżką cen mięsa, mleka, masła i serów, do rozpędzenia manifestacji robotników użyto wojska. W mieście dokonano licznych aresztowań. Przebywali tam w tym czasie Mikojan i Susłow. W późniejszych rozmowach prywatnych Mikojan obarczał odpowiedzialnością za przelew krwi Susłowa, zapewniając, że on uważał za możliwe prowadzenie rozmów z przedstawicielami robotników. Ścisłości tych relacji nie da się już ustalić. Kryzys kubański W końcu 1962 r. Mikojan odegrał swą najważniejszą "rolę" w dyplomacji światowej. Działo się to w dniach kryzysu karaibskiego czy kubańskiego, kiedy wojna między ZSRR i Stanami Zjednoczonymi wisiała przez kilka dni na włosku. W całym okresie powojennym świat nie przeżywał groźniejszego kryzysu. Jak wiadomo, przyczyną kryzysu było zainstalowanie na Kubie radzieckich rakiet średniego zasięgu wyposażonych w głowice jądrowe. Podejmując tę decyzję Chruszczow chciał za jednym pociągnięciem zmienić sytuację strategiczną na świecie na korzyść Związku Radzieckiego i wyrównać w ten sposób szansę ZSRR w stosunku do Stanów Zjednoczonych z punktu widzenia możliwości zadania uderzenia jądrowego z bliskiej odległości. W tym przypadku Kuba mogła się stać niezwykle ważną radziecką bazą wojskową pod bokiem Stanów Zjednoczonych. Wiadomo, że ZSRR był otoczony ze wszystkich stron amerykańskimi bazami wojskowymi, a wzdłuż radzieckich granic morskich znajdowały się nieprzerwanie w powietrzu bombowce amerykańskie z bronią atomową na pokładzie. Chruszczow i jego doradcy popełnili jednak błąd w ocenie praw- 157 dopodobnej amerykańskiej reakcji na poczynania radzieckie. Niepowodzenie bezpośredniej inwazji na Kubę nie zniechęciło Stanów Zjednoczonych do podejmowania następnych prób obalenia reżimu Fidela Castro. Reakcja prezydenta Kennedy'ego po zapoznaniu się ze zdjęciami wywiadu satelitarnego, z których wynikało jednoznacznie, że przystąpiono do rozmieszczania i montażu na Kubie radzieckich rakiet "ziemia-ziemia", była zdecydowana. Narodowa Rada Bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych podjęła decyzję o użyciu wszelkich możliwych środków, aby nie dopuścić do instalacji tych rakiet, których liczba umożliwiała starcie z powierzchni ziemi w ciągu kilku minut dziesiątek amerykańskich miast. Prezydent powstrzymał się od natychmiastowej interwencji i zbombardowania wyspy, czego domagało się wielu amerykańskich polityków i wojskowych, lecz podjął niewzruszoną decyzję przystąpienia do ataku na Kubę, jeśli dyplomatyczne wysiłki nie doprowadzą szybko do pozytywnych efektów. Przygotowania do tej operacji rozpoczęło 250 tysięcy żołnierzy i 90 tysięcy piechurów morskich. Ogłoszono stan gotowości w armii, marynarce wojennej i lotnictwie we wszystkich częściach świata. Za zgodą krajów zachodnich Amerykanie wprowadzili morską blokadę Kuby. Chruszczow był tą reakcją zaniepokojony. Nie chciał wojny, lecz wydarzenia rozwijały się nieubłaganie w kierunku konfliktu zbrojnego. W odwet za uderzenie na Kubę mógł okupować Berlin Zachodni, lecz oznaczałoby to niemał pewny początek wojny z Zachodem. Zaczął poszukiwać kompromisu, lecz Fidel Castro zajął w tamtych dniach nieustępliwe stanowisko, sprzeciwiając się stanowczo wycofaniu radzieckich rakiet z Kuby. Polecił nawet otoczyć rejon ich instalacji swoimi żołnierzami. Potrzebny był zręczny, mądry i cieszący się autorytetem pośrednik. Wybór padł na Mikojana, który już w 1960 r. spędził sporo czasu na Kubie, gdzie podpisał pierwsze, niezwykle ważne dla niej układy handlowe i porozumienia w sprawie pomocy gospodarczej dla młodej republiki. Otrzymawszy nowe zadanie Mokojan bezzwłocznie odleciał na wyspę. Jego rola w czasie kryzysu była wyjątkowo odpowiedzialna. Pracował dzień i noc, rozważając różne propozycje likwidacji kryzysu i prowadząc niezwykle skomplikowane rokowania. Najtrudniejszym zadaniem było przekonanie Castro, lecz Mikojan uporał się i z tym. Trzeba też było powstrzymywać przed nieprzemyślanymi 158 działaniami Chruszczowa, który wydał początkowo rozkaz przyspieszenia montażu rakiet. Prace na polach startowych trwały dniem i nocą. Jednocześnie odbywał się szybki wyładunek skrzyń z wyposażeniem wojskowym i montaż bombowców strategicznych "Ił-28". Chruszczow określił ogłoszenie blokady morskiej jako "bandytyzm" oraz "szaleństwo zwyrodniałego imperializmu" i polecił kapitanom radzieckich statków zbliżających się do linii blokady, aby nie zważali na nic i kontynuowali rejs do kubańskich portów. Sytuacja stawała się z każdym dniem, a nawet z każdą godziną coraz groźniejsza. Przełom zarysował się dopiero w dniach 26-27 października 1962 r., kiedy Chruszczow publicznie potwierdził, że na Kubie znajdują się radzieckie rakiety ofensywne i gdy stało się jasne, iż działania amerykańskie to nie zwyczajna demonstracja. Strona radziecka zgodziła się wycofać rakiety w zamian za zdjęcie blokady i zobowiązanie władz Stanów Zjednoczonych, iż nie podejmą inwazji na Kubę. Kennedy propozycję przyjął. Podjęto również poufną decyzję o wycofaniu amerykańskich rakiet z Turcji i zmniejszeniu amerykańskiej obecności w bazie wojskowej Guantanamo. Wkrótce rakiety i bombowce radzieckie zostały zdemontowane i wywiezone z Kuby, przy czym specjalistom amerykańskim i ekspertom ONZ umożliwiono oględziny statków wywożących radziecką broń. Kryzys został zlikwidowany kosztem minimalnego szwanku na prestiżu ZSRR. Stosunki między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim nawet się polepszyły, co umożliwiło zawar-, cię w 1963 r. układu o częściowym zakazie prób z bronią jądrową, jednego z najważniejszych porozumień w dziedzinie ograniczenia wyścigu zbrojeń i ochrony środowiska naturalnego. Rola Mikojana w dniach kubańskiego kryzysu była bardzo duża,. mimo że działał najczęściej w cieniu w charakterze pośrednika między Chruszczowem, Kennedym i Castro. W czasie jednego z; lotów do Waszyngtonu w samolocie typu "Boening" zapalił się najpierw jeden, a nstępnie drugi silnik. W salonie wybuchła panika. Mikojan znajdował się tam z grupą radzieckich ekspertów, wśród, których był jeden z jego synów. Wezwał współpasażerów do, zachowania spokoju. "Bądźcie mężczyznami" - powiedział i kontynuował z towarzyszami podróży rozmowę na tematy odległe od ich. ewentualnej bliskiej śmierci. Na szczęście załoga uporała się z defektem i samolot wylądował. W dniach kubańskiego kryzysu zmarła w Moskwie żona Miko- 159 Jana, Aszchen, z którą przeżył zgodnie ponad czterdzieści lat. Nie mógł jednak wziąć udziału w pogrzebie. Chowało ją trzech synów Anastasa i Aszchen (piąty poległ w czasie Wojny Narodowej), liczne grono wnuków oraz młodszy brat Mikojana, Artiom, znany konstruktor lotniczy, członek Akademii Nauk i generał, twórca wielu ponaddźwiękowych samolotów myśliwskich. Po zakończeniu kubańskiego kryzysu Mikojan nie od razu powrócił do Moskwy. Spędził kilka dni w Stanach Zjednoczonych, gdzie prowadził rozmowy z Kennedym. A dokładnie rok później znów odleciał do Stanów Zjednoczonych na czele delegacji radzieckiej, która brała udział w pogrzebie zamordowanego w Dallas prezydenta. ;b .M Przewodniczący Prezydium 'T Rady Najwyższej ZSRR W 1963 r. Leonid Breżniew został drugim sekretarzem KC KPZR. Wyłoniła się kwestia wyboru nowego przewodniczącego Prezydium Rady Najwyższej ZSRR. W lipcu 1964 r. wybrano na to stanowisko Anastasa Mikojana. W sierpniu podpisał on dekret o rehabilitacji Niemców Powołża i innych osób narodowości niemieckiej, bezprawnie skazanych i deportowanych do wschodnich regionów ZSRR jeszcze w 1942 r. Nie przywrócono jednak na Powołżu Niemieckiego Obwodu Autonomicznego i nie rozwiązano wielu problemów narodowościowych Niemców radzieckich. Chruszczow omawiał z Mikojanem plany reorganizacji Rady Najwyższej ZSRR i rozszerzenia jej funkcji w systemie najwyższych organów władzy. Zamierzano między innymi przedłużyć jej sesje i nadać im bardziej roboczy charakter. Nosił się wówczas z koncepcją przekształcenia Rady Najwyższej w rodzaj parlamentu socjalistycznego i uważał, że Mikojan jest odpowiednią osobą do pokierowania tą reformą, która nie została jednak nawet zapoczątkowana. Zaledwie w trzy miesiące po wyborze na głowę państwa Mikojan podpisał dekret o zwolnieniu Chruszczowa z obowiązków przewodniczącego Rady Ministrów ZSRR. Pierwszym sekretarzem Komitetu Centralnego KPZR został Leonid Breżniew, szefem rządu zaś Ale-ksiej Kosygin. W prasie zachodniej ukazywały się informacje o tym, że Mikojan 160 odegrał rzekomo istotną rolę w przygotowaniu usunięcia Chruszczowa i że wyjechał na początku października 1964 r. razem z nim na południe, aby odwracać jego uwagę i szybko sparaliżować ewentualne kontrakcje. Są to jedynie spekulacje. Mikojan rzeczywiście wypoczywał w 1964 r. w pobliżu Chruszczowa i obu ich wezwano do Moskwy na posiedzenie Prezydium KC. Wszystkie fakty świadczą jednak o tym, że Mikojan był jedynym członkiem prezydium, który nie uczestniczył we wstępnych rozmowach na temat usunięcia Chruszczowa. W czasie rozszerzonego posiedzenia Prezydium KC KPZR odbywającego się 13 października w drugiej połowie dnia był jedynym człowiekiem, który go bronił. "Chruszczow i jego polityka pokoju - mówił - to ważny kapitał polityczny partii, którego nie wolno lekceważyć". Kiedy późną nocą ogłoszono przerwę i Chruszczow po powrocie do domu doszedł do wniosku, że dalszy opór nie ma sensu, zadzwonił właśnie do niego, aby mu powiedzieć, że zgadza się napisać prośbę o dymisję. Mikojan był chyba jedynym członkiem Prezydium KC, który w swoich wypowiedziach na temat wyników październikowego plenum Komitetu Centralnego KPZR mówił nie tylko o błędach, ale i o zasługach Chruszczowa. Na przykład na zebraniu partyjnym w fabryce "Krasnyj proletarij" powiedział w grudniu 1964 r.: "Nie możemy negować zasług Chruszczowa, są one duże w walce o pokój, w likwidacji następstw kultu jednostki, w rozwijaniu demokracji socjalistycznej, w przygotowaniu i przeprowadzeniu ważnych zjazdów - XX, XXI, XXII, w uchwaleniu programu partii. Ale im dalej, tym więcej błędów i poważnych niedomagań kumulowało się w pracy i kierownictwie towarzysza Chruszczowa. Źródłem tych wad były w znacznej mierze czynniki subiektywne, wpływ wieku i sklerozy. Chruszczow stał się pobudliwy, nerwowy, nieopanowany, niespokojny. Nie umiał pracować na jednym miejscu dłużej niż trzy godziny, ciągnęło go do nieustannego ruchu, do podróży. We wszystkich poczynaniach przejawiał skłonność do improwizacji, do rozwiązywania zadań z marszu... Pobudliwość, nietolerowanie krytyki to cechy, które nie podobały się nawet towarzyszom awansowanym przez niego na kierownicze stanowiska. Gdy zaczęło się źle dziać w rolnictwie, Chruszczow nie szukał głębokich obiektywnych przyczyn, poszedł drogą szarpania ludzi, przesuwania ich... Chruszczow chorował na świerzb organizacyjny, na skłonność do ciągłych reorganizacji... Uważam, że z Chruszczowem postąpiono 11 - Ludzie Stalina 161 zgodnie ze statutem. Skład Prezydium prawie nie uległ zmianie. Są w nim reprezentowane trzy pokolenia: stare - to ja i Szwernik, średnie - to Breżniew, Kosygin, Podgórny, młode to Szelepin, mimo że pod względem wieku nie jest już tak młody. Breżniew i Kosygin mają po 56 lat, Szelepin 46... Zrobiono więc, dobrą rzecz. Teraz w kierownictwie KC panuje normalna atmosfera, wszyscy wypowiadają się swobodnie, a poprzednio mówił sam Chruszczow. Obecnie realizowane jest w praktyce leninowskie kierownictwo, KC ma duże doświadczenie, zmiany wyjdą na korzyść narodowi i wkrótce odczuje on to w praktyce"*. W naszym kraju stanowisko przewodniczącego Prezydium Rady Najwyższej ZSRR nie jest zbyt absorbujące. Mikojan jednak nie był tylko formalnym szefem państwa. Jego ogromne doświadczenie, wiedza, giętki umysł, prestiż jednego z ostatnich członków "gwardii leninowskiej" czyniły go wielce wpływowym działaczem w składzie nowego "kolegialnego kierownictwa". Nie można się było z nim nie liczyć. Mądry i ostrożny nie stwarzał, jak mogłoby się wydawać, najmniejszych powodów, by odsuwać go od władzy. A jednak pretekst się znalazł. Po upływie pewnego czasu od plenum październikowego KC KPZR podjęto uchwałę zabraniającą pozostawiania w aktywnej pracy partyjnej i państwowej członków partii, którzy ukończyli 70 lat. Była to w gruncie rzeczy rozsądna decyzja. W 1964 r. większość członków Prezydium i Sekretariatu KC nie ukończyła jeszcze sześćdziesiątki. Osiemdziesięciodwuletni Otto Kuusi-nen zmarł w maju 1964 r. Siedemdziesięciosześcioletni Nikołaj Szwernik pełnił funkcję przewodniczącego Komisji Kontroli Partyjnej, nie wymagającą zbytniej "aktywności". Spośród "starców" nowa uchwała obejmowała tylko Mikojana, który ukończył w listopadzie 1964 r. sześćdziesiąt dziewięć lat. Po roku, w końcu listopada 1965 r., złożył prośbę o dymisję ze względu na podeszły wiek. Dymisja została przyjęta. Praca Mikojana w Prezydium Rady Najwyższej ZSRR nie zaznaczyła się jakimiś wyjątkowymi wydarzeniami. Wspomnę tylko o Jakubowiczu, byłym pracowniku Ludowego Komisariatu Handlu, który po dwudziestopięcioletnim pobycie w więzieniu został zwolniony, lecz nie zrehabilitowany, i zamieszkał w Karagandzie, w * Mikojan myli się mówiąc o wieku swych kolegów. W grudniu 1964 r. Breżniew miał już 58 lat, Kosygin 60. 162 Tichonowskim Domu Inwalidów. Stan jego zdrowia nieco się poprawił i zaczął pisać niewielkie eseje literackie, sztuki o tematyce historycznej i szkice o działaczach partii bolszewickiej, z którymi kiedyś się stykał (o Kamieniewie, Zinowjewie, Trockim, Stalinie). W 1964 r. udało mu się przyjechać do Moskwy. Pomogłem mu wtedy w przepisaniu jego notatek na maszynie, były to początki tak zwanego samizdatu. Za radą przyjaciół Jakubowicz napisał list do Mikojana z prośbą o pomoc w rehabilitacji. Wiele osób sądziło, że nowy "ogólnozwiązkowy starosta" nie zainteresuje się kłopotami byłego współpracownika. Mikojan przyjął jednak Jakubowicza. Powiedział na wstępie, że na razie nie może pomóc w rewizji politycznych procesów sądowych z lat 1930-1931. Nie zostały przecież jeszcze zrewidowane i anulowane wyroki z lat 1936-1938. Zatelefonował jednak do pierwszego sekretarza Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Kazachstanu, Dinmuhammeda Kunajewa, i poprosił o pomoc w urządzeniu Jakubowicza, który, jak się wyraził, niesprawiedliwie ucierpiał w latach "kultu". Jakubowicz nie prosił o przeniesienie do Moskwy. Przydzielono mu w domu inwalidów oddzielny pokój i przyznano rentę w wysokości 120 rubli miesięcznie, co umożliwoło mu intensywniejszą pracę i częstsze przyjazdy do Moskwy. Mikojan był ostrożny i starał się nie mieć konfliktów z Breżnie-wem. Już w maju 1965 r. z okazji dwudziestej rocznicy zwycięstwa w Wojnie Narodowej, w propagandzie naszej dała się zauważyć coraz wyraźniej częściowa rehabilitacja Stalina. Gdy na uroczystej akademii jubileuszowej Breżniew wymienił jego imię, większość sali przyjęła te słowa oklaskami. Mikojan nie protestował przeciwko takiej zmianie akcentów w agitacji i propagandzie. Na zebraniu partyjnym we wspomnianej już fabryce "Krasnyj proletarij", na którym 14 maja 1964 r. wygłosił krótkie przemówienie, otrzymał z sali dwie kartki z pytaniami. Odczytał te pytania. Pierwsze brzmiało: "Widziałem w telewizji, jakimi oklaskami powitano słowa Bre-żniewa o Stalinie. Jak wy się do tego odnosicie?". Druga kartka zawierała następujące pytanie: "Dlaczego wspominając o Stalinie jako szefie Państwowego Komitetu Obrony Breżniew nie powiedział nic o jego odpowiedzialności za nasze klęski w pierwszych miesiącach wojny? Dlaczego Breżniew nie powiedział, że przed wojną aresztowano i zlikwidowano wiele tysięcy komunistów, że Stalin odrzucił ostrzeżenia o przygotowywanej napaści Hitlera?". 111 163 Mikojan odpowiedział: "Breżniew zupełnie słusznie mówił o Stalinie. Stalin rzeczywiście stał na czele Państwowego Komitetu Obrony i kierował mobilizacją na rzecz odparcia wroga i tu odegrał wybitną rolę. Odpowiada to prawdzie historycznej. Co się tyczy winy Stalina, wspomnianej w kartce, to KC omawiając referat Bre-żniewa nie uznał za wskazane mówić z okazji jubileuszu, na uroczystym zebraniu poświęconym zwycięstwu nad hitleryzmem, o błędach i pomyłkach Stalina. W czasie wojny Stalin popełniał mniej błędów niż przed wojną i po wojnie, począwszy od 1948 roku, chociaż i w tym czasie miał poważne błędy: rozgromienie kadr, wysiedlenie narodów z Kaukazu, sprawa leningradzka. W sumie jednak nie należy pomniejszać jego wkładu w zapewnienie zwycięstwa... Weźcie pod uwagę, że życie to skomplikowana sprawa. Ludzie się zmieniają, popełniają błędy, każdy ma ich dużo. Nasze życie pełne jest emocji. Upłynie czas i one opadną, wszystko się uspokoi, na ich miejsce przyjdzie zdrowy rozsądek"*. Niekiedy Mikojan bywał w moskiewskich teatrach, w tym także w najodważniejszym wówczas Teatrze na Tagance, który zawsze borykał się z wieloma problemami. Główny reżyser tego teatru, Jurij Lubimow, przebywający obecnie na emigracji, wspomina: "Swego czasu przyszedł kiedyś do nas Mikojan, który był wówczas prezydentem. Oglądał "Dziesięć dni". Jego twarz była kamienna, nieobecna... Zapytał: "Jak się żyje, jakie macie kłopoty?". Mówię mu więc: "0t, zdjęli Poległych i żywych". "A dlaczego?*. "A obsada była nie ta". l opowiedziałem mu o tym zdarzeniu z Kulczic-kim. Mikojan odparł: "A wy ich zapytajcie, czy uchwały XX i XXII zjazdów zostały unieważnione*. "Mogę ich oczywiście zapytać, ale czy nie lepiej, żebyście o te uchwały zapytali ich wy jako przezydent?". l w tym momencie spojrzał na mnie po raz pierwszy taksującym, uważnym wzrokiem. Do tej chwili była to maska, l zrozumiałem, że z nimi należy rozmawiać otwarcie i wprost, lecz do tego trzeba nabrać, rzecz jasna, odwagi. Lecz ja byłem w rozpaczliwej sytuacji. Teatr zaczął dopiero istnieć, zamknięto spektakl, na który bilety zostały już sprzedane miesiąc wcześniej..."**. Procedurze odejścia Mikojana z funkcji głowy państwa nadano * Zapis starych bolszewików l. Gawriłowa i J. Prołowa. ** "Wriemia i my". Nowy Jork - Tel-Aviv, nr 78, s. 173. 164 bardzo uroczysty charakter. Wygłoszono dziękczynne mowy. Odznaczono go szóstym Orderem Lenina. Pozostał nie tylko deputowanym do Rady Najwyższej z remienia jednego z okręgów Armenii, lecz także członkiem Prezydium Rady. Na XXIII Zjeździe KPZR w 1966 r. i na XXIV Zjeździe w 1971 r. wybierano go w skład Komitetu Centralnego KPZR. Nie był już jednak członkiem Biura Politycznego KC. Anastas Mikojan w ostatnich latach życia W ostatnich latach życia Mikojan coraz mniej czasu poświęcał sprawom państwowym. Nie zabiegał o spotkanie z Bre-żniewem ani Kosyginem, ale nie odwiedził też ani razu Chru-szczowa. W 1967 r. zainteresował się losem historyka radzieckiego Aleksandra Niekricza, wydalonego z partii po ukazaniu się jego książki 1941 22 czerwca, którą wydano w 1965 r. za zgodą cenzury. Mikojan poprosił przyjaciół o udostępnienie mu książki i niektórych materiałów dotyczących autora. Wyraził zdziwienie z powodu wydalenia Niekricza z partii, lecz nie interweniował. Mimo że Mikojan odszedł od władzy bez konfliktów i był nadal członkiem Komitetu Centralnego KPZR oraz Prezydium Rady Najwyższej ZSRR, pozbawiono go niespodziewanie niektórych przywilejów. Szczególnie boleśnie odczuł polecenie opuszczenia willi państwowej pod Moskwą. Był to duży dom, niemal posiadłość, w którym przed rewolucją mieszkał bogaty kupiec kaukaski, a po rewolucji Mikojan przeżył wraz z rodziną połowę życia. Zmniejszono też kilkakrotnie liczebność jego obsługi. Jeszcze za czasów Chruszczowa wszyscy wysocy funkcjonariusze KC KPZR zostali "przypisani" do różnych podstawowych organizacji partyjnych. Mikojan figurował w ewidencji organizacji w fabryce "Krasnyj proletarij". Zarówno poprzednio, jak i teraz uczęszczał regularnie na zebrania i konferencje partyjne, niekiedy przemawiał lub odpowiadał na wiele pytań. Przyjmował też często zaproszenia do podzielenia się wspomnieniami w innych organizacjach. Pewnego razu, było to w 1969 lub 1970 r., zaproszono mnie na zebranie do instytutu naukowego, którego dyrektorem był Piotr Kapica. Spodziewano się wystąpienia Mikojana. Sala była przepeł- 165 niona, lecz powitano go bardziej niż chłodno. Wiele osób widziało w nim przede wszystkim współpracownika Stalina. Tylko jeden t obecnych zerwał się nagle i zaczął klaskać, ale nikt się nie przyłączył. Mikojan się nie zmieszał. Bez kartek, nie wchodząc na katedrę, opowiedział kilka interesujących epizodów z historii lat dwudziestych. Następnie przytoczył wiele przykładów bezmyślnych i okrutnych represji Stalina w stosunku do pracowników nauki i inteligencji technicznej, potępiając oczywiście te zbrodnie. Sala słuchała z coraz większą uwagą. Mówił o pewnych problemach handlu i zaopatrzenia w latach trzydziestych i w okresie wojny i przeszedł bez żadnych wstępów do historii kubańskiego kryzysu. Wówczas dowiedzieliśmy się po raz pierwszy o roli, jaką odegrał w zapobieżeniu konfliktowi, oraz o tym, jak niewiele dzieliło w tamtych dniach ZSRR i Stany Zjednoczone od straszliwej wojny. Na zakończenie zrelacjonował przebieg uroczystości pogrzebowych Kenne-dy'ego, w których uczestniczyli prawie wszyscy główni mężowie stanu świata zachodniego. Reprezentował w Waszyngtonie Związek Radziecki i prowadził z niektórymi politykami Zachodu nieoficjalne rozmowy. Po zakończeniu wspomnień odpowiadał zręcznie i dowcipnie na wiele pytań, w tym także bardzo drażliwych. Gdy przewodniczący ogłosił zakończenie spotkania, sala wstała i urządziła Mikojanowi owację. W połowie lat sześćdziesiątych zaczął pisać wspomnienia. Fragmenty zamieszczało czasopismo "Junost"'. Potem ukazały się książki: Myśli i wspomnienia o Leninie (1970), Droga walki (1971), Na początku lat dwudziestych (1975). Wspomnienia Mikojana spotkały się z wielkim zainteresowaniem, przełożono je i wydano w wielu krajach zachodnich i socjalistycznych. Jednak publikacja, a nawet pisanie tych wspomnień stawały się coraz trudniejsze. Jak twierdzi syn Mikojana, Sergo, już książka Na początku lat dwudziestych była poddana surowej redakcji, "a nawet nieautorskim uzupełnieniom, dokonanym na żądanie nie zawsze konsekwentnych recenzentów. Gdy mowa była na przykład o tym, co autor szczególnie dobrze zapamiętał z X i XII zjazdów partii, recenzenci pisali, że zjazd do tego się nie ograniczał i potrzebne są uzupełnienia. Jednocześnie zarzucano autorowi, że ma pisać nie historię partii, lecz osobiste wspomnienia. Kiedy zaś recenzent przechodził do wspomnień o charakterze osobistym, oskarżał autora o oceny subiektywne, a nawet o brak skromności. 166 Proponowano mu, aby napisał od nowa oceny dyskusji czy poszczególnych postaci i uzupełnił w duchu ówczesnych wydań "Historii KPZR". Anastas Mikojan oburzał się, dyskutował. Jednak pragnienie doczekania się publikacji wspomnień za życia (a miał już prawie 75 lat) skłaniało do ustępstw, dopisywano mu całe fragmenty (na przykład przeciwko Bucharinowi), wykreślając wiele z tego, co autorowi było drogie. Dziś możemy ustosunkować się do tego różnie, postawić mu nawet zarzut z powodu takiej ustępliwości, trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, że nie dostrzegał on promyka nadziei w gęstej atmosferze tamtych lat, a własnych pozostawało mu coraz mniej. Książkę tę wydano wreszcie w 1975 r. bez zdjęć i w małym nakładzie"*. Wiadomo było, że Mikojan napisał, a nawet przygotował do wydania jeszcze jedną książkę: Ludzie,-zdarzenia, spotkania. Figurowała ona w planie tematycznym Wydawnictwa Literatury Politycznej na 1978 rok. Z reguły zamawiam najważniejsze książki tego wydawnictwa. Pracy Mikojana jednak nie otrzymałem, nie dotarła również do bibliotek. Dziś jego syn wyjaśnił tę sprawę. Pisze on: "Z trzecią książką sprawa przedstawiała się jeszcze gorzej. W okresie pracy nad nią Anastas Mikojan nie był już członkiem KC KPZR ani deputowanym do Rady Najwyższej ZSRR. Proponowano mu wprawdzie czasem, aby w jakimś artykule lub przemówieniu rozwinął temat "0d lljicza do lljicza", a wówczas wszystko będzie dobrze. Ale on kategorycznie odrzucał takie propozycje... Trzecią książkę recenzowano jeszcze bardziej surowo i redagowano zgodnie z zaleceniami. Trwało to długo, męcząco długo dla autora, który ukończył już 80 lat. A dwa miesiące po jego śmierci, w grudniu 1978 roku, wezwano mnie do wydawnictwa i zwrócono ostatnią wersję maszynopisu informując, że książka została wycofana z planu"**. Według relacji Sergo Mikojana spuścizna literacka ojca jest jeszcze bogata. Czeka na wydanie książka dotycząca Wielkiej Wojny Narodowej i szkice poświęcone rozlicznym misjom zagranicznym autora. Niektóre z nich opublikowały już pisma "Ogoniok" i "Wo-prosy istorii". Mikojan nie zdecydował się jednak napisać niczego o czasach i czynach Stalina i Chruszczowa oraz o ich otoczeniu. Na •"Ogoniok" 1987, nr 50 s. 4. ** Tamże. 167 podstawie jego książek można sobie wyrobić opinię o wyjątkowej pamięci autora. Wprowadza czytelników w drobne rozbieżności w Niżnonowogrodzkim Komitecie Gubernialnym partii w latach 1921-1922, lecz nie pisze nic o działalności Biur? Politycznego w końcu lat dwudziestych, a tym bardziej o wydarzeniach z lat trzydziestych. Ostrożność cechowała Mikojana do ostatnich dni życia. .Jakąż mielibyśmy historię, gdyby Anastas Mikojan dał nam swoje prawdziwe wspomnienia!" - wołał sowi 247-248. 206 Po takim wstępie trudno było oczekiwać, że Woroszyłow będzie rzeczywiście pisać prawdę o wszystkim, co zachowało się w jego pamięci. Przyjaciele opowiadali mi, że po przeczytaniu Opowieści o życiu Anastas Mikojan podszedł do swego byłego współtowarzysza z Biura Politycznego i zapytał publicznie: "Klim, jak możesz pisać tak o Stalinie po tym wszystkim, co się stało?". Woroszyłow rozsierdził się: "Piszę i będę pisał tak, jak uważam za stosowne" - odpowiedział. Woroszyłow nie zdążył zakończyć swych wspomnień. Zmarł 3 grudnia 1969 r. i został pochowany ze wszystkimi honorami przy Murze Kremlowskim. Ługańsk został ponownie nazwany Woroszy-łowgradem. Od tej pory uczyniono wiele, aby ponownie ożywić jego legendę. Ukazało się kilka albumów i nowych biografii, utworzono dwa muzea Woroszyłowa. Lecz legenda ta zaczyna znów zamierać. W opublikowanych niedawno wspomnieniach Gieorgij Żuków pisze dość ostro, że zarówno w roli ludowego komisarza obrony, jak też jako dowódca wojskowy był Woroszyłow człowiekiem mało kompetentnym, że był zawsze dyletantem w sprawach wojskowych*. Prasa ponownie postuluje zmianę nazwy Woroszyłowgradu na Ługańsk. * "Ogoniok" 1986, nr 48,8. 7. Z życia Michaiła Susłowa Główny ideolog, "szary kardynał" partii W końcu stycznia 1982 r. prasa i radio ZSRR poinformowały o śmierci w osiemdziesiątym roku życia "po krótkotrwałej chorobie członka Biura Politycznego, sekretarza KC KPZR, deputowanego do Rady Najwyższej ZSRR, dwukrotnego Bohatera Pracy Socjalistycznej, Michaiła Andriejewicza Susłowa". Cztery dni po śmierci został pochowany z takimi honorami, z jakimi od marca 1953 r. nie chowano żadnego z najwyższych przywódców partii i państwa. A mogło się wydawać, że nie zaliczał się do grona tych mężów stanu naszego kraju, którzy w ostatnich 15 latach skupiali na sobie uwagę świata. Mówiono i pisano o nim mało, a on też nie zabiegał o MichaiłA. Susłow "publicity" i starał się trzymać w cieniu. Nie interesowały go wysokie stanowiska państwowe, nie był nigdy ministrem ani zastępcą prezesa Rady Ministrów ZSRR, pełnił tylko w Radzie Najwyższej skromną funkcję przewodniczącego Komisji Spraw Zagranicznych Rady Związku. Całe niemal życie przepracował w aparacie partyjnym. Podobnie jak Malenkow, był przede wszystkim "aparatczykiem", tyle że chyba jeszcze bardziej wytrawnym. 14-Ludzie Stalina 209 Susłow wspinał się po szczeblach herarchii partyjnej wolniej od innych. Mołotow w wieku 33 lat był już jednym z sekretarzy Komitetu Centralnego KPR(b), podobnie jak trzydziestotrzyletni Kagano-wicz. Mikojan w tym samym wieku pełnił funkcje komisarza ludowego i zastępcy członka Biura Politycznego. Malenkow mając 33 lata kierował jednym z najważniejszych wydziałów KC WKP(b). Tymczasem trzydziestotrzyletni Susłow był szeregowym inspektorem Centralnej Komisji Kontroli. Lecz zakończył swe osiemdziesięcioletnie życie nie jako skromny emeryt czy tytularny-członek Komitetu Centralnego, lecz jako człowiek obdarzony ogromną władzą i zajmujący drugie miejsce w hierarchii partyjnej. Z tych powodów śmierć Susłowa miała tak silny rezonans, wywołała wiele komentarzy i prognoz. W ostatnich siedemnastu latach uważano Susłowa za głównego ideologa partii. W ZSRR ideologia to nie tylko domena propagandy i agitacji czy sfera nauk społecznych, to także niezmiernie ważny instrument władzy. Nikt nie ma szans objęcia odpowiedzialnego stanowiska w żadnej organizacji społecznej ani państwowej, jeśli nie będzie wyznawał partyjnej ideologii. Podstawy marksizmu-leni-nizmu wykłada się we wszystkich szkołach ogólnokształcących i na wyższych uczelniach, niezależnie od profilu. Dla uzyskania stopnia naukowego w każdej dyscyplinie wiedzy, czy będzie to fizyka, matematyka, astronomia, czy literaturoznawstwo lub prawo, konieczne jest uprzednie zdanie egzaminu z filozofii marksistowskiej. Jeszcze niedawno człowiek oskarżony o odstępstwo od ideologii marksizmu-leninizmu, a tym bardziej o polemizowanie z nią, ryzykował nie tylko karierą. , Jako członek Biura Politycznego odpowiedzialny za problemy ideologii Susłow stał na szczycie piramidy, na którą składa się mnóstwo instytucji ideologicznych. W KC KPZR kontrolował działalność wydziałów: Kultury, Agitacji i Propagandy, Nauki, Szkół i Wyższych Uczelni oraz dwóch Wydziałów Międzynarodowych. Nadzorował pracę Zarządu Politycznego Armii Radzieckiej, Wydziału Informacji Komitetu Centralnego i jego Komisji Wyjazdowej, Wydziału Organizacji Młodzieżowych i Społecznych. Pod jego kierownictwem i kontrolą znajdowały się Ministerstwo Kultury ZSRR, Państwowy Komitet do Spraw Wydawnictw, Poligrafii i Księgarstwa, Państwowy Komitet Kinematografii, Komitet do Spraw Radia i Telewizji. Cała prasa, cenzura, TASS, kontakty KPZR z innymi par- 210 tiami komunistycznymi, polityka zagraniczna ZSRR - wszystko to leżało w sferze działalności Susłowa. Pracował, rzecz jasna, w ścisłym kontakcie z Komitetem Bezpieczeństwa Państwowego i Prokuraturą ZSRR, zwłaszcza w zakresie tych problemów, które są objęte niezbyt precyzyjnym pojęciem "dywersji ideologicznej". Wiele troski przysparzał mu również rozwijający się właśnie w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ruch "dysydentów". Sporo uwagi poświęcał faktycznemu (czyli, jak przyjęto to określać, "partyjnemu") kierownictwu działalnością Związku Pisarzy ZSRR. Uczestniczył we wszystkich ważniejszych naradach pisarzy. Pod jego kontrolą znajdowały się także inne stowarzyszenia twórcze - Związek Artystów Plastyków, Związek Architektów, Związek Dziennikarzy, Związek Pracowników Kinematografii, cały system teatrów i estrady, stowarzyszenia przyjaźni z innymi krajami oraz pokrewne organizacje. System szkolenia partyjnego. Towarzystwo "Znanije" ("Wiedza"), opracowywanie podręczników szkolnych, system instytutów naukowych w dziedzinie nauk społecznych, stosunki państwa z różnymi religiami i organizacjami wyznaniowymi to tylko część problemów, którymi zajmował się Susłow. Szczególną jego troską była organizacja licznych obchodów jubileuszowych. 50 i 60 lat władzy radzieckiej, pięćdziesięciolecie utworzenia ZSRR, setna i sto dziesiąta rocznica urodzin Lenina -wszystkich nie da si^ wymienić. W 1949 r. Susłow był jednym z głównych organizatorów pompatycznych uroczystości z okazji sie-demdziesięciolecia urodzin Józefa Stalina. W 1964 r. był już głównym organizatorem obchodów siedemdziesięciolecia Nikity Chru-szczowa, a w latach 1976 i 1981 kierował organizacją uroczystości jubileuszowych w związku z siedemdziesiątą i siedemdziesiątą piątą rocznicą urodzin Leonida Breżniewa. Susłowa cechowała skromność w życiu prywatnym i społecznym, lecz umiał, jeśli trzeba, dogadzać próżności innych. Wiele z wymienionych kampanii jubileuszowych przeprowadzano z tak wyzywającym prymitywizmem, a towarzyszyło im takie nachalne pochlebstwo, że ludzie zadawali sobie często pytanie, co chce osiągnąć Susłow: podnieść czy narazić na szwank autorytet czczonych liderów partii? Nikt bodaj nie oskarżył jeszcze Susłowa o zachłanność na dobra materialne czy zaszczyty, o chciwość czy zbytek, dla których władza stwarza dogodną okazję. Niektórzy przedstawiciele "górnych sfer" 14" 211 społeczeństwa radzieckiego podśmiewali się nawet niekiedy z jego ascetyzmu. Ale ascetyzm ten nie.szedł w parze z nietolerancją dla ciągot do zbytku u jego współpracowników partyjnych, jeżeli, naturalnie, nie dotyczyło to problemów ideologii. Znane są liczne przykłady jego daleko posuniętej wyrozumiałości dla wysokich funkcjonariuszy partyjnych i państwowych zamieszanych w korupcję i nadużycia. Wiele listów i meldunków, które powinny się stać podstawą do wszczęcia natychmiastowego postępowania sądowego i surowego ukarania ministrów, sekretarzy komitetów obwodowych czy przywódców całych republik, przerywało swój bieg w przepastnych sejfach kremlowskiego gabinetu Susłowa. A może i w tym kryło się jedno ze źródeł jego wpływów i władzy? W książce Bódł się cielak z dębem Aleksander Sołżenicyn kreśli taki portret Michaiła Susłowa: "Gdy w grudniu 1962 roku na spotkaniu kremlowskim Twardow-ski oprowadzał mnie po foyer i zapoznawał według własnego uznania z pisarzami, filmowcami, plastykami, w sali projekcyjnej podszedł do nas wysoki, szczupły człowiek o całkiem niegłupiej pociągłej twarzy i wyciągnąwszy do mnie zdecydowanym gestem rękę zaczął nią bardzo energicznie potrząsać i mówić coś na temat swojej ogromnej satysfakcji z lektury "lwana Denisowicza". Potrząsał tak, jakby chciał powiedzieć, że teraz nie będę już miał bliższego przyjaciela. Inni się przedstawiali, ten się nie przedstawił. Zapytałem; "Z kim jednak...*, nieznajomy nadal się nie przedstawiał, a Twardowski do mnie półgłosem z wyrzutem: "Michaił Andrieje-wicz". Wzruszyłem ramionami: "Jaki Michaił Andriejewicz?...". Twardowski z podwójnym wyrzutem: "No przecież Susłow!" Susłow nawet się chyba nie poczuł dotknięty, że go nie poznałem. Ale oto zagadka: dlaczego tak gorąco mnie witał? Przecież w pobliżu nie było Chruszczowa, nikt z członków Biura Politycznego go nie widział, a więc nie wazeliniarstwo. Cóż to w takim razie było? Wyraz szczerych uczuć? Zakonserwowany w Biurze Politycznym miłośnik wolności? Główny ideolog partii!! Ejże!"*. To, co w grudniu 1962 r. tak zdumiało Sołżenicyna, było tylko cechującą Susłowa uprzejmością, która mogłaby niekiedy wydawać się służalczością, gdyby nie chodziło o człowieka dysponującego ogromną władzą i wysokim stanowiskiem. Był niezwykle grzeczny • A. Sołżenicyn: Bodafsia tielonok s dubom, Paryż 1975, s. 326-327. 212 prawie wobec wszystkich, których zapraszał do swojego gabinetu. Na przykład okazał wielką uprzejmość Wasilijowi Grossmanowi, którego zaprosił do siebie w 1960 r. A tymczasem nie chodziło wcale o pochwały, lecz o zakaz wydania jego wielkiej nowej powieści Życie i losy. To doskonałe dzieło, które dopiero teraz ukazało się na łamach czasopisma "Oktiabr", zostało nagle w 1960 r. "aresztowane": organa Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego zarekwirowały w mieszkaniu prywatnym i redakcjach wszystkich siedemnaście kopii powieści i jej brudnopisy. "Powieść taką -powiedział Susłow zaproszonemu do KC Grossmanowi - można będzie opublikować dopiero za dwieście - trzysta lat". Wielu sekretarzy Komitetu Centralnego i innych działaczy wysokiego szczebla cechuje grubiaństwo i lekceważący stosunek do podwładnych, Susłow natomiast był prawie zawsze niezwykle uprzejmy i grzeczny nawet wobec szeregowych pracowników aparatu partyjnego, co sprawiało, że cieszył się w wielu jego ogniwach szczerą sympatią. Ludzie bardziej spostrzegawczy mówili mi jednak, że spojrzenie jego jasnych, niemal białych oczu było nieprzyjemne. W kontaktach z nim trudno było być bezpośrednim. Mimo swego taktu nie potrafił niekiedy ukryć oschłości i obojętności wobec losów ludzi. Jego długie, szczupłe palce przypominały raczej dłonie pianisty niż chłopa, którym był z pochodzenia. Jednym z głównych sloganów po plenum październikowym było hasło "stabilizacji". Chodziło o stabilizację w polityce, kierownictwie, ideologii. Wbrew temu lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte były okresem dużych przemian zarówno w polityce wewnętrznej, jak i zagranicznej, a także w składzie kierownictwa. Spośród członków Prezydium KC KPZR, którzy w październiku 1964 r. dyskutowali nad zmianą Chruszczowa, pozostało w Biurze Politycznym w 1968 r. tylko trzech: Leonid Breżniew, Andriej Kirilenko i Michaił Susłow. Większość członków starego prezydium została usunięta, mniejszą część pochowano przy Murze Kremlowskim. Teraz obok nich będą spoczywać prochy Susłowa. Wielu pracowników aparatu KC od dawna już nazywało Susłowa "szarym kardynałem". Mieli na uwadze nie tylko zakres jego władzy, lecz i skrzętnie ukrywane źródła wpływów oraz tendencję do oddziaływania na wydarzenia polityczne zza kulis. Trudno jest pisać krótką nawet biografię takiego człowieka. Dlatego ograniczymy się do przedstawienia tylko niektórych migawek z życia Michaiła Susłowa. 213 Pierwsze trzydzieści lat O pierwszych trzydziestu latach życia Susłowa prawie nic nie wiadomo. W Wielkiej Encyklopedii Radzieckiej, Encyklopedii Historycznej i nekrologu ogłoszonym po jego śmierci mówi się o tym okresie mało i w podobnych słowach. Michaił Andriejewicz Susłow urodził się 21 listopada 1902 r. we wsi Szachowskoje w powiecie chwałynskim obwodu saratowskiego w rodzinie biednego chłopa. Jego ojciec nie żyje od dawna, lecz matka zmarła w Moskwie w wieku dziewięćdziesięciu lat dopiero na początku lat siedemdziesiątych. Nie udało nam się dowiedzieć, czy miała więcej dzieci i jak potoczyły się ich losy. W każdym razie w odróżnieniu od rodziny Kaganowicza nikt z jego bliskich krewnych nie brał udziału w życiu politycznym kraju. Na wsi Susłow zdobył jedynie najelementarniejsze wykształcenie. Wcześnie zaczął przejawiać rewolucyjną aktywność. Już w wieku szesnastu lat wstąpił do Komsomołu i był znanym członkiem powiatowej organizacji komsomolskiej. Gdy wiosną 1918 r. zaczęto tworzyć w kraju komitety biedoty, młody aktywista wszedł w skład komitetu biedniackiego w rodzinnej wsi. W 1921 r. jako dziewiętnastoletni młodzieniec został członkiem partii komunistycznej. Wkrótce miejscowa organizacja partyjna skierowała go do Moskwy, gdzie podjął naukę na Prieczistienskim Wydziale Robotniczym, który ukończył pomyślnie w 1924 r. Postanowił kontynuować studia i wstąpił do Moskiewskiego Instytutu Gospodarki Narodowej im. Ple-chanowa. Po ukończeniu uczelni podnosił kwalifikacje w Ekonomicznym Instytucie Czerwonej Profesury, który kształcił kadry "czerwonych" wykładowców, nową inteligencję partyjną. Zarówno w instytucie imienia Plechanowa, jak też w Instytucie Czerwonej Profesury pracowali bardzo dobrzy wykładowcy, dlatego można przypuszczać, że zdobył niezłe wykształcenie ekonomiczne. Zagadnienia ekonomii, ekonomii politycznej, a ściślej ekonomiki okresu przejściowego stanowiły w latach dwudziestych główny temat dyskusji wewnątrzpartyjnych. Z życiorysu Susłowa wynika, że zwalczał aktywnie poglądy opozycji "lewicowej", jak i "prawicowej". Wkrótce młody "czerwony profesor" zaczął wykładać ekonomię polityczną na Uniwersytecie Moskiewskim i w Akademii Przemysłowej, w której studiował właśnie w latach 1929-1930 Chruszczow. Między studentami, którzy dostali się na uczelnię 214 wprost z aktywnej pracy partyjnej, a wykładowcami panowały wówczas zupełnie inne stosunki niż dziś. Ponadto Chruszczowa wybrano na sekretarza organizacji partyjnej w Akademii Przemysłowej. Dlatego można z całą pewnością założyć, że Chruszczow i Susłow znali się już w owym czasie, nie zawarli jednak jeszcze bliższej znajomości. Doszło do tego dopiero w latach czterdziestych. W 1931 r. zaproponowano Susłowowi pracę w aparacie partyjnym, w związku z czym porzucił zajęcia wykładowcy. Został inspektorem Centralnej Komisji Kontroli WKP(b) i Ludowego Komisariatu Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej. Głównym zajęciem na tym stanowisku było badanie licznych "spraw personalnych", to znaczy przypadków łamania dyscypliny partyjnej i statutu, oraz odwołań ludzi wydalonych z partii. Wszystko wskazuje na to, że radził sobie z tą pracą nieźle. W latach trzydziestych W latach 1933-1934 Susłow przewodniczył komisjom, które przeprowadzały czystki w obwodach uralskim i czernihow-skim. W skali kraju czystką tą kierował Kaganowicz, który w owym czasie stał na czele Centralnej Komisji Kontroli i zwrócił bez wątpienia uwagę na gorliwego pracownika swego aparatu. Wielu ludzi jest przekonanych o odpowiedzialności Susłowa za represje w Rostowie nad Donem i obwodzie rostowskim. Wnioskują jednak tylko na tej podstawie, że w latach terroru pełnił on odpowiedzialne funkcje partyjne w tym obwodzie. Natomiast Susłow mówił często w gronie przyjaciół, że nie niszczył rostowskiej organizacji partyjnej, lecz ją odbudowywał. Nie wykluczone, że tak było. Nie dysponujemy żadnymi dowodami jego bezpośredniego udziału w kampaniach represyjnych lat 1937-1938. Ale kampanie te, niszcząc trzon aktywu partyjnego, otworzyły przed nim drogę do błyskotliwej kariery. Na przykład w 1937 r. "zlikwidowano" całe niemal kierownictwo Rostowskiego Komitetu Obwodowego partii. Susłow został skierowany do tego obwodu jako kierownik wydziału w nowym komitecie obwodowym. Okrutne represje trwały nadal, lecz nie dotknęły Susłowa, który został wkrótce jednym z sekretarzy komitetu obwodowego. Aresztowania były tak masowe, że w niektórych fabrykach nie było 215 nawet grupowych partyjnych, organizacja została po prostu zdziesiątkowana. Aresztowano również tysiące bezpartyjnych inżynierów i kierowników gospodarczych. Na ich miejsce awansowano często robotników, "stachanowców". Trudno im było jednak zastąpić doświadczonych specjalistów i zapewnić wykonanie planu. Jeden z takich stachanowców, Nikita Izotow, kierujący zakładami węglowymi w obwodzie, spoliczkował kiedyś w pasji naczelnika NKWD, który przybył do niego po sankcję na nowe aresztowania. W efekcie zwolniono jednak nie Izotowa, lecz naczelnika. W tym właśnie czasie na czele Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych stanął Ławrientij Beria. Na szefa zarządu NKWD obwodu rostowskiego skierowano W. Abakumowa. Niektórych spośród aresztowanych nawet zwolniono i przywrócono na poprzednie stanowiska. Komitet obwodowy rozpatrzył odwołania usuniętych wcześniej członków WKP(b), którzy przebywali na wolności. Ponadto przed XVIII Zjazdem Susłow przeprowadził szybki zaciąg do partii ponad trzech tysięcy nowych członków. Represje wykrwawiły również organizację partyjną Kraju Sta-wropolskiego, którego pierwszym sekretarzem został w 1939 r. Susłow. Był to ważny etap w jego karierze. Z ramienia Kraju Sta-wropolskiego uczestniczył w obradach XVIII Zjazdu WKP(b). Nie zabierał głosu, lecz został wybrany w skład Centralnej Komisji Rewizyjnej. Po upływie kolejnych dwóch lat, na XVIII Konferencji Partyjnej, wybrano go na członka Komitetu Centralnego WKP(b). Był to jeszcze jeden ważny etap w jego partyjnej karierze. Lata wojny i pierwsze lata powojenne Na Stawropolszczyznę wojna dotarła w 1942 r. Rozwijając letnią ofensywę wojska niemieckie zdobyły Postów nad Donem i rozpoczęły szybki marsz po Kaukazie Północnym. Odwrót był tak gwałtowny i bezładny, że z niektórych rejonów jednostki Armii Czerwonej wycofywały się na wschód na kilka dni przed przybyciem niemieckich dywizji. Natarcie udało się zatrzymać dopiero w pobliżu miasta Ordżonikidze, o kilka odcinków marszowych od Groźnego; Okupacja niemiecka trwała jednak zaledwie niespełna rok. W tym czasie głównym zadaniem komitetu obwodowego partii była organizacja ruchu partyzanckiego. Michaił Susłow stanął na czele 216 Stawropolskiego Krajowego Sztabu Oddziałów Partyzanckich. W czasie trwania działań bojowych na Kaukazie Północnym był także członkiem Rady Wojennej Północnej Grupy Wojsk Frontu Zakauka-skiego. W okresie wojny i okupacji nieznana mniejszość zamieszkujących Stawropolszczyznę Karaczajewców poparła administrację niemiecką. W mieście Mikojan-Szachra powstał "Karaczajewski Komitet Narodowy". Większość Karaczajewców nie udzieliła mu jednak poparcia, wspomagając partyzantów. Mimo to wkrótce po wyzwoleniu tych terenów, w listopadzie 1943 r., siedemdziesięcio-tysieczna ludność karaczajewska została wysiedlona z miejsc ojczystych i zesłana na ,,specjalne osiedlenie" do Azji Środkowej i Kazachstanu. Karaczajewski Obwód Autonomiczny zlikwidowano. Rzecz jasna decyzję w sprawie wysiedlenia narodowości muzułmańskich z Kaukazu Północnego i Powołża podjął w Moskwie Państwowy Komitet Obrony, ale prawdą jest również, że Strawropolski Komitet Obwodowy partii poparł ją w całej rozciągłości i pomógł we wprowadzeniu jej w życie. W okresie aktywnych działań bojowych na Kaukazie Północnym Susłowowi jako członkowi Rady Wojennej grupy wojsk podlegał między innymi pułkownik Leonid Breżniew, który był wówczas naczelnikiem wydziału politycznego 18 armii i pomagał mu w nor-Jnalizacji życia gospodarczego i społecznego na Kaukazie Północnym. Była to jednak przelotna znajomość, ponieważ 18 armia po zdobyciu Noworosyjska ruszyła na Zachód. Można tu dodać, że po dziesięciu latach Breżniew, już w stopniu generała porucznika, został mianowany zastępcą naczelnika Głównego Zarządu Politycznego Armii Radzieckiej i Marynarki Wojennej. W tym czasie również wykonywał dyrektywy sekretarza KC KPZPR, Michaiła Susłowa. Autorzy niektórych prac z zakresu historii radzieckiej sugerują, że Już wówczas zrodził się rodzaj sojuszu politycznego między starszym wiekiem i pozycją Susłowem a Breżniewem. Jeden z autorów czyni nawet aluzję, że Susłow, przewidując nieuchronne starcie z Chruszczowem, który zaczął grać pierwsze skrzypce w kierownictwie, zaczął forsować Breżniewa jako jego przyszłego następcę*. Jeśli chodzi o lata 1953-1954 to przypuszczenie takie jest bezpodstawne. Nie ulega wątpliwości, że i Susłow, i Breżniew byli wówczas lojalni wobec Chruszczowa. <• '" * M. Morozow: Leonid Breżniew, Biografia. Stuttgart - Berlin - Kolonia - Meinz f 973,s. 91. 15-Ludzie Stalina 217 Wróćmy jednak do kariery Susłowa. W 1944 r. większa część Litwy była już wyzwolona spod okupacji niemieckiej. Na czele organizacji partyjnej republiki stanął stary konspirator, wybrany na sekretarza KC KP Litwy jeszcze w latach dwudziestych, Antanas Sneckus. Stalin nie ufał jednak starym konspiratorom. Ponadto komuniści nie cieszyli się na Litwie znaczącym poparciem, większość katolickiej ludności litewskiej występowała przeciwko "sowietyzacji" kraju. Postanowiono więc utworzyć, niezależnie od Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Litwy, specjalne Biuro KC WKP(b) do Spraw Litewskiej SSR, rozporządzające nadzwyczajnymi pełnomocnictwami. Przewodniczącym Biura został Susłow. Jak wiadomo, po wycofaniu się Niemców z Litwy nowa władza napotkała zacięty opór, który przerodził się w długotrwałą i okrutną wojnę partyzancką. Była to w istocie prawdziwa wojna domowa, w której część ludności litewskiej poparła Armię Czerwoną, druga zaś wystąpiła przeciwko niej z bronią w ręku. Skład partyzanckich oddziałów "leśnych braci" był różnorodny. Znaleźli się w nich ludzie, którzy współpracowali z okupantami, bogaci chłopi, dzieci burżuazji litewskiej. Ale było też niemało prostych Litwinów walczących o całkowitą niezawisłość ojczyzny. Walka była niezwykle ciężka i krwawa. Znaczną część mieszkańców republiki po prostu deportowano na Syberię. Z miast wysiedlano przedstawicieli burżuazji i innych klas "obcych", członków byłej administracji litewskiej, przywódców partii narodowych. Ze wsi usuwano chłopów oskarżonych o udzielanie pomocy "leśnym braciom". Minęły całe dwa lata działań wojennych, zanim ruch partyzancki został zlikwidowany. Walka ta, nacechowana z obu stron okrucieństwem i prowadzona z użyciem masowej przemocy, pozostawiła trwały ślad w świadomości narodu litewskiego. Susłow był na Litwie emisariuszem Stalina, wyposażonym w nadzwyczajne pełnomocnictwa. Jego wpływy sięgały również sąsiednich republik nadbałtyckich. Nie trzeba się więc dziwić, że pozostawił po sobie i na Litwie, i w tych republikach niedobrą pamięć. Kiedy zmarł, wielu Litwinów nie ukrywało radości. Wyjeżdżając na Litwę niemal jak na front, Susłow nie zabierał z sobą rodziny, która pozostała na spokojnej Stawropolszczyźnie. Po śmierci młodego utalentowanego gen. Iwana Czerniachowskiego, który dowodził jednym z frontów bałtyckich, Susłow zaopiekował 218 się wdową po nim. Wkrótce zakochał się w ładnej młodej kobiecie i faktycznie porzucił rodzinę. Jego żona napisała ze Stawropola skargę do Stalina, który odnosił się wprawdzie obojętnie do licznych przypadków niewierności małżeńskiej wśród swych współpracowników i prawdopodobnie żywił głęboką pogardę do kobiet, ale nie popierał też rozwodów. Susłow został surowo upomniany, a jego rodzina uratowana. Praca w KC WKP(b) Stalin był zadowolony z pracy Susłowa, o czym świadczy fakt, że w 1947 r. został on przeniesiony do Moskwy i wybrany na Plenum Komitetu Centralnego na sekretarza KC WKP(b). W skład sekretariatu wchodzili wówczas Andriej Żdanow, Aleksiej Kuznie-cow, Gieorgij Malenkow, Gieorgij Popów i oczywiście Józef Stalin. Susłow cieszył się jego pełnym zaufaniem. W styczniu 1948 r. jemu właśnie powierzono wygłoszenie w imieniu KC WKP(b) referatu na uroczystym zgromadzeniu z okazji 24 rocznicy śmierci Lenina. W latach 1949-1950 był również redaktorem naczelnym "Prawdy". Został wybrany w skład Prezydium Rady Najwyższej ZSRR. W 1949 r. Susłow uczestniczył jako przedstawiciel KC WKP(b) w posiedzeniu Biura Informacyjnego Partii Komunistycznych i Robotniczych w Budapeszcie. Wygłaszał tam referat, którego główną treścią było potępienie Komunistycznej Partii Jugosławii. Wcześniej, bo w 1947 r., zastąpił Gieorgija Aleksandrowa na stanowisku kierownika Wydziału Agitacji i Propagandy KC. Brał udział w kampanii przeciwko "kosmopolitom bez ojczyzny", przewodniczył komisji badającej działalność kierownika Wydziału Nauki KC, Jurija Zdanowa, który wystąpił w 1948 r. przeciwko Łysence. Ale generalnie biorąc, rola Susłowa jako ideologa była w tatach 1947-1953 niewielka. Głównym "ideologiem" i "teoretykiem" był wówczas sam Stalin. Po kilku latach, przemawiając na XX Zjeździe KPZR, Susłow mówił o nienormalnej sytuacji w sferze ideologii w latach kultu Stalina. "Nie ulega wątpliwości - oświadczył - że do rozpowszechnienia dogmatyzmu i doktrynerstwa przyczynił się w znacznym stopniu 15* 219 kult jednostki. Zwolennicy kultu jednostki przypisywali rozwój teorii marksistowskiej tylko poszczególnym jednostkom i na nich się całkowicie opierali. Wszyscy zaś pozostali śmiertelnicy powinni jakoby jedynie przyswajać sobie i popularyzować to, co stworzą te poszczególne jednostki. W ten sposób ignorowano rolę kolektywnej myśli naszej partii i rolę bratnich partii w rozwoju teorii rewolucyjnej, rolę kolektywnego doświadczenia mas ludowych"*. Nietrudno jednak stwierdzić, że Susłow jako przywódca ideologiczny partii sam został wychowany i ukształtował się właśnie w okresie stalinowskim i do końca życia zachował piętno dogma-tyzmu, obawę przed samodzielnością i oryginalnością. Począwszy od pierwszych wystąpień na polu ideologii głównym jego celem było pragnienie uniknięcia jakiegokolwiek błędu ideologicznego, to znaczy konfliktu z aktualnymi wytycznymi politycznymi kompetentnych instancji. Doskonale wiedział, że przeciętność i szarzyzna wystąpień ideologicznych nie podlegają karze, nawet jeden natomiast "błąd ideologiczny" może spowodować koniec politycznej kariery. Na XIX zjeździe partii Stalin wprowadził Susłowa w skład rozszerzonego Prezydium KC KPZR. W ten sposób Susłow znalazł się w najbliższym otoczeniu wodza, co było dowodem zaufania, ale kryło także w sobie niemałe niebezpieczeństwa. W grudniu 1952 r. Stalin, niezadowolony z jakiegoś powodu, zwrócił się do niego w ostrej formie: "Jeśli nie chcecie pracować, możecie odejść ze swego stanowiska". Susłow odpowiedział, że będzie pracować wszędzie, gdzie partia uzna za właściwe. "Zobaczymy" - z nutą groźby odpowiedział Stalin. Konflikt nie miał dalszych konsekwencji. Susłow był członkiem Prezydium KC zaledwie kilka miesięcy. Tuż po śmierci Stalina skład tego organu został ograniczony i zabrakło dla niego miejsca, pozostał jednak nadal jednym z sekretarzy KC KPZR. * Materia ty XX Zjazdu Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, Warszawa 1956,s. 258. 220 W otoczeniu Nikity Chruszczowa Niezwykle energiczny, daleki od wszelkiego dogmatyzmu, otwarty na zmiany i reformy Chruszczow stanowił całkowite przeciwieństwo ostrożnego i skrytego Susłowa. W swojej administracji był i głównym ideologiem, i ministrem spraw zagranicznych, kontaktował się bezpośrednio z przywódcami innych partii komunistycznych. Potrzebny był mu jednak członek Biura Politycznego, który kierowałby na co dzień działalnością licznych instytucji ideologicznych. Jego wybór padł na Susłowa, który w 1955 r. został członkiem Prezydium KC KPZR. W postępowaniu Chruszczowa Susło-wowi odpowiadało raczej niewiele, ale już od początku lat pięćdziesiątych jego stosunki z Malenkowem były bardzo nieprzyjazne. Dlatego ewentualne wyniesienie Malenkowa nie wróżyło nic dobrego ani jemu, ani ludziom, którym patronował. Nic więc dziwnego, że w ostrej walce, jaka rozgorzała wkrótce w kierownictwie partii między ugrupowaniem Chruszczowa a tak zwaną grupą anty-partyjną, stał twardo po stronie tego pierwszego. Poparł go na XX Zjeździe KPZR i na burzliwym posiedzeniu Prezydium KC w czerwcu 1957 r. Decydujące dla Chruszczowa plenum czerwcowe zainaugurował referat Susłowa, w którym wyłożył on istotę zaistniałych rozbieżności, nie kryjąc swego poparcia dla Chruszczowa. Po nim głos zabierali Mołotow, Malenkow, Kaganowicz i Bułganin, powtarzając oskarżenia pod adresem polityki pierwszego sekretarza. Nie od razu się poddali, długo bronili swoich pozycji. Klęska przerażała ich, obawiali się nie tylko o kariery w partii. To sprawiło, że plenum trwało kilka dni. Na wszystkich posiedzeniach Susłow bronił konsekwentnie kursu Chruszczowa. Jednak na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych i on zaczynał ostrożnie występować przeciwko wielu aspektom realizowanej polityki wewnętrznej i zagranicznej. Był przeciwny dalszemu ujawnianiu prawdy o Stalinie. Nalega, aby nie wyciągać sprawy grupy antypartyjnej ani na XXI, ani na XXII Zjeździe KPZR. W tym przypadku Chruszczow działał z własnej inicjatywy. Nie potrzebował ponadto "głównego ideologa", wiele spraw z zakresu ideologii rozwiązywał przy pomocy Leonida lljiczowa lub Anastasa Mikojana. W początkowej fazie rozbieżności z Chinami, kiedy polemika miała przede wszystkim charakter ideologiczny, głównym oponentem Liu Szao-ci i Teng Siao-pinga, a nawet samego Mao Tse-tunga 221 był właśnie Susłow. To on redagował wszystkie listy KC KPZR do Komunistycznej Partii Chin. On też wygłosił główny referat na temat rozbieżności radziecko-chińskich na plenum Komitetu Centralnego w lutym 1964 r. Wspomnieliśmy już, że w 1956 r. Michaił Susłow przebywał wraz z Anastasem Mikojanem i Gieorgijem Żukowem na Węgrzech, gdzie kierowali stłumieniem powstania w Budapeszcie. W 1962 r. wysłano go wraz z Mikojanem do Nowoczerkaska w celu likwidacji strajków, jakie wybuchły w tym mieście na tle niezadowolenia z powodu podwyżki cen artykułów mięsnych i mlecznych oraz niedoborów towarów na rynku. Mikojan zwierzał się później przyjaciołom, że opowiadał się za rozmowami z przedstawicielami robotników i że to Susłow był odpowiedzialny za brutalne stłumienie zaburzeń. W tym samym roku Susłow brał czynny udział w opracowaniu projektu nowego programu KPZR. Występując publicznie w sprawie wyników plenum czerwcowego KC lub XXII Zjazdu KPZR Susłow nieraz wołał: "Nie pozwolimy skrzywdzić naszego drogiego Nikity Siergiejewicza!". A jednak wiosną 1964 r. (a może nawet wcześniej) to on prowadził poufne rozmowy z niektórymi członkami Prezydium KC i wpływowymi członkami Komitetu Centralnego KPZR w sprawie odsunięcia Chru-szczowa od kierownictwa kraju i partii. Głównymi jego sojusznikami byli Aleksandr Szelepin, kierujący od niedawna organami kontroli partyjno-państwowej, i Nikołaj Ignatow, który po XXII zjeździe utracił miejsce w Prezydium KC, lecz stanął na czele Biura Komitetu Centralnego KPZR do Spraw RFSRR. Aktywną rolę w przygotowaniu plenum październikowego odegrał też przewodniczący Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego, W. Siemiczastnyj. Ci właśnie ludzie byli głównymi organizatorami plenum, które podjęło decyzję w sprawie odwołania Chruszczowa, a Susłow wygłosił wówczas referat o jego przewinieniach i popełnionych błędach. Zarówno z punktu widzenia politycznego, jak i teoretycznego referat ten jest dokumentem niezwykle miałkim, nie silącym się nawet na próbę analizy zaistniałej sytuacji. 222 Susłow w latach sześćdziesiętych Po wymuszonej dymisji Chruszczowa władze partii nie po raz pierwszy proklamowały konieczność "kolegialnego kierownictwa" i niedopuszczalność jakiegokolwiek "kultu jednostki". Leo-nid Breżniew został wprawdzie "Pierwszym" (a od 1966 r. "Generalnym") Sekretarzem KC KPZR, ale nie miał jeszcze takiej władzy i takich wpływów w aparacie partyjne- państwowym, jak w latach siedemdziesiątych. Pod tym względem niewiele ustępowali mu Michaił .Susłow i Aleksandr Szelepin, między którymi toczyła się zakulisowa walka o pozycję w partii. W końcu 1965 r, wydawało się, że z walki tej wyjdzie zwycięsko Szelepin, nazywany "żelaznym Szurikiem". Wielu jego osobistych przyjaciół zapowiadało, że wkrótce on właśnie zostanie pierwszym sekretarzem KC. Jednak bardziej doświadczonemu Susłowowi udało się odeprzeć Szelepina, który został nie pierwszym, lecz trzecim sekretarzem KC. Susłow doprowadził do usunięcia z Sekretariatu Komitetu Centralnego Leonida lljiczowa, którego zastąpił Piotr Demiczew. Będąc z wykształcenia specjalistą w dziedzinie budowy maszyn chemicznych, wywiązywał się on, być może, zadowalająco z obowiązków pierwszego sekretarza Moskiewskiego Komitetu Miejskiego partii, lecz jako sekretarz KC do spraw ideologicznych okazał się słaby, niekompetentny, bez inicjatywy. Poddał się całkowicie woli Susłowa. Na odbywającym się wiosną 1966 r. XXIII Zjeździe KPZR co bardziej spostrzegawczy delegaci mogli zauważyć, że głównym reżyserem obrad Jest Susłow. Jednym z jego przeciwników w KC był protegowany Breżniewa szef Wydziału Nauki, Szkół i Wyższych Uczelni, S. Trapieznikow. Kierował on nie tylko tym wydziałem, ale i kampanią na rzecz rehabilitacji Stalina, prowadzoną z coraz większym nasileniem w latach 1965-1966. Susłow uważał wówczas, że rehabilitacja nie jest celowa, a w każdym razie nie na czasie. Dlatego nie wspierał takich ludzi jak Trapieznikow, na odwrót, hamował ich zabiegi. W 1966 r. pięciu doktorów nauk historycznych, między innymi Aleksandr Nie-kricz, skierowało na ręce Susłowa list zawierający szczegółowy i uzasadniony protest przeciwko próbom rehabilitacji Stalina. Sekretarz Susłowa, W. Woroncow, poinformował autorów, że jego szef zgadza się z treścią listu i że odpowiedź usłyszą z trybuny XXIII Zjazdu KPZR. Jednak Susłow, podobnie jak wielu innych członków 223 Biura Politycznego, nie zabierał głosu na zjeździe. Gdy w roku następnym Komisja Kontroli Partyjnej rozpatrywała kwestię wydalenia Niekricza z partii, Susłow nie zgodził się na spotkanie z nim i nie interweniował w jego sprawie. Za zwycięstwo stalinowców nad bardziej umiarkowanymi siłami w kierownictwie partii uznano również odwołanie redaktora naczelnego ,,Prawdy", Aleksieja Rumiancewa, wokół którego skupiło się grono utalentowanych publicystów i dziennikarzy. W 1967 r. Susłow doprowadził do usunięcia przewodniczącego Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego W. Siemiczastnego, bliskiego przyjaciela Szelepina. Pretekstem była ucieczka do Stanów Zjednoczonych córki Stalina, Swietłany Allilujewej, i nieudane próby skłonienia jej do powrotu. Nowym przewodniczącym został Jurij An-dropow, który pracował dotychczas pod kierunkiem Susłowa jako kierownik jednego z Wydziałów Międzynarodowych KC KPZR. Bardzo niepokoiły Susłowa wydarzenia w Czechosłowacji w latach 1967-1968. Sądził, że zachodzi tam podobny proces, jak na Węgrzech w 1956. Gdy w Biurze Politycznym pojawiły się rozbieżności na ten temat, opowiedział się zdecydowanie za wprowadzeniem do Czechosłowacji wojsk Układu Warszawskiego. Pod koniec 1969 r. Susłow nie udzielił poparcia przygotowanemu już projektowi rehabilitacji Stalina z okazji dziewięćdziesiątej rocznicy jego urodzin. A jednocześnie ten sam człowiek kierował faktycznie rozpędzeniem redakcji miesięcznika "Nowyj Mir", wyrażającego wówczas poglądy najbardziej postępowych kół radzieckiej inteligencji twórczej. Kiedy redaktorowi naczelnemu pisma, Aleksandrowi Twardowskiemu, udało się połączyć telefonicznie z Sus-łowem, ażeby zaprotestować przeciwko tej decyzji, usłyszał w odpowiedzi: "Proszę się nie denerwować, towarzyszu Twardowski, róbcie tak, jak radzi wam Komitet Centralny". Zdarzały się w owym czasie wypadki wstrzymania sprzedaży książek, których cały nakład był już wydrukowany. Wydawcy odwoływali się do Susłowa, powołując się na wkład pracy i znaczne nakłady finansowe. "Na ideologii się nie oszczędza" - odpowiadał wtedy Susłow. Nie wiemy, czy liczył na to, iż z czasem stanie na czele partii. Umacnianie się władzy Breżniewa i rozbudowa jego osobistego aparatu, samodzielność wielu poczynań i wypowiedzi wywoływały irytację Susłowa. W końcu 1969 r. Breżniew wygłosił na plenum Komitetu Centralnego przemówienie, w którym krytykował ostro 224 wiele niedomagań w kierowaniu gospodarką i w polityce ekonomicznej. Przemówienie przygotowali pracownicy jego aparatu i nie było wstępnie omawiane na posiedzeniu Biura Politycznego. Nie stanowiło to pogwałcenia norm "kolegialnego kierownictwa", ponieważ Breżniew nie był głównym referentem, zabrał jedynie głos w dyskusji. Mimo to jego przemówienie zostało przyjęte jako dyrektywa. Po plenum Michaił Susłow, Aleksandr Szelepin i Kiriłł Mazurów skierowali do KC KPZR list zawierający krytykę niektórych tez Breżniewa. Zakładano, że zaistniały spór będzie przedmiotem dyskusji na wiosennym posiedzeniu Komitetu Centralnego. Plenum nie zostało jednak zwołane. Breżniew zapewnił sobie poparcie najbardziej wpływowych członków KC i Susłow, Szelepin i Mazurów wycofali zastrzeżenia. Szelepin występował jeszcze w niektórych kwestiach przeciwko Breżniewowi w nadziei, że uda mu się umocnić pozycję w kierownictwie. Skutek był taki, że najpierw przeniesiono go na funkcję lidera związkowego, a następnie w ogóle usunięto z Biura Politycznego. Susłow zachował pewną samodzielność, ale przestał zgłaszać jakiekolwiek pretensje. Zadowolił się drugim miejscem w hierarchii partyjnej i rolą "głównego ideologa". Ideologia w latach siedemdziesiętych. Ruch wstecz W latach siedemdziesiątych Susłow i jego aparat kontrolowali całe życie ideologiczne w kraju i partii. Przy dobrej woli można się w tych latach doszukać pewnych osiągnięć w różnych dziedzinach nauki i kultury, w sumie jednak nie tylko nie było postępu, lecz następował regres, co w znacznym stopniu należy zawdzięczać kierownictwu Susłowa. Lata sześćdziesiąte były okresem wielu perspektywicznych inicjatyw we wszystkich sferach kultury i sztuki oraz naukach społecznych. Większość z tych inicjatyw nie rozwinęła się, zaczęły więdnąć już pod koniec dziesięciolecia i zamarły niemal całkowicie w latach siedemdziesiątych. Dla inteligencji, dla wszystkich twórców kultury było to złe dziesięciolecie. Żadnego wkładu ani do teorii, ani do ideologii partii nie wniósł też Susłow osobiście, jego potencjał intelektualny okazał się zdumiewająco znikomy. W tym kontekście można przypomnieć jedynie fakt, że to on użył w jednym ze swych przemówień pojęcia "realny 225 socjalizm", mogącego służyć za wzór uchylania się od jednoznaczności w teorii. W odróżnieniu od pojęcia "rozwinięty socjalizm" termin "realny socjalizm" znajduje się w użyciu do dziś, lecz każdy wkłada w nie taką treść, jaka mu jest akurat wygodna. Susłow wyraźnie nie darzył sympatią tego, co odbiegało w jakiś sposób od przeciętności. Wiadomo, że bardzo nie spodobała mu się powieść Wsiewołoda Koczetowa Czegóż ty chcesz? Nie odpowiadał mu zbyt już nachalny stalinizm autora. Z drugiej strony drażniły go pieśni Władimira Wysockiego, spektakle Teatru na Tagance, filmy Wasilija Szukszyna i Eldara Riazanowa. Długo nie zezwalał na rozpowszechnianie filmu Riazanowa Garaż. Nie wiadomo, z jakich powodów przetrzymywał na półkach Człowieka znikąd, prawdopodobnie nie podobał mu się po prostu tytuł filmu. To jego poufne zalecenia spowodowały trudności z wydaniem wspomnień Ana-••stasa Mikojana i wprowadzenie zmian do Wspomnień i refleksji marszałka Gieorgija Żukowa. Susłow wyraźnie nie aprobował wzmagającej się tendencji rozbudzania nacjonalizmu rosyjskiego i linii czasopisma "Mołodaja Gwardija". Kiedy jednak jeden z funkcjonariuszy aparatu KC KPZR, A. Jakowlew, opublikował w piśmie "Litieraturnaja gazieta" (15 listopada 1972 r.) obszerny artykuł Przeciwko antyhistoryzmowi, atakujący różne przejawy nacjonalizmu, materiał ten też nie przypadł Susłowowi do gustu z powodu Jednoznaczności i ostrości ocen. Wiedział, że wyższym funkcjonariuszom aparatu KC piszą artykuły i przemówienia ich koledzy zajmujący niższe stanowiska, dlatego poprosił sekretarza, aby się dowiedział, kto pisał artykuł Jakowle-wowi. Następnego dnia sekretarz zameldował, że napisał go sam Jakowlew. "Cóż to on, Lenin?" - powiedział z rozdrażnieniem Susłow. l Jakowlewa wysłano na 10 lat jako ambasadora do Kanady. Nie podlega kwestii, że Susłow dał się poznać jako doświadczony aparatczyk, poruszający się ze znawstwem w korytarzach władzy i mający zawsze bardzo liczące się kontakty w kołach wojskowych oraz w kręgach Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego. Utrzymywał też bliskie stosunki z niektórymi znanymi, co nie znaczy, że najwybitniejszymi przedstawicielami inteligencji twórczej. Przyjaźnił się na przykład z rzeźbiarzem Jewgienijem Wuczeticzem. Jak już wspominaliśmy, był zawsze uprzejmy, przy spotkaniach ze wszystkimi, najskromniejszymi nawet pracownikami swego aparatu i interesantami wymieniał z nimi uścisk dłoni. W życiu prywat- 226 nym był ascetyczny, nie zabiegał o luksusowe wille, nie wydawał wykwintnych przyjęć, nie nadużywał nigdy alkoholu. Nie troszczył się zbytnio o karierę swych dzieci. Jego córka, Maja, i syn, Riewolij, nie zajmowali wysokich stanowisk. Nie miał żadnych stopni i tytułów naukowych (w odróżnieniu na przykład od Leonida lljiczowa, obdarzonego tytułem członka Akademii Nauk ZSRR, czy S. Trapie-znikowa, który po różnych perypetiach został jednak w końcu członkiem korespondentem tej Akademii), nie zabiegał o nie. Co więcej, przeforsował w Komitecie Centralnym uchwałę zabraniającą pracownikom zajmującym wysokie stanowiska w aparacie partyjnym zgłaszania roszczeń do jakichkolwiek tytułów akademickich. Są to bez wątpienia cechy godne pochwały u przywódcy ideologicznego partii. Można domniemywać, że Susłow był dobrze obeznany z teorią marksizmu-leninizmu, to znaczy znał teksty klasyków. Wystarczyłoby to, aby zostać dobrym wykładowcą nauk społecznych, ale było stanowczo za mało dla "głównego ideologa" partii. Wbrew spotykanemu często określeniu "wybitny teoretyk partii" Susłow nie wniósł faktycznie do teorii partyjnej niczego nowego, nie powiedział ani jednego oryginalnego słowa. Przez trzydzieści pięć lat pracy na odpowiedzialnych stanowiskach w Komitecie Centralnym nie napisał żadnej książki, a wszystkie jego "dzieła" zmieściły się w dwóch niezbyt obszernych tomach. Ale cóż to za "dzieła"? Są niesłychanie nudne, te same wyrażenia i sztampy ideologiczne powtarzają się w każdym przemówieniu, w każdym artykule. Można odnieść wrażenie, że autor świadomie unika oryginalnych myśli i barwnych porównań, nie używa żartów i anegdot, jego mowom nigdy niemal nie towarzyszą komentarze: "śmiech", "wybuch śmiechu", "ożywienie w sali" i tym podobne*. Ale co w ogóle znajdujemy w dwutomowym zbiorze jego dzieł wydanych w 1977 r. i jednej dodatkowej broszurze opublikowanej w roku 1980? Przemówienia Susłowa jako sekretarza rostowskiego i stawropolskiego komitetów obwodowych partii to typowe wypowiedzi szeregowego pracownika szczebla obwodowego mówiące o tym, że zadaniem Komsomołu jest wychowanie młodzieży, zadaniem nauczyciela ludowego niesienia kaganka oświaty w lud, o * Ciekawe, że jeden z głównych sekretarzy Susłowa, W. Woroncow, jest kolekcjonerem porzekadeł i aforyzmów. Nie udało mu się jednak nigdy wstawić do przygotowanych przemówień szefa niczego interesującego ze swej kolekcji. Autorzy przemówień Susłowa opowiadają, że rzadko wprowadzał jakieś istotne zmiany, co najwyżej wykreślał poszczególne zdania i akapity. 227 znaczeniu właściwej i wykonywanej w porę uprawy ziemi, o konieczności sumiennej pracy dla frontu i mężnej walki na froncie. Jako wysoki funkcjonariusz apartu KC KPZR Susłow też nie zdobył się na nic głębszego i znaczącego. Około dwudziestu mów wygłosił z okazji wręczenia orderów obwodom i miastom Związku Radzieckiego: obwodom saratowskiemu, czernowickiemu, pawłodarskie-mu, ulianowskiemu, leningradzkiemu, nowosybirskiemu, tambow-skiemu oraz miastom: Odessie, Brianskowi, Stawropolowi i innym. Są to przemówienia, które przygotowują zwykle pracownicy aparatu KC lub właściwego komitetu obwodowego. Wiele przemówień, również opracowanych przez aparat, wygłosił Susłow na zjazdach bratnich partii komunistycznych i robotniczych: francuskiej, włoskiej, wietnamskiej, indyjskiej, mongolskiej, bułgarskiej, polskiej i innych. Również tradycyjne jego wypowiedzi jako członka Biura Politycznego na zgromadzeniach w okręgach wyborczych, z których kandydował do Rad Najwyższych ZSRR i RFSRR, nie odznaczają się oryginalnością. Poważne miejsce w "spuściźnie twórczej" Susłowa zajmują przemówienia jubileuszowe - w rocznicę śmierci lub urodzin Lenina, Rewolucji Październikowej, 70-lecia II Zjazdu SDPRR i VII Kongresu Kominternu, 150 rocznicy urodzin Karola Marksa i 50-lecia utworzenia ZSRR. Jeśli główną mowę w związku z jakimś jubileuszem wygłaszał Breżniew, Susłow publikował z tej samej okazji artykuł w miesięczniku "Kommunist". Niezbyt interesujące są też referaty wygłaszane regularnie na ogólnozwiązkowych naradach pracowników frontu ideologicznego lub wykładowców nauk społecznych. Autor pomijał w nich najistotniejsze i najbardziej aktualne kwestie. Ponadto przygotowując przemówienia i artykuły do powtórnej publikacji Susłow redagował je skrupulatnie, usuwając zarówno pochwały, jak i zarzuty pod adresem Stalina czy Chru-szczowa, przykłady zbrodniczej działalności Mołotowa i tym podobne. Nic dziwnego, że zbiory przemówień i artykułów Susłowa nie cieszyły się zainteresowaniem. Pierwszy, stutysięczny, nakład sprzedawano ponad dwa lata, mimo że książki leżały w każdym kiosku. Jeśli uwzględnić fakt, że w Związku Radzieckim co najmniej milion ludzi zajmuje się zawodowo problemami ideologii i nauk społecznych, to stutysięczny nakład był niewielki. Dlatego można domniemywać, że drugiego wydania, które miało wynosić również sto tysięcy egzemplarzy, nie wydrukowano. Co się tyczy dodatko- 228 wego tomu przemówień i artykułów Susłowa, obejmującego lata 1977-1980, to pierwszy nakład tej książki, której cena wynosiła zaledwie trzydzieści kopiejek, został wydany w pięćdziesięciu tysiącach egzemplarzy. Dla broszury politycznej jest to nakład znikomy. Ale i on dotarł głównie do bibliotek i ośrodków szkolenia partyjnego. Prawdopodobnie nie więcej niż 20 - 30 tysięcy wykładowców i propagandystów wydało dwa ruble na zakup trzech tomów przemówień i artykułów Susłowa do swych prywatnych zbiorów. Nie jest to zbyt zachęcający efekt wieloletniej działalności "głównego ideologa" partii. Ostatnie lata życia i- Michaił Susłow nie cieszył się dobrym zdrowiem. W młodości chorował na gruźlicę. W późniejszych latach zapadł na cukrzycę. W okresie pracy na Stawropolszczyźnie i Litwie po burzliwej rozmowie z którymś z pracowników dostawał ataków przypominających atak epilepsji. W 1976 r. przeszedł zawał serca. Nie mógł już dużo pracować. Na żądanie lekarzy pracował nie więcej niż trzy -cztery godziny dziennie. Większość samochodów rządowych porusza się po wyznaczonym dla nich pasie z szybkością stu dwudziestu kilometrów na godzinę, lecz Susłow zabronił kierowcy przekraczać sześćdziesiąt kilometrów. Niekiedy zatrzymywał wóz w pobliżu Muzeum Historycznego i szedł pieszo od "wiecznego ognia" przez skwer Aleksandrowski na Kreml. Na dłuższe spacery nie mógł sobie pozwolić. Gdy odczuwał bóle serca, nie wracał do domu, lecz pozostawał na noc w lecznicy rządowej na ulicy Granowskiego. Wszystkie główne decyzje w stosunku do "dysydentów" - od ekspulsji Sołżenicyna przez zesłanie Sacharowa aż do aresztowania grup "helsińskich" - podejmowane były z udziałem Susłowa. W tamtych latach nawiązał dobre stosunki z malarzem liją Gła-zunowem, uważanym za przedstawiciela "rusistów", ruchu społecznego nacjonalistów rosyjskich. Głazunow uznawany przez dłuższy czas za artystę niemal w niełasce, uzyskał nagle zgodę na urządzenie ogromnej wystawy w Maneżu, co jest wielkim wyróżnieniem dla radzieckiego twórcy. Nie oznaczało to bynajmniej, że Susłow udziela poparcia rosyjskim nacjonalistom. Głazunow nama- 229 U trumny J.W. Stalina (zdjęcie z 1953 r.) Iował po prostu jego portret, który bardzo się Susłowowi spodobał. Właśnie wskutek dogmatyzmu Susłow nie był sojusznikiem pstrego ugrupowania nacjonalistów rosyjskich, którzy mieli i mają innych protektorów w radzieckiej elicie władzy. To Susłow jeszcze w 1970 r. zorganizował specjalne posiedzenie Biura Politycznego, które potępiło nacjonalistyczne publikacje czasopisma "Mołodaja Gwardija" i podjęło decyzję o zmianie kolegium redakcyjnego. Od sierpnia 1980 r. uwaga Susłowa skoncentrowała się na burzliwych wydarzeniach w Polsce, które bardzo go zaniepokoiły. Wiosną 1981 r. wybrał się do tego kraju. Chciał odradzić polskiemu Komitetowi Centralnemu zwołanie nadzwyczajnego zjazdu partii w drodze nie kontrolowanych przez aparat KC bezpośrednich wyborów delegatów. Udało mu się jednak tylko doprowadzić do odroczenia zjazdu. Pod jego egidą został opracowany list Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego do kierownictwa Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. On też kierował ostrożną, lecz uporczywą walką z tak zwanym "eurokomunizmem". 230 Na początku stycznia 1982 r. był obarczony szczególnie licznymi, pilnymi i ważnymi problemami, takimi jak stan wojenny w Polsce i ostry spór na ten temat z Włoską Partią Komunistyczną i innymi partiami, konflikt między sekretarzem KC KPZR Michaiłem Zimiani-nem a Instytutem Marksizmu-Leninizmu z powodu wystawienia przez MChAT sztuki Tak zwyciężymy, mówiącej o ostatnich latach życia Lenina, kilka spraw o defraudacje i korupcje, w które byli zamieszani funkcjonariusze wysokiego szczebla i ludzie o głośnych nazwiskach. Do takiego wysiłku i napięcia nie był już zdolny. Był stary, cierpiał na miażdżycę naczyń krwionośnych serca i mózgu, nie wolno mu było nie tylko dużo pracować, ale i denerwować się. Na tak wysokim stanowisku jest to jednak niemożliwe, nie da się uniknąć konfliktów i nieprzyjemnych wiadomości. Po pewnej na pozór spokojnej, lecz w istocie bardzo ostrej rozmowie, podniosło mu się gwałtownie ciśnienie i nastąpiło ostre naruszenie krążenia krwi w naczyniach mózgowych. Stracił przytomność i po kilku dniach zmarł. Śmierć Susłowa wywołała wiele komentarzy i prognoz, lecz niewielu było ludzi, którzy przechodzili obok trumny wystawionej w Sali Kolumnowej Domu Związków lub oglądali uroczystości żałobne w telewizji z uczuciem smutku lub żalu. Na niewielkim cmentarzu pod Murem Kremlowskim pozostało już mało miejsca, ale dla Susłowa znaleziono je obok grobu Stalina.